source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Twoja pociecha jest zafascynowana kotami? Marzy o własnym pupilu, a póki co próbuje wziąć na ręce każdego okolicznego dachowca? Jeśli chcesz jej sprawić przyjemność, udekoruj pokój w kocie motywy. Zmiana wystroju pokoju dziecka nie musi być wcale czasochłonnym i kosztownym zadaniem. Wystarczy kilka niezbędnych dodatków z kocim motywem lub dekoracji, żeby diametralnie odmienić wystrój pokoju twojej pociechy. Sprawdź elementy w kocim klimacie, które wybraliśmy dla ciebie.
Kot na ścianie
Najprostszym sposobem na wprowadzenie kota jako elementu dekoracyjnego w pokoju dziecka jest zakup wizerunku przedstawiającego wyjątkowo uroczego czworonoga. Możesz postawić na klasyczny obraz, który umieścisz na ścianie, albo pójść o krok dalej. Jeśli chcesz, aby dekoracja była bardziej dyskretna, postaw na naklejki z kotami w postaci rysunkowej. Zaletą naklejek jest to, że występują niemal w każdym formacie. Najmniejsze kocie naklejki mogą ozdobić kontakty i włączniki światła. Większe udekorują całą ścianę – możesz wybrać wzór kocich łapek, czarne koty w figlarnych pozach albo naklejki na podstawie fotografii.
box:offerCarousel
Opcją dla odważnych jest fototapeta z kotem, która z pewnością zdominuje wystrój pokoju. Wybierz w pokoju dziecka ścianę, której nie zasłaniają meble, dzięki czemu dekoracja w postaci fototapety będzie odpowiednio wyeksponowana. Przed wprowadzaniem wszelkich zmian, zastanów się, jak bardzo chcesz ingerować w obecny stan pomieszczenia i która z tych form będzie najlepiej współgrała z wystrojem wnętrza.
Kot w łóżku
Innym pomysłem są kocie motywy na pościeli. Obecnie bez problemu znajdziesz na rynku pościel w koty (nadrukowane lub rysunkowe), która sprawi radość twojemu dziecku. Poszewki na kołdry i poduszki z kotami występują w wielu rozmiarach, tak więc bez problemu znajdziesz komplet dopasowany do wymiarów łóżka twojego dziecka. Dostępne są także koce z wizerunkami futrzaków, które z pewnością przydadzą się w chłodne zimowe noce. Taki koc możesz także wykorzystać jako narzutę na łóżko, jeśli brakuje w nim pojemnika na pościel, a chcesz aby wyglądało schludnie w ciągu dnia. Na Allegro znajdziesz także poduszki w kształcie kotów, którymi możesz udekorować sypialnię dziecka. Szczególnie powinny mu się spodobać poduszki z Pusheen, czyli rysunkowym kotem, który jest bohaterem komiksów i naklejek na Facebooku.
box:offerCarousel
Kot w szczegółach
Koci motyw znajdziesz również wśród akcesoriów meblarskich i dekoracyjnych. Ciekawym elementem w pokoju twojego malucha może być wieszak z kotem, na którym będzie mógł zawiesić bluzę, plecak, klucze itp.
box:offerCarousel
Inną propozycją są podpórki w kształcie kotów, dzięki którym książki na pewno nie spadną z półki. Na Allegro znajdziesz takie podpórki w formie dwóch kotów, którymi przystawisz książki z dwóch stron lub jednego kota - bez tułowia. Taka podpórka składa się z dwóch części: kociej głowy z przednimi łapami i łap tylnych z ogonem, a brakujący grzbiet tworzą książki. Zwróć uwagę także na ramki do zdjęć z kocimi elementami – są stosunkowo tanie w porównaniu do pozostałych produktów, a na pewno spodobają się małemu amatorowi kotów. Możesz także kupić dziecku małą, dekoracyjną figurkę kota, która zacznie jego kolekcję. Spraw mu także kubek z kocim motywem, w którym będzie mogło trzymać przyrządy do pisania.
Jak widzisz, możliwości na udekorowanie pokoju małego miłośnika kotów jest wiele. Zastanów się, jak duże zmiany chcesz wprowadzić w jego sypialni i jaki możesz przeznaczyć na to budżet, albo zacznij od jednego dodatku, a pozostałe prezentuj dziecku na różne okazje. | Twoje dziecko kocha koty? 11 propozycji dekoracji do jego pokoju |
Chyba większość z nas w trakcie jazdy autem mogła zaobserwować kamienie wylatujące w powietrze spod kół poprzedzającego nas pojazdu, zwłaszcza ciężarówki. Większe są w stanie spowodować poważne uszkodzenia samochodu, z kolei mniejsze powodują liczne uszkodzenia lakieru, co prowadzi do łuszczenia się lakieru, a nawet do korozji. Czy są skuteczne metody zabezpieczenia się przed tym? Maska, zderzakprzedni, błotniki, a nawet dach bardzo często ulegają uszkodzeniom pod wpływem uderzenia piachem lub kamieniami. Warto także wspomnieć, że podrywane w górę kamyki mogą skutecznie „zmatowić” przednie reflektory czy przednią szybę. W tego typu zdarzeniach problemem jest także wskazanie sprawcy powstałych strat. Jego anonimowość uniemożliwia uzyskanie od towarzystwo ubezpieczeniowego odszkodowania z polisy OC winowajcy.
W związku z powyższym warto wiedzieć, że na rynku dostępne są różne produkty pozwalające na zabezpieczenie elementów lakierowanych przed odpryskami spowodowanymi uderzeniami kamieni.
Guma w płynie
Gumy w płynie to preparaty dostępne na rynku w formie spreju oraz pojemników do malowania pistoletem ciśnieniowym. Nanosi się je na elementy karoserii w kilku warstwach. Tworzą jednolitą, elastyczną powierzchnię ochronną. Ich zaletą jest również to, że umożliwiają zmianę koloru pojazdu w zależności od naszych upodobań. Warto przy tym pamiętać, że mimo dużej wytrzymałości powłok gumowych możemy je bez większego problemu usunąć. Dlatego ten rodzaj zabezpieczenia zapewne przypadnie do gustu osobom, które lubią zmieniać wygląd swojego pojazdu.
Folie
Bezbarwna folia zabezpieczająca – to propozycja dla kierowców, którym podoba się ich samochód i wolą niczego nie zmieniać w jego wyglądzie. Taką folię łatwo nanieść na zderzak czy maskę. Dzięki niej lakier samochodu będzie skutecznie chroniony przed odpryskiwaniem, a gdy zaistnieje taka potrzeba, jej usunięcie nie będzie stanowiło większego problemu. Folie renomowanych firm odporne są na działanie zmiennych warunków atmosferycznych i promieni słonecznych.
Natomiast folia barwna pozwala na zmianę wyglądu pojazdu, czyli mówiąc górnolotnie, na jego tuning wizualny. Tego typu produkty są oferowane w wielu kolorach i wzorach, więc np. użyciefolii karbonowejna masce lub dachu spowoduje, że nasz samochód nie będzie już tylko jednym z wielu jeżdżących po ulicy.
Listwy ochronne
To elementy nie chronią całej powierzchni elementu nadwozia, tylko jego część najbardziej narażoną na uszkodzenia, np. ranty.
Preparaty ochronne
W sklepach jest wiele preparatów, tzw. lakierów, które szmatką nanosi się na zabezpieczaną powierzchnię. Mogą one zapobiec odpryskiwaniu lakieru, ale tylko wtedy, gdy energia uderzającego kamyka będzie niezbyt wielka. Nie są to zabezpieczenia stałe, jak wcześniej opisane produkty, więc musimy je nanosić na elementy nadwozia przynajmniej co kilka miesięcy.
Wymienione akcesoria są obecnie najbardziej popularne z produktów tego typu. Zabezpieczenie nimi nieuszkodzonego lakieru pojazdu jest najtańszą formą ochrony nadwozia przed uderzeniami piachu czy żwiru. Oprócz tego pozwalają, po odpowiednim dobraniu, na dostosowanie wyglądu pojazdu do wyobrażeń i charakteru jego właściciela. To ciekawa propozycja dla osób lubiących się wyróżniać z tłumu. | Preparaty do ochrony lakieru przed odpryskami od kamieni |
Inspiron 15 z liczbą 7568 w nazwie to odświeżona wersja hybrydy od Della, tym razem wyposażona została w procesor Core i5 najnowszej generacji. Czy całość jest warta około 3500 zł? Specyfikacja Dell Inspiron 7568
procesor: Intel i5-6200U 2,3 GHz (2 rdzenie, niskonapięciowy)
matryca: 15,6”, IPS, 1920 x 1080, LED, dotykowa
dysk: 256 GB SSD
RAM: 8 GB
karta graficzna: Intel HD Graphics 520, zintegrowana
wbudowany mikrofon, głośniki stereo, kamera internetowa 1 Mpix (720p)
karty sieciowe LAN oraz Wi-Fi 802.11 b/g/n/ac, Bluetooth 4.0, obsługa technologii WiDi
system operacyjny: Windows 10 64-bitowy
akumulator: trzykomorowy, 43 Wh, 3800 mAh
wymiary: 382 x 270 x 18 mm
waga: 1,98 kg (z baterią)
Wygląd, jakość wykonania, porty
Jak przystało na amerykańskiego producenta, wygląd opisywanego laptopa łączy elegancką prostotę i poważny, wręcz biznesowy styl. Kolorystyka jest jednak uniwersalna, dominują w niej czerń ogumowanych tworzyw sztucznych oraz szarości szczotkowanego aluminium. Kształty są delikatnie zaokrąglone, widać efektowne detale oraz połyskujące krawędzie, ale Inspirona 15 z pewnością nie można nazwać „przebajerowanym” laptopem.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Pokrywa i spód to grubo ogumowane tworzywa sztuczne. Warstwa ta jest wręcz aksamitna w dotyku, dosyć odporna na zarysowania, a ponadto nie zbiera dużej ilości smug (z uwagi na gładką powierzchnię, łatwo je też wytrzeć). Pokrywa ma delikatnie zaokrąglone krawędzie, jej środek zdobi koliste logo producenta. Głośniki stereo ulokowano z przodu, z kolei tylna ścianka zawiera kilkanaście otworów systemu chłodzenia.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na lewym boku znalazły się: gniazdo blokady Kensington, wejście na zasilacz, port HDMI, dwa gniazda USB 3.0 oraz złącze słuchawkowo-mikrofonowe. Po przeciwnej stronie umieszczono czytnik kart SD, kolejne złącze USB 3.0, a przy przedniej krawędzi są przyciski włącznika oraz regulacji głośności, które wyglądają bardzo podobnie do tych ze smartfona. Dioda stanu baterii powędrowała w róg na przodzie, z tyłu nie ma żadnych portów.
Pokrywa pracuje na podwójnych zawiasach. Są one metalowe, pozwalają na pełny obrót, rozłożenie laptopa na płasko oraz złożenie go niczym tablet. Zawiasy pracują płynnie, z minimalnym luzem, niestety podczas otwierania pokrywy słychać delikatne trzeszczenie. Powłoka ekranu jest błyszcząca, sam wyświetlacz pokryty został taflą szkła. Nad nim widać obiektyw przedniej kamery, zaś pod nim płaski przycisk Windows.
Tzw. palmrest jest metalowy, gruby i szczotkowany. Ma ścięte, metalicznie połyskujące krawędzie, a jego konstrukcja pozostaje sztywna i prawie nie ugina się pod naciskiem. Touchpad z niewydzielonymi przyciskami trafił na środek. Znajduje się on we wgłębieniu, jest duży i lekko chropowaty. Klawiaturę pozbawiono bloku numerycznego, więc po jej bokach pozostaje sporo wolnego miejsca.
Wykonanie opisywanego Inspirona jest bardzo dobre. Urządzenie aspiruje wręcz do miana prestiżowego. Matryca tylko delikatnie odkształca się pod naciskiem, elementy spasowane są precyzyjne, a użyte materiały charakteryzują się wysoką jakością. Pokrywa jest przyjemna w dotyku, laptop stoi stabilnie na blacie, a także wygodnie trzyma się go na kolanach.
Urządzenie waży prawie 2 kg, bryła nie jest specjalnie gruba, ale daleko jej do wymiarów ultrabooka, co da się odczuć, gdy używamy Della 7568 w roli tabletu – jest on wtedy ciężki i nieporęczny. Proporcje 16:9 nie sprawdzają się najlepiej przy chwycie pionowym. Matryca jest błyszcząca, nawet dodatkowe przeszklenie nie pomaga w eliminowaniu odbić, więc praca w mocnym świetle nie będzie zbyt komfortowa.
Wyświetlacz
Zastosowana matryca IPS oferuje bardzo wysoki poziom, jakościowo adekwatny do ceny urządzenia. Obraz jest precyzyjny, ostry i równo podświetlony. Kolory pozostają naturalne – czerń jest głęboka, choć nie idealna (to w końcu nie ekran typu OLED), biel wypada neutralnie, nie widać specjalnego ochłodzenia ani ocieplenia. Ogólnie barwy są nasycone, ale nie przesycone – można zatem śmiało obrabiać zdjęcia czy pracować z grafiką. Kąty widzenia nie dają powodów do narzekań, może natomiast brakować maksymalnej jasności podświetlenia – w domu jest dobrze, ale na zewnątrz matryca okazuje się czasem trochę zbyt ciemna.
Interfejs dotykowy również spisuje się bardzo dobrze. Jest czuły, obsługuje aż 10-punktowy wielodotyk, zaś powłoka matrycy gwarantuje gładki ślizg palca. Ekran szybko się brudzi, ale na szczęście smugi nie są przesadnie irytujące.
Klawiatura i gładzik
Niestety, klawiatura mogłaby być lepsza. Wyspowe klawisze mają bardzo płytki skok, a tworzywa, z których je zrobiono, są cienkie, szorstkie, przez co przyciski wydają się być papierowe w dotyku. W efekcie pisanie nie jest zbyt przyjemne – klawiaturę trudno wyczuć, a klawisze nie stawiają wyraźnego oporu, jedynie delikatnie klikając. Zmarnowano też sporo miejsca, przy 15” ekranie można było dodać blok numeryczny, a także lekko odsunąć klawisze od siebie, gdyż wydają się one mocno zbite i dosyć wąskie. Na szczęście zachowano dostateczne odstępy oraz lekko wydzielono blok kursorów. Górny rząd zawiera praktyczne opcje, które da się uruchomić przez wciśnięcie pojedynczego klawisza (przy aktywnej opcji Fn Lock) tudzież w kombinacji z klawiszem funkcyjnym. Dodatkowo przyciski są podświetlone na biało, a do wyboru mamy dwa stopnie intensywności koloru.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Gładzik jest szybki i precyzyjny, a szorstka powłoka daje nad nim odpowiednią kontrolę – myszka na USB nie jest zatem niezbędna. Klikanie lepiej wypada za pomocą uderzania w touchpad aniżeli w wydzielone przyciski, te ostatnie są ekstremalnie płytkie i dosyć głośne.
System operacyjny
Windows 10 w wersji 64-bitowej został wzbogacony o dodatkowe oprogramowanie producenta, które działa w tle i czasami wymaga aktualizacji. Oprócz antywirusa McAfee oprogramowanie jest lekkie i nie zużywa zasobów systemu.
Bateria
Inspiron 15 7568 nie jest rekordzistą pod względem czasu pracy na baterii, ale uzyskuje całkiem przyzwoite wyniki. Typowa praca, czyli korzystanie z multimediów, Wi-Fi i ustawienie podświetlenia na około 75%, umożliwi 5,5 godziny działania. Przy bardziej oszczędnym użytku z wyłączonym Wi-Fi i przyciemnionym ekranem można ten czas wydłużyć do około 7 godzin. Czas ładowania wynosi natomiast około 2 godziny. Całościowo jest więc dobrze, ale ww. wyniki niczym specjalnym się nie wyróżniają.
Wydajność i kultura pracy
Mimo że testowana wersja ma na pokładzie procesor Intel Core i5-6200U zamiast i7-6500U, to jej wydajność pozostaje wysoka. Niskonapięciowa jednostka z zegarem 2,3 GHz (do 2,8 GHz w trybie Turbo) wyposażona została w 2 rdzenie oraz 4 wątki. Pamięć podręczna to zaś 3 MB, czyli o 1 MB mniej niż w i7-6500U z zegarem 2,5 GHz (3,1 GHz w trybie Turbo). Różnice pomiędzy procesorami nie są tak duże, jakby się mogło wydawać, zwłaszcza że laptop wyposażony jest w dysk SSD, który sprawia, że komputer ogólnie działa szybciej niż w wersji z Core i7 oraz dyskiem HDD.
W opisywanym egzemplarzu zastosowano dysk Samsung PM871, czyli EVO 850 (test) w wersji 2,5” SATA III, który osiąga do 450 MB/s odczytu i do 300 MB/s zapisu danych. Zapis próbki 4K nie zachwyca, to 42 MB/s, zaś odczyt 12 MB/s. To niskie wartości, ale minimalny czas dostępu do danych pozwala na błyskawiczną pracę, nieosiągalną dla dysków talerzowych. W efekcie urządzenie wybudza się momentalnie, uruchamia w kilka sekund i pozwala szybko włączać poszczególne programy czy pracować na dużych plikach. 8 GB RAM-u wystarcza do pracy, multimediów, a także intensywnego serfowania po sieci.
Dysk SSD to zresztą nie tylko wydajność, ale też gwarancja cichej pracy. Układ chłodzenia zaprogramowano tak, że na zasilaniu bateryjnym wentylator właściwie się nie włącza – aktywował się jedynie podczas dłuższych testów syntetycznych. Początkowo byłem przekonany, że Inspiron 7568 jest chłodzony pasywnie. Przy pracy na baterii podczas bezczynności procesor osiąga temperaturę około 35ºC, z kolei pełne obciążenie rozgrzało go do 73ºC. Jednoczesne obciążenie układu graficznego dało już 80ºC – wtedy włączył się wentylator, ale pracował cicho, chociaż delikatnie bzyczał. Obudowa jednak i tak pozostała chłodna, zrobiła się tylko lekko ciepła z lewej strony.
Wyniki po podłączeniu zasilania były bardzo podobne, ale, niestety, w obu przypadkach procesor nie osiągnął taktowania Turbo, zegar zatrzymał się przy 2,3 GHz. Wentylator włączał się jednak tym razem przy 70ºC na procesorze. Kultura pracy jest więc bardzo wysoka, choć osiągnięto ją częściowo kosztem trybu Turbo procesora.
Laptop korzysta jedynie ze zintegrowanego układu graficznego. Nie ma co liczyć na wysoką wydajność w nowych tytułach, ale zastosowana karta pozwoli na grę w prostsze produkcje ze sklepu Windows Store, platformówki, gry logiczne, starsze strategie bądź RPG, a nawet w Counter-Strike’a Global Offensive – konieczne będzie jednak obniżenie jakości grafiki i rozdzielczości.
Do gier lub filmów lepiej skorzystać ze słuchawek lub dodatkowych głośników. Wbudowane nagłośnienie stereo jest przyzwoite i głośne, ale nie ma co liczyć na obecność niskich tonów – oferowane brzmienie dobrze sprawdzi się do YouTube’a czy wiadomości, ale nie do multimediów.
Podsumowanie
Dell Inspiron 15 7568 to pod wieloma względami bardzo udane urządzenie. Wygląda wzorowo, jest świetnie wykonane, ma ekran o bardzo dobrych parametrach, radzi też sobie jako laptop z dotykowym ekranem, może służyć do pracy lub podstawowych multimediów. Nie zachwyca czas działania na baterii, ale wyniki nie są złe. Do tego kultura pracy jest wysoka, a wydajność systemu przyzwoita – duet i5-6200U wraz z SSD gwarantuje dobre osiągi. Z opisywanego urządzenia korzysta się po prostu bardzo przyjemnie.
Niestety nie jest to laptop tani, sporo płaci się za bardzo dobre wykonanie i jakość materiałów. Mimo że to hybryda, to nie zastąpi normalnego tabletu – laptop jest jednak zbyt ciężki, za duży, a do tego gruby. Na pokładzie nie ma też procesora Core i7, a grafika jest jedynie zintegrowana. Pamiętajmy, że za 3500 zł dostępne są chociażby hybrydy Lenovo Yoga 500 z grafiką Nvidia GeForce. Jeśli jednak ważny jest komfort pracy i jakość wykonania, to Dell może okazać się lepszym wyborem, szczególnie do bardziej profesjonalnych zastosowań. | Test laptopa 2 w 1 Dell Inspiron 15 7568 – wydajna hybryda z wyższej półki |
Jest coś, czego nie lubi chyba większość czytelników – książka, która kończy się w momencie, w którym nic nie zostało wyjaśnione, a na kolejny tom trzeba będzie czekać miesiącami. Taką właśnie niespodziankę zgotowała czytelnikom Amy Ewing, kończąc pierwszą część swojego cyklu w pełnym napięcia momencie. Na szczęście „Biała róża” jest tak dobrą lekturą, że wynagradza czytelnikom wszystkie stresy. Przed przeczytaniem „Białej róży” warto sięgnąć po „Klejnot”, w którym wyjaśnione są prawidła rządzące światem wykreowanym przez Ewing, a także wprowadzeni są główni bohaterowie. Tym, którzy chcą zacząć przygodę z cyklem od części drugiej, wyjaśnię, że rzecz dzieje się w społeczeństwie kastowym, zaś kasta rządząca nie może rodzić dzieci. Arystokratki wykorzystują więc kobiety z niższych sfer w charakterze surogatek, nie informując ich wcześniej, że urodzenie nieswojego dziecka skończy się dla nich tragicznie.
Rozwój bohaterów
Jak to zwykle w dystopii bywa, główna bohaterka, Violet, postanawia się zbuntować. Plan ucieczki komplikuje fakt, że udało jej się dość niestosownie zakochać, zaś jej ukochany również nie stoi zbyt wysoko w społecznej hierarchii. Na szczęście uda im się wydostać z pałacu i będą musieli podjąć pełną trudów podróż przez poszczególne kręgi miasta, w którym żyją. Wraz z nimi ucieka Raven, najlepsza przyjaciółka Violet, która w części pierwszej potraktowana została trochę po macoszemu. Teraz Ewing poświęca jej sporo uwagi, pozwalając czytelnikom lepiej zrozumieć tę postać.W „Białej róży” autorka pozwoliła sobie na spowolnienie wydarzeń, koncentrując się za to na psychice bohaterów. Oni sami nie wiedzą o sobie wszystkiego. Violet i Raven nie rozumieją, jak niezwykłą mocą są obdarzone, zresztą żadna surogatka nie zdaje sobie z tego sprawy. Gdy uda im się znaleźć bezpieczne schronienie, będą miały czas na to, by poznać siebie i swoje możliwości. Violet nie jest już bezradnym dzieckiem, a jako dojrzewająca młoda kobieta jest dużo ciekawszą bohaterką.
Początki rewolucji
Czytając „Klejnot”, można było odnieść wrażenie, że Violet jest bardzo samotna. Mało który bohater rozumiał, w jak opresyjnym systemie żyje. W drugiej części pojawiają się jednak kolejni buntownicy, którzy pomagają uciekinierom. W mieście zaczyna się coś tlić, coraz więcej mieszkańców zaczyna rozumieć, że coś musi się zmienić. Zaczyna się coś, co prawdopodobnie przerodzi się w rewolucję.Violet i jej towarzysze zostaną oczywiście wciągnięci w sam środek wydarzeń, akcja wyraźnie przyspiesza, pojawiają się kolejne niespodzianki, a od lektury coraz trudniej się oderwać.To dobrze skonstruowana, intrygująca historia, łatwo więc ulec jej urokowi. Amy Ewing konsekwentnie buduje swój świat i bohaterów, sprawiając, że łatwo nam się z nimi zidentyfikować i łatwo przejąć ich losem. „Biała róża” sprawdzi się więc jako lektura nie tylko dla nastolatek, ale także dla dorosłych.
Źródło okładki: www.wydawnictwo-jaguar.pl | „Biała róża” Amy Ewing – recenzja |
Proste plecy to podstawa zdrowej sylwetki. Wystarczy kilkanaście minut dziennie, abyśmy odczuli realną różnicę. Innym plusem poprawnej sylwetki jest pozytywne postrzeganie nas przez innych. Podobno proste plecy to przejaw zadowolenia i pewności siebie, a przez to również atrakcyjności. Proste plecy – gdzie szukać porad?
Koniec starego roku lub początek nowego to idealny czas na różnego rodzaju plany dotyczące poprawy zdrowia i wyglądu. Czasem nie chodzi o zrzucenie zbędnych kilogramów czy papierosowego nałogu, a o unikanie złych nawyków w postawie ciała. Przypominamy sobie o tym niestety dopiero wtedy, gdy męczy nas ból pleców lub odczuwamy dyskomfort podczas wykonywania prostych, codziennych czynności. Lepiej więc zapobiegać problemom niż im zaradzać. Przy długotrwałych dolegliwościach nie ma innego wyjścia, jak tylko wybrać się do lekarza. Jeśli jednak nie podejrzewamy niczego niepokojącego i chcemy po prostu skorygować kilka błędów w postawie, warto sięgnąć do gotowych poradników i – co najważniejsze – zacząć ćwiczyć. Gdzie szukać potrzebnych informacji? Najlepiej w Internecie - w solidnych źródłach - oraz różnego rodzaju publikacjach książkowych. Dowiemy się z nich o przyczynach bólu pleców, znajdziemy gotowe zestawy ćwiczeń, wskazówki co do ich wykonywania, a także odpowiedzi na pytanie, jak prawidłowo siedzieć i chodzić.
Proste plecy – przykładowe ćwiczenia do wykonywania w domu
Czym charakteryzuje się właściwa postawa ciała w pozycji stojącej? Plecy osoby obserwowanej z boku powinny mieć kształt wydłużonej litery „S”. Uzyskamy ją przez jednoczesne: wciągnięcie brzucha, wypchnięcie do przodu klatki piersiowej, ściągnięcie łopatek oraz wyprostowanie głowy i wysunięcie brody. Ramiona powinny być tak ułożone, abyśmy nie pochylali się do przodu i nie garbili. W pozycji siedzącej plecy należy oprzeć na oparciu krzesła, a stopy ułożyć płasko na podłodze. Ponadto podczas dłuższej pracy w obu pozycjach należy robić przerwy i wykonać kilka skłonów lub wymachów. Przykłady różnych ćwiczeń znajdziemy w poradnikach i artykułach. W każdym przypadku należy pamiętać o ich właściwym wykonywaniu i unikaniu pośpiechu. Najlepsze są ćwiczenia rozciągające (głównie mięśni klatki piersiowej) i wzmacniające (mięśnie pleców i brzucha). Należą do nich między innymi najróżniejsze wymachy i uniesienia rąk, skłony, skręty ciała czy przysiady. Wykorzystać możemy też jeden z wielu przyrządów gimnastycznych, np. długi kij (rodzaj drążka treningowego). Bierze się go za plecy, następnie przenosi nad głowę lub przed klatkę piersiową. Inne ćwiczenia wykonywane są na leżąco (tutaj użyć możemy np. maty gimnastycznej lub koca). Każdą czynność należy powtórzyć kilka razy, nie zapominając o głębokim oddychaniu. Podczas spaceru lub innej aktywności na świeżym powietrzu w rozciąganiu pomogą nam okoliczne podpórki, drabinki lub murki. Ważne – zawsze należy wykonać wstępną rozgrzewkę!
Przyrządy, które pomogą zadbać o proste plecy
Doskonałym sposobem na urozmaicenie ćwiczeń lub po prostu dodatkową rzeczą, która zapobiegnie naszemu garbieniu się, są różnego rodzaju przyrządy (rekreacyjne lub korygujące). Wśród korektorów postawy do dyspozycji jest cała gama tzw. pajączków, podpórek pod plecy czy pasów prostujących. Jeśli chodzi o pomoce do ćwiczeń lub popularne przyrządy sportowo-rekreacyjne, doskonałe są np. drążki treningowe, maty podłogowe, mniejsze hantle, piłki gimnastyczne, taśmy sportowe, skakanka, ławeczka do ćwiczeń czy kijki do nordic walking.
Sporty, które pomogą nam zadbać o proste plecy
Łatwiej jest mówić o prostej postawie niż ją zachować. Dlatego oprócz dobrych chęci, potrzebna jest odpowiednia motywacja i skuteczne działanie. Co zrobić, aby zapobiec monotonii i raz czy dwa razy w tygodniu urozmaicić domowe ćwiczenia? Dodatkowy trening w utrzymaniu prostych pleców zapewni nam np. pływanie, pilates, bieganie, joga czy jazda na rowerze stacjonarnym. Wtedy oprócz zdrowej dawki ruchu zrelaksujemy również nasz umysł. Warto poświęcić swojemu organizmowi trochę więcej uwagi. Wcześniejsze zapobieganie zniekształceniom kręgosłupa uchroni nas od schorzeń oraz zwyrodnień stawów i mięśni, a także niepotrzebnego bólu. To inwestycja na przyszłość! | Trzymaj się prosto! Ćwiczenia na proste plecy |
Wszyscy czekamy z niecierpliwością na dzień, w którym nasze dziecko pójdzie do przedszkola po raz pierwszy. I choć maluch rzadko idzie chętnie, bo nie chce rozstawać się z mamą, to wkrótce uwielbia bawić się z rówieśnikami, uczy się wierszyków, piosenek i z dumą występuje na scenie w czasie okolicznościowych uroczystości. W takich momentach musi się dobrze prezentować, więc galowy strój to właściwie niezbędnik każdego przedszkolaka. Zastanawiamy się, jaki ubiór będzie najodpowiedniejszy dla naszych pociech. Cóż, musi spełniać wiele wymagań. Dziecko powinno czuć się w nim przede wszystkim komfortowo. Strój powinien zapewniać swobodę ruchów, nie powinien w żaden sposób ograniczać dziecka. Dziewczynkom zwykle zależy też, aby był modny, aby choć trochę przypominał „dorosłe”, eleganckie ubrania mamy. Bez znaczenia czy to spodnie, spódniczka, czy bluzeczka, materiał, z którego zostały wykonane, powinien być przewiewny, w miarę możliwości naturalny, bez sztucznych domieszek.
Strój dla dziewczynki…
Wariantów jest wiele. Wybór zawsze warto poprzedzić rozmową z małą damą. Nawet jeśli ma się trzy latka, można mieć sprecyzowane oczekiwania, a prawie pewnym jest, że panna mająca pięć lat dokładnie będzie wiedziała, co chce założyć. Jedyną, ważną zasadą, której należy się podporządkować jest kolorystyka. W uroczystych, przedszkolnych dniach obowiązują tradycyjne kolory, takie jak granat, biel, szary, czerwony i czarny. Niektórych może trochę dziwić czarny kolor dla tak małego dziecka, ale dzisiaj, gdy ta barwa jest bardzo lubiana przez mamy, córki też chętnie noszą czarne ubrania.
Stroje można wybrać różne. Najpierw klasyka. Tu sukienka zawsze będzie dobrym wyborem. Może ona mieć tradycyjny fason, z długim lub krótkim rękawem, zależnie od pory roku. Dobrze też prezentuje się taka na grubych ramiączkach, a pod spód można założyć białą, bawełnianą bluzeczkę. Bardzo dobrze też wygląda klasyczny zestaw – ciemna spódniczka i biała bluzka koszulowa. Fason spódnicy jest dowolny. Ostatnio modne są te z podwyższonym stanem, lekko rozkloszowane ku dołowi. Można też zdecydować się na nowszy wariant stroju, niekoniecznie klasyczny. Wąskie, granatowe spodnie i luźna, biała koszula, z kolorową chustą w pasie przypadnie do gustu niejednej modnisi.
Trzeba też dobrać stosowne buciki, w odpowiednim kolorze do całości.Nadal modne są lakierki, a dziewczynki je wprost uwielbiają. Jeśli z kolei zdecydujemy się na białe rajstopy, to pamiętajmy, żeby jeszcze jedna para była w szatni na zapas. Niestety w tym wieku rajstopki szybko mogą zostać pobrudzone, a wtedy zepsują cały, elegancki ubiór.
…i dla chłopca
Zwykle, pod względem ubioru, chłopcy są znacznie mniej wymagający od dziewczynek. Nie przywiązują do tego aż tak wielkiej wagi. Nie da się ukryć, że rodzicom jest znacznie łatwiej dobierać garderobę dla nich. Galowy strój może więc tradycyjnie składać się z eleganckich spodni w ciemnym kolorze, odpowiednio dobranych półbutów. Nie powinno to być obuwie typowo sportowe, nawet jeśli jest granatowe czy szare, bo wówczas nawet najbardziej klasyczne spodnie nie pomogą stworzyć odświętnego charakteru ubrania. Koszula z długim lub krótkim rękawem, w zależności od pogody i pory roku, może być zarówno biała, jak i niebieska czy nawet czerwona. Ważne jest to, żeby była elegancka, z możliwością dobrania do niej krawatu lub muszki.
Elegancki sweterek zapewni synowi pełen komfort. Może on być zapinany na guziki albo taki, wciągany przez głowę. Ważne by był w miarę stonowany, bez zbyt wielu dodatkowych ozdób czy nadruków. Tradycyjnym rozwiązaniem jest też garnitur. Chłopcy wyglądają uroczo w takim dorosłym stroju. Jednak jeśli dziecko cały dzień ma spędzić w przedszkolu, to wygodniej jest gdy będzie chodził w normalnym, wygodnym stroju, a spodnie z marynarką ubierze tylko na samą uroczystość.
Odświętne dni w przedszkolu często wiążą się z przedstawieniami i innymi popisami naszych maluchów. Cóż, uczucie dumy rodzica, który ogląda swoje dziecko na scenie, nawet tej małej, prowizorycznej, jest bezcenne. Jeśli do tego nasz syn czy córka prezentuje się pięknie i elegancko w stroju, który mu przygotowaliśmy, to nasza duma nie ma już w ogóle granic. | Strój galowy dla przedszkolaka |
Każda mama przygotowująca się do porodu powinna wiedzieć, że na podstawie Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 29 sierpnia 2009 roku w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej przysługuje jej prawo do bezpłatnej wizyty patronażowej położnej. Położna środowiskowa pracuje w każdej poradni POZ, gdzie znajduje się tzw. Poradnia Zdrowia Kobiety lub Poradnia „K“. Każda kobieta (niezależnie od tego, czy jest w ciąży, czy nie) ma prawo do swobodnego wyboru swojej położnej (tak jak wyboru lekarza rodzinnego) lub jej zmiany raz w roku. Będąc w ciąży, każdej kobiecie przysługuje kilkanaście spotkań z położną, których głównym celem jest przygotowanie jej do porodu i opieki nad noworodkiem. To bardzo ważne, a niewiele kobiet ma świadomość takich możliwości, a jeszcze mniej z nich korzysta. Zachęcam do poszukania opinii o najlepszej położnej w okolicy i świadomego wyboru.
Wizyta patronażowa położnej
Odbywa się zwykle w pierwszym miesiącu życia dziecka. Czasami konieczne jest telefoniczne umówienie się z położną. Jeśli jest taka możliwość, warto wybrać porę dnia lub godzinę, w której dziecko nie śpi.
Wizyta położnej nie ma ustalonego schematu, jednak jej nieodłącznymi elementami powinny być:
wywiad z mamą nt. jej zdrowia, przebiegu ciąży, porodu oraz samopoczucia,
zapoznanie się z kartą przebiegu ciąży oraz dokumentacją ze szpitala,
badanie mamy: zweryfikowanie gojenia się ran poporodowych, ocena stopnia obkurczania się mięśnia macicy, jeśli wizyta jest w pierwszych dniach po porodzie, położna zapyta również o krwawienie poporodowe,
badanie i ocena piersi, jeśli mama karmi naturalnie.
Następnie przyjdzie czas na badanie dziecka:
zważenie i ocena, czy dziecko właściwie przybiera na wadze,
ocena ciemiączka,
ocena gojenia się pępka i ew. instruktaż właściwej pielęgnacji kikuta pępowiny,
ocena rozwoju psychomotorycznego i ocena podstawowych odruchów neurologicznych,
ocena stanu skóry na ciele i w okolicach pieluszkowych,
zweryfikowanie ilości kupek i mokrych pieluszek w ciągu doby,
jeśli mama karmi piersią, położna poprosi o przystawienie dziecka do piersi, by zweryfikować, czy dziecko się prawidłowo przystawia oraz czy mama przyjmuje najkorzystniejszą dla siebie pozycję – karmienie we właściwej pozycji jest bardzo ważne dla kondycji pleców i kręgosłupa mamy.
Podczas wizyty patronażowej położna sprawdzi również, jak wygląda łóżeczko dziecka, może poprosić o pokazanie wanienki i kosmetyków do pielęgnacji. Możecie porozmawiać o waszym rytmie dnia, sposobie zasypiania dziecka, długości drzemek oraz diecie mamy karmiącej (mama karmiąca może jeść i pić wszystko poza produktami zawierającymi alkohol). Położna to również właściwa osoba do rozmowy nt. szczepień, problemów brzuszkowych, antykoncepcji po porodzie, życia seksualnego oraz wsparcia emocjonalnego dla mamy, jeśli przechodzi przez baby blues.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Jak się przygotować do wizyty położnej?
Jeśli jest taka możliwość, warto umówić się w porze lub w godzinie, w której najprawdopodobniej dziecko nie będzie spało. Wybudzanie dziecka z drzemki może być kłopotliwe i stresujące dla mamy oraz samego dziecka.
Warto wcześniej wziąć prysznic, przebrać się w świeżą bieliznę lub koszulę, co z pewnością poprawi samopoczucie mamy. Ubranie powinno być luźne i umożliwić położnej badanie zarówno brzucha mamy, jak i piersi. Bluzki, sukienki lub koszule do karmienia sprawdzą się bardzo dobrze.
box:offerCarousel
Dla położnej należy przygotować dokumentację medyczną: kartę przebiegu ciąży, dokumentacje z pobytów w szpitalu w trakcie ciąży (jeśli takowe były) oraz dokumentację i wypis ze szpitala po porodzie i książeczkę zdrowia dziecka. Te dokumenty warto zawsze trzymać w jednym miejscu np. w dedykowanej teczce. Książeczka zdrowia dziecka będzie mu potrzebna przez najbliższe lata życia, więc warto włożyć ją w okładkę lub etui. Ze względu na długość spotkania i wiele tematów do omówienia zastanów się, gdzie będziecie mogły wygodnie usiąść i porozmawiać. Mile widziane jest zaproponowanie wody lub czegoś ciepłego do picia. Być może skróci to dystans i pozwoli na bardziej swobodną rozmowę.
Dla siebie samej przygotuj notatnik z listą pytań, które chciałabyś zadać, lub wątpliwości, które chcesz omówić. Dodatkowo będziesz mogła na bieżąco notować ważne porady, nazwy leków czy numery telefonów do rekomendowanych specjalistów (pediatrów, rehabilitantów, doradców laktacyjnych).
Możesz poprosić również partnera, mamę lub przyjaciółkę, by towarzyszyła ci podczas spotkania, jeśli to sprawi, że będziesz się czuła bardziej komfortowo.
Zdaję sobie sprawę, że wiele kobiet może mieć negatywne doświadczenia związane z wizytą patronażową. Dlatego tym bardziej zachęcam do poszukania i świadomego wyboru kompetentnej położnej, która otoczy opieką mamę i dziecko w tym trudnym dla nich czasie. | Wizyta patronażowa położnej – jak się do niej przygotować? |
Pod koniec ubiegłego wieku Japończyk Kenzo Kaze stworzył akcesorium, które w założeniu miało redukować ból odczuwany przez zawodowych i amatorskich sportowców. Kinesiotaping, czyli oklejanie ciała tempami przy uwzględnieniu ruchu poszczególnych jego partii, traktowane w sposób przemyślany przyczynia się do poprawy wyników i redukcji doraźnego bólu, głównie mięśni. Co jest najważniejsze?
Intensywność i powtarzalność ruchów to kluczowe determinanty sportów, w których jest zalecane używanie tejpów. Na rynku znajdziemy taśmy przygotowane do oklejenia rozcięgna podeszwowego, łokci, paliczków, ud – a zatem każdego istotnego dla sportowca mięśnia, ścięgna, stawu. Na rynku dominują wielometrowe, paskowe odmiany, ale bez problemu znajdziemy też kawałki plastrów przystosowane do konkretnych części ciała, np. szyi, pleców, łokci.
Zwolennikom eksperymentowania z „cudownymi taśmami” zaleca się jednak przestudiowanie specjalistycznych zaleceń w tym zakresie albo wizytę u fizjoterapeuty. Owszem, za tym rozwiązaniem idą kolejne pieniądze, które spokojnie można zaoszczędzić przez kupno tejpów w sklepie internetowym lub sportowym. Jednak lekarz specjalista przebada organizm i dostosuje do niego tejpy precyzyjniej niż my sami. Zakup taśm i plastrów, podobnie jak wkładek ortopedycznych do butów, powinien być decyzją przemyślaną, podyktowaną kompleksowym badaniem, a nie względami estetycznymi.
Potęga taśm
Tejpy mają szerokie zastosowanie nie tylko w gronie sportowców czy ludzi aktywnych. W perspektywie pourazowej stosuje się je jako aplikacje limfatyczne (po opuchliźnie) wzmacniające czucie ruchu. Zainteresowani tematem kojarzą tejpy jako akcesorium niwelujące obrzęki. Znajdują również swoje zastosowanie przy migrenie, kobietom pomogą zaś w czasie menstruacji.
Oklejanie taśmami części ciała narażonych na kontuzje jest jednak działaniem doraźnym. Im mniej się go powtarza w niewielkim odstępie czasu, tym lepiej. Po czterdziestej, pięćdziesiątej aplikacji reakcja mięśni nie będzie już tak efektywna, jak we wcześniejszych próbach. Klejenie jest zewnętrzną ingerencją, stymulacją organizmu przez dodanie kolejnego bodźca pobudzającego krążenie krwi, rozluźniającego mięśnie.
Jak wybierać?
Wielość zastosowań tejpów utrudnia ich zwolennikom, zwłaszcza tym nierozeznanym w skuteczności działania, optymalny wybór. Wydaje się, że bez wizyty u specjalisty się nie obędzie. Decydując się na samodzielny zakup, należy kierować się sprawdzonymi na rynku markami. Warto stawiać na produkty Kinesio, K-Active, Rea Tape.
Na szczęście paleta kolorów nie komplikuje wyboru. Dawniejsza symbolika charakteryzowała cztery główne barwy – czerń, beż, róż i niebieski, teraz nie ma to żadnego znaczenia. Istotnym sprawdzianem jakości jest moc kleju – najczęściej trzyma on taśmy od 3 do 5 dni. Kupując warto się upewnić, czy klej ma właściwości hipoalergiczne, a kompozycja materiałowa umożliwia oddychanie skórze i transfer wody (potu).
W siatkówce czy piłce ręcznej mocno są eksploatowane paliczki dłoni. Dlatego w tapingu u przedstawicieli sportów „ręcznych” ochrona nastawiona jest głównie na palce, mięśnie przedramion, barki. Nieelastyczne tejpy na palce kosztują niewiele, można je zakupić w opakowaniach po kilkanaście sztuk. W komplecie ze ściągaczami czy opaskami zbierającymi pot ułatwiają utrzymywanie organizmu na „wysokich obrotach”.
Sztywne tejpy poza paliczkami pozwalają ograniczyć ruchomość stawu, co ma miejsce przeważnie przy skręceniach czy zwichnięciach. Futboliści i biegacze mają swoją grupę tejpów, bardziej elastycznych, którymi oklejają przede wszystkim uda, łydki pod ochraniaczami, ale i plecy. | Co dają tejpy? |
Sporty strzeleckie zyskują na popularności. Łatwa dostępność i przystępna cena wiatrówek sprawia, że kupuje je coraz więcej osób. Większość strzelców, którzy nie korzystają z profesjonalnych strzelnic, strzela do improwizowanych celów – puszek po napojach, butelek lub słoików. Cele takie jednak, choć trafienie w nie jest efektowne, nie dają możliwości oceny celności czy skupienia. Kiedy więc strzelcowi znudzi się strzelanie do przysłowiowych puszek i chciałby rozwijać swoje umiejętności, powinien zainteresować się szeroką ofertą tarcz i celów reaktywnych. Cele takie nie tylko urozmaicą czas spędzony na strzelnicy, ale przede wszystkim dadzą możliwość oceny postępów treningów strzeleckich.
Tarcze strzeleckie
Tarcze strzeleckiewykonane są z grubego papieru lub kartonu. W zależności od typu broni z której strzelamy oraz odległości, mają rożne rozmiary. Typowa tarcza strzelecka do karabinka pneumatycznego to kwadrat o długości boku 45,5 mm, czarne pole takiej tarczy ma średnicę 30,5 mm. Dziesiątka to biała kropka o średnicy 0,5 mm, znajdująca się centralnie w środku tarczy. Odległość strzelania to 10 metrów. Tarcza pistoletowa jest większa. Odległość strzelania jest taka sama, czyli 10 metrów, jednak ze względu na krótszą linię celowania jej rozmiar to aż 155,5 mm, czarne pole natomiast ma średnicę 59,5 mm. Aby trafić w dziesiątkę, należy celować w środek tarczy, w okrąg o średnicy 11,5 mm.
Oprócz tarcz sportowych, zgodnych z przepisami Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego, dostępne są tarcze bardziej rekreacyjne. Na portalu Allegro.pl można kupić tarcze sylwetkowe z naniesionymi grafikami drobnej zwierzyny, gryzoni czy nawet znanych z filmów postaci Zombie. Do Polski docierają też coraz częściej amerykańskie tarcze, które po celnym trafieniu zmieniają kolor, dając możliwość oceny tarczy bez podchodzenia do niej. Jaskrawy kolor, przeważnie pomarańczowy lub żółty, jest dobrze widoczny na czarnym tle z odległości nawet 25 metrów.
Tarcze strzeleckie montuje się w kulochwytach, czyli metalowych uchwytach które, oprócz trzymania tarczy, wyłapują wystrzelony śrut. Kulochwyt powinien być zawsze dobrany wielkością do rozmiaru tarczy.
Cele reaktywne
Cele reaktywne stosuje się w strzelaniach bardziej rekreacyjnych, ale także w ligach strzeleckich w konkurencjach Field Target, Hunter Field Traget oraz Silhouette. Cel reaktywny to najczęściej metalowa figurka, która po trafieniu przewraca się. Bardziej rozbudowane modele posiadają regulowane w zakresie od 15 do 40 mm pole, tzw. “kill zone”. Figurkę wbija się w ziemię, po trafieniu w “kill zone” składa się ona lub przewraca, sygnalizując poprawne ostrzelanie. Strzelec może ją samodzielnie podnieść za pomocą przymocowanego do niej sznurka bez konieczności podchodzenia do niej.
Inną kategorią celów reaktywnych są figurki lub figury geometryczne wbudowane w metalowy kulochwyt. Tu także po ostrzelaniu figurki składają się lub przewracają. Aby je podnieść, trzeba ostrzelać prawidłowo najczęściej środkową najmniejszą figurkę, jej trafienie automatycznie podnosi pozostałe. Cel reaktywny kupimy na Allegro już za około 40 złotych.
Spinery
Spinery to także cele reaktywne, jednak różnią się od tych poprzednich wglądem. Typowy spinerto jedna, dwie lub więcej metalowych tarcz w różnych rozmiarach. Zasada działania jest bardzo prosta i polega na tym, że po trafieniu w metalową tarczę cel obraca się wokół własnej osi. Obrót jest widoczny z daleka, więc strzelec natychmiast może ocenić, czy trafił celnie. Tarcze wykonane są z wytrzymałego metalu, dobranego wagowo tak, aby uderzenie ołowianego pocisku (śrutu), wystrzelonego z klasycznej wiatrówki spowodowało jej obrót.
Niektóre modele, podobnie do celów reaktywnych wbudowanych w kulochwyt, wyposażone są w blokadę. Po trafieniu śrutem tarcza podbija do góry i blokuje się w górnym położeniu. Zestrzelenie ostatniej tarczy spinera powoduje opadnięcie pozostałych i „zresetowanie” celu. Nie ma zatem potrzeby podchodzenia do celu i ręcznego przywracania go do pozycji wyjściowej. Ułatwia to strzelanie w większej grupie osób i jednocześnie podnosi bezpieczeństwo, gdyż nie ma ryzyka pojawienia się człowieka na linii strzału.
Wybierając się strzelnicę, nie zapomnijmy o dobraniu odpowiedniego śrutu, właściwego do rodzaju celu i odległości, z jakiej będziemy strzelać. | Strzelamy z wiatrówki – tarcze strzeleckie, kulochwyty i cele reaktywne |
Korzystanie z internetu wiąże się z ryzykiem zainfekowania systemu operacyjnego. Nie wszyscy mają świadomość tego, że do takich sytuacji może dojść również na tabletach i smartfonach, które coraz częściej wykorzystuje się do przeglądania zasobów sieci. Aby zminimalizować ryzyko ataku, należy zainstalować odpowiednie oprogramowanie. Rozbudowane pakiety bezpieczeństwa to wydatek nawet kilkuset złotych, natomiast sam antywirus można kupić już za mniej niż 50 zł. Kaspersky Anti-Virus
Kaspersky Anti-Virus spełnia trzy podstawowe założenia. Po pierwsze, chroni system przed wirusami, robakami, trojanami oraz innym szkodliwym oprogramowaniem (spyware). Po drugie, dzięki zastosowanej technologii gwarantuje uzyskanie maksymalnego poziomu zabezpieczeń przy zachowaniu optymalnej wydajności systemu (praca w tle, specjalny Tryb Gracza). Po trzecie, w ramach licencji udostępnia konto My Kaspersky, gdzie zdalnie można zarządzać wszystkimi ustawieniami oraz uzyskać wsparcie techniczne. Za roczną licencję Kaspersky Anti-Virus zapłacimy na Allegro 45 zł.
G Data AntiVirus
G Data AntiVirus oferuje kompleksową ochronę przed różnego rodzaju zagrożeniami. Najważniejsze funkcje tego oprogramowania to: kontrola zachowania plików i programów, ochrona przed wirusami szyfrującymi pliki i cyberprzestępczością, skanowanie poczty e-mail podczas jej pobierania oraz ochrona bankowości elektronicznej i zakupów online. Na uwagę zasługuje również ochrona przed zmanipulowanymi napędami USB, które udają inne urządzenia (np. klawiatury). Roczna licencja na jedno stanowisko to wydatek 37 zł.
McAfee AntiVirus Plus
W ramach licencji otrzymujemy system antywirusowy z ochroną online i zabezpieczeniem sieci Wi-Fi. Użytkownik ma do dyspozycji zestaw podstawowych narzędzi: zaporę osobistą, menadżera sieci oraz konsolę zarządzania zabezpieczeniami. Wiele osób z pewnością doceni też funkcję kontroli rodzicielskiej i ochronę serwisów społecznościowych. McAfee AntiVirus Plus jest kompatybilny z systemami Microsoft Windows (10, 8.1, 8, 7) oraz Mac OS X (od wersji 10.8). Ponadto ochroną mogą zostać objęte smartfony i tablety pracujące pod kontrolą systemów Android i iOS. McAfee AntiVirus Plus dostępny jest na Allegro już od 29 zł.
ESET NOD32 Antivirus
ESET NOD32 Antivirus to jeden z najczęściej nagradzanych programów antywirusowych dostępnych na rynku. Do jego największych zalet można zaliczyć intuicyjną obsługę, ochronę podczas przeglądania stron internetowych i blokowanie oprogramowania szyfrującego. Warto podkreślić, że system ten działa bardzo dyskretnie i nie wpływa negatywnie na wydajność komputera. Dla fanów gier producent udostępnił specjalny tryb, który wyłącza wszystkie komunikaty i wstrzymuje wcześniej zaplanowane zadania. ESET NOD32 Antivirus można kupić na Allegro od 30 zł.
Panda Antivirus Pro
Ostatnią i jednocześnie najtańszą propozycją w zestawieniu jest Panda Antivirus Pro. Oprócz kompleksowej ochrony antywirusowej otrzymujemy zabezpieczenie sieci Wi-Fi z dwukierunkową zaporą i wsparcie techniczne. Oprogramowanie można zainstalować na komputerach z systemem Microsoft Windows (10, 8.1, 8, 7, Vista, XP) oraz na urządzeniach mobilnych z Androidem (od wersji 4.0). W przypadku zgubienia lub kradzieży telefonu z pewnością przyda się funkcja Anti-Theft, która pomoże zlokalizować urządzenie. Panda Antivirus Pro z roczną licencją kosztuje na Allegro zaledwie 25 zł.
System antywirusowy to podstawowe zabezpieczenie urządzeń podłączonych do internetu. Nie warto rezygnować z instalacji takiego oprogramowania, tym bardziej że już za kilkadziesiąt złotych można kupić roczną licencję. W przypadku powyższych programów klucz aktywacyjny zazwyczaj wysyłany jest w formie elektronicznej. To oszczędność czasu i pieniędzy, ponieważ od razu po zakupie będziemy mogli korzystać z oprogramowania. Wersje pudełkowe są znacznie droższe, a do ich ceny należy jeszcze doliczyć koszty wysyłki. | Przegląd programów antywirusowych do 50 zł |
Koronka jest najbardziej zmysłowym materiałem. Odpowiednio połączona będzie niezwykle eleganckim i kobiecym dodatkiem. Podpowiadamy, w jaki sposób ją nosić. Koronka na najwyższym poziomie
Ręcznie wyszywana koronka w świecie mody najczęściej pojawia się na pokazach haute couture. Dzieje się tak ze względu na wysoką cenę pozyskiwania tego materiału. Bajkowe projekty z użyciem koronki odnajdziemy w ostatniej kolekcji Elie Saab na jesień/zimę 2014/2015. Elementów koronki nie mogło także zabraknąć w nowatorskich projektach Karla Lagerfelda dla Chanel na ten sam sezon. Po materiał ten często sięga dom mody Valentino. Występuje ona na romantycznych sukniach na całej długości lub jako dodatek na rękawach. Koronkę w kilku ostatnich liniach sukcesywnie używał także duet Dolce&Gabbana. Szczególnie podkreślała ona sycylijskie linie ubrań marki. Była ona także uwieńczeniem eleganckiego włoskiego stylu.
W naszym codziennym ubiorze warto czerpać z tych inspiracji. Szczególnie panny młode powinny przyjrzeć się bliżej sukniom ślubnym z koronkowymi wstawkami. Takie projekty są spektakularne i przepięknie wychodzą na zdjęciach. Koronka może zagościć także w szafach miłośniczek stylu vintage i elegancji.
Złe początki pięknej koronki
Stroje na bazie koronki w złym zestawieniu mogą wyglądać wulgarnie. Ten materiał możemy stosować tylko w jednej części garderoby. Jest to mocny akcent w całej stylizacji, dlatego też wymaga spokojnego tła. Bardzo modne koronkowe bluzki z kontrastowym kołnierzykiem bebe uzupełnijmy klasyczną spódnicą lub gładkimi spodniami. Do ołówkowej spódnicy możemy dobrać modną koronkową bluzkę z baskinką. Taki zestaw będzie idealną propozycją na randkę czy eleganckie wyjście.
Przy wyborze koronkowych zestawów lepiej zrezygnować z dużych dekoltów na rzecz modnych łódek. Nie łączmy także koronki ze zwierzęcymi printami i skórą. Mimo iż na wybiegach takie stylizacje budzą uznanie, w codziennym życiu nie zawsze się sprawdzają.
Koronkowe wieczory
Najmodniejsze wieczorowe kroje tego karnawału będą bazowały na koronce. Przy zgrabnej sylwetce możemy pokusić się o dopasowane sukienki z koronkowymi plecami lub koronkowe topy ze spódnicami z wysokim stanem. Modne będą także koronkowe kreacje z długimi rękawami.
Zwracajmy uwagę również na projekty z koronkową górą, które są niezwykle szykowne. Na miłośniczki trendów czekają rozkloszowane sukienki z koronki w długości midi. Nie możemy przeoczyć krojów ubrań bazujących na koronce z dekoltem pod szyję. Długie wieczorowe suknie idealnie sprawdzą się podczas eleganckich balów. Najmodniejsze w tym roku będą fasony na wzór syreny, podkreślające figury typu klepsydra i gruszka.
Koronkowe wstawki
Hitem sezonu są casualowe bluzy z koronkowymi wstawkami. Taki mały dodatek na ramionach czy pod szyją dodaje romantycznego charakteru sportowej garderobie. Szukajmy także szyfonowych koszul z koronkowymi karczkami. Ich niezwykle kobiece i eleganckie połączenie sprawdzi się w biurze. Zwróćmy także uwagę na ubrania z koronkowymi rękawami. Na co dzień możemy założyć klasyczny top z koronkowymi wstawkami.
Pamiętajmy, aby połączyć go z czymś gładkim, np. jednolitym żakietem. Nie zapominajmy o koszulach z koronkowymi dodatkami, np. kołnierzykami i mankietami. Przy ubraniach tego typu musimy także uważać na biżuterię. Bezpiecznie będzie postawić tu na umiar w postaci jednego pierścionka czy delikatnych kolczyków. Na koniec pamiętajmy o klasycznych zestawieniach koronek z dzianiną na kardiganach. Będą one ponadczasową garderobą, która nie znudzi nam się z upływem trendów. | Dlaczego kobiety powinny nosić koronkę? |
Niewielkie mieszkanie w bloku musimy urządzić tak, by spełniało wszystkie nasze potrzeby. Pokój dzienny to nie tylko salon i jadalnia, ale także miejsce pracy, które wieczorem zamieniamy w sypialnię. Podpowiadamy więc, jak urządzić pomieszczenie, które musi spełniać tak wiele różnych funkcji. Rzadko który Polak może pozwolić sobie na to, by jego pokój dzienny był tylko salonem, w którym relaksujemy się i spędzamy czas z rodziną. W większości z naszych domów tzw. duży pokój to centrum rodzinnego życia, spełniające wiele ról. Urządzanie pokoju wielofunkcyjnego może być nie lada problemem, zwłaszcza jeśli nie dysponujemy dużym metrażem. Musimy więc przede wszystkim zastanowić się, w jaki sposób wykorzystujemy na co dzień tę przestrzeń. To salon i jadalnia? A może zdarza się nam w niej także pracować, a wieczorem rozkładana sofa staje się dwuosobowym łóżkiem?
Mało miejsca, wiele funkcji
Urządzanie wnętrza, które ma pełnić wiele ról wymaga sprytu, bo stojące w nim sprzęty będą pełnić różne zadania w zależności od naszych potrzeb.
Kącik jadalny możemy na co dzień wykorzystywać nie tylko do spożywania posiłków, ale także – a może przede wszystkim – do pracy. Warto więc zadbać, by ta część pokoju była dobrze oświetlona niewielką lampką stołową lub punktowymi lampami sufitowymi, które zapewnią nam komfort i sprawią, że nie zmęczy się nam wzrok. Ten zaimprowizowany gabinet płynnie możemy przekształcić w pełnowymiarową jadalnię, jeśli zainwestujemy w rozkładany stół, przy którym zmieści się więcej osób. Takie rozwiązanie idealnie sprawdzi się podczas różnych rodzinnych uroczystości. Wykorzystywane wtedy krzesła powinny być składane, tak by na co dzień można było przechować je np. w piwnicy, nie zagracając przestrzeni wielofunkcyjnego pokoju.
Jeśli pomieszczenie, które urządzamy, jest nieco większe, możemy pomyśleć nad wyraźnym oddzieleniem kącika jadalnego od reszty wnętrza. Dobrym sposobem na to jest zbudowanie podestu, na którym postawimy stół. Część tego podwyższenia można wtedy wykorzystać na duże szuflady, w których zmieszczą się rzadko wykorzystywane przez nas przedmioty, a różne funkcje, jakie pełni nasz pokój, będą jeszcze bardziej podkreślone.
Sofa do odpoczynku czy jednak łóżko?
Kanapa to niewątpliwie serce każdego pokoju dziennego. Jeśli będzie nam ona służyć także za łóżko, w którym codziennie śpimy, musimy dobrze zastanowić się zanim dokonamy wyboru. Na rynku dostępnych jest wiele różnych modeli sof i wersalek, z łatwością więc znajdziemy taką, która będzie pasować do naszego wnętrza. W zależności od metrażu, możemy zdecydować się na narożnik, który zajmie nieco więcej miejsca albo mniejszą kanapę. Warto, by wybrana przez nas sofa miała już wbudowany pojemnik na pościel, który nie tylko pozwoli nam zaoszczędzić sporo miejsca, ale może być także wykorzystany na przechowywanie innych rzeczy, jak koce czy narzuty. Koniecznie upewnijmy się też, czy model, na który padł nasz wybór, przeznaczony jest do codziennego wykorzystywania jako łóżko. Niektórzy producenci oznaczają bowiem swoje meble jako sofy „gościnne“, które nie powinny być rozkładane codziennie.
box:offerCarousel
Przy sofie możemy ustawić stolik kawowy, który również może pełnić wiele funkcji. Niektórzy mogą zdecydować się na lekki szklany projekt, pod blatem którego zmieszczą się czasopisma i gazety. Dobrym rozwiązaniem może też być zastąpienie tradycyjnego stolika drewnianą skrzynią, której pokrywa posłuży za blat, a przestrzeń w środku możemy wykorzystać na przechowywanie dziecięcych zabawek, a nawet sezonowego obuwia lub ubrań.
Przechowywanie, czyli szafy i komody
W pomieszczeniu, które musi spełniać wiele różnych funkcji, nie może zabraknąć dobrze przemyślanych rozwiązań dotyczących przechowywania. Mimo że siermiężne meblościanki coraz częściej odchodzą już do lamusa, w małym wnętrzu musimy myśleć przede wszystkim o jak najlepszym wykorzystaniu dostępnej przestrzeni.
W takim pokoju nie powinno zabraknąć miejsca na dużą, dwuskrzydłową szafę z przesuwnymi drzwiami, które pozwolą zaoszczędzić sporo miejsca. Jeśli jedno ze skrzydeł będzie lustrem, to optycznie powiększymy i rozświetlimy wnętrze.
box:offerCarousel
Ważnym elementem, o którym nie powinniśmy zapominać, są również półki i regały. Otwarta biblioteczka nie tylko pomieści książki i magazyny, ale także nada pomieszczeniu lekkości. Regały z regulowanymi półkami pozwolą nam w łatwy sposób przearanżować układ zależnie od naszych potrzeb i dopasować przestrzeń między nimi tak, aby zmieścić telewizor lub sprzęt grający. Część otwartych półek, na których nie staną książki i bibeloty, możemy wykorzystać na dodatkowe schowki. Wystarczy postawić na nich wiklinowe kosze albo sztywne materiałowe pojemniki kryjące rzeczy, po które najczęściej sięgamy, a które nie powinny leżeć na widoku. W podobny sposób powinniśmy skorzystać z przestrzeni nad regałami, jeśli te nie sięgają sufitu. To idealne miejsce na ustawienie większych kartonów i koszy, np. na sezonowe ubrania lub pościel (pamiętajmy jednak, że te miejsca kurzą się bardziej niż inne półki, więc takie schowki powinny mieć zawsze pokrywy).
Kolor i światło tworzą klimat
Musimy pamiętać, że w małym wnętrzu liczą się nie tylko ustawione w nim meble. Pokój wielofunkcyjny powinien być utrzymany w jasnych barwach, które nadadzą mu lekkości i rozświetlą wnętrze.
Warto zadbać o to, aby do pokoju łatwo docierało naturalne światło. Jasne rolety i przezroczyste firanki pomogą je rozproszyć, a także ochronią przed ostrymi promieniami. Wieczorami o nasz wzrok, dobre samopoczucie i klimat wnętrza zadba za to dobrze rozplanowane oświetlenie. Oprócz głównego źródła światła, czyli żyrandola lub plafonu znajdującego się w centrum pomieszczenia powinniśmy zadbać także o oświetlenie punktowe, które zaakcentuje wybrane przez nas elementy wnętrza. Możemy zainstalować małe halogenowe świetlówki nad wiszącymi na ścianach obrazami. Halogeny idealnie sprawdzą się też w przeszklonej witrynie, w której ustawimy zastawę lub bibeloty.
Jeśli jesteśmy fanami intensywniejszych kolorów, to wprowadźmy je do wnętrza za pomocą dodatków. Utrzymane w tych samych barwach poszewki na poduszki, zasłony czy narzuta na kanapie ożywią pomieszczenie i nadadzą mu charakteru.
W pomieszczeniu, które ma spełniać wiele różnych funkcji, łatwo o chaos. Przy jego urządzaniu musimy więc pamiętać o tym, by każdy element wnętrza nie tylko dobrze komponował się z innymi, ale był też użyteczny i w razie potrzeby w prosty sposób zmieniał swoje zastosowanie, zależnie od naszych potrzeb. Przy planowaniu układu takiego pomieszczenia nie możemy zapomnieć o tym, że każdy z nas prowadzi inny tryb życia i to w zgodzie z nim powinniśmy urządzać pokój, który będzie stanowił tak istotną jego część. Dobrze zorganizowana przestrzeń, nawet jeśli nie jest duża, ułatwi nam codzienne funkcjonowanie i sprawi, że spędzony w niej czas będzie czystą przyjemnością. | Salon, sypialnia i gabinet w jednym – jak urządzić pokój wielofunkcyjny? |
Wigilia, dni świąteczne, Sylwester i Nowy Rok to wyjątkowy i niepowtarzalny czas w roku. Dla miłośniczek mody bardzo ważny jest także modowy aspekt tych wydarzeń. W naszym krótkim poradniku chcemy przedstawić dress code obowiązujący podczas spotkań w gronie najbliższych. Nie będą to porady stylizacyjne na wielkie i szalone przyjęcia czy imprezy, ale raczej sugestie, jak ubrać się gustownie i w dobrym tonie na świąteczno-noworoczne uroczystości w towarzystwie rodziny, przyjaciół i znajomych. Wizerunek świąteczny, czyli jaki?
Spójność świątecznego wizerunku przejawia się w jego odniesieniu do okoliczności. Kontekst ten jest bardzo ważny i stanowi klucz w przygotowywaniu konkretnych stylizacji. Pamiętaj o kilku zasadach. Zaprezentujemy podstawowe i ogólne reguły oraz wskazówki, czego należy kategorycznie unikać podczas Wigilii czy noworocznego obiadu.
Świąteczny szyk i elegancja
Powinno być elegancko, ale nie za szykownie – świąteczny obiad czy kolacja to nie towarzyskie wydarzenie w stylu rozdania nagród, ale i nie zwykłe przyjęcie, jakich w roku wiele. Wybierz zatem elegancję w postaci „małej czarnej” w opcji z żakietem lub bez, dopasowane spodnie z białą koszulą i marynarką lub kamizelką.
Stylizację można uzupełnić biżuterią, ale w tym przypadku mniej znaczy więcej. Włóż więc kolczyki i naszyjnik lub gustowną broszkę i bransoletę. Warto zastąpić biżuterię dopinanym do bluzki lub T-shirtu ozdobnym kołnierzem. Jeśli zdecydujesz się na koszulę, naszyjnik lub łańcuch załóż pod kołnierzyk. To nadal niezwykle modne rozwiązanie. Sięgając jednak po bluzkę ozdobioną kokardą, koronką, kamieniami, kryształami, cekinami, ćwiekami, haftami lub innego rodzaju wstawkami i aplikacjami, zrezygnuj z biżuterii, zwłaszcza jeśli zdobienia umieszczone są w górnych partiach. Nadmiar tego typu elementów stworzy karykaturalny wizerunek, niemający wiele wspólnego z elegancją i szykiem. Pamiętaj, że styl elegancki wyklucza raczej casual lub go minimalizuje, warto też zupełnie na tę okazję zapomnieć o sportowej elegancji, szczególnie podczas kolacji wigilijnej.
Bądź modowo grzeczna
Ma być nie tylko elegancko, ale i grzecznie. Co oznacza ta zasada? Przede wszystkim odrzuć styl drapieżny, nonszalancki. Unikaj rażących kolorów, szalonych printów, dziwacznych i prowokacyjnych grafik, naszywek i napisów. Na kolację wigilijną nie wypada włożyć sportowych butów czy czapki. Jeżeli chcesz podkreślić swój codzienny styl, to postaw na detale. Jak to zrobić? Przewiąż pod białą koszulą fluorescencyjną wstążkę albo dobierz kolorową biżuterię.
Możesz włożyć także kolorowe buty. Jeżeli wolisz bardziej ostry styl, to wybierz bluzkę z dżetami albo załóż skórzane spodnie lub legginsy i skórzaną bransoletkę. Niegrzecznie to także niechlujnie. Stylizacja nie może sprawiać wrażenia przypadkowej. Przemyśl ją! Święta to nie jest dobry czas na sprane dżinsy, spodnie dresowe czy rozciągnięte koszulki.
Klasyka przede wszystkim na święta
Do elegancji i grzeczności dodaj klasyczne kroje i fasony. To np. ołówkowa spódnica, spódnica z podwyższonym stanem, spodnie w kant, koszula, marynarka dopasowana lub oversize. Elegancję i klasykę przełamać możesz bardziej efektownymi dodatkami i kolorami. Co to oznacza? Biżuteria nie musi być równie klasyczna, co kroje – wybierz tę w stylu vintage,o geometrycznych kształtach lub z motywem zwierząt (sowy, jelenie, motyle to bardzo modne formy biżuteryjne).
Biel i czerń to nie jedyne kolory wchodzące w kanon elegancji. Przypomnij sobie o głębokiej i dostojnej zieleni, barwie kremowej, szarościach i beżu. Warto podkreślić, że skojarzenia świąteczno-noworoczne przywołują przede wszystkim odcienie czerwieni i złota. Postaw więc na złote dodatki lub skomponuj look na bazie krwistej czerwieni, do której dopasujesz ciekawe akcesoria.
Ponadto klasyczne kroje można przełamać w inny sposób. Zamiast gładkiej ołówkowej spódnicy, można wybrać tę z falbanką; klasyczna bluzka może mieć formę tzw. nietoperza lub baskinkę w dolnej części. Podobnie gładkie szpilki mogą być uzupełnione ozdobnymi wstawkami, koturnem lub platformą, a klasyczne proste sukienki, np. do łydki, uszyte z materiału z wykończeniem ażurowym lub z fakturą.
Do klasyki świątecznej należy również moda wykreowana przez amerykańskie filmy i konsumpcyjną kulturę. Chodzi tu głównie o swetry i kamizelki ze świątecznymi nadrukami, sukienki i czapki mikołajkowe. Takie stylizacje są dobre na świąteczny wyjazd w góry czy popołudniowy czas spędzony z dziećmi. Natomiast podczas uroczystych spotkań to nie tylko modowe, ale i towarzyskie faux pas. Istnieje również ryzyko uzyskania efektu kiczowatości.
Absolutnie unikaj (poza wyjątkami wskazanymi wcześniej):
Przypadkowych połączeń stylizacyjnych (efekt śmieszności i kiczu).
Krótkich spódniczek, bluzek typu bokserka, getrów i legginsów, obfitych dekoltów (zbyt prowokacyjne).
Przezroczystych i fluoroscencyjnych ubrań (święta z najbliższymi to nie impreza w klubie).
Ubrań sportowych (celem spotkania nie jest siłownia ani wspólne zakupy).
Dodatków w postaci plastikowej biżuterii, czapek, okularów przeciwsłonecznych (to nie czas i miejsce na taki zestaw).
Typowo świątecznych gadżetów i elementów (chyba że po raz kolejny oglądamy z całą rodziną Kevin sam w domu).
Niestosowny wizerunek podczas świąt pociąga za sobą nie tylko modową wpadkę, ale również nie wyraża szacunku wobec osób z nami świętujących. Boże Narodzenie i Nowy Rok są silnie naznaczone symboliką kulturową. Wyraźmy ten uroczysty charakter poprzez swój wygląd. | Rozbłyśnij na święta – modowe inspiracje na świąteczno-noworoczne uroczystości |
Smartfony z modułem NFC umożliwiają dokonanie płatności zbliżeniowo. Dzięki temu można rozliczać się za zakupy i usługi bez zabierania ze sobą portfela i karty płatniczej. Jak włączyć taką funkcję w swoim urządzeniu i jakie warunki trzeba spełnić, by z niej korzystać? Moduł bezprzewodowej transmisji danych, określany mianem NFC ma wiele zastosowań w smartfonie. Można wykorzystać tę technologię np. do szybkiego parowania urządzeń audio ze smartfonem. Pozwala ona też w niektórych przypadkach zastąpić użytkownikowi kartę płatniczą, szczególnie gdy używamy usługi Google Pay. Już niedługo w Polsce będzie możliwość skorzystania również z Apple Pay.
Płatności zbliżeniowe w Polsce
Użytkownicy mogą płacić za zakupy smartfonem już od dawna. Z początku debiutowały u nas rozwiązania tzw. simcentryczne. Polegały one na tym, że umieszczona w telefonie specjalna karta SIM dawała nam możliwość dokonywania zakupów. Od tego rozwiązania się jednak odchodzi na rzecz płatności NFC HCE niewymagających specjalnej karty SIM.
Moduł NFC w smartfonie może komunikować się z terminalem zbliżeniowym na tej samej zasadzie, co plastikowa karta płatnicza z chipem. Niektóre banki przygotowały własne rozwiązania tego typu. Do korzystania z nich potrzebny jest wyłącznie odpowiedni smartfon z modułem NFC oraz odpowiednia aplikacja przygotowana przez bank.
Google Pay w Polsce
Dość nową metodą płatności zbliżeniowych za pośrednictwem telefonu jest usługa Google Pay, następca Android Pay. W naszym kraju możemy płacić poprzez użycie smartfona od 17 listopada 2016. Polska była drugim krajem w Europie (po Wielkiej Brytanii), w którym amerykański koncern wprowadził swoje usługi płatnościowe. Od lutego tego roku funkcjonują one pod nazwą Google Pay - przygotowane z myślą o wszystkich smartfonach z modułem NFC i Androidem w wersji 5.0 Lollipop lub nowszym, w którym nie złamano zabezpieczeń systemu.
Aktualnie z Google Pay mogą skorzystać klienci szesnastu polskich banków. Posiadacze kart płatniczych wydanych przez te jednostki mogą dodać je jako metodę płatności w ustawieniach dedykowanego programu Google’a na swoim telefonie i rozpocząć płacenie w ten sposób w terminalach zbliżeniowych lub wybranych stronach i aplikacjach internetowych.
Google Pay ciągle się rozwija - w listopadzie 2016, funkcjonując pod szyldem Android Pay, miało zaledwie trzech partnerów bankowych. Później systematycznie byli wprowadzani kolejni, jak np mBank. Dzięki temu Google Pay i aplikacja mobilna mBanku są ze sobą ściśle powiązane. Pozwala to skonfigurować kartę debetową lub kredytową przypisaną do konta Google Pay z poziomu aplikacji banku w smartfonie bez konieczności wchodzenia do ustawień usługi płatniczej Google'a.
Apple Pay w Polsce
W gorszej sytuacji są niestety posiadacze urządzeń marki Apple. Producent iPhone'ów nie udostępnia swojej usługi Apple Pay klientom, którzy mają karty z polskich banków. Chociaż Apple Pay jest starsze niż Android Pay, w Polsce mogą skorzystać z niego wyłącznie osoby, które mają karty wydane przez zagraniczny bank współpracujący z Apple'em. Taki stan rzeczy obowiązuje jednak do czasu. Na przestrzeni trwającego miesiąca (konkretnie druga połowa czerwca) usługa Apple Pay ma wejść do pierwszych polskich banków: BZ WBK, mBanku oraz Pekao SA. Wyżej wymienione placówki przygotowują się do wdrożenia usługi firmy z Cupertino.
Podsumowanie
Płatności zbliżeniowe w Polsce stale się rozwijają. Oprócz tego rozwija się także segment płatności mobilnych w postaci usług, takich jak Blik, które nie wymagają modułu NFC, ale zamiast tego korzystają z kodów, które trzeba przepisać przy transakcji lub kodów QR, które należy zeskanować aparatem w telefonie.
Mimo rozwoju systemu Blik, rośnie jednak liczba banków, które oferują swoim klientom płatności zbliżeniowe NFC niewymagające przepisywania i skanowania kodów. Podejście simcentryczne okazało się co prawda ślepą uliczką, ale coraz większą popularność zdobywa Google Pay konkurujący z aplikacjami niektórych banków wykorzystującymi NFC. Teraz jeszcze użytkownikom iPhone’ów pozostaje czekać na wprowadzenie Apple Pay - co nastąpi lada moment. | Płatności zbliżeniowe smartfonem – co musisz wiedzieć? |
Belka skrętna to rozwiązanie stosowane głównie w samochodach francuskich – koncern PSA (Peugeot i Citroen) oraz Renault. Jej prawidłowa eksploatacja wymaga okresowej wymiany łożysk igiełkowych. Jeśli nie będziemy tego przestrzegać, belka ulegnie uszkodzeniu i konieczna będzie regeneracja. Podatność belki na skręcanie w połączeniu z dobrze zestrojonym zawieszeniem znacząco poprawia właściwości jezdne. Ponadto płaska konstrukcja belki umożliwia zabudowę głębokiego bagażnika, co podnosi walory użytkowe samochodów, które są w nią wyposażone. Kolejną zaletą jest stosunkowo prosta możliwość jej demontażu. Niestety, przydaje się to zwłaszcza w związku z główną wadą belki skrętnej, jaką jest jej trwałość.
Objawy usterki
Głównym powodem dużej awaryjności belki skrętnej jest brak objawów zużycia łożysk igiełkowych. Wszelkie nieprawidłowości możemy wykryć dopiero po podniesieniu samochodu i sprawdzeniu luzu na kole. Jeśli luz jest wyczuwalny, należy wymienić łożyska na nowe. W niektórych przypadkach konieczne jest zdemontowanie belki, a w innych wymiany można dokonać bez jej demontażu. Koszt takiej naprawy to około 300 zł (koszt łożysk i uszczelniaczy oraz wymiany). Specjaliści zajmujący się regeneracją belek zalecają profilaktyczną wymianę łożysk co 60 tys. km. Gwarantuje to wieloletnią eksploatację belki bez obaw o jej uszkodzenie. Zastosowanie się do tych zaleceń, wbrew obiegowej opinii o awaryjności i wysokich kosztach naprawy, czyni eksploatację belki skrętnej praktycznie bezproblemową.
Jeśli zignorujemy pierwsze symptomy uszkodzenia belki skrętnej, w niedługim czasie pojawią się kolejne, ale już bardziej zauważalne. W czasie jazdy, szczególnie po nierównościach, mogą dobiegać odgłosy popiskiwania, które z czasem zmienią się w głośne stukanie. Można również zaobserwować wyraźnie gorsze prowadzenie samochodu, szczególnie w zakrętach. Kolejnym objawem poważnego uszkodzenia belki jest pochylenie się górnych krawędzi kół ku sobie – łatwo to zauważyć, stając w pewnej odległości za pojazdem. Niestety, wróży to zakwalifikowaniem do pełnej regeneracji belki.
Zobacz też: Budowa i najczęstsze usterki przedniego zawieszenia w aucie
Regeneracja
Regeneracja belki skrętnej to proces, którego zadaniem jest przywrócenie pełnej sprawności, porównywalnej z fabrycznie nowym elementem. Jednak aby tak było, regenerację należy powierzyć wyspecjalizowanemu serwisowi, który zrobi to zgodnie ze sztuką. Oferowane są dwie możliwości regeneracji. Pierwsza z nich to wizyta samochodem w serwisie, a druga – wysyłka zdemontowanej belki i jej naprawa bądź wymiana na już zregenerowaną. Każda z tych opcji ma swoje wady i zalety, ale jeśli zależy nam na pełnej kontroli naprawy, najlepiej udać się na miejsce samochodem i zlecić serwisowi kompleksową usługę.
Proces regeneracji belki skrętnej bezwzględnie powinien rozpocząć się od jej demontażu. Jeśli jakiś serwis proponuje nam regenerację na samochodzie, to lepiej poszukajmy innego warsztatu. Należy zdemontować poszczególne elementy, dokonać dokładnej inspekcji i zdecydować, które części kwalifikują się do wymiany. Dopiero wtedy można oszacować, jaki będzie ostateczny koszt naprawy. Oczywiście, podstawowym elementem do wymiany są łożyska igiełkowe oraz uszczelnienia. Wadliwe łożyska zazwyczaj powodują uszkodzenie czopów, a w konsekwencji samej belki. Czasami konieczna może się okazać wymiana wahaczy. Stopień uszkodzenia belki może być różny, dlatego tak ważne jest jej zdemontowanie i wnikliwa analiza, w jakim jest stanie. Podczas naprawy powinna też być sprawdzona współosiowość belki, której brak bezwzględnie kwalifikuje ją do wymiany. Po zakończonej naprawie belka musi być oczyszczona i pomalowana farbą antykorozyjną.
Dobry serwis
Regenerację belki można wykonać w Autoryzowanej Stacji Obsługi, ale jej koszt może sięgnąć nawet kilku tysięcy złotych. O wiele lepszym rozwiązaniem jest wybór renomowanego serwisu, który specjalizuje się w tego typu naprawach. Na Allegro jest wiele ofert kompleksowej naprawy belki. Niektóre z nich w dokładny sposób ilustrują przebieg procesu regeneracji. Wystrzegajmy się serwisów, które oferują usługę za podejrzanie niską cenę. Najczęściej są to prowizoryczne naprawy polegające na rozgrzewaniu elementów belki do wysokich temperatur oraz ich spawaniu. Takie zabiegi znacząco osłabiają konstrukcję belki. Nie ma to nic wspólnego z regeneracją – jest to doraźna ingerencja, która niestety może mieć poważny wpływ na bezpieczeństwo. Prawidłowa regeneracja powinna być wykonana w technologii „na zimno” z zastosowaniem oryginalnych części oraz specjalistycznych narzędzi.
Koszt regeneracji
Koszt demontażu i ponownego zamontowania belki waha się w granicach 150 zł. Do tego należy doliczyć koszt łożysk igiełkowych wraz z uszczelniaczami (około 200 zł), koszt dwóch czopów (około 300 zł), wymianę dwóch wahaczy (około 400 zł), wymianę poprzecznicy (około 450 zł) oraz robociznę (około 350 zł). Daje nam to łączną kwotę około 1850 zł. Jest to oczywiście najczarniejszy scenariusz, gdy do wymiany jest praktycznie wszystko. Najczęściej jednak koszt regeneracji zamyka się w przedziale 800–1000 zł.
Kompleksowa regeneracja belki skrętnej to duży wydatek, który w przypadku starszego samochodu może okazać się nieproporcjonalny do jego wartości. Jeśli jesteśmy posiadaczami samochodu wyposażonego w belkę skrętną, pamiętajmy o jej regularnej kontroli. Zapewni nam to minimalne koszty serwisowania i długowieczną eksploatację. | Regeneracja belki skrętnej – objawy usterki, regeneracja, koszty |
Uprawianie sportów, niekoniecznie wyłącznie tych wyczynowych, wymaga nie tylko wielkiej siły woli, ale i sporej wiedzy teoretycznej. W jej zdobyciu może pomóc nowa książka Katarzyny Biłous. Polacy, podobnie zresztą jak reszta świata, od pewnego czasu całkiem oszaleli na punkcie dbania o tężyznę fizyczną i zdrowego stylu życia. Wiążę się to nie tylko ze zwiększoną popularnością fitnessu czy aerobiku, ale również bardziej wymagających dyscyplin, jak crossfit czy biegi długodystansowe.
Aby jak najlepiej przygotować się do dużego wysiłku, należy zadbać nie tylko o odpowiednie przygotowanie umysłu, ale również ciała. O ile to pierwsze to temat na całkiem osobną dyskusję, to w przypadku zadbania o ciało, z pomocą może przyjść całe mnóstwo specjalistycznej literatury. Jedną z ciekawszych pozycji jest nowa książka Katarzyny Biłous, zatytułowana „Dieta i trening. Jak zdrowo budować siłę i wytrzymałość”.
Specjalistka od wysiłku i wytrzymałości
W przeciwieństwie do wielu innych książek tego typu, autorka „Diety i treningu” jest dyplomowanym dietetykiem i od lat pracuje ze sportowcami, którzy uprawiają dyscypliny wymagające ogromnego wysiłku. Jakby tego było mało, Biłous sama jest zapaloną biegaczką, mającą na swoim koncie wiele zaliczonych maratonów, ultramaratonów, a nawet biegów górskich na orientację! Nic więc dziwnego, że jak mało kto wie, o czym pisze, a swoje porady opiera nie tylko na badaniach i pracach naukowych innych, ale przede wszystkim na własnych doświadczeniach.
W swoim literackim debiucie Katarzyna Biłous dzieli się z czytelnikami latami doświadczenia z przygotowań do dużego wysiłku siebie samej i innych. W książce znajdziemy garść przydatnych informacji na tematy związane nie tylko z samym treningiem, ale również zdrową dietą, suplementacją, regeneracją czy wzmacnianiem odporności. Całość wypełniona jest skondensowaną wiedzą, podaną w prosty i przystępny sposób: nie brakuje tu punktów, wyliczeń i podsumowań, które w łatwy sposób możemy zapamiętać i wcielić je w nasz własny plan treningowy czy żywieniowy.
Co ciekawe, Biłous i jej wydawca właściwie zrezygnowali z obrazków i fotografii, tak popularnych w książkach tego typu. Sprawia to początkowo wrażenie, że mamy do czynienia z ładnie wydaną pracą naukową, również z powodu licznych przypisów i obfitej bibliografii, ale okazuje się, że książkę czyta się szybko i poradzi sobie z nią nawet sportowy laik, który dopiero zaczyna swoją przygodę z bieganiem czy innymi dyscyplinami.
Biłous zawarła w „Diecie i suplementacji” mnóstwo praktycznych porad, które przydadzą się każdemu, kto regularnie trenuje. Ciekawe są rozdziały poświęcone diecie dla biegaczy czy te, mówiące o uzupełnianiu płynów. Zwłaszcza ten drugi, szczególnie teraz, gdy temperatury są naprawdę wysokie, może okazać się bardzo pomocny. Autorka odpowiada na pytania, jaki napój wybrać (izotoniczny czy hipotoniczny, a może i hipertoniczny), pisze także o tym, czy rzeczywiście to przysłowiowe „jedno piwo” po wyczerpującym biegu dobrze wpływa na nasz organizm – bo ponoć pokutują i takie mity!
Wstęp do zagadnienia
Jedyny problem, jaki mogą mieć z tą książką czytelnicy, jest jej powierzchowność i potraktowanie części tematów „po łebkach”. Jest to problematyczne zwłaszcza dlatego, że wydawca promuje tę pozycję jako lekturę obowiązkową dla wszystkich zaawansowanych biegaczy i pozostałych sportowców, którzy mają już w swoich dziedzinach naprawdę duże doświadczenie, a teraz chcą się dowiedzieć jeszcze czegoś więcej, dostać się na level wyżej swojej wiedzy.
Tymczasem książka Katarzyny Biłous takiej rozszerzonej wiedzy nie oferuje. Owszem, znajdziemy tam całe mnóstwo ciekawych i momentami zaskakujących faktów i ciekawostek, jednak wydaje mi się, że przeważająca większość z nich nie będzie niespodzianką dla czytelnika, który ma za sobą chociaż jeden maraton (a przynajmniej dla tych, dla których ten wysiłek nie skończył się w szpitalu, bo wiedzieli, jak odpowiednio się do niego przygotować).
Ale uwaga, jest tu coś, co może przydać się nawet tym „wiedzącym” nieco więcej. To załączony w dodatku „A” zestaw wzorów przydatnych przy wyliczaniu wielkości podstawowej przemiany materii. Potem wykorzystujemy ten wynik, aby obliczyć poziom całkowitej przemiany materii. Jakby tego było mało, znajdziemy tu też wzory na obliczenie zapotrzebowania na białko, węglowodany i tłuszcze. W ten sposób możemy sprawdzić, ile wartości odżywczych naprawdę na co dzień zjadamy, a dodatkowo wykorzystać któryś z zaproponowanych przez autorkę jadłospisów.
Polecałbym tę książkę przede wszystkim tym z Was, którzy dopiero przymierzają się do bardziej wyczerpujących dystansów lub zwiększenia obciążeń. Z lektury „Diety i suplementacji” będziecie mogli dowiedzieć się wielu bardzo przydatnych informacji, które z pewnością okażą się pomocne w osiągnięciu przez Was lepszych wyników, a może i zdobyciu nowych „życiówek”. Książkę czyta się szybko, napisana została prostym i przystępnym językiem, który nie odrzuca, a dzięki skrótom, podsumowaniom i wypunktowaniom, łatwo będziemy mogli wyłuskać najpotrzebniejsze informacje z każdego, z interesujących nas rozdziałów. Jeśli jednak jesteś już „zaawansowany”, to polecałbym sięgnąć po inną książkę… albo może napisać własną?
Źródło okładki: www.samosedno.com.pl | „Dieta i trening. Jak zdrowo budować siłę i wytrzymałość“ Katarzyna Biłous – recenzja |
Istnieją dodatki do podniesienia mocy, do czyszczenia układu wtryskowego i paliwowego, do zmniejszenia zużycia paliwa, do obniżenia jego temperatury zamarzania, do usuwania wody z układu paliwowego, do diesli, do silników benzynowych, do tych z LPG. Czy warto je stosować? Które wybrać? Żeby odpalił
Najbardziej popularne dodatki to tak zwane depresatory, które zapobiegają zamarzaniu oleju napędowego w niskich temperaturach. Co prawda stosowany przez stacje benzynowe zimowy olej napędowy powinien poradzić sobie z temperaturami do -15, a nawet -20 stopni Celsjusza, ale w praktyce lepiej się dodatkowo zabezpieczyć. Dolanie do paliwa tak zwanego depresatora obniża temperaturę, w której wytrąca się parafina, mogąca uniemożliwić odpalenie silnika. To, o czym kierowcy często zapominają, to fakt, że depresator należy wlać zanim taka sytuacja się zdarzy, czyli zapobiegawczo przed wielkimi mrozami. Dolanie specyfiku już po zamarznięciu paliwa z myślą, że dzięki temu nasze auto odpali nic nam nie da. Wtedy jest już za późno i albo należy poczekać, aż podniesie się temperatura i olej napędowy znów stanie się płynny, albo przetransportować samochód do ciepłego garażu.
Czysty układ wtryskowy
W przypadku diesli dodatki do paliw mogą spełniać jeszcze inne ważne zadanie. Mowa tutaj o czyszczeniu układu wtryskowego. W praktyce, tankując auto na różnych stacjach, jesteś zdany na różną jakość paliwa, a ta ma ogromne znaczenie przy nowoczesnych samochodach z silnikami diesla. Wtryskiwacze, listwy wtryskowe – wszystkie te elementy wykonane są z ogromną precyzją i wszelkie zanieczyszczenia mogą skutecznie zakłócić ich działanie. Na tyle skutecznie, że będzie potrzebna regeneracja lub wymiana, co może znacznie obciążyć naszą kieszeń.
Woda w baku
W samochodach używanych okazjonalnie musimy zwracać szczególną uwagę, aby w baku było zawsze jak najwięcej paliwa. Dotyczy to zwłaszcza samochodów zabytkowych i rekreacyjnych, które przez większą część roku stoją w garażu, a wyjeżdżają tylko w ciepłe, bezdeszczowe dni, a także samochodów z instalacją LPG, które zazwyczaj w bakach mają tylko kilka-kilkanaście litrów benzyny. Blaszany bak rozgrzewa się i schładza, dzieje się to nawet kiedy jest chłodno, czego skutkiem jest skraplanie się wody na wewnętrznych jego ściankach i spływanie do paliwa. Woda w paliwie może być przyczyną wielu problemów z silnikiem i jego osprzętem. Niedobór paliwa w baku może skutkować też powstawaniem szlamu, co jest wątpliwą zasługą bakterii. Aby zmniejszyć prawdopodobieństwo niemiłych niespodzianek, dobrze jest użyć środków czyszczących układ paliwowy, które – oprócz działania przypominającego detergenty – pochłaniają też wilgoć. Naszapompa paliwa będzie nam wdzięczna.
Aby palił mniej
Część specyfików obiecuje zmniejszenie spalania i poprawę osiągów silnika. Cóż, jeśli chcemy się o tym przekonać, pozostaje nam jechać na hamownię lub sprawdzić wynik spalania na specjalnym stanowisku w laboratorium. Może być tak, że regularne użytkowanie tych preparatów da nam widoczne efekty, z drugiej strony można też tankować paliwa Premium, które takowe dodatki już w sobie zawierają. Znaczące zwiększenie mocy raczej nie jest osiągane w tak prosty sposób. Dodatki te mogą jednak wywołać pozytywne skutki w postaci usuwania nagarów z silnika, a konserwacji uszczelnień.
Po zakupie samochodu dobrze jest także zastosować płukankę do oleju, która wyczyści silnik po poprzednim, często gorszej jakości środku smarnym i przygotuje go do lepszego oleju.
Podsumowując, nie bójmy się dodatków do paliw. W przypadku renomowanych producentów ich zalety rzeczywiście mogą być warte zastosowania. Używajmy ich jednak z głową, nie przy każdym tankowaniu i tylko tych, które są potrzebne w danej sytuacji. Uważnie czytajmy instrukcje, zarówno na samych środkach, jak i instrukcję naszego samochodu. Szczególną ostrożność zachowajmy przy silnikach z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Tam każda zmiana składu paliwa może skutkować zmianą ustawień komputera, a nawet awarią, co może dotkliwie uderzyć nas po kieszeni. Tutaj bądźmy bardzo ostrożni. Szerokiej drogi! | Dodatki do paliw |
Znudziły ci się najpopularniejsze sporty zespołowe, a rower i bieganie nie cieszą już jak dawniej? Sprawdź, jakie dyscypliny są teraz najmodniejsze i pozwalają na utrzymanie doskonałej formy! Ruch dobry na wszystko!
Od kilku lat w Polsce zapanowała moda na zdrowy styl życia. Dotyczy on nie tylko świadomości i kontrolowania spożywanych posiłków oraz starannego doboru poszczególnych składników, lecz również zażywania większej ilości ruchu w życiu codziennym. W reklamach telewizyjnych pokazywane są szczupłe i atrakcyjne kobiety, produkty do golenia reklamują przystojni i dobrze zbudowani mężczyźni. Ze wszystkich stron otaczają nas osoby będące fit dzięki regularnej aktywności fizycznej.
Pamiętaj jednak, że zdrowy i interesujący wygląd to nie jedyne korzyści z uprawiania sportu. Dzięki temu wspomagasz pracę całego układu krążeniowo-oddechowego, wzmacniasz odporność oraz polepszasz swoją wydolność i kondycję. Korzystny wpływ aktywności ruchowej na organizm człowieka jest tak wszechstronny, że tak naprawdę wciąż jeszcze nie został w pełni odkryty.
Bieganie, pływanie... można też inaczej!
Obecnie większość osób praktykuje aktywności proste i dobrze znane, takie jak jogging, jazda na rowerze czy pływanie. Dużą popularnością cieszą się też sporty sezonowe, takie jak narciarstwo czy jazda na desce snowboardowej.
Nie musisz jednak podążać zgodnie z tym trendem. Czy spośród ponad 3500 dyscyplin sportowych na świecie nie można znaleźć czegoś, co zaskoczy twoich znajomych, będzie unikalne i w pełni odpowie na twoje potrzeby? Oczywiście! Wystarczy tylko odrobina chęci i samozaparcia.
Ultimate frisbee
To dyscyplina sportu, która zyskała popularność szczególnie w dużych miastach. Znakomicie wspomaga koordynację wzrokowo-ruchową, a przy odpowiednim systemie rozgrywki ćwiczy także wydolność i wytrzymałość. Co ważne, to gra wyjątkowo uniwersalna. Dyskiem z powodzeniem mogą rzucać między sobą zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Doskonale nadaje się jako forma rekreacji ruchowej w ciepły letni dzień spędzony w parku przy zimnym koktajlu. Do grania we frisbee nie potrzebujesz żadnego specjalistycznego sprzętu, oprócz samego dysku oczywiście. Nawet w przypadku uprawiania dyscypliny na wyższym poziomie (w kilku miastach powstały amatorskie ligi Ultimate Frisbee) wystarczą w zasadzie zwykłe buty do biegania oraz strój treningowy.
Crossfit
Od niedawna crossfit stał się chyba najbardziej rozpoznawalnym sportem miejskim, trudno znaleźć obecnie siłownię lub klub fitness, który nie miałby w swojej ofercie tego typu zajęć. Treningi najczęściej podzielone są według poziomu zaawansowania, jednocześnie biorą w nich udział zarówno panie, jak i panowie. Dużym plusem crossfitu są niskie koszty przygotowania do zajęć. Wystarczą zwykłe sportowe buty, termoaktywna koszulka oraz spodenki. Warto zaopatrzyć się również w odpowiednierękawiczki, które ułatwiają pracę z ciężarkami.
Co ciekawe, crossfit jest uprawiany od wielu lat. Tak naprawdę to jedynie drobna wariacja standardowego treningu obwodowego, czyli zajęć przez które każdy przechodził już za czasów szkoły podstawowej. Wystarczyło dobrze opakować ten produkt, nieco zmodyfikować niektóre założenia i obecnie to jedna z najpopularniejszych metod na podtrzymanie formy.
Wiele osób początkowo porównuje ten rodzaj treningu do zajęć na siłowni. Wyciskanie hantli lub sztangi jednak zasadniczo różni się od crossfit. Na siłowni podczas danego ćwiczenia trenujesz jedynie wybraną partię mięśni w pojedynczej płaszczyźnie ruchu, na crossficie natomiast pracujesz zwykle nad kilkoma partiami i to w sposób funkcjonalny, a więc w ruchach prowadzonych w kilku płaszczyznach jednocześnie.
Jumping fitness
Jak słusznie wskazuje nazwa, to trening, który zasadniczo nie różni się od tradycyjnego fitnessu, gdyby nie to, że zajęcia odbywają się... na trampolinie! Przeznaczone są przede wszystkim dla pań, choć panowie nie są w żadnym wypadku dyskryminowani. Do zajęć potrzebujesz jedynie wygodnych spodenek lub legginsów oraz koszulki. Ćwiczenia wykonuje się w rytm muzyki, odznaczają się również bardzo dużą dynamiką i rytmiką. Treningi są zwykle bardzo męczące, pozwalają jednak na osiągnięcie doskonałych efektów zarówno wydolnościowych, jak i estetycznych.
Pole dance
To aktywność dla pań, obecnie wciąż nieco kontrowersyjna. Polega na artystycznym tańcu na rurze, który doskonale kształtuje sylwetkę, wzmacnia mięśnie grzbietu, brzucha oraz kończyn dolnych i górnych oraz pozwala na wypracowanie znakomitej koordynacji. Prawdą jest także to, że ma bardzo niewiele wspólnego z tańcem popularnym w klubach dla panów.
Nie czekaj i znajdź coś dla siebie!
Wyobraźnia ludzka nie zna granic, dlatego też na przestrzeni lat człowiek wymyślił tak wiele form aktywności, że bez żadnych problemów znajdziesz tę najodpowiedniejszą dla siebie. I wcale nie musi to być przyodziewanie butów do biegania każdego wieczoru czy gra w piłkę nożną. | Alternatywne sporty ̶ znajdź coś dla siebie |
O implanty zębowe należy dbać tak samo, jak o własne, zdrowe zęby. Mimo że są to sztuczne twory, codziennie trzeba je starannie myć. Nie grozi im próchnica, ale to nie zwalnia nas z obowiązku ich pielęgnacji, ponieważ zaniedbanie może także skutkować ich utratą. Pamiętając o wizytach kontrolnych u dentysty, możemy stosować w domu akcesoria, które pomogą zadbać o implanty zębów. Czym są implanty zębów i kiedy się je stosuje?
Implanty zębów to wykonane z tytanu korzenie zębów. Służą jako podstawa do umieszczenia w nich korony, czyli sztucznego zęba. Implanty zębowe zakłada się, kiedy w naturalnym uzębieniu pacjenta występują braki. Mają one znaczenie nie tylko dla urody, ale i dla zdrowia. Twarz osób bezzębnych zmienia kształt, ponadto brak zębów powoduje, że wyglądają starzej i pojawiają się problemy z rozdrabnianiem pokarmów i trawieniem. Ubytki w uzębieniu mogą powodować także przesunięcie się zdrowych zębów.
Akcesoria w trosce o implanty zębów
Założenie implantów w miejsce utraconych zębów to tylko połowa sukcesu. Aby cieszyć się pięknym uśmiechem, należy o nie odpowiednio dbać. Po implantacji zębów trzeba przestrzegać podstawowych zasad higieny jamy ustnej, stosując w tym celu niezbędne akcesoria. Lekarz poinstruuje nas, jak powinniśmy pielęgnować jamę ustną po takim zabiegu. Jeżeli nie będziemy tego robić, może dojść do zapalenia wokół implantu, co będzie widoczne dla osób z naszego otoczenia, ponieważ nastąpi obniżenie linii dziąsła i odsłonięcie implantu. Skutkiem będzie defekt estetyczny i możliwe problemy natury zdrowotnej.
Co więc jest niezbędne do prawidłowej higieny implantów?
[box:offerCarousel](
categoryId: "257768"
buyNow: "true"
searchPhrase: "implant*"
sort: "relevance"
limit: 50
pad: 50
)
Miękka szczoteczka pooperacyjna
Po zabiegu implantacji zębów przez tydzień powinniśmy myć zęby, a zwłaszcza miejsce, w którym umieszczono implant, miękką i delikatną szczoteczką do implantów. Dzięki niej tkanki nie będą podrażnione. Ponadto należy zmienić pastę do mycia zębów na taką, która ma właściwości bakteriostatyczne, najlepiej przeznaczoną do implantów. Zęby trzeba myć co najmniej 2 razy dziennie – rano i wieczorem, a najlepiej po każdym posiłku. Po 7 dniach od zabiegu obowiązują nas już podstawowe zasady dbania o jamę ustną.
Nić dentystyczna
Codzienne używanie nici dentystycznych polecane jest wszystkim, nie tylko tym, którym zostały założone implanty. Jednak w przypadku osób z implantami jest to szczególnie ważne i są dostępne nici specjalnie przygotowane dla osób z implantami Nić należy wprowadzać delikatnie pod linię dziąseł, ponieważ w tym miejscu gromadzi się osad bakteryjny, a płytkę nazębną może usunąć tylko cienka nić dentystyczna. Dlatego warto ją mieć w łazience. Nie jest to kosztowny zakup a znacząco poprawi higienę w jamie ustnej. Przestrzeń pomiędzy zębami powinno się nitkować raz dziennie, co zagwarantuje, że implanty będą nam służyć przez wiele lat.
Antybakteryjny płyn do płukania ust
Płyny do płukania jamy ustnej o działaniu antybakteryjnym (z substancjami bakteriobójczymi) stosuje się po wszczepieniu implantów zębów jako uzupełnienie higieny. Można sięgnąć po płyny do płukania ust takich marek, jak Sylveco czy Dr Nona (koszt zakupu od kilkunastu do nawet 100 złotych). Dzięki nim zapobiegniemy zagnieżdżeniu się bakterii w tym newralgicznym miejscu. Usta powinniśmy płukać raz dziennie.
Irygator stomatologiczny
Osoby z implantami zębów powinny korzystać z irygatorów. Irygator stomatologiczny to swego rodzaju pompa, której końcówką z wodą pod ciśnieniem możemy płukać przestrzeń pomiędzy zębami. Urządzenie to powinno być traktowane jako wsparcie dla nici dentystycznej, nie jako jej alternatywa. Zaleca się płukać jamę ustną wodą z irygatora raz dziennie. Dla osób z implantami i mostami przeznaczone są też dodatkowe końcówki specjalistyczne.
box:offerCarousel
Założenie implantów zębów nie zwalnia nas z obowiązku dbania o jamę ustną. Co prawda, sztuczne zęby nie będą boleć, nie grozi im próchnica, ale niewłaściwa higiena może doprowadzić do ich utraty i konieczności powtórzenia zabiegu. Warto zatem zaopatrzyć się we wskazane akcesoria, by cieszyć się pięknym i zdrowym uśmiechem. | Jak dbać o implanty zębów? |
Choć zwiększenie pojemności bagażnika nie jest możliwe, można jednak przez dobrą organizację sprawić, że zmieści się w nim więcej pakunków. W tym przypadku przydadzą się praktyczne akcesoria. Siatki na rzep
Jednym z najpopularniejszych sposobów na poprawę funkcjonalności bagażnika jest zakup siatek. Najprostsze z nich montuje się na rzep bezpośrednio do tapicerki kufra samochodowego. Mogą być więc przymocowane zarówno w poziomie, jak i pionie. Ich wielkość z reguły oscyluje w granicach kilkudziesięciu centymetrów szerokości i wysokości, a najpraktyczniejsze mają jeszcze wewnętrzną przegrodę. Do siatek na rzep włożymy przede wszystkim apteczkę, pojemniki z płynami, akcesoria samochodowe. Ich ceny oscylują w przedziale 10–30 zł, w zależności od rozmiaru. Co ważne, siatki wykończone są drobnymi oczkami, dzięki którym widać dokładnie, jaki przedmiot został w nich umieszczony.
Siatki dociskające i siatko-torby
W wielu przypadkach nie jesteśmy w stanie wykorzystać w pełni przestrzeni bagażowej w aucie np. podczas przewozu zakupów spożywczych. W trakcie jazdy przedmioty umieszczone w kufrze zmieniają swoje położenie i wypadają z toreb foliowych. Chcąc je unieruchomić, można zastosować siatki dociskające, które montuje się przy pomocy elastycznych zaczepów na gumce. Cena tego typu akcesorium nie powinna przekroczyć 30 zł. Oprócz siatek dociskających warto wspomnieć o siatko-torbach, które wyróżniają się dużą pojemnością. Mocuje się je również przy pomocy haczyków na gumkach. Siatko-torby pomagają lepiej wykorzystać przestrzeń bagażową i ją uporządkować. Tego typu produkty zakupimy już za ok. 35 zł.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Torby do bagażnika
Kolejną gratką dla miłośników porządku są torby samochodowe. Dzięki dużym rozmiarom umieścimy w nich wiele przedmiotów, dla których trudno znaleźć miejsce w aucie, jak np. apteczka, skrobaczka, gaśnica, płyn do mycia szyb. Dobry organizer ma wygodne zapięcie na rzep i rączkę, więc sprawnie przeniesiemy go w inne miejsce. Podczas zakupu warto zwrócić uwagę na materiał, z którego torba została wykonana. Najlepiej, aby była to wytrzymała włóknina tapicerska. Pojemne organizery nie są drogie i kupimy je już za kilkanaście złotych.
Przegrody bagażowe
Ciekawym akcesorium dla posiadaczy aut typu hatchback i kombi są przegrody bagażowe w formie metalowej kratki przypominającej nieco te montowane w autach firmowych. Dzięki niej skutecznie odgrodzimy przestrzeń bagażową od pasażerskiej. Sprawi to, że z łatwością zapakujemy kufer auta pod sam dach bez obaw o bezpieczeństwo przewożenia. Za przegrodę przyjdzie nam zapłacić ok. 60–80 zł.
box:offerCarousel
Gumowa mata do bagażnika
Wnętrze bagażnika najczęściej wyłożone jest włókniną tapicerską, która chłonie wodę jak gąbka i łatwo ulega zabrudzeniom. Jeśli wyleje nam się barwiąca ciecz w kufrze, to problem murowany, a dywanik trzeba będzie prać i suszyć. Rozwiązaniem są gumowe maty z rantami, które zapobiegną kontaktowi płynów z tapicerką. Najprostsze, uniwersalne modele kupimy już za ok. 60 zł.
Jeśli mamy problem z utrzymaniem porządku w bagażniku, być może warto skusić się na jedno z opisanych akcesoriów. Nie są drogie, a ich funkcjonalność docenimy bardzo szybko bez względu na rodzaj pojazdu i jego przeznaczenie. | Sposoby na zwiększenie funkcjonalności bagażnika |
Dla najmłodszych Wielkanoc to nie tylko święto spędzane w rodzinnym gronie, ale też radosne poszukiwanie niewielkiego upominku. Jaki prezent do 50 zł możesz wybrać dla kilkulatki? Ozdoby wielkanocne w sam raz na prezent
Świetnym pomysłem na „upominek od zająca” są dekoracje wielkanocne i zestawy do twórczych zabaw, które uruchomią dziecięcą wyobraźnię i pozwolą rozwijać talent plastyczny. Jaki drobiazg z tej okazji możesz kupić dla swojej córki albo chrześnicy? Poszukiwania zacznij od form do wielkanocnych figurek z gipsu, które po wykonaniu będzie można dowolnie malować. Kolorowe jajka, zabawne kurki, żółciutkie kurczaczki albo szczególnie bliskie dziecięcym sercom zajączki staną się wspaniałą ozdobą stołu na Wielkanoc, ślicznie udekorują także królestwo najmłodszych domowników. Korzystając z foremek, możesz wspólnie z kilkulatką zaszyć się na długo w kuchni, tworząc słodkości z czekolady. Formy z motywem świątecznym doskonale sprawdzą się też do wykonania figurek z różnych mas plastycznych, takich jak: ciastolina, masa solna czy modelina. Pokój dziecka może ozdobić jeszcze jedno arcydzieło, czyli wielkanocna girlanda, której wykonanie nie będzie wyzwaniem nawet dla trzyletniego dziecka. W zestawie znajdziesz wszystko, co będzie potrzebne do przygotowania takiej ozdoby – wycięte dekoracje w świątecznych kształtach, takich jak królik czy pisanka, ozdobne naklejki i sznurek lub tasiemka, z pomocą których złączycie poszczególne elementy w cudownie kolorową girlandę.
Pobudzanie wyobraźni nawet od święta
Szukając zestawów kreatywnych na Wielkanoc, zwróć uwagę na komplet od znanego polskiego producenta Granna. Zestaw świąteczny zawiera szablon, za pomocą którego dziewczynka może odrysować kształty: jajka, owieczki, kurczaka i zająca, arkusz naklejek, kolorowanki i zawieszki z wielkanocnym motywem. Możesz zdecydować się też na kilka bardzo drobnych upominków, które twoją pociechę cieszyć będą nie tylko od święta, ale i na co dzień. Z myślą o córce, która uwielbia nietuzinkowe zabawy plastyczne, sięgnij po ozdobny dziurkacz. O ile kształt pisanki zachęca do dziurkowania tylko w okresie Wielkiej Nocy, o tyle zabawny zajączek może towarzyszyć dziewczynce przez cały rok.
Wbrew pozorom podobnie uniwersalne okazują się szablony do malowania jajek. Jeżeli twoje dziecko należy do niejadków, które szczególnie głośno protestują przeciwko zjedzeniu jajka ugotowanego na twardo, to zabawa w malowanie jaj w sobotni czy niedzielny poranek może pomóc w przełamaniu tej niechęci. Wśród szablonów znajdziesz bowiem nie tylko typowo wielkanocne wzory, takie jak zajączki czy zwariowane esy-floresy, ale także ptaszki i gwiazdki. Kilkulatka zainspirowana wielkanocnymi przygotowaniami może też bez użycia szablonu pomalować kurze jaja, a potem zjeść je z apetytem na śniadanie. Pomyśl wreszcie o najprostszej kreatywnej atrakcji, przy której sama spędzałaś w dzieciństwie wiele godzin. Nie ma chyba dziewczynki w wieku przedszkolnym, której nie ucieszyłaby kolorowanka na Wielkanoc.
Szaleństwa „lanego poniedziałku” i przebranie na Wielkanoc
Poza drobiazgiem „od zająca”, dzieci kojarzą święta Wielkiej Nocy także z szalonym śmigusem-dyngusem. Tradycja polewania się wodą to doskonała inspiracja podczas wybierania prezentu na Wielkanoc. Nie ma chyba bardziej odpowiedniego upominku dla kilkuletniej dziewczynki z duszą urwisa niż psikawka na wodę. Na Allegro wypatrzysz niewielkie jajka i słoniki, którymi pociecha będzie mogła oblać swoich rodziców i dziadków, ale na podwórkowe szaleństwa z rówieśnikami niezbędna będzie zupełnie inna broń. Możesz podarować kilkulatce różowy pistolet, karabin ze sporym pojemnikiem na wodę, a nawet taki, którego zbiornik zakłada się na plecy, podobnie jak szkolny tornister. Jeżeli twoja pociecha należy raczej do spokojnych dzieci, bez wątpienia spodoba się jej opaska z uszami królika. Taki gadżet sprawdzi się w oba świąteczne dni jako ozdoba dziecięcej fryzurki, poza tym dziewczynka chętnie założy ją na karnawałowy bal przebierańców w przedszkolu albo gdy będzie miała wcielić się w rolę królika czy zająca podczas przedszkolnego przedstawienia.
Przeszukiwanie zakamarków mieszkania w poszukiwaniu upominku od zająca to jedna z najmilszych chwil w trakcie świąt Wielkiej Nocy. Spraw kilkulatce zestaw kreatywny, świąteczne ozdoby do samodzielnego przygotowania albo psikawkę na „lany poniedziałek”. | Wielkanocny prezent do 50 zł dla dziewczynki w wieku przedszkolnym |
Pnącza to jedna z najefektowniejszych grup roślin, chętnie wykorzystywana do ozdoby altan, pergoli, kratownic, balkonów i tarasów. Można ją uprawiać zarówno bezpośrednio w gruncie, jak i w pojemnikach. Ostatni sposób ma wiele zalet – oczywiście, o ile dobierzemy odpowiednią donicę lub skrzynię. Zdecydowaną większość pnączy sadzi się późnym latem lub wczesną jesienią. Zwiększa to szansę na ich prawidłowe ukorzenienie się przed nadejściem mrozów. W uprawie pojemnikowej można odejść od tej reguły i posadzić cenne okazy wiosną, minimalizując ryzyko ich przemarznięcia. W kolejnym roku natomiast pojemniki trzeba będzie odpowiednio okryć jutą, agrowłókniną, płytami styropianowymi lub innym materiałem. Rośliny można także zimować w chłodnych, jasnych pomieszczeniach, np. w piwnicy z oknem.
Uprawa pojemnikowa okazów nie w pełni mrozoodpornych w Polsce jest wygodniejsza. W rzeczywistości, sposób uprawy zależy w dużej mierze od wybranego gatunku, zwłaszcza jego tolerancji na mróz, oraz wielkości/wagi pojemnika. W uprawie całorocznej nie powinno się używać pojemników metalowych, które łatwo się nagrzewają, a później szybko przejmują zimno. Jest to szczególnie ważne u klematisów – wiele ich odmian jest wrażliwych na suszę i mróz. W czym można więc wybierać?
Donice z kratownicami – efektowny trend w ogrodzie
Na rynku można dostać wiele donic przystosowanych do uprawy różnych gatunków pnączy. Jednym z ciekawszych trendów wykorzystywanych w ogrodzie i na przestronnych tarasach są drewniane donice z wbudowaną kratką. Posadzona w taki sposób roślina może od razu piąć się po drewnianych podporach. Materiał jest naturalny i pasuje do ogrodu, niezależnie od jego stylu. Donice z uprawianymi pnączami wyglądają interesująco jako punktowa dekoracja poszczególnych elementów ogrodu, np. romantycznego zakątka. Jeszcze efektywniej można je wykorzystać, tworząc z ustawionych w rzędzie kwiatów żywą, kolorową ścianę.
box:offerCarousel
Nowoczesne aranżacje z pnączami
Pnącza można z powodzeniem wykorzystać także do tworzenia nowoczesnych aranżacji. W tym przypadku należy jednak znaleźć właściwe kolorystyczne połączenie rośliny i pojemnika. Dominującymi barwami stosowanymi w stylu nowoczesnym i modernistycznym są biel, różne odcienie szarości i kolory metaliczne. Pomijając te ostatnie ze względów praktycznych, wybór pojemników wciąż jest szeroki i daje duże możliwości. Szczególnie poleca się pojemniki wykonane z technorattanu, szkła lub ceramiki. Ciekawym akcentem może być też uprawa pnączy w podświetlanych donicach.
Tradycyjne założenia – trzeba zdać się na zmysł estetyki
W ogrodach tradycyjnych, wiejskich lub tworzonych bez wyraźnego stylu wybór donic jest bardziej elastyczny. Pojemniki można dobierać do ogólnej kolorystyki konstrukcji, a nawet do barwy kwiatów; według takiego klucza doboru tunbergie będą wyglądać niezwykle atrakcyjnie w pomarańczowych donicach. Dużą popularnością cieszą się pojemniki drewniane oraz gliniane. Te ostatnie są korzystniejsze dla roślin – nie nagrzewają się, ograniczają wyparowywanie wody i są na tyle ciężkie, że niwelują ryzyko przewracania. W ogrodach wielostylowych chętnie używa się kolorowych donic i skrzyń z tworzywa sztucznego.
Jaki rozmiar donic?
Wielkość pojemnika w dużej mierze zależy od wybranego gatunku oraz wieku rośliny. Niemniej jednak, cenny okaz często lepiej od razu posadzić w dużym pojemniku. Przez pierwsze dwa-trzy lata jego wzrost będzie co prawda wolniejszy, ale w dłuższej perspektywie takie działanie się opłaci. Wiele pnączy nie znosi przesadzania; po zabiegu chorują i są podatne na szkodniki. Uśredniając, pojemnik powinien mieć przynajmniej 25–30 cm wysokości i 30–50 cm średnicy. Im więcej, tym lepiej – oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Większy i cięższy pojemnik ma także dodatkową zaletę: jest odporny na działanie wiatru. Jeśli obawiamy się, że roślina będzie miała zbyt dużo miejsca na rozrost korzeni, przez co słabo zakwitnie, na dnie donicy można ułożyć grubszą warstwę drenażową. Mniejsze pojemniki wykorzystuje się do uprawy pnączy jednorocznych, takich jak groszek pachnący, kobea, tunbergia lub chmiel.
Dobrze dobrany pojemnik – z obowiązkowymi otworami w dnie – to podstawa sukcesu. Jak się okazuje w praktyce, nawet ten element ma znaczenie w pielęgnacji zieleni. | Pojemniki do ogrodu na pnącza |
W kwocie do około 1500 zł znajdziemy sensowne urządzenia, które w pełni nadają się do pracy, nauki, a nawet podstawowej rozrywki z multimediami. Ich wydajność nie jest imponująca, ale w zupełności wystarczy do codziennych zadań. Poznajmy kilka modeli, na które warto zwrócić uwagę. Lenovo U330
Zaczniemy od Lenovo U330. Laptop wyposażono w dotykową matrycę o przekątnej 13,3 cala i rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. Na uwagę zasługuje nie najnowszy, ale bardzo wydajny dwurdzeniowy procesor Intel Core i5-4200U o taktowaniu do 2,6 GHz w trybie Turbo. Posiada on wsparcie ze strony 8 GB pamięci operacyjnej RAM.
Taki zestaw w zupełności wystarczy do komfortowej pracy i nauki, a także rozrywki związanej z multimediami i swobodnego przeglądania internetu. Na dane użytkownika przygotowano tradycyjny dysk HDD o pojemności 500 GB. Nie zabrakło podstawowych portów i złączy: dwa porty USB 2.0, jeden port USB 3.0, HDMI oraz czytnik kart pamięci. Jest tu zintegrowane gniazdo słuchawkowe i mikrofonowe. Cena takiej konfiguracji – około 1500 zł w dniu publikacji.
box:offerCarousel
Lenovo B50-70
Za około 1500 zł znajdziemy również tradycyjny laptop z ekranem o przekątnej 15,6 cala. To model Lenovo B50-70, wyposażony w procesor Intel Core i5-4210U o taktowaniu do 2,7 GHz w trybie Turbo oraz 4 GB pamięci operacyjnej RAM. Oprócz tego sprzęt dysponuje ekranem o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli, nagrywarką DVD i dyskiem twardym HDD o pojemności 500 GB. Oczywiście nie zabrakło podstawowych złączy i portów, w tym dwóch USB 3.0, jednego USB 2.0 oraz HDMI i VGA. Całość prezentuje się bardzo minimalistycznie i elegancko.
box:offerCarousel
Asus R541NA
Równie ciekawy model za około 1500 zł to Asus R541NA. I tutaj mamy do czynienia z matrycą 15,6 cala o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. W tym przypadku procesor to czterordzeniowy Intel Pentium Quad Core o taktowaniu do 2,5 GHz w trybie Turbo, wspierany przez 4 GB pamięci operacyjnej RAM. Na dane użytkownika przygotowano dysk HDD o pojemności 500 GB. Jest też napęd z nagrywarką DVD RW. Na uwagę zasługuje obecność jednego portu USB 3.1 Typu C oraz dwóch tradycyjnych portów USB – 2.0 i 3.0. Stylistyka jest tu nieco bardziej nowoczesna – imitacja szczotkowanego aluminium i srebrne akcenty mogą się podobać.
box:offerCarousel
HP Notebook 15
Kolejnym modelem, który może przypaść do gustu nieco bardziej wymagającym użytkownikom, jest HP Notebook 15. Za około 1500 zł możemy znaleźć konfigurację złożoną z czterordzeniowego procesora AMD A6-7310 o taktowaniu 2,4 GHz oraz dedykowanej karty graficznej AMD R5 M430 z pamięcią własną 2 GB. Oprócz tego nad płynnością działania czuwa 4 GB pamięci operacyjnej RAM DDR3. Na dane użytkownika przeznaczono pojemny dysk HDD o pojemności 1 TB. Obraz wyświetlany jest na błyszczącej matrycy o przekątnej 15,6 cala i rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. Ten model charakteryzuje się urozmaiconą stylistyką z grafitowymi wstawkami imitującymi szczotkowane aluminium.
box:offerCarousel
HP ProBook 250
Na zakończenie kolejna propozycja firmy HP. Model ProBook 250 wyposażono w matrycę o przekątnej 15,6 cala i rozdzielczości 1366 x 768 pikseli z matową powłoką antyrefleksyjną. Sercem urządzenia jest procesor dwurdzeniowy Intel Core i3-4005U o taktowaniu do 2 GHz, wspierany przez 4 GB pamięci operacyjnej RAM. Użytkownik na swoje dane może przeznaczyć 500 GB powierzchni tradycyjnego dysku HDD. Oprócz tego skorzysta z trzech portów USB – dwóch w wersji 3.0 i jednego 2.0. W tym modelu postawiono na minimalistyczną stylistykę i obudowę w czarnym kolorze. | Laptop do 1500 zł – III kwartał 2017 |
Kuchnia wegetariańska to sposób na zbilansowaną dietę, w której nie ma mięsa. Wegetarianizm sprzyja obniżeniu cholesterolu we krwi, zmniejszeniu wagi ciała, a co za tym idzie – jest to sposób na zdrowsze życie. Od czego zacząć zmianę diety? Jakie książki kucharskie wprowadzą nas w świat kuchni wegetariańskiej? O czym warto pamiętać, przechodząc na dietę wegetariańską?
Kuchnia wegetariańska jest pozbawiona niezdrowych tłuszczy i kalorii. Warto jednak pamiętać, że na dietę wegetariańską nie powinno się przechodzić z dnia na dzień. Organizm, który od lat spożywał produkty mięsne, może zacząć się buntować. Dlatego należy wybrać metodę małych kroków i zastąpić mięso produktami bogatymi w takie składniki, jak białko, witaminy i mikroelementy. Dieta wegetariańska powinna dostarczać niezbędnych składników odżywczych, a zatem musi być dobrze zbilansowana.
W kuchni wegetariańskiej mięso możemy zastąpić takimi produktami, jak soja, soczewica, makarony, kasze, ryż, warzywa zielone i produkty pochodzenia zwierzęcego – jaja, sery, mleko. Warto pamiętać o tym, że niektóre witaminy i minerały przyswajamy tylko w towarzystwie innych. Dlatego tak ważne jest, aby wraz z surówkami spożywać produkty bogate w tłuszcz, na przykład olej roślinny. Jeżeli sami nie mamy czasu, aby codziennie zastanawiać się, co i jak ze sobą łączyć, aby powstał zbilansowany i zdrowy posiłek kuchni wegetariańskiej, możemy sięgnąć po odpowiednie książki kucharskie.
Kuchnia wegetariańska – książki kucharskie
Pierwszą z naszych propozycji jest Jadłonomia – książka roślinna Marty Dymek. Autorka prowadzi popularny blog o kuchni roślinnej. Znajdziemy w niej ponad 100 przepisów na wegańskie śniadania, obiady i kolacje. Będziemy mogli nauczyć się łączyć ze sobą nietypowe składniki, na przykład gruszkę z pietruszką, a z kapusty zrobić chrupiące chipsy. Cena książki to około 50 zł.
Czemu nie jesz warzyw? Kuchnia wegetariańska dla całej rodziny autorstwa Blasco Mercedes to propozycja dla tych, którzy chcą zaznajomić ze zdrową dietą wszystkich domowników. Mamy tu duży wybór potraw wegetariańskich, niezbędne informacje dotyczące podstawowych składników, które powinny znaleźć się w diecie, a także potrawy dobrane do poszczególnych etapów rozwoju dziecka. Co więcej, książka w przejrzysty i łatwy sposób wprowadza w gotowanie również dzieci. Znajdziemy w niej zabawne dania, które możemy przyrządzić razem z najmłodszymi. Cena książki to około 25 zł.
Kuchnia Weganki Lidii Szadkowskiej to książka, w której otrzymamy odpowiedzi na pytania: co powinniśmy jadać, czym zastąpić mleko i mięso, jakie zioła i przyprawy stosować? Poznamy także przepisy na nietuzinkowe potrawy, które dostarczą nam niezbędnej energii i nowych smaków. Znajdziemy tu między innymi przepis na pastę z kaszy jaglanej, pastę z ryżu i zielonego groszku, pasztet pieczarkowy, różne zupy, sosy, dodatki do ziemniaków, kasz i makaronów, przepisy na ciasta, lody i wiele, wiele innych. Koszt książki Kuchnia Weganki to około 20 zł.
Kuchnia wegetariańska. Polskie przepisy Katarzyny Rozmysłowicz to propozycja dla tych, którzy szczególnie cenią sobie rodzimą kuchnię, a jednocześnie chcieliby zatroszczyć się o swoje zdrowie i spróbować nowych smaków. W prezentowanych daniach wykorzystuje się polskie składniki, ale nie używa się mięsa. Potrawy są proste i szybkie w przygotowaniu. Znajdziemy w niej przepisy na placki z cukinii, babkę ponczową, melony z miodem, zupę ziemniaczaną z bobem.
Dla ułatwienia i znalezienia odpowiednich dań książka została podzielona na pory roku. Dzięki temu możemy wykorzystać sezonowe owoce, warzywa i zioła. Książka zawiera 145 przepisów. W każdym z nich jest dokładna lista produktów, opis i czas przygotowania oraz liczba porcji. Koszt książki to około 20 zł.
Podsumowanie
Odpowiednia książka kuchni wegetariańskiej może łatwo i szybko wprowadzić nas w tajniki zdrowych potraw. Co więcej, dieta pozbawiona mięsa nie musi być skomplikowana, a odpowiednie przyprawy i zioła nadadzą jej wyśmienitego smaku. Możemy nauczyć się łączyć ze sobą składniki, które razem smakują jeszcze lepiej niż każdy z nich osobno. | Książki, które wprowadzą nas w świat kuchni wegetariańskiej |
Gdy swój pokój urządza dziewczynka, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, także firanki. Te bowiem już dawno przestały być elementem dodatkowym do wystroju wnętrza. Teraz mogą mu nadawać ton. Przyjrzeliśmy się firankom z motywami bajkowymi. Dlaczego kilkuletnie dziewczynki tak chętnie przystrajają w nie swój pokój? Kiedy chcemy kupić firankę
do pokoju dziecka, pierwszą sprawą, jaką należy wziąć pod uwagę, jest zdanie właściciela pomieszczenia. Dzieci najchętniej wybierają to, co lubią. Jeśli zatem podoba im się konkretna bajka czy postać z filmu, z dużym prawdopodobieństwem zdecydują się na dodatki z nimi.
Trzeba się przyjrzeć, czy firanka ma wszytą taśmę marszczącą. Jeśli jest prosta, warto kupić ok. 30 cm więcej. Będzie mniejsze ryzyko, że zabraknie materiału. I ostatnia rzecz – można wybrać firanki na szelkach lub ze specjalnie wszytymi kołami, w które wkłada się karnisz. Każda z opcji jest dostępna, trzeba jedynie podjąć decyzję.
Firanki z bajkami to dość popularny sposób na wystrój pokoju, szczególnie wśród pięcio- i sześciolatek. Dziewczynki w wieku ok. 12 lat robią się już coraz poważniejsze i nie będą prosić o taki wystrój swojej enklawy. Zanim to jednak nastąpi, przyjrzyjmy się firankom z motywami bajkowymi.
Firanki z Krainy Lodu
Kraina Lodu i bohaterowie tej bajki są wszędzie, także na firanach i zasłonach. Wybór jest ogromny. Przebierać możemy zarówno w licznych wzorach nadruków, jak i fasonach firan. Znajdziemy nadruki niewielkie i dość duże, z pojedynczymi postaciami i całą grupą bohaterów. Co więcej, firany z postaciami Anny, Elsy i Olafa
to nie tylko zwykły prosty materiał sięgający do parapetu czy podłogi. Tutaj liczy się pomysł. Dostaniemy więc firany panelowe z pionowo wszytą listwą, która po ściągnięciu da efekt lambrekinu oraz firany szyte na skos, ze wstążkami i wiązaniami.
Myszka Minnie
Myszką Minnie są najczęściej zafascynowane młodsze dziewczynki. Mała przyjaciółka Myszki Miki to bohaterka lubiana od wielu lat, jej popularność nie maleje. Myszka ma na głowie różową kokardę, jej wierną towarzyszką jest niewielka torebka. Minnie to mała strojnisia – lubi pozować do zdjęć i się uśmiechać. Firanki z jej wizerunkiem
wkomponują się we wnętrze, którego właścicielka ma podobny charakter. Tutaj również możemy wybierać tak w fasonach firan, jak i motywach, choć trzeba przyznać, że większość z nich wykorzystuje podobną pozę, w jakiej stoi Minnie.
Firanki z Violettą
Violetta to bohaterka miniserialu dla dziewczynek. Oglądają go chętnie siedmio- i ośmiolatki. Violetta uwielbia śpiewać i ma do tego ogromny talent. Nastolatka stała się swego czasu idolką ogromnej rzeszy dziewczynek. Dziś, choć o niej słychać trochę mniej, nadal ma swoje wielbicielki. Firanki z Violettą
są zgoła odmienne od tych z Krainą Lodu czy Myszką Minnie. Przede wszystkim charakteryzują się stonowaniem i większą skromnością. Postać bohaterki serialu nie jest ogromna, lecz „zamknięta” w niewielkich kółkach. Dookoła „fruwają” nutki, klucze wiolinowe, gwiazdki. Całość jest biała i dość gęsto tkana.
Firankę do pokoju dziewczynki warto wybrać z córką. O ile chłopcom ta część wystroju wnętrza często jest obojętna, o tyle dziewczynki mogą zwracać na nią większą uwagę. Lepiej nie wydawać pieniędzy na darmo. | Najładniejsze firanki do pokoju dziewczynki |
Jeśli macie ochotę sięgnąć po drugi tom „Samotnego Krzyżowca”, to prawdopodobnie jesteście ciekawi dalszych losów Czarnego Rycerza. Domyślacie się też zapewne, że skoro jest drugi tom, to udało mu się (w miarę) bezpiecznie przetrwać wydarzenia z końcowych stron tomu pierwszego. W drugim tomie spotykamy go w momencie, gdy wisi na ścianie nad przepaścią i stara się wrócić na stabilniejszy grunt. Problem w tym, że nawet jeśli mu się uda, to i tak będzie musiał się jeszcze przedrzeć przez straże fortecy, w której był wcześniej więziony. Nie bez powodu jednak nosi przydomek, który budzi postrach wśród wrogów.
Między powieścią historyczną a fantasy
Utrzymanie jasnej granicy pomiędzy prawdą historyczną i odautorską fikcją często stanowi dla autorów poważne wyzwanie. I trzeba to całkiem szczerze powiedzieć, że nie wszyscy dają radę mu sprostać. Jeśli jednak nie wpływa to na spójność i jakość powieści, da się to przeżyć.
Marek Orłowski zdecydował się na bardzo ryzykowny krok. W dość otwarty sposób zmienił charakter swojej opowieści. Z opowieści dość mocno osadzonej historycznie w pierwszym tomie przeszedł do historii przygodowo-awanturniczej w tomie drugim. I nie jest to jedyna zmiana. Pierwsza część była zdecydowanie bardziej batalistyczna – pod wieloma względami dużo bogatsza w akcję. W „Ścieżkach przeznaczenia” autor skupia się na rozwinięciu wątku samego rycerza. Rezultatem tego jest zdecydowanie mniejsza ilość bitew, za to częściej i dłużej towarzyszymy głównemu bohaterowi – który teraz staje się nawet „główniejszy” – jego staraniom w realizacji nowej misji, ciągle obecnym pojedynkom (z których nie zawsze wychodzi zwycięsko) i wreszcie mamy okazję zaobserwować, jak bardzo on sam się zmienia.
Pewne rzeczy jednak się nie zmieniają
W przypadku książki Marka Orłowskiego nie zmienia się intensywność, z jaką autor wciąga czytelnika w swoją opowieść. Piasek nadal zgrzyta między stronami, a niebezpieczeństwo depcze po piętach. Choć w centrum uwagi stoi tu najczęściej sam Czarny Rycerz, to potyczek i akcji nam nie zabraknie. Za ciekawe można również uznać spostrzeżenia w kwestii różnic (lub ich braku) dwóch głównych religii, które brały udział w opisywanym konflikcie. Autor najwyraźniej się rozkręca i muszę przyznać, że szczerze mu kibicuję – nawet pomimo kilku drobnych potknięć.
Jeśli przeczytaliście już pierwszy tom, to – w oczekiwaniu na trzeci – sięgnijcie po drugi. Szczerze polecam.
Źródło okładki: www.wydawnictwoerica.pl | „Samotny krzyżowiec. Tom 2. Ścieżki przeznaczenia” Marek Orłowski – recenzja |
Bucha para, zgrzytają zębatki, a maszyny idą w ruch… W klimacie steampunka oczywiście! „Wiek Pary” pojawił się na polskim rynku dzięki udanej kampanii crowdfundingowej i szturmem zawładnął sercami eurograczy (i nie tylko)! Dlaczego? W czym tkwi sekret? Steampunkowy klimat
Silniki, części maszyn, mechanicy... Klimat pociągnięty smarem do zębatek czuć od samego początku. Jak tylko otworzymy pudło, zobaczymy w środku planszę, 8 dwustronnych plansz wynalazców, znacznik gracza rozpoczynającego, 21 żetonów multiplikatorów silników, 20 znaczników mechaników oraz 5 znaczników automatów w pięciu różnych kolorach graczy, 28 kafelków Ery I, 23 kafelki Ery II, 16 kafelków Ery III, 60 kafelków silników (20 mechanicznych, 20 parowych, 20 elektrycznych), 8 kafelków startowych Ery I, 15 kafelków wynalazców, 45 żetonów zegarów, 42 żetony funtów, 42 żetony prestiżu oraz w wersjach z kampanii dodatkowe karty. Patrząc na różnorodność komponentów, od razu można założyć, że regrywalność i różnorodność rozgrywek będzie duża.
Za polskie wydanie „Wieku Pary” odpowiada wydawnictwo Baldar. Gra przeznaczona jest dla 2-5 graczy w wieku powyżej 12 lat. Rozgrywka zajmuje ok. 120 minut. Autorem gry jest Alex Churchill.
Zbuduj najlepszą maszynę!
Rozgrywka w „Wieku Pary” podzielona jest na 3 Ery. W każdej z nich gracze wysyłają swoich mechaników (których muszą opłacić, więc poza kwestią rozwoju technologicznego muszą zadbać o fundusze), którzy będą konstruować i uruchamiać maszyny (zarówno gracza, jak i przeciwników). Wraz z rozwojem technologicznym, a więc nastaniem kolejnych Er, w grze pojawiać się będą coraz bardziej skomplikowane elementy dające możliwość jeszcze większego i bardziej spektakularnego rozwoju maszyn. I tak w dwóch zdaniach można opisać sedno rozgrywki w „Wiek Pary”. Wydawałoby się, że nie ma zatem nic odkrywczego ani porywającego w tym tytule. Nic bardziej mylnego!
Każdy, kto spróbował rozgrywki, przekonał się, że jest to bardzo solidna gra typu euro z mechaniką worker placement, której regrywalność stoi na bardzo wysokim poziomie. Ponadto, biorąc pod uwagę fakt, że co turę na stole pojawią się nowe konstrukcje, nowe maszyny, liczba możliwości, a więc i decyzji do podjęcia rośnie. Nietrudno się zatem domyślić, że pod koniec rozgrywki jest ich na tyle dużo, że para bucha nie tylko z gwizdków maszyn. Szare komórki rozgrzewają się do czerwoności, a satysfakcja z zaplanowania optymalnych posunięć jest przeogromna. Jeśli tak dobrze zaprojektowaną grę euro ubierzemy w tematyczne grafiki, to wychodzi nam „euro z klimatem”, czyli twór, który na rynku planszówkowym pojawia się dość rzadko.
Maszyny w ruch!
W mojej ocenie „Wiek Pary” działa jak dobrze zaprojektowana, naoliwiona i przygotowana do rozruchu maszyna. A kiedy już ruszy – para bucha z całą mocą, a zębatki wydają charakterystyczny zgrzyt. Jeśli ktoś szuka tego typu gry, lubi kombinować, podejmować optymalne decyzje i uwielbia steampunkowy klimat – nie powinien przejść obojętnie obok „Wieku Pary”. Szczególnie że można ją kupić na Allegro za ok. 120 zł. | „Wiek Pary” – recenzja gry planszowej |
Kiedy potrzebujemy sporej przestrzeni ładunkowej, nie musimy od razu decydować się na furgonetkę. Czasami wystarczy kombi. Podobnie jest z korzystaniem z serwisów internetowych w telefonie. Nokia udowadnia, że nie musimy w tym celu kupować smartfona. Obudowa
Modelowi 503 trudno zarzucić nieciekawe i wtórne wzornictwo. Co prawda, do testów dotarł telefon w nie do końca „porywającym”, czarnym kolorze, ale do wyboru mamy jeszcze kilka innych, żywych barw: żółtą, zieloną, czerwoną, niebieską i białą. Nokia zastosowała tutaj efekt „Ice Cube” – tylną klapkę zalano w przezroczystym laminacie (ma on postać prostopadłościanu z delikatnie zaokrąglonymi rogami). Wygląda to oryginalnie i efektownie, ale niestety ma jedną zasadniczą wadę – „plecy” telefonu bardzo łatwo zbierają odciski palców.
W mojej ocenie, producent nie przemyślał również kwestii rozmieszczenia elementów na froncie urządzenia. Dolny przycisk „wstecz”, znajdujący się pod ekranem, zajmuje na nim nieproporcjonalnie dużo miejsca. Stracił na tym wyświetlacz, który mógłby być nieco większy, a przez to czytelniejszy.
Na prawym boku znajdziemy dwa przyciski do regulacji głośności i przycisk zasilania. Górna krawędź kryje z kolei wyjście słuchawkowe mini-jack oraz port micro-USB.
Ekran
Asha dysponuje 3-calowym ekranem TFT, zdolnym do wyświetlania obrazu w rozdzielczości 240 x 320 pikseli w 256 tysiącach kolorów. Przekłada się to na zagęszczenie pikseli na poziomie 133 ppi. Multidotyk rozpoznaje do dwóch punktów jednocześnie. Przed zakupem telefonu musimy być świadomi, że pod względem jasności, kątów widzenia, kontrastu i rozdzielczości matrycy, Nokia wypada słabo. Na pocieszenie dodam, że przed zarysowaniami ekran chroni specjalna powłoka Corning Gorilla Glass.
Specyfikacja
Urządzenie dysponuje 128 MB RAM oraz 4 GB pamięci wewnętrznej. Parametry techniczne Nokii jednoznacznie sygnalizują nam, że mamy do czynienia z prostym telefonem, który zdecydowanie nie bierze udziału w żadnym technologicznym wyścigu. Dzięki obecności slotu na karty microSD, przestrzeń na pliki można powiększyć do max. 32 GB. Nie zabrakło też stereofonicznego radia FM. Telefon dysponuje Wi-Fi (standard b/g/n) oraz modułem Bluetooth. Ponadto obsługuje również standardy GPRS, EDGE, HSDPA i HSUPA.
Bateria
W produkcie fińskiego producenta znalazła się bateria o pojemności 1200 mAh. Według zapewnień Nokii, w trybie czuwania pozwala ona nawet na 35-dniową pracę Ashy i niemal 12 h ciągłego odtwarzania video. Niemniej jednak w trakcie testów stwierdziłem, że model, który trafił do naszej redakcji posiadał źle skalibrowane ogniwo. Pomimo, iż ładowanie rozpoczęło się o godz. 11.30 (telefon był wyłączony i używałem rzecz jasna oryginalnej ładowarki), po godz. 15.00 Nokia sygnalizowała nadal stan niepełnego naładowania. Innymi słowy, nie byłem w stanie naładować jej do poziomu 100 %.
Jak już napisałem, dużym plusem Nokii są kompaktowe wymiary (102,6 mm x 60,6 mm). Z drugiej strony, Asha nie jest z pewnością mistrzynią smukłości – jej grubość wynosi 12,7 mm. Jak na dzisiejsze standardy, to sporo. Waga jest umiarkowana – 111 g. Nie ulega jednak dla mnie wątpliwości, że ciężar telefonu mógłby być jeszcze mniejszy (zwłaszcza, że współczesne 5-calowe smartfony bywają cięższe jedynie o kilkanaście gramów).
W ramach fabrycznej wersji systemu, znajdziemy pre-instalowane aplikacje do użytkowania Facebooka, Twittera. Nie zapomniano oczywiście o kliencie pocztowym (obsługuje protokoły IMAP4, IMAPS, POP3, SMTP) oraz o przeglądarce internetowej (wspiera HTML 4.0 (XHTML 1.1), Javascript 1.8, WAP 2.0 oraz XHTML). Znalazło się także kilka gier: Fifa 13, GT Racing, Plants vs. Zombie, PAC MAN, Ridge Racing, Real Football 2013 i The Sims.
Aparat
Przyznam otwarcie, że w swojej klasie cenowej, Asha 503 wyróżnia się całkiem niezłym aparatem z matrycą o rozdzielczości 5 Mpix. Towarzyszy mu dioda doświetlająca LED. Co więcej, możemy tu liczyć na 3-krotny zoom, automatyczne i ręczne ustawianie balansu bieli, samowyzwalacz oraz prosty edytor graficzny. Pod względem szczegółowości i jasności fotografii, telefon prezentuje akceptowalny poziom. Niestety Asha oferuje relatywnie bardzo niską rozdzielczość nagrywania – zaledwie 640 x 480 pikseli. Poniżej przykładowe zdjęcie wykonane smartfonem:
Podsumowanie
Asha 503, kosztująca na Allegro nieco ponad 200 zł, może być dla odbiorców ciekawą propozycją, ale pod kilkoma zasadniczymi warunkami. Po pierwsze, to model skierowany do osób poszukujących przede wszystkim prostego i funkcjonalnego telefonu bez zbędnych „wodotrysków”, „miliona aplikacji” dostępnych w sklepie i skomplikowanego menu. Po drugie, Asha jest z pewnością atrakcyjna pod względem nietuzinkowego designu (efekt „Ice Cube”), sporej gamy kolorystycznej obudowy oraz niedużych gabarytów.
Jeśli szukacie prostego, wygodnego w obsłudze telefonu, zdolnego do obsługi jedną ręką (o co coraz trudniej w przypadku „przerośniętych” smartfonów), to Asha 503 będzie dla Was stanowić bardzo ciekawą propozycję.
Nie ma jednak róży bez kolców. Model ten jest, co prawda, intuicyjny w użytkowaniu, ale jego specyfikacja techniczna (niska rozdzielczość, słaby procesor, mało pamięci wewnętrznej) bardziej przypomina sprzęt sprzed kilkunastu lat, niż współczesne urządzenia. Nokia sprawdzi się zatem u osób, dopiero rozpoczynających wykorzystywanie swojego telefonu do innych celów niż dzwonienie lub pisanie smsów i może być ciekawym etapem pośrednim między klasycznym telefonem komórkowym (tzw. feature phonem), a smartfonem. | Test Nokii Asha 503. Prawie jak smartfon |
Owoce morza są smaczne, a przy tym niskokaloryczne, dotyczy to w szczególności krewetek. Sprawdźcie przepis na krewetki duszone w białym winie. Składniki:
12 krewetek
4 posiekane ząbki czosnku
3 łyżki oleju
100 g masła
1 pęczek natki
sól, pieprz
100 ml białego wina
Krok po kroku:
Na patelni rozgrzewamy olej, dodajemy krewetki. Smażymy je przez minutę. Przekładamy na drugą stronę. Dodajemy czosnek i wino. Dusimy, aż płyn odparuje. Pod koniec dodajemy masło i natkę. Doprawiamy solą i pieprzem.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Krewetki duszone w białym winie |
Aby być dobrze przygotowanym, każdy wędkarz powinien przede wszystkim nauczyć się systematycznego „czytania” wody i poznawania zwyczajów zamieszkujących ją ryb. Równie ważny okazuje się jednak odpowiedni dobór sprzętu. Feeder, czyli drgająca szczytówka
Łowienie z gruntu to najpopularniejsza metoda stosowana na rzece. Nie jest ona zbyt wymagająca, nie generuje dużych kosztów, a przy tym jest dość prosta. Opiera się ona na zastosowaniu specjalnego kija do metody feeder, wyposażonego w wymienne szczytówki o różnej czułości, które wskazują brania ryb poprzez ugięcie. Zestaw końcowy składa się z koszyka wypełnionego zanętą, zamontowanego na rurce antysplątaniowej, dodatkowo dociążonego ołowiem, którego wagę dobieramy względem siły uciągu wody. Jeśli jest to mała rzeczka, wystarczy obciążenie 15-20 gramów. W przypadku dużej rzeki jak Wisła czy Odra można pokusić się nawet o koszyk zanętowy z obciążeniem 100-gramowym i dodatkowymi kolcami utrzymującymi go w konkretnym miejscu na dnie. Tuż za koszykiem znajduje się krótki, kilku- lub kilkunastocentymetrowy przypon, montowany na krętliku, zakończony haczykiem. Wróćmy jednak do wyboru wędki i kołowrotka.
Odpowiednie dobranie sprzętu jest bardzo trudne, jeśli zamierzamy łowić zarówno w dużej, jak i małej rzece. Wtedy bowiem musimy zakupić wędkę, która pozwoli nam korzystać nie tylko z ciężkich, ale także z lekkich koszyków zanętowych. Nie jestem zwolennikiem szukania złotego środka. Sam posiadam tylko dwa feedery, choć łowię w kilku różnych, mniejszych i większych rzekach i kanałach. Są to wędziska z serii Tritium Feeder firmy Robinson. Ponieważ dość często bywam nad Odrą, korzystam z maksymalnego ciężaru wyrzutowego tych wędek – 60-180 gramów przy długości 3,9 metra. W każdym przypadku, wybierając wędkę typu feeder, powinniście wziąć pod uwagę to, na jak dużej rzece przyjdzie wam ewentualnie z jej pomocą łowić. Względem tego dobierzcie maksymalny ciężar wyrzutowy wędziska, dostosowując go do uciągu wody. Wracając do wędek z serii Tritium Feeder, są to świetne i relatywnie niedrogie kije, oferujące wiele długości i ciężarów wyrzutowych, więc z pewnością znajdziecie wśród nich również coś dla siebie.
Wybór kołowrotka jest o wiele łatwiejszy. Decydujemy się na mocny i solidnie wykonany młynek, który dodatkowo, jeśli chcemy, aby był bardziej wszechstronny, może być wyposażony w wolny bieg. Ciekawą propozycją jest według mnie Spro Cresta Match & Feeder. Nie jest to kołowrotek tani, ponieważ decydując się na jego zakup, musicie wyciągnąć z portfela około 200 zł. Miałem jednak okazję testować go przez dłuższy czas i powiem szczerze, że w tym przedziale nie znajdziecie lepszej propozycji. Jeśli jednak zależałoby wam na kołowrotku z wolnym biegiem, który mógłby przysłużyć się czasem również przy łowieniu szczupaków czy sandaczy z gruntu, rozważcie zakup młynka Robinson Free Runner – bardzo wytrzymałego kołowrotka, kosztującego poniżej 100 zł i oferującego, jak zawsze w przypadku tej firmy, 5 lat gwarancji.
Metoda bolońska
To zdecydowanie bardziej aktywna forma łowienia w rzece. W przeciwieństwie do feedera, metoda bolońska wymaga szukania ryb i ciągłego przemieszczania się. Co więcej – w tym przypadku naszym sygnalizatorem brań jest tradycyjny spławik dedykowany tej metodzie, wyposażony w stosunkowo krótką antenkę.
Zasady łowienia są dość proste. Schodzimy w dół rzeki (zawsze i bez wyjątków), wypuszczając nasz zestaw na kilkanaście metrów w taki sposób, aby przynęta swobodnie spływała z nurtem. W niektórych przypadkach, jeśli nie ma brań w toni, możemy spróbować przegruntowania zestawu, czyli położenia ciężarka i przynęty na dnie.
Metoda bolońska wymaga użycia specjalistycznego kija – tak zwanej bolonki. Jest to wędka teleskopowa, wyposażona w stosunkowo dużą przelotkę startową, oferująca często pełniejsze ugięcie i szczytową pracę. Jej długość wybieramy względem szerokości rzeki. Dla przykładu na dużej rzece jak Odra czy Wisła konieczne będzie zastosowanie możliwie długiej, nawet 8-metrowej wersji. Na małej rzeczce czy kanale wystarczy dla odmiany 4-metrowa wędka. Koszt zakupu bolonki to wydatek rzędu od 100 zł do nawet 700 zł. Rozbieżność ta spowodowana jest użytymi w produkcji materiałami, które przekładają się z kolei na wagę wędki. Z góry uprzedzam – jeśli chcecie łowić z przyjemnością i nie zrezygnować z bolonki po kilku wypadach na ryby, musicie zainwestować w wędkę dobrą, lekką i niestety – drogą. Najciekawszą propozycją, jaką dla was znalazłem, jest wędka Mistrall Aqua Bolognese, oferowana w długościach 5, 6 i 7 metrów. Najdłuższa waży zaledwie 366 gramów, więc nie ma mowy o tym, że w trakcie łowienia zmęczy nam się ręka. Cena niestety może zniechęcać – sięga blisko 500 zł.
Specjalistyczna wędka wymaga również użycia odpowiedniego kołowrotka. Najlepiej sprawdzi się młynek przeznaczony do metody odległościowej. Płytka szpula sprawi, że łatwiej będzie nam wypuszczać zestaw z nurtem. Marcel Van Den Eynde Proffi to rewelacyjny kołowrotek, wyposażony firmowo w dwie płytkie, aluminiowe szpule, pracujący na 6 łożyskach. Wykonany z grafitu korpus znacząco odciąża zestaw, a przyzwoite przełożenie 5,2:1 pozwoli szybko zwijać żyłkę. Poza tym jest to wyjątkowo ładna i nowoczesna maszynka, na którą otrzymujemy 5 lat gwarancji producenta.
Zaczynając przygodę z bolonką, musimy oczywiście wyposażyć się również w dobre haczyki oraz ołowiane łezki i śruciny. W kwestii żyłki – najlepsza okaże się specjalistyczna żyłka do metody odległościowej, jak chociażbyRobinson Pro Match. Instrukcję prawidłowego konstruowania zestawu znajdziecie na forach w internecie. Dzięki dogłębnej lekturze wpisów dobierzecie najodpowiedniejszy sposób montowania spławika oraz kolejność zakładania łezki i ołowianych śrucin | Łowimy w rzece – przegląd niezbędnych produktów |
Testy ciążowe to najszybszy sposób na sprawdzenie poczęcia. Bez problemu możemy wykonać taki test w domu. Patrząc jednak na sklepowe półki, zastanawiamy się, jaki test wybrać. Który jest najbardziej skuteczny? Czy istnieje jeden najlepszy? Działanie testów ciążowych
Test ciążowy, żeby był w miarę wiarygodny, warto wykonać dwa tygodnie po stosunku, po którym istnieje prawdopodobieństwo poczęcia dziecka. Mechanizm testów jest bardzo prosty. Wykrywa obecność hormonu HCG, pojawiającego się tylko u kobiet ciężarnych. Jest on wydalany wraz z moczem, dlatego jego próbka jest niezbędna do badania.
Nie potrzebujemy dużej ilości moczu, aby przeprowadzić test – wystarczy kilka kropel. Dobrze, jeżeli jest to mocz poranny – jest on znacznie mocniejszy i test może być bardziej wiarygodny. Po kilku minutach – najczęściej około 3 – w okienku kontrolnym pojawia się jedna lub dwie kreski. Dwie oznaczają ciążę. Warto jednak wiedzieć, że nawet bardzo blada i słabo widoczna druga kreska jest potwierdzeniem poczęcia.
Dokładność testów ciążowych
Wykonując test w pierwszych dniach lub w pierwszym tygodniu ciąży, wynik może być ujemny pomimo tego, że w ciąży jesteśmy. Jest to spowodowane zbyt niskim stężeniem hormonu HCG. Gdy powtórzymy test po kilku tygodniach, wynik może być już dodatni.
Pozytywny wynik testu może być również spowodowany nieprawidłową gospodarką hormonalną. Dlatego każdy test należy powtórzyć, a następnie wykonać niezbędne badania krwi, które ostatecznie potwierdzą ciążę. Zalecana jest również wizyta u lekarza ginekologa.
Rodzaje testów ciążowych
Na rynku mamy następujące testy ciążowe:
Płytkowy.
Paskowy.
Cyfrowy.
Strumieniowy.
Jakie jest działanie poszczególnych testów?
Test płytkowy polega na ustawieniu płytki na płaskiej i suchej powierzchni. Następnie należy pobrać mocz do czystego naczynia, może to być kubeczek z apteki. Za pomocą małego zakraplacza, który jest dołączony do testu, pobieramy kilka kropli i umieszczamy je we wskazanym miejscu na płytce. Wynik pojawia się po około 3–5 minutach.
Test paskowy polega na umieszczeniu paska w naczyniu z moczem. Zanurza się go na około 4–5 minut, po czym mamy podany wynik.
Test strumieniowy przypomina wyglądem flamaster. Po zdjęciu nakładki ochronnej umieszcza się test bezpośrednio pod strumieniem moczu – nie musimy szykować żadnych naczyń i odmierzać odpowiedniej liczby kropel. Kolejnym krokiem jest nałożenie nakładki ochronnej i pozostawienie testu na około 5 minut na suchej i płaskiej powierzchni. Po tym czasie możemy odczytać wynik.
Działanie testu cyfrowego jest bardzo podobne to testu paskowego lub strumieniowego. Z tą tylko różnicą, że dołączony jest cyfrowy wskaźnik. To on informuje nas o gotowości do przeprowadzenia testu. Po około 3 minutach wyświetla się wynik (+ lub -).
Wybór testu ciążowego
Możemy kierować się wygodą i własnymi preferencjami. Nie ma jednego najlepszego i najbardziej wiarygodnego testu. Wszystkie są na tak samo skuteczne, bo ich działanie polega na tym samym – pobraniu moczu i zakropleniu go w odpowiednie miejsce. Nie musimy decydować się na każdy rodzaj. Wystarczy przeprowadzić jeden. Po pewnym czasie należy go powtórzyć. Jeżeli mamy jakiekolwiek wątpliwości – test wyszedł negatywnie, a my czujemy, że jesteśmy w ciąży – zawsze można wykonać badanie krwi na obecność hormonu HCG.
Bez względu na to, który rodzaj testu wybierzemy, zawsze należy zapoznać się z ulotką. Przeczytać uważnie, co należy zrobić i spokojnie zastosować się do instrukcji. Jedno jest pewne – pośpiech i nerwy w tym przypadku na pewno nie pomogą. Zatem, głęboki oddech i powodzenia! | Rodzaje testów ciążowych – który wybrać? |
Czy wiesz, jak dobierać antyperspirant? Jakie rodzaje dezodorantów znajdziemy w cenie do 40 zł? Jakimi formułami zaskoczą nas producenci? Czas na antyperspiranty z apteki
Wśród aptecznych linii kosmetycznych znajdziemy także antyperspiranty. Często są one hipoalergiczne. Dzięki zaawansowanym formułom działają delikatniej na naszą skórę. Mogą też mieć działanie przedłużone do 24 godzin. W budżecie do 40 zł dostaniemy antyperspiranty marek: Vichy, Bioderma czy SVR.
Ekologiczne dezodoranty – czy warto?
Dużą popularnością cieszą się antyperspiranty z serii ekologicznych. Bazują one na naturalnych aktywnych składnikach. Powinny być pozbawione soli, aluminium, barwników i konserwantów. Dużą popularnością cieszą się dziś dezodoranty z ałunem. Ałun to bardzo wydajny antyperspirant. Użyjemy go także przy potliwości stóp czy dłoni.
Jakiego dezodorantu użyć przy dużej potliwości?
Nadmierna potliwość to problem wielu osób. Z pomocą przychodzą blokery, np. Ziaja Blocker anti-perspirant za około 10 zł. Takie kosmetyki stosujemy kilka razy w tygodniu. Uważamy przy tym, aby pachy były dobrze osuszone. Dużą popularnością cieszy się antyperspirant marki Etiaxil, dostępny w cenie do 40 zł. Ten kosmetyk należy do silniejszych serii pomagających w regulowaniu pocenia. Musimy jednak pamiętać, że dużą potliwość warto skonsultować z lekarzem.
Często potrzebujemy dezodorantu o przedłużonym działaniu. Szczególnie zależy nam na tym podczas podróży. Obecnie dezodoranty 24 h nikogo nie zaskakują. Producenci zwiększają czas aktywności kosmetyków, które mają niwelować nieprzyjemny zapach i pocenie. Współczesna kosmetyka wychodzi naprzeciw i dziś znajdziemy antyperspiranty działające nawet do kilku dni. W przedziale cenowym do 40 zł czekają na nas: Vichy Stress Resist 72h; Bioliq Dermo Antyperspirant 48h; Rexona Maximum Protection 48h.
Dezodorant a nasze ubrania
Kolejnym problemem przy wyborze dezodorantu jest jego brudzenie. Wiele z kosmetyków pozostawia na ubraniach ślady. Białe plamy po antyperspirancie na czarnych koszulkach często pojawiają się podczas wkładania ubrania. Żółte plamy na białych bluzkach zwykle obserwujemy podczas noszenia. W przedziale do 40 zł dostaniemy niebrudzące dezodoranty, np. Nivea Invisible for Black&White czy Garnier Mineral Protection 5 Cotton Fresh antyperspirant.
Czy antyperspirant ma tylko jedną formę?
Współczesne dezodoranty zmieniają swoją formę. Producenci nastawiają się na dopasowanie ich do naszego stylu życia i potrzeb. Na rynku znajdziemy np. antyperspirant w chusteczce. Taki produkt zawsze warto mieć w torebce. Posłuży np. podczas podróży, możemy go też zabrać na siłownię. Poza tym sprawdzi się w awaryjnych sytuacjach. Odświeżymy nim dłonie czy stopy w ciągu dnia.
Na popularności nie tracą antyperspiranty w sprayu. Dezodoranty tego typu były hitem w latach 90. Dziś sięgamy po nie ze względu na szybką aplikację. Przy tego produktach z aerozolem nie musimy długo czekać na wchłonięcie. Dodatkowo rozprzestrzeniają przyjemny zapach. W naszym przedziale cenowym do 40 zł znajdziemy np. Rexona Aloe Vera czy Fa Dry Protect.
Ponadto w naszych łazienkach znajdziemy antyperspiranty w kulce. Te produkty zwykle mają pudrowy zapach i są przyjemne w aplikacji. Kremowa konsystencja jest łagodna dla skóry, ale często wymaga dłuższej chwili na wchłonięcie. W formie kulki za ponad 20 zł znajdziemy np. Dove Silk Dry. Dostaniemy też antyperspiranty w kremie, np. SVR Spirial za około 30 zł. | Antyperspirant dla niej do 40 zł – jaki wybrać? |
Sukienka z dresowego materiału to hit ostatnich miesięcy. Przynajmniej jeden taki model powinien znaleźć się w szafie każdej małej modnisi. Przeczytaj, co możesz wybrać. Od kilku sezonów bawełna dresowa króluje w branży modowej. Niegdyś kojarzona wyłącznie z treningowymi spodniami i obszerną bluzą z kapturem, dziś pojawia się nawet w eleganckich stylizacjach. Do jej ogromnych zalet należy wytrzymałość, łatwość prania, ciepło i nowoczesny wygląd. Jest praktyczna, dobrze się układa i występuje w wielu ciekawych odcieniach – od klasycznej szarości, przez soczyste zielenie i żółcie, aż do stonowanych granatów. Tkanina dresowa to materiał, który doskonale sprawdza się w ubraniach, zarówno dla dorosłych, jak i dla najmłodszych. Skrojone z niego ubrania – spodnie, marynarki, spódnice i sukienki – są miękkie, zapewniają maksimum komfortu i wygody. Połączenie tych cech z eleganckim krojem to wspaniałe rozwiązanie dla małych modniś. W tym przypadku świetny wygląd idzie w parze ze swobodną zabawą, pozwalającą na bieganie, skakanie i turlanie się po dywanie bez krępowania ruchów.
Z kapturem
Dresowa sukienka z kapturem to wariacja na temat klasycznej bluzy. Jest tak samo wygodna, większość modeli ma również praktyczną kieszeń kangurkę, jednak jest od bluzy nieco bardziej dziewczęca. To świetne codzienne ubranie do szkoły lub przedszkola. Możemy wybrać wersję w formie tuniki, którą dziewczynka będzie nosiła do legginsów, lub dłuższej sukienki. Aby dodać jesiennej i zimowej stylizacji nieco fantazji, warto zestawić dresową sukienkę z rajstopami w wyraziste, kolorowe wzory. Bardzo modne są surowo wykończone modele, bez tzw. podłożenia, co pozwala na nonszalanckie rolowanie się materiału. By tak się stało, wystarczy mocno naciągnąć dół sukienki.
Inspirowane gwiazdami
Miłośniczkom gwiazd tenisa ziemnego z pewnością przypadną do gustu sukienki tenisówki inspirowane strojami zawodniczek. Sprawdzą się i na co dzień, i jako strój meczowy dla młodych sportsmenek. Dla dziewczynek, które bardziej niż sportem fascynują się tańcem i śpiewem, stworzono kolekcję dresowych sukienek z grafikami nawiązującymi do serialowego hitu Violetta. W takim stroju dziewczynka może zarówno wystąpić na szkolnej lub przedszkolnej scenie, jak i chodzić na co dzień, nie rozstając się z ulubioną bohaterką. Obszerny kaptur dodaje stylizacji sportowego charakteru, a w chłodniejsze dni może zastąpić zapomnianą z domu czapkę.
Na oficjalne wyjścia
Dobrze skrojona sukienka o klasycznym fasonie, nawet uszyta z dresowej bawełny, może być świetną podstawą wyjściowej stylizacji. Wyjątkowo pięknie prezentuje się tuba o luźnej górze i dopasowanym dole. W zestawieniu z jednobarwnymi rajstopami i balerinkami nadaje się na rodzinny obiad, galę w przedszkolu czy świąteczne spotkanie. Będzie modnie wyglądać tak z marynarką, jak i luźnym kardiganem czy rozpinanym sweterkiem. By dodać stylizacji odrobinę nonszalancji i zawadiackiego charakteru, na nogi warto założyć trampki, a na ramiona skórzaną kurtkę. Gdy dziewczynka wybiera się gdzieś wspólnie z mamą, obie będą się prezentowały fantastycznie w sukienkach dla mamy i córki. Warto się zdecydować na wcześniej wspomniane tuby, jednak równie modne w tym sezonie są sukienki rozkloszowane w kształcie trapezu lub tradycyjne princeski. Szeroka gama kolorystyczna pozwoli zadowolić upodobania każdej z pań. Jeśli natomiast wybiorą identyczne sukienki, swój charakter i upodobania każda dama może podkreślić za pomocą dodatków – rajstop, butów lub biżuterii.
By bawełna lub dzianina dresowa zachowały swój pierwotny wygląd, nie potrzebują specjalnej pielęgnacji, dlatego jest to świetny materiał na ubrania dla małych rozrabiaków, których odzież wymaga częstego prania. Należy jednak przestrzegać zaleceń wydrukowanych na metce – przede wszystkim nie gotować i prać razem z tkaninami w tym samym kolorze. | Sukienki dresowe dla dziewczynek |
Studio DICE zaoferowało graczom przepustkę sezonową do swojego sieciowego shootera w uniwersum Gwiezdnych wojen. Na Season Pass do gry „Star Wars: Battlefront” składają się cztery duże dodatki, które gracze mogą zamówić również osobno. „Star Wars: Battlefront”to gra wydana pod koniec 2015 roku przez studio DICE. Weterani wieloosobowych strzelanin zaadaptowali na potrzeby gry motywy z uniwersum Star Wars. Ich tytuł to tak naprawdę reboot serii, który nawiązuje do dwóch odsłon „Star Wars: Battlefront” wydanych lata temu przez LucasArts.
„Star Wars: Battlefront”, czyli wojna w Gwiezdnych wojnach
DICE pozwala graczom wcielić się w postaci z uniwersum Star Wars. Przeciwko sobie postawione zostały dwie strony: złowrogie Imperium i bohaterscy Rebelianci. Gracze mogą wcielać się w żołnierzy obu drużyn i toczyć pojedynki w wielu różnych trybach.
Oprócz ogromnych map, w których biorą udział maszyny kroczące, DICE przygotowało również bardziej kameralne przestrzenie do mniejszych potyczek. Okazjonalnie gracze mogą wcielić się też w ikonicznych bohaterów, a nawet powalczyć z innymi z użyciem rozmaitych pojazdów.
Przepustka sezonowa do „Star Wars: Battlefront”
Posiadacze przepustki sezonowej dostają dostęp do wszystkich dodatków do gry na dwa tygodnie przed tym, zanim będą mogli kupić je osobno osoby niezainteresowane pakietem rozszerzeń. W ramach podziękowania dla fanów, którzy zdecydowali się wykupić przepustkę, przygotowana została emotikonka na wyłączność o nazwie Strzelaj Pierwszy.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Pierwszy dodatek: „Outer Rim”
Na pierwszy ogień poszedł dodatek zabierający graczy na planety Zewnętrznych Rubieży. DICE przygotowało nowe mapy na takich planetach jak Sullust i Tatooine. Te lokacje pojawiły się w podstawowej wersji gry, ale nowe mapy znacznie się od nich różnią. Gracze mogą zajrzeć np. do Pałacu Jabby, czyli lokacji z filmu „Powrót Jedi”, oraz bawić się w zupełnie nowym trybie: Ładunek.
W ramach dodatku „Outer Rim” pojawili się także dwaj nowi bohaterowie: znani z filmów Greedo oraz Nien Nunb. Aktualizacja „Star Wars: Battlefront” przyniosła też nowy ekwipunek i blastery. Wprowadzony został również mechanizm Zleceń Jabby – gracz uzyska dostęp do wyposażenia dopiero wtedy, gdy spełni kilka warunków, jak np. użycie wybranej karty określoną liczbę razy lub wyeliminowanie odpowiedniej liczby wrogów za pomocą konkretnej broni.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
DICE zapowiedziało jeszcze trzy dodatki
Drugi dodatek o tytule „Bespin” przygotowany został na wakacje 2016 roku. Graczom oddane zostały do dyspozycji kolejne bronie, karty dające dostęp do nowego wyposażenia oraz szereg map, w których można odwiedzić jedną z charakterystycznych lokacji z filmu „Imperium Kontratakuje”. Nie zabrakło też nowych bohaterów – Lando i Dengara – i trybu gry o nazwie Sabotaż.
W planach są jeszcze dwa dodatki, które posiadacze pakietu Season Pass do „Star Wars: Battlefront” będą mogli pobrać za darmo. Nie jest jeszcze znana ich zawartość, a pierwszy z nich, który pojawi się jeszcze w tym roku, nosi tytuł „Gwiazda Śmierci”. Czwarty i ostatni dodatek, który nie ma jeszcze tytułu, pojawi się na początku 2017 roku.
„Star Wars: Battlefront” dostępny jest wraz z dodatkami i Season Pass na platformy PC, Xbox One i PlayStation 4.
Pełną recenzję gry „Star Wars: Battlefront” przeczytasz tutaj. | „Star Wars: Battlefront” Season Pass – recenzja gry |
Bajecznie kolorowe i kuszące pięknymi zapachami mydełka, błyszczyki do ust i pielęgnacyjne pomadki to obiekty pożądania wielu małych entuzjastów mody i kosmetyków. Chcąc nadać tej fascynacji aspekt edukacyjny, warto zachęcić dziecko do samodzielnego tworzenia kosmetyków za pomocą dostępnych na rynku zestawów kreatywnych. Prezentujemy najciekawsze z nich. Dzieci uwielbiają używać w kąpieli kolorowych mydełek, pachnących płynów i pieniących się kul. Ponadto dziewczynki darzą sympatią wszelkie kolorowe błyszczyki, pomadki i balsamy. Podczas zabawy z wykorzystaniem zestawów kreatywnych do produkcji kosmetyków (m.in. w ofercie Style me upczy Sentosphere) dzieci mają możliwość ich samodzielnego wytworzenia. To dla naszych pociech wciągająca zabawa, dzięki której łatwo zainteresujemy je sposobem produkcji kosmetyków. Możemy zapoznać dzieci z rodzajami substancji wchodzących skład tego rodzaju produktów, ich działaniem i wpływem na skórę. To świetny sposób na zademonstrowanie dzieciom, że nauka chemii może być fascynująca i przydatna, a jednocześnie na rozwijanie ich kreatywności i zdolności manualnych.
Kolorowa i pachnąca kąpiel
Zarówno dziewczynkom, jak i chłopcom spodoba się zabawa w tworzenie kosmetyków do kąpieli. Jej przedmiotem mogą być np. kule do kąpieli. Zestawy do ich produkcji kupimy w za 40–65 zł. Różnią się od siebie przeważnie liczbą składników, wśród których znajdziemy sodę oczyszczoną, sól morską, kwasek cytrynowy, barwniki spożywcze i aromaty (w zależności od zestawu cytrusowe, czekoladowe czy kwiatowe). W pudełku znajdują się również podstawowe przybory do tworzenia kul, takie jak rękawiczki jednorazowe, szpatułka i foremki oraz oczywiście dokładna instrukcja.
Równie ciekawe będzie tworzenie mydełek. Ceny odpowiednich zestawów wynoszą od 30 zł do 120 zł. Możemy wybrać komplet tematyczny i uzyskać mydełka np. w kształcie samochodzików, zwierzątek, kwiatków albo motywów morskich. Każdy zestaw składa się z kostek bazy mydlanej, pojemnika i mieszadełka do jej roztapiania, rękawiczek, szpatułek, foremek, a ponadto barwników spożywczych oraz buteleczki z aromatami, a niekiedy również drobinek brokatu lub roślin, które uatrakcyjnią mydełka wizualnie.
Pachnąca i odżywiona skóra
Na pewno większość dziewczynek ucieszy możliwość samodzielnego stworzenia aromatycznego kremu i balsamu do ciała. To już jednak nieco bardziej skomplikowane zajęcie, nadające się dla dzieci, które ukończyły co najmniej 8 lat. Zestaw do produkcji kremów kupimy za niecałe 30 zł. Zawiera on: bazę olejową i żelową, emulgator, odżywkę, barwnik i substancję zapachową, a także akcesoria: pojemniczki, pipety, rękawiczki i mieszadełka. Do zestawu dołączona jest szczegółowa instrukcja obsługi, informująca, jak uzyskać produkt o właściwej konsystencji, zapachu, a także odpowiedniej wartości odżywczej dla skóry. Po uzyskaniu idealnego kremu możemy go zapakować w przeznaczone do tego celu słoiczki i oznaczyć je etykietkami z datą produkcji.
W pełnym blasku
W szafie i toaletce małej modnisi zwykle nie brakuje błyskotek i mieniących się, brokatowych elementów odzieży, a także kosmetyków. Dlatego wymarzoną propozycją dla takich dziewczynek będzie możliwość samodzielnego przygotowaniabłyszczyku do ust. Zestaw do ich wytworzenia kupimy już od 60 zł. Znajdziemy w nim bazę, barwniki i substancje smakowe, błyszczący proszek, który doda wyjątkowego blasku, szpatułki i pojemniczki do przygotowywania błyszczyku oraz słoiczki do przechowywania gotowego kosmetyku. Podczas wyjątkowych okazji błyszczeć mogą nie tylko usta, ale również skóra. Tutaj idealnie sprawdzi się zestaw do tworzenia opalizującego balsamu do ciała (w cenie 59 zł), składający się z baz żelowych (różowej i niebieskiej), brokatu w proszku, mieszadełka i tubek do przechowywania stworzonego balsamu. Taki kosmetyk może być świetnym uzupełnieniem charakteryzacji na bal przebierańców, zawody taneczne czy szkolną dyskotekę.
Samodzielne tworzenie kosmetyków w naturalny sposób zachęca dziecko do poznawania substancji wchodzących w ich skład, ich właściwości, konsystencji i zapachów. Taka zabawa łączy przyjemność z nauką, a także poszerza wiedzę o otaczającym świecie. Zestawy kreatywne to świetny prezent dla starszych przedszkolaków i uczniów na każdą okazję. | Zestawy kreatywne do tworzenia kosmetyków |
Szybki, wygodny, ekonomiczny i modny jest dojazd do pracy jednośladem. Przede wszystkim zajmuje mniej czasu, poza tym rozładowuje korki, a my oszczędzamy, bo skuter pali znacznie mniej niż samochód. Istotne jest też, że w zatłoczonych miastach i przy biurowcach znacznie łatwiej go zaparkować. 24 sierpnia weszła w życie nowelizacja ustawy o kierujących pojazdami. Na jej mocy osoby posiadające od trzech lat prawo jazdy kategorii B mogą jeździć motocyklami o pojemności do 125 cm3 i mocy nieprzekraczającej 11 kW (15 KM) bez dodatkowych egzaminów. Ponadto stosunek mocy do masy własnej nie może przekraczać 0,1 kW/kg. Dotyczy to jednośladów zarówno z manualną, jak i automatyczną skrzynią biegów. Jeszcze do niedawna prawo jazdy kategorii B uprawniało do poruszania się jednośladami, których pojemność silnika nie przekraczała 50 cm3, a moc 4 kW (5,5 KM). Dodatkowo taki pojazd musiał mieć ograniczoną prędkość maksymalną do 45 km/h.
Jaki motocykl wybrać?
Modeli motocykli spełniających wymogi ustawy, a więc tych, które nie przekraczają założonej pojemności i mocy, jest sporo. Ich niewątpliwą zaletą jest to, że są stosunkowo niedrogie, ekonomiczne i wystarczająco zwrotne, aby takim pojazdem sprawnie przemieszczać się w porannym czy popołudniowym ruchu, a podczas weekendu poszaleć w terenie. Po wejściu w życie nowelizacji ustawy o kierujących pojazdami na rynku jednośladów obserwujemy zwiększony ruch. Wybór pojazdów jest duży. Najczęściej są to skutery, ale pojawiają się także motocykle sportowe, enduro lub sportowo-turystyczne oraz niewielkie choppery popularnych i uznanych marek. Warto zastanowić się nad zakupem jednośladu po sezonie, bo ceny są wtedy bardziej atrakcyjne, a podczas zimy można będzie właściwie przygotować pojazd do eksploatacji. Zanim wybierzemy odpowiedni model i typ motocykla, warto poradzić się fachowca i precyzyjnie określić, do czego pojazd będzie nam służył. Czy chcemy tylko dojeżdżać nim do pracy, czy również podczas weekendu poszaleć po leśnych duktach. Warto również od razu zainwestować w odzież motocyklową i niezbędne akcesoria, nawet jeżeli nasz dojazd do pracy trwa krótko. Podczas niezbyt długiej podróży po mieście nie można zapominać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa, takich jak obowiązkowy kask, odpowiednie gogle chroniące oczy, kombinezon, rękawice oraz buty. Przyda się również zabezpieczenie antykradzieżowe.
Kupujemy używany motocykl
Zapewne większość z nas na początek wybierze jednoślad używany. Na co zwrócić uwagę, aby nie dać się oszukać?
W motocyklu jednym z najważniejszych elementów jest rama i to na nią trzeba zwrócić uwagę. Uszkodzona lub niefachowo naprawiona może stanowić duże zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa. Poza tym o stanie motocykla świadczy wygląd lakieru. Powinien być oryginalny, bo lakierowanie zdradza jakieś poważniejsze uszkodzenie. Warto również sprawdzić stan techniczny. Patrzymy, jak wyglądają poszczególne elementy pojazdu, ale również nie rezygnujemy z jazdy próbnej, podczas której jesteśmy w stanie ocenić pracę silnika, stan łożysk w kołach i główce ramy oraz pracę instalacji elektrycznej. Jeżeli sami nie jesteśmy ekspertami, warto zabrać ze sobą fachowca. Trzeba również pamiętać, że nawet stary, zdezelowany pojazd przygotowany do sprzedaży lśni, błyszczy i kusi. A taki wygląd czasem bywa złudny.
Uprawnienia, które otrzymaliśmy na mocy nowelizacji ustawy, i możliwość poruszania się jednośladami nie zwalnia mało doświadczonych i nieobytych kierowców jednośladów z treningu lub jazd doszkalających u specjalistów, bowiem nawet stosunkowo niewielkie motocykle, które mają pojemność 125 cm3, mogą rozpędzić się do około 80–100 km/h. A poruszanie się z taką prędkością w ruchu ulicznym może być niebezpieczne. Warto jednak podjąć ten trud, bo korki w miastach są coraz większe, paliwo coraz droższe, a miejsc do parkowania coraz mniej. Według specjalistów inwestycja w skuter zwraca się już po dwóch sezonach. | Skuter – idealne rozwiązanie na dojazdy do pracy? |
Scenę kukiełkową w dziecięcym pokoju można zaimprowizować, zarzucając koc na krzesło, ale o wiele efektowniej prezentują się oferowane przez producentów gotowe minisceny teatralne. Zabawa w teatr ma same zalety. Rozbudza intelekt i zainteresowania, rozwija umiejętności motoryczne, koordynację wzrokowo-ruchową, mowę, wrażliwość na piękno i bardzo pobudza wyobraźnię. Dziecko, odgrywając jakąś postać, odkrywa, że wchodzi w rolę kogoś, kto jest odmienny od niego samego – ma swoje marzenia, temperament i ograniczenia. Tego typu przeżycia wspomagają rozwój społeczny i emocjonalny, uczą samodzielności i wytrwałości. Dlatego zabawa w teatrzyk jest cennym narzędziem w procesie wychowywania dziecka i warto poświęcić na nią trochę czasu.
Najprostsze rozwiązanie
Aby bawić się w teatrzyk kukiełkowy, nie trzeba wydawać ani grosza. Wystarczy narzucić kocyk na oparcie krzesła, podświetlić go lampką biurową i już mamy scenę. Występować może założona na rękę skarpetka z wstążeczką przypiętą na czubku, tłuczek do mięsa z muszką ze sznurka i trzymana za nogi ulubiona lalka. Zabawa będzie doskonała, jeśli przedstawiana historyjka trafi w gust wszystkich jej uczestników.
Jeśli taka aktywność się spodoba, a nie chcemy inwestować zbyt dużej kwoty, to za kilka złotych możemy kupić pacynkę lub cały komplet pacynek (w tym wypadku ceny rozpoczynają się od ok. 40 zł).
Show time!
Aby zabawa miała bardziej spektakularną oprawę, warto zakupić gotowy, piękny teatrzyk kukiełkowy. Ceny oferowanych modeli rozpoczynają się od 60 zł. Zwykle są wykonane z drewnianych płyt (rzadziej z tektury), starannie pomalowane i często zaopatrzone w tekstylną kurtynę, którą można uchylać lub podnosić. Piękne zdobienia pozwalają wczuć się w rolę aktora i wyzwolą w dziecku pokłady kreatywności, ekspresji, zdolności aktorskich. Tańsze modele oferowane są w wersji do ustawienia na stole lub biurku, natomiast droższe są wolno stojące – można ustawić je przy ścianie, na której naklejamy wydrukowane na domowej drukarce zdjęcia stanowiące scenografię przedstawianych przez dziecko wydarzeń.
Showtime theatre. Model składany, drewniany, lakierowany. Do ustawienia na stole. Ma rozsuwaną czerwoną kurtynę, którą na czas spektaklu można zaczepić na uchwytach bocznych. Przy podstawie znajduje się miejsce, na którym kredą lub zmywalnym mazakiem można wpisać nazwę pokazu. Wymiary po złożeniu: 65 cm x 65 cm x 23 cm. Stabilny, waży 3 kg. Cena 89 zł.
Teatrzyk Haba. Zawieszany na drzwi. Wykonany z materiału, który można prać w temp. 30°C. Cena 228 zł.
Teatrzyk Melissa and Doug. Wolno stojący, drewniany, starannie wykonany. Ma kurtyny z materiału i stylowe zdobienia. Na tablicy kredowej znajdującej się u dołu można napisać tytuł przedstawienia. Wymiary : 132 cm x 45 cm x 63 cm. Cena: 369 zł.
Scena i aktorzy
Kompletując teatrzyk domowy, zwróćmy uwagę na wymiary kupowanych pacynek i kukiełek. Muszą być proporcjonalne do rozmiarów sceny, którą dysponujemy, czyli ani za duże, ani za małe. Problemu możemy uniknąć, kupując w komplecie scenę i „aktorów”. W tej grupie zabawek ciekawą ofertę stanowią teatrzyki magnetyczne. Scena ma „deski”, na których dziecko ustawia figurki z zamocowanym magnesem, następnie w specjalnej rameczce ustawia scenografię (tekturkę z nadrukowanym obrazkiem) i rozpoczyna zabawę. Figurki są prowadzone przez dziecko magnesami zainstalowanymi na rączkach. Manipuluje się nimi pod scenicznymi „deskami”.
Lilliputiens. Scena z miękkimi w dotyku zwierzątkami. Kartonowy teatrzyk o wysokości 11 cm, a w komplecie cztery małe pacynki: pies Jef, kura Ophelie, krówka Vicky i świnka. Cena: 105 zł.
Bigjigs Toy. Teatrzyk składany, wykonany z tektury i drewna. Zestaw zawiera 13 drewnianych figurek z magnesem oraz dwie pałeczki do sterowania figurkami. Wymiary po złożeniu: 31,5 cm x 20 cm x 17 cm. Wymiary figurek: 5,5 cm x 2 cm. Długość uchwytów magnetycznych: 17 cm. Cena: 74 zł.
Kupując teatrzyk, sprawdźmy, czy jest stabilny – pod tym względem najlepsze są cięższe, drewniane modele. Jeśli decydujemy się na teatrzyk z tektury, powinien mieć stopki, które – by go ustabilizować – będzie można czymś obciążyć, np. książką. | Domowy teatrzyk kukiełkowy – rozwiń kreatywność dziecka |
W Polsce narciarstwo można uprawiać sezonowo, dlatego gdy tylko pojawi się odpowiednia warstwa białego puchu, rozpoczyna się narciarskie szaleństwo. Zapaleni narciarze chwytają sprzęt i ruszają na stoki prosto zza biurka, a tam już żywioł dokonuje weryfikacji. Kto wcześniej pomyślał o przygotowaniu się do sezonu, ten będzie cieszył się białym szaleństwem, a kto zapomniał, niestety nie zaliczy udanego wyjazdu. Zaprawa
Przygotowania do sezonu narciarskiego warto rozpocząć już 2 miesiące przed wyjazdem, szczególnie jeśli w ciągu roku nasza aktywność fizyczna była raczej na niskim poziomie. Treningi powinny odbywać się 2–3 razy w tygodniu co najmniej przez 30 minut. Najlepszym rozwiązaniem jest połączenie treningu aerobowego (np. biegania) z treningiem siłowym, który wzmocni mięśnie. Na koniec zawsze należy się rozciągnąć.
Rozgrzewka
Rozgrzewka powinna trwać około 10 minut. Jeśli trening jest przeprowadzany na siłowni, dobrym pomysłem będzie bieżnia, stepper lub orbitrek. Jeśli zaś przygotowania do sezonu odbywają się w domu, w ramach rozgrzewki można wykonywać pajacyki, bieg w miejscu i skoki na skakance. Dzięki takim ćwiczeniom skraca się czas reakcji ruchowej i więcej natlenowanej krwi trafia do mięśni, dzięki czemu mogą one lepiej pracować.
Trening siłowy
Jazda na nartach zmusza organizm do ciężkiej pracy. Podczas jazdy pracuje bowiem całe ciało – od łydek, przez brzuch, na plecach i rękach kończąc. Dlatego bardzo ważne jest odpowiednie przygotowanie mięśni do tak intensywnego wysiłku. Dobrymi ćwiczeniami na mięśnie nóg (łydek i ud) są przysiady, wymachy, tzw. krzesełko, chodzenie na palcach. Ćwiczenia na początku można wykonywać bez obciążeń, jednak im bliżej wyjazdu, tym większa powinna być ich intensywność. Warto więc dodać obciążenie pod koniec treningów.
Mięśnie brzucha biorą czynny udział w jeździe na nartach, stabilizują sylwetkę i pomagają utrzymać równowagę. Aby je wzmocnić, można robić brzuszki i ćwiczenia na drążku. Pochylona sylwetka wymusza również ciągłą pracę mięśni grzbietu. Jeśli nie chce się czuć bólu pleców po każdym dniu na stoku, można wykonywać skłony, ćwiczenia z hantlami i wyprost tułowia na ławeczce. Ramiona pomagają utrzymać właściwą pozycję i łapać równowagę, więc nie mogą osłabnąć zaraz po dotarciu na stok. Aby uchronić się przed takim zdarzeniem, należy popracować nad bicepsem i tricepsem. Do tego celu służą ćwiczenia z użyciem hantli, modlitewnika i wiele innych. W domu hantle można zastąpić butelkami z wodą.
Rozciąganie
Każdy trening należy zakończyć rozciąganiem. Stretching zwiększa zakres ruchu w stawach, wzmacnia ścięgna i powięzi, rozluźnia i poprawia ukrwienie mięśni po treningu. Najlepszą metodą jest tzw. rozciąganie statyczne. Polega ono na powolnym rozciąganiu mięśni, aż do maksymalnego oporu. Następnie należy wytrzymać kilka sekund i pomału wrócić do pozycji wyjściowej.
Jeśli chcemy, aby wyczekiwany wyjazd na narty obył się bez urazów i kontuzji, lepiej wcześniej pomyśleć o przygotowaniu się do sezonu. Czas poświęcony na treningi zaprocentuje na stoku. Lepsza kondycja to więcej frajdy z szusowania na nartach. Już teraz zatem pomyślmy o nadchodzącym sezonie. | Jak przygotować się do sezonu narciarskiego? |
Użycie niewielkiego przenośnego klimatyzatora to najprostszy sposób na przetrwanie w mieszkaniu podczas letnich upałów. Podpowiadamy, jak go czyścić, aby pracował wydajnie, efektywnie oraz bezawaryjnie. Praktyczne urządzenie
Klimatyzator przenośny to praktyczne urządzenie, dzięki któremu możemy schłodzić powietrze w dowolnym pomieszczeniu. Nie jest przytwierdzony na stałe, więc można go szybko przenieść do innego pokoju, a ponadto nie wymaga profesjonalnego, a zatem kosztownego montażu. Efekty jego działania odczuwalne są natychmiast pod warunkiem, że znajdujemy się w pobliżu. Ochłodzenie całego pomieszczenia zajmują mu dużo więcej czasu niż modelom naściennym. Jedyną wadą klimatyzatora przenośnego jest to, że tańsze modele głośno pracują – nawet na poziomie 50–65 dB, co odpowiada hałasowi wydawanemu przez włączony odkurzacz. Niektóre modele klimatyzatorów nie tylko chłodzą, ale również ogrzewają, osuszają oraz jonizują powietrze. Ceny tego typu urządzeń wahają się od 350 zł do nawet 2500 zł za energooszczędny egzemplarz wyposażony w elektroniczny wyświetlacz, różnorodne tryby pracy oraz dodatkowe akcesoria.
Czyszczenie filtrów
Najważniejszym elementem klimatyzatora przenośnego jest filtr, który nie tylko ochładza powietrze, ale także wychwytuje zanieczyszczenia oraz eliminuje nieprzyjemne zapachy. Stan filtra powinno się kontrolować średnio co dwa tygodnie. Niektóre modele klimatyzatorów powiadamiają użytkownika, że filtr wymaga odświeżenia lub wymiany. To, w jaki sposób trzeba o niego dbać, zależy jest od rodzaju filtra. Te, które zatrzymują najmniejsze cząsteczki, nadają się wyłącznie do wymiany, natomiast inne można bez problemu wyczyścić – np. odkurzaczem czy miękką szczotką z niewielką ilością płynu czyszczącego oraz preparatu bakteriobójczego. Warto pamiętać, że w nieczyszczonym klimatyzatorze szybko zaczynają się namnażać bakterie i drobnoustroje mogące powodować reakcje alergiczne, a nawet poważne choroby.
Odpowiednia eksploatacja
box:offerCarousel
Przynajmniej raz w tygodniu zewnętrzny panel klimatyzatora należy przecierać zwilżoną ściereczką z mikrofibry. W sprzedaży są również środki chemiczne do czyszczenia oraz dezynfekcji poszczególnych elementów układu klimatyzatora, np. parowników i skraplaczy. Mogą mieć postać płynu, aerozolu lub koncentratu. Przed zakupem warto sprawdzić, czy wybrany przez nas preparat ma odpowiednie atesty. Przynajmniej dwa razy w roku, np. wiosną oraz pod koniec lata, nasz klimatyzator powinien przejść przegląd konserwacyjno-serwisowy wykonywany przez profesjonalistę. Dzięki temu zabiegowi będziemy mieli pewność, że urządzenie działa wydajnie i nie zagraża naszemu zdrowiu.
Preparaty
Dobrze sprawdzają się środki wyprodukowane przez znane marki, np. preparat Axor Clinair. Profesjonalny płyn w aerozolu przeznaczony do czyszczenia oraz konserwacji klimatyzatorów. Dzięki odpowiedniej konsystencji umożliwia czyszczenie bez skapywania. Sposób użycia jest niezwykle prosty: zabrudzoną powierzchnię spryskujemy preparatem, pozostawiamy na ok. 10 min, a następnie spłukujemy wodą lub zmywamy ściereczką. Pojemność: 1000 ml. Cena: od 15,95 zł.
box:offerCarousel
Dobrze też radzi sobie Faren F20
Professional, środek bakteriobójczy do czyszczenia klimatyzatorów oraz systemów grzewczych. Umożliwia efektywne oczyszczenie urządzenia z bakterii oraz grzybów, a dodatkowo zabezpiecza przed powstawaniem nieprzyjemnych zapachów. Sposób użycia: preparat wprowadzamy bezpośrednio do układu klimatyzatora, pamiętając, że urządzenie powinno być wyłączone. Cena: 36 zł.
Elementy, które powinny zostać skontrolowane i wyczyszczone, to: obudowa, skraplacz, lamele, parownik, turbiny wentylatora, filtry, powierzchnie wymiany ciepła, sprężarki, łożyska, instalacja elektryczna, taca ociekowa, pojemnik z chłodziwem. Skontrolować należy szczelność systemu, a także ciśnienie oraz temperaturę obiegu chłodniczego, zużycie oleju oraz szczelność wszystkich układów.
Czyszczenie klimatyzatora przenośnego to dość czasochłonne, ale bardzo ważne zadanie, które ma bezpośredni wpływ na zdrowie i samopoczucie wszystkich domowników. | Jak czyścić przenośny klimatyzator? |
W pierwszych dniach maja zapaleni wędkarze wyruszają na połów jednego z najgroźniejszych drapieżników naszych wód – szczupaka. Jego złowienie bywa nie lada wyzwaniem oraz powodem do dumy. Okres ochronny na tę rybę kończy się 30 kwietnia, dlatego warto przed rozpoczęciem sezonu odpowiednio się przygotować, poznać zwyczaje szczupaka oraz dowiedzieć się, jaki sprzęt przyda się do jego złowienia. Zębaty łowca
Szczupak to ryba śródlądowa o zielonym ubarwieniu z żółtymi plamami, które pozwalają jej maskować się wśród wodnej roślinności. Jego ciało przystosowane jest do pływania z dużą prędkością – ma szpiczastą głowę, wydłużony korpus i silne płetwy. To świetny łowca czekający na swoją ofiarę na dnie zbiornika wodnego. Kiedy upatrzy zdobycz, potrafi schwytać ją w ułamku sekundy. Drapieżnik osiąga około metra długości i waży 10–15 kg. Prowadzi osiadły tryb życia i bytuje przeważnie samotnie.
Połów szczupaka nie jest sprawą łatwą, dlatego to jedno z najbardziej upragnionych trofeów. W maju, po zakończonym tarle, zadanie to może być jednak nieco łatwiejsze, ponieważ wygłodniały szczupak wykazuje dużą aktywność w poszukiwaniu pożywienia. Zapomina wtedy o podstawowych środkach ostrożności i daje się złowić na wędkę nawet niedoświadczonym rybakom.
Metody połowu
Każdy wędkarz ma najczęściej swoją własną technikę pozwalającą mu złowić tego podwodnego drapieżcę. Do jednych z najskuteczniejszych metod połowu należą spinning i przepływanka spławikowa.
Sportową metodą połowu jest spinningowanie. Polega ono na szukaniu ryb na różnych stanowiskach. Zadaniem wędkarza jest trafienie z przynętą w miejsce, w którym znajduje się szczupak. Liczba rzutów jest bardzo ważna i decyduje o sukcesie połowu. Łowiąc na wodach stojących, warto zarzucać wędzisko na granicy strefy roślinnej, a jeśli poszukujemy większego okazu, użyjmy łódki, gdyż starsze okazy przebywają nieco dalej od brzegu.
Wybierając wędzisko, zdecydujmy się na solidny model o długości 2–2,7 m oraz na kołowrotek o nieruchomej szpuli, z mocną żyłką zakończoną przyponem. Do najpopularniejszych przynęt należą przynęty gumowe,blachy, woblery. Każda z wymienionych inaczej zachowuje się w wodzie, jej wybór zależy m.in. od stanu wody, głębokości uciągu czy przejrzystości. Zdecydowanie się na właściwą przynętę może być dość kłopotliwe, jednak każdy doświadczony wędkarz ma swoje ulubione sztuczne przynęty.
Decydując się na połów tradycyjną przepływanką spławikową, musimy się uzbroić w cierpliwość. Wielu wędkarzy czeka długie godziny w nadziei na schwytanie zębatego drapieżcy. Najczęściej wykorzystywaną przynętą w tym przypadku jest tzw. żywiec. Żywą rybkę uzbrojoną w kotwiczkę lub haczykzarzuca się wraz ze spławikiem i oczekuje na wygłodniałego szczupaka. Haczyk musi być bardzo ostry z uwagi na twardy pysk szczupaka, a stalka mocna i sprawdzona. Na końcu stalki montujemy krętlik, zabezpieczający przed skręceniem żyłki. Długie wędzisko zapewni nam dobre zacięcie ryby, dlatego wybierzmy takie o długości 3,6–3,9 m oraz kołowrotek ze sprawnym hamulcem, z żyłką o średnicy 0,25 mm i długości co najmniej 150 m. Spławik – obowiązkowy element przepływanki – musi mieć dość dużą wyporność. Wędkarze najchętniej stosują spławik przelotowy z oczkiem w dolnej części korpusu lub z otworem przechodzącym centrycznie przez korpus. Przynęta powinna się unosić około metra nad dnem, ponieważ prawdopodobieństwo zauważenia jej przez szczupaka jest tam największe.
Szczupak to jedna z najbardziej znanych ryb w Polsce, a jego mięso jest bardzo cenione przez smakoszy. Zanim zdecydujemy się na wyprawę w poszukiwaniu tego drapieżnika, postarajmy się dokładnie poznać jego zwyczaje, aby nasz połów zakończył się powodzeniem. | Wiosenna zasiadka na szczupaka |
Guarana to od niedawna prawdziwy hit na rynku suplementów diety. Ekstrakt z tej rośliny uznawany jest za zdrowszy odpowiednik kawy i napojów energetyzujących. Dzieje się tak głównie za sprawą zawartej w nim guaraniny – substancji o silnie pobudzających właściwościach. Paulinia guarana, nazywana również ciernioplątem, to pnącze wywodzące się z Ameryki Południowej. Występuje w Brazylii, głównie w dorzeczu Amazonki. Co ciekawe, do tej samej rodziny roślin mydleńcowatych należą między innymi kasztanowce, klonowate i chińskie liczi. Już w czasach prekolumbijskich Indianie z plemion Tupi i Guarani dostrzegli niezwykły sposób działania guarany, uznając jej owoce za przedmioty magiczne. Jej nasiona z kolei były przez nich wykorzystywane jako środek płatniczy. Według legendy roślina ta miała wyrosnąć z oczu boskiego dziecka, które zostało brutalnie zgładzone przez węża. W rzeczywistości o energetyzujących właściwościach napoju sporządzanego z nasion decyduje nie magia, lecz niespotykany nigdzie indziej skład chemiczny.
Co kryje się w guaranie?
Choć wspomniana guaranina często bywa uznawana za rodzaj kofeiny, substancje te różnią się między sobą budową chemiczną. Nie oznacza to jednak, że guarana nie zawiera „zwyczajnej” kofeiny – w nasionach kryją się niewielkie ilości tej substancji. Prócz niej znaleźć w nich można również adeninę, cholinę, teobrominę, katechinę, skrobię i hypoksantynę. Taka mieszanka w wyraźny sposób pobudza pracę ludzkiego mózgu: zwiększa koncentrację, dodaje energii, pozwala pracować przez dłuższy czas bez widocznych oznak zmęczenia. Jej działanie jest porównywalne ze skutkami wypicia mocnej kawy. Spożywanie guarany poprawia również nastrój i zapewnia dobre samopoczucie. Szacuje się, że efekt ten utrzymuje się przez około 6 godzin (zatem dłużej niż po spożyciu kawy). W przeciwieństwie do klasycznych energetyków guarana nie ma właściwości uzależniających. Badania wskazują, że zawarte w niej substancje są bezpieczne dla zdrowia.
Pozytywne skutki spożywania guarany nie ograniczają się do zwiększania energii i wydajności. Substancje znajdujące się w nasionach zaliczamy do antyoksydantów, które opóźniają starzenie się organizmu i przeciwdziałają powstawaniu nowotworów. Mają również zbawienne działanie dla naszej skóry. Guarana jest polecana sportowcom oraz osobom dbającym o linię – wyciąg z nasion sprzedaje się również jako preparat wspomagający odchudzanie. Spożywanie guarany ma hamować odczucie głodu. Roślina ta uznawana jest także za silny afrodyzjak.
box:offerCarousel
Jak spożywać guaranę?
Indianie z plemienia Guarana przygotowywanie naparu z tej rośliny rozpoczynali od prażenia i mielenia nasion. Do dziś w Brazylii spożywa się napoje wykonane zgodnie z tradycją, takie jak słodkawe piwo guaranowe. W Europie guarana dodawana jest przede wszystkim do kawy, herbaty oraz napojów typu yerba mate.
Osoby, które lubią eksperymentować w kuchni, mogą kupić również guaranę w proszku i samodzielnie sporządzać napoje z jej dodatkiem. Zazwyczaj poleca się stosowanie 1 łyżeczki na szklankę (250 ml). Oczywiście, substancję można dodawać nie tylko do wody, lecz także przyrządzić w ten sam sposób smaczne i pożywne koktajle, np. z bananów czy truskawek.
box:offerCarousel
Aby zwiększyć działanie energetyzujące, proszek dosypuje się do kawy rozpuszczalnej lub napojów typu cola. Trzeba jednak pamiętać, że efekt pobudzający takiej mieszanki może być może być bardzo silny. Proszkiem guaranowym da się też wzbogacić jogurty czy serki. W tradycyjnych społeczeństwach Ameryki Południowej z guarany wytwarzany jest nawet chleb. Na polskim rynku są dostępne zawierające ją słodycze.
Z oczywistych względów nie zaleca się stosowania guarany przed snem. Nie można również przekraczać maksymalnego dopuszczalnego spożycia tej substancji. Przedawkowanie groz wywołaniem bardzo nieprzyjemnych i niebezpiecznych skutków. Jeśli borykamy się z przewlekłymi schorzeniami (choroby serca, cukrzyca, alergie), przed sięgnięciem po guaranę warto skonsultować się z lekarzem prowadzącym. | Guarana – czym jest i jak ją spożywać? |
Praca biurowa to godziny spędzone w pozycji siedzącej, a co za tym idzie – ogromne obciążenie dla kręgosłupa. Warto zadbać o odpowiednie wyposażenie stanowisk pracowników, żeby były wygodne i ergonomiczne. Krzesła, które są w biurze, wystarczy „rozbudować” o dodatkowe elementy, co zdecydowanie poprawi komfort pracy. Nie potrzeba na to wielkich nakładów finansowych. Praca w pozycji siedzącej może prowadzić do różnych problemów zdrowotnych, które związane są przede wszystkim z kręgosłupem, ale nie tylko. Osobom, które spędzają codziennie kilka godzin za biurkiem, polecana jest aktywność fizyczna, ale nie wszyscy mają czas lub chęci, żeby uprawiać sport. Pracodawcy mogą jednak podnieść komfort pracy, inwestując w ergonomiczne podnóżki oraz podpórki pod plecy.
Ergonomiczne podnóżki – czy warto?
Na pewno wygodniej pracuje się w pozycji siedzącej, kiedy można oprzeć nogi nieco wyżej. Takie zadanie spełnia właśnie podnóżek. Warto, żeby miał regulację wysokości oraz kąta pochylenia, a jego powierzchnia nie była śliska. Nie powinien też przesuwać się po ziemi w czasie użytkowania.
Podnóżek ergonomiczny Fellowes ma zaprojektowaną podstawę pod stopy oraz specjalną powierzchnię z wypustkami, która umożliwia masaż. Pozwala regulować wysokość oraz kąt pochylenia. Ten model otrzymał certyfikat FIRA, co gwarantuje, że produkt spełnia wszelkie standardy ergonomiczności. Koszt podnóżka: od 65,90 zł do 97,90 zł.
Firma Fellowes oferuje również podnóżki Microban, które mają antybakteryjną powłokę. Pozwala ona zwalczać niekontrolowany rozwój szkodliwych drobnoustrojów. Powłoka Microban nie zużywa się w trakcie użytkowania. Podnóżek ma 3-stopniową regulację wysokości oraz kąta pochylenia do 30 stopni. Można go kupić w cenie od około 107 zł do 135 zł. Urządzenie ma certyfikat FIRA.
Dostępne są również podnóżki AIDATA w dwóch modelach. Pierwszy z nich to platforma z gumowym podłożem, które zapobiega przesuwaniu się podnóżka. Ma jedynie regulator kąta pochylenia (od 10 do 25 stopni). Koszt: od 68,90 zł do 72,90 zł. Drugi model AIDATA jest w podobnej cenie, ale ma dodatkową, przydatną funkcję. W tym podnóżku można regulować wysokość od 90 cm do 140 cm. Plastikowa powierzchnia jest wytrzymała i odporna na uderzenia.
box:offerCarousel
Podpórki pod plecy, czyli wybawienie dla kręgosłupa
Podpórki pod plecy mają przede wszystkim zapobiegać bólom szyi oraz pleców. Wielogodzinna praca przy komputerze sprawia, że kręgosłup się męczy. Podpórka na krzesło powinna być elastyczna, dobrze dopasowana do budowy ciała i komfortowa w użytkowaniu.
Ceny ergonomicznych podpórek pod plecy zaczynają się już od 5,69 zł. Za 19 zł można kupić podpórki z masażerem, które pasują do każdego fotela biurowego. Na środku oparcia są wypustki, które służą do masażu kręgosłupa. Ergonomiczną podpórkę na krzesło, bez masażer, można kupić za około 26 zł. Zbudowana jest z delikatnej siatki, która umożliwia swobodną cyrkulację powietrza za plecami. Podobny model, ale wykonany z bambusa, dostępny jest za 29 zł.
box:offerCarousel
Firma Fellowes ma w swojej ofercie dwa modele podpórek. Pierwszy z nich to podpórka ergonomiczna lędźwiowa pod plecy w cenie 144 zł. Jest droższa od powyższych modeli i zdecydowanie różni się od nich wyglądem. Podpórka ma wypełnienie, które dostosowuje się do każdego rodzaju pleców, oraz regulowany pasek i klamry, które ułatwiają mocowanie. Dzięki temu, że została zastosowana specjalna technologia FoamFusion™, podpórka jest miękka i komfortowa dla użytkownika.
Drugi model, czyli podpórka ergonomiczna pod plecy na krzesło z dwoma poduszkami, dostępny jest w cenie 136 zł. Została zaprojektowana w taki sposób, żeby redukować napięcie pleców i ułatwiać utrzymanie prawidłowej postawy podczas siedzenia. Wykonana jest z siatkowego materiału, który dopasowuje się do konturów ciała. Może być przymocowana praktycznie do każdego krzesła biurowego.
Codzienna praca przed komputerem może być bardziej komfortowa, a przede wszystkim zdrowsza dla naszych pracowników. Ergonomiczne podnóżki oraz podpórki pod plecy nie kosztują wiele, a z pewnością zostaną przyjęte w waszej firmie z entuzjazmem. | Ergonomiczne podnóżki i podpórki pod plecy. Wygodna praca za nie więcej niż 150 zł |
Wybieramy dziesięć najlepszych gier na Androida, które w październiku zrobiły na nas największe wrażenie. Minecraft: Story Mode
Minecraft: Story Mode to gra, która ukazała się nie tylko na dużych konsolach i pececie, ale trafiła też na sprzęty mobilne. Podobnie jak na większych maszynkach, tak i na urządzeniach z Androidem mamy do czynienia z grą podzieloną na epizody. To nietypowa produkcja dla fanów Minecrafta, bowiem twórcy – studio Telltale Games – jak zwykle położyli nacisk na historię oraz dialogi, a nie budowanie własnego świata. Dla osób, które wcześniej grały w Minecrafta, to ciekawa okazja, by z innej perspektywy spojrzeć na swoją ulubioną serię. A ci, którzy jeszcze nie grali, mogą po raz pierwszy zetknąć się z tym niezwykle popularnym uniwersum. Tym bardziej, że Minecraft: Story Mode to naprawdę udana produkcja.
Ghosts of Memories
Ghosts of Memories to polska odpowiedź na niezwykle popularne i cenione Monument Valley. W polskiej produkcji cel tylko na pierwszy rzut oka jest łatwy: dotrzeć z jednego końca mapy na drugi. Zabawa zaczyna się, gdy okazuje się, że na drodze stają różne przeszkody, które trzeba ominąć. Jak? Manipulując obiektami lub szukając innej ścieżki. Ghosts of Memories jest grą logiczną, wymagającą myślenia i taktyki. Urzeka również oprawą graficzną i klimatem, budzącym skojarzenia z dawnymi, odległymi cywilizacjami. Co ważne, gra nie ma żadnych mikrotransakcji. Płacimy raz (12 zł) i to wystarczy.
Sonic Dash 2: Sonic Boom
Sonic to kultowa postać dla każdego gracza. I nie tylko, bo niebieskiego jeża kojarzą zapewne nawet ci, którzy nigdy nie trzymali w rękach pada, a mimo to gdzieś się z tą postacią zetknęli. Najnowsza odsłona z sympatycznym bohaterem w roli głównej nie będzie zaskoczeniem dla fanów. Sonic Dash 2: Sonic Boom to endless runner, w którym gnamy przed siebie, starając się omijać przeszkody i eliminować przeciwników. Oprawa graficzna jest kolorowa, gra jest dynamiczna, więc na pewno ucieszy młodszych użytkowników sprzętów z Androidem. Warto podkreślić, że w Sonic Dash 2: Sonic Boom steruje się nie tylko Soniciem, ale też innymi bohaterami, których wcześniej należy odblokować.
Prune
Gry na smartfony kojarzą się z prostą, szybką, dynamiczną rozgrywką. Mają być „zabójcą czasu”, kiedy mamy krótką przerwę w szkole lub pracy albo kiedy jedziemy autobusem i tramwajem. To jednak niepotrzebny, krzywdzący stereotyp, bo smartfony są świetnym miejscem dla artystycznych, niezwykle klimatycznych gier. Takich jak Prune. To tytuł, w którym podcinamy gałęzie tak, by drzewo mogło dotrzeć do źródła światła. Opis sugeruje banalną rozgrywkę, ale Prune takie nie jest. Gra każe się zastanowić nad ruchami. A poza tym cieszy oko – klimat i oprawa graficzna robią niezwykłe wrażenie. To idealna gra na wieczór, żeby zrelaksować się i wyciszyć po ciężkim dniu. A przy okazji sprawić sobie sporo rozrywki.
The Walking Dead: No Man's Land
Serialu i komiksu The Walking Dead nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. To jeden z najpopularniejszych tytułów świata popkultury. Nic dziwnego, że marka doczekała się kilku mobilnych gier skupiających się na ataku zombiaków. The Walking Dead: No Man's Land jest kolejną, na dodatek korzystającą w pełni z serialowej licencji. Dzięki temu w grze zobaczymy Daryla Dixona – twórcy odwzorowali jego sylwetkę, a także poprosili o nagranie kwestii. Sama produkcja jest zaś strategią turową. Jak zwykle chodzi o to, żeby przetrwać w świecie opanowanym przez zarazę. Oprócz zbierania surowców i rozbudowywania bazy, istotną kwestią są starcia z zombiakami rozgrywane w systemie turowym. The Walking Dead: No Man's Land pozwala na mikrotransakcje.
Blood Bowl: Kerrunch
Blood Bowl: Kerrunch to brutalna wariacja na temat futbolu amerykańskiego. Zasady teoretycznie są podobne: chodzi o to, żeby zdobyć przyłożenie, czyli dostać się z piłką na koniec boiska, w strefę chronioną przez rywala. Sęk w tym, że w Blood Bowl, podobnie jak w innych grach z tego uniwersum, zawodnikami nie są sportowcy, a cała plejada bohaterów świata fantasy: orki, elfy czy rycerze. Naszym zadaniem jest takie dobranie taktyki, by grający dotarli z piłką na koniec boiska – masakrując przy okazji rywala, a samemu nie dając się zabić. Pole gry to niewielki prostokąt, więc starcia są szybkie i efektowne, a przy tym wciągające, bo chce się zagrać jeszcze jedną rundkę. Warto zagrać, tym bardziej że Blood Bowl: Kerrunch to produkcja darmowa.
The Martian: Bring Him Home
Kiedyś na komputerach i konsolach ukazywały się gry na podstawie filmów lub samej filmowej licencji. Dziś tej mody już nie ma, bo „gry filmowe” znacznie częściej lądują na platformach mobilnych. Tak jak The Martian: Bring Him Home, produkcja na podstawie filmu „Marsjanin”, w którym grał Matt Damon. Podobnie jak w książce czy kinowym hicie, tak i w mobilnej grze głównym bohaterem jest Mark Watney. My zaś wchodzimy w rolę pracownika NASA, który musi pomóc kosmonaucie w rozwiązywaniu napotkanych problemów. Wybierając odpowiednie kwestie, staramy się doprowadzić do szczęśliwego zakończenia. Historia może jednak skończyć się różnie, a wszystko zależy od podejmowanych przez nas decyzji.
Minions Paradise
Minionki to fenomen. Stworki są dziś wszędzie – w kinach, na zeszytach, produktach spożywczych czy reklamach. Nie sposób przed nimi uciec. Ale czy właściwie chcemy się ich pozbyć? Jeśli na to pytanie odpowiedzieliście przecząco, to Minions Paradise jest dla was. To strategia ekonomiczna, w której zarządzamy wysepką opanowaną przez sympatyczne Minionki. Cel jest prosty: rozwój minionkowego kurortu. Rozgrywka jest łatwa, tak by przed ekranem mogli zasiąść najmniejsi i bez problemu zrozumieć zasady. Autorom strategii udało się zachować klimat i humor filmu, więc Minions Paradise to produkcja dla największych fanów Minionków.
Downwell
Za pomocą Downwell można odmłodzić się o co najmniej trzydzieści lat. Downwell przypomina grę, którą żywcem wyjęto z lat osiemdziesiątych. Takie wrażenie sprawia nie tylko retro oprawa audiowizualna, ale sama rozgrywka. Downwell to produkcja z gatunku roguelike. Zasady są proste - przemierzamy poziomy i walczymy z napotkanymi przeciwnikami. Cechą charakterystyczną tego gatunku jest fakt, że poziomy generowane są losowo – nigdy więc nie wiadomo, jak wyglądać będzie mapa i z kim przyjdzie nam toczyć starcia. To oczywiście duża zaleta, bowiem gra ciągle nas zaskakuje.
Love Rocks Shakira
Love Rocks Shakira to produkcja skazana na sukces. W końcu jej twórcy to ekipa stojąca za Angry Birds (studio Rovio), a najważniejszą postacią jest niezwykle popularna piosenkarka Shakira. Sama gra jest jednak dość typowa, bowiem mamy do czynienia z klasyczną grą w „diamenty”. Staramy się dobierać kamienie w rzędzie, za co otrzymujemy punkty. Nic wyjątkowego, ale Rovio potrafi stworzyć wciągające gry. Choć nie da się ukryć – to gra przygotowana z myślą o największych fanach piosenkarki. | TOP 10 najlepszych gier października na Androida |
W dzisiejszym, ogarniętym nowymi technologiami, świecie smartfony stanowią główne źródło komunikacji, a także wszechstronne narzędzie wykorzystywane np. do nawigacji. Niestety, ze względu na swoją wielką moc obliczeniową i ogromne dotykowe ekrany dość szybko rozładowują baterie. Problemu nie ma, kiedy jesteśmy w domu i możemy podłączyć urządzenie do ładowarki sieciowej. Co jednak zrobić, kiedy często podróżujemy samochodem i również w nim chcielibyśmy móc podładować smartfon? W tym przypadku z pomocą przychodzą ładowarki samochodowe. Czy mogę użyć ładowarki w swoim samochodzie?
Jak zapewne większość z was wie, standardowy samochód na swoim wyposażeniu nie ma gniazdka elektrycznego pozwalającego na wykorzystanie standardowej, sieciowej ładowarki do smartfonu, jaką wraz z zestawem dostarcza nam producent. W odróżnieniu od ładowarki sieciowej, jej samochodowy odpowiednik wykorzystuje do zasilania gniazdo zapalniczki, które znajduje się w większości pojazdów. Jeśli twój samochód ma na wyposażeniu zapalniczkę, oznacza to, że będziesz mógł wykorzystać w nim ładowarkę samochodową. Aby jej użyć, po prostu wyciągamy zapalniczkę i w jej miejsce wkładamy ładowarkę, która powinna idealnie pasować.
Podstawowe parametry
Zakup ładowarki samochodowej nie jest jednak taki prosty, jak by się mogło wydawać. Istnieje wiele wariantów tego sprzętu. Dużo ładowarek ma wejście (jedno lub więcej) na standardowy kabel USB. Jeśli więc nasza ładowarka sieciowa ma odłączany kabel USB, będziemy go mogli wykorzystać w jej samochodowym odpowiedniku, po prostu wciskając kabel w wolny slot USB, a z drugiej strony podłączając nasz smartfon. Niektóre ładowarki mają jednak na stałe przymocowany kabel, który może się kończyć różnymi wtyczkami. W takim przypadku konieczne jest dopasowanie ładowarki samochodowej do naszego smartfonu w taki sposób, aby jej wtyczka pasowała do gniazda ładowania.
Kolejnymi parametrami są napięcie i prąd wyjściowy. O ile napięcie w ładowarkach do smartfonów praktycznie zawsze wynosi tyle, co w standardowym złączu USB (czyli 5V), o tyle prąd może być już bardzo różny. Zasada jest w tym przypadku bardzo prosta – im wyższy prąd wyjściowy (np. 2,1 A, czyli 2100 mA), tym mocniejsze i bardziej prądożerne smartfony będziemy mogli ładować. Jeśli kupimy zbyt słabą ładowarkę, może się okazać, że pomimo podłączenia urządzenia do ładowania (gdy np. jest włączony w nim ekran), bateria i tak się rozładowuje. To dlatego, że ładowarka ma za mały prąd wyjściowy, który nie nadąża z zasilaniem smartfona. Dobrym sposobem na dobranie ładowarki samochodowej jest sprawdzenie, jakim prądem wyjściowym dysponuje nasza ładowarka sieciowa. Najlepiej więc, jeśli jej samochodowy odpowiednik będzie dysponował takim samym lub większym prądem na wyjściu.
Markowa czy no name?
Wśród ofert sprzedawców znajdziemy tysiące ofert ładowarek samochodowych. Są wśród nich sprzęty markowe (np. takich firm, jak Samsung, Nokia), urządzenia no name oraz zupełnie nieznanych firm. Które wybrać? Oczywiście najlepiej kupić ładowarkę markowego producenta. Wtedy możemy być pewni, że jej rzeczywiste parametry (w szczególności prąd wyjściowy) będą zgodne z tymi podanymi w opisie produktu. Wybierając sprzęt no name, możemy kupić ładowarkę, która będzie miała dużo gorsze parametry niż te deklarowane w opisie. Rzecz jasna, kupno markowego urządzenia wiąże się z większym wydatkiem, więc jeśli koniecznie chcemy tego uniknąć, postarajmy się chociaż kupić ładowarkę, która została wyprodukowana przez nieco mniej znanego producenta.
A co, jeśli chcemy jednocześnie używać zapalniczki i ładowarki?
Na to też znaleziono rozwiązanie, ponieważ istnieją rozdzielacze do gniazdka zapalniczki, które możemy zastosować w naszym samochodzie. Standardowe rozdzielacze mają 2–3 wejścia, do których można jednocześnie włożyć np. zapalniczkę i ładowarkę. Co ciekawe, niektóre rozdzielacze są też wyposażone w złącza USB, z których również da się zasilić smartfon. Jeśli zdecydujemy się na zakup rozdzielacza zaopatrzonego w USB, może się okazać, że zakup standardowej ładowarki samochodowej będzie zbędny, gdyż w tej roli spokojnie wyręczy ją rozdzielacz. | Ładowarki samochodowe, czyli jak zasilić smartfon w podróży |
Duży i piękny domek z zestawem kolorowych mebelków to marzenie wielu miłośniczek lalek. Nadchodzące święta mogą być wspaniałą okazję do jego spełnienia. Poznaj propozycje idealne na prezent pod choinkę. Domek dla lalek to nie tylko kolejna zabawka do kolekcji. Ze względu na swoje wymiary staje się ważnym, dekoracyjnym elementem wystroju wnętrza. Rozmaite style, kształty i wielkości dają olbrzymie pole do wyboru i możliwość dopasowania do zainteresowań dziewczynki. Oto kilka propozycji.
1. Drewniana Rezydencja z Beverly Hills (od 399 zł)
box:offerCarousel
Domek Beverly o wysokości 124 cm to przeznaczona dla lalek Barbie, trzypiętrowa konstrukcja z pełnym wyposażeniem. W budynku znajduje się 5 pomieszczeń wykończonych w indywidualnej stylistyce wraz z kompletem 13 ręcznie wykonanych mebelków (m.in. stół z krzesłami, zestaw wypoczynkowy, wanna).
2. Leśny Domek Enchantimals (od 138,90 zł)
box:offerCarousel
Enchantimals, nowość na rynku lalek, to grupa niezwykłych przyjaciółek. Każda z nich opiekuje się zwierzęciem, z którym dzieli cechy charakteru i wyglądu. W Leśnym domku mieszka Prue Panda z misiem imieniem Nari. W pięknie wykonanym, stylizowanym piętrowym budynku znajduje się kuchnia, łazienka, sypialnia i plac zabaw. Między poziomami mieszkańcy mogą się przemieszczać niezwykłą windą w kształcie gniazda.
3. Malinowa Willa (od 289 zł)
box:offerCarousel
Malinowa Willa przypadnie do gustu wszystkim małym romantyczkom. Różowy domek ma 90 cm wysokości i 3 poziomy. Wszystkie jego elementy zostały wykonane z drewna i pomalowane bezpiecznymi farbami, głównie w odcieniach różu. Każdy z 17 mebelków może być dowolnie ustawiany i wyjmowany, co daje możliwość indywidualnego urządzenia wnętrza.
4. Luksusowa Rezydencja (od 999 zł)
box:offerCarousel
Rezydencja od KidKraft to domek z najwyższej półki, zachwycający mnogością funkcji i możliwości. Budynek ma 4 poziomy, 6 pomieszczeń i 35 elementów wyposażenia, m.in. grające pianino, WC z odgłosem wody, włączaną lampkę LED, ruchomą windę i zasuwane okna. Do umieszczonego przed domem basenu można nalać wody, co zwiększa realizm zabawy. Dbałość o detale i wysoka jakość wykonania sprawiają, że jest wart swojej ceny.
5. Lodowy Pałac (od 239 zł)
box:offerCarousel
Wykonana w całości z drewna Lodowa Rezydencja spodoba się wszystkim miłośniczkom bajkowych klimatów. Wysoki (110 cm) pałac ma 3 poziomy z pomieszczeniem na każdym z nich, urządzone 10 różnymi mebelkami. Wśród nich znajdują się m.in. piękny tron, pianino i toaletka z lustrem. Wszystko utrzymane jest w niebiesko-fioletowej kolorystyce.
6. Trzypiętrowy domek od Goki (od 429 zł)
box:offerCarousel
Wyjątkowo solidny, w całości wykonany z drewna 3-piętrowy domek ma 6 wydzielonych pomieszczeń, taras, schody i okna. Na strych prowadzi drabinka dostawiana do umieszczonej w podłodze klapy. Brak wyposażenia, możliwe jest jednak dokupienie pasujących do niego mebelków i laleczek.
7. Domek Chelsea od KidKraft (od 444 zł)
box:offerCarousel
Chelsea to bajecznie kolorowy domek z rzucającymi się w oczy czerwonymi, ruchomymi okiennicami. Ma 3 piętra, 2 klatki schodowe i 17 mebelków (m.in. fortepian, wannę, piętrowe łóżeczko) dostosowanych do laleczek o 12-centymetrowej wysokości. Większość elementów wykonana jest z drewna i uzupełniona o plastikowe lub materiałowe dodatki.
8. Domek Barbie (od 159 zł)
box:offerCarousel
Oryginalny domek od Mattela jest kompaktowy i łatwy do przenoszenia w dowolne miejsce. Ma 2 poziomy, a na nich kuchnię, łazienkę, salon z telewizorem zmienianym w stół, oraz sypialnią na piętrze, której łóżko błyskawicznie zmienia się w luksusową wannę. Do zestawu dołączona jest lalka Barbie z serii Fashionistas.
9. Zamek Księżniczki (od 369 zł)
box:offerCarousel
Wykonany z drewna zamek spodoba się wszystkim miłośniczkom zabawy w księżniczki i rycerzy. W zestawie znajdują się: 4 laleczki (król, królowa, księżniczka i książę), 12 mebelków i 2 koniki. Budynek składa się z części mieszkalnej z sypialnią, salą tronową i łazienką, a także królewskiej stajni, w której oprócz koników swoje miejsce ma fioletowy powóz.
10. Wiejski domek (od 149,90 zł)
box:offerCarousel
Drewniana farma od Goki to świetna propozycja dla najmłodszych dziewczynek. Niewielkich rozmiarów domek (21 cm x 16 cm) zawiera 33 elementy, m.in. laleczki farmerów, zwierzątka, mebelki i akcesoria, takie jak woreczki z paszą. Starannie wykonany i bezpieczny daje olbrzymie możliwości zabawy, zajmując jednocześnie niewiele miejsca.
Zachwycający wykonaniem i bogactwem wyposażenia domek będzie wyjątkowym prezentem dla każdej dziewczynki, która uwielbia zabawę lalkami. Znajdzie w nim wspaniałe miejsce nie tylko do zabawy, ale także do przechowywania swojej kolekcji. | 10 domków dla lalek – prezent na Święta 2017 |
Do stołu zasiedli najzdolniejsi uczniowie Akademii Magii i Szachrajstwa. Wszyscy są żądni zabawy, jednak przed nimi jeszcze egzaminy końcowe. Wreszcie jako pierwsza kroczy nauka, a dopiero później można zająć się rozrywką. Dlatego czas skupić się na ostatniej i najważniejszej rzeczy w tym roku szkolnym. Waszym zadaniem będzie pozbieranie odpowiednich składników i zmieszanie tych najbardziej punktowanych. Jednak nikt nie powiedział, że w trakcie nie można spróbować swych własnych specyfików. Kto okaże się najzdolniejszym uczniem? Wnętrzności i przygotowanie do gry
W sporych rozmiarów pudle znajdziemy tekturowe elementy, z których stworzymy podajnik kulek ingrediencji (po 20 kulek w kolorze żółtym, czerwonym, niebieskim i czarnym), 15 żetonów biegłości, 4 plansze stanowiska alchemicznego, 64 płytki eliksiru ośmiu rodzajów, 21 żetonów drobnej pomocy oraz żeton pierwszego gracza. Wszystkie składniki prezentują się znakomicie. Zabawa zaczyna się już od momentu składania podajnika kulek, bo jest to typowy zestaw „zrób to sam”. Dlatego cierpliwie, krok po kroku dochodzimy do właściwej rozrywki.
Gra jest przeznaczona dla od 2 do 4 osób w wieku co najmniej 8 lat. Na początku bawimy się w małego majsterkowicza i budujemy podajnik kulek. Wręczamy każdemu graczowi planszę stanowiska alchemicznego. Usuwamy spośród płytek eliksiru dwa rodzaje. W grze wykorzystujemy 6 rodzajów płytek. Należy oddzielić te oznaczone gwiazdką i losowo rozdać po 2 sztuki każdemu graczowi. Następnie umieszczamy je na planszy stanowiska alchemicznego. Pozostałe tabliczki eliksirów tasujemy i umieszczamy w 5 stosach, stroną przepisu ku górze. Kulki umieszczamy w zbiorniku podajnika (we wszystkich 5 torach). Obok niego kładziemy żetony drobnej pomocy i biegłości. Czas rozpocząć tworzenie mikstur…
Przebieg rozgrywki
Każdy gracz w swoim ruchu będzie zbierał jedną kulkę z podajnika ingrediencji. Jednak może to wywoływać przeróżne wybuchy. W końcu w laboratorium dzieją się czasem przedziwne rzeczy. Tylko kulki w tych samych kolorach swym zderzeniem powodują eksplozję. Dzięki niej gracz może zdobyć składniki, które będą mu potrzebne do przyrządzania eliksiru. Dlatego warto pracować nad tym, aby wybuchy były jak największe. Wtedy szybciej będziemy warzyć swoje mikstury.
Każda mieszanka wymaga od 4 do 7 składników, którymi będziemy wypełniać otwory na płytkach eliksirów. W chwili, gdy wszystkie otwory zostaną napakowane, roztwór jest ukończony i możemy działać dalej. Jednocześnie nie pozostajemy w swych działaniach sami, bo w każdym momencie możemy skorzystać z pomocy profesora. Dodatkowo odważniejsi uczniowie mogą skosztować swych eliksirów. Za każdą skończoną miksturę gracze zdobywają punkty. Poza tym za ukończenie trzech takich samych płynów lub pięciu o różnych mocach magicznych można zdobyć żeton biegłości, który przynosi 4 punkty. W momencie, gdy wszystkie żetony biegłości zostaną zdobyte, kończymy daną rundę i podliczamy punkty. Gracz z największą ich liczbą zostaje zwycięzcą.
Podsumowanie
„Wybuchowa Mieszanka” jest lekką i przyjemną grą dla początkujących graczy lub po prostu ceniących rozgrywki, które nie przeciążają szarych komórek. Zasady są proste i łatwe do wytłumaczenia. Naszym celem jest przygotowanie jak największej liczby eliksirów, za które dostajemy dużo punktów. Oczywiście musimy jednocześnie działać szybko, aby przeciwnicy nas nie ubiegli. Najwięcej zabawy pojawia się w momencie zdobywania składników, bo wyciągniecie jednej kulki może pociągnąć za sobą cały łańcuch zdarzeń. Dzięki temu, że mikstury dają różne sprawności, mamy możliwość budowania strategii i zaskakiwania przeciwników. Jednym zdaniem: jeśli szukacie emocjonującej, dynamicznej gry na towarzyskie lub rodzinne wieczory, to „Wybuchowa Mieszanka” sprawdzi się idealnie w tym temacie. | „Wybuchowa Mieszanka” – recenzja gry |
Bohater niniejszego testu to wzmocniony smartfon z 5-calowym ekranem HD, 4-rdzeniowym procesorem, 2 GB RAM-u oraz certyfikatem IP65. To wszystko można mieć już za 800 zł. Specyfikacja Goclever Quantum 2 500 Rugged
wyświetlacz: 5 cali, IPS, 1280 x 720 pikseli
chipset: MediaTek MT6735P (4x 1 GHz)
grafika: Mali-T720
RAM: 2 GB
pamięć: 16 GB + czytnik microSD do 32 GB
karta: DualSIM (microSIM + SIM 2G/3G)
łączność: 3G, Wi-Fi 802.11 b/g/n, Bluetooth 4.0, GPS z A-GPS
system operacyjny: Android 5.1 Lollipop
aparat: główny 8 Mpix z diodą LED + 1,3 Mpix z przodu
czujniki: światła, żyroskop, zbliżeniowy
funkcje: bank energii, zgodność z normą IP65, obsługa technologii Hot Knot
bateria: 5000 mAh
wymiary: 150,7 x 78,1 x 13,3 mm
waga: 255 g
Dane techniczne prezentują się obiecująco. Uwagę zwraca spora ilość pamięci wbudowanej oraz operacyjnej, obsługa dwóch kart SIM, a także potężny akumulator, mogący również działać jako powerbank. Układ to solidna jednostka, Mediatek MT6735P zapowiada się na szybszy niż popularny Snapdragon 410 Qualcomm.
Konstrukcja
Jak przystało na pancerne telefony, nie ma mowy o lekkiej i smukłej konstrukcji. Quantum 2 500 Rugged to potężny smartfon, który pod względem wymiarów dorównuje 5,5-calowym urządzeniom, ale może być od nich prawie dwukrotnie cięższy. A to ze względu na wzmocnioną konstrukcję i grube, bo mierzące 2,8 mm, szkło na froncie. Wizualnie producent poszedł w stronę bardziej nowoczesnego, mniej „roboczego” designu. Postawiono na tworzywa sztuczne (które jednak nie zostały ogumowane) i metalowe wzmocnienia.
Front to gruba tafla szkła – sztywna, bardzo mocna, a do tego zaokrąglona przy krawędziach, przypomina konstrukcje najnowszych, flagowych smartfonów od najbardziej popularnych producentów. Niestety na szkło naklejona jest folia, więc może ono nie być odporne na zarysowania. Nie ma w tym jeszcze nic złego, ale folia niestety nie współpracuje dobrze z zaokrąglonymi krawędziami; nie przylega jak powinna, widać na niej pęcherzyki powietrza, a do tego szybko brudzi się przy krawędziach. Pod ekranem umieszczono trzy przyciski dotykowe, z kolei nad ekranem dojrzeć można maskownicę głośnika oraz czujniki. Ramki są duże, mają około 2,5 cm od dołu i góry oraz 5 mm po bokach.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Boki są charakterystycznie wcięte (widać na nich przykręcone metalowe szyny), zaś rogi grube i mocno zaokrąglone. Z prawej strony znalazł się płaski włącznik z metalową pokrywką, a po przeciwnej stronie jest regulacja głośności. Wszystkie gniazda trafiły na szczyt, schowano je za gumowymi zaślepkami, to złącze microUSB do ładowania i funkcji banku energii oraz wyjście słuchawkowe.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na plecach telefonu widnieje duże logo modelu i producenta, na samym dole jest maskownica, a na górze obiektyw z diodą LED. W rogach widać gwinty na śruby – w zestawie mamy zapasowe śrubki wraz z małym śrubokrętem. Pokrywka jest zdejmowana, odsłania baterię przykrytą gumową uszczelką. Akumulator blokuje sloty na kartę microSD oraz dwie karty SIM w rozmiarach mini i micro.
Wykonanie smartfona oceniam bardzo dobrze, tworzywa są mocne i wzorowo spasowane. Całość konstrukcji jest sztywna, masywna i zwarta, nic się nie ugina ani nie trzeszczy. Quantum 2 Rugged oczywiście nie uczestniczy w wyścigu na najładniejszy telefon, jego strona wizualna nie jest tak ważna, ale osobiście wolę jednak bardziej kanciaste i gumowane „pancerniaki” niż futurystyczny kształt opisywanego Goclevera.
Ergonomia i użytkowanie
Nie jest to typowy smartfon do kieszeni – wagę i wymiary da się odczuć przy codziennym użytkowaniu. Na budowie, spływie kajakowym lub w górach nie będzie to jednak zbytnio przeszkadzać – smartfon można śmiało wrzucić do plecaka lub torby i nie przejmować się, że się uszkodzi. Urządzenie dobrze leży w dłoni, boki są chłodne i delikatnie szorstkie, ale zapewniają pewny chwyt. Szkoda jednak, że nie ogumowano tworzyw sztucznych z tyłu, gdyż pod wpływem wody lub piasku smartfon robi się dosyć śliski.
Gniazd nie trzeba szukać po całym urządzeniu, umieszczono je blisko siebie na górze, ich zaślepki trzymają się pewnie. Przyciski spisują się bardzo dobrze i nie różnią się od klawiszy zwykłych smartfonów – tj. są wyczuwalne i mają wyraźny klik.
Smartfon prawie nie nagrzewa się podczas użytkowania, obudowa zazwyczaj pozostaje chłodna. Przy pobieraniu większej ilości danych lub pracy na kliku aplikacjach delikatnie cieplejsza robi się górna część obudowy. Raz na jakiś czas warto otworzyć telefon, by wyczyścić maskownicę głośnika, gdyż może gromadzić się w niej brud, zwłaszcza piasek.
Konstrukcja jest symetryczna w pionie. Na dole widać takie samo wcięcie, jak u góry przy głośniku rozmów. Zdarzało mi się chwytać Goclevera odwrotnie, szczególnie po zmroku.
Trzeba mieć na uwadze, że smartfon jest pyłoodporny, ale nie do końca wodoszczelny. Urządzenie jest odporne na zalanie strumieniem wody, ale może nie przetrwać zanurzenia. To norma IP65, a nie, jak w droższych smartfonach tego typu, IP67 lub IP68.
Wyświetlacz
Ekran jest bardzo dobry. To jasny IPS z wysokim kontrastem. Ma nasycone i przyjemne dla oka barwy, bliskie neutralności – biel wydaje się być tylko lekko chłodna. Obraz jest jasny, a rozdzielczość 1280 x 720 pikseli daje całkiem wysokie zagęszczenie na poziomie 294 ppi, zatem czcionki są precyzyjne, a grafika ostra. Czerń jest lekko spłycona. Kąty widzenia są nieidealne, da się zauważyć lekkie srebrzenie. W tej cenie jest jednak bardzo dobrze, to bez porównania lepszy wyświetlacz niż w wzmacnianych smartfonach CAT z ekranami w technologii TN. Co ważne, interfejs dotykowy spisuje się bez zarzutu.
System operacyjny i wydajność
Android 5.1.1 Lollipop, który napędza system, został nieznacznie zmodyfikowany. Nie ma nakładki, wizualnie to prawie czysty Material Design Google’a. Belka powiadomień nie zmieniła się, szuflada ma natomiast przezroczyste tło, a menu ustawień zawiera dodatkowe opcje. Tych ostatnich jest sporo i dotyczą głównie gestów – można rysować litery na ekranie blokady, aby uruchomić odpowiednie aplikacje. Możliwe jest także wybudzanie ekranu podwójnym stuknięciem, czyli bardzo użyteczna opcja, znana przeważnie z urządzeń z wyższej półki cenowej. Smartfon obsługuje też technologię Hot Knot, która pozwala na przesyłanie danych pomiędzy dwoma urządzeniami stykającymi się ze sobą ekranami. Do wyboru są także ustawienia MiraVision, czyli konfiguracja barw ekranu.
Niestety kilka rzeczy zepsuto. Powiadomień nie da się usunąć, przesuwając je w prawą stronę, można tylko w lewą. Przyciski nawigacyjne mają inne funkcje – lewy uruchamia konfigurację pulpitu zamiast listy otwartych aplikacji. Do tych ostatnich można dostać się za pomocą podwójnego przyciśnięcia klawisza domowego. Na szczęście nie zmieniono funkcji klawisza cofania…
W pamięci jest trochę dodatkowych aplikacji, np. Opera mini, nawigacja, programy biurowe, latarka czy Skype. Nie ma tego dużo, więc programy nie zajmują cennego miejsca i nie irytują powiadomieniami.
System działa dobrze, ale nie idealnie. Podstawowe zadania wykonywane są szybko, ale przy większej ilości operacji smartfon potrafi się przyciąć. 2 GB pamięci operacyjnej pozwala jednak na uruchomienie większej ilości aplikacji i trzymanie ich w pamięci oraz wracanie do nich bez konieczności przeładowywania. Dosyć długo trwa pobieranie i instalacja plików, aktualizacje również wymagają cierpliwości. Wydajność to nadal typowa średnia półka, poziom zbliżony jest do popularnego Snapdragona 410. W benchmarku AnTuTu 6.1.4 opisywany smartfon uzyskuje 21857 punktów, a GeekBench 3 ocenia go na 481 punktów w teście single-core oraz 1324 punkty w multi-core. W wymagającym teście 3DMark SlingShot ES 3.1 Quantum 2 500 Rugged osiągnął 76 punktów – to bardzo niski wynik, ale smartfon nie jest na samym dole rankingu 3DMark. Wydajność jest standardowa dla pancernych smartfonów, podobna do nieco droższych modeli jak Kruger&Matz Drive 4 lub drogich Caterpillar – sporo płaci się zatem za wzmocnienie konstrukcji.
Bateria
Pod tym względem smartfon nie zawodzi. Nie dziwi też opcja banku energii, w końcu 5000 mAh to typowe rozmiary dla powerbanku. Opisywany Goclever bez problemu pracuje 3–4 dni, nawet przy bardziej intensywnym korzystaniu. Osoby oszczędne, korzystające tylko z podstawowych funkcji, mogą nie szukać ładowarki nawet przez 5 dni. Quantum 2 Rugged to więc dobry kompan podróżnika albo idealny smartfon pod namiot.
Multimedia – gry, aparat, audio
Wydajność pozwoli na rozgrywkę zarówno w prostsze gry 3D, jak i 2D. Nowsze tytuły trójwymiarowe są zbyt trudne, mogą się przycinać i spowalniać. Nie jest to urządzenie dla fanów mobilnych, wymagających pod względem grafiki gier – Real Racing 3, Asphalt 8 czy Unkilled mogą nie satysfakcjonować. Proste gry, takie jak Angry Birds, Alto’s Adventure, Subway Surfers są natomiast grywalne i wyglądają jak należy. Wszelkie nowe hity zręcznościowe z Google Play nie będą dla smartfona żadnym wyzwaniem.
Aplikacja aparatu jest prosta. Z prawej strony wydzielono zdjęcia i tryb nagrywania. Skróty są na górze (lampa, HDR, zmiana obiektywu), a lewa strona to dodatkowe tryby: śledzenia ruchu, upiększania, panoramy itp. Można także robić zdjęcia, wykonując gest Victorii. Fotografie są dobrej jakości, ostre, a do tego szybko wykonywane. Rejestrowanych jest sporo detali, kolory są naturalne, a zdjęcia jasne. Czasami występują problemy z ostrością na brzegach kadru – warto zatem wykonać kilka ujęć. Potrzebne są dobre warunki pogodowe, nie ma co liczyć na świetne zdjęcia po zmroku czy w ciemnych pomieszczeniach. Jakość wideo jest również przyzwoita, zresztą ogólnie jest dobrze, biorąc pod uwagę cenę. Dla przykładu droższa konkurencja, czyli smartfony Kruger&Matz z serii Drive, ma dużo gorszą jakość zdjęć oraz problemy z ostrością i balansem bieli. Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej:
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4.
Jakość dźwięku na głośniku jest niezła, ale na słuchawkach jest już przeciętnie. Warto sprawdzić opcje poprawiania dźwięku, możliwe, że ich wyłączenie poprawi brzmienie i zmniejszy ilość basu. Smartfon swoje zadanie spełnia, ale dźwięk może nie usatysfakcjonować bardziej wymagających użytkowników.
Łączność i jakość rozmów
Nie miałem problemów z łącznością, zasięgiem LTE i 3G, Wi-Fi również łączyło się szybko i sprawnie. Do Bluetootha także nie mam zastrzeżeń, a GPS dzięki obecności opcji A-GPS łapie fixa szybko. Brakuje natomiast obsługi systemu GLONASS. Jakość rozmów jest typowa.
Podsumowanie
Quantum 2 500 Rugged stanowi ciekawą ofertę Goclevera. To koszt 799 zł, czyli niedużo jak na wzmacniany smartfon. Konkurencyjne Kruger&Matz Drive 3 lub Drive 4 to smartfony o 100–200 zł droższe, z kolei smartfony CAT w tej cenie to 4-calowe urządzenia, zazwyczaj ze słabymi wyświetlaczami TN o niskiej rozdzielczości. Trzeba mieć jednak na uwadze, że wiele z nich spełnia standardy militarne oraz posiada normy IP67 lub IP68, wspominany Drive 4 to także IP67. Goclever jest pyłoszczelny, ale nie w pełni wodoszczelny, raczej można powiedzieć, że jest odporny na zachlapania.
Wydajność to typowa średnia półka, ale smartfon ma też wiele zalet: pojemną baterię, opcję działania jako bank energii, dobry wyświetlacz IPS z mocnym podświetleniem. Obsługuje również dwie karty SIM, ma wymienną baterię i czytnik kart microSD. Docenić trzeba 2 GB RAM-u i 16 GB dostępnej pamięci. To wszystko sprawia, że opisywany GoClever jest godny polecenia. | Goclever Quantum 2 500 Rugged, czyli przystępny cenowo smartfon do zadań specjalnych |
Nastolatek to młoda osoba, która lubi decydować o sobie. Podpowiadamy, jakie kurtki na późną jesień mogą mu się spodobać w tym sezonie. Kupowanie ubrań dla nastolatka to nie lada wyzwanie. Młody człowiek ma swoje zdanie i wie już, co mu się podoba, a co nie. To wiek, kiedy dzieciaki zaczynają zwracać uwagę na to, w co się ubierają. Nawet chłopcy nie pozostają obojętni na trendy w modzie. Niezależnie od tego, jaki styl reprezentuje twój nastolatek, warto wiedzieć, z czego można wybierać. Oto przegląd najlepszych kurtek na późną jesień.
Parka
Ten model okrycia wierzchniego ma ciekawą historię. Pierwowzór zawdzięczamy Eskimosom z dalekiej północy. Jednak prawdziwą sławę parka zyskała, gdy po ten fason sięgnęło wojsko amerykańskie, wyposażając żołnierzy w ciepłe, wygodne kurtki. Dziś parka jest stale modna i stanowi ubiór uniwersalny, niezależnie od wieku i płci. Kiedyś kupowaną z demobilu i często noszoną przez młodzież możemy teraz znaleźć w kolekcjach wielu firm odzieżowych. Parkę wyróżniają charakterystyczne elementy. Klasyczna sięga do połowy uda, może mieć też przedłużony tył, tzw. fishtail. Wyposażona jest w obszerny kaptur, często obszyty futrem. Ma wiele praktycznych kieszonek i kryty zamek. Zapewnia ciepło i komfort, a przy tym jest bardzo modna, co dla nastolatka ma znaczenie. Współczesne parki odchodzą już od typowej, wojskowej kolorystyki. Na Allegro.pl znajdziemy kurtki tego typu nie tylko w wydaniu khaki i w stonowanych barwach, ale również ciekawe egzemplarze np. w kolorze czerwonym lub kobaltowym. Bogatą paletę kolorystyczną parek oferuje brytyjska marka George – nam najbardziej spodobała się parka koralowa.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Znane marki
Młodzi ludzie zwracają uwagę na metki. Czy to dobrze, czy źle – nie będziemy oceniać, po prostu skupimy się na najciekawszych modelach znanych marek. Wśród popularnych producentów, którzy proponują kurtki jesienne dla młodzieży, znajdziemy między innymi amerykańską ikonę mody casualowej, czyli Tommy’ego Hilfigera. W tym sezonie zaproponował modele wypełnione puchem i pierzem. Ciepłe i lekkie kurtki marki Tommy Hilfiger doskonale chronią przed zimnem i wiatrem. Dostępne są w wielu kolorach, m.in. w najbardziej charakterystycznym dla marki połączeniu barw – czerwonej, białej i granatowej. Na Allegro.pl znajdziemy również inne amerykańskie brandy, słynące z produkcji wysokogatunkowych okryć wierzchnich. Zaawansowane technologicznie kurtki Timberland, czy Columbia od lat cieszą się wzięciem wśród osób ceniących wysoką jakość i ponadczasowe wzornictwo.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Na sportowo
Wybór sportowej kurtki dla nastolatka to dobre rozwiązanie w przypadku, gdy nasze dziecko jest aktywne, często biega na treningi lub po prostu najbardziej ceni wygodę. Nie bez znaczenia jest fakt, że sportowa kurtka przyda się również podczas zimowych wyjazdów na ferie. Dlatego rodzice często decydują się na zakup kurtki narciarskiej lub snowboardowej, którą nastolatek może nosić przez cały sezon jesienno-zimowy. Sportowa odzież funkcyjna doskonale sprawdza się również w miejskich warunkach. Jest lekka, wodoodporna, chroni przed wiatrem i wilgocią, zapewniając komfort i ciepło. Producenci ubrań do sportów zimowych prześcigają się w propozycjach, a ich kurtki mają atrakcyjny wygląd.
Bardzo ciekawe modele proponuje Tech-line. Blue wyposażony jest w regulowany, odpinany kaptur, ma szerokość dołu oraz rękawów regulowaną za pomocą rzepów, a także wiele praktycznych kieszeni, również wewnętrznych. Kurtki z tej kolekcji wyróżniają się graficznymi wzorami i nadrukami, które prezentują się doskonale nie tylko na stoku.
box:offerCarousel
Warto również wspomnieć o produktach polskiej marki 4F, która ubiera najwybitniejszych sportowców i zyskała międzynarodową renomę. Linia Junior Everyday to kurtki z technologią 4FWarm, które zapewniają ochronę przed niekorzystną pogodą. Na Allegro.pl są modele w wielu kolorach, z kapturem lub stójką.
box:offerCarousel
Chłopcy chętnie noszą kurtki firmy Freestep. Są pokryte figurami geometrycznymi, najczęściej sprawiającymi wrażenie trójwymiarowości kwadratami, literami pasami. Są efektowne i nie wstydzą się ich również gimnazjaliści. Kosztują około 130 zł.
box:offerCarousel
Wybierając kurtkę na późną jesień dla nastolatka, pamiętajmy przede wszystkim, aby była ciepła, lekka i wygodna. Postarajmy się też wcześniej uzgodnić z młodym człowiekiem, czego oczekuje i jaki styl mu najbardziej odpowiada. | Trendy 2017. Kurtka na późną jesień dla nastolatka |
Żyjemy w czasach, w których elektronika wysuwa się na plan pierwszy – w zasadzie każdy ma teraz telefon, tablet czy (i) laptopa. Dzieci przyglądają się dorosłym i też chcą mieć takie urządzenia. Najlepszym rozwiązaniem jest zakup wersji zabawkowej. Przyjrzyjmy się więc bliżej telefonom. 1. Skip Hop telefon Sowa
box:offerCarousel
Na początek coś dla półrocznych maluszków – telefon w kształcie Sowy od Skip Hop z pewnością da dużo radości. Zabawka ma okrągłe oczka, czerwone skrzydełka, które się świecą, oraz przyciski w kształcie listków – po ich naciśnięciu usłyszymy różne melodyjki i przyjemne pohukiwanie. Zastosowanie różnych faktur przyczynia się do stymulowania zmysłu dotyku. Cena to około 70 zł.
2. Mój pierwszy telefon – drewniany
box:offerCarousel
Teraz ekologiczna wersja zabawki – telefon firmy Plan Toys został wykonany z drewna i jest przeznaczony dla dzieci od 12. miesiąca życia. Do jego produkcji wykorzystano materiał ekologiczny PlanWood® i zastosowano barwienie organiczne, dzięki czemu zabawka jest m.in. odporna na zabrudzenia. Jak w prawdziwym urządzeniu, są tu przyciski – jest ich 5, a na każdym znajduje się grafika (np. serduszko). Cena to 32–42 zł.
Alternatywą może być zabawka znajdująca się w ofercie francuskiej marki Janod – smartfon dla dzieci od 18. miesiąca życia. Tym razem podstawowym materiałem jest drewno bukowe. Na ekranie znajduje się 5 ikon (m.in. zegar i aparat fotograficzny). Po ich naciśnięciu usłyszymy stosowny do ich funkcji dźwięk. 3 baterie 1,5 V otrzymujemy w zestawie. Koszt w tym przypadku to około 65 zł.
3. Telefon edukacyjny dla maluszka
box:offerCarousel
Kolejna propozycja to telefon edukacyjny dla maluszka powyżej 12. miesiąca życia. W wersji z klapką (cena około 17 zł) zamiast ekranu zastosowano maleńkie lusterko i są tu standardowe przyciski, jak w telefonie dla dorosłych. Charakterystyczne jest to, że po ich naciśnięciu możemy usłyszeć dźwięk. Podobnie jest w przypadku zabawki w wariancie rozsuwanym (cena około 15 zł), z tą różnicą, że na ekranie znajduje się sympatyczna żabka.
4. Mówiący smartfon Smily Play
box:offerCarousel
A co powiecie na telefon mówiący? Ten od Smily Play ma wygląd smartfonu i został do niego dołączony smartwatch, więc jest to profesjonalny zestaw. Tym razem przycisków jest aż 22, a każdemu z nich odpowiada stosowna ikona. Po włączeniu zabawki usłyszymy wesołą melodyjkę. Dziecko oswaja się zarówno z literkami, jak i cyferkami. Z kolei zegarek zachęca do ruchu i mówi w dwóch językach – polskim i angielskim. Mając takie zabawki, można śmiało rozwijać mowę i wyobraźnię. Cena to około 70 zł.
5. Smartfon Kraina lodu (Frozen)
box:offerCarousel
Kraina lodu to animacja m.in. o prawdziwej siostrzanej miłości. Dziewczynki, które zachwyciła historia Anny i Elsy, z pewnością ucieszą się ze smartfonu z wizerunkiem właśnie tych postaci. Zabawka marki Smoby jest przeznaczona dla dzieci powyżej 3. roku życia i wygląda bardzo gustownie. Na ekranie znajduje się serduszko, które rozświetla się po włączeniu urządzenia. Poza tym usłyszymy przyjemny dźwięk. Co ciekawe, na dotykowym ekranie można przesuwać obrazki. Do kompletu są dołączone naklejki, które mogą stanowić dodatkową ozdobę. Smartfon może być nasz za około 40 zł. | Wybieramy telefon-zabawkę dla dziecka |
Szybki rytm życia, mnóstwo możliwości i niebanalna mieszanka kulturowa – to wszystko składa się na niepowtarzalny klimat wielkich miast. Jeśli lubisz doświadczać tego wszystkiego, a energia Nowego Jorku, dźwięk Big Bena czy zachwycający paryski urok to coś, za czym tęsknisz, spróbuj zaznaczyć je w wystroju swojego mieszkania. Jest wiele sposobów, dzięki którym przeniesiesz zainteresowania do swoich czterech kątów. Dzięki większym lub mniejszym akcentom, jak na przykład fototapeta, charakterystyczne płytki czy stylizowane dodatki, stworzysz namiastkę charakteru wielkich metropolii, z którymi możesz obcować na co dzień. Na co się zdecydujesz?
Fototapeta ze zdjęciem wielkiego miasta
Fototapety to doskonały sposób, aby przenieść krajobraz ulubionego wielkiego miasta do wystroju wnętrz twojego mieszkania. Są produkowane z coraz większą dokładnością i zachowaniem szczegółów. To zupełnie jak zamieszkanie w apartamencie w wieżowcu z widokiem na panoramę Nowego Jorku, Londynu lub innego, dowolnie wybranego zakątka świata. Montaż jest bardzo łatwy i nie wymaga szczególnego wysiłku przy przygotowywaniu powierzchni. Z pewnością poradzisz sobie samodzielnie lub z pomocą drugiej osoby. Jeśli tapeta znudzi ci się po jakimś czasie, wystarczy zmienić ją na nową.
Obrazy z budowlami wielkich miast w wystroju mieszkania
Jeśli nie chcesz poświęcać na ulubiony widok całej ściany, zdecyduj się na powieszenieobrazu. Obecnie dostępne są widoki z niemal wszystkich największych metropolii. Jeśli lubisz smukłą budowę wieży Eiffla lub wspaniałą bryłę opery w Sydney, pomyśl o zapewnieniu sobie tej panoramy każdego dnia. Na szczególną uwagę zasługują instalacje złożone z trzech lub większej ilości płócien wieszanych obok siebie. Dodają wnętrzu przestrzeni i eleganckiego stylu.
Płytki metro – wielkomiejski akcent w twoim domu
Jeżeli zdarzyło ci się w przeszłości podróżować metrem Paryża lub Londynu, z pewnością pamiętasz charakterystyczne dla nich płytki ścienne. Wykładane białymi, wypukłymi cegiełkami tunele są nie do pomylenia. Taki nietypowy akcent możesz powtórzyć w swoim mieszkaniu! Sprawdzają się świetnie w korytarzu, łazience lub kuchni. Są trwałe i łatwe do utrzymania w czystości. Jeśli dodasz do tego klimatyczne tabliczki z nazwami stacji lub wizerunkami zabytków, osiągniesz niebanalny efekt. Jeżeli zastanawiasz się właśnie nad wykończeniem swoich wnętrz, to może być idealne rozwiązanie.
Dodatki w stylu wielkich miast
Świetnym pomysłem na zaznaczenie swojej fascynacji wielkimi miastami są drobne dodatki dekoracyjne wprowadzające nastrój. Pomyśl o figurkach w kształcie wieży Eiffla. Mogą stać na komodzie, toaletce albo stanowić ozdobę łazienki w paryskim stylu. Jeśli wolisz londyńskie klimaty, poszukaj czerwonej budki telefonicznej, która służy jako skarbonka albo pojemnik na różne przedmioty. Amerykański sen przypomni model żółtej taksówki postawiony na szafce nocnej.
Zegar miejski w twoim domu
Cechą charakterystyczną wielkich miast są również zegary. Osadzone na wieżach albo w widocznych miejscach peronów kolejowych. Taki dodatek świetnie sprawdzi się w mieszkaniu miłośnika metropolii. Możesz postawić na wielką, kutą z żelaza tarczę w stylu retro albo wystający ze ściany, dwustronny, dworcowy egzemplarz. To akcent praktyczny, który pełni również funkcję dekoracyjną.
Wielkie miasta są kopalnią inspiracji do wykorzystania podczas urządzania wnętrz. Jeśli również pałasz do nich sympatią, pomyśl o przeniesieniu akcentu w formie widoku z lotu ptaka, obrazu z wizerunkiem budowli, drobnego dodatku albo stylizowanego zegara. Możliwości jest naprawdę wiele! | Mieszkanie miłośnika wielkich miast – pomysły na aranżację |
Okładka „Belgravii” z pewnością przykuje uwagę fanów serialu „Downton Abbey” i to nie dlatego, że na tejże okładce widnieje jego tytuł, ale dlatego, że jej autorem jest scenarzysta wspomnianej produkcji. Jeśli jednak, tak jak mnie, nazwisko Juliana Fellowesa do tej pory z niczym się wam nie kojarzyło, a seans „Downton Abbey” macie dopiero przed sobą, to i tak sięgnijcie po powieść. Warto. Przeniesiecie się na kilka godzin do Anglii z epoki wiktoriańskiej. Będą tajemnice, intrygi, miłość i zawiść.
Pamiętny bal
Julian Fellowes przybliża historię dwóch rodzin, które dzieli przepaść pochodzenia. Nim przejdziemy do bieżących wydarzeń, na moment cofniemy się do 1815 roku. W przededniu jednej z najważniejszych bitew w dziejach świata, walki pod Waterloo, u księżnej Richmond odbywa się bal. Na sali brylują arystokraci i oficerowie, więc zdumienie budzi fakt, że zaproszenie otrzymał także wojskowy dostawca, James Trenchard, który stawił się w towarzystwie żony Anny i córki Sophie. Młode dziewczę zakochanym wzrokiem błądzi za Edmundem, który zdaje się jej uczucie odwzajemniać, ale z racji swego arystokratycznego pochodzenia, ich miłość nie ma szans spotkać się ze zrozumieniem.
To wszystko wydaje się nie mieć jednak znaczenia. Mija dwadzieścia pięć lat i ani Sophie, ani Edmunda nie ma już pośród żywych.
Sekrety i zmiany
Zostali za to ich bliscy. Dwie rodziny, których losy splączą się za sprawą tajemnicy, która odmieni życie wielu osobom. Gdy jedni będą cieszyć się nią w ukryciu, u innych wzbudzi niepokój. W tym czasie znajdą się i tacy, którzy zechcą poznać sekret i wykorzystać go do własnych celów. Wszystko to zmierza w niebezpiecznym kierunku.
„Belgravia” Juliana Fellowesa nie ma wartkiej akcji, a jednak nudzić się w trakcie lektury nie sposób. Autor pięknie maluje tło zdarzeń, oddaje rzeczywistość epoki wiktoriańskiej, w której to podział społeczny wciąż jest wyraźny, choć stara arystokracja ze zgrozą i niepokojem spogląda na wkraczających na salony nuworyszy. Wiele wątków łączyć się będzie z owym podziałem, z konwenansami, decyzjami warunkowanymi pochodzeniem.
Gdy tajemnice wychodzą z kątów
Fabuła „Belgravii” obfituje w rozmaite intrygi, choć na szczęście nie tylko zazdrość i zemsta będą tu królować. Nie brak wprawdzie bohaterów wiarołomnych, próżnych, leniwych, za to pewnych, że samo pochodzenie powinno im zagwarantować rozmaite przywileje i fundusze, ale są i ludzie bezinteresowni, prawi, pracowici. Będą zdrady, ale pojawi się i miłość. Tajemnice zaczną wychodzić z kątów i nie każdemu będzie to w smak.
Nie musicie znać „Downton Abbey”, by sięgnąć po tę powieść, ale myślę, że Julian Fellowes-pisarz skutecznie zachęci was do przyjrzenia się jego dokonaniom jako scenarzysty. „Belgravię” w wersji elektronicznej można nabyć już za ok. 26 złotych. Jeśli lubicie historie pełne emocji to z pewnością ta przypadnie wam do gustu.
Źródło okładki: www.marginesy.com.pl | „Belgravia” Julian Fellowes – recenzja |
Barcelona to od jakiegoś czasu bardzo popularny kierunek wakacyjnych wyjazdów. W tym mieście nie sposób się nudzić! Co oprócz przewodników warto przeczytać przed przybyciem do stolicy słonecznej Katalonii? Carlos Ruiz Zafón – pozycja obowiązkowa!
Pierwsze literackie skojarzenie z Barceloną? Oczywiście Carlos Ruiz Zafón! Cykl „Cmentarz zapomnianych książek” stał się bestsellerem w wielu krajach i trudno się temu dziwić. Zwłaszcza pierwszy tom, „Cień wiatru”, czyta się z wypiekami na twarzy. Historia syna antykwariusza osadzona w realiach z początku XIX wieku jest tajemnicza, poruszająca i niesamowicie klimatyczna.
box:offerCarousel
Zobacz także inne książki Carlosa Ruiza Zafóna.
Mroczna strona miasta
Tym, którzy wolą krótsze formy i nie gardzą kryminałem, warto polecić zbiór „Barcelona noir”, opowiadania pozwalające spojrzeć na miasto od mrocznej, niepokojącej strony. Ciemne zaułki, tajemnicze postaci – tego nie opisują przewodniki turystyczne. Wśród twórców, których opowiadania znalazły się w zbiorze, jest m.in. Jordi Sierra i Fabra. Jego twórczość warto poznać bliżej. Na początek – „Cztery dni w styczniu”, pierwszy tom kryminalnego cyklu o inspektorze Mascarellim. Jest rok 1930, frankiści lada moment wkroczą do miasta. Inspektor nie dołącza do uciekinierów, przeciwnie, angażuje się w śledztwo w sprawie zaginionej dziewczyny. Ciekawa historia i wspaniale oddane realia są gwarancją wciągającej lektury.
box:offerCarousel
Nieco historii
Częstym tematem hiszpańskich i katalońskich powieści jest wojna domowa. Być może nie jest to taka tematyka, która przyciąga w wakacyjne, upalne popołudnie, ale jadąc do Katalonii, warto choć trochę poznać historię regionu. Atmosferę tego okresu świetnie oddaje Sebastià Alzamora w powieści „Bestie”, przy okazji zadając szereg ważnych pytań o ludzką naturę i skłonność do czynienia zła.
Przeczytaj pełną recenzję książki Sebastià Alzamory „Bestie”.
box:offerCarousel
Coś na poprawę humoru
A może kryminał z dużą dawką humoru? Lektura doskonała na słoneczną plażę czy zacienione patio. Otwierająca cykl o damskim fryzjerze, lekkoduchu o wyglądzie lumpa i skłonnościach do wpadania w kłopoty, powieść „Sekret hiszpańskiej pensjonarki” Eduardo Mendozy to początek zwariowanej, kilkutomowej przygody, która poprawi humor nawet największemu ponurakowi.
box:offerCarousel
Zobacz także inne książki Eduarda Mendozy.
Wątki patriotyczne
Barcelona to nie tylko miasto tajemnicze i stanowiące świetne tło kryminałów, ale także miasto pozytywnej energii, słońca, flamenco i ognistych romansów. O tym wszystkim pisze Anna B. Kann w powieści „Do zobaczenia w Barcelonie”. Opowieść o Polkach, które w stolicy Katalonii uczą się flamenco, to gorące spojrzenia, ognisty taniec, ale i nieco gorzkich refleksji.
Architektura Barcelony
Miłośników powieści historycznych na pewno zainteresuje „Katedra w Barcelonie” pióra Ildefonso Falconesa. Zwiedzanie gotyckiego kościoła Santa Maria del Mar po tej lekturze będzie o wiele bardziej pasjonujące.
A skoro już przy architekturze jesteśmy… Wizytówką Barcelony jest bazylika Sagrada Familia projektu Gaudiego. W mieście znajdziemy wiele śladów tego architekta. Niesamowite budynki przykuwają uwagę. Kim był ich twórca? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie warto zajrzeć do przepięknie wydanej biografii „Gaudi. Geniusz z Barcelony” autorstwa Gijsa Van Hensbergena.
Życie zwykłych ludzi
Tym zaś, którzy wolą historie „zwykłych” ludzi, warto podsunąć „Diamentowy Plac” Mercé Rodoredy. To piękna, mądra opowieść o życiu w niełatwych czasach. Choć wydano ją w latach 60. ubiegłego wieku, zawiera prawdy aktualne do dziś.
Przed wyjazdem warto zaopatrzyć się w nietypowy przewodnik „Przystanek Barcelona”. Katarzyna Wolnik-Vera mieszkająca od kilku lat w stolicy Katalonii pokazuje miejsca nie zawsze oczywiste. Podczas gdy standardowe przewodniki skupiają się na najpopularniejszych atrakcjach, Polka udowadnia, że czasem warto zejść z utartych ścieżek i ruszyć... szlakiem balkonów, a niesamowite panoramy podziwiać z dachów hoteli. Są tu wskazówki, dokąd można udać się na pyszny obiad czy gdzie warto zajrzeć w poszukiwaniu nietuzinkowych pamiątek.
Przeczytaj pełną recenzję książki Katarzyny Wolnik-Very „Przystanek Barcelona”.
Barcelona to wyjątkowe miasto. Warto je poznać od innej strony i zamiast przewodników przeczytać powieści i opowiadania związane z tym miejscem. Z pewnością można dzięki nim dowiedzieć się nieco więcej o tym pięknym i słonecznym regionie Hiszpanii. | Barcelona w literaturze, czyli co warto przeczytać przed wyjazdem |
Lenovo Yoga 2 Pro to na pierwszy rzut oka standardowy ultrabook wyposażony w 13,3-calowy ekran. Okazuje się jednak, że Yoga 2 Pro może być w bardzo łatwy sposób przetransformowana w 13,3-calowy tablet. W jaki sposób przebiega transformacja? Tego m.in. dowiecie się czytając mój test. Specyfikacja
Procesor: Intel® Core™ i7-4500U / Intel® Core™ i5-4200U / Intel® Core™ i3-4010U
System operacyjny: Windows 8
Pamięć: do 8 GB DDR3L 1600 MHz, złącze 1 SO-DIMM (2 GB / 4 GB / 8 GB)
Ekran: 13,3 cali, rozdzielczość2 QHD+ (3200 x 1800 pikseli), matryca IPS, 10-punktowy multidotyk
Wymiary: (szer. x gł. x wys.): 330 mm x 220 mm x 15,5 mm
Waga: 1,39 kg (3,06 funta)
Pamięć przechowywania: dysk SSD o pojemności 128 GB / 256 GB / 512 GB
Wbudowane funkcje łączności: 802.11 b/g/n, Bluetooth® 4.0
Złącza: 1 x USB 3.0, 1 x USB 2.0, gniazdo audio typu combo (słuchawki i mikrofon), wyjście micro-HDMI
Dźwięk: Wbudowane głośniki stereo z certyfikatem Dolby®, Home Theater®
Grafika: Zintegrowana karta graficzna Intel® HD 4400
Pierwsze wrażenia, jakość wykonania i funkcjonalność
Wygląd Lenovo Yoga 2 Pro jest bardzo prosty, ale jednocześnie gustowny. Urządzenie mierzy zaledwie 15,5 mm grubości, a jego waga to 1,4 kg. Przenoszenie tak lekkiego i poręcznego laptopa jest wyjątkowo komfortowe.
Jeśli chodzi o jakość wykonania, zewnętrzna część obudowy tego sprzętu to plastik fakturą przypominającą szczotkowane aluminium. Wewnętrzna część (po stronie klawiatury) została z kolei wykonana z gumopodobnego tworzywa. Sprawia to, że Yoga 2 Pro można bardzo łatwo i pewnie chwycić. Pisanie na klawiaturze, dzięki gumowej powierzchni, jest również przyjemniejsze. Co najważniejsze, na gumowej części obudowy prawie wcale nie zostają nasze odciski palców, a w trybie tabletu pewnie leży na stole czy biurku.
Nieco słabo wygląda za to liczba dostępnych w laptopie złączy. Mamy tu tylko dwa złącza USB, z których zaledwie jedno obsługuje standard USB 3.0. Ponadto na krawędziach obudowy znajdziemy także port micro-HDMI, czytnik kart pamięci SD oraz wejście słuchawkowe. Obok nich znajdują się przyciski do regulacji głośności oraz blokady automatycznej zmiany orientacji ekranu w trybie tabletu (przyznaję, że jest praktyczne rozwiązanie).
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Słowo Yoga w nazwie produktu zobowiązuje. Ekran ultrabooka można odgiąć aż o 360 stopni, w wyniku czego zmienia się on w 13,3-calowy tablet. Proces ten jest prosty i przy kilkukrotnym odchylaniu wyświetlacza nie miałem obaw, że ucierpi na tym konstrukcja urządzenia. W trybie tabletu powierzchnia z klawiaturą jest w tym przypadku podstawą i wszystkie klawisze na niej są nieaktywne. To sprawia, że nawet przypadkowe przyciśnięcie któregoś z nich nie będzie miało żadnej konsekwencji. Sama klawiatura została lekko schowana w obudowie, przez co nie trzeba się martwić o ścieranie się klawiszy.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Klawiatura i touchpad
Lenovo Yoga 2 Pro posłużył mi do napisania tego testu. Na co dzień jestem przyzwyczajony do większego skoku klawiszy, jednak dość dobrze korzystało mi się z klawiatury w tym ultrabooku. Na uwagę zasługuje fakt, że jest ona podświetlana. Ze względu na rozmiar urządzenia zabrakło miejsca na klawiaturę numeryczną. Pozytywne wrażenia miałem także po skorzystaniu z Touchpada. Gładzik precyzyjnie reagował na dotyk.
Ekran
Specyfikacja wyświetlacza sprawia piorunujące wrażenie na papierze. Ekran IPS o przekątnej 13,3-cala ma rozdzielczość aż 3200 × 1800 pikseli! To przekłada się na duże zagęszczenie pikseli na cal, wynoszące 276 ppi. To z kolei przekłada się na wyrazisty i szczegółowy obraz. Zarówno kąty widzenia, jak i odwzorowanie barw jest perfekcyjne. Przy tak sporej rozdzielczości koniecznością jest ustawienie rozmiaru wszystkich elementów na „bardzo duże”, co zresztą jest opcją domyślną. Przy zmianie na niższą wartość poszczególne elementy staną się zbyt małe, aby trafić na nie kursorem myszki.
Matryca nie jest niestety matowa i w znacznym stopniu odbija światło. Niemniej – przy ustawieniu maksymalnej intensywności podświetlenia – korzystanie z Yoga 2 Pro przy słonecznej pogodzie jest bezproblemowe. Warto także wspomnieć o tym, że wyświetlacz jest chroniony przez powłokę Corning Gorilla Glass.
Bateria
Przy tak wysokiej rozdzielczości wyświetlacza nie mogłem się oprzeć, aby nie przetestować długości pracy urządzenia podczas oglądania filmu w jakości HD (720p). W pełni naładowany akumulator pozwolił mi obejrzeć cztery pełnometrażowe filmy (łączny ich czas wyniósł około sześciu godzin). Ekran w tym czasie miał prawie maksymalną wartość podświetlenia oraz głośność ustawioną na 30%. Sieć Wi-Fi była wyłączona. W trybie oszczędzania energii Yoga 2 Pro jest natomiast w stanie przepracować nawet dziesięć godzin. Uważam, że to świetny rezultat jak na ultrabooka.
Podsumowanie
Idea połączenia ultrabooka i tabletu jest trafnym pomysłem. Czasami gorzej z jej realizacją. Jednak nie tym razem. Firma Lenovo stanęła na wysokości zadania. Yoga 2 Pro to solidny sprzęt. Zarówno pod względem wykonania, jak również funkcjonalności. Zmiana ultrabooka w tablet jest komfortowa i szczerze mówiąc żaden z trybów nie ma większych minusów. Praca w obu wariantach jest przyjemnością. 13,3-calowy wyświetlacz IPS to udany kompromis miedzy mobilnością a wygodą pracy. Na takim ekranie spokojnie starczyłaby rozdzielczość Full HD (1920 x 1080 pikseli). Jednak producent zdecydował się QHD+, co w mojej opinii jest bardziej chwytem marketingowym niż praktyczną wartością. Na pochwałę zasługuje także wydajność urządzenia. W najbardziej rozbudowanym wariancie(Intel® Core™ i7-4500U, 8 GB RAM) poradzi sobie z większością stawianych przed nim zadań. Na osobne słowa uznania zasługuje czas pracy urządzenia (nawet dziesięć godzin).
Mój entuzjazm studzi nieco cena Lenovo Yoga 2 Pro. W zależności od konfiguracji, cena waha się od 3000 do 5300 złotych. | Lenovo Yoga 2 Pro – test hybrydowego laptopa |
Chociaż od kilku lat coraz więcej przedmiotów w naszym otoczeniu staje się cyfrowymi (zdjęcia, książki, czasopisma, gazety), w domowych archiwach nie brakuje analogowych skarbów. Jeśli chcielibyście również im nadać postać cyfrową, niezbędny stanie się zakup skanera. Co warto wiedzieć o tych urządzeniach? Proces digitalizacji, czyli nadawania zdjęciom, dokumentom tekstowym, grafikom i innym archiwaliom postaci cyfrowej, w wielu sytuacjach pomaga ocalić je od zniszczenia i… zapomnienia. Co więcej, w przypadku starych fotografii, ilustrujących życie naszych przodków, zeskanowanie umożliwia przywrócenie dawnej świetności dzięki usunięciu znaków czasu – rys, plam, a nawet drobnych ubytków na powierzchni.
W wielu sytuacjach zeskanowanie ważnych dokumentów daje możliwość ich bezpiecznej archiwizacji oraz pozwala na szybkie i proste przesyłanie kopii przez Internet. Oprócz użytku domowego, skaner to również niezastąpione narzędzie do zastosowań biurowych.
Podpowiadam, na które elementy specyfikacji warto zwrócić uwagę, aby dobrać skaner odpowiadający naszym potrzebom.
Układ optyczny
Tak jak procesor jest „sercem” każdego laptopa, smartfona lub tabletu, tak typ układu optycznego jest sercem każdego skanera. W przypadku urządzeń do skanowania mamy do czynienia z dwoma zasadniczymi typami takich układów.
CCD
Aby przetworzyć dokument analogowy na postać cyfrową, niezbędne jest źródło światła. W przypadku modeli z układem CCD jest to lampa fluorescencyjna z zimną katodą. Z kolei rolę elementu światłoczułego odgrywa tu matryca CCD, taka sama, jak w przypadku kamer lub aparatów cyfrowych. Skanowanie przebiega następująco: światło emitowane przez lampę odbija się od dokumentu, aby za pomocą systemu luster trafić do soczewki, która przekazuje odbicie do matrycy CCD. Ta z kolei przetwarza odwzorowany obraz na formę cyfrową.
Minusem tego typu skanerów jest fakt, że lampa przed rozpoczęciem pracy wymaga rozgrzania, co eliminuje możliwość natychmiastowego użycia. Oprócz tego, w porównaniu do konkurentów z układami CIS, skanery CCD cechują się sporą konsumpcją energii elektrycznej oraz wyraźnie większymi gabarytami.
Z drugiej strony uzyskane za ich pomocą skany mogą się pochwalić niezłym odwzorowaniem barw i bardziej naturalnymi przejściami tonalnymi.
Dla kogo skanery CCD?
Jeśli potrzebujesz skanera do domowego, amatorskiego użytku, nie planujesz skanowania kilkudziesięciu dokumentów dziennie, a odwzorowanie kolorów w trakcie pracy z fotografiami i grafikami jest istotne, skaner z układem CCD będzie dobrym i trafionym wyborem.
CIS
W przypadku skanerów z układami CIS światło jest emitowane przez diody LED w podstawowych kolorach – czerwonym, żółtym i zielonym. Jak zostało już wspomniane, skanery te charakteryzują się niskim zużyciem prądu (nie wymagają osobnego zasilacza, wystarczające jest zasilanie z portu USB). W odróżnieniu od modeli CCD, skanery z układem CIS nie posiadają układu luster oraz soczewek. Odbijany obraz jest przetwarzany bezpośrednio przez układ światłoczuły.
Niestety, nie ma róży kolców. Skanery CIS maja również swoje słabsze strony. Należy do nich zaliczyć słabszą wiązkę światła emitowanego przed diody LED, co sprawia, że skanowany dokument musi ściśle przylegać do powierzchni urządzenia. To z kolei rzutuje na słabszy kontrast, mniejszą jasność i gorszą jakość przejść tonalnych w porównaniu do modeli CCD.
Dla kogo adresowane są modele z układem CIS?
Przede wszystkim dla osób, które skanują wiele dokumentów tekstowych, gdzie istotne znaczenie ma szybkość pracy i gotowość do działania, a mniejsze – odwzorowanie kolorów. | Na co zwracać uwagę przy zakupie skanera? |
USB-C to nowy rodzaj złącza pozwalający łączyć między sobą różne urządzenia elektroniczne. Porty tego typu coraz częściej można znaleźć w komputerach i smartfonach, a w sprzedaży znalazły się też kable i różne przejściówki. Warto jednak zwrócić uwagę na to, jakiego typu urządzeń i akcesoriów się używa, żeby nie uszkodzić sprzętu. Standard USB doczekał się nowej wersji, czyli USB-C, nazywanego czasem USB typu C lub USB Type-C. Kolejna generacja USB jest w stanie zastąpić bardzo wiele innych złącz, a kable tego typu nadają się nie tylko do szybkiego ładowania urządzeń elektronicznych, ale także do przesyłania obrazu i ogromnych ilości danych.
USB-C to nowy standard
W sprzedaży można znaleźć wiele różnych kabli i przejściówek z końcówką USB-C po jednej stronie oraz starszą końcówką USB 3.0 lub micro-USB po drugiej. Standard ten przewiduje jednak korzystanie w obu łączonych ze sobą urządzeniach z portów USB-C za pomocą kabli, które mają złącze USB-C na obu końcówkach. Przy wykorzystaniu w obu urządzeniach portów USB-C zarówno kable, jak i same ich końcówki kabli – co jest ogromną zaletą tego standardu – są symetryczne. To bardzo duże ułatwienie. Do tej pory przewody wykorzystywane do ładowania i transferu danych z urządzeń mobilnych do komputera miały różne końcówki, a takie jak micro-USB miały niesymetryczny kształt.
USB-C powstało już w 2014 roku
Jak na razie jeszcze niewiele sprzętów wykorzystuje USB-C, ale z biegiem lat standard ten będzie zyskiwał na popularności. Już teraz w sprzedaży można znaleźć komputery, które pozwalają na podłączenie kabla tego typu obok pełnowymiarowych portów USB 3.0. Na zastąpienie wejścia micro-USB przez USB-C zdecydowało się też kilku producentów smartfonów.Standard opracowano już w 2014 roku, a od zeszłego widać jego pierwsze komercyjne wdrożenia. Dwustronne 24-pinowe złącze ma stać się standardem na wiele lat. Wielkość portu i wtyczki jest podobna do tej w USB typu micro-B, a przewody podłączane do złącz pozwalają na transfer danych, wideo oraz ładowanie akumulatorów.
USB-C wzbudza kontrowersje
Wprowadzenie standardu USB-C będzie przez wiele lat problematyczne dla konsumentów. W sprzedaży cały czas pojawiają się smartfony z portem USB-C, a w użyciu pozostaje jeszcze wiele akcesoriów i przewodów, które wykorzystują wtyczki starszego typu. Rodzi to konieczność dokupienia nowego zestawu kabli i kompletu adapterów i przejściówek USB-C. Decydując się na sprzęt z USB-C, trzeba w dodatku uważać na to, z jakich kabli się korzysta. Niestety, przewody kiepskiej jakości lub o parametrach niedopasowanych do wykorzystywanych sprzętów mogą prowadzić do uszkodzenia gniazda, z którego przekazywany jest prąd.
box:offerCarousel
Zły kabel USB-C może spalić ładowarkę lub laptopa
Okazuje się, że niektóre kable USB-C po podłączeniu do nich urządzenia, które ma być ładowane, czyli np. smartfona, źle dobierają ilość pobieranego prądu. W niektórych przypadkach taka konfiguracja nie będzie działać poprawnie, a w skrajnych może prowadzić do trwałego uszkodzenia ładowarki lub gniazda USB w komputerze.
Kupując przewód USB-C, warto sprawdzić, czy producent zaprojektował go w zgodzie z najnowszym standardem. Z uwagi na bezpieczeństwo swojego sprzętu warto kupować przewody od uznanych producentów i sprawdzonych sprzedawców. W tym wypadku zdecydowanie nie warto oszczędzać na kablach kiepskiej jakości. Kable USB-C od takich marek jak Frieq, Belkin i iOrange nie powinny sprawiać problemów. | Kable USB-C – jaki kupić, żeby nie spalić swojego sprzętu |
Klimatyzacja samochodowa dla większości osób jest niezbędnym wyposażeniem każdego pojazdu. Niestety, wielu użytkowników zapomina o jej podstawowym elemencie, czyli o filtrze kabinowym. Filtr kabinowy – co to takiego?
Filtr kabinowy (nazywany także filtrem przeciwpyłowym) znajduje się w układzie klimatyzacji. Jest on odpowiedzialny za pochłanianie różnego rodzaju zanieczyszczeń. Jego praca skupia się na oczyszczaniu powietrza, które jest zasysane z zewnątrz i wtłaczane przez układ wentylacji do wnętrza pojazdu. Wielu właścicieli samochodów zapomina jednak o jego obecności, a co za tym idzie o jego wymianie.
Dlaczego należy wymieniać filtr kabinowy?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta – filtr kabinowy jest odpowiedzialny za przygotowanie powietrza, które wdychamy. W przypadku, gdy jest on w złym stanie, powietrze dostarczane do kabiny auta jest nieodpowiednie. Co więcej, jego zły stan techniczny przyczyni się do pojawienia się nieprzyjemnych zapachów w środku oraz spowoduje parowanie szyb pojazdu, co bywa bardzo niebezpieczne, szczególnie podczas podróżowania nocą.
Jak często wymieniać filtr kabinowy?
Wielu ekspertów uważa, że filtr kabinowy należy wymieniać co pół roku. Podczas jego wymiany należy przeprowadzić proces odgrzybiania wnętrza kabiny. Wymiana filtra kabinowego co pół roku jest bardzo dobrym postępowaniem, świadczącym o tym, że szczególną troską otaczamy nasze zdrowie. W filtrze kabinowym znajdują się bowiem pyły, wilgoć oraz grzyby, które trafiają do naszego organizmu.
Jakie są rodzaje filtrów kabinowych?
Najtańsze filtry kabinowe są wykonane z papieru – trzeba tu podkreślić, że ich trwałość pozostawia wiele do życzenia. W bardzo krótkim czasie od ich montażu dochodzi do zawilgotnienia, które bezpośrednio przekłada się na zmniejszenie ich skuteczności. Konsekwencją zakupu filtra papierowego jest sytuacja, że nawet po krótkiej eksploatacji będziemy zmuszeni kupić kolejny, ponieważ obecny nie będzie spełniał swojego zadania. Filtrem kabinowym wartym polecenia jest ten wyposażony w specjalną warstwę z aktywnym węglem. Jest on wykonany z włókien sztucznych odpornych na wchłanianie wilgoci, więc jego żywotność jest wydłużona.
box:offerCarousel
Czy marka ma znaczenie?
Zdecydowanie tak. Wybierajmy produkty renomowanych firm, takich jak: Knecht, Mann, Bosch, Filtron. W produktach tańszych są stosowane gorszej jakości włókniny, przez co do kabiny samochodu dostaje się większa ilość szkodliwych gazów, bakterii i pyłów. Poza tym zdarza się, że produkty nierenomowanych firm odbiegają nieco rozmiarami od standardów, co znacznie utrudnia ich montaż.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że zapchany filtr kabinowy może przyczynić się do uszkodzenia układu klimatyzacji oraz wygenerować duże koszty jej naprawy. Decydując się na wymianę filtra kabinowego wraz z procesem odgrzybiania co pół roku, dbamy zarówno o nasze zdrowie, jak i stan techniczny układu klimatyzacji. Jeżeli nie jesteśmy przekonani do słuszności tak częstej wymiany filtra kabinowego, wystarczy otworzyć okno podczas stania w korku. Po paru minutach wyczujemy szkodliwe substancje, które nas otaczają.
Pamiętajmy, że nieświeże powietrze znajdujące się wewnątrz kabiny pasażerskiej przyczynia się także do wzrostu zmęczenia i wystąpienia bólu głowy. Filtr kabinowy wraz z usługą wymiany oraz procesem odgrzybiania nie wiąże się z dużymi kosztami, dlatego nie oszczędzajmy – przecież tutaj chodzi wyłącznie o nasze zdrowie, które jest najważniejsze. | Czy warto wymieniać filtr kabinowy co pół roku? |
Jednym z mniej znanych rodzajów nowoczesnych gier planszowych są gry kooperacyjne. Jak nazwa wskazuje, chodzi w nich przede wszystkim o współpracę pomiędzy graczami, by wspólnie pokonać mechanizmy ukryte w grze. Zabawa stawia zatem przed graczami wyzwanie: jeśli je pokonają, wszyscy wygrają, jeśli nie – porażka czeka cały zespół. Gry kooperacyjne mają też element wychowawczy – mogą być dobrym narzędziem uczenia współpracy. Poniższe tytuły są raczej grami dla młodzieży (ewentualnie starszych dzieci) i dorosłych z uwagi na poziom złożoności i podejmowania decyzji. Pandemia – uratuj ludzkość przed epidemiami
Warto zacząć od klasyki tego gatunku. Pandemia to gra, w której wcielamy się w członków zespołu mających ratować świat przed kolejnymi epidemiami ogarniającymi świat. Zasady są proste do opanowania, a rozgrywka oferuje kilka stopni trudności i dostarcza wielu emocji. Celem gry jest wynalezienie szczepionki na 4 choroby, które pojawiają się w losowych miastach na planszy.
Kluczem do sukcesu jest oczywiście współpraca, wykorzystanie zdolności postaci, w które wcielają się gracze i zachowanie balansu między dążeniem do stworzenia szczepionki a leczeniem poszczególnych miast na mapie świata. Jeśli ognisk epidemii będzie zbyt wiele, gracze przegrają, podobnie jeśli nie wynajdą wszystkich szczepionek w określonym czasie. Jedną z wielu zalet tej gry jest to, że każda rozgrywka wygląda inaczej z uwagi na losowe pojawianie się chorób. Jeśli gracze uznają, że Pandemia nie stanowi już dla nich wyzwania, na pewno zmienią zdanie po zakupie rozszerzenia Pandemia. Na krawędzi.
Pełną recenzję gry przeczytasz tutaj.
Magia i Myszy – baśniowa przygoda na planszy
Magia i Myszy to gra i opowieść w jednym. Każda rozgrywka to jeden rozdział historii, w której gracze sterują śmiałkami zamienionymi przez złą czarodziejkę w myszy. Na swej drodze spotykają hordy przeciwników, takich jak szczury, karaluchy, stonogi, pająki, a nawet złowrogi kot. Grając w trybie kampanii, gracze przechodzą kolejne rozdziały opowieści, dowiadując się o przebiegu historii z fabularnych wstawek czytanych przed, w trakcie i po zakończeniu gry. Klimat budują pięknie wykonane elementy planszy i figurki bohaterów oraz ich przeciwników.
Magia i Myszy to gra, przy której świetnie bawią się zarówno dorośli, jak i dzieci. To idealna gra rodzinna. Zasady są proste i jeśli rodzice nie wezmą na siebie prowadzenia gry, to dzieci na pewno sobie z nią poradzą. I co najważniejsze, będą realizować poszczególne cele scenariusza z wypiekami na twarzy.
I ty możesz zostać Robinsonem Crusoe
Robinson Crusoe – przygoda na przeklętej wyspie to gra polskiego projektanta Ignacego Trzewiczka, która jest znana na całym świecie i zdobyła wiele branżowych nagród. Jest ona dużo bardziej skomplikowana od wyżej wymienionych tytułów. Poziom trudności jest też zdecydowanie wyższy. Początkowe partie niejednokrotnie kończą się śmiercią bohaterów lub przegraną przez niezrealizowanie warunków scenariusza w trakcie określonej liczby rund. Gracze wcielają się w rozbitków, z których każdy ma unikalne zdolności z tytułu zawodu, który wykonuje (są to np. cieśla, kucharz, odkrywca).
W trakcie rozgrywki napotykają na różne niebezpieczeństwa, zmienną pogodę, muszą borykać się z głodem i atakami dzikich zwierząt oraz ze zwykłym pechem. Na każdym kroku jest mnóstwo decyzji do podjęcia i nie ma jedynej słusznej drogi do wygranej. Każdy scenariusz to tak naprawdę inny rodzaj rozgrywki i inna przygoda. Gracze mogą walczyć z kanibalami, ratować piękną Jane, zbierać drewno na stos sygnałowy, założyć rodzinę i osiedlić się na wyspie, itd. Ta gra stanowi wyzwanie i sprawia, że grając, można poczuć się rzeczywiście jak rozbitek na bezludnej wyspie.
Recenzję gry "Robinson Crusoe: Adventure on the Cursed Island" przeczytasz tutaj.
Zombicide – czas przedrzeć się przez hordy Zombie
Zombicide to seria gier, w których gracze przebijają się przez hordy zombie, by zrealizować cele potrzebne do przetrwania. Świat został spustoszony przez plagę żywych trupów, tylko nieliczni ludzie przeżyli. Gracze wcielają się w ocalałych, którzy muszą użyć swoich zdolności, sprytu i znalezionej broni, by nie dać się pożreć tabunom nieumarłych. Wszyscy fani filmów o zombie znajdą w tej grze to, co lubią. Cechą charakterystyczną każdej gry z tej serii jest kilkadziesiąt figurek, które znajdują się w pudełku. To różne typy zombie i oczywiście bohaterowie, w których wcielają się gracze.
Ta gra sporo kosztuje, ale liczba komponentów i jakość ich wykonania sprawiają, że kupujący wie, za co płaci i raczej nie ma poczucia, że przepłaca.
Space Alert – przygoda w czasie rzeczywistym
W grze Space Alert (wydanej w języku polskim, mimo angielskiego tytułu) gracze wcielają się w załogę statku kosmicznego, która przeżywa różnorakie przygody, najczęściej związane z jakimś zagrożeniem. Każda rozgrywka to odrębna misja. Klimat i emocje potęguje fakt, że czas gry jest odmierzany przez ścieżkę dźwiękową trwającą 10 minut. To nagranie mówi graczom o tym, co w danym momencie się dzieje i ile czasu pozostało do zakończenia misji. Kluczem do sukcesu, jak w każdej grze kooperacyjnej, jest współdziałanie oraz – specyficzne dla tego tytułu – szybkie podejmowanie decyzji.
Te pięć zróżnicowanych tytułów to warte polecenia gry kooperacyjne. Trzy z nich stanowią dobre wprowadzenie do nowoczesnych planszówek. Space Alert i Robinson Crusoe – przygoda na przeklętej wyspie są natomiast świetnym pogłębieniem tematu. | Najlepsze kooperacyjne planszówki – czy uda wam się wygrać z grą? |
Babidi Bum zachwyci każdą małą dziewczynkę. To pięknie wydana i utrzymana w baśniowej stylistyce gra planszowa, w której uczestnicy wcielają się w myszki pomagające Kopciuszkowi przygotować się do wielkiego balu. Wyczaruj: suknię, buty, karocę, konie do zaprzęgu i stangreta. Pamiętaj jednak, że czas płynie nieubłaganie, a ty musisz wykonać wszystkie zadania nim wybije północ! „Bibidi, babidi, bum!” – to magiczne zaklęcie, jakie zna każda mała dziewczynka. To dzięki niemu w disneyowskiej adaptacji Kopciuszka, Dobra Wróżka wyczarowała piękną suknię i kryształowe pantofelki dla dziewczyny, a także przemieniła dynię w karocę, myszki w konie, a konia w stangreta. Trefl postanowił choć na chwilę przenieść nas w ten baśniowy klimat. Przestrzenna plansza, przypominająca zamek księcia, kryształowe kulki, magiczny piasek, wieża zegarowa odliczająca czas do północy – wszystkie te elementy sprawiają, że naprawdę czujemy się jak w bajce.
Pierwsze wrażenie
Babidi Bum to gra z serii Disney Princess. Znajdziemy w niej gry oraz puzzle, których bohaterkami są znane księżniczki Disneya – Kopciuszek, Arielka, Aurora, Bella, czy Roszpunka. Nietrudno się zatem domyślić, że Babidi Bum to gra skierowana przede wszystkim do małych dziewczynek. Zgodnie z informacją zawartą na opakowaniu dolna granica wieku użytkownika wynosi 5 lat, co moim zdaniem jest adekwatne do tematyki i zastosowanej w grze mechaniki.
Trzeba przyznać, że wnętrze opakowania robi spore wrażenie i to nie tylko dlatego, że wypełnione zostało po same brzegi. W środku znajdziemy bowiem rzadko spotykane w grach planszowych elementy. Przede wszystkim całą masę szablonów, z których (jak się dowiadujemy, po dokładnym przestudiowaniu instrukcji) powstać ma przestrzenna wieża zegarowa z ruchomą tarczą, odmierzającą czas do północy. Sama plansza również prezentuje się nietuzinkowo. Przypomina pałac z ogrodem. Co ciekawe, jest dwupoziomowa. Dolne „piętro” tworzy denko pudełka, w którym znajduje się specjalna wypraska, jaką należy połączyć tekturowym mostkiem z balustradami. Górny poziom, czyli taras, mocuje się do pudełka i podtrzymuje specjalnym tekturowym filarem. W rogu pudełka powinno się przymocować złożoną wcześniej wieżę zegarową. Montaż, co prawda zajmuje trochę czasu (i bez pomocy rodzica raczej się nie obędzie), to warto poświęcić nań chwilę, bo efekt jest naprawdę zdumiewający. Moja córka (4,5 lat) była wprost oczarowana. Prawda jest taka, że pałac księcia przy odrobinie wyobraźni można wykorzystać też do zabawy.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na planszy jednak niespodzianki się nie kończą. W środku znajdziemy także woreczek z magicznym piaskiem oraz magiczne kule. Piasek to białe kryształki, przypominające swym wyglądem kryształki soli. Natomiast kulki są nieco większe od grochu. Kulki należy wsypać do wnętrza pudełka (pod mostkiem) i przykryć magicznym piaskiem. Jeśli oglądaliście disneyowską wersję Kopciuszka z pewnością pamiętacie jedno z zadań, które Macocha przykazała wykonać dziewczynie, aby ta nie mogła iść na bal. Chodzi oczywiście o oddzielenie grochu od popiołu. Do tego właśnie służą magiczne kulki. Powinno się je (w czasie ograniczonym do 12 sekund) wybrać z magicznego piasku, ale o tym później.
Ponadto nie zabrakło elementów typowych dla gier planszowych. Jest sześcienna kostka do gry, są pionki w kształcie myszek, wreszcie są również karty, na których znajdują się różne pytania dotyczące bajki. Zatem znajomość disneyowskiej adaptacji Kopciuszka mile widziana.
Cel gry
Kopciuszek właśnie się dowiedział, że w pałacu odbędzie się wielki bal na cześć Księcia. Dziewczyna marzy o tym, aby pójść na bal i zatańczyć z następcą tronu. Niestety Macocha i jej córki – Anastazja i Gryzelda – zrobią wszystko, by Kopciuszek nie spotkał się z Księciem. Na szczęście dziewczyna ma wierne grono oddanych i gotowych do pomocy przyjaciół w postaci 4 sympatycznych myszek. To w ich role wcielają się gracze. Uczestnicy będą musieli m.in.: oddzielić groch od popiołu (wybrać kule z magicznego piasku), uszyć sukienkę, sprzątnąć porozrzucane przez kota Lucyfera suknie w garderobie Anastazji i Gryzeldy i umyć podłogę. Przyda się nie tylko spryt i odwaga, ale też wiedza, bowiem po drodze trzeba będzie odpowiedzieć na różnorodne pytania, związane z bajką o Kopciuszku. By jednak Kopciuszek zdołał oczarować Księcia, niezbędna będzie również pomoc Dobrej Wróżki. Przy użyciu zaklęcia i magicznych kul winno się wyczarować: karocę, konie, pantofelki, suknię oraz oczywiście stangreta. Wszystkie zadania należy wykonać zanim wybije północ, czyli w ciągu 12 rund.
Zasady gry
Każdy z graczy wybiera jeden pionek myszy, po czym ustawia go w wyznaczonym miejscu na planszy. W pierwszym etapie rozgrywki gracze poruszają się po części planszy przedstawiającej schody do zamku. Do pałacu prowadzą dwie drogi – schody po prawej, bądź po lewej stronie. Każdy z graczy wybiera trasę, którą będzie podążał. Grę rozpoczyna najmłodszy z uczestników. Rzuca on kostką i przesuwa pion o wskazaną liczbę pól. Jeśli stanie na polu oznaczającym zadanie specjalne, musi je wykonać. Następnie swój ruch wykonują kolejni gracze. Gdy już każdy z nich rzuci kostką i zrobi swój ruch, powinien przesunąć tarczę zegara o jedną godzinę do przodu. Symbolizuje ona upływający czas i odlicza, ile rund pozostało do zakończenia rozgrywki. Gracze krążą wokół planszy tak długo, aż uda im się zdobyć 5 żetonów – sukni, pantofelka, karocy, konia i stangreta. Gdy tylko zdobędą komplet, przechodzą do drugiego etapu gry. Stawiają swój pionek na polu przedstawiającym Kopciuszka tańczącego z Księciem (pole znajduje się na mostku) i kontynuują rozgrywkę do czasu, aż któremuś z nich uda się postawić swój pionek na polu mety, tuż przy wieży zegarowej. Mimo wszystko wypada pamiętać, że trzeba to zrobić nim wybije godzina 12.
Pola specjalne
* Karta Kopciuszka warta – gdy staniemy na polu z obrazkiem pantofelka, jeden z naszych przeciwników bierze kartę ze stosu i głośno odczytuje znajdujące się na niej pytanie lub zadanie. Pytania dotyczą bajki o Kopciuszku w wersji Disneya, np.: Jak nazywają się myszki – przyjaciele Kopciuszka? Kto oprócz myszek pomaga uszyć balową suknię dla Kopciuszka? Zadania z kolei polegają na wykonaniu określonego działania, np. „Książę i Kopciuszek pięknie tańczyli na balu. Spróbuj poruszać się tak, jak poruszał się Kopciuszek, tańcząc walca”. Jeśli uda nam się dopełnić zadanie albo poprawnie odpowiedzieć na pytanie, otrzymujemy dodatkowy rzut kostką. Jeżeli nie, tracimy jedną kolejkę.
Popiół i groch – stając na polu z obrazkiem ptaszka, musimy pomóc Kopciuszkowi oddzielić groch od popiołu i wybrać wszystkie magiczne kulki z magicznego piasku. Aby nie było tak łatwo, czas jest ograniczony. Musimy zdążyć wybrać wszystkie kulki zanim nasz przeciwnik policzy do 12. Jeśli to zrobimy, będziemy mogli podjąć ponowną próbę, gdy powtórnie staniemy na tym polu. Dopóki jednak Kopciuszek nie upora się ze zleconym mu przez Macochę zadaniom, dopóty nie będzie mógł zacząć przygotowywać się do balu. Dopiero, gdy uda nam się oddzielić groch od popiołu, możemy wykonać kolejne zadanie – Czary dla Kopciuszka.
Czary dla Kopciuszka – stając na polu przedstawiającym Dobrą Wróżkę i mając zaliczone poprzednie zadanie, możemy wyczarować przedmioty niezbędne dla Kopciuszka. W tym celu przydadzą się zdobyte wcześniej magiczne kulki oraz wieko pudełka. Górna cześć pudełka to specjalna plansza obrazująca postacie z bajki oraz przedmioty, jakich użyła wróżka do wyczarowania: sukienki, pantofelków, karocy, koni oraz stangreta. Przy każdej ilustracji znajduje się otwór w planszy, w który należy zręcznie wprowadzić kule. W tym celu wrzucamy kule do pudełka, a następnie poruszając nim, staramy się, by kulki wpadły w odpowiednie miejsca. Jeżeli kulka znajdzie się w otworze przy rysunku dyni, oznacza to, że udało nam się wyczarować karocę. Pudełkiem możemy poruszać dopóty, dopóki wszystkie kulki nie wpadną w otwory. Za każdy udany czar otrzymujemy właściwy żeton. Gdy ponownie staniemy na polu z Dobrą Wróżką, będziemy mogli podjąć próbę zdobycia żetonów jeszcze raz.
Trudna jest to robota – jak pozbyć się Lucyfera Kota – gdy staniemy na polu z obrazkiem Lucyfera, tracimy 1 kolejkę.
Jak zrobić coś z niczego i uszyć suknię dla Kopciuszka miłego – wraz z innymi myszkami pomagamy uszyć suknię dla Kopciuszka. Niestety gubimy igłę i nici. Musimy wiec cofnąć się o 2 pola.
Rzecz tym razem jest trudna – trzeba umyć podłogę – jest brudna – Macocha i jej córki robią wszystko, by Kopciuszek nie poszedł na bal. Rozlały nawet brudną wodę na podłogę. Teraz Kopciuszek musi wszystko posprzątać. Na szczęście nie jest sam. Pomagają mu dzielne myszki. Przesuwamy swój pionek o 2 pola do przodu.
Jak wybrać się na bal, gdy potrzebna suknia, karoca i szal – gdy któryś z graczy stanie na polu z obrazkiem magicznej różdżki, może on zatrzymać czas. Dzięki temu w danej rundzie nie trzeba będzie przesuwać wskazówek zegara.
Rzecz to całkiem nowa – z Księciem urocza rozmowa – Kopciuszek zrobił na Księciu ogromne wrażenie. Jeśli więc staniemy na polu z wizerunkiem Kopciuszka, będziemy mogli przesunąć swój pionek o 2 pola do przodu.
Alternatywne zakończenie
Bajki zawsze kończą się happy endem. Co zatem, gdy graczom nie uda się wykonać zadań i dotrzeć do mety zanim wybije północ? Kopciuszek nie dotrze na bal? Nie spotka się z Księciem? Nic bardziej mylnego! Jeżeli dotrzemy do bram pałacu przed czasem, możemy pomóc Kopciuszkowi w inny, jakże lubiany przez dzieci sposób. Wystarczy, że wspólnie ułożymy puzzle z wizerunkiem Kopciuszka i Księcia.
Wrażenia
Babidi Bum to gra, która oferuje znacznie więcej niż tradycyjne planszówki dla dzieci. Jednak czy więcej zawsze znaczy lepiej? Okazuje się, że niekoniecznie. Owszem pod względem wizualnym Babidi Bum mocno dystansuje konkurencję i trzeba otwarcie przyznać – robi duże wrażenie na dzieciach. Mimo wszystko wydaje mi się, że twórcy za bardzo skupili się na samej estetyce gry. Przestrzenna plansza to znakomity pomysł, jednak posiada ona kilka mankamentów. Po pierwsze, taras jest mało stabilny, przez co pionki i karty spadają. To samo dotyczy mostka. Na nim postawienie pionka w ogóle nie jest możliwe. Magiczny piasek i kulki również nie do końca spełniają swoje zadanie. Piasku, moim zdaniem, mamy za mało, nie da się w nim ukryć kulek, przez co zadanie „popiół i groch” staje się banalnie proste. Nie mówiąc już o tym, że zebranie całego piasku po zakończonej rozgrywce zajmuje więcej czasu niż złożenie przestrzennej planszy. Kryształki są tak małe, że nietrudno je pogubić. Wreszcie, trzeba by wspomnieć również o efektownej wieży zegarowej. Po raz kolejny pomysł efektowny, aczkolwiek nie do końca przemyślany, bowiem po złożeniu wieża nie mieści się w pudełku, a jej ciągłe składanie i rozkładanie powoduje szybkie niszczenie się tektury.
Nie mam natomiast zastrzeżeń co do samej mechaniki gry. Zasady są proste. Rzucamy kostką, przesuwamy pionek, wykonujemy zadanie. Dzięki dużej ilości urozmaiconych zadań, gra się nie dłuży. Zdecydowanie najciekawszym z nich są „czary dla Kopciuszka”, które polegają na zręcznym wprowadzeniu kulek w otwory, znajdujące się w górnej części pudełka. To polecenie budzące największe emocje. Co ciekawe, dla mnie okazało sie banalnie proste i myślałam, że moja córka również nie będzie miała z nim problemu. Jednak zauważyłam, iż dzieciom wyzwanie to przysparza najwięcej trudności.
W grze przydaje sie znajomość bajki o Kopciuszku w adaptacji Disneya. Nie znając bowiem tej wersji, nie będziemy w stanie odpowiedzieć na większość pytań, umieszczonych na kartach. Co do samych kart, to ubolewam, że znalazło się na nich tak mało zadań. Moje ulubione to konieczność naśladowania ruchów Kopciuszka podczas tańca walca. Widok bezcenny.
Emocji w grze dodaje fakt, że przez całą grę czujemy presję uciekającego czasu – nie wiemy czy uda nam się wykonać wszystkie zadania przed północą. Warto dodać, iż gra nie jest typową rozgrywką rywalizacyjną. Choć uczestnicy starają się jak najszybciej dotrzeć do mety, to jednak głównym celem gry jest pomoc Kopciuszkowi. Gracze więc niejako wspólnie realizują zadania. Co więcej, jeśli żaden z graczy nie zdąży dojść do mety zanim zegar wskaże 12 (co wcale nie jest proste, bo trzeba wyrzucić dokładną liczbę oczek – nam na 4 rozgrywki udało się to tylko raz), grę wygrywają wszyscy. Wystarczy wspólnie ułożyć puzzle z wizerunkiem Kopciuszka.
Podsumowując, Babidi Bum to pięknie wydana gra planszowa dla dziewczynek. Mimo pewnych mankamentów jest całkiem udana i co najważniejsze, podoba się dzieciom. Dodatkowo rodziców ucieszy z pewnością fakt, że jej cena nie jest zbyt wygórowana. Na Allegro kupimy ją za ok. 50 zł. | Babidi Bum – recenzja gry planszowej dla małych księżniczek |
Akumulator wymagający wymiany już po 2–3 latach użytkowania? Takie historie się zdarzają i często nie są spowodowane niską jakością baterii, tylko niewłaściwym użytkowaniem. Jak dbać o akumulator, by służył jak najdłużej i nie zawiódł w najmniej oczekiwanym momencie? Nie dopuszczaj do pełnego rozładowania baterii
Wielu kierowców zapomina, że bateria samochodowa nie zachowuje się jak akumulator w telefonie komórkowym. Jego całkowite rozładowanie może doprowadzić do nieodwracalnych uszkodzeń materiału aktywnego. Wynika to z reakcji chemicznych zachodzących w akumulatorze w momencie, gdy zmniejsza się gęstość elektrolitu, a więc kiedy jest on rozładowany. Wytrącają się wówczas siarczany, które utrudniają ponowne naładowanie baterii samochodowej.
Jak zdiagnozować niski poziom naładowania? Pierwszym symptomem jest utrudniony rozruch silnika. Warto wtedy sięgnąć po multimetr
i zmierzyć napięcie na klemach akumulatora. Poprawna wartość przy wyłączonym silniku powinna oscylować w granicach 12,6–12,8 V. Jeśli napięcie jest zauważalnie niższe, to znak, że należy doładować baterię.
Głębokie rozładowanie jest szczególnie niebezpieczne w okresie zimowym. Skrajnie niska temperatura może bowiem doprowadzić do zamarznięcia akumulatora i jego rozsadzenia. Konieczność zakupu nowego urządzenia to problem, ale wylanie się żrącej cieczy na inne podzespoły i karoserię może uczynić jeszcze większe szkody.
Do uzupełnienia zapasu prądu w baterii potrzebny jest prostownik
, którego prąd ładowania nie powinien być większy niż 1/10 pojemności akumulatora. Niedrogie urządzenia można kupić już od kilkudziesięciu złotych. Na problem głębokiego rozładowania powinni szczególnie uważać kierowcy użytkujący auto rzadko lub na krótkich odcinkach, gdyż w takich wypadkach alternator może nie nadążać z doładowaniem akumulatora.
Wyłącz zbędne odbiorniki prądu
W momencie, kiedy silnik jest wyłączony, wszelkie odbiorniki elektryczne są zasilane bezpośrednio z akumulatora
. Chodzi tu nie tylko o radio, alarm czy nawigację, ale także światła i system wentylacyjny. Warto zawsze w pierwszej kolejności uruchomić silnik, a dopiero następnie inne elementy wyposażenia pojazdu. Po zgaszeniu silnika koniecznie należy sprawdzić, czy wszystkie odbiorniki są wyłączne. Szczególnie trzeba pamiętać o światłach, które pobierają znaczną ilość prądu.
Dbaj o stan instalacji elektrycznej pojazdu
Podczas jazdy funkcję ładowarki akumulatora pełni alternator. Jeśli jego sprawność jest niska, to prędzej czy później przełoży się to na stan baterii. Prąd ładowania można sprawdzić najprostszym multimetrem. Wystarczy zmierzyć napięcie na klemach przy włączonym silniku. Właściwa wartość powinna oscylować w okolicy 14,4 V. Jeśli jest znacząco niższa, to znak, że prawdopodobnie alternator wymaga interwencji mechanika.
Alternator to jednak nie wszystko. Zaśniedziałe i zniszczone klemy mogą mieć problemy z przekazywaniem prądu z i do akumulatora, dlatego należy sprawdzać ich kondycję. Także brud zalegający na obudowie baterii może przyczynić się do jej przyspieszonego zużycia. Warstwa zanieczyszczeń staje się bowiem przyczyną powstawania niebezpiecznych prądów pełzających.
Ścisłe przestrzeganie zasad użytkowania akumulatora sprawi, że będzie służył długo i bezawaryjnie. Trzeba jednak pamiętać o odpowiednim dobraniu baterii do potrzeb pojazdu. Jeśli wykorzystujemy wiele odbiorników, warto kupić markowy akumulator o nieco lepszych parametrach niż wskazane w książce obsługi pojazdu. Do polecanych producentów można zaliczyć m.in. Boscha
i Vartę. | Jak przedłużyć żywotność akumulatora? |
Kuchnia wegetariańska, wbrew pozorom, wcale nie musi być nudna czy monotonna. Za pomocą odpowiednio dobranych przepisów będziemy w stanie wyczarować na talerzu prawdziwe pyszności, które zachwycą naszych gości i urozmaicą każdy posiłek. Mówiąc, że jesteśmy na diecie wegetariańskiej, często możemy usłyszeć, że pewnie jemy tylko sałatę. Wegetarianie wiedzą, że ich styl jedzenia dostarcza wielu możliwości kulinarnych, jednak czasami zdarza się, że brakuje pomysłów na urozmaicenie posiłku. Warto wtedy sięgnąć po sprawdzone przepisy z książek kulinarnych, dzięki którym przygotowywanie posiłku i jedzenie będzie prawdziwą przyjemnością.
Chwasty dla każdego
„Pyszne chwasty” autorstwa Małgorzaty Kalemby-Drożdż to doskonała książka kucharska, która powinna znaleźć się w biblioteczce każdego szefa wegetariańskiej kuchni. Bogato ilustrowana książka zawiera aż 137 sprawdzonych przepisów na niezwykłe dania kuchni wegetariańskiej, które odmienią nasze przyzwyczajenia kulinarne i wprowadzą dużo koloru na talerze. Oprócz przepisów na sałatki, zupy czy makarony znajdziemy w niej także sposoby na przyrządzenie nalewki z fiołka, a także kreatywne wykorzystanie pokrzywy w kuchni. Nic, tylko robić i jeść!
Proste sposoby na kolor zielony
Jak gotować prosto, szybko i wegetariańsko? Odpowiedzi dostarczy książka Magdaleny Cielengi-Wiaterek, „Zielenina na talerzu. Wegetariańsko, sezonowo, lokalnie”. Książka zawiera ponad 100 przepisów na każdą porę dnia i roku, stworzonych z myślą, że najlepiej jeść w zgodzie z danym sezonem.
Surowo i zdrowo
Surowe jedzenie jako podstawa diety? Czemu nie! Ważne, aby było odpowiednio dobrane i zawierało ważne składniki odżywcze. Książka kucharska Judity Wignall „Na surowo”dostarcza wielu przepisów na pyszne i zdrowe potrawy. Surowa dieta jest idealna, jeśli chcemy oczyścić organizm, skórę, schudnąć i wprowadzić się w pozytywny nastrój.
Wegetarianizm po polsku
Kuchnia polska kojarzy ci się z tłustymi, niekoniecznie zdrowymi potrawami? Nic bardziej mylnego. Za pomocą książki kucharskiej „Kuchnia wegetariańska. Polskie przepisy” opracowanej przez Katarzynę Rozmysłowicz, każdy amator zielonych potraw odkryje, że polska kuchnia dostarcza wielu możliwości i może być zarówno zdrowa, jak i wegetariańska.
Nie tylko soczewica i szparagi
„Kuchnia wegetariańska” Nicoli Graimes to doskonała książka kucharska, pełna oryginalnych, ciekawych przepisów, które pokazują, że gotowanie wegetariańskich potraw nie musi łączyć się z monotonią w kuchni. Atrakcyjnie ilustrowany poradnik pokazuje, jak krok po kroku przygotować pyszne potrawy, które zachwycą nawet najbardziej wymagających smakoszy.
Szybko i smacznie
„Kuchnia wegetariańska. Szybko i smacznie” to doskonała książka kucharska dla tych, którzy nie lubią spędzać w kuchni zbyt dużo czasu. Ciekawe i proste przepisy są niezwykle szybkie w realizacji i nie wymagają długich przygotowań. Każdy przepis jest dokładnie opisany, z uwzględnieniem czasu przygotowania i wartości odżywczych jednej porcji.
Niech zaskoczy cię tofu
Tofu jest jednym z podstawowych składników kuchni wegetariańskiej. Oryginalne przepisy i niezwykłe sposoby na wykorzystanie tego składnika zaprezentowane zostały w książce „Zaskakujące tofu” Marioli Białołęckiej. Autorka prezentuje najciekawsze przepisy, które urozmaicą dotychczas przygotowywane potrawy i wniosą nową jakość do kuchni każdego czytelnika.
Jak zbilansować dietę wegetariańską?
Dieta wegetariańska jest niewątpliwe bardzo zdrowa, trzeba jedynie pamiętać o odpowiednim zbilansowaniu spożywanych posiłków. Dostarczanie odpowiednich ilości odżywczych składników jest podstawą utrzymania dobrego zdrowia. W książce Zofii Wieczorek-Chełmińskiej „Dietetyczna kuchnia wegetariańska” zostały zaprezentowane zdrowe, a przy okazji proste w realizacji przepisy, które pomogą utrzymać dietę bez konieczności rezygnowania z przyjemności. | 8 najciekawszych książek kulinarnych dla wegetarian |
Pas antyprzeciążeniowy stosowany jest najczęściej w celu przeciwdziałania urazom kręgosłupa u osób pracujących fizycznie lub u sportowców. Taki pas stabilizuje odcinek lędźwiowo-krzyżowy i odciąża kręgosłup. Ból pleców, poza utrudnianiem treningów, może mieć też poważne konsekwencje zdrowotne. Aby temu przeciwdziałać, warto się zaopatrzyć w antyprzeciążeniowy pas lędźwiowy, skutecznie wspierający osłabione stabilizatory kręgosłupa.
Zalety pasa antyprzeciążeniowego
Pasy antyprzeciążeniowe, nazywane też często lędźwiowymi lub elastycznymi, wykonane są najczęściej z lekkich materiałów, dzięki którym użytkownik odczuwa wygodę nawet przy bardzo intensywnych ćwiczeniach.
Odpowiednio szeroki system zapięć rzepowych sprawia, że pas nie przemieszcza się i nie powoduje dyskomfortu. Panele zewnętrzne wspierają krzyż oraz brzuch. Wywierają ucisk na mięśnie, ale nie na kręgosłup. Możliwość regulacji obwodu oraz przylegające do ciała elastyczne podpory zapewniają odpowiednie wzmocnienie i wygodę. Regulacja umożliwia również dopasowanie do ciała i wybór odpowiedniego stopnia stabilizacji. Niektóre modele mają także elastyczne odpinane szelki, gwarantujące odpowiednie dopasowanie w każdych warunkach.
Pas chroni kręgosłup w trakcie dużego wysiłku fizycznego, odciąża go w czasie ciągłego schylania się oraz usztywnia na odcinku lędźwiowym. Pasy elastyczne minimalizują ryzyko kontuzji podczas intensywnych treningów kulturystycznych oraz sprawdzają się doskonale w pracy i wykonywaniu codziennych domowych czynności. Zapobiegają również wypadaniu dysków międzykręgowych.
Producenci zalecają stosowanie pasa osobom, które wykonują ciężkie prace fizyczne, a mają słabe mięśnie brzucha. Warto używać go również po naderwaniu mięśni brzucha i grzbietu oraz w przypadku przewlekłego bólu kręgosłupa w odcinku lędźwiowym. Świetnie sprawdzi się też w przypadku sztywnego, przeciążonego lub bolącego kręgosłupa. Kulturyści mogą stosować ten gadżet profilaktycznie w trakcie podnoszenia dużych ciężarów.
Pas dla sportowców
Zarówno osoby zawodowo zajmujące się podnoszeniem ciężarów, jak i robiące to hobbistycznie wiedzą, że nieodpowiednia technika, zbyt duże obciążenia i przecenianie swoich możliwości może się skończyć poważnymi urazami i kontuzjami. Wieloletni trening potrafi doprowadzić do deformacji kręgosłupa i chronicznego bólu. Jeśli za bardzo przeciążymy kręgosłup, może dojść nawet do uszkodzenia krążka międzykręgowego. W takiej sytuacji ucisk na nerw skutkuje drętwieniem kończyn, a w rzadkich przypadkach kończy się nawet paraliżem.
Pas z pewnością nie rozwiąże wszystkich problemów, z jakimi muszą się zmagać kulturyści, ale pozwoli na bezpieczniejsze podnoszenie większychobciążeń.
Wśród pasów elastycznych dla sportowców warto zwrócić uwagę na specjalny model przeznaczony do crossfitu. Model firmyRehbandgwarantuje mocne podparcie w odcinku lędźwiowym kręgosłupa, wpływa na poprawę koordynacji ruchowej oraz wspomaga utrzymanie prawidłowej postawy ciała. Wykorzystany do jego produkcji neoprenowy materiał wchłania pot i przenosi go do wewnętrznych struktur materiału, eliminuje brzydki zapach oraz dobrze amortyzuje i absorbuje wstrząsy.
Warto zastanowić się nad zakupem pasa antyprzeciążeniowego, jeśli na co dzień musimy dużo dźwigać lub też nasz trening na siłowni jest dość intensywny. Zapewni nam wygodę, bezpieczeństwo oraz komfort przez cały dzień. | Pasy antyprzeciążeniowe |
Od dziś możecie wypełniać opinie produktowe niezależnie od oceny transakcji. Od dziś możecie wypełniać opinie produktowe niezależnie od oceny transakcji. Wystarczy, że przejdziecie do zakładki Moje zakupy i wybierzecie oceń produkt przy wybranym przedmiocie. Oprócz oceny gwiazdkowej w skali 1-5, możecie dodać też opis.
Opinie produktowe wyświetlamy w dedykowanej sekcji - pod opisem przedmiotu w ofercie. | Zmiany w opiniach produktowych |
Wraz z pojawieniem się nowego członka rodziny nastaje ogromna radość, ale także rodzi się masa pytań i wiele obaw. Młodzi rodzice boją się zmiany stylu życia, jaką niesie za sobą opieka nad małym dzieckiem. Większość obaw dotyczy ograniczeń w życiu towarzyskim i kulturalnym, a wielu z nas nie wyobraża sobie życia bez muzyki, koncertów i festiwali. W obecnych czasach nie musimy na szczęście rezygnować ze swoich pasji, bo na ratunek przychodzi nam bogaty wybór słuchawek ochronnych dla naszego maluszka. Nadmierny hałas może być bardzo niebezpieczny dla słuchu małych dzieci. Im młodsze dziecko, tym bardziej wrażliwy aparat słuchu. Dlatego należy go szczególnie chronić. Głośna muzyka, hałas podczas wydarzeń sportowych, pokazy lotnicze i motocyklowe – to wydarzenia, które przyciągają masę ludzi. Młodych rodziców także. Wielu myśli, że nie można zabrać tam ze sobą dziecka. Na szczęście, są pewne rozwiązanie, które umożliwiają nam uczestnictwo w wielu imprezach, tak byśmy nie martwili się o słuch dziecka. Jedynym warunkiem bezpiecznego imprezowania naszej pociechy jest posiadanie specjalnych słuchawek ochronnych dla dziecka.
Słuchawki na małe uszka
W ofercie różnych producentów znajdziemy słuchawki w przystępnych cenach. Już od 69,99 zł możemy kupić słuchawki szwedzkiej firmy A-Plast. Jest to niewielka inwestycja na długi okres, bowiem słuchawki są zaprojektowane dla dzieci od 1. do 12. roku życia. Nie tylko chronią słuch dziecka, ale także mają wiele innych zalet. Nauszniki są bardzo miękkie i lekkie. Zapewnia to komfort noszenia. Są również kompaktowe – po złożeniu mieszczą się w dłoni dorosłego. Są zatem wygodne do transportu, nie stanowią dodatkowego bagażu i zapakujemy je do każdej torby. Producent oferuje bardzo szeroki wybór gamy kolorystycznej słuchawek oraz zróżnicowane wzornictwo. Możemy wybierać kolory oraz nadruk, np. motyw czaszki, flagi angielskiej czy szwedzkiej.
JLab z kolei oferuje słuchawki ochronne za około 99 zł. Cena jest nieco wyższa, bo oprócz zapewnienia komfortu użytkowania, małej wagi oraz eleganckiego wyglądu producent oferuje wbudowany limiter głośności, którego zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa dzieciom. W dodatku gąbki w nausznikach wykonane są z hipoalergicznego tworzywa. Użytkownicy owych słuchawek mogą je także spersonalizować zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, ponieważ mają one zestaw naklejek. Różne warianty kolorów oraz naklejek pozwalają dziecku mieć realny wpływ na wygląd posiadanych słuchawek. Z pewnością ułatwi to użytkowanie opornym maluchom, które nie lubią zakładać nic na głowę. Dodatkowo w zestawie znajduje się etui-woreczek, który pozwala na bezpieczne przechowywanie i transportowanie słuchawek.
Nie tylko na koncercie
Co ciekawe, słuchawki ochronne przydadzą się nie tylko podczas głośnych imprez. Znajdą one zastosowanie również w domu – i to nie po to, by nie słuchać rodziców. Za ich pomocą można ograniczyć strach dziecka podczas burzy, bowiem znacznie stłumią one odgłosy grzmotów. Można je zabrać w podróż pociągiem, jeśli dziecku przeszkadza hałas związany z podróżowaniem, a także na lotnisko, gdzie jest bardzo głośno. Również podczas nocy sylwestrowej dzieci będą mogły bez obaw o nadmierny hałas podziwiać fajerwerki i sztuczne ognie. Słuchawki ochronne mają swoje zastosowanie także w przypadku dzieci cierpiących na autyzm. Są one błyskawicznym sposobem na wyciszenie dziecka i odizolowanie dźwięków dochodzących z zewnątrz.
To doskonały pomysł na prezent dla dziecka i jego rodziców, bo dzięki jednej rzeczy dbamy o zdrowie malucha i umożliwiamy sobie udział w życiu towarzyskim i kulturalnym, które często bywa głośne. Bez wątpienia jest to dobra inwestycja w zdrowie naszego malucha i w rozrywkę dla nas samych – w myśl przysłowia „Wilk syty i owca cała”. Zatem pozostaje życzyć udanej, hucznej i bezpiecznej zabawy rodzicom i dzieciom. | Zabieramy malucha na koncert – przegląd słuchawek ochronnych dla dzieci |
Znane duety pisarzy zawojowały ostatnio listy bestsellerów. Duet Witkiewicz-Socha okazał się równie popularny, a przede wszystkim owocny! Te dwie znane pisarki stworzyły zabawną historię, obok której nie sposób przejść obojętnie. Potrzebujesz remedium na chandrę? Polecam „Awarię małżeńską”! Masz kiepski dzień? Zapewniam, że ta książka zmieni go w zdecydowanie lepszy! Upośledzeni mężowie i żony bez wyobraźni
Gdy żona zajmuje się domem, a mąż jedynie jest dodatkiem do całości, dodatkiem, który nie pomaga, nie sprząta, nie gotuje, a o tym, że ma dzieci, przypomina sobie jedynie chwilami, bo przecież ma ważniejsze sprawy na głowie, takie jak własna rodzina, to gdy w takiej familii żona ulega wypadkowi, trudno nie użyć słowa „katastrofa”. Bo przecież kiedy ktoś ciągle coś robi za Ciebie, to wydaje Ci się, że ten stan rzeczy będzie permanentny. A tu klops, awaria! Żona wylądowała w szpitalu, bo empatyczny kierowca autobusu próbował nie przejechać kota. Biedny zwierzak niestety i tak nie przeżył, ale ucierpiało też kilku pasażerów pojazdu. W tym dwie żony, Justyna i Ewelina, które w swoim zapędzie doskonałej małżonki i matki zapomniały, że mogą kiedyś ulec wypadkowi. I że w domu może zostać mąż „dwie lewe ręce” i ich małe dzieci. Tak oto rozpoczyna się poważna awaria małżeńska!
Awaria małżeńska
Temat chyba nieśmiertelny, choć tu moje feministyczne poglądy aż rwą się, by dodać: nieśmiertelny na życzenie kobiet, jednakże odłóżmy na chwilę przekonania na bok i dajmy się porwać komizmowi sytuacji. Bo trudno o większy niż mężczyzna nagle odkrywający, że to nie wygodny weekend z kolegami na piwku, nie nadgodziny w biurze, nie spokój po całym dniu pracy, ale kolejne wymagające zadania przed nim! Najpierw trzeba spakować żonę do szpitala, bo przecież biedaczkę zabrano na oddział prosto z wypadku bez żadnej odzieży na zmianę, ręczników czy piżamy. Zaradny mąż znajdzie stosowną listę w sieci, przecież wujek Google wie wszystko, i zapakuje jej najważniejszą rzecz do szpitala, czyli bikini. I lakier do paznokci! Potem trzeba zająć się dziećmi. Zaraz, do jakiej one szkoły chodzą? Przedszkola...?
Komedia małżeńska
O tym, jak może wyglądać dom rodzinny, gdy opuści go kobieta, pokazuje zabawny stary polski film „Komedia małżeńska”. W powieści „Awaria małżeńska” mamy jednak zdecydowanie więcej komizmu sytuacyjnego, więcej niezaradności i kombinowania, więcej także męskiego dojrzewania. Bo jakkolwiek panowie na początku popadają w rozpacz, tak jednak z czasem uczą się, jak sobie radzić. Stają się wreszcie ojcami na pełen etat, opanowali sztukę opieki nad dziećmi, a co więcej – odkryli w sobie duże pokłady miłości do swoich latorośli. Cała awaria małżeńska oczywiście ma szczęśliwe zakończenie i ogólnie pozytywny wydźwięk. Duża dawka humoru, śmiechu, niekontrolowanego chichotu i rozbuchanej wyobraźni – to jest to, co zapewni Wam lektura tej powieści. Nie zwlekajcie zatem dłużej i sięgnijcie, jak nie po książkę, to po e-booka „Awarii małżeńskiej”, dostępnego zarówno w formacie EPUB, jak i MOBI.
Zobacz także inne książki Magdaleny Witkiewicz.
Źródło okładki: www.wydawnictwofilia.pl | „Awaria małżeńska” Magdalena Witkiewicz, Natasza Socha – recenzja |
Zbliżają się wakacje, a co za tym idzie letnie wyjazdy. To wtedy chętnie robimy mnóstwo zdjęć, aby uwiecznić nasze wakacyjne chwile. Jeśli nie chcemy robić fotografii smartfonem, zawsze możemy skusić się na kompaktowy aparat cyfrowy. W budżecie do 2000 złotych znajdziemy propozycję, które zadowolą nie tylko laików fotografii. Do naszej dyspozycji są zarówno zaawansowane aparaty kompaktowe, jak i amatorskie lustrzanki. W tej klasie cenowej nagrywanie w rozdzielczości 4K UHD jest coraz częściej spotykane.
Nikon Coolpix B700
box:offerCarousel
Na początek aparat kompaktowy od Nikona, które koszt oscyluje w granicach 1750 złotych. Model Coolpix B700 został wyposażony w matrycę CMOS o rozdzielczości 20,2-megapikseli i rozmiarze 1/2,3”. Do naszej dyspozycji jest również obiektyw Nikkor z 60-krotnym zoomem optycznym i możliwością uzyskania aż 120-krotnego powiększenia (ekwiwalent dla formatu małoobrazkowego wynosi od 24 mm do 1440 mm). Kadrować zdjęcia możemy za pomocą 3 calowego ekranu LCD lub wbudowanego wizjera elektronicznego. Ponadto aparat jest wyposażony w moduł Wi-FI. Filmy możemy zarejestrować w maksymalnej rozdzielczości 4K UHD, a z pewnością przydatna okaże się redukcja drgań VR.
Sony DSC-HX400V
box:offerCarousel
Kolejny aparat z superzoomem w zestawieniu. Model DSC-HX400V kosztuje około 1700 złotych. Kompakt od Sony został wyposażony w 20,4-megapikselową matrycę CMOS Exmor R o rozmiarze 1/2,3”. Obiektyw umożliwia nam skorzystanie z 50-krotnego zoomu optycznego - ekwiwalent ogniskowej dla pełnej klatki wynosi 24-1200 mm. Z kolei zakres przysłony wynosi od f/2.8 do f/6.3. Korzystając ze skrajnych ogniskowych, możemy ostrzyć na obiekt: w przypadku dolnej wartości od 1 cm, zaś górnej od 2,4 metra. Ponadto do naszej dyspozycji są łączności Wi-Fi, NFC. Zdjęcia możemy podglądać na 3 calowym ekranie. Kompakt od Sony umożliwia rejestrowanie filmów w maksymalnej rozdzielczości Full HD (1080p). Zdjęcia seryjne wykonamy z prędkością 10 klatek na sekundę.
Sony Alpha a5100
box:offerCarousel
Tym razem bezlusterkowiec z kultowej serii Alpha od Sony. Model a5100 został wyposażony w matrycę APS-C Exmor CMOS o rozdzielczości 24,3-megapikseli. Do zestawu producent dodaje obiektyw o zakresie ogniskowych 16-50 mm i zmiennej przysłonie f/3.5-f/5.6. Powiększenie ogniskowych względem pełnej klatki wyniesie 1,5 raza. Zaletą bezlusterkowców jest możliwość wymiany obiektywów, tak samo, jak w lustrzankach. Aparat ma wbudowany 3 calowy ekran z możliwością odchylania o 180 stopni. Na pokładzie są oczywiście moduły Wi-Fi oraz NFC. Za pomocą Sony a5100 nagramy filmy w maksymalnej rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli), a zdjęcia seryjne zrobimy z prędkością 6 klatek na sekundę.
Nikon D3300
box:offerCarousel
Tym razem lustrzanka od firmy Nikon. Jej koszt z obiektywem kitowym to jakieś 1800-1900 złotych. Model D3300 został wyposażony w matrycę typu APS-C o rozdzielczości 24,2-megapikseli. Dołączony obiektyw ma zakres ogniskowych 18-55 mm ze zmienną przysłoną f/3.5-f/5.6. Obiektyw oferuje też system redukcji drgań VR. Ekwiwalent ogniskowej tego formatu względem pełnej klatki jest 1,5 raza większy. Kadrowanie obrazu odbywa się poprzez wizjer optyczny, który pokrywa 95% całości kadru. Ponadto do naszej dyspozycji jest łączności Wi-Fi i moduł GPS oraz ekran o przekątnej 3 cali. Jeśli chodzi o czułość ISO, to jest ona akceptowalna jeszcze na poziomie wartości ISO 3200. Rejestrowanie filmów odbywa się w maksymalnej rozdzielczości Full HD, a zdjęcia seryjne zapiszemy z prędkością 5 klatek na sekundę.
Canon EOS 1300D + obiektywy
box:offerCarousel
Zestawienie kończy przykład kolejnej lustrzanki cyfrowej. Jest to amatorski model od Canona. EOS 1300D możemy kupić już poniżej 1500 złotych z obiektywem o zakresie ogniskowych 18-55 mm i zmiennej przysłonie f/3.5-f/5.6. Jednak jeśli zdecydujemy się rozszerzyć nasz budżet do 2000 złotych, to otrzymamy ten zestaw z kolejnym obiektywem. W zależności do aukcji może to być np. jasny stałoogniskowy 50 mm f/1.8 lub teleobiektyw od Tamrona o zakresie ogniskowych 70-300 mm ze światłem f/4-f/5.6. Aparat został wyposażony w matrycę APS-C o rozdzielczości 18-megapikseli. Jest to o wiele większy przetwornik niż w przypadku rozmiaru matryc w aparat kompaktowych. Zakres dostępnej czułości ISO wynosi od 100 do 6400 (możemy rozszerzyć do 12800, ale jest ona zdecydowanie niepraktyczna). Do naszej dyspozycji jest wizjer optyczny, a efekty naszej pracy możemy podejrzeć na 3 calowym ekranie LCD. Model EOS 1300D jest również wyposażony w łączność poprzez Wi-Fi oraz NFC. Nagrywanie filmów odbywa się w maksymalnej rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli). Z kolei zdjęcia seryjne zrobimy z prędkością do 3 kl/s. Należy pamiętać, że amatorskie lustrzanki nie będą tak szybkie, jak aparaty kompaktowe w tym zakresie cenowym. Oczywiście, jak na lustrzankę przystało, zdjęcia zapiszemy też w formacie RAW. | Aparat cyfrowy na wakacje do 2000 złotych |
Żyjemy w fascynujących czasach. Już wkrótce będziemy mogli wydrukować niemal wszystko, co nam tylko przyjdzie do głowy – od wieczorowych butów, zabawek, narzędzi, aż po broń palną. Czy to oznacza, że drukarki 3D rozpoczęły kolejną rewolucję przemysłową? Wielu specjalistów uważa, że tak! Drukarki 3D najprawdopodobniej odmienią nasze życie… Przełom technologiczny
Po nieoczekiwanie szybkim rozkwicie branży komputerowej zbliżyliśmy się do granic rozwoju technologii cyfrowej. Z roku na rok konsumenci otrzymywali podobnej jakości komputery, laptopy i telefony komórkowe przepakowane w różne, przeważnie coraz mniejsze, opakowania. W pierwszej kolejności pojawiły się netbooki, następnie tablety i smartfony. Żaden z tych produktów nie był jednak w zasadzie czymś nowym, a użytkownicy szybko zaczęli być zmęczeni i znudzeni zmianami kolorów swoich gadżetów. Czekali na technologiczny przełom. I wtedy stał się cud – pojawiły się drukarki 3D, które rozpoczęły nowy rozdział w erze cyfrowej.
Drukowanie 3D – od pomysłu do produktu
Wynik pracy komputera nie musi pozostać zamknięty w wirtualnej przestrzeni oraz wyobraźni użytkownika. Za pośrednictwem drukarki 3D w kilka minut można przerodzić każdy projekt w realny, namacalny, mający swój ciężar produkt. Co ważne, wydrukowane przedmioty praktycznie niczym się nie różnią od tych wykonanych w tradycyjny sposób – ręcznie lub za pomocą maszyn.
Sposób działania drukarek 3D
Drukowanie przestrzenne polega na tworzeniu przedmiotów opartych na modelu komputerowym. Nowe produkty tworzone są woksel po wokselu, warstwa po warstwie. W przeciwieństwie do maszyn bazujących na subtraktywnych technikach produkcji (polegających na usunięciu nadmiaru materiału w celu uzyskania pożądanego kształtu), drukarka 3D zużywa dokładnie tyle surowca – filamentu, ile jest to konieczne, ani milimetra mniej, ani milimetra więcej.
Co możemy wydrukować?
W USA pojawiły się drukarki 3D drukujące czekoladę, Hiszpania natomiast wyspecjalizowała się w drukowaniu pizzy za pomocą drukarki zwanej Foodini. Pomysłem drukowania jedzenia jest również zainteresowana NASA, chcąca urozmaicić monotonną dietę astronautów.
W niedalekiej przyszłości tego typu drukarki zapewne pojawią się również na polskim rynku. Drukowanie jedzenia jest z pewnością doskonałym pomysłem na restaurację, jednak w tej chwili drukarki przestrzenne najczęściej wykorzystywane są w przemyśle, lotnictwie czy branży motorniczej. Drukowane są prototypy lub części urządzeń – niektóre elementy samych drukarek 3D są drukowane przez drukarki 3D! Niezwykle ważną gałęzią, w której stosowane są drukarki 3D, jest medycyna – indywidualnie dopasowane do potrzeb pacjentów protezy często odmieniają ich życie.
Drukarki 3D mogą być także z powodzeniem wykorzystywane w zaciszu naszych domów. Można dzięki nim produkować wysokiej jakości przedmioty użytku codziennego, różnego rodzaju gadżety, zabawki, a nawet biżuterię. Domowe drukarki przestrzenne nie zajmują dużo miejsca, wiele modeli zaprojektowanych jest w ten sposób, by mieściły się na biurku, a nawet możemy dostać przenośne, ręczne drukarki 3D w postaci długopisu.
Jaki model wybrać?
Oferta jest naprawdę szeroka. Poniżej przedstawiamy 5 popularnych drukarek 3D do użytku domowego, z których z pewnością każdy będzie zadowolony.
Największą popularnością wśród klientów serwisu zakupowego Allegro cieszą się następujące modele:
Drukarka 3D Prusa i3 marki Jelwek. Od producenta użytkownik otrzymuje zestaw elementów do samodzielnego złożenia, w którego skład wchodzi rama, filamenty, elektronika sterująca Rumba, napęd itd. (pełna lista elementów wchodzących w skład zestawu znajduje się na stronie internetowej producenta). Dzięki dołączonej instrukcji złożenie drukarki 3D jest stosunkowo proste, dlatego model Prusa i3 polecany jest osobom doświadczonym oraz tym stawiającym pierwsze kroki w drukowaniu 3D.
Drukarka 3D Weistek WT150 – według niektórych internautów najlepsza drukarka 3D dostępna na rynku, przynajmniej w tak przystępnej cenie. Drukarka bardzo prosta w montażu i obsłudze. Współpracuje z najnowszymi systemami Windows oraz Mac OS. Popularna wśród młodych designerów i studentów kierunków artystycznych. Co ważne, wykorzystywany do druku 3D materiał PLA jest całkowicie nieszkodliwy dla środowiska.
Drukarka 3D 3Novatica Gate– w ofercie sklepowej dostępne są zestawy do samodzielnego montażu, ale także już złożone i skalibrowane urządzenia gotowe do użytku. Drukarka bardzo łatwa w obsłudze. Dzięki zaawansowanym rozwiązaniom technologicznym zapewnia najwyższe parametry wydruku, a tym samym wysoką jakość drukowanych produktów.
Drukarka 3D Velleman K8400 Vertex – kolejna propozycja drukarki do samodzielnego montażu. Niewątpliwą zaletą tego modelu jest możliwość zainstalowania dwóch extruderów i głowic drukujących. Drukarka ma wbudowany czytnik kart SD, który umożliwia drukowanie przedmiotów bez podłączenia do komputera.
Drukarka 3D da Vinci Junior 1.0 – przyjazna dla użytkownika, kompaktowa, niskobudżetowa drukarka 3D, niezwykle prosta w obsłudze, proekologiczna i przede wszystkim tania. Jakość drukowanych produktów może nie zadowolić profesjonalistów w dziedzinie designu, ale z całą pewnością przyda się do drukowania projektów szkolnych i przedmiotów na własny użytek.
Drukowanie 3Dto wyjątkowe doświadczenie tworzenia obiektów użytecznych i przynoszących zabawę! | Drukarka 3D. Przegląd |
Pianka do nurkowania, nazywana też skafandrem mokrym, to jeden z trzech głównych elementów podstawowego wyposażenia nurka, obok fajki i płetw. To też element wyposażenia, na którym nie warto oszczędzać, ponieważ jego odporność i odpowiednie cechy pozwolą nam bezpiecznie schodzić pod wodę. Czym się kierować przy kupnie pianki do nurkowania? Cechy dobrej pianki do nurkowania
Pianka do nurkowania jest niezbędnym „ubraniem”, bez którego nie powinniśmy schodzić pod wodę. Skafander chroni ciało przed utratą ciepła oraz uszkodzeniami i zadrapaniami spowodowanymi kontaktem z rafą koralową. Niektórzy z nas pomyślą pewnie, po co kupować własną piankę, skoro możemy ją wypożyczyć na każdy wyjazd.
Powód jest banalnie prosty: higiena. Wypożyczając skafander, nie wiemy, kto wcześniej z niego korzystał, a skoro zakładamy go na ciało ubrane jedynie w strój kąpielowy, to ma on bezpośredni kontakt z naszą skórą. Noszenie wypożyczonej pianki może spowodować pojawienie się na naszej skórze reakcji alergicznej, ale także grzybicy i innych chorób. Pamiętajmy też, że choć tylko 1% nurków przyznaje się do oddawania moczu pod wodą w piance, to w rzeczywistości robi to o wiele więcej. Skoro wiemy już, jak ważne jest posiadanie własnej pianki, pomyślmy, czym kierować się przy jej wyborze.
Rodzaj pianki
Pianka potrzebna jest zawsze – nawet wtedy, gdy na dworze skwar, a woda przypomina temperaturą zupę. Pianka ochroni nie tylko przed niską temperaturą wody, ale także przed wiatrem i słońcem, które w upalny dzień może mocno opalić naszą skórę pod wodą. Piankę mokrą, bo taką najczęściej stosuje się podczas nurkowania, nakładamy na mokro. Pod nią powinniśmy mieć jedynie strój kąpielowy lub kąpielówki.
Skafandry są dostosowane nie tylko do wieku nurka (dostępne są pianki dla dorosłych i dla dzieci), ale także do płci. W zależności od tego, gdzie najczęściej nurkujemy, możemy wybierać między pianką długą z pełnymi nogawkami i rękawami lub krótką.
Materiał
To, z czego i jak wykonana jest pianka, w głównej mierze zależy od jej przeznaczenia. Warto zwrócić uwagę na grubość materiału. Mokre pianki, przeznaczone do nurkowania w lecie, mają grubość od 2 do 3 milimetrów, a te do nurkowania w zimnych wodach – od 3 do 6 milimetrów. Zróżnicowanie grubości dotyczy też wzmocnienia poszczególnych części ciała. Najgrubszą warstwą materiału pokrywa się klatkę piersiową, która najszybciej ulega wychłodzeniu, a najcieńszą – rękawy i nogawki.
Pianki do nurkowania są zbudowane z kombinacji różnych materiałów. Najczęściej dostaniemy skafandry wykonane z gumowego jerseyu, które – choć trudne we wkładaniu – gwarantują lepszą ochronę termiczną, lub z nylonu, którego właściwości termiczne są dużo mniejsze.
Ścieg
Odpowiedni ścieg zapewni nie tylko wytrzymałość wybranej przez nas pianki, ale poprawi także komfort jej noszenia, co jest niezwykle istotne w długich piankach mokrych. Najbardziej popularnym ściegiem w piankach mokrych jest tzw. flatlock. Polega on na rozmieszczonych równolegle do siebie szwach, przy czym ten bliżej skóry jest bardziej płaski, co daje większy komfort noszenia pianki. Z kolei ścieg ukryty jest wykorzystywany w piankach długich, ponieważ – dzięki pokryciu gumą – zapewnia lepszą ochronę termiczną.
Użytkowanie pianki
Nakładanie pianki mokrej może wydać się na początku bardzo trudne, jednak z czasem będzie przychodziło coraz łatwiej. Dojście do wprawy wymaga trochę czasu i gimnastyki, ale warto chwilę się pomęczyć, aby zejście pod wodę było komfortowe i nie sprawiało problemów. Chcąc, aby pianka służyła nam jak najdłużej, należy pamiętać o jej odpowiedniej konserwacji.
Nie można suszyć pianki bezpośrednio na słońcu. Nie warto też stosować suszarek, które miałyby przyspieszyć proces suszenia, ponieważ mogą ją zniszczyć. Po każdym użyciu najlepiej jest umyć piankę letnią wodą z dodatkiem niewielkiej ilości detergentu. Nie bez znaczenia jest także przechowywanie pianki. Powinna wisieć w ciemnym i chłodnym pomieszczeniu – w ten sposób unikniemy jej odkształceń i pękania. | Pianka do nurkowania – jak wybrać? |
Pamiętacie Mafię – towarzyską grę, w jakiej uczestnicy wcielają się w rolę mafiosów, terroryzujących miasto oraz policjantów, próbujących zdemaskować i wyeliminować złoczyńców? W tradycyjnej wersji grę tę rozgrywało się za pomocą talii kart lub przy użyciu kartki oraz długopisu. Granna postanowiła wykorzystać potencjał tej popularnej zabawy i wprowadziła na rynek profesjonalną, pudełkową wersję – z żetonami, a także kartami specjalnymi, dodatkowo urozmaicającymi rozgrywkę i wprowadzającymi do niej nieco zamieszania. Jak w moim teście wypadła Mafia według Granny? Sprawdźcie. Mafia to prosta, pełna interakcji między graczami i niezwykle wciągająca gra psychologiczna. Jej fabuła przedstawia się następująco. W mieście grasuje mafia, która terroryzuje mieszkańców. Jest dobrze przygotowana, ma ogromne wpływy i powiązania z osobami na różnych szczeblach władzy. Stróżom prawa nie udaje się rozbić gangu, więc wpadają na genialny pomysł, aby w szeregi mafii wprowadzić tajnego agenta. Kto zwycięży w tej niezwykle niebezpiecznej rozgrywce? Czy policjantom uda się uchronić mieszkańców i uwolnić miasto z rąk złoczyńców? A może mafia będzie szybsza i wyeliminuje wszystkich policjantów, zanim ci aresztują wszystkich członków gangu?
Pierwsze wrażenia
Gra została zapakowana w tekturowe pudełko niewielkich rozmiarów. Dzięki temu bez problemu zmieści się w torbie czy plecaku. Wnętrze opakowania jest dość skromne. Znajdziemy z nim 21 żetonów postaci: 15 policjantów, 5 mafiosów i 1 agenta oraz 30 kart gry. Ilość elementów niewielka, ale za to wystarczająca do dobrej zabawy.
Na tle innych pozycji Mafia wyróżnia się przede wszystkim liczbą uczestników. W Mafię może bowiem grać aż 22 graczy. Dzięki temu gra świetnie sprawdzi się podczas „domówki”, na obozie integracyjnym czy koloniach. Nie wiem czy znajdziemy inną grę imprezową, do jakiej zasiąść może aż tak duża liczba uczestników. Z drugiej strony, ci, zwykle grający w rodzinnym, 3–4 osobowym składzie, będą rozczarowani, ponieważ minimalna ilość graczy to 7 osób.
Ilustracje do gry przygotował Piotr Socha – grafik i projektant, który współpracował jako ilustrator m.in.: z Gazetą Wyborczą, Dużym Formatem czy Newsweekiem. Natomiast fanom planszówek znany jest doskonale z takich kultowych gier, jak Super Farmer czy CV.
Zasady gry
Przed rozpoczęciem rozgrywki należy spośród uczestników wybrać jedną osobę, która obejmie funkcję Mistrza Gry, czyli prowadzącego. Będzie on rozdawał karty i żetony, prowadził rozgrywkę, mówił graczom, co mają robić oraz rozstrzygał w sytuacjach spornych. Wybór mistrza ma niebagatelne znaczenie dla przebiegu gry.
Następnie wszyscy gracze siadają w kręgu, tak aby móc wzajemnie się obserwować, a Mistrz Gry losowo przydziela wszystkim uczestnikom role. W grze zawsze występuje jeden Agent, czyli tajna „wtyczka” policji. Ilość policjantów i mafiosów jest natomiast uzależniona od liczby graczy. Dla przykładu: w rozgrywce 10-osobowej skład wygląda następująco: 1 Mistrz Gry, 1 Agent, 2 Mafiosów i 6 policjantów.
Gra składa się z trzech, kolejno następujących po sobie faz:
1. Aktywny Agent
Na początku tej fazy wszyscy zamykają oczy. Następnie Mistrz Gry prosi osobę, która wylosowała znacznik Agenta, o otwarcie oczu. Agent ma prawo wskazać jednego gracza i sprawdzić jego tożsamość. Wiedzę czy dana osoba jest mafiosem, czy policjantem będzie on mógł wykorzystać podczas Narady Policji. Jeśli uda mu się wykryć, który z graczy należy do mafii, będzie on mógł przekazać tę informację swoim przyjaciołom – policjantom. Agent musi jednak zachowywać się ostrożnie, tak aby pozostali gracze (z zamkniętymi oczami) nie zorientowali się, kto jest Agentem i kto został zdemaskowany.
2. Tajne Spotkanie Mafii
Na koniec pierwszej fazy wszyscy gracze ponownie zamykają oczy. Tym razem Mistrz Gry prosi o otwarcie oczu mafiosów. Dzięki temu dowiadują się, kto jest ich sprzymierzeńcem i należy do gangu. W tej fazie oni mają za zadanie zdecydować, którego z policjantów chcą wyeliminować. Muszą jednak działać dyskretnie tak, aby stróże prawa nie rozszyfrowali, kto należy do mafii. Mogą porozumiewać się za pomocą gestów i mimiki twarzy. Gdy mafiosi dokonają wyboru, ponownie zamykają oczy, co oznacza zakończenie fazy drugiej.
3. Narada Policji
Mistrz Gry wie już, który z graczy został wyeliminowany przez mafię i odpada z gry. Pozostaje jedynie przekazać tę wiedzę pozostałym. Po jasnym komunikacie Mistrza wszyscy gracze otwierają oczy. Wyjawia on, który ze stróżów prawa został zdemaskowany i musi zakończyć rozgrywkę.
Następnie następuje narada policji, w jakiej uczestniczą wszyscy gracze – także mafiosi. Gracze dyskutują, przekonują i blefują. Ci, którzy są policjantami, starają się odgadnąć, kto należy do mafii. Ci, którzy należą do mafii, próbują zmylić przeciwnika, zasiać ziarno nieufności i podstępem wyeliminować wroga. Kiedy narada się kończy, każdy z graczy wskazuje jednego uczestnika, jego zdaniem należącego do mafii (typują też mafiosi). Dwóch graczy (z największą liczbą punktów) zostaje dodatkowo przesłuchanych. Podczas przesłuchań starają się oni przekonać pozostałych uczestników, że to nie oni należą do gangu. Potem następuje ponowne głosowanie, a osoba z największą ilością wskazań odpada z gry. Mistrz Gry odwraca jej żeton postaci, a wszyscy gracze dowiadują się, czy udało im się wyeliminować mafiosa, czy stracili kolejnego policjanta.
Faza ta kończy pierwszą turę gry. Kolejna rozpoczyna się ponownie od Fazy Agenta. Zabawa trwa tak długo, aż jedna z drużyn (policjanci lub mafiosi) zostanie wyeliminowana.
Wariant rozszerzony
Ci, którzy grywali w tradycyjną wersję Mafii, stwierdzą zapewne – „ale to się niczym nie różni od pierwotnej wersji gry” i w zasadzie będą mieli rację. Jedyna różnica to wprowadzenie do gry roli Agenta, poznającego tożsamość graczy, dowiadującego się, kto należy do mafii. Członek ten działa po to, by wreszcie tę wiedzę sprytnie wykorzystać na korzyść policji.
Przedstawiony powyżej wariant rozgrywki to wersja podstawowa, w którą grać możemy z użyciem żetonów, ale również i bez nich. Granna postanowiła jednak urozmaicić nieco tradycyjną rozgrywkę, dokładając do gry tzw. Karty Akcji. Dają one m.in. możliwość uniknięcia eliminacji (Kamizelka kuloodporna), uratowania innego uczestnika (Opatrunek), sprawiają że głos danego gracza jest decydujący (Dowódca), umożliwiają podglądnięcie żetonu jednego z graczy (Podsłuch), powodują, że gracz przechodzi na stronę przeciwną (Przewerbowanie), a nawet dają możliwość stworzenia oddzielnego gangu (Nowy gang). W sumie mamy aż 16 kart specjalnych.
Każdy z graczy otrzymuje na początku rozgrywki jedną Kartę Akcji, jaką może użyć we wskazanym na karcie momencie. Pozostałych 14 kart to tzw. karty neutralne, nie zapewniające żadnego działania. Służą jedynie do zmyłki i ukrycia faktycznych posiadaczy Kart Akcji.
Dla kogo i czy warto?
Mafia to gra, której istotą są interakcje między graczami – umiejętność blefowania, przekonywania, dyskretna komunikacja. Ważny jest klimat w trakcie rozgrywki, a także umiejętność wczucia się w rolę. Niestety nie każdy to potrafi. Dlatego gra, według niektórych, jest niezwykle ekscytująca i wciągająca, a według innych – po prostu nudna.
Ponadto gra ma dwie zasadnicze wady. Po pierwsze, bardzo łatwo zepsuć całą zabawę. Wystarczy, że jeden z graczy będzie podglądał albo zachowywał się mało dyskretnie, a cała partia skończy się fiaskiem. Po drugie, grając w większym gronie, osoby, które zostały wyeliminowane na samym początku, przez dobrych kilkanaście minut mogą jedynie siedzieć i przyglądać się pozostałym uczestnikom. Rozwiązaniem tej sytuacji jest, w pewnym stopniu, wprowadzenie specjalnych Kart Akcji, które mogą m.in. uchronić graczy przed ewentualną, ponowną eliminacją.
Niewątpliwie atrakcyjna fabuła, proste zasady gry, duża liczba graczy i możliwość zabawy w praktycznie dowolnym miejscu sprawiają, że Mafia to obowiązkowy tytuł na biwaku, obozie czy koloniach. Zwłaszcza wtedy, gdy pogoda popsuje wam plany eksploracji dzikich terenów w Bieszczadach czy zdobywanie szczytów w Tatrach.
Czy jednak konieczne jest zabieranie ze sobą pudełka z grą? Może lepiej bawić się w tradycyjny sposób, bez użycia żetonów i kart? Ci, którzy niejeden biwak mają za sobą i zdążyli już doskonale zapoznać się z zasadami gry, zgodzą się pewnie ze mną, że to czy będziemy dobrze się bawić zależy w większym stopniu od graczy i ich zaangażowania w grę niż od tego, czy przy przydzielaniu ról posiłkować będziemy się znakomicie zaprojektowanymi żetonami, czy tradycyjnymi kartami (kolor czerwony oznacza mafię, czarny policję). Z drugiej strony, jeśli lubicie Mafię i szukacie pewnego urozmaicenia, warto sięgnąć po specjalne Karty Akcji. Tym natomiast, którzy dotychczas nie zetknęli się z tą genialną grą, polecam zakup profesjonalnie przygotowanego zestawu przez Grannę. Za niewiele ponad 20 złotrzymacie dobrej jakości elementy w niezwykle ciekawej oprawie graficznej. | Recenzja towarzyskiej gry Mafia |
W nowym roku szkolnym wielu przedszkolaków po raz pierwszy dumnie przekroczy próg szkoły. Radości i podekscytowaniu będą zapewne towarzyszyć także obawy dotyczące nowego środowiska. Jak ułatwić dziecku pobyt w szkole, by chętnie do niej wracało? Należy się liczyć z tym, że przez kilka pierwszych dni, a nawet tygodni dziecko będzie przeżywało tę zmianę w swoim życiu. Nowe miejsce, nowa wychowawczyni, nowi koledzy i nowe koleżanki, nowe zasady, nowa droga do szkoły… Trzeba przyznać, że nowości jest bez liku. Mogą one wywołać u dziecka niepewność i strach, ale także przynieść pozytywne emocje; zainteresowanie czy radość płynącą z poznawania otoczenia. Większość rodziców chciałaby towarzyszyć dziecku podczas zajęć, ale wiadomo że to niemożliwe. Na tym etapie trzeba się postarać, by ułatwić maluchowi adaptację w inny sposób.
Szkolna wyprawka
Szkolna wyprawka to temat rzeka. Kompletowanie akcesoriów do szkoły należy do najprzyjemniejszych zadań do wykonania przed rozpoczęciem roku szkolnego. Na zakupy koniecznie trzeba się udać z dzieckiem, by to ono zdecydowało, które przybory, wzory i gadżety chciałoby mieć. Ponadto wspólny wypad przyniesie mnóstwo radości przyszłego uczniowi. Dziecko będzie dumne z samodzielnie kompletowanych akcesoriów, a przede wszystkim zachęci się do przyszłej nauki. Najważniejszy jest oczywiście plecak z ulubionym motywem: postaci z bajek i filmów wiodą tu prym. Pod żadnym pozorem nie wolno namawiać dziecka na wzory, które mu się nie podobają, nietrafiony zakup zniechęci je bowiem do podejmowania szkolnej aktywności. „Psi Patrol”, „Pidżamersi” czy „Kraina lodu” pozostają na topie i z pewnością gadżety z wizerunkami tych bohaterów wywołają szeroki uśmiech na twarzy dziecka.
Oprócz plecaka należy zaopatrzyć malucha w następujące przedmioty szkolne:
* fajny i funkcjonalny piórnik z dużą ilością miejsca na bajkowe wyposażenie. Najbardziej popularne są standardowe piórniki zamykane na zamek błyskawiczny, które po otwarciu udostępniają dużo miejsca. Kolorowe desenie z motywami bajkowymi chętnie lądują w plecakach chłopców, dziewczynki lubują się w wizerunkach słodkich piesków i kotków;
* lunchbox, nie za duży, ale mieszczący odpowiednią porcję pożywienia. Dodatkowe pojemniczki na miękkie owoce, specjalne pudełko na banan czy torba termoizolacyjna to często niedrogie akcesoria, które warto dokupić do zestawu. Nie można zapomnieć o szczelnym bidonie! Trwalsze są bidony metalowe. Wbrew pozorom nie są cięższe od plastikowych, a dłużej utrzymują temperaturę napoju;
* worek na strój sportowy i kapcie może być ozdobiony nadrukowanym zdjęciem dziecka lub grafiką wybraną przez malucha. W tym przypadku dziecko również powinno wyrazić swoją opinię.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Gadżety są niezbędne!
Gadżety w wyprawce pierwszoklasisty są obowiązkowe. Dzieci uwielbiają wszelkiego rodzaju dodatki, którymi mogą upiększać zeszyty, teczki i pudełka. Będą one się różnić w zależności od płci, ale z całą pewnością muszą się znaleźć w każdym plecaku.
Do zestawu gadżetów należą:
* samoprzylepne karteczki – są kolorowe, uroczo wyglądają, można na nich coś narysować i wręczyć koledze lub koleżance. Coraz częściej można kupić także notesiki w różnych kształtach: uśmieszki, słodkości, kwiaty czy zwierzęta. Karteczki ułatwiają pracę także rodzicom, gdyż pozwalają notować ważne wiadomości i sprawy do zapamiętania, a później przyklejać je nad biurkiem;
naklejki musi mieć każdy szanujący się uczeń. Posłużą do przyklejania na zeszyty, notatki czy wymianę z kolegami;
akcesoria plastyczne z brokatem, czyli kredki, plastelina czy farby to idealny zestaw dla małej artystki! Kredki mieniące się brokatem, pachnące pisaki, wszystko w bajkowym designie. Dziewczynki chętniej zaczną rozwijać swoje zdolności.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Praktycznie
Gdy maluszek staje się uczniem, również jego pokój powinien zostać przygotowany do nowej roli jego gospodarza. Przeznaczone dla dzieciom, często personalizowane plakaty to element, który uatrakcyjni wnętrze. Bardzo popularne i pięknie zaprojektowane są plakaty z alfabetem, tabliczką mnożenia czy cyframi – warto umieścić taki obok biurka. Świetnie sprawdzi się także mapa świata, np. w formie plakatu lub naklejki na ścianę. W przypadku pierwszoklasisty obowiązkowy jest także plan lekcji, który pozwala uporządkować życie małego ucznia. Dziecko codziennie sprawdzi, co je czeka następnego dnia, i przygotuje się do zajęć. Najważniejsze, by pozwolić dziecku uczestniczyć w wyborze wszystkich akcesoriów. To, co dorośli traktują jak zwykłe zakupy, dziecko odbiera jako zapowiedź niesamowitej przygody! | Akcesoria, które pomogą pierwszakowi zaadaptować się w szkole |
Wkłady kominkowe są jedynymi z najbardziej ekologicznych sposobów na ogrzanie domu. Wydzielają mniej zanieczyszczeń niż gaz czy węgiel. Jak je dobrać, aby spełniały nasze potrzeby, zarówno te grzewcze, jak i estetyczne? Kominek powinien sprawiać, że poczujemy się przytulnie i bezpiecznie. Na ogół umiejscowiony jest w salonie i stanowi centralny punkt domu. Wybór wkładu kominkowego powinien być przemyślaną decyzją. Czym zatem powinniśmy kierować się przy jego wyborze?
Korpus żeliwny czy ze stali?
W ofertach producentów można spotkać dwa rodzaje korpusów kominkowych. Każdy z nich ma swoje zalety i cechy, które powinniśmy wziąć pod uwagę, wybierając wkład, który spełni nasze indywidualne oczekiwania.
Korpusy odlewane z żeliwa – dłużej się nagrzewają, lecz równie długo oddają ciepło. Ich ciężar powoduje, że są bardziej trwałe i odporne na korozję. Pasują do ciężkich obudów, najlepiej wykonanych z kamienia, w stylu rustykalnym. Materiał, z którego są wykonane, pozwala również na dowolne ozdabianie przednich fasad czy nawet tylnych płyt wkładu.
Wkłady stalowe – w kształcie są nowocześniejsze i lżejsze od żeliwnych. Umożliwiają dokładne obserwowanie ognia dzięki zamaskowanym ramkom wokół drzwiczek, które nie ograniczają widoczności. Najczęściej posiadają dużą szybę kominową, a ich fasada i nadstan są na ogół znacznie wyższe niż w przypadku modeli żeliwnych. Umożliwia to ustawienie polan pionowo oraz pozwala na dołożenie ich więcej, gdy nie są wystarczająco suche. Kominki z korpusami stalowymi szybko się nagrzewają, lecz także szybko się ochładzają. Jeśli zbudowane są z dobrej jakości stali, będą odporne na zmiany temperatury i nie będą korodować pod wpływem gorących spalin.
Na co należy zwracać uwagę przy wyborze wkładu kominkowego?
Moc nominalna – czyli średnia moc uzyskiwana w czasie 1 godziny, indywidualnie dopasowana do naszych potrzeb grzewczych. Przy doborze mocy powinniśmy wziąć pod uwagę powierzchnię pomieszczenia lub pomieszczeń, które chcemy ogrzać, jak również izolację budynku. Jeśli chcemy, aby kominek był podstawowym źródłem ogrzewania w domu, pamiętajmy, że producenci zalecają 1kW na każde 10 m2.
Sprawność grzewcza – zależy m.in. od cyrkulacji powietrza wokół wkładu, w nowoczesnych kominkach wynosi od 50% do 80%.
Temperatura spalin – aby kominek miał dużą sprawność i był bezpieczny, nie powinna przekraczać 400°C.
Drzwiczki – otwierane najczęściej na bok. Unoszone do góry są droższe, jednak umożliwiają podziwianie płonącego paleniska przy otwartej szybie. Jest to niemożliwe przy drzwiczkach bocznych ze względu na wydzielający się przy ich otwieraniu dym.
Sposób wybierania popiołu – może być w formie szuflady, bezpośredniego wybierania z dolnej płyty paleniska lub systemu odprowadzania popiołu.
Regulacja procesu spalania – dzięki otwieraniu i zamykaniu szybra (ruchomej klapy na wylocie spalin) lub dzięki przepustnicom; mogą przesłaniać otwory w przedniej części korpusu lub być zintegrowane z kanałem powietrza doprowadzanego z zewnątrz.
Estetyka – wielkość paleniska, kształt frontu wkładu, rodzaj jego wykończenia, ilość i rodzaj przeszklonych ścianek – wszystkie te elementy decydują o wyglądzie całego kominka.
Cena a jakość
W przypadku wkładów kominkowych cena nie powinna być głównym kryterium. W tanich wkładach zazwyczaj wykorzystuje się gorsze jakościowo materiały, które są mniej odporne na wysokie temperatury. Warto zatem zapłacić trochę więcej, by nie martwić się o poziom wykonania naszego kominka.
Wybierając wkład kominkowy, pamiętajmy, że będzie służył nam przez lata. Kierujmy się zatem przede wszystkim swoimi potrzebami, ale także dbajmy o najwyższą jakość kupowanego przez nas sprzętu, by jak najdłużej cieszyć się ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa. | Wybieramy wkłady kominkowe |
Suszarka balkonowa to najlepsze rozwiązanie dla małych mieszkań w bloku, zwłaszcza gdy pogoda za oknem jest wietrzna i słoneczna. Suszenie odzieży w małym, zamkniętym pomieszczeniu może trwać nawet kilka dni, dlatego dla własnej wygody warto zdecydować się na suszarkę balkonową. Suszarki balkonowe można podzielić na dwa główne typy: stojące (które można swobodnie składać i przenosić z miejsca na miejsce) oraz montowane na stałe (głównie na ścianie bądź suficie). Każdy z wymienionych modeli sprawdzi się do suszenia odzieży na balonie.
Balkonowe suszarki na pranie – na co zwrócić uwagę przy zakupie?
Decydując się na zakup suszarki balkonowej, w pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę, czy jej gabaryty będą odpowiednie do rozmiarów balkonu oraz czy tworzywo z jakiego została wykonana jest trwałe i stabilne. Suszarki ze stali nierdzewnej są odporne na działanie warunków atmosferycznych oraz korozję, dlatego posłużą domownikom przez długi czas. Bardzo wygodna w użytkowaniu jest również suszarka składana, którą można swobodnie przenosić z miejsca na miejsce. Stabilne nóżki, np. zabezpieczone nakładkami antypoślizgowymi, sprawią, że produkt nie przewróci się pod wpływem wiatru, brudząc świeżo uprane ubrania.
box:offerCarousel
Suszarki balkonowe – rodzaje
Suszarki rozkładane, stojące
Są to suszarki poziome, stojące, posiadają zwykle rozkładane skrzydła, które umożliwiają suszenie większej ilości ubrań. Modele suszarek rozkładanych zajmują sporo miejsca, zatem są najlepszym rozwiązaniem na większa balkony bądź taras. Suszarki są łatwe do przenoszenia, nawet w sytuacji, gdy są całkowicie obciążone wilgotną odzieżą. Popularne modele to m.in.:
Suszarki Florina to przykład najprostszych modeli suszarek balkonowych ze stali malowanej proszkowo, dzięki czemu są one odporne na czynniki zewnętrzne oraz uszkodzenia mechaniczne.
Suszarki Vileda – dostępne w różnych rozmiarach (np.: 101 x 66,5 cm, 160 x 60, 174×57 cm, 180 x 55 cm), wyposażone w profilowane skrzydła, nóżki zakończone materiałem antypoślizgowym, gładkie brzegi ochraniające delikatne pranie, a w niektórych modelach (np. Vileda King) także specjalne uchwyty na bieliznę i skarpetki.
Suszarki Leifheit – to solidne, odporne na zniekształcenia, modele wykonane z metalowych elementów malowanych metodą proszkową. Posiadają dodatkowo zaczepy do suszenia bielizny, pręty do zaczepienia wieszaków oraz siateczkę do suszenia tkanin, które są wyjątkowo delikatne.
Suszarka z 2 poziomami – to model suszarki wyposażony w dwa poziomy suszenia, dzięki czemu pomieści jeszcze więcej prania. Dodatkowym atutem produktu jest możliwość regulacji nachylenia rozkładanych skrzydeł, dzięki czemu można go swobodnie dopasować do wielkości balkonu.
Suszarki Jotta – to klasyczne modele suzszarek balkonowych, które oprócz rozkładanych skrzydeł po zewnętrznych stronach, rozkładają się również na boki. Produkt jest lekki, poręczny oraz wyposażony w antypoślizgowe nakładki.
box:offerCarousel
Suszarki piętrowe
Piętrowe suszarki na pranie typu Tower to idealne rozwiązanie na mały balkon. W porównaniu z rozkładanymi suszarkami prostokątnymi zajmują znacznie mniej miejsca, a po złożeniu można je swobodnie przechowywać, np. w szafie. Produkt zazwyczaj sprzedawany jest z dodatkowym ociekaczem na nadmiar wody.
Suszarki do ubrań montowane na stałe
W ofercie Allegro znajdują się również suszarki na bieliznę, które montuje się na stałe, np. na ścianie (suszarki na ścianę) lub pod sufitem (suszarki pod sufit). To idealnie rozwiązanie dla balkonów, które posiadają boczne ściany. Jedyną wadą produktu jest brak możliwości swobodnego składania, rozkładania i przenoszenia.
box:offerCarousel
Najlepsze suszarki na mały balkon
Na bardzo małych powierzchniach balkonowych doskonale sprawdzają się suszarki automatycznie zwijane. Pojemnik ze szpulkami należy zamontować na jednej ze ścian, z po przeciwnej stronie - sznurki. Ich długość można swobodnie dobrać do rozmiarów balkonu. Po wysuszeniu odzieży wystarczy zwinąć suszarkę.
box:offerCarousel
Ciekawym wyborem na mały balkon może okazać się również suszarka montowana do barierki balkonowej, którą można również umieścić na kaloryfere, przez co zyskuje się przestrzeń podczas suszenia odzieży zimą.
Suszarka balkonowa praktyczny sprzęt do suszenia odzieży na świeżym powietrzu, który przydaje się w każdym gospodarstwie domowym. Wybierając produkt, należy zwrócić uwagę, przede wszystkim, na jego wielkość, a także możliwość łatwego składania, rozkładania, a tym samym przechowywania. | Suszarki balkonowe – którą kupić? |
Jako że obrączki zostają z nami na zawsze, ich wybór często spędza przyszłym małżonkom sen z powiek. Które będą dla nas idealne? Jaki materiał wybrać? I jakie są najnowsze trendy w biżuterii ślubnej? Moda w biżuterii ślubnej? Ależ tak!
Choć trendy w zakresie biżuterii ślubnej nie zmieniają się tak dynamicznie, jak modne fasony spodni czy najgorętsze dodatki sezonu, okazuje się, że też możemy mówić tam o pewnych modach. Najczęściej jednak dominują one nie – jak w pozostałych przypadkach – przez kilka miesięcy, a raczej przez kilka lat. Nic dziwnego – ślub to na tyle wyjątkowe wydarzenie, że najczęściej zdarza się raz na całe życie. Obrączek nie wymienia się przecież co rok. Powinny być raczej uniwersalne i ponadczasowe, dlatego też najchętniej wybierane są te o dość prostym designie. Z pewnością jednak istnieją takie modele ślubnych krążków, które w pewnym okresie stanowią obiekt pożądania wszystkich zainteresowanych. Jak będzie w 2017 roku?
Złoto w różnych odsłonach
Na początek – krótka lekcja jubilerstwa. Najpopularniejszym materiałem, jeśli chodzi o obrączki, jest złoto, i to z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, to najtrwalszy z metali szlachetnych – a w przypadku biżuterii symbolizującej związek na zawsze, jest to dość istotne. Po drugie, tradycyjnie uważa się, że tylko złoto odpowiednio podkreśla powagę chwili i dostojność wydarzenia, jakim jest zawarcie związku małżeńskiego. W produkcji biżuterii wykorzystuje się dziś trzy warianty kolorystyczne złota: złoto żółte, złoto różowe i – najbardziej popularne – złoto białe. Dlaczego to ważne? Od kilku sezonów bowiem młode pary najchętniej sięgają po takie modele obrączek, które łączą w swoim designie różne rodzaje złota. Najczęściej jest to złoto białe połączone z różowym lub żółtym – mówimy wtedy o obrączkach bicolor. Dwa rodzaje złota występować mogą w proporcjach 1:1 albo też jeden z materiałów jest dominujący, zaś drugi służy jedynie jako ozdobny ornament. Coraz popularniejsze są też obrączki tricolor, czyli – jak można się domyślić – wzory spajające wszystkie trzy wersje kolorystyczne złota. Jeśli chodzi o cenę, takie mieszane obrączki są sporo droższe od wykonanych z jednorodnego materiału. Dzieje się tak dlatego, że proces ich produkcji jest znacznie bardziej skomplikowany. Efekt okazuje się jednak naprawdę olśniewający, a przy tym bardzo trwały.
Tytan – elegancka nowoczesność
Choć złoto na szczycie ślubnych rankingów trzyma się mocno, rynek coraz śmielej podbijają także obrączki wykonane z innych materiałów. Hitem ostatnich lat jest tytan – materiał trwały niemal tak samo, jak złoto, a znacznie od niego tańszy. Świetnie zatem sprawdzi się, gdy nasz budżet jest raczej ograniczony. Mimo że tytan kojarzy się przede wszystkim z ultranowoczesnym stylem industrialnym, bez problemu uda się też znaleźć wzory delikatne, np. ozdobione brylantem. Przyciągają wzrok i świetnie prezentują się na dłoni. Trzeba jednak przyznać, że obrączki z tytanu to wciąż rozwiązanie niestandardowe, dla odważnych. Ale z drugiej strony – do odważnych świat należy!
Platyna – powiew luksusu
Alternatywę dla złota stanowi też platyna. Platynowe obrączki są bardzo trwałe i wytrzymałe, a przy tym prezentują się niezwykle delikatnie. Najczęściej zdobi się je bardzo dyskretnymi i delikatnymi małymi brylancikami (przynajmniej w wersji kobiecej). Jeśli chodzi o cenę, plasują się one jednak na przeciwnym biegunie do tych wykonanych z tytanu. Najtańsze krążki z platyny to wydatek rzędu niemal 10 tysięcy złotych – a górna granica praktycznie nie istnieje…Moda modą – ale wybierając obrączki, należy przede wszystkim pamiętać, by odpowiadały naszym upodobaniom i w jakiś sposób odzwierciedlały charakter naszej relacji. Powodzenia! | Powiedz „tak”, czyli najmodniejsze obrączki na 2017 rok |
Kompaktowa kuchnia turystyczna, którą bez przeszkód można schować w plecaku, przyda się niewątpliwie każdemu turyście i podróżnikowi. Dzięki niej przygotujemy posiłek w każdym miejscu i czasie – obojętnie czy jesteśmy na campingu nad morzem, czy wędrujemy właśnie po bieszczadzkich bezdrożach. W przypadku podróży samochodem spakowanie kuchni nie będzie problemem. Duży bagażnik bez trudu pomieści butlę gazową, palnik, garnek i masę innych przyborów. Sytuacja zmienia się jednak o 180 stopni w przypadku turystyki pieszej, rowerowej czy kajakowej, gdzie możliwości zabrania bagażu są ograniczone, a właściwie równe pojemności naszego plecaka. Co warto ze sobą zabrać, aby przygotowanie jedzenia w podróży było proste, szybkie i przyjemne? W tym krótkim poradniku przedstawimy wam kilka prostych, praktycznych i niezbędnych w kuchni turystycznej gadżetów – coś dla minimalistów.
Kuchenki kartuszowe – niezbędne minimum
Po długiej, wyczerpującej wędrówce konieczna będzie regeneracja w formie pełnowartościowego posiłku. Aby go przygotować, niezbędna jest oczywiście kuchenka turystyczna. Dobrym i prostym rozwiązaniem będą kuchenki na kartusze gazowe. Kartusze są bardzo lekkie, a ich wielkość możemy dobrać adekwatnie do własnych potrzeb. Waga kartusza często zbliżona jest do wagi samego gazu (zazwyczaj od 100 do 600 g). Do zakupu zachęca także atrakcyjna cena, średnio od 10 do 30 zł. Palniki, których używa się do kartuszy, charakteryzują się z reguły małym rozmiarem i wysoką wytrzymałością. Kolejne atuty to łatwość montażu i niska waga. Możliwość ich złożenia pozwala zaoszczędzić dodatkowe miejsce w plecaku. Szczególnym uznaniem wśród turystów cieszą się produkty Campingaz oraz Primus. Przykładowo palnik Primus Express Stove o wadze 82 g i kartusz Power Gas Primus 230 g to łącznie zaledwie 312 g. Prawda, że mało? W tym przypadku średni czas zagotowania wody to 3,15 min. Jest to optymalny zestaw dla 2 osób na ok. 5–7 dni, na którym zagotujemy nawet do 20 l wody. Zakup podstawowego palnika dobrej jakości to wydatek rzędu 70–200 zł.Tego typu zestawy doskonale sprawdzą się w mniej wymagających warunkach, jak na przykład w trakcie podróży autostopem po Europie, spływu kajakowego, kilkudniowej wycieczki rowerowej czy biwaku. Wydajność tych kuchenek może jednak spaść w przypadku bardzo niskich temperatur i korzystania z nich w wysokich partiach gór. Innym minusem jest fakt, że kartusza nie wolno nam przewozić samolotem, co wiąże się z koniecznością jego zakupu w miejscu destynacji. Należy uwzględnić, że nie w każdym kraju kartusze gazowe będą dostępne. Pamiętajmy również, że nie każdy palnik posiada piezo zapalnik. W przypadku modeli bez piezo, potrzebna będzie zapalniczka lub zapałki.
Kuchenki turystyczne dla wymagających
Tym samym, dla osób mobilnych, które dużo podróżują samolotem lub wymagają niezawodnego sprzętu w każdych warunkach pogodowych, lepszym rozwiązaniem będzie palnik na paliwo płynne lub palnik wielopaliwowy – tzw. Multifuel. Tutaj koszty niestety wzrastają i trzeba się liczyć z wydatkiem od 350 do nawet 900 zł. Ten rodzaj kuchenek jest bardzo wydajny, niezawodny i z pewnością sprawdzi się w każdych warunkach. To opcja dla wymagających turystów. Oba typy palników wyglądają bardzo podobnie, a różnią się jedynie rodzajem stosowanego paliwa. Palniki wielopaliwowe umożliwiają stosowanie w zasadzie każdego rodzaju paliwa: benzyna, diesel, ropa, nafta, olej napędowy czy nawet paliwo lotnicze, na popularnym gazie kończąc. Tym samym omijamy problem ograniczonego dostępu do paliwa w podróży, co ma miejsce w przypadku kartuszy gazowych. Czas gotowania zależy od rodzaju zastosowanego paliwa. Jest jednak znacznie krótszy w porównaniu do kuchenek kartuszowych. Dodatkowym atutem jest większa stabilność kuchenki, minusem natomiast stosunkowo duża waga. W zależności od palnika jest to od 350 do 500 g. Do tego musimy dodać również wagę butli (ok. 100 g) oraz paliwa, co w sumie może dać łączną wagę ok. 1 kg. Niezależnie od tego, jaką mamy kuchenkę, dużym utrudnieniem w trakcie gotowania może okazać się wiatr. Aby temu zapobiec, warto zakupić osłonę przeciwwietrzną. Dzięki niej zaoszczędzimy czas gotowania i zużycie paliwa. Można ją bez problemu złożyć, więc w plecaku nie zajmie wiele miejsca. Koszt to ok. 30–60 zł.
Jetboil – czyli oszczędność, kompaktowość i efektywność
Bardzo ciekawą opcją jest również urządzenie typu Jetboil. Zastosowana tutaj technologia FluxRing umożliwia maksymalne wykorzystanie energii na ogrzanie wody, a nie przestrzeni wokół garnka. Dzięki temu wydajność kuchenki wzrasta do 80%, gdy w przypadku standardowych palników oscyluje ona na poziomie 20–30%. Pomyślano również o mierniku temperatury, który informuje nas, ile czasu pozostało do zagotowania wody. Kolejnym świetnym rozwiązaniem jest konstrukcja kuchenki, umożliwiająca schowanie wszystkich części, łącznie z kartuszem (100 g) w jednej menażce. Efekt – zaoszczędzone miejsce w plecaku. Waga to niespełna 500 g. Cena mimo wszystko wysoka, od 400 do 900 zł.
Kuchenki turystyczne – podsumowanie
Wybór kuchenki powinien zależeć nie tylko od budżetu, jakim dysponujemy, ale przede wszystkim od oczekiwań, jakie mamy względem sprzętu i warunków, w jakich nam przyjdzie go używać. Zanim zdecydujemy się na zakup, warto więc dokładnie wszystko przemyśleć.
Kuchnia turystyczna – niezbędne gadżety
Sama kuchenka turystyczna nie wystarczy, by przyrządzić jedzenie w podróży. Musimy mieć jeszcze przysłowiowy „garnek”, by móc coś do niego wrzucić. I właśnie tutaj pojawia się kwestia naczyń turystycznych, ściślej mówiąc – garnków, kubków, menażek i przyborników.Producenci oferują przeróżne zestawy garnków przeznaczonych do kuchenek turystycznych. Najczęściej są one wykonane z bardzo lekkich i odpornych tworzyw, które zapobiegają przypalaniu się potraw i są łatwe w czyszczeniu. W przypadku turystyki pieszej, rowerowej czy kajakowej, gdzie podróżujemy samemu lub w bardzo małej grupie, nie będą potrzebne nam rozbudowane zestawy – w końcu stawiamy na wygodę i małą wagę. Pojedynczy garnek, lub zestawy dwu- i trzyczęściowe będą najbardziej optymalne. Mając na uwadze typowe garnki turystyczne, musimy liczyć się z wydatkiem rzędu 80–250 zł. Rodzaj zestawu, kształt i typ garnków możemy oczywiście dobrać indywidualnie pod kątem naszych potrzeb. Dobrym i tanim rozwiązaniem są typowo harcerskie, aluminiowemenażki dwu- lub trzyczęściowe (30–60 zł). Dużo się mówi o gotowaniu w aluminium, które ze względu na różne wydzielane w trakcie gotowania substancje może być rzekomo toksyczne. Może i jest w tym trochę prawdy, ale nie dajmy się zwariować. W tych naczyniach nie będziemy jeść na co dzień. Dorzucając kilka złotych, możemy zakupić identyczne ze stali nierdzewnej. Średnia waga opisywanych naczyń to z reguły 300–500 g, natomiast pojemność ok. 1 l. Garnki i menażki są z reguły tak skonstruowane, że można do nich włożyć kartusz od kuchenki, co pozwoli nam na zaoszczędzenie jakże cennego miejsca w plecaku.
Lekko i praktycznie
Innowacyjnym rozwiązaniem ostatnich lat są składane talerze i miski wykonane z silikonu, nylonu i poliwęglanu. To idealne rozwiązanie dla osób szukających czegoś naprawdę kompaktowego. Waga i gabaryty zostały zredukowane do minimum. Denko naczyń jest dodatkowo wzmocnione, a całość jest odporna na wysokie temperatury. Specjalna konstrukcja zabezpiecza przed przypadkowym złożeniem się. Waga zwykle mieści się w przedziale od 80 do 150 g. Niektóre z tych naczyń posiadają ucho, dzięki któremu za pomocą karabińczyka możemy je przytroczyć do plecaka. Średni koszt to od 20 do 80 zł.
Niezbędniki
Mamy już na czym ugotować i w czym zjeść. Nadal pozostaje jednak jedna kwestia – czym? Sztućce turystyczne to bardzo ważny element kuchni polowej. Mowa oczywiście nie o ekskluzywnych zestawach z Villeroy & Boch, czy Reed & Barton, ale o praktycznych niezbędnikach, które świetnie się spiszą w każdych warunkach. Przedstawiamy 3 rodzaje niezbędników, na które naszym zdaniem szczególnie warto zwrócić uwagę.Pierwszy model wzorowany jest na czteroczęściowym niezbędniku niemieckiej Bundeswehry. Składa się z noża, widelca, łyżki oraz otwieracza do puszek i butelek. Wykonany ze stali nierdzewnej, waży 200 g, bardzo solidny. Po złożeniu ok. 18 cm długości. Mamy tutaj w zasadzie wszystko, czego potrzebujemy. Koszt takiego zestawu to 30–40 zł. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że oryginalny niezbędnik Bundeswehry będzie znacznie lepszy jakościowo od innych modeli tego typu.Kolejna propozycja to łyżko-widelec, wykonany z tytanu, którego waga to zaledwie… 18 g! Długość tego niezbędnika to 9 cm. Bez wątpienia będzie to idealny wybór dla prawdziwych minimalistów, którzy cenią sobie najbardziej kompaktowe rozwiązania.Trzecią propozycją jest łyżka z widelcem wykonana z tworzywa poliwęglanowego. Po jednej stronie mamy widelec z ząbkami, natomiast po drugiej – łyżkę. Bardzo dobre rozwiązanie dla każdego, kto szuka czegoś lekkiego i zarazem trwałego oraz funkcjonalnego. Dostępny w wersji 17 oraz 20 cm, przy wadze odpowiednio 9 i 16 g.
Pyszna kawa w ulubionym kubku
Warto również zaopatrzyć się w dobry kubek. Niestety, na pytanie, do czego (i czy w ogóle) będzie nam potrzebny, musimy odpowiedzieć sobie już sami. Nie ulega jednak wątpliwości fakt, że nie zajmie on wiele miejsca w plecaku. Wypijemy z niego ulubioną herbatę lub pyszną kawę, a w razie potrzeby może zawsze posłużyć do zaczerpnięcia wody ze strumienia czy jej zagotowania. Wybierając się w góry lub gdzieś, gdzie jest stosunkowo chłodno, z pewnością przyda nam się kubek termiczny, który utrzyma temperaturę gorącej herbaty przez dłuższy czas. Wśród kubków termicznych możemy wyróżnić te z pokrywką nakładaną oraz zakręcaną. Przewaga modelu z zakręcaną pokrywą polega na tym, że kubek wraz z zawartością będziemy mogli schować do plecaka bez ryzyka rozlania. Tańszym i nawet 2–4 razy lżejszym rozwiązaniem będzie zwykły kubek aluminiowy lub stalowy. Dodatkowo zawsze można zastąpić nim inne naczynia i użyć do gotowania. Średni koszt związany z zakupem kubka to ok. 25–50 zł.Kubek składany, wykonany z nylonu, silikonu, czy poliwęglanu, to kolejna pozycja, której zakup warto przemyśleć. Jego największym atutem jest niska waga (ok. 60 g), kompaktowa budowa (zajmuje mało miejsca po złożeniu) oraz stosunkowo duża pojemność (nawet do 0,5 l). Za kubek tego typu zapłacimy ok. 50 zł.Myślę, że przedstawione tutaj elementy wyposażenia kuchni turystycznej dały pewne wyobrażenie tego, co warto zabrać ze sobą w podróż – szczególnie dla backpackerów. Wszystkie te przedmioty niewątpliwie pomogą nam wygodniej i sprawniej przygotować posiłek na szlaku. Ich niewielkie gabaryty i niska waga powinny w szczególności przyciągnąć naszą uwagę. Ostateczna decyzja wyboru produktu należy jednak do ciebie drogi turysto. Szeroka gama produktów oferowanych w tej kategorii na Allegro powinna uczynić ten wybór jeszcze prostszym. | Kuchnia turystyczna dla minimalistów |
Kryminały często są pisane seriami. Poznajemy komisarzy, detektywów i innych, mniej lub bardziej profesjonalnych śledczych, a oprócz rozwiązywania wraz z nimi zagadek kryminalnych, śledzimy też ich życie prywatne, które ubarwia akcję kolejnych tomów. Tym razem na naszym rynku pojawił się jednak kryminał, który nie jest częścią żadnego cyklu, a mimo to powinien trafić do rąk każdego miłośnika tego gatunku. Sharon Bolton ma zresztą na swoim koncie cykl powieści kryminalnych, których bohaterką jest niejaka Lacey Flint. „Małe mroczne kłamstwa” to jednak oddzielna powieść, która prawdopodobnie nie stanie się częścią cyklu. Warto nie przegapić tej powieści, ma ona bowiem wszelkie cechy naprawdę dobrego kryminału i wywiera spore wrażenie.
Zwroty akcji
Chyba najważniejszą cechą, którą musi posiadać dobry kryminał, jest umiejętność zaskakiwania czytelnika. Lubimy, kiedy autor potrafi zwieść nas na manowce, podsuwając fałszywe tropy. Sharon Bolton jest w tym mistrzynią. Jej książka zaczyna się od oznajmienia czytelnikom, kto kogo zabije i dlaczego. Myślę, że oczywiste jest, iż nic nie będzie aż tak proste. Bohaterką jest Catrin, matka, która kilka lat temu straciła w idiotycznym wypadku dwóch synów. Nie jest w stanie pogodzić się z tą stratą. Jej małżeństwo się rozpadło, a ona sama jest praktycznie wrakiem człowieka. Przy życiu trzyma ją tylko pragnienie zemsty – chce zabić kobietę, która przyczyniła się do śmierci jej synów.
Fascynujące tło
Akcja powieści toczy się na Falklandach. Spytacie, gdzie to? Falklandy to niewielki archipelag położony u wybrzeży Argentyny, ale należący do Wielkiej Brytanii. Dwanaście lat przed opisywanymi w książce wydarzeniami rozegrała się wojna o Falklandy, którą Argentyńczycy przegrali. Zamieszkujący wyspy Anglicy nie czują się jednak zbyt pewnie – wiedzą, że są bardzo daleko od ojczyzny i nie będzie łatwo pospieszyć im na ratunek, jeśli cokolwiek zacznie się dziać. Co gorsza, utrzymanie Falklandów to kosztowna sprawa, mieszkańcy martwią się więc, że ktoś kiedyś postanowi, że nie warto tych wysp za wszelką cenę dotować.Niewielka, dobrze się znająca społeczność stanowi doskonałe tło dla każdej kryminalnej intrygi. Na Falklandach zaczynają znikać dzieci, ale przecież nie do pomyślenia jest, że miałby za tym stać ktoś z mieszkańców. Atmosfera zaczyna się jednak robić coraz bardziej duszna i niewiele trzeba, żeby ktoś został kozłem ofiarnym.
Drugoplanowi bohaterowie
Początkowo narratorką powieści jest sama Catrin, wkrótce jednak czytelnik dowiaduje się, że nie będzie ona jedyną osobą opowiadającą o tym, co się dzieje. Bohaterowie, których uważaliśmy za postaci drugoplanowe, zaczynają przejmować pałeczkę i okaże się, że ich punkt widzenia jest równie interesujący. Sharon Bolton bawi się z czytelnikiem, wodzi go za nos i udowadnia, że nawet w tak popularnym gatunku jak kryminał można powiedzieć coś nowego.„Małe mroczne kłamstwa” będą więc doskonałą lekturą na długie, zimowe wieczory. Książka dostępna jest także jako e-book za ok. 30 zł (formaty EPUB i MOBI).
Źródło okładki: www.wydawnictwoamber.pl | „Małe mroczne kłamstwa” Sharon Bolton – recenzja |
Na rybach wiele godzin spędzasz w jednej pozycji, oczekując na branie, dlatego wybierając się na wędkarską wyprawę, dobrze jest zaopatrzyć się w wygodny mebel, na którym będzie można usiąść i czerpać przyjemność z okoliczności, w jakich się znaleźliśmy. Do wyboru mamy całą gamę specjalnych krzesełek i foteli. Pytanie, co dla nas będzie lepsze? Na co koniecznie trzeba zwracać uwagę? Spieszymy z odpowiedzią. Krzesło czy fotel – jakie są różnice?
Zarówno fotele, jak i krzesełka znajdziesz w sklepach czy aukcjach internetowych w mniej lub bardziej poręcznych, składanych wersjach. Mogą mieć też podobne ceny. Różnice pojawiają się dopiero przy budowie. Krzesełka wędkarskie dostępne są w wersjach z oparciem lub bez. Mają stosunkowo prostą konstrukcję i umożliwiają łatwy transport. Fotele natomiast, poza oparciem, wyposażone są w podłokietniki. Mają większe gabaryty, dlatego przydadzą się raczej na dłuższe wędkarskie wypady. Dobrze wyprofilowany, wygodny fotel może posłużyć wędkarzowi nawet jako łóżko. Wszystko zależy od modelu i oferowanych przez producenta możliwości. Musisz dobrze oszacować swoje potrzeby, zanim zdecydujesz, czy lepszy dla ciebie będzie fotel, czy jednak krzesło. To ostatnie również może być bardzo wygodne, ale podczas kilkudniowego wyjazdu przyda się większy komfort. Wszystko tak naprawdę zależy od naszych potrzeb i upodobań.
Na co zwracać uwagę?
Najważniejszym elementem zarówno w przypadku fotela, jak i krzesła jest jego wykonanie i detale. Siedzisko musi być wygodne i stabilne. Nie chcesz przecież co chwila lądować na ziemi, bo krzywe nogi nie będą trzymać się podłoża. Sprawdź, zanim zdecydujesz się na zakup, czy konstrukcja jest stabilna i mocna. Następnie przypatrz się materiałom, z jakich mebel został wykonany. Musi być odporny na działanie wody i nie nasiąkać, ale jednocześnie powinien przypominać tkaninę, być w miarę miękki i przyjemny w dotyku. Oparcie powinno odpowiednio podtrzymywać plecy, lepiej, żeby było wyższe. Świetnym rozwiązaniem dla osób z problemami z kręgosłupem są fotele z wyższym oparciem, z odpowiednim zakrzywieniem i zagłówkiem. Jeżeli takie problemy cię nie dotyczą, a na rybach nie lubisz bez przerwy siedzieć, możesz śmiało wybrać model z niższym oparciem. Zwracaj też uwagę na wykonanie podłokietników. Powinny być zrobione z mocnego, ale przyjemnego w dotyku materiału. Przed zakupem sprawdź też dokładnie, czy mebel taki jest odpowiednio przygotowany do użytkowania w różnych okolicznościach pogodowych. Musi być odporny nie tylko na wilgoć, ale też bardzo wysokie i bardzo niskie temperatury. Niedopuszczalne jest na przykład odkształcanie się stelażu w razie upałów albo pękanie gumowych wykończeń w czasie mrozów. Nigdy nie wiesz, co zastaniesz nad wodą. Pogoda jest nieprzewidywalna i lepiej być przygotowanym na każdą okoliczność.
Jak z tym pakowaniem?
Krzesła i fotele wędkarskie w większości wypadków są składane, co ma znacznie ułatwiać ich przechowywanie i transport. Przemyśl, ile masz miejsca do pakowania i na jaki mebel możesz sobie pozwolić. Jeżeli zależy ci na oszczędzeniu przestrzeni, wybieraj te mniejsze, z lepszą możliwością złożenia, bez wystających elementów. Jeżeli natomiast nie mato znaczenia dla ciebie, możesz zdecydować się na większy gabarytowo, ale wygodniejszy w użytkowaniu mebel. Zawsze jednak sprawdzaj przed zakupem, czy składanie i rozkładanie nie sprawia problemów, a mechanizm działa sprawnie i nie będzie przyprawiał o ból głowy.
Zarówno krzesła, jak i fotele wędkarskie mają swoje plusy i minusy. Bardzo istotna jest umiejętność wyboru na podstawie własnych potrzeb i oczekiwań. Pamiętaj, że fotele są zazwyczaj wygodniejsze i mogą posłużyć ci w razie czego jako prowizoryczna leżanka. Dokonując zakupu, bierz też pod uwagę relację ceny do jakości. Nie przepłacaj, kupując przedmioty, które zwyczajnie nie są tego warte. W cenie teoretycznie genialnego krzesła czasem można nabyć całkiem przyzwoity fotel, który zapewni komfort. Z drugiej strony, nie kupuj drogiego fotela na dwugodzinne wyjście z wędką, bo nie jest ci on tak naprawdę potrzebny. Rób zakupy z głową, a na pewno będziesz zadowolony ze swojego wyboru. | Krzesło wędkarskie czy fotel wędkarski – porównanie |
Ostatni miesiąc każdego roku nieodłącznie kojarzy się ze świątecznymi zakupami. Którym gadżetom i dodatkom motoryzacyjnym powinieneś przyjrzeć się szczególnie właśnie w tym okresie? Przedświąteczna gorączka
Pomimo środka zimy, grudzień bez wątpienia jest bardzo gorącym okresem. Wszędzie da się wyczuć napięcie wywołane nadchodzącymi świętami, a sklepowe półki wręcz uginają się pod ilością prezentowanych na nich towarów. Większość z nich objęta jest oczywiście różnego rodzaju promocjami, z których nie wszystkie są nimi w rzeczywistości.
Przyglądając się wielu produktom, można jednak znaleźć artykuły, których zakup w grudniu nie nadszarpnie zawartości twojego portfela. I co więcej, nie chodzi tu o elementy przydatne w sezonie wakacyjnym, jak np. letnie opony. Niejednokrotnie wystarczy zaledwie kilka chwil spędzonych przy komputerze, by odnaleźć dodatek idealny właśnie do twojego auta.
Niezbędny drobiazg – skrobaczka do szyby
Produkt ten jest tak niewielki i prosty w swojej konstrukcji, że bardzo często bywa całkowicie lekceważony przez kierowców i pomijany podczas sezonowych zakupów. Bez wątpienia można jednak stwierdzić, iż w sezonie zimowym skrobaczka do szyb jest absolutnie niezbędna. Często posiada także dwie końcówki: miękką i twardą. Pozwala w prosty i szybki sposób pozbyć się lodu i szronu z powierzchni szyby, gwarantując kierowcy pełną widoczność. Ostatnio popularne stały się także modele z wbudowaną rękawicą, dzięki czemu nie zamoczysz ubrań przed wejściem do pojazdu. Skrobaczkajest przy tym tak niewielka, że z powodzeniem mieści się w kieszeni drzwi. Ceny zwykle rozpoczynają się od kilku lub kilkunastu złotych.
Nawigacja GPS – dobra na każdą okazję
W grudniu szczególną uwagę warto zwrócić na nawigacje GPS. Zwykle szczyt swoich cen osiągają w okresie wakacji, kiedy to rośnie zainteresowanie produktami związanymi z podróżowaniem i wyjazdami. Często jednak święta sprzyjają atrakcyjnym promocjom w tym dziale – i choć to zwykle koszt w okolicy kilkuset złotych, warto pamiętać że nawigację GPS kupuje się raz na co najmniej kilka lat. A pożytku z jej posiadania właściwie nie da się przeliczyć na złotówki. Przeglądając oferty, zwróć jednak uwagę na warunki dotyczące aktualizacji. Niektóre firmy mogą żądać za takie usługi opłaty, co narazi cię na dalsze koszty. A jazda ze starymi mapami całkowicie mija się z celem.
Kamera samochodowa
Jeszcze kilka lat temu ten gadżet był niemal nieznany. Jednak w ostatnim czasie zrobił prawdziwą furorę, dzięki czemu wybór dostępnych modeli jest naprawdę zawrotny. Co ważne, nie musisz przeznaczyć majątku na zakup wartościowego egzemplarza, a korzyści z użytkowania są nie do przecenienia.
Kamerarejestruje bieżące wydarzenia i zachowuje je we wbudowanej pamięci. Materiały można następnie wykorzystać w dowolnym celu, zależnie od potrzeby chwili. Najbardziej pomocne są w przypadku stłuczki lub wypadku i często stanowią kluczowy dowód decydujący o uznaniu winowajcy całego zdarzenia.
Lewarek
Umieszczenie tego przedmiotu na liście może zaskakiwać, jednak to właśnie zimą można kupić lewarek w najniższej cenie. Najtańsze modele to wydatek kilkudziesięciu złotych, warto jednak zainwestować w produkt, który będzie prosty w obsłudze i przy tym niezawodny. Niektóre mobilne wersje są bardzo nietrwałe i czasem mogą nie być w stanie utrzymać wymaganego ciężaru. Staraj się wybierać lewarki renomowanych firm, które choć trochę droższe, z pewnością gwarantują wyższą jakość i zostały wykonane z solidnych materiałów.
Listwy ozdobne
Bez wątpienia to dodatek mało widoczny (przynajmniej na pierwszy rzut oka), znacząco zmienia on wygląd całej karoserii. Listwydostępne są w różnych kolorach, rozmiarach oraz stylach, dzięki czemu łatwo można znaleźć wersję pasującą do każdego auta. Szczególnie popularna jest kolorystyka chromu, która delikatnie rozjaśnia samochód oraz nadaje mu eleganckiej stylizacji.
Drobne gadżety motoryzacyjne
Wszelkiego rodzaju drobiazgi i drobne elementy urozmaicające kabinę kierowcy i pasażerów są stosunkowo tanie w grudniu. Breloki, smycze do kluczy, maskotki, a nawet niewielkie latarki można upolować w okazyjnych cenach. Warto zwrócić uwagę na wzornictwo, które często jest bardzo oryginalne i pomoże ci podkreślić indywidualny i unikalny charakter twojego auta. | Grudniowe okazje – na co zwrócić uwagę z działu motoryzacja? |
Francuskie wojsko od zawsze kojarzyło się z bielą. Mundury żołnierzy w czasach nowożytnych były białe, tak jak biały był kolorem dynastii Burbonów czy białe jest kepi Legii Cudzoziemskiej. Wojny jednak udowodniły, że od symboliki ważniejszy jest kamuflaż. Złośliwcy twierdzą, że każdy francuski żołnierz ma w plecaku białą flagę. Ciekawe, czy byliby tak odważni i powiedzieli to w twarz francuskim piechurom, którzy zagrzebani w błota Francji podczas I wojny światowej zatrzymali przetaczający się przez Europę Zachodnią niemiecki walec.
Błękit w błocie
W XIX wieku i pierwszym dziesięcioleciu XX stulecia francuscy żołnierze nosili wełniane bluzy i płaszcze. Ich mundury były kolorowe – bluzy granatowe, spodnie czerwone. Pełno było wykonanych z metali kolorowych „dodatków” (np. klamry do pasów), co nawiązywało do tradycji wojen napoleońskich. Wielka wojna bardzo szybko udowodniła, że takie zestawienie to zapowiedź szybkiej śmierci. Dlatego żołnierze zostali wyposażeni w jednolite, szarobłękitne mundury. Nieco gorzej prezentowało się płócienne oporządzenie do tego munduru, choć trzeba przyznać, że np. skórzane ładownice MLE. 15 wytrzymywały próbę czasu. Niezłe okazały się też hełmy zwane Adrian. Ponieważ były używane również przez inne armie – w tym Wojsko Polskie – na rynku są dostępne nie tylko hełmy francuskie. Szarobłękitny kolor podobno miał maskować żołnierzy atakujących o świcie. Jakkolwiek dziwaczne było to założenie, Francuzi z ogromnym poświęceniem przez kilka lat odpierali ataki armii innych państw. Co ciekawe, oddziały kolonialne zostały wyposażone w umundurowanie w kolorze khaki.
Tuż po zakończeniu wielkiej wojny armia francuska zrezygnowała z błękitnych mundurów właśnie na rzecz khaki. Ponieważ w magazynach zalegały jeszcze ogromne ilości zapasów wojennych, dopiero około 1937 r. wszystkim francuskim żołnierzom przekazano nowe sorty mundurowe. Na II wojnę światową poszli oni jednolicie umundurowani i… bardzo sobie nie powojowali. Ci, którzy zdecydowali się walczyć dalej, i tak otrzymali mundury brytyjskie i amerykańskie.
W kraju i utraconych koloniach
Po II wojnie światowej Francuzi wprowadzili do wojska mundury wzorowane najpierw na rozwiązaniach brytyjskich. Potem, w 1947 r., do wyposażenia wszedł model Modèle 47 wzorowany na amerykańskim systemie 43 pattern. Inny krój miały mundury „ogólnowojskowe”, inne przeznaczone dla oddziałów powietrznodesantowych. Pierwotnie miał on kolor khaki. Po pewnym czasie do munduru skoczków wprowadzono kamuflaż TAP47 lizard pattern. Żołnierze noszący różne wersje kolorystyczne tych mundurów operowali na wielu frontach we francuskich koloniach (np. w Indochinach czy w północnej Afryce). Modèle 47 został w połowie lat 60. XX wieku zastąpiony systemem Modèle 64.
Dziś
W latach 70. XX wieku armia francuska otrzymała oliwkowe mundury i wyposażenie nazwane F1. Pod koniec następnego dziesięciolecia zastąpiły je uszyte z mocniejszego materiału mundury F2 (dostępne są bluzy i spodnie z demobilu). W czasie wojny w Zatoce Perskiej francuscy żołnierze dostali mundury F2 z trójkolorowym kamuflażem pustynnym. Później do wyposażenia weszły system T3 i system T4 (testowane wcześniej podczas misji zagranicznych, w których brali udział żołnierze francuscy). Ten ostatni system ma swoje odmiany (S1 i S2). Mundury te mają charakterystyczny czterokolorowy kamuflaż (khaki, oliwkowy, brązowy i czarny) zwany „Europą Środkową” - CCE.
Obecnie w wyposażeniu są mundury w systemie F3. Mają ten sam wzór kamuflażu, ale różnią się krojem.
Jak cyborgi
Dziś najbogatsze armie świata od dawna stawiają na jak największą profesjonalizację żołnierzy. Ich oporządzenie w niczym nie przypomina już stosowanych kiedyś parcianych, a nawet płóciennych ładownic i pasków. Tak samo jest z armią francuską. Żołnierz jest wyposażony w system FÉLIN, w którego skład wchodzą wszystkie niezbędne elementy, począwszy od broni (francuski karabin FAMAS), przez środki obserwacji (kamery, noktowizory), środki łączności (mikrofony, kamery i nadajniki zasilane bateriami) i GPS, aż po kamizelki kuloodporne, ochraniacze na łokcie i kolana, i mundury w kamuflażu Cenral Europe oraz hełmy Spectra wyposażone w… wyświetlacze. Wszystko to wraz z zapasem wody, żywności i bateriami waży nawet 25 kg. Zapewnia jednak żołnierzom całkowitą łączność nie tylko między sobą, ale także z dowództwem oraz z… pojazdami, którymi przybyli na akcję.
Wielu francuskich żołnierzy w niczym nie przypomina dziś brodatych drągali, którzy z poświęceniem walczyli z przetaczającymi się przez kraj wojskami niemieckimi. Należy mieć nadzieję, że wszystkich tych cudeniek nie będzie trzeba używać w boju. Co nie zmienia faktu, że można je kolekcjonować. | Nie tylko biała flaga. Umundurowanie żołnierzy francuskich w XX i XXI wieku |
Zamiast kupować kolejny samochodzik dla chłopca, pomyśl o wartościowej zabawce. Wyroby drewniane mają coraz więcej zwolenników, więc producenci dbają o szeroki asortyment. Wprawdzie takie zabawki są droższe niż ich plastikowe odpowiedniki, jednak możemy mieć pewność wysokiej jakości. Zalety zabawek drewnianych
Zabawki drewniane są przede wszystkim o wiele bardziej trwałe od przedmiotów wykonanych z innych materiałów. Zwykle wytrzymują upadki z różnych wysokości, nie kruszą się, mogą więc być przekazywane z pokolenia na pokolenie. Jeśli zostały wyprodukowane z należytą starannością, są w pełni bezpieczne. O bezpieczeństwie zabawek informują nas oznaczenia o posiadanych atestach.
Drewno – jako surowiec w pełni naturalny – nie zawiera substancji szkodliwych. Jego siła tkwi w prostocie, a więc w tym, że zabawka nie narzuca dziecku pomysłów do zabawy. Nie doszukamy się funkcji grających czy mówiących. Nie oznacza to jednak, że zabawka jest pod względem zadaniowym uboższa. Przedmioty są tak skonstruowane, aby służyły do poznawania kolorów i kształtów, do ćwiczeń w dopasowywaniu elementów czy zdobywania umiejętności liczenia. Będą spełniały swoją rolę tylko wtedy, gdy zostaną dopasowane do wieku użytkownika.
Zabawki drewniane dla niemowlaka
Dla chłopca w wieku niemowlęcym możemy kupić wszystkie typowe zabawki dla takiego malucha. Do wyboru mamy drewniane grzechotki i gryzaki. Przedmioty takie muszą być zawsze wykonane z największą starannością. Mimo użytego surowca są lekkie.
Zabawki drewniane dla małego chłopca
Im dziecko starsze, tym większa oferta drewnianych zabawek. Dla malca ćwiczącego umiejętność wstawania i chodzenia świetnym pomysłem będzie drewniany wózek. Ważne jest, żebyśmy nie ulegali stereotypom, że wózki służą tylko do przewożenia lalek. Chłopiec będzie zachwycony możliwością wkładania do niego swoich samochodzików czy innych skarbów. Ciekawą alternatywą są drewniane chodziki, również w formie pchacza.
Inną, bardziej rozbudowaną grupę zabawek drewnianych stanowią te do pchania i ciągnięcia. Są przeznaczone dla dzieci już od pierwszego roku życia (a nawet dla młodszych, jeśli przyjmiemy, że maluszek raczkujący może jednocześnie ciągnąć na sznurku zabawkę). Przedmioty do ciągnięcia i do pchania są przede wszystkim świetnym urozmaiceniem spacerów. Warto wybierać takie modele, które w trakcie przemieszczania się wykonują dodatkowy ruch (np. motyl na patyku rusza skrzydłami).
Chłopiec będzie również zachwycony drewnianym bujakiem. Jest on o wiele bardziej trwały od takiego wykonanego np. z pluszu. Bujak ćwiczy przede wszystkim umiejętność utrzymywania równowagi.
Zabawek wykonanych z drewna jest znacznie więcej. Klocki są wręcz niezniszczalne i posłużą chłopcu na lata. Można je kupić w różnych kolorach, niekiedy swoją barwą sugerują przeznaczenie dla chłopca lub dziewczynki. Producenci dbają o to, by maluch zdobywał coraz to nowe umiejętności, więc drewno pojawia się w zabawkach wymagających manipulacji – w sorterach klocków czy w przeplatankach (gdzie dziecko przesuwa kulki po prętach w różnym ułożeniu).
Zabawki drewniane dla starszego chłopca
Wiele z tych zabawek może być użytkowanych przez młodsze dzieci, jednak w wieku przedszkolnym chłopcy korzystają z nich bardziej świadomie. Mamy do wyboru drewniane instrumenty muzyczne (kołatki, flety czy cymbałki), kolejki (w tym także zasilane napędem elektrycznym) i liczydła. Dla chłopców w wieku szkolnym dobrym pomysłem są zegary drewniane, które ułatwiają i przyśpieszają naukę odczytywania godziny.
Od zakupu drewnianych zabawek może odstraszać ich cena. Warto jednak zastanowić się, czy kupić tańszy, np. plastikowy przedmiot, który nie przetrwa wielu chłopięcych zabaw, czy raczej postawić na trwałość, a jednocześnie bezpieczeństwo. Drewno nie daje gotowych rozwiązań, dziecko może bardziej uruchomić wyobraźnię. | Przegląd drewnianych zabawek dla chłopców |
Twoje włosy są matowe i brak im naturalnego, zdrowego blasku? Zadbaj o ich kondycję, a natychmiastowy efekt osiągnij za pomocą nabłyszczacza! To łatwy w użyciu produkt, który pozostawi twoją fryzurę w olśniewającym stanie! Jak działa nabłyszczacz do włosów? To kosmetyk używany do wykańczania fryzury. Jest niezastąpiony zarówno przy upięciach, jak i prostowanych lub kręconych włosach. Najlepsze preparaty nie tylko pozostawiają połysk na powierzchni, ale również wnikają głęboko i za pomocą kompleksów odżywczych regenerują każdy włos. Nadają miękkości i delikatności oraz chronią przed szkodliwym wpływem stylizacji na ciepło i czynników atmosferycznych. Jakie wybrać?
Goldwell Style Sign Diamond Gloss
Nabłyszczacz do włosów Style Sign Diamond Gloss marki Goldwell to produkt wielozadaniowy. Nie tylko nadaje fryzurze promienistego blasku, ale również zapewnia efektywną ochronę koloru. Sprawdza się doskonale w przypadku włosów trudnych do ułożenia, słabych i pozbawionych energii. Technologia FlexShine gwarantuje lekki stopień utrwalenia w elastycznej formie. Całość jest sprężysta i pełna życia. Kosztuje około 26 zł za 150 ml.
Farouk CHI Shine Infusion 2w1
CHI Shine Infusion to produkt idealny przy pracy z prostownicą lub lokówką. Formuła 2w1: nabłyszczacza i odżywki, aktywowana jest za pomocą ciepła urządzenia. Naprawia zniszczone końcówki i eliminuje matowość włosa. Chroni przed przesuszeniem i zniszczeniami termicznymi. Pozostawia włosy w nienagannym stanie. Opakowanie 150 ml kosztuje około 40 zł.
Marion Mirabell
Marion Mirabell to nabłyszczacz, który możesz mieć zawsze przy sobie: w torebce, w podróży. Opakowanie zawiera 75 ml produktu, który błyskawicznie dodaje blasku, wygładza i nawilża. Nie skleja włosów i nie obciąża ich struktury. Łatwo się spłukuje. Jego cena to około 8 zł.
Schwarzkopf Osis+ Sparkler
Linia produktów Osis+ marki Schwarzkopf jest przeznaczona do stylizacji i wykończenia fryzur w profesjonalny sposób. Nabłyszczacz Osis+ Sparkler nadaje włosom połysk i jednocześnie je odżywia. Dzięki lekkiemu stopniowi utrwalenia zapobiega splątywaniu kosmyków. Formuła jest subtelna i delikatna dla skóry głowy. Kosztuje około 25 zł za 300 ml.
Stapiz Sleek Line
Profesjonalny nabłyszczacz Stapiz Sleek Line to produkt, który świetnie sprawdzi się także w domowych warunkach. Jego zaletą jest zawartość w składzie protein jedwabiu, które doskonale wygładzają włosy, odżywiają i przywracają im naturalny blask. Kosmetyk również nadaje połysk w sposób natychmiastowy. Idealnie wykańcza każdą fryzurę, nie obciążając jej. Cena opakowania 300 ml to około 18 zł.
Artego Shine On Me
Artego Shine On Me to lakier nabłyszczający w sprayu. Nadaje włosom blask, uelastycznia je i gwarantuje sprężystość. Delikatnie utrwala fryzurę. Ma również działanie antystatyczne, dzięki czemu kosmyki nie elektryzują się. Podkreśla ostateczny wygląd upięć. Sprawia, że włosy farbowane i po zabiegach chemicznych zachwycają zdrowym połyskiem. Kosztuje około 34 zł za 250 ml.
Nabłyszczacze do włosów to najlepszy sposób, aby natychmiastowo uzyskać piękny, pełen witalności wygląd. Spryskaj sprayem kosmyki z odległości 20 cm. Nie nakładaj na skórę głowy ani nasadę, aby uniknąć wrażenia ciężkości. Wybierz produkt dopasowany do swoich potrzeb. | Najlepsze nabłyszczacze do włosów – przegląd produktów |
15 października zaktualizujemy Regulamin Allegro i Regulamin usługi Menedżer Sprzedaży 15 października zaktualizujemy treść:
Regulaminu Allegro - w punktach 5. i 12.:
w punkcie 5. - dodamy zapis, że z momentem wprowadzenia przez Sprzedającego informacji lub danych do treści oferty, Allegro.pl nabywa uprawnienia do korzystania z tych treści według własnego uznania. Sprzedający natomiast oświadcza, że jest uprawniony do wprowadzenia treści do oferty, a wykorzystanie ich w ramach Allegro oraz przez Allegro.pl nie narusza praw osób trzecich.
w punkcie 12. - usuniemy dotychczasową treść tego punktu i zastąpimy ją punktami 12.1. i 12.2., w których dodamy zapis, że Allegro.pl może świadczyć Klientom serwisu inne usługi ułatwiające korzystanie z serwisu (np. w tym finansowanie, zabezpieczenie lub reklamowanie ofert) oraz udostępniać informacje Klientom serwisu o takich usługach.
Regulaminu usługi Menedżer Sprzedaży:
w części VI. Płatności - dodamy informację, jaki dokument określa wysokość abonamentu za Menedżera Sprzedaży. Ponieważ dostęp do usługi Menedżera możliwy jest wyłącznie przy zakupie abonamentu Sklepu Allegro, dlatego wysokość abonamentu za Menedżera określa Regulamin Sklepów Allegro.
Szczegóły zmian przedstawiamy w jednym pliku PDF. Na zielono zaznaczyliśmy fragmenty, które dodamy. Na czerwono te, które usuniemy. | 15 października: Aktualizacja Regulaminu Allegro i Regulaminu usługi Menedżer Sprzedaży |
Z etui na butelkę raczej nie korzystamy w domu, choć niektóre mamy używają tego rozwiązania w nocy – woda pozostaje przyjemnie letnia. Etui sprawdzi się za to na dworze, gdyż jest opakowaniem termicznym. Utrzymuje temperaturę płynu w butelce mimo niższej lub wyższej temperatury na zewnątrz. Do czego służy etui na butelkę?
Każde etui powinno być termoopakowaniem. Folia wewnątrz takiego produktu jest termoizolacyjna, a więc podtrzymuje temperaturę wewnątrz, zapobiegając stygnięciu i podgrzewaniu pokarmu. Nie jest tym samym, co termos, gdyż nie spełnia jego funkcji. W głównej mierze, w zależności od warunków atmosferycznych, działa ok. 2 lub 3 godziny. Wiadomo, że dłużej zadziała w cieplejsze niż w mroźne dni, jednak i tak warto dokonać takiego zakupu. Etui nie kosztuje dużo, a jest bardzo wygodne podczas dłuższych wyjść lub spacerów z dzieckiem – szczególnie wtedy, gdy nie mamy możliwości podgrzania pokarmu.
Na co zwrócić uwagę przy zakupie etui na butelkę?
Tak jak w przypadku większości produktów dla dzieci (i nie tylko), warto zrobić wcześniej rozeznanie i wiedzieć, czym kierować się przy zakupie. Co powinno cechować najlepsze opakowanie?
Uniwersalność – byłoby idealnie, gdyby pasowało przynajmniej do większości butelek, zarówno wąskich, jak i szerokich.
Wyposażenie w pasek – uchwyt powinien być odpinany i pozwalający na wybór najdogodniejszej opcji. Pasek jest bardzo użyteczny – nie tylko ułatwia przenoszenie etui, ale również jego mocowanie np. do wózka. Przewieszenie sprawia, że opakowanie jest zawsze „pod ręką” i nie musimy tracić czasu na jego poszukiwania, gdy mały spacerowicz nagle zgłodnieje.
Długi czas utrzymywania temperatury – czas ten zależy przede wszystkim od warunków atmosferycznych i temperatury wyjściowej pokarmu, ale ma na to wpływ także materiał i sposób, w jaki opakowanie zostało wyprodukowane.
Trwałość.
Łatwość czyszczenia.
Najlepsze etui na butelkę powinno mieć wyżej wymienione cechy. W takim opakowaniu przechowamy zarówno picie, mleko, jak i zupkę. Idealne etui pozwoli cieszyć się ciepłym pokarmem przez długi czas.
Etui na butelkę – wybieramy najlepsze
Chcąc wybrać najlepsze etui, trzeba odrzucić najpierw te, które w najmniejszym stopniu spełniają oczekiwania konsumentów. Decydując się na zakup termoopakowania, zawsze warto mieć na uwadze cechy, które powinno spełniać. Na pierwszy ogień weźmy etui styropianowe. Na pewno są lekkie. To jest ich cenna zaleta, ponieważ rodzice z reguły muszą nosić sporo rzeczy. Zwykle są też tanie. Niestety, mają wadę, która wynika z ich budowy konstrukcyjnej. Mieszczą się w nich raczej wąskie butelki.
Bardziej pojemne są termoopakowania podwójne. Włożymy do nich dwie butelki, można też umieścić jedną szerszą. Na uwagę zasługuje etui Built. Jest określane jako bardzo trwałe i podtrzymuje temperaturę do 4 godzin. Opakowanie nie przepuszcza wody, nadaje się do prania w pralkach i dopasowuje się do różnych typów butelek.
Myśląc, że wyższa cena może sugerować lepszą jakość produktu, pod uwagę można wziąć etui Skip Hop. Trzeba za nie zapłacić ok. 70 zł. Jeśli chcemy podtrzymać w nim chłód potrawy, trzeba włożyć zamrożony wcześniej wkład chłodzący. Zamek błyskawiczny, zamykający etui, jest dwustronny, co jest bardzo wygodne. Do tego opakowanie jest dostępne w wielu wzorach. Etui jest nazywane również torbą i takie rozwiązanie jest najlepsze. Torba termoizolacyjna na butelki (np. Avent) pomieści każdy rodzaj butelki, a nawet dwie. Jest bardzo wygodna, przeznaczona do noszenia na pasku na ramieniu.
Etui na butelki jest gadżetem bardzo użytecznym. Podtrzymuje ciepło i chłód produktów, sprawdzi się o każdej porze roku. Jest świetne na wszelkie okoliczności i może stanowić jeden z wielu prezentów. | Etui na butelkę – które najlepsze? |
Wielu fanów koszykówki marzy o oryginalnej koszulce NBA. Zanim wybierzesz konkretny produkt, sprawdź czym różnią się podstawowe modele i na co zwrócić uwagę podczas zakupów. Nie bez znaczenia jest także fakt, czy mamy ulubionego sportowca, ponieważ wówczas zdecydujemy się zapewne na strój z numerem i nazwiskiem naszego ulubieńca. Jakie koszulki możemy znaleźć i czym się kierować podczas wyboru? Nie jest to w końcu część garderoby, którą nosimy na co dzień do pracy czy szkoły, więc nie musimy się przejmować tym, czy pasuje do pozostałych ubrań w naszej szafie.
Koszulki z nadrukiem
NBA to amerykańsko-kanadyjska liga koszykarska o charakterze profesjonalnym, zrzeszająca najlepsze drużyny. W związku z tym wzór na koszulce może być uzależniony chociażby od drużyny, czyliLos Angeles Lakers, Boston Celtics czy Chicago Bulls. Jedną z takich koszulek jest S koszulka prezent NBA Lakers , na którą wybieramy odpowiedni nadruk, przy czym nie musi on wcale dotyczyć konkretnej drużyny – możemy zdecydować się np. na zdjęcie osoby grającej w kosza. Z tyłu zawsze będzie logo NBA. Przy takim zamówieniu mamy także wybór spośród kilku fasonów, takich jak: longsleeve męski, V-neck męski, T-shirt męski, koszulka damska oraz koszulka dziecięca. Z kolei w przypadku koszulki NBA Lakers Bulls Phoenix Heat Hornets wybór ogranicza się do podania rozmiaru, ale za to w ofercie jest wiele różnorodnych nadruków.
Koszulki z nazwami drużyn i numerami graczy
Jest też rodzaj koszulek, który został wykonany na wzór oryginalnych strojów graczy. Jednym z przykładów takich koszulek jest Koszulka NBA Adidas Chicago Bulls . Jest to bezrękawnik wykonany ze specjalnego materiału, którego struktura pozwala na odprowadzanie potu. Przylega do ciała, ale nie krępuje ruchów. Odpowiednie szwy pozwalają zmniejszyć ryzyko otarć i urazów. Z przodu znajduje się logo NBA, numer zawodnika i nazwa drużyny, a z tyłu nazwisko gracza i znowu jego numer. Jest to koszulka idealna dla ludzi grających zawodowo oraz fanów konkretnego zespołu czy też sportowca.
Możemy także wybrać koszulkę Paul George Indiana Pacers NBA koszulka PGAL S . Jest ona żółta, z przodu ma tradycyjnie nazwę drużyny oraz numer gracza, a z tyłu ponownie wspomniany numer oraz nazwisko zawodnika. Niekiedy koszulki dostępne są w różnych wariantach kolorystycznych – strój Paula George’a możemy mieć w kolorze żółtym z czarnymi dodatkami albo na odwrót – czarnym z żółtymi elementami.
Kolejną opcję tworzą specjalnie wyszywane Koszulki NBA LA Lakers Kobe Bryant . One także są dostępne w dwóch wariantach kolorystycznych: białym z żółtymi i granatowymi wstawkami oraz granatowym z dodatkami w kolorach żółtym i białym. W dwóch kolorach możemy otrzymać również koszulki NBA Anthony Davis Pelicans. Dostępne są także te z numerami i nazwiskami trzech zawodników Golden Wariors, czyli Andre Iguodali, Klaya Thompsona oraz Davida Lee. Wybór tego typu koszulki zależy wyłącznie od naszych upodobań i tego, jakiej drużynie lub któremu z zawodników kibicujemy. Stroje zazwyczaj są dostępne w dwóch wariantach kolorystycznych, lecz wspomniany wybór dotyczy tego, która barwa będzie dominująca. Nie jest to dowolny dobór, ponieważ wszystko zależy od barw konkretnej drużyny.
Jak różnice wpływają na nasz wybór?
Przy wyborze tego typu koszulekzazwyczaj nie kierujemy się estetyką czy praktycznością i przydatnością ubioru. Chodzi raczej o zaznaczenie przynależności do pewnej grupy, którą łączy ta sama pasja, chęć wsparcia danej drużyny czy też zawodnika. Możemy wybrać koszulki uniwersalne, białe, o prostym kroju i z rękawami, które mają jedynie nadruki nawiązujące do logo konkretnej drużyny. Będziemy je mogli nosić na co dzień, a ze względu na swoją uniwersalność sprawdzą się w połączeniu z każdym luźnym, sportowym strojem. Trochę inaczej jest, gdy mówimy o koszulkach wzorowanych na tych noszonych przez zawodników. Ich krój wyklucza włożenie ich do pracy czy szkoły, a na kolorystykę nie mamy wówczas żadnego wpływu, ponieważ są to po prostu barwy wybranej drużyny sportowej. Części garderoby tego typu mają jednak przede wszystkim charakter symboliczny i służą zaznaczeniu swoich zainteresowań oraz upodobań sportowych – nie zostały stworzone po to, aby pasować do reszty naszych ubrań.
Na co się zdecydować?
Przede wszystkim musimy wiedzieć, czy chcemy mieć w szafie coś bardziej uniwersalnego, co kojarzy się z ligą NBA, ale niekoniecznie nawiązuje do konkretnej drużyny lub zawodnika. Jeśli tak, sprawdzą się koszulki z nadrukiem, które w połączeniu z prostymi spodniami będziemy mogli włożyć na wiele niezobowiązujących okazji. Jeśli jednak zależy nam przede wszystkim na pokazaniu, że kibicujemy konkretnemu sportowcowi, wtedy wybór zależy tylko od tego, kim on jest i gdzie gra. Poczucie estetyki oraz indywidualne upodobania kolorystyczne nie mają znaczenia, gdyż i tak nie mamy wpływu na kolor ubrania. Powinniśmy wybrać tak, abyśmy dobrze się czuli z myślą, że otwarcie wspieramy pewną osobę lub grupę. | Czym różnią się koszulki NBA? |
Medycyna naturalna od wieków pomaga ludziom na całym świecie cieszyć się zdrowiem i witalnością nawet do późnej starości. Napary, herbaty, mieszanki ziół czy syropy chronią organizm przed wieloma groźnymi schorzeniami, takimi jak cukrzyca czy nadciśnienie. Wzmacniają układ odpornościowy i trawienny. Syropy zawierające naturalne cukry dodatkowo dodają energii. Podsumowując, warto mieć je w domowej apteczce. Syrop z agawy
Syrop z agawy ze względu na swoją naturalną słodycz jest stosowany jako zamiennik cukru czy miodu w wielu deserach, ciastach i koktajlach. Warto zaznaczyć, że chociaż jest o wiele słodszy niż cukier, to ma nawet pięć razy niższy indeks glikemiczny, a jego właściwości jest znacznie więcej. Agawa to źródło inuliny, która jest naturalnym probiotykiem odpowiedzialnym za zdrowe funkcjonowanie flory bakteryjnej przewodu pokarmowego, dzięki czemu zapobiega zaparciom. Syrop z agawy dostarcza organizmowi cennego błonnika, który przyspiesza przemianę materii.
box:offerCarousel
Syrop malinowy
Syrop z malin to lekarstwo stosowane już przez nasze babcie i prababcie. Maliny są nie tylko aromatyczne, ale także wyjątkowo zdrowe. W tych małych owocach odnajdziesz moc cennych składników odżywczych. Zawierają potas, magnez, żelazo i wapń oraz witaminy: C, E, B1, B2 i B6. Syrop malinowy jest polecany zwłaszcza przy infekcjach, którym towarzyszy wysoka gorączka, gdyż znany jest z właściwości przeciwgorączkowych. Działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie, łagodzi dolegliwości związane z menstruacją, pomaga przy biegunce.
box:offerCarousel
Syrop z pigwy
Pigwa jest znana przede wszystkim ze swoich właściwości wzmacniających. Ze względu na dużą zawartość witaminy C, syrop z pigwy jest polecany przy leczeniu grypy i przeziębienia oraz łagodzeniu męczących objawów suchego kaszlu. Oprócz witaminy C znajdziesz w nim witaminy z grupy B, wapń, potas, miedź, żelazo, fosfor i magnez. Dzięki zawartości pektyn owoce pigwy wpływają pozytywnie na układ pokarmowy i tworzą w jelitach przyjazną dla zdrowia mikroflorę. Znajdziesz w nich również przeciwutleniacze, które chronią organizm przed szkodliwym działaniem wolnych rodników.
Przeczytaj również: Przysmaki na chłodne dni: jarzębina i pigwa
Syrop z czarnego bzu
Syrop z czarnego bzu to doskonały środek na problemy trawienne. Wspomaga poza tym leczenie chorób układu moczowego, np. zapalenie pęcherza. Dzięki właściwościom moczopędnym pomaga pozbyć się z organizmu szkodliwych toksyn i produktów przemiany materii. Korzystnie wpływa na pracę wątroby, odtruwa organizm. Jest także znany ze swoich właściwości przeciwgorączkowych i przeciwgrypowych. Działa napotnie i pomaga pozbyć się infekcji górnych dróg oddechowych. Znacznie wspomaga odkrztuszanie wydzieliny z oskrzeli i skraca czas trwania choroby.
Czarny bez działa też łagodząco w stanach zapalnych jamy ustnej i pomaga przy zatruciach organizmu. Znajdziesz w nim witaminę C, prowitaminę A, sód, potas, wapń i żelazo.
Przeczytaj również: Czarny bez na odporność
box:offerCarousel
Syrop z kwiatów lipy
Kwiaty lipy nie tylko pięknie pachną, ale także są wykorzystywane do produkcji pysznego syropu o prozdrowotnych właściwościach. Syrop z kwiatów lipy działa napotnie i przeciwzapalnie. Wzmacnia układ odpornościowy, działa pomocniczo przy leczeniu przeziębienia i grypy. Pomaga pozbyć się gorączki. To jednak nie wszystko. Syrop dodawany do ulubionej herbaty działa odprężająco – pomaga pozbyć się napięcia mięśniowego, koi nerwy i ułatwia zasypianie. | Syrop z agawy, syrop malinowy, a może z czarnego bzu? Sprawdź, który syrop powinien znaleźć się w twojej domowej apteczce |
Wciągająca historia z misternie uknutą intrygą, która nie pozwoli ci oderwać się od lektury. Klaustrofobiczna, nieprzewidywalna atmosfera powieści Douglas pochłonie cię bez reszty. Siostrzana więź zwykle prezentowana jest w literaturze jako coś czystego i pewnego. Czasem zdarzają się jednak powieści, które wykorzystują ten motyw zgoła inaczej, przedstawiając jego mroczną, nieoczywistą stronę. Taka jest właśnie książka „Siostry” autorstwa Claire Douglas. To porywający i wciągający thriller, który intryguje i osacza gęstą, klaustrofobiczną atmosferą, nie pozwalając się jednak od niego oderwać.
Przyjaciółka czy wróg?
Abi traci siostrę bliźniaczkę Lucy w wyniku wypadku samochodowego, którego była sprawczynią. Choć od tej tragedii upłynęły blisko dwa lata, to dziewczyna wciąż nie może uporać się z traumą. Bierze leki antydepresyjne i chodzi na spotkania z psychologiem, ale poczucie winy, jakie w sobie nosi, jest ciągle przytłaczające. Śmierć ukochanej siostry jest dla Abi takim szokiem, że dziewczyna zaczyna widzieć Lucy nawet w tłumie przechodniów na ulicy.
Pewnego dnia Abi poznaje jednak Beę. Dziewczyny szybko nawiązują nić porozumienia, a Bea, która jest dla Abi wyjątkowo serdeczna i wyrozumiała, zostaje jej najlepszą przyjaciółką. Proponuje jej nawet wspólne zamieszkanie w pięknym domu, który dzieli ze swoim bratem bliźniakiem – Benem. Między Abi a mężczyzną szybko zaczyna iskrzyć, a ich znajomość z platonicznej przeradza się w ognisty romans.
Od tej pory w życiu bohaterki zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Początkowo jednak nikt jej nie wierzy, a rodzina i znajomi nawet podejrzewają dziewczynę o paranoję, obsesję i nieracjonalne zachowanie. Między trójką bohaterów cały czas wyczuwa się też osobliwe napięcie. Pełna niedomówień atmosfera zaczyna stawać się coraz trudniejsza do zniesienia dla wciąż kruchej psychiki Abi. Dochodzi do tego, że kobiety, które jeszcze niedawno zdawały się być nierozłączne, wzajemnie oskarżają się o kradzież i grzebanie w prywatnych rzeczach. Ben, który nie chce ranić siostry i odtrącać ukochanej, znajduje się w potrzasku i nie wie, której ważnej kobiecie w swoim życiu powinien zaufać.
Powieść z drugim dnem
„Siostry” to powieść, którą można interpretować dwojako. Z jednej strony to klasyczna historia z dreszczykiem, wciągająca dzięki świetnej intrydze i pełnej zwrotów akcji fabule. Równie interesujące są tu jednak zależności między rodzeństwem i ciekawy, choć momentami mocno przerażający, opis bratersko-siostrzanej więzi, a także trudnej, właściwie toksycznej przyjaźni.
Można więc śmiało określić dzieło Douglas mianem thrillera psychologicznego, którego gęsta, wciągająca atmosfera sprawia, że z niecierpliwością czekamy na rozwiązanie stworzonej przez pisarkę intrygi.
Powieść „Siostry” porównywana jest przez wielu do „Dziewczyny z pociągu”, jednego z największych bestsellerów ostatnich lat. I chociaż fabuła i bohaterowie książki Douglas nie mogliby się bardziej różnić od tych z hitu Pauli Hawkins, to rzeczywiście to porównanie jest całkiem trafne. Atmosfera napięcia, strachu, lęku, wzajemnego osaczenia bohaterów, jaką stopniowo buduje Douglas, jest identyczna jak w „Dziewczynie…” i podobnie udziela się czytającemu. Książka przykuwa uwagę i zaskakuje ze strony na stronę. Intryga stopniowo sięga zenitu. Poznanie tajemnicy nie pozwala nam odłożyć lektury choć na chwilę. I zwyczajnie nie ma momentu, w którym wydawałoby się nam, że wiemy, o co właściwie w tym wszystkim chodzi.
Źródło okładki: www.gwfoksal.pl | „Siostry” Claire Douglas – recenzja |
Czy to nam się podoba, czy nie, alkohol był obecny w naszej kulturze prawie od zawsze. Niestety, ta obecność najczęściej kojarzy się z pijaństwem, podstępem, przesadną ucztą, a może nawet ze zdradą i rozlewem krwi. Książka Jerzego Besali nie stawia sobie za cel, by wybielić winy popełniane za sprawą wysokich procentów. Znajdziemy tu natomiast szczegółowe opracowanie dotyczące prawdziwej roli tego trunku w najważniejszych wydarzeniach polskiej historii. Ten, kto pije, zapomni, ale inni będą pamiętać, że pił
Współczesna wiedza na temat tego, jak w dawnych czasach spożywano alkohol, ma jeszcze wiele luk i niedomówień. Głównie dlatego, że w źródłach historycznych – z wyłączeniem księgowości – ten temat nie jest specjalnie rozreklamowany. Wygląda na to, że choć wszyscy pili, to nadużywanie alkoholu cały czas wiązało się z pewnym rodzajem napiętnowania społecznego.
Jerzy Besala postanowił się przyjrzeć dokładniej temu aspektowi życia dawnych Polaków. A to, co udało mu się ustalić, spisał w swoim stylu w pokaźnym tomie. W ten sposób powstała jedna z ciekawszych lekcji historii – „Alkoholowe dzieje Polski”. Historyk zafundował swoim czytelnikom wycieczkę za kulisy kilku ważnych wydarzeń i nie zawsze były to najczystsze z możliwych kulis. Autor dowodzi też, że posiadacze słabej głowy nigdy nie mieli łatwego życia i status społeczny nie powodował w tym wypadku żadnej taryfy ulgowej. Ale i ci z mocną głową także mogli mieć problemy.
Kto nie pije z nami, ten przeciwko nam
Zgodnie z ustaleniami Besali nawet w średniowieczu istniało coś takiego jak kultura picia. Jednak – jak łatwo się domyślić – również wtedy była to zasada, od której obowiązywało wiele wyjątków. Najciekawsze historie zdarzały się oczywiście na szczycie drabiny społecznej. Kiedy było się kimś ważnym na dworze lub w rządzie, każdy przypadek nadużycia trunku mógł prowadzić do poważnych (choć nie zawsze słusznych) oskarżeń politycznych lub przynajmniej do dyplomatycznych tarapatów. Zawsze mógł się znaleźć ktoś, kto podczas uczty – zamiast brać udział w negocjacjach – patrzył na ilość spływającego wina. To później pojawiały się zarzuty: o nieumiarkowaniu, o zdradzaniu ważnych informacji czy wreszcie o niegospodarności. Za wszelką cenę miały one zdyskredytować potencjalnie pozytywny wynik przeprowadzanych podczas konsumpcji rozmów.
Besala lubi książki tematyczne i trzeba przyznać, że jest w tym bardzo biegły. Wydaje się, że bez problemu wstrzelił się w czytelniczą ciekawość i udzielił wyczerpujących informacji o tym, jak piły wielkie postaci z naszych dziejów i co z tego wynikło. Udało mu się zmienić alkohol w głównego bohatera opowieści, jednocześnie bez popadania w zachwyt nad pozytywnymi efektami wynikającymi z jego spożywania. Daje on jednak do zrozumienia, że w historii dyplomacji ma ten trunek jednak silną pozycję. Jeśli dołożymy do tego jeszcze bogatą bibliografię i gęsto umieszczone przypisy, to otrzymamy książkę, która świetnie się nadaje na pozycję półkownika w dziale „Historia”, a ponieważ jest to dość gruby tom, to lektury wystarczy na długo. Tę lekcję odnajdziecie na Allegro już za ok. 39 złotych.
Źródło okładki: www.zysk.com.pl | „Alkoholowe dzieje Polski” Jerzy Besala – recenzja |
Czas na kąpiel? Dzieci uwielbiają wodę i zabawę. Podczas mycia można połączyć te dwa zamiłowania. Niekiedy zabawki są również ciekawym pomysłem na odwrócenie uwagi malucha, który kojarzy wannę z nieprzyjemnym – jak mu się wydaje – myciem głowy. Spraw zatem, aby kąpiel była pożytecznym i przyjemnym czasem dla bobasa. Jakie zabawki do kąpieli będą odpowiednie dla dziecka w wieku 1+, 2+ i 3+? Zabawki do kąpieli dla dzieci 1+
Najmłodsze dzieci będą zafascynowane kolorowymi kubeczkami. Dzięki nim można przelewać wodę bez końca. Znajdą się tu również gumowe kaczuszki, hipopotamy i inne zwierzątka. Kubeczki mogą również zachęcić bobasa do samodzielnego moczenia główki, dzięki temu oswoi się od najmłodszych lat z myciem głowy i nie będzie później niepotrzebnych łez.
Ciekawą propozycją zabawek do kąpieli dla dzieci 1+ są także fontanny i mini prysznice. Woda jest do nich pompowana i również może oswoić malucha z polewaniem się nią. Jedną z propozycji jest prysznic Koo-di. Montuje się go za pomocą dwóch przyssawek, a woda jest pompowana po naciśnięciu zielonej gwiazdki. Koszt takiego prysznica to około 75 zł.
Inną propozycją dla maluchów jest wodna koszykówka. Kosz jest w brzuszku hipopotama i to w nim trzeba umieścić piłkę lub zabawkę zwierzaczka. Zabawa uczy precyzji i urozmaica każdą kąpiel. Koszt to około 35 zł.
Dużą popularnością cieszy się również zestaw Żółwiowa rodzinka od TOMY. Zawiera dużego żółwia – mamę oraz małe żółwiki, które można przyczepiać do dużego żółwia oraz do boków wanny. Dodatkowo żółwiki można napełniać wodą. Po zdjęciu skorupy dużego żółwia, jego nogi służą jako kubeczki do przelewania wody, a każdy uchwyt ma kształt innej figury geometrycznej. W komplecie jest również sorter, w którym dziecko może dopasować kształty do odpowiednich otworów. Koszt Żółwiowej rodzinki to około 60 zł.
Zabawki do kąpieli dla dzieci 2+
Dzieci w wieku dwóch lat również będą zainteresowane kubeczkami i innymi pojemnikami do przelewania wody. Ciekawostką może być natomiast Plui – deszczowa piłka. Napełnia się ją po umieszczeniu w wodzie, a gdy ją wyjmiemy – zaczyna z niej padać deszczyk. Strumień przepływającej wody możemy kontrolować otworem na górze. Zabawkę można również otworzyć, co umożliwia wyczyszczenie jej w środku. Deszczowa piłka może pomóc w myciu głowy. Koszt to około 35 zł.
Ciekawym pomysłem na przekonanie dziecka w wieku 2+ do kąpieli mogą być również puzzle piankowe. Można zaczepiać je na bokach wanny i tworzyć nietuzinkowe zwierzątka, na przykład lwio-żyrafio-strusia.
Zabawki do kąpieli dla dzieci 3+
Dla dzieci w wieku 3 i więcej lat kąpiel to wielka przyjemność. Problemem może tu być nie sposób zatrzymania ich w wodzie lub umycia głowy, ale próba wyciągnięcia z wanny i położenia spać. Jednak również dla dzieci 3+ przygotowano liczne wodne atrakcje.
Jedną z propozycji może być wędka do łowienia ryb z magnesami. Zabawa uczy wytrwałości, cierpliwości, dokładności i koncentracji. Koszt zestawu to od 10 do 35 zł. Dużą popularnością cieszą się także kredki do kąpieli przeznaczone dla starszych dzieci. Dzieci w wieku 3+ coraz chętniej rysują, także w wannie. Maluch może zatem tworzyć arcydzieła na wannie i na kafelkach. Producenci zapewniają, że kredki do kąpieli są całkowicie bezpieczne i łatwo się zmywają. Koszt jednego zestawu to 10–30 zł.
Podsumowanie
Zabawki do kąpieli dla dzieci 1+, 2+ i 3+ przekonają malucha, że wanna to miejsce, gdzie miło się spędza czas, a jednocześnie dba o higienę. Co więcej, zabawki do kąpieli mogą oswoić zagorzałych przeciwników z myciem głowy, uczą również kolorów i kształtów, a także podstawowych praw fizyki – jak na przykład deszczowa piłka. Maluchy, które nie przepadają jeszcze za rysowaniem tradycyjnymi kredkami, mogą przekonać się do tworzenia arcydzieł za pomocą kredek do kąpieli.
Wybierając zabawki do kąpieli dla dzieci, warto zwrócić uwagę na ich jakość i materiały, z których zostały wykonane. Nie powinny zawierać ostrych krawędzi i ulegać łatwemu zniszczeniu. Pamiętajmy również o tym, że małe dziecko powinno być w wannie pod stałą opieką osoby dorosłej. | Przegląd zabawek do kąpieli dla dzieci w wieku 1+, 2+ i 3+ |
Kupno obrączek ślubnych to obowiązek każdej pary, która w niedalekiej przyszłości planuje ślub. Nieograniczony budżet pozwala na wybór obrączek marzeń, jednak co w wypadku, gdy planujemy wydać nie więcej niż 500 zł? Czy w ogóle jest to możliwe? Oczywiście, że tak, wystarczy tylko wcześniej zapoznać się z ofertą sprzedawców i wiedzieć, czego szukać. Co składa się na cenę obrączek?
To, ile będą kosztować obrączki, w największej mierze zależeć będzie od materiału, z którego będą wykonane. Najtańszym rozwiązaniem będzie przetopienie starej złotej biżuterii, która nie będzie już używana. Mogą to być stare obrączki, pierścionki, naszyjniki czy kolczyki. Jeśli macie taką możliwość, to wystarczy udać się do jubilera z biżuterią do przetopienia i wybrać model obrączek, który wam się podoba. Zapłacicie wtedy tylko za usługę wykonania, a pieniądze, które zaoszczędzicie, możecie wydać na coś innego. Od czego jeszcze zależy cena obrączki? Od jej wielkości, grubości i szerokości. Wielkość nie będzie od was zależna, bo wynikać będzie z grubości waszych palców. Od waszego gustu i preferencji zależeć będzie, czy wybierzecie złote obrączki 3 lub 4 mm, czy też srebrne lub tytanowe, które mogą mieć nawet 7 mm.
Jakie obrączki możemy kupić za 500 zł?
Za 500 zł macie dużo więcej modeli niż w przypadku obrączek za 200 czy 300 zł. Do wyboru macie wykonanie ich z żółtego lub białego złota, a także z tytanu i różowego złota. Przy wyborze materiału warto wziąć pod uwagę to, jaką biżuterię nosimy na co dzień. Jeśli są to srebrne łańcuszki lub kolczyki, to wybierzmy obrączki ze srebra, tytanu lub białego złota. Starajmy trzymać się jednej kolorystyki, bo łączenie kilku odcieni złota w kilku rodzajach biżuterii nie wygląda dobrze. Najmniej odporne i trwałe będą obrączki ze srebra, które łatwo będą się odkształcać i odbarwiać. Nie jest to zbyt dobry wybór na obrączki ślubne.
box:offerCarousel)
Jeśli lubimy żółte złoto, to możemy zdecydować się na wybór kilku szerokości. Najwęższe obrączki (2 mm) będą dobrze wyglądać u osób, które mają małe dłonie i wąskie palce. U pozostałych po prostu „zgubią się” na palcu. Znacznie lepiej będą za to wyglądać obrączki 3 lub 4 mm. Takie same szerokości znajdziemy w wypadku obrączek z białego złota. Jeśli podobają nam się grubsze obrączki, to za taką cenę możemy kupić obrączki tytanowe, które są doskonałą alternatywą dla osób z alergią na złoto.
box:imagePins
box:pin
Na jakie zdobienia obrączek można się zdecydować?
Kiedy już zdecydujemy się na to, czy nasza obrączka będzie wykonana ze złota czy z tytanu, zastanówmy się nad tym, jakie zdobienia nam się podobają. Możemy wybrać najbardziej błyszczące obrączki polerowane, ale też obrączki matowane, satynowane i rodowane. Czym się różnią? Matowane obrączki są, jak sama nazwa wskazuje, matowe. Ich wybór nie jest jednak zbyt łatwy, ponieważ dostępnych jest kilkadziesiąt różnych rodzajów matowienia. Satynowane są połączeniem polerowania i matowienia. Nie są tak błyszczące jak polerowane ani tak matowe, jak matowane. Z kolei rodowane obrączki są pokryte warstwą rodu, który zapewnia im dłuższą żywotność i większą odporność na rysowanie.
box:offerCarousel
Kobiety mogą też zdecydować się na ozdobienie swojej obrączki cyrkonią, szafirem, a nawet brylantem. Ważny jest też wybór profilu obrączki. Możecie zdecydować się na ten klasyczny – wypukły, ale macie do wyboru też obrączki płaskie, ze ściętymi krawędziami czy wklęsłe.
Warto też zwrócić uwagę na to, aby wasza obrączka była od wewnątrz lekko zaokrąglona. Jest wtedy wygodniejsza w noszeniu i łatwiejsza w zdejmowaniu.Przed kupnem obrączki warto przymierzyć ją kilkakrotnie. Nasze palce o różnych porach dnia mają różne grubości, w związku z czym jest ryzyko, że kupimy obrączkę zbyt małą lub zbyt dużą. Każda późniejsza modyfikacja rozmiaru może spowodować jej uszkodzenie. Nie warto też odkładać kupna obrączek na ostatnią chwilę. Pomyślcie o nich wcześniej, aby mieć czas na zastanowienie się i decyzję. | Obrączki ślubne do 500 złotych |
Kiedy nadchodzi lato, gładka i promienna skóra jest naszym najlepszym atutem. Priorytetem jest zatem zadbanie o nią w odpowiedni sposób. Bardzo ważnym elementem naszej cotygodniowej pielęgnacji powinno być złuszczanie naskórka. Rodzaje peelingów
Ze względu na sposób usuwania martwych komórek naskórka, peelingi dzielą się chemiczne i mechaniczne. Drugi podział wynika z głębokości działania peelingu, i tak mamy peelingi powierzchniowe, średniogłebokie i głębokie. W każdej z grup znajdują się peelingi, które wykonamy w domu, gabinecie kosmetycznym lub gabinecie lekarskim. Dla potrzeb tego przeglądu, przyjrzymy się preparatom, które możemy zastosować samodzielnie w domu.
Peelingi mają różne działanie i zastosowanie. Wybierając preparat należy zwrócić uwagę, do jakiego typu skóry jest przeznaczony, a także na jakie części ciała powinien być stosowany.
Stopy
Latem chętnie nosimy sandałki i klapki, dlatego nasze stopy powinny być nieskazitelne. Konieczne jest wprowadzenie peelingu do naszego rytuału pedicure. Przed wykonaniem złuszczania warto namoczyć stopy na kilkanaście minut w wodzie z dodatkiem specjalnej soli, a następnie wykonać masaż z użyciem preparatu do złuszczania, bądź nałożyć peelingujące skarpetki.
Ramiona i nogi
Zwykle ukrywane pod rękawami, nogawkami i rajstopami, w lecie są w pełni wyeksponowane. Warto pobudzić w nich krążenie gruboziarnistymi peelingami cukrowymi, które pomogą usunąć zrogowaciały naskórek, a dodatkowo wymasują skórę ramion i nóg.
Ciało
Peeling myjący będzie doskonały do stosowania na całe ciało w zastępstwie zwykłego żelu czy mydła. Delikatnie usunie martwy naskórek i pozostawi skórę ładnie zaróżowioną. Jeśli nasza skóra jest raczej tłusta, lepiej zastosować gruboziarnisty peeling do ciała. Warto pamiętać, że jeśli chcemy mocno złuszczającego efektu, lepiej nałożyć peeling na ledwie zwilżoną skórę. Jeśli efekt ma być delikatniejszy, warto użyć większej ilości wody.
Twarz
Preparaty do peelingu twarzy są bardzo zróżnicowane. Należy wybrać metodę i preparat zgodny z rodzajem naszej skóry.
Peeling gruboziarnisty jest przeznaczony szczególnie dla skóry tłustej. Zawiera grubo sproszkowane łupiny nasion, co powoduje mechaniczne złuszczanie naskórka. Peeling gruboziarnisty na skórę tłustą można wykonywać nawet co drugi dzień. Pory są głęboko odblokowane, a masaż powoduje lepsze ukrwienie skóry. Daje to efekt odświeżenia. Regularne stosowanie peelingu zmniejsza ilość wytwarzanego łoju i na długo poprawia wygląd skóry. Należy być ostrożnym, jeśli tłustej skórze towarzyszy trądzik. Lepiej wówczas wybrać się do lekarza dermatologa, który dobierze odpowiednią kurację. Zapewne domowe zabiegi trzeba będzie odłożyć.
Peeling drobnoziarnisty. Skóra mieszana i normalna będzie wymagała mniejszych drobinek lub perełek masujących. Złuszczanie przebiega tu również mechanicznie, ale w nieporównanie łagodniejszy sposób. Zabieg powinien być stosowany raz, dwa razy w tygodniu.
Peeling enzymatyczny będzie najlepszy dla skóry suchej i wrażliwej. Zawiera enzymy rozpuszczające martwe komórki, dlatego nie trzeba pocierać skóry mechanicznie. Skóra sucha, delikatna czy naczynkowa nie wymaga zbytnio złuszczania, ponieważ jest bardzo cienka. Czasem warto jednak sięgnąć po łagodny peeling, by pozbyć się efektu zmęczonej i szarej skóry.
Szczoteczka do twarzy zastąpiła w ostatnim czasie brushing, zabieg zarezerwowany dotychczas dla gabinetów kosmetycznych. Zwykle posiada kilka nakładek. Te z miękkiego włosia służą do codziennego oczyszczania twarzy z makijażu. Specjalne do złuszczania są nieco twardsze i nie powinno się ich stosować codziennie.
Peelingi do ust
Nie ma nic bardziej kuszącego, niż gładkie, naturalnie zaróżowione usta. Żadna pomadka, a nawet błyszczyk nie będą wyglądały dobrze na spierzchniętych wargach. Warto je nieco odświeżyć.
Stosowanie złuszczania powinno stać się naszym stałym zabiegiem pielęgnacyjnym. W ten sposób skóra dłużej pozostanie w dobrej kondycji, kosmetyki pielęgnacyjnie lepiej się wchłoną, makijaż będzie trwalszy, nałożenie samoopalacza łatwiejsze, a włoski po depilacji nie będą wrastać. | Przegląd kosmetyków złuszczających – sprawdzony sposób na gładką skórę |
Styl azjatycki od wielu lat cieszy się ogromną popularnością. Nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę jego prostotę i minimalizm. Aranżacja takiego wnętrza to przede wszystkim dbałość o detale, dlatego niełatwo jest je urządzić. Podpowiadamy, na co należy zwrócić uwagę, aby wprowadzić ład, spokój i harmonię. Azjatycka prostota
Urządzając mieszkanie, mamy duże pole do popisu. Istnieje wiele stylów, jedne są uniwersalne i ponadczasowe, a jeszcze inne inspirują się kulturami różnych krajów. Wszystko zależy od nas samych i od naszego gustu. Jeśli jednak zależy nam na stylu azjatyckim, to przede wszystkim musimy postawić na prostotę. Stonowane barwy, delikatne dekoracje, otwarta przestrzeń. Wszystkie te elementy tworzą jedną spójną całość, która wprowadzi spokój i równowagę. Sprawi, że nasze wnętrze stanie się oazą wyciszenia.
Kolory
Zacznij od koloru. W azjatyckich wnętrzach jest to znak rozpoznawczy. Kolorystyka powinna być stonowana, dlatego też decydując się na ten styl, należy postawić na czerwień, biel, brąz i beż. Nieco rzadziej pojawia się również kolor złoty. Ciekawym zestawieniem może się okazać także połączenie brązu i zieleni. Wszystkie te odcienie widoczne są nie tylko na ścianach, ale również na meblach czy elementach dekoracyjnych.
Meble w stylu azjatyckim
Kolejnym bardzo ważnym kryterium branym pod uwagę podczas urządzania są meble. Z całą pewnością można powiedzieć, że meble azjatyckie są niepowtarzalne i wyjątkowe. Najczęściej są one rzeźbione, a wzory na nich ręcznie malowane. Wiele elementów pomalowanych jest lakierem na wysoki połysk. Pamiętajmy jednak, aby nie przesadzić z ich ilością. W naszym azjatyckim wnętrzu powinna przeważać otwarta przestrzeń.
Dekoracje
Równie istotne są akcesoria dekoracyjne. W minimalistycznym wnętrzu wystarczy tak naprawdę tylko niewielki akcent, aby nadać mu niepowtarzalny charakter. Odpowiednim rozwiązaniem będzie udekorowanie ściany. Można to zrobić za pomocą orientalnych obrazów, kolorowych wachlarzy albo jedwabnych mat. Czasami wystarczy tylko położenie tapety we wzory inspirowane kwiatami, ptakami, rybami. Dodatkowo można dodać kilka azjatyckich dzieł sztuki, które będą zawierać w sobie pasujące elementy, takie jak bambus czy kaligrafię. Ważnym elementem wystroju są także parawany. Mogą zapewniać doskonałą osłonę okna, a także umożliwiać podzielenie przestrzeni na mniejsze pomieszczenia.
Do wnętrz orientalnych pasują wszelkie drewniane dodatki, dlatego na oknach koniecznie powinniśmy zawiesić bambusowe rolety. Również na podłodze powinien znaleźć się orientalny akcent. Wybór w tym przypadku jest spory, gdyż mamy do wyboru maty, tatami, a także kwiatowe dywany wełniane. Nie może również zabraknąć lampionów, posągów Buddy, czajniczka i zastawy porcelanowej.
Rośliny
Idealnym uzupełnieniem aranżacji w stylu azjatyckim będą stanowić rośliny. Poza klasycznym bonsai, w naszym mieszkaniu może się pojawić papirus lub wspomniany już wcześniej bambus. Pamiętajmy jednak, że te rośliny wymagają odpowiednich warunków klimatycznych.
Oświetlenie
Azjatycką całość dopełni delikatne oświetlenie. Do takich przestrzeni najlepiej wybrać lampy sufitowe wykonane z papieru ryżowego. Najczęściej mają one kształt kuli, a rozmiar zależy od wielkości naszego pomieszczenia. Możemy spotkać także lampy podłogowe o prostokątnych kształtach.
Azjatyckie aranżacje, dzięki swojej prostocie i idealnie dobranej kolorystyce, robią niesamowite wrażenie. Wystrój orientalny łączy prostotę z elegancją, tym samym nie rezygnując z komfortu. Jest to pomysł dla osób ceniących sobie otwartą, niezakłóconą przestrzeń oraz dla których równowaga i spokój ducha to priorytet. | Wnętrza w azjatyckim stylu |
Stephen Guise proponuje w swojej książce strategię powolnego dochodzenia do sukcesu. W czym tkwi sekret mininawyków? Czy takie małe kroki przyczyniają się do osiągnięcia celu? Autor zapewnia, że tak. Czym jest mininawyk?
Codziennie stykamy się raczej z pojęciem nawyku, czyli przyzwyczajenia. Jeśli mamy określony nawyk, będziemy powtarzalnie wykonywać określoną czynność. Mininawyk jest czymś podobnym, ale w zmniejszonym zakresie. Oczywiście, mówimy tu o jego pozytywnym wydźwięku. Jest to również pewnego rodzaju przyzwyczajenie, którego zwielokrotnienie ma nas doprowadzić do sukcesu.
Mininawyk tylko z pozoru wydaje się być mało znaczącym określeniem. W rzeczywistości jest silnym narzędziem rozwoju osobistego. To działanie, które – podejmowane regularnie, każdego dnia – przynosi zdumiewające efekty. Jednocześnie brak jego realizacji nie skazuje nas na druzgocącą porażkę.
Zadziwiająca jest natura mininawyku – powtarzanie prowadzi do sukcesu, ale odpuszczenie nie wywołuje aż tak dużych strat. Innymi słowy, mamy do czynienia z metodą małych kroków. Powoli, uparcie do przodu. Strategia ta pozwala na dokonanie znaczących zmian w życiu, bowiem „każda trwała zmiana rozpoczyna się od pojedynczego kroku” (okładka).
Małymi krokami do sukcesu
Na temat motywacji powstało naprawdę sporo książek. Autor pozycji Mininawyki. Małymi krokami do sukcesu nie wymaga od nas wielkich zrywów. Nie śpieszymy się, tylko codziennie wypełniamy małe zamierzenia. Natura motywacji jest chwiejna i labilna. Jednego dnia może osiągać wyżyny, by następnego gwałtownie spaść. My odczuwamy to bardzo boleśnie, bo gdy brakuje nam chęci do działania, czujemy się pozbawieni sił, słabi i bezwartościowi. Strategia działania mininawykami gwarantuje, że w chwili zwątpienia czy gorszego samopoczucia nie odczujemy tak silnie spadku.
S. Guise pokazuje i uczy, że sukces nie bierze się z wielkich planów. Często wyznaczamy sobie zbyt duże cele, a w chwilach zwątpienia porzucamy je całkowicie (efektem jest nasze bardzo złe samopoczucie). Zamiast planowania, że codziennie przebiegnę 10 km, lepiej jest ustalić granicę choćby 1 km. W pierwszym przypadku przebiegnięcie nawet 5 km może nie dać znacznego poczucia satysfakcji. Jednak codzienne pokonywanie 1 km jest dużo łatwiejsze, więc prawdopodobieństwo realizacji jest większe (a tym samym satysfakcja i wzrastająca motywacja do podtrzymywania przyzwyczajenia).
Książka Mininawyki. Małymi krokami do sukcesu jest napisana w sposób przystępny, mimo że zawiera sporą dawkę wiedzy psychologicznej i badań. Praca nad sukcesem opiera się na funkcjonowaniu mózgu.
Drobniejsze, bardziej osiągalne cele nie wzbudzają takiego oporu jak te trudne. „Każdy duży projekt składa się z drobnych kroczków – tak samo jak każdy organizm składa się z mikroskopijnych komórek. Stawianie drobnych kroczków pozwala Ci skutecznie kontrolować własny mózg. Te zaś stanowią czasami jedyny sposób na posuwanie się naprzód, jeżeli Twoja siła woli jest niewielka. Naucz się je kochać, a osiągniesz niesamowite rezultaty” (s. 126).
Książkę Stephena Guise’a Mininawyki. Małymi krokami do sukcesu powinien przeczytać każdy, kto pragnie wprowadzić w życie jakąś zmianę. Obowiązkowa lektura dla tych, którzy wyznaczając duże cele, szybko się poddali.
Źródło okładki: sensus.pl | S. Guise, Mininawyki. Małymi krokami do sukcesu – recenzja |
Kwiaty, zarówno te w wazonie, jak i te doniczkowe, to niewątpliwa ozdoba każdego domu. Nie wszyscy mają jednak do nich rękę, a niektóre są po prostu bardzo wymagające. Warto wybrać takie gatunki roślin, którymi będziemy umieć się zająć. Idealnym rozwiązaniem jest lucky bamboo, czyli szczęśliwy bambus. Nazwa tej rośliny jest myląca, gdyż w rzeczywistości jest ona draceną. Roślina ta uprawiana jest w Azji od dawien dawna. Uznawana jest za doskonały prezent, gdyż obdarowanemu przynosi szczęście. W feng shui, czyli praktyce harmonijnego planowania przestrzeni, lucky bamboo odgrywa znaczącą rolę. Łączy on dwa żywioły – drewno i wodę, przez co zapewnia dobry przepływ energii. Do tej draceny warto dodać jakiś czerwony element – który także zapewnia szczęście. Może być to chociażby wstążka. Symboliczne znaczenie ma również liczba łodyg. Trzy przynoszą szczęście, pięć to talizman gwarantujący bogactwo, a sześć – zdrowie. Dwadzieścia jeden łodyg zapewnić ma zarówno szczęście, jak i bogactwo oraz zdrowie. Obecnie lucky bamboo uprawiany jest na masową skalę i dostępny niemal wszędzie, od kwiaciarni po supermarkety. Być może już wielokrotnie mijaliśmy tę roślinę podczas codziennych zakupów.
Uprawa
Bambus można uprawiać w doniczkach z ziemią. Nie jest to jednak jedyna opcja. Roślina będzie dobrze rosnąć w szklanych naczyniach z wodą. Wystarczy lucky bamboo umieścić na przykład w wąskim wazonie i wlać wodę tak, aby zakryła około 4-5 cm długości łodygi. Na dno naczynia można wrzucić ozdobne kamyki, na przykład szklane. Ciekawym rozwiązaniem jest także użycie kulek hydrożelowych. Występują one w wielu kolorach, przez co same w sobie są ciekawą dekoracją. Roślina ta może mieć prostą łodygę albo powyginaną, uformowaną w szklarni.
Wymagania
W świecie domowych roślin trudno znaleźć mniej wymagający gatunek. Nie oznacza to jednak, że roślina ta nie ma żadnych potrzeb. Dracena nie powinna być podlewana wodą prosto z kranu. Jeżeli rośnie w wazonie, co jakiś czas wodę powinno się wymieniać. Jest też wrażliwa na przeciągi. Nie powinna być wystawiona na ostre słońce. Ze względu na swoje pochodzenie nie przepada za niskimi temperaturami, najlepiej czuje się w pomieszczeniach, w których jest powyżej 15˚C.
box:offerCarousel
Bambus w aranżacji wnętrz
Roślina ta sprawdzi się w różnych pomieszczeniach. Bardzo efektownie wygląda w łazience, zwłaszcza tej minimalistycznej, surowej. Jeżeli mamy obudowaną wannę, możemy kilka łodyg draceny wstawić do wąskiego podłużnego naczynia i ustawić na brzegu obudowy. W zależności od wystroju łazienki naczynie można udekorować, na przykład wcześniej wspomnianymi szklanymi kamykami. W ten sposób stworzony zostanie naturalny i żywy miniparawan. Jest to ciekawy sposób na wydzielenie stref w łazience (wanna oddzielona od części ze zlewem).
Jeżeli mamy kabinę prysznicową, tak przygotowane lucky bamboo możemy ustawić na podłodze lub wąskiej podstawce przy ściance kabiny.
Roślina ta sprawdzi się także w salonie. Bardzo dobrze będzie prezentować się w nowoczesnym wnętrzu. Do wysokiego szklanego cylindra wystarczy nasypać kamyków w naturalnym odcieniu. W takim podłożu umieszczamy rośliny. Może ona stać bezpośrednio na podłodze albo na stole.
Posiadacze klasycznego wnętrza mogą posadzić dracenę w ozdobnej wazie. Ciekawym rozwiązaniem jest także wykorzystanie płaskich doniczek przeznaczonych do drzewek bonsai. Dobrze jest dobrać łodygi o różnej wysokości i związać je w kilku miejscach ozdobną wstążką. W ten sposób stworzony orientalną dekorację.
Dracena sprawdzi się też w biurach, czy poczekalniach. Jest wytrzymała, niewymagająca, ale za to bardzo dekoracyjna i nadająca wnętrzu klimatu.
Lucky bamboo jest polecany dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z uprawą roślin domowych. Nie sprawi wielu problemów, a jego pielęgnacja nie zabierze zbyt wiele czasu. Wprawieni ogrodnicy także docenią urok tej rośliny, zwłaszcza że można uprawiać ją na wiele sposobów. Szczęśliwy bambus pasuje do wielu wnętrz i pewnie dlatego cieszy się niesłabnącą popularnością – dzięki niemu w prosty sposób nasze wnętrze również stanie się odrobinę bardziej „szczęśliwe”. | Dracena bamboo – minimalne wymagania i maksymalny efekt |
Overmax w swojej ofercie ma wiele ciekawych, a przy tym niedrogich smartfonów. Do ich grona niewątpliwie należy Vertis EXPI, który dysponuje niezłą specyfikacją i jest dostępny w niewygórowanej cenie. Jak EXPI wypadł w teście? Pierwsze wrażenia i jakość wykonania
Overmax przyzwyczaił mnie do tego, że wraz ze swoimi smartfonami dostarcza także dość bogaty zestaw akcesoriów. Nie inaczej jest w przypadku modelu Vertis EXPI, który oprócz standardu, czyli baterii, kabla USB oraz ładowarki modułowej, zawiera również aż trzy tylne pokrywy na baterię (w kolorach białym, niebieskim oraz czerwonym) oraz zestaw słuchawkowy. Sprzęt już po wyjęciu z pudełka miał naklejoną na ekran folię ochronną, która jednak nie była zbyt dobrze spasowana, przez co w prawym dolnym rogu pojawiał się bąbel powietrza.
Design smartfona przypomina wiele innych, chińskich sprzętów. Biały front urządzenia przez dość szeroką ramkę okalającą ekran wygląda jednak mało interesująco. Po bokach dodatkowo umieszczono srebrną pseudo-aluminiową ramkę. Urządzenie jest mimo wszystko dobrze spasowane i nigdzie nie występują luzy, nic również nie trzeszczy. Mimo wszystko jakość materiałów użytych do produkcji obudowy nie jest z najwyższej półki.
Ekran
Matryca, jaką zamontowano w Overmax Vertis EXPI ma rozdzielczość qHD (960 x 540 pikseli), wielkość 4,5-cala a technologia, w której ją wyprodukowano to IPS.
Wyświetlacz sprawuje się naprawdę dobrze. Jak na sprzęt w tej kategorii cenowej wręcz znakomicie. Można się przyczepić jedynie do jego niezbyt wysokiej, maksymalnej jasności, jednak reszta parametrów, jak kąty widzenia i wyrazistość – jest na najwyższym poziomie. Dodatkowo odwzorowanie kolorów jest naprawdę doskonałe.
Bateria
Overmax deklaruje, że w Verits EXPI znajduje się 2000 mAh ogniwo. Moje testy wykazały, że bateria starcza na około 4-godzinne oglądanie filmu wideo. To niestety niezbyt wiele, bo 5-calowy Vertis 01 potrafi na 2100 mAh baterii wytrzymać dwa razy dłużej. W pewnym momencie testu zacząłem się nawet zastanawiać, czy w Vertis EXPI faktycznie „siedzi” ogniwo o pojemności 2000 mAh.
Dźwięk
Niestety wbudowany w smartfon głośnik mono jest bardzo cichy. Trzymając smartfon w kieszeni nawet w stosunkowo mało hałaśliwym miejscu możemy przegapić jakiś telefon lub wiadomość, bo po prostu nie usłyszymy dzwonka.
Załączony ze smartfonem zestaw słuchawkowy jest raczej kiepskiej jakości, trzeba mu za to przyznać jedno – gra bardzo głośno.
Wydajność i oprogramowanie
Overmax Vertis EXPI dysponuje czterordzeniowym 1,2 GHz chipem Broadcom BCM23550 (Cortex-A7), grafiką VideoCore IV oraz 1 GB RAM. Jako system mamy tu Android 4.2.2 Jelly Bean, a jeśli chodzi o pamięć wewnętrzną, jest jej tu 4 GB (można ją rozszerzyć kartą microSD).
Niestety system Android zainstalowany na smartfonie nie działa płynnie. Co chwilę zdarzają się krótkie „przycinki”, które mocno irytują. Powodem takiego stanu rzeczy jest zapewne kiepska optymalizacja systemu, ale także to, że Overmax postanowił zainstalować tutaj sporo zbędnego softu. W mojej opinii aplikacje w stylu Onet, Onet News, Interia, Zumi, Wiki lub 7 digital – każdy może zainstalować sam. Szkoda, że producent zawalił nimi skromne 4 GB pamięci wewnętrznej. Co prawda programy można odinstalować, jednak i tak będą one rezydować w pamięci i pojawią się przy kolejnym resecie sprzętu.
Jeśli chodzi o gry i odtwarzanie filmów, EXPI poradzi sobie nawet z tymi w jakości 1080p. Takie tytuły, jak np. Real Racing 3 – działają bez większych problemów.
Aparat
W tym aspekcie Vertis EXPI niestety nie zaskakuje, bo 8 Mpix kamera główna jest słaba. Mamy tu duże szumy, słabą wyrazistość i kiepski balans bieli. O fotografowaniu w słabym świetle lepiej zapomnieć. Przednia kamerka również wypada nieciekawie.
Podsumowanie
Overmax Vertis EXPI w chwili pisania tego tekstu można kupić za około 420 zł. To niewiele, ale nawet jak na smartfon w tej kwocie wymagałbym od niego nieco więcej. Nie chodzi tutaj oczywiście o wykonanie, ale raczej o żywotność baterii i nieco lepszy aparat. O pomstę woła optymalizacja systemu operacyjnego, którego płynność działania pozostawia wiele do życzenia.
Sprzęt na pewno sprawdzi się dla osoby, która wymaga jedynie bezproblemowej obsługi połączeń, wiadomości i maili oraz przeglądania internetu. Bardziej wymagający użytkownik, który chce np. od czasu do czasu wykonać jakieś zdjęcie lub cieszyć się całkowitą płynnością UI – może się zawieść. | Overmax Vertis EXPI – test budżetowego smartfona |
GPS to popularne określenie nawigacji. Właściciele firm mających co najmniej kilka samochodów używają jednak znacznie bardziej zaawansowanych urządzeń, również kolokwialnie określanych tym trzyliterowym skrótem. Służą one do monitoringu samochodów służbowych, a ich zastosowanie może przynieść przedsiębiorstwu spore oszczędności. Monitoring GPS wymaga najczęściej zamontowania w samochodzie odpowiednich urządzeń wysyłających sygnały „do bazy”. Oferty dystrybutorów, takich jak Tronik, Data System, AutoGuard, który niedawno się połączył z Finderem, czy Impel, są bardzo szerokie i dotyczą również samochodów osobowych i dostawczych, nie tylko ciężarowych. Właściciel firmy lub wyznaczony do tego pracownik może na ekranie komputera lub smartfona śledzić w czasie rzeczywistym, gdzie są pojazdy użytkowane przez przedsiębiorcę, czy jadą, stoją, którędy przemieściły się z punktu A do punktu B, itp. Oczywiście, nie trzeba śledzić zdarzeń 24 godziny na dobę, bowiem system ma zdolność przygotowania raportów dotyczących spalania, przekraczania dozwolonej prędkości, wyjazdów poza wyznaczoną wcześniej strefę, itd.
Niższe koszty serwisu
Teoretycznie można kontrolować pracownika w każdej sytuacji zawodowej związanej z użyciem środka lokomocji. Ma to szczególne znaczenie w firmach zatrudniających handlowców, serwisantów lub niepozwalających na jazdy prywatne. Wykrycie nadużyć związanych często z wykonywaniem tras niezwiązanych z obowiązkami służbowymi podczas godzin pracy lub też nadmiernym zużyciem paliwa może przynieść olbrzymie oszczędności. Analizując budżety przeznaczane przez przedsiębiorstwa na użytkowanie aut, największą część kosztów (nierzadko nawet połowę i więcej) pochłania paliwo. A przedsiębiorca nie zawsze jest chętny, by finansować kierowcy wyjazdy do teściowej czy też na zakupy.
Poza tym zwiększone koszty użytkowania samochodu wynikają nie tylko z wykorzystania firmowej benzyny czy oleju napędowego. Każdy dodatkowo wykonany kilometr samochodem, za którego używanie płaci przedsiębiorstwo, stanowi dodatkowy koszt, choćby związany z następującym szybciej przeglądem, zwiększającym się przebiegiem, a co za tym idzie – spadkiem wartości pojazdu, itp. Tego rodzaju niedogodności pozwala zminimalizować system monitoringu środków lokomocji.
Regulamin użytkowania aut
Ile można „zarobić”? To pytanie, na które każda firma musi odpowiedzieć sobie sama. Z naszych informacji wynika, że średnie oszczędności po zastosowaniu urządzeń monitorujących pojazdy wahają się od 5 do nawet 40 procent i są do osiągnięcia w bardzo szybki sposób. Oczywiście, o sukcesie decyduje nie tylko zakup monitoringu GPS, ale również wcześniejsze opracowanie systemu nagród/kar i restrykcyjne stosowanie wprowadzonych regulacji w stosunku do każdego pracownika.
Monitoring ma również na celu działanie antykradzieżowe, choć doświadczony złodziej poradzi sobie i z tym zabezpieczeniem. Z drugiej strony informacja dla ubezpieczyciela o stosowaniu śledzenia pojazdów może zaowocować niższymi stawkami za AC. Poza tym w związku z możliwością odliczenia 100 procent VAT od zakupu nowego samochodu użytkowanego tylko do celów służbowych, zamontowanie GPS może być uznane (choć nie ma jednoznacznej wykładni) w razie kontroli Urzędu Skarbowego za dowód braku jazd prywatnych.
Zmotywować, a nie tylko karać
Są również i wady zastosowania GPS odczuwalne dla firm mających nie do końca jasny system wynagrodzeń oraz godzin pracy. Monitoring pojazdów rejestruje bowiem czynności zawodowe, więc jeśli zatrudniony wykonuje je w wymiarze ponadliczbowym, a przedsiębiorca nie płaci mu za to, pracownik może później mieć argument w sądzie o wypłacenie nieotrzymywanych świadczeń. Poza tym część firm, do niedawna dotyczyło to szczególnie między innymi branży farmaceutycznej, obawia się odpływu najlepszych przedstawicieli handlowych i menedżerów do konkurencyjnych podmiotów, niestosujących kontroli. Niezależnie od tego, na pewno taki system nie poprawia atmosfery wśród pracowników.
Mimo to z punktu widzenia opłacalności rozwiązania, monitoring GPS powinien przynieść oszczędności, nawet jeśli zamontujemy go tylko w kilku pojazdach. A pracownikom można przy okazji zaproponować również nagrody, na przykład za jazdę zgodną z przepisami, niskie spalanie, itp. | Oko szefa, czyli system monitoringu aut w pojazdach firmowych |
Rozpoczynamy bieganie na nartach. To sport wszechstronny, rozwija wszelkie grupy mięśniowe, poprawia kondycję i sprawność fizyczną. Sprawia ogromną przyjemność, pozwala na poznanie okolicy i kontakt z przyrodą. Może uprawiać go każdy, bez względu na przygotowanie fizyczne i wiek. Jest to sport zdrowy, bezpieczny, a przede wszystkim daje możliwość poznania okolicy i zapewnia kontakt z przyrodą. Przygotowania do zimowego sezonu można zacząć od nordic walking, czyli chodzenia z kijkami. Jak ubrać się do biegania na nartach?
Wbrew pozorom w tym sporcie ubiór jest niezwykle istotny. Powinien być obcisły, ale nie uciskać i nie ograniczać ruchów. Oczywiście najlepiej, by był uszyty z oddychających materiałów, które umożliwiają odprowadzanie wilgoci na zewnątrz, a także izolują od niskich temperatur i wiatru. Najlepsze są stroje z tkanin typu windstoper – dotychczas nie wymyślono nic lepszego.
Dla początkującego narciarza biegowego najlepszy będzie strój dwuczęściowy, czyli kurtka, z tyłu nieco dłuższa, by ochraniała plecy i spodnie na szelkach. Przyda się ciepła, przylegająca do głowy lekka czapka i rękawice specjalnie przystosowane do biegania, ze wzmocnieniami w miejscu, gdzie dłoń styka się z kijkiem. Warto również zainwestować w sportowe okulary z wymiennymi szybkami – oczy nie będą łzawić, ochronią przed słońcem i przed ewentualnymi urazami, np. podczas biegania w lesie.
Jakie narty wybrać?
Sprzęt do biegania dostosowujemy do swoich umiejętności, a także do tego, jakie będzie jego przeznaczenie. Inne wybierzemy, jeżeli mamy zamiar jedynie spacerować lub maszerować na nartach po okolicy, a inne, jeżeli będziemy biegać po wyznaczonych torach-trasach. Jeżeli zaczynamy przygodę z tym sportem, potrzebne nam będą narty nieco szersze od klasycznych, wyczynowych biegówek, czyli narty śladowe przystosowane do jazdy po ubitym śniegu. Dla początkujących najlepsze są te z tzw. łuską w środkowej strefie ślizgu.
Im bardziej jesteśmy zaawansowani w bieganiu, tym dłuższe powinny być narty. Długość nart dobieramy również do naszej wagi i wzrostu – im więcej ważymy, tym narty powinny być dłuższe. Powszechnie dostępne są tabelki informujące o tym, jak prawidłowo dobrać długość nart. Na ogół powinny być o 10–15 cm wyższe od nas. Ważnym elementem jest szerokość nart, dostosowujemy ją do przeznaczenia – im narty węższe, tym bardziej wyczynowe.
Dobieramy buty i kijki
Narciarskie buty biegowe musza być przede wszystkim wygodne. Kupujemy na ogół o jeden numer większe od tych, które nosimy na co dzień. Są sznurowane, ale najlepiej, by sznurowanie było schowane pod specjalna klapką – wtedy buty nie będą przemakać. Początkowo można kupować buty grubsze i bardziej sztywne, by lepiej zabezpieczały staw skokowy. Do butów dopasowywane są wiązania – najlepiej kupować buty i wiązania w komplecie lub od jednego producenta.
Kijki powinny być sztywne, lekkie, najlepiej z włókna węglowego zakończone grotem i niewielkim kółeczkiem. Są one znacznie wyższe niż do nart zjazdowych – powinny sięgać do wysokości ramienia. Do kijków można osobno dobrać odpowiedni uchwyt i paski do niego. Najlepszą opinią cieszą się kijki fińskiej firmy Exel. Dla początkujących najbardziej odpowiedni jest model Nova.
Rodzaje nart biegowych
Narty biegowe dostosowujemy również do tras, po których zamierzamy biegać.
Narty śladowe – najbardziej uniwersalne i najlepsze do turystyki narciarskiej. Odpowiednie na przygotowane trasy, ale sprawdzą się również poza nimi. Mają mocniejszą konstrukcję i są nieco szersze.
Narty back country – typowe narty przeznaczone do wędrowania poza trasami, w kopnym śniegu i na oblodzonych trawersach. Są jeszcze szersze od nart śladowych i posiadają stalową krawędź.
Narty biegowe sportowe – przeznaczone do poruszania się po przygotowanych torach. Są w większości proste, nietaliowane, czyli mają jednakową szerokość na całej długości.
Firmą, która dominuje na polskim rynku, bo ma najbardziej wszechstronną ofertę biegówek, jest Sporten z modelami takimi jak np. Favorit czy Highlander (z krawędziami). Modele tej firmy do chodzenia po miękkim śniegu to np. Adventure, Rubicon. Do typowo rekreacyjnego uprawiania sportu jest przeznaczony model Perun. Szeroki wybór nart oferują również Salomon, np. model Snowscape 7 i Alpina – modele Touring i Energy. | Jak wybrać sprzęt do biegania na nartach? |
Temat historii niewolnictwa i jego zniesienia wciąż jeszcze nie został wyczerpany – właśnie ukazała się doskonała książka Adama Hochschilda opowiadająca o początkach społeczeństwa obywatelskiego, nierozerwalnie wiążących się z rozwojem ruchu abolicjonistycznego. Nie dalej niż dwieście lat temu świat wyglądał zupełnie inaczej, i nie mówię tutaj o tym, że noszono inne stroje i przemieszczano się w inny sposób. Pod koniec XVIII wieku trzy czwarte ludzkości było więźniami. Pracowali po dwanaście, a nawet czternaście godzin na dobę, nie otrzymując żadnej zapłaty. Nie mogli decydować o sobie, nie mogli troszczyć się o swoje rodziny. Każdego roku z Afryki wywożono kolejne osiemdziesiąt tysięcy ludzi, którzy stawali się niewolnikami. Stanem nietypowym była wolność, nie niewolnictwo. I nikogo to nie dziwiło.
Porządek świata
Wydawało się, że taki właśnie jest porządek świata. Nikt nie zastanawiał się, jakim kosztem okupione są poprawiające się warunki życia tej uprzywilejowanej jednej czwartej populacji. Właściciele statków, plantatorzy, eksporterzy, wytwórcy tkanin – wszyscy zbijali majątki, wykorzystując niewolniczą pracę ludzi, których uważali za gorszych od siebie. Największą rolę odgrywali producenci cukru, którego wartość w tamtej epoce dorównywała wartości ropy we współczesnym świecie.
Produkcja cukru była niebezpiecznym zajęciem, a niewolnicy często tracili kończyny, miażdżone przez maszyny do kruszenia. Życie właściciela plantacji trzciny cukrowej było za to pasmem przyjemności – stać ich było na najlepsze potrawy, najdelikatniejsze tkaniny, najbardziej ekstrawaganckie przyjęcia. Nikt z ludzi, którzy mieli władzę, nie byłby skłonny zaburzyć ten jakże wygodny porządek rzeczy. Nikomu nie przyszłoby to nawet do głowy. A może jednak?
Garstka ludzi może zmienić świat
Niemożliwe stało się możliwym – garstka ludzi postanowiła, że zmieni świat. Tak po prostu. Ich historia stanowi kanwę wnikliwej i świetnie napisanej książki Adama Hochschilda, który już wcześniej, w „Duchu króla Leopolda”, udowodnił, że potrafi napisać reportaż historyczny, który będzie się czytało lepiej niż niejeden thriller. Powoli wprowadza bohaterów, sprawia, że poznajemy ich nieźle i zaczynamy lubić, zawiązuje akcję, wprowadza napięcie, które rozładowuje anegdotami. A jednocześnie pisze rzetelną, świetnie udokumentowaną relację, satysfakcjonującą historyków z różnych krajów.
Ludzie, którzy stworzyli zalążek społeczeństwa obywatelskiego, tworzyli różnorodną i fascynującą grupę. Był wśród nich odnoszący sukcesy biznesmen John Newton, był muzyk Granville Sharp, był też Olaudah Equiano, dawny niewolnik piszący świetnie sprzedające się książki. Najistotniejszą rolę odegrał zaś niejaki Thomas Clarkson, niestrudzenie przemawiający, piszący i dyskutujący o potrzebie zniesienia niewolnictwa. Byli też inni, jednak nie można powiedzieć, żeby tworzyli liczną grupę, a jednak udało im się coś, co wydawało się niemożliwe. Przy okazji stworzyli narzędzia, które do dzisiaj używane są przez ruchy obywatelskie na całym świecie.
Triumf empatii
Podnosząca na duchu książka Hochschilda „Pogrzebać kajdany” jest zarazem opowieścią o tym, że empatia może triumfować, a współodczuwanie z drugim człowiekiem może mieć moc zmieniania świata. Ta książka jest swoistym hołdem dla człowieczeństwa, wyważonym i nie uciekającym przed relacjonowaniem zła, a jednak optymistycznym w swoim wydźwięku.Książka dostępna jest także jako e-book w formatach EPUB i MOBI.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | „Pogrzebać kajdany” Adam Hochschild – recenzja |
Dzieci, od kiedy nauczą się chodzić, mają ogromną potrzebę ruchu i warto podtrzymywać ten zdrowy nawyk. Kilkulatki, zarażone pasją do sportu, są o wiele zdrowsze. Co ważne dla rodziców, mniej chorują, są bardziej zadowolone z życia i często odnajdują pasję, która pozwala im się cały czas rozwijać. Jaki sport wybrać? Jak zapewnić maluchowi bezpieczeństwo? Jest kilka aktywności, które są bezpieczne nawet dla kilkulatków. Jazda na rowerze
Początkowo jest to rowerekz trzema kółkami. Pomaga oswoić się dziecku z pracą nóg, z czasem zamienia się w klasyczny rower z dwoma kołami. To świetny trening, który pomaga kształtować równowagę, poprawia koordynację i kondycję. Nauka jazdy na rowerze dodaje dziecku pewności siebie i sprawia dużo radości.
Początkowo pomoc dorosłego jest niezbędna, ale dzieci dość szybko zdobywają umiejętność jazdy samodzielnie. Rodzinne wyprawy rowerowe to dobry pomysł na spędzenie wspólnie czasu wolnego. Upadki to jedyne zagrożenie, dlatego aby były mniej bolesne, warto zadbać o kask, ochraniacze i odpowiedni strój. Długie spodnie i bluza także ochronią skórę przed otarciami.
Jazda na rolkach/wrotkach
Tego sportu dzieci mogą spróbować już w wieku 4–5 lat. Na początek łatwiejsze są wrotki, z czasem można spróbować jazdy na rolkach. Ten sport nie tylko wzmacnia mięśnie, ale też uczy podejmować szybko decyzję, oceniać zagrożenie, przewidywać sytuacje.
To jedna z lepszych aktywności, jeśli chodzi o kształtowanie równowagi, koordynacji i świadomości swojego ciała. Poza tym jest to dobry sposób na odpowiednią dawkę ruchu każdego dnia. Podobnie jak w przypadku roweru, warto zadbać o kask i ochraniacze. Nauka upadków jest bardzo istotna, dzięki temu dziecko będzie czuło się pewniej. W czasie jazdy na rolkach angażowane jest całe ciało, spalanych jest o wiele więcej kalorii niż w trakcie jazdy na rowerze.
Nauka pływania
To najbardziej naturalny sport dla wszystkich dzieci. Od urodzenia woda jest dla nich naturalnym środowiskiem i na basen można zabrać nawet 3- czy 4-miesięczne dzieci. Nauka pływania dla niemowląt jest coraz bardziej popularna. Początkowo maluszek uczy się swobodnie poruszać i unosić na wodzie trzymany na rękach rodziców. Oswojenie z wodą sprawi, że nauka pływania będzie o wiele łatwiejsza.
Na początku wystarczy czepek dziecięcy i pielucha do pływania. Z czasem, kiedy dziecko podrośnie, trzeba będzie kupić kąpielówkilub strój do pływania. Dodatkowy sprzęt to czepek, okulary do pływania i klapki. Pływanie do jeden z lepszych sportów dla dzieci. Kształtuje prawidłową postawę, zmysł równowagi, zwiększa świadomość ciała. Dzieci regularnie pływające są zwinniejsze, zdrowsze i silniejsze.Wybierając aktywność odpowiednią dla dziecka, należy obserwować jego reakcje i zapał do treningów. Nie zawsze pierwszy wybór okaże się najlepszy. Aktywność musi sprawiać radość, tylko wtedy będzie spełniała swoją rolę. Zmuszanie do ćwiczeń może zniechęcić dziecko do sportu. Jeśli dziecko polubi daną dyscyplinę, częste treningi będą dla niego czasem spędzonym na zabawie, a korzyści zdrowotne przyjdą mimochodem.
Maluchy nie powinny trenować częściej niż 3 razy w tygodniu. Oczywiście zawsze warto skonsultować się z trenerem czy instruktorem. Pomoże on dostrzec błędy i szybko można będzie je skorygować. Czas spędzony aktywnie to najlepszy prezent, jaki rodzic może dać dziecku, ponieważ zaprocentuje on w dorosłym życiu. | Najlepsze aktywności dla najmłodszych |
Kostium idealny to taki, który podkreśli atuty, ukryje mankamenty i będzie po prostu ładny. Jeśli zaczynasz rozglądać się za kostiumem i zastanawiać się nad białą wersją, przeczytaj ten tekst. Dowiesz się, czy biały kostium pogrubia, kto powinien go unikać oraz jak może się stać największym sprzymierzeńcem twojej sylwetki. Pogrubia? Nie pogrubia?
Dywagacje na temat tego, czy biały kolor pogrubia, nie ustają. Wiele osób nie wie, jak to jest z białymi ubraniami – kto powinien je nosić, a kto ich unikać. Spróbujemy rozwiać wszelkie wątpliwości. Biały na pewno nie wyszczupla, to fakt. Jednak trudno jednoznacznie ocenić, czy biały kostium pogrubia, ponieważ w tym wypadku chodzi nie tylko o kolor. Biel przyciąga wzrok i sprawia, że jesteśmy bardziej widoczne. Każdy model kostiumu będzie się inaczej prezentował na różnych sylwetkach, a ponadto biały kostium białemu kostiumowi nierówny. Na kostium składają się trzy rzeczy: kolor, krój i materiał i dopiero całokształt sprawia, że ubiór pogrubi lub wyszczupli.
Jak wykorzystać biel?
Niepodważalne jest na pewno to, że ogólnie jasne kolory przyciągają bardziej wzrok niż ciemne, które „nikną”. Ma to wady i zalety. Wadą jest, gdy masz o kilka kilo za dużo i ostatnią rzeczą, o której marzysz, jest akcentowanie problematycznych miejsc, np. za dużych bioder. Zaletą, gdy jesteś za chuda lub gdy twoja sylwetka nie jest harmonijna. Biały kolor może być sprzymierzeńcem, jeśli odpowiednio go wykorzystasz. Masz figurę gruszki, czyli mały biust i duże biodra? Wybierz białą górę bikini i ciemny dół. Biel przyciągnie wzrok i „poszerzy” biust, a biodra staną się mniej widoczne. Dzięki temu trickowi sylwetka staje się bardziej harmonijna, a w zgrabnej figurze liczy się właśnie harmonia. Twój problem to duży biust, a małe biodra? Wybierz cienki, czarny stanik i dół w jasnym kolorze. Odpowiednie zestawienie barw może zdziałać cuda, zwłaszcza bieli i czerni.
Kto nie powinien nosić białego kostiumu?
Problem z białym kolorem jest taki, że wyraźniej widać pod nim wszystkie niedoskonałości: fałdki, celluit czy sflaczały brzuch. Nawet jeśli wybierzesz kostium jednoczęściowy. Kobiety w rozmiarze XXL będą w nim dobrze wyglądać, jeśli mają wysportowane ciało. I na odwrót – nawet chude dziewczyny, których skóra nie jest jędrna, powinny unikać tego koloru. Biel wygląda najlepiej na opalonej, wysportowanej, „ubitej” sylwetce, dlatego również blade panie powinny zapomnieć o białym kostiumie.
Biały kostium w rozmiarze XXL
Nie każdy będzie wyglądać w nim dobrze, ale to nie oznacza, że panie XXL powinny wybić sobie z głowy biały kostium raz na zawsze. Lepszym rozwiązaniem jest po prostu przymierzenie kilku kostiumów i zaufanie opinii przyjaciółki, mamy lub ekspedientki. Kolejna rzecz, na którą trzeba zwrócić uwagę, to materiał. Musi być gruby, bo cienki uwidoczni wszystkie mankamenty. Ostatnią kwestią jest krój – jeśli masz duży brzuch, to nawet czarne bikini go nie zmniejszy. Wybierz taki, który eksponuje atuty, a ukrywa niedoskonałości. Moda od kilku sezonów sprzyja bardziej kobiecym sylwetkom.
Znowu modne są kostiumy jednoczęściowe i dół z wysokim stanem. Jeśli obawiasz się, że będziesz wyglądać jak własna babcia, uspokajamy – nic z tych rzeczy! Obecnie projektanci tworzą naprawdę piękne, seksowne i kobiece kostiumy jednoczęściowe oraz bardziej zabudowane odmiany bikini. Czasami nawet ciekawsze od zwykłych: mają interesujące wycięcia, printy, kokardki i pięknie eksponują biust. Jeśli uważasz, że tylko chude modelki wyglądają dobrze w białym kostiumie, przejrzyj w internecie sesje zdjęciowe modelek i dziewczyn o rozmiarze większym niż 36. Wyglądają apetycznie, promienie i bardzo seksownie.
Odpowiednio dobrany kostium kąpielowy to przede wszystkim taki, w którym czujesz się dobrze. Musi ci się podobać, nie może być ani za mały, ani za duży. Jesteś znudzona ciemnymi kolorami? Postaw na jasne! Nawet jeśli optycznie przybędą ci 2 cm, to nic się stanie. Piękna kobieta to kobieta pewna siebie. Kieruj się swoimi upodobaniami, wyczuciem i nie przejmuj się regułami. W końcu są po to, by je łamać! | Czy biały kostium pogrubia? |
Święta Wielkanocne kojarzą nam się współcześnie głównie z przygotowywaniem pisanek i kraszanek. Wydmuszki wykonuje się teraz o wiele rzadziej. To, co niegdyś było popularne, dziś zarezerwowane jest dla prawdziwych znawców i fanów tematu. Nie do końca słusznie boimy się tej techniki zdobienia jaj. Przy odrobinie pracy, czasu i włożonego wysiłku nawet największy wydmuszkowy laik stworzy małe cudo. Przyjrzyjmy się różnym technikom zdobienia jaj. Pisanki
Nazwa znana wszystkim. Jednak technika wykonania pisanki – ta tradycyjna – odbiega od tego, co potocznie się za pisankę uważa. Niegdyś pisanką było jajo kurze pomalowane w różne desenie. Na jego gorącej skorupce gospodynie domowe lub dzieci malowały woskiem różne wzory (nazywano to pisaniem). Następnie jajo zanurzano w barwniku, najczęściej naturalnym, np. w skorupkach z cebuli lub w soku z buraka. Narzędziami do pisania były zazwyczaj szpilki, igły, szydła, słomki lub drewienka. W niektórych rejonach Polski jaj wcale nie malowano woskiem – po prostu zanurzano je w barwniku.
Dzisiaj pisanki zmieniły nieco swój charakter. Dzieci malują zazwyczaj skorupki ugotowanych jaj specjalnymi flamastrami. Te nieco młodsze mogą skorzystać z kreatywnych zestawów do malowania pisanek. W ich skład, w zależności od rodzaju zestawu, wchodzi kilka jaj wykonanych z materiałów wysokiej jakości, flamastry lub kredki oraz tasiemki do zawieszenia. Warto dodać, że niektóre jaja w komplecie są kolorowe z narysowanym motywem do pokolorowania, a niektóre – białe i czyste. Na nich można tworzyć własną kompozycję. Cena takiego zestawu to ok. 8,50 zł.
Jeśli obawiasz się, że twój maluch rozgniecie delikatną i cieniutką skorupkę jaja, kup mu drewniany odpowiednik. Takie jajko nie stłucze się i nie rozgniecie. Można je pomalować kredkami, flamastrami lub farbkami. Cena? 1 zł za sztukę.
Kraszanki
Kraszanki to jaja ugotowane w barwniku naturalnym, bez elementów ozdobnych. Dawniej występowały w ograniczonej liczbie kolorów: brązowym, czarnym, niebieskim, zielonym, fioletowym, złocistym i różowym. Było to spowodowane ograniczonymi możliwościami farbowania. Dzisiaj kraszanki możemy stworzyć nie tylko we wszystkich kolorach, ale także w różnych deseniach. Mając do dyspozycji barwniki do jaj, można wykreować piękne, barwne jaja, których zabarwiona skorupka mienić się będzie kolorami z metalicznym połyskiem. Barwniki marmurkowe pozwolą z kolei na uzyskanie swego rodzaju mozaiki na skorupce. Ich cena to ok. 6 zł za komplet.
Ażurki
Z wydmuszek jaj kurzych, gęsich lub kaczych wykonuje się ażurki. To prawdziwa sztuka, która polega na zrobieniu wzoru w skorupce jaja tak, by jej reszta nie pękła. Z pomocą przychodzi tutaj specjalna frezarka do ażurowych, ozdobnych jaj. Jej obsługa jest bardzo prosta. Wystarczy włączyć do prądu, wybrać odpowiednią końcówkę i opracować wzór. Ogranicza nas tylko wyobraźnia. Cena takiego urządzenia to 69 zł. Natomiast osoby, które uważają, że nie posiadają talentu artystycznego mogą pisankę ażurkową kupić. Koszt to ok. 16 zł.
Wielkanoc to barwne święta. By pozostały w pamięci na długo, warto własnoręcznie zrobić pisanki. Dobra zabawa gwarantowana. | Pisanki, kraszanki, wydmuszki. Czym są i jak je zrobić? |
Kilka sprawdzonych rad, które warto znać przed zakupem farelki. Na jakie parametry zwrócić uwagę? Farelka to jeden z nieodłącznych elementów domowego wyposażenia. Nie od dziś wiadomo, że polski klimat jest niezwykle zmienny. Gdy przychodzi zima, nigdy nie wiadomo, jakimi temperaturami mróz zaskoczy nas tym razem. Aby być odpowiednio zabezpieczonym, warto posiadać w domu dobre urządzenie grzejące. Dzięki niemu skutecznie ogrzejemy nasz dom. Farelka jest najbardziej mobilną maszyną, która przyda się w każdym mieszkaniu. Który typ będzie najlepiej pasował do mieszkania czy domu? Na jakie parametry warto zwrócić szczególną uwagę? Oto kilka użytecznych informacji, które warto znać przed zakupem urządzenia.
Farelka – jak działa?
W sklepach oraz Internecie znajdziemy szeroką ofertę urządzeń grzejących. Różne modele mają zazwyczaj podobne funkcje, jednak pod względem designu i wydajności maszyny mogą ze sobą konkurować. Do najpopularniejszych modeli należą termowentylatory, nazywane w Polsce farelkami. Są małe i przenośne. Idealnie nadają się do ogrzania małych pomieszczeń lub konkretnych miejsc. Mechanizm działania urządzenia jest dziecinnie prosty. W środku aparatu znajduje się grzałka, która nagrzewa się pod wpływem prądu. Możemy znaleźć farelki zarówno przenośne, jak i stacjonarne, montowane najczęściej na ścianie. Termowentylatory są wyposażone zazwyczaj w takie funkcje jak regulacja nawiewu, termostat, zapobieganie przemarzaniu czy timer. Farelki zazwyczaj montujemy w suchych miejscach (łazienka niestety odpada).
Na co zwrócić uwagę przed kupnem?
Aby wybrać odpowiedni model, warto zwrócić uwagę na parametry. Zastosowanie urządzenia w domowych warunkach, wielkość pomieszczenia, dodatkowe opcje itp. Po pierwsze, sprawdźmy regulację siły nawiewu. Większość modeli ma 3-poziomową regulację. Po drugie, kierunek nawiewu. Do większych pomieszczeń warto wybrać termowentylator, który ma szeroki zakres oscylacji. Podczas nawiewu porusza się i równomiernie rozprowadza powietrze w pomieszczeniu. Warto także wziąć pod uwagę moc grzewczą. Wartość ta będzie wyrażona w watach (W). Czyli na każdy metr kwadratowy ogrzewanego pomieszczenia trzeba zagwarantować około 100 W mocy. Na koniec, ważną rzeczą jest także długość przewodu. Zazwyczaj jest to 1,5-1,7 m.
Podstawowe funkcje farelek
Modele nowej generacji oprócz właściwości grzewczych mają wiele dodatkowych funkcji. Wszystkie farelki są wyposażone w bezpiecznik termiczny, który odcina zasilanie w momencie przegrzania. Ponadto większość urządzeń ma funkcję zabezpieczenia przed zamarzaniem, zimny nawiew w lecie czy programator do łatwej nawigacji oraz wyboru różnych opcji.
Przed zakupem farelkiwarto zastanowić się nad modelem, który będzie optymalny dla naszego mieszkania. W przypadku dużych pomieszczeń warto wybrać urządzenie ruchome z szerokim zakresem oscylacji. Na koniec, przed zakupem koniecznie musimy sprawdzić parametry wybranego przez nas modelu m.in. moc grzewczą, siłę nawiewu oraz dodatkowe funkcje. | Farelka – jak wybrać? |
W poszukiwaniu książek o zdrowym odżywaniu można utknąć w chaosie propozycji. Kolejne tytuły wyrastają jak grzyby po deszczu, ciągle powstają jakieś nowinki dietetyczne, w rezultacie czego można dostać co najwyżej zawrotu głowy. A przecież chodzi o to, żeby znaleźć coś najlepszego dla siebie. Coś, co pomoże zmienić styl życia i nawyki żywieniowe. Ponieważ parę moich znajomych przeszło dietę doktor Dąbrowskiej, zainteresowałam się pomysłami i sposobem na nową dietę, jaką oferuje pani doktor. I tylko mogę powiedzieć to, co słyszę zewsząd po zastosowaniu jej kuracji – to naprawdę działa!
Jak zmienić swoje nawyki?
Ewa Dąbrowska w swojej krótkiej, ale jak treściwej książce, nie owija w bawełnę – dotychczasowe nawyki żywieniowe, jakie mamy są nieprawidłowe. Człowiek zatruwa swój organizm nadmierną ilością białka zwierzęcego i nie dba o to, jaki to ma wpływ na jego organizm. Nasza dieta często tak wygląda mimo naukowych dowodów, że to nie tylko niezdrowe, ale także jest przyczyną wielu chorób cywilizacyjnych.
Czego to dowodzi? Głównie tego, że nie dbamy o to, co jemy. Nie sprawdzamy zawartości talerzy. Nie interesuje nas, jak odbywa się proces trawienia mięsa czy mleka ani jakie procesy gnilne zachodzą w naszych jelitach.
Zdrowie przez odżywanie
W swojej książce doktor Dąbrowska dowodzi, że odżywanie ma znaczenie zdrowotne. Niby nic rewolucyjnego, niby wszystkie dotychczas przekazywane przez media informacje potwierdzają taki stan rzeczy, ale czy rzeczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, jak złe odżywanie wpływa na nasze zdrowie, kondycję i proces starzenia? Mimo ogromu informacji, jakie nas zalewają codziennie, ciągle ignorujemy te proste fakty. A przecież to właśnie jest podstawą nie tyle długowieczności, co zdrowej długowieczności.
Doktor Dąbrowska nie bazuje tylko na sprawdzonych dowodach, jakie przekazuje nam nauka, ale opowiada o konkretnych przypadkach swoich pacjentów, gdy zmiana diety spowodowała niezwykły, wręcz cudowny powrót do zdrowia. Historia pacjenta z powikłaniami cukrzycy, na skutek których stracił wzrok i nigdy nie widział swojej córeczki, wzbudza szczególne emocje. Dzięki kuracji doktor Dąbrowskiej pacjent odzyskuje wzrok, nareszcie widzi swoje dziecko i może normalnie funkcjonować!
Dieta cud?
Nie chodzi o to, by traktować dietę doktor Dąbrowskiej jak dietę cud. Szybką utratę kilogramów i odzyskanie zdrowia. To, do czego głównie przekonuje Ewa Dąbrowska, to przejście na zdrowy tryb odżywania. Post to pierwszy etap, wbrew pozorom, nie taki trudny. Trudniejsze jest zmienić na stałe swoje nawyki, jeść zdrowo i wprowadzić do swojego życia gimnastykę.
Innymi słowy, doktor Dąbrowska przekonuje do tego samego, do czego przekonują nas wszystkie trenerki fitness i autorski książek, dotyczących najzdrowszych diet. Jednakże ta pozycja jest o tyle cenniejsza, że napisała ją znana lekarka, że popiera to swoim doświadczeniem zawodowym i konkretnymi przypadkami, a także daje treściwe zasady do stosowania. Polecam do czytania, kupienia i stosowania na co dzień!
Źródło okładki: michalineum.pl | „Przywracać zdrowie żywieniem” Ewa Dąbrowska – recenzja |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.