source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Jeden z najintensywniejszych dostępnych treningów w dziedzinie fitness. Połączenie wykopów, ciosów i uników z ćwiczeniami aerobowymi, czyli aeroboks, z pewnością spodoba się osobom poszukującym nowej, ciekawej aktywności. Nie trzeba mieć świetnej kondycji i długo ćwiczyć, aby zacząć trenować tę dyscyplinę. Czym jest aeroboks?
Zajęcia aeroboksu wspaniale poprawiają kondycję i wpływają na wzmocnienie mięśni oraz gibkość. Nie są jednak, jak mogłaby wskazywać nazwa, sportem kontaktowym. Nie uczą także, jak się bronić czy walczyć. Do sportów walki podobne są elementy włączane do treningu aerobowego. Na zajęciach kopiemy, unikamy ciosów, uczymy się wymachów nogami i rękami. Wszystko w rytm muzyki. Niektórzy trenerzy włączają też elementy samoobrony do treningu, inni stawiają na większą liczbę elementów zaczerpniętych z boksu.
Trenujemy w grupie, często dobieramy się w pary, żeby poćwiczyć np. uniki. Aeroboks wzmacnia wytrzymałość, zwiększa siłę i szybkość. Podczas treningu najmocniej pracują ramiona, barki i mięśnie nóg. W czasie zajęć pracujemy na ugiętych nogach, więc wzmacniamy w dużej mierze uda i pośladki. Na zajęcia ubieramy się w luźny strój: koszulkę, spodnie i wygodne buty sportowe. Ważne jest, aby strój nie przeszkadzał w treningu. Są to zajęcia o dużej intensywności, dlatego możemy przynieść ze sobą węglowodany rozpuszczone w wodzie, które dodadzą nam energii.
Dla kogo są zajęcia aeroboksu?
Zajęcia są skierowane do osób zdecydowanych, jednak wbrew pozorom przyniosą wiele korzyści także nieśmiałym i zamkniętym w sobie. Aeroboks pozwala pozbyć się stresów i napięć, a także otwiera na innych ze względu na charakter treningu w parach lub grupie. Ćwiczenia mają niewątpliwie pozytywny wpływ na psychikę. Ich niebanalna formuła nie pozwala się nudzić, a zajęcia w grupie motywują.
Jakie są zalety aeroboksu?
W treningu aerobowym angażowane są całe grupy mięśniowe. W czasie ćwiczeń o stałej intensywności mięśnie są bardzo dobrze dotleniane, co zapewnia ujędrnienie i harmonijne ukształtowanie ciała. Na zajęciach aeroboksu spalamy naprawdę dużo kalorii. Zapewnia to duża ilość kopnięć, podskoków i ciosów. Organizm zaczyna spalać tłuszcz już po 20 minutach od rozpoczęcia wysiłku, a najintensywniej pozbywa się go po 40 minutach. Treningi zwykle trwają godzinę. Jest to optymalny czas na dobre rozgrzanie się, wzmocnienie mięśni i schłodzenie po wysiłku.
Dobrze wykształcone mięśnie brzucha i ładnie zarysowana talia oraz ukształtowane ramiona to zasługa pracy wykonanej podczas wyprowadzania ciosów. Kopnięcia wpływają pozytywnie na mięśnie łydek, ud i pośladków. W czasie treningu musimy dbać o zachowanie równowagi, co wcale nie jest tak łatwe przy kopnięciach czy unikach. Dzięki temu wzmacniamy mięśnie posturalne i przykręgosłupowe, odpowiedzialne za prawidłową postawę. | Aeroboks – walka bez ringu |
Zmiana w opisie faktur za usługi Allegro Wprowadziliśmy zmianę w fakturach, które od nas otrzymujecie.
Na fakturach za listopad 2018, jak i na wszystkich kolejnych, zobaczycie nowy opis. Dotychczasowe „Pośrednictwo – Usługi Allegro” zmieniliśmy na „Zapewnienie funkcjonalności i usług dostępnych na platformie handlowej allegro.pl”.
Nazwa usługi w nowym brzmieniu stanowi dopełnienie zapisów Regulaminu Allegro (Załącznik 4. Opłaty i prowizje. Część I Uwagi ogólne). | Zmiana w opisie faktur za usługi Allegro |
W 2018 roku na rynku wydawniczym pojawiło się dużo nowości dla najmłodszych, a wśród m.in. opowieści o Królewnie, która jest chomikiem, książka, która uczy jak wyrażać emocje oraz historia o zmiennokształtnym kosturze. W poniższym zestawieniu znajdują się tytuły z wyszczególnieniem dla jakiej grupy wiekowej są przeznaczone. Są tu książki, idealne do czytania trzylatkom, takie, które samodzielnie mogą wertować już maluchy w wieku 6 lat, jak również pozycje dla starszaków, po które z przyjemnością sięgną również dorośli.
„Królewna Chomik. Harriet Niepokonana” – U. Vernon (dla dzieci od 6. roku życia)
box:offerCarousel
„Harriet Niepokonana” zmienia wyobrażenia, jakie świat wykreował na temat baśni i królewien. Dzieło Ursuli Vernon to połączenie książki tradycyjnej z komiksem, co czyni je niezwykle interesującym i oryginalnym. Historia Harriet jest pełną humoru opowieścią, która łamie stereotypy i skłania do nieszablonowego myślenia. Piękne ilustracje i dialogi bohaterów umieszczone w dymkach uprzyjemniają naukę czytania i sprawiają, że książkę czyta się szybko i bardzo przyjemnie.
„Cudowny chłopak i ja. Trzy cudowne historie” - R.J. Palacio (dla dzieci od 10. roku życia)
box:offerCarousel
„Cudowny chłopak i ja. Trzy cudowne historie” nie jest kontynuacją ani drugą częścią „Cudownego chłopaka”. Jest to książka, z której czytelnik nie pozna dalszych losów Auggiego, lecz jego świat widziany z trzech różnych perspektyw. O głównym bohaterze wypowiadają się kolejno: Julian – szkolny łobuz, Christopher – najlepszy przyjaciel oraz Charlotte – nowa koleżanka. Trzy błyskotliwe poprowadzone wątki wspaniale dopełniają obraz postaci Augusta Pullmana (Auggiego). To książka o przyjaźni, rodzinie i codziennym życiu kilkulatków.
# „Maskarada” – L. Olsson (dla dzieci powyżej 3. roku życia)
box:offerCarousel
„Maskarada” to piękna opowieść o zwierzętach, które wybierają się na urządzony przez jeżozwierza bal przebierańców. Przyjęcie skupia najróżniejszych przedstawicieli królestwa fauny. Pojawiają się na nim: (nie bez problemów) orzesznica, a nawet mrówkojad. Uczestnicy maskarady doskonale się bawią, prowadząc bardzo ciekawe i pouczające rozmowy, np. o tym, że istnieją białe kłamstwa. Czytanie dziecku książki autorstwa Lotty Olsson to znakomity sposób na nauczenie go, jak odróżniać prawdę od fałszu.
„Serafina i zmiennokształtny kostur” – R. Batty (dla dzieci powyżej 9. roku życia)
box:offerCarousel
„Serafina i zmiennokształtny kostur” to druga część trylogii o dzielnej Serafinie, która mieszka w pełnej tajemnic posiadłości w Baltimore. Dziewczynka od zawsze czuła, że nie pasuje do otaczającego ją świata, w którym nagle zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Bohaterka musi stawić czoło złym mocom, zmierzyć się z przeznaczeniem i ostatecznie rozstrzygnąć, kto jest jej przyjacielem, a kto wrogiem.
„Narysuję to, co czuję! Moja pierwsza książka o uczuciach” – Y. Ismail (dla dzieci powyżej 3. roku życia)
box:offerCarousel
Kicia, Piesek i Osiołek w bardzo przystępny i radosny sposób nauczą każdego kilkulatka, jak pokazać, kiedy jest się smutnym, zawstydzonym a nawet zakochanym. Interaktywna książka Yasmen Ismail, w której można rysować, to pozycja dla maluchów, która w bardzo przystępny sposób wprowadza je w ciekawy świat ludzkich uczuć, wzbogaca słownictwo i ćwiczy wyobraźnię. Nauczą się z niej empatii oraz rozpoznawania emocji u innych. | 5 nowości wydawniczych 2018 dla dzieci |
W lecie na drzewach często pojawiają się dzikie pędy, które zabierają dojrzewającym owocom słońce i składniki odżywcze. Jeżeli zależy nam na obfitych, ładnie wybarwionych plonach, powinniśmy je jak najszybciej usunąć. Podpowiadamy, jak się do tego zabrać. Czym są „wilki”?
„Wilki” to młode, długie i bardzo silne dzikie pędy, które wyrastają na grubych konarach drzew owocowych z uśpionych oczek. Nie kwitną, a zatem nie owocują, natomiast szybko obrastają liśćmi, które zagęszczają koronę drzewa. W ten sposób ograniczają dostęp światła do owoców, a ponadto okradają je z substancji odżywczych, czym zaburzają ich rozwój. Ma to wpływ na wybarwienie, wielkość oraz smak owoców. Jeżeli zależy nam na dużych i ładnych plonach, musimy usuwać „wilki” z drzew. Poza tym jest to jednoczesne prześwietlenie korony.
Kiedy i jak je usuwać?
Dzikie pędy usuwamy latem, czyli w lipcu oraz w sierpniu, co najmniej na 3 tygodnie przed zbiorem owoców (będą miały czas, żeby wybarwić się na słońcu). Zlikwidować należy ok. 90% z nich, pozostawiając resztę jako rezerwę umożliwiającą odnowę korony drzewa. Po sezonowym cięciu na drzewie na pewno pojawią się nowe pędy, ale po pierwsze, nie będą tak mocno zacieniały konarów, a po drugie, w kolejnym sezonie wyrosną na nich tzw. krótkopędy. Te z kolei będą kwitnąć, a następnie owocować, natomiast w przyszłych latach zastąpią stare gałęzie.
Sekator Gardena Classic. Nowoczesny sekator ręczny gwarantujący efektywne cięcie. Dolne ostrze wykonane zostało ze stali nierdzewnej, natomiast górne pokryto powłoką, do której nie przywierają drobinki roślin ani inne zabrudzenia. Ergonomiczna rękojeść wzmocniona włóknem szklanym gwarantuje pewny chwyt. Sekator ma zamek zabezpieczający, który można obsługiwać jedną ręką. Cena: od 38,73 zł.
Pędy usuwamy poprzez wycięcie ich sekatorem lub ukręcenie tuż u nasady. Wybieramy pędy umieszczone na środku oraz na szczycie korony drzewa, a także te, których długość przekracza 40 cm. Pędy na obwodzie korony oraz rosnące łukowato zostawiamy, gdyż mogą one zawiązywać pąki kwiatowe i owocować. Rany powstałe po wycięciu „wilków” zabezpieczamy maścią ogrodniczą lub farbą emulsyjną z dodatkiem środka grzybobójczego.
box:offerCarousel
Jakie narzędzia kupić?
Wyróżniamy dwie podstawowe metody usuwania dzikich pędów z drzew owocowych. Według niektórych ogrodników należy je wykręcić wraz z piętką, ponieważ dzięki temu będą wolniej odrastały, a rany na drzewie szybciej się zabliźnią. Inną metodą jest wycinanie ich ręcznym sekatorem. W obu przypadkach niezbędne jest natomiast zabezpieczanie miejsc cięcia odpowiednimi preparatami, które nie tylko przyśpieszą gojenie, ale także zapobiegną porażeniu drzewa przez grzyby.
Maść Funaben. Maść ogrodnicza do smarowania ran na drzewach i krzewach. Skutecznie zwalczająca zgorzel oraz rdzę kory, a także raka drzew owocowych, iglastych, liściastych i krzewów leśnych. Zawiera składniki grzybobójcze. Działa systemiczne, co gwarantuje zabezpieczenie całej rośliny. Cena: od 12,20 zł (za 250 g).
Preparat Target Fitoplaster. Preparat ogrodniczy do zabezpieczania ran drzew oraz krzewów powstałych podczas wycinania dzikich pędów, uszkodzeń mechanicznych, szczepień czy szkód wyrządzonych przez dzikie zwierzęta. Ma działanie bakteriobójcze oraz grzybobójcze. Przyśpiesza zabliźnianie się ran. Środek dostępny w formie spreju oraz maści. Cena: od 13,36 (za 250 ml).
box:offerCarousel
Usuwanie „wilków” to jeden z najważniejszych obowiązków właściciela sadu owocowego. Ta prosta czynność zapewni nam duże, pięknie wybarwione, soczyste i przede wszystkim bardzo smaczne plony, którymi będziemy mogli się rozkoszować na przykład w formie deserów czy kompotów. Sprawdź, czy masz wszystko, co jest potrzebne do zlikwidowania dzikich pędów! | „Wilk” w ogrodzie. Jak pozbyć się szkodliwych pędów na drzewach owocowych? |
Każdy z nas szuka naturalnych odpowiedników dotychczas stosowanych rzeczy i nie jest to żadna nowość. Dotyczy to tak naprawdę wszystkiego, choć w największym stopniu żywności i kosmetyków. Klasyczne, naturalne mydło w kostce, bo to głównie o nim mowa, wypiera dostępne na rynku mydła w płynie. Dlaczego tak się dzieje i czy warto je stosować? Mydło w kostce zostało wiele lat temu wyparte na poczet sklepowych nowości w płynie. Niestety nie ma w nich nic naturalnego, a wprost przeciwnie – masa konserwantów, sztucznych barwników i zapachów. Całe szczęście wielu z nas odstawia na bok te zamienniki i inwestuje w prawdziwe mydła. Podpowiadamy, co należy o nich wiedzieć i jakie warto kupować.
Naturalne mydła – rodzaje
Jeszcze nie tak dawno temu na rynku dostępnych było niewiele rodzajów naturalnych mydeł. Jednak uległo to zmianie i obecnie mamy nieograniczone możliwości zakupowe. Możemy wybierać spośród poszczególnych rodzajów, jak również wspaniałych kolorów. Mydło tradycyjne marsylskie, glicerynowe, Aleppo czy węglowe – to tylko niektóre z nich. Warto pamiętać także o ręcznie wykonywanych mydłach, spotykanych najczęściej w małych sklepach mydlarskich.
Mydło marsylskie
Ten rodzaj mydła charakteryzuje się wysoką ilością zawartych w nim olejów roślinnych. Ponadto jest bakteriobójcze i nie ma w składzie tłuszczów zwierzęcych. Polecane jest wszystkim tym, którzy chcą pielęgnować skórę swoją i całej rodziny. Z powodzeniem może być stosowane zarówno u dzieci, jak i u noworodków.
Mydło z Aleppo
Kolejny rodzaj mydła, które jest naturalnym i ręcznie wytwarzanym produktem. Podobnie jak wyżej omówiony typ, tak i mydło z Aleppo również nie zawiera tłuszczów pochodzenia zwierzęcego, a w jego skład wchodzi jedynie olej laurowy i oliwa z oliwek. Mydło z Aleppo świetnie niweluje problemy skórne i działa nawilżająco.Możemy wybierać spośród klasycznych mydeł z Aleppo, jak również tych z dodatkami. Może być to mydło z różą damasceńską czy też dodatkiem glinki. Oba rodzaje działają na skórę gojąco i antyseptycznie, a co najważniejsze – przeznaczone są do każdego jej typu.
Mydło glicerynowe
Bardzo często stosowane jest także mydło glicerynowe. Jest to bowiem naturalna alternatywa dla dostępnych na rynku kostek drogeryjnych. Ponadto dostępne jest w niezwykle szerokiej gamie kolorystycznej i zapachowej. Dzięki temu każdy z nas znajdzie kosmetyk dopasowany do jego preferencji.
Naturalne mydła – co wchodzi w ich skład?
W składzie prawdziwych naturalnych mydeł niezbędnikiem jest oliwa z oliwek. Powinna być z pierwszego tłoczenia. Wpływa pozytywnie na skórę, działając nawilżająco i łagodząc podrażnienia. Polecana jest szczególnie osobom, które borykają się z problemem suchej skóry. Kolejny niezbędny składnik to olej z nasion bawełny oraz olej kokosowy. Dzięki nim skóra staje się wzmocniona, wygładzona i zregenerowana. Kokos polecany jest szczególnie dla tej podrażnionej skóry. W wielu mydłach można spotkać także masło shea. Dzięki swoim cennym właściwościom nie tylko wpływa dobrze na kondycję skóry ciała, ale przede wszystkim twarzy. Spłyca zmarszczki, chroni przed słońcem i niskimi temperaturami. Z dodatków warto również zwrócić uwagę na takie składniki, jak siarka naturalna lub sole z Morza Martwego. Są one polecane zwłaszcza przy problemach skórnych oraz reumatyzmie.
Jeśli nadal mamy w łazience drogeryjne mydła, warto je zastąpić naturalnymi zamiennikami. Za sprawą umiejętnie skomponowanych w nich składników znacząco wpłyniemy na poprawę naszej skóry. Zregenerujemy ją, wygładzimy, a także zapewnimy jej zdrowy wygląd. | Naturalne mydła – dlaczego warto je stosować? |
Zakup roweru to zawsze ważna decyzja, dlatego warto ją dokładnie przemyśleć i wybrać najlepszy moment na jej realizację. Ci, którzy są bardziej cierpliwi, mogą zostać wynagrodzeni i upolować prawdziwą posezonową okazję. Kiedy decydujemy się na zakup nowego roweru, możemy rozważyć dwie opcje. Pierwsza z nich to sprawdzenie najnowszych modeli dostępnych w danym sezonie i porządna inwestycja w dobry sprzęt. Druga zaś to poczekanie chwili dłużej i upolowanie okazji po sezonie. Przyjrzyjmy się, czym skutkuje nasza cierpliwość i czy na pewno nam się opłaci.
Ile trwa sezon rowerowy?
Nie ma co ukrywać, że z sezonu na sezon jesteśmy zasypywani nowinkami technologicznymi, które nie omijają też i rowerzystów. Producenci prześcigają się w konstruowaniu coraz to lepszych rozwiązań, które mają ułatwić nam jazdę, i każdego roku prezentują nam ulepszone modele swoich jednośladów. Już na początku wiosny możemy zacząć przeglądać oferty ulubionych marek i wybrać rower, który będzie dla nas odpowiedni. Mamy wtedy pełen wachlarz ofert, które możemy dobierać według naszych potrzeb, wielkości, koloru i ceny. Niestety musimy się liczyć z tym, że nasz portfel zdecydowanie ucierpi, bo będziemy musieli zapłacić wtedy całą cenę. Możemy też zaczekać i zakupy zaplanować trochę później.
W zasadzie to nie ma zapisanych w kalendarzu konkretnych dat, ile trwa sezon rowerowy. Niektórzy, dla których rower kojarzy się przede wszystkim ze słonecznymi wyprawami, powiedzą, że zaczyna on się od wiosny i trwa do późnej jesieni. Inni, którzy wiedzą, że do jazdy na rowerze nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiednie ubranie, będą powtarzać, że sezon kończy się ostatniego dnia grudnia, a zaczyna już pierwszego stycznia. Jeżeli jednak chodzi o wybranie się na rowerowe zakupy, to nowe modele poznajemy już na przełomie zimy i wiosny, a posezonowe przeceny zaczynamy już widzieć w sierpniu.
box:offerCarousel
Wady i zalety posezonowych wyprzedaży
Jeżeli jesteśmy wyjątkowo cierpliwi, jesteśmy w stanie przeczekać ładną pogodę i kupić upragniony rower dopiero na jesień, to możemy zostać wynagrodzeni naprawdę dobrą okazją. Często rowery zostają przecenione nawet o 30 proc., co pozwala nam na zaoszczędzenie sporej kwoty i wydanie jej np. na przydatne akcesoria. Powinniśmy się jednak liczyć się z kilkoma kwestiami.
Po pierwsze, musimy mieć świadomość, że nie każdy model zostanie w sklepach do końca sezonu. Jeżeli więc upatrzymy sobie konkretny typ, może to okazać się dla nas ryzykowne. Innym problemem może też okazać się rozmiar ramy. Jak to na wyprzedażach bywa, musimy się liczyć z tym, że najpopularniejsze rozmiary zostaną wyprzedane w pierwszej kolejności.
Pozostaje też ryzyko, że kupując rower po sezonie, możemy prawie mieć pewność, że już za kilka miesięcy producent wypuści w obieg ulepszony model. W przypadku rowerów rocznik nie jest jednak aż tak ważnym czynnikiem, jak w przypadku samochodów. Nie spodziewamy się raczej drastycznych ulepszeń modeli z sezonu na sezon. Możemy jednak zauważyć pewne tendencje, np. szersze obręcze, które coraz częściej proponują nam producenci. Powiększona odległość między ściankami sprawia, że opony mają trochę większą objętość i dopuszczają tym samym niższe ciśnienie, a my cieszymy się lepszą trakcją i komfortem jazdy.
Przeglądając modele rowerów z 2018 roku, w stosunku do tych z poprzedniego sezonu, możemy zauważyć, że często cechują się one bardziej nowoczesnym designem, ulepszonymi podzespołami i niekiedy nowszymi technologiami. Nie da się zaprzeczyć, że są one po prostu lepsze od tych starszych, jednak gwałtownych różnic raczej nie zauważymy. Jeżeli nie zależy nam jednak na najnowszych technologiach i chcemy zaoszczędzić trochę pieniędzy, to nie zwracajmy uwagi na nadchodzący wkrótce nowy sezon i cieszmy się dobrą okazją. Nie musimy obawiać się dużych przecen rowerowych. Są to wciąż dobre i solidne sprzęty. Obniżki są jednak potrzebne sklepom, aby wyzbyć się aktualnych modeli i przygotować się na nowy, nadchodzący sezon. Można więc stwierdzić, że posezonowe okazje są dobre dla dwóch stron – klienci oszczędzają, a sklepy pozbywają się zaległego asortymentu.
Dużym atutem przełożenia zakupów rowerowych na później jest też możliwość przeczytania wielu opinii osób, które rower kupiły już na początku roku i miały okazję go solidnie przetestować. Mamy wtedy ten przywilej, że wiemy już, co się sprawdziło, a która nowość niekoniecznie jest dla nas.
Jaki jest więc wniosek? Jeśli zależy nam na najnowszych rozwiązaniach i dopracowanym designie, planujemy w najbliższym czasie rowerową wyprawę, a cena nie stanowi dla nas problemu, wybierzmy którąś z najnowszych propozycji producentów. Jeżeli zakup nie jest pilny, a my nie chcemy za bardzo nadwyrężać swojego budżetu, poczekajmy na posezonowe wyprzedaże, dzięki którym zaoszczędzimy nawet 30% pierwotnej ceny. | Dlaczego warto kupić rower po sezonie? |
Dbanie o środowisko stało się w ostatnich latach bardzo modne. Co ważne, takie hasła jak „ekologia” czy „przyjazny dla środowiska” nie są już tylko pustymi sloganami. Ekologiczne myślenie to w dużej mierze efekt rosnącej świadomości. I bardzo dobrze, bo przecież musimy dbać o los przyszłych pokoleń. Coraz częściej staramy się być przyjaźni dla środowiska w wielu dziedzinach naszego życia, dotyczy to również podróżowania. Do ochrony środowiska przyczynić się może każdy i wcale nie będzie to wymagało wielkiego wysiłku. Możliwości jest wiele, więc z pewnością znajdziemy optymalne dla nas rozwiązania. Jak zatem podróżować ekologicznie?
Pociąg zamiast samolotu
Jeśli chcemy zadbać o środowisko, czasami musimy zrezygnować z nawyków lub przynajmniej spróbować zmienić swoje przyzwyczajenia. Pierwsza kwestia to wybór odpowiedniego środka transportu. Na krótszych odcinkach do ok. 600 km warto zrezygnować z samolotu na rzecz pociągu lub autobusu, które dla środowiska są mniej uciążliwe. Czas potrzebny na odprawę samolotową wcale nie będzie dużo krótszy niż podróż pociągiem czy autobusem. Dobra książka podróżnicza i widoki zza okna z pewnością dodatkowo umilą nam oczekiwanie na swoją stację.
Rower zamiast samochodowych spalin
Na miejscu, gdzie spędzamy urlop, zrezygnujmy z samochodu. Do zwiedzania miasta i okolicy wystarczą nam dobre i wygodne buty trekkingowe – oczywiście o ile lubimy turystykę pieszą i długie spacery. Samochodowy bagażnik zawsze możemy zamienić na plecak trekkingowy. Do turystyki pieszej najlepiej wybrać średniej wielkości plecak o pojemności max. 40 l, z wygodnym systemem nośnym oraz dobrym systemem wentylacyjnym. Atutem będą dodatkowe możliwości troczenia oraz zintegrowany pokrowiec na deszcz, czyli tzw. „rain cover”. Do tego zestawu warto dodać kije trekkingowe, które nie tylko zwiększą tempo marszu, ale również odciążą nasze stawy. Ciekawym rozwiązaniem jest zwiedzanie miasta na rowerze. Jeśli w miastach planujemy pokonywać większe odległości, wówczas dobrym wyborem będzie rower miejski, pomoże uniknąć nam korków i zobaczyć zakątki, do których trudno dotrzeć samochodem czy komunikacją miejską. Miłośnicy wypadów za miasto powinni zdecydować się na rower trekkingowy. Zdecydowanie lepiej spisze się on na polnych drogach i leśnych ścieżkach. A co z bagażem? Na szczęście nie trzeba go dźwigać na plecach. Sakwy rowerowe bez problemu pomieszczą niezbędny ekwipunek.
Rezygnując z auta, nie tylko wpływamy korzystnie na środowisko, zmniejszając emisję spalin, ale również – podejmując aktywność fizyczną – dbamy o swoje zdrowie i kondycję.
Ekologia w świecie nowoczesnych technologii
Elektronika w podróży. Kto z niej nie korzysta? Dzisiaj czyni to niemal każdy. Używamy turystycznego GPS pomagającego nam znaleźć szlak, laptopa, czy smartfona, dzięki któremu możemy za pomocą Internetu zabukować bilet na pociąg, hotelowy pokój czy po prostu zadzwonić. Wszystkie te urządzenia potrzebują energii. Dzisiejsze możliwości pozwalają naładować je zupełnie niezależnie od dostępu do prądu, a przy tym w ekologiczny sposób. Można wykorzystać energię słoneczną. Pomoże w tym ładowarka solarna, czyli bank energii (tzw. powerbank) wyposażony w panel fotowoltaiczny (słoneczny). To niezwykle praktyczne i szczególnie ekologiczne urządzenie, któremu warto poświęcić nieco więcej uwagi. Panel słoneczny umożliwia ładowanie powerbanku lub bezpośrednie ładowanie urządzenia. Do podłączenia sprzętu służy złącze microUSB-USB, a więc port, który występuję w niemal wszystkich mobilnych urządzeniach, dzięki temu nie trzeba używać adapterów.
Na co zwrócić uwagę, kupując powerbank z panelem słonecznym? W pierwszej kolejności na pojemność baterii. Im więcej zamierzamy ładować i dłużej pozostawać bez dostępu do prądu, tym powinna być ona większa. Podstawowe wielkości to ok. 2500 mAh do ok. 4000 mAh. Jeśli chcemy kupić baterię o większej pojemności, np. ok. 10000 mAh i więcej, musimy być świadomi, że wzrost pojemności przekłada na się na większe i rozmiary i wagę. Przy zakupie należy być jednak ostrożnym. Jakość idzie zazwyczaj w parze z ceną, dlatego lepiej zrezygnować z modeli o dużej pojemności w zanadto atrakcyjnej cenie, ponieważ żywotność tych urządzeń może być bardzo ograniczona. Większa inwestycja i zakup baterii z panelem słonecznym od sprawdzonego producenta, to zdecydowanie lepszy wybór. Warto by było, aby powerbank miał 2 porty USB, które umożliwią nam jednoczesne ładowanie większej liczby urządzeń. Jeden o natężeniu 1A, a drugi 2A, dający możliwość szybszego ładowania. Istotna jest również obudowa i materiał, z jakiego został wykonany powerbank i panel. W podróży są one narażone na kurz, zamoczenie czy upadek, dlatego warto zastanowić się nad modelami ze wzmocnioną lub gumową obudową. Jeżeli chodzi o panel słoneczny, to należy zwrócić uwagę na jego moc. Podstawowe parametry to 2 W lub 5 W. Im większa wartość, tym szybsze ładowanie urządzenia. Panel solarny można kupić z baterią (powerbankiem) w zestawie lub bez. Koszt zakupu waha się od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych.
Niezwykle ciekawym i ekologicznym urządzeniem jest kuchenka turystyczna Biolite CampStove, która działa na biomasę. Energia wytwarzana w procesie spalania może zasilić nasz sprzęt elektroniczny, który podłączamy do kuchenki za pomocą kabla USB. Proste i praktyczne! Niestety minusem jest tutaj waga kuchenki – ok. 930 g oraz cena oscylująca w granicach 600 zł. Dla miłośników ekologii jednak może okazać się świetnym wyborem!
Ekologiczne kosmetyki
Dbając o higienę w podróży, nie możemy również zapomnieć o środowisku. Gdy używamy środków piorących i kosmetyków, do gleby oraz zbiorników wodnych dostają się różne szkodliwe substancje. Warto więc wybrać produkty, które są biodegradowalne i przyjazne dla środowiska, np. popularne mydło w listkach. W ofercie bez problemu znajdziemy również szampony czy ekologiczną piankę do golenia. Są one nie tylko wygodne w użyciu i zajmują mało miejsca, ale przede wszystkim pomogą nam zadbać o środowisko.
Inne sposoby na ekologiczne podróżowanie
Sposobów na ekologiczne podróżowanie jest bardzo wiele. Zrezygnuj z turystyki masowej. Miejsca znane i cieszące się dużą popularnością są przepełnione turystami, przez co tracą swój urok. Tego typu turystyka niszczy krajobraz i zaciera specyfikę kulturową danego rejonu. Warto więc poszukać miejsc mniej znanych, które zaoferują nam równie wiele. Dlaczego by nie zdecydować się na agroturystykę lub kilkudniowe trekkingi, wycieczki konne czy rowerowe?
Turystyka zrównoważona to także respektowanie tradycji, ludności i środowiska danego miejsca. Zaczyna się ona już na etapie przygotowania do podróży. Warto dowiedzieć się przed wyjazdem czegoś więcej na temat odwiedzanego miejsca. Niezbędnych informacji dostarczy nam nie tylko agent turystyczny (o ile jedziemy z biurem podróży), ale przede wszystkim przewodnik turystyczny i literatura podróżnicza. To źródła cennych wskazówek, porad i wiedzy o kulturze danego miejsca.
Gdy jesteśmy już na miejscu, starajmy się kupować lokalne produkty oraz tamtejszą żywność z ekologicznych upraw. Tego typu produkty nie tylko smakują lepiej i pozwalają poznać miejscową kulturę, dzięki takim zakupom wesprzemy również lokalną gospodarkę. Poza tym rezygnując z produktów importowanych, przyczyniamy się do mniejszej emisji spalin powstałej w wyniku transportu danych produktów.
Podsumowanie
Z inicjatywą ekologiczną wyjść może każdy z nas. Jej zakres i formę określamy sami. Warto podjąć tę inicjatywę w szczególności w momencie, gdy wyruszamy w podróż – chociażby z szacunku dla lokalnej społeczności oraz jej kultury. Swoją małą cegiełkę dla ochrony środowiska możemy też dorzucić sprzedając lub kupując na Allegro – dzięki Fundacji All For Planet. | Ekologiczne podróżowanie |
Awokado to przepyszny owoc pełen wartości odżywczych. Ma mnóstwo witamin i jest bardzo zdrowy. Poza dobroczynnym działaniem na organizm wywiera także pozytywny wpływ na naszą skórę i włosy. Dlatego też jego cenne właściwości są wykorzystywane przy produkcji kosmetyków. Awokado to owoc z tropikalnych obszarów Ameryki Środkowej i Południowej. Dziś, kiedy jest już powszechnie dostępny w naszych sklepach, coraz bardziej zyskuje na popularności. Warto zdawać sobie sprawę z jego odżywczych i leczniczych właściwości. Owoc ten z roku na rok staje się również coraz popularniejszy w kosmetologii. Wykorzystuje się go w kosmetykach do ciała, twarzy czy włosów. Olej z awokado wykazuje bowiem wiele dobroczynnych właściwości.
Zdrowotne i odżywcze właściwości awokado
Awokado charakteryzuje się wysoką zawartością tłuszczu. Ze względu na to jest jednym z najbardziej kalorycznych owoców, mimo że zawiera bardzo niewiele cukru. Kryje jednak w sobie niezliczone wręcz pokłady witamin i substancji odżywczych. Tłuszcz zawarty w awokado to bowiem dobroczynny dla zdrowia kwas oleinowy. Obniża on poziom złego cholesterolu, a podwyższa poziom dobrego. Przeciwdziała również nowotworowi piersi lub prostaty. Tłuszcz ten potrafi także podnieść przyswajalność wartości odżywczych z innych produktów, jeśli na przykład dodamy awokado do sałatki. W owocu tym znajdziemy nienasycone kwasy tłuszczowe – omega-3 i omega-6, tak ważne w codziennej diecie. Zawiera on również witaminy z grupy B, w tym cenny kwas foliowy, a także witaminy A, C i E, czyli przeciwutleniacze działające antynowotworowo. Witamina E nie bez powodu jest nazywana witaminą młodości – niszczy bowiem wolne rodniki, które uszkadzają zdrowe komórki. Chroni nas też przed chorobą Alzheimera. Owoc zawiera również potas, niezbędny dla prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego. Ponadto reguluje on ciśnienie krwi i dba o pracę serca. Luteina i zeaksantyna wpływają z kolei dobroczynnie na nasze oczy. Miąższ owocu dostarcza również mnóstwo lecytyny, która wzmaga koncentrację, wspomaga pamięć i odżywia mózg. Awokado jest także źródłem błonnika.
Ten dobroczynny owoc polecany jest dla osób cierpiących na różne schorzenia. Pomaga obniżyć ciśnienie krwi; powinny go jeść osoby cierpiące na miażdżycę. Dzięki zawartości błonnika zapobiega skokom poziomu cukru we krwi, dlatego jest bezpieczny dla cukrzyków. Żelazo i miedź zapobiegają również niedokrwistości, która jest najczęstszą przyczyną ciągłego zmęczenia. Witamina B6 sprawdza się z kolei w przypadku łagodzenia zmian nastroju spowodowanych napięciem przedmiesiączkowym.
Olej z awokado w kosmetykach
Olejek z awokado zawiera dobroczynne kwasy tłuszczowe, takie jak kwas linolowy czy olejowy, co pozwala mu wnikać w głębsze warstwy skóry. Bogaty zestaw witamin (A, C, E, D) i innych składników odżywczych powoduje, iż doskonale nawilża on skórę. Dzięki temu stosować go mogą osoby ze skórą suchą, wrażliwą, a także dojrzałą.
Awokado pobudza produkcję kolagenu, co zapobiega powstawaniu zmarszczek. Tym samym nadaje ono skórze elastyczność i promienny wygląd. W przypadku kosmetyków do twarzy jest polecane przede wszystkim dla cery dojrzałej. Zmniejsza istniejące już zmarszczki, poprawia również napięcie skóry twarzy. Co ważne, chroni cerę przed działaniem wolnych rodników i szkodliwych czynników zewnętrznych. Osoby mające skórę suchą docenią z kolei jego nawilżające właściwości. Tworząc naturalną barierę, zatrzymuje wodę na naskórku. Posiadaczki wrażliwej cery powinny zwrócić z kolei uwagę na łagodzące i przeciwzapalne właściwości olejku. Szybko się wchłania i doskonale zmiękcza skórę.
Poza kremami do twarzy olejek z awokado możemy znaleźć również w kosmetykach nawilżających do ciała. Przeznaczone są one głównie dla skóry przesuszonej i odwodnionej. Możemy doskonale nawilżyć całe ciało, stosując masła i balsamy z dodatkiem tego dobroczynnego olejku. Regenerują one skórę, a w przypadku tej najbardziej uszkodzonej – redukują szorstkość i uczucie pieczenia.
W salonach kosmetycznych wykonuje się nawet nawilżający i ujędrniający masaż za pomocą olejku pozyskanego z tego zdrowego owocu. Aby wykonać taki zabieg w domu, można zakupić naturalny olej z awokado. Tego typu masaż działa również uspokajająco i łagodząco. Co ciekawe, olejek używany do masażu głowy potrafi zapobiec łupieżowi, a także powstrzymać wypadanie włosów.
Co za tym idzie, olejek z awokado ma również pozytywny wpływ na włosy. Dobroczynne kwasy tłuszczowe odbudowują ich strukturę. Taki kosmetyk szczególnie docenią osoby mające problem z włosami suchymi lub zniszczonymi: po lecie, zimie, przez modelowanie lub farbowanie. Mechaniczne uszkodzenia stopniowo staną się coraz mniej widoczne. Kondycja włosów poprawi się, podniesie się poziom ich nawilżenia i odżywienia. Olejek z awokado znajdziemy więc w wielu szamponach i odżywkach do włosów.
Awokado to bomba witaminowa. Warto więc zarówno wprowadzić je do swojej diety, jak i stosować kosmetyki z dodatkiem olejku z tego owocu. Sprawdzą się one szczególnie w przypadku osób zmagających się z przesuszoną skórą lub zniszczonymi włosami. Kosmetyki na bazie awokado działają bowiem silnie nawilżająco, łagodząco i regenerująco. Ze względu na to, iż owoc pobudza produkcję kolagenu, specyfiki z jego dodatkiem sprawdzą się doskonale również w przypadku cery dojrzałej. | Odżywcza moc awokado |
Entuzjastom nordic walkingu producenci oferują szeroki wybór odzieży outdoorowej. Kurtki polarowe, soft shell, goreteksowe. Z membranami, bez membran, z klejone i z tradycyjnymi szwami, z taśmami i bez nich… Można się pogubić. Za oknem polska zima. Z nieba leci ni to śnieg, ni to deszcz, a do tego wieje. Wkładamy buty, wyjmujemy z szafki kijkii… zaczynamy się zastanawiać, jaką kurtkę wybrać. A może lepsza będzie bluza? Nie, pewnie wystarczy coś przeciwdeszczowego. A może jednak kurtka…
Parametry
Zanim wybierzemy się na zimowy nordic walking, uświadommy sobie, z jakimi niedogodnościami będzie się musiał uporać nasz organizm. Po pierwsze, z warunkami atmosferycznymi (chłodem, deszczem i wiatrem). Po drugie, z własnymi reakcjami na ruch i zmęczeniem (szybkim wychładzaniem się lub przyśpieszeniem tętna i wzrostem temperatury, czego efektem są strugi potu). Zatem przydałaby się odzież idealna.
Od stroju do uprawiania nordic walkingu oczekujemy:
odporności na deszcz,
utrzymywania komfortowej temperatury,
odprowadzanie wilgoci na zewnątrz,
ochrony przed podmuchami wiatru.
To tylko cztery parametry. Wydawałoby się, że wyprodukowanie w XXI wieku odzieży, która potrafiłaby spełnić te oczekiwania, to banał. Tymczasem okazuje się, że niełatwo pogodzić ogień i wodę, choć producenci stają na głowie, by tego dokonać.
Mamy różne potrzeby
Kiedy wybieramy się „na kijki”, bardzo różnie reagujemy na wysiłek. Są osoby, które przy tętnie 90/min zlewają się potem, podczas gdy inne dopiero się rozgrzewają. Są organizmy ciepłolubne, które czują się komfortowo, gdy są „dogrzane”, i takie, które preferują ożywczy chłodek, bo wówczas mniej się męczą. Są ludzie pocący się bardzo obficie już przy małym obciążeniu oraz tacy, którzy nawet gdy pracują na wysokich obrotach, pocą się niewiele.
Od określenia, do której z tych grup należymy, zależy decyzja, w co się ubrać na zimowy nordick walking – w bluzę softshellczy kurtkę z goreteksu.
Jaka to różnica
Różnica między wymienionymi typami odzieży jest dość istotna – oczywiście pod warunkiem, że to, co się nam oferuje jako odzież softshell lub z goreteksu, faktycznie należy do tej kategorii.
Rozpoczęło się od pomysłu na polar– materiału z włókien sztucznych, które miało lepiej niż wełna odprowadzać pot i zapewniać użytkownikom maksymalny komfort termiczny. Następnym krokiem musiało być znalezienie materiału, który skutecznie chroniłby przed deszczem i przenikliwymi podmuchami wiatru. Gumowane kurtki były ciężkie i bardzo nieprzyjemne w użytkowaniu, ortalion zaś słabo chronił przed wodą i był sztywny. Bracia Gore wymyślili więc membranę goreteks, świetnie chroniącą przed deszczem i wiatrem.
Powstała jednak luka. Sportowcy potrzebowali odzieży, która łączyłaby dobre cechy polaru (ciepło, odprowadzanie wilgoci) i goreteksu (ochrona przed deszczem i wiatrem). Producenci pogłówkowali i w efekcie powstały ubrania softshell. Szyte z bardzo gęsto tkanego materiału (na zewnątrz) z warstwą polaru (od środka). Coś na kształt cieplejszej wersji wiatrówek lub wodoodpornej wersji polaru. Odzież bardzo praktyczna, ale nie bez wad – ma wszystkie cztery pożądane cechy, ale… w ograniczonym stopniu.
By zaradzić tym brakom i uszczęśliwić wszystkich, firmy wpadły na pomysł łączenia polaru, softshella i membran goreteks w jednym – wywołując tym samym chaos terminologiczny. Zwłaszcza że nie zawsze wiadomo, czy kurtka reklamowana jako softshell ma membranę z goreteksu, czy z innego, mniej markowego materiału. Jak się w tym połapać? Warto przyłożyć materiał do ust i dmuchnąć. Jeśli powietrze przez niego przechodzi, to najprawdopodobniej mamy do czynienia z klasycznym softshellem, jeśli nie, to zapewne znajduje się w nim wodoodporna membrana.
Jak się ubrać
Z doświadczeń osób bardziej zaawansowanych w nordic walkingu wynika, że dobór ubrania powinien zależeć od tego, czy jesteśmy w nim początkujący, czy zaawansowani. Jeśli boimy się zmarznąć, to zdecydujmy się na softshell, który ochroni przed chłodem i odprowadzi pot, ale koniecznie włóżmy do kieszeni wiatrówkę (są takie o kompaktowych wymiarach), bo może zacząć padać. Doświadczeni zazwyczaj pocą się już niezbyt obficie i mogą postawić na kurtki przeciwdeszczowe. W razie chłodu wyregulują temperaturę ciała intensywniejszym ruchem.
Oczywiście kryterium stopnia zaawansowania nie jest uniwersalnym sposobem na dobór odpowiedniego stroju, ale na początek powinno wystarczyć. | Kurtka softshell czy z goreteksową membraną? Którą wybrać na zimowy nodic walking? |
Jeśli szukasz wyjątkowego prezentu dla dziecka, które uwielbia samochody i wszelkiego rodzaju pojazdy, auto na akumulator będzie idealnym rozwiązaniem zarówno dla chłopca, jak i dziewczynki. Jeśli obawiasz się brawurowej jazdy swojej pociechy, wybierz auto dodatkowo sterowane przy pomocy pilota! Jeep Hellcat – cena ok. 879 zł
box:offerCarousel
Ciężko znaleźć dziecko, któremu ten pojazd nie przypadnie do gustu. Proponowany jest dla dzieci już od 3. roku życia. Jego koła otoczone są gumową opaską, która amortyzuje drgania i wycisza jazdę. Auto świetnie radzi sobie na każdym podłożu, także na trawie czy pagórkach. Dziecko samodzielnie może zmienić kierunek jazdy lub prędkość z wolnej na szybką i odwrotnie. Podczas jazdy auto świeci światłami. Wbudowany ma interaktywny panel, który pozwala na trąbienie klaksonem i odtwarzanie melodii. Co więcej, moduł muzyczny ma radio z wejściem na mini kartę SD oraz Mp3 i port USB. Do auta dołączony jest pilot kontroli rodzicielskiej, którym rodzic może regulować prędkość jazdy, kierunek skrętu, kierunek jazdy do przodu lub do tyłu. Auto porusza się płynnie i łagodnie. Produkt jest do samodzielnego złożenia.
BMW X6 – cena ok. 799 zł
box:offerCarousel
Ten pojazd zachwyci miłośników marki BMW. Ma dwa napędy 12 V – 45 WAT oraz dwa akumulatory 10 Ah. Skrzynia ma sześć biegów o różnym stopniu prędkości: trzy do przodu i trzy do tyłu. Skórzany fotel jest wygodny i zapewnia dziecku odpowiednie podparcie podczas jazdy. Pojazd ma zapinany pas na wysokości bioder. Dodatkowym atutem jest możliwość podłączenia MP3, regulacja głośności i wskaźnik naładowania baterii. Pojazd ma także pilot kontroli rodzicielskiej, dzięki któremu rodzic w szybki i łatwy sposób zapanuje nad jazdą swojego dziecka.
Audi Q7 – cena ok. 899 zł
box:offerCarousel
Wśród popularnych modeli aut na akumulator nie może zabraknąć marki Audi. SUV Audi Q7 to starannie dopracowany model samochodu przeznaczony dla dzieci powyżej 3. roku życia. Koła auta wykonane są z miękkiego tworzywa Eva, które zapewnia komfortową, płynną jazdę po każdej powierzchni. Pojazd ma dwa silniki i trzy prędkości, które stawią czoła każdej napotkanej drodze. Autko odpalane jest przy pomocy przycisku. Dodatkowo zawiera panel muzyczny z wgranymi melodiami i radiem. Urządzenie ma wejście na USB, minikartę SD i MP3.
Cabriolet Toyz Maxi – cena ok. 524 zł
box:offerCarousel
Ten pojazd sprawdzi się zwłaszcza dla najmłodszych dzieci, ponieważ jest niższy niż np. Jeep. Dzięki szerokiej kolorystyce dziewczynki znajdą idealny model dla siebie. Autko jest proste w obsłudze, ma dwie prędkości poruszania się do przodu i do tyłu. Napęd zapewniają dwa silniki elektryczne zasilane dwoma akumulatorami. Pojazd jest uruchamiany dzięki przyciskom umieszczonym na kierownicy. Ma też wbudowany odtwarzacz MP3 z regulacją głośności oraz światła LED.
Auta retro – cena ok. 349 zł
box:offerCarousel
Stylowe auta retro podbiją serca pasjonatów motoryzacji i dziewczynek. Mają otwierane drzwi i pilot do zdalnego sterowania. Te modele są wyposażone w efekty dźwiękowe i świetlne. Wyróżnia je przede wszystkim wyjątkowy design: chromowane dodatki, profilowane siedzenia z pasami i perfekcyjne odwzorowanie szczegółów. Pojazdy mają napęd na tylne koła, ładowarkę sieciową i kontrolkę naładowania baterii. Ciekawie prezentują się podświetlane atrapy zegarów prędkościomierza i obrotomierza. Atutem jest elektryczny hamulec działający również po zdjęciu nogi z pedału gazu. | Auto na akumulator - wybieramy luksusowy model do 1000 zł |
Jeśli lubisz kwiaty, a nie chcesz ich umieszczać w tradycyjnych kwietnikach, pomyśl o kupnie oryginalnego modelu na ścianę. W ten sposób nadasz wnętrzu nowoczesny charakter. Gdzie trzymać zielone rośliny w domu? Pierwszy pomysł: na parapecie. I to nie jest złe miejsce pod warunkiem, że odpowiada im pod względem ilości światła. Warto także zwrócić uwagę, czy podlewając kwiatki, przypadkiem nie podlewamy również parapetu… Gdzie jeszcze stawiamy rośliny w mieszkaniu? Na podłodze, na szafie (zwisające) i na różnego rodzaju stojakach. Za czasów PRL-u modne były kwietniki drewniane, montowane w ścianie na kołkach rozporowych lub grubych gwoździach. Dziś są dostępne bardziej nowoczesne rozwiązania.
Na stojąco
Stojących kwietników jest całe mnóstwo. Na jedną, dwie albo kilka roślin. Metalowe, drewniane, wiklinowe. Jako nowość reklamuje się kwietnik w kształcie… krzesła. Kwietniki-regały, komody albo drabinki nawiązują do konstrukcji tych właśnie mebli, ale mają wolne półki na doniczki. Biały drewniany kwietnik-drabinka będzie fantastycznie pasował do mieszkania w stylu vintage. Bardzo oryginalnym modelem jest podpórka na doniczkę w kształcie ludzkiej dłoni, wykonana z egzotycznego drewna pozyskanego z drzewa deszczowego. Ten piękny przedmiot, sam w sobie ozdobny, kosztuje ok. 200 zł.
Metalowa ozdoba
box:offerCarousel
Wiszący, metalowy kwietnik na ścianę jest ażurowy i lekki. Można w nim ustawić jedną doniczkę. Model z giętego metalu ma styl secesyjny, a metalowe listki dodatkowo zdobią ścianę. Metal pomalowano specjalnym środkiem imitującym patynę. Kwietnik jest dostępny w różnych wersjach kolorystycznych. Elegancki, klasyczny, kosztujący 36 zł może wisieć we wszystkich pomieszczeniach, gdzie mamy elementy kute lub metalowe i pasuje raczej do tradycyjnych wnętrz.
Inny kuty kwietnik, liście klonu, jest nieco bardziej ozdobny, ale za to tańszy, bo kosztuje tylko 15 zł. Dostępny w odcieniach żółtym i złotym.
Ogród w pionie
Do mieszkań urządzonych w nowoczesnym stylu lepiej będą pasować nieco inne rozwiązania.
Nowością są tak zwane ogrody wertykalne, ostatnio bardzo modne w dekoracji wnętrz. Ogród na ścianie ożywia mieszkanie i tworzy niezwykłą atmosferę. Stylowe aranżacje można stosować zarówno w miejscach publicznych, biurach, jak i w mieszkaniach w bloku. Proponowany pionowy ogród to system 10 specjalnych modułów Pixel Garden. Każdy składa się ze skrzyneczki i dwóch wyjmowanych doniczek. Kompozycję zieleni można dowolnie zmieniać, łatwe jest również serwisowanie takiej ściany. Producent na życzenie klienta montuje system w domu, łącznie z nasadzeniem roślin. Ogrody wertykalne nadają się na ścianki działowe, dźwiękochłonne oraz żywopłoty. Kwiatowa ściana ożywia i rozświetla wnętrze. Zestaw 10 modułów kosztuje niewiele ponad 170 zł.
Drewniany, wertykalny
Drewniany kwietnik wertykalny może stanąć na tarasie, balkonie, w ogrodzie albo w mieszkaniu. Ma prostą, solidną konstrukcję, a kosztuje 119 zł i jest dostępny w różnych rozmiarach. W drewniane otwory wkładamy doniczki, których zawartość możemy dowolnie komponować. Możemy zrobić sobie całą ścianę fioletową, na przykład z wrzośców, albo poustawiać na stelażu kwiaty we wszystkich kolorach tęczy. Zaletą kwietnika jest to, że nie trzeba go montować, po prostu stawiamy go na podłodze, najlepiej przy ścianie, i tyle.
Jeśli zatem zapragniemy ukwiecić nasz dom i sprawić, by każdy czuł się w nim jak w oranżerii czy ogrodzie – nic prostszego. Rozmaitość technicznych rozwiązań, a także bogactwo designerskich pomysłów dają nam dzisiaj całą gamę możliwości. Trzeba tylko chwilę pomyśleć, zaplanować i potem przystąpić do zakupów. | Oryginalny drobiazg w domu – kwietnik do zawieszenia na ścianie |
Bez ryzyka można powiedzieć, że w książce Kat miłości. Opowieści psychoterapeutyczne znany amerykański psychoterapeuta Irvin D. Yalom przechodzi samego siebie. Tym razem opisując sesje terapeutyczne, świadomie obnaża również niektóre własne słabości. Daje tym samym po raz kolejny do zrozumienia, że bez empatii i szczerego zainteresowania pacjentem skuteczna psychoterapia nie ma racji bytu. Książki Yalomy
Pisarstwo Yalomy skupia się nie tylko na publikacjach specjalistycznych. Ten współtwórca psychoterapii egzystencjalnej jest także świetnym prozaikiem – autorem choćby takich powieści, jak: Kiedy Nietzsche szlochał, Problem Spinozy czy Kuracja według Schopenhauera. Próbuje w tych książkach wykazać, w jaki sposób psychika może wpływać na powstawanie wielkich filozofii, nierzadko destrukcyjnych.
Kat miłości. Opowieści psychoterapeutyczne składa się z opisów dziesięciu sesji przeprowadzonych przez Yalomę z osobami zagubionymi, dotkniętymi depresjami, uzależnionymi – czasem od miłości, czasem od jedzenia, innym razem od seksu i bardzo często od lęku przed śmiercią. Nierzadko są to obsesje tak absurdalne, jak obawa przed otwarciem listów, które w efekcie przynoszą pacjentowi dobre wiadomości.
Pacjent jest w każdym z nas
Owe dziesięć opowieści poprzedza prolog, w którym Yalom dużo miejsca poświęca naszemu odwiecznemu lękowi przed śmiercią. Podkreśla też, że trzeba się z nim oswoić, nie da się z niego wyleczyć. Pacjent jest w każdym z nas – daje do zrozumienia autor Psychoterapii grupowej.
Zadaje też sobie pytania, czy ma prawo zwalczać u pacjentów złudzenia, jak w przypadku siedemdziesięcioletniej kobiety, która żyje obsesją miłosną skierowaną do młodszego od niej o kilkadziesiąt lat innego terapeuty (ta sytuacja została opisana w opowieści tytułowej). Czy powinien pracować z kobietą otyłą, skoro osoby otyłe wzbudzają w nim odrazę? Czy powinien chorego na raka seksoholika tuż przed śmiercią „nawracać” na bardziej empatyczne podejście do ludzi, zwłaszcza do kobiet?
Yalom przełamuje własne bariery, między innymi kobieta otyła poddaje się terapii odchudzającej z dobrymi efektami. Siedemdziesięciolatka uświadamia sobie absurdalność swojej obsesji i zmieniają się jej relacje z obiektem pożądania. Seksoholik staje się cieplejszy w stosunku do ludzi. Nawiązując do tego przypadku, autor przypomina o swojej kolejnej słabości z przeszłości, czyli do traktowania w spontanicznym oglądzie atrakcyjnych kobiet jako obiektów seksualnych.
Autoterapia terapeuty
Dużą rolę w metodach pracy psychoterapeutycznej Irvina D. Yalomy odgrywają sny. W kilku opisanych sesjach pozwoliły mu znaleźć właściwą drogę do wnętrza pacjenta i umożliwiły zdiagnozowanie prawdziwego problemu. Opisuje to również w ostatniej z opowieści zatytułowanej W poszukiwaniu śniącego. W tym wypadku marzenia senne pacjenta okazały się dla Yalomy przygodą, jaka już się nigdy w jego życiu nie powtórzyła, bowiem sny dotkniętego depresją pacjenta-naukowca były dla niego rodzajem superwizora, czyli odpowiednikiem terapii terapeuty.
Ponad sześćdziesięcioletni pacjent twierdzi, że powodem jego depresji jest okresowa impotencja. Po terapii okazuje się, że przyczyny problemu tkwią dużo głębiej, że wyparł ze swojej świadomości problemy swojej ukochanej żony cierpiącej na agorafobię. Dopiero sny pozwoliły dojść do źródeł problemu.
Kat miłościpokazuje, jak różne i czasem trudne do wyobrażenia są ludzkie fobie i obsesje. Mówi też o tym, jak często bywają nieprzewidywalne drogi terapeuty do tego, by nie tyle za każdym razem wyleczyć pacjenta, ale by oswoić go z problemem.
Podobnie jest z pozostałymi książkami Yalomy i przynajmniej z kilku powodów warto jest po nie sięgać – dla wiedzy i szczególnego ciepła, które przekazuje autor oraz dla przygody literackiej. Powieści autora Kata miłości są pisane przystępnym językiem, bez trudnych naukowych definicji, za to przekazują wnikliwe opisy psychologiczne osób i sytuacji.
Źródło okładki: czarnaowca.pl | Irvin D. Yalom, Kat miłości – recenzja |
Chociaż kojarzy się z wyuzdanymi zabawami w stylu BDSM, to powinna przypaść do gustu każdej parze, która lubi nietuzinkowy seks i nie chce poprzestać na pozycji misjonarskiej. Nuda i rutyna w sypialni to najwięksi wrogowie udanego pożycia seksualnego – gaszą pożądanie i zniechęcają do zbliżeń. Jeśli dostrzegliście u siebie pierwsze oznaki ochłodzenia namiętności, czas na szybką reakcję. Życie erotyczne można ożywić na wiele sposobów. Jednym z nich jest zaproszenie do zabawy miłosnej huśtawki. Ten wszechstronny gadżet jest wprawdzie kojarzony głównie z fanami klimatów SM, ale żeby cieszyć się jego zaletami, nie trzeba przebierać się w lateksowe fatałaszki.
Erotyczna huśtawka – co to takiego?
W jednej z scen „Seksu w wielkim mieście” Samantha uprawia szalony seks, bujając się pod sufitem podwieszona na czarnych pasach. Wprawdzie igraszki kochanków tym razem kończą się twardym lądowaniem na podłodze, jednak scena ta daje przedsmak tego, jak wygląda i do czego służy seks-huśtawka.
To rodzaj wytrzymałej uprzęży, na której podwieszacie się, by móc kochać się w zupełnie nowy sposób i chłonąć intensywne doznania.
box:offerCarousel
Zasadniczo są dwa rodzaje huśtawek do zabaw erotycznych: huśtawki pojedyncze i podwójne. Na pojedynczych huśta się jedno z partnerów, na podwójnych – oboje. Polecam huśtawki pojedyncze, ponieważ dają zdecydowanie więcej możliwości, jeśli chodzi o pozycje. Komfort stosunku też jest w nich znacznie większy. Oba rodzaje można kupić w wielu wariantach, ale najważniejsze części huśtawki erotycznej to: system mocowania, pałąk, do którego są przymocowane taśmy oraz uprzęże podtrzymujące pas, biodra i uda, a czasem także ręce. Większość huśtawek montuje się pod sufitem, ale w sprzedaży jest coraz więcej modeli, które można umieścić na ścianie czy zawiesić na drzwiach.
Jak korzystać z miłosnych huśtawek
Najważniejszą zaletą tego gadżetu jest wręcz doskonałe wyeksponowanie części intymnych – pochwy i anusa. Uniesione biodra i szeroko rozstawione uda to znakomite warunki do głębokiej penetracji. Docenią to z pewnością osoby o obfitszych kształtach, którym uprawianie klasycznego seksu przychodzi czasem z trudem.
Wiele osób korzystających z miłosnych huśtawek chwali je za to, że zapewniają niemożliwe do stworzenia w łóżku, na stole lub przy ścianie uczucie pewnej nieważkości i lekkości ciała. Potęguje je dodatkowo bujanie – seks smakuje wtedy zupełnie inaczej.
Huśtawki do zabaw erotycznych pozwalają także na wygodne stosowanie różnych pozycji seksualnych. Mężczyzna na ogół stoi, a kobieta huśtająca się przodem lub brzuchem do dołu jest penetrowana. Wachlarz możliwych konstelacji jest bogaty. Pod hasłem w internecie „love swing sex position” są dostępne filmy. Można też zaufać własnej wyobraźni, która z pewnością poprowadzi do fantastycznych orgazmów.
Bezpieczeństwo i dyskrecja, czyli jak wybrać i zamontować seks-huśtawkę
Czas na wybór odpowiedniego modelu. W tym przypadku sprawdza się zasada, że cena rośnie wraz z jakością. Są huśtawki, które składają się tylko z czterech uprzęży, na uda i ręce, oczywiście możecie ich spróbować, ale zdecydowanie wygodniejsze w użyciu będą te, które podtrzymują także pas i dół pośladków. Zwróćcie uwagę na jakość taśm i materiał, z którego zostały wykonane. Powinny posiadać odpowiednie atesty, dzięki czemu unikniecie otarć, odparzeń i innych kontuzji. Bardzo ważne jest też, by producent podał, jaką maksymalną wagę wytrzymuje huśtawka – powinna ona wynosić około 150 kg. Taśmy muszą mieć regulację długości, by móc dostosować gadżet dokładnie do swoich potrzeb.
Osobną kwestią jest montaż. Huśtawek na drzwi nie montuje się na stałe. Przez górną krawędź skrzydła przerzuca się metalowe rurki i blokuje je, zamykając drzwi. Trwa to kilka sekund i nie wymaga specjalnych przygotowań. Inaczej jest z huśtawkami umieszczanymi pod sufitem. Zanim pierwszy raz skorzystacie z uroków tego gadżetu, trzeba zamontować w suficie odpowiednio mocny hak lub dwa haki – w zależności od modelu huśtawki. Zarówno hak, jak i sposób montażu powinny zapewniać maksymalne bezpieczeństwo.
Podczas zabawy może nieźle bujać, wybierzcie więc takie miejsce, gdzie nie będziecie obijać się o ściany, meble i inne domowe sprzęty. Świetnym rozwiązaniem byłoby zawieszenie huśtawki w sypialni – unikniecie niezręcznych pytań gości o hak. Jeśli to niemożliwe, zamontujcie hak gdziekolwiek i udawajcie, że to do dziecięcej huśtawki albo powieście na nim kwiat. | Miłosna huśtawka – perwersja czy gadżet erotyczny dla każdego? |
Coraz częściej możemy spotkać się ze stwierdzeniem: „Im nowsze auto, tym większy problem”. Trudno się z tym nie zgodzić, bo większość problemów spowodowana jest przez elektrykę, której w aucie jest coraz więcej. Jeżeli nasz samochód boryka się z elektryką, w wielu przypadkach możemy spróbować samodzielnie zdiagnozować problem. Zwykle jest on spowodowany awarią podstawowych elementów, które w bardzo prosty sposób można sprawdzić.
Akumulator
Akumulator jest podstawowym elementem układu elektrycznego w pojeździe. To dzięki jego obecności silnik może być uruchomiony, a podczas postoju możemy słuchać ulubionej piosenki, wykorzystując do tego radio samochodowe. W wielu przypadkach podczas odpalania pojazdu na desce rozdzielczej pokazują się błędy, które po paru sekundach znikają. Przyczyną najprawdopodobniej jest zbyt niskie napięcie akumulatora. Po zgaszeniu pojazdu i odczekaniu około 30 minut dokonajmy sprawdzenia napięcia na akumulatorze.
Do pomiaru należy użyć woltomierza lub miernika uniwersalnego. Prawidłowa wartość powinna być w granicach 12,45–12,50 V. Następnie zamknijmy maskę i wróćmy do pomiarów przed porannym rozruchem. Jeżeli wartość jest niższa niż 12 V, może to być przyczyna pojawienia się kontrolek. Powodem może być: słaby akumulator, problem z ładowaniem, nadmierny pobór prądu. Stan techniczny akumulatora najlepiej sprawdzić w sklepie zajmującym się sprzedażą tych urządzeń.
Alternator
Alternator jest odpowiedzialny za wytwarzanie prądu podczas pracy silnika i ładowanie akumulatora. Sprawdzenie jego stanu technicznego jest bardzo proste. Wystarczy przyłożyć końcówki woltomierza bądź mulitmetra do akumulatora podczas pracy silnika. Prawidłowa wartość powinna wynosić powyżej 13,8 V. Jeżeli jest niższa, oznacza to nieodpowiednią pracę alternatora, przez co akumulator jest niedoładowany. W takim przypadku najlepiej zgłosić się do mechanika. Pamiętajmy, że rozsądnym rozwiązaniem jest regenerowanie alternatora.
Od tego zacznij
Każda diagnoza awarii elektrycznej pojazdu powinna zaczynać się od sprawdzenia bezpieczników pojazdu, ponieważ najczęściej dochodzi do ich przepalania, przez co układ elektryczny danego obwodu nie jest zamknięty. W większości przypadków bezpieczniki są umieszczone pod kierownicą pojazdu bliżej drzwi. Po zdjęciu pokrywy na jej drugiej stronie znajdziemy dokładny opis poszczególnych bezpieczników – który za co jest odpowiedzialny. Pamiętajmy, aby podczas wymiany przepalonego bezpiecznika nowy miał taką samą wartość jak poprzedni.
Sprawdźmy pobór prądu na postoju
W wielu przypadkach któryś z modułów pojazdu uległ uszkodzeniu, przez co na postoju zużywa zbyt dużo prądu. Możemy w bardzo prosty sposób zdiagnozować, który obwód jest odpowiedzialny za nadmierny pobór prądu. Pamiętajmy, że miernik (multimetr) należy wpiąć w obwód szeregowo, np. między plusową klemę a plusowy biegun akumulatora. Im więcej wyposażenia w samochodzie, tym większe zużycie prądu na postoju. W wielu przypadkach wszystkie moduły wyłączają się dopiero po 20 minutach od zamknięcia pojazdu. Maksymalne prawidłowe zapotrzebowanie na prąd to ok. 50 mA, czyli 0,5 A. Jeżeli wartość jest wyższa, należy wyjmować poszczególne bezpieczniki i obserwować, czy wartość spada.
Diagnoza problemów z układem elektrycznym pojazdu wymaga dużej wiedzy, dlatego jedyna rzecz, jaką możemy zrobić, to sprawdzenie podstawowych parametrów. Jeżeli nie znajdziemy przyczyny problemu, należy oddać samochód do elektryka samochodowego, który zdiagnozuje usterkę, a następnie dokona naprawy. | Problem z elektryką pojazdu. Gdzie szukać przyczyny? |
Motocyklowe buty sportowe należą do jednego z najbezpieczniejszych typów obuwia. Mają bardzo dużo usztywnień i wzmocnień, aby jak najlepiej chronić stopy i nogi przed urazami. Stworzone są zarówno do sportowej jazdy, jak i codziennego użytkowania. Motocyklowe buty sportowe z założenia mają być jak najbardziej bezpieczne. Cechują się bardzo dużą ilością wstawek usztywniających i chroniących poszczególne części nóg. Do takich elementów zaliczamy płat przedni, usztywniający obszar goleni, który zdecydowanie wpływa na bezpieczeństwo podczas upadku. Kolejne elementy to obszerne usztywnienia kostki, ścięgna Achillesa i pięty. Te obszary są bardzo narażone na złamania i stłuczenia. Dlatego tak ważne jest, aby były odpowiednio zabezpieczone. Dodatkowo usztywniony został także obszar palców. Zapobiega to zmiażdżeniom lub innym urazom wynikającym z upadku. Wielu producentów w swoich najwyższych modelach stosuje dodatkowe zabezpieczenia. Są nimi szyny i zawiasy usztywniające kostkę i metalowe usztywnienia podbicia lub podeszwy. Im wyższy model buta sportowego, tym będzie miał więcej zabezpieczeń.
Poniżej przedstawiamy pięć najbardziej polecanych modeli butów sportowych:
1. Sidi Mag-1
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Buty marki Sidi zaliczane są do produktów klasy premium. Większość modeli produkowana jest we Włoszech przy użyciu najwyższej jakości materiałów. Model Mag-1 jest tego doskonałym przykładem. Ma wiele elementów, które stawiają go na czele motocyklowych butów sportowych. Buty są bardzo bezpieczne za sprawą kilku systemów zapobiegających urazom nóg podczas wypadku. Pierwszym jest Ankle Support System, czyli odpowiednio zaprojektowany obszar kostki zapobiegający jej skręceniu. Dodatkowo za bardzo dobre i wygodne usytuowanie nóg w butach dba system Tecno-3 Magnetic. Polega on na ściąganiu i zaciskaniu mechanizmów żyłką nylonową. Po ściągnięciu ich buty bardzo mocno i dobrze trzymają się stóp.
Buty w całości wykonane są ze skóry Lorica, która zapewnia doskonałą oddychalność i wytrzymałość. Materiał cechuje się bardzo dużą trwałością i nie traci kształtu nawet po kilku latach użytkowania. Buty Mag-1 są bardzo lekkie. Przekłada się to na wyższy komfort użytkowania. Mają również wentylację za sprawą otworów umiejscowionych na froncie. Podeszwy są usztywnione, ale jednocześnie elastyczne podczas chodzenia. Buty zawierają elementy wykonane z włókna węglowego i wiele usztywnień podnoszących bezpieczeństwo motocyklisty. Ciekawostką jest to, że każda z części buta może być wymieniona na nową. Wszystkie są przykręcone specjalnymi śrubami.
2. TCX RT-Race
Buty TCX RT-Race to model, który możemy spotkać na stopach wielu czołowych zawodników wyścigów motocyklowych. Jest to najwyższy model sportowy tego producenta. Buty znane są z niezawodności, bardzo dobrej jakości wykonania oraz wygody noszenia. To jedne z niewielu tak bardzo wygodnych butów. Wykończone są miękką wyściółką Air-Tech w postaci mocnej i odpornej na wytarcia podwójnej siatki.
Obuwie wykonane jest z bardzo wytrzymałych i odpornych na uszkodzenia mikrowłókien. Wygodę i komfort w podbiciu osiągamy dzięki obecności specjalnego języka wewnątrz butów. Ściąga się go elastycznym paskiem kevlarowym. Dzięki temu buty leżą na stopach pewnie i wygodnie. Równie wygodnie się je zakłada.
Za bezpieczeństwo stóp w butach odpowiada system Double Flex Control, który zapobiega skręceniom kostki podczas upadku. Kość goleniowa chroniona jest poliuretanową osłoną, to samo dotyczy kostki i pięty. Slidery są wymienne. Buty mają dodatkowo system Metatarsal Control i Torsion Control, które odpowiadają za odpowiednie i efektywne usztywnienie całej stopy, nie ograniczając jej naturalnej mobilności.
3. Alpinestars SMX Plus
Tych butów większości motocyklistów nie trzeba przedstawiać. Jest to jeden z najpopularniejszych modeli dostępnych na rynku. Buty mają wiele ciekawych rozwiązań, które podnoszą bezpieczeństwo i komfort podczas użytkowania. Wykonane są ze specjalnego mikrowłókna, które cechuje się brakiem utraty sztywności i wysoką odpornością na przetarcia. Za sztywność i odpowiednią ochronę przed złamaniami dba system Alpinestars Multi Link Control. Zapobiega on przekręceniu się lub złamaniu kostki podczas upadku.
Buty mają slidery i bardzo mocne zapięcia. Na duży plus zasługuje zapięcie główne. Ułatwia zakładanie i zdejmowanie. Z przodu buty mają bardzo dobrze oddychający materiał. Skutkuje to wysokim komfortem podczas jazdy. Duża sztywność i pancerność butów nie wpływa negatywnie na wygodę podczas chodzenia. Buty Alpinestars SMX Plus są uniwersalne i nadają się zarówno do jazdy po torze, jak i codziennego użytkowania.
4. RST Trac Tech Evo 3
box:imageShowcase
box:imageShowcase
RST model Trac Tech Evo 3 to już kolejna odsłona bardzo dobrych i niezawodnych butów motocyklowych. Wykonane są z odpornego na uszkodzenia materiału Micro-Tech, który cechuje się dobrą oddychalnością i trwałością. Model ten ma podeszwę usztywnioną włóknem szklanym. Za dodatkową ochronę stopy odpowiada zaawansowany mechanizm usztywnienia kostki i protektor piszczeli. Zawias zapobiega nienaturalnym ruchom skrętnym kostki, pozwalając jednocześnie na jej naturalną pracę podczas chodzenia. Mocne protektory pięt również podnoszą bezpieczeństwo podczas upadku.
Komfort zapewnia miękka siatkowo-piankowa wyściółka, która cechuje się wysoką oddychalnością. Buty mają perforowaną strukturę, a więc wentylują. Jest to przydatne szczególnie podczas jazdy w gorące dni.
5. Forma Freccia
Buty Forma Freccia to najtańszy model w zestawieniu. Kosztują niewiele ponad sześćset złotych, a więc stawia to je w kategorii akcesoriów budżetowych. Jednak dużym plusem jest fakt, że za niewielkie pieniądze dostajemy bardzo przyzwoite i dobrze zabezpieczające buty. Model ten jest na rynku od ponad roku i według użytkowników sprawdza się doskonale. Ma wszelkie możliwe usztywnienia stopy, począwszy od wymiennego slidera, przez protektory pięt i kostek, skończywszy na bardzo dużym protektorze kości piszczelowej. Buty są sztywne, ale miękkie w środku. Mają usztywnione palce i podeszwę. Model Forma Freccia jest bardzo wygodny w zakładaniu i noszeniu. To najlepsze buty w niższej kategorii cenowej. | Sportowe buty motocyklowe - 5 najciekawszych modeli |
Najmodniejszy pies w Kalifornii – Toby – ubezpieczony jest na milion dolarów. Ten słodki zwierzak należy do jednej z uczestniczek telewizyjnego show. Jego sława wynika nie tylko z naturalnego uroku, któremu ciężko się oprzeć, ale z mody, jaką prezentuje. Jego właścicielka zapełnia garderobę psiaka ubraniami od najmodniejszych projektantów. Sama ma także firmę produkującą akcesoria dla pupili. Ubrania dla psów już nas tak nie dziwią. Producenci akcesoriów dla zwierząt prześcigają się w pomysłach na to, jak ułatwić nam życie ze zwierzakami. Gdzie jest mój pupil?
Nie od dziś wiadomo, że psy, a w szczególności koty, lubią czasem się zgubić. W pogoni za ptakiem lub gryzoniem tracą orientację, a koty po prostu idą na łowy. Dotąd mogliśmy liczyć albo na szczęśliwy traf, albo na powrót marnotrawnego zwierzaka na łono rodziny. Obroże spełniały rolę dowodu tożsamości i dzięki pomocy osób, które znajdowały pupila, trafiał on w nasze ręce.
Dziś producenci niebanalnych akcesoriów dla zwierząt ułatwiają nam znacznie sprawę. Możemy się bowiem zaopatrzyć w lokalizatory, które wyglądają jak obroża. Urządzenia te współpracują z laptopami i smartfonami na bazie GPS. Oznacza to, że czworonog włóczęga zawsze jest pod naszą kontrolą.
box:offerCarousel
Ornitologiczny szyk
Miłośnicy ptaków z łezką w oku wspominają zamierzchłe czasy, gdy ptaki trzymano w pięknych klatkach. Dziś mamy do dyspozycji głównie metalowe klatki, których walory estetyczne są wątpliwe. Dla tych, którzy kochają swoje zwierzęta, ale także są estetami, stworzono klatki stylizowane na stare, które są piękne, drewniane. Są też przygotowywane na wzór orientalny – te inspirowane kulturą Wschodu z pewnością będą pięknym mieszkaniem dla uroczych latających przyjaciół.
Czystość
Powoli przyzwyczajamy się do zbierania odchodów po swoich zwierzakach. Władze miast umieszczają specjalne kosze oraz woreczki, dostępne dla każdego, by nakłaniać ludzi do zachowywania czystości.
Wiele osób zaopatruje się samodzielnie w woreczki, jednak zapomina o tym, co dalej. Zabranie odchodów w woreczku i niesienie ich w nim jest niekomfortowe, dlatego producenci akcesoriów dla zwierząt wyszli naprzeciw oczekiwaniom i proponują praktyczne etui na woreczki z odchodami. Jest to zamykany, wygodny schowek, który można przyczepić do smyczy i zanieść do najbliższego kosza bez uczucia dyskomfortu. Etui dostępne są w różnych wzorach i kolorach.
box:offerCarousel
Karmienie i pojenie
Niestety, większość z nas zmuszona jest do zostawiania zwierzęcia samego. Jak rozwiązać kwestię karmienia, gdy wiele godzin jesteśmy poza domem? Świetnym pomysłem jest automat do karmienia. Jest wyposażony w cztery osobne komory, które są otwierane o zaprogramowanych godzinach. Dzięki temu nasz zwierzak może jeść o stałych porach nawet pod naszą nieobecność.
box:offerCarousel
Podczas podróży ze zwierzakiem lub w trakcie wycieczek musimy pamiętać o wodzie dla niego. Jak to wygodnie rozwiązać? Wożenie ze sobą miski wydaje się mało komfortowe, dlatego możemy zaopatrzyć się w specjalną butelkę dla psa. Jest ona połączona z rynienką, która składa się razem z butelką. W razie potrzeby możemy ją rozłożyć i nalać wody pupilowi. Rozwiązanie jest proste i wygodne, ale też niedrogie – jego koszt to zaledwie kilkanaście złotych.
Zwierzęta traktujemy często jak członków rodziny, kochamy je i dbamy o nie. Warto czasem ułatwić sobie opiekę nad nimi, zapewnić im większy komfort czy bezpieczeństwo dzięki drobnym przedmiotom, które są użyteczne, modne i wygodne. | Gadżety zoologiczne – pomysłowe i zwariowane drobiazgi dla zwierzaków |
Czym jest slime? Zmorą rodziców? Kreatywną zabawką dla dzieci? Kolejną odmianą plasteliny? Czy może produktem, który rozwija wyobraźnię i wzbudza naukową ciekawość? W skrócie slime to coś w rodzaju nowoczesnej plasteliny/ciastoliny, swoistej mazi, która jednak może przybierać różnorodne kształty, kolory, formy, a co najważniejsze, którą można samodzielnie wykonać. Jak? O tym dowiecie się właśnie z „Super slime. Ponad 100 przepisów”.
Nowa moda?
Wbrew pozorom slime nie jest wytworem naszych czasów. Ta nowa forma zabawki ma już ponad czterdzieści lat i na początku swojej „kariery” była istną zmorą wszystkich rodziców. Pierwszy slime, wyprodukowany przez znaną firmę Mattel, tę samą, która pokazała światu lalkę Barbie, był zielony i zimny w dotyku. Podczas gdy zabawa nim sprawiała dzieciom ogromną frajdę, ich opiekunom przysparzała mnóstwo problemów, ponieważ kleiła się praktycznie do wszystkich materiałów.
Dziś slime jest szalenie modny, ale również jest przykładem na to, że w domu można wytworzyć wszystko, o ile zna się na to odpowiednią recepturę. Właśnie taką gratkę – przepisy nawet na ponad 100 możliwości – stworzyła Alyssa Jagan, zbierając w swojej książce wszystkie najważniejsze sprawy, związane zarówno z produkcją jak i zdobnictwem.
Idealna dla każdego początkującego!
Slime to jednak coś więcej niż zabawka. Ma właściwości terapeutyczne (możliwość ugniatania, przyjmowania wielu kształtów i tzw. brak zmęczenia materiału), a oprócz tego działa zdecydowanie edukacyjnie. Jest zarówno doskonałą rozrywką jak i formą wybudzania wyobraźni naukowej. Po pierwsze, ze względu na skład, który przybliża młodzież do dziedzin związanych z chemią. Po drugie, ze względu na różnorodność form, jakie można uzyskać.
W książce Alyssy Jagan znajdziemy nie tylko dokładny spis składników, potrzebnych do stworzenia slime’u z kleju (zarówno białego jak i bezbarwnego), sposoby barwienia kolejnych rodzajów czy wzbogacania różnymi dodatkami, ale także swoistą systematykę możliwych mas: masy puszyste (fluffy slime), brokatowe (glitter slime), tęczowe (rainbow slime) czy emitujące strzelające dźwięki (crunchy slime). A to zaledwie przedsionek do tego bogactwa!
Pięknie wydana
Dla dorastających wielbicieli slime’u będzie to również nie lada gratka ze względu na samo wydanie. „Super slime. Ponad 100 przepisów” to pięknie wydana edycja na śliskim papierze, z kolorowymi zdjęciami, osobnymi sekcjami na przepis, składniki, dodatki oraz rozdziałem dla początkujących. Kolory i wzory przyciągają wzrok i niewątpliwie jest to pozycja, która od zajrzenia do środka, po przejście do działania, wywoła wiele pozytywnych emocji.
I każdy, każdy, niezależnie od tego, czy pochodzi z pokolenia plasteliny, czy ciastoliny, na pewno szybko zrozumie, dlaczego slime jest taki popularny, taki intrygujący i tak wciągający! Łapcie za książkę, a potem stwórzcie swój własny slime!
Źródło okładki: keliber.pl | „Super slime. Ponad 100 przepisów” Alyssa Jagan – recenzja |
Kąpiel i zabawa w morskich falach to większości maluchów sama przyjemność. Jednak słona woda i dłuższa ekspozycja na słońce mogą niekorzystnie wpływać na ich delikatne włoski. Podpowiadamy, jak zadbać o ich czuprynę podczas plażowania i kontaktu z morską wodą. Włosy małych dzieci są przeważnie bardzo cienkie, mięciutkie i delikatne. Na co dzień do ich pielęgnacji wystarczy łagodny szampon i miękka szczotka. Jednak podczas wakacji ilość niekorzystnych czynników, na które włoski są narażone, znacznie wzrasta. Mocne promienie słońca, szorstki piasek i słona woda – z tym musimy się uporać podczas wakacji nad Bałtykiem. Aby włosy i skóra głowy bez szwanku przetrwały plażowanie, powinniśmy przestrzegać kilku zasad. Oto one.
Spłukujemy włoski po każdej kąpieli w słonej wodzie
Nawet podczas niewinnego pluskania się nad brzegiem morza kropelki słonej wody osadzają się na włosach i skórze głowy. Pod wpływem słońca woda wyparowuje, a sól pozostaje, wysuszając i drażniąc naskórek oraz osłabiając strukturę włosów. Dlatego po każdej kąpieli w Bałtyku zarówno głowę, jak i całe ciało dziecka powinniśmy spłukać słodką wodą. Na większości dużych plaż znajdziemy przystosowane do tego celu prysznice. Jeśli jednak udajemy się w kameralne miejsce o ubogiej infrastrukturze, musimy zabrać ze sobą dużą butelkę wody. Po powrocie z plaży warto umyć główkę dziecka nawilżającym szamponem, który oczyści włosy i skórę i zapewni dawkę składników odżywczych i pielęgnacyjnych.
Na plaży maluch bezwzględnie musi mieć nakrycie głowy
Jednym z najważniejszych elementów plażowego ekwipunku dla najmłodszych, tuż obok kremu z filtrem, jest nakrycie głowy. Dziecko powinno mieć je zawsze podczas plażowania, nawet jeśli wydaje nam się, że promienie słoneczne nie są wyjątkowo silne. Czapeczka, chustka lubplażowy kapeluszochronią nie tylko głowę przed przegrzaniem, ale także włosy przed wysuszającymi promieniami słońca, wnikaniem i osadzaniem się soli na włosach i skórze oraz przedostawaniem się na nią piasku. Wybierając się na plażę, najlepiej zabrać ze sobą kilka nakryć głowy, aby móc je zmieniać, gdy się zmoczą, zabrudzą lub zawieruszą.
Wakacje bez suszarki
Słońce, wiatr, piasek i sól to ogromna dawka czynników szkodliwych dla dziecięcych włosków. Warto nie tylko ograniczać ich działanie, ale także nie dodawać kolejnych. Podczas wakacji nad morzem zapomnijmy o suszarce. W ciepłe letnie dni włosy dziecka same wyschną bardzo szybko, a podmuchy gorącego powietrza mogłyby je jeszcze bardziej osłabić. W chłodniejsze dni lepiej po prostu zrezygnować z mycia włosków, co da im możliwość samodzielnej regeneracji i natłuszczenia.
Włosy również chronimy filtrem
Podczas plażowania warto zabezpieczać włosy jakąś warstwą ochronną. Zwykle wystarczy je po prostu zwilżyć słodką wodą (mokre nie będą już wchłaniały więcej wody), dzięki czemu zapobiegniemy osadzaniu się na nich soli morskiej. Dziewczynkom, które mają dłuższe włosy, najlepiej związać je w warkocz lub wygodny koczek na czubku głowy. Dzięki temu tylko zewnętrzne warstwy włosów będą narażone na kontakt z promieniami słonecznymi, słoną wodą i piaskiem, a poza tym dobrze upięte włosy nie będą się plątać i puszyć, co często się zdarza po kąpieli w morzu.
Jeśli włoski naszej pociechy są mocno wysuszone i bardzo źle znoszą ekspozycję na słońce i słoną wodę, możemy przed plażowaniem posmarować je cienką warstwą kremu lub mleczka do opalania, którego używamy do ciała. Emulsja stworzy barierę chroniącą zarówno przed słońcem, jak i wodą. Pamiętajmy jednak, aby po powrocie z plaży dokładnie umyć włoski szamponem.
Stosowanie powyższych zabiegów w dużej mierze ochroni dziecięce włosy. Jeśli jednak po powrocie z wakacji będą wyjątkowo wysuszone i zniszczone, warto zastosować naturalne substancje nawilżające (np. olej kokosowy), które je odżywią i zregenerują. Podczas rozczesywania długich włosów przyda się również sprej rozplątujący, który delikatnie je wygładzi. Pomocne może być także obcięcie wysuszonych kosmyków i skrócenie włosków, dzięki czemu będą mogły samodzielnie i naturalnie odbudować swoją strukturę. | Jak pielęgnować włosy malucha po kąpieli w Bałtyku? |
Monitor iiyama ProLite XB2380HS to jedna z tańszych propozycji wśród 23-calowych monitorów z matrycą IPS na polskim rynku. Czy atrakcyjna cena zakupu to jego jedyny atut? Zastosowane technologie
Jeśli chodzi o technologie, które znalazły się w ProLite XB2380HS, to należy tu wskazać na Advanced Contrast Ratio – funkcję, która (jak zapewnia producent) automatycznie reguluje kontrast i jasność obrazu w zależności od warunków zewnętrznych. Dla miłośników kina akcji przydatna może okazać się opcja OVERDRIVE, eliminująca brak ostrości w trakcie wyświetlania bardzo szybkich scen w filmach lub animacjach komputerowych.
Pierwsze wrażenia
W fabrycznym zestawie poza monitorem, nóżką, podstawką i broszurami, znajdziemy również komplet trzech kabli. To niby drobna rzecz, ale cieszy. Zwłaszcza, że dziś niektórzy producenci elektroniki próbują oszczędzać niemal na wszystkim, nie oferując w zestawie żadnego okablowania. Japońska iiyama na szczęście do tego grona się nie zalicza, dzięki czemu w opakowaniu oprócz kabla zasilającego, znalazłem też kabel HDMI i mini-jack.
Model ProLite XB2380HS został w całości wykonany z czarnego plastiku. Tym, co zwróciło moją uwagę przed podłączeniem do komputera była… grubość ramek. Są naprawdę spore i konkurenci w tym aspekcie mogą pochwalić się lepszymi rezultatami. Jeśli na co dzień używamy jednego monitora, to wówczas możemy odczuć jedynie estetyczny niesmak. Gorzej, jeżeli ze względów zawodowych lub gamingowych chcemy wykorzystywać dwa lub trzy modele, aby uzyskać dużą przestrzeń do pracy lub grania. Wówczas szerokość ramki ma niemałe znaczenie…
Użytkowanie
Model XB2380HS oferuje rozdzielczość Full HD, co w segmencie 23-calowych monitorów jest już niemal standardem. Jasność ekranu wynosząca 250 cd/m2 jest przeciętna. Na rynku bez trudu znajdziemy modele wyposażone w jaśniejsze matryce IPS. Z kolei kontrast na poziomie 5000000 : 1 sprawia, że iiyama lokuje się mniej więcej pośrodku zestawienia konkurentów. Produkt jest zgodny ze standardem VESA, dzięki czemu możemy powiesić go na ścianie.
Iiyama oferuje całkiem duży zakres regulacji wysokości, na jakiej zamontowany jest ekran. Może się on znajdować od 8 do 21 cm nad powierzchnią, na której umiejscowiony jest monitor.
Świetnie sprawdza się funkcja Pivot. Ekran możemy bez problemu obrócić jedną ręką i ustawić ekran pod dowolnym kątem lub w pozycji wertykalnej. W takim położeniu doskonale radzi sobie przy wszelkiego rodzaju dokumentach, listach, których przewijanie w pozycji horyzontalnej nie ma końca…
Nabywców iiyamy ucieszy z pewnością fakt, że znajdziemy w niej wbudowane głośniki. Niestety nie uwiodą nas jakością brzmienia i głębokim basami. Jeśli zatem zwracacie uwagę na jakość dźwięku i cenicie dużą moc, to bez zewnętrznego nagłośnienia się nie obejdzie. Pomiar jasności, przeprowadzony z użyciem miernika Spyder4 potwierdził deklarację producenta. Wynik to 242 cd/m2.
Jeżeli chodzi o pobór prądu, to według wskazania miernika Voltcraft Energy Logger 4000, przy wyłączonym monitorze wyniósł on 0,2 W. Z kolei podczas pracy wynik oscylował w granicy ok. 24–26 W. Jest w pełni zgodne z wartościami, jakie na swojej stronie podaje producent.
Podsumowanie
Przetestowany model iiyamy polecam wszystkim poszukującym taniego, ale funkcjonalnego i przemyślanego 23-calowego monitora z matrycą IPS. Model ProLite XB2380HS zdobędzie uznanie tych użytkowników, którzy preferują produkty zapewniające szerokie możliwości regulacji położenia. To udogodnienie osiąga się przy użyciu stopki z regulacją wysokości, która umożliwia dostosowanie położenia ekranu do własnych preferencji oraz funkcji PIVOT, bo dzięki niej zmienimy pozycję ekranu z poziomej do pionowej.
Z drugiej strony zakup ProLite XB2380HS odradzam osobom, planującym korzystanie z więcej niż jednego monitora. Grube ramki naszego „japońskiego bohatera” mogą być w tym względzie przeszkodą. Wbudowane głośniki dobrze odtworzą dźwięk nadchodzącej poczty, ale nie liczcie z ich strony na nic więcej. Odtwarzanie muzyki znacznie lepiej zostawić zewnętrznym przetwornikom. Na Allegro przetestowany monitor kosztuje ok. 770 zł. | Test monitora iiyama ProLite XB2380HS |
Prawdopodobnie każdy motocyklista choć raz jechał podczas deszczu, czasami trudno bowiem przewidzieć przelotne opady. O ile w przestrzeni miejskiej istnieje szansa, że mamy blisko do domu lub możemy schronić się pod zadaszeniem, o tyle w trasie ochronić przed przemoczeniem ubrań pomogą tylko specjalne zestawy przeciwdeszczowe. Jaką ochronę przed deszczem wybrać?
Wśród najbardziej popularnych rodzajów odzieży przeciwdeszczowej można wyróżnić kombinezony jedno- lub dwuczęściowe (kurtka i spodnie), a także ochraniacze na buty i rękawice. Akcesoria te można nabyć w nierzucających się w oczy, stonowanych kolorach, np. w czerni lub szarości, ale na rynku są też dostępne produkty we fluorescencyjnych barwach, np. żółte i pomarańczowe. Podczas deszczu panuje raczej tzw. szarówka, więc odblaskowa odzież przeciwdeszczowa jest polecana motocyklistom w celu polepszenia ich widoczności na drodze.
Większość motocyklowych ubrań przeciwdeszczowych wykonana jest z poliestru, który pozwala na utrzymanie suchości i odpowiedniej temperatury ciała podczas jazdy w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Materiał ten jednak nie odprowadza wilgoci, która gromadzi się pod odzieżą, dlatego po dłuższej jeździe można spodziewać się nieprzyjemnych zapachów. Oczywiście, nie jest to wielki problem, wystarczy od czasu do czasu rozpiąć kombinezon, aby zapewnić względną wentylację.
Przed zakupem konkretnego modelu warto sprawdzić opinie na jego temat w Internecie lub podpytać innych motocyklistów. Zdarza się, że – bez względu na cenę – można nabyć akcesoria, które są przeciwdeszczowe, ale tylko w zapewnieniach producenta. Zapoznanie się ze zdaniem innych pozwoli uniknąć nieprzyjemnych sytuacji związanych z przemakaniem odzieży przeciwdeszczowej.
Na Allegro znajdziemy wiele produktów w różnych kategoriach cenowych. Przykładami modeli kombinezonów mogą być: Ozone 141 Black (ok. 150 zł), Modeka Black Rain (ok. 200 zł) lub z wyższej półki – Alpinestars El Nino (ok. 500 zł). W przypadku ochraniaczy dłoni jedną z propozycji są wodoodporne nakładki na rękawice Adrenaline (ok. 30 zł), a dla obuwia – wodoodporne nakładki na buty, również firmy Adrenaline (ok. 50 zł).
Ochrona kasku przed parowaniem
Podczas jazdy w deszczu uciążliwe jest także parowanie wizjera kasku. Otwieranie go, aby zapewnić wentylację, nie jest komfortowe, kiedy deszcz zaczyna padać wprost do oczu. Dlatego świetnym rozwiązaniem jest nabycie specjalnej nakładki na wizjer, która zapobiega parowaniu – pinlock. Przydaje się ona nie tylko podczas deszczu. Wadą tego rozwiązania jest fakt, że nie pasuje do wszystkich rodzajów kasków, gdyż muszą być w nich obecne specjalne uchwyty. Koszt takiego akcesorium jest różny – w zależności od kasku, dla którego jest przeznaczony – z reguły waha się od 100 do 200 zł.
Kiedy nie mamy nic…
Kiedy nie mamy ze sobą „przeciwdeszczówek”, a szykuje się spora, ale przelotna ulewa, warto poszukać zadaszonego miejsca, w którym przeczekamy najgorsze. Krótkotrwałym rozwiązaniem, stosowanym awaryjnie w celu ochronienia dłoni, jest korzystanie z jednorazowych rękawiczek foliowych dostępnych na stacjach paliw (do tankowania) lub w przypadku butów – zwykłych reklamówek foliowych. Nie posiadają one jednak cudownych właściwości i ochronią nas na krótko. Lepiej wybrać się na zakupy, by mieć zawsze pod ręką zestaw odzieży przeciwdeszczowej. | Skuteczna ochrona przed deszczem na motocyklu |
Marynarka do sukienki – zestaw do pracy i na imprezę. Jak stworzyć idealną stylizację? Które modele marynarek wchodzą w grę? Jak dopasować paletę kolorów, by całość wyglądała elegancko i efektownie? Wybór okrycia wierzchniego do sukienki może być dość trudny. Aby dodać całości oficjalnego tonu, można postawić na marynarkę, łącząc ją z elegancką sukienką koktajlową. Taka stylizacja jest niezwykle uniwersalna. Sprawdzi się zarówno w miejscu pracy, jak i podczas wieczornego spotkania z przyjaciółmi. Marynarka do sukienki będzie także świetną opcją na gorączkę imprezowej nocy. Jeśli wybrana sukienka jest lekka, z licznymi wycięciami czy otwartymi ramionami, marynarka lub dopasowany do sylwetki żakiet nie tylko ogrzeją podczas chłodnych nocy, ale także dodadzą stylizacji nutkę elegancji.
Jak wybrać marynarkę do sukienki? Które fasony wchodzą w grę? Jak połączyć kolory na górze i dole, by całość wyglądała efektownie i z klasą? Oto kilka sprawdzonych rad!
Do jakich sukienek można założyć marynarkę?
Marynarka lub żakiet to dość uniwersalne pozycje w garderobie, które świetnie mogą dopasować się do różnego rodzaju stylizacji. Marynarka idealnie się sprawdzi zarówno z krótkimi sukienkami, kreacjami wizytowymi czy też w zestawieniu z wieczorowym ubraniem. Odradzamy jednak zakładanie żakietów czy marynarek do krótkich mini. Okrycie wierzchnie może być dłuższe niż sama sukienka. Wówczas efekt nie będzie najlepszy. Podobnie rzecz się ma z sukienkami o zabudowanym dekolcie. Jeśli model kreacji nie ma wyraźnych wycięć w okolicy biustu, żakiet nie będzie odpowiednią opcją. Uwaga na trendy! Warto pamiętać, że wiosną i latem 2015 roku na wybiegach królują lekkie rozkloszowane sukienki, do których idealnie będzie pasować np. oversizowa marynarka w pastelowych barwach.
Jak wybrać marynarkę do sukienki?
Wybierając marynarkę do sukienki, warto pamiętać, że model nie może być zbyt przylegający. Oczywiście w ramionach i rękawach żakiet musi być idealnie dopasowany, jednak dół powinien być luźny, by nadawał się nawet do szerokich sukienek z rozszerzającym się dołem w kształcie litery A (jeden z najgorętszych trendów na zbliżające się lato). W grę wchodzą na przykład asymetryczne, luźne modele z szeroką, niepodkreśloną talią. Najlepiej postawić na marynarkę jednorzędową z jednym lub dwoma guzikami.
Jak łączyć kolory w stylizacji?
Najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest trzymanie się zasady trzech kolorów w jednej stylizacji. Najlepiej, gdy marynarka będzie wprowadzać kontrast do całości. Do ciemnej sukienki można założyć jasny, pastelowy żakiet, a wszystko uzupełnić subtelną biżuterią. Kolory? Beżowy, kremowy, barwa kości słoniowej, pudrowy róż czy chłodna mięta są w tym sezonie na topie. Do czarnej stylizacji wieczorowej idealnie się sprawdzi np. biały żakiet lub typowa męska marynarka z podkreślonymi ramionami, np. smokingowa.
Marynarka w połączeniu z sukienką to idealna opcja na chłodne dni czy nocne wyjście na miasto. Taki zestaw jest uniwersalny i świetnie się sprawdzi zarówno w miejscu pracy, jak i w mniej zobowiązujących okolicznościach. Najlepiej postawić na asymetryczne, lekko oversizowe marynarki, które nie przylegają zbytnio do ciała. Żakiet lub marynarkę można zakładać prawie do każdego modelu sukienek. Wyjątkiem tutaj mogą być tylko krótkie kreacje mini, do których okrycia wierzchnie po prostu nie pasują. | Marynarka do sukienki – jak stworzyć zestaw? |
Wybieramy dziesięć najlepszych gier na iOS, które w lipcu zrobiły na nas największe wrażenie. Magic Duels: Origins
Ortodoksyjni fani karcianek mogą uważać, że tabletowe wersje gier są gorsze od papierowych oryginałów, ale nie przeszkadza to wydawcom w tworzeniu kolejnych tego typu tytułów. Po HearthStone: Heroes of Warcraft i Earthcore: Shattered Elements przyszła kolej na Magic Duels: Origins, czyli elektroniczną wariację na temat Magic: The Gathering. Zmiana modelu dystrybucji na free-to-play, a także podtytuł sugerują większą przystępność dla nowych graczy. Starzy nie powinni się czuć jednak pokrzywdzeni, bo gra nie została w żaden sposób uproszczona, a za całość odpowiada od lat związane z serią studio Wizards of the Coast.
This War of Mine
Najlepsza polska gra zeszłego roku jest właśnie jeszcze lepsza. Wszystko dzięki sterowaniu, This War of Mine od początku było wszak projektowane z myślą o tabletach. Pecetowa wersja w 2014 roku przetarła jednak tylko szlak mobilnej odsłonie, która w niczym nie ustępuje oryginałowi. Strategia ekonomiczna z elementami walki osadzona w realiach zrujnowanego wojną miasta wciąga i skłania do myślenia. Wydawałoby się powtarzalna rozgrywka nie nudzi, a podział na stosunkowo krótkie dnie i noce sprzyja graniu z doskoku na tablecie. Nawet na najnowszym smartfonie Apple'a gra bowiem nie ruszy – stworzono ją z myślą o dużych ekranach.
Przeczytaj też recenzję gry „This War of Mine” na PC.
Her Story
Wydawałoby się prosta gra o policyjnym dochodzeniu szybko się komplikuje, a fabuła pozostawia znaki zapytania nawet po ujrzeniu napisów końcowych. Zanim jednak do nich dojdziemy, zaskoczy nas forma. Nie jest to typowa zręcznościówka czy RPG, a wirtualne wideo. Cały szereg krótkich klipów, które układają się w spójne zeznanie świadka i zarazem podejrzanej. Materiały te są jednak pomieszane i sami musimy ułożyć sobie z nich linearną historię, łącząc wątki i fakty. Nazwanie tego fabularnymi, interaktywnymi puzzle'ami nie byłoby przesadą. Warto sprawdzić, choć tylko dla chociaż trochę znających język angielskich i trochę bardziej cierpliwych.
Don't Starve
Don't Starve ukazało się nie właściwie wszystkich najważniejszych konsolach, PC, a nawet PS Vicie. Wersja na iOS nie jest więc w żadnym stopniu odkrywcza, ale kto wcześniej w Don't Starve nie grał, powinien teraz spróbować. W stylizowanym na dzieła Burtona świecie musimy przeżyć i nie zwariować. Nie jest to jednak takie proste, bo po zmroku pojawiają się duchy, a rano burczy w brzuchu. Należy więc dbać zarówno o pożywienie, jak i swoje zdrowie psychiczne. Ten ciekawy survival to typowy przedstawiciel gatunku roguelike. Życie mamy tu bowiem tylko jedno, a w razie porażki trzeba zaczynać od nowa. Ale za to też na zupełnie nowym, proceduralnie budowanym poziomie.
Red Game Without a Great Name
Cztery poprzednie gry wywodzą się z dużych platform. Polskie Red Game Without a Great Name tworzone jest natomiast z myślą o urządzeniach przenośnych. Rozgrywka polega bowiem na przeciąganiu palcem na ekranie, czyli teleportowaniu mechanicznego ptaka we wskazane miejsce. Miejsca tego nie ma jednak wiele, a jakby tego było mało, trzeba nadążyć za miarowo przesuwająca się kamerą. Całość okrasza pomysłowa oprawa, która kontrastuje z mało pomysłowym tytułem. Całości towarzyszy natomiast Czesław Śpiewa. Szkoda tylko, że jego występ ograniczył się do jednej piosenki w menu. Aż chciałoby się więcej.
Gabriel Knight: Sins of the Fathers
Wydany w zeszłym roku na PC Gabriel Knight: Sins of the Fathers, odświeżona po dwudziestu latach przygodówka point'n'click, wyszła właśnie na urządzenia mobile. Z racji konstrukcji oryginału, gra się w nią dobrze na dotykowym interfejsie. Stworzona zupełnie od nowa grafika z okazji rocznicowej reedycji przykuwa natomiast oko. Mobilna odsłona to nie tylko odrestaurowany oryginał, ale też kilka nowości, także w mechanice. Jednym kliknięciem można na przykład wyróżnić wszystkie interaktywne na ekranie elementy.
Prune
Stonowana kolorystyka, nastrojowa muzyka i ciekawy pomysł na rozgrywkę. W Prune pociągnięciami palca po ekranie dbamy o wzrost drzewa. Od ulokowanego w cieniu ziarenka, kierując gałązki ku światłu. Trzeba jednak uważać, żeby nie przedobrzyć, bo ulokowane zbyt blisko słońca konary usychają. Oryginalna i w sumie prosta konstrukcja gry wciąga, a w połączeniu z unikalną i grafiką i muzyką tworzy niemal medytacyjny klimat. Prune to taka interaktywna ciekawostka, w sam raz na zwieńczenie długiego i męczącego dnia.
Special Tactics Online
Special Tactics Online to strategiczna gra akcji z systemem turowym. Z lotu ptaka zarządzamy tutaj brygadą antyterrorystyczną. W trakcie aktywnej pauzy planujemy ruch każdego podległego policjanta. Decydujemy zarówno o tym gdzie ma iść, jak i który obszar obserwować. Po wyłączeniu pauzy podlegli w kilka sekund wykonują wszystkie rozkazy, automatycznie oddając ogień do znajdujących się w ich zasięgu przeciwników. Trybu multiplayer Special Tactics Online można spróbować za darmo. Kampania dla jednego gracza jest już jednak płatna.
The Detail's – Episode 2
Her Story było interaktywnym filmem, The Detail's jest natomiast komputerową wariacją na temat komiksu. Stylizowane na graficzną powieść kadry i kreska kojarzą się z klasycznymi zeszytami. Inspiracje widać też podczas dialogów, które nie są typową animowaną sceną, a szeregiem statycznych kadrów. Reszta rozgrywki to natomiast ukłon w stronę klasycznych przygodówek point'n'click, gdzie chodzimy po ręcznie malowanych tłach, szukamy dowodów i łączymy fakty. The Detail's wzorem przygodówek od Telltale Games zostało podzielone na epizody, w lipcu swoją premierę miał drugi z planowanych pięciu.
REDDEN
W większości gier pociągamy za spust i niespecjalnie martwimy się pociskiem. Tu jest inaczej, bo właściwie to sterujemy pociskiem. A żeby było jeszcze ciekawiej, to nie tylko takim współczesnym, ze snajperki czy pistoletu, ale też na przykład charakterystycznym shurikenem czy nawet toporkiem. Słowem, wszystkim co można wprawić w ruch i unieruchomić wroga. Pociągając palcem po ekranie kierujemy trajektorią danego przedmiotu. Finalnym celem jest zabicie konkretnego wroga, po drodze mamy jednak nieobligatoryjne zadania. Ta niestandardowa gra ma równie niestandardową, dwuwymiarową oprawę. | TOP 10 najciekawszych gier lipca na iOS |
Aparaty hybrydowe, częściej nazywane bezlusterkowcami, to stosunkowo nowa grupa sprzętu na rynku fotograficznym, która jednak szybko zdobyła dobrą pozycję dzięki połączeniu jakości zdjęć, którą znamy z lustrzanek, z bardziej poręcznym korpusem. Najpierw były lustrzanki…
Zacznijmy od początku, rynek aparatów – nie tylko cyfrowych – został zdominowany przez lustrzanki, które – jak nazwa wskazuje – mają wbudowane lustro, co ma duży wpływ na gabaryty aparatu. Lustro pozwala na patrzenie przez obiektyw, więc fotograf widzi dokładnie to, co będzie na zdjęciu. Jednocześnie na rynku istniały aparaty dalmierzowe i kompaktowe, które oferowały wizjer umieszczony obok obiektywu, który był bezpośrednio przed negatywem.
Nowa jakość aparatów bez lustra
Dzięki rozwojowi technologii – matryc cyfrowych, ekranów LCD oraz wizjerów elektronicznych –producenci aparatów mogli stworzyć aparaty, które nie miały lustra i jednocześnie widziały przez obiektyw. Matryca cyfrowa umożliwiła też tzw. podgląd na żywo, czyli wyświetlanie tego, co widzi aparat na ekranie LCD lub w cyfrowym wizjerze. Dzięki temu fotograf widzi dokładnie to, co aparat w czasie rzeczywistym. Nadal tego typu aparaty nie oferowały wymiennych obiektywów, jak miało to miejsce w lustrzankach, mamy więc do czynienia z cyfrowymi aparatami kompaktowymi.
Potem pojawiły się bezlusterkowce
W 2008 roku podczas targów Photokina Panasonic zaprezentował pierwszy bezlusterkowiec – model G1 i system Mikro Cztery Trzecie. Od tego czasu obserwujemy wysyp bezlusterkowców, których sprzedaż rośnie z roku na rok. Przodują firmy, które na rynku cyfrowych lustrzanek nie odnosiły spektakularnych sukcesów, jak Panasonic, Olympus, Sony i Fujifilm. I to właśnie ich systemy bezlusterkowców są najbardziej rozbudowane i oferują najciekawsze rozwiązania. Canon i Nikon dość późno wypuściły swoje bezlusterkowce. Najlepsi producenci lustrzanek wciąż bardziej skupiają się na tym, w czym są najlepsi.
Podstawowymi zaletami bezlusterkowców są ich gabaryty, które są bezsprzecznie mniejsze od lustrzanek, oraz jakość zdjęć, która przewyższa aparaty kompaktowe i dorównuje lustrzankom. Poza tym oferta bezlusterkowców jest już tak szeroka, że każdy fotograf znajdzie coś dla siebie. Dostępne są zarówno modele dla amatorów, które oferują łatwo dostępną funkcję auto, jak i bardziej zaawansowane aparaty przeznaczone dla profesjonalistów.
Systemy stosowane w bezlusterkowcach
Najpopularniejsze systemy bezlusterkowców na rynku to Mikro Cztery Trzecie, do którego należą Panasonic i Olympus. To jedne z najmniejszych bezlusterkowców, które oferują dość dużą matrycę, mającą przelicznik ogniskowej 2x dla pełnej klatki. Charakteryzują się szybkim autofokusem i niedużymi obiektywami w porównaniu z lustrzankami. To poręczne aparaty, które świetnie nadają się do wszystkiego, ale przede wszystkim do fotografowania dzieci dzięki bardzo szybkiemu autofokusowi.
Kolejnym popularnym systemem jest Fujifil X. Bezlusterkowce Fujifilm oferują większą matrycę w rozmiarze APS-C, czyli taką jak popularne lustrzanki. Systemy bezlusterkowców z matrycami w tym rozmiarze mają też Sony, Canon i Samsung. Są to aparaty, które pod względem jakości zdjęć mogą spokojnie konkurować z najlepszymi lustrzankami z matrycą APS-C. Nie dorównują im jeszcze jednak pod względem autofokusu, szczególnie w trybie ciągłym, chociaż już depczą im po piętach.
Kolejny krok to pełnoklatkowe bezlusterkowce, oferujące matryce takie, jak profesjonalne lustrzanki odpowiadające wielkości filmu małoobrazkowego. Pionierem w tej dziedzinie jest Sony z linią aparatów A7, która od swojej premiery rozwija się bardzo dynamicznie i powoli podgryza rynek pełnoklatkowych lustrzanek. Zaletą tego systemu jest oczywiście wielkość aparatu, ale już pod względem gabarytów obiektywów jest bardzo podobnie jak w lustrzankach.
Jakość zdjęć właściwie wyznacza standardy, więc w tej dziedzinie to lustrzanki muszą być bardziej na bieżąco. Pełnoklatkowe bezlusterkowce ustępują najlepszym lustrzankom pod względem autofokusu, szczególnie ciągłego, lecz Sony co rusz wprowadza nowy model, który oferuje coraz lepsze osiągi pod tym względem.
Bezlusterkowce to bardzo ciekawa grupa aparatów, która wciąż się rozrasta, warto więc zwrócić na nią uwagę. Podstawowe zalety to jakość zdjęć w stosunku do wielkości aparatu i możliwość wymiany obiektywów. Każdy z producentów ma też swoje plusy, które wymieniłem wyżej. Minusem, poza system Mikro Cztery Trzecie, jest szybkość autofokusu, która jeszcze nie dorównuje najlepszym lustrzankom.
Jeżeli nie mamy zamiaru wymieniać obiektywów, to może lepiej zainwestować w kompakt premium z dużą matrycą i stałoogniskowym obiektywem. Jak już wspomniałem, producenci aparatów mają coś dla każdego. | Aparaty hybrydowe – plusy i minusy |
Wiadomo, że sporty walki sprzyjają powstawaniu sińców, zadrapań, stłuczeń, a czasem poważniejszych kontuzji. Na szczęście większości z nich można zapobiec, stosując dobrej jakości ochraniacze. W przypadku boksu warto postawić na solidną ochronę ciała. Zęby i okolice
Tak zwana szczęka to podstawa. Ochraniacz usztywnia szczękę oraz chroni zęby przed wybiciem, rozkładając siłę uderzenia na większą powierzchnię. Chroni też przed ugryzieniem się w język i przygryzieniem policzków od środka. Jednak warto pamiętać, że „szczęka”, co prawda, chroni zęby, ale w czasie uderzenia może być przyczyną rozcięcia wargi lub opuchlizny (co nie jest szczególnie niebezpieczne). „Szczęka” jest obowiązkowa w czasie walk, sparingów, a nawet może się przydać w niektórych, bardziej dynamicznych ćwiczeniach w parach.
Dostępne są szczęki pojedyncze (na górne zęby) albo podwójne. Znajdziesz także modele w różnych kolorach i wzorach. Kupując, zwróć uwagę na rozmiar, potem dopasowanie „szczęki” będzie już proste: wkładasz ją na chwilę do gorącej wody (mięknie i poddaje się formowaniu) i wkładasz do ust, żeby dopasować zębami, językiem i palcami. Musisz zrobić to szybko, zanim plastik zastygnie.
Uwaga: na treningu najpierw załóż „szczękę”, a dopiero potem dopnij dokładnie rękawice. Założenie ochraniacza w rękawicach może być bardzo trudne.
Dłonie
Owijki, czyli taśmy, bandaże, zakładane są pod rękawice. Chronią nadgarstki, kciuki i kości śródręcza. Usztywniają nadgarstek, co sprawia, że cios jest pewniejszy i silniejszy oraz przede wszystkim bezpieczniejszy dla uderzającego (to ważne szczególnie u początkujących). Zapobiegają podrażnieniom skóry i otarciom. Dodatkowo zwiększają też higienę, wchłaniając pot i izolując skórę od wnętrza rękawicy (co może być ważne, jeżeli używasz nieswoich rękawic i tarcz). Można je prać, co znacznie zwiększa poziom czystości, bo wnętrza rękawic nie da się łatwo wyczyścić. Owijki są także często przydatne w czasie całego treningu, bo usztywniają nadgarstki w czasie rozgrzewki lub ćwiczeń ogólnorozwojowych. Zwróć uwagę na to, żeby taśmy miały wygodne zapięcie na rzepy. Niepraktyczne są jasne kolory. Dodatkowo dostępne są też różne rodzaje ochraniaczelub wkładki ułatwiające trening.
Głowa
Kask. Przez dorosłych na treningach stosunkowo rzadko używany, za to przydatny w walce i na sparingach. (Dla młodzieży jest to element obowiązkowy w każdej sytuacji). Kask zapewnia sporą ochronę głowy, amortyzując ciosy i nie pozwalając na uszkodzenia. Zapewnia także dodatkową ochronę szczęki. Wadą jest zmniejszenie widoczności. Ponadto głowa wkasku jest większa, więc łatwiej w nią trafić. Kask musi przykrywać czoło, górną część głowy, szczęki oraz uszy i potylicę. Bardzo ważny jest odpowiedni dobór rozmiaru, aby kask idealnie przylegał do twarzy i głowy. Zbyt luźny będzie niebezpieczny (np. niespodziewanie zmieni położenie i zasłoni oko) i zacznie przeszkadzać w walce. Zapięcia kasku nie mogą być wykonane z metalowych lub plastikowych części, bo to dla odmiany może być niebezpieczne dla przeciwnika.
Ochraniacz na genitalia
Tak zwanesuspensorium jest najbardziej przydatne w przypadku sztuk walki z kopaniem (wtedy najłatwiej otrzymać cios poniżej pasa). Jednak bokserzy też chętnie ich używają, bo w ferworze walki wszystko może się zdarzyć.
Najważniejsze, żeby dobrać odpowiedni rozmiar – ochraniacz nie może uciskać ani przeszkadzać w ruchach nóg, ale musi też dokładnie przylegać do ciała. Poszukaj wersji z oddychającego materiału, w której będziesz się czuć komfortowo.
Ochraniacz na piersi
W przypadku kobiet przydatne może być „damskie suspensorium”, czyli ochraniacz na piersi. Ich delikatna tkanka jest nieodporna na ciosy, wrażliwa na ból i niektóre panie czują się bardziej komfortowo, nosząc ochraniacze w czasie walk. | Kaski i ochraniacze do boksu |
Moda na bieganie na dobre zagościła na polskich ścieżkach. Niezależnie od tego, czy dołączacie do mas truchtających wieczorami i rankami po okolicznych parkach, czy też jedynym sportem, jaki uprawiacie, jest przewracanie kolejnych kartek książki, lektura „Urodzonych biegaczy” będzie dobrym pomysłem. Christopher McDougall napisał bowiem książkę nie tylko o bieganiu. Tak naprawdę to historia o osobach, które mają pasję i niebanalny sposób na życie. Opowieść o Indianach Tarahumara – plemieniu, którego członkowie są prawdopodobnie najdoskonalszymi biegaczami na świecie – jest tak naprawdę historią ludzi, którzy się na nich wzorują i którzy próbują z biegania wycisnąć wszystko, co możliwe.
Urodzeni, żeby biegać
Indianie Tarahumara zamieszkują dość niebezpieczny rejon Meksyku. Okolica ta znajduje się pod kontrolą gangów narkotykowych, członkowie plemienia więc na przestrzeni lat przemieszczali się w coraz bardziej niedostępne rejony. Ostatecznie zamieszkali w kanionie, po którym poruszać się można tylko pieszo, a że wszędzie jest stamtąd daleko, zaczęli pokonywać ogromne odległości biegiem. Biegną, by zajrzeć do miasta czy odwiedzić rodzinę. Nie jest to dla nich uciążliwie, wręcz przeciwnie – bieganie stało się ich rozrywką i sposobem na życie.Nie potrzebują wymyślnych butów z amortyzacją. Wystarczają im sandały z kawałków gumy, robione własnoręcznie. W takich sandałach nie tylko biegają po sprawunki – startują w nich w ultramaratonach i je wygrywają!
Pozytywni szaleńcy
Christopher McDougall to wysportowany młody człowiek, który postanowił do licznej kolekcji uprawianych sportów dołączyć bieganie. Niestety, okazało się, że akurat ten sport wyjątkowo mu nie pasuje. Zaczęły dokuczać mu kontuzje, które nie ustępowały mimo ćwiczeń i amortyzowanych butów. Wieść, że istnieją ludzie, którzy biegają w sandałach z gumy, a mimo to nie mają problemów z kolanami, podziałała na niego elektryzująco. Postanowił dotrzeć do Tarahumara i poznać ich sekrety. Udało mu się znacznie więcej.Opowieść McDougalla to tak naprawdę historia całej grupki szaleńców, którzy postanowili bieganie uczynić swoim życiem. Wśród nich prym wiedzie niejaki Biały Koń (Cavallo Bianco) – biały pięćdziesięciolatek, który mieszka niedaleko Tarahumara i biega tak jak oni. Jego marzeniem jest organizacja elitarnego ultramaratonu, w którym gwiazdy biegów długodystansowych zmierzyłyby się z najlepszymi biegaczami indiańskimi.
„Urodzeni biegacze” to opowieść o poszukiwaniu tajemniczych Indian i przygotowaniach do wyścigu. Autor weźmie w nim udział, co więcej, wyleczy się przy okazji ze wszystkich kontuzji. Jego opowieść pełna jest zaraźliwego entuzjazmu, szalonych, choć pozytywnie nastawionych do życia bohaterów i dzikich pomysłów, które jakimś cudem udaje się zrealizować. Całość przypomina pogawędkę na żywo – narracja bywa nieco chaotyczna, a autor lubi dygresje, a jednak czyta się to doskonale, tak jakby słuchało się fascynującej osoby opowiadającej o wielkiej przygodzie. Nic dziwnego, że wydanie „Urodzonych biegaczy” zapoczątkowało na całym świecie modę na bieganie naturalne, w butach pozbawionych amortyzacji, zaś Christopher McDougall stał się niemalże biegowym celebrytą. Warto przeczytać, choćby po to, by zrozumieć, dlaczego bieganie bywa takie zaraźliwe i o co właściwie chodzi tym masom ludzi, które dały się w nie wciągnąć.Książka „Urodzeni biegacze” dostępna jest także w formie e-booka w formatach EPUB i MOBI za ok. 24 zł.
Źródło okładki: www.galaktyka.com.pl | „Urodzeni biegacze” Christopher McDougall – recenzja |
Zostań piratem, który będzie pływać po bezkresnych morzach i oceanach, zbierając łupy i rozbijając obozy na wyspach. Chwila krótkiego skupienia i już wiadomo, w którym kierunku płynąć. Tylko dlaczego Czarnodzioby ciągle psuje nam szyki? Ach, to złośliwe ptaszysko… Tym razem świat Osadników z Catanu został otwarty na oścież dla młodszych graczy. Wnętrzności i przygotowanie do gry
W pudełku znajdziemy dwustronną planszę do gry (wersja dla dwóch lub trzech i czterech graczy), kostkę, 28 obozów piratów i 28 statków (po 7 w kolorze żółtym, czerwonym, niebieskim, fioletowym), 90 żetonów „Tego i owego”, 16 płytek Koko, 4 pomoce graczy (jedna sztuka dla każdego) oraz jeden pionek Czarnodziobego. Wszystkie elementy zostały wykonane z dużą dbałością o szczegóły, a grafika wprowadzi dzieci w bajkowy piracki świat.
Gra jest przeznaczona dla 2 do 4 graczy w wieku co najmniej 6 lat. Przed rozpoczęciem gry należy rozłożyć planszę na odpowiedniej stronie (zależne od liczby graczy), rozdzielić żetony „Tego i owego” i rozłożyć je koło planszy (po jednym z nich kładziemy na kołach ratunkowych na planszy).
Obok w postaci zakrytego stosu ustawiamy płytki Koko, a pionek Czarnodziobego stawiamy na polu z zamkiem (z cyfrą 6). Gracze dostają zestaw statków i obozów oraz kartę pomocy w wybranym przez siebie kolorze. Każdy ustawia po dwa obozy i statki na polach początkowych (ten sam kolor). I wreszcie pływanie po morzach czas zacząć…
Przebieg rozgrywki
W trakcie gry celem jest jak najszybciej rozprzestrzenić swych piratów po nieznanych wodach i zbudować jak najwięcej obozów. Każdy gracz w swoim ruchu rzuca kostką, a wynik wskazuje, z jakiego pola gracze będą mogli otrzymać żetony „Tego i owego”. Wyrzucenie szóstki pozwala graczowi przestawić pionek Czarnodziobego i dostaje wtedy 2 żetony „Tego i owego” z danego pola. Po rzucie kostką gracz może postawić statek i/lub zbudować obóz i/lub zdobyć płytkę Koko.
Wykonanie każdej z tych akcji kosztuje gracza odpowiednią liczbę żetonów „Tego i owego” (rodzaj i ilość widoczne na kartach pomocy). Dlatego trzeba prężnie i rozważnie je zdobywać, aby sprawnie podróżować po morzach. Użycie płytki z Koko pomaga w zdobyciu dodatkowych żetonów lub umożliwia postawienie obozu/statku na planszy albo przestawienie pionka Czarnodziobego. Dodatkowo gracz, który będzie miała najwięcej płytek z Koko, ma możliwość ustawienia swojego obozu na polu z zamkiem. Koniec gry następuje w momencie, gdy któryś z graczy postawi swój siódmy obóz na planszy. Tym sposobem zostaje wyłoniony zwycięzca.
„Osadnicy z Catanu Junior” są świetnym przykładem gry, która wprowadzi młodszych graczy do świata strategii i przemyślanego działania. Bardzo proste zasady i dynamiczne rozgrywki powodują, że dzieci chętnie będą sięgały po tę pozycję. W przypadku tego tytułu trzeba planować swoje działania kilka kroków naprzód (nauka myślenia przyczynowo-skutkowego). Zdobycie właściwych żetonów prowadzi do szybszego rozstawiania się na planszy. Gra wypada znakomicie niezależnie od liczby graczy (pewnie ze względu na dwustronną planszę), a dzięki kostce pojawiło się trochę losowości w rozgrywkach (gdyby wszystko było przewidywalne, byłoby zbyt nudno). Jeśli szukacie gry, która wprowadzi dzieci w świat poważniejszych tytułów lub na rodzinne spotkania, to „Osadnicy” wypadną idealnie. Grę można kupić na Allegro za około 90 złotych. | „Osadnicy z Catanu Junior” – recenzja gry |
Powroty z urlopu do szarej rzeczywistości nie należą do najprzyjemniejszych. Ciężar codzienności można lepiej znieść dzięki zachowanym w głowie wspomnieniom. Fotografie, pocztówki i lokalne wyroby to nie jedyne pamiątki, które przywozimy z wakacji... Wie o tym każdy, komu nastrojowy zachód słońca nad jeziorem kojarzy się przede wszystkim z opędzaniem się od chmary komarów i meszek, a drożdżówką na plaży musiał dzielić się z rojem os. Jak możemy poradzić sobie z efektami takiego spotkania? Naturalna ochrona
Na rynku farmaceutycznym znajdziemy wiele specyfików łagodzących skutki ukąszeń insektów. Żele są pojemne, łatwe do aplikowania, mają różną konsystencję, dzięki czemu możemy wybrać najbardziej odpowiedni dla siebie produkt. Ziaja to znana polska marka kosmetyczno-farmaceutyczna. Żel o sympatycznej nazwie Ziaja antybzzz... nakładamy na zaczerwienioną i podrażnioną od ugryzień skórę. Jednym z głównym komponentów jest D-panthenol, składnik pielęgnacyjny stosowany w wielu preparatach i działający wspomagająco również w przypadku oparzeń słonecznych. Ziaja antybzzz... ma pojemność 30 ml, już po kilkukrotnym użyciu można odczuć poprawę: mniejsze pieczenie i stopniową likwidację obrzęków.
Aby zachować młodość i urodę, nasze babcie stosowały kąpiele z naparem z kwiatów rumianku. Dzięki temu ich cera była jasna i zdrowa, a włosy mocne i błyszczące. Wyciąg z rumianku znajduje się w składzie żelu po ukąszeniu SIO. Żel działa przeciwświądowo, a dodatkową regenerację zapewnia witamina B5. Aplikacja odbywa się za pomocą ruchomej kulki, jest więc możliwa do zastosowania w każdych warunkach.
Moc natury została też wykorzystana przy tworzeniu żelu Mosbito. Ekstrakt z korzenia lukrecji skutecznie likwiduje pieczenie i podrażnienia wywołane ugryzieniami owadów. Po nałożeniu czujemy przyjemny dla skóry chłód. Innym wartym wspomnienia składnikiem jest kukurbityna – aminokwas uzyskiwany z nasion dyni. Jak się okazuje, to pyszne warzywo sprawdza się nie tylko na talerzu, ale i znakomicie odbudowuje uszkodzone komórki.
Zwolenników naturalnych składników zainteresuje z pewnością maść propolisowa. Wytwarzany przez pszczoły propolis ma działanie regenerujące i odżywcze, a także dezynfekujące, przydatne zwłaszcza w przypadku poważniejszych ukąszeń. Co ciekawe, jeśli sezon letni dobiegnie końca, a wraz z nim odejdą w przeszłość naloty komarów i ataki kleszczy, maść wcale nie musi lądować w koszu. Z powodzeniem możemy ją wykorzystać jako odżywczy krem do rąk.
Od tradycji do techniki
Środki belgijskiej firmy Mugga są stosowane na świecie przez podróżników, myśliwych i miłośników survivalu. Jeżeli radzą sobie z afrykańskimi muchami tse-tse, to na pewno pokonają również nasze nadwiślańskie komary. Mugga Balsam kojący ma przyjemny, mentolowy aromat pozostający na skórze po aplikacji. Najważniejsze jest jednak to, że nałożony na uszkodzone miejsce błyskawicznie uśmierza ból i swędzenie.
Popularnym środkiem jest Entil Ukąszenia, hydrożel o ośmiogramowej pojemności. Taka ilość okazuje się jednak wystarczająca, ponieważ żel jest bardzo wydajny, a dzięki temu, że tubka jest niewielka, można bez problemu schować ją do kieszeni i mieć zawsze pod ręką w czasie letnich, wieczornych spacerów. Dodatkową zaletą jest niska cena leku.
Czasami ukąszenia są tak dotkliwe, że na samą myśl o wcieraniu jakichkolwiek środków w podrażnioną skórę przechodzą nas dreszcze. Dla takich osób odpowiednią propozycją może być spray łagodzący Bros. Zawiera aloes – roślinę słynną ze swoich leczniczych właściwości. Działa przeciwzapalnie, redukuje opuchliznę i przyspiesza gojenie ran.
Moskiter Long Active to aerozol, który pełni dwie funkcje: przede wszystkim ma zapobiegać ugryzieniom, jeśli jednak nie zareagujemy na czas, możemy wykorzystać go również jako środek łagodzący. Kolejną jego zaletą jest przyjemny zapach wanilii unoszący się po aplikacji sprayu. Dość wymienić elementy wchodzące w jego skład: olejek cytronella, olejek lawendowy, olejek z drzewa herbacianego, ekstrakt z nagietka lekarskiego, sok z liści aloesu.
Fani nowoczesnych urządzeń, do których nie przemawiają tradycyjne metody, mogą zwrócić uwagę naNeutralizator Venokill. To przyrząd wykorzystujący w leczeniu energię cieplną. Na jego końcu znajduje się metalowa głowica, którą należy przyłożyć do podrażnionego miejsca na skórze. Po włączeniu odpowiedniego przycisku temperatura zaczyna rosnąć. Ciepło zmienia strukturę molekularną substancji występujących w ślinie owadów, a w rezultacie niweluje podrażnienia. Venokill polecany jest zwłaszcza dla kobiet w ciąży, które muszą szczególnie uważać na to, jakie maści stosują oraz jaki jest ich skład. Koszt urządzenia to ok. 79 zł, posłuży nam ono jednak niejeden raz. Wystarczy tylko co jakiś czas dokonać wymiany baterii. | Środki łagodzące ukąszenia owadów dla dorosłych – przegląd |
Xperia XZ1 Compact reprezentuje ginący gatunek – to mały smartfon o flagowej specyfikacji. Posiada 4,6-calowy ekran, Snapdragona 835 z 4 GB RAM-u i 32 GB pamięci wewnętrznej. Co potrafi? Specyfikacja Sony Xperia XZ1 Compact
wyświetlacz: 4,6 cala, 720 x 1280 pikseli, IPS, Gorilla Glass 5 2.5D
chipset: Qualcomm Snapdragon 835 (4x 2,45 GHz + 4x 1,9 GHz, rdzenie Kryo)
grafika: Adreno 540
RAM: 4 GB
pamięć: 32 GB + obsługa kart microSD do 256 GB
format karty SIM: nano
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11ac (2,4 + 5 GHz), Wi-Fi Direct, Bluetooth 5.0 z LE, aptX HD, LDAC, NFC, GPS z A-GPS, GALILEO i GLONASS
system operacyjny: Android 8.0 Oreo
aparat główny: 19 Mpix, f/2,0, dwutonowa dioda LED, predykcyjny autofocus hybrydowy, EIS (stabilizacja elektroniczna), nagrywanie wideo w rozdzielczościach 2160p/30 fps, 1080p/60 fps, 720p/960 fps
aparat przedni: 8 Mpix, f/2,4, EIS (stabilizacja elektroniczna), nagrywanie wideo w rozdzielczości 1080p
funkcje: czytnik linii papilarnych, USB typu C (2.0), szybkie ładowanie Quick Charge 3.0, odporność na kurz i wodę IP68
czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas, barw
bateria: 2700 mAh
wymiary: 129 x 64 x 9,3 mm
masa: 140 g
Konstrukcja
Pod względem wizualnym Xperia XZ1 Compact nie wygląda jak pomniejszona Xperia XZ1. Opisywany smartfon jest bardziej kanciasty oraz pozbawiony specyficznych pasków antenowych, więc przypomina raczej model X Compact. W konstrukcji nadal dominują tworzywa sztuczne, które jednak z powodzeniem imitują aluminium. Metalowe są tylko krótsze boki, ale ogólny poziom wykonania jest znakomity. Samo wzornictwo uważam za nieco przestarzałe, jednak XZ1 Compact nadal wygląda estetycznie.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Front jest przeszklony powłoką Gorilla Glass 5 z zaobleniami krawędzi. Ramki, co nie stanowi niespodzianki, są szerokie. Przyciski nawigacyjne wyświetlane są na ekranie, ale pod wyświetlaczem znalazł się jeden z głośników stereo. Nad ekranem z kolei umieszczono: diodę powiadomień, obiektyw do selfie, drugi głośnik oraz czujniki.
Wklęsły włącznik z czytnikiem palca ulokowano prawie na środku prawego boku. Nad nim jest regulacja głośności, a przy dolnej krawędzi znajduje się przycisk aparatu. Tackę czytników kart umiejscowiono z lewej strony – mieści ona kartę nanoSIM oraz nośnik microSD. Na szczyt trafiło wyjście słuchawkowe oraz dodatkowy mikrofon, a na dole jest złącze USB C wraz z głównym mikrofonem.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Płaski spód zdobi logo serii Xperia oraz oznaczenie czujnika NFC. Główny aparat trafił w lewy górny róg i tylko minimalnie odstaje od bryły, a obok niego znalazł się panel z pojedynczą diodą doświetlającą oraz czujnikami autofocusu.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Ergonomia i użytkowanie
Xperia XZ1 Compact to smartfon, który można obsłużyć jedną dłonią i który bez problemu zmieści się w kieszeni spodni. Jednocześnie urządzenie nie jest tak kompaktowe, jak mogłoby się wydawać. Smartfon jest paradoksalnie dosyć duży – ramki są szerokie, rogi wbijają się w dłoń, a grubość bryły wynosi aż 9,3 mm. Ma to jednak swoje plusy, ponieważ XZ1 Compact łatwo podnieść, a chwyt jest bardzo pewny. Szkło Gorilla Glass 5 sprawdza się bardzo dobrze i ma skutecznie działającą warstwę antysmugową. Co innego matowy spód, który w czarnej wersji mocno zbiera odciski palców.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Lokalizacja włącznika budzi wątpliwości, ale tym razem sprawdza się bardzo dobrze, gdyż smartfon przeznaczony jest do obsługi prawą ręką, w takim wypadku przycisk blokady trafia bezpośrednio pod kciuk. Guzik ten ma wyczuwalny, ale niesłyszalny klik. Czytnik palca jest pasywny – aby zadziałał, należy go najpierw wcisnąć. Skanowanie przebiega szybko, a pomyłki zdarzają się rzadko.
Gorzej z pozostałymi przyciskami. Regulacja głośności znajduje się teraz powyżej przycisku blokady, ale jest za krótka. Spust migawki z kolei zbytnio odsunięto od dolnej krawędzi, przez co sięga się do niego niewygodnie – byłoby lepiej, gdyby był przesunięty o centymetr w dół.
Świetnie, że nie zabrakło wyjścia słuchawkowego 3,5 mm, które coraz częściej znika z flagowców. Niestety USB typu C jest w standardzie 2.0, w Xperii XZ1 złącze wspiera standard 3.1. Głośniki stereo to, jak zwykle, duży plus, ale niestety te w XZ1 Compact są trochę za ciche, a sama jakość dźwięku wypada przeciętnie. Pochwalić należy odporność na wodę i kurz, smartfon spełnia normę IP68, oraz obecność diody powiadomień.
Smartfon nie nagrzewa się przy normalnej obsłudze, nawet pod wysokim obciążeniem obudowa robi się co najwyżej ciepła.
Wyświetlacz
Ekran to panel IPS w rozdzielczości HD (w wersji Compact w przeciwieństwie do modelu XZ1 nie obsługuje on HDR-u), co daje zagęszczenie pikseli wynoszące 319 ppi. Ostrość nie zawodzi, ale mile widziane byłyby już zmiany. Jakość wyświetlacza jest bardzo dobra, poza jednym aspektem, o którym za chwilę. Podświetlenia nie brakuje w słońcu, a minimalna luminancja nie oślepia nocą. Kąty widzenia są wzorowe, a barwy robią wrażenie – są nasycone, ale nie za bardzo jaskrawe. Biel wygląda neutralnie, a czerń jest wystarczająco głęboka (jak na panel IPS). Nie mam zastrzeżeń do interfejsu dotykowego. Niestety reakcja pikseli jest wolna – ekran w sztuce testowej wyraźnie smużył. Tekst rozmywał się w trakcie przewijania, a widać to było także podczas ładowania animacji. Można się do tego przyzwyczaić, ale jak na flagowca poziom jest kiepski. Możliwe jednak, że opisywane bolączki dotyczyły tylko sztuki testowej.
System operacyjny i wydajność
Smartfon działa pod kontrolą Androida 8.0 Oreo, który został zmodyfikowany przez Sony. Górna belka ma lepiej rozplanowane skróty (np. do ustawień), a szuflada aplikacji jest nieco inna niż w klasycznym Androidzie, ale nadal pozostaje odpowiednio czytelna – zawiera ona dodatkową wyszukiwarkę i może proponować aplikacje. Ustawienia są estetycznie posegregowane, można w nich znaleźć: konfigurację barw ekranu, balans bieli, asystenta, tryb rękawiczek itp. W pamięci są dodatkowe aplikacje od producenta i nie tylko, ale jest ich niewiele. Całościowo nakładkę należy uznać za udaną.
Xperia XZ1 Compact nie stanowi bezpośredniej kontynuacji modelu X Compact – poprzednik posiadał układ ze średniej półki, podczas gdy XZ1 Compact napędza topowy Snapdragon 835 z 4 GB RAM-u. Wydajność jest bardzo wysoka – urządzenie działa szybko, aplikacje uruchamiane są momentalnie i można zarówno płynnie przełączać się pomiędzy nimi, jak i korzystać z wielu stron internetowych naraz. Wyniki benchmarków są trochę gorsze niż te osiągane przez inne smartfony z tym układem, ale w praktyce nie ma to większego znaczenia. AnTuTu 6.2.7 ocenia urządzenie na 155849 punktów, a Geekbench 4 na 1835 punktów w teście single-core oraz 6506 punktów w multi-core. Wydajność graficzna według 3D Mark SlingShot Extreme to 3746 punktów (OpenGL) i 2929 punktów (Vulkan).
Bateria
Akumulator o pojemności 2700 mAh zapewnia zaskakująco dobry czas pracy. W testach smartfon wytrzymywał 2 dni bez stronienia od multimediów lub Internetu (przez Wi-Fi i LTE), a na włączonym ekranie uzyskiwałem do 6 godzin. Czas czuwania również nie zawodzi, więc bardziej oszczędni użytkownicy mogą liczyć nawet na 3 dni pracy. Niestety w zestawie ponownie nie ma ładowarki Quick Charge 3.0, więc napełnianie ogniwa trwa ponad 2,5 godziny.
Multimedia – gry, aparat, audio
Adreno 540 to najwydajniejszy układ graficzny na rynku smartfonów, dla którego ekran XZ1 Compact o rozdzielczości HD nie stanowi żadnego wyzwania. Nawet zaawansowane gry 3D działają idealnie płynnie, ale na małym ekranie 4,6 cala nie robią specjalnego wrażenia.
Aplikacja aparatu jest już dobrze znana – tryby zmienia się gestami na ekranie, a domyślnie aktywny jest inteligentny automat. Na wierzch wyciągnięto praktyczne skróty, z kolei tryb ręczny daje możliwość konfiguracji: balansu bieli, ekspozycji, ISO (50–3200), czasu (1–1/4000) oraz ostrości. Aparat główny jest ten sam, co w modelu XZ1 i w dobrych warunkach świetlnych zdjęcia należy pochwalić za ostrość, ilość szczegółów oraz poprawne odzwierciedlenie barw. Nie ma też problemów z rozmyciem kadru przy krawędziach. Po zbliżeniu na wierzch wychodzą wyraźnie zmiękczone krawędzie i tzw. efekt farby olejnej, a przy gorszym świetle pojawiają się szumy i ziarnistość. W efekcie aparat główny nie dorównuje tym z Samsunga Galaxy S8 lub HTC U11. Matryca przedniego aparatu ma niższą rozdzielczość od XZ1 i dosyć ciemną optykę – aby uzyskać dobre selfie, potrzeba dużo światła, ale nawet bez cyfrowego upiększania twarze są zbyt mdłe. Wideo w rozdzielczości 4K jest ostre i szczegółowe, ale stabilizacja elektroniczna nie zachwyca – nadal dają się we znaki drgania, które są jeszcze bardziej wyczuwalne w nagraniach Full HD w 60 klatkach. Ponownie do dyspozycji jest skanowanie obiektów, twarzy oraz głów w 3D, które w praktyce wymaga precyzji i nie zawsze daje dobre rezultaty. Nagrywać można także krótkie wideo w 960 kl./s – ich jakość jest niska, chociaż spowolnienie i tak robi duże wrażenie. Przykładowe zdjęcia dostępne poniżej.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Brzmienie na słuchawkach jest bardzo dobre. Można liczyć na sporą przestrzeń, głęboki bas i czysty dźwięk, chociaż na większe wersje może brakować mocy. Warto sięgnąć po słuchawki Bluetooth, bowiem telefon obsługuje kodeki aptX, aptX HD oraz LDAC.
Łączność i jakość rozmów
Nie miałem problemów z zasięgiem poszczególnych interfejsów. Wi-Fi nie ograniczało łącza o przepustowości 250 Mbit. GPS działał bez zarzutu, gdyż smartfon obsługuje systemy GLONASS i BEIDOU. Mimo zapewnień producenta nie udało mi się jednak połączyć z satelitami GALILEO. Jakość rozmów była bardzo dobra – głos rozmówców wybrzmiewał przejrzyście, a i oni nie narzekali na przekaz mikrofonu.
Podsumowanie
Sony Xperia XZ1 Compact to jednocześnie przeciętny flagowiec i smartfon wyjątkowy. Jeśli szukamy małego telefonu z Androidem o topowej specyfikacji, to dla XZ1 Compact nie ma alternatywy. Urządzenie jest praktyczne, poręczne i nie zawodzi pod względem wydajności. Pochwalić należy także długi czas pracy, jasny wyświetlacz o bardzo dobrych barwach oraz sporo funkcji dodatkowych. XZ1 Compact kosztuje aktualnie około 1700 zł i jeśli dla kogoś liczą się małe wymiary, to warto go wybrać.
Znajdzie się jednak trochę wad. Aparaty mają braki, ekran (IPS w rozdzielczości 720p) w sztuce testowej smuży, wzornictwo jest przestarzałe, a ramki szerokie. Urządzenie jest też dosyć grube, a przyciski można było rozplanować lepiej. Osoby leworęczne nie będą zadowolone z lokalizacji czytnika palca. Jeśli rozmiar nie gra roli, to lepiej rozważyć zakup Samsunga Galaxy S7 lub LG G6, ewentualnie poczekać na nowości Sony, które mają przynieść duże zmiany. | Test smartfona Sony Xperia XZ1 Compact – jedyny taki flagowiec |
Milan Kundera, mimo że nie pisze już po czesku i odcina się od rodzimej kultury, nadal postrzegany jest nierozerwalnie z Czechami. Czytając jedną z jego wczesnych powieści, czyli „Żart”, nie uciekniemy od doszukiwania się wątków biograficznych i osobistych przeżyć autora. Okres błędów i wypaczeń
W warstwie fabularnej ta książka będzie czytelna przede wszystkim dla osób, które pamiętają atmosferę lat 50. i 60. Socjalizm porwał swoimi hasłami i nadzieją na zmiany mnóstwo młodych ludzi, ale wielu też dość szybko przekonało się na własnej skórze, że partii nie są potrzebni ludzie zaangażowani, lecz przede wszystkim posłuszni. Rozliczenie lat stalinizmu pozwoliło tym, którzy stracili szansę na studia, karierę, którzy siedzieli w więzieniach lub specjalnych jednostkach karnych, rozpocząć nowe życie. Jednak czy, straciwszy złudzenia, zdradzeni i zgorzkniali, mieli szansę na włączenie się z marnym entuzjazmem w budowanie swojej ojczyzny? „Żart”często określany jest jako satyra na życie w komunistycznej Czechosłowacji, a losy jednego z bohaterów rzeczywiście pokazują wiele absurdów tamtego systemu. Tylko wcale jakoś nam nie jest zabawnie przy lekturze, nie dostrzegamy, żeby coś było przerysowanego, a im dalej, tym bardziej widzimy, jak mało tu radości i szczęścia.
Najpierw entuzjazm, potem wielkie rozczarowanie
Mimo tego, że akcja umiejscowiona jest w pewnym określonym kontekście historycznym i ktoś mógłby obawiać się lektury przepełnionej polityką czy rozważaniami na temat ideologii, która już umarła, to w powieści Kundery jest jednak coś, co pozwala wciąż się nią zachwycać i odnajdywać w niej coś bardziej uniwersalnego. Praktycznie wszyscy bohaterowie tej książki przechodzą od etapu zaangażowania, nadziei, rzucenia się na głęboką wodę, po rozgoryczenie, poczucie straty, samotność i cynizm. Obojętnie czy chodzi o pracę, karierę, działalność w partii, czy też o coś, co miało dać im osobiste szczęście, czyli np. grę w zespole ludowym, pomoc innym ludziom czy miłość. Walczą o swoją podmiotowość i raz za razem przegrywają.
Grać w karty z losem
Niewinny żart ma tragiczne konsekwencje, ale noszona przez tyle lat w sobie zemsta też wcale nie przynosi ukojenia. Wszystko, co mogliby planować bohaterowie „Żartu”, nie daje im satysfakcji, okazuje się żałosną pomyłką wobec ich zamierzeń. Los z nich kpi, a oni coraz bardziej zdają sobie sprawę, że z nim nie wygrają, że stracili najlepsze lata, popełnili błędy, których nie da się naprawić. Te egzystencjalne rozważania na temat relacji międzyludzkich, sensu angażowania się, naszych oczekiwań, złudzeń, marzeń i tego, jak szybko je sami potrafimy zniszczyć, są tu nie tyle uzupełnieniem dla dziejących się wydarzeń, ale raczej płaszczyzną, dzięki której widzimy je wyraźniej i w pewnym kontekście.
To już nie jest jedynie komedia omyłek, gdzie przypadkowo spotykają się ludzie znający się w przeszłości, przeżywają ją w myślach raz jeszcze, próbują w dawnych znajomych odnaleźć ślad samych siebie. To raczej tragikomiczna sztuka, w której wszyscy jesteśmy zarówno aktorami, jak i widzami – dostajemy możliwość przyglądania się temu, jak czasem żałośni bywamy, oszukując samych siebie, że jesteśmy szczęśliwi, przyjmując postawę konformistyczną, wstydząc się własnych wyborów, czy wciąż żyjąc nadzieją, że uda nam się to, co dla nas najważniejsze, wreszcie zdobyć i utrzymać.
Warto się wgryźć w powieść Kundery. Mądrą, głęboką i poruszającą.
Źródło okładki: gwfoksal.pl | „Żart” Milan Kundera – recenzja |
Większość z nas marzyła w dzieciństwie o egzotycznych podróżach, podglądaniu lwów na safari i wyprawach przez dżunglę. Adam Wajrak dowodzi, że nasza rodzima przyroda może być równie ekscytującym obiektem obserwacji. Seria „Przewodnik prawdziwych tropicieli” składa się z czterech części, odpowiadających czterem porom roku. Jej adresatem jest młody czytelnik, ale tak naprawdę przyjemność z lektury będą czerpać także dorośli. Wajrak bowiem nie tylko dobrze zna sekrety naszych zwierząt, ale także umie o nich fascynująco opowiadać.
Tropem zwierząt znanych i nieznanych
Zapraszając czytelnika do wspólnej wyprawy przez zasypane śniegiem pola i lasy, autor przedstawia swojego pierwszego bohatera. Jest nim niepozorny ptak o nazwie srokosz, który swoje ofiary nadziewa na kolczaste krzewy. Tworzy w ten sposób swoiste spiżarnie, które łatwo znaleźć, przemierzając skraje pól uprawnych. Wajrak opowiada o srokoszu długo i ciekawie – charakteryzuje jego wygląd, sposób polowania, a także podpowiada, gdzie najłatwiej srokosza zobaczyć.
Takich historii w zimowej części „Przewodnika prawdziwych tropicieli” jest wiele. Wajrak opisuje też zwierzęta znane i lubiane, takie jak rysie i żbiki, odczarowuje lisy, wyjaśnia, czy należy bać się spotkania z wilkiem. Pisze dowcipnie, przytacza anegdoty i opiera się na osobistych doświadczeniach.
Porady praktyczne
Ponieważ jego celem jest nakłonienie czytelnika do wyjścia w teren i poczynienia własnych obserwacji, autor chętnie udziela praktycznych rad. Podpowiada, jak się ubrać na zimową wyprawę, czy lepiej iść pieszo, czy też poruszać się na nartach, a nawet wyjaśnia, jak radzić sobie z potrzebą chodzenia do toalety, kiedy akurat czekamy w ukryciu na jakieś zwierzę. Oprócz porad książka zawiera sporo ciekawostek, które zawarte zostały w pojawiających się co kilka stron przerywnikach.
Niechętnie wyruszający na zimowe wycieczki mieszkańcy miast także znajdą tu coś dla siebie. Ptaki można obserwować wszędzie, zaś postawienie w swoim otoczeniu karmnika może te obserwacje znacząco ułatwić. Autor podpowiada, czym karmić ptaki, jak im pomagać mądrze i jakich gatunków warto wypatrywać. Niejeden czytelnik zdziwi się na wieść, że w mieście dość łatwo jest zimą zobaczyć sowę!
Wiedza zdobyta mimochodem
„Przewodnik prawdziwego tropiciela. Zima” to urocza książka, pięknie ilustrowana i napisana w sposób dowcipny i lekki. Przerzucający strony czytelnik nawet nie zauważy, że przy okazji lektury zdobył sporą wiedzę o zwierzętach i ich siedliskach – wiedzę tym cenniejszą, że mającą praktyczne zastosowanie. Warto sięgnąć po tę pięknie wydaną i mądrą książkę, a także po kolejne jej części. Może dzięki nim uda nam się odkryć, że żyjemy w miejscu nie mniej egzotycznym niż afrykańska dżungla?
Źródło okładki: www.wydawnictwoagora.pl | „Przewodnik prawdziwych tropicieli. Zima” Adam Wajrak – recenzja |
Wybór stolarki okiennej i drzwiowej to jedno z największych wyzwań podczas remontu lub budowy domu. Warto więc dobrze zastanowić się, jakie okna chcemy mieć. Ze względu na wysokie koszty ich zakup to poważna inwestycja, która musi być dobrze przemyślana. Nowe okna do domu to przede wszystkim inwestycja na długie lata, która wymaga odpowiedniego przeanalizowania i rozeznania w ofercie rynkowej, by za nowe okna nie zapłacić więcej niż to konieczne. Podpowiadamy, jakie parametry techniczne powinny spełniać nowe okna, by w pełni cię zadowolić.
Okna do domu: plastikowe czy drewniane?
W Polsce okna PCV stanowią aż 72% rynku stolarki otworowej, a drewniane – zaledwie 28%. Choć coraz większa świadomość ekologiczna sprawia, że częściej rozważamy zakup tych drugich, okazuje się, że drewniane ramy okienne wcale nie muszą być dużo lepsze dla środowiska niż te wykonane z tworzyw sztucznych. Jak to możliwe?
Okna plastikowe wraz z upływem lat będą niekorzystnie oddziaływać na środowisko, a te z drewnianymi ramami nasączone są dużą ilością trujących środków chemicznych i lakierów. Tak naprawdę więc wciąż decydującym argumentem przy wyborze nowych okien jest cena i czynnik estetyczny.
Pomimo wykorzystania różnych materiałów oba rodzaje okien mają szereg cech wspólnych. W obu przypadkach możliwy jest chociażby montaż systemów zabezpieczających przed włamaniem. Zarówno plastikowe, jak i drewniane okna gwarantują ochronę przed hałasami napływającymi z zewnątrz i pomagają chronić mieszkanie przed zbędną utratą energii cieplnej, co wprost przekłada się na zmniejszenie kosztów eksploatacji. Oba typy okien są również stabilne i trwałe, a producenci oferują szereg kształtów i rozmiarów (dostępnych również na specjalne zamówienie, dostosowanych do indywidualnych potrzeb i unikalnych projektów architektonicznych).
Zarówno okna plastikowe, jak i drewniane muszą być dostosowane do obowiązującej w Polsce normy współczynnika infiltracji, wynoszącego w naszym kraju min. 0,3. Współczynnik ten to ilość powietrza, jaka przeniknie w ciągu 1 godziny przez 1 metr szczeliny okna lub drzwi balkonowych przy różnicy ciśnień 1daPa/m3 (10 Pa). Im wyższa zadeklarowana klasa właściwości przepuszczalności powietrza, tym szczelniejsze jest okno. Należy jednak pamiętać, że wartość ta zależy od wybranego przez nas producenta i specyfikacji technicznej jego okien, a nie od ich rodzaju.
Okna drewniane – charakterystyka
Nowoczesne drewniane okna od dawna kojarzą się z produktem wysokiej jakości. Są bardziej stylowe i eleganckie, dobrze wyglądają zarówno w nowoczesnym, jak i bardziej tradycyjnym wnętrzu, dając wrażenie przytulnej i ciepłej atmosfery. Ich niewątpliwą zaletą jest też dostępność w szerokiej gamie kolorystycznej, która pozwala na łatwe dopasowanie koloru ram do elewacji i wystroju wnętrza. Na rynku dostępne są nawet okna z ramami, na których wyraźnie widać drzewne słoje, co dodaje im jeszcze więcej klasy i stylu. Drewno zawsze też zatrzymuje we wnętrzu więcej ciepła, jednocześnie chroniąc przed przenikaniem chłodu z zewnątrz.
Minusem okien z drewnianymi ramami jest jednak ich wysoka cena. Wynika ona przede wszystkim z wysokiej jakości materiałów, z jakich są wykonane i żmudnego procesu produkcji. Zazwyczaj jednak okna tego typu są bardzo solidne, trwałe, a ich precyzyjne wykończenie zadowoli nawet najbardziej wymagającego klienta.
Warto pamiętać, że o drewniane okna trzeba szczególnie dbać, bo odpowiednia ich konserwacja jest konieczna, by mogły nam służyć przez długie lata.
box:offerCarousel
Okna plastikowe – charakterystyka
Popularne w Polsce okna z ramami wykonanymi z tworzywa PCV są tańsze, lżejsze i bardziej uniwersalne od tych drewnianych. Choć najczęściej spotykane są okna z białymi ramami, na rynku dostępnych jest więcej wariantów kolorystycznych, a nawet ramy w okleinach imitujących drewno. Plastikowe profile okienne są wyjątkowo odporne na eksploatację i nie wymagają konserwacji nawet przez 40 lat.
Plastik gorzej radzi sobie jednak z zatrzymywaniem ciepła i ochroną przed chłodem, a ramy z tworzywa pod wpływem wysokich temperatur mogą się odkształcać.
box:offerCarousel
Parametry okien: na co trzeba zwrócić uwagę
Przed dokonaniem ostatecznego wyboru należy pamiętać o tym, by sprawdzić, jakie parametry techniczne mają okna, na które się zdecydowaliśmy. Poniżej przedstawiamy najważniejsze z nich.
Izolacja termiczna – wybierz okna, które będą chroniły przed wiatrem i utratą ciepła, o czym informuje współczynnik jego przenikania określany literą U. Im jest niższy, tym lepsza izolacyjność okien. Najpopularniejsze są okna ze współczynnikiem U między 1,1 a 1,3W/m2.K, ale obecnie produkuje się również takie o przenikalności niższej niż 1 W/m.K.
Wodoszczelność – gwarantują ja klasy minimum 9A (w skali od 1A) i E800. Pierwsza informuje, że woda deszczowa nie wniknie w konstrukcje okien przy wietrze o prędkości ok. 110 km/godz., a druga oznacza, że są szczelne także wtedy, kiedy pęd powietrza osiąga prędkość ok. 130 km/godz.
Przepuszczalność powietrza – cyfra 4 (w skali 1-4) oznacza, że okno jest całkowicie szczelne. Wymianę powietrza, gdy to potrzebne, zapewniają okucia z mikrowentylacją.
Izolacja akustyczna – zazwyczaj wybieramy do domu okna, które będą minimalizowały hałas. Od uciążliwych dźwięków z zewnątrz odgrodzi okno o izolacyjności R powyżej 40 dB.
Szczyt popularności okien plastikowych przypadł na początek XXI wieku, kiedy Polacy masowo zaczęli wymieniać stare drewniane okna na „plastiki”. Teraz jednak ten trend jest w odwrocie, a wszystko dlatego, że mamy znacznie większy wybór. Najważniejsze jednak wciąż pozostają maksymalne ograniczenie kosztów i walory estetyczne i to od nich zależy ostateczny wybór. | Wymieniamy okna – jakie wybrać? |
Styl mix & match podbił serca największych projektantów mody i najlepszych architektów wnętrz. Mieszanie stylów, wzorów oraz kolorów umożliwia stworzenie niepowtarzalnych aranżacji, które będą zadziwiać i zachwycać. Podpowiadamy, jak urządzić oryginalną kuchnię w myśl estetyki mix & match. Mix & match, czyli o co chodzi?
Głównym założeniem stylu mix & match (ang. mieszaj & łącz) jest zestawianie ze sobą różnych, pozornie niepasujących do siebie mebli, wzorów oraz kolorów. Jego największa zaleta polega na tym, że umożliwia czerpanie z różnych stylów i wybieranie elementów, które uważamy za najciekawsze. Jest również niezwykle przyjemny dla oka, a jego wszechobecne wizualne kontrasty zachęcają do eksperymentowania we własnym mieszkaniu. Mix & match zachwyca niebanalnymi połączeniami, ale wymaga ogromnego wyczucia smaku. Wybrane przez nas przedmioty mogą należeć do różnych światów, ale powinny ze sobą współgrać, np. mieścić się w jednej palecie kolorystycznej. Niezwykle istotny jest również umiar: nagromadzenie zbyt wielu wzorów czy kolorów bez zrównoważenia ich stonowanymi elementami będzie przytłaczające dla domowników oraz gości.
Zestawianie kolorów i wzorów
Monochromatyczne kuchnie zawsze będą popularne, jednak styl mix & match zachęca do przełamywania tradycyjnych rozwiązań odważnymi kontrastami. Pomieszczenie utrzymane w tonach szarości będzie się prezentowało znacznie ciekawiej, jeśli do znajdującej się w jego centrum wyspy dobierzemy niebieskie hokery, czyniąc z niej gwiazdę całej aranżacji. Interesującym zabiegiem w kuchniach urządzonych w drewnie jest częściowe malowanie frontów szafek i znajdujących się w nich mebli. Można je wybierać przypadkowo, zaplanować konkretny schemat lub podzielić pomieszczenie na pół i każdą część zaaranżować w innym kolorze. Największą zaletą wspomnianego rozwiązania jest to, że w dowolnym momencie można pomalować wszystko od nowa.
Wzory wykorzystywane w aranżacjach w stylu mix & match nie muszą być identyczne, ale powinny do siebie pasować. Najbezpieczniejsze zestawienia to należące do jednej palety kolorystycznej (czyli przewijają się przez nie 3–4 takie same kolory, np. pastelowe błękity) albo zestawu (np. wzory geometryczne,roślinne, owocowe). Trzymając się tych zasad, mamy pewność, że wybrane przez nas dodatki – np. bieżnik w słoneczniki i ściereczki w maki – będą się idealnie komponowały. Popularnym rozwiązaniem w kuchniach urządzonych w stylu mix & match jest wykładanie ścian jednobarwną glazurą, którą w jednym miejscu uzupełnia się kompozycją z dekoracyjnych kafelków. Cały urok tkwi w tym, żeby żaden z nich się nie powtarzał. Ta sama zasada dotyczy naczyń: zamiast kupować wieloczęściowe komplety, warto każdy talerz, kubek i miskę kupić oddzielnie, tworząc jedyną w swoim rodzaju zastawę stołową.
Minimalizm w duecie z boho
Styl mix & match kocha łączenie kontrastowych stylów, np. surowego minimalizmu ze skandynawskimi kleksami koloru albo kolorowego boho z naturalnymi tonami rustykalnymi. Odpowiednio zestawione elementy tworzą fantastycznie uzupełniającą się całość, która jest nie tylko efektowna, ale również funkcjonalna. Przykładowe zachwycające połączenia:
białe szafki w stylu skandynawskim z gładkimi frontami + marmurowe ściany nad blatem roboczym + ceglane doniczki w stylu meksykańskim,
blaty robocze i AGD ze stali nierdzewnej + ściana z naturalnych czerwonych cegieł + drewniane żaluzje w oknach (bez zasłon),
drewniane szafki w naturalnym kolorze + ściana wyłożona kolorowymi płytkami w stylu marokańskim + białe laminowane półki,
meble z drewna utrzymane w klimatach retro + okap i AGD ze stali nierdzewnej + szafki i blaty robocze z ciężkiego drewna w kolorze wenge.
To tylko kilka z niemal nieograniczonej liczby kompozycji, które można stworzyć w stylu mix & match. Aby wprowadzić go do swojej kuchni, wystarczy mieć zamiłowanie do eksperymentowania i bardzo dużo wyobraźni.
) | Urządzamy kuchnię w stylu mix & match |
Przedpokój w mieszkaniu to zazwyczaj niewielkie pomieszczenie. Urządzenie go w funkcjonalny, a zarazem elegancki sposób może stanowić nie lada wyzwanie. Podpowiadamy, jak dobrać do niego garderobę, która pomieści wszystkie płaszcze, czapki oraz szaliki. Na pierwszym planie
W roli głównego mebla w przedpokoju najlepiej wypadnie garderoba, do małego metrażu koniecznie robiona na wymiar. Ten praktyczny element umeblowania będzie estetyczną wizytówką mieszkania, a przy okazji znajdzie się w nim miejsce m.in. na okrycia wierzchnie i takie akcesoria, jak parasole czy szaliki. Warto wybrać model nie tylko z drążkami na wieszaki, ale także z półeczkami, szufladami oraz stojakiem na buty. Praktycznym uzupełnieniem garderoby będą także druciane koszyki.
Drążki. W garderobie o niewielkich rozmiarach można pomyśleć o pantografach, które umożliwiają opuszczenie wieszaków na niższy poziom, oraz o wysięgnikach i prowadnicach.
Kosze i szuflady. Zazwyczaj trzyma się w nich niewielkie elementy odzieży, takie jak czapki, rękawiczki, szaliki, nauszniki i inne akcesoria, których nie da się elegancko poskładać.
Półki. W małych mieszkaniach pozwalają na przechowywanie butów, a także koców, ręczników lub akcesoriów sezonowych (np. bombek na choinkę).
Do małego metrażu
Warto pamiętać, że wybierając garderobę do niewielkiego holu, musimy go dokładnie wymierzyć i wybrać takie miejsce, w którym dodatkowy mebel nie będzie przeszkadzał domownikom. Powinniśmy także przemyśleć jej funkcję, ponieważ szafa na okrycia wierzchnie musi zostać inaczej zaprojektowana, niż mieszcząca dodatkowo buty czy sprzęty domowe. Będzie się różniła także konstrukcją (np. układem półek i drążków) oraz sposobem otwierania.
Niewielkie przedpokoje i wąskie korytarze są trudne do zagospodarowania, a przy okazji do utrzymania w czystości. Najlepiej sprawdzą się w nich garderoby/szafy z drzwiami przesuwnymi. Umieszczone na froncie lustro umożliwi ocenę aktualnej stylizacji, a przy okazji optycznie powiększy pomieszczenie.
box:offerCarousel
Ciekawym rozwiązaniem są moduły składające się z półki, wieszaków i zamykanych szafek na buty. Niektórzy producenci montują w nich również lustroi wygodne haczyki na klucze. Dzięki niewielkim rozmiarom nie przytłaczają i można je umieścić praktycznie wszędzie. Sprawdzają się nawet w bardzo małych przedpokojach, zwłaszcza jeśli zaprojektujemy je samodzielnie z myślą o indywidualnych potrzebach całej rodziny!
Styl ma znaczenie
Garderoba powinna pasować nie tylko do wielkości przedpokoju, ale także do stylu, w którym urządzone jest całe mieszkanie. Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że w małych korytarzach najlepiej sprawdzają się lekkie konstrukcje w jasnym kolorze. Stylizacje kolonialne i industrialne wypadną tu niezbyt dobrze.
Pole do popisu będą mieli natomiast wielbiciele aranżacji w klimacie prowansalskim, shabby chic, nowoczesnym i skandynawskim. Stylizowane przetarcia, zdobienia skrzydeł drzwiowych metodą dekupażu oraz połyskliwe lakierowane fronty to jest to, co małe wnętrza kochają najbardziej. Uwagę powinniśmy poświęcić także materiałom, z których nasza garderoba zostanie wykonana. Drewno – zarówno naturalne (surowe), jak i malowane – sprawdzi się doskonale, tak samo jak tworzywo sztuczne oraz szkło. Możemy za to pożegnać się z fabrycznym metalem, okuciami z mosiądzu i marmurowymi wykończeniami. | Jaką garderobę wybrać do małego przedpokoju? |
Brązowozłote, chrupiące na zewnątrz i jedwabiste w środku, nieociekające tłuszczem, pachnące i nietuczące – takie powinny być frytki doskonałe. By je usmażyć, potrzebujemy w kuchni kilku akcesoriów. Ziemniaków należy unikać, bo są tuczące? Nieprawda. Ziemniaki są bardzo zdrowym i dietetycznym warzywem. W 100 g kartofli jest tylko 75 kcal czystej energii. Groźne dla naszego organizmu są dodatki, które jakże często stosujemy bez umiaru: sosy mięsne, majonez, ketchup, kilogramy soli i złej jakości olej lub jego nadmiar, jeśli nieprawidłowo przygotujemy danie.
Poczciwe kartofle zawierają lekkostrawne węglowodany i mnóstwo witamin. Przede wszystkim witaminę C, sporo beta-karotenu (w odmianach z żółtym miąższem), nieco witamin H, K, B1, B2, B6 i PP oraz całkiem dużo minerałów, takich jak potas i fosfor, oraz pewne ilości magnezu, wapnia, manganu, sodu, żelaza, siarki, a nawet jodu!
Obieramy
W sklepie możemy kupić odmiany ziemniaków, które najlepiej nadają się na frytki. Ale nie przesadzajmy, można je upitrasić prawie z każdej odmiany sprzedawanej w warzywniaku.
Ziemniaki należy obrać, to oczywistość. Przyda się do tego dobrej jakości obieraczka. Najprostszą, ręczną możemy kupić już za niecałe 4 zł, w kształcie nożyka albo skrobaczkę (skojarzenie z maszynkami do golenia jest tu uzasadnione). Jeśli jednak mamy liczniejszą rodzinę, można postawić naobieraczkę elektryczną. Najtańsze modele o ładowności 1 kg kosztują 50 zł. Ich obsługa jest dość prosta: wkładamy do pojemnika porcję ziemniaków, wlewamy wodę, zamykamy pokrywę i włączamy. Po 2–3 minutach powinniśmy wyjąć z urządzenia pięknie obrane, złociste kartofle. Kupując tego typu sprzęt, warto zwrócić uwagę na jakość stosowanych w nim materiałów ściernych, możliwość ich wymiany, łatwość czyszczenia, czas potrzebny na obranie kilograma ziemniaków i możliwości obierania sztuk o nieregularnych kształtach.
Tniemy
Odpowiedni kształt frytkom możemy nadać kuchennym nożem. Jest to jednak dość kłopotliwe, gdyż niewprawny kucharz tnie ziemniaki w słupki o różnej grubości. A to oznacza, że wrzucone do oleju będą się nierównomiernie smażyły. Wiadomo – cienkie już się zamienią w skwarki, podczas gdy grube nie zdążą się jeszcze usmażyć. Dlatego fajnie mieć pod ręką krajalnicę do frytek.
Najtańszemaszynki do krojenia ziemniaków w słupki kosztują ok. 10 zł. Są bardzo praktyczne, ale mają też mankamenty. Nie wymienimy w nich ostrza, jeśli zechcemy usmażyć np. frytki, którymi opychaliśmy się w Belgii, czyli grube. Ponadto samo cięcie wymaga nieco więcej siły, gdyż brakuje mechanicznego wspomagania.
Za droższe krajalnice zapłacimy ok. 50 zł. Tną ziemniaki i inne warzywa na równe części. Zazwyczaj mają dwa rodzaje stalowych ostrzy o różnych rozmiarach oczek. Wykonane są ze stali nierdzewnej wysokiej jakości oraz solidnego tworzywa sztucznego. I co ważne, szczególnie dla niemających zbyt wiele siły pań, wyposażone są w bardzo praktyczną dźwignię, dzięki której przecięcie całego ziemniaka jednym ruchem to pestka!
box:offerCarousel
Bardzo ważny jest nie tylko smak potraw, ale również ich wygląd – to kolejna oczywista oczywistość. Dlatego bardzo popularne stają się „świderki” – smażone ziemniaki cięte w sprężynki. Odpowiedni kształt możemy uzyskać, używając ręcznych temperówek lub stacjonarnych maszynek.
Temperówki można kupić już za 15 zł. Cięcie polega na wbiciu rękojeści z haczykami w surowy ziemniak i kręceniu wykrawaczem. W efekcie powstaje długa spirala, którą razem ze szpikulcem wkłada się do rozgrzanego oleju. By uzyskać idealny kształt, należy nieco poćwiczyć.
Łatwiej o efekty, jeśli użyjemy stacjonarnej maszynki. Wydamy na nią ok. 30 zł, ale są też modele za 150 zł. Te urządzenia wyposażone są w wygodną korbkę, dzięki której cięcie w idealną spiralkę jest dziecinnie proste, i przyssawki, dzięki którym urządzenie trzyma się blatu.
Smażymy
Po wrzuceniu ziemniaków do wody zagotowanej z niewielką ilością cukru, a następnie dokładnym ich odsączeniu pora na smażenie. By otrzymać frytki idealne, należy je smażyć dwukrotnie, w chłodniejszym i gorętszym oleju. Praktycy mówią o temperaturze 140 i 190 stopni, ale musimy sami to sprawdzić. Bardzo przyda się nam do tego garnek do smażenia w głębokim tłuszczu (nie używajmy starych, poobijanych garów!). Powinien to być sprzęt wysokiej jakości, wykonany ze stali nierdzewnej kupowany w komplecie z koszykiem do smażenia i gotowania. Za garnek o pojemności 3,6 l z koszykiem i pokrywką zapłacimy ok. 60 zł. Gotowe frytki przekładamy do naczynia wyłożonego papierowym ręcznikiem.
Ziemniaki są bardo zdrowe, dlatego nie pozbywajmy się ich ze swej diety. Natomiast należy unikać nadmiaru dodatków, a szczególnie oleju, którym nasiąkają ziemniaki nieprawidłowo obrabiane. | Frytki idealne – akcesoria do ich przygotowania |
Wielu użytkowników zadaje sobie często pytanie: czy lepiej mieć w komputerze dwie karty graficzne ze średniej półki, czy jedną, ale za to bardzo wydajną? Dotyczy to przede wszystkim osób, które mają starsze modele i nie wiedzą, czy warto wydawać większą kwotę na urządzenie najnowszej generacji. Odpowiedź oczywiście nie jest jednoznaczna. Od kilku lat w komputerach można instalować kilka kart graficznych. Stało się tak za sprawą dwóch technologii – SLI w przypadku Nvidii i CrossFireX w przypadku AMD. Korzystają z tego przede wszystkim posiadacze najwydajniejszych komputerów. Ale to także ciekawa propozycja dla osób z nieco starszym sprzętem. Tylko wcześniej trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: lepiej dołożyć drugą kartę graficzną do aktualnie posiadanego sprzętu czy kupić nową, ale wydajną?
Dwie karty – wymagania
Przede wszystkim należy sobie zdawać sprawę z tego, że nie każdy może sobie pozwolić na zamontowanie w komputerze dwóch kart graficznych. Po pierwsze, muszą to być dwa identyczne modele, czyli np. dwie karty GTX 960. Co prawda biblioteki DirectX miały znieść to ograniczenie i pozwolić nawet na montowanie kart różnych producentów, czyli Nvidii i AMD. Ale najprawdopodobniej obie firmy zablokują taką możliwość.Poza tym do SLI lub CrossFireX potrzebujemy płyty głównej z dwoma złączami PCI-Express i obsługą którejś z technologii. To standard w przypadku droższych modeli, dedykowanych graczom komputerowym. Jednak wiele osób, przy składaniu swojego zestawu, oszczędza na płycie głównej i tym samym uniemożliwia sobie korzystanie z dwóch kart graficznych jednocześnie.
Nie można też zapomnieć o jeszcze jednej rzeczy – o zasilaniu. Karta graficzna to podzespół, który pobiera najwięcej energii. To właśnie od wyboru karty graficznej w dużej mierze zależy moc zasilacza. Jeśli chcemy mieć dwie grafiki, to jednocześnie musimy dokupić dużo mocniejszy zasilacz, najlepiej co najmniej o mocy 900 W, ale wymagane może być nawet ponad 1000 W. Odpowiednie modele są niestety dość drogie i mogą kosztować nawet tyle, co karta graficzna.
Dla kogo?
Jeśli składamy nowy komputer, to dwie karty graficzne mają sens tylko w przypadku kupna dwóch bardzo wydajnych egzemplarzy. Zastanawianie się nad jedną wydajną lub dwiema średnimi GPU przy nowym komputerze nie ma najmniejszego sensu. Przede wszystkim druga karta nie daje 100-proc. wzrostu wydajności. W większości gier liczba klatek na sekundę zwiększy się maksymalnie o 50 procent, ale w wielu przypadkach będzie to mniej. Wiele zależy też od samych kart. Poza tym od razu kupując dwie średnie karty, blokujemy sobie możliwość późniejszej rozbudowy zestawu i musimy też wydać więcej pieniędzy na zasilacz.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku modernizowania komputera. Dokupienie drugiej karty graficznej ze średniej półki może mieć sens. Przede wszystkim dlatego, że może kosztować nas to mniej niż kupno jednej, ale za to bardzo wydajnej. Najprawdopodobniej konieczna będzie wymiana zasilacza, ale w wielu przypadkach i tak koszt takiej inwestycji będzie mniejszy. Jednak w większości przypadków zakup nowej wydajnej karty graficznej będzie lepszym wyborem. Przede wszystkim możemy uzyskać dzięki temu taką samą wydajność, jak przy dwóch średnich modelach, a zużycie energii będzie mniejsze. Poza tym wydajniejsza i przede wszystkim nowsza karta graficzna to lepsze technologie i obsługa nowych standardów.Ale chyba najważniejszym argumentem przemawiającym za wyborem jednej karty graficznej jest to, że nie wszystkie gry wykorzystują technologię SLI lub CrossFireX. Czasami druga karta nie da nam zbyt wiele, a nawet może rodzić problemy.
W określonych warunkach dwie karty graficzne mają sens. Jednak przy modernizowaniu komputera w większości przypadków lepiej kupić jedną, ale wydajniejszą kartę. | Dwie karty graficzne w komputerze – czy warto? |
Twój smyk musi być odpowiednio przygotowany na codzienne harce na dworze. Pamiętasz o wygodnych butach, aby chronić dziecko przed upadkiem i o czapce zabezpieczającej głowę i uszy przed wiatrem lub słońcem. Ale czy pamiętasz także o oczach, które należy chronić przed słońcem? Czapka z daszkiem czy kapelusz nie gwarantują pełnej ochrony, ponieważ nie powstrzymują promieniowania, a jedynie osłaniają przed rażeniem. Oznacza to, że bez okularów słonecznych twoje dziecko jest narażone na szkodliwe działanie promieni UV, które mogą doprowadzić np. do zaćmy. Aby do tego nie dopuścić, sprawdź, jak wybrać modne i bezpieczne okulary dla malucha.
Od kiedy zakładać dziecku okulary przeciwsłoneczne?
Noworodków i niemowląt lepiej nie wystawiać na bezpośrednie działanie promieni słonecznych, dlatego tak malutkim dzieciom nie zaleca się w ogóle zakładania okularów. Na spacerze korzystaj z budek przy wózkach, parasolek przeciwsłonecznych i oczywiście odpowiednich czapeczek.
Dzieci powyżej roku, które spędzają już czas na placu zabaw i bawią się w słońcu, powinny mieć chronione oczy. Jednak roczny szkrab szybko pozbędzie się okularów z noska, a twoje argumenty raczej go nie przekonają. Dlatego dzieciom do dwóch, a nawet trzech lat zaleca się przede wszystkim odpowiednie nakrycie głowy i umiarkowane przebywanie na słońcu (na spacer wybieraj się w godzinach porannych lub popołudniowych). Jeśli jednak twój smyk okulary polubi, może je nosić już od pierwszego roku życia.
Czym się kierować przy wyborze okularów?
Kupując okulary przeciwsłoneczne, pamiętaj, że ich zadanie to przede wszystkim ochrona oczu, a nie designerski wygląd. Dlatego szukając okularów dla dziecka, wybierz te z szerokimi oprawkami, aby jak najmniej światła słonecznego wpadało przez kąciki przy brzegach oprawek. Okulary muszą chronić przed promieniowaniem UV i posiadać powłokę antyrefleksyjną, a więc odbijać promienie UVA, UVB i UVC. Upewnij się także, że wybrane przez ciebie okulary posiadają atesty i spełniają wymogi zgodne z normami europejskimi.
Okulary dla dziecka powinny być lekkie, nie odgniatać mu noska ani miejsca nad uszkami. Ważną cechą jest wytrzymałość. Przede wszystkim musza być nietłukące się i odporne na porysowania, ponieważ porysowana szybka również jest szkodliwa dla oka.
Modne okulary dziecięce do 50 zł
Jednymi z najpopularniejszych okularów dla dzieci są te nawiązujące do ulubionych bajek Disneya. Znajdziemy wśród nich oprawki typowo dziewczęce, z motywami z takich bajek, jak Królewna Śnieżka, Księżniczki czy Wróżki, a także chłopięce: Gdzie jest Nemo?, Piraci z Karaibów i Myszka Miki. Okulary te mają kolorowe oprawki, na bokach znajdują się obrazki lub odstające figurki ulubionych bohaterów.
Oprawki dla dziewczynki
Wśród okularów dla dziewczynek dużym zainteresowaniem cieszą się te z oprawkami w kształcie serduszek. Mogą być czerwone, różowe, a nawet białe w kolorowe grochy. Ich minusem jest właśnie kształt oprawki, gdyż przepuszcza ona bokami promienie słoneczne. Jednak są one chętnie wybierane, można ich używać w mniej słoneczne dni.
Innymi okularami wymarzonymi przez dziewczynki są te z Hello Kitty. Wyróżnia je przede wszystkim urocza oprawka, zwykle biała, różowa, czerwona lub czarna z różowymi elementami. Uroku dodaje kokardka umieszczona z boku oprawki na wysokości skroni lub na górnej części. Popularnością cieszą się także czarne okulary z różowo-niebieskimi motywami Monster High.
Oprawki dla chłopczyka
Młodzi panowie chętnie sięgają po kolorowe oprawki, zwłaszcza błękitne, zielone i czerwone. Wielu z nich zachwyca się neonowymi oprawkami lub oprawkami z obrazkiem Zygzaka lub Spidermana. Na topie są popularne także wśród dorosłych okulary w stylu pilotek. | Okulary przeciwsłoneczne dla dzieci do 50 zł |
Jeśli nie pamiętasz swojego hasła, na stronie logowania, kliknij w link nie pamiętasz hasła? Jeśli nie pamiętasz swojego hasła, na stronie logowania możesz odzyskać je na 3 sposoby.
Odzyskiwanie hasła za pomocą Nie pamiętasz hasła?
Kliknij w link [Nie pamiętasz hasła?]. Wpisz adres e-mail lub login, którego używasz w serwisie i kliknij [dalej].
Wybierz jeden z 2 sposobów odzyskiwania hasła:
| Sms | Nazwisko panieńskie matki |
| -------- | -------- |
| 1. Sprawdź, czy wyświetlony numer jest poprawny[1]. | 1. Wybierz opcję podaj nazwisko panieńskie matki.|
| 2. Kliknij w opcję odzyskania hasła za pomocą bezpłatnego smsa. | 2. Wpisz nazwisko panieńskie matki, które podałeś w ustawieniach Twojego konta Allegro i kliknij [dalej] [2]. |
| 3. Wpisz otrzymany kod na kolejnej stronie i kliknij [przejdź do zmiany hasła]. | 3. Odbierz pocztę. Na podany adres email otrzymasz wiadomość z linkiem. |
| 4. Ustal nowe hasło i wybierz [zmień]. | 4. Kliknij w link, ustal nowe hasło i wybierz [zmień]. |
[1] Jeśli widoczne cyfry nie zgadzają się z Twoim numerem telefonu, odzyskaj dostęp do konta przy użyciu nazwiska panieńskiego matki.
[2] Jeśli nie podałeś go wcześniej lub go nie pamiętasz, skorzystaj z formularza dodania nazwiska panieńskiego matki.
Odtąd możesz logować się przy pomocy nowego hasła.
Odzyskiwanie hasła za pomocą jednorazowego hasła SMS
Jeśli korzystasz z Allegro na komputerze, opcję Użyj jednorazowego hasła SMS wyświetlimy po trzech nieudanych próbach logowania. W wersji moblinej serwisu zobaczysz ją od razu po wejściu na ekran logowania.
Podaj swój login lub adres e-mail powiązany z Twoim kontem na Allegro.
Jeśli wpisane przez Ciebie dane są poprawne, otrzymasz SMS z jednorazowym hasłem do logowania. Użyj go podczas następnej próby logowania.
[bbox:hint](
)
Jednorazowego hasła SMS użyjesz, jeśli numer telefonu znajdujący się w Twoich ustawieniach konta jest aktualny. Jeśli format wprowadzonego numeru jest nieprawidłowy, zostaniesz przekierowany na standardową stronę odzyskiwania hasła.
Jednorazowe hasło SMS nie jest dostępne dla kont z włączonym dwustopniowym logowaniem oraz w aplikacji mobilnej Allegro.
[/bbox]
Jeżeli podejrzewasz, że Twoje konto zostało skradzione, niezwłocznie napisz do nas. | Nie pamiętam hasła. Co robić? |
Kilka klasycznych zapachów dla mężczyzny po 50-tce. Świetny pomysł na prezent dla taty czy dziadka! Zegarek, idealnie skrojony garnitur, czyste obuwie i oczywiście perfumy. Tzw. essential prawdziwego eleganta jest subtelny, ale też niezwykle prosty. Dziś skupimy się na tym ostatnim elemencie, poszukując idealnych aromatów dla dojrzałych panów. Jak odpowiednio dobrać perfumy? Na jakie składniki zwrócić uwagę? Jakie męskie perfumy uwielbiają kobiety? Co warto wiedzieć przed zakupem? Oto kilka propozycji, które z pewnością przypadną do gustu większości mężczyzn.
Męskie zapachy – intensywność
Męskie zapachy są zazwyczaj intensywne i mocne w porównaniu do delikatnych damskich perfum. Pod względem intensywności możemy wyróżnić trzy typy aromatów: perfumy, woda perfumowana i woda toaletowa. Podczas gdy dwa ostatnie rodzaje są stosunkowo lekkie i mogą się nadawać na dzień, wieczorową porą warto postawić na prawdziwe perfumy, które zawierają nawet 40% olejków aromatycznych skondensowanych w wysokoprocentowym alkoholu. Dla porównania woda perfumowana i toaletowa mają mniejszą zawartość olejków – odpowiednio 20% i 10%.
Męskie zapachy – składniki
Typowo męskie zapachy mają zazwyczaj ostre nuty, korzenną lub drzewną podstawę oraz lekkie słodkie uzupełnienia. Warto wiedzieć, że kwiatowe motywy są zazwyczaj damskie. W zależności od okazji możemy wybrać różne zapachy, które będą świetnie podkreślać męską elegancję. Np. do pracy warto wybrać intensywne aromaty korzenne lub ziołowe. Na bardziej nieformalne okazje możemy postawić na aromaty cytrusowe lub ciepłe nuty paczuli. W kolekcji warto także posiadać specjalny zapach na wyjątkowe okoliczności. Musi się wyróżniać spośród innych pod względem składników czy intensywności.
Najbardziej uniwersalne składniki, które przypadną do gustu każdemu dojrzałemu mężczyźnie to pieprz, jabłecznik i kawa.
Męskie zapachy – rodzaje
Męskie zapachy charakteryzują się swoją intensywnością oraz ostrymi nutami. Najczęściej spotykane motywy to zapachy orientalne (akordy waniliowe, balsamiczne, żywiczne, korzenne i zwierzęce), które najlepiej się nadają na wieczór lub chłodne sezony. Są także zapachy oparte na aromatach mchu dębowego, paczuli i bergamotki. Kompozycje paprotne składające się z dominującej nuty lawendy, kumaryny i mchu dębowego. Ostatnią grupą są feromony, które nawiązują do substancji wydzielanych przez organizm. Podświadomie wpływają na atrakcyjność osoby.
Zapachy dla dojrzałego mężczyzny
Chanel Platinum Egoiste
Prowokacyjny, silny, a zarazem subtelny i harmonijny. Klasyczny zapach od Chanel to cedrowa podstawa uzupełniona lekkim aromatem lawendy, imbiru i rozmarynu. Cena ok. 200 zł za 100 ml. Perfumy znajdziesz tutaj.
Davidoff Good Life
Bardzo limitowana edycja kultowego zapachu od Davidoff. Owocowa baza idealnie komponuje się z kwiatowymi motywami fiołku i magnolii. Całość uzupełniona ziołowym miodem i gorzkim migdałem. Cena ok. 450 zł za 75 ml.
Iceberg Eau de Iceberg 74 Pour Homme
Energetyczna mieszanka cierpkich akordów limonki i kalabryjskiej bergamotki oraz subtelne nutki fiołka i paczuli. Cena ok. 100 zł za 100 ml.
Bottega Veneta Pour Homme
Typowo skórzane perfumy z intensywnym motywem papryczki pimento oraz paczuli. Dodatki? Jodła kanadyjska oraz szałwia. Cena ok. 280 zł za 90 ml.
Tom Ford Noir
Zmysłowa woda toaletowa z cierpkim posmakiem kminku, pieprzu i słodką nutą fiołka. Cena ok. 300 zł za 100 ml.
Podsumowanie
Męskie perfumy powinny doskonale odzwierciedlać naturę silnej płci. Aromaty dla mężczyzn są zazwyczaj intensywne, mocne i wyraziste. Podstawowe składniki to m.in. drzewne motywy, zioła oraz słodkawe orientalne aromaty wanilii lub kadzidła. Do wyboru mamy zarówno klasyki (np. Chanel Egoiste czy Davidoff Good Life), jak i nowinki rynkowe (Bottega Veneta Pour Homme czy Tom Ford Noir). Przed wyborem warto także zastanowić się nad intensywnością zapachu. Większość produktów, które znajdziemy w drogeriach to wody toaletowe, warto jednak poświęcić odrobinę więcej czasu na poszukiwanie prawdziwych perfum. Ich zapach może utrzymać się na skórze nawet do 12 godzin. | Perfumy dla dojrzałego mężczyzny |
Jest kilka zabawek, które cieszą się takim samym uwielbieniem zarówno ze strony dziecka, jak i rodziców. Puszczanie kolejki, konstruowanie z klocków czy kolekcjonowanie modeli to zabawy cenione nie tylko przez maluchów, ale również przez każdego tatę. Ostatnim hitem nie tylko zabawkowym, ale również kolekcjonerskim są drony. Modele, których zastosowanie ma swój początek w wojskowości, przebojem wdarły się na listę przebojów ulubionych zabawek dla chłopców w każdym wieku. Sprawdźmy zatem, jakie modele cieszą się największa popularnością i jaka jest ich cena. Zacznijmy od tych najtańszych.
Dron Cheerson CX-10A
Jak zachwala go jego producent, jest to prawdopodobnie najmniejszy dron, jakiego możesz znać – jego wymiary to 40 x 40 x 20 mm. Może latać w pięciu kierunkach: w górę, dół, do przodu, do tyłu i na boki. Jego lot jest stabilny dzięki 6-osiowemu żyroskopowi a jego obsługa jest niebywale prosta. Można także sterować prędkością lotu: wolną, średnią oraz szybką. Posiada częstotliwość 2.4 Ghz. Maleństwo to waży około 12 gram. Może znajdować się w powietrzu do 5 minut, a ładowanie go trwa około pół godziny. Jeśli chodzi o zasięg, to wynosi on 20 metrów. Ten latający drobiazg dostępny jest w czterech kolorach (czarnym, białym, srebrnym i złotym). Posiadaczem drona Cheerson CX-10A możesz się stać, dysponując kwotą około 85 złotych. To niewielka kwota za taką frajdę.
Dron SYMA X12
Dron SYMA X12 nadaje się zarówno dla doświadczonych jak i początkujących pilotów tych małych zabawek. Steruje się nim niezwykle precyzyjnie a latać może we wszystkich możliwych kierunkach – przy odrobinie wprawy możesz wykonać nim nawet beczki. Jest nieco większy od wyżej omawianego modelu Cheerson CX-10A – jego wymiary to 7 x 4,5 x 2,65 cm ale ma taką samą częstotliwość. W powietrzu może znajdować się około 4 minut, a ładowanie baterii trwa do 40 minut. Jego konstrukcja sprawia, że model ten jest odporny na upadki i uderzenia. Posiada światła led do nocnych lotów. Cena oscyluje wokół 100 złotych. Co ważne – model ten jest już odpowiednio zmontowany, wystarczy tylko naładować akumulator a potem bawić się!
Dron Cheerson CX-30
Dron Cheerson CX - 30 - ten model ma przede wszystkim przewagę nad wyżej wymienionymi, gdyż posiada kamerę 0,3 MP. Jest nieco większy: 185 x 185 x 20 mm i waży 52 gramy. Posiada standardową częstotliwość 2,4 GHz i zasięg do 30 metrów a w powietrzu utrzymuje się do 6 minut. Aby wzniósł się w powietrze, wymaga ładowania trwającego ok. 40 minut. Dzięki światłom led, możesz nim bawić się także w nocy. Również i on może poruszać się w każdym kierunku. Jest gotowy do lotu od razu po wyjęciu z pudełka. Ze względu na znajdującą się na wyposażeniu kamerę, jest nieco droższy, jego cena zaczyna się od 170 złotych. Jeśli jednak zależy nam na kamerze, warto zastanowić się nad wybraniem właśnie tego modelu.
Model SYMA X11C
Kolejnym popularnym modelem, na który warto zwrócić uwagę jest dron SYMA X11C. Jest on zdecydowanie większy – jego wymiary to 15,2 x 15,2 x 3,7 cm, ma taką samą częstotliwość 2,4 GHz. Wyposażony jest również w kamerę HD 2.0 MP oraz kartę pamięci. To uniwersalny model, którym można polatać w każdym miejscu i warunkach. Elastyczne tworzywo, z którego wykonane są łopaty wirników sprawiają, że bardzo trudno jest je uszkodzić. Maszyna ta jest zwinna i zwrotna, można sterować nią zarówno w pomieszczeniach, jak i na zewnątrz. Posiada dwa zmienne tryby lotu: wolny dla początkujących oraz szybki dla zaawansowanych pilotów. Syma X11C potrafi wykonać prawdziwe lotnicze akrobacje, jak: przewroty, spirale, czy kręcenie beczek. W powietrzu potrafi utrzymać się 8 minut i ma zasięg 30 metrów. Ten model potrafi sprawić już naprawdę sporo frajdy, jednakże decydując się na jego zakup, musimy liczyć się z wydatkiem od 200 złotych.
Model SYMA SUPER SHIP X6 RC0247
To największy dron w ofercie firmy SYMA, na szczęście nie trzeba posiadać licencji pilota, by móc nim polatać. Wysokiej jakości elektronika oraz pierwszorzędne wykonanie sumują się, by stworzyć dron z pełnym wyposażeniem, lecz nadal w dobrej cenie (za model ten musimy zapłacić nieco ponad 300 złotych). Czym wyróżnia się na tle konkurencji? Czterokanałowe radiowe sterowanie pozwala na płynny lot w każdym kierunku, po osiągnięciu 4 – 5 metrów wysokości możesz wykonywać nim dowolne akrobacje. Wykonany jest z lekkiego i trwałego tworzywa- włókna węglowego oraz pianki EPP. Pilot z wyświetlaczem LED umożliwia lepszą kontrolę lotu drona. W razie zablokowania skrzydeł system od razu odcina zasilanie chroniąc silnik przed uszkodzeniem. Osiąga prędkość lotu nawet do 40 km/h. Jego zasięg to 40 metrów – niezwykle dużo w tej klasie dronów. Czas jego lotu to 6-8 minut a czas ładowania to 120 minut. Jest on naprawdę duży – jego wymiary to 58 x 58 x 10 cm. Z pewnością taki model będzie idealnym prezentem dla tych, którzy złapali bakcyla sterowania latającymi modelami.
Jeśli planujemy sprawić przyjemność sobie lub komuś bliskiemu, mamy naprawdę spory wybór modeli dronów zabawkowych, ale posiadających już atrakcyjne funkcje. Weźmy też pod uwagę wiek osoby, która ma być obdarowana – ostatni omawiany model jest przeznaczony dla użytkownika w wieku powyżej czternastu lat. Kupno modelu zabawkowego pomoże nam się przekonać, jak bardzo podoba nam się ta zabawa, by potem móc zainwestować w modele o lepszych parametrach. Modele jednak z omawianego gatunku dostarczą nam i tak sporej porcji wrażeń i to właśnie na nich będziemy mogli opanować umiejętność sterowania. | Przegląd dronów do zabawy. Nie tylko dla najmłodszych |
Miłość do nieodpowiedniego mężczyzny jest dla Cassandry zgubą. Po jego zniknięciu zaczyna na nowo uporządkowywać swoje życie, lecz jest zranione serce wciąż nie może o nim zapomnieć. Pewnego dnia Adam powraca. A wraz z nim demony przeszłości. „Przebudzenie Morfeusza” to już kolejne z serii spotkanie z bohaterami K.N. Haner. Poprzednie części z cyklu „Mafijna miłość” powodowały u czytelników dreszcze napięcia i uderzenia gorąca z emocji. Czy tak będzie również po raz trzeci? Przygotujcie się na mocne uderzenie – bowiem opowieść o miłości, zdradzie i mafii nie traci rozpędu.
Powrót kłopotów
Gdy Adam zniknął, Cassandra wróciła do Toronto, by razem z synkiem Tommym ułożyć sobie życie na nowo. Wydawać by się mogło, że udało się jej zapomnieć o przeszłości, jednak to tylko pozory. Cassandra wciąż myśli o ukochanym Adamie. Wie, że ten mężczyzna oznacza same kłopoty, lecz jej złamane serce wciąż do niego tęskni. Jej głęboko skrywane pragnienia wkrótce stają się rzeczywistością – Adam nagle powraca.
Cassandra na widok ukochanego wpada we wściekłość, lecz nie potrafi ukryć swojego szczęścia. W końcu tak za nim tęskniła! Jednak pojawienie się Adama przyciąga ze sobą dawnych wrogów, o których Cassandra nigdy nie zapomniała. Najgroźniejszym z nich jest Eros, który również o niej nie zapomniał.
Zemsta w świecie mafii
Świat mafii rządzi się swoimi zasadami – tu nie ma miejsca na współczucie i zrozumienie. Zdrada karana jest w jeden sposób, zemsta jest na porządku dziennym. Mafia oznacza brak litości, a pomszczenie krzywd nieodłącznie związane jest z honorem. A honor jest podstawą wszystkiego.
W tym właśnie świecie Cassandra musi podjąć trudną decyzję. Z jednej strony wciąż ciągnie ją do mężczyzny, który jest prawdziwym żywiołem. Jest niebezpieczny i szalenie seksowny. Jest także ojcem Tommy’ego. I to właśnie o synu i jego dobru musi myśleć bohaterka. Jaką decyzję podejmie?
Mocne zakończenie trylogii
Cykl „Mafijna miłość” to opowieść o ogromnych emocjach, o namiętnościach, o niebezpieczeństwie. Napięcie czyha z każdej strony i nie inaczej jest tym razem. „Przebudzenie Morfeusza” to doskonałe uzupełnienie historii, która poraża jak petarda. Książka jest mocna, a jej lektura uzależnia, zupełnie jak mafijny świat – a z niego nie tak łatwo jest wyjść. K.N. Haner nie zawodzi swoich czytelników. Adam i Cassandra kolejny raz spróbują zawlczyć o normalność. Lecz czy w świecie, w którym żyją ma na to jakiekolwiek szanse? Poznajcie zakończenie ich historii.
Źródło okładki: www.editio.pl | „Przebudzenie Morfeusza” K.N. Haner – recenzja |
Rynek kosmetyków samochodowych z dnia na dzień się rozrasta. Co więcej, powstają także nowe rodzaje kosmetyków, a to wszystko w jednym celu – aby nasze auto przez cały okres użytkowania lśniło jak nowe… Quick detailer – co to takiego?
box:offerCarousel
Quick detailer jest produktem w płynnej postaci, który nanoszony jest za pomocą specjalnego atomizera. Efektem jego zastosowania jest podtrzymanie nałożonej na lakier ochrony oraz uzupełnienie uszkodzonej warstwy znajdującej się na lakierze. Stosowany może być pomiędzy kolejnymi warstwami nanoszonego wosku.
Na rynku można spotkać coraz więcej quick detalierów bazujących na woskach syntetycznych. Produkt szczególnie polecany jest po umyciu i dokładnym osuszeniu pojazdu, jednak w sytuacji, w której nie planujemy woskować samochodu. Zastosowanie quick detailera w takim przypadku przyczyni się do odświeżenia lakieru, usunięcia ewentualnych smug powstałych po myciu i suszeniu, a co najważniejsze: przyczyni się do zwiększenia ochrony lakieru oraz nada mu połysk. Qucik detailer to idealny środek dla osób, które chcą mieć lśniący lakier pojazdu, a nie mogą przeznaczyć dużej ilości czasu, aby nałożyć nową powłokę wosku na lakier.
Politura – co to takiego?
box:offerCarousel
Politura występuje najczęściej w formie mleczka, jej głównym zadaniem jest ukrycie niedoskonałości lakieru. Największa zaletą zastosowania politury jest fakt, że małym nakładem pracy i czasu możemy osiągnąć bardzo dobry efekt, niestety jest on również krótkotrwały. Plusem jest fakt, że politurę można nakładać zarówno przed położeniem wosku, jak i na niego. Co więcej – politurę możemy nakładać w sposób klasyczny, czyli ręczny, bądź (przy użyciu delikatnej gąbki polerskiej) w sposób maszynowy. Pamiętajmy, aby po nałożeniu produktu i odczekaniu paru minut (wyschnięciu) dokonać lekkiego polerowania przy użyciu miękkiego ręcznika z mikrofibry.
Różnice, podobieństwa
Podstawową różnica pomiędzy politurą a quick detailerem jest fakt, że quick detailer przyniesie największy efekt w momencie, gdy na lakierze pojazdu znajduje się już wosk. Politura oprócz odnowienia powłoki doprowadzi do usunięcia niektórych nierówności, co w przypadku quick detailera jest nie do osiągnięcia. Oba produkty są naprawdę szybkie w użyciu, a ich efekt jest praktycznie natychmiastowy.
Produkty warte zainteresowania
W przypadku wyboru politury produktem wartym zainteresowania jest MEGUIAR'S DEEP CRYSTAL POLISH w cenie około 60 złotych, która odżywia i pielęgnuje lakier pojazdu, nadając mu bogaty i wysoki połysk.
Alternatywą jest Poorboy’s Hole Glaze w cenie około 50 złotych. Produkt delikatnie oczyszcza lakier i maskuje defekty. Pozostawia gładką, lustrzaną taflę lakieru. Przygotowuje powierzchnię na zabezpieczenie powłoką ochronną w postaci sealantu lub wosku.
W przypadku Quick detailer produktem wartym zainteresowania jest Shiny Garage Quick Detail Spray w cenie około 30 złotych. Jest to preparat typu mist and wipe, a co za tym idzie: nie powoduje żadnych problemów nawet w czasie aplikacji przy dużej wilgotności powietrza czy na słońcu. spryskujemy nim wybraną powierzchnię i polerujemy. Shiny Garage Quick Detail Spray pozostawia powierzchnię czystą, śliską i błyszczącą, usuwa ślady po twardej wodzie.
Alternatywą jest Detailer’s Magic Qucik w cenie około 30 złotych – produkt stworzony do szybkiego przygotowania auta. Skutecznie usunie ślady po wodzie czy odciski palców, równie szybko podbije wygląd lakieru, ale przede wszystkim nada niesamowitej śliskości, wspomagając przy tym odpychanie wody i osuszanie po myciu. | Politura a quick detailer. Podobieństwa i różnice |
Wakacje się zbliżają, a ty nie masz stroju na plażę? Pora jak najszybciej to zmienić! Pojedynek na kąpielówki i szorty właśnie się rozpoczął, jednak w tej walce nie ma przegranych. Zarówno jedne, jak i drugie są męskie, stylowe i funkcjonalne. Czym się różnią, jaki wzór wybrać i co dla kogo będzie najlepsze w aspekcie fizycznym i psychicznym? O tym wszystkim piszemy poniżej. Słoneczny patrol
Jeśli chcesz, by spojrzenia pięknych plażowiczek aż cię parzyły, musisz znaleźć swój idealny strój plażowy. Kąpielówki czy szorty? Oto jest pytanie! Na szczęście odpowiedź nie należy do najtrudniejszych, ponieważ przy doborze stroju na plażę należy wziąć pod uwagę tylko trzy czynniki.
Pierwszy – twoja sylwetka: czy chcesz eksponować wyrzeźbione ciało, czy niestety pizza popijana piwem zrobiły swoje i nie masz się czym chwalić.
Drugi – zastosowanie stroju kąpielowego, czyli gdzie się w nim wybierzesz oraz czy planujesz uprawiać sport, czy tylko leżeć na plaży.
Trzeci – komfort fizyczny oraz psychiczny, twój i otoczenia, w którym będziesz przebywać.
Gdy znajdziesz odpowiedzi na te proste pytania, z łatwością odpowiesz na pytanie, co wybrać.
Kąpielówki
Kąpielówki są stworzone dla pewnych siebie mężczyzn z proporcjonalną sylwetką. Jeśli lubisz eksponować swoje ciało i masz się czym pochwalić, to prawdziwy strzał w dziesiątkę! Natomiast panowie nielubiący swojego wyglądu i z dodatkowymi kilogramami raczej powinni sobie darować ten fason. Kąpielówki nie ukryją żadnych defektów sylwetki, choć mocniej wycięte mogą wydłużyć nogi, a bardziej zabudowane skrócić zbyt umięśnione uda.
Polecamy jednokolorowe, dwukolorowe lub trójkolorowe. Mogą być w barwach soczystej pomarańczy, buraczkowej czerwieni czy modnego khaki. Czarne lub granatowe to klasyka. Odradzamy bardzo wzorzyste, np. w kwiatki, kółka, kratki. Przy dopasowanym materiale na dość strategicznych partiach ciała takie wzory nie dodadzą męskości.
Boardszorty i szorty plażowe
Szorty plażowe od kilku lat cieszą się zdecydowanie większym powodzeniem niż kąpielówki. Może się to wiązać z modą na styl surferów i wylansowane przez nich szorty, a dokładniej boardszorty. Sięgają przed kolano lub nawet do połowy łydki, a charakteryzują je kolorowe, wymyślne nadruki, np. pikselowe grafiki, desenie etniczne, pop-artowe, kwiaty, motywy rockowe. Ich ogromną zaletą jest to, że dają poczucie dużego komfortu, są wygodne i przewiewne. Dodatkowo najczęściej szyte są z nowoczesnych tkanin, dzięki czemu bardzo szybko schną.
Jeśli nie jesteś fanem surferskiego stylu, wybierz szorty klasyczne. Zazwyczaj są z gumką lub wiązane w pasie, krótsze od boardszortów. Szorty plażowe mogą mieć charakter bardziej sportowy lub być elementem stylizacji. Są oferowane w wielu wzorach i kolorach, dlatego latem warto poszaleć i wybrać spodenki barwne i oryginalne. Monochromatyczne modele klasyczne również są na czasie. Dużą zaletą tradycyjnych szortów jest to, że nadają dobre proporcje męskiej sylwetce oraz można dzięki nim ukryć mankamenty sylwetki, takie jak większy brzuszek czy masywne uda.
Tylko na plażę!
Na sam koniec warto dodać, że szorty i boardszorty nosimy tylko na plaży oraz w ośrodkach nadmorskich, kurortach itd. Szczytem obciachu jest chodzenie w szortach w centrum miasta, a jeszcze gorzej, gdy postanowisz świecić klatą na środku chodnika… Zasada jest prosta – rzeczy na plażę nosimy tylko na plaży lub w jej najbliższych okolicach. | Lato 2016 – kąpielówki czy szorty? |
Aktualnie mamy tysiące specyfików syntetycznych, które regulują działanie metabolizmu. Niektóre uspokajają zszargane nerwy, inne pobudzają do dalszego działania i podnoszą produktywność układu nerwowego. Jednak największą uwagę przyciągają spalacze tłuszczu. Spalacze tłuszczu pomogą w walce ze zrzuceniem nadmiernych kilogramów. Za każdym razem przy wyborze spalaczy tłuszczu pojawiają się pytania: czy są one zdrowe? Jak wpłyną na organizm? Czy powodują efekty uboczne? Czy są bezpieczne? Nie odpowiem na nie. Po co się stresować, skoro można wrócić do korzeni, czyli naturalnych spalaczy tłuszczu.
box:offerCarousel
Wiele osób nie chce stosować spalaczy tłuszczu, mimo tego, że w proponowanych przez producenta dawkach są skuteczne i bezpieczne. Jednak nie wszyscy są pewni reakcji somatycznych na składniki zawarte w suplementach, a także nie wiedzą, jakie będą ich odczucia psychiczne w związku z danym specyfikiem. Warto więc zaprzyjaźnić się z naturalnymi spalaczami tłuszczu, które pomogą w walce ze zbędną tkanką tłuszczową w okresie redukcji masy ciała.
Przebudzenie mocy, czyli kofeina w akcji
Najczęściej wykorzystywana jako składnik wszystkich syntetycznych spalaczy tłuszczu. Kofeina przede wszystkim podnosi tempo przemiany materii oraz poprawia proces lipolizy, czyli rozpadu tłuszczów. Zastosowanie kofeiny przed treningiem pobudza ośrodkowy układ nerwowy, dzięki czemu trening jest intensywniejszy i wydajniejszy. Inne zalety kofeiny to: zwiększenie koncentracji, przyspieszenie czynności mięśnia sercowego, działanie antynowotworowe, poprawa nastroju. Kofeina występuje między innymi w: kawie, herbacie (teina), guaranie (guaranina), yerba mate (mateina).
Należy wystrzegać się większej dawki niż 500 mg dziennie. Dla zobrazowania – jedna filiżanka czarnej kawy (250 ml) zawiera 80-120 mg kofeiny, filiżanka espresso (30 ml) to 65 mg kofeiny, szklanka herbaty (250 ml) 57 mg teiny.
Pachnący gingerol
Gingerol to substancja aktywna zawarta w korzeniu imbiru. Korzeń, który każdy zna jako dodatek do herbaty wykorzystywany szczególnie w okresie jesienno-zimowym, ma właściwości stymulujące metabolizm, ponadto zwiększa wydatek energetyczny, nasila spalanie tłuszczu oraz hamuje odczuwanie głodu. Imbir najlepiej spożywać w postaci nieprzetworzonej, dzięki czemu będzie można skorzystać ze wszystkich zalet gingerolu.
Ostro, a ostrzej będzie
Najostrzejszy produkt z prezentowanych w artykule. Kapsaicyna podobnie jak gingerol ma działanie zwiększające aktywność metaboliczną w organizmie, a także hamuje spożywanie nadmiaru kalorii w ciągu doby. Należy jednak uważać, ponieważ drażniące działanie kapsaicyny może spowodować problemy skórne, bóle żołądka i wątroby, a nawet chorobę wrzodową żołądka. Produkty, w których można znaleźć kapsaicynę to: papryczka chili, papryczka piri-piri, pieprz cayenne.
Cynamal odchudza pozytywnie
Kolor rdzawy, słodko-korzenny smak i lekko piekące odczucia na podniebieniu charakteryzują cynamal, który jest głównym składnikiem cynamonu. Dowiedziono, że cynamal jest substancją aktywizującą adipiocyty do spalania w procesie termogenezy. Oprócz właściwości termogenicznych zmniejsza także poziom cholesterolu i pomaga utrzymać prawidłowy zakres cukru we krwi. Nadmiar spożywanego cynamonu, ze względu na zawartą w nim kumarynę, jest niebezpieczny i może powodować problemy z nerkami oraz marskość wątroby.
Pozostałe, ale również wartościowe
Warto wspomnieć także o produktach, które nie są ściśle związane z działaniami zwiększającymi termogenezę, ale dzięki swoim właściwościom znacząco poprawiają pracę układu trawiennego. Są to: aloes, ocet jabłkowy oraz kurkuma. Produkty te są wskazane dla osób, które są mało aktywne w ciągu dnia, a charakter ich pracy jest siedzący. Wszystkie produkty, ze względu na swoje silne działanie, spożywane w nadmiarze mogą powodować nieprzyjemne dolegliwości ze strony układu trawiennego.
Świat natury wyprodukował ogromną ilość naturalnych suplementów diety, których nie musisz się obawiać i zadawać pytań dotyczących bezpieczeństwa ich stosowania czy efektów ubocznych. Teraz spokojnie możesz się wspomóc naturalnymi środkami w walce ze zbędnymi centymetrami. | Naturalne spalacze tłuszczu |
Stres może zatruć życie. Dopada nas w pracy, domu, szkole, korku lub na uczelni, jednym słowem – wszędzie. Sprawia, że z pozoru proste rzeczy stają się problematyczne. Długotrwały stres powoduje pogorszenie stanu zdrowia, kłopoty z koncentracją i pamięcią. Jak z nim walczyć? Tai chi
Tai chi to pochodząca z Chin sztuka walki, która bardziej kojarzy się z rodzajem specyficznego tańca. Nie ma w niej agresji i napięcia, są za to spokój, cisza i harmonia. Każdy ruch jest wykonywany w dużym skupieniu i koncentracji, by ćwiczący był w pełni świadomy tego, co robi. Poszczególne pozycje i gesty łączy się w całe układy, które doprowadza się do perfekcji. Właśnie dzięki temu skupieniu i odcięciu się od zgiełku organizm się wycisza. Oddech i bicie serca uspokajają się i regulują, organizm jest dobrze dotleniony, świat przestaje biec do przodu, a człowiek może pobyć sam ze sobą.
Joga
Joga ostatnio zdobywa szturmem wszelkie kluby fitnessu. Teraz każdy ją ćwiczy. Nie ma w tym nic złego. Podczas jogi ważne jest głębokie oddychanie, które sprawia, że do mózgu dochodzi więcej tlenu. Synchronizacja ruchów z oddechem sprzyja redukowaniu stresu i napięcia mięśni oraz poprawia równowagę. Do ćwiczenia jogi, podobnie jak w przypadku tai chi, nie potrzeba sprzętu ani specjalnego stroju sportowego. Wystarczy mata i kawałek spokojnego miejsca.
Pilates
To kolejna propozycja dla osób, które cenią spokój. Pilates łączy w sobie elementy baletu, jogi i treningu siłowego. Składa się z około 500 ćwiczeń, więc wybór jest ogromny. Tu również podczas wykonywania ćwiczeń ważny jest prawidłowy oddech. Każde ćwiczenie wykonuje się bardzo dokładnie, skupiając się na szczegółach. Pozwala to uwolnić umysł od spraw bieżących, skupić się na sobie i się odstresować. Takie wypadnięcie z obiegu na kilka chwil koi nerwy. Dodatkowo pilates świetnie rzeźbi sylwetkę.
Zumba
Nagromadzone negatywne emocje i stres muszą gdzieś znaleźć ujście, często niestety w najmniej odpowiednim momencie. Aby nie doprowadzić do wybuchu, emocje należy rozładować. Idealnym rozwiązaniem do tego celu jest zumba, czyli połączenie ćwiczeń z tańcem. Energiczne układy w rytm żwawej muzyki pozwalają na pozbycie się złych emocji i redukcję stresu. Trening jest bardzo dynamiczny i pochłania ogromną ilość energii, ale dzięki temu wydziela się dużo endorfin, zwanych inaczej hormonami szczęścia. To dzięki nim po wysiłku ma się lepszy humor i mniej odczuwa się stres.
Boks
Boks kojarzy się z ringiem, walką i brutalnością. Jednak nic tak nie rozładowuje stresu, jak wyżycie się na worku treningowym lub gruszce bokserskiej. Jeśli doda się do tego odpowiednią technikę i duże zaangażowanie, otrzyma się świetny sposób na walkę ze stresem i zbędnymi kilogramami. W wielu klubach fitness są organizowane zajęcia z boksu zarówno dla pań, jak i panów. Można też zakupić rękawice i worek bokserski, by ćwiczyć w domu.
Pływanie
Woda działa jak balsam, podczas pływania ciało się relaksuje i znika z niego całe napięcie. Można się odprężyć i rozluźnić spięte mięśnie. Polecane jest szczególnie osobom, u których stres objawia się bólami kręgosłupa lub szyi. Dodatkowym atutem pływania i ćwiczeń w wodzie jest ich odchudzający potencjał. Osoby z dużą nadwagą śmiało mogą uczestniczyć w takich zajęciach, gdyż nie obciążają one stawów.
Długotrwały stres może doprowadzić do wielu chorób zagrażających życiu. Niestety, ciężko jest się odciąć od całego świata tylko po to, aby się nie stresować, dlatego bardzo ważne jest znalezienie odpowiedniego sposobu na walkę z nim. | Najlepsze ćwiczenia na redukcję stresu |
Kiedyś wybór odkurzacza był prosty. Dzisiaj to zdecydowanie trudniejsze zadanie, bo na rynku dostępnych jest wiele rodzajów i modeli tych potrzebnych w każdym domu urządzeń. Sprawdźcie, dlaczego warto zdecydować się na odkurzacz z filtrem wodnym! Sprzątanie to obowiązek, za którym mało kto przepada. A odkurzanie znajduje się chyba na szczycie listy najbardziej znienawidzonych czynności. Jeśli jednak dbanie o porządek i czystość jest dla ciebie ważne, powinieneś pomyśleć o wymianie tradycyjnego domowego odkurzacza na taki z filtrem wodnym. To urządzenie jeszcze lepiej radzi sobie z kurzem, pyłem i zanieczyszczeniami. A my pomożemy ci wybrać model, który spełni twoje oczekiwania.
Odkurzacz z filtrem wodnym – co to jest i jak działa?
Odkurzacze wodne nie różnią się zbytnio wyglądem od tradycyjnych odkurzaczy bezworkowych, czyli takich, w których wymienne – papierowe lub materiałowe woreczki – zastąpiono plastikowym pojemnikiem, zbierającym kurz i odpadki. W tych urządzeniach taki pojemnik napełnia się wodą, która w dużo skuteczniejszy sposób „przechwytuje” drobinki zanieczyszczeń i niewidoczne dla oka roztocza, „sklejając je” i zatrzymując wewnątrz zbiorniczka. O większe oczyszczenie powietrza dba jeszcze dodatkowy filtr, przez który przechodzi ono po kontakcie z wodą.
Dodatkową zaletą korzystania z odkurzacza z filtrem wodnym jest fakt, że można z jego pomocą zbierać również niewielkie ilości wody, piany czy błota. Niektóre modele poza odkurzaniem mają również osobną funkcję piorącą, pozwalającą na czyszczenie dywanów i tapicerek mebli na mokro, co szczególnie docenią uczuleniowcy.
Korzystanie z „mokrego” filtra wymaga także bieżącego utrzymywania w czystości samego odkurzacza – w przeciwieństwie do klasycznych urządzeń, zebrane podczas sprzątania nieczystości musimy od razu usunąć, a sam pojemnik opłukać, aby nie rozwinęły się w nim niepożądane grzyby i mikroorganizmy. Choć z pozoru może się to wydawać kłopotliwe, pozwala nam przy każdym odkurzaniu cieszyć się świeżym, „nowym” filtrem.
Odkurzacz wodny – jaki model wybrać?
Przymierzając się do zakupu odkurzacza z filtrem wodnym, warto zastanowić się, jaką przestrzeń będzie musiał obsłużyć. W zależności od tego, można zdecydować się na model z większym lub mniejszym pojemnikiem. Sam rodzaj pojemnika też jest istotny: powinien posiadać wygodny uchwyt, ułatwiający napełnianie i opróżnianie, a także dobrze dopasowywać się do obudowy urządzenia. Każdy z odkurzaczy wyposażony jest w kółeczka dostosowane do poruszania się po różnych rodzajach powierzchni – od dywanów i wykładzin, przez gres i terakotę, aż po parkiety czy panele.
Szalenie istotny przy wyborze odkurzacza wodnego jest też rodzaj dodatkowego filtra, w jaki go wyposażono. Najpopularniejszym z nich jest filtr HEPA, który powinien poradzić sobie z typowymi domowymi zanieczyszczeniami.
Odkurzacze z filtrem wodnym – przegląd modeli
Na Allegro znajdziesz szereg ciekawych modeli odkurzaczy wodnych w zróżnicowanym przedziale cenowym. Oto kilka z nich.
MPM MOD-17 Bora to rozwiązanie dla osób, które odkurzają duże powierzchnie. Dzięki zbiornikowi na wodę o pojemności 2l, jego jednorazowe napełnienie wystarcza na odkurzenie niemal 200m2. Odkurzacz zaopatrzony jest w filtr jonizujący powietrze. Jego zaletą jest stosunkowo niska cena i duża liczba szczotek w zestawie.
Thomas Aqua+ Pet&Family to odkurzacz do domu, w którym wiele się dzieje, mieszkają w nim małe dzieci lub zwierzęta. Urządzenie wyposażone jest w funkcję piorącą i specjalny filtr dodatkowo oczyszczający powietrze i wyłapujący grzyby i roztocza.
Amica Marin to elegancki odkurzacz wykonany z wysokiej jakości tworzywa o dużej wytrzymałości. Wyposażony w filtr HEPA i kabel o długości 6m. Zbiornik o pojemności 3,7l pozwala na odkurzenie dużej powierzchni za jednym razem.
Karcher DS. 5.800 Turbo
to odkurzacz kultowej niemieckiej marki o wyjątkowym, trzystopniowym poziomie filtrowania, pochłania grzyby i roztocza, wypuszczając powietrze oczyszczone aż w… 99,9%!
First 5546-2 to ważący po napełnieniu 2,5-litrowego zbiornika nieco ponad 7 kilogramów odkurzacz jest jednym z najlżejszych i najbardziej poręcznych urządzeń w tej kategorii. Opływowy kształt i niewielkie rozmiary przy stosunkowo wysokiej mocy czynią z niego świetne rozwiązanie do codziennego sprzątania niewielkich powierzchni, np. mieszkania w bloku.
Odkurzacze z filtrem wodnym to większa inwestycja niż tradycyjne urządzenie do odkurzania. Warto jednak zastanowić się nad nią, jeżeli chcesz mieć pewność, że powietrze w twoim domu jest wystarczająco świeże i nawilżone. To z pewnością również doskonałe rozwiązanie dla osób zmagających się z alergiami lub astmą. | Odkurzacze z filtrem wodnym. Jak wybrać najlepszy? |
Wszystkich antyfanów kabli i ograniczeń z tego wynikających, a miłośników urządzeń mobilnych z pewnością zainteresują klawiatury Bluetooth, dzięki którym można bezprzewodowo łączyć się z ulubionym sprzętem. Klawiatury te działają na baterie i mogą znajdować się aż do 10 m od urządzenia, a i tak będą łączyć się z nim i współpracować. Pasują do smartfonów, tabletów, laptopów, a także konsoli do gier i telewizorów. Bluetooth to technologia bezprzewodowej komunikacji pomiędzy urządzeniami elektronicznymi. Od lat zyskuje coraz większą rzeszę fanów ze względu na wciąż nowe urządzenia wykorzystujące tę technologię. Instalowana w klawiaturach, dała możliwość swobodnego korzystania z nich – bez ograniczeń wynikających z długości kabla łączącego urządzenie z klawiaturą.
Zanim kupimy klawiaturę Bluetooth, warto zwrócić uwagę na to:
z jakimi systemami współdziała,
jak długo działa bateria,
czy bateria jest wbudowana, czy też trzeba ją dokupić,
jaki ma zasięg działania,
jakiej jest wielkości i ile waży,
czy posiada touchpad,
jaki ma układ klawiszy,
jakie ma funkcje,
czy będziemy chcieli ją przenosić lub przewozić (wtedy sprawdzą się wersje mini),
jaki jest okres gwarancji dany przez producenta na produkt.
Na rynku dostępne są klawiatury klasycznej wielkości, ale też dużo mniejsze, lżejsze i smuklejsze. Wybierać możemy spośród wersji mini, z touchpadem lub bez niego. Zakup takiej klawiatury to wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych, choć, oczywiście, można znaleźć modele droższe, z większą liczbą funkcji.
Klawiatura Bluetooth z touchpadem
Zamiast klasycznej klawiatury z klawiszami możemy wybrać wersję z touchpadem, ulokowanym zazwyczaj po prawej stronie klawiatury. Pozwala on na nawigowanie urządzeniem bez konieczności posiadania myszki. Klawiatury te pasują do tabletów, laptopów, telefonów i konsoli. Są zgodne ze standardem Bluetooth 2.0 lub 3.0, co umożliwia bezproblemową współpracę z urządzeniami wyposażonymi w systemy Android, iOS, Mac OS, Windows i Symbian. Zawierają także zestawy klawiszy multimedialnych – dzięki nim możemy np. zmienić kolejność odtwarzanych utworów czy teledysków, regulować poziom głośności i uruchamiać aplikacje. Klawiatura jest bezprzewodowa, dlatego wymaga skorzystania z dwóch akumulatorów do ładowania, które mogą być dodane do zestawu (warto jednak sprawdzić to przy zakupie). Urządzenia te działają z systemami operacyjnymi takimi jak XP, Vista, Windows7 i Mac OS.
Dostępne są w kolorze czarnym, białym oraz białym z kolorowym obramowaniem. Są także modele z wbudowaną baterią litową – wtedy do kompletu dodany jest kabel do ładowania. Czas ładowania takiej baterii to ok. 3 godziny, co, według danych producenta, wystarcza nawet na 11 dni użytkowania. Zasięg działania klawiatury to ok. 10 m.
Dostępne są modele z podświetlanymi klawiszami. Niektóre modele mają także myszkę w zestawie, inne zaś posiadają wbudowane wskaźniki laserowe, co przyda się podczas wyświetlania prezentacji na spotkaniach biznesowych czy na wykładach na uczelni. Urządzenia te objęte są gwarancją od roku do dwóch lat. Ceny klawiatur Bluetooth z touchpadem zaczynają się od ok. 60 zł.
Miniklawiatura Bluetooth z touchpadem
Dostępne są także wersje mini klawiatur z touchpadem. Małe, smukłe, wygodne w użyciu łączą się z innymi urządzeniami także za pomocą Bluetooth. Posiadają 18 klawiszy dotykowych, dzięki którym można sterować dźwiękiem i surfować po Internecie. Działają z systemami Windows, Linux, Android i Windows Mobile. Zasięg działania to ok. 10 m. Wymiary to ok. 15 x 6 x 1,2 cm, a waga to zaledwie 100 g. Urządzenia objęte są dwuletnią gwarancją. Ceny zaczynają się od ok. 100 zł.
Klawiatura Bluetooth firmy Samsung
Innym produktem wartym rozważenia są smukłe i stylowe klawiatury firmy Samsung. Ułatwiają one korzystanie z urządzeń z systemem operacyjnym Android. Klawiatura ma wyspowe przyciski, dzięki którym pisanie na niej jest proste. Posiada także klawisze skrótów, dzięki którym możemy szybko wywołać określone funkcje. Jeśli podłączymy klawiaturę do smartfona, dodatkowo uzyskamy dostęp do klawiszy skrótów, które zostały zaprojektowane specjalnie dla systemu operacyjnego Android. Jej wymiary to 28,8 x 12,6 x 1,3 cm, ważą ok. 345 g. Dzięki temu łatwo ją przenosić. Gwarantuje szybkie i stałe połączenie z urządzeniem z systemem Android, bez konieczności korzystania z kabli. Jej zasięg działania to ok. 10 m. Producent daje na ten produkt dwa lata gwarancji. Klawiatura dostępna jest w kolorze białym. Ceny zaczynają się od ok. 50 zł.
Klawiatura Bluetooth firmy Dell
Klawiatury łączące się z komputerem, smartfonem czy tabletem za pomocą Bluetooth oferuje również firmaDell. Dostępne są w kolorze czarnym, są wersje z touchpadem i bez niego. Zasięg działania tych modeli klawiatur to także ok. 10 m. Jak zapewnia producent, urządzenie działa również przez ścianę, choć zmniejsza to jego zasięg działania. Klawisze funkcyjne podświetlane są na niebiesko. Klawiatura zasilana jest bateriami 2 x AA, które są w zestawie. Są również modele z wbudowanymi bateriami, które działają nawet ponad 40 godzin. Produkt objęty jest roczną gwarancją. Jego ceny zaczynają się od ok. 40 zł.
Klawiatura Bluetooth do konsoli play station
Specjalne klawiatury możemy dokupić do konsoli Playstation. Te bezprzewodowe urządzenia są w wersji mini i mają inny kształt niż klasyczne klawiatury. Łączą się z konsolą do gier także poprzez Bluetooth. Pasują do PS 3 i 4. Zasilane są na baterie. Ceny zaczynają się od ok. 25 zł.
Zanim zaczniemy szukać odpowiedniej klawiatury Bluetooth, sprawdźmy dokładnie, jakie parametry ma urządzenie, do którego chcemy jej używać. Wtedy możemy dobrać odpowiednią klawiaturę, która bez przeszkód będzie współdziałała z naszym sprzętem. | Przegląd klawiatur Bluetooth do 200 zł |
Czytnik kart pamięci standardowo jest montowany w komputerach przenośnych, natomiast w pecetach zazwyczaj występuje tylko jako opcja. Jeśli w twoim komputerze brakuje takiego urządzenia, najprostszym rozwiązaniem będzie zakup zewnętrznego czytnika USB. Prosta instalacja, kompatybilność ze wszystkimi komputerami, a także niewygórowana cena to jego główne zalety. Kingston FCR-MRG2
Kingston FCR-MRG2 to jeden z najmniejszych i najtańszych czytników kart pamięci dostępnych na Allegro. Tak naprawdę to w pełni funkcjonalny pendrive z wymienną pamięcią, obsługujący karty microSD i microSDHC. Na tle bardziej rozbudowanych modeli jego funkcjonalność wydaje się przeciętna, ale należy pamiętać, że karty microSD cieszą się największą popularnością. Kingston FCR-MRG2 kupimy na Allegro już od niespełna 10 zł.
Modecom CR-LEVEL2
Modecom CR-LEVEL2 to kompaktowy czytnik obsługujący kilkadziesiąt najpopularniejszych typów kart pamięci. Do dyspozycji użytkownika jest 6 przejrzyście opisanych slotów, które umożliwiają wymianę danych między sobą. Urządzenie oferuje 3 tryby prędkości transferu: High Speed (480 Mbps), Full Speed (12 Mbps) i Low Speed (1,5 Mbps). Czytnik Modecom CR-LEVEL2 jest dostępny na Allegro już od 29,90 zł.
Kingston MobileLite G4
Kingston MobileLite G4 swoim kształtem przypomina klasyczny pendrive. Mimo niewielkich (jak na czytnik) rozmiarów, jego obudowa jest dosyć szeroka, co może stanowić problem z jednoczesnym podłączeniem innych urządzeń do sąsiednich portów USB. Zgodnie ze specyfikacją model ten współpracuje z kartami SD, SDHC, SDXC, UHS-II oraz microSD/SDHC/SDXC i UHS-I. Zgodność ze standardem USB 3.0 pozwala osiągnąć transfer danych na bardzo wysokim poziomie. Kingston MobileLite G4 kosztuje na Allegro 45 zł.
SanDisk Imagemate All-in-One
SanDisk Imagemate All-in-One to klasyczny czytnik biurkowy – niewielkie wymiary i praktyczna podstawka pozwolą mieć go zawsze pod ręką. Producent zastosował w tym modelu technologię USB 3.0, która zapewnia bardzo szybki transfer danych. Do dyspozycji są 4 sloty obsługujące najpopularniejsze typy kart pamięci: SD, SDHC, SDXC, microSDHC, microSDXC oraz CompactFlash w standardzie UDMA 7. SanDisk Imagemate All-in-One to urządzenie z wyższej półki cenowej – na jego zakup trzeba przeznaczyć co najmniej 125 zł.
Tracer All-in-One C35
Tracer All-in-One C35 obsługuje niemal wszystkie popularne rodzaje kart pamięci: SD, microSD, SDHC, XD, miniSD, MMC, RS-MMC, MS, MS Duo, MS Pro, CF, T-F, M2, CF-I oraz CF-II. Szybkie kopiowanie plików umożliwia interfejs USB 3.0, który jest 5-krotnie szybszy niż wersja 2.0, ale zapewnia wsteczną kompatybilność. Na obudowie znajdują się 2 diody sygnalizujące podłączenie urządzenia oraz jego pracę. Tracer All-in-One jest dostępny na Allegro już od 34 zł.
Karty pamięci to jedne z najpopularniejszych nośników danych – są wykorzystywane przez wiele urządzeń, m.in. aparaty fotograficzne, kamery, smartfony czy odtwarzacze MP3. Zakup zewnętrznego czytnika USB nie wiąże się z dużym wydatkiem, a pozwala w łatwy sposób zgrać pliki z karty pamięci na dysk komputera bez konieczności podłączania poszczególnych urządzeń i instalowania sterowników. | Wybieramy zewnętrzny czytnik kart pamięci |
Zamienniki opon Zamienniki opon
Do czego przydaje się znajomość dobierania zamienników opon? Najczęściej pozwala ona wyszukać rozmiar, który tylko nieznacznie różni się od zalecanego przez producenta samochodu, a równocześnie jest od niego dużo tańszy.
Niektórzy kierowcy chcą też, z różnych względów, stosować węższe lub szersze opony. Tu również przydaje się umiejętność dobrania zamiennika.
Od czego trzeba zacząć? Od przygotowania rozmiaru opony zalecanej przez producenta. Nie może to być rozmiar opcjonalny czy zamiennik!
* Średnica zewnętrzna dobrze dobranego zamiennika nie może być większa o więcej niż o 1.5 procent w stosunku do opony zalecanej.
* Średnica zewnętrzna dobrze dobranego zamiennika nie może być mniejsza o więcej niż o 2 procent w stosunku do opony zalecanej.
Przykłady zamienników opon:
Czy warto stosować szersze opony od zalecanych przez producenta?
* Zapewniają lepszą przyczepność i krótszą drogę hamowania,
* samochód lepiej reaguje na polecenia kierowcy,
* są nieco droższe,
* powodują większe zużycie paliwa,
* bardziej hałasują,
* są bardziej podatne na poślizg na wodzie (aquaplaning).
Czy warto stosować opony węższe od zalecanych przez producenta?
* Takie opony są tańsze,
* cichsze,
* mniej podatne na wpadnięcie w poślizg na wodzie,
* trzeba liczyć się z gorszą przyczepnością i dłuższą drogą hamowania. | Zamienniki opon |
Nowoczesny, niekonwencjonalny i niepowtarzalny stolik za około 100 złotych? Tak, to możliwe! Wystarczy tylko poświęcić trochę czasu na samodzielne wykonanie tego designerskiego stolika zrobionego z kawałka drewna i miedzianych rurek. Sprawdzcie, jak wykonać samodzielnie taki stolik. Jak zrobić stolik z plastra drewna i miedzianych rurek?
Elementy potrzebne do wykonania stolika:
* kawałek lub plaster drewna
* miedziane rurki
* miedziane kolanka
* klej dwuskładnikowy
* politura
* wata
* szmatka bawełniana
* wkrętarka
* suszarka
* kątownik
miarka
ołówek
box:video
Więcej poradników DIY znajdziesz na kanale allegro Wnętrza. | Jak zrobić stolik z plastra drewna i miedzianych rurek? |
Gatunek przygodówek point & click (wskaż i kliknij) lata świetności ma za sobą. Są jednak studia, które do takiej formy opowiadania historii wciąż wracają. I chociaż coraz częściej łączy się to z przejściem w pełny trójwymiar (a wraz z tym także z odarciem tych gier z pewnej cechy charakterystycznej), to ludzie tacy jak Tim Schafer wciąż próbują podbić serca graczy znacznie bardziej klasycznym podejściem do tego wymagającego myślenia gatunku. Tim Schafer, szef studia Double Fine Production, to jeden z najwybitniejszych weteranów branży rozrywki elektronicznej, który na swoim koncie ma takie klasyczne tytuły jak The Secret of Monkey Island, Grim Fandango czy Psychonauts. I chociaż produkcje te nie osiągały tak wielkich sukcesów komercyjnych, jak największe marki gier akcji, to zyskiwały uznanie recenzentów i graczy na całym świecie. Zwłaszcza tych, którzy w grach szukają przede wszystkim świetnej fabuły i wyzwania dla szarych komórek. Broken Age ma być właśnie taką produkcją.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Dwie historie
Broken Age to gra podzielona na dwie części. Każda z nich opowiada historię innego bohatera, ale wspólnych mianowników jest w nich naprawdę dużo. Obie przygody dotyczą młodych osób, które chcą wyrwać się z porządku, jaki od lat im towarzyszył. To przygody opowiadające o podjęciu decyzji, by porzucić dotychczasowe życie i wkroczyć w nowy, „dorosły” świat. Tutaj w wersji bardzo fantastycznej.
Z jednej strony mamy więc historię Velli, młodej dziewczyny z bajkowego miasteczka, którego mieszkańcy trudnią się cukiernictwem. Żyjące w tej pozornej sielance społeczeństwo ma jednak straszną historię, która skutkuje tragicznymi ceremoniami. Okazuje się bowiem, że rzekomy spokój wioski utrzymywany jest dzięki przekupywaniu potężnego potwora znanego jako Mog Chotra. By nie wywołać jego gniewu, mieszkańcy wioski składają w ofierze dziewice. Jak nietrudno się domyślić, Vella jest jedną z nich i już w pierwszych scenach stajemy oko w oko z przerażającą bestią. Nasza bohaterka nie jest oczywiście zachwycona takim losem, a my musimy pomóc jej uciec z beznadziejnej sytuacji. Co stanowi tylko początek fantastycznej przygody.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Bohaterem drugiej części gry jest Shay, który zamieszkuje statek kosmiczny, przemierzający galaktykę. Shay jest jednak znudzony faktem, że nadopiekuńczy system jego statku nie pozwala mu rozwinąć skrzydeł. Jedyne „ekscesy”, do których ma dostęp, to zaplanowane zabawy w ratowanie pluszowych kompanów. Wszystko zmienia się jednak, gdy Shay postanawia sprzeciwić się woli systemu i poznaje nowego kompana, a wraz z nim zupełnie nowe perspektywy.
Tak uniwersalnie skrojona fabuła może przypaść do gustu zarówno młodszym odbiorcom, jak i starszym graczom. Bo choć obie historie są z pozoru infantylne, zawierają w sobie dużo ponadczasowych prawd.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Mechanika
W trakcie całej niemal gry obserwujemy wydarzenia z boku. Postaci przemierzają dwuwymiarowe plansze, a naszym zadaniem jest wskazywanie im drogi do kolejnych miejsc i przedmiotów, które od czasu do czasu będziemy łączyć bądź też wykorzystywać na otoczeniu.
Nie ma w Broken Age sytuacji, w których musimy popisywać się małpią zręcznością lub sokolim wzrokiem. Nawet podczas szukania przedmiotów sporych rozmiarów kursor zmieni kształt, gdy tylko natrafimy na jakąś interaktywną część otoczenia.
Ważnym elementem zabawy są również dialogi. Twórcy umożliwili nam wybór opcji dialogowych podczas rozmów, ale przeważnie ich kolejność nie ma większego znaczenia. Częściej będziemy musieli odpowiednim wyborem wymusić pewne konkretne działanie, które popchnie fabułę do przodu. A gdy wybierzemy złą opcję? Po prostu zaczniemy dialog od nowa.
Weteranów gatunku point & click zmartwić może niewielki poziom stawianych przed graczami wyzwań. Zdarzają się momenty, w których naprawdę musimy pomyśleć, ale twórcy nie zawarli w grze łamigłówek, nad którymi trzeba przystanąć na dłużej. Dla jednych jest to niewątpliwie zaleta, inni, żądni umysłowych wyzwań, będą niepocieszeni.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Ciepło i z humorem
Cechą charakterystyczną dla dzieł studia Double Fine jest inteligentny humor. Nie brakuje go również w Broken Age. Postaci, które napotkamy, to prawdziwe indywidua, a napisane na ich potrzeby dialogi to najwyższa światowa półka scenopisarska i narracyjna. Broken Age świetnie sprawdza się w roli pewnego rodzaju lektury bądź też interaktywnego seansu filmowego.
Duża w tym zasługa obsady aktorskiej podkładającej głosy głównym i drugoplanowym postaciom. Na liście płac znajdziemy takie nazwiska jak Elijah Wood, Jack Black czy Jennifer Hale, której głos znamy z wielu innych gier.
Podobać się może również oprawa graficzna, chociaż brakuje jej nieco jakości. Wszelkie tła i postaci narysowane są bardzo poprawnie, ale niektóre zbliżenia odkrywają ich niewystarczającą rozdzielczość.
Podsumowanie
Broken Age to cudowna historia. A w zasadzie dwie historie toczące się niejako obok siebie. Nie spotkamy tu szybkiej akcji i przemocy, ale fantastyczny scenariusz na kilka godzin. Produkcja w sam raz dla osób, które w grach szukają przeżyć.
Wymagania sprzętowe Broken Age
Zalecane:
procesor: Intel Core 2 Duo 2.2 GHz, AMD Athlon 64 2.2 GHz,
RAM: 3 GB,
karta grafiki: 1 GB,
pamięć: 2,5 GB,
system: Windows 7 lub nowszy,
DirectX: 11.
Minimalne:
procesor: dwurdzeniowy 1,7 GHz,
RAM: 2 GB,
karta grafiki: 512 MB,
pamięć: 2,5 GB,
system: Windows XP,
DirectX: 9.0c.
Dostępność Broken Age
Gra jest dostępna na platformy: PC, PS Vita, PS4, Xbox One, Android, iOS. | „Broken Age” – recenzja |
Po co najmniej jedną książkę w 2015 roku sięgnęło zaledwie 37% Polaków, czyli o 3% mniej niż rok wcześniej. Prognozy są pesymistyczne, ponieważ pokolenie, które nie myśli literaturą, jest pozbawione wrażliwości i fantazji. Pozostaje pytanie, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Tymczasem w Szwecji
Na tle Polski, Szwecja jawi się jako kraj czytelników. Mówi się, że statystyczny Szwed poświęca lekturze przynajmniej 20 minut dziennie. Szwedzka literatura przeżywa swoje najlepsze chwile. Biblioteczne półki w tym skandynawskim kraju uginają się od nowości, a czytelnictwo jest jedną z najważniejszych kwestii politycznych. Literatura w Szwecji jest szeroko promowana – wspierają ją gwiazdy telewizji, muzyki i sportu. Skąd ta drastyczna różnica w podejściu do książek? Skąd bierze się ta ogromna przepaść? Co zrobić, by chociaż spróbować poprawić tragiczny stan czytelnictwa w Polsce?
Literacki wielogłos
Powyższe pytania, specjalnie na potrzeby książki „Szwecja czyta. Polska czyta”, zadane zostały grupie polskich oraz szwedzkich pisarzy, polityków, bibliotekarzy, animatorów kultury, krytyków, agentów literackich itd. Wśród przepytanych znaleźli się m.in.: Joanna Kluzik-Rostkowska, Roman Chymkowski, Beata Stasińska, Beata Chmiel, Katti Hoflin i Stefan Ingvarsson. Autorki książki, Katarzyna Tubylewicz i Agata Diduszko-Zyglewska, wraz ze swoimi rozmówcami próbują dojść do sedna problemu poprzez porównanie polskich oraz szwedzkich zwyczajów czytelniczych. Analizie poddane zostają rozwiązania polityczne oraz prawne, zestawione zostają doświadczenia. Wiele mówi się o literackiej pasji, miłości do książek, planach oraz nadziejach związanych z tym, co przyniesie przyszłość. Doktor Maja Chacińska z Uniwersytetu Gdańskiego przygotowała rozdział o różnicach między polskim a szwedzkim czytelnikiem w ujęciu historycznym.
Szwecja czyta na potęgę
Polskiego odbiorcę zadziwić może masowość czytelnictwa w Szwecji oraz związane z nim zwyczaje. Z niemałą zazdrością czytałem o równym starcie zapewnianym młodym pisarzom, o dofinansowaniach dla początkujących, ale też starszych twórców. Z niedowierzaniem przyjmowałem informacje o rynku wydawniczym, który diametralnie różni się od polskiego. Proszę sobie wyobrazić, że u naszego północnego sąsiada nie istnieje coś takiego, jak faworyzowanie konkretnych tytułów! Bestsellery nie są arbitralnie typowane, a odpowiednią promocję oraz wydanie zapewniona ma dosłownie każda pozycja! Wspomniałem wcześniej o zwyczajach. Wyobraźcie sobie sytuację, w której po świątecznym posiłku członkowie rodziny rozsiadają się w fotelach czy na kanapach i zatapiają w lekturze. Tak się właśnie dzieje w Szwecji. Aż trudno pojąć, jak bardzo proliteracki jest to kraj. I nie chodzi tutaj o jakiś trend, lecz najzwyklejszą zwyczajność. W Szwecji książka to dobro powszechne, o które się dba, bo inna sytuacja jest po prostu niewyobrażalna.
Sprawa polska
Polscy rozmówcy, świadomi postępującej zapaści czytelniczej w naszym środkowoeuropejskim kraju, zaznaczają, że ogromnym problemem jest u nas po prostu obojętność. Nie tylko zwykli obywatele, ale też politycy wydają się ślepi i głusi na to, jak ważna dla odpowiedniego rozwoju społeczeństwa jest kultura czytania, a przede wszystkim szeroko promowana i ogólnodostępna książka. Tubylewicz i Diduszko-Zyglewska wskazują na problem, jakim jest brak dofinansowania dla rozmaitych prokulturowych projektów – przede wszystkim przez władze samorządowe. Do Polaków należy wyjść z książką, młodym ludziom trzeba pokazać, że czytanie jest cool, ale należy to robić w sposób umiejętny, za pomocą odpowiednich projektów czytelniczych.
Konkluzja
Jakkolwiek optymistyczny (a jednak!) i pełen pasji nie byłby ton książki „Szwecja czyta. Polska czyta”, jej konkluzja jest dość smutna. Można by nawet pokusić się o zmianę tytułu na „Szwecja czyta. Polska nie za bardzo”. Katarzyna Tubylewicz i Agata Diduszko-Zyglewska zredagowały książkę bardzo ważną, bo pokazującą, jak istotne jest czytanie książek. O literaturę, jej promocję oraz dostęp do niej należy dbać, by w narodzie wytworzył się odpowiedni współczynnik empatii, fantazji, wrażliwości. Żebyśmy – jak stwierdził jeden z rozmówców autorek – nie przegrali europejskiego wyścigu, kończąc jako automaty skręcające telewizory i lodówki. „Szwecja czyta. Polska czyta” to rzecz nie tylko dla filologów, bo oni przecież doskonale znają wartość aktu czytania i tego, co on za sobą niesie. Poleciłbym ją wszystkim tym, którzy choć na chwilę w to zwątpili.
Źródło zdjęcia: https://wydawnictwo.krytykapolityczna.pl | „Szwecja czyta. Polska czyta” Katarzyna Tubylewicz i Agata Diduszko-Zyglewska - recenzja |
Szyberdach, czyli okno dachowe w naszym aucie, należy do używanych raczej rzadko (cóż, taki mamy klimat), a więc i rzadko serwisowanych części auta. Szkoda, bo może przysporzyć kłopotów. A o nich dowiadujemy się na ogół wtedy, gdy jest już za późno. Czym grozi niewłaściwa konserwacja lub jej brak? Powodzią we wnętrzu, skorodowanym dachem i niemożnością używania szyberdachu, który staje się wtedy po prostu sprawiającą kłopoty dziurą.
Zdecydowana większość aut z tym udogodnieniem jest w nie wyposażana fabrycznie. W starszych modelach mogą to być systemy tylko uchylne bądź otwierane w pełni, elektrycznie lub „na korbkę”. Korbka może sprawiać wrażenie rozwiązania archaicznego, ale ma jedną ważną zaletę – trudno ją zepsuć. Nowsze auta mają systemy elektryczne, umożliwiające pełne otwarcie (inaczej mówiąc dające pełny zakres regulacji), a nie tylko uchylenie szyby.
Oczywiście można również zamówić sobie montaż uniwersalnego szyberdachu, jeśli nasze auto nie jest w niego wyposażone. Decyduje się na to jednak niewielu kierowców. Jest to raczej drogie rozwiązanie, traktowane jako fanaberia. Wymaga cięcia blachy, często wzmacniania konstrukcji dachu, czasem nie da się go zamontować. Jest też grupa automobilistów, dla których posiadanie otwieranego dachu jest na tyle atrakcyjne, a jednocześnie drogie, że kupują folię imitującą szyberdach.
Czy szyberdach jest fajny?
Tak, czasami bardzo się przydaje. Po pierwsze, otwarcie go lub uchylenie podczas jazdy doskonale wysysa niepożądane zapachy z auta. Doceniają to osoby palące w aucie, ale nie tylko one. Uchylenie dachu świetnie działa na zaparowane szyby. W nocy możemy obserwować gwiazdy (kierowca akurat mniej), w chmurny dzień doświetlić wnętrze samochodu, latem – cieszyć się słońcem. A kiedy tego słońca jest za dużo? Większość szyberdachów ma osłonę – jeden ruch ręki czy wciśnięcie przycisku i załatwione.
Szyberdach jest też niezłą alternatywą dla klimatyzacji. Jego uchylenie podczas jazdy w upalny dzień potrafi nieźle wentylować wnętrze i zapobiegać nadmiernemu nagrzaniu się. A pozostawienie go rozszczelnionego na parkingu uchroni nas przed „ugotowaniem” tapicerki i plastików.
Jak konserwować szyberdach?
Regularnie. Najważniejsze jest mycie go. W szczelinach okna dachowego zbierają się liście, pyłki, gałązki i brud. Szyberdach ma własny system usuwania wody – spływa ona rynienkami lub rurkami do odpływów. Jeśli kanaliki, z którymi woda jest odprowadzana, zostaną zatkane, będzie to idealne miejsce do powstawania korozji. Myjąc auto, nie zapominajmy więc o szparkach szyberdachu.
Smarować czy nie? Tak, ale nie tłustym smarem. Mechanizmy widoczne z zewnątrz lub po otwarciu szyberdachu można psiknąć smarem silikonowym. Ma on tę przewagę nad tłustymi, że nic się do niego nie przykleja. Ten sam smar idealnie nadaje się do konserwowania uszczelek (nie tylko szyberdachu) – tę czynność wykonujmy regularnie, powiedzmy 3–4 razy do roku.
Kiedy poczujemy, że mechanizm otwierania nie chodzi już tak łatwo jak wcześniej, że coś zahacza, buczy czy przerywa, zajrzyjmy w zakamarki. Często przyczyną są zabrudzenia, które wystarczy usunąć. Mogą to również być wyrobione prowadnicelub zepsuty silniczek. Często możemy samodzielnie wymienić te części. Do niektórych aut kupimy gotowe zestawy naprawcze do szyberdachu, obejmujące najczęściej psujące się elementy oraz uszczelki. Kosztują najwyżej kilkadziesiąt złotych.
Sprawdzajmy też podsufitkę w okolicach szyberdachu, zwłaszcza po silnych opadach. Jeśli jest wilgotna (i nie jest to wilgoć skraplająca się we wnętrzu auta), sprawdźmy stan uszczelek lub szybko skonsultujmy się z blacharzem. | Konserwacja szyberdachu – co robić, by dobrze działał |
Czytanie dziecku od najwcześniejszych miesięcy życia ma niezwykle istotne znaczenie dla rozwoju jego mowy. Stymulowanie nowymi słowami, opowiadankami i rymowankami powoduje naśladowanie dźwięków, które słyszy, ale też buduje więzi z rodzicami. Oto 10 naszych propozycji. Czym cechują się książeczki na dobranoc dla najmłodszych? Wyróżnia je przede wszystkim to, że są bogate w obrazki, a treść – jeśli występuje – nie jest długa. Tego typu książeczki bardzo często opierają się głównie o duże obrazki i opisy tworzone przez rodziców. Część z nich zawiera rymowane wierszyki z historyjkami, które dzieci chętnie wysłuchują. Czytanie ma niezwykle istotne znaczenie zarówno jeśli chodzi o relację z rodzicem, jak i naukę wyciszenia czy wsłuchiwania się w sylaby i wyrazy, które następnie dziecko będzie odtwarzać.
1. Seria Dobra Książeczka
Książeczki z serii Dobra Książeczka to przemyślane i dostosowane do potrzeb maluchów na poszczególnych etapach rozwojowych treści, które odpowiadają ich możliwościom poznawczym. Dzięki temu rodzic może zakupić książeczkę już dla maluszka w wieku od 3 czy 6 miesięcy do 3 lat. Za jej pomocą możemy krok po kroku odkrywać przed naszą pociechą możliwości książeczek dziecięcych.
box:offerCarousel
2. Wierszyki 2-latka
Wierszyki 2-latka, autorstwa Urszuli Kozłowskiej, to rymowanki, które pozwalają maluszkowi zyskać pierwsze doświadczenia z książeczkami na dobranoc. Obecne w nich, znane z kreskówek, postaci Disneya sprawiają, że dziecko z radością i zainteresowaniem przygląda się obrazkom oraz odsłuchuje rymowanek czytanych przez rodzica. Kilkakrotne wysłuchanie wierszyka z czasem zachęca do samodzielnego jego powtarzania, co ma niebagatelne znaczenie dla rozwoju języka.
box:offerCarousel
3. Książeczka z wierszykami Fisher Price
Alternatywną książeczką z wierszykami może być ta proponowana przez Fisher Price. I choć nie jest to tradycyjna papierowa wersja, to obejmuje sześć rymowanek dla dziecka, które – czytane na dobranoc – mogą pomóc mu w nauce pierwszych słówek. Warto zaznaczyć, że ma ona interaktywny charakter, co oznacza, że zachęca maluszka również do podjęcia akcji, np. naciskania przycisków.
box:offerCarousel
4. CzuCzu Hop Hop!
Książeczki z serii Hop Hop! to wspaniała forma na spędzanie czasu wspólnie z dzieckiem. Są one w formie harmonijki z dużymi obrazkami oraz wciągającymi historyjkami pobudzającymi wyobraźnię maluszka. Dodatkowo przyzwyczajają go do takiej formy spędzania wieczoru.
box:offerCarousel
5. Książeczka interaktywna Taf Toys
Dobrą alternatywą dla zwykłych książeczek harmonijek są te w pluszowej wersji. Różnorodna kolorystyka i ciekawe figury, jakie zostały tu wykorzystane, w nienachalny sposób stymulują dziecko i umożliwiają mu rozwój. Przykładem są książeczki interaktywne Taf Toys. To dwustronne książeczki-harmonijki, które pozwalają na poznawanie otoczenia zarówno podczas zabawy z rodzicem, jak i w trakcie samotnego leżakowania w łóżeczku. Ponadto są wyposażone w bezpieczne gadżety, takie jak lusterko czy gryzak, które uatrakcyjniają czas z nimi spędzony.
box:offerCarousel
6. Smily Edukacyjna Książeczka Pluszowa
Chyba nie ma lepszego sposobu na nauczenie maluszka rytuałów wieczornych niż przedstawienie ich przy pomocy rysunkowej postaci w książeczce. Edukacyjna książeczka Pluszowa Smily Dobranoc Michasiu to nic innego, jak przyjemna w dotyku miękka książeczka opowiadająca o wieczornych nawykach głównego bohatera. W ten sposób można też przygotować i wzmocnić dziecko podczas treningu czystości.
box:offerCarousel
7. Książeczki z serii Lilliputiens
Ciekawą opcją na dobranoc jest seria Lilliputiens. Materiałowa książeczka z odpinanymi postaciami podczas opowieści tworzonych przez rodzica pozwala jeszcze lepiej poznać i wyobrazić sobie, co jest treścią bajki. Co więcej, treść ta może być za każdym razem inna. Taka forma kontaktu z książką z pewnością przypadnie do gustu maluchom.
box:offerCarousel
8. Vtech Interaktywna Książeczka Bajeczka
To doskonała propozycja dla dzieci i rodziców. Oprócz krótkich opowiadań zostały tu zawarte elementy, które można przesuwać, a także podświetlane postacie. Dzięki temu maluch może z ciekawością obserwować bohaterów swojej pierwszej lektury.
box:offerCarousel
9. Książeczka Lwie Zagadki
Kto powiedział, że wieczorem można czytać jedynie wierszyki i opowiadania? Zaproponujmy nieco inną formę kontaktu z książeczką. Lwie Zagadki z pewnością dobrze sprawdzą się, by spędzić trochę czasu razem przed pójściem spać. Znajdują się w niej proste pytania i quizy, które maluszek może rozwiązywać.
box:offerCarousel
10. Książeczki BabyOno
Warto również wspomnieć o tych książeczkach, które można zabrać ze sobą nie tylko do łóżeczka, ale i do kąpieli. Te BabyOno dzięki materiałom, z jakich zostały przygotowane, mogą stanowić doskonałe towarzystwo do zabawy zarówno podczas snu, jak i w trakcie pluskania się w waniece. Pięknie zdobione strony i niebanalna kolorystyka to niewątpliwe ich mocne atuty.
box:offerCarousel | 10 książek na dobranoc dla najmłodszych |
Na premierę „Wasteland 2” czekali przede wszystkim gracze, którzy zjedli zęby przy dwóch pierwszych odsłonach serii zatytułowanej „Fallout”. Twórcy, zbierając fundusze na realizację gry, obiecywali powrót do korzeni gatunku cRPG, charakterystyczny izotoniczny rzut kamery i wielowątkową i nieliniową historię. Seria gier „Fallout” to jedne z najlepszych tytułów z gatunku cRPG w historii gier wideo. Mało kto jednak wie, że przedstawiony w nich świat, wyniszczony w wyniku wojny nuklearnej, pełen tajemniczych Schronów, nie jest w pełni autorskim pomysłem. Podwaliny pod uniwersum „Fallouta” i system rozwoju postaci o nazwie SPECIAL dała wiekowa produkcja o nazwie „Wasteland”.
Pierwszy „Wasteland” pojawił się w 1988 roku
Gra będąca protoplastą serii „Fallout”pojawiła się na komputerach osobistych pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Cechowała się dość umowną grafiką, skomplikowanym systemem rozwoju postaci oraz wykorzystaniem interfejsu tekstowego. „Wasteland” opowiadało historię świata zniszczonego w wyniku atomowego holokaustu i dawało graczowi kontrolę nad oddziałem elitarnych żołnierzy.
Firma o nazwie InXile Entertainment, widząc olbrzymi sukces serii gier „Fallout”, postanowiła reanimować przykurzoną markę „Wasteland” z wykorzystaniem społecznościowego finansowania w serwisie Kickstarter. Zbiórka zakończyła się sukcesem i po ponad dwóch dekadach od premiery na komputery trafiła kontynuacja kultowej gry będącej inspiracją dla całego pokolenia twórców postapokaliptycznych gier wideo.
„Wasteland 2” nie jest rebootem
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Twórcy „Wasteland 2” zdecydowali się na ryzykowny krok i zdecydowali się wydać pełnoprawną kontynuację „Wasteland” z 1988 roku. Akcja nowej gry dzieje się w piętnaście lat po wydarzeniach z pierwszej części.
Pod kontrolę gracza ponownie oddana zostaje nie jedna postać, a grupa żołnierzy z jednostki o nazwie Desert Rangers będących ostatnim przedstawicielstwem sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych.
Skomplikowany system rozwoju postaci
„Wasteland 2” to, zgodnie z obietnicami twórców, rasowa gra z gatunku cRPG wykonana na wzór klasyków gatunku. Rozgrywka rozpoczyna się od stworzenia przez gracza bohaterów, co polega na rozdysponowaniu punktów podnoszących statystyki. Należy również wybrać, w jakich umiejętnościach mają brylować poszczególne postaci.
Jak można się było spodziewać, praktycznie niemożliwe jest zbudowanie zespołu, który nie miałby słabych stron. Gracz musi zdecydować w ciemno, jakie cechy przypisać kierowanym przez siebie bohaterom i później dbać o ich dalszy rozwój w odpowiednim kierunku. Lista umiejętności jest bardzo długa i znalazła się na niej nawet pozycja o nazwie… naprawa tosterów.
Wolność wyboru w „Wasteland 2”
Tak jak przystało na tytuł z gatunku cRPG, gracz ma wolność wyboru, co do kolejności wykonywania zadań, a dokonywane przez niego wybory mają duży wpływ na dalszy rozwój fabuły. Gracz odwiedza kolejne lokacje, poznaje bohaterów niezależnych i zdobywa informacje poprzez system dialogów zbudowany na bazie słów kluczowych.
Ważnym elementem gry obok eksploracji postnuklearnego świata jest walka. Starcia prowadzone są w systemie turowym. Oznacza to, że podczas strzelaniny nie liczy się zręczność gracza i szybkość naciskania klawiszy, tylko obrana taktyka i dobór umiejętności postaci w kontekście zastanej sytuacji.
Gra sprawi wiele frajdy fanom gatunku cRPG, ale młodszych stażem graczy może odrzucać nieco toporny system sterowania i prowadzenia rozgrywki. Sama gra zrealizowana została bardzo dobrze, a miłym dodatkiem jest możliwość dowolnego obracania mapy, co pozwala spojrzeć na wydarzenia na ekranie z innej perspektywy.
Wymagania systemowe „Wasteland 2”
Minimalne:
* System operacyjny: 64-bit Windows XP/Windows Vista/Windows 7/Windows 8/Windows 8.1/Windows 10
* Procesor: Intel Core 2 Duo lub jego odpowiednik
* Pamięć: 4 GB RAM
* Karta graficzna: GeForce GTX 260/Radeon HD 4850 (512 MB VRAM)
* DirectX: wersja 9.0c
* Miejsce na dysku: 30 GB dostępnej przestrzeni
Zalecane:
* System operacyjny: 64-bit Windows 7/Windows 8/Windows 8.1/Windows 10
* Procesor: Intel serii i5 lub jego odpowiednik
* Pamięć: 8 GB RAM
* Karta graficzna: GeForce GTX 460/Radeon HD 5770 (1 GB VRAM)
* DirectX: wersja 10
* Miejsce na dysku: 30 GB dostępnej przestrzeni
Dostępność
Gra „Wasteland 2” dostępna jest na: PC, PS4, XboxOne.
Źródło okładki: www.inxile-entertainment.com | „Wasteland 2” – recenzja |
Zmywarka już od jakiegoś czasu przestała być dobrem luksusowym i stała się nieodzownym elementem w każdej kuchni. Jeśli remontujemy lub od podstaw urządzamy to pomieszczenie, powinniśmy zwrócić uwagę na ciekawe propozycje w cenie do 2000 zł. Czym charakteryzują się zmywarki w tym przedziale cenowym? Bosch SMS46KI04E
Zacznijmy od propozycji marki Bosch. Model SMS46KI04E to naszpikowany ciekawymi funkcjami i dodatkami sprzęt, który powinien zadowolić nawet wymagających i wybrednych użytkowników. Sprzęt wyposażono m.in. w innowacyjny 3-częściowy zestaw filtrów, wskaźnik informujący, ile czasu zostało do zakończenia programu zmywania oraz szereg czujników ostrzegających o braku środków do zmywania i nabłyszczania. Użytkownik jest w stanie w jednym cyklu umyć aż 13 kompletów naczyń, korzystając z jednego z sześciu programów zmywania. Średnie zużycie wody podczas jednego programu standardowego to około 7,5 litra. Urządzenie charakteryzuje się klasą energetyczną A++ i w dniu publikacji na Allegro kosztowało około 1720 zł.
Bosch SCE52M65EU
Kolejną propozycją jest zmywarka modularna Bosch SCE52M65EU. Urządzenie wyposażono w panel zewnętrzny posiadający wiele udogodnień oraz zapewniający wygodną i prostą obsługę. Urządzenie jest w stanie umyć do 8 kompletów naczyń podczas jednego cyklu, zużywając przy tym 9 litrów wody. Produkt został wyposażony w pięć programów czyszczenia, które pracują w temperaturach 40°C, 45°C, 50°C, 65°C i 70°C. Klasa energetyczna tego urządzenia to A+, zaś kolejną zaletą jest możliwość ustawienia opóźnienia zmywania, np. na późną godzinę nocną. Cena tego modelu na Allegro to około 1950 zł.
Siemens SN636X00
Tym razem propozycja marki Siemens. Model SN636X00 uzbrojono w sześć programów zmywania, zaś pojemność do 13 kompletów naczyń sprawia, że nawet duża rodzina nie będzie miała problemów z przepełnioną zmywarką. Klasa energetyczna A++ to spora oszczędność pieniędzy, o czym może świadczyć fakt, że na jeden cykl potrzeba zaledwie 7,5 litra wody. W tym przypadku panel sterowania ukryto w górnej części drzwi, dzięki czemu po zamontowaniu urządzenia nic nie zaburza stylistyki szafek. Cena tego modelu na Allegro to około 1850 zł.
box:offerCarousel
Whirlpool WIO3T123PEF
W przypadku modelu Whirlpool WIO3T123PEF jesteśmy w stanie umyć jednorazowo nawet 14 kompletów naczyń. To bardzo imponujący wynik, biorąc pod uwagę fakt, że niektóre modele w podobnej cenie radzą sobie z tylko ponad połową tej wartości. Zużycie wody oscyluje na rozsądnym poziomie około 9 litrów na cykl, zaś użytkownik ma do wyboru jeden z 10 programów pracy. Jest również możliwość opóźnienia czasu pracy do 12 godzin, dzięki czemu możemy zaplanować zmywanie np. podczas nieobecności w domu. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji opiewała na kwotę około 1750 zł.
box:offerCarousel
AEG F55310VI0
Na zakończenie model AEG F55310VI0, który pomieści w sobie do 13 kompletów naczyń. Klasa energetyczna A+ oznacza, że sprzęt zużyje podczas jednego mycia około 11 litrów wody. Użytkownik ma do dyspozycji pięć programów zmywania z możliwością doboru jednej z czterech temperatur. Jest także szybki cykl zmywania trwający 30 minut. Nie zabrakło opcji opóźnionego startu – nawet do 24 godzin. Ciekawostką jest system wykrywający stopień zabrudzenia, dzięki czemu możliwy jest dobór odpowiedniego programu, zużycia wody itp. Cena tego modelu na Allegro to około 176 zł.
Zobacz również: Strefę zmywarek | Wybieramy zmywarkę do zabudowy do 2000 zł |
Popularność tureckiego serialu „Wspaniałe Stulecie” sprawiła, że na polskim rynku pojawiło się mnóstwo książek poruszających temat dawnego Imperium. „Kiraze” jest jedną z najciekawszych. Skutkiem ubocznym wielkiego sukcesu, jakim także w polskiej telewizji okazał się serial „Wspaniałe Stulecie”, jest teraz ogromna popularność książek o podobnej tematyce. Wiele z nich zachęca czytelników głoszonymi na okładkach hasłami, że to właśnie one posłużyły producentom serii za kanwę scenariusza. „Kiraze. Droga do sułtańskiego haremu” reklamuje się za to jako pozycja dla fanów „Wspaniałego Stulecia” i myślę, że to bardzo trafny opis.
Historia z komplikacjami
Choć tytuł książki Solmaz Kamuran sugeruje, że to tylko historia tajemniczej Kiraze, to szybko okazuje się, że mamy do czynienia z dużo obszerniejszą, bardziej rozbudowaną opowieścią. Tytułową bohaterkę poznajemy dopiero w połowie liczącego ponad 300 stron tomu. Najpierw akcja skupia się na jej rodzinie, która – jako Żydzi sefardyjscy – musiała uciekać przed prześladowaniami z Hiszpanii. Z dużej familii pełną niebezpieczeństw i tragedii podróż do Stambułu przeżywa jedynie Rachela, potraktowana okrutnie przez los. W stolicy Imperium Osmańskiego udaje się jej odnaleźć utraconą przed laty miłość, a owoc tego związku to właśnie Kiraze.
Dziewczyna jest piękna i inteligentna, choć też bardzo próżna. Szybko udaje jej się zrobić karierę jako szafarka, czyli handlarka biżuterii, którą sprzedaje w haremie samego sułtana Sulejmana Wielkiego (bohatera „Wspaniałego Stulecia”!). Tam Kiraze zaprzyjaźnia się z sułtanką Hürrem, Roksolaną, i zostaje jej najbliższą powiernicą. Potem poznaje sułtankę Safiye, matkę Mehmeta IV. Kiraze przeżywa też niespełnioną miłość do jednego z oficerów osmańskiej floty i szybko poznaje pełne intryg mechanizmy rządzące dworem.
Wspaniałe Stulecie
Autorka zadbała o to, by przedstawione w „Kiraze…” wydarzenia pokrywały się z historycznymi faktami. Kamuran pisze więc o zdarzeniach i postaciach, które naprawdę żyły na przełomie XV i XVI wieku. Z uwagi na objętość książki pisarka nie mogła każdemu z bohaterów poświęcić tyle samo uwagi, przez co wielu z nich nie poznajemy dokładnie. Nie oznacza to jednak, że potraktowani są pobieżne – wręcz przeciwnie.Solmaz Kamuran nie skupia się jednak tylko na ówczesnej Turcji, ale zabiera nas też w podróż po średniowiecznej Europie. Przenosimy się więc wraz z akcją do Watykanu, gdzie twardą ręką rządzi przedstawiony w dość negatywnym świetle papież Aleksander VI, oraz wracamy do Hiszpanii, gdzie właśnie umiera gorliwie wierząca Izabela Kastylijska, a jej córka, Katarzyna Aragońska, czeka na ślub z władcą Anglików, Henrykiem VIII.
Pomimo tego miszmaszu postaci i wątków „Kiraze. Drogę do sułtańskiego haremu” czyta się szybko, nawet na chwilę nie gubiąc się w całej tej skomplikowanej fabularnej siatce. To nie jest na pewno wielka literatura, jednak może posłużyć za przyjemną i lekką rozrywkę. Kamuran daleko do historyka, więc w książce co gorliwsi czytelnicy mogą odnaleźć kilka nieścisłości i pomyłek, ale nie wpływają one na odbiór całości. Dla fanów serialu „Wspaniałe Stulecie” lektura tej książki będzie wielką przyjemnością.
Źródło okładki: www.ksiaznica.pl | „Kiraze. Droga do sułtańskiego haremu” Solmaz Kamuran – recenzja |
Chyba każdy kierowca przynajmniej raz w życiu doświadczył drgania kierownicy. Problem ten nie dotyczy tylko wiekowych aut, spotkamy się z nim również w nowych pojazdach. Co stoi za tym nieprzyjemnym doznaniem? Rodzaje wibracji
Drganie kierownicy nie zawsze musi być spowodowane wystąpieniem usterki w przednim zawieszeniu. W wielu przypadkach drgania pochodzące z tylnej osi przenoszone są na całe nadwozie, a co za tym idzie – również na kierownicę.
Zacznij od kół!
Najczęstszą przyczyną drgania kierownicy są źle wyważone koła. W wielu przypadkach wulkanizatorzy przed przystąpieniem do wyważenia nie czyszczą odpowiednio kół. Efekt jest taki, że koło zostaje źle wyważone, ponieważ po pokonaniu kilku kilometrów wydostaje się z niego brud, a odważniki, mające za zadanie odpowiednio wyważyć koło, są źle dobrane. Nieprawidłowe wyważenie ma wpływ na drganie kierownicy oraz całego pojazdu. Kontrolując wyważenie kół, koniecznie należy sprawdzić stan opon.
Uszkodzenie w postaci widocznego ubytku w boku opony może powodować drganie kierownicy. Jeżeli na oponie znajduje się wybrzuszenie, drgania będą wyczuwalne cały czas, niezależnie od prędkości, z jaką się poruszamy.
Ciekawostką jest fakt, iż po założeniu opon w idealnym stanie, jednak nieużywanych przez pewien czas, na początku ich eksploatacji również mogą być wyczuwalne lekkie drgania. Powinny one ustąpić po przejechaniu kilku kilometrów. Jeżeli nasza felga ma widoczne ślady uderzenia czy mocnego zadrapania, nie możemy wykluczyć tego jako powodu drgania kierownicy. Nie zapomnijmy też sprawdzić, czy koło jest odpowiednio przykręcone.
Problem z przekładnią
Jeżeli stan opon nie wzbudza wątpliwości, problem najprawdopodobniej leży w układzie kierowniczym. Gdy drgania są wyczuwalne podczas jazdy z prędkością 80–130 km/h, to przyczyną jest luz występujący na przekładni kierownicy. Niestety, w tym przypadku jedynym rozwiązaniem jest wymiana elementu na nowy.
Jednym z najgorszych powodów występowania drgań kierownicy jest luz na przegubach półosi. Producenci nie przewidują zużycia ich wewnętrznych części, dlatego trudno kupić zamiennik. Pozostaje zakup oryginalnych części, które nie należą do najtańszych. Nie zapomnijmy sprawdzić stanu technicznego amortyzatorów. Jeżeli są one zużyte, wibracje, które mają być przez nie tłumione, przekazywane są dalej, co w efekcie prowadzi do wystąpienia drgań kierownicy.
Popularna przyczyna
Jedną z najczęstszych przyczyn występowania drgań kierownicy są wadliwe tarcze hamulcowe. Problem ten jest bardzo łatwy do zdiagnozowania, ponieważ występuje tylko podczas hamowania. Co ciekawe, drgania przenoszone są nie tylko na kierownicę. W wielu przypadkach drganie jest wyczuwalne na pedale hamulca. Dzieje się tak, ponieważ tarcze są krzywe.
Możemy zastosować przetoczenie tarcz, co w efekcie doprowadzi do ich wyprostowania. Aby toczenie było możliwe, tarcza musi być odpowiednio gruba. W przeciwnym wypadku pozostaje nam wyłącznie zakup nowych tarcz hamulcowych. Inną bardzo często występującą przyczyną jest krzywa piasta koła. Do jej skrzywienia dochodzi podczas uderzenia w krawężnik lub wpadnięcia w dużą dziurę, których na naszych drogach nie brakuje.
Przyczyn występowania drgania kierownicy jest sporo, dlatego chcąc je zdiagnozować trafnie, najlepiej jest zaufać specjaliście. | Przyczyny drgania kierownicy |
Frezarka do pięt to urządzenie elektryczne, które działa na takiej zasadzie jak tradycyjny pumeks. Z jej pomocą można usunąć zrogowaciały naskórek. Niejednokrotnie sprawdza się znacznie lepiej niż zwykła tarka. Oto pięć modeli frezarek do pięt, których zakup zdecydowanie warto rozważyć. Wbrew pozorom na polskim rynku nie ma dużego wyboru frezarek do pięt. Można znaleźć na szczęście kilka modeli z różnych przedziałów cenowych, którymi warto się zainteresować. Przedstawiamy parę takich godnych polecenia urządzeń.
AEG PHE 5642 (ok. 26 zł)
box:offerCarousel
Jednym z polecanych przyrządów do pielęgnacji stóp jest AEG PHE 5642. Ten model można wykorzystać także do usuwania nagniotków z łokci oraz dłoni. Dzięki specjalnej powłoce urządzenie AEG nie narusza zasadniczej warstwy skóry i jest delikatniejsze niż zwykłe skrobaczki oraz pilniki. Wkładka służąca do ścierania obraca się w tym modelu 30 razy na sekundę i o 360 stopni. Frezarka AEG PHE 5642 została także wyposażona w system szybkiej wymiany rolek za pomocą zaledwie jednego kliknięcia. Urządzenie waży 100 gramów, a za zasilanie odpowiadają dwie baterie typu AA.
Scholl Velvet Smooth (ok. 64-100 zł)
box:offerCarousel
Do samodzielnej pielęgnacji stóp można wykorzystać urządzenie marki Scholl. Frezarka pozwala na szybkie usunięcie zrogowaciałego naskórka, dzięki czemu skóra przestaje być szorstka, popękana i nieprzyjemna w dotyku. Frezarkę z rodziny Scholl Velvet można stosować bez żadnych obaw. Nie posiada ostrych końcówek, którymi można się skaleczyć. Do usuwania naskórka i odblokowywania porów skóry wykorzystywane są kryształki diamentów na ruchomej rolce. Rolka we frezarce Scholla ma powłokę antybakteryjną i napędzana jest energią elektryczną, a do zasilania wykorzystywane są baterie AA.
CAMRY 2156 (ok. 38-55 zł)
box:offerCarousel
Trzecią polecaną frezarką do pięt jest CAMRY 2156. Dzięki temu narzędziu można w bardzo prosty sposób pielęgnować pięty. Zasilanie akumulatorowe sprawia, że nie musimy się martwić o poplątany kabel, a manewrowanie frezarką jest jeszcze łatwiejsze. Super Bario to sprzęt działający bez żadnych kabli, z wbudowanym akumulatorem. W większości ofert, jakie znajdziecie na Allegro, CAMRY 2156 jest sprzedawana w zestawie wraz z 4 rolkami, posiadającymi powierzchnię z mikroziaren. Dzięki temu "zapasowi" urządzenie wystarczy nam na naprawdę długo.
Derma Peeler (ok. 15-33 zł)
box:offerCarousel
Kolejnym polecanym modelem frezarki do stóp jest Derma Peeler. Pilnik głowicy w urządzeniu jest gruboziarnisty oraz bardzo wytrzymały, dzięki czemu poradzi sobie nawet z bardzo twardym naskórkiem na piętach. Frezarkę można wykorzystać także do pielęgnacji łokci oraz kolan – wystarczy przyłożyć urządzenie do miejsca zgrubienia i wcisnąć przycisk. Rolka głowicy obraca się z prędkością 30 razy na sekundę i w płaszczyźnie 180 stopni. Urządzenie jest ponadto wodoodporne, a głowice wymienia się za pomocą jednego kliknięcia. Zasilanie zapewniają dwie baterie AA, czyli zwykłe paluszki.
Beurer MP26 (ok. 110-150 zł)
box:offerCarousel
Ostatnim urządzeniem na naszej liście polecanych frezarek do pięt jest Beurer MP26. Dzięki temu narzędziu można w prosty sposób usuwać zrogowaciały naskórek, nie martwiąc się o to, że delikatna skóra pod spodem zostanie skaleczona. W zestawie znalazły się dwie rolki o ziarnach różnej wielkości. Frezarkę można wykorzystać do usuwania suchej i zniszczonej wierzchniej warstwy skóry na piętach, dłoniach, kolanach i łokciach. Beurer MP26 wyposażono w diodę typu LED, która podświetla miejsce dokonywania zabiegu. Do pielęgnacji wykorzystywana jest obracająca się o 360 stopni rolka.
Podsumowanie
Frezarka do pięt to urządzenie elektryczne służące do utrzymania higieny kończyn. Sprzęt tego typu jest bezpieczny, bo usuwa tylko zrogowaciały naskórek, nie naruszając delikatnej skóry pod spodem. Frezarki do pięt sprawdzają się zazwyczaj lepiej niż klasyczne tarki i skrobaczki. | Frezarka do pięt - 5 polecanych modeli |
Wprowadziliśmy dziś zmiany w Regulaminie Allegro. Wprowadziliśmy dziś zmiany w Regulaminie Allegro. Przedstawiamy je w dokumencie.
Nowe fragmenty zaznaczyliśmy na zielono, a usunięte - na czerwono. | Zmiany w Regulaminie Allegro |
Masz już dość papierowych torebek i sterty ozdobnego papieru, który później ląduje w koszu? Jeśli lubisz praktyczniejsze rozwiązania, uszyj skarpety na prezenty. Każdy z członków rodziny dostanie swój egzemplarz – każdy podpisany imiennie, tak by Mikołaj się nie pomylił. Co będzie potrzebne?
Do uszycia skarpety na prezenty będą potrzebne:
kawałek bawełny w świąteczne wzory, o wymiarach 45 x 60 cm,
kawałek czerwonej bawełny, o wymiarach 45 x 60 cm,
nieduży kawałek białego polaru,
sznurek bawełniany lub tasiemka satynowa, kawałek długości 20-30 cm,
maszyna do szycia,
podstawowe akcesoria krawieckie
wykrój do wydrukowania szablon skarpety
Krok 1. Drukujemy załączony szablon, wycinamy i sklejamy w wyznaczonym miejscu. Wycinamy z podwójnie złożonego materiału, z bawełny wzorzystej i jednolitej. Z polaru wycinamy prostokąt o wymiarach 45 x 60.
Krok 2. Na częściach z wzorzystej bawełny umieszczamy kawałki polaru i przyszywamy.
Krok 3. Składamy ze sobą obie części skarpety i zszywamy.
Nacinamy zapas materiału na łukach – sposób pokazany na zdjęciach poniżej. Uważaj, by nie uszkodzić linii szwu.
Skarpetę odwracamy na prawą stronę i sprawdzamy, czy materiał nigdzie się nie marszczy.
Krok 4. Zszywamy wewnętrzną część skarpety. W szwie zostawiamy ok. 5 cm otwór na wywinięcie. Obie części rozprasowujemy.
Krok 5. Obie części składamy, prawymi stronami do siebie.
Spinamy szpilkami i zszywamy wzdłuż górnej krawędzi.
Przez pozostawiony otwór odwracamy na prawą stronę – jeśli wszystko dobrze się układa, zszywamy otwór szwem ręcznym krytym.
Krok 6. Do bocznej części przyszywamy sznurek lub tasiemkę – na niej powiesimy naszą skarpetę.
Krok 7. Na białej części skarpety haftujemy imię – wystarczą zwykła czarna nitka i igła.
Skarpeta na prezenty jest już gotowa unieść ciężar świątecznych podarunków – gdzie ją powiesisz w swoim domu?
Jeśli szukasz więcej inspiracji, sprawdź gotowe produkty dostępne na Allegro.
bbox:hint
szablon skarpeta
[/bbox] | Skarpeta na prezenty z wykrojem do pobrania – DIY |
Myślicie, że w Łodzi jest nudno? Na pewno nie z bohaterami kryminału „Ogrodnik” Agnieszki Płoszaj. Tu stale się coś dzieje, a bohaterowie należą do tych, którzy do kłopotów odwracają się frontem. Konfrontacje są więc nieuniknione. Po „Czarodziejce” czas na „Ogrodnika”. Agnieszka Płoszaj łączy powieść kryminalną z odrobiną romansu, tempem akcji rodem z sensacyjnych fabuł, a do tego dorzuca wątek zaginionego dzieła sztuki i nieco przemyśleń na temat tego, co też nastolatkom siedzi w głowach i jakie niebezpieczeństwa na nie czyhają.
Lawina zdarzeń w mieście Łodzi
Ta fabuła ma niemal nowojorski rozmach. Aż trudno uwierzyć, że plenerem jest nasza swojska Łódź. Lawina zdarzeń porywa i bohaterów, i czytelników. Choć historia zdaje się nieco przerysowana (podobnie jak bohaterowie), to całość wciąga i dostarcza przedniej rozrywki. A i na refleksje przyjdzie moment.
Autorka buduje napięcie dzięki metodzie niedopowiedzeń. Prostej, ale skutecznej. Ot na przykład któryś z bohaterów znalazł coś ważnego, ale co? Tego dowiemy się dopiero z czasem, a na razie mamy świadomość, że oto historia wskoczyła na nowe tory.
Trup i róże
„Ogrodnik”, jak na kryminał przystało, zaczyna się od trupa. W jednym z łódzkich parków znaleziono ciało młodej dziewczyny. Starannie umyte, rozłożone na płatkach róż.
Sprawą zajmują się komisarz Kuba Karski i podkomisarz Tomek Mielczarek. Obaj dogrzebią się do czegoś, co wszystkim zjeży włosy na głowach. Na razie jednak błądzą po omacku, dzieląc swój czas między absorbującą pracę i trudne śledztwo a prywatne problemy z… kobietami oczywiście.
Obaj mają szczęście do niełatwych kobiet. Te powołane do życia przez Agnieszkę Płoszaj są wyjątkowo charakterne. Zwłaszcza Julia, która niby na co dzień grzecznie prowadzi kawiarnię wraz ze swoją przyjaciółką, ale niezłe z niej ziółko. Przeszłość ma poplątaną i zagadkową nawet dla niej samej, a teraz znów wpada w kłopoty. Inaczej nie da się nazwać propozycji nie do odrzucenia, jaką składa jej pewien szef gangsterów. A że Julia to typ bezczelny i odważny, to cóż… Będzie się działo!
Rozrywka i refleksje
Mimo lekkiego przerysowania „Ogrodnika” czyta się świetnie. Bohaterowie dbają o to, by czytelnik się nie nudził. Odważnie prą na przód, nawet jeśli ich jedyną bronią są tasak i dezodorant. Bywa mrocznie i niepokojąco, bywa brutalnie i okrutnie, ale bywa też zabawnie i poruszająco. Dialogi często są humorystyczne, bo postaci je wygłaszające to zwykle właściciele ciętych języków.
Między zdarzenia współczesne wplatają się kadry z dalekiej Samarkandy. Tam w przeszłości zdarzyło się coś, co nadało bieg historii opowiadanej w drugim tomu serii o Julii Bronickiej.
Agnieszka Płoszaj zadbała nie tylko o rozrywkę, ale i o nieco materiału do refleksji na temat niebezpieczeństw czyhających na młodzież i tego, czego rodzice mogą nie wiedzieć o swych dojrzewających dzieciakach. A co problemem jest – i to sporym.
Jeśli lubicie dynamiczne kryminały z przebojowymi bohaterami, to „Ogrodnik” prawdopodobnie powstał z myślą o Was.
Źródło okładki: www.gwfoksal.pl | „Ogrodnik” Agnieszka Płoszaj – recenzja |
Do niedawna większość rodziców nawet nie wiedziała o istnieniu takiej zabawki edukacyjnej jak tablica manipulacyjna. Dzisiaj robią one ogromną furorę, i słusznie, ponieważ podczas zabawy angażują dzieci, wspierając jednocześnie ich rozwój. Tablica manipulacyjna
Tablica manipulacyjna to powierzchnia, na której umieszczono różne ruchome elementy. Rozmiar i wykorzystane do jej przygotowania materiały są drugorzędne. Najważniejsze jest to, aby jej ruchome elementy zaciekawiły dziecko i zachęciły je do zabawy.
Początkowo dzieci oglądają tablicę manipulacyjną z każdej strony. Następnie dotykają jej elementów i próbują nimi poruszać.
A nie jest to proste, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Na tablicach pojawiają się m.in. różnego rodzaju zamki i pokrętła. Wprawianie ich w ruch wymaga od dziecka wykonania określonych, niejednokrotnie precyzyjnych ruchów dłoni i palców. Co ciekawe, tablice manipulacyjne mają tę magiczną cechę, która nie pozwala dziecku od nich odejść, zanim nie wykona ono danej czynności.
Przykładem dość prostej, ale interesującej małe dzieci tablicy edukacyjnej jest właśnie „Tablica manipulacyjna Zamki” marki Melissa and Doug. Forma dość płaskiego prostopadłościanu (o wymiarach 39x39x2 cm) pozwala na bezproblemowe przenoszenie i przechowywanie tablicy. Można z niej korzystać na płasko, kiedy leży, lub pod kątem, opierając tablicę o ścianę, podstawkę do laptopa itp. Bez problemu można ją też zabrać ze sobą w podróż.
Mała motoryka
Głównym celem edukacyjnym tablicy manipulacyjnej jest zwiększanie sprawności dłoni i palców oraz zdobywanie umiejętności precyzyjnego korzystania z nich. Dziecko, bawiąc się „Tablicą manipulacyjną Zamki” Melissa and Doug, stara się otworzyć wszystkie 6 zamków. Z niektórymi nie ma większego problemu, inne natomiast stanowią duże wyzwanie dla kilkulatka.
Kiedy dziecku uda się już otworzyć dany zamek i tym samym zajrzeć do budynku czy domku, w ich wnętrzach czekają na nie różne zwierzęta. Ogromną frajdę sprawia dziecku poradzenie sobie z otwarciem zamka i znalezienie sympatycznego obrazka po uchyleniu drzwi.
Nie tylko otwieranie zamków, ale także ich zamykanie pozytywnie wpływa na rozwój umiejętności związanych z małą motoryką. Manipulowanie zasuwkami, zatrzaskami i innego rodzaju zamkami uczy wytrwałości, koncentracji i konsekwencji w działaniu.
Nauka kolorów i liczb
Jak wspomniałam, na tablicy znajduje się 6 zamków i tym samym 6 otwieranych okienek. Każdy domek jest oznaczony odpowiednią cyfrą od 1 do 6, która jest tożsama z liczbą zwierzątek ukrytych w okienku czy domku.
„Tablica manipulacyjna Zamki” Melissa and Doug jest więc ciekawym urozmaiceniem nauki liczenia. Ponadto każdy domek i wnętrze jego okienka są w jednym kolorze, co pozwala na utrwalenie znajomości takich kolorów jak fioletowy, niebieski, żółty, czerwony, zielony i pomarańczowy.
Moja opinia
„Tablica manipulacyjna Zamki” Melissa and Doug to zabawka edukacyjna wykonana z drewna i metalu. Jest bardzo trwała – naszą tablicę mamy już cztery lata. Zdarzało się, że spadła z dość dużej wysokości, ale wtedy naprawialiśmy ją młotkiem i poddawaliśmy innym testom na wytrzymałość. Ze wszystkich wyszła bez szwanku.
Dedykowany wiek do zabawy tą tablicą to 3 lata i w pełni się z tym zgadzam, chociaż już 2-letnie dziecko chętnie próbuje otwierać i zamykać poszczególne zamki. Niektóre z nich sprawiają sporo problemu nawet 4-latkom. Trudno jest więc określić docelową grupę wiekową, która bez problemu poradzi sobie ze wszystkimi zamkami. Dziecko pięcioletnie powinno już umieć otwierać każdy z nich, choć niektóre będą dla niego banalnie proste.
Takie rozwiązanie ma plusy i minusy. Moim zdaniem plusy zdecydowanie przeważają. Dziecko tą tablicą będzie długo się bawiło i nie znudzi mu się ona po kilku dniach czy tygodniach.
Pod względem edukacyjnym ta zabawka to majstersztyk. „Tablica manipulacyjna Zamki” Melissa and Doug uczy dziecko cierpliwości, ćwiczy pamięć, rozwija umiejętności motoryczne, a także wspiera poznawanie liczb i kolorów. Jest świetną też okazją do nauczenia dziecka nazw zwierząt oraz wydawanych przez nie dźwięków. | „Tablica manipulacyjna Zamki” Melissa and Doug – zabawka edukacyjna |
Nie będzie niczym odkrywczym, jeśli napiszę, że dorastanie to trudny okres. Hormony buzują i niełatwo sobie z tym poradzić. Na szczęście nie zawsze prowadzi to do takiego dramatu, jaki stał się udziałem bohaterki thrillera psychologicznego „Szpadel” Lize Spit. Jest to jedna z tych powieści, które nie zapowiadają się na tak dramatyczne, jakie okazują się z czasem. Akcja toczy się raczej leniwie, codzienność zdaje się taka zwyczajna. Tylko od czasu do czasu pojawiają się sygnały świadczące o tym, że lekko nie będzie. I faktycznie. Nie jest.
Lato i lód
Zaczyna się więc spokojnie. Nie liczcie na sceny mrożące krew w żyłach, palpitacje serca i czytanie z zapartym tchem. Będziecie obserwować młodą kobietę, która przygotowuje się do przyjazdu w rodzinne strony, ale owe przygotowania będą dość niecodzienne, bo któż na taki wyjazd zabiera bryłę lodu? Będziecie też obserwować tę samą postać w retrospekcjach. Cofniecie się do czasów, kiedy Eva miała kilkanaście lat i spędzała kolejne lato ze swoimi kolegami, Pimem i Laurensem.
To feralne lato, które naznaczyło całe jej życie.
Dorastanie
„Szpadel” to powieść, której akcja gęstnieje tym bardziej, im bliżej jesteśmy finału. Ta zwyczajna codzienność, którą obserwujemy, ma jednak wiele rys. Robi się coraz bardziej niepokojąco, a dramat wisi w powietrzu.
Lize Spit łączy powieść obyczajową z thrillerem psychologicznym. Jej powieść rozdziera serce. To historia nieodpowiedzialnych dorosłych, ale przede wszystkim pozbawionych kontroli dzieci. Młodzieży, która dorasta, dojrzewa, zaczyna interesować się seksualnością w sposób budzący coraz większy niepokój.
Nie ma przy nich kogoś, kto zwróciłby uwagę na niewłaściwość ich zachowań. Nie ma tego, kto powstrzymałby bieg zdarzeń, a czytelnik jedynie biernie może się temu przyglądać. I nie będzie to łatwa rola.
Gra z tragicznym finałem
Pim i Laurens wymyślają grę z seksualnym podtekstem, do której zapraszają koleżanki. Eva im towarzyszy. Jej rolą jest zadanie zagadki, z którą niełatwo będzie sobie poradzić. Dziewczęta, skuszone obietnicą wygrania sporej gotówki, podejmują wyzwanie. Któregoś dnia „zabawa” wymknie się jednak spod kontroli…
Dorastanie, przyjaźń, zdrada, zemsta. Gra z tragicznym finałem. Złamane życie. W tle trudna codzienność. Eva nie ma łatwo. Wzbudzający strach ojciec, upokarzana matka, siostra, której zachowania stają się coraz dziwniejsze, to tylko część tego, co tworzy prozę jej życia. A najgorsze jeszcze przed nią.
„Szpadel” nie jest powieścią dla ceniących dynamiczną akcję. Jest historią opowiedzianą dla tych, którzy nie boją się trudnych tematów, dramatycznych fabuł i silnych emocji.
W wersji elektronicznej książka dostępna jest od ok. 28 złotych.
Źródło okładki: www.marginesy.com.pl | „Szpadel” Lize Spit – recenzja |
Niezależnie od tego, jakich podręczników używacie w szkole, zawsze warto poszerzyć zakres swojej wiedzy o dodatkowe pozycje. Gdy zaś mowa o maturze, jest to szczególnie istotne, by sięgać po jak najwięcej dobrze przygotowanych podręczników, repetytoriów i zbiorów zadań maturalnych. Od czego zacząć w przypadku przygotowań do matury z chemii?
Niewątpliwie warto rozejrzeć się w ofercie wydawnictwa Nowa Era, ponieważ ich bogata oferta pozwoli wybrać książkę stosowną do aktualnych potrzeb. W przypadku konieczności powtórek teoretycznych nie można pominąć książek z serii „To jest chemia” dla szkół ponadgimnazjalnych, dzięki czemu dokładnie i w sposób uporządkowany zorganizujecie sobie porządną powtórkę kolejnych działów. Plusami tej serii są podsumowania i testy wieńczące każdy rozdział, co pomaga utrwalić materiał i sprawdzić swój poziom wiedzy, oraz infografiki doskonale porządkujące nowe treści.
Od teorii powoli trzeba zmierzać ku zadaniom, bo tak naprawdę to one będą najważniejsze. Repetytorium z serii „Zdasz.to” do chemii Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych to idealne połączenie teorii z testami. To ponad 1200 zadań egzaminacyjnych wraz z odpowiedziami, sprawdziany z każdego działu i wygodne treści w formie tabel i schematów do powtórek. Ponieważ zadania są wzorowane na zestawach Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, będą doskonałym sposobem na sprawdzenie swoich możliwości.
Jednakże im więcej ćwiczeń, tym wyższy poziom przygotowania, dlatego warto zaopatrzyć się w porządne zbiory i zestawy ćwiczeń. Na pierwszy ogień sugeruję zbiory Nowej Ery „Teraz matura. Chemia”, które mają zadania pogrupowane tematycznie i pozwalają zapoznać się z zasadami oceniania na maturze. Dodatkowe arkusze on-line, które udostępnia wszystkim maturzystom wydawca, są niewątpliwie dodatkowym atutem całości. Prosty układ, łatwo przyswajalne treści i bogactwo zadań sprawią, że późniejsze zadania maturalne będą łatwe do wykonania.
Zbiorem, o którym nie można zapomnieć, jest „Chemia. Zbiór zadań wraz z odpowiedziami” Dariusza Witowskiego i Jana Sylwestra Witowskiego – to pozycja niemalże kultowa wśród maturzystów. Urozmaicone zadania, uporządkowanie zgodne z tematyką, wreszcie zestaw odpowiedzi pozwalający na bieżąco sprawdzać poprawność rozwiązania, stanowią jego najważniejsze atuty. Rozwiązywanie tych zadań będzie idealnym sposobem na przygotowanie się do trudów zadań maturalnych, a jednocześnie również doskonałym przygotowaniem do egzaminów na studia.
Wartą uwagi pozycją jest także repetytorium maturzysty wydawnictwa GREG. Zawiera ona rozwiązania zadań krok po kroku z ich wytłumaczeniem. Komentarze na marginesach wskazują kwestie, na które trzeba zwrócić szczególną uwagę. Pomocne w nauce są także rysunki, które ilustrują zagadnienia. Zadania testowe z odpowiedziami, znacznie ułatwią przygotowania do egzaminu dojrzałości.
Jeśli dopiero zaczynasz przygotowania do matury - koniecznie skorzystaj z powyższych materiałów. | Matura z chemii. 5 książek, które pomogą ci się przygotować |
Należysz do rowerzystów, którym ciągle mało wyzwań? To może znaczyć, że zwykły „góral” już ci nie wystarcza. Zanim jednak wybierzesz nowy rower, poczytaj o maszynach do downhillu i enduro. Czym się różnią? Downhill
To pełen adrenaliny, szybkości i niespodziewanych zwrotów akcji rodzaj jazdy (a raczej zjazdów) na rowerze dla wielbicieli ekstremów. Ta dyscyplina jest wymagająca technicznie i fizycznie, dlatego nadaje się raczej dla osób doświadczonych, o wyrobionej kondycji. Początkowo downhillowcy używali zwykłych rowerów górskich, ale nie wytrzymywały trudnych warunków. Rozpadały się ramy, niszczyły hamulce... Dlatego dziś rowery zjazdowe bardzo się różnią od zwykłych. Czym?
Jak mały czołg
Rowery zjazdowe są szczególnie odporne na duże przeciążenia, np. skoki czy zderzenia z głazami. Ich geometria jest zupełnie inna niż zwykłego „górala”. Zjazdówki mają też pełną amortyzację, dającą radę na każdym podłożu. Dodatkowo szersza kierownica oraz krótszy mostek poprawiają kontrolę i stabilność roweru. Charakterystyczną cechą jest wysoki skok zawieszenia, co pozwala na pokonywanie dużych uskoków oraz szybkie i sprawne przejeżdżanie po korzeniach, dołkach czy głazach. Różnice można też zauważyć w konstrukcji napędu – zwykle używa się jednorzędowej korby z napinaczem uniemożliwiającym spadanie łańcucha w trakcie jazdy. Co ważne, zjazdówki są zwykle dosyć ciężkie, ponieważ ich konstrukcja jest wzmocniona. Z racji swojej masy, sięgającej 15–20 kg, oraz konstrukcji rowery zjazdowe najczęściej niezbyt się nadają do jazdy na dłuższych dystansach.
Bezpieczeństwo
Ponieważ downhill jest dyscypliną „urazową”, do kosztów roweru koniecznie dolicz koszty zabezpieczeń. Po pierwsze, pamiętaj o kasku. Zwykły, szosowy nie spełni swojej funkcji w razie kraksy, np. przy dużej prędkości na skalistym terenie. Najlepiej postawić na kask pełny, z tzw. szczęką (ochrania dolną część twarzy). Przydatne mogą być także ochraniacze na łokcie i kolana, specjalne rękawice, a także osłonyna klatkę piersiową i plecy.
Enduro
To coś pomiędzy jazdą cross-country a freeridingiem. Polega na jeździe po wyznaczonych przez siebie trasach, w każdym terenie, bez szukania wygodnych ścieżek i bezpiecznych zjazdów. Jeździ się tam, gdzie poniesie fantazja, a nie tam, gdzie wyznaczono do tego miejsce. Co to oznacza w praktyce? Rower enduro musi jeździć wszędzie i w każdych warunkach – w górę, w dół, po kamieniach...
Pełna wolność
Tylko od ciebie zależy, na który model się zdecydujesz, bo wybór jest ogromny. Enduro musi być uniwersalne i łączy cechy XC i FR, ale w różnych proporcjach. Pamiętaj, że taki rowermusi ułatwiać poruszanie się w każdym terenie, być nie tylko sprawny na zjazdach (zawieszenie, hamulce), ale i w podjazdach, trawersach, jeździe po płaskim... Liczy się dzielność , odporność na zniszczenie, ale i waga (bo czasem musisz pokonać kawałek trasy z rowerem na plecach). Ważna jest łatwość i stabilność prowadzenia i mocne zawieszenie, które da komfort twoim pośladkom w czasie najbardziej wymagających fragmentów trasy. Cechą charakterystyczną tych rowerów jest to, że nadają się też na zwykłe, spokojne wycieczki. Zawsze pamiętaj o bezpieczeństwie i odpowiednimwyposażeniu. | Rower downhill i enduro: czym się różnią? |
Są pisarze, których uznaje się za autorów wybitnych dzieł. Są tacy, których utwory od razu klasyfikowane są jako słabe, ale jednak posiadający jakieś swoje grono zwolenników. Są to jednak sytuacje proste i klarowne, nikt nie kwestionuje ani wielkości, ani słabości. Często zdarzają się pisarze wywołujący wszelkiego rodzaju kontrowersje. Czy to ich życie, skandaliczne, bulwersujące ze względu na przyjęty styl prowadzenia się, czy tematyka, której się podejmują, czy wreszcie niejednoznaczna ocena czytelników powodują, że ich dorobek autorski poddawany jest dyskusjom, a fragmenty z życia brane pod lupę ciekawskich. Takich pisarzy wbrew pozorom jest całkiem sporo, a kontrowersje wokół nich na dobrą sprawę budują im całkiem niezłą, do tego darmową reklamę. W końcu nic tak nie wzbudza ciekawości jak autor zakazany przez jakąś kulturę bądź religię, pisarz obrażający uczucia religijne czy jakieś prawidła moralne, obnażający hipokryzję środowiska, w którym żyje, czy podważający ogólnie przyjęte zasady życia w społeczeństwie.
Jakie życie – taka śmierć
Hunter S. Thompson prowadził życie na pewno odbiegające dalece od wszelkich moralnych czy ogólnie przyjętych zasad, o prawie nie wspominając. Był alkoholikiem, miłośnikiem marihuany i ojcem oraz piewcą stylu dziennikarskiego znanego jako gonzo. Gonzo było wówczas nowym stylem i formą pisania reportaży dziennikarskich, w których subiektywne relacje były mieszane zarówno z fikcją, jak i autentycznymi emocjami autora. Hunter S. Thompson był ikoną kontrkultury w latach 60. – tych XX wieku. Jednakże to nie jest najważniejszy powód, który wywoływał kontrowersje wokół jego osoby.
W swojej najsłynniejszej powieści zatytułowanej „Lęk i odraza w Las Vegas”, w której główny bohater to jego aż nadto oczywiste alter ego, Thompson, ukazuje pod pozorami alkoholowo-narkotycznej opowieści ówczesną Amerykę i obrazowo obala jej starannie pielęgnowane mity. W książce daje upust swoim poglądom na legalizację marihuany, bez żenady krytykuje politykę Richarda Nixona jeszcze przed słynną aferą Watergate i hipokryzję rodaków opłakujących żołnierzy walczących w Wietnamie. Powieść zekranizowano, a w roli głównej wystąpił Johnny Deep, co książce przysporzyło jeszcze większej reklamy. Dla wielu jest to przykład bełkotu naćpanego pisarza, dla innych to książka kultowa, bez której nie można zrozumieć w pełni stylu gonzo.Burzliwe życie, jakie prowadził Thompson, zwieńczyła równie skandaliczna śmierć i pogrzeb. Autor „Dziennika rumowego”, książki przesiąkniętej alkoholem, popełnił samobójstwo, używając swojej ulubionej broni palnej, zaś w liście pożegnalnym napisał: „Skończył się dla mnie sezon futbolowy. Nie będzie już gier. Ma 67 lat, o 17 za dużo. Spokojnie. To nie będzie bolało”. Podczas ceremonii pogrzebowej jego prochy zostały wystrzelone z armaty o kształtach i logo gonzo przy dźwiękach piosenki „Mr. Tambourine Man” Boba Dylana.
Tabloidowy pisarz
Dla wielu recenzentów to pisarz wyrafinowany, piekielnie inteligentny, uznawany w wielu plebiscytach amerykańskich za najlepszego pisarza wszechczasów. Philip Roth, bo o nim mowa, ma tylu zwolenników swojej twórczości, co i przeciwników, w oczach których to typowy mizogin, narcyz i literacki celebryta, który wybebesza intymne szczegóły swojego życia w swoich książkach niczym na łamach tabloidowego szmatławca.
Pierwszego skandalu doczekał się już u progu kariery, w 1959 roku, gdy opublikował opowiadanie „Defender of the Faith” („Obrońca wiary”). Roth, autor żydowskiego pochodzenia, opowiedział w nim historię młodego żołnierza, także żydowskiego pochodzenia, wymuszającego lepsze traktowanie w bazie wojskowej, w której przebywa właśnie w związku ze swoim żydostwem. Przedstawia go jako oszusta, który w skandaliczny sposób domaga się zwolnienia z jednostki i lepszych racji żywieniowych. Po publikacji opowiadania w środowisku żydowskim zawrzało. Żyd, który propaguje negatywne stereotypy o własnym narodzie, jest uznany za zdrajcę i tak też potraktowano Rotha. Rabini głośno skandowali przeciwko niemu w synagogach, redakcja pisma publikującego opowiadanie otrzymała mnóstwo listów z protestami, a Roth mizernie próbował się bronić wolnością kreacji literackich. Jednak następne opowiadania powstały już w spokojniejszej, konwencjonalnej formie, jakby udało się pisarza trochę wyciszyć. To była jednak cisza przed burzą.
Dziesięć lat później Philip Roth opublikował swoją najgłośniejszą powieść, powieść petardę, która rozsadziła środowisko literackie i wywołała kolejne kontrowersje wokół jego osoby. „Kompleks Portnoya” to również powieść rozgrywająca się w środowisku amerykańskich Żydów, tym razem jednak nie obrażająca religijności jako takiej, ale obnażająca sprawy seksualne, dotąd traktowane jako sprawy mocno intymne, niepodlegające publicznym dyskusjom. Powieść szybko uznano za zbyt skandaliczną i w wielu krajach została obarczona zakazem publikacji i dystrybucji. Książkę atakowano z wielu stron, jedni za obsceniczność i obrazę moralności, feministki upatrywały w niej karykaturalne przedstawienie kobiet, rodzice dorastających dzieci pochwałę masturbacji, ogółem powieść wywołała kolejną burzę i falę dyskusji.Te wszystkie zakazy i protesty narobiły sporego szumu wokół Rotha, a on zyskał jeszcze więcej czytelników i większą popularność. W efekcie autor „Amerykańskiej sielanki” doczekał się wielu ważnych nagród literackich, w tym Nagrody Bookera, co tylko dowodzi, że skandale i kontrowersje wokół jego twórczości absolutnie nie zaważyły na jego literackiej karierze, a być może nawet wpłynęły na jej większy rozwój.Hunter S. Thompson i Philip Roth to nie jedyni autorzy uznani za kontrowersyjnych w swoich epokach. W części drugiej tego zestawienia podam następne interesujące przykłady, sięgając również do naszego rodzimego światka literackiego. | 5 najbardziej kontrowersyjnych pisarzy (cz. 1) |
Mikołajki to idealna okazja do obdarowania motocyklisty miłym upominkiem podkreślającym jego pasję. Upominek może cieszyć oko lub mieć jedynie praktyczne zastosowanie. Każdy pomysł jest dobry. My wybraliśmy pięć najciekawszych pomysłów na prezent mikołajkowy dla każdego motocyklisty. Mikołajki to w nadchodzącym czasie pierwsza okazja do sprawienia radości motocykliście. Mały upominek mający wiele wspólnego z pasją do dwóch kółek z pewnością zostanie pozytywnie odebrany i zaakceptowany. Rynek akcesoriów motocyklowych obfituje w przeróżne propozycje prezentów. Są mniejsze i większe, bardziej lub mniej praktyczne. Jednak sztuką jest wybrać odpowiedni prezent. Dlatego postanowiliśmy zaproponować pięć najczęściej wpadających w oko pomysłów upominków mikołajkowych, które niemal każdemu przypadną do gustu.
Poniżej przedstawiamy najciekawsze propozycje.
Zestaw do czyszczenia i smarowania łańcucha Ipone
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:offerCarousel
Zestaw Ipone to idealny pomysł na prezent dla każdego motocyklisty. Warunkiem jest posiadanie motocykla z napędem łańcuchowym. Zestaw do czyszczenia i smarowania łańcucha składa się z preparatu do czyszczenia i środka do smarowania łańcucha, czyli smaru. Dodatkowo w pudełku znajdziemy specjalną szczotkę, znacznie ułatwiającą czyszczenie motocyklowego napędu (zębatki) i łańcucha. Bardzo dużą zaletą zestawu jest pojemność puszek wynosząca aż 750 ml. Preparaty są bardzo wydajne i starczą na naprawdę długi czas. Zapakowane są w bardzo ładne pudełko. Smar znajdujący się w zestawie jest smarem uniwersalnym o nazwie X-Trem. Bardzo mocno trzyma się łańcucha i nie spada z niego podczas jazdy. Uznawany jest za jeden z najlepszych na rynku. Pasuje do wszystkich typów łańcucha. Doskonale sprawdza się w warunkach drogowych w deszczu i wilgoci. Ma bardzo wygodny dozownik i dołączoną długą rurkę. Dzięki temu z łatwością możemy nim posmarować każdy odcinek łańcucha i zębatki. To samo dotyczy środka czyszczącego. Łatwość dozowania pozwala na wygodne i dokładne czyszczenie łańcucha. Szczotka będąca w zestawie to specjalna szczotka przeznaczona do łańcuchów motocyklowych. Bardzo dokładnie czyści każdy zakamarek napędu i jest łatwa w umyciu dzięki rozbieralnej konstrukcji. Jest to idealny prezent mikołajkowy, z którego niemal każdy motocyklista będzie bardzo zadowolony.
Miniaturowy model motocykla
box:offerCarousel
Każdy motocyklista ma w sobie chociaż cząstkę dziecka. Motocyklowe miniatury w skali 1:12 to najczęściej zauważana przez motocyklistów zabawka na półce w supermarkecie. Jest to doskonały pomysł na drobny i cieszący oko upominek mikołajkowy. Duży wybór różnych modeli pozwala często wybrać miniaturę dokładnie tego modelu motocykla, który u obdarowanej osoby stoi w garażu. Dokładne odwzorowanie detali i ruchomość elementów sprawia, że modele motocykli są bardzo chętnie stawiane na szafce w biurze lub domowej półce. Modele wykonane są z elementów plastikowych, aluminiowych i metalowych. Mają plastikową podstawkę przykręconą od dołu do „podwozia” motocykla. Dzięki temu zabawkę można z łatwością postawić na wybranej powierzchni. Jest to bardzo dobry upominek mikołajkowy, dający dużo radości. Prezentowany model to miniatura motocykla BMW R1200GS Adventure firmy Maisto.
Czapka FOX
box:offerCarousel
Firma Fox zajmuje się produkcją wysokiej jakości akcesoriów motocyklowych, takich jak ubrania, buty i kaski. Jest to również bardzo rozpoznawalna marka, produkująca świetnie wykonane ubrania i akcesoria do chodzenia na co dzień. Ich niecodzienny i zróżnicowany design powoduje, że jest to bardzo często wybierana marka ubrań przez fanów motocykli. Jednym z pomysłów na udany mikołajkowy upominek jest czapka FOX. Prezentowany militarny model to jeden z kilkunastu różnych wzorów dostępnych na rynku. Każdy jest inny i równie wart uwagi. Jakość produktów polega na bardzo dobrym szyciu i wysokiej jakości materiału. Nie traci kolorów pod silnym i długotrwałym działaniem światła słonecznego. Rozmiar jest uniwersalny. Dzięki temu czapka będzie pasować niemal na każdą głowę. Noszenie jej skutecznie podkreśli pasję do motocykli i będzie stanowiło bardzo miły akcent po zejściu z jednośladu. Warto zwrócić uwagę również na zimowe czapki Fox, które dostępne są na wielu aukcjach internetowych.
Torba na nogę Oxford
box:offerCarousel
Torba na nogę Oxford to kolejny bardzo praktyczny upominek dla motocyklisty. Pozwala przewieźć ze sobą najważniejsze rzeczy, takie jak portfel, klucze lub telefon. Dodatkowo jest w niewielkim stopniu wodoodporna, a więc podczas miejskiej jazdy w deszczu powinna doskonale zdać egzamin. Ma również bryzgoodporny zamek błyskawiczny. Dzięki specjalnym uszczelkom zamek nie wpuszcza wody do środka. Pojemność jednego litra w zupełności wystarczy, żeby zabrać ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, bez konieczności wkładania ich po wszystkich kieszeniach kurtki lub spodni. Torba ma wygodny system montażu na udzie. Można ją szybko i sprawnie założyć na nogę za pomocą rozciągliwych pasków neoprenowych i rzepów. W czasie jazdy dobrze trzyma się na nodze i nie ciąży podczas wykonywania ruchów na motocyklu. Jest to bardzo uniwersalny i ciekawy pomysł na prezent mikołajkowy. Niemal każdemu przypadnie do gustu.
Zestawy motocyklowe Motul
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:offerCarousel
Firma Motul oferuje dobrej jakości preparaty czyszczące i chemię motocyklową, taką jak smary do łańcucha i oleje silnikowe. Na rynku akcesoriów i chemii do motocykli często możemy dostać całe zestawy, w których skład wchodzi kilka środków czyszczących, smarujących lub silnikowych. Możemy również zdecydować się na zakup poszczególnych elementów zestawu, czyli pojedynczych środków. Będzie to równie łatwe i przyjemne. Przedstawiamy najciekawsze propozycje wchodzące często w skład zestawów Motul. Pierwszą z nich jest impregnujący wosk w sprayu Motul Wash and Wax Spray. Doskonale woskuje i zabezpiecza powierzchnię motocykla, taką jak plastiki i elementy metalowe. Preparatu używamy po umyciu jednośladu. Drugim elementem zestawu jest drogowy i uniwersalny smar do łańcucha Motul Chain Lube Road. Nadaje się do wszystkich rodzajów łańcucha i napędu. Następnym preparatem wartym uwagi jest środek do usuwania rys Motul Scratch Remover. Doskonale usuwa i maskuje większe i mniejsze rysy występujące na lakierze lub plastikach. Pozwala efektywnie zadbać o wygląd motocykla. Ostatnią propozycją jest środek do czyszczenia wnętrza kasku Motul Helmet Interior Clean. Doskonale czyści i usuwa brud z wyściółki kasku, przywracając jej świeżość. Chemii nigdy za mało. Każdy motocyklista z pewnością ucieszy się na widok takiego prezentu.
Każdy z przedstawionych powyżej upominków będzie gwarantował zadowolenie po rozpakowaniu. Są to idealne pomysły na udane prezenty mikołajkowe dla każdego motocyklisty. | Spraw motocykliście udany prezent na Mikołajki |
Wydawać by się mogło, że proces zakupu i sprzedaży auta w dzisiejszych czasach to czysta
formalność. Czy naprawdę formalności dotyczące sprzedaży auta kończą się wraz z podpisaniem
umowy z nabywcą? Nic bardziej mylnego! Sprawdź, co musisz zrobić jako sprzedawca auta, aby w
przyszłości uniknąć nieprzyjemności prawnych oraz finansowych. Skutki niezgłoszenia sprzedaży auta
Na początek skrajny przykład pokazujący dobitnie, dlaczego zawsze należy zgłosić sprzedaż auta do urzędu. Załóżmy, że sprzedałeś swoje auto, masz umowę kupna sprzedaży poświadczającą fakt zaistnienia transakcji i nagle… po miesiącu okazuje się, że ktoś jadący sprzedanym pojazdem otrzymuje mandat. Na twój adres przychodzi zawiadomienie wraz z fotografią, musisz zapłacić mandat, a na dodatek otrzymujesz pismo, że kierowca nie posiadał wykupionego OC i przyjdzie ci zapłacić 3000 zł kary.
Kuriozalne? Niestety według danych Ubezpieczeniowego funduszu Gwarancyjnego, po Polskich drogach jeździ blisko 100 tys. kierowców bez ważnego OC. Dodatkowo, z punktu widzenia administracji państwowej, fakt sprzedaży auta nie zostaje odnotowany automatycznie. Jeżeli sprzedawca auta nie zgłosi tego faktu do urzędu, w dokumentacji nie zostaną naniesione zmiany, a posiadaczem auta figurującym we wszystkich rejestrach będzie nadal osoba sprzedająca. Teraz przed tobą leży obowiązek wyjaśniania w urzędzie i sądzie stanu faktycznego. Musisz dowieść, że to nie Ty spowodowałeś wykroczenie, tylko nabywca. Nieco bardziej kłopotliwe jest usuniecie z rejestru UFG (Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego) informacji o szkodzie. Do czasu usunięcia wpisu przepadają wszystkie zniżki, a każde towarzystwo ubezpieczeniowe będzie traktowało cię jak sprawcę, podnosząc tym samym cenę ubezpieczenia o kilkaset złotych. Czy stać cię na takie zaniedbanie? Sprawdź, jak łatwo zgłosić sprzedaż auta i uniknąć problemów w przyszłości.
Jak zgłosić sprzedaż auta?
Zdecydowanie najprostszym sposobem zgłoszenia sprzedaży auta jest wysłanie skanu umowy kupna sprzedaży za pośrednictwem profilu ePUAP. Osoby posiadające profil ePUAP muszą jedynie zalogować się do niego i kliknąć przycisk „zawiadomienie o zbyciu pojazdu”. Po wybraniu tej opcji przesyłamy plik ze skanem umowy kupna sprzedaży. Osobom nieposiadającym takiego konta zdecydowanie polecamy założenie go.
Poza drogą elektroniczną istnieje również bardziej tradycyjna forma zgłaszania sprzedaży auta. Fizycznie we właściwym urzędzie w terminie 30 dni od sprzedaży auta. Cały proces zgłaszania zbycia auta odbywa się wtedy w:
- starostwie powiatowym,
- urzędzie miasta (w przypadku pojazdów zarejestrowanych w miastach na prawach powiatu),
- urzędzie dzielnicy (w przypadku pojazdów zarejestrowanych w Warszawie).
Przed wizytą w biurze administracji należy upewnić się, że posiadamy wszystkie wymagane dokumenty, w tym druki oficjalne zunifikowane wedle wymogów administracyjnych. Aby zgłosić sprzedaż auta w urzędzie, potrzebujemy:
- druku zawiadomienia o zbyciu zarejestrowanego pojazdu,
- umowy kupna sprzedaży auta (kopia),
- dowód osobisty,
- jeśli jesteś cudzoziemcem – karty pobytu.
Po złożeniu dokumentów urzędnik przyjmujący zgłoszenie powinien potwierdzić przyjęcie pisma stosowną adnotacją. Jeśli nie jesteś w stanie osobiście zgłosić zbycia pojazdu, to pamiętaj, że całyproces może odbyć się również poprzez pośrednika lub drogą listowną.
Cały proces zgłaszania zbycia pojazdu odbywa się niemal od ręki. Jedyny czas oczekiwania to kolejka do wyznaczonego okienka lub pokoju w urzędzie.
Obowiązki względem ubezpieczyciela
Poza zgłoszeniem sprzedaży auta w urzędzie, musimy również zadbać o to, aby nasz ubezpieczyciel został poinformowany o fakcie zbycia pojazdu. Na podstawie art. 32 ust. 1 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK, sprzedający ma 14 dni, aby powiadomić swojego ubezpieczyciela o sprzedaży auta. Do czasu przekazania informacji o zbyciu auta, sprzedający wraz z kupującym ponoszą solidarnie odpowiedzialność z tytułu wypłacania należności z OC.
W przypadku, kiedy zbywca nie dokona takiego zgłoszenia, ubezpieczyciel może wnieść o windykację np. za drugą ratę składki. Przed wizytą u ubezpieczyciela w celu zgłoszenia sprzedaży auta powinniśmy zabrać ze sobą:
- dowód osobisty,
- dane firmowe (w przypadku pojazdów zarejestrowanych na firmę),
- kopię umowy kupna-sprzedaży.
Cały proces odbywa się nie tylko z uwagi na wymogi prawne, ale i w celu ochronienia zbywcy przed potencjalnymi szkodami wyrządzonymi przez nabywcę pojazdu, który zdecyduje się korzystać z polisy OC zbywcy.
Czy warto samemu zadbać o zgłoszenie sprzedaży auta?
Zdecydowanie tak! Podobnie jak w ruchu drogowym, sprzedaż pojazdu i to, czy nabywca dotrzyma wszelkich formalności, podlegają zasadzie ograniczonego zaufania. Założenie konta na platformie ePUAP trwa kilka chwil i może w przyszłości oszczędzić nam wielu godzin spędzonych w urzędach i sądach.
Ewentualne wezwanie do urzędu lub telefony od ubezpieczyciela w celu korygowania faktycznego stanu własności pojazdu, to nie jedyne zmartwienia, jakie mogą nas czekać w przyszłości. O wiele poważniejsze jest przypisanie cudzej szkody z OC i zamieszanie wynikające z popełnienia wykroczeń drogowych lub wypadków. O wiele prościej jest dokonać samodzielnie wszystkich formalności i nie martwić się kłopotami w przyszłości. | Jak uniknąć kłopotów po sprzedaży auta? |
Apple ma swój AirPlay. Reszta świata może korzystać z Intel WiDi 2.0 pod warunkiem, że komputery są wyposażone w elementy Intela – procesor, kartę graficzną i układ WLAN. Jeżeli tak, wystarczy jedynie dokupić tanią przystawkę, by móc cieszyć się obrazem z komputera na telewizorze lub projektorze bez konieczności korzystania z kabla. Druga generacja technologii Intel WiDi 2.0 to przede wszystkim wsparcie dla obsługi obrazu w rozdzielczości Full HD 1080p, czyli 1920 x 1080 pikseli. Dodatkowo teraz także dźwięk przesyłany bezprzewodowo może być zaoferowany w 6 kanałach 5.1. Trzeba przyznać, że dopiero druga generacja WiDi zaoferowała używalność tej technologii powszechnie, a nie jedynie wąskiej grupie najbardziej potrzebujących użytkowników.
Czego potrzebujemy, by skorzystać z Intel WiDi 2.0?
Niezbędny będzie odpowiednio wyposażony komputer. Musi mieć komponenty wyprodukowane przez firmę Intel, a konkretnie procesor (o odpowiedniej wydajności), kartę graficzną i układ WLAN. W innym wypadku praca w ramach WiDi 2.0 będzie niedostępna. Ponadto trzeba nabyć odpowiednią przystawkę Intel WiDi 2.0, którą za pomocą interfejsu HDMI podłączymy do telewizora czy komputera. Na Allegro można znaleźć szereg tego typu urządzeń, które poza funkcją przesyłu danych z komputera z pominięciem kabla, często pozwalają także na sieciowe odtwarzanie mediów z domowego NAS czy serwisów streamingowych.
Jak to wygląda w praktyce?
Wystarczy dokupić sieciowy adapter podłączony do odbiornika obrazu, którym może być telewizor czy projektor z interfejsem HDMI. Następnie instalujemy i uruchamiamy oprogramowanie WiDi na komputerze z systemem Windows. Cały interfejs programu jest w języku polskim, dlatego z jego obsługą nikt nie powinien mieć większych problemów. Obraz na telewizorze lub projektorze może być zduplikowany, czyli będzie na nim wyświetlane dokładnie to, co na ekranie komputera, lub może służyć jako dodatkowy ekran rozszerzony, poszerzając tym samym obszar roboczy.
Opóźnienia wynikające z bezprzewodowej transmisji względem przewodowej po HDMI są niewielkie. Oczywiście wszystko zależy od odległości komputera od przystawki i wydajności sieci bezprzewodowej. Przy oglądaniu filmów czy pracy na komputerze nie są one zauważalne, natomiast podczas gier w przypadku tytułów dynamicznych już tak.
Jaki laptop kupić, aby korzystać z technologii WiDi 2.0?
Postanowiłem poszukać trzech interesujących modeli laptopów, które spełniają wymagania WiDi 2.0. Okazuje się, że wcale nie trzeba wydawać dużej ilości pieniędzy, by móc cieszyć się komputerem umożliwiającym pracę na zewnętrznym, bezprzewodowym ekranie. Pierwszy model komputera to LENOVO B50-30. Jego cena za fabrycznie nowy model oscyluje w okolicach 1000 złotych. Komputer wyposażony jest w dwu rdzeniowy procesor Intela taktowany 2x 2.41GHz. Dodatkowo wyposażono go w 8 gigabajtów pamięci operacyjnej RAM. Na pliki do dyspozycji oddano 1 terabajt miejsca. Ten przyjemnie wyglądający model z 15.6” ekranem oczywiści dysponuje karta graficzną marki Intel HD Graphic.
Mając do wydania kwotę w okolicach 1500 złotych, możemy rozglądać się za bardziej nowoczesnym komputerem, jak hybryda marki ASUS, model Transformer T101HA. Urządzenie łączy w sobie funkcjonalność laptopa z tabletem. Wystarczy wypiąć ekran z klawiatury i zyskujemy pełnoprawny tablet pracujący pod kontrolą systemu Windows 10. Na pokładzie znajduje się procesor Intel Atom Z8350, 4 gigabajty pamięci RAM oraz 128 gigabajtów szybkiej pamięci dyskowej. Ten komputer może być nasz za 1499 złotych.
Budżet w okolicach 3 tysięcy złotych pozwala już naprawdę poszaleć z wyborem konfiguracji. Wybrany przeze mnie model to ACER Aspire F5 z bardzo mocnym procesorem Intel Core i7 7500U taktowany zegarem 2.7GHz, 8 gigabajtami pamięci operacyjnej RAM oraz dyskiem SSD o pojemności 256 gigabajtów. Komputer dysponuje dwoma kartami graficznymi. Standardową Mobile Intel HD 620 oraz dedykowaną NVIDIA GeForce 940MX z pamięci 2 gigabajtów. Ta świetna maszyna kosztuje dokładnie 2999 złotych. | Intel WiDi 2.0, czyli obraz z laptopa wyświetlany bezprzewodowo na TV |
Niewielki bagażnik to domena wielu samochodów miejskich. Problemy z brakiem miejsca bagażowego często dotyczą też rodzin z kilkorgiem dzieci czy osób wyjeżdżających na długie wakacje, nawet jeśli dysponują większymi autami. Co zrobić, aby poradzić sobie z tym kłopotem? Wiosna, lato – czas wyjazdów
Coraz lepsza pogoda za oknem to najprawdziwszy zwiastun szybko nadchodzącej wiosny. W tym okresie niemal lawinowo rośnie również ruch na drogach. Polacy obładowani walizkami i bagażami wyjeżdżają na wakacje, a i przy zwykłym, zdawałoby się codziennym użytkowaniu samochodu, niejednokrotnie zachodzi konieczność przewiezienia większej liczby pakunków.Prawdziwy kłopot pojawia się w momencie, gdy twoje bagaże nie mieszczą się w miejscu do tego przeznaczonym, czyli w bagażniku. Jednak nie martw się, to nie znaczy, że nic więcej ze sobą nie zabierzesz, a plecaki czy walizki muszą pozostać w domu. Oto kilka sprawdzonych sposobów, jak zwiększyć ładowność auta i móc przewieźć więcej pakunków.
Bagażnik dachowy
To chyba najpopularniejszy sposób na poradzenie sobie ze zbyt małym bagażnikiem. Co ważne, istnieje wiele typów tego elementu, dzięki czemu każdy może znaleźć coś dla siebie. Najprostszy z nich, czyli same relingi, to dwie podłużne belki, do których możesz przywiązać bagaże. Bez większych kłopotów zamontujesz w ten sposób także bagażnik rowerowy, dzięki czemu wyruszysz na wyprawę jednośladem nawet w najdalsze zakątki kraju.Znacznie bardziej estetycznym produktem są jednak boxy dachowe. Co więcej, gwarantują one wyższy poziom bezpieczeństwa, aniżeli standardowe bagażniki dachowe. Nie dość, że chronią bagaże przed zamoknięciem, to szansa na oderwanie się walizek podczas jazdy jest znacznie mniejsza.Podróżując z jakimkolwiek bagażnikiem dachowym, bardzo istotne jest utrzymanie rozsądnej prędkości. Zbyt szybka jazda jest bardzo niebezpieczna nie tylko dla ciebie, lecz również dla pozostałych użytkowników dróg. Raczej nie przekraczaj ustalonych limitów prędkości, zapoznaj się także z wytycznymi producenta bagażnika dachowego, na który się zdecydowałeś.Rozwiązanie ma także jeszcze jeden minus, choć wydaje się dosyć mało znaczący. Auto obładowane bagażami może bowiem przywodzić na myśl wakacyjne wyjazdy Polaków do Bułgarii, kiedy to liczba pakunków wydawała się nieskończona.
Siedzenia
Tu warto wskazać na dwie najprostsze metody: walizki możesz ułożyć na siedzeniu, a także złożyć siedzenia, zwiększając tym samym przestrzeń bagażową.Przy pierwszym rozwiązaniu należy być bardzo rozważnym. Nieumiejętne ułożenie pakunków może być bardzo niebezpieczne np. w czasie gwałtownego hamowania. Bagaże nie mogą znajdować się również zbyt wysoko, aby nie pogarszały widoczności w żadnym kierunku.Te same wytyczne obowiązują także po złożeniu siedzeń, w ten sposób uzyskujesz jednak znacznie wiecej miejsca. Czasem kłopotliwe bywa ustabilizowanie pakunków, a to jest niezbędne w czasie podróży.Za największą wadę tego sposobu zdecydowanie uważa się zmniejszenie liczby pasażerów w kabinie auta. Opcjonalnie, spada ona do 2 lub 3 osób, zatem wyjazd z całą rodziną na wspólne wakacje raczej niespecjalnie wchodzi w grę.
Bagażnik hakowy
Przydatny szczególnie przy przewożeniu rowerów. Koszt zakupu takiego elementu rozpoczyna się od kilkuset złotych. W zależności od modelu, możesz przewozić nawet kilka rowerów jednocześnie.Decydując się na taki zakup, musisz pamiętać jednak o kilku czynnikach. Po pierwsze, bagażnik na hak może utrudniać bądź uniemożliwiać otwarcie bagażnika. Jeżeli chcesz temu zapobiec, zainwestuj w droższy model, tzw. uchylany. Można go nieco ugiąć, dzięki czemu bez problemu otworzysz klapę bagażnika, szczególnie w autach kombi. Trzeba przyznać, że to bardzo praktyczne rozwiązanie. Bądź także uważny podczas parkowania. Twoje auto będzie przecież dłuższe, a czujniki parkowania nie biorą tego faktu pod uwagę.Ostatnią kwestią jest to, że bagażniki hakowe często zasłaniają tablice rejestracyjne. Formalnie to niezgodne z przepisami, chyba nie zdarzyło się jednak do tej pory tak, aby policja ukarała podróżującego z takim bagażnikiem za to przewinienie.Jeżeli auto ma już hak weź pod uwagę zakup przeczepy. Wybór jest ogromny, dzięki czemu bez kłopotu dobierzesz odpowiedni rozmiar lub typ. Odpowiednia przyczepa rozwiąże twoje problemy związane z brakiem przestrzeni bagażowej raz na zawsze. Przed ostateczną decyzją sprawdź też dokładnie, co na ten temat mówią przepisy. | Walizki nie tylko w bagażniku osobowego auta |
Kolorowy garaż dla samochodzików to marzenie niejednego chłopca. Zabawa autkami albo rozrywka w gronie kolegów z przedszkola sprawia więcej frajdy, kiedy zabawkowe pojazdy można wozić windami albo zjeżdżać nimi z czwartego piętra ogromnego garażu. Na które garaże dla zabawkowych samochodzików warto przede wszystkim zwrócić uwagę? Kultowe garaże – ukochani bohaterowie bajek, ulubione marki
Przywiązanie małego chłopca do bohaterów ukochanych bajek i ulubionych marek to dla ciebie jednocześnie doskonała podpowiedź, z jakiego garażu ucieszy się on najbardziej. Jeśli smyk z zapartym tchem śledził los samochodzików z amerykańskiego miasteczka Chłodnica Górska, z zaciekawieniem czekając na przemianę początkowo zarozumiałej superwyścigówki Zygzak McQueen w przyjazne lśniące autko, to doskonałym wyborem będzie tematyczny parking z animacji „Auta”. Poza samym parkingiem, kilkulatek znajdzie w zestawie także niewielkie samochodziki – bohaterów kultowego już filmu. Chłopiec i jego koledzy na długie godziny przepadną, zajęci jeżdżeniem Złomkiem, Zygzakiem McQueen’em czy Wójtem Hudsonem.
Równie świetna zabawa szykuje się maluchom, kiedy w ich rączki trafi garaż Hot Wheels. W zależności od tego, który zestaw wybierzesz, kilkulatek będzie mógł bawić się parkingiem m.in. z automatycznym podjazdem, z wyrzutnią czy myjnią samochodową.
Ponadczasowe garaże z drewna i polskie zabawki z plastiku od Wadera
Wszystkie drewniane zabawki są nie tylko trwałe, ale przede wszystkim piękne. Nie inaczej jest z garażami z drewna. W ofercie każdy dorosły znajdzie zabawkę idealną dla zaprzyjaźnionego smyka – od tych mniejszych i tańszych, po bardzo rozbudowane i znacznie droższe. Cena takiego garażu z drewna waha się od kilkudziesięciu do kilkuset złotych, ale frajdę i trwałość, jaką dziecko otrzyma wraz z takim upominkiem, trudno przecenić. Do większości kompletów dołączane są drewniane samochodziki, w niektórych znajdziesz też ludziki i helikoptery. Na szczególną uwagę zasługują wielopoziomowe garaże z miejscem do lądowania dla helikopterów, postój dla karetek pogotowania i helikoptera ratunkowego, remiza strażacka albo garaże z dystrybutorami paliwa. Takie zestawy to nie tylko garaże, ale prawdziwa gratka dla miłośników samolotów, straży pożarnej albo wozów służb ratunkowych czy dla chłopca, który lubi naśladować tatę – będzie miał okazję udawać, że tak jak tata tankuje samochód.
Kultowym produktem dla małych fanów motoryzacji są też garaże polskiej marki Wader. Pozwól malcowi wybrać taką zabawkę, o jakiej od dawna marzył. Wydatek nie uszczupli znacznie domowego budżetu – cena zestawów waha się od 40 zł do maksymalnie 100 zł. Wybierając produkt z logo Wadera, możesz liczyć na zabawkę z trwałych materiałów i w pięknych, intensywnych kolorach. Możesz wybrać czteropoziomowy parking, garaż z windą, komplet z autkami albo garaż w barwach znanych stacji paliwowych BP lub ARAL. Dla każdego coś miłego!
Chłopięca zabawa na wielu poziomach, czyli wielopiętrowe parkingi
Dla malucha, który całkiem niedawno obchodził pierwsze urodziny, wprost stworzone sąparkingi dwupoziomowe. Niewielka liczba zakrętów nie ogranicza brzdąca w jeżdżeniu samochodzikami, a zaszczepia w nim miłość do zabawkowej motoryzacji.
Wreszcie przyszedł też czas na prawdziwą atrakcję dla przedszkolaków, którzy z ogromnym zapałem pokonują samochodzikami największe spadki i zakręty. Każdy rodzic takiego smyka w okamgnieniu przekona się, że zakup wielopoziomowego parkingu to strzał w dziesiątkę! Garaże z trzema poziomisą idealne dla starszych fanów zabawy autkami – wyposażone w dodatkowe atrakcje, takie jak dźwięki, windy i tory wyścigowe, pochłoną uwagę dziecka na wiele godzin. Jeszcze więcej beztroskiej zabawy zapewnią chłopcu ogromne parkingi z czterema poziomami – poruszanie się po spiralnych zjazdach, wwożenie samochodzików przy użyciu windy albo zamykanie garażowych szlabanów na pewno zajmie szkraba na długo.
Szukając najlepszego garażu dla synka, siostrzeńca czy znajomego dziecka, możesz zapoznać się też z ofertą parkingów z dźwiękamialbo wyposażonych w windy lubmyjnię. Kilkuletniego chłopca bez wątpienia zachwyci też garaż policyjny albo zabawkowy parking w komplecie z autkami. Wspaniała zabawa gwarantowana! | Garaże dla zabawkowych samochodzików – przegląd oferty |
Styl boho pokochali twórcy mody damskiej i męskiej. Mężczyzna w stylu boho ma niezwykły urok i niewymuszoną nonszalancją urzeka innych. Jeśli chcesz poznać tajniki tego stylu i wprowadzić go do swojej garderoby, czytaj dalej. Jak stworzyć styl boho?
„Bohemian” znaczy cygański, nieprzywiązujący wagi do norm społecznych, wolny. Bohemian w modzie to styl łączący luzackie elementy surferskie, multikolorowość hipisów oraz artyzm bohemy. Charakteryzuje się wszelkiego rodzaju: futrzanymi kamizelkami, kapeluszami, apaszkami, rzemykami, opaskami i biżuterią w dużych ilościach. Choć składa się z bardzo wielu elementów, nie oznacza to, że musisz wykorzystywać wszystkie naraz, zwłaszcza jeśli w pracy obowiązuje cię dress code. Jedną z najważniejszych rzeczy w tym stylu jest niewymuszony luz, więc nie staraj się za wszelką cenę wszystkiego do siebie dopasować lub mieć na sobie wyłącznie rzeczy boho. Ważne, byś czuł się swobodnie i wybrał to, co ci odpowiada najbardziej.
Ubrania w stylu boho
Jakie dokładnie ubrania są w stylu boho? Po pierwsze, jasne, niebieskie jeansy. Wybierz model o rozszerzanych, prostych lub lekko zwężanych nogawkach. Ważne, by były dość luźne, bo dopasowane i bardzo obcisłe rurki nie pasują do boho. Zimą noś oversizowe swetry, rozpinane kardigany oraz bawełniane T-shirty. Rozpięta kamizelka casualowa (jak od garnituru) włożona na koszulę pasuje do stylizacji boho, natomiast elegancka marynarka, garnitur oraz idealnie wyprasowana biała koszula to nie ta bajka.
Artystyczne wzory
Może to być apaszka we wzór przypominający płótno artysty albo koszula, która wygląda jakby została potraktowana farbą. Graficzne, abstrakcyjne printy są również w stylu boho – świetnie wyglądają marynarka lub spodnie z nadrukowanym wzorem. Jeśli lubisz koszule w kwiaty (ale nie hawajskie), wykorzystaj je. Wybierz taki print, który do ciebie pasuje i w którym czujesz się dobrze.
Zamsz, czyli nowa skóra
Zamsz to 100% boho! Zrezygnuj natomiast z gładkiej skóry, która kojarzy się bardziej ze stylem rockowym. Zamsz jest delikatniejszy i występuje w wielu kolorach, znalezienie odcienia najlepiej pasującego do ciebie nie będzie trudne. Zamszowe mogą być: kurtka, koszula, buty, spodnie, torba. Każda opcja będzie odpowiednia.
Nieszablonowe dodatki
Oryginalne dodatki to kwintesencja stylu boho. Kapelusz, apaszka, wisiorek, bransoletka, pierścionki, skórzany pasek świetnie uzupełnią tę stylizację. Nie obawiaj się, że są niemęskie. Johnny Depp uwielbia styl boho, a ostatnie, co można mu zarzucić, to zniewieściałość. Wybieraj dodatki, które będą wyglądać jak przywiezione z podróży, handmade lub kupione w alternatywnym butiku. Szukaj męskiej biżuterii z rzemyków, kamieni, z elementami metalowymi i srebrnymi.
Luz i nonszalancja
Boho jest stylem buntowników, artystów, podróżników. Jeśli takie idee jak wolność i brak barier pasują do twojego życia, boho jest stworzone dla ciebie. Noś i miksuj swobodnie ze sobą różne rzeczy. Zarzuć nonszalancko chustę na szyję i włóż stylowy kapelusz. Bluzki nie muszą być idealnie wyprasowane, ale nie popadaj w niechlujstwo. Jeśli brakuje ci inspiracji, zwróć uwagę, jak ubierają się Johnny Depp lub Adrien Brody. Obaj dają doskonały przykład stosowania stylu boho w praktyce. | Boho – nie tylko dla niej |
Wieczerza wigilijna, rozpakowywanie prezentów i uroczysta pasterka to tradycje, które kojarzą się nam, Polakom, z Bożym Narodzeniem. Coraz chętniej sięgamy jednak też po zwyczaje z innych krajów, a nawet kontynentów. Jak wygląda Boże Narodzenie w Ameryce Północnej? Północnoamerykańskie inspiracje
Choć uznawani jesteśmy za tradycjonalistów, coraz chętniej zerkamy przed Bożym Narodzeniem na aranżacyjne pomysły zgodne ze zwyczajami innych społeczeństw. Niczym Amerykanie, coraz chętniej oświetlamy domytysiącami światełek, w przydomowym ogródku stawiamy świecące sarenki, a iglaki ozdabiamy lampkami, zupełnie jakby były domową choinką. Dzisiaj Święty Mikołaj w czerwono-białym ubraniu wchodzi do domów przez komin i zostawia upominki w skarpetach równiutko rozwieszonych nad kominkiem. Jak naprawdę wyglądają te niezwykle rodzinne święta w USA i Kanadzie?
Boże Narodzenie w USA – poszukaj pomysłów za oceanem
Podstawową różnicą pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Polską jest pora, w jakiej zjada się uroczysty posiłek. Za oceanem nie ma wieczerzy wigilijnej, a rodzinne biesiadowanie przypada na wczesne popołudnie 25 grudnia. Tego dnia najmłodsi rozpakowują prezenty. Amerykanie nie znają również opłatka, za to nie obca jest im choinka, tyle że w bardziej stonowanych barwach. Zamiast feerii barw na świerkowych gałązkach i ozdób dziedziczonych z pokolenia na pokolenie, choinki skąpane są w dwukolorowych duetach, najczęściej granatu i srebra albozłotai czerwieni. Często choinki spryskuje się sztucznym śniegiem, niekoniecznie w białym kolorze. Najsłynniejsza z nich to oczywiście ta przed Rockefeller Center w Nowym Jorku.
Zamiast podziwiać bożonarodzeniowe szopki w kościele, Amerykanie chętnie budują swoje własne, przydomowe szopki. Bożemu Narodzeniu w USA towarzyszą również pozytywki, figurki ze świątecznym motywemi świece, a kolędnikami są nie tylko dzieci, ale i dorośli. Mamy też pewną cechę wspólną – mimo całej popularności internetu i telefonii komórkowej, ani Polacy, ani mieszkańcy USA nie zrezygnowali jeszcze z wysyłania świątecznych kartek. Za oceanem pocztówki z życzeniami wiesza się jednak przyczepione klamerkami do sznurka. Taka ciekawa bożonarodzeniowa ozdoba, z wielokrotnie wypisanym Merry Christmas, zajmuje honorowe miejsce w kuchni.
Poręcz schodów zdobi zawsze girlandaze świerku, a drzwi frontowe dekoruje się wieńcem. Pod sufitem, podobnie jak w naszym kraju, wiesza się jemiołę. Świętom Bożego Narodzenia w USA towarzyszy specyficzna atmosfera, która coraz śmielej wkrada się do kraju nad Wisłą. Przedświąteczna gorączka zaczyna się na dobre tuż po Święcie Dziękczynienia, które przypada zawsze w czwarty z kolei czwartek listopada. Amerykanie już na początku grudnia stawiają w domach choinki, a w centrach handlowych klienci otaczani są świątecznymi ozdobami, wielością światełek i bożonarodzeniową muzyką, płynącą z głośników. W biurach urządza się natomiast świąteczne przyjęcia, które przypominają nieco polskie, firmowe wigilie, określane za oceanem po prostu jako Christmas party.
Boże Narodzenie w Kanadzie – inspiracje z kraju z listkiem klonu
W Kanadzie, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, mieszka wiele narodowości, których tradycje się przenikają. Świąteczne zwyczaje są poza tym różne w części anglojęzycznej i części francuskojęzycznej tego kraju. Jak wygląda zatem Boże Narodzenie w Kanadzie? Więcej podobieństw do polskich świąt znajdziemy we francuskojęzycznej części Kanady. W Wigilię około północy mieszkańcy wybierają się do kościoła, a po powrocie do domu zjadają mięsny placek. Potem zaglądają do skarpet i rozpakowują prezenty. Największe upominki muszą jednak poczekać na odpakowanie aż do 1 stycznia, czyli do Nowego Roku. Pod choinką musi znaleźć się wówczas także figurka przedstawiająca żłóbek. Anglojęzyczna część Kanady celebruje święta podobnie jak Amerykanie – poranek rozpoczyna się od rozpakowania prezentów, a potem rodziny wybierają się na mszę świętą. Po powrocie zasiadają do uroczystego obiadu. Panie domu zazwyczaj podają wołowinę albo indyka. Obowiązkowym elementem wystroju domu w tej części kraju jest jemioła przyozdobiona dzwoneczkami.
Święta w USA i Kanadzie mają w sobie wiele uroku. Jeśli szukasz pomysłów na to, jak udekorować dom na Boże Narodzenie, możesz znaleźć je w tradycyjnym wystroju domów w Ameryce Północnej. Wesołych Świąt. | Bożonarodzeniowe inspiracje z Ameryki Północnej |
Volvo XC40 jest autem przełomowym pod kilkoma względami. Po pierwsze otrzymało prestiżowy tytuł Europejskiego Samochodu Roku. Po drugie to pierwszy kompaktowy SUV tej marki przeznaczony do jazdy miejskiej. Po trzecie jest pierwszym modelem dostępnym w ramach kompleksowej usługi abonamentowej Care by Volvo. A jak jeździ się nim na co dzień? Aby się o tym przekonać, spędziłem z nim tydzień. Oto moje wrażenia. Volvo święci w tym roku wielkie triumfy. Świadczy o tym nie tylko rosnąca sprzedaż aut, ale także liczne nagrody na koncie tej marki – tytuł Światowego Samochodu Roku 2018 dla XC60 oraz Europejskiego Samochodu Roku 2018 dla modelu XC40. Aż 60 dziennikarzy z 23 krajów na Starym Kontynencie doceniło nowe Volvo XC40 za nieszablonowe podejście do designu, zaawansowany poziom bezpieczeństwa, a także wytrzymałość i jakość wykonania. Czy faktycznie da się to odczuć, wsiadając za kierownicę najmniejszego SUV-a tej marki?
Design i jakość
O gustach się nie dyskutuje… Volvo XC40 potrafi jednak przyciągnąć wzrok innych kierowców i przechodniów. W prawdzie to nowy model, co zwraca uwagę na drodze, ale nie zmienia faktu, że projektanci tego samochodu wykonali kawał dobrej roboty.
Szczególnie mogą się podobać przód i boczna sylwetka auta. Charakterystyczne dla Volvo reflektory w kształcie „młotów Thora” z komiksów Marvela, muskularne przetłoczenia i dwukolorowe nadwozie czynią z XC40 samochód, który spodoba się głównie młodym kierowcom, do których jest adresowany. Najbardziej kontrowersyjny pod kątem wyglądu wydaje się tył auta. Muszę przyznać, że wiele zależy od kolorystyki nadwozia. Mimo wszystko samochód na żywo robi lepsze wrażenie niż na zdjęciach.
Jako kierowca lub pasażer najwięcej czasu spędzimy we wnętrzu Volvo XC40. A to z kolei jest zaprojektowane znakomicie, podobnie jak kabiny pozostałych modeli tej marki. Czuć tutaj skandynawski klimat, który łączy minimalizm, elegancję i powiew luksusu. Co ciekawe, jakość materiałów jest zbliżona do większych SUV-ów Volvo, co oczywiście jest wielką zaletą tego samochodu. W kwestii jakości wykonania Volvo od wielu lat udowadnia, że zasługuje na miano marki premium i XC40 jest kolejnym tego przykładem.
Tworząc model XC40, Volvo postawiło na zaimplementowanie nowych technologii. Dzięki temu znajdziemy tutaj szereg przydatnych schowków, np. kieszenie na laptop czy tablet w drzwiach, uchwyt na torebkę nad schowkiem pasażera, jak również miejsce przewidziane na smartfon zintegrowane z ładowarką indukcyjną. Przemyślano dokładnie również przestrzeń bagażową, w której znajdziemy uchwyty i przegrody skutecznie przytrzymujące torby z zakupami.
Tym, co najbardziej zwróciło moją uwagę podczas testów Volvo XC40, jest przestrzeń, którą oferuje ten samochód. O ile z zewnątrz auto wydaje się małe, o tyle w środku miejsca jest pod dostatkiem. Na tylnej kanapie komfortowo będą podróżować nie tylko dzieci, ale także dorośli, nawet wysocy pasażerowie.
Bezpieczeństwo
W wielu kierowcom Volvo kojarzy się z bezpieczeństwem. Nie bez powodu. Z legendarnej wytrzymałości słynęły już starsze, kanciaste kombi. Teraz na pokładach samochodów tej marki znajdziemy zaawansowane systemy, które zarówno redukują skutki zderzenia, jak i pomagają ich uniknąć. System specjalnych czujników nieustannie monitoruje przestrzeń wokół auta i wykrywa inne pojazdy, pieszych, rowerzystów, a nawet większe zwierzęta, ostrzegając przed możliwością zderzenia. Jeśli z jakiegoś powodu nie zareagujemy na taki sygnał na czas, samochód samodzielnie zahamuje, próbując uniknąć wypadku lub minimalizując jego skutki.
Volvo XC40 dzięki asystentowi potrafi również samodzielnie utrzymać się na pasie ruchu, a także utrzymywać bezpieczną odległość od poprzedzającego nas auta. Rozwiązanie to w praktyce sprawdza się znakomicie i jest przydane szczególnie w trasie.
Systemów bezpieczeństwa zazwyczaj nie docenimy w samochodzie od razu. Mnie podczas tygodnia spędzonego z Volvo XC40 zdarzyło się jednak podziękować jednemu z nich. Chodzi o Cross Trafic Alert, który podczas wyjazdu z miejsca parkingowego tyłem monitoruje przestrzeń po bokach i ostrzega o nadjeżdżających autach. Nawet nie zdążyłem skierować nogi na hamulec, a pojazd sam wyhamował i zapobiegł nieprzyjemnej stłuczce na parkingu. W pierwszym momencie byłem zaskoczony i nie wiedziałem, co się stało, po chwili jednak byłem wdzięczny, że system zadziałał.
A co z jazdą?
Volvo XC40 możemy kupić z silnikiem Diesla (150–190 KM) lub benzynowym (156–247 KM). Jednostki mają pojemność 2.0, oprócz silnika T3, który ma 1,5 litra i zaledwie trzy cylindry. Stanowi on nowość w ofercie Volvo i jest konstrukcją w pełni autorską tego koncernu. Jak sprawdzi się w praktyce, przekonamy się, gdy opiniami na jego temat podzielą się kierowcy mający już na swoim koncie większe przebiegi.
Tylko najsłabsze silniki Diesla i benzynowe mogą być wyposażone w manualną skrzynię biegów. Wszystkie pozostałe wersje sprzężono z automatyczną skrzynią Geartronic, mającą aż 8 przełożeń. Sprawuje się ona wyśmienicie, o ile poruszamy się jak na Volvo przystało – powoli i dostojnie. W przypadku jazdy bardziej sportowej również trudno jej coś zarzucić, choć czasami miewa momenty zawahania. Moją uwagę zwrócił kompaktowy lewarek skrzyni automatycznej, który może i wygląda ciekawie, ale do jego użytkowania potrzeba chwili, by się przyzwyczaić.
Jak na SUV-a przystało, Volvo XC40 może być wyposażone w napęd AWD, niedostępny tylko z silnikiem T3. Warto w napęd na cztery koła zainwestować, bo sprawdza się dobrze, a podczas trwającej w naszym kraju wiele miesięcy niepogody zapewni lepszą przyczepność i większy poziom bezpieczeństwa, dla którego przecież wielu kierowców wybiera właśnie Volvo.
Ogólnie odczucia z jazdy Volvo XC40 mam jak najbardziej pozytywne. Samochód nie prowadzi się gorzej niż większe i niezwykle popularne w naszym kraju XC60.
Podsumowanie
Volvo XC40 to ciekawy samochód, któremu niewiele można zarzucić. Oczywiście wielu będzie narzekało na cenę, ale mówimy tutaj przecież o marce premium, która jakością materiałów i nowymi technologiami udowadnia, że na to miano zasługuje. W dodatku opinie dziennikarzy z 23 europejskich krajów i tytuł Europejskiego Samochodu Roku 2018 nie wzięły się znikąd – auto zostało świetnie zaprojektowane, naszpikowane nowinkami, dokładnie wykonane i przyjemne się je prowadzi. | Volvo XC40: Samochód Roku 2018 – test |
Fotografia produktowa to jedna z najprzyjemniejszych dziedzin fotografii użytkowej. Nie trzeba się spieszyć, wystarczy tylko dobrze skoordynować pracę i możliwie ją zautomatyzować. Najwspanialsze jest to, że nie wydając dużej kwoty, można urządzić odpowiednie studio. Studio? Czy to konieczne?
Studiem nazwiemy w tym przypadku naszą przestrzeń roboczą. Dopóki nie potrzebujecie sfotografować motocykla albo większej rzeczy, spokojnie uda wam się większość zdjęć zrobić w domowym zaciszu, zwłaszcza jeśli są to sprzęty domowe. Jeśli mówimy o aranżacji przestrzeni na studio, powinien to być pokój o powierzchni około 20 m2, z białymi ścianami i matową podłogą. Oczywiście okna też się przydadzą – naturalne światło to jedna z najpiękniejszych rzeczy w fotografii. Na pewno dobrze sprawdzą się też białe rolety.
Jaki sprzęt?
Jeśli chodzi o sprzęt fotograficzny, wybór należy do nas. Najważniejsze jest to, by jakość obrazka była możliwie najlepsza. W tego typu fotografii świetnie sprawdzą się zarówno profesjonalne lustrzanki cyfrowe, jak i aparaty kompaktowe typu Sony RX100 czy Fuji X30. Jeśli wybraliście lustrzankę, pomyślcie o obiektywach z funkcją makro.
Fotografię produktową można uprawiać przy świetle naturalnym, więc przydadzą się blendy. Zwróciłbym uwagę na niewielkie blendy owalne lub trójkątne oraz jedną albo dwie duże o wymiarach około 180 x 120 cm. Jeśli chcecie mieć pewność nieporuszonych zdjęć, kupcie statyw. Nie musi to być Manfrotto za kilka tysięcy – spokojnie sprawdzą się tańsze modele, które utrzymają wasz aparat. Pomyślcie o wężyku spustowym lub pilocie.
A gdybyśmy poszli dalej i zwyczajnie w świecie podłączyli jeszcze aparat do komputera po to, by kombinować jedynie przy planie zdjęciowym zamiast przy aparacie?
Studio
Fotografia produktowa jest w dużej mierze sztuką improwizacji. Nie myślmy o tym jako o packshotach na białym tle, ale o czymś bardziej kreatywnym. Jako podłoże na pewno przyda się kilka desek wykonanych z różnego drewna, kafle lub pleksi. Pojedyncze sztuki są bardzo tanie, a znacząco wpłyną na charakter waszych zdjęć. Jeśli przyjdzie wam pracować późną nocą, możecie zakupić lampy światła ciągłego, które są naprawdę tanie. Najważniejsze jest to, żeby żarówki trzymały temperaturę barwową i można było modyfikować dowolnie moc lamp (na przykład przez wykręcenie jednej żarówki).
Modyfikatory światła używane w fotografii produktowej to niezwykła sprawa. Majsterkowicze na pewno się w tym odnajdą, więc zaopatrzcie się w czarny brystol, nożyczki, klej do papieru i trochę drutu. Po to, by osiągnąć ciekawe wyniki, należy zbudować gobo, czyli modyfikator z wyciętymi kształtami, który pozwala na uzyskanie konkretnego kształtu cienia na zdjęciu.
Jeśli chcecie wykonywać packshoty, to sposób jest jeszcze prostszy. Jako stołu bezcieniowego możecie użyć białego brystolu i ustawić go tak, by się zaginał. Ja przyklejam przeważnie kawałek papieru do ściany, a końcówkę do rogu mojego stolika kawowego. Zdarzało mi się również oświetlać przedmiot lampkami biurowymi i przepuszczać światło przez duże ramy na zdjęcia pozbawione „pleców” i wypełnione półprzepuszczalną bibułą albo papierem śniadaniowym.
Podsumowanie
Fotografia produktowa jest sztuką ogromnej improwizacji, w której prawdziwym arcydziełem jest wykonać zdjęcie po minimalnych kosztach, a zarobić na nim krocie. Brzmi jak plan idealny, prawda? I właśnie tak jest. Tego typu praca nie należy do szybkich, ale za to bardzo spokojnych. Przy okazji, obserwując fotografowany obiekt i sposób rozpraszania światła, możecie się wiele nauczyć, a ta wiedza sprawdzi się w innych dziedzinach fotografii. | Jak po kosztach urządzić studio do fotografii produktowej? |
Soul to głośnik Bluetooth o mocy 3 W z najnowszej serii urządzeń od Krüger&Matz. W ofercie jest jeden głośnik monofoniczny za 99 zł lub dwa działające w trybie stereo za 159 zł. Jak brzmią i co potrafią? Soul to najtańszy głośnik wśród nowych urządzeń z interfejsem Bluetooth w portfolio Krüger&Matz. Taniej można nabyć tylko starszy model KM0047 (test). Soul nie jest już tak zaawansowany, jak duży Executive ani tak trwały, jak Discovery. Robi natomiast wrażenie nowoczesnym designem, ma działać do 6 godzin i obsługiwać rozmowy. Soul w wersji mono lub stereo można kupić w kolorze białym lub czarnym. Sprawdźcie, jak głośniki wypadają w porównaniu z innymi popularnymi konstrukcjami w rozmiarze mini – np. JBL GO (test), Clip 2 (test) lub Mrice Campers 1.0 (test).
Specyfikacja Krüger&Matz Soul
interfejs Bluetooth 4.0, zasięg do 10 m (Bluetooth 4.1 dla Soul Stereo)
głośnik 40 mm
moc 3 W (lub 2x 3 W dla Soul Stereo)
pasmo przenoszenia 150 Hz–20 kHz
wejście audio AUX, obsługa rozmów (wbudowany mikrofon)
czas pracy do 6 godzin, do 7 godzin rozmów
akumulator 500 mAh
Wyposażenie
Głośniki z serii Soul nie odstają jakością pakowania i zabezpieczenia od droższych modeli Krüger&Matz. Wraz z nimi w zestawie mamy okablowanie oraz tajemnicze nakładki z silikonu – para dla pojedynczego Soul oraz dwie pary dla Soul Stereo. Nie zabrakło także szczegółowej instrukcji obsługi w wielu językach.
Z głośnikiem pojedynczym otrzymujemy kabel 3,5 mm o długości 80 cm oraz kabel microUSB do ładowania, który mierzy 22 cm. Soul w wersji Stereo posiada dwa przewody microUSB, ale na wyposażeniu nie ma kabelków 3,5 mm. Szkoda, gdyż w takim wypadku zestaw Stereo nie jest tak naprawdę podwójnym, przynajmniej jeśli chodzi o wyposażenie.
Wygląd
W parze z niską ceną nie zawsze idzie jakość wykonania i ładny wygląd. Na szczęście ten problem nie dotyczy głośników Soul. Design nie jest jeszcze może zbyt nowoczesny, a materiały nie tak wyszukane, jak w JBL Clip 2. Natomiast konstrukcja z pewnością prezentuje się efektowniej i ciekawiej od kanciastego i zwyczajnego JBL GO, jak również wielu „doniczkowych” głośniczków. Jakości wykonania trudno się czepiać – to mocne tworzywa sztuczne (prawie w całości ogumowane) oraz metal.
Głośnik ma kształt stożka z zaoblonym wierzchołkiem. Przypomina trochę spodek lub kapsułę. Okrągła maskownica na froncie jest metalowa, zdobi ją logo producenta. Pierścień otaczający maskownicę już tylko imituje metal. Za nią (maskownicą) skrywa się czerwono-niebieska dioda, schowana w górnej części. Ma delikatne światło i niewielkie rozmiary.
Z tyłu znajduje się pojedynczy przycisk w kolorze szarym. To jedyny przycisk na obudowie, zatem pełni wiele funkcji. Znalazł się na szczycie i prawie nie odstaje od obudowy. Z prawej strony wcina się w obudowę panel gniazd, a konkretnie złącze 3,5 mm (AUX) oraz microUSB. Na spodzie są metalowe nóżki, mają formę wpiętych w obudowę widełek. Trzymają się bardzo mocno, są sztywne i wzorowo obrobione. Tuż przy pierścieniu maskownicy znajduje się jeszcze jedna nóżka, tym razem gumowa.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Głośniki w wersji stereofonicznej są identyczne. Nie różnią się też jakością wykonania. Jedyna różnica to obecność interfejsu Bluetooth 4.1 w wersji Stereo, gdy w pojedynczym Soul mamy wersję 4.0.
Design Krüger&Matz Soul bez wątpienia wpada w oko. Najlepszy efekt da się uzyskać w wersji z dwoma głośnikami, gdy zostaną one symetrycznie rozstawione z tabletem lub laptopem pomiędzy nimi. To nie rewolucja, stożkowe głośniki Bluetooth są już przecież znane, jednak w tej cenie design i jakość wykonania robią po prostu bardzo dobre wrażenie. Soul wygląda na dużo droższy sprzęt, prezentowany styl przywodzi na myśl designerskie marki z wysokiej półki, takie jak Bose czy Bang&Olufsen.
Ergonomia i obsługa
Głośnik Soul jest niewielki i ustawny. Stożki mają średnicę podstawy wynoszącą około 10,5 cm oraz wysokość do wierzchołka zamykającą się w około 7 cm. Urządzenie nie potrzebuje zatem dużo miejsca. Jeśli obawiamy się, że metalowe nóżki mogą zarysować delikatne powierzchnie, możemy skorzystać z nakładek z zestawu. Pasują idealnie na metalowe stopki, zabezpieczają powierzchnię oraz poprawiają stabilność. Z nimi głośniki Soul prawie się nie przesuwają. To także zasługa wagi – pojedynczy głośnik waży około 250 g i ma poprawnie rozłożony ciężar.
Soul to minimalistyczna konstrukcja z ekstremalnie uproszczonym panelem sterowania. Za całą obsługę odpowiada jeden przycisk. By włączyć lub wyłączyć urządzenie, należy przytrzymać go przez trzy sekundy. Tryb parowania uruchamia się dłuższym przytrzymaniem. Pojedyncze wciśnięcia przycisku wielofunkcyjnego odpowiadają także odbieraniu lub kończeniu rozmów telefonicznych, a muzykę można także zatrzymać i wznowić. Głośnik ma też wbudowane komunikaty głosowe, są w języku angielskim, ale nie powinno być problemu z ich zrozumieniem.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
W przypadku głośników Soul w wersji Stereo jest bardzo podobnie. Aby włączyć oba (niekoniecznie jednocześnie), należy przytrzymać przycisk przez około pięć sekund. Parowanie jest szybkie i proste. Głośniki automatycznie połączą się, tym samym identyfikując kanały – usłyszmy „left channel” dla lewego i „right channel” dla prawego głośnika. Wtedy należy rozstawić je zgodnie ze wskazaniami. Za rozmowy będzie odpowiadał lewy głośnik – szkoda, że nie oba.
Opcja połączenia dwóch głośników jest świetna i nie jest wcale skomplikowana. Nie było niespodzianek, głośniki trzymały połączenie stabilnie i bez problemu dzieliły muzykę na dwa kanały. Soul Stereo mogą także pracować jako dwa głośniki monofoniczne.
Akumulator pozwoli odtwarzać muzykę do sześciu godzin, o ile nie będziemy przesadzać z głośnością. Dla rozmów telefonicznych czas pracy wyniesie około siedmiu godzin. To dobre rezultaty.
Brzmienie
Soul nie rożni się specjalnie jakością dźwięku od innych konstrukcji monofonicznych, także tych nieco droższych. Oferuje dobrej jakości brzmienie o ciepłym i dosyć naturalnym charakterze. Dźwięk nie jest ostry czy zimny, muzyka jest przyjemna w odbiorze.
Nie wycięto pasma średniego, dzięki czemu żywe instrumenty i wokale są wyraźnie słyszalne. Nie umknie żadne słowo w piosenkach, a da się też wsłuchać np. w melodię gitar. Wszystko zostało dobrze odseparowane. Co ciekawe, głośniki potrafią przekazać niskie tony w ich wyższym podzakresie. Słychać gitarę basową i kontrabas, a mebel na którym stoi Soul nawet delikatnie wibruje. Lepiej nie przesadzać z głośnością, gdyż im bliżej wartości maksymalnych, tym dźwięk mocniej traci na jakości. Wysokie tony również są słyszalne. Dźwięk jest odpowiednio jasny i czytelny, ale jeszcze nie syczy i nie męczy uszu.
Soul nie jest typowym głośnikiem do kieszeni. To raczej mobilne rozwiązanie do mieszkania – można go przenieść wraz ze smartfonem czy tabletem i dzięki temu słuchać muzyki bądź oglądać filmy w każdym miejscu. Powinien jednak stać na twardej powierzchni. Trzeba pamiętać, że urządzenie w przeciwieństwie do innych głośników monofonicznych nie wybrzmiewa ku górze – dźwięk skierowany jest w stronę uszu słuchacza, głośnik stoi jedynie lekko pod kątem. Takie ustawienie bardzo poprawia słyszalność i rozchodzenie się dźwięku.
Zestaw Soul Stereo może z powodzeniem zastąpić małe nagłośnienie komputerowe. Słychać wyraźne stereo, a głośniki można rozstawić dosyć szeroko (ale bez przesady). Efekt jest niezły, dźwięk robi dobre wrażenie. Dwa głośniki dają mocniejszy bas i więcej mocy.
Podsumowanie
Nie można oczekiwać wyjątkowej czystości i jakości dźwięku, ale Krüger&Matz Soul nie jest pod tym względem znacznie gorszy od podobnie wycenionego JBL GO lub ponad dwukrotnie droższego JBL Clip 2. Ma natomiast więcej basu od obu konstrukcji. Brzmi też ciekawiej niż niewiele tańszy Mrice Campers 1.0, a wygląda poważniej. Soul to nadal małe i tanie głośniki, ale zaoferują zdecydowanie lepszą jakość dźwięku niż te z monitora, tabletu czy smartfona. Ich zakup na pewno nie obciąży zbytnio portfela.
Bardzo podoba mi się opcja Soul Stereo. Została one dobrze rozwiązana, a do tego pozytywnie wpływa na moc i jakość dźwięku. Jeśli mobilność nie jest tak ważna, to wybrałbym Soul Stereo zamiast jednego JBL Clip 2. Kosztuje on około 250 zł, a aktualnie cena Soul Stereo to 159 zł.
Zalety: nakładki na nóżki w zestawie; bardzo dobre wykonanie; efektowny design; prosta obsługa (mimo pojedynczego przycisku); dioda statusu oraz komunikaty głosowe; przyjemne brzmienie o niezłej jakości, ciepłym charakterze i z zaznaczonym basem.
Wady: brak interkonektów 3,5 mm w Soul Stereo; konstrukcja raczej do użytku w domu; może brakować czystości dźwięku i wyższej jakości brzmienia. | Test głośnika Krüger&Matz Soul i Soul Stereo – stożkowe głośniki w przystępnej cenie |
Wybór odpowiedniego CB radia do samochodu to temat rzeka. Sytuacji nie poprawiają różni wątpliwej reputacji specjaliści, rozsiewacze mitów i propagatorzy pseudorozwiązań. Tu jedno jest pewne – im dłuższą masz antenkę, tym lepiej. Już kupując zestaw CB, powinniśmy się zastanowić, do czego ma służyć i przede wszystkim nie oszczędzać na antenie. Jest ona najważniejszym elementem służącym do radiowej komunikacji. Naprawdę lepiej nie fundować sobie nie wiadomo jakich wodotrysków w radiu, niż kupić złą antenę. Faktycznie jest tak, że długość anteny wpływa na zasięg łączności. Sama antena nie ma takiego parametru jak zasięg, bo zależy on od wielu czynników, z których pierwsze skrzypce gra na przykład ukształtowanie terenu. Zasięg łączności maleje w mieście, w kotlinach, dolinach i zagłębieniach, świetny można osiągnąć między górskimi zboczami czy nad wodą. Nie wierzmy w zapewnienia o cudownych właściwościach krótkich anten. Nie znajdziemy ich w ofercie znanych producentów, a im chyba najbardziej zależałoby na stworzeniu niewielkiego sprzętu o świetnych parametrach, nieprawdaż?
Mały, ale wariat? Nic z tego
Można jednak przyjąć, że w standardowych warunkach na trasie każde kolejne 10 cm anteny powiększa obszar łączności o kilometr. Czyli metrowa antena będzie słyszała i nadawała na odległość 10 km, półtorametrowa na 15 km itd. Jest to jednak duże uproszczenie, mające pokazać, że 30 cm antenki nie wystarczy do skutecznej komunikacji na dużą skalę. I nie chodzi o to, by antena znajdowała się jak najwyżej, lecz o dopasowanie jej długości do długości fal radiowych.
Drugą sprawą jest dopasowanie anteny do radia. Wbrew niektórym mitom każda antena współpracuje z każdym sprzętem, nie kryje się za tym głębsza filozofia. Być może te pogłoski wzięły się z jakości poszczególnych elementów bądź sposobu montowania.
Zatem długość i sposób montażu to chyba najważniejsze czynniki determinujące wybór anteny. Jeśli jeździmy w dłuższe trasy, mniej po mieście, to możemy zaszaleć i wcisnąć na dach drut o długości ok. 1,5 metra. Antenę najlepiej montować na środku dachu, zapewni to najlepszą łączność. Jeśli z radia nie korzystamy intensywnie czy często, możemy się zadowolić anteną o długości ok. 1 metra. Najlepszym sposobem montażu jest niestety metoda „na stałe” – przez otwór wywiercony w dachu. Niestety, bo sprzedaż auta z dziurą w dachu jest trudniejsza, niż bez dziury. W tym celu wymyślono anteny mocowane do karoserii za pomocą magnesu. W najgorszym wypadku lakier nieco się porysuje lub po antenie zostanie ciemniejsze kółko. Tę wadę niwelują nieco cienkie podkładki przyklejane do karoserii. W zasadzie dzięki łatwości montażu i demontażu anteny na magnes stała się ona standardem. Łatwość demontażu odnosi się również do amatorów cudzej własności, więc lepiej pamiętajmy o jej zabieraniu lub chowaniu do bagażnika, jeśli zostawiamy samochód na ulicy. Może też odpaść przy naprawdę mocnym wietrze lub po uderzeniu w gałęzie czy rury na podziemnym parkingu. Jakość odbioru jest też niższa, niż w przypadku anteny mocowanej na stałe. Coś za coś.
Szmery bajery
Tak samo jak w zapewnienia o świetniej jakości przy mikrej długości, nie warto wierzyć w możliwości różnych „ficzerów”. Należy do nich np. szklana cewka. Nawet gdyby naprawdę była szklana (a na ogół jest z przezroczystego plastiku), nie dawałaby antenie cudownych mocy.
Przede wszystkim jednak warto inwestować w anteny uznanych producentów, szczególnie dobrą opinię mają włoskie marki Lemm, Sirio, Midland, Sigma czy Sirtel. Można też sięgnąć po produkty takich firm, jak President, Alan, Cobra, Intek czy Sunker. Ile kosztuje dobra antena? W zasadzie cena nie przekracza gstu kilkudziesięciu złotych. W przedziale 200–300 zł znajdziemy większość dobrych produktów do codziennego użytku. | Najlepsza antena do CB radia |
Maluchy uwielbiają stemplować. To fantastyczna alternatywa dla kredek, flamastrów i ołówków, która pozwala szybko zapełnić powierzchnię rozmaitymi wzorami i kolorami. Aby zabawa była w pełni udana, niezbędne jest posiadanie zestawu pieczątek o różnych kształtach i poduszeczek z kilkoma barwnymi tuszami. Prezentujemy najciekawsze komplety. Wielu z nas, będąc dzieckiem, marzyło o pracy na poczcie za każdym razem, gdy obserwowało w okienku panią przystawiającą stempel do kolejnych listów i przesyłek. Dziś stemplowanie wydaje się zabawą prostą, przeznaczoną jedynie dla najmłodszych. Czynność ta wzbogaca jednak zmysł estetyczny dziecka, pobudza kreatywność i ćwiczy zręczność. Dzięki rozmaitym wzorom można za pomocą pieczątek tworzyć wyjątkowe, ozdobne kartki okolicznościowe, dekorować zeszyty czy wzbogacać prace plastyczne o dodatkowe kompozycje. Wbrew pozorom aktywność twórcza nie kończy się w momencie postawienia stempelka – to dopiero początek wspaniałej, kreatywnej zabawy. Odciśnięty na papierze kształt można pokolorować kredkami lub flamastrami, posypać brokatem, wyciąć, a następnie przykleić w inne miejsce, tworząc unikatowe dzieło.
Zwierzątka, kwiatki i ozdobniki
Bogata oferta stempelków obejmuje najbardziej fantazyjne kształty i obrazki. Znajdziemy wśród nich np.motywy świąteczne, które idealnie sprawdzą się podczas tworzenia bożonarodzeniowych kartek i dekoracji. Takie komplety składają się przede wszystkim różnego rodzaju i wielkości gwiazdek i śnieżynek, choinek, prezentów, wizerunków św. Mikołaja czy uroczych aniołków. Osobom, które tęsknią za wiosną, spodobają się stempelki z kategorii ogród, wśród których królują rozmaite gatunki kwiatów i innych roślin ozdobnych, a także zamieszkujące go zwierzątka – ślimaki, motyle czy mrówki. W niektórych spotkamy także czarodziejskie postaci kwiatowych wróżek i elfów. Jeszcze więcej zwierzątek znajdziemy w zestawachfarma, w których wizerunki krówek, świnek, owieczek i koników, mogą zostać dopełnione budynkami i pojazdami, tworząc razem pełny obraz wiejskiego gospodarstwa.
Dla chłopców i dziewczynek
Ciekawą propozycją są zestawy, dzięki którym dziecko może stworzyć swoje stempelki. Znajdziemy w nich szybko schnącą masę plastyczną, którą wlewamy do odpowiednich foremek, by po pewnym czasie, móc się cieszyć własnoręcznie wykonanym odlewem do stempli. Dziewczynki z pewnością będą zachwycone takimi zestawami inspirowanymi motywami z filmu „Kraina lodu”, który zdobył sobie całą rzeszę małych fanów. Wydawać się może, że stemplowanie to typowo dziewczęca zabawa, na rynku znajdziemy jednak również ofertę skierowaną do chłopców. Wybrać możemy np. zestaw pojazdy, składający się z ciekawych wzorów samochodów, samolotów, autobusów, pociągów i specjalistycznych maszyn, które przypadną do gustu fanom motoryzacji. Miłośnicy dinozaurów, kosmosu czy miejskich budowli również znajdą coś interesującego.
Na wyjazd i wielkie malowanie
Komplet tematycznych stempelków umieszczonych w walizce to świetne rozwiązanie dla wszystkich, którzy nie chcą się rozstawać ze swoim artystycznym zestawem. Pojemne opakowanie pomieści zarówno stempelki, jak i zamykane poduszeczki z tuszem, dzięki czemu nie wyschnie ani się nie rozleje w trakcie przenoszenia, a zaraz po otwarciu walizki będzie można przystąpić do stemplowania. Taki zestaw łatwo zabrać ze sobą do szkoły lub przedszkola, na weekendowy wyjazd czy odwiedziny u znajomych. Niestandardowe są stempelki umieszczone na wałeczku, czyli tzw. rollery. Umożliwiają pokrywanie dużych powierzchni fantazyjnymi szlaczkami. To świetna zabawa dla dzieci, które lubią tworzyć wielkoformatowe dzieła, a także dla tych, którzy chcą potrenować przed samodzielnym przemalowaniem swojego pokoju.
Szczególnie ważne jest, aby materiał, z którego wykonane są stempelki, był trwały, nieszkodliwy dla dziecka i w miarę możliwości przyjazny dla środowiska. Dla najmłodszych idealnie sprawdzą się akcesoria drewniane, które są bezpieczne dla skóry maluszka, a zarazem trwałe i wyjątkowo wytrzymałe. Jeśli zależy nam, aby połączyć zabawę plastyczną z aspektem edukacyjnym, znakomitym wyborem będą stempelki-literki, cyferki i geometryczne kształty. Poznanie alfabetu i nauka matematyki stanie się z nimi przyjemnością, łączącą dobrą zabawę, edukację i możliwość stworzenia unikatowych prac plastycznych. | Zestawy do stemplowania |
Z kilkunastu nadchodzących letnich, weekendowych wieczorów aż żal nie skorzystać... Zamiast przepychać się w zatłoczonych klubach i pubach, warto postawić na spotkanie ze znajomymi na świeżym powietrzu, w towarzystwie dobrej muzyki. Jaką muzykę przygotować na wieczorne grillowanie? Stosowaną przez twórców reklam
Najlepiej sprawdzą się utwory, których każdy wysłucha bez narzekania na obolałe bębenki czy uczucie „kręćka” w głowie. Z tego trudnego zadania wyręczyli nas poniekąd twórcy reklam. Dbając o to, by spoty podobały się jak największej liczbie osób z grupy docelowej, dobierają muzykę według tzw. powszechnego gustu. Wystarczy prześledzić reklamy standardowych produktów na grilla: chipsów, kiełbasek, letnich piw, napojów gazowanych, soków oraz innych dodatków, aby utworzyć listę przyjemnych utworów do puszczenia w tle. W reklamach tego sezonu wykorzystano m.in. piosenki z albumów "Naked" OneRepublic czy "Smoke + Mirrors" Imagine Dragons. Pomocne w poszukiwaniu utworów z reklam będą dedykowane fora internetowe. W ten sposób poznamy również twórczość wielu ciekawych, niszowych artystów, np. CyDune'a czy Andy'egoHuckvale'a.
Disco polo
Dobiegająca z naszego tarasu prosta muzyka z nieskomplikowanym tekstem wcale nie musi prowadzić do wstydu przed sąsiadami. Oni również przy disco polo bawią się na weselach i na pewno znają hit tego sezonu – w końcu każdego roku pojawia się nowa "Ale Ale Aleksandra". Dobiegające z głośników skoczne rytmy z początku mogą budzić opór mniej wyluzowanych gości. Dajmy im trochę czasu i "największe polskie przeboje" zostawmy na później. Być może poderwą towarzystwo do szalonego tańca? Warto postawić na klasykę gatunku – "Rzeki przepłynąłem, góry pokonałem", "Żono moja", "Noc z Renatą", przeplatając ją najnowszymi kawałkami z list przebojów.
Utwory z brytyjskich notowań
To propozycja dla tych, którzy pragną zabłysnąć znajomością najnowszych, trzymających poziom utworów. Brytyjska stacja radiowa BBC, swoimi listami przebojów "Top 40", od lat wyznacza trendy dla fanów dobrej muzyki z całego świata. Z ostatnimi propozycjami zapoznamy się na stronie internetowej rozgłośni – tu czekają na nas kategorie: Single, Albumy, RnB, Indie, Dance i Rock. W sezonie letnim dużą popularnością cieszą się krążki Florence + the Machine "How Big, How Blue, How Beautiful", Collabro "Act Two", Jamie xx "In Colour" oraz "Big Love" Simply Red. Przeglądanie strony rozgłośni to doskonały sposób na znalezienie "własnych" hitów, które przez długi czas będą się kojarzyć z latem 2015.
Gotowa lista utworów
Gdy nie ma czasu na komponowanie własnej playlisty, z pomocą mogą przyjść dopasowane do sytuacji "gotowce". Gdzie je znaleźć? Internet pełen jest programów i aplikacji, umożliwiających tworzenie własnych kompozycji ze zgromadzonej w bazie muzyki różnych gatunków. Każdy użytkownik tworzący playlistę może ją udostępnić do powszechnego użytku – stąd w katalogu wiele kompilacji typu "Summer party", "Chill & Grill" oraz "Muzyka na domówkę".
Czy nie lepiej włączyć popularną stację radiową, która z założenia gra dostosowane do pory roku hity? Słuchając muzyki z tradycyjnego odbiornika, zostaniemy dodatkowo uraczeni reklamami leków na zgagę, a także żenującymi żartami prezenterów, które w rozmowie z gośćmi będą tylko przeszkadzać.
W stylu retro
Przeboje z lat 70. i 80. trafiają w powszechne gusta – każdy je zna i potrafi zaśpiewać choć refren tych najpopularniejszych. Nawet najwięksi spośród zgromadzonych w towarzystwie muzycznych krytyków zrozumieją, iż hity sprzed lat 30-stu rządzą się swoimi prawami. Najpopularniejsze przeboje retro znajdziemy na składankach typu "Hity szalonych lat 60. i 70.", "Złote przeboje lat 60., 70., 80." czy na płytach CD z serii "Gwiazdy polskiej muzyki". Inspirują do poznawania historii muzyki, przypominają czasy młodości.
Muzyka przy wieczornym grillowaniu to element niemal niezbędny. Ożywia atmosferę, nakłania do zabawy, a jako uniwersalny temat do rozmowy sprzyja nawiązywaniu nowych znajomości. | Jaka muzyka umili wieczorne spotkanie przy grillu? |
Audictus Achiever to mobilne słuchawki nauszne od nowej marki audio. Cechują się składaną i zamkniętą konstrukcją, są częściowo metalowe i mają zapewnić wysoką jakość dźwięku za niewygórowaną cenę. Przetestowałem już dwa modele słuchawek dokanałowych Bluetooth z serii Active od Audictusa, czyli Andrenaline (test) i Endorphine (test). Okazały się wygodne oraz nieźle wykonane, a ich sygnatura brzmieniowa zadowalała. Przyszła pora na drugą linię urządzeń w portfolio producenta, czyli City Soul, składającej się z trzech modeli słuchawek przewodowych o konstrukcjach nausznych. Achiever to najwyższy z nich, ale dostępny nadal w rozsądnej cenie – kosztuje około 200 zł. Czy to rzeczywiście świetne słuchawki przenośne?
Specyfikacja Audictus Achiever
przetworniki: dynamiczne 40 mm
konstrukcja: nauszna, zamknięta
impedancja: 32 Ω
pasmo przenoszenia: 20 Hz–20 kHz
skuteczność: 103 dB
kabel: 120 cm, jack 3,5 mm, z pilotem
masa: 138 g
Wyposażenie
W zestawie ze słuchawkami otrzymujemy wypinany kabel, instrukcję obsługi, pokrowiec w formie woreczka oraz… usztywniane etui. Nie zliczę, ile razy narzekałem na brak takiego futerału, i to nawet w słuchawkach za 1000–1500 zł. Akcesorium nie zawodzi swoją jakością – jest solidne, ma idealnie pasującą do słuchawek foremkę oraz wewnętrzną kieszeń z siatki. Pokrowiec też prezentuje się nieźle – został zszyty ze sztucznego i śliskiego materiału, zaciska się go za pomocą sznurka.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wygląd
Audictus Achiever wykonane są w większości z matowych tworzyw sztucznych, ale ich kopułki zabudowano aluminiowymi i szczotkowanymi pokrywkami, zaś rdzeń pałąka zrobiono ze stali. Metalowe tworzywa przyzwoicie obrobiono – nie jest to jednak najwyższa półka, widać pewne oszczędności. Nie zawodzą za to materiały skóropodobne, z których wykonano nauszniki oraz opaskę pałąka. Słuchawki wyglądają zgrabnie i nowocześnie, ale nadal uniwersalnie.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Niewielkie i eliptyczne muszle słuchawek mają szerokie ranty i wyraźnie odstające, ozdobione logiem producenta komory przetworników. Nauszniki są grube i wypełniono je sprężystą gąbką. Przetworniki zostały zabezpieczone cienką warstwą materiału, a pady od wewnątrz obszyte są elastycznymi siateczkami. Gniazdo 3,5 mm na przewód z zestawu trafiło na lewą stronę i nie posiada systemu blokady. Kabel ma grubą i matową izolację, wtyczki minijack z obu stron, a także jednoprzyciskowego pilota.
Muszle wpięte są w pałąk za pomocą pojedynczych i łukowatych ramion, które pozwalają na lekki ruch w pionie, swobodny na boki i składanie na płasko. To nie wszystko – można je złożyć także do pałąka, podobnie jak w słuchawkach od AKG albo Sennheisera. Składanie nie działa może tak precyzyjne, jak w droższych modelach, ale przeguby pracują gładko i z odpowiednim oporem. System regulacji pałąka jest rozsuwany, ma metalowy rdzeń bez naniesionej skali, ale oferuje 10 stopni na każdą ze stron. Opaskę pałąka spinają elementy plastikowe z naniesionymi od wewnętrznej strony oznaczeniami kanałów. Pałąk został obszyty dookoła, a od spodu wypełniono go cienką warstwą gąbki.
Komfort i obsługa
Achiever to słuchawki mobilne, więc producent postawił na zamknięte komory przetworników i nauszne pady. W efekcie słuchawki są małe, bardzo lekkie, łatwo je transportować i nie zajmują dużo miejsca. System składania sprawdza się rewelacyjnie, i to nie tylko w futerale. Konstrukcja jest zwarta, więc jeśli mamy niewiele miejsca w torbie lub plecaku, pokrowiec będzie wystarczającym zabezpieczeniem.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Niestety regulacja rozmiaru słuchawek może nie wystarczyć dla każdego. Achiever przeznaczone są dla użytkowników o małych i średnich głowach. Mam głowę raczej średniego rozmiaru, a pałąk muszę rozsuwać prawie na całą skalę. Posiadacze dużych czaszek mogą nie być zadowoleni, ale ucieszą się osoby o drobnej posturze, dla których większość słuchawek jest za duża.
Słuchawek prawie nie czuć na głowie, a z powodzeniem można zawiesić je na szyi – pałąk nie dusi. Achiever mogą jednak wymagać przyzwyczajenia, jeśli chodzi o ergonomię. Nauszniki dobrze przylegają do uszu, nie wymagają mozolnego ustawiania i centrowania; są też odpowiednio miękkie, więc nieźle neutralizują nacisk pałąka oraz bardzo dobrze trzymają się głowy, ale początkowo mogą uciskać, a po dłuższym czasie grzać małżowiny uszne. To jednak nieuniknione w przypadku słuchawek o konstrukcji nausznej.
Audictus Achiever nieźle tłumią odgłosy otoczenia, ale trzeba pamiętać, że nie wyeliminują wszystkich dźwięków z zewnątrz. Podczas słuchania muzyki w transporcie publicznym odgłos rozmów i silnika nie powinien przeszkadzać, ale słuchawki nie wygrają z ekstremalnym hałasem. Według mnie poziom jest już satysfakcjonujący – to w końcu małe słuchawki przenośne.
Pochwalić należy także kabel – to zwykły przewód 3,5 mm, więc w razie czego łatwo o jego wymianę. Trzyma się dobrze gniazda, dlatego brak systemu blokady nie jest wadą. Wyposażono go też w pojedynczy przycisk, który pozwoli na kontrolowanie muzyki lub rozmów.
Brzmienie
Audictus Achiever nie są typowymi, rozrywkowymi słuchawkami, których można znaleźć pełno na rynku. Od lat w tym segmencie sprzętu audio dominuje basowe brzmienie z drugoplanową średnicą i mocno ściętym sopranem. Jest to bez wątpienia dźwięk efektowny, ale często mało uniwersalny i sztuczny. Achiever zestrojone są inaczej, niczym audiofilskie słuchawki z wyższej półki – są zrównoważone, przejrzyste i szczegółowe, a rozdzielczość generowanego przez nie dźwięku jest wysoka. W efekcie z powodzeniem można posłuchać zarówno jazzu, jak i trance’u – czerpać przyjemność z muzyki lub wsłuchać się w detale, których jest całkiem sporo.
Zrównoważone brzmienie nie oznacza, że niskich tonów jest zbyt mało, a dźwięk należy do „chudych”. Bas testowanych słuchawek pozostaje na swoim miejscu, ale nie zalewa muzyki. Nie można liczyć na wyjątkowo mocny subbas – to zrozumiałe – słuchawki są małe, więc nie zabrzmią jak subwoofer. Niskie tony potrafią być jednak masywne i dynamiczne, brzmieć zarówno mocno, energicznie, jak i lekko, bardziej spokojnie. Można z satysfakcją posłuchać nowszej elektroniki, a także docenić brzmienie kontrabasu lub gitary basowej. Niskie tony przekazują też sporo detali i są odpowiednio kontrolowane – nie dudnią i nie zamulają brzmienia.
Pasmo średnie nie zostało wycięte – jest blisko, ma zrównoważone brzmienie. W efekcie żywe instrumenty są bezpośrednie, a wokale naturalne i czytelne. Muzyka brzmi klarownie i przejrzyście, ponieważ wyższe podpasmo średnicy nie zostało złagodzone. Dzięki temu dźwięk jest wyrazisty, nie ma wrażenia dystansu lub przyciemnienia brzmienia, choć czasami może wydać się ono szorstkie i lekko wyostrzone. Audictus Achiever nie łagodzą muzyki, są wierne nagraniom. Nie jest to brzmienie dla użytkowników szukających wyjątkowo rozrywkowego dźwięku, lecz raczej dla fanów bardziej neutralnego i szczegółowego przekazu.
Wysokie tony są również na swoim miejscu – ich brzmienie jest jasne i czyste. Muzyka prezentowana jest jak na dłoni, nie sprawia wrażenia jakby dobiegała zza ściany, była czymś przytłumiona. Dobre wrażenie robi brzmienie solowych gitar, trąbek lub instrumentów smyczkowych, a nie zawodzą także wysokie wokale oraz talerze perkusyjne. Z powodzeniem można wsłuchać się w każdy instrument, rozłożyć muzykę na poszczególne elementy i docenić damskie oraz męskie wokale. Melomani wrażliwi na wysokie tony mogą nie być zadowoleni – słuchawki potrafią zabrzmieć ostrzej w gorzej zrealizowanych utworach.
Scena dźwiękowa nie jest duża, jak to zazwyczaj w małych słuchawkach nausznych, ale przestrzeń ma dobre proporcje. Instrumenty eksponowane są w przestrzeni o kształcie kuli – słychać zarówno wyraźne stereo, głębię, jak i wysokość sceny dźwiękowej. Wszystko prezentowane jest w sposób kameralny i maksymalnie bliski, nie ma dystansu do instrumentów. Nie można liczyć na brzmienie niczym z sali koncertowej, lecz raczej na intymne i bezpośrednie odsłuchy. Dobre wrażenie robi także separacja instrumentów, dźwięki nie nachodzą na siebie ani się nie zlewają.
Podsumowanie
Audictus Achiever to bardzo dobre słuchawki przenośne. Mają bogate wyposażenie, ładne wzornictwo i są solidnie wykonane. Ich konstrukcja jest składana, poręczna i niewielka, a futerał w zestawie to świetny dodatek. Zrównoważone brzmienie należy docenić – w kontekście ceny jakość dźwięku jest bardzo wysoka. Achiever to słuchawki nie tylko do popu, elektroniki lub rapu, docenią je także fani jazzu, klasyki, rocka, starszej elektroniki i wielu innych gatunków muzycznych. Achiever są zdecydowanie warte zakupu, zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie.
Komu odradzam testowane słuchawki? Fanom wyjątkowo podbitego basu, ciemnego brzmienia i osobom stawiającym efektowność dźwięku ponad wierność przekazu. Jeśli bas ma dominować, nie interesuje nas średnica i wolimy łagodne wysokie tony, Achiever mogą się nie spodobać. To raczej neutralne i wierne słuchawki, które nie upiększają muzyki. Warto jednak spróbować – muzyka to nie tylko bas, a na klarownej średnicy i czystym sopranie zyskują także rap lub elektronika. Według mnie Achiever oferuje lepsze brzmienie od słuchawek: JBL T450 (także w wersji BT – test), Marshall Major II lub Sennheiser HD 231.
Warto zwrócić uwagę także na podobne Audictus Dreamer. W przypadku dokanałówek Audictusa najwyższe w linii Adrenaline różniły się od Endorphine konstrukcją i jakością wykonania, a brzmiały praktycznie tak samo. Możliwe, że Dreamer to również uproszczony i gorzej wyposażony odpowiednik modelu Achiever.
Zalety: bogate wyposażenie; dobre wykonanie; uniwersalne wzornictwo; wypinany kabel i pełny system składania; zrównoważone, szczegółowe i bezpośrednie brzmienie z proporcjonalną sceną dźwiękową.
Wady: mała regulacja rozmiaru; niewielka scena dźwiękowa; mogą być czasami za ostre dla wrażliwych na wysokie tony. | Test Audictus Achiever – przenośne słuchawki dla wymagających |
Najważniejszy kosmetyk w torebkach i na naszych toaletkach. Bez niego większość z nas nie potrafi stworzyć pełnego makijażu. Tusz do rzęs – kosmetyk, po który sięga każda kobieta. I cały czas poszukuje tego idealnego. Niemal każdego miesiąca na rynku pojawiają się kolejne nowości, które mają za zadanie wydłużać, pogrubiać i sprawiać, że nasze rzęsy będą sięgać nieba. Czy jednak istnieje perfekcyjna maskara odpowiadająca potrzebom każdej kobiety? Producenci sięgają do najnowszych technologii, by kosmetyki proponowane konsumentkom były innowacyjne i zapewniały nie tylko piękny makijaż, ale również dbały o rzęsy. Kompleksowe działanie maskary to wydłużanie, zagęszczanie, pogrubianie i na dodatek pielęgnowanie podczas noszenia kosmetyku w ciągu dnia. Najważniejszym czynnikiem, poza składem kosmetyku, jest szczoteczka. To ona sprawia, że aplikacja tuszu jest prosta i przyjemna, kosmetyk jest dobrze rozprowadzony, rzęsy mają intensywną barwę i są odpowiednio wydłużone oraz pogrubione.
Jeśli mamy rzęsy gęste i długie, wówczas sięgajmy po tusze o plastikowych, rzadkich włoskach bądź szczoteczki grube i duże. Rzęsy krótkie malujmy szczoteczkami o asymetrycznym kształcie; one również będą nadawać się do malowania włosków na powiekach dolnych. Rzadkie rzęsy najlepiej maluje się szczotkami z gęstym włosiem.
Wybranie idealnego kosmetyku nie jest prostym zadaniem. Jednak na przestrzeni lat pojawiło się kilka maskar mających opinię kultowych i niezawodnych. Jakie cechy powinien mieć tusz do rzęs? Prócz wydłużania i pogrubiania powinien być także trwały, nie może sklejać rzęs, za to koniecznie musi je podkręcać i rozdzielać, ważne też, by nie podrażniał oczu. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na demakijaż – często kosmetyki o dużej trwałości nie poddają się prostemu demakijażowi. Sprawdźmy najlepsze produkty dostępne na rynku.
Dior Diorshow Iconic/10 ml ok. 130 zł/
Opakowany w bardzo eleganckie pudełeczko doskonale prezentuje się w kosmetyczkach. Często uznawany za synonim najbardziej luksusowego tuszu, zazwyczaj zajmuje czołowe miejsca w rankingach. Spełnia wszystkie zadania, które stawiamy maskarom – podkręca, wydłuża, rozdziela i nadaje rzęsom mocno intensywną barwę. Stworzony do makijażu teatralnego, mocnego i bardzo wieczorowego, ale nie oznacza to, że nie można stosować go w ciągu dnia. Tajemnica kryje się w miękkiej, ale wytrzymałej szczoteczce i kompleksie Lift Model, który ma za zadanie utrzymywać tusz na rzęsach przez cały dzień, nawet w czasie niepogody. Wiele użytkowniczek wskazuje jeden bardzo istotny mankament – tusz jest tak trwały, że należy zakupić do niego specjalne kosmetyki do demakijażu, gdyż zwykłe płyny micelarne lub mleczka nie potrafią sobie z nim poradzić.
Benefit They’re Real/8,5 ml ok. 100 zł/
To gracz, który jest na rynku stosunkowo krótko, bo dopiero od 2011 roku, ale już zyskał sobie wierne grono zwolenniczek. Zachwycił gumową szczoteczką o dość rzadkim włosiu, która świetnie radzi sobie zarówno z krótkimi i rzadkimi rzęsami, jak i długim wachlarzem włosków. Aplikujemy go w dwojaki sposób – poziomo, by uzyskać efekt wydłużenia i pogrubienia oraz pionowo, by rozdzielić rzęsy. Jest niezwykle wydajny i daje efekt sztucznych kruczoczarnych rzęs. Początkowo może sprawiać wrażenie zbyt rzadkiego, co utrudnia aplikację. Jednak już po kilku dniach stosowania tusz nieco gęstnieje i tworzenie makijażu jest bajecznie proste. Niewprawnym ruchem można posklejać rzęsy, więc trzeba nakładać go precyzyjnie i powoli. Pomimo że nie jest to produkt wodoodporny, to bardzo trudno ścieralny! Producenci stworzyli dopasowany specjalnie do niego płyn do demakijażu. Najlepiej zaopatrzyć się i w niego.
Lancôme Hypnôse /6,5 ml ok. 130 zł/
Jego główne zadanie to mocne pogrubienie. Jednak producent zwraca uwagę także na wyrazisty kolor oraz recepturę SoftSculpt z polimerami, zmiękczającymi woskami i prowitaminą B5. Te właśnie składniki mają niemal sześciokrotnie pogrubiać rzęsy, przy tym ich nie sklejać, a dodatkowo wydłużać. Jest bardzo trwały i podczas dnia nie osypuje się, nie kruszy, ale bardzo mocno trzyma się rzęs. Nawet po nałożeniu kilku warstw na włoskach nie powstają grudki. Podczas aplikacji należy uważać. Gdy nałożymy zbyt szybko kolejne warstwy, możemy uzyskać na rzęsach efekt „owadzich nóżek”, które prezentują się nieelegancko. Wielkim plusem jest także wydajność – tusz przy codziennym stosowaniu wystarczy na przeszło pół roku, co ważne, bo relatywnie jego ilość w opakowaniu jest mniejsza niż konkurentów.
Chanel Le Volume de Chanel /6 ml ok. 120 zł/
Jego największym atutem jest wszechstronność, co pozwala uzyskać perfekcyjne rzęsy posiadaczce krótkich, długich, gęstych, podkręconych i prostych. Sekret tkwi w gumowej szczotce, dzięki której aplikacja jest precyzyjna. Dla jednych może być odrobinę zbyt twarda, jednak to właśnie budowa i kształt dają świetne efekty. Tusz jest trwały i nie kruszy się podczas użytkowania, ale jednocześnie nie sprawia problemu podczas demakijażu. Wśród zalet nie sposób zapomnieć o bardzo minimalistycznym i nowoczesnym opakowaniu – to piękny gadżet do każdej kosmetyczki. Warto mieć świadomość, że tusz powinien być użytkowany maksymalnie trzy miesiące, potem przestaje być świeży. I tak dzieje się z Chanel Le Volume – produkt traci swoje właściwości.
Collistar Shock /8ml ok. 100 zł/
Nie jest tak popularny jak jego poprzednicy, ale zachwycił wiele użytkowniczek. Szczoteczka Shock jest niczym zalotka – ma podobny kształt oraz zastosowanie. Podczas nakładania pierwszej warstwy rzęsy stają się podkręcone i podkreślone. Zachwyca bardzo intensywną czernią, która pozostaje na rzęsach przez wiele godzin. Nie trzeba poprawiać makijażu, dokładać kolejnej warstwy w ciągu dnia czy imprezy, by utrzymać efekt trwałego koloru i znakomitego wydłużenia oraz pogrubienia. Minusem jest opakowanie, które dość prędko się zużywa; jest odrapane i wygląda mało estetycznie. Dla wielu jego zwolenniczek jest to jednak niewielka wada w porównaniu ze świetnym efektem, jaki uzyskujemy.
Max Factor 2000 Calories/9 ml ok. 25 zł/
Tusz do rzęs, który najprawdopodobniej był w każdej kobiecej kosmetyczce. I na dodatek jeden z ulubionych, a także zyskujących poprzez niezwykle przyjazną cenę. Jego największym autem jest efektowne pogrubienie i wydłużenie rzęs. W jego składzie znajdziemy naturalne woski, dzięki którym makijaż oczu nie spływa podczas upalnych dni i wysokich temperatur. Niestety nie jest całkowicie odporny na kruszenie się, a także wymaga poprawek w ciągu dnia. Jego kolor i intensywność znika po kilku godzinach użytkowania. By stworzyć efekt czarnych, teatralnych rzęs, musimy przeciągnąć maskarę co najmniej kilka razy. Bardzo dobrze się zmywa. Klasyczna szczoteczka sprawia, że aplikowanie produktu nie jest skomplikowane. Nie podkręca rzęs.
L'Oréal False Lash Telescopic/9ml ok. 45 zł/
Na wyróżnienie zasługuje dzięki unikalnej szczoteczce, która świetnie dostosowuje się do kształtu rzęs. Dzięki niej aplikacja jest bardzo przyjemna i prosta, a tusz pozostaje dobrze osadzony od nasady rzęs aż po same jej końce. Specjalne grzebyczki rozczesują włoski, przez co nie ma mowy o sklejaniu. Jednak pierwsze próby posługiwania się giętką szczoteczką mogą być nieudane – należy uważać, by nie przesadzić z ilością nakładanego kosmetyku. W czasie noszenia tusz się nie kruszy, ale efekt „obłędnej i głębokiej czerni” nie utrzymuje się przez cały dzień. Niestety należy makijaż poprawić i dopracować, by znów uzyskać wyraziste i teatralne spojrzenie. Duży plus za konsystencję – nie jest ona ani zbyt mokra, ani zbyt sucha i taka pozostaje aż do końca produktu.
Maybelline The Colossal Volume Express/9 ml ok. 25 zł/
To kolejny ulubieniec w bardzo przyzwoitej cenie. Cieszy się ogromnym zainteresowaniem wśród nastolatek i młodych kobiet, ale także użytkowniczek dojrzalszych. Przyciąga spojrzeniem dzięki obłej i cytrynowej buteleczce. W środku chowa się duża, ale niezwykle prosta w użyciu szczoteczka (także w kolorze żółtym!). Aplikacja nie sprawia kłopotu i to między innymi dzięki temu jest tak bardzo lubiany przez młode dziewczyny z mniejszym doświadczeniem w makijażu. Jego największa siła tkwi w żelowej konsystencji, która pogrubia rzęsy nawet dziewięciokrotnie! Należy jednak uważać podczas nakładania kolejnych warstw, by nie skleić rzęs. Niestety, po kilku godzinach zaczyna się kruszyć i osypywać, więc niezbędna jest poprawka. Idealny do codziennego stosowania – do pracy, na uczelnię czy do szkoły. | Wybieramy najlepszy tusz do rzęs – kultowe maskary |
Poród jest niezwykłym wydarzeniem w życiu nie tylko świeżo upieczonej mamy, ale także dziecka i jego taty. Lecz to w organizmie kobiety zachodzą największe zmiany. Nic więc dziwnego, że panie często zastanawiają, kiedy mogą wrócić do uprawiania seksu i podczas zbliżenia nie odczuwać dyskomfortu. Urodzenie dziecka zarówno siłami natury, jak i w wyniku cesarskiego cięcia to ogromny wysiłek dla ciała i umysłu kobiety. Często łączy się ze zmianami fizjologicznymi i psychicznymi, które negatywnie wpływają na komfort podczas współżycia. Pojawiają się pytania, co powinna zrobić mama, aby szybko wrócić do formy po porodzie i jak dużo czasu potrzeba na regenerację?
Profilaktyka dobrą taktyką
Już będąc w ciąży, można zadbać o to, by szybko wrócić do radosnych doznań płynących z seksu po okresie połogu. Taką możliwość dają systematyczne treningi mięśni Kegla z kulkami gejszy. Codzienna penetracja waginy specjalistycznymi kulkami, a następnie zaciskanie ich wewnątrz sprawia, że ścianki pochwy i mięśnie Kegla stają się bardziej elastyczne, co ułatwi poród i skróci czas oczekiwania na podjęcie aktywności seksualnej. Po konsultacji z lekarzem ciężarna do wskazanego przez niego tygodnia ciąży także może uprawiać seks – to również przyczynia się do szybszego powrotu do współżycia, szczególnie gdy podczas penetracji kobieta będzie ściskała członek w pochwie. Nie tylko przyczyni się to do zwiększenia przyjemności partnera, ale także będzie swego rodzaju treningiem mięśni i ścianek, dzięki czemu po porodzie szybciej się obkurczą.
box:offerCarousel
Tuż po porodzie
Narodziny dziecka sprawiają, że cała uwaga mamy skupia się na nim i czasem brakuje jej siły i motywacji do współżycia. Trzeba jednak wiedzieć, że seks nie tylko jest ważnym czynnikiem wieńczącym szczęśliwy związek, ale także ma funkcję terapeutyczną – odpręża i relaksuje młodą mamę. Oderwanie się choć na chwilę od nowych, codziennych obowiązków jest bardzo ważne, należy jednak pamiętać, by współżycie było bezpieczne. Po porodzie naturalnym i cesarskim cięciu trzeba odczekać kilka tygodni, by rany i otarcia się zagoiły. W tym czasie można zdecydować sie na delikatny masaż łechtaczki odpowiednio dobranym do tego gadżetem. Podczas jego wykonywania należy uważać na ranę po nacięciu. Gdy nacięcia podczas porodu nie wykonano, nie ma przeciwwskazań do używania tego gadżetu.
Po kilku tygodniach, aby sprawdzić, czy penetracja nie powoduje dyskomfortu, można spróbować zabawę z małym, klasycznym wibratorem. Jest on nieco mniejszy od standardowego penisa, dlatego też stopniowa nim penetracja może stanowić preludium do dalszych igraszek. Po wypróbowaniu klasycznych wibratorów można się skusić na gadżety stymulujące również łechtaczkę, wielofunkcyjne – przyniosą one więcej przyjemności z zabawy. Jest to szczególnie ważne podczas tak zwanego okresu baby blues, czyli burzy hormonów po porodzie, znacznie obniżającej libido.
Żele lekiem na całe zło
Ze względu na laktację, zwiększającą produkcję hormonu prolaktyny w organizmie, nawilżenie pochwy podczas podniecenia może być znikome. Dlatego też podczas seksu należy zadbać o odpowiednie nawilżenie. To zapewnią delikatne żele intymne zawierające minimalne ilości uczulających i podrażniających składników. Zwiększą one komfort podczas stosunku nie tylko młodej mamie, ale także tacie.
Bardzo dobrą propozycją są także żele funkcyjne, np. regenerujące. Najczęściej zawierają one kojący aloes, który przyspiesza regenerację podrażnionej ścianki pochwy.
Po porodzie bardzo często płeć piękna boi się o to, że pochwa nie będzie już taka jak wcześniej. Te obawy są nieuzasadnione, ponieważ wagina bardzo szybko się regeneruje. Aby jednak zapewnić komfort psychiczny paniom, przygotowano żele obkurczające pochwę. W ich skład wchodzą naturalne i niepodrażniające substancje, dzięki którym wagina sprawia wrażenie ciaśniejszej. Ponadto nawilżają i zwiększają odczuwanie doznań podczas stosunku.
Seks jest bardzo ważny, i choć poród może przynieść ból i wyrzeczenia, należy jak najszybciej wrócić do współżycia, nie tylko biorąc pod uwagę potrzeby partnera, ale także komfort psychiczny młodej mamy. | Jak szybko po porodzie wrócić do współżycia? |
Od zawsze uważało się, że czytanie to możliwość wzbogacenia się o wiedzę, kulturę i poszerzanie horyzontów. To jednocześnie rozwijanie własnej wyobraźni i wrota do innych światów. A co, jeśli przewrotnie to czytanie stanie się źródłem największych kłopotów? Często słyszy się o takich przypadkach, że czytelnika tak pochłania świat powieściowy, że jego bohaterów traktuje niemalże jak realnych ludzi, biskie sobie osoby, które będą wiernie za nim podążać. Ogólnie to sympatyczne i nieszkodliwe dziwactwo. Stephen King pokazuje odwrotny, przerażający obraz tego typu czytelnika.
„Wszystko jest gówno warte”
Czytelnikiem jednego pisarza jest młody Morris Bellamy, którego szalenie denerwuje fakt, że jego ulubiony pisarz, John Rothstein, zakończył karierę literacką. Ta złość i frustracja to nic dobrego, każdy mól książkowy rozumie to doskonale, ale mimo to trudno jest identyfikować się z Morrisem, gdy ten realizuje swój mroczny plan napadu na posiadłość Rothsteina. Napad o tyle brutalny, że Morris popełnia największą zbrodnię z kompletnej głupoty, by później problemy ciągnęły się za nim już do końca jego życia. I tęsknota za Jimmym Goldem, postacią wykreowaną przez Rohsteina, który uważał, z czym Morris zgadzał się w zupełności, że „wszystko jest gówno warte”.
Rękopisy nie płoną?
Parędziesiąt lat później łup pozostawiony przez Morrisa wpada w ręce dorastającego Petera Saubersa. Zaskoczony chłopak oprócz gotówki znajduje też mnóstwo zapisanych ręcznym pismem zeszytów, rękopisów nigdy niewydanych dzieł Rothsteina, które ten pisał dosłownie do szuflady. Utwory te przetrwały tak długo mimo przechowywania ich w warunkach co najmniej nieodpowiednich. Peter może się tylko domyślać, skąd pochodzi kufer pełen bogactwa, który właśnie odkrył, nie zmienia to faktu, że właśnie ów skarb ratuje jego rodzinę zmierzającą ku przepaści. Z biegiem czasu i lat Peter dowiaduje się coraz więcej o okolicznościach śmierci Rothsteina i podobnie jak Morris przeżywa swoją pierwszą czytelniczą fascynację.
Czytelnik z morderczym błyskiem w oku
Jak łatwo się domyślić, odsiadujący karę więzienia Morris w końcu wychodzi na wolność i pojawia się w miejscu, gdzie ukrył kufer. I jak łatwo dopisać sobie dalej, dojdzie do nieuchronnej konfrontacji. Siedemnastoletni Peter zostaje przyciśnięty do ściany, a wreszcie zagrożony na tyle, że musi zacząć działać. Stawką zaś nie są pieniądze, a właśnie rękopisy dalszych części historii Jimmy’ego Golda. I napięcie rośnie ze strony na stronę. King w wersji powieści detektywistycznej to nadal King powieściopisarz – mistrz detalu. Co prawda „Znalezione nie kradzione” jeszcze nie jest arcydziełem gatunku i niewątpliwie pokazuje, że nawet mistrz musi się wiele nauczyć, gdy zmienia dotychczasowy tor działań, nadal jednak w najnowszej powieści łatwo się zatracić i zostać czytelnikiem z mrocznym błyskiem w oku. To wytrawna rozrywka, idealna na letnią lekturę, dostępna również w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI za niecałe 23 zł.
Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com | „Znalezione nie kradzione” Stephen King – recenzja |
Gdy aura nie rozpieszcza, pora zadbać o wzbogacenie swej garderoby o cieplejsze modele rajstop. Coraz więcej ciekawych wzorów sprawia, że nawet w mroźne dni nogi mogą wyglądać zgrabnie i atrakcyjnie. Stylowe i odważne
Od kilku sezonów panuje moda na rajstopy imitujące pończochy. Taki wzór wymaga zgrabnych, szczupłych nóg, które można śmiało odsłaniać. I tak na przykład Gabriella ma doskonałe propozycje dla pań, które nie lubią pozostawać niezauważone. Wzór Hatty to niezwykle urocza, a zarazem zmysłowa propozycja, dostępna w różnych kolorach. Uwagę przykuwa przede wszystkim piękny, kobiecy wzór róży. Różnokolorowe modele Gracya i Mery z Gabrielli to z kolei propozycja dla odważnych pań, ponieważ imitują dość śmiały wzór pończoch. Efektowne i sexy, stanowią więc także dobre rozwiązanie na trwający karnawał. Gabriella posiada też cienkie wzorzyste rajstopy, niezwykle delikatne i piękne, odpowiednie zarówno na chłodniejszy wiosenny czy letni wieczór, jak i na karnawałową imprezę w gronie znajomych. Ładnie podkreślą nogi i staną się ciekawym uzupełnieniem stylizacji.
Ciepło i gustownie
Teraz coś dla pań interesujących się niezwykle kobiecym stylem retro – rajstopy Knittex Legendary. Te dość grube (50 den) rajstopy ze wzorem popularnej czarno-białej pepitki, uzupełnią nie tylko kreację w stylu retro, ale skomponują się znakomicie nawet ze zwykłą małą czarną i ołówkową spódnicą. A dla kobiet, które lubią wzory w panterkę, doskonałym rozwiązaniem będą rajstopy marki Terranova. Cętki to świetna propozycja dla nowoczesnej damy – mogą one okazać się dominującym elementem stylizacji i bardzo przykuwają uwagę. Dla tych, które wolą kwiaty, Terranova ma także w ofercie piękne kwiatowe wzory. Ciekawą propozycję ma także Calzedonia – przepiękne rajstopy w delikatny, kolorowy kwiatowy wzorek. Z takimi rajstopami żadna stylizacja nie będzie nudna. Koszt rajstop to 25,99 zł, a więc niewygórowana cena za oryginalność i zmysłowy look.
Wspaniale podkreślą nogi także rajstopy marki Fiore. Świetnie będą nadawać się do krótkich i bardzo krótkich sukienek i spódnic, więc są jak najbardziej wskazane na karnawałowe szaleństwa. Uwagę zwraca zwłaszcza model Adana – imitujące pończochy rajstopy z delikatnym kwiatowym motywem na górze. Dostępne w różnych wariantach kolorystycznych. Dobrą propozycją dla prawdziwych zmarzluchów, ceniących sobie przede wszystkim ciepło i wygodę, będą rajstopy w norweskie wzory – grube, ciepłe i naprawdę ładne, bo przecież kobieta nie musi rezygnować z atrakcyjnego wyglądu tylko dlatego, że aura staje się kapryśna.
Niektóre dziewczyny i młode kobiety bardzo lubią zakolanówki. Jest to na pewno ciekawe urozmaicenie całej stylizacji. Jeśli jednak ktoś lubi przede wszystkim wygodę, to marka Mona poleca rajstopy z wzorem zakolanówek. Proste rozwiązanie, a efekt interesujący.
Podsumowanie
Jak widać, przeróżne marki rajstop mają bardzo bogatą ofertę dla kobiet. Warto skusić się na nieco odważniejsze modele i wybrać coś, co nada nogom atrakcyjny wygląd. Zachęcam panie do małego odstępstwa od klasyki. Odrobina koloru ożywi ponury zimowy czas i ociepli wizerunek szarej miejskiej ulicy. | Gorący trend: wzorzyste rajstopy |
Rozpoczęcie sezonu rowerowego zawsze motywuje nas do przeglądu sprzętu. Nikt nie chce słuchać skrzypiących hamulców ani też zgrzytów łańcucha. A co z innymi elementami rowerowego rynsztunku? Sprawny technicznie rower to podstawa bezpieczeństwa każdej fanki kolarstwa. Gdy już ten element przygotowań do sezonu mamy za sobą, warto sprawdzić resztę ekwipunku. Dobry, niezniszczony kask i rękawiczki rowerowe są już dziś niezbędne, jeśli chcemy pokonywać bez szwanku długie trasy.
Odpowiednia odzież jest ważna
Komfort jazdy to również odzież. O zaletach spodenek kolarskich nie trzeba przekonywać nikogo, kto choć raz zrobił ponad 10 kilometrów w terenie. Jednak wiele osób nadal pokonuje długie trasy w zwykłych bawełnianych koszulkach, które oczywiście świetnie sprawdzają się w jeździe rekreacyjnej, ale są nie najlepszym rozwiązaniem dla amatorek szybkich i długodystansowych wypadów rowerowych. Bawełniane tkaniny pochłaniają pot, lecz nie odprowadzają wilgoci, więc każdy powiew wiatru daje uczucie nieprzyjemnego chłodu, mogąc być powodem kłopotów ze zdrowiem.
Oferta na ten sezon
Nie wszystkim odpowiada fason i kolorystyka najczęściej dostępnych koszulek rowerowych, ale z każdym rokiem oferta staje się bogatsza i bardziej rozbudowana, więc każda zapalona rowerzystka znajdzie coś dla siebie. Każda z nas lubi wyglądać ładnie, zatem szukajmy wzorów, które nam odpowiadają.
Co wziąć pod uwagę, wybierając koszulkę na sezon 2017? Oto trzy cechy, które powinny ją charakteryzować:
Odpowiednia tkanina
Koszulki na rower powinny spełniać dwa podstawowe wymogi – zapewniać ciepło i skutecznie odprowadzać nadmiar wilgoci. Odzież wyprodukowana z poliamidu z domieszką poliestru nie nasiąka, jest elastyczna, trzyma się blisko ciała, więc daje ciepło. Pot odprowadzają koszulki z jonami srebra i coraz więcej producentów wykorzystuje to rozwiązanie. Kupując koszulkę termoaktywną, warto wybrać taką, która ma z przodu nieco grubszy materiał, ponieważ zapewni to lepszą ochroną przed wiatrem. Tył może być cieńszy, bo łatwiej odprowadzi pot. Jeśli jesteśmy naprawdę wyczulone na wilgoć, to dobrym rozwiązaniem są koszulki szybkoschnące.
Koszulka szybkoschnąca 4F z włóknami drycontrol, które gwarantują ciału bardzo dobrą wentylację. Cena: 99 zł.
Krój zapewniający wygodę
Charakterystycznym elementem koszulek kolarskich jest przedłużany tył. Dzięki niemu podczas jazdy, gdy ciało jest w pochyleniu, nie przewieje nam pleców. To bardzo istotne, jeśli nie chcemy złym samopoczuciem przypłacić eskapad rowerowych. Zazwyczaj z tyłu umieszczane są dodatkowe kieszenie, w których możemy przechowywać drobiazgi, np. telefon, chusteczki, tubkę z żelem energetycznym. Powinny być zabezpieczone ciasno wszytą gumką, suwaczkiem albo napem, żebyśmy po drodze nie zgubiły schowanych w kieszonkach rzeczy.
Koszulka z kieszeniami na suwak The Odlo Fluid 1/2 Zip ma przedłużony tył i pas antypoślizgowy, który zapobiega podwijaniu się podczas jazdy. Cena: 149,99 zł.
Elementy odblaskowe
Coraz powszechniejszą praktyką producentów odzieży rowerowej jest naszywanie elementów zwiększających widoczność kolarzy. Koszulki z odblaskami spełniają więc podwójną funkcję, zapewniając większe bezpieczeństwo szczególnie tym użytkowniczkom jednośladów, które jeżdżą ulicami bez względu na pogodę i porę dnia. Najlepszą ochronę zapewni koszulka kolarska z odblaskami umieszczonymi zarówno z przodu, jak i z tyłu.
Koszulka rowerowa MUDDYFOX z elementami odblaskowymi i w dobrze widocznym kolorze. Cena: 45,00 zł. | Damska koszulka kolarska – jaką wybrać w 2017 roku |
Coraz odważniej daje o sobie znać wiosna, a na ulicach i chodnikach coraz częściej goszczą alternatywne środki transportu. Ludzie chętniej zostawiają samochód w garażu na rzecz roweru. Od lat króluje on w każdym wiosenno-letnim sezonie. Ale jakie cztery kółka będą w tym roku najpopularniejsze? Dla tych, którym znudził się zwykły „góral” przygotowaliśmy kilka ciekawych propozycji. Miejski surfing na deskorolce
Longboarding wywodzi się z surfingu – matki wszystkich sportów deskowych. Powstał dość spontanicznie dzięki surferom, którzy postanowili do zmniejszonej wersji deski doczepić kółka. W ten sposób mogli sprawnie poruszać się po miejskich ulicach.
Deskorolka przez lata ewaluowała i zmieniała swój kształt. Deski longboardowe zadziwiają swymi formami, są zdecydowanie dłuższe i szersze od poprzedniczek. Drewniany blat zwany deck może osiągać długość nawet 110 cm! Pozwala to na swobodne, relaksacyjne poruszanie się po ulicach. Klasyczne kształty zaczęto z czasem modyfikować, dzięki czemu longboarding stał się jeszcze bardziej atrakcyjny dla młodzieży. Wersje z wygiętym tyłem oraz przodem pozwalają na wykonywanie podstawowych ewolucji, a na tych z widocznym uwypukleniem można poczuć się jak na snowboardzie.
Przy wyborze pierwszego longboardu warto zwrócić uwagę na dwa elementy. Pierwszym z nich są trucki, czyli zawieszenie. Szerszy rozstaw zapewni większą przyjemność z szerokich i długich zakrętów. Aby czuć się w pełni bezpiecznie na desce należy wybrać kółka o średnicy od 60 do 75 mm.
Zobacz również: Jaką deskę wybrać do jazdy w mieście
Hulajnogi nie tylko dla dzieci
Dawniej kojarzone z gadżetami dla dzieci, dziś stają się nieodzownym elementem lokomocyjnym w przestrzeni miejskiej. Mowa o hulajnogach. Na ulicach możemy spotkać różne odmiany tej z pozoru prostej konstrukcji.
Podobnie jak rower, hulajnoga również przeszła kilka etapów przemian. Na ulicach coraz częściej można zaobserwować hulajnogi trójkołowe. Są one głównie wybierane przez rodziców dla swoich pociech. Dzięki dwóm kołom znajdującym się z przodu bądź z tyłu, jazda na nich jest o wiele bezpieczniejsza. Wbrew pozorom są bardzo zwrotne i szybko rozpędzają się. Dla nieco starszych godne polecenia wydają się być hulajnogi elektryczne. Wyposażone w niewielkie silniki, pozwalają na osiągniecie 30 km/h. Ten typ hulajnogi można śmiało polecić jako zamiennik osobom dorosłym, które do pracy poruszają się rowerem.
Przed zakupem hulajnogi warto przyjrzeć się z jakich materiałów została wykonana. Lekka, aluminiowa rama oraz duże kółka doskonale sprawdzą się przy długich, rekreacyjnych podróżach. Do wyczynowej jazdy przyda się jednak cięższa rama ze wzmocnionego aluminium oraz system kompresji, które zapewnią o wiele dłuższą żywotność hulajnogi oraz zadbają o bezpieczeństwo użytkownika.
Moda na wrotki powraca!
Rolki to jedna z najchętniej wybieranych aktywności w okresie letnim. Kobiety przemieszczające się w ten sposób po parkach oraz panowie wykonujący ekwilibrystyczne akrobacje już nikogo nie zaskakują. Kto jednak pamięta o modzie na wrotki, jaka zapanowała w Polsce w latach 90.? Ten trend znów do nas wraca!
Wrotki mogą stanowić świetną alternatywę dla ich młodszych odpowiedniczek – rolek. Osoby posiadające problemy z utrzymaniem równowagi z pewnością poczują się pewniej mając na podeszwie dwa rzędy kółek. Dodatkowym atutem wrotek jest możliwość regulacji rozmiaru. Modele składające się jedynie z platformy na kółkach w prosty sposób można dopasować do większości modeli obuwia sportowego. Z kolei osoby ceniące estetyczny wygląd z pewnością wybiorą wersję z cholewką, która doda modowego szyku.
Quadem przez wertepy
Złośliwi twierdzą, że jest to krzyżówka starego, głośnego traktora z kosiarką. Prawda jest taka, że tradycyjny skuter i motor tracą swą popularność na rzecz quada (a wszystko dzięki funkcjonalności). Z jego pomocą można pokonywać wszelkie uliczne nierówności oraz błotniste, leśne drogi. Jednak coraz częstszym widokiem są osoby poruszające się quadami nawet w samym centrum miasta.
W zależności od zakresu użytkowania możemy wyróżnić quady rekreacyjne, sportowe oraz użytkowe. Każdy z nich różni się dość zaawansowaną specyfikacją. W pierwszej kolejności będzie to silnik oraz jego pojemność i moc. Porządny quad powinien być zaopatrzony w silnik o pojemności co najmniej 200 cm3. Wersje profesjonalne są zdecydowanie mocniejsze i mogą przekraczać prędkość nawet 100 km/h, co może okazać się zgubne dla początkujących. Wzmocnione ramy oraz twardsze zawieszenie ułatwią pokonywanie najbardziej wymagających tras. Warto również zwrócić uwagę na to, aby kanały dolotowe do filtrów i gaźnika znajdowały się jak najwyżej.
Quady mogą posłużyć nam także przy wielu pracach domowych, a nawet budowlanych. Wersje użytkowe cieszą się ogromnym zainteresowaniem firm budowlanych oraz właścicieli prywatnych posesji. Pozwalają na ciągnięcie przyczepek czy też zamontowanie pługu śnieżnego.
Rynek alternatywnych form przemieszczania się rozwija się w niesłychanym tempie. Zainteresowanych kupnem może ograniczać jedynie ich własna wyobraźnia. Który z tych sprzętów okaże się hitem tego roku? O tym przekonamy się wkrótce. | Modne 4 kółka |
Karnawał to czas zabawy i szaleństwa, które objawia się w stroju, fryzurze i makijażu. W tym sezonie króluje błyskotliwe złoto. Jest to jeden z gorących trendów, który dominuje pod postacią cieni do powiek czy balsamów do ciała. Podpowiadamy, co należy zrobić, aby błyszczeć w tłumie. Karnawał to czas, kiedy każda kobieta pragnie czuć się wyjątkowo. Obecny sezon oferuje wiele produktów, które w tym pomogą. Na rynku możemy spotkać nie tylko klasyczne cienie do powiek, ale także metaliczne i brokatowe lakiery do paznokci, pudry do twarzy i ciała, a także balsamy ze złocistymi drobinkami. W tym okresie liczy się spektakularny efekt, dlatego dobre jest wszystko to, co się świeci.
Kosmetyki rozświetlające – o czym należy pamiętać?
Decydując się na ich użycie, pamiętajmy, aby nie przesadzić z ich ilością. Najlepiej nie łączyć ze sobą pudru i balsamu. Zamiast balsamu z drobinkami można zdecydować się na wersję bez nich, która doda jedynie skórze odrobinę wspaniałego blasku, nie kolidując tym samym z innym rozświetlającym kosmetykiem. Wbrew pozorom ważny jest także strój. Jeśli nasza kreacja odsłania ramiona, możemy śmiało musnąć je pudrem. To samo dotyczy naszego dekoltu. Jeśli kosmetyki mają służyć do dodatkowego ozdobienia makijażu, a nasza cera nie należy do tych idealnie gładkich, wtedy koniecznie musimy ograniczyć stosowanie mocno błyszczących kosmetyków. Nakładając puder z drobinkami na miejsca problematyczne, mogłybyśmy uzyskać niezadowalający efekt, poprzez ich dodatkowe uwypuklenie. W takim przypadku znacznie lepszym rozwiązaniem okaże się zamaskowanie zmian skórnych korektorem, a następnie skorzystanie z matowego pudru, który pozytywnie wpłynie na trwałość makijażu.
Balsamy do ciała z drobinkami
W karnawale wszystko jest możliwe. Nie tylko makijaże i stroje wieczorowe powinny lśnić, ale również całe ciało. Balsam to niezbędny atrybut kobiety, a rozświetlający w połączeniu z drobinkami złota dodatkowo doda nam wdzięku i niezwykłego blasku. Złociste drobinki, które są w nim zawarte, ozdobią naszą skórę niczym wspaniała, delikatna biżuteria. Obecnie na rynku możemy spotkać wiele produktów spełniających te wymagania. Większość balsamów skupia się jedynie na rozświetleniu, ale są również i takie, które poza uzyskanym blaskiem oferują bardzo dobre nawilżenie skóry, a odżywcze lipidy wzmacniają jej strukturę. Co najważniejsze, w tych produktach drobinki są minimalnie zauważalne i nie musimy się martwić o ich obsypywanie.
box:offerCarousel
Ciekawą alternatywą dla klasycznych balsamów jest mydło w płynie. Delikatnie myje naszą skórę, pozostawiając na niej delikatny, złoty połysk. Kiedy jednak zależy nam, aby ta mieniąca się powłoka okryła całe nasze ciało, wystarczy dodać kilka kropel mydła do kąpieli.
Karnawał to świetna okazja do szaleństw. To jest właśnie ten czas, kiedy możemy śmiało eksperymentować z lśniącymi kosmetykami, nie tylko biorąc pod uwagę strój, ale także makijaż i ciało. Możemy puścić wodze fantazji i sprawić, że nasz wygląd zmieni się nie do poznania. Balsamy nabłyszczające, pudry rozświetlające cerę to niezbędne akcesoria dla każdej kobiety, która pragnie zabłysnąć. Pamiętajmy jednak, że nawet wtedy liczy się umiar. Unikajmy przesady, ponieważ więcej wcale nie oznacza lepiej. Zachowajmy więc rozwagę w stosowaniu tych błyszczących kosmetyków. Jeśli mamy w planie mocno zaakcentowany błyskotkami makijaż, reszta wizerunku musi być stonowana. | Karnawałowe kosmetyki |
Paweł Majka powraca do uniwersum Metro 2033 z nową powieścią. „Człowiek obiecany” to kontynuacja jego poprzedniej książki o tytule „Dzielnica obiecana”, czyli pierwszej pozycji pióra polskojęzycznego autora nawiązującej do uniwersum. Sprawdzamy, jak wypadł powrót do postnuklearnego Krakowa. Cykl powieści osadzonych w uniwersum wykreowanym przez rosyjskiego autora Dmitrija Głuchowskiego pod wspólną marką Metro 2033 tworzy wielu autorów. Rozpoczęła ją książka o takim samym tytule, opowiadająca o losach ludzkości, która ukryła się w tunelach metra po wybuchu wojny atomowej.
Głuchowski wpuścił do swojego świata innych autorów
W ramach projektu Metro 2033 swoje historie opowiadają inni autorzy. Akcje kolejnych tomów osadzone są w różnych odizolowanych od siebie lokacjach i nie przenikają się fabularnie. Oprócz Rosjan swoje cegiełki dokładają pisarze innych nacji, w tym od niedawna Polacy.
Jednym z autorów z Polski, który stał się częścią grupy poszerzającej uniwersum Metro 2033, jest Paweł Majka. Akcja jego powieści rozgrywa się na terytorium Krakowa w dwie dekady po nuklearnym holokauście. Najnowsza powieść – „Człowiek obiecany” – to kontynuacja wydanej rok wcześniej „Dzielnicy obiecanej”.
Człowiek obiecany to kolejny rozdział ponurej historii
Powieści Metro 2033 łączy przybijający klimat. Nie inaczej jest na kartach nowej książki Majki. Autor snuje wizję Krakowa, w którym wojna nuklearna była tylko początkiem straszliwych wydarzeń. Mieszkańcy ruin zniszczonego wybuchem atomowych bomb Krakowa w „Człowieku Obiecanym” mierzą się z nowym zagrożeniem.
Ludzie musieli zmierzyć się ze straszliwą hordą jednomyślnych dowodzoną przez Króla telepatę, która dokonała owego dzieła zniszczenia. Z jej powodu opustoszała Nowa Huta, a frakcje takie jak Federacja i Muzeum padły. Tytułowym człowiekiem obiecanym jest dziecko Króla i Ewy. Ma ono stać się zbawcą niedobitków.
Polskie Metro 2033 skupia się na nienaturalnych istotach
Książki Pawła Majki są bliskie duchowi innych powieści z cyklu. Obserwujemy niedobitki ludzkości, które walcząc o skrawki ziemi i skarby przedwojennego świata, dzielą się na zwalczające się wzajemnie frakcje. W centrum zainteresowania polskiego autora nie są jednak ludzie i ich ciemna strona, jak to często bywa w Metro 2033, a zmutowane stwory będące dziećmi niszczycielskiego Atomu.
W „Człowieku obiecanym” śledzimy losy Szurniętego Stacha, który poszukuje swojej ukochanej, Ninel. W trakcie podróży musi jednak zweryfikować swoje priorytety i wyrusza za Ewą i jej dzieckiem, które spłodził Król. Czas nagli, ponieważ Ewa wyruszyła w poszukiwaniu straszliwej bestii mającej swoją pieczarę pod Wawelem.
Człowiek obiecany podzielony został na trzy akty
Pierwszy z nich skupia się na poszukiwaniu Ewy, które prowadzą znane postaci, a w drugim przedstawiona zostaje nowa grupa ocalałych. Zakończenie książki łączy oba wątki, a bohaterowie ruszają z misją ubicia Bestii zagrażającej wszystkim ocalałym i ich potomkom.
Nowa powieść Pawła Majki to nie tylko udana kontynuacja jego poprzedniego dzieła, ale też książka przyjemna w odbiorze sama w sobie. Akcja toczy się szybko i żwawo, a czytelnik przekłada kolejne kartki, by jak najszybciej dowiedzieć się, co jeszcze czeka charyzmatycznych i nieco karykaturalnych bohaterów.
Zobacz także inne książki Pawła Majki.
Źródło okładki: insignis.pl/ | „Człowiek obiecany” Paweł Majka – recenzja |
Każdy, kto choć raz wykonał peeling, potwierdzi, że skóra po nim jest niesamowicie gładka i przyjemna w dotyku, a do tego pięknie pachnie. Latem staraj się więc wykonywać zabieg peelingujący dwa razy w tygodniu! Gładka i pachnąca
W czasie wakacji często kąpiemy się w morzu albo jeziorze, spędzamy czas w basenie, opalamy się i spacerujemy ubrane w odsłaniające ciało sukienki. Warto zatem zadbać o skórę w wyjątkowy sposób i wyrobić nawyk stosowania peelingu. Kiedy twój wybranek chwyci cię za ramię, aksamitnie gładka i pięknie pachnąca skóra na pewno sprawi, że nie będzie mógł przestać o tobie myśleć! Jeżeli jesteś fanką kawy i uwielbiasz jej aromat, z pewnością przyjemnie będzie ci czuć na sobie jej zapach po wykonaniu peelingu.
Gdy przygotowujemy się do urlopu, często sięgamy po samoopalacz. Chcemy nad morzem czy w górach zjawić się już opalona. Dobrym pomysłem będzie więc wykonanie peelingu, by przygotować skórę do jego zaaplikowania.
Na cellulit i z myślą o jędrnej skórze
Peelingi są polecane szczególnie osobom z problemami z cellulitem i skórą, która straciła jędrność. Ale każda z nas może, a nawet powinna go stosować. Najlepiej dwa razy w tygodniu, wmasowując w ciało, dłonie i twarz, z pominięciem jedynie okolic oczu. Peelingi kawowe zawierają najczęściej olej z witaminą E chroniący skórę przed wolnymi rodnikami i zapobiegający jej starzeniu oraz olejek z cytryny lub pomarańczy, który wspomaga redukcję cellulitu i rozstępów oraz sprawia, że skóra staje się napięta. W peelingach kawowych występuje często także olejek ze słodkich migdałów mający działanie nawilżające i wygładzające oraz cukier, który wraz z kawą przyczynia się do usuwania martwego naskórka. Są w nich też odtruwająca skórę i pochłaniająca toksyny sól i cynamon oraz cukier regulujący z kolei gospodarkę wodną skóry poprzez spowalnianie odparowywania wody z naskórka. Jeżeli masz problem z cellulitem, pamiętaj, żeby oprócz peelingu odżywiać się we właściwy sposób i regularnie wykonywać ćwiczenia. W zabiegu złuszczania największym motywatorem zapewne będzie to, że efekty są zauważalne już za pierwszym razem, dlatego łatwo uzależnić się od peelingu!
Najpopularniejszy
Słyszałaś o peelingu, którego używają blogerki Maffashion i Jessica Mercedes oraz Natalia Siwiec? Polska marka Body Boom oferuje szeroką gamę peelingów kawowych na bazie kawy Robusty. Charakteryzuje się ona działaniem pobudzającym i odżywczym w różnych wersjach, m.in. kokosowej, grejpfrutowej, truskawkowej, mango, bananowej, miętowej. Peeling Body Boom uzyskał takie tytuły jak Stylowy Kosmetyk oraz zdobył nagrodę Glamour Fit Awards. Preparaty tej marki wykazują działanie antybakteryjne i antyoksydacyjne, wyrównują koloryt skóry i zmniejszają oznaki starzenia. Ponieważ zawierają także czekoladę, która zmiękcza skórę i umożliwia złuszczanie naskórka, oraz olejek makadamia i migdałowy, ich aromaty rozluźniają i pomagają się zrelaksować. Oleje te przeciwdziałają również szkodliwemu działaniu czynników zewnętrznych, odżywiają skórę, redukują przebarwienia i wyrównują koloryt. Mają także właściwości przeciwstarzeniowe. Inne marki, których peelingi możesz kupić na aukcjach Allegro, to m.in. Nacomi i Organic Shop. Wszelkie kosmetyki peelingujące są wykonane z naturalnych składników i trzeba je szybko zużyć, dlatego przy wyborze kieruj się własnym gustem i estetyką. | Zadbaj o skórę latem – wykonaj peeling kawowy! |
Pierwszy tom bestsellerowej serii Martina Widmarka to obietnica świetnej zabawy - nie tylko dla najmłodszych. Jaką zagadkę tym razem będą musieli rozwiązać Lasse i Maja? Choć teraz powieści detektywistyczne dla dzieci nie wydają się niczym zaskakującym, to gdy na polskim rynku tomem „Tajemnica diamentów” debiutowała seria „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai” autorstwa Karla Martina Widmarka, był to powiew świeżości, niespotykany praktycznie w najnowszej literaturze dziecięcej na naszym rynku. To pomogło stać się książkom Widmarka prawdziwym wydawniczym fenomenem. A wszystko zaczęło się właśnie od „Diamentów”.
Jak to się wszystko zaczęło
Lasse i Maja, przyjaciele z jednej klasy, mają dość nietypowe hobby. Czas najchętniej spędzają na siedzeniu w piwnicy i czytaniu książek, a konkretniej - pasjonujących kryminałów. Właściwie, to niczym nie różniliby się od swoich rówieśników, gdyby nie fakt, że w tym samym miejscu prowadzą też... Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai. Póki co, nie mieli jednak jeszcze okazji sprawdzić zdobytych podczas lektury umiejętności w praktyce. Gdy okazuje się jednak, że ktoś ukradł cenne diamenty, a policja w obliczu tego przestępstwa staje się bezradna, to sprawa zostaje przekazana do poprowadzenia młodym detektywom. Tak zaczyna się niezwykła, wciągająca przygoda.
Marzenie każdego dziecka
Kluczem do ogromnego sukcesu książek Martina Widmarka, których w Polsce ukazało się już ponad 20 (!), jest przede wszystkim fakt, że autorowi wciąż udaje się trzymać czytelników w niepewności. Już „Tajemnica diamentów”, pierwszy tom serii, wydany w Polsce po raz pierwszy w 2009 roku, oferował nową jakość i świeże spojrzenie na literaturę dziecięcą - i Szwedowi udało się od tamtej pory utrzymać ten wysoki poziom.
Widmark używa zabawnego i łatwego do zrozumienia najmłodszym czytelnikom języka, dzięki czemu te nieco starsze maluchy mogą próbować czytać jego książki samodzielnie.
Równie przyciągająco działa też sama tematyka. Wszak kto z nas nie chciał w dzieciństwie zostać detektywem i nie próbował samemu rozwiązywać jakichś tajemniczych „zagadek” w szkole lub na podwórku? Lektura książek z serii „Biuro Detektywistyczne…” pozwala dzieciom na chwilę zanurzyć się w pełnym tajemnic i zagadkowych zdarzeń świecie, ucząc je przy okazji kreatywnego myślenia, łączenia faktów, a przede wszystkim współpracy z rówieśnikami, co okaże się tak bardzo przydatne w przyszłości.
Każdy z tomów serii jest ozdobiony wyjątkowymi rysunkami, których autorką jest ilustratorka Helena Willis, tworząca na kartach książek wciągający świat Valleby i jego okolic. Na początku każdego tomu zamieszczone są nie tylko plany miasteczka z zaznaczonymi miejscami, w których dzieje się akcja, ale również portrety występujących w danym tomie bohaterów.
Dzięki dużemu rozmiarowi liter i kolorowym, interesującym grafikom z wieloma szczegółami, książki Martina Widmarka to świetna propozycja dla rodziców, którzy chcą powoli zacząć uczyć swoje pociechy samodzielnego czytania. Zachętą dla małego czytelnika będzie też z pewnością sprytnie skonstruowana zagadka, która trzyma w napięciu i nie pozwala oderwać się od tej lektury.
Poszczególne tomy z serii „Biuro Detektywistyczne…” łączą też powracające postaci. Poznani w „Tajemnicy diamentów" bohaterowie pojawiają się w późniejszych tomach. To sprawia, że najmłodsi chętnie sięgają po kolejne części przygód Lassego i Mai. A wszystko wskazuje na to, że Martin Widmark jeszcze długo nie straci do tych postaci serca i pomysłów na ich kolejne perypetie.
Źródło okładki: www.zakamarki.pl | „Tajemnica diamentów” Karl Martin Widmark – recenzja |
Wiemy już, że w nasze progi zawita nowy domownik – mały piesek. Jak przygotować się na jego powitanie? Co będzie mu najbardziej potrzebne? Oto lista akcesoriów, w które powinniśmy się wyposażyć przed przybyciem szczeniaka do domu. Lista koniecznych i przydatnych akcesoriów dla psa jest dość długa. Warto więc na początek wybrać z niej te najistotniejsze rzeczy, bez których się nie obędziemy.
Karmienie
Podstawowym artykułem, w który musimy się zaopatrzyć, jest oczywiście karma dla szczeniąt. Producenci oznaczają ją często jako „junior” lub „puppy”. Jeśli kupujemy psa od hodowcy, dowiedzmy się, jakim pokarmem był do tej pory karmiony. Nawet jeśli chcemy wprowadzić mu inną karmę, róbmy to stopniowo (najlepiej mieszając starą karmę z nową, powoli zwiększając ilość nowej), kiedy nowy domownik przyzwyczai się już nieco do swojego lokum. Przeprowadzka jest dla młodego psa doświadczeniem stresującym i nie warto od razu wprowadzać dodatkowych zmian, takich jak nieznane pożywienie. Jeśli adoptujemy zwierzę ze schroniska, od razu zdecydujmy się na zakup dobrej jakości, wysokomięsnej, zbilansowanej karmy, dzięki której pies szybko nabierze formy. Do polecanych producentów należą m.in. Acana, Animonda, Applaws, Orijen, Taste of the Wild.
Niezbędne będą też oczywiście miski. Szczenię powinno otrzymać dwie miseczki – na karmę i na wodę. Dla małego psa wystarczające będą takie o pojemności od 0,3 do 0,7 litra; dorosłe psy mają już zróżnicowane potrzeby (psy dużych ras potrzebują nawet 3-litrowej miski). Najtańsze miski wykonane są z plastiku. Te metalowe i ceramiczne są nieco droższe, ale także bardziej trwałe i łatwiejsze do wyczyszczenia. Ceramika jest ponadto dość ciężka i nie będzie tak łatwo ślizgać się po podłodze. Wiele metalowych misek posiada z kolei gumowe przyssawki lub stojak.
box:offerCarousel
Oprócz karmy warto zakupić także smakołyki, które będą nagrodą podczas treningów naszego psa. Na rynku dostępne są przysmaki z witaminami i minerałami oraz czyszczące zęby. Szczególnym rodzajem smakołyków są gryzaki. Mogą to być suszone uszy wołowe, ogony, kurze łapki czy kości do żucia z mięsem. Gryzaki zaspokajają naturalną potrzebę gryzienia występującą u szczeniąt, którym rosną zęby. Pozwolą oszczędzić domowe sprzęty, a ich dodatkową zaletą jest zawartość minerałów, w tym wapnia. Oprócz przysmaków dobrze jest zaopatrzyć się także w preparat witaminowo-wapniowy, przydatny w okresie wzrostu oraz wymiany zębów. Odpowiednie suplementy dobierzmy za radą lekarza weterynarii.
box:offerCarousel
Odpoczynek i zabawa
Niezbędnym elementem wyprawki jest legowisko. Dobre są posłania typu „ponton” z dość wysokimi rantami, które osłonią szczenię od przeciągów. Miejsce do spania powinno być miękkie, elastyczne, a jednocześnie łatwe do czyszczenia, z możliwością wyprania. Musi być na tyle duże, aby zwierzę mogło się w nim swobodnie wyciągnąć. Nie oszczędzajmy jednak „na zapas”, nabywając legowisko przeznaczone dla dorosłego psa. Szczenię może się czuć niepewnie na zbyt obszernym posłaniu. Unikajmy legowisk wiklinowych, gdyż pies może odgryźć fragment wikliny i zadławić się.
box:offerCarousel
Zabawki są niezbędne dla prawidłowego rozwoju i wytracenia energii. Szczenię może się na nich „wyładować”, nie niszcząc jednocześnie sprzętów domowych – zwłaszcza kiedy zostaje w domu samo i jest znudzone. Wybierzmy zabawki różnego rodzaju – dobre będą zarówno piłeczki do rzucania i aportowania, pluszaki lub gumowe, piszczące zabawki do gryzienia i atakowania, jak i zabawki edukacyjne – psie łamigłówki, rozwijające inteligencję oraz stymulujące wszystkie zmysły. W tej kategorii znajdziemy zarówno proste kule na smakołyki, jak i bardziej skomplikowane zabawki.
Spacery i podróże
Pies powinien posiadać obrożę. Zdecydujmy się na taką, którą będziemy w stanie wyregulować „w górę”, w miarę jak szczenię będzie rosnąć. Obroża powinna być lekka, wygodna, wyściełana od wewnątrz miękkim materiałem, który nie podrażni skóry. Zrezygnujmy z obroży metalowych. Pamiętajmy, że w domu pies nie powinien nosić obroży. Rozważmy też alternatywnie zakup szelek spacerowych, do których smycz przypina się na plecach – mogą być one wygodniejsze. Sprawdzają się także u wielu psów dorosłych, zwłaszcza małych ras czy psów wielkogłowych (buldogi, mopsy, pekińczyki), którym obroże zsuwają się. Do obroży czy szelek warto przypiąć adresówkę, czyli zawieszkę z adresem oraz numerem telefonu opiekuna, przydatnymi znalazcy w przypadku zgubienia się zwierzęcia. Adresówka może mieć formę medalika bądź małej fiolki z karteczką w środku. Te pierwsze występują w licznych wzorach i kolorach i może je traktować jako psią biżuterię.
Wybierając smycz, na początek możemy zdecydować się na niezbyt długą, gdyż szczenię mogłoby się w nią zaplątać. Najlepsza będzie taka o długości 1-2 m, skórzana lub parciana. Kiedy pies nauczy się chodzenia przy nodze, możemy nabyć dłuższą smycz – najlepiej automatyczną, która daje zwierzęciu dużo swobody, a nam – kontrolę nad nim.
box:offerCarousel
W ekwipunku spacerowym powinien znaleźć się także zestaw do sprzątania po psie. Na rynku dostępne są rozmaite zbieraki do odchodów. Bardzo praktyczne są także zestawy złożone z chwytaka oraz woreczków (rolki z woreczkami są wymienne).
Na dłuższe wypady czy wizyty u weterynarza przyda się z kolei transporter. Musi być on odpowiednio duży, aby pies mógł w nim wstać i obrócić się.
Inne przydatne akcesoria
Jeśli szczenię nie załatwia się jeszcze na zewnątrz, warto ochronić swoje dywany czy podłogi i zainwestować w zestaw do nauki czystości(tacka lub niska kuweta wraz z matami absorpcyjnymi). Akcesoria te przydać się mogą także później, zwłaszcza w przypadku niedużych psów, które nie mają ochoty wyjść na zewnątrz np. podczas brzydkiej pogody.
Przydadzą się nam także artykuły do pielęgnacji: cążki do pazurków, szampon dla szczeniąt, szczotka do czesania sierści, a dla niektórych ras także ubranka. Możemy zastanowić się ponadto nad miękkim kocykiem dla szczeniąt. Dostępne są m.in. koce z piszczącą zabawką bądź delikatne posłania dla psów o wyjątkowo wrażliwej skórze.
Na spacery w upalne dni czy dłuższe podróże przyda się nam przenośne, poręczne poidło dla psa. Jeżeli z kolei zostawiamy ulubieńca na dłuższy czas samego w domu, możemy pomyśleć o dużych poidłach złożonych ze zbiorniczka napełniającego miskę w miarę picia lub poidła w formie fontanny. W takich sytuacjach przydatna może być też automatyczna miska na karmę.
Wreszcie, warto zawczasu pomyśleć o treningu młodego psa. Przydadzą się nam z pewnością urządzenia do treningu poleceń, takie jak klikery, gwizdki ultradźwiękowe, dyski treningowe wydające charakterystyczne dźwięki oraz praktyczne saszetki na przysmaki, dzięki którym zawsze będziemy mieli pod ręką nagrodę dla naszego ulubieńca. | Wyprawka dla psa. W co wyposażyć szczeniaka? |
Czym zaskoczyć nastolatkę na święta? Kolejną parą rajstop, bluzą z sieciówki czy flakonem modnych perfum? To na pewno są bardzo popularne i często stosowane pomysły, ale nie do końca trafione. W dobie wszechobecnej elektroniki prezent z tego segmentu na pewno będzie udany. Tym razem zaproponujemy kilka upominków w cenie do 200 zł. Opaska – Xiaomi Mi Band 2
Obecnie smartfon ma praktycznie każda nastolatka i nie rozstaje się z nim nawet na krok. Ciekawym dodatkiem do zestawu może być specjalna opaska zakładana na nadgarstek, która powiadomi o nowej wiadomości, połączeniu, a oprócz tego będzie monitorowała aktywność i oferowała wiele dodatkowych opcji. Urządzenie jest lekkie, dyskretne i wodoodporne, dzięki czemu nie przeszkadza w codziennych czynnościach.
Co więcej, można je zostawić na ręku na noc, dzięki czemu możliwa jest analiza snu. Wśród najciekawszych funkcji jest monitorowanie treningów, możemy analizować statystyki na temat ilości wykonanych kroków, przebytych dystansów, spalonych kalorii itp. Poza tym za pomocą pulsometra można monitorować pracę serca. Cena tego urządzenia na Allegro w dniu publikacji to około 150 zł.
Powerbank – Xiaomi Mi Powerbank 20000 mAh
Doskonale wiemy, jak często i intensywnie nastolatki korzystają ze swoich smartfonów. Codzienne ładowanie urządzeń to norma, choć w niektórych przypadkach wbudowana bateria nie jest w stanie wytrzymać do końca dnia, przez co pada w najmniej odpowiednim momencie. Ratunkiem jest ładowarka i dostęp do gniazdka, ale zazwyczaj taki luksus to rzadkość.
Rozwiązaniem tego problemu jest przenośny i pojemny powerbank, który jest w stanie naładować komórkę w autobusie, na spacerze czy w innym miejscu, w którym dostęp do elektryczności jest utrudniony. Powerbank Xiaomi Mi Powerbank 20000 mAh to dość duże urządzenie, ale jego pojemność pozwala naładować smartfon, tablet, aparat fotograficzny lub inne urządzenie mobilne. Całość prezentuje się elegancko i stylowo. Cena? W dniu publikacji było to około 150 zł.
Tablet – Modecom FreeTab 9701
Co prawda, w cenie do 200 zł nie znajdziemy wydajnego i stylowego tabletu, ale jeśli obdarowywana osoba bardzo często korzysta z internetu, portali społecznościowych i innych stron na smartfonie, drenując poziom baterii, w domu może pracować na tablecie, oszczędzając telefon. W tej cenie otrzymamy model Modecom FreeTab 9701 wyposażony w 10-calowy ekran o rozdzielczości 1024 x 768 pikseli, 1 GB pamięci RAM oraz 8 GB pamięci na dane i multimedia. Nie zabrakło łączności Wi-Fi oraz kilku podstawowych funkcji i dodatków.
Słuchawki – Marschall Mayor II
Dla wielu nastolatek muzyka jest niezwykle ważna. Nie ma nic lepszego, niż zaszyć się w swoim pokoju, odciąć od świata i wsłuchać w ulubione utwory. Świetnym pomysłem na prezent będą zaawansowane i stylowe słuchawki Marschall Mayor II w dwóch wersjach kolorystycznych – czarnej i brązowej. Stylistyka słuchawek jest dość nietypowa, dzięki czemu można wyróżnić się w tłumie. Na uwagę zasługuje także odłączany kabel z pilotem umożliwiającym sterowanie odtwarzaczem muzyki, odbieranie połączeń itp. Cena na Allegro w dniu publikacji opiewała na kwotę około 190 zł.
Czytnik e-booków – Lark FreeBook
Jeśli nastolatka zamiast muzyki woli dobrą lekturę, dźwiga ciężkie książki zawsze ze sobą, ciekawym rozwiązaniem może być czytnik e-booków. Za około 190 zł znajdziemy model Lark FreeBook wyposażony w niewielki ekran o przekątnej 4,3 cala i rozdzielczości 800 x 600 pikseli, wykonany w technologii E Ink Pearl, która pozwala na oszczędzanie energii, bo jest ona pobierana tylko w momencie zmiany strony książki. Wbudowana pamięć 2 GB pozwala przechowywać nawet kilkadziesiąt e-booków. | Elektroniczny prezent dla nastolatki do 200 zł – święta 2016 |
Wrzosy to jedne z piękniejszych roślin na jesień. Kolorowe, efektowne i przede wszystkim łatwe w uprawie. Zwłaszcza jesienią przydadzą nam się rośliny, których pielęgnacja nie wymaga od nas wiele wysiłku. Podpowiadamy, jak uprawiać wrzosy w doniczce i cieszyć się nimi przez wiele miesięcy. Chcesz wprowadzić do swojego domu jesienny klimat? A może zależy ci na ozdobieniu tarasu? Niezależnie od powodu, wrzosy w doniczce stworzą sielską atmosferę i dopełnią każdą przestrzeń. Ustawione w osłonkach lub drewnianych skrzynkach w stylu prowansalskim umilą nam spędzanie czasu. Poniżej dodatkowe informacje na temat właściwej uprawy i pielęgnacji.
Wrzosy w doniczce – jesienny must have
Wrzosy nie są trudne w uprawie, ale zanim zdecydujemy się na wprowadzenie ich do swojego wnętrza, warto poznać ich wymagania dotyczące gleby i stanowiska. Dzięki temu dowiemy się, gdzie rosną najlepiej i co możemy zrobić, aby wydłużyć ich żywotność. Tylko w ten sposób przyczynimy się do ich ponownego zakwitnięcia za rok.
Wrzosy w domu czy na zewnątrz?
Wrzosy mogą być ustawiane w doniczkach wewnątrz domu, ale tylko na chwilę. Miejscem odpowiednim dla nich jest nasłoneczniony i osłonięty od wiatru taras. Jeśli jednak koniecznie chcemy nacieszyć się nimi w swoich pomieszczeniach, musimy dbać o ich właściwe nawożenie i systematyczne podlewanie. Wrzosy uprawiane w donicach pod żadnym pozorem nie mogą być przesuszone. Pamiętajmy o tym, aby je regularnie podlewać, niekiedy nawet codziennie.
box:offerCarousel
Jak uprawiać wrzosy w doniczce?
Jednak zanim zaczniemy skupiać się na właściwej pielęgnacji wrzosów, warto poznać wszystkie warunki dotyczące ich uprawy.
Wrzosy to rośliny, które lubią osłonięte stanowiska. Mogą być umieszczane na parapetach, tarasach, a w przypadku parapetów wewnętrznych należy koniecznie zmniejszyć ogrzewanie. Kolejna kwestia to właściwe podłoże. Musi być przede wszystkim żyzne, kwaśne i dobrze przepuszczalne. Odpowiedni poziom pH wynosi od 3,5 do 5.
Sadzenie
Po zakupie wrzosów pierwszym krokiem, który musimy wykonać, jest ich przesadzenie. Nie mogą zostać w tych doniczkach, w jakich je kupiliśmy, ponieważ zawierają małe podłoże, a najczęściej jest to sam torf. Dla odpowiedniego wzrostu wrzosów dobra będzie doniczka o średnicy minimum 15 cm. Warto zwrócić też uwagę na głębokość sadzenia rośliny. Zbyt płytkie wsadzenie spowoduje szybkie przesuszenie, natomiast za głębokie skutkuje gniciem.
box:offerCarousel
Podlewanie
Jak już zostało wyżej wspomniane, wrzosy lubią wodę. Wynika to z tego, że ich system korzeniowy jest słabo rozwinięty, a przez to w wolnym tempie pobierają składniki pokarmowe i wodę. Dlatego jeśli decydujemy się na uprawę wrzosów i chcemy, aby cały czas prezentowały się nienagannie, musimy pamiętać o częstym podlewaniu. Woda do podlewania wrzosów powinna mieć temperaturę pokojową i nie może posiadać dużej zawartości wapnia. Warto więc nalać ją wcześniej i odstawić na kilka godzin, aby wapń osiadł na dnie konewki. Pamiętajmy również o tym, aby podczas podlewania nie moczyć liści, bo sprzyja to powstawaniu chorób grzybowych.
Wrzosy to wyjątkowe rośliny, dzięki którym jesteśmy w stanie stworzyć niepowtarzalne i pełne kolorów kompozycje. Zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym prezentują się efektownie, a aranżacje z ich udziałem to sama przyjemność. Jeśli zależy nam na ozdobieniu całego tarasu, wystarczy dodać do nich kilka dodatkowych elementów. Miniaturowe dynie czy gałązki jarzębiny – z nimi w mgnieniu oka zmienimy wcześniejszy wygląd. | Wrzosy w doniczce – jak je uprawiać? |
Shabby chic – brzmi nieco egzotycznie, ale w rzeczywistości nie jest niczym nowym. Jeśli nazwę tę słyszycie po raz pierwszy, przeczytajcie, co ona oznacza. Może się nawet okazać, że shabby chic już jest obecny w waszych wnętrzach. Obco brzmiące słowa w dosłownym tłumaczeniu oznaczają sfatygowany szyk. Nazwa ta doskonale oddaje charakter rzeczy, które utrzymane są w stylu shabby chic. Są to przedmioty niezwykle piękne, stylowe, ale wyglądają tak, jakby miały zapisane w sobie długą historię i były używane. To styl kobiecy, romantyczny i subtelny. Każdy przedmiot wykonany w tej stylistyce ma duszę. Nie ma tu miejsca na nowe, świeże i modernistyczne przedmioty. Wszystko musi mieć niebywały charakter. O charakterystycznych dla shabby chic kolorach, meblach oraz pomysłach na to, jak uczynić nowe starym – poniżej.
Kolory charakterystyczne dla shabby chic
Każdy styl w aranżacji wnętrz ma swoją określoną paletę barw. Dzięki ściśle określonym kolorom z łatwością można stworzyć wnętrza utrzymane w danej stylistyce, bez pomocy dekoratora wnętrz. Jak już wcześniej zaznaczono, jest to styl romantyczny i kobiecy. Wokół subtelnych kolorów oscyluje też paleta barw. Biele, beże, blade róże oraz błękity – to dominujące barwy. Kolory te łączy się ze wzorami. Desenie w róże, serca oraz romantyczne cherubiny doskonale współgrają z postarzanymi meblami oraz elementami dekoracyjnymi. W aranżacji wnętrza utrzymanego w stylistyce shabby chic często stosuje się także koronki, najczęściej w postaci firanek, obrusów oraz narzut na łóżka i kanapy.
Ściany we wnętrzu w stylu shabby chic można pomalować na któryś z jasnych kolorów lub położyć na nie tapetę z florystycznym wzorem lub w delikatne pasy.
Meble w stylu shabby chic
To meble stanowią najważniejszy element w omawianym stylu. Najczęściej wykorzystuje się nowe, specjalnie postarzane meble. Często proste elementy łączy się z bogatą ornamentyką oraz złoceniami. Charakterystyczne dla epoki ludwikowskiej meble doskonale prezentują się w subtelnych, delikatnych wnętrzach.
Styl shabby chic, ze względu na swój charakter, najczęściej przekracza próg sypialnianych wnętrz. Eteryczna i kobieca sypialnia to gwarancja udanego wypoczynku. Główną uwagę warto skupić na dodatkach. To właśnie tekstylia tworzą całą atmosferę. Odpowiednia pościel, dywan, zasłony oraz narzuta na łóżko muszą być jasne i zdobione charakterystyczną dla shabby chic ornamentyką. Warto także wnętrza wzbogacić o doniczki z żywymi kwiatami. Róże będą idealne. W sypialni główną rolę gra łóżko. To w klimacie shabby chic jest białe, metalowe o wysokim, zdobionym zagłówku. Do przechowywania najlepiej sprawdzi się komoda – postarzana. Jej wygląd podkreślą delikatne i kobiece szkatułki na biżuterię.
Omawiana stylistyka doskonale sprawdzi się także w kuchni. Głównie ze względu na mnogość elementów dekoracyjnych – zastawę stołową oraz porcelanę. Meble kuchenne shabby chic powinny mieć białe, delikatnie postarzane fronty oraz drewniane blaty. Pastelowe ściereczki, metalowe puszki na produkty spożywcze, delikatne firanki oraz ażurowa „koronkowa” porcelana. W kuchni liczą się niuanse, drobne elementy, które tworzą jej charakter. Warto dopasować odpowiednie uchwyty do mebli, a na kuchennych blatach ustawić doniczki z ziołami.
Jak zrobić meble w stylu shabby chic?
Nie wszystko trzeba kupować. Część rzeczy można wykonać samemu. Efekt będzie podobny, a satysfakcja na pewno dużo większa. W końcu pochwalenie się samodzielnie wykonanym meblem lub elementem dekoracyjnym to powód do dumy. Wykonanie mebla w stylu shabby chic nie jest bardzo trudne. Powierzchnię drewnianego mebla wystarczy pokryć jasną farbą. Czynność tę trzeba powtórzyć kilkakrotnie, jednak do momentu, aby nie zakryć całej struktury tworzywa. Efekt postarzenia najlepiej widać na meblach ciemnych, gdzie intensywny kolor przebija przez pastelową barwę. Aby efekt był jeszcze lepszy, przed nałożeniem farby na powierzchnię mebla warto nałożyć specjalny wosk. Farba musi dokładnie wyschnąć, kiedy mebel będzie zupełnie suchy, należy przystąpić do jego „postarzania”. Meble najlepiej przecierać drobnoziarnistym papierem ściernym. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby tak przygotowany mebel pomalować w wybrany deseń.
Romantyczny i subtelny styl shabby chic to alternatywa dla modernistycznych i surowych wnętrz. Pełne wdzięku wnętrza na pewno przypadną wam do gustu. | Styl shabby chic we wnętrzach |
Sprężyny – obok amortyzatorów – to jedne z najważniejszych elementów układu zawieszenia. Razem tworzą kolumnę MacPhersona – najpopularniejsze rozwiązanie stosowane w samochodach. Niestety, ze względu na ponadprzeciętną trwałość sprężyn zapominamy o ich regularnej kontroli. Diagnostyka i naprawa okazują się jednak stosunkowo proste, więc możemy wykonać te czynności samodzielnie. Objawy usterki
Zazwyczaj powodem awarii sprężyn jest zmęczenie eksploatacyjne i korozja, ale zdarzają się też uszkodzenia spowodowane np. nagłym wjechaniem w dziurę lub nadmiernym obciążeniem samochodu. Pękniecie sprężyny następuje najczęściej na ostatnim zwoju, dlatego wielu kierowców przez dłuższy czas nie zauważa tej usterki. Główne symptomy, które powinny nas zaniepokoić, to stuki podczas przyśpieszania, hamowania czy pokonywania zakrętów. Eksploatacja sprężyn powoduje systematyczną utratę ich parametrów, co pogarsza komfort jazdy i właściwości trakcyjne samochodu.
Wymiana sprężyn
Wymianę sprężyn rozpoczynamy od podniesienia samochodu i demontażu koła. Możemy do tego wykorzystać standardowy lewarek i robić każdą ze stron po kolei. Po podniesieniu auta zabezpieczamy je kobyłką lub innym stabilnym przedmiotem. Lewarek opuszczamy, ponieważ będziemy go potrzebować na późniejszym etapie. Odpinamy czujnik ABS-u i wyjmujemy przewód hamulcowy z mocowania. Następnie rozpinamy elementy zawieszenia i odkręcamy kolumnę MacPhersona od zwrotnicy.
Podczas odpinania łącznika stabilizatora warto za pomocą lewarka podnieść wahacz – umożliwi to jego łatwy demontaż bez konieczności użycia siły. Na koniec odkręcamy górne mocowanie i wyjmujemy kolumnę z samochodu.
Gdy kolumna jest już zdemontowana, możemy przystąpić do ściśnięcia sprężyny. Używamy do tego dedykowanych ściągaczy. Najtańsze modele kupimy na Allegro już od 26 zł. Warto jednak wybrać te droższe, które są lepiej wykonane i gwarantują większe bezpieczeństwo. Ściągacze zakładamy na jak największą liczbę zwojów, tak aby znajdowały się naprzeciwko siebie. Pozwoli to efektywnie i równomiernie ścisnąć sprężynę. Za pomocą klucza skręcamy ściągacze do momentu, aż łożysko zostanie poluzowane. Wtedy możemy odkręcić śrubę mocującą i wyjąć sprężynę.
Korzystając z okazji, warto wymienićgórną poduszkę amortyzatora, łożysko oraz osłonę i odbój. Na koniec składamy wszystko w analogiczny sposób. Po zakończonej naprawie należy pojechać na stację diagnostyczną i skontrolować zbieżność kół.
O czym należy pamiętać?
Wymiana sprężyn to naprawa o umiarkowanym stopniu trudności. Aby przeprowadzić ją prawidłowo, należy przestrzegać kilku podstawowych zasad. Przede wszystkim musimy posiadać ściągacz do sprężyn, który zapewni ich bezpieczne ściśnięcie. Wykonywanie tej czynności tzw. domowymi sposobami może zakończyć się tragedią.
Pomysłowość niektórych osób jest nieograniczona, dlatego zdarzają się poradniki, gdzie do tego celu używa się np. pasów transportowych. Pamiętajmy również o tym, że sprężyny w czasie eksploatacji tracą swoją sztywność, więc powinno się je wymieniać parami. Jeśli wymienimy tylko jedną z nich, samochód będzie przechylony. Podczas zakupu koniecznie podajmy sprzedawcy szczegółowe dane pojazdu, które pozwolą poprawnie dobrać sprężyny. Ich sztywność zależy m.in. od roku produkcji, wersji nadwoziowej i jednostki napędowej.
Poprawne funkcjonowanie zawieszenia ma bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo w czasie jazdy. Jeśli zauważymy jakiekolwiek nieprawidłowości, należy je jak najszybciej zdiagnozować i dokonać naprawy. W przypadku sprężyn wymianę można przeprowadzić samodzielnie. Pozwoli to zaoszczędzić znaczną sumę, którą lepiej przeznaczyć na zakup wysokiej jakości części. | Wymieniamy sprężyny w samochodzie |
Zima to czas, kiedy większość z nas lubi zafundować sobie chwilę odprężenia i relaksu w domowym zaciszu. A nic tak nie poprawia humoru kobiecie, jak stworzenie we własnej łazience oazy spokoju rodem z najlepszego SPA. Akcesoria, które mogą w tym pomóc, są idealnym pomysłem na mikołajkowy prezent dla kobiet w każdym wieku, które lubią zafundować sobie od czasu do czasu odrobinę luksusu. Wystarczy trochę pomysłowości, aby taki podarunek stał się ulubionym gadżetem partnerki, mamy czy koleżanki. Olejek do kąpieli
Zapachowy olejek do kąpieli to świetna alternatywa dla klasycznych żeli i płynów. Dzięki jego zastosowaniu zmienia się ona w chwilę relaksu i wytchnienia po całym dniu. Oprócz cudownego zapachu, zapewnia nawilżenie i ukojenie skórze, co jest przydatne zwłaszcza w okresie zimowym. Warto zdecydować się na nuty zapachowe, które lubi obdarowywana przez nas osoba. Dobrym pomysłem będą olejki zamknięte w ozdobnych szklanych butelkach (np. marki Lavea – ok. 20 zł), które nie tylko umilą kąpiel, ale też będą ozdobą łazienki.
Sól do kąpieli
To kolejna propozycja, która z pewnością ucieszy fankę aromatycznych kąpieli. Sól wystarczy wsypać do wanny pełnej wody, aby cała łazienka wypełniła się cudownym zapachem i by woda nabrała ciekawego odcienia. Oprócz walorów estetycznych, sole dobroczynnie wpływają na stan skóry i całego ciała. To wymarzony mikołajkowy podarunek dla kobiety lubiącej relaks w wannie. Dzięki niemu poczuje się jak w prawdziwym SPA. Podobnie jak w przypadku olejków, do wyboru mamy wiele zapachów i kolorów. Fanki ciepłych, słodkich nut z pewnością ucieszy waniliowa sól do kąpieli marki FM (ok. 17 zł).
Musujące kule do kąpieli
Kule do kąpieli są jednym z ciekawszych gadżetów. Ich działanie jest podobne do soli do kąpieli – nadają wodzie kolor i przyjemny zapach, który pomaga w odprężeniu się i cieszeniu chwilą relaksu. Wrzucone do wanny, delikatnie musują, zapewniając dodatkowe przyjemne doznania. Ponadto ciekawie się prezentują i stanowią pomysłowy podarunek dla kobiet lubiących dbać o swoje ciało. Warto zdecydować się na zestaw kul o różnych kolorach i zapachach, taki jak np. zestaw Dairy Fun marki Delia. Za trzy kule do kąpieli zapłacimy na Allegro ok. 16 zł.
Szczotka do masażu
Szczotki, szczególnie te wykonane z naturalnych włókien, są świetnym sposobem na urozmaicenie kąpieli, a przy tym znakomicie sprawdzają się w pielęgnacji całego ciała. Ich regularne stosowanie pomaga w pozbyciu się martwego naskórka, ujędrnia ciało i pomaga w walce z cellulitem. To świetny pomysł na mikołajkowy podarunek dla kobiety, która przykłada dużą wagę do świadomej pielęgnacji ciała. Ekologiczna szczotka do masażu (np. Tampico Gorgol za ok. 20 zł) pomaga w dbaniu o siebie i uprzyjemnia kąpiel, pobudzając krążenie i przyjemnie rozgrzewając skórę.
Naturalne mydła
Mydła często kojarzą się jedynie z produktami do mycia rąk. Tymczasem naturalne produkty tego typu świetnie sprawdzają się podczas kąpieli. Mydła marsylskie (np. marki La Chatelard – ok. 8 zł za 100 g) są oparte na naturalnych olejkach pochodzenia roślinnego. Są bardzo delikatne dla skóry, nawilżają ją i łagodzą podrażnienia. Będą z nich zadowolone w szczególności panie o suchej skórze oraz fanki naturalnych sposobów pielęgnacji ciała. Mydełka są dostępne w rozmaitych kolorach i zapachach, dzięki czemu idealnie sprawdzają się podczas relaksującej kąpieli i ładnie wyglądają w łazience.
Wybierając mikołajkowy prezent dla partnerki czy koleżanki, warto rozważyć akcesoria do kąpieli. To świetny pomysł na podarunek dla kobiet, które cenią sobie dbałość o ciało i lubią ciekawe gadżety, które umilają codzienną higienę ciała. Produkty tego typu są dostępne w różnych wariantach cenowych, więc sprawdzą się również w roli małego prezentu, dzięki któremu obdarowana poczuje się miło i będzie miała szansę na uprzyjemnienie sobie codziennej kąpieli. | Akcesoria do kąpieli – pomysł na mikołajkowy prezent dla niej |
Podróżowanie z przyczepą kempingową ma bardzo dużo zalet, dlatego coraz więcej osób decyduje się właśnie na takie rozwiązanie podczas wyjazdów wakacyjnych. Jednak zanim wyruszymy w podróż, musimy się do niej przygotować i wyposażyć w odpowiednie akcesoria. Sprawdźmy, jakie jest niezbędne minimum. Hak holowniczy
Kluczowym elementem, jaki musi posiadać nasz samochód, jest hak holowniczy. Jeśli nie ma go na wyposażeniu, będziemy musieli kupić dedykowany model. Na rynku dostępne są wersje montowane na stałe oraz takie, w których kulę można odkręcić. Najwygodniejsze są modele wyposażone w automat, który pozwala zdemontować kulę bez używania narzędzi.
Podczas zakupu wybierajmy tylko homologowane produkty renomowanych producentów, ponieważ gwarantuje to bezproblemowy montaż i wysoką jakość. W miarę możliwości unikajmy modeli, które do prawidłowego montażu wymagają cięcia zderzaka, ponieważ wpływa to negatywnie na estetykę montażu i podwyższa jego koszt. Ceny haków holowniczych są ściśle uzależnione od ich rodzaju oraz od modelu samochodu, do jakiego są przeznaczone.
Oprócz haka holowniczego konieczne jest zamontowanie wiązki elektrycznej zakończonej gniazdem zasilającym. W nowszych samochodach wyposażonych w kontrolę oświetlenia, czujniki parkowania i magistralę CAN niezbędny jest również elektroniczny moduł sterujący, który należy podłączyć do instalacji elektrycznej pojazdu. W przeciwnym razie oświetlenie samochodu przestanie działać, mogą się także pojawić komunikaty o błędach, a w skrajnych przypadkach może dojść do uszkodzenia instalacji elektrycznej.
Adapter
Wiązki wykorzystywane do oświetlenia przyczepy zakończone są wtykiem 7- lub 13-pinowym. Wiązka 7-pinowa jest wykorzystywana przeważnie w lekkich przyczepach o DMC 750 kg i obsługuje światła pozycyjne, stop, kierunkowskazy oraz światła przeciwmgielne. Wiązka 13-pinowa jest stosowana w większych przyczepach i dodatkowo obsługuje światło cofania oraz wewnętrzną instalację przyczepy, umożliwiając zasilanie np. lodówki.
Jeśli wtyk od instalacji elektrycznej przyczepy nie jest kompatybilny z gniazdem w naszym samochodzie, konieczne będzie zastosowanie adaptera. Pamiętajmy, że jeśli w samochodzie posiadamy gniazdo 7-pinowe, a w przyczepie wtyk 13-pinowy, to przejściówka zapewni nam tylko możliwość podłączenia przyczepy i zasilania podstawowych świateł, jednak nie obsłuży jej dodatkowego oświetlenia. Ceny adapterów na Allegro zaczynają się od około 10 zł.
Lusterka
Dodatkowe lusterka są jednym z podstawowych elementów obowiązkowego wyposażenia samochodu, który ciągnie przyczepę kempingową. Nawet jeśli posiadamy jedną z mniejszych przyczep, to jej gabaryty nie pozwolą na skuteczne obserwowanie sytuacji na drodze w lusterkach wstecznych. Jest to szczególnie istotne podczas wykonywania takich manewrów, jak skręcanie, wyprzedzanie czy cofanie. Komplet dodatkowych lusterek kupimy na Allegro już od 20 zł.
Kliny pod koła
Bezpieczne parkowanie samochodu z przyczepą kempingową wymaga zachowania szczególnych środków ostrożności. Łączna masa zestawu to często kilka ton, dlatego parkowanie nawet na niewielkich wzniesieniach wymaga zastosowania odpowiednich klinów pod koła. Oprócz zabezpieczenia zestawu podczas parkowania, możemy je wykorzystać również przy postoju przyczepy lub wymianie koła. Komplet dwóch klinów to wydatek co najmniej kilkunastu złotych.
Zabezpieczenia antykradzieżowe
Zabezpieczenie antykradzieżowe jest bardzo przydatne, gdy pozostawiamy przyczepę na polu namiotowym lub niestrzeżonym parkingu, ale również gdy chcemy uniemożliwić kradzież przyczepy podczepionej do samochodu. Zabezpieczenie jest montowane do zaczepu kulowego, a zwolnienie blokady następuje przy użyciu specjalnego klucza. Podstawowe zabezpieczenia antykradzieżowe to wydatek około 50 zł, jednak na bardziej zaawansowane modele będziemy musieli wydać powyżej 100 zł.
Dodatkowe wyposażenie
Oprócz podstawowych elementów niezbędnych do bezpiecznego podróżowania z przyczepą kempingową, warto rozważyć zakup dodatkowego wyposażenia, które podwyższy komfort jej użytkowania. Jednym z takich akcesoriów jest przedsionek, który znacząco zwiększa metraż użytkowy przyczepy. Na Allegro dostępne są modele w różnych rozmiarach, a ich ceny zaczynają się już od 500 zł.
Przyczepę kempingową można również wyposażyć w bagażnik rowerowy. Do wielu przyczep producenci oferują dedykowane modele jako wyposażenie opcjonalne. Jednak zdecydowanie tańszą opcją będzie zakup bagażnika uniwersalnego. Najtańsze modele na Allegro kupimy już za około 250 zł.
Coraz popularniejszym wyposażeniem opcjonalnym przyczep kempingowych są panele słoneczne. Umożliwiają one niezależne zasilanie urządzeń elektrycznych zainstalowanych w przyczepie. Montaż jest bardzo prosty i nie wymaga ingerencji w konstrukcję przyczepy. Koszt zakupu paneli słonecznych nie jest mały, ponieważ na najtańsze modele trzeba wydać co najmniej 700 zł. Mimo to korzyści płynące z takiego rozwiązania zdecydowanie zachęcają do zakupu.
Współczesne przyczepy kempingowe zapewniają bardzo duży komfort, dlatego są świetną alternatywą dla klasycznych noclegów. Na pokładzie mamy do dyspozycji pełnowymiarowe miejsca do spania, kuchnię, a nawet toaletę i prysznic. Aby móc korzystać z tych wszystkich udogodnień, musimy nabyć niezbędne wyposażenie, które umożliwi bezpieczną eksploatację przyczepy. Bardzo istotne jest również dodatkowe wyposażenie, które w dużym stopniu zwiększa jej funkcjonalność. Odpowiednio przygotowana i wyposażona przyczepa bez wątpienia zapewni komfort podczas każdego wyjazdu. | Wyjazd na wakacje z przyczepą kempingową – niezbędne wyposażenie |
Wybór materaca przeciwodleżynowego przeznaczonego dla osoby o ograniczonych możliwościach ruchu to zadanie niezwykle odpowiedzialne. Od jego jakości będzie zależał nie tylko komfort pacjenta, ale także stan jego zdrowia. Aby wybór materaca nie był kwestią przypadku, podpowiadamy, na co zwrócić uwagę podczas zakupu. Czemu służy materac przeciwodleżynowy?
Materac przeciwodleżynowy to rodzaj specjalistycznego sprzętu medycznego, którego zadaniem jest zapobieganie powstawaniu odleżyn u osób, które z powodu różnych chorób mają ograniczoną sprawność ruchową, przez co stale muszą przebywać w łóżku. Brak możliwości samodzielnej zmiany pozycji wiąże się z długotrwałym uciskiem, jakie podłoże wywiera na ciało. Materac przeciwodleżynowy został opracowany w taki sposób, by zachodziła regularna zmiana intensywności tego nacisku w każdym z miejsc, w którym ciało styka się z jego powierzchnią. Jest to możliwe dzięki zastosowaniu metody zmiennego ciśnienia.
Z materacem za pomocą przewodów jest połączona specjalna pompa wtłaczająca powietrze do komór, z których jest on zbudowany. Powietrze jest pompowane naprzemiennie do komór w różnej ilości, dzięki czemu chory jest nieustannie masowany. To właśnie od tego mechanizmu jest uzależniony efekt terapeutyczny materacy. Do wyboru mamy kilka typów mat dostosowanych do indywidualnych potrzeb pacjenta. Najczęściej wybieranymi modelami są materace firmy ARmedical oraz VITEA CARE.
Najpopularniejsze rodzaje materacy przeciwodleżynowych
Materac bąbelkowy cieszy się sporą popularnością ze względu na stosunkowo niską cenę (można je dostać nawet za nieco ponad 60 zł), odporność na rozdarcia i prostotę obsługi. Nie kładzie się go bezpośrednio na łóżko – wymaga zastosowania podkładki w postaci zwykłego materaca, a stabilność mocowania zapewniają specjalne wyłogi. Stosowany jest głównie w celach profilaktycznych oraz przy leczeniu odleżyn pierwszego stopnia, a możliwość „łamania” umożliwia zakładanie go zarówno na łóżko domowe, jak i rehabilitacyjne.
Droższe modele są wyposażone w systemy mikrowentylacji, co zapobiega gromadzeniu się wilgoci. Najczęściej są także wykonane z trwalszych, łatwych w czyszczeniu materiałów, a cicha praca pompy nie zakłóca snu pacjenta.
Materac rurowy zapewnia o wiele bardziej zaawansowaną ochronę przed odleżynami niż jego bąbelkowy odpowiednik. Jest także bardziej elastyczny i miękki, dzięki czemu użytkowanie jest o wiele przyjemniejsze. Materac tego typu jest ponadto wyższy, dlatego nie naraża ciała pacjenta na kontakt z podłożem. Lepsza wydajność pompy i jakość wykorzystanych tworzyw sprawiają, że cechuje go większa wytrzymałość. W przypadku tego modelu istnieje możliwość odłączania poszczególnych segmentów, co jest ważne w przypadku konieczności wyleczenia powstałych wcześniej odleżyn na określonych partiach ciała. Można wykorzystywać go w leczeniu odleżyn pierwszego i drugiego stopnia.
Jakie jeszcze materace mamy do dyspozycji?
W celach czysto profilaktycznych warto rozważyć zakup materaca gofrowanego, który swą nazwę zawdzięcza charakterystycznej powierzchni, której sześcienne wypustki dopasowują się do anatomicznego kształtu ciała. Wręby między nimi umożliwiają stałą cyrkulację powietrza, a za sprawą zmieniającego się ułożenia delikatnie masują skórę chorego przy każdym jego ruchu. Na podobnej zasadzie działają materace jeżowe, których wypustki przybierają kształt ostrosłupów. Najprostszym modelem jest gładki materac piankowy, wykonany najczęściej z pianki poliestrowej, który może być stosowany zarówno w celach medycznych, jak i wypoczynkowych. | Jak wybrać materac przeciwodleżynowy? |
Wybór odpowiedniego odcienia podkładu to nie lada problem dla wielu z nas. Testujemy najróżniejsze marki i produkty, które na ogół bardzo się od siebie różnią. Sprawia to, że często, nawet widząc podkład na żywo, trudno nam wybrać dopasowany kolor. Pojawia się pytanie – skoro to tak skomplikowane zadanie, to czy możliwe jest dobranie tonacji kupując przez Internet? Zakupy online na stałe weszły nam w nawyk – możemy porównać ceny, poznać opinie, przeczytać recenzje i poradniki. Pozostaje nam tylko zapłacić (szybko i wygodnie, bez stania w kolejkach do kasy) i czekać, aż produkt zostanie nam dostarczony (do rąk własnych, często z bezpłatną przesyłką).
Internetowe zakupy są szybkie, wygodne i dopasowane do naszych indywidualnych potrzeb. Są także otwarte na klienta – niemalże wszystko można w prosty sposób zwrócić. Co wtedy, gdy chcemy kupić produkt, który trudno wybrać bez przetestowania go na żywo?
Czemu podkłady przysparzają tylu problemów?
Podkład podkładowi nierówny. Każda z nas ma inną cerę, o różnym odcieniu i potrzebach. Szukamy także różnorakich produktów – nawilżających, matujących, rozświetlających, o odmiennym stopniu krycia. Ile kobiet, tyle preferencji.
box:offerCarousel
To samo można powiedzieć o firmach kosmetycznych – każda oferuje kilka rodzajów podkładów, które różnią się nie tylko działaniem i efektem, ale także kolorami. A to właśnie przy wyborze koloru mamy najwięcej problemów. Jak zdecydować się na odcień, gdy nie możemy przetestować kosmetyku na własnej skórze?
box:offerCarousel
Internetowe testy podkładów
Wybierając kosmetyk przez Internet, musimy się mimo wszystko zdać na własną intuicję. Jeśli mamy jeden podkład, z którego koloru jesteśmy zadowolone, możemy spróbować porównać jego tonację z innymi, wykorzystując np. testy zrobione przez blogerki urodowe lub tabele odcieni podkładów.
Dobrym pomysłem jest także kupowanie niewielkich próbek różnych kolorów – pozwoli to nam na własnej skórze przetestować, czy dany podkład i jego zabarwienie nam odpowiadają.
box:offerCarousel
Najważniejsze – określ swój typ karnacji
Chłodny – ma różowe tony, trudno się opala i łatwo ulega poparzeniom. Możemy spojrzeć na naczynia krwionośne na wewnętrznej części nadgarstka. Przy karnacji w chłodnym typie powinny mieć odcień niebieski lub fioletowy.
Ciepły – charakteryzuje się tonami żółtymi, bardziej brzoskwiniowymi, beżowymi, często oliwkowymi. Żyły na nadgarstkach przybierają zielonkawy kolor, mogą być także brzoskwiniowe. Ciepła karnacja najczęściej opala się na złoto lub brązowo.
Na co należy uważać?
Często popełnianym błędem jest decydowanie się na zbyt ciemny podkład. Chcemy wyglądać na opalone i wypoczęte, jednak zdarza się nam przesadzić i wybrać odcienie, które są zbyt pomarańczowe i za ciężkie dla nas. Pamiętajmy, że jeśli zdarzy się nam kupić przesadnie ciemny ton podkładu, łatwo można go rozjaśnić – wystarczy dodać do niego odrobinę jasnego korektora lub kremu.
Drugim częstym błędem jest wybieranie złego odcienia do bladej karnacji. Wiele dziewczyn o porcelanowej skórze automatycznie wybiera chłodne odcienie – a zdarza się, że mimo bardzo jasnej cery, wcale nie jesteśmy typem chłodnym. Jeśli położymy różowawy podkład na ciepłą, jasną karnację, możemy wyglądać na zmęczone lub chore.
Kolejnym błędem jest nieodpowiednie dobranie podkładu do przebarwień na skórze. Pamiętajmy, że jeżeli nasza skóra ma tendencję do czerwienienia się, najlepiej wybierać podkład w ciepłym, żółtawym odcieniu, który zneutralizuje zaczerwienienia.
Wybranie podkładu przez Internet wcale nie jest niemożliwe. Pamiętajmy, że jego kolor powinien zgadzać się z odcieniem całego naszego ciała. Zdarza się bowiem tak, że na twarz nakładamy kremy z filtrem przeciwsłonecznym i później dobieramy tonację podkładu kierując się nieopaloną skórą twarzy. W efekcie kontrastuje ona z opaloną szyją i dekoltem. Dlatego wybierając kolor podkładu, kierujmy się nie tylko swoim naturalnym odcieniem skóry, ale także porą roku i opalenizną. | Kupowanie przez Internet – jak dobrać kolor podkładu lub korektora? |
Znudzony starymi oprawkami? Nadszedł czas na nowe! Jeśli chcesz być modny, twoje nowe oprawki muszą być przede wszystkim… duże! W tym sezonie hitem są okulary oversize, czyli oprawki w rozmiarze XXL. Wyraziste i oryginalne sprawią, że zawsze wyróżnisz się z tłumu i będziesz wyglądał intrygująco. Okulary oversize to świetny sposób na odświeżenie swojego wizerunku! Stylowy dodatek – oprawki
Dobór odpowiednich oprawek jest dla mężczyzn niezwykle ważny. Panowie, w przeciwieństwie do kobiet, mają mniejsze możliwości skorygowania rysów twarzy oraz odwrócenia uwagi od różnych jej mankamentów. Makijaż, wymyślne fryzury bądź biżuteria to coś, co często ratuje kobiety, ale mężczyźni raczej nie mogą sobie na nie pozwolić. Męskie oprawki spełniają kilka funkcji: korygują wzrok, nadają charakter rysom twarzy, mogą się stać znakiem rozpoznawczym. Czy wyobrażasz sobie Woody'ego Allena lub Jurka Owsiaka bez okularów? Dlatego traktuj oprawki nie jako zło konieczne, lecz jako stylowy dodatek, który może odmienić twój wizerunek – osoby noszące okulary są uważane za bardziej inteligentne i interesujące! A jeśli wybierzesz oprawki oryginalne, możesz wyglądać jak artysta. Oprawki dają wiele możliwości wykreowania takiego wizerunku, jakiego najbardziej pragniesz bądź potrzebujesz.
Jak dobrać oprawki do kształtu twarzy?
Zanim kupisz sobie modne oprawki, dowiedz się, jaki model najlepiej wyeksponuje twoją twarz oraz podkreśli urodę, a jaki wydobędzie jej mankamenty. Odpowiednio dobrane oprawki mogą wyszczuplić twarz albo ją pogrubić, dodać uroku lub oszpecić. Warto je również dobrać do stylu ubrań, który nosisz na co dzień, oraz zawodu, który wykonujesz. Okulary muszą być spójne z twoim charakterem oraz stylem życia.
Twarz okrągła
Najlepsze będą oprawki prostokątne. Wprowadzą kontrast i dzięki temu twarz będzie wyglądać na smuklejszą. Zapomnij o oprawkach okrągłych, które sprawią, że będziesz wyglądać jak księżyc w pełni.
Twarz kwadratowa
Tu również zadziała zasada kontrastu, czyli wybierz model z okrągłymi oprawkami, które złagodzą rysy twarzy. Najlepsze dla ciebie będą oprawki ciemne, kontrastujące z twarzą.
Twarz trapezowa
Kształt trapezowy to dość wąskie czoło i wyraźnie zarysowana szczęka. Idealny będzie model z zaokrąglonymi frontami oprawki, które wzmacniają linię brwi. Dobre będą również prostokątne oprawki z mocno zarysowaną linią brwi.
Twarz podłużna
Najważniejsza zasada to… zapomnij o wąskich, kwadratowych oprawkach. Najlepsze dla podłużnej twarzy będą aviatory, które skorygują jej kształt.
Twarz trójkątna
Świetnie sprawdzą się większe i okrągłe oprawki oraz model o cienkich obwódkach utrzymany w jasnych kolorach.
Twarz owalna
Właściciele owalnej twarzy mogą szaleć z oprawkami i wybrać każdy model.
Jak nosić oprawki oversize?
Każdy z modeli, czyli oprawki okrągłe, prostokątne, aviatory itd., możesz kupić w wersji XXL. Ten trend ma ogromną zaletę: każdy będzie dobrze wyglądał w okularach oversize, jeśli dobrze dobierze kształt oprawek. Pamiętaj jednak o ich proporcji do twarzy. Im większa twarz, tym większe oprawki możesz nosić. Jeśli masz bardzo drobną twarz, nie wybieraj oprawek XXL, tylko L. Panowie z dużą i szeroką twarzą mogą kupić największe oprawki dostępne na rynku, a panowie ze szczupłą – okulary średniej wielkości, w których i tak będą wyglądać jak w oversizowych. Wielkość i szerokość twarzy stanowi wyznacznik i punkt odniesienia dla „oversizowości” oprawek.
Oversizowe oprawki są niezwykle intrygujące. Tego rodzaju dodatek sprawi, że nawet w starym, spranym T-shircie będziesz wyglądał jak artysta, intelektualista albo hipster. Jedno jest pewne – jeśli zdecydujesz się na ten model okularów, nikt nie przejdzie obok ciebie obojętnie. | Obowiązkowe dla panów – okulary oversize |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.