source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Główna bohaterka była statkiem i nosiła nazwę „Sprawiedliwość Toren”. Sporo czasu spędzała na orbitach podbijanych planet. Statki wyposażone zostały w bardzo wydajne SI, które do pomocy otrzymały serwitory – ludzi zamienionych w marionetki sterowane przez inteligencję statku. Drugie życie
Tak było przez naprawdę wiele lat, ale nadszedł taki moment, że „Sprawiedliwość Toren” w wyniku zadziwiającego zrządzenia losu została zmuszona do wyboru strony w pewnym konflikcie, a elementem całej tej sytuacji była egzekucja jej ulubionej porucznik i anihilacja statku wraz serwitronami. Okazało się jednak, że jeden żeński przetrwał i stał się samodzielną jednostką. Właśnie zbliża się do finału planowanej przez wiele lat zemsty. To jego drugie, zdecydowanie odmienne życie jest podporządkowane praktycznie wyłącznie temu, aby jego dawna przywódczyni, imperatorka, Anaander Mianaai, równie boleśnie odczuła stratę.
Kiedyś było lepiej?
Książka zgarnęła praktycznie wszelkie możliwe ważne nagrody z dziedziny fantastyki. Choć to debiut Ann Leckie, to został on uhonorowany Nebulą, Locus Award i Hugo – nie da się lepiej zacząć. Oczywiście pojawiło się sporo głosów, że książka nie zasłużyła na żadną z nich, ale wziąwszy pod uwagę, że Hugo jest nagrodą przyznawaną przez czytelników, to chyba w zdaniu malkontentów nie ma specjalnie dużo prawdy. Może to kwestia tego, że dla części z nich Zabójcza sprawiedliwość jest zbyt nowoczesna, a dla pewnej grupy odrobinę zbyt staroświecka. Taki paradoks.
Co sądzę ja?
Mnie się podobała. W historii, którą opowiada Leckie, naprawdę dobrze wypada budzenie się osobowości w Breq. Autorka interesująco buduje przejście z zimnej, syntetycznej inteligencji w pozbawioną wielu umiejętności, ale pełną emocji jednostkę ludzką. Znakomicie pokazuje, jak główna bohaterka, jeszcze jako statek, zaczyna odczuwać coraz większą sympatię do porucznik Awn, a potem pojawia się niepewność i oszołomienie, kiedy ginie ona na rozkaz Anaander Mianaai. To właśnie te psychologiczne przemiany, pełne namiętności, odkrywania nowych aspektów egzystencji, stanowią największą zaletę tej książki, a pewna nieporadność i determinacja Breq dość szybko budzą sympatię czytelników.
Nie wszystko jest jednak super
Jest jednak coś, co, moim zdaniem, mogło być przyczyną głosów krytyki. Nie wiem, jak w języku oryginału, ale po polsku są fragmenty, które trudno się czyta. Zdania zamiast płynąć sprawiają wrażenie ciosanych siekierą. Nad tym elementem Leckie powinna zdecydowanie popracować, aby tworzyć lepsze historie, takie, które nie budzą aż tyle kontrowersji. Jest już dostępna kontynuacja przygód Breq i wszystko wskakuje na to, że jest od tej strony lepiej. Ja polecam, mnie się podobało, ale jestem w stanie zrozumieć krytyków.
Źródło okładki: muza.com.pl | „Zabójcza sprawiedliwość” Ann Leckie – recenzja |
Otwarte szafki w kuchni to dość świeży trend, którego inspiracją są holenderskie i flamandzkie wnętrza. Mieszkania w stylu holenderskim są przytulne, jasne i przede wszystkim otwarte. Nie ma w nich miejsca na firanki czy żaluzje, które ukrywają to, co znajduje się w środku. Tego typu kuchnie cechują się otwartością, którą demonstrują przez ekspozycję kuchennych skarbów. Zaczerpnięta od Holendrów moda dotarła do Polski. Do niedawna większość Polaków decydowała się na zabudowane kuchnie, w których większość rzeczy była skrzętnie ukryta. Dziś wielu z nas coraz częściej otwiera wrota do miejsca określanego jako serce domu – do kuchni. Na pokazanie światu zawartości kuchennych półek nie każdy się odważy. Bałaganiarze mogą obawiać się nieładu, którego ukrycie będzie wręcz niemożliwe, a osoby niepoświęcające zbyt dużej ilości czasu na porządki – gromadzącego się kurzu na półkach. Otwarte szafki w kuchni można kochać lub nienawidzić, stąd rzesze ich zwolenników i przeciwników. Dla tych, którzy uważają ten trend za niepotrzebny, przedstawiamy zalety takiego rozwiązania. Wbrew pozorom – jest ich wiele.
Zalety posiadania otwartych szafek w kuchni
Kuchnia z otwartymi półkami to bardzo dobre rozwiązanie dla osób, które każdą wolną chwilę lubią spędzać w kuchni. Decydując się na taką aranżację, mogą odkryć przed światem swoje małe królestwo. To nie tylko możliwość pochwalenia się kuchennymi skarbami, ale i wygoda. Na otwartej przestrzeni dobrze jest bowiem pozostawić naczynia oraz akcesoria kuchenne używane na co dzień, a więc garnki, miseczki, szklanki, filiżanki, talerze i talerzyki, sztućce lub dzbanki.
Zamiast szukać ich po kuchennych szafkach i wypytywać domowników, gdzie tym razem położyli ulubioną miskę, wystarczy rozejrzeć się, co jest w zasięgu naszego wzroku. W większych kuchniach na otwartej przestrzeni możemy umieścić także drobny sprzęt AGD, z którego często korzystamy: blender, robot kuchenny, toster lub ekspres do kawy.
Ekspozycja kuchennych skarbów jako oryginalna dekoracja
To, co postawimy na otwartych szafkach, stanie się jednocześnie dekoracją kuchenną, dlatego pomysł ten może spodobać się osobom szukającym inspiracji na prostą i jednocześnie praktyczną ozdobę kuchennej przestrzeni. Na półkach można wyeksponować nie tylko najpotrzebniejsze naczynia, ale również wszelkiego rodzaju bibeloty, które podkreślą klimat tego miejsca.
Sprawdzą się tu ozdobne doniczki, słoiki na przyprawy, pojemniki (np. na makaron), patery lub inne akcesoria, których nie chcemy ukrywać za stosem talerzy. Na otwartej półce znajdzie się miejsce na ulubione książki kucharskie, które warto mieć zawsze pod ręką. Dzięki tym przedmiotom pomieszczenie kuchenne stanie się ciepłe i swojskie. Nabierze też pewnego rodzaju lekkości.
Otwarte szafki – czy pasują do każdego stylu?
Decyzja o otwartej przestrzeni w postaci półek, na których nie ma nic do ukrycia, powinna być przemyślana i dostosowana do stylistyki wnętrza. To, co zamierzamy postawić na otwartej półce, powinno współgrać ze stylem, w jakim została urządzona kuchnia. Warto także zwrócić uwagę nie tylko na to, co ustawimy na półkach, ale i na materiał, z jakiego wykonana jest sama półka. Może to być drewno (pasuje np. do stylu wiejskiego lub retro), metal, a nawet szkło (będzie korespondowało ze stylem nowoczesnym).
Ciekawe mogą okazać się połączenia tradycji z nowoczesnością, a więc np. metalowe półki, na których umieścimy wyposażenie kuchenne wpisujące się w styl vintage. Białe półki, na których znajdzie się klasyczna zastawa stołowa, będą idealnie współgrały z kuchnią w stylu angielskim, natomiast naczynia o żywych kolorach, w których dominują motywy ludowe, doskonale wpiszą się w aranżację kuchni w stylu folkowym. | Otwarte szafki w kuchni – kiedy się sprawdzą? |
Taniec to sport wręcz idealny dla kobiet, które pragną wysmuklić sylwetkę, a przy okazji poczuć się kobieco i zmysłowo. Każdy jego rodzaj kształtuje inne partie mięśni, jednak niezależnie od wybranej przez nas techniki warto zaopatrzyć się w odpowiedni strój. Ma on ogromny wpływ na wygodę podczas treningu, ale przede wszystkim pomaga uniknąć licznych kontuzji, na które jesteśmy narażeni – od otarć poprzez uszkodzenia związane z nieodpowiednim doborem obuwia. Najpierw buty
Podstawą w prawie każdym sporcie, niezależnie od stopnia zaawansowania, jest dobre obuwie. Przy wyborze tańca brzucha – idealnie stymulującego mięśnie poprzeczne i skośne brzucha – warto zaopatrzyć się w buty lekkie, ale zarazem bardzo stabilne. Idealnym modelem będą buty Sansha Magnet lub Tutto Nero. Wysokiej jakości siateczka, z której zostały wykonane, umożliwia stopie ciągłe „oddychanie”, zaś skórzane usztywnienia wokół kostki oraz na noskach zabezpieczają ją przed kontuzją. Specjalnie wyprofilowana elastyczna podeszwa umożliwia dokładne, a co najważniejsze, bezpieczne wykonywanie wszelkich tanecznych ewolucji. To samo obuwie doskonale sprawdzi się również przy technikach baletowych, w których najważniejszym aspektem jest stabilizacja stopy oraz zapewnienie odpowiedniego usztywnienia palców, które mogą ulec wybiciu.
Kolejnym bardzo popularnym gatunkiem jest taniec towarzyski, który można podzielić na standardowy oraz latynoamerykański. Szkoły tańca najczęściej oferują sambę, rumbę oraz cza-czę, wchodzące w skład latino. Wybór obuwia jest ogromny, a przedział cenowy zaczyna się od 80, a kończy na nawet 300 zł. Wszystko zależy od zasobności naszego portfela oraz stopnia zaawansowania treningów, w których uczestniczymy. Buty te charakteryzuję się przede wszystkim niewysokim, około 7-centymetrowym obcasem oraz zapięciem, które można umocować wokół kostki lub podbicia stopy. Wykonane są zazwyczaj z wysokogatunkowej, antypoślizgowej skóry, dzięki czemu chronią nas przed kontuzją i upadkiem w trakcie tańca.
Obowiązkowa odzież
Obuwie to podstawa wyposażenia każdego tancerza, jednak warto zaopatrzyć się również w odpowiednie ubranie, wykonane z wysokiej jakości tkanin, tak aby nasza skóra miała stały dopływ powietrza. Doskonale sprawdzą się termoaktywne legginsy firmy Nike, która bez wątpienia wiedzie prym, jeśli chodzi o odzież sportową. Tkanina Dri FIT odprowadza pot oraz wyrównuje temperaturę ciała, dostosowując ją do tej panującej na zewnątrz. Płaskie szwy neutralizują otarcia i zwiększają komfort treningu.
Kolejnym bardzo istotnym elementem garderoby jest top lub stanik. Ważne, aby był wykonany z podobnej tkaniny, produkowanej najczęściej z włókien hydrofobowych i hydrofilowych. Doskonałą propozycją jest biustonosz TechFit Bra firmy Adidas. Zastosowane, podobnie jak we wcześniej wspomnianych legginsach, płaskie szwy minimalizują podrażnienia, a specjalnie wyprofilowane miseczki podtrzymują biust i zapewniają mu wsparcie nawet przy najbardziej obciążających ewolucjach. Rewolucyjny system TechFit umożliwia mięśniom wytworzenie maksymalnej ilości energii oraz buduje ich wytrzymałość. Ów model to jedynie nasza propozycja, najważniejsze jednak, aby przy zakupie biustonosza skoncentrować się na konkretnym fasonie – jak najbardziej dopasowanym i wyciętym. Warto bowiem w trakcie treningu obserwować, jak pracują mięśnie brzucha, gdyż ułatwia to budowanie wymarzonej sylwetki.
Dla osób gustujących w nieco bardziej zabudowanej garderobie doskonałym rozwiązaniem będzie body. Wariantów jest wiele – zarówno kolorystycznych, jak i modelowych. Na rynku dostępny jest strój zarówno z długim, z krótkim rękawem, jak i bez. Nie ma jednak co eksperymentować z tkaniną. Najlepiej, aby body było uszyte w głównej mierze z bawełny. Nie zaszkodzi również domieszka lycry, która nada body elastyczności. Dzięki temu nasze ruchy nie będą skrępowane w trakcie wykonywanych ćwiczeń.
Dobierz akcesoria
Oprócz odzieży i obuwia istotne są również akcesoria, które bez wątpienia przydadzą nam się w trakcie treningu. Jednym z nich jest opaska na rękę wykonana z frotty. Umożliwi ona usunięcie nadmiaru potu z twarzy, a ponadto w niewielkim stopniu będzie amortyzować nadgarstki przed delikatnymi urazami. Niezliczone warianty kolorystyczne sprawiają, że barwę opaski można doskonale dopasować do stroju sportowego. W końcu liczy się nie tylko wygoda, ale również styl, który poprawi nasze samopoczucie.
Ostatnim, ale niesamowicie istotnym elementem jest bidon na wodę lub napój izotoniczny. Niezależnie od uprawianej dyscypliny musimy cały czas nawadniać organizm, gdyż wraz z potem pozbywamy się wody oraz soli mineralnych. Rynek oferuje nam wiele modeli, różniących się chociażby tworzywem czy pojemnością, jednak najbardziej popularny jest bidon oferowany przez firmę Isostar.
Kompletując strój sportowy, pamiętajmy przede wszystkim o naszej wygodzie i bezpieczeństwie. Najważniejszą inwestycją są bez wątpienia buty – nikt z nas nie chciałby pewnie zakończyć przygody z tańcem niepotrzebną kontuzją. W trakcie treningu nie tylko kształtujemy naszą sylwetkę i nadajemy jej sprężystości, ale również uwalniamy niezliczone pokłady endorfin, które dają nam energię na kilka następnych dni. W końcu sport to samo zdrowie | Stroje do tańca |
Kilka użytecznych informacji na temat czyszczenia i pielęgnowania skórzanych butów. Jakie środki czyszczące warto mieć pod ręką? W jaki sposób można uchronić buty przed pęknięciami i innymi śladami użytkowania? Oto sprawdzone patenty. Niezależnie od sezonu skórzane buty zawsze są dobrą opcją, która zdecydowanie bierze górę nad modelami ze sztucznych tkanin. Materiał jest podstawową charakterystyką, którą warto wziąć pod uwagę przed kupnem butów. Dlaczego? Powód jest dość oczywisty. Estetyka, wygląd, kolor są ważne, jednak wybrany przez nas model musi przede wszystkim dobrze się sprawdzać w użytku. Wygoda noszenia, trwałość materiału, lepsze przepuszczanie powietrza – to tylko kilka zasadniczych zalet skórzanego obuwia. Dziś postanowiliśmy sprawdzić, jak należy dbać o skórzane modele butów, by służyły nam długo, a nawet po kilku sezonach użytkowania wyglądały niczym nowe. Oto sprawdzone rady, o których warto pamiętać.
Skórzane obuwie – zalety
Obuwie wykonane ze skóry służy nie tylko dłużej, ale także jest wygodniejsze w porównaniu do modeli wyprodukowanych ze sztucznych tkanin. Skórzane buty dobrze wchłaniają wilgoć i świetnie przepuszczają powietrze. Dzięki temu nasza stopa poci się o wiele mniej. Ta charakterystyka jest szczególnie istotna, gdy zakładamy zamknięty model obuwia latem. Dzięki lepszej cyrkulacji powietrza wewnątrz butów będziemy mogli skutecznie zapobiec powstawaniu nieprzyjemnych zapachów w środku. Z reguły skórzane buty są także bardzo wygodne. Naturalna skóra jest miękka i niezwykle elastyczna. Już po kilku dniach noszenia nowych butów model sam dopasuje się do naszej stopy.
To jednak nie wszystko! Modele z naturalnych materiałów są trwalsze w użytkowaniu, a także odporne na niskie temperatury. Ulubione pantofle do pracy możemy zatem zakładać zarówno latem, jak i zimą. Nie musimy wówczas się martwić o to, że na obuwiu pojawią się pęknięcia.
Jak prawidłowo dbać o skórzane buty?
Wspomniane zalety wzbudziły w nas chęć posiadania skórzanych butów? Świetnie. Na Allegro możemy znaleźć setki modeli w różnych kategoriach cenowych, a także nowinki od polskich i zagranicznych marek. Pozostaje jednak pytanie – jak dbać o obuwie z naturalnych materiałów?
Zasadniczo pielęgnacja takiego obuwia jest dość łatwa i zbytnio nie różni się od tego, jak przyzwyczailiśmy się czyścić inne buty w domu. Skórzanym modelom warto jednak poświęcić trochę więcej czasu. W taki sposób zapewnimy nie tylko ich czystość, ale także przedłużymy ich życie, przynajmniej o kilka sezonów.
Po pierwsze, czyszczenie. Skórzane buty należy czyścić po każdym użytkowaniu. Wystarczy przetrzeć je wilgotną gąbką lub miękką szczoteczką. Na specjalne okazje, gdy chcemy, by obuwie błyszczało i wyglądało niczym prosto ze sklepu, możemy użyć specjalnego mleczka, pasty pielęgnacyjnej lub czyszczącego impregnatu. Warto sprawdzić, czy produkt nadaje się do miękkiej skóry (do zamszu używamy innych środków), a płyn jest w kolorze naszych butów. Najbardziej uniwersalną radą jest kupienie środku bezbarwnego. Dzięki temu możemy używać tego samego produktu czyszczącego do wszystkich skórzanych modeli, które posiadamy w domu.
Po drugie, konserwowanie. Aby zapewnić butom długie życie, raz na miesiąc warto smarować obuwie specjalnym środkiem konserwującym. Dzięki temu buty będą bardziej odporne na pęknięcia. Świetną alternatywą jest także pszczeli wosk, który najpierw nakładamy na obuwie, a po kilkunastu minutach usuwamy go za pomocą szczoteczki.
Po trzecie, pielęgnacja na szybko. Jeśli nie posiadamy przy sobie środków do pielęgnacji skórzanych butów, do czyszczenia możemy użyć skórki po bananie czy oliwy z oliwek. Te produkty mogą świetnie wyczyścić buty w szybkim czasie, jednak nie tworzą błony ochronnej, nie zabezpieczają przed pęknięciami i innymi śladami użytkowania.
Skórzane buty zdecydowanie są o wiele lepsze niż obuwie wyprodukowane ze sztucznych materiałów. Są miękkie, wygodne, elastyczne, a do tego lepiej przepuszczają powietrze. Posiadacze skórzanych modeli powinni zastanowić się nad kupnem specjalnych środków czyszczących i produktów konserwujących. Dzięki zastosowaniu takiej pielęgnacji nie tylko przedłużymy życie naszych butów, ale także zapewnimy im lepszy wygląd i charakterystyczny dla skóry błysk. | Jak dbać o skórzane buty? |
Wiele małych dziewczynek marzy o tym, żeby w przyszłości zostać fryzjerką i tworzyć na głowach klientek cudowne fryzury. Czesanie włosów, układanie misternych koków czy plecenie warkoczy wydaje się być wręcz magiczną procedurą, w której za pomocą umiejętności i odrobiny fantazji powstaje „coś z niczego“. Kilkulatki chętnie podglądają swoje mamy czy starsze siostry, które siadając przed lustrem, wyczarowują na swych głowach piękne fryzury. Jeżeli twoja córeczka też jest fascynatką układania fryzur to wspaniałym pomysłem na prezent może być głowa do stylizacji włosów. Głowa do stylizacji włosów – wspaniały prezent dla miłośniczki fryzjerstwa
Dziewczynka, która uwielbia czesać włosy mamy czy koleżanek i interesuje się sposobem układania najróżniejszych fryzur, z pewnością będzie zachwycona prezentem w postacigłowy do stylizacji. Zabawka taka jest tak naprawdę odzwierciedleniem profesjonalnej głowy fryzjerskiej, na której przyszli profesjonaliści uczą się swojego fachu. Gadżet przedstawia głowę dużej lalki, która posiada długie włosy. Często do zestawu dołączone są różne akcesoria, takie jak szczotki, grzebienie, gumki i spinki. Czasem w pakiecie znajdują się także nożyczki do obcinania włosów, jednak takie zestawy przeznaczone są dla starszych dziewczynek. Oprócz typowo fryzjerskich akcesoriów możesz też natrafić na gadżety do wykonywania makijażu na lalce. Dzięki nim twoja córka będzie mogła pobawić się w prawdziwą stylistkę.
Głowy do stylizacji często inspirowane są różnymi bajkami dla dzieci i przedstawiają ulubione bohaterki. Prawdziwym hitem jest Elsa z „Krainy Lodu“ czy Barbie. Wyczarowanie fryzury dla ukochanej idolki z pewnością będzie jeszcze większą przyjemnością.
Zabawki fryzjerskie dla miłośniczki układania włosów
Twojej córce ciągle mało zabawek związanych z układaniem włosów? Chcesz rozwijać jej kreatywność i zapewnić wyśmienitą rozrywkę? Na rynku dostępne są ciekawe propozycje, które spodobają się każdej małej fryzjerce.
Jedną z ciekawszych zabawek, która przy okazji rozwija zdolności manualne dziecka, jest ciastolina Play Doh. W ofercie marki znajdują się zestawy przygotowane z myślą o kilkulatkach lubiących tworzyć wymyślne fryzury. Taki gadżet sprawi, że dziewczynka będzie mogła w nieskończoność dawać upust swojej wyobraźni, a nieudaną fryzurę można po prostu zniszczyć i zacząć wszystko od początku. Dodatkowym atutem jest to, że włosy z plasteliny można także dowolnie obcinać, co z pewnością zachwyci twoją córkę.
Zestawy akcesoriów fryzjerskich dla dziecka
Każda szanująca się mała fryzjerka potrzebuje do swojej pracy odpowiednich gadżetów, które pozwolą jej na wyczarowanie pięknych koków. Niezbędnym akcesorium może okazać się śliczna toaletka, przy której będą mogły zasiąść potencjalne „klientki“ kilkulatki. Dzięki takiej zabawce twoja córka poczuje się jak w prawdziwym salonie fryzjerskim.
Do zabawy przydadzą się także walizki z akcesoriami fryzjera. Znajdują się w nich niezbędne gadżety do stylizacji włosów. W niektórych umieszczono suszarki wydające z siebie realistyczny dźwięk, kolorowe spinki pozwalające upiąć każdą fryzurę czy lusterka, w których czesana lala lub koleżanka mogą podziwiać efekty pracy dziewczynki.
Ciekawym pomysłem może być także zakupienie dla dziecka zestawu fryzjerskiego, w którym kilkulatka będzie mogła uczesać słodkiego pieska lub kucyka. Maluchy kochają uroczych pupili, a układanie dla nich fryzur może przynieść im mnóstwo frajdy.
Na rynku dostępnych jest też wiele zestawów do samodzielnego tworzenia ozdób do włosów. Dzięki nim dziewczynka może wykorzystać swoją kreatywność, ćwicząc przy okazji precyzję ruchów i zdolności manualne. Stworzone opaski, spinki czy korony będzie mogła z dumą wykorzystywać w przygotowywaniu nowych stylizacji włosów na swojej lalce.
Rozwijanie pasji dziecka to jedno z najważniejszych zadań rodziców. Jeżeli twoja córka kocha zabawę w fryzjerkę, to wspaniałym pomysłem będzie zakupienie dziecku głowy do stylizacji włosów, na której będzie mogła ćwiczyć i rozwijać swoje umiejętności. Oprócz takiego gadżetu wspaniałym prezentem będą także zestawy zainspirowane pracą fryzjera. Takie akcesoria pozwolą kilkulatce na stworzenie w swoim pokoju małego salonu, w którym będzie mogła przyjmować swoje „klientki“. Fantastyczna zabawa gwarantowana! | Głowa do stylizacji włosów – marzenie każdej małej fryzjerki |
Eleganckie i funkcjonalne pojemniki na sypkie produkty, takie jak mąka czy cukier, to obowiązkowy element wyposażenia każdej kuchni. Ułatwiają utrzymanie porządku, a dodatkowo chronią żywność przed szkodnikami i sprawiają, że dłużej utrzymuje świeżość. Podpowiadamy, jakie pojemniki kuchenne sprawdzą się najlepiej w nowoczesnych wnętrzach. Praktyczny produkt
Mąka, cukier, a także pozostałe produkty sypkie, takie jak sól czy bułka tarta, powinny być zawsze pod ręką. Specjalne pojemniki, w których możemy je przechowywać, przydadzą się w każdej kuchni, bo nie tylko pozwalają zachować porządek, ale także chronią zawartość przed wilgocią i szkodnikami. Co więcej, jeśli wybierzemy pojemniki o ciekawym designie, np. eksponujące zawartość lub z magnetycznym mocowaniem, będą niebanalnym elementem dekoracyjnym. Trzeba tylko pamiętać, że wszelkiego rodzaju produkty spożywcze nie powinny być przechowywane w miejscu nasłonecznionym lub narażonym na częsty kontakt z wodą (np. obok zlewu lub na oknie, które często pozostawiamy otwarte).
We własnym stylu
Pojemniki kuchenne dostępne są w wielu wersjach, dlatego bez problemu znajdziemy idealnie pasujący do wystroju naszego domu lub mieszkania. Wykonane są z różnych materiałów, np. tworzyw sztucznych lub szkła, często w fantazyjnych kolorach. Niektóre mają efektowne tłoczenia, a inne nietypowe zamknięcie (np. ogromny naturalny korek) lub napis informujący o zawartości. W kuchni urządzonej w stylu nowoczesnym najlepiej sprawdzą się pojemniki szklane, ze stali nierdzewnej, grubej ceramiki oraz naturalnych surowców, takich jak bambus. Ogromnym powodzeniem cieszą się także modele wykonane z cienkiego metalu. Nowoczesność kocha proste, minimalnie zdobione formy, klasyczne oraz zupełnie awangardowe kolory (biel, szarości, beże, ale też ostrą czerwień czy fiolet) i przede wszystkim konsekwencję w wyborze wzornictwa.
Różne rodzaje pojemników
W sklepach nie brakuje ciekawych modeli pojemników na mąkę, cukier i inne produkty, których w porządnej kuchni nie może zabraknąć. Różnią się między sobą przede wszystkim wyglądem (małe, okrągłe, metalowe, z napisami) oraz funkcjonalnością. Coraz częściej można spotkać zaskakujące rozwiązania stosowane w gadżetach kuchennych, np. pojemniki z pokrywką z otworami do dozowania zawartości, wbudowaną miarką albo magnetycznymi zaczepami. Do wyboru, do koloru!
Pojemniki szklane. Wygodne, eleganckie, łatwe do utrzymania w czystości. Szklane pojemniki bez otwierania pozwalają sprawdzić, co znajduje się w środku. Nie pochłaniają zapachów i długo utrzymują świeżość przechowywanych w nich produktów. Warto jednak wybierać ciemne szkło, które lepiej chroni zawartość przed promieniami słonecznymi. Idealne do wnętrz nowoczesnych, w stylu skandynawskim czy industrialnym.
Pojemniki stalowe. Trwałe, odporne na zarysowania i uszkodzenia. Trzeba jednak wybierać modele ze stali odpornej na korozję. Efektownie wyglądają w połączeniu z innymi materiałami, np. ze szklanym okienkiem umożliwiającym podejrzenie zawartości lub dekoracyjnymi wstawkami z tworzyw sztucznych. Pojemniki ze stali doskonale pasują do nowoczesnych wnętrz kuchennych o surowym, wręcz szpitalnym charakterze.
Pojemniki drewniane. Naturalne, ekologiczne i uniwersalne. Szczególnie modne są wykonane z włókien bambusowych, odporne na działanie wody, a przy tym niezwykle lekkie. Drewniane pudełkadobrze chronią zawartość, np. cukier, przed szkodnikami i słońcem, ale wymagają etykiet z opisem, co zawierają. Ich jedyną wadą jest to, że mogą pochłaniać zapachy, dlatego lepiej nie zmieniać ich przeznaczenia. Najlepiej wyglądają w kuchniach klasycznych i nowoczesnych (zarówno awangardowych, jak i minimalistycznych).
Pojemniki metalowe. Lekkie, pojemne i efektowne. Pojemniki metalowe coraz częściej wybieramy do kuchni w stylu nowoczesnym. Są odporne na wodę, nie przepuszczają światła i dobrze chronią przed szkodnikami. Nie są niestety odporne na zarysowania i łatwo się odkształcają. Pasują do wnętrz w każdym stylu. | Nowoczesne pojemniki kuchenne na cukier i mąkę |
Najbardziej popularnymi trendami branży ślubnej w roku 2017 są vintage, retro i boho. Wszystko, co romantyczne, lekkie i zwiewne, również jest bardzo modne. Nie trzeba silić się na zbędną, wymuszoną i sztywną elegancję. W modzie ślubnej znajdziemy sporo odniesień do natury, np. drewno czy zielone liście (to one będą dominowały w wystroju sali lub kościoła). Akcenty dopełniające będą pojawiały się w najmodniejszych kolorach roku 2017: optymistycznym żółcieniu, radosnej i ciepłej zieleni, eleganckim granacie, przygaszonym błękicie, energetycznym turkusie i czerwieni wpadającej w barwę pomarańczową. Nasze dodatki do stroju można więc wybierać w zróżnicowanej kolorystyce!
Garnitur ślubny
W tej chwili prawdziwy renesans przechodzi moda na kolor granatowy, który określany jest nawet współczesną czernią. Idealnie pasuje on do brązowego, nawiązującego do koloru drewna, które jest nieodłącznym elementem wesel w stylu vintage. Od zeszłego roku powraca trend na używanie trzyczęściowego garnituru, sprawiającego, że mężczyzna wygląda bardzo elegancko. Garnitury tego typu mają kamizelkę, można zatem nosić rozpiętą marynarkę. Gdy decydujemy się na ślub w plenerze, trzyczęściowy garnitur daje więcej możliwości w wyborze koloru – możemy zdecydować się na kolor Niagara (przygaszony błękit) lub inną jasną barwę. Do łask wracają również prążki na materiale, które optycznie wysmuklają i wydłużają sylwetkę. W tej chwili modne są stroje bez połysku, najlepiej wykonane z matowej tkaniny.
Kamizelka
Wspomniana kamizelka nie musi być od kompletu, ba powinna nawet nawiązywać do najmodniejszych kolorów tego sezonu lub do motywu przewodniego wesela. To, czy zdecydujesz się na wersję jednorzędową, czy dwurzędową, zależy od twoich preferencji. Jednorzędowa kamizelka będzie lepiej wyglądać do krawata lub muchy. Do dwurzędowej będziesz mógł użyć fularu, który obecnie jest jeszcze bardziej popularny niż rok temu.
Mucha czy krawat?
Zdecydowanie mucha! W tym sezonie w dekoracji sali dominują kokardy, więc wybór muchy wydaje się naturalny. Bardzo ciekawym rozwiązaniem będzie mucha wykonana z lekkiego drewna, która wspaniale wpisze się w styl vintage! Interesującym i bardzo modnym dodatkiem jest ascot, czyli podwójnie zawiązany fular – jedwabna chusta na szyję. Fular dodaje nonszalancji i jest idealnym rozwiązaniem dla tych mężczyzn, którzy nie lubią nosić ciasnego krawata. Jeżeli zdecydujesz się na kamizelkę w tym samym kolorze co garnitur, możesz zaszaleć z barwą muchy bądź fularu, w tym roku prawdziwą furorę w modzie ślubnej robią nietypowe kolory.
Poszetka
Poszetka to mała chusteczka wkładana do górnej kieszonki marynarki (brustaszy). Kolorystycznie powinna nawiązywać do muchy lub krawata, lecz w dobrym guście jest, aby wykonana była z innego materiału. Panowie, którzy nie boją się eksperymentować, mogą wybierać najmodniejsze kolory, np. żółty. Zwolennicy klasyki powinni dopasować poszetkę do koloru sukni panny młodej. W każdym przypadku sprawdzi się biała poszetka.
Butonierka
Butonierka to małe wcięcie w klapie marynarki, do którego należy włożyć kwiatek. Najlepiej, aby nawiązywał do bukietu panny młodej, choć nie jest to wymóg. Największym kwiecistym hitem w roku 2017 są wiszące, zielone rośliny. Takie trochę nieidealne, niesforne i dodające uroku.
Różowe złoto
Różowe złoto jest w tej chwili najmodniejszym i najbardziej pożądanym kolorem w biżuterii! Możesz wybrać spinki do mankietów w tej barwie, z pewnością dodadzą one strojowi niecodziennego charakteru. Dzień ślubu to jeden z ważniejszych dni w życiu i warto postawić na naturalność, dzięki stylowi vintage można nieco spuścić z bardzo oficjalnego tonu. Nikogo nie powinny dziwić spinki do mankietów, które nawiązują do hobby. Rower, motocykl czy skrzynia biegów to bardzo popularne motywy. Różowe złoto również może pojawić się na zegarku, sam kolor jest na tyle uniwersalny, że idealnie zgrywa się z żółtym złotem i chłodnym srebrem.
Buty ślubne
Błyszczące lakierki już dawno przestały być modne. W tej chwili najgorętszym trendem są brązowe skórzane oxfordy z zamkniętą przyszwą. Przeszycia w oxfordach nadają lekko nonszalanckiego wyglądu, ale obuwie w dalszym ciągu zalicza się do jednego z najbardziej eleganckich na rynku. Jeżeli nie jesteś gotowy na odstępstwa od klasyki, zawsze dobrym wyjściem jest zakup czarnych oxfordów, choć wiedz, że brąz i granat to najmodniejsze zestawienie sezonu. Takie buty ślubne możesz też zakładać do innych stylizacji, również tych bardziej casualowych. Ciekawym i bardzo modnym obuwiem są monki, czyli buty zapinane na jedną, dwie lub trzy sprzączki. Co prawda, są mniej eleganckie niż oxfordy, ale idealnie pasują do stylu boho, który w tym sezonie jest popularny na weselach.
W roku 2017 w modzie ślubnej odchodzi się nieco od eleganckich czerni i bieli. Panuje dość duża swoboda w ubiorze, szczególnie jak na tak ważne wydarzenia, jakimi są ślub i wesele. Najważniejsze jest jednak, abyś wśród panujących trendów wybrał to, co najbardziej pasuje tobie, przypada do gustu wybranki twojego serca oraz konwencji całego wesela. | Trendy wśród męskich dodatków ślubnych |
W pielęgnacji włosów ważne jest nie tylko dbanie o same kosmyki, ale także o skórę głowy. To przecież w niej znajdują się cebulki włosowe, z których wyrastają włosy. Jak o te cebulki dbać? To proste – wystarczą odżywki do skóry głowy. Czym są? Jak się je stosuje? Co to jest odżywka do skóry głowy?
Lśniące, gęste, bujne i mocne włosy są marzeniem niejednej kobiety. Niestety, pielęgnacja oparta na szamponie, odżywkach i rzadko stosowanych maskach może nie przynieść spodziewanego efektu. Ważne jest, by działać kompleksowo. Jak to zrobić? Pomogą wcierki, czyli odżywki do skóry głowy. Preparaty działają na cebulki włosów, dodając im witamin, minerałów i innych substancji. Dzięki temu włosy rosną mocniejsze, nie wypadają i są grubsze.
Wcierki to zazwyczaj preparaty ziołowe. Zawierają mieszanki ekstraktów. W odróżnieniu od klasycznych odżywek o konsystencji kremu, odżywki do skóry głowy mają postać wodnistą i rzadką. Można je kupić w szklanych buteleczkach lub niewielkich ampułkach.
Jak stosować wcierki?
Wszystko zależy od tego, na jaką odżywkę do skóry głowy się zdecydujesz. Do tych w szklanych buteleczkach warto przygotować np. strzykawkę lub pipetkę. Do narzędzia pobieramy odpowiednią ilość odżywki i aplikujemy ją na skórę głowy. Delikatnie wcieramy i gotowe. Przy okazji wcierania ziołowej odżywki można wykonać masaż skóry głowy. Taki zabieg dodatkowo pobudzi cebulki włosowe, co może przyspieszyć porost włosów.
Jak działają odżywki do skóry głowy?
Odżywki do skóry głowy dzięki wyciągom z ziół wzmacniają cebulki włosowe i włosy rosną szybciej. Zapobiegają też ich wypadaniu, zagęszczają je, pogrubiają oraz mają właściwości nawilżające. Po ich zastosowaniu skóra głowy staje się optymalnie nawilżona, poza tym rzadziej się przetłuszcza. Wcierki mogą również wspomóc leczenie łupieżu i wyregulować wydzielanie sebum. To wszystko sprawia, że na skórze głowy będzie pojawiać się mniej uporczywych krostek, miejscowe stany zapalne łagodnieją, a łupież nie będzie nawracał.
Odżywki do skóry głowy – przegląd
Jedną z najbardziej popularnych odżywek do skóry głowy jest Jantar. To seria firmy Farmona przeznaczona właśnie do pielęgnacji cebulek włosowych. Jantar to już swego rodzaju legenda – stosuje go wiele kobiet i niemal każda chwali. Preparat można nakładać na włosy na całej długości. Receptura tej odżywki oparta jest na licznych substancjach czynnych, w tym na wyciągu z bursztynu. W składzie znajdziemy też substancje przyspieszające porost włosów: trichogen oraz polyplant hair, witaminy A, E, F oraz D-pantenol. Kosmetyk można kupić w szklanej lub plastikowej butelce oraz ze specjalnym aplikatorem.
Ponadto Farmona posiada w swojej ofercie odżywkę Saponics. To preparat do włosów cienkich i delikatnych, który ma je wzmacniać i odżywiać. Zawiera on ekstrakt z rozmarynu, który tonizuje skórę głowy. W składzie znajdziemy ekstrakty z liści pokrzywy oraz mydlnicy lekarskiej. Działa łagodząco i oczyszczająco. Arginina z kolei ma właściwości nawilżające.
Ampułki do skóry głowy znajdują się natomiast w gamie produktów marki Seboradin. Znajdziemy tutaj m.in. kurację do skóry wrażliwej, kurację stymulującą porost włosów z komórkami macierzystymi oraz kurację do włosów okresowo wypadających. To odżywki specjalistyczne, bogate w substancje lecznicze, które skutecznie rozwiązują problemy skórne.
A może szukasz czegoś z wyjątkowym, naturalnym składem? Przyjrzyj się tonikowi normalizującemu marki Vianek. Preparat stabilizuje pracę gruczołów łojowych, a dzięki ekstraktom ziołowym ogranicza wydzielanie sebum. Olejek rozmarynowy i eukaliptusowy wzmacnia włosy i odżywia skórę głowy.
Odżywki do skóry głowy to doskonały sposób na uzupełnienie codziennej pielęgnacji. Zawsze warto mieć je w domu i regularnie stosować. | Odżywki do skóry głowy. Hit, który wzmacnia włosy |
Robienie własnych kosmetyków do makijażu ma same zalety – pewność, że stosowane przez nas produkty nie zawierają szkodliwej chemii. Także sama ich produkcja to wiele rozrywki dla nas. Satysfakcja z powstałych w wyniku naszej pracy wyrobów – bezcenna! Nic nie stoi na przeszkodzie, aby tworzyć własne kosmetyki do makijażu. Wystarczy dobrać naturalne składniki tak, by jak najlepiej spełniały swoją rolę, a przy okazji sprawiały, że będziemy wyglądać i czuć się pięknie.
Domowy puder matujący
Wiele kobiet nie wyobraża sobie wyjścia z domu bez pudru. Używamy go, aby zapobiec świeceniu się twarzy i przedłużyć trwałość makijażu. Warto wykonać puder samemu. Do tego będziemy potrzebować zaledwie trzech składników:
2 części skrobi ziemniaczanej,
1 część glinki zielonej,
1 część glinki czerwonej.
Składniki należy przesypać do miski i dokładnie wymieszać. Z podanych proporcji uzyskamy puder transparentny – aby zmieniać jego kolor, możemy dozować ilość glinki czerwonej. Jeśli chcemy, żeby kosmetyk miał właściwości brązujące, wystarczy dorzucić odrobinę kakao. Puder nadaje naturalny, matowy efekt, dzięki skrobi ziemniaczanej – skutecznie pochłania wydzielane sebum. Glinki działają antybakteryjnie, wygładzają skórę i łagodzą objawy trądzikowe.
Naturalne cienie do powiek
Naturalne, domowe cienie do powiek to idealny pomysł dla każdej kobiety, która zmaga się z podrażnieniami lub alergiami wywołanymi przez toksyczne składniki kosmetyków. Wykonanie ich jest bardzo proste i szybkie.
Potrzebujemy mąki arrarutowej i masła shea, aby wykonać bazę. Rozpoczynamy od wsypania ¼-½ łyżeczki mąki do miseczki. Im więcej jej damy, tym delikatniejszy będzie odcień cienia.
Następnie dosypujemy pigmenty – proporcje dobieramy w zależności od pożądanego odcienia:
jasnoróżowy – ½ łyżeczki proszku buraczanego, 1/8 łyżeczki kakao,
ceglany – ¾ łyżeczki sproszkowanego ziela angielskiego, ¾ łyżeczki proszku buraczanego, ¼ łyżeczki kakao w proszku,
brązowy – ¾ lub 1 łyżeczka kakao w proszku,
musztardowy – ¾ łyżeczki gałki muszkatołowej, ¼ lub ½ łyżeczki kurkumy.
Na koniec do wymieszanych składników dodajemy ¼-½ łyżeczki masła shea i rozcieramy składniki razem, aż uzyskamy kremowy cień. Masło powoduje, że produkt jest trwały i lekko nawilżający.
Domowy eyeliner i tusz do rzęs
Wykonanie eyelinera domowymi metodami jest bardzo proste. Potrzebujemy jedynie:
2 łyżeczki oleju kokosowego,
4 łyżeczki żelu aloesowego,
1-2 kapsułki węgla aktywnego – aby uzyskać czarny pigment
lub ½ łyżeczki kakao w proszku – aby uzyskać pigment brązowy.
Olej kokosowy można rozpuścić w kąpieli parowej. Następnie należy dodać do niego pozostałe składniki i dokładnie wymieszać. Powstałą mieszankę trzeba umieścić w szczelnym pojemniczku i przechowywać w ciemnym i chłodnym miejscu.
Zrobienie tuszu do rzęs jest bardzo podobne. Potrzebujemy tych samych składników, co w przypadku eyelinera, należy jedynie dodać ½-1 łyżeczki startego wosku pszczelego – im więcej, tym trwalszy i bardziej wodoodporny efekt uzyskamy.
W rondelku umieszczonym na małym ogniu należy wymieszać olej kokosowy, żel aloesowy i wosk. Gdy wosk pszczeli się rozpuści, trzeba dodać węgiel – jego ilość zależy od intensywności koloru, jaki chcemy uzyskać.
Gotową mieszankę należy przelać do foliowej torebki, a dokładniej – do jej rogu. Następnie trzeba zrobić małą dziurkę, zwijając torebkę w tubkę w ten sposób, aby można było wygodnie przelać mieszankę do pustego opakowania od tuszu. Gotowe! Pamiętajmy, aby szczelnie zakręcić opakowanie, żeby tusz nie wysechł.
Domowe kosmetyki są naturalne, idealne dla wrażliwej, skłonnej do podrażnień i alergii skóry. Są także proste i szybkie w wykonaniu. Z tego względu nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy same zaczęły tworzyć kosmetyki, które nakładamy na skórę. | Półprodukty, z których stworzysz swoje własne kosmetyki do makijażu |
Jeżeli w dobie ogromnej popularności stawiających na nieskrępowaną akcję gier masz chęć rozruszać nieco szare komórki, to prawdopodobnie trafiłeś pod dobry adres. „Invisible, Inc.” to jedna z niewielu produkcji, które wycisnęły ze mnie ostatnie pokłady logicznego i taktycznego myślenia. Studio Klei Entertainment w świadomości graczy zaistniało głównie dzięki dwóm ze swoich gier – „Shank”i „Don’t Starve”. O ile pierwsza z nich to dosyć relaksująca gra akcji, to w „Don’t Starve” odbił się pewien widoczny ostatnimi czasy trend tworzenia gier survivalowych, nastawionych na przetrwanie w nieprzychylnym otoczeniu, gdzie gracz stoi na z góry przegranej pozycji.
W „Invisible, Inc.” również można dostrzec pewne wpływy tego nurtu. Problematycznie robi się jednak już na poziomie nazwania gatunku tej gry. Mamy tu bowiem taktyczną strategię turową, grę RPG, a w końcu rogue-like. Jak jednak kilka miesięcy temu pokazał przykład „Dungeon of the Endless”, takie połączenia mogą nie tylko dobrze prezentować się na papierze, ale i podobać graczom.
Szpiedzy tacy jak my
Fabuła w „Invisible, Inc.” jest i to mogłoby być w zasadzie wszystko w tym temacie, bo bardzo szybko staje się jasne, że jest ona jedynie pretekstem do rozgrywki, nie siląc się na nic więcej. Fani bogatych scenariuszy muszą się więc obejść smakiem, chociaż potencjał drzemie tutaj spory.
Do gry wprowadza nas lakoniczny samouczek, po którym obserwujemy scenkę wyjaśniającą co i dlaczego robimy. Dowiadujemy się z niej o istnieniu wyspecjalizowanej organizacji szpiegowskiej, której poczynaniami będziemy kierować. Organizacja ta, zwana właśnie Invisible, przez dłuższy czas zajmowała się wykradaniem pieniędzy, tajnych informacji, czy wspomagających wszczepów ogromnym korporacjom. Ważnym narzędziem, bez którego nie byłoby to możliwe, jest Incognita – program komputerowy, umożliwiający włamywanie się do systemów ochrony.
Wraz z nalotem uzbrojonych oddziałów, który zdołała przetrwać jedynie garstka szpiegów, nastał jednak kres szpiegowskiej sielanki. Mając ograniczone zasoby i fundusze, naszym celem jest odbudowa zaplecza, by ostatecznie poradzić sobie w finałowej konfrontacji. Żeby zaś nie było zbyt łatwo, mamy na to jedynie 72 godziny czasu gry. A to, jak się szybko okaże, bardzo mało.
Śmierć nadejdzie jutro
Chociaż oprawa graficzna, przywodząca na myśl filmowe produkcje pokroju „Iniemamocnych”, może sugerować, że mamy do czynienia z grą dla młodszych odbiorców, to jest to dalekie od prawdy. „Invisible, Inc.” przeznaczona jest dla graczy doświadczonych, którym nie będzie straszny wysoki poziom trudności i duża złożoność rozgrywki.
W kolejnych misjach kierujemy jednocześnie dwoma agentami. Każdy z nich posiada odpowiednią liczbę punktów akcji, dzięki którym możemy się poruszać, a także wykonywać inne czynności. Między innymi włamywać się do systemów, otwierać drzwi, ogłuszać strażników, czy dyskretne wyglądanie za róg. Aby skutecznie wykonać cel misji, należy odpowiednio dysponować tymi punktami, bowiem bezcelowe bieganie po mapie na pewno skończy się tragicznie.
Naprzeciw naszym bohaterom stają nie tylko zabezpieczenia i kamery. Największym wyzwaniem okażą się strażnicy i bojowe drony. Zaglądanie przez dziurkę od klucza może podpowiedzieć nam, czy na kogoś się nie natkniemy, a dłuższa obserwacja może nam wskazać ścieżkę patrolowania. Dokonując rozpoznania, zdobywamy więc elementy układanki – ścieżkę patrolu, rozstawienie kamer, umiejscowienie sejfu itd. – które w połączeniu z odpowiednim rozplanowaniem kroków naszych bohaterów i roztropnym rozporządzaniem energią Incognity, otworzą nam bezpieczną drogę do celu.
Nim jednak nauczymy się wszystkich panujących w świecie gry zasad, przyjdzie nam niejednokrotnie godzić się z porażką. W „Invisible, Inc.” nie ma miejsca na błędy. Wykorzystanie kilku punktów akcji na zajrzenie do jeszcze jednego sejfu może się później zemścić, gdy przy ucieczce przed wrogiem, nie uda nam się dobiec za róg i zniknąć przed wzrokiem uzbrojonego strażnika. A śmierć jest tutaj nieodwracalna. Powrót z wykonanej misji z jednym tylko strażnikiem to doskonała ilustracja pyrrusowego zwycięstwa. Z drugiej strony misja zakończona powodzeniem to ogromna satysfakcja.
Jeszcze raz
Chociaż scenariusz w teorii kończy się już po ledwie kilku godzinach, to bynajmniej nie oznacza to końca zabawy z grą. Zgodnie z zasadami rogue-like jesteśmy wręcz namawiani do powtórzenia rozgrywki kolejny raz. I kolejny. Dzięki zdobytym w trakcie rozgrywki punktom doświadczenia, odblokowujemy z czasem nowych agentów, którzy różnią się pomiędzy sobą umiejętnościami, otwierając zupełnie nowe możliwości.
Misje również nie powinny nam się szybko znudzić. Są one bowiem generowane losowo – zarówno cele misji, jak i wygląd poszczególnych map różnić się będą przy każdym nowym uruchomieniu gry.
Niestety, same misje, chociaż różnych celów do wykonania jest kilka, sprowadzają się w gruncie rzeczy do tego samego. Trzeba gdzieś dojść, a następnie znaleźć punkt ewakuacji. Szybko zaciera się różnica pomiędzy wykradaniem cennych informacji, a uwalnianiem porwanych agentów. Szybko więc może wkraść się pewna monotonia.
Werdykt
Sama mechanika gry, zróżnicowanie możliwości, wysoki poziom trudności i miła dla oka oprawa to wystarczająca rekomendacja dla tej gry. Może nie będziemy się w nią zagrywać tygodniami, ale do rozruszania szarych komórek trudno będzie znaleźć lepszy trening w tak satysfakcjonującej formie. Dla doświadczonych graczy z zamiłowaniem do taktycznego myślenia jest to więc pozycja obowiązkowa.
Wymagania systemowe „Invisible, Inc.”
Minimalne
* System operacyjny: Windows Vista/Windows 7/Windows 8
* Procesor: Dual Core 2 GHz
* Pamięć: 2 GB RAM
* Karta graficzna: GeForce 8600 GT/Radeon HD 2600 XT
* DirectX: wersja 9.0
* Miejsce na dysku: 2 GB dostępnej przestrzeni
Dostępność
Gra „Invisible, Inc.” dostępna jest na: PC, iOS i PS4. | „Invisible, Inc.” – recenzja |
Sekret wyrazistego spojrzenia arabskich kobiet tkwi w orientalnym kosmetyku o nazwie khol. Jest to czarny proszek do malowania oczu, który rewelacyjnie sprawdza się do podkreślania linii wodnej rzęs oraz malowania mocnych i trwałych kresek na oku. Produkt dostępny jest w proszku, ale także w grubej kredce. Kupić go można głównie przez Internet. Kholu używano już w starożytnym Egipcie. Obecnie jest nieodłącznym elementem makijażu arabskich kobiet, jednak cieszy się coraz większym zainteresowaniem także wśród Europejek.
Czym jest khol, kajal?
Sypki, mocno napigmentowany czernią proszek do malowania oczu w języku arabskim określany jest jako khol, z kolei w języku hindi – kajal. Obie nazwy pochodzą od słowa kahala, co dosłownie oznacza „namaszczyć oczy”. W Europie obu określeń najczęściej używa się zamiennie, w zależności od wyczucia osoby sprzedającej produkt. Khol to całkowicie naturalny kosmetyk wyprodukowany na bazie ziół, bez dodatku substancji chemicznych, zwłaszcza ołowiu. Zawiera w swoim składzie, między innymi: masło klarowane Ghi, olej z drzewa sandałowego, migdałów i olejek rycynowy.
Cechy charakterystyczne orientalnego eyelinera
Kajal służy, podobnie jak tradycyjne eyelinery czy kredki do oczu, do podkreślania linii wodnej rzęs, korygowania kształtu oka i nadaniu spojrzeniu wyrazistości. Produkt jest bardzo trwały i utrzymuje się na oku przez cały dzień, bez rozmazywania. Ziołowy skład kosmetyku powoduje, że jest on bardzo delikatny dla oka, dlatego mogą go używać alergicy oraz osoby noszące soczewki kontaktowe. Co więcej, arabski khol wykazuje właściwości lecznicze. Działa łagodząco na podrażnienia oczu, zapalenie spojówek czy jęczmień.
Kajal zwęża naczynia krwionośne, dzięki czemu rozjaśnia białka oczu i optycznie wyostrza kolor tęczówki, co przepięknie kontrastuje z mocno podkreślonym okiem. Cechą charakterystyczną kholu jest jego głęboka czerń, którą można podkreślać linię wodną, malować kreski na oku bądź delikatnie podkreślać dolną powiekę. Oryginalny, orientalny kajal dostępny jest w proszku lub grubej kredce.
Kajal do oczu – jak używać?
Khol w proszku można stosować na dwa sposoby – nakładając tylko na linię wodną rzęs lub aplikować nad rzęsami górnej powieki i do podkreślenia dolnej. Oryginalny kajal dostępny jest w małych szklanych pojemniczkach, do którego dołączony jest szklany lub drewniany patyczek do malowania kresek. Khol w proszku oferuje, np. firma Al-Sherifain. Wygodnym sposobem aplikacji kosmetyku jest nabranie odrobiny proszku na aplikator i przyłożenie go do zewnętrznego kącika oka. Następnie wystarczy zamknąć powiekę i przeciągnąć patyczkiem po całej linii wodnej, aż do wewnętrznej części oka. W trakcie aplikacji odrobinę proszku może dostać się do oka, co da lekkie uczucie chłodu lub mrowienia, ale wbrew pozorom jest bardzo przyjemne. Resztki kosmetyku, które obsypały się na policzek wystarczy usunąć patyczkiem bądź wacikiem nasączonym płynem do demakijażu czy kremem do twarzy.
Khol na mokro idealnie sprawdza się do malowania kresek na górnej i dolnej powiece. Nakładanie kosmetyku wymaga jednak precyzji, dlatego do tej czynności przyda się cienki, skośny pędzelek. Proszek khol łączy się z kroplami do oczu i aplikuje tak, jak zwykły eyeliner w żelu.
Orientalny eyeliner w kredce
Khol dostępny jest również w postaci grubej czarnej kredki. Kosmetyk pozwala namalować mocne i wyraziste kreski, które z pewnością utrzymają się na powiece przez cały wieczór. Kredka ładnie się rozciera, dlatego z jej pomocą można wykonać bardzo kobiecy i zmysłowy makijaż smoky eyes. Dla lepszego efektu w zewnętrznych kącikach oczu dokłada się ciemny cień, aby spojrzenie nabrało głębi i wyrazistości. Eyelinery w sztyfcie produkują takie firmy, jak: Saffron, Baolishi czy tworząca kosmetyki z naturalnych składników marka Himalaya.
Khol do oczu – gdzie go kupić?
Szybkim i wygodnym sposobem kupienia orientalnego kosmetyku w kredce są aukcje internetowe. Wybierając produkt, należy zwrócić uwagę na jego składniki. Oryginalny khol jest całkowicie naturalnym kosmetykiem i nie będzie miał w swoim składzie ołowiu, ani innych chemicznych substancji, które mogłyby podrażniać oko. | Oczaruj spojrzeniem. Khol – orientalne eyelinery i proszek do malowania oczu |
Odważna i momentami nieprzyzwoita. Taka jest nowa powieść autora „Nieobecnych”. Czy odważysz się wejść do skrytego w cieniach świata kultowego klubu Lolelaj? Od czasów głośnego „Lubiewa” Michała Witkowskiego nie było chyba w polskiej literaturze powieści, które tak otwarcie, ostro i nieprzyzwoicie opisywałaby świat polskich homoseksualistów. „Do Lolelaj. Gejowska utopia” to książka mocna, roztaczająca gęstą, mroczną atmosferę, wyłaniającą się z każdego zakątka tytułowego klubu dla gejów, owianego tajemnicą i specyficzną sławą.
Miejsce, w którym możesz być tym, kim chcesz
Mateusz główny bohater powieści Żurawieckiego, jest dziennikarzem filmowym w średnim wieku. Mężczyznę poznajemy akurat wtedy, gdy dopada go kryzys tożsamości, który sprawia, że wyrzeka się on całej gejowskiej kultury, gdyż czuje się przez nią pominięty i zdradzony.
Znużony i rozgoryczony swoim życiem, nie przynoszącą mu satysfakcji pracą i „gejowską warszawką”, postanawia rzucić się w wir rozpusty i przygodnego seksu. To prowadzi go wprost do legendarnego klubu Lolelaj, który okazuje się być bramą do spełnienia erotycznych zachcianek i najbardziej wymyślnych fantazji.
Mateusz wprowadza czytelników w świat grupy kamratów, którzy przeżywają w klubie gejowskim wyjątkowe uniesienia, wbrew pozorom nie tylko cielesne. W Lolelaj każdy (homoseksualny mężczyzna) może bowiem być kim tylko zechce, niekoniecznie przereklamowanym „sobą”. To, w połączeniu z atmosferą tworzoną przez niezastąpionego pana Zbyszka i uroczego barmana Cmoka oraz grającej w tle muzyce ulubionych, zapomnianych nieco diw, sprawia, że klub jest dla swoich gości namiastką utopii, swoistym rajem w czasach, gdy „mniej ważne” życie codzienne polskiego geja staje się po prostu nie do zniesienia i wpędza w stany depresyjne.
Jest tylko tu i teraz
„Do Lolelaj” wyróżnia się oryginalnie poprowadzoną narracją, stanowiącą właściwie tylko wyrwane fragmenty, krótkie opowieści. Akcja toczy się tylko tu i teraz - nie ma przeszłości i przyszłości. Pobyt w klubie staje się początkiem i końcem, Lolelaj odcina gości od zewnętrznego świata, pozwalając choć na chwilę zapomnieć o troskach i smutkach „normalnego” życia.
O fabule powieści Żurawieckiego, autora dobrze przyjętej książki „Trzech panów w łóżku, nie licząc kota”, nie można wiele powiedzieć, bo właściwie praktycznie jej tu nie ma. Ona zaczyna i kończy się na klubie, nie wychodząc poza jego mury za wyjątkiem kilku scen. Mateusz dryfuje po Lolelaj, wyłapuje wciąż nowych kompanów do zabawy i puszcza wodze fantazji. Mężczyzna żyje marzeniami i ciągłą tęsknotą do barowego stolika. Tu toczą się rozmowy na tematy bardziej lub mniej poważne, tu można złapać chwilę oddechu.
Bartosz Żurawiecki, choć jest przede wszystkim krytykiem filmowym, to napisał także kilka gejowskich powieści popularnych, w których z powodzeniem udało mu się połączyć bezpretensjonalność, humor i wrażliwość na obyczajowy szczegół. Taka jest też właśnie „Gejowska utopia”. Mimo że autor porusza tu tematy trudne, takie jak depresja, osamotnienie, niezadowolenie z życia, to mimo wszystko lektura jego powieści nie jest przygnębiająca. Lolelaj daje nadzieję, pozwala się oderwać i zapomnieć. I chociaż trudno uznać hedonistyczne poszukiwanie cielesnych (choć nie tylko te są tu obecne) przyjemności za najzdrowszy sposób na rozwiązywanie własnych problemów, to ucieczka w zamknięty, odseparowany od reszty ciężkimi drzwiami świat, staje się jedynym ujściem przed szaleństwem.
Powieść Żurawieckiego skierowana jest wprawdzie głównie do czytelników identyfikujących się jako osoby LGBT, to z pewnością może okazać się interesującą lekturą również dla heteronormatywnych miłośników odważnej i bezkompromisowej literatury.
Źródło okładki: www.wydawnictwoszafa.pl | „Do Lolelaj. Gejowska utopia” Bartosz Żurawiecki – recenzja |
Czym jest lusterko fotochromatyczne? Można je traktować jako gadżet, ale faktem jest, że wyraźnie zwiększa wygodę i bezpieczeństwo jazdy w nocy. Tego typu lusterka po prostu automatycznie dopasowują stopień swojego ściemnienia do aktualnych warunków. Po co w ogóle wymyślono lusterka fotochromatyczne? Cóż, każdy kierowca zna uczucie bezsilności i zdenerwowania, gdy pojazd za nim – za pośrednictwem lusterka wewnętrznego – świeci mu prosto w oczy. Urządzenie, które ma sprawiać, że widzimy, co się dzieje za nami, działa wtedy kompletnie inaczej, niż zakładano. Czujemy się, jakbyśmy świecili sobie prosto w oczy silną latarką. Okropność. Jednocześnie niewiele można z tym zrobić. Przesuwanie się na boki niewiele daje. Producenci aut wymyślili więc prosty patent z dźwigienką. Jak to działa? Otóż zwykłe lusterko wewnętrznema specyficzną budowę. Przed warstwą odbijającą światło czy obraz znajduje się jeszcze szybka. Dźwigienka na lusterku pozwala jakby „dezaktywować” lusterko – obrócić je odrobinę w stronę sufitu. My zaś widzimy odbicie we wspomnianej wcześniej szybce. Zaletami lusterka dwupozycyjnego są prostota i niskie koszty, a wadą – słabe odwzorowanie tego, co się dzieje z tyłu.
Lusterka fotochromatyczne
Dlatego też inżynierowie motoryzacyjni sięgnęli po wyższe technologie i opracowali zupełnie nowe rozwiązania. Czyli lusterka fotochromatyczne. Dzielą się one na dwa podstawowe typy. Pierwszy działa dzięki chemii i fizyce. W praktyce wygląda to bardzo podobnie jak w przypadku okularów fotochromatycznych. Pod wpływem silnego światła – a konkretnie promieni UV – same się przyciemniają. Problem w tym, że szyby samochodowe blokują większość promieni UV. Na szczęście rozwój technik fotochromowych ciągle postępuje i dziś potrafią one reagować również na niebieskie i białe światło z samochodowych reflektorów. Ergo – lusterko pokryte taką warstwą samo się przyciemni. Ale zrobi to mało inteligentnie. Może zareagować wtedy, kiedy niekoniecznie sobie tego życzymy, może ściemnieć za bardzo albo za słabo. Jeśli zdecydujemy się na takie rozwiązanie, to jego montaż jest dość prosty. Po pierwsze, poszukajmy lusterka odpowiedniego do modelu auta. Wymienia się je tak samo, jak zwykłe. Na ogół nie jest przyklejone do szyby na stałe – na niej znajduje się jedynie kawałek plastiku, czasem z metalowymi elementami. Lusterko jest nań nasadzane za pomocą specjalnych prowadnic, małych szyn. Warto ten cały mechanizm dokładnie obejrzeć ze wszystkich stron, a stanie jest dla nas jasne, jak ściągnąć stare lusterko i zainstalować na jego miejscu nowe.
Nieco elektroniki
Trochę trudniej będzie z drugim typem – bardziej zaawansowanymi lusterkami fotochromatycznymi, sterowanymi elektronicznie. Jak to działa? Po obu stronach lusterka (z przodu i z tyłu) umieszczone są czujniki natężenia światła. Jeśli z tyłu świeci bardziej, niż z przodu, układ elektroniczny decyduje o przyciemnieniu powierzchni. I uwaga – system może działać automatycznie, ale możemy go też wyłączyć, a czasami nawet wyregulować ręcznie. To wszystko działa jednak na prąd i prądem jest sterowane. Nie jest więc łatwo założyć sobie elektroniczne lusterko fotochromatyczne zamiast zwykłego dwupozycyjnego. Co nie znaczy, że się nie da. Jeśli znajdziemy lusterko do naszego auta, prawie na pewno będzie miało ono taki sam system montażu. Drobnym problemem jest za to doprowadzenie zasilania, bo elektroniczne lusterko bez prądu będzie równie użyteczne co suszarka do włosów w środku lasu. Większość ludzi radzi sobie, doprowadzając zasilanie od lampki podświetlającej wnętrze – jest to najbliżej lusterka umieszczone źródło prądu, przy tym nie wymaga wiele pracy.
Osoby bez doświadczenia w pracach wykończeniowo-elektrycznych powinny się zwrócić o pomoc do elektryka samochodowego. Koszt całej operacji będzie różny w zależności od auta. Ale można przyjąć, że zmieści się w zakresie 100–400 zł. | Lusterko fotochromatyczne – jak je założyć? |
Prosta korekta fotografii czy zaawansowany retusz? A może chęć stworzenia grafiki wektorowej? Nieważne, jaki cel wam przyświeca, jedno pozostaje pewne – przeglądarka zdjęć Windowsa lub „nieśmiertelny” Paint nie zawsze są wystarczające dla naszych potrzeb. Jakie programy warto zatem zainstalować? FastStone Image Viewer
Nazwa programu po dosłownym przetłumaczeniu na język polski może się nam wydać nieco dziwna, ale nie dajmy się zwieść pozorom. To program o naprawdę sporych możliwościach i ciekawym, intuicyjnym interfejsie. W zasadzie nie ma zbyt wiele przesady w stwierdzeniu, że to prawdziwy kombajn z ogromem funkcji, który jest jednocześnie bardzo uniwersalny – przyda się zarówno osobom, które chcą wygodnej przeglądarki graficznej, jak i tym użytkownikom, którzy wymagają opcji edycji zdjęć oraz możliwości ich retuszowania i poprawy podstawowych parametrów.
Program obsługuje większość najpopularniejszych formatów graficznych – JPEG, JPEG2000, GIF, BMP, PNG, PSD, PCX, TIFF, WMF, ICO, CUR, TGA, EMF, PXM, EPS, WBMP.
Domyślnie otwarcie zdjęcia lub grafiki komputerowej aktywuje pełnoekranowy podgląd zdjęcia. Po najechaniu kursorem na poszczególne krawędzie okna, wysuwa się belka z odrębnymi narzędziami i funkcjami.
Przesuwając kursor w lewą stronę, zyskujemy dostęp do takich funkcji, jak: zapis w innym formacie (np. z BMP na JPG, z JPG na GIF), drukowanie, pokaz slajdów (wraz z edytowanym czasem przejścia, możliwością aktywacji podkładu muzycznego), zmiana rozmiaru, przycięcie, usuwanie czerwonych oczu, dopasowanie poziomu oświetlenia, poziomu kolorów, krzywych, wyostrzanie, rozmywanie oraz efekty specjalne (np. znak wodny, ramki).
Z kolei po prawej stronie znajdziemy podstawowe informacje i atrybuty przeglądanego pliku (m.in. nazwę, lokalizację, rozmiar, datę utworzenia) oraz dostęp do znaczników EXIF, dzięki czemu dowiemy się, kiedy i jakim aparatem zostało wykonane dane zdjęcie, jaki był czas ekspozycji, jaka wartość przesłony oraz wybrane ISO i czy w trakcie fotografowania była aktywowana lampa błyskowa.
Ruch ku górze ekranu uruchamia z kolei podgląd innych plików zapisanych w miejscu docelowym przeglądanego zdjęcia/grafiki. Najeżdżając zaś kursorem na dół ekranu, mamy do wyboru szereg przydatnych funkcji, takich jak: przybliżanie, oddalanie, aktywacja deski kreślarskiej (dodawanie tekstu, linii), obracanie czy też skanowanie.
Ponadto FastStone Image Viewer umożliwia automatyczne ustawianie tapet w systemie Windows oraz tzw. przetwarzanie wsadowe, czyli edycję wielu plików jednocześnie (np. dodawanie znaku wodnego). Aplikacja jest bezpłatna.
Adobe Photoshop Elements
Programu Photoshop firmy Adobe szerzej przedstawiać raczej nie trzeba. To jedno z najlepszych narzędzi do profesjonalnego tworzenia i obróbki grafiki komputerowej. Jeśli rozpoczynacie swoją przygodę z tego typu aplikacjami, dobrym pomysłem jest wypróbowanie wersji Elements. Ten wariant programu został opracowany dla wszystkich, którzy chcieliby użytkować proste, ale jednocześnie potężne narzędzie renomowanego producenta do obróbki cyfrowych obrazów. Wiele funkcji i opcji zostało zaczerpniętych z pełnej wersji tego programu, mamy zatem pewność najlepszych możliwych wzorców.
Decydując się na Adobe Photoshop Elements, zyskujemy pewność, że aplikacja nie przytłoczy nas nadmiarem funkcji i opcji, a przy „przesiadce” na pełną wersję aplikacji nie doznamy z pewnością szoku – interfejs będzie nam doskonale znany. Program znajdziemy na Allegro w cenie ok. 350 zł.
COREL DRAW X5 Special Edition
Corel Draw jest kolejną aplikacją w tym zestawieniu, która przez lata obecności na rynku programów graficznych wyrobiła już sobie silną markę, w tym wypadku w obszarze narzędzi do tworzenia grafiki wektorowej. W skład pakietu CorelDRAW X5 SE wchodzi pięć programów:
CorelDRAW X5 – tworzenie ilustracji wektorowych i układów stron.
Corel PHOTO-PAINT X5 – edycja i retusz zdjęć oraz fotografii.
Corel PowerTRACE X5 – daje możliwość trasowania, tzn. dokładnego przekształcania map bitowych do postaci wektorowej.
Corel CAPTURE X5 – upraszcza i automatyzuje proces przechwytywania zawartości ekranu.
Corel CONNECT – umożliwia szybkie i proste wyszukiwanie materiałów do prac graficznych.
Poza tym w pakiecie znajdziemy również szereg dodatków: ponad 1300 darmowych obrazów clipart, ok. 140 rodzajów czcionek typu OpenType oraz 2-godzinny film z instruktażem użytkowania. W stosunku do wcześniejszych wersji Corel Draw X5 może sie pochwalić wyższym stopniem wydajności, m.in. dzięki obsłudze przetwarzania wielordzeniowego. Cena na Allegro to nieco ponad 600 zł. | Polecane programy graficzne dla Windows 8 |
Choć mogłoby się wydawać, że minimalistyczne, skandynawskie wnętrze nie mogłoby bardziej różnić się o eklektycznego stylu boho, to trendy te razem tworzą oryginalny i bardzo zgrany duet. Moda na styl skandynawski dotarła do Polski już jakiś czas temu i nic nie zapowiada, by w najbliższym czasie miała minąć. Nie oznacza to jednak, że nie warto eksperymentować i odświeżać wnętrza, jeśli tylko zacznie nam w nim doskwierać nuda. Jednym z ciekawszych trendów wnętrzarskich tego roku jest styl nordic boheme, znany też jako scandi boho. Co skrywa się za tymi tajemniczo brzmiącymi określeniami? Oryginalne i zaskakujące połączenie motywów z dwóch przeciwległych końców świata: minimalizmu rodem z północnej Europy i eklektycznego, kolorowego stylu boho rodem z Ameryki Południowej, Afryki albo Azji. I, choć na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się, że oba te style są swoim całkowitym zaprzeczeniem, to szybko okazuje się, że łączy je zdecydowanie więcej, niż myśleliśmy.
Wykorzystanie naturalnych materiałów, miękkich tkanin czy roślin i inspirowanych nimi motywów – to wszystko sprawia, że styl nordic boheme w zaskakująco zgrabny sposób łączy dwa cudownie różne od siebie światy. Sprawdź, jak możesz wprowadzić go także do swojego wnętrza!
Zacznij od bieli
To zdecydowanie najważniejszy punkt programu. Jak wskazuje bowiem sama nazwa, nordic boheme to wciąż styl na wskroś skandynawski. To oznacza, że dominujące w tak urządzonym pomieszczeniu kolory wciąż muszą pasować do klimatu północnoeuropejskich wnętrz.
Z tego powodu ściany pokoju powinny być białe – to szczególnie ważne, jeżeli metraż, jakim dysponujemy, nie jest duży i zależy nam na optycznym powiększeniu wnętrza. Białe ściany to punkt startowy, na którym oprzemy całą aranżację. Białe ściany dodatkowo uwydatnią kolory zestawionych z nimi dodatków i mebli.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Korzystaj z naturalnych materiałów
W pomieszczeniu urządzonym w stylu nordic boheme nie może zabraknąć naturalnych materiałów. Poza typowymi dla skandynawskich wnętrz: drewnem i kamieniem, możesz wykorzystać kilka innych materiałów: morskie trawy, wiklinę czy rattan. To doda pomieszczeniu lekkości i bardziej egzotycznego klimatu. Wybieraj meble w naturalnych kolorach albo pomalowane na biało lub czarno.
Poza prostymi meblami utrzymanymi w klasycznym, dla stylu skandynawskiego, minimalizmie, możesz dobrać do nich inne, o bardziej egzotycznej formie. Zdobione komody lub szafy, kolonialne kufry, kolorowe fotele czy pufy – wszystko to będzie pasowało.
Nie eksperymentuj jednak ze zbyt dużą ilością kolorów. Wybierz dominującą monochromatyczną paletę, by uzyskać najlepszy efekt.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Dodaj koloru i egzotyki
Kluczem do każdego domu urządzonego w stylu boho jest mieszanie i łączenie unikatowych znalezisk, zabytkowych i etnicznych przedmiotów, rzadkich kolekcjonerskich dodatków, bogatych tkanin, marokańskich dywanów.
Skandynawski klimat jest tu jednak wyraźnie widoczny w sposobie, w jaki porozmieszczane są te dodatki – nie piętrzą się losowo, ale ich ułożenie jest dokładnie przemyślane i często dobrze skoordynowane dzięki wykorzystaniu tych samych motywów lub kolorów.
W przypadku wnętrz urządzonych w stylu nordic boheme szczególnie ważne są tekstylia: kolorowe, dekoracyjne poduszki, zasłony, przerzucony przez ramię kanapy czy fotela pled. Świetnie sprawdzą się kolorowe dywany w stylu marokańskim, choć równie dobrze wyglądać będzie także dywan w stylu skandynawskim, ale z wielobarwnym wzorem.
Modnym elementem dekoracyjnym będzie też położona na podłodze ozdobna skóra.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Bez roślin ani rusz
Przede wszystkim dodaj rośliny. Naturalnych źródeł zieleni nigdy nie jest za wiele, więc nie bój się wybierać roślin o efektownych, dużych liściach, nawet palm czy bananowców. Na koniec dodaj kaktusy i sukulenty. Baw się, mieszając różnego rodzaju donice i osłonki, wykorzystując mniej oczywiste rozwiązania, jak choćby emaliowane garnki, ceramiczne wazony, donice z terakoty czy kosze z wikliny lub bambusa.
Połączenie minimalizmu z eklektyzmem jest wyjątkowo ciekawe, bo klasyczne wnętrza skandynawskie mogą niekiedy wydawać się nieco zbyt chłodne. Styl boho dodaje im ciepła i przytulności. Ten trend jest również idealny, jeśli kochasz minimalizm, ale chcesz dodać więcej tekstury i kolorów w swoim domu! | Styl nordic boheme: nowy wnętrzarski hit. Jak wprowadzić go do swojego domu? |
Sprzedających, którzy wystawiają w kategorii "Telefony i Akcesoria", obowiązuje od dzisiaj nowy cennik. Sprzedających, którzy wystawiają w kategorii "Telefony i Akcesoria", obowiązuje od dzisiaj nowy cennik:
* opłata za wystawienie wynosi 0 zł,
* nowe stawki prowizji od sprzedaży - szczególy w tabeli.
W związku z tą zmianą zaktualizowaliśmy Załącznik nr 4 Regulamin Allegro i Regulamin Sklepów Allegro. Wszystkie zmiany sprawdzicie w pliku PDF. Nowe fragmenty oznaczyliśmy na zielono, a usunięte - na czerwono. | Zmiana Regulaminu Allegro i Sklepów Allegro - Cennik |
Tradycyjne książki, choć nadal mają się nieźle, muszą sobie radzić z coraz większą konkurencją. Dużym powodzeniem cieszą się bowiem nie tylko e-booki, ale także audiobooki, których można słuchać wtedy, gdy czytanie nie jest możliwe. Specjalnie dla Was wybraliśmy 9 wydanych w 2015 roku audiobooków, których warto posłuchać. „Zezia i wszystkie problemy świata”, Agnieszka Chylińska
Wydawnictwo: PascalCzyta: Agnieszka Chylińska„Zezia i wszystkie problemy świata” to już trzecia książka autorstwa jednej z najbardziej charyzmatycznych gwiazd polskiego show-biznesu. Choć to literatura skierowana przede wszystkim do najmłodszych, to wersja audio z pewnością nabiera jeszcze większego uroku, bo czyta ją sama autorka! Polecam tę pozycję wszystkim rodzicom mniejszych i trochę większych dzieci, bo problemy, z jakimi zmaga się tytułowa Zezia, prędzej czy później zaczną zaprzątać głowę również Waszym pociechom. Urocze!
„Marsjanin”, Andy Weir
Wydawnictwo: CDP.plCzyta: Jacek RozenekBestsellerowy „Marsjanin” Andy’ego Weira stał się kanwą dla filmowego hitu z Mattem Damonem w roli głównej. Książki w wersji audio słucha się fantastycznie, przede wszystkim dzięki ciepłemu, „znajomemu” głosowi Jacka Rozenka. To 12-godzinne nagranie wciąga i naprawdę trudno oderwać się, zanim poznamy pełną historię Marka Watneya, astronauty, który za wszelką cenę stara się przetrwać w ekstremalnych warunkach na Marsie do czasu, aż uratuje go kolejna misja załogowa.
„A na imię jej będzie Aniela”, Marcin Wroński
Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna Czyta: Tomasz SobczakMarcin Wroński to jeden z najpopularniejszych autorów kryminałów w Polsce. Jego książki świetnie się czyta, nic więc dziwnego, że równie dobrze się ich słucha! Audiobook „A na imię jej będzie Aniela” to kilka godzin wciągającej, wartkiej akcji toczącej się w Lublinie w przededniu i w trakcie II wojny światowej. Niewyjaśniona zbrodnia nie daje spokoju komisarzowi Zygmuntowi Maciejewskiemu. Choć wybuchła wojna, a śmierć i zagłada są teraz na porządku dziennym, śledczy dąży do rozwikłania tajemniczej śmierci młodej służącej. Aby znaleźć rozwiązanie, Maciejewski musi wstąpić do niemieckiej policji, która przejęła po Polakach pieczę nad miastem.
„Oskarżona: Wiera Gran”, Agata Tuszyńska
Wydawnictwo: HeraclonCzyta: Anna PolonyTragiczna historia Wiery Gran, przedwojennej gwiazdy polskiej sceny, po raz pierwszy zaczęła interesować szerszą publiczność w 2010 roku, gdy na rynku ukazała się książka „Oskarżona: Wiera Gran” autorstwa Agaty Tuszyńskiej. Teraz biografię gwiazdy wydano także w formie audiobooka, a dodatkowym smaczkiem jest fakt, że czyta ją legendarna aktorka Anna Polony!Życiorys Wiery Gran pełen jest tajemnic i niedopowiedzeń. Oskarżona o współpracę z hitlerowcami w czasie wojny przez resztę życia bezskutecznie próbowała udowodnić swoją niewinność. Szczerze nienawidziła Władysława Szpilmana, którego uważała za główne źródło niegodziwych plotek na swój temat. Zmarła samotna i zapomniana w maleńkim mieszkanku w Paryżu, a do końca życia była przekonana, że jest podsłuchiwana i śledzona. Mocne.
„Angielski. Two Warsaw Mysteries. Kryminał z ćwiczeniami!”, Kevin Hadley
Wydawnictwo: EdgardTen audiobook nie tylko pomoże w nauce języka angielskiego, ale będzie także przyjemną rozrywką! Autor zmyślnie wplótł bowiem naukę słownictwa i form gramatycznych ze słuchu we wciągającą historię kryminalną, której akcja rozgrywa się w zimowej Warszawie. Dzięki nagraniom profesjonalnego lektora można uczyć się rozumienia ze słuchu i poprawnej wymowy. Oprócz płyty, przeznaczonej dla osób władających podstawowym angielskim (poziom A2), w zestawie znalazła się także dodatkowa książka z ćwiczeniami.
„ Scyzoryk”, Zbigniew Masternak
Wydawnictwo: HeraclonCzyta: Marcin PopczyńskiTrzecia część zawierającej autobiograficzne wątki sagi „Księstwo” autorstwa Zbigniewa Masternaka. Tym razem główny bohater wreszcie wyrywa się z rodzinnego miasta w województwie świętokrzyskim, by spróbować swoich sił na studiach polonistycznych i w produkcji filmowej. Choć początkowo nieźle wiedze mu się we Wrocławiu, to życie po raz kolejny stawia go przed trudnym testem. Książki Masternaka są wciągające, a ich wydania audio – hipnotyzują!
„Grząskie piaski”, Henning Mankel
Wydawnictwo: Biblioteka AkustycznaCzyta: Leszek FilipowiczHenning Mankel, zmarły w październiku tego roku szwedzki pisarz, największą sławę zdobył dzięki serii swoich kryminałów o detektywie Kurcie Wallanderze. Okazuje się jednak, że to jego ostatnia książka, autobiograficzne „Grząskie piaski”, porusza najbardziej. Mankel opisuje w niej swoją walkę z chorobą nowotworową i wszystkie najważniejsze wydarzenia w życiu. Pisarz ani na chwilę nie traci jednak pogody ducha, a wszystkie swoje zmagania opisuje „z perspektywy życia, nie śmierci”. Leszek Filipowicz czyta tę powieść z optymizmem i nadzieją w głosie.
„Testament Odessy”, Bogusław Wołoszański
Wydawnictwo: WołoszańskiCzyta: Bogusław WołoszańskiBogusław Wołoszański, najbardziej znany w Polsce dziennikarz historyczny, nie tylko sam napisał, ale także nagrał i wyprodukował wersję audio swojej książki „Testament Odessy”. Oparta na faktach powieść to przede wszystkim popis ogromnej wiedzy Wołoszańskiego i jego znajomości realiów rządzących współczesnym światem. Charakterystyczny, znany niemal każdemu Polakowi głos autora sprawia, że słucha się tego nagrania z uwagą i wielką przyjemnością.
„Wielka Magia”, Elizabeth Gilbert
Wydawnictwo: RebisCzyta: Paulina HoltzElizabeth Gilbert, autorka bestsellerowego „Jedz, módl się i kochaj”, tym razem postanowiła podzielić się z czytelnikami swoimi sposobami na... znalezienie w sobie pasji! Zachęcona odzewem, jaki wywołał jej występ na konferencji TEDx, Gilbert postanowiła zebrać w jednym miejscu wszystkie sposoby i triki, jakie stosuje, by pobudzić w sobie twórcze działanie. Pisarka przeanalizowała też procesy tworzenia i praktyki innych wielkich twórców i pokazuje, jak czerpać natchnienie z otaczającego nas świata. Polską wersję językową audiobooka czyta popularna aktorka Paulina Holtz. | Audiobooki wydane w 2015 roku, których warto posłuchać |
Do sylwestra zostało niewiele czasu. Niektórzy już rezerwują noclegi, opłacają sale, ale od zawsze najlepsze imprezy sylwestrowe odbywają się w domach ze znajomymi, najlepszymi przyjaciółmi i rodziną. Oczywiście nie ma imprezy bez muzyki, a jeśli impreza z domu przeniesie się do ogrodu lub na ulicę, warto muzykę zabrać ze sobą. W takich sytuacjach niezastąpione będą głośniki zewnętrzne do smartfona. Creative WOOF3
Pierwszy w naszym zestawieniu – Creative WOOF3 – to nieduży, prosty w obsłudze, ale ciekawie zaprojektowany głośnik bezprzewodowy. Urządzenie wyposażono w mikrofon, dzięki czemu może służyć jako zestaw głośnomówiący, zaś na imprezie przyda się także wbudowany slot na karty pamięci microSD. Oczywiście można się z nim połączyć za pomocą modułu Bluetooth, ale istnieje także możliwość tradycyjnego podłączenia za pomocą złącza AUX. Na pełnym ładowaniu urządzenie działa około 6 godzin. Cena na Allegro w dniu publikacji to około 140 zł.
Xiaomi Squarebox
Kolejny głośnik, który jest prosty w konstrukcji i obsłudze, ale oferuje naprawdę świetnej jakości dźwięk. Model Xiaomi Squarebox wyposażono w dwa przetworniki oferujące dźwięk stereo, moduł Bluetooth ma zasięg do 10 metrów i jest w stanie obsłużyć nawet 8 urządzeń. Wbudowana bateria może zasilać urządzenie przez 12 godzin, dzięki czemu możemy je zabrać w podróż z gwarancją, iż nie przestanie grać. Obudowa wykonana jest z aluminium i ma wymiary 154,5 x 62 x 25,3 mm. Urządzenie dostępne jest w kilku kolorach do wyboru. Wersja standardowa kosztuje około 140 zł, natomiast ulepszona, oznaczona jako V2, to koszt około 200 zł.
Braven Portable 805 HD
Tym razem propozycja dla bardzo wymagających użytkowników, którzy od bezprzewodowego głośnika oczekują wielu innych funkcji. Model Braven Portable legitymuje się m.in. bardzo pojemną baterią, która zapewni do 18 godzin odtwarzania muzyki. Co więcej, urządzenie może służyć również jako powerbank dla innych sprzętów mobilnych, takich jak smartfony, tablety czy odtwarzacze muzyczne. Dźwięk generują 2 przetworniki o mocy 20 W.
Na głośniku zamieszczone są przyciski zasilania, play oraz sterowanie głośnością. Przy pomocy innych funkcji można sterować z urządzenia Bluetooth. Panel sterujący zawiera dodatkowo specjalny przycisk, który służy do odbierania telefonu i korzystania z głośnika jako zestawu głośnomówiącego. Urządzenie dostępne jest w kilku kolorach do wyboru i kosztuje na Allegro około 800 zł.
GoalZero Rock Out V2
Następne urządzenie sprawdzi się w każdych warunkach. GoalZero Rock Out V2 to bezprzewodowy i wodoodporny głośnik z wbudowanym panelem solarnym służącym do ładowania. Jeśli więc jesteśmy na wyprawie w pełnym słońcu, praktycznie nigdy nie zabraknie nam energii. W przypadku obecnej aury bardziej przyda się odporność na wodę. Co więcej, konstrukcja głośnika pozwala schować smartfon lub odtwarzacz wewnątrz, chroniąc sprzęt przed warunkami atmosferycznymi. To idealne rozwiązanie dla aktywnych użytkowników, którzy chcą dzielić się z innymi swoją muzyką. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji to około 560 zł.
Puma Soundchuck
Na zakończenie bardzo ciekawa konstrukcja stereo z dwoma przetwornikami połączonymi kablem w gumowej otoczce. Model Puma Soundchuck wyposażono w zasilanie pozwalające na odtwarzanie muzyki przez około 6 godzin. Co więcej, obie części obudowy można ze sobą połączyć stosując magnetyczne zaczepy lub używać ich w dowolnym położeniu na ziemi bądź w powietrzu. W zestawie znajdziemy również kabelek pozwalający podłączyć głośniki do urządzenia bez modułu Bluetooth. Urządzenie dostępne jest w kilku kolorach do wyboru i kosztuje na Allegro około 320 zł. | Karnawał w kieszeni – głośniki zewnętrzne do smartfona |
Tego dnia Allan Karlsson obchodził setne urodziny. Z tej okazji, w domu spokojnej starości, w którym nasz bohater ową spokojną starość przeżywał, zorganizowano przyjęcie na jego cześć. I pewnie wszystko udałoby się znakomicie, gdyby nie pewien drobiazg. Jubilat nie zamierzał się na tym przyjęciu pojawić. Co więcej, nie zamierzał też w tym czasie w ogóle przebywać w okolicy. Dziarski staruszek wymknął się z budynku i odtąd jego starość nie była już spokojna. Powieść, która zaczyna się w ten sposób, nie może należeć do przeciętnych. „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” Jonasa Jonassona to powieść nieszablonowa pod każdym względem.
Nie taka zwykła walizka
Krzepki staruszek pośpiesznie udał się na dworzec. Tam pewien młodzieniec, widząc w nim, o naiwności!, nieszkodliwego pana, powierzył jego opiece walizkę słusznych rozmiarów, a sam udał się do ciasnej dworcowej toalety, w której to z walizką nijak by się nie zmieścił. Być może nie stałoby się nic złego, gdyby w międzyczasie na dworzec nie wtoczył się autobus, którym Karlsson zamierzał odjechać.
Jak chciał, tak zrobił. Walizkę zabrał ze sobą. Gdyby wcześniej znał jej zawartość, zwiewałby z nią jeszcze szybciej. W końcu pięćdziesiąt milionów koron to nie jest kwota, którą można by pogardzić.
Wesołe jest życie staruszka
Alan wysiadł w Byringe. Planu nie miał, zawartości walizki jeszcze nie znał, podobnie jak nie znał Juliusa, lokalnego pijaczka i oszusta, starszego mężczyznę pomieszkującego w zniszczonym budynku dworca. Ich drogi przecięły się jednak bardzo szybko, a przy flaszce wódki bez trudu znaleźli wspólny język. Pewnie ten dzień mógłby się skończyć całkiem miło, gdyby okradziony młodzieniec z dziką furią malującą się na twarzy nie przerwał spotkania, pojawiając się znienacka z postanowieniem odzyskania walizki. Niestety, ani Julius, ani tym bardziej Alan nie zamierzali poddać się bez walki.
Pierwszorzędna rozrywka!
„Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” to ogromna porcja humoru w najróżniejszych jego odsłonach. Teraźniejszość przeplata się ze wspomnieniami Alana, a jedno i drugie pełne jest zwariowanych przygód i komicznych sytuacji. W swoim stuletnim życiu Karlsson zdołał upić Harry’ego S. Trumana tequilą, zjeść obiad ze Stalinem, a za pieniądze podarowane przez Mao Zedonga zrobić sobie kilkuletnie wakacje. Również i współczesność pełna jest niesamowitych zdarzeń, bo duet staruszków ma umiejętność pakowania się w przedziwne sytuacje i trafiania na nietuzinkowe postaci. Jonas Jonasson napisał historię, w której zdarzyć się może dosłownie wszystko i nijak nie da się przewidzieć, co też będzie się działo na kolejnych stronach powieści. Pełno tu absurdu i komizmu. Ta książka rozrusza nawet największych ponuraków!
Ci, którym przypadnie do gustu powieść, na pewno chętnie spotkają się z bohaterami Jonassona raz jeszcze. Szwedzka czarna komedia „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” dostępna jest także w wersji filmowej, w reżyserii Felixa Ferngrena.
Źródło okładki: www.swiatksiazki.pl | „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” Jonas Jonasson – recenzja |
Niezwykle poruszająca historia o pokonywaniu naszego wewnętrznego potwora. Wzruszy was i zabierze w szaloną podróż rollercoasterem emocji. „Siedem minut po północy” to mała książeczka o wielkiej sile. Liczący zaledwie dwieście stron tomik, którego ekranizacja w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia miała swoją premierę również w Polsce, na długo pozostaje w pamięci. W czym tkwi jego sekret?
Potwór zza okna
Koszmary mają to do siebie, że pojawiają się znienacka i łatwo nie dają za wygraną, męcząc nas wiele nocy. Te szczególnie okrutne, przez które budzimy się w ciemnym pokoju z krzykiem, zlani potem, zwykle dotyczą najbliższych nam osób. Z takimi koszmarami męczy się też Conor, 13-latek, który sporo już w życiu przeszedł. Nie dość, że jego rodzice się rozstali, a w szkole nęka go banda łobuzów, to w dodatku jego ukochana mama choruje na złośliwy nowotwór, a lekarze nie dają jej dużych szans na pokonanie choroby.
Pewnego razu, kilka minut po północy, Conora budzi jednak coś innego niż koszmary, do których zdążył już przywyknąć. Pobudkę zgotował mu… potwór. I to nawet nie ten, który pojawiał się w jego snach. Potwór, który obudził Conora, nie jest groźny. Jest za to bardzo stary i bardzo mądry. I chce pomóc chłopcu w pokonaniu jego wewnętrznego potwora. Nie będzie to łatwa droga. Będzie bolesna i pełna wybojów. Ale na jej końcu leży tak upragniony przez Conora spokój, a może nawet… szczęście.
Poruszająca historia
O ile tego mogliśmy się spodziewać, że czytana przez nas książka, zwłaszcza o takiej tematyce, może nas wzruszyć, o tyle możecie być zdziwieni, jeśli powiem wam, że równie wzruszająca jest sama historia… tej historii. Okazuje się bowiem, że pomysł na „Siedem minut po północy” wykiełkował w umyśle wielokrotnie nagradzanej brytyjskiej pisarki Siobhan Dowd. Niestety, jej plany pokrzyżowała choroba – Dowd zmarła na raka w wieku 47 lat. Z jej pomysłem odważył się jednak zmierzyć amerykański pisarz science fiction dla młodzieży Patrick Ness, a w efekcie powstała właśnie ta książka. Trzeba przyznać, że autor miał naprawdę trudne zadanie, jednak poradził z nim sobie w mistrzowski sposób.
„Siedem minut po północy” chwyta za serce i porusza, na długo zostawiając głęboki ślad w każdym, kto po nią sięgnie. To książka o niewielkich rozmiarach, ale wielkiej sile, dotykająca tak skomplikowanych i często wstydliwych tematów, jak: odchodzenie, samotność, niezrozumienie czy lęk. Ness, wiedząc, z jak delikatną materią ma do czynienia, zdecydował się podejść do tematu w nowatorski sposób. Choć to książka o tematyce fantastycznej, wszystko jest tu dość umowne. Światy i historie, o których opowiada Conorowi Potwór, zarysowane są tylko pobieżnie, jakby umownie, nie przytłaczają i nie odwracają uwagi od najważniejszego. Z drugiej strony również emocje i przeżycia głównego bohatera są opisane w niezwykle subtelny sposób. Gdy mowa o tak trudnych tematach, łatwo o przesadę, patos, a nawet kicz. Tymczasem Nessowi często wystarcza jedno lub dwa zdania, aby w pełni oddać to, o czym myśli młody Conor.
Innym ciekawym zabiegiem zastosowanym przez autora jest szkatułkowa konstrukcja powieści. Aż trudno uwierzyć, że na tych zaledwie dwustu stronach znalazło się miejsce nie na jedną, lecz na cztery historie. Poza głównym wątkiem, poświęconym Conorowi i jego chorej mamie, Potwór przytacza też trzy inne opowieści, a każda z nich jest zaskakująca i przewrotna. To pokazuje pisarski kunszt Patricka Nessa i wprawę, z jaką autor bawi się klasycznymi konwenansami, znanymi z najsłynniejszych baśni.
Pisząc o „Siedmiu minutach po północy”, nie sposób też nie wspomnieć o samym wydaniu tej książki, które również robi wielkie wrażenie. Począwszy od przyciągającej uwagę okładki, przez elegancki papier wysokiej jakości, na mrocznych, niepokojących ilustracjach autorstwa grafika Jima Kaya – ta książka to małe cudo.
##### Źródło okładki: www.papierowyksiezyc.pl | „Siedem minut po północy” Patrick Ness, Siobhan Dowd – recenzja |
Kask motocyklowy to zakup dokonywany raz na wiele lat. Podczas jazdy często brudzi się zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Dlatego utrzymanie go w dobrej kondycji i czystości wymaga od nas czasu i poświęcenia. Podpowiemy, jak dobrze zadbać o swój kask motocyklowy, aby zawsze wyglądał należycie. Kask motocyklowy potrafi być użytkowany cały rok niezależnie od pogody i otaczającej aury pogodowej. Brudna woda lecąca spod kół samochodów w deszczowe dni i wszechobecny kurz dostają się w najmniejsze zakamarki naszego kasku. Mowa w tym przypadku o mechanizmach, takich jak mechanizm szyby, szczęki lub wloty wentylacyjne. Kask brudzi się także w środku. W gorące dni pocimy się i wszystko wchłaniane zostaje przez wyściółkę kasku i tam też zostaje. Przez to po całym sezonie kask wygląda i pachnie nie do końca tak, jakbyśmy tego chcieli.
Regularna dbałość o swój kask pozwoli utrzymać go w bardzo dobrej kondycji przez cały rok. Pamiętać należy o jednej podstawowej zasadzie, o której mało kto z motocyklistów wie. Do czyszczenia skorupy kasku i wizjera nie stosujemy preparatów, które służą do czyszczenia na przykład okien lub mycia naczyń. Nie stosujemy także podobnych preparatów czyszczących, które nie są przeznaczone do czyszczenia kasków. Zawierają one alkohol, który bardzo źle wpływa na materiały użyte do produkcji naszego kasku i wizjera. Alkohol utwardza powierzchnię czyszczonego elementu.
Przy wielokrotnym procesie czyszczenia znacząco osłabiamy strukturę materiału i jest on bardziej narażony na pęknięcia i uszkodzenia mechaniczne. Efektem może być pęknięcie lakieru lub zmatowienie szyby. Jest to nieodwracalny proces. Zmatowienie powstaje w wyniku pojawienia się mikropęknięć materiału. Przez to upadek na szybę lub uderzenie lecącym kamieniem lub większym owadem może skutkować złamaniem się szyby. Dlatego do czyszczenia kasku i wizjera potrzebna jest specjalna chemia, która została opracowana specjalnie do tych czynności. Pamiętać należy, aby nie wycierać kasku materiałami takimi jak ręcznik papierowy lub zwykła szmatka. Do tych czynności wykorzystujemy jedynie miękkie mikrofibry. To samo dotyczy innych elementów kasku, na przykład wnętrza.
Po dokładnym wyczyszczeniu skorupy oraz szyby w swoim kasku motocyklowym powinniśmy wyczyścić jego wnętrze. W wielu kaskach mamy możliwość wypięcia całego wnętrza w celu wyprania go. Jest to bardzo dobry i dokładny sposób. Pamiętajmy jednak, że wnętrze po wyciągnięciu czyścimy ręcznie w umywalce. Stosujemy do tego jedynie środki do czyszczenia na przykład motocyklowej odzieży tekstylnej. Powinniśmy pamiętać, aby nie wrzucać elementów wnętrza do pralki. Tym sposobem możemy im jedynie zaszkodzić. Drugim szybszym i równie efektywnym sposobem na wyczyszczenie wyściółki kasku jest zastosowanie specjalnego środka w postaci pianki, o których mowa będzie poniżej.
Poniżej przedstawiamy pięć propozycji środków do pielęgnacji naszego kasku motocyklowego.
Muc-Off Foam Fresh
Firma Muc-Off specjalizuje się w produkcji zaawansowanej chemii motocyklowej do czyszczenia jednośladów oraz odzieży i kasków. Pianka Muc-Off Foam Fresh jest środkiem, dzięki któremu bardzo dokładnie wyczyścimy wnętrze swojego kasku bez obowiązku wcześniejszego wyciągnięcia jej. Środek jest w formie piany, którą wpsikujemy do wnętrza kasku. Po nałożeniu czekamy na wchłonięcie się jej w wyściółkę i przecieramy wielokrotnie miękką mikrofibrą. Proces możemy powtórzyć drugi raz, jeżeli stopień zabrudzenia jest większy. Piana jest antybakteryjna i skutecznie usuwa zabrudzenia oraz niweluje brzydkie zapachy. Środek po nałożeniu wyciąga brud z materiału, który wycieramy mikrofibrą. Pozostawia czyste i pachnące cytrusami wnętrze.
box:offerCarousel
Muc-Off Foam Fresh może być stosowany również w celu wyczyszczenia wnętrza butów i rękawic motocyklowych. Nie niszczy delikatnych wykończeń materiału oraz nie odbarwia. Jest delikatny dla wnętrza i posiada silne działanie na brud i przepocony materiał. Bardzo dobrze sprawdza się również pod względem wydajności. Jedna puszka starczy spokojnie nawet do dwóch sezonów czyszczenia.
S100 Helmpolster
Innym specyfikiem do czyszczenia wnętrza kasku jest środek S100 Helmpolster. Chemia tego niemieckiego producenta należy do jednej z najlepszych na świecie. Pianka S100 bardzo skutecznie usuwa zabrudzenia i nieprzyjemne zapachy z wnętrza kasku. Pozostawia wnętrze pachnące i czyste. Nie uczula i nie szkodzi skórze twarzy.
box:offerCarousel
Pianka S100 jest antybakteryjna, a więc usuwa wszelkiego rodzaju mocniejsze zabrudzenia. Jest uważana za jedną z najlepszych na rynku tego typu specyfików. Może być używana do czyszczenia wnętrza butów i rękawic. Pozwala dokładnie wyczyścić wnętrze kasku bez konieczności wyjmowania go na zewnątrz. Bardzo polecany przez motocyklistów środek i zwycięzca wielu ogólnoświatowych testów porównawczych. Starannie usuwa także lakier do włosów i odświeża wnętrze nie maskując, ale usuwając zanieczyszczenia.
Motul Helmet Visor Clean
Motul to jeden z najbardziej uznanych producentów chemii motocyklowej na świecie. Jednym ze środków polecanych do czyszczenia kasku i wizjera jest Motul Helmet Visor Clean.
box:offerCarousel
Jest to bardzo dobry środek czyszczący, który nie zawiera w składzie alkoholu. Dokładnie czyści powierzchnię usuwając nawet najmocniejszy i najtrudniejszy do zmycia brud drogowy. Nie zostawia smug na wyzjerze. Ma to znaczenie szczególnie, jeżeli posiadana szyba jest lustrzana lub czarna. Dokładnie usuwa muchy i inne zanieczyszczenia z najciaśniejszych zakamarków elementów takich jak wloty wentylacyjne i mechanizmy. Sposób nakładania jest bardzo prosty. Nakładamy środek na czyszczoną powierzchnię. Czekamy do dwóch minut, aż środek zmiękczy brud i wycieramy do sucha czystą mikrofibrą.
Muc-Off Helmet Visor Goggle Cleaner
Środek czyszczący kaski Muc-Off Helmet Visor Goggle Cleaner to coraz częściej wybierany przez motocyklistów preparat. Opakowania tego producenta słyną szczególnie z bardzo ciekawego designu i wyróżniają się tym spośród innej chemii motocyklowej stojącej na sklepowych półkach. Do kupienia występuje w trzech wersjach. Pierwsza wersja to duża butelka o pojemności 250ml. Jej cechą jest duża wydajność, ponieważ wystarczy ona na minimum jeden sezon czyszczenia kasku. Ma bardzo wygodny dozownik, a sama butelka ciekawie się prezentuje. Ten sam środek możemy zakupić w wersji kieszonkowej. Butelka o pojemności 70ml doskonale sprawdzi się jako preparat do użytku w trasie i w podróży. Jest niewielkich rozmiarów i stanowi uzupełnienie podstawowego zestawu podróżniczego. Trzecią opcją jest zestaw zawierający małą butelkę 70ml oraz bardzo miękką i delikatną mikrofibrę. Miękka mikrofibra pozwoli dokładnie wyczyścić wizjer i skorupę kasku bez pozostawiania niechcianych smug na jego powierzchni. Bardzo ciekawe opakowanie sprawia, że doskonale nadaje się to na prezent dla każdego motocyklisty.
box:offerCarousel
Jeżeli mamy ochotę, na sam koniec po wyczyszczeniu kasku możemy nanieść na szybę specjalną antyfogową powłokę chemiczną. Środek o nazwie Muc-Off Antifog działa od środka, zapobiegając parowaniu. Użyty na zewnątrz szyby działa jako niewidzialna wycieraczka, ułatwiając kroplom deszczu spływanie z szyby podczas jazdy.
S100 Visier und Hepmreiniger
Preparat czyszczący kaski niemieckiego producenta S100 należy do najlepszych preparatów na świecie. Ma bardzo silne działanie przeciwko brudowi drogowemu i starannie czyści każde miejsce na kasku. Dokładnie rozpuszcza brud i owady znajdujące się na wizjerze i kasku. Jest dostępny jedynie w butelce 100 ml, przez co nie jest bardzo wydajny. Jednak doceni go każdy, kto ceni sobie jakość i efektywne działanie tego typu środków czyszczących. Nie zostawia smug i nie zawiera alkoholu. Nadaje się do czyszczenia zarówno kolorów matowych, jak i w połysku.
box:offerCarousel
Warto wspomnieć, żeby przy okresowym przeglądzie kasku nie zapomnieć o uszczelkach, mechanizmach szyby oraz szczęki (w kaskach szczękowych). Niektórzy producenci dołączają w zestawie do kasku smar silikonowy. Przed zastosowaniem tego smaru warto raz na jakiś czas wyczyścić także mechanizmy ruchome w kasku. Najlepiej zrobić to starą szczoteczką do zębów i środkiem do czyszczenia kasków. Następnie po wytarciu całości mikrofibrą do sucha nakładamy delikatnie niewielką ilość smaru silikonowego. Dzięki temu mechanizm szyby będzie gładko i delikatnie pracował. Tym samym środkiem możemy przesmarować bardzo niewielką ilością uszczelki w kasku. Odpowiednie natłuszczenie zapobiegnie twardnieniu i utlenianiu się gumy. | Jak dobrze zadbać o swój kask motocyklowy? |
Ukośnice to urządzenia służące do precyzyjnego przecinania elementów drewnianych lub warunkowo – przy zmianie osprzętu i zadbaniu o bezpieczeństwo urządzenia – również profili metalowych, aluminiowych, z tworzyw sztucznych itp. Precyzja cięcia ukośnicami polega na tym, że materiał cięty może być solidnie umocowany na stole i podparty o przykładnicę. Ukośnica, jak sama nazwa wskazuje, ma możliwość cięcia pod kątem. Kąty te można stosunkowo precyzyjnie nastawiać, zazwyczaj w dwóch płaszczyznach. Krótka charakterystyka
Makita LS1040 jest ukośnicą, która została wyposażona w tarczę tnącą o średnicy 260mm. Pod względem parametrów cięcia zaliczyć ją można to średniej wielkości ukośnic. To z pewnością solidna maszyna o sztywnej konstrukcji, co w przypadku urządzeń, gdzie precyzja odgrywa znaczącą rolę jest bardzo istotne. Brak posuwu ogranicza nieco zdolność cięcia maszyny, ale jest to w końcu ukośnica o ściśle zdefiniowanym przeznaczeniu i użytkownik wie, do czego będzie jej używać. Ta konkretnie nadaje się idealnie do cięcia listew przypodłogowych, łat itp.
Funkcje
Makita LS1040ma możliwość cięcia pod kątem w dwóch płaszczyznach. Pierwszy z kątów jest uzyskiwany poprzez obrót stołu roboczego.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Obrót ten jest realizowany w zakresie kątów od 52 stopni w prawo do 45 stopni w lewo. Drugi z możliwych do nastawienia kątów to pochylenie płaszczyzny pionowej, a więc głowicy wraz z tarczą tnącą. Głowica ta jest pochylana tylko w jedną stronę i można ją odchylić do 45 stopni.
Ukośnica LS1040 ma nastawialny ogranicznik do ustawiania głębokości cięcia. Funkcji tej używa się do rowkowania, a więc nacinania nieprzelotowych rowków.
W urządzeniu zadbano o odpowiednie odprowadzanie wiórów powstałych w wyniku obróbki. Służy ku temu króciec, do którego można podłączyć sprzęt odpylający, czyli np. odkurzacz.
W podstawowym wyposażeniu ukośnicy można znaleźć docisk śrubowy do mocowania materiału ciętego. Dzięki niemu element obrabiany jest pewnie umocowany i nie ma ryzyka przemieszczenia się w czasie obróbki, co po pierwsze mogłoby być niebezpieczne, a o po drugie – objawiałoby się brakiem precyzyjnej linii cięcia.
Ukośnice są dość sporymi urządzeniami i ze względu na ich gabaryty oraz rozbudowaną konstrukcję trudno je przemieszczać. Makita LS1040 posiada specjalną blokadę, która ustawia tarcze w pozycji złożonej, dzięki czemu transportowanie jest łatwiejsze, bo maszyna nabiera bardziej kompaktowych wymiarów.
Użyte materiały
Stół oraz konstrukcja nośna ukośnicy LS1040 zostały wykonane ze sztywnego stopu aluminium. Dzięki temu maszyna jest stabilna, a sztywność konstrukcji przenosi się na precyzję cięcia. To właśnie ta konstrukcja i sposób bezluzowego połączenia wszelkich jej elementów są bardzo istotne dla tego typu maszyn, gdyż w dużej mierze stanowią o dokładności obróbki. Precyzja wykonania urządzenia niesie za sobą precyzję cięcia. Osłona tarczy wykonana jest z transparentnego tworzywa, dzięki czemu doskonale widać całą linię cięcia.
Parametry
Zdolność cięcia Makity LS1040 to 93x95mm przy kącie 90 stopni. Przy pochyleniu w obu płaszczyznach (45 stopni x 45 stopni ) ciąć można materiał o przekroju nie większym niż 49x67mm. Sprawność działania przy wspomnianych przekrojach cięcia zapewnia silnik elektryczny jednofazowy o mocy 1650W. Radzi sobie on doskonale z napędzeniem tarczy o średnicy 260mm.
Rozwiązania techniczne
Makita LS1040 posiada włącznik, który dla bezpieczeństwa, w celu ograniczenia ryzyka niepożądanego uruchomienia urządzenia, wymaga odblokowania. Osłona tarczy w momencie uniesienia tarczy ponad materiał zamyka całkowicie dostęp do wirującego elementu tnącego. Jest to kolejne rozwiązanie wpływające na bezpieczeństwo obsługi tej ukośnicy. Szczotki węglowe można łatwo wymieniać, ponieważ są one dostępne z zewnątrz maszyny – nie jest wymagany demontaż jakiejkolwiek obudowy. Skraca to okres serwisowania i tak naprawdę daje samemu użytkownikowi możliwość szybkiej i bezproblemowej wymiany zużytych szczotek węglowych.
Wyposażenie
Ukośnica wyposażona jest w tarczę tnącą o rozmiarze 260x30mm. Worek na pył można zamontować na króciec do odciągu pyłów, ażeby ograniczyć zapylenie w miejscu, gdzie użytkownik nie dysponuje odkurzaczem ani innym urządzeniem do pochłaniania pyłu i urobku. Klucz nasadowy załączony do urządzenia służy do wymiany tarczy tnącej. Poszerzenia stołu można zamontować zarówno z lewej, jak i z prawej strony. Ich obecność ułatwia cięcie długich elementów poprzez ich lepsze usztywnienie. Ponadto w komplecie znaleźć można ścisk śrubowy, rękojeść do przestawiania stołu obrotowego oraz sprawdzian kąta prostego.
Podsumowanie
Ukośnica LS1040 Makita, jak większość ukośnic tej marki, jest bardzo precyzyjnym urządzeniem. Ten konkretny model został przeznaczony dla użytkowników wymagających wysokiej precyzji i sprawności działania, lecz niekoniecznie zbyt wysokich parametrów roboczych. Nie mamy w tym urządzeniu zbyt okazałych parametrów cięcia, ale wysoka klasa maszyny jest gwarantem wysokiej jakości obróbki. | Makita LS1040 |
Wojna widziana oczami dziecka szczególnie szokuje i porusza. Udowadnia to niezwykły książkowy debiut Sary Nović. To brutalna w swojej prostocie lektura. W polskiej świadomości słowo „wojna” niemal jednoznacznie kojarzy się z najkrwawszym konfliktem w dziejach, II wojną światową. Większość z nas zapomniała jednak, że od 1945 roku na świecie wybuchło jeszcze wiele innych krwawych wojen. Szczególnie zapomniany przez nas wydaje się konflikt bałkański – a przecież toczył się on tak blisko, i to zaledwie ćwierć wieku temu. O tej krwawej batalii przypomina wstrząsająca debiutancka powieść Sary Nović, zatytułowana„Dziecko wojny”.
Utracone dzieciństwo
Bohaterką książki Nović jest 10-letnia Ana Jurić, której spokojne, choć nieidealne dzieciństwo przerywa wybuch wojny serbsko-chorwackiej. Początkowo wydaje się jednak, że konflikt ten nie będzie miał większego wpływu na życie Any i jej rówieśników. Póki co życie w Zagrzebiu nadal toczy się normalnym tempem, przerywanym tylko czasem sygnałami alarmowymi. Życie dziewczynki wciąż ogranicza się do domu, szkoły i podwórkowych zabaw z najlepszym przyjacielem, Luką. Jedyną zmianą, jaką zauważa Ana, jest pytanie zadane jej przez ulicznego handlarza, u którego kupuje papierosy dla rodziców: „Wybierasz papierosy serbskie czy chorwackie?”.
Niestety szybko okazuje się, że konflikt przybiera na sile, a do miasta przybywa coraz więcej przymusowo wysiedlonych z terenów objętych działaniami wojennymi imigrantów. Pewnego dnia na Zagrzeb po raz pierwszy spadają też bomby, a dla Any i jej rodziców zaczyna się prawdziwy dramat. Dziewczynka ma bowiem ciężko chorą siostrę, dla której jedynym ratunkiem jest leczenie w Stanach Zjednoczonych. Próba przewiezienia Raheli do Sarajewa, gdzie znajduje się kontyngent medyczny mogący przetransportować ją za granicę, kończy się tragedią.
Wkrótce po tym Ana trafia sama do USA, gdzie próbuje prowadzić normalne życie. Choć od wojny w jej ojczyźnie minęła już dekada, to bohaterka – teraz młoda kobieta – nadal nie może poradzić sobie z koszmarem wspomnień.
Oczami dziecka
Siła debiutanckiej powieści Sary Nović tkwi przede wszystkim w jej prostocie. Autorka, oddając narrację w ręce swojej 10-letniej bohaterki, zmuszona była maksymalnie uprościć język, z jakiego korzysta. Dużo tu więc krótkich, prostych zdań i dialogów, które w naturalny sposób tworzą opowieść małej Any. Ten zabieg w żaden sposób nie ujmuje wartości książki, a wręcz przeciwnie – sprawia, że staje się ona jeszcze bardziej życiowa i realna.
Nović udało się jednocześnie przemycić sporo wątków, o których jej mała bohaterka mogła nie wiedzieć lub ich nie dostrzegać. W oczy rzuca się przede wszystkim bezradność kontyngentu wojsk ONZ wysłanych na Bałkany w celu zaprowadzenia w rejonie pokoju. Zachodni wojskowi zupełnie nie odnaleźli się jednak w tych warunkach, nie rozumiejąc rozgrywającego się na ich oczach dramatu.
To nie jest książka ładna i miła, tak jak i wojna nie ma w sobie nic przyjemnego. Pewnie dlatego może wydawać się, że narratorka jest zdystansowana, wycofana, momentami pozbawiona głębi. Jedni potraktują to jako wyraz braku dostatecznie rozwiniętego talentu u autorki (wszak, jak przypominam, „Dziecko wojny” to literacki debiut Nović). Myślę jednak, że to celowy zabieg, a nam przecież trudno wyobrazić sobie, co przeżywa ktoś, a szczególnie dziecko, rzucony w wielki wir historii (choć tej Wielkiej Historii jest tu tak naprawdę zaskakująco mało). I obyśmy nigdy nie musieli się o tym przekonać.
Źródło okładki: gwfoksal.pl | „Dziecko wojny” Sara Nović – recenzja |
W naszym klimacie nikt nie ma wątpliwości, że dom zimą musi być ogrzewany. Coraz więcej osób decyduje się dodatkowo na chłodzenie domu w okresie letnim, poprzez zainstalowanie klimatyzacji. Rynek urządzeń klimatyzacyjnych zmienia się z każdym rokiem – dlatego w poniższym wpisie prezentujemy trendy i rozwiązania, które cieszą się największą popularnością. Coraz częściej w naszych domach i mieszkaniach znajdziemy klimatyzatory typu split. Te niewielkie urządzenia z jednostką zewnętrzną i wewnętrzną w ciągu ostatnich kilku lat zyskały bardzo dużą popularność na rynku chłodniczym. Koszty zakupu i instalacji klimatyzatora nie są wysokie, w dodatku producenci prześcigają się w nowościach z zakresu energooszczędności oraz ergonomii. Ze względu na to, że klimatyzatory obecnie mogą zarówno chłodzić jak i grzać, coraz częściej możemy spotkać rozwiązania, w których to klimatyzator pełni fukncję szczytowego źródła ciepła – kiedy wymagane jest szybkie podgrzanie powietrza w pomieszczeniu. Klimatyzatory oprócz chłodzenia i grzania służą również do oczyszczania, jonizowania oraz regulowania wilgotności powietrza. Konstruktorzy tych urządzeń zwracają dużą uwagę na ich wygląd – stąd klimatyzatory mogą komponować się nawet z najbardziej wyszukanymi wnętrzami.
Filtracja i jonizacja powietrza
Rynek urządzeń chłodniczych oferuje nam klimatyzatory, które są przyjazne dla alergików oraz dla osób – którym zależy na utrzymaniu samopoczucia i zdrowa w pomieszczeniu. Klimatyzatory wyposażone w jonizatory powietrza wytwarzają ujemne jony tlenu, dzięki którym powietrze wydaje się lekkie i rześkie. Ujemne jony tlenu pobudzają krążenie i zapobiegają chorobom układu oddechowego (np. astmie). Dodatkowo w klimatyzatorach stosuje się różnego rodzaju systemy oczyszczania powietrza, najprostszymi systemami są urządzenia wyposażone w filtry: węglowe, katechinowe, z włókien elektrostatycznych lub z enzymami biologicznymi.
Nowocześniejszymi rozwiązaniami są generatory nanocząsteczek wody, które przez uwalnianie niewielkich molekuł wody pochłaniają i neutralizują bakterie, wirusy i alergeny. Producenci klimatyzatorów w swoich produktach stosują również wieloetapowe systemy oczyszczania powietrza – przed jego zakupem zwróćmy uwagę na czynności związane z sezonową konserwacją takiego urządzenia, czyszczeniem filtrów lub częstotliwością ich wymiany na nowe.
box:offerCarousel
Integracja z BMS
Nowoczesne klimatyzatory to w większości urządzenia, którymi możemy sterować zdalnie przy użyciu dedykowanej aplikacji na smartfona – wystarczy, że zintegrujemy klimatyzator z domową siecią Wi-Fi. Aplikacja zapewnia dostęp do wszystkich funkcji, w jakie jest wyposażony klimatyzator i umożliwia zdalne sterowanie jego pracą. Z pomocą takiej aplikacji możemy np. programować pracę klimatyzatora w ciągu doby. W czasie naszej nieobecności klimatyzator może być wyłączony, gdy zbliżamy się do domu – zdalnie włączymy klimatyzator w tryb szybkiego chłodzenia. W okresie wieczornym zaprogramujemy go tak, by przełączał się w tryb nocny. Na rynku znajdziemy również urządzenia, które możemy integrować z systemami inteligentnego budynku. Przykładowo to klimatyzatory z wbudowanym protokołem komunikacyjnym np. KNX. Takie rozszerzenie daje nam możliwość sterowania pracą wielu klimatyzatorów, instalacją alarmową, oświetleniem lub roletami okiennymi, zdalnie i bezpośrednio z poziomu ściennego panelu kontrolnego.
box:offerCarousel
Energooszczędna praca
Najwyższe zapotrzebowanie na moc chłodniczą w budynkach występuje latem, kiedy intensywność promieniowania słonecznego jest największa. Klimatyzatory pracują wtedy na najwyższym obciążeniu, pochłaniając najwięcej energii elektrycznej. Aby obniżyć energochłonność takich urządzeń, producenci udoskonalają swoje produkty pod wieloma względami. W nowoczesnych klimatyzatorach standardem są sprężarki typu inverter, które płynnie dostosowują swoją moc do aktualnego zapotrzebowania na chłód. Modele poprzedniej generacji to urządzenia o stałym wydatku, których praca polegała na ciągłym załączaniu i wyłączaniu się sprężarki – wyższe koszty eksploatacyjne. Taki rodzaj pracy nie zapewniał tak dobrego komfortu, jak obecna technologia inverterowa i jednocześnie wpływał negatywnie na żywotność sprężarek. W najbliższych latach możemy spodziewać się rozwoju klimatyzacji solarnej – to klimatyzatory współpracujące z panelami fotowoltaicznymi. Dzięki takim rozwiązaniom panele mogą produkować energię elektryczną w okresie letnim, zużywaną bezpośrednio przez pracę sprężarki. Klimatyzatory zasilane panelami są stosowane na szeroką skalę w krajach azjatyckich – na rynku europejskim takie rozwiązania nadal są nowością.
Co wnosi ustawa f-gazowa?
W urządzeniach klimatyzacyjnych wykorzystujemy czynniki chłodnicze w postaci fluorowanych gazów cieplarnianych, są one niebezpieczne dla środowiska i podlegają silnym restrykcjom prawnym. Mówimy tutaj o tzw. ustawie F-gazowej, która obliguje firmy instalacyjne do konieczności uzyskania certyfikatu f-gazowego, zezwalającego na montaż i konserwację urządzeń klimatyzacyjnych. Dla kupujących oznacza to, że nie mogą instalować nowego klimatyzatora na własną rękę ani demontować starego – koniecznie musimy zlecić to firmie, legitymującej się wszystkimi niezbędnymi certyfikatami. Dlatego w większości przypadków punkty handlowe proponują nam możliwość wykonania odpłatnej usługi montażu klimatyzatora. Jeśli chcemy znaleźć instalatora na własną rękę - rejestr firm i osób posiadających ważny certyfikat f-gazowy prowadzi Urząd Dozoru Technicznego na stronie rejestru UDT. | Klimatyzatory split – co oferuje rynek? |
Jaki scrub najlepiej odświeży nam skórę? Jakie peelingi pomogą podczas odchudzania? Czym możemy zastąpić ziarniste kosmetyki złuszczające? Peelingi do ciała są podstawowym kosmetykiem, który powinnyśmy używać choć raz w tygodniu. Dzięki nim złuszczamy martwy naskórek i pobudzamy krążenie. Warto je postrzegać jako etap przygotowujący skórę do aplikacji następnych kosmetyków. Zwiększają one absorpcję składników z balsamów czy serum.
Kto powinien używać peelingów gruboziarnistych?
Jeżeli potrzebujemy mocnego odnowienia naszego naskórka, sięgnijmy po intensywne złuszczenie. Z pomocą przychodzą nam tu peelingi gruboziarniste, np. na bazie orzecha. Pamiętajmy jednak, że możemy stosować je maksymalnie dwa razy w tygodniu. Będą działały oczyszczająco i dodatkowo zapewnią nam masaż. Kosmetyki gruboziarniste znajdziemy wśród marek Lirene czy Joanna. Regenerującym kosmetykiem będą także peelingi solne, np. od Perfecty, TianDe, GoCranberry. Często działają one jak detoks dla naszego ciała.
Zobacz także przegląd polecanych peelingów solnych.
box:offerCarousel
Czy peeling może wyszczuplać?
Peelingi do ciała mogą poprawić kondycję naszej skóry. Szczególnie powinny po nie sięgać osoby, które są w trakcie kuracji odchudzających. Podczas zabiegu złuszczania oczyszczą naszą skórę z toksyn i poprawią ukrwienie. Dzięki temu ciało zyskuje wygładzenie i poprawę elastyczności. Możemy sięgnąć po peelingi odchudzające, np. Bania Agafii za ok. 16 zł. Bardzo popularne są także peelingi cukrowe, które również zadziałają wyszczuplająco, np. Clarena za ok. 50 zł.
Przeczytaj więcej na temat zalet peelingu cukrowego.
box:offerCarousel
Jeżeli zmagacie się z cellulitem, scrub powinien być podstawą w waszej pielęgnacji. Antycellulitowe peelingi dostaniemy od Yoskine, Bielendy czy drogeryjnej Lirene, zapłacimy za nie od ok. 20 do ok. 50 zł. Ujędrniające peelingi znajdziemy także u marek Apis lub BingoSpa. Warto po nie sięgać ze względu na aktywne składniki, takie jak ekstrakt z zielonej herbaty, pokrzywy czy kofeina. Przypominamy, że takie dodatki pomagają w szybszym spalaniu tkanki tłuszczowej. Ciekawą opcją mogą tu być także peelingujące gąbki, na które wydamy ok. 15 zł.
Jakich peelingów używać na co dzień?
Gdy bierzemy prysznic, możemy sięgnąć po żele do mycia ciała z peelingiem. Będą one pełniły podwójną funkcję: myjącą i oczyszczającą. Takie kosmetyki sprawdzą się szczególnie u osób, którym doskwiera brak czasu. Wieczorem wykonajmy zabieg złuszczania scrubem drobnoziarnistym, np. Ziaja czy Eveline. Ciekawą propozycją, delikatną dla skóry, są peelingi enzymatyczne. Coraz większą popularność zyskują także elektryczne szczotki peelingujące, z przeznaczaniem do ciała i twarzy. Nie należą one jednak do najtańszych propozycji. Za Beauty Brush marki Calypso zapłacimy ok. 70 zł, za Clarisonic – od 300 zł.
Zobacz także przegląd peelingów enzymatycznych.
box:offerCarousel
Naturalna moc złuszczenia
Na fanki naturalnych kosmetyków czekają peelingi Eco. Ich atutem są naturalne składniki, takie jak aloes, dynia, cukier, kawa, orzechy. Nie powinny posiadać parabenów, barwników i sztucznych substancji zapachowych. Często wzbogacają je oleje, np. z pestek winogron, kokosowy, arganowy, awokado, czy masło shea. Oferują je Eco Hysteria, AAEco, Ava, Tołpa. Te produkty mimo dobrego składu nie muszą być drogie, dostaniemy je już od ok. 15 zł.
Relaksujące peelingi
Złuszczające kosmetyki mogą być także etapem przyjemnych rytuałów w zaciszu domowej łazienki. Gdy potrzebujemy dodatkowej porcji relaksu, możemy użyć pachnących scrubów. Producenci prześcigają się w zapachach i substancjach, które zapewnią nam rozkosz podczas aplikacji. Na rynku znajdziemy peelingi z czekoladą, słodkimi migdałami, lawendą, cynamonem, wiśnią, brzoskwinią czy maliną. Takie kosmetyki odkryjemy w kolekcjach: Farmona, Werbena czy Balea. | Peelingi do ciała – jakie wybrać? |
Planujesz zakup nowej sofy, ale ich różnorodność i ilość dostępnych modeli sprawia, że nie możesz się zdecydować na tę jedną, konkretną? Sprawdź najmodniejsze rodzaje i style sof i wybierz mebel, który będzie idealnie pasował do twojego mieszkania. Przy wyborze sofy warto wziąć pod uwagę jej kolorystykę, styl, wzór, ale także funkcjonalność. Wybrany mebel powinien podkreślać styl wnętrza, ale także zapewniać komfort. Zobacz najmodniejsze rodzaje sof i zdecyduj, która z nich najlepiej sprawdzi się w twoim domu.
Sofa Robert
Sofy w stylu Robert są bardzo eleganckie i stylowe – nadają wnętrzu oryginalnego charakteru. Najczęściej dostępne są w jasnych odcieniach, tapicerka wykonana jest z miłej w dotyku tkaniny. Sofy mają charakterystycznie profilowany kształt oparcia, co nadaje im ponadczasowego charakteru. Najbardziej pasują do jednolitych ścian, zarówno w jasnych, ciepłych barwach, jak i intensywnych, np. szarościach, purpurze czy seledynie.
Sofa w stylu Chesterfield
To kolejny ciekawy model sofy, który będzie pasował do wielu wnętrz. Sofa ma długi, ciekawy kształt. Ten mebel nadaje się idealnie do designerskich, eklektycznych wnętrz. Połączenie klasyki z nowoczesnością zawsze dalej ciekawe rezultaty. Sofa ma pikowane siedziska i charakterystycznie wyprofilowane oparcie. Sofy Chesterfield najlepiej sprawdzają się w jasnych, beżowych odcieniach, w jasnych pomieszczeniach – to pozwoli powiększyć optycznie nawet małe przestrzenie. Do jasnej stylizacji dobierz ciemne dodatki, które podkreślą styl.
Sofa w stylu Malabo
Sofy w stylu Malabo są bardzo nowoczesne, nadają się do gabinetów oraz salonów. Mają proste, minimalistyczne kształty. Sofy mogą mieć przeróżne kolory – najczęściej spotykane są jasne z ciemnymi poduszkami lub ciemne z jasnymi poduszkami – ważne, aby zestawienie było kontrastowe. Sofy w stylu Malabo najlepiej pasują do prostych krzeseł i stolików. Jeśli wybierzesz sofę z jednolitym kolorem tapicerki, możesz śmiało pomyśleć o wzorzystej tapecie na ściany. Jeśli jednak chcesz wybrać wzorzystą sofę, ściany powinny być w jednolitym kolorze.
Sofa Only
Sofa Only to propozycja dla fanów minimalistycznych rozwiązań w aranżacji przestrzeni domowej. Ten rodzaj sofy ma podstawę typu krzyżak, charakterystycznie ścięte boki i opływowy kształt oparcia dzięki wymodelowanej piance poliuretanowej. Sofa Only łączy jednocześnie proste linie i awangardowy styl. Najbardziej pasuje do przestrzeni biurowych, a także salonu. Jeśli decydujesz się na ten rodzaj kanapy, warto pomyśleć od razu o fotelach, które dostępne są w zestawie razem z sofą. Przy wyborze koloru pomyśl o odpowiednim odcieniu ścian. Ten model sofy najlepiej prezentuje się w żywych odcieniach, np. bordo, granacie czy czerwieni.
Na rynku dostępnych jest wiele modeli atrakcyjnych sof, które doskonale pasują do nowoczesnych wnętrz. Przed wyborem warto rozeznać się w dostępnych rodzajach, aby wybrać najlepszy wariant. Pamiętaj, że najważniejszym kryterium, którym musisz się kierować przy zakupie sofy, jest jej funkcjonalizm. Kanapa ma posłużyć przez wiele lat, dlatego musi być wykonana z wysokiej jakości materiałów. Musi być także wygodna. Jeśli chcesz, aby twoje wnętrze miało niepowtarzalny charakter, postaw na odważne rozwiązania, które będą także wyjątkowo wyglądać. | Sofy – najmodniejsze rodzaje i style |
Dzieci uwielbiają zimę i zabawy na śniegu. Już cztero- i pięciolatki mogą spróbować swoich sił na stoku. Aby pierwsze doświadczenie z nartami wypadło dobrze, konieczny jest odpowiedni strój. Jak wybrać kurtkę narciarską dla dziecka, aby było mu ciepło i wygodnie? Jak dopasować rozmiar kurtki dziecięcej?
Kurtka narciarska nie może być ani za duża, ani za mała. Nie warto kupować jej „na wyrost” ani korzystać na siłę z tej, z której dziecko już wyrasta. Zbyt mała kurtka będzie krępowała ruchy i odbierze radość z jazdy, a zbyt duża nie zapewni odpowiedniej izolacji cieplnej, będzie się podwijała, rolowała, a w razie wywrotki dostanie się pod nią sporo śniegu.
Cechy odzieży narciarskiej – na co zwrócić uwagę?
Kurtka narciarska musi być przede wszystkim wiatro- i wodoodporna, a przy tym oddychająca. Nie musi być bardzo ciepła (pamiętajmy o bieliźnie narciarskiej!), za to powinna bardzo dobrze odprowadzać wilgoć. Bez spełnienia tego warunku nasze dziecko bardzo szybko się wychłodzi. Mokra wewnętrzna warstwa ubrania to poważne ryzyko przeziębienia oraz spory dyskomfort dla małego narciarza.
Oba parametry powinny być opisane liczbowo. Popularne, niedrogie membrany stosowane w ubraniach dla narciarzy rekreacyjnych charakteryzują się przeważnie wodoodpornością na poziomie ok. 5000 mm i oddychalnością 5000 g. Takie parametry powinny także w zupełności wystarczyć twojemu dziecku. Oczywiście im wyższe liczby, tym lepiej. Kurtki o membranach powyżej 10 000 mm i 10 000 gram powinny się sprawdzić absolutnie w każdych warunkach.
Co powinna mieć dobra kurtka narciarska?
Dobre i wygodne kurtki narciarskie powinny posiadać kilka elementów wyposażenia: np. ściągacz przeciwśniegowy na wysokości pasa czy kieszonkę na skipass. Dobrze także, jeśli zamki są wodoodporne (przyda się w razie upadku), a rękawy zakończone ciepłymi mankietami, które chronią skórę na nadgarstkach.
Większość kurtek posiada kaptury, które sprawdzają się idealnie w wietrzne dni lub w czasie jazdy wyciągiem. Warto jednak sprawdzić, czy kaptur jest na tyle duży, aby można było założyć go dziecku na kask narciarski – w przeciwnym razie na niewiele się zda. Kaptur jest zwykle odpinany: zdecydowanie wygodniejsze dla dzieci są kaptury przypinane na suwak, a nie te na zatrzaski. Nie odczepiają się przy każdym pociągnięciu, trudniej je zgubić. Starszym dzieciom z pewnością przyda się także wewnętrzna kieszonka na telefon komórkowy czy zapinane na suwak miejsce na drobiazgi. Ważnym elementem kurtki narciarskiej są wywietrzniki. To dzięki nim ubranie „oddycha”. Często stosowanym rozwiązaniem jest umieszczanie ich po bokach lub w kieszeniach.
Jeśli nie kurtka, to co?
Część małych narciarzy nie będzie zadowolona z kompletu kurtka + spodnie. Dla nich idealnym rozwiązaniem jest kombinezon narciarski, jednoczęściowy, łączący dwa w jednym. Ma sporo zalet: idealnie chroni plecy przed wiatrem, nie wsypuje się do niego śnieg i jest bardzo komfortowy w zakładaniu. Jego zasadniczą wadą jest konieczność każdorazowego odpinania obuwia narciarskiego w przypadku zdejmowania całego kombinezonu, np. podczas przerwy na rozgrzewającą herbatkę w stacji narciarskiej. | Kurtka na narty dla dziecka - jaką wybrać? |
Kuchnie dziecięce to strzał w dziesiątkę na prezent dla każdego dziecka, a w szczególności dla rodzeństwa. Pozwalają na kreatywną zabawę, naśladowanie dorosłych i uczą samodzielności, którą z czasem wykorzystają przy prawdziwym przygotowywaniu posiłku. Na co zwrócić uwagę przy wyborze kuchni dla dzieci?
Kuchnie drewniane różnią się od siebie przede wszystkim wyglądem i wielkością. Wybierając jedną z nich, warto zastanowić się, jakiej wielkości kuchnię możemy wstawić do pokoju dziecka. Niektóre z nich są niewielkich rozmiarów i posiadają jeden lub dwa segmenty. Inne są naprawdę duże i liczą kilka segmentów (np. luksusowa drewniana kuchnia dla dzieci Stella) lub pozwalają na narożne ustawienie.
Ważne jest także wyposażenie kuchni. Najprostsze modele to kuchenki z piekarnikiem i szafką obok lub nad. Bardziej rozbudowane posiadają np. zlew. Na pewno dobrze jest zwrócić uwagę na kuchnię z lodówką i piekarnikiem. Niektóre zestawy mają też pralkę obok piekarnika lub zmywarkę. Najbardziej proste to natomiast same płyty, na których można ugotować obiad – nie ma tu piekarnika ani bocznych szafek.
box:offerCarousel
Kuchnie retro
Jedne z najciekawszych kuchni to te w stylu retro. Pasują zarówno do dziecięcego pokoju, jak i do kuchni, w której dziecko będzie mogło przygotowywać swój posiłek u boku rodzica. Kuchnia retro to wydatek ok. 450 zł. W zestaw wchodzi m.in. piekarnik, lodówka, zlewozmywak, mikrofalówka, dwupalnikowa kuchenka z klikającymi pokrętłami oraz prawdziwy, działający na baterie, zegar ze wskazówkami zamontowany na drzwiach lodówki. Kuchnia ma ok. 102 cm szerokości i 105 cm wysokości. Jest dosyć ciężka (ok. 23 kg) i wymaga montażu przez osobę dorosłą.
box:offerCarousel
Kuchenki Ecotoys
Ecotoys proponuje różnorodne kuchnie i kuchenki w zależności od upodobań dziecka. Jednym z najchętniej kupowanych modeli jest aneks kuchenny zawierający kuchenkę, piekarnik, mikrofalówkę, zlew i szafkę (cena ok. 340 zł). Zabawka została skonstruowana tak, aby zapewnić dziecku maksimum bezpieczeństwa. Nie ma ostrych krawędzi ani mocnych zatrzasków.
Dla tych, którzy nie mają miejsca na duże kuchnie, polecane są kuchenki mini z wyposażeniem, które można umieścić na biurku lub podłodze. Odzwierciedlają płytę gazową z dwoma palnikami. Do zestawu dołączono rondelek, patelnię, sztućce oraz produkty, z których dziecko może zrobić posiłek, m.in. jajka i warzywa. Wszystkie akcesoria wykonane są z drewna.
box:offerCarousel
Kolorowe aneksy kuchenne
Dużą popularnością cieszą się także kolorowe kuchenki, np. różowe, błękitne czy zielone. Modna jest m.in. kuchnia Stella oraz Roma. Te drewniane zestawy kupimy za ok. 330 zł wraz z wyposażeniem.
box:offerCarousel
Na małe kucharki i kucharzy czekają również ogromne kuchnie z grillem, a nawet pralką. Są doskonałym rozwiązaniem dla rodzeństwa lub dla dziecka, które marzy o swojej własnej kuchni. Ceny wahają się od 499 zł do nawet 1200 zł. Wśród nich znajdziemy kuchnie narożne oraz aneksy z wyspą. Szczególnie uwagę przyciąga kuchnia Smoby oraz duży zestaw KidKraft. | Kuchnie drewniane dla dzieci |
Od lat podglądamy, jak ubierają się gwiazdy i celebryci. Jednak od jakiegoś czasu najbardziej inspirujące nie są aktorki, modelki czy piosenkarki, ale dziewczyny z sieci. Niektóre założyły blogi modowe i prezentują na nich swoje stylizacje. Inne do stworzenia swego miejsca w sieci potrzebowały wyłącznie konta na popularnym serwisie Instagram. Na tym portalu narodziło się mnóstwo modowych blogerek, które początek swojej kariery zawdzięczały wyłącznie odpowiedniemu zdjęciu i ciekawej stylizacji. Dostęp do serwisów internetowych ma każdy, kto posiada smartfona. Nie powinien zatem zaskakiwać fakt, że to właśnie królowe mediów społecznościowych mają największy wpływ na to, jak nosi się ulica w Nowym Jorku, Londynie, Rzymie czy Warszawie. Popularne instagramowiczki czasem wyprzedzają trendy, niekiedy zupełnie je ignorują, a przede wszystkim inspirują całe rzesze dziewczyn. Fanki na całym świecie noszą się podobnie lub dokładnie tak samo, jak ich ulubiona gwiazda. Wystarczy prześledzić konta dziewczyn i kobiet, które mają popularność w Internecie, a bez trudu zauważamy, że pewne współczesne trendy powstały w inspiracji o ich ubiór. Jakie ubrania, buty i akcesoria cieszą się największą popularnością w sezonie letnim?
Biżuteria blisko ciała
Najmodniejsza biżuteria tego sezonu zdecydowanie nawiązuje do mody lat 90. Aksamitki, tasiemki, rzemyki i łańcuszki muszą ściśle przylegać do szyi. Typ naszyjnika choker stał się najpopularniejszym trendem biżuteryjnym ostatnich miesięcy. Wśród chokerów znajdziemy różne typy łańcuszków, np. najprostsze, które imitują sowim wyglądem tatuaż – są to splecione ze sobą żyłki, często ozdobione kamykami czy zawieszkami. Równie popularne robią się aksamitki mocno przylegające do szyi, zdobne w księżyce, krzyżyki czy pacyfki. Ten typ biżuterii nawiązuje do stylu gotyckiego.
Ostatnie tygodnie należą jednak do chokerów w stylu kowbojskim, czyli długich rzemieni wykończonych złotymi lub srebrnymi aplikacjami. Nosimy je kilkukrotnie obwiązane wokół szyi – łańcuszki swoim wyglądem mają przypominać wykończenie kowbojskiego kapelusza.
Nadal niezwykle popularne są bransoletki typu celebrytki, czyli delikatne i minimalistyczne łańcuszki ozdobione skromnymi charmsami. Możemy nosić je pojedynczo lub po kilka sztuk. Hitem jest połączenie łańcuszka i bransoletki z pierścionkiem. Choć ten typ biżuterii jest dość strojny, to królowe Instagrama noszą go w zestawie z dużą liczbą pierścionków. Taka biżuteria będzie dobra do stylizacji boho czy na festiwale muzyczne.
Jeansy na wszystkie sposoby
Nie ma sezonu w modzie, w którym zabrakłoby jeansów. Nosimy je zawsze i wszędzie, czasem odmieniając oblicze naszych ulubionych spodni. Oczywiście latem stawiamy na szorty. Podglądając gwiazdy Instagrama, możemy zauważyć, że hitem są krótkie spodenki z podwyższonym stanem. Mocno wyeksponowana talia i pupa jest w tym sezonie w modzie! Swoim fasonem spodenki nawiązują do lat 90., dlatego wcale nie muszą być bardzo obcisłe. Dużą popularnością cieszą się szorty o mocno wyciętych nogawkach lub (dla równowagi) te nieco dłuższe, ale z wywiniętymi nogawkami. Jeśli lubimy styl hippie i grunge, powinny się nam spodobać spodenki powycierane, z dziurami i przetarciami, mocno postrzępione na końcach. Choć najbardziej pożądane są szorty w kolorze spranego jeansu, równie często dziewczyny sięgają bo białe, czarne czy pastelowe spodenki.
Jeśli mamy ochotę dodać szortom elegancji, wówczas warto wybrać kombinację krótkich spodenek i lekkiej koszuli. To świetny zestaw na gorące dni. Pod namiotem czy na festiwalu sprawdzi się ulubiona koszulka z zespołem muzycznym albo góra od bikini. W tym sezonie instagramowiczki stawiają na staniki lub mirkotopy robione na drutach! Doskonale prezentują się one z jeansowymi spodenkami i hipisowskimi narzutkami.
Choć lato w tym roku nas nie zawodzi, to jednak bywają takie dni, kiedy obserwujemy gwiazdy Instagrama w długich spodniach, zazwyczaj są to komfortowe jeansy. Ulubiony model tego sezonu? Trudno wybrać ten jeden, ale pożądane wydają się tzw. mom jeans. Czym są? To połączenie lubianych od kilku sezonów jeansów typu boyfriend (szersze spodnie z nieco niższym krokiem, mniej opięte w pupie i udach) z spodniami o wysokim stanie. Nazwa modelu nawiązuje do kroju jeansów, który w latach 80. i 90. nosiły amerykańskie mamuśki. Mum jeans mocno eksponują pupę i uda. W tym sezonie bardzo często wybierają je siostry Kardashian, co bezwzględnie udowadnia, że to najbardziej pożądane spodnie sezonu. Mogą być również poprzecierane i podziurawione – ważne, aby nieco odsłaniały pupę i talię.
Do stylu retro nawiązują również jeansy o długości 7/8, które mocno lansowane są na kanałach w social mediach. Sięgają one nieco ponad kostkę, eksponują buty i często miewają rozszerzoną nogawkę (tzw. minidzwon). Mogą być proste, ale raczej niezbyt mocno dopasowane. Stawiamy na przetarcia, dziury lub sprany jeans.
Równie popularne są jeansy typu skinny, ale w wersji niezwykle mocno poprzecieranej i potarganej. Jeśli instagramowiczki decydują się na rurki, to wyróżniają je dziury. Kolor nie gra roli, ale do tak mocno postrzępionych spodni idealnie nadaje się czerń.
Eksponujemy ramiona
Kto w szafce nie ma jeszcze swojej hiszpanki, ten zdecydowanie nie nadąża za „it girls”! Krój hiszpanki to oczywiście bezpośrednie nawiązanie do tradycyjnego stroju kobiet z południa Europy. Mocno wyeksponowane ramiona, falbana w okolicy piersi i subtelne haftki to cechy hiszpanek noszonych przez dziewczyny z Internetu. Najbardziej popularny kolor to rozbielony błękit. Tego typu bluzki mają zazwyczaj krój nieco bardziej oversizowy, więc dla równowagi dobrze założyć do nich bardziej przylegający dół. Obcisła spódnica tuba, spódnica o kroju trapezu czy jeansowe, dopasowane szorty będą idealnym rozwiązaniem. Warto pamiętać, że fason hiszpanki z falbaną poszerza biust. Jeśli jesteśmy hojnie obdarzone przez naturę, lepiej uważać, by przez przypadek nie zniekształcić sobie sylwetki.
Jeśli w hiszpance czujemy się niekomfortowo, nic straconego. Dziewczyny z Instagrama mają też inny patent na odsłonięte ramiona, tzw. off-shoulder. Mogą być to zwykłe koszulki, które wyglądają, jakby miały poprzecinane ramiona lub topy na ramiączkach, ale połączone z rękawkami. To propozycja dla pań, które nie mogą pozwolić sobie na noszenie ubrań bez biustonosza lub chcą zamaskować ramiona.
Wracamy do lat 90. – odsłaniamy brzuchy lub całkiem się ukrywamy
Instagramowiczki lubią wracać do mody lat 90. Ubrania, które najbardziej lansują mogłyby należeć do ikon stylu sprzed dwóch dekad, np. Kate Moss, Courtney Love, Alicii Silverstone, Gwen Stefani.
Do bardzo modnych koszulek należą modele odsłaniające brzuch. Wiele osób krytykuje tę tendencję, wskazując, że odsłanianie brzucha wypada wyłącznie nastolatkom. W wypadku dziewczyn z Instagrama bardzo często eksponowanie wyrzeźbionego brzuszka wiąże się z trendem bycia fit. Crop topy to modowy hit! Swoimi fasonami nawiązują do strojów na siłownię i klasycznych biustonoszy do ćwiczeń. Równie popularne są nieco oversizowe, ale króciutkie bluzeczki z indiańskimi i rockowymi wzorami oraz frędzlami.
Dla dziewczyn preferujących podkreślanie swoich krągłości znajdą się mikrobluzeczki z mocnymi dekoltami, robione na drutach czy szydełku i ozdobione bieliźnianymi paseczkami. Równie popularne są crop topy wykończone golfami. Jeśli tylko mamy ochotę pokazać swój brzuszek, znajdziemy odpowiednią inspirację, podglądając gwiazdy z Instagrama! Zresztą dziewczyny plus size udowadniają na swoich kanałach, że wystarczą spodenki z wysokim stanem lub ołówkowa spódnica, aby nawet okrąglejsze panie również mogły nosić króciutkie topy.
Zupełnie przeciwnym trendem są T-shirty i topy w stylu oversize, np. sportowe koszulki lub koszulki polo. „It girls” z Instagrama uwielbiają miksować kobiece ubrania z męskimi. I tak sportowa koszulka hokejowa idealnie sprawdzi się z krótkimi szortami, a spodenki przypominające męskie szorty do koszykówki nosi się w tym sezonie z seksowym braletem.
Jak Pamela Anderson
W tym sezonie bikini zostało zdeklasowane przez tradycyjny jednoczęściowy kostium kąpielowy. Najbardziej modna jest wersja czerwona. Dziewczyny z Instagrama inspirowały się Pamelą Anderson z kultowego Słonecznego patrolu. Mocno wyeksponowane uda oraz plecy, a także energetyczny kolor to sposób, by przyciągnąć uwagę na plaży czy basenie.
Równie popularnymi strojem plażowym na Instagramie jest tzw. monokini, czyli bikini połączone misternymi plecionkami, sznureczkami i paskami. Stroje te doskonale komponują się z jeansowymi szortami czy spódnicami, a w połączeniu z sandałkami z powodzeniem możemy wystąpić w nich podczas letniej imprezy w gorącym kurorcie.
Jeśli mamy ochotę poeksperymentować z krojami i fasonami, świetnie sprawdzi się do tego body w sportowym stylu. Jeszcze sezon temu furorę robiły koronkowe, jednoczęściowe komplety. Dzisiaj najpopularniejsze są wersje bawełniane, ze sportowymi aplikacjami. Hitem w sieci jest body z Chicago Bulls, które uwielbiają instagramowiczki, z dumą nosi je również Beyonce.
Przenosimy się w czasie
Jeśli macie ochotę na najgorętsze połączenie tego lata, koniecznie zaopatrzcie się w sukienkę na ramiączkach (może być satynowa koszulka, nawet taka do spania) i prosty biały top. Moda powraca znów do lat 90. Prostym sposobem sprawiamy, że nocna i fikuśna garderoba z powodzeniem zastąpi sukienki na dzień. Ten patent na strój sprawdziły już największe gwiazdy Instagrama. Zresztą nie tylko satynowe sukienki, ale i topy na cienkich ramiączkach z połyskującego materiału wróciły do łask. Nosimy je z jeansami lub spodniami 3/4, koronkowymi biustonoszami i zamszowymi spódnicami.
Na instagramowych kontach popularne są także bluzki, sukienki i tuniki w stylu boho – delikatne koronki, długie spódnice i sukienki w kwiaty, a nawet w cygańskie bohomazy. Dziewczyny łączą je z sandałkami z pomponami, kowbojskimi butami lub prostymi tenisówkami na słoninie. Moda na styl hipisowski i lata 70. wraca niemal w każdym sezonie wiosenno-letnim, za każdym razem nieco zmieniając swoje obliczę, np. w tym roku króluje subtelna biel, błękit i róż.
Naszywki, męskie kurtki i bombery
Dziewczyny z Instagrama w tym sezonie pokochały ręcznie robione ubrania i rzeczy, które misternie ozdobione są naszywkami, przypinkami i wklejkami. Kolorowe gadżety możemy znaleźć na kurtkach, spódnicach i jeansach. Idealnie odświeżają każdą stylizację i klasyczne elementy garderoby; nieraz mają w sobie ukryte przesłanie, np. słynne Girl Power czy Peace&Love. Ta tendencja będzie utrzymywać się jeszcze w sezonie jesiennym, więc jeśli mamy ochotę na ubranie w stylu instagramowiczek, najlepiej już dzisiaj kupić marynarkę czy sukienkę ozdobioną pagonami, wklejkami i przypinkami. Tak wyraziste ubrania trzeba nosić na bardziej spokojnym tle. Czarne rurki zgrają się z kurtką ozdobioną pagonami; poprzecierane szorty z naszywkami będą świetnie prezentować się w towarzystwie białego topu; a jeansy pasują do z minimalistycznej, satynowej koszulki.
Wśród kurtek również nastała moda na lata 90. Prym wiodą dwa typy okrycia wierzchniego: jeansowe katany w rozmiarze XL oraz kurtki bomberki. Jeśli lubicie styl rockowy i boho, wówczas idealnym rozwiązaniem jest jeansowa kurtka w wersji oversizowej, może być postrzępiona, ozdobiona dziurami i naszywkami. Najlepsze będą modele nawiązujące do stylu retro. Dla fanek stylu sportowego znajdą się klasyczne bomber jacket, ale te najpopularniejsze mają cechy subkultury skinheadów i punków; są zielone, mają pomarańczowe podbicie i bardzo przypominają klasyczne kurtki wojskowe.
Czapka z daszkiem i plecak
Od kilku sezonów nakryciem głowy wszystkich fashionistek były kapelusze o rockowym charakterze. W tym roku zostały całkowicie wyparte przez proste bejsbolówki. Są one w jednolitym kolorze, króluje czerń, szarość lub biel. Jeszcze kilka sezonów temu najbardziej pożądany model czapki z daszkiem to tzw. full cap lub tirówka, ale dzisiaj prym wiedzie wersja prosta, przypominająca nakrycia głowy noszone przez golfistów.
Jeśli zaś chodzi o torebki, dziewczyny uwielbiają plecaki i modele od projektantów. Plecaki w tym sezonie mają być skórzane lub przypominać worki na buty. ulubione torebki od projektantów to produkty marki Michael Kors, ale równie pożądane są modele od YSL czy Chloe.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Adidas i klapki w futerkiem
Sportowe obuwie święci triumfy na Instagramie i każda dziewczyna ma w swojej kolekcji przynajmniej jedną popularną parę adidasów. Ten rok bez wątpienia należy do butów, które jeszcze kilkanaście lat temu nosili wszyscy raperzy – Superstarów. Białe, różowe, niebieskie czy czarne trampki to hity sezonu. Moda na adidasy to jeden z praktyczniejszych trendów – ten typ obuwia jest naprawdę wygodny, dobrze prezentuje się z jeansami, szortami i spódnicami. Adidasy dzięki nieco wyższej i grubszej podeszwie są niezwykle komfortowe w noszeniu.
Najbardziej wakacyjne buty tego sezonu to sandałki wykończone pomponikami oraz kolorowe espadryle. Przeglądając konta na Instagramie, znajdziemy mnóstwo inspiracji, jak i z czym nosić oba typy obuwia. Rzymianki z pomponami to prawdopodobnie trend, który już w przyszłym sezonie odejdzie do lamusa, ale klasyczne espadryle będą modne przez wiele lat.
Niezwykle popularne są też klapki na obcasie. Fashionistki uwielbiają wersje z futerkiem czy pomponikami, ale jeśli jest to dla nas zbyt duża ekstrawagancja, lepiej wybrać model wygodnych drewniaków. | Co noszą „it girls” z Instagrama? Najmodniejsze trendy prosto z sieci |
Niektóre niemowlęta zaczynają poznawać szczotkę do włosów dopiero w okolicy pierwszych urodzin, innym zestaw do pielęgnacji włosów towarzyszy od pierwszych dni życia. Dlaczego warto używać szczotki?
Szczoteczka do pielęgnacji przyda się zwłaszcza maluszkom, które mają długie włosy. Okaże się pomocna również w przypadku dzieci z mniejszym owłosieniem. Dlaczego? Czesanie to doskonały masaż dla skóry głowy, który nie tylko poprawia krążenie, ale też stymuluje cebulki włosów do intensywnego wzrostu.
Przy użyciu szczotki do włosów dla niemowląt łatwo pozbyć się niezwykle częstej przypadłości u małych dzieci – ciemieniuchy. Wystarczy wyczesać nawilżone wcześniej oliwką nieestetyczne łuski, a następnie umyć główkę. Kilka takich zabiegów powinno pomóc pozbyć się problemu, jeśli jednak tak się nie stanie, można sięgnąć po dostępne na rynku preparaty, np. Stelaker marki Mustela, kremowy olejek na ciemieniuchę marki Ziajka, krem na ciemieniuchę Oillan.
Komplet do pielęgnacji włosów dla niemowląt
Odpowiednio dobrana szczotka do włosów pozwoli na odpowiednią pielęgnację włosów i skóry głowy niemowlęcia. Początkowo należy wybrać model, który będzie miał miękki i naturalny włos. W swojej ofercie tego rodzaju produkt ma chyba większość marek sprzedających akcesoria dla dzieci.
Około 7 złotych kosztuje zestaw do pielęgnacji włosów marki Canpol Babies. Szczoteczka tej firmy nie elektryzuje włosów, a grzebień ma zaokrąglone końce, bezpieczne dla małej główki maluszka. W swojej ofercie Canpol Babies ma również szczoteczkę ZOO, która oprócz właściwości pielęgnacyjnych pełni rolę zabawki przykuwającej uwagę maluszka. Wyposażona jest w grzechotkę. Kosztuje niewiele, bo ok. 7 złotych.
Nieco droższy jest komplet marki Tommee Tippee (ok. 10 złotych). Włosie szczoteczki jest bardzo miękkie, dzięki czemu nie ciągnie i nie splątuje włosów. Grzebień zaś zaprojektowano w taki sposób, by zapobiegał zadrapaniom.
Antystatyczną szczotkę do włosów ma w swojej ofercie marka BabyOno. Komplet do pielęgnacji włosów tej firmy jest zaprojektowany w sposób ergonomiczny (zastosowano m.in. antypoślizgową rączkę), ale i ciekawy – na akcesoriach widnieją barwne wzory zwierząt. Koszt zestawu to blisko 8 złotych.
Niezwykle miękka jest szczotka do włosów z naturalnym włosiem. W swojej ofercie tego typu produkt ma marka Nuk. Zastosowano w niej włosie kozie, bardzo delikatne i w pełni naturalne. Dzięki tego rodzaju szczotce można wykonać profesjonalny masaż główki dziecka. Jest ona jednak nieco droższa od przedstawionych wcześniej modeli. Przyjdzie nam za nią zapłacić ok. 16 złotych.
Włosie szczotki z naturalnej wełny proponuje marka Nuvita. Zestaw pielęgnacyjny pozwoli nie tylko na odpowiednią higienę główki dziecka, ale za jego pomocą wykona się również masaż główki i usunie ciemieniuchę. Zaokrąglone zęby są przy tym bardzo bezpieczne. Cena zestawu oscyluje wokół 25 złotych.
Francuska marka Beaba oferuje z kolei komplet pielęgnacyjny idealny do zabrania w podróż. Grzebień można bowiem schować do kieszonki, która znajduje się w tylnej części obudowy szczotki. Zapewni to akcesoriom pełną higienę i zadba o to, by nie trzeba było szukać poszczególnych elementów zestawu. Ten komplet do pielęgnacji główki dziecka kosztuje blisko 30 złotych.
Niektórym wydaje się, że włosków maluszka nie trzeba czesać. To błąd. Dzięki tego rodzaju pielęgnacji przyzwyczaimy dziecko do czesania, co w późniejszym okresie może okazać się bardzo pomocne. | Przegląd szczotek i grzebieni dla niemowląt i małych dzieci |
Nie ma nic bardziej irytującego niż brak możliwości odpalenia samochodu. W większości przypadków ma to miejsce w najmniej oczekiwanym momencie, kiedy się spieszymy lub właśnie rozpoczęliśmy urlop i wybieramy się na wakacje. Sprawdź zasilanie
Na początek należy wykluczyć najczęstszą przyczynę niemożliwości odpalenia pojazdu, czyli brak prądu w samochodzie. Zacznijmy od otworzenia maski i sprawdzenia, czy klemy są odpowiednio zamontowane do akumulatora. W przypadku, gdy widok nas zaskoczył, tzn. klemy są zaśniedziałe, należy je oczyścić chociażby przy pomocy szczotki drucianej lub papieru ściernego. Jeżeli po sprawdzeniu mocowań klem dojdziemy do wniosku, że wszystko jest w należytym porządku, sprawdźmy, czy akumulator nadaje się do użytku.
box:offerCarousel
Najlepszym rozwiązaniem będzie sprawdzenie napięcia na jego końcówkach przy użyciu multimetra. Wartości świadczące o naładowaniu akumulatora to powyżej 12 V, chociaż wartość idealna to powyżej 12,40 V. W przypadku odczytu wartości poniżej 10 V możemy być pewni, że za brakiem możliwości odpalenia pojazdu stoi akumulator. Jeżeli nie mamy pod ręką multimetru, wystarczy uruchomić światła w pojeździe – gdy się zaświecą, najprawdopodobniej przyczyny należy szukać gdzie indziej.
Jaki jest stan rozrusznika?
To właśnie rozrusznik jest odpowiedzialny za uruchomienie silnika. Niestety, bez specjalistycznego sprzętu nie można sprawdzić jego faktycznego stanu technicznego. Jedyne, co możemy zrobić, to postarać się przypomnieć sobie, czy w ostatnim czasie podczas prób odpalenia pojazdu spod jego maski nie wydostawał się charakterystyczny dźwięk świadczący o złym stanie rozrusznika, przypominający np. uruchomienie szlifierki. Jeżeli tak, to najprawdopodobniej przyczyną braku reakcji na kluczyk jest uszkodzony rozrusznik.
Czy na pewno odpowiedni kluczyk?
Większość pojazdów jest wyposażona w fabryczny immobiliser, którego odblokowanie następuje w momencie włożenia kluczyka do stacyjki. Element odpowiedzialny za dezaktywację immobilisera znajduje się w kluczyku. W wielu przypadkach dochodzi do uszkodzenia samego kluczyka pojazdu, przez co immobiliser nie zostaje odblokowany. Zanim jednak podniesiemy alarm, odszukajmy kluczyk zapasowy i sprawdźmy, czy po jego włożeniu do stacyjki sytuacja wygląda identycznie. Wtedy na 99% przyczyną nie będzie problem z immobiliserem.
To co jeszcze?
Coraz więcej pojazdów jest wyposażonych w niefabryczne alarmy i zabezpieczenia antykradzieżowe. Ich obecność w samochodzie często skutkuje problemami z uruchomieniem pojazdu. Instalacje m.in. pobierają zbyt dużą ilość prądu, przez co doprowadzają do całkowitego rozładowania akumulatora. Co gorsza, niekiedy niefabryczne alarmy zwyczajnie zawodzą, czego efektem jest zablokowanie auta. W takim przypadku pozostaje jedynie wizyta w serwisie, który montował zabezpieczenie.
Zła jakość paliwa
Zdarza się również, że przyczyną braku reakcji po wsadzeniu kluczyka do stacyjki jest zła jakość paliwa. Sytuacja dotyczy praktycznie tylko silników wysokoprężnych i ma miejsce podczas dużych mrozów, kiedy ropa znajdująca się w zbiorniku paliwa nie jest przystosowana do warunków zimowych. Wówczas pozostaje wezwanie pomocy i odholowanie pojazdu do mechanika. | Samochód nie odpala - gdzie szukać problemu? |
Tiul – romantyczny i dziewczęcy – do niedawna występował głównie w postaci baletowych spódniczek albo… sukni ślubnych. W tym sezonie najmodniejsze są jednak tiulowe bluzki. Podpowiadamy, jak je nosić! To właśnie tiul (i podobny do niego szyfon) jest prawdziwymi hitem tego sezonu. Pokochały go gwiazdy i blogerki. Jeżeli zastanawiasz się, z czym mogłabyś połączyć tiulową bluzkę, by stworzyć modną i efektowną stylizację – odkryj nasze porady. Zebraliśmy kilka ciekawych pomysłów na to, jak nosić bluzki z tiulu. Na którą wersję się zdecydujesz?
Transparentna bluzka – jak ją nosić?
Bluzka, która odsłania sporo ciała, może wydawać się odważnym wyborem. Z pewnością nie będzie pasowała na każdą okazję, szczególnie, jeżeli wybierzesz model, który więcej odkrywa, niż zasłania. Nawet w mniej zobowiązujących sytuacjach warto pamiętać o kilku ważnych zasadach, które sprawią, że uchronisz się przed przekroczeniem cienkiej granicy, między elegancją a… wulgarnością.
Wybierz odpowiedni biustonosz
Nawet jeżeli czujesz się bardzo wygodnie i komfortowo musisz pamiętać, że nie każdy biustonosz pasuje do transparentnych bluzek z tiulu czy szyfonu.
Wybierz właściwy model biustonosza o odpowiedniej miseczce. Dobrze, żeby stanik przylegał do ciała i nie zmieniał swojego położenia podczas ruchu. Najpopularniejsze pozostają klasyczne, gładkie i zabudowane biustonosze. Panie, które lubią eksperymenty coraz chętniej wybierają koronkowe modele lub ozdabiane seksownymi paseczkami.
Tiulowa bluzka najlepiej współgra z dopasowanym kolorystycznie stanikiem albo wręcz przeciwnie – z biustonoszem w kontrastującym kolorze.
box:offerCarousel
Zakryj więcej ciała
Jeżeli nie czujesz się komfortowo w „samym” biustonoszu (albo zwyczajnie nie masz ochoty na tak odważną stylizację), możesz zamiast stanika wybrać jego bardziej zabudowaną alternatywę.
Wybierz to, w czym będziesz czuła się dobrze. Prześwitująca bluzka pozwala na sporą dowolność i „zabawę” modą. Możesz założyć pod nią koszulkę-bokserkę, biustonosz sportowy czy przylegający do ciała modny crop top, odsłaniający brzuch. Świetnie sprawdzi się też gładkie body (najlepiej w kolorze dopasowanym do bluzki albo cieliste).
box:offerCarousel
Wybierz odpowiedni materiał i krój
Najbardziej transparentnymi materiałami są szyfon i tiul. Ich „przepuszczalność” musisz ocenić sama. Będąc w przymierzalni warto zwrócić uwagę na to, jak w sztucznym świetle prezentuje się bluzka i jej transparentność. Najprostszym testem jest włożenie ręki pod bluzkę. Jeżeli widzisz palce – bluzka jest transparentna i w świetle dziennym będzie to bardziej zauważalne.
Musisz jednak pamiętać, że bluzki jednokolorowe mają większy stopień transparentności, niż bluzki ze wzorami. Tak samo jest w przypadku dopasowanych bluzek, które mogą wydawać się bardziej prześwitujące, niż luźniejsze modele.
Bluzka z tiulu – z czym ją nosić?
Tiulowe bluzki dostępne są w różnych kolorach, wzorach i krojach. Dzięki temu łatwo wybrać taką, która najlepiej trafi w twój gust.
Czarną, mocno prześwitującą i „gładką” bluzkę najlepiej zestawić ze skórzaną ramoneską i prostymi jeansami (pasują zarówno niebieskie, jak i czarne). Całość da efekt rockowej, zadziornej stylizacji z pazurem.
Modną tiulową bluzkę z falbankami najlepiej połączyć z prostymi jeansowymi rurkami. Połączenie romantyzmu i klasycznej nowoczesności to wyjątkowo dziewczęca stylizacja, pasująca na wiele okazji.
Bluzkę w intensywnym kolorze (najmodniejsze w tym sezonie: brzoskwinia, fiolet, żółty) zestaw z białymi spodniami. Całość będzie prezentowała się lekko i wakacyjnie, a przy tym bardzo kobieco.
Mocno prześwitującą bluzkę dobrze zestawić z zabudowanym dołem. Świetnie sprawdzi się czarna rozkloszowana spódnica do połowy łydki albo skórzana mini – ważne, żeby transparentność góry wyraźnie z nią kontrastowała.
Niezmiennie modne pozostają bluzki w kwiatowe i roślinne wzory. Intensywny print na bluzce z tiulu sprawi, że będzie ona mniej przezroczysta.
W tym sezonie najmodniejsze są dwa rodzaje bluzek – te z falbanami, odsłaniające ramiona i nieco bardziej seksowne – tiulowe, które eksponują jeszcze więcej ciała. | Bluzki z tiulu – jak je nosić? 5 modnych stylizacji |
Garaż to wbrew pozorom nie tylko miejsce przeznaczone na samochód. Jest to także wygodny schowek na różnego rodzaju samochodowe akcesoria czy narzędzia ułatwiające prace w ogrodzie. Musi znaleźć się tam miejsce na kosiarkę, sprzęt ogrodniczy czy rowery. Powinniśmy więc zadbać o to, aby znalazły się w nim odpowiednie meble, które pomogą nam przechowywać niezbędne przedmioty. Podpowiadamy, jak zatem urządzić nasz garaż i jakie meble wybrać. Jak urządzić garaż?
Odpowiednie urządzenie garażu pozwala nam optymalnie wykorzystać jego przestrzeń, dlatego zanim przystąpimy do aranżacji, warto zastanowić się, w jaki sposób chcemy z niego korzystać i jakie ma on pełnić funkcje, poza parkowaniem samochodu. Wyposażając garaż, zwykle traktujemy go „po macoszemu”. Dzieje się tak dlatego, że jego przestrzeń nie ma pełnić funkcji dekoracyjnej czy estetycznej, a jedynie użytkową. Choć oczywiście nie można tego pominąć i warto dopasować go chociaż po części do stylu panującego w mieszkaniu.
Jakie meble?
Wyposażając nasz garaż, często nie przykładamy do tego dużej uwagi i lądują tam meble, które straciły przed laty swój wygląd, w mieszkaniu nie ma dla nich miejsca, a nam szkoda się ich pozbyć. Co prawda dzięki temu nie wydamy na garażowe wyposażenie dużej kwoty, ale co istotne – również czasu i nerwów straconych podczas poszukiwania potrzebnych narzędzi czy sprzętów. Pamiętajmy jednak o tym, że kuchenne szafki, pokojowe komody czy regały nie są przystosowane do warunków, jakie panują w garażu, czy też ciężaru rzeczy, które mają udźwignąć. Tym samym szybko się niszczą, zwłaszcza te wykonane z płyty meblowej.
Meble garażowe
Meble garażowe powinny być przede wszystkim funkcjonalne, wygodne w użyciu i trwałe. Dlatego też powodzeniem cieszą się półkii szafki wykonane z metalu, odporne na zużycie i zapewniające wieloletnie użytkowanie. Są znacznie cięższe od szafek i regałów drewnianych, ale ich niezaprzeczalną zaletą jest możliwość przechowywania ciężkich sprzętów, co w warunkach garażowych ma istotne znaczenie.
Meble drewniane – bardzo popularne z uwagi na niski koszt, jednak ich główną wadą jest brak odpowiedniej termoizolacji, dlatego są w dużym stopniu narażone na czynniki atmosferyczne. Wysoka wilgotność i zmiany temperatury, zwłaszcza w nieogrzewanych pomieszczeniach, mogą wyrządzić wiele szkód.
Meble metalowe – charakteryzują się dużą pojemnością, a także wyjątkową odpornością na różnego rodzaju uszkodzenia mechaniczne czy też czynniki atmosferyczne. Nie straszne im przebywanie w nieogrzewanym garażu. Ich dodatkową zaletą jest również nośność, ponieważ są w stanie udźwignąć nawet ponad 100 kg. Tak więc bez obaw możemy stawiać na nich opony czy też wiadra z farbami.
Meble na wymiar – kolejną alternatywą jest zakup mebli tworzonych na konkretny wymiar. W ten właśnie sposób jesteśmy w stanie dopasować nasze szafki do wolnej przestrzeni, dostosowując ich niestandardową głębokość. Poza tym możemy wygospodarować dodatkowe miejsce, które w pozostałych przypadkach niestety bardzo często jest niewykorzystane. Pamiętajmy jednak, że tutaj koszt jest znacznie wyższy niż w obu wyżej wymienionych rodzajach.
Zapewne nikogo nie trzeba przekonywać, że garaż jest wyjątkowo przydatnym pomieszczeniem, tym bardziej, że pełni dodatkowe funkcje. Jeśli jednak chcemy, aby przestrzeń została optymalnie przygotowana, musimy o nią odpowiednio zadbać, umiejętnie ją aranżując. Chcąc mieć wszystko w zasięgu ręki, możemy zdecydować się na otwarte półki i wstawić różnego rodzaju regały. Innym rozwiązaniem będą zaś systemy zabudowy, a od nas samych zależy, jakie materiały będą dla nas odpowiednie. | Urządzamy garaż – jakie meble wybrać? |
Klasyczne elementy w nowoczesnych wnętrzach. Jak łączyć high-tech z klasyką? Jakie dodatki i akcesoria możemy wykorzystać? Jakich chwytów aranżacyjnych możemy użyć? W ciągu ostatnich kilku lat minimalizm stał się prawdziwym hitem w urządzaniu wnętrz. Całkowite pozbycie się zbędnych ozdób, ograniczenie wszystkich elementów wyposażenia do minimum, surowa kolorystyka polegająca na wykorzystaniu maksymalnie trzech barw oraz funkcjonalne zagospodarowanie przestrzeni to główne cechy, które warto wziąć pod uwagę przy aranżacji mieszkania czy domu w nowoczesnym stylu. Minimalizm bardzo lubi połączenie ze stylem high-tech. W naszym poradniku przedstawiamy podstawowe informacje na temat tego stylu oraz przytaczamy użyteczne rady, jak łączyć high-tech z klasycznym wystrojem.
High-tech – czym się charakteryzuje?
Najpierw kilka słów o samym stylu. High-tech to styl nowoczesny, który idealnie odnajduje się w nowym budownictwie. Charakteryzuje się prostotą i funkcjonalnością. We wnętrzach high-tech panuje ascetyzm, stonowane kolory oraz geometryczne figury. Ozdobniki odgrywają również dość istotną rolę, jednak każdy dodatek musi być dobrze dopasowany do całości, by uniknąć stylizacyjnego chaosu.
Stylistyka high-tech skupia się na wyeksponowaniu elementów użytkowych mieszkania. W grę wchodzi np. wydobycie ze ścian systemów hydraulicznych (rury) czy elektrycznych. W takich wnętrzach bardzo często są stosowane surowe betonowe ściany. Ważną rolę odgrywają również nowe technologie. Plazmowy telewizor czy nowoczesny system muzyczny mogą posłużyć jako świetny dodatek dekoracyjny.
High-tech a klasyka – jak to połączyć?
Chcemy na nowo urządzić mieszkanie, inspirując się minimalistycznym stylem high-tech, jednak pozbywanie się starych mebli po babci nie jest dla nas najlepszą opcją? Nie ma problemu! Wbrew pozorom eleganckie, masywne meble z wieloma ozdobnikami możemy ciekawie zintegrować z nowoczesnym wystrojem mieszkania. Musimy to jednak robić bardzo ostrożnie.
Najlepiej klasyczne umeblowanie ograniczyć do minimum, zostawiając np. tylko bardzo pokaźny kredensjako akcent całości. Stare elementy umeblowania możemy pomalować na czarno lub biało, a także pozbyć się możliwie jak największej ilości ozdobników.
Ciekawym pomysłem zalecanym przez projektantów wnętrz jest także wplecenie nowych technologii do takiej renowacji. W starej, uprzednio przemalowanej szafie możemy zainstalować lampki halogenowe, które będą oświetlać wnętrze. W grę wchodzą również naścienne reflektory kierunkowe, które mogą podświetlić nasz zabytkowy element umeblowania różnymi kolorami.
Jeśli mamy do czynienia ze starym, drewnianym stołem, ciekawą opcją jest polakierowanie tego elementu wyposażenia oraz ułożenie na zewnętrznej części stołu jednokolorowych płytek ceramicznych.
W kwestiach przeróbek starych mebli najlepiej zwrócić się do profesjonalnej firmy renowacyjnej, która zaproponuje kilka innowacyjnych pomysłów oraz zadba o odpowiednie wykonanie zlecenia. Tymczasem w domowych warunkach możemy spróbować pomalować meble, a także je polakierować.
Styl high-tech to ostatnio wyjątkowo popularny trend w aranżacji wnętrz. Jeśli jesteśmy jego zwolennikami, a nie możemy wprowadzić wielu zmian w naszym mieszkaniu, warto wykorzystać posiadane już meble i zmienić ich charakter poprzez odpowiednią renowację oraz zdobienia. Nie możemy także zapomnieć o dodatkach, które podkreślą charakter. Dodatkami w stylistyce high-tech mogą być np. nowoczesne zegaryo ciekawym designie, metalowe wazony, minimalistyczne kinkiety i lampy halogenowe. Tak zestawione elementy wyposażenia będą idealnie tworzyć nasz wymarzony styl, a my nie będziemy musieli wydawać fortuny na remont mieszkania. | Jak połączyć styl high-tech z klasyką? Kilka sprawdzonych chwytów |
Samodzielna wymiana kół to dobry pomysł na dodatkowe oszczędności związane z eksploatacją auta. Korzystając z narzędzi fabrycznych dostarczonych z autem, wykonanie niezbędnych czynności zajmie sporo czasu. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby przyspieszyć wymianę kół, kupując odpowiedni sprzęt warsztatowy. Łatwe odkręcanie śrub
W pierwszej kolejności podczas wymiany kół należy ustawić auto na płaskiej powierzchni, wyłączyć silnik, zaciągnąć hamulec ręczny i wrzucić bieg. Zapewni to odpowiednie bezpieczeństwo podczas wykonywania dalszych czynności.
W kolejnym etapie trzeba poluzować śruby we wszystkich kołach. Najczęściej jest to 5 śrub na koło, a więc łącznie nawet 20 elementów do odkręcenia. Zestawy naprawcze dostarczane fabrycznie z autem zawierają oczywiście klucz, ale jego skuteczność jest ograniczona. Dużo lepsze są klucze teleskopowe, które po rozłożeniu osiągają długość przekraczającą 50 cm. Daje to w praktyce dwukrotnie większą siłę nacisku i łatwiejsze odkręcanie śrub. Klucz teleskopowy można kupić w zestawie z kompletem nasadek. Kosztuje on nie więcej niż 25 zł za podstawowe modele. Droższe z nich mają regulację wysunięcia oraz kompozytową rączkę i kosztują ok. 35–40 zł.
Jeśli chcemy osiągnąć maksimum wygody podczas odkręcania śrub, możemy kupić kompresor olejowy. Pozwoli na podłączenie klucza pneumatycznego, który poradzi sobie nawet z najbardziej zapieczonymi śrubami. Koszt zakupu kompresora to ok. 400–500 zł, natomiast sam klucz to wydatek rzędu 200–300 zł. Taki zestaw świetnie spisze się w warsztatach samochodowych czy w przypadku przedsiębiorstw posiadających flotę samochodów.
box:offerCarousel
Szybkie podnoszenie pojazdu – hydraulika
Jeśli zdążyliśmy już poluzować śruby koła, to czas na podniesienie pojazdu. Możemy skorzystać z najzwyklejszego podnośnika trapezowego, ale jest to rozwiązanie męczące i czasochłonne. Dużo sprawniej podniesiemy pojazd przy użyciu podnośnika hydraulicznego zwanego potocznie „żabą”. Za kwotę ok. 70 zł nabędziemy jeden z podstawowych modeli oferujących udźwig do 2 ton. Za kilkadziesiąt złotych więcej znajdziemy natomiast produkt, którym podniesiemy nawet 2,5 tony. Taka specyfikacja pozwoli na pracę z każdym samochodem osobowym. Podnośniki punktowe cechuje niski profil, dlatego nadadzą się również do podnoszenia nisko zawieszonych pojazdów. Ich użycie jest proste i nie wymaga wkładania większego nakładu sił. Znaczącą część pracy wykonuje za nas prosty, ale skuteczny układ hydrauliczny.
Szybkie podnoszenie pojazdu – pneumatyka
Kierowcy posiadający kompresor olejowy mogą pokusić się o zakup poduszkowego podnośnika pneumatycznego, zwanego „bałwankiem”. Za ok. 600 zł nabędziemy urządzenie o udźwigu 2 ton, natomiast 800 zł wystarczy do nabycia podnośnika zdolnego do podniesienia nawet 4,5 tony. W przypadku układu pneumatycznego podnośnik wykonuje praktycznie całą pracę, a obsługa z naszej strony ogranicza się do wsunięcia urządzenia pod próg pojazdu i uruchomienia go.
Biorąc pod uwagę zakup klucza teleskopowego i podnośnika punktowego, za kwotę 100 zł
jesteśmy w stanie skompletować zestaw, który znacząco przyspieszy proces wymiany kół w samochodzie. Dysponując większym budżetem i stawiając na pneumatykę, możemy wymianę kół uczynić jeszcze bardziej prostą i szybką. | Narzędzia, dzięki którym przyspieszymy wymianę kół |
Czy pamiętasz, drogi czytelniku, jakie są twoje najcieplejsze wspomnienia ze szkoły? A może jesteś w stanie wymienić raczej te najchłodniejsze? Z czym się wiązały? Jakie były twoje ulubione przedmioty, a do których odczuwałeś niechęć? Może ciągle się uczysz? Poczuj chemię…
Wydana przez Feerię książka, „Znikająca łyżeczka. Dziwne opowieści chemicznej treści” to kolejny przykład, że nauka i opowiadanie o niej wcale nie muszą być nużące. Wręcz przeciwnie. Wszystko zależy od osoby, która się za taką opowieść zabierze. Sam Kean próbuje przybliżyć czytelnikowi chemię, jej piękno, znaczenie i historię, oraz udowodnić, że nie zawsze lekcja musi się ściśle wiązać z równaniami i wzorami. Niektóre z jego pomysłów wydają się na pierwszy rzut oka bardzo proste i nie do końca poważne, ale trzeba jednak przyznać, że są bardzo skuteczne – na tyle, że z przyjemnością i niecierpliwością przewraca się kolejne strony, by dowiadywać się więcej i więcej.
Tajemnica doliny (nie)germańskiej
Na tym etapie doświadczony czytelnik nie powinien być zaskoczony faktem, że w książce znajdzie całą masę ciekawostek i anegdot. Są one zgrabnie zebrane i wplecione w całą opowieść – być może to jest właśnie kluczem do sukcesu tej książki. A może jest nim fakt, że autor doskonale trafia w ciekawość czytelnika, w pewne punkty zainteresowania, które na pewno w nim drzemią, czekając, aż ktoś taki jak Sam Kean coś powie i je obudzi. Tak jest na przykład z tytułowym żartem, który można komuś zrobić niespecjalnie wysokim kosztem (oczywiście z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa). Podobnie ma się rzecz z krzemem, który dość często służy autorom fantastyki za bazę do tworzenia obcych form życia. Autor wyjaśnia też, jak doszło do tego, że ten sam pierwiastek wygryzł z radia tranzystory oparte na germanie.
Czy to książka dla mnie?
Przecież nie jestem chemikiem ani nauczycielem… Nic nie szkodzi! Oczywiście, że tak. Dzięki niej jestem w stanie zrozumieć, co pchnęło ludzi do zainteresowania się tym przedmiotem. Po lekturze czuję się nieco pewniej, kiedy stoję przed koniecznością opowiedzenia komuś o trudnym zagadnieniu, nawet wtedy, gdy wiem, że moja wiedza nie jest wystarczająca. Autor zaproponował też kilka rozwiązań, które przydadzą się jako ściągawka w rozumieniu tablicy Mendelejewa (jeśli nie dla mnie, to dla dzieci lub znajomych), na którą można przecież spojrzeć jak na olbrzymi zamek zamieszkany przez sąsiadów, rodziny, sympatyków, antagonistów czy wreszcie szlachtę… Informacje historyczne dotyczące poszczególnych odkryć i osób z nimi związanych to już prawdziwa wisienka na torcie. Cudowne danie z deserem dla kogoś, kto do tej pory za tą dziedziną nie przepadał.
Jeśli macie okazję opowiadać innym o chemii i jej urokach, to po tę książkę koniecznie musicie sięgnąć. Być może nie będzie ona dla was tak wielkim zaskoczeniem jak dla mnie, ale z całą pewnością znajdziecie w niej kilka podpowiedzi, jak poradzić sobie z przypadkami szczególnie opornych słuchaczy.
Źródło okładki: wydawnictwofeeria.pl | „Znikająca łyżeczka” Sam Kean – recenzja |
Zbliżają się urodziny twojego siedmiolatka, chcesz czymś zaskoczyć dziecko, które właściwie już wszystko ma. Lego, lalki, domki, kuchenki, układanki, gry, komputer… Czy może być coś jeszcze, co sprawi dziecku radość? Tak, podpowiadamy! bbox:experiment
Naprawdę atrakcyjny prezent dla dziecka to:
* 1. Deskorolka – bądź aktywny z dzieckiem
* 2. Rolki
* 3. Łamigłówki dla dzieci
* 4. Puzzle
* 5. Gumki loom bands
* 6. Zabawa z elektroniką
* 7. Mały chemik
* 8. Gry planszowe
* 9. Zabawki kreatywne
* 10. Karcianki
[/bbox]
Urodziny dziecka to dziś wyzwanie. Kupienie oryginalnego prezentu, który sprawi przyjemność na dłużej, wcale nie jest proste. Atrakcyjne są zabawki elektroniczne, trudno przebić magię gier komputerowych i zainteresować siedmio-, ośmiolatka czymś innym. Zadania nie ułatwia nieustanny wyścig między dziećmi o to, które ma coś lepszego niż inne. To niestety naturalne i nie da się tego uniknąć. Rozmawiaj z synem lub córką, że takie ściganie się z rówieśnikami do niczego nie prowadzi. Staraj się uczyć dziecko, że najlepsze prezenty są dane z serca i wcale nie muszą być „naj” w każdej kategorii, by koledzy i koleżanki umierali z zazdrości. Jednak najlepsze prezenty to te, które wymagają od rodzica wspólnej zabawy z dzieckiem. W codziennym zabieganiu dzieciom najbardziej brakuje naszej obecności. Oto prezenty, które zaskoczą dziecko.
1. Deskorolka – bądź aktywny z dzieckiem
box:offerCarousel
Oderwij dziecko od komputera! Podaruj mu zdrowie i aktywność. Deskorolka to superzabawa. Wyjdźcie na dwór, możecie wspólnie uczyć się jeździć. Pamiętaj tylko o ochraniaczach i kasku. Bez tego ani rusz. To doskonały prezent i dla chłopaków, i dziewczyn. Deskorolka może być przecież… różowa!
2. Rolki
box:offerCarousel
Jeśli nie deskorolka, to rolki lub wrotki. Każda zachęta, by wyjść na dwór, jest dobra.
3. Łamigłówki dla dzieci
box:offerCarousel
Pamiętasz frajdę z kostki Rubika? To ponadczasowa układanka, która sprawi, że będziesz się z dzieckiem dobrze bawić. No właśnie, ty z dzieckiem, bo na pewno najpierw pokażesz mu, jak się kostkę układa… Pamiętasz jeszcze?
4. Puzzle
box:offerCarousel
Czy 1000 elementów puzzli z ulubionymi bohaterami wystarczy na wspaniały rodzinny, urodzinowy wieczór? Spróbuj koniecznie.
5. Gumki *loom bands
box:offerCarousel
Są pewne rzeczy, których nie można mieć za dużo. Taki prezent zawsze sprawi radość. Tym bardziej, jeśli ty będziesz bawić się z dzieckiem. Teraz modne są loom bands. Gumki to nie tylko bransoletki dla dziewczynek, to wszelkiego rodzaju stworki, zawieszki, breloczki. Zabawa dla dziewczyn i chłopaków, w którą z powodzeniem dadzą się wciągnąć rodzice.
6. Zabawa z elektroniką
box:offerCarousel
Siedmio- i ośmiolatki chętnie eksperymentują. Pokaż dziecku, jak działa… prąd. Zestawy z serii „Sekrety elektroniki” to kilkadziesiąt eksperymentów, które możesz zrobić wspólnie ze swoim małym jubilatem lub jubilatką.
7. Mały chemik
box:offerCarousel
Równie dobra zabawa będzie w laboratorium chemicznym, w które może zamienić się wasz dom. Pod kontrolą starszego eksperymentatora zajdą niesamowite, czasem wybuchowe reakcje. Nikt nawet nie pomyśli, by włączyć telewizor albo komputer z grą!
8. Gry planszowe
box:offerCarousel
Planszówki są zawsze na czasie. Dobre gry, przy których nie będziecie się nudzić, muszą zawierać elementy losowe i decyzyjne. Są to np. nieskomplikowane gry ekonomiczne, monopol dla dzieci. Dobre będą też prostsze gry komunikacyjne. Siedmio-, ośmioletnie dziecko poradzi sobie z taką grą bez trudu. Zawsze na czasie są tradycyjne warcaby czy chińczyk, ale wypróbuj coś nowego. Jeśli tylko będziecie bawić się wspólnie, to będzie prezentowy strzał w dziesiątkę.
Przeczytaj również: Gry planszowe na biwak, obóz czy wycieczkę. Sprawdź, co warto spakować do plecaka
9. Zabawki kreatywne
box:offerCarousel
Wyczaruj z córką własne perfumy, zróbcie studio mody i narysujcie projekt najnowszej kolekcji wiosna-lato. Zabawki kreatywne to dla dziewczynek znakomity prezent. Szkicowniki, malowanki, wyklejanki, mozaiki. Małym księżniczkom taka zabawa się nie znudzi. To również dobry pomysł na szkolne urodziny.
10. Karcianki
box:offerCarousel
W każdym chłopaku drzemie mały… hazardzista. Karcianki dla chłopaków to doskonały sposób, by rozwijać dziecięcą wyobraźnię. Wystarczy, że podrzucimy temat. Świetny prezent dla twojego syna i jego rówieśników. | 10 prezentów innych niż wszystkie – jak zaskoczyć 7-, 8-latka? |
Gry komputerowe i na konsole stają się coraz bardziej popularne nie tylko wśród młodzieży, lecz także wśród studentów i dorosłych. Na fali sławy tzw. streamerów, czyli osób prowadzących internetowe rela-cje na żywo z ich własnych rozgrywek, e-sport zyskuje nowe rzesze fanów. To, z jaką grą spędzimy dzisiejsze popołudnie, jest bardzo ważne. Równie ważne powinno być także to, w jakim stylu będzie odbywała się nasza rozgrywka. Nie chodzi tu o styl grania, a o styl, jaki widoczny jest na akcesoriach gamingowych. Zwykła czarna myszka, pad i klawiatura to już przeżytek, pora na prawdziwą rewolucję pełną stylu i kolorów, dzięki której gra stanie się o wiele ciekawsza!
Skiny na pady
Xbox i PS4 to najbardziej popularne konsole. Gamerzy dzielą się na zwolenników dzieła Microsoftu lub Sony, jednak bez względu na markę, pady obu firm można spersonalizować w dokładnie ten sam sposób. Naklejki z imieniem na Lightbar, które są małe i eleganckie, pozwalają na dyskretną personalizację i „pod-pisanie” swojego własnego pada. O wiele większe skiny, czyli również naklejki, oferują kilkaset różnych wzorów i kolorów, w które możemy ubrać swojego pada. Dużą zaletą skinów jest możliwość wydrukowa-nia własnej grafiki, ale jeśli nie posiadamy zdolności graficznych, oferowane przez drukarnie wzory na pewno spełnią nasze wymagania. Skiny przykleja i odkleja się w bardzo łatwy sposób, przez co ich wymiana jest dziecinnie prosta.
Skiny nie tylko na pady
Pragniesz zaskoczyć swoich przyjaciół lub po prostu chcesz się wyróżnić i mieć niepowtarzalną konsolę? Z pomocą przychodzą specjalne skiny na maszyny gamingowe. Początkowo wielką popularność zdobyły jako specjalny dodatek do kolekcjonerskich wersji gier, jednak to dość ograniczało ich różnorodność. Obecnie specjalne naklejki na konsole występują w różnych wzorach, motywach oraz kształtach. Produ-cenci, poza skinami stworzonymi na bazie gier, oferują możliwość stworzenia własnego niepowtarzal-nego wzoru. Tak więc, niezależnie jakiego typu gier jesteś fanem, z pewnością znajdziesz coś dla siebie. Personalizacja konsoli to idealny sposób na wyrażenie swojej osobowości.
Personalizacja nie tylko naklejkami
Żeby nadać niepowtarzalny wygląd swoim akcesoriom gamingowym, można zastosować do nich wszelkiego typu case’y oraz nakładki. Idealnym rozwiązaniem będzie zastosowanie specjalnych case’ów, których wzornictwo jest tak samo bogate jak w przypadku skinów. Case’y
nie tylko zmienią wygląd twoich padów, ale również zabezpieczą je w przypadku upadku, a wiemy jak często może to się zdarzyć, zwłaszcza przy emocjonującej rozgrywce. Jeśli jednak cenisz klasyczny design konsolowych padów, ale jedno-cześnie pragniesz mieć w nich swój mały element, to tutaj przychodzą z pomocą nakładki na drążki analogowe. Nie tylko świetnie wyglądają, ale dodatkowo poprawiają ułożenie palca na analogu, co jest bardzo przydatne zwłaszcza przy dłuższej rozgrywce.
Nie tylko dla konsoli
Personalizacji nie podlegają jedynie konsole. Gracze pctowi również mogą urozmaicić swoje gamingowe akcesoria. Z pomocą w personalizacji przychodzą specjalne nakładki na myszkę oraz ślizgacze. Oba akcesoria nie tylko poprawiają zewnętrzny wygląd myszki, ale również znacząco wpływają na ułożenie myszki w dłoni oraz płynność wykonywanych ruchów. Kiedy mówimy o płynności, nie możemy zapomnieć o profesjonalnej podkładce, która zwiększy precyzję twoich ruchów oraz oddawanych strzałów. Większość z nich wyprodukowana została w kolorze czarnym, ale jeśli zależy ci na innej barwie, wystarczy po prostu dobrze poszukać.
Przydatne akcesoria na USB
Każdy profesjonalny gamer wie, że nadchodzi pora, kiedy trzeba gdzieś wyjechać, a jedyną alternatywą dla komputera stacjonarnego pozostaje laptop. W podróży często brakuje nam wygód, takich jak w do-mowym gamingowym zaciszu. Możemy jednak sprawić, że gra w podroży okaże się równie przyjemna co w domu. Wystarczy kilka gadżetów, przystosowanych bezpośrednio do twojego laptopa. Lampka na USB to mały i poręczny gadżet, który w trakcie grania stanowi wystarczająco duże źródło światła. Kolejnym niezbędnym gadżetem jest specjalna podkładka chłodząca. Poza walorem estetycznym w postaci światła led oraz oryginalnym kształtem, podkładka poprawia wydajność twojego laptopa poprzez zachowanie odpowiedniej cyrkulacji powietrza. Każdy gracz wie, jak ważne jest chłodzenie i jak bardzo wpływa na podzespoły, które zapewniają płynność gry. | Gra w styl. Gadżety do personalizacji sprzętu gamingowego |
Odświeżanie starych hitów to w przypadku gier komputerowych istna loteria. Twórcy próbują bowiem różnych sposobów na przywrócenie zaśniedziałej marce dawnej świetności, ale efekty bywają różne. Odgadnięcie, czego tak naprawdę oczekują dawni fani a jednocześnie i nowi gracze, nie należy do prostych zadań. Studio Firaxis odrobiło jednak lekcje i przygotowało świetną uwspółcześnioną wersję dawnego klasyka. Po raz drugi! Pierwsza odsłona serii, nazwana u nas UFO: Enemy Unknown, pojawiła się w sprzedaży ponad dwadzieścia lat temu, jeszcze na komputery z systemem DOS. Co ciekawe, ogólne założenia gry od tamtego czasu w ogóle się nie zmieniły. Już wtedy rozgrywka tej strategicznej produkcji podzielona była na dwa uzupełniające się elementy. Z jednej strony mieliśmy możliwość zarządzania w czasie rzeczywistym sytuacją na strategicznej mapie świata, dbając jednocześnie o nasze jednostki, z drugiej – odrębne misje rozgrywane na mapach taktycznych. Ten podział, pojawiający się później także w innych produkcjach, stał się znakiem rozpoznawczym serii UFO/XCOM i zagwarantował jej długowieczność.
Nic więc dziwnego, że studio Firaxis nie musiało w tych założeniach w ogóle mieszać. Wydane w 2012 roku XCOM: Enemy Unknown trafiło w dziesiątkę, zgarniając do zabawy zarówno fanów klasycznych odsłon serii, jak i zupełnie nowych graczy. Po sukcesie tej produkcji jej kontynuacja była tylko kwestią czasu. I czy coś zmieniono? Oczywiście, że nie! Tak samo, jak nie zmienia się zwycięskiego składu, tak i nie miesza się w sprawdzonych rozwiązaniach. XCOM 2 to więc ni mniej, ni więcej, jak „to samo, ale więcej i lepiej”.
W największym skrócie XCOM 2 to turowa strategia, w której dowodzimy kilkuosobowym oddziałem żołnierzy. Akcję w grze obserwujemy z góry, a rozkazy wydajemy za pomocą przycisków na ekranie, bądź odpowiadającym im skrótom na klawiaturze. Turowa rozgrywka nie gwarantuje szybkiej akcji, ale umożliwia dokładne przemyślenie każdego ruchu, co w obliczu wysokiego poziomu trudności jest kluczowe dla powodzenia całego zadania.
Ziemia dla ziemniak… Ziemian!
Fabuła XCOM 2 rozgrywa się w dwadzieścia lat po wydarzeniach znanych z oryginału. W tej wersji historii atakujący Ziemię kosmici zwyciężyli i zdołali przekonać część ludzi do swoich racji. Przejęcie kontroli nad planetą zaczęło się więc odbywać nie w bezpośredniej wojnie, ale z użyciem propagandy, własnej policji i innych narzędzi ucisku. Spokój jest tylko pozorny, a plany eliminacji całego ludzkiego gatunku coraz bardziej widoczne. Przynajmniej dla członków partyzanckich bojówek ruchu oporu, których celem będzie odzyskanie Ziemi.
Odwracają się więc znane z pierwszej części role, kiedy to my broniliśmy kolejnych miejsc przed inwazją. Tym razem, występując w roli dowódcy partyzanckich bojówek, to my będziemy przeprowadzać ataki na wrogie pozycje. Zmiana stron w żadnym razie nie wpływa jednak na kształt gry. Przynajmniej w szerokim ujęciu. Patrząc nieco wężej, nowe podejście do zadań umożliwiło stworzenie nowych projektów misji. W XCOM 2 przyjdzie nam przeprowadzać zwiad, bronić się, atakować czy możliwie bezszelestnie odbijać zakładników albo hakować wrogie urządzenia. Pod tym względem nie można mieć do gry żadnych, najmniejszych nawet zastrzeżeń.
Nowości
Wydawanie kolejnej części gry bez wyciągnięcia wniosków z opinii fanów byłoby jednak bezsensowne. O ile XCOM: Enemy Unknown było grą bardzo dobrą, to jednak nie pozbawioną wad. Cieszy więc możliwość wymienienia wszystkich poprawek, urozmaiceń i ulepszeń, które zastosowano w XCOM 2. Na pierwszy ogień niech pójdą losowo generowane mapy. Nawet po niepowodzeniu i wczytaniu gry sprzed wykonania danej misji, musimy się liczyć z tym, że wygląd mapy taktycznej się zmieni. Generowany jest on z mieszanki wielu predefiniowanych elementów, układanych obok siebie. Co więcej, losowo generowana jest także pora dnia, a czasami zmienia się również środowisko, w którym wykonujemy misję. Raz możemy natrafić na miasto, by innym razem wylądować w ośrodku otoczonym lasem.
Ta zmiana wpływa nie tylko na zróżnicowanie samej rozgrywki. Sprawia też, że XCOM 2 nie da się w tak prosty sposób „nauczyć”. W przypadku Enemy Unknown powtarzanie w koło tej samej misji doprowadzało do sytuacji, że wiedzieliśmy kiedy i gdzie pojawią się przeciwnicy, co w znacznym stopniu psuło zabawę i niszczyło jej strategiczne fundamenty.
Wśród nieco mniejszych nowości, które również wpływają na rozgrywkę, należy wymienić możliwość szerokiej personalizacji zarówno wyglądu naszych podwładnych, jak i dostosowywanie ich wyposażenia. Dzięki nowemu modułowi bazy – akademii – będziemy mogli szkolić naszych podwładnych w konkretnych specjalizacjach. Koniec z krzywdzącą nas losowością.
Ładnie, ale nie za szybko
Od strony technicznej gra prezentuje się dobrze. Niestety, nie można powiedzieć o niej wiele więcej dobrego. Widać postęp w porównaniu do oryginalnego XCOM z 2012 roku, ale i rzuca się w oczy wyraźne podwyższenie wymagań sprzętowych.
XCOM 2 potrafi zwolnić nawet na mocnej maszynie, często zdarzają się też problemy z kamerą – ta potrafi „zgubić” akcję, pokazując puste pole, bądź zbyt duże zbliżenie. Niezbyt dokładnie działa również sterowanie, zwłaszcza podczas przejść pomiędzy kilkoma poziomami, jak chociażby przy wchodzeniu na dach. Trzeba się wtedy wykazać sporą dozą cierpliwości.
Na szczęście od strony udźwiękowienia problemów nie ma. Głosy brzmią poprawnie, chociaż da się zauważyć, że ich pula jest bardzo ograniczona i szybko zaczynamy słyszeć powtarzające się w koło kwestie.
Trudno, dobrze, lepiej
W ogólnym rozrachunku XCOM 2 to gra bardzo dobra. Rozwija i poprawia wiele elementów znanych z dobrego już oryginału. Oferuje więcej opcji, losowo generowane mapy i wysoki poziom trudności. Dla fanów taktycznych gier jest to pozycja obowiązkowa. | XCOM 2 – recenzja |
Hazel ma 16 lat i raka w czwartym stadium choroby. Ta choroba we współczesnym świecie dopada coraz więcej osób, lecz u szesnastolatki dalej budzi szczególne emocje i poczucie niesprawiedliwości. Hazel mimo raka, tlenu na kółkach, któremu nadaje imię Philip (bo jej zdaniem tak wygląda) i traktuje go jak przyjaciela w niedoli, nie buntuje się i nie oczekuje współczucia, lecz normalności. Przyjmuje życie takim, jakie jest. Hazel ma 16 lat i raka w czwartym stadium choroby. Ta choroba we współczesnym świecie dopada coraz więcej osób, lecz u szesnastolatki dalej budzi szczególne emocje i poczucie niesprawiedliwości. Hazel mimo raka, tlenu na kółkach, któremu nadaje imię Philip (bo jej zdaniem tak wygląda) i traktuje go jak przyjaciela w niedoli, nie buntuje się i nie oczekuje współczucia, lecz normalności. Przyjmuje życie takim, jakie jest.
Po prostu Hazel
To pogodzona z losem realistka, która ma słabość, jak inne nastolatki, do zwykłych rzeczy. Z szczególnym uwielbieniem ogląda w telewizji „American’s Next Top Model” naprzemiennie z próbą czytania lektur. Jedynie matka nie może pogodzić się z faktem, że nastolatka zamknięta jest w swych czterech ścianach. Przez chorobę Hazel coraz mniej kontaktuje się z zewnętrznym światem, a także rezygnuje ze szkoły. Samotność szesnastolatki coraz bardziej się pogłębia, do momentu, gdy matka wypycha ją na znienawidzone spotkania do grupy wsparcia. Tam wszyscy mają raka i nie dzieje się nic ciekawego oprócz modlitw i nieznajomych twarzy… Dopóki Hazel nie poznaje Augustusa Watersa.
„Nieudany eksperyment z zakresu mutacji”
„Gwiazd naszych wina”to kolejna książka Johna Greena, który debiutował swą znakomitą powieścią „Szukając Alaski”, porównywaną do „Buszującego w zbożu”, lecz to książka o Hazel stała się światowym bestsellerem. To nie rak odgrywa pierwsze skrzypce, lecz miłość. Miłość dwojga chorych, młodych ludzi. Dziewczyna poznaje chłopaka, któremu „kostniakomięsak pozostawił protezę prawej nogi” oraz cały szereg żartów na temat swej choroby. Ta dwójka, czyli, jak sami o sobie mówią, „skutki uboczne procesu ewolucyjnego, nieudany eksperyment z zakresu mutacji”, śmieje się i razem płacze. Dyskutują na temat „bonusów” posiadania raka, a także wspólnie marzą, przede wszystkim o tym, aby nie umrzeć, nie zostawiając nic po sobie. W książce problem przemijania to nie jest zwykły strach przed śmiercią, lecz strach przed tym, że nie wykorzysta się życia w pełni.
Gus i Hazel są jak na swój wiek wyjątkowo dojrzali, mimo swoich braków i przeciwności losu korzystają z życia w sposób, w jaki każdy nastolatek, a także dorosły powinien korzystać. Dodatkowym credo tekstu jest to, że miłość przychodzi niespodziewanie i aby cieszyć się życiem, czasem po prostu warto otworzyć się na drugiego człowieka i w pełni przyjąć go takim, jakim jest. Mimo iż książka skierowana jest głównie do ludzi młodych, to pomaga w każdym wieku zmierzyć się z problemem śmierci. Nigdy nie ma zgody na umieranie, szczególnie gdy na krawędzi życia stają młodzi ludzie.
Reasumując, każdy potrzebuje pozytywnego bohatera i pocieszenia. Jak widać recepta na bestseller jest prosta, chociaż Green zdecydowanie wyróżnia się stylem i specyficznym językiem na tle innych tego typu powieści. Mimo wszystko książka jest wyciskaczem łez pełnym chwytliwych, czasem nieco pseudo-głębokich lub wyjętych z romansideł cytatów. Jednak książka trzyma poziom, jest głęboka, pomimo fikcyjnych bohaterów dość realistyczna, a przede wszystkim humorystyczna i to jest jej największa zaleta.
Książka „Gwiazd naszych wina” dostępna jest także w formie elektronicznej w formatach EPUB i MOBI w cenie ok. 27 zł.
Źródło okładki: www.bukowylas.pl | „Gwiazd naszych wina” John Green – recenzja |
Czasami potrzebujesz szybkiej zmiany, a nie masz ochoty wydawać na to fortuny. Załóż okulary! Ogromny ich wybór znajdziesz w cenie nieprzekraczającej 20 zł! Kujon, seksowna okularnica – w głowie mamy sporo klisz na temat osób noszących okulary. Idziesz na rozmowę o pracy i chcesz dodać sobie powagi? Czeka cię ważne spotkanie biznesowe i pragniesz wypaść na nim bardziej profesjonalnie? Cóż, panuje powszechne przeświadczenie, że okularnicy są bardziej kompetentni i sprawiają lepsze wrażenie. Jeśli chcesz zaskoczyć otoczenie albo masz potrzebę odmiany, już za niewielką kwotę możesz sprawdzić, jak czuje się i wygląda okularnik. Jeśli cieszysz się doskonałym wzrokiem, wybierz okulary zerówki.
„Kocie oczy” – nie tylko dla wielbicieli czworonogów
Seksowne dziewczyny w stylu pin-up, pracownice biura z czarno-białych filmów… Lata 50. należały do okularów cat eye. Nosiła je Marilyn Monroe, największa seksbomba w historii, a także Grace Kelly i Elizabeth Taylor. Zaprojektowane do używania wyłącznie ze szkłami korekcyjnymi dekadę później stały się jeszcze bardziej sławne za sprawą Audrey Hepburn, która w wersji z przyciemnianymi szkłami pojawiła się w filmie „Śniadanie u Tiffany’ego”. Obecnie są uwielbiane m.in. przez propagatorkę burleski i stylu pin-up Ditę von Teese. „Kocie oczy” będą zdecydowanie seksownym dodatkiem, ale z uwagi na sentyment do minionych lat zapewne wywołają pozytywne skojarzenia – będziesz w nich urocza i pełna wdzięku.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Typowy nerd – zarówno dla pań, jak i panów
Wśród klasycznych oprawek większość to unisexy, dlatego niezależnie od płci śmiało możesz wybierać te, które najbardziej ci się podobają. Popularne nerdy albo geek glasses swoją nazwę zawdzięczają kujonom. Pupil nauczycieli i wzorowy uczeń najczęściej nie ściąga ich z nosa. Jeśli czeka cię ważny egzamin ustny albo rozmowa o pracę, eksperymentuj z okularami kujona i sprawdź, czy przekonasz rozmówcę urokiem ułożonej panny lub grzecznego chłopca. Jak większość sławnych modeli ubrań czy akcesoriów, geek glasses zawdzięczają sławę popkulturze. W latach 50. spopularyzował je pionier rock and rolla Buddy Holly, pierwszy artysta, który zaczął występować na scenie w okularach. W jego ślady poszedł m.in. John Lennon, który z charakterystycznych oprawek – zwanych dziś lenonkami – uczynił swój znak rozpoznawczy.
Aviatory – dla pilota i jego dziewczyny
Historia okularów pilotek, czyli aviatorów, sięga 1936 roku! Zostały zaprojektowane dla pilotów, by chronić ich oczy podczas lotu. Stąd wzięła się nazwa aviator. Był to pierwszy model okularów, który zyskał światową sławę. Z biegiem czasu nie tylko okazał się funkcjonalny, ale też został uznany za bardzo stylowy. W pełnej krasie aviatory można było podziwiać m.in. w nagrodzonym Oscarem za kostiumy filmie Martina Scorsese „Aviator”. Nosił je Leonardo DiCaprio grający główną rolę. Pilotki spopularyzowała również marka Ray Ban, której aviatory są jednym z podstawowych modeli i hitów. Obecnie trudno byłoby znaleźć gwiazdę, która nigdy ich nie założyła. Uwielbiają je m.in.: Angelina Jolie, Victoria Beckham, Lindsay Lohan czy Kim Kardashian. Najbardziej znane polskie blogerki Jessica Mercedes i Maffashion również pokazywały się w nich w ostatnich miesiącach. Wybór pilotek zerówek jako elementu stylizacji świadczy o kreatywnym podejściu do mody i skłonności do małych szaleństw, a także umiejętności korzystania z nowinek. Mając na nosie aviatory, możesz dać upust swojej wyobraźni i dobrać do nich coś naprawdę odważnego, bo nosząc je, na pewno się wyróżnisz. | Oryginalny dodatek – okulary zerówki do 20 zł |
Rozwój technologiczny doprowadził do pomniejszania rozmiarów zarówno kamer, jak i aparatów fotograficznych. W efekcie tego można je stosować nie tylko w samochodzie, ale także montować do rowerów. Poza monitorowaniem trasy, dają możliwość także filmowania drogi. Obecnie istnieje wiele rodzajów oraz modeli tych urządzeń. Kamera sportowa może okazać się bardzo przydatna, szczególnie w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia. Nagranie jest też dokumentacją pozwalającą śledzić progres sportowca i jego wyczyny oraz dzielenie się osiągnięciami w mediach społecznościowych. Wybór odpowiedniej kamery nie jest łatwy. Warto wiedzieć, jakim aspektami kierować się przy zakupie urządzenia. Nie zawsze wyższa kwota równa się lepszej jakości. Przed zakupem warto zwrócić uwagę na:
* uchwyt do kamery, łatwość i stabilność mocowania,
* obudowę sprzętu i jej trwałość,
* rozdzielczość kamery oraz ilość klatek na sekundę,
* jakość dźwięku.
Na co zwracać uwagę przy wyborze kamer sportowych?
Mocowanie kamery ma ogromne znaczenie w zależności od tego, gdzie urządzenie ma zostać umieszczone. Inną specyfikę będzie miało to znajdujące się na rowerze, a odmienną – na kasku. Standardowy sprzęt mocowany na okryciu głowy zazwyczaj nie jest stabilny. Dlatego warto kupić droższy model posiadający znacznie mocniejsze zapięcie. Ponadto kształt podstawki powinien być dopasowywany do żebrowań na kasku. Z kolei skuteczność kamery umieszczanej na kierownicy oraz jakość obrazu są uzależnione od długości uchwytu. Żeby zapobiegać wstrząsom warto zainwestować w mocowanie amortyzowane za pomocą gumy.
Liczba klatek na sekundę – powinna być jak największa. Minimalna liczba musi wynosić 60. Profesjonalne nagranie powinno być płynne i dobrze odwzorowywać szczegóły. Kamery na rower charakteryzują się również wysoką rozdzielczością – FULL HD. Żeby uzyskać znacznie lepszy obraz, należy zainwestować w obiektyw szerokokątny.
Trwała obudowa – to bardzo ważny aspekt. Podczas jazdy może się zdarzyć wypadek albo kamera może upaść. Odpowiednia obudowa zminimalizuje nie tylko uszkodzenia, ale także uchroni sprzęt przed kontaktem z wodą, piaskiem czy błotem. Ponadto zabezpiecza urządzenie przed zmianami atmosferycznymi, które mogą spowodować jego zniszczenie bądź trwałą usterkę. Można także zainwestować w kamerę wodoodporną. Należy jednak wybierać takie modele urządzeń, które dają możliwość obsługiwania ich w rękawiczkach, a nie tylko gołymi rękoma.
Bardzo dobra jakość obrazu i dźwięku – jest zagwarantowana dzięki kamerom mającym wysokie parametry. Obecnie nawet niewielka różnica w cenie może wpłynąć na jakość nagrania. Warto więc nie oszczędzać przy zakupie sprzętu sportowego.
Kamery sportowe – przegląd produktów
Wszystkie kamery sportowe w czasie postoju dobrze się spisują. Dopiero podczas jazdy można sprawdzić ich rzeczywiste możliwości. Oto kilka propozycji dobrej jakości kamer.
GoPro Hero 5 daje możliwość nagrywania obrazu dzięki szerokokątnemu obiektywowi. Jest on wyposażony w cyfrową stabilizację obrazu. Wbudowane mikrofony odpowiadają za redukcję szumów. Kamera ma interfejs poleceń głosowych, który pozwala m.in. na przemieszczenie się między trybami rejestrowania obrazu. GoPro daje możliwość nagrywania nawet do 10 m pod wodą. Ponadto materiał może być ułożony według lokalizacji z zamieszczeniem daty czy czasu.
Garmin VIRB Ultra 30 jest kompaktowa i lekka. Dodatkowo ta kamera jest wodoszczelna i rejestruje w maksymalnej rozdzielczości 4K. Zastosowana w urządzeniu technologia G-Metrix umożliwia nakładanie wykresu i wskaźników na obraz. Podobnie, jak i przy wyżej wymienionym modelu, kamera może być sterowana głosowo, a także wyposażona w wyświetlacz dotykowy.
XBLITZ Action 4K może być stosowana jedynie przy dużym naświetleniu, a także o zmierzchu. Daje możliwość czterokrotnego przybliżenia, a w nagraniach można wprowadzać tryb slow motion. Kamera zawiera funkcje sterowania sprzętem przez smartfona. Ponadto jest wyposażona w dodatkowe etui, które umożliwia nagrywanie nawet do 30 m pod wodą. Minusem jest to, że kamera nie może rejestrować obrazu w 4K. | Kamery na rower i narty. ABC kamer sportowych |
Jedną z wielu metod wędkowania jest spinning – metoda polegająca na zarzucaniu i ściąganiu za pomocą kołowrotka sztucznej przynęty przywiązanej do końcu żyłki lub plecionki. Wędkarz w trakcie połowu wykonuje wędziskiem wabiące ruchy, przypominające ruchy małej rybki. Na spinning łowi się głównie drapieżniki, takie jak sum, szczupak czy sandacz, niejednokrotnie jednak tą techniką dają się złapać ryby spokojnego żeru, odżywiające się pokarmem roślinnym, np. karp czy leszcz. Miejsce połowu
Łowić metodą spinningową można praktycznie wszędzie, równie dobrze może to być rzeka, jezioro czy staw. Jedyne ograniczenie to wielkość rzeki i stopień jej zarośnięcia. Niemal wszystkie łowiska są trudne technicznie, zdarzyć się mogą zwalone do wody pnie drzew, gałęzie, a także rosnące przy brzegu krzaki i drzewa uniemożliwiające łowienie ryb. Dużym ułatwieniem może być wypłynięcie na łowisko łódką, dotyczy to jednak głównie dużych jezior z szerokim pasem trzcin lub akwenów o zarośniętym brzegu. W łodzi możliwe jest podążanie za rybami bez jakichkolwiek przeszkód. Taki połów daje też możliwość szybkiego przemieszczania się i podążania za ławicą.
Sposób połowu
Co jednak zrobić, gdy łódką nie dysponujemy, a znaleźliśmy trudne do połowu miejsce, w którym z pewnością ukrywa się drapieżna ryba? Jest kilka technik używanych w metodzie spinningowej ułatwiających połów. Jedna z nich to tzw. strzał, podobny do strzelania z łuku. Należy przytrzymać kotwicę wolną ręką, następnie otworzyć kabłąk i przytrzymaćżyłkę palcem. Szczytówkę kierujemy w miejsce, w którym chcemy, by znalazła się nasza przynęta, napinamy żyłkę do momentu wygięcia się szczytówki, po czym wypuszczamy przynętę i żyłkę znajdującą się pod palcem drugiej ręki. Technika ta wymaga wprawy, dlatego warto potrenować przed jej zastosowaniem.
To, jaki sposób połowu wybierzemy, zależy od wielu czynników, m.in. rodzaju użytej przynęty, gatunku ryby, miejsca połowu, głębokości łowienia czy szybkości nurtu. Osoby działające szybko i rzucające celnie z pewnością mają duże szanse na sukces.
Spinningowanie w nocy
Doświadczeni wędkarz wiedzą, że nocą najłatwiej złapać drapieżniki, takie jak sum, kleń czy jaź. Z nocnym wędkowaniem wiąże się pewne ryzyko. Przy ograniczonej widoczności przykrą niespodzianką może być poplątanie żyłki na szpuli lub też przymusowa kąpiel w stawie czy rzece, jeśli wędkarz nie będzie dostatecznie ostrożny. Spinningując nocą, warto pamiętać, że przynęta, którą weźmiemy ze sobą, powinna łatwo dawać się wiązać do żyłki lub agrafki. Sprzęt musi być prosty, funkcjonalny, a przede wszystkim solidny, bo chyba nikt nie chciałby stracić wymarzonej ryby przez za słabą żyłkę. Amatorzy nocnego spinningowania chętnie wybierają woblery z grzechotką, które dzięki płytkiemu zanurzeniu i wydawaniu charakterystycznych dźwięków przyciągają ryby.
Spinning to jedna z najpopularniejszych metod połowu ryb drapieżnych. Dzięki odpowiedniemu sprzętowi i wiedzy na temat zwyczajów i miejsc pobytu ryb stała się bardzo skuteczna i chętnie wybierana przez pasjonatów wędkarstwa. Dodatkowy jej atut to dreszczyk emocji podczas podążania za rybą, nietypowe miejsca i pokonywanie różnego rodzaju przeszkód. Z pewnością nie jest to metoda nudna i nie ma nic wspólnego z tak często kojarzonym z wędkarstwem wysiadywaniem nad wodą. Do połowu ryb w trudnych warunkach niewątpliwie potrzebne są cierpliwość, wiedza i doświadczenie, jednak takiego typu wędkowanie może dostarczyć wielu emocji i być niezwykle satysfakcjonujące. | Spinningowanie w trudnych warunkach |
W obecnych czasach jesteśmy coraz bardziej zabiegane. Bez przerwy brakuje nam czasu. Pracujemy coraz dłużej, a chcemy również uczestniczyć w życiu towarzyskim. Pewnie nie raz zdarzyło się, że zaraz po wyjściu z biura biegłyśmy na imprezę z koleżankami, randkę lub do teatru. Kilka prostych kroków pozwoli przekształcić makijaż dzienny w wieczorowy. Bez konieczności pracochłonnego demakijażu i zaczynania czynności od początku. Zastosowanie się do podanych rad sprawi, że będziemy pięknie prezentować się zarówno w pracy, jak i podczas wieczornego wyjścia.
Krok pierwszy – odświeżenie i korekta
Po całym dniu nasz makijaż może nie prezentować się zbyt świeżo. Kosmetyki mają tendencje do utleniania, wycierania, osypywania. Warto na początku przystąpić do delikatnego odświeżenia twarzy. Świetnym preparatem w tym wypadku jest woda termalna w sprayu. Spryskując nią skórę z odległości 20-30 centymetrów, nie spowodujemy rozmazania nałożonych rano kosmetyków, a jedynie ukoimy i odświeżymy zmęczoną cerę. Jeżeli pojawiły się zacieki bądź w ciągu dnia kosmetyki się rozmazały, szybko skorygujemy je wygodnymi w użyciu chusteczkami do demakijażu. Nadmiar sebum i efekt świecenia usuniemy za pomocą bibułek matujących. Zaabsorbują nadmiar tłuszczu, który pojawił się na powierzchni skóry.
Niedoskonałości oraz zaczerwienienia zamaskujemy za pomocą korektora. Wybierzmy płynną formułę, łatwą w nakładaniu, nawet na poranny makijaż. Jeżeli jest taka konieczność, nałóżmy nową warstwę podkładu. Starajmy się nie stosować go na całą twarz, a tylko tam, gdzie się wytarł. Unikniemy dzięki temu efektu maski, a cera będzie nieskazitelna. Całość należy przypudrować, aby utrwalić kosmetyki i wyeliminować niepożądany połysk. Zdrowego blasku doda rozświetlacz. Dzięki zastosowaniu go na kości policzkowe oraz łuk brwiowy nasza twarz będzie wyglądać na wypoczętą. Całość konturujemy, muskając policzki bronzerem oraz różem dodającym zdrowego koloru.
Krok drugi – oczy
Wyraźnie podkreślone oczy są ważnym elementem makijażu wieczorowego. Warto mieć w podręcznej kosmetyczce małą paletkę cieni z aplikatorem, gotową do użycia w każdej sytuacji. Najłatwiejszym makijażem oka jest klasyczne smokey eyes. Przydymione spojrzenie nabiera głębi. Wewnętrzny kącik oka rozświetlamy jasnym kolorem, stopniowo przyciemniając do zewnątrz. Nie zapomnijmy o podkreśleniu dolnej powieki. Możemy pokusić się o wyciągnięcie cienia z załamania, nadając efektu kociego oka. Całość warto podkreślić ciemną kredką lub eyelinerem w wygodnym aplikatorze. Zagęszczamy tym produktem linię rzęs, dodając jej wyrazistości. Dobrze wykonany makijaż brwi nie powinien ulec zniszczeniu w ciągu dnia, więc wystarczy jedynie przeczesać je szybko szczoteczką. Rzęsy podkreślimy, dodając nową warstwę tuszu. Przy tej czynności bądźmy bardzo ostrożne, nakładajmy kosmetyk tylko na końcówki, starając się nie tworzyć grudek i nie sklejać rzęs.
Krok trzeci – usta
Makijaż ust jest najmniej trwały, zwykle poprawiamy go kilka razy dziennie. Podkreślenie ich kształtu konturówkąda piękny efekt oraz zatrzyma szminkę na swoim miejscu. Warto decydować się na formuły nawilżające, które pielęgnują wargi. Wysuszone usta pierwsze zdradzają oznaki zmęczenia, dlatego dobrze jest nie dopuszczać do takiego stanu. Na wierzch można nałożyć rozświetlający błyszczyk, który sprawi, że usta będą wyglądać soczyście.
Dosłownie kilka prostych kroków pozwala uzyskać dopracowany i efektowny makijaż wieczorowy, bazując na jego dziennej wersji. Pamiętajmy, aby stosować kosmetyki z umiarem, ponieważ łatwo w tej sytuacji o efekt maski. Po szaleństwach wieczoru nie zapomnijmy o starannym demakijażu, ponieważ ciężkie warstwy makijażu mogą być przyczyną niedoskonałości cery. | Jak z makijażu dziennego zrobić wieczorowy? |
Serię książek Andrei Camilleriego o komisarzu Montalbano kocham miłością wielką i trwałą. Za każdym razem, kiedy wracam do Vigaty, nieistniejącego sycylijskiego miasteczka, przyjemność z czytania jest ogromna. Galerie interesujących postaci, cudowny klimat i intrygująca zagadka kryminalna to coś, co zawsze znaleźć można w tym cyklu włoskich kryminałów. Przybyła królowa
Wzbraniałem się natomiast przed innymi książkami autora, bojąc się, że czar pryśnie. Nadszedł jednak dzień, kiedy pojawiła się „Królowa Pomorza”. Przeczytałem kilka informacji na jej temat i podjąłem wyzwanie. Czemu? Przez to samo miejsce, Vigatę, nieco może odmienną od tej współczesnej w kryminałach o Montalbano, ale wciąż uwodzicielską.
Zawartość zbioru
W środku tej niewielkiej książki znajdziemy osiem czarujących historii, każdą inną, każdą z jakimś fabularnym twistem, klimatem i postaciami tak barwnymi, że można by nimi obdzielić nie osiem opowiadań, a tyleż samo powieści. Są dwaj skłóceni producenci lodów, jest bandyta o zadziwiającym poczuciu piękna, ba, jest nawet ujmująca i zadziwiająca historia pewnej pary butów. W tytułowym opowiadaniu znajdziemy też polski akcent – dzięki Królowej naszego Pomorza udaje się naprawdę zadziwiający interes. W książce właściwie nie ma słabszych tekstów, może jeden odrobinę rozczarowuje, ale w sumie chyba tylko dlatego, że pozostałe naprawdę wysoko stawiają poprzeczkę i podnoszą oczekiwania.
Czar i urok
Historie Camilleriego są zabawne, napisane pięknym, plastycznym językiem, który czaruje czytelnika prostotą i opowiadanymi wydarzeniami. To dzięki umiejętnościom i pomysłom autora niektóre nieco niedorzeczne sytuacje okazują się być tak interesujące. Nie wiem, czy takie Włochy istnieją, nie wiem, czy kiedyś w ogóle istniały, ale idealnie pasują do moich wyobrażeń na ich temat. Na temat niewielkiego, odrobinę sennego południowego miasteczka. W takiej Arkadii nawet tragiczne wydarzenia nie są aż tak tragiczne, jak by się mogły wydawać. To miejsce, gdzie nawet pięciu kochanków jest w stanie się jakoś dogadać podczas starań o wdzięki pewnej kobiety, gdzie bal maskowy może być pretekstem do zadziwiających wydarzeń, a życie jest pełne niespodzianek i spokoju.
Trudno uchwycić
Naprawdę trudno jest mi napisać, co tak właściwie uwodzi mnie najbardziej w „Królowej Pomorza”, najłatwiej byłoby chyba stwierdzić, że wszystko. Język, bohaterowie, pomysły fabularne. A może to wpływ pewnego medium, które pojawia się w jednej z historii? Chyba to jednak nieważne, ta książka po prostu zadziwiająco mnie zauroczyła i spowodowała, że szarobury zimowy dzień stał się uroczy, słoneczny i pełen optymizmu.
Książka dostępna jest na Allegro również w wersji elektronicznej.
Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl | „Królowa Pomorza” Andrea Camilleri – recenzja |
Złote zegarki powracają do mody! Jak odpowiednio wybrać model i z czym go nosić? Oto kilka stylizacyjnych wskazówek. Zegarki na złotej bransolecie powracają do łask. W wiosenno-letnim sezonie 2015 roku takie typowo retro modele pojawiły się na wybiegach m.in. Michaela Korsa czy Ralpha Laurena. Dziś postanowiliśmy sprawdzić, jak prawidłowo ograć ten trend i na co zwrócić szczególną uwagę. Jakie odcienie złota są na topie w tym sezonie? Do czego możemy założyć złoty zegarek? Oto kilka sprawdzonych stylizacyjnych rad, dzięki którym nawet najmniejsza wpadka modowa nie będzie wchodzić w grę.
Złoty zegarek na bransolecie – jak wybrać?
Przed wyborem odpowiedniego modelu warto zwrócić szczególną uwagę na kilka charakterystyk. Po pierwsze, należy sprawdzić mechanizm zegarka. Obecnie na rynku zdecydowana większość modeli posiada mechanizm kwarcowy lub jest napędzana przez zwykłą baterię elektryczną. Kolejna rzecz to bransoleta, na której jest zamocowany nasz czasomierz. Bransoleta powinna dobrze się domykać, a zamek musi być bardzo stabilny. Ważną charakterystyką jest także wielkość tarczy. W ostatnich sezonach prym wiodą duże, dobrze widoczne z daleka modele, które możemy połączyć zarówno ze stylizacją do pracy, jak i kreacją wieczorową. Nie bez znaczenia jest także wodoszczelność zegarka. Z reguły tanie modele za kilkadziesiąt złotych mają bardzo słabą odporność na wodę, a przedostanie się nawet kilku kropli wody do środka może zaburzyć pracę kupionego modelu.Na koniec, warto także wybrać odpowiedni kolor i odcień. Jak wspomnieliśmy już powyżej, wiosną i latem 2015 roku na topie będą zegarki na złotej bransoletce. W grę wchodzą najróżniejsze odcienie złota – od intensywnej żółci poprzez ciemne złoto aż po różowe odcienie metalu.
Z czym nosić złote zegarki?
Złote zegarki są swojego rodzaju kameleonami. Są to niezwykle uniwersalne modele czasomierzy, które idealnie sprawdzą się na różne okazje. Świetnie podkreślą sportową stylizację. Złoty zegarek można założyć np. do zwykłych jeansowych rurek w klasycznym kolorze błękitu i białej bluzki lub koszulki polo. Czasomierz w kolorze złota świetnie się sprawdzi też na bardziej eleganckie okazje – np. w zestawie do pracy. Model można założyć do eleganckiej marynarki, podwijając jej rękawy kilka razy do góry.Co ciekawe, jak pokazują przykłady ze światowych wybiegów, zegarki w kolorze złota mogą świetnie pasować do kreacji wieczorowych, np. do długich sukni czy sukienek koktajlowych. Uwaga, jeśli chcesz założyć ulubiony model zegarka do sukienki, kreacja nie może mieć długich rękawów, a na rękę najlepiej dodatkowo założyć bransoletkę i pierścionki.Złote zegarki biorą górę wiosną i latem 2015 roku. Przed wyborem odpowiedniego modelu należy przede wszystkim sprawdzić podstawowe charakterystyki czasomierza (wielkość tarczy, mechanizm, wodoszczelność), a także dobrać odpowiedni odcień złota (np. intensywna żółć, ciemne lub różowe złoto). | Zegarki w kolorze złota hitem lata 2015! |
Otwarty świat i zestaw 12 różnorodnych postaci, którymi możemy sterować, poruszając się po futurystycznym Seulu, to przepis na nową strzelankę twórców znakomitej serii „Saints Row” studia Volition. I chyba się udało. Odcinanie kuponów od „Saints Row”, którego pierwsza część pojawiła się w 2006 roku, a ostatnia w roku 2015 („Saints Row: Gat out of Hell”), można uznać za zakończone. „Agents of Mayhem”, czyli nowa strzelanka, utrzymana w konwencji kreskówek z lat 80., a w naszych, polskich warunkach z lat 90. (animowane przerywniki są żywcem wyjęte z tamtych czasów) może się podobać. Jednak ten, kto myśli, że to rozrywka dla dzieci, srogo się myli. Cięte dialogi, ciężkie dowcipy i pojawiające się regularnie przekleństwa oznaczają, że to na pewno nie gra dla 10-latków.
Na szczęście granice dobrego smaku nie są przekraczane, a rozmowy agentów i ich słowne utarczki sprawiają, że gra jest przyjemniejsza, a przy okazji lepiej poznajemy swoich podopiecznych. Każde zadanie wykonujemy zespołem złożonym z trzech agentów, których z czasem dobierać możemy z całej dwunastki.
Historia
Twórcy gry są chyba bardzo przywiązani do świata stworzonego na potrzeby „Saints Row”, bo uniwersum to jest dla obu tytułów wspólne. Oczywiście nie trzeba znać całej historii z poprzednich gier, ale jest to ciekawy smaczek dla fanów – brakuje jedynie bardziej „wykręconych” akcji znanych z „Saints Row”. Rzecz dzieje się w Seulu, jednym z miast opanowanych przez złą do szpiku kości organizację LEGION (League of Evil Gentlemen Intent on Obliterating Nations), na czele której stoi diaboliczny doktor Babilon. Co ciekawe, agentami MAYHEM (Multinational Agency for Hunting Evil Masterminds) dowodzi równie diaboliczna Persefona Brimstone.
Rozgrywka
Grę charakteryzuje i jest jej największą zaletą możliwość dokonywania totalnej rozwałki w całym mieście. Fabuła prowadzi od jednego miejsca destrukcji do drugiego. Przemieszczamy się piechotą lub jedziemy autem. Niestety chyba z powodu uzależnienia mieszkańców od smartfonów i komputerów ulice Seulu jakoś nie tętnią życiem i są najzwyczajniej opustoszałe – może wszyscy zostali w domach? Sam teren rozgrywki nie jest też rozległy, w zamian daje nam jednak sporo możliwości – misje poboczne, odkrycia rozwijające postać i rzeczy do znalezienia. Nie jest to otwarty świat na miarę GTA V, jednak ultranowoczesne miasto i grafika stylizowana na ręcznie tworzoną (tzw. cel shading) ma swój klimat.
Rozgrywkę zaczynamy od spotkania Hollywooda, szpanera z niespełnionymi ambicjami aktorskimi, Szkunera, osiłka z wielką giwerą oraz Fortuny, zwinnej piratki posługującej się dwoma pistoletami i dronem. Postaci, które z czasem poznamy, potrafią posługiwać się też bronią snajperską czy mieczami. Jednocześnie widzimy (w trzeciej osobie) jednego agenta i tylko jednym sterujemy – przełączamy się na pozostałych, kiedy chcemy lub gdy aktualny musi podreperować swoje zdrowie. Jak przystało na grę tego typu, każda z postaci ma do dyspozycji drzewko rozwoju i cały zestaw gadżetów do wykorzystania, zdobywanych w miarę pokonywania kolejnych wrogów i poziomów. Wybór jest ogromny i rozdysponowywanie ulepszeń to dobra zabawa samą w sobie. Prócz praktycznych wzmocnień ataków specjalnych, nowej broni można oczywiście urozmaicić sobie grę nową skórką postaci.
W trójkę, a jednak sami
W grze zaskakuje brak rozgrywki w trybie multiplayer – walki przeciw sobie lub w trybie kooperacji. Być może twórcy przestraszyli się porównań z niezwykle popularnym „Overwatchem” ze stajni Blizzarda i zwyczajnie odpuścili sobie konkurencję z tak mocnym przeciwnikiem. Jeśli jednak podoba wam się „Overwatch”, to z przyjemnością zasiądziecie również do „Agents of Mayhem”.
Podsumowanie
Szybka akcja, efektowne i soczyste sceny walki, duży wybór postaci i szerokie możliwości ich rozwoju to największe plusy gry. Znajdą się też i minusy, z których największy to chyba brak trybu online dla wielu graczy. Jednak „Agents of Mayhem” trzeba uznać za całkiem udaną produkcję, która zapewnia dużo dobrej rozrywki.
Grę testowałam w wersji na Playstation 4. „Agents of Mayhem” dostępna jest też w wersji na Xboxa One oraz do Windows.
Minimalne wymagania wersji dla Windows
* System operacyjny: Windows 7 /8 /10 64-bitowy
* Procesor: Intel Core i3-3240
* Pamięć: 8 GB RAM
* Karta graficzna: GeForce GTX 750 Ti
* Miejsce na dysku: 38 GB
Wymagania wersji dla Windows
* System operacyjny: Windows 7 / 8 /10 64-bitowy
* Procesor: Intel Core i5-4670K lub lepszy
* Pamięć: 12 GB RAM
* Karta graficzna: GeForce GTX 1060 lub lepsza
* Miejsce na dysku: 38 GB | „Agents of Mayhem” – recenzja gry |
Stając przed wyborem kompletów noży kuchennych, wiele osób zadaje sobie pytanie, czego tak naprawdę będzie potrzebować i czy cały zestaw jest im na pewno potrzebny. Odpowiedź na to pytanie jest prosta. Jeśli samodzielnie przyrządzasz posiłki dla siebie lub swojej rodziny, odpowiednio dobrane noże uprzyjemnią szykowanie potraw, nawet jeśli nie jesteś gwiazdą Masterchefa. Podpowiadamy, jak dobrać komplet noży do najważniejszych prac kuchennych. Noże uniwersalne
Często możemy spotkać się z określeniem „noże uniwersalne”. Pod tą tajemniczą nazwą kryją się zestawy, jak również pojedyncze noże, które różnią się od siebie wielkością, szerokością czy ząbkami przeznaczonymi do poszczególnych produktów spożywczych. Noże uniwersalne to nic innego jak noże, których używamy w kuchni na co dzień. Za komplet noży zapłacimy od 49 do 159 zł, w jego skład wchodzi m.in. nóż do chleba czy mięsa. Dostępne są zwykle w miękkim etui lub kartonowych pudełeczkach. Najpopularniejsze zestawy noży to te wykonane ze stali nierdzewnej i wysokowęglowej. Za komplet 5-elementowy zapłacimy ok. 50 zł.
Noże ceramiczne w etui
Praktyczne są również noże ceramiczne. Ich niepodważalną zaletą jest wytrzymałość, bowiem noże z dwutlenkiem cyrkonu są praktycznie niemożliwe do stępienia podczas codziennego użytkowania. Dodatkowym plusem jest gładkie ostrze, do którego nie przywiera jedzenie, dzięki czemu są łatwe w utrzymaniu czystości. Za noże ceramiczne zapłacimy średnio 99 zł, a zestaw w etui to doskonały pomysł na prezent na różne okazje. Najpopularniejsze noże ceramiczne to m.in. te marki Fiskars czy Switzerland.
box:offerCarousel
Noże kute
Miłośnikom kulinarnych podbojów bez wątpienia przypadną do gustu noże kute. Są one droższe od noży ceramicznych. Cena za zestaw 5 lub 6 noży to wydatek od 259 zł. Za ceną idzie jednak jakość, bowiem noże kute są wykonane z wysokiej jakości stali nierdzewnej, a dzięki specjalnemu szlifowi są wyjątkowo ostre i wytrzymałe. Dobrej jakości noże mają powłokę tzw. non-stick, która chroni je przed korozją i uniemożliwia przywieranie pożywienia. Wśród polecanych zestawów noży kutych znajdziemy m.in. noże Fiskars, Gerlach czy Berghoff. Cena za ostatni zestaw to wydatek rzędu 180 zł. Za dwa pozostałe zapłacimy ok. 279 zł.
Zestawy noży w blokach
Świetnym rozwiązaniem są także komplety noży w blokach, które idealnie pasują na kuchenne blaty i stoły. Ich zaletą, oprócz estetycznego wyglądu, jest praktyczność i poręczność. Ceny kształtują się od 99 do 299 zł, w zależności od jakości noży i ich ilości w zestawie. Najpopularniejsze są zestawy 6 noży do codziennego użytku. Dobrym wyborem będą np. noże Kamille 6-elementowe za ok. 112 zł. Decydując się na noże w bloku, warto zwrócić uwagę również na sam blok, a więc pojemnik na noże. Najmodniejsze są komplety w drewnianych blokach, ale nietypowe stojaki też cieszą się dużym zainteresowaniem. Pasują zwłaszcza do nowoczesnych wnętrz, ponieważ stanowią ozdobę blatu i kuchni.
Kupując zestaw noży w bloku, warto rozejrzeć się za kompletami z ostrzałką. To dobre rozwiązanie dla tych, którzy chcą mieć idealnie naostrzone noże zawsze pod ręką. Komplety noży z ostrzałką kosztują ok. 215 zł. | Komplety noży do 300 zł |
Komplety haczyków z przyponami to niezwykle wygodne połączenie. Wielu zarówno początkujących, jak i zaawansowanych wędkarzy nieszczególnie lubi wiązać haczyki i tworzyć zestawy do łowienia od zera. Każdy przypon w zestawie z haczykiem jest odpowiednio dobrany pod względem średnicy, wielkości haczyka, a tym samym wytrzymałości potrzebnej do utrzymania „wielkiej ryby”.
Haczyki mogą być pojedyncze, podwójne lub mieć kształt kotwiczek. Przypon to nic innego jak łącznik między haczykiem, sztuczną przynętą lub ciężarkiem i żyłką główną całego zestawu. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby wszystkie wyżej wymienione elementy były połączone za pomocą przyponu z żyłką główną.
Przypon przyponowi nierówny
Wszystkie akcesoria wędkarskie mają swoje dokładne przeznaczenie oraz określoną wytrzymałość. Tak samo jest z przyponami – każdy ma określoną długość, średnicę oraz bezpośrednio związaną z nimi wytrzymałość. Odpowiedni dobór przyponu uchroni nas przed utratą przynęty, haczyka, a nawet już zaciętej ryby.
Który haczyk powinniśmy ze sobą zabrać?
Każdy z producentów haczyków inaczej określa rozmiar swojego wyrobu. Na szczęście jest jedna zasada: im wyższy numer, tym mniejszy haczyk. Ponieważ – jak wspomniano – każdy producent inaczej numeruje swoje haczyki, warto ograniczyć liczbę marek, na które się decydujemy, w celu dokładnego doboru sprzętu.
Haczyki z przyponem
Odpowiednio dobrany przypon i haczyk do niego jest gwarancją sukcesu. Mozolne wiązanie haczyków do przyponów własnej roboty jest dużą stratą czasu, a tym samym potrafi sprawić, że odechciewa nam się połowów. Zakup zestawu haczyka z przyponem na pewno poprawi komfort wędkowania.
Jaxon Sumato. Jednym z polecanych przez nas produktów są zestawy haczyków z przyponami marki Jaxon. Haczyki w tych zestawach zostały wykonane z kutego drutu hi-carbon, co znacząco wydłuża ich żywotność. Standardowo w jednym opakowaniu znajdziemy 10 sztuk przyponów z haczykami o długości 50 cm. W razie konieczności skrócenia przyponu wystarczy odciąć niepotrzebną część żyłki.
box:offerCarousel
Mikado Sensual Feeder. Haczyki o różnych rozmiarach z przyponami o długości 70 cm na pewno sprawdzą się podczas długich połowów. Jak gwarantuje producent, haczyki wykonane z najwyższej jakości uszlachetnionej stali węglowej, więc poradzą sobie z największymi wyzwaniami oraz będą służyły przez długie lata. Każdy haczyk jest odpowiednio zabezpieczony antykorozyjnie oraz dodatkowo przed ścieraniem. Standardowo w opakowaniu znajdziemy 10 sztuk zestawów haczyk i przypon.
box:offerCarousel
Jaxon Method Feeder. Innym wartym uwagi produktem znakomitego producenta Jaxon są zestawy do połowu metodą wymyśloną w Anglii, czyli z koszyczkiem zanętowym napełnianym specjalną foremką. Metoda ta okazała się niezwykle skuteczna i szybko zaczęła cieszyć się dużym uznaniem wśród wędkarzy. W zestawach o różnych rozmiarach haczyków i tym samym różnych średnicach żyłek otrzymamy po osiem haczyków z przyponami. Producent oferuje zestawy o długości 10 cm i 30 cm.
box:offerCarousel
Zestawy złożone z przyponu i haczyka nie tylko zaoszczędzą zdenerwowania nieuchronnego podczas własnoręcznego wiązania przyponów, ale również pozwolą na szybki montaż sprzętu, a tym samym wcześniejsze rozpoczęcie połowów. Warto zaopatrzyć się w zestawy o różnej długości i rozmiarach haczyków. Chodzi o to, aby nasze oprzyrządowanie było uniwersalne i umożliwiło łowienie ryb każdego gatunku i rozmiaru. | Niezbędnik wędkarza: gotowe haczyki z przyponami |
Hula-hoop to plastikowe kółko o średnicy około 70 cm, które może nam pomóc w odchudzaniu. Jednak by ta magia zadziałała, należy odpowiednio korzystać ze sprzętu gimnastycznego, z którym w dzieciństwie dobrze była zaznajomiona każda dziewczynka. Jak wybrać hula-hoop?
Obecnie na rynku dostępne są różne modele. Jeśli naszym celem jest wysmuklenie ciała, możemy wybrać to o masie 1,5–2 kg z wypustkami, które spełniają funkcję masażera (w przypadku wrażliwej skóry wypustki mogą na początku powodować niegroźne siniaki). Jeśli mamy w domu egzemplarz tradycyjny, można nasypać do niego piasku bądź innego „wypełniacza”, aby stał się cięższy.
Hula-hoop dla urody
Na początek motywująca informacja: podczas jednej godziny ćwiczeń z hula-hoop spalamy od 240 do 420 kalorii, w zależności od tego, jak wygląda taka sesja.Wszystkie zainteresowane panie skupiają się głównie na efektach wyszczuplających ćwiczeń z hula-hoop. I dobrze. Tymczasem bardzo korzystnie wpływają one również na mięśnie odpowiedzialne za utrzymanie prawidłowej postawy ciała. Uroda i zdrowie to dwa pojęcia ściśle ze sobą powiązane, a w tym wypadku rzeczywiście korzyści przekładają się na obie płaszczyzny.
Jak zacząć?
Ćwiczenia najlepiej rozpocząć od kręcenia hula-hoop wokół talii i doskonalić umiejętność, aż będzie przychodzić ona bez trudu. Kolejnym etapem jest celowe kierowanie przyrządu w górę i w dół, nie przerywając kręcenia. Obręcz można obracać również na ramionach i nogach. Praca odbywa się w zakresie wszystkich mięśni brzucha oraz mięśni pośladkowych. Ponadto ćwiczą te partie ciała, na których umiejscowimy przyrząd.Skalę trudności determinuje szerokość obręczy (im szersza, tym łatwiej), masa (cięższe wymagają włożenia w tę samą pracę większego wysiłku, choć wpływ masy na liczbę spalanych w tym samym czasie kalorii wymaga jeszcze dodatkowych badań) oraz średnica koła (mniejszym kółkiem trudniej kręcić).
O hula-hoop na poważnie
W Stanach Zjednoczonych zajęcia z hula-hoop mają swoją nazwę – Hoopnotica. Pozwalają one ukształtować i wyrobić w uczestniczkach dużą świadomość własnego ciała. Instruktorki są w stanie powiedzieć, która strona twojego ciała jest bardziej zaangażowana w ćwiczenia, obserwując to, w jaki sposób jest prowadzona sama obręcz. Potrafią również udzielić wskazówek, w jaki sposób to skorygować, a następnie skoordynować określone sekwencje ruchowe. By prawidłowo działać tym praktycznym przyrządem, należy umiejętnie napinać poszczególne mięśnie, zachowując umiarkowane rozluźnienie innych. Co ciekawe, można w ten sposób również tańczyć. W miarę nabywania umiejętności, zmiana prędkości kręcenia czy przekładanie koła przez różne części ciała przestaje być czymś trudnym, a ruchy stają się bardziej subtelne. Hula-hoop może także pomóc w wykonaniu ćwiczeń rozciągających, gibkościowych, mobilizując ciało do zachowania prawidłowej techniki i właściwego pogłębienia. Dzięki temu mamy wpływ na wyrobienie właściwych wzorców ruchowych i posturalnych. Tym bardziej że zaangażowane są mięśnie głębokie, od których w znacznym stopniu zależy kondycja zdrowotna naszego kręgosłupa.
Przyjemne z pożytecznym
W końcu należy wspomnieć, że umiejętne kręcenie hula-hoop po prostu efektownie wygląda, a jeżeli dobrane są do tego odpowiednia muzyka i strój, jest to wręcz atrakcyjne dla płci przeciwnej. Oczywiście, wszystko wymaga pracy, czasu i odpowiedniej świadomości. Żeby się o tym przekonać, najlepiej spróbować samemu.Hula-hoop to sprzęt, który nie wymaga dużej inwestycji. Natomiast przy świadomym korzystaniu z obręczy możemy wpłynąć bardzo korzystnie na nasz wygląd i zdrowie. | Jak ćwiczyć z hula-hoop? |
Creative Roar 2 nie jest tylko głośnikiem Bluetooth. To także odtwarzacz MP3, dyktafon, karta dźwiękowa USB i bank energii. Pięciogłośnikowe urządzenie można mieć za około 700 zł. Czy jego brzmienie usatysfakcjonuje melomanów? Specyfikacja Creative Sound Blaster Roar 2
interfejs Bluetooth 3.0 (A2DP, AVRCP, HFP) z NFC
obsługa kodeka apt-X, AAC, SBC
obsługa multipoint
woofer 2,5”, dwa tweetery 1,5”, dwa pasywne radiatory
wbudowany mikrofon, czytnik microSD, dyktafon, bank energii
funkcja USB DAC
akumulator 6000 mAh (czas pracy do 8 godzin, ładowanie 2,5 godziny)
wymiary 51 x 188 x 109 mm
waga 1 kg
Wyposażenie
W zestawie z głośnikiem są podstawowe akcesoria. Mamy przewód USB z końcówką microUSB, o długości 70 cm. Wspomaga on funkcje przetwornika USB, powerbanku lub ładowania głośnika z portu USB. Jest także dedykowana ładowarka z wymienną końcówką, o długości 170 cm. Do głośnika nie dołączono etui lub futerału, ale przy takiej ilości funkcji trudno narzekać na wyposażenie. Dodatkowe akcesoria można jednak dokupić – dostępne jest neoprenowe etui, silikonowa obudowa lub nawet specjalna torba.
Wygląd
Konstrukcja urządzenia ma kształt prostopadłościanu z zaokrąglonymi dłuższymi krawędziami. Roar 2 to właściwie duża kostka. Jego wymiary są nadal mobilne, ale to ciężki i masywny głośnik – waży aż 1 kg. Design wpada w oko – intrygują matowe kolory oraz minimalistyczny kształt. Urządzenie zrobione zostało z metalu oraz tworzyw sztucznych wysokiej jakości. Pod względem wykonania głośnik nie ustępuje nawet dwukrotnie droższym urządzeniom. Do wyboru są dwie wersje kolorystyczne: biała z szarymi i czarnymi wstawkami lub czarna ze srebrnymi akcentami.
Głośnik domyślnie powinien leżeć na plecach, ale można go ustawiać także na krawędzi. Nie ma tam jednak stopek, te znajdują się tylko z tyłu i mają kształt długich, silikonowych pasków. Gdy urządzenie leży na plecach, maskownica głośnika skierowana jest ku górze. Została ona gęsto podziurawiona i lekko zachodzi na jeden z boków. Panel sterowania znajduje się przy krawędzi, na matowym, szarym pasku. Składają się na niego cztery przyciski: włącznik, regulacja głośności (dwa przyciski) i przycisk wielofunkcyjny. Jest tam także pięć diod: zasilania, trzy stanu baterii i nagrywania. W samym rogu znalazł się czujnik zbliżeniowy NFC.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na tylnym dłuższym boku są pozostałe przyciski. Od prawej strony widać przełącznik funkcji (karta USB lub czytnik microSD), przycisk podbicia basu (tryby TERA BASS oraz ROAR), panel sterowania muzyką z karty microSD i klawisz dyktafonu. Przy dolnej krawędzi znalazł się panel gniazd. Umieszczono na nim: czytnik microSD, gniazdo microUSB, gniazdo USB typu A banku energii, wejście liniowe 3,5 mm oraz gniazdo zasilacza. Na krótszych bokach są pasywne radiatory w formie żłobionych pokrywek z logo producenta.
Uważam, że głośnik wygląda świetnie. Jest w nim coś nowoczesnego, ale nadal prezentuje się profesjonalnie. Pozytywny efekt potęguje obecność rozbudowanego panelu gniazd i opcji nagrywania. Postawiono raczej na funkcjonalność niż na efektowność.
Obsługa
Ilość funkcji może przytłaczać, ale w praktyce obsługa jest prosta i wygodna.
Głośnik paruje się z innymi urządzeniami bezproblemowo, proces przebiega bardzo szybko – przycisk Bluetooth jest wydzielony, wystarczy go przytrzymać, aby rozpocząć parowanie. Nie pełni on jednocześnie funkcji włącznika, lecz odpowiada za kontrolę rozmów. Regulacja głośności to oddzielne przyciski, są wypukłe, wyczuwalne pod palcem i mają wyraźny klik (dotyczy to zresztą wszystkich guzików). Niestety przyciski nie zostały podświetlone. Diody mają mocne światło, ale są niewielkie, więc nie będą przeszkadzać. Przydatny jest wskaźnik baterii. Składają się na niego trzy diody – niski stan baterii sygnalizowany jest świeceniem się pojedynczej diody, poziom 70% oznaczony będzie dwoma włączonymi światełkami, a akumulator bliski rozładowania pomoże rozpoznać nam migająca pojedyncza dioda. Obsługę ułatwiają także czytelne komunikaty głosowe w zaskakująco wysokiej jakości.
Pozostałe gniazda wspierają resztę funkcji głośnika. Przełącznik zmienia źródło z trybu USB na czytnik kart microSD do 32 GB. W głośnik wbudowano odtwarzacz plików MP3, WAV, WMA. Urządzenie nie obsługuje jednak bezstratnych plików w formacie WMA Loseless lub FLAC. Na kartę microSD nagrywany jest także dźwięk – mikrofon włącza się suwakiem, a klasyczny czerwony przycisk REC rozpoczyna nagrywanie. Jakość nagrań w formacie WAV jest wysoka; możliwe jest także rejestrowanie rozmów telefonicznych.
Po podłączeniu Roar 2 do komputera system Windows automatycznie zainstalował sterowniki, urządzenie zostało rozpoznawane jako głośnik, więc dostępne jest tylko wyjście dźwięku, nie ma opcji nagrywania. To bardziej zestaw głośnikowy USB z wbudowanym przetwornikiem niż zewnętrzna karta dźwiękowa, ale sama obecność takiej funkcji to zdecydowana zaleta.
Urządzenie działa do 8 godzin na jednym ładowaniu. To standardowy czas pracy dla głośników Bluetooth. Z drugiej strony Roar 2 ma trzy aktywne głośniki, w tym woofer, jest zatem bardzo głośny, dlatego czas działania może zadowalać. Plusem jest obecność dodatkowej ładowarki. Czas napełnienia ogniwa wynosi 2,5 godziny. Ładować można także z portu USB, ale wtedy cały proces będzie trwać wiele godzin. Ta opcja przyda się raczej w przypadku korzystania z laptopa lub na wycieczce przy zasilaniu z banku energii, wtedy głośnik może także jednocześnie ładować podłączony smartfon.
To nie wszystko. Roar 2 może nagrywać sygnał z urządzeń podłączonych kablem 3,5 mm, ma tryb snu – da się włączyć odtwarzanie z karty microSD na 15 minut lub 30 minut, żeby np. zasnąć podczas słuchania muzyki. Ilość możliwości zachwyca, zostały one również zaimplementowane w praktyczny sposób.
Nie jest jednak perfekcyjnie. Przyciski sterowania muzyką kontrolują tryb odtwarzacza z karty microSD i nie działają w przypadku połączenia Bluetooth. Szkoda, że urządzenie nie obsługuje też formatu FLAC, to jednak bardzo popularna alternatywa dla WAV. Obsługa plików z karty pamięci, w tym nagrań, nie jest idealna, brakuje choćby małego wyświetlacza.
Oprogramowanie
Sound Blaster Control Panel to opcjonalne oprogramowanie na PC. Daje możliwość zmiany profilów dźwiękowych. Do wyboru jest SBX, ciepły dźwięk oraz tryb Smart Volume do odtwarzania muzyki. Są trzy tryby do filmów oraz gier, a skrót do edycji pozwala ustawić ręcznie efekty przestrzenne, cyfrowe filtry lub ilość basu. Możliwe jest także wyłączenie wszelkich efektów.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Do Roar 2 nie ma niestety aplikacji mobilnej. Sound Blaster Central nie wspiera głośnika, nie pozwala na konfigurację dźwięku, umożliwia jedynie parowanie i ustawianie alarmów.
Brzmienie
Mnogość funkcji na nic by się zdała, gdyby głośnik źle brzmiał. Całe szczęście Roar 2 oferuje bardzo wysoki poziom odtwarzania. Rozdzielczość dźwięku zaskakuje, tak samo jego dynamika. Brzmienie jest szybkie, klarowne i przyjemne w odbiorze. Niskie tony są dociążone, potrafią mocno uderzyć, a nawet zawibrować – mebel, na którym stoi głośnik, wyraźnie drga. Całościowo dźwięk jest jednak uniwersalny, sprawdzi się do elektroniki, rapu czy nawet jazzu.
Bas robi wrażenie. Jest zwarty, wyraźny i potrafi wyciągnąć dosyć niskie rejestry. Nie dudni, nie „muli” i ma odpowiednią dynamikę. To niskie tony o wyraźnym ataku – są rytmiczne i szybkie, potrafią uderzyć, a nie tylko buczeć i przelewać się. Głośnik niskotonowy wspierany jest przez podwójne radiatory, dlatego Roar 2 brzmi najlepiej, gdy płasko leży na blacie – wtedy dźwięk basu może wybrzmieć swobodnie. Brak podbicia zgrywa się świetnie z rockiem, jazzem czy muzyką klasyczną. Tryb TERA BASS lub ROAR to już dużo mocniejszy, prawie subwooferowy bas, który potrafi zrobić wrażenie!
Średnica nie została wycofana. Jest ciepła, dlatego bardzo dobrze brzmią wokaliści i żywe instrumenty. To dźwięk przede wszystkim do gitar, instrumentów dętych, ale poradzi sobie dobrze również z nowszą i starszą elektroniką. Brzmienie pozostaje naturalne. Dla porównania JBL Charge 2 lub Razer Leviathan Mini stawiają na bardziej rozrywkowy, ale też sztuczny dźwięk. Opisywanemu głośnikowi bliżej do Bose Soundlink Mini II, jego brzmienie jest bardziej naturalne i uniwersalne.
Sopran jest delikatny. Wysokie tony nie kłują, nie syczą, nie słychać w nich sztuczności. Dźwięk nadal pozostaje klarowny, ale wysokich rejestrów jest dosyć mało. Nie ma efektu wyjątkowej czystości czy krystalicznego, jasnego dźwięku. Nie ma również wrażenia pewnej świeżości, jak w Charge 2 lub innych głośnikach JBL. To trochę cieplejsze brzmienie, jest dosyć proste i przyjemne w odbiorze.
Przestrzeń to mocna strona Roar 2. Gdy głośnik leży płasko, słychać go dookoła. Dźwięk kierowany jest w górę i wybrzmiewa swobodnie – średnica oraz wyższe pasma są wyraźnie oddzielone od basu, który rozbrzmiewa bliżej blatu mebla. Wszystko jest więc odseparowane, można śledzić poszczególne instrumenty. Gdy Roar 2 stoi na krawędzi, dźwięk jest punktowy, skierowany do konkretnego słuchacza.
Podsumowanie
Creative Roar 2 nie zawodzi. Oferuje wiele funkcji i wysoką jakość dźwięku. Urządzenie wygląda bardzo dobrze i jest świetnie wykonane. Działa jako dyktafon, odtwarzacz MP3, głośnik pod USB oraz bank energii – to coś więcej niż tylko głośnik Bluetooth. Można liczyć na soczysty bas oraz bardzo przyjemne brzmienie nadające się do wielu gatunków muzycznych.
Nie zabrakło kilku wad. Brakuje odtwarzania FLAC z karty microSD, nie można zmieniać utworów z poziomu urządzenia w trybie Bluetooth, a odtwarzanie nagrań i muzyki z karty bez wyświetlacza nie jest najwygodniejsze. Głośnik jest też ciężki i niestety nie ma nóżek na krawędzi – lepiej więc korzysta się z niego, gdy leży płasko. Szkoda też, że zabrakło dedykowanej aplikacji mobilnej.
Całościowo Sound Blaster Roar 2 to zdecydowanie produkt warty zakupu. Sam wybrałbym go zamiast Razera Leviathan Mini, Bose Soundlink Mini II czy JBL Charge 2. Na moją decyzję wpływ miała także wyjątkowa funkcjonalność głośnika.
Zalety: bardzo dobre wykonanie; świetny design; mnóstwo praktycznych funkcji; przestrzenne brzmienie o wysokiej dynamice, mocnym basie i czytelnej średnicy; wysoka jakość dźwięku.
Wady: brak wsparcia dla formatu FLAC z microSD; pewne wady obsługi; brak aplikacji mobilnej; sopranu mogłoby być więcej. | Test głośnika Bluetooth Creative Sound Blaster Roar 2 – gdy zwykły głośnik to za mało |
Niezależnie od tego, czy jesteśmy pedantami, czy nie, każdy zgodzi się z tym, że mieszkanie od razu zyskuje na atrakcyjności, kiedy okna są czyste. Jednak wielu z nas na myśl o myciu okien dostaje gęsiej skórki. Tak wcale nie musi być. Wystarczy rozejrzeć się dookoła i sprawdzić, jakie nowinki przygotowali dla nas producenci sprzętu AGD. Postęp i innowacyjne rozwiązania nie omijają tej branży. Znajdziemy coś dla siebie nawet jeżeli zajmujemy się czynnościami tak zwyczajnymi, jak mycie okien. W tym przeglądzie skupimy się na modelach, które kupimy mając do dyspozycji maksymalnie 300 złotych. To wystarczająca kwota do tego, by znaleźć sprzęt nowoczesny, który sprawi, że mycie okien będzie przyjemnością.
Myjki do okien
Jeśli spojrzymy na sprzęty tańsze od naszego maksymalnego budżetu, odkryjemy całą masę urządzeń, które za niewielkie pieniądze pozwolą nam uczynić mieszkanie piękniejszym.
Znajdziemy tutaj bowiem klasyczne myjki 2 w 1, czyli z gąbką i ściągaczką do wody na zwykłej rączce lub kiju teleskopowym, a także nieco bardziej zaawansowane zestawy z wbudowanymi zbiornikami na brudną wodę, które nie pozwalają na zostawianie nieestetycznych smug. W cenie do 100 złotych znajdziemy też np. podstawowe wersje myjek parowych, których główną zaletą jest ekologiczność i wszechstronność. Korzystając z tego rozwiązania, rezygnujemy z konieczności stosowania detergentów, bowiem siła pary wodnej skierowanej pod ciśnieniem potrafi pozbyć się kurzu i brudu bez pomocy dodatkowych środków. Czyni to sprzątanie bardziej ekologicznym i bezpiecznym dla skóry. Decydując się na myjkę parową, warto wybrać taką, która posiada wiele różnych końcówek. Dzięki temu z brudem będziemy mogli rozprawić się praktycznie w całym mieszkaniu. Wyjątkowo praktyczne są wąsko zakończone dysze, które ułatwiają czyszczenie szczelin, powierzchni stycznych i trudno dostępnych zakamarków.
Przekraczając tę barierę finansową, odnajdziemy sprzęty bardziej zaawansowane, które wykorzystują inne rozwiązania. Cel jednak jest ten sam – doskonale czyste okna.
W tym zakresie cenowym znajdziemy urządzenia, które łączą kilka sprzętów w jednej obudowie. Najczęściej spotykanym rozwiązaniem jest konstrukcja łącząca spryskiwacz, gąbkę i ściągaczkę. Większość z nich jest zasilana bateryjnie. Są to tzw. myjki akumulatorowe. W swojej ofercie mają je choćby takie firmy, jak Bass czy Kärcher. Myjki te działają inaczej niż tradycyjne urządzenia. Po napełnieniu zbiornika płynem spryskujemy za pomocą systemu pneumatycznego wybraną powierzchnię, by następnie za pomocą wbudowanego silnika odessać środek czyszczący wraz z brudem. Rozwiązanie takie pozbawia nas konieczności ręcznego zbierania detergentu. Wszystko odbywa się niemalże jednocześnie, co zdecydowanie skraca czas potrzebny na doprowadzenie okna do pożądanego stanu. Ponadto dzięki automatyzacji tego procesu możemy zapomnieć o kałużach na parapetach i zaciekach na szybach.
Bass
Warto tutaj zwrócić uwagę na model marki Bass oznaczony numerem BP-7883. Produkt polskiego producenta charakteryzuje się przede wszystkim możliwością półgodzinnej pracy na jednym ładowaniu, co spokojnie powinno wystarczyć na umycie okien w mieszkaniu, a także obecnością dwóch zbiorników. Dlaczego aż dwóch? Otóż takie rozwiązanie zapobiega mieszaniu się wody czystej z tą już zassaną z powierzchni okna, a więc brudną, zawierającą zużyty detergent, kurz itp. Warto nadmienić, że pojemniki te cechują się dużą pojemnością – 150 i 200 ml odpowiednio dla wody czystej i zanieczyszczonej.
Kärcher
Drugim godnym uwagi modelem jest reprezentant niemieckiej firmy Kärcher – myjka WV 2 PLUS. Charakterystyczna żółta obudowa z czarnymi akcentami nie pozostawia wątpliwości, kto jest producentem tego urządzenia. Podobnie jak inne urządzenia tego rodzaju, pozwala czyścić wszystkie płaskie powierzchnie. Z jej pomocą zadbamy nie tylko o okna, ale też praktycznie o wszystkie szklane powierzchnie w mieszkaniu. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na jej kompaktowe wymiary, dzięki którym jej użytkowanie jest niezwykle komfortowe, a przechowywanie nie nastręcza trudności. Model VW 2 PLUS wyposażony jest w diodę kontrolną sygnalizującą poziom naładowania akumulatora (1 naładowanie litowo-jonowej baterii powinno starczyć na 25 minut pracy). Wówczas należy skorzystać z ładowarki dołączonej do urządzenia. Sprzęt niemieckiej marki posiada, podobnie jak konkurent, osobny zbiornik na brudną wodę.
Pozostając przy tej samej marce, warto też zwrócić uwagę na model WV CLASSIC. Zawiera on w zestawie dodatkową butelkę ze spryskiwaczem, do której można dołączyć czyścik z mikrofibry. Pozwoli ona na kontynuowanie porządków wtedy, gdy ładowane są baterie głównego urządzenia tego zestawu. Dzięki temu szybciej uporamy się z porządkami.
Leifheit
To kolejny producent, na którego warto rzucić okiem podczas wybierania sprzętu do mycia okien. W swej ofercie posiada zarówno tradycyjne myjki, które pomagają zebrać wodę ze szklanych powierzchni, jak i bardziej zaawansowane urządzenia. Podobnie jak poprzednicy, oferuje myjki akumulatorowe. Model Window na jednym ładowaniu pracuje do 30 minut, a jego największą zaletą jest tryb oszczędzania energii. Dzięki specjalnemu czujnikowi, urządzenie uruchamia się dopiero przy kontakcie z czyszczoną powierzchnią. Dużą zaletą jest też szeroka ściągaczka, dzięki której jednorazowo czyszczeniem objęta zostaje większa powierzchnia. Dostępne modele różnią się między sobą wyposażeniem. Najbogatsze zestawy – poza samą myjką – zawierają kij, dzięki któremu można czyścić wysokie okna oraz wiadra i zwykłe szczotki do czyszczenia.
Podsumowanie
Mycie okien w dzisiejszych czasach może być czynnością łatwą i przyjemną. Producenci sprzętu AGD starają się, aby cały proces trwał jak najkrócej, a jego rezultaty były jak najlepsze. Dzięki temu możemy przebierać w całej masie urządzeń, które pomogą nam zadbać o czystość naszych okien. | Myjki do okien do 300 zł. Przegląd |
Praca przy komputerze nierzadko generuje mnóstwo papierów i dokumentów, które poniewierają się dookoła. W takim przypadku doskonale sprawdzą się praktyczne przyborniki pozwalające na uporządkowanie i opanowanie papierowego bałaganu na biurku. Jaki organizer wybrać? Na biurko lub na półkę
Gdy wszystko jest potrzebne i ważne, aby było pod ręką, warto zastanowić się nad tym, jak w prosty sposób opanować to, co dzieje się na biurku. Zdarza się jednak, że ilość papierów jest tak przytłaczająca, że trudno to ogarnąć, a sterta przekładanych na zmianę ważnych dokumentów nieubłaganie rośnie. Pudełko na dokumenty z pewnością doskonale rozprawi się z tymi papierami, które można spokojnie odłożyć na później lub zarchiwizować. Estetyczne zamykane pudełko ochroni je i uporządkuje, a zarazem może stanowić nawet eleganckie dopełnienie wyposażenia biura czy domowego gabinetu.
Przybornik na drobiazgi
Ładną i jednocześnie praktyczną formą usprawniającą pracę przy biurku z pewnością jest klasyczny organizer wykonany z drewna. Tego typu gadżet nie tylko pozwoli uporządkować chaos panujący na biurku, ale też nada mu profesjonalnego i eleganckiego wyrazu. Jest to szczególnie ważne, jeśli dysponujemy wieloma długopisami, karteczkami i innymi przyborami biurowymi. Składa się on np. z 3 szufladek, do których można schować między innymi spinacze czy pieczątki. Organizery wykonane z drewna mogą pomóc również w przechowywaniu ważniejszej korespondencji czy faktur.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Warto dodać, że drewniany pojemnik możemy spersonalizować, malując go samodzielnie na ulubiony kolor czy wzory. Jeśli natomiast chcemy podarować go komuś w prezencie, świetnym pomysłem będzie wygrawerowanie dedykacji czy jakiejś złotej myśli.
Praktyczny listownik
Ciekawą opcją uzupełniającą wyposażenie biurka jest specjalny pojemnik na listy, zwany listownikiem. Taki gadżet zapewni komfortowe oddzielanie korespondencji od pozostałych dokumentów. Co więcej, w ofercie Allegro znaleźć można takie listowniki, które posiadają dwie lub trzy przegrody umożliwiające sortowanie poczty. To proste rozwiązanie, które pozwala na uporządkowanie listów, dzięki czemu nie mieszają się one z dokumentami czy fakturami. I chociaż wydaje się, że tradycyjna korespondencja to już przeżytek, można łatwo wyobrazić sobie jak wspaniale na biurku wygląda zdobiony listownik z kopertami czy ręcznie pisanymi listami w środku.
box:offerCarousel
Skrzynia przyjmie wszystko
Dla osób preferujących skandynawski styl ciekawą propozycją mogą być stylowe skrzynie pełniące rolę organizerów. Surowe w stylu, a zarazem praktyczne pojemniki z pewnością nie tylko pozwolą zapanować nad dokumentacją czy korespondencją, ale również niewątpliwie nadadzą wnętrzu stylowego charakteru. Takie skrzynie doskonale nadają się także do przechowywania kolorowych magazynów – biała skrzynka świetnie zapanuje nad powstałym gazetowym bałaganem, a do tego będzie się idealnie prezentować.
Praca zawodowa, wykonywana w biurze czy też przy domowym biurku, wymaga dobrej organizacji, uporządkowania i umiejętności panowania nad przepływającymi przez ręce dokumentami. Nie jest łatwo zapanować nad nimi, jeśli ich ilość jest przytłaczająca. Zwłaszcza wtedy istotna jest dobra organizacja po to, by nie doprowadzić do chaosu, który ogarnie biurko. | Przyborniki i organizery na listy i dokumenty |
Nawigacja GPS jest przydatna szczególnie w wakacje, kiedy poruszamy się po terenach, w których łatwo się zgubić z tradycyjną składaną mapą. Przyjrzyjmy się zatem modelom, które sprawdzą się nie tylko w samochodzie, ale także poza nim. GPS – jaki wybrać?
Pierwsze pytanie, jakie można sobie zadać przed zakupem GPS na wakacje, brzmi: czy nie lepiej wykorzystać aplikację GPS na smartfony? Niekoniecznie. Ze smartfonu korzystamy bowiem w wielu innych celach, co sprawia, że bateria może się szybko wyładować. Odrębna nawigacja GPS oznacza mniejsze ryzyko rozładowania w środku wyprawy, czy utracenia dostępu do mapy w wyniku uszkodzenia sprzętu. Może się zdarzyć, że upuścimy telefon albo GPS – ale mało prawdopodobne, że uszkodzimy dwa urządzenia naraz. Jaki model nawigacji warto kupić przed wyjazdem na wczasy? Oto kilka propozycji.
TomTom Go 610
Na pierwszy rzut oka TomTom Go 610 nie wyróżnia się spośród innych GPS-ów. To urządzenie z sześciocalowym ekranem, zwykle oferowane w zestawie z uchwytem do samochodu i etui – jest jednak droższe od pozostałych nawigacji. Go 610 kosztuje nieco ponad 1000 zł, ale wydatek może być wart tej ceny.
Sprzęt firmy TomTom oferuje dożywotnio bezpłatną aktualizację map oraz możliwość odbierania informacji drogowych przez smartfon z obsługą bluetooth. Na wyposażeniu jest też funkcja „fotoradary”, określająca lokalizację radarów na mapie. Asystent pasa ruchu pokazuje, który pas zająć, aby wykonać skręt w pożądanym kierunku, zaś szybkie wyszukiwanie podpowiada lokalizację tuż po tym, jak zaczynamy wpisywać jej nazwę. TomTom Go 610 ma 8 GB pamięci wewnętrznej i umożliwia rozszerzenie jej za pomocą karty microSD. Wbudowana bateria pozwala korzystać ze sprzętu przez dwie godziny – funkcja ta przydaje się np. podczas pieszych wycieczek po lasach czy bezdrożach.
NavRoad Enovo S6
NavRoad Enovo S6 to nawigacja dostępna w różnych wariantach – w zestawie bez karty pamięci lub z kartą o pojemności od 2 do 8 GB. Ceny różnią się w zależności od oferty: zaczynają się od ok. 250 zł i sięgają do ponad 370 zł. Pamięć wbudowana wynosi 128 MB; do tego urządzenie ma 256 MB RAM.
Nawigacja jest wyposażona w ekran o przekątnej 4,3 cala o rozdzielczości 480 x 272. Szybkie wyznaczanie trasy umożliwia procesor 800 MHz. Współpraca z systemami GPS i GLONASS oraz system przewidywania pozycji satelitów sprawiają, że połączenie jest stabilne, a urządzenie jest lokalizowane na mapie z wysoką dokładnością. Możemy skorzystać z NavRoad Enovo S6 także poza samochodem. Bateria umożliwia godzinę nieustannego korzystania z nawigacji. Przydatna jest również rozszerzona funkcja nawigacji pieszej. Co więcej, dzięki portowi USB sprzęt może pełnić rolę odtwarzacza filmów lub muzyki.
GPS Vordon 5'
Oferowany za ok. 230 zł GPS Vordon 5' to pięciocalowa nawigacja GPS, dostępna najczęściej w zestawie z mapami Polski i Europy. Podobnie jak sprzęt TomTom, Vordon posiada opcję oznaczania fotoradarów i wejście na kartę microSD. Wyposażono go w asystenta pasa ruchu, a nawet wbudowano w pamięć kilka prostych gier wideo. Z urządzenia można korzystać jak z odtwarzacza filmów lub plików mp3, zaś transmiter FM umożliwia przesyłanie dźwięku do głośników samochodowych.
GPS Vordon 5' jest wyposażony w ekran o rozdzielczości 800 x 480, procesor 800 MHz, pamięć RAM 128 MHz i dysk flashowy o pojemności 4 GB. Można wybrać obsługę w trzech językach: polskim, angielskim i niemieckim. Z urządzenia skorzystamy poza samochodem dzięki akumulatorowi litowo-jonowemu.
Mio Spirit 7500
Kosztująca od 360 do ponad 500 zł nawigacja Mio Spirit 7500 oferuje bezpłatną aktualizację map. Urządzenie ma pięciocalowy ekran i mnóstwo dodatkowych możliwości dla użytkownika. Jedną z ciekawych opcji jest zapis miejsca, w którym pozostawiliśmy samochód, pozwalający znaleźć go po powrocie z pieszej wycieczki, na którą – dzięki baterii i trybowi pieszemu – możemy zabrać również nawigację. Nie musimy martwić się o utratę zasięgu w tunelu: Mio Spirit 7500 symuluje pokonywaną trasę i wciąż pokazuje pozycję pojazdu.
Funkcja LearnMe Pro służy do monitorowania przejazdów i dobierania na tej podstawie tras dostosowanych do naszych preferencji. Warta uwagi jest baza fotoradarów czy asystent parkowania pokazujący okoliczne miejsca parkingowe. Podsumowując, Mio oferuje dobry, wydajny sprzęt, którego jedyną wadą jest brak obsługi bluetooth.
Modecom FreeWAY MX3 HD
Ceny GPS Modecom FreeWAY MX3 HD zaczynają się od około 300 zł i mogą sięgać do ponad 500 zł – w zależności od tego, czy wybierzemy opcję bez mapy, z mapą Polski, czy z mapą Europy. Urządzenie ma pięciocalowy ekran, procesor dwurdzeniowy 644 + 250 MHz i 4 GB wbudowanej pamięci, którą można dodatkowo rozszerzyć dzięki kartom microSD lub microSDHC. Producent zapewnia, że FreeWAY utrzymuje połączenie z systemem GPS niezależnie od warunków atmosferycznych.
Zaletą FreeWAY-a jest ekran dostosowujący jasność do warunków oświetleniowych dzięki czujnikowi światła. Połączenie bluetooth umożliwia łączenie się z Internetem i m.in. odbieranie poczty. Transmiter FM pozwala przesyłać muzykę do głośników samochodowych. Nawigacja jest wyposażona w akumulator umożliwiający zabranie sprzętu na pieszą czy rowerową wycieczkę. Modecom FreeWAY MX3 HD to nawigacja GPS oferująca dobry stosunek jakości do ceny. | GPS na wakacje. Jaki model wybrać? |
Kiedyś, na wielkich balach i rautach maski były elementem obowiązkowym. Na szczęście, dzisiaj wracają do łask. Co ważne, można je zrobić samodzielnie w zaciszu domowego ogniska. Spróbuj! Przyjęcie karnawałowe to jedna z niewielu okazji, kiedy bez żadnych oporów możemy włożyć coś błyszczącego, ozdobionego piórami, cekinami i brokatem. Warto też pokusić się o maskę karnawałową. Oto kilka propozycji, których wykonanie wcale nie trwa długo.
Piórko, o pani
To propozycja dla wielbicielek świecidełek. Maska w kontrastowych kolorach ozdobiona piórkami przyciągnie uwagę* Potrzebne będą:
papier techniczny w dowolnym kolorze,
szablon,
klej typu magic z precyzyjną końcówką,
wstążka lub gumka,
nożyczki,
kryształki, cekiny, piórka, aplikacje.
Gotowy szablon wydrukuj, przenieś go na papier techniczny, a następnie wytnij.
Rozplanuj ułożenie dodatków, a następnie nanieś na nie niewielką ilość kleju i przyklej do wyciętego papieru. Poczekaj, aż klej dokładnie wyschnie. W tym czasie doklej ozdobniki i pióra. Pozostaw całość na kilka godzin, by mieć pewność, że wszystko dokładnie wyschło i jest solidnie przymocowane do papieru. Na koniec po bokach przywiąż wstążkę lub gumkę. I olśniewająca blaskiem maska gotowa!
box:offerCarousel
Delikatna dla skóry
Jeśli masz delikatną skórę i papierowa maska mogłaby wywołać podrażnienia, sięgnij po jeden z moich ulubionych materiałów do prac kreatywnych: filc. Aby wykonać maskę, przygotuj kawałek filcu w dowolnym kolorze, szablon, ostre nożyczki, błyszczące dodatki oraz gumkę lub wstążkę.
Gotowy szablon odrysuj na filcowym arkuszu za pomocą kredki krawieckiej lub ołówka, a następnie dokładnie wytnij.
Do maski doklej ozdoby. Wcale nie musi być ich dużo. Filcowa maska sama w sobie wygląda świetnie. Na koniec zamocuj gumkę lub wstążkę.
Na patyku
Taka maska kojarzy się z wytwornymi balami, które dzisiaj można oglądać już tylko w filmach. Kobiety w pięknych balowych sukniach, a także eleganccy panowie... Maski dodają im wdzięku i tajemniczości.
Potrzebne będą: kartka z bloku technicznego, szablon, nożyczki, dekoracje, klej oraz patyk – niestety wykałaczka do szaszłyków nie wystarczy, jest zbyt delikatna i może się połamać. Zapytaj w kwiaciarni lub sklepie florystycznym o cienkie patyczki do podtrzymywania kwiatów – one będą idealne.
Szablon nanieś na kartkę i wytnij go. Ołówkiem narysuj na masce wzór, który ma ją upiększyć; następnie pokryj linie klejem.
Posyp brokatem. Możesz docisnąć, ale zrób to bardzo delikatnie, żeby klej nie wyciekł poza obrys!
box:offerCarousel
Poczekaj, aż klej dokładnie wyschnie. W tym czasie ozdób maskę według własnego uznania. Mogą to być cekiny, aplikacje krawieckie, wstążki, piórka – paleta dekoracji jest ogromna. Na koniec przymocuj patyk do maski za pomocą kleju lub solidnej taśmy. Pamiętaj, by zrobić to na lewej stronie i tylko z jednego boku. Poczekaj, aż całość wyschnie, i ruszaj na bal!
box:offerCarousel
Maska w 3 minuty
To takie proste! Do przygotowania maski będzie potrzebny sztywny papier lub papier piankowy, szablon, wstążka lub gumka, nożyczki i klej. Mnóstwo bezpłatnych szablonów znajdziesz w internecie. Wystarczy tylko wydrukować, a następnie nanieść na papier kolorowy.
Następnie maskę wytnij i w razie potrzeby dodaj do niej ozdoby.
Ja przygotowałam wersję kotka, więc zaznaczyłam uszy i nosek. Z boku maski trzeba zrobić dziurki i przewlec przez nie gumkę lub wstążkę. Polecam gumkę, która jest elastyczna, dlatego solidnie trzyma maskę na głowie. I to już wszystko – maska gotowa! Prawda, że to ekspresowa praca? | DIY - Jak zrobić maski na bal karnawałowy? |
Akcja obejmująca prawie pół wieku, dwudziestu jeden narratorów i tyluż tłumaczy, dwa główne wątki i zaskakujący finał – wygląda na to, że to dobry, choć niełatwy do zrealizowania przepis na doskonałą lekturę. Książki historyczne mają wielu wielbicieli, choć spora grupa czytelników raczej ich unika. Niesłusznie, jako że historyczny kostium może skrywać opowieść uniwersalną, która została osadzona w konkretnej rzeczywistości po to, by pewne rzeczy uwypuklić. Matthew Kneale na tło swojej powieści wybrał dziewiętnastowieczną Tasmanię – miejsce masowego mordu.
Ostatni Tasmańczycy
Biali kolonizatorzy bezwzględnie eliminowali przedstawicieli społeczeństw zamieszkujących ziemie, które Europejczycy postanowili uznać za swoje. Wszyscy wiemy sporo o smutnym losie Indian północnoamerykańskich, słyszeliśmy o Inkach i Aztekach. Ludobójstwo popełnione na tasmańskich Aborygenach nie zapisało się tak dobrze w zbiorowej pamięci Europejczyków jak zbrodnie popełnione na ich australijskich kuzynach. A przecież, kiedy Brytyjczycy zajęli Tasmanię i uczynili z niej swoją kolonię, przywieźli ze sobą choroby, które zabiły znaczną ilość rdzennych mieszkańców wyspy. Reszty dokonali poszukiwacze złota, przestępcy i bezwzględni przedsiębiorcy. W 1876 roku zmarła ostatnia przedstawicielka tasmańskich Aborygenów.
Ten smutny fragment historii wybrał sobie Matthew Kneale. Jego opowieść toczy się wokół wyprawy badawczej na Tasmanię, zaś tło historyczne jest nie tylko malowniczym dodatkiem, ale przede wszystkim doskonałym pretekstem do przedstawienia awanturniczej historii z wyjątkowo interesującymi bohaterami na pierwszym planie. Bohaterów tych jest zresztą naprawdę wielu.
Dwadzieścia jeden głosów
„Anglicy na pokładzie” to książka na dwadzieścia jeden głosów. Każdy z narratorów przedstawia swój punkt widzenia, opowiada inną wersję historii, dorzuca wcześniej nieznane fakty. Każdy mówi innym głosem, zaś polski wydawca zdecydował się na krok odważny i nieszablonowy – zlecił przetłumaczenie każdego rozdziału innemu tłumaczowi. W efekcie dostaliśmy książkę, w której każdy z narratorów zyskał swój własny, niepowtarzalny styl. Historia opowiadana jest zarówno przez pierwszoosobowych narratorów, jak i poprzez listy, pamiętniki, a nawet jeden artykuł z gazety. Kneale dopracował styl wypowiedzi każdego ze swoich bohaterów – rozdzielenie ich między wielu tłumaczy dodało jeszcze całości dodatkowego smaczku.
Główne wątki
Nie sposób w krótki sposób streścić zarys akcji tak bogatej w treść i formę książki. Dwa główne wątki oddzielone są w czasie o kilka lat. Pierwszym jest podróż morska na Tasmanię, zorganizowana przez wielebnego Wilsona, który wierzy, że na tej wyspie znajdzie utracony Eden. Razem z nim podróżuje kilku innych bohaterów. Nie zdają sobie sprawy z tego, że Tasmania rajem z pewnością nie jest – na wyspie działa kolonia karna, zaś stosunki między kolonizatorami a rdzenną ludnością są co najmniej napięte. Drugi wątek rozpoczyna się kilka lat wcześniej na Tasmanii i jest przejmującą opowieścią o zbiegłych skazańcach, Aborygenach i brutalnych walkach o panowanie nad wyspą. Obie historie splotą się w pewnym momencie, zaś finał zapiera dech w piersiach.
Choć tło wydarzeń jest zaiste smutne, powieści Matthew Kneale’a nie brak humoru. „Anglicy na pokładzie” wciągają bardziej, niż można by się spodziewać, a lektura daje sporo satysfakcji.
Źródło okładki: www.wiatrodmorza.com | „Anglicy na pokładzie” Matthew Kneale – recenzja |
Puchowa kamizelka to niezwykle praktyczny element szafy każdego przedszkolaka. Kilkuletnie dzieci uwielbiają szaleństwa na dworze, a kamizelka puchowa założona na sweter albo bluzę ochroni szkraba przed chłodem, wiatrem i deszczem tak samo dobrze, jak kurtka przejściowa. Jak wybrać kamizelkę puchową dla kilkulatka, wydając nie więcej niż 100 zł? Jak wybrać kamizelkę puchową dla przedszkolaka?
Ruchliwe kilkuletnie smyki uwielbiają spacery po lesie, zabawy na łące i szalone chwile spędzone z rówieśnikami na placu zabaw. Wiosną i jesienią warto zaopatrzyć szafę pociechy w puchową kurtkę, którą wystarczy narzucić na koszulkę z długim rękawem albo bluzę bez kaptura i ruszać na świeże powietrze. Taka kamizelka to doskonała alternatywna dla płaszczyka albo kurtki przejściowej, która pozbawiona rękawów nie krępuje ruchów tak bardzo, jak kurtka. Zanim zdecydujesz się na zakup konkretnego bezrękawnika, koniecznie poszukaj modelu z cechami, dzięki którym kamizelka będzie dobrze służyć twojemu dziecku. Zwróć uwagę, czy kamizelka ma stójkę i przedłużany tył. Stójka, koniecznie zapinana, dobrze osłania szyję pociechy, chroniąc ją przed chłodem i wiatrem. Podobną rolę odgrywa przedłużany tył, zabezpieczający plecy przed przewianiem i zmarznięciem. Ważne jest przy tym, aby przód kamizelki był krótszy niż jej tył (dlatego zwracaj uwagę na przedłużany tył) – wtedy nie będzie ograniczał swobody ruchów malca. Świetnym, bo uniwersalnym rozwiązaniem jest odpinany kaptur – w trakcie chłodniejszych, ale pogodnych dni nie będzie dziecku przeszkadzał, a podczas deszczu przypięcie go zajmie jedynie chwilę. Szukając idealnego modelu, pomyśl też o elementach odblaskowych. Jeżeli nie trafisz akurat na model z wszytymi wstawkami fluorescencyjnymi, bez trudu znajdziesz odblaski, które będziesz mogła przyczepić np. do zamka błyskawicznego. Pamiętaj, że dzieci lubią mieć przy sobie ulubione drobne zabawki, dlatego rozejrzyj się za bezrękawnikiem z bocznymi kieszonkami. W nich smyk będzie mógł schować także drobną przekąskę na kilkugodzinną wycieczkę albo chusteczki higieniczne.
Kamizelka z naturalnym czy sztucznym wypełnieniem?
Zanim zaczniesz szukać najlepszej kamizelki dla przedszkolaka, postaw sobie pytanie, czy zależy ci na zakupie takiej wypełnionej naturalnym pierzem albo puchem, czy może zdecydujesz się na syntetyczne wypełnienie? Kamizelki puchowe i pikowane w cenie do 100 zł powinny być odpowiednio ciepłe i lekkie. Naturalny puch ogrzewa dziecięce ciało od razu, a sztuczne wypełnienie dopiero po chwili. Naturalne wypełnienie ma jednak wadę, o której doskonale wiedzą rodzice alergików uczulonych na kurze i pleśń – jest bardzo wrażliwe na wilgoć, dlatego nie ma mowy o praniu takiej kamizelki w domowej pralce.
Kamizelka puchowa dla przedszkolaka w cenie do 100 zł
Bezrękawniki dla dziewczynek i dla chłopców, kamizelki z Myszkami Mickey i Minnie oraz modele z bohaterami innych bajek – na Allegro na pewno znajdziesz puchową kamizelkę, o której marzy twoja kilkuletnia pociecha. Zanim zaczniesz przeszukiwać całą ofertę, pomyśl o ulubionych kolorach i wzorach twojego dziecka, skup się też na trybie życia, jaki prowadzi. Zwariowana czterolatka zachwyci się wygodną kamizelką w tęczowych kolorach, a spokojna dziewczynka na pewno ucieszy się z uroczego bezrękawnika w drobne kwiatki. Podobne przemyślenia ułatwią wybór mamie rozbrykanego chłopca – im pociecha bardziej ruchliwa, tym ważniejsze są praktyczne rozwiązania, takie jak stójka, boczne kieszenie, przedłużany tył i odpinany kaptur. Myśląc o zakupie dla małej modnisi i młodego elegancika, koniecznie poszukaj bezrękawnika, który krojem i kolorystyką będzie pasował do innych elementów dziecięcej szafy. Fanka Myszki Minnie z radością założy różową kamizelkę albo kremowy bezrękawnik w kolorowe grochy w zestawie z kolorową tuniką i ocieplanymi legginsami. Mały elegancik będzie z kolei zachwycony granatową kamizelką albo innym gładkim bezrękawnikiem w ciemnym kolorze – takie ubranko jest doskonałym uzupełnieniem modnej koszuli w kratę i markowych jeansów.
Puchowa kamizelka wiosną i jesienią jest nie do przecenienia. Ciepły bezrękawnik przydaje się zwłaszcza wtedy, gdy wybieracie się na całodzienną, rodzinną wycieczkę i nie wiecie, czy pogoda nie zacznie płatać figli. | Puchowa kamizelka dla przedszkolaka do 100 zł |
Ceny najdroższych boxów dachowych sięgają nawet 3000 zł. W jakich aspektach modele segmentu premium przewyższają swoich budżetowych konkurentów? Kto powinien poważnie wziąć pod uwagę zakup czołowych produktów? Standard budżetowych boxów
Przykładem niedrogiego i popularnego boxa dachowego jest model Relax 300 kosztujący 400 zł. Produkt ten oferuje 300 l pojemności oraz cechuje się długością 200 cm. Waży natomiast 13 kg, a jego deklarowana nośność wynosi 50 kg. Producent gwarantuje bezpieczeństwo użytkowania do prędkości 130 km/h. Box posiada zabezpieczenie antykradzieżowe w postaci zamka centralnego, a montaż odbywa się za pomocą obejm „U”, mocowanych do bagażnika bazowego z wykorzystaniem motylków i nakrętek. Relax 300 jest produktem spełniającym podstawowe wymagania, który przyda się także podczas przewozu sprzętu narciarskiego. Do jego wnętrza zmieszczą się bowiem narty o długości maksymalnej do 190 cm.
Podstawowe modele uznanych marek
Nie wszystkie markowe boxy kosztują po kilka tysięcy złotych. Czołowi producenci oferują też podstawowe modele, które wyróżniają się dobrym stosunkiem ceny do jakości. Na jakich polach są więc lepsze od swoich budżetowych konkurentów?
Porównanie można oprzeć o produkt uznanej firmy Inter Pack, która w cenie ok. 900 zł oferuje box Stella 480. Jego obudowa została wykończona materiałem, którego faktura przypomina strukturę kevlaru. Daje to ciekawy i estetyczny efekt. Producent zapewnia, że obudowa Stelli 480 jest odporna na promieniowanie UV. Droższy box to również większa pojemność. Podstawowy model firmy Inter Pack oferuje aż 440 l przestrzeni bagażowej. Co ważne, możliwe jest otwarcie boxu z obydwu stron, w czym pomagają sprężynowe siłowniki. Solidna konstrukcja modelu Stella 480 wpłynęła na maksymalną ładowność, która wynosi 75 kg, a więc o 25 kg więcej niż budżetowy model Relax 300.
Produkty z najwyższej półki
box:offerCarousel*
Jednym z flagowych modelów jest natomiast Thule Dynamic L kosztujący ok. 3400 zł. Ten box dachowy cechuje się pojemnością 430 l, która została osiągnięta głównie dzięki znaczącej długości wynoszącej 235 cm, co pozwala na załadunek nawet najdłuższych par nart. Kwintesencją modelu Dynamic jest jego aerodynamiczny kształt ze specjalnymi przetłoczeniami obudowy i mocno zabudowaną linią podłogi, pozwalającą na zminimalizowanie oporów powietrza. Dzięki temu można mieć pewność, że jazda z boxem na dachu będzie akustycznie komfortowa nawet przy wysokich prędkościach.
box:offerCarousel
Montaż Thule Dynamic jest banalnie prosty dzięki systemowi Power Click. Wystarczy włożyć box na dach, otworzyć go i przy pomocy pokrętła dopasować siłę mocowania. Kiedy będzie ona wystarczająco duża, usłyszymy charakterystyczny dźwięk kliknięcia. Wnętrze boxa Thule Dynamic posiada dodatkowe pasy mocujące oraz przegrody, które ułatwiają zabezpieczenie bagażu. Co ciekawe, kształt obudowy tego modelu został zoptymalizowany pod kątem samochodów segmentu premium, które często na dachu mają anteny w kształcie płetwy rekina.
Najdroższe boxy oferują rozwiązania, które zapewniają maksimum komfortu i bezpieczeństwa. Pomimo wysokich cen zakupu znajdują wielu nabywców, którzy doceniają najwyższe standardy ich wykonania i ponadprzeciętną trwałość. Z pewnością boxy segmentu premium będą najlepszym uzupełnieniem samochodów z wyższej półki. | Czy warto dopłacić do boxów dachowych segmentu premium? |
Pokrowiec pozwala wygodnie, a przede wszystkim bezpiecznie transportować broń strzelecką. Przedstawiamy siedem najlepszych miękkich modeli do karabinków ASG. Po co pokrowiec?
Pokrowiec umożliwia wygodne i dyskretne transportowanie broni oraz dodatkowych akcesoriów w dowolne miejsce. Znajdujący się w środku sprzęt jest zabezpieczony przed przypadkowym otarciem, obiciem czy zabrudzeniem, a dodatkowo schowany przed ciekawskimi spojrzeniami. Przewożony w dedykowanym pokrowcu karabinek nie powoduje dyskomfortu współpasażerów oraz członków rodziny, którzy czują się niepewnie w towarzystwie broni.
Najciekawsze modele
Na rynku znajdziemy kilkadziesiąt modeli pokrowców na broń palną, w tym m.in. usztywniane walizki odporne na wstrząsy oraz uniwersalne torby, które pomieszczą dodatkowy osprzęt. Przedstawiamy siedem modeli miękkich pokrowców na karabinek ASG.
Pokrowiec GFC Tactical MOLLE). Przeznaczony do transportowania broni gładkolufowej. Wykonany z wytrzymałego i wodoodpornego nylonu. Wnętrze zostało odpowiednio usztywnione, co zapobiega uszkodzeniu zawartości. Pokrowiec wyposażono w pas na ramię o regulowanej długości, taśmę zabezpieczającą, otwór drenażowy oraz system modułowy MOLLE, który pozwala na przymocowanie do go plecaka lub kamizelki taktycznej. Dwa kolory do wyboru. Wymiary: 72 cm × 15 cm.
Pokrowiec GFC Tatical Coyote. Umożliwia transportowanie dwóch karabinków: o długości do 58 cm lub 80 cm, a po rozłożeniu kaptura ze ściągaczem nawet do 110 cm. Pokrowiec wyposażony został w trzy kieszenie zewnętrzne, m.in. na dokumenty oraz amunicję, długą kieszeń wewnętrzną, wygodne uchwyty oraz praktyczne szelki umożliwiające noszenie go jak plecaka. Wymiary: 84 cm × 30 cm.
Pokrowiec Strike Systems. Profesjonalny pokrowiec do transportu broni długiej o maks. długości 110 cm. Wykonany z wytrzymałego i wodoodpornego materiału typu cordura, wewnątrz wyłożony pianką, która wraz z pasami mocującymi zabezpiecza zawartość przed uszkodzeniem. Cztery kieszenie zewnętrzne zapinane na rzepy pomieszczą amunicję, magazynki i akcesoria. Pokrowiec wyposażony jest w wygodne, krótkie uchwyty oraz szelki umożliwiające noszenie go na plecach. Wymiary: 110 cm × 30 cm.
Pokrowiec Condor Transporter. Minimalistyczna torba wyprodukowana przez firmę Condor Outdoor z wysokiej jakości poliestru o gęstości 1000D. Pomieści rozłożony karabinek z rodziny AK oraz AR, a także inne o zbliżonych wymiarach. Kieszeń główna zamykana jest gruboziarnistym dwukierunkowym zamkiem z możliwością założenia kłódki. Wnętrze wyłożono grubymi wkładkami piankowymi. Zawartość można zabezpieczyć czterema regulowanymi trokami z kompozytowymi klamrami. Torba ma wiele dodatkowych udogodnień. Wymiary: 66 cm × 25 cm × 11 cm. C
Pokrowiec Mission Delta Pack. Model wykonany w całości z wytrzymałego nylonu 500D. W środku jest miejsce na dwa karabinki oddzielone wyjmowaną przegrodą. Sprzęt mocuje się rzepami. Pokrowiec zapinany dwukierunkowym zamkiem błyskawicznym i wyposażony w pojemne kieszenie zewnętrzne, w tym jedną z kaburą na broń krótką, uchwyty do przenoszenia oraz pas piersiowy.
Pokrowiec Condor Rifle Case. Model wykonany z poliestru o gęstości 1000D. Można go przenosić za pomocą pasa naramiennego bądź dwóch krótkich uchwytów. Kieszeń główna zapinana jest na dwukierunkowy zamek błyskawiczny z możliwością założenia kłódki. Wnętrze oraz kieszeń zewnętrzna wyłożone zostały miękką pianką, która chroni zawartość przed uszkodzeniami. Wymiary: 72 cm × 31 cm.
Pokrowiec Nurpol. Model przeznaczony do przenoszenia broni gładkolufowej. Wykonany z wytrzymałego nylonu w kolorze szarym. Wyposażony w odpinany pas naramienny z opcją regulowania długości, taśmę zabezpieczającą z klamrą, otwór drenażowy oraz system modułowy MOLLE, który pozwala na przymocowanie pokrowca do plecaka lub kamizelki taktycznej. Na zewnątrz znajdują się rzepy, do których można przypiąć akcesoria. Długość: 76 cm.
Na co zwrócić uwagę?
Pokrowiec na karabinek powinien być wykonany z materiału wodoodpornego, łatwego do utrzymania w czystości i niepodatnego na uszkodzenia mechaniczne (np. nylonu lub typu cordura). Ważne jest także wnętrze – jeżeli zostało wyłożone pianką bądź grubą gąbką, znajdująca się w środku broń nie będzie się obijała i przemieszczała podczas transportu. Niezbędne są oczywiście mocne uchwyty oraz pas do noszenia pokrowca na ramieniu, najlepiej z możliwością szybkiego demontażu. Ogromne znaczenie ma wytrzymały zamek, który powinien umożliwiać płaskie rozłożenie pokrowca oraz zamknięcie go na kłódkę. Kieszenie zewnętrzne (przeznaczone na amunicję lub dokumenty) na pewno również się przydadzą.
Pokrowiec na karabinek to jeden z najważniejszych elementów wyposażenia miłośnika sportów strzeleckich. Warto wybrać model wysokiej jakości, z którego będzie można korzystać co najmniej przez kilka sezonów. Sprawdź, który okaże się najlepszy dla ciebie! | 7 najlepszych miękkich pokrowców na karabinek ASG |
Każdy z nas chciałby poprawić swoje wyniki sportowe. Trenuje się przecież po to, aby być szybszym, silniejszym, bardziej skocznym i sprawnym. Celem wysiłku jest zwiększanie własnych możliwości. Czasami jednak bywa tak, że forma spada lub stoi w miejscu, a my czujemy, że brakuje nam sił. Trenujemy ciężko, nie stosujemy taryfy ulgowej, a efektów nie widać. To dobry moment, aby zmienić podejście i plan wysiłkowy. Przyzwyczajenie organizmu do zwiększenia wysiłku
Ważne, aby starczało nam sił na cały dystans, który mamy do pokonania w zawodach. Zdarza się, że czujemy się dobrze do pewnego momentu, a następnie zupełnie niespodziewanie przychodzi kryzys i ciężko jest nam się odbudować już do samej mety. Pulsometr pokazuje, że serce nie bije zbyt szybko, ale niestety brakuje nam sił, a nogi są tak ociężałe, że bardzo trudno jest narzucić sobie większe tempo. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, nasz organizm nie jest jeszcze przystosowany do utrzymania przez cały bieg takiej samej prędkości. Po drugie, niewłaściwie dozowaliśmy wysiłek podczas treningu.
Jeśli zaczynamy zbyt szybko i intensywnie, to logiczną konsekwencją jest stopniowe zmęczenie. Gdy następnie zaczynamy zwalniać, wysyłamy wyraźny komunikat naszemu organizmowi, że jest to normalne zachowanie. Przyzwyczajony do takiego postępowania, reaguje w ten sam sposób na zawodach, czyli domaga się zwolnienia i nie chce dalej pracować. W połowie biegu zaczyna słabnąć i ciężko jest wrócić do startowego tempa.
Jeśli chcemy uniknąć takich sytuacji, musimy zacząć od właściwego rozplanowania treningu. Zaczynamy powoli, a następnie systematycznie, równomiernie zwiększamy tempo biegu. Na tym polega progresja. Organizm stopniowo zaczyna przyzwyczajać się do prędkości, gdyż nie przyspieszamy nagle, ale powoli i równomiernie.
Rodzaje treningu progresywnego
Niezwykle ważne jest, by dostatecznie i prawidłowo rozgrzać każdą partię ciała. Dlatego po wolnym, kilkukilometrowym rozbieganiu, należy przeprowadzić statyczny i dynamiczny stretching, który przygotuje organizm do wysiłku. Gdy przyspieszamy, mięśnie pracują intensywniej, są bardziej obciążane, co może doprowadzić do powstania urazów skutkujących kontuzjami. Dlatego przystępujemy do treningu dopiero po solidnie przeprowadzonej rozgrzewce. Należy pamiętać, aby dokładnie zaplanować swój bieg, biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu i podłoże, po jakim będziemy się poruszali.
Ważną rolę odgrywa dobór właściwego obuwia. Inaczej biega się po asfalcie i terenie przełajowym. Jeśli podłoże jest mocno pofałdowane, to wykonanie treningu, podczas którego należy co jakiś czas zwiększać tempo, będzie wymagało bardzo dużego nakładu sił. Koniecznie ustalmy wcześniej trasę biegu.
Bieg progresywny dzieli się na kilka rodzajów. Dla osób początkujących, które dopiero zaczęły swoją przygodę z bieganiem i ograniczały się do zwykłego joggingu, bardzo dobrym sposobem będzie podzielenie treningu na trzy etapy. Zaczynamy, biegnąc bardzo wolno, poniżej swojego zwyczajowego tempa. Następnie zwiększamy prędkość do naszej zwyczajowej, a na sam koniec przyspieszamy, ale nie maksymalnie, tylko na ok. 70% swoich możliwości. Wszystkie trzy części powinny trwać tyle samo.
Kolejną metodę stosuje się często przy dość długich, np. 20-kilometrowych, wybieganiach. Około 3/4 trasy należy pokonać w swoim spokojnym tempie, a ostatnie kilometry nieco szybciej. Jednak tu również nie należy wchodzić na maksymalne tempo, tylko na ok. 75% własnych możliwości. Podczas zawodów – jeśli mamy jeszcze zapas sił – na ostatnim kilometrze ścigamy się z rywalami, dając z siebie maksimum możliwości. Jednak żeby starczyło nam sił na mocną końcówkę, musimy ćwiczyć na treningach sprinty. Ustalamy spokojne tempo, które utrzymujemy przez dystans kilku kilometrów, a na ostatnim biegniemy najszybciej, jak tylko możemy.
Trening progresywny pozwoli zwiększyć wytrzymałość, szybkość i sprawi, że poprawimy wyniki. Dzięki niemu organizm będzie lepiej przygotowany do czekającego go wysiłku podczas zawodów i do mocniejszego tempa na ostatnich kilometrach przed metą. | Trening progresywny dla biegaczy – na czym polega? |
Sezon ogrodowy wiosna/lato 2017 już się rozpoczął. To najwyższy czas, aby zrobić porządki wokół domu i na tarasie oraz wybrać nowe meble. Oto najciekawsze propozycje stołów i krzeseł. Urządzanie tarasu lub ogrodu zaczynamy od organizacji przestrzeni i zieleni wokół. Przebywając na zewnątrz, chcemy wygodnie usiąść, zrelaksować się i spędzić czas z rodziną oraz przyjaciółmi. Od tego, jakie meble i sprzęty wybierzemy, zależy, czy chętnie będziemy korzystać z ogrodu i tarasu. Dodatkowo stół i krzesła mogą być niezwykłą dekoracją i elementem wystroju zewnętrznego otoczenia domu. Powinny się komponować ze stylem ogrodu, być jego integralną częścią.
Biesiadnie
Większość polskich ogrodów i przestrzeni wokół domu zaprojektowana jest tradycyjnie. To najbardziej popularny sposób na urządzenie miejsca wypoczynku. W cieniu jabłonek, w otoczeniu warzywników i rabatek z kwiatami zawsze musi się znaleźć miejsce na wspólne biesiadowanie. Z rustykalnym stylem doskonale idzie w parze stół biesiadny. Wykonany z grubo ciosanego drewna, sprawiającego wrażenie surowego, ma mocną podstawę. Robi wrażenie masywnością i przywodzi na myśl dawne uczty. Idealnie sprawdzi się w czasie rodzinnych uroczystości, wspólnej zabawy i weekendowego grilla.
Nowocześnie
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Ergonomiczne, nowoczesne krzesła kubełkowe to propozycja dla miłośników współczesnego designu. Wykonane z wysokogatunkowego tworzywa siedzisko ma ciekawy, obły kształt. Możemy wybrać wersję z podłokietnikami lub bez. Modele mają drewniane nóżki z metalowymi mocowaniami lub stelaż w całości wykonany z metalu. Są niezwykle wygodne i bardzo stylowe. Zachwycają bogactwem kolorów. Żółć, turkus, a także klasyczna elegancka biel i czerń pozwolą skomponować dowolny zestaw, dopasowany do indywidualnych upodobań. Niepowtarzalną propozycją są krzesła ażurowe, z wyciętym wzorem w siedzisku. Nowoczesne, designerskie meble ogrodowe będą świetnie wyglądały na tarasie urządzonym w stylu minimalistycznym. Sprawdzą się w otoczeniu modnych traw ozdobnych i graficznych kompozycji ze strzyżonych roślin zimozielonych.
Szklana tafla
Stoły ze szklanym blatem do niedawna królowały w nowoczesnych jadalniach. Obecnie są jednymi z najczęściej wybieranych przy urządzaniu ogrodów i tarasów – nie tylko ze względu na walory estetyczne, ale również na uniwersalność i łatwość w pielęgnacji. Blaty z hartowanego szkła są oferowane w odcieniach szarości i czerni, a także w wersji zupełnie przezroczystej. Metalowa rama jest elegancka i wytrzymała. Taki stół jest bardzo odporny na trudne warunki atmosferyczne, a po zimie wymaga jedynie umycia i lekkiego odświeżenia. Stół ze szklanym blatem możemy dowolnie zestawiać z różnymi modelami krzeseł. W kompletach często znajdują się krzesła metalowe, ale równie atrakcyjnie będą się prezentowały modele z rattanu, a nawet klasyczne drewniane.
Urok wikliny
Zanim nasze ogrody zapełniły się nowoczesnymi meblami wykonanymi z tworzyw sztucznych, panowała w nich niepodzielnie wiklina. Tradycja wyplatania z niej jest w Polsce bardzo stara. Materiał pochodzący ze specjalnie przygotowanych młodych pędów wierzby wykorzystuje się do produkcji koszy, pojemników, ale również mebli ogrodowych. Wyplatane krzesło lub fotel wiklinowy mają niezwykły urok. W komplecie z wiklinowym stołem tworzą niepowtarzalną atmosferę. Kojarzą się z zapachem starego sadu i drewnianą werandą w letni wieczór. Wiklinowe meble świetnie prezentują się jasnymi poduchami w otoczeniu zaprojektowanym w swojskim, rustykalnym stylu.
Urządzając przestrzeń do wypoczynku na zewnątrz, musimy wziąć pod uwagę styl całości, a także funkcjonalność mebli ogrodowych. Dobrze dobrane stoły i krzesła ogrodowe sprawią, że chętnie będziemy przebywać w tym miejscu, a każde spotkanie z bliskimi przerodzi się w przyjemną biesiadę. | Nowe modele stołów i krzeseł ogrodowych – sezon wiosna/lato 2017 |
Gdy pakujemy walizkę na wakacje, nie możemy zapomnieć o podstawowym wyposażeniu każdego małego plażowicza. Miękkie i kolorowe ręczniki z Minionkami to hit lata 2017. Wakacje to czas nadmorskich kąpieli i beztroskiej zabawy na plaży. Maluchy godzinami potrafią przebywać w wodzie, skacząc przez fale i ucząc się pływać. Po „mokrych” uciechach wracają na kocyk, aby odpocząć. Przyjemnie wtedy wytrzeć się i otulić miękkim ręcznikiem. Każdy malec powinien mieć własny ręcznik plażowy, który zawsze będzie na niego czekał po wyjściu z wody. Kolorowe, przyjemne w dotyku, a najlepiej z wizerunkiem ulubionego bohatera z bajki – takie modele dzieciaki lubią najbardziej.
Jak z bajki
Niełatwo wyciągnąć malucha z wody. Dzieciaki protestują, nie mając zamiaru szybko rezygnować z wodnych przyjemności. Nie przeszkadza im zimno ani wiatr. Niesforny maluch chętniej wyjdzie na brzeg, gdy będzie na niego czekał ręcznik plażowy z motywem z ulubionej bajki. Lato 2017 to sezon przebojów filmowych dla dzieci. Niedawno miały swoją premierę najnowsze przygody Minionków. Te żółte stworki opanowały wyobraźnię najmłodszych, którzy uwielbiają otaczać się gadżetami z ich wizerunkiem. Ręcznik kąpielowy z Minionkami na pewno spodoba się wszystkim małym fanom psotnych stworzonek z zabawnego filmu.
box:offerCarousel
Każdy wielbiciel przeboju kinowego „Auta” wie już, że trzecia część przygód Zygzaka właśnie weszła do kin. Nie tylko chłopcy pokochali emocjonujące rozgrywki na torze wyścigowym z udziałem animowanych bohaterów. Ręcznik plażowy z motywami z filmu „Auta”, na którym widnieje ukochany czerwony samochód z numerem 95, będzie w tym roku towarzyszył wielu dzieciakom podczas wakacji.
box:offerCarousel
Starszym dzieciom przypadną do gustu ręczniki Star Wars. „Gwiezdne wojny” od wielu lat nie tracą popularności, oglądają je wszyscy, bez względu na wiek. Zbliża się premiera najnowszej części, więc mali wielbiciele międzygalaktycznych zmagań dobrych i złych mocy, nawet na plaży będą mogli spędzić czas w towarzystwie ulubionych bohaterów.
box:offerCarousel
Nie zapominajmy o małych księżniczkach, które na wakacyjną wyprawę chcą zabrać własne akcesoria. Mała dama nie obejdzie się bez ręcznika plażowego z motywem pochodzącym z ukochanej bajki Disneya. Piękny ręcznik z filmu „Kraina lodu” przedstawia ulubienicę małych dziewczynek – księżniczkę Elsę. Odważna i przebojowa Elsa skradła serca publiczności i opanowała rynek gadżetów dla najmłodszych. Dziewczynki wybierają stroje kąpielowe, klapki i kapelusiki z jej wizerunkiem. Ręcznik plażowy z Elsą będzie stanowił idealne dopełnienie garderoby fanki „Krainy lodu”.
box:offerCarousel
3D
Ciekawą propozycją dla najmłodszych są ręczniki plażowe 3D. Zdobią je realistyczne nadruki, które wyglądają jak zdjęcia. Fotosy przedstawiają podwodne harce delfinów, rajskie wyspy i majestatyczne zwierzęta. Dziecko może wybrać swojego ulubionego zwierzaka – dzikiego kota, rozpędzonego rumaka czy słodkiego króliczka – i zabrać go ze sobą na wakacje. Duży ręcznik posłuży także jako kocyk, na którym malec może się zdrzemnąć lub zjeść posiłek po szaleństwach w wodzie.
Mikrofibra czy bawełna?
Wybierając ręcznik plażowy dla dziecka, warto wziąć pod uwagę nie tylko walory estetyczne i upodobania malca. Najprzyjemniejszy w dotyku i łagodny dla skóry jest ręcznik wykonany z bawełny. Ręczniki plażowe polskiej firmy Zwoltex są tkane z naturalnej przędzy w opatentowanej technologii UltraSoft. Produkty te mają certyfikat jakości i 5-letnią gwarancję. Zachowują miękkość i puszystość przez lata oraz są bezpieczne dla dzieci i niemowląt. Jeśli jednak zależy nam na wygodzie i ograniczeniu wagi bagażu wakacyjnego, warto się zdecydować na ręcznik z mikrofibry. Jest cienki i niezwykle lekki, zajmuje bardzo mało miejsca. Doskonale wchłania wodę, a gdy powiesimy go na wietrze, schnie w błyskawicznym tempie. Z łatwością zmieścimy nawet kilka takich ręczników w walizce lub torbie plażowej.
Ręczniki miękkie, kolorowe, ze zwierzakami i ulubionymi bohaterami z bajek to najlepszy wybór dla malucha na plażę. Dodatkowo zwróćmy uwagę na jakość wykonania oraz rozmiar ręcznika, aby bez problemu owinąć malca po kąpieli w morzu lub jeziorze. | Ręcznik plażowy dla malucha – najpopularniejsze modele 2017 roku |
Bezpieczny namiot to namiot prawidłowo rozbity. Jednakże ustabilizowanie jego konstrukcji na kamienistym podłożu może się okazać trudne. Podpowiadamy, jak się do tego zabrać i co się może przydać. Zanim zabierzemy się za rozbijanie namiotu, wybierzmy odpowiednie miejsce. Jakie będzie najlepsze? Wystarczy się rozejrzeć wokoło i wyobrazić sobie, że przez trzy dni leje deszcz i wieje silny wiatr… Czyli odpadają wszelkie zagłębienia terenu, chociaż kuszą intymnością. Na miejsce pod namiot wybieramy wzniesienie lub przynajmniej lekkie wybrzuszenie terenu. Najlepiej osłonięte krzewami lub drzewami. Jeśli musimy rozłożyć namiot na pochyłości, to ustawiamy go wyjściem w dół, żeby woda do niego nie spływała. Gdy już prawidłowo ustawimy namiot, może się okazać, że bezpieczne miejsce to tak naprawdę kupka żwiru i kamieni...
Zadbajmy o podłogę
Podłogi w namiotach wykonywane są z nylonu albo poliestru. Poliester ma trochę słabsze włókna, dlatego wykonane z niego podłogi są o ok. 30% cięższe od nylonowych. Ale i tak ważący 5 kg namiot nie może mieć podłogi pancernej. Jeśli rozbijamy go na kamieniach, to prędzej czy później zrobią się przynajmniej małe dziurki, które z czasem się powiększą, a my będziemy biwakować w wilgotnych śpiworach. Dlatego warto zainwestować w dodatkowąmatę pod namiot. Może to być płachta poliestrowa (jest dosyć gruba, więc trzeba się liczyć z dodatkowym kilogramem bagażu) lub mata aluminiowa (od biedy można użyć plażowej).
Na kamienistym podłożu zwykła karimata może nie wystarczyć. Dlatego lepiej wyposażyć się w jej grubszą wersję. Półtoracentymetrowa powinna wystarczyć, choć najlepsza byłaby 6-centymetrowa karimata Bo-Camp.
Wbijamy śledzie
Po ułożeniu podłogi namiotu na podkładzie czas na wbicie szpilek i śledzi. Z tym może być problem. Gdy wbijamy zwykłe szpilki w kamieniste podłoże, wyginają się. Dlatego użyjmy krótszych, ale wykonanych z wytrzymałych materiałów.
Nordisk Titanum Nail. Przeznaczone do twardego, kamienistego podłoża, wykonane w 100% z tytanu. Bardzo lekkie. Łatwo je wbić w podłoże. Cena 91,99 zł za 2 szt.
Anchor Steel Peg Outwell. Śledzie stalowe. Mają dużą powierzchnię styczności z podłożem i solidne punkty kotwiczenia. Nie ulegają deformacji podczas wbijania. Przeznaczone do większych obciążeń. Długość 25 cm. Cena 87 zł za 4 szt.
Biwakujemy na skale
Dobre wbicie śledzi oznacza, że namiot będzie stabilny, a jego pokrycie mniej narażone na rozdarcia spowodowane gwałtownymi podmuchami. Śledzie i szpilki w grunt wbijamymłotkiem do śledzi wykonanym z utwardzanego kauczuku. Ale uwaga! Jeśli podłoże jest naprawdę twarde, lepiej użyć młotka z obuchem stalowym (można się posłużyć kamieniem, ale po co się męczyć?). No i oczywiście, na bardzo twardym podłożu zamiast standardowych szpilek i śledzi stosujemy coś, co na pewno da się wbić w skalisty grunt, np. haki, których używają alpiniści.
Hak profil. Waży ok. 70 g. Wykonany z bardzo odpornej stali. Oferta obejmuje haki 7-, 10- oraz 11,5-centymetrowe. Cena 20,7 zł za sztukę.
Hak skalny Top.Profesjonalny sprzęt. Dobrze wbity w skałę utrzyma ciężar alpinisty ze sprzętem, a więc i odciąg namiotu. Cena 38,39 zł za szt.
Jeśli kupiliśmy naprawdę dobry namiot, nie warto oszczędzać na jego wyposażeniu. Bo po co narażać się na to, że będziemy budzić się w środku nocy z namiotem na nosie? | Rozbijamy namiot na kamienistym podłożu |
W lecie wiele osób zabiera się za porządkowanie podwórka i fasady domu. Pierwszym sprzętem, po który sięgają, jest myjka ciśnieniowa. Ale jaką lancę do niej wybrać? Aby ułatwić sprawę, od razu wyjaśniamy, że warto mieć w garażu i lancę rotacyjną, i kątową ze względu na ich różne parametry i przeznaczenie.
Sprawdź parametry
Podstawowe parametry lancy to maksymalne ciśnienie robocze i maksymalny przepływ roboczy. Są istotne ze względu na możliwość mycia bardzo brudnych i trudno dostępnych powierzchni. Niekiedy jednak potrzebujemy specjalnych rozwiązań, takich jak lanca kątowa, która pozwoli umyć np. podwozie samochodu dzięki strumieniowi zwróconemu prostopadle do powierzchni mycia, lub lancy rotacyjnej, która poradzi sobie z ciężkim brudem.
Lanca rotacyjna
Lanca rotacyjna charakteryzuje się świetnymi właściwościami. Myje nawet porowate i bardzo brudne powierzchnie. Dodatkowo końcówka ta świetnie usuwa mocno przyklejony mech, który często szpeci podjazdy lub schody domów. Dysza rotacyjna ma szczególne właściwości dzięki konstrukcji wytwarzającej obracający się strumień punktowy. Woda pod dużym ciśnieniem maksymalnym, nawet 350 b, nie tylko punktowo uderza w brud, ale również dzięki obrotowi wymiata go z trudno dostępnych powierzchni.
Godne polecenia są myjki z lancą Karcher. Lance tej firmy mają wymienne dysze, co pozwala uzyskiwać większe ciśnienie robocze, a tym samym łatwiej i szybciej usuwać trudno zmywalny brud. Warto również zaopatrzyć się w odpowiedni płyn tego samego producenta, który świetnie czyści i odtłuszcza, więc z pewnością ułatwi mycie zaschniętych zanieczyszczeń.
Równie dobre właściwości mają lance do myjek firm Nilfisk, Lavor i Stihl. Ich konstrukcja pozwala użytkownikowi decydować o parametrach roboczych sprzętu (ograniczenie to maksymalne ciśnienie 170 b i temperatura 60°C). Dodatkowym ułatwieniem jest opcja doboru odpowiedniej końcówki i możliwość zastosowania redukcji, aby lanca pasowała do wężyka myjki.
box:offerCarousel
Lanca kątowa
box:imagePins
box:pin
Lanca kątowa jest wygięta pod kątem 90° i umożliwia dokładnie prostopadłe skierowanie strumienia wody na zabrudzoną powierzchnię. To pozwala doskonale wyczyścić nadkola czy podwozie. Nie jest to jej jedyne zastosowanie. Sprzęt o takim kształcie pozwoli na umycie rynien dachowych oraz trudno dostępnych miejsc, do których nie sięga nasz wzrok.
W tym przypadku również polecamy sprawdzoną lancę Karcher. Możemy dobrać model o takich parametrach roboczych, by ciśnienie maszyny nie spowodowało zniszczenia końcówki myjącej. Właściwości tej lancy ułatwią mycie bardzo brudnych miejsc, a jej długość, wynosząca 170 cm – miejsc trudno dostępnych.
Innym bardzo dobrym produktem, o równie wysokich właściwościach technicznych, są lance kątowe do myjek takich firm jak Bosch, Stihl, Black&Decker. Charakteryzują się bardzo wysoką wytrzymałością na ciśnienie i temperaturę, które odpowiednio wynoszą 160 b i 60°C. Maksymalny przepływ przez lancę, wynoszący 15 l/min, wystarcza, by poradzić sobie nawet z najbardziej ubłoconym podwoziem.
Jak widać, lanca obrotowa i lanca kątowa to narzędzia o odmiennych zastosowaniach. W gospodarstwie domowym na pewno sprawdzą się oba typy. Pomogą nam utrzymać zarówno pojazdy, jak i teren wokół domu w idealnym porządku. W kwestii odpowiedniego wyboru marki zawsze polecamy sięganie na najwyższą półkę. Należy jednak najpierw sprawdzić, jaki typ złącza nadaje się do naszej myjki, a jaki gwint pasuje do naszego sprzętu.
Przeczytaj również: Praktyczne akcesoria do myjek ciśnieniowych | Rotacyjna czy kątowa – wybieramy lancę do myjki ciśnieniowej |
Pomimo niewielkich powierzchni mieszkaniowych coraz więcej osób decyduje się na spanie na łóżkach z materacami. Zajmują więcej miejsca, nie są meblem, który można składać, a więc nie nadają się do salonu, ale komfort spania na nich jest nieporównywalny. Można oczywiście bawić się w zakładanie na nie zwykłych prześcieradeł, ale dużo wygodniejsze są prześcieradła na gumce. Ich wybór jest ogromny. Wygoda i ciepło
Prześcieradła są robione z praktycznie każdego materiału, dlatego gumka jest wszywana na dwa sposoby. W przypadku materiałów bawełnianych, frotté czy jerseyowych, które są same z siebie nieco rozciągliwe, gumka jest wszyta dookoła prześcieradła. Te materiały są najwygodniejsze w utrzymaniu, ciepłe i miłe w dotyku. Poza tym nie mechacą się, nie niszczą zbyt szybko i można je dostać w każdym kolorze.
Gumka wszyta dookoła solidnie utrzymuje prześcieradło na miejscu, ale nieco trudniej je założyć na materac – zwłaszcza cięższy, robiony z kokosowych mat i sprężyn. Jednak możemy być pewni, że śpiąc na takim prześcieradle, nie zbudzimy się z fałdami odgniecionymi na twarzy, nogami zaplątanymi w pościel albo na gołym materacu. Każdy fan tego typu prześcieradeł może znaleźć filmiki instruktarzowe, jak je składać w schludne kostki, które pięknie się prezentują w szafie.
Moda i uroda
Prześcieradła ze sztywniejszych materiałów, takich jak flanela, len czy wełna, są szyte nieco inaczej. Mają zakładki w rogach, a gumka nie jest wszywana dookoła prześcieradła, tylko w rogach. Takie prześcieradło jest łatwiej nakładać na ciężkie materace, ale istnieje niewielkie ryzyko, że prześcieradło się ześlizgnie. Jednak materiały są bardzo sztywne, dobrej jakości i wytrzymałe, co czyni z tych prześcieradeł inwestycję na dłużej. Dodatkowo flanela o delikatnym splocie jest bardzo miękka i miła w dotyku, to idealny materiał na pościel zimową. Wełna świetnie sprawdza się na każdą porę roku, a len jest jednym z nielicznych polecanych dla alergików materiałów naturalnych.
Podobnie szyte są prześcieradła z satyny i jedwabiu – chociaż te materiały są akurat bardzo cienkie, chłodne w dotyku i delikatne. Zarówno jedwab, jak i wełna czy len wymagają większej jednorazowej inwestycji, lecz są to materiały naturalne, dlatego są najzdrowsze oraz najbardziej trwałe i wytrzymałe. Dodatkowo jedwab i len to jedne z najbardziej odpornych na mechacenie, rozdarcia i przecieranie się materiały, oba zaliczane do grupy hipoalergicznych.
Prześcieradła ze sztywnych tkanin są dużo łatwiejsze do składania, chociaż kolorystyka jest nieco bardziej ograniczona. Satynowe i jedwabne nadają się na lato, są bardzo gładkie w dotyku, dzięki czemu często stanowią część erotycznych zestawów pościelowych.
Dobrze dobrane prześcieradło z gumką może się również nadawać do nakładania na wszelkiego rodzaju rozkładane kanapy i sofy do spania, które w ciągu dnia służą jako meble do siedzenia w salonie, chociaż takie użycie zmusza do codziennego ściągania i chowania pościeli. | Typy prześcieradeł z gumką |
Rodzinna wyprawa kajakowa to fantastyczny sposób spędzenia czasu na łonie przyrody. Możemy na nią zabrać nawet potrafiącego już siedzieć niemowlaka. Jednak konieczne będzie odpowiednie przygotowanie. Nasz kraj obfituje w trasy kajakowe o rozmaitej długości i o różnym stopniu trudności, pozwalające na aktywny wypoczynek połączony z bliskim kontaktem z przyrodą. Wspólne pływanie integruje, pozwala się lepiej poznać, uczy wytrwałości i dążenia do celu, a także zdrowej rywalizacji. Dlatego już maluchom warto wszczepić kajakową pasję. Zanim jednak razem z najmłodszymi członkami rodziny chwycimy za wiosła, musimy się odpowiednio spakować. Jeśli planujemy jednodniową wyprawę, sprawa jest nieco prostsza, jednak gdy kajakowa wycieczka połączona jest z noclegiem na trasie, zabranie ze sobą jedynie właściwych i jak najbardziej funkcjonalnych rzeczy ma ogromne znaczenie.
Kajakowe minimum
Bez względu na długość wycieczki czy trudność planowanej trasy, nawet jeśli zabieramy dziecko na półgodzinny rejs wypożyczonym nad jeziorem kajakiem, musimy mieć ze sobą trzy rzeczy: kamizelkę (tzw. kapok) dla dziecka, nakrycie głowy, które ochroni ją przed nadmierną ekspozycją na słońce, oraz krem z filtrem (co najmniej 30), który zabezpieczy skórę. Mając pod ręką taki zestaw, możemy spokojnie oddać się przyjemności kajakowania i podziwiania piękna okolicznej przyrody. Jeśli jednak zamierzamy wybrać się na całodniową (lub jeszcze dłuższą) eskapadę, konieczne jest poszerzenie ekwipunku.
Wodne atrakcje
Piękna słoneczna pogoda i bliskość wody naturalnie zachęcają do kąpieli. Dlatego planując wycieczkę kajakową, warto wcześniej zaplanować postój w miejscu, w którym wszyscy, niezależnie od wieku i umiejętności pływackich, będą mogli popluskać się w wodzie. Koniecznie trzeba spakować równieższybkoschnące ręczniki, klapki do poruszania się nad brzegiem rzeki czy jeziora, a także stroje do kąpieli. Dla najmłodszych dzieci przyda się także pieluszka kąpielowa.
Nawet płynąc po najpiękniejszych i bogatych przyrodniczo terenach, maluchy, które nie są pochłonięte wiosłowaniem i manewrowaniem kajakiem, prędzej czy później zaczną odczuwać nudę. Warto zabrać dla nich coś, czym zajmą się podczas podróży. Świetnym pomysłem są dmuchane zabawki (np. smok, rekin czy kaczka), do których wystarczy przymocować sznureczek i dziecko może ciągnąć je po wodzie. Po wypuszczeniu powietrza zabawka zajmuje niewiele miejsca i bez trudu zmieści się nawet w mocno ograniczonym bagażu. Sprawdzą się także wszelkiego rodzaju piłeczki na sznurku oraz nieprzemakalne książeczki, które również warto wcześniej przymocować do kajaka.
Nieprzewidziana pogoda i zaskakujące sytuacje
Bez względu na porę roku pogoda potrafi się diametralnie zmienić w ciągu kilku godzin. Dlatego zwłaszcza na wodzie musimy być przygotowani na rozmaite warunki atmosferyczne. Koniecznie trzeba spakować maluszkowi czapeczkę, która zabezpieczy mu uszy przed silnym wiatrem, nieprzemakalną kurtkę przeciwdeszczową, chroniącą zarówno przed opadami deszczu, jak i zachlapaniem wodą rozpryskiwaną przez wiosła, a na wypadek nagłego ochłodzenia ciepłą bluzę, np. z lekkiego i szybkoschnącego polaru. Podczas cumowania, postoju na brzegu czy wieczornego biwakowania przydadzą się też kalosze.
Nawet na krótką wycieczkę warto na wszelki wypadek zabrać podręczną apteczkę. Powinien się w niej znaleźć środek przeciw komarom, a także łagodzący świąd bąbli powstałych po ugryzieniu, komplet różnej wielkości plasterków na otarcia i odciski powstałe od trzymania wioseł, żel antybakteryjny do rąk, chusteczki odkażające oraz żel łagodzący po opalaniu. Taki zestaw zajmuje niewiele miejsca i pozwoli samodzielnie poradzić sobie w wielu sytuacjach.
W zależności od długości spływu, wieku i liczby dzieci, a także naszego doświadczenia w rodzinnym podróżowaniu lista potrzebnych artykułów może się jeszcze znacznie wydłużyć. Jednak prezentowane tu minimum z pewnością umożliwi wypłynięcie w pełni przygotowanym na jednodniową kajakową wycieczkę. | Z dzieckiem na kajaku. Jak się przygotować? |
Dermokosmetyki to wyjątkowa grupa produktów pielęgnacyjnych. Są to kosmetyki dermatologiczne (inaczej kosmetyki apteczne), czyli preparaty, których receptury łączą w sobie zarówno właściwości medyczne, jak i kosmetyczne. Dzięki temu ich działanie nie opiera się wyłącznie na pielęgnacji, ale ma również za zadanie leczyć trapiące nas problemy związane ze skórą, ciałem czy włosami. Zanieczyszczenia powietrza, zła dieta, używki – wszystko to sprawia, że nasza skóra staje się podrażniona, zmęczona, pojawiają się na niej zmarszczki, przebarwienia czy drobne niedoskonałości. Dermokosmetyki, dzięki właściwościom hipoalergicznym i kojącym, pozwalają z nimi skutecznie walczyć. Są wolne od takich substancji, jak barwniki, olejki eteryczne i środki zapachowe. Nie uczulają i są bezpieczne nawet dla alergików.
Dermokosmetyki do skóry suchej
Wśród dermokosmetyków do cery suchej znajdziesz emulsje, kremy ochronne, balsamy nawilżające i zmiękczające, mydła, peelingi, kremy do stóp, żele oczyszczające, a także maski regenerujące. Jak widać, wybór jest ogromny. Dermokosmetyki do cery suchej długotrwale nawilżają cerę, jednocześnie doskonale wzmacniając barierę naskórkową. Czynią skórę odporną na działanie czynników zewnętrznych, takich jak promieniowanie słoneczne czy mróz. Cera nie wysusza się tak łatwo, bo dermokosmetyki chronią ją przed podrażnieniami, ograniczają nadmierną utratę wody i uzupełniają niedobory lipidów. Dzięki nim skóra sucha z dnia na dzień staje się coraz bardziej elastyczna i miękka, a szorstkość znika.
Dermokosmetyki do skóry wrażliwej
Cera wrażliwa jest wyjątkowo wymagająca i wymaga szczególnej pielęgnacji, którą mogą zapewnić jej odpowiednio dobrane dermokosmetyki. Wśród nich znajdziesz żele do mycia, specjalistyczne natłuszczające kremy, kremy hydrolipidowe, emulsje, olejki, a także maseczki i toniki. Głównym zadaniem dermokosmetyków do cery wrażliwej jest ukojenie podrażnionej skóry, ale to nie wszystko.
Dermokosmetyki myjące dokładnie oczyszczają, normalizują pracę gruczołów łojowych, stymulują odbudowę naskórka, chronią cerę przed wysuszeniem i negatywnym wpływem czynników zewnętrznych. Produkty przenaczone do skóry wrażliwej regulują gospodarkę hydrolipidową, wzmacniają bariery ochronne i zmniejszają skłonność do podrażnień. Wiele z nich leczy trądzik, normalizuje wydzielanie sebum i zapewnia efekt matowej skóry.
Dermokosmetyki do skóry dojrzałej
Dermokosmetyki do skóry dojrzałej to szczególne preparaty pielęgnacyjne. Ich zadaniem nie jest wyłącznie ochrona i nawilżenie, ale również opóźnienie procesów starzenia się skóry. Są to kosmetyki o działaniu przeciwzmarszczkowym, które w widoczny sposób napinają i wygładzają cerę. Pozwalają pozbyć się zmarszczek wokół oczu, podnoszą brwi, a nawet sprawiają, że usta są pełniejsze i bruzdy wokół nich znikają. Poprawiają elastyczność, naturalnie liftingują cerę i pozwalają utrzymać odpowiedni bilans hydrolipidowy.
Dermokosmetyki do skóry trądzikowej
Wśród dermokosmetyków do skóry trądzikowej znajdziesz toniki, kremy, żele punktowe i kapsułki, które zmniejszają skłonność do powstawania wykwitów, łojotoku, a także regulują poziom wydzielanego sebum. Wpływają też pozytywnie na jej wygląd – pomagają zredukować zaczerwienienie, hamują rozwój drobnoustrojów, działają przeciwzapalnie i uszczelniają naczynia krwionośne. | Dermokosmetyki idealne dla ciebie. Dowiedz się, których potrzebujesz |
Na fali „polskiego Euro” zbudowano ponad dwa tysiące orlików. Również panie coraz chętniej sięgają po korki, wkładają strój i biegają za piłką. Sprawdźmy, jakie stroje piłkarskie dla kobiet są dostępne na rynku. Producenci strojów piłkarskich raczej nie szyją ubrań przeznaczonych specjalnie dla kobiet. Nie dopatrujmy się w tym jednak złośliwości, gdyż wiele z ich propozycji to po prostu uniwersalne stroje typu unisex. Piłka nożna to sport kontaktowy, wymagający aktywności przez 90 minut, w związku z czym strój ma zapewniać swobodę ruchu. Dlatego panie bez problemu znajdą model stroju dla siebie w bogatej ofercie kompletów piłkarskich.
Givova Vittoria
Givova to włoska marka, która jest sponsorem technicznym takich klubów z Italii jak Chiveo Verona czy Catania. Ciekawy krój koszulki Vittoria przypadnie do gustu niejednej pani. Co najważniejsze, ten model dostępny jest w szerokiej gamie rozmiarów. Dla szczupłych i drobnych dziewczyn najlepszy będzie rozmiar XS lub S. Na piersi koszulki delikatnie rozszerza się tytułowe czarne „V”, które zostało usadowione na kolorowym korpusie w jednym z soczystych kolorów. Niebieski, zielony czy czerwony – to zależy tylko od indywidualnych upodobań. W komplecie znajdują się ponadto czarne spodenki, które ładnie komponują się ze wzorem na korpusie. Poza wysoką jakością modelu Givova Vittoria niebywałą zaletą jest również cena. To ekonomiczne rozwiązanie, które zaspokoi gusty wielu pań.
Joma Crew
Hiszpańskiego producenta możemy kojarzyć ze strojów piłkarzy lig z południowej Europy. W strojach marki Joma biegają przede wszystkim piłkarze z kraju producenta, z Valencią na czele, ale również piłkarze obecnej drużyny Kuby Błaszczykowskiego, Fiorentiny. Model Joma Crew zdecydowanie wyróżnia się na tle konkurencji ciekawą stylistyką. Na froncie koszulki, nad linią piersi, producent umieścił dwa szerokie, kolorowe pasy. Ten model dostępny jest w wielu wersjach kolorystycznych, możemy wybierać wśród różnych korpusów i wspomnianych pasów.
Nike Park
Firmy Nike nikomu nie trzeba przedstawiać. Amerykański producent jest znany nie tylko z ciekawych kampanii reklamowych, ale przede wszystkim z produkcji solidnej odzieży sportowej. Nie bez przyczyny Nike ubiera francuskich piłkarzy Paris Saint German i Włochów z Interu Mediolan i Juventusu Turyn. Komplet Nike Park to klasyczne piękno. Koszulka ze spodenkami tworzą jednolity komplet i są dostępne w naprawdę szerokiej gamie kolorystycznej. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że stroje piłkarskie Nike Park są oferowane we wszystkich barwach tęczy. Czerwony, bordowy, pomarańczowy – to dopiero początek tej wyliczanki. Co ciekawe, część sprzedających na Allegro oferuje możliwość wykonania indywidualnego nadruku na plecach. Naprawdę warto zapoznać się z pełną ofertą tego modelu.
Adidas Entrada
Firma Adidas to chyba największa na światowym rynku odzieży sportowej konkurencja wyżej opisanej marki. Niemiecka firma jest doskonale znana większości Polaków. Adidas jest niekwestionowanym królem w Bundeslidze. Zdecydowana większość piłkarzy, biegająca po niemieckich boiskach, robi to właśnie w strojach tej marki. Podobnie jest na naszym rodzimym podwórku – najwięcej klubów Ekstraklasy ubiera firma Adidas. Entrada to dwuczęściowy komplet w tym samym odcieniu. Na piersi znajduje się logo marki, a nogawki spodenek i rękawki koszulki zostały przełamane dobrze znanymi trzema paskami. Adidas Entrada to strój, który dostaniemy już od rozmiaru XS, dlatego każda dziewczyna dopasuje komplet do swojej sylwetki. | Strój do gry w piłkę nożną dla niej |
Znane angielskie przysłowie w potocznej polskiej wersji brzmi: „jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. W taki właśnie sposób wielu kierowców podchodzi do tematu opon całorocznych. Zobaczmy, czy w polskich warunkach te opony mają rację bytu i ile tak naprawdę zaoszczędzimy na zakupie jednego kompletu na cały rok. bbox:experiment
Aspekty związane z oponami wielosezonowymi:
* Taki mamy klimat
* Drogi to nie powietrze
* Prawdziwym wrogiem jest lato
* Walka o rynek zbytu
* Inaczej nie znaczy gorzej
* Nie oszczędzaj na oszczędzaniu
* Kto zyska na wielosezonówkach
[/bbox]
Wielosezonówki są postrzegane jako niebezpieczny kompromis, który stawia oszczędności ponad niebezpieczeństwami płynącymi z takiego wyboru. Ale czy na pewno należy je odbierać w taki sposób?
Taki mamy klimat
Bez dwóch zdań warunki panujące w tej części świata nie sprzyjają unifikacji typów ogumienia. Każdego roku mamy całkiem sporo upalnych dni w lecie, z temperaturami przekraczającymi 30 stopni Celsjusza. Jednocześnie od października do marca, a nawet kwietnia jesteśmy narażeni nawet na obfite śniegi i siarczyste mrozy. Różnica oscylująca niekiedy w granicach 60 stopni Celsjusza eliminuje możliwość wykorzystania tej samej konstrukcji opony, a 7 stopni Celsjusza średniej dobowej temperatury pozostaje granicą bezpieczeństwa, przy której powinniśmy udać się na zmianę ogumienia. A przynajmniej tak jest w teorii.
Drogi to nie powietrze
Sytuacja na drogach nie zawsze odzwierciedla tę w powietrzu. Duży ruch szczególnie w większych miastach sprawia, że nawet przy obfitych opadach śniegu i mroźnym poranku drogi mogą być czarne i co najwyżej mokre, ale nie zmrożone i pełne śniegu. W takich sytuacjach różnice między oponami całorocznymi i zimowymi zacierają się, a wielosezonowe niekiedy wręcz wygrywają z zimowymi, gdyż zapewniają lepszy kontakt z nawierzchnią i lepiej odprowadzają wodę w warunkach umiarkowanych.
Co więcej, opony całoroczne sprawdzą się również wtedy, gdy po kilku chłodniejszych dniach przyjdzie niespodziewane ocieplenie, co w Polsce szczególnie w ostatnich latach nie jest zjawiskiem rzadkim. Zalety opon zimowych stają się wówczas marginalne, natomiast całoroczne wchodzą w swój optymalny, umiarkowany klimat. Typowe zimówki wygrywają dopiero, gdy stajemy do walki z regularną zimą. Bieżnik przygotowany specjalnie na takie okoliczności odprowadza tu błoto i śnieg zdecydowanie lepiej, niż kształt, który musi także oprzeć się wysokim temperaturom w lecie.
Prawdziwym wrogiem jest lato
Paradoksalnie gorszy dla opon całorocznych jest właśnie sezon letni. Tu na wierzch wychodzi główny problem wielosezonówek, a więc kompromisowa mieszanka. Przy wysokich temperaturach jest zbyt miękka i przez to bardziej podatna na odkształcenia i uszkodzenia. Konsekwencją tego jest gorszy komfort jazdy i szybsze zużycie, a niekiedy wręcz wyraźna utrata bezpieczeństwa, szczególnie gdy mówimy o ostrzejszej jeździe albo przy dużych prędkościach.
Konsekwencje związane z bezpieczeństwem są czasem zaskakujące. Testy przeprowadzone dwa lata temu przez niemiecką agencję GTU pokazały, że pod kątem długości drogi hamowania w lecie wielosezonówki są gorsze nawet od opon zimowych. Samochód z oponami całorocznymi hamował średnio 1-2 metry dłużej od tego wyposażonego w zimówki.
Walka o rynek zbytu
Producenci wciąż starają się znaleźć takie parametry wielosezonówek, które powiększałyby ich rynek zbytu. W ostatnich latach karierę zrobiły opony, w których postawiono na poprawienie parametrów jazdy w lecie. Vredesteinowi w swojej serii Quatrac udało się znaleźć odpowiednią mieszankę, twardą, ale dającą przy tym bardzo dobre właściwości jezdne w warunkach letnich. Uzyskany tu kompromis wraz ze specjalnym bieżnikiem sprawiły, że ich produkt od lat utrzymuje się w czołówce wielosezonówek, tracąc właściwości dopiero na śniegu.
Jeszcze dalej poszedł Michelin ze swoimi CrossClimate. Patrząc na zalety i wady opon całorocznych, francuski producent wyszedł z założenia, że taka opona musi być oparta na oponie letniej. Efektem tego stały się gumy świetnie trzymające na suchej drodze, a jednocześnie dzięki odpowiedniemu bieżnikowi skutecznie odprowadzające ciecz i śnieg w warunkach zimowych. CrossClimate słabo wypadają dopiero, gdy warunki stają się naprawdę kiepskie, a potrzebne jest dobre trzymanie na zakręcie. Ciekawostką jest fakt, że Michelin nie kryje się z konstrukcją opony, oznaczając ją jako „letnia z homologacją zimową”, a nie „całoroczna”.
Inaczej nie znaczy gorzej
Dość ryzykownie w kwestii poszukiwania idealnej opony całorocznej zadziałał Goodyear. W przeciwieństwie do Michelin swoją Vector 4Seasons oparł na oponie zimowej, starając się następnie uzyskać jak najwięcej zalet przypisanych oponom letnim. Ku zdumieniu niejednego testera pomysł okazał się skuteczny. Do bardzo dobrych parametrów jazdy w zimie Goodyear dołączył świetne wyniki hamowania na mokrej nawierzchni i komfort jazdy bliski oponom letnim.
Nie oszczędzaj na oszczędzaniu
Szukając zalet zakupu opon całorocznych, nie można zapomnieć o czynniku, który dla wielu kierowców jest tu podstawowym: koszty. Oszczędność na zakupie jednego kompletu zamiast dwóch jest oczywista, szczególnie gdy mówimy także o sezonowej wymianie ogumienia. Kiedy jednak decydujemy się na zakup takiej opony, paradoksalnie argument ten przestaje być tak silny.
Opony, które rzeczywiście pozwalają jeździć nam przez cały rok, nie należą do tanich. CrossClimate, 4Seasons G2 to wydatek rzędu 300 zł za sztukę, Quatrac 5 niewiele pod tym kątem ustępuje, podobnie jak przyrównywane do produktów Vredesteina gumy Nokian Weatherproof czy Pirelli P7 Cinturato All Season. Nawet słabiej oceniane opony od Bridgestone, Falken czy Hankook do tanich nie należą. A poniżej? Poniżej mamy już takie, których niska cena staje się zastanawiającą zaletą, patrząc na słabą przyczepność i niebezpiecznie długie hamowanie w warunkach innych niż idealne dla opony całorocznej.
Kto zyska na wielosezonówkach
Rozwój opon całorocznych sprawia, że ich pozycja na rynku przestaje być cieniem dla typowych sezonówek. Ich użycie wciąż jednak ma swoje ograniczenia, szczególnie w polskim klimacie. Regularnie pokonywane długie trasy, potrzeba dobrego trzymania na szybko pokonywanych zakrętach czy częsta jazda w zimie po śniegu nie sprzyjają takiemu zakupowi. Jeśli jednak jesteś kierowcą opanowanym, a swoim nie najmocniejszym autem jeździsz głównie po ulicach swojego miasta, taki wybór staje się naprawdę sensowny. Pamiętaj tylko, że nawet przy takiej jeździe może ci się zdarzyć sytuacja, z której całoroczna opona nie wyciągnie cię tak, jakby zrobiła to opona sezonowa. Mimo wszystko stawiasz na kompromis. | Opony całoroczne – połączenie zalet czy niebezpieczny kompromis? |
Jeans to uniwersalny materiał, który zna każdy i to pod wieloma postaciami. Spodnie, koszule, kurtki czy krótkie szorty – możliwości na wykorzystanie tego materiału jest naprawdę wiele. Jednak, mimo to, największą popularnością cieszą się spodnie jeansowe. Podpowiadamy, jakie stylizacje z ich udziałem będą dla strzałem w dziesiątkę dla chłopca. Spodnie jeansowe są niezwykle uniwersalne. Możemy zakładać je o każdej porze roku, a co najważniejsze, pasują do niemalże wszystkich ubrań – począwszy od eleganckich koszul, oversize’owych bluz, na basicowych t-shirtach skończywszy. Poniżej kilka ciekawych propozycji na wykorzystanie jeansów.
Z kamizelką w roli głównej
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Propozycja, która z pewnością przypadnie do gustu każdemu chłopcu to zestawienie spodni jeansowych z bluzą i bezrękawnikiem. Spodnie mogą być poprzecierane, dzięki czemu dodacie charakteru całej stylizacji. Jeśli natomiast chodzi o obuwie, to stawiajcie na sportowy wariant. Najlepiej, jeśli zdecydujecie się na sneakersy w kontrastującym odcieniu. Czerwień, mocna zieleń lub żółty – taki drobny akcent potrafi ożywić każdy zestaw.
Pod bezrękawnik wybierz bluzę bez kaptura. Ten dodatek może denerwować naszego malucha, przez co z czasem bluza stanie się rzeczą, której będzie unikał podczas tworzenia codziennych zestawów, czy to do szkoły, czy na spotkania z przyjaciółmi. Szczególnie modne w tym sezonie są różnego rodzaju, kolorowe lub geometryczne, printy.
Jeans z koszulą
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Klasyczny zestaw, który sprawdzi się na każdą okazję – gładkie jeansy w granatowym kolorze, w połączeniu z koszulą w kratkę to must have dla wszystkich tych, którzy lubią prezentować się nienagannie. W zależności od okazji, dopełnieniem tego zestawu mogą być mokasyny, półbuty lub, zawsze modne, trampki. Chłopcy zapewne wybiorą trzeci wariant, ze względu na wygodę, jednak w przypadku formalnych okazji wystarczy jedynie zmienić obuwie i nową stylizację mamy gotową.
Biorąc pod uwagę nadchodzącą małymi krokami wiosnę, warto pamiętać o okryciu wierzchnim. Pod lekką kurtkę zawsze możemy założyć cieplejszy kardigan. Może być zapinany na guziki lub zasuwany na suwak. Motyw, który jest wyjątkowo modny w tym sezonie to warkoczowy splot, ale jeśli nasza pociecha nie przepada za oryginalnymi wzorami, postaw na klasykę, czyli gładki model, w stonowanym kolorze.
Twój maluch uwielbia jeansy i mógłby je nosić codziennie? W takim wypadku warto wziąć pod uwagę powyższe propozycje. Z ich pomocą z łatwością dobierzemy do ulubionych jeansów ciekawe elementy garderoby, które nie do poznania odmienią wcześniejsze stylizacje. | Spodnie jeansowe – stylizacje dla chłopca |
Wyłączyliśmy metody dostawy RUCHu płatne za pobraniem - informacja dla Sprzedających W związku z danymi o bieżącej sytuacji prawnej firmy RUCH S.A., przekazanymi przez tę spółkę, usunęliśmy z ofert poniższe metody dostawy płatne za pobraniem:
* Paczka w RUCHU opłata przy odbiorze
* Allegro Paczka w RUCHU opłata przy odbiorze
Powyższe metody dostawy nie są aktualnie obsługiwane przez RUCH S.A.
Jeśli były to jedyne metody dostawy udostępnione w Twoich ofertach, prosimy o wskazanie innych metod dostawy.
Według informacji, jakie otrzymaliśmy od RUCH S.A., metody dostawy RUCHu S.A. płatne z góry obsługiwane są bez zmian. | Wyłączyliśmy metody dostawy RUCHu S.A. płatne za pobraniem - informacja dla Sprzedających |
Creative Nuno to seria głośników Bluetooth pokrytych tkaniną, a model Micro to niedroga i niewielka konstrukcja monofoniczna. Jak sprawuje się mały Nuno i czy warto wydać na niego około 90 zł? Wśród głośnikowych nowości marki Creative są dwie serie, które szczególnie zwracają na siebie uwagę. To właśnie Nuno, czyli głośniki nastawione na minimalistyczny i oryginalny design, oraz seria Muvo, stawiająca na funkcjonalność. Ta pierwsza oferuje urządzenia tańsze i mniej skupia się na brzmieniu, ale mimo wszystko zapewnia dźwięk wysokiej jakości. Większy model stereofoniczny, czyli Creative Nuno, to rzeczywiście udane urządzenie o dobrym dźwięku, ale z dosyć delikatnym basem. Micro jest od niego właściwie o połowę mniejszy, a tym samym połowę tańszy. Czy to również dobry wybór, czy jednak lepiej dopłacić do Muvo 2C?
Specyfikacja Creative Nuno Micro
interfejs Bluetooth 2.1
obsługa A2DP, AVRCP, HFP, SBC
głośnik monofoniczny, obsługa rozmów, wejście 3,5 mm
akumulator litowo-jonowy, 500 mAh, 3,7 V
wymiary 75 x 60 x 63 mm
waga 180 g
Wyposażenie
Głośnik zapakowany jest w plastikowe, przezroczyste pudełko, które z pewnością zabezpieczy urządzenie na czas transportu. Podstawa opakowania to jednocześnie przegródka na wyposażenie. Nie można liczyć na wiele, do dyspozycji jest tylko kabel USB do ładowania, który mierzy 60 cm, a także skrócona instrukcja obsługi.
Wygląd
Nuno Micro to, jak sama nazwa wskazuje, zminiaturyzowana wersja Nuno. Relacja jest podobna do tej z modeli Muvo 2 i Muvo 2C, ale tym razem nie tylko zmniejszono obudowę i zastąpiono głośniki stereo głośnikiem monofonicznym. Uproszczeniu uległ też panel sterowania – przycisków jest mniej. Trzon serii pozostał jednakowy. Micro to designerski głośnik, obszyty dookoła efektowną tkaniną. Wygląda jak kostka z zaoblonymi krawędziami, podstawa jest jednak trochę dłuższa od pozostałych boków. Urządzenie dostępne jest w kolorze jasnoszarym lub ciemnoszarym.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na froncie znajduje się pojedynczy głośnik, skryty za maskownicą z tworzywa sztucznego. Front ozdobiony jest logo producenta, nad którym dostrzec można delikatne światło diody, sygnalizującej poszczególne procesy i stan baterii. Wrażenie robi efektowny materiał, jego barwa jest nakrapiana, a splot tkaniny drobny i nieregularny. Materiał wygląda, jakby został wykonany ręcznie.
Boki pozostały puste, a z tyłu znalazł się panel gniazd oraz włącznik, oba są umieszczone na plastikowej wstawce. Jest tam wejście liniowe 3,5 mm i wejście microUSB, a włącznik ma formę suwaka.
Szczyt obudowy jest ogumowany i imituje fakturę skóry. Panel sterowania Nuno Micro zawiera tylko trzy przyciski, w przeciwieństwie do pięciu w modelu Nuno. To również wypukłe guziki o kształcie symboli plusa i minusa oraz przycisku odtwarzania umieszczonego pomiędzy nimi. Ten środkowy ma wytłoczone w obudowie dodatkowe oznaczenia – znaczek słuchawki oraz Bluetooth.
Urządzenie stoi na mocnych i szerokich nóżkach. Nóżki, podobnie jak w większym modelu, zrobione zostały z silikonu o bardzo wysokiej przyczepności.
Nie mam zastrzeżeń odnośnie wykonania. Spasowanie elementów jest wzorowe, konstrukcja zwarta, nic nie trzeszczy. Jakość materiałów jest wysoka, tkanina została odpowiednio naciągnięta i nie ma luzów. Głośnik Nuno Micro wygląda, jakby był droższy, a to za sprawą udanego designu. Urządzenie przyciąga wzrok, a materiał wygląda bardziej naturalnie niż precyzyjna tkanina w głośnikach JBL.
Obsługa
Nuno Micro to prosty głośnik, więc jego obsługa jest również nieskomplikowana. Z racji małej ilości przycisków, trzeba nauczyć się kilku kombinacji klawiszy, ale są one intuicyjne.
Głośnik wzorowo trzyma się blatu mebla, nóżki wręcz przyklejają się do powierzchni. Urządzenie nie przesuwa się, nie powinno przez przypadek spaść prosto na podłogę. Konieczne jest jednak czyszczenie stopek co jakiś czas, gdyż dosyć szybko zbierają zabrudzenia, szczególnie podczas transportu. Urządzenie ma idealne wymiary, mieści się w dłoni, jest poręczne i nie zajmie wiele miejsca w plecaku lub torbie.
Przyciski nie są podświetlone, ale ich kształt łatwo wyczuć i zapamiętać. Środkowy pełni kilka funkcji – odbiera i odrzuca rozmowy, uruchamia parowanie. Plus i minus odpowiadają za regulację głośności, gdy są wciskane krótko, natomiast ich przytrzymanie zmienia utwory. Dobrze, że nie jest odwrotnie – dzięki temu można precyzyjnie regulować głośność bez przypadkowego przerzucania piosenek. Świetnie, że w ogóle jest taka opcja z poziomu głośnika. Regulacja głośności ma jeszcze jedną funkcję – przytrzymanie obu przycisków wyciszy mikrofon w trakcie rozmowy.
Nuno Micro nie zachwyca możliwościami. To tylko głośnik Bluetooth z opcją połączenia analogowego, ale kabla nie ma w zestawie. Funkcjonalność nie robi wrażenia, zwłaszcza w porównaniu do modelu Muvo 2C, który ma czytnik kart i działa też przez USB z komputerem.
Nie satysfakcjonuje także czas pracy. Głośnik wyposażony jest w niewielki akumulator, który pozwala na 4 godziny odtwarzania muzyki. To słaby wynik, wiele małych konstrukcji działa 6–8 godzin, a niektóre nawet ponad 10 godzin.
Brzmienie
Nuno Micro oferuje podobne brzmienie do większego odpowiednika, ale nie ma efektu stereo, a tym samym takiej mocy i przestrzeni. To również przyjemny w odbiorze i czytelny dźwięk, ale z niskimi tonami serwowanymi w oszczędnych ilościach. Nie można liczyć na efektowne i rozrywkowe brzmienie, to raczej lekki i dosyć zrównoważony dźwięk. Robi wrażenie ogólna przejrzystość oraz niezła szczegółowość.
Niskie tony są właściwie zaznaczone symbolicznie – można usłyszeć instrumenty basowe, ale będą one mocno odchudzone. Nie ma szans, by głośnik zawibrował, dźwięk nie stanie się masywniejszy. Brzmienie jest chude i spokojne, ale nieźle wypada ogólna rytmiczność; muzyka jest dynamiczna, odpowiednio szybka, nie nudzi. W porównaniu do małego Muvo 2C (z membraną basową) jest jednak dużo gorzej. Konkurent oferuje mocniejszy i bardziej energiczny bas.
Średnica to dosyć równe i bezpośrednie pasmo. W efekcie przyjemnie brzmią żywe instrumenty i głosy wokalistów. Można wychwycić dużo detali, dźwięk jest niezłej jakości. Lepiej brzmią więc lżejsze gatunki z żywymi instrumentami, angażuje jazz, blues, starsza muzyka popularna lub funk, ale do rocka lub metalu będzie brakowało masywniejszego dźwięku.
Wysokie tony są obecne i wyraźne, dlatego dźwięk jest jasny i czytelny. Nie ma efektu przyciemnienia, zamulenia lub zgaszenia muzyki. Nie trzeba się specjalnie się wsłuchiwać, muzyka bez problemu trafia do naszych uszu. Teksty piosenek są czytelne, melodie wyraźne i czyste. Mimo że brzmienie jest dosyć jasne, to jednak nie syczy i nie kłuje w uszy, zatem nie męczy na dłuższą metę.
Monofoniczne głośniki nie zrobią raczej wrażenia przestrzenią. Nuno Micro generuje dosyć swobodnie rozchodzący się dźwięk, ale słychać, że dobiega on z jednego małego punktu. Na pochwałę zasługuje separacja instrumentów, dźwięki nie zlewają się w całość i nie zakrywają siebie nawzajem.
Podsumowanie
Creative Nuno Micro to również ciekawy głośnik mono. Jest świetnie wykonany, robi wrażenie wyglądem i rozmiarem. Jego obsługa jest prosta i mimo ograniczenia przycisków do trzech podstawowych wystarczy kilka chwil, by sprawnie korzystać z Nuno Micro. Docenić należy też solidne nóżki, głośnik będzie stabilnie stał na płaskiej powierzchni, a niewielkie wymiary gwarantują wygodny transport. W cenie około 90 zł jest to dobry zakup. Wypada ciekawiej od droższego JBL GO (test), ale może mu zagrozić Bluedio BS-2 (test) – jest on kilka złotych droższy, a ma głośniki stereo z trybem 3D o mocniejszym basie.
Z drugiej strony brzmieniu Nuno Micro trochę brakuje do doskonałości. Szkoda, że nie ma pasywnej membrany, basu jest mało, przez co głośnik może nie poradzić sobie z rozrywkowymi gatunkami. Pod tym względem zdecydowanie przegrywa z modelem Muvo 2C (test) – który „ma kopa” w niskich tonach, brzmi wręcz tanecznie, a jest podobnych rozmiarów. Muvo 2C to jednak koszt około 160 zł, ale moim zdaniem warto rozważyć dopłatę, gdyż głośnik ma dużo większe możliwości. Jeśli jednak tekstylna obudowa to mus, wtedy można pomyśleć także o większym modelu Creative Nuno.
Zalety: bardzo dobre wykonanie; świetny design; prosta obsługa; logiczne kombinacje przycisków; czyste i czytelne brzmienie o dobrej jakości, swobodne i odpowiednio odseparowane.
Wady: brak kabla 3,5 mm w zestawie; mocno ograniczone niskie tony; słaby czas pracy. | Test głośnika Creative Nuno Micro – małe jest piękne? |
Przeglądając aukcje popularnego Apple TV, często nie znajdziemy dokładnego opisu wersji urządzenia. A warto wiedzieć co kupujemy, bo różnice pomiędzy dwiema najpopularniejszymi wersjami, które wyglądają identycznie, są spore. Łatwo przez pomyłkę kupić starszy model Apple TV, zamiast nowszego. Druga generacja Apple TV została zaprezentowana pod koniec 2010 roku, a trzecia, która wygląda identycznie, na początku 2012 roku. Jeśli w opisie aukcji nie znajdziemy informacji na temat generacji urządzenia – sprzedawca mógł jej nie podać, a może po prostu sam nie wie, którą generację sprzedaje – to łatwo zidentyfikujemy model po jego numerze. A1427 oraz A1469 będą oznaczały najnowszą, trzecią generację, a z kolei A1378 – drugą, starszą.
Full HD kontra HD
Największa różnica pomiędzy modelami to możliwość odtwarzania wideo w FullHD (1080p) – trzecia generacja to potrafi, zaś druga odtwarza maksymalnie w jakości 720p. Biorąc pod uwagę łatwą dostępność filmów FullHD i powszechność telewizorów czy projektorów odtwarzających ten format wideo – nierozsądne byłoby kupienie wersji AppleTV, która nie obsługuje tego formatu.
Wydajność i oprogramowanie
Kupując starsze Apple TV, możemy też liczyć się z nieco gorszą wydajnością, ponieważ modele drugiej generacji mają tylko 256 MB pamięci RAM, a nowszej – 512 MB. Podobnie z procesorem – starszy model ma chip A4, a nowszy A5. Co więcej kupując Apple TV drugiej generacji, nie możemy liczyć na instalację najnowszego systemu operacyjnego dla tego urządzenia, a więc nie dostaniemy najnowszych usprawnień i funkcji. Maksymalna wersja systemu dla Apple TV drugiej generacji to 6.2.1, tymczasem urządzenia trzeciej generacji obsługują aktualny system w wersji siódmej.
AirPlay Mirroring
Kolejną bardzo istotną różnicą pomiędzy modelami Apple TV jest możliwość przesyłania obrazu na żywo z naszego komputera Mac, iPhone’a czy iPada. Jest to szczególnie przydatne, jeśli mamy na przykład zamiar odtwarzać filmy z komputera – wtedy wystarczy podłączyć Apple TV do telewizora czy projektora i możemy przekazywać obraz i dźwięk bezprzewodowo. Modele drugiej generacji nie są kompatybilne ze streamowaniem obrazu przez AirPlay. Pamiętajmy też o tym, że nie każdy komputer Apple, iPhone czy iPad będzie kompatybilny z przesyłaniem obrazu na żywo – dotyczy to tylko nowszych modeli.
Apple TV obu generacji umożliwiają oglądanie zdjęć z Mojego strumienia zdjęć. Pozwala ona obejrzeć na naszym telewizorze lub projektorze zdjęcia zrobione telefonem bez potrzeby jakiegokolwiek zgrywania ich z telefonu. Będą one od razu dostępne do obejrzenia w chmurze Apple.
Jeśli mamy zamiar złamać nasze Apple TV i wgrać niezależne oprogramowanie – pozostaje nam tylko zakup drugiej wersji, bo trzecia jest póki co odporna na jailbreaking.
Jak widać, między drugą i trzecią generacją Apple TV jest dużo istotnych różnic. Sprawdźmy dokładnie, czy zależy nam na cechach nowszego modelu – być może nie posiadamy telewizora Full HD czy komputera obsługującego AirPlay Mirroring – wtedy wystarczy starszy model, o ile będzie odpowiednio tańszy. Uważajmy też, by omyłkowo nie kupić drugiej generacji zamiast trzeciej. Przypominamy – wyglądają identycznie.
Zobacz również: ShowMax i nie tylko – do czego może się przydać Apple TV | Apple TV – którą wersję kupić |
Drukarka to urządzenie, które znajduje się obecnie nie tylko w każdym biurze, ale też w wielu domach. Najczęściej korzystamy z niej w celu wydruku dokumentów i innych ważnych materiałów. Jednak są osoby, które szukają drukarki, aby drukować zdjęcia bez konieczności wychodzenia z domu. Rozwój fotografii cyfrowej pozwala nam przygotować zdjęcia do druku w komputerze. Później już tylko trzeba kliknąć „drukuj” i z otrzymanych fotografii możemy stworzyć np. album. Jednak nie z każdego wydruku będziemy zadowoleni. Potrzebujemy zatem drukarki typu foto. Foto drukarki dla profesjonalistów to wydatek często kilku tysięcy złotych. Jeśli jednak fotografią zajmujemy się amatorsko, to w budżecie kilkuset złotych również znajdziemy dostosowane do naszych potrzeb sprzęty. Jeśli mamy już odpowiedni model drukarki do zdjęć, to warto też zapoznać się z rodzajami papieru fotograficznego. Wydruk zdjęć na standardowym papierze do ksero nie ma po prostu sensu – otrzymany efekt raczej nas nie zachwyci.
Drukarka do zdjęć – jaka powinna być drukarka photo?
Wybierając drukarkę do zdjęć, będziemy sugerować się różnymi parametrami. Na początek jednak zobaczmy dostępne typy drukarek. Najbardziej powszechne są drukarki atramentowe – na budżetowe modele powinni się skusić głównie amatorzy wydruków fotografii. Osoby, które chcą to robić sporadycznie i głównie na domowy użytek. Jakość wydruków powinna nas zadowolić. Tylko pamiętajmy, aby zakupić również specjalny papier fotograficzny. Jednocześnie drukarkę atramentową możemy wykorzystywać do druku dokumentów. Przed zakupem odpowiedniego modelu warto sprawdzić ewentualne koszta eksploatacji (tuszów do drukarki). Tańsze w utrzymaniu są drukarki laserowe. Jednak wydruki zdjęć z budżetowych modeli nas nie zachwycą. W tym przypadku musimy zainwestować więcej środków w samo urządzenie. Do wyboru mamy jeszcze drukarki termosublimacyjne – oferują wysoką jakość wydruku fotografii i służą głównie do tego. Za ich pomocą nie będziemy drukować dokumentów. W oparciu o druk termosublimacyjny działają tzw. wywoływarki zdjęć, które znajdziemy w centrach handlowych lub drogeriach.
Przy wyborze drukarki fotograficznej będziemy zwracali uwagę zarówno na rozdzielczość wydruku, jak i obsługiwane rodzaje oraz formaty papieru fotograficznego. Większość modeli umożliwia teraz wydruk zdjęć w formatach: 9 x 13 cm, 10 x 15 cm, 13 x 18 cm, 20 x 25 cm, A4 i proporcji 16:9. Drukarka do zdjęć powinna być wyposażona w porty USB i czytnik kart pamięci. Zdecydowanie ułatwi to łączność z komputerem, aparatem fotograficznym lub nośnikami danych. Pozytywnie odebrany będzie również dotykowy (lub nie) wyświetlacz LCD.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Takie rozwiązanie znacząco ułatwia sterowanie parametrami wydruku. Z poziomu drukarki możemy wtedy wybrać rozmiar wydruku zdjęcia, a nawet je wykadrować. Bogate w opcje powinno być też dedykowane oprogramowanie. Zapewnia podstawowy retusz zdjęć przed wydrukiem czy szablony ramek, kolaży itp. rozwiązań. Na rynku drukarek mamy całkiem szeroki wybór drukarek foto. Pozostaje tylko pytanie – jaki model wybrać?
Drukarki fotograficzne – przegląd modeli
Przy wyborze odpowiedniej drukarki do zdjęć bardzo często będziemy kierowali się budżetem. Powinniśmy też zastanowić się, jak często będziemy z tego sprzętu korzystali i czy jest on przeznaczony na użytek domowy czy komercyjny. Zaczniemy zatem od modeli budżetowych. Drukarka atramentowa Canon Pixma iP7250 kosztuje około 300 złotych. Oferuje szereg możliwości, jak na sprzęt w tej klasie cenowej – wydruki na papierze fotograficznym, na płytach CD/DVD lub folii. Ponadto zdjęcia możemy wysłać do druku z pamięci zewnętrznej, urządzeń mobilnych lub chmury. Drukarka fotograficzna Canona zasługuje na uwagę z powodu bardzo dobrej rozdzielczości wydruku kolorowych zdjęć, tj 9600 x 2400 dpi. Droższą alternatywą (koszt około 800 złotych) będzie, co ciekawe, urządzenie wielofunkcyjne firmy Brother.
Model DCP-T700W składa się z drukarki atramentowej i skanera. Wydruki zdjęć możemy wykonywać w rozdzielczości 6000 x 1200 dpi, oczywiście na papierze fotograficznym. Urządzenie jest też wyposażone w port USB i moduł Wi-Fi. Kolejnym modelem oferującym druk foto jest Epson L805. Jest to drukarka atramentowa, jednak nie musimy wymieniać kartridży z tuszem. Wystarczy napełnić wbudowane pojemniki. Sprzęt oferuje wydruk zdjęć na papierze fotograficznym w rozdzielczości 5760 x 1440 dpi. Oczywiście jest wyposażony w moduł Wi-Fi i wejście USB. Ten model kosztuje około 1050 złotych. Z kolei nieco droższa jest drukarka atramentowa, a raczej urządzenie wielofunkcyjne Epson L850. Wydruki zdjęć otrzymamy w rozdzielczości 5760 x 1440 dpi. Za pomocą tego sprzętu możemy też skanować i kopiować dokumenty. W tym przypadku na uwagę zasługuje wbudowany ekran LCD o przekątnej blisko 7 centymetrów. Interfejs urządzenia jest bardzo intuicyjny. Zdjęcia do wydruku bez problemów ustawimy z poziomu drukarki. W parze z wielofunkcyjnością idzie też bardzo dobra jakość wydruku. Jeśli chodzi o tusze, to możemy je uzupełniać z buteleczek wbudowanych w urządzenie zbiorników. Według producenta jeden komplet buteleczek z tuszem umożliwia wydruk nawet 1800 fotografii w formacie 10 x 15 cm. Koszt tego modelu to około 1500 złotych.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Jako ciekawostkę możemy potraktować drukarkę Polaroid Zip Printer. Jest to sprzęt do wydruku zdjęć, który zmieści się nam w kieszeni kurtki lub plecaku. Do tego nawet nie odczujemy jego gabarytów, gdyż waży 190 gramów. Ta drukarka oferuje wydruki bezpośrednio z urządzeń mobilnych w formacie 7,6 x 5 cm. Łączność ze sprzętem odbywa się poprzez moduł Bluetooth lub NFC. | Co powinny posiadać nowoczesne drukarki do zdjęć |
Bezprzewodowy internet powoli staje się standardem. W dobie smartfonów, tabletów i innych urządzeń z modułami Wi-Fi ciągłe używanie domowego modemu przewodowego jest zwykłym marnotrawstwem. Tym bardziej, że dobrej jakości router bezprzewodowy można kupić już za niespełna 100 zł. Asus RT-N12
Zaczynamy od bardzo ciekawej propozycji routera w rozsądnej cenie. Za około 90 zł otrzymamy model Asus RT-N12. To bezprzewodowy router oferujący prędkość transferu do 300 Mbps, wyposażony w dwie zewnętrzne anteny oraz szyfrowanie WPA/WPA2. Prosta i bezproblemowa konfiguracja to jedna z wielu zalet tego rozwiązania. Router może pracować również jako punkt dostępu (Access Point) lub wzmacniacz sygnału. Wszystko zamknięto w przyjemnej dla oka obudowie o ciekawej stylistyce.
box:offerCarousel
D-Link DWR-116
Alternatywą dla powyższej propozycji jest model D-Link DWR-116. W tym przypadku również mamy do czynienia z maksymalną prędkością transmisji bezprzewodowej na poziomie 300 Mbps oraz standardami zabezpieczeń WEP, WPA-PSK, WPA2-PSK. Urządzenie ma cztery złącza 10/100 LAN, jedno złącze 10/100 WAN oraz – co jest ciekawostką w tym segmencie cenowym – jeden port USB. Port może służyć do rozszerzenia funkcjonalności routera np. za pomocą modemu sieci 4G/LTE. Obudowa jest bardzo tradycyjna i nie zwraca na siebie uwagi ciekawą stylistyką. Cena tego modelu – około 90 zł.
box:offerCarousel
TP-Link TL-WR940N
Kolejną ciekawą propozycją jest model TP-Link TL-WR940N. W tym przypadku mamy do dyspozycji większą prędkość transmisji bezprzewodowej – do 450 Mbps. Zasięg i siłę sygnału zwiększają trzy zewnętrzne anteny, natomiast przycisk WPS pozwala na szybki i komfortowy proces podłączania do sieci nowych urządzeń. Jest też funkcja kontroli pasma transmisji, w zależności od adresu IP. Stylistyka jest nowoczesna i minimalistyczna. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji to około 100 zł.
box:offerCarousel
TP-Link TL WA701ND
Tym razem coś dla mniej wymagających osób, którym zależy na niewielkich wymiarach i ciekawej stylistyce. Model TP-Link TL WA701ND zamknięto w białej obudowie z ciekawym wzorem na górnej części. Zastosowano tu jedną antenę zewnętrzną, a maksymalna prędkość bezprzewodowej transmisji danych to 150 Mbps. Przycisk WPS umożliwia proste zestawienie bezpiecznego połączenia z wykorzystaniem standardu szyfrowania WPA. Cena tego modelu to około 100 zł.
box:offerCarousel
Netis WF2220
Podobnie jak powyższa propozycja, tak samo model Netis WF2220 jest pewną alternatywą dla routera. To tzw. Access Point, czyli punkt dostępu. Wystarczy podłączyć do urządzenia kabel z internetem, aby móc cieszyć się bezprzewodową łącznością w całym domu. W tym przypadku prędkość bezprzewodowej transmisji danych to maksymalnie 300 Mbps, zaś dwie zewnętrzne anteny świetnie radzą sobie z pokryciem sygnałem całego mieszkania. Możliwość stworzenia kilku SSID sprawia, że każdy gość może podłączyć się do naszej sieci i korzystać z udostępnionego łącza. Całość zamknięto w kompaktowej obudowie. Cena to około 90 zł. | Router Wi-Fi do 100 zł – I kwartał 2017 |
Wszyscy umrzemy, ale ta prosta prawda nie jest czymś, co łatwo przyznajemy. Odpychamy myśli o własnej śmierci, a jednocześnie jesteśmy dziwnie zafascynowani umieraniem innych – zatrzymujemy się na widok wypadku, oglądamy z lekkim drżeniem serca sportowców ekstremalnych. Czy zatem powinniśmy sięgać po książkę człowieka, który pisząc ją wiedział, że odchodzi z tego świata? Czy należy się jej bać? Odpowiem krótko: nie pożałujecie ani jednej minuty, którą spędzicie na lekturze. Historia Paula Kalanithi jest naprawdę przejmująca. 36-latek był u końca długiej drogi do tego, by zostać neurochirurgiem, kiedy dowiedział się, że ma złośliwego raka płuc. Zmarł kilkanaście miesięcy po usłyszeniu diagnozy, w międzyczasie jednak zdołał dokończyć rezydenturę, napisać książkę i wspólnie z żoną podjąć decyzję o dziecku. Odszedł, gdy jego córeczka miała osiem miesięcy.
Wizyta osobista
Kalanithi próbował różnych ścieżek życiowych, zanim zdecydował się studiować medycynę. Pochodził z lekarskiej rodziny, a profesja ta kojarzyła mu się przede wszystkim z nieobecnością rodziców wiecznie zajętych pracą. Jego pasją była literatura, studiował na kilku kierunkach, pisał pracę o poezji. Ostatecznie jednak zdał sobie sprawę, że tylko jako lekarz odnajdzie sens życia, że woli działanie od filozofowania.
Neurochirurgia była jednak wyjątkowo trudnym wyborem. Ta specjalizacja to powołanie, a staż na niej to jedno z najtrudniejszych doświadczeń, jakie można sobie wyobrazić. Rezydenci muszą być niezwykle wytrenowani (autorowi książki poradzono, by jadł tylko lewą ręką, żeby podnieść jej sprawność), odporni (Kalanithi pracował ponad 100 godzin tygodniowo), posiadać rozległą wiedzę, a także wyjątkową odporność psychiczną, która pozwoli im znieść świadomość konsekwencji własnych błędów. Kalanithi wielokrotnie stykał się z tragediami i ze śmiercią, jednak dopiero kiedy z lekarza stał się pacjentem, zrozumiał, co one znaczą. „Śmierć, tak dobrze mi znana z pracy, tym razem przyszła z wizytą osobistą. Oto się spotykaliśmy twarzą w twarz, a mimo to wyglądała nieznajomo” – napisał.
Brak lęku
Tym, co uderza, jest odwaga autora, który zarówno w zdrowiu, jak i w chorobie, nie boi się cierpienia. Ból jest dla niego dowodem na to, że żyjemy, a Kalanithi żył naprawdę intensywnie. Po usłyszeniu diagnozy od razu nachodzi go myśl o dziecku, o które wraz z żoną planowali się starać, kiedy on zakończy rezydenturę. Początkowo ona nie jest przekonana, boi się, że opieka nad niemowlęciem zabierze resztki czasu, który im pozostał, a także martwi się, że pożegnanie z dzieckiem uczyni jego śmierć jeszcze bardziej bolesną. On się jednak tym nie przejmuje, uważa, że to będzie dobre, że tak właśnie powinno być.
„Jeszcze jeden oddech” to zaskakująca lektura, nie tyle o śmierci, ile o życiu w jej obliczu. Zmusza czytelnika do przyznania się, że jest śmiertelny – w końcu nikt z nas, decydując się na dziecko, nie wie, czy będzie żyć dość długo, by obserwować jego dorastanie. Nie chodzi jednak o to, ile miesięcy czy lat zostaniemy na tym świecie, ale o to, co z tym czasem zrobimy. Kalanithi potrafił wykorzystać go doskonale i napisał o tym bez patosu, ale poruszająco i mądrze.
Źródło okładki: http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ | „Jeszcze jeden oddech” Paul Kalanithi – recenzja |
Jeśli chodzi o fantastykę zza wschodniej granicy, najczęściej stykam się z tytułami rozrywkowymi z elementami przygodowymi tworzonymi przez Olgę Gromyko, Oksanę Pankiejewą czy Aleksandrę Rudą. Właśnie z książką tej ostatniej miałem okazję spędzić niedawno kilka miłych wieczorów. „Sztylet rodowy”
Opowieść ta wygląda na początku bardzo klasycznie. Mamy zadanie do wykonania, może niezbyt prestiżowe, ale o prawa króla ktoś przecież musi zadbać. Kto najlepiej to zrobi? Drużyna! I to nie byle jaka, bo Głosy Królewskie!
Spotkaliście się już z takim początkiem? Może i tak, ale tutaj mamy nieco innych bohaterów od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Jest troll, ale niegłupi, z poczuciem humoru i optymistycznym podejściem do świata. Krasnolud maminsynek budzi śmiech zarówno u współtowarzyszy, jak i u czytelników, a elf melancholik i fatalista to już zjawisko zupełnie niespotykane.
Początek przygody
Kiedy ten zestaw ciekawych charakterów zostaje uzupełniony początkującą czarodziejką, arystokratą oficerem i zakochaną w nim wojowniczką, czytelnicy nie mają najmniejszych szans, aby się nudzić. Ich napędzany magią furgon rusza w objazd jednej z dzielnic królestwa, a na jego drodze pojawi się zły mag, magiczne stworzenia, bard i zaginiona kandydatka do serca oficera arystokraty. Przygody czekają na nich w każdym miejscu, w które zawitają, a klasyczne wątki i pomysły są przez autorkę wykorzystywane w bardzo przewrotny sposób.
Lekka i sympatyczna rozrywka
Jeśli cała seria, której pierwszy tom to „Sztylet rodowy”, jest równie udana, będziemy mieli naprawdę dużą frajdę z czytania. Pierwsza książka skrzy się humorem, uwodzi dynamiczną fabułą i ciekawymi, nietuzinkowymi bohaterami. Relacje w tej drużynie z furgonu nieustająco bawią podczas lektury, a tarapaty, w które wpadają jej członkowie, tylko podnoszą poziom przyjemności.
Książka nawet na moment nie nuży, a sposób, w jaki się kończy, powoduje, że chce się jak najszybciej czytać dalej. To naprawdę lekka, wciągająca i sympatyczna opowieść, w której klasyczne archetypy zostały ładnie wykorzystane przez autorkę i umiejętnie doprawione wielką dawką rozrywki.
Źródło okładki: papierowyksiezyc.pl | „Sztylet rodowy” Aleksandra Ruda – recenzja |
Chociaż na rynku pojawiło się sporo konkurentów, to wciąż GoPro pozostają najpopularniejszymi kamerami sportowymi na świecie. Jednak sam zakup urządzenia to za mało, aby cieszyć się filmami w świetnej jakości. Konieczna będzie jeszcze dobra karta pamięci. Jaka konkretnie? Zanim w ogóle zaczniemy zastanawiać się, jaką kartę pamięci kupić do naszej kamerki GoPro, najpierw warto przyjrzeć się możliwościom samego urządzenia. W ten sposób dowiemy się, w jakiej rozdzielczości i z iloma klatkami na sekundę jest w stanie nagrywać kupiony przez nas sprzęt. Gdy już będziemy mieli to ustalone, to łatwiej będzie nam dobrać kartę pamięci. Dlatego na początek przyjrzyjmy się samym kamerom GoPro Hero.
Kamery GoPro Hero
Aktualnie firma GoPro ma w swojej ofercie kilka kamer sportowych o różnych możliwościach. Najnowszą i zarazem najlepszą jest w tym momencie GoPro Hero 6 Black. Pozwala ona na nagrywanie wideo w rozdzielczości 4K Ultra HD z prędkością aż 60 klatek na sekundę. To powoduje, że wymagania względem karty pamięci znacząco rosną. Kolejne w zestawieniu są Hero 5 Black, Hero 5 Session oraz Hero 4 Black, które również rejestrują w rozdzielczości 4K Ultra HD, ale już tylko z 30 klatkami na sekundę. Wbrew pozorom to spora różnica. Na końcu plasują się GoPro Hero 4 Silver z 4K Ultra HD z prędkością 15 klatek na sekundę i GoPro Hero nagrywająca w 1920 x 1440 pikseli w 60 klatkach na sekundę. Im niższa rozdzielczość i mniejsza prędkość, tym niższe wymagania względem karty pamięci.
Jaka karta pamięci?
box:offerCarousel
W ostatnim czasie przybyło oznaczeń na kartach pamięci. Jeszcze do niedawna kierowaliśmy się przede wszystkim klasą danego modelu. Dla przykładu Class 10 ma zapewniać prędkość zapisu na poziomie co najmniej 10 MB/s. Z czasem wprowadzono oznaczenia U1 i U3, które oznaczają kolejno minimum 10 i 30 Mb/s. Ale w przypadku kamer GoPro powinniśmy kierować się jeszcze czymś innym. Producenci kart pamięci zaczęli stosować oznaczenia, które mają informować o prędkości zapisu w przypadku nagrywania filmów. Czym innym jest zapisywanie zdjęć, a czym innym materiału wideo. Właśnie dlatego na kartach pamięci pojawiło się oznaczenie V. Kolejne jego poziomy oznaczają:
V6 – 6 MB/s
V10 – 10 MB/s
V30 – 30 MB/s
V60 – 60 MB/s
V90 – 90 MB/s
Ile potrzebujemy w przypadku kamer GoPro Hero? Najwyższy możliwy bitrate filmu w rozdzielczości 4K Ultra HD w modelu Hero 6 Black to 78 Mb/s. Przekłada się to na 9,75 MB/s, więc teoretycznie powinna nam w zupełności wystarczyć karta pamięci z oznaczeniem V10. Nie ma jednak co ryzykować pracy na granicy wydajności i to nawet mimo że prędkość 10 MB/s to minimum, co ma oferować taka karta. Zdecydowanie lepiej wyposażyć się w model przynajmniej V30. Zapewni to duży komfort korzystania z kamerki sportowej. Niższe modele z nagrywaniem w rozdzielczości 4K Ultra HD oferują maksymalny bitrate na poziomie 60 Mb/s, czyli 7,5 MB/s. W ich przypadku karta V10 powinna już w zupełności wystarczyć. Co ciekawe, według danych GoPro model Hero, który nagrywa tylko w rozdzielczości 1920 x 1440 pikseli z prędkością 60 klatek na sekundę, również rejestruje materiał z prędkości 60 Mb/s, czyli 7,5 MB/s. To oznacza, że wymagania co do karty pamięci są takie same jak w wyższych modelach.
Polecane modele kart pamięci
W przypadku karty pamięci z oznaczeniem V30 godne polecenia są między innymi modele SanDisk z serii Extreme. Za wariant o pojemności 32 GB zapłacimy około 55 złotych, ale lepszym wyborem będzie model 64 lub 128 GB, które wystarczą nam na zdecydowanie dłużej. W ich przypadku cena to odpowiednio 80 i 150 złotych. Inną kartą godną polecenia jest ADATA Premier, która również oferuje prędkość przynajmniej 30 MB/s przy zapisywaniu wideo.
Nieco łatwiej jest ze znalezieniem karty pamięci z oznaczeniem V10. Na rynku dostępnych jest mnóstwo modeli tego typu, np. Hama, za którą w wersji 32 GB zapłacimy 78 złotych. Dobrym wyborem będą też karty z serii Samsung Evo, które co prawda nie mają oznaczenia „V”, ale zapewniają one odpowiednią wydajność do nagrywania w rozdzielczości 4K Ultra HD. | Jak wybrać odpowiednią kartę pamięci do GoPro? |
Zaktualizowaliśmy punkt 38 artykułu 1 w Załączniku nr 1 (Towary zakazane i dopuszczone warunkowo) do Regulaminu Allegro. Zaktualizowaliśmy punkt 38 artykułu 1 w Załączniku nr 1 (Towary zakazane i dopuszczone warunkowo) do Regulaminu Allegro.
Tą aktualizacją doprecyzowaliśmy zapis o zakazie sprzedaży kodów, które umożliwiają przeglądanie treści multimedialnych w postaci tzw. video on demand.
Zmianę przedstawiamy w pliku PDF. Fragmenty, które dodaliśmy oznaczyliśmy na zielono, a te które usunęliśmy - na czerwono. | Aktualizacja Załącznika nr 1 do Regulaminu Allegro |
Chłodnik to najlepszy pomysł na obiad w trakcie upałów. W dzisiejszym przepisie proponujemy wersję z pomidorami i ogórkami. Składniki:
800 g pomidorów
1 papryka
1 ogórek
1 ząbek czosnku
czerwony ocet winny
cukier brązowy
4 łyżki oliwy
sól
pieprz
pęczek natki
Krok po kroku:
W garnku łączymy pomidory z papryką, czosnkiem, połową obranego ogórka i oliwą. Dokładnie wszystko blendujemy. Następnie doprawiamy delikatnie octem, odrobiną cukru oraz solą i pieprzem. Wstawiamy na kilka godzin do lodówki. Chłodnik podajemy z ogórkiem pokrojonym w kostkę i natką.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Chłodnik pomidorowy z ogórkiem |
W dobie nadal popularnych krótkich i średniej długości włosów bardzo trudno znaleźć właściwy produkt do ich stylizacji. Jakie kosmetyki są najlepsze? Jak utrwalić fryzurę? Jakie techniki zastosować? Wybór na rynku kosmetycznym jest ogromny. Producenci prześcigają się w wymyślaniu cudownych właściwości swoich preparatów. W moim przeglądzie kosmetyków stylizacyjnych dowiesz się, jakie konkretne przeznaczenie mają m.in. żel, guma, pasta, wosk i lakier do włosów.
Jak układać krótkie włosy?
To pytanie zadaje sobie wielu mężczyzn. Krótkie, męskie fryzury niewymagające układania odeszły do lamusa. Od dłuższego czasu najmodniejsze męskie cięcia cechuje zadbany włos, który wymaga codziennego ułożenia. W zależności od tego jaki produkt preferujesz oraz jakiego rodzaju masz włosy możesz wybierać spośrod wielu preparatów, które pozwolą skutecznie je modelować.
Wbrew pozorom, krótkie fryzury wymagają więcej zachodu - trzeba je przycinać, by nie straciły "kształtu", na krótkich włosach znacznie bardziej widoczne są też problemy skórne. Aby odpowiednio zadbać o fryzurę ale i zdrowie skóry głowy, warto znać podstawowe typy włosów i na tej podstawie dobierać odpowiednie kosmetyki:
* włosy normalne - są miękkie, sprężyste i generalnie nie sprawiają problemów swemu właścicielowi. Łatwo je ujarzmić, a po myciu nie są ani przesuszone ani trudne do ułożenia. Niewątpliwym plusem tego typu włosów jest to, że się nie przetłuszczają. Jeśli jesteś posiadaczem tego typu włosów masz szczęście - możesz używać każdego rodzaju preparatów.
* włosy suche - niedobory w produkcji sebum sprawiają, że są one sztywne i twarde. Trudno je ułożyć, więc ułożenie fryzury może być nie lada wyzwaniem. Do pielęgnacji włosów używaj preparatów nawilżających, które nieco je ujarzmią.
* włosy zniszczone - podobnie jak suche, są to włosy specjalnej troski. Należy zadbać aby je nawilżyć, odżywić i wzmocnić. Najczęściej takie włosy są znacznie przesuszone, łamią się i trudno je ułożyć.
* włosy przetłuszczające się - w odróżnieniu do włosów suchych, zbyt duża ilość sebum powoduje, że włosy są ciężkie i nie poddają się ułożeniu. Często już kilka godzin po umyciu tracą blask i opadają, sprawiając że fryzura staje się płaska. To najbardziej problematyczny typ włosów, gdyż użycie niedopowiedniego szamponu lub kosmetyku, może znacznie pogorszyć, już i tak słabą, kondycje włosów.
Pamiętaj też, że jeśli masz problemy skórne dotykające głowy np. łupież - najlepiej skonsultować używanie preparatów do stylizacji z trichologiem lub dermatologiem.
Jakie zatem kosmetyki do włosów warto poznać i wypróbować?
Żel do włosów
Żel bywa kontrowersyjny. Mnie kojarzy się z imprezami w stylu disco, latami 90. i chłopakami z zespołu Backstreet Boys. Dla niektórych nażelowane fryzury są kwintesencją kiczu i braku stylu. Rzeczywiście, nieumiejętnie nałożony żel może zniszczyć nasz image. Na pewno trzeba używać go w umiarkowanych ilościach.
Stylizujemy całe włosy. Żel je nie tylko utrwala, ale także usztywnia, co jest główną przyczyną niepożądanego efektu, na przykład przetłuszczonych włosów. Zachowanie właściwych proporcji może dać zgoła inny efekt, a mianowicie wet hair, czyli wrażenie mokrych włosów.
Żel nie modeluje fryzury w takim stopniu jak choćby pasta, dlatego zaleca się go do krótkich włosów. W celu osiągnięcia bardziej naturalnego efektu użyj żelu na mokre włosy. Wystarczy niewielką jego ilość równomiernie rozprowadzić na wszystkich pasmach, dowolnie ułożyć fryzurę i pozostawić do wyschnięcia.
box:offerCarousel)
Guma i pasta
W przeciwieństwie do żelu, guma i pasta mają właściwości nie tylko utrwalające, ale także silnie modelujące. Nie usztywniają włosów, przez co można je aplikować zarówno na krótkie, jak i długie włosy. Zaleca się stosowanie kosmetyków na konkretne kosmyki, nie ma potrzeby nakładać preparatów na całe włosy.
Guma i pasta nie sklejają włosów, dzięki czemu wyglądają one bardziej naturalnie. Preparaty stosuje się na suche włosy, energicznie wcierając niewielką ilość. W celu łatwiejszego wchłonięcia można przed ich nałożeniem przeczesać włosy rękami i ułożyć pożądaną fryzurę. Bardziej naturalny efekt daje pasta, która właściwie nie jest widoczna we włosach.
Pomada i glinka do włosów
Te dwa produkty pozwalają na mocne utrwalenie włosów. Pomada to kosmetyk skierowany specjalnie do mężczyzn. Pozwala na łatwe modelowanie włosów i pozostawia naturalne wykończenie fryzury. Po jej nałożeniu zaleca się rozczesanie włosów - dzieki temu nie będa zlepione.
box:offerCarousel
Kolejnym ciekawym preparatem do stylizacji włosów jest glinka - to kosmetyk występujący w dwóch postaciach. Na rynku dostępne są twarde glinki, przypominające nieco świeczkę oraz te w wersji kremowej - obie stworzone na bazie naturalnej glinki bentonitowej. Glinka do włosów dodaje im tekstury, pogrubia optycznie włosy oraz unosi je u nasady. Będzie więc dobrym wyborem dla panów, którym zależy na zagęszczeniu włosów ale jednocześnie preferują "luźne" fryzury i przeczesują je dłonią w ciągu dnia.
Wosk do włosów
Służy głównie do zabiegów kosmetycznych. Stosowany jest zawsze na suche włosy: na początku modelowania – w celu ich okiełznania, nadania sprężystości, albo na koniec – aby nadać fryzurze blasku, wosk ma bowiem właściwości nabłyszczające.
box:offerCarousel)
Nanoś go na całe włosy, nie tylko na poszczególne partie. Pamiętaj, że wosk nie utrwala fryzury, więc dodatkowo możesz wykorzystać pastę lub lakier do włosów. Nakładaj delikatnie minimalne ilości preparatu, dosłownie muskając włosy.
Lakier do włosów
box:imagePins
box:pin)
To kosmetyk typowo utrwalający. Ma chyba największe właściwości utrwalające spośród wszystkich kosmetyków, dzięki czemu może być stosowany na końcu. Utrudnia jednak modelowanie, dlatego nigdy nie nakładaj go przed ułożeniem fryzury.
Im większy poziom utrwalenia, tym mniejsze ryzyko zniszczenia fryzury. Niektóre lakiery do włosów spisują się świetnie nawet na silnym wietrze czy deszczu. Nieumiejętnie użyty lakier może skleić włosy. Uniwersalne i zalecane aplikowanie to zdecydowane pryskanie z odległości ok. 30 cm.
Wskazówki - jak modelować włosy?
Wszystkie opisane preparaty do modelowania włosów i utrwalania fryzur dostępne są w wielu wariantach dostosowanych do określonych typów włosów, na przykład farbowanych i naturalnych, suchych, z tendencją do przetłuszczania się, prostych, kręconych, krótkich, długich, itd.
Producenci uwzględniają także alergie, stąd na przykład pojawiają się kosmetyki bezzapachowe, nieuczulające, itp. Niektóre preparaty dodatkowo pielęgnują włosy, inne chronią przed szkodliwym działaniem promieniowania słonecznego. Niemal wszystkie typy produktów dostępne są w opcjach różnego poziomu utrwalenia. Do codziennego funkcjonowania wystarczą środki o podstawowym czy minimalnym poziomie, wówczas fryzury będą naturalne. Silniejsze można wybierać, kiedy istnieje potrzeba dłuższego utrzymania fryzury albo w wypadku niekorzystnych warunków pogodowych.
Mój wybór – pasta Got2Be
Po wypróbowaniu wielu różnych produktów do włosów mogę stwierdzić, że dobrym sposobem na stworzenie naturalnego i jednocześnie trwałego hair look jest pasta. Proponuję sprawdzić, jak działa pasta Got2Be Beach boy surfer look. To matująca pasta marki Schwarzkopf w szarym pudełeczku. Można ją stosować zarówno na mokre, jak i suche włosy.
Wystarczy jej niewielka ilość, by stworzyć naprawdę każdą fryzurę. Pasta ta modeluje, utrwala i matuje włosy, dzięki czemu możesz wykreować zwariowaną, poczochraną fryzurę, ale też look prosty i grzeczny. Dodatkowym atutem pasty jest jej świeży i owocowy zapach.
Zauważyłem, że wiele past – mimo ich docelowego przeznaczenia dla mężczyzn – stosują także kobiety. Z moich obserwacji wynika również, że najczęściej z drogeryjnych półek z preparatami do pielęgnacji włosów znikają pasty i lakiery. Pierwsze do modelowania, drugie – zapewne do utrwalenia.
Zobacz również: Fryzura po męsku. Przegląd pianek do usztywniania włosów
) | Żel, pasta, guma czy lakier do włosów? Jak skutecznie utrwalić męską fryzurę? |
Szyberdach dziś nie jest już tak popularny jak przed laty, ale nadal potrafi umilić podróż. Niestety, nie jest niezawodny, a jego usterki mogą poważnie popsuć humor. Radzimy, jak sobie z nimi poradzić. Czy pamiętacie jeszcze czasy, gdy samochody nie miały klimatyzacji? Wtedy lekarstwem na letni zaduch i zbyt wysoką temperaturę we wnętrzu często był szyberdach.
Uroki szyberdachu
Dziś, gdy klimatyzacja jest standardem już nawet w autach miejskich, okno dachowe jest luksusem spotykanym rzadziej. To jednak nie zmienia faktu, że podróżowanie autem wyposażonym w szyberdach jest po prostu przyjemne. Nie tylko zyskujemy źródło świeżego powietrza (przydatne zwłaszcza, gdy palimy w samochodzie!), ale możemy też poczuć wiatr we włosach. Szyberdach sprawia, że we wnętrzu robi się jaśniej, a podziwianie nocnego, pełnego gwiazd nieba z kabiny samochodu może być całkiem romantyczne.
Niestety, okno dachowe potrafi się popsuć. Jego usterki uprzykrzają życie, a ich usunięcie może sporo kosztować, choć to nie reguła. Grunt to właściwie je zdiagnozować.
Zatkany odpływ
Najczęstszym problemem związanym z oknem dachowym jest jego przeciekanie. Jest to też jedna z najbardziej kłopotliwych usterek – nabywcy używanych aut z szyberdachem bardzo się jej boją.
Zazwyczaj przeciekanie jest spowodowane zatkaniem układu odpływowego. Jest on przystosowany do tego, by pojawiała się w nim woda, która zbiera się w specjalnych kanalikach, skąd zostaje odprowadzana na zewnątrz pojazdu. Dopóki całość jest drożna, nie ma problemu. Gdy jednak się zatka, woda szybko dostanie się do podsufitki i spowoduje korozję elementów nadwozia.
Jeśli powodem są zgromadzone w kanałach odpływowych liście, kurz, brud itd., problem nie jest bardzo poważny i wystarczy usunąć „intruzów”. Aby zapobiegać poważniejszym kłopotom, należy co jakiś czas czyścić cały układ.
Zepsuta uszczelka
Jeżeli przeciekanie wiąże się z usterką uszczelki szyberdachu, nadal nie jest to coś, z czym nie można by sobie poradzić. Zacznijmy od jej konserwacji. Nie stosujmy do tego żadnych tłustych specyfików. Najlepiej sprawdzi się specjalny silikon do uszczelek. Jeżeli jednak takie działanie nie przyniesie pożądanego skutku, uszczelkę należy wymienić, dobierając odpowiednią do modelu swojego auta. Robiąc to odpowiednio szybko, czyli zaraz po zauważeniu przecieku, unikniemy poważnych konsekwencji. Uszczelkę zazwyczaj damy radę wymienić samodzielnie.
Ślizgi
Jeżeli szyberdach nie przecieka, tylko opornie się otwiera, nie domyka lub np. zacina się w połowie drogi, to może wskazywać na problem z jego ślizgami. Z biegiem czasu wyrabiają się i tracą swoje właściwości. Na szczęście zazwyczaj nie trzeba wtedy wymieniać całego mechanizmu. Do większości popularnych modeli są gotowe zestawy naprawcze.
Silniczek szyberdachu
Również gdy niedomaga silnik odpowiadający za przesuwanie i uchylanie elektrycznego dachu, jest to niezbyt wielki kłopot. Silniki szyberdachu także można wymienić.
Linka
Za problemy z poruszaniem dachu może odpowiadać zużyta lub zabrudzona linka. Prowadzi ona od okna dachowego do silniczka, który często może być zamocowany z dala od dachu, nawet w bagażniku. To sprawia, że po drodze linka może się nieodpowiednio zagiąć lub zanieczyścić. Z biegiem czasu także materiał, z którego jest wykonana, może ulec uszkodzeniu. Wymieńmy więc linkę, ale wcześniej sprawdźmy, czy nie wystarczy jej wyczyścić. Uwaga – jeżeli zlekceważymy kłopoty z linką, może dojść do uszkodzenia silniczka i całego mechanizmu.
Z większością tego typu napraw i zabiegów pielęgnacyjnych powinniśmy poradzić sobie samodzielnie. Jeśli jednak nie czujemy się w majsterkowaniu zbyt pewnie, powierzmy zadanie specjaliście. Również jeśli szyberdach ma nietypową konstrukcje, np. segmentową, zdajmy się na wyspecjalizowany warsztat.
Zróbmy to również wtedy, gdy nasz samochód nie ma okna dachowego, ale chcielibyśmy je założyć. To nie problemem, bo na rynku jest sporo szyberdachów uniwersalnych. Można się też zdecydować na montaż elementu przeznaczonego do naszego samochodu. Pamiętajmy tylko, że źle przeprowadzony montaż bywa źródłem wielu kłopotów, których usunięcie jest trudne i drogie. Dlatego nie warto na nim oszczędzać. | Najczęstsze usterki szyberdachu i sposoby ich usuwania |
Szampańska zabawa, nietypowe konkurencje i ustalony dress code to tylko nieliczne z atrakcji, jakie czekają przyszłą pannę młodą i jej koleżanki podczas wieczoru panieńskiego. Takie spotkanie obfituje w moc wrażeń, dlatego wymaga odpowiedniego przygotowania, a to zazwyczaj leży w gestii druhny lub najbliższych przyjaciółek. Jednym z pierwszych zadań jest wybranie motywu przewodniego, który według uczestników będzie najbardziej pasował do koleżanki wychodzącej za mąż. Dzisiaj skupimy się na dosyć oryginalnym pomyśle, jakim jest ostry dyżur. To propozycja nie tylko dla przyszłych pielęgniarek, ale też dla pań, które choć raz w życiu chciałyby wcielić się w rolę seksownej sanitariuszki.
Strój pielęgniarki
Panieński ostry dyżur nie odbędzie się bez odpowiednich kostiumów. Na Allegro znajdziemy mnóstwo strojów pasujących na tę okazję. Zdecydowana większość z nich jest seksowna i kusząca, a więc idealna na ostatni wieczór wolności. W zestawach pielęgniarskich obowiązkowy jest biały lub czerwony krzyżyk, który może pojawić się na kostiumie lub dodatkach (np. na czepku).
Do wyboru mamy klasyczny zabudowany kostium, strój zakrwawionej pielęgniarki (poplamiony czerwoną farbą, która imituje ślady krwi), sukienkę pielęgniarską z troczkami do pończoch i kuszącymi wcięciami, sukienkę z czerwonym suwakiem z przodu lub kusą sukienkę ze stringami w zestawie. Mimo że większość z nich jest utrzymana w typowej dla służby zdrowia biało-czerwonej kolorystyce, to na Allegro możemy znaleźć także kostiumy z miętowymi, zielonymi lub czarnymi wstawkami, które moim zdaniem będą bardziej pasowały na imprezę z okazji Halloween. Dopełnieniem stroju seksownej pielęgniarki będą białe lub czerwone szpilki, które podkreślą figurę i dodadzą seksapilu.
Dodatki do stroju pielęgniarki
Decydując się na zakup stroju pielęgniarki, zwróćmy uwagę, czy dany zestaw nie zawiera dodatków i akcesoriów typowych dla przedstawicielek służby zdrowia. W wielu przypadkach przebrania sprzedawane są z nakryciem głowy, podwiązką, a nawet bielizną. Bez problemu znajdziemy również zestawy pielęgniarskie i gadżety, które wpasują się w klimat ostrego dyżuru.
Pierwszy obowiązkowy dodatek do stroju pielęgniarki, który bardzo często jest uwzględniany przy zakupie przebrania, to opaska lub czepek pielęgniarski. Pamiętajcie, że przyszła panna młoda powinna wyróżniać się na tle przyjaciółek, dlatego jeśli ubieracie się w podobne stroje, wybierzcie dla niej czepek inny niż wszystkie. Zamiast tradycyjnej biżuterii możecie jej zaproponować kolczyki i naszyjnik z pielęgniarskim krzyżykiem.
Na imprezie przebiegającej pod hasłem ostrego dyżuru mile widziany będzie stetoskop, a także termometr. Na Allegro znajdziemy duży biały termometr z namalowaną miarką i srebrną końcówką, która imituje rtęć.
Do obowiązków prawdziwej pielęgniarki należy m.in. wykonywanie zastrzyków. Przebierając się za tę postać, możemy uwzględnić ten gadżet. Na Allegro występuje on w formie dużej dmuchanej strzykawki wykonanej z tworzywa sztucznego, przyczepiony jest do opaski na głowie lub pełni rolę długopisu. Najlepiej, jeśli pojawi się w nim czerwony płyn przypominający krew. Ciekawie będzie też wyglądać strzykawka przyczepiona do podwiązki.
Prezent dla przyszłej panny młodej
Wieczór panieński nie odbędzie się bez prezentów. Jeśli chcecie nawiązać do motywu przewodniego, rozważcie zakup seksownej bielizny. Przyda się na nadchodzącą noc poślubną i będzie niezapomnianą pamiątką po szalonym wieczorze panieńskim. | Ostry dyżur – pomysł na wieczór panieński nie tylko dla pielęgniarki |
Spójrz: drzewa kwitną, świat się zieleni i cała olśniewająca przyroda budzi się do życia w pierwszych promieniach wiosennego słońca. Najwyższa pora wyjść z domu i zadbać o zdrowie i kondycję. To idealny czas, by rozpocząć przygodę ze sportem lub kontynuować aktywne hobby, którym zaraziłeś się w zeszłym roku. Zaproś do wspólnych treningów sąsiada lub przyjaciółkę z dawnych lat. Zadbaj o zdrowie i życie towarzyskie
Zastanów się, która dyscyplina sportowa to idealna propozycja dla ciebie? Jaka aktywność wyciągnie cię z łóżka w deszczowy, chłodny poranek i zmotywuje do działania? Wiele zależy od indywidualnych preferencji, kondycji, siły i wydolności organizmu. Nie zapomnij zapytać lekarza, który wysiłek jest dla ciebie wskazany, a którego powinieneś raczej unikać. Jeśli dawno nie ćwiczyłeś, zacznij od spokojnych spacerów. Kiedy nabierzesz formy, możesz pomyśleć o innej formie sportu. Przed pierwszym treningiem zaopatrz się w odpowiedni strój sportowy i plecak lub torbę, w której zmieści się butelka wody mineralnej i ewentualnie kilka drobiazgów.
Dzięki aktywności fizycznej wzmocnisz mięśnie, stawy, zadbasz o serce, układ krążenia i zrzucisz nieco tłuszczyku, który odłożył się zimą. Może przy okazji odnowisz dawne znajomości i poszerzysz swoje towarzyskie kontakty? Systematyczny ruch wspiera również układ odpornościowy – ćwiczenia zapobiegną infekcjom, ponieważ twój organizm skuteczniej zwalczy drobnoustroje. Wiesz, że wysiłek fizyczny istotnie zmniejsza ryzyko rozwoju miażdżycy, chorób układu krążenia, Parkinsona i Alzheimera? Poza tym ubędzie ci lat – poczujesz się młodszy, silniejszy, atrakcyjniejszy....
Na początek zatem długie, intensywne wędrówki – przyjemność sprawią spacery w pięknych okolicznościach przyrody i miłym towarzystwie. Przydadzą ci się także kijki do nordic walkingu. Jeśli wolisz, zapisz się na aerobik na świeżym powietrzu – wybierz ćwiczenia, które nie obciążą stawów i pobudzą krążenie.
Rower, jogging, góry...
Wiosną częściej zostawiaj samochód w garażu i wskakuj na rower – przyda ci się modny strój rowerowy. Lubisz prowadzić? Nic straconego, zaproś znajomych i podrzuć ich autem do ścieżek rowerowych biegnących za miastem, wzdłuż lasów, łąk, rzek albo gór. Spakuj napoje i lekkostrawne kanapki – ujmujący poczęstunek na postojach.
Zastanów się, czy chciałbyś uprawiać jogging. Poranna rozgrzewka i lekki trucht dodadzą ci energii na cały dzień i pomogą wymodelować sylwetkę. Nie zapomnij zaopatrzyć się w buty do joggingu. Jeśli nie ma przeciwwskazań, możesz systematycznie zwiększać dystanse i tempo biegu.
Mieszkasz w pobliżu jeziora lub innego zbiornika wodnego? Sprawdź, czy w sąsiedztwie znajduje się wypożyczalnia rowerów wodnych. To wyjątkowo przyjemna forma sportu, szczególnie gdy popływasz z kilkorgiem przyjaciół.
Zawsze ciągnęło cię w góry i nie wyobrażasz sobie bez nich życia na emeryturze? A może dopiero teraz kuszą cię wędrówki po bezdrożach i zdobywanie szczytów? Zabierz plecak, kurtkę przeciwdeszczową, buty górskie i przyjaciela, który kocha góry jak ty.
Niektórzy seniorzy wybierają wspinaczkę górską, jednak ta aktywność wymaga dobrej kondycji i doświadczenia. Wcześniej należy się do niej przygotować – trenować na ściance wspinaczkowej pod okiem instruktora. Trzeba też zaopatrzyć się w specjalny sprzęt zabezpieczający.
Aktywność dla fanów nowoczesności
Jakie jeszcze formy sportu wiosną kuszą twoich rówieśników? Rolki – jeśli umiesz na nich jeździć i jesteś w formie, przemierzaj kolejne kilometry. Amatorzy małych kółek ruszają w trasę, gdy tylko stopnieje śnieg i zaświeci słońce.
Za młodu namiętnie grałeś w kosza? Pora odkurzyć hobby, na które kiedyś zabrakło czasu. Namów znajomych na streetball, czyli koszykówkę uliczną. Uformujcie kilkuosobowe drużyny i powalczcie o zwycięstwo we własnym gronie. Niech przegrani zaproszą wszystkich na lampkę wina. To świetna okazja, by miło spędzić czas, odprężyć się i zacieśnić relacje.
Jest jeszcze paintball – propozycja nie tylko dla emerytowanych służb mundurowych. Jeśli nie miałeś okazji pobawić się w ten sposób, spróbuj – są przygody organizowane specjalnie dla seniorów. Zbierz grupę przyjaciół, podziel ją na drużyny i poproś instruktora o stroje ochronne i odpowiedni sprzęt.
Emerytura to czas, który możesz poświęcić sobie – zadbaj o swoją kondycję, zdrowie, znakomite samopoczucie. Wróć do dawnej pasji, zadzwoń do przyjaciela, z którym nie rozmawiałeś od niepamiętnych czasów i zacznij ćwiczyć. Zdrowsze, silniejsze serce już niebawem odwdzięczy się za ten upominek. Kto wie, może zabije szybciej na widok sympatii sprzed lat? | Wiosna aktywnego seniora – wybierz sport dla siebie |
Nawet majsterkowicz-amator potrzebuje od czasu do czasu użyć wiertarki do prac domowych, niewielkiego remontu czy metamorfozy mieszkania. Świetnym sprzętem to tego typu prac jest wiertarka renomowanej marki Hitachi FDV16VB2. Nawet profesjonalne marki elektronarzędzi posiadają w swojej ofercie urządzenia przeznaczone do prac amatorskich lub też mniej wytężonych. Są to oczywiście urządzenia wysokiej klasy i jakości, ale ich konstrukcja jest przewidziana dla użytkowników pracujących niezbyt intensywnie. Dlaczego takie rodzynki ukryte są pośród profesjonalnego sprzętu i markowane są przez renomowanych producentów? Dlatego, że są osoby, które chcą pracować dobrym sprzętem, ale niekoniecznie potrzebują wydawać krocie na nowoczesne technologie, których obecności w maszynie nigdy nie odczują przy charakterze pracy, jaką wykonują. Są to najczęściej użytkownicy domowi, ewentualnie maszyny takie funkcjonują w firmach używających tych narzędzi bardzo rzadko.
Krótka charakterystyka
Świetnym przykładem takiego narzędzia, przeznaczonego do pracy amatorskiej lub dla majsterkowiczów jest wiertarka udarowa Hitachi FDV16VB2. Tania, mocna, wygodna w obsłudze. To podstawowe zalety tego urządzenia. Nie ma tutaj ultrawytrzymałych technologii, bo przecież ta maszyna nie jest przeznaczona do bardzo ciężkiej pracy. Nie ma tutaj nowoczesnych układów elektronicznych podtrzymujących prędkość obrotową, bo przecież to nie maszyna do specjalistycznych prac w specjalistycznych materiałach. FDV16VB2 to zwykła wiertarka udarowa, wykonana z dużą starannością i w wysokiej jakości, do czego przyzwyczaiło nas Hitachi.
Funkcje
HitachiFDV16VB2 posiada płynną regulację prędkości obrotowej w klawiszu włącznika. Im mocniej przyciśnięty klawisz, tym wyższa prędkość. Ponadto na klawiszu znajduje się pokrętło do preselekcji maksymalnej prędkości obrotowej. Dzięki niemu można ograniczyć maksymalną prędkość obrotową, jaką osiągnie maszyna przy pełnym wciśnięciu spustu włącznika. W okolicach włącznika znajduje się przełącznik kierunku prędkości obrotowej oraz klawisz do blokady włącznika w celu ciągłej pracy bez konieczności przytrzymywania spustu.
Oprócz tego prostego „centrum dowodzenia” maszyna wyposażona jest w przełącznik funkcji, odpowiedzialny jest za przełączanie pomiędzy trybami pracy. Można bowiem używać tej wiertarki do wiercenia udarowego oraz bezudarowego.
Trójszczękowy uchwyt narzędziowy jest szczególnie istotny dla użytkowników, którzy wiercą rzadko i niemal każde wiercenie poprzedzone jest koniecznością wymiany wiertła – a więc dla amatorów. Usprawnia on uzbrojenie maszyny w odpowiedni osprzęt, bo ta operacja przygotowawcza może często zajmować znaczną część całej pracy.
Ogranicznik głębokości, w który wyposażono tę wiertarkę, jest szczególnie przydatny osobom, które nie mają dużego doświadczenia w wierceniu – niekiedy jest im trudno oszacować prawidłowy moment do przerwania pracy.
Użyte materiały
Hitach FDV16VB2 jest wykonana z przyjaznych użytkownikowi materiałów. Tworzywa sztuczne są miłe w dotyku i łatwo je utrzymać w czystości, a rękojeść jest dodatkowo wyścielona antypoślizgową i miękką okładziną gumową, co jeszcze bardziej zwiększa komfort pracy. Brak nadmiernej ilości elementów metalowych sprawia, że maszyna ma przyzwoitą wagę.
Parametry
FDV16VB2 jest maszyną o mocy znamionowej 550W. Jej parametry wiercenia to otwory o maksymalnej średnicy 12mm dla stali, 16mm dla betonu oraz 26mm w drewnie. Uchwyt narzędziowy, chwytający wiertła do 13mm, daje sporą możliwość konfiguracji osprzętu. Jak na wiertarkę o przeznaczeniu mimo wszystko amatorskim, jest to mocne urządzenie, a jej efektywność jest wysoka, ponieważ wrzeciono obraca się z prędkością do 2900obr/min, przy czym mechanizm udarowy generuje udary z częstotliwością 46400 uderzeń na minutę. Maszyna waży 1,6kg.
Rozwiązania techniczne
Jak już wspomniano, wiertarka Hitachi FDV16VB2 to najzwyklejsza wiertarka udarowa, w której trudno doszukiwać się kosmicznych technologii. Być może jest to pewnym ograniczeniem dla wymagających użytkowników, ale z pewnością zyskuje się na prostocie, bezawaryjności oraz wadze urządzenia. Jak każda wiertarka udarowa, wyposażona jest w mechaniczny system generowania udarów, którego działanie polega na wytwarzaniu udarowych ruchów wzdłużnych wrzeciona na skutek toczących się po sobie tarcz zębatych. Mechanizm ten oczywiście wyklucza długotrwałe wiercenie w twardych materiałach, typu twardy beton. Do takich zadań przewidziane są przede wszystkim młotowiertarki.
Wyposażenie
Omawiana wiertarka udarowa dostarczana jest standardowo w walizce.
Jest to prosta walizka z wewnętrznym wytłoczeniem odwzorowującym kształt wiertarki. Dzięki temu transport urządzenia lub jego przenoszenie i magazynowanie jest dla niego bezpieczne – wszelki ruch wewnątrz walizki jest wykluczony. W środku znajduje się też specjalnie przygotowana przegródka na osprzęt typu wiertła. Do FDV16VB2 dodawana jest rękojeść boczna, dzięki której praca maszyną jest nie tylko wygodniejsza, ale również bardziej bezpieczna.
Ponadto wiertarkę wyposażono w ogranicznik głębokości wiercenia.
Podsumowanie
Hitachi FDV16VB2 jest idealną maszyną do amatorskiego lub sporadycznego użytku. Jest w niej ukryta niezbędna jakość w przyzwoitej cenie. Hitachi z samej definicji nie produkuje maszyn o wątpliwej jakości. Japoński producent stara się, aby jego urządzenia spełniały najwyższe wymagania. Pamiętajmy jednak o przeznaczeniu tej wiertarki. To nie jest wół roboczy, lecz zgrabny i lekki pomocnik do prac domowych i dorywczych. | Hitachi FDV16VB2 – test wiertarki dla majsterkowiczów |
Konia z rzędem temu, kto choć raz nie zrobił selfie. Choć sama idea spotyka się z różnymi opiniami, zdjęcia robione z ręki są niezwykle popularne na całym świecie. W ostatnim czasie pojawił się nowy trend – wysięgnik do selfie – który otwiera wachlarz zupełnie nowych możliwości. Selfie opanowało świat!
Moda na „zdjęcie z rąsi” jest obecna w Polsce od kilku lat i wciąż przybiera na sile. Choć nie stanowi zjawiska tak powszechnego jak w Azji, skąd pochodzi ten trend, próżno szukać profilu na dowolnym portalu społecznościowym bez selfie. Niemal każdy słyszał o grupowym zdjęciu gwiazd z Oscarowej gali sprzed roku czy selfie wykonanym przez znanego piłkarza Francesco Tottiego po strzeleniu bramki dla AS Roma. Potrzeba matką wynalazków – gdy uznano, że ludzkie ramię bywa niewystarczające, skonstruowano selfie stick. Urządzenie to jest znane w Polsce pod różnymi nazwami – wysięgnik do selfie, monopod lub po prostu kijek do selfie.
Do czego potrzebujesz wysięgnika?
Najważniejsze jest uświadomienie sobie, w jakich sytuacjach będziesz korzystał z selfie sticka. Jeśli po prostu lubisz zdjęcia z przyjaciółmi, wystarczający będzie najprostszy model o maksymalnej długości ramienia nie większej niż ok. 80 cm. Jeżeli zależy ci na objęciu większej przestrzeni, np. dużego obiektu za plecami, korzystniejszym rozwiązaniem okaże się wysięgnik o długości ok. 100 cm. Osoby aktywne powinny zainteresować się modelami o wzmocnionej konstrukcji odpornej na wstrząsy i uszkodzenia. Co ciekawe, jedno z pierwszych zastosowań selfie sticka miało miejsce właśnie w sportach ekstremalnych.
Jak wysięgnik robi zdjęcia?
Działanie tego typu urządzeń opiera się na trzech rozwiązaniach:
Standardowy uchwyt do telefonu – wysięgnik tego typu nie posiada żadnego guzika umożliwiającego robienie zdjęć, w żaden sposób nie paruje się także z telefonem. Jest w zasadzie najprostszym mobilnym statywem, który pozwala na utrzymanie telefonu. Niezbędne jest zatem włączenie funkcji samowyzwalacza. Nie jest to zbyt praktyczne jak na technologię XXI wieku. Niemniej, z uwagi na bardzo prostą budowę, urządzenia tego typu są zdecydowanie najtańsze.
Kabel jack – wysięgnik przy uchwycie mocującym telefon posiada standardową wtyczkę jack 3,5 mm. Należy ją wpiąć do wyjścia słuchawkowego smartfona. Dzięki temu, zdjęcia można robić poprzez naciśnięcie przycisku, który znajduje się z drugiej strony monopodu.
Bluetooth – telefon należy sparować z wysięgnikiem za pomocą bezprzewodowego łącza bluetooth. Spotyka się dwie wersje w ramach tego modelu. Niektóre urządzenia wyposażone są w guzik umieszczony na selfie sticku, do innych natomiast dołączony jest specjalny pilot, który pozwala na zdalną kontrolę.
Wszystkie wymienione elementy posiadają zarówno mocne strony, jak i wady. Z pewnością większe możliwości dają wysięgniki z bluetoothem. Wśród użytkowników można się jednak spotkać z opiniami o zerwaniu połączenia lub zbyt szybkim rozładowywaniu baterii. Wersja z kablem jack 3,5 mm jest mniej awaryjna i pozwala na zrobienie zdjęcia za pomocą pilota, co może być szczególnie użyteczne podczas próby uchwycenia dużej przestrzeni lub obiektu.
Atrakcyjne dodatki do selfie stick
W zależności od tego, jak zamierzasz korzystać z wysięgnika, warto zaopatrzyć się w funkcjonalne akcesoria. Jednym z najpopularniejszych jest prosty w montażu statyw stacjonarny, który pozwala na robienie zdjęć z większej odległości. Warto jednak pamiętać, że do takiego rozwiązania konieczne jest posiadanie zestawu z technologią bluetooth. Pilot bluetooth kompatybilny z telefonem można dokupić również osobno. Praktycznym dodatkiem jest także głowica o możliwości obrotu w zakresie nawet 180 stopni. Jeżeli zamierzasz korzystać z aparatu, wysięgnik powinien posiadać głowicę z gwintem 1/4 Cala, która pozwala na stabilne i bezpieczne jego zamontowanie.
Selfie stick – tani i praktyczny gadżet
Wysięgnik do selfie stał się niezwykle funkcjonalnym i użytecznym elementem, zarówno wśród miłośników podróży i amatorów sportów ekstremalnych, jak i fanów uwieczniania na zdjęciach własnych wdzięków. Ogromna dostępność urządzenia i różnorodność jego modeli sprawiła, że bez problemu znajdziesz atrakcyjną ofertę selfie sticka dopasowanego do twoich potrzeb.
Przeczytaj również: Makijaż idealny do selfie – jak go zrobić? | Wysięgnik do selfie – jaki opłaca się kupić? |
Gdzie schować wszystkie rzeczy potrzebne podczas przechadzki z dzieckiem? Najlepiej w praktycznej torbie. Przypinanej do wózka lub noszonej na ramieniu. Grunt, żeby była wygodna, funkcjonalna i ciekawie się prezentowała. Jeśli planujesz spacery z maluszkiem, jej zakup jest niezbędny. Torby do wózka są nieodłączną częścią wyposażenia każdej młodej mamy. Przechowają przedmioty należące zarówno do niej, jak i do dziecka. Aby torba spełniła swoją funkcję, musi pasować do wszystkich rodzajów wózków i nadawać się zarówno do przyczepienia do ich rączek, jak i noszenia na ramieniu.
Jaka powinna być torba?
Przede wszystkim wygodna w użytkowaniu. Nie za duża, by nie sprawiała kłopotu, i nie za mała, by zmieściło się w niej wszystko, co niezbędne. Poza tym musi mieć mnóstwo przegródek i kieszonek, nawet kilkanaście, aby każda rzecz miała w niej swoje miejsce. Najlepiej, by były różnej wielkości, jedne zapinane na rzepy, inne na suwaki. Najpraktyczniejsza torba powinna poza tym mieć odpinane paski, najlepiej o regulowanej długości, do noszenia w ręce i na ramieniu. A także metalowe kółka do kluczy. Niezbędne są też napy lub zaczepy na klips do zamocowania na rączkach wózka.
Co się nosi w torbie
W torbie powinny się znaleźć: pieluszki, wilgotne chusteczki, butelki, klucze, telefon, portfel oraz wiele innych drobiazgów. W modelu Skip Hop Duo Signature (ok. 180 zł) jest nawet miejsce na tablet. Z kolei torba Forma Skip Hop (ok. 280 zł) ma dołączoną saszetkę na dodatkowe ubranka. Przyda się też zestaw pojemników do przechowywania żywności dla niemowląt z chłodzącym woreczkiem żelowym, na który można trafić w modelu Fit Platinum marki Skip Hop (ok. 480 zł). Warto, by była też zaopatrzona w przewijak z antybakteryjnego materiału, niezbędny w alarmowych sytuacjach.
Niczym elegancka torebka
To, że jest się świeżo upieczoną mamą, nie znaczy, że trzeba zapomnieć o modnym i eleganckim wyglądzie. Stąd wiele toreb po odpięciu z wózka można nosić jak zwykłe torebki. Sprzyjają temu ich modne kolory i fasony. Oczywiście nie te w misie, serduszka czy inne dziecięce motywy, tak jak torba Fisher Price ZOO (ok. 35 zł), ozdobiona wizerunkami bajkowych zwierzątek. W szykowne torebki wyjściowe mogą się przekształcić zwłaszcza modele wykończone skórą, tak jak Lassig (ok. 490 zł) czy pikowane listonoszki Carry on Caretero (ok. 40 zł). Stylowe i eleganckie, z powodzeniem nadają się do noszenia nawet wtedy, gdy wózek przestanie już być potrzebny. Taka jest choćby torba So City marki Baby One (ok. 90 zł), dostępna w ciekawych wzorach i kolorach, lub też bardzo nowoczesna i stylowa Baby Said (ok. 140 zł), którą chętnie znosiłaby nawet fashionistka! Niektóre modele mają szelki, aby można je było stylowo przewieszać przez ramię niczym plecak.
Z jakiego materiału?
Przede wszystkim bezpiecznego dla dziecka. Sprawdźmy więc, czy nie zawiera PCW ani szkodliwego bisfenolu A (BPA). A ponieważ torba do wózka często ulega zabrudzeniu, powinna być wykonana z materiału łatwego do czyszczenia czy prania. Może to być wodoodporny poliester, bawełna lub o tkanina o strukturze lnu, powszechnie stosowana w wózkach dziecięcych, np. marki Baby Max (ok. 60 zł).
Kupując torbę do wózka, należy zwrócić uwagę na jej cenę, wygodę, jakość i walory estetyczne. Tak, by pasowała zarówno do wózka, jak i noszonej przez mamę garderoby. Koniecznie też należy sprawdzić, czy nie ma ostrych zakończeń, które mogą zadrapać skórę, i czy znajdzie się w niej wystarczająco dużo miejsca na wszystkie przedmioty niezbędne podczas spaceru z dzieckiem. | Pakowna torba do wózka i na ramię |
Szukasz lalki na prezent i nie możesz zdecydować się, którą wybrać? Interesuje cię przedział cenowy od 50 zł? W tym artykule przedstawiamy kilka propozycji lalek w tej cenie, które wyróżniają się z tłumu innych i można je znaleźć na Allegro. Barbie dla małej fryzjerki
Jeżeli dziewczynka lubi wymyślać nowe fryzury lalkom i zmieniać im kolor włosów, możemy wybrać Barbie Mix kolorów. Dzięki tej zabawce rodzice mogą spać spokojnie i nie obawiać się, że kolor włosów kolejnej lalki zmieni się za sprawą farb plakatowych. Barbie Mix kolorów to zestaw dla małej stylistki. Składa się z kilku arkuszy z kolorową farbą (specjalną do zmiany kolorów włosów lalki) i innych niezbędnych akcesoriów: łyżeczki do nakładania, pędzelka, grzebienia.
Wystarczy zmieszać wybrany kolor z wodą i nałożyć go na włosy lalki. Dzięki połączeniu kilku kolorów możemy stworzyć nietuzinkową barwę. Co więcej, wystarczy zmyć farbę wodą, aby włosy odzyskały swój naturalny kolor, a przygoda z farbowaniem zacznie się na nowo. W zestawie znajdziemy oczywiście samą lalkę, ubraną w czarną bluzkę i różową spódnicę, czarne buty, ze wstążką we włosach. Barbie Mix kolorów to 36 kart z farbami, paleta, łyżko-szczotka, grzebień i trzy gumki do włosów. Koszt lalki to około 60 zł.
Barbie Made to Move
Dziewczynka, która uwielbia ruch i ustawianie lalek w różnych pozycjach, może zainteresować się propozycją Barbie Made to Move. To lalka dla dziewczynek, które lubią odgrywać różnorodne scenki. Można ją ustawić w naturalny sposób na rowerze, ze skrzyżowanymi nogami lub podczas gry na różnych instrumentach muzycznych. Dzieje się tak dzięki 22 punktom artykulacji, które umożliwiają naturalne zginanie łokci, kolan, ramion, nadgarstków, szyi, torsu, bioder, ud i kostek. Wszystko to zwiększa elastyczność lalki. Koszt Barbie Made to Move to około 70 zł.
Dora Syrenka
Miłośniczki bajki Dora mogą zainteresować się nasza kolejną propozycją. Ciekawostką jest to, że lalką Dora Syrenka można bawić się również w wannie lub na basenie. Dora Syrenka od Fisher Price potrafi pływać. Wystarczy zakręcić jej ogon i nacisnąć naszyjnik, aby popłynęła po powierzchni wody. Dodatkowym efektem jest świecący rybi ogon. Koszt lalki Dora Syrenka to około 80 zł.
Disney księżniczki – Ariel
Miłośniczki księżniczek Disneya mogą woleć nie Dorę, ale syrenkę Ariel. Dla nich również możemy znaleźć ciekawą propozycję na Allegro. Ariel to jedna z księżniczek Disneya, której ogon zmienia kolor. W zestawie znajdziemy Małą Syrenkę Ariel i specjalną psikawkę, którą wystarczy napełnić wodą i ścisnąć, aby wylatująca woda zmieniła kolor ogona lalki oraz jaskrawe pasemko jej włosów. Lalki, z którymi można się kąpać to nie tylko dobre zabawki, ale również możliwość przekonania dziecka do kąpieli i mycia. Koszt syrenki Ariel to około 70 zł. Na Allegro możemy znaleźć również inne księżniczki Disneya.
Natalia – mądra przyjaciółka
Szukając lalki, która nie tylko bawi, ale i uczy, sięgnijmy po Natalię – mądrą przyjaciółkę. Interaktywna lalka Natalia nauczy dziecko nazw części ciała oraz śpiewania. Lalka mówi i śpiewa po polsku. Wystarczy nacisnąć brzuszek, aby ją aktywować. Lalka Natalia to ciekawy pomysł na prezent dla najmłodszych. Koszt lalki to około 100 zł.
Elsa – Kraina Lodu
Na zakończenie przeglądu lalek od 50 zł prezentujemy również Elsę – bohaterkę Krainy Lodu. Lalka śpiewa popularną piosenkę z filmu w języku angielskim i wypowiada kilkanaście kwestii z bajki. Dzięki temu pozwala na poznanie kilkunastu zwrotów i słów w tym języku. Ubrana jest w świecącą sukienkę w kolorze niebieskim i białym. Chcąc aktywować lalkę, należy nacisnąć naszyjnik. Wysokość zabawki to około 36 cm. Koszt interaktywnej lalki Elsa z Krainy Lodu to około 120 zł. | Lalki od 50 zł – przegląd |
Dodawanie wizualnych dodatków do swojego motocykla nie tylko spowoduje wyróżniający się wygląd na ulicy. Jest również dowodem indywidualnego podejścia właściciela do swojego jednośladu. Rynek akcesoriów motocyklowych jest pełny różnego rodzaju dodatków wizualnych. Przedstawiamy te najbardziej popularne ze wszystkich. Dodawanie wizualnych dodatków uwarunkowane jest jedynie wyobraźnią posiadacza motocykla. Pamiętać należy, żeby nie przesadzić z upiększaniem swojego jednośladu. Jeżeli przesadzimy, efekt końcowy okaże się gorszy niż był w zamyśle. Skupimy się na drobnych rzeczach, które zmienią wygląd motocykla. Nie będzie tu mowy o zmianie lakieru lub całych dużych podzespołów. Przedstawimy proste i niekiedy tanie rozwiązania, które sprawią, że nasz motocykl będzie wyróżniać się z tłumu.
Dodatki wizualne do motocykla
* Paski ozdobne na koła
Paski ozdobne na koła to bardzo popularny sposób poprawiania estetyki swojego motocykla. Są bardzo tanie i proste w zakładaniu. Często mamy możliwość wyboru stylu oraz koloru, a także grubości pasków. Założenie ich na koła, aby pasowały do kolorystyki innych akcentów motocykla znacznie poprawi wizualny efekt. Możemy wybrać sobie logotypy producenta, wielkość napisów bądź całkowicie spersonalizować paski. Ceny takich pasków zaczynają się już od kilkunastu złotych.
box:offerCarousel
* Nakrętki na wentyle
Nakrętki na wentyle można w tani i prosty sposób zmienić ze zwykłych czarnych i plastikowych na dowolny dostępny kolor lub styl. Jeżeli motocykl nie jest specyficznym customowym projektem lub przerobionym motocyklem w stylu klasycznym, nie polecamy montażu nakrętek zbyt wymyślnych. Często dobrym pomysłem jest zgranie koloru nakrętek z innymi akcentami wizualnymi motocykla, na przykład wyżej wspomnianymi paskami ozdobnymi na koła. W ten sposób bardzo niewielkim kosztem zmieniamy mały szczegół na motocyklowej feldze. Przykładem mogą być nakrętki firmy Keiti, specjalizującej się w dodatkach wizualnych do motocykli.
* Tank pad
Tank pad to nic innego jak nakładka, którą przyklejamy na dolną część baku. Ma funkcję wizualną i ochronną. Chroni przed zarysowaniami lakieru na baku, które powstają w wyniku kontaktu z naszym motocyklowym odzieniem. Szczególnie ma to znaczenie na motocyklach sportowych, gdzie pozycja jazdy jest bliska leżącej. Gdy decydujemy się na zakup tank pada, warto od razu wybrać sobie jak najbardziej pasujący kolorystycznie do naszego jednośladu lub jego elementów. Niewielkim kosztem poprawiamy wygląd oraz charakter motocykla. Na rynku akcesoriów motocyklowych istnieje bardzo wiele tank padów, które dedykowane są do określonych modeli jednośladów. Sugeruje to kolorystyka lub oznaczenia modelowe, które widnieją na nakładkach. Inne posiadają różne akcenty i obrazki. Jednak aby nie przedobrzyć, poleca się wybierać jednokolorowe lub pasujące do okleiny motocykla grafiki. Uznanym producentem dobrych tank padów jest firma Motografix.
box:offerCarousel
* Manetki i ciężarki kierownicy
Tuningowe manetki i ciężarki kierownicy to bardzo miłe dla oka akcenty widoczne na kierownicy motocykla. Ceny takich akcesoriów zaczynają się od 50 zł i kończą na kilkuset. Manetki droższe cechują się większą wytrzymałością na przetarcia i tym samym zużycie wynikające z codziennej eksploatacji. Bardzo dobrą jakością wykonania cieszą się manetki i ciężarki firmy Rizoma. Niestety ich ceny są dość wysokie. Plusem jest to, że po zamontowaniu ich na kierownicy nie musimy martwić się o zbyt szybkie zużycie się manetek. Jeżeli kolorystycznie spasujemy je z innymi częściami na motocyklu, uzyskamy bardzo dobry efekt wizualny.
* Klamka hamulca i sprzęgła
box:offerCarousel
Podobnie jak w przypadku manetek i ciężarków kierownicy, wygląd klamek bardzo wpływa na prezentowanie się naszego pojazdu. Wśród akcesoriów motocyklowych mamy bardzo duży wybór kolorów i długości klamek. Pamiętajmy, aby sprawdzić dokładnie czy pasować będą do naszego motocykla. Duża ilość różnych mocowań sprawia, że z łatwością dopasujemy części do motocykla. Warto zwrócić szczególną uwagę na klamki, które mają konstrukcję łamaną. Oznacza to, że podczas upadku i kontaktu z podłożem składają się do góry. Dzięki temu unikamy złamania się tych elementów. Wybrać możemy także długość klamek. Polecamy jednak wybierać długie, ponieważ dla większości są wygodniejsze w obsłudze podczas jazdy. Godne polecenia klamki, które słyną z bardzo wysokiej jakości wykonania to klamki Barracuda.
Dodatki nie tylko dla wyglądu
Przy okazji wyboru na przykład przewodów hamulcowych, wydechu lub owiewki także możemy wpłynąć na wygląd motocykla. Poniżej przykłady na to, jak zmienić wygląd swojego jednośladu przy okazji wymiany niektórych elementów w swoim pojeździe.
* Ledowe kierunkowskazy
box:offerCarousel
Ledowa technologia oświetlenia ma szczególne odniesienie w przypadku poprawy naszego bezpieczeństwa. Lepiej zauważalne światło powoduje lepszą widoczność. Coraz częściej w takie kierunkowskazy wyposaża się fabrycznie nowe motocykle. Pamiętajmy, aby przy zakupie tego typu oświetlenia zwracać uwagę na obecność homologacji, która dopuszcza używanie tych akcesoriów na drogach publicznych. Światło, które dają kierunkowskazy ma być mocne i wyraźne. Poprawia się wygląd motocykla podczas jazdy i postoju, a także nasze bezpieczeństwo. Na rynku akcesoriów motocyklowych mamy do wyboru setki różnych modeli kierunkowskazów. Pamiętajmy, że zmiana oświetlenia na ledowe wymaga zmiany przerywacza i nierzadko ingerencji w elektrykę pojazdu.
* Akcesoryjna szyba lub owiewka
Akcesoria typu szyba lub owiewka bardzo wpływają na prezentowanie się motocykla. Znacznie poprawiają nasz także nasz komfort ograniczając powiew wiatru podczas jazdy. Do wyboru mamy bardzo dużo różnych wysokości i szerokości szyb lub owiewek. Dopasować możemy je sobie według własnych preferencji lub upodobań. W zależności od tego, czy poszukujemy szyby turystycznej, czy sportowej wybieramy odpowiedni model do danego motocykla. Szczególnie poleca się szyby i owiewki produkowane przez firmę Givi. Cechują się bardzo wysoką jakością wykonania i są w średnim pułapie cenowym.
box:offerCarousel
* Akcesoryjna końcówka wydechu
Końcówki lub całe układy wydechowe to najdroższa ze wszystkich dodatków część. Ma znaczenie nie tylko wizualne, które wpływa znacznie na wygląd jednośladu. Poprawia także brzmienie naszego motocykla. Wysokiej klasy końcówki układu wydechowego to koszt nawet kilku tysięcy złotych. Najtańszym, ale polecanym przez wielu motocyklistów wyjściem jest zakup wydechu firmy Dominator. Jest to polski producent, który produkuje wydechy do niemal wszystkich modeli motocykla. Cechuje się niską ceną i wysoką jakością wykonania. Wydechy produkowane są w Polsce, a ich cena zaczyna się od mniej więcej pięciuset złotych.
Inne dodatki do motocykli
Wśród innych dodatków, które mają znaczenie nie tylko wizualne, ale przy okazji poprawiają bezpieczeństwo lub komfort jazdy są na przykład przewody hamulcowe w stalowym oplocie. Przykładem jest doskonale znana firma Hel, która produkuje jedne z najlepszych jakościowo układów hamulcowych do motocykli. Przewody hamulcowe są wyprodukowane w stalowym oplocie. Powoduje to zwiększoną efektywność hamowania i dozowalność hamulców. Wybierając przewody przy okazji wymiany możemy wybrać jeden z kilkunastu kolorów przewodów. Dzięki temu nasza maszyna zyska na atrakcyjności i przy okazji będzie lepiej wytracać prędkość.
Kolejnymi zmianami może być dodanie specjalnie dedykowanego pługu lub płyty aluminiowej pod silnik motocykla. Poprawi ona wygląd, ale też zabezpieczy dół maszyny przed kamieniami i innymi niebezpieczeństwami. Podobnie możemy zamontować gmole lub crashpady. Ochronią blok silnika przed poważnymi uszkodzeniami przy upadku. Jeżeli posiadamy motocykl typu adventure, czyli turystyczno-terenowy, możemy dodać także handbary. Są to osłony, które chronią klamki i manetki hamulca przed uszkodzeniami wynikającymi z upadku. Dodatkową ich funkcją jest ochrona dłoni przed wiatrem.
box:offerCarousel)
Jak widać, dodatków zmieniających charakter i wygląd naszego motocykla jest bardzo wiele. Ogranicza jedynie budżet oraz wizja, jak jednoślad ma się prezentować. Przedstawiona powyżej część produktów to najbardziej popularne wśród motocyklistów elementy wyposażenia. Pamiętać należy, że jeżeli wymieniamy dobre i oryginalne części w motocyklu, to dobrym pomysłem jest zachowanie ich. W przyszłości przy odsprzedaży motocykla przyszły właściciel może chcieć przywrócić jednoślad do dawnego wyglądu. | Wizualne dodatki do motocykli, czyli jak skutecznie poprawić wygląd swojego jednośladu |
Militaria kochają wszyscy chłopcy, od roku do stu lat. To zainteresowanie wojskowymi zabawkami i stylizowanie swoich ubrań na mundury jest coraz powszechniejsze. Dlatego jeśli nie masz pomysłu na prezent dla taty, męża czy brata, poszukaj czegoś nawiązującego do wojska, np. paska (może też być policyjny). Paski w stylu militarnym można rozpoznać na pierwszy rzut oka – są wyraźnie szersze od zwyczajnych. To zawsze trafiony, praktyczny i niedrogi prezent.
Pasy skórzane
Wykonane są z jednej warstwy skóry. Ich ceny rozpoczynają się od 50 zł, ale za skórę dobrej jakości trzeba zapłacić trochę więcej. Najczęściej do wyboru są wojskowe paski skórzane brązowe lub czarne (często nazywane policyjnymi). Mają charakterystyczne kwadratowe, proste klamry lub metalowe sprzączki stylizowane na modele obcych armii. Niektóre mają pod klamrą prostokątną skórzaną łatkę. Klasyczne pasy oficerskie posiadają dwa lub trzy rzędy dziurek i jeszcze do niedawna tylko takie (obok taktycznych parcianych) uznawano za wojskowe. Jednak moda rządzi się swoimi prawami i producenci nie zamykają oferty w sztywnych ramach, najczęściej z korzyścią dla wszystkich.
Parciane, nylonowe i inne
Na rynku jest wiele tego typu produktów, przeznaczonych zasadniczo do podtrzymywania broni i innego sprzętu, a wykonanych z przeróżnych materiałów. Są – znane wielu pokoleniom harcerzy – parciane pasy jednowarstwowe szerokości 5 cm, z prostą klamerką mosiężną, dwiema bojówkami i o długości regulowanej metalową obręczą umieszczoną na końcu. Są wersje z superwytrzymałego nylonu, w których ćwiczą policjanci z jednostek specjalnych. Długość pasa regulowana jest podszytym od wewnątrz rzepem. Zapinane są na trzypunktowe fastexy (klamry szybkowyczepne). W komplecie mają pas wewnętrzny z rzepem, dzięki któremu obciążony sprzętem zewnętrzny pas nie przesuwa się na boki. Naprawdę jest w czym wybierać, zwłaszcza że ceny nie są wysokie – zaczynają się od 40 zł.
Dla kolegi czy znajomego
Wojskowy pasek to świetny, bardzo uniwersalny prezent. Można go podarować i ojcu, i znajomemu, a nawet szefowi, jeśli jest w firmie zwyczaj obdarowywania się drobnymi prezentami np. z okazji świąt lub urodzin. Jeśli damy go koledze czy szefowi, to już na szczęście nie nasz problem, do czego będą go nosili. Z jedną uwagą – dla osoby, z którą mamy oficjalne relacje, wybierzmy model ze skóry, który pięknie się prezentuje i jest bardziej uniwersalny niż parciany.
Dla taty, męża, brata
Natomiast jeśli kupujemy pasek dla bliskiej nam osoby, rozważmy, kiedy obdarowany będzie go nosił i do czego. To, że zakłada się go do wojskowych bluz, jest oczywiste, ale do czego jeszcze? Na pewno świetnie się komponuje z jeansami, T-shirtem i skórzaną ramoneską lub prostą kurtką. Pasuje też do lubianych przez panów bojówek (mają dość kieszeni, by w końcu właściciel miał gdzie upchnąć wszystkie swoje skarby) i koszul sportowych – bawełnianych lub rzadziej dzisiaj noszonych flanelowych. Tego typu paski nie będą się nadawały do spodni garniturowych. Oczywiście mężczyźni niebojący się modowych wyzwań mogą stworzyć ciekawą stylizację, łącząc styl biurowy z wojskowym, ale stanowią oni wyjątek od reguły.
Pamiętajmy też, że wojskowe paski są szerokie, więc trudniej je ściągnąć w pasie tak, by spodnie (w których jest np. gruby portfel, scyzoryk, papierośnica, klucze, okulary itd., itp.) nie spadały. Taki prezent dla pana z wydatnym brzuszkiem to średni pomysł...
Renowacja pamiątkowego paska
Może być i tak, że nasz bliski ma już skórzany pas wojskowy, np. jako pamiątkę po dziadku-oficerze, i nie potrzebuje drugiego. Jeśli chcemy mu zrobić przyjemność, kupmy mu środki do renowacji skóry. Będzie mógł doprowadzić swój ulubiony pas do idealnego stanu. | Prezent dla wielbiciela militariów – pasek wojskowy |
Idealnym planem na relaks po ciężkim dniu jest wieczór z książką. Jeśli jesteś molem książkowym i jednocześnie nie lubisz, gdy czytana przez ciebie historia kończy się zbyt szybko, mamy na to sposób – zaczytaj się w trylogiach! Nie wiesz, którą wybrać? Idziemy ci z pomocą! „Trylogia Czarnego Maga” Trudi Canavan
Jest to cykl powieści fantasy, który stał się bestsellerem na całym świecie. W skład trylogii wchodzą: „Gildia Magów”, „Nowicjuszka” oraz „Wielki Mistrz”.
Główną bohaterką historii jest urodzona w slumsach Sonea, która jest domorosłym magiem. Początkowo sama uczyła się swoich magicznych zdolności i dopiero podczas praktyki w Gildii dowiedziała się, jak je w pełni kontrolować.
Część pierwsza opowiada o ucieczce głównej bohaterki przed grupą magów. Sonea ujawniła bowiem swoją tożsamość, gdy podczas buntu przebiła ich magiczną tarczę kamieniem. Magowie zrobią wszystko, aby ją odnaleźć.
Druga część to dalsze losy bohaterki, która szkoli swoje umiejętności pod okiem Wielkiego Mistrza Gildii i mierzy się z wrogim nastawieniem ze strony pozostałych nowicjuszy. W trzecim tomie Sonea staje się już potężnym magiem, zyskując szacunek pozostałych uczniów. Jednak wciąż nie może zapomnieć o swoim odwiecznym wrogu…
Jeśli chcesz jeszcze bardziej zagłębić się w świat magii, mamy dla ciebie dobrą wiadomość! Ukazał się również prequel – „Uczennica Maga” – i sequel tej historii w postaci kolejnej trylogii – „Trylogii Zdrajcy”. Obok tej serii nie można przejść obojętnie!
Zobacz także inne książki Trudi Canavan.
„Igrzyska śmierci” Suzanne Collins
Trylogia Suzanne Collins to niesamowicie wciągająca historia nastolatki imieniem Katniss. Akcja powieści dzieje się w przyszłości. Główna bohaterka w celu uchronienia swojej młodszej siostry przed niemal pewną śmiercią na arenie zgłasza się jako ochotniczka w organizowanym przez Kapitol telewizyjnym show – Głodowych Igrzyskach. Z każdego dystryktu, a jest ich dwanaście, wybierane są dwie osoby, które będą w nich uczestniczyć. Zwycięzca igrzysk może być tylko jeden. Wygrywa ten, kto przeżyje, reszta musi zginąć… Walka o życie przerodzi się w walkę z totalitarnym państwem Panem, które powstało na gruzach zniszczonych licznymi katastrofami Stanów Zjednoczonych, a Katniss stanie się symbolem buntu przeciwko władzy.
W skład trylogii oprócz tytułowych „Igrzysk śmierci” wchodzą również: „W pierścieniu ognia” i „Kosogłos”. Została ona również przeniesiona na ekran.
Zobacz także inne książki Suzanne Collins.
„Niezgodna” Veronica Roth
Trylogią utrzymaną w podobnym klimacie do „Igrzysk śmierci” jest „Niezgodna”. Społeczeństwo zbudowane na ruinach Chicago było podzielone na pięć frakcji: Altruizm, Nieustraszoność, Erudycja, Prawość, Serdeczność. Każdy przechodził test predyspozycji, następnie musiał wybrać frakcję podczas krwawej ceremonii. Okazało się, że istnieją osoby, które łączą cechy charakteru kilku frakcji – Tris i Tobias. Nazywano ich Niezgodnymi, a każdy Niezgodny musiał zostać wyeliminowany…
Veronica Roth potrafi zadbać o to, aby czytelnik się nie nudził. Liczne zwroty akcji i rozbudowana fabuła sprawiają, że przeczytanie trylogii nie powinno wam zająć więcej niż kilka dni. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o społeczeństwie Chicago i o samym Tobiasie, koniecznie sięgnijcie po początek trylogii „Niezgodna”, czyli książkę o tytule „Cztery”.
Trylogię możesz znaleźć na Allegro w trzech („Niezgodna”, „Zbuntowana”, „Wierna”) bądź w jednym tomie.
Zobacz także inne książki Veronici Roth.
„Więzień Labiryntu” James Dashner
„Więzień Labiryntu” to trylogia pełna akcji i trzymająca w napięciu do ostatniej strony. Każde wejście do Labiryntu może stać się walką na śmierć i życie.
Thomas budzi się w windzie. Jedyną rzeczą, jaką pamięta, jest jego imię. Drzwi windy otwierają się i wita go grupa chłopców. Okazuje się, że trafił do Strefy – otwartej przestrzeni otoczonej wielkimi murami, która znajduje się w samym centrum ogromnego, przerażającego Labiryntu.
Nikt z mieszkańców nie wie, z jakiego powodu znalazł się w Strefie, jednak domyślają się, że ich obecność nie jest przypadkowa. Każdy z nich chce znaleźć rozwiązanie tej zagadki, wędrując korytarzami Labiryntu, który skrywa naprawdę mroczne tajemnice… Obowiązuje jedna zasada – znajdź wyjście albo zgiń.
„Więzień Labiryntu”, „Próby Ognia”, „Lek na śmierć” – oto trylogia Dashnera. Powstał również prequel – „Rozkaz zagłady” i „Kod gorączki”. Ponadto pierwszy i drugi tom zostały przeniesione na ekran w reżyserii Wesa Balla. Trzeci tom swoją kinową premierę będzie miał w 2018 roku.
Zobacz także inne książki Jamesa Dashnera.
Dzięki trylogiom pozostaniesz w magicznym, książkowym świecie nieco dłużej, niż to zazwyczaj bywa w przypadku jednego tomu. Wiosenne wieczory koniecznie spędź w towarzystwie nie jednej, a trzech dobrych powieści. | Zaczytaj się w trylogiach – polecane tytuły |
Producenci przenośnych odtwarzaczy i smartfonów do ich zestawu dołączają najczęściej bardzo tanie lub co najwyżej średnie jakościowo słuchawki dokanałowe. Wiele osób szybko więc dokupuje sobie lepsze. Jakie słuchawki dokanałowe warto kupić w cenie nieprzekraczającej 100 zł? Creative EP-630
Ten model słuchawek Creative jest już wręcz kultowy. Jeszcze jakiś czas temu EP-630 w swojej klasie cenowej były wręcz bezkonkurencyjne. Dzisiaj mają już sporo rywali, jednak nadal przy cenie wynoszącej ok. 60 zł są doskonałym wyborem. Klasyczny kształt, bez zbędnych „wodotrysków”. Uwagę zwraca jedynie logo producenta, firmy Creative. Jedyną wadą, jaką można dostrzec w EP-630, jest bardzo cienki i plączący się kabel sygnałowy. Słuchawki są lekkie (ważą 9 gramów), grają dobrze (czułość 106 dB, impedancja 16 Ohmów, pasmo przenoszenia 16–23000 Hz, przetwornik dynamiczny), a przy tym są tanie.
SoundMagic PL 11
Pewnie nie każdy z was kojarzy firmę SoundMagic, a szkoda, bo jej słuchawkami naprawdę warto się zainteresować. Model PL 11, bo właśnie ten chcę wam polecić, może nie wygląda zbyt oszałamiająco, jednak możecie być pewni, że gra naprawdę świetnie. Uwagę zwraca gruby przewód sygnałowy, który aż tak bardzo się nie plącze, a co najważniejsze – budzi nadzieję, że dość długo wytrzyma. Producent zaopatrzył PL 11 w klips na kablu, dzięki czemu możemy go przypiąć do ubrania.
Czułość słuchawek wynosi 100 dB, impedancja to 12 Ohmów, pasmo przenoszenia to z kolei 20–22000 Hz, natomiast waga – 10 gramów. SoundMagic PL 11 dysponują dynamicznym przetwornikiem. Co z ceną? Ta oczywiście nie jest wygórowana i wynosi ok. 79 zł.
JAYS a-JAYS One
Idąc dalej w moich propozycjach, pragnę polecić słuchawki firmy JAYS. To właśnie ten producent rozpropagował płaski przewód doprowadzający sygnał. Taki przewód jest oczywiście zaletą, bo po pierwsze wytrzyma na pewno dłużej niż okrągły, cienki kabel, a po drugie – aż tak bardzo się nie plącze. Mimo wszystko niektóre osoby narzekają na takie rozwiązanie, bo płaskiego przewodu raczej nie da się poprowadzić za małżowinami usznymi. Całość wygląda jednak naprawdę ładnie.
Kupując słuchawki, nie chodzi nam raczej o wygląd, tylko o jakość dźwięku. W przypadku JAYS a-JAYS One możecie być jednak pewni, że grają dobrze. Zestaw dysponuje czułością na poziomie 95 dB, impedancją 16 Ohmów, dynamicznym przetwornikiem oraz pasmem przenoszenia 20–18000 Hz. Waga słuchawek ze względu na masywny kabel jest nieco większa niż wcześniej przybliżanych zestawów i wynosi 14 gramów. W kwestii ceny a-JAYS One kupimy w kwocie ok. 99 zł.
Brainwavz Delta
Jeśli żadne z powyższych słuchawek wam nie odpowiadają, to może do gustu przypadnie wam produkt firmy Brainwavz, a konkretnie model Delta. Już na pierwszy rzut oka zestaw wygląda bardzo solidnie. Mamy tu stalową obudowę i naprawdę gruby przewód, na którym umieszczono specjalny ściągacz pomagający uporządkować kabel na szyi. Brainwavz Delta są sprzedawane w różnych kolorach, a ich nietuzinkowy design sprawia, że wyglądają naprawdę ciekawie i stylowo.
Można by pomyśleć, że metalowe słuchawki będą bardzo ciężkie i nieporęczne. Tak jednak nie jest, bo ważą one tyle samo, co przed chwilą wspomniane a-JAYS One, czyli 14 gramów. Jeśli chodzi o parametry dźwięku, mamy tu czułość wynoszącą 100 dB, 16 Ohmów impedancji, dynamiczny przetwornik oraz pasmo przenoszenia w zakresie 20–20000 Hz. Brainwavz Delta są też stosunkowo niedrogie, bo można je kupić w cenie ok. 70 zł. | Słuchawki dokanałowe w cenie do 100 zł |
Dla wielu miłośników piłki nożnej Euro 2016 to prawdziwe święto, które trzeba odpowiednio celebrować. Najlepszym sposobem na to jest oglądanie meczów w najwyższej dostępnej jakości, którą zapewnią telewizory z wyższej półki. W dzisiejszym zestawieniu przedstawiamy modele, które sprostają wymaganiom nawet wybrednych fanów futbolu. Samsung UE75H6400 – prawie jak na boisku
Przegląd telewizorów LED z wyższej półki zaczynamy od prawdziwego olbrzyma, dzięki któremu poczujemy się niemal tak, jakbyśmy siedzieli na stadionie, dopingując polską drużynę. Model Samsung UE75H6400 to 75-calowy gigant z matrycą o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli (Full HD) i aktywną technologią obrazu 3D. Takie połączenie pozwoli przeżywać każdą minutę meczu, obserwując nawet najmniejsze szczegóły. Oczywiście telewizor wyposażono w szereg najważniejszych dodatków, takich jak Smart TV, łączność Wi-Fi, Bluetooth oraz DLNA, jak również wbudowany tuner DVB-T/C i funkcje TimeShift, PVR, Hbb T. Cena na Allegro to około 9400 zł.
Samsung UE65H6400 – naszpikowany nowinkami
Jeśli dla kogoś 75 cali to mimo wszystko za dużo, a niższa cena jest ważniejszym kryterium, ciekawą alternatywą będzie Samsung UE65H6400. Ten model wyposażono w 65-calową matrycę o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli z aktywną technologią 3D oraz wspomniane przy opisie poprzednika funkcje.
Warto wspomnieć o dwóch głośnikach o mocy 20 W, które bez problemu dadzą sobie radę podczas oglądania meczów, oraz o aż 4 złączach HDMI, które pozwolą podłączyć wiele urządzeń jednocześnie, np. komputer, dekoder cyfrowy, odtwarzacz Blu-ray czy kino domowe. W tym przypadku cena na Allegro to około 6000 zł.
Panasonic TX-65CX410E – obraz ostry jak brzytwa
Ciekawą alternatywą dla powyższego modelu jest Panasonic TX-65CX410E. Urządzenie wyposażono w 65-calową matrycę w rozdzielczości 3840 x 2160 (4K Ultra HD), zapewniającą naprawdę rewelacyjny obraz, dzięki któremu nie umknie nam żaden szczegół i ciekawa sytuacja podczas meczu. Ciekawostką jest również technologia 3D, która może przenieść nas w sam środek akcji, niemal na trybuny stadionu.
Nie zabrakło systemu Smart TV, w tym funkcji TV Anywhere, my Stream, możliwości przeglądania internetu i korzystania z ciekawych aplikacji. Pomaga w tym moduł Wi-Fi z DLNA, zaś dla dodatkowych urządzeń przeznaczono 4 złącza HDMI i 3 porty USB. Telewizor wyposażony jest też w zestaw tunerów DVB-T2, DVB-T i DVB-C, a wszystko to zamknięto w gustownej i eleganckiej obudowie z bardzo cienką ramką. Cena? Na Allegro jest to kwota niespełna 6000 zł.
Sony KD-55X8509C – optymalne rozwiązanie
Firma Sony przygotowała bardzo ciekawy 55-calowy telewizor z matrycą o rozdzielczości 3840 x 2160 pikseli (4K Ultra HD). Model KD-55X8509C zwraca na siebie uwagę przede wszystkim obecnością ciekawego systemu operacyjnego – Android TV. W wielkim skrócie, jest to połączenie telewizora ze smartfonem.
Oczywiście nie chodzi o prowadzenie rozmów czy wysyłanie wiadomości SMS i MMS, ale o możliwość personalizacji i instalacji aplikacji niemal na takiej samej zasadzie, jak w smartfonie czy na tablecie. Warto również wspomnieć o systemie USB HDD REC, który pozwala nagrywać programy na zewnętrzny dysk twardy podłączony do telewizora, oraz o łączności NFC i MHL, znacząco ułatwiającej podłączenie urządzeń mobilnych. Cena tego modelu na Allegro to około 5100 zł.
Kruger&Matz KM0265 – kwintesencja telewizora
65 cali w cenie 50 cali? Takie rozwiązanie proponuje polska marka Kruger&Matz. Model KM0265 legitymuje się 65-calową matrycą o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli (Full HD), tunerem DVB-T i odświeżaniem na poziomie 120 Hz. Nie zabrakło również dwóch głośników o mocy 10 W i kompletu złączy, w tym trzech HDMI. Jest też kilka przydatnych funkcji, takich jak automatyczne wyłączenie, drzemka, EPG, Time Shift oraz PVR Ready.
Co prawda, telewizor nie jest naszpikowany dodatkami tak, jak konkurencja, ale skupienie się na najważniejszych cechach, ciekawy design i przyzwoita cena z pewnością wynagradzają ewentualne braki. Model ten kosztował na Allegro w dniu publikacji niespełna 3700 zł. | Euro 2016 w najwyższej dostępnej jakości – przegląd telewizorów LED z wyższej półki |
Czapka dystansuje konkurencję w grupie nakryć głowy, wygrywając z kapeluszami czy beretami. Nic więc zaskakującego w tym, że na czapkę stawiają projektanci. Ciekawe propozycje można odnaleźć we wszystkich uznanych showroomach, tych stacjonarnych i internetowych. Dosyć trudnym odbiorcą czapek i nakryć głowy są nastolatki oraz mężczyźni. Ci pierwsi nie sięgają po czapki, najogólniej mówiąc, na przekór rodzicom, ci drudzy – na przekór wszystkim, chcąc wpisać się w schemat mężczyzny niezależnego, silnego macho, któremu zima nie straszna, a czapka zbyteczna. My jednak udowodnimy, że faceci lubią czapki i chętnie je noszą. Sprawdź najmodniejsze modele i fasony tej zimy.
W łobuzerskim stylu – czapka beanie!
Czapka, zwana złodziejką, święci prawdziwe triumfy. Pokochały ją gwiazdy muzyki pop i branża mody. Noszą je np. Adam Levine z Maroon 5, Justin Timberlake, Cristiano Ronaldo czy chłopaki z One Direction, ale i polscy artyści, m.in. Dawid Woliński, Dawid Kwiatkowski czy Rafał Brzozowski. Beanie pokochała młodzież przede wszystkim za funkcjonalność. „Złodziejki” można bowiem nosić bez względu na porę roku. Jej wersja zimowa jest idealna dla mężczyzn ceniących sobie wygodę i stawiających na bardziej chłopięcy look. Polecamy zarówno uniwersalne i proste, w jednym kolorze, jak i te wielobarwne.
Jeśli chcesz naprawdę się wyróżnić, wybierz odważną i fluoroscencyjną albo w różne printy, np. panterkę, moro. Zwariowanych facetów z pewnością zainteresują beanie z żakardowymi aplikacjami lub naszywkami. Prawdziwym hitem są czapki ze śmiesznymi napisami, czasami nawet bardzo kontrowersyjnymi, np.: „Comme des fuc*down”, „I’m boy”, „oh! I’m sexy”, „swag”, czy „wild life”. Tego typu nakrycia nie są skierowane jedynie do środowisk młodzieżowych czy charakterystyczne dla stylu sportowo-casualowego. Możesz dodać ją do niemalże każdej zimowej stylizacji, w zależności od wybranego wzoru i fasonu.
Najlepiej beanie współgrają jednak z dżinsami, spodniami z obniżonym stanem, uzupełnionymi prostym T-shirtem, bluzą i kurtką typu parka czy budrysówka. Zimowe wersje czapek złodziejek wykonane są z cieplejszych materiałów, głównie wełny, często połączenia wełny i akrylu albo dwuwarstwowego dżerseju. Mają z reguły klasyczny okrągły kształt, jednak popularnością cieszą się również beanie w stylu oversize, np. typu krasnal.
Pompon dla wszystkich!
Wbrew pozorom czapka z pomponem dodaje mężczyźnie zarówno seksapilu i nonszalancji, jak i młodzieńczego uroku, co w efekcie podkreśla męskość. O ile czapki beanie są na tyle uniwersalne, aby nosić je także wiosną czy latem, o tyle te z pomponem przeznaczone są przede wszystkim na sezon zimowy. Stąd najpowszechniejsze są nakrycia z grubym splotem, koniecznie wykonane z włóczki albo dzianiny, wyróżniające się jednak ciekawym pomponem – kolorowym, zwartym lub rozwarstwionym na mniejsze nitki.
Polecamy również czapki dwuwarstwowe, wzorzyste i z wywiniętym brzegiem w prążki, uzupełnione naszywką lub te bardziej tradycyjne, splecione w warkocz z dzianinowym pomponem. Przebojem w tym sezonie są ozdobne sploty, modne motywy i norweskie wzory. Fajne rozwiązanie stanowią także czapki typu uniseks, np. trzysegmentowe, gdzie każdy fragment (pompon, część główna i wywinięty brzeg) jest innego koloru. W okresie grudniowym dowcipne, a zarazem modne, będą czapki w świąteczne wzory, np. renifery, choinki, gwiazdki, itd. (nie licząc oczywiście czapek Mikołajek).
Czapki z pomponem to rewelacyjny wybór na zimowe spacery, narciarskie szaleństwo i świąteczne spotkania.
Uszatki, pilotki i traperki
To trio idealne dla prawdziwych twardzieli i mężczyzn ceniących sobie wygodę oraz ciepło – pewnych siebie i zdecydowanych. Czapki te, niegdyś popularne w środowiskach wojskowych, motocyklowych czy narciarskich, kojarzone również z amerykańskimi traperami czy rosyjską armią, obecnie przeżywają swój renesans, m.in. za sprawą stylu vintage, który przywołuje w formach tych czapek modę pilotów i żołnierzy z pierwszej połowy XX wieku. Te najporządniejsze, przeznaczone na naprawdę srogą zimę, uszyte są ze skóry, głównie licowej, oraz kożucha. Inne wykonuje się także z polaru czy bawełny, grubej włóczki oraz dzianiny czy imitacji futra. Najczęściej mężczyźni sięgają po te jednokolorowe, np. czarne, brązowe, beżowe, szare.
Czasami warto jednak poeksperymentować, dlatego naszą propozycją są różne przetworzenia klasycznych pilotek, jak choćby uszatka z futerkiem w skandynawskie wzory, żakardowa czapka z przyszytym daszkiem lub podwiniętym brzegiem, wiązanymi nausznikami, jak również czapka z podszewką, nausznikami oraz regulowaną taśmą z metalową klamrą pod brodą. Pojawiają się też uszatki z kieszeniami, suwakami, a nawet typową dla beretu antenką. Innym, równie ciekawym rozwiązaniem będą czapki łączone z szalikiem, czyli tzw. kominy z daszkiem, uszatki z szalikiem, wykonane najczęściej z elastycznej dzianiny lub kilkuwarstwowej bawełny.
Zrobiliśmy przegląd najmodniejszych zimowych czapek dla mężczyzn. Jak widać, opcji jest rzeczywiście wiele. Gwarantujemy, że każdy, bez względu na wiek, styl życia i osobowość, znajdzie coś dla siebie. | Z pomponem czy bez – najmodniejsze czapki na zimę |
Budowa własnego domu to w wielu przypadkach jedno z najważniejszych, ale i najtrudniejszych życiowych wyzwań. Od początku wiadomo, że nie będzie łatwo. Już samo podejmowanie decyzji, które zaważą na dalszym życiu w komforcie i szczęściu, spędza sen z powiek. Przed przystąpieniem do planowania warto mieć na uwadze kilka zasad. Technologie idą naprzód każdego dnia. My współcześnie mamy tę przewagę, że możemy czerpać z doświadczenia starszych pokoleń. Wszelkie rady i osobiste historie są warte przeanalizowania. Poniższe zestawienie z pewnością pozwoli zaoszczędzić czas i wiele niepotrzebnych nerwów.
Czas i pieniądze – czyli mierz siły na zamiary
Dokładny kosztorys to absolutna podstawa w planowaniu. Warto dokładnie przekalkulować wszelkie prace, materiały i inne koszty, a także dodać do nich rezerwę na nieprzewidziane wydatki. Tak samo sprawa ma się z czasem. Pamiętajmy, że w roku może wydarzyć się kilka losowych sytuacji, a na opóźnienia warto być przygotowanym.
Otoczenie i sąsiedztwo domu
Często pomijanym, ale bardzo istotnym aspektem domu jest jego otoczenie. Warto przyjrzeć się krajobrazowi, ukształtowaniu terenu. Nie bez znaczenia są też plany zagospodarowania najbliższej okolicy naszej działki, abyśmy nie poczuli się zaskoczeni, kiedy zielone łąki po kilku latach zmienią się w plac budowy. Jeśli w pobliżu znajdują się już domy, warto odwiedzić sąsiadów, zapoznać się, jaką wspólnotę tworzą oraz czy można im ufać.
Wielkość i rozplanowanie domu
Marzenia o wielkiej willi z 10 sypialniami niestety nawet na etapie planowania własnego domu warto poddać ostrej krytyce. Zastanówmy się, jaka powierzchnia mieszkalna rzeczywiście jest nam niezbędna i czy możemy sobie pozwolić na utrzymywanie nieeksploatowanych pomieszczeń. Zwarty, niewielki dom jest łatwiejszy np. do ogrzania oraz wygodniejszy dla osób w podeszłym wieku.
Rozwiązania ekologiczne
Podczas planowania domu warto wziąć pod uwagę zyskujące na popularności rozwiązania ekologiczne. Z roku na rok technologie są coraz bardziej zaawansowane, a prócz dbałości o środowisko pozwalają również zaoszczędzić pieniądze. W skali całego życia, które spędzimy w naszych czterech kątach, może to oznaczać niemałą kwotę! Spróbujmy się także dowiedzieć, na jakie inwestycje można uzyskać dofinansowanie z urzędu.
Wykonawcy i fachowcy
Wybór odpowiedniej firmy budowlanej i wykończeniowej to jedna z najważniejszych decyzji. Nie należy kierować się tylko ceną! Zasada jest prosta: jeśli kogoś poleca wiele zadowolonych z niego osób, to można mu zaufać. Miejmy na względzie fakt, że nawet najlepsze materiały i surowce nie gwarantują prawidłowego działania, jeśli są zastosowane w nieumiejętny sposób.
Termoizolacja domu
Jednym z największych kosztów podczas eksploatowania domu jest jego ogrzewanie. Dlatego na etapie planowania i budowy należy zwrócić szczególną uwagę na zminimalizowanie strat ciepła. Na rynku dostępnych jest mnóstwo systemów, np. do uszczelniania okien, w które warto zainwestować.
Ochrona przed wilgocią
Problemy z zawilgoceniem i ich następstwa, takie jak nasiąkanie fundamentów czy zamarzanie murów, są jednymi z najtrudniejszych do rozwiązania po wykończeniu domu i zamieszkaniu w nim. Na prawidłową i fachowo wykonaną hydroizolację nie powinniśmy szczędzić pieniędzy!
Dach – największe wyzwanie
Można przyjąć, że dach to najważniejszy element domu. To on chroni wnętrze przed najbardziej wymagającymi warunkami. Jego konstrukcja powinna być pewna, gwarantować bezpieczeństwo i trwałość przez nawet kilkadziesiąt lat. Aby wszystko poszło zgodnie z planem, niezbędne będzie fachowe oko doglądające prac przy budowie.
Wykończenie to jeszcze nie koniec
Bardzo łatwo ulec można złudzeniu, że etap wykończeniowy to już koniec problemów. Również wtedy warto zachować czujność, dbać o szybko topniejący budżet i nie wierzyć tanim produktom. Jeśli oczywiście nie chcemy po roku mieszkania planować jego remontu!
Przyszłość
Jak każdy wie, domy buduje się na lata. Dlatego właśnie tak ważne jest kierowanie się tą zasadą już od chwili planowania po wykończenie. Jeśli planujemy dzieci, zwierzęta, rozbudowy, spędzenie w miejscu całego życia czy też wyprowadzkę po latach, to wszystko to wpłynie na końcowy układ naszego domu. Warto zapewnić sobie dowolność aranżacyjną i możliwość zmian przebiegu ścian wewnętrznych. Być może kiedyś będziemy potrzebować dodatkowego pokoju.
Budowa domu to wspaniałe przedsięwzięcie, którego ukończenia nie można się doczekać. Własne gniazdko kusi spokojem i swobodą. Podczas rozważań nad nim warto brać pod uwagę zasady poparte doświadczeniem innych, aby uczyć się na cudzych, a nie swoich błędach! | 10 zasad, o których należy pamiętać podczas budowania domu |
Dziecko, które rozpoczyna naukę w szkole, potrzebuje własnego pokoju nie tylko do nauki, ale również zabawy oraz odpoczynku. Jak go urządzić, by był funkcjonalny, a jednocześnie wyrażał dziecięcą niezależność i indywidualność? Pomagamy wybrać najlepsze rozwiązania aranżacyjne. Miejsce do nauki
Do nauki dziecko potrzebuje przede wszystkim biurka, najlepiej z regulowaną wysokością i szerokim blatem, który pomieści książki, zeszyty oraz przybory szkolne. Powinno być ustawione blisko okna, by pociecha jak najdłużej mogła korzystać z naturalnego światła. Równie istotny jest ergonomiczny fotel z podłokietnikami i regulowanym położeniem siedziska oraz stabilnym oparciem dla kręgosłupa. W pobliżu biurka powinny się znajdować półki lub regał na książki, najlepiej taki, żeby dziecko nie miało problemu z sięgnięciem po potrzebne mu rzeczy.
W miejscu do nauki nie może zabraknąć praktycznych akcesoriów, ich liczba oraz rodzaj będą jednak zależały od wieku dziecka. Najmłodszym wystarczy szuflada na zeszyty, pojemnik na przybory do pisania oraz pojemnik na akcesoria plastyczne (np. farby, kredki, flamastry czy kolorowy papier). Starszaki (szczególnie te czytające) są jednak nieco bardziej wymagające – mogą potrzebować dodatkowych pomocy dydaktycznych (map, encyklopedii, atlasów), przyborów typu ekierka czy cyrkiel, a także dostępu do internetu. Jeśli nasza pociecha uczęszcza już do gimnazjum, z całą pewnością poprosi o własny komputer, by samodzielnie wyszukiwać informacje do zadań domowych.
Miejsce do zabawy
Najmłodsi uczniowie (dzieci z klas 1–3) większość czasu spędzają na zabawie, dlatego w ich przypadku liczba mebli powinna być ograniczona do minimum. Warto natomiast zaaranżować ciekawą przestrzeń do zabawy, w której dziecko nie tylko odpocznie, ale także pobudzi swoją kreatywność i nabierze chęci do nauki. Ciekawym rozwiązaniem są kąciki tematyczne z namiotem, których wystrój zmienia się co jakiś czas – nawiązywanie do konkretnych kultur czy okresów historycznych może zainteresować pociechę daną dziedziną.
Starszaki (dzieci z klas 4–6) wolą doroślejsze rozrywki i niechętnie sięgają po jakiekolwiek zabawki. W ich wypadku warto zainwestować w puzzle, gry edukacyjne, interesujące książki (niezbyt długie, napisane prostym językiem) oraz elektronikę, np. sprzęt pozwalający na słuchanie ulubionej muzyki. Sprawdzą się również gadżety pozwalające rozładować drzemiącą w dziecku energię, np. gumowa piłka do skakania czy drabinki zamontowane na ścianie.
Uczniowie gimnazjum często się buntują przeciwko dziecinnym, ich zdaniem, sposobom spędzania wolnego czasu – zdecydowanie wolą szperanie w internecie, granie na konsoli (PlayStation lub Xbox) lub oglądanie seriali młodzieżowych. Warto pomyśleć o wygospodarowaniu przestrzeni na małą kanapę, miękkie pufy oraz niewielki stolik, aby pociecha mogła przyjmować gości.
Strefa odpoczynku
Miejsce do spania powinno być stosunkowo ciche, aby dziecko po męczącym dniu w szkole mogło się porządnie wyspać, dlatego łóżko należy ustawić z dala od drzwi. Ciekawym rozwiązaniem dla najmłodszych są łóżka w nietypowym kształcie, np. samochodu czy statku, a dla starszaków piętrowe, które na dole zamiast drugiego posłania mają miejsce na ustawienie biurka lub szafy. Gimnazjalista najprawdopodobniej postawi na prostotę, wybierając mebel możliwie najbardziej „dorosły”. Warto pamiętać o zakupie odpowiedniego materaca, ponieważ znacząco wpływa on na jakość snu, co przekłada się na samopoczucie dziecka. Bez względu na wiek pociechy przy jej łóżku trzeba postawić lampkę – maluchom pomoże zasnąć (warto wziąć pod uwagę projektory świetlne z kołysanką), a starszaki będą mogły przy niej czytać.
Pokój zaaranżowany w sposób przemyślany i z uwzględnieniem potrzeb naszej pociechy będzie miejscem sprzyjającym nauce, rozwijającym kreatywność oraz pozytywnie wpływającym na samopoczucie. Odrobina pomysłowości pozwoli stworzyć dziecku idealne warunki do prawidłowego rozwoju. | Urządzamy pokój dla ucznia |
Większość mężczyzn za szczyt awangardy uważa zestawienie wzorzystego krawata z gładką koszulą, nie mówiąc o innych częściach garderoby. Miksowania wzorów nie trzeba się bać i co więcej, warto je polubić, bo ta umiejętność wydobywa potencjał z nawet bardzo skromnej garderoby. Łączyć, czy nie łączyć? Szukanie odpowiedzi na to pytanie trzeba rozpocząć od zdefiniowania podstawowych warunków miksowania wzorów.
Ustal rozmiar
Wyliczankę otwiera pozycja z pozoru najmniej oczywista, czyli skala – efekt jest najlepszy, jeśli desenie na poszczególnych elementach stroju mają różną wielkość. Kontrast je uwydatni, dzięki czemu nie zlewają się ze sobą, zapobiegając estetycznej kakofonii. Zasady skali dotyczą łączenia wzorów tego samego i różnego typu, w dowolnej ilości i konfiguracjach, ale pod warunkiem, że wymiary deseni sąsiadujących bezpośrednio wyraźnie się różnią. Kontrast między wzorzystą koszulą, marynarką lub spodniami powinien być widoczny na pierwszy rzut oka.
Z drugiej strony trzeba pamiętać, że nie każdy wzór zda egzamin w każdym rozmiarze. Żaden facet nie wygląda dobrze w dużych grochach, za to krata dobrze znosi skalowanie w górę, podobnie jak pionowe i poziome pasy. Drobne kwiaty stosunkowo łatwo skomponować, ale w przypadku dużych uniknięcie efektu urlopowicza na Hawajach może być trudne. W tym względzie żelaznych zasad brak – każdy musi wyznaczyć indywidualną granicę bazując na własnych upodobaniach.
Wybierz kolor
Do zasady skali trzeba zastosować również regułę komplementarności kolorystycznej. Dla wielu mężczyzn to grunt równie, jeśli nie bardziej grząski od miksowania wzorów, czego najlepszym dowodem są szaro-bure szafy zdecydowanej większości Polaków. Sceptycznych uspokajamy, że zasady łączenia barw wynikają przede wszystkim z logiki, a nie subiektywnych preferencji i gustów. Zestawiając kolory możemy przyjąć trzy strategie: monochromatyczną, pokrewną lub sąsiadująca. Wszystkie wynikają z konstrukcji koła kolorów, na bazie którego najłatwiej sprawdzić zgodność barw.
Najłatwiejsza jest konfiguracja monochromatyczna, czyli łączenie różnych odcieni tego samego koloru, na przykład błękitu, z czym powinien poradzić sobie nawet największy modowy abnegat. Barwy pokrewne to te znajdujące się blisko siebie na kole, czyli np. żółć, pomarańcz i czerwień lub błękity i fiolety. Ostania kategoria to kolory sąsiadujące czyli umieszczone po przeciwnych stronach koła. Za ich sprawą wiemy, że niebieski dobrze współgra z czerwonym, żółć z fioletem, a zieleń z różem. W razie wątpliwości, mocny deseń połącz z wzorem w jednej z barw bazowych – czernią, bielą, szarością, beżem lub granatem. Nawet najbardziej krzykliwy krawat potrzebuje stonowanego tła, żeby zabłysnąć.
Połącz z wprawą
Jak zasady kolorystyki mają się do łączenia wzorów? Najlepiej kierować się regułą kontrastu – w duecie lub tercecie najlepiej wyglądają desenie, które różni nie tylko wielkość i typ, ale też barwa (lub odcień), oczywiście właściwe dopasowana.
Na początek warto spróbować bardziej zachowawczych kombinacji, czyli różnych typów krat, prążków czy groszków. W przypadku pasków sprawę ułatwi połączenie deseni w innym położeniu, na przykład pionowych i poziomych. Stosunkowo bezpiecznym miksem są też małe groszki i duża krata, na przykład w zestawie składającym się z koszuli i marynarki. | Żelazne zasady łączenia wzorów |
Sprzęgło to bardzo nietypowy element w samochodzie. Jest drogi, jego montaż sprawia kłopot, a co najgorsze – wielu kierowców sądzi, że prędzej czy później i tak trzeba je wymienić. Bardzo trudno przekonać jest do wymiany sprzęgła właścicieli starszych pojazdów. Nic dziwnego. Często w przypadku starszego samochodu taka wymiana to 20 nawet 30% wartości samochodu. Jednak trzeba pamiętać, że sprzęgło, podobnie jak hamulce, zużywa się. Czy można zatem zamiast wymiany całego sprzęgła wymienić tylko jego tarczę? Zasada wymiany docisku, tarczy i łożyska najczęściej polega na wymianie tylko samej tarczy sprzęgła. To tak naprawdę tylko pozorna oszczędność, która prędzej czy później wymusza na kierowcy kolejną wizytę w warsztacie, gdzie wymieniony zostanie cały zestaw.
Na co należy zwrócić uwagę?
Wielu kierowców, którzy wymieniają tylko tarczę sprzęgła, nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji, jakie to za sobą niesie. Jeżeli tarczę dobierzemy prawidłowo, to znaczy tak jak określa katalog, wszystko powinno być w porządku. Sprawa zaczyna się komplikować wtedy, gdy zamontujemy tarczę, która będzie taka sama tylko pod względem średnicy zewnętrznej, średnicy wieloklinu i ilości zębów. Niestety w wielu przypadkach po zamontowaniu takiego zestawu i przejechaniu dosłownie kilku kilometrów w trakcie zmiany biegów pojawiają się szarpnięcia. Jest to związane z niewłaściwą tarczą.
Jak możemy sprawdzić, czy sprzęgło nadaje się do wymiany?
To bardzo proste zadanie. Wystarczy postawić samochód na równej, prostej drodze, zaciągnąć hamulec ręczny, wrzucić trzeci bieg i spróbować ruszyć. Jeżeli sprzęgło jest sprawne, to silnik w naszym samochodzie powinien od razu zgasnąć. Jeżeli jednak usłyszymy niepokojące dźwięki wydobywające się z silnika lub auto ruszy, to znak, że sprzęgło nadaje się do wymiany. Jest jeszcze coś, na co warto zwrócić uwagę. Jeżeli nie jeździcie agresywnie a ostatnio silnik w waszym samochodzie częściej i łatwiej wkręca się na wysokie obroty bez odczuwalnego przyspieszania, to również znak, że sprzęgło się ślizga.
Co przyspiesza proces zużywania się sprzęgła?
Jeżeli chcemy pokonać kilkadziesiąt tysięcy kilometrów na jednym sprzęgle, musimy unikać błędów, które popełnia wielu kierowców. Przede wszystkim nie powinniśmy wciskać pedału sprzęgła, kiedy go nie używamy. Nie powinniśmy go wciskać także wtedy, gdy skręcamy lub dodajemy gaz. Sprzęgło traci swoją sprawność wtedy, gdy ruszamy z piskiem opon. Pamiętajcie, że modyfikacje mechaniczne naszego silnika również nie są dobre dla sprzęgła w naszych pojazdach. Podkręcając moc w naszych samochodach, musimy pamiętać, że wyższy moment obrotowy to duży wysiłek dla naszego sprzęgła.
O czym nie wolno zapominać?
Tarcza sprzęgła, jako element cierny, musi spełniać sporo założeń konstrukcyjnych. Najważniejsze z nich to wysoka odporność na ścieranie i możliwość pracy w wysokich temperaturach. Pamiętajcie jednak, że to od was, drodzy kierowcy, zależy, jakie warunki do pracy ma sprzęgło. Wasz styl jazdy sprawi, że sprzęgło wytrzyma nawet kilkadziesiąt tysięcy kilometrów bez potrzeby wymiany.Po zakończonej wymianie należy zadbać o odpowiednie odpowietrzenie układu hydraulicznego sterowania sprzęgłem. Warto też wykonać jazdę próbną samochodem, by sprawdzić, czy układ napędowy działa poprawnie. Ciężko określić jest przebieg, po jakim powinniśmy wymienić sprzęgło. W przeciętnym samochodzie eksploatowanym w ruchu miejskim element ten wystarcza na przejechanie stu tysięcy kilometrów. Warto jednak pamiętać o prawidłowej eksploatacji sprzęgła.Jeżeli nie stać nas na wymianę sprzęgła, zawsze możemy oddać je do regeneracji. Pamiętajcie jednak, aby dokonywać tego w sprawdzonych warsztatach. Zakład taki zagwarantuje nam, że materiały użyte do regeneracji sprzęgła były oryginalne i odpowiednie do naszego samochodu. Nie zawsze jednak można zregenerować tarczę. Wówczas zmuszeni jesteśmy kupić całkowicie nowy zestaw sprzęgła. | Czy można wymienić samą tarczę sprzęgła, czy lepiej zdecydować się na kompletny zestaw? |
Elewacja domu podatna jest na wiele zabrudzeń. Istnieją jednak pewne sposoby, dzięki którym nasz dom będzie lśnił jak nowy. Wiele uwagi poświęcamy wnętrzom, ale front naszego domu to swoista wizytówka jego właściciela. Prześledźmy sposoby na czystą elewację. Określamy zabrudzenie
Przed przystąpieniem do działania musimy określić, czy mamy do czynienia z zabrudzeniami, czy też z pleśnią lub porostami. Domy znajdujące się blisko ruchliwych dróg lub zakładów przemysłowych są podatne na zabrudzenia elewacji. Jeśli dom stoi blisko lasu i terenów wilgotnych, istnieje duże prawdopodobieństwo, że na elewacji pojawi się wspomniana pleśń. Najbardziej podatne na zabrudzenia są tynki mineralne. Zdecydowanie wolniej brudzą się elewacje akrylowe czy też silikatowe. Do czyszczenia elewacji najlepiej wykorzystać myjkę ciśnieniową. Fasadę domu czyścimy wodą pod ciśnieniem z dodatkiem detergentu lub środka do czyszczenia elewacji. Następnie spłukujemy dokładnie całą elewację samą wodą i pozostawiamy do wyschnięcia. Jeśli chcemy zwalczyć pleśń, musimy przygotować się na odkażanie elewacji. Do tego celu służą preparaty do likwidacji pleśni z fasad budynków. Nie należy bagatelizować pojawienia się pleśni na ścianach budynku. Tego typu mikroorganizmy są szkodliwe zarówno dla elewacji, jak i domowników.
Dobieramy sprzęt
Wspominaliśmy już, że najskuteczniejszą bronią do czyszczenia elewacji jest myjka ciśnieniowa. Na co zwrócić uwagę przy jej zakupie? Tego typu urządzenia można podzielić na dwie główne kategorie: myjki do użytku prywatnego oraz myjki profesjonalne. Do czyszczenia elewacji naszego domu w zupełności wystarczy myjka amatorska. Należy pamiętać, że tego typu urządzenie ma wiele zastosowań i oprócz mycia elewacji domu, możemy je wykorzystywać np. do czyszczenia samochodu. Przy zakupie zwróćmy uwagę na sposób zasilania myjki. Producenci oferują urządzenia zasilane prądem lub olejem napędowym/benzyną. Ważnym parametrem jest ciśnienie wody. W myjkach amatorskich wynosi ono od 80 do 150 barów. Jest to wystarczająca wartość do umycia elewacji. Przy zakupie zwróćmy uwagę, czy myjka wyposażona jest w zbiornik na detergent z systemem mieszania go z wodą. Z brudem najlepiej radzi sobie ciepła woda, dobrze więc, aby nasza myjka miała system podgrzewania wody.
Wiemy już na co zwrócić uwagę przy wyborze myjki ciśnieniowej, ale co w przypadku elewacji wykonanej np. z klinkieru? Czy samo mycie wodą pod ciśnieniem przyniesie spodziewane efekty? W przypadku tego typu elewacji przed zastosowaniem mycia ciśnieniowego dobrze przetrzeć najbardziej zabrudzone miejsca szczotką ryżową. Ważne, aby nie stosować szczotki drucianej, gdyż możemy zepsuć elewację naszego domu. Na rynku dostępne są także specjalne środki chemiczne do czyszczenia klinkieru.
Efekt finalny
Po dokładnym wyczyszczeniu elewacji dobrym pomysłem jest jej pomalowanie. Do tego celu najlepiej użyć farby elewacyjnej. Pamiętajmy, że farba farbie nie równa. Należy dobrać jej rodzaj do rodzaju tynku. Zwróćmy uwagę czy farba, którą zamierzamy wybrać jest odporna na pleśń. Czy istnieje sposób, aby ściany naszego domu mniej się brudziły? Na szczęście tak! Służą do tego specjalistyczne preparaty silikonowe. Dzięki tego typu preparatom dłużej będziemy mogli cieszyć się lśniącą elewacją naszego domu.
Mycie elewacji nie jest czynnością, którą wykonuje się bardzo często. Warto jednak co pewien czas zająć się pielęgnacją fasady domu. Dzięki opisywanym zabiegom nasz dom pozostanie na dłużej w dobrej formie. | Czyszczenie i odnawianie elewacji – przegląd narzędzi |
Nie wiesz, co kupić w prezencie na Święta, a dysponujesz sporym budżetem? Laptop to w miarę uniwersalna propozycja, bo przecież dzisiaj praktycznie każdy korzysta z komputerów. Jeśli wiemy, czego dokładnie potrzebuje obdarowywany i mamy do wydania kwotę rzędu 2500 złotych, to mamy spory wybór wśród dostępnych urządzeń. Wybieranie świątecznych prezentów może nie jednej osobie spędzić sen z powiek. Ile razy można kupować perfumy, skarpetki czy biżuterię? Warto od czasu do czasu coś zmienić i sprezentować komuś na przykład laptopa. To niemal zawsze dobry pomysł, o ile znamy wymagania osoby, dla której chcemy sprawić niespodziankę. W cenie do 2500 złotych znajdziemy kilka ciekawych propozycji.
Acer Aspire E5
box:offerCarousel
Acer Aspire E5 należałoby określić mianem „typowego laptopa”. Urządzenie charakteryzuje się ekranem o przekątnej 15,6 cala i rozdzielczości Full HD 1920 x 1080 pikseli. W cenie około 2500 złotych możemy kupić komputer w wersji z bardzo wydajnym procesorem Intel Core i7-7500U oraz 8 GB pamięci RAM DDR4. Takie połączenie gwarantuje odpowiednią szybkość działania, nawet w bardziej wymagających aplikacjach. Do pełni szczęścia brakuje już tylko dedykowanej karty graficznej. Niestety w tym przypadku musimy zadowolić się układem dedykowanym Intel HD 620. Specyfikację uzupełnia dysk HDD o pojemności 1 TB. Laptop ma pełnowymiarową klawiaturę z sekcją numeryczną i wszystkie najważniejsze moduły, w tym WiFi 802.11ac oraz Bluetooth 4.1. W przypadku złączy otrzymujemy jedno USB-C, jedno USB 2.0, dwa USB 3.0, wyjścia słuchawkowe i HDMI oraz czytnik kart pamięci SD.
Asus X541UA
box:offerCarousel
Asus X541UA to jeszcze jeden laptop, który wyposażony został w ekran o przekątnej 15,6 cala. Wadą może być rozdzielczość, bowiem w tym modelu to zaledwie 1366 x 768 pikseli. Jednak nie ma co się zrażać. Komputer ma do zaoferowania wiele innych rzeczy, które zapiszemy po stronie zalet. To między innymi wydajny, dwurdzeniowy procesor Intel Core i5-7200U o taktowaniu 2,5 GHz (3,1 GHz w trybie Boost) oraz aż 8 GB pamięci RAM DDR4. Sporym plusem jest dysk SSD o pojemności 480 GB, na którym zmieścimy zarówno system operacyjny, jak i najważniejsze programy i pliki. Nie można też zapomnieć o zintegrowanym układzie graficznym Intel HD 620, który może nie nadaje się do gier, ale sprawdza się w swojej roli. Asus X541UA wyposażony jest w najpopularniejsze złącza, w tym USB-C 3.1 (Gen 1) oraz wyjście HDMI. Wymiary tego modelu to 38,14 x 25,15 x 2,76 cm. Z kolei masa to około 3 kg.
Dell Inspiron 3576
box:offerCarousel
Dell Inspiron 3576 to jeden z ciekawszych laptopów w cenie do 2500 złotych. Nadal pozostajemy przy urządzeniach o przekątnej 15,6 cala, ale w tym wypadku mówimy już o ekranie Full HD 1920 x 1080 pikseli. Sercem komputera, pompującym jak najwyższą wydajność, jest procesor Intel Core i5-8250U, który w trybie Turbo osiąga taktowanie nawet 3,4 GHz. W połączeniu z 8 GB pamięci RAM DDR4 2400 MHz i dedykowaną kartą graficzną AMD Radeon 520 daje to solidną wydajność w rozsądnych zastosowaniach. Poza tym Dell Inspiron 3576 to sprzęt funkcjonalny. Dbają o to najważniejsze dzisiaj moduły łączności i spory zestaw złączy. Jeśli dorzucimy do tego napęd DVD, dysk HDD 1 TB lub SSD 256 GB i system Windows 10, to mamy praktycznie sprzęt kompletny.
HP ProBook 440
box:offerCarousel
HP ProBook 440 to propozycja dla osób, które szukają nieco mniejszego laptopa, który lepiej sprawdzi się w pracy mobilnej. To urządzenie wyposażone jest w 14-calowy ekran o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. Ma to odzwierciedlenie w gabarytach, które wynoszą 32,5 x 22,9 x 1,04 cm. Pomimo mniejszych rozmiarów producentowi udało się zmieścić we wnętrzu równie wydajne podzespoły, w tym: procesor Core i5-6200U, 4 GB pamięci RAM oraz dysk HDD o pojemności 500 GB. W przypadku pracy przy dużym oświetleniu zaletą będzie matowa powłoka na wyświetlaczu, która eliminuje irytujące odblaski. Co ważne, nie trzeba się martwić o system operacyjny, ponieważ na laptopie jest preinstalowany Windows 10 w wersji Home.
Lenovo IdeaPad 330-17
box:offerCarousel
Ostatnia propozycja w cenie do 2500 złotych to Lenovo IdeaPad 330-17, czyli z kolei laptop aż 17,3-calowy, który lepiej sprawdzi się jako urządzenie stacjonarne. Przy takim ekranie laptop będzie wygodniejszy do pracy, ale tylko pod warunkiem, że nie będziemy go zabierać w podróże. Wyświetlacz radzi sobie z obrazem o rozdzielczości 1600 x 900 pikseli. Przy zakładanym budżecie znajdziemy wariant z procesorem Intel Core i5-8250U, 8 GB pamięci RAM i dyskiem HDD o pojemności 1 TB. Wbudowany akumulator zapewnia do 5,5 godziny pracy nad jednym ładowaniu, a w razie potrzeby 15-minutowa sesja z ładowarką pozwoli na 2 godziny korzystania z komputera. Nad całością czuwa system operacyjny Windows 10 w wersji Home.
Budżet w wysokości 2500 złotych daje nam spore możliwości. Możemy wybierać wśród tradycyjnych laptopów z 15-calowymi ekranami, nieco mniejszymi o przekątnej 14 cali, a także sporymi konstrukcjami 17-calowymi. W tej cenie każdy znajdzie już coś dla siebie, chyba że szukamy komputera dla graczy. Wtedy nadal musimy dołożyć jeszcze sporą sumę. | Laptop pod choinkę do 2500 zł – Święta 2018 |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.