source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Tapicerka z materiału to rozwiązanie, które jest bardzo często spotykane we współczesnych samochodach osobowych. Tapicerka materiałowa stosowana jest w samochodach tańszych – miejskich i kompaktowych. Jeśli jest zadbana – z pewnością doda samochodowi uroku. Ściereczki
Środek do czyszczenia z rozpylaczem
Pianka
Środki dedykowane do detailingu
Tapicerka materiałowa bardzo łatwo i szybko się brudzi. Osadza się na niej kurz, wszelakie zanieczyszczenia z przewożonych rzeczy, a także woda z ubrań. A jeśli jeszcze przewozimy autem dzieci, paczki do wysyłki albo zwierzątka domowe, to musimy liczyć się z koniecznością częstego jej czyszczenia.
Zabrudzenia zbierają się we wszystkich zakamarkach tapicerki materiałowej. A zwłaszcza w zagłębieniach, którymi są poprowadzone przeszycia.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Tapicerka materiałowa traci też swój ładny, zazwyczaj czarny kolor, na skutek negatywnego działania promieni ultrafioletowych. Przez to blaknie i zamiast prezentować piękną czerń, robi się szara.
Można się przed tym zabezpieczać, stosując latem ochronę przed intensywnym promieniowaniem słonecznym. Jeśli auto nie stoi w garażu, można zastosować pokrowiec – plandekę samochodową. A ona, co oczywiste, przyda się też zimą.
Na tapicerce osiadają zabrudzenia z naszych ubrań i włosów. Nasz pot i złuszczona skóra. A przez to żerują na niej różne paskudztwa, jak na przykład roztocza. I dlatego tym bardziej trzeba ją regularnie odkurzać i prać. Zabrudzenia są najbardziej widoczne przy zagłówkach.
Pranie tapicerki materiałowej w samochodzie nie należy do uciążliwych czynności. Można to zrobić samodzielnie. Nie trzeba do tego wiele czasu. Nie jest to czynność męcząca fizycznie. Środki do czyszczenia nie są drogie. A efekt? Jest zadowalający. To na co czekamy? Bierzmy się za pranie!
Co będzie nam potrzebne?
* odkurzacz, ale nie samochodowy, tylko porządny, domowy;
* wybrany środek do czyszczenia tapicerki materiałowej - na aukcjach internetowych są ich setki;
* szczotka o miękkim włosiu (o miękkim, żeby nie zniszczyć tapicerki), może to być profesjonalna szczotka do tapicerki;
* czyste, bawełniane szmatki;
* odrobina wolnego czasu i chęci;
* w chłodniejsze dni może być nam przydatne wsparcie w postaci urządzenia, które przyspieszy proces suszenia tapicerki.
Kompleksowe czyszczenie tapicerki warto od razu połączyć z innymi czynnościami. Możemy zastosować dobry preparat do czyszczenia tworzyw (kokpitu i plastykowych elementów drzwi), piankę do czyszczenia szyb samochodowych (czyścimy od wewnątrz i z zewnątrz), mleczko do skóry (możemy nim wyczyścić mieszki dźwigni zmiany biegów i hamulca ręcznego) i wiele innych. Szyby warto też zabezpieczyć, zwłaszcza jesienią i zimą, środkiem przeciwko parowaniu.
Od czego zaczynamy? Oczywiście, od porządnego odkurzenia tapicerki.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Po porządnym odkurzaniu mocnym odkurzaczem tapicerka od razu wygląda zdecydowanie lepiej. Ale nadal są na niej plamy i zabrudzenia.
Chusteczki
Pierwszy produkt do czyszczenia tapicerki, który wypróbujemy, to ściereczki do czyszczenia tapicerki. Idea jest podobna, jak w przypadku chusteczek do przecierania kokpitu, albo tych, które służą nam do usuwania niespodzianek, zostawianych na karoserii przez naszych małych, skrzydlatych przyjaciół.
Ściereczki do tapicerki materiałowej kosztują średnio od 5 do 7 zł za opakowanie 24 sztuk. Na aukcjach internetowych znajdziemy produkty takich marek, jak Plak, Atas, Q11, Moje Auto, Sonax, Tenzi i wiele innych.
W hermetycznym opakowaniu znajdują się cieniutkie, wilgotne ściereczki, nasączone preparatem do czyszczenia tapicerki. Opakowanie 24 sztuk powinno wystarczyć do przeczyszczenia tapicerki w całym aucie.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
I to wszystko. To nic nie trzeba więcej robić. Ściereczki są dobre do szybkiego odświeżenia tapicerki materiałowej. Takiej, która nie jest mocno zabrudzona ani poplamiona.
Niewykorzystane ściereczki muszą zostać hermetycznie zamknięte, aby znajdujący się na nich płyn nie wysechł.
A co, jeśli nasza tapicerka materiałowa jest nieco bardziej zabrudzona? Musimy zastosować coś mocniejszego.
Środek do czyszczenia z rozpylaczem
Zaczynamy od typowego środka do prania tapicerki w płynie z rozpylaczem (ręczną pompką). Na aukcjach internetowych, w cenie do 9 zł za opakowanie, możemy wybierać spośród produktów takich marek. jak K2 (Carso), Q11, Sonax, Astonish, Max Master, Moje Auto, Plak i innych.
Jak stosuje się taki środek?
1. Trzeba nim dokładnie spryskać wybrany element tapicerki (najlepiej cały, np. całą kanapę, a nie jej część).
2. Następnie trzeba odczekać parę minut, aż środek wyschnie i zacznie działać. A wtedy przystępujemy do akcji i za pomocą czystej, bawełnianej szmatki czyścimy spryskaną powierzchnię. Wszystkie zabrudzenia powinny zostać na naszej bawełnie.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Cała powierzchnia tapicerki, a przede wszystkim zagłębienia, są po użyciu środka mokre. Nie da się korzystać z auta przez co najmniej 2 – 3 godziny, nim to wyschnie. Chyba, że pierzemy tapicerkę w bardzo gorący dzień, albo... wykorzystamy pewne wsparcie. Ale o tym dalej.
Ale efekt jest dobry. Zniknęły dwie plamki, a tapicerka odzyskała ładny, czarny kolor.
Pianka
Kolejny środek to pianka do czyszczenia tapicerki w aerozolu. Ceny pianek zaczynają się od 10 złotych. Pianki do czyszczenia tapicerki materiałowej produkują takie firmy, jak K2, Amtra, Moje Auto, Motip, Kimicar, Atas, Wesco i wiele innych.
Opakowanie z pianką trzeba mocno i kilkakrotnie wstrząsnąć. A następnie nacisnąć przycisk rozpylacza i spryskać pianką wybraną powierzchnię albo cały element tapicerki.
I co dalej? Wszystko zależy od tego, co zaleca producent pianki. Możemy po jej wyschnięciu odkurzyć wyprane miejsce, albo dokładnie przetrzeć je bawełnianą szmatką.
A jeśli zabrudzenia są naprawdę poważne, to nie ma się co oszczędzać. Bez względu na to, czy do czyszczenia stosujemy preparat w płynie, czy piankę w aerozolu, bierzemy do ręki szczoteczkę. I zaraz po rozpyleniu preparatu pracujemy dzielnie, na całym, czyszczonym elemencie.
Po zakończeniu pracy szczoteczką, przecieramy wyprany element, albo czekamy aż wyschnie i go odkurzamy.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Środki dedykowane do detailingu
Sprzedawcy oferują też droższe środki do prania tapicerki materiałowej, tak zwane detailingowe. Ceny takich środków zaczynają się mniej więcej od 25 zł za opakowanie.
Wśród środków w cenie od 25 zł za opakowanie, znajdziemy produkty takich marek, jak ADBL, Kenotek, Motul, STP, Sonax i wiele innych.
Wypróbujmy!
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Efekt działania środka jest bardzo dobry, nawet bez turdodoładowania w postaci szczotki.
Jak wspomnieliśmy wcześniej, rapicerka materiałowa wyściela także boczki drzwi naszego pojazdu. A one też się niestety brudzą. Ale my mamy już skuteczną broń i nie zawahamy się jej użyć!
box:imageShowcase
box:imageShowcase
I boczek drzwi jest jak nowy – czyściutki, czarniutki i pachnący.
Zabieramy się teraz za zagłówki.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Tak samo, jak tylna kanapa.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Podsumowując
Jak wspomnieliśmy na początku, tapicerki oraz boczki muszą wyschnąć. Czas zależny jest od tego, przy jakiej temperaturze wypierzemy tapicerkę materiałową naszego auta.
A jeśli robimy to jesienią, to zawsze możemy użyć dodatkowego źródła ciepła. W takiej roli dobrze sprawdza się grzejnik halogenowy. Tylko pamiętajmy o ostrożności! Ziemia jest wilgotna, zatem połączenia przewodów elektrycznych muszą być odpowiednio zabezpieczone, a sam przewód nie może być nigdzie uszkodzony. Grzejnika nie wolno pozostawiać bez opieki nawet na chwilę. I nawet wtedy, jeśli (jak nasz) posiada on zabezpieczenie, które automatycznie wyłącza go w razie przewrócenia się.
Nowoczesne środki do prania tapicerki materiałowej są tanie i bardzo łatwe w użyciu. Praca z nimi nie jest męcząca. A do tego są skuteczne. Dzięki temu samodzielnie możemy odmienić wnętrze naszego auta, tak, aby było czyste, pachnące i aby odzyskało swój naturalny, fabryczny kolor.
) | Jak prać tapicerkę z materiału? |
Szybko zapadający zmierzch, dzienna szarówka czy też sypiący z nieba śnieg to warunki, w jakich zimą bardzo często przychodzi biegaczowi wykonywać swój trening. Nikt nie będzie rezygnował z joggingu i wdychania świeżego powietrza, bo to przecież samo zdrowie. Poza tym jeśli ten okres dobrze i solidnie się przepracuje, to na wiosnę forma w zawodach pozwoli na osiągnięcie zaplanowanych wcześniej rezultatów i poprawienie rekordów życiowych. Najważniejsze, żeby zimą zadbać o swoje bezpieczeństwo na drogach, czyli być widocznym dla kierowców pojazdów. Śnieg, szarówka, zapadające ciemności
Zasypane drogi to problem wielu biegaczy. Nie każdy, niestety, ma dostęp do boisk, orlików czy stadionów z bieżnią. Nawet jeśli tak jest, to nie zawsze są one odśnieżone, żeby wykonać odpowiedni trening. Chodniki też nie bardzo nadają się do biegania, gdyż pełno tam przechodniów, których przecież trzeba omijać i co rusz zmieniać tempo, szarpiąc rytm biegu. Wtedy pozostaje tylko jedno wyjście: należy trenować na ulicach.
Tu zaczyna się problem, bo pobocze nie zawsze jest odśnieżone, najczęściej bywa zasypane. W takim wypadku trzeba wyjść bliżej środka jezdni, a to sytuacja niebezpieczna. Poza tym najgorzej jest, gdy zaczyna się robić ciemno. W takich warunkach kierowcy nie są w stanie zauważyć biegacza wcześniej niż z odległości ok. 30 metrów. Warto zatem zaopatrzyć się w odpowiednią odzież lub opaski odblaskowe. Pozwoli to uniknąć niebezpieczeństwa. Tak oświetlony pieszy jest już widoczny przez prowadzącego pojazd z odległości 150 metrów.
Gadżety dające bezpieczeństwo
Na platformie Allegro dostępny jest różnego rodzaju sprzęt, dzięki któremu wzrasta bezpieczeństwo osób poruszających się pieszo po drogach. Odblaski znajdują się na większości odzieży dla biegaczy. Są umieszczone na kurtkach, bluzach oraz legginsach, butach i czapkach. Dzięki nim wzrasta widoczność na drodze. Biegacz nie jest już ciemną, nierozpoznawalną plamą na szosie, ale dostrzegalnym poruszającym się obiektem.
Każdy, kto wychodzi na trening rankiem czy też wieczorem, powinien sprawdzić, czy jego ubiór jest zaopatrzony w elementy odblaskowe. Najlepiej, kiedy jest ich jak najwięcej, a biegacz przypomina świąteczną choinkę obwieszoną błyskotkami. W interesie każdego, kto uprawia jogging, jest bycie widocznym na drodze. Im więcej elementów odblaskowych znajduje się w ubiorze biegacza, tym jest on bezpieczniejszy.
Osoba wykonująca swój trening na szosie musi pamiętać, że może stanowić zagrożenie także dla innych. Odpowiedzialność za spowodowanie wypadku na drodze spada wtedy właśnie na nią. Jeśli ktoś nie posiada odpowiednio oznakowanej i widocznej z daleka odzieży, to dobrym pomysłem jest zaopatrzenie się w kamizelki odblaskowe albo znaczniki specjalnie pomyślane dla biegaczy, które będzie widać z większej odległości.
Ciekawym rozwiązaniem są też opaski samozaciskowe, które z powodzeniem można założyć na ręce lub nodze. Niektórzy zabierają na trening migające lampki mocowane na ramieniu. Nawet takie małe światełko zostanie zauważone i spowoduje obudzenie czujności u kierowcy. Dobrym rozwiązaniem jest zabranie na trening tzw. latarki czołowej, którą zakłada się na głowę. Jej światło zobaczy nie tylko prowadzący pojazd, ale również da ona bardzo dobre oświetlenie poruszającemu się po szosie biegaczowi.
Biegaj z głową
Często jest tak, że niewidoczny biegacz zostaje zauważony przez kierowcę dopiero w ostatniej chwili. Pojawia się znikąd i za późno jest, żeby odpowiednio zareagować. Osoby, które używają odzieży z elementami odblaskowymi, mniej narażone są na wypadki. Należy więc zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt i odblaskowe gadżety, aby okres zimowy był dla biegacza porą jak każda inna, podczas której bezpiecznie oddaje się swojej pasji. | Bezpieczne bieganie zimą – odblaski |
W dzisiejszych czasach ciągle gdzieś się spieszymy. Mało śpimy, nie mamy czasu dla rodziny ani dla siebie samych. Teraz jedzenie to tylko szybko zaspokajany głód, pozbawiony przyjemności obowiązek. Temu destrukcyjnemu postępowi przeciwstawia się moda na slow, czyli powoli. Slow food to międzynarodowy ruch zapoczątkowany we Włoszech już 30 lat temu. Skupia się on na pielęgnowaniu tradycyjnych przepisów kulinarnych, pochwale naturalności i unikaniu zbytniego przetwarzania żywności. To absolutne przeciwieństwo fast foodu, którym tak chętnie się karmimy. Jeśli tylko zrozumiemy, jak ważne dla zdrowia jest obniżenie tempa życia, odczujemy zmiany nie tylko fizyczne, ale również poprawi się nasze samopoczucie!
Zasady slow food
Tak jak wspomniano, jedną ze sztandarowych misji trendu slow food jest ochrona przed zapomnieniem tradycyjnych przepisów kulinarnych pochodzących z czasów, kiedy to wszystko było proste i naturalne. To również ocalenie od wyginięcia gatunków roślin i przypraw, które nie do końca wpisują się w czasy powszechnego pośpiechu. Slow to także sposób przygotowywania potraw. Pozbawiony jest konserwantów, sztucznych barwników i chemicznych ulepszaczy smaku. To nieskomplikowana obróbka, która wydobywa naturalny smak, nie zagłuszając go. Slow food to również sposób spożywania posiłków. Jemy powoli, w spokojnym otoczeniu, spędzając czas z najbliższymi. To wspaniała okazja do zacieśniania więzi i rozmowy. Skupienie na smaku i wolne przeżuwanie ma też wpływ na prawidłowy proces trawienia, dzięki czemu czujemy się zdrowo i niestraszne są nam choroby cywilizacyjne. Trend slow food odrzuca miksowanie, ścieranie, działanie wysokim ciśnieniem i smażenie. Co więc jest dozwolone?
Wędzenie – slow food
Długotrwałe, powolne wędzenie mięs i ryb pozwala wydobyć z nich niesamowite walory smakowe i aromatyczne. Samodzielne wędzenie w zaciszu własnego ogrodu to przede wszystkim pewność składu oraz zdrowotnych właściwości jedzenia. Jeśli tylko mamy taką możliwość, warto zaopatrzyć się w porządną wędzarnię, która zapewni nam stałe dostawy pachnących dymem smakołyków.
Duszenie – slow food
Slow food to również obróbka potraw poprzez duszenie. Długie gotowanie pod pokrywką wymaga garnka lub głębokiej patelni z grubym dnem. Dzięki takim przyborom nic się nie przypali, smaki pozostaną niezakłócone, a my będziemy delektować się pysznymi sosami, gulaszami i potrawkami. Warto zwrócić uwagę również na ceramiczne modele naczyń do duszenia, które świetnie rozprowadzają ciepło i na długo utrzymują wysoką temperaturę.
Marynowanie – slow food
Marynowanie jest jedną z najstarszych technik długotrwałego przechowywania pożywienia. Ruch slow food zdecydowanie ją pochwala. Proces jest prosty do wykonania, a polega na zalewaniu owoców, warzyw, mięsa lub ryb roztworem octu, soli, cukru i wody. Zależnie od konkretnego przepisu dodać można również przyprawy lub modyfikować proporcje zalewy. Przetwory w zamkniętych słoikach wkłada się do garnka z wrzącą wodą i gotuje jeszcze przez kilkadziesiąt minut. Tak zakonserwowanymi grzybkami, patisonami czy gruszkami można się cieszyć przez cały rok.
Sposób podawania potraw w stylu slow
Gotując w stylu slow food, należy również zwrócić uwagę na sam rytuał spożywania potraw. Warto z posiłków tworzyć wyjątkowe wydarzenia. Przyda się piękna zastawa w klasyczne wzory, przekazywane z pokolenia na pokolenie sztućce, które do tej pory używane były tylko w święta. Używajmy materiałowych serwet. To wszystko sprawi, że czas spędzony przy stole będzie należał do miłych części dnia pozbawionych pośpiechu.
Slow food jest bardzo interesującym trendem, który wprowadza do naszego życia zmiany na lepsze i zdrowsze. Codzienne wybory są dobrze przemyślane, a samo życie bardziej świadome. Spowolnienie można zaobserwować również w innych dziedzinach, takich jak wystrój wnętrz czy sposób spędzania wakacji. | Moda na slow food – akcesoria kuchenne warte uwagi |
„Knack” to jeden z pierwszych tytułów, z którymi fani PlayStation wiązali duże nadzieje. Ostatecznie nie był w stanie sprostać oczekiwaniom i popadł w zapomnienie. Z perspektywy czasu okazuje się jednak, że to genialna platformówka i być może jedna z najbardziej niedocenianych gier. Fabuła
Mamy tu do czynienia ze świetnie opowiedzianą historią. Jej głównym bohaterem jest stworzenie o imieniu Knack. Składa się ono z tajemniczych reliktów nieznanego pochodzenia, które przyciąga do siebie, tworząc żywy organizm. Jego stwórcą jest Dr Vargas – naukowiec, który skonstruował tę istotę, aby uratować Ziemię. Przed czym? Przed straszliwą inwazją goblinów, które rozpanoszyły się na świecie, atakując ludzi. Jeśli myślicie, że mamy tu do czynienia ze zwykłymi, wesołymi stworkami niczym przeciwnicy z „Croca” czy „Raymana”, mylicie się. Gobliny mają zbroje, maczugi i poruszają się czołgami. Okazuje się, że wesoły Knack jest jedyną istotą mogącą uratować ludzkość!
Magiczne właściwości bohatera
Cechą charakterystyczną Knacka jest jego ciągłe przeistaczanie się. Nasz stworek nieustannie przyciąga do siebie relikty, stając się coraz większy i bardziej wytrzymały. Dzięki temu coraz lepiej radzi sobie nawet z potężnymi przeciwnikami. Jest przy tym w stanie dostosować się do otoczenia. Jeśli nie jest w stanie przecisnąć się przez jakiś otwór, po prostu zrzuca z siebie relikty, by zmniejszyć się do odpowiednich rozmiarów.
Wojowniczy Knack
Stworzenie, którym poruszamy się w świecie gry, oprócz skakania i wykonywania uników potrafi także zaatakować swojego przeciwnika na wiele sposobów. Możemy zmienić się w chodzące tornado reliktów lub wywołać falę uderzeniową, która zmiecie znajdujące się w pobliżu gobliny. Jak na grę skierowaną głównie dla najmłodszych mamy tu wyjątkowo rozbudowany system walki. Oczywiście wszystko utrzymane jest w granicach bajkowej konwencji i trudno tu mówić o brutalności.
Z platformy na platformę
Trudno w dzisiejszych czasach o tak klasyczną grę platformową. „Knack” spodoba się wszystkim miłośnikom skakania po rozpadających się płytach skalnych i unikania wentylatorów chcących zepchnąć naszego stworka w przepaść. Niektóre fragmenty wymagają kilku podejść, ale rzadko kilkunastu. Elementy platformowe mają raczej odprężyć gracza pomiędzy walkami z goblinami, niż stanowić wyzwanie same w sobie.
„Knack” to gra, którą warto kupić młodemu posiadaczowi PlayStation. Zabawny główny bohater, choć składa się z jedynie z figur geometrycznych, potrafi wzbudzić mnóstwo sympatii i zapewnić rozrywkę na długie godziny. Jego zmiennokształtność powoduje, że przed graczem wciąż będą stawać nowe wyzwania, a gra szybko się nie znudzi. Ponadto Sony szykuje kontynuację „Knacka”, więc warto zacząć przygodę z tym szalonym stworkiem od samego początku.
Platforma: PS4 | „Knack” – recenzja gry |
Szukasz idealnego kocyka dla swojego dziecka? Niestety, nie ma modelu uniwersalnego, który sprawdzi się w każdych warunkach i na wszystkich etapach rozwoju malucha. Podpowiadamy, jaki kocyk będzie dobry dla noworodka, a jaki dla przedszkolaka. Kocyk dla niemowlęcia
Wymiary kocyków dla niemowląt są bardzo różne. Najmniejsze to 50 cm × 75 cm lub 65 cm × 75 cm przeznaczone do wózka, fotelika oraz kołyski, ale sprawdzą się tylko w przypadku noworodków. Dla większych maluchów najlepszy będzie kocyk 75 cm × 100 cm lub 80 cm × 100 cm, który można wykorzystać jako kołderkę do łóżeczka lub okrycie do spacerówki. Urocze kocyki w tych rozmiarach oferuje firma La Millou (w cenie od 149 zł). Są ręcznie szyte z wysokogatunkowej drukowanej bawełny oraz dobranego kolorystycznie polaru. Wypełnienie z antyalergicznej włókniny silikonowej sprawia, że są bardzo ciepłe, a jednocześnie niezwykle lekkie. Do kompletu można dobrać poduszkę oraz przytulankę. W sklepie Lullalove znajdziemy całoroczne kocyki dziecięce o wymiarach 80 cm × 100 cm z przędzy bambusowej z dodatkiem bawełny (od 136,90 zł). Doskonale utrzymują ciepło, zapobiegają przegrzaniu, odprowadzają wilgoć i gwarantują optymalny przepływ powietrza.
box:offerCarousel
box:offerCarousel)
box:offerCarousel
Kocyk dla przedszkolaka
Dla starszego dziecka powinniśmy wybrać kocyk o wymiarach co najmniej 100 cm × 135 cm lub 110 cm × 140 cm. Będzie doskonałym okryciem podczas popołudniowych drzemek, kołderką do spania lub narzutą na łóżko. Kolorowe kocyki dla przedszkolaka znajdziemy w sklepie Milutka (w cenie od 99 zł). Dostępne są w trzech wersjach – light bez wypełnienia, wiosenno-jesienny (80 g/m²) oraz zimowy (200 g/m²) – i kilkunastu wariantach kolorystycznych dla chłopców i dziewczynek. Marka Jollein oferuje piękne kocyki o wymiarach 100 cm × 150 cm z bawełny klasycznej (od 69 zł) oraz tkane pledy z bawełny z domieszką akrylu (od 169 zł). Wszystkie produkty dostępne są w miętowych kolorach, które doskonale pasują do dziecięcych pokojów. Warte uwagi są także produkty Bamboom, w tym m.in. dwustronne kocyki bambusowe o wymiarach 100 cm × 150 cm, dla dzieci o wrażliwej skórze (od 269 zł). Kocyk ma właściwości termoregulacyjne i antybakteryjne, jest idealny dla alergików, a do tego chroni przed promieniowaniem UV i pochłania wilgoć.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Jak wybrać kocyk?
Wymiary kocyka to nie wszystko, na co musimy zwrócić uwagę podczas zakupów. Liczy się również grubość oraz rodzaj materiału, z którego został wykonany. Na lato najlepsze są cieniutkie i bardzo lekkie kocyki bambusowe lub muślinowe – dodatkowo świetnie sprawdzą się jako otulacze do spania. Na zimę warto wybrać coś ocieplanego. Większość sprzedawców oferuje kocyki z antyalergicznym wypełnieniem o zróżnicowanej grubości, które sprawdzą się podczas jesiennych chłodów (np. 80 g/m²) i zimowych wieczorów (np. 200 g/m²). Jedna strona wykonana jest zwykle z kolorowej bawełny, np. w misie, kwiatuszki lub roboty, natomiast druga z miękkiego polaru typu minky. To bardzo popularna tkanina z małymi wypustkami w kształcie kółeczek, gwiazdek lub serduszek, która nie mechaci się w praniu.
Bezpieczeństwo dziecka
Oczywiście wybrany przez nas kocyk musi mieć certyfikat Oeko-Tex® Standard 100 oraz znak Tekstylia Godne Zaufania – to gwarancja, że materiał jest w pełni bezpieczny dla naszego dziecka. Kocyk ma bezpośredni kontakt ze skórą malucha, dlatego musimy mieć pewność, że nie spowoduje podrażnień, reakcji alergicznych czy zaczerwienienia. Markowe kocyki o wymiarach 75 cm × 100 cm, pledy o wymiarach 100 cm × 150 cm oraz inne okrycia dla niemowlaków i przedszkolaków są wykonane z przebadanych materiałów. Musimy za nie, co prawda, zapłacić nieco więcej, ale w zamian zyskujemy wysokiej jakości produkt, przyjazny dla skóry oraz środowiska naturalnego.
Przejrzyj wybrane przez nas kocyki dla dzieci i znajdź idealne rozwiązanie dla swojego malucha!
) | Rozmiary kocyków – jaki dla trzymiesięcznego malucha, a jaki dla dwulatka? |
Ten wielki pojazd z pewnością zwróci uwagę dziewczynek. Jest naprawdę spory, ma także świetne kolory. Czy jest to tylko wielki samochód, czy kryje w swoim wnętrzu jakieś dodatkowe opcje i atrakcje? Zdecydowanie jest to znacznie ciekawsza zabawka, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Barbie i siostry na tropie piesków
Tak brzmi tytuł filmu o przygodach ulubionej bohaterki dziewczynek, z którego pochodzi ten wakacyjny pojazd. W filmie dziewczynki zobaczą świetne przygody Barbie, jej sióstr i kilku uroczych szczeniaków. Wśród filmowych zabawek najbardziej popularne są: basen z pływającymi pieskami oraz wakacyjny pojazd, który jest obiektem dzisiejszego testu.
Budowa
Kamper to duży pojazd w wakacyjnej kolorystyce. Jego podwozie ma błękitny kolor, dach jest biały, a ozdoby różowe. Wymiary złożonego auta są naprawdę spore: 39 cm długości, 24 cm wysokości i 18 cm szerokości. Kamper ma duże otwarte okna i otwarty dach z widokiem na niebo. Kiedy zajrzymy do jego wnętrza, zauważymy fotel dla Barbie, który znajduje się przy kierownicy oraz kanapę z miejscem dla psiaków. Sam samochód już jest bardzo ciekawą zabawką, która da dziewczynkom dodatkowe opcje świetnej zabawy. Mogą zabrać ulubioną bohaterkę i zwierzaki na niezliczone wyjazdy, z pewnością wymyślą wiele ciekawych podróży. Opcji zabawy jest więcej. Kamper się rozkłada, dzięki czemu jest świetnym, urlopowym centrum zabawy. Aby go rozłożyć dziewczynki muszą podnieść dach, rozłożyć maskę, a także rozsunąć ścianki samochodu. Ich oczom ukaże się świetne miejsce do zabawy z licznymi atrakcjami. Po rozłożeniu, kamper staje się blisko 60-centymetrowym pokojem zabaw. Co dziewczynki znajdą w jego wnętrzu?
Zawartość zestawu
Wnętrze skrywa wiele ciekawych elementów. Centralna część to piaskownica, w której mogą bawić się zwierzaki. Po prawej stronie znajduje się kanapa dla piesków i Barbie. Jest to świetne miejsce do odpoczynku. Dziewczynki mogą tu ułożyć podstawkę, na której znajdują się cztery miski dla piesków. Cztery zwierzaki są również w zestawie. Mają różne kolory i zdejmowane obroże. Dwa pieski siedzą, a dwa stoją. Poza miejscem do jedzenia, jest tu również kolorowy bar z napojami. Po przeciwnej stronie samochodu znajduje się dodatkowa kanapa oraz telewizor. Tylna część samochodu przerodziła się w plac zabawy i sypialnię. Znajduje się tu piętrowe łóżko dla czterech psiaków. Jest też palma, która stanowi spiralną zjeżdżalnię oraz miejsce na park linowy.
Jak się bawić?
Dziewczynki z pewnością wymyślą liczne opcje. Ja mogę wspomnieć, że każdy piesek ma specjalną dziurkę. Dzięki niej przymocujemy go na huśtawkach, na koszu do zjeżdżania po linie, a także na kanapie. Dzięki temu pieski nie będą spadały. Kiedy dziewczynki rozłożą linę, mogą umiesić na placu zabaw dwa pieski. Miejsce dla jednego znajduje się na siedzisku przy palmie, dla drugiego – w koszu do zjeżdżania po linie. Kiedy piesek będzie zjeżdżał po linie, trąci delikatnie tego na palmie i oba pieski zjadą w tym samym czasie. Jak pokazują obrazki na opakowaniu pojazdu piesków, dziewczynki mogą się w jego wnętrzu bawić na wiele sposobów. Same wymyślą mnóstwo scenariuszy z udziałem Barbie i psiaków. Szkoda, że żadna lalka w wakacyjnym stroju nie znajduje się w zestawie.
Pora złożyć obozowisko i ruszyć po dalsze przygody
Kamper bardzo łatwo składa się do postaci samochodu. Wystarczy schować wystające elementy i odpiąć linę. Następny krok to zsunięcie boków pojazdu oraz zamknięcie dachu. Na koniec zapinamy maskę auta i gotowe – możemy posadzić w środku lalkę i pieski, a potem poszukać kolejnego ciekawego miejsca na urlop.
Pojazd robi naprawdę duże wrażenie swoją wielkością i kolorowym wnętrzem. Jest świetną zabawką, która da dziewczynkom mnóstwo nowych możliwości zabawy z ulubioną bohaterką i słodkimi szczeniaczkami. Ma wiele atrakcyjnych elementów, łatwo się składa, rozkłada i jest bardzo wytrzymały. Z pewnością sprawi mnóstwo radości.
Znajdź wymarzoną zabawkę Barbie! | Wakacyjny pojazd piesków, czyli Barbie na urlopie |
Wskaźniki na desce rozdzielczej przekazują prowadzącemu pojazd wiele informacji. Które z nich są kluczowe i informują o najpoważniejszych awariach? Technologia w dzisiejszych samochodach
Auta produkowane w XXI wieku mają coraz mniej wspólnego z tymi, które jako pierwsze wyjechały na drogi ponad 120 lat temu. Właściwie więcej mają wspólnego z samolotami. Są przepełnione elektroniką, która zawiaduje pracą wielu podsystemów i co równie ważne – koordynują ich działania oraz badają poprawność funkcjonowania.
Dzięki temu kierowca o wielu usterkach i awariach jest informowany na bieżąco, co zwiększa bezpieczeństwo jego, a także przewożonych pasażerów. O większości z nich powiadamiają kontrolki umieszczone na desce rozdzielczej, która może przywodzić na myśl niemal statek kosmiczny.
Kontrolki na pulpicie kierowcy mają zazwyczaj 3 barwy: czerwoną, pomarańczową (lub żółtą) oraz zieloną. Te ostatnie w perspektywie groźnych awarii są praktycznie bez znaczenia, gdyż właściwie zawsze odnoszą się one jedynie do informacji o włączeniu danego podsystemu. Znacznie większą uwagę musisz jednak przywiązać do wskaźników w kolorze czerwonym i pomarańczowym.
Czerwone kontrolki
Przede wszystkim musisz wiedzieć, że ten kolor nie jest przypadkowy. Tak wyrazista barwa ma za zadanie jednoznacznie dać ci do zrozumienia, że kłopot jest poważny i w żadnym wypadku nie można go lekceważyć. Zwykle najlepszym rozwiązaniem w przypadku zapalenia się czerwonej kontrolki jest natychmiastowe zatrzymanie pojazdu. Kontynuowanie podróży grozi bardzo kosztowną w naprawie awarią, a nawet wypadkiem na trasie.
Nie zapomnij też o wyłączeniusilnika.Wiele z czerwonych kontrolek odnosi się bezpośrednio lub pośrednio właśnie do jednostki napędowej. W niektórych przypadkach z usterką poradzisz sobie samodzielnie, w innych jednak konieczna będzie wizyta w serwisie. Doświadczony mechanik dokona naprawy, co pozwoli ci na bezpieczne i sprawne pokonywanie kolejnych kilometrów. Poniżej znajdziesz informacje odnoszące się do podstawowych kontrolek w kolorze czerwonym.
Zużycie oleju silnikowego albo zbyt małe jego ciśnienie – usterka tego rodzaju jest bardzo groźna dla twojego auta i w krótkim czasie może wywołać bardzo duże uszkodzenia silnika. Sucha praca nie wpływa korzystnie na jego elementy. Aby zapobiec wystąpieniu problemu, powinieneś terminowo wymieniać olej silnikowy oraz wybierać optymalny gatunek dla swojego pojazdu.
Sama kontrolka przypomina mały zbiornik z wyciekającą kropelką. W przypadku jej zapalenia kluczowa jest szybkość reakcji, gdyż do zniszczenia silnika może dojść już w przeciągu kilku minut. Jeżeli to możliwe, po zatrzymaniu auta koniecznie uzupełnij poziom oleju silnikowego.
Usterki układu ładowania – informuje o tym kontrolna przedstawiająca akumulator, choć odpowiada ona za cały układ ładowania. Zazwyczaj akumulatorsam w sobie rzadko jest źródłem kłopotu, częściej to po prostualternator lub zbytnio poluzowany (rozciągnięty) pasek alternatora. W takim wypadku konieczna będzie naprawa w wyspecjalizowanym warsztacie.
Kłopoty związane ze zbyt małym poziomem płynu hamulcowego – kontrolka przedstawia okrąg z wykrzyknikiem w jego wnętrzu. Pamiętaj, że podświetla się również przy zaciągnięciu hamulca ręcznego, jednak po jego zwolnieniu natychmiast powinna zgasnąć. Jeśli tak się nie dzieje, w zbiorniczku jest zbyt mało płynu hamulcowego. Nieszczelności w tym układzie w żadnym wypadku nie pozwalają na dalszą jazdę, a miejsce wycieku trzeba zlokalizować w serwisie, gdzie oczywiście fachowcy pozbędą się problemu. Czasem winowajcą jest zwarcie czujnika lub zużycie klocków hamulcowych.
Pomarańczowe kontrolki
W tej sekcji powinieneś uważać na podświetlenie dwóch wskaźników:
System wtrysku – najczęściej graficznie przedstawiony jako uproszczony wzór silnika wraz z podpisem check lub check engine. Zdiagnozowanie konkretnego problemu może być jednak trudne, gdyż możliwych źródeł jest niebywale wiele: niedrożny katalizator, błędna proporcja mieszanki paliwowo-powietrznej, problemy z zapłonem, a także wiele uszkodzeń wywołanych w sposób mechaniczny. Rzadziej za kłopot odpowiada zatankowanie paliwa niskiej jakości.
Kłopoty z ABS-em – informuje o tym oczywiście kontrolka z podpisem omawianego systemu. W takowej sytuacji koniecznie będziesz musiał udać się do serwisu. W trakcie jazdy do warsztatu pamiętaj o hamowaniu pulsacyjnym, które w sposób mechaniczny przypomina działanie ABS-u. | Poważna usterka – które kontrolki na pulpicie są najważniejsze? |
Namioty sporo ważą, a dla trapera liczy się każdy gram bagażu. Im go mniej, tym lepiej, dlatego osoby wędrujące w pojedynkę kładą duży nacisk na ten parametr. W wakacje jedni decydują się na wycieczki zagraniczne i wypoczynek w hotelu z basenem, inni zaś wybierają się na urlop za miastem.
Wakacje w wersji ekonomicznej
Dla tych, którzy wybierają opcję low budget, idealnym rozwiązaniem może okazać się piesza lub rowerowa wycieczka z noclegami pod namiotem. W czasie tego rodzaju wędrówek ciężar namiotu urasta do rangi poważnego problemu. Na szczęście producenci starają się, by odpowiednio lekki sprzęt znalazł się na sklepowych półkach. Proponują następujące rodzaje namiotów według kategorii wagowej:
ultralekki – poniżej 1,5 kg,
lekki – 1,5–2 kg,
średnio ciężki – 2–2,8 kg,
ciężki – powyżej 2,8 kg.
Podczas poszukiwania odpowiedniego modelu warto znać ten podział i mieć świadomość, że w namiocie ważącym mniej niż 2 kg nie przyjmiemy pozycji stojącej ani też nie zmieści się druga osoba. Są zwyczajnie za małe!
Na który typ namiotu się zdecydować? Wybór jest ogromny, ale pamiętajmy, by kupić taki, który będzie spełniał wszystkie potrzeb, a przede wszystkim zapewniał komfort.
Namioty tunelowe
Cieszą się największą popularnością wśród namiotów jednoosobowych głównie dlatego, że poza miejscem do spania mają również relatywnie sporą przestrzeń do zagospodarowania. Z reguły są mniejsze od namiotów igloo i od nich lżejsze. W odróżnieniu od namiotów typu igloo namioty tunelowe są podatne na podmuchy wiatru, ponieważ mają mniej opływową konstrukcję, a więc wymagają umiejętnego rozłożenia.
* Soloist. Jednoosobowy namiot marki Rockland. Jego główne zalety to wytrzymałość, prosta konstrukcja, mała objętość po spakowaniu i masa własna 1,45 kg. Ma aluminiowy stelaż. Tropik, sypialnia oraz podłoga zostały wykonane z wytrzymałego i odpornego na uszkodzenia wzmocnionego poliestru. Tropik można zdjąć, gdyż jest stelaż poprowadzony w sypialni. W ten sposób można uzyskać wersję siatkową namiotu. Tropik ma wodoodporność 3000 mm, podłoga – 5000 mm. Cena: 279 zł.
* Solitaire. Ultralekki jednoosobowy namiot wyprawowy firmy Camp Trails. Dwuwarstwowy, tunelowy namiot z przedsionkiem zapewniającym komfortowy nocleg. Wyposażony w wysoko wytrzymałą nylonową podłogę, która spełnia funkcję kołnierza błotnego. Posiada obszerny przedsionek i duże drzwi. Po zwinięciu tropiku otrzymujemy namiot siatkowy. Wodoodporność tropiku: 2000 mm. Masa: 1,7 kg. Cena: 349 zł.
Namioty hybrydowe
Ich popularność wynika głównie z lekkości, stabilności i łatwego montażu. Namioty hybrydowe nawiązują kształtem i półkolistą konstrukcją do namiotów igloo. Są relatywnie wytrzymałe i odporne na silny wiatr. To konstrukcje samonośne. Aby je przesunąć, nie trzeba ich demontować. Niewielką wadą jest ograniczenie w wykorzystaniu ich powierzchni – pod tym względem wypadają gorzej od namiotów tunelowych. Nie wszystkie posiadają przedsionek.
* Fjord Nansen Tordis 1. Funkcjonalny i niezawodny. Ma poliestrowy tropik o wodoodporności 5000 mm i nylonową podłogę o odporności 6000 mm. Wyposażono go w specjalnie wyprofilowany stelaż, by ścianki boczne były maksymalnie pionowe. Można w nim wygodnie usiąść (wysokość sypialni to 95 cm!). Posiada dwa przedsionki. Masa: 1,84 kg. Cena: 749 zł.
Namioty typu „norka”
„Norki” to bardzo ciekawe konstrukcje pośrednie między namiotem igloo a namiotem tunelowym. W efekcie turysta otrzymuje bardzo lekki i dość obszerny poliuretanowy „futerał na człowieka i jego śpiwór”, do którego wślizguje się na czworakach.
Norka Max Fuchs. Jednoosobowy z poliuretanu i poliestru z aluminiowym stelażem. Ma długość 215 cm, szerokość 90 cm, wysokość 75 cm. Spakowany ma wymiary – 50 x 15 cm. Wodoodporność: 2000 mm. Masa: 1,3 kg. Cena: 199,97 zł.
Namioty samorozkładające
Często nazywane namiotami „pop up”. Są coraz popularniejsze. Największą zaletą namiotów samorozkładających jest, jak sama nazwa wskazuje, błyskawiczne rozłożenie. Wystarczy wyjąć je z opakowania i gotowe. Ich wadami są format, który jest płaskim kołem o średnicy ponad 0,5 m (nie mieści się do plecaka), oraz podatność na podmuchy wiatru. Namioty te najczęściej mieszczą się w kategorii namiotów lekkich.
Quechua 2 seconds easy 1. Nieprzemakalny, chroniący przed wiatrem namiot jednoosobowy. Jego montaż zajmuje 2 sekundy. Sypialnia ma szerokość 80 cm i długość 210 cm. Średnica spakowanego namiotu – 64 cm. Masa: 2,56 kg. Cena: 240 zł.
Kiedy już zdecydujemy się na odpowiedni rodzaj namiotu, warto zastanowić się, czy istnieje możliwość „odchudzenia go” bez straty jego właściwości. Można spróbować wymienić jego cięższe części (stelaż, śledzie itp.) na lżejsze. | Najlżejsze namioty jednoosobowe dla trapera |
Dwie kobiety, dwa charaktery, dwa wulkany emocji, jedna pasja, miłość i przyciąganie – czy może być coś piękniejszego? Są kobiety „od zawsze” pewne swojego seksualizmu. Inne mają kłopot z ustaleniem własnej orientacji seksualnej. Niektóre potrzebują czasu na eksperymentowanie, aby odkryć siebie, a czasem po to, by urozmaicić swoje życie seksualne. Nieważne, czy już wiedzą, czy dopiero odkrywają swój homoseksualizm – dla tych kobiet przygotowano gadżety erotyczne, które umilą im wspólne chwile.
Podziel się ze mną
Osoby heteroseksualne często zastanawiają się, jak lesbijki uprawiają seks. Tymczasem w dzisiejszych czasach niewiele musi się on różnić od seksu heteroseksualnego. A wszystko za sprawą gadżetów dla lesbijek. Oczywiście chodzi o penisy, dilda oraz wibratory, które są również skierowane do par i osób heteroseksualnych. Tych tradycyjnych zabawek używa prawie każdy, lecz homoseksualne panie mają swoje artykuły specjalne. Pierwszy to podwójny penis. Jest o zazwyczaj giętkie, mięciutkie żelowe dildo o naturalnym wyglądzie, dłuższe niż zwykłe, z dwoma główkami – musi się sprawdzić w każdej pozycji, by obu paniom było przyjemnie. Zazwyczaj kobiety stosują go w pozycji na nożyczki, czyli ocierają się nawzajem o swoje krocza, leżąc w pozycji z szeroko rozłożonymi nogami. Często kobiety uprawiają seks w ten sposób bez zabawek i również przynosi im niesamowitą przyjemność. Podwójne dildo jest doskonałe również do podwójnej penetracji – gdy jedna z pań będzie wypełniona żelowym dildo, druga może pieścić jej inne wrażliwe miejsca.
Klasyka gatunku
Żeby lesbijki mogły uprawiać seks z penetracją w wygodnych pozycjach, opracowano strap-ony, czyli dilda przymocowane do paska, skórzanych fig lub specjalnej uprzęży. Są to gadżety, dzięki którym kobiety osiągają spektakularne orgazmy, ponieważ w takim układzie mogą czuć się naprawdę blisko i komfortowo. Istnieje wiele rodzajów strap-onów, nie wszystkie dają przyjemność tylko jednej stronie. Przykładowo strap-on Angelo nie jest mocowany na pasku ani uprzęży, lecz w pochwie aktywnej kobiety. „Wykonany jest z delikatnego silikonu medycznego. Penis posiada dwie główki, które mają osobny system drgań regulowany za pomocą jednego przycisku. Za sprawą 30 programów możemy dobrać odpowiednie dla siebie czy też dla naszego partnera wibracje. Dildo również świetnie sprawuje się w związkach heteroseksualnych, kiedy kobieta przejmuje kontrolę nad mężczyzną” – można przeczytać w opisie produktu. Na podobnej zasadzie działa strap-on Tantus, który jest nieco większy i stabilniejszy. Bardzo dobre są również uprzęże, do których możecie doczepić ulubione dildo lub wibrator. Najlepsze są skórzane, wyglądające jak figi – bardzo wygodne i komfortowe podczas dawania rozkoszy.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Być kobietą…
…być lesbijką to piękna rzecz, ale warto przeczytać co nieco na ten temat. Jedna z oferowanych na Allegro publikacji o miłości lesbijskiej zdecydowanie zasługuje, by o niej wspomnieć w pierwszej kolejności. Mianowicie jest to książka „Radość z seksu lesbijskiego” Felice Newman. Autorka wyraziła w niej m.in. następującą opinię: „Najbardziej wyczerpujący przewodnik dotyczący seksu lesbijskiego, jaki kiedykolwiek napisano. Ta książka nie będzie wam mówić, kim powinniście być ani co powinniście myśleć. Znajdziecie tu szczegółowe instrukcje dotyczące technik seksualnych, odkryjecie wasze własne reakcje na bodźce, dowiecie się, jak osiągać orgazm z punktu G, jak mieć wielokrotne i przedłużone orgazmy i dużo, dużo więcej”. Każda lesbijka i biseksualna kobieta powinna mieć ją na swojej półce w biblioteczce. Zawiera wiele cennych informacji, jest również pięknie ilustrowana.
box:offerCarousel
Warto więc zacząć od lektury, a potem od kupowania zabawek – przyjemność będzie wielokrotnie większa. | Gadżety dla par homoseksualnych – lesbijska miłość |
Wycieraczka w przedpokoju – ten niedoceniony element każdego domu nie tylko zabezpiecza i chroni podłogi, ale także może być zabawną wizytówką całego mieszkania. Jesień i zima to czas, kiedy przynosimy do domu na butach najwięcej błota i piasku. Podłogi są narażone na działanie brudu, zanieczyszczenia i wilgoci, które niszczą nawet najlepiej zabezpieczone powierzchnie. Właśnie dlatego dobrej jakości wycieraczka jest podstawą, jeśli chcemy zatrzymać nieczystości na progu i nie roznosić ich po mieszkaniu.
Ozdobna wycieraczka to także wizytówka mieszkania i jego lokatorów. Ulubiony wzór, ciekawy kształt czy zabawne hasło na wycieraczce podkreślą charakter mieszkania i sprawią, że wejście do naszego domu stanie się bardziej przyjazne i wywoła uśmiech na twarzach gości.
Jak wybrać odpowiednią wycieraczkę?
Na początku warto się zastanowić, gdzie chcemy położyć wycieraczkę i na ile intensywnie korzystamy z tego miejsca. Skuteczną ochronę przed zanieczyszczeniami zapewnią dwa rodzaje wycieraczek.
Jeśli wejście do mieszkania prowadzi przez klatkę schodową, możemy zastosować wycieraczkę z włókna kokosowego, która zapewnia doskonałe wchłanianie wilgoci. Kompletną ochronę uzyskamy, jeśli wewnątrz mieszkania zastosujemy także wycieraczkę bawełnianą, którą można prać w pralce.
W domach wolnostojących lepiej sprawdzi się wycieraczka zewnętrzna, która zatrzyma błoto czy śnieg z ulicy, natomiast za progiem wycieraczka wewnętrzna (kokosowa, polipropylenowa lub bawełniana), która dodatkowo wchłonie nadmiar wody.
Wycieraczki zewnętrzne
Przed wejściem do budynku najlepiej zastosować wycieraczki gumowe ażurowe, których konstrukcja przypomina plaster miodu. Takie wycieraczki są wykonane ze specjalnych gumowych szczotek, które skutecznie zatrzymują wszelkie zanieczyszczenia przyniesione z zewnątrz. Wycieraczki gumowe są wyjątkowo trwałe i odporne na ścieranie oraz działanie warunków atmosferycznych. Specjalnie uformowany spód sprawia, że skutecznie odprowadzają wodę.
box:offerCarousel
Wycieraczki tekstylno-gumowe
Wycieraczki na gumowym podkładzie wykonanym z gumy z recyclingu to ciekawa propozycja nie tylko dla miłośników ekologii. Guma do produkcji takich wycieraczek jest odzyskiwana ze zużytych opon samochodowych. Gumowy podkład, po poddaniu odpowiedniej obróbce, jest wykańczany dekoracyjnym wzorem.
W ten sposób wytwarzane są wycieraczki tekstylno-gumowe, które przypominają małe, artystyczne obrazy na gumowym podkładzie. Gumowe wycieraczki są odporne na plamy i odbarwienia. W łatwy sposób można z nich usunąć brud i piasek. Wycieraczki tego typu są bardzo trwałe i przez długi czas zachowują oryginalne barwy. Wszystko to sprawia, że dobrze sprawdzą się na zewnątrz domu czy mieszkania.
box:offerCarousel
Wycieraczki z włókien kokosowych
Naturalne włókna kokosowe są stosowane w wielu branżach przemysłowych. Charakteryzuje je wyjątkowa skłonność do pochłaniania wody. Wycieraczki wykonane z tego surowca są odpowiednim zabezpieczeniem dla domów jednorodzinnych i mieszkań. Warto je tam stosować jako wycieraczki wewnętrzne.
Wycieraczki z włókien kokosowych mogą być dowolnie barwione i ozdabiane. Popularne są m.in. wycieraczki z napisami oraz z kolorowymi motywami kwiatowymi, geometrycznymi czy rysunkowymi.
box:offerCarousel
Wycieraczki bawełniane – idealne do prania w pralce
Wycieraczki bawełniane najlepiej sprawdzą się jako dodatkowa ochrona podłóg umieszczona wewnątrz domu czy mieszkania. Są one dobrym rozwiązaniem dla osób, które cenią sobie walory estetyczne, ale także praktyczne właściwości, takie jak możliwość prania w pralce. Dzięki temu wycieraczki bawełniane łatwo jest utrzymać w czystości. | Wycieraczka do przedpokoju, czyli praktyczna ozdoba naszego domu |
Jakie ozdoby możemy wykorzystać we wnętrzach high-tech? Oto kilka propozycji dodatków i akcesoriów do surowych aranżacji w nowoczesnym stylu. Minimalistyczny, nowoczesny i bardzo efektowny – w ostatnich latach high-tech to jeden z najpopularniejszych stylów wnętrzarskich. Stylistyka ta charakteryzuje się prostotą i funkcjonalnością. W takich wnętrzach panuje stoicki spokój oraz ascetyzm. Tymczasem każdy metr kwadratowy przestrzeni jest przemyślany w najdrobniejszym szczególe. Ozdoby i akcesoria są bardzo stonowane. Klimat pomieszczenia świetnie oddają charakterystyczne dla high-tech surowe ściany.
Czym właściwie jest high-tech? Jakie akcesoria wybrać do wnętrz w tym stylu? O czym warto pamiętać przed aranżacją przestrzeni? Oto krótki poradnik, w którym znajdziemy najważniejsze informacje, które mogą być użyteczne w planowaniu mieszkania.
Styl high-tech – czym się charakteryzuje?
Jak już wspomnieliśmy we wstępie,high-tech to styl bardzo minimalistyczny. Idealnie sprawdza się w nowym budownictwie. Tradycyjnie taka stylistyka skupia się na wyeksponowaniu elementów użytkowych mieszkania (np. rury, systemy elektryczne czy surowe ściany). Technologia w takich wnętrzach odgrywa pierwszoplanową rolę – zarówno w użytkowym, jak i w ozdobnym aspekcie planowania przestrzeni. Ozdobą we wnętrzach high-tech może być np. duży telewizor plazmowy, betonowe ściany, elementy wyposażenia wykonane z metalu, a nawet klimatyzator w oryginalnej stylistyce.
Jakie kolory i materiały warto wykorzystać we wnętrzu high-tech?
We wnętrzach high-tech świetnie sprawdza się klasyczna biel i czerń. W ozdobach mogą przewijać się także szarości oraz różne odcienie metalu. Najpopularniejsze materiały, które są wykorzystywane w aranżacji nowoczesnych wnętrz, to m.in. aluminium, szkło oraz chrom.
Oświetlenie również odgrywa ważną rolę. Pamiętajmy, nawet użytkowe lampki halogenowe zamontowane na ścianie mogą być elementem ozdobnym. Świetnym rozwiązaniem jest wykorzystanie punktowych reflektorów, które oświetlają poszczególne części mieszkania. Tradycyjne światło główne (na suficie) jest coraz rzadziej stosowane.
Ozdoby w stylu high-tech
Elektroniczne zegarki, metalowe półki, wyeksponowanie systemów hydraulicznych – w grę wchodzą najbardziej eksperymentalne rozwiązania. Reguła jest jedna – ozdoby muszą pełnić użytkową funkcję oraz dopasowywać się do kolorystyki pomieszczenia. Słowem kluczowym jest tutaj minimalizm. W zdobnictwie często stosowane są formy geometryczne (np. romby, sześciany czy proste linie). Możemy na przykład postawić na metalowe wazonyczy świeczniki. Świetnym dodatkiem są także fototapety– możemy ozdobić nimi jedną ze ścian. Wzór musi oczywiście nawiązywać do stylu – czyli np. nowych technologii czy nowoczesnych metropolii.
Użytkowe oświetlenie również może być ciekawym dodatkiem i jednocześnie ozdobą. Oprócz reflektorów kierunkowych można postawić na lampy stołowe wykonane z gładkich metali, pojedyncze żarówki LED-owe czy halogenowe. Świetnie sprawdzi się także światło neonów (np. w oświetleniu kuchni czy łazienki).
Ozdoby we wnętrzach high-tech muszą odpowiadać estetyce całości. Najlepiej postawić na minimalistyczne dodatki z metalu czy wyeksponować elementy użytkowe mieszkania (systemy hydrauliczne czy elektryczne). Świetną opcją mogą być także eksperymenty z oświetleniem. Możemy postawić np. na reflektory kierunkowe lub neony. | Wnętrze high-tech – jak dobrać akcesoria i dodatki w tym stylu? |
Wypiekacze do pączków, zwane także pączkownicami, to doskonała alternatywa dla klasycznego, domowego pieczenia pączków. Nie dość, że upieczone w ten sposób pączki są zdrowsze, to w dodatku czas wypieku jest znacząco krótszy. Dlaczego warto kupić takie urządzenie i czym się kierować podczas jego wyboru? Różnice w stosunku do klasycznego wypieku
Tradycyjny wypiek pączków w bardzo dużym skrócie polega na wyrobieniu ciasta drożdżowego, nagrzaniu garnka lub innego naczynia z olejem, usmażeniu ich, a na końcu polukrowaniu oraz ewentualnie dodatkowo nabiciu nadzieniem, np. różanym. Niestety – jak zapewne wiecie – podczas smażenia w głębokim oleju pączki chłoną bardzo dużo niezdrowego tłuszczu, który potem mimo woli zjadamy.
Jeśli chodzi o pączki wypiekane w pączkownicy, mają one nieco inny kształt, bo na samym środku posiadają charakterystyczną dziurkę. To właśnie ze względu na nią tego rodzaju pączki nazywamy po prostu donatami. To oczywiście nie jedyna różnica, bo większa część przepisów na ciasto do wyrobu pączków z pączkownicy nie zawiera drożdży, a jedynie proszek do pieczenia.
Niestety, tradycyjne pączki wyrośnięte na drożdżach są w smaku o niebo lepsze niż te stworzone na bazie proszku do pieczenia. Całe szczęście pieczenie donatów w maszynie jest niezwykle szybkie i trwa zaledwie ok. 3 minuty.
Czystość
Każdy, kto robił klasyczne pączki, wie, ile zachodu ta czynność kosztuje. Nie dość, że zrobione ciasto musi najpierw wyrosnąć, to po jego zrobieniu i smażeniu na głębokim oleju – pozostaje cała masa naczyń do mycia. Wypiekacz do pączków jest o wiele łatwiejszy do czyszczenia. Większość z urządzeń ma specjalne nieprzywierające powierzchnie, dzięki którym po wystygnięciu sprzęt wystarczy tylko przetrzeć szmatką i schować do szafki.
Czym się kierować podczas zakupu wypiekacza do pączków?
Większość wypiekaczy do pączków ma miejsce na upieczenie 7 donatów jednocześnie. Zwracać uwagę powinniśmy przede wszystkim na moc urządzenia, gdyż im jest ona większa, tym sprzęt szybciej się nagrzeje, a tym samym szybciej zrobi dla nas upragnione łakocie.
Oczywiście nie bez znaczenia jest jego funkcjonalność, czyli obecność lampek kontrolnych informujących o nagrzaniu, a także zabezpieczenie w postaci blokady przed otwarciem w trakcie pracy. Jedną z kluczowych funkcji jest rzecz jasna nieprzywierająca powłoka, pozwalająca na pieczenie pączków bez konieczności ich późniejszego odrywania z powierzchni grzejnej.
Dobrze byłoby, aby wypiekacz miał miejsce, w którym można nawinąć/schować przewód zasilający. Dopiero na końcu powinniśmy zwracać uwagę na design. W sprzedaży jest również cała masa wypiekaczy wielofunkcyjnych, które oprócz donatów upieką też np. muffinki.
Ceny
Jeśli spodziewacie się, że urządzenie do wypieku pączków będzie drogie, to mogę was miło zaskoczyć. Okazuje się, że tego typu sprzęty kosztują w zasadzie tyle samo, co opiekacze do kanapek czy gofrownice. Cena jest ściśle uzależniona od producenta, funkcjonalności urządzenia, jego mocy oraz designu.
W chwili, kiedy piszę ten tekst, ceny wypiekaczy do pączków kształtują się w granicach 50–120 zł. Jeśli więc jesteście fanami pączków i nie macie zamiaru czekać na kolejny tłusty czwartek, aby je zjeść, to bardzo dobrym pomysłem będzie rozważenie kupna tego typu maszyny i cieszenie się wypiekami, kiedy tylko będziecie mieli na to ochotę. | Wypiekacz do pączków, czyli jak zrobić domowe donaty |
Kraków, XIX wiek. Znudzona żona profesora wpada na trop zbrodni w domu opieki, w którym giną pensjonariuszki. Profesorowa Zofia Szczupaczyńska postanawia wyręczyć śledczych i rozwikłać skomplikowaną zagadkę zagadkowego morderstwa. Powieść Maryli Szymiczkowej, czyli ukrywających się pod damskim pseudonimem Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego, to ciekawy kryminał retro, który jest nie tylko powieścią kryminalną, ale przede wszystkim opowieścią obyczajową. Autorzy przybliżają klimat dziewiętnastowiecznego Krakowa z dbałością o najmniejsze szczegóły, pokazując z detalami atmosferę minionej epoki.
Pastisz gatunku
„Tajemnica domu Helclów” to opowieść, która bawi się konwencją literatury z epoki, kryminału, a także wykorzystuje motyw Pani Dulskiej i pokazuje nieco prześmiewczy obraz polskiego mieszczaństwa. Główna bohaterka, profesorowa Zofia Szczupaczyńska, to typowa przedstawicielka mieszczaństwa. Jest lekko znudzona i bardzo wścibska. Gdy dochodzą ją słuchy o niepokojącej sytuacji w domu opieki, postanawia się zaangażować. Z czasem rozpoczyna śledztwo na własną rękę, powoli zbliżając się do rozwiązania zagadki. Z pewnością bawić może fakt, że bohaterka nie jest osobą wybitnie inteligentną ani przenikliwą, a mimo to udaje się jej dostrzec więcej niż najlepszym śledczym. Autorzy w ten sposób pogrywają z motywem klasycznej powieści kryminalnej, powierzając rolę detektywa osobie, która zupełnie do niej nie pasuje.
Za mało kryminału w kryminale?
„Tajemnica domu Helclów” to dobrze napisana, wciągająca książka, w pełni ukazująca obraz epoki. Można jednak jej zarzucić, że wydarzenia skupiają się za bardzo na stronie obyczajowej, tym samym spychając zagadkę kryminalną na drugi plan. I choć intryga poprowadzona jest dobrze, rozwija się powoli, by wybuchnąć na sam koniec, z pewnością nie jest to typowy, trzymający w napięciu kryminał.
Portret miasta
Powieść Szymiczkowej to kryminał retro osadzony w doskonale odwzorowanej rzeczywistości. Autorzy postarali się, aby przedstawiony przez nich Kraków był autentycznym, tętniącym życiem miastem z dziewiętnastego wieku. Bohaterowie opisywani są z wiernym zachowaniem najmniejszych detali, takich jak obyczaje, ubiór, styl życia, a także mowa. „Tajemnica domu Helclów” to zatem nie tylko kryminał, ale także szczegółowa analiza życia sprzed dwóch wieków. Dzięki rzetelności w opisywaniu ówczesnej rzeczywistości powieść jest prawdziwą gratką dla pasjonatów polskiego mieszczaństwa z XIX wieku. Spodoba się także tym, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o tamtej epoce i przenieść się chociaż na chwilę do doskonale opisanego świata bohaterów.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Tajemnica domu Helclów” Maryla Szymiczkowa – recenzja |
Borewicz, akwarium, poldek, peloponez – to tylko niektóre określenia tego auta. Niegdyś szczyt marzeń, potem ubogi krewny. Dziś wraca do łask, oto Polonez! Produkowano go dość długo – od 1978 r. do 2002 r. Wszyscy wiedzą, jak wygląda. Wielu pamięta go z czasów młodości i darzy dużym sentymentem.
Dzieje jednego modelu
Duży Fiat już w chwili zakupu licencji nie był konstrukcją nowoczesną. Szybko więc zaczęto poszukiwać jego następcy. W 1974 r. podpisano umowę, na której mocy włoski koncern Fiat zobowiązał się zaprojektować nowe auto zgodnie z wytycznymi strony polskiej. Udało się i w 1977 r. z taśm montażowych żerańskiej Fabryki Samochodów Osobowych zjechał pilotażowy samochód będący efektem tej współpracy. Żeby było taniej, wiele podzespołów zapożyczono z Polskiego Fiata 125, nawet płytę podłogową i silnik. W 1978 r. rozpoczęła się produkcja seryjna Poloneza oznaczonego jako MR78. W następnych latach produkcja szła pełną parą, pojawiały się też modyfikacje i liftingi (niektóre odpowiednio przygotowane modele odnosiły nawet sukcesy w sporcie). Oznaczano je MR’83, MR’85, MR’86, MR’87 aż do MR’98, który do historii przeszedł jako tzw. przejściówka (między „starymi” Polonezami a Polonezem Caro). Użytkownicy sami chrzcili różne modele polonezów. Zwano je np. Borewiczami (jednym z nich jeździł w serialu „07 zgłoś się!” as warszawskiej Milicji Obywatelskiej), akwariami (dołożono niewielką szybkę za drzwiami pasażera), poldkami, peloponezami. W parze z następnymi modernizacjami nie szła, niestety, jakość. Auta były wykonywane coraz gorzej, na co niewątpliwie miały wpływ kryzysowe czasy i wszechogarniający marazm ostatniej dekady PRL. W 1991 r. światło dzienne ujrzał polonez Caro, wyraźnie odmieniony w porównaniu do poprzedników. Już dwa lata później pojawiła się odmiana po liftingu. Jedną ze zmian było zwiększenie rozstawu kół, dzięki czemu podróż autem stała się wygodna i w miarę komfortowa. Kolejną zmianą było wprowadzenie na rynek w 1996 r. sedana o nazwie handlowej Atu. Potem dość szybko przyszedł czas na wersje po liftingu – Caro Plus i Atu Plus.
Pojawiły się też różne wersje Poloneza. Jeszcze w czasach komunistycznych do produkcji wszedł dostawczy polonez truck. Pojawiły się wersje kombi, sanitarki, radiowozy, cargo (z laminatową „budą” na towar).
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Czas jednak płynął nieubłaganie i na początku tego stulecia Polonez był już naprawdę przestarzałą konstrukcją. Po przejęciu FSO przez południowokoreański koncern Daewoo w ofercie pojawiły się nowe auta. Pierwsze produkowane przez Daewoo modele były „odgrzewanymi kotletami”, wkrótce jednak pojawiły się Matizy, Lanosy, Nubiry i Leganzy, które rozchodziły się wśród Polaków jak świeże bułeczki. O Polonezie nikt nie chciał już słyszeć, a co gorsza kupować go. W 2002 r. zakończono produkcję po wytworzeniu w sumie ponad miliona jego egzemplarzy.
Co się psuło?
Polonezy nie były idealnymi autami. Szybko się psuły, co było poważnym problemem. W latach 80. XX wieku ich właściciele mieli duży problem, bo o części zamienne bywało trudno. Narzekano na wiele podzespołów. Bodaj największą jego bolączką były słabe elementy blacharskie, które bardzo szybko atakowała korozja. Zdarzało się, że auta ze zdrowymi silnikami i innymi podzespołami lądowały na złomowiskach, gdyż po prostu się rozpadały. Autorowi tego tekstu Polonez „złożył się” podczas zmiany koła… Było to efektem niewłaściwego zabezpieczania antykorozyjnego elementów blacharskich, użycia słabych lakierów, a także polskich dróg, które sprzyjały łapaniu wody przez auta. Innym newralgicznym elementem był silnik, który potrzebował remontu kapitalnego (tak, tak – było kiedyś coś takiego) niekiedy już po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów. Często dochodziło do wycieków, szybko zużywały się panewki, a oparty na trzech łożyskach wał nie wytrzymywał. Sypał się też rozrząd. Układ przeniesienia napędu także nie należał do najmocniejszych. Mosty „ciekły” i „wyły”, przeguby krzyżakowe szybko się zużywały. Pochodzące od Dużego Fiata hamulce niezbyt sprawnie zatrzymywały auto. Narzekano też na końcówki drążków kierowniczych i wiele innych części. Część tych narzekań wynikała z fatalnej jakości produkcji aut w schyłkowym PRL-u. W Caro stopniowo eliminowano braki poprzedników, jednak ich konstrukcja była już coraz bardziej przestarzała, nieprzystająca do współczesnych warunków na drodze. Pojawiły się też ogromne problemy z jakością blach. Ogniska korozji wykwitały wkrótce po odebraniu auta z fabryki. Mówiono sarkastycznie, że Polonezy Caro mają rdzę w standardzie. Dopiero inwestor – Daewoo – pomógł częściowo przezwyciężyć ten problem.
Dawcy części
Podobnie, jak w przypadku Polskiego Fiata, trudno dziś kupić oryginalne, zachomikowane w garażach części do pierwszych modeli Polonezów. Trudniej kupić też do nich części używane, bo na złomowiskach nie ma już zbyt wielu tych aut – tak jak w przypadku Dużych Fiatów wywieźli je do siebie kilkanaście lat temu… Egipcjanie. Lepiej sytuacja wygląda w przypadku Polonezów Caro, Atu i obu Plusów, ale i tu zdobycie części staje się coraz trudniejsze. Na szczęście nie ma jeszcze problemów z częściami eksploatacyjnymi, takimi jak tarcze hamulcowe, klocki czy nawet zbiorniki paliwa. Na Allegro bez problemu można kupi wszystko, począwszy od silników (w całości lub same części), przez skrzynie biegów, elementy zawieszenia, elektryki, po cieszące się sporym zainteresowaniem elementy blacharki (błotniki, maski, drzwi).
Era Poloneza dawno minęła. Dziś auta z ostatnich lat produkcji są już niemal pełnoletnie. Popyt na nie jest spory, auta są już dość drogie. Nic dziwnego, za sentyment się płaci. Może zatem warto zainteresować się Polonezem? | Polonez - co warto wiedzieć o tym kultowym samochodzie |
Jesienna aura często bywa zaskakująca. Raz jest ciepło, za chwilę znów zimno, a w międzyczasie pada lekki deszcz. Jak ubrać wtedy malucha, aby było mu ciepło i wygodnie? Najlepiej na cebulkę. Przeczytaj, jak dopasować zestaw ubrań dla przedszkolaka na jesienny spacer, wycieczkę rowerową lub na plac zabaw. Zmienna jesienna pogoda sprawia, że często nie wiemy, co sami mamy włożyć, nie mówiąc już o tym, w co ubrać nasze dziecko. Wahania temperatur, wiatr, częste opady deszczu to warunki, na które musimy być przygotowani. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest ubranie pociechy na cebulkę. Kilka warstw umożliwi ich szybkie zdejmowanie lub zakładanie podczas zmiany pogody bez konieczności całkowitego przebierania się. Jest to zdecydowanie najwygodniejsze zarówno dla rodzica, jak i dla malucha, którego możemy rozebrać bez odrywania go od zabawy.
Podstawa
Pierwszą warstwę ubrania na cebulkę stanowi oczywiście bielizna. Podkoszulek możemy zastąpić koszulką lub T-shirtem, które na pewno zostały nam po wakacjach. W ten sposób połączymy funkcję ocieplającą z wygodnym strojem do zabawy, np. w ogrzewanym przedszkolu lub sali zabaw. Jesienią musimy również zamienić modne i wygodne stopki na dłuższe skarpetki, które ogrzewają także kostki i nie ściągają się podczas noszenia wyższych butów. W chłodniejsze dni świetnie sprawdzą się podkolanówki, a w wyjątkowo zimne również rajstopki. Wybierajmy te z naturalnych tkanin, np. bawełny lub bambusa, aby nie podrażniały skóry dziecka i przepuszczały powietrze.
Warstwa po warstwie
Na tak przygotowaną bazę zakładamy maluchowi kolejne warstwy ubrań. Pamiętajmy, aby nie było ich zbyt dużo – maksymalnie trzy – oraz żeby każda kolejna była odrobinę większa, żeby nie krępować ruchów dziecka. Dobrym pomysłem jest lekka bawełniana bluzka z długim rękawem. W ofercie znajdziemy szeroki wybór modeli i kolorów z modnymi grafikami, bohaterami bajek i w abstrakcyjne wzory, dlatego z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. U chłopców świetnie sprawdzi się również koszula z długim rękawem. Jeśli chcemy, aby maluch wyglądał elegancko, kolejną warstwą może być grubszy rozpinany sweterek lub marynarka. Zamiast tego możemy wybrać bluzę. Podczas ciepłej i słonecznej jesieni możemy założyć na nią jedynie bezrękawnik. W takim przypadku dobrym pomysłem jest rozpinany polar, wyjątkowo ciepły, lekki i miły w dotyku. Dziewczynki mogą wybrać ciepłą i stylową tunikę, która w połączeniu z legginsami jest zawsze modnym, a przy tym wyjątkowo wygodnym strojem.
Ciepło i lekko
Bardzo istotne jest, by mimo kilku warstw ubrań dziecko czuło się wygodnie. Dlatego wybierajmy lekkie materiały. Zrezygnujmy z ciężkich kurtek z podpinką, swetrów czy sztruksowych spodni. Zamiast tego wybierzmy np. komplety z bawełny dresowej, które są ciepłe, miękkie i wygodne. Jako okrycie wierzchnie dobrze się sprawdzi puchowy bezrękawnik, który przykryje i ogrzeje plecy malucha, pozostawiając dużą swobodę ruchu. Późniejszą jesienią powinniśmy zastąpić go kurtką, najlepiej również puchową. Zdecydujmy się na taką, która jest ciepła i puchata, a jednocześnie pokryta oddychającą warstwą wodoodporną, która chroni przed wiatrem i deszczem, pozwalając przy tym na cyrkulację powietrza.
Uszy, szyja i dłonie
Już od wczesnej jesieni powinniśmy chronić uszy i szyję malucha przed wiatrem i chłodem. Pomoże nam w tym ogromny wybór kolorowych czapek. Maluchy z ochotą noszą modne w tym sezonie czapki typu krasnal, które zdecydowanie przeważają w ofercie. Znajdziemy również coś dla małych modniś oraz dla tych, którzy zakładając nakrycie głowy, chcą się przemienić w swojego ulubionego filmowego bohatera. Praktycznym pomysłem jest zastąpienie szalika wygodnym kominem, który szczelnie otacza szyję malucha, zapewniając mu ciepło, a jednocześnie umożliwia beztroską zabawę, ponieważ nie rozwiąże się ani nie wplącze w elementy na placu zabaw czy w koła roweru. Znajdziemy również szeroką ofertę kompletów składających się z dopasowanych kolorystycznie czapki i komina, co pozwoli nam na stworzenie modnej stylizacji. Podczas chłodniejszych dni pamiętajmy również o założeniu dziecku rękawiczek, aby nie dopuścić do zbytniego wychłodzenia rączek, o co bardzo łatwo podczas wiatru i deszczu.
Ubranie na cebulkę z pewnością zapewni naszemu dziecku ciepło. Pamiętajmy jednak, aby co jakiś czas sprawdzać na jego karku, czy nie jest mu za gorąco, i w razie potrzeby zdejmować kolejne okrycia, co pozwoli na zachowanie komfortu i odpowiednie wykorzystanie pieczołowicie opracowanej stylizacji. | Wygodnie i na cebulkę - jesienny zestaw dla przedszkolaka |
Zabawę w liczenie można rozpocząć już z kilkulatkiem. W wieku przedszkolnym będzie to utrwalanie znajomości cyfr od 0 do 9 oraz nauka dodawania i odejmowania. Aby jednak nauka była przyjemnością, dobrze jest wybrać różnorodne gry liczbowe, do których dziecko będzie z chęcią wracać. Jakie gry można znaleźć na Allegro? Wielki zestaw małego odkrywcy – cyfry i działania
Na początek proponujemy grę, która uczy dziecko cyfr i podstawowych działań. Wielki zestaw małego odkrywcy – cyfry i działania to seria, która wprowadzi najmłodszych w świat matematyki. Zestaw zawiera gry i zabawy do poznawania cyfr, zbiorów i figur. Rozwija on w dziecku umiejętności matematyczne, koncentrację, logiczne myślenie, a także koordynację wzrokowo-ruchową. Cena to około 35 zł.
Cyferki
Cyferki to gra matematyczna, która polega na dopasowaniu odpowiedniej liczby przedmiotów, zwierzątek i innych do odpowiedniej cyfry. Dwa kartoniki pasują do siebie jak elementy puzzli. Dzięki tej grze dzieci w wieku przedszkolnym mogą poznać cyferki i uczą się liczyć. Zestaw zawiera dziesięć dużych dwustronnych i dwudzielnych kartoników, dodatkowe pomoce do liczenia oraz instrukcję, w której można znaleźć wiele wariantów zabawy. Gra kosztuje około 15 zł.
Owocowe dodawanie
Owocowe dodawanie to gra, w której zadaniem jest zebranie kartoników z określoną ilością owoców, na przykład zbieramy 10 – 4 obrazki z pomarańczami oraz 6 z jabłkami. Gra uczy rozpoznawania owoców, dodawania i cyfr od 0 do 9. To doskonała zabawa na spostrzegawczość, koncentrację i naukę dodawania już od wieku przedszkolnego. Zestaw zawiera 36 kartoników i instrukcję. Koszt to około 20 zł.
Świat cyferek
Świat cyferek to kolejna zabawa w dopasowanie ilości elementów do danej cyfry. W grze mamy jeden duży kartonik podzielony na kwadraty z różną ilością elementów. Zadaniem jest dopasowanie do nich pojedynczych kwadracików z cyframi.
W zestawie mamy cztery duże prostokąty do uzupełnienia. Każdy z nich ma pasujące do niego pola z cyframi. Niespodzianką jest efekt końcowy. Mniejsze kwadraty układa się cyfrą do dołu, a na górze widnieje fragment obrazka. Po ułożeniu powstaje ilustracja przedstawiająca jedną z księżniczek Disneya – Ariel, główną bohaterką bajki Mała Syrenka, Bellę – bohaterką bajki Piękna i Bestia, Kopciuszka oraz Śnieżkę. Koszt to około 20 zł.
Pisanie zmazywanie – cyferki
Ostatnią propozycją jest seria Pisanie zmazywanie – cyferki, która może przypaść do gustu nieco starszym przedszkolakom. Zabawa polega nie tylko na nauce cyfr, ale również na nauce i pisaniu. Specjalne kartoniki z cyframi i miejscem do zapisywania oraz dołączony pisak umożliwiają dowolną ilość pisania i zmazywania. Obok cyfry zawsze znajdziemy daną ilość elementów obrazkowych. Zestaw zawiera 14 dwustronnych kartoników, pisak z końcówką do ścierania oraz instrukcję. Koszt to około 20 zł. | Gry liczbowe dla przedszkolaka |
Podczas zimowych dni nasze dłonie niejednokrotnie wystawiane są na ciężką próbę. Trudne warunki atmosferyczne sprawiają, że skóra na rękach staje się szorstka i popękana. Na dodatek kiedy mocno przemarzniemy, musi upłynąć sporo czasu, żeby dłonie się odpowiednio rozgrzały. Jak temu zaradzić? Aby przyspieszyć ten proces, z pomocą przychodzą nam rozgrzewające kremy do rąk. Zawierają one przyprawy, takie jak papryka chili, cynamon czy imbir, które pobudzają krążenie. Dzięki tym składnikom natychmiast po nałożeniu kosmetyku poczujemy przyjemne ciepło. Kremy rozgrzewające zawierają też inne właściwości, mianowicie doskonale nawilżają i regenerują skórę dłoni.
Rozgrzewający balsam do rąk PAT&RUB
Stworzona przez dziennikarkę Kingę Rusin marka PAT&RUB znana jest przede wszystkim z tego, że produkowane w jej ramach kosmetyki powstały dzięki zastosowaniu wyłącznie naturalnych, ekologicznych składników. Tak też jest w przypadku rozgrzewającego balsamu do rąk, którego skład stanowią: cynamon, imbir, goździk oraz szałwia. Balsam rozgrzewający, oprócz tego, że pobudza mikrokrążenie i daje uczucie ciepła, to jeszcze zapewnia skórze elastyczność, rozjaśnia ją, odnawia, nawilża oraz sprawia, że staje się delikatna i miękka w dotyku. Kolejną zaletą balsamu jest to, że zawarte w nim składniki chronią skórę dłoni przed negatywnym działaniem detergentów i innych czynników, które mogłyby ją wysuszać czy podrażniać. Krem PAT&RUB można stosować przez cały rok, również latem, a to dlatego, że posiada on filtr UV, który stanowi ochronę przed promieniami słonecznymi. Ten wielozadaniowy i przyjemnie pachnący balsam kupimy za około 35 złotych. W opakowaniu znajduje się 100 ml kremu.
Balsam rozgrzewający SPORTSBALM
Kolejnym produktem, który warto wypróbować, jest balsam rozgrzewający marki SPORTSBALM. Wbrew pozorom nie jest on przeznaczony tylko i wyłącznie dla sportowców. Warto dodać, że można go wmasowywać nie tylko w dłonie, ale również w inne partie ciała. Jego działanie to przede wszystkim pobudzanie krążenia i rozgrzewanie mięśni. Dodatkowymi atutami są jego wodoodporność oraz to, że nie zatyka porów skóry. Produkt dostępny jest w trzech wariantach: delikatnie rozgrzewającym, umiarkowanie rozgrzewającym i intensywnie rozgrzewającym. Jak już wspomniano, może je stosować każdy, ale jeśli ktoś uprawia sporty zimowe lub rekreacyjnie biega i nie chce nabawić się kontuzji, to tym bardziej powinien wypróbować kosmetyki SPORTSBALM. Do ich zadań należy utrzymywanie określonego stopnia rozgrzania mięśni, które dzięki temu będą mogły lepiej pracować. Ponadto balsamy są zalecane do stosowania podczas deszczu i chłodu (zwłaszcza w temperaturze od 5 do 10°C). Cena balsamu to ok. 59 złotych (pojemność: 150 ml).
Balsam rozgrzewający do masażu B&V
Dla wszystkich, którzy poszukują tańszego kremu rozgrzewającego niż te, które wymieniono powyżej, mamy balsam firmy B&V. Za tubkę, w której znajduje się 50 ml kremu, zapłacimy jedynie 7 złotych. Kosmetyk ten jest bezzapachowy, a w jego skład wchodzą m.in.: olej z papryki chili, olej z pestek winogron oraz olejek z kopru włoskiego i drzewa herbacianego. Tak skomponowany specyfik sprawia, że dłonie stają się nawilżone i dopieszczone. Masaż przy użyciu balsamu rozgrzewającego można wykonać również na innych partiach ciała. Jeśli jednak decydujemy się na masaż dłoni, to pamiętajmy, aby po jego ukończeniu dokładnie zmyć balsam, który nie został wchłonięty przez skórę. Wszystko po to, aby przypadkiem nie dostał się on np. do naszych oczu!
Dlaczego zimą warto wybierać kremy rozgrzewające?
W okresie zimowym balsamy rozgrzewające są bardzo dobrą alternatywą dla zwykłych kremów do rąk. Spowodowane jest to tym, że w większości również zawierają składniki nawilżające, zmiękczające i regenerujące suchą oraz zniszczoną skórę dłoni, a dodatkowo działają rozgrzewająco. Dzięki temu, kiedy zmarznięci wracamy do domu, możemy je nałożyć i zrelaksować się, czując delikatne, przyjemne ciepło. | Kremy rozgrzewające do rąk. Przegląd |
Wybór podgrzewacza wody nie jest prosty ani oczywisty – pod uwagę musimy wziąć zasilanie, koszty eksploatacji, sposób jego pracy i estetykę. Jak wybrać odpowiednie rozwiązanie do naszej łazienki? Sprawdźmy! Woda w łazience może być ogrzewana za pomocą dużych kotłów lub podgrzewaczy, które zwykle znajdują się w oddzielnym pomieszczeniu gospodarczym. Innym rozwiązaniem są dużo mniejsze urządzenia, które instalujemy w łazience. Ich wybór jest przede wszystkim podyktowany rodzajem instalacji w naszym domu czy mieszkaniu – gazowej lub elektrycznej. Ważna jest także sama instalacja wodna.
Podgrzewacze elektryczne i gazowe
Podgrzewanie wody wiąże się z kosztami, które będą się nieco różniły w zależności od rodzaju instalacji w naszym domu. Podgrzewanie wody za pomocą energii elektrycznej jest zwykle droższe niż w przypadku rozwiązania na gaz. Bez względu na to, którą opcję wybierzemy, musimy pamiętać o odpowiednim zaaranżowaniu pomieszczenia, wymaganiach dla obu instalacji oraz zasadach bezpieczeństwa.
W przypadku podgrzewacza gazowego należy pamiętać o tym, że może być zainstalowany w pomieszczeniach o kubaturze nie mniejszej niż 6,5 m3, jeśli chcemy zamontować podgrzewacz z otwartą komorą spalania. Do zamontowania podgrzewacza z zamkniętą komorą spalania potrzebujemy pomieszczenia o kubaturze co najmniej 8 m3. Niezbędne jest także podłączenie urządzenia do oddzielnego przewodu spalinowego. Kanał wentylacyjny powinien być oddalony od podgrzewacza o 1,80 m. Konieczne jest także zamontowanie czujnika ciągu kominowego i zabezpieczenie przed wypływem gazu.
Przy wyborze podgrzewacza elektrycznego ważne jest zasilanie – niektóre urządzenia potrzebują do pracy prądu jednofazowego (230V), inne trójfazowego (400V). Instalując podgrzewacz elektryczny, musimy się liczyć z kosztami takiego rozwiązania. By ograniczyć pobierany prąd, warto wyłączyć urządzenie w nocy lub w ciągu dnia, jeśli nikogo nie ma w domu.
Pojemnościowy czy przepływowy?
Podgrzewacze wody możemy podzielić także na przepływowe i pojemnościowe.
Podgrzewacze pojemnościowe (inaczej bojlery lub zasobniki) – podgrzewają wodę w zbiorniku i utrzymują jej temperaturę dzięki obecności termostatu. Warstwa izolacyjna dodatkowo chroni przed spadkiem temperatury wody. Pojemność takiego podgrzewacza możemy dostosować do naszych potrzeb. Dla dwóch osób wystarczy niewielki zasobnik, dla dużej rodziny potrzebny jest nieco większy zbiornik. Większe podgrzewacze możemy zabudować, by nie psuły aranżacji naszej łazienki.
Zasobniki dzielimy dodatkowo na ciśnieniowe i bezciśnieniowe. Ciśnieniowe będą służyć do podgrzewania wody dla kilku miejsc poboru wody w domu. Bezciśnieniowe sprawdzą się w przypadku podgrzewania wody w jednym punkcie. Podgrzewacze ciśnieniowe są także większe od bezciśnieniowych – mogą mieć pojemność nawet do 200 l. Pogrzewacze bezciśnieniowe są przystosowane do magazynowania 10-15 l wody, w zależności od modelu.
Podgrzewacze przepływowe – takie urządzenia działają tylko, kiedy przepływa przez nie woda. Mogą podgrzewać wodę tylko w jednym miejscu. Jeśli potrzebujemy ciepłej wody w innym pomieszczeniu, będziemy musieli zainstalować w nim kolejny podgrzewacz. Podgrzewacze przepływowe są dużo mniejsze od pojemnościowych, ich instalacja jest również nieco tańsza. Niestety podgrzewacz przepływowy nie dostarcza tak dużej ilości ciepłej wody jak bojler. Po odkręceniu kranu podgrzewacz dopiero zaczyna swoją pracę, dlatego na ciepłą wodę będziemy musieli chwilę poczekać.
Ważne parametry
Przy wyborze odpowiedniego podgrzewacza powinniśmy wziąć pod uwagę kilka najważniejszych parametrów. Istotna będzie moc, pojemność, ciśnienie wody, maksymalna temperatura robocza oraz wymiary.
Moc – waha się w granicach 1,5-50 kW. Im większa moc, tym większą ilość wody podgrzeje nasze urządzenie w krótszym czasie
Pojemność – to ważny parametr w przypadku podgrzewaczy pojemnościowych. Pojemność zasobników może wynosić od 10 do nawet 200 l.
Ciśnienie wody – przepływowe podgrzewacze posiadają dwa parametry – minimalne i maksymalne ciśnienie wody. Poniżej minimalnego ciśnienia urządzenie nie będzie działać. Przekroczenie maksymalnej wartości ciśnienia może spowodować uszkodzenie podgrzewacza.
Maksymalna temperatura robocza – zwykle jest to 80 stopni Celsjusza.
Wymiary – jeśli zależy nam na zaoszczędzeniu miejsca w łazience, warto wybrać podgrzewacz przepływowy, który jest dużo mniejszy od pojemnościowego.
Wybierając podgrzewacz do wody, musimy wziąć pod uwagę nie tylko parametry techniczne, koszty instalacji i eksploatacji, ale także nasze potrzeby. Dla kilkuosobowej rodziny najlepszy będzie duży podgrzewacz pojemnościowy. Dla dwóch osób wystarczyć może zajmujący niewiele miejsca podgrzewacz przepływowy. | Ogrzewanie wody w łazience – bojlery, przepływowe ogrzewacze wody |
Przenośne komputery z logo nadgryzionego jabłka na pozór są bardzo podobne do maszyn takich producentów jak Asus, Dell, Lenovo czy HP. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. A w tym przypadku przede wszystkim w wysokiej jakości wykonania i w oprogramowaniu. Apple nie sprzedaje sprzętów z niskiej półki cenowej, a wszystkie komputery w ofercie są modelami mniej lub bardziej premium, ale ma coś do zaproponowania różnym grupom klientów. Tak naprawdę firma sprzedaje teraz trzy różne MacBooki.
Komputery przenośne w ofercie Apple’a
Podstawą oferty jest MacBook Air. To urządzenie, którego projekt sięga początków obecnej dekady. W czasach swojej młodości był jednym z najlżejszych i najmniejszych laptopów w sprzedaży, ale od 2013 roku doczekał się zaledwie kilku rewizji polegających na dodaniu nowych podzespołów, a obecnie nieco trąci myszką – zwłaszcza ze względu na ekran.
Duchowym następcą MacBooka Air, niestety ze znacznie wyższej półki cenowej, jest MacBook z 12-calowym ekranem. Urządzenie jest w sprzedaży od kilku lat, ale nadal zachwyca niewielką wagą i kompaktowymi gabarytami. Rozczarowaniem może być jego wydajność, bo to laptop nastawiony na pracę przy przeglądarce internetowej i edytorze tekstu przede wszystkim w terenie.
Dopełnieniem oferty są MacBooki Pro w dwóch rozmiarach o przekątnej długości 13 cali lub 15 cali. Poszczególne warianty różnią się podzespołami, ale nawet najtańszy model jest bardzo solidnym komputerem do codziennej pracy. W droższych modelach znalazł się panel TouchBar zamiast górnego rzędu przycisków funkcyjnych na klawiaturze oraz czytnik linii papilarnych.
Retina to nie wszystko
Wszystkie komputery Apple’a – poza leciwym MacBookiem Air – będące obecnie w portfolio produktów firmy wyposażono w ekrany o bardzo wysokiej rozdzielczości. Nie jest to jednak jedyna zaleta ekranów P3, na które zdecydował się Apple. W przypadku komputerów MacBook Pro producent może pochwalić się pokryciem przestrzeni barwnej na świetnym poziomie. Dzięki temu ekran wbudowany w urządzeniu zapewnia nie tylko ostry tekst, ale również fenomenalne odwzorowanie barw.
Jest to kluczowe przy pracy z grafiką, zdjęciami oraz filmem, a więc u wszelkiej maści profesjonalistów. Do tego stopnia, że osoby pracujące na zewnętrznych ekranach często mają problem z doborem monitora do MacBooka, który zapewniałby jakość na podobnie wysokim poziomie. W dodatku naprawdę nieliczne laptopy z systemem Windows są w stanie zaoferować konsumentom panel o tak dobrej jakości, jak ten stosowany w MacBookach.
Znakiem rozpoznawczym komputerów firmy z Cupertino są jednak nie tylko ekrany i obudowy wysokiej jakości, ale również touchpady montowane pod klawiaturą. Pod względem precyzji działania i odwzorowania ruchu nie mają praktycznie równych. Dopiero od niedawna konkurencja z Windowsem jest w stanie zaoferować coś na podobnym poziomie.
Od komputerów Apple’a odstrasza pozornie wysoka cena
Porównując suche parametry, można odnieść wrażenie, że komputery Apple’a są niewspółmiernie drogie względem mocy obliczeniowej. Trzeba tylko pamiętać, że komputer to coś więcej niż suma jego podzespołów lub suche dane ze specyfikacji. Nie należy zapominać o oprogramowaniu, które jest wliczone w cenę komputera. Dzięki optymalizacji i dopasowaniu software’u do hardware’u nawet mało wydajny komputer potrafi zaskoczyć swoimi możliwościami.
MacBooki to przede wszystkim system operacyjny. Sprzęty firmy z Cupertino – niezależnie od kategorii, do której należą – działają pod kontrolą autorskiego systemu operacyjnego. W przypadku notebooków jest to macOS. Również oparty jest o interfejs graficzny i okna, ale wystarczy kilka godzin spędzonych z MacBookiem i widać wyraźne różnice. Wybór najlepszych narzędzi do pracy jest oczywiście kwestią indywidualną.
MacBook to idealny kompan dla iPhone’a
Urządzenia firmy Apple są bardzo udanymi konstrukcjami, ale zyskują drugie życie, jeśli połączyć je z innymi sprzętami firmy z Cupertino. Użytkownicy komputerów Mac i iPhone’ów mogą łatwo synchronizować dane pomiędzy nimi, korzystając z natywnych aplikacji.
Wsparcie dla oprogramowania oraz usług w chmurze i nie tylko – takich jak poczta, kalendarz, iMessage, dysk, zdjęcia, Apple Music, kopia zapasowa, Safari itp. – sprawia, że dane użytkownika są zawsze bezpieczne oraz zawsze aktualne. Wystarczy do tego połączenie internetowe.
Apple wyprzedza epokę, ale z krzywdą dla teraźniejszości
W najnowszych komputerach producent zdecydował się wykorzystać nowoczesne porty USB-C. Interfejs o nazwie Thunderbolt 3 pozwala na transfer danych o zawrotnej przepustowości. Można wykorzystać porty do przesyłania obrazu do urządzeń zewnętrznych oraz do ładowania innych sprzętów lub ogniwa wbudowanego w MacBooka.
Ma to niestety pewne minusy. Brak klasycznych portów wymusza na klientach korzystanie z przejściówek i adapterów, by podłączyć do komputera pendrive’y, dyski przenośne, czytniki kart pamięci, aparaty, drukarki oraz kable do ładowania innych sprzętów, w tym iPhone’a. Bywa to dość uciążliwe.
Warto pamiętać, że swego czasu podobnie cierpieli użytkownicy, którzy wymagali od komputerów obsługi dyskietek oraz montowania w nich napędów optycznych. Również w obu tych przypadkach to właśnie Apple wytyczył kierunek dla całej branży elektroniki użytkowej. Przejściowa niedogodność jest ceną postępu.
MacBooki to fenomenalne sprzęty, które nie sprawdzą się w każdym scenariuszu. Spodobają się przede wszystkim osobom zainteresowanym oprogramowaniem dostępnym wyłącznie na platformę macOS oraz wszelkim konsumentom i profesjonalistom, którzy zapragnęli po prostu odpocząć od Windowsa. | Macbooki – czym się charakteryzują na tle konkurentów? |
Remont kuchni to nie lada wyzwanie, a jednym z najczęściej wybieranych elementów są płytki ceramiczne, które z powodzeniem możemy ułożyć zarówno na podłodze, jak i na ścianie. Jednak zanim pojawią się one w twojej nowej kuchni na dobre, zastanów się nad ich kolorem, rodzajem, wielkością i stylem, jak również nad odpowiednim doborem fugi. Jak dobrać płytki do kuchni
Matowe, błyszczące, polerowane – sprawdź rodzaje płytek ceramicznych
Jakie płytki do kuchni wybrać - ta kwestia może spędzać sen z powiek wszystkim budującym dom czy remontującym mieszkanie. W przypadku kuchni sprawdzonym rozwiązaniem są płytki ceramiczne, a więc: glazura, terakota, gres, klinkier lub cotto. Płytki te stanowi mieszanina: glin, piasku, tlenków barwiących, a także szereg mineralnych dodatków uszlachetniających. Po odpowiedniej obróbce wypala się je w wysokiej temperaturze i w zależności od pożądanego efektu, odpowiednio wykańcza. Dlatego wśród ceramicznych propozycji możemy znaleźć płytki:
szkliwione, dające efekt błyszczący;
nieszkliwione, tzw. matowe;
angobowane, których zewnętrzna strona płytki pokryta jest angobą, czyli specjalną zaprawą, zapewniającą efekt zmatowienia;
polerowane; w nich jedynie zewnętrzna strona ma połysk.
Kuchnia na błysk – płytki glazurowe
Płytki do kuchni matowe czy z połyskiem?
Pokrywając ścianę kuchenną, wciąż najczęściej stosuje się glazurę. Dzieje się tak przede wszystkim ze względu na jej dużą odporność na działanie środków chemicznych. Płytki te, pokryte grubszą warstwą szkliwa, dostępne są w różnych wzorach, kolorach i teksturach. Niestety są znacznie cieńsze od terakoty i bardziej kruche, dlatego nie polecam ich do wykładania podłogi. Pomimo tego, że wnętrze za ich pomocą staje się bardziej urokliwe, to są średnio wytrzymałe i mają niską nasiąkliwość.
Misternie ułożona mozaika kuchenna
Już w starożytności zdawano sobie sprawę, ze nic tak nie zdobi wnętrza, jak umiejętnie ułożona mozaika ceramiczna. Układanie mozaiki to dość żmudny, lecz popularny proces, także we współczesnych aranżacjach wnętrz. Umiejętnie dobrana nadaje się nie tylko na kuchenne ściany, ale również na blaty kuchenne, meble i wykończenie wokół kuchenek.
box:offerCarousel
Powiew elegancji – kamień na ścianie
Pokaźnym, ale kosztownym rozwiązaniem jest też obłożenie kuchennej ściany kamieniem. Najczęściej jest to szlifowany granit, jaki może mieć formę kamiennej płyty bądź wspomnianej powyżej mozaiki. Pomimo tego, że pochłania wysokie koszty, posiada sporo zalet. Nie wchłania zarówno tłuszczu, jak i wilgoci. Cechuje się wytrzymałością zarówno na wysokie, jak i niskie temperatury, nie straszne mu są uszkodzenia, a przy tym świetnie wygląda zarówno we współczesnej, jak i klasycznej kuchni.
box:offerCarousel
Kuchnia w stylu rustykalnym – terakota
W ofertach rynkowych nierzadką propozycją są też płytki kamionkowe, powszechnie zwane terakotą. Wyrabiane z oczyszczonej, drobnoziarnistej gliny, nadają się bardziej na podłogi, choć można je wykładać też na ścianach. Występują w szerokich wachlarzach kolorystycznych, ale przede wszystkim są pięknym wykończeniem kuchni klasycznych i rustykalnych. Terakota wykazuje bowiem większą wytrzymałość niż glazura, lecz mniejszą niż gres. Powleczona specjalnym szkliwem błyszczącym lub matowym, chroni płytkę przed zbyt szybkim ścieraniem.
Sekretny urok toskańskiej kuchni – płytki cotto
Zwolennikom rustykalnych klimatów i kuchni śródziemnomorskiej z pewnością przypadną do gustu tzw. płytki cotto. Jest to rodzaj niezwykle odpornych, terakotowych płytek formowanych ręcznie, które z powodzeniem możemy ułożyć nie tylko w kuchni, ale i na zewnątrz. W połączeniu z drewnianymi meblami i cegłą nadają wnętrzom przyjazny, ciepły klimat. Cotto to idealne rozwiązanie, zwłaszcza w kuchni, w jakich zazwyczaj mamy ogrzewanie podłogowe. Niestety ze względu na technikę i sposób ich wykonania, bywają dość drogie.
box:offerCarousel
Prawdziwy twardziel unika plam – gres porcelanowy
Kolejnym materiałem popularnym wśród kuchennych płytek jest gres. Może być on zarówno szkliwiony, polerowany, techniczny, jak i porcelanowy. Ten ostatni, w przypadku zastosowania go w kuchni, wydaje się najbardziej odpowiedni. Prasowany na sucho, wykonany z glinki, kaolinu bądź kwarcu, nadaje się zarówno do wykończenia ścian, jak i podłóg. Uchodzi on za najtwardszy z materiałów, wykazujący większą odporność niż tradycyjna terakota. Niestety, mimo wysokiej trwałości, płytki gresowe są bardziej podatne na zaplamienia. Ponadto uderzenie w nie ciężkim przedmiotem może spowodować odprysk szkliwa. Niezwykle modny ostatnimi czasy jest gres imitujący drewno
Opuścił taras i udaje się do kuchni – klinkier szkliwiony
Płytki do kuchni na podłogę
Sporym zainteresowaniem cieszy się również klinkier szkliwiony, który, ze względu na swoją wytrzymałość i niską nasiąkliwość oraz ścieralność, stosuje się głównie na posadzki. Zdarzają się jednak aranżacje, w jakich kładzie się go na ścianach.
Efekt jednolitej płaszczyzny – płytki bezfugowe
Coraz więcej klientów pyta mnie o płytki kuchenne bezfugowe. Przyznam się, że jest to dość wygodne rozwiązanie, w jakim cały proces oparty jest na tak zwanym klejeniu płytek „na styk”. Umiejętnie położone tworzą efekt jednolitej płaszczyzny, a ta, jak wiadomo, bywa łatwiejsza w utrzymaniu czystości. Niestety, układanie bezfugowe możliwe jest jedynie w przypadku płytek rektyfikowanych, których krawędzie zostały mechanicznie frezowane. Decydując się na kuchnię bez fug, pamiętajmy, że płytki rektyfikowane są droższe od kalibrowanych, a ich krawędzie – ostre. Wykazują one dokładność w dopasowaniu ich do siebie do 0,2 milimetra, podczas gdy tradycyjne, zaokrąglone płytki kalibrowane mogą mieć dopuszczalną różnicę nawet do 3 milimetrów. Gres rektyfikowany jest niezwykle estetyczny, nadaje się pod ogrzewanie podłogowe, to także bogactwo unikalnych wzorów, np. płytki imitujące kamień (marmur) czy płytki wyglądające jak panele.
box:offerCarousel
Umiejętnie dobieramy fugę
W przypadku tradycyjnego układania płytek, poza wyborem ceramiki, istotna będzie również odpowiednio dopasowana fuga. Powinna być ona dobrana nie tylko do koloru płytek, ale także do ich wielkości i miejsca, w którym ma się znaleźć. Zanim się na nią zdecydujemy, sprawdźmy jej właściwości. Ponadto, w przypadku fug ważny będzie też sposób ich czyszczenia. Niestety, nie unikniemy brudu, gromadzącego się na fugach, zwłaszcza w kuchni. Możemy jednak spróbować zmniejszyć jego widoczność, wybierając neutralne odcienie np. szary lub beżowy.
Nie zapominajmy o parametrach technicznych
Płytki kuchenne powinny być nie tylko ładne, ale i trwałe. Dlatego zanim zdecydujesz się na konkretny zakup, sprawdź wszystkie możliwie parametry techniczne.
Wybierając płytki ścienne, zwróć uwagę na:
ich twardość;
odporność na różnice temperatur;
nasiąkliwość (powinna być jak najmniejsza, jeśli chcesz uniknąć widocznych plam);
odporność na działanie środków chemicznych;
ścieralność;
wytrzymałość na nacisk i zginanie.
Z kolei przy wyborze płytek ceramicznych na podłogę, istotne będą:
twardość;
ścieralność;
odporność na środki chemiczne;
zmywalność (tutaj najlepiej sprawdzają się wszelkie gładkie płytki z połyskiem).
Zatrudnijmy fachowca
Trzeba przyznać, że współcześni producenci i importerzy oferują duży wybór atrakcyjnych płytek ceramicznych, pochodzących z różnych zakątków świata. Dlatego tak istotne jest, by nasze kafelki kuchenne, bez względu na styl i kolor, były nie tylko modne, ale przede wszystkim trwałe. Co więcej, dość istotny jest nie tylko wybór, ale i sposób ich układania. W tym wypadku, jeśli nie robiliście tego wcześniej, zadanie powierzcie fachowcom. | Wybieramy płytki do kuchni |
Kołdra to nieodłączny element każdej sypialni. Kiedyś można było ją otrzymać w ramach posagowego prezentu, dzisiaj może pełnić nawet funkcje zdrowotne. Obleczona efektowną pościelą, może stanowić ozdobę pomieszczenia lub sprawiać wiele radości najmłodszym. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu kołdry szyto ręcznie, a za najlepsze wypełnienie uznawano naturalne materiały ocieplające, takie jak pierze, puch czy wełnę. W dzisiejszych czasach wybór jest ogromny, a materiałów wypełniających jest coraz więcej. Obok kołder z tradycyjnymi wypełnieniami można zauważyć także nietypowe – z bambusem, silikonem, a nawet włóknami kukurydzy.
Kołdra bambusowa
Włókna bambusowe składają się z licznych mikroporów, dzięki którym są zaliczane do włókien oddychających. Ich specyficzna budowa sprawia, że kołdry, w których są wykorzystywane włókna bambusowe, chłoną wilgoć do trzech razy szybciej niż tkaniny bawełniane. Kołdry te są szybkoschnące i z pewnością zostaną docenione przez osoby, które często piorą pościel i mają problem z nadmierną potliwością organizmu. Wypełnienie bambusowe to bardzo dobry materiał na kołdrę całoroczną – latem delikatnie schłodzi, a zimą przyjemnie ociepli.
Włókna bambusa wykazują właściwości bakteriobójcze i antygrzybiczne, dlatego z powodzeniem mogą być użytkowane przez alergików. Co ważne, kołdry z tym wypełnieniem są nie tylko przyjemne w dotyku, ale również przewiewne i jednocześnie wytrzymałe. Ponadto bambus charakteryzuje się właściwościami odplamiającymi, dlatego kołdry te nie wymagają bielenia. Kołdry bambusowe na Allegro kosztują od 100 do ok. 380 zł.
Kołdra silikonowa
Włókna silikonowe są uznawane za lepszą wersję włókien poliestrowych. Warstwa śliskiego silikonu, jaką zostały pokryte, sprawia, że są elastyczne i sprężyste. Dzięki temu kołdry z wypełnieniem silikonowym nie mają tendencji do odkształcania się w czasie użytkowania lub prania i zawsze powracają do pierwotnego kształtu, gwarantując tym samym zdrowy i spokojny sen. Kołdry silikonowe są miękkie i lekkie. Zapewniają ochronę antybakteryjną i bardzo dobrą cyrkulację powietrza. Są przy tym przyjazne dla osób zmagających się z alergiami, ponieważ nie przyciągają kurzu. Na Allegro można je znaleźć w cenie od ok. 14 do 230 zł.
Kołdra kukurydziana
Wypełnienie z kukurydzy powstaje na skutek fermentacji cukru kukurydzianego. Kwas mlekowy, który powstaje w ten sposób, jest następnie przetwarzany na polimery. Kołdry z wypełnieniem kukurydzianym są rekomendowane dla alergików i osób, które mają problemy skórne. Są one przewiewne i przyjazne dla ciała. Wykazują właściwości zbliżone do kołder bambusowych, lecz są nieco cięższe.
Kołdry z wypełnieniem z włókien kukurydzy są bardzo wytrzymałe. Wykazują przy tym zdolność do pochłaniania wilgoci oraz są ciepłe i puszyste. Można je prać w temperaturze 40 stopni i łatwo jest je utrzymać w czystości. Niestety, nie są zbyt popularne, co może mieć związek z ich dostępnością. Ich cena na Allegro wynosi od ok. 130 do 200 zł. | Bambusowa, silikonowa, a może kukurydziana – czym charakteryzują się te kołdry? |
W gąszczu kosmetycznych nowości bardzo trudno wybrać produkty, które naprawdę przydadzą się podczas tworzenia zarówno codziennego makijażu, jak i tego na specjalne okazje. Co chwilę pojawiają się nowe propozycje; marki zalewają rynek interesującymi kosmetykami, których zadaniem jest przedłużyć trwałość makijażu, dodać skórze blasku czy zniwelować niedoskonałości. Jak spośród tych wszystkich produktów wybrać te, które będą spełniały nasze oczekiwania? Do niedawna wystarczyło zaledwie kilka produktów, by wykonać makijaż: podkład, puder, róż, tusz do rzęs, cienie i ulubiona szminka. Dzisiaj potrzebujemy ich kilkanaście, gdyż kolejne trendy stają się integralną częścią codziennego wizażu. Czy ktoś wyobraża sobie makijaż bez żelu do brwi, rozświetlacza i korektora? A co z bronzerem i pudrem do konturowania albo kremowymi bronzerami lub konturówką do ust? Wszystkie te kosmetyki są niezbędne, a przynajmniej tak przekonują nas producenci, blogerki czy youtuberki.
Kosmetyki takie jak primer, fixer czy baza do powiek wywodzą się od produktów do charakteryzacji stosowanych na planach filmowych lub sesjach zdjęciowych. Ich głównym zadaniem jest przedłużenie trwałości makijażu, utrzymanie go w nienagannym stanie oraz ochrona przed światłem fleszy czy nienaturalnie mocnymi lampami.
Produkty, które obecnie możemy kupić, różnią się znacząco od tych, jakie jeszcze kilka lat temu były używane na planach zdjęciowych. Ich formuła jest lżejsza, skład bardziej przyjazny dla skóry, a co najważniejsze – ich efekt jest niezwykle naturalny. Kosmetyki z planów zdjęciowych bardzo często obciążały skórę, tworzyły tzw. efekt maski, a sam makijaż nadawał się wyłącznie przed kamerę lub na scenę.
Wszystko zaczyna się od pięknej skóry
Jeśli chcemy, by nasz makijaż wyglądał nieskazitelnie, to oprócz stosowania najlepszych kosmetyków, powinniśmy odpowiednio przygotować naszą skórę. Oczywiście, że nikt nie posiada cery idealnej; zawsze znajdą się krostki, przebarwienia, zaskórniki czy rozszerzone naczynka. Jednak są sposoby, aby ukryć drobne niedoskonałości. Najważniejsza jest odpowiednio dobrana pielęgnacja, która pozwoli minimalizować powstawanie kolejnych problemów. Niezależnie od typu (sucha, tłusta, mieszana) cera potrzebuje dużej dawki nawilżenia, łagodnego i skutecznego demakijażu, a także kosmetyków złuszczających.
Pierwszym etapem przygotowania skóry twarzy jest demakijaż. Niedokładnie oczyszczona cera to raj dla pryszczy, zaskórników i rozszerzonych porów. W naszej kosmetyczce nie może zabraknąć płynu dwufazowego lub łagodnego mleczka. Jeśli tworzymy skomplikowany, kolorowy makijaż i używamy ciężkich pudrów lub fluidów, przyda się płyn micelarny lub olejek. To właśnie tłuszcze najlepiej rozpuszczają trudne do usunięcia kosmetyki, np. linery, wodoodporne tusze czy matowe i zastygające szminki.
Posiadaczki cery wrażliwej lub dziewczyny unikające ciężkiego makijażu mogą postawić na łagodne mleczka do czyszczenia. Zawarte w nich substancje poradzą sobie z zanieczyszczeniami.
Pamiętajcie również, że oczyszczanie twarzy tylko płynem micelarnym czy tonikiem nie wystarczy. Potrzebne będzie łagodne mydło lub żel antybakteryjny, a następnie tonik – to niezbędniki w pielęgnacji, ich regularne stosowanie zapewni piękną, odżywioną cerę.
Niezbędne jest także złuszczanie cery. Pozbywanie się martwego naskórka świetnie wpływa na kondycję skóry – oczyszcza ją i powoduje, że szybciej się regeneruje, a co za tym idzie – wygląda młodziej. To prosty sposób na pozbycie się przebarwień, zaskórników i pryszczy. Należy jednak pamiętać, by peeling był odpowiednio dopasowany do naszej cery. Osoby o skórze suchej, naczynkowej czy wrażliwej powinny postawić na peelingi enzymatyczne lub chemiczne, np. kawasami typu AHA. Ich zadanie to nie tylko wygładzanie, ale i rozjaśnianie przebarwień oraz ewentualnych zmian trądzikowych. Zabieg jest całkowicie bezpieczny dla skóry.
Osoby z cerą przetłuszczającą się, z tendencją do występowania zaskórników mogą pozwolić sobie na peelingi z drobnymi ziarenkami, ale wykonywane maksymalnie raz w tygodniu. Podczas tarcia skóry twarzy należy zachować szczególną ostrożność we wrażliwych miejscach, to znaczy skórze pod oczami i w okolicach nosa. Zapobiegnie to pękaniu naczynek i podrażnieniom. Możemy również wybrać peelingi kawitacyjne, które przeciwdziałają tworzeniu się wolnych rodników, złuszczają martwy naskórek i bardzo mocno oczyszczają.
Po każdym wykonanym peelingu warto pamiętać o maseczce do twarzy, jej składniki docierają głębiej, wypełniają zmarszczki, ujędrniają skórę i ją nawadniają.
Dobrze nawilżona cera to najważniejszy krok w pielęgnacji, pozwalający cieszyć się z pięknego i trwałego makijażu. Warto podkreślić, że osoby o skórze tłustej czy mieszanej również powinny nawadniać skórę. Brak wody bardzo często powoduje nadprodukcję sebum, a przez to pojawianie się krostek, zaskórników i nieestetycznego świecenia. Najlepszym sposobem na nawodnienie cery przy skłonnościach do przetłuszczeń jest używanie bogatego w nawilżające składniki kremu na noc. W dziennej pielęgnacji obok kremu matującego warto stosować nawadniające lekkie serum, np. o żelowej konsystencji. Nie obciąża ono skóry, a przy okazji dobrze ją nawilża.
Skóra sucha i wrażliwa potrzebuje nawodnienia na każdym etapie pielęgnacji. Na noc stosujemy mocno nawadniające serum i krem. Dobrze sprawdzają się produkty przeznaczone do cery dojrzalszej, gdyż są bogate w kolagen i kwas hialuronowy, który świetnie działa na przesuszoną twarz. Przyda się również esencja nawilżająca lub tonik, stosowany zarówno podczas dziennej, jak i nocnej pielęgnacji. Przy suchej skórze powinniśmy pamiętać, aby krem i serum na dzień zawierały składniki utrzymujące wodę, a także filtry UV. Im lepsza ochrona wrażliwej skóry, tym lepsze efekty podczas makijażu.
Baza pod podkład – jak znaleźć idealny produkt?
Nim rozpoczniemy poszukiwanie idealnej bazy, musimy wiedzieć, jakie problemy nękają naszą cerę, pozwoli to odpowiednio dobrać kosmetyk lub… kosmetyki. Okazuje się, że czasem lepiej zainwestować w dwa produkty, ułatwi to całkowite pozbycie się niedoskonałości. Osoba o cerze suchej może mieć skłonność do występowania zaczerwienienia czy rozszerzonych porów. Natomiast posiadaczka cery tłustej może mieć problem z zasinieniami lub zmarszczkami.
Na rynku znajdziemy wiele typów baz pod podkład.
Klasyczna baza przedłużająca trwałość makijażu
To produkt, który sprawdzi się przy każdym rodzaju cery, gdyż jego najważniejsza cecha to przedłużenie trwałości podkładu. Zazwyczaj ma bardzo aksamitną konsystencję, a po aplikacji na skórę sprawia, że staje się ona satynowa, gładka i nieco lepka. Do tak przygotowanej cery idealnie „dokleja się” podkład, przez co pozostaje na twarzy przez wiele godzin.
Bardzo często podstawowym składnikiem baz uniwersalnych jest silikon, który nie będzie służyć każdej cerze, gdyż często zapycha pory i powoduje powstawanie zaskórników. Dodatkowo silikonowe bazy nie pozwalają oddychać skórze, dlatego może ona wydawać się zmęczona i poszarzała, szczególnie przy codziennym używaniu produktu. Tego typu kosmetyk najlepiej sprawdzi się podczas uroczystości rodzinnych lub imprez. Do codziennego stosowania przyda się coś nieco łagodniejszego.
Baza mocno nawilżająca
Kosmetyk niezbędny u osób o cerze ze skłonnościami do przesuszeń czy tej bardziej wrażliwej. Nawilżające bazy dodają skórze blasku, utrzymują odpowiednie nawilżenie i sprawiają, że nawet dość ciężki fluid nie powoduje tworzenia się suchych skórek czy przesuszonych miejsc. Baza nawilżająca przyda się także osobom o cerze tłustej lub mieszanej, ale zaaplikowana wyłącznie na boki policzków, a nie środkową część twarzy. Świetnym trikiem jest dodanie odrobiny bazy nawilżającej do naszego podkładu; fluid nie traci swoich właściwości, lecz lepiej się trzyma, a cera jest bardziej promienna.
Baza korygująca widoczne pory i zmarszczki
To produkt, który cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem u wszystkich posiadaczek cery z rozszerzonymi porami lub widocznymi zmarszczkami i zgłębieniami na skórze. Baza zmniejszająca widoczność porów czy bruzd ma zazwyczaj kolor jasnobeżowy lub jest przezroczysta. Jej zadanie to maskowanie niedoskonałości i ujednolicenie tafli skóry. Pozostawia jedwabistą cerę oraz zwartą skórę. Poprawia również przyczepność podkładów.
Jeśli jesteśmy posiadaczkami cery suchej, ale mamy widoczne pory lub zmarszczki, wówczas możemy zaaplikować bazę na pory wyłącznie w miejscach widocznych zmian (policzki, nos, środek czoła, broda). Resztę twarzy nawilżamy bazą nawadniającą, a dodatkowo umieszczamy kroplę nawilżacza w naszym podkładzie. Dzięki temu zyskamy pięknie skorygowaną skórę, odpowiednio nawilżoną i gładką.
By wzmocnić efekt bazy niwelującej widoczność porów i zmarszczek, warto również zastosować trik z pudrem transparentnym. Aplikujemy go przy pomocy wilgotnej gąbeczki, lekko dociskając do miejsc, na których mamy bazę, podkład i korektor. Drobiny pudru wypełniają zagłębienia, a skóra pozostaje gładka.
Baza rozświetlająca
To idealny produkt dla posiadaczek cery suchej, ale pozbawionej niedoskonałości i potrzebującej dodatkowego rozświetlenia. To również świetne rozwiązanie dla osób o poszarzałej, zmęczonej skórze. Większość tego typu produktów ma żelowe konsystencje, które łatwo aplikować przy pomocy palców. Bazy rozświetlające posiadają w swoich formułach drobiny lub perłowe substancje dodające subtelnego blasku, czyli tzw. efektu glow. Niestety produkty nie sprawdzają się przy cerze tłustej, trądzikowej i z rozszerzonymi porami. Każda drobinka czy blask podkreśla wówczas niedoskonałości i zamiast dodawać blasku, jeszcze mocniej uwidacznia stany zapalne.
Jednak istnieje dobry sposób użycia bazy rozświetlającej: wystarczy dodać kroplę produktu do naszych ulubionych podkładów. Wówczas, nawet jeśli skóra ma niedoskonałości, fluid zakryje problemy, a baza z efektem rozświetlenia doda zdrowego blasku.
Baza koloryzująca lub korygująca
Jej zadanie jest proste, ma maskować zmiany na skórze. Bazy w kolorze zielonym neutralizują zaczerwienienia, a także zmiany trądzikowe. Te o barwie lekko czerwonawej lub różowej dobrze działają na zasinienia, a produkty w kolorze lawendowym lub fioletowym rozświetlają poszarzałą i zmęczoną buzię.
Bazy korygujące kolory są również bogate w składniki nawilżające, które także zmniejszają widoczność porów i drobnych zmarszczek mimicznych. Stosujemy je wyłącznie w miejscach potrzebujących korekty, czyli tzw. sposobem punktowym.
Primery do zadań specjalnych
Dochodzimy do momentu, kiedy okazuje się, że primer to nic innego jak baza pod makijaż. No właśnie! Żebyście nie czuli się skołowani, spieszę ze słowami wyjaśnienia. Primer to słowo pochodzenia angielskiego i oczywiście oznacza ono produkt, który nakładamy przed naszym finalnym kosmetykiem do makijażu. Oczywiście, że możemy nazywać wymiennie bazy primerami, i odwrotnie. Jednak forma „baza pod makijaż” jest częściej używana w Polsce niż primer, więc by nie robić zamieszania oddzieliłam produkty, które aplikujemy przed podkładem od primerów, mających inne zastosowania w świecie makijażu. Co ważne, samo słowo prime ma w języku angielskim kilka znaczeń, takich jak: początek, zagruntowywanie, spajanie.
Na rynku możemy znaleźć primery służące do przedłużenia trwałości i wytrzymałości różnych kosmetyków. Możemy podzielić je ze względu na zastosowanie.
Primer do powiek
Wiele kobiet boryka się z problemem rolujących i ścierających się cieni do powiek. Przyczyną najczęściej są tłuste powieki, na których nie trzymają się ani sypkie, ani płynne kosmetyki. Jeśli dotyka nas ta bolączka, warto sprawić sobie primer na powieki. To lekki, nieobciążający produkt bezbarwny lub o beżowym, neutralnym wykończeniu. Nie tylko wspomaga przyczepność cieni, lecz dodatkowo ujednolica kolor powieki. Bazy do powiek mają jeszcze jedno zadanie: wzmacniają kolor używanych przez nas cieni, brokatów i linerów.
Primer do powiek jest również odporny na wilgoć, więc deszcz czy łzy nie zepsują naszego makijażu.
Jeśli wybieramy się na imprezę czy ważną uroczystość i planujemy mocniejszy makijaż oka, wówczas należy nałożyć primer na powieki.
Primer do rzęs
Schowane w pudełeczkach przypominających tusze do rzęs, zazwyczaj o białej barwie. Czym są? To bazy pod tusze do rzęs o białym kolorze. Ich zadaniem jest wstępne pogrubienie, rozczesanie i wydłużenie rzęs. Na zaaplikowaną bazę możemy nałożyć nawet najmniej spektakularny tusz, a efekt będzie naprawdę zaskakujący. Białe primery doskonale spisują się również jako „przedłużacze” trwałości tuszu; produkty dzięki nim się nie osypują, nie rozmazują i nie wytrącają.
Wiele z primerów do rzęs ma również właściwości odżywcze; w ich składzie znajdziemy witaminy, substancje nawilżające i wzmacniające.
Primer do ust
Choć wygląda jak klasyczny balsam do ust o bezbarwnym kolorze, jest to primer. Bardzo dobrze nawilża oraz natłuszcza wargi, utrzymuje ten stan nawet pod mocno wysuszającą pomadką matową. Wiele z primerów do ust zawiera również składniki pobudzające ukrwienie (zazwyczaj olejki eukaliptusowe czy mentolowe), dzięki temu sprawiają, że nasze usta wydają się większe i pełniejsze.
Bardzo ważnym zadaniem bazy do ust jest podbicie koloru nałożonej na nią pomadki; barwa jest intensywniejsza, kolor bardziej trwały, a sama szminka utrzymuje się znacznie dłużej na wargach.
Primer do paznokci
W kosmetyce stosujemy również primery pod lakiery do paznokci, Nadają się one pod warianty hybrydowe, żelowe lub tradycyjne. Jest to najlepszy sposób na przedłużenie trwałości lakieru. Bazy mocniej przyczepiają kolorowy produkt do siebie, przez co mamy trwalszy i bardziej wyrazistszy kolor.
Zupełnie osobnym produktem jest tzw. top coat, czyli kosmetyk (nie baza) nakładany na gotowy manicure. Ma za zadanie utwardzać lakier, przeciwdziałać odpryskom i łamaniu się paznokci.
Primer do twarzy na bazie wody termalnej i olejków
Choć zachowują się nieco podobnie jak klasyczna baza, mają zupełnie inną, bardziej wodnistą konsystencję. Mowa o primerach i mgiełkach do twarzy zamkniętych w atomizerach. Niektóre z nich zawierają w swoim składzie niewielką ilość olejków, przez co zaaplikowany nań podkład lepiej się trzyma i nie przesusza skóry.
Większość to jednak produkty na bazie wód termalnych, bogate w składniki nawilżające i odświeżające skórę. Mają dwojakie zadanie. Po pierwsze, przygotowują skórę do aplikacji makijażu. Nakładamy je jeszcze przed bazą w kremie, by produkt lepiej wessał się w skórę. Po drugie, funkcją lekkich primerów jest sprawienie, że makijaż staje się mniej pudrowy; wystarczy spryskać twarz tuż po zakończeniu wizażu, a nadmiar pudru zniknie.
Lekki primer, mgiełki do twarzy i wody termalne sprawdzą się podczas ciepłych dni czy w mocno nagrzanym biurze. Dają uczucie świeżości i utrzymują nienaganny makijaż.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Makijaż nie do zdarcia
Końcowy etap makijażu to zazwyczaj nałożenie pudru lub spryskanie twarzy mgiełką. Jeśli jednak poszukujemy rozwiązania na wiele godzin i pragniemy, by nasze dzieło było nienaruszone przez całą noc, wówczas najlepiej sięgnąć po profesjonalne fixery.
Nowoczesne fixery to subtelne mgiełki, które posiadają składniki pozostawiające na skórze bezbarwny i komfortowy film chroniący makijaż przed wilgocią i chłodem. Dodatkowo sprawiają, że kolory są bardziej intensywne, a produkty zaaplikowane na twarz pozostają nienaruszone i nierozmazane. Ich wielką zaleta jest również brak klejenia się i pozostawiania efektu nieestetycznego, sztucznego wykończenia. Jeszcze kilka lat temu fixery przypominały bardziej lakiery do włosów niż subtelne mgiełki. | Primer, baza pod podkład i fixer. Czy są potrzebne do udanego makijażu? Kosmetyki do cery suchej, tłustej i mieszanej |
Szukając drukarki atramentowej, można znaleźć w ofercie firm zajmujących się produkcją tego typu urządzeń naprawdę dużo różnych modeli. Wybraliśmy pięć najciekawszych propozycji drukarek atramentowych, które można kupić za mniej niż 300 zł. Wybierając drukarkę, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, jakiego typu treści będą na niej drukowane. Drukarka atramentowa sprawdzi się najlepiej w przypadku osób, które chcą drukować więcej wykresów i zdjęć niż czarno-białych dokumentów tekstowych.
Dlaczego warto wybrać atramentową drukarkę kolorową?
Wybierając drukarkę do biura lub na użytek prywatny, należy poszukać urządzenia, które najlepiej będzie spełniać potrzeby użytkownika. Po wyborze systemu drukowania należy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy potrzeba będzie w przyszłości drukarki kolorowej, czy monochromatycznej.
W przypadku drukarek atramentowychnajlepiej zdecydować się na model kolorowy. Osoby kupujące drukarkę z myślą o drukowaniu czarno-białych dokumentów tekstowych powinny pomyśleć raczej o drukarce laserowej. Drukarka atramentowa sprawdzi się przy drukowaniu zdjęć i dokumentów z np. kolorowymi wykresami.
Zwykła drukarka czy urządzenie wielofunkcyjne?
Kupując drukarkę, trzeba podjąć jeszcze jedną decyzję. Można kupić urządzenie dedykowane drukowaniu albo sprzęt o nieco większych możliwościach.
Często dobrym wyborem jest zakup urządzenia wielofunkcyjnego. Może ono pełnić jednocześnie rolę drukarki, skanera oraz kopiarki, a tym samym ograniczyć koszty i potrzebne miejsce na kilka sprzętów.
HP DeskJet 2545
Jednym z przykładów urządzenia wielofunkcyjnego typu „3 w 1” jest HP DeskJet 2545 Ink Advantage. Łączy ono w sobie drukarkę atramentową, kopiarkę oraz skaner. Urządzenie można podłączyć do komputera za pomocą kabla USB 2.0 i zostało ono wyposażone dodatkowo w moduł Wi-Fi.
Do drukarki w urządzeniu wielofunkcyjnym HP DeskJet 2545 można zamontować kolorowe i czarne tusze. W przypadku druku monochromatycznego urządzenie cechuje się prędkością 7 stron na minutę. Druk kolorowy realizowany jest z kolei z szybkością 4 stron na minutę.
HP DeskJet 2545 można kupić za niecałe 240 zł.
HP DeskJet 3520
Użytkownicy poszukujący tańszego urządzenia powinni zainteresować się innym modelem firmy Hewlett-Packard. Drukarka HP DeskJet 3520 ma bardzo przyzwoity stosunek ceny do możliwości.
HP DeskJet 3520 może drukować do 7,5 strony na minutę w kolorze oraz 8 stron na minutę przy wydrukach monochromatycznych. Za łączność odpowiada port USB 2.0 oraz moduł Wi-Fi.
HP DeskJet 3520 można kupić już nawet za mniej niż 200 zł.
Canon Pixma MG4250
Ciekawe urządzenie wielofunkcyjne integrujące w sobie kopiarkę, skaner i drukarkę atramentową ma w swojej ofercie firma Canon. Warto przyjrzeć się modelowi oznaczonemu Canon Pixma MG4250, które obsługuje łączność Wi-Fi.
Urządzenie wyposażone zostało w kolorowy tusz. Drukarka cechuje się wydajnością drukowania na poziomie 9,9 strony na minutę przy wydrukach czarno-białych i 5,7 strony na minutę dla wydruków kolorowych.
Canon Pixma MG4250 kosztuje ok. 260 zł.
Canon Pixma iP7250
W ofercie firmy Canon można znaleźć też inną kolorową drukarkę atramentową, którą można polecić. Model o nazwie Pixma iP7250 cechuje się szybkością drukowania monochromatycznego na poziomie 15 stron na minutę oraz drukowania kolorowego o szybkości 10 stron na minutę. Urządzenie wyposażono w moduł Wi-Fi i złącze USB 2.0. Drukarkę Canon Pixma iP7250 można kupić już za mniej niż 300 zł.
HP Photosmart 5520
Hewlett-Packard oferuje ciekawe drukarki atramentowe z linii Photosmart należące do kategorii urządzeń wielofunkcyjnych. Model oznaczony numerem 5520 drukuje z szybkością 11 stron na minutę (wydruki monochromatyczne) oraz 8 stron na minutę (wydruki kolorowe). Urządzenie wielofunkcyjne HP Photosmart 5520 to koszt ok. 200 zł.
Kupując drukarkę atramentową z segmentu cenowego do 300 zł, trzeba pogodzić się z pewnymi kompromisami. Powyżej tej kwoty można znaleźć znacznie wydajniejsze maszyny. Drukarki atramentowe w cenie do 300 zł mogą jednak się bardzo dobrze sprawdzić, zwłaszcza wśród mniej wymagających użytkowników i w małych firmach. | Pięć najlepszych drukarek atramentowych do 300 zł |
Sony SRS-XB30 jest trzecim głośnikiem z serii Extra Bass. Posiada wodoszczelną konstrukcję i wbudowane podświetlenie ze stroboskopem. Ma zapewnić dobre brzmienie i nawet 24 godziny odtwarzania muzyki. Miałem już okazję przetestować trzy modele tej linii głośników Sony, czyli XB10 (test), XB20 oraz XB40 (test). Wszystkie cechowały się bardzo dobrym brzmieniem, świetnym wykonaniem, wygodną obsługą i ładnym wzornictwem. Testowana „trzydziestka” należy już do urządzeń z wyższej półki w ofercie. Głośnik kosztuje około 700 zł, posiada wiele cech znanych z topowego XB40, ale w trochę mniejszej ilości i uproszczonej formie. Sprawdźcie, co potrafi i czy warto dopłacać do XB40.
Specyfikacja Sony SRS-XB30
interfejs: Bluetooth 4.2 z HFP, A2DP, AVRCP, SBC, AAC, LDAC
zasięg: 10 m
głośniki: dwa stereofoniczne 48 mm oraz dwie pasywne membrany
pasmo przenoszenia: 20 Hz–20 kHz
mikrofon: wielokierunkowy, o paśmie 100 Hz-7 kHz
funkcje: obsługa rozmów, odporność na zachlapania IPX5, czujnik NFC
czas pracy: 24 godziny
wymiary: 228 mm (długość) x 82 mm (wysokość) x 86 mm (głębokość)
masa: 980 g
Wyposażenie
Głośnik zapakowany jest w mocne pudełko, został solidnie zabezpieczony na czas transportu. W zestawie znajduje się instrukcja obsługi oraz zasilacz sieciowy z okablowaniem o długości 160 cm i wymiennymi wtyczkami (europejska i angielska). Wyposażenie jest więc identyczne jak w modelu XB40.
Wygląd
Na pierwszy rzut oka trudno odróżnić XB30 od XB40. Wzornictwo i panel sterowania są takie same, nie ma także różnicy w jakości wykonania – to ponownie matowe i ogumowane tworzywa sztuczne. XB30 jest jednak wyraźnie mniejszy od modelu wyższego. Obudowa jest około 5 cm krótsza, niższa o prawie 2 cm i węższa o 1,5 cm. W efekcie całość jest lżejsza – XB30 waży prawie kilogram, a XB40 – 1,5 kg. Urządzenie można zakupić w kolorze: czerwonym, zielonym, niebieskim, białym i czarnym.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na froncie znajduje się metalowa maskownica, którą otacza podświetlona lamówka, a po bokach widać także diody stroboskopu. W przeciwieństwie do XB40 zabrakło podświetlenia samych przetworników. Są one (przetworniki) wyraźnie mniejsze – 48 mm zamiast 61 mm – ale pomiędzy nimi znajduje się pasywna membrana basowa. Podświetlenie robi wrażenie: jest wielokolorowe, nasycone, a diody stroboskopu są odpowiednio mocne po ciemku. Niestety, światło nie zawsze reaguje idealnie w rytm muzyki. Efekt jest najlepszy w utworach o rytmicznej i mocnej stopie perkusyjnej.
Boki pozostały puste, a na spodzie są cztery silikonowe nóżki i duże logo Sony, które wytłoczono w obudowie. Z tyłu znajduje się dodatkowa maskownica, jest mniejsza od tej na froncie, skrywa drugą membranę pasywną. Z jej prawej strony można dojrzeć wypinaną klapkę zabezpieczającą gniazda. Są tam: wejście liniowe 3,5 mm, szczelina resetu, gniazdo zasilania oraz port USB banku energii.
Panel sterowania znalazł się na szczycie. To łącznie siedem przycisków (dwa są podświetlone i wklęsłe), a także cztery diody. Przy przedniej krawędzi widać jeszcze oznaczenie czujnika NFC.
Obsługa
Sony SRS-XB30 nie odstaje od XB40 pod względem użytkowo-obsługowym – jest trochę łatwiejszy w transporcie. Nie jest to nadal głośnik kieszonkowy, raczej nie będziemy chcieli mieć go zawsze przy sobie. Mimo to transport na imprezę, do skateparku lub na plażę nie powinien być specjalnym problemem. Bez względu na scenerię łatwo docenić kształt obudowy głośnika – jest kątowa, rozszerza się ku maskownicy, a z lekko uniesionych membran dźwięk łatwiej dociera do uszu.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Korzystanie z głośnika jest proste. Przyciski zostały wydzielone, zatem nie trzeba zapamiętywać rozbudowanych kombinacji. Włącznik podświetlono i łatwo go wyczuć – ma żłobioną pokrywkę z aluminium, służy także do parowania (po przytrzymaniu). Regulacja głośności ma tylko jedną funkcję, gdyż muzyką steruje się za pomocą przycisku odtwarzania. Podwójne wciśnięcie zmienia utwór na następny, a potrójne włącza poprzedni. Słuchawka służy do kontroli rozmów, a po przytrzymaniu uruchamia komunikat głosowy o procentowym stanie akumulatora. Przycisk ADD z dwoma diodami L oraz R pozwoli na połączenie ze sobą dwóch głośników w jeden system stereo, a diody umożliwią odróżnienie lewego i prawego kanału. Głośników można połączyć ze sobą aż dziesięć, wszystko dzięki funkcji imprezowej. Skrajnie z lewej strony widać przycisk Extra Bass, podświetlony jak włącznik, uruchamia tryb podbicia basu, a po przytrzymaniu wyłącza podświetlenie.
Głośnik może działać aż do 24 godzin na jednym ładowaniu, więc pod tym względem nie różni się od XB40. Trzeba jednak pamiętać, że korzystanie z podświetlenia skróci czas pracy. Pochwalić należy także funkcję banku energii oraz odporność na zachlapania (IPX5).
Oprogramowanie
Do konfiguracji głośnika dedykowana jest aplikacja Sony Music Center. To odtwarzacz muzyki, który pozwoli sterować także Spotify. Do wyboru są ustawienia dźwięku (podbicie basu oraz korektor niskich, średnich i wysokich pasm), opcje oszczędzania energii, a także regulacja podświetlenia. Diody działają standardowo w trybie Rave (energiczne miganie i pulsowanie), ale są też spokojniejsze warianty, takie jak: oddychanie, pulsowanie lub relaksujący tryb lampki w różnych kolorach.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Brzmienie
SRS-XB30 kontynuuje brzmieniowe założenia serii. Oferuje rozrywkowy dźwięk oparty o głęboki bas, ale nadal na tyle bliski w paśmie średnim, by współgrać z różnymi gatunkami muzycznymi. XB30 ma wiele cech modelu wyższego, ale z racji mniejszych przetworników brzmi trochę inaczej i przypadł mi do gustu bardziej niż XB40. Wszystko dlatego, że jego brzmienie jest jaśniejsze i bardziej zrównoważone.
Najwyższy głośnik serii oferował już mocny bas, nawet bez korzystania z opcji podbicia niskich tonów. Włączenie trybu Extra Bass gwarantowało już znaczne wzmocnienie basu. W przypadku XB30 jest inaczej – bez podbicia basu dźwięk jest wręcz płaski; lepiej sprawdza się w lżejszej muzyce, gdzie ważniejsze jest pasmo średnie. Po włączeniu trybu Extra Bass niskie tony są zdecydowanie głębsze i masywniejsze, ale nadal nie zalewają dźwięku. Robią wrażenie swoją głębią, nie ilością – potrafią punktowo uderzyć oraz nisko zawibrować. Nie dudnią i nie mulą, brzmią odpowiednio dynamicznie, wręcz tanecznie.
Pasmo średnie wybrzmiewa blisko, a dzięki temu, że brzmienie jest jaśniejsze, muzyka wydaje się bardziej klarowna. Nadal słychać ciepły charakter dźwięku, będący efektem wzmocnienia basu i niższych podzakresów średnicy, ale dźwięk jest bardziej naturalny i zrównoważony. Głosy wokalistów są bliskie, mocno wybrzmiewają gitary oraz instrumenty perkusyjne. Mimo że to seria Extra Bass, głośnik poradzi sobie także z lżejszą muzyką. Jazzu słuchało mi się równie dobrze, co nowoczesnej elektroniki.
Wysokie tony są jasne i klarowne, ale jeszcze nie wydają się za ostre. Głośnik nie syczy i nie kłuje w uszy, brzmienie nie sprawia wrażenia odchudzonego lub ochłodzonego. Wysokich tonów jest więcej niż w XB40, więc muzyka wydaje się bardziej bezpośrednia, mocniej zarysowana i szczegółowa. Nadal słychać pewne wady wysokich tonów: lekką sztuczność oraz delikatne szeleszczenie, ale dało się je też wychwycić zarówno w wyższym modelu XB40, jak i niższym XB20.
XB30 ma już odpowiednio szeroko rozstawione głośniki, by dało się usłyszeć stereofonię. Kanały można odróżnić, o ile nie siedzimy bardzo daleko od głośnika – takie odsłuchy również są możliwe. XB30 nie ma tyle mocy, co XB40, ale głośności nie brakuje – nagłośnić da się nawet większe pomieszczenie, także na imprezie. Dźwięk rozbrzmiewa jednak kierunkowo, najlepiej brzmi bezpośrednio od frontu, w przeciwieństwie np. do głośników w kształcie puszki od marki JBL, które lepiej wybrzmiewają dookoła.
Podsumowanie
Model XB30 spodobał mi się najbardziej ze wszystkich głośników z linii Extra Bass. Brzmi jaśniej, ale nadal odpowiednio głęboko w niskich tonach. Sprawdza się zarówno z basową elektroniką, jak i lekkimi brzmieniami jazzowymi lub bluesowymi. XB30 nie ustępuje XB40 pod względem wzornictwa, jakości wykonania, sterowania i czasu pracy, a jest od niego jednak 200 zł tańszy. Można mieć pewne zastrzeżenia odnośnie sceny dźwiękowej oraz wysokich tonów, ale głośnik broni się pozostałymi aspektami.
Jeśli potrzebujemy trochę bardziej kompaktowej konstrukcji, a nie zależy nam na wyjątkowej mocy, moim zdaniem warto oszczędzić i wybierać XB30. Gdy jednak planujemy używać głośnika głównie na zewnątrz lub na większych imprezach, dopłata do XB40 może okazać się dobrym wyborem. Pozostałe modele serii również zasługują na rekomendację. XB20 ma bardziej obły kształt, ale również głęboki bas z mocnym uderzeniem, a mały XB10 także potrafi zaskoczyć niskimi tonami.
Zalety: solidne wykonanie; wygodna obsługa; funkcja banku energii i odporność na zalanie; efektowne podświetlenie; długi czas pracy; uniwersalne brzmienie z głębokim basem, wyraźną średnicą i klarownym sopranem.
Wady: brak podświetlenia wszystkich przycisków; kierunkowe wybrzmiewanie głośnika; przeciętna reakcja diod na mniej rytmiczną muzykę. | Test głośnika Bluetooth Sony SRS-XB30 – najlepszy z całej serii? |
Lato to idealny moment na zmianę koloru włosów. Urlop, częste spotkania ze znajomymi, mniej obowiązków w pracy – wszystko to sprzyja chęci eksperymentowania z fryzurą. Oczywiście, nie muszą być to zmiany drastyczne. Czasami wystarczy kolor wzmocnić albo ożywić. Do tego typu zabiegów niezbędne są odpowiednie kosmetyki. Każda farbująca włosy kobieta wie, jak ważne są jakość i skład farb fryzjerskich. Przed mniej lub bardziej szaloną koloryzacją warto zapoznać się z ofertą dostępnych na rynku specyfików i wybrać te najlepsze. ALLWAVES Farba Do Włosów - koloryzacja z Włoch. Włosi słyną z dobrego gustu i ekskluzywnych towarów. Wśród kosmetycznych perełek z Półwyspu Apenińskiego znajdują się również farby do włosów. Oto marka znana wśród profesjonalistów. Do wyboru mamy 100 różnych odcieni pokrywających wszystkie siwe pasma. Przy wyborze barwy należy zwrócić uwagę na wyjściowy kolor czupryny. Dobrym pomysłem jest wykonanie testu w mało widocznym miejscu.
Błyskawiczna koloryzacja do włosów Huez - propozycja dla odważnych, bowiem różowy, zielony czy niebieski to nietypowe kolory włosów. Jednocześnie specyfik najlepiej sprawdza się na pojedynczych pasmach. Warto jednak spróbować, szczególnie w wakacje. Kolor zmywa się normalnym szamponem, przy pierwszym myciu. Pojedyncze pasmo umieszczamy w pudełeczku, zamykamy i przeciągamy po całej długość włosa. Efekt natychmiastowy.
LOREAL MAJIREL farba do włosów. Marka Loreal jest powszechnie znana i cieszy się zaufaniem klientów. W swojej bogatej ofercie posiada zarówno kosmetyki dostępne w sklepach, jak i serie profesjonalne. Przedstawiony krem do koloryzacji należy do grupy drugiej. Umożliwia rozjaśnienie i przyciemnienie włosów o trzy tony w stosunku do odcienia wyjściowego.
Kolorowy Toner do Włosów farba Manic Panic Promo - toner do włosów w najbardziej niebanalnych kolorach. Odcienie błękitu, zieleni czy czerwieni to tylko niektóre z licznych propozycji kolorystycznych marki Manic Panic Promo. Farba utrzymuje się do sześciu tygodni, wtedy też jest najbardziej intensywna. Kolory można ze sobą mieszać, aby uzyskać niepowtarzalny odcień. Ważne, aby przed nałożeniem kosmetyku nie stosować szamponu z odżywką.
SCHWARZKOPF pianka do koloryzacji włosów - kosmetyk do zadań specjalnych. Pianka idealnie nadaje się do minimalizowania widoczności odrostów, podkreśla kolor wyjściowy i nadaje włosom połysk. Jednocześnie jest wygodna w aplikacji, nie spływa, nie kapie i mocno przywiera do pasm. Odcienie można ze sobą mieszać, a intensywność barwy zależy od czasu, w jakim kosmetyk był trzymany na włosach.
Farba do koloryzacji włosów SCANDIC La Strada - farba wzbogacona w liczne składniki odżywcze. Producent zaznacza, iż każda dawka kosmetyku posiada wyciąg z jogurtu oraz miodu. Oba składniki mają zmiękczać włosy i chronić przed negatywnymi skutkami koloryzacji. Dodatkowo w skład produktu wchodzą ceramidy oraz pantenol. W ofercie jest 51 odcieni.
Zestaw do aplikacji KOLORYZACJI WŁOSÓW – Herbatint. Profesjonalna koloryzacja wymaga odpowiedniej oprawy. Bez niezbędnych narzędzi stworzenie domowego salonu fryzjerskiego nie będzie możliwe. Dlatego zawsze przed farbowaniem warto upewnić się, czy mamy wszystko, czego będziemy potrzebować. Miseczka, miarka oraz pędzel są niezbędnikiem każdej fryzjerki.
Farby do koloryzacji włosów Oalia Cromatone - hiszpańska firma kosmetyczna przedstawia farbę w 8-stopniowej skali kolorystycznej. Jest to marka bardzo popularna wśród Hiszpanek – doceniona przez ponad 20 tys. klientek. Produkt przeznaczony jest do koloryzacji permanentnej. Dostępne odcienie można ze sobą mieszać. Ten zaawansowany technologicznie produkt ma na celu nie tylko zmianę kolory, ale również poprawę kondycji włosów.
Profesjonalna farba do włosów Wella Koleston- unikalny kolor dzięki systemowi Koleston Perfect i Welloxon Perfect. Ulepszona receptura preparatu pozwala na uzyskanie wyjątkowych efektów kolorystycznych. Daje do 69% więcej połysku w stosunku do włosów niepoddawanych zabiegom. Kosmetyki te silnie perfumowane, co w znacznym stopniu neutralizuje nieprzyjemny zapach amoniaku.
Ziołowa koloryzacja włosów Henna kolor - ziołowy balsam koloryzujący z ekstraktem z henny, bez amoniaku i utleniaczy. W ofercie są 24 naturalne odcienie. Jest to propozycja dla kobiet z nadwrażliwością na niektóre składy kosmetyków. Dużą zaletą balsamu jest łatwa aplikacja, bezpośrednio z tuby. Farba nie wymaga mieszania – jest gotowa do użycia w momencie otwarcia.
Pierwszym krokiem jest dobranie odpowiedniego koloru. Osoby niskie z reguły korzystnie wyglądają w odcieniach jasnych, te wysokie mogą sobie pozwolić na ciemne barwy. Warto również pamiętać o odpowiedniej pielęgnacji włosów farbowanych. Dobrze dobrany szampon pozwoli na dłuższą radość z koloru, za to bogata w składniki aktywne odżywka podkreśli połysk i kolorowe refleksy. Do tego modne strzyżenie – i fryzjerska rewolucja okaże się wyjątkową przyjemnością. | Więc chodź, pomaluj mi włosy! |
Modny strój to nie wszystko. Często nawet najprostsze ubranie nabiera niebanalnego charakteru za sprawą kilku dodatków. Dlatego to właśnie o nie warto uzupełniać garderobę w każdym sezonie. Tej zimy wybór akcesoriów będzie bardzo zróżnicowany: od eleganckich kapeluszy po wełniane czapki typu beanie. To jednak nie wszystko. Oto dziesięć najciekawszych akcesoriów na zimę. Komin
Czyli alternatywa dla tradycyjnego szala. „Tworzy” się z niego ósemkę (tudzież symbol nieskończoności) i przekłada przez głowę. Nie trzeba trenować różnych sposobów wiązania, by uzyskać nonszalancki look, tak jak ma to miejsce w przypadku tradycyjnych szali. Kominy są również bardzo praktyczne. Gdy przełożymy je kilkukrotnie, ściśle przylegają do szyi, zapewniając ochronę przed chłodem. Najpopularniejsze są modele jednokolorowe, które nosimy z eleganckimi płaszczami i skórzanymi ramoneskami. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by wybrać komin wzorzysty bądź zdobiony ciekawymi guzikami.
Filcowa torebka
Filcowe torebki są obecne w modzie już od jakiegoś czasu. To jednak zimą wybieramy je najchętniej, gdyż ich faktura świetnie współgra z wełnianymi płaszczami oraz dzianiną. Filcowe torebki najczęściej występują w kolorze szarym, dzięki czemu są uniwersalne. Modele bez ozdób sprawdzą się przy eleganckich stylizacjach, podczas gdy te z etnicznymi haftami będą bardziej odpowiednie na co dzień. Wśród jednych i drugich wybór jest imponujący. Sama zdecyduj czy wolisz dużą torbę typu shopper, szkolną listonoszkę czy nawiązujący do stylu retro kuferek.
Getry
Kozaki nie należą do najwygodniejszego obuwia, dlatego często zwlekamy z wyjęciem ich z szafy. Póki na zewnątrz nie leży śnieg, najchętniej chodzimy w botkach. Te jednak bardzo często nie są ocieplane, dlatego musimy wspomagać się dodatkową parą skarpet. Tej zimy skarpety możemy zastąpić getrami, które nie tylko zapewniają ochronę przed chłodem, ale także nadają modnego wyglądu. Noś je z podwiniętymi jeansami i układaj tak, aby wystawały z butów.
Wełniana biżuteria
Te niezobowiązujące ozdoby świetnie wyglądają z jeansami i bluzą. Wyróżniają się przede wszystkim bogatą kolorystyką. Dzięki niej przełamać mogą nawet najprostszy strój. Wełniana biżuteria to najczęściej naszyjniki i broszki, doskonale komponujące się z płaszczami i swetrami o grubym splocie. Takie ozdoby bardzo łatwo zrobić samemu. Wystarczy szydełko, druty i odrobina włóczki. Jeśli rękodzieło nie jest twoją mocną stroną, gotową biżuterię z wełny znajdziesz na przykład na Allegro.
Czapka beanie
Trudno wyobrazić sobie zimową garderobę, w której nie znalazłaby się czapka. W tym sezonie nawet zbuntowane nastolatki sięgają po nakrycia głowy, a to za sprawą modnych od kilku sezonów czapek typu beanie. Ich wybór przyprawiać może o zawrót głowy. Na rynku dostępne są modele jednokolorowe, w ciekawe desenie, takie jak: zwierzęce printy czy motywy norweskie, a nawet bogato zdobione piórami. Tego typu nakrycia głowy doskonale współgrają ze stylem sportowym. Są niezobowiązujące i bardzo wygodne, co z pewnością przyczyniło się do ich popularności. W tym sezonie czapki beanie pojawiły się, między innymi, w kolekcjach: Giles, Johna Galliano, Polo Ralph Lauren oraz Tommy’ego Hilfigera.
Złoty detal
Wełniane naszyjniki i broszki to niejedyna biżuteryjna tendencja na nadchodzącą zimę. W opozycji do dzierganych ozdób stoją pełne przepychu, złote akcesoria. Wśród nich dominują grube łańcuchy, (noszone po kilka naraz), masywne kolczyki oraz pierścionki. Nie musisz od razu inwestować w szlachetny kruszec, sztuczna biżuteria jest także mile widziana.
Futrzany szal
Może to być również komin bądź etola. Niezależnie od tego, który z dodatków wybierzesz, sprawi on, że cały strój nabierze eleganckiego charakteru. Futrzane szale najlepiej komponują się z klasycznymi ubraniami o prostych fasonach i neutralnych barwach. Noś je z modnymi w tym sezonie pelerynami, płaszczami bądź oversizowymi swetrami. Futro samo w sobie jest dość strojne, dlatego zrezygnuj z innych dodatków.
Długie rękawiczki
Długie rękawiczki to kolejny elegancki element wśród najmodniejszych akcesoriów na zimę. Mogą być skórzane, zamszowe, z fantazyjnymi wycięciami bądź zdobnymi łańcuszkami. Nosimy je do wszelkich okryć wierzchnich z rękawami długości trzy czwarte bądź tymi, sięgającymi łokcia. Taki dodatek idealnie wpisują się w modny w tym sezonie styl retro.
Kapelusz
Sportowa czapka typu beanie to niejedyna opcja, jeśli chodzi o nakrycia głowy. Dla przeciwwagi, do bardziej stonowanych stylizacji wybieraj filcowe kapelusze w męskim stylu. Modele z dużym rondem sprawdzą się również przy strojach inspirowanych stylem boho. Kapelusze na sezon jesień-zima 2014/2015 zaproponowali, między innymi: Barbara Casasola, Emporio Armani, Kenneth Cole oraz Public School.
Podkreślona talia
Szerokie paski akcentujące talię są hitem sezonu. Skorzystają na nim przede wszystkim panie o figurze gruszki i klepsydry, u których talia jest największym atutem. Pasków nie ukrywamy pod ubraniem. Eksponujemy je spinając nimi marynarki oraz płaszcze.
Oto nasze propozycje modnych dodatków na zimę. Może znajdziesz wśród nich coś dla siebie? | 10 najciekawszych akcesoriów na zimę |
Zajadasz się pierogami ruskimi albo z kapustą i grzybami podczas świąt Bożego Narodzenia? A może lubisz także eksperymentować w kuchni i poznawać nowe smaki? Swoje uwielbienie dla tradycyjnych polskich pierogów i zapał do testowania nowości wykorzystaj do zrobienia chińskich pierożków! Pierożki, czyli jiaozi, są również tradycyjnym daniem w Chinach. Spożywa się je w czasie Chińskiego Nowego Roku, ale poza tym czasem też są często spotykane w restauracjach, supermarketach czy na targu. To jedna z ulubionych potraw Chińczyków.
Chińskie pierożki – jak je zrobić?
W sieci znajdziesz mnóstwo nieznacznie różniących się od siebie przepisów na chińskie pierożki. Zazwyczaj nadzienie składa się z mielonej wieprzowiny i wołowiny, kapusty oraz czosnku i szczypiorku. Do farszu, w przeciwieństwie do naszych wyrobów, używa się mięsa surowego. Przyrządzanie pierożków zacznij od wykonania ciasta. W czasie gdy będzie musiało chwilę odstać, możesz zrobić farsz, a następnie wrócić do wyrabiania krążków.
Jak zrobić ciasto na chińskie pierożki?
Składniki na ciasto:
4 szklanki mąki
2 szklanki gorącej wody
odrobina soli
Przygotowanie:
Do większej miski wsyp mąkę i szczyptę soli. Następnie wlej wodę i mieszaj. Najlepiej używaj przy tym łyżki, żeby nie poparzyć dłoni od gorącej wody. Gdy mieszanina trochę przestygnie, ugniataj ciasto rękami. Kiedy będzie można wyciągnąć je z miski na blat, dalej je wyrabiaj, posypując lekko mąką, by nie kleiło się do dłoni. Gdy ciasto będzie już gładkie, odstaw je przykryte ściereczką na około 20–30 minut. Po upływie tego czasu należy uformować krążki, w które będziesz zawijać farsz. Zrobisz to tym samym sposobem co np. pierogi ruskie. Wałkiem rozwałkuj ciasto na blacie i wytnij kółka za pomocą szklanki. Posypuj ciasto odrobiną mąki, kiedy zacznie się przyklejać do ręki albo wałka.
box:offerCarousel
Aromatyczne wnętrze, czyli nadzienie!
Składniki na farsz:
500 g mięsa mielonego (np. wołowe, wieprzowe)
mała główka kapusty pekińskiej
ząbek czosnku
kilka grzybów (np. pieczarki)
szczypiorek lub dymka
puszka kukurydzy
3 łyżki sosu sojowego
2 łyżeczki oleju sezamowego
1 łyżeczka tartego imbiru
Przygotowanie:
Do miski wrzuć mięso. Tasakiem bardzo drobno posiekaj kapustę, grzyby i szczypiorek, a następnie dorzuć do miski. Do tego dodaj kukurydzę, zmiażdżony albo przeciśnięty przez praskę czosnek, starty na tarce imbir, sos sojowy oraz olej sezamowy. Starannie wymieszaj wszystkie składniki i odstaw.
box:offerCarousel
Lepimy pierogi!
Kiedy krążki z ciasta i farsz będą gotowe, możesz zabrać się za lepienie pierogów. Znowu przypomina to przygotowywanie naszych tradycyjnych przysmaków, ponieważ nakładasz na krążki nadzienie i lepisz ze sobą końce, formując kształt pierożka. Gotowe pierożki gotujesz w garnku przez 7–10 minut w lekko osolonej wodzie. Możesz również ugotować je na parze za pomocą bambusowego koszyka wyłożonego pergaminem. Sprawdzaj miękkość pierogów w trakcie gotowania, które także powinno trwać około 7–10 minut.
Umiesz jeść pałeczkami?
Gotowe pierożki możesz podawać z sosem na bazie 10 łyżek sosu sojowego, 2 łyżek octu ryżowego, łyżki oleju sezamowego, łyżeczki cukru i ząbku czosnku. Jeżeli ty i twoi goście potraficie, możecie jeść je za pomocą pałeczek, maczając w sosie.
Chińskie pierożki są idealną przekąską na wieczorne spotkanie z przyjaciółmi. Urozmaicą również przyjęcie rodzinne, a nawet święta! Będą przysmakiem rodem z Azji, który przygotowany własnoręcznie w domu zaskoczy twoich gości smakiem i sposobem podania. | Azja w kuchni, czyli pyszne chińskie pierożki |
Węch jest jednym z najbardziej czułych zmysłów. Przyjemny aromat unoszący się w powietrzu jest w stanie przywołać wspomnienia, przenieść nas w czasie, wprowadzić w stan rozmarzenia, a nawet poprawić samopoczucie. W ferworze świątecznych przygotowań zdarza się nam słusznie zauważyć, że dom pachnie już świętami. Co to określenie tak naprawdę oznacza i jakie zapachy są charakterystyczne dla tego okresu? Przede wszystkim zapach świąt zależny jest od naszych wspomnień. Bardzo często określona woń sprawia, że myślami wracamy do przeszłości. Przypominamy sobie beztroskie dzieciństwo i ulubione przysmaki przygotowywane przez mamę lub babcię krzątającą się po kuchni. Bez jakich zapachów większości z nas ciężko jest wyobrazić sobie święta Bożego Narodzenia?
Choinka
Zacznijmy od drzewka, wokół którego gromadzimy się w każdy wieczór wigilijny. Choinka, bo o niej mowa, to najbardziej charakterystyczny świąteczny symbol, który występuje w dwóch wariantach: w formie żywego drzewka lub jego imitacji. Mimo że sztuczna choinka jest łatwiejsza w przechowywaniu i pozwala utrzymać czystość, to wiele osób decyduje się na zakup żywego drzewka, m.in. ze względu na zapach. Świeżo ścięta choinka wprowadzi świąteczny nastrój i zapach lasu w momencie wniesienia jej do mieszkania, a ubieranie jej wraz z bliskimi to prawdziwy rytuał, który stanie się przedsmakiem świąt.
Bywa, że osoby decydujące się na sztuczny odpowiednik choinki próbują wprowadzić zapach lasu przy pomocy odświeżaczy. Niestety, zapach ten nie będzie zbyt wiarygodny. O wiele lepszym rozwiązaniem będą świeżo ścięte gałązki sosnowe lub jodłowe, które można umieścić w wazonie, a także świece zapachowe lub olejki eteryczne.
Cytrusy
Pierwsze zapachowe doznania świąteczne pojawiają się już na początku grudnia. To właśnie wtedy w większości sklepów pojawiają się pomarańcze i mandarynki, które bardzo często dołączane są do mikołajkowych prezentów. Ich zapach kojarzy się z wręczaniem podarków i przypomina o zbliżających się świętach. Unoszący się aromat pomarańczy to także zasługa ozdób świątecznych wykonanych ze skórki lub ususzonych plasterków. Bardzo ładnie prezentują się one na tle iglastych gałązek, dlatego z powodzeniem można je zawiesić na świątecznym drzewku lub udekorować nimi wieńce i stroiki. Ciekawie wyglądają także całe pomarańcze z wbitymi goździkami. Stworzą one wybrany wzór oraz będą oryginalną i pachnącą dekoracją świątecznego stołu.
Korzenne aromaty
Wśród świątecznych zapachów nie może zabraknąć goździków, cynamonu, kardamonu i imbiru. Przyprawy te są nie tylko wybornym dodatkiem do dań i napojów serwowanych w okresie zimowym, ale również… afrodyzjakiem. Korzenne aromaty mają właściwości rozgrzewające. Ocieplają jednak nie tylko ciało, wprowadzają także ciepłą, rodzinną atmosferę.Nic dziwnego, że chętnie dodawane są do grzańców, herbaty i świątecznych wypieków. Do najpopularniejszych wypieków należą pierniczki i ciastka korzenne, bez których wiele osób nie wyobraża sobie świąt. W tym czasie przysmaki te przybierają różne kształty. Do piekarnika wędrują słodkości w kształcie choinki, gwiazdek, Mikołaja, aniołka, renifera i dzwonków.
Świąteczne zapachy to zasługa przede wszystkim tych, którzy biorą czynny udział w przygotowaniach do jednego z najważniejszych wieczorów w ciągu roku. Pamiętajmy, że wspólnymi siłami można zdziałać więcej, dlatego zachęćmy nawet najmłodszych domowników do pomocy. Dzięki temu bardziej docenią ogrom pracy i poczują magiczny klimat świąt. | Świąteczne zapachy, czyli jak sprawić, żeby dom pachniał świętami? |
Posiadacze konsol z kontrolerem ruchowym mają do wyboru kilka serii gier tanecznych. Jedną z nich jest multiplatformowe „Just Dance”, a jej najnowsza odsłona to „Just Dance 2015”. Posiadacze konsol do gier z dodatkowym kontrolerem ruchowym bardzo często wybierają gry taneczne. Zadaniem gracza jest dokładne wykonywanie ruchów wyświetlanych na ekranie telewizora. Kontroler ruchowy za pomocą wbudowanych kamer sprawdza, czy osoba stojąca przed telewizorem dobrze poradziła sobie z wykonaniem kolejnych figur.
Seria „Just Dance”
Jedną z serii gier tanecznych wykorzystujących kontroler ruchowy jest „Just Dance”. Za kolejne odsłony cyklu odpowiedzialny jest Ubisoft. Do tej pory wydanych zostało już sześć gier z serii „Just Dance”. Pierwotnie tytuły trafiły na platformę Wii, ale „Just Dance 2015” mogą uruchomić posiadacze kontrolera Kinect obu generacji oraz PlayStation Eye i PlayStation Camera.Pierwsze cztery gry z cyklu były kolejno numerowane. Po „Just Dance”, „Just Dance 2”, „Just Dance 3” i „Just Dance 4” przyszła kolej na „Just Dance 2014” oraz najnowsze „Just Dance 2015”. Ostatnia część z serii trafiła na konsole Xbox 360 i Xbox One od Microsoftu, PlayStation 3 i PlayStation 4 od Sony oraz Nintendo Wii U.
„Just Dance 2015” to gra muzyczno-taneczna
Nowa gra z cyklu nie zmienia zasad rozgrywki w żaden znaczący sposób w porównaniu do poprzednich odsłon. „Just Dance 2015” wymaga zręczności i wyczucia rytmu. Zadaniem gracza jest jak najdokładniejsze odwzorowanie figur tanecznych wyświetlanych na ekranie.Akcesoria do konsoli Xbox, PlayStation lub Wii U nazywane kontrolerami ruchowymi oceniają to, jak dobrze gracz poradził sobie z postawionym przed nim zadaniem. Każda z wykonanych figur tanecznych jest następnie oceniana, a zawodnikowi przyznawane są punkty.
Kilkadziesiąt piosenek w „Just Dance 2015”
W najnowszej odsłonie serii gier tanecznych od Ubisoftu znalazły się 44 utwory od takich wykonawców jak Miley Cyrus, Lady Gaga, Katy Perry, One Direction, Rihanna, Pharrell Williams i Maroon 5. Wśród piosenek są zarówno klasyczne i ponadczasowe kawałki z gatunku muzyki popularnej, jak i najnowsze hity z ubiegłego roku.„Just Dance 2015” oferuje wiele różnych trybów rozgrywki, w tym także wieloosobowych. W grze można rywalizować z innymi osobami przez Internet, a tytuł będzie też świetnym pomysłem na rozruszanie gości podczas imprezy.Bogata baza utworów powinna trafić w gusta nawet najwybredniejszych osób, a gra nie wymaga zbyt wielkiej dokładności w odwzorowaniu ruchów, dzięki czemu nie będzie irytować użytkowników, którzy niezbyt umieją tańczyć.„Just Dance 2015” to świetny tytuł na nudne, samotne wieczory, ale także na imprezy z przyjaciółmi czy jako zabawa z dziećmi. To niezobowiązująca i sympatyczna gra, która powinna przypaść do gustu niemal każdemu. Dodatkowo pozwala spalić kalorie bez większego wysiłku!
Źródło okładki: www.ubisoft.com | „Just Dance 2015” – recenzja gry |
Torba to niezbędny element wyjścia na trening. Jaka będzie najlepsza dla pana, który chce potrenować fitness, a może wybrać się na siłownię? Oto, na co warto zwrócić uwagę przy kupnie torby, która ma posłużyć dłuższy czas. Duża torba to podstawa
Mężczyźni zwykle zabierają ze sobą – oprócz koszulki, spodni, butów sportowych oraz żelu pod prysznic i ręcznika – odżywki czy posiłki potreningowe. Noszą ze sobą również bidony z rozpuszczonymi węglowodanami, które zajmują więcej miejsca niż butelka z wodą. Potrzebują więc z reguły większej torby niż panie.
Wodoodporna i łatwa do czyszczenia
Za oknem deszcz lub śnieg – łatwo o przemoczenie torby ze zwykłego materiału. Dobrze jest wybrać taką, która nie przegra z warunkami atmosferycznymi. Przy wyborze torby istotne jest także to, czy można ją łatwo przetrzeć, np. z niewielkich plam po błocie czy codziennych zabrudzeń. Powinna szybko schnąć.
Pasek na ramię to konieczność
Raczej nie widuje się panów noszących swoje torby za rączki, zdecydowanie częstszym widokiem jest mężczyzna z torbą zarzuconą na ramię. Ważne jest, aby pasek był w miarę szeroki i miał gumową spodnią część, która nie ześlizguje się z kurtki.
Oddzielne komory małe i duże na pewno się przydadzą
Mała wewnętrzna komora będzie dobra na telefon czy pulsometr, które nie zginą w czeluściach wielkiej torby. Do większych można włożyć buty, do kolejnej – inne przydatne na treningu przedmioty. W mniejszej przegródce można nosić ręcznik i żel pod prysznic. Jeśli uda nam się kupić torbę ze znajdującą się na zewnątrz komorą z siatki, możemy do niej włożyć mokry ręcznik albo przepocone ubrania. Dzięki temu nie przemoczymy pozostałej zawartości torby, a mokre rzeczy szybciej wyschną.
Torby na fitness w każdej cenie
W zależności od tego, ile chcemy przeznaczyć na torbę treningową i co nas interesuje, mamy różne możliwości. Ceny toreb Lonsdale na Allegro zaczynają się już od 40 zł. Dostępne są w różnych kolorach. Ceny toreb Puma zaczynają się od 49 zł. Są one w różnych rozmiarach – od średnich, po te największe, w których zmieścimy wszystko, co chcemy. Mamy do wyboru wiele kolorów i wzorów. Duża torba Adidas to wydatek rzędu 80 zł. Przebierać możemy w różnych modelach. Średnia torba marki Nike będzie nas kosztowała około 90 zł, a jej większy rozmiar to koszt 120–130 zł.
Przy wyborze torby z pewnością warto zwrócić uwagę na jej jakość, wykonanie i materiał, z którego została uszyta. Ma posłużyć co najmniej rok, a może nawet kilka, jeśli zadbamy o nią i będzie dobrej jakości. | Jaką torbę na fitness powinien wybrać mężczyzna? |
Trening push-pull to odmiana SPLIT-u (treningu dzielonego), w którym do ćwiczeń poszczególnych partii ciała wykorzystuje się dwa ruchy: wypychanie (push) i przyciąganie (pull). Dla kogo jest ten trening, jakie daje efekty, jak ćwiczyć oraz jaki sprzęt jest potrzebny do jego prawidłowego wykonania – o tym przeczytasz poniżej. Push-pull dla kogo?
Push-pull to idealny trening dla fanów kulturystyki, którym zależy na symetrycznym budowaniu sylwetki. Jako odmiana SPLIT-u opiera się na naprzemiennym wykonywaniu zestawu ćwiczeń angażujących poszczególne partie mięśni, tyle że jednego dnia aktywizujemy jedną grupę mięśni, natomiast drugiego wzmacniamy grupę przeciwstawną. I tak przy treningu push pracujemy nad mięśniami:
* klatki piersiowej,
* naramiennymi (przednie i boczne aktony),
* trójgłowymi ramienia,
* czworogłowymi uda,
* trójgłowymi łydki.
Trening pull aktywizuje też mięśnie:
* grzbietu,
* dwugłowe ramienia,
* tylne aktony naramienne,
* dwugłowe uda,
* brzucha.
Push-pull – jak ćwiczyć?
Zasada treningu push-pull jest prosta – jednego dnia wykonujemy trening push, drugiego pull. Taki rozdział ma ważną funkcję, bo pozwala na maksymalną regenerację użytych mięśni bez konieczności robienia przerwy w treningach. Zaleca się, by osoby początkujące, bez wcześniejszego przygotowania (np. w treningu FBW czy ACT), wykonywały jedną serię tygodniowo. Jeśli jednak czujesz się na siłach, zwiększ częstotliwość do dwóch, planując treningi w możliwie równych odstępach czasu. W przypadku dwóch treningów tygodniowo (po dwie jednostki push-pull) możesz skorzystać z następujących wariantów tygodniowych:
PUSH-PULL-WOLNE-WOLNE-PUSH-PULL-WOLNE
PUSH-WOLNE-PULL-WOLNE-PUSH-PULL-WOLNE
PUSH-PULL-WOLNE-PUSH-PULL-WOLNE-WOLNE
Dopuszczalny jest również wariant dwutygodniowy:
PUSH-WOLNE-PULL-WOLNE-PUSH-WOLNE-WOLNE-PULL-WOLNE-PUSH-WOLNE-PULL-WOLNE-WOLNE
Główną zasadą komponowania zestawu ćwiczeń na dany dzień jest zaczynanie treningu od największych grup mięśni, a zostawianie najmniejszych na koniec.
Push-pull – co ćwiczyć i na czym?
Ze względu na potrzebę korzystania ze sprzętu sportowego najłatwiejszym rozwiązaniem jest praktykowanie treningu push-pull w siłowni. Nie oznacza to jednak, że nie uda ci się przeprowadzić go w domu. Warunkiem jest posiadanie takiego sprzętu jak:
* hantle,
* sztanga,
* sztangielki,
* ławka skośna,
* wyciąg treningowy.
Do ćwiczeń typu push zaliczamy:
* podnoszenie hantli, leżąc na plecach,
* wyciskanie żołnierskie (stojąc, podnosimy sztangę nad głowę),
* spięcia brzucha z nogami umieszczonymi na piłce gimnastycznej,
* francuskie wyciskanie na triceps,
* wspięcia,
* przysiady,
* wyprosty przedramion w pochyleniu tułowia do przodu z użyciem drążka wyciągu górnego,
* wypady,
* plank (deska).
Ćwiczenia pull:
* wiosłowanie półsztangą w opadzie tułowia,
* rozpiętki na ławce prostej,
* butterfly (rozpiętki na maszynie),
* unoszenie sztangi wzdłuż tułowia,
* uginanie ramion ze sztangielkami,
* martwy ciąg,
* wznoszenie barków (szrugsy) ze sztangą z przodu,
* podciąganie na drążku.
Push pull legs
W celu urozmaicenia treningu wiele osób łączy push-pull z innymi treningami, np. HST (hypertrophy-specific training – trening nastawiony na maksymalny przyrost masy mięśniowej) lub bardzo popularny push pull legs.
W przypadku włączenia do standardowego treningu push pull legs kierujemy się tymi samymi zasadami, tyle że po treningu push pierwszego dnia (obejmującego ćwiczenia mięśni klatki piersiowej, naramiennych, tricepsów i brzucha) oraz pull następnego (ćwiczenia mięśni grzbietu, bicepsów oraz tylnych aktonów mięśni naramiennych) kolejnym krokiem będzie trening legs angażujący mięśnie pośladków, ud i łydek. Dzięki takiemu połączeniu otrzymujemy kompleksowy trening oparty na podstawowych zasadach treningowych Joe Weidera, który przynosi szybkie efekty – docenią je zarówno początkujący, jak i średnio zaawansowani, a także zawodowcy. Plusem jest także, że push pull legs z powodzeniem możesz trenować w każdym okresie – budowania masy mięśniowej, redukcji tkanki tłuszczowej czy zwiększania siły.
Przykładowe ćwiczenia legs:
* przysiady ze sztangą na karku,
* prostowanie nóg na maszynie, siedząc,
* martwy ciąg na prostych nogach,
* wspięcia na palce, stojąc lub siedząc (przy użyciu maszyny).
Bardzo dobre efekty przynosi wstawienie treningu legs między push i pull, co pozwala na jeszcze lepszą regenerację poszczególnych grup mięśni przed następnym treningiem. Planując ćwiczenia, nie zapomnij o dniu wolnym. | Trening push-pull – niezbędne akcesoria |
Jeśli chcesz sprzedawać w serwisie, potrzebujesz aktywnego konta Allegro. Jeśli chcesz sprzedawać na Allegro, potrzebujesz aktywnego konta Allegro. Jeśli jeszcze go nie posiadasz, zarejestruj się, podaj niezbędne dane, a następnie w pełni aktywuj konto.
Aby wystawić przedmiot
Zaloguj się do konta i kliknij [wystaw przedmiot]. Przeniesiemy Cię do formularza sprzedaży.
Przedmiot wystawisz także z poziomu zakładki Moja sprzedaż. Po kliknięciu [Wystaw] przejdziesz do formularza sprzedaży.
Wpisz tytuł oferty a następnie kliknij [wybierz kategorię]. Zaproponujemy odpowiednią kategorię na podstawie tytułu. Możesz ją również wskazać ręcznie.
Skorzystaj z automatycznego uzupełniania parametrów, jeśli wystawiasz w jednej z objętych nim kategorii.
W kolejnym kroku wskaż cechy przedmiotu. Możliwości będą różne, w zależności od kategorii, w jakiej wystawiasz przedmiot. Jeśli skorzystasz z automatycznego uzupełniania, częśc z nich wypełnimy od razu za Ciebie.
Uzupelnij jak najwięcej parametrów - pomaga to Kupującym w dotarciu do interesującej ich oferty.
Dodaj zdjęcia przedmiotu oraz jego opis. Dowiedz się więcej o tworzeniu opisu.
W kolejnej części możesz dodać załączniki w formacie PDF - na przykład instrukcje obsługi czy regulaminy.
Następnie wybierz format sprzedaży. Podaj też cenę, liczbę oferowanych sztuk i czas trwania oferty.
W części Dostawa i płatność wybierz cennik dostawy, czas wysyłki, formę płatności oraz lokalizację wystawianego przedmiotu.
Konieczne uzupełnij też Warunki oferty, takie jak warunki zwrotów, gwarancji, reklamcji. Możesz też zaoferować usługi dodatkowe.
Wybierz opcje promowania.
W Opcjach wystawienia zadecyduj, czy wystawiasz przedmiot od razu, czy chcesz, aby pojawił się na Allegro później - o określonym przez Ciebie czasie.
Sprawdź podsumowanie opłat i sprawdź podgląd oferty - w tym celu kliknij [zobacz podgląd oferty]. Jeśli chcesz coś poprawić, wybierz [wróć do wystawiania]. Jeśli wszystko wygląda w porządku, kliknij [wystaw przedmiot]. Gotowe!
Informacje o wystawionej ofercie znajdziesz w zakładce Moje oferty.
Możesz też szybko wystawić kilka podobnych przedmiotów.
Jeśli wystawiony przez Ciebie przedmiot zostanie kupiony dowiesz się o tym z wiadomości wysłanej na podany przez Ciebie adres e-mail. Wiadomość zawierać będzie również dane Kupującego. Otrzymasz też powiadomienie e-mailem, gdy kupujący wybierze sposób dostawy i zapłaty.
Jeśli nikt nie kupił Twojego przedmiotu, możesz go ponownie wystawić. W zakładce Moje oferty zaznacz odpowiednią ofertę. Następnie wybierz poniżej opcję [wznów] - dla ofert kup teraz oraz ogłoszeń lub [wystaw ponownie] - dla licytacji. Możesz też kliknąć po prawej stronie oferty opcję [akcje] a następnie [wznów], jeśli dodatkowo chcesz wprowadzić zmiany w ofercie przed ponownym wystawieniem. | Jak wystawić przedmiot na sprzedaż? |
Niespełna sto trzydzieści stron, trudno więc mówić tutaj o powieści wielkiego kalibru. A jednak jeśli jest to powieść napisana przez Milana Kunderę, każdy, kto choć odrobinę zna jego twórczość, będzie wiedział na pewno, że ma przed sobą historię, w której wokół nici fabularnej znajdzie się także miejsce na rozmaite przemyślenia, filozofie czy tropy literackie, a po dotarciu do ostatniej strony nie zabraknie materiału do rozmyślań. Taka jest też „Powolność”. Wydana po raz pierwszy w 1993 roku powraca do rąk polskiego czytelnika w nowej, minimalistycznej oprawie. Milan Kundera opowiada w niej dwie historie, zabierając czytających to do wieku XX, to znów XVIII.
W oparach absurdu
Specyficzna jest to książka, pełna absurdalnego humoru i takich samych sytuacji. Trzeba mocno się skupić, by pewna metafora przytaczana przez Kunderę po wielokroć nie odciągała uwagi od ważniejszych kwestii. Pisarz czeski z urodzenia, francuski z wyboru porównuje księżyc wiszący pośrodku ciemnego nieba do… dziurki w dupie, z której „wychodzi blade światło wypełniające wnętrzności wszechświata”. Trzeba wzmożonej koncentracji, by rozmowa z zawodzącym członkiem („zwiędłym jak poziomka”) czy sprośności wykrzykiwane nad hotelowym basenem nie były jedynym, co zostaje w pamięci po lekturze „Powolności”.
Przyjemność i powolność
Milan Kundera wplata sceny niezwyczajne, porównania nietuzinkowe, bohaterów niebanalnych w rozważania na temat filozofii epikurejczyków czy rozważania na temat tytułowej powolności. Przy tej pierwszej okazji przywołuje „Niebezpieczne związki” Choderlosa de Laclos, zastanawiając się przy tym, jak to jest z przyjemnością, czy sama pogoń za nią może być wystarczająco satysfakcjonująca, czy też jedynie długo wyczekiwany finał ową satysfakcję może dostarczyć. Przy okazji tematu drugiego snuje rozważania na temat związku tempa życia z mocą naszej pamięci, dochodząc do wniosku, że im szybciej żyjemy, tym krócej pamiętamy. Ten wątek zaciekawił mnie najbardziej.
Czy intensywne życie to wartościowe życie?
Mimo sporej dawki absurdu, jak to u Kundery nie tyle bywa, co jest w zwyczaju, sporo w „Powolności” celnych zdań, mądrych spostrzeżeń, dających do myślenia sformułowań. Po lekturze długo myślałam o tym, czy żyjąc szybko, intensywnie, chwytając się stale kolejnych okazji, wiecznie za czymś goniąc, realizując kolejne punkty, pragnąc wziąć wszystko, co życie ofiaruje, czy tak naprawdę nie odbieramy sobie przyjemności celebrowania chwil. Czy po latach będziemy widzieć sens tej pogoni, ale także pamiętać poszczególne etapy, czy też zleją się one w jedną masę, a pojedynczych, wartych przywoływania wspomnień nie będzie tak wiele? Zestawiając ze sobą dwie historie, tę z XVIII wieku oraz tę z XX wieku, Milan Kundera pokazuje, jak z upływem czasu zaczęliśmy tracić zdolność celebrowania wyjątkowych chwil. Smutny to wniosek i warty odniesienia do własnego życia. Jeszcze przecież nie wszystko stracone.
Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.com | „Powolność” Milan Kundera – recenzja |
Dzieci najwięcej swojego czasu spędzają na zabawie. Każda aktywność to dla malucha rozrywka, ale również czas rozwoju psychicznego i fizycznego. Najwięcej miejsca w życiu dziecka powinny zajmować zabawy i gry ruchowe, ponieważ to podczas nich, młody człowiek rozwija się w każdym aspekcie. Plac zabaw w domu?
Dopóki sprzyja pogoda, dzieciaki mogą bawić się na świeżym powietrzu i na osiedlowych placach zabaw lub na własnym podwórku. Kiedy przychodzi jesień i zima, a drabinki i zjeżdżalnie na dworze są mokre, zimne i oblodzone, trudno o rozrywkę dla dziecka. W sezonie jesiennym dzieci częściej też chorują, więc sporo czasu spędzają w domu. Nawet na najmniejszej przestrzeni w mieszkaniu wygospodarujesz miejsce, żeby zrobić specjalny kącik zabaw ruchowych. Wystarczy, że położysz matę do ćwiczeń, powiesisz huśtawkę w drzwiach, drążek do podciągania, albo zakupisz specjalną piłkę do ćwiczeń.
Kompleksowy rozwój malucha
Dzieci w Polsce ćwiczą za mało, a dotyczy to szczególnie młodzieży w wieku 11-15 lat. Od dzieciństwa warto więc pielęgnować przyzwyczajenie do sportu i aktywnego spędzania wolnego czasu. Dziecko nie musi przecież każdego dnia wykonywać skomplikowanych ćwiczeń. Jeśli w pokoju będzie miało drabinki albo drążek, od czasu do czasu się na nim podciągnie, zrobi fikołka albo stanie przy drabinkach na rękach. Dzięki kilku sprzętom do ćwiczeń, dziecko spożytkuje nadmiar energii, wzmocni ciało i poprawi wady postawy. Podczas aktywności maluch będzie również ćwiczył koordynację, a także pomysłowość – z huśtawką można zrobić przecież tyle ciekawych rzeczy.
Bezpieczeństwo najważniejsze
Sama aranżacja domowego placu zabaw, to prawdziwe wyzwanie. Oprócz tego, że sprzęty muszą być wykonane z atestowanych i solidnych materiałów, niepokrytych szkodliwymi farbami czy olejami, trzeba też właściwie zaaranżować przestrzeń. Pod huśtawką nie położysz przecież maty gimnastycznej, a drabinek nie postawisz na środku pokoju. Sprzęty dobierz do wielkości pomieszczenia, w którym urządzasz plac zabaw. Jeśli to jednocześnie pokój, gdzie dziecko śpi i uczy się, wydziel specjalną sportową strefę. Nie przesadzaj z różnorodnością urządzeń gimnastycznych – maluch świetnie będzie się bawił, mając tylko zjeżdżalnię i namiot, który zamieni w twierdzę, zamek księżniczki lub cyrk. Urządzając ruchową przestrzeń, musisz mieć na uwadze wiek dziecka i to, że nie zawsze będziesz razem z nim w pokoju.
Domowe sprzęty sportowe
Możesz stworzyć domowy plac zabaw, kupując gotowe drewniane lub plastikowe konstrukcje. Drewniane drabinki, zjeżdżalnie, tunele i tory przeszkód wyglądają estetycznie i są dodatkowym elementem wystroju wnętrza. Niektóre konstrukcje to połączenie łóżka na niskiej antresoli ze zjeżdżalnią i z różnorodnymi przeszkodami. Takie rozwiązanie doskonale sprawdzi się w małym wnętrzu, gdzie na niewielkiej przestrzeni zaaranżujesz wszystko to, czego maluch potrzebuje do optymalnego rozwoju. Jeśli urządziłeś już pokój i chcesz teraz zrobić z niego mały plac zabaw, możesz na początek wstawić nieduży basenik z plastikowymi kulkami, co spodoba się szczególnie maluszkom. Dla dzieciaczków do 2-3 lat doskonałą zabawą i treningiem koordynacji ruchowej będzie pokonywanie toru przeszkód zrobionego ze specjalnych, miękkich klocków gimnastycznych. W drzwiach dziecięcego pokoju powieś huśtawkę lub bujak i plac zabaw dla maluszka gotowy.
Starszakowi przygotuj bardziej zaawansowane sprzęty, takie jak drabinki gimnastyczne lub ściankę wspinaczkową. Rozwiązanie sprawdzi się nawet w małym pokoju, bo ustawiając przyrządy do ćwiczeń, zajmiesz tylko niewielką przestrzeń przy ścianie. Na środku pokoju na specjalnym mocowaniu możesz zawiesić kółka gimnastyczne lub drążek, a także sznurkowe drabinki lub linę do wspinania się. W większym pomieszczeniu ustaw też domową trampolinę, równoważnię do ćwiczenia koordynacji i zmysłu równowagi. Do ćwiczenia prawidłowej postawy, zakup dużą piłkę do ćwiczeń i siedzenia przy biurku oraz półpiłkę.
Dzieci potrafią wyczarować coś z niczego i bawić się godzinami najprostszymi zabawkami. Doskonale czują się też wtedy, kiedy mogą skakać, wspinać się, pokonywać przeszkody i robić przy tym dużo hałasu. Jeśli chcesz, żeby dziecko świetnie się rozwijało, przygotuj razem z nim domowy plac zabaw. | Urządzamy plac zabaw w pokoju dziecka na chłodne dni |
Lato to jedyna pora roku, w której można sobie pozwolić na luźne stylizacje odsłaniające ciało. To też dobra okazja, aby zażywać zdrowych kąpieli słonecznych, a później prezentować ich efekty. Do tego celu świetnie sprawdzają się koszule bez rękawów. Są one połączeniem eleganckiej formy z luźnym, niekrępującym stylem. Brak rękawów i swobodny krój oddają ich luźny charakter, podczas gdy kołnierzyk dodaje stylowej formy. Uniwersalność koszuli bez rękawów
Koszule bez rękawów świetnie sprawdzają się zarówno w formalnych, jak i nieformalnych stylizacjach. Stanowią doskonałą alternatywę stroju biurowego – umożliwiają połączenie nieco lżejszego, letniego stylu z oficjalnymi uniformami.Pozwalają podkreślić elegancki, formalny charakter, a jednocześnie stanowią wygodne, przewiewne uzupełnienie stylizacji na upalne dni. Luźna, letnia koszula bez rękawów świetnie sprawdzi się także na co dzień – niezależnie od tego, czy planujesz grilla ze znajomymi, czy wyjście na plażę – to część garderoby, która podkreśli twoją kobiecość i jednocześnie nada stylizacjom oryginalnego charakteru.
Do pracy czy na wakacje?
Decydując się na elegancką wersję koszuli bez rękawów podczas kompletowania zestawu do pracy, warto postawić na jedną z dwóch propozycji. Koszula z baskinką to doskonała forma letniej koszuli bez rękawów, która świetnie sprawdzi się w szykownych stylizacjach biznesowych.
Należy jednak pamiętać, że nie wszystkie z nas mogą sobie pozwolić na ten krój. Koszula z baskinką szczególnie dobrze sprawdza się u tych kobiet, które nie mają zaznaczonej talii – baskinka dobrze ją podkreśla i nadaje sylwetce odpowiednich proporcji. Jeżeli jednak masz szerokie biodra, powinnaś unikać tego rodzaju fasonu. Zamiast tego postaw na stylizację z letnią koszulą z plisą – to świetna alternatywa, która skutecznie wysmukla figurę.
Koszula bez rękawów dobrze sprawdzi się także podczas letnich wyjazdów – w tym sezonie szczególną uwagę przykuwają koszule dżinsowe. Ponadczasowy i niezastąpiony dżins okazał się tkaniną, która świetnie sprawdza się w letnich stylizacjach. Jeżeli nie jesteś jego fanką, koronka jest atrakcyjną alternatywą. Letnia koszula bez rękawów z koronką może być ciekawą propozycją na plażę czy imprezę.
Podsumowanie
Koszula bez rękawów na lato to doskonały wybór dla tych z nas, które chcą połączyć luźny i elegancki styl. To wygodna alternatywa dla koszuli z długimi rękawami, bo świetnie sprawdza się w letnie upalne dni. Koszula bez rękawów świetnie wygląda na każdej z nas, niezależnie od sylwetki. | Koszula bez rękawów na lato |
W ostatnich latach w naszej strefie klimatycznej coraz częściej zdarzają się dość gwałtowne zjawiska atmosferyczne. Gigantyczne i nagłe ulewy mogą nas zaskoczyć zarówno w mieście, jak i podczas długiej podróży. Jak się wtedy zachować i jak bardzo można zaufać oponom? Wiele osób zapomina o tym, że powierzchnia styku samochodu z nawierzchnią zależy w głównej mierze od jakości opon. Truizmem, ale wartym przypomnienia jest fakt, że idący po chodniku człowiek ma de facto podobną – jeśli nie większą! – przyczepność niż jadący samochód. Opony przylegają do asfaltu mniej więcej taką powierzchnią, jaką ma kartka formatu A4. Uświadomienie sobie tego powinno spowodować, że do kwestii jakości opon będziemy przykładać naprawdę dużą wagę.
Głęboki bieżnik
Opony sprawują się najlepiej wtedy, gdy są w miarę nowe, a bieżnik głęboki. Wiele osób zwraca uwagę na to, że sportowe auta poruszają się bardzo często na tzw. slickach, czyli oponach praktycznie pozbawionych bieżnika. Tak, to prawda, ale jeżdżą po torze pozbawionym zanieczyszczeń i na ogół podczas dobrej pogody. Gdy na tor spadnie deszcz, nawet wyczynowi sportowcy mają problemy z opanowaniem auta, a na dodatek od razu zakładają opony deszczowe, z odpowiednim bieżnikiem.
Jazda samochodem podczas deszczu zdecydowanie różni się od podróży w normalnych warunkach. Pamiętajmy, że najbardziej niebezpiecznie jest w dwóch sytuacjach.
Pierwsza to początek opadów. Wtedy woda spadająca z nieba miesza się z kurzem na nawierzchni i tworzy cienką, praktycznie niewidoczną warstewkę śliskiego błotka. Potem deszcz zmywa tę powierzchnię i można jeździć w miarę bezpiecznie, oczywiście jeślizachowamy odpowiednią ostrożność. Druga to opady naprawdę obfitego deszczu. Również wtedy musimy mocno uważać. Dlaczego?
W normalnych warunkach opona przylega do nawierzchni, a lamelki, czyli nacięcia na jej powierzchni, spełniają kilka ciekawych funkcji. Jedną z nich jest utrzymywanie kierunku jazdy. Dzięki nacięciom wzdłużnym trudniej wypaść z zakrętu. Z kolei poprzeczne lamele mają oczyszczać oponę. Są tak zaprojektowane, by wyciskać spod niej błoto i wodę, a następnie wyrzucać je na boki.
Nietrudno więc zauważyć, że letnia opona – nowa, świeża, z głębokimi lamelami – będzie się sprawowała podczas deszczu lepiej niż dwu- lub trzyletnia. Będzie też mniej podatna na aquaplaning. Zdarza się on wtedy, gdy wody jest tak dużo, że opona nie daje fizycznie rady wypchnąć jej na zewnątrz, nie „wgryza się” już w kałużę i pcha wodę przed sobą do momentu, gdy ciecz dostanie się pod nią. Wtedy auto kompletnie traci przyczepność i jedzie na cienkiej warstwie wody, ślizgając się po niej jak po lodzie. Sytuację tę można porównać do jazdy na nartach wodnych. A czego wymaga jazda na nartach wodnych? Oczywiście dużej prędkości. Dlatego też najlepszym sposobem – poza używaniem dobrej jakości opon – jest jej zmniejszenie. Dzięki temu lamelki będą miały więcej czasu na pozbycie się wody. Specjaliści radzą ograniczyć prędkość o 15–20 km/godz. I nie ma co przejmować się kierowcami, którzy uważają, że tylko mięczaki zwalniają podczas deszczu. To twardziele i kozacy lądują potem w rowach.
Jak letnia opona reaguje na wodę?
Opony letnie są wykonane z dużo twardszej mieszanki gumy niż zimowe. Dzięki temu lepiej trzymają się gorącego asfaltu, a jednocześnie nie przegrzewają się tak szybko jak zimowe. Zimówki produkuje się ze stosunkowo miękkiej mieszanki, która latem nie zapewnia dobrej przyczepności. Na dodatek po rozgrzaniu bardzo szybko się zużywa. Letnie gumy dobrze pracują w konkretnym zakresie temperatur – kiedy robi się zbyt zimno, przestają się trzymać nawierzchni. Taka sytuacja może zdarzyć się również podczas ulewnego deszczu, gdy woda lecąca z nieba spowoduje nagłe obniżenie temperatury opony. Nie musimy obawiać się kompletnej utraty przyczepności, ale lepiej po prostu zwolnić.
Co robić, kiedy wydarzy się aquaplaning?
Zasady są proste i wymagają przede wszystkim spokoju. Poślizg na wodzie jest rzeczą bardzo nieprzyjemną i groźną. Każdy gwałtowny ruch kierownicą utrudnia oponom odzyskanie przyczepności, więc szarpanie kółkiem w lewo i prawo nie ma sensu.
Podobnie jest z hamowaniem i przyśpieszaniem. Najlepiej utrzymywać kierunek jazdy i nie próbować go zmienić. Nie hamujemy i nie wciskamy gazu, najlepiej jest wcisnąć sprzęgło i poczekać, aż auto zwolni i odzyska przyczepność. Wtedy możemy zacząć się ratować. Jest to postępowanie nieco inne od zachowania podczas poślizgu na innych nawierzchniach, gdzie warto powalczyć o przyczepność. Podczas deszczu już po chwili ilość wody pod oponami powinna się zmniejszyć na tyle, by sięgnęły asfaltu.
Jeśli często jeździmy w okolicy, gdzie pada deszcz, możemy się pokusić o kupno opon letnich na deszcz. Lepiej radzą sobie z dużą ilością wody niż zwykłe. A jeśli głębokość bieżnika spadła poniżej 4–5 mm, warto szybko poszukać nowych opon, bo jazda na starych staje się coraz bardziej niebezpieczna. | Jak reagują opony letnie w czasie ulewnego deszczu? |
Dostawę Allegro InPost udostępnisz w sekcji "Dostawa i płatność" podczas wystawiania oferty. Dostawę Allegro InPost udostępnisz w sekcji "Dostawa i płatność" podczas wystawiania oferty. Wybierz cennik dostawy z listy lub kliknij [wypełnij sposoby dostaw ręcznie].
Jeśli uzupełniasz dane ręcznie, wybierz jedną z dostępnych opcji Allegro InPost i określ, ile przedmiotów możesz wysłać w jednej paczce.
Możesz zmniejszyć sugerowaną cenę wysyłki, aby była bardziej atrakcyjna dla kupujących. Na Twojej fakturze od InPostu pojawi się jednak sugerowana cena usługi.
Na stronie oferty oznaczymy opcję dostawy Allegro InPost ikoną:
Jeśli masz problem z wystawieniem oferty z dostawą Allegro InPost, napisz do nas.
Dowiedz się więcej
Co to jest dostawa Allegro InPost?
Jak nadać przesyłkę przez Allegro InPost? | Jak udostępnić dostawę Allegro InPost w ofercie sprzedaży? |
Szczupak to niezwykle popularna ryba w naszych jeziorach. Jego rola w ekosystemie jest bardzo ważna. Wielu wędkarzy-amatorów marzy o złapaniu szczupaka, ale również o samym przypływie adrenaliny podczas walki z nim. Przedstawię kilka porad, jak złapać tego drapieżnika, a przede wszystkim – jaką wędkę dobrać do połowu tej wspaniałej ryby. Kilka słów o szczupaku
Zanim zaczniemy polowanie na szczupaka, powinniśmy poznać naszego przeciwnika. Może to wydawać się dość dziwne, jednak znając zwyczaje ryby, którą chcemy złowić, możemy znacznie łatwiej dobrać odpowiedni sprzęt. W polskich wodach szczupak dorasta do ok. 1,5 m i osiąga wagę ok. 10 kg. Okresem ochronnym tego drapieżnika jest tarło od końca marca do końca kwietnia. Należy tego bezwzględnie przestrzegać! Siedlisko żerowania szczupaka to gęsto porośnięta strefa przybrzeżna, pobliże uskoków dna i jego nierówności. Występuje w rzekach, jeziorach, słonych wodach przybrzeżnych Bałtyku i stawach. Do jego jadłospisu należą przede wszystkim ryby. Bardzo duże osobniki zapolują na żaby, ssaki, a nawet ptactwo wodne. Przyznacie sami, że jest to dość ciekawa ryba, z którą wartą zmierzyć własne siły.
Metody połowu szczupaka
Mamy trzy metody połowu szczupaka: spinning, gruntową oraz spławikową. Powinniśmy dobrać do nich odpowiedni sprzęt, taki jak rodzaj wędki, kołowrotek, żyłka, hak czy rodzaj zanęty.
Jaka wędka na szczupaka?
Wiele firm zachwala swoje produkty, prześciga się w reklamie. Lepiej jednak zachować zdrowy rozsądek, rozejrzeć się dokładniej i wybrać sprzęt uniwersalny, który spełni oczekiwania amatora wędkarstwa.
Niezależnie od metody, którą zastosujemy, najważniejsze są parametry wędki i jej rodzaj. Ciężar wyrzutu powinien wynosić od 10 do 35 g. O ciężarze wyrzutu decyduje specyfika łowiska. Podczas polowania na zębatego drapieżnika, wędka powinna mieć szybkie albo wolne ugięcie. Wędka przy szybkim ugięciu ma zastosowanie przy użyciu plecionki. Jest wspaniałym amortyzatorem i nie pozwoli na ucieczkę złapanej ryby. Przy zastosowaniu żyłki, lepszą wędką okaże się wędka bardziej sztywna. Innym bardzo ważnym elementem wędki do połowu szczupaka jest jej długość. Łowiąc z brzegu, lepsza jest wędka dłuższa. Jej długość powinna się wahać od 2,4 do 2,7 m lub może być jeszcze większa. Zapewni nam to dalekie rzuty. Natomiast podczas połowu z łodzi nie jest nam potrzebna długa wędka. Najlepszym rozwiązaniem jest spinning lub wędka o długości, która nie przekracza 2,2 m.
Wędka na szczupaka powinna się odznaczać dużą wytrzymałością w stosunku do swoich gabarytów. Powinna być lekka. Zapewniają to komponenty węglowe, z których wykonane jest wędzisko. To bardzo ważny aspekt, gdyż sprawia, że wędka ma małą wagę, dzięki czemu nasza ręka nie będzie się męczyła. Przy zakupie zwróćcie uwagę na rękojeść – z jakiego materiału jest wykonana, czy materiał jest „ciepły” dla ręki i dobrej jakości.
Dobór tyczki powinien być również dostosowany do rodzaju łowiska. Jeśli łowimy na rzece lub jeziorze z łodzi, najlepszym rozwiązaniem jest krótki spinning. Natomiast przy połowie z brzegu jeziora, poleciłbym dłuższy kij, charakterystyczny dla metody gruntowej lub spławikowej. Jeżeli jesteś początkującym wędkarzem, proponuję zaopatrzenie się najpierw w jeden uniwersalny kij, który sprawdzi się zarówno w rzece, jak i na jeziorze.
Dobre wędzisko do połowu szczupaka możemy kupić w cenie 120 złotych. Jeżeli jednak na szczupaka w sezonie planujemy wybrać się tylko kilka razy, nie warto wydawać dużych pieniędzy. W cenie 60 – 80 złotych kupimy niezły zestaw, który posłuży przez wiele lat. | Jak dobrać wędkę do połowu szczupaka? |
Pediatra zlecił twojemu dziecku dietę bezglutenową? Odwiedzi cię mały alergik? Chcesz ograniczyć gluten w posiłkach swoich pociech? Dowiedz się, jak przygotować szybkie, zdrowe i bezglutenowe przekąski dla malucha. Mając w domu małego alergika lub decydując się na ograniczenie glutenu w diecie dziecka, rodzice często stają przed wyzwaniem przygotowania smacznych i zdrowych przekąsek. Podczas zabawy, spaceru, podróży czy wyjścia do kina dziecko szybko głodnieje, co zmusza opiekuna do wymyślenia odpowiedniego posiłku. Dlatego zawsze warto mieć w pogotowiu zdrową i smaczną przekąskę, którą dziecko zje z apetytem, a która jednocześnie zapewni mu porządną dawkę energii i składników odżywczych.
Owoce i warzywa
Najzdrowszą, polecaną przez pediatrów i dietetyków przekąską są świeże owoce i warzywa w różnych formach. Dla dzieci najmłodszych, które nie potrafią jeszcze gryźć, idealnie nadają się słoiczki z owocowymi musami. Słodkie i pożywne przeciery skutecznie zaspokoją głód, dostarczając jednocześnie porcji witamin. Dania są przygotowane z najlepszych jakościowo, ekologicznych produktów i całkowicie bezpieczne dla alergików, ponieważ nie zawierają glutenu, jaj, mleka ani cukru. Dla starszych dzieci wyśmienitą przegryzką będą obrane i pokrojone warzywa – paseczki marchewki, słupki selera naciowego, rzodkiewka czy cząstki papryki. Posiłek urozmaicą sosy na bazie jogurtu, w których można maczać przekąskę. Latem warto wybrać świeże i soczyste owoce – pokrojone nektarynki, kulki wycięte z arbuza i melona, pachnące truskawki, cząstki jabłek i słodkie maliny. Świetnym pomysłem będą także owocowe lody i koktajle na bazie kefiru, maślanki lub zsiadłego mleka.
Chrupiące przekąski
Wyjątkowo lubianą przez najmłodszych przekąską są chrupki kukurydziane. To doskonała alternatywa dla wszelkiego rodzaju krakersów i herbatników. Maluchom lubiącym słodkie smaki, jako odpowiednik ciasteczka możemy zaproponować wafelki ryżowe z naturalnymi sokami owocowymi. Do wyboru jest kilka smaków: mango, jabłkowy, jagodowy i malinowy. Starszym dzieciom możemy podsunąć wafle zamoczone w gorzkiej czekoladzie. Szybką, pożywną i łatwą do zabrania przekąską są wszelkie orzechy, suszone owoce i pestki. Mały alergik może także bez obaw zajadać się prażoną kukurydzą.
Zmiana mąki
Na rynku bez większych problemów kupimy także chleb, bułki i ciasta wypiekane z mąki bezglutenowej. Łatwo je poznać po symbolu przekreślonego kłosa na opakowaniu. Przygotowując z nich kanapkę, możemy wykorzystać nieprzetworzony ser żółty lub biały, bezglutenową wędlinę, jajko i przede wszystkim świeże warzywa. Z tych produktów przygotujemy również fantazyjne koreczki lub sałatkę.
Odrobina cukru
Większość dzieci nie potrafi sobie odmówić słodyczy. Bezpieczną słodką przekąską dla alergika będą żelki, najlepiej z prawdziwego soku owocowego, bez dodatku żelatyny. Wybrać możemy również bezglutenowe deserki, herbatniki i kruche ciasteczka z niealergizującej mąki. Odpowiednie będą także landrynki, owocowe lizaki i sezamki. Maluchy z pewnością chętnie zjedzą również domowy budyń lub kisiel, do których przygotowania powinniśmy użyć mąki ziemniaczanej.
Przygotowując przekąskę dla malucha na diecie bezglutenowej, który będzie naszym gościem, dowiedzmy się, czy to jedyny alergen, na który powinniśmy zwrócić uwagę. Jeśli nie jesteśmy pewni, czy jakiś produkt zawiera gluten, lepiej nie używajmy go do przygotowania posiłku lub połóżmy w osobnej miseczce i zapytajmy opiekunów, czy mały gość może go zjeść. Szykując codzienne przegryzki dla naszej pociechy, powinniśmy brać pod uwagę wiek dziecka, pogodę i porę roku i wykorzystywać jak najwięcej świeżych warzyw i owoców. Starajmy się, aby każdy posiłek dziecka był częścią zbilansowanej diety, nie zawierał cukru, konserwantów i sztucznych barwników, a przede wszystkim był smaczny, różnorodny i dostarczał maluchowi niezbędnych witamin i składników odżywczych. | Przekąski dla malucha na diecie bezglutenowej |
Tusz do rzęs to jeden z ulubionych kobiecych kosmetyków. Nie obejdzie się bez niego żaden makijaż, a pięknie podkreślone, spektakularnie podkręcone oraz pogrubione rzęsy dają niesamowity efekt. Czy przy zakupach kiedykolwiek zastanawiałyśmy się, jakie znaczenie ma kształt i rodzaj szczoteczki, przy pomocy której nakładamy nasz kosmetyk? Producenci prześcigają się w opracowywaniu innowacyjnych kształtów szczoteczek i technologii tuszów do rzęs, aby zapewnić nam wygodę, spełnienie potrzeb oraz oczekiwany efekt w codziennym oraz wieczorowym makijażu. Przyjrzyjmy się więc dostępnym na rynku modelom i wybierzmy idealny dla siebie.
Szczoteczki w tuszach do rzęs – charakterystyka
Wybór odpowiedniego dla naszych potrzeb tuszu do rzęs powinien być oparty na dwóch kwestiach: składzie kosmetyku oraz kształcie i rodzaju szczoteczki. Tusze mogą być pogrubiające, wydłużające, wodoodporne, podkręcające. Niektóre z nich będą zawierać substancje pielęgnujące, które pozwolą nam nie tylko uzyskać spektakularny efekt, ale też zadbają o kondycję samych włosków. Na początku określmy, czego oczekujemy. Zastanówmy się także, jaki jest stan naszych naturalnych rzęs. Dzięki temu dokonamy odpowiedniego wyboru bez kosztownego wypróbowywania kolejnych marek i produktów.
Prosta szczoteczka – jest to podstawowy rodzaj, najbardziej klasyczny. Jest stosunkowo cienka, a jej włosie na całej długości główki jest takie samo. Jest łatwa w użyciu, delikatnie pogrubia, dobrze rozdziela oraz wydłuża rzęsy. Przeznaczona dla osób, które dysponują mało wymagającymi włoskami, oczekujących naturalnego wykończenia makijażu.
Gruba szczoteczka – duża i gęsta, zapewnia maksymalne efekty. Jej długie włosie nakłada za każdym pociągnięciem większą ilość kosmetyku, dlatego też należy jej używać ostrożnie, chcąc uniknąć efektu sklejania. Dodaje objętości i pogrubia w znacznym stopniu. Polecana paniom, które chcą osiągnąć spektakularny efekt.
Szczoteczka stożek – zróżnicowana długość włosia i specyficzny kształt pozwalają określić ją jako uniwersalną. Cienki czubek zapewnia dostęp do najsłabszych i krótkich włosków, pozwalając rozdzielić i unieść pojedyncze rzęsy. Grubsza podstawa podkręca i pogrubia. Można nią osiągnąć efekt zarówno bardzo naturalny, jak i – ponawiając warstwy – teatralne spojrzenie.
Wyprofilowana szczoteczka – zagięty kształt pozwala pomalować niemal wszystkie rzęsy za jednym pociągnięciem. Dociera bez trudu do kącików oczu, dzięki czemu ruchy są bardzo wydajne. Jest ona również zbawieniem dla sztywnych i prostych rzęs. Podkręca je i wydłuża, nadając im zachwycającej formy.
Okrągła szczoteczka – jej włosie jest ułożone w kształt kuleczki. Pozwala na bardzo precyzyjne nakładanie tuszu. Za jej pomocą uniesiemy oraz podkręcimy długie i sztywne włoski, również bez trudu wykonamy makijaż na dolnej powiece. Ciekawe rozwiązanie, pozwala na bardzo dokładny makijaż.
Grzebyk – tusze wyposażone w grzebyki przeznaczone są dla osób, które z trudem unikają efektu posklejanych rzęs. Taka forma szczoteczki pozwala na nałożenie kosmetyku w optymalnej ilości oraz idealne rozdzielenie pojedynczych włosków, co daje naturalne podkreślenie, niestety bez podkręcenia ani pogrubienia.
Kiedy mamy już wybrany tusz oraz odpowiednią szczoteczkę, należy pamiętać, aby w umiejętny sposób go nakładać. Zawsze zaczynajmy jak najbliżej nasady, tak aby dotrzeć do najkrótszych włosków, następnie przesuwamy ruchem zygzakowym wzdłuż aż do samego końca, jednocześnie obracając narzędzie w palcach. Brzmi skomplikowanie, ale wystarczy trochę wprawy i będziemy mogły pięknie umalować swoje rzęsy. | Szczoteczki w tuszach do rzęs – czym się różnią? |
To już szósta generacja tego modelu produkowanego już od ponad 50 lat. Nowe Polo wielkością dogoniło już Golfa III i przoduje wymiarami w segmencie B Nowe Polo śmiało może służyć za auto już nie tylko miejskie. Z szeroką gamą silnikową po downsizingu klient ma spore pole do wyboru.
Wygląd zewnętrzny Volkswagena Polo
Największa zmiana to wielkość samochodu. Długość nowego Polo to już ponad 4 metry, co pozwoliło na rozstaw osi na poziomie 2,56 metra, a to już poziom aut segment wyżej. Do tego jednak przejdziemy później, bo Polo dostępne jest teraz tylko w pięciodrzwiowym nadwoziu. Chyba, że wybierzecie wariant GTI.
Z wyglądu moim zdaniem auto wydoroślało i stało się bardziej nowoczesne. Ostre linie widać nie tylko na masce, ale także drzwiach lub progach. Pasek z grilla przeszedł w reflektory, które w naszym egzemplarzu są w pełni ledowe, dzięki czemu wyglądają atrakcyjnie, a do tego są bardzo efektywne.
Testowane auto wyróżnia pomarańczowy kolor. Pięknie wygląda o każdej porze dnia, a dzięki 18-calowym felgom o ciekawym wzorze i kontrastowym czarnym dachu (tak naprawdę to okno dachowe) mógł się podobać. Gdyby to było za mało, zawsze można w salonie dobrać pakiety stylistyczne R-line lub wybrać wersję sportową całego auta.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wnętrze Volkswagena Polo
Wnętrze polówki jest proste, a jednocześnie bardzo przytulne. Kolorystykę wnętrza można sobie skonfigurować wedle własnych potrzeb, ale mnie osobiście jasna podsufitka nijak pasowała do reszty wnętrza, który był utrzymany w czerni. Pewnym mankamentem i małym minusem jest dekor deski, który szybko pokrywa się odciskami palców. Podobnie jest z dużym ekranem dotykowym systemu multimedialnego. Działa idealnie i jest prosty w obsłudze, ale szybko się brudzi. Niestety wymaga sporej dopłaty, więc trzeba sobie przekalkulować, czy jest potrzebny.
Mam też wrażenie, że inżynierowie przewidzieli większość ruchów kierowcy, bo Polo nie wymagało ode mnie szukania odpowiednich przycisków. Wszystko było w zasięgu dłoni, a zarazem obsługa (radia, przycisków) odbywała się bardzo intuicyjnie. To jednak standard u tego producenta, a z upływem lat ciągle jest to udoskonalane.
Powiększone wymiary widać również we wnętrzu. Tylna kanapa spokojnie mieści dwie dorosłe osoby lub trójkę dzieci. Pozytywnie odbiło się to też na bagażniku. Aktualnie ma on 351 litrów pojemności, które bezproblemowo można wypełnić nawet kilkoma walizkami. Potwierdzam również, że zmieszczą się do tego tygodniowe zakupy, a nawet te przedimprezowe.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Silnik
Testowana wersja wyposażona była w silnik 1.0 TSI o mocy 115KM i manualną 6-biegową skrzynię biegów. Wersja silnikowa może specjalnie nie powala na kolana, ale uważam, że warto jednak wziąć ją pod uwagę w razie kupna samochodu. Poza tym to jedna z mocniejszych odmian w gamie (jest jeszcze opcja 150-konna 1,5 TSI). Alternatywą są diesle TDI o pojemności 1,6 i mocy 95 lub 80 KM.
Ogólnie "polówka" sprawia wrażenie bardzo zwinnej w mieście, jak i w trasie, chociaż przy większych wzniesieniach i wyprzedzaniu pojawiała się lekka zadyszka. Po prostu musiało zadziałać turbo. Nie przejmowałem się jakoś bardzo spalaniem auta i sam siebie specjalnie też nie pilnowałem, a średnie spalanie oscylowało w okolicach 5,4 l/100km, co może nie jest najlepszym wynikiem, ale też nie jest najgorszym. W mieście jednak niestety trzeba liczyć 7 lub 8 litrów.
Osiągi Polo z tym motorem to sprint do setki w 9,3 sekundy oraz maksymalna prędkość maksymalna równa 196 km/h.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Jak jeździ Volkswagen Polo?
Muszę się powtórzyć i powiedzieć, że z tym silnikiem dość dobrze. Auto jest dynamiczne w miejskich prędkościach i śmiało przyspiesza. Z siedmiobiegowym automatem nie wymaga od kierowcy za dużo interakcji. Manualna skrzynia biegów z sześcioma przełożeniami również by tego odczucia nie psuła, jednak z DSG jest po prostu wygodniej, zwłaszcza w korkach.
Precyzyjny układ kierowniczy oraz kompromisowe nastawy zawieszenia powodują, że auto prowadzi się bardzo dobrze, a toru jazdy nie zmieniają drogowe nierówności. Owszem, komfort był umiarkowany jak na auto segmentu B. Niska masa czasem dała się odczuć na poprzecznych dziurach, ale zawieszenie dość dobrze to tłumiło.
Słowo jeszcze o trzycylindrowym silniku. Wszystkie teorie na temat nierównej i głośnej pracy w tym przypadku się nie potwierdziły. Powyższe spalanie dowodzi również, że silnik ten może być oszczędny, więc nie wierzyłbym w krążące plotki o tym rozwiązaniu.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Warto czy nie warto?
Moim zdaniem warto, ale trzeba uważać przy konfigurowaniu auta, bo łatwo osiągnąć niebotyczne kwoty. Oczywiście nowe Polo jest większe, lepsze, więc pewnie i droższe, ale nasz testowany egzemplarz kosztował aż 80 tysięcy złotych, a to spora przesada. Ceny w salonie startują już od 44 tysięcy złotych. Z drugiej jednak strony, lekko zadziorny wygląd, całkiem niezłe wnętrze i spore wyposażenie standardowe mogą być całkiem niezłą receptą na sukces. | Nówka Volkswagen Polo 1.0 TSI 115 KM – recenzja i wrażenia z jazdy |
Okres wiosenno-letni to czas największej aktywności kleszczy, które mogą przenosić groźne dla ludzi oraz zwierząt choroby. Aby nasz pupil był bezpieczny, musimy zastosować odpowiednie preparaty i akcesoria. Podpowiadamy, które z nich zapewnią naszemu kotu odpowiednią ochronę. Preparaty typu spot-on
Jednym z najczęściej stosowanych rozwiązań antykleszczowych są preparaty typu spot-on, czyli takie, które stosuje się bezpośrednio na skórę zwierzęcia. Mogą to być: spray, pianka, krople albo płyn do wtarcia, którego ilość zależy od wagi naszego pupila. W przypadku kotów będzie to zazwyczaj jedna dawka, ale przed jej zaaplikowaniem warto najpierw poradzić się weterynarza. Zaletą tego rodzaju środków jest łatwość aplikacji oraz stosunkowo niska cena (ok. 25 zł za 3 dawki), wadą zaś dość krótki czas działania, który wynosi maks. 4 tygodnie, dlatego należy pamiętać o regularnym dawkowaniu środka. Preparaty spot-on są całkowicie bezpieczne dla zwierzęcia.
Beaphar Vermicon Line-on. Środek w kroplach przeciwko pchłom i kleszczom. Jest w 100% bezpieczny dla innych zwierząt domowych, dorosłych oraz dzieci, a także środowiska. Stosując go, można bez obaw głaskać kota. Dodatkowo – dzięki zawartości aloesu – preparat ma działanie kojące, a ponadto korzystnie wpływa na wygląd sierści oraz skóry zwierzęcia. Opakowanie zawiera 3 opakowania po 1 ml, każde zapewnia ochronę na ok. 4 tygodnie. Cena: ok. 26 zł.
Pianka Amiwet. Preparat do wcierania w skórę odstraszający kleszcze oraz pchły. W zależności od wielkości kota stosuje się 1 lub 2 dawki pianki, każda wielkości orzecha włoskiego. W celu zwiększenia skuteczności środka, po nałożeniu go na sierść zwierzęcia należy je wyprowadzić na spacer. Zawarty w składzie olejek Neem korzystnie wpływa na wygląd sierści oraz kondycję skóry. Cena: ok. 16 zł.
Obroże biobójcze
Obroże te zawierają specjalną substancję biologiczną, która skutecznie eliminuje kleszcze i pchły, czyniąc skórę zwierzęcia nieatrakcyjną dla pasożytów. Aby była skuteczna, zwierzę musi nosić ją stale. W zależności od modelu zapewni ochronę od ok. miesiąca do nawet pół roku. Obrożetego typu są wodoodporne, dzięki czemu działają bez względu na warunki atmosferyczne. Właściciele kotów polecają stosowanie tego typu zabezpieczenia wyłącznie pod nadzorem, np. w przypadku zwierząt wychodzących wyłącznie do ogrodu. Mruczki udające się na dalsze wędrówki, mogą zahaczyć obrożą np. o gałąź i utknąć lub zrobić sobie poważną krzywdę.
Obroża Happs firmy Bros. Długość: ok. 35 cm. Przeznaczona dla kotów powyżej 4. miesiąca życia. Skutecznie eliminuje kleszcze oraz pchły, nie zaburzając zmysłu powonienia. Obroża jest wodoodporna, dzięki czemu może być stosowana w każdych warunkach. Przeznaczona do stałego stosowania, również profilaktycznie. Cena: ok. 8 zł.
Szampony przeciwkleszczowe
Szampony odstraszające kleszcze oraz pchły mają działanie wspomagające, dlatego nie należy ich stosować samodzielnie. Znacznie poprawiają odporność zwierzęcia na pasożyty, jeśli są stosowane razem z innymi środkami zabezpieczającymi, np. obrożą biobójczą albo kroplami. Szampony te mają również klasyczne właściwości myjące, co ułatwia ich regularne stosowanie. Nie są przeznaczone dla kotów poniżej 3. miesiąca życia oraz ciężarnych kotek. Stosując je, należy zawsze używać rękawiczek jednorazowych i uważać na to, aby kosmetyk nie dostał się do oczu zwierzęcia.
Szampon Amiwet. Pojemność: 200 ml. Skutecznie wspomaga ochronę przeciwko kleszczom i pchłom. Dzięki zawartości olejku Neem ma korzystny wpływ na wygląd sierści oraz kondycję skóry zwierzęcia. Można go również stosować u psów. | Jak ochronić kota przed kleszczami? |
Proces urządzania kawalerki nie jest łatwy. Na niewielkiej przestrzeni musimy wygospodarować miejsce służące do odpoczynku, przygotowywania i spożywania posiłków, a także nierzadko do pracy lub nauki. Jeżeli zależy nam, aby mieszkanie było nie tylko funkcjonalne, ale i stylowe, powinniśmy dążyć do uzyskania efektu przestrzenności. Co nam w tym pomoże? Najmniejsze mieszkanie
Kawalerka to najmniejsza odmiana lokalu mieszkalnego. Składa się wyłącznie z jednego pokoju z aneksem kuchennym (lub oddzielną kuchnią) i łazienki. Ze względu na niewielką przestrzeń zwykle zamieszkuje ją jedna, maksymalnie dwie osoby – przyjaciele, studenci, pary, które jeszcze nie mają dzieci. Ograniczony metraż nierzadko nastręcza trudności w trakcie aranżacji mieszkania. Jak urządzić kawalerkę, aby była funkcjonalna, a zarazem stylowa?
Po pierwsze, jasne kolory ścian
Jasne barwy optycznie powiększają niewielkie wnętrza. Najlepiej zatem do kawalerki wybrać stonowane kolory farb ściennych zamiast tych nasyconych i ciemnych. W M1 świetnie sprawdzą się szarości, beże i biel, a poza tym jasne odcienie barw ziemi. Kolory te nie tylko spowodują, że mieszkanie stanie się wizualnie bardziej przestronne, ale też sprawią, że będzie wydawać się uporządkowane i czyste.
box:offerCarousel
Po drugie, jasne meble
Niewielką powierzchniowo kawalerkę najlepiej wyposażyć w meble wykonane z surowca w jasnym kolorze. Mogą być one drewniane, pomalowane na biało, a także obite tkaniną w odcieniach szarości, brązu albo pasteli. Jasne wyposażenie nie przytłoczy niewielkiego wnętrza. Świetnym pomysłem jest zdecydowanie się na zakup tylko kilku mebli, żeby nie zagracić niedużej przestrzeni mieszkalnej (dobrze, jeśli będą wielofunkcyjne). Możemy zatem nabyć pufę z możliwością przechowywania, rozkładaną kanapę z opcją spania (z pojemnikiem na pościel). W trakcie aranżacji kawalerki wystrzegajmy się zbędnych elementów wystroju, zdecydujmy się tylko na te konieczne.
box:offerCarousel
Po trzecie, stylowe akcesoria powiększające przestrzeń
Jeżeli chcemy, aby kawalerka wydawała się bardziej przestronna, możemy zastosować trik, który w swoich realizacjach nierzadko wykorzystują styliści wnętrz. Wystarczy, że kupimy kilka luster i powiesimy je na jednej ścianie (dekoratorzy najczęściej wybierają powierzchnię znajdującą się za kanapą w pokoju dziennym), tworząc efektowną dekorację. Inną opcją jest montaż pojedynczego dużego prostokątnego lustra w poziomie na wysokości 1,5 metra od podłogi. Odbicie lustrzane optycznie powiększy przestrzeń (nawet dwukrotnie), ponadto taki zabieg zaowocuje wrażeniem głębi.
box:offerCarousel
Po czwarte, szafki zamiast półek
Wrażenie przestronności, porządku i czystości pomogą nam uzyskać szafki zamykane, w których będziemy mogli schować większość przedmiotów codziennego użytku. Warto wyposażyć w nie zarówno kuchnię (bądź aneks kuchenny), jak i pokój dzienny, do którego możemy wybrać szafkę pod telewizor z szufladami. Zbyt duża liczba przedmiotów w zasięgu wzroku nie tylko powoduje wrażenie nieporządku, ale również utrudnia skupienie się na pracy czy nauce. Pomocne będą też koszyczki i pudełka do przechowywania prasy, pilotów od telewizora czy kluczy.
box:offerCarousel
Po piąte, jeden styl
Niewielkie mieszkanie powinno zostać urządzone w jednym stylu (to najbezpieczniejsze rozwiązanie) lub w stylach do siebie pasujących, takich, które nie stanowią wobec siebie kontrastu. Kuchnia i pokój dzienny zaaranżowane zgodnie z wyznacznikami stylu skandynawskiego, klasycznego bądź industrialnego stworzą spójną całość. Oczywiście możemy zdecydować się na połączenie dwóch z nich, np. skandynawskiego (w kuchni) z rustykalnym (w salonie). Ten pierwszy jest na tyle uniwersalny i minimalistyczny, że współgra z wieloma róznymi stylami aranżacji wnętrz. | Stylowa kawalerka. Poznaj 5 pomysłów na aranżację |
Belly boat, czyli pływadełko, zdobywa coraz większą popularność wśród polskich wędkarzy. Czym się charakteryzuje, na co zwrócić uwagę przy zakupie i dla kogo takie rozwiązanie będzie najlepsze? Belly boat znany jest także jako float tube lub, nazywane tak przez polskich wędkarzy, pływadełko. Koncepcja belly boat przywędrowała do nas ze Stanów Zjednoczonych, gdzie pierwotnie używany była przez tamtejszych muszkarzy na niewielkich akwenach o utrudnionym dostępie.
Na pewno większość z nas choć raz widziała nad wodą osobę w pływadełku, natomiast nie każdy wie, że rozróżniamy dwa typy bellyboat.
Belly boat – typ I
Pierwszym typem jest pływadełko, w którym wędkarz jest umiejscowiony nad poziomem wody. Takie rozwiązanie ma swoje zalety – główną jest ochrona przed fizycznym kontaktem z wodą. Istotne jest to zwłaszcza w pierwszych i ostatnich miesiącach roku, kiedy zimna woda odstrasza od kąpieli.
Belly boat tego rodzaju posiada dwa odzielne pływadełka i swoim wyglądem przypomina skrócony ponton. Dodatkowo ten typ posiada także zabepieczenie przed zbyt dalekim wychyleniem się i wpadnięciem do wody. Niestety nie minimalizuje ono całkowicie ryzyka niespodziewanej kąpieli – w jej uniknięciu pomoże przede wszystkim dobra znajomość sprzętu i jego ruchliwości.
Belly boat – typ II
W drugim typie pływadełka siedzenie wędkarza jest umiejscowione pod powierzchnią wody, co także ma swoje niewątpliwe zalety. Po pierwsze zyskujemy większą mobilność – wędkarz na płytkim lub bardzo zarośniętym terenie nie musi schodzić z pływadełka lub zarzucać go sobie na plecy. Dzięki takiemu rozwiązaniu może pokonywać niewielkie odległości, wciąż znajdując się w środku. Może także liczyć na większe bezpieczeństwo łowienia, ponieważ, gdy duża część ciała znajduje się w wodzie, obrócenie się pływadełka jest praktycznie niemożliwe.
Obydwa rodzaje urządzeń wyposażone są zazwyczaj w liczne kieszenie na pudła z przynętami i niezbędne akcesoria. Dla jednej osoby, która zabiera ze sobą przeciętną ilość sprzętu, liczba schowków powinna być wystarczająca.
Kupiliśmy wymarzone pływadełko – czy to koniec wydatków?
Chociaż pływadełko jest dość uniwersalnym sprzętem, dzięki któremu zyskujemy dużą mobilność i wygodę, nie obejdzie się jednak bez dodatkowych elementów, które znacznie ułatwią nam wędkowanie i zapewnią odpowiedni komfort. Podczas ciepłych pór roku moglibyśmy sobie poradzić bez dodatkowego ekwipunku, ale trzeba pamiętać, że nawet podczas sprzyjająceg, sierpniowej pogody może to nie być zbyt przyjemne zadanie. Nie tylko ze względu na zimną wodę, ale także z powodu krzaczastego brzegu, przez który musimy się jakoś przedostać.
Natomiast w późniejszych miesiącach, jesienią lub na początku wiosny, nie będziemy w stanie bezpośrednio udać się nad wodę i łowić przez długie godziny. Do tego celu będą nam niezbędne jeszcze dobrze ocieplane wodery. Niektórzy twierdzą, że najlepiej mieć dodatkową parę w zapasie, gdyż zimne miesiące nad wodą bywają nieprzewidywalne. Przyda nam się także nieprzemakalna kurtka i ciepła bielizna. Należy także pamiętać, że w obu przypadkach nie powinniśmy pominąć zakupu odpowiednich płetw, które umożliwią nam wydajne poruszanie się w wodzie.
Warto także pamiętać, że z im mniejszego pływadła korzystamy, tym poważniej musimy zastanowić się nad bezpieczeństwem naszej eskapady. Wyobraźmy sobie scenariusz, w którym znajdujemy się na dużym, otwartym akwenie i nagle następuje załamanie pogody. Duża fala i obfite opady mogą być dla nas bardzo niebezpieczne. Dlatego podczas niepewnej pogody, zwłaszcza na większych akwenach, najlepiej dodatkowo zaopatrzyć się w kamizelkę ratunkową.
Belly boat czy ponton?
Można się zastanowić, czy belly boat na pewno jest lepszym rozwianiem niż klasyczny ponton. Według mnie zależy to od indywidualnych preferencji, ale z pewnością warto wypróbować takie rozwiązanie. Przede wszystkim musimy pamiętać, że ponton i belly boat to zupełnie różne sprzęty i w finalnym rozrachunku wszystko będzie zależeć od tego, gdzie chcemy łowić, co, i w jaki sposób.
Belly boat został stworzony głównie do poruszania się po trudnych akwenach, gdzie dostanie się pontonem lub łodzią byłoby dla nas bardzo kłopotliwe lub nawet niemożliwe. Moim zdaniem float tube został stworzony do zadań specjalnych, dla ludzi, którym zależy na przeczesaniu każdej miejscówki, a także dla tych, którzy cenią sobie samotne wędkowanie – oczywiście można pływać w grupie, ale można się także rozdzielić się i popłynąć w odosobnione miejsce. Dużą zaletą belly boat jest również jego rozmiar. Wielu wędkarzy mieszka w niewielkich mieszkaniach, a nawet dobrze złożony ponton może pochłaniać zbyt wiele miejsca. Natomiast przechowywanie belly boatu na pewno będzie prostsze zarówno w domu, jak i podczas transportu.
Moim zdaniem warto rozważyć zakup pływadełka, bo na pewno otwiera nam drogę do nowych miejsc i nowych wrażeń. Większość z nas na pewno nie potrafi oprzeć się marzeniom o jesiennych okoniach, a holowanie ich z poziomu belly boat może dostarczyć nam dodatkowej frajdy. | Belly boat – alternatywa dla pontonu? |
Ważną rolą w budowaniu wizerunku każdej firmy jest marketing, a jego nieodłączny element stanowią gadżety firmowe. Wiele firm umieszcza swoje logo na kubkach, długopisach, ekotorbach czy notesach. Obecnie znak firmowy można zamieścić na niemal każdym produkcie – również słodyczach. Czy warto inwestować w obrandowane cukierki czy czekoladki? Dlaczego warto wybrać słodkie gadżety firmowe?
Zdecydowana większość ludzi lubi słodkości, niezależnie od wieku, warto więc wybrać je na nasz firmowy gadżet. Obdarowanie słodkim przysmakiem sprawi, że przyciągniemy uwagę potencjalnych odbiorców, którzy podświadomie zaczną kojarzyć naszą markę z przyjemnością. Słodkie gadżety wysyłane do nowych klientów mogą stać się zachętą do podjęcia stałej współpracy, zaś podarowanie ich dotychczasowym kontrahentom często odbierane jest jako miły gest podtrzymujący relacje.
Jak to ugryźć?
Słodkie gadżety mogą być wysyłane wraz z produktem firmy, z dokumentami albo stanowić miły dodatek powitalny w postaci miseczki krówek lub wykwintnych czekoladek z logo firmy ustawionych dla klientów na przykład na blacie recepcji czy w poczekalni. W roli słodkiego gadżetu elegancko i wyjątkowo będą prezentowały się malutkie słoiczki z miodem mające etykietę z logo firmy czy cukierki w pudełkach ze spersonalizowanym nadrukiem. Opatrzone taką otoczką słodkości doskonale sprawdzą się jako upominek w okresie świątecznym, wysłane wraz z życzeniami pomogą zbudować i pielęgnować dobre relacje z klientem. Ciekawym rozwiązaniem mogą być także hostessy rozdające słodycze z firmowym logo, pomysł świetnie sprawdzi się zwłaszcza na początkowym etapie istnienia firmy lub przy okazjach jubileuszowych.
Koszt słodkich gadżetów firmowych
box:imagePins
box:pin
Za wspomniane wyżej słodkości będziemy musieli zapłacić w granicach od kilku do kilkudziesięciu złotych za sztukę. Nie jest to wysoka cena za tego typu gadżety, gdyż korzyści zwykle przekroczą koszty związane z ich zakupem. Usługę wykonywania gadżetów reklamowych oferuje wiele firm, bez trudu znajdziemy ofertę korzystną oraz dostosowaną do naszych potrzeb. Ceny za jeden słoiczek miodu wahają się od około 4 do kilkunastu złotych – w zależności od pojemności i zamówienia. Im więcej sztuk zamawiamy, tym cena będzie niższa. Taniej zapłacimy za krówki – ich cena waha się w granicach 30 zł za kilogram, co daje nam około 45 groszy za sztukę. Wspaniale prezentują się czekoladki w pudełkach, ich koszt jest najwyższy i wyniesie nas około 30 zł za opakowanie, z powodzeniem spełnią rolę eleganckiego prezentu, do którego można dołączyć kartkę z życzeniami lub krótką ofertę firmową.
box:offerCarousel
Jak to działa?
Słodkie gadżety wywołują pozytywne, związane z przyjemnością skojarzenia promowanej marki, to już wiemy. Skuteczność gadżetów związana jest także z faktem, że klienci lubią dostawać coś w prezencie, nawet jeśli jest to jedynie symboliczna rzecz w formie słodkiego drobiazgu jak słoiczek miodu czy pudełko czekoladek. Takie upominki potrafią zdziałać marketingowe cuda, a fakt otrzymania takiego drobiazgu niejednokrotnie przekazywany jest dalej, co sprawia, że grono odbiorców marki jeszcze bardziej się powiększa. Logo umieszczone na opakowaniu łatwo wpada w oko, dzięki czemu firma staje się widoczna, a konsumenci zapamiętują nazwę przedsiębiorstwa.
box:offerCarousel
Dla każdego coś dobrego
box:imagePins
box:pin
Wybierając słodki gadżet, możemy kupić zwyczajne krówki opatrzone ciekawym hasłem reklamowym albo zdecydować się na dedykowane czekoladki – istnieje wtedy szansa, że klient skojarzy naszą markę z genialną kompozycją chili i czekolady albo innym nietypowym smakiem zapadającym w pamięć. Wybór gadżetu najlepiej dostosować do rodzaju firmy i oferowanych usług. W salonie kosmetycznym, spa czy poradni najlepiej sprawdzą się krówki lub czekoladki z wyraźnym logo widocznym na papierkach. Jeśli swoje słodkie gadżety wykorzystujemy jako upominki dla klientów, zdecydowanie lepiej będą prezentowały się bardziej efektowne słodkości jak cukierki w pudełkach z dołączonym liścikiem, ręcznie robione czekoladki czy fantazyjne słoiczki z miodami zawierające etykietę dostosowaną do konkretnego kontrahenta.
Nie tylko dla klientów
Kwestią, o której warto wspomnieć, jest dodatkowe przeznaczenie gadżetów reklamowych. Poza wspomnianymi prezentami dla klientów firmy słodkie upominki z logo idealnie nadają się do uczczenia ważnych firmowych wydarzeń. Mogą być podawane podczas uroczystości jubileuszowych i imprez firmowych. Świetnie nadają się do reklamowania firmy na targach i podczas konferencji. Niedocenianym pomysłem jest także obdarowywanie słodkimi gadżetami pracowników firmy. Upominek z logo zwiększa poczucie przynależności i identyfikacji z firmą oraz podwyższa zadowolenie pracowników.
Słodkie gadżety reklamowe mają wiele zastosowań, idąc z duchem czasu, można je również rozdawać w konkursach przeprowadzanych na Facebooku czy Instagramie. Istnieje wiele opcji zastosowania gadżetów, każdy z nich daje efekt zwiększenia popularności marki, wpływa na jej lepszą rozpoznawalność, sprawia, że biznes przestaje być anonimowy, a z czasem można dostrzec zwiększenie zainteresowania ofertą dobrze zareklamowanej w ten sposób firmy. | Słodkie gadżety firmowe – czy słono za to zapłacimy? |
Zachodnioniemiecka motoryzacja to głównie Mercedes, BMW, Audi i Opel. Ale to także zapomniane dziś marki, takie jak Horch, NSU, DKW i inne. Po polskich drogach jeździ sporo niemieckich samochodów zabytkowych, głównie youngtimerów.
„Niemcy” w Polsce
Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze Niemcy należą do liderów światowego przemysłu motoryzacyjnego. Po drugie z Niemiec do Polski jest blisko, nietrudno więc sprowadzić wymarzonego youngtimera (lub auto, które wkrótce nim będzie). Po trzecie niemiecka motoryzacja słynie z dokładności i precyzji.
Z pierwszym argumentem trudno dyskutować. Przejdźmy zatem do drugiego.
I tu zaskoczenie. Nie zawsze to Polacy sprowadzali do siebie niemieckie auta. Kiedy wojska niemieckie uciekały przed prącą na zachód Armią Czerwoną, zostawiły w Polsce mnóstwo aut osobowych, terenowych, motocykli i ciężarówek. Wszystkie te pojazdy służyły później przez dziesięciolecia, bo nic innego nie było do dyspozycji. Kiedy nie dawało się ich już remontować, trafiały do hut albo do Niemiec Zachodnich. Po kryjomu, bo przecież przepisy surowo zabraniały wywozu z kraju zabytków. Wywożono je z Polski na Zachód, gdzie remontowano je i przywracano do życia. Nie jest zatem wykluczone, że wyeksportowana po kryjomu z Polski zniszczona dekawka wróci tu pieczołowicie odrestaurowana jako ozdoba kolekcji. W drugą stronę tak to nie działało. W czasach PRL-u trudno było sprowadzić auta z Zachodu. Zmieniło się to (i to na masową skalę) dopiero po 1989 r.
Teraz argument trzeci. Trudno odmówić niemieckim autom solidności. Samochodziarze przytaczają tu przykład Mercedesa W123, w którym ponoć producent w instrukcji nie podawał procedury naprawy tylnego mostu, ponieważ nie przewidywał takiej awarii. Nie zawsze tak jednak było. Kiedy General Motors kupował Opla, jego przedstawiciele byli wyraźnie zszokowani, gdy dowiedzieli się, że części od jednego egzemplarza opla często nie pasują do innego tego samego modelu. Wiele modeli zachodnioniemieckich aut (np. Volkswagen Golf) miało spore kłopoty z jakością i trwałością karoserii.
Auta użytkowe
Mercedes. Przegląd popularnych wśród polskich kierowców niemieckich aut zabytkowych trzeba zacząć do Mercedesa. Niemcy, a także Polacy mieli słabość do pieszczotliwego nazywania różnych ich modeli. I tak luksusowy Mercedes-Benz Typ 300 był „Adenauerem”, rodzina luksusowych aut W105/W128/W180 nosiła miano „Pontonów”. Były też „Kubusie” i „Pagody”. Z aut bliższych nam chronologicznie W113 zwany był „Puchaczem”, W123 z uwagi na kształt reflektorów zwano „Beczką”, a W124 „Baleronem”. Na trzy ostatnie modele warto zwrócić uwagę, jeśli szukamy youngtimera solidnego, oferującego niemal współczesny komfort jazdy, a przy tym w miarę bezawaryjnego.
BMW produkowało historii nie tylko auta osobowe. Zaczynało od samolotów, motocykli, silników lotniczych. Osoby zainteresowane tą marką raczej jednak silników lotniczych nie szukają, ale na pewno zwrócą uwagę na nieśmiertelne auta serii 3, 5 i 7 albo na maleńką Isettę, która dziś raczej na drogi wyjeżdżać nie powinna. Warto też pamiętać o rozszyfrowaniu skrótu BMW: Będziesz Miał Wydatki.
Volkswagen to dziś marka w zasadzie dość luksusowa. Nie zawsze jednak tak było (czego echem jest nazwa: auto dla ludu). Przez lata produkował różne wersje Käfera, znanego w Polsce jako Garbus. Były co prawda i inne modele osobowe, ale dziś wiele osób o nich zapomina. Kiedy w latach 70. XX wieku popyt na Garbusy zaczął spadać, firma stanęła niemal przed widmem bankructwa. Na szczęście w 1973 i 1974 r. pojawili się wybawcy – nieśmiertelne Passat i Golf. Pierwsze dwie generacje tych aut to dziś pełnoprawne klasyki. Potem pojawił się równie nieśmiertelny Polo i kilka innych, dziś klasycznych modeli (choćby bardziej kultowe Scirocco czy mniej znana Jetta).
Audi. Miłośnicy solidnych youngtimerów powinni zwrócić uwagę na modele Audi (np. 50, 60, 80 czy 100). Bardziej wymagający miłośnicy tej marki (i mocnych wrażeń) powinni zainteresować się bezkonkurencyjnym w latach 80. XX wieku w sportach samochodowych Audi Quattro z napędem na cztery koła.
Opel to jedna z najpopularniejszych niemieckich marek. Z fabryki w Rüsselsheim wyjeżdżały m.in. tak popularne przed dziesięcioleciami modele Opla jak Kapitän, Olympia, Rekord, Ascona czy Kadett, którego produkowano z długą przerwą od 1936 do 1993 r. Dziś do grona youngtimerów powoli dołączają pierwsze generacje popularnych na polskich drogach Opli Corsa (produkowanych od 1982 r.) i Vectra, do których wkrótce dołączy wytwarzana od 1991 r. Astra.
Auta kultowe
W ciągu stu kilkudziesięciu lat z niemieckich fabryk wyjechało wiele modeli samochodów, które z czasem zyskały miano aut kultowych. Do najpopularniejszych należą samochody Volkswagena, do których należy wspomniany już Garbus. Pierwsze auta tego modelu, reklamowane jako samochód dla każdego, wyjechały z fabryk już w latach 30. XX wieku, ostatnie – produkowane w Brazylii – w 2003 r. po wyprodukowaniu łącznie ok. 21 mln sztuk. Dziś ich ceny zaczynają się od kilku tysięcy za egzemplarze do gruntownego remontu, a czasem wręcz odbudowy, po kilkadziesiąt tysięcy złotych za świetnie odrestaurowane auta.
Pokrewną konstrukcją jest produkowany przez firmę Karmann w oparciu o mnóstwo podzespołów z Garbusa Volkswagen Karmann Ghia. W ciągu prawie 20 lat produkcji (1955-1974) wyprodukowano prawie pół miliona egzemplarzy tego auta w wersji coupé i kabriolet. Do niedawna nie cieszył się zainteresowaniem, teraz jednak trudno mu odmówić statusu auta kultowego. Z fabryki w Wolfsburgu (a także z Hanoweru i Meksyku) wyjeżdżały inne samochody, które w latach swojej świetności były wozami typowo użytkowymi, z czasem dorobiły się statusu kultowego. Mowa o VW Transporterach serii T1 i T2 (a teraz powoli i VW T3). Zwano je w Polsce „Ogórkami” (nie mylić z Jelczami o tym samym przezwisku). Pojazdy te produkowano od 1950 r. Napędzały je umieszczone z tyłu silniki w układzie bokser. Zdobyły sobie uznanie nie tylko wśród statecznych właścicieli sklepów, ale także wśród żądnych przygód dzieci-kwiatów.
Poszukujący legendy fani motoryzacji z pokaźniejszymi portfelami zainteresują się autami Porsche – przede wszystkim kultowym, produkowanym od 1964 r. modelem 911 z silnikiem typu bokser umieszczonym za tylną osią. Mniej majętni fani tej marki mogą sięgnąć po inne modele fabryki ze Stuttgartu.
Warto też zwrócić uwagę na Ople, np. na nieziemsko piękny model GT czy jego następcę: Manta. Powoli do grona klasyków dołącza też Calibra.
Niemieckie auta zabytkowe mają zalety i wady. Jeśli jednak podejdzie się do nich z sercem, odwdzięczą się. Warto zatem zastanowić się nad ich wyborem, by stać się dumnym właścicielem auta zabytkowego. | Zachodnioniemieckie samochody zabytkowe |
Drzwi przesuwne to ciekawa alternatywa dla tradycyjnych modeli. Okażą się przydatne zwłaszcza wtedy, gdy nie mamy zbyt wiele miejsca w mieszkaniu. Dzięki zamontowaniu tego rodzaju drzwi nie tylko zyskamy dodatkową przestrzeń, ale także wprowadzimy ozdobny element do aranżacji wnętrza. Poniżej więcej informacji na temat drzwi przesuwnych. Urządzanie małego mieszkania to nie lada wyzwanie. Całe szczęście producenci oferują coraz to więcej nowych rozwiązań, które zaspokoją gusta nawet tych najbardziej wymagających. W wielu mieszkaniach liczy się każdy metr kwadratowy, a to z kolei rodzi problemy w jego wyposażeniu. A zatem jak zaoszczędzić trochę miejsca poprzez montaż drzwi przesuwnych? Podpowiadamy, w jakich pomieszczeniach się sprawdzą.
Drzwi przesuwne – czym się charakteryzują?
Drzwi przesuwne to niewątpliwie praktyczne rozwiązanie dla wszystkich tych, którzy borykają się z brakiem wolnej przestrzeni. Montaż tych drzwi gwarantuje nam przestronność oraz ciekawy efekt końcowy. Nie tylko zaoszczędzimy miejsce, ale przede wszystkim dodamy naszemu wnętrzu charakteru.
Rodzaje drzwi przesuwnych
Na rynku dostępnych jest wiele rodzajów drzwi przesuwnych. Możemy wybierać spośród modeli ukrytych w ścianie, schowanych za tak zwanym maskującym karniszem, jak również przesuwanych na specjalnej szynie. Choć kolorystyka również jest bardzo szeroka, to jednak pamiętajmy, że tak naprawdę wybór uwarunkowany jest naszymi preferencjami oraz stylem, jaki panuje w naszym wnętrzu.
Drzwi naścienne czy chowane w ścianie?
Zastanawiając się nad zakupem drzwi przesuwnych, warto wziąć pod uwagę ich rodzaje, które są dostępne na rynku. Pierwszy z nich to drzwi naścienne. Ten model polega na zamocowaniu na ścianie specjalnej szyny, po której przesuwane są drzwi. Chcąc uzyskać oryginalny efekt, warto zamontować na szynie specjalny karnisz maskujący. Inny sposób na montaż systemu przesuwnego to schowanie drzwi w ścianie. Co prawda poprzez to rozwiązanie stracimy kilka centymetrów z powierzchni naszego pomieszczenia, ale w zamian zyskamy dodatkowy kawałek ściany, która w przypadku tradycyjnych rozwiązań pozostałaby pusta.
Wady i zalety drzwi przesuwnych
Największą zaletą drzwi przesuwnych jest oszczędność miejsca. Pozwalają zaoszczędzić nawet dwa razy więcej powierzchni niż modele tradycyjne. Dzięki temu stanowią wspaniałe rozwiązanie w przypadku małych pomieszczeń. Ponadto zapewniają optyczne powiększenie i rozjaśnienie wnętrza. Niestety każde rozwiązanie ma zarówno pozytywne, jak i negatywne strony. Wadą drzwi przesuwnych jest ich montaż. Niektóre rodzaje wymagają chowania w kasecie, która montowana jest wewnątrz ściany. Oznacza to, że w zależności od wybranego modelu należy przed zamontowaniem poszerzyć ścianę o kilkanaście centymetrów.
Drzwi przesuwne to trend, który choć na stałe wpisał się w aranżację wnętrz, to jednak nie zawsze wpisuje się w naszą przestrzeń. Dlatego zanim podejmiemy ostateczną decyzję, warto rozważyć ten zakup i przeanalizować jego wszelkie wady i zalety. Kierując się powyższymi wskazówkami, z pewnością unikniemy późniejszego rozczarowania, które mogłoby wiązać się z montażem lub wysokim kosztem. | Drzwi przesuwne – kiedy warto je wybrać? |
Samsung dotąd nie produkował urządzeń pięknych i eleganckich, które z zapartym tchem podziwialiby miłośnicy dobrego designu. Wielu nie przekonują plastikowe smartfony i tablety, do których przyzwyczaił nas koreański producent. Wygląda jednak na to, że Samsung zmienia swoje wzornictwo – wyprodukował bowiem telefony, które wyrastają ponad starszych braci z linii Galaxy poprzez wykorzystanie w swoich konstrukcjach metalowych elementów. Pierwszym z nich jest zaprezentowany w sierpniu 2014 roku Samsung Galaxy Alpha – najładniejszy smartfon Samsunga. Design Alpha
Galaxy Alpha robi świetne pierwsze wrażenie. Dobrze leży w dłoni, ma przyjemną metalową ramkę, odporne na zarysowania „plecy” i cechuje się niezłą ergonomią. Ma zaledwie 6,7 mm grubości, jest także zaskakująco lekki. Wymiary Alpha (wysokość – 132,4 mm, szerokość – 65,5 mm) są mniejsze od wymiarów iPhone’a 6 (wysokość – 138,1 mm, szerokość – 67 mm), a jest wyposażony w wyświetlacz o tej samej przekątnej 4,7 cala. Alpha waży 115 gramów, czyli niemal tyle samo co iPhone 5S, który ma jednak mniejszy wyświetlacz (4 cale).
Samsungowi udało się więc wyposażyć swój smartfon w większy wyświetlacz, a jednocześnie zachować masę i wymiary smartfonów z mniejszymi ekranami. Nie ucierpiała na tym jednak estetyka urządzenia, a jestem na tym punkcie wyjątkowo wyczulony. Każdy element produktu musi mieć odpowiednie wymiary – gdy jeden jest za duży lub za mały, całe urządzenie wygląda nieco nieproporcjonalnie. Tymczasem Galaxy Alpha wygląda bardzo dobrze, foremnie i elegancko.
Galaxy Alpha wywołuje też u użytkownika wrażenie, którego nie były w stanie spowodować inne smartfony Samsunga. Galaxy Alpha jest produktem premium – i to widać już na pierwszy rzut oka. Dzisiaj metal i szkło to tworzywa, które nadają szyku i elegancji. Jeżeli miałbym wybrać element, który w Alpha podoba mi się najmniej, wskazałbym na plecy, które chętnie wymieniłbym na matowe aluminium znane np. z iPhone’ów czy HTC One M8. Mam jednak świadomość, że wybrane przez Samsunga rozwiązanie znacznie zwiększa odporność urządzenia na zarysowania.
Inną wadą Samsunga Galaxy Alpha jest wystający obiektyw aparatu, który jest w związku z tym narażony na porysowanie. Na szczęście urządzenie nie kołysze się na płaskiej powierzchni. Osobiście nie podobają mi się także wybrzuszenia telefonu w okolicach wejścia słuchawkowego i portu do ładowania. Niepotrzebne jest także zwiększanie grubości metalowej ramki na dolnej i górnej krawędzi urządzenia – na mój gust jest trochę za dużo zgięć i łamań w projekcie obudowy.
Pozytywną cechą Galaxy Alpha jest rozłożenie przycisków i portów, które wygodnie się obsługuje. Po prawej stronie znajdziemy przycisk odblokowywania, po lewej zaś regulację głośności. Na górnej krawędzi umieszczono wejście słuchawkowe i mikrofon, na dolnej port microUSB, drugi mikrofon oraz głośnik. Zwłaszcza umiejscowienie tego ostatniego cieszy – eliminuje problem tłumienia dźwięków, gdy telefon leży na plecach.
Na przodzie Alphy znajduje się 4,7-calowy wyświetlacz pokryty odpornym na zarysowania i upadki szkłem Gorilla Glass, a także czujnik zbliżeniowy, czujnik oświetlenia i przednia kamera. Są też charakterystyczne dla Samsunga przyciski – jeden fizyczny na środku, który wraca do ekranu głównego, i dwa podświetlane, służące obsłudze Androida.
Zarówno na przodzie urządzenia, nad ekranem, jak i z tyłu na górnej połowie, poniżej obiektywu znajduje się logo Samsunga, co osobiście uważam za przesadę. Wystarczyłoby w jednym miejscu. Co ciekawe, na plecach telefonu nie ma żadnych napisów, a przecież nawet wysoce minimalistyczne iPhone’y mają na tylnej obudowie informacje o producencie czy miejscu produkcji. Zdecydowanie więc wygląd zewnętrzny Galaxy Alpha należy określić jako nad wyraz estetyczny.
Wyświetlacz i kamera
Samsung wyposażył model Galaxy Alpha w wyświetlacz 4,7 cala o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli wykonany w technologii Super AMOLED, dzięki której kolory wyglądają świetnie, a ekran ma bardzo szerokie kąty widzenia. Nie można także nic zarzucić czułości wyświetlacza – telefon reaguje na dotyk wzorowo. Oczywiście świetnym dopełnieniem eleganckiego designu i wrażenia produktu premium byłby wyświetlacz Full HD, ale przy rozmiarze 4,7 cala, 1280 x 720 pikseli jest satysfakcjonujące.
Świetnie sprawuje się 12-megapikselowy aparat Samsunga Galaxy Alpha. Fotografowanie tym telefonem to ogromna przyjemność – powinien przypaść do gustu zarówno osobom, które lubią ręcznie ustawiać parametry fotografii (Alpha ma ich całkiem spory wybór), jak i amatorom (tryb automatyczny, z którego sam korzystałem, pozwala na wykonywanie niezłych zdjęć). Fotografie robią się błyskawicznie, są ostre i dobrej jakości. Telefon został także wyposażony w pojedynczą diodę, która pozwala na doświetlanie fotografowanych obiektów.
Zwróciłem jednak uwagę, że fotografie wykonane Galaxy Alpha nieznacznie różnią się na innych urządzeniach. Wykonałem, a następnie wrzuciłem zdjęcie na Instagram i okazało się, że wyświetlone na innym telefonie czy komputerze jest nieco ciemniejsze. Wydaje się, że wysokie nasycenie barw w wyświetlaczu Super AMOLED w połączeniu z ustawioną wysoką jasnością ekranu nieco przekłamuje kolory wykonanych fotografii.
Łyżka dziegciu, czyli bateria i software
Przy wszystkich zaletach i całej swojej elegancji, Galaxy Alpha ma jedną niezaprzeczalną wadę – czas pracy urządzenia. Samsung, prawdopodobnie płacąc cenę za smukłą obudowę i niewielką masę telefonu, wyposażył Alpha w akumulator o pojemności 1860 mAh, który pozostawia wiele do życzenia. W czasie testów musiałem podłączać smartfona do ładowania codziennie wieczorem, a w okresie wzmożonego użytkowania (z naciskiem na korzystanie z YouTube’a oraz granie w proste gry pokroju Flappy Bird) musiałem szukać ładowarki już po kilku godzinach.
Wyjątkowo też nie przypadła mi do gustu nakładka TouchWiz. Chociaż wielokrotnie miałem z nią do czynienia przy okazji korzystania z innych telefonów Samsunga, dopiero w połączeniu z eleganckim designem Galaxy Alpha, zwróciła na siebie moją uwagę. Nakładka TouchWiz jest według mnie zwyczajnie brzydka i niepotrzebna. I chociaż na przestrzeni czasu przeszła znaczne zmiany i obecnie wygląda lepiej niż kiedyś, uważam, że zdecydowanie nie pasuje do wizerunku Galaxy Alpha. Jest to oczywiście aspekt całkowicie subiektywny i nie każdemu musi przeszkadzać. Na pociesznie mogę dodać, że dzięki zastosowaniu 2GB pamięci RAM oraz ośmiordzeniowego Exynosa 5430, TouchWiz działa całkowicie płynnie.
Z klasą, ale nie premium
Samsung Galaxy Alpha nie jest idealny – nie jest nawet bliski ideału. Wiele mu brakuje, kilka elementów wymaga znacznych zmian i poprawek. Rozczarowuje bateria, która jest zdecydowanie za słaba – nie daje gwarancji pracy przez cały dzień, a to istotna kwestia. Świetnie byłoby w Alpha zobaczyć także wyświetlacz w rozdzielczości Full HD, a niestety go nie ma. Wystający obiektyw aparatu to poważna wada konstrukcyjna, i nawet, jeżeli telefon nie buja się, gdy jest położony na płaskiej powierzchni, wciąż istnieje zwiększone ryzyko zarysowania tego elementu, a w konsekwencji pogorszenia jakości fotografii.
Galaxy Alpha wyróżnia fenomenalny design. Wykorzystanie metalu, proporcjonalne kształty i świetna ergonomia czynią z niego urządzenie przyjemne dla oka. I chociaż wolałbym uproszczoną konstrukcję (ograniczoną liczbę wspomnianych zgięć i ozdobników obudowy), wygląd Alpha, zwłaszcza w kontekście dotychczasowych telefonów Samsunga, robi wrażenie.
Niezwykle udany jest także aparat fotograficzny, którego możliwości są znakomicie rozbudowane. Zdjęcia są ostre i w wysokiej rozdzielczości, a ponadto producent udostępnia nam szereg możliwości edycyjnych. Dla większości użytkowników Alpha mogłaby robić za podstawowy i jedyny aparat oraz kamerę – na co dzień czy na wakacyjnych wyjazdach.
Problemem Galaxy Alpha jest jednak to, że jego fenomenalny wygląd i konstrukcja sprawiają wrażenie produktu premium, ale produktem premium nie jest. W cenie niemal 2000 złotych (a wyjściowa cena była jeszcze wyższa) telefon powinien być lepiej dopracowany. Jeżeli pojawi się następna generacja tego modelu, w którym Samsung wyeliminuje wystający obiektyw i wydłuży czas pracy telefonu na baterii, wtedy będzie dopracowanym, a na dodatek wyjątkowo eleganckim urządzeniem, za które klienci bez wahania zapłacą duże pieniądze.
Podsumowując, Samsung Galaxy Alpha to urządzenie o przyzwoitych parametrach technicznych i świetnym designie, które nie jest perfekcyjne, ale większości przypadnie do gustu. Osobiście, gdybym miał decydować między Alpha a innymi, lepszymi technicznie, ale plastikowymi modelami Samsunga, brałbym ten pierwszy. Zwłaszcza dlatego, że dobry design to nie tylko estetyczna, metalowa ramka, ale także optymalne wymiary wyświetlacza, a w konsekwencji rozmiar całego telefonu, który jest wystarczająco mały, by wygodnie chować go do kieszeni, a jednocześnie wystarczająco duży, by wygodnie korzystać z dobrodziejstw, które dostarczają smartfony.
Bardzo cieszy też kierunek, w jakim zdaje się podążać Samsung. Mam szczerą nadzieję, że Galaxy Alpha jest symbolem nowego wzornictwa u koreańskiego producenta. | Samsung z klasą. Recenzja Samsunga Galaxy Alpha |
Podczas przygotowań do wyjazdu nad morze lub jezioro warto pomyśleć o zaopatrzeniu się w taki sprzęt, który pozwoli na wygodne i przyjemne spędzenie czasu. Nie lubimy, gdy wiatr nawiewa piasek na materac lub karimatę, na której właśnie odpoczywamy. Czasem chcemy osłonić przed promieniami słońca nasze małe dziecko. Jeśli tylko przypomnimy sobie podobne sytuacje, to zabierzemy ze sobą wszystko, co potrzebne, aby pobyt na wczasach był dla nas jak najbardziej komfortowy. Parawan
To doskonałe rozwiązanie podczas urlopu nad morzem. Ochroni nas przed piaskiem niesionym przez wiatr lub osoby przechodzące obok. Daje też możliwość stworzenia małej enklawy, gdzie możemy skryć się samotnie lub z najbliższymi od tłumu plażowiczów. **W niektórych modelach parawanów można zamontować specjalny daszek, który – dając cień – zapewni osłonę przed promieniami słońca w upalne dni.
Parawan jest prosty w obsłudze i montażu. Zaostrzone paliki łatwo wchodzą w ziemię. Do niektórych zestawów jest dołączony młotek, który pomoże przy ustawieniu konstrukcji.** Parawan – po złożeniu i związaniu specjalnymi trokami – jest też łatwy w transporcie dzięki paskowi, który zakłada się na ramię. Jeśli mamy jakieś drobne przedmioty, można je umieścić w specjalnie przeznaczonej do tego kieszonce. Ceny parawanów z daszkiem kształtują się od 35 do 55 złotych.
Przy zakupie takiego sprzętu należy zwrócić uwagę na jego długość. Wszystko zależy od tego, ile osób będzie musiał osłaniać. Są parawany 5-metrowe, ale też dwa razy większe. Wybór jest bardzo duży – zarówno pod względem rozmiarów, jak i wzorów materiału. Znajdziemy motywy odpowiadające dzieciom oraz te w bardziej stonowanych deseniach dla dorosłych.
Namiot plażowy
Najlepszą ochronę przed wiatrem, piaskiem oraz mocno palącym słońcem zapewnia namiot. W jego cieniu można wypocząć, a nawet uciąć sobie drzemkę. Ważne jest, aby materiał, z jakiego został wykonany, jak najmniej przepuszczał promienie słoneczne. Namiot musi mieć także solidne mocowania, aby wiatr go nie porwał. Mogą to być śledzie, które będą wbite w podłoże, oraz linki, żeby w razie konieczności przywiązać je do jakiegoś palika lub drzewa.
Lekkim i solidnym namiotem jest model Beach marki Martes Hi-Tec. To dobry wiatrochron, a także osłona przed palącym słońcem. Podłoga nie pozwala na przeniknięcie do środka wilgoci w razie nagłego deszczu. Kosztuje około 49–55 złotych.
Jeśli nie chcemy poświęcać zbyt wiele czasu na rozstawienie namiotu, najlepszym rozwiązaniem jest kupno modelu samorozkładającego się. Po kilku sekundach możemy już z niego korzystać. Modele marki Quechua nie potrzebują nawet mocowania do podłoża, jeśli nie ma zbyt wielkiego wiatru. Nasze ciało stanowi wystarczające obciążenie. Materiał nie tylko chroni przed promieniami słonecznymi, ale także stanowi osłonę na wypadek deszczu. Możemy też zakupić wersję z zamykanym wejściem. Koszt modeli marki Quechua kształtuje się od 85 do 140 złotych.
Innym rodzajem namiotu jest muszla, która ma przede wszystkim chronić przed palącym słońcem. Dzięki podłodze wykonanej z izolującego materiału, możemy ją ustawić nawet na gorącym piasku. Namiot-muszlę kupimy za 25–50 złotych.
Podczas plażowania nie musimy wcale się obawiać, że ktoś przechodzący obok obsypie nas piaskiem lub ochlapie wodą. Możemy się przed tym skutecznie ochronić, zaopatrując się w parawan, namiot lub muszlę. Poza tym da nam to odrobinę prywatności i pozwoli cieszyć się urokami wypoczynku nad wodą. | Namiot, muszla, parawan – postaw na komfort na plaży |
T100HA to niedrogi (~1300 zł), hybrydowy, 10-calowy tablet Asusa. Czy czterordzeniowy procesor Intel Atom oraz Windows 10 dają radę? Specyfikacja Asus Transformer Book T100HA
wyświetlacz: 10,1 cala, IPS, 1280 x 800 pikseli
chipset: Intel Atom x5-Z8500 (4x 1,4 GHz, do 2,24 GHz w trybie Turbo)
grafika: Intel HD
RAM: 2 GB
pamięć: eMMC 64 GB i czytnik kart microSD
łączność: Wi-Fi 802.11 b/g/n, Bluetooth 4.0
system operacyjny: Windows 10 Home 64-bit
aparat główny: 5 Mpix
aparat przedni: 2 Mpix
funkcje: klawiatura, USB 3.1 typu C
bateria: 30 Wh
wymiary: 265 x 175 x 23 mm
waga: 1,1 kg (580 g tablet, 460 g klawiatura)
Na papierze dane technicznie wyglądają zachęcająco. Mamy w końcu całkiem niezły procesor Intela, rozsądną specyfikację ekranu, a także przyszłościowe USB typu C, i to w najnowszym standardzie 3.1. Wątpliwości może budzić jedynie 2 GB RAM-u, ale dla bardziej wymagających osób w sprzedaży jest też wersja z 4 GB RAM-u i dyskiem 128 GB, wyceniana na około 1500 zł.
Konstrukcja tabletu
Transformer Book T100HA to właściwie typowy tablet. Nie wyróżnia się niczym wyjątkowym, ale nadal wygląda nowocześnie i atrakcyjnie. Ma proste kształty, lekko zaokrąglone rogi oraz obudowę. Urządzenie z klawiaturą nie należy do najmniejszych, ale sam tablet jest smukły (8,4 mm grubości). Do wyboru jest kilka wersji kolorystycznych, takich jak testowana różowa (Rouge Pink), biała (Silk White), turkusowa (Aqua Pink) oraz ciemnoszara (Tin Grey). Obudowa tabletu została wykonana z aluminium, a ekran jest przeszklony.
Wyświetlacz otaczają szerokie ramki. Od góry i dołu mają po około 1,8 cm, a po bokach nieznacznie ponad 2 cm. Rogi urządzenia zostały zaokrąglone, z kolei krawędzie obudowy delikatnie wystają ponad taflę wyświetlacza. Nad ekranem widać niewielki obiektyw przedniego aparatu, a blisko lewego rogu logo producenta.
Przy uchwycie poziomym z prawej strony widać gniazda: słuchawkowe (typu kombo), microUSB, miniHDMI oraz czytnik kart microSD. Z lewej strony znalazło się miejsce na regulację głośności oraz USB typu C. Na szczyt trafiły: włącznik, dioda zasilania oraz podwójny mikrofon. Spód to miejsce na gniazdo stacji dokującej i dwa magnetyczne mocowania.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na aluminiowej pokrywie widnieje metaliczne logo. W górnej części jest obiektyw głównego aparatu, który lekko odstaje, otoczony został metalowym pierścieniem. W spodniej części, po obu stronach są głośniki stereo, schowane za podziurkowanymi maskownicami.
Wykonanie tabletu jest bardzo dobre, spasowanie elementów nie daje powodów do narzekania. Tafla wyświetlacza jest gładka i sztywna. Aluminium pokrywy już nieznacznie ugina się pod naciskiem, ale urządzenie pozostaje zwarte i solidne.
Konstrukcja klawiatury
Klawiatura, pełniąca również funkcję stacji dokującej, wizualnie pasuje do samego tabletu. Również ma zaokrąglenia i podobną obróbkę, ale wykonano ją z tworzyw sztucznych. Na pierwszy rzut oka trudno odróżnić je od aluminium, a zadokowany tablet wygląda jak zwykły laptop, na stałe połączony z klawiaturą.
Wyspowe klawisze umieszczono we wgłębieniu. Są one matowe, wyraźnie odstają, mają duże, czytelne, białe nadruki. Układ klawiszy to tzw. QWERTY US, wzbogacony o dwa klawisze funkcyjne oraz dodatkowe skróty schowane w rzędzie funkcyjnym i kursorach (niewydzielonych). Z klawiszami funkcyjnymi połączono też guziki: Pause\|Break, Print Screen, Insert i Delete, zaś Home, End i Page Up, Page Down zostały schowane jako znak specjalny kursorów. Wokół klawiatury są trzy silikonowe podkładki, a środkowa tylna krawędź to duży zawias z portem i magnetycznymi zaczepami.
Gładzik został lekko przesunięty w lewą stronę. Zintegrowano go z przyciskami fizycznymi i lekko wpuszczono w obudowę. Ma 9,5 cm średnicy, wykonany jest z gładkiego tworzywa.
Z prawej strony klawiatury jest także pełnowymiarowy port USB typu A, a pod spodem cztery płaskie nóżki silikonowe.
Klawiatura lekko „pracuje”, a tworzywa wokół niej uginają się pod mocniejszym naciskiem, podobnie jak krawędzie czy okolice płytki dotykowej. Tworzywa potrafią nieco zatrzeszczeć, ale wszystko w granicach przyzwoitości.
Ergonomia i użytkowanie
Wymiary samego tabletu są typowe, jak na 10-calowe urządzenie. Nie jest to wyjątkowo lekki sprzęt, w końcu waży ponad 0,5 kg, ale trzyma się go wygodnie zarówno w uchwycie poziomym, jak i pionowym. Proporcje ekranu to 16:10, więc tablet nieźle sprawdza się w obu pozycjach, co ułatwiają też szerokie ramki. Aluminium jest bardzo przyjemne w dotyku, wygląda estetycznie i nie „palcuje się” łatwo. Gorzej jest z ekranem, na nim wyraźnie widać już wszystkie smugi.
Przyciski łatwo znaleźć. Umieszczono je w jednym z rogów, na dwóch różnych bokach, więc trudno je pomylić. Lekko odstają od bryły, są dosyć twarde, ale pracują z klikiem. Szkoda, że nie są trochę głębsze, ale trudno wcisnąć je przez przypadek.
Gniazda rozmieszczono odpowiednio w górnej części krawędzi (przy uchwycie poziomym). Ich ilość robi dobre wrażenie – wyjście miniHDMI pozwoli skorzystać z zewnętrznego ekranu, czytnik microSD rozszerzy pamięć wbudowaną, a microUSB posłuży do ładowania. Niewątpliwy hit to USB typu C w najnowszym standardzie, chociaż w zestawie brakuje dodatkowego kabla.
Dokowanie tabletu w klawiaturę jest proste, wystarczy wycentrować gniazda i dzięki silnym magnesom tablet wpina się samoczynnie. Wszystko trzyma się mocno, więc urządzenie nie powinno wypiąć się przez przypadek, nie ma też luzu. Zawias pracuje wzorowo, z wyraźnym oporem, płynnie – pozwala na lekkie odchylenie ekranu, co także unosi klawiaturę, poprawiając ergonomię pisania.
Klawiatura jest przyzwoita. Klik przycisków jest odpowiednio sprężysty, ale to mimo wszystko wąski model z małymi klawiszami. Da się wygodnie korzystać z Internetu, napisać maila, wiele operacji wykonuje się niczym na małym laptopie, ale pisanie długich tekstów nie będzie zbyt komfortowe. Na pochwałę zasługują dodatkowe skróty – można obsłużyć tablet z poziomu klawiatury, w ogóle nie używając interfejsu dotykowego.
Gładzik również sprawuje się poprawnie – jest niewielki, ale za to szybki i czuły. Palec sunie po nim gładko, a jego powierzchnia jest przyjemna w dotyku. Klawisze są słabe – miękkie i głębokie, ale spełniają swoje zadanie.
Głośniki stereo umieszczono niestety z tyłu, nie ma więc co liczyć na bas, ale dźwięk brzmi czysto i czytelnie, chociaż nie jest specjalnie głośny. Na słuchawkach jakość dźwięku jest dobra, mocy wystarczy również na większe, komputerowe słuchawki.
Dobre wrażenie robi aparat. W jasnych warunkach można liczyć na ostry i dosyć szczegółowy obraz z kamery internetowej, a zdjęcia wykonane aparatem głównym pozwolą „zeskanować” dokument i zapisać ważne informacje.
Pod względem ergonomii T100HA to udane urządzenie. Tablet z klawiaturą trzyma się stabilnie blatu biurka, nie ślizga się, łatwo go przetransportować, a zamknięty idealnie przylega i nie otwiera się. Do tego, podczas pracy urządzenie się nie grzeje.
Wyświetlacz
Mimo że wydaje się, że bez rozdzielczości 4K lub przynajmniej Full HD, nie ma dobrego wyświetlacza, to ekran tabletu jest bardzo dobry. Na powierzchni 10,1 cala rozdzielczość 1280 x 800 ma bardzo duży sens, gdyż daje nadal sensowne zagęszczenie pikseli (150 ppi), a tym samym mniejsze obciążenie akumulatora lub układu graficznego, co jest niewątpliwą zaletą. Piksele da się, co prawda, dojrzeć, ale tylko z bliska. Ekran jest nadal ostry i czytelny, a to panel typu IPS, więc kąty widzenia są szerokie. Wrażenie robią też barwy, są wierne, naturalne i nasycone – obraz wygląda bardzo przyjemnie. Pochwalić można także podświetlenie. Widoczność w słoneczny dzień jest dobra, a tablet pozwoli także na komfortową pracę po ciemku. Interfejs dotykowy to również zaleta – jest czuły i precyzyjny. System można komfortowo obsłużyć palcem, także w trybie okienek.
System operacyjny i wydajność
Windows 10 w hybrydach pracuje w dwóch trybach. Z klawiaturą to zwyczajny, okienkowy system, znany z komputerów stacjonarnych i laptopów. To identyczna funkcjonalność i wsparcie dla programów graficznych, biurowych i gier. Po wypięciu z klawiatury można włączyć tryb tabletu, który oparty jest na kafelkach i pełnoekranowych oknach, podobny do tego z Windowsa 8.1. System nie został przeciążony, ale w pamięci są dodatkowe aplikacje, takie jak aktualizator, chmura, czytnik newsów oraz kilka dodatkowych gier. Wszystkie wspomniane programy w razie czego można jednak odinstalować.
Tablet działa bardzo sprawnie w obu trybach. T100HA to płynnie działający sprzęt, który szybko się uruchamia, startujące aplikacje nie potrzebują dużo czasu. Da się pracować na kilku programach, chociaż nie można przesadzać. Windows 10 to lekki system, ale opisywany Asus ma tylko 2 GB RAM-u, więc może zabraknąć pamięci przy wielu otwartych kartach w przeglądarce internetowej, korzystaniu z większych programów czy gier. Lepiej ograniczyć też ilość programów działających w tle. Warto rozważyć również zakup T100HA w wersji z 4 GB pamięci.
Procesor radzi sobie bardzo dobrze. Atom x5-Z8500 to czterordzeniowa i czterowątkowa jednostka o TDP wynoszącym 2 W. Tablet osiągał 2,27 GHz w trybie Turbo, a przy dłuższym obciążeniu procesora taktowanie spadało do 2 GHz. Procesor nie przekraczał 85°C. W przypadku obciążenia również układu graficznego taktowanie spadało do bazowego 1,4 GHz, a temperatura zbliżała się do 88°C. Wystąpił nieznaczny thermal throttling, ale dotyczyło to syntetycznych testów i w praktyce nie sprawiało problemu, szczególnie że to urządzenie do zwykłych zastosowań, prostych gier z Windows Store, starszych strzelanek czy gier strategicznych.
Za sprawną pracę tabletu odpowiada także sensowna pamięć eMMC Samsunga. Według programu AS SSD osiągnęła 148 MB/s odczytu i 62 MB/s zapisu oraz 16 MB/s odczytu i 20 MB/s zapisu próbki 4K. To nie poziom dysków SSD, ale w takim tablecie wynik wystarczy do sprawnego uruchamiania systemu i aplikacji, pracy na plikach oraz instalowania programów.
Bateria
Producent obiecuje do 12 godzin pracy na jednym ładowaniu. Jest to możliwe raczej bez Wi-Fi, przy korzystaniu z tabletu do pisania lub czytania i po przyciemnieniu ekranu. W praktyce osiąga się około 8 godzin w normalnym użytku – z Wi-Fi, średnią jasnością ekranu, multimediami, podczas serfowania w sieci. Wynik jest bardzo dobry, szczególnie że ładowanie trwa około 2,5 godziny.
Podsumowanie
Propozycja tajwańskiego producenta jest godna zakupu. T100HA to solidnie wykonane urządzenie z wydajnym procesorem oraz Windowsem 10. Tablet wygodnie obsługuje się dotykiem, a można pracować na nim jak na zwykłym laptopie. Zastosowana matryca IPS jest bardzo dobra, to udany kompromis pomiędzy jakością obrazu a wydajnością i czasem pracy na baterii (całkiem niezłym). Bardzo dobrze rozwiązano zawias klawiatury, który jest solidny i praktyczny, a klawiatura zdecydowanie poprawia funkcjonalność. Transformer Book T100HA to zarówno solidny sprzęt multimedialny, jak i urządzenie do pracy, szczególnie w podróży. Port USB typu C także przyda się na przyszłość.
Nie obyło się jednak bez wad. Klawiaturze trochę brakuje sztywności, przyciski gładzika są przeciętne, ramki ekranu bardzo szerokie, a pamięci RAM może zabraknąć. 2 GB wystarczą dla typowego użytkownika, osoby bardziej wymagające powinny rozważyć zakup wersji z 4 GB. Co bardziej oszczędni mogą zainteresować się modelem T100TAF, czyli bardzo podobnej konstrukcji, ale ze słabszym procesorem (Atom Z3735F) i niższą rozdzielczością ekranu w pionie (1366 x 768, proporcje ekranu 16:9), wycenianej na około 900 zł. | Asus Transformer Book T100HA – test przystępnego cenowo tabletu 2 w 1 |
Obecnie urządzenie wielofunkcyjne, czyli drukarka i skaner w jednym, to nie tylko fanaberia i sprzęt przeznaczony w głównej mierze dla firm. Dostępność tego typu modeli sprawia, że za rozsądną cenę znajdziemy odpowiednie rozwiązanie dla domu i małego biura. Sprawdźmy, czy wymagający użytkownicy znajdą coś dla siebie, nie rujnując portfela. Mały sprzęt – duże możliwości
Jeszcze jakiś czas temu urządzenie wielofunkcyjne kojarzyło się z dużą firmą i pokaźnym urządzeniem wielkości komody. Dziś, w dobie miniaturyzacji, wszystkie funkcje takiego sprzętu można zamknąć w niewielkiej i bardzo gustownej obudowie. Oczywiście ograniczeniem będzie format wydruku, ale w warunkach domowych lub w niewielkiej firmie A4 to w większości przypadków maksymalny rozmiar wykorzystywany na co dzień. O wiele ważniejsze są dodatkowe funkcje oraz koszty eksploatacji.
W zestawieniu przedstawię 5 modeli w cenie do 700 złotych. Na Allegro znajdziemy także o wiele tańsze propozycje, ale jeśli ktoś wymaga od sprzętu wielu funkcji, w tym łączności Wi-Fi, inwestycja nieco większej gotówki z pewnością zwróci się w procesie eksploatacji.
Brother MFC-L2700DW
Zaczynamy od modelu, który sprawdzi się przede wszystkim w małej firmie, biurze lub w domowych warunkach. Propozycja marki Brother, a konkretnie model MFC-L2700DW, to monochromatyczna drukarka laserowa, która z pewnością sprosta dużym nakładom drukarskim. Co prawda nie wydrukujemy za jej pomocą pięknych zdjęć, ale jeśli codziennie drukujemy lub kopiujemy duże ilości dokumentów, rozwiązanie laserowe z pewnością nadrobi wszelkie braki w atrakcyjności.
Zaletą jest z pewnością łączność Wi-Fi, dzięki czemu możemy podłączyć wiele urządzeń jednocześnie bez zbędnej plątaniny kabli. Jeśli chodzi o wydajność, sprzęt zapewnia prędkość druku na poziomie 26 str./min, ma podajnik papieru na 250 arkuszy oraz zapewnia tzw. Duplex, czyli funkcję pozwalającą na automatyczny druk dwustronny. Minusem są z pewnością dość duże gabaryty, ale to cecha większości urządzeń wielofunkcyjnych z drukarką laserową. Cena na Allegro oscyluje w granicach 650 złotych.
Brother MFC-J5620DW
O ile poprzednia propozycja była przeznaczona przede wszystkim dla małych firm i biur, o tyle model MFC-J5620DW firmy Brother to typowo domowy sprzęt dla bardzo wymagających użytkowników. W tym przypadku mamy do czynienia z urządzeniem 4 w 1, czyli drukarka, skaner, kopiarka i faks, a do tego funkcja druku dwustronnego oraz łączność bezprzewodowa Wi-Fi. Takie parametry sprawiają, że sprzęt sprawdzi się w małej firmie. Wysokowydajne pojemniki z tuszami zapewniają nawet 2400 stron wydruku monochromatycznego lub około 1200 stron druku w kolorze.
Oprócz tego użytkownik może skorzystać z podajnika papieru na 250 arkuszy, drukarka poradzi sobie również z drukiem w formacie A3. Przydatnym dodatkiem jest kolorowy wyświetlacz LCD oraz możliwość połączenia drukarki z urządzeniem mobilnym. Wszystko to zamknięto w gustownej obudowie w czarnym kolorze. Cena? Na Allegro model Brother MFC-J5620DW kosztuje około 650 złotych.
Samsung SL-M2070FW
Kolejna propozycja marki Samsung to również przedstawiciel drukarek laserowych. To monochromatyczne urządzenie wielofunkcyjne spodoba się przede wszystkim wymagającym użytkownikom, którzy drukują bardzo dużo, często i nie wymagają najwyższej jakości kolorowych zdjęć. Zamiast tego liczy się wydajność i rozsądne koszty eksploatacji.
Nie można również zapominać o funkcjach dodatkowych. Dzięki wykorzystaniu nowoczesnej technologii Google Cloud Print, Wi-Fi Direct, NFC oraz rozbudowanej zgodności można nacisnąć tylko jeden przycisk na urządzeniu przenośnym – smartfonie lub tablecie – aby wydrukować dowolny dokument, np. z otrzymanego maila. Imponują również pozostałe parametry: 20 stron wydruku na minutę, 20 stron kopii na minutę, pierwsza strona po 8,5 sekundach, itp.
Na uwagę zasługuje też podajnik na 150 arkuszy oraz taca odbiorcza na 100 arkuszy. Minusem może być dość duża obudowa, jednak nie odstaje ona drastycznie od atramentowych odpowiedników. Cena jest nieco niższa niż u poprzedników. Na Allegro jest to kwota około 580 złotych.
HP LaserJet Pro M127FW
Model LaserJet Pro M127FW marki HP to kolejny przedstawiciel grupy urządzeń wielofunkcyjnych z monochromatyczną, laserową technologią wydruku. Dość pokaźne gabaryty oraz dostępne funkcje sugerują, że idealnym miejscem przeznaczenia tego sprzętu jest niewielka firma lub biuro. W wygodnej eksploatacji pomoże interfejs Wi-Fi oraz LAN, a także ciekawa funkcja pozwalająca na wydruk bezpośrednio z urządzeń mobilnych. Podobnie jak u poprzednika, tak i tu mamy podajnik na 150 arkuszy, tacę odbiorczą na 100 arkuszy, prędkość drukowania do około 20 stron na minutę, zaś pierwszą stronę wydruku otrzymamy już po 9,5 sekundy. W pracy pomoże też kolorowy wyświetlacz LCD. Całość zamknięto w gustownej, czarnej obudowie. Model ten można kupić na Allegro w cenie około 630 złotych.
Epson L365
Zestawienie zamykamy urządzeniem, które idealnie sprawdzi się w domu i biurze. W tym przypadku mamy do czynienia z atramentową technologią wydruku z systemem pozwalającym oszczędzać tusz i obniżać koszty eksploatacji. Zamiast tradycyjnych pojemników z tuszem (tzw. kartridży) mamy osobny moduł z zasobnikami, które napełniamy samodzielnie.
Oczywiście nie zabrakło łączności Wi-Fi, która pozwala na wydruk z urządzeń mobilnych lub komputera bez zbędnych kabli. Co prawda nie ma tu wyświetlacza LCD, ale intuicyjny panel sterowania zapewnia szybką i prostą obsługę. Imponująca jest również wydajność druku – nawet 33 strony na minutę w przypadku druku monochromatycznego oraz do 15 stron druku w kolorze. Podajnik papieru zmieści 30 arkuszy, zaś odbiornik – nawet 100. Wszystko zamknięto w bardzo ładnej i kompaktowej obudowie w czarnym kolorze. Cena zaczyna się od około 660 złotych.
Dla domu, dla biura, dla oszczędności
Kiedyś panowała pewna zasada: „Im droższa drukarka, tym tańsza eksploatacja”. Jest w tym sporo prawdy, dlatego propozycje urządzeń wielofunkcyjnych za około 700 złotych to gwarancja wygodnej i dość taniej eksploatacji. W tym przedziale mamy również wybór – monochromatyczna laserowa lub atramentowa technologia druku. Jeśli urządzenie ma działać w firmie, biurze lub domu przy druku ogromnej ilości dokumentów, lepiej zdecydować się na większe, ale oszczędniejsze urządzenie wielofunkcyjne z drukarką laserową.
Jeśli jednak zależy nam na druku w kolorze zdjęć lub dokumentów, zaś ilość wydruków nie będzie w skali hurtowej, model z drukarką atramentową będzie optymalnym wyborem. | Domowe urządzenie wielofunkcyjne do 700 złotych – najciekawsze propozycje |
Jeżeli nawet szaleństwom na stoku oddajemy się sporadycznie lub dopiero zaczynamy przygodę z nartami, to najważniejszym zakupem powinny być buty narciarskie. Jak wybrać te najbardziej odpowiednie do naszych potrzeb? Stara mądrość narciarska mówi, że nie jeździ się na nartach, tylko w butach. Ta sentencja dobrze oddaje, jak istotne w narciarstwie są dobrze dobrane buty. Tymczasem przy zakupie sprzętu narciarskiego schodzą one najczęściej na drugi plan. Zawsze najważniejsze są narty. A to błędne podejście. O ile narty możemy pożyczyć od znajomych czy z wypożyczalni pod stokiem, to buty zawsze lepiej posiadać własne. Nie chodzi tu tylko o względy higieniczne, ale przede wszystkim o fakt, że but narciarski dopasowuje się do stopy narciarza i po pewnym czasie najlepiej „współpracuje” tylko z nią.
Ponadto w przypadku osób dorosłych buty narciarskie to inwestycja na co najmniej kilka sezonów, więc koszty zakupu rozkładają się na wiele lat i w ogólnym rozrachunku nie są aż tak duże.
Rozmiar buta narciarskiego
Obecnie wybór butów narciarskich jest ogromny i bez problemu każdy narciarz znajdzie buty najlepiej dopasowane do jego umiejętności i preferencji. Przy zakupie niewątpliwie najbardziej istotnym parametrem będzie rozmiar buta. Jeśli nawet znamy dokładny rozmiar naszej stopy, to warto pamiętać, że wśród rozmiarówek poszczególnych marek mogą występować niewielkie różnice. Jeśli obecnie posiadamy but np. Salomona w rozmiarze 28, to but Nordica w tej samej wielkości może okazać się nieco za mały lub za duży. Poszukując buta narciarskiego w odpowiednim rozmiarze, najlepiej znać długość swojej stopy w milimetrach. Producenci najczęściej podają rozmiar buta właśnie w tych jednostkach.
Sztywność buta narciarskiego
Drugim niezwykle ważnym parametrem, który powinniśmy uwzględnić przy wyborze butów narciarskich, jest twardość, czyli tzw. flex. Ten parametr w praktyce określa sztywność cholewki buta i jej oporność na uginanie. Skala twardości zaczyna się od 40 i kończy na 140–150. Im większy flex, tym but jest twardszy i lepiej przenosi energię ruchu nogi na nartę, jednak równocześnie staje się mniej komfortowy. Dlatego początkujący narciarze, niezależnie od płci, powinni wybierać buty o twardości w zakresie 40–80, bardziej ambitni amatorzy mogą zdecydować się na twardość 90–120. Powyżej 120 znajdują się już zazwyczaj buty zawodnicze przeznaczone dla narciarzy z zacięciem sportowym.
Przy wyborze twardości buta pod uwagę powinniśmy wziąć również naszą wagę. Im narciarz cięższy, tym sztywniejsze buty powinien wybierać i poruszać się w górnym zakresie wyżej wspomnianych przedziałów twardości.
Rodzaje butów narciarskich
Skoro znamy już rozmiar i twardość buta, który odpowiada naszym wymaganiom, czas przyjrzeć się rodzajom. Buty do narciarstwa zjazdowego dla dorosłych pod względem zastosowania możemy podzielić na dwie grupy, umownie nazwane allround oraz all mountain. Buty z pierwszej grupy przeznaczone są dla szerokiego grona narciarzy rekreacyjnych, główny nacisk kładziony jest w nich na wygodę. Posiadają miękką i komfortową wkładkę, niewielką twardość (max 80) i często jedynie dwie klamry.
Dla zaawansowanych narciarzy, którzy znają podstawy fizyki poruszania się na nartach i nowoczesną technikę jazdy, przeznaczone są buty z grupy all mountain. W tym wypadku liczy się przede wszystkim dobre trzymanie stopy, precyzyjne przenoszenie energii ruchu nogi na nartę, a dopiero potem komfort. Buty all mountain są zazwyczaj węższe od tych z grupy allround, a ich wewnętrzna wkładka będzie nieco cieńsza. W tej grupie dominują zapięcia na 4 klamry, które pozwalają precyzyjnie i skutecznie unieruchomić stopę.
Zakładając nowy but, pamiętajmy, że powinien on sprawiać wrażenie minimalnie za małego. Nawet niezapięty powinien delikatnie obejmować stopę i skutecznie ją unieruchamiać. Buty po pewnym czasie „rozbijają” się i dopasowują do stopy. Jeżeli więc but, który zakupiliśmy, pasuje idealnie i jest komfortowy niczym adidas, może oznaczać to, że po kilku dniach okaże się za duży. | Jak dobrać buty narciarskie? |
Rozdzielczość 4K powoli podbija rynek. Chociaż wciąż brakuje materiałów wideo z taką liczbą pikseli, to jednak w ofercie pojawia się coraz więcej telewizorów i monitorów Ultra HD. Nawet w Polsce można przy komputerze stacjonarnym postawić monitor, który obsługuje tak wysokie rozdzielczości. Już teraz wybór jest dość spory. Rozdzielczość 4K czy też Ultra HD (obie nazwy są używane zamiennie) to w sumie 8 razy więcej pikseli na powierzchni ekranu w porównaniu do cały czas najpowszechniejszego standardu Full HD 1920 x 1080 pikseli. Tak ogromna różnica sprawia, że prezentowany obraz jest dużo bardziej szczegółowy. Co prawda w przypadku komputerów 4K wymaga dużo większej mocy obliczeniowej, ale nie zniechęca to konsumentów do coraz śmielszego spoglądania w kierunku takich monitorów. W ofercie jest już co najmniej kilka modeli wartych zainteresowania.
Samsung LU28D590DS
Model LU28D590DS ma 28-calowy ekran w formacie 16:9. Matryca została wykonana w technologii TN, która jest wciąż najpopularniejsza. Dzięki temu monitor jest stosunkowo tani i charakteryzuje się bardzo niskim czasem reakcji na poziomie zaledwie 1 ms, co praktycznie eliminuje możliwość pojawienia się efektu smużenia. Poza tym kąty widzenia ekranu to 160 stopni w pionie oraz 170 stopni w poziomie, a jasność wynosi 370 cd/m2. Samsung LU28D590DS pozwala oczywiście na wyświetlanie obrazu w rozdzielczości 4K 3840 x 2160 pikseli. Model ten jest wyposażony w dwa złącza HDMI oraz jedno DisplayPort. Cena zaczyna się od niecałych 2000 zł.
Acer XB280HKBPRZ
Model Acera to kolejny monitor, którego matryca została wykonana w technologii TN i dzięki temu oferuje on bardzo niski czas reakcji matrycy. W tym przypadku również wynosi on zaledwie 1 ms, co szczególnie powinno przypaść do gustu wszystkim graczom. Urządzenie charakteryzuje się poza tym odświeżaniem wynoszącym 144 Hz oraz obsługą Nvidia G-Sync, które jeszcze bardziej umila doznania płynące z cyfrowej rozrywki, pod warunkiem korzystania z kart graficznych firmy Nvidia. Monitor ma 28-calowy ekran o rozdzielczości 3840 x 2160 pikseli, jasności 300 cd/m2 oraz kontraście statycznym na poziomie 1000:1. Do komputera można go podłączyć przez kabel DisplayPort. Cena oscyluje w granicach 2400-2600 zł.
Iiyama ProLite B2888UHSU
Monitor marki Iiyama to kolejny model stworzony przede wszystkim z myślą o graczach komputerowych, którzy po profesjonalistach (grafikach, architektach itp.) są najbardziej wymagającą grupą konsumentów. Urządzenie charakteryzuje się 28-calową matrycą i czasem reakcji na poziomie 1 ms. Ogromną zaletą modelu ProLite B2888UHSU jest szeroka gama dostępnych złączy. Monitor został wyposażony między innymi w porty: HDMI, DisplayPort, DVI, a także D-Sub. Poza tym producent zdecydował się na umieszczenie w monitorze głośników stereo, złącza słuchawkowego mini-jack 3,5 mm i portu USB 3.0. Za ten model musimy zapłacić od 2200 do 2400 zł.
Philips 288P6LJEB
Philips 288P6LJEB to kolejny już monitor z ekranem o przekątnej 28 cali. Przy jego budowie wykorzystano matrycę TFT, co przełożyło się na czas reakcji wynoszący 5 ms, jasność na poziomie 300 cd/m2 oraz kontrast statyczny 1000:1. Częstotliwość odświeżania to z kolei 60 Hz. Urządzenie zostało wyposażone w głośniki stereo. Cechą charakterystyczną jest autorska technologia Philipsa o nazwie SmartResponse, która automatycznie dostosowuje prędkość pracy matrycy do konkretnych zastosowań, np. gier lub filmów. Sprzęt ma także całą gamę złączy – HDMI, DVI, D-Sub, DisplayPort, dwa USB 2.0, dwa USB 3.0 i słuchawkowe. Cena za ten model to około 2000-2200 zł.
Asus PB287Q
Na polskim rynku można także znaleźć monitor Asusa o oznaczeniu PB287Q. Model ma bardzo zbliżone parametry do swoich konkurentów: przekątną 28 cali, rozdzielczość 3840 x 2160, jasność 300 cd/m2 oraz czas reakcji wynoszący tylko 1 ms. Producent nie zapomniał także o wbudowanych głośnikach stereo. Model został ponadto wyposażony w dwa złącza HDMI i port mini-jack 3,5 mm. Sporą zaletą jest także możliwość zawieszenia go na ścianie. Za ten model, podobnie jak w przypadku pozostałych monitorów, trzeba zapłacić około 2200-2400 zł.
Kupno monitora 4K to z jednej strony dość ryzykowna decyzja, a z drugiej strony inwestycja w przyszłość. Sam wyświetlacz 4K nie wystarczy, aby cieszyć się najnowszymi grami w wysokiej rozdzielczości. W tym momencie konieczne są co najmniej dwie karty graficzne w systemie SLI lub CrossFire, co jest dość kosztowne. Jednak cały czas będzie przybywać filmów, seriali i wszelkiej maści materiałów 4K. | Wybieramy monitor 4K – polecane modele |
Amla to inaczej agrest indyjski, będący odpowiednikiem polskiej kozieradki. Olejek agrestowy ma mnóstwo dobroczynnych właściwości, dzięki którym można poprawić kondycję skóry oraz włosów. Podpowiadamy, jak stosować olejek amla, i wyjaśniamy, dlaczego warto go mieć w swojej domowej apteczce. Olejek amla wytłacza się z drzewa o tej samej nazwie, które ma zielone kwiaty i rośnie na terenach Półwyspu Indyjskiego, Indochin czy Malezji. Największa porcja olejku znajduje się w owocach o cierpkim smaku, przypominających polski agrest. Amla (Emblica officinalis) od lat stosowana jest we wschodniej medycynie. W ajurwedyjskich technikach jej owoce uważane są za sposób na długowieczność i remedium na problemy trawienne. To jednak nie wszystkie właściwości indyjskiego agrestu, czyli liściokwiatu garbnikowego.
box:offerCarousel
Zdrowe włosy i skóra głowy z olejkiem amla
Olejek amla ma swoje stałe miejsce w medycynie naturalnej. Ma działanie antybakteryjne i przeciwwirusowe. Często porównywany jest do polskiej kozieradki czy do działania olejku rycynowego, dlatego znalazł szerokie zastosowanie w kosmetyce i pielęgnacji włosów. Olejowy macerat z amli to sprawdzony sposób na przyspieszenie porostu włosów oraz przyciemnienie blond pasemek czy pierwszych, siwiejących kosmyków. Dodatkowo amla pomaga walczyć z łupieżem, niweluje swędzenie i pieczenie, utrzymuje właściwe pH i odkaża skórę głowy, zapobiegając nadmiernemu wydzielaniu sebum. Oprócz tego regeneruje rozdwojone, puszące się końcówki, pomaga podkreślić naturalny skręt i nawilża przesuszone pasma włosów. Olejek pokochały już kobiety na całym świecie, ponieważ dzięki niemu ich włosy są piękne, sprężyste, lśniące i po prostu zdrowe, a na głowie pojawiają się nowe baby hair.
Olejek amla na zmarszczki, opuchnięcia i przebarwienia
Olej amla ma odmładzające i antyoksydacyjne właściwości. Pomaga walczyć z wolnymi rodnikami, które powstają na skutek działania stresu oksydacyjnego, i świetnie pielęgnuje nie tylko twarz, ale także całe ciało. Ma działanie antyseptyczne, łuszczące i ściągające. Owoce, z których tłoczony jest olejek, są skarbnicą witamy C, taniny oraz polifenoli. Dzięki tym składnikom olejek działa jak drogi kosmetyk poprawiający koloryt skóry, ujędrniający i przeciwzmarszczkowy, dlatego chętnie wybierany jest przez osoby, które chcą zachować młody wygląd na dłużej. Amla znana jest także z właściwości przeciwzapalnych, które wykorzystuje się przy różnych infekcjach skórnych, egzemach czy wypryskach. Oprócz tego wspomniana wcześniej duża zawartość witaminy C powoduje, że olejek jest świetnym remedium na opuchnięcia wokół oczu oraz cienie, które powstają w wyniku osłabionego mikrokrążenia w skórze. To dlatego dla kobiet olejek amla bywa często naturalną alternatywą dla serum lub kremu pod oczy.
box:imagePins
box:pin
Jak stosować olejek amla?
Olejek amla stosunkowo niedawno pojawił się na polskim rynku. Można dostać go zarówno w czystej postaci oraz jako składnik kosmetyków pielęgnacyjnych. Rzadziej spotyka się jego sproszkowaną wersję. Jeżeli chcemy zadbać o włosy, wystarczy regularnie wcierać olejek w skórę głowy oraz suche końcówki. Można zastosować go zamiast maski czy odżywki lub dodać kilka kropel do szamponu i taką mieszanką umyć dokładnie skalp. Warto przy aplikacji olejku na głowę wykonywać przy okazji delikatny masaż, który poprawi krążenie i pozwoli odżywczym składnikom wniknąć aż do cebulek włosów, które zakorzenione są w mieszkach włosowych. W przypadku stosowania olejku amla na twarz działanie jest bardzo podobne. Możemy bezpośrednio wmasować go w skórę lub rozcieńczyć ulubiony balsam bądź krem kilkoma kroplami olejku.
Olejek amla do pielęgnacji skóry zazwyczaj konfekcjonowany jest z dodatkowymi olejami – np. słonecznikowym lub arganowym. Na rynku możemy znaleźć głównie olejek amla do pielęgnacji włosów. Co ciekawe, wśród propozycji znajdują się również olejki dla dzieci. Jedno jest pewne, warto mieć olej amla w domu, aby regularnie stosować go na włosy oraz skórę. | Olejek amla – dlaczego warto go stosować? |
Biżuteria z dawnych lat zachwyca oryginalnością, mistrzowskim wykonaniem, dekoracyjną ornamentyką. Małe arcydzieła sztuki jubilerskiej przyciągają kolekcjonerów i tych, którzy szukają niebanalnego prezentu dla bliskiej osoby. W biżuterię historyczną można inwestować albo po prostu kupować ją, nosić i się nią cieszyć. Jej ponadczasowa stylistyka niejednokrotnie przebija seryjnie produkowane świecidełka. Intryguje nie tylko kunsztem wykonania i wysokimi walorami artystycznymi, ale też zapisaną w niej historią. Większość kolekcjonerów ma świadomość wyjątkowej wartości tych ponadczasowych wyrobów. Warto, aby zyskała ją większa rzesza kupujących. Przedstawiamy miniprzewodnik, który zachęci do kolekcjonowania jubilerskich wyrobów wytwarzanych w okresie od klasycyzmu do art déco.
box:offerCarousel
Klasycyzm, czyli powrót do starożytności
Na początku XIX wieku nastąpił powrót w branży jubilerskiej do zdobień inspirowanych motywami starożytnej Grecji i Rzymu. Pojawiły się wszelkiego rodzaju palmety, czyli stylizowane liście palmy, dominują meandry – załamujące się pod kątem linie proste oraz liście akantu. Biżuteria, oprócz funkcji dekoracyjnej, ma upamiętniać osobiste przeżycia, odzwierciedlać emocje i uczucia: miłość, przyjaźń, ale też żal po stracie ukochanej osoby. Bardzo popularne stają się tzw. sekretniki, , czyli zamykane medaliony, w których przechowuje się pamiątki związane z bliską osobą, np. pukiel włosów czy fotografię.
Wokół tego stylu wytwarza się tzw. nurt sentymentalno-żałobny, w którym dominuje biżuteria ze złota dekorowana czarną emalią, onyksem albo perłami. Drogocenne precjoza – jak cięte w kamieniu czy w koralu kamee – upamiętniają też wspomnienia z dalekich podróży. Biżuteria w okresie klasycyzmu świadczyła o przynależności społecznej, dlatego wyróżniała się bardzo wysokim poziomem wykonania i była wytwarzana z drogich materiałów oraz kamieni szlachetnych. Najbardziej cenione były oprawiane w złoto diamenty i ametysty.
Mieszczański biedermeier
Chyba najpopularniejsza i najczęściej spotykana w antykwariatach jest biżuteria z pierwszej
ćwierci XIX wieku, czyli z okresu biedermeieru. Lata 30. XIX wieku po niedawno zakończonych wojnach napoleońskich nie obfitowały w drogocenne materiały. Dlatego, aby inaczej podkreślić szyk i splendor biżuteryjnych ozdób, sięgano po dekoracyjne ornamenty zaczerpnięte ze stylistyki rokoka. Stosowano jednak nowe, tańsze tworzywa, np. dmuchane, puste w środku złoto. Popularne też było pokrywanie osiemnasto- lub czternastokaratowym złotem cienkiej blachy, którą następnie precyzyjnie ozdabiano poprzez repusowanie, grawerowanie czy ozdabianie barwną emalią. Złoto często zastępowano tańszymi kruszcami, np. mosiądzem czy tombakiem. Dlatego biżuteria biedermeierowska, chociaż sprawia wrażenie ciężkiej i masywnej, w istocie jest bardzo lekka. Brosze czy bransolety ozdabiano kamieniami szlachetnymi. Biedermeier szczególnie ukochał sobie turkusy, granaty i korale. W tańszej wersji zastępowano je szlifowanym na podobieństwo kamieni kolorowym szkłem. Na styl biżuterii w drugiej połowie XIX wieku znaczący wpływ miały nauki przyrodnicze. Popularne stały się wszelkie motywy roślinne i zwierzęce: ptaki, węże, kwiaty, wici latorośli oraz bluszczu.
Dekoracyjna secesja
Pod koniec XIX wieku biżuterię zdominowała płynna, finezyjna linia oraz ornamentyka inspirowana naturą. Kwiaty, gałązki, liście, owady, dekoracje roślinne i zwierzęce, a także postacie kobiet to motywy, które zawładnęły złotnictwem okresu secesji. Warsztat jubilerski wzbogacił się o nowe materiały. Złoto i srebro coraz częściej zastępowano metalem, a kamienie szlachetne szkłem, masą perłową i kością słoniową. Absolutną nowością stał się róg, stąd np. mnóstwo rogowych grzebieni z tego okresu.
Wyrafinowane art déco
Ten elegancki styl wniósł do biżuterii geometryzację i uproszczenie form. Biżuteria stała się nieodłącznym elementem stroju każdej eleganckiej kobiety. Emancypacja spowodowała wyzwolenie się ze sztywnych kanonów mody i zachowań. Kobiety skracają nie tylko włosy, ale także sukienki. Do biżuterii art déco wkładają kapelusze i męskie garnitury. Biżuteria musiała dotrzymać kroku nowemu emploi. Biżuteryjne dodatki przyjmują nowoczesne, geometryczne i uproszczone formy, inspirowane motywami starożytnej Grecji, Rzymu i Egiptu. W strojach dominują kolorystyczne zestawienia czerni i bieli, które chętnie łączy się z diamentami i perłami. Popularne i modne są drogie kamienie i kruszce, ale też materiały, które prezentują się równie okazale i elegancko, ale są dużo tańsze, np. bakelit, jadeit, kryształ górski czy bursztyn. Coraz modniejsza staje się biżuteria sztuczna, ale w nowoczesnej, awangardowej formie, gdyż w biżuterii art deco bardziej niż drogi materiał liczyły się nowoczesny projekt i wykonanie.
Biżuteria zabytkowa jest unikatowa. Historyczne wzory ujmują oryginalnymi motywami, dawnymi technikami, szlachetnością kruszców i historią, jaka się z nimi łączy. Dla wielu kolekcjonerów wciąż jest celem do zdobycia. | Biżuteria antykwaryczna – od klasycyzmu do art déco |
Do nowoczesnych wnętrz najlepiej pasują stylowe dodatki, które dodają pomieszczeniu uroku i charakteru. Na czasie są zwłaszcza wiszące lub stojące literki lub całe wyrazy, a także pomysłowe plakaty bądź antyramy ze zdjęciami. Do ciekawych dodatków, które są zarówno ozdobą, jak i praktycznym gadżetem, bez wątpienia należą wazony. Sprawdź, który wybrać dla siebie. Wazony szklane
Szklane wazony są ponadczasowe i bardzo praktyczne. Sprawdzą się jako ozdoba na stół, ławę czy komodę. Cechuje je lekkość, dlatego bez obaw możemy wybierać duże, rozłożyste modele, które pomieszczą każdy bukiet. Najbardziej modne w ostatnim czasie są wazony kuliste. Świetnie prezentują się z krótkimi, rozłożystymi żywymi kwiatami, jednak i bez nich będą przykuwały uwagę. Wystarczy na ich spód włożyć kamienie, muszle lub drewnopodobne elementy i ustawić na nich ulubioną świecę lub podgrzewacz. Taka ozdobna kula to idealny pomysł na ozdobę komody lub ławy.
Modne są także wazony przypominające kielichy lub lampki wina. Sprawdzą się jako ozdoba i spełnią swoją rolę w trzymaniu kwiatów. Do wazonów tego rodzaju pasują zwłaszcza pojedyncze, wysokie kwiaty, takie jak róże czy słoneczniki. Ciekawie prezentują się też własne kompozycje kwiatowe i kamienne, które są układane wewnątrz szkła. Wazony klasyczne, a więc wąskie i wysokie, kupimy od 39 zł. Za stylowe wazony w kształcie kielichów czy kul zapłacimy od 56 zł wzwyż. Za ok. 60 zł kupimy szklane wazony z kolorowego szkła. Na topie są szczególnie bursztynowe i ciemnobrązowe odcienie oraz wzory z pajączkami z tzw. tłuczonego szkła.
Białe wazony ceramiczne
Dużym zainteresowaniem cieszą się również białe wazony ceramiczne. Idealnie pasują do stylu prowansalskiego, skandynawskiego czy klasycznego stylu minimalistycznego. Dzięki nietypowej strukturze lub designowi przyciągają wzrok nawet bez ozdób kwiatowych. Same w sobie są dekoracją idealną na komodę czy półkę wiszącą. Szeroka gama kształtów, różne wielkości i szerokości sprawiają, że mogą stać się ozdobami długiej półki i wcale nie muszą występować pojedynczo. Modne są zwłaszcza wazony skręcane, z otworkiem z boku lub na środku oraz wazony o nietypowych kształtach (np. przechylona literka S czy odwrócone E).
Wzorzyste wazony
Miłośnicy wzorów też znajdą coś dla siebie. Wzorzyste wazony podkreślają osobowość mieszkańców, nawiązują do motywów dominujących w domu, odnoszą się do tematyki, która jest bliska sercu domowników. Na topie są zwłaszcza motywy etniczne i kwiatowe. Popularne są ponadto wzory ornamentowe i ręcznie malowane kwiaty oraz kształty. Ciekawie prezentują się dwukolorowe wzory geometryczne lub malowane dmuchawce czy motyle. Dobrym pomysłem na prezent są wazony dekoracyjne z grawerowanym napisem lub na podstawce z dedykacją. Ich cena waha się od 89 do 199 zł, w zależności od wielkości, kształtu i rodzaju ozdoby.
box:video
Wazony drewniane i z kamiennymi ozdobami
W nowoczesnych wnętrzach świetnie prezentują się wazony drewniane i z kamiennymi ozdobami. Szczególnie popularne są wazony z drewna mango i wenge. Ładnie prezentują się te o beczułkowych kształtach, jak również wazony proste z ciekawymi grawerami. Na wazonach drewnianych dominują kolory ziemi i ryte wzory. Podobnie jest z wazonami zdobionymi kamieniami. Kosztują one od 49 zł i są znacznie cięższe od ceramicznych i szklanych modeli. | Stylowe wazony do nowoczesnych wnętrz |
Gotowanie na parze należy do najzdrowszych technik kulinarnych. Taka metoda obróbki pożywienia pozwala zachować wysoki poziom składników odżywczych oraz naturalny smak i barwę. Znana była już w starożytności, kiedy to ówcześni ludzie przygotowywali potrawy nad gorącym źródłem lub nad rozgrzanymi kamieniami. Dziś nie musimy uciekać się do takich sposobów. Do gotowania na parze służą takie przybory kuchenne, jak parowar czy specjalny garnek. Jakie garnki znajdziemy na Allegro, jeśli chcemy przeznaczyć na ten zakup maksymalnie 100 zł? Brunhoff 4257
Garnek do gotowania Brunhoff 4257 to zestaw składający się z pięciu elementów: garnka na wodę, szklanej pokrywki (z odpowietrznikiem) i trzech wkładów na parę. Sprzęt został wykonany z polerowanej na wysoki połysk stali. Można go używać zarówno na kuchni gazowej, ceramicznej, elektrycznej, jak i indukcyjnej. Ma siedmiowarstwowe akutermiczne dno oraz solidne, nitowane uchwyty.
W jednym czasie możesz ugotować w nim nawet kilka potraw składających się z mięsa, ryb i warzyw. To oszczędność czasu i gwarancja zdrowia – produkty te gotują się krótko i, co najważniejsze, bez wody i tłuszczu. Takie posiłki polecane są zwłaszcza dla osób chcących zrzucić zbędne kilogramy oraz dla tych, którzy pragną zdrowo się odżywiać. Niewielka ilość energii, jaką pobiera ten garnek, zostaje równomiernie rozprowadzona na całej powierzchni i zmagazynowana, aby przewodzić ciepło do garnka przez długi czas. Cena garnka Brunhoff 4257 wynosi 95 zł.
Garnek do gotowania na parze Senso
Naturalny smak i pełnię wartości odżywczych pozwoli zachować także garnek do gotowania na parze Senso. W zależności od modelu może mieć średnicę 18, 20 lub 22 cm. Składa się z trzech lub czterech elementów, w skład których wchodzi garnek, szklana żaroodporna pokrywa oraz jeden lub dwa wkłady. Naczynie wykonano ze stali nierdzewnej wykończonej połyskiem zarówno z zewnętrznej, jak i wewnętrznej strony.
Garnek Senso ma dodatkowo stalowe uchwyty i trójwarstwowe dno termiczne, które nie tylko utrzymuje ciepłotę przyrządzanego posiłku, ale i oszczędza czas. Okrągłe brzegi naczynia sprawiają, że zawartość się nie rozpryskuje. Garnek ten nadaje się do korzystania na kuchence ceramicznej, gazowej, indukcyjnej i elektrycznej. Jego koszt to 70 zł, aczkolwiek w czasie trwania promocji cena może spaść nawet o 30 zł.
Garnek do gotowania na parze Hoffner
Kolejna propozycja to garnek firmy Hoffner. W tym przypadku zestaw również może zawierać trzy lub cztery elementy. Czym się wyróżnia od konkurencji? Wewnątrz naczynia znajduje się praktyczna miarka. Poza tym daje możliwość gotowania nawet z niewielką ilością wody. Jest przystosowany do wysokich temperatur i ma siedmiowarstwowe dno. Łatwo utrzymać go w czystości i można go używać na wszystkich kuchenkach. Na Allegro kosztuje od ok. 40 do 90 zł.
Garnek do gotowania na parze Domotti
Za niecałe 30 zł dostaniemy wielofunkcyjny garnek marki Domotti o średnicy 16 lub 18 cm. Można go traktować jako pojedyncze naczynie do tradycyjnego gotowania lub – po nałożeniu nakładki – jako naczynie do gotowania na parze. Całość wykonana jest ze stali nierdzewnej, natomiast pokrywy są ze szkła hartowanego. Równomierne rozłożenie ciepła daje możliwość smażenia bez tłuszczu lub gotowania z niewielką ilością wody. Podczas gotowania należy uważać, żeby płomień nie wydostawał się za dno garnka.
Garnek Alvaro
Ostatnia propozycja to garnek do gotowania na parze Alvaro. W tym przypadku naczynie ma uchwyty, które są nie tylko solidne, ale i poręczne. Znajdują się na nich silikonowe nakładki (do wyboru szare lub limonkowe), które ochronią przed poparzeniem i zabezpieczą przed nadmiernym nagrzaniem. Zaletą garnków Alvaro jest szklana pokrywa. Dzięki niej można zajrzeć do środka i skontrolować proces gotowania. Cena tego modelu to ok. 90 zł. | Garnek do gotowania na parze do 100 zł |
Zegar to jeden z bardziej widocznych przedmiotów w naszym domu. Z praktycznych przyczyn ustawiamy go zawsze na widoku, tak byśmy łatwo mogli sprawdzić na nim godzinę. Z tego też względu w naszym mieszkaniu jest zazwyczaj kilka zegarów, często po jednym w każdym pomieszczeniu. Dlatego warto odpowiednio dobrać ten przedmiot, tak aby podkreślił charakter danego wnętrza. Można przy tym trochę poeksperymentować i pobawić się stylami. Pamiętaj o własnej wygodzie. Miej tyle zegarów, ile potrzebujesz, aby bez problemu sprawdzić godzinę w dowolnym pomieszczeniu. Nie zapominaj jednak o ich odpowiednim dopasowaniu. Powinny się komponować ze wszystkim, co je otacza.
Zegar w odpowiednim stylu
Ważne, aby zegar pasował do miejsca, w którym się znajduje. Inny zegar możesz ustawić w kuchni, inny w sypialni, salonie czy korytarzu. Musisz również zwrócić uwagę na wielkość pokoju. Stary, drewniany zegar stojący doskonale będzie się nadawał do obszernego, poważnego gabinetu. Przytłoczy jednak niewielką, przytulną sypialnię.
W jakim kolorze wybrać zegar?
Najlepiej, żeby zegar miał jakieś akcenty kolorystyczne wspólne z pomieszczeniem, w którym został umieszczony. Zawsze możesz też dobrać zegar w kolorach neutralnych – czerń i biel sprawdzi się doskonale w większości domów.
Klasyczny czy nowoczesny
Jeżeli zastanawiasz się, czy wybrać prosty klasyczny zegarczy nowoczesny zegar elektroniczny, musisz najpierw zastanowić się, w jakim stylu chcesz urządzić swój dom lub jak już go urządziłeś. Niektóre style można łączyć, inne nie. Decoupage będzie w większości przypadków dobrze wyglądał z meblami w stylu skandynawskim, nowoczesny zegar z elektronicznym wyświetlaczem najczęściej już nie.
Dbaj o szczegóły
Obecnie wybór zegarów jest bardzo duży. Możesz więc pozwolić sobie na perfekcjonizm. Jeżeli lubisz motyw lawendy i właśnie taki wzór chcesz wprowadzić do swojej kuchni, wykorzystaj go również na zegarze.
Eksperymentuj
Twój salon jest urządzony w poważnym, surowym stylu? Przy jednej ścianie stoi szafa gdańska, a przy drugiej wielkie mahoniowe biurko z rzeźbionymi szufladami? To jeszcze nie znaczy, że możesz dobrać do tego tylko stary antyczny zegar. Choć oczywiście doda on klasy każdemu wnętrzu. Jeżeli nie chcesz jednak „obciążać” pokoju, możesz zawsze wybrać na przykład zegar w stylu retro, który również będzie idealnie pasował.
Klasyczne z nowoczesnym
Do domu urządzonego w klasycznym stylu możesz dopasować nowoczesny zegar, a do nowoczesnego wnętrza – klasyczny. Często takie połączenia wypadają bardzo korzystnie. Nowoczesne zegary są w stanie „odświeżyć” stare surowe meble. Klasyczne dodatki dodają zaś szyku nowoczesnym wnętrzom. Ważne jednak, żeby robić to z wyczuciem i nie mieszać styli, które do siebie nie pasują.
Inny zegar do każdego pomieszczenia
Doskonałym pomysłem jest dobranie innego zegara do każdego pomieszczenia. W kuchni możesz powiesić zegar kuchenny z jakimś zabawnym wzorem, na przykład sztućców, patelni czy filiżanki. Twój korytarz może się zmienić w dworcową poczekalnię za pomocą stylowego zegara dworcowego. Sypialnia nabierze delikatności dzięki zegarowi zrobionemu techniką decoupage. Salonowi dodasz charakteru zegarem nowoczesnym. A w domku nad jeziorem stworzysz niezapomniana atmosferę, wieszając zegar z kukułką.
Zegar – nie tylko do wskazywania godzin
Zegary, zwłaszcza te nowoczesne, służą obecnie nie tylko do wskazywania godzin. Są przede wszystkim ozdobą, a także niebanalnym dodatkiem do domu. Co więcej, z niektórych nie da się nawet wyczytać dokładnie godziny! Możesz także kupić samą drewnianą tarczę zegara i własnoręcznie ją przyozdobić. W ten sposób zegar będzie miał również wartość sentymentalną.
Zegar to element, o który powinieneś zadbać w swoim domu. Codziennie przynajmniej kilka razy kierujesz na niego swój wzrok, podobnie jak wszyscy twoi goście. Postaraj się, aby ten drobiazg był zarówno praktyczny, jak i miły dla oka. Nadawał charakteru twojemu domowi. Sprawiał, że będzie dopracowany w każdym szczególe. Nieważne, czy wybierzesz styl klasyczny, czy nowoczesny. Zadbaj o to, aby codziennie patrzenie na zegar sprawiało ci przyjemność. | Zegar w domu – klasyczny czy nowoczesny? |
W małym mieszkaniu nie może zabraknąć praktycznego taboretu. Ten z reguły niewielki mebel jest doskonałym uzupełnieniem siedzisk, jakimi dysponujemy w naszym wnętrzu. Ponadto czym jest najwygodniejszy nawet fotel bez podnóżka? Natomiast przy wizycie większej liczby gości taboret zawsze przyda się jako dodatkowe miejsce do siedzenia. Wśród naszego wyposażenia nie może zatem zabraknąć taboretu o nietuzinkowym wyglądzie. Przyjrzyjmy się ciekawym modelom dostępnym na rynku. Taboret DSW Handy
Ten mebel przykuwa uwagę nowoczesną formą wykonania. Na czterech nogach z drewna bukowego umieszczone zostało prostokątne siedzisko. Nogi mają postać długich, cienkich stożków, które zwężają się ku dołowi. Dzięki temu taboret sprawia wrażenie niezwykle lekkiego i smukłego. Samo siedzisko wykonane zostało z wysokiej jakości tworzywa sztucznego, jakim w tym przypadku jest polipropylen. Taboret przykuwa uwagę nowoczesnym designem. Pomiędzy nóżkami mebla została rozciągnięta czarna „pajęczyna”, która przywodzi na myśl designerskie krzesła kuchenne. Pajęczynę tę tworzy najwyższej jakości stalowa rama, która nie tylko ładnie wygląda, ale również wzmacnia całą konstrukcję. Całkowita wysokość taboretu to 490 mm, a dzięki takim gabarytom mebel sprawdzi się również jako podnóżek. Siedziska taboretu DSW Handy są dostępne w wielu ciekawych wersjach kolorystycznych, dzięki czemu każdy ma szansę dobrać model idealnie do wystroju we wnętrzu.
Taboret stołek drewniany Ergo L
Klasyczny model taboretu we współczesnej odsłonie. Mebel wyposażono w komfortowe siedzisko, które dostępne jest w dwóch grubościach, 4,5 lub 9 cm. Za sprawą przyjemnego materiału z ekoskóry taboret może posłużyć również jako wygodny podnóżek, dając odpoczynek zmęczonym nogom. Stołek w całości wykonany jest z drewna, które w zależności od preferencji użytkownika może być pomalowane na tradycyjną czerń lub jeden z bardziej intensywnych i żywszych kolorów – błękitny lub limonkowy. Ergo L zwraca uwagę ciekawymi kantami, przywodzącymi na myśl futurystyczne projekty. To polski produkt w przystępnej cenie, który powinien zaspokoić wymagania większości osób poszukujących ciekawego taboretu.
Taboret Techno Max
Ten mebel trafi w gusta nie tylko fanów muzyki elektronicznej. Bez wątpienia jest to mebel, który można śmiało określić mianem nowoczesnego. Nogi stanowią cztery podłużne elementy trójkątne. Cała konstrukcja wykonana została z drewna bukowego, a zwieńczono ją miękkim siedziskiem ze skóry ekologicznej. Szeroki wybór kolorów trafi w gusta najwybredniejszych klientów. W tym miejscu warto odnotować, że – oprócz siedziska – również nogi mogą przyjąć różne wersje kolorystyczne. Taboret jest wysoki na 480 mm. Ponadto, taboret Techno Max ma podkładki filcowe, zapobiegające rysowaniu powierzchni. To istotna informacja dla tych klientów, którzy dbają nie tylko o oryginalny design, ale i o stan podłóg w swoim domu.
Taboret indyjski
Tego rodzaju taboret idealnie sprawdzi się w mieszkaniach osób, które preferują orientalną stylistykę. Drewno jest chyba najszlachetniejszym materiałem, a w przypadku tego mebla osiągnęło szczyt doskonałości. Taboret indyjski został wyprodukowany z wysokiej jakości palisandru, którego barwa i poszczególne słoje prezentują się niezwykle pięknie nie tylko w azjatyckim wnętrzu. Pamiętajmy, że u miłośnika dobrego designu nie może zabraknąć drewnianych mebli. Taboret indyjski to idealny przykład wykorzystania naturalnego surowca jako materiału służącego wygodzie człowieka. Warto zdecydować się na cały komplet trzech taboretów indyjskich, z których jeden można wykorzystać jako stolik kawowy.
Taboret Magnum
W przypadku tego taboretu możemy mówić o meblu wielozadaniowym. Z uwagi na miękkie siedzisko Magnumbędzie również doskonałym podnóżkiem. Stelaż został wykonany z drewna bukowego, a na środku u góry znajduje się wspomniane już siedzisko z wysokogatunkowej skóry ekologicznej. Nogi to masywne prostopadłościany, dzięki którym mebel stoi pewnie i stabilnie. Całkowita wysokość taboretu to 480 mm. Taboret Magnum to styl, prostota i klasa. Wszystko to razem sprawia, że doskonale pasuje do każdego wnętrza. | Designerskie taborety i podnóżki. Przegląd |
Wsie, małe miasteczka i miasta Polski „B” nie kojarzą nam się zwykle z materiałem, który inspiruje twórców. Tymczasem okazuje się, że polska prowincja niezwykle często staje się tłem dla porywających i poruszających powieści i opowiadań. Polska prowincja zwykle kojarzy nam się z szarą codziennością, brakiem perspektyw czy biedą. To jednak jednocześnie miejsce, w którym pielęgnowana jest tradycja. Celebruje się tam prostotę życia i cieszy z małych rzeczy, o których zapominamy w wielkomiejskim pędzie. Nic więc dziwnego, że prowincjonalna Polska małych miasteczek i wsi okazuje się niekończącym się źródłem inspiracji dla najpopularniejszych polskich pisarzy.
1. „Prowadź swój pług przez kości umarłych” Olga Tokarczuk
Tokarczuk, jedna z najpopularniejszych i najbardziej uznanych polskich pisarek, akcję niemal każdej ze swoich książek umieszcza z dala od wielkich miast. Nic dziwnego. Wszak sama autorka od dawna mieszka w świętokrzyskiej wsi. „Prowadź swój pług przez kości umarłych” to wciągająca i zaskakująca powieść, łącząca typowe dla Olgi Tokarczuk wątki filozoficzne z istotnymi zagadnieniami dzisiejszych czasów – ekologią i walką o prawa zwierząt. Akcja książki, przeniesionej niedawno na ekran przez Agnieszkę Holland w filmie „Pokot”, toczy się w malowniczej Kotlinie Kłodzkiej.
Przeczytaj pełną recenzję książki Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”.
box:offerCarousel
2. „Miedza” Andrzej Muszyński
Debiutancki zbiór opowiadań młodego polskiego prozaika to kilkanaście krótkich historii o Sosnowicach, jego rodzinnej wsi na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Choć opowiadania zawarte w „Miedzy” nie są reportażami, z pewnością nie brakuje w nich wątków autobiograficznych. Narrator – młody człowiek, który opuścił przed laty wieś – wraca w rodzinne strony i słucha osiemdziesięcioletniego „wioskowego dziada”, snującego opowieści o zmianach, które zaszły w tym i innych „prowincjonalnych” miejscach w całej Polsce. Historie te są powolne, snują się niespiesznie, ale nie nudzą.
box:offerCarousel
3. „Dygot” Jakub Małecki
Porywająca opowieść o dwojgu odmieńców, którzy, niezrozumiani przez mieszkańców rodzinnej wsi, odnajdują szczęście w sobie. „Dygot” Jakuba Małeckiego to również opowieść, która rozgrywa się na przestrzeni dekad, ukazując troski i radości codziennego życia na polskiej prowincji – od czasów przedwojennych, przez trudy PRL-u, aż po skomplikowany okres transformacji. Dużo tu ludowych wierzeń i folkloru, a także realizmu magicznego, którego nie powstydziliby się najwięksi przedstawiciele gatunku , jak Wiesław Myśliwski czy wspomniana już przeze mnie Olga Tokarczuk.
Przeczytaj pełną recenzję książki Jakuba Małeckiego „Dygot”.
box:offerCarousel
4. „Kamień na kamieniu” Wiesław Myśliwski
Klasyczna powieść dwukrotnego laureata Literackiej Nagrody Nike to prawdziwy hołd oddany polskiej wsi i polskim chłopom. Snuta przez głównego bohatera powoli, niespiesznie, ale wciągająco, burzliwa historia jego rodu pełna jest uniwersalnych prawd o człowieku i ludzkiej kondycji. Myśliwski w „Kamieniu na kamieniu” malowniczo opisuje też wieś, której już chyba nie ma, dając świadectwo minionym czasom i tradycjom.
box:offerCarousel
5. „Prowincja pełna marzeń” Katarzyna Enerlich
Książki z popularnej serii „Prowincja pełna…” Katarzyny Enerlich nie cieszyły się wprawdzie nigdy aż taką popularnością, co saga „Nad rozlewiskiem” Małgorzaty Kalicińskiej, ale nie oznacza to, że to mniej interesujące czy wartościowe pozycje. „Prowincja pełna marzeń” – pierwsza, wydana już w 2009 roku część – to opowieść o historii z przeszłości, która wywołuje lawinę zdarzeń rozgrywających się współcześnie na Mazurach. Enerlich z maestrią posługuje się językiem, malując za jego pomocą czarujące obrazy. Smaczku książce dodaje fakt, że jej fabułę po części oparto na prawdziwych wydarzeniach.
Polska prowincja to przestrzeń inspirujące artystów, pełna niezwykłych historii i ludzi. Niektórzy pisarze oddają hołd minionym czasom, podczas gdy inni bacznie przyglądają się aktualnemu stanowi rzeczy. Oba te podejścia są równie interesujące. | 5 książek, których akcja dzieje się na polskiej prowincji |
Wiosnę czuć już w powietrzu… Każdy dzień wita cię coraz wyższą temperaturą i coraz śmielej świecącym słońcem. Najwyższy czas zatem zamienić zimowe okrycia na lżejsze kurtki i płaszcze. Jakie wiosenne okrycia dla kobiet są ponadczasowe? Klasyczny trencz – podstawa wiosennej szafy każdej modnej kobiety
Dobrze skrojony, uszyty z materiału wysokiej jakości, w kolorze beżowym – taki trencz nie wychodzi z mody, będzie więc służył ci doskonale przez długie lata. Ten rodzaj płaszcza jest niezwykle uniwersalny – nie zna wieku zakochanych w nim pań, sprawdza się też w najróżniejszych zestawach ubrań, jest doskonały na co dzień, na wieczór i od święta. W trenczu świetnie wyglądają panie w kwiecie wieku, radosne studentki i zwariowane nastolatki, a mamy małych dziewczynek wiedzą, że bardzo łatwo jest znaleźć modny płaszczyk nawet dla dwuletniej modnisi. Jak nie nosić, a jak nosić trencz? Połączenie stroju do biegania, np. adidasów i spodni dresowych, z trenczem to propozycja dla pełnych odwagi młodych kobiet. W komplecie z płaszczem źle wypadają sztuczna biżuteria i ubrania sięgające do połowy łydki, takie jak modne już wiosną 2015 spodnie typu culotte i rozkloszowane spódnice. Typowe zestawy, które doskonale komponują się z trenczami w różnych kolorach, to spódnice ołówkowe i zwiewne sukienki, proste spodnie (np. chinosy) albo jeansowe rurki, do których warto założyć baleriny, zgrabne botki, sztyblety, trampki, a nawet kalosze. Nonszalancki charakter możesz łatwo nadać nawet biurowej stylizacji, bawiąc się sposobem zapięcia paska od trencza. Najlepiej zawiąż go na supełek albo puść swobodnie, pamiętaj jednocześnie, że niezapięty i niezawiązany pasek najlepiej prezentuje się przy trenczu z odpiętymi guzikami.
Ramoneska – ulubiony wybór (nie tylko) fanek rockowych brzmień
Nazwa tej kultowej kurtki pochodzi od znanego i ważnego w historii muzyki popularnej punkowego zespołu Ramones, którego członkowie często pojawiali się na scenie właśnie w takich skórzanych okryciach. Trzeba przyznać, że kurtka rockowych dusz i fanów głośnych motocykli szybko zawojowała świat mody. Na Allegro bez trudu znajdziesz ramoneski z jeansu, skóry naturalnej i sztucznej, wiskozy pokrytej poliuretanem i z zamszu. Ramoneski możesz nawet poszukać wśród żakietów i marynarek. Kurtka rock’n’rollowych buntowników jest wymarzonym okryciem nastolatek i młodych kobiet, które pasuje zarówno do rozłożystej spódnicy z tiulu i zwiewnej sukienki w łączkę, jak i do jeansów typu boyfriend czy rurki. Ramoneska tworzy nietuzinkową stylizację właściwie ze wszystkimi elementami garderoby i dodaje im pazura, można ją więc śmiało zaliczyć do bazowych ubrań dla pań. Kurtkę warto założyć na uczelnię, randkę czy wyjście do kina, sprawdzi się też jako okrycie w drodze do pracy, pod warunkiem, że nie musisz trzymać się biurowego dress code’u.
Kurtka jeansowa – ukochany denim w wiosennych zestawach
Katanę wyprodukowała znana marka Lee w latach 30. ubiegłego wieku z myślą o robotnikach i farmerach, którzy potrzebowali wygodnego, a przy tym wytrzymałego okrycia. Kurtka jeansowa nadal postrzegana jest przede wszystkim jako element mody dziecięcej i młodzieżowej, ale z tego niezwykle wygodnego, a przy tym modnego i szykownego elementu odzieży mogą korzystać nawet trzydziestolatki. Odpowiednio skrojona kurtka z jeansu może stać się przyjacielem kobiety na całe lata – najpopularniejszy krój z kołnierzykiem koszulowym, dwiema kieszonkami na klatce piersiowej i dwiema po bokach jest ponadczasowy. Jeżeli chcesz uzupełnić swoją szafę o okrycie, którym będziesz cieszyć się przez wiele sezonów, koniecznie wybierz jeansową kurtkę bez przetarć czy łatek. Kieruj się zasadą, że im prościej, tym lepiej. Takie okrycie świetnie pasuje do eleganckiej, białej koszuli, wiosennych sukienek, letnich spódnic maxi, prostych spodni i szortów z lnu. Idealnie współgra z balerinami, nawet lekkimi typu lace up, tworzy też zgrabny zestaw z trampkami, sandałkami i lżejszymi botkami. Kurtka jeansowa może towarzyszyć ci przez większą część roku – od cieplejszych dni wiosny, przez chłodniejsze letnie poranki, po złotą polską jesień. Postawienie kołnierzyka i podwinięcie rękawów doda kurtce charakteru.
Niebanalne połączenia zwiewnych sukienek i kurtki z jeansu albo skóry to świetny strój na powitanie wiosny. Miksuj wzory i materiały, baw się trendami – wiosna i przejściowe okrycia zachęcają do modowych eksperymentów! | Ponadczasowe wiosenne okrycia dla niej |
Samodzielna wymiana oleju to dość rzadkie zjawisko, ale niektórzy mają taką potrzebę lub konieczność. A skoro ona zachodzi, to warto sięgnąć po dobre i skuteczne rozwiązania. Jak więc wyssać olej? Jeśli własnymi rękami chcemy wymieniać olej, musimy pamiętać o kilku niezwykle istotnych kwestiach. Po pierwsze, są dwie metody pozbycia się starego oleju. Po drugie, tenże olej musimy oddać do utylizacji. Nie wolno nam go np. spalić w piecyku olejowym, bo wtedy do atmosfery dostają się bardzo niebezpieczne i trujące substancje. Nie wolno go też po prostu wylać. Jeden kilogram przepracowanego oleju jest w stanie skazić 5 milionów (!) litrów wody, czyniąc ją niezdatną do picia. Olej możemy oddać na stacji benzynowej – choć w praktyce bywa to trudne. Warto zawczasu umówić się z jakimś serwisem samochodowym, który wymienia olej i oddaje go do skupu. Jest on następnie wysyłany do rafinerii i po przetworzeniu wykorzystuje się go do lepików, olejów opałowych itd.
Wysysanie lub zlewanie
Po co samodzielnie wymieniać olej? Nie jest to czynność trudna, ale jeśli nie musimy jej wykonywać, jedźmy do mechanika. Jeśli kupimy u niego olej, to wymianę na ogół dostaniemy w prezencie. Nawet jeśli sami kupimyolej silnikowy, to wymiana w serwisie będzie kosztować niewiele. Jeśli jednak mamy małą firmę i kilka czy kilkanaście aut, gospodarstwo rolne i parę maszyn albo po prostu mieszkamy na odludziu – możemy się pokusić o samodzielną wymianę oleju.
Są dwie metody pozbycia się starego oleju z silnika – zlewanie i wysysanie. Zlewanie jest obecnie passé. Po pierwsze, należy podnieść auto, mieć spore naczynie, walczyć z korkiem miski olejowej, który na ogół trzeba przy okazji wymienić. Zdecydowanie lepiej olej wyssać. Ten sposób jest czystszy, wygodniejszy i lepszy dla silnika, bo w ten sposób wyciągamy więcej zanieczyszczeń, niż podczas zlewania. Ale jest jeden spory minus – musimy mieć do tego odpowiedni sprzęt.
Jaka wysysarka?
Zależy od potrzeb. Olej wymieniamy średnio raz na rok. Jeśli mamy jeden samochód, wystarczy nam najprostszy sprzęt za kilkadziesiąt złotych. Do tej kategorii możemy zaliczyć na pewno ręczne pompki, przypominające wielkie strzykawki. Trochę się namachamy, ale olej da się spokojnie odessać i zlać do jakiejś sporej butli. Takie sprzęty kosztują na ogół od 30 do 60 zł.
Do kategorii ręcznych pompek zaliczane są też urządzenia większego kalibru – wysysarki ręczne pneumatyczne. To stojące zbiorniki o pojemności przynajmniej kilku litrów, sprzężone z pompką, przypominającą nieco wersję do pompowania opon (oburącz, na stojąco). Wpuszczamy wężyk do zbiornika oleju (przez korek wlewu), machamy pompą i po sprawie. Wysysarka wytwarza podciśnienie, które zasysa olej do zbiornika. Takie modele są proste i fajne, kosztują jednak sporo więcej – od ok. 250 do 400 zł.
Na rynku jest też sporo wysysarek elektrycznych. Najtańsze podłącza się do gniazda zapalniczki. Oczywiście wysysarki 12 V są niezbyt wydajne, ale czasem przydatne. Za ich pomocą można też ściągnąć trefne paliwo z baku czy wykorzystać w inny, awaryjny sposób.
Najlepsze i najbardziej wydajne są elektryczne bądź pneumatyczne wysysarki warsztatowe. Pierwsze działają oczywiście po podłączeniu do gniazdka, można je spotkać w małych warsztatach. Drugie podłączamy do kompresora – w porządnych serwisach kompresorem napędza się większość narzędzi. To również dobre rozwiązanie dla gospodarstwa rolnego, gdzie trzeba samodzielnie wykonywać większość napraw czy regulacji. Niestety, jest to również najdroższa opcja. Tego typu wysysarki kosztują przynajmniej 350–400 zł, standardem jest 500–600 zł.
Jeszcze jedno – podczas wymiany smarowidła trzeba też założyć nowy filtr oleju. Do jego odkręcenia, jak i przykręcenia nowego bardzo przydaje sięklucz filtra oleju – nasadkowy lub tasiemkowy. | Wysysarka do oleju – po co, jaka i za ile? |
Nie oszukujmy się – każda mama marzy o dniu, gdy wszechobecne zabawki będą pod kontrolą. Dlatego warto zainwestować w sprawdzone systemy i sposoby organizacji domowej, między innymi puf, w którym zmieszczą się wszystkie maskotki. Wystarczy trochę materiału i czasu, a porządek ogarnie również pokój dziecięcy – do dzieła! Co będzie potrzebne?
Do uszycia pufu w stylu boho będziemy potrzebować kilku rzeczy:
- materiał o wymiarach 1,3 m x 1,6 m,
- zamek spiralny o długości 60 lub 70 cm,
- maszyna do szycia,
- podstawowe akcesoria krawieckie.
Krok 1. Z tkaniny wycinamy potrzebne części: dwa koła o średnicy 72 cm oraz dwa prostokąty o wymiarach: 110 cm x 30 cm. Podane wymiary zawierają centymetrowy zapas na szew.
Krok 2. Jedno z kół rozcinamy w połowie i wstawiamy zamek. Rozprasowujemy, sprawdzamy, czy zamek działa poprawnie. Jeśli twój zamek jest krótszy, to do końców doszywamy kawałki materiałów odpowiedniej długości.
Krok 3. Prostokąty zszywamy ze sobą krótszymi bokami. Szwy znów rozprasowujemy.
Krok 4. Część boczną zszywamy z kołami. Na początku szpilkami spinamy obie części i sprawdzamy, czy są ułożone symetrycznie względem siebie. Gdy wszystko się zgadza, zszywamy na maszynie. Rozprasowujemy i zabezpieczamy brzegi przed pruciem – zygzakiem lub owerlokiem.
Krok 5. Puf odwracamy na drugą stronę i wypełniamy pluszowymi, miękkimi zabawkami.
Puf jest już gotowy – wystarczy znaleźć mu odpowiednie miejsce i cieszyć się z widoku ładu i porządku, chociaż przez chwilę.
Jeśli szukasz więcej inspiracji na przechowywanie zabawek, sprawdź, jakie propozycje możesz znaleźć na Allegro. | Puf na zabawki– DIY |
Zestaw elektronarzędzi do majsterkowania w domu i ogrodzie powinien się znaleźć w każdym warsztacie. Nie tylko ułatwiają i przyśpieszają one wykonywanie pracy, ale także znacznie podnoszą jej jakość. Podpowiadamy, jakich narzędzi elektrycznych nie może zabraknąć w skrzynce złotej rączki. Czym się kierować przy zakupie?
Wybierając zestaw narzędzi elektrycznych (inaczej elektronarzędzi), powinniśmy się zastanowić przede wszystkim nad tym, jak często będziemy z nich korzystać. W domowych warsztatach, czyli podczas naprawiania usterek, składania mebli czy małych remontów najlepiej sprawdzą się produkty ze średniej kategorii cenowej. Wybieranie najtańszych narzędzi jest ryzykowne, ponieważ są nieefektywne, a do tego często się psują. Z kolei te o najlepszych parametrach, a zarazem wyższej cenie, w ręku przeciętnego majsterkowicza będą się marnować. Profesjonaliści polecają zakup urządzeń takich producentów jak Bosch, Graphite, Hitachi oraz Makita.
Jakie narzędzia trzeba mieć w domu?
Najczęściej używanym elektronarzędziem jest bez wątpienia wiertarka, która prędzej czy później przydaje się w każdym domu, np. do wywiercenia dziury, gdy chcemy zawiesić obraz lub do zmontowania regału do pokoju dziecięcego. Po zakupieniu odpowiednich wierteł może być wykorzystywana do pracy niemal z każdym materiałem. Do zwykłych prac domowych wystarczy wiertarka ręczna, ale jeżeli planujemy duży remont, lepiej od razu zaopatrzyć się w model udarowy, ponieważ radzi sobie z najtwardszymi materiałami (np. betonem).
Bardzo przydatnym elektronarzędziem jest wkrętarka, która znacznie przyśpiesza tempo dość monotonnego zajęcia, jakim jest wkręcanie śrub. Jest lekka, poręczna, stosunkowo niedroga i doskonale sprawdza się przy montażu wielu konstrukcji (m.in. krzeseł, szafek). Co więcej, nie wymaga użycia siły, a korzystanie z niej nie jest męczące. Niektórzy producenci oferują wkrętarki, które mają pełnić funkcję wiertarki, ale są nieefektywne i nadają się wyłącznie do miękkich materiałów, np. drewna.
Dla osób często pracujących z drewnem, obrabiających meble lub wykonujących prace remontowe dobrym zakupem będzie szlifierka. Do użytku domowego najlepsze są szlifierki kątowe i oscylacyjne, które mają system odsysania pyłu, ale na rynku znajdziemy także modele mimośrodkowe oraz taśmowe. Osoby z zamiłowaniem do majsterkowania mogą dodatkowo uzupełnić swój warsztat o pilarkę, wyrzynarkę i opalarkę. Wybór urządzeń jest ogromny, a producenci coraz częściej oferują tzw. kombajny narzędziowe, czyli urządzenia łączące wiele różnych funkcji.
box:video
Jakie dodatki dokupić?
Wybrane przez nas elektronarzędzia będą miały znacznie więcej zastosowań, jeżeli dokupimy do nich specjalne akcesoria. Podstawowe elementy rozszerzające funkcjonalność to oczywiście wszelkiego rodzaju wiertła, które umożliwiają pracę z różnymi materiałami (np. udarowe do pracy w betonie). Do wiertarki warto dokupić dyski umożliwiające szlifowanie oraz mieszalniki do przygotowywania zaprawy, kleju oraz farby. Do chętnie wybieranych akcesoriów należą także m.in. statywy z imadłem do wiertarek oraz uchwyty do szlifierek.
Co jeszcze warto wiedzieć?
Narzędzia elektryczną są dość trwałe, choć często używa się ich w trudnych warunkach. Mimo to trzeba pamiętać o ich regularnym czyszczeniu oraz smarowaniu, a także sezonowej konserwacji w specjalistycznych serwisach, zwłaszcza jeśli korzystamy z narzędzi bardzo intensywnie. Jest to ważne, ponieważ dostające się pod obudowę urządzenia opiłki i kurz mogą powodować awarie, a nawet trwałe uszkodzenia. Żywotność elektronarzędzi znacznie wydłuża ich odpowiednie przechowywanie, najlepiej w przeznaczonej do tego walizce lub pokrowcu dołączanych do zestawu. Jeżeli nie dysponujemy żadną z tych rzeczy, można wykorzystać klasyczną skrzynkę narzędziową. | Zestaw narzędzi elektrycznych dla złotej rączki |
Mikołajki to jedna z tych okazji w roku, kiedy możesz spełnić marzenia swojej pociechy. Sprezentuj dorastającemu synowi grę albo płytę z muzyką, o której od dawna śnił, zastanów się też nad drobiazgami, które okażą się dla niego wspaniałą niespodzianką. Jaki prezent możesz wybrać dla ucznia na 6 grudnia? Dorastające dziecko i postępy, jakie czyni w nauce, napawają rodziców wielką dumą. Chłopiec, który uczy się w szkole podstawowej, wyrasta z zabawek, a cały wolny czas poświęca spotkaniom z przyjaciółmi i rozwijaniu swoich pasji. To właśnie zainteresowaniami ucznia najlepiej kierować się, kiedy myślisz o prezencie mikołajkowym dla swojej pociechy. Sprawdź nasze propozycje podarunków w cenie nieprzekraczającej 50 zł.
Teleskop w zestawie ze statywem albo w jeszcze większym komplecie z mikroskopem na pewno zachwyci każdego chłopca, który jest niezwykle ciekawy świata.
Mikroskop, czyli idealna zabawka dla zwolennika poznawania świata w powiększeniu. Jeśli twój syn ma zadatki na biologa, nie zastanawiaj się długo nad zakupem mikroskopu – po prostu wybierz odpowiedni model. Najlepiej sięgnij po komplet z niezbędnymi akcesoriami, takimi jak pęsetka, szkiełka do przygotowania preparatów i probówki.
Robot solarny, który da uczniowi wiele radości po intensywnym dniu w szkole. Nauka przez zabawę? Czemu nie! Roboty solarne zasilane są panelem słonecznym. Zdecyduj się na jeden z wielofunkcyjnych modeli – robot 4w1 łatwo zmienić z dinozaura w owada, a robota 14w1 w najróżniejsze futurystyczne pojazdy.
Laboratorium, które odsłoni przed dzieckiem tajniki pracy meteorologa, zielarza czy chemika. Możesz sprezentować chłopcu nawet tak niebanalny upominek, jak zestaw do robienia śniegu, przygotowania mydełek w niespotykanych kształtach, stworzenia odrzutowych kul o zadziwiających właściwościach czy upiornej galarety.
Laboratorium astronomiczne – wprowadzi małego naukowca w tajniki obserwacji nieba. Uczeń będzie mógł stworzyć własny model Układu Słonecznego, a potem odtworzyć ruch planet.
Figurki Star Wars – strzał w dziesiątkę, kiedy najmłodszy domownik jest miłośnikiem Gwiezdnych wojen. Wśród figurek wypatrzysz m.in. pojazdy i statki kosmiczne, a także szturmowców.
Gry sportowe, takie jak: rzutki, zestaw łucznika czy komplet do badmintona. Jednym słowem prawdziwa gratka dla chłopca, który nie potrafi długo usiedzieć w miejscu. Ucznia, który nie ma z tym najmniejszego problemu, na pewno ucieszą gry planszowe, będące symulacją meczu piłki nożnej czy zawodów żużlowych.
Klocki Lego Technic, czyli chyba najpopularniejsze klocki świata w wersji dla wtajemniczonych. Zestawem klocków na pewno zachwyci się uczeń z zacięciem technicznym.
Puzzle 3D – kolejny sprawdzony pomysł na upominek dla dziecka, które lubi konstruować. Puzzle 3D, choć to z pozoru prosty gadżet, rozwijają wyobraźnię przestrzenną. Z zabawki chętnie skorzysta nie tylko pociecha, ale i jej rodzice.
Puzzle powyżej 500 elementów, czyli świetny pomysł na długą rozrywkę. Układanie uczy cierpliwości i skupienia. Zabawka z co najmniej 500 elementami umili też długie wieczory, które chłopiec chętnie spędzi z rodzicami i rodzeństwem na układaniu puzzli.
Jojo, czyli niewielka rzecz, która ogromnie cieszy! W żonglowaniu jojo uczeń może dojść do perfekcji, wzbudzając podziw rówieśników – taka sztuka wymaga jednak wielogodzinnych ćwiczeń.
Ubrania z ulubionymi drużynami piłkarskimi, np. AC Milan, FC Barcelona i Real Madryt. Prawdziwa gratka dla oddanego fana piłki nożnej! Oglądanie meczy ukochanego zespołu w koszulce w jego barwach – to jest dopiero prawdziwe kibicowanie!
Zdalnie sterowane zabawki latające, czyli UFO, helikopter albo samolot, który da chłopcu mnóstwo radości. Kierowanie takim latającym gadżetem wymaga koncentracji, a niekiedy także precyzji.
Latawiec, który do wyjścia z domu zachęci nawet największego telemaniaka czy chłopca z nosem przyklejonym do monitora komputera. Świetna zabawa na świeżym powietrzu gwarantowana!
Przebranie karnawałowe, najlepiej takie, które rzeczywiście przypadnie dziecku do gustu. Podczas spotkania z zaprzyjaźnionymi rówieśnikami uczeń może wcielić się w rolę superbohatera, wesołego zwierzaka albo w przedstawiciela zawodu, który chciałby w przyszłości wykonywać.
Spełnij drobne marzenia pociechy, przygotowując na mikołajki miłą niespodziankę. Poza słodyczami, zostaw w czystym chłopięcym bucie także niewielki upominek – klocki, puzzle czy koszulka są wprost stworzone na taką okazję! | Mikołajki – idealny prezent dla ucznia szkoły podstawowej do 50 zł |
Rozmaite wodne aktywności to zdecydowanie najprzyjemniejszy sposób spędzania czasu w upalne letni dni. Bardzo często, kompletując wakacyjny ekwipunek, zastanawiamy się, jakie akcesoria kupić, aby umożliwić całej rodzinie zabawę na plaży, w jeziorze czy na basenie, a przy tym zabrać ze sobą jak najmniej gadżetów i akcesoriów. Jednym z najlepiej sprawdzających się sprzętów jest oczywiście piłka. Dziś prezentujemy najlepsze do zabawy w wodzie. Służą do nauki pływania i nurkowania, siatkówki plażowej i piłki wodnej, podrzucania, ochlapywania i rzutów „kto dalej”. Inspirują do przeróżnych zabaw i sprawdzają się zawsze, niezależnie od wieku i liczby graczy. Trudno wyobrazić sobie plażowanie czy spędzanie czasu z maluchami na basenie bez piłek. Rynkowa oferta obejmuje modele rozmaitych wzorów i wielkości, przeznaczone do różnych aktywności. W zależności od wieku dzieci i naszych potrzeb możemy wybrać najbardziej uniwersalne – nadmuchiwane lub gumowe albo specjalistyczne piłeczki, np. do wyławiania z dna basenu czy rzutu do celu.
Kompaktowość i ogromne możliwości
Zdecydowanie najpopularniejsze, typowo plażowe są piłki nadmuchiwane rozmaitej wielkości. Ich niewątpliwą zaletą jest to, że bez trudu mieszczą się w podręcznym bagażu czy plażowej torbie. Ceny najmniejszych piłek zaczynają się już od 2 zł, co jest wyjątkowo niską ceną w zamian za możliwości zabawy, które nam oferują. Mamy do wyboru kolorowe piłki z abstrakcyjnymi lub geometrycznymi wzorami, a także w całości zadrukowane, np. postaciami z ulubionych bajek dziecięcych (Kubuś Puchatek, Minionki).
Mniejsze nadmuchiwane piłki będą świetną pomocą podczas nauki pływania i oswajania dziecka z wodą. Maluch może trzymać piłkę przed sobą, rzucać ją, a następnie próbować do niej podpłynąć lub położyć się na niej na brzuszku. Na plaży możemy wykorzystać ją do rozmaitych gier i zabaw z najmłodszymi dziećmi – od zbijaka, po siatkówkę plażową.
Piłki do gier sportowych
Dla starszych przedszkolaków i uczniów, którym nie wystarczą już proste zabawy, lecz chcieliby urządzić prawdziwe sportowe rozgrywki, zdecydowanie lepsze od nadmuchiwanych, będą piłki gumowe (od 3 zł do 40 zł). Te najzwyklejsze sprawdzą się podczas beztroskiej zabawy w wodzie. Jeśli jednak planujemy nieco bardziej intensywną grę, np. w piłkę wodną, lepiej wybrać model pompowany (około 6 zł) i oczywiście zabrać ze sobą również pompkę. Bardzo ciekawą propozycją są również lekkie, wytrzymałe i niewymagające pompowania piłki z pianki w cenie około 20 zł. Mogą być używane zarówno w wodzie, jak i na plaży, np. do gry w rugby. Pierwsze rozgrywki na piasku lub w wodzie z użyciem miękkich i bezpiecznych piłek to świetny sposób na zachęcenie dziecka do tego rodzaju sportowej aktywności. Za pomocą takiej piłki dziecko może się uczyć chwytów i rzutów bez obawy przed kontuzją czy zderzeniem z innymi plażowiczami.
Piłki do nauki nurkowania
Maluchy, które są już oswojone z wodą i czują się w niej coraz lepiej, chętnie podejmują nowe wyzwania. Takim, które łatwo zrealizować podczas wakacji – np. na odkrytym basenie – jest nauka nurkowania. Możemy wykorzystać do tego specjalne piłeczki do wyławiania. Każda z nich zawiera wewnątrz ciężarek, który sprawia, że po wrzuceniu do wody opada na dno basenu. W zależności od modelu piłki mają rozmaite wielkości i kolory, a niektóre z nich są dodatkowo otwierane, więc można w nich umieścić hasło czy numer, które dziecko ma odczytać.
Podczas nauki nurkowania, a także zabawy na zatłoczonym basenie sprawdzą się również piłeczki świecące. Zawierają w środku światełka LED, które uruchamiają się po zderzeniu piłki z taflą wody i migoczą kilkoma kolorami. Taką piłkę łatwo będzie znaleźć nawet w tłumie ludzi i wśród wielu innych wodnych akcesoriów.
Wybór odpowiedniej piłki zależy przede wszystkim od wieku dziecka, które będzie jej używać, jego potrzeb, a także miejsca w bagażu. Jednak zawsze, wybierając się nad wodę z maluchami, warto zabrać ze sobą wersję nadmuchiwaną. Jest tania, zmieści się wszędzie i z pewnością będzie inspiracją do wspaniałych wodnych zabaw. | Piłki do zabawy w wodzie – przegląd |
Oczko wodne to marzenie każdego właściciela ogrodu. Aby pięknie wyglądało i było pełne życia, musimy posadzić w nim odpowiednie rośliny i wyhodować ozdobne gatunki ryb. Sprawdźmy, co trzeba zrobić, aby dobrze je urządzić i zagospodarować. Tafla wody pokryta zielonymi liśćmi i kwiatami, kolorowe rybki pływające w przejrzystej wodzie i do tego chłód orzeźwiający nas w upalny dzień… Tak, posiadanie oczka wodnego w ogrodzie to czysta przyjemność. Może poza jednym minusem: zawsze będą się nad nim gromadziły komary. Jak takie oczko zagospodarować i urządzić, aby stanowiło małe, „żywe” jeziorko?
Robimy oczko
Najprostszym sposobem na urządzenie oczka w ogrodzie jest wkopanie w ziemię gotowej niecki z półkami do ustawiania roślin. Można też samodzielnie zrobić wykop o odpowiednim kształcie, a następnie wyłożyć go specjalną folią. Brzegi oczka zazwyczaj umacniamy kamieniami osadzonymi w zaprawie cementowej.
Oczko wodne powinno się znajdować w odpowiednio nasłonecznionym miejscu, tak aby rośliny wodne miały wystarczająco dużo światła. W większych zbiornikach woda oczyszcza się w sposób naturalny, w mniejszych musimy stosować filtr, który zakopujemy w ziemi w pobliżu brzegu, żeby mieć do niego łatwy dostęp. Filtry połączone są z pompą, a cały system musi być podłączony do prądu.
Dobrym pomysłem jest skorzystanie z gotowych kaskad do oczka wodnego, które ułatwiają aranżację środowiska roślinnego w oczku. Szeroką strefę brzegową można w łatwy sposób obsadzić roślinami.
Sadzimy rośliny
Rośliny w oczku wodnym pełnią wiele ważnych funkcji: chronią oczko i jego „zawartość” przed nadmiarem promieni słonecznych, a także oczyszczają i dotleniają wodę. Pamiętajmy jednak, że ok. 1/3 lustra wody powinna pozostać niezarośnięta. Rośliny sadzimy na różnej głębokości, dlatego potrzebne są półki na dnie oczka. Najgłębiej sadzi się grzybień biały, na głębokości ok. 60 cm umieszczamy pałkę wąskolistną i strzałkę wodną, pozostałe rośliny sadzimy płytko, na głębokości ok. 30 cm.
Popularne gatunki roślin do oczek wodnych to: okrężnica, żabiściek, hiacynt, osoka, salwinia, pływacz i lotos. Rośliny sprzedawane są czasem w specjalnych zestawach, przeznaczonych do różnych stref: głębokiej, pływającej, oczyszczającej, podwodnej i wilgociolubnej.
box:offerCarousel
Lotos żółty pochodzi z Ameryki Północnej i zaleca się sadzenie go w doniczkach, ponieważ bardzo szybko się rozprzestrzenia i potrafi w krótkim czasie opanować cały zbiornik. W wodzie sadzimy go na głębokości 30–60 cm. Duże, pachnące kwiaty kwitną na powierzchni wody. Okrężnica bagienna należy do roślin natleniających, to wodna bylina z liśćmi porastającymi powierzchnię zbiornika.
Żabiściek pływający jest naszą rodzimą rośliną, oczyszczającą wodę z nadmiaru składników pokarmowych. Kiełkujące nasiona wypływają na powierzchnię, kiedy woda osiągnie temperaturę 15 stopni Celsjusza. Z kolei hiacynt wodny ma dekoracyjne korzenie o fioletowym zabarwieniu. Sadzenie ich polega na… wrzuceniu rośliny do wody. Sadzonki wodnych roślin kosztują od jednego do kilku zł za sztukę.
Wokół oczka wodnego sadzimy byliny, które lubią wilgoć, np. trawy czy kosaćce. Będą chronić i ozdabiać brzegi oczka.
box:offerCarousel
Jeśli zamierzamy hodować w naszym oczku wodnym ryby, musi ono mieć co najmniej 1,5 m głębokości. Karpie koi, karasie, złote orfy to najpopularniejsze gatunki ryb hodowane w ogrodowych minijeziorkach. Ceny ryb są bardzo różne w zależności od odmiany, wahają się od 10 do 100 zł.
Samodzielne zbudowanie i urządzenia oczka wodnego w ogrodzie jest niezbyt trudne dzięki dostępności wielu gotowych elementów i urządzeń. I co ważne, możemy się przy tym wykazać sporą swobodą i kreatywnością. Kształt oczka, jego aranżacja, gatunki roślin i rybek, jakie wybierzemy – to wszystko kwestia wyboru i pole do popisu dla naszej wyobraźni. | Oczko wodne pełne życia – wybieramy ryby i rośliny |
Co założyć? Krawat czy muszkę? Jakie spinki wybrać? Te dylematy dżentelmena nie są obce również… właścicielom psów. I nie chodzi wcale o elegancję przedstawiciela Homo sapiens, ale o wygląd czworonoga. Może machający ogonem pupil nie do końca doceni starania swojego opiekuna, ale właściciele innych psów na pewno tak. Jakie dodatki do naturalnego stroju zwierzęcia są na topie? W psiej, tak jak w ludzkiej modzie obowiązują dwa podstawowe style: elegancki i casualowy. I tak jak u ludzi wszelkie dodatki dobiera się do ubrania i rodzaju urody, w którą wyposażyła psa natura.
Muszki
To oczywiście must have każdego psiego eleganta. Na rynku jest szeroki wybór tego typu dodatków. Klasyczne muszki, prawie takie same, jakie nosi James Bond, kosztują od kilku do ponad 20 zł. Oczywiście pies przed wyjściem z domu nie staje przed lustrem jak legendarny agent Jej Królewskiej Mości i nie wiąże jej w elegancki węzeł. Dla wygody zwierzęcia i właściciela węzeł wykonany jest na stałe, a całość zapina się na zatrzask, rzep lub plastikowy zamek. Różnorodność asortymentu zaskakuje. Kupimy wieczorowe jednokolorowe – np. czarne, brązowe, ciemnofioletowe – dwukolorowe lub z wzorami nawiązującymi do topowych produktów mody dla ludzi. Muchy wykonane są z jedwabiu, wiskozy, poliestru, żakardu, wełny lub bawełny. Pełny wybór! Taką luksusową ozdobę zakłada się na szczególne okazje (np. urodziny domowników) i do odpowiedniego stroju. No właśnie, jakiego? Proponujemy wybór między naturalnym psim lookiem, czyli jego sierścią, a prawdziwym garniturem dla psa. Dla małego psa kupimy go już za niecałe 20 zł, ale coś elegantszego kosztuje ok. 70 zł. Są też muszki na mniej oficjalne okazje – w szykowną szkocką kratkę, czarne w białe grochy, eleganckie prążki itp.
Dzięki dodatkom mamy możliwość stylizacji naszego pupila i podkreślenia jego wyjątkowego charakteru. Jeśli nasze zwierzę charakteryzuje brytyjska flegma, możemy mu założyć muszkę w eleganckie paseczki, podobną do tej, którą nosił sam Sherlock Holmes. Pieskowi o cyrkowych umiejętnościach założymy muchę nawiązującą do stroju arlekina, bardzo kochliwemu – muchę z serduszkami, uzdolnionemu muzycznie – z nutami. Te elementy stroju będą się doskonale komponowały z mniej oficjalnymi sweterkami, które kosztują od kilkunastu do prawie 200 zł. Na co dzień ulubieniec domu może paradować w muszce plastikowej.
Kokardy
Wielkość i różnorodność oferowanych kokardprzebija ofertę muszek. Kokardy są przeznaczone do zakładania psu na szyję lub upinania sierści na głowie. Kosztują od złotówki do kilkudziesięciu złotych, jeśli zdecydujemy się na wersje wystawowe. Są wielokolorowe, z dodatkowymi ozdobami. Jeżeli ktoś zapragnie wystroić swojego pieska w kokardę z kryształkami Swarowskiego, również nie ma problemu. Wystarczy niewiele ponad 30 zł. Kokardy są bardzo ozdobne, dlatego nie należy przesadzać z liczbą dodatków. Jeśli psu zakładamy coś jeszcze – derkę, koszulkę itp. – zadbajmy o to, by była w spokojnej kolorystyce i nie konkurowała z kokardą.
Krawat
Psie krawatypasują na wszystkie okazje. Ich ceny rozpoczynają się od trzech złotych. Najdroższe to wydatek niecałych 20 zł. Tak jak muszki mają stały węzeł, a całość zapina się na zatrzask, rzep lub plastikowy zamek. Natomiast w przeciwieństwie do nich mają inny niż „ludzki” krój. Przypominają krawaty z lat 70. Są przede wszystkim szersze i krótsze, dzięki czemu nie przeszkadzają czworonogowi w bieganiu czy leżeniu.
Podczas zakupów pamiętajmy, że dodatki, np. krawaty, dla yorka i labradora różnią się rozmiarami, dlatego dokładnie zapoznajmy się ze szczegółową specyfikacją każdego produktu.
Na koniec warto przypomnieć, że naturalnym ubiorem psa jest sierść, o którą też trzeba dbać, i że pies (tak jak człowiek) ma prawo nie we wszystkich ubraniach czuć się komfortowo. A przecież na wygodzie i zadowoleniu naszego przyjaciela zależy nam najbardziej. | Psia elegancja – muszka czy krawat? |
Osoba starsza lub niepełnosprawna powinna mieć możliwość bezproblemowego wykonywania w domu wszystkich codziennych czynności. Czym zatem powinna się charakteryzować jej kuchnia? Dobrze zaprojektowana
Kuchnia, której użytkownikiem jest osoba starsza bądź niepełnosprawna, musi być przystosowana do jej indywidualnych potrzeb. Projekt powinien być ergonomiczny, tak aby ustawienie sprzętów oraz mebli umożliwiało przygotowywanie posiłków w prosty i wygodny sposób. Za najkorzystniejszy uznaje się układ na planie kwadratu z zabudową ustawioną w kształcie litery U lub L (pozostawiając jeden blat do pracy). Między szafkami musi zostać zachowana przestrzeń o wymiarach minimum 150x150 cm, aby manewrowanie na wózku lub z innymi akcesoriami (balkonik, kule) nie było utrudnione.
Najlepszym rozwiązaniem będzie kuchnia otwarta, ponieważ ten plan umożliwia dużą swobodę w rozmieszczaniu mebli, urządzeń AGD i niezbędnych akcesoriów. Wyklucza on także konieczność poszerzania drzwi, co jest szczególnie istotne w przypadku osób poruszających się na wózku. Kuchnia osoby starszej i/lub niepełnosprawnej nie musi być wyposażona w specjalne sprzęty wspomagające, jednak możemy je zamontować, aby dodatkowo ułatwić jej poruszanie się po pomieszczeniu.
Odpowiednia zabudowa
Szczególną uwagę musimy zwrócić na wysokość zabudowy. Wszystkie blaty powinny być umieszczone na wysokości umożliwiającej korzystanie z nich na siedząco, a ich głębokość nie powinna być większa niż długość wyciągniętego ramienia. Dzięki temu wszystkie akcesoria kuchenne będą zawsze na wyciągnięcie ręki. Warto pomyśleć o tym, żeby krawędzie blatów były zaokrąglone, a materiał, z którego je wykonano, odporny na uszkodzenia i łatwy w czyszczeniu. Pod blatami roboczymipowinna być wolna przestrzeń, tak aby bez problemu zmieścił się tam wózek bądź krzesło.
Do kuchni osoby niepełnosprawnej bądź seniora najlepiej nadają się dolne szafki, ponieważ dostęp do nich jest szybki i nie wymaga wysiłku. Idealnie sprawdzają się szuflady (nie trzeba sięgać w głąb mebla) oraz wszelkiego rodzaju wysuwane lub obrotowe półki, koszyki typu cargo itp. Najczęściej wykorzystywane naczynia, przyprawy i inne przedmioty powinny być umieszczone w zasięgu ręki. Jeśli zaistnieje konieczność lub potrzeba montażu szafek górnych, producenci oferują rozwiązania techniczne (np. pionowe prowadnice) umożliwiające opuszczenie ich zawartości.
Wygodny sprzęt AGD
Współczesny sprzęt AGD może być montowany niemal w każdym miejscu i na każdej wysokości. Piekarnik umieszczamy na wysokości oczu, a zmywarkę na podłodze, choć lepiej umieścić ją ok. 40 cm od podłogi, aby nie trzeba było się do niej schylać. Lodówka powinna być niewysoka, maks. 100–120 cm, zakładając, że na tej wysokości będzie najwyższa półka. W kuchni dla osoby o ograniczonej mobilności najlepiej sprawdzi się płyta indukcyjna, ponieważ łatwo się po niej przesuwa garnki. Ponadto na rynku są modele w kształcie prostokąta, w których wszystkie palniki znajdują się w jednej linii. Okap warto wyposażyć w pilota, aby można go było wygodnie włączać i wyłączać.
Zlew, szczególnie w przypadku osoby niepełnosprawnej, powinien być umieszczony blisko krawędzi blatu i stosunkowo płytki, aby wyjmowanie z niego naczyń odbywało się bez problemu. Bateria musi być wyposażona w przedłużoną rączkę dźwigową (absolutnie odpadają kurki) oraz wyjmowaną słuchawkę na „kablu”(przypominającą trochę prysznicową). Dzięki temu mycie zlewozmywaka czy napełnianie garnka wodą będzie dużo prostsze. | Jak urządzić kuchnię przyjazną osobom starszym i niepełnosprawnym? |
Kombinezon przeciwdeszczowy to niezastąpiony element ubioru każdego motocyklisty. Sprawdza się przede wszystkim podczas jazdy w ulewnym deszczu lub w zimne dni. Przeciwdeszczówkę możemy wozić zawsze przy sobie. Przedstawiamy pięć najciekawszych przeciwdeszczówek motocyklowych. Każdy motocyklista wie, że jazda jednośladem w strugach deszczu to nic przyjemnego. Dlatego warto uzupełnić motocyklową garderobę o przeciwdeszczowy strój motocyklowy, który uchroni nas zarówno przed deszczem, jak i wiatrem czy utratą temperatury. Dużą zaletą kombinezonów przeciwdeszczowych jest możliwość wożenia ich w specjalnych pokrowcach, które wkładamy do kufra lub plecaka. Kombinezon nie zajmuje wiele miejsca i może być użyty w każdej chwili. Dobierając rozmiar stroju przeciwdeszczowego, pamiętajmy, że zakładamy go na odzież motocyklową. Nie powinien też być za duży ani zbyt obcisły. W pierwszym przypadku może się łatwo porwać podczas jazdy z powodu nieustannego „trzepotania” na wietrze, za mały zaś może rozerwać się podczas wchodzenia na motocykl.
Poniżej przedstawiamy pięć najciekawszych kombinezonów przeciwdeszczowych.
Spidi Compato Kit
box:offerCarousel
Kombinezon przeciwdeszczowy Spidi Compato Kit to jeden z najbardziej polecanych i lubianych przeciwdeszczówek dla motocyklistów. Jego podstawową cechą jest bardzo mały rozmiar po złożeniu. Zajmuje niewiele miejsca w bagażu i jest poręczny w użyciu. Jako strój z membraną cechuje się bardzo dobrą oddychalnością i wodoodpornością. Po założeniu możemy jechać wiele godzin w ulewnym deszczu bez ryzyka zmoknięcia. Membrana opracowana jest w specjalnym laboratorium, gdzie przeszła testy z symulacją różnych warunków atmosferycznych. Przeznaczona jest do użytku na motocyklu, co różni ją od najbardziej popularnej membrany GoreTex. Specjalnie laminowane szwy i mocny nośnik membrany odporne są na uszkodzenia mechaniczne. Nie zniszczą jej zatem rzepy czy suwaki od kurtki lub spodni. Membrana ma wysoki kołnierz, który zapobiega spływaniu wody z kasku pod materiał. Wiele ściągaczy i regulacji pozwala dokładnie dopasować ubiór po założeniu.
Sidi K-Out
box:offerCarousel
Sidi K-Out to bardzo dobry kombinezon przeciwdeszczowy w niskiej cenie. Dwuczęściowy zestaw dostępny jest w kolorze neonowym lub czarnym. Charakteryzuje się niewielkim rozmiarem po złożeniu i wysoką jakością wykonania. Kurtka przeciwdeszczowa ma wyciągany kaptur, który przyda się szczególnie po zejściu z motocykla, duże kieszenie i podszewkę z siatki, zapobiegającą przyklejaniu się jej do kurtki motocyklowej. Spodnie mają wysoki stan, ściągacze i rozpinane nogawki, ułatwiające zakładanie ich na założone buty. Zestaw ma wstawki odblaskowe, podnoszące widoczność i bezpieczeństwo podczas jazdy w złych warunkach pogodowych. Zapinany na suwak pokrowiec ułatwia przechowywanie i przewożenie stroju na motocyklu.
Modeka Ax-Dry
box:offerCarousel
Kombinezon Modeka Ax-Dry jest na rynku od niecałych dwóch lat. Cieszy się bardzo dużym powodzeniem szczególnie u osób, które chcą mieć dobrej jakości strój przeciwdeszczowy w przystępnej cenie. Spodnie i kurtka sprzedawane są oddzielnie. Góra w kolorze neonowym ma bardzo wiele wstawek odblaskowych i może z powodzeniem służyć jako kurtka do noszenia poza motocyklem w deszczowy dzień. Ma duże i pojemne kieszenie i mocne zamki. Wysoki kołnierz bardzo dobrze chroni przed wiatrem i wodą. Długi stan zakrywa plecy przed chłodem. Spodnie również mają długi stan, zapewniając lepszą wodoszczelność podczas jazdy w dużym deszczu. Są czarne, z neonowym paskiem po bokach. Kombinezon jest dobrze widoczny w słabych warunkach pogodowych i znacznie poprawia bezpieczeństwo motocyklisty. Obie części są w komplecie z pokrowcami.
Oxford Rain Seal
box:offerCarousel
Spodnie i kurtki Oxford Rain Seal są bardzo często wybierane przez motocyklistów. Niewysoka cena i dobra jakość wykonania to główne cechy tej przeciwdeszczówki. Dostępna w kolorze czarnym i neonowym. Wykonana z grubego gumowanego ortalionu. Zapewnia wielogodzinną wodoodporność podczas jazdy nawet w bardzo intensywnym deszczu. Kurtka ma solidne zamki, gumowe ściągacze i regulację w talii. Łatwo się ją zakłada i wygodnie nosi. Może być używana na co dzień. Za bezpieczeństwo odpowiadają dodatkowe wstawki odblaskowe. Do kurtki można dokupić spodnie.
Rebelhorn Rain
box:offerCarousel
Kombinezon przeciwdeszczowy Rebelhorn Rain to jeden z najtańszych wartych polecenia wariantów chroniących przed wodą. To dwuczęściowy zestaw wykonany z poliestrowego materiału o gumowanej strukturze. Gwarantuje komfort termiczny i wodoodporność podczas jazdy. Kombinezon ma laminowane szwy, zapewniające większą wodoszczelność. W kurtce są specjalne przegrody, w których bezpiecznie i sucho możemy przewozić portfel czy telefon. Na plecach i przodzie kurtki znajdują się liczne odblaskowe wstawki. Komfort podnosi możliwość dużej regulacji w pasie, na nogawkach i nadgarstkach. Plusem jest również miękki kołnierz. Siatkowa podszewka ułatwia zakładanie i zdejmowanie kurtki. | 5 kombinezonów motocyklowych, które ochronią przed deszczem |
Tego lata na plaży odkryj ubrania, dodatki i akcesoria w stylu retro. Sprawdź, jakie nowości przygotowali dla ciebie projektanci w kobiecym Pin-up girl i nieśmiertelnym vintage. Odnajdź ich różnorodność i poczuj modę dawnych lat obowiązującą w tym sezonie! Niezbędnik na plażę w stylu retro
W tym sezonie styl retro wciąż cieszy się ogromnym powodzeniem zarówno na wybiegach domów mody, jak i na ulicach. Latem jest on szczególnie widoczny i poprzez ubrania oraz liczne dodatki „przenosi” nas w odległe, często zapomniane dziś czasy. Z pewnością to dobra wiadomość dla fanek tego trendu. Jak w kilku krokach stać się dziewczyną z tamtych czasów? Czym w ogóle charakteryzuje się ten styl? W znaczeniu dosłownym retro oznacza wszystko to, co jest stare czy dawne oraz pochodzi z ubiegłej epoki. Często używamy tej nazwy zamiennie ze słowemvintage rozumianym jako styl ponadczasowy, klasyczny oraz szalenie kobiecy. Jeśli cenisz sobie niesztampowe podejście do mody oraz trendy pochodzące z dawnych czasów, to stylizacje w tej odsłonie zdecydowanie będą dla ciebie. Przekonaj się sama i postaw na letnią odsłonę stylu retro. Najprościej osiągniesz ją dzięki kostiumowi kąpielowemu – zarówno w wersji dwuczęściowej, jak i jednoczęściowej. Swoją uwagę musisz skupić głównie na kroju i fasonie kostiumu. Przede wszystkim staraj się wybierać duże i wyraziste wzory, na przykład te w grochy czy drobne kropki. Ważne będą również wszelkiego rodzaju dodatki, jak falbany lub naszyte, dekoracyjne rzędy guzików. Kostium obowiązkowo powinien być wiązany na szyi za pomocą szerokiej taśmy. Miseczki biustonosza w tego rodzaju kostiumach z reguły nie są usztywniane i przyjmują stożkowy kształt. Z kolei majtki lub figi są dość mocno zabudowane i tworzą tak zwany „spodenkowy” dół, w przypadku strojów jednoczęściowych często występują w wersji z ozdobną spódniczką. Jeżeli nie odpowiada ci ten rodzaj stylizacji, to wybierz strój dwuczęściowy. Górę stanowi biustonosz o fasonie „bardotki”, z ozdobnym wiązaniem na szyi, czasem zamiennie pojawiają się również osobne, grube ramiączka. Dół to proste majtki lub szorty z wysokim stanem, występujące także w towarzystwie spódniczki, która ozdobiona jest szerokim paskiem lub dekoracyjną falbanką.
Jednak żaden kostium kąpielowy nie będzie kompletny bez dużego ręcznika kąpielowego w stonowanych i lekko poszarzałych kolorach słonecznej i miodowej żółci, pudrowego różu, czekoladowego brązu czy kremowego beżu. Pośród wyrazistych kolorów, zdecydowanie dominują barwy karminu i koralowej czerwieni, burgundu, koloru starego wina, szkolnego granatu, ostrej bieli czy smolistej czerni.
Świetne uzupełnienie plażowej stylizacji uzyskasz także dzięki pareo lub ozdobnej chuście pokaźnych rozmiarów, zakrywającej biodra lub zaczerwienione od słońca ciało.
Niezbędnikiem każdej kobiety jest torebka i okulary przeciwsłoneczne, dlatego zdecydowanie warto sięgać po klasyczne modele. Wśród torebek mamy prawdziwe pole do popisu, możemy „żonglować” między małymi, skórzanymi torebkami z doczepianym, cienkim paskiem, zapinanymi na metalowy „bigiel” – z reguły w kształcie trapezu lub muszli oraz modelami większymi, idealnymi do ręki w formie skórzanych teczek, aktówek lub torby lekarskiej. Uwaga! Modne kolory powinny być nieco stonowane, a nawet lekko przydymione czy wypłowiałe od słońca! Idealnie sprawdzą się wszelkie orzechowe i czekoladowe brązy, kremowe beże, mysie i gołębie szarości, mocniejsze grafity czy czernie. W przypadku okularów przeciwsłonecznych lub korekcyjnych popularne będą „kocie” kształty oprawek o lekko skośnych lub zaokrąglonych ku górze końcach. Pojawiają się również modne, okrągłe i duże oprawki typu „muchy”, które zasłaniają większą część twarzy, chroniąc ją przed słońcem. Stosownym nakryciem głowy na plażę będzie kapelusz z szerokim rondem ozdobiony szeroką taśmą. W stylu Pin-up girl wybierzmy akcesoria i dodatki do włosów, jak na przykład: chustki bandanki czy wzorzyste kokardy, które możesz dowolnie upinać na swojej fryzurze.
Kompletne musi być również obuwie, pośród którego królują niezapomniane modele sznurowanych lub wsuwanych, białych trampek slip on i tenisówek na gumkę. Zamiennie możesz wybrać baleriny na płaskiej podeszwie w stonowanych kolorach bieli i granatu oraz lekkie sandałki z odkrytą piętą i palcami. Sandały mogą być z materiału, ale również tworzywa sztucznego czy rozciągliwej gumy, która ponownie wraca do łask i powoli staje się hitem sezonu.
Dobór pozostałych dodatków uzależniony jest ściśle od tego, w jakim kierunku chcesz podążać – eleganckim i szykownym rodem z lat dwudziestych czy bardziej zbuntowanym charakterystycznym dla modsów lub młodzieżowym i zwariowanym typu Pin-up girl.
Na słotę
Gdy latem pogoda „w kratkę”, warto wyciągnąć z szafy praktyczny prochowiec. Płaszcz to niezastąpiony element damskiej garderoby. Przydaje się także latem, kiedy pogoda jest zmienna, a wieczory bywają chłodne. Aby utrzymać stylizację w duchu retro z powodzeniem możesz zainspirować się takimi kultowymi postaciami, jak: Audrey Hepburn, Brigitte Bardot czy Twiggy Lawson. W tym przypadku konieczny będzie lekki, materiałowy płaszcz o linii „A”, na przykład w fasonie trapezowym, lekko rozkloszowany ku dołowi i sięgający do połowy łydki lub tuż przed kolano. Jako zamiennik możesz użyć dopasowanego płaszcza, łudząco przypominającego typowy prochowiec, jednak w znacznie krótszej wersji. Posiadający rozkloszowany krój, jedno lub dwurzędowe zapięcie, a także obowiązkowy pasek do podkreślenia zgrabnej talii. Ten model płaszcza świetnie pasuje kobietom o szczupłej i filigranowej sylwetce. Dla pań o typie figury typu „jabłko” lub „gruszka” znacznie bardziej odpowiedni będzie płaszcz jednorzędowy wykonany z lekkiego materiału – powinien być jednak dłuższy, tak by zakrywał pośladki.
Zupełnie innym płaszczem będzie ten o długości maxi, sięgający kostek, wykonany z bawełny z domieszką poliestru czy jedwabiu, jeansu lub naturalnej skóry. Dla odważnych elegantek nada się wersja z szeleszczącego i połyskującego tworzywa sztucznego w oryginalnym kolorze złota i srebra. Model ten charakteryzuje prosta i pudełkowa forma, zapięcie na guziki, pasek w talii oraz spiczaste klapy przy wyłogach płaszcza. Płaszcz ten występuje również w wersji jesienno-zimowej z futrzanymi rękawami lub kołnierzem.
Aby w pełni oddać ducha vintage płaszcz powinien być noszony do minispódniczek z jeansu, krótkich szortów lub jednoczęściowych uniformów damskich, czyli popularnych w tym sezonie kombinezonów. W komplecie mogą znaleźć się też spodnie dzwony o mocno rozkloszowanej nogawce, eleganckie bluzeczki i koszule z zaokrąglonym kołnierzykiem typu bebe lub cienką wstążką czy kokardą. Wieczorem, na spacerze po plaży, molo lub miejskim kurorcie, warto ubrać obowiązkową „małą czarną” sięgającą do połowy łydki. Dziewczyny, które bardziej odnajdują się w stylu Pin-up girl z powodzeniem mogą wybrać bardziej kobiece fasony sukienek i spódnic. Modele te powinny być zawsze dopasowane w biuście oraz talii i luźno puszczone wzdłuż ciała. Bardzo ważne jest rozkloszowanie – fason obowiązkowo musi być w kształcie tulipana lub trapezu.
Zainspiruj się stylem retro i uzupełnij swoją letnią garderobę w ubrania i unikatowe dodatki z kultowych trendów minionych epok. Wyraź swoją dziewczęcość, dzięki Pin-up girl, klasyczną elegancję lub niepokorną buntowniczość rodem z lat sześćdziesiątych. Nie zapomnij o obowiązkowych pozycjach sezonu jakimi są: kostium kąpielowy, ręcznik plażowy czy wsuwane trampki typu slip on. Wieczorem postaw na rozkloszowane sukienki, lekkie płaszcze czy eleganckie wydanie „małej czarnej” rodem z lat dwudziestych. | Moda plażowa w stylu retro |
SoundMagic P11s to zamknięte słuchawki mobilne, które dedykowane są dla oszczędnych melomanów. Ta nauszna konstrukcja została wyceniona na około 80 zł. P11s mają oferować minimalistyczny design, dobrą ergonomię i wysokiej jakości brzmienie. Sprawdźcie, jak jest w praktyce. SoundMagic trzyma się na rynku od wielu lat. Klienci docenili wiele tanich słuchawek marki, takich jak PL11 czy E10, ale także droższe modele dla bardziej wymagających, jak E80 czy HP150. P11s wydają się zwyczajne, to typowa konstrukcja z mikrofonem i prostym pilotem. Słuchawki są jednak tańszą wersją modelu P21s, mają trochę inną konstrukcję, ale to samo brzmienie.
Wyposażenie i wygląd
Gdy patrzę na SoundMagic P11s, mam wrażenie, że gdzieś już je widziałem – ich wykonanie jest bardzo klasyczne. Zarówno SoundMagic, jak i inni producenci często korzystają z tego typu konstrukcji, czyli symetrycznych, okrągłych kopułek wczepionych w prosty pałąk. P11s to nauszne słuchawki o zamkniętych komorach przetworników z systemem składania – można je złożyć na płasko i do wnętrza pałąka. Słuchawki wykonane zostały z tworzyw sztucznych; dostępne są w kolorze czarnym, czarno-czerwonym i czarno-niebieskim.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Niewielkie okrągłe kopułki nie wystają ponad widełki pałąka. Mają szare oznaczenia z logo producenta, do obu dobiega przewód. Na kopułki nałożono klasyczne nauszniki, które wykonano ze sztucznej skóry i wypełniono sprężystą gąbką. Pady przypominają obwarzanki, mają otwór w środku – widać przez niego siateczki zabezpieczające przetworniki.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Przewód jest symetryczny, ma grubą i spłaszczoną izolację. Około 12 cm od lewej kopułki jest niewielki, jednoprzyciskowy pilot. Odcinki douszne mają około 35 cm, a cały kabel mierzy 120 cm i zakończony został kątowym wtykiem, na którego obudowie jest jeszcze tajemniczy suwak z literkami A i B, ale o nim za chwilę.
Widełki pozwalają na ruch na boki, złożenie słuchawek na płasko, a także „łamanie” do pałąka. Sam pałąk jest rozsuwany, ma skokową regulację rozmiaru – skala to około dwunastu pozycji na każdą stronę. Wykonano go z plastiku, na szczycie wytłoczono logo producenta, a pod spodem nie ma żadnej opaski.
Widać, że P11s to słuchawki z niskiej półki cenowej. Jakość tworzyw jest jednak przyzwoita, elementy ruchome kopułek zostały oparte o metalowe rdzenie. Konstrukcja potrafi lekko zatrzeszczeć, nauszniki są dosyć sztywne, ale słuchawki wyglądają w miarę solidnie. Pod względem wizualnym jest dobrze; mamy do czynienia z minimalistycznym, ale uniwersalnym designem. Czarne słuchawki powinny pasować każdemu użytkownikowi, a dla fanów żywszych barw przeznaczono wersje kolorystyczne, które wyglądają trochę bardziej nowocześnie.
Komfort i obsługa
Nie można spodziewać się ergonomii niczym z drogich słuchawek, ale mimo ewidentnych wad, takich jak brak opaski pałąka, komfort jest całkiem przyzwoity. Po pierwsze, słuchawki są bardzo lekkie, ważą 110 g, nie będą więc ciążyć w torbie czy plecaku ani męczyć mięśni szyi. Po drugie, nacisk pałąka jest optymalny, dlatego nawet sztywniejsze nauszniki nie są większym problemem – słuchawki na szczęście nie uciskają szczęki. To nadal nie jest wybór dla szukających źródła dźwięku na wielogodzinne odsłuchy, lecz raczej mobilna konstrukcja nadającą się na wypad za miasto lub uatrakcyjniająca przejażdżkę komunikacją miejską.
Nauszniki są przyjemne w dotyku, chociaż trochę szorstkie. Dobrze opierają się o małżowiny, ale nie osiadają na nich. Potrafią grzać uszy – to w końcu nauszne, zamknięte słuchawki. W zamian za to mamy całkiem niezłe tłumienie, dźwięki z otoczenia są wyraźnie wyciszone, zgiełk miasta nadal przebije się do uszu, ale nie będzie przeszkadzał podczas słuchania muzyki na normalnym poziomie głośności.
Całkowicie składana konstrukcja to coraz rzadszy widok. Całe szczęście P11s mogą zostać złożone w pełni, czyli do wnętrza pałąka i na płasko – zabezpiecza to urządzenie na czas transportu, zdecydowanie zmniejszając ich rozmiar. Słuchawki mają system blokady, więc nie złożą się przez przypadek. Przydałby się do nich jedynie jakiś pokrowiec.
Bardzo ciekawym dodatkiem jest suwak na obudowie wtyku 3,5 mm. Pozycja A pozwala na poprawne działanie mikrofonu na telefonach: Apple, Blackberry, HTC czy Samsung Galaxy (nowsze modele), a pozycja B to kompatybilność ze smartfonami: Noki, Samsunga czy Sony Xperia. Pojedynczy przycisk na pilocie jest wielofunkcyjny, a sam przewód dobrze się układa, jego stukanie nie przeszkadza podczas słuchania muzyki.
Specyfikacja SoundMagic P11s
przetworniki dynamiczne 40 mm (magnesy neodymowe)
pasmo przenoszenia 20 Hz–20 kHz
impedancja 32 Ω
pilot z mikrofonem, wsparcie dla wszystkich smartfonów (specjalny przełącznik)
skuteczność 103 dB (+/- 3 dB przy 1 kHz/1 mW)
długość przewodu 120 cm, wtyk 3,5 mm
waga 110 g
Specyfikacja jest typowa. P11s charakteryzują się sensowną skutecznością i impedancją. Współpracują ze smartfonami, tańszymi odtwarzaczami, a można je też podłączyć do komputera lub domowego sprzętu audio.
Brzmienie
Kiedyś znalezienie dobrze brzmiących słuchawek w tej cenie było nie lada wyzwaniem. Za takie pieniądze dostawało się „zamulony”, dudniący i zniekształcony dźwięk. Całe szczęście SoundMagic P11s nie zawodzą. Brzmią czysto, bezpośrednio i rozrywkowo. Mają odpowiednio podbity bas – nadal słychać bliską średnicę i wyraźny sopran. To klarowna, angażująca sygnatura. Oczywiście brzmienie ma też wyraźne wady, co w tej cenie nie zaskakuje – nie zepsują one jednak przyjemności ze słuchania muzyki.
Bas należy do tych obłych, lekko napompowanych. Nie jest to brzmienie zbite czy zwarte, tzn. bas nie uderza swoją mocą punktowo, a bardziej się rozlewa. W efekcie kontrabas czy gitara basowa brzmią trochę pusto, jak z subwoofera, ale efekt ten pasuje dobrze do muzyki popularnej, rapu czy elektroniki. Wszystko dlatego, że bas jest nadal dynamiczny, dzięki temu muzyka brzmi rytmicznie, jest wciągająca.
Nie wycięto średnicy, dlatego żywe instrumenty są blisko, a głos wokalistów wyraźnie słychać. Da się wyczuć pewną sztuczność i lekko cyfrowy nalot, więc brzmienie nie jest wyjątkowo naturalnie, ale trudno narzekać. Dzięki bezpośredniemu dźwiękowi słychać sporo szczegółów.
Pasmo wysokie jest wyraźne, również cyfrowe, ale nie słychać sykliwości. Sopran nie jest ostry, dźwięk nie męczy, nie zakłuje w uszy. Średnica i sopran są często wycinane, by dominował bas – dobrze, że SoundMagic nie zdecydował się na taki zabieg. Brzmienie jest bliskie, czytelne i w miarę uniwersalne.
Scena dźwiękowa nie zachwyca rozmiarami. Przestrzeń wokół słuchacza jest raczej mała, instrumenty pojawiają się w głowie i przy uszach, czasami bardzo blisko. Dobrze natomiast odseparowano dźwięki, nie zlewają się one w jedną całość, więc można słuchać poszczególnych muzyków, skupić się na danej melodii czy wsłuchać się w tekst ulubionej piosenki. Poziom jest całkiem niezły.
Podsumowanie
SoundMagic P11s to dobra oferta. Właściwie priorytetem jest tu brzmienie. W tym słuchawki brylują, producent zainwestował w dźwięk, niestety, kosztem konstrukcji. Słuchawki wykonano przede wszystkim z tworzyw sztucznych podatnych na zarysowania, ale na szczęście są one dosyć trwałe. Po sztuce testowej widać było, że sporo już przeszła. Zabrakło także poduszki na pałąk. Na plus zaliczyć można wagę urządzenia, konstrukcja jest lekka. Ceni się także przełącznik na kablu; do P11s nie będą potrzebne przejściówki, słuchawki zadziałają z każdym smartfonem.
SoundMagic P11s są zdecydowanie warte zakupu. Gdy budżet jest trochę większy, warto rozważyć zakup modelu Street od Kruger&Matz – to koszt około 100 zł, ale słuchawki mają lepszą ergonomię, wypinany kabel i usztywniany futerał. To jednak bardziej basowe, cieplejsze i ciemniejsze brzmienie. Pod względem charakteru dźwięku P11s mogą podobać się bardziej.
Zalety: przyzwoite wykonanie (mimo dominujących tworzyw); lekka i dobrze tłumiąca konstrukcja; w pełni składane; uniwersalny pilot z mikrofonem (specjalny przełącznik); niezłe brzmienie z basem, średnicą i czytelnym sopranem; dobra separacja instrumentów.
Wady: lekko nadmuchany bas; sztuczność brzmienia; mała scena dźwiękowa; brak poduszki na pałąk. | Test SoundMagic P11s – tanie, lekkie i dobrze brzmiące słuchawki? |
Gdy dni stają się coraz krótsze, a chłód za oknem coraz większy oznacza to, że nadeszła najtrudniejsza pora roku, czyli zima. Osoby spędzające w tym okresie dużo czasu na zewnątrz – czy to pracując, czy uprawiając inne aktywności – narażone są na wychłodzenie, a nawet odmrożenia. Szczególnie podatne na nie są ręce i nogi. Aby temu zapobiec, warto stosować ogrzewacze do rąk. Na rynku dostępnych jest wiele typów i modeli. Sprawdźmy zatem, który będzie najbardziej odpowiedni.
Ogrzewacze żelowe
Tanie i proste w działaniu, a przede wszystkim wielorazowego użytku – to główne zalety ogrzewaczy żelowych. Ich działanie oparte jest na zasadzie krystalizacji obojętnego płynu zamkniętego w plastikowej torebce. Aby zainicjować działanie ogrzewacza, trzeba przełamać metalową blaszkę, która pływa wewnątrz. Ogrzewacz w ciągu kilku sekund rozgrzewa się do temperatury około 50˚C. Przyjemne ciepło utrzymuje się kilkadziesiąt minut. Ogrzewacze żelowe dostępne na Allegro mają różne kształty i wielkości, znajdziemy także te w rozmiarach i stylizacji typowo dla dzieci. Kiedy żel odda ciepło, krystalizuje się. Aby przygotować ogrzewacz do ponownego użycia, wystarczy wrzucić go na kilka minut do gotującej się wody. Biorąc pod uwagę to, że ogrzewacze żelowe kosztują zaledwie kilka złotych i mogą być używane wielokrotnie, wydają się być najlepszym wyborem dla osób, które często aktywnie spędzają czas na powietrzu.
Ogrzewacze chemiczne
Ogrzewacze chemiczne to dobry wybór na wycieczki w ekstremalnych warunkach pogodowych, gdyż są bardzo lekkie i zajmują niewiele miejsca. Składają się z torebki z zawartością substancji chemicznej w formie nietoksycznego i bezwonnego proszku.Opakowanie przed użyciem wystarczy otworzyć i intensywnie wstrząsać przez około minutę, aby dobrze wymieszać chemiczny środek grzewczy oraz zapewnić dobry dopływ powietrza.Od chwili zainicjowania ogrzewacz chemiczny utrzymuje temperaturę około 60˚C przez ponad 8 godzin. Proces grzania można zatrzymać nawet na tydzień, zamykając ogrzewacz w szczelnym pojemniku i ograniczając dostęp powietrza.
Ogrzewacze benzynowe
Ogrzewacze benzynowe, nazywane też katalitycznymi, działają na zasadzie utleniania benzyny lub alkoholu etylowego. Katalizatorem utleniania jest najczęściej płytka platynowa. W obudowie znajduje się pojemnik na paliwo, do którego wlewa się benzynę do zapalniczek lub alkohol i zamyka uprzednio ogrzanym nad płomieniem zwykłej zapalniczki korkiem. Dzięki spalaniu katalitycznemu cały proces jest niemal bezwonny, a samo użytkowanie ogrzewacza jest proste i bezpieczne.Ogrzewacze takie działają nawet do 24 godzin, jednak efektywne grzanie na poziomie nawet 80˚C utrzymuje się przez 5-9 godzin. Najlepszy efekt uzyskuje się, umieszczając ogrzewacz pod ubraniem na wysokości splotu słonecznego, w okolicy serca, celem ogrzania przepływającej krwi i rozprowadzenia jej po całym układzie krwionośnym. Katalityczne ogrzewacze benzynowe znajdziemy w ofertach sprzedawców portalu Allegro już za nieco ponad 25 złotych. To najlepszy wybór dla osób, które spędzają w mroźne dni długi czas w terenie, np. dla myśliwych.W chłodne zimowe dni ogrzewacz do dłoni docenią zarówno snowboardziści, narciarze, wędkarze podlodowi, jak i myśliwi czy płetwonurkowie. Ogrzewacze, to także niezastąpiona pomoc dla dzieci i osób starszych oraz wszystkich pracujących na świeżym powietrzu. | Ogrzewacze do rąk: chemiczny, żelowy czy benzynowy. Który lepszy na mroźne dni? |
Każda historia musi mieć swój finał i nie inaczej jest z bestsellerową trylogią „Więzień labiryntu”. Pora na odkrycie prawie wszystkich tajemnic i odpowiedzi na pytania, jakie stawiali sobie zarówno czytelnicy, jak i bohaterowie. Wasza misja trwa dalej
Młodzi ludzie, pozbawieni wspomnień, umieszczeni w wyizolowanej strefie, pokonali wszystkie próby, jakie stawiała przed nimi tajemnicza organizacja Dreszcz, i mają nadzieję, że skończy się ich gehenna. Tylu ich zginęło, by wykonać postawione przed nimi zadania, ale okazuje się, że to wiąż nie koniec. W „Leku na śmierć” czeka nas jeszcze spora dawka adrenaliny, niebezpieczeństw, pułapek i fałszywych tropów. Po poprzednich dwóch książkach chyba jednak spodziewaliśmy się podobnego rozwiązania – nie ma oczekiwanej nagrody, lekarstwo na Pożogę nie zostanie im wręczone, a oni zmuszeni są do kontynuowania misji, tym razem podobno już jej finału. Już więcej nikt ma ich nie okłamywać, ale czy to znaczy, że dowiedzą się całej prawdy?
Kto kłamie, a kto jest tym dobrym?
Okazuje się, że nie wszyscy zarażeni są Pożogą, ale ci, którzy byli odporni na chorobę, traktowani byli trochę jak króliki doświadczalne, nieuchronne jest więc starcie między różnymi siłami, a Thomas będzie musiał podjąć decyzję, po której stronie stanie. Ucieczki, porażki, uwięzienie i kolejne ucieczki – Dashner w trzecim tomie trylogii nie zwalnia tempa. „Lek na śmierć” znowu daje czytelnikom trochę zaskoczeń, np. śmierci niektórych bohaterów, i na pewno gwarantuje niezłe emocje. W dodatku ekipa ze strefy podzieli się w ocenie tego, co należy zrobić i komu zaufać, jak się domyślamy – jedynie część z nich wyjdzie na tym dobrze. Dzieje się naprawdę sporo, choć może powtarzalność pewnych schematów sprawia, że można by z części wydarzeń spokojnie zrezygnować, bez szkody dla całości historii.
Dobry finał niebanalnej trylogii
Czytając o nastoletnich bohaterach, chwilami możemy mieć poczucie, że nie do końca rozumiemy ich decyzje, ale pamiętajmy, że te książki przeznaczone są przede wszystkim dla młodzieży, a warstwa psychologiczna czasem musi ustąpić pola rozwiązaniom fabularnym. Jako rozrywka sprawdza się to nieźle, choć miłośnicy dystopii, którzy mają za sobą wiele poznanych światów, pewnie będą trochę rozczarowani, że nie otrzymali jeszcze bardziej rozbudowanego opisu. Zarysowane konflikty pozwalają na zrozumienie części z zasad funkcjonowania uniwersum wymyślonego przez autora, a dla wiernych fanów pojawiły się dodatkowe tytuły w ramach cyklu, rozwijające pewne wątki.
Przyjaźń, poświęcenie, zaufanie w warunkach, które wydają się kompletnie im zaprzeczać, mogą wciąż być wartościami, o które warto walczyć. Stawiając swoich bohaterów w sytuacjach ekstremalnych, James Dashner nie czyni ich superbohaterami, którym wszystko się udaje. Przetrwają dzięki wytrwałości, intuicji, może szczęściu, ale na pewno jedynie nieliczni. Zależy od nich wiele, ale sami do końca nie rozumieją swojej roli. To akurat postrzegam tym razem jako walor tego cyklu. Jeżeli poprzednie części trylogii wam się podobały, „Lek na śmierć” również da wam sporo frajdy.
Źródło okładki: www.papierowyksiezyc.pl | „Lek na śmierć” James Dashner – recenzja |
Egzotyczne, gorące Karaiby, niezwykłe widoki i przystojny, tajemniczy mężczyzna, który twierdzi, że Bailey Browne jest mu przeznaczona. Dopiero po ślubie kobieta dowiaduje się, że wygląda niemalże identycznie jak jego pierwsza żona. A tamta zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Bailey Browne, aby pogodzić się z niedawną śmiercią matki, udaje się na egzotyczną wycieczkę. Dziewczyna z Nebraski przybywa na Karaiby, gdzie spotyka miłość swojego życia. A przynajmniej tak twierdzi ów tajemniczy zalotnik, Logan Abbott, który wkrótce po poznaniu oświadcza się kobiecie. Bailey przyjmuje oświadczyny, ignorując własne wątpliwości. Po szybkim ślubie zakochani udają się do Luizjany, gdzie znajduje się rodzinna posiadłość Abbotta. Tam jednak dziewczyna dowiaduje się, że do złudzenia przypomina pierwszą żonę mężczyzny, która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach.
Klasyczny romans, nieklasyczny przypadek
Historia miłości Bailey i Logana zaczyna się jak typowy romans z powieści – egzotyczny krajobraz, plaża, dwójka ludzi, którzy czuje, że są sobie przeznaczeni. Ich znajomość owocuje oświadczynami i szybkim ślubem, po którym młodzi małżonkowie udają się do rodzinnej posiadłości pana młodego. Po przybyciu do Luizjany Bailey spotyka się jednak z dużym chłodem i dystansem ze strony rodziny, przyjaciół oraz współpracowników jej świeżo poślubionego męża. Po jakimś czasie dowiaduje się, że niechęć wynika z jej podobieństwa do pierwszej żony Logana, która zaginęła. Bailey zaczyna mieć wątpliwości, zwłaszcza gdy pojawiają się informacje o zaginięciach kolejnych młodych kobiet.
Rodzina, której członkiem jest śmierć
Rodzina Abbottów wydaje się być złośliwie przeklęta. Śmierć, nagła i nioczekiwana, jest na tyle obecna w życiu tej rodziny, że można mieć wrażenie, że jest jej honorowym członkiem. Bailey, na własne, nieświadome życzenie, staje się kolejnym członkiem familii Abbottów i zostaje wrzucona w sam środek nieśpiesznych, ale śmiercionośnych wydarzeń. Czy uda się jej wyjść z tego cało?
Prosty thriller, który wciąga
Chociaż powieść Erici Spindler nie jest szczególnie oryginalna, to mimo wszystko jest dobrze napisanym, trzymającym w napięciu thrillerem, który zawiera wszystkie elementy niezbędne dla tego gatunku. Jest trzymająca w napięciu akcja, elementy romansu, odpowiednia ilość tajemnic, kłamstw i grozy, a także narastające wątpliwości i zagrożenie, które wielkimi krokami zbliża się do głównej bohaterki. „Pierwsza żona” jest dobrą powieścią na spokojny wieczór, któremu przydałaby się niewielka ilość sensacji przyswojona w formie nieźle napisanej książki.Książka „Pierwsza żona” dostępna jest także w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI w atrakcyjnej cenie ok. 16 zł.
Zobacz także inne książki Erici Spindler.
Źródło okładki: www.burdaksiazki.pl | „Pierwsza żona” Erica Spindler – recenzja |
Marka Snab wprowadziła do sprzedaży nowy model słuchawek stacjonarnych. Euphony AF-100 cechują się wokółuszną i zamkniętą konstrukcją, przetwornikami dynamicznymi 42 mm, a także wymiennymi nausznikami oraz okablowaniem. Snab, czyli rodzimy producent sprzętu audio, już kilkukrotnie stworzył modele, które trafiały do gustu oszczędnym melomanom. Miałem okazję docenić możliwości słuchawek przewodowych i bezprzewodowych, a także głośników Bluetooth tej marki. Tym razem przyszła pora na coś z wyższej półki, czyli Euphony AF-100 – domowe słuchawki dla wymagających użytkowników, których konstrukcja bazuje na znanym, dużo droższym modelu Brainwavz HM5. Producent obiecuje wysokiej jakości brzmienie oraz znakomitą ergonomię. Sprawdziłem, jak jest w praktyce.
Specyfikacja Snab Euphony AF-100
typ: wokółuszne, zamknięte
przetworniki: dynamiczne 42 mm
impedancja: 64 Ω
czułość: 100 dB
pasmo przenoszenia: 10 Hz–43 kHz
kable: wypinane, długość 1,3 m i 3 m, wtyczka 3,5 mm + adapter 6,3 mm
masa: 275 g (bez kabla)
Wyposażenie
Słuchawki dostarczane są w dużym pudełku, które mieści bogate wyposażenie. W zestawie znajdziemy:
* futerał;
* dodatkowe nauszniki welurowe;
* krótki kabel (długość 1,3 m, gwintowana wtyczka 3,5 mm);
* długi kabel (długość 3 m, gwintowana wtyczka 3,5 mm);
* adapter 6,3 mm;
* instrukcję obsługi.
Futerał prezentuje się świetnie – jest usztywniony, wypełniony foremką z pianki, a wewnątrz ma jeszcze kieszeń na pozostałe akcesoria. Nie zabrakło także uchwytu z gumową rączką ułatwiającego przenoszenie. Okablowanie również jest bardzo dobre, posiada mocne izolacje i pozłocone wtyczki odróżnione kolorami. Miłym dodatkiem są także welurowe nauszniki oraz nakręcany adapter na duży jack.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wygląd
Producent postawił na znaną konstrukcję, ale ją zmodyfikował. Słuchawki są wykonane z aluminium, stali, tworzyw sztucznych oraz ekologicznej skóry. Dominuje czerń – plastiki są matowe, a pokrywki szczotkowane. Końcowy efekt jest bardzo dobry, słuchawki prezentują się profesjonalnie, a jednocześnie uniwersalnie.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Muszle mają eliptyczny kształt i obłe krawędzie. Pokrywki ozdobiono białym logo producenta, które zostało naniesione z wzorową precyzją. W dolnej części obu muszli widać gniazda 3,5 mm na okablowanie, zostały one oznaczone kolorami od wewnątrz. Nauszniki wyglądają rewelacyjnie. Te standardowe wykonane są z grubej i przyjemnej w dotyku skóry ekologicznej oraz wypełnione miękką i sprężystą pianką. Dodatkowe nauszniki są również wysokiej jakości, zostały obszyte od zewnętrznej strony miękkim materiałem imitującym welur.
Muszle zamocowano w pałąk za pomocą widełek, które chwytają słuchawki w dwóch punktach i umożliwiają swobodny ruch w pionie i minimalny w poziomie. Regulacja rozmiaru jest rozsuwana i usadowiona na metalowym rdzeniu. Do dyspozycji jest osiem skoków na stronę, a także częściowa podziałka ułatwiająca dobranie rozmiaru. Opaskę pałąka obszyto siatką od spodu, a od góry widać sztuczną skórę z wytłoczonym logo Snab.
Jakość użytych materiałów jest wysoka. Dobrze prezentują się zarówno tworzywa, jak i elementy skóropodobne oraz metalowe. Niestety wykonanie budzi pewne wątpliwości. Konstrukcja wygląda na trwałą, ale mocno skrzypi. Skrzypienie słychać tylko podczas regulowania rozmiaru i manewrowania urządzeniem w dłoniach. Po założeniu na głowę słuchawki nie wydają już żadnych niepożądanych dźwięków.
Komfort i obsługa
Doceniłem możliwości Brainwavz HM5, słuchawek o tej samej konstrukcji. HM5 cechowały się jednak przeciętną ergonomią, a wszystko przez mocny nacisk pałąka. Pod tym względem Snab Euphony AF-100 wypadają lepiej. Nacisk pałąka jest nadal wyraźny, więc słuchawki trzymają się głowy wzorowo, ale pozwalają już na wielogodzinne odsłuchy bez uczucia dyskomfortu.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Nauszniki spisują się wzorowo. Są miękkie i pojemne, przylegają równo i nie podrażniają skóry. Komory przetworników są zamknięte, chociaż czuć delikatną wentylację, co przekłada się na dobrą izolację od otoczenia. AF-100 nie odetną zupełnie słuchacza od hałasu, ale w trakcie słuchania muzyki zewnętrzne odgłosy nie powinny przeszkadzać. Izolacja będzie gorsza w przypadku nauszników welurowych, co jest jednak oczywiste. Skóropodobne pady bardzo łatwo wymienić – wystarczy przekręcić je zgodnie z ruchem wskazówek zegara, by wypiąć ramki mocujące, które należy przełożyć do nauszników welurowych i zamontować je przez okręcenie w przeciwną stronę.
Pałąk również spełnia swoje zadanie. Opaska jest miękka w dotyku i nie uciska czubka głowy. Słuchawki będą pasować zarówno na małe, średnie, jak i duże głowy. Regulacja rozmiaru nie jest idealnie precyzyjna, ale pałąk utrzymuje wskazaną pozycję. Okablowanie także się sprawdza, jest mocne i elastyczne. Świetnie, że w zestawie znajdują się dwa przewody – ten krótszy przyda się do smartfona, laptopa lub odtwarzacza muzyki, zaś dłuższy podłączymy wygodnie do komputera stacjonarnego, wzmacniaczy i sprzętu RTV. Wtyki wzorowo trzymają się gniazd w słuchawkach, jednak nie ma problemu, by je wypiąć i szybko wymienić kabel.
Brzmienie
Słuchawki Snab Euphony AF-100 oferują brzmienie wysokiej jakości. Rozdzielczość dźwięku oraz przestrzeń zachwycają – scena dźwiękowa jest duża, słychać również mnóstwo szczegółów. Dźwięk jest zupełnie inny od tego z Brainwavz HM5, AF-100 nie są ich bezpośrednią kopią brzmieniową. Testowanemu urządzeniu bliżej do referencyjnych modeli marki AKG lub lepszych słuchawek Sennheisera. Nie jest to jednocześnie brzmienie uniwersalne, ponieważ słuchawki mają dosyć analityczny charakter, brzmią technicznie i precyzyjnie, nie w sposób rozrywkowy. Dźwięk jest też jasny, słychać dużo wysokich tonów, trochę mniej basu. W efekcie to świetne słuchawki do analitycznych odsłuchów.
Niskie tony nie zostały podbite, trzymają się swojego miejsca i nie wychodzą przed szereg. Słychać, że pasmo średnie i tony wysokie miały większy priorytet od basu. Nie można liczyć na głębokie zejście niskich tonów, słuchawki nie zabrzmią masywnie i gęsto oraz nie zawibrują mocno najniższymi rejestrami. Dźwięk jest jednak precyzyjny i dynamiczny, a także szczegółowy. Brzmienie może nie zadowolić fana ciężkiego metalu, nowoczesnej elektroniki lub mocnego rocka – tego typu muzyka może brzmieć zbyt ostro i chudo. Co innego jazz, blues, klasyka czy starsza elektronika – w tych gatunkach słuchawki sprawdzają się świetnie.
Pasmo średnie jest neutralne i zrównoważone, czyli nie brzmi ani ciemno, ani jasno, a tym samym nie jest ciepłe lub zimne. To analityczne i bliskie brzmienie – wszystkie instrumenty mają podobny priorytet. Głosy wokalistów obu płci są czytelne, gitary klasyczne lub akustyczne rozbrzmiewają szczegółowo, instrumenty dęte są klarowne i mocne, a klawisze brzmią naturalnie i żywo. Nie ma wrażenia dystansu do dźwięku, przyćmienia, zamulenia lub zgaszenia muzyki, dźwięk jest czysty i przejrzysty, bardzo bezpośredni – to dobra sygnatura dla fanów krystalicznego brzmienia. Słuchawki mogą nie spodobać się osobom szukającym tzw. „podkoloryzowanego” dźwięku, czyli nowoczesnego i rozrywkowego.
Wysokie tony to mocne pasmo, które ma większy priorytet niż bas. Dźwięk nie jest nadal ostry, a sykliwość instrumentów i nagrań nie kłuje w uszy, ale nie ma wątpliwości, że Snab Euphony AF-100 to jasne słuchawki. Wszystko prezentowane jest jak na dłoni, swobodnie wybrzmiewają damskie głosy, gitarowe solówki są ostre, smyczki brzmią zaskakująco klarownie, a talerze perkusyjne bardzo wyraziście. Nie jest to sygnatura dla melomanów wrażliwych na wysokie tony.
Słuchawki punktują także dużą i proporcjonalną sceną dźwiękową. Bardzo dobre wrażenie robi stereofonia (AF-100 wyraźnie dzielą muzykę na kanały), nie ma problemów z wysokością (instrumenty pozycjonowane są powyżej i poniżej linii uszu), a głębia także robi wrażenie (dźwięk wybrzmiewa zarówno z przodu, jak i z tyłu). Nie brakuje separacji i dystansu pomiędzy instrumentami.
Podsumowanie
Snab Euphony AF-100 to słuchawki, które mają wiele zalet. Są bardzo dobrze wyposażone, zostały nieźle wykonane i prezentują się świetnie. Ergonomia jest lepsza niż w znanych HM5, powodujących dyskomfort ze względu na nacisk pałąka. AF-100 nie uciskają tak mocno, nadal dobrze tłumią odgłosy otoczenia i pewnie trzymają się głowy. Dźwiękowo to również wysoka półka: rozdzielczość jest znakomita, szczegółów dużo, a scena dźwiękowa obszerna. Warto łączyć słuchawki z odtwarzaczami lub wzmacniaczami, które nie mają braków w niskich tonach, ponieważ same słuchawki nie generują zbyt mocnego basu.
Euphony AF-100 nie spodobają się fanom rozrywkowego brzmienia i podbitych niskich tonów. Oferują zupełnie odwrotną sygnaturę – dźwięk jest analityczny i neutralny. Muzyka na słuchawkach nadal angażuje dynamiką i wciąga ilością szczegółów, ale AF-100 to raczej sprzęt do wnikliwych odsłuchów niż relaksu. Moim zdaniem basu powinno być trochę więcej – tego zabrakło do ideału. Trzeba jednak pamiętać, żeby nie oceniać słuchawek bezpośrednio po wyjęciu z pudełka. Należy pozwolić rozruszać się membranom, co lekko złagodzi wysokie rejestry.
W cenie wynoszącej 369 zł Snab Euphony AF-100 to świetna propozycja dla użytkowników szukających jasnego i technicznego brzmienia. Jeśli jednak zależy nam na mocniejszym basie, to ISK HD9999 za 299 zł mogą sprostać zadaniu. Gdy na słuchawki mamy około 140 zł i potrzebujemy klarownego dźwięku, podobnego do tego oferowanego przez AF-100, warto sięgnąć po model Snab Overtone HS-42M.
Zalety: bogate wyposażenie; świetne wzornictwo; bardzo dobra ergonomia i przyzwoite tłumienie; podwójne okablowanie i nauszniki; klarowne brzmienie w wysokiej rozdzielczości o analitycznym charakterze; duża i proporcjonalna scena dźwiękowa.
Wady: skrzypiąca konstrukcja; pewne braki w ilości basu. | Test słuchawek Snab Euphony AF-100 – idealne dla fanów analitycznego brzmienia? |
Quady wyczynowe potrafią dostarczyć swojemu właścicielowi sporą dawkę emocji. Terenowe wyścigi, wyskoki i inne akrobacje wymagają jednak pełnej sprawności czterokołowca. Dotyczy to także układu hamulcowego. Jakie zatem klocki hamulcowe wybrać do quada sportowego? Quady sportowe przykuwają wzrok nie tylko oryginalnym wyglądem, ale też ciekawym sportowym brzmieniem silnika. Owiewki tych czterokołowców wykonane są z lekkich, a zarazem wytrzymałych materiałów, najczęściej wyprofilowanych w taki sposób, aby maszyna zyskała agresywny wygląd. Producenci quadów wyczynowych starają się ograniczyć ich wagę do minimum, dlatego nie mamy co liczyć na megawyposażenie czy dużą liczbę schowków. Niska waga w połączeniu z mocnym silnikiem zapewni adrenalinę niejednemu śmiałkowi. W quadach sportowych możemy spotkać zarówno skrzynię automatyczną, jak i ręczną. Takie maszyny ze względu na sportową jazdę muszą doskonale trzymać się drogi. Nie bez powodu nie stosuje się w nich opon z kostką, czyli bieżnikiem używanym do jazdy w terenie. Z przodu są najczęściej wąskie gumy o większej średnicy, które w znacznym stopniu ułatwiają wykonywanie manewrów, natomiast mniejszy rozmiar z tyłu zapewnia dobrą przyczepność na zakrętach.
Układ hamulcowy – spore wyzwanie
Hamulce to ogniwo, które nigdy nie powinno zawieść w czasie jazdy. Nieważne, czy poruszamy się rowerem, samochodem, motocyklem czy pojazdem typu ATV. O ile np. w samochodach objawy zużycia układu zazwyczaj stopniowo narastają, o tyle w przypadku czterokołowców o awarii tego układu możemy się dowiedzieć zupełnie niespodziewanie. Trudne, często ekstremalne warunki terenowe sprawiają, że układ jest mocno obciążony, a najsłabszym jego elementem zazwyczaj są klocki, które nawet krótko po wymianie mogą się okazać kompletnie zużyte. Dodatkowo podczas jazdy wyczynowej mamy do czynienia z wysokimi temperaturami pracy, które również nie oszczędzają klocków, tarcz oraz pozostałych elementów układu. Tylko klocki o odpowiednich parametrach będą w stanie wytrzymać takie obciążenie. Na co więc postawić?
Sintery – numer jeden do maszyn wyczynowych
Na rynku są generalnie dwa rodzaje klocków hamulcowych do quadów:
* Klocki organiczne – najbardziej uniwersalne, w składzie ciernym mają wiele stopów, a spoiwem jest żywica. Są tanie, delikatne dla tarcz, zapewniają optymalne warunki pracy. Niestety na tym kończą się ich zalety. Jakość jest proporcjonalna do niskiej ceny. Zdarza się, że nie wytrzymują nawet jednej wyprawy terenowej! Nadają się raczej do rozrywkowej jazdy rekreacyjnej.
* Klocki sintermetalowe – w swoim składzie mają mieszanki metali, głównie miedzi. Świetnie przewodzą ciepło, są znacznie trwalsze niż organiczne i zapewniają skuteczność hamowania nawet w najtrudniejszych warunkach. Są też znacznie droższe (nawet kilkakrotnie), a ich cechą charakterystyczną jest kolor – prawie wszystkie są złote, stąd ich druga nazwa: złote klocki.
To właśnie klocki sintermetalowe są polecane przez większość użytkowników quadów sportowych oraz przeprawowych.
Top 7 klocków do quadów sportowych
1. Klocki BOSS
box:offerCarousel
Modele z serii CK-9 zalecane kierowcom, którzy jeżdżą intensywnie i potrzebują bardzo dobrej siły hamowania. Zapewniają niski stopień zużycia tarczy, ciche hamowanie dzięki ceramicznemu kompozytowi oraz dobrze znoszą wysokie temperatury. Zachowują swoje własności w suchym i mokrym terenie. Pasują m.in. do Hyosunga TE 450, Dragona 250.
2. Klocki PROX
box:offerCarousel
PRO-X to firma dostarczająca części zamienne najwyższej jakości. Klocki typu sintered wykonane ze spieków niezależnych metali szczególnie dobrze radzą sobie w trudnych warunkach – błocie, piasku czy w wodzie. Nadają się m.in. do Yamahy YFZ350.
3. Klocki SBS
box:offerCarousel
Klocki z serii ATS zapewniają wysoką skuteczność hamowania oraz odporność termiczną. Zaprojektowane z myślą o zastosowaniu w pojazdach ATV, w szczególności przeznaczone do Polarisa i Arctic Cata. Szybko odprowadzają ciepło i nie tracą swoich właściwości pod wpływem temperatury.
4. Klocki Delta
box:offerCarousel
Wysokiej jakości klocki sintermetalowe renomowanej firmy Delta. Charakteryzują się wytrzymałością nawet w najcięższych warunkach (żywotność trzykrotnie większa niż klocków fabrycznych przy zachowaniu lepszej odporności na fading). Pasują m.in. do: Lucky Stara Accessa, Yamahy YFZ450.
5. Klocki TRW Luckas wersja SI (Sinter Offroad)
box:offerCarousel)
Zastosowana w nich mieszanka cierna ze spieku metalicznego zapewnia optymalne warunki pracy w terenie oraz długą żywotność. Klocki pasują m.in. do CAN-AM 650 DS, Yamahy Raptora YFM700R.
6. Klocki Makland
box:offerCarousel
Jedyne w tym zestawieniu klocki organiczne, tyle że do ich produkcji użyto wzmocnionej mieszanki, która znacząco wpływa na jakość oraz trwałość. Szara linia Makaland charakteryzuje się wysoką skutecznością hamowania oraz podwyższoną odpornością na zużycie. Parametry te zapewniają użyte włókna kevlarowe i węglowe. Nadają się m.in. do maszyn: Honda TRX400, Yamaha Raptor 600.
7. Klocki EBC
box:offerCarousel
To produkt firmy mającej największą na świecie ofertę elementów hamulcowych do wszelkich pojazdów, w tym do motocykli i pojazdów klasy ATV. Zastosowana technologia sintermetalowa gwarantuje doskonałą siłę hamowania i żywotność klocków w trudnym terenie. Klocki nadają się do m.in. do: Yamahy Raptora 350, Yamahy Wolverine’a, Yamahy YFZ450. | 7 polecanych producentów klocków hamulcowych do quada sportowego |
Farbki do malowania buzi stanowiły kiedyś jedną z głównych atrakcji wesołych miasteczek. Dziś są na wyciągnięcie ręki, a ich niewysoka cena sprawia, że niemal każdy może sobie na nie pozwolić. Dzieci bowiem wciąż uwielbiają się przebierać, zaś taka namalowana maska stanowi fantastyczną atrakcję nie tylko na odświętny bal czy urodziny. Duża dostępność i łatwa aplikacja pozwalają cieszyć się tą zabawą nawet na co dzień. Oto kilka przydatnych rad, które oswoją was z – nie tak znowu trudną – techniką malowania dziecięcych buziek. Malować każdy może
Nawet jeśli decydujemy się na uatrakcyjnienie np. urodzinowego przyjęcia dziecka właśnie malowaniem buziek małych gości, nie oznacza to wcale, że musimy zatrudniać profesjonalnego animatora specjalizującego się w tym. Wystarczy trochę zdolności plastycznych, parę prób (wasza pociecha na pewno z przyjemnością posłuży wam za modela) i odrobina cierpliwości, by nauczyć się ozdabiać dziecięce twarze. Z pomocą przychodzą także internetowe poradniki, a zwłaszcza tutoriale video, które krok po kroku pokazują, jak namalować np. buzię psa, tygrysa czy innego zwierzaka. Oczywiście możemy zacząć od czegoś bardzo prostego, np. od kwiatów, motylków czy zwykłych esów-floresów, a następnie podnosić sobie poprzeczkę i próbować malować coraz bardziej skomplikowane wzory. Wcielanie się w animatora takiej zabawy to nie tylko oszczędność, ale także przyjemność. Co zdolniejsze i starsze dzieci same szybko nauczą się malować nawzajem, dlatego też zestaw do malowania twarzy doskonale sprawdzi się dla rodzeństwa.
Jakie zestawy wybrać
Wśród asortymentu, za pomocą którego możemy przyozdabiać dziecięce buzie fantazyjnym makijażem, dominują dwa rodzaje przyrządów. Po pierwsze, tradycyjne farby (w tubkach, w kubeczkach czy na palecie), które nanosimy na twarz nawilżonym pędzelkiem. Ich zaletą jest przede wszystkim możliwość łączenia kolorów, wyrazistość i intensywność barw, a także łatwa zmywalność (zazwyczaj wystarczy ciepła woda z odrobiną mydła). Z kolei farby w postaci kredek pozwalają bardzo szybko wykonać makijaż, gdyż nie potrzeba, żadnych dodatkowych pędzli czy palet do mieszania. Łatwo także uzyskać precyzyjne kształty, bo maluje się nimi niezwykle swobodnie, tak jak pisakami na papierze. Takie farby i kredki dostępne są w różnych zestawach, po kilka, kilkanaście, a dla najbardziej wymagających – po kilkadziesiąt różnych kolorów. Ich cena zależna jest od jakości i ilości farb, ale najprostsze przyborniki można nabyć za mniej niż 10zł. Niekiedy można znaleźć gotowe komplety kolorów potrzebnych do namalowania konkretnego wzoru (np. kotka) wraz z szablonem. Dostępne są także osobne szablony, pozwalające odrysować różne kształty.
Dla dziewczynek i chłopców
Malowanie buziek z pewnością najbardziej spodoba się dziewczynkom, które chętnie zamienią się w różne zwierzątka, lub postacie z bajek, np. Disneya (w tym wypadku warto zdecydować się na pomoc kogoś z prawdziwym talentem plastycznym). Modne są także proste ozdoby, takie jak kwiaty czy arabeski malowane na policzkach czy ramionach. Dopełnieniem takiego malunku na buzi może być także specjalna kreda do włosów, która pozwoli waszym córeczkom choć na chwilę, w nieszkodliwy sposób, zmienić kolor uczesania. Z kolei wśród chłopców najbardziej popularne wzory to dzikie zwierzęta oraz superbohaterowie (Batman, Superman, Spiderman, Hulk). Zbliżająca się wiosna sprzyjać będzie ogrodowym przyjęciom urodzinowym. Takie malowanie buziek znacznie podniesie atrakcyjność imprezy, a malowane maski ulubionych herosów waszych pociech sprawią dodatkową frajdę. Tak naprawdę większość wzorów i pomysłów na ozdobienie twarzy nadaje się zarówno dla dziewczynek, jak i chłopców. Interesującym pomysłem na przebieraną imprezę jest np. bal zwierząt. Nietrudno wyobrazić sobie radość dzieci skaczących i bawiących się jako cała plejada fauny – od zebr, ptaków, po tygrysy i lwy.
Wybór odpowiednich farb
Zawsze należy pamiętać, aby sprawdzić, czy dane farby lub kredki nadają się do malowania po skórze. Nigdy nie używajmy w tym celu zwykłych przyborów plastycznych. Produkty przeznaczone do kolorowania twarzy i w ogóle ciała zawsze zawierają wyraźne oznaczenia, wskazujące ten sposób korzystania. Dziś lwia część wszelkich przyborów nadających się do malowania buzi jest nietoksyczna dla ciała, także dla alergików, jednakże zawsze upewniajmy się, że dane produkty są przeznaczone konkretnie dla dzieci np. od 3. czy 7. roku życia. Pozwoli to uniknąć ewentualnej wysypki czy podrażnień. | Malowanie buziek – idealna atrakcja dla maluchów |
Drugi tom warszawskiej opowieści Marii Paszyńskiej zabiera nas ponownie do przedwojennej stolicy, do tego miasta, które już nie istnieje. Fabuła tej historii to bezpośrednia kontynuacja udanego debiutu autorki. Zaczyna się w tym miejscu, w którym pozostawił czytelników „Warszawski niebotyk”. Pojawiają się przede wszystkim starzy bohaterowie, ale pani Maria w bardzo umiejętny sposób wprowadza też nowe postacie i maluje piękny obraz miasta. Sporo się dzieje
Powolutku nad naszym krajem zaczynają gromadzić się czarne chmury, a Berek z Janem – w związku z prześladowaniami Żydów – decydują się na powrót do Polski. Hitler coraz mocniej zaczyna wpływać na życie w Niemczech i choć do wybuchu II wojny światowej zostało jeszcze nieco czasu, to jego rządy już pokazują kierunek, w jakim zmierza Europa. Wojciech z Klarą czekają na dziecko, Andrzej swoja pasją w przygotowaniach do wystawy „Warszawa przyszłości” doprowadza swoją żonę Joannę do szewskiej pasji, a Tadeusz próbuje pokrzyżować plany małżeńskie Estery. A to oczywiście nie wszystko, spore zmiany czekają również Polę i jej ojca, bo na ich cukiernię zagiął parol pewien nie do końca uczciwy przedsiębiorca.
Przeszłość, która odeszła
Historia opowiedziana przez autorkę wciąga, szybko zaczynamy lubić jej bohaterów, a sympatia, jaką budzą, powoduje, że kibicujemy prawie wszystkim w ich zmaganiach z losem. Jest jednak jeszcze jeden element, który sprawia, że „Gonitwa chmur” dostarcza mnóstwo frajdy przy lekturze, tym czymś jest miasto. Stolica kraju, który niedawno wyzwolił się spod zaborów, staje się coraz piękniejsza. Kreatywność Polaków tłumiona latami znajduje swój upust między innymi w determinacji, z jaką chcą z tego miejsca uczynić wizytówkę nowoczesnego i sprawnego państwa. Miasto, któremu niestety nie dane było pójść tą drogą, które zmuszone zostało ugiąć się pod sowieckim butem, tutaj jest jeszcze przepiękne, pełne blichtru, kolorów i szans na przyszłość.
Czarowanie słowem
Ogromnym atutem książki jest też sposób, w jaki autorka używa języka, naprawdę rzadko spotyka się pisarzy z taką umiejętnością malowania słowem. Obraz jej Warszawy jest bardzo sugestywny, wielobarwny i plastyczny, kiedy pisze o przechadzce ulicami tego miasta, to w uszach mamy gwar, a przed oczyma barwne postacie bazarowych kupców i dzieciaki biegające w krótkich portkach. Choć ani przez moment autorka nie użyła nigdzie jidysz, to kiedy pisała o żydowskich przekupniach, cały czas miałem wrażenie, że ten język bzyczy mi gdzieś za uchem.
Gonitwa chmur
Przyznam jednak na koniec, że książka nie jest bez wad, to, że czyta się ją znakomicie i wciąga, niesie niestety ze sobą jeden problem. Kończy się błyskawicznie, czytelnik ma wrażenie, że niestety ta opowieść jest za krótka, czekanie na kolejną odsłonę warszawskiej sagi będzie się bardzo dłużyło. Mimo że mogę się spokojnie nazwać wieloletnim czytelnikiem, to dawno już nie miałem takiego poczucia, że w jakiś sposób zżyłem się z bohaterami książki, dawno już tak nie kibicowałem nieistniejącym osobom. Szkoda że trzeba będzie sporo czekać, aby dowiedzieć się, co będzie dalej. Książkę można kupić również w wersji na czytniki (formaty EPUB i MOBI) za ok. 25 zł.
Źródło okładki: www.czwartastrona.pl | „Gonitwa chmur” Maria Paszyńska – recenzja |
Wodoodporny, z żelową nakładką, wielokolorowy, z miękkiego futerka, a może wełniany? Pokrowiec na siodełko rowerowe to praktyczny i niebanalny gadżet, który zabezpieczy nasz jednoślad i skutecznie wyróżni nas z tłumu. Wygodne pokrowce żelowe
Osobom spędzającym długie godziny na rowerze producenci oferują nakładki na siodełko wypełnione amortyzującym i miękkim żelem. Takie pokrowce zapewnią nam wygodną jazdę, a także ukryją ewentualne plamy czy dziury na siodełku. Uniwersalny rozmiar pozwala używać ich na rowerze treningowym, miejskim, górskim czy trekkingowym. Wykonane z lycry są rozciągliwe i odporne na wszelkiego rodzaju warunki pogodowe. Nakładki żelowe bardzo łatwo się instaluje i zdejmuje. Posiadają specjalny pasek ściągający, dzięki któremu łatwo zamontujemy je na naszym siodełku. Najczęściej są odpowiednio profilowane w celu zapewnienia jeszcze większej wygody oraz utrzymania lepszej pozycji na rowerze.
Pokrowce oferowane są w kilku kolorach do wyboru, najczęściej czarnym, czerwonym i niebieskim, więc możemy je dopasować do naszego pojazdu. Niewątpliwą ich zaletą jest również cena, wynosząca od 6 zł do ok. 60 zł.
Ochrona przed deszczem
W celu utrzymania siodełka w nienagannym stanie możemy się zdecydować nanieprzemakalny pokrowiec, który ochroni siedzisko przed deszczem w czasie dłuższego postoju roweru. Po deszczu pokrowiec wystarczy ściągnąć i korzystać z jednośladu bez konieczności osuszania siodełka.
Kolorowe pokrowce
Rower to dla wielu osób środek transportu, bez którego nie wyobrażają sobie życia. Jazda na rowerze wpływa pozytywnie na nastrój i samopoczucie, poprawia kondycję i modeluje sylwetkę. Dzięki naszemu jednośladowi możemy także zapomnieć o korkach i dotrzeć na czas w określone miejsce. Warto podkreślić jego indywidualność, dokupując pokrowiec o oryginalnym wzorze, który odzwierciedli nasz charakter.
Wśród wielu ofert na uwagę zasługują produkty marki Basil. Ich ciekawe wzornictwo i wysoka jakość zadowolą najbardziej wymagających klientów. Pokrowce Basil zostały wykonane z całkowicie wodoszczelnego materiału, chroniącego siodełko przed deszczem i innymi uszkodzeniami. Uniwersalny rozmiar pozwoli na ich dopasowanie do większości siodełek rowerowych. Do pokrowca można dokupić pasujące do niego inne akcesoria rowerowe, takie jak dzwonek czy sakwy tylne. Za produkt tej marki zapłacimy około 40 zł.
Ciekawą propozycję stanowią również pokrowce markiNew Looxs– nie tylko chronią rower, ale także dodają mu uroku. Pokrowiec w kwiaty, groszki, kropki czy spiralki zwróci uwagę przechodniów i pokreśli naszą osobowość. Nakładki New Looxs świetnie sprawdzą się szczególnie na damskich rowerach miejskich z dość szerokimi siodełkami. Kosztują ok. 30 zł.
Za niewiele ponad 20 zł nabędziemy równie barwne i ciekawe pokrowce Culbags. Ściągacz sznurkowy na końcach materiału pozwoli na idealne dopasowanie do siodełka i da nam pewność, że nakładka pozostanie na swoim miejscu.
Idealnym rozwiązaniem na chłodniejsze dni będziepokrowiec wykonany ze sztucznego futerka z motywem pantery czy zebry. Ten przyjemny w dotyku gadżet sprawi, że jazda rowerem stanie się prawdziwą przyjemnością.
Pokrowce na siodełka rowerowe to niezwykle przydatny gadżet, zabezpieczający przed niekorzystnymi warunkami pogodowymi, zwiększający komfort jazdy, ukrywający uszkodzenia, a także pozwalający nam wyróżnić się tłumu i zamienić swój jednoślad w niebanalny pojazd z charakterem. | Pokrowce na siodełko – przegląd |
Jesienią zupa grzybowa gości na polskich stołach częściej niż rosół. Nic w tym dziwnego – staramy się wykorzystać sezon grzybiarski w pełni i jak najdłużej cieszyć się leśnymi smakami. Oto 3 przepisy na pyszną grzybową. Prawdziwa grzybowa z kremowym mascarpone
Składniki (6 porcji):
garść suszonych borowików
oliwa z oliwek
600 g świeżych mieszanych grzybów, oczyszczonych i pokrojonych w plasterki
2 ząbki czosnku, obrane i pokrojone w cienkie plasterki
1 czerwona cebula, obrana i drobno posiekana
garść listków świeżego tymianku
sól morska
czarny pieprz, świeżo zmielony
1 l bulionu
1 natka pietruszki, posiekana
1 łyżka serka mascarpone
1 cytryna
Sposób przygotowania:
Suszone borowiki umieść w małej misce, zalej wrzącą wodą (tylko aż zakryje grzyby) i pozostaw do namoczenia. Rozgrzej duży garnek i wlej do niego oliwę oraz świeże grzyby. Mieszaj szybko przez minutę, a następnie dodaj czosnek, cebulę, tymianek i trochę przypraw. Zostaw składniki na ok. minutę, a następnie dodaj połowę borowików, wcześniej je siekając – drugą połowę zachowaj w całości. Wodę, w której moczyły się grzyby, przelej przez sitko do garnka. Gotuj mieszankę przez ok. 20 minut, aż większość wyparuje.
Dopraw mieszankę do smaku i dodaj bulion. Doprowadź zupę do wrzenia i gotuj na wolnym ogniu przez 20 minut. Odlej połowę zupy i ubij ją do konsystencji purée, a następnie wlej z powrotem do garnka z resztą grzybowej, dodając pietruszkę i mascarpone.
Przed podaniem wymieszaj sól, pieprz, skórkę z całej cytryny i sok z połówki, a następnie nakładaj łyżką na środek zupy w miskach lub talerzach. Zanim zaczniesz jeść, wymieszaj cytrynowy sos z zupą, który wydobędzie cały smak grzybowej.
box:offerCarousel
Kremowa grzybowa z ciabattą
Składniki (6 porcji):
600 g świeżych mieszanych grzybów
1 cebula
2 pałki selera naciowego
3 ząbki czosnku
natka pietruszki
kilka gałązek tymianku
oliwa z oliwek
1,5 l bulionu
75 ml śmietany 18%
6 kromek ciabatty
oliwa z oliwek extra virgin
Sposób przygotowania:
Oczyść grzyby, a następnie pokrój je drobno w plasterki. Obierz i posiekaj drobno cebulę, czosnek oraz seler. Następnie pokrój natkę pietruszki i zbierz listki tymianku. Wlej kilka kropli oliwy do rozgrzanego garnka, dodaj cebulę, seler, czosnek, natkę pietruszki (nie całą – zostaw trochę do dekoracji), listki tymianku i grzyby. Garnek zamknij przykrywką i duś składniki na niskim ogniu, aż zmiękną.
Odłóż z gotowej mieszanki 4 łyżki grzybów i zachowaj na później. Do garnka wlej bulion i umieść go na średnim ogniu. Kiedy doprowadzisz zupę do wrzenia, zmniejsz ogień i gotuj ją przez 15 minut. Dopraw zupę solą i pieprzem do smaku, a następnie blenduj, aż uzyska gładką, kremową konsystencję. Dolej śmietankę i doprowadź zupę ponownie do wrzenia, a potem zdejmij ją z ognia.
box:offerCarousel
Opiecz ciabattę w tosterze lub na patelni grillowej. Gotowe kromki posmaruj większością odłożonych wcześniej grzybów i skrop oliwą. Zupę podawaj w miskach, udekorowaną natką pietruszki i grzybami z ciabattą jako dodatkiem.
Szybka pieczarkowa z ryżem basmati
Składniki (4 porcje):
2 cebule
oliwa z oliwek
1 kostka rosołowa
½ pęczku świeżego tymianku
2 ząbki czosnku
4 bardzo duże pieczarki
100 g ryżu basmati
1 łyżka śmietany 18%
1 łyżeczka oliwy truflowej
Sposób przygotowania:
Obierz i pokrój w cienki plasterki cebule, następnie umieść je w rozgrzanym garnku z 2 łyżkami oliwy z oliwek. Dodaj pokruszoną kostkę rosołową, szczyptę soli i pieprzu, listki tymianku i 2 wyciśnięte ząbki czosnku. Podziel dłońmi pieczarki na mniejsze części i dorzuć je do garnka z ryżem. Po kilku minutach wlej do garnka 1 l wrzącej wody i gotuj zupę pod przykrywką. Kiedy będzie gotowa, zblenduj ją, aby uzyskać jednolitą konsystencję. Następnie dopraw do smaku i wymieszaj ze śmietaną i z oliwą truflową. | Zupa grzybowa – jesienny przysmak w 3 odsłonach |
Klocki Lego znane są każdemu. Ich zestawy to całe serie tematyczne, wśród których znaleźć można również i edycje poświęcone konkretnym porom roku czy wydarzeniom. Jeśli szukasz prezentu dla młodego człowieka, lubiącego kreatywną zabawę z Lego, z pewnością dużą radość sprawi mu znalezienie pod choinką zestawu nawiązującego do zimy. Oto niektóre propozycje tego typu klocków. Lego wśród śniegów i lodów
Jednym z ciekawszych zestawów w serii Lego City jest Mobilna Jednostka Arktyczna, która pozwoli dziecku poczuć klimat ekspedycji w odległe rejony świata. Zestaw składa się z ciężarówki, do której doczepione jest laboratorium na płozach, skutera śnieżnego oraz trzech figurek badaczy. Laboratorium otwiera się, a w środku zamieszczono cały sprzęt niezbędny do prowadzenia badań, z mikroskopem włącznie. Dźwig, znajdujący się na ciężarówce, może posłużyć do przenoszenia wielkiej bryły lodu, z której czerpie się próbki, a dołączona skrzynia z narzędziami pomoże we wszystkich pracach polowych. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby zestaw ten używany był w połączeniu z innymi klockami LEGO, a jeżeli są one również w zimowym klimacie, znacznie zwiększy to przyjemność płynącą z tej rozrywki. Zestaw Mobilna Jednostka Arktyczna można nabyć w cenie zaczynającej się od 136 złotych.
Kosmicznie i świątecznie, czyli Lego Star Wars
Również młodzi fani Gwiezdnych Wojen mogą – dzięki klockom Lego – poczuć lepiej zimowe klimaty. Mowa tu oczywiście o serii Lego Star Wars. Lodowa planeta Hoth doskonale znana jest wszystkim fanom zmagań rycerzy Jedi ze złym Imperium, więc można znaleźć zestawy nawiązujące do bitew nad ośnieżonymi równinami, jak na przykład Śmigacz Śnieżny Jedi. Jednak, aby odczuć lepiej klimat świąt, warto zainwestować w kosztujący mniej niż 200 złotych Kalendarz Adwentowy. Składa się on z dwudziestu czterech okienek, a każde z nich skrywa zabawkę powiązaną z gwiezdną sagą. Niektóre z nich mają specjalną, świąteczną oprawę, jak robot C3PO w stroju Świętego Mikołaja. Zabawki te, to także statki kosmiczne, działa laserowe, pojazdy i postaci znane z filmów. Do tego dochodzi specjalna, rozkładana plansza, na której można ustawiać wyjmowane niespodzianki. Łączna liczba elementów w zestawie to aż 292 sztuki.
Lego Friends na zimę
Zestawy Lego Friends to ulubione przez dziewczynki serie, w których znaleźć można sympatyczne zwierzątka oraz postacie. Tu również znajduje się Kalendarz Adwentowy, z 24 elementami do odsłaniania dzień po dniu. Zestaw prezentuje plac w znanym miasteczku Heartlake, a zawiera: minilaleczki Andrei i Lizy, łyżwy, narty, sanki, a także zimowe wypieki i ozdoby, z bałwankiem włącznie. W sumie znajdują się w nim 233 elementy, wszystkie wykonane z twardego plastiku.
Lego do łączenia z innymi zestawami
Klocki Lego mające zimowego ducha, a zarazem na tyle uniwersalne, że można łączyć je z innymi zestawami, znaleźć można w każdej serii. Na przykład w City zwraca uwagę Pług Śnieżny. W zestawie znajduje się 196 elementów. Oprócz tytułowego pługu jest także figurka kierowcy oraz liczne akcesoria. Pojazd ten można połączyć ze wspomnianą wcześniej Mobilną Stacją, dzięki czemu dziecko może bawić się w eksplorację Arktyki nie tylko z dołączonymi do niej pojazdami. Na Mobilnej Stacji może się też znaleźć kolejny zestaw – Minecraft Iglo. Zestaw mający 333 elementy, w tym dwie charakterystyczne, kanciaste figurki, to doskonały prezent nie tylko dla miłośników klocków Lego, ale też i fanów gry Minecraft.
Ponieważ praktycznie każda z wielu serii klocków Lego posiada swoje edycje zimowe, można zakupić zestaw dokładnie pasujący do już posiadanych przez dziecko. Dzięki temu będzie mieć ono nie tylko większe pole do kreatywnej i radosnej zabawy, ale również i lepiej odczuje uroczysty, świąteczno-noworoczny klimat zimy. | Zimowe zestawy klocków Lego |
Styl prowansalski to jeden z głównych trendów w urządzaniu wnętrz, którego popularność nie słabnie od wielu lat. Sielski, romantyczny i bardzo przytulny – tworzy urokliwe dla oka wnętrza o ciepłym nastroju. Podpowiadamy, jakie meble do kuchni w tym stylu wybrać i jakich detali szukać, by nadać jej niepowtarzalny urok. Na czym polega styl prowansalski?
Styl prowansalskikojarzony jest z południem Francji i wszystkim, co do tego regionu przynależy – łagodnym światłem, hipnotyzującą kolorem lawendą, gajami oliwnymi i pełnymi soczystych winogron winnicami oraz imponującymi wiekowymi domostwami. To pełna zapierających dech w piersiach pejzaży kraina, która oczarowuje paletą barw, smaków i zapachów. Nic więc dziwnego, że kawałek takiego magicznego miejsca wielu z nas chce mieć w swoim domu.
Wnętrza w stylu prowansalskim to przede wszystkim gra kolorów, światła i wzorów. Paleta jest ściśle określona – dom inspirowany tym regionem pełen jest bieli, oliwkowych zieleni, lawendowych fioletów, błękitów, terrakoty i słonecznej żółci, czyli dokładnie tych kolorów, które cieszą oko na południu Francji. Pozornie niedbałe i nieco podniszczone wnętrza są tak naprawdę zbiorem starannie dobranych mebli i akcesoriów składających się na przytulną, romantyczną całość, w której popękane powierzchnie, surowe wykończenia, nadgryzione zębem czasu dekoracje i urokliwe wzory urzekają naturalnością i bezpretensjonalnością.
Elementem wyróżniającym styl prowansalski są na pewno meble – zazwyczaj w stylu rustykalnym lub shabby chicz charakterystycznymi ażurowymi drzwiczkami lub żłobieniami, często malowane na biało lub pastelowo, bejcowane lub z typową dla tego stylu przecierką. Surowa kamienna podłoga, płytki z terrakoty lub drewniane deski są kolejną cechą, która dodaje prowansalskiemu wnętrzu charakterystycznego wyglądu, podobnie jak naturalne tkaniny (len, juta, bawełna) oraz kraciaste i kwiatowe wzory z rysunkiem lawendy lub oliwek. No i wreszcie wisienka na szczycie tortu – dodatki! W prowansalskim wnętrzu nie może zabraknąć miękkich poduszek niedbale rzuconych to tu, to tam, drewnianych ramek o postarzanym wyglądzie, zarówno tych prostych, jak i rzeźbionych, wiklinowych koszy, lampionów, doniczek z ziołami i niezliczonych pudełeczek, skrzynek, kanek i dzbanków. Całość ma przypominać przytulny, pełen światła wiejski dom.
Styl prowansalski często odbierany jest jako bardzo kobiecy i faktycznie, widać w nim miękkość, charakter, różnorodność i rodzinne historie pisane dzień po dniu, zaklęte w prostych, codziennych przedmiotach. Warto dać mu szansę. Jeśli nie w całym domu, to chociażby w jednym pomieszczeniu, bo efekt wizualny wzbudza ciepłe uczucia. Kuchnia jest idealnym pomieszczeniem, by go wypróbować. W wielu domach to właśnie tam toczy się rodzinne życie! Poniżej znajdziesz kilka propozycji mebli do kuchni w stylu prowansalskim, które zamienią to pomieszczenie w ciepłe rodzinne ognisko ze stylem.
Jakie meble wybrać?
Najlepszym wyborem są w tym przypadku meble drewniane lub fornirowane. Powinny być w jasnych kolorach – idealne, gdyby zdobiła je przecierka lub inne postarzające efekty czy malunki, na przykład przedstawiające lawendę lub oliwki. Wybierz takie ze żłobionymi frontami – mają rustykalny charakter, który idealnie wpisuje się w ten styl. Fantazyjne uchwyty dodadzą frontom szafek unikatowego charakteru, podobnie jak surowy, kamienny blat, który uzupełni kuchenny wystrój i sprawdzi się w użytkowaniu. Nie zapomnij także o fantazyjnych półeczkach – powieś je na ścianie i postaw na nich gliniane doniczki z ziołami.
Jeśli masz ochotę samodzielnie popracować nad meblami i stworzyć coś własnego, spróbuj zastosować zasłonki zamiast drzwiczek – koniecznie w kratę lub kwiatowy wzór. Takie meble natychmiast przemienią kuchnię w wyjątkowe pomieszczenie rodem z klimatycznego południa Francji.
Kolejny element to stół– serce kuchni i całego domu. Ten idealny powinien być drewniany i solidny, o surowym wykończeniu i najlepiej, by miał masywne, toczone nogi. Ustaw przy nim krzesła obite surowym materiałem lub wiklinowe. A jeśli rozmiar na to pozwala, skuś się na dwa krzesła o formie fotela i postaw przy jego krótkich bokach. Przy takim stole domownicy chętnie zjedzą wspólny posiłek i porozmawiają na rodzinne tematy. | Meble do kuchni w stylu prowansalskim |
Jesteś szpiegiem. Wzywają cię na misję, lecz nie jesteś sam - jest jeszcze jeden agent. Każdy z was może zidentyfikować 9 agentów, z którymi musi nawiązać kontakt, lecz nikt nie może zobaczyć was razem. Jednak możecie się komunikować – za pomocą zaszyfrowanych wiadomości. Czy się uda? Wnętrzności i przygotowanie do gry
W średniej wielkości pudełku znajdziemy 11 znaczników tur, 15 kart agentów, kartę zabójcy, 110 dwustronnych kart kluczy, 200 dwustronnych kart z hasłami, podstawkę oraz mapę misji. Elementy są bardzo dobrej jakości, a w pudełku nie ma zbyt dużo nadmiarowego miejsca. Grafiki są proste i w miarę klimatyczne, więc tajni agenci będą mogli spokojnie oddać się swojej pracy.
Gra jest przeznaczona dla dwóch graczy w wieku przynajmniej 14 lat. Choć instrukcja dopuszcza też wariant dla większej liczby graczy, co – patrząc na tytuł – wydaje się być rozwiązaniem bonusowym. Na początku rozkładamy karty z hasłami w konfiguracji 5x5. Potem umieszczamy między graczami podstawkę z kartą kluczem. Każdy z graczy musi widzieć tylko jedną jej stronę, a druga pozostaje utajniona. Opierając się na informacjach z klucza, wiemy, które pola są kontaktami do odkrycia przez naszego towarzysza. Klucz wskazuje też na zabójców i zwykłych przechodniów. Czas zabrać się za przekazywanie informacji…
Przebieg rozgrywki
Gra trwa dziewięć tur, podczas których za pomocą szyfru musimy przekazać współgraczowi informacje, które pola ma wskazać. Do odkrycia jest piętnastu agentów, więc wskazywanie kart powinno odbywać się w przyśpieszonym tempie. Na kartach są hasła, a naszym zadaniem jest naprowadzanie partnera przez skojarzenia. Nasze wskazówki mogą doprowadzić do wskazania karty neutralnej (pierwszy gracz kładzie na niej znacznik tury ptaszkiem w stroną partnera), zielonej (co pozwala położyć tam zielonego tajniaka) i naprowadzamy dalej – czarna karta prowadzi do jego śmierci i naszej przegranej lub zielona karta, a potem wszystko się zawiesza (pasujemy i kładziemy znacznik tury ptaszkiem do siebie).
Każda wskazówka powoduje zużycie znacznika czasu, czyli tury. Dlatego należy je dobrze podzielić pomiędzy dwóch graczy. Na koniec mamy dodatkową szansę na sukces podczas tury nagłej śmierci, kiedy możemy wskazywać kolejnych agentów bez dodatkowych wskazówek. Jednak jeśli wskażemy na zabójcę lub pole z przypadkowym przechodniem, prowadzi to do naszej zguby. Taka tura przysługuje każdemu graczowi. Oczywiście do zwycięstwa doprowadzi nas odnalezienie wszystkich agentów. Dodatkowo, żebyśmy zbyt szybko nie znudzili się grą, przewidziano kilka wariantów dla urozmaicenia zabawy.
Podsumowanie
„Tajniacy duet” to gra świetnie sprawdzająca się podczas rozgrywek we dwoje. Choć zasady są bardzo proste i nie wymagają od graczy ciągłego budowania strategii, to jednak bez małego kombinowania się nie obejdzie. Można powiedzieć, że jest to gra słów i skojarzeń, którymi będziemy przerzucać niczym w dobrej żonglerce. Do tego szpiegowski klimat i duża regrywalność powodują, że jest to tytuł, z którym nie zaznamy nudy. Ładne grafiki na kartach i dobra jakość wykonania są w tym przypadku niczym wisienka na torcie.
Gra dostępna na Allegro od ok. 50 zł. | „Tajniacy duet” – recenzja gry |
Z czym kojarzy się dziecku nauka historii? Z wkuwaniem dat, nazwisk, miejsc. Tymczasem to wcale nie musi tak wyglądać. Historię można poznawać w sposób ciekawy, np. przez gry planszowe. Gry planszowe są doskonałą rozrywką nie tylko dla dorosłych. Odpowiednia planszówka, dopasowana do wieku i zainteresowań dziecka, zainspiruje, zaciekawi i rozbudzi pasję. Choć brzmi to nieco górnolotnie, gry planszowe uczą pracy w grupie, zacieśniają więzi międzyludzkie, pozwalają spędzić czas razem z rówieśnikami lub rodziną, nie włączając komputera ani telewizora.
Na rynku pojawia się coraz więcej ciekawych pozycji przeznaczonych nie tylko dla dorosłych. Dotyczą one różnych czasów: od starożytności do PRL-u. Oto przegląd najciekawszych.
Historia Polski – quiz
Ta gra może być doskonałym wsparciem w nauce historii Polski. Jest ona przeznaczona dla dzieci powyżej 10. roku życia. Gra składa się ze 191 kart, na których znajdują się 764 pytania i 1528 odpowiedzi. Rozgrywka zaczyna się po ustawieniu na planszy pionków. Poruszają się one po torze, warunkiem pójścia dalej jest prawidłowa odpowiedź na pytanie z wyciągniętych kart.
Dodatkowe punkty uczestnik może zdobyć, jeśli prawidłowo określi, jakie wydarzenie miało miejsce pod datą, która znajduje się na karcie z talii „ważnej daty”. Gra Wielki Quiz – Historia Polski dostarcza wielu emocji. To nie tylko sprawdzian wiedzy, ale też świetna zabawa. Gra kosztuje około 40 zł. W zestawie znajdują się karty, plansza, pionki, kostka do gry, notes, kubek, katapulta i instrukcja.
Na Grunwald
To coś dla fanów czasów Jagiellonów. Gra Na Grunwald przeniesie uczestników na pole bitwy. Zadaniem graczy jest pomoc królowi w przeprowadzeniu potyczki. Mają oni zgromadzić jak największą liczbę rycerzy, którzy zapewnią władcy wsparcie. Muszą też zabezpieczyć dla nich prowiant. Jak to zrobią? Podczas rozgrywki trzeba stawiać opór Krzyżakom, werbować zagranicznych rycerzy, prowadzić rozmowy związane z finansami i organizować ekspedycje po będące prowiantem prosięta. Nie jest to takie łatwe, jak się wydaje.
Podczas rozgrywki pojawiają się wydarzenia historyczne, które mają wpływ na przebieg gry. Co ciekawe, do gry firmy Egmont dołączono broszurę edukacyjną opracowaną przez Muzeum Narodowe w Warszawie. Planszówkę kupimy już za 62,10 zł.
Mali Powstańcy
To gra pokazująca realia Powstania Warszawskiego. Jest próbą pokazania na planszy funkcjonowania harcerskiej poczty polowej. Harcerze przenosili meldunki i listy między poszczególnymi oddziałami powstańczymi. W ten sposób walczyli z okupantem. W grze Mali Powstańcy każdy gracz kontroluje jeden zastęp harcerzy. Cel? Dostarczenie jak największej liczby rozkazów w jak najszybszym czasie. Nie jest to łatwe, bo oprócz rywalizacji, potrzebna jest współpraca między graczami, ponieważ gdy rozkaz nie zostanie dostarczony w odpowiednim czasie, powstańcy mogą stracić całe dzielnice, a to może pogrążyć wszystkich. Gra Mali Powstańcy jest przeznaczona dla dzieci powyżej 8. roku życia. Kosztuje 75,80 zł.
Gry na temat PRL-u
Okres Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej stał się doskonałym materiałem na gry planszowe. Dla tych młodych ludzi, którzy chcą poznać specyfikę tamtego okresu, można polecić w szczególności dwie planszówki: Gnaj do celu w PRL-u oraz Kolejka. Każda z nich pokazuje realia tamtych czasów celnie, aczkolwiek inaczej. Gnaj do celu w PRL-u to gra, w której uczestnicy muszą wykazać się sprytem, by pokonać przeciwników. Trzeba kombinować, kręcić, mataczyć, zmusić przeciwników do bankructwa. Do dyspozycji mamy kartki na żywność, dawne pieniądze, możliwość przynależenia do partii lub ORMO. Gra jest fascynująca i pozwala na prowadzenie energicznej rozgrywki. Jest przeznaczona dla dzieci powyżej 8 lat. Cena to 20 zł.
Kolejka to planszówka, która opowiada o... staniu w kolejce. Zadanie graczy może wydawać się banalne. Mają wysłać rodzinę na zakupy, a ci mają kupić każdy towar z listy. Problem polega na tym, że półki sklepowe są puste. Zaczyna się kombinowanie. Kolejka to gra dla dzieci powyżej 12. roku życia. Jej koszt to 67,80 zł.
Recenzja "Kolejki" do przeczytania tutaj. | Historyczne gry planszowe do 100 zł – pomoc w nauce historii |
Prezent dla roczniaka to nie lada wyzwanie. Po pierwsze, trzeba się na coś zdecydować, a wybór dla najmłodszych jest bardzo szeroki. Po drugie, małe dziecko rozwija się w szybkim tempie i trzeba trafić w odpowiedni moment jego rozwoju. Po trzecie, jeżeli w grę wchodzi prezent na gwiazdkę, powinno to być coś wyjątkowego. Jakie prezenty dla roczniaka na gwiazdkę znajdziemy na Allegro? Zabawki do kąpieli
Pierwszą propozycją na prezent dla roczniaka są zabawki do kąpieli od Boon. Rozwijają wyobraźnię, kreatywność, małą motorykę i ciekawość. Przykładowo zabawka meduzy składa się z kilku kolorowych meduz z przyssawkami. Dzięki temu każdy element można ze sobą łączyć, nabierać w nie wodę, a także przyssać do ściany lub wanny. Meduzy można połączyć w węża, który wygina się we wszystkich kierunkach. Zestaw składa się z 9 meduz w różnych kolorach. Wymiary jednej to około 6 cm. Cena – około 50 zł.
Innym znakomitym pomysłem na prezent dla roczniaka na gwiazdkę są kolorowe rurki od Boon. Rurki o różnym kształcie można ze sobą łączyć lub używać ich pojedynczo. Dzięki temu można samemu tworzyć przepływ wody. Każdy element można przymocować do ściany lub wanny za pomocą przyssawek. Zestaw składa się z 5 rurek w różnych kolorach. Kosztuje około 60 zł.
Kręgle małpki od Chicco
Kolejnym pomysłem na prezent, który będzie ciekawy, rozwijający i nie będzie kosztował więcej niż 100 zł, są kręgle małpki od Chicco. Kręgle Fit&Fun to zestaw 6 kolorowych kręgli z motywami małpek. Każdy element można podzielić na dwie części i dowolnie ze sobą łączyć. Na kręglach znajdują się również cyferki. Dzięki temu dziecko uczy się cyfr od 1 do 6 i poznaje kolory. Cena – około 70 zł.
Mini Wheels Pals od Playskool
Jeżeli wasz maluch interesuje się różnymi pojazdami, może warto kupić mu pierwszy samochodzik. A może lepiej postawić na coś jeszcze bardziej wymyślnego? Pomysłem na prezent dla malucha, którego ciągnie do wszystkiego, co ma kółka, są pojazdy Mini Wheels od Playskool. Ich wyjątkowość polega na tym, że są to zwierzątka wyposażone w kółka. Możemy wybrać hipopotama, słonika, lwa i pieska. Zwierzątka można puszczać jak samochodziki, ale są one bezpieczne i poręczne dla najmłodszych. Mają ciekawą kolorystykę. Pojedynczy pojazd zwierzątko kosztuje około 15 zł.
Wesoły Toster od Smily
Wesoły toster od Smily uczy koncentracji, spostrzegawczości, rozwija zdolności poznawcze i w dodatku mówi po polsku. Wesoły toster pozwala na przygotowanie tosta w wybranym smaku – orzechowym, z miodem lub dżemem. Może to być ciekawa propozycja dla małego niejadka lub dla malucha, który rwie się do pomagania rodzicom w kuchni. Toster kosztuje około 40 zł.
Drewniany sorter od Fisher Price
Roczne dziecko dopiero poznaje kształty, zwierzątka – wszystko jest dla niego wyjątkowe. Chcąc podarować dziecku na gwiazdkę coś, co nie tylko bawi, ale także uczy, możemy zdecydować się na drewniany sorter od Fisher Price. Zestaw składa się z sześciennych klocków. Jeden bok sortera ma inny kształt i można w nim umieścić odpowiedni klocek. Zabawka umożliwia spędzanie czasu na wiele sposobów. Może to być budowanie wieży, dopasowywanie kształtów, nauka kolorów, kształtów, cyfr i literek oraz poznawanie nazw zwierząt. Na każdym klocku jest bowiem umieszczona aplikacja innego zwierzątka, cyferka i literka. Koszt zabawki to około 50 zł za zestaw. | Prezent dla roczniaka na gwiazdkę – do 100 zł |
W tygodniu, w weekend, w domu, w podróży, z rodziną, w gronie znajomych – zawsze i wszędzie jest dobra pora na szybką rozgrywkę w UNO. Kompaktowa gra karciana na prostych zasadach jest niezwykle wciągająca, spróbujecie? Dla kogo jest gra UNO?
Uno jest grą karcianą od firmy Mattel Games. Producent sugeruje wiek graczy powyżej 7. roku życia. Do rozgrywki potrzebujemy co najmniej dwóch graczy. UNO jest świetną propozycją na wieczorną rekreację w rodzinnym gronie lub sobotnie spotkanie ze znajomymi. Może w nią grać do 10 osób, a więc całkiem sporo. Zabawa w tak dużej grupie z pewnością będzie bardzo wesoła.
Zawartość pudełka
UNO zasadami nieco przypomina popularne Makao, jest jednak bardziej rozbudowane – dzięki kartom funkcyjnym. W pudełku znajdziemy 108 kart, po 19 kart w czterech kolorach i karty akcji. W opakowaniu jest też instrukcja, ale po pierwszej rozegranej partii zasady pozostaną w pamięci i nie będzie już nam potrzebna. Karty mają intensywne kolory. Są niewielkie i cienkie, wygodne do trzymania. Wykonane są z błyszczącego, laminowanego materiału odpornego na zabrudzenie czy chwilowe zalanie.
Cel i przebieg gry
Celem gry jest jak najszybsze pozbycie się wszystkich kart i zdobycie 500 punktów. Zaczynamy od rozdania kart – po 7 dla każdego gracza. Pozostałe karty z talii tworzą stos losowania. Grę rozpoczyna losowa karta ze stosu. Dalej gracze dokładają do niej karty ze swojej ręki, dopasowując do tej na stosie rozgrywki kolorem lub liczbą. Możemy użyć również kart funkcyjnych, jeśli takie otrzymaliśmy. Ważne jest, by gracz, któremu zostanie w dłoni ostatnia karta krzyknął „UNO!”, aby poinformować pozostałych, że zbliża się do końca partii. Jeśli gracz nie krzyknie i zostanie złapany z jedną kartą w dłoni, dostaję „karę” w postaci dwóch kart ze stosu losowania.
Dynamikę rozgrywce zapewniają karty funkcyjne, którymi możemy płatać figle pozostałym graczom lub ułatwiać sobie rozgrywkę. Kart akcyjnych jest pięć. Pierwsza z nich to karta „weź dwie”. Jeśli wyrzucimy ją na stos, to gracz następny dostaje „w prezencie” dwie karty i traci kolejkę. Druga karta to „zmiana kierunku”, która oczywiście odwraca kolejność wykładania kart przez graczy. Karta „postój” blokuje następnego gracza na jedną kolejkę. Czwartą kartą akcyjną jest „wybierz kolor”. Gracz, który wykłada tę kartę, wybiera kolor, od którego będzie kontynuowana rozgrywka. Ostatnia karta to „wybierz kolor i weź cztery”. Ta karta pozwala wybrać kolor, od którego będzie kontynuowana rozgrywka, a ponadto powoduje, że kolejny gracz dostaje aż 4 dodatkowe karty ze stosu losowania. Jak widać karty funkcjonalne mogą wnieść sporo zamieszania do gry, sprawiając, że partia stanie się bardzo emocjonująca.
Zakończeniem jest wyłożenie przez jednego z graczy wszystkich kart (koniecznie krzycząc „UNO” przy przedostatniej karcie). Wówczas następuje podliczenie punktów za każdą z kart, która została w rękach przeciwników. Zwycięzcą zostanie gracz, który jako pierwszy zdobędzie 500 punktów.
Podsumowanie
Największą zaletą tej gry jest jej kompaktowość. Dzięki kartom spakowanym w niewielkie pudełko możemy z łatwością je przechowywać lub zabrać w torbę czy plecak na wycieczkę. Ciekawym pomysłem było wprowadzenie kart akcji, które dodają do gry element taktyczny, nie jest to więc tylko losowa gra karciana. Doskonale sprawdzi się w gronie znajomych – nastolatków czy starszych graczy. Wad nie zauważyłam. Gdybym bardzo chciała się czegoś doszukać, to może grubość kart. Są dość cienkie, ale nie sądzę, by to jakoś wielce wpływało na ich trwałość. Jak na tak dobrą rozrywkę, cena kart jest zaskakująco niska. Nawet jeśli przy bardzo intensywnym użytkowaniu karty się zniszczą, warto zainwestować kilkanaście złotych w nową talię.
O sukcesie gry UNO świadczyć może jej obecność na runku od kilku sezonów. Poza klasyczną wersją widoczną na zdjęciach, znajdziemy również talie na licencji bajek: Żółwie Ninja, Spider Man, Monster High i inne. Ja zdecydowanie polecam, to świetna gra w rewelacyjnej cenie.
Znajdź inną grę idealną dla swojego dziecka! | UNO – kultowa gra karciana |
Zakup materaca w rozsądnej cenie może przyprawić o ból głowy. Zaczynamy szukać, porównywać i zastanawiać się, czy nasz wybór będzie korzystny dla zdrowia malucha. Jaki powinien być materac dla dziecka? Ile musimy na niego wydać? Materac dla dziecka
Przy wyborze materaca dla dziecka warto kierować się wygodą, bezpieczeństwem i zdrowiem małego kręgosłupa. Twardy materac, wbrew wcześniejszym opiniom, nie spełnia powyższych warunków. Kręgosłup niemowląt dopiero się kształtuje i jest bardzo delikatny. Twarde podłoże nie umożliwia mu wygodnego snu. Natomiast zbyt miękki materac nie zapewnia dziecku odpowiedniego podparcia dla ciała. Odkształca się w okolicach głowy i pupy.
Dobrze dobrany materac dla dziecka powinien być elastyczny i średnio twardy. Dzięki temu maluch będzie miał komfortowy sen oraz bezpieczne podłoże umożliwiające naukę wstawania.
Rodzaje materaców
Na rynku mamy całą gamę materaców. Różnią się nie tylko stopniem twardości, lecz także materiałem wypełniającym. Możemy wybierać spośród materacy piankowych, kokosowych, termoelastycznych oraz lateksowych. Sprawdźmy, czym charakteryzują się poszczególne wypełnienia i jaka jest ich cena.
Materac piankowy – materace wykonane z pianki poliuretanowej można kupić już za około 100 zł. Charakteryzują się dobrą wentylacją. Ważna jest jednak jakość pianki. Wybierając model słabszy jakościowo, trzeba liczyć się z tym, że materac ten będzie bardzo podatny na odkształcenia.
Materac termoelastyczny – charakteryzuje się znacznie większą, niż w przypadku materacy piankowych, elastycznością. Co więcej, materace z pianki termoelastycznej reagują na ciepło ciała i dopasowują się do jego kształtu. Dzięki temu możliwe jest odpowiednie ustawienie kręgosłupa. Koszt takiego materaca rozpoczyna się od około 300 zł.
Materac lateksowy – podobnie, jak materac termoelastyczny, bardzo dobrze dopasowuje się do kształtów ciała. Co więcej, jest antybakteryjny, co uniemożliwia powstawanie grzybów i bakterii w jego wnętrzu. Dodatkowo nie zatrzymuje wilgoci i jest bardzo przewiewny. Ceny materaców lateksowych mogą sięgać nawet kilku tysięcy złotych.
Warto zwrócić uwagę na produkt, który chcemy kupić. Znacznie tańsze materace lateksowe mogą zawierać w sobie mieszankę innych materiałów – na przykład pianki lub kokosa.
Materac kokosowy – często łączy w sobie cechy materaca bardziej miękkiego i bardziej twardego. Wszystko dzięki rozwiązaniu łączenia, na przykład pianki z kokosem lub gryki z kokosem. Po jednej stronie takiego materaca mamy część przystosowaną dla najmłodszych dzieci, które jeszcze nie raczkują, a po drugiej – część bardziej twardą, odpowiednią dla maluchów, które zaczynają wstawać w łóżeczku. Materac kokosowy ma dobrą wentylację, jest antyalergiczny, twardszy i bardziej wytrzymały niż materace piankowe. Jego cena waha się w przedziale od około 100 zł do kilku tysięcy.
Materac na całe życie?
Może nam się wydawać, gdy kupimy droższy materac, że posłuży on naszemu dziecku przez długie lata, w przeciwieństwie do tego za kilkadziesiąt złotych. Nic jednak bardziej mylnego. Nie możemy kupić jednego materaca na całe życie – szczególnie dla dziecka. Zmieniająca się waga dziecka sprawia, że potrzebuje ono innego podparcia dla ciała. Wykorzystywany na początku materac z pianki będzie spełniał swoje zadanie w przypadku niemowlaka, ale dla kilkulatka nie będzie już odpowiedni.
Warto również zaznaczyć, że źle dobrany materac to nie tylko niski komfort snu. Przede wszystkim materac, który nie daje odpowiedniego podparcia, zapada się, jest za miękki lub za twardy, może prowadzić do zwyrodnień pleców, a co za tym idzie do wad postawy. | Jak wybrać materac w rozsądnej cenie dla dziecka? |
Zapewne nie ma osoby, która nie chciałaby, aby w jej mieszkaniu unosił się wspaniały zapach. Na rynku dostępnych jest wiele preparatów dostosowanych do tego celu, ale niestety nie każdy spełnia swoją funkcję. Podpowiadamy, który rodzaj okaże się najlepszy oraz będzie odpowiadał naszym potrzebom i preferencjom. Jaki odświeżacz powietrza wybrać?
Stojąc przed wyborem odświeżacza, musimy zwrócić uwagę na funkcje, jakie powinien spełniać. Przede wszystkim musi on służyć jako neutralizator nieprzyjemnych zapachów, tym samym odświeżając powietrze. Jest to bardzo ważne z tego względu, że obecnie na rynku dostępnych jest wiele produktów, które jedynie tak się nazywają, ale nie spełniają swoich założeń. Ich działanie często nie jest nawet związane z odświeżeniem. Dlatego też, zanim podejmiemy ostateczną decyzję, warto wziąć pod uwagę kilka cennych wskazówek. Poniżej przedstawiamy praktyczne i przydatne produkty.
Jakie rodzaje?
Chociaż wiele osób myśli, że wszystkie odświeżacze powietrza są w formie aerozolu, to nie jest to jedyny rodzaj, który można wykorzystać. Rynek oferuje nam wiele produktów spełniających powyższe założenia. Pojawiają się coraz częściej nowe aromaty i style, tworząc tym samym różnorodność zapachów. Dzięki oryginalnym rozwiązaniom możemy wybierać od tych elektrycznych, wykorzystujących mały wentylator, po staromodne, w formie wolnostojących świec zapachowych, żeli z regulowanymi nakrętkami, aerozoli, kadzideł, olejków eterycznych czy też perfum. Wiele z nich wygląda przeciętnie i nie służy nam jako ozdoba wnętrza, choć nie wszystkie. Niektóre są znacznie bardziej efektowne, m.in. te wykonane ze szkła albo też podobne do świec, na bazie szklanych pojemników. Pamiętajmy, że którego odświeżacza byśmy nie wybrali, każdy z nich ma takie samo zadanie do wykonania.
Tradycyjny czy automatyczny?
Najczęściej zadajemy sobie pytanie, jaki odświeżacz wybrać. Czy ma on być tradycyjnym sposobem na zneutralizowanie zapachu w mieszkaniu, czy też w pełni automatyczny? Zacznijmy od tego, czym charakteryzują się te dwa rodzaje. Tak naprawdę to pełnią one taką samą rolę – pozbywają się lub maskują nieprzyjemny zapach, a w zamian rozprzestrzeniają ten pożądany. Zazwyczaj zapach umieszczamy w jednym pokoju, a w zależności od siły natężenia rozkłada się on w pozostałych częściach mieszkania. I tutaj swoją przewagę zyskuje automatyczny produkt z uwagi na zasięg zapachu, jakim obdarowuje pozostałe pomieszczenia. Niektóre odświeżacze posiadają ustawienia czasowe, które pozwalają zamknąć przepływ zapachu w określonym czasie. Inne rodzaje zaś działają poprzez czujnik światła lub też ruchu. Z kolei odświeżacze powietrza w aerozolu, najczęściej stosowane, dezynfekują powietrze, ale nie są w stanie wyeliminować źródła zapachu w dużej mierze, a jedynie w miejscu, które zostanie spryskane.
Czy naprawdę działają?
Odświeżacze działają na wiele sposobów, mianowicie mogą nie tylko zawierać substancje, które powodują obumieranie komórek nerwowych, wpływających na zdolność wyczuwania zapachów, ale także pokrywają nasze kanały nosowe niewykrywalną powłoką, uniemożliwiającą nam wyczuwanie nieprzyjemnego zapachu. Tak więc rzadko kiedy go naprawdę usuwają, a jedynie maskują, z uwagi na swoją silniejszą woń. Jeśli jednak połączymy odświeżanie z częstym i regularnym wietrzeniem, sprawimy, że w naszym mieszkaniu zagości piękny zapach, bez tuszowania niedoskonałości.
Podsumowując, istnieje wiele rodzajów odświeżaczy, które pomogą nam w walce z nieprzyjemnymi zapachami. Z pewnością każdy z nas chce, aby w naszym mieszkaniu unosił się ładny aromat, a za sprawą właśnie tych produktów jesteśmy w stanie to uczynić. Wyżej wymienione rady ułatwią nam dbanie o własną przestrzeń i zapewnią komfort. | Odświeżacz powietrza – jaki rodzaj wybrać? |
Kolor szary to jeden z najgorętszych trendów tej jesieni. Na pozór nieciekawy, zaskakuje mnogością odcieni. Jest podstawą wszelkich stylizacji, emanuje subtelnością, spokojem i elegancją. Wcale nie jest nudny! Nadaje się dla wszystkich i na każdą okazję. Od popielatego do grafitowego
Odcieni szarości jest wiele i, co najważniejsze, można je ze sobą zestawiać – tworzą wówczas naprawdę bardzo ciekawe stylizacje. Poza tym jest to kolor odpowiedni dla każdego. W odcieniu popielatym czy grafitowym doskonale wyglądają blondynki, rude i brunetki. Ponadto szarość to idealny kolor bazowy, który jest świetnym, neutralnym tłem dla wielu innych barw, a także można go łączyć z innymi modnymi kolorami. Popielaty jest najbardziej uniwersalny, neutralny i bezpieczny. Można używać go, komponując wieczorowe kreacje, zwłaszcza w wersji perłowej, metalicznej. Tak zwany szary melanż to hit sportowej odzieży i kreacji w różnych fasonach. Jest wszechobecny – zdobi jesienne bluzki, swetry, sukienki, a nawet dodatki! Najciemniejszy odcień szarości – grafit, to ciekawa alternatywa dla czerni. Nie jest tak powszechny i banalny jak czarny, a doskonale go zastępuje. Doskonale sprawdza się w mniej lub bardziej oficjalnych stylizacjach.
Z czym łączyć odcienie szarości?
Szarości można zestawiać właściwie ze wszystkimi innymi kolorami i stosować do przeróżnych fasonów swetrów, spódnic, spodni, płaszczy. Szary świetnie komponuje się z czernią, a także z kolorem indygo. Wszystko zależy od odcienia szarości, który wybierzemy. Popielaty uratuje każdą jesienną stylizację, bo świetnie łączy się z większością modnych w tym sezonie kolorów. Optymiści połączą go z limonką lub tak zdecydowanymi kolorami, jak pomarańcz czy nawet jaskrawożółty. Lubiący jesienne barwy zestawią go z musztardowym. Grafitowy natomiast wspaniale wygląda w połączeniu z białym czy butelkową zielenią. Najmodniejsze i najbardziej wyrafinowane zestawienie to popielaty i jasny lub intensywny róż. Takie połączenie kolorów jest bardzo nowoczesne, młodzieńcze i świetnie sprawdzi się w codziennych stylizacjach.
W biznesie, w lesie, z dodatkami
Dlaczego tak lubimy kolor szary? Stylizacja w kolorze szarym nigdy nie będzie chybiona, bo doskonale nadaje się do pracy, dobrze wygląda na oficjalnych biznesowych spotkaniach, sprawdzi się podczas weekendu. Dobre wrażenie na szefie zrobi szara marynarka lub szara spódnicapołączone z bielą czy czernią. W takiej kreacji, z eleganckimi dodatkami: skórzaną torebką, butami, paskiem i ciekawą biżuterią, możemy śmiało wybrać się na wieczorną, biznesową kolację. Zestaw typowo sportowy, np. bluza z kapturem, spodnie i kolorowy szalik, to idealny strój na weekendowy wypad. Szare dodatki – buty, torebki, plecaki – są nie tylko modne, lecz także bezpieczne. Ten kolor doskonale sprawdza się w półbutach, botkach, torebkach w wersji zamszowej lub lakierowanej. Szale, kapelusze, czapki, rękawiczki w odcieniach szarości będą ozdobą każdego jesienno-zimowego okrycia. Zestaw idealny i do wszystkiego.
Szare oczy i usta
Szary to również ulubiony kolor projektantów i stylistów, którzy w tym sezonie lansują nie tylko ubrania w tym odcieniu, lecz także makijaż i stylizacje paznokci. W jesiennych kolekcjach kosmetyków do makijażu dominują różne odcienie popielatego, a także srebrzyste dodatki. Są cienie do oczu w tym kolorze i – uwaga – szare, metalicznie połyskujące pomadki do ust, połyskujące tusze do rzęs, a także metaliczne gadżety, których możemy użyć do wykończenia makijażu, takie jak brokat, gwiazdki, tatuaże. Metaliczne dodatki do makijażu w połączeniu z szarościami to hit, który sprawdzi się na zadbanej cerze w zestawieniu z delikatnym różem, pudrowym, koralowym. Taki makijaż jest klasyczny, subtelny i delikatny. Sprawdzi się w każdej sytuacji, nigdy nie będzie wulgarny. Całości dopełnią paznokcie w kolorze szarym, popielatym lub przyprószone brokatem.
Kolor szary jest ponadczasowy, dlatego od wielu sezonów jest na topie, a tej jesieni i zimy będzie wszechobecny. Doskonale sprawdzi się w biznesowych stylizacjach, podczas wielkich wieczornych wyjść, a także w pracy i podczas sportowego weekendu. Szara spódnica, spodnie, szal czy czapka za rok również będą trendy – tego możemy być pewni. A jeżeli jesteśmy modni i mamy ochotę na zmiany nie tylko w szafie, warto zastanowić się nad zmianą koloru ścian w mieszkaniu – oczywiście na szary. To dominujący trend w urządzaniu wnętrz w tym sezonie. Szarość rządzi! | Zrobiona na szaro |
To, że opony stanowią jeden z ważniejszych elementów wyposażenia pojazdu, jest dla wszystkich kierowców oczywiste. Mają one niewątpliwy wpływ na bezpieczeństwo nasze oraz innych uczestników ruchu drogowego. W jaki sposób przygotować opony do jesiennych warunków? Odpowiedzi znajdziesz poniżej. Piękna polska złota jesień – takiej chcielibyśmy każdego roku. Jednak nie mamy wpływu na warunki atmosferyczne, więc musimy być przygotowani na najgorsze. Deszcze, mgły, przymrozki, gołoledź – to wszystko w połączeniu ze spadającymi liśćmi może stanowić nie lada zagrożenie dla kierowców. Gdy warunki na drodze są trudne, przede wszystkim należy dostosować do nich prędkość i styl jazdy, oprócz wykorzystania wszystkich wspierających pojazd systemów bezpieczeństwa. Nawet najnowocześniejsze są jedynie swego rodzaju wsparciem dla kierowcy i pasażerów, których zadaniem jest ograniczenie skutków ewentualnych zdarzeń. Tak więc najważniejszy jest zdrowy rozsądek kierującego, następnie systemy wspomagające oraz wyposażenie – w tym właśnie opony.
Przygotowujemy ogumienie do jesiennych warunków
Sprawdzamy ciśnienie w oponach. Niektórzy nie przywiązują wielkiej wagi do jego poziomu, ale warto pamiętać, że niewłaściwe ciśnienie ma negatywny wpływ na przyczepność oraz może spowodować nadsterowność pojazdu. Ubytki powietrza mogą być powodowane gwałtownym najeżdżaniem na krawężnik, jazdą po drogach z nierównościami czy nieszczelnościami na styku opona-felga lub zaworu tzw. wentyla. Ciśnienie powinno być zgodne z zaleceniami producenta, które możemy znaleźć na naklejce pod klapką wlewu paliwa lub na słupku przy drzwiach kierowcy.
Sprawdzamy stan bieżnika. Jego minimalna wysokość w przypadku aut osobowych może wynosić 1,6 mm. Niezależni eksperci zalecają, aby bieżnik był nie niższy niż 3 mm. Wysokość ma ogromne znaczenie na mokrej nawierzchni, bo im niższy bieżnik, tym dłuższa droga hamowania pojazdu, ponadto na mokrej drodze będzie on nadsterowny.
Zmieniamy opony na zimowe. Jesienią temperatura może przekraczać nawet 20°C, ale bywa i tak, że spada poniżej zera. I właśnie wymiana opon na zimowe powinna zależeć od temperatur, które przeważają w ciągu dnia. Zaleca się, aby zmiany na opony zimowe dokonać, gdy spadną poniżej 7*C. Oczywiście jest to wartość umowna, ale przy wyższych temperaturach narażamy opony na szybsze zużycie.
Czyścimy opony. Zarówno zamontowane w pojeździe, jak i przechowywane, letnie czy zimowe, każde z nich powinny być w należyty sposób czyszczone i konserwowane, począwszy od porządnego umycia po zabezpieczenie środkami do opon, np. czernidłem. To preparaty skutecznie zabezpieczające gumę przed pękaniem, natłuszczające i nabłyszczające. Opony będą wyglądały jak nowe, a żywotność gumy zostanie wydłużona.
Oprócz przygotowania opon do warunków jesiennych warto przyjrzeć się felgom. Wszelkiego rodzaju głębsze przetarcia, zwłaszcza w okolicach rantu, czyli styku felgi z oponą, powinniśmy na bieżąco naprawiać, nie wspominając o wszelkich pęknięciach – takie felgi należy czym prędzej wykluczyć z użytkowania. Przy okazji jesiennego przeglądu warto wyczyści felgi podobnie jak opony. Tak jak w przypadku opon jest wiele preparatów do czyszczenia felg. Oprócz zewnętrznej strony obowiązkowo wyczyśćmy stronę wewnętrzną, bo nadmiar brudu i błota może powodować drgania kierownicy. | Jak przygotować opony do jazdy w jesiennych warunkach |
Czy partner pożyczkowy sprawdza dochody i historię w BIK? We wniosku kredytowym musisz wpisać kwotę swojego dochodu. Następnie partner pożyczkowy może zweryfikować Twój dochód. W tym celu poprosi Cię o przesłanie wyciągu z Twojego konta. Decyzja o przyznaniu pożyczki zależy również od Twojej historii w Biurze Informacji Kredytowej. W przypadku oferty Monedo Now użytkownik zostanie poproszony o nawiązanie połączenia ze swoim kontem bankowym lub przesłanie historii transakcji swojego konta bankowego.
Funkcjonalność nawiązania połączenia z kontem bankowym klienta ma zapewnić szybsze przygotowanie oferty i bezpieczny proces dla użytkownika. Dodatkowo, zautomatyzowana technologia zapewnia całkowitą anonimowość i nie jest w stanie zapisywać żadnych poufnych informacji. Dane konta służą tylko do wstępnej oceny zdolności kredytowej w celu zapewnienia zindywidualizowanej oferty dla klienta. | Czy partner pożyczkowy sprawdza dochody i historię w BIK? |
Drewniane meble są luksusowe i trwałe, ale nawet te wykonane z twardych gatunków drewna z czasem się niszczą. W zależności od upodobań możemy je tylko odświeżyć lub całkowicie zmienić ich wygląd. Odnawianie mebli drewnianych, wbrew pozorom, nie jest trudne i polega na kilku czynnościach, które należy starannie wykonać. Drewno jest materiałem podatnym do wszelkiego rodzaju przeróbek, a zwłaszcza malowania i ozdabiania. Trzeba jednak zacząć od prac mniej przyjemnych, ale koniecznych – oczyszczenia powierzchni i naprawienia ubytków.
Szlifowanie
Polega na starciu starej powłoki (farby, lakieru). Możemy zrobić to ręcznie papierem ściernym albo pomóc sobie szlifierką. Zawsze szlifujemy zgodnie z kierunkiem włókien drewna, na koniec odkurzamy powierzchnię z pyłu.
* Papiery ścierne różnią się między sobą przede wszystkim gradacją – im wyższy numer, tym drobniejsza ziarnistość papieru, a on sam delikatniejszy. Szlifowanie surowego drewna zaczynamy od gradacji 80–100, jednak powłokę na meblu należy potraktować delikatniejszym papierem, aby jej nie uszkodzić. Najlepiej zacząć od gradacji 150, a skończyć na 220. Jeśli planujemy położenie lakieru wodnego, możemy użyć drobniejszego papieru – o gradacji 240–280. Nie przesadzajmy jednak z gładkością powierzchni, ponieważ do bardzo gładkiej pokrycie może gorzej przywierać.
* W szlifierkach elektrycznych również stosuje się papier ścierny o podanych gradacjach, ale jest on twardszy i należy dobrać odpowiedni do kształtu stopy szlifierki. Pracując szlifierką, uważajmy, żeby nie uszkodzić powierzchni.
Naprawianie
Po zdjęciu lakieru lub farby możemy ocenić, w jakim stanie jest powierzchnia mebla. Z pewnością będą na niej rysy i uszkodzenia wynikające z użytkowania. Wszystkie te ubytki trzeba uzupełnić, najlepiej masą szpachlową do drewna. Jest ona dostępna w kolorach imitujących różne gatunki drewna, trzeba więc kupić najbardziej pasujący do mebla. Przed nałożeniem masy oczyszczamy ubytek z pyłu i nakładamy masę szpachelką. Jednorazowa warstwa nie powinna być grubsza niż 4 mm. Jeśli nierówność jest większa, nakładamy kolejne warstwy po wyschnięciu poprzednich.
Po wyschnięciu masy szpachlowej ponownie szlifujemy powierzchnię, ostatecznie ją wygładzając. Następnie oczyszczamy z pyłu.
Wykończenie powierzchni
Zależy od planowanego efektu. Jeśli chcemy zostawić drewno w naturalnym kolorze, tylko lakierujemy, nakładamy olej lub woskujemy, stosując preparaty bezbarwne. Możemy także zmienić kolor drewna bejcą, dopiero później lakierować i woskować. Jeśli chcemy mieć kolorowy mebel, zastosujmy farbę kryjącą. Ważne – przed rozpoczęciem prac należy dokładnie przeczytać ulotkę, na której podano nie tylko właściwości produktu, ale także sposób aplikowania.
Bejca to preparat ochronny i barwiący, który stosuje się pod inne preparaty zabezpieczające. Głęboko wnika w drewno, barwiąc je na wybrany kolor, podkreśla rysunek drewna, tworząc przezroczystą powłokę. Nakładamy ją gąbką lub miękką szmatką.
Olej zabezpiecza przed zbyt szybkim zużyciem oraz – wnikając na pewną głębokość – chroni przed wchłanianiem wilgoci. Dostępne są oleje rozpuszczalnikowe i wodne. Te pierwsze wnikają głębiej, zapewniając lepszą ochronę na dłużej, lecz są toksyczne i palne, dlatego lepiej zastosować oleje wodne. Nie wnikają one w drewno zbyt dobrze, więc stosuje się je do olejowania najtwardszych gatunków drewna i elementów, które nie będą poddawane zbyt intensywnej eksploatacji. Ważne – są nietoksyczne i bez zapachu. Jeśli nie chcemy zmieniać koloru drewna, a jedynie podkreślić rysunek słojów, wybierzmy olej bezbarwny. Jeśli chcemy zabarwić drewno, kupmy olej barwiący, musi być on jednak ciemniejszy od koloru wyjściowego mebla. Nakładamy go pędzlem i po kilkunastu minutach zdejmujemy nadmiar miękką szmatką.
Wosk nadaje powierzchni satynowy połysk, jest odporny na wilgoć, podkreśla usłojenie i uwydatnia kolor drewna. Do wyboru są woski bezbarwne, które nie zmieniają barwy drewna, kolorowe – podkreślające wybarwienie drewna i lekko je ożywiające, koloryzujące – z zawartością pigmentu, dzięki czemu drewno będzie zabarwione – oraz wybielające.
Woski, również te z barwnikami, często stosuje się na bejce. Nanosi się je miękką szmatką lub wełną stalową typu 0000.
Lakier tworzy na powierzchni drewna gładką, przezroczystą powłokę, uwydatniającą naturalny rysunek słojów drewna i zabezpieczającą przed ścieraniem. Jeśli chcemy drewno przyciemnić lub nadać mu inny kolor, wybierzmy lakierobejcę. Zabezpiecza ona drewno (podobnie jak lakier) przed wilgocią, ale jest mniej trwała i nie wszędzie można ją stosować. Jest wiele rodzajów lakierów. Do mebli najlepiej nadają się lakiery wodorozcieńczalne, które też występują w kilku gatunkach (akrylowe, poliuretanowe). Lakier nanosi się pędzlem, wałkiem lub pistoletem.
Farba zakrywa powierzchnię mebla, co w niektórych przypadkach jest pożądane, np. kiedy powierzchnia jest zniszczona, z wieloma plamami do szpachli itp. Farbą też stylizujemy mebel, nadając mu ciekawy charakter. Najpopularniejsze są farby akrylowe, która dobrze kryją, dając gładką powierzchnię. Nie mają zapachu i szybko schną. Dostępne są w bogatej gamie kolorystycznej, szczególnie z mieszalnika. Rzadziej stosuje się farby ftalowe (nazywana również alkidowymi), które wprawdzie mają bardzo dobre właściwości użytkowe (łatwo się je rozprowadza, są odporne na użytkowanie oraz wilgoć), ale mają intensywny zapach oraz długi czas schnięcia. Te farby nakłada się pędzlem, wałkiem lub pistoletem. Bardzo dobre właściwości mają naturalne farby kredowe. Dzięki dobrej przyczepności do podłoża nie trzeba przed malowaniem usuwać ani szlifować starych powłok, wystarczy je umyć i odtłuścić. Szybko schną, pozwalają uzyskać ciekawe efekty artystyczne. Nakłada się je pędzlem lub wałkiem.
Odnawianie mebli drewnianych jest prostsze niż fornirowanych czy laminowanych. Jeśli odpowiednio przygotujemy podłoże, czyli oczyścimy je i naprawimy, nadanie ostatecznego wyglądu stanowi przyjemność. Efekt będzie widoczny i to on sprawi nam radość z własnoręcznie odnowionej szafki, komody czy krzesła. | Jak odnowić drewniany mebel |
Większość trendów i tendencji modowych, które obowiązują w danym sezonie, pochodzi wprost z pokazów mody najważniejszych światowych fashion weeków. Można jednak zauważyć, że modelki i gwiazdy biorące w nich udział również są inspiracją w swoich ulicznych stylizacjach. Podobnie sprawa wygląda na portalach społecznościowych, takich jak Instagram, czy portalach zbierających nowinki street stylu. To tutaj powrót lat 90. można zauważyć najwyraźniej, a czapki z daszkiem stały się obecnie nieodłącznym elementem topowych stylizacji.
Czapka z daszkiem – z siłowni na salony
Czapka z daszkiem wprost kojarzy się ze sportem. To świetny sposób na wygodne nakrycie głowy chroniące przed utratą ciepła oraz przed oślepiającymi promieniami słonecznymi. Teraz jednak nie nosi się jej jedynie podczas treningu. Jest modnym dodatkiem nawet do bardzo eleganckich stylizacji. Możesz wybierać między neutralnymi egzemplarzami lub postawić na propozycje marek, które w tej dziedzinie wiodą prym: Adidas, Nike, New Era czy The North Face. Również największe luksusowe koncerny wypuściły warte uwagi modele, jak chociażby bejsbolówki od Ralpha Laurena.
Gwiazdy jako inspiracja
Jeśli w swoich wyborach chcesz zainspirować się osobami, na które patrzy cały świat, koniecznie zwróć uwagę na będące stale na fali siostry Kylie i Kendall Jenner. Ich styl kopiowany jest przez dziewczyny i kobiety z różnych zakątków kuli ziemskiej, od makijażu po stroje i dodatki. Świetnym wzorem do naśladowania na rodzimym rynku są, zdecydowanie, szafiarki. Świetnie przenoszą najgorętsze trendy na modę codzienną. U nas są to chociażby Jessica Mercedes oraz Maffashion. Nawet najzwyklejsza czapka w ich dobrze skomponowanych stylizacjach prezentuje się jak zupełna nowość!
Bejsbolówka – wygoda i luz
Najchętniej wybieranym przez gwiazdy fasonem czapki z daszkiem jest bejsbolówka. Wyróżnia się zakrzywionym i zaokrąglonym kształtem daszka, gładkim materiałem oraz paskiem do regulacji rozmiaru (z tyłu). Ma też typowe wycięcie nad karkiem, przez które, jeśli masz długie włosy, możesz poprowadzić kucyk. To wielka wygoda, idealna na co dzień oraz na tzw. „bad hair days”, czyli momenty, kiedy włosy nie chcą się ułożyć. Takie dni zdarzają się nawet najlepszym!
Full cap – styl w rytmie hip-hopu
Chociaż na głowach modelek biegających po mieście, i to nie w ramach joggingu, lecz między pokazami, królują bejsbolówki, to na polskich ulicach nadal żywe i świetnie wpisujące się w trendy są inne czapki. Full capy, bo o nich mowa, wyróżniają się nieprzylegającą ściśle do głowy czaszą i najważniejszym: zaokrąglonym, płaskim daszkiem. Są bardzo wygodne, czasem nawet zakładane luźno na czubek głowy, wybierane zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Do stylu wprowadzają nieco luzu, hip-hopowej zawadiackości. Nawet jeśli rap nie jest ci bliski, z pewnością znajdziesz model nawiązujący do twojego stroju. W sprzedaży znajdziesz propozycje z różnymi, nawet bardzo odważnymi, nadrukami, napisami, a także modele ozdobione naszywkami albo ćwiekami.
Stylizacje z czapką z daszkiem, które warto odtworzyć
Czapki z daszkiem świetnie wpisują się w monozestawy. Sneakersy na stopach, do tego czarne obcisłe spodnie, top i płaszcz zarzucony na ramiona. Nakrycie głowy w tym samym kolorze. Dzięki dodaniu okularów przeciwsłonecznych zyskasz tajemniczości i poczujesz się jak gwiazda. Czapka świetnie dopełni również jeansowy total look. Płaskie buty, jeansy typu boyfriend, krótki top, odsłaniający brzuch, i denimowa koszula na ramionach lub przewiązana w biodrach to świetny wybór na cieplejsze dni. Daszek uchroni twoje oczy przed słońcem. Gwiazdy noszą bejsbolówki nawet na czerwonym dywanie. Załóż więc taką, w stonowanym kolorze, a do tego modną sukienkę o długości midi, szpilki i przyciągającą wzrok biżuterię. Pamiętaj o wyrazistym makijażu ust, bo w tym wydaniu wybiją się na pierwszy plan!
Są takie trendy, które ciężko jest przenieść do codziennego życia. Czapki z daszkiem z pewnością do nich nie należą. Wręcz ułatwiają funkcjonowanie. Jeśli lubisz wiązać włosy w koński ogon, z pewnością docenisz zalety takiego nakrycia głowy. Jaki model wybierzesz dla siebie? | Czapka z daszkiem – trend wykreowany przez gwiazdy |
Po letnim letargu branża budzi się do życia. W tym miesiącu do sklepów trafi kilka murowanych przebojów – nowa FIFA, kontynuacja uznanej przygodówki sprzed trzech lat, kolejne przygody Lary Croft i następna próba stworzenia dobrej gry o superbohaterach. Spider-Man
Data premiery: 7 września
W skrócie: symulator życia pajęczego superbohatera – nie zabraknie kołysania się na linie, obijania buzi złoczyńcom i ratowania Nowego Jorku przed śmiertelnym zagrożeniem
box:imageShowcase
box:offerCarousel
Do tej pory wśród superbohaterskich gier wideo niepodzielnie królowała seria Batman: Arkham, jednak studio Insomniac Games – znane przede wszystkim za sprawą cyklu Ratchet & Clank – ma zamiar tę hegemonię przerwać. I jeśli ufać przedpremierowym materiałom, jest na dobrej drodze. Spider-Man zapowiada się na produkcję szalenie widowiskową, oszałamiającą graficznie, a przy tym przystępną dla każdego gracza.
W nadchodzącym dziele Insomniac Games będziemy mogli swobodnie eksplorować Nowy Jork – pełen zadań do wykonania i pobocznych aktywności. W szybszym przemieszczaniu się pomogą naturalnie zdolności Człowieka Pająka, takie jak chodzenie po ścianach czy wystrzeliwanie pajęczyn. Akrobatyczne umiejętności Petera Parkera przydadzą się także podczas walk, w trakcie których wykorzystamy nie tylko pięści, sieci i zestaw gadżetów, ale również elementy otoczenia, pułapki oraz ataki z zaskoczenia.
Gra robi doskonały użytek z możliwości konsoli PlayStation 4 – całość wygląda spektakularnie i działa bardzo płynnie. Warto też zaznaczyć, że na potrzeby Spider-Mana deweloperzy stworzyli oryginalną fabułę, w której nie zabraknie ikonicznych złoczyńców z komiksowego uniwersum Marvela – np. Electro czy Kingpina.
Shadow of the Tomb Raider
Data premiery: 14 września
W skrócie: trzecia część nowego cyklu o Larze Croft, która tym razem będzie przeszukiwać grobowce i znajdować artefakty w mrocznych dżunglach Ameryki Południowej oraz – oczywiście – ratować świat
box:imageShowcase
box:offerCarousel
Mało któremu graczowi trzeba tłumaczyć, dlaczego pojawienie się na rynku kolejnej odsłony cyklu Tomb Raider to wielkie wydarzenie. Lara Croft to jedna z najbardziej ikonicznych postaci w historii interaktywnej rozrywki, a w dodatku od czasu kiedy serię zrestartowano w bardziej poważnym, niemalże survivalowym tonie, kolejne przygody słynnej pani archeolog prezentują niezmiennie wysoki poziom. Przy okazji Shadow of the Tomb Raider nie powinno się to zmienić, bo nowa odsłona trzyma się sprawdzonej formuły, dodając jednak parę świeżych rozwiązań.
Tym razem panna Croft trafi do Ameryki Południowej, gdzie po raz kolejny zmierzy się z niebezpiecznym zakonem Trójcy. Nie zabraknie przeszukiwania ruin starożytnych cywilizacji, odnajdywania zaginionych przez wieki artefaktów i unikania śmiertelnie groźnych pułapek. Dużą rolę odegrają także starcia z przeciwnikami. Walcząc w dżungli, będziemy korzystać często z gęstej roślinności, która ukryje nas przed wzrokiem przeciwników i pozwoli atakować z zaskoczenia. Twórcy obiecują przy tym, że Shadow of the Tomb Raider okaże się historią bardziej dojrzałą niż poprzednie, a słynna archeolog poza tajną organizacją i niebezpiecznymi pułapkami zmierzy się również z konsekwencjami własnych decyzji.
FIFA 19
Data premiery: 28 września
W skrócie: kolejna odsłona rozwijanej od lat 90. marki, w której nowości – przede wszystkim licencję na europejskie puchary i świeże tryby rozgrywki – zauważą tym razem nie tylko oddani fani
box:imageShowcase
box:offerCarousel
Wielu graczom wydaje się, że jedyną zmianą w nowej części serii FIFA może być co najwyżej aktualizacja składów drużyn. W tym roku jednak nie tylko miłośnicy serii natychmiast dostrzegą szereg nowości, które mają zapewnić deweloperom z EA Sports dalsze dwanaście miesięcy dominacji na rynku piłkarskich symulatorów. Najważniejszą z nich jest bez wątpienia uzyskanie licencji na najbardziej prestiżowe europejskie puchary – Ligę Mistrzów oraz Ligę Europy – która jak dotąd była własnością marki Pro Evolution Soccer. Na tym jednak zmiany się nie kończą.
Pewną świeżość do cyklu, od pewnego czasu oferującego rokrocznie te same tryby zabawy, mogą wnieść specjalne mecze, w których panują dodatkowe zasady. Na przykład bramki zza pola karnego liczą się podwójnie lub po każdym strzelonym golu z boiska schodzi jeden z zawodników. To dobra opcja na wieczór ze znajomymi, bo odmienne reguły nadadzą spotkaniom bardziej rekreacyjny charakter. Zmiany pojawiły się także w rozgrywce. Ustawianie taktyki zostało wzbogacone o szereg możliwości, dzięki czemu obrana strategia zyska prawdziwy wpływ na wydarzenia na boisku. Poprawiono też kontrolę nad piłką i dodano nowe animacje, toteż najlepsi piłkarze od razu wyróżnią się na murawie.
V-Rally 4
Data premiery: 6 września
W skrócie: powrót cyklu legendarnych symulatorów rajdowych, w których o zwycięstwo w wyścigach będziemy rywalizować nie tylko z innymi kierowcami, ale i z ekstremalnymi warunkami na drogach i bezdrożach
box:imageShowcase
box:offerCarousel
Zanim na dobre rozpocznie się sezon na wysokobudżetowe produkcje z angażującymi fabułami, na samym początku miesiąca na sklepowe półki trafi czwarta odsłona rajdowej serii V-Rally. Nie dziwcie się, jeśli nigdy o niej nie słyszeliście – trzecia część została wydana w 2002 roku. W tamtych czasach marka rozwijana przez studio Eden Games cieszyła się ogromną popularnością i tytuły z tego cyklu kupowały miliony graczy, jednak w ciągu szesnastu lat wielu zdążyło o nim zapomnieć.
Niemniej twórcy mają nadzieję na triumfalny powrót legendarnego symulatora rajdów samochodowych. Aby z powrotem przyciągnąć fanów, V-Rally 4 zaoferuje ponad pięćdziesiąt licencjonowanych maszyn, takich jak chociażby Ford Mustang czy Porsche 911 Safari, które w dodatku będą w pełni podatne na nasze modyfikacje. Z wozów tych skorzystamy zarówno w trybie kariery, jak i w rozgrywce wieloosobowej dla maksymalnie ośmiu graczy.
Sceną naszych zmagań będą natomiast arcytrudne oesy w ekstremalnych warunkach, rozmieszczone po całym świecie – od Kenii po Stany Zjednoczone – i różniące się nie tylko oglądanymi krajobrazami, ale też rodzajem nawierzchni czy wymaganiami dotyczącymi aut.
Life Is Strange 2
Data premiery: 27 września
W skrócie: kontynuacja epizodycznej przygodówki, która swoje proste i bardzo przystępne mechaniki równoważy wyborami moralnymi – a w tych trudno o dobrą decyzję
box:imageShowcase
box:offerCarousel
Pierwsze Life Is Strange podbiło serca graczy, oferując unikatowy styl audiowizualny, wielowątkową fabułę, postacie z krwi i kości oraz przede wszystkim trudne moralne wybory, z konsekwencjami których musieliśmy się później zmierzyć. Poprzeczka została więc zawieszona bardzo wysoko, ale deweloperzy podchodzą do kontynuacji w niekonwencjonalny sposób. Druga część opowie o całkowicie innych bohaterach i poruszy odmienną problematykę, z pierwszej czerpiąc natomiast podstawowe mechanizmy rozgrywki oraz wątki nadprzyrodzone.
Life Is Strange 2 skupi się na przygodach nastoletniego Seana Diaza oraz jego młodszego brata Daniela. W wyniku tragicznego w skutkach incydentu, związanego z nadprzyrodzonymi mocami, muszą oni uciekać do Meksyku. Tym razem szczególny nacisk zostanie położony na relacje pomiędzy rodzeństwem. Jako starszy Sean będziemy mieć niebagatelny wpływ na to, jakie wzorce przekażemy młodszemu bratu – na przykład usprawiedliwiając pomniejsze kradzieże, ryzykujemy, że Daniel także wyrobi sobie taki nawyk. Całość ma mieć w sobie coś z emocjonalnego kina drogi, w którym każda ciężka decyzja istotnie wpłynie na losy nie tylko grywalnego bohatera, ale i pozostającego pod jego opieką brata. | Gry września 2018 – zaczyna się sezon na cyfrowe przeboje |
Wielu napraw i remontów nie przeprowadzimy bez pomocy specjalistycznych narzędzi. My wybraliśmy kilka małych formą, ale wielkich mocą przyrządów, które pomogą wam zrealizować każdy, nawet najbardziej ambitny domowy projekt. Majsterkowanie to wielka frajda. Świadomość tego, że możemy samemu sprawić, iż nasz dom stanie się lepszym miejscem do życia, daje satysfakcję i napędza do działania. O ile wielu większych napraw i remontów nie przeprowadzimy samodzielnie, to mniejsze zmiany z pewnością i łatwością uda nam się wdrożyć bez pomocy innych.
Istnieje cała gama ważnych i przydatnych gadżetów, o których czasem zapominamy. A z ich pomocą praca będzie nie tylko szybsza i sprawniejsza, ale również dużo przyjemniejsza.
Ładowarka do baterii – mały szczegół, który ułatwia życie
Nie ma nic bardziej frustrującego niż nienaładowane baterie w narzędziach. Nerwów i wydłużonego czasu poświęconego na majsterkowanie można uniknąć w bardzo prosty, choć często zapominany sposób. Wystarczy zaopatrzyć się w ładowarkę do baterii. Ten gadżet o niewielkich rozmiarach kryje w sobie sporą moc, która naprawdę ułatwia pracę.
Większość dostępnych na Allegro ładowarek mieści kilka rodzajów akumulatorów (od tych najpopularniejszych, „paluszków” AA, po mniej standardowe), więc to urządzenia uniwersalne, a w dodatku dostępne w przystępnych cenach Jeśli jesteś majsterkowiczem-gadżeciarzem, to z pewnością docenisz też porządny power bank, dzięki któremu w każdej sytuacji możesz naładować swój smartfon lub inne urządzenie z portem USB. W sieci znajdziesz ładowarki o pojemności aż 10 000 mAh, z pomocą których naładujesz nawet laptopa.
Akumulator żelowy – gadżet dla bardziej doświadczonych
Gdy potrzebujesz dostarczyć narzędziom więcej energii niż oferują standardowe baterie, wybierz akumulator żelowy. To wyjątkowo wydajne i odporne urządzenie, w którym zastosowano elektrolity w formie żelu. Tego środka nie trzeba uzupełniać, bo nie wyparowuje, a dzięki gęstej formule nie wycieka i nie prowadzi do powstawania korozji.
Akumulatory żelowe są też w dodatku dużo bardziej odporne na wibracje, działanie wysokich temperatur czy wstrząsy. Uwaga! Narzędzia te gorzej radzą sobie jednak z niskimi temperaturami, warto więc po tym pamiętać, gdy planujemy prace na zewnątrz zimą.
Latarki i lampy – ważne dla komfortu
Nawet stanowisko pracy początkującego majsterkowicza musi spełniać kilka warunków. Jednym z najważniejszych jest oczywiście odpowiednie oświetlenie. Tam, gdzie brakuje dostępu do naturalnego źródła światła, a moc domowych lamp nie wystarcza, przydadzą się profesjonalne latarki i lampy warsztatowe.
Te pierwsze znają chyba wszyscy – poręczne i wygodne urządzenia na baterie, będące źródłem jasnego, punktowego światła, rozjaśniającego ciemne miejsca. Nowoczesne latarki wykonane są z odpornych na trudne warunki materiałów, jak aluminium lub wytrzymałe tworzywa sztuczne, i wyposażone w świetlówki LED-owe.
Innym rodzajem wygodnego oświetlenia do pracy są lampy warsztatowe. Te gadżety wyposażone są w jeszcze mocniejsze od tradycyjnych latarek świetlówki, a w dodatku – za pomocą specjalnych haków, magnesów lub imadła – przystosowano je do umiejscowienia w jednym miejscu, co pozwala nam zachować swobodę rąk. Na Allegro znajdziecie nawet lampę warsztatową z lupą, które pozwoli Wam jeszcze lepiej skoncentrować się na drobnych elementach.
Miniwiertarka – dla wielbicieli detali
Kolejnym interesującym gadżetem są miniwiertarki. Te zasilane prądem lub akumulatorami narzędzia szczególnie przypadną do gustu tym, którzy lubią koncentrować się na detalach. Taki rodzaj wiertarek pozwala bowiem z wyjątkową starannością wycinać otwory, perforacje i reliefy w płytach laminowanych czy glazurze. Dodatkowo może też spełniać funkcję szlifierki do małych powierzchni.
Lutownica – klasyczny gadżet dla wielbiciela majsterkowania
Lutownica to narzędzie, które kochali nasi dziadkowie, a dzisiaj powracające do łask. Lutowanie jest prawdziwą podstawą majsterkowania i umiejętnością, która przyda się zarówno podczas prac remontowych, jak i naprawy drobnego sprzętu AGD i elektroniki. W sieci znajdziecie proste modele za kilkadziesiąt złotych i bardziej złożone stacje lutownicze, których ceny sięgają nawet kilkuset złotych.
Majsterkowanie to pożyteczne hobby, które daje ogromną satysfakcję. Mamy nadzieję, że z pomocą wybranych przez nas gadżetów twoja pasja do mniejszych i większych prac remontowych będzie się tylko rozwijać. | Małe gadżety dla majsterkowicza – 5 najciekawszych propozycji |
Od 21 września we wszystkich ofertach w Allegro wprowadzimy płatność PayU. W związku z tym zaktualizujemy artykuł 5.7. i Załącznik nr 7 do Regulaminu Allegro. Od 21 września we wszystkich ofertach w Allegro wprowadzimy płatność PayU. W związku z tym zaktualizujemy artykuł 5.7. i Załącznik nr 7 do Regulaminu Allegro.
Całość zmian przedstawiamy w dokumencie. Dodane fragmenty zaznaczyliśmy w nim na zielono, a usunięte - na czerwono. | 21 września: zmiana Regulaminu Allegro |
Jezioro tajemnic to ostatnia część wyróżnionej wieloma nagrodami trylogii szkockiego autora, Petera Maya, zekranizowanej przez BBC. Ponura szkocka wyspa Lewis, skalista i porośnięta wrzosami, przypomina krajobraz księżycowy lub Mordor Tolkiena. To miejsce surowe i niezwykle groźne. Do tego pełne tajemnic, dziwnych zdarzeń i solidarnej zmowy milczenia mieszkańców. Oto recepta na doskonałą, wciągającą lekturę nie tylko na wakacyjne dni. Morderstwo sprzed lat
Księga życia i śmierci mieszkańców wyspy Lewis z Hebrydów Zewnętrznych, opisywana przez Petera Maya, dobiega końca. Po raz ostatni spotykamy bohaterów znanych z Czarnego domu i Człowieka z wyspy Lewis. Fabuła ostatniego tomu jest osadzona na tajemnicy morderstwa sprzed lat, które staje się zapalnikiem do popełnienia kolejnych zbrodni.
Fin Macleod, były policjant, osiada na stałe na wyspie, ciesząc się z nowej pracy, odnowionych kontaktów z przyjaciółmi z dzieciństwa i z odzyskania uczuć młodzieńczej miłości. Pewnego dnia wraz z kolegą jest świadkiem niezwykłego fenomenu przyrody – zniknięcia górskiego jeziora, które spływa do niżej położonego akwenu. Na jego dnie znajdują wrak samolotu ze szczątkami przypiętego pasami pilota. Okazuje się, że jest to mieszkaniec wyspy, zaginiony muzyk, którego rodzina, przyjaciele i policja poszukiwali przez wiele lat. Fin wszczyna własne śledztwo i szybko dochodzi do wniosku, że mężczyznę zamordowano ponad dwadzieścia lat temu.
Pożegnanie z wyspą
Jezioro tajemnic – jako zakończenie trylogii – zamyka wiele rozpoczętych w poprzednich tomach wątków, wyjaśnia zagadki i kończy historie poznanych bohaterów. Nim jednak dotrzemy do ostatniej strony tej opowieści, zanurzymy się w mrocznym klimacie Lewis, doświadczymy nagłych zmian pogodowych, nigdzie indziej niewystępujących z taką gwałtownością. Dane nam będzie zachwycać się pięknem tej torfowej i kamienistej wyspy. Peter May genialnie odmalowuje jej obraz – klimat, przyrodę, atmosferę i wpływ tych czynników na życie mieszkańców. Mistrzowsko buduje napięcie, gmatwa wątki, by zmylić czytelnika, aby ten zbyt szybko nie rozwiązał zagadki.
Ciemna strona ludzkiej psychiki
Zagadka kryminalna jest w gruncie rzeczy tylko tłem dla toczącej się opowieści o Hebrydach i ludziach tam mieszkających. Ich historie są jeszcze bardziej tajemnicze i pełne dramatyzmu. A tragedie z przeszłości ciążą – niczym klątwa – nad życiem ich rodzin. Dobro i zło, życie i śmierć, miłość i nienawiść – to uczucia uniwersalne, których człowiek doświadcza w każdym miejscu i czasie. Peter May, zamykając je na niewielkim obszarze wyspy Lewis, podkreśla ich siłę.
Przeszłość wpływa na dzień dzisiejszy i determinuje przyszłość. Wątki kryminalne przeplatają się tu z psychologicznymi. Wszystko w idealnie dobranych proporcjach. Jezioro tajemnic jest więc idealną propozycją i dla wielbicieli kryminałów i czytelników powieści psychologicznych oraz obyczajowych.
Zainteresujcie się koniecznie trylogią Petera Maya. A jeżeli znacie już dwa poprzednie tomy, nie trzeba was specjalnie zachęcać do przeczytania trzeciego. To powieść, która wciąga intrygą i pozwala zajrzeć w ciemną otchłań ludzkiej psychiki.
Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com | Peter May, Jezioro tajemnic |
Wigilijny stół wymaga specjalnej oprawy, przy nim bowiem w ten wyjątkowy wieczór zasiada cała rodzina. Powinien być pięknie udekorowany. Sprawdzonym przepisem na efektowne nakrycie jest przestrzeganie kanonu kolorystycznego. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że stół w Wigilię Bożego Narodzenia odgrywa szczególną rolę. Jego dekoracja powinna być równie ważna jak strojenie choinki i rozplanowanie domowych iluminacji. Stół wigilijny można nakryć, kierując się kluczem stylistycznym bądź kolorystycznym. Przy tym drugim zdecydowanie łatwiej stworzyć efektowną aranżację, wobec której nikt nie pozostanie obojętny. Kolory, które sprawdzą się najlepiej, to złoto, srebro i czerwień.
W pełnym blasku
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Złoto jest barwą, która olśniewa – dosłownie i w przenośni. Kojarzy się z koronowanymi głowami, bogactwem i splendorem. Jest to też barwa szlachetna, rzadko spotykana w naturze. Na wigilijny stół wniesie nie tylko blask, ale także ciepło. Złote dekoracje wymagają jednak dużego wyczucia. Nadmiar zepsuje efekt. Aby tego uniknąć, najlepiej zestawić złoto z czystą bielą. Biały obrus będzie stanowił znakomitą bazę całej aranżacji. Na nim można położyć złoty bieżnik bądź złote podkładki pod talerze. Do złotej kompozycji najlepiej dobrać białą zastawę z delikatnymi złotymi zdobieniami, np. serwis kawowy z Chodzieży. Będą do niego pasować także sztućce z logo IKEA oraz szkło stołowe z czystego, przeźroczystego szkła ze złotymi dekoracyjnymi paskami. Całość warto dopełnić złotym świecznikiem adwentowym. Zamiast typowego stroika bożonarodzeniowego można skomponować oryginalną dekorację, wkładając złote bombki do dużego szklanego naczynia. Jeśli dołożymy do niego lampki choinkowe, całość będzie się również efektownie prezentować po zmroku.
Zimowa sceneria
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Dla osób, które uważają złoto za zbyt ostentacyjne, znakomitą alternatywą dla barwy przewodniej w aranżacji wigilijnego stołu będzie srebro. Jest ono eleganckie i pełne klasy. W porównaniu ze złotem jest jednak zdecydowanie chłodniejsze, co pozwoli wykreować zimową stylizację. Można postawić na stalowe bądź posrebrzane sztućce, świeczniki i półmiski. Warto zwrócić uwagę na wyroby polskich marek, takich jak Hefra czy Gerlach. Za centralną dekorację stołu może posłużyć gotowy stroik w srebrnym kolorze, uzupełniony łańcuchem choinkowym ze srebrnych gwiazdek bądź lampek choinkowych. Efektowne lampki oferuje ActiveJet. Zamiast stroika można postawić na środku stołu stalową tacę i wypełnić ją grubymi świecami różnej wysokości. Na stół można też wprowadzić elementy udekorowane brokatem i cekinami oraz motyw srebrnych gwiazdek.
W ciepłym tonie
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Czerwony to prawdopodobnie kolor najbardziej kojarzący się ze świętami Bożego Narodzenia. Jest to barwa, która świetnie się sprawdzi na wigilijnym stole, szczególnie w towarzystwie białych i zielonych akcentów. Dekorację stołu warto zacząć od czerwonych serwetek lub bieżników. W tej aranżacji nie może zabraknąć gwiazd betlejemskich. Nie muszą być jednak żywe. Sztuczne kwiaty poinsecji będą wyglądać równie dobrze, a posłużą zdecydowanie dłużej. Na tak przygotowany stół najlepiej dobrać białą zastawę stołową z czerwonymi dekoracjami, np. Villeroy & Boch. Nakrycie warto uzupełnić gotowymi kokardami i jarzębiną. Można ich również użyć przy tworzeniu stroika bożonarodzeniowego. Z czerwienią na wigilijnym stole nie można się pomylić. | Dekorujemy wigilijny stół – złoto, srebro i czerwień |
Na rynku zabawek sporą grupę stanowią zabawki interaktywne, z czego najwięcej jest dla niemowląt. Są także propozycje dla starszych dzieci. Jedną z nich jest interaktywny Miś Horacy. Czym się wyróżnia na tle konkurencji? Interaktywny Miś Horacy firmy Madej to zabawka, która od pewnego czasu jest numerem jeden mojego 3,5-letniego synka. Tytułowy bohater to bardzo uroczy niedźwiadek, który po wciśnięciu odpowiedniego przycisku na dołączonym do zestawu tablecie zaczyna śpiewać, opowiadać bajkę, a nawet zamienia się w nauczyciela. Zabawka jest skierowana do dzieci w wieku od 2 do 6 lat. Mnogość funkcji oraz trybów nauki i zabawy sprawia, że miś towarzyszy dziecku przez cały czas, nie nudząc go.
Miś Horacy
Miś ma wysokość około 30 cm, a jego futerko jest miłe w dotyku. Na wszystkich czterech łapkach ma czarne pazurki, jego szyję zdobi granatowo-czerwony szalik. Nie jest typowym pluszakiem, choć bez wątpienia można się w niego wtulić. Miękkie są jego łapki i uszy. W korpusie znajduje się cały mechanizm, więc ta część misiowego ciała jest twardsza od pozostałych. Mechanizm znajduje się także w pyszczku. W okolicach misiowego „serca” umieszczono niewielki sensor, który umożliwia połączenie postaci z tabletem.
Po naciśnięciu na lewej łapce przycisku (oznaczonego łatką „Naciśnij”) słychać niezwykły głos niedźwiadka. Lektor został dobrany, moim zdaniem, idealnie. Głos jest ciepły, miły i bardzo spokojny. Bez problemu nawet najmłodsi potrafią zrozumieć, co Horacy ma do przekazania. Podczas wypowiadania słów czy śpiewu Horacy wesoło porusza do rytmu pyszczkiem, głową, tułowiem i górnymi łapkami. Do zasilania misia potrzebne są 3 baterie AA (standardowe paluszki).
Tablet
Nieodłącznym elementem Horacego jest dołączony do zestawu tablet. Ma on wymiar standardowego. Wykonano go z plastiku, natomiast na „ekran” naklejono folię, na której znajdują się okienka z odpowiednimi przyciskami (alfabetem, cyframi i trybami nauki oraz zabawy). Jest dość solidny, choć po kilkunastu miesiącach intensywnego użytkowania można zauważyć drobne powierzchniowe ryski – folia wygląda nadal idealnie, funkcje działają płynnie, nic się nie ściera i nie blaknie.
Funkcje interaktywne
Aby przejść do trybu interaktywnego, należy nacisnąć przycisk na łapce Horacego, a następnie żółty przycisk na tablecie. Powita nas wesoły głos misia, który wygłasza formułkę i zaprasza do wspólnej zabawy. Gdy urządzenia sparują się ze sobą, można przystąpić do zabawy. Jeśli przez jakiś czas nie podejmiemy żadnej aktywności, Horacy co około 15 sekund zachęci do wspólnej zabawy lub nauki. Jeśli przez ponad minutę nie naciśniemy żadnego przycisku, zabawka pożegna nas i przejdzie w tryb uśpienia. Naciśnięcie łapki misia uaktywni go. Aby zakończyć zabawę, wystarczy ponownie nacisnąć żółty przycisk na tablecie.
Tryb zabawy
Polecam szczególnie młodszym dzieciom, których może nie zainteresować jeszcze nauka alfabetu czy literowania. Do jego obsługi służy przycisk na tablecie „Piosenki i bajki” znajdujący się w prawym, dolnym rogu. Po jego naciśnięciu można usłyszeć jedną z trzech piosenek lub ciekawą historię o chłopcu – Karolku, który nie szanował swoich zabawek. Piosenki są krótkie, tematyczne, ale bardzo szybko wpadają w ucho. Pierwsza jest o piłce i zabawie, druga o myciu, trzecia o pogodzie i porach roku.
Tryb nauki
Miś Horacy to także cierpliwy i skuteczny nauczyciel. Z jego pomocą dziecko może pobrać aż 3 różne lekcje i sprawdzić swoją wiedzę w dwóch quizach.
Podczas pierwszej lekcji miś uczy literek i cyferek. Wystarczy wybrać odpowiedni tryb (spośród przycisków na dole), a następnie przyciskać dowolne okienka na tablecie. W odpowiedzi Horacy wypowie daną literę lub cyfrę
Druga lekcja pozwala na poznanie słów, które znajdują się na każdym okienku z literą. Tę lekcję może pobrać doskonalący sztukę mowy dwulatek.
Trzecia lekcja polega na nauce literowania. Po naciśnięciu wybranego okienka miś wypowie słowo, przeliteruje je, a następnie powtórzy literowane słowo. To zdecydowanie najtrudniejsza lekcja.
Gdy dziecko przyswoi już wiedzę, czas na sprawdzenie swoich umiejętności. Jest to możliwe, dzięki dwóm opcjom: „Znajdź cyfrę” i „Znajdź literę”. Po wejściu w tryb Horacy zada pytanie i da czas na wskazanie odpowiedniej odpowiedzi. Poprawna jest nagradzana pochwałą, przy błędnej miś poinformuje o tym, prosząc równocześnie o ponowną próbę.
Wrażenia
Zazwyczaj z rezerwą podchodzę do interaktywnych zabawek, szczególnie tych dla dzieci starszych, jednak z całym przekonaniem stwierdzam, że ta zabawka jest rewelacyjna. Horacy zamieszkał w naszym domu w dniu drugich urodzin mojego syna i od tej pory (a minęło już ponad 1,5 roku) należy do jego ulubionych zabawek. Na początku interesowały go raczej piosenki i bajka o Karolku, jednak z czasem zaczął odkrywać pozostałe funkcje – cyfry i słowa. Z pewnością przyda mu się także podczas nauki alfabetu i literowania.
Czy ta idealna zabawka ma wady? Tak, ale według mnie w obliczu korzyści płynących z posiadania takiego przyjaciela nie są one istotne. Po stronie wad zapisałabym brak regulacji głośności. Gdy w pomieszczeniu jest więcej osób, a w tle słychać np. rozmowy, zrozumienie niektórych poleceń może być trudne. W normalnych warunkach zabawy głośność jest odpowiednia. Warto również od początku zaopatrzyć się w dobrej jakości baterie lub akumulatorki, gdyż przy intensywnej zabawie dość szybko odmawiają posłuszeństwa, a do całego zestawu potrzeba ich aż 6 (po 3 do misia i tabletu). Brakuje mi także opcji dzielenia wyrazów na sylaby.
Jeśli szukasz zabawki, która poza aspektem rozrywki spełnia funkcje edukacyjne, to interaktywny Miś Horacy jest idealny. Dzięki dołączonemu tabletowi stanowi idealny balans między tradycyjną zabawką – pluszakiem a nowoczesnością i technologią. Zabawa jest intuicyjna, nawet dwulatek szybko opanuje sterowanie tabletem. A co najważniejsze, przyjaźń, która nawiąże się między dzieckiem a misiem, nie potrwa kilku godzin, dni czy nawet miesięcy, ale kilka lat!
Polecam! | Miś Horacy – test interaktywnej zabawki firmy Madej |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.