source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Jak się ubrać na rozmowę o pracę? O czym należy pamiętać? Oto kilka sprawdzonych rad dla panów. Jak nas widzą, tak nas piszą – mówi stare przysłowie. Ta mądrość ludowa ma szczególne znaczenie, gdy mowa jest o rozmowie kwalifikacyjnej. Nie od dziś przecież wiadomo, że podczas pierwszego spotkania z przyszłym pracodawcą pod uwagę będą brane nie tylko nasze zdolności i doświadczenie, ale także sposób prezentowania się oraz ogólny styl. Nie bez znaczenia jest zatem przemyślane podejście do tematu oraz dopasowanie każdego detalu stylizacji w taki sposób, by nawet najmniejsze szczegóły grały na naszą korzyść.
Zasada jest prosta – musimy wyglądać elegancko, profesjonalnie, a także z lekką nutką kreatywności. Jak osiągnąć idealny efekt? Służymy pomocą. Oto kilka rad, dzięki którym będziemy mogli odpowiednio przygotować strój na rozmowę kwalifikacyjną.
Ubiór na spotkanie z przyszłym szefem – o czym należy pamiętać?
Istnieje wiele rad i chwytów, które warto mieć w pamięci, wybierając się na rozmowę kwalifikacyjną. Ważnym elementem przygotowań jest oczywiście zadbanie o odpowiedni ubiór. Należy pamiętać, że odzież powinna być dobrana pod względem branży i wielkości firmy, gdzie staramy się o pracę. Jeśli jest to praca powiązana z częstym kontaktem z klientem lub etat w dużej korporacji, należy postawić na elegancki garnitur w jednolitym kolorze w stylu business.
Kolory? Najczęściej są to zestawienia czerni i bieli, ciemnoniebieski lub granatowy. Tutaj należy pamiętać o zasadzie trzech kolorów w stylizacji. Jest to najbezpieczniejszy sposób, by nie popełnić przypadkiem wpadki. Do jednolitego garnituru dobieramy np. białą koszulę oraz wzorzysty krawat lub muszkę. Jeśli garnitur posiada już wzorzyste elementy, dodatki powinny być jednolite lub w tym samym wzorze. Niedopuszczalne jest łączenie np. pasków z kropkami w jednej stylizacji.
Tymczasem, jeśli wybieramy się na spotkanie z pracodawcą w małej firmie, możemy postawić na smart casual. Taki styl będzie również odpowiedni w przypadku mniej zobowiązujących zawodów lub tzw. kreatywnych. W tym przypadku możemy postawić na dobrze skrojoną marynarkę w neutralnym kolorze, do tego koszula np. w kolorze niebieskim. Spodnie powinny być eleganckie, ale mogą być mniej szykowne niż w przypadku garnituru. W tej sytuacji możemy także zrezygnować z krawata lub może być on nieco odważniejszy, np. we wzory.
Ciekawym chwytem jest także sprawdzenie, czy w firmie istnieje dress code. Jeśli tak, należy dopasować odzież, którą zakładamy na rozmowę, możliwie jak najbliżej do wymagań estetycznych obowiązujących w biurze. Specjaliści od rekrutacji zalecają także w dodatkach (np. krawat, muszka, poszetka) wykorzystać kolory przewodnie firmy. W taki sposób niewerbalnie zakomunikujemy lojalność firmie.
Ważną rzeczą jest także zadbanie o odpowiednią torbę, w której przyniesiemy nasze dokumenty. Nie może to być plecak lub zwykła torba na ramię. Radzimy postawić na skórzaną teczkę.
Schludność
Wybranie odpowiedniego stroju to dopiero połowa sukcesu. Równie ważne jest to, jak się prezentuje, i jak my się w nim prezentujemy. Pamiętajmy o dobrym dopasowaniu rozmiaru – za długie spodnie czy zbyt szeroka marynarka nie będą dobrze wyglądać. Ważne jest także to, by ubranie było idealnie wyprasowane. Aby ułatwić sobie zadanie, możemy od razu kupić koszulę non-iron – taka odzież nie gniecie się, ponieważ zawiera amoniak rozprostowujący włókna, a my możemy zapomnieć o czasochłonnym prasowaniu.
Wizerunek jest jedną z podstawowych rzeczy, które są brane pod uwagę podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Firmy dbają o to, jak są postrzegane, i tego też wymagają od swoich pracowników. Dla mężczyzny standardowym zestawem na rozmowę o pracę niezmiennie pozostaje garnitur. Jeśli jednak nasz zawód jest mniej zobowiązujący, możemy postawić na styl smart casual. | Rozmowa o pracę – jak powinien się ubrać mężczyzna? |
Chili con carne to tradycyjna potrawa kuchni meksykańskiej. Za oceanem często podaje się ją w barach jako fastfood. Składa się z mielonego mięsa wołowego, fasoli, cebuli, czosnku i różnego rodzaju ostrych przypraw. Przedstawiamy przepis na przygotowanie pysznego domowego chili con carne. Składniki:
300 g mielonej wołowiny
1 posiekana cebula
3 posiekane ząbki czosnku
200 ml wina czerwonego
1 łyżka mielonego kuminu
1 łyżeczka chili
700 g pomidorów z puszki
2 tortille pszenne
200 g fasoli z puszki
sól, pieprz
olej
Krok po kroku:
Na oleju podsmażamy cebulę i czosnek. Dodajemy mięso i także je smażymy. Teraz dodajemy kumin, chili i wino. Gdy płyn odparuje, dolewamy 700 ml wody. Gotujemy chili przez godzinę. Po tym czasie dodajemy pomidory. Dusimy przez 40 minut, po czym doprawiamy solą i pieprzem. Tortillę kroimy w trójkąty i smażymy na patelni. Wołowe chili podajemy z chipsami i fasolą.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Wołowe chili con carne z chipsami z tortilli |
W ciągu roku szkolnego jest sporo uroczystości, w których udział wymaga eleganckiego stroju. Gdy będziemy kompletować szkolną wyprawkę, nie zapomnijmy o przejrzeniu szafy i uzupełnieniu jej o co najmniej dwa komplety ubrań wyjściowych. Dzięki temu żadne szkolne uroczystości nas nie zaskoczą.
Klasyka
Rzeczą, której absolutnie nie powinno zabraknąć w szafie naszego dziecka, jest prosta, klasyczna koszula. Co prawda obecnie panują trochę mniej restrykcyjne reguły niż jeszcze kilkanaście lat temu, lecz przynajmniej jedna koszula małego eleganta powinna być biała. Jest to kolor najbardziej uniwersalny i… niezastąpiony. Biała koszula sprawi, że nawet w połączeniu ze zwykłymi granatowymi lub czarnymi dżinsami (o prostym kroju, bez przetarć czy dziur) strój naszego dziecka będzie skromny, ale odpowiedni. Jeśli dodamy do tego kompletu ozdobną muchę lub dziecięcy krawat, cała stylizacja nabierze wyjątkowego i stylowego charakteru. Decydując się na tego rodzaju dodatek, pamiętajmy o tym, żeby nie przesadzić, dlatego też ani krawat, ani mucha nie muszą być wyłącznie czarne. Jaskrawa żółć czy duże wzory także nie będą dobrym wyborem. Najlepiej wybrać stonowany bordowy lub granatowy, które sprawdzą się w każdej sytuacji. W zależności od pory roku można włożyć dziecku marynarkę. Tutaj również zachowajmy umiar – najbardziej uniwersalna będzie granatowa, raczej nie wybierajmy czarnej, gdyż może być zbyt poważna dla ucznia podstawówki.
Smart casual, czyli sportowa elegancja
Próbne testy, dni otwarte, szkolne akademie… Są takie dni w trakcie roku szkolnego, kiedy nie wypada się pokazać w dresach, ale też biała koszula i krawat stanowiłyby przesadę. Wówczas można postawić na trochę mniej formalny strój, którym jednak podkreślimy szczególny charakter dnia. Jeśli dziecko bez protestu nosi koszule, możemy zdecydować się na uzupełnienie szafy o kilka sztuk w ciekawych kolorach, wzorach lub fakturach. Omijamy szerokim łukiem koszule flanelowe, hawajskie oraz sztruks i dżins. Lepiej postawić na drobną kratkę lub pionowe paski. Klasyczny wzór pozwala na większą swobodę w wyborze koloru, zatem nie będzie faux pas włożenie dziecku koszuli w fioletowe paski lub czerwoną kratkę. Ostatnio na sklepowych półkach królują również groszki i grochy oraz modne lamówki w kontrastowym kolorze, np. czerwona z czarnym czy biała z granatowym. Znakomitym wyborem będzie również koszulka polo w jednym z klasycznych kolorów, tj. biała, niebieska, szara lub czarna. Uważajcie z czerwienią, a także z odcieniami zieleni i brązu, które nie są uważane za zbyt eleganckie.
Modne dodatki dla małego eleganta
Nawet najbardziej elegancka koszula nie będzie dobrze wyglądać w połączeniu z trampkami i wiatrówką. Dlatego nie zapominajmy o dobrej jakości płaszczu oraz klasycznych butach. Płaszcz musi być wykonany z tkaniny wysokiej jakości oraz dopasowany. Jeśli dziecko szybko rośnie, można zdecydować się na odrobinę dłuższą wersję, która posłuży na 2-3 sezony. Do płaszcza dobierzmy klasyczne półbuty ewentualnie czarne buty sportowe w klasycznym stylu. Latem uzupełnieniem stroju mogą być mokasyny, które znakomicie komponują się ze sportową marynarką oraz koszulką polo.
Pamiętajmy, że elegancki strój nierozerwalnie wiąże się z jakością materiałów, z których został wykonany. Płaszcz, buty oraz koszula nie będą dobrze wyglądać, jeśli po pierwszym włożeniu zdefasonują się. Wybierając dżinsy, postawmy na klasyczny styl i stonowane kolory. Przy wyborze dodatków kierujmy się umiarem i zdrowym rozsądkiem – jeśli mucha, to już nie designerski kaszkiet. Przestrzeganie tych kilku zasad sprawi, że mały dżentelmen będzie wyglądał modnie i stylowo bez względu na okoliczności.
Smart casual
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Paco Lorente, H&M, KappAhl, KappAhl, Adidas
Nawet na bardzo oficjalne okazje mały chłopiec nie musi koniecznie wbijać się w garnitur. Wystarczy półoficjalny styl sportowej elegancji. Można więc połączyć czarne dżinsy z białą koszulą we wzorki i szarą, swobodną marynarkę. Można poeksperymentować z dodatkami, np. wprowadzić żółto-szarą muchę. W tym zestawie sprawdzą się mokasyny, brogsy, ale też sportowe buty, np. białe adidasy.
Klasyka czyni mistrza
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. 5.10.15., KappAhl, KappAhl, Bartek, Wittchen
Jeśli maluch chce wyglądać jak Robert Lewandowski na gali otwarcia igrzysk, proponujemy zestaw niczym z katalogu dla modeli. Klasyczny, ale bynajmniej nie sztywny i nudny. Oficjalna, granatowa marynarka do półoficjalnych chinosów także navy blue. Biała koszula w delikatne niebieskie prążki, z czerwoną muszką, do tego poszetka czarno-czerwona z motywem czaszek. Półbuty zamszowe z niebieskimi podeszwami i sznurówkami w takim samym kolorze korespondującym ze spodniami i marynarką. | Mały elegant - stylizacje na uroczystości szkolne |
Chcesz mieć efektowny i uporządkowany ogród? Wprowadź do niego obrzeża trawnikowe. Pomogą wykreować wymarzoną aranżację ogrodową. Które i gdzie sprawdzą się najlepiej? Oto nasz przewodnik po obrzeżach. Kluczem do efektownej aranżacji ogrodowej jest jej odpowiednia organizacja. Brzegi trawnika, a także miejsca łączenia dwóch różnych nawierzchni powinny zostać w widoczny sposób wydzielone. Pomogą w tym gotowe obrzeża, czyli rodzaj miniaturowego płotu. Nie tylko wprowadzą wrażenie uporządkowania i staną się dodatkową dekoracją, ale też zabezpieczą rabaty przed porostem trawy między nimi. Uchronią także trawnik przed zabrudzeniami w miejscach, w których styka się ze ścieżką bądź chodnikiem. Warto je również stosować na nierównym terenie, gdzie zabezpieczają ziemię. Wybór obrzeży powinien zależeć od efektu, jaki chcemy uzyskać, i specyfiki miejsca. Na rynku dostępna jest ich szeroka gama, różnią się przede wszystkim materiałem wykonania, ale też sposobem montażu. Do najtańszych należą drewniane, które można wprowadzić do ogrodu, oraz plastikowe niezależnie od tego, czy dopiero go planujemy, czy jest już w zupełności gotowy. Te z innych materiałów jak beton czy granit zazwyczaj są bardziej inwazyjne i trzeba je zaplanować z pewnym wyprzedzeniem.
Jakie obrzeża między trawnikiem a rabatami?
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Maxipoz, Sobex, Prosperplast, Polbruk, Andrewex
Obrzeża stosuje się przede wszystkim po to, aby oddzielić trawnik od rabat i ścieżek oraz innych ciągów komunikacyjnych. Można zastosować takie same w obu przypadkach. Aby uzyskać najlepszy efekt, warto do tych przestrzeni podejść nieco inaczej. Należy zwrócić uwagę na wysokość obrzeży.
Oddzielenie trawnika od rabat trzeba wykonać tak, aby możliwe było podczas koszenia najechanie na nie kołem i ciągłe wykoszenie. Unikniemy wówczas konieczności użycia podkaszarki. Wyższe obrzeża można zastosować, gdy po ogrodzie biegają psy czy inne zwierzęta i chcemy ochronić rabaty kwiatowe przed zadeptaniem. W tym przypadku sprawdzają się np. obrzeża drewniane. Wyglądają one bardzo naturalnie i dobrze się komponują z większością mebli ogrodowych. Mogą przybierać formę wygodnych do zastosowania rollborderów. Można wprowadzić je w miejscach najbardziej wyeksponowanych.
Równie popularne jak drewniane są obrzeża plastikowe. Producenci oferują zarówno pojedyncze słupki, jak i konstrukcje modułowe. Łatwo więc dostosować je do posiadanych rabat. Nie wszystkim plastik w ogrodzie odpowiada. Zwolennikom bardziej naturalnych rozwiązań proponujemy obrzeża kamienne. Na rynku dostępne są m.in. konstrukcje z bazaltu, sjenitu, porfiru, piaskowca i granitu. Są wytrzymałe i wyglądają bardzo estetycznie. Ich montaż jednak jest już bardziej wymagający. Konieczna jest bowiem podsypka z piasku bądź mieszanki piasku z cementem. W zamian jednak otrzymujemy trwałą i efektowną konstrukcję.
Jakie obrzeża między trawnikiem a ścieżką?
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Budomiks, Baumabrick , Beton, Wienerberger, Polbruk
Oddzielając trawnik od ścieżek i innych ciągów komunikacyjnych, warto postawić na obrzeża kamienne, które zapewnią trwałość aranżacji ogrodowej. Warto też rozważyć wykonane z betonu. Będą wyglądać nowocześnie, a zarazem zagwarantują stabilność. Do wyboru mamy obrzeża betonowe w różnych barwach i w wielu kształtach, a także modele imitujące naturalny kamień. Świetnie się sprawdzą również jako obramienia oczek wodnych.
Do wykonania obrzeży można wykorzystać także inne materiały. Jednym z najpopularniejszych jest kostka brukowa. Jej główną zaletą jest to, że nie wystaje zbyt ponad poziom gruntu, co jest bardzo pomocne przy koszeniu trawy. Ciekawym rozwiązaniem jest zastosowanie cegły, która niewątpliwie zagwarantuje trwałość obrzeża. Efektownie prezentują się także wykonane z otoczaków czy głazów. Warto wybrać rozwiązanie, które będzie dopełnieniem wizualnym aranżacji ogrodowej. | Obrzeża – gdzie w ogrodzie sprawdzą się najlepiej |
Nie czekaj z zakupem prezentu, bowiem zwykle w takich sytuacjach kupujemy coś, czego zwykle nigdy byśmy nie wybrali. Na taką gafę nie możemy pozwolić sobie zwłaszcza przy tak ważnej okazji, jaką jest chrzest. Jeśli nie masz pomysłu, co wybrać, koniecznie sprawdź nasze propozycje. Praktyczne i pamiątkowe
Prezenty z okazji chrztu możemy podzielić na kilka kategorii. Jedną z nich są rzeczy praktyczne, zwłaszcza w danym momencie, a zarazem można zostawić je na pamiątkę. Przykładem może być wyjątkowy komplet pościeli do łóżeczka lub kocyk z haftowanym imieniem i datą przyjęcia sakramentu.
Niektórzy goście stawiają na prezenty praktyczne, które staną się użyteczne w przyszłości, np. posrebrzany zegarek na rękę lub stojący zegar. Ciekawym pomysłem na prezent z okazji chrztu jest także wieczne pióro z grawerem lub dedykacją na drewnianym etui. Choć maluch w danym momencie z niego nie skorzysta, w przyszłości może pełnić rolę talizmanu, będzie się go używało do podpisywania ważnych dokumentów. Dużą popularnością cieszą się również srebrne obrazy, do których można dołączyć grawerowaną dedykację.
Biżuteria i ozdoby
Ta kategoria jest najmodniejsza, jeśli chodzi o prezent na chrzest dla dziewczynki. Biżuterię wybierają zwłaszcza dziadkowie i rodzice chrzestni. Najpopularniejsze są łańcuszki i kolczyki, szczególnie złote i srebrne. Często kupowane są złote krzyżyki na łańcuszku lub medaliki z wizerunkiem Matki Boskiej. Jeśli preferujesz mniej religijne akcenty, postaw na dziewczęce motywy, np. łańcuszek z serduszkiem lub z literką – inicjałem imienia. Podobnie jest w przypadku kolczyków. Mogą się wydawać prezentem na odległą przyszłość, ale nawet jeśli dziewczynka nie ma jeszcze przekłutych uszu, one już mogą stanowić pamiątkę, którą założy kiedyś na specjalną okazję.
Książki i albumy
Dobrym pomysłem jest zakup książki lub wyjątkowego albumu, który posłuży np. do wklejania zdjęć. Modne są zwłaszcza Albumy Maluszka, w których rodzice mogą notować najważniejsze wydarzenia z życia dziecka. Pomysłowe są komplety: etui, w które wsuwa się 3 grubsze albumy. Każdy z nich można przeznaczyć na specjalne okazje, np. chrzciny, komunię i ślub. Koszt Albumu Maluszka to wydatek od 39 zł, komplet albumów kupimy od 99 zł.
Na prezent z okazji chrztu często wybierane jest Pismo Święte. Na tę okazję możemy wybrać eleganckie wydanie, np. w białej, twardej oprawie. Goście często decydują się także na książki o tematyce religijnej. Popularne są zwłaszcza książki biograficzne o Janie Pawle II.
Prezenty do 100 zł
Jeśli szukasz prezentu, który nie obciąży zanadto twojego portfela, rozejrzyj się np. za skarbonką. Najczęściej kojarzy się ona ze świnką, ale na tę okazję warto wybrać coś bardziej wyjątkowego, np. posrebrzaną karocę lub walizkę (ok. 89 zł). Warte uwagi są także szkatułki, które będą przechowywały biżuterię i cenne pamiątki. Niedocenianym prezentem dla dziewczynek są broszki. Moda na nie powraca, bo pięknie ozdabiają szale i żakiety. Tego rodzaju prezenty są zarówno praktyczne, jak i pamiątkowe, bowiem przez lata nie tracą na wartości.
Niektórzy goście szukają jednak prezentu, który może posłużyć dziecku już od dnia wręczenia. Najczęściej sięgają po zabawki, np. matę edukacyjną. Dla nieco większych maluszków warto wybrać np. rowerek biegowy. Jeśli szukasz bardziej oryginalnego prezentu, postaw na chustę do noszenia dziecka. | Pamiątkowe prezenty z okazji chrztu dla dziewczynki |
Mocne i wyraziste w smaku espresso, subtelne cappuccino czy aromatyczne latte macchiato? Niezależnie od tego, jaką kawę wybieramy, nie musimy już wydawać fortuny na ekspresy ciśnieniowe. Od kilku lat segment ekspresów został podbity przez ekspresy na kapsułki, które pozwalają się cieszyć ulubioną kawą w domowym zaciszu. Małe i zgrabne ekspresy na kapsułki to alternatywa drogich ekspresów ciśnieniowych, za które trzeba zapłacić kilka tysięcy złotych. Opcja ta skierowana jest przede wszystkim do tych, którzy cenią sobie wygodę i łatwość użytkowania. Jednocześnie producenci zwracają się do średnio wymagających konsumentów, którym zależy na przygotowaniu pełnej i wyrazistej w smaku kawy, a jednak ich podniebienia nie są na tyle wytworne, by wyczuć różnicę w porównaniu do napoju z drogiego ekspresu. Przed nami przegląd ekspresów na kapsułki do 500 zł.
Ekspresy na kapsułki Tchibo
Jednym z liderów w branży kompaktowych ekspresów na kapsułki jest firma Tchibo. Dużą rzeszę sympatyków zyskała sobie przede wszystkim linia produktów Tchibo Cafissimo. Model Tchibo Cafissimo Compact (ok. 300 zł) posiada wszystkie cechy praktycznego ekspresu, za pomocą którego przygotujemy kawę jednym przyciskiem. Ekspres wyposażony jest w zintegrowany pojemnik na wodę o pojemności 1,2 l (starcza na ok. 8 filiżanek) oraz pojemnik na zużyte kapsułki, pozwalający na szybkie opróżnienie i przygotowanie wielu kaw jedna po drugiej. Ponadto posiada regulację ilości napoju oraz funkcję gorącej wody do przygotowania np. herbaty. Kompaktowy wygląd i kształt to połączenie elegancji i funkcjonalności, a więc jest to idealny sprzęt do kuchni czy biura.
Trochę bogatsza wersja tego modelu to Tchibo Cafissimo Classic (ok. 400 zł). Ten wielofunkcyjny ekspres także posiada możliwość regulacji ilości napoju oraz funkcję oszczędnego zużywania energii – ekspres wyłącza się samoczynnie po 7 minutach. Producent reklamuje swój produkt jako dający pełny wybór, z ekspresem Cafissimo Classic przyrządzimy bowiem tradycyjne espresso, cafè crema i klasyczną kawę filtrowaną, a to za sprawą trzech poziomów ciśnienia parzenia (maks. 15 barów). Od swojego brata różni się nowoczesnym designem – wydłużonym, smukłym kształtem oraz dodatkową funkcjonalnością – zainstalowaniem dyszy do spieniania mleka dla amatorów mlecznych specjalności, takich jak latte macchiato. Produkty Tchibo dostępne są w szerokiej gamie kolorystycznej.
Ekspresy na kapsułki Nescafe
Popularność kawy w kapsułkach marki Nescafe sprawiła, że producenci wypuścili całą gamę modeli ekspresów dostosowanych właśnie do nich. Nie ma co się dziwić – produkty Nescafe są ogólnodostępne i znane ze względu na różnorodność oraz dobrą jakość. Marka Krups posiada w swej ofercie linię ekspresów Nescafe Dolce Gusto: np. Oblo, Melody, Mini Me oraz Piccolo. Przykładem tego ostatniego jest najmniejszy i najbardziej kompaktowy Krups KP1000 (ok. 180 zł), zaopatrzony w funkcję automatycznego doboru ciśnienia do rodzaju napoju oraz manualnej regulacji ilości wody. Dzięki systemowi grzewczemu Thermoblock natychmiast podgrzewa odpowiednią ilość wody, co pozwala uzyskać idealną temperaturę do zaparzenia napoju. Z modelem KP1000 mamy możliwość przygotowania także zimnych napojów pod ciśnieniem, np. cafe ICE. Zwróćmy uwagę na eleganckie wykończenie – metalowe elementy i tackę ociekową z kratką ze stali nierdzewnej. Ten naprawdę kompaktowy ekspres o wymiarach 28 x 16 x 22 cm posiada zbiornik na wodę o pojemności 0,6 l.
Odpowiednikiem KP1000 innej firmy będzie np. De’Longhi Dolce Gusto EDG305 (ok. 200 zł). De’Longhi to marka o prawdziwym włoskim rodowodzie, a któż zna się lepiej na sekretach parzenia kawy niż właśnie Włosi? W ekspresach tej linii widać pasję do picia i celebrowania kawy, a także włoskie podejście do designu, co sprawiło, że De’Longhi zdobyło pozycję lidera w branży. Urządzenie posiada 7 zaprogramowanych poziomów do zaparzania napojów. Rodzaj i wysokość kubka czy filiżanki przestają być problemem, gdyż ekspres wyposażony jest w trójstopniową regulację wysokości podstawy. Podobnie jak Krups i większość kapsułkowych ekspresów, jest łatwy w obsłudze – wkładamy kapsułkę, ustawiamy proporcje według wskazówek, a ekspres sam dozuje ilość wody.
Alternatywa od Boscha
Także Bosch nie pozostaje w tyle za konkurencją. Linia Bosch Tassimo, np. Bosch TAS2002 (ok. 180 zł), w odróżnieniu od pozostałych zaopatrzona jest w system niskociśnieniowy (zaledwie 3,3 barów). Poza tym ekspresy Boscha nie różnią się funkcjonalnością, a wręcz posiadają dodatkowe funkcje, choćby system inteligentnego rozpoznawania napojów poprzez czytnik kodów kreskowych T DISC oraz funkcję automatycznego płukania i usuwania kamienia. System komunikacji odbywa się za pomocą lampek kontrolnych LED, sygnalizujących np. konieczność odkamieniania czy brak wody.
Kultura parzenia i picia kawy zyskuje coraz więcej amatorów wśród… domatorów. Cieszenie się ulubioną kawą we własnej kuchni jest osiągalne dzięki ekspresom ciśnieniowym na kapsułki. Wśród całej gamy ekspresów znajdziemy modele, które są przede wszystkim funkcjonalne i proste w obsłudze. Nic bowiem tak nie burzy smaku i aromatu kawy jak czasochłonne jej przygotowywanie, a następnie czyszczenie kolejnych elementów ekspresu. Ekspres na kapsułki nam tego zaoszczędzi. | Wybieramy ekspres na kapsułki do 500 zł |
Zmarły przed kilkoma miesiącami duchowny w swojej ostatniej książce opowiada o tym, co „w życiu najważniejsze”. Jego słowa poruszają i skłaniają do refleksji. Ks. Jan Kaczkowski w czasie swojego krótkiego życia – duchowny zmarł w marcu tego roku w wieku zaledwie 38 lat – zdołał dokonać prawdziwego cudu. Sprawił bowiem, że w naszym coraz bardziej zlaicyzowanym społeczeństwie, a zwłaszcza pośród młodych ludzi, na nowo rozgorzała dyskusja na temat duchowości, religii i tego, co w życiu najważniejsze. Nic więc dziwnego, że jego dziedzictwo wciąż żyje i nic nie zapowiada tego, by w najbliższym czasie miało popaść w zapomnienie.
To, co najważniejsze
Kaczkowski tuż przed śmiercią zdążył jeszcze opracować swoją ostatnią książkę. Ekskluzywny żebrak to właściwie broszurka. W liczącym zaledwie 90 stron zbiorze znajdziemy wyselekcjonowane teksty, które duchowny wygłaszał w czasie swoich homilii, referatów, a także na swoim blogu w serwisie Boska.tv. Wszystkie poruszane wcześniej zagadnienia zostały ubrane w formę krótkich felietonów dotyczących – jak głosi podtytuł książki – tego, „co najważniejsze”.
Ks. Jan w Ekskluzywnym żebraku porusza więc tematy bliskie jemu samemu, ale również bardzo powszechne, zrozumiałe dla każdego. Przeczytamy tu więc o wierze, miłości, strachu czy chorobie. Autor, świadomy swojego kończącego się czasu i pogodzony z losem, nie boi się też poruszać kwestii uznawanych za ostateczne. Słowa autora poruszają i zmuszają do refleksji, nie tylko nad naszymi osobistymi wyborami, ale stanem świata i człowieczeństwa w ogóle.
Świadectwo miłości
Choć książeczka i zawarte w niej teksty są skromne w formie, to niosą w sobie wielką moc. Mają nie tylko wywołać w nas emocje, skłonić do refleksji i przemyśleń. To również przede wszystkim świadectwo wielkiej miłości, jaką miał w sobie ksiądz Jan. Miłości do Boga, do ludzi, do świata. Jeśli więc można jakoś podsumować jego działalność i dziedzictwo, to chyba właśnie krzewienie miłości w świecie pełnym okrucieństw i niezrozumienia najlepiej to oddaje.
Ale żeby nie było tylko tak wzniośle i poważnie. Kaczkowski znany był wszak ze swojego wielkiej poczucia humoru, ironii i dystansu do siebie. Tego nie brakuje też i w tej książce, co najlepiej tłumaczyć może chyba geneza tytułu książki. Duchowny pisze, że dla jego rodziców, tworzących porządną, mieszczańską i całkiem zamożną rodzinę, decyzja syna o zostaniu księdzem była szokiem. „Mama pytała: »Jak to, mój syn będzie całe życie żebrakiem?!«. »Tak, ale ekskluzywnym, bo będę żebrał w kościele, a nie przed nim«, odpowiadałem”.
To kwintesencja stylu księdza Kaczkowskiego, który potrafił porwać nim tłumy, i to nie tylko tych najbardziej religijnych ludzi. I choć jego śmierć to niepowetowana strata, która stworzyła trudną do załatania dziurę w publicznym dyskursie o duchowości i potrzebie niesienia pomocy innym, to dobrze wiedzieć, że duchowny pozostawił po sobie takie dziedzictwo.
Ekskluzywny żebrak nie jest z pewnością najlepszą książką autorstwa księdza Jana Kaczkowskiego. Ale to doskonałe podsumowanie jego wcześniejszej twórczości, swoisty testament zawierający najważniejsze nauki duchownego. Warto sięgnąć po tę książkę, nawet jeśli nie czujemy się aż tak uduchowieni.
Źródło okładki: www.wydawnictwo-unitas.pl | „Ekskluzywny żebrak” ks. Jan Kaczkowski – recenzja |
Śledzie królują na polskich stołach podczas świąt i nie tylko. Smakosze zajadają się śledziami w oleju, w śmietanie czy pod pierzynką. Śledzie z sałatką z jabłka, selera i gorczycy to nasza propozycja! Składniki:
4 solone filety śledziowe
1 słodkie jabłko
1 główka selera
2 łyżki musztardy francuskiej
1 łyżka kwaśnej śmietany
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
1 litr mleka
sóli pieprz
Krok po kroku:
Śledzie moczymy w mleku przez 2 h, następnie odsączamy na ręczniku. Jabłko kroimy w cieniutkie paseczki, tak samo postępujemy z selerem. Seler i jabłko przekładamy do miski. Dodajemy musztardę francuską, śmietanę oraz natkę. Do smaku doprawiamy solą i pieprzem. Śledzia nakładamy na talerze i dekorujemy sałatką.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube | Śledzie z sałatką z jabłka, selera i gorczycy |
Nie możemy wystawić faktur za usługi wcześniejsze, niż z miesiąca w którym aktywujesz konto fakturowe. Nie możemy wystawić faktur za usługi wcześniejsze, niż z miesiąca w którym aktywujesz konto fakturowe.
Jeśli aktywujesz konto fakturowe do 7 dnia miesiąca, możesz otrzymać jedynie fakturę za poprzedni miesiąc. Ograniczenie to związane jest ze statusem konta. Opłaty naliczone na koncie bez aktywnej opcji otrzymywania faktur, obciążają właściciela konta i jako takie księgowane są na zbiorczej fakturze serwisu. Kiedy aktywujesz opcję faktur, konto otrzymuje status księgowego - osobne faktury wystawiane będą co miesiąc na dane zgłoszonej firmy.
Faktura na żądanie może zostać wystawiona do trzech miesięcy wstecz. | Czy otrzymam fakturę za miesiące poprzedzające aktywację konta fakturowego? |
Wakacje na kempingu to gwarancja doskonałej zabawy i wspaniałych wspomnień. Jak przygotować przyczepę, by łączyła w sobie wygodę i funkcjonalność? Przyczepa kempingowa to mały dom
Letnie wyjazdy z przyczepą kempingową mają wyjątkowy urok. Różnorodność dostępnych destynacji pozwala każdemu na odnalezienie swojego ulubionego miejsca na urlop. Cichy zakątek nad rzeką lub jeziorem czy nadmorskie i mazurskie kempingi gwarantują moc niezapomnianych przygód i cudowne przeżycia. Dlatego wielu miłośników tego rodzaju wyjazdów traktuje przyczepę niczym swoje drugie mieszkanie. Stąd właśnie bierze się nieprzenikniona chęć upiększania i dodawania praktycznych i funkcjonalnych akcesoriów.
Przygotowanie posiłków
Choć coraz większa liczba przyczep posiada własną kuchnię, w przypadku jej braku niezbędna będzie samodzielna aranżacja. Najprostszym rozwiązaniem jest przenośnaturystyczna kuchenka gazowa, jednak przy odrobinie inwencji, można na stałe zainstalować ją w przyczepie. Oczywiście sam zbiornik nie może znajdować się w jej wnętrzu. Doskonały pomysł to również lodówka turystyczna. Dzięki niej podczas wyjazdu nie będziesz musiał ograniczać się do suchego prowiantu i menu najbliższego lokalu.
Higiena w czasie wyjazdu
Dawno minęły czasy, gdy podczas wyjazdu z przyczepą kempingową prysznic brało się w misce lub rzece. W zasadzie w każdym pojeździe tego rodzaju można swobodnie zaadaptować niewielką przestrzeń do skromnych rozmiarów łazienki. Jak wiadomo nie od dziś, higiena to podstawa, a urlop nie jest żadnym usprawiedliwieniem, aby w tym względzie sobie pofolgować – szczególnie podczas letnich upałów. Zbiornik z wodą (która niejednokrotnie może nagrzać się nawet od słońca) oraz przenośna toaleta(lub toaleta z wymiennymi wkładami) pozwolą na funkcjonowanie zbliżone do tego w domu.
Zwiększ swój metraż
Choć wszelkie udogodnienia do wyposażenia wnętrz twojej przyczepy z pewnością zwiększą atrakcyjność urlopu, nie chodzi o spędzenie wakacji w jej wnętrzu. Bardzo pożytecznym dodatkiem są różnego rodzaju altanki oraz namioty, które rozkłada się tuż obok przyczepy, tworząc z nią jednolitą konstrukcję. Dzięki temu, zyskujesz dodatkową przestrzeń przydatną w każdych warunkach pogodowych. Zarówno podczas deszczu, jak i w czasie upałów, możliwe będzie rozłożenie kilku krzeseł turystycznych oraz stolika, gdzie wraz z rodziną lub znajomymi znajdziesz przyjazne schronienie. Ponadto taka przystawka zapewnia nieco prywatności, gdyż najczęściej możliwe jest rozłożenie nieprzezroczystych ścian bocznych. Oczywiście w dowolnej chwili można je także zwinąć.
Generator prądu i przetwornica
Każda przyczepa posiada różnego rodzaju urządzenia, które do działania potrzebują prądu, dlatego też akumulator jest urządzeniem absolutnie niezbędnym. Musisz pamiętać, aby na bieżąco kontrolować jego stan, gdyż nie w każdy warunkach będziesz miał możliwość podłączenia do stałego źródła energii. Przenośna przetwornica pozwoli ci na zmianę napięcia na odpowiednie do posiadanych przez ciebie urządzeń.
Odrobina luksusu – TV
Alternatywą na deszczową pogodę lub zimne wieczory mogą być rozrywki praktykowane w domu. Niewielki telewizor turystyczny wraz z odpowiednio dopasowaną anteną pozwolą na odbiór naziemnej telewizji cyfrowej (DVB-T) w niemal każdej lokalizacji. Przed wyjazdem warto zapoznać się jednak z dostępną siłą sygnału, aby prawidłowo dobrać niezbędny sprzęt. W wersji dla prawdziwych telemaniaków, można zainstalować także dekoder jednego z dostawców usług telewizji satelitarnej. Posiadając już telewizor, nic nie stoi na przeszkodzie, aby połączyć go z przenośnym odtwarzaczem DVD lub Blu-Ray.
Wszystko, co da się złożyć
We wnętrzu przyczepy w zasadzie przydatne są niemal wszystkie akcesoria, którym można przypisać takie cechy, jak „składany”, „niewielki” czy „przenośny”. Dlatego też właśnie składane szafki, półki czy wieszaki, a nawet łóżka i stoły są wyjątkowo praktyczne i funkcjonalne w tych warunkach. Pozwolą ci one zaoszczędzić cenną przestrzeń, zwiększając komfort użytkowania. Z tego samego powodu przyczepy kempingowe posiadają zwykle dużą ilość ukrytych schowków.
Małe „zrób to sam”
Liczba poręcznych i praktycznych akcesoriów do przyczepy kempingowej jest w zasadzie niezliczona. Granice wyznacza wyobraźnia, szczególnie jeśli bierzemy pod uwagę rozwiązania wykonywane samodzielnie. Kempingi i biwaki zyskują w Polsce coraz większą popularność, dlatego też producenci oferują z roku na rok szerszą gamę produktów. Przy odrobinie chęci bez problemu odnajdziesz elementy zapewniające ci komfortowy wypoczynek podczas urlopu z przyczepą kempingową. | Akcesoria do twojej przyczepy kempingowej |
Orientalne perfumy w olejku to niszowe kompozycje zapachowe, które powstają na bazie naturalnych olejków zapachowych, bez dodatku alkoholu. Wśród arabskich zapachów coś dla siebie znajdą zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Męskie i damskie perfumy orientalne w olejku sprzedawane są w poręcznych małych buteleczkach, zwykle o pojemności: 3, 6, 10, 12 i 15 ml, idealne do schowania w kieszeni lub torebce. Ich zapach, dzięki zachowaniu odpowiednich proporcji, jest zwiewny, a jednocześnie trwały. Olejkowe perfumy najczęściej tworzone są na bazie olejków owocowych, drzewnych i kwiatowych, wzbogacanych o woń piżma lub ambry.
Damskie perfumy w olejku
Perfumy w olejku Al Nourus to idealna propozycja dla kobiet, które dopiero zaczynają swoją przygodę z orientalnymi zapachami. Woń perfum jest niezobowiązująca, lekko słodka i ciepła – idealna na każdą okazję i porę dnia. Zapach zawiera w sobie aromat brzoskwini, jabłka, gardenii oraz wanilii. Cięższą nutę perfum zapewnia dodatek piżma.
Perfumy w olejku Rasha to typowo kwiatowa kompozycja zapachowa stworzona na bazie: konwalii, frezji, gardenii, róży, konwalii oraz intensywnej paczuli połączonej z subtelną wanilią. Zastosowanie w perfumach jedynie naturalnych składników powoduje, że produkt jest całkowicie bezpieczny dla skóry. Damskie perfumy dostępne są w buteleczce wyposażonej w aplikator typu roll-on.
Arabskie perfumy w olejku Balkis to orientalno-kwiatowy zapach całkowicie wolny od alkoholu. W niewielkiej buteleczce znajduje się lekko pudrowa woń kwiatów, słodko-ostrego agaru i rozgrzewającego cynamonu.
Damskie perfumy w olejku Cherry flower to typowo wiosenny zapach, jednak dzięki dodatkowi ciężkiego piżma rewelacyjnie sprawdza się również w okresie jesienno-zimowym. Typowo kobiecy zapach, jak sama nazwa wskazuje, powstał z aromatów kwiatów i kory wiśni, a także zielonych łodyg drzew. Perfumy w olejku są wyjątkowo trwałe, a ich zapach na skórze może utrzymywać się nawet do kilku dni.
Perfumy Aseel to bardzo intensywna i trwała mieszanka zapachów. Orientalne nuty zapachowe produkt zawdzięcza dodatkowi szafranu, piżma i drzewa agarowego oraz sandałowego, z kolei karmel i wanilia otulają ciepłą i rozgrzewającą wonią.
box:imagePins
Męskie perfumy w olejku
Perfumy dla mężczyzn w olejku Dakar to odważna i intensywna kompozycja zapachowa, która zawiera w sobie nuty: świeżych cytrusów, leśnych paproci, mchu, igliwia oraz drewna, a także wyrazistej ambry, piżma i nut zwierzęcych.
Męskie perfumy orientalne Silver – to oryginalny i świeży zapach, w którym wyczuwa się trawę cytrynową i cytrusy. Kompozycja zapachowa jest niepowtarzalna poprzez dodatek syntetycznej nuty ozonowej, której woń przywodzi na myśl powietrze po burzy i poranną rosę. Perfumy dla mężczyzn zawierają w sobie również charakterystyczne piżmo i zapach drewna.
Khaliji to typowo męski zapach pochodzący z Arabii Saudyjskiej. W małej 6-mililitrowej buteleczce zamknięto wyjątkowe połączenie zapachów słodkiego karmelu i wanilii oraz piwonii, dębu i klasycznego piżma.
Perfumy orientalne unisex
Wśród orientalnych perfum w olejku dostępne są również zapachy typu unisex, czyli takie, które pasują zarówno do kobiet, jak i mężczyzn. Ciekawą propozycją jest zapach będący połączeniem zaledwie dwóch składników: piżma i jaśminu, podobnie jak arabski Bakhour, pachnący kwiatami, owocami, drewnem, ambrą i wanilią.
Orientalne perfumy w olejku, zamknięte w małych i poręcznych buteleczkach, to intensywne i trwałe zapachy, które przypadną do gustu zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Na każdej skórze pachną nieco inaczej, dlatego dwie osoby stosujące takie same perfumy mogą spodziewać się różnych efektów. Orientalne męskie i damskie zapachy to idealna propozycja na okres jesienno-zimowy, ponieważ zawierają ciepłe i rozgrzewające składniki, takie jak piżmo, wanilia czy karmel. | Orientalne perfumy w olejku |
Dzień Kobiet zbliża się wielkimi krokami! Przy okazji tego święta warto pamiętać o ważnych rolach, jakie kobiety odgrywają na co dzień. Twoja mama, przyjaciółka lub partnerka z pewnością doceni prezent w postaci biżuterii. O tym, że kobiety kochają błyskotki, wie chyba każdy! Wybór wspaniałej biżuterii jest jednak tak szeroki, że ciężko jest się na coś zdecydować! Zapoznaj się z poniższym zestawieniem i dobierz coś pasującego do stylu i charakteru osoby, którą chcesz obdarować w Dzień Kobiet!
Biżuteria z motywem kwiatowym – prezent na Dzień Kobiet
Tradycyjnym prezentem na Dzień Kobiet od lat są goździki. Trzeba przyznać, że kwiaty sprawiają wiele radości. Można jednak podejść do tematu nieszablonowo i sprawić, że podarunek przetrwa dłużej niż kilka dni. Motywy roślinne w biżuterii cieszą się wielkim uznaniem. Mnogość wzorów i możliwości daje pełną dowolność w wyborze prezentu. Pomyśl o podarowaniu pięknie oprawionego w złoto lub srebro pąka róży, stokrotki lub lilii.
Prezent na Dzień Kobiet – ozdobna broszka
Broszki kojarzą się dość staroświecko, lecz właśnie teraz powróciły do łask stylistów i projektantów! Okazały się wielkim hitem chętnie wybieranym przez kobiety. Dojrzałe osoby noszą je klasycznie wpięte w klapę żakietu lub jako spinkę do apaszki. Młode zaś pomysłowo przypinają je do torebek. Koniecznie w dużej ilości i z bogatymi zdobieniami w postaci kryształków. Taki drobiazg z pewnością ucieszy zarówno twoją mamę, jak i przyjaciółkę!
Prezent na Dzień Kobiet – choker
Nie ma modniejszej biżuterii w tym sezonie od chokera! Ten niepozorny paseczek materiału namieszał w świecie gwiazd i celebrytek. Jeśli twoja kobieta śledzi na bieżąco najnowsze trendy, dobrze wie, że warto mieć taki dodatek w swojej szkatułce! Do wyboru jest wiele modeli. Te do noszenia na co dzień, wykonane z rzemyka lub sznurka, oraz bardziej wystawne, koronkowe i zakończone metalowymi rurkami. To idealny pomysł na prezent dla młodej osoby!
box:offerCarousel
Bransoletka z zawieszkami – personalizowany prezent na Dzień Kobiet
Biżuteria daje wiele możliwości personalizacji prezentu dawanego od serca. Jeśli szukasz błyszczącego drobiazgu dla bliskiej ci osoby, koniecznie rozważ bransoletki modułowe. Występują w wielu wersjach, a najpopularniejsze są te z koralikami w kształcie obręczy lub zawieszkami jak przy naszyjnikach. Każdy element może nawiązywać do zainteresowań i pasji posiadaczki. Taka ozdoba jest też bazą do kolekcjonowania przez lata kolejnych części. Jeśli chcesz wyrazić miłość lub podkreślić przyjaźń, ten pomysł będzie doskonałym rozwiązaniem prezentowego dylematu w Dniu Kobiet!
Kolczyki z sercem – prezent na Dzień Kobiet
Żaden znany motyw nie jest tak dosłowny jak serce. Wyraża uczucie miłości, oddania i wdzięczności. Sprawdzi się zarówno jako podarunek dla mamy, jak i partnerki czy koleżanki, bez względu na wiek. Kolczyki w kształcie serduszek to bardzo kobiecy i uroczy dodatek, który wyróżnia się także uniwersalnością. Mogą być noszone na co dzień, do pracy, ale również na specjalne okazje.
Poszukiwanie idealnego prezentu to nie lada wyzwanie! Dzień Kobiet jest świetną okazją do wyrażenia uczuć. Jeśli nie wiesz, co może wywołać uśmiech na twarzy partnerki, mamy lub przyjaciółki, postaw na biżuterię. To po prostu strzał w dziesiątkę!
Zobacz więcej pomysłów na prezent na Dzień Kobiet! | Dzień Kobiet – najlepsze biżuteryjne prezenty |
Wybór motocykla nie należy do najłatwiejszych. Wiele osób zastanawia się, czy kupić pojazd typu enduro, czy może cross. Oba przeznaczone są do jazdy w terenie. Na czym więc tak naprawdę polegają różnice między nimi? Dla kogo przeznaczone jest enduro?
Motocykl typu enduro przeznaczony jest raczej do dłuższych tras niż do typowej jazdy w terenie. Oczywiście pokonanie nim kilku wzniesień lub jazda po lesie nie będzie stanowić problemu, jednak idealnie odnajduje się on podczas turystycznej jazdy, dalekich tras przez drogi polne, asfaltowe oraz z wieloma dziurami. Polecany jest głównie osobom, które szukają motocykla radzącego sobie w każdych warunkach. Na korzyść enduro przemawia stosunkowa niska cena, prostota obsługi maszyny i bardzo mnóstwo pozytywnych emocji płynących z jazdy.
Enduro możemy podzielić na cztery typy: Hard Enduro, Dual Enduro, Funduro oraz Enduro turystyczne.
Hard Enduro to motocykl o sportowym charakterze, przez wielu postrzegany jest jako „cross z dużymi lampami”. Stosunkowa prosta, minimalistyczna konstrukcja, a co za tym idzie – niska waga, pozwalają na duże szaleństwa w terenie. W przypadku Hard Enduro można pokusić się o stwierdzenie, że jest to spartańskie enduro, ponieważ liczbę przyrządów w kokpicie ograniczono do minimum. Przykładem jednośladu Hard Enduro jest Husqvarna TE.
Dual Enduro pozwolą nam jeździć praktycznie każdą drogą, w podróż będziemy mogli zabrać zarówno bagaż, jak i pasażera. Dual Enduro jest dużo cięższe od Hard Enduro, więc ostra jazda w terenie bywa czasem niemożliwa. Przykładem Dual Enduro jest Kawasaki KLR 650.
Funduro postrzegane są jako miejskie enduro. Koła w rozmiarze 19 cali zdecydowanie poprawiają jazdę po drogach asfaltowych i zakrętach. Niestety, dzieje się to kosztem sprawności w terenie, chociaż wciąż możemy cieszyć się swobodną jazdą np. po lesie. Przykładem Funduro jest motocykl BMW F650.
Enduro turystyczne to motocykl „z krwi i kości”. Cechuje go duży rozmiar, waga, wygoda oraz funkcjonalność. Te sprzęty nie nadają się do ekstremalnej jazdy w terenie. Na drogach asfaltowych czy szutrowych sprawują się jednak doskonale. Przykładem jest KTM Adventure.
Czym jest motocykl typu cross?
Motocykl typu cross z założenia przeznaczony jest do sportowej jazdy w terenie – motocrossu. Jego największą zaletą jest idealne połączenie mocy z niską wagą, co przekłada się na doskonałe warunki do jazdy w terenie. Crossy można podzielić na dwa typy. Pierwszym jest „cross cywilizowany”, posiadający homologację drogową, wyposażony w kierunkowskazy, światła oraz elektronikę, np. rozrusznik. Przykładem jest Suzuki DRZ400.
Drugim typem jest motocykl crossowy przeznaczony wyłącznie do jazdy sportowej. Maszyny te nie mają homologacji drogowej, nie znajdziemy w nich świateł, kierunkowskazów czy rozrusznika. Odpalane są na tzw. kopa. Cechują się bardzo niską wagą oraz sporym zapasem mocy, który pozwala w sposób bezproblemowy poruszać się nawet po najtrudniejszym terenie. Przykładem jest Honda CRF. Pamiętajmy, ze w przypadku crossów wiele modeli występuje w wersji z homologacją drogową lub bez niej, np. Yamaha WR. | Enduro a cross |
Z klimatyzacji chętnie korzysta się przez cały rok, nie tylko latem. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest ona bezobsługowa i wymaga regularnego czyszczenia, aby nie powodowała negatywnych efektów ubocznych dla zdrowia kierowcy i pasażerów. Klimatyzacja – idealne środowisko dla drobnoustrojów
Klimatyzacja to niezwykle przydatny element wyposażenia samochodów, odpowiadający za schładzanie powietrza i jego osuszanie. W praktyce poprawia komfort jazdy i bezpieczeństwo, pozwalając np. na szybkie odparowanie szyb. Duża ilość wilgoci zbierająca się w układzie klimatyzacji, a w szczególności na parowniku, tworzy dobre warunki do wzrostu drobnoustrojów, takich jak chociażby grzyby. Zostają one wprowadzone do kabiny auta przez kratki nawiewu, a następnie wdycha je kierowca i pasażerowie.
Z tego powodu klimatyzacja może być przyczyną wielu chorób, przede wszystkim dróg oddechowych, takich jak zapalenia, astmy czy alergie. Osoby świadome zagrożenia z pewnością raz w roku przed okresem letnim zdecydują się na odgrzybianie układu klimatyzacji. W tym przypadku można skorzystać z usług profesjonalnego warsztatu, gdzie za czyszczenie zapłacimy ok. 100 zł, lub samemu zakupić niezbędny preparat odgrzybiający, by doprowadzić klimatyzację do właściwej kondycji.
Skuteczne i proste w użyciu preparaty
Najwygodniejsze produkty to takie, których można użyć z poziomu kabiny auta, a więc bez konieczności wprowadzania środka na parownik. Mają one postać aerozoli lub pianek. Przykładem jest Wurth Quick Fresh, którego zawartość wprowadza się do obiegu przez dyszę nawiewu znajdującą się przy nogach pasażera przedniego siedzenia. Rozpylacz opróżnia puszkę samoistnie, a gaz dociera do wszystkich elementów układu, odgrzybiając je. Cena za opakowanie to ok. 25 zł.
Wśród podobnych preparatów można wyróżnić Liqui Moly Klima Fresh (ok. 30 zł) oraz K2 Klima Fresh (ok. 12 zł). Pianki z kolei wprowadza się do układu przez kratki nawiewu kabiny. Przykładem może być Motip Airco Cleander (ok. 23 zł) lub Atas Clim (14 zł).
Odgrzybiające preparaty serwisowe
Dla uzyskania maksymalnej skuteczności w zakresie usuwania nieprzyjemnych zapachów i drobnoustrojów z układu klimatyzacji warto wybrać produkty aplikowane bezpośrednio na parownik przy pomocy specjalnej sondy. Ich użycie jest jednak nieco bardziej skomplikowane i wymaga zlokalizowania przewodu odprowadzającego wilgoć z parownika. Przykładem polecanego produktu jest środek niemieckiej marki Wurth, który kupimy za ok. 45 zł za opakowanie. Powinien on wystarczyć na dwa użycia. Jak informuje producent, preparat w ciągu 5 minut likwiduje 100% zarodników odpowiedzialnych za rozwój grzybów i innych drobnoustrojów.
Samodzielne odgrzybienie klimatyzacji nie jest skomplikowanym zadaniem, ale wymaga zdemontowania filtra kabinowego. Warto pamiętać o wymianie tego elementu, gdyż filtr przeciwpyłkowy stanowi rezerwuar niebezpiecznych bakterii. Oczyszczanie klimatyzacji powinno się przeprowadzać co najmniej raz w roku, najlepiej bezpośrednio przed okresem letnim. Warto również pamiętać o tym, że opisywane produkty odgrzybiają klimatyzację, ale nie są w stanie uzupełnić czynnika chłodzącego, którego ilość w układzie z biegiem czasu systematycznie się zmniejsza. | Niezawodne środki do samodzielnego oczyszczania klimatyzacji |
Ciepły kocyk to niezbędne wyposażenie każdego malucha. Nie do zastąpienia podczas drzemki na spacerze, w domu i w przedszkolu. Przyjrzyjmy się grubszym i puchatym przykryciom na chłodniejsze dni, z silikonowym wypełnieniem. Przemiły w dotyku, przyjemnie grzejący i mięciutki kocyk utuli do snu w każdej sytuacji i pozwoli poczuć przyjemną, domową atmosferę. Obecnie znajdziemy na rynku rozmaite propozycje nakryć dla dzieci – kocyki polarowe, z mikrofibry, naturalnej wełny czy materiałów syntetycznych, o różnej wielkości, w rozmaitych wzorach i kolorach. Od kilku sezonów najmodniejsze są jednak okrycia będące połączeniem tkaniny bawełnianej z kolorowym nadrukiem oraz przemiłego i miękkiego polaru minky. Jego charakterystyczna faktura, najczęściej w formie wypukłych kropek na całej powierzchni, i soczyste, jasne kolory sprawiły, że skradł serca dzieci, mam i krawcowych. W wersji letniej kocyki mają tylko te dwie warstwy, w opcji zimowej wszywana jest między nie ciepła włóknina silikonowa.
Lekkie i antyalergiczne
Silikonowa włóknina charakteryzuje się szeregiem zalet, które czynią ją idealnym uzupełnieniem dziecięcych tekstyliów. Po pierwsze, ma właściwości antyalergiczne, co jest niezwykle ważne dla dzieci podatnych na uczulenia, ale także wrażliwych np. na kurz i gromadzące się w nim roztocza. Wypełnienie jest puszyste, ale bardzo lekkie i nawet żłobkowicz nie będzie miał problemu z samodzielnym przykryciem się swoim kocykiem czy przenoszeniem go. Po drugie, włóknina silikonowa przeznaczona na dziecięce tekstylia produkowana jest z materiałów wysokiej jakości, idealnie biała i czysta, przewiewna, niewchłaniająca wilgoci oraz – co najważniejsze – gruba i ciepła, zapewniająca dziecku komfort w chłodne dni, nawet podczas spaceru na świeżym powietrzu.
Kolorowe kocyki
Poszukując dla dziecka kocyka z tkaniny bawełnianej lub bambusowejpołączonej z mięciutkim polarem minky, możemy się zdecydować na gotowe propozycje lub samodzielnie wybrać rodzaj tkaniny, kolorystykę i rodzaj nadruku oraz polaru, a także ewentualne ozdoby. Dzięki temu uzyskamy wyjątkowe i niepowtarzalne okrycie. Większość propozycji stanowią kocyki o wymiarach 75 cm x 100 cm, idealnie dostosowanych do gabarytów dziecka. Najpopularniejsze propozycje dla niemowlaków to kształty geometryczne – zygzaki, gwiazdki czy kropki nadrukowane na kontrastującym tle, więc wspaniale stymulujące wzrok maluszka. Dodatkowo mają wszyte po bokach aktywizujące metki, które zachęcają do zabawy, ćwiczenia paluszków i poznawania nowych faktur. Dla starszaków znajdziemy mnóstwo propozycji, które możemy dopasować do sympatii i zainteresowań dziecka: samochody i koparki, gwiazdozbiory i rakiety kosmiczne, laleczki, wesołe sówki, jeżdżące we wszystkie strony rowerki i wiele innych. Ceny różnią się w zależności od wybranego wzoru i wielkości kocyka, najtańsze kupimy już za 16,99 zł.
W zestawie z poduszką
Dla starszaków możemy wybraćzestaw składający się z kocyka i poduszki (od 56,99 zł). Komplety są dopasowane kolorystycznie lub uszyte z tkanin o kontrastujących barwach, dzięki czemu świetnie się uzupełniają. Taki duet idealnie sprawdzi się na wyjazdach, podczas leniuchowania w domu i drzemek w przedszkolu. Dla maluszków, które nie powinny jeszcze używać klasycznej, grubej poduszki, idealny będzie tzw. motylek, czyli amortyzujący podgłówek o kształcie dopasowanym do szyi i główki dziecka. Taki zestaw kupimy już za 69,99 zł. Poduszeczka doskonale nadaje się do fotelika samochodowego lub leżaczka, w którym skutecznie podtrzymuje główkę i zapobiega jej przechylaniu, a kocyk idealnie okryje, ogrzeje i utuli do snu.
Piękny, cieplutki i starannie wykonany kocyk lub zestaw z poduszeczką może być wspaniałym prezentem dla przyszłej mamy, niemowlaka i przedszkolaka. Zapewni komfort cieplny i wygodę, a podczas wyjazdu czy w przedszkolu pozwoli mieć ze sobą coś swojego, przytulnego i przypominającego dom. | Ciepłe kocyki z silikonową włókniną |
Łopata to jedno z najpopularniejszych i najbardziej wszechstronnych narzędzi ogrodniczych. Przydaje się m.in. do przekopywania grządek, przesadzania roślin, usuwania chwastów oraz przenoszenia piasku. Przedstawiamy najpopularniejsze rodzaje łopat ogrodowych, podpowiadamy, do jakich zadań można je wykorzystać, i radzimy, na co zwrócić uwagę podczas zakupów. Łopata łopacie nierówna
Łopata to narzędzie ręczne, które składa się z długiego lub krótkiego trzonka i części roboczej, czyli sztychu, nazywanego także łyżką bądź czerpakiem. Wykonana jest z metalu (np. hartowanej stali) bądź tworzywa sztucznego. Wielkość oraz kształt łopaty różni się w zależności od jej przeznaczenia. Modele zaprojektowane z myślą o kopaniu mają zazwyczaj wąski, ostro zakończony czerpak, natomiast służące do przenoszenia(np. piasku, kompostu czy zagrabionych liści) są dość szerokie i wklęsłe na środku. Do wzruszania ziemi czy przekopywania grządek najlepsze są duże i twarde łopaty o długim trzonku, który ułatwia pracę, natomiast do rozsadzania roślin – małe, wąskie łopatki z plastikową łyżką, która nie uszkodzi rośliny. W ogrodzie przydać się może także składana saperka z ząbkowanym brzegiem, idealna do rozrywania gęstego systemu korzeniowego chwastów.
Saperka wielofunkcyjna. Solidna, masywna i wytrzymała, ale jednocześnie lekka. Ma zaostrzone brzegi oraz ząbki do cięcia korzeni. Może służyć jako łopata bądź motyczka. W zestawie pokrowiec. Wymiary: 46 cm (rozłożona), 20 cm (złożona).
Szpadel ostry Fiskars 64S. Trzonek z selekcjowanego drewna, sztych ze stali hartowanej najwyższej jakości. Wytrzymałe połączenie głowicy z trzonkiem, wzmocnione przez tuleję. Uchwyt w kształcie litery D. Wymiary: 116 × 19 cm, waga: 1,6 kg.
Szpadel prosty Yato. Ostrze ze stali 1050Mn, trzonek metalowy z gumowanym uchwytem w kształcie litery D. Ergonomiczny kształt sprawia, że łopata bardzo dobrze leży w dłoniach. Idealne narzędzie do spulchniania i przenoszenia ziemi, a także do sadzenia. Wymiary: długość całkowita – 120 cm, długość sztychu – 28,5 cm, szerokość sztychu – 19,5 cm.
Łopatka Biowin.Dostępny model wąski lub szeroki. Trzonek wykonany z naturalnego lakierowanego drewna, sztych metalowy. Ergonomicznie wyprofilowany kształt ułatwia pracę. Idealna do sadzenia, przesadzania oraz rozsadzania roślin w domu i ogrodzie. Wymiary: 29 × 7 cm.
Na co zwrócić uwagę?
Wybierając łopatę ogrodową, należy zwrócić uwagę na kształt sztychu decydujący o jej przeznaczeniu. Najbardziej uniwersalny będzie model zakończony szpicem, który bez problemu poradzi sobie ze zbitymi warstwami ziemi oraz gęstą darnią. Szpadel prosty umożliwia natomiast przenoszenie większych porcji ziemi, dlatego lepiej sprawdzi się podczas kopania ziemi pod żywopłot. Warto pamiętać o tym, że im węższa jest łyżka łopaty, tym sztywniejsze i bardziej wytrzymałe będzie całe narzędzie. Dzięki łukowatemu kształtowi, rowkom na sztychu i odpowiedniej oprawie (może to być np. podwójne nitowanie) łopata może znosić większe obciążenia.
Ważny jest również materiał, z którego wykonano trzonek. Na rynku znajdziemy modele z lekkiego aluminium lub włókna węglowego, dzięki którym praca jest znacznie mniej wyczerpująca, ale wersjez twardego drewna i metalu lepiej radzą sobie z podłożem. Trzonek zakończony jest jednym z dwóch rodzajów uchwytów. Model w kształcie litery T pozwala na przyłożenie większej siły, a tym samym głębsze wbicie sztychu w ziemię, natomiast ze względu na jednopunktowy sposób mocowania łatwo go uszkodzić. Uchwyty w kształcie litery D są wytrzymalsze, ale nadają się raczej do prac precyzyjnych, a nie siłowych.
Ergonomia przede wszystkim
Najważniejsza w przypadku łopaty – przeznaczonej do prac wymagających używania siły mięśni – jest ergonomiczna konstrukcja. Odpowiednia wysokość trzonka, rodzaj uchwytu, kształt sztychu oraz ciężar narzędzia przekładają się na komfort pracy. Dobrze zaprojektowana i właściwie dobrana łopata ułatwia wykonywanie prac ogrodowych, gwarantuje większą wydajność, nie powoduje bólu pleców i sprawia, że korzystająca z niej osoba wolniej się męczy. | Rodzaje łopat ogrodowych |
Niesamowita grafika, realistyczny model jazdy, pełna gama wiernie odwzorowanych pojazdów i dynamicznie zmieniające się warunki atmosferyczne na torze – tak w skrócie można opisać jedną z lepszych gier wyścigowych tego roku. Jeśli gry wyścigowe czasem nużą z powodu ograniczonej liczby dostępnych samochodów, w *„Project Cars 2” z pewnością tego nie ma. *Nikomu nie grozi nuda, ponieważ na wirtualnym torze może poprowadzić ponad 180 licencjonowanych aut, w tym fabryczne modele, prototypy, klasyki, bolidy, gokarty, modele przygotowane do rally crossu i prawdziwe, egzotyczne supersamochody.
Auta i tory
Modele samochodów odwzorowano z dbałością o najdrobniejsze szczegóły – do tego stopnia, że czasami, oglądając powtórki, ma się wrażenie obcowania z filmem z prawdziwego, a nie wirtualnego toru.
W „Project Cars 2” równie dobrze mają się tory do jazdy. W grze do dyspozycji jest przeszło 130 tras, rozsianych w aż 60 lokalizacjach! Można się ścigać nie tylko na asfalcie, ale także szutrze czy lodzie.
Model jazdy w grze to najczystszej krwi symulator. Autorzy ze Slightly Mad Studios stworzyli realistyczną fizykę, odwzorowując nawet skomplikowaną pracę opon na ostrych zakrętach. Najlepszych wrażeń doświadczymy, korzystając z kierownicy ze sprężeniem zwrotnym Force Feedback.
Wielką zaletą gry „Project Cars 2” – oprócz zaawansowanego modelu jazdy – jest zaimplementowany system LiveTrack 3.0. Odpowiada on za dynamiczne zmiany pogody i warunki panujące na torze. Po rozpoczęciu wyścigu na czystej nawierzchni i w słoneczny dzień do mety można dotrzeć już w deszczu, na torze pełnym śladów od gumy naniesionej przez opony samochodów.
To jednak nie wszystko – w trakcie jazdy trafi się burza z piorunami lub unosząca się nad torem gęsta mgła. Ma to duże znaczenie i ogromny wpływ na prowadzenie auta, szczególnie podczas dłuższych wyścigów – a trzeba zaznaczyć, że w „Project Cars 2” rywalizacja pomiędzy graczami może trwać nawet 24 godziny. Kto nie jechał szalonym Renault Mègane V6 w deszczu, ten nie wie, co to prawdziwy strach.
Kariera w motosporcie
„Project Cars 2” to znakomita gra zarówno dla tych, którzy wolą ścigać się w pojedynkę, jak i gustujących w rywalizacji z żywymi przeciwnikami. Na początek warto wspomnieć o trybie kariery, który pozwala szlifować umiejętności kierowcy i walczyć ze sztuczną inteligencją komputera lub konsoli.
Kariera w „Project Cars 2” opiera się na znanym z prawdziwych wyścigów systemie drabinkowym. Gracz zaczyna od najniższego pułapu, po czym pnie się po kolejnych szczeblach kariery. Na początek wyzwaniem i celem będzie wygrana w serii wyścigów gokartami lub bolidami formuły najniższej klasy. Jeśli się to uda, można podpisać kontrakt z wybraną drużyną sportową i startować w kolejnych wyścigach. Wybór jest ogromny – zawody zostały podzielone wg producentów, modeli lub klas samochodów. Można startować również w bardziej ogólnych seriach wyścigów, np. na trasach o niskiej przyczepności czy modelami historycznymi. Zabawa zapewniona na długie godziny, a nawet dni, tygodnie i miesiące.
Dodatkową rozrywką są bardzo ciekawie zrobione tryby zdjęć, które pozwalają zatrzymać grę w dowolnym momencie i wykonać niesamowite ujęcie pędzącym samochodom z niemal dowolnego kąta.
Prawdziwy e-sport
„Project Cars 2” – jak określają twórcy – to gra stworzona przez graczy dla graczy. Celem autorów było wprowadzenie na rynek dobrego tytułu, który będzie naturalnym wyborem dla profesjonalistów i tych poważnie zajmujących się e-sportem. Po dłuższym czasie spędzonym z „Project Cars 2” można śmiało powiedzieć, że cel ten udało się osiągnąć.
W grę wbudowano zaawansowane opcje, które sprawiają, że jest znakomitą platformą do rywalizacji w sieci. Wystarczy wspomnieć o rozbudowanych rankingach czy opcjach do streamingu rozgrywek, aby zmagania kierowców na wirtualnym torze mogli oglądać również obserwatorzy. Z tej funkcji z pewnością ucieszą się organizatorzy i uczestnicy turniejów, jak również gracze czy youtuberzy chcący pochwalić się swoimi umiejętnościami przed znajomymi.
Czy warto?
Jeśli szukacie interesującej gry samochodowej – czy to dla siebie, czy na prezent dla bliskiej osoby – „Project Cars 2” będzie doskonałym wyborem. To zdecydowanie jeden z najlepszych tytułów wyścigowych wydanych w 2017 roku.
Gra dostępna na platformach: PC, PlayStation 4, Xbox One
Minimalne wymagania sprzętowe:
* procesor Intel Core i5-3450 3,5 GHz/AMD Athlon FX-8350 4,0 GHz
* pamięć RAM: 8 GB
* karta graficzna: GeForce GTX 680 lub lepsza
* dysk: 50 GB wolnego miejsca na dysku
* system operacyjny: Windows 7 lub 10
Zalecane wymagania sprzętowe:
* procesor Intel Core i7-6700K 4.0 GHz
* pamięć: 16 GB RAM
* karta grafiki 8 GB GeForce GTX 1080/Radeon RX 480 lub lepsza
* dysk: 50 GB HDD
* system operacyjny: Windows 10 | „Project Cars 2” – recenzja gry |
Wybieramy dziesięć najlepszych gier na iOS, które w listopadzie zrobiły na nas największe wrażenie. Real Boxing 2: Creed
O kontynuacji polskiego symulatora boksu wiedzieliśmy już na długo przed listopadową premierą, dopiero na kilkanaście dni przed pojawieniem się gry w AppStore okazało się jednak, że ta będzie też oficjalnym tytułem towarzyszącym filmowi utrzymanemu w świecie Rocky'iego. Na ekranach naszych iPhone'ów i iPadów zobaczymy zatem znane z kina postacie, także z tych klasycznych filmów! Nawet bez nich gra jest jednak ciekawa. Nie tylko ze względu na świetną jak na mobilne standardy grafikę, ale też rozbudowany tryb edycji postaci czy poprawione względem poprzednika sterowanie i fizykę zawodników. Tylko szkoda, że poza filmowymi aktorami, ci wciąż są anonimowi – bydgoscy twórcy nie mają licencji na wykorzystywanie wizerunku najpopularniejszych dziś bokserów.
This War of Mine
To już kolejna premiera This War of Mine, trzeba jednak o niej wspomnieć. Po debiucie na pecetach, tabletach z iOS-em i Androidem, wreszcie przyszła pora na smartfony. Mniejsze ekrany nie są może tak wygodne jak te z wcześniejszych urządzeń, ale z pomocą przychodzi tu przemodelowany interfejs. Konstrukcja gry z podziałem na stosunkowo krótkie dnie i noce sprzyja natomiast okazjonalnemu graniu w tramwaju czy autobusie. Polska produkcja zebrała morze nagród. Prawdziwym grzechem byłoby w nią nie zagrać, a wraz z tą premierą nie ma już żadnej wymówki.
Oddworld: Munch's Oddysee
Oddworld: Munch's Oddysee to wydana grubo ponad dekadę temu platformówka 3D, która w postaci HD wróciła ostatnio na PlayStation 3 i PS Vitę, a teraz doczekała się portu na iOS. Gra od ludzi z Oddworld Inhabitants utrzymana jest w charakterystycznym klimacie poprzedników. Dodanie trzeciego wymiaru i zmiana perspektywy nic tu nie zmieniła. Zmieniło się za to postrzeganie samego tytułu. Całość, mimo podciągniętej grafiki, może wydawać się dziś lekko archaiczna, ale warto zacisnąć zęby i się w nią wgryźć. Oddworld to prawdziwy klasyk. Może nie tak znany jak bracia Mario czy Crash Bandicoot, ale równie ważny dla platformówek.
The Whispered World
Dla fanów dwuwymiarowych, ręcznie malowanych przygodówek The Whispered World nie będzie żadną nowością. Jeżeli jednak przypadkiem do nich nie należysz (co jest całkiem prawdopodobne zważywszy na popularność gatunku), to warto, żebyś się tytułem tym mimo wszystko zainteresował. Wydany w 2009 roku postawił na stylowe (i ponadczasowe!) wykonanie, a także lekko groteskowy, zahaczający o klimaty Terry'ego Pratchetta humor. Klasyczna mechanika nie sprawiła natomiast problemów w przeniesieniu ruchów myszki na dotykowy interfejs. The Whispered World to bardzo dobra, klasyczna gra przygodowa od Daedalic Entertainment. Jeżeli jednak preferujesz „nowe" przygodówki, a do tego lubisz seriale HBO, to spójrz na kolejną pozycję.
Game of Thrones
Wirtualna saga dobiegła końca. Przenośne wydanie przygodowej gry Telltale nie idzie na żadne kompromisy względem stacjonarnych odsłon. To dokładnie ta sama fabuła i wybory, a także ich konsekwencje. Jak to w przypadku gier tego developera bywa, nie odgrywamy tu wydarzeń z ekranu telewizora, a po prostu przenosimy się do znanego świata, czasem spotykając znanych bohaterów. Jedynie zahaczająca o kanon fabuła wciąga jednak jak oryginał, a do tego oferuje podobne zwroty akcji. Tak, trup ściele się tu gęsto. Game of Thrones nie ma polskiego tytułu, sama gra też nie została zlokalizowana, do stuprocentowej frajdy z gry potrzebna jest więc znajomość języka angielskiego.
The Room Three
Jak sugeruje tytuł, The Room Three to już trzecia część wysoko ocenianej gry logicznej od Fireproof Studios. Polega na tym samym, co poprzednie odsłony – rozwiązywaniu kolejnych zagadek związanych z tajemniczymi skrzyneczkami. Tajemniczymi i rewelacyjnie odwzorowywanymi. W poprzednich odsłonach obiekty te był niejako zawieszone w próżni. Większa moc najnowszych urządzeń z iOS-em na pokładzie pozwoliła teraz na wymodelowanie otoczenia. Nie ma to wpływu na mechanikę gry, ale skutecznie buduje i tak niezły już klimat. Pamiętajcie tylko, że nie zagracie na sprzętach starszych niż trzeci iPad i iPhone 5.
Neon Drive
Retro-futurystyczna gra wyścigowa nawiązująca do arcade'owych klasyków z lat 80. Zarówno grafiką (choć nie ma pixelartu, a jest tamten styl) jak i uproszczonym sterowaniem. Nic bardziej skomplikowanego się jednak na dotykowych ekranach w sterowaniu samochodem nie sprawdza, jest to więc dobry wybór. Futurystyczne są trasy, a także spotykani tam przeciwnicy. Ciekawa mieszanka wybuchowa z doskonałym soundtrackiem.
Lost Horizon
Kolejna platformówka 2D sprzed kilku lat, która ląduje na urządzeniach z dotykowym sterowaniem. Lost Horizon debiutuje na gadżetach z iOS-em. W przeciwieństwie do przenoszonych ostatnimi czasy na iPady gier Daedalic Entertainment grafika trochę się zestarzała, ale rozgrywka już nie. Lata 30. XX wieku i historia poruszająca zbliżone do Indiany Jonesa wątki wciąż mają swój urok.
Zodiac: Orcanon Odyssey
Pełnej krasy jRPG dedykowany systemom mobilnym? Tak, ale na 10 godzin z hakiem. Platforma docelowa zobowiązuje. W grze maczali palce ludzie, których znajdziemy w creditsach Final Fantasy. Uroczo wygląda też grafika, choć ma swoją cenę – najnowsze urządzenia Apple'a, starsze są po prostu za słabe. Zodiac: Orcanon Odyssey z racji przynależności gatunkowej to ciekawa rzecz nie tyle dla fanów jRPG, co ludzi którzy dotąd omijali go szerokim łukiem. Pokazująca podstawy, a niewyrywająca z życia 100 godzin.
Star Wars: Galaxy of Heroes
Electronic Arts nie wykupiło do Disneya praw do „Gwiezdnych Wojen” tylko po to, żeby stworzyć nowego Battlefronta. Uniwersum zasługuje na więcej gier, także tych mniejszych. Star Wars: Galaxy of Heroes to kolejna z nich. Zagramy za darmo, wydając rozkazy naszym podopiecznym znanym z wielkiego ekranu. Esencją gry jest kolekcjonowanie bohaterów. Mała rzecz, która bez metki „Gwiezdnych Wojen” raczej nie zwróciłaby naszej uwagi, ale ciemna strona mocy robi swoje. | TOP 10 najciekawszych gier listopada na iOS |
Kiedyś obowiązkowym prezentem na komunię był rower górski. Dziś "góral" nadal cieszy się sporą popularnością, ale o wiele bardziej nowatorskim i ciekawszym prezentem będzie deskorolka elektryczna. Sprawdźmy najciekawsze modele w różnych cenach, na które warto zwrócić uwagę. GoClever City Board S6
Prędkość maksymalna: 15 km/h
Zasięg: 20 km
Maksymalne obciążenie: 120 kg
Średnica kół: 6,5 cala
Moc: 2 x 250 W
Czas ładowania: do 120 minut
Waga: ok. 10,2 kg
Funkcje i dodatki: oświetlenie LED, wbudowany głośnik Bluetooth, bezprzewodowy pilot
box:offerCarousel
Pierwszą propozycją w naszym zestawieniu jest model GoClever City Board S6. Za około 600 złotych dostaniemy deskorolkę elektryczną z kołami o średnicy 6,5 cala, która jest w stanie rozpędzić się do 15 km/h. Nie jest to wiele, ale z jednej strony zapewni sporo emocji, z drugiej zaś taka prędkość jest bezpieczna dla użytkownika. Urządzenie wyposażono również w głośnik, który pozwoli słuchać muzyki w czasie podróży, zaś dedykowana torba zapewni ochronę podczas transportu.
GoClever City Board S10
Prędkość maksymalna: 15 km/h
Zasięg: 20 km
Maksymalne obciążenie: 120 kg
Średnica kół: 10 cali
Moc: 2 x 350 W
Czas ładowania: do 120 minut
Waga: ok. 11,6 kg
Funkcje i dodatki: oświetlenie LED, wbudowany głośnik Bluetooth, bezprzewodowy pilot, pompowane koła
box:offerCarousel
W cenie około 800 złotych znajdziemy z kolei model GoClever City Board S10. W tym przypadku mamy do czynienia z deskorolką, którą wyposażono w koła o średnicy 10 cali, co przekłada się na większą mobilność, łatwiejsze manewrowanie po nierównej powierzchni itp. Ciekawostką są również pompowane opony, które poprawiają komfort jazdy oraz przyczepność.
Skymaster Wheels 6,5 Dual
Prędkość maksymalna: 15 km/h
Zasięg: 20 km
Maksymalne obciążenie: 120 kg
Średnica kół: 6,5 cala
Moc: b.d.
Czas ładowania: do 120 minut
Waga: ok. 10 kg
Funkcje i dodatki: oświetlenie LED, wbudowany głośnik Bluetooth, dedykowana aplikacja na smartfona, odporność na wodę i kurz
box:offerCarousel
Następna propozycja to model Skymaster Wheels 6,5. W cenie około 900 złotych otrzymamy solidną deskorolkę dostępną w kilku wersjach kolorystycznych. Tu również mamy do dyspozycji wbudowany głośnik oraz moduł Bluetooth, zaś odporność na kurz i wodę (standard IP54) pozwoli na korzystanie z urządzenia nawet podczas mżawki.
Kawasaki KX-PRO 6,5
Prędkość maksymalna: 15 km/h
Zasięg: 20 km
Maksymalne obciążenie: 100 kg
Średnica kół: 6,5 cala
Moc: 2 x 250 W
Czas ładowania: do 180 minut
Waga: ok. 10 kg
Funkcje i dodatki: odporność na wodę i kurz, pompowane koła, wytrzymała konstrukcja
box:offerCarousel
Kolejny model to Kawasaki KX-PRO 6,5. Za około 1000 złotych otrzymujemy futurystycznie zaprojektowaną deskorolkę z pompowanymi kołami o średnicy 6,5 cala, mocnymi silnikami oraz zasięgiem do 20 kilometrów – to wystarczy, aby zrobić sobie wycieczkę po mieście. Również w tym przypadku producent zapewnił odporność na kurz i wodę, zgodnie z certyfikatem IP54.
YESdzik V3
Prędkość maksymalna: 15 km/h
Zasięg: 20 km
Maksymalne obciążenie: 100 kg
Średnica kół: 6,5 cala
Moc: 2 x 350 W
Czas ładowania: do 180 minut
Waga: ok. 10 kg
Funkcje i dodatki: głośnik Bluetooth, aplikacja mobilna, mocne silniki
box:offerCarousel
Kolejna propozycja w cenie około 1000 złotych – YESdzik V3. To propozycja polskiej marki, która ma w swojej ofercie kilka ciekawych modeli. Urządzenie posiada zarówno moduł Bluetooth, jak i wbudowany głośnik bezprzewodowy, dzięki któremu podczas podróży po parku można słuchać ulubionej muzyki. Oprócz tego deskorolka posiada trzy tryby prędkości oraz dwa silniki o mocy 350 W każdy.
Razor Hovertrax 2.0
Prędkość maksymalna: 13 km/h
Zasięg: 60 minut jazdy
Maksymalne obciążenie: 100 kg
Średnica kół: 6,5 cala
Moc: 2 x 350 W
Czas ładowania: do 180 minut
Waga: ok. 12 kg
Funkcje i dodatki: obudowy w różnych kolorach, wyjmowane baterie, oświetlenie LED
box:offerCarousel
Na zakończenie najdroższa, ale i najciekawsza propozycja. Kosztująca około 2000 złotych deskorolka Razor Hovertrax 2.0 posiada wiele ciekawych i przydatnych dodatków. Jednym z nich jest z pozoru banalny wskaźnik naładowania baterii. Pozwala on kontrolować stan naładowania i przykładowo zrezygnować z dalekiej wycieczki, gdy poziom energii zbliża się do zera. Poza tym baterie można wyjąć, wymienić na naładowany zestaw i dalej cieszyć się jazdą. | Kupujemy elektryczną deskorolkę do 1,5 tys. zł – na co zwrócić uwagę |
Idealna sukienka na studniówkę powinna pięknie wyglądać nie tylko na wieszaku. Dobrze, jeśli podkreśla atuty twojej sylwetki, skrzętnie tuszuje niedoskonałości i źródła kompleksów. Jak zabrać się do poszukiwań? Nie każda maturzystka może pochwalić się idealną figurą o kształcie klepsydry. Nieproporcjonalnie szerokie lub za wąskie biodra, brzuszek czy wydatne ramiona da się jednak zniwelować za pomocą odpowiednio dobranej kreacji. Jak to zrobić? Zacznij od zdefiniowania swoich kształtów i określenia celu, jaki chcesz osiągnąć. To bardzo proste!
Sukienki na studniówkę dla figury gruszki
Gruszka to bardzo popularny wśród kobiet typ sylwetki. Charakteryzuje się nieproporcjonalnie szerokimi biodrami w stosunku do górnych partii ciała: ramion i biustu. Panie o takiej figurze swoimi balowymi kreacjami powinny podkreślać dekolt. Szerokie wycięcia w kształcie litery V, jak i odkryte plecy to świetny wybór! Można też bez obaw stawiać na stylizacje, gdzie elementy ozdobne nagromadzone są przy szyi. W podkreśleniu wąskiej talii niezastąpione okażą się paski. W tym przypadku dół może być puszczony swobodnie, aż do ziemi lub rozszerzać się w kształcie litery A i ukrywać masywne uda. Przy dopasowanych kreacjach warto zainwestować w bieliznę wyszczuplającą, która dobrze wygładzi wszelkie nierówności.
Sukienki na studniówkę dla figury jabłka
Kobiety o figurze jabłka zwykle narzekają na krągłości w środkowych partiach ciała. Ich problemem jest obfity brzuch, jednak zaletą pełny biust. Suknia balowa powinna zwracać uwagę na dekolt i ukrywać brak zaznaczonej talii. Dzięki krojom kopertowym to zadanie będzie wykonane! Wcięcie w kształcie szpicu świetnie wydłuża sylwetkę. Drapowany, lejący dół doda kształtu biodrom i sprawi, że będą bardziej proporcjonalne. Unikaj bezkształtnych, workowatych kreacji! Stawiaj na mocne kolory i kontrasty w ich połączeniach.
Sukienki na studniówkę dla figury kielicha
Szerokie ramiona i wąskie biodra to cechy wyróżniające figurę kielicha. Zrównoważenie takiej sylwetki to bardzo prosty zabieg, który łatwo jest wykonać z pomocą sukienki balowej. Omijaj modele z odkrytymi ramionami oraz bufiaste rękawki. Podkreśl talię, a dół sukienki niech nadaje ciału objętości. Wybieraj wśród plis i falban. Tobie zwłaszcza dedykowane są rozkloszowane spódnice wspierane na kilku warstwach tiulowej halki.
Sukienki na studniówkę dla chłopięcej figury
Brak zarysowanego biustu i płaska pupa to domeny typowo chłopięcej figury, z której posiadaniem boryka się wiele kobiet. Szczupła sylwetka wymaga dodania objętości. Dzięki sukienkom o dekoltach w serduszko lub łódkę sprawisz, że górne partie ciała optycznie się poszerzą. Szukaj tez drapowań na wysokości gorsetu. Dzięki nim twój biust wyda się pełniejszy. Zaznacz talię za pomocą odcięcia w fasonie lub ozdobnego paska. Dół powinien być rozszerzany, co pozwoli dopełnić idealnej klepsydry. Nie zapomnij o obcasach, które dodadzą twoim ruchom kobiecości.
Sukienki na studniówkę dla figury klepsydry
Jeśli możesz pochwalić się podobnym obwodem bioder co biustu, a do tego wcięciem w talii, jesteś prawdziwą szczęściarą! Do takiej sylwetki dąży każda kobieta, a twój studniówkowy outfit powinien jedynie podkreślać idealne kształty! Wybieraj suknie opływowe, dopasowane tak, aby jak najlepiej pokazywać atuty. Odrzuć workowate kroje i zabudowane dekolty.
Idealna sukienka to gwarancja doskonałego nastroju podczas zabawy studniówkowej. Jeśli jeszcze nie wybrałaś modelu dla siebie, zacznij od określenia kształtu swojej sylwetki. To najlepsza wskazówka w drodze do celu! | Studniówka 2017 – dobierz suknię balową do swojej figury |
Odpowiednie przygotowanie gruntu pod uprawę lub wysiewanie trawy ma ogromne znaczenie dla późniejszego rozwoju roślin. Dlaczego rozluźnianie i napowietrzanie gleby jest tak ważne? Piękny i zdrowy ogród
Największym wrogiem przydomowych ogrodów są chwasty, które zamieniają się w gęstą darń. Nie przepuszcza ona powietrza i promieni słonecznych, powodując niedotlenienie gleby. Blokuje również przenikanie składników odżywczych do głębokich warstw gruntu, co pogarsza jakość podłoża i uniemożliwia roślinom prawidłowy rozwój. Najlepszym sposobem na rozwiązanie tego problemu jest regularna wertykulacja i napowietrzanie gleby, nazywane w skrócie aeracją. Wszystkie te czynności mają za zadanie przerwanie filcu, czyli zewnętrznej warstwy pokrywającej ziemię, oraz rozluźnienie gleby. Dzięki temu możliwa jest wymiana gazowa – powietrze dostaje się do gleby, a dwutlenek węgla powstający w procesach metabolicznych zachodzących w ziemi zostaje odprowadzony na zewnątrz – nawozy oraz woda przedostają się zaś do głęboko położonych warstw korzeniowych. Regularne spulchnianie, rozluźnianie oraz napowietrzanie gleby tworzy optymalne warunki do wysiewu, pobudza wzrost roślin i poprawia ich zdolności regeneracyjne.
Metody ręczne
W początkowym stadium rozwoju darni oraz w małych ogrodach do napowietrzenia i spulchnienia gleby można wykorzystać proste narzędzia ogrodnicze. Wertykulację wykonuje się grabiami o ostrych zębach, które doskonale radzą sobie z grubą warstwą filcu pokrywającego ziemię. Można je również wykorzystać do powierzchniowego napowietrzania gleby, które polega na nakłuwaniu gruntu w taki sposób, aby rozpocząć wymianę gazową. W tym wypadku można również skorzystać z wideł ogrodniczych, które są dłuższe i umożliwiają wykonanie aeracji wgłębnej. Jest to ważny zabieg w przypadku ciężkiej, gliniastej gleby o słabej przepuszczalności, rzadko stosuje się go na gruntach piaszczystych. Ciekawym rozwiązaniem są aeratory, które wyglądają jak klapki z kolcami. Wystarczy przymocować je do butów specjalnymi elastycznymi pasami i przespacerować się po ogrodzie, aby poprawić jakość gleby.
Wertykulator Wolf-Garten. Ręczny model wahadłowy wyposażony w ostre noże hartowane, lekko pracujące koła oraz wygodny trzonek o długości 140 cm. Idealny do gruntownego czyszczenia małych trawników z mchu oraz filcu. Szerokość robocza: 30 cm. Cena: od 102 zł.
Metody maszynowe
Manualna wertykulacja oraz aeracja gruntu jest rozwiązaniem oszczędnym, ale męczącym i czasochłonnym – szczególnie w przypadku dużych ogrodów. Aby praca była efektywniejsza, warto skorzystać ze specjalnych urządzeń, czyli wertykulatora oraz aeratora, które budową przypominają klasyczną kosiarkę. Najbezpieczniejsze dla środowiska, a przy okazji najtańsze są modele bez własnego napędu, które trzeba popychać. Są znacznie wydajniejsze niż grabie czy widły, ale konieczność korzystania z siły mięśni istotnie ogranicza czas pracy. Wygodniejszym rozwiązaniem są urządzenia spalinowe oraz elektryczne, przy czym te ostatnie są cichsze i tańsze w eksploatacji. Do wyboru mamy modele akumulatorowe, które pozwalają na dotarcie do najdalszych zakamarków ogrodu, ale o krótkiej żywotności (maks. kilkadziesiąt minut), oraz przewodowe. Dzięki stałemu dostępowi do źródła energii elektrycznej mogą działać przez kilka godzin bez przerwy, ale mają ograniczony zasięg. Urządzenia spalinowe uznawane są za najbardziej profesjonalne, ale wydzielają szkodliwe dla zdrowia opary i trzeba w nich uzupełniać paliwo.
Urządzenie wielofunkcyjne Hecht. Elektryczny model 2 w 1, łączący funkcje wertykulatora oraz aeratora. Wyposażony w 16 stalowych noży z 6-stopniową regulacją położenia, wałek sprężynowy oraz kosz o pojemności 35 l. Idealny do ogrodów o maks. powierzchni 800 m². Obudowa wykonana z tworzywa sztucznego. Szerokość robocza: 32 cm. Moc: 1500 W. Cena: 339 zł.
box:offerCarousel
Równowaga cena – jakość
W przypadku wertykulatorów i aeratorów elektrycznych lub spalinowych (nazywanych samojezdnymi) ważne są: moc silnika, szerokość pracy, gatunek oraz rodzaj tworzywa, z którego wykonano elementy robocze i korpus, a także marka silnika. Najtrwalsze są modele z korpusem metalowym, ale dobrze sprawdzają się również polipropylenowe. Noże powinny być wykonane ze stali nierdzewnej, która jest odporna na uszkodzenia i zwiększa efektywność pracy. Warto pamiętać, że jakość materiałów przekłada się bezpośrednio na trwałość urządzenia, dlatego nie warto na nich oszczędzać. Ceny aeratorów wahają się od 20 zł za modele ręczne do 500 zł za średniej klasy wersje samojezdne. Średnia cena wertykulatorów elektrycznych wynosi ok. 600 zł, natomiast za spalinowe trzeba zapłacić min. 1200 zł. W sklepach są również maszyny łączące funkcje obu wymienionych urządzeń.
Napowietrzanie, rozluźnianie i spulchnianie gleby jest niezbędne, jeżeli zależy nam na zadbanym ogrodzie ze zdrową roślinnością oraz udanych plonach. Sprawdź, które urządzenia będą najlepsze dla ciebie! | Jak rozluźnić i napowietrzyć glebę? |
Wystarczy chwila nieuwagi, by przypadkowo uderzyć się o kant stołu albo potknąć się i upaść, co skutkuje stłuczeniem i pojawieniem się siniaków. Nie trzeba uprawiać sportu wyczynowo, aby doszło do bolesnego zdarzenia. Istnieją jednak domowe sposoby, które pomagają przyspieszyć gojenie siniaków. Jak powstaje siniak?
Siniak to krwiak, który świadczy o tym, że doszło do wylewu krwi do wnętrza ciała w wyniku pęknięcia cienkich naczyń krwionośnych. Jako przyczynę jego powstania wskazuje się stłuczenie, uderzenie o tępy przedmiot lub intensywne ćwiczenia. Skutkiem takiego zdarzenia jest czerwony obrzęk, którego kolor zmienia się początkowo na granatowy, następnie na zielony, a w końcowej fazie na żółty. Zmiana koloru jest związana z procesem rozkładu hemoglobiny – składnika krwi.
Zazwyczaj siniak znika z powierzchni skóry po upływie tygodnia, jednak możemy przyspieszyć proces gojenia, stosując domowe metody z wykorzystaniem produktów znajdujących się w kuchni.
Okłady z lodu na siniaki i stłuczenia
Jednym z najpopularniejszych sposobów na siniaki jest zimny okład, który należy stosować z przerwami przez 24 godziny od momentu stłuczenia. Najczęściej wykorzystuje się w tym celu woreczek z kostkami lodu, żelowy kompres albo nóż. Jeśli do upadku, a w konsekwencji do siniaków, dojdzie poza domem i nie mamy dostępu do wymienionych akcesoriów, można do obolałej części ciała przyłożyć zimną butelkę.
Warto pamiętać, że czas kontaktu stłuczonego miejsca z lodem nie powinien być dłuższy niż 10 minut jednorazowo. Dlaczego zaleca się stosować lód na siniaki i stłuczenia? Niskie temperatury sprzyjają procesowi regeneracji tkanki, ponieważ obkurczają naczynia krwionośne. W rezultacie krwiak nie rozprzestrzenia się, a ból się zmniejsza.
Kompres z roztworem z sody na siniaki i stłuczenia
Jeśli nie ustrzegliśmy się upadku i doszło do stłuczenia, na bolące i siniejące miejsce możemy zastosować kompres nasączony roztworem sody. W tym celu należy przygotować mieszaninę z łyżeczki sody oczyszczonej i połowy szklanki zimnej wody. Sodę możemy zastąpić octem, który łączymy z wodą w takich samych proporcjach. Roztworem nasączamy ręcznik lub gazę i przykładamy na kwadrans do kontuzjowanego miejsca.
Okład z wykorzystaniem oliwy i czosnku na siniaki i stłuczenia
Na siniaki i stłuczenia możemy zastosować również okład z wykorzystaniem produktów spożywczych, które z pewnością znajdują się w każdej kuchni. Do jego przygotowania będziemy potrzebować kilku ząbków czosnku i 2 łyżek oliwy. Czosnek należy przecisnąć przez praskę i połączyć z oliwą z oliwek w misce.
Tak przygotowaną mieszaninę nakładamy na bolące miejsce i przykrywamy gazą. Zabieg należy powtórzyć kilka razy w trakcie dnia. Każdorazowo powinien trwać kilkanaście minut. Warto pamiętać, że kompresu z czosnku i oliwy nie można stosować na rany otwarte, ponieważ związki siarki zawarte w czosnku mogą podrażnić uszkodzony naskórek.
Okład z liści kapusty na siniaki i stłuczenia
W przypadku pojawienia się siniaków na ciele możemy także zastosować sposób naszych babć, to znaczy kompres z kapusty, której liście zawierają witaminę C. Aby przygotować okład z tego warzywa, należy oddzielić kilka liści i kilka razy uderzyć ich wewnętrzną część tłuczkiem do mięsa tak, by wypuściły sok. Następnie przykładamy liść (jego wewnętrzną stroną) na posiniaczoną skórę, owijamy bandażem i pozostawiamy na noc. Tę metodę stosuje się, gdy siniakowi towarzyszy ból i obrzęk.
Siniaki możemy rozmasować dłonią, wykonując kuliste ruchy, dzięki czemu zmniejszymy ich widoczność. Masaż nie przyspieszy jednak procesu gojenia. W tym celu warto zastosować sprawdzone domowe sposoby. | Domowe sposoby na siniaki i stłuczenia |
Kuchnia afrykańska wbrew pozorom jest bardzo eklektyczna. Łączy ze sobą wpływy wielu kultur i tradycji. Przede wszystkim opiera się na prostych przepisach i łatwo dostępnych produktach. Znajdziesz w niej mnóstwo warzyw i owoców oraz zboża i mięso. Kuchnia ta jest również bardzo zdrowa, gdyż opiera się przede wszystkim na naturalnych składnikach. Nie znajdziesz w niej produktów przetworzonych, gotowych deserów czy gazowanych napojów. Dostarcza za to mnóstwo cennych składników odżywczych, błonnika, witamin i składników mineralnych. Zasmakuj w smacznych dodatkach tej kuchni.
Kawa ziarnista Malawi
Kawa to – obok mleka i herbaty – ulubiony dodatek do potraw mieszkańców Czarnego Lądu. Jednak afrykańska kawa w niczym nie przypomina lubianej przez Polaków kawy rozpuszczalnej. Kawa ziarnista Malawi pochodzi z niewielkich plantacji znajdujących się w regionie Geisha w Etiopii. Są one położone na wysokości od 1300 do 1550 m n.p.m. Poza tym jest ona uprawiana na Kostaryce i w Panamie. Ma delikatny, kwaśny posmak z wyczuwalnymi nutami białego wina, jagód, mango, papai i mandarynek, a także mocny aromat kwiatów jaśminu. Działa pobudzająco. To w 100 proc. Arabica. Najlepiej smakuje parzona po turecku oraz z ekspresu.
Sos piri piri
Większość osób myśli, że to sos używany głównie przez mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego, ale jego pierwotna receptura powstała właśnie w Afryce. To sos dla smakoszy o bardzo mocnym podniebieniu. Wielbicie delikatnych smaków mogą nie sprostać jego ognistej naturze. Najlepszy sos piri piri powinien składać się wyłącznie z naturalnych składników: owocowego octu, afrykańskich papryczek, papryczek chili, soli, czosnku i imbiru. Można nim marynować mięso, a także dodawać do ziemniaków, grillowanych warzyw i czekoladowych deserów.
Surowe kakao
Największe uprawy kakaowca znajdują się właśnie w Afryce. Aż 70 proc. ziaren pochodzi z krajów zachodniej części tego kontynentu – Wybrzeża Kości Słoniowej, Nigerii, Ghany i Kamerunu. Mieszkańcy tych rejonów uważają surowe ziarna kakaowca za pokarm bogów. Nic dziwnego, są źródłem antyoksydantów, które chronią organizm przed działaniem wolnych rodników odpowiedzialnych za rozwój chorób nowotworowych i starzenie się organizmu. Surowe kakao to doskonała przekąska, ale też wyjątkowy dodatek do deserów czy koktajli. Ziarna wzmacniają serce i naczynia krwionośne, poprawiają pamięć i koncentrację oraz łagodzą stres. Afrykańczycy uważają je za sekret swojego znakomitego zdrowia.
Teff
Teff to tradycyjne ziarno afrykańskie, z którego przygotowuje się bezglutenową, ekologiczną mąkę. Pochodzi z południowo-wschodniej Afryki i jest głównym składnikiem pożywienia lokalnej ludności. Zawiera mnóstwo błonnika i więcej białka niż jakiekolwiek inne ziarno. To także doskonałe źródło żelaza, tiaminy, ryboflawiny, niacyny i witaminy B6. Regularne spożywanie zboża chroni przed anemią, rakiem okrężnicy i cukrzycą. Z mąki możesz przygotować pyszną i przede wszystkim zdrową pizzę, bułeczki lub ciągnący się chleb.
Sproszkowany baobab
Baobab kojarzy nam się przede wszystkim z drzewem. Mieszkańcy Afryki od wieków korzystają z jego leczniczych właściwości. Tam konsumuje się liście, owoce, olej, a nawet młode pędy. Na szczęście my również możemy sprawdzić jego działanie. Sproszkowany baobab powstaje ze zmielonego miąższu owoców. Ma lekko kwaśny smak i jest idealnym dodatkiem do sosów sałatkowych, koktajli, jogurtów i deserów. Zawiera mnóstwo błonnika pokarmowego. To idealny superfood dla osób chcących zrzucić kilka kilogramów. | Smaczne dodatki, których jeszcze nie jadłeś: kuchnia afrykańska |
Stały dostęp do ciepłej wody to jeden z przywilejów cywilizacyjnych, bez którego trudno nam się dzisiaj obejść. Mieszkańcom domów i mieszkań niepodłączonych do sieci komunalnej będzie potrzebne specjalne urządzenie do jej ogrzania. Podpowiadamy, jak wybrać ekologiczny podgrzewacz wody, dzięki któremu na stałe obniżymy comiesięczne rachunki. Rodzaje podgrzewaczy
Do podgrzewania wody użytkowej może służyć jedno urządzenie centralne lub kilka niezależnych, rozmieszczonych przy punktach poboru (np. obok zlewu w kuchni czy umywalki w toalecie). Ich podstawowy podział dotyczy sposobu, w jaki podgrzewają wodę (przepływowe lub pojemnościowe), oraz rodzaju zasilania (gazowe, elektryczne, opałowe). Wybierając podgrzewacz, powinniśmy wziąć pod uwagę kilka istotnych czynników: ilość wody do dyspozycji, szybkość jej podgrzewania, koszty eksploatacji, sposób montażu, komfort użytkowania oraz dostępny metraż.
Oszczędne modele gazowe
Jeżeli zależy nam na niskich kosztach eksploatacji, powinniśmy wybrać przepływowy podgrzewacz gazowy. Pracuje wyłącznie w momencie odkręcenia kranu i nie nagrzewa całego zbiornika wody na zapas (jak modele pojemnościowe), jednak w zamian za to na jej ciepły strumień trzeba trochę poczekać. Podgrzewacze przepływowe zajmują niewiele miejsce, ale przypisane są z reguły do jednego pomieszczenia. Oznacza to, że będziemy potrzebowali przynajmniej dwóch, aby ogrzewać wodę zarówno w kuchni, jak i w łazience, dlatego te urządzenia polecane są do niewielkich domów jednorodzinnych.
Jeśli zależy nam na znacznym obniżeniu kosztów eksploatacji, powinniśmy wybrać podgrzewacz bez płomienia dyżurnego, który nieustannie pobiera gaz. Nowoczesne urządzenia wyposażone są w zapalniki elektroniczne (zasilane energią elektryczną lub baterią) oraz hydrodynamiczne (iskrę zapalającą gaz wytwarza w nich turbina). Minusem podgrzewaczy elektrycznych jest niestała temperatura wody, wynikająca z wahań ciśnienia gazu. Aby uniknąć poparzenia gorącą wodą, trzeba będzie zainwestować w dodatkowe urządzenia (np. stabilizator ciśnienia lub baterię termostatyczną).
Oszczędne modele elektryczne
Nieco droższe, choć również polecane są przepływowe podgrzewacze elektryczne. Mają ograniczoną wydajność, zależną od mocy elementów grzejnych. Dla przykładu urządzenie o mocy 6 kW dostarcza mniej więcej 3 litry wody o temperaturze 40°C na minutę, co wystarcza do umycia naczyń. Jest ono stosunkowo niewielkie, dlatego musi być zamontowane blisko punktu poboru (np. pod zlewem). Wymaga to wydzielenia dodatkowego miejsca, ale ogranicza czas przepływu wody przez rury oraz straty ciepła. Aby wziąć prysznic lub przygotować kąpiel, trzeba mieć podgrzewacz o mocy kilkunastu kW, który przy okazji zasili kilka punktów poboru jednocześnie.
Nowoczesne modele podgrzewaczy elektrycznych wyposażone są w regulację temperatury oraz układ automatycznie dostosowujący moc urządzenia do ilości przepływającej przez nie wody. Najbardziej zaawansowane podgrzewacze mają zdalne układy sterowania, które można zamontować w innym pomieszczeniu, co ułatwia ich obsługę. Trzeba jednak pamiętać, aby przed zakupem elektrycznego podgrzewacza do łazienki sprawdzić stopień ochrony IP, zależny od szczelności obudowy. Określa on odporność urządzenia na kontakt z wodą, np. model o IP 25 można umieścić nawet w strudze wody, podczas gdy ten o IP 24 wytrzymuje tylko lekkie chlapnięcia.
Inne modele podgrzewaczy wody
Na rynku znajdziemy również wygodne podgrzewacze pojemnościowe z wbudowaną grzałką, które umożliwiają ogrzanie naraz od 60 do nawet 200 litrów wody. Są wygodne i bezpieczne, ale bardzo kosztowne. Im większy zbiornik, tym więcej mocy potrzebuje, aby podgrzać znajdującą się w nim wodę. Za każdym razem podgrzewa całą zawartość, co powoduje nieracjonalne wykorzystanie energii. Mniejszy pobór mocy przekłada się z kolei na dłuższy czas oczekiwania na wodę, czyli konieczność włączenia podgrzewacza nawet godzinę przed planowaną kąpielą. W dużych obiektach często montuje się podgrzewacze opałowe (np. na ekogroszek lub drewno), połączone z centralnym systemem ogrzewania. Krótko mówiąc, włączenie ogrzewania w pomieszczeniu powoduje jednoczesne podgrzanie wody użytkowej. | Oszczędne podgrzewacze wody. Co wybrać? |
Ugrzęźnięcie w błocie może przytrafić się nie tylko miłośnikom off-roadu. Warto więc wiedzieć, jak się zachować, by skutecznie i szybko wyjechać z takiej pułapki i nie uszkodzić samochodu. Popularne w świecie właścicieli samochodów terenowych powiedzenie mówi, że „im lepsza terenówka, tym dalej trzeba iść po traktor”. To oczywiście nieco żartobliwe stwierdzenie, ale zawiera sporo prawdy. Takie sytuacje mogą przydarzyć się każdemu. Wyjazd na spacer do lasu, jazda skrótem, który jeszcze latem był przejezdny, czy chwila nieuwagi, poślizg i zsunięcie się do rowu. To bardzo stresujące, zwłaszcza jeśli wydarzyło się pierwszy raz. Ale to nie koniec świata.
Zrób to sam
Najpierw spróbujmy wyjechać, korzystając z drugiego zamiast pierwszego biegu. Wszystko na nic? Spróbujmy „rozbujać” auto, podjeżdżając delikatnie (na ile to możliwe) do przodu i do tyłu.
Jeśli nawet to nie pomaga, lepiej nie buksować kołami i nie doprowadzać do głębszego zakopania się. Podłóżmy pod napędzaną oś dywaniki gumowe lub – jeśli ich nie ma – gałęzie czy deski, które znajdziemy w pobliżu.
Gdy się nie uda
Bywa jednak i tak, że żadne z wymienionych sposobów nie dają rezultatu. To oznacza, że trzeba poprosić o pomoc. Może to być przejeżdżający kierowca (uwaga, by i on nie zakopał swojego samochodu!), ale częściej jest to po prostu pracownik pomocy drogowej lub okoliczny właściciel ciągnika. W ostateczności zdarza się, że z wyciągnięciem samochodu z błota poradzi sobie nawet… koń.
Jeżeli o wsparcie poprosimy profesjonalistę z pomocy drogowej, prawdopodobnie będzie wiedział, jak zamocować linkę holowniczą. Jeśli jednak amatora, np. rolnika z okolicy, warto wcześniej się dowiedzieć, jak rozpocząć holowanie, by nie uszkodzić auta i wyciągnąć je z błota.
Kwestia linki
Po pierwsze, jeśli mamy pod ręką linkę stalową, lepiej jej nie używać. Będzie sztywna i mało elastyczna, więc może łatwo się urwać, a przy okazji spowodować spore uszkodzenia. Nie będzie też należycie amortyzować i nie zapewni odpowiedniej siły.
W związku z tym wybierzmy linę elastyczną. Możemy zdecydować się na plecioną lub taśmę holowniczą (pas).
Należy zwrócić uwagę na wytrzymałość linki, jeśli np. samochód waży 1,5 tony, kupmy „z zapasem” linkę, która poradzi sobie nawet z pojazdem ważącym dwie tony.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Kwestia mocowania
Skoro mamy już linkę, trzeba ją odpowiednio zaczepić.
Pod żadnym pozorem nie montujemy jej do zderzaka, wahacza czy drążka kierowniczego. W najlepszym razie skończy się na urwaniu zderzaka wraz z zaczepami, w gorszym – na zniszczeniu całej geometrii zawieszenia. Również okolice przewodów hamulcowych są z oczywistych względów słabym pomysłem.
Gdzie mocować? Najlepiej do przewidzianego do tego celu miejsca, wymienionego w instrukcji obsługi auta. Takie „oczko” czy zaczep jest zazwyczaj ukryte pod specjalną zaślepką, którą odchyla się lub zdejmuje w przednim zderzaku. Bywają wkręcane lub mocowane na stałe.
Jeżeli to wymagane, musimy wkręcić je bardzo uważnie. Wszelkie błędy mogą skończyć się przy naprężeniu bardzo źle.
Aby ułatwić sobie wkręcanie, można posmarować gwint smarem czy olejem. Przedtem oczyśćmy całość z piasku lub błota.
Zamiast ucha holowniczego
Jeśli zauważymy, że ucho holownicze gdzieś się zapodziało, można je dokupić. Oczywiście gdy jesteśmy zakopani w błocie, nie ma na to czasu. Musimy znaleźć inne wyjście. Można wykorzystać do tego celu przednią belkę ramy nadwozia lub tylny most. To musi być bardzo mocny i odporny element, gdyż przy wyciąganiu z błota naprężenia są wielkie.
Dobrym i oczywistym miejscem jest rzecz jasna hak holowniczy (składający się z kuli i wiązki). Niestety, nie każdy samochód jest w niego wyposażony.
Na koniec – coś z krainy off-roadu. Warto uzbroić się w specjalną wyciągarkę.
box:offerCarousel
Przykładem niedrogiej wyciągarki ręcznej jest model firmy Dragon Winch.
* Wyciągarka ręczna Dragon Winch. Korbowa wyciągarka pasowa. Uciąg: 1588 kg, hamulec zapadkowy, pas o długości 10 m. Dwa przełożenia – wolne i szybkie. Cena: od 109 zł.
box:offerCarousel
Na rynku jest także sporo innych wyciągarek automatycznych.
* Escape Evo 12000. Uciąg 5443 kg. Przeznaczona do aut terenowych i autolawet. Bez plastikowych elementów, bezawaryjny hamulec cierny. Zasilana 450-amperowym solenoidem w obudowie metalowej umieszczonej na silniku. W zestawie pilot bezprzewodowy. 5 lat gwarancji. Cena: od 1650 zł.
box:offerCarousel
Kupowanie wyciągarki nie ma sensu w przypadku aut osobowych, za to posiadacze terenówek z pewnością je docenią. Im pozostaje życzyć wielu udanych wyjazdów z błota, właścicielom osobówek – jak najmniej błota… | Jak mocować linę holowniczą, gdy zakopiemy się w błocie |
Jednym z największych dylematów współczesnego gracza jest wybór konsoli. Microsoft oraz Sony od przeszło dekady rywalizują ze sobą na tym polu. Żeby rozstrzygnąć, czy lepszy jest dla nas Xbox One czy PlayStation 4, musimy zajrzeć obu sprzętom, i im wyższym wersjom, w "bebechy". Konsole to oczywiście zewnętrzny design, który jest bardzo istotny choćby dlatego, że takie urządzenie może być estetycznym uzupełnieniem naszego pokoju. Ale ładne pudełko nie gwarantuje maksymalizacji doświadczenia z grania bądź korzystania z konsoli – dlatego tak ważne jest przyjrzenie się specyfikacji technicznej. To ona pozwoli zorientować się, który sprzęt będzie odpowiadał naszym potrzebom.
Niby podobne, ale nie do końca
Na początku przyjrzyjmy się absolutnej podstawie każdej konsoli, czyli z jakich podzespołów korzystali producenci. Zarówno Sony, jak i Microsoft postawiły na procesory z układem AMD z ośmioma rdzeniami Jaguar z taktowaniem wynoszącym około 1,6 GHz. Co ciekawe, architektura urządzenia jest podobna do tych, na których bazują nasze komputery – to 64-bitowa X86-64. Do tego zarówno w Xbox One, jak i PS4 pamięć drugiego poziomu każdego procesora to 4 MB.
Przyjrzyjmy się teraz kartom graficznym. Choć obie konsole mają je zintegrowane z procesorem w jednym chipsecie, to jednak obaj producenci zdecydowali się na różne rozwiązania. Zacznijmy od PlayStation 4. Sony oferuje graczom 1152 procesory strumieniowe, podzielone na 18 bloków CU (układów sterowania). Przekłada się to na moc obliczeniową 1,84 TFLOPS-a (teraflopsa, gdzie flops to liczba operacji zmiennoprzecinkowych na sekundę). Jest to moc porównywalna do karty Radeon HD 7870.
A jak sprawa ma się z Xbox One? Microsoft zdecydował się na zastosowanie układu, w którym umieszczono 768 procesorów strumieniowych, podzielonych na 12 bloków CU. W efekcie daje to moc obliczeniową na poziomie 1,23 TFLOPS-a. Najlepiej byłoby porównać to do karty graficznej Radeon HD 7790. Jak widać jest to model gorszy od tego zastosowanego przez Sony. PlayStation 4 wygrywa w tej kategorii.
Podobnie zresztą jak przy zastosowanej pamięci RAM. Urządzenie Japończyków posiada 8 GB pamięci GDDR5 256-bit o taktowaniu 5500 MHz, kiedy Amerykanie zdecydowali się na 8 GB pamięci DDR3 256-bit o taktowaniu 2133 MHz. Na tym polu oba sprzęty nie idą łeb w łeb. Konsola Sony ma przepustowość większą nawet o 176 GB/s. To zaś przekłada się między innymi na obraz – PS 4 oferuje rozdzielczość Full HD, natomiast Xbox One "dobija" do 900p, które potem interpoluje do 1080p.
W kwestii napędów i połączenia, urządzenia są właściwie takie same. Oba posiadają dyski twarde (500 GB lub 1 TB, w zależności od modelu), napęd Blu-Ray, moduł Wi-Fi 802.11n i wyjście HDMI 1.4, obsługujące rozdzielczość 4K. Możliwe jest również podpięcie kabla Ethernet przez odpowiedni port, o muzyczne wrażenia również nie musimy się martwić, bo konsole obsługują dźwięk w standardzie 7.1 Dolby Surround. I wszystko byłoby ok, gdyby nie jeden szkopuł – na rynku są już nowe wersje obu konsol, którym również warto się przyjrzeć.
Powyżej opisane sprzęty miały swoje premiery w 2013 roku. Doczekały się także swoich "odchudzonych" wersji – odpowiednio PlayStation 4 Slim i Xbox One S, które od poprzedników różnią się przede wszystkim mniejszymi wymiarami obudowy, zachowując ich możliwości obliczeniowe. Natomiast ich wyższe wersje – PlayStation 4 Pro i Xbox One X zadebiutowały odpowiednio w 2016 i 2017 roku.
Nowa-stara generacja
Przyjrzyjmy się najpierw konsoli, która została wydana wcześniej. PlayStation 4 Pro jest przede wszystkim podrasowany w kwestii oprogramowania umożliwiającego renderowanie w 4K oraz lepszą wydajność w kontekście wykorzystania wirtualnych gogli do PlayStation VR. Karta graficzna, oparta o silnik graficzny AMD Radeon, ma moc obliczeniową na poziomie aż 4,20 TFLOPS. Tak ogromna zmiana pozwala na wyświetlanie niektórych tytułów w natywnym 4K (rozdzielczości 2160p). Na telewizorze HD rozdzielczość zamiast 1080p osiąga wartość 1440p. Pozostałe elementy się nie zmieniły.
A co przygotowała firma z Redmond? Cóż, powiedzieć, że chcieli przebić konkurenta w jego konsolowej specjalności, to nic nie powiedzieć. Wykorzystany w tej wersji Scorpio Engine ma aż 6 TFLOP-ów oraz 326 GB/s przepustowości pamięci, którą zapewnia 12 GB pamięci GDDR5 (dla porównania: PS 4 Pro ma 8 GB tej pamięci). Pod tym względem Microsoft wyprzedza i dubluje Sony. Do tego dochodzi obsługa rozdzielczości 4K dzięki wyjściu HDMI 2.0 i mamy prawdziwy kombajn.
Obie konsole są wyposażone w 1TB pamięci wewnętrznej, co wystarczy do zebrania imponującej biblioteki. I tu dochodzimy do clou tego konfliktu. Obie konsole mają bowiem swoje własne, ekskluzywne tytuły. W tej kwestii PS4 może pochwalić się serią "Uncharted", "God of War" czy "Horizon: Zero Dawn". To świetne tytuły, z niesamowitą oprawą graficzną i wciągającą rozgrywką. Xbox One X niestety nie może pochwalić się równie bogatą biblioteką. Nadchodzący rok ma to jednak zmienić, co może okazać się przełomem dla tej platformy.
Spór PS4 vs. Xbox One będzie trwał do czasu premiery kolejnej generacji konsol i nowego konfliktu. Do tego czasu można wybrać między sprzętem Sony, który może ma mniejsze osiągi, ale przebogatą bibliotekę pełną naprawdę dobrych tytułów, dedykowanych tylko pod ten sprzęt, a bijącym go na głowę w osiągach Xbox One X, za sprawą którego będziemy mogli cieszyć się grami wydawanymi na wszystkie platformy, licząc po cichu, że pojawi się gra tylko pod sprzęt Microsoftu, przez którą właściciele innych konsol będą patrzeć na niego z zazdrością. | Xbox One vs PlayStation 4 – porównanie technologiczne |
Gdy kilka lat temu książka ukazała się w Polsce, towarzyszyła jej aura skandalu. Powieść nagradzana, a jednocześnie nazywana pornografią i prowokacją. Nic dziwnego, że budziła ciekawość. Dziś już trochę mniej o niej się mówi, ale to nie znaczy, że wszystko było jedynie efektem reklamy. Porządny człowiek, wykształcony, esteta kochający sztukę
Czy właśnie w ten sposób wyobrażamy sobie kogoś, kto w czarnym mundurze może strzelać do niewinnych ludzi, a wieczorem z lampką wina odpoczywać przy muzyce poważnej? On twierdzi, że po prostu chce wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej – obojętnie, czy chodzi o likwidację getta, czy też „usprawnienie” wydajności obozu koncentracyjnego. Czy to zobojętnienie na ludzką krzywdę może nie szokować?
Wspomnienia Maximiliana Aue nie są żadnym rachunkiem sumienia, bo nie czujemy w nich poczucia winy ani odpowiedzialności. On sam postrzega siebie jedynie jako świadka, nigdy sprawcę zdarzeń – jest obserwatorem i, jak mówi, również ofiarą okrutnego biegu zdarzeń, tego szaleństwa, które wymknęło się spod kontroli. Wędrujemy wraz z bohaterem prawie przez cały front wschodni, obserwujemy, jak robi karierę i, mimo tego, w czym uczestniczy, mimo pewnych wątpliwości i zdegustowania (to w końcu esteta), nigdy nie ma oporów, by rozkazu odmówić. Zestawienie jego chłodnych przemyśleń z okrucieństwem, jakiego jest świadkiem, jest tu chyba najbardziej przerażające.
To nie jest książka historyczna
Pamiętajmy, że mimo ogromnego trudu, jaki autor włożył w analizę źródeł i próbę odtworzenia różnych wydarzeń, mamy do czynienia z fikcją, z mieszaniem miejsc i osób istniejących realnie z fikcją i własnymi wizjami. W zestawieniu z różnymi świadectwami ofiar, które cudem przeżyły to, co fundowali hitlerowcy narodom, którymi się „zaopiekowali”, „Łaskawe” nie wydadzą się aż tak przerażające. Najbardziej szokuje tu właśnie chłód, urzędnicze formułki i banalne wyjaśnienia, które pojawiają się jako próba odpowiedzi na pytania o winę, odpowiedzialność. Zło potrafi być bardzo banalne w swoim charakterze. A Niemcy, jak się okazuje, potrafili z niego urządzić coś w rodzaju biurokratycznej, zracjonalizowanej od każdej strony maszynerii.
Grafomania czy wielka literatura?
„Łaskawe” wzbudziły wiele kontrowersji nie tylko samym spojrzeniem na historię, ale również językiem, jaki tu jest używany. Brud, szczegółowe opisy nie tylko scen przemocy, ale również czynności fizjologicznych, sprawiają, że ta lektura może być trudna do przejścia dla wrażliwszych czytelników. Taki już chyba urok naszych czasów, popkultury, która równie często sięga do opisów pięknych, jak i po prostu obrzydliwych, stara się czytającego zachwycić, ale również zaszokować. Sami musimy wyrobić sobie własną opinię, zmierzyć się z tym wyzwaniem. Dawno nie było powieści historycznej, która wzbudziłaby tyle emocji, warto więc sięgnąć po „Łaskawe” choćby z ciekawości. Nieustanny słowotok może zmęczyć, czasem trzeba przebijać się przez różne dygresje, fantazje i myśli głównego bohatera, ale jednocześnie trudno zaprzeczyć, że są tu też fragmenty bardzo dobre, skłaniające do myślenia (choćby dyskusje o tym, czym różni się komunizm do nazizmu).Ta powieść jest jak podróż w ciemne rejony ludzkiego umysłu, zaskakująca i przerażająca, ale przecież również i fascynująca.
Książka Littella to olbrzymie tomiszcze, które jest raczej mało poręczne do czytania np. w komunikacji miejskiej, może więc lepiej zainwestować w e-booka? Na Allegro dostaniecie ten tytuł już za około 35 złotych (w formatach EPUB i MOBI).
Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl | „Łaskawe” Jonathan Littell – recenzja |
Zestaw obiadowy to doskonały pomysł na prezent na każdą okazję, zarówno dla kobiety, jak i mężczyzny czy pary. Moda i tu jest zmienna. Na co dzień większość z nas używa ulubionych talerzy i miseczek, ale na szczególne okazje warto mieć piękny serwis. Klasyczne serwisy
Klasyczny biały serwis zawsze dobrze jest mieć pod ręką. Sprawdzi się zarówno podczas codziennych posiłków, jak i na bardziej eleganckie obiady. Biała zastawa obiadowa jest ponadczasowa, a przy tym tania. Za komplet 24-elementowy, a więc dla 6 osób, zapłacimy ok. 80 zł. W jego skład wchodzi 6 talerzy dużych, 6 małych, 6 głębokich talerzyków oraz 6 filiżanek lub kubków.
Wśród chętnie kupowanych i polecanych białych serwisów znajdziemy m.in. komplet Prometeo oraz Luminarc. Zastawy Luminarc są dostępne bez wzoru lub z dekorem na obwolucie talerza czy miski. Zawsze warto dokupić jeszcze salaterki sałatkowe i miseczki na dipy z tym samym motywem.
box:offerCarousel
Serwisy kwadratowe
Klasyczne okrągłe zastawy od lat triumfują na stołach, aczkolwiek z małymi przerwami. Obecnie ponownie powraca moda na kwadratowe serwisy i prostokątne półmiski czy salaterki. Pasują one zwłaszcza do nowoczesnych wnętrz, których właściciele stawiają na prostotę. Kwadratowe zastawy zwykle są białe lub z delikatnym nadrukiem (np. 18-elementowy zestaw Duo Porto za ok. 270 zł). Może być to motyw kwiatowy albo fale czy złote cienkie paski umieszczone zazwyczaj tylko po jednej stronie.
box:offerCarousel
Czarne zestawy obiadowe
Popularne są także kolorowe zastawy, szczególnie czarne i czerwone. Mają one swoich wielbicieli m.in. wśród amatorów tajskiej kuchni. Takie barwne serwisy wymagają dokładnego osuszania i wycierania, aby uniknąć smug i osadu kamienia widocznego po myciu. Czarne komplety zwykle są gładkie, choć zdarzają się takie z tłoczonym wzorem na brzegach.
Najmodniejsze z nich to Luminarc Carine i Luminarc Quadrato. Ten drugi, 18-elementowy, składa się z dużego i małego talerza oraz miski. Wyróżniają się przede wszystkim ściętymi bokami przypominającymi kwadraty. Za komplet zapłacimy ok. 249 zł.
box:offerCarousel
Serwisy z motywem kwiatowym
Ponadczasowe i uniwersalne są serwisy obiadowe z motywem kwiatowym. Mogą to być tak kolorowe kwiaty, jak i czarne lub złote szkice po jednej ze stron talerza. Ceny serwisów kwiatowych z porcelany, w zależności od liczby elementów, zaczynają się już od 160 zł. W cenie do 300 zł kupimy takie zestawy, jak Duo Porto (18 elementów), Irys (30 elementów) oraz Stalman (18 elementów).
box:offerCarousel
Zwolennikom stylu retro przypadną natomiast do gustu współczesne komplety takich firm, jak Chodzież, Lubiana i Ćmielów. Zestawy obiadowo-kawowe wraz z kompletem filiżanek kosztują od 220 zł. Wyróżnia je nie tylko porcelana wysokiej jakości, ale też głównie piękny motyw kwiatowy powielany na brzegach naczyń stołowych. Kolorystycznie zastawy utrzymane są w bieli z motywem w kolorach różu, zieleni, bordo i fioletu.
Nowoczesne serwisy z Chodzieży czy Ćmielowa dostaniemy także gładkie bądź z jednym dużym motywem kwiatowym. W tym samym stylu możemy dokupić wazy, imbryki oraz serwisy kawowe. | Modne serwisy obiadowe do 300 zł |
Podczas urządzania gabinetu bardzo ważny jest dobór odpowiedniego oświetlenia. Co wybrać? Na co zwrócić szczególną uwagę? Komfort pracy zależy nie tylko od tego, co robimy. Ważne jest także otoczenie. Przede wszystkim powinniśmy mieć wygodne stanowisko pracy oraz spokój – w końcu nikt nie lubi pracować, gdy ciągle mu się przeszkadza. Warto także zwrócić uwagę na kolor ścian, gdyż barwy ziemi – zieleń i brąz – uspokajają i ułatwiają skupienie. Najważniejsze jest jednak właściwie dobrane oświetlenie, bo dzięki niemu dbamy o oczy, a nasza praca może przebiegać sprawnie niezależnie od pory dnia. Właściwe oświetlenie umożliwi nam także wielogodzinne działanie bez poczucia przemęczenia oraz pozytywnie wpłynie na nasze samopoczucie.
Kinkiety
Kinkiety stanowią idealne rozwiązanie w małych pomieszczeniach, gdzie stanowisko pracy znajduje się przy ścianie. Oświetlenie mocowane jest bezpośrednio do ściany, dzięki czemu nie zajmuje miejsca ani na biurku, ani na podłodze. Ponadto daje światło tam, gdzie jest nam ono najbardziej potrzebne, czyli przy stanowisku pracy. Należy jednak pamiętać, że kinkiety dość szybko się nagrzewają. W związku z tym nie możemy ustawiać źródła światła za blisko komputera lub innego urządzenia, ponieważ w ten sposób istnieje ryzyko na przykład stopienia plastikowej obudowy, a w konsekwencji uszkodzenia sprzętu.
Właściwe rozplanowanie przedmiotów znajdujących się na biurku pozwoli rozwiązać ten problem, a wykorzystane miejsce można przeznaczyć na rozłożenie potrzebnych dokumentów czy notatek. Dostępny jest duży wybór kinkietów, a zatem na pewno wybierzemy coś, co nie tylko będzie w naszym guście, ale także będzie pasowało do wyglądu pomieszczenia. Ważne, żeby oświetlenie zapewniło nam komfort codziennej pracy i sprawdziło się w praktyce.
Lampki biurkowe
Jeśli na biurku jest trochę więcej miejsca, warto rozważyć wybór lampki biurowej. Można ją ustawić tak, aby światło padało w miejscu, w którym jest nam aktualnie potrzebne. Tego typu lampki łatwiej przestawić i przenieść niż wspomniane kinkiety, a zatem nie będziemy musieli dostosowywać ustawienia naszego stanowiska pracy do już istniejącego oświetlenia. Należy jednak pamiętać, że jeśli jesteśmy praworęczni, światło powinno padać z lewej strony – i na odwrót. Dzięki temu nie zasłaniamy sobie światła podczas pracy.
Gdybyśmy jednak nie dysponowali odpowiednią ilością miejsca, powinniśmy rozważyć zakuplampki biurowej z klipsem. Przypinamy ją wówczas np. do półki, dzięki czemu mamy oświetlenie, które nie zajmuje miejsca, ale którego ustawienie – w przeciwieństwie do kinkietu – w każdej chwili możemy zmienić. Kolor i wzór lampki zależą jedynie od indywidualnych oczekiwań, ponieważ wybór lampek jest tak duży, że każdy znajdzie coś dla siebie. Możemy zatem wybrać stonowane barwy lub przeciwnie – postawić na coś, co trochę ożywi wnętrze i będzie stanowiło element przyciągający uwagę. Należy jednocześnie pamiętać, że kolor zielony uspokaja, a czerwony i pomarańczowy dodają energii.
Lampy stojące
Lampy stojące sprawdzą się w pomieszczeniach o dużej powierzchni, w których wstawienie lampy obok biurka nie stanowi żadnego problemu. Ważne jest jednak także rozmieszczenie mebli – niekiedy są one tak rozlokowane, że nie ma możliwości wstawienia lampy tuż przy biurku. Lampę trzeba postawić tam, gdzie chcemy mieć źródło światła. Trzeba tez pamiętać, że ze względu na jej spore rozmiary jej ciągłe przestawianie i zmienianie położenia będzie uciążliwe i niewygodne. Najlepiej zatem ustawić ją tak, aby nie trzeba było jej przestawiać, aby dostać się do drzwi, okien czy szafki z dokumentami. Nie zajmie ona miejsca bezpośrednio na stanowisku pracy. Może jednak okazać się utrudnieniem w poruszaniu się, gdy pokój, w którym pracujemy, nie jest zbyt duży.
Lampy stojące bardzo często są także elementem dekoracyjnym. Przed zakupem trzeba je uważnie obejrzeć i zwrócić uwagę na to, czy daje jasne, wystarczające do pracy światło. W tym wypadku estetyka nie jest najważniejsza. Oświetlenie, które sprawdzi się w salonie i sypialni, może być całkowicie bezużyteczne w gabinecie. Lampa stojąca powinna jednakże harmonizować z wystrojem całego wnętrza. Jeśli nasz pokój do pracy jest utrzymany w minimalistycznym stylu, to lampa także powinna być prosta i pasująca do pozostałych mebli oraz elementów dekoracyjnych.
Ostateczny wybór
Wybór rodzaju oświetlenia w miejscu pracy stanowi kwestię indywidualną, ale dobrze jest zwrócić uwagę na kilka indywidualnych czynników. Od wielkości pomieszczenia zależy to, czy możemy sobie pozwolić na ustawienie lampy stojącej, czy też jedyną sensowną opcją jest kinkiet. W niektórych pomieszczeniach – mimo ich dużego rozmiaru – rozkład mebli uniemożliwia postawienie lampy bez jednoczesnego utrudnienia dostępu do niektórych przedmiotów bądź dokumentów.
Ustawienie biurka także istotnie warunkuje wybór lampy, ponieważ nie wszędzie da się zamontować kinkiet albo lampkę z klipsem. Przede wszystkim powinniśmy przyjrzeć się pomieszczeniu i rozważyć, które z dostępnych źródeł światła będzie dla nas najbardziej przydatne i praktyczne. W następnej kolejności zastanówmy się nad estetycznym wyglądem lampy, lampki czy kinkietu. Pomieszczenie do pracy jest miejscem, w którym spędzamy wiele godzin, powinniśmy więc czuć się tam dobrze i komfortowo. Oświetlenie powinno być praktyczne, a jednocześnie pasować do całości wnętrza. | Jak wybrać oświetlenie do pracy? |
Ze zbrodnią kojarzą się raczej róże niż tulipany, raczej kolczaści świadkowie miłości, zdrad i upokorzeń o bogatej symbolice i znaczeniu dla wielu narodów niż powszechne w uprawie tulipany, kwiaty odkryte dla Europejczyków stosunkowo niedawno, bo w połowie XVI wieku. A jednak zjawisko tulipomanii nie jest fikcją literacką, a to, co z nim związane, stało się źródłem niejednego dramatu. Kto wie, może historia opowiedziana przez Daniëlle Hermans mogła wydarzyć się naprawdę, a szał na punkcie kwiatów stać przyczyną morderstwa? „Tulipanowy wirus” udanie łączy przeszłość z teraźniejszością. Niezałatwione sprawy sprzed wieków odbiją się echem, docierając aż do współczesności. Co śmierć XVII-wiecznego szynkarza i handlarza tulipanami może mieć wspólnego ze zbrodnią dokonaną we współczesnym Londynie?
Tulipomania
W XVI wieku zjawisko tulipomanii ogarnęło Europę Zachodnią, a zwłaszcza Holandię. To szaleństwo na punkcie kwiatów dla wielu zakończyło się ogromną katastrofą. Tragiczny finał miał miejsce w 1637 roku, jednak holenderska pisarka Daniëlle Hermans buduje wokół niego luźno opartą na faktach historię, w której to ów finał dla niektórych wcale finałem nie jest. Wiele lat później, w 2007 roku, zamordowano pewnego mężczyznę i wszystko wskazuje na to, że ta drastyczna, bolesna śmierć była związana z wydarzeniami z XVII wieku.
Dwa morderstwa
Kto zamordował Franka Schoellera?To pytanie zadaje sobie jego bratanek. Wezwany przez umierającego krewnego zdołał usłyszeć od niego jedynie kilka słów, a później pozostało mu bezsilnie patrzeć, jak ukochana osoba wydaje ostatnie tchnienie. Alek wezwał pogotowie, lecz na prośbę stryja nie zadzwonił po stróżów prawa. Z domu wyszedł z wciśniętą mu przez konającego książką, na której zakrwawione odbicie palca stanowiło niezrozumiałą wskazówkę. Co chciał mu przekazać wuj? Jakie znaczenie ma książka z rycinami kwiatów? Mężczyzna obiecał sobie, że odkryje, kto zabił Franka i jaką tajemnicę skrywał jego krewny. Z pomocą przyjaciół dociera do historii sprzed wieków i zjawiska tulipomanii. W tamtych czasach także ktoś został bestialsko zamordowany. Ktoś, kto ma z Frankiem zaskakująco dużo wspólnego.
Ciekawa karta w historii Holandii
Daniëlle Hermans przybliżyła czytelnikom bardzo ciekawy okres w historii swego kraju. Zjawisko tulipomanii i związany z nim kryzys ekonomiczny okazały się interesującym tłem dla zbrodni. Opisując dwie historie, morderstwo w Londynie z XXI wieku oraz podobną zbrodnię w holenderskim Alkmaar z roku 1936, autorka pokazuje, jak niezmienna jest ludzka natura, jak mimo upływu czasu i zmieniających się warunków podobne czynniki sterują ludzkim zachowaniem i podobne żądze rozpalają serca i umysły.„Tulipanowy wirus” nie jest może wybitny w warstwie kryminalnej, zbyt pośpieszne zakończenie nie zadowoli znawców gatunku, ale jest bardzo interesujący ze względu na tło historyczne. Plusem jest zgrabne połączenie literackiej fikcji z rzeczywistością. Kryminał Daniëlle Hermans jest powieścią typowo rozrywkową. Krótkie rozdziały i dynamiczna akcja sprawiają, że czyta się ją ogromnie szybko. W wersji elektronicznej „Tulipanowy wirus” dostępny jest w formatach EPUB i MOBI w cenie ok. 23 złotych.
Źródło okładki:www.marginesy.com.pl | „Tulipanowy wirus” Daniëlle Hermans – recenzja |
Uznawany za przejaw złego gustu, z czasem styl biedermeier zyskał dużą popularność. Komfort, solidność oraz prosta elegancja wygrały z przepychem i dekoracyjnością. Również dziś meble w tym stylu zdobią wnętrza. Styl biedermeier rozwinął się w Niemczech i Austrii. Swoich zwolenników znalazł również w Polsce, Rosji i na północy Europy. Był odpowiedzią na potrzeby i gusty mieszczan, którzy pragnęli mieć meble eleganckie, wygodne i tanie, a nie przesadnie ozdobione, drogie i monumentalne, które królowały w epoce empire. Na początku nazwa biedermeier miała zabarwienie pejoratywne, ponieważ nawiązywała do nazwiska bohatera satyrycznych wierszy, który był stereotypem typowego mieszczanina: zamkniętego na sztukę wyższą, z wąskimi horyzontami. Mimo że krytykowany, styl biedermeier stał się modny w całej Europie.
Wnętrza w stylu biedermeier miały być eleganckie, ale jednocześnie przytulne. Pożądana była jasna i pogodna kolorystyka, z przewagą ciepłych żółci oraz delikatnych zieleni i błękitów. Ściany zdobiły tapety w motywy kwiatowe albo pasy, podobnie wyglądały tkaniny dekoracyjne. W oknach fantazyjnie upinano lekkie firanki, a na meblach ustawiano dekoracyjne szkło, bukiety kwiatów, zdobiły je serwety.
Meble musiały być przede wszystkim funkcjonalne i wygodne (w meblach do siedzenia po raz pierwszy zastosowano sprężyny) oraz solidnie wykonane. Miały proste formy, skromne zdobienia i niewielkie rozmiary. Do ich produkcji stosowano tańsze materiały. To sprawiało, że sprzedawano je w przystępnej cenie, a w związku z tym stały się bardziej dostępne.
Rozkwit stylu biedermeier przypada na lata 1815–1848. W tym czasie dokonywały się przemiany. Na początku (przez pierwsze 15–20 lat) meble często miały postać uproszczonych i pozbawionych dekoracji mebli empirowych. Z czasem (po ok. 1830 roku, gdy we Francji wykluwał się styl Ludwika Filipa) niemiecki i rosyjski biedermeier zaczął ewoluować ku formom bogatszym, meble zyskały linię bardziej swobodną, a dekorację – obfitszą.
Występowały też różnice pomiędzy meblami powstającymi w Niemczech i w Austrii. Niemiecki biedermeier był masywny, sztywny i bardziej surowy, natomiast w austriackim jest więcej lżejszych, łukowatych i obłych form. Najbardziej widoczne jest to w projektach krzeseł i foteli.
Pod koniec epoki biedermeieru surowe kształty mebli najpierw uległy przekształceniom, a potem zostały wyparte przez neorokokowe formy stylu Ludwika Filipa.
Rodzaje mebli
Najbardziej popularne były meble do salonu. Najważniejsza była kanapa lub sofa, nie mogło też zabraknąć foteli, krzeseł, gondolek. Charakterystycznym modelem była sofa z umieszczonymi po bokach szufladkami.
Nie mogło się obyć bez stołu – okrągłego lub owalnego, na masywnej nodze, a przy nim stały proste krzesła, o eleganckiej linii dopasowanej do ciała.
Do standardowego wyposażenia należała komoda, z trzema głębokimi szufladami na dole i jedną płaską nad nimi.
We wnętrzu musiała być też witryna (często w wersji narożnej) z pełnymi drzwiczkami na dole. Służyła do przechowywania porcelany, bibelotów itp. Do podobnych celów używano etażerek i serwantek. Bardzo modne były sekretarzyki – o oryginalnych kształtach i dużej liczby szufladek pełniące funkcje biurek.
Obowiązkowy był również niciak, niewielki stoliczek do robótek ręcznych pani domu.
Materiały
Meble były produkowane z rodzimych gatunków drewna, np. dębu, orzecha, brzozy, wiśni, czyli gatunków, które mają efektowny rysunek słojów. Często stosowano również forniry tych drzew. Ogromną popularność zyskał bardzo dekoracyjny fornir czeczotowy, uzyskiwany głównie z brzozy, ale występujący na wielu innych gatunkach drewna (topoli, orzecha, wiązu). Aby nadać drewnu szlachetniejszy odcień drewno było barwione, np. na kolor czarny, sugerujący zastosowanie drewna hebanowego. Stosowano również intarsje.
Meble biedermeierowskie pasują do nowoczesnych wnętrz. Są ergonomiczne i wygodne, o ponadczasowych, skromnych zdobieniach. Wspaniale wyglądają w przestronnych, minimalistycznych, a nawet surowych wnętrzach. | Styl biedermeier |
Zebra, pantera, wężowa skóra, cętki, czyli zwierzęce wzory, z jednej strony są kontrowersyjne, a z drugiej – często wybierane przez kobiety. Istnieje duże ryzyko przesadzenia przez nadmiar tego rodzaju motywów. Czy taki total look się w ogóle obroni? Sprawdź to w naszym poradniku. Dzikość w ubiorze
Zwierzęce motywy pokazują szczególne umiłowanie człowieka do natury, dlatego na materiałach pojawiają się egzotyczne dla nas wężowe skóry, tygrysie i lamparcie cętki, pasy zebry, a nawet cętki żyrafy. Są obecne na wszystkim – od dodatków, przez buty, aż po ubrania.
Czasami projektanci stosują aplikacje prawdziwych skór zwierzęcych, jednak my stanowczo to odradzamy. Wybierajmy ich imitację. W praktyce ubrania w zwierzęce wzory są szyte ze wszystkich materiałów.
Prekursorem mody „zwierzęcej” był Robert Cavalli, który w latach 70. ubiegłego wieku tworzył kolekcje, w których widoczne były nie tylko inspiracje projektanta światem zwierząt i egzotyką, ale wręcz fascynacja i prawdziwa pasja. Jego kolekcje były kwintesencją tego stylu.
Hit czy kit?
Bardzo trudno powiedzieć, kiedy wzory animalistyczne zaczynają być tandetne i kiczowate. Z reguły pomysły kreatorów uważa się za dobre, natomiast często nieudane są nieudolne próby ich adaptacji przez sklepy, produkujące dla klienta masowego. Zwierzęcość w wersji total look w jej tanim wydaniu oceniana jest negatywnie i – obok przesłodzonego, różowego stylu Barbie – stała się jednym z najbardziej znienawidzonych trendów. Są jednak zwolenniczki cętek i panterek, na które moda powraca co jakiś czas.
Jak w wielu przypadkach, tak i w tym stylu najważniejszy jest umiar, odpowiednie łączenie elementów i spójność. Jak zatem nosić kontrowersyjne wzory, by nie narazić się na śmieszność?
Umiar raz jeszcze!
Trendy te mogą się pojawić w modzie codziennej, ulicznej, z pewnością spiszą się rewelacyjnie podczas imprez i przyjęć lub kiedy będziesz chciała osiągnąć efekt zaskoczenia. Zdecydowanie unikaj zebry i panterki w modzie oficjalnej – biznesowej, urzędowej, itp. Jeżeli jesteś miłośniczką wężowej skóry, przemyć ją subtelnie w dodatkach, ale też minimalistycznie. Może to być apaszka, chustka, bransoletka, mała torebka, okulary przeciwsłoneczne – nic więcej.
Nie lubisz, nie noś
Jeśli nie czujesz się komfortowo w ubraniach wykorzystujących wzory zwierzęce, jesteś nieśmiała lub po prostu nie lubisz tego trendu, tym lepiej dla ciebie. Unikaj motywu zwierząt. To zresztą zasada, która obowiązuje w przypadku każdego stylu. Nosi się tylko to, co się lubi, w czym czujemy się dobrze, a nie to, co jest akurat modne i preferowane przez większość.
Zwierzęcość w dodatkach
Należy poszukać klucza i sposobu na owe wzory. Najczęściej będą to torebki, biżuteria, szale i chusty, ale też buty i paski. Jeden, dwa elementy w zupełności wystarczą. Tego typu dodatki łącz ze stonowanymi kolorami – czernią lub bielą.
Zwierzęcość w ubraniach
Również w tym przypadku wystarczy jeden element, np. żakiet czy kamizelka w paski zebry, legginsy w panterkę, futerko w cętki. Staraj się nie łączyć kilku motywów zwierzęcych, unikaj różnych faktur, jeżeli już decydujesz się na kilka wzorów. Pamiętaj, że lepiej wyglądają w ubraniach codziennych, na luzie. W modzie eleganckiej prezentują się dobrze, kiedy pojawiają się sporadycznie, w postaci pojedynczych akcentów, na wysokiej jakościowo odzieży, według zasady, że to, co ekskluzywne z definicji jest lepsze.
Zwierzęcość dla nastolatek
Nastolatki mogą szaleć zarówno w szkole, jak i na imprezie, bawiąc się tymi motywami. Pojawiają się one na torbach, paskach, czapkach, plecakach, trampkach, getrach i skarpetkach. Są bardzo modne i podkręcają całą stylizację, nawet jeśli połączysz je z innymi wzorami. Zwierzęcość sprawdzi się także na imprezach, choćby na butach, bluzkach, sukienkach i torebkach. Zachęcamy, aby wybierać różne zwierzęce akcesoria – pokrowce na telefony i tablety, breloczki, piórniki, itp.
Zwierzęcość inaczej
Animalistyczne trendy mogą funkcjonować również w innej formie. Niezwykle modne są przecież zwierzęce nadruki pojawiające się na koszulkach czy bluzach – obrazki papug, żyraf, zebr, ale też kotów i psów. Od kilku sezonów modna jest także zwierzęca biżuteria. Popularne sówki, jaszczurki, węże pojawiają się w postaci zawieszek czy kolczyków. W tym sezonie warto do tego zestawu dołożyć kolczyki i zawieszki imitujące kolorowe, ptasie pióra. | Zwierzęce printy na wiosnę – jak nosić kontrowersyjny wzór, by nie przesadzić? |
Życie pełne aktywności fizycznej czy spędzane na kanapie? Co wybierzemy dla naszego dziecka? Jeśli chcemy, by maluch w przyszłości lubił sport, wysiłek i potrafił przełamywać własne ograniczenia, musimy go do tego wychować. Rodzice mają wielką moc. Mogą małe, szczupłe, niezbyt silne i wrażliwe dziecko wychować na człowieka, który będzie sprawny, silny, odporny na przeciwności losu i relatywnie odporny na choroby (również cywilizacyjne). Mogą też zdrowe, silne, pełne życia dziecko wychować do „kanapowego” stylu życia, którego efektem będą w dojrzałym wieku: otyłość, mała sprawność aparatu ruchowego, choroby układu krążenia, cukrzyca, podatność na obniżenie nastroju i wiele innych przypadłości. Oczywiście nie wszystkie problemy zdrowotne są wynikiem błędów wychowawczych, ale wielu można by uniknąć. Nie piszę, że „łatwo uniknąć”, bo wychowywanie dzieci nie jest sprawą łatwą...
Przykład idzie z góry
Tą „górą” dla dziecka jesteśmy my, rodzice. Nasze zwyczaje i schematy zachowania są przez nie bacznie podpatrywane i powtarzane. Dlatego pouczanie dziecka, że należy regularnie uprawiać sport, gdy samemu wolne chwile spędza się, chrupiąc przekąski i oglądając telewizję, będą nieskuteczne. To rodzic powinien dawać przykład, jak zdrowo spędzać czas, i zapraszać dzieci do różnych form aktywności, np. instruując malucha, jak używa się ekspanderów, włączając go w proces montażu i testowania drążka do podciągania czy rzucając piłkę do kosza zawieszonego na ścianie. Powinien też stwarzać możliwości uprawiania sportu poprzez:
wspólną zabawę z wykorzystaniem sportowych zabawek,
budowanie w domu atmosfery aktywności fizycznej (sprzyjają temu „dorosły” sprzęt sportowy w pokojach rodziców i sportowe gadżety w pokoju dziecka),
zapisywanie małego człowieka na wybrane przez niego zajęcia sportowe i czułe wspomaganie go w momentach zwątpienia (paradoksalnie jednym z ważnych sposobów wspomagania dziecka jest poparcie jego decyzji o rezygnacji z zajęć – bo zmuszanie go do uprawiania sportu to zły scenariusz).
Pokój dziecka
Tak jak rodzice mają w mieszkaniu swój sprzęt sportowy, tak i maluch, powinien mieć w pokoju swój. Oto kilka zabawek i przyrządów sportowych, dzięki którym dziecko wyrastać będzie w atmosferze sprzyjającej rozwojowi fizycznemu.
Kosz do koszykówki. Model do zamontowania na ścianie pokoju kupimy już za kilka złotych. Lepszy jednak będzie zestaw do koszykówki dla dzieci. Zyskamy pewność, że piłka nie jest za ciężka i pasuje do obręczy kosza. Warto wiedzieć, że w sklepach sprzedawane są dwa modele koszy – montowane na ścianie i wolnostojące. Te drugie można ustawić w kącie pokoju, a w razie potrzeby złożyć. Przyszłemu mistrzowi NBA zapewne przypadną też do gustu stosowne ozdoby pokoju, np. pościel z motywem piłki koszykowej i naklejki z postaciami zawodników w akcji.
box:offerCarousel
Lina do wspinaczki. Doskonała zabawka dla dziecka, które zaczyna się wspinać na meble. Zabawa na niej wzmacnia wszystkie mięśnie ciała. Trzymetrowa gruba lina do wspinania kosztuje niewiele ponad 20 zł. Jej montaż jest łatwy, bo jeden jej koniec wyposażono w uchwyt. Oczywiście by go zaczepić, musimy zamontować w suficie hak. Możemy się też zdecydować na bogatsze rozwiązanie – siatkę do wspinania, kosztującą mniej niż 100 zł.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Bramka do futbolu. Jeśli pokój dziecka jest nieco większy, to pod jedną ze ścian możemy ustawić bramkę do piłki nożnej. Na potrzeby trzylatków producenci oferują plastikowe interaktywne zestawy sportowe z odgłosami aplauzu, dźwiękami gwizdka, migającymi światełkami i wygrywanymi wesołymi melodyjkami. Kosztują ponad 100 zł. Starsze dzieci ucieszą się z większych składanych zestawów do gry w piłkę nożną, które gdy jest ciepło, można wykorzystać również na podwórku.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Zestaw do golfa. Mali dżentelmeni w zaciszu swoich pokoi mogą oddawać się grze w golfa. Na Allegro znajdziemy dużo modeli zabawkowego golfa, począwszy od wykonanych w całości z plastiku, aż do metalowych. Ceny zestawów zaczynają się od 10 zł, najdroższe kosztują prawie 100 zł.
Worek bokserski. Coraz więcej dzieci uczestniczy w zajęciach prowadzonych przez instruktorów sportów walki. Dlatego w pokoju dziecka przyda się worek bokserski. Worek o długości 52 cm w zestawie z parą rękawic możemy kupić już za 30 zł.
Maluchy lubią się bawić w naśladowanie starszych – powtarzając ćwiczenia, które wykonują ich rodzice. Dlatego warto stworzyć im warunki, by przez zabawę poznawały różne dyscypliny sportu. | Pięć sportowych akcesoriów do dziecięcego pokoju |
Surogatka, matka zastępcza. Kobieta, która jedynie zajdzie w ciążę, donosi ją do szczęśliwego rozwiązania i urodzi dziecko innej kobiety. Można zadać sobie mnóstwo pytań na temat samego problemu, ale ostatecznie zawsze chodzi wyłącznie o dobro dziecka. Czy dziecko urodzone przez jedną kobietę, ale wychowywane przez drugą, odczuje efekt takiej zamiany? Czy to „zastępstwo” zawsze może być tylko mechanicznym zastąpieniem innej kobiety? Powieść Dawn Barker jest o tyle nietypowa, że jej głównym tematem, problemem i tym, co dotyka najwięcej skrajnych emocji, to właśnie owa niepopularna i spychana na margines kwestia surogactwa. „Pozwól jej odejść” sięga do tych najtrudniejszych i najmroczniejszych z uczuć, jakie może to powodować.
Pragnienie macierzyństwa
Zoe od lat choruje na trudną chorobę, toczeń rumieniowaty układowy, atakujący ją często bez zapowiedzi, nasilający bóle głowy, powodujący częste stany nieprzytomności. Choroba wywołuje także efekt uboczny, którym staje się niepłodność Zoe. Młoda kobieta, która pragnęła mieć swoje własne dziecko, jest zdruzgotana tym faktem i nie potrafi się pogodzić z jego brutalnością.
Nadia, z którą w dzieciństwie Zoe wychowywała się jak z siostrą, choć genetycznie nimi nie były, jest matką trójki udanych dzieci. Co prawda jej życie jest pełne obowiązków, wyzwań i braku snu, ale czuje się spełniona i szczęśliwa jako matka i żona. Nawet gdy pod powiekami odczuwa piasek ze zmęczenia, dziękuje swojemu losowi, że jest dla niej łaskawy. Gdy zatem dowiaduje się o problemie Zoe, jej serce podpowiada tylko jedną możliwą decyzję. Urodzi dziecko dla Zoe.
Być matką i mieć dziecko
Powieść podzielona na głosy sióstr ukazuje ich wątpliwości, pragnienia, chęć niesienia pomocy i skutki tych działań. Wydaje się, że udaje się rozumowo przyjąć tezę, że dziecko można urodzić i oddać. Nawet jednak czytając takie zdanie, rozumem trudno się nie zatrzymać nad jego okrucieństwem. Urodzić i oddać? Naprawdę – można tak? Jak się okazuje, bywa to możliwe. Pytanie jest, czy zawsze jest to w zgodzie z kobietą i jej uczuciami.
Gdy przychodzi moment oddania dziecka, Nadia czuje, że jej serce pęka. Już wie, że to, co próbowała objąć rozumem, jej całe jestestwo odrzuca z ogromną siłą macierzyńskich uczuć, które obudziły się tak naprawdę już podczas ciąży. Między dotąd zgodnymi siostrami zaczyna rodzić się mur wzajemnej niechęci. Jedna nie chce oddać dziecka, choć nie jest jej do końca, druga nie chce oddać dziecka, choć także nie ma do niego pełni praw, bo nie urodziła. Jak można rozwiązać tak trudną i skomplikowaną emocjonalnie sytuację?
Pozwól jej odejść
Gdy wydaje się, że czytelnik otrzymuje do rąk nieco sztampową historię o zastępczej matce i konflikcie emocji, autorka w pewnym momencie zmienia tor i przeskakuje w innym kierunku. Zatrzymuje się już nie tylko na Zoe i Nadii, ale przywołuje wreszcie na scenę Louise, dziecko, które choć zaistniało z miłości i potrzeby serca, stało się mimowolnie przyczyną ogromnej rodzinnej tragedii. Wówczas pada jeszcze inne światło na całość wydarzeń, kierujące w stronę przeżyć dorastającej dziewczyny, która wyraźnie odczuwa, że w jej rodzinie coś poszło zupełnie nie tak.
Emocje? Natłok myśli? Tak, powieść Dawn Barker zagwarantuje czytelnikowi nieprzerwaną lekturę, od początkowych stron do końcowych trzymając w napięciu i wywołując kolejną lawinę przemyśleń. „Pozwól jej odejść” sprowokuje ich wiele, wzruszy i wyciśnie parę łez, ale także jest dowodem na to, że nie da się całkowicie oddzielić rozumu od uczuć, gdy mowa o dziecku.
Powieść jest dostępna także w wersji elektronicznejw formatach EPUB i MOBI za ok. 26 zł.
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Pozwól jej odejść” Dawn Barker – recenzja |
Jesienna aura nie powstrzymuje nas przed noszeniem białych butów. Czemu? Wyglądają lekko, dodają stylizacji powabu i młodzieńczego charakteru i są bardzo modne. W jaki sposób łączyć je z jesiennymi ubraniami, aby wyglądać zgodnie z trendami? Białe – na sportowo
Białe, sportowe buty są zawsze modne. To obuwie, które pasuje do niemal każdej stylizacji – ba, niektórzy noszą białe adidasy nawet z długimi, wyjściowymi sukienkami! Nie musisz jednak iść na czerwony dywan w swoich ukochanych Stan Smithach, żeby pokazać, że uwielbiasz białe buty. Wystarczy, że połączysz je ze swoimi codziennymi ubraniami i stworzysz idealną, jesienną stylizację.
Z czym najlepiej wyglądają białe, sportowe buty? Odpowiedź to jeans i camel. Połącz model Adidas Superstar z jasnymi rurkami, obszerną, szarą bluzą z dużym kapturem, a na to zarzuć camelowy płaszcz o kroju oversize. Młodzieżowo, casualowo i wygodnie!
box:offerCarousel
Inny pomysł to Reebok Classic, ciemnoniebieskie mom jeans, musztardowy sweterek i szeroki, szary płaszcz. Stylowo i nowocześnie! Sportowe buty dodają stylizacji charakteru i sprawiają, że możesz wygodnie załatwiać wszystkie sprawy na mieście. Tak, to prawda – białe, sportowe buty dodają ci szybkości!
Delikatna rockmanka
Wolisz nieco ostrzejszy styl, ale kusi cię wizja biały butów? Co powiesz na model, którego forma jest na tyle ciężka, że biel doda mu niespotykanego powera? Wybierz białe creepersy i połącz je ze stylizacją w stylu total black! Haczyk? Zdecyduj się na elegancko-rockowe ciuchy. Postaw na garniturowe, czarne spodnie do kostki, do tego czarny golf i skórzana ramoneska. Białe creepersy nie potrzebują konkurencji!
box:offerCarousel
Ciekawą propozycją są też białe Martensy. Do białych glanów wybierz rurki z przetarciami na kolanach, luźny sweter o grubych splotach i czarny płaszcz o wojskowym kroju.
Powrót białego kozaczka
Białe kozaki są modne. Tak, nie przeczytałaś tego źle. Pora zerwać ze stereotypowym wizerunkiem białych kozaczków i odczarować ten niezwykle modny dodatek, który wręcz idealnie pasuje do jesiennych stylizacji! Jak go nosić? Weź przykład z dziewczyn, które wiedzą, co w modzie piszczy! Kendall Jenner, Gigi Hadid i Jessica Mercedes łączą białe kozaki z codziennymi stylizacjami, przełamując ich złą sławę.
Pierwszą propozycją jest styl na amerykańską dziewczynę z sąsiedztwa. Wybierz białe botki za kostkę, połącz je z błękitnymi jeansami, do tego dorzuć sportową bluzę z logo zespołu, a na ramiona zarzuć ramoneskę. Włosy zepnij w wysokiego kucyka i mocno wytuszuj rzęsy.
Białe kozaczki świetnie wyglądają również ze zwiewną sukienką – najlepiej w kwiaty. Kwiatowa sukienka na jesień? Jak najbardziej! Wybierz model z lekkiego materiału, najlepiej sięgający do kolan. Do tego klasyczny, szary sweterek i pudrowy, pudełkowy płaszcz. Na głowę załóż modny kaszkiet, a na ramię niewielką torebkę z łańcuszkiem zamiast paska.
box:offerCarousel
Białe kozaczki aż proszą się o stylizację total white. Postaw na model na wygodnym słupku, żeby twoja stylizacja była nie tylko modna, ale i wygodna. Dobrym pomysłem są nieco luźniejsze spodnie – tym razem daruj sobie rurki. Do tego dobierz szeroki, biały sweter w skandynawskim stylu. Stylizację uzupełnij białym płaszczem o męskim kroju i wełnianą czapką ze śnieżnym pomponem. Usta pomaluj na wyrazisty kolor – czerwony lub fioletowy. Gotowe!
Białe buty mają duży potencjał, jeśli chodzi o jesienne stylizacje. Najważniejsze – wybierać modele dobre jakościowo. Jesienne aura ma to do siebie, że często zaskakuje nas deszczem. Dlatego o buty, zwłaszcza białe, trzeba podczas jesiennych miesięcy dbać ze szczególną dokładnością. Najlepiej wybierać modele skórzane – dobrym pomysłem jest użycie na nie pasty do butów o białym kolorze, która je zabezpieczy i przedłuży wytrzymałość.
) | Białe buty na jesień – jak je nosić? |
Jak malować się tej jesieni, aby wyglądać modnie? Jakie kosmetyki przydadzą się nam w tym sezonie? Na jakie kolory w makijażu warto zwracać uwagę jesienią? Najmodniejsze usta jesieni
W modnym makijażu na jesień 2015 kierujemy uwagę na usta. Dawkę koloru dadzą nam matowe pomadki. Wybierajmy je w intensywnych odcieniach pomarańczu, koralu i różu. Na czasie będą też te beżowe. Kawa i brązy na ustach to hit sezonu. Na odważne dziewczyny czekają ciemne szminki. Czarne, ciemnobrązowe, czy śliwkowe usta to klucz do najmodniejszego makijażu. Z mody nie wychodzą także czerwienie i przybrudzone róże.
Modny makijaż na co dzień
W trendach nadal pozostają szerokie brwi. Obecnie stają się jednak mniej graficzne. Przy malowaniu brwi uważajmy na zaostrzone linie i zbyt mocno zaznaczony początek. Choć na pokazie jesień – zima 2015/2016 u Chanel modelki nosiły graficzne kontury brwi, ten trend nie sprawdzi się na co dzień. Podkreślamy je naturalnie, uważając, aby ich nie przerysować. Przydadzą się cienie do brwi oraz żel do stylizacji brwi.
Dzienny makijaż oka najlepiej wykonać w neutralnych kolorach. Do swojej kosmetyczki dołączamy naturalną paletę cieni. Beże i brązy to klasyka, która nas nie zawiedzie. Matowe cienie powoli zastępujemy błyszczącymi. Bardzo modne będą cienie w kolorach złota i miedzi. Zwracamy uwagę na korale i pomarańcze. Dużą popularnością zaczynają znów cieszyć się cienie w kremie.
Na bok odkładamy bronzery. Tej jesieni stawiamy na rozjaśnienie cery. W trendach wciąż pozostają naturalne makijaże. Przed wyjściem najwięcej czasu przy malowaniu poświęcamy na aplikację podkładu. Fluid powinien być niewidoczny i dawać efekt promiennej skóry. Profesjonalne gąbki do makijażu pomogą nam stopić podkład ze skórą. Przy utrwalaniu fluidu rezygnujemy z mocnego matu.
Wskazówką do modnego makijażu będzie konturowanie twarzy. Możemy wykonać je na mokro, przy użyciu dwóch lub więcej odcieni podkładu. Inna opcja to zastosowanie zestawu do konturowania. Takie kosmetyki powinnyśmy wybrać w tonacji naszej cery. Mocno zaznaczone kości policzkowe to obowiązkowy element make-upu. Ponadto wysmuklamy nos i nadajemy naszej twarzy kształt zbliżony do owalnego. Nie zapominamy, że granice nowoczesnego konturowania są niewidoczne. Dlatego dbamy o dobre roztarcie kosmetyków i płynne przenikanie się kolorów.
W codziennym makijażu dodajemy muśnięcie różem. Efekt zdrowej cery z delikatnym, romantycznym rumieńcem powraca do mody. Wybierzmy produkt odpowiedni dla naszej skóry. Czekają na nas róże w kremie, sztyfcie lub kamieniu. Zwracajmy uwagę na perłowe i wypiekane róże, które rozświetlą nasze policzki.
Jak modnie malować się na wielkie wyjście?
Przy wieczorowym makijażu możemy zaczerpnąć więcej inspiracji z wybiegów. Niebieskie powieki były np. w tym roku hitem na pokazie Dior. Podpowiadamy, że granatowe, połyskujące cienie genialnie podkreślą zielone i brązowe tęczówki. W trendy wpiszą się także mocne i grube kreski. O tej porze roku najlepiej wykonać je wodoodpornym eyelinerem. Na specjalne okazje stawiamy na ciemne, przydymione oko. Mocna czerń na powiekach wpisuje się w gorące trendy. Do łask powracają również czarne kreski na linii wodnej. Na taki makijaż powinny zwrócić uwagę posiadaczki okrągłych oczu.
Ponadto hitem sezonu będą mieniące się cienie. Warto skusić się na make-up retro na bazie szarości lub wykonać mocne smoky eyes z oliwek i zieleni. Zdradzamy, że do łask powracają kolory typowe dla jesieni, w tym fiolety. Nowoczesny makijaż, np. graficzne zaznaczanie zagłębienia powieki lub obniżona kreska na dolnej powiece, to propozycja dla odważnych. | Modny makijaż na jesień 2015 |
Okap coraz częściej pełni nie tylko praktyczną, użytkową funkcję. To urządzenie nierzadko traktujemy też jako… oryginalną ozdobę wnętrza. Wybierając sprzęt RTV i artykuły gospodarstwa domowego coraz częściej zwracamy uwagę nie tylko na ich praktyczne zastosowanie i specyfikację technologiczną, ale również na ich walory estetyczne.
Nic dziwnego, staramy się mieszkać coraz lepiej i ładniej, mamy większą niż jeszcze parę lat temu wiedzę na temat urządzania wnętrz i dostęp do coraz większej liczby marek i brandów, oferujących oryginalne i designerskie produkty.
Tę zmianę szczególnie wyraźnie widać w wystroju kuchni, która jest przecież sercem każdego domu. Niezależnie od tego, czy twoja kuchnia jest duża i przestronna, czy ciasna i przytulna, chcesz, żeby była urządzona w sposób ułatwiający codzienną pracę i cieszący oczy.
Okazuje się też, że jest jedno konkretne urządzenie, na przykładzie którego można łatwo zaobserwować tę zmianę podejścia do urządzania wnętrz: okap kuchenny. Choć może wydawać się wam to dziwne, właśnie ten sprzęt przeszedł w ostatnich latach największą metamorfozę i coraz częściej poza funkcją praktyczną pełni też rolę efektownej ozdoby.
Nowoczesność i elegancja
Obecnie nawet najmniejsze i najprostsze okapy kuchenne potrafią zaskakiwać elegancją i kunsztem wykonania. Dawno już minęły czasy, kiedy prosty wyciąg nie tylko słabo radził sobie ze swoim podstawowym zadaniem, ale w dodatku sprawiał, że w kuchennej zabudowie powstawała brzydka wyrwa, często „ozdobiona” grubą rurą, odprowadzającą do przewodu wentylacyjnego zasysane powietrze.
Obecnie większość nowoczesnych okapów kuchennych działa w dwóch trybach: jako wyciągi (klasyczne, podpięte do wentylacji urządzenia, które wykorzystują ciąg powietrza) i pochłaniacze, których zadaniem jest oczyszczenie powietrza.
Podstawowa funkcja okapu jest dość prozaiczna: urządzenie to ma neutralizować nieprzyjemne zapachy podczas gotowania i wciągać unoszące się w powietrzu drobinki tłuszczu. Trudno więc spodziewać się po nim czegoś nadzwyczajnego. Okazuje się jednak, że poza tym mało interesującym, choć bardzo przydatnym, zadaniem może też zwyczajnie cieszyć oko.
Nowoczesne okapy, wykonane najczęściej ze stali nierdzewnej i szkła, wyposażone dodatkowo w halogenowe oświetlenie, prezentują się bardzo efektownie, ozdabiając kuchnię.
box:offerCarousel
Jaki okap kuchenny wybrać?
Okapy dzielimy nie tylko ze względu na tryb pracy, ale również na rodzaj zastosowanego projektu. Są okapy przyścienne, teleskopowe i podszafkowe, blatowe lub szafkowe. Wszystkie te urządzenia, choć popularne i dostępne w przystępnych cenach, są najczęściej bardzo proste.
Najpopularniejsze są oczywiście te przyścienne i to właśnie je najczęściej widujemy w polskich kuchniach. W tym przypadku dostępny jest wprawdzie dość spory wybór projektów i form, ale najpopularniejsze są te ze szkła i metalu.
Ciekawie prezentują się okapy blatowe, zainstalowane nie nad płytą kuchenki, lecz przy niej, zamontowane na stałe lub wysuwane z blatu. Projektanci dwoją się i troją, aby nadać im coraz bardziej finezyjne i oryginalne kształty – szczególnie efektowny jest ten z wygiętego szkła, przypominający nieco żagiel.
Okap wyspowy – designerskie marzenie
Największą ozdobą kuchni może być jednak okap wyspowy. Urządzenie tego rodzaju montuje się najczęściej w dużych kuchniach, w których zaprojektowano wyspy kuchenne. Nie wszyscy dysponujemy jednak takim metrażem, ale to nie szkodzi. Zaletą okapów wyspowych jest bowiem to, że można zainstalować je w każdym miejscu, będą więc dobrze wyglądały również przy ścianie. Te najbardziej efektowne, wykonane z tworzyw sztucznych wysokiej jakości lub barwionego szkła, bardziej niż klasyczne wyciągi przypominają piękne, designerskie lampy. Takie okapy mają w swojej ofercie marki Elica lub Falmec. Co ciekawe, okazuje się, że również Polacy mają się czym pochwalić, gdy mowa o designerskich okapach. Od lat produkuje je pochodząca z Sanoka marka Ciarko (pod względem sprzedaży zajmująca trzecie miejsce w Europie), której produkty zdobywają nagrody w prestiżowych konkursach na całym świecie.
Jedynym minusem takiego okapu jest jego cena. Waha się ona od kilku tysięcy złotych po najdroższe modele, które mogą kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy.
Okap już dawno przestał być mało estetycznym elementem wyposażenia kuchni. Dzisiaj urządzenia tego typu nie tylko dbają o czystość powietrza, ale również ozdabiają wnętrze, łącząc to, co najlepsze w użytkowym designie. | Okap kuchenny – czy może być designerskim dodatkiem? |
Chodzenie to najbardziej naturalny, zdrowy i łatwy sport. Wzmacnia nasz układ limbiczny oraz kręgosłup, zmniejsza stres, rozluźnia mięśnie, dotlenia. Nic zatem dziwnego, że chodzenie z kijkami, czyli nordic walking, jest coraz bardziej popularną dyscypliną treningową. Czym jest nordic walking i na co pomaga?
Gdyby trzeba było opisać nordic walking komuś, kto nigdy o nim nie słyszał, najłatwiej byłoby użyć określenia, że jest to połączenie tradycyjnego marszu i jazdy na nartach biegowych. Technika w tym przypadku tylko z pozoru nie różni się od zwykłego chodzenia. Jest to niestety błędne założenie, które może być źródłem kontuzji kolan.
Nordic walking to technika polegająca na zaangażowaniu jak największych ilości mięśni przez zwiększenie wymachów ramionami, wydłużenie kroku oraz zastosowanie kijków. Prawidłowa technika odciąża kręgosłup, kolana, poprawia kondycję i siłę. Każdy z nas na pewno widział osoby, które idąc z kijkami, ciągną je za sobą – w ten sposób nie zmniejszają, lecz raczej zwiększają ryzyko kontuzji. Oczywiście nordic walking będzie doskonałą alternatywą dla biegania i zajęć fitness, może też być sposobem na rekonwalescencję. Jak się okazuje, nie wystarczy założenie treningowego obuwia, czapki, rękawiczek, legginsów, spodenek, koszulki, bluzy czy kurtki i chwycenie za kijki. I do tego potrzeba znajomości podstawowych zasad ruchu.
Jak chodzić prawidłowo?
Podstawową zasadą chodzenia jest długi i szybki krok. Dla każdego będzie on czym innym, lecz trzeba pamiętać, że chodzenie z kijkami to sport, należy więc albo ćwiczyć samemu, albo wybrać się na chodzenie z kimś na podobnym poziomie. Długość kroku powinna być mniej więcej taka sama, jak długość kijka. Możemy to zmierzyć, rozstawiając nogi tak, by palce jednej stopy znajdowały się przy jednym końcu kijka, a pięta drugiej – przy drugim. Ogólna zasada jest podobna, jak przy zwyczajnym chodzeniu – krótki ruch plus krótki wymach ramion, długi ruch plus długi wymach ramion.
Pracę z kijkiem dobrze jest wyćwiczyć, dzieląc ją na trzy etapy. Lepiej nie zaczynać chodzenia z kijkami, jeśli nie opanowało się prawidłowej techniki ruchu.
1) Naukę chodzenia z kijkami trzeba rozpocząć… bez kijków. Istotne jest wypracowanie kroku – stawiamy świadomy krok jak najdłuższy, starając się jak najdłużej utrzymać kontakt stopy z podłożem. Krok nie może być przy tym próbą zrobienia szpagatu. Powinien być swobodny dla ciała i naturalny. W czasie chodzenia koncentrujemy się na spinaniu brzucha i pośladków, trzymaniu prostych pleców, oddechu oraz na tym, by nie patrzyć pod nogi.
2) Kolejnym etapem w nauce jest ciągnięcie kijków za sobą – robimy tak, aż opracujemy prawidłową technikę odpychania się kijkami. Wyuczonym krokiem, ciągle pilnując wyprostowanej postawy, poruszamy rękami z kijkami, jednak nie wbijamy ich jeszcze w podłoże. Zatem ciągniemy kijki, ale się nimi nie odpychamy. Pozwoli to na przyzwyczajenie się do ciężaru kijka w dłoni i ruchu ramienia z kijkiem.
3) Gdy opanujemy już krok, wówczas dołączamy kijki. Grot kijka powinien być zawsze skierowany w tył – nigdy nie przenosimy go przed siebie. Odepchnięcie musi być zawsze do tyłu, a nie w dół. Kijek stawiamy mniej więcej w połowie kroku, rękojeść nie powinna znajdować się wyżej niż linia pępka. Odpychamy się jak najdłużej, angażując w ruch całą obręcz barkową. Trzeba poczuć ruch również w łopatce – aż do kręgosłupa. Kij przenosimy zawsze przy ciele w rozluźnionej dłoni. Pamiętajmy, że kijki trzymają się na paskach albo stosujemy specjalne rękawiczki do nordic walking. Chwyt zwalniamy jeszcze w trakcie odpychania się, ale to nie powinno zmniejszyć siły odepchnięcia.
Warto ćwiczyć wszystkie elementy oddzielnie: odpychanie się bez kroku, krok bez kijków, krok bez odpychania, a na koniec połączyć wszystkie elementy w całość, zawsze pamiętając o zachowaniu prostych pleców. Miejmy świadomość, że nie od razu uda nam się opanować tę technikę, ale dojdziemy do tego po jakimś czasie, ćwicząc, ćwicząc i jeszcze raz ćwicząc. Nie powinno to zająć więcej niż miesiąc. Pierwszy trening z dobrze wykonanym odepchnięciem da jednocześnie uczucie szybkości i lekkości kroku oraz przyjemnego potreningowego zmęczenia. | Jak prawidłowo chodzić z kijkami? |
Dla niektórych konieczność, dla innych ostateczność. Prasowanie. Część osób traktuje tę czynność jako codzienną formę relaksu. Inni na żelazko i prasowalnicę reagują alergicznie. Niezależenie od tego, do której grupy należymy, prasować musimy. W całej tej „obowiązkowej zabawie” najważniejsze jest żelazko. Zakładając, że nastawienia zmienić się nie da, zmieńmy chociaż sprzęt. Niech będzie łatwo, szybko i przyjemnie. Żelazko stojące ze stacją parową 1500 W poj. 2,6 l. Jeżeli w domu istnieje pomieszczenie gospodarcze, spiżarnia albo pralnia, warto zastanowić się nad takim rozwiązaniem. Żelazko stojące ze stacją parową jest sprzętem profesjonalnym. Prasuje szybko i dokładnie, a przede wszystkim dociera do trudno dostępnych miejsc. Idealnie sprawdza się w przypadku kreacji na specjalne okazje –z dużą ilością falban, marszczeń czy plisów.
Żelazko parowe pionowe + szczotka turystyczna 310. Żelazko zaawansowane technologicznie w wersji turystycznej. Kompaktowe, poręczne i bardzo funkcjonalne. Sprzęt przystosowany jest do prasowania w pionie. Dzięki prawidłowo skierowanemu strumieniowi pary skutecznie rozprasuje wszelkie zagniecenia. Idealne na wyjazdy służbowe lub przy odświeżaniu garniturów czy eleganckich kostiumów.
Żelazko stojące, stacja parowa Clatronic TDC3432. Świetne rozwiązanie dla osób chcących nie tylko prasować, ale również odświeżać tkaniny. Zasłony, firany czy pledy co jakiś czas wymagają regeneracji. Nie zawsze możliwe jest czyszczenie chemiczne czy klasyczne pranie. W takich sytuacjach żelazko stojące, parowe sprawdzi się idealnie. Strumień pary wodnej odświeża i czyści między innymi ślady pleśni czy złogi kurzu.
Żelazko parowe PHILIPS GC1022 Para 90G Easy Speed. Klasyczne żelazko w nowoczesnej odsłonie. Sprzęt znany i polecany przez specjalistów. Spiczasty przód pomaga dotrzeć do trudno dostępnych miejsc. Funkcja mocnego uderzenia pary wodnej jest bardzo pomocna w przypadku grubszych fragmentów tkaniny, np. mankietów czy kołnierza koszuli. Dodatkowym atutem jest smukła, kolorowa obudowa.
Żelazko parowe Philips GC4410 STEAM TIP 40 g/min. Idealne do częstego i intensywnego prasowania. Przede wszystkim ma moc 2400 W, a poza tym funkcję samooczyszczania oraz wbudowany system antywapienny. Jest to żelazko, od którego można wymagać. Ceramiczna stopa oraz szeroka regulacja temperatury pozwalają na prasowanie delikatnych tkanin.
Żelazko parowe Cleanmaxx powłoka ceramiczna 2600 W. Propozycja dla roztargnionych. Oto żelazko bezpieczne – funkcja automatycznego wyłączania to wyjątkowe rozwiązanie. Sprzęt tylko w chwili trzymania za uchwyt pobiera prąd, jest to więc rozwiązanie praktyczne i oszczędne. Dodatkowo żelazko ma możliwość ustawienia strumienia pary pod typ tkaniny.
Żelazko parowe Zelmer Navigator Quality 28Z022 35 g. Automatyczna funkcja wyłączania, samooczyszczanie i system antywapienny, a do tego duża moc, ekspresowy czas nagrzewania i ceramiczna powłoka – produkt ten ma wszystko to, co dobre żelazko powinno sobą reprezentować. Dodatkowo ma obudowę odporną na uszkodzenia takie jak rysy, pęknięcia czy wgniecenia.
Prasowacz Parowy Steamer. Produkt wyjątkowy. To już nie żelazko, a prasowacz! Oto coś, co pozwoli prasować i czyścić jednocześnie. Producenci zapewniają o wyjątkowej skuteczności w przypadku odświeżania firan, zabawek czy ozdobnych poduszek i koców. Atutem jest też konkurencyjna cena. Maszyna dostępna jest w trzech żywych kolorach.
Żelazko na parę + szczotka parowa steam o Power 2 w 1. Kreatywna interpretacja żelazka. Produkt łączy w sobie funkcje szybkiego prasowania parowego, odświeżania oraz oczyszczania z włosów i sierści. Jest to poręczny sprzęt w formie szczotki parowej z wymiennymi końcówkami. Producent podkreśla, iż prasująca szczotka świetnie sprawdza się także w samochodzie – idealnie odnowi tapicerkę.
Żelazko parowe ceramiczne Boberg/beem, moc 2600 W. Świetna propozycja dla wielbicieli modnych gadżetów: żelazko Hoberg w przedsprzedaży, jedyne takie na rynku. Wyróżnia je ergonomiczny kształt i unikatowa kolorystyka. Każdy z modeli posiada kolor stopy w odcieniu elementów składowych sprzętu. Dostępne barwy to: pomarańczowy, zielony i fioletowy.
Wybierając odpowiednie żelazko, można znacząco ułatwić sobie życie. Prasowanie jest codziennością, a ta powinna być jak najbardziej przyjemna! Zatem warto przeanalizować swoje potrzeby i dobrać coś idealnego dla siebie. Należy przy tym zwrócić uwagę na rodzaj stopy sprzętu, długość kabla i funkcje, w tym szczególnie te dotyczące pary wodnej. | Żelazko do 200 zł - wyprasuj sobie! |
Maluchy kochają tańczyć! Zwłaszcza dziewczynki uwielbiają próbować swoich umiejętności, podrygując w rytm muzyki i strojąc się jak małe tancereczki. Jeżeli twoja córeczka lubi tańczyć to warto wspierać jej pasję. Taka aktywność fizyczna sprawia nie tylko mnóstwo frajdy, ale wspomaga również rozwój koordynacji ruchowej. Świetnym prezentem dla małej baletnicy może być mata taneczna. Jest to sprzęt, dzięki któremu maluch uczy się kroków tanecznych w rytm granej muzyki. Zabawa z matą taneczną to gwarancja doskonałej rozrywki dla całej rodziny. Kto raz spróbował, nie będzie mógł przestać skakać! Mata taneczna – jak to działa?
Jest to zabawka, która składa się z maty rozkładanej na ziemi i płyty na komputer lub telewizor. Po podłączeniu na monitorze wyświetla się instrukcja, z której dowiemy się jak rozpocząć zabawę. Sterowanie systemem odbywa się za pomocą nóg - dziecko naciska odpowiednie miejsca na macie wyposażonej w interaktywne punkty. Kolejnym krokiem jest wybór piosenki, do której maluch chce zatańczyć. Kiedy muzyka gra, na monitorze wyświetlają się polecenia informujące o tym, które miejsce na macie należy nacisnąć w danym momencie. Oczywiście istnieje kilka stopni trudności - wszystko zależy od wybranej piosenki. Zabawa szybko wciąga. Najwięcej frajdy sprawia rywalizacja z innymi uczestnikami gry i chęć przechodzenia kolejnych poziomów trudności. W zależności od modelu maty, dziecko ma możliwość przetańczenia mnóstwa piosenek o różnym stopniu skomplikowania kroków. Zabawa na macie rozwija słuch muzyczny dziecka, uczy koordynacji ruchowej i ćwiczy poczucie rytmu. Do tego zsynchronizowanie ruchów z poleceniami na monitorze wcale nie jest takie proste. Rozrywka taka będzie wymagać więc od pasjonatki tańca sporo koncentracji.
Maty taneczne do 50 zł
Mata taneczna nie musi być wcale dużym wydatkiem, żeby mogła sprawiać małej tancerce mnóstwo radości. Na dobry początek możesz zakupić matę taneczną do 30 zł, aby przekonać się czy twoja dziewczynka faktycznie będzie zadowolona z proponowanej formy rozrywki. Takie gry różnią się od droższych wariantów przeważnie tym, że posiadają mniejszy wybór piosenek, do których można tańczyć. W przedziale cenowym od 30 do 50 zł znajdują się maty nieco bardziej zaawansowane. Niektóre modele, oprócz piosenek do tańczenia, wyposażone są także w gry sprawnościowe. Tańsze maty taneczne to także duża dawka świetnej zabawy, w końcu zasady pozostają te same: radosny taniec w rytm muzyki.
Maty taneczne od 100 zł
Modele, za które trzeba zapłacić więcej niż 100 zł, to maty oferujące małym tancerkom większy wybór muzyki i układów choreograficznych. Już sama wielkość maty pozwala na wykonywanie na niej bardziej skomplikowanych figur. Takie zabawki sprawdzą się na spotkaniach dziecka z przyjaciółmi – świetna rozrywka gwarantowana. Niektóre dają nawet możliwość tańczenia we dwójkę. Maty taneczne powyżej 100 zł to modele, które zapewnią mnóstwo radości na długi czas. Zróżnicowana muzyka sprawia, że dziewczynka będzie mogła ciągle cieszyć się nowymi piosenkami. Jeżeli dodatkowo mała baletnica jest fanką Violetty, to możesz sprawić jej niespodziankę i zakupić matę taneczną Violetta. Na rynku dostępne są także modele dla wielbicielek One Direction lub Monster High. Wybór zależy od upodobań dziecka. Warto jednak pamiętać, że mata taneczna może być inwestycją na lata, więc czasem lepiej zdecydować się na bardziej uniwersalny model.
Mata taneczna to gwarancja mnóstwa zabawy dla małej tancerki! Jest to doskonała propozycja na spędzenie czasu z przyjaciółkami lub świetny pomysł na zabawny, rodzinny wieczór. Ostrzegam: korzystanie ze stepmanii wciąga równie skutecznie rodziców. Dzięki takiemu sprzętowi jesteś w stanie zmotywować do radosnego ruchu wszystkich domowników. Twoja mała baletnica natomiast będzie mogła z zawzięciem ćwiczyć kolejne figury taneczne i rozwijać swoją sprawność ruchową. Mata taneczna to nie tylko inwestycja w rozwijanie pasji, ale także świetny sposób na aktywna zabawę. Ruchu nigdy za wiele! | Maty taneczne – mnóstwo zabawy dla małej tancerki |
Któż z nas nie lubi zapachu świeżych ziół? Możemy się nimi rozkoszować przez cały rok, zakładając miniaturową domową szklarnię. Podpowiadamy, jak się do tego zabrać krok po kroku. Hodowla w pigułce
Domowe szklarenki to małe domki, w których uprawiać można niewielkie warzywa, zioła, byliny oraz inne rośliny. Wykonane są zazwyczaj z metalu, rzadziej z drewna, i mają duże okienka ze szkła lub transparentnego tworzywa sztucznego. Są nie tylko praktyczne, ale również efektowne i doskonale sprawdzą się jako dekoracja we wnętrzach w stylu skandynawskim czy shabby chic. W małej szklarni doskonale wyglądają rośliny posadzone w metalowych puszkach, niepotrzebnych miseczkach oraz filiżankach, słoikach po konfiturach i innych nietypowych pojemnikach. Jej ogromną zaletą są kompaktowe wymiary, umożliwiające postawienie jej w dobrze nasłonecznionym miejscu w dowolnej części mieszkania – np. na parapecie, komodzie, stoliku w salonie. Poza tym miniaturowa szklarnia pozwala na hodowanie aromatycznych ziół oraz innych ciepłolubnych roślin przez cały rok. Możemy również przenieść do niej na zimę niewielkie rośliny hodowane na balkonie, a także przygotować sadzonki do doniczek i do gruntu.
Szklarnia krok po kroku
Założenie domowej hodowli ziół jest niezwykle proste i nie wymaga dużych nakładów finansowych. Będziemy potrzebowali miniaturowej szklarenki, kilku małych doniczek (lub innych pojemników, w których umieścimy sadzonki), łopatki do przesadzania oraz ziemi. Możemy zaopatrzyć się w klasyczną czarną ziemię sprzedawaną w torbach lub nowoczesny torf dostępny w postaci małych krążków, które po namoczeniu w wodzie zwiększają objętość. Większość z nich wzbogacona jest o różnego rodzaju nawozy, które korzystnie wpływają na rozwój roślin i wzmacniają ich korzenie. Jeżeli chcemy wyhodować roślinę od podstaw, będą nam potrzebne nasiona. Możemy również kupić zioła doniczkowe (dostępne m.in. w supermarketach w cenie 4–5 zł) i przesadzić je do przygotowanych wcześniej doniczek. Warto pamiętać, że rośliny w różnych stadiach rozwoju potrzebują odmiennych warunków, np. kiełkujące nasiona lubią wysoką temperaturę i dużą wilgotność, podczas gdy większym sadzonkom należy zapewnić stały dostęp świeżego powietrza. Dobrym pomysłem może być również zakup ekologicznego nawozu w płynie oraz środków ochrony roślin.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Jaką szklarenkę wybrać?
Na rynku znajdziemy kilka rodzajów szklarenek domowych, z których większość przypomina małe domki z otwieranym dachem. Większość wykonana jest z metalu, znajdziemy jednak modele drewniane i z tworzyw sztucznych. Niektóre szklarnie mają kształt prostokąta, a inne wyglądają jak miniaturowe skrzynie. Najciekawsze są jednak szklarenki nazywane florariami, czyli geometryczne konstrukcje ze szkła o awangardowych formach. Są małymi dziełami sztuki i mogą pełnić różne funkcje. Ich ceny są jednak dość wysokie, najmniejsze modele kosztują ok. 180 zł. Na rynku są również szklarnie przeznaczone do przygotowywania sadzonek do wysiewu – zarówno klasyczne, jak i elektryczne, wyposażone w oświetlenie, system ogrzewania z termostatem, wentylację oraz inne udogodnienia.
Sagaform Herbs & Spices. Miniaturowa szklarenka składająca się z kamionkowej podstawy oraz szklanego klosza. Wyposażona została w specjalny otwór, który ułatwia podlewanie i gwarantuje optymalny przepływ powietrza. Dostępna w trzech kolorach: niebieskim, różowym oraz żółtozielonym. Wysokość: 23 cm. Cena: 123 zł.
Bertoni Aluro. Metalowa szklarenka w stylu industrialnym, zabezpieczająca sadzonki przed ptakami. Wygodna rączka ułatwia przenoszenie. Wysokość: 43 cm, szerokość: 31 cm, głębokość: 26 cm. Cena: od 229 zł.
Miniszklarnia Socker.Model z ramą wykonaną ze stali z poliestrową powłoką malowaną proszkowo oraz szybkami z tworzywa sztucznego. Na dachu znajdują się dwa uchylne skrzydła, które umożliwiają regulację przepływu powietrza. Nadaje się zarówno do wysiewu nasion, jak i ukorzeniania sadzonek czy ochrony roślin przed wyziębieniem. Wysokość: 35 cm, szerokość: 45 cm, głębokość: 22 cm. Cena: od 58 zł.
Domowa szklarnia, nawet miniaturowa, to prawdziwa gratka dla każdego miłośnika ekologii, świeżych ziół i amatorskiego ogrodnictwa. Sprawdź, jak łatwo założyć ją samodzielnie! | Domowa miniszklarnia krok po kroku |
Ubrania oversize nie wychodzą z mody, tak też będzie w nadchodzącym sezonie – „za duże” swetry, kardigany, sukienki, a także tuniki będą królowały tej wiosny na ulicach. Do czego założyć tunikę oversize i jak ją nosić, by wyglądać stylowo? Kiedyś modowe utrapienie, dziś trend
W dzieciństwie często denerwowało nas, że musimy nosić ubranie po starszym rodzeństwie. Teraz „za duże” ubrania są trendy. Ubrania oversize dobrze prezentują się na każdym typie sylwetki*, zatem ta propozycja spodoba się zarówno szczupłym kobietom, jak i tym, które potrzebują ukryć kilka nadprogramowych kilogramów. Oversize oznacza po prostu „ponad rozmiar”. Tego typu stroje wydają się być celowo większe, niż wynikałoby to z metki.*
Trend dotyczy zarówno konkretnego ubrania, jak i jego elementu, np. kołnierza, rękawów. Przyjrzymy się bliżej temu, jak nosić tunikę oversize, by nie wyglądać kiczowato, do jakich stylizacji będzie najbardziej pasować i jakie motywy na materiale są teraz modne.
Najważniejszy jest umiar
Istotna jest świadomość swoich atutów i wad. Jeżeli chcesz odwrócić uwagę od zbyt obfitych bioder i ud, duża tunika zatuszuje te mankamenty. Jeżeli zdecydujemy się na tunikę oversize, koniecznie dobierzmy do tego dół stylizacji, który będzie obcisły – w tym wypadku doskonale sprawdzą się legginsy, jeansowe rurki czy wąskie szorty. Spodnie powinny stanowić przeciwwagę do obszernej bluzki. O ile oversize prezentuje się dobrze na każdym typie sylwetki, to jeżeli nieumiejętnie go będziemy nosić, osiągniemy efekt zupełnie odwrotny od zamierzonego.
Dużą tunikę możemy nosić jak sukienkę, zakładając do niej grube rajstopy. Jeżeli tunika jest jednolita, możemy pozwolić sobie na geometryczne wzory na nogach – kratkę bądź paski, które będą hitem nadchodzącego sezonu. Prostym zabiegiem na ukształtowanie wcięcia w talii jest zastosowanie szerokiego paska, który wyrówna proporcje sylwetki.
Jakie wzory i kolory tuniki wybrać tej wiosny?
Jeśli zdecydujesz się na jednolitą tunikę, to postaw na niebieski – tej wiosny hitem będą wszelkie jego odcienie: indygo, turkus, morski czy pastelowy błękit. Modne będą także, promowane chociażby na pokazach mody Calvina Kleina, Saint Laurenta czy Johna Galliano, kolory ziemi: cytrynowy (pastelowy żółty), pustynna szarość i ceglasty (persymona). Trendy będzie również koralowy i burgund. Ponieważ wiosna stawia na szaleństwo, możesz zdecydować się na kontrastowe połączenie, np. do niebieskiej tuniki założyć żółte spodnie.
Jeżeli lubisz wzorzystą górę, wybierz kratę, paski, kwiaty albo tunikę cieniowaną. Efekt ombre doskonale rozprasza ciężkość stylizacji. Do tuniki oversize doskonale pasują tzw. woskowane spodnie. Ta propozycja łączy w sobie klasykę z nowoczesnym dresingiem. Specjalna warstwa na spodniach nadaje im błyszczący wygląd, przypominając ekologiczną skórę.
Co z dodatkami?
Oprócz paska podkreślającego wcięcie w talii w promowanych w kolekcjach, np. Antonio Marrasa i Pierre’a Balmaina, do tunik oversize można dobrać mocny akcent w postaci biżuterii. Modne tej wiosny będą zarówno kolie, złote bądź srebrne łańcuchy, jak i długie wisiorki, które optycznie wydłużają sylwetkę. Jeśli nie lubisz naszyjników, postaw na długie kolczyki.
Do tuniki oversize i obcisłych spodni dobierz takie buty, które dodadzą ci kilku centymetrów wzrostu. Najlepiej sprawdzą się szpilki, ale doskonałym pomysłem są także botki z elastyczną cholewką, które mogliśmy zobaczyć na pokazach Acne Studios prezentujących trendy wiosna/lato 2016. Takie buty są nie tylko wygodne, ale i stylowe, doskonale nadają się zarówno na nieformalne wyjścia, jak i do pracy.
O ile zimą chętnie nosimy duże płaszcze i szaliki, które oplatają naszą szyję kilkukrotnie, o tyle wiosną i latem lokujemy trend oversize w żakietach, które kończą się w połowie uda, koszulach wyglądających, jakby zostały wyciągnięte z męskiej szafy i tunikach, które długością przypominają sukienki. Ten trend nie przemija, warto zatem mieć kilka rzeczy tego typu w swojej garderobie. | Tuniki oversize – jak je nosić? |
Każdy sezon charakteryzuje się czymś zupełnie innym. Wzory, kolory, fasony – wszystko to ulega zmianie w danym okresie. Sezon wiosna/lato zazwyczaj obfity jest w mocne, wyraziste barwy, choć zdarzają się wyjątki od tej reguły. Podpowiadamy, co króluje w najmodniejszych trendach 2016 i jakie wzory warto wziąć pod uwagę. Kwiaty, motywy zwierzęce, a może kratka? Każdy sezon przynosi nam urozmaicone wzory, które – choć z pozoru podobne – pojawiają się zawsze w nowej odsłonie. Poniżej kilka ciekawych wzorów będących szczególnie na topie w sezonie wiosna/lato 2016.
Paski zawsze na topie
Paski? Jak najbardziej, ale tylko w mocnych odcieniach. Wiosenny okres trudno sobie bez nich wyobrazić. Jest to jeden z tych wzorów, który wyjątkowo kojarzy nam się z czasem letnim, zwłaszcza z morzem i słońcem. Jednak wbrew powszechnemu przekonaniu odchodzimy od klasycznego stylu marynarskiego, gdzie króluje biel i granat, a zamiast tego stawiamy na neonowe barwy – żółć, róż i zieleń. Szukasz ciekawych inspiracji na kolorowe paski? Spodnie, topy na ramiączkach albo zwiewna koszula – wszystkie te elementy idealnie wpiszą się w wiosenne trendy.
Kratka w nowej odsłonie
Kratka cieszy się niezwykle dużą popularnością. Uwielbiają ją zarówno dojrzałe kobiety, jak i nastolatki. Dzieje się tak ze względu na uniwersalność. Możemy ją bowiem łączyć z wieloma elementami ubioru i dodatkami. W tym sezonie szczególnie modna jest kratka na sukienkach. Najlepiej jeśli będą oversize’owe, fasonem przypominające męskie koszule. Taka prostota idealnie wpisze się w połączenie ze szpilkami, jak również sportowym obuwiem.
Flower power
Kwiaty mają niewątpliwie olbrzymią moc, jeśli chodzi o modowe trendy. Pojawiają się co sezon, lecz zawsze w innej odsłonie. Tym razem warto inwestować w takie elementy odzieży, które mają na sobie oryginalne, wręcz abstrakcyjne kwiaty. Najlepiej jeśli będą na mocno wyrazistym tle. Może być to kolor czerwony, czarny lub żółty. Choć kwiaty zazwyczaj pojawiały się na sukienkach i spódnicach, obecnie możemy je spotkać na wyjątkowo modnych w tym sezonie kurtkach – bomberkach.
Zwierzęce printy
Pośród najmodniejszych trendów wiosennych niewątpliwie na czele są zwierzęce wzory. Nie są one łatwe do noszenia, lecz zestawiając je z odpowiednimi dodatkami, z pewnością uzyskamy oryginalny i niepowtarzalny zestaw. Pamiętajmy, że chcąc wykorzystać ten wzór w swojej stylizacji, łatwo jest przesadzić. Dlatego stawiajmy na jeden element ubioru. Może być to płaszcz, obuwie lub torebka. Pozostałe dodatki lepiej jeśli będą utrzymane w stonowanych odcieniach.Jeśli chcemy być na topie, powinnyśmy pamiętać o trendach, jakie królują w sezonie wiosna/lato 2016. Tylko dzięki temu będziemy w stanie stworzyć nienaganne stylizacje, które zachwycą każdego. Nie bójmy się kolorów i mocno charakterystycznych wzorów. W tym sezonie bowiem wszystkie chwyty są dozwolone. Począwszy od neonowych odcieni, a skończywszy na zwierzęcych wzorach. | Najmodniejsze wzory na wiosnę 2016 |
Stylizacja w jednym kolorze jest hitem od kilku sezonów. Wydaje się banalnie prosta, ale taka nie jest. Jak więc stworzyć niezwykłą studniówkową kreację w jednym kolorze? Poniżej znajdziesz odpowiedź i użyteczne wskazówki. Total look
Stylizacje w jednym kolorze, tzw. total look, lansują najwięksi projektanci mody. Gwiazdy, modelki i blogerki je pokochały. Ten trend możesz wykorzystać na zbliżającej się studniówce. Stosując go w praktyce, należy pamiętać, że wszystkie jej części muszą ze sobą współgrać. Znalezienie studniówkowej sukienki, szpilek, kopertówki w dokładnie tym samym kolorze graniczy z cudem. Każda barwa ma co najmniej kilka różnych odcieni, nawet czerń jest bardziej lub mniej intensywna. Kolejną kwestią jest to, że wszystkie kolory mają co najmniej dwa rodzaje odcieni: chłodne i ciepłe. Jeśli chcesz mieć stylizację np. tylko w czerwieni, musisz sprawdzić, czy wszystkie rzeczy mają jeden odcień – albo chłodny, albo ciepły. Mieszanie tych dwóch odcieni w jednym zestawieniu popsuje efekt. Sprawdź również, jak wygląda całość – czy wszystko gra, a może coś zgrzyta? Jeśli nie jesteś pewna, czy dobrze dobrałaś kolory, poproś o radę zaufaną osobę. Co dwie pary oczu, to nie jedna.
Kolor idealny
Gdy przygotowujesz stylizację monochromatyczną, bardzo ważne jest wybranie koloru pasującego do twojej karnacji i włosów. Całość musi idealnie współgrać z twoim typem urody. Dziewczyny w typie pani lato najlepiej będą wyglądać w takich kolorach, jak: zimny błękit, przytłumiony róż, delikatny odcień fioletu, zielenie, błękity, szarości, złamany odcień bieli, głęboka czerń, wanilia, śliwka, malina, lawenda. Pani wiosna powinna wybrać: odcienie zieleni, ciepłą żółć, delikatne odcienie różu i czerwieni, złamaną biel, ciepłe brązy, jasne granaty, delikatne fiolety, szaroniebieski, jasnoniebieski. Jesienny typ jest stworzony do noszenia: wszelkich brązów, rudości, złota, turkusu. Kolor zakazany to róż. Jesień wygląda również zjawiskowo w zieleniach. Pani zimie najbardziej pasują kolory zdecydowane: czerń, biel, granat.
Kolor studniówkowy
Studniówka to wieczorowa i oficjalna impreza, dlatego kolor twojej stylizacji musi być do tego dopasowany. Najlepiej, żeby był ciemny albo neutralny. Oczywistym wyborem jest czerń i jeśli dobrze się w niej czujesz, śmiało możesz na nią postawić. Bardzo elegancki, a mniej oficjalny jest granat. Ma wiele odcieni, dlatego z łatwością powinnaś znaleźć najlepiej pasujący do ciebie. Inne eleganckie i wyrafinowane kolory to: szary, burgund, śliwka. Bardzo modne są barwy typu nude, jednak by móc je nosić, powinnaś być minimalnie opalona oraz pewna swojej sylwetki. Jasne kolory bezlitośnie wyeksponują niedoskonałości, ale szczupłe dziewczyny w nude total looku wyglądają zjawiskowo. Unikaj kolorów krzykliwych, takich jak: trawiasta zieleń, pomarańcz czy wściekły róż, bo w stylizacjach typu total look nie wyglądają dobrze. Będziesz się wyróżniać, ale nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Dobierz do całości odpowiednią biżuterię. Jeśli chcesz, może być w tym samym kolorze co cała stylizacja, ale nie musi. To już zależy od tylko ciebie.
Stylizacja w jednym kolorze jest wymagająca, jednak osiągnięte efekty są naprawdę warte zachodu! | Studniówkowa stylizacja w jednym kolorze – jak nie zaliczyć wpadki? |
Obserwowanie ptaków czy rozgwieżdżonego nieba to ciekawe i rozwijające zajęcia. Takie hobby wymaga jednak odpowiedniego sprzętu. Podpowiadamy, który wybrać. Jeżeli marzysz o tym, by nocą przyglądać się rozbłyskającym na niebie gwiazdom, a za dnia podglądać ptaki i zwierzęta, to luneta bądź teleskop będą dla ciebie idealne. Nieważne, który rodzaj sprzętu wybierzesz – każdy z nich musi być dobrej jakości, by mógł służyć ci przez lata, jednocześnie dobrze przybliżając świat. Na co zwracać uwagę przy wyborze lunety lub teleskopu? Jakie są między nimi różnice i do czego lepiej są przystosowane? Sprawdziliśmy to, by ułatwić ci wybór!
Luneta – co to jest i do czego służy?
Luneta to idealny instrument do prowadzenia obserwacji przyrodniczych wszędzie tam, gdzie tradycyjna lornetka może okazać się niewystarczająca. Sprzęt ten cechuje się jednak niemal takimi samymi parametrami co właśnie lornetka, może być więc jej naturalnym uzupełnieniem. W odróżnieniu od niej ma jednak tylko jeden okular. Lunety obserwacyjne dzielą się na dwie główne kategorie, podzielone ze względu na konstrukcję: prostą i kątową (ta przyda się szczególnie, jeśli ze sprzętu chce korzystać więcej niż jedna osoba). Lunety można również dzielić pod względem wielkości na małe – o średnicy obiektywu poniżej 65 mm, średnie – około 80 mm, i duże z obiektywami około 100 mm.
Lunety obserwacyjne idealnie sprawdzą się przy odległych obserwacjach, np. ptaków wodnych, samolotów na wysokościach przelotowych, ale również w strzelectwie sportowym do oceny przestrzelin.
Zastanawiając się nad kupnem lunety, przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na jej powiększenie. Przelicznik ten nie jest skomplikowany: jeżeli wybrany przez nas sprzęt ma powiększenie ×10, oznacza to, że obiekt obserwowany z odległości 100 metrów będzie dla nas widoczny jak z odległości 10 metrów (100 metrów podzielone przez 10 = 10 metrów). Oczywiście im większe powiększenie oferuje luneta, tym będzie ona większa i cięższa.
Wybierając lunetę, nie zapominajmy też o sprawdzeniu oferowanej przez producenta ostrości widzenia. Największa jest w środku, a im dalej od niego, tym się ona zmniejsza. Profesjonalne lunety wysokiej jakości można poznać po tym, że widziany przez nie obraz zachowuje ostrość również na brzegach.
Bardziej zaawansowane lunety oferują też możliwość wymiany okularu, co pozwala na zwiększanie możliwości sprzętu wraz z upływem czasu i powiększeniem naszych umiejętności obserwacyjnych.
Teleskop – jak z niego korzystać?
Teleskop, w przeciwieństwie do lornetki czy lunety, stworzony został głównie do oglądania nocnego nieba. Sprzęt ten z uwagi na większe zaawansowanie technologiczne charakteryzuje się wyższą ceną. Z tego powodu kupowany jest przede wszystkim przez profesjonalistów i prawdziwych pasjonatów, choć od pewnego czasu znajduje się też w czołówce prezentów dla dzieci i młodzieży.
Wybierając pierwszy teleskop, warto zdecydować się na sprzęt wysokiej jakości, choć niekoniecznie sporych rozmiarów. Ważne jest, aby dawał dobry kontrastowy obraz obserwowanych ciał niebieskich, miał refraktor 80–110 mm albo reflektor do 150 mm średnicy i koniecznie był wyposażony w co najmniej dwie pary okularów dobrej jakości.
Unikaj teleskopów, które nie mają wystarczająco sztywnej konstrukcji. Sprzęt uginający się przez ciężar tuby i drgający pod wpływem negatywnych warunków atmosferycznych nie zapewni ci komfortowej obserwacji nieba.
Średnica to zdecydowanie najważniejszy parametr teleskopu. To od niej zależą bowiem ilość światła (a więc jasność obrazu) oraz samo powiększenie. Refraktor nie może mieć obiektywu o średnicy mniejszej niż 50 mm i optyki wykonanej z innego materiału niż szkło.
Zastanawiając się nad zakupem teleskopu, trzeba zdać sobie sprawę z tego, że zbyt duże powiększenie wcale nie jest atutem, a może jedynie powodować rozmazanie obrazu i frustrację obserwującego. Dla urządzeń, których cena nie przekracza kilku tysięcy złotych, właściwie są powiększenia nieprzekraczające dwukrotności średnicy soczewki, wyrażonej w milimetrach. Dla reflektora z lustrem 170 mm będzie to maksymalne powiększenie do 350 razy, a dla refraktora nie większe niż 200-krotne, które i tak sprawdzi się przy wyjątkowo dobrych warunkach atmosferycznych.
Jeżeli mieszkasz w małej miejscowości lub nas wsi, to spokojnie możesz zainwestować w droższy teleskop. Jeżeli jednak obserwacja wiąże się z wyjazdem za miasto, lepiej wyposażyć się w dobrej jakości lunetę lub lornetkę, które są łatwiejsze w transporcie dzięki poręcznym rozmiarom. | Luneta czy teleskop – który gadżet wybrać? |
Zapachy odgrywają dużo ważniejszą rolę w życiu, niż możesz się tego spodziewać! Wzbudzają wspomnienia, przywołują dawno niewidziane obrazy, mogą kojarzyć się z konkretnymi osobami i miejscami. Jeśli jesteś fanem dalekich podróży, wybierz zapach, który pobudzając zmysły, przeniesie cię w najciekawsze zakątki świata. Mistrzowie rzemiosła perfumeryjnego są swego rodzaju artystami. Ich także, tak jak malarzy czy muzyków, inspirują najdalsze zakątki świata, obce kultury i tradycje. W perfumach dla podróżników znaleźć można aromaty orientalnych przypraw, zapach morskiej bryzy, powiew świeżego wiatru albo specyfikę miejskiej dżungli. Na które z nich warto zwrócić uwagę?
Dior Sauvage – dzika natura
Co charakteryzuje głodnego wrażeń podróżnika? Na pewno dzikość serca, dążenie do wolności, poszukiwanie nowych wrażeń i adrenaliny! Dior Sauvage to perfumy wydane w 2015 roku, które zainspirowane zostały otwartymi przestrzeniami, intensywnie niebieskim niebem i widokiem bezkresnej, kamienistej pustyni. Klimat wędrówki przez nieznane świetnie oddaje połączenie nut trzech rodzajów pieprzu: czarnego, różowego i syczuańskiego. Do tego: kalabryjska bergamotka, lawenda, geranium, elemi, wetyweria, paczula, cedr, labdanum i ambroksan. Całość zamknięta w minimalistycznym, mrocznym flakonie.
box:offerCarousel
Tom Ford Noir – w oparach orientu
W dalekich podróżach najbardziej chwyta cię za serce świat orientu? Jeśli tak, z pewnością zakochasz się w sztandarowej miksturze Toma Forda - Noir. To to perfumy rozgrzewające, pikantne, zmysłowe, zachwycające wyważonym połączeniem przypraw i kwiatów. Idealne dla pewnego siebie podróżnika, któremu nie straszna żadna przygoda. Znajdziesz tu nuty: bergamotki, werbeny, kminku, różowego pieprzu, fiołka, gałki muszkatołowej, irysa, geranium, róży bułgarskiej, szałwii, ambry, paczuli, wetywerii, cywetu, wanilii i skóry. Czarna buteleczka z plisowanym korkiem zwieńczona jest inicjałami projektanta. Warto też poznać inne wersje zapachu np. Noir Extreme lub Noir Anthracite.
box:offerCarousel
Michael Kors For Men - życie śmietanki towarzyskiej
Najnowszy zapach od marki Michael Kors - For Men - przywodzi na myśl eleganckie i wystawne życie światowych stolic. Żywiczno-kwiatowe nuty elemi i bergamotki łączą w całość ziołowe aromaty - tymianek, czarny pieprz, kolendra i słodki anyż. Zapach w swojej intensywności dodaje szyku, co w połączeniu z aromatem zamszu i kadzidła, dodaje elegancji. Idealny na wieczorne wyjścia i podboje w industrialnym otoczeniu. Z pewnością przypadnie do gustu panom aktywnym, lubiącym wielkomiejski sznyt.
box:offerCarousel
# Chanel Bleu de Chanel - intensywność każdej chwili
Aromatyczny, drzewno-piżmowy zapach z nutą ambry podkreśla indywidualność noszącego go mężczyzny. Zapach Bleu de Chanel jest wyrazisty, dlatego doskonale sprawdzi się podreślając męski styl. Nuty kadzidła, odświeżającego mentolu, drzewa sandałowego czy różowego pieprzu wraz z aromatami drzew i kwiatów, tworzą spójną całość podkreśląjącą charakter i męskość. Idealny zarówno na wieczorne wyjście jak i romantyczną randkę.
box:offerCarousel
Lalique Hommage a l'Homme Voyageur – z wiatrem w żaglach
W zestawieniu znalazło się też miejsce dla miłośników morskich podróży. Hommage a l'Homme Voyageur to kompozycja sygnowana marką Lalique. Francuski producent kryształów i biżuterii proponuje zapach świeży, choć nie pospolity. Pasuje eleganckim, powściągliwym mężczyznom, którzy nawet w garniturze lubią czuć wiatr we włosach. W mieszance znajdują się nuty: bergamotki, kardamonu, wetywerii, paczuli, irysa, papirusu, wanilii, ambry i mchu. Wszystko to w granatowym, przykuwającym oko szlifem flakonie.
Perfumy są dla mężczyzny jak wizytówka. Piękny zapach zwraca uwagę i świadczy o dbałości o detale. Jeśli jesteś pasjonatem dalekich podróży, sięgnij po perfumy, które zainspirują cię do kolejnej wyprawy w nieznane.
) | Perfumy dla miłośnika dalekich podróży |
Druga generacja L7 jest odpowiedzią na potrzeby konsumentów, którzy od smartfona wymagają przede wszystkim dobrej baterii. Firma LG skupiła się na najbardziej istotnych, dla przeciętnego klienta, aspektach. Czym zachwycił mnie LG L7 II? Specyfikacja
LG L7 II P710 to kompromis. Należy przyznać, że bardzo udany. Producentowi udało się wyważyć niewysoką cenę z niezłymi parametrami technicznymi. Model nie jest przeznaczony dla fanów najnowszych gier 3D czy wymagających aplikacji. Dwurdzeniowy procesor oraz 768 MB RAM podoła codziennym wyzwaniom, stawianym mu przez przeciętnego użytkownika. Ciekawie zapowiada się akumulator o pojemności 2460 mAh.
Pierwsze wrażenia
Ponad rok temu miałem przyjemność testować pierwszą generację L7. Produkt LG zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nowsza wersja niesie z sobą lepsze podzespoły oraz odświeżony wygląd. Co do tego drugiego, każdy ma swoje zdanie. Dla mnie design poprzedniego modelu był ciekawszy i wyróżniał się na tle konkurencji. Wygląd L7 II jest stylowy, ale zabrakło mi w nim „tego czegoś”. Urządzenie wyprodukowano z dobrej jakości plastików. Według obecnych standardów telefon jest dosyć gruby. Z tej przyczyny producent był w stanie zamontować wewnątrz obudowy bardzo pojemną baterię.
Zaletą modelu jest dodatkowy, fizyczny przycisk na lewej krawędzi obudowy. Możemy mu dowolnie przypisywać funkcje, od skrótu do wybranej aplikacji, aż po ustawienie go jako spustu migawki aparatu fotograficznego. Jest to praktyczne rozwiązanie, które powinno się znaleźć w większości smartfonów. Kolejny atut L7 II to widoczna dioda sygnalizacyjna wokół przycisku „Home”. Różne kolory powiadomią nas o SMS-ie, nieodebranym połączeniu lub potrzebie naładowania akumulatora.
Ekran
W drugiej generacji L7 znajdziemy tę samą matrycę co w poprzednim modelu. Pewnie część osób będzie tym faktem rozczarowana. Jednak ekran IPS o przekątnej 4,3 cala i rozdzielczości 480 x 800 pikseli gwarantuje jasny, czytelny i nasycony barwami obraz. Nikt nie powinien narzekać na jakość wyświetlacza. Przyjemnie ogląda się na nim zdjęcia oraz filmy. Urządzenie nie zostało wyposażone w czujnik oświetlenia, dlatego też intensywność podświetlenia ekranu będziemy musieli ustawiać ręcznie. Miłą niespodzianką jest funkcja podobna do tej z flagowych modeli Samsunga – Smart Stay. U LG nazywa się to „Inteligentnym ekranem”. Jeżeli urządzenie wykryje, że patrzymy na ekran, wtedy zostaje on aktywny.
Bateria
Bateria w LG L7 II to największy plus tego urządzenia. W tej kategorii cenowej trudno znaleźć model o bardziej pojemnym ogniwie. Smartfon jest w stanie na pojedynczym ładowaniu akumulatora przepracować nawet trzy dni. Przy intensywniejszym korzystaniu z sieci Wi-Fi, sieci komórkowej oraz GPS-a ten czas skraca się do około 1,5 dnia. Dla mnie jest to świetny wynik.
Kamera
LG L7 II po raz kolejny pozytywnie zaskakuje. Tym razem jakością wykonanych zdjęć. Kamera o rozdzielczości 8 Mpix wraz z autofocusem, potrafi zrobić bardzo przyzwoite fotografie. Do wyboru mamy trzy tryby: normalny, panoramiczny i seryjny, w którym powstaje ciąg sześciu zdjęć. Ciekawą opcją w L7 II jest możliwość zrobienia fotografii poprzez komendy głosowe – Cheese, Smile, Whisky, Kimchi, LG. W linkach poniżej zamieściłem przykładowe zdjęcia, zeskalowane do rozdzielczości 1200 x 900 pikseli.
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3
Podsumowanie
LG Swift L7 II to bardzo udany model w atrakcyjnej cenie. Za około 450 złotych w nasze ręce trafia smartfon z ponadprzeciętną baterią i czytelnym wyświetlaczem IPS. Akumulator o pojemności 2460 mAh zagwarantuje nam nawet trzy dni pracy. To świetny rezultat na tle konkurencyjnych telefonów. Całość została wykonana z dobrej jakości plastików i prezentuje się stylowo. Na plus należy także zaliczyć dodatkowy, fizyczny przycisk na obudowie, do którego można przypisać dowolną funkcję. Urządzeniem tym zrobimy także przyzwoite zdjęcia, sporządzimy szybką notatkę na pulpicie oraz zapłacimy nim za zakupu w sklepie (NFC).
Reasumując, użyteczność jest główną cechą tego modelu. Z pewnością zostanie doceniona spora ilość praktycznych rozwiązań, jakie oferuje smartfon podczas codziennego użytku. Druga generacja L7 nie jest urządzeniem idealnym. Pod względem wydajności pozostaje w daleko w tyle za topowymi modelami. Mimo to, dwurdzeniowy procesor oraz 768 MB RAM-u wystarczą do płynnej pracy systemu operacyjnego Android, jak i popularnych, mniej wymagających gier. | Test LG Swift L7 II P710 – smartfona z mocną baterią |
Wprawdzie złote lata gier przygodowych to już odległa przeszłość, ale niełaskawy czas, kiedy gatunek ten nikogo nie obchodził, też na szczęście przeminął. W ostatnich latach pojawiło się wiele świetnych tytułów, które zachwyciły nie tylko oddanych fanów i pozwoliły przygodówkom złapać wiatr w żagle. Pozycje tego typu święciły największe tryumfy na początku lat 90. ubiegłego wieku, w czasach działalności studia LucasArts. Później, na początku XXI wieku, trafiło się kilka znaczących produkcji, jak np. Syberia i The Longest Journey. Potem przyszedł moment posuchy, bo branża skupiła się na masowej widowni, która domagała się przede wszystkim filmowych gier akcji. Z czasem rozwinęła się jednak dystrybucja cyfrowa, dzięki której opłaca się wskrzeszać zapomniane gatunki. Jednocześnie twórcy zaczęli eksperymentować z klasyczną formułą i przygodówki zyskały nowe życie.
The Walking Dead: A Telltale Series
platformy: PC, PS4, Xbox One, PS3, Xbox 360, PSV, AND, iOS
w skrócie: emocjonalna opowieść o obcych sobie ludziach, którzy muszą razem przetrwać apokalipsę zombie
Studio Telltale budowało swoją pozycję przez lata, ale prawdziwą dominację na rynku przygodówek osiągnęło dopiero dzięki grze The Walking Dead. Firma na bazie znanej marki (co już wcześniej jej się zdarzało), komiksu Roberta Kirkmana o apokalipsie zombie, stworzyła grę opartą na dialogach oraz dokonywaniu wyborów (nawet jeśli bywały one iluzoryczne – wciąż niesamowicie angażowały emocjonalnie). Co ciekawe, tytuł ten został, niczym serial, pocięty na odcinki, łączące się w sezony.
Ogromny kasowy i artystyczny sukces sprawił, że Telltale zaczęło tworzyć nie tylko kontynuacje (na sierpień planowana jest premiera finałowego sezonu The Walking Dead), ale także kolejne gry wykorzystujące ten sam schemat i inne znane marki. Do tej pory studio wydało swoją wersję Batmana, Gry o tron czy Strażników Galaktyki, a w przygotowaniu są następne tytuły.
Pierwszy sezon The Walking Dead opowiada historię dziejącą się jeszcze przed komiksowym pierwowzorem i koncentruje na innym bohaterze, Lee Everetcie, którego poznajemy w wyjątkowo niefortunnych okolicznościach. Mężczyzna siedzi skuty na tylnym siedzeniu radiowozu, zgarnięty za morderstwo kochanka żony. Niedługo później skazaniec musi zaopiekować się małą dziewczynką i pomóc jej przetrwać koszmar zombie apokalipsy.
Life Is Strange
platformy: PC, PS4, Xbox One, PS3, Xbox 360, AND, iOS
w skrócie: kameralna opowieść o dwóch przyjaciółkach z niewielkiego amerykańskiego miasteczka ze zjawiskami paranormalnymi w tle
Wprawdzie to Telltale opatentowało serialową formułę przygodówki opartej na interakcji z innymi postaciami, ale to studio Dontnod w swoim Life Is Strange chyba najlepiej wcieliło tę ideę w życie. Mało która gra zostawiła tak głębokie rysy na psychice graczy, w tak sprytny sposób wykorzystując ich emocjonalne zaangażowanie w prezentowaną opowieść.
W Life Is Strange poznajemy historię Max Caulfield, osiemnastolatki powracającej do rodzinnego miasteczka po pięciu latach nieobecności. Dziewczyna spotyka tam dawną przyjaciółkę, Chloe Frazer, z którą wspólnie postanawiają rozwiązać sprawę zaginięcia znajomej uczennicy – Rachel Amber. Max po drodze odkrywa, że posiada zdolność manipulowania czasem, co – jak to zwykle w dobrych fabułach bywa – bardziej komplikuje, niż ułatwia życie bohaterom. To wyjątkowa gra i bardzo osobiste przeżycie, po którym graczom ciężko się otrząsnąć.
Samorost 3
platformy: PC, AND, iOS
w skrócie: surrealistyczna, ale przepiękna opowieść o przygodach kosmicznego gnoma
Wśród gier niezależnych, czyli powstających bez wsparcia wielkich wydawców, także można znaleźć ciekawe przygodówki. Jedną z nich jest Samorost 3, stworzony przez jedyne w swoim rodzaju czeskie studio Amanita Design, twórców takich artystycznych perełek jak Machinarium i Botanicula.
Podobnie jak w poprzednich częściach serii w Samoroście 3 wcielamy się w małego kosmitę. Tym razem obok chatki naszego bohatera w niewyjaśnionych okolicznościach pojawia się magiczny flet. By rozwikłać tajemnicę niezwykłego instrumentu, mały gnom rusza w kosmos, a my razem z nim.
Samorost 3 jest, technicznie rzecz biorąc, klasyczną przygodówką point’n’click, w której przemierzamy kolejne lokacje i rozwiązujemy proste zagadki. Gra wyróżnia się jednak bardzo specyficzną, bajkową oprawą, kreującą wyjątkową atmosferę, w której można utonąć na wiele godzin. To właśnie warstwa artystyczna sprawia, że mamy do czynienia z pozycją jedyną w swoim rodzaju.
Deponia
platformy: PC, PS4
w skrócie: zabawna, klasyczna przygodówka z ręcznie rysowaną grafiką, której akcja osadzona jest na planecie, będącej wysypiskiem śmieci
Gatunek przygodówek ewoluował w stronę interaktywnych seriali w stylu dzieł Telltale Games, ale to nie znaczy, że przestały powstawać tradycyjne gry przygodowe typu point’n’click. Tym właśnie jest seria Deponia – klasyczną przygodówką niczym z lat 90., z ręcznie rysowaną grafiką i ogromną porcją humoru. Gra zapoczątkowała czteroczęściowy cykl, stworzony przez niemieckie studio Daedalic.
Tytułowa Deponia to planeta będąca jednym wielkim wysypiskiem śmieci. Gracz kieruje Rufusem, mieszkańcem śmietniska, który wplątuje się w wyjątkowo pokręconą romantyczną historię, próbując wyrwać się ze swojego brudnego świata. Cała przygoda przypomina szaloną komedię pomyłek, zaś od strony wizualnej to mała artystyczna perełka zachwycająca projektami i animacjami. Dla miłośników tego typu produkcji – pozycja obowiązkowa.
The Wolf Among Us
platformy: PC, PS4, Xbox One, PS3, Xbox 360, PSV, AND, iOS
w skrócie: adaptacja komiksu w stylu noir, w którym postacie z klasycznych bajek trafiły do współczesnego Nowego Jorku
Jedną z najbardziej udanych produkcji wspomnianego studia Telltale jest bez wątpienia The Wolf Among Us na licencji komiksowego uniwersum Fables Billa Willinghama. W świecie tym istoty z baśni, mitów i podań wygnane z domu przez wielką wojnę musiały osiąść w Nowym Jorku jako uchodźcy.
Porządku w tej społeczności strzeże Bigby, czyli Wielki Zły Wilk z bajki o Czerwonym Kapturku (ang. The Big Bad Wolf). Niegdyś brutal i postrach istot z baśni, obecnie stróż prawa. To właśnie w tę niejednoznaczną postać wciela się gracz.
Samo The Wolf Among Us stanowi prequel papierowego oryginału i dzieje się dobrych kilka lat przed akcją komiksów. Opowieść ma zdecydowanie mniejszą skalę, ale mimo to jest równie angażująca. Za postaciami, o których rodzice czytali nam do poduszki, kryje się mroczne, brutalne i pełne goryczy noir, jakiego nie powstydziłby się Raymond Chandler. To bardzo gorzka i smutna historia, pełna trudnych wyborów, moralnych dylematów i znakomitych dialogów. Jeśli jeszcze nie graliście – zdecydowanie to nadróbcie. Zwłaszcza że długo oczekiwany drugi sezon wreszcie się zbliża. | Najlepsze przygodówki ostatnich lat |
Aksamit i welur to wytworne i eleganckie tkaniny, które znowu stają się modne. Przez długi czas zastępowane praktycznymi, odpornymi na plamy tapicerkami, dziś znów zyskują na popularności. W jakich wnętrzach sprawdzą się najlepiej? Szlachetny aksamit w ostatnich sezonach całkowicie zdominował wnętrzarskie trendy. Kolorowe sofy i fotele z aksamitną tapicerką stały się niezaprzeczalnym hitem wśród podobnych do siebie szarych sof i narożników. Do tej pory wiele salonów meblarskich proponowało raczej uniwersalne rozwiązania (fotel uszak, szara sofa, szary narożnik). To jednak, co na początku wydawało się stylowe i wygodne, szybko zaczęło nudzić. Wiele osób zaczęło w końcu rozglądać się za świeżymi i nowatorskimi propozycjami, a na ich potrzeby odpowiedzią stały się wyjątkowe meble wykonane ze szlachetnych materiałów.
Aksamitna sofa czy obity miękkim welurem fotel to sposób, by nadać wnętrzu wyjątkowy ton. Taki mebel świetnie sprawdzi się w salonie, sypialni czy w wytwornym gabinecie. Rozbłyśnie w otoczeniu klasycznych, drewnianych mebli lub dodatków w stylu glamour. Jak stworzyć spójną aranżację z wykorzystaniem aksamitnych sof i foteli? Oto dwie interesujące propozycje.
Fotel w duecie z szezlongiem
Aksamit i złoto to połączenie doskonałe. Jeśli i ciebie uwiódł szlachetny ton aksamitnej tapicerki, to idź za ciosem i wpleć tę tkaninę do nietuzinkowego projektu swojego salonu. Nudną, szarą sofę zamień na smukły szezlong – co prawda nie rozłożysz go do spania, ale jego delikatna linia i tak cię zachwyci.
Do kompletu dobierz elegancki, koktajlowy fotel. Zapomnij o pospolitych szarościach i postaw na przytulny, delikatny róż – stworzy on wspaniałą kompozycję z błyszczącym, złotym stelażem. Lubisz miękkie, dekoracyjne poduszki? Wybieraj te, które doskonale zgrają się z aksamitem – poszewki z miękkiego weluru, szlachetnej wełny, jedwabiu, żakardu – to kierunek, w którym warto podążać.
Jeśli stolik kawowy – to tylko okrągły! Nie przytłoczy tak wnętrza, jak masywne, prostokątne modele, więc z powodzeniem znajdziesz dla niego miejsce nawet w niedużym salonie w bloku. Złote nóżki i marmurowy blat to świetne połączenie, które podkreśli klasyczny charakter twojego domu.
Ważnymi elementami każdego salonu są meble służące do przechowywania – komody, bieliźniarki, szafy, witryny – nie wiesz, co wybrać? Celuj w modele lekkie, o smukłej konstrukcji i nowoczesnej stylistyce. Delikatna, biała komoda na wysokich nóżkach to zdecydowanie strzał w 10! Przechowuj w niej porcelanę, kieliszki, eleganckie sztućce lub wykorzystaj ją do ukrycia bałaganu – dokumenty, notatki, papiery – włóż do segregatora i schowaj przed wzrokiem gości.
Wśród szykownych mebli i niepozbawionych indywidualnego charakteru dodatków, ważnym akcentem będą oczywiście lampy. Wisząca, podłogowa, stołowa – stworzą wieczorem ciepłą i przytulną atmosferę sprzyjającą niekończącym się rozmowom przy aromatycznej herbacie.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Okrągły fotel i sofa na nóżkach
Aksamit kojarzy się z luksusem, przepychem, elegancją. Sprawia, że meble nim obite zyskują absolutnie wyjątkowy charakter. Często wykorzystywany jest do dekorowania niecodziennych egzemplarzy. Jeśli zatem szukasz uroczych dodatków do swojego wnętrza, to zagraj ciekawymi formami i niespotykanymi kształtami.
Nowoczesną, aksamitną sofę w kolorze głębokiego granatu świetnie zgrasz ze smukłym, okrągłym fotelem w butelkowym kolorze. Jego ponadczasowy charakter przywodzi na myśl hollywoodzkie garderoby gwiazd. Ustaw go w sypialni albo uczyń z niego wyjątkową ozdobę salonu – z całą pewnością nie pozostanie niezauważony.
Ciemna tapicerka mebli nabierze wyrazu w otoczeniu złotych dekoracji – konsola na smukłych nóżkach w stylu glamour, duże lustro w złotej ramie, zawieszone na ścianie połyskujące ozdoby – zastanów się, jak urozmaicić wnętrze – może w rodzinnych zbiorach znajdziesz obraz, który oprawiony w dekoracyjną ramę zyska zupełnie nowy wygląd?
Ściany pomaluj na ciekawy kolor – granat, butelkowa zieleń, głęboki popiel albo wyłóż dekoracyjną, barokową tapetą. Takie wnętrze na pewno wyróżni się na tle urządzonych na skandynawską nutę szaro-białych salonów.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Aksamitny fotel, welurowa sofa – budzą zachwyt, prawda? Jeśli do tej pory wydawało ci się, że trudno będzie ci wstawić je do swojego wnętrza i stworzyć z nimi spójną stylizację, to teraz masz ku temu okazję. Takie meble – eleganckie i nietuzinkowe, wymagają nieco odwagi – szczególnie dobrze wpasują się we wnętrza klasyczne, wiktoriańskie czy te, urządzone we wracającym do łask stylu glamour. Zamiast popularnej szarej sofy czy jasnego narożnika pomyśl o meblu, który zdradzi twój charakter i temperament. Aksamit kojarzony z luksusem i elegancją – to materiał, dzięki któremu twój dom rozbłyśnie zupełnie nowym blaskiem. | Aksamitne sofy i fotele – wytworne i eleganckie |
W Strefie marek Allegro znajdziesz sklepy swoich ulubionych marek, wraz z szerokim i atrakcyjnym asortymentem. Kupisz tu wyłącznie nowe, oryginalne przedmioty oraz sprawdzisz, jakie nowości oferują nasi partnerzy. W Strefie marek Allegro znajdziesz sklepy swoich ulubionych marek, wraz z szerokim i atrakcyjnym asortymentem. Kupisz tu wyłącznie nowe, oryginalne przedmioty oraz sprawdzisz, jakie nowości oferują nasi partnerzy. W serwisie znajdują się produkty prawie 200 marek, w tym m.in. Philips, Nokia, Asus, Baby Ono, Vans, Converse, Ravak czy Adidas – i wciąż dołączają kolejne.
Umieściliśmy je w kilku kategoriach: Elektronika, Moda, Dom i ogród, Dziecko, Kultura i rozrywka, Sport i turystyka, Zdrowie i uroda oraz Motoryzacja. Dzięki temu szybko i łatwo dotrzesz do interesujących Cię przedmiotów.
Strefa marek Allegro to też nowy sposób promocji ofert dla producentów i autoryzowanych sprzedawców. Jeśli chcesz, by Twoja oferta znalazła się wśród nich, napisz do nas na adres: [email protected]. | Strefa marek Allegro - markowe produkty w niższych cenach |
Marzyliście kiedyś o tym, aby zamienić się w kota, który jeździ na jednorożcu w futurystycznym mieście? Może wolelibyście zwyczajnie poskakać na motocyklach? Trials Fusion Awesome Level Max zapewni Wam to wszystko. Witaj w przyszłości
Ubisoft postanowił wypełnić pewną niszę, która istnieje w grach traktujących o sportach motorowych swoją grą. „Trials Fusion” przenosi nas do niedalekiej przyszłości, jednak ludzkość w tym krótkim czasie, niesamowicie przyspieszyła rozwój, budując nowoczesne miasta, bazy kosmiczne oraz ogrome futurystyczne fabryki. Głównym zadaniem każdego z graczy jest zwyczajne przejechanie trasy, przygotowanej przez twórców z punktu A do B. Wydawać się to może banalne, jednak tutaj musimy skupić się na soli tego tytułu. Mianowicie chodzi o trial motocyklowy. Jest to sport, w którym zawodnicy muszą pokonać specjale przygotowaną dla nich trasę, która zawiera w sobie punkty, które nie leżą tylko w linii prostej, ale również w pionie. Muszą oni w umiejętny sposób manewrować samą maszyną, jak i również manetką gazu. Z pozoru zasady wydają się proste, jednak wtedy zaczynają się schody (dosłownie!).
Mechanika
Na początku nowy gracz otrzymuje do dyspozycji jeden motocykl, którego statystyki są uśrednione. Pozwala to na naukę podstaw. Początki gry przynoszą odrobinę frustracji oraz nerwów.Niejednokrotnie przytrafi się nam spaść z naszej maszyny w sposób absurdalny i nieprzewidywalny. Jednak gdy uda nam się pojąć jak działa fizyka w „Trials Fusion” i zaczniemy powoli rozumieć jak utrzymać się na naszym motocyklu, wówczas gra sprawia ogromną radość. Nasz zawodnik oraz jego ruchy są odwzorowane w perfekcyjny sposób. Sama fizyka lotu oraz upadku pozwala przewidzieć nam jak powinniśmy się zachować w trakcie wykonywania skoku. Jednak musimy przyzwyczaić się do tego, że gra nie wybacza błędów, a wszelkie próby ratowania się przed spadnięciem z motocykla z reguły kończą się niesamowicie filmowym upadkiem.
Więcej maszyn!
„Trials Fusion” oferuje nam kilka rodzajów motocykli, quada oraz… jednorożca. Każdy z tych pojazdów różni się w zdecydowany sposób od pozostałych. Jedne są szybsze, inne lepiej radzą sobie z ewoulcjami, a jeszcze inne w znakomity sposób potrafią wspinać się pod strome ściany. Warto zaznaczyć, że twórcy w pewnym sensie popsuli aspekt doboru maszyny. Nie pozwolili graczom na swobodny wybór ulubionego motocykla na dowolną trasę, tylko z góry blokują kilka z nich lub narzucają jeden słuszny wybór.
Więcej plansz!
Gdy zainstalowałem „Trials Fusion” nie byłem do końca pewien ile czasu zajmie mi przejście tej gry. Spodziewałem się, że zabawy wystarczy na około 6 może 8 godzin. Moje obawy sprawdziły się. Przeszedłem ten tytuł w dwa wieczory. Byłem zdegustowany, krótką rozgrywką, jednak wtedy zauważyłem, że dostępne są SETKI tysięcy plansz. Tory te są na bieżąco dodawane przez twórców, jak i graczy. Oczywiście ogromna ich ilość to zwykłe zapychacze, ale na szczęście społeczność potrafi wychwycić projektantów, którzy znają się na rzeczy. Dzięki takiemu rozwiązaniu, spędziłem z „Trial Fusion” ponad 30 godzin. To nie jest wynik jakiego się spodziewałem. Przecież w dzisiejszych czasach gry AAA starczają na średnio 10-12 godzin, a wyniki powyżej 20 zarezerwowane są głównie dla tytułów gatunku RPG.
Podsumowanie
Pamiętam gdy kilkanaście lat temu zakochałem się w przeglądarkowym „Trialu” od studio Red Lynx. Po tym czasie dostałem perełkę, która pozwoliła mi powrócić do dzieciństwa. Myślałem, że radość, którą odczuwam grając w „Trials Fusion” to zwykła nostalgia. Całe szczęście po spędzonych z tytułem kilkudziesięciu godzinach, mogę śmiało stwierdzić, że jest to porządna, rzemieślnicza robota. Nie jest może to gra wybitna, pokroju „Wiedźmina 3”, ale „Trials Fusion” potrafi przynieść wiele radości z naszych poczynań. Różnorodne poziomy, wiele pojazdów oraz muzyka sprawiają, że chce się do tego tyułu wracać. Równie istotne jak sama jakość jest chęć stawania się lepszym i ucinania kolejnych setnych sekundy, aby pnąć się w górę w rankingach online. Nieskończność poziomów, które są nie bieżąco dodawane, sprawia, że zakup tej gry pozwoli nam na zatracenie się w świat trialu motocyklowego na dziesiątki oraz setki godzin wirtualnej rozrywki.
Wymagania
Minimalne:
procesor: Intel Core i3-4160 3,6 GHz
RAM: 3GB
karta graficzna: GeForce GTS450
pamięć: 8GB
system: Windows 7, Windows 8.1, Windows 10 (64-bit)
DirectX 11
Zalecane:
procesor: Intel Core i5-2400 2,5 GHz
RAM: 6GB
karta graficzna: GeForce GTX 560 Ti
pamięć: 8GB
system: Windows 7, Windows 8.1, Windows 10 (64-bit)
DirectX: 11 | „Trials Fusion Awesome Level Max" - recenzja gry |
Czy modlitwa do Śmierci może zapewnić nam powodzenie, spokój i szczęście? Tak twierdzą wyznawcy kultu „La Santa Muerte”. Książka Tomasa Prowera odkrywa przed nami ten niezwykły, tajemniczy i mroczny świat. Śmierć w naszym kręgu kulturowym raczej nikomu nie kojarzy się dobrze. To dla wielu wciąż temat tabu, nieporuszany nawet w rozmowach z najbliższymi. Szacunku, a może nawet strachu przed śmiercią, uczy nas też nasza religia. Tymczasem okazuje się, że katolicy w Meksyku – uznawanym za jeden z najbardziej religijnych krajów świata – postanowili całkiem zmienić swoje podejście do tych kwestii. W ten sposób narodził się fascynujący kult „La Santa Muerte”, „Świętej Śmierci”, do którego wyznawania przyznaje się już ponad 10 mln ludzi na całym świecie. To niezwykłe zjawisko w swojej nowej książce La Santa Muerte. Magia i mistycyzm śmierci opisuje Tomas Prower.
Pomocna dłoń Śmierci
Skąd ta popularność „La Santa Muerte”? Prower w swojej książce tłumaczy, że kluczem do sukcesu tego niezrozumiałego z pozoru dla nas kultu jest fakt, że śmierć jest… sprawiedliwa. Nikogo nie wyklucza, a wszystkich, niezależnie od pochodzenia, pozycji społecznej czy przekonań, traktuje na równi. Z lektury książki dowiadujemy się, że także wyznawcy „La Santa Muerte” starają się każdego traktować w równie sprawiedliwy sposób. I rzeczywiście, przekrój „wyznawców” jest naprawdę zaskakujący: początkowo byli to bowiem głównie czlonkowie narkotykowej mafii, a teraz są pośród nich przedstawiciele chyba wszystkich zawodów.
Prower, który sam przed poznaniem tajemnic „Świętej Śmierci” był głęboko wierzącym katolikiem, umiejętnie manewruje w książce pomiędzy danymi historycznymi a ludowym folklorem i wierzeniami. Autor przedstawia fascynującą historię tego kultu, opierając się nie tylko na faktach i opowieściach innych, ale również na swoich własnych doświadczeniach. Na to składa się pierwsza część książki. A was przekonać do tego kultu może jego myśl przewodnia, którą da się zamknąć w zdaniu: „Ciesz się życiem, ponieważ nie trwa ono wiecznie”. Proste, prawda?
W kolejnej Prower odkrywa przed nami magiczny aspekt kultu „Świętej Śmierci”, opisując m.in. działanie i wykorzystanie magicznych świec, kadzideł czy ziół. Wielką moc mają też kamienie, minerały i rośliny, a osoby interesujące się tematyką magii z pewnością zauważą podobieństwa tych wierzeń do tzw. „magii naturalnej”, choć oczywiście decydującą moc ma tu Śmierć, a nie Cztery Żywioły.
La Santa Muerte dla początkujących
O ile historia i opisane przez Tomasa Prowera wierzenia wyznawców kultu Śmierci są niewątpliwie fascynujące (i czynią z jego książki bardzo interesującą lekturę), to dopiero trzecia część Magii i mistycyzmu śmierci może okazać się naprawdę pomocna. To właśnie tu autor zawarł bowiem wszystkie najważniejsze informacje dotyczące praktycznego zastosowania wierzeń wyznawców kultu. Okazuje się bowiem, że odpowiednie zaklęcia i modlitwa mogą sprawić, że „Święta Śmierć” pomoże nam w tak ważnych sprawach jak zdrowie, bezpieczeństwo finansowe, a nawet… udane życie seksualne.
Prower opisuje wskazówki do praktycznego wykorzystywania tej wiedzy. W książce znalazł się nawet rozdział poświęcony klątwom, jednak sam autor podkreśla, że nie chciałby, aby akurat to wykorzystywać w praktyce. Sam kult nie powinien się zaś nikomu kojarzyć ze śmiercią per se ani sprowadzaniem na kogokolwiek uroków czy złych czarów. To wszystko jest niezwykle intrygujące, nawet jeżeli opisane przez Prowera zaklęcia i uroki potraktujemy jako interesującą ciekawostkę, a nie sposób na odwrócenie naszego złego losu czy poprawienie sytuacji, w jakiej się znajdujemy.
La Santa Muerte. Magię i mistycyzm śmierci należy czytać ze sporym przymrużeniem oka. O ile historyczne fakty i ciekawostki na temat folkloru są niezwykle rozwijające i interesujące, to samo stosowanie czarów w praktyce może budzić spore wątpliwości. Prower niewątpliwie kieruje swoje słowa do głęboko uduchowionych osób, szukających nowych sposobów na zmianę swojego życia i otoczenia się dodatkową ochroną.
Dla wszystkich innych, którzy nie traktują tego tematu aż tak serio, lektura książki Prowera może być sposobem na poznanie naprawdę fascynującego nurtu w kręgu kulturowym, który przecież nie jest bardzo odległy od naszego. To wciągająca lektura dla ciekawych świata.
Źródło okładki: www.illuminatio.pl | „La Santa Muerte. Magia i mistycyzm śmierci” Tomas Prower – recenzja |
Bieżące saldo konta sprawdzisz w zakładce Bieżące saldo i wpłata. Bieżące saldo Twojego konta sprawdzisz w zakładce Bieżące saldo i wpłata.
Jeśli Twoje saldo będzie ujemne, co oznacza zaległość, wyślemy do Ciebie e-mail z przypomnieniem. Znajdziesz w nim też kwotę oraz numer konta, na które należy przelać pieniądze.
Przelew wykonasz także za pomocą szybkiej wpłaty online - z poziomu wspomnianej wczesniej zakładki. | Gdzie mogę sprawdzić saldo swojego konta? |
Długie i kolorowe lub małe i liczne szyszki mogą być ozdobą ogrodu. Takie naturalne dekoracje można przenieść także do domu pod postacią stoików różnego typu. Drzewa iglaste o ozdobnych szyszkach warto sadzić pojedynczo, by mogły osiągnąć stożkowaty pokrój. Szyszki to owoce drzew iglastych. Pomiędzy łuskami zawierają nasiona, które po otwarciu szyszek wysiewają się do gruntu. Drzewo zaczyna wydawać szyszki, gdy osiągnie dojrzałość. W zależności od gatunku może to trwać od kilku do nawet kilkunastu lat.
Jak wykorzystać w aranżacji ogrodu drzewa o ozdobnych szyszkach
Drzewa iglaste o dekoracyjnych szyszkach świetnie nadają się do ogrodów urządzonych minimalistycznie, w których nie ma wielu roślin kwitnących ani o wielobarwnych liściach. Szpaler iglaków o ozdobnych szyszkach w takich kompozycjach może służyć za całą dekorację przestrzeni. Takie rozwiązanie sprawdza się w przypadku ogrodów przy domach nowoczesnych, o geometrycznych kształtach, do wykończenia których użyto surowych materiałów, takich jak beton, metal i szkło. Iglaki o dekoracyjnych szyszkach równie dobrze wyglądają w ogrodach naturalistycznych i japońskich**.
Drzewa iglaste o ozdobnych szyszkach można sadzić zarówno w dużych, jak i małych ogrodach. Do aranżacji dużych przestrzeni warto wybierać iglaki o pokroju stożkowym, zwłaszcza szerokostożkowym – gdy mają dużo miejsca do wzrostu (są sadzone jako solitery), uzyskują regularny, bardzo atrakcyjny kształt.
W małych ogrodach drzewa o pokroju stożkowym także mogą wyglądać dobrze, jeśli rosną swobodnie, a nie wciśnięte w kąt. Na niewielkich przestrzeniach można sadzić też iglaki o pokroju kolumnowym, które jednak często nie wydają zbyt ładnych szyszek, ale ozdobne mogą być ich owoce – np. owoce cisa pośredniego mają czerwone osłonki, a jałowiec rodzi fioletowe jagody. Z zasady drzewa iglaste posadzone w małym zagęszczeniu szybciej obrodzą w szyszki niż te, które rosną w zwartych grupach.
Jakie gatunki i odmiany iglaków mają najładniejsze szyszki
Drzewa iglaste mogą mieć szyszki różnej wielkości, o różnych kształtach i kolorach. Większość z nich jest zimozielona, dzięki czemu mogą zdobić ogród w czasie, gdy inne rośliny zgubiły liście i zakończyły okres kwitnienia.
Najładniejsze szyszki mają:
jodła koreańska – dorasta do 8 m. To drzewo wolno rosnące (zwykle nie więcej niż 10 cm w ciągu roku); wytwarza liczne fioletowoniebieskie lub purpurowofioletowe szyszki, rosnące pionowo w górę od gałęzi (mają od 5 do 7 cm); poszczególne odmiany różnią się wyglądem igieł i maksymalną osiąganą wysokością (od minikrzewów do dużych drzew), np. najpopularniejsza odmiana Silberlocke ma igły sierpowato wygięte do góry, przez co dają wrażenie zakręconych, są gęste i dwukolorowe – zielone i srebrzystobiałe; inne odmiany warte uwagi to Silver Star, Aurea i Brevifolia;
box:offerCarousel
świerk serbski – osiąga do 3 m wysokości. Jest gatunkiem szybko rosnącym (do 100 cm rocznie), ma wzniesiony, stożkowaty pokrój. Szyszki świerku serbskiego osiągają od 4 do 7 cm długości i są najpierw ciemnofioletowe, a po dojrzeniu purpurowo-brązowe, igły są z wierzchu zielone, z dwoma białymi paskami od spodu;
box:offerCarousel
świerk kaukaski – osiąga do 10 m wysokości. Rośnie wolno (po 10 latach do 3 m), ma krótkie, ciemnozielone igły, wiosną pojawiają się ozdobne złocistożółte przyrosty. Drzewo rodzi fioletowo-różowe szyszki, które z czasem stają się brązowe, mają od 5 do 10 cm długości. Warte uwagi odmiany to m.in. Aureospicata, Golden Star i Atrovirens. Bardzo ozdobne, czerwone lub różowe szyszki ma też świerk pospolity Acrocona;
box:offerCarousel
sosna wejmutka – dorasta do 30 m. Początkowo rośnie wolno (do około 135 cm po 10 latach), a później średnio 1 m rocznie. Ma długie, niebieskozielone igły (od 6 do 10 cm, kolor może różnić się w zależności od odmiany). Wydaje podłużne, brązowe szyszki o długości od 10 do 20 cm, które często pokryte są kroplami żywicy;
box:offerCarousel
sosna himalajska – rośnie szybko, a jej maksymalna wysokość to 25 m. Ma oryginalne długie, ciemnozielone igły (do 20 cm) zebrane po 5. Sprawiają wrażenie, że roślina wygląda na „miękką”. Sosna himalajska rodzi szyszki o długości do 30 cm, początkowo są jasnozielone, z czasem stają się fioletowe, następnie brązowe;
box:offerCarousel
modrzew europejski – dorasta do 35 m, rośnie szybko (do 150 cm na rok). Ma zielone, krótkie igły zebrane po 20 do 40 sztuk. Są one miękkie, jesienią przebarwiają się na żółto, zimą opadają. Modrzew europejski wytwarza licznie małe, kształtne szyszki, najpierw jasnozielone, potem brązowe, które mają długość od 2 do 5 cm i są eliptyczne, mają kształt małych różyczek. Dekoracyjne są też szyszeczkowate kwiaty żeńskie – przypominają kształtem szyszki, najpierw mają kolor purpurowoczerwony, a następnie zielony;
box:offerCarousel
daglezja zielona – dorasta do 35 m wysokości, rośnie szybko. Ma intensywnie zielone, długie i miękkie igły, które po roztarciu pachną jak jabłka. Daglezja rodzi oryginalne szyszki o długości od 8 do 10 cm. Są one podłużne, najpierw zielone, później brązowe, pokryte haczykowatymi, trójdzielnymi łuskami wspierającymi.
box:offerCarousel
Wybór drzew iglastych do ogrodu powinien być podyktowany nie tylko względami estetycznymi. Warto brać pod uwagę także inne zastosowania tych roślin. Iglaki można formować, ale wiele z nich nie wymaga przycinania. Gęsto posadzone drzewa iglaste mogą stanowić ochronę od wiatru, zanieczyszczeń i hałasu. Dodatkowo w lecie wysokie iglaki dają cień, więc warto sadzić je w pobliżu przestrzeni rekreacyjnej.
Sposoby na wykorzystanie szyszek
Dekoracyjne szyszki mogą ozdabiać nie tylko ogród, z powodzeniem da się je przenieść do domu. Do zrobienia dekoracji nadają się tylko szyszki w pełni dojrzałe i wysuszone. Można łączyć szyszki z różnych drzew, np. w stroikach i innych kompozycjach.
Podłużne szyszki świerku czy jodły można powiesić na sznureczkach, ozdabiając je dodatkowo np. brokatem, farbą w spreju lub, minimalistycznie – kokardką. Można je też ułożyć w koszyczku i ustawić na komodzie. Więcej zastosowań dekoracyjnych mają szyszki z modrzewia i sosen, zwłaszcza sosny pospolitej. Można z nich zrobić świąteczny wieniec na styropianie lub choinkę ze styropianowego stożka, wystarczą szyszki, podstawa i pistolet na klej. Oprócz tego świetnie nadają się do stroików zimowych i świątecznych tworzonych w szklanych pojemnikach. | Drzewa iglaste o ozdobnych szyszkach |
Przyszła zima, za oknem biało, a na głowie suche i zniszczone włosy? Podpowiemy ci, jak odpowiednio o nie zadbać, stosując kilka kosmetyków. Od tej pory będziesz mieć piękne i zdrowe kosmyki. Na wygląd naszych włosów wpływa nie tylko pora roku, ale również dieta, klimatyzacja, różnego rodzaju choroby pasożytnicze oraz koloryzacja i trwała ondulacja. Najczęściej suche włosy pozbawione są keratyny, dlatego mają skłonność do łamania się i puszenia.
Szczególnie zimą są narażone na przesuszenie i rozdwojone końcówki, co może doprowadzić do destabilizacji ochronnej otoczki tłuszczowej głowy. Przyczynia się do tego chłód, który sprawia, że gruczoły łojowe pracują wolniej, a włosy podatne są na uszkodzenia. Co więcej, zimą możemy borykać się z nadmiernym wypadaniem włosów, ponieważ zimno obkurcza naczynka krwionośne, dlatego do mieszków włosowych dociera mniej składników odżywczych. Istnieje jednak kilka sposobów, które mogą uratować nasze włosy o tej porze roku.
Po pierwsze – szampony
Suche włosy często się elektryzują i puszą, dlatego warto używać odpowiednich szamponów. Dostępnych jest wiele różnych produktów, które pomagają w przypadku wystąpienia takich dolegliwości. Jeżeli borykasz się z suchymi włosami, warto skorzystać z szamponów takich firm, jak: L’Oréal, Biosilk, Matrix Biolage lub Vianek. Są to preparaty, które delikatnie oczyszczają skórę głowy, nie wysuszając przy tym włosów i nie naruszając naturalnej warstwy ochronnej naskórka.
Pamiętaj, aby wybierać produkty niezawierające silikonów, w przeciwnym razie twoje włosy będą obciążone i narażone na przetłuszczanie. Większość szamponów nawilżających posiada w swoim składzie glicerol i olej kokosowy, dzięki czemu kosmetyk szybko się wchłania i odżywia włosy.
Po drugie – maski nawilżające
Po umyciu włosów należy jeszcze o nie zadbać, stosując maski nawilżające. Produkty humektantowe (nawilżające) często mają w składzie takie składniki, jak: miód, który nawilża, wygładza i przyspiesza wzrost włosów; aloes, odżywiający cebulki włosów; pantenol, pogrubiający i nawilżający włosy; mocznik, który nadaje włosom blask i chroni cebulki przed przesuszeniem. Jeżeli zdecydujesz się na maski nawilżające, sprawdź działanie produktów marki: Vianek, Sylveco, Dr Organic oraz NaturVital. Ich cena nie przekracza 30 zł, dlatego jest to kuracja na każdą kieszeń.
Po trzecie – olejki nawilżające włosy
Stosowanie olejków jest ważne, ponieważ zmiękczają one włosy, nabłyszczają je i tworzą ochronną warstwę zapobiegającą odparowywaniu wody. Należy je jednak stosować z umiarem raz na jakiś czas, ponieważ mogą prowadzić do przetłuszczania włosów. Sięgaj po olejki mające w swoim składzie awokado, ponieważ dzięki nim mocno nawilżysz i odżywisz kosmyki. Oprócz tego warto wypróbować olejek arganowy, który sprawi, że włosy będą lśniące, gładkie i z łatwością ułożysz z nich wspaniałą fryzurę. Na rozdwajające się i puszące końcówki stosuj olejek kokosowy, a na włosy naelektryzowane – olejek lniany.
Po czwarte – odżywki z witaminą E
Witamina E jest od bardzo dawna wykorzystywana w medycynie i kosmetyce, w której zyskała nawet miano „witaminy młodości”, ponieważ opóźnia procesy starzenia się skóry. Ma ona też zbawienny wpływ na włosy, ponieważ je regeneruje, odżywia i nawilża. Warto wybrać zatem odżywkę z witaminą E do pielegnacji włosów. Najczęściej w składzie mają ją różne nafty kosmetyczne oraz takie odżywki, jak Trasemme, OGX czy Prolam. Najtańszym produktem jest nafta, gdyż jej cena waha się od 7 do 15 zł. Odżywki to już koszt około 30 zł.
Jeżeli zastosujesz te cztery sposoby dbania o włosy, możesz pożegnać się z łamliwością i kruchością struktury włosa. Pamiętaj tylko, aby co 3 miesiące podcinać końcówki, nie stosować wysokich temperatur podczas prostowania lub suszenia włosów oraz odpowiednio nawilżać włosy zimą. | Jak radzić sobie z suchymi włosami zimą? |
Wigilia w sukience? Doskonały pomysł! Od razu robi się odświętniej, bardzo kobieco i stylowo. Dopilnuj tylko, by fason służył twojej sylwetce i wpisał się w świąteczne okoliczności. Mamy kilka podpowiedzi, które pomogą ci wybrać ten idealny! Wybór sukienki, podobnie zresztą jak i innych części garderoby, powinien być podyktowany nie tylko obowiązującymi trendami. Kupowanie na ślepo, tylko dlatego, że jakaś rzecz została okrzyknięta „must-have” sezonu przynosi nierzadko opłakane rezultaty. Kończy się na tym, że w naszej szafie pojawia się kolejne modne ubranie, w którym się sobie nie podobamy. Zamiast od trendów, każde zakupy powinny zaczynać się od oceny własnej sylwetki. Najlepiej zrobić to raz i porządnie,
a następnie przemyśleć fasony, które będą podkreślały jej zalety i maskowały partie, z których nie jesteśmy zadowolone. Dopiero po takiej analizie ruszaj na zakupy. Ryzyko, że kupisz ubranie, które zdeformuje sylwetkę lub zupełnie nie będzie jej służyć, jest wtedy o wiele mniejsze. Nasze podpowiedzi poniżej też powinny ci w tym pomóc!
Sprawdź najpierw, który z typów figury, należy do Ciebie:
box:imagePins
bbox:hint
Najważniejsze, żebyś czuła się dobrze w ubraniu. Jeśli czujesz się najlepiej w zupełnie innym fasonie, niż ten polecany dla "twojego" typu urody - doskonale! Dobre samopoczucie i zabawa modą to podstawa.
[/bbox]
Figura „jabłko”
Pani o figurze „jabłko” często nie jest z niej zadowolona. Głównie dlatego, że środkowa część jej ciała pozostaje w dość dużej dysproporcji względem zgrabnych i szczupłych nóg. Ramiona ma szerokie, biust raczej duży, a brzuch niestety zaokrąglony. Całość wygląda jak piłka na szczupłych nogach. Ale nic straconego! Dobrze dobrana sukienka nada sylwetce więcej smukłości i sprawi, że będzie wyglądać na bardziej proporcjonalną. Przed wszystkim pamiętaj o swoim wielkim atucie, czyli nogach i wybieraj sukienki o takich długościach, które będą je eksponować, najlepiej przed kolano lub trochę niżej.
box:offerCarousel
Szukaj fasonów, które sprawią, że ramiona i biust będą wydawać się mniejsze. Dla ciebie są dekolty w szpic i wszystkie pionowe rozcięcia, które wprowadzają strzelistość i optycznie wydłużają. Zapomnij o bufkach, marszczeniach, falbankach na przodzie – ma być gładko
i bez dodatkowej objętości. Sukienką, która dobrze będzie współgrać z taką figurą jest model o linii „A” często zwana też trapezowym. Doskonale maskuje to co może być dla Ciebie problematyczne.
Z twoją aprobatą mogą nie spotkać się sukienki odcięte tuż pod biustem i rozszerzające, sukienki kopertowe i wszystkie modele z paskami umieszczonymi w najwęższym miejscu Twojego ciała, najprawdopodobniej tuż pod biustem – choć często polecane, te fasony niepotrzebnie uwydatniają okolice talii. Jeśli chcesz nieco zrównoważyć sylwetkę, sprawdź sukienki z baskinką, które maskują wystający brzuszek.
Figura „gruszka”
U „gruszki”, podobnie jak u „rożka” jedna z partii ciała jest dużo szersza od pozostałych. W tym przypadku są to biodra i pupa. Ramiona i biust są natomiast wąskie, co daje nieproporcjonalny efekt.
box:imagePins
Dla zbalansowania dysproporcji potrzebne będą sukienki z rozbudowanymi ramionami, więc koniecznie rozejrzyj się za bufkami, sukienkami z poduszkami i suto marszczonymi rękawami. Powinnaś przyciągną uwagę do biustu, dodając objętości w tej części. Sprawdzą się wszelkiego rodzaju zakładki, marszczenia, falbany, aplikacje, warstwy, ozdabiane dekolty. Dół sukienki powinien być prosty lub o linii „A” i lepiej, żeby był ciemniejszy niż góra.
Figura „rożek”
Kolejna figura, która odbiega od idealnych proporcji. Pani „rożek” ma szerokie ramiona, raczej pełny biust i wąskie biodra. Różnica między jej talią a biodrami jest naprawdę niewielka. Sylwetka przypomina trójkąt i znacząco zwęża się ku biodrom. Zadaniem sukienki powinno być zniwelowanie tak dużej różnicy. Jak się pewnie domyślasz, można to uzyskać poprzez nieakcentowanie ramion lub optyczne ich zwężenie oraz dodanie objętości w biodrach. Unikaj sukienek z bufkami i poszerzanymi ramionami oraz dekoltów typu „łódka” oraz szerokich ramiączek. Skłaniaj się natomiast ku sukienkom z dekoltem w kształcie „V”, okrągłym i nisko opadającym oraz rozpinanym, jednorzędowym górom.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Pionowe linie w górnej partii ciała służą twojej sylwetce. Idealna sukienka dla ciebie będzie podkreślać talię (za pomocą cięć lub pasków) oraz znacząco rozszerzać się. Szukaj też modeli z sutymi falbanami w okolicach bioder.
Figura „kolumna”
Kolumna jest prosta i pozbawiona wcięć oraz zaokrągleń. Ramiona i biodra są tej samej szerokości, nie ma talii, a biust i pośladki są często niewielkie. Często określana jest figurą chłopięcą. Jak pewnie się domyślasz, idealna sukienka dla niej to taka, która „wyczaruje” trochę objętości to tu, to tam i przede wszystkim talię, której dziewczynie-kolumnie brakuje. Rozejrzyj się za sukienkami z marszczeniami wzdłuż boków na wysokości pupy i bioder lub biustu. Dobrze by było, żeby fason miał cięcia na wysokości talii, żeby stworzyć iluzję większego przewężenia na tej wysokości. Będą ci również służyć sukienki ze zbluzowaną górą, z podniesioną talią (optycznie skróci długi tyłów) oraz fasony z warstwami w górnej części.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Figura „klepsydra”
Taką figurę każda z nas chce mieć. Pani „klepsydra” ma ramiona i biodra tej samej szerokości, a do kompletu talię osy i zgrabny biust. W jej przypadku poszukiwanie idealnej sukienki nie nastręcza żadnych problemów, bo przy tak proporcjonalnej sylwetce trudno jej zaszkodzić nietrafionym wyborem. Idealnie spisują się w jej przypadku sukienki podkreślające największy atut, czyli talię oraz te, które zgrabnie opływają biust i biodra. Wystarczy dobrze skrojona sukienka, by sylwetka błyszczała tym, co ma najlepsze – naturalnie zgrabnym kształtem.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
Mamy nadzieję, że nasze porady pomogą ci znaleźć odpowiednią sukienkę na wigilijne przyjęcia. Rozejrzyj się i wybierz taką, która najbardziej przypada Ci do gustu. | Sukienki na wigilię dla kobiet o różnym typie figury |
Wiadomo, że w okresie świąt Bożego Narodzenia na wielu stołach królują ryby. Ze względu na ich prozdrowotny wpływ na organizm, powinniśmy je jeść jak najczęściej. Do ich przyrządzenia przydadzą nam się noże do filetowania ryb. Sprawdźmy, jakie będą najlepsze. Smażone, duszone, gotowane i w galarecie – jak kto woli. Do sprawnego przyrządzenia ryby przyda się nam nóż do filetowania. Ości naprawdę lubią stawać w gardle, i to dosłownie. A w przypadku małych dzieci bywa to niebezpieczne. Dlatego warto zadbać o to, aby w naszej rybnej potrawie nie trafiały się ości i aby biesiadujący domownicy mogli odejść od stołu naprawdę zadowoleni.
Ostry i giętki
Filetowanie ryby może się wydawać skomplikowane, ale tylko na początku. Po kilku próbach z pewnością nabierzemy wprawy. Jednak do sprawnego filetowania przyda nam się odpowiednie narzędzie. Noże do filetowania ryb mają przeważnie giętkie i bardzo ostre zakończenie, a rękojeść jest wykonana materiału, który dobrze przylega do dłoni – bo przecież pracujemy nad mokrą i śliską rybą. Rękojeść musi też być właściwie wyprofilowana. Użycie odpowiedniego noża znacznie skraca czas przygotowania rybnych dań.
Dobre, bo szwajcarskie
Jednym z najbardziej znanych producentów noży jest szwajcarska firma Victorinox. Oferuje wszystkie możliwe rodzaje noży, w tym również do filetowania ryb.
Nie są one najtańsze, kosztują przeważnie ok. 100 zł i więcej, ale są naprawdę doskonałej jakości. Nóż Victorinox Swibo za niecałe 110 zł to doskonała propozycja zarówno dla kucharzy amatorów, gospodyń domowych, jak i zawodowych szefów kuchni. Najwyższa jakość idzie w parze z funkcjonalnością, innowacyjnością oraz niebanalnym, odważnym designem. Gładkie, proste, gięte ostrze noża ma długość 20 cm. Jest przeznaczony do plastrowania, trybowania i filetowania ryb.
Właściwie wyprofilowane
Japoński nóż do filetowania Fackelmann za ok. 50 zł ma odpowiednio wyprofilowane ostrze o grubości 3 mm i długości 21 cm. Tym nożem możemy filetować każdy rodzaj mięsa, nie tylko ryby. Dość ekstrawagancką, ale też praktyczną propozycją jest nóż myśliwski do filetowania ryb, znajdujący się w specjalnym futerale. Kosztuje zaledwie 15 zł i można go zabrać ze sobą zarówno na wyprawę, jak i używać w domowej kuchni.
W futerale
Mocny, solidny, choć niedrogi – niecałe 20 zł – nożyko ostrzu długości 10 cm ma bardzo dobrze wyprofilowaną rękojeść, która umożliwia mocny chwyt noża w każdych warunkach. W komplecie znajduje się kabura wykonana z twardego tworzywa, którą można przyczepić do paska. Za niewielki nóż z drewnianą rączkąw estetycznym opakowaniu ze sztucznej skóry zapłacimy ok. 40 zł.
Razem z deską
Praktyczne zestawy: nóż plus deska do filetowania, w dodatku w kształcie ryby, możemy kupić za 35–40 zł. Nóż jest wąski i ma specjalne rowki ułatwiające oprawianie ryby. Sama dekoracyjna deska może służyć do podawania kawałków wędzonych ryb (w charakterze przystawki) lub do serwowania sushi.
Nóż do filetowania będzie nam służył nie tylko przy okazji świąt i przygotowywania rybnych dań. Przyda się także do krojenia i przyrządzania innych gatunków mięs. A jeśli mamy w rodzinie kogoś, kto szczególnie lubi przyrządzać potrawy z ryb, ładny, firmowy nóż do filetowania może być fantastycznym prezentem. | Najpraktyczniejsze noże do filetowania ryb |
Po niedawno przeprowadzonym teście A5 2016 postanowiłem przyjrzeć się tańszemu i mniejszemu A3, wycenianemu na dość znaczną sumę 1100 zł. Specyfikacja Samsung Galaxy A3 2016
wyświetlacz: 4,7” 720 x 1280 pikseli, Super AMOLED
chipset: Samsung Exynos 7578 (4x 1,5 GHz)
grafika: Mali-T720
RAM: 1,5 GB
pamięć: 16 GB + sloty na karty microSD
karta: nanoSIM (Dual SIM zamiast karty microSD)
Łączność: Wi-Fi b/g/n, Wi-Fi Direct, Bluetooth 4.1, NFC, GPS z A-GPS i GLONASS, radio FM
system operacyjny: Android 5.1.1 Lollipop
aparat: 13 Mpix + 5 Mpix z przodu
bateria: 2300 mAh
wymiary: 134,5 x 65,2 x 7,3 mm
waga: 132 g
Specyfikacja nie robi wrażenia. A3 2016 dostępny jest także w wersji ze Snapdragonem 410, ale testowany egzemplarz wyposażony był w czterordzeniowego Exynosa. Nie ma to dużego znaczenia, gdyż wydajność obu układów jest porównywalna. Niestety wspiera go tylko 1,5 GB pamięci RAM. Plusem jest, że telefon obsługuje Dual SIM (lub pojedynczą kartę SIM oraz kartę microSD). Smartfon wyposażony został w system Android w wersji Lollipop – póki co nie wiadomo, czy doczeka się aktualizacji do wersji 6.0 Marshmallow.
Konstrukcja
Nowy Galaxy A3 to właściwie pomniejszona konstrukcja znana z A5 2016. Niby nie ma w tym nic intersującego, ale w rzeczywistości nie jest to zła decyzja, bowiem najnowszy A5 prezentuje design godny flagowców – szkło Gorilla Glass 4, metalowa ramka, brak tworzyw sztucznych i wzorowa jakość wykonania. Dokładnie to samo oferuje tańszy A3 2016. Od większego modelu różni go jedynie brak czytnika linii papilarnych (zintegrowanego z przyciskiem Home).
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Galaxy A3 2016 także posiada metalową ramkę i grubą taflę szkła po obu stronach, które obrobione zostało techniką 2,5D, czyli ma zaokrąglone krawędzie. Szkło jest grube, wysokiej jakości, gładkie i odpowiednio śliskie. Pod ekranem, klasycznie dla Samsunga, znajduje się fizyczny przycisk domowy oraz dwa dotykowe. Te ostatnie podświetlane są na biało i widać je tylko przez chwilę po dotknięciu. Nad metalicznym logo producenta umieszczono wąską maskownicę głośnika rozmów, z prawej strony jest przedni obiektyw aparatu, a z lewej ledwo widoczne czujniki. Zabrakło diody powiadomień.
Metalowa ramka jest bardzo gruba i sztywna. Została efektownie wyprofilowana – jej krawędzie są ścięte, a dłuższe boki dodatkowo wgłębione. Prawa strona zawiera włącznik (wyraźne odstający), pod którym ulokowano długą zaślepkę czytnika kart. Ta ostatnia to miejsce na kartę nanoSIM oraz jeden slot na microSD lub drugą kartę nanoSIM. Z lewej strony umieszczono dwa przyciski regulacji głośności. Głośnik multimedialny trafił na spód wraz z gniazdem microUSB i wyjściem słuchawkowym. Na górnej ściance widać tylko dodatkowy mikrofon.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Szklane plecy są gładkie, lustrzane. Obiektyw kamery wygląda jak we flagowym S7 i wystaje mniej niż w Galaxy S6. Obudowany jest metalowym pierścieniem, wspiera go sporych rozmiarów dioda LED.
Patrząc na A3 2016, mamy na czym zawiesić oko. Konstrukcja jest wysoce atrakcyjna, typowa dla wysokiej, a nie średniej półki cenowej. Smartfon można nabyć w czterech wersjach kolorystycznych: czarnej, białej, szampańskiej lub różowej. Jest co podziwiać, a sam design przekłada się również na użytkowanie.
Ergonomia i użytkowanie
Przy zakupie A3 2016 należy uzbroić się w cierpliwość i... ściereczkę. Esteci mogą narzekać. Sam ekran nie brudzi się mocno, ale już na plecach urządzenia smugi są wyraźnie widoczne. Na szczęście tam również jest gładkie, bardzo przyjemne w dotyku szkło Gorilla Glass najnowszej generacji, więc usuwanie smug nie sprawia problemu. Całość ma jednak inną wadę – przez zastosowanie szkła konstrukcja jest śliska. Trzeba być ostrożnym, szczególnie podczas obsługi w rękawiczkach. To samo dotyczy przechowywania smartfona. Wystarczy moment nieuwagi i można go strącić z mebla. Za to dosyć łatwo się go podnosi (mimo że to płaska tabliczka), obiektyw aparatu odstaje na tyle, że łatwo podważyć telefon.
Przyciski są rewelacyjne! Bardzo łatwo je wyczuć, mają wyraźny klik oraz precyzyjny skok (tyczy się to też przycisku Home). Ogólnie obsługa opisywanego Samsunga jest bardzo przyjemna, także dlatego, że bryła praktycznie się nie nagrzewa.
Przekątna 4,7” jeszcze nie tak dawno temu oznaczała większy smartfon, dzisiaj to już niewielki i poręczny rozmiar. Pod tym względem A3 zasługuje na pochwałę, gdyż świetnie leży w dłoni i bez problemu mieści się w kieszeni. Z powodu użytych materiałów nadal waży dość sporo (132 g), ale możemy korzystać z niego jedną ręką, co jest bardzo wygodne. Mniejsze rozmiary wracają ostatnio do łask – A3 to miła odmiana w porównaniu do 5,5” i większych flagowców.
Głośnik to niewielka maskownica na spodzie. Dosyć łatwo go zasłonić, ale generuje dobry dźwięk, który jest donośny i całkiem czysty. Jakość nie rzuca na kolana, ale do podstawowych zastosowań swobodnie wystarczy.
Szkoda jednak, że zabrakło diody powiadomień. Brakuje mi też czytnika palca, w końcu A3 swoje też kosztuje i aspiruje do miana flagowca w wersji mini. Razi również brak tzw. haptic feedback, czyli wibracji przy naciśnięciu przycisków oraz podczas pisania.
Wyświetlacz
Ekran A3 prezentuje się solidnie, ale nie jest tak dobrze jak w przypadku A5 lub flagowców. To nadal Super AMOLED, kolory są więc nasycone i mocne. Można je skonfigurować – dostępnych jest kilka profilów, które oferują wierniejsze odwzorowanie barw, ale po ich włączeniu kolory stają się trochę zbyt wypłowiałe To bardzo jasny wyświetlacz o wzorowej czerni. Nie zabraknie tez podświetlenia w słoneczny dzień. Rozdzielczość HD na powierzchni niespełna 5” to sensowny wybór. Ogólny poziom jest satysfakcjonujący, ale z bliska obraz i czcionki nie są jednak tak ostre jak w A5 lub innych smartfonach z ekranem Full HD. Interfejs dotykowy obsługuje 5 punktów wielodotyku i spisuje się wzorowo.
System operacyjny i wydajność
Standardowo Androida w wersji Lolipop 5.1.1 przykrywa nakładka TouchWiz. Ma ona parę udogodnień, takich jak profile kolorów lub wibracje po podniesieniu, gdy aktywne są jakieś powiadomienia. Górną belkę można skonfigurować, zawiera pasek dostosowywania jasności i włącznik trybu automatycznego podświetlenia. Menu to logicznie rozplanowane opcje z kolorowymi ikonkami i innymi motywami. W pamięci urządzenia znajduje się sporo dodatkowych aplikacji, np. narzędzia od Samsunga, takie jak: kalendarz, kalkulatory, obsługa głosowa i sklep Galaxy Apps. Dodatkowo preinstalowane są aplikację Microsoftu – pakiet mobilnego Office’a, Skype oraz OneDrive z bonusowymi 100 GB miejsca.
Wydajność jest niestety przeciętna, to nie poziom smartfonów za ponad 1000 zł, a raczej półka 500–700 zł. System działa sprawnie, jest płynny, ale nie szybki. Czasami trzeba poczekać na otwarcie aplikacji, a pobieranie danych w tle trwa długo. A3 się nie przycina, nie zawiesza, a spowolnienie animacji zdarza mu się sporadycznie. Smartfon obsługuje się nadal nieźle, ale czuć braki w wydajności. Z 1,5 GB RAM-u użytkownikowi zostaje około 477 MB, nie można zatem przesadzać z aplikacjami działającymi w tle, a otwarte programy są czasami przeładowywane. AnTuTu 6.0.4 ocenia urządzenie na 25723 punkty, Geekbench 3 daje mu 698 punktów testu pojedynczego rdzenia i 2166 punktów w teście wielordzeniowym. To zatem typowa średnia półka.
Bateria
Słabszy układ oraz rozdzielczość HD mogą okazać się zaletami. Dwa dni normalnej pracy to nie wyzwanie dla A3, trzy dni są także osiągalne, a korzystając z trybów oszczędzania energii, da się też uzyskać jeszcze lepsze wyniki, choć, jak na baterię 2300 mAh, jest i tak nieźle. Do tego ładowanie do pełna przebiega również sprawnie. Aby naładować ogniwo, potrzeba około 2 godzin.
Multimedia – gry, aparat, audio
Wydajność graficzna nie odstaje specjalnie od modelu A5 2016 (test), a wszystko przez niższą rozdzielczość wyświetlacza. W efekcie amatorzy prostszych gier będą zadowoleni. Najbardziej popularne gry 2D na Androida są grywalne, odtwarzane płynnie, a grafika wygląda nieźle. Trochę gorzej jest z wymagającymi tytułami 3D – płynność Asphalt 8, Real Racing 3 jest nadal niezła, ale grafika wygląda słabiej. To nie sprzęt dla androidowego gracza, wymagającego wydajności i detali wysokiej jakości. Jeśli gry są priorytetem, to w tej cenie należy szukać innych smartfonów, zwykle z większym ekranem.
Aplikacja aparatu jest prosta, ale funkcjonalna. Nie daje jednak możliwości niczym z flagowych smartfonów – tryb ręczny jest ograniczony, ale sam interfejs pozostaje wygodny. Skróty do konfiguracji mieszczą się na belce z lewej strony, która jest zwijana małą strzałką. Prawa strona daje dostęp do migawki, trybu kamery i przycisku zmiany obiektywu. Tam również znaleźć można skrót do trybów: nocnego, profesjonalnego, HDR i panoramy. Jakość zdjęć i wideo jest taka sama jak w A5, z tym, że w A3 brakuje stabilizacji optycznej. Fotki są przyzwoite, dotyczy to nawet tych zrobionych w trudniejszych warunkach oświetleniowych. Nadal widać niską szczegółowość i wyraźną ziarnistość, ale w podstawowym użytku aparat A3 sprawdzi się dobrze. Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej:
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4.
Jakość dźwięku na słuchawkach jest dobra. To nie brzmienie charakterystyczne dla flagowców, ale dźwięk jest czysty, ma niezłą szczegółowość – warto więc wyposażyć się lepsze słuchawki.
Łączność i jakość rozmów
Nie miałem problemów z zasięgiem LTE i Wi-Fi. Dobrze spisywał się Bluetooth, a także GPS. Jakość rozmów jest bardzo dobra. W podstawowych funkcjach telefon spisuje się solidnie.
Podsumowanie
Samsung Galaxy A3 2016 to specyficzny telefon. Oferuje wykonanie godne flagowca, a do tego jest niezwykle poręczny, wygodny i bardzo ładny. Ma także świetny wyświetlacz oraz dobry czas pracy na baterii. Działa sprawnie, ale to dosyć niska wydajność jak na koszt 1100–1200 zł, przydałoby się także 2 GB RAM-u. Sporo płaci się więc za przekątną 4,7” i wygodną obsługę. Jeśli rozmiar nie gra roli, lepiej wybrać, np. Honor 5X, Xiaomi z serii Mi4 czy podobnie wyglądający i wykonany OnePlus X, także z ekranem AMOLED. | Samsung Galaxy A3 2016 – telefon klasy premium? |
Urządzasz imprezę w domu i zastanawiasz się, w jaki sposób możesz urozmaicić zabawę i wprowadzić gości w radosny nastrój? Polecamy imprezowe akcesoria, za pomocą których rozkręcisz każdą domówkę. Aby zorganizować udaną imprezę, nie potrzeba wiele. Wystarczą znajomi i chęci do wspólnej zabawy. Warto jednak dodać do swojej imprezowej listy zakupów kilka gadżetów, które podkreślą wyjątkowy charakter zabawy i dostarczą wielu okazji do uśmiechu.
Balonowe szaleństwo
Co najbardziej kojarzy się z radosną imprezą? W jaki sposób najszybciej udekorować dom, aby dodać mu charakteru zabawy i świętowania? Odpowiedzią są balony! Kolorowe, w najróżniejszych kształtach, ozdobione zabawnymi nadrukami lub napisami. Możemy dobrać je do charakteru imprezy, w zależności, czy chcemy świętować urodziny razem z rodziną, zaprosić znajomych na imprezę, czy powitać Nowy Rok. Balony sprawią, że nasz dom będzie odpowiednio przygotowany na imprezę i radosnych gości.
box:offerCarousel
Amerykański styl
Chcesz poczuć nastrój kultowej domówki rodem z amerykańskich filmów? Koniecznie zaopatrz swoich gości w jednorazowe czerwone kubeczki. Twoja impreza od razu stanie się bardziej klimatyczna. Kubeczki można także wykorzystywać do gier imprezowych. Dużym plusem jest także to, że nikt nie będzie musiał się martwić o potłuczone czy zabrudzone naczynia.
Drinki z rekinem
Jak szybko sprawić, że najprostsze drinki będą wyjątkowe? Przed imprezą przygotuj foremki do lodu w nietypowym kształcie. Mogą to być serduszka, palmy lub płetwy rekina. Takie kostki lodu odmienią każdego drinka! Są także doskonałym urozmaiceniem rodzinnego przyjęcia – możemy być pewni, że gdy podamy dzieciom sok z lodowym rekinem lub misiem, będą zachwycone.
box:offerCarousel
Nie zgub się w ciemnościach
Chcesz zaproponować swoim gościom coś wyjątkowego? Polecamy świecące kieliszki. Taki gadżet sprawdzi się najlepiej przy zgaszonych światłach i dużej dawce humoru. Dostępne są w wielu kolorach, można wykorzystać je także przy imprezowych grach, np. dzieląc się na kolorystyczne drużyny do kalambur.
box:offerCarousel
Coś na ochłodę
Inną propozycją są lodowe kieliszki. Idealne na upalne dni oraz zawsze wtedy, gdy chcesz podać gościom naprawdę schłodzone napoje. Do wyboru mamy foremki lub możemy wybrać specjalne, akrylowe kieliszki. Mają one podwójne ścianki, między którymi znajduje się płyn. Gdy wstawimy je do zamrażalnika, płyn zamieni się lód. Po wyjęciu kieliszek nie roztapia się, a podawany w nich alkohol jest idealnie schłodzony.
Załóż różowe okulary
box:imagePins
box:pin
box:pin
Przebrania od razu wprowadzą twoich gości w nastrój do świętowania. Okulary imprezowe to świetny gadżet, który natychmiast rozbawi nawet największych ponuraków. Im większe i dziwniejsze, tym lepiej! Możemy znaleźć modele ozdobione palmami, drinkami lub flamingami, a wszystko w wyrazistych, jaskrawych kolorach. Sprawdzą się także podczas sylwestrowej zabawy – wybierzmy wtedy model z datą nadchodzącego roku.
Zabawa z włosami
Dobrym pomysłem na przebranie jest także zabawna peruka. Mogą być to długie, kolorowe włosy, peruka w stylu wiktoriańskim czy olbrzymie afro. Coraz popularniejsze stają się także plastikowe, nadmuchiwane peruki, dzięki którym możesz wyglądać jak postać żywcem wyjęta z kreskówki. Zastanawiasz się nad niebieskimi włosami? Impreza to idealna okazja, aby przekonać się, jak wyglądasz w niecodziennym kolorze.
Zbuduj wieżę
Cóż może być przyjemniejsze niż wspólna zabawa ze znajomymi? Coraz większą popularnością na polskich domówkach cieszy się Jenga. Jest to gra zręcznościowo-umysłowa, polegająca na zbudowaniu jak najwyższej wieży. Układa się ją z drewnianych klocków, kolejno usuwając z niższych poziomów elementy i układając je na górze. Gra kończy się, gdy jedna z osób przewróci wieżę. Dobra zabawa i emocje gwarantowane!
Niebezpieczna, bezpieczna
Inną propozycją gry na imprezę jest ruletka. Od klasycznej różni się tym, że dołączone są do niej kieliszki. Ta pozornie niewinnie wyglądająca zabawka jest w stanie rozkręcić każdą imprezę. W przeciwieństwie do oryginału żadna z grających osób nie przegrywa. Istnieje także dowolność w ustalaniu zasad gry i ilości graczy. Zero hazardu, tylko dobra zabawa.
box:offerCarousel
Wprowadź klimat disco
Oprócz gadżetów urozmaicających zabawę możesz pomyśleć o imprezowych akcesoriach wyposażenia wnętrz. Oprócz standardowych balonów i serpentyn warto zadbać o wyjątkowe dodatki. Świetnym przykładem jest kula disco. Taki dodatek jest w stanie natychmiast zamienić twój dom w idealne miejsce do szalonej imprezy. Nie musisz jednak od razu kupować ogromnej kuli i martwić się jej montażem. Obecnie wystarczy zaopatrzyć się w specjalne, żyroskopowe żarówki, które idealnie oddają efekt dyskotekowej kuli.
Gadżety i imprezowe akcesoria podkreślają charakter imprezy i sprawiają, że jest ona niezapomniana. Warto jednak pamiętać, że jej powodzenie zależy przede wszystkim od ciebie i gości. Najważniejsze, żebyście dobrze czuli się w swoim towarzystwie i mieli ochotę na wspólną zabawę. Dlatego nie podchodź do imprezy zbyt poważnie, załóż śmieszne okulary, nadmuchaj parę balonów i baw się dobrze w gronie przyjaciół! | Impreza w domu – 10 polecanych gadżetów |
Zaktualizowaliśmy Regulamin Programu Monetowego. Zaktualizowaliśmy Regulamin Programu Monetowego. Jego nowe brzmienie przedstawiamy w osobnym dokumencie. Na czerwono zaznaczyliśmy fragmenty, które zmieniliśmy. | Zmiana Regulaminu Programu Monetowego |
Bardzo często mamy niemal przed nosem takie przedmioty lub drobne elementy jakiejś całości, które wyglądają banalnie, a w rzeczywistości ich rola jest bardzo ważna, często trudna do przecenienia. To coś może wyglądać choćby jak element dekoracyjny lub po prostu mocujący. Tak bywa z ciężarkami kierownicy motocykla, zwłaszcza tymi, które są montowane przez producenta standardowo. Ciężarki kierownicy stanowią bowiem niejednokrotnie ten symboliczny języczek u wagi decydujący o komforcie jazdy. Dlatego kierowcy świadomi ich znaczenia decydują się na ich wymianę nawet od razu po zakupie motocykla. Silnik motocykla przenosi drgania nie tylko na kierownicę i manetki, ale też na ręce kierowcy, co nie jest przyjemne. Najważniejszą cechą ciężarków (końcówek kierownicy) jest ich waga. Ważne, by były wykonane z ciężkiego, twardego metalu. Fabryczne bywają zbyt lekkie i nie spełniają swojego zadania, dlatego warto zapłacić więcej i zdecydować się na zmianę ciężarków kierownicy, zwłaszcza jeśli chodzi o motocykle ciężkie, wysokoobrotowe. Należy się wystrzegać końcówek z tworzyw sztucznych lub aluminiowych. Znawcy tematu często polecają końcówki stalowe z mocowaniem zabezpieczającym przed poluzowaniem ciężarka pod wpływem drgań.
Dopasowanie do własnej wygody i stylu
Ciężarki kierownicy spełniają nie tylko funkcję stabilizacyjną, niwelują również drgania. Bywają poza tym elementem istotnie uzupełniającym wygląd motocykla. Można je dostać nie tylko wykonane z różnych stopów metali i różnych materiałów, ale i w różnych kolorach, choćby metalik. Można kupić też czarne i niklowane. Kształty ciężarków są najczęściej walcowate lub stożkowate. Spotykane są także o kształcie przypominającym gruby nabój karabinowy. Niektórzy traktują ciężarki jako crash pady. Ciężarki motocyklowe są bardzo proste w montażu, często przy zakupie w komplecie znajduje się imbus.
Jak wiele części motocyklowych i samochodowych, końcówki kierownicy mogą być uniwersalne i takie, które zostały przez producenta dostosowane do konkretnej marki lub modelu. Ceny są różne – w zależności od materiału, z jakiego zostały wykonane, choć na ogół nie przekraczają kilkudziesięciu złotych. Na Allegro znajdziemy ich duży wybór, m.in. do Suzuki. W komplecie znajdują się dwie sztuki. Jeśli chodzi o dobre jakościowo, można polecić ciężarki do Suzuki GSF 600 Bandit w cenie 59,72 zł lub w identycznej cenie do Suzuki An 650 Burgman. Do Hondy, Yamahy i Suzuki mogą nadawać się ciężarki w cenie zaledwie 11 zł za parę.
Ważne nie tylko dla ciężkich maszyn
Ciężarki kierownicy pełnią pozytywną rolę, niwelując drgania nie tylko w ciężkich motocyklach. Nie należy zapominać o tym, że odpowiednia końcówka kierownicy jest niezbędna w skuterze lub motorowerze. W kształcie naboju mogą być ciężarki do chopperów. Dużo droższy, bo kosztujący niemal 300 zł, jest komplet ciężarków do Harleya. Za 11,49 zł dostępny jest na Allegro chromowany zestaw nadający się jednocześnie do skuterów, motorowerów i motocykli pochodzenia europejskiego lub japońskiego.
Coraz większą popularnością cieszy się nasz rodzimy motocykl Junak, dlatego producenci zadbali o to, by na rynku był wybór ciężarków również do tej maszyny. Ceny zestawów końcówek kierownicy do Junaka są podobne (około 20 zł). Można wybrać je zarówno w kolorze polerowanej stali, jak i czarne. Na ogół najtańsze są końcówki kierownicy do skuterów i motorowerów. Warto pamiętać, że ciężarki mogą mieć różny sposób mocowania, istotna można być średnica. Dlatego wymieniając ciężarki, nie zaszkodzi skonsultować tego ze specjalistą. | Przegląd ciężarków kierownicy motocyklowej |
Nowoczesny salon to dzisiaj nie tylko oryginalna sofa i fotele, ale również designerskie dodatki. Jednym z elementów wystroju tego pomieszczena jest właśnie stolik kawowy. Wiele osób nie wyobraża sobie poranka bez filiżanki kawy. To jeden z nałogów, bez którego przeżycie dnia byłoby trudne. Jednak ta pita w biegu, nie daje takiej przyjemności, jak kawa kosztowana w dobrym towarzystwie i przy wygodnym stoliku. Styl i wdzięk
Mebel ten zazwyczaj swoje miejsce znajduje w salonie. Wybierając go postaraj się, żeby pasował do aranżacji przestrzeni i dobrze komponował się z resztą sprzętów w pomieszczeniu. Zwróć szczególną uwagę na zestaw wypoczynkowy (obicia, materiały). Producenci stolików prześcigają się w pomysłach. Na rynku znajdziesz przeróżne wzory, kolory i kształty (niektóre z nich możesz kupić tutaj). Pokus jest więc wiele, ale pamiętaj, że dobrze dobrany stolik do kawy to taki, który nie wygląda na przypadkowo postawiony.
Wielkość
Aspekty estetyczne nie zawsze idą w parze z funkcjonalnością. Wybierając stolik kawowy, weź pod uwagę jego wielkość. Powinnien być dostosowany do rozmiarów pomieszczenia oraz sofy i foteli, przy których zostanie umieszczony. Musi być niższy od kanapy, ale również od niej węższy. Ze zbyt niskiego stolika niewygodnie będzie korzystać. Za wysoki z kolei, nie zapewni komfortu siedzenia. Najczęściej wybierane stoliki mają 110 cm długości i do 60 cm szerokości.
Wysokość
Ważna jest także wysokość stolika kawowego. W minimalistycznych i designerskich wnętrzach świetnie wyglądają stoliki, które mają zaledwie 20 cm wysokości. Takie rozwiązanie może okazać się jednak niepraktyczne. Optymalną wysokością, która pozwoli ci wygodnie postawić filiżankę kawy bądź talerz, jest 55 cm.
Waga
Niemniej istotna jest kwestia wagi. Jeśli twój stolik stanie przed rozkładaną kanapą lub narożnikiem, to dźwiganie go codziennie, nie dość że będzie frustrujące, to może jeszcze uszkodzić podłogę. Wybierz więc taki, którego przesuwanie nie sprawi trudności. W takim przypadku dobrym rozwiązaniem z pewnością będzie stolik na kółkach.
Stabilność
Jeśli twój stolik kawowy ma służyć do codziennego użytku, bardzo ważne jest, by był bezpieczny i stabilny. To może okazać się szczególnie przydatne przy stawianiu na nim napojów czy posiłków. Przed zakupem upewnij się, że wszystkie nogi są równej długości, a blat jest dobrze przytwierdzony do reszty konstrukcji.
Stoliki kawowe są niskie, więc jeśli w twoim domu przebywają dzieci, wybierz ten z odpowiednim wykończeniem krawędzi. O kant prostokątnego blatu łatwo zahaczyć. Bezpieczniejszą opcją będzie więc ten okrągły.
Jaki blat?
Najczęściej wybierany na stoliki kawowe jest blat szklany, głównie ze względu na łatwość w obsłudze. Świeże, bądź zaschnięte plamy i zabrudzenia, najłatwiej usunąć właśnie ze szkła. Trzeba jednak pamiętać, że jest to materiał, na którym widać każdą smugę. Lepiej więc czyścić go starannie lub po prostu wybrać szkło matowe. Możesz zdecydować się również na blat drewniany. Dobrze zabezpieczony, będzie służył przez wiele lat. Wymaga on jednak stałej pielęgnacji. Jeżeli często zdarza ci się sprzątać kawę ze stolika, to rozwiazanie to nie będzie odpowiednie dla ciebie.
Jeśli lubisz eksperymentować, to łącz ze sobą materiały. Na rynku znajdziesz oryginalne zestawienia drewna i szkła. Elegancką i odważną propozycją są ażurowe stoliki wykonane z aluminium. Lekkości może dodać wnętrzu mebel wykonany z rattanu.
Inne rozwiązania
Porządek w salonie, pozwolą ci utrzymać dodatkowe szafki i półki ukryte w stoliku do kawy. Możesz w nich schować gazety, dokumenty i inne drobiazgi, które powinny być zawsze pod ręką. Na rynku znajdziesz również takie z otwieranym blatem, pod którym znajduje się specjalna skrytka.
Jeśli dysponujesz małym pomieszczeniem, idealny okaże się stół składany. Możesz go używać wyłącznie wtedy, kiedy odwiedzą cię goście. Złożony nie zajmuje dużo miejsca i nie zabiera dodatkowo, i tak niewielkiej, przestrzeni.
Wybór wzorów, kształtów i kolorów jest nieograniczony. Bez względu na co się zdecydujesz pamiętaj, żeby twój stolik kawowy łączył w sobie estetykę i funkcjonalność. Musi zapewniać komfortowe użytkowanie i pasować do wnętrza twojego salonu. | Jak wybrać stolik do kawy? |
Serie „FIFA” i „Pro Evolution Soccer” rywalizują o miano króla piłkarskich symulatorów od lat, a w ostatnim czasie oba cykle prezentują naprawdę dobry poziom. Przez to też fani wirtualnego futbolu mają twardy orzech do zgryzienia: do wyboru są dwie dobre gry, ale przecież nie ma sensu grać w obie naraz. Na którą więc wypada się zdecydować? Prostej odpowiedzi na to pytanie niestety brak. Gorączka mundialu już minęła, ale szał piłkarskich emocji niedługo rozgorzeje z nową siłą, bo już w sierpniu ruszą kolejne sezony najmocniejszych lig i europejskich pucharów. Wraz z nimi na sklepowe półki trafią następne części cyklów FIFA autorstwa EA Sports i Pro Evolution Soccer japońskiej firmy Konami. Rywalizacja pomiędzy tymi markami trwa już blisko dwie dekady, a ich twórcy co roku robią wszystko, by przeciągnąć graczy na swoją stronę. W liczbie sprzedanych egzemplarzy bezwzględnie dominuje FIFA, ale jeśli chodzi o oceny w recenzjach, walka jest wyjątkowo wyrównana. Który z tych tytułów powinien więc wybrać niezdecydowany fan wirtualnego futbolu?
„Kopana” w pełni licencjonowana
Zacznijmy od rynkowego lidera. FIFA ma wyjątkowo mocny atut, który przemówi do każdego pasjonata piłki nożnej. Mowa oczywiście o licencjach na najważniejsze ligi świata – angielską Premier League, niemiecką Bundesligę czy hiszpańską Primera División. Wielką zaletą dla fanów lokalnego futbolu są też mniejsze ligi, takie jak liga brazylijska, australijska Hyundai A-League czy polska Ekstraklasa. Na tym tle Pro Evolution Soccer wypada przeciętnie, bo tak popularne drużyny jak Manchester United bądź Real Madryt występują tam pod wymyślonymi nazwami i bez aktualnych strojów czy herbów. W ubiegłych latach cykl Konami bronił się jeszcze licencją na prestiżową Ligę Mistrzów, w tym roku jednak, wraz z Ligą Europy, powędrowała ona w ręce konkurencji.
Dla wielu miłośników futbolu może to być decydująca kwestia. Proponowany przez FIF-ę tryb kariery, z tysiącami autentycznych piłkarzy i setkami prawdziwych zespołów do wyboru, to nie lada gratka dla tych, którzy od zawsze marzyli o zapewnieniu swojej ukochanej ekipie gabloty pełnej trofeów. W grze Pro Evolution Soccer oczywiście też istnieje moduł, w którym w kolejnych sezonach zarządzamy klubem, ale przez brak licencji nie pozwala on całkowicie wczuć się w rolę menadżera topowej drużyny. Fani cyklu wprawdzie robią, co mogą, by uzupełnić te braki, i wypuszczają łatki zmieniające nazwy na prawdziwe, jednak nie zawsze działają one tak, jak powinny, a przenoszenie danych zajmuje trochę czasu.
Z racji coraz słabszych wyników sprzedaży PES-a raczej trudno oczekiwać, by seria przyciągnęła największe licencje świata piłki nożnej. Marka Japończyków stawia więc na usprawnianie rozgrywki. Pod względem boiskowych wydarzeń Pro Evolution Soccer jest – jak określił to swego czasu francuski napastnik Thierry Henry – doświadczeniem najbliższym prawdziwemu futbolowi. Choć do specyfiki tej produkcji trzeba się przyzwyczaić, jest to gra, która daje zdecydowanie większą kontrolę nad zawodnikami i jednocześnie zachowuje typową dla prawdziwej piłki nożnej nieprzewidywalność.
Aż czuć murawę
Kto w PES-ie zlekceważy taktykę i będzie próbował sforsować defensywę przeciwnika, korzystając z utartych schematów, szybko nadzieje się na kontrę. Sztuczna inteligencja potrafi tu bowiem dynamicznie zmieniać ustawienie, by neutralizować nasze największe atuty, w związku z czym wygrany mecz przynosi zdecydowanie więcej satysfakcji. FIFA nie wymaga anielskiej cierpliwości w rozgrywaniu ani szczegółowego przeglądu pola. To pozycja zdecydowanie bardziej zręcznościowa, gdzie wypróbowane patenty rzadko zawodzą. Z tego powodu jest przystępniejsza, ale z drugiej strony zmagania z komputerem potrafią znużyć. Jeśli wolicie bawić się w pojedynkę, Pro Evolution Soccer na pewno zatrzyma Was przy sobie na dłużej.
FIFA natomiast sprawdza się perfekcyjnie w starciach z żywym przeciwnikiem – czy to we dwóch przed jednym telewizorem, czy przez sieć. Możliwości zabawy wieloosobowej jest w produkcji Electronic Arts masa: od szybkiego meczu, przez wspólną karierę czy sezony, aż po sławny tryb Ultimate Team. W tym ostatnim, przynoszącym twórcom setki milionów dolarów rocznie, gracz tworzy własną drużynę, dbając o jej odpowiednie ustawienie i zgranie, a następnie rozgrywa nią mecze z innymi osobami. Za zdobytą w ligach i turniejach wirtualną walutę kupuje z kolei coraz lepszych piłkarzy lub odblokowuje paczki z kartami. Moduł ten stał się prawdziwym fenomenem i obecnie trudno sobie bez niego wyobrazić tę serię.
Nie oznacza to oczywiście, że w PES-ie brakuje trybów wieloosobowych – jest ich całkiem sporo, a w 2014 roku wprowadzono nawet wariację na temat Ultimate Teamu o nazwie myClub. Wyraźnie jednak widać, że tryby sieciowe w FIF-ie są znacznie bardziej popularne. Być może dlatego, że japoński cykl ma niechlubną przeszłość z kiepsko działającymi serwerami, których złe funkcjonowanie psuło zabawę w multiplayerze. W tej kwestii punkt zdecydowanie należy przyznać konkurencji.
Piękny sport
Graficznie oba tytuły wypadają naprawdę solidnie, chociaż żaden nie jest pozbawiony pewnych bolączek. W PES-ie niektórzy piłkarze zupełnie nie przypominają swoich prawdziwych odpowiedników, ale Konami nadrabia to fantastycznymi animacjami (dzięki którym mecze wydają się tak realistyczne) oraz świetną prezentacją meczową, w niczym nieustępującą telewizyjnym transmisjom. Z kolei w FIF-ie jest nieco lepiej pod względem twarzy zawodników i wyglądu stadionów – poszczególne areny mają własny, wyrazisty styl. Produkcja Electronic Arts wygrywa także na polu oprawy audio, regularnie serwując bogatszą ścieżkę dźwiękową i przede wszystkim prawdziwie profesjonalny komentarz – także w języku polskim.
Wybór między PES-em a FIF-ą sprowadza się więc tak naprawdę do tego, czego oczekujemy od obu serii. Jeśli mowa o tym, co dzieje się na boisku, Pro Evo bliżej do piłkarskiego symulatora z prawdziwego zdarzenia: pełnego nieprzewidywalności i pięknych zagrań, ale też strategii i planowania. FIFA to produkcja zręcznościowa, w której sztuczna inteligencja raczej nigdy nie zaskoczy nas perfekcyjną adaptacją do naszej taktyki – ale za to gra oferuje wszystkie najważniejsze licencje i na tyle dużo możliwości rozgrywki wieloosobowej, z szalenie popularnym Ultimate Teamem na czele, że trudno jej owego mankamentu nie wybaczyć.
FIF-ę więc najłatwiej polecić graczom nastawionym na zabawę w sieci, PES-a zaś samotnikom. Pamiętajcie jednak, że oba te cykle są ostatnio w fenomenalnej dyspozycji, więc niezależnie od decyzji dostaniecie wirtualny futbol na najwyższym poziomie. | „FIFA” czy „Pro Evolution Soccer” – którą grę piłkarską wybrać? |
Zastanawiasz się nad zakupem zmywarki, ale nie wiesz, czy to aby na pewno najkorzystniejsze rozwiązanie? Podpowiadamy opłacalne i bardziej ekologiczne rozwiązania. Choć zmywarki na dobre zagościły w naszych kuchniach i stały się jednym z podstawowych elementów wyposażenia, to wiele osób wciąż traktuje zakup tego sprzętu jako niepotrzebną ekstrawagancję czy dodatkowy i kosztowny wydatek. Wielu myśli, że skoro w każdej kuchni i tak musi znaleźć się zlewozmywak, to po co wydawać pieniądze na drogi sprzęt, który zajmuje sporo miejsca, zużywa wodę i energię elektryczną, a także generuje dodatkowe koszty, np. w postaci zakupu tabletek i płynu do zmywania? Jednak ręczne zmywanie również oznacza ponoszenie kosztów (za wodę czy środki czystości), które łatwo można wyliczyć.
box:offerCarousel
Zmywanie ręczne wcale nie jest takie tanie? Ile to kosztuje?
Zmywanie naczyń to jedna z najbardziej znienawidzonych czynności. Zajmuje czas, jest pracochłonna, a efekty są krótkotrwałe i trzeba powtarzać ją przynajmniej dwa razy dziennie (a przy większej liczbie domowników nawet częściej). Okazuje się, że zmywanie naczyń w zlewozmywaku wcale nie jest aż tak tanie, jak mogłoby się wydawać. Ile w rzeczywistości kosztuje ręczne mycie naczyń?
Pod uwagę wzięliśmy wszystkie niezbędne składowe:
* woda (zimna lub ciepła z sieci) + opłata za ścieki,
* prąd (niezbędny do podgrzania wody lub jako źródło światła w trakcie zmywania),
* gaz (podgrzanie wody),
* gąbki i ściereczki do mycia,
* płyn do naczyń,
* ręczniki papierowe (dla mnie niezbędne, zwłaszcza do tłustych potraw).
Dbając, by nasze porównanie było obiektywne, do obu testów wykorzystaliśmy dokładnie tę samą liczbę sztućców i naczyń oraz zmierzyliśmy ilość pobranej wody. Do ręcznego umycia średnio zabrudzonych naczyń zużyliśmy aż 46 litrów! Zgodnie z obowiązującym cennikiem, za taką ilość wody (wraz z opłatą za ścieki) zapłacimy ok. 20 gr.
Aby ogrzać niemal 50 litrów wody gazem ziemnym do temperatury ok. 45°C, zapłacimy ok. 50 gr. Do tego trzeba doliczyć dodatkowe koszty, związane z wykorzystaniem płynu do mycia naczyń, gąbki i ręczników papierowych. Te zmieszczą się w podobnej kwocie – również ok. 50 gr.
To oznacza, że dziennie na jedno zmywanie wydajemy ok. 1,20 zł. Przy czteroosobowej rodzinie korzystającej każdego dnia z kuchni, tę czynność należy powtórzyć dwukrotnie. W skali miesiąca oznacza to, że na zmywanie wydajemy 72 zł. Rocznie kosztuje nas to ponad 860 zł!
Te koszty można z łatwością wyliczyć, sprawdzając cennik wody i gazu, a także ceny środków czystości. Do tego dochodzi jeszcze jeden, bodaj najważniejszy czynnik, którego wartość jest bezcenna: nasz czas. Na dziennie zmywanie naczyń i ich wycieranie trzeba przeznaczyć ok. 30 min. W skali miesiąca to już 15 godz., a rocznie na zmywanie poświęcamy bagatela... 180 godz.
Ile kosztuje zmywanie w zmywarce?
Wybierając zmywarkę do domu, nie powinniśmy kierować się wyłącznie oszczędnością. Dostępne na rynku droższe modele mają najwyższą, najbardziej energooszczędną klasę energetyczną, co pozwala na mniejsze zużycie prądu i spore oszczędności.
Jeden cykl mycia w zmywarce zużywa od 10 do 14 litrów wody (w zależności od wielkości sprzętu i wybranego przez nas programu). 10 litrów wody to koszt ok. 3 gr, a za 1 kWh energii elektrycznej zapłacimy ok. 80 gr. Do tego należy doliczyć opakowanie tabletek do zmywarki: duży karton wystarczy na 3 miesiące pracy, kosztuje ok. 35 zł. To oznacza, że jedno zmywanie w zmywarce kosztuje ok. 1,07 zł.
Należy jednak pamiętać o tym, że zmywarka to duży jednorazowy wydatek. Zakup średniej klasy urządzenia tego typu (rozłożony na okres pięciu lat) podwyższy koszt zmywania do ok. 1,20 zł, wyrównując tym samym koszty zmywania ręcznego.
Należy jednak pamiętać, że zmywarka wiąże się przede wszystkim z wygodą, oszczędnością zużycia wody i naszego czasu. Przyjmując, że na załadowanie i rozładowanie urządzenia przeznaczymy dziennie ok. 6 min, to w skali miesiąca poświęcimy na tę czynność tylko 6 godz. W skali roku to zaledwie 72 godz.! W porównaniu ze 180 godz., spędzonymi na ręcznym zmywaniu i suszeniu naczyń, ta liczba robi wrażenie.
Zarówno zmywarki, jak i tradycyjne zmywanie ręczne mają swoje plusy i minusy. Zakup zmywarki wiąże się z wyższymi jednorazowymi kosztami, ale pozwala na oszczędność wody (a w niektórych przypadkach również energii elektrycznej). To jednak przede wszystkim ogromna oszczędność czasu, który możemy poświęcić na to, co najważniejsze – spędzanie go z bliskimi.
Zobacz również: Strefę zmywarek | Czy zmwywarka to oszczędności? |
Ekskluzywna, stylowa, robiąca wrażenie – biżuteria z diamentami to wybór dla eleganckich kobiet przepadających za odrobiną luksusu. Mówi się, że diamenty to najlepsi przyjaciele kobiety. Rzadkość występowania diamentów nadających się do przemysłu jubilerskiego, ich walory estetyczne i niezwykła trwałość sprawiają, że zdobiona nimi biżuteria uważana jest za ekskluzywną i szczególnie pożądaną.
Diamenty są wieczne
Diamenty to wyjątkowo rzadkie minerały. Uznawane są za najtwardszą substancję, jaka występuje w przyrodzie – ich nazwa pochodzi od słowa oznaczającego „niezniszczalny”. Właśnie ze względu na ograniczoną liczbę diamentów i fakt, że z upływem czasu nie niszczą się, raz zakupiona biżuteria ozdobiona tym kryształem nie traci na wartości (tym samym może więc być traktowana jako lokata kapitału). Nie wszystkie diamenty wykorzystywane są w przemyśle jubilerskim – zaledwie kilka procent spośród wydobywanych kamieni nadaje się do takiej obróbki. Odpowiednio oszlifowany diament nazywany jest brylantem (chociaż potocznie określa się tak wszystkie diamenty używane w handlu biżuterią, nie tylko te ze szlifem brylantowym).
Pierścionki zaręczynowe
Brylanty są chętnie wykorzystywane do produkcji pierścionków zaręczynowych. Trwałość, wyjątkowość, ekskluzywny charakter takiej biżuterii oraz symbolika, jaką ze sobą niesie (mówi się przecież, że diamenty są wieczne), czynią z nich oczywisty wybór dla mężczyzn, którzy chcą zachwycić swoje wybranki i podarować im piękną pamiątkę na całe życie. Ze względu na swoją wartość brylanty zazwyczaj otrzymują od jubilerów odpowiednią oprawę. Występują w zestawieniu z prawdziwym złotem i srebrem, a pierścionki ozdobione diamentami są misternie wykonane. Ciekawy szlif, niezwykły błysk i jasna barwa nadają biżuterii wyjątkowy wygląd. Trudno mówić o niedrogich pierścionkach z brylantem – ceny zaczynają się od trzystu złotych, jednak te najtańsze propozycje są nieliczne i zazwyczaj to proste obręcze z małym diamencikiem. Za bardziej skomplikowany wzór trzeba zapłacić co najmniej czterysta złotych. Brylantów chętnie używają renomowane firmy jubilerskie – Abgold, Marko, Rawoy czy Goldrun.
box:offerCarousel
Naszyjniki
Naszyjnik z brylantem to niezwykła ozdoba na specjalne okazje. Nie każdy może pozwolić sobie na taki luksus – naprawdę ładna biżuteria na szyję to koszt minimum kilkuset złotych, a ceny pięknych kolii o intrygujących wzorach i dodatkach z pereł oraz innych drogich kamieni sięgają nawet kilkunastu tysięcy. Przykładowo za złoty naszyjnik z imieniem, udekorowany brylantem, zapłacimy około pięćset złotych i jest to ozdoba dość uniwersalna.
box:offerCarousel
Natomiast luksusowa kolia z perłami akoya i brylantami, przeznaczona na bardziej uroczyste okazje, osiąga wartość ponad siedmiu tysięcy. Zbyt niska cena może oznaczać, że mamy do czynienia z imitacjami kryształów (na przykład cyrkoniami). Przed kupnem naszyjnika z diamentami należy dokładnie sprawdzić sprzedawcę i zapytać o certyfikat. Eleganckie i nieco skromniejsze są wisiorki: na przykład złote serce od Marko – pojedyncze (249 złotych) bądź podwójne (549 złotych), podłużna zawieszka z białego złota z szeregiem małych brylancików 14 k od Abgold (499 złotych) czy wisior w kształcie łzy z brylantem, wykonany ze złotego i białego złota z certyfikatem Verona (579 złotych). Małe brylanty używane są także w charakterze dodatku do wisiorków – dostępne są zawieszki z perłami otoczonymi diamentami (tu cena waha się już od kilku do kilkunastu tysięcy), topazy, szmaragdy czy szafiry. Naprawdę luksusowe ozdoby – jak platynowy wisiorek z brylantami – warte są już nawet kilkadziesiąt tysięcy.
Błysk brylantów
Kolczyki, bransoletki, kolie czy pierścionki z diamentami to biżuteria z wyższej półki, przeznaczona dla tych, którzy doceniają jakość, trwałość i ekskluzywność. Właścicielka takich ozdób będzie błyszczeć na salonach, a pierścionek zaręczynowy z brylantami stanie się cennym i wyjątkowym symbolem miłości zaręczonej pary. | Wieczny urok diamentów – wybór biżuterii |
Niezależnie od tego, gdzie spędzisz tegoroczne andrzejki, i tak jak co roku dopadnie cię dylemat, w co się ubrać i przede wszystkim w jakim makijażu wystąpić. Przedstawimy 5 pomysłów na makijaż andrzejkowy dla niezdecydowanych. Może się okazać, że andrzejki Anno Domini 2018 dzięki temu będą dla ciebie wystrzałowe. Andrzejki obchodzi się w nocy z 29 na 30 listopada. Jak co roku większość z nas spotyka się z przyjaciółmi i znajomymi, by w radosnych nastrojach spędzić ten wieczór na laniu wosku, wróżeniu z monety, wyścigu butów… Biorą w nich udział nie tylko – jak w dawnych czasach – niezamężne panny, ale także małżonkowie czy singielki i single z wyboru.
5 pomysłów na makijaż andrzejkowy
Niezależnie od tego, gdzie spędzisz tegoroczne andrzejki, i tak jak co roku dopadnie cię dylemat, w co się ubrać i przede wszystkim w jakim makijażu wystąpić. Przedstawimy 5 pomysłów na makijaż andrzejkowy dla niezdecydowanych. Może się okazać, że andrzejki Anno Domini 2018 dzięki temu będą dla ciebie wystrzałowe.
Granat rządzi!
box:offerCarousel
Zaszalej! Pierwszy makijaż jest dość odważny i mroczny. Będzie idealny na większą imprezę! Użyj do niego mocnego niebieskiego cienia np. od Stargazer, dobrze go zblenduj. Możesz zastosować kilka odcieni niebieskiego, aby uzyskać subtelne przejścia. W zewnętrznym kąciku rozetrzyj czarny cień, aby nadać głębię spojrzeniu. Następnie górną linię wodną przeciągnij czarną kreską, a rzęsy pomaluj tuszem. Możesz też dokleić sztuczne rzęski lub kępki. Tak podkreślonemu spojrzeniu nikt się nie oprze! Nie zapomnij o pomadce.
Przy mocnym oku wybierz łagodniejszy odcień. Pamiętaj, że do tego makijażu świetnie się sprawdzą zestawy palet w odcieniach niebieskiego – jedną z nich, która jest gorącym must have 2018 roku to nowość od Huda Beauty. Palety Obsessions od Huda Beauty to 5 różnych kompaktowych minipalet diamencików, w każdej z nich jest aż 9 cieni dobranych kolorystycznie. Już po ich opakowaniu będziesz wiedzieć, jakich cieni spodziewać się w środku. Mimo że na rynku są dostępne od niedawna, zdążyły zyskać pozytywną opinię pań.
Pin-up girl!
Następna propozycja to makijaż typu pin-up. Tym razem zacznij od ust. Będziesz potrzebować pomadki w kolorze soczystej czerwieni np. Golden Rose Velvet Matte czy L'oreal Color Riche w kolorze Haute Rouge.
Pamiętaj jednak, że usta w tegoroczne andrzejki mogą być bardziej szalone! Jeśli odcień soczystej czerwieni już ci się znudził, postaw na fuksję lub purpurę – tu sprawdzą się wszelkiego rodzaju zestawy pomadek zawierających każdy z tych kolorów. Taki komplet przyda się na różne okazje, zarówno na wielkie wyjście, jak i na co dzień! Jeśli jednak te kolory już nie spełniają twoich oczekiwań, zaszalej z czernią na ustach. Dzięki temu twój makijaż stanie się tajemniczy i mroczny, ale nadal będzie się wpisywać w charakter imprezy andrzejkowej.
Przechodząc do makijażu oka w stylu pin-up, narysuj dość grubą kreskę eyelinerem, tuszem maźnij rzęsy, po czym doklej kępki lub rzęsy na pasku. Ten makijaż jest jednym z prostszych. Wykonanie go nie zajmie wiele czasu. Jeśli więc szukasz czegoś na ostatnią chwilę, ten będzie idealny!
Zmysłowa wróżka
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Kolejny makijaż to delikatniejsza, bardziej zmysłowa wersja. Dominują w nim fiolety i róże. Od strony wewnętrznego kącika oczu użyj jaśniejszego cienia, następnie na załamaniu powieki dokładnie zblenduj ciemniejszy fiolet. Pamiętaj, że cienie lubią się osypywać, przygotuj więc pod tym kątem skórę pod oczami. Możesz to zrobić na kilka sposobów.
Sprawdzonym i polecanym jest przypudrowanie dolnych okolic oczu już po wykonaniu całego makijażu oczu – wtedy puder wraz z osypanymi drobinkami zmieciesz pędzlem. Kolejno użyj eyelinera – zrób delikatną kreskę, ale zakończ ją bardzo dokładnie. Rzęsy pomaluj tuszem i doklej kępki. Usta pomaluj wyraźnym kolorem. Pamiętaj, że przy każdym makijażu musisz starannie dobrać cienie oraz dobrze je zblendować. Pomogą ci w tym pędzle do makijażu oczu, np. jessup – ich jakość jest porównywalna ze znanymi pędzlami Hakuro czy Zoeva, a co ważne – nie są drogie.
Make-up – no make-up
A może by tak się nie malować? Makijaż typu make-up – no make-up jest bardzo popularny! Przy nim musisz jedynie dopieścić swoją cerę. Pamiętaj, aby przed makijażem wykonać peeling i oczyścić twarz. Następnie nałóż maseczkę nawilżająco-rozświetlającą, krem pod oczy i serum. Rzęsy podkreśl ulubionym tuszem, a do ust użyj bezbarwnego błyszczyka. Naturalność jest modna!
Bądź dziewczęca!
box:offerCarousel
Ta propozycja makijażu jest dziewczęca i delikatna. Jeśli szukasz czegoś mniej wyzywającego, to będzie strzał w dziesiątkę! Będziesz potrzebować błyszczącego złotego cienia do powiek. Rozetrzyj go dokładnie tak, aby powieka pięknie się mieniła.
Złoty kolor pasuje do wszystkiego i nadaje się na każdą imprezę. Jeśli chcesz postawić na większy glow, użyj brokatu. Aby go nanieść na powiekę, najpierw użyj cienia w kremie o tym samym lub podobnym kolorze co brokat – alternatywą dla niego będzie specjalny żel do brokatu. Na taką bazę możesz nałożyć brokat. Uważaj jednak, aby nie przesadzać z błyskiem, brokat lubi się osypywać, kiedy nałożysz za grubą warstwę.
Te przykładowe propozycje makijażu możesz dowolnie zestawiać. Na imprezę andrzejkową zdecydowanie wybierz makijaż, w którym czujesz się dobrze. Przed tobą noc zabawy! | 5 pomysłów na makijaż andrzejkowy |
„Zuzia lalka nieduża i na dodatek cała ze szmatek…” – kiedyś tę piosenkę nuciła niemal każda dziewczynka, niemal każda miała też swoją ukochaną szmaciankę. Potem nastała era Barbie i o szmacianych zabawkach zapomniano. Ostatnio jednak coraz wyraźniej można zaobserwować ich wielki powrót. Sprawdziliśmy, dlaczego warto kupić dziecku szmacianą lalkę. Moda na ekologię
Modzie na ekologiczny styl życia ulega coraz więcej Polaków. To już nie tylko zdrowe odżywianie i aktywność fizyczna – świadomie robimy zakupy, czytamy etykiety, sprawdzamy metki. Wybieramy energooszczędne urządzenia i produkty przyjazne środowisku. Kupując ubrania, decydujemy się na te z naturalnych tkanin. Podobnie w przypadku zabawek – z półek coraz szybciej znikają te wykonane z drewna i materiału. Szmaciane lalki idealnie wpisują się w model życia określanego jako slow life, dlatego przeżywają obecnie prawdziwy renesans.
Zalety szmacianych lalek
Podstawową zaletą szmacianek jest bezpieczeństwo. Są miękkie, miłe w dotyku, wykonane z dobrych jakościowo tkanin. Włosy to najczęściej włóczka lub sznurek. Dzięki temu szmacianki sprawdzą się jako zabawki nawet dla dzieci poniżej pierwszego roku życia, o czym informują producenci – takie lalki posiadają certyfikaty bezpieczeństwa, często są wykonane z materiału, który nie zbiera kurzu i jest przebadany pod kątem toksyczności w kontakcie ze śliną, mają też antyalergiczne wkłady. Ich buzie są namalowane bądź wyhaftowane, aby wyeliminować ryzyko połknięcia przez malucha drobnych elementów, takich jak na przykład koralikowe oczy, które możemy spotkać u lalek przeznaczonych dla starszych dzieci.
Kolejną zaletą – szczególnie istotną dla rodziców starszych dziewczynek – jest wygląd szmacianek. To zabawki wdzięczne, miłe dla oka, wręcz stworzone do przytulania. Większość współczesnych, plastikowych lalek nie przypomina w swojej formie dziewczynek, ale dorosłe kobiety o zaburzonych, wyidealizowanych proporcjach. Zdarza się, że są zbyt wulgarne i skąpo ubrane, mają wyraźny makijaż. Może to negatywnie wpływać na emocjonalny rozwój dziecka – wizerunek lalki, który na nie oddziałuje często powoduje niezadowolenie z własnego ciała, a co za tym idzie – niską samoocenę. Oczywiście nie należy generalizować, warto jednak zwrócić uwagę na tę kwestię. Proporcje szmacianek odpowiadają tym dziecięcym, ich buzie są naturalne i przyjemne. Także ubranka przypominają te noszone przez maluchy – sukienki, sweterki i kapelusiki to najczęściej pojawiające się elementy garderoby.
Dzięki temu szmaciane lalki wyzwalają w dziecku pozytywne uczucia, stymulują rozwój takich cech jak opiekuńczość i wrażliwość. Ponadto rozwijają wyobraźnię. Ponieważ wyróżnia je prostota wykonania, dziecko samo musi nadać im charakter. Szmacianki nie wydają żadnych dźwięków (za wyjątkiem tych śpiewających dziecięce przeboje) i nie poruszają się, co dodatkowo uczy kreatywności. Inną istotną zaletą jest ich trwałość. Są solidnie uszyte, więc odpowiednio pielęgnowane posłużą przez lata. Później natomiast mogą stać się oryginalną ozdobą pokoju nawet nastoletniej dziewczynki. Część lalek można prać – ręcznie lub nawet w pralce, należy jednak pamiętać o użyciu płynu do delikatnych tkanin. Jeśli producent nie zaleca prania, można spróbować wyczyścić taką lalkę mokrą szmatką z mydłem. Dotyczy to szczególnie zabawek szytych ręcznie, które stały się ostatnio bardzo popularne. W Internecie pojawia się coraz więcej stron poświęconych tej grupie przedmiotów. Takie lalki są znacznie droższe, ale za to unikatowe – nie ma dwóch identycznych egzemplarzy.
Uszyj ją sama
Szmacianą lalkę możesz też uszyć sama. To zadanie dosyć trudne i czasochłonne, wymagające zdolności manualnych, ale sprawisz dziecku niezwykły prezent, który będzie pamiątką na całe życie. Jeśli to twoja pierwsza przygoda z szyciem, zacznij od łatwiejszego szablonu. Pomocna może okazać się książka Przytulanki i szmacianki, w której znajdziesz aż 50 projektów zabawek z resztek – zarówno dla dziewczynek, jak i dla chłopców. Dzięki prostym wykrojom i dokładnym opisom nie powinnaś mieć problemu ze stworzeniem wymarzonej zabawki dla twojej pociechy. Nie przejmuj się, jeśli nie wyjdzie idealnie. Sprawi to, że będzie jeszcze bardziej unikatowa. Widząc trud i serce włożone w tę pracę, dziecko
z pewnością będzie ją bardziej kochało i szanowało – stanie się jego ulubioną przytulanką.
Warto wspomnieć, że ręcznie szyte lalki stały się jednym z elementów alternatywnej pedagogiki, której twórcą był Rudolf Steiner. Zgodnie z jej założeniami lalki waldorfskie (nazwa pochodzi od pierwszej szkoły założonej dla dzieci robotników przy fabryce „Waldorf-Astoria”) miały rozwijać kreatywne myślenie, odzwierciedlać rzeczywistość i uczyć odpowiedzialności (lalka stawała się dzieckiem dziecka). Zamiast kolejnej plastikowej Barbie sprezentuj więc swojemu dziecku szmaciankę i sprawdź, jak wielka siła kryje się w tej niepozornej zabawce. | Powrót do przeszłości, czyli moda na szmaciane lalki |
Po długim dniu pełnym ekscytujących zajęć dobrze jest rozsiąść się wygodnie i odpocząć. Możemy to zrobić w nowoczesnym fotelu wiszącym, dzięki któremu poczujemy się jak na wakacjach w tropikach. Podpowiadamy, dlaczego warto się na niego zdecydować, a także jaki model wybrać do mieszkania i ogrodu. Fotel wiszący. Dlaczego warto?
Fotel wiszący to wygodne połączenie standardowego fotela z hamakiem. Jest bardzo komfortowy, można się w nim bez problemu zdrzemnąć, a do tego umożliwia huśtanie się. Z tego powodu jest szczególnie chętnie wybierany przez dzieci, ale również dorośli doceniają jego terapeutyczne działanie (m.in. poprawia humor i niweluje stres). Ogromną zaletą foteli wiszących jest ich uniwersalne zastosowanie – doskonale sprawdzają się zarówno w pomieszczeniach, jak i na tarasie. Po sezonie można je bez problemu przenieść z ogrodu do salonu, rozkoszując się wakacyjnym klimatem w czterech ścianach. Co więcej, fotele wiszące pasują niemal do każdego wnętrza dzięki prostym kształtom, lekkiej formie i przyjemnej kolorystyce. Najchętniej wybierane są do pokojów dziecięcych, salonów oraz sypialni, ale spotkać je można nawet w kuchni.
Fotel Zosia. Wykonany z naturalnego drewna świerkowego, klejony warstwowo. Dzięki kąpielowej impregnacji jest odporny na deszcz oraz promieniowanie UV. Zawieszany na sprężynie, która pełni funkcję amortyzatora. W zestawie miękka poduszka ze zdejmowanym pokrowcem. Dostępny w wersji ze stelażem lub bez niego.
Fotel Gloria. Wykonany z technorattanu w kolorze czarnym, białym, szarym lub brązowym. W komplecie: stabilny stelaż oraz mocowanie z łańcuszkiem, który umożliwia regulację wysokości zawieszenia siedziska. Sprężyna pełniąca funkcję amortyzatora. Miękka poduszka (kolor do wyboru) z wodoodpornego materiału.
box:offerCarousel
Rodzaje foteli wiszących
Fotele wiszące dzielą się na dwa podstawowe rodzaje: podwieszane na długim łańcuchu pod sufitem lub zawieszane na specjalnym stelażu. Modele podwieszane są praktyczne, ponieważ wymagają niewiele miejsca i można je szybko zdemontować, natomiast wyposażone w stelaż nie wymagają wiercenia ani zakupu dodatkowych akcesoriów, np. haków. Fotele wiszące są produkowane w wielu kształtach, m.in. kuli (tzw. bubble chair), owalu (tzw. egg chair), krzesła biurowego czy huśtawki z oparciem. Wykonuje się je z różnych materiałów – tworzyw sztucznych, technorattanu, wikliny, tkanin, w większości odpornych na działanie wody i promieni słonecznych. Stelaże są zazwyczaj metalowe, bardzo wytrzymałe, ale zdarzają się także wersje drewniane.
Technorattan. Materiał idealny do ogrodu. Nie wymaga konserwacji ani impregnacji, jest odporny na działanie wody oraz promieniowanie UV, łatwo się go czyści. Wyróżnia go nowoczesny design, naturalny wygląd i lekka kolorystyka (głównie brązy, beże i szarości).
[box:offerCarousel](
searchPhrase: "fotel wiszacy technorattan"
categoryId: "82256"
limit: 25
pad: 25
condition: "new"
buyNow: "true"
)
Rattan i wiklina. Bardzo wygodne (ze względu na elastyczność), a tym samym popularne materiały. Nie lubią wilgoci, a po dłuższym kontakcie ze słońcem blakną i matowieją, dlatego najlepiej sprawdzą się w zamkniętym pomieszczeniu, np. w salonie.
[box:offerCarousel](
searchPhrase: "fotel wiszacy wiklina"
categoryId: "82256"
limit: 100
pad: 110
condition: "new"
buyNow: "true"
)
Tworzywo sztuczne. Nowoczesne, wytrzymałe, odporne na uszkodzenia mechaniczne. Doskonale znosi niesprzyjające warunki pogodowe, intensywne promienie słoneczne i niskie temperatury. Wykonane z niego fotele wyróżnia niebanalna forma i soczysta kolorystyka.
Metal (metalowa siatka). Wytrzymały, odporny na uszkodzenia i odkształcenia. Wymaga odpowiedniego zabezpieczenia przed wilgocią (np. środkami antykorozyjnymi). Wykonany z niego fotel warto uzupełnić o poduszkę do siedzenia, ponieważ jest dość niewygodny.
Tkanina bawełniana.Jest miękka, lekka, bardzo wygodna i gwarantuje optymalny przepływ powietrza. Doskonale dopasowuje się do kształtu ciała, szybko schnie i nadaje się do prania w pralce. Wykonany z niej fotel-huśtawkę można bez problemu przenieść i schować w szafie.
Na co zwrócić uwagę przy zakupie?
W przypadku foteli wiszących najważniejsze jest bezpieczeństwo ich użytkowania. Przed zakupem należy sprawdzić m.in. maksymalne obciążenie (z reguły wynosi ono ok. 120 kg, więcej w przypadku modeli dwuosobowych) oraz sposób montażu. Niektóre sufity wykonane są z materiałów, w których nie można zamontować haków niezbędnych do podwieszenia fotela (nie wytrzymają obciążenia). Ważne jest również miejsce, w którym fotel zamierzamy zawiesić bądź ustawić: powinno się znajdować z dala od ściany, aby mebel się o nią nie obijał, oraz przedmiotów, które łatwo strącić. Fotel na stelażu musi być stabilny, aby się nie wywrócił podczas huśtania lub w momencie, w którym będziemy z niego schodzić.
Zobacz również: fotele wiszące, hamaki, hamaki-huśtawki, bocianie gniazda i inne meble ogrodowe. | Rozsiądźmy się wygodnie. Podwieszane fotele do domu i na taras |
Ciągle gonimy za coraz to mocniejszymi wrażeniami. Chcemy wyżej, szybciej, bardziej ekstremalnie… Jazda na bicyklu też nie musi ograniczać się do spokojnych wycieczek za miasto. Moda na sporty ekstremalne spowodowała, że również i rower wykorzystujemy do nieco innych, szalonych celów. Grawitacyjne odmiany kolarstwa górskiego z roku na rok cieszą się z coraz większą popularnością. Jakie formy kolarstwa ekstremalnego mamy do wyboru? Forma, jaką wybierzemy, jest w dużym stopniu zależna nie tylko od naszych zainteresowań, ale także od otaczającej nas przestrzeni, a dokładniej mówiąc, warunków jakie ta przestrzeń nam oferuje. Każda z tych form wymaga roweru o konkretnej, charakterystycznej budowie i innych właściwościach. Możemy wyróżnić kilka podstawowych odmian ekstremalnego kolarstwa górskiego, czyli popularnego MTB. Najpopularniejsze opisujemy poniżej.
BMX
To chyba jeden z najbardziej znanych i popularnych wariantów kolarstwa ekstremalnego. Któż z nas niegdyś nie marzył o BMX-ie? Rower typu BMX wyposażony jest w sztywny widelec, małe 20-calowe koła i ramę o charakterystycznej geometrii. Dzięki takiej budowie są idealne do „kręcenia” nawet najbardziej skomplikowanych tricków w środowisku miejskim, czy na skateparkach. Modele posiadające rotor dają możliwość obrotu kierownicy o 360 stopni. Niektóre BMX-y mają też 2 lub 4 tzw. „pegi”, mocowane do osi piasty przedniej bądź tylnej, pozwalające na wykonywanie dodatkowych tricków, takich jak np. slide’y na poręczach. Element ten można dokupić także osobno. Ceny BMX-ów wahają się od ok. 500 do ok. 2 000 zł.
Street
Rowery do tzw. street’u, jak sama nazwa wskazuje, przeznaczone są do ekstremalnej jazdy po mieście. Do przejazdów, skoków i tricków wykorzystuje się: murki, schody i inne przeszkody, będące elementami infrastruktury miejskiej. Rowery do street’u posiadają wytrzymałą, często stalową ramę o niskiej, charakterystycznej geometrii i koła 24 lub 26-calowe. Podobnie jak w BMX-ach stosuje się w nich wytrzymałe, sztywne widelce albo amortyzatory o skoku od ok. 65 do 100 mm. Brak w nich przerzutek. Rowery tego typu idealnie sprawdzą się w mieście, w skateparku bądź na hopki, czyli do tzw. dirt’u. Średni koszt to ok. 2 500 zł.
Dirt jumping
Dirt jumping jest formą grawitacyjnego kolarstwa górskiego, która wykorzystuje specjalnie wyprofilowane z ziemi skocznie, tzw. hopki. To właśnie w dużej mierze od profilu usypanej hopki zależy jakość lotów i bezpieczeństwo. W przypadku tej odmiany najbardziej widowiskowe są oczywiście ewolucje wykonywane w powietrzu. Do dirt’u świetnie nadają się rowery typu BMX oraz rowery do street’u o stosunkowo niskiej wadze, co ułatwia wykonywanie tricków. Rowery przeznaczone do tej dyscypliny często sygnowane są nie tylko jako rowery do dirt’u, ale również jako rowery dirt/street. Warto też dodać, że zazwyczaj mają one nieco węższe kierownice, abyśmy mogli na nich wykonywać jeszcze więcej tricków różnego rodzaju, takich jak chociażby bar-spiny, czyli obroty kierownicą o 360 stopni w trakcie skoku. Lepszą przyczepność i kontrolę nad rowerem zagwarantują pedały platformowe, które w zasadzie znajdziemy w każdym rowerze przeznaczonym do ekstremalnych wyczynów.
Dual / 4cross
Dual i four-cross to konkurencje podobne do narciarskiego ski-crossu. Na specjalnie przygotowanym torze ściga się ze sobą równolegle 2 (dual) albo 4 (four-cross) zawodników. Tor obfituje w liczne: muldy, hopki, wybicia i bandy, jakie należy pokonać w jak najszybszym czasie. Ważna jest szybkość i technika. Rowery do tej odmiany MTB są nieco większe od tych do street’u czy dirt’u, ale jednocześnie mniejsze od rowerów zjazdowych. Rama ma nieco dłuższy kształt, co pomaga utrzymać większą kontrolę nad bicyklem nawet przy zachowaniu dużych prędkości i osiągać na torze lepsze rezultaty. Bicykle te wyposażone są w amortyzator o znacznie większym skoku – do ok. 140 mm. Do dualu i 4crossu stosuje się najczęściej ramy typu hardtail (bez amortyzacji), choć nie brakuje i zwolenników ram full-suspension (z amortyzacją). W opisach ofert Allegro rowery tego typu nazywane są często po prostu „rowerami do dualu”.
Downhill
Downhill,inaczej kolarstwo zjazdowe (DH), można określić jako królową kolarstwa grawitacyjnego. W tej dyscyplinie regularnie odbywają się zawody rangi Pucharu Świata i Mistrzostw Świata, a jej celem jest jak najszybszy zjazd z góry z punkt A do punktu B. Ta odmiana najbardziej popularna jest oczywiście na obszarach górzystych, gdzie nie brakuje zboczy i stromych zjazdów. Rower downhillowy nie daje raczej możliwości jazdy pod górkę. Taki bicykl potrafi ważyć nawet ok. 20 kg. Zaletą takiej wagi jest jednak zapewnianie stabilności w trakcie zjazdu. Zasadniczo są to rowery wysoce zaawansowane technologicznie i swoim wyglądem budzące podziw. Aby zyskać lepszą przyczepność używa się w nich bardzo szerokich opon (2,3”–2,7”) o wysokim bieżniku. Inne charakterystyczne cechy tego sprzętu to: amortyzator dwupółkowy o skoku ok. 200 mm albo większym, bardzo szeroka kierownica (dająca lepszą kontrolę w trakcie zjazdu) oraz wysokiej klasy hamulce hydrauliczne, które sprawdzą się nawet przy największych prędkościach. Rower downhillowy nie posiada przedniej przerzutki, a na frontowej zębatce montuje się najczęściej tzw. napinacz, zabezpieczający łańcuch przed spadnięciem. Rama oczywiście tylko i wyłącznie typu full-suspensionz damperem o równie wysokim skoku co amortyzator przedni (najczęściej ok. 180–200 mm). Zawieszenie tego rodzaju jest w stanie „wybaczyć” wiele błędów kierującego. Minus stanowi z pewnością cena, sięgająca nawet 15–20 tys. zł.
Freeride
Rowery freeride’owe służą do „swobodnej jazdy” nie tylko na obszarach pagórkowatych. Świetnie poradzą sobie także na terenach płaskich bądź przy podjazdach. Podobnie jak i rowery downhillowe są wysoce zaawansowane technologicznie i mają dość sporą wagę. Sama budowa również jest bardzo podobna, a najważniejszą różnicę stanowi fakt, że są one bardziej uniwersalne. Z tego powodu nazywane są one często rowerami DH/FR. Amortyzator najczęściej jest jednopółkowy o skoku od 150 do ok. 200 mm. Wysoka cena oscyluje w granicach od kilku do kilkunastu tys. zł.
Trial
Trial to jedna z mniej popularnych form kolarstwa górskiego. Jego cechą charakterystyczną są wysokie i dalekie skoki wykonywane z miejsca w trudnym terenie (np. tam, gdzie występują skały czy powalone drzewa) lub na specjalnie przygotowanych przeszkodach. Jest to sport bardzo techniczny, w którym wymagane jest zachowanie sporej precyzji. Rower trialowy posiada bardzo niską ramę pozbawioną siodełka. Małe koła o szerokich oponach i obręczach zdecydowanie poprawiają nie tylko stabilność i przyczepność w trakcie skoków, ale także zapewniają odporną na przeciążenia konstrukcję.
Podsumowanie
Ceny rowerów do kolarstwa ekstremalnego z pewnością nie są niskie. Pamiętaj jednak, że tutaj każda złotówka przekłada się również na Twoje bezpieczeństwo. Chcąc nieco zaoszczędzić, zawsze można kupić rower używany – tych (również o wysokiej jakości) na Allegro nie brakuje. Inną opcją jest skompletowanie własnego roweru, poprzez osobne kupno poszczególnych komponentów. Stanowi to świetny sposób, by za nie wielkie pieniądze złożyć rower, który nada się do ekstremalnej jazdy w mieście lub w terenie. | Ekstremalne odmiany kolarstwa górskiego |
O tym, że samochód może być doskonałym nośnikiem reklamy raczej nie trzeba nikogo przekonywać. Loga firmowe na pojazdach flotowych, napisy i grafiki na ciężarówkach czy „dostawczakach” to zwykła codzienność. Bywa też, że karoseria auta staje się wynajętym środkiem przekazu dla reklamy, jak to ma miejsce w przypadku autobusów miejskich albo taksówek. Możliwości wykorzystywania samochodów jako nośnika reklamy wydają się nieograniczone. Jednak aby oznakowanie pojazdu odegrało pozytywną rolę w kształtowaniu wizerunku firmy, musi spełniać określone cechy.
Zgodność z systemem identyfikacji wizualnej
Przede wszystkim reklama na samochodzie powinna być spójna z obowiązującym w danym przedsiębiorstwie systemem wizualnej identyfikacji. Dotyczy to jednak zwłaszcza dużych firm, w których ściśle określone są wszystkie elementy graficzne, takie jak wykorzystywane kolory, rodzaje krojów czcionek czy typografie. Powszechnie spotykane są samochody flotowe banków, towarzystw ubezpieczeniowych, usług finansowych czy firm konsultingowych, których oznakowanie ogranicza się do estetycznie wykonanego napisu. Ten napis lub logotyp jest zawsze zgodny z całościowym systemem wizualnej identyfikacji, który obowiązuje w firmie. Jest to ważne z punktu widzenia polityki komunikacyjnej. Spójny przekaz reklamowy utrwala się w świadomości odbiorców i poszerza grono potencjalnych klientów przedsiębiorstwa. Duże firmy dbają nie tylko o odpowiednie oznakowanie, ale także dobierają kolory samochodów flotowych zgodnie ze stosowanym systemem.
Samochód firmowy w małym biznesie
Wszystkie wymienione elementy wizualnej identyfikacji można z powodzeniem wykorzystać także wtedy, gdy prowadzi się niewielką działalność gospodarczą. Nawet jeden samochód firmowy skutecznie rozpropaguje działalność przedsiębiorstwa, jeśli zostanie odpowiednio oznakowany. Markę mogą komunikować wszystkie rodzaje pojazdów: ciężarówki, auta osobowe i dostawcze, a nawet pracujące w przedsiębiorstwie wózki widłowe czy maszyny budowlane. W większości niewielkich przedsiębiorstw system wizualnej identyfikacji nie jest ściśle opracowany. Każda firma posiada jednak nazwę, którą warto odpowiednio wyeksponować, nawet jeśli nie prowadzi się działalności bezpośrednio związanej z transportem.
Podstawowe zasady
Utrwalenie pozytywnych skojarzeń z marką na podstawie wyglądu oznakowanego samochodu stanowi często nie lada wyzwanie dla grafików. Jeżeli reklamę na aucie potraktujemy zbyt niedbale, może ona przynieść więcej szkód niż pożytku. Niemal każdy spotkał przecież samochody obklejone mało estetycznymi napisami czy grafikami. Albo takie, których banery budziły negatywne skojarzenia. Dlatego opracowanie reklamy warto jest zlecić profesjonalnej firmie. Nie jest to jednak warunek konieczny, ponieważ korzystając z ogólnodostępnych materiałów, można wykonać atrakcyjną wizualnie grafikę. Należy pamiętać, że określone oznakowanie powinno być przede wszystkim zgodne ze specyfiką firmy. Mówiąc wprost, jeśli posiadamy zakład ślusarski, raczej nie umieszczamy na samochodzie rysunku bukietu kwiatów. Kwiaty będą jednak pożądane, jeśli prowadzimy kwiaciarnię. Zgodne ze stylem firmy. Na przykład: jeżeli sprzedajemy gry komputerowe – możemy zastosować mniej formalne środki wyrazu, niż prowadząc antykwariat książkowy. Oryginalne. Nasza reklama powinna się po prostu wyróżniać. Zauważalne i łatwe do zapamiętania. Reklama musi być czytelna i nie zawierać zbyt wielu informacji. Przejrzysta w formie i zawierać pozytywny przekaz. Ważne jest, aby reklama nie budziła negatywnych skojarzeń i żeby była nieskomplikowana w formie.
box:offerCarousel
Czasami dobry efekt można osiągnąć, nie tylko zatrudniając profesjonalną firmę, ale także decydując się na samodzielne wykonanie reklamy. Warto przy tym wykorzystać potencjał utalentowanych pracowników lub rodziny. Jeżeli nie dysponujemy dużym budżetem, podstawowe oznakowanie wykonamy, wykorzystując powszechnie dostępne folie samochodowe. Trzeba jednak pamiętać o estetyce i precyzji wykonania, od których przede wszystkim zależeć będzie powodzenie naszego projektu. Zależnie od zamiarów, można zdecydować się na folię podstawową bądź wylewaną. Pierwsza z nich jest sztywniejsza, drugą natomiast, dzięki swojej elastyczności, można montować nawet na nieregularnych płaszczyznach. W przypadku folii podstawowej będziesz potrzebował odpowiedniej łopatki, a samego montażu dokonuje się na mokrą i w miarę płaską powierzchnię. Znacznie trudniejsza będzie natomiast instalacja folii wylewanej. Tu przyda ci się m.in. opalarka oraz tacka do usunięcia powstałych w czasie nakładanie elementu pęcherzyków powietrza.
Interesującą formą reklamy o subtelnej, a nierzadko także zabawnej formie przekazu, są ramki pod tablice rejestracyjne. Warto w tym miejscu rozważyć ich spersonalizowane dobranie. Odpowiedni wzór przyciąga wzrok kierowcy jadącego za tobą w korku, co może zaowocować pozyskaniem kontrahenta.
Pamiętajmy również, że o wiele więcej pożytku może przynieść estetycznie wykonane firmowego logo na karoserii, niż nadmiar nieładnych napisów czy wyblakłych grafik. Siła przekazu reklamy nie zależy od ilości zawartych w niej informacji. Dlatego mało skuteczne wydaje się wymienianie na karoserii wszystkich oferowanych usług czy całego menu z restauracji. O wiele lepiej sprawdzą się nieskomplikowane przekazy oparte na skojarzeniach.
Samochód firmowy jest doskonałym nośnikiem reklamy. Dobrze wykonane oznakowanie może zaowocować zwiększeniem zamówień i co za tym idzie przychodów przedsiębiorstwa bez względu na to, czy zajmujemy się wykańczaniem mieszkań, prowadzimy restaurację albo sklep spożywczy. Reklama na samochodzie pomaga dotrzeć do potencjalnych kontrahentów, nawet jeżeli posiadamy tylko jeden pojazd. Możliwości utrwalania marki w świadomości odbiorców z użyciem karoserii i innych elementów samochodu wydają się niemal nieograniczone. Warto przy tym pamiętać także o takich drobiazgach, jak np. smycz do kluczyków samochodowych, aby w pełni wykorzystać powierzchnię reklamową, jaka jest związana z firmowym pojazdem. | Prowadzisz firmę? Zadbaj o oznakowanie samochodu |
Drabinka w łazience pełni funkcje grzejnika, suszarki oraz wieszaka na ręczniki. W sprzedaży dostępne są grzejniki łazienkowe wodne - zasilane z instalacji centralnego ogrzewaniem lub z grzałką elektryczną - podłączane do prądu. Funkcjonalnym i optymalizującym koszty rozwiązaniem jest wybór drabinki wodno-elektrycznej z możliwością podłączenia zarówno do CO, jak i do prądu. Drabinka łazienkowa to ażurowy grzejnik, najczęściej mocowany na ścianie w łazience. Jest wielofunkcyjny i ze względu na swoją zgrabną konstrukcję stanowi element dekoracyjny, który ciekawie komponuje się z armaturą łazienkową, płytkami i lampami.
Drabinka łazienkowa - budowa i sposób zasilania
Grzejniki łazienkowe określane są drabinkami łazienkowymi ze względu na swoją budowę - zwykle składają się z pionowych kolektorów, które połączone są poziomymi rurkami. Zależnie od naszych potrzeb, drabinki łazienkowe mogą być wodne (ogrzewane z instalacji centralnego ogrzewania) lub z grzałką elektryczną (podłączane do prądu). Pierwsze rozwiązanie wiąże się z niższymi kosztami, jednak towarzyszą mu pewne ograniczenia. Grzejnik ogrzewany instalacją CO, będzie nagrzewać się tylko wtedy, gdy w domu zostanie uruchomiony kocioł grzewczy. Jeżeli więc zależy nam na tym, aby drabinka łazienkowa pełniła funkcję suszarki również latem, lepiej zdecydować się na tę, którą możemy podłączyć do prądu. Jest to rozwiązanie droższe, ale wygodne i zapobiega gromadzeniu się wilgoci w łazience.
box:offerCarousel
Warto też rozważyć opcję grzejników wodno-elektrycznych, których budowa pozwala na podłączenie zarówno do prądu, jak i do CO. Dzięki temu w sezonie grzewczym możemy zasilać je ciepłem z centralnego ogrzewania, a po sezonie dogrzewać grzałką. Jeżeli zależy nam na ograniczeniu kosztów związanych ze zużyciem energii elektrycznej, powinniśmy wybrać taki model grzejnika, który wyposażony jest regulację pracy grzałki.
box:offerCarousel
Materiał wykonania
Konstrukcja grzejnika łazienkowego wykonana jest najczęściej z rur i profili stalowych, aluminiowych bądź miedzianych poddanych fosforanowaniu i pokrytych warstwą lakieru proszkowego. Taka technologia zapewnia grzejnikom łazienkowym trwałość oraz odporność na zadrapania i rdzę. Powierzchnia wykończeniowa drabinek może być lakierowana, chromowana, satynowa lub metalizowana. W sprzedaży dostępne są grzejniki łazienkowe o różnych kształtach i kolorach, co ułatwia dopasowanie elementu do stylu i wystroju łazienki. Drabinkowa konstrukcja sprawia, że grzejnik poza funkcją ogrzewania pomieszczenia, może nam służyć także jako wieszak czy suszarka.
Moc grzewcza drabinki a metraż łazienki
Poza wyborem koloru, kształtu i sposobu zasilania grzejnika łazienkowego, powinniśmy też zwrócić uwagę na jego moc grzewczą. Ze względu na mniejszą powierzchnię wymiany ciepła, moc grzewcza drabinek łazienkowych jest mniejsza w porównaniu z innymi grzejnikami. Przyjmuje się, że na 1 m2 powierzchni łazienki potrzeba około 100 W mocy cieplnej grzejnika. Jeżeli w łazience ułożone jest ogrzewanie podłogowe, wówczas moc grzewcza może być mniejsza (około 80 W). Do pomieszczeń słabo ocieplonych lub posiadających okno, warto wybierać grzejniki o nieco większej mocy - 130 W na 1 m2.
Montaż grzejnika łazienkowego - wskazówki
Po zakupie wybranego przez nas modelu i dostarczeniu go przez firmę kurierską, powinniśmy sprawdzić kompletność zestawu. Na czas montażu warto też zachować folię zabezpieczająca, która znajduje się na grzejniku, ponieważ dodatkowo chroni przed zarysowaniami i zabrudzeniami. Zanim rozpoczniemy montaż zaworów instalacyjnych, powinniśmy sprawdzić, czy rozstaw grzejnika i elementów mocujących jest zgodny z projektem znajdującym się w rysunku poglądowym. Podczas instalacji drabinki łazienkowej należy sprawdzić także: zawory, adaptery zaworów, odpowietrznik i kołki mocujące.
Przeczytaj również: Jak zamontować grzejnik łazienkowy?
Do zamocowania grzejnika niezbędne są narzędzia, takie jak: klucz nastawny, miara, poziomica, ołówek stolarski, wiertarka udarowa, wkrętak i klucz do śrubunków. Zależnie od wybranego przez nas modelu grzejnika, może mieć on podłączenie dolne lub boczne. W pierwszym wariancie rury CO (zasilającą - doprowadzającą gorącą wodę do grzejnika i powrotną - odprowadzającą chłodną wodę do instalacji) należy podłączyć do króćców znajdujących się na dolnych krawędziach grzejnika. W przypadku drabinki z podłączeniem bocznym, króćce mocujące rury instalacji grzewczej znajdują się po bokach grzejnika. Należy jednak zachować szczególną ostrożność podczas podłączania radiatora. Rura zasilająca powinna znajdować się w górnej części grzejnika, a odprowadzająca w dolnej. Zmiana ich położenia może spowodować obniżenie wydajności radiatora nawet o 30%. Ratunkiem w sytuacji takiej pomyłki jest zastosowanie złącza krzyżowego. Umożliwia ono zmianę kierunku przepływającej wody i sprawne, w pełni wydajne działanie grzejnika. Przed napełnieniem drabinki łazienkowej wodą, warto raz jeszcze dokręcić śruby i zawory, aby zmniejszyć ryzyko zalania łazienki w przypadku ewentualnych nieszczelności systemu. | Drabinka w łazience – jaką wybrać: elektryczną czy korzystającą z CO? |
Zawieszenie w samochodzie odpowiedzialne jest za dwa bardzo ważne elementy: bezpieczeństwo oraz komfort podróżowania. Przeglądając oferty zawieszeń, można natrafić na ich różne odmiany, chociażby pneumatyczne, sportowe czy też gwintowane. Czym jest zawieszenie w pojeździe?
Zawieszenie to element pojazdu łączący koła z nadwoziem. Jego głównym zadaniem jest przenoszenie siły powstałej podczas jazdy po nierówności na nadwozie. W efekcie – pomimo występujących na drodze dziur czy kolein – pojazd nie podskakuje jak piłeczka ping-pongowa. Należy jednak pamiętać, że mamy parę typów zawieszeń, zaczynając na fabrycznym, kończąc na najwyższej półce – zawieszeniu pneumatycznym. Sporym zainteresowaniem cieszy się również zawieszenie gwintowane, które określane jest mianem „króla aut sportowych”.
Czym jest zawieszenie gwintowane?
W wielkim skrócie jest to zawieszenie, w którym możemy zmienić wysokość pojazdu oraz jego sztywność. Wiele osób w tym momencie zapyta: „A co z zawieszeniem pneumatycznym?”. Owszem, odmiana pneumatyczna zawieszenia ma takie same funkcje, jednak jest o wiele droższa i w przeciwieństwie do zawieszenia gwintowanego montowana jest głównie w autach luksusowych, nie sportowych. Zawieszenie gwintowane składa się z czterech kolumn resorująco-tłumiących, w jego skład wchodzą amortyzator oraz sprężyna. Amortyzator ustawiony jest w centrum sprężyny.
Skąd taka nazwa?
Nazwa tego zawieszenia wzięła się od gwintu, który znajduje się w górnej części tulei amortyzatora. To właśnie na tym gwincie znajduje się drobnozwojna nakrętka, na której opiera się sprężyna. Połączenie gwintu oraz nakrętki reguluje wysokość nadwozia pojazdu. Regulacja dobicia, odbicia oraz kompresji kolumny uzależniona jest od zakupionego przez nas amortyzatora. Ciekawostką jest, że tylko w przypadku użycia amortyzatora azotowego z zewnętrznym zbiornikiem gazu wszystkie trzy parametry możemy regulować niezależnie.
A jak sprawa wygląda cenowo?
Na rynku wiele firm oferuje zawieszenie gwintowane do aut. Ceny do większości modeli pojazdów zaczynają się od 700 złotych, a kończą na kilkudziesięciu tysiącach. Przy wyborze zwracajmy szczególną uwagę na producenta. Dużą popularnością cieszą się produkty firmy: MTS Technik, D2 czy KW. Oczywiście do ceny zakupu zawieszenia należy doliczyć również koszt montażu, który waha się od parunastu nawet do 1000 złotych w przypadku potrzeby przeprowadzenia licznych modyfikacji, np. przerobienia fabrycznych kielichów.
Do jakich aut polecamy i co nam da montaż zawieszenia gwintowanego?
Montaż zawieszenia gwintowanego polecamy głównie osobom, które posiadają auto sportowe. Ostatnimi czasy montaż tego zawieszenia stał się modny jako forma tuningu. Efekt zamontowania „gwinta” to przede wszystkim szybsze reagowanie na ruchy kierownicą oraz poczucie lepszego czucia jezdni. Dzięki regulacji wysokości jesteśmy w stanie przygotować pojazd praktycznie na każde warunki pogodowe, jak i nawierzchniowe. Należy zdawać sobie sprawę, że podróż autem wyposażonym w gwintowane zawieszenie nie jest komfortowa, dlatego wcześniej należy zadać sobie pytanie: „Czy aby na pewno gwint to dobry pomysł?”. | Zawieszenie gwintowane |
Wśród książek wydanych przez wydawnictwo Znak w bestsellerowej serii Prawdziwe historie mogliśmy już znaleźć „Kobiety dyktatorów”, „Kobiety dyktatorów 2” i „Ostatnie dni dyktatorów”. Niedawno do kolekcji dołączyła kolejna propozycja dla czytelników – „Dzieci dyktatorów” autorstwa Jeana-Christophe’a Brisarda i Claude’a Quétela. Tym razem możemy poznać dzieje potomków takich dyktatorów, jak Stalin, Mussolini, Franco, Mao, Ceaușescu, Castro, Duvalier, Pahlavi, Kim Ir Sen, Bokassy, Mobutu, Pinochet, Husajn, al-Asad, Kadafi, Mubarak i Łukaszenko.
Być dzieckiem dyktatora
Ofiara czy współwinny? Jak to jest być dzieckiem dyktatora? Czy można kochać takiego ojca? Jak wygląda dzieciństwo dziecka zbrodniarza? Jak potoczyły się losy dzieci dyktatorów? Na te i podobne pytania w swojej książce próbują odpowiedzieć Brisard i Quétel. Autorzy nie wyczerpują tematu. Potomkom każdego z dyktatorów poświęcony zostaje jedynie jeden niedługi rozdział. W ten sposób materiał ograniczono do najważniejszych faktów. Czytelnik dostaje jedynie najciekawsze wycinki z życia poszczególnych dzieci, szkic, który pozwala najlepiej scharakteryzować ich sylwetki. Dzięki temu książkę czyta się jak powieść. Nie ma w niej nudnych fragmentów, tak częstych w biografiach.
Małe pogromczynie ojcowskich serc
Często autorzy nie opisują losów wszystkich dzieci poszczególnych dyktatorów, a jedynie jednego wybranego, które było ulubieńcem ojca lub miało najciekawszy życiorys. Tak jest w przypadku Li Na – ukochanej córki Mao, którą nazywał swoją laleczką, czy Swietłany – pupilki Stalina. Opis tych relacji pokazuje dyktatorów od zupełnie innej strony – często takiej, której istnienia nigdy byśmy nie podejrzewali. W taki choćby sposób Brisard i Quétel piszą o słabości Mussoliniego do jego córki Eddy:„Nawet całkowicie pogrążony w dążeniu do władzy Mussolini poświęci dużo czasu i uwagi Eddzie, o wiele więcej niż jej braciom i siostrom. Uwielbia ją i jego uczucia nigdy się nie zmienią. […] Benito okazuje się czasem nieobliczalnym rodzicem: budzi Eddę w środku nocy po to tylko, żeby uśpić ją przy dźwiękach muzyki, zabiera ją, nawet późnym wieczorem, do siedziby swojej gazety… […] Mussolini jest gotów na wszystko dla swojej córki”. Czy ten opis przypomina bezwzględnego dyktatora, jakiego znamy?
Godni następcy ojca
W „Dzieciach dyktatorów” nie brakuje jednak także innych, mniej sielankowych przykładów. Jednym z nich jest historia Udajja Husajna – pierworodnego syna Sadama Husajna. Udajj okazał się godnym następcą ojca. Wsławił się wyjątkowym okrucieństwem, upodobaniem do tortur, gwałtów i morderstw. Był tak porywczy, że bała się go nawet najbliższa rodzina. W trakcie jednego z dyplomatycznych przyjęć pobił na śmierć kucharza swojego ojca. Sadam całe życie pobłażał jego kolejnym wybrykom. Takich przykładów autorzy podają znacznie więcej. Wystarczy wspomnieć choćby rumuńskiego „czerwonego księcia” – Nicu Ceaușescu.
Współwinni czy ofiary?
Książka Brisarda i Quétela uświadamia, że na to pytanie nie można odpowiedzieć w jednoznaczny sposób. Wiele z dzieci dyktatorów nie mieszało się w ogóle do polityki. Później były prześladowane z racji noszonego przez siebie nazwiska i musiały się ratować ucieczką za granicę. Pomimo bogactwa i władzy, jakie miała ich rodzina, popadały w depresję, wychowywały się bez ojca, były świadkami mordów i politycznych przepychanek zagrażających ich życiu i życiu ich bliskich.Inni potomkowie zbrodniarzy byli nieodrodnymi kopiami swoich ojców. Korzystali z bezkarności, żeby kraść, gwałcić i mordować. Po upadku dyktatury nieraz płacili za to najwyższą cenę.
Ta niejednoznaczność i pokazanie skomplikowania losów bohaterów to największa wartość książki. Powinien ją przeczytać każdy, kto interesuje się życiem największych dyktatorów XX i XXI wieku, a także ci, którym podobały się poprzednie części serii „Prawdziwe historie: Kobiety dyktatorów”, „Kobiety dyktatorów 2” i „Ostatnie dni dyktatorów”.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Dzieci dyktatorów” Jean-Christophe Brisard, Claude Quétel – recenzja |
Zmiana fryzury to najprostszy sposób na metamorfozę. Na szczęście w tym sezonie triumfy święci najpopularniejsze uczesanie. Skusisz się na nie? Fryzjerskie trendy są od jakiegoś czasu bardzo łaskawe dla tych z was, które cenią sobie efektowne, ale niewymagające zbyt wielu umiejętności uczesania. Szczególnie miłą informacją będzie więc z pewnością fakt, że już drugi sezon z rzędu absolutnie najpopularniejszą z fryzur pozostaje... grzywka!
Nie ma chyba kobiety, która choć raz nie miałaby na głowie fryzury z opadającymi na czoło kosmykami. Nic dziwnego – grzywką nie tylko można zamaskować mankamenty urody, ale w dodatku odmłodzić się!
Grzywka personalizowana
Dominację grzywek na wybiegach mogliśmy podziwiać już w czasie prezentacji wiosenno-letnich propozycji. Widać projektanci i współpracujący z nimi kreatorzy fryzur uznali najwyraźniej, że to dobry kierunek, bo jesienią znowu nosimy grzywki, i to jeszcze chętniej.
Jakby tego było mało, pozostawiono nam całkowitą dowolność wyboru, jeśli chodzi o efekt końcowy. Grzywka może być więc prosta lub opadająca na bok. Może być długa, sięgająca oczu albo krótka. Z dziewczęcym przedziałkiem lub całkiem zasłaniająca czoło. Decyzja zależy tylko i wyłącznie od ciebie, więc baw się, wybieraj i nie bój się sięgnąć po rozwiązania spoza twojej codziennej strefy komfortu.
Dla każdego
Popularność grzywek można tłumaczyć w bardzo prosty sposób: dosłownie pasują niemal każdemu. Grzywka świetnie sprawdza się bowiem zarówno w przypadku długich włosów, jak i krótkich fryzurek „na chłopaka”. W tym sezonie naprawdę możemy zaszaleć, bo modna prosta grzywa będzie hitem i przy sięgających połowy pleców falach, i krótkim drapieżnym bobie. Zwłaszcza ta druga propozycja – zarówno w krótszej sięgającej brody wersji oraz jako lob do ramion – jest teraz super trendy. To też świetny sposób na wyraźne odebranie sobie lat i zwrócenie uwagi na twarz.
Poproś o radę specjalistę
Decyzja o zmianie fryzury na taką z grzywką może wydawać się mało poważna, ale to tylko złudzenie. Dobrze dobrana grzywka ma bowiem wielką moc – potrafi optycznie wydłużyć lub skrócić twarz, a także – o czym już wspominałem – zwyczajnie nas odmłodzić. Aby zmiana dała taki efekt, trzeba mieć jednak pewność, że wersja, na którą się zdecydujesz, jest odpowiednio dobrana do owalu twojej twarzy. W podjęciu decyzji najlepiej pomoże ci oczywiście doświadczony fryzjer, z którego pomocą z pewnością znajdziesz dla siebie odpowiednią fryzurę.
Ciekawym rozwiązaniem są też grzywki typu„clip-in”. Jest to idealne wyjście dla tych z was, które nie są pewne, czy tak duża zmiana na stałe będzie dobrym pomysłem. To po prostu wpinane we włosy pasmo, z którego powstaje „chwilowa” grzywka. W taki sposób łatwo też można „na żywo” zadecydować, jaki jej rodzaj będzie najbardziej odpowiedni dla twojej urody.
Zmiana fryzury to dla każdej kobiety duże wydarzenie. Zwykle nie kierujemy się wtedy rządzącymi na wybiegach trendami, lecz skupiamy się na tym, by nowe uczesanie pasowało do naszej urody, komplementowało ją i maskowało jej mankamenty. Decydując się na fryzurę z dobrze dobraną grzywką nie tylko odejmiecie sobie lat i podkreślicie swoje atuty, ale w dodatku staniecie się posiadaczkami najmodniejszego fryzjerskiego trendu sezonu – a ten i wiosną będzie prezentował się świetnie. Nie bójcie się więc zmiany. Ta z całą pewnością będzie dobra. | Grzywka – najpopularniejsza fryzura jesieni |
Sprzęty elektroniczne to jedne z najpopularniejszych upominków świątecznych. Wiele osób z pewnością zastanawia się, co będzie najlepszym prezentem. Wśród dostępnych urządzeń są między innymi laptopy i tablety. Który z nich okaże się trafniejszym wyborem? Laptopy i tablety pod wieloma względami mogą wydawać się urządzeniami podobnymi. Dlatego też niektórzy mają prawo się zastanawiać – co lepiej kupić na prezent. Wybór w dużej mierze zależy od tego, do czego danego sprzętu zamierzamy używać.
Dla kogo laptop?
Nie ulega wątpliwości, że laptopy są urządzeniami zdecydowanie bardziej funkcjonalnymi niż tablety. To w końcu komputer, tylko zamknięty razem z ekranem w jednej obudowie i z wbudowanym akumulatorem. Tym samym na laptopie można odtwarzać filmy i muzykę, uruchamiać wszelkiej maści programy, przeglądać zasoby Internetu, pracować, a nawet grać, o ile ma wystarczającą wydajność.
Właśnie dlatego laptopto propozycja na prezent dla osób trochę bardziej wymagających. Doskonale sprawdzi się w przypadku dzieci, którym posłuży zarówno do nauki, jak i zabawy. Spełni oczekiwania dorosłych, którzy będą mogli obejrzeć ulubiony film lub serial, a do tego popracować. Przyda się także nastolatkowi, który włączy Facebooka, obejrzy wideo na YouTubie, a czasami również pogra.
Dla kogo tablet?
Tablet to, wbrew opinii wielu osób, urządzenie znacząco odmienne od laptopa. Przede wszystkim pozbawiony jest fizycznej klawiatury. Tę, co prawda, można dokupić i połączyć z urządzeniem bezprzewodowo, ale to jednak dodatkowy zakup. Po drugie, tablety w większości przypadków działają na zupełnie innych systemach operacyjnych niż komputery. Z racji tego korzystają z dedykowanych dla nich aplikacji i mają mniejsze możliwości. Tablety są też mniej wydajne od komputerów, ale za to nie tak duże i bardziej poręczne.
Tabletto propozycja dla osób, które szukają mobilnego urządzenia do prostych zadań. Można na nim obejrzeć film, przeglądać Internet lub poczytać książkę. Nie brakuje również gier, ale są to tytuły dużo prostsze niż na komputerach. W skrajnych przypadkach tablet sprawdzi się do pracy, ale na pewno nie będzie to tak wygodne jak na laptopie. No i oczywiście sprzęt ten nie będzie odpowiedni dla każdego zajęcia. O ile zrobimy na nim prostą prezentację lub napiszemy teksty, to nie nada się do programowania, edycji filmów lub pracy grafika.
Wady i zalety
Jaka jest przewaga jednego sprzętu nad drugim? Laptop to urządzenie bardziej funkcjonalne, o dużo obszerniejszych możliwościach niż tablet. Druga strona medalu jest taka, że w większości przypadków będzie zdecydowanie droższy. Dobrej jakości notebook kosztuje więcej niż równie wartościowy tablet. Poza tym laptop jest cięższy i większy, a przez to mniej poręczny i trudniejszy w przenoszeniu z miejsca na miejsce.
Z kolei tablet ma skromniejsze możliwości od laptopa, ale za to lepiej sprawdzi się np. do czytania książek. Tablety zazwyczaj – bo istnieją wyjątki – są tańsze od przenośnych komputerów. Są też mniejsze i lżejsze, więc okażą się niezastąpione np. na wakacjach lub w trakcie krótkich wyjazdów, na których nie będziemy musieli pracować, a na pewno obędziemy się bez komputera. Tablet jest też lepszą propozycją dla małych dzieci, które mogą mieć problem z obsługą laptopa.
Wybór jednego lub drugiego urządzenia zależy od tego, do czego przede wszystkim zamierzamy ich używać. Indywidualne preferencje obdarowywanej osoby są najważniejsze. | Laptop czy tablet – co lepiej kupić pod choinkę? Święta 2016 |
Dwanaście osób, dwanaście rozmów, dwanaście spojrzeń na otaczający nas świat i tylko dwunastu punktów zapalnych brak. Bądźcie jednak spokojni – to zdecydowanie nie jest wada. Panowie Larek i Borowczyk przeprowadzili wywiady z ludźmi, którzy znają nasz świat od podszewki, widzieli wojny, obserwowali przeróżne konflikty, analizowali politykę i w jej kreowaniu aktywnie uczestniczyli. Zarówno panie, jak i panowie należący do grupy ich rozmówców to naprawdę imponujący zestaw, a większość nazwisk z okładki przemówi nawet do największego laika. Kiedy będzie wojna?
Na szczęście w żadnym tekście nikt nie próbuje bawić się w proroka. Owszem, początkowo byłem tym mocno rozczarowany. Myślałem, że mówiąc o punktach zapalnych, każda z przepytywanych osób powinna jasno określić, kiedy i gdzie wybuchnie kolejna wojna, czy będzie ona miała jakiś wpływ na tę naszą spokojną i dostatnią Europę. Ba, może rozmówcy powinni się wręcz pokusić o wskazanie kierunku ucieczki? Okazało się, że moje założenia były bardzo głupie – w książce niczego takiego nie znajdziemy. Powiedzmy sobie szczerze: takie podejście szybko stałoby się pułapką, w którą mogliby wpaść zarówno twórcy, jak i czytelnicy. Dlaczego? A to z tego względu, że miejsc, w których nieustannie coś się dzieje i zmienia, takich, które mogą stać się zarzewiem nowego konfliktu, nawet na globalną skalę, jest zbyt wiele.
Poszerzanie horyzontów czytelnika
Takie tuzy jak Adam Rotfeld, Wojciech Jagielski, Paweł Smoleński oraz Ludwik Dorn to zaledwie jedna trzecia osób zaproszonych do rozmowy. Szpieg i fotografowie, polityk z długoletnim stażem i mistrzowie reportażu, dziennikarze i korespondenci – to naprawdę interesująca, intrygująca i imponująca lista obserwatorów naszej rzeczywistości, których przepytali autorzy. Spojrzenie każdego z rozmówców jest nieco inne, panie patrzą inaczej niż panowie, a świat widziany przez obiektyw aparatu okazuje się być jakby bardziej ostry, pełen niebezpieczeństw i brutalności. No i nie czarujmy się, kilka osób z tej grupy widziało z bliska ludzką śmierć, a to na pewno zmienia perspektywę.
Znakomicie, a może nawet lepiej
Właściwie każda rozmowa przynosi coś nowego, jakiś element, który pomaga czytelnikom lepiej zrozumieć współczesną rzeczywistość, zastanowić się, co tak naprawdę może stać się punktem zapalnym. Czy współczesne media powodują, że tych miejsc, w których pojawiają się konflikty, jest więcej, czy też po prostu jedynie dzięki nim wiemy o tych sporach? Czy terrorysta dokonałby zamachu, gdyby zamiast miliona osób dowiedziało się o jego działaniach tylko sto? To jedne z wielu pytań, które przychodzą do głowy po lekturze.
Zbiór opowieści
Jak w każdym zbiorze, tak i tutaj, są lepsze i gorsze teksty, ale jeśli z dwunastu tylko dwa mnie nie zainteresowały, to mogę spokojnie powiedzieć, że warto sięgnąć po Punkty zapalne. Poza tym – kto wie – może przekrojowa rozmowa z Andrzejem Jonasem i przejmujące milczenie Krzysztofa Millera przemówią do was? Ja polecam ten tytuł bez zastanowienia – zdecydowanie warto!
E-book dostępny już za ok. 27 zł.
Źródło okładki: wydawnictwopoznanskie.com | „Punkty zapalne” Michał Larek, Jerzy Borowczyk – recenzja |
Nowoczesne kabiny prysznicowe to wielofunkcyjne urządzenia wyposażone w takie udogodnienia jak hydromasaż, radio czy wentylator. Przedstawiamy modele, które cieszą się największą popularnością. Kabina czy wanna?
Kabina prysznicowa to rozwiązanie przeznaczone nie tylko do małych łazienek. Zajmuje, co prawda, zdecydowanie mniej miejsca niż wanna, ale nie jest to jej jedyna zaleta. Korzystając z prysznica, zużywamy nawet do trzech razy mniej wody, co korzystnie wpływa na domowy budżet. Warto dodać, że jest on zdrowszy dla organizmu – nie wysusza skóry, pobudza krążenie krwi i zapobiega powstawaniu żylaków – a takżezdecydowanie szybszy i bardziej higieniczny niż kąpiel w pianie. Poza tym kabiny prysznicowe są bardzo wygodne, bez problemu mogą z nich korzystać osoby niepełnosprawne, seniorzy oraz kobiety w ciąży. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w większości modeli zastosowano różnorodne udogodnienia, które uprzyjemniają codzienną toaletę. Dostęp do kanałów radiowych, odtwarzacz muzyki z regulacją głośności, kolorowe oświetlenie, wentylator zapobiegający parowaniu drzwi oraz dysze do hydromasażu to tylko niektóre z nich.
Wielofunkcyjna, czyli jaka?
Jeszcze do niedawna kabina prysznicowa składała się wyłącznie z płytkiego brodzika, drzwi oraz słuchawki natryskowej. Nowoczesne modele pryszniców oferują jednak znacznie więcej. Najchętniej wybierane są modele wyposażone w głowice do hydromasażu, bicze wodne, panel deszczowy, masażer stóp oraz inne programy relaksacyjne. Niektóre kabiny prysznicowe umożliwiają korzystanie z radia, słuchanie utworów nagranych w formacie MP3 oraz prowadzenie rozmów telefonicznych – wszystko poprzez zamontowany w kabinie panel sterujący. Producenci oferują nam także modele z wentylatorem, kolorowym oświetleniem, lustrem, miejscem na kosmetyki oraz dozownikiem mydła. Warte uwagi są kabiny prysznicowe z programem parowym, czyli kompaktowe domowe sauny, oraz rozpylaczem zapachów (idealne do aromaterapii). Niestety ich ceny nie należą do najniższych. Za najprostszy model zapłacimy ok. 10 000 zł. Jeżeli zależy nam na posiadaniu kabiny prysznicowej, ale nie chcemy rezygnować z wygody, jaką daje wanna, możemy wybrać model z wysokim brodzikiem. Umożliwia ona zarówno szybkie poranne prysznice, jak i długie wieczorne kąpiele z aromatycznymi olejkami.
Kabina Eago DA324HF3. Wykonana z hartowanego szkła bezodpryskowego o grubości 6 mm. Profile boczne z matowego aluminium, brodzik z białego akrylu sanitarnego. Kabina wyposażona m.in. w hydromasaż, deszczownicę z oświetleniem, program parowy z elektronicznym sterowaniem temperaturą, wentylator, podświetlenie podwodne, dozownik do aromaterapii i system automatycznego osuszania. Model dostępny w dwóch kolorach, białym oraz czarnym. Cena: 17 999 zł.
Kabina Kerra Argo. Model z głębokim białym brodzikiem ze zintegrowanym siedziskiem. Dwuskrzydłowe drzwi przesuwne wykonane zostały z hartowanego szkła o grubości 4 mm, natomiast profile – z aluminium o satynowym wykończeniu. Dwa rodzaje natrysku: ręczny i górny. Hydromasaż z 3 dyszami. Dwa rozmiary do wyboru: 80 cm × 80 cm lub 90 cm × 90 cm. Cena: od 1119 zł.
box:offerCarousel
Na co zwrócić uwagę?
Wybierając wielofunkcyjną kabinę prysznicową, należy zwrócić uwagę przede wszystkim na sposób jej montażu oraz podłączenia takich elementów jak radio czy oświetlenie. Równie ważny jest dostęp do części wymagających konserwacji i to, czy dysze oraz panele natryskowe będzie można bez problemu wyczyścić. Warto pamiętać, że we wszystkich trudno dostępnych zakamarkach tworzy się kamień oraz pleśń, dlatego w upatrzonym przez nas modelu prysznica powinno być ich jak najmniej. Ogromne znaczenie ma jakość wykonania oraz wykorzystanych materiałów. Szkło jest efektowne, ale dość drogie, tworzywo sztuczne szybko matowieje i łatwo je porysować, natomiast emalia może odpryskiwać, jeśli czymś w nią uderzymy. Sporo uwagi należy poświęcić drzwiom i przetestować ich funkcjonalność. Mogą być przesuwne (na rolkach umieszczonych w prowadnicach), harmonijkowe bądź uchylne (na zawiasach) – sposób ich otwierania ma wpływ na umiejscowienie kabiny. Ważna jest jeszcze dostępność części zamiennych oraz to, czy serwis producenta znajduje się w Polsce.
Wielofunkcyjna kabina prysznicowa to powiew nowoczesności. Jej funkcjonalność oraz niezwykły komfort, jaki zapewnia domownikom, daje jej ogromną przewagę nad klasyczną wanną. Wybierz model dla siebie i ciesz się udogodnieniami, które oferuje! | Wielofunkcyjne kabiny prysznicowe. Najchętniej wybierane modele |
Z pomocą tym, którzy muszą chronić skórę przed słońcem, przychodzą producenci parasoli, parawanów i namiotów plażowych. Co należy wybrać? Masz skórę wikinga – bardzo jasną i szybko spiekasz się „na raka”? Masz na ciele mnóstwo pieprzyków i znamion, a skórę delikatną jak alabaster? To znaczy, że nie dla ciebie wylegiwanie się godzinami na słońcu. Skórę masz tylko jedną, dlatego musisz o nią dbać.
Czy oznacza to całkowitą rezygnację z wypoczynku na plaży i wystawienia ciała na słońce? Nie, jeśli będziesz przestrzegać zasad bezpieczeństwa:
* używać filtrów UVA i UVB zapewniających skórze wysoką ochronę;
* od południa do godz. 15 bezwzględnie trzymać się w cieniu.
Zrób sobie cień
Nie wszędzie na nadbałtyckiej plaży znajdziesz naturalnie ocienione miejsce. Dlatego o cień należy postarać się samemu. Bledziuchy mają do dyspozycji bogaty zestaw akcesoriów plażowych. Co będzie lepsze dla osoby o skórze wikinga – namiot czy parasol?
Kiedy wieje wiatr
Namiot plażowy to bardzo praktyczne rozwiązanie. Sprawdzają się modele, w których plażowicz mieści się w całości, czyli nie wystają mu nogi ani głowa i ręce! Już za 50 zł można kupić odpowiedni sprzęt, np. łatwy do złożenia namiot plażowy Bestway, w którym zmieści dorosła osoba. Ma kształt igloo (ale bez jednej ściany) i podłogę. Waży niewiele ponad kilogram. Ciekawym rozwiązaniem, dobrze chroniącym przed słońcem, są również kosztujące ok. 70 zł tunelowe jednoosobowe namiociki. Same się rozkładają (system pop-up), a że nie są wysokie (mają nie więcej niż metr wysokości), tworzą zabawny „futerał na plażowicza”. Są jednak mało stabilne, więc gdy mocniej dmuchnie – a nad Bałtykiem wiatr potrafi być naprawdę dokuczliwy – przebywanie w środku trzepoczącej się konstrukcji przestaje być komfortowe. Dlatego warto sięgnąć po stabilne i obszerne modele marki High Peak. Zastosowano w nich pałąki z elastycznego włókna szklanego – wystarczająco sztywnego i wytrzymałego, by oprzeć się podmuchom wiatru. Namiociki (np. w wersji Evia) są tak skonstruowane, że przy wadze zaledwie 1,7 kg zapewniają cień na powierzchni 200 cm x 150 cm. Kosztują ok. 170 zł.
Namioty plażowe mają niewątpliwe zalety, ale mają też wady. Kiedy słońce praży, a wiatr ustaje, robi się w nich duszno mimo wszytych w ścianki siateczek i wywietrzników. Nylon i poliester to jednak tworzywa sztuczne. Ponadto namiot plażowy bardzo ogranicza widoczność, a nie wszystkim to odpowiada.
Słonecznie i bezwietrznie
Gdy na plaży panują idealne warunki, słońce mocno świeci i nie ma wiatru, wówczas idealnym akcesorium jest tradycyjny parasol plażowy. Daje cień, a jednocześnie pozwala oddychać pełną piersią i widzieć to, co się dzieje wokół. Ponadto przyjemniej jest rozłożyć koc plażowy lub matę plażową na piasku niż na nylonie. Można kupić modele parasoli o różnych rozmiarach, ale „wikingowie” powinni postawić na klasyczny parasol o dużej średnicy, bo cień przesuwa się powoli, lecz konsekwentnie i gdy zdarzy ci się przysnąć, możesz się obudzić z bąblami na plecach. Dlatego wielu plażowiczów chętnie sięga po używany przez wędkarzy parasol z parawanem, czyli kawałkiem materiału rozciągniętym między kopułą a ziemią.
Parasol czy namiot?
Osoby o bardzo wrażliwej skórze mogą w bezwietrzne dni korzystać z wygodnego parasola plażowego. Muszą jednak pamiętać, że nawet wówczas ich skóra jest wystawiona na działanie promieni słonecznych, które odbijają się od piasku, wody itp. Dlatego „wikingowie”, poza stosowaniem bardzo wydajnych środków ochronnych (SPF 50+), muszą ograniczać czas opalania się i osłaniać ciało przewiewnym ubraniem. Jeśli jednak chcą dłużej cieszyć się plażowaniem w stroju kąpielowym, powinni korzystać z osłony, którą dają namioty plażowe. | Namiot plażowy czy parasol – co powinna wybrać osoba o bardzo wrażliwej skórze |
Często gubi się w czeluściach kobiecej torebki, dlatego warto sprawić go sobie w kilku egzemplarzach. Właściwe nawilżenie ust i modny błysk to nieodłączne atrybuty współczesnej kobiety. Niezbędny gadżet
Niestety, większą część roku musimy mierzyć się z niezbyt łaskawymi dla nas warunkami atmosferycznymi. Wiatr, mróz, deszcz, suche powietrze niekorzystnie wpływają na usta. W ciepłe dni poddane działaniom promieni słonecznych także tracą jędrność. Aby właściwie o nie zadbać, potrzebujemy stałego nawilżenia. Tę funkcję idealnie spełnia błyszczyk, który regeneruje delikatną skórę ust i nadaje jej połysk. Warto zaopatrzyć się w kilka egzemplarzy błyszczyków i włożyć je do kieszeni płaszczy, zostawić w samochodzie, szufladzie biurka w pracy czy po prostu wrzucić do torebki. Preparat o małej pojemności świetnie sprawdzi się także podczas wyjścia na imprezę, do teatru lub na ważną uroczystość. W damskiej kopertówce niewiele się mieści, dlatego kosmetyk o małym rozmiarze będzie tu doskonały. Wybierz błyszczyk w cenie nieprzekraczającej 10 złotych. Zafunduj sobie odrobinę przyjemności, a przy okazji również zadbasz o głęboką pielęgnację ust.
Niedrogi, ale pełnowartościowy
W ofercie Allegro znajdziesz produkty wielu firm, takich jak: Manhattan, Astor, Bourjois, Avon czy Wibo. Niektóre z nich zawierają drobinki kamieni szlachetnych i utrzymują się na ustach nawet 8 godzin dzięki formule z samoodnawiającymi się pigmentami, gwarantującymi intensywność i trwałość koloru. Wzbogacone o mleko pszczele, olejek z makadamii lub nasion arktycznej jagody, kwasy omega-3 i witaminy A, C lub E, stymulują nawilżenie i zapewniają wargom odpowiednie odżywienie.
Zapewne większość oglądających profesjonalne fotografie z sesji zdjęciowych zwraca uwagę na „mokre” usta modelek. To zawartość wody sprawia, że lśnią one lustrzanym blaskiem i się nie kleją. Wosk z kolei zapewnia skórze ust doskonałą ochronę przed czynnikami zewnętrznymi. Niech niska cena was nie zwiedzie – w kwocie nieprzekraczającej 10 zł kupicie nie tylko bezbarwne pomadki ochronne, ale też błyszczyki w wielu modnych odcieniach. Na co dzień najlepiej używać produktu o barwie koralowej lub pudrowo-różowej, po wyjściu z pracy lub szkoły zaś można sięgnąć po ciemniejszy odcień – czerwony, bordowy, śliwkowy lub wpadający w odcienie brązu. W zależności od upodobań można wybrać błyszczyk w tubce lub z pędzelkiem albo gąbeczką do rozprowadzania na ustach. Niektóre z nich mają dodatkową końcówkę do aplikowania żelu do wybielania zębów, co razem z błyszczykiem daje wspaniały, kontrastujący efekt i pomaga wyeksponować piękny uśmiech.
Usta – nigdy za duże
Znana stylistka i wizażystka Wiganna Papina podzieliła się kiedyś anegdotą, którą usłyszała od znajomego. Dowodził on, że „usta i piersi nigdy nie mogą być za duże”. Coś w tym jest, większość kobiety marzy bowiem o ponętnych ustach, które kusząco można ułożyć w dzióbek i sfotografować. W ofercie błyszczyków na Allegro, których cena nie przekracza 10 zł, są preparaty umożliwiające optyczne powiększenie ust. Ten efekt uzyskano dzięki formule 3D lub zastosowaniu kwasu hialuronowego wypełniającego również nierówności naskórka. Ponadto wypielęgnowane wargi wydają się większe i łatwiej je pokryć wszelkimi kosmetycznymi preparatami. Błyszczyki mają jeszcze jedną zaletę, o której należy wspomnieć – z reguły mają piękny owocowy lub landrynkowy zapach w przeciwieństwie do szminek, które najczęściej są bezzapachowe. Są też od nich praktyczniejsze, przyspieszają poprawienie makijażu, podczas gdy szminkę trzeba zmyć i nałożyć od nowa. | Modny błyszczyk do 10 zł! |
Wybierając się na rowerowe wycieczki, często musimy zabrać ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy. Bez znaczenia, czy jedziemy tylko za miasto, czy planujemy zdobyć Kaukaz, zawsze przyda nam się dobra i pojemna sakwa rowerowa, którą możemy wypełnić po brzegi. Podczas przygotowywania się na wyjazd rowerowy musimy pamiętać o spakowaniu wielu rzeczy. Oprócz zapasowych części i narzędzi często też potrzebujemy ubrania na zmianę, prowiantu, a czasami nawet zabieramy ze sobą namiot. Jedna z gorszych rzeczy, jakie możemy sobie zrobić, to spakować się do plecaka i wozić cały bagaż na plecach. Nie dość, że szybko będziemy spoceni i zapomnimy już, co to komfort jazdy, to jeszcze obciążymy naszą sylwetkę i zaszkodzimy swojemu zdrowiu. Warto więc zainwestować w porządne sakwy rowerowe, które posłużą nam latami i staną się naszymi ulubionymi towarzyszami podróży.
Na co zwrócić uwagę przed zakupem sakwy rowerowej?
Przed zakupem sakw rowerowych musimy zwrócić uwagę na kilka kwestii. Przede wszystkim w swoim jednośladzie musimy mieć solidny bagażnik, jeżeli chcemy je na nim umocować. Musimy też wiedzieć, do jakich celów najczęściej będziemy ich używać. Zastanówmy się, czy potrzebujemy ich do przewożenia naszych zakupów, czy wybieramy się z nimi za miasto, a może planujemy kilkudniową wyprawę rowerową. W przypadku dalszych wycieczek, zwłaszcza zagranicznych, musimy też wiedzieć, jaka czeka nas pogoda i czy przypadkiem najważniejszym aspektem przy wyborze sakw nie będzie ich wodoodporność.
box:offerCarousel
Solidne tylne sakwy rowerowe
Na rynku znajdziemy wiele dostępnych kształtów i rodzajów sakw. Zacznijmy jednak od standardowych, czyli takich, które mocujemy na naszym tylnym kole. Nawet jeśli nie potrzebujemy za dużo miejsca, to właśnie od nich powinniśmy zacząć. Sakwy na kierownicę i przednie koło to dopiero kolejny krok, jeżeli nasz bagaż przekracza objętość tylnych sakw.
Tu mamy do dyspozycji sakwy kuferki, sakwy złączone i sakwy pojedyncze. Osobiście korzystałam już ze wszystkich tych rodzajów i każdy ma swoje spore zalety.
Niekwestionowanym królem na rynku sakw jest polska firma Crosso. Od pewnego czasu to właśnie te sakwy, a nie powiewająca polska flaga, jest wyznacznikiem Polaków na dalekich, zagranicznych drogach. Charakteryzują się one dwiema oddzielnymi torbami, które zwieszamy po obu stronach bagażnika. Najpopularniejszym modelem są wodoodporne i dostępne w wielu ciekawych kolorach sakwy Crosso DRY BIG, które dadzą nam pojemność 60 l (każda torba po 30 l). Dzięki stalowym hakom, na których zawieszamy ja na bagażniku, nie musimy martwić się o ich pęknięcie na trudnych terenach. Po odpowiednim naciągnięciu przy mocowaniu nie czujemy też ich drgania czy podskakiwania, więc jazda jest komfortowa. Nie dość, że sakwy są wodoodporne i nasze ubrania w środku zostają w zupełności suche, to jeszcze sam materiał, z którego zostały wykonane, nie absorbuje wody. Tajemnicą producenta w stworzeniu tak szczelnych toreb są zgrzewane szwy, które nie mają prawa przeciekać, bo tak właściwie to ich nie ma. Za tak solidny gadżet nie musimy też zapłacić dużo, bo jedynie nieco ponad 220 zł (komplet).
box:offerCarousel
Dla „miastowiczów”, którzy nie potrzebują aż tak dużo miejsca, idealnym rozwiązaniem jest powieszenie tylko jednej torby, która dzięki swojej pakowności pomieści naprawdę spore zakupy. Jakie są minusy? Trzeba uważać na obtarcia. Materiał ten bardzo łatwo się obciera, więc zwolnijmy przy wąskich przejazdach i nie parkujmy roweru blisko ścian.
Jeżeli chodzi o sakwy łączone, często też usztywniane wewnętrznie, to tu do dyspozycji mamy wiele ciekawych modeli. Przed wyborem warto jednak zwrócić uwagę na komory i dodatkowe kieszenie, które zapewnią nam większą organizację w pakowaniu. Tego typu sakwy są też wygodniejsze przy codziennym, wieczornym demontażu, kiedy to ściągniemy je za jednym zamachem, co w przypadku podwójnych toreb wymaga już trochę więcej zachodu.
Jedną z tańszych propozycji są sakwy Sport Arsenal, gdzie za model Sport Aresnal 460 zapłacimy jedynie około 130 zł. Nie są za duże, bo pomieszczą tylko 20 l, ale na mniejsze wycieczki powinny spełnić nasze oczekiwania. Są wodoodporne, ale w przeciwieństwie do Crosso nie są wodoszczelne i podczas ulewy wymagają nałożenia specjalnego pokrowca (dostępny w zestawie).
Jeżeli chodzi o dodatkową, górną komorę, która często jest dostępna przy tego typu sakwach, np. tak jak w modelu Kellys Hook (pojemność około 46 l), to owszem, zyskujemy dodatkową przestrzeń, ale jednocześnie tracimy możliwość przyczepienia np. namiotu na naszym bagażniku pomiędzy sakwami.
Sakwy tylne w prawdzie utrudnią nam podjazdy pod górę, ale za to ułatwią zjazdy. Szybko odczujemy też zmianę w manewrowaniu rowerem – nie będziemy już tacy zwinni i sprytni przy skrętach.
Przednie sakwy rowerowe
Jeżeli chodzi o przód naszego roweru, to mamy tu możliwość jeszcze sporego dopakowania. Z łatwością możemy znaleźć ciekawe sakwy na kierownicę, pamiętajmy jednak, że ich ciężar nie powinien przekraczać 5 kg. Oprócz tego wygodnym rozwiązaniem jest też dokupienie mniejszych sakw na przednie koła. Często dostępne są podobne modele do tylnych, więc nasz rower może być ładnie skompletowany, np. sakwy Crosso DRY small, które w zestawie z odpowiednim bagażnikiem dostaniemy za około 360 zł i doda nam to dodatkowo 30 l pojemności. Dzięki tak porządnemu spakowaniu roweru możemy przygotować się na każdą ewentualność i zabrać ze sobą wiele potrzebnych rzeczy. Nie przesadzajmy z tym jednak, bo przy solidnym podjeździe będziemy żałować każdego wiezionego przez nas grama. | Jak dobrać sakwę na rowerowe wycieczki? |
Cera sucha najczęściej jest odwodniona, skłonna do podrażnień i pojawiających się suchych skórek. Wymaga intensywnej pielęgnacji, dzięki której możliwe jest przywrócenie jej odpowiedniego poziomu nawilżenia, a co za tym idzie jędrności i napięcia. W tym celu warto sięgnąć nie tylko po przeznaczone dla niej środki do oczyszczania czy nawilżania, ale też po naturalne olejki, które pomogą przywrócić jej jędrność, nawilżenie i zdrowy wygląd. Olejki w pielęgnacji cery suchej
Skóra sucha potrzebuje nawilżenia i odpowiedniego natłuszczenia. Regularne stosowanie naturalnych olejów wpłynie pozytywnie na kondycję cery, sprawiając, że stanie się dużo jędrniejsza, lepiej nawodniona i napięta. Utrzymanie odpowiedniego poziomu nawilżenia sprawi także, że koloryt skóry stanie się wyrównany, a na twarzy nie będą pojawiały się suche skórki. Naturalne oleje możemy zastosować zarówno jako zamiennik kremu lub serum, jak i dodatek do gotowych, drogeryjnych lub aptecznych kosmetyków. W takiej wersji wystarczy zmieszać odrobinę kremu z olejkiem i nałożyć taką mieszankę na skórę.
Panie z cerą suchą mogą z powodzeniem stosować oleje wieczorem i na dzień. Aby jak najlepiej wchłonęły się w głąb skóry i mogły ją zregenerować, należy nakładać je na lekko zwilżoną twarz, np. spryskaną hydrolatem lub wodą termalną. Pamiętajmy też, że wystarczy kilka kropli olejku. Nie musimy nakładać na skórę grubej warstwy, która nie wchłonie się w całości, może zatykać pory oraz sprawi, że cera będzie się nieestetycznie błyszczała. W przypadku tego rodzaju pielęgnacji umiar jest najlepszym doradcą.
Najlepsze olejki dla cery suchej
Olej z kiełków pszenicy – bogaty w witaminy olej, w którym znajdziemy również kwasy tłuszczowe i proteiny. Będzie idealny dla suchej, łuszczącej się skóry, wymagającej intensywnej regeneracji, nawilżenia i odżywienia. Chroni skórę przed utratą wody, a przy tym zwiększa jej elastyczność i działa łagodząco.
Olej z awokado – bardzo łatwo wchłania się w skórę, regenerując jej najgłębsze warstwy. Zawiera witaminy A oraz E, mające pozytywny wpływ na cerę. Działa ożywiająco i nawilżająco, powstrzymując skórę przed utratą wody. Stanowi doskonałe zabezpieczenie cery przed niekorzystnym wpływem czynników zewnętrznych.
Olej ze słodkich migdałów – będzie idealny nie tylko dla skóry suchej, ale też wrażliwej i skłonnej do podrażnień. Ma działanie łagodzące i kojące, a przy tym dobrze radzi sobie z nawilżaniem i regeneracją przesuszonej cery. Poprawia jej elastyczność, sprawiając, że staje się jędrna, napięta i poprawia się jej koloryt.
Olej z wiesiołka – ma w składzie między innymi kwasy omega-6 i witaminę E, które mają pozytywny wpływ na regenerację i odżywienie skóry. Olejek reguluje poziom nawilżenia cery i łagodzi ewentualne swędzenie lub podrażnienie wywołane jej odwodnieniem. Regularnie stosowany, przywraca jej jędrność i zdrowy wygląd.
Olej z pestek dyni – zawiera wiele witamin i duże ilości nienasyconych kwasów tłuszczowych. Po jego zastosowaniu skóra staje się odpowiednio nawilżona i natłuszczona, dzięki czemu poprawia się jej elastyczność, a cera staje się miękka i wygląda zdrowo. Dobrze radzi sobie z uczuciem ściągnięcia odczuwalnym przy dużym odwodnieniu skóry.
Olejki to jeden z najlepszych elementów, jakie możemy wprowadzić do codziennej pielęgnacji skóry suchej. Jej posiadaczki z pewnością docenią długotrwałe uczucie nawilżenia i natłuszczenia, które odczuwalne jest już po pierwszym zastosowaniu. Przy regularnej pielęgnacji z wykorzystaniem olejów możemy liczyć na poprawę kondycji skóry i zlikwidowanie problemów z jej odwodnieniem, utratą jędrności czy suchymi skórkami. | Olejki do pielęgnacji twarzy – propozycje dla cery suchej |
Co kupić za 1200 zł? To pytanie zapewne zadaje sobie wielu z was, myśląc, który smartfon wybrać w tej cenie. Postaram się nieco ułatwić to zadanie, przybliżając kilka interesujących urządzeń mieszczących się w tym budżecie. Apple iPhone 6
Wśród was jest na pewno cała rzesza wielbicieli smartfonów firmy Apple. W cenie ok. 1100–1200 zł bez problemu można kupić Apple iPhone 6. Jedną z jego głównych zalet jest system operacyjny iOS, który jest instalowany tylko i wyłącznie w sprzętach produkowanych właśnie przez tę markę. W naszym limicie kwotowym mieści się wersja z 16 GB pamięci wewnętrznej. Reszta podzespołów obejmuje 1 GB RAM, 2-rdzeniowy procesor z zegarem 1,4 GHz oraz kamery 8 Mpix i 1,2 Mpix. Jedną z najważniejszych cech każdego smartfona jest oczywiście ekran. W tym przypadku mamy do czynienia z niewielką, bo 4,7-calową, matrycą o rozdzielczości wynoszącej 750 x 1334 pikseli.
box:offerCarousel
Lenovo P2
Bardzo ciekawą ofertę ma chińska firma Lenovo. Model P2 będzie rarytasem szczególnie dla tych osób, które poszukują sprzętu z obsługą dual SIM. Mówiąc w skrócie, pozwala ona na obsługę dwóch kart SIM za pośrednictwem jednego urządzenia. Ogromną zaletą Lenovo P2 jest jego ekran, który ma wielkość 5,5 cala i rozdzielczość 1080 x 1920 pikseli. Został on oparty o technologię Super Amoled, która gwarantuje świetny kontrast i dobrą widoczność nawet w jasnym świetle dziennym.
Co z pozostałą specyfikacją? Ta podobnie budzi spory podziw. Mamy tu bowiem 4 GB RAM, 32 GB lub 64 GB przestrzeni na dane, 8-rdzeniowy procesor z zegarem 2,0 GHz, a także dwie kamery – 13 Mpix oraz 5 Mpix. Rzecz jasna Lenovo P2, w odróżnieniu od prezentowanego przed chwilą iPhone’a 6, działa pod kontrolą Androida. Tym razem jest to wersja 6.0 Marshmallow, ale można ją zaktualizować do 7.0 Nougat. Cena, w zależności od wybranej wersji, waha się w granicach 1050–1200 zł.
box:offerCarousel
Samsung Galaxy J7 (2017)
W połowie 2017 roku koreański gigant – firma Samsung – zaprezentował smartfon ze średniej półki cenowej, czyli model Galaxy J7 (2017). Sprzęt ten już na pierwszy rzut oka cieszy 5,5-calowym ekranem Super Amoled, który może się pochwalić rozdzielczością 1080 x 1920 pikseli. Ten kosztujący ok. 1050–1200 zł smartfon jest sprzedawany w wariancie z dual SIM, co jest jego ogromnym atutem. To jednak nie koniec, ponieważ zarówno przednia, jak i tylna kamera mają po 13 Mpix. Oznacza to, że J7 (2017) może zrobić dobre zdjęcie nie tylko za pomocą kamery głównej, ale i przedniej. Dzięki temu jest to urządzenie wręcz stworzone dla wielbicieli robienia selfie.
Urządzenie Samsunga cieszy poza tym swoją wydajnością, za którą odpowiada 8-rdzeniowy procesor z zegarem 1,6 GHz, wspierany przez 3 GB RAM. Jako pamięć na dane mamy tu 16 GB przestrzeni. Jak przystało na sprzęt wyprodukowany przez Koreańczyków, działa on w oparciu o system Android w wersji 7.0 Nougat.
box:offerCarousel
Sony Xperia Z5
Na koniec mam jeszcze propozycję dobrze znanej japońskiej firmy – Sony. Model Xperia Z5 dysponuje naprawdę mocną specyfikacją. Prym wiedzie kamera główna mająca sensor aż 23 Mpix. Jeśli chodzi o kamerę przednią, ta dysponuje przetwornikiem 5,1 Mpix.
Pozostałe podzespoły także są godne uwagi. Zamontowano tu 8-rdzeniowy procesor z zegarami 1,5 GHz oraz 2 GHz, 3 GB RAM i 32 GB przestrzeni na dane. W kwestii ekranu jest tu 5,2-calowa matryca o rozdzielczości 1080 x 1920 pikseli. Jeśli to dla was za mało, to co powiecie na fakt, że sprzęt ten jest sprzedawany w wersji z dual SIM? Sony Xperia Z5 kosztuje ok. 1050–1150 zł i działa pod kontrolą Androida w wersji 5.1 Lollipop z możliwością aktualizacji do 7.1 Nougat. | Smartfony do 1200 zł – IV kwartał 2017 |
„Trefl” udowadnia nam, że proste pomysły sprawdzają się najlepiej i wprowadza na rynek grę o niezwykle łatwych zasadach, co sprawia, że grać w nią może każdy, niezależnie od wieku i umiejętności. Prostota nie oznacza jednak nudy. Od tej gry nie można bowiem wprost oderwać oczu. Poznajcie Mistakos, niezwykle wciągającą grę zręcznościową. Starszym graczom Mistakos z pewnością skojarzy się z popularną Jengą. Jenga składa się z drewnianych klocków, które tworzą wieżę. Gracze na przemian wyjmują po jednym klocku, uważając przy tym, aby nie przewrócić wieży i układają go na samym szczycie. Mi Mistakos od razu skojarzyło się z jeszcze jedną grą, dedykowaną najmłodszym graczom – Zwierzak na zwierzaku od „Haby”. To gra, w której zadaniem graczy jest zbudowanie piramidy z drewnianych figurek zwierzaków. Każdy uczestnik otrzymuje zestaw 7 zwierząt i układając je jedno na drugim, stara się jak najszybciej pozbyć swoich figurek. W Mistakos pomysł na rozgrywkę wygląda podobnie. Z tą różnicą, że zamiast zwierząt otrzymujemy 8 krzeseł. Tak, tak... Dobrze przeczytaliście. Będziemy układać wieżę z krzeseł.
Recenzję gry "Jenga" przeczytasz tutaj.
Zawartość opakowania
Pudełko z grą do najmniejszych nie należy, za to, gdy wzięłam je do ręki mocno się zdziwiłam – Takie duże, a takie lekkie? Moje wrażenie mogło być spowodowane tym, że wcześniej recenzowałam grę ZnajZnak, która notabene waży ponad 2 kg! Tam jednak wielkość i ciężar pudełka odpowiadały zawartości. W przypadku Mistakos mamy niestety do czynienia z ogromnym pudłem wypełnionym powietrzem i „latającymi” wewnątrz krzesełkami. Z ciekawości zerknęłam na Board Game Geek (anglojęzyczny portal pełniący funkcję kompendium wiedzy o grach planszowych z całego świata), aby sprawdzić, jak wygląda ta gra w innych wydaniach. Niestety muszę przyznać, że na tle wielu różnych edycji, wersja „Trefla” wypada najsłabiej. Gdyby nie wielkie pudło, grę moglibyśmy zabrać ze sobą wszędzie – na domówkę, wypad ze znajomymi czy biwak. Szkoda, że „Trefl” nie poszedł drogą innych wydawnictw i nie zapakował kolorowych krzesełek w wąskie, prostokątne, metalowe pudełko. Lepszym rozwiązaniem od wielkiego kartonu byłby nawet poręczny woreczek, do którego moglibyśmy wrzucić wszystkie elementy.
W środku opakowania znajdziemy 24 krzesła w 3 kolorach – 8 zielonych, 8 niebieskich i 8 czerwonych. Można się już domyślić, że gra przeznaczona jest dla maksymalnie 3 graczy (z pewnym zastrzeżeniem, o którym poniżej). Szkoda, bo w większym gronie emocji i śmiechu byłoby znacznie więcej. Ucieszył mnie za to fakt, że budować wieżę z krzeseł da się również w pojedynkę. Większość gier, które posiadam przeznaczonych jest dla dwóch lub więcej osób (a są i takie, w które grać można dopiero od 3), więc gdy córka przychodzi do mnie z grą i pyta: Mamo, zagramy?, a ja zajęta czymś innym (np. recenzją kolejnej gry), odpowiadam: Nie teraz. Za chwilę. Ta odchodzi zwykle ze spuszczoną głową. W przypadku Mistakos problem ten został częściowo rozwiązany, bo choć samotne układanie wieży to nie to samo, co gra w 3 osoby – w wariancie tym bowiem z całą pewnością śmiechu i zabawy jest mniej – to grając w pojedynkę, przechodzimy doskonały trening koncentracji i cierpliwości, gdyż ułożenie wieży z wszystkich 24 elementów to nie lada wyzwanie.
Same krzesełka wykonane zostały dość solidnie. Są stosunkowo duże, dobrze wpasowują się w rękę i wbrew pozorom nie tak łatwo je połamać. Wielokrotnie, gdy wieża się przewracała krzesełka spadały na podłogę i nic się z nimi nie działo. Co ciekawe, w każdym kolorze występują dwa rodzaje krzesełek. Różnią się między sobą kształtem siedzenia (kwadrat z dwoma podłużnymi wycięciami na środku oraz kwadrat z czterema wcięciami po bokach), oparcia (dwie zaokrąglone, poprzeczne barierki oraz trzy kanciaste), nóg (zaokrąglone oraz kanciaste z wcięciami), co ma duże znaczenie dla przebiegu rozgrywki. Cały problem polega na tym, że krzesełka „zaokrąglone” doskonale łączą się z „zaokrąglonymi”, a „kanciaste” z „kanciastymi”. Jednak możliwe jest również łączenie obu typów między sobą.
Po obejrzeniu zawartości zaczęłam szukać instrukcji od gry. Zdziwiona jej brakiem pomyślałam, że pewnie otrzymałam wybrakowany towar. Myliłam się. Instrukcja jest, jednak nie w formie papierowej broszurki, jaką najczęściej spotykamy w grach planszowych, ale wydrukowana na spodzie opakowania. Zasady gry zostały w niej streszczone dosłownie w kilkunastu zdaniach. Jest to praktyczne rozwiązanie, dzięki niemu instrukcję mamy zawsze pod ręką i nie musimy obawiać się, że gdzieś nam się zawieruszy.
Walka o stołki, czyli jak się w to gra?
Na opakowaniu znajdziemy opis dwóch wariantów rozgrywki. W pierwszym, celem graczy jest zdobycie jak najmniejszej liczby punktów karnych. Na początku gry uczestnicy decydują, ile rund chcą rozegrać, np. 5. Grę rozpoczyna najmłodszy gracz. Bierze on krzesełko w wybranym kolorze i stawia na środku stołu. Następnie gracz z jego lewej strony bierze kolejne krzesełko, ale w innym kolorze i stara się postawić je na stojącym na środku krześle tak, aby żadna jego część nie dotykała stołu. Ostatni z graczy bierze krzesełko w kolorze, który został i ustawia na krzesłach przeciwników. W ten sposób gracze budują wieżę. W przeciwieństwie jednak do Jengi, krzesełek nie trzeba ustawiać w pionie, można tworzyć przeróżne konstrukcje, dokładając krzesła również po bokach. Istotne jest jedynie to, aby budowla trzymała się na pojedynczym krześle. Runda trwa tak długo, jak długo stoi wieża. Gdy, któryś z graczy, próbując położyć krzesełko, ją przewróci, otrzymuje tyle punktów karnych, ile krzeseł spadło na stół. Następnie rozgrywane są kolejne rundy. Wygrywa ta osoba, która zbierze najmniej punktów karnych. Zgodnie z instrukcją, każdą rundę rozpoczyna się od nowa z tą samą ilością krzeseł. Możemy jednak umówić się tak, że jeśli w danym ruchu spadnie tylko kilka krzeseł, to gra toczy się dalej.
Drugi wariant, moim zdaniem ciekawszy, polega na tym, że jak najszybciej musimy pozbyć się swoich krzesełek. Ogólne zasady są takie same – układamy krzesła po kolei, starając się, aby inne nie spadły. Jeśli podczas wykonywanego ruchu jakieś krzesła spadną, należy je zabrać i dołączyć do swojej puli. Wygrywa ta osoba, która jako pierwsza pozbędzie się wszystkich swoich krzeseł.
Jak pisałam na początku, zgodnie z informacją zawartą na opakowaniu w Mistakos mogą grać maksymalnie 3 osoby. Jak się jednak okazuje, wcale tak nie jest. Z ograniczeniem tym można sobie poradzić, odpowiednio modyfikując zasady gry. Ważne jest bowiem jedynie to, aby wszyscy gracze mieli taką samą liczbę krzeseł (nie muszą być jednego koloru), a to czy będzie ich 8, 6 czy 4 zależy wyłącznie od nas. Tym sposobem, walkę o stołki możemy stoczyć nawet w gronie 8 osobowym! Mało tego, jeśli się uprzemy, to bez problemu stworzymy nawet wariant 7 osobowy. Choć 24 przez 7 się nie dzieli, to wystarczy nadmiar krzesełek wykorzystać do budowy wieży wyjściowej. Zasady gry są na tyle proste i elastyczne, że możemy dostosować je do naszych potrzeb. Tak więc, nie ma się co zrażać informacją dotyczącą maksymalnej liczby graczy zawartą na opakowaniu.
Ponadto moja córka stwierdziła, że krzesełka równie dobrze będą nadawać się do domku dla lalek. Więc, jak widać możliwości wykorzystania gry są praktycznie nieograniczone.
Wrażenia
Mistakos to prosta gra, której zasady można wytłumaczyć w kilka sekund. Dzięki temu grać w nią może dosłownie każdy – planszówkowy geek, niedzielny gracz, a także osoba, której „planszówka” kojarzy się jedynie z chińczykiem albo warcabami. Mistakos świetnie sprawdza się również jako gra rodzinna. Wbrew pozorom dzieciom wcale nie trzeba dawać forów, bo często radzą sobie znacznie lepiej z układaniem krzesełek niż dorośli. Zgodnie z deklaracją producenta, dolna granica wieku to 5 lat, jednak układać krzesełka potrafią także młodsze dzieci. Ja grałam z 4-latką, która radziła sobie całkiem dobrze. Czasami jednak gra wymaga wyobraźni przestrzennej i kreatywnych rozwiązań, a w takim przypadku młodsze dzieci nie zawsze dają sobie radę.
Mistakos to gra, w której liczy się przede wszystkim koncentracja, sprawna ręka oraz nerwy ze stali. W końcowym etapie, gdy konstrukcja jest już rozbudowana napięcie bywa naprawdę ogromne. Choć, jak na imprezową grę przystało, rozgrywka nie jest pozbawiona śmiechów i krzyków. Co ciekawe, w gronie planszówkowych weteranów możemy również wprowadzić pewien element strategii, np. starając się, tak układać krzesła, aby ich rozsypanie było niezwykle trudne lub przeciwnie, kłaść je na przysłowiowe „słowo honoru”, licząc na to, że graczowi przed nami powinie się noga i wieża rozsypie się zanim nastąpi nasza tura.
Mistakos to szybka, prosta, dobrze wydana i skierowana do szerokiego grona odbiorców gra, którą, co istotne, nabędziemy za całkiem przystępną cenę. Można by powiedzieć ideał, bo przyczepić się tu do niczego za bardzo się nie da. Z jednym wyjątkiem wspomnianym na początku. Wielkie pudło, do którego zapakowano grę jest nieporęczne. Uważam, że zupełnie nie pasuje ono do charakteru gry imprezowej. Co z tego, że jest sztywne, twarde i porządnie wykonane. Jak dla mnie to totalne nieporozumienie. Niemniej jednak, sama gra jest świetna i z całą pewnością warto ją kupić. | Recenzja gry zręcznościowej Mistakos, czyli walka o stołki |
Kultura japońska od dawna budzi zainteresowanie wielu osób. Z jednej strony mamy do czynienia z bogatą tradycją, z drugiej ze „specyficznością” Japończyków. Dla tych, którzy zainteresowani są pierwszym wspomnianym aspektem, została przygotowana gra „Gejsze”. Zawartość pudełka
„Gejsze” to przede wszystkim graficznie pięknie przygotowane elementy. Już samo pudełko, poprzez swoją dość minimalistyczną formę i wizerunki tytułowych Gejsz na wieku, zachęca do obejrzenia całości. W środku znajdziemy: 7 płytek gejsz, 21 kart prezentów, 7 żetonów przychylności gejsz, 8 znaczników akcji i oczywiście instrukcję. Gra przewidziana jest dla 2 osób, w wieku powyżej 10 lat, a rozgrywka zajmuje ok. 20 minut. Tytuł ten został nominowany do nagrody Golden Geek w kategorii najlepszych gier 2-osobowych.
Walka o przychylność gejsz
Tytuły 2-osobowe zazwyczaj nakierowane są na mniej lub bardziej bezpośrednią interakcję między graczami. Podobnie jest w tym przypadku – kluczem do zwycięstwa jest umiejętne zarządzanie własnymi akcjami, aby w ten sposób jednocześnie przeszkodzić przeciwnikowi i zbliżyć się do zwycięstwa. Każdy z graczy dysponuje 4 żetonami akcji. W swojej turze wykorzystuje jeden z nich, następnie robi to przeciwnik i dalej naprzemiennie do momentu, kiedy obaj gracze wykonają 4 tury. Wspomniane akcje mają ich przybliżyć do zaskarbienia sobie przychylności gejsz. Aby tego dokonać, muszą zaoferować im odpowiedni rodzaj podarunków. Osoba, która jako pierwsza zaskarbi sobie 4 gejsze – wygrywa grę. Drugą z możliwości wygranej jest uzyskanie 11 punktów (podarki posiadają odpowiednią wartość). Założenia zatem są dość proste i wytłumaczenie zasad trwa dosłownie chwilę. Rozgrywka natomiast wymaga zastanowienia, prawidłowego ułożenia akcji i wykorzystania błędu przeciwnika. Jednym słowem – angażuje szare komórki mimo prostej formy.
Poczuj klimat Japonii
Wspominałem już o grafikach, które tworzą klimat Japonii. Czy tenże klimat czuć również w trakcie samej rozgrywki? Nie do końca. Mamy akcje do wykonania, które pozwalają nam w odpowiedni sposób przydzielać karty, co z kolei daje nam przychylność gejsz bądź punkty. I mimo, że typowo japońskiego klimatu nie czuć aż tak bardzo, to gra sama w sobie jest nadal przyjemna. W połączeniu z krótkim czasem rozgrywki i prostotą zadań, „Gejsze” stają się jednym z lepszych, typowo 2-osobowych tytułów na rynku. Mogę go śmiało polecić zarówno początkującym graczom, jak i tym trochę bardziej zaawansowanym. Dla pierwszych będzie to przyjemny tytuł do rozegrania, dla drugich możliwość odskoczni od dużo bardziej skomplikowanych i zaawansowanych tytułów. „Gejsze” można kupić na Allegro za ok. 30 zł. | „Gejsze” – recenzja gry |
Wielu początkujących użytkowników komputera bagatelizuje niektóre podzespoły i rozwiązania. Nie zwracają uwagi na zasilacz, rodzaj płyty głównej, chłodzenie i inne, drobniejsze, ale bardzo istotne elementy. Co ciekawe, niektórzy nie wiedzą nawet o istnieniu pasty termoprzewodzącej. Sprawdźmy, jaki wpływ ma na wydajność komputera i na jaką się zdecydować przy wymianie chłodzenia. Niektórzy użytkownicy myślą, że chłodzenie nakłada się bezpośrednio na procesor lub inny mocno grzejący się element komputera. Po części to prawda, ale warto wiedzieć, że między procesorem a radiatorem chłodzenia jest minimalna przerwa, która w znacznym stopniu przeszkadza w przekazywaniu ciepła. Aby ją zminimalizować, stosuje się właśnie pastę termoprzewodzącą. A co to takiego?
Otóż pasta termoprzewodząca jest specjalną plastyczną masą, której główną rolą jest przewodnictwo ciepła i łączenie elementów, które mocno się nagrzewają, z elementami chłodzenia. Najczęściej jest to radiator wykonany z aluminium, miedzi lub innego materiału, który szybko i efektywnie przyjmuje ciepło. Na Allegro znajdziemy pasty termoprzewodzące o bardzo różnej konsystencji – od bardzo rzadkich, płynnych, po twarde plastry – oraz różnym składzie. Sprawdźmy, czym charakteryzują się poszczególne warianty.
Rodzaje past termoprzewodzących
Na Allegro jest wiele propozycji najróżniejszych past termoprzewodzących, które różnią się między sobą trwałością, konsystencją i przewodnictwem cieplnym. Oczywiście najtańszą propozycją są pasty na bazie silikonu – kosztują po kilka złotych za małą tubkę. Niestety, parametry tych past są najgorsze – średnie przewodnictwo cieplne, trwałość itp. Zaletą jest płynna konsystencja, która znacząco ułatwia nakładanie na procesor.
Jeśli zależy nam na trwałości i wydajności, warto wybrać pastę bez silikonu, ponieważ jest bardziej wydajna i ma lepsze przewodnictwo cieplne przy zachowaniu przyjaznej konsystencji. Alternatywą są pasty ceramiczne, które dodatkowo nie przewodzą prądu, dzięki czemu ryzyko zwarcia jest zredukowane do minimum.
Świetne efekty uzyskamy, stosując pasty termoprzewodzące na bazie metalu, choć trzeba uważać, gdyż stosowanie niektórych coolerów z radiatorami aluminiowymi może być niewskazane ze względu na ryzyko zwarcia. Pamiętajmy również, aby nie stosować najprostszych past silikonowych do zastosowań w elektronice – nie są one przeznaczone do przewodzenia ciepła na wysokim poziomie. Procesory potrafią się grzać do temperatury około 100 stopni Celsjusza, a w takich warunkach zwykłe pasty po prostu się rozpuszczają. Zawsze wybierajmy pasty przeznaczone do komputerów.
Jak nakładać pastę termoprzewodzącą?
Nakładanie pasty termoprzewodzącej nie jest trudne, wystarczy zachować dużą ostrożność podczas zdejmowania chłodzenia oraz – co oczywiste – odłączyć urządzenie od prądu. Jaka metoda nakładania pasty jest najlepsza?
Jest wiele technik nakładania pasty, ale najważniejszy jest końcowy efekt, czyli bardzo cienka warstwa. Nie nakładajmy pasty za dużo, gdyż po mocnym dociśnięciu radiatora jej nadmiar wypłynie na zewnątrz, powodując ryzyko zwarcia. Niektórzy nakładają kropkę pasty wielkości ziarna ryżu na centralną część procesora – po dociśnięciu pasta powinna rozpłynąć się równomiernie po całości. Najlepiej jednak nałożyć bardzo cienką i równomierną warstwę na całą powierzchnię procesora (metalową pokrywę – nigdy na płytkę PCB!), uważając, aby nigdzie nie było nadmiaru pasty. Pamiętajmy, że nie musimy zużywać całego opakowania. Czasami wystarczy tylko część zawartości.
Polecane propozycje
Zalman STG2. To jedna z najpopularniejszych i najczęściej polecanych propozycji. Zalman STG2 to następca pasty STG1 oferowanej w specjalnym słoiczku z pędzelkiem. Tu mamy do czynienia z tradycyjną tubką, a nakładanie tej pasty jest bardzo proste i nawet początkujący nie powinni mieć z tym problemu. Pasta nie przewodzi prądu, zaś graniczna temperatura pracy to aż 150 stopni Celsjusza. Cena – około 25 zł.
Arctic Cooling MX-2. Równie ciekawą propozycją jest pasta Arctic Cooling MX-2. Została stworzona bez dodatku metalu, dzięki czemu nie przewodzi prądu – jest bezpieczna dla użytkownika i jego sprzętu. Gęsta konsystencja sprawia, że nie ma ryzyka, iż po osiągnięciu wysokiej temperatury wycieknie na elementy elektroniczne. Warto pamiętać, że optymalne parametry pracy uzyskiwane są po około 200 godzinach pracy. Podobnie jak u poprzednika cena to około 25 zł.
Zalman STG2IC Diamond. Na zakończenie propozycja dla bardzo wymagających użytkowników, którzy zajmują się podkręcaniem procesora i wymagają naprawdę wydajnego i niezawodnego rozwiązania. Pasta IC Diamond została oparta na przewodnictwie termicznym syntetycznych diamentów. Konsystencja jest bardzo gęsta, dlatego przed nałożeniem należy zanurzyć tubkę z pastą w gorącej wodzie. W tym przypadku wystarczy tylko kilka godzin, aby pasta osiągnęła optymalne parametry pracy. Tubka o pojemności 1,5 g to koszt około 40 zł. | By komputer był bardziej wydajny – pasta termoprzewodząca |
W ostatnim czasie coraz bardziej popularne stają się czarno-białe łazienki, utrzymane w stylu paryskim. Dominuje w nich klasyka i biel złamana czernią. Trudno się dziwić tej fascynacji, skoro połączenie tych dwóch kolorów bywa ponadczasowe i niezwykle eleganckie. Przemyślana i umiejętnie zaaranżowana pasuje zarówno do małych, jak i nieco większych łazienek. Tym razem postaramy się podpowiedzieć, jak ją urządzić i jakie elementy zastosować, by nadać jej szyk rodem z Francji. W nawiązaniu do przeszłości – białe płytki z fazą
W paryskich łazienkach dużą rolę odgrywa biały kolor. Pojawia się on nie tylko na ścianach i podłodze, ale również na sprzętach i dodatkach. Charakterystycznym motywem są białe, frezowane płytki o niewielkich rozmiarach. Wielkością i kształtem przypominają te starodawne, sprzed lat, znane z dawnych pieców kaflowych czy z paryskich stacji metra. Zdarza się jednak, choć rzadziej, że zamiast na białe płytki, klienci decydują się na czarne. Niewielkie kafelki dostępne są przeważnie w dwóch formach – prostokątnej i kwadratowej. W przypadku ściany, stylizowanej na taką z paryskiej łazienki, lepiej prezentować się będą prostokątne kafle, ułożone w jednolity klasyczny wzór na wysokości 2/3, nigdy do sufitu. Obecnie wielu czołowych producentów posiada w swojej ofercie opisywane płytki. Z powodzeniem możemy ułożyć je nie tylko w naszej łazience, ale i w kuchni. Wybierając konkretny model, zwróćmy uwagę przede wszystkim na wielkość i kształt, ale i stopień natężenia fazy, a więc ścięcia kafla, ponieważ niejednokrotnie bywa zróżnicowany. Im bardziej ścięty, tym intensywniej sprawia wrażenie trójwymiarowego, natomiast im jego krawędzie będą łagodniejsze, tym bardziej zaczną przypominać klasyczne formy. Kupując dany rodzaj płytek, zwróćmy uwagę na to, by pochodziły one z jednej serii. Poszczególne palety mogą się znacznie od siebie różnić, co w przypadku fazowanych płytek, ułożonych na ścianie będzie mocno widoczne. Jeśli tylko chcemy, możemy nieco zaszaleć i, dla kontrastu, w niektórych miejscach ulokować czarne płytki. Taki „zabieg”, choć niewątpliwie odważny i nowoczesny, podkreśli charakter naszej łazienki, tym samym nawiązując do pomieszczeń, utrzymanych, w modnym ostatnio duchu, art déco (cena prostokątnej płytki z fazą ok. 25–65 zł za sztukę).
Ceramiczna listwa dekoracyjna lub sztukateria – obowiązkowe wykończenie
Kolejną, niezwykle istotną czynnością jest zwieńczenie miejsca, w którym kończą się płytki. Pomocna może być tutaj specjalna ceramiczna listwa dekoracyjna, jaka w łagodny sposób połączy pustą ścianę z częścią wykafelkowaną. Zamiast niej możemy pokusić się też o sztukaterię. Jest wyjątkową alternatywą do wykończenia sufitu. Wybierając tę drugą opcję, zwróćmy uwagę, by sztukateria była wykonana z poliuretanu. Typowe gipsowe formy bywają mało odporne na wilgoć (ok. 39 zł/m.b.).
Biała lateksowa farba do łazienki
Fragment ściany bez płytek pozostawmy, podobnie jak sufit, w kolorze białym. Do jej pokrycia powinniśmy użyć farby, przeznaczonej typowo do łazienki. Najlepszym rozwiązaniem będzie zastosowanie specjalnej farby lateksowej, chroniącej pomieszczenia przed: rozwojem grzybów pleśniowych, działaniem wilgoci i pary wodnej. Tym rodzajem farby pomalujemy zarówno ściany, jak i sufit. Lateksowa – z przeznaczeniem do kuchni i łazienki – z reguły posiada podwyższoną odporność na zmywanie, a także, dzięki specjalnej powłoce, ogranicza wnikanie zabrudzeń, również tych tłustych (koszt białej farby lateksowej do kuchni i łazienki to ok. 89–159 zł/10 l).
Układamy szachownicę z rombów i kwadratów
Następną, kluczową dla wystroju naszej łazienki, kwestią jest ułożenie geometrycznego wzoru na podłodze, jaki najczęściej tworzony jest w formie szachownicy z czarno-białych płytek. Taki „zabieg” nie stanowi jednak reguły – zamiast klasycznej szachownicy, możemy ułożyć także inne wzory, na które będą składały się kwadraty bądź romby. Takie rozwiązanie zwieńczymy przy użyciu stylowej mozaiki (cena ok. 39–52 zł za sztukę), jak i płytek ceramicznych (45–99 zł/ szt.). Możemy także położyć specjalną wykładzinę elastyczną (32–98 za m2).
Podłoga drewniana zamiast płytek
W paryskiej łazience ciekawie prezentuje się także podłoga drewniana. Najbardziej odpowiednie będą tu egzotyczne gatunki drewna, takie jak: teak, iroko, merbau, doussie, lapacho, jatoba czy cedr, ułożone w formie paneli drewnianych, czy też jako tzw. finish parkiet. W przeciwieństwie do desek z drewna litego, są one fabrycznie impregnowane i dodatkowo utwardzane. Dzięki temu są odporniejsze na wodę i wszelkie uszkodzenia, a specjalny system łączeń dodatkowo ogranicza przestrzeń pomiędzy poszczególnymi elementami (52–75 zł/ za 29,80 x 59,80).
Klasyczna elegancja – wybieramy odpowiednią armaturę
Elegancką całość z pewnością podkreślą klasyczne formy ceramicznej (białej lub kremowej) umywalki, umieszczonej na postumencie, jak również baterie retro z klasycznymi kurkami, utrzymane w kolorze brudnego złota i starego srebra, ale i miedzi (329–929 zł).
Jeśli w naszej łazience dysponujemy większą ilością miejsca, to zainwestujmy w klasyczną wolno stojącą wannę, opartą na lwich nóżkach. Niewątpliwie będzie tu najbardziej pasować (1200–13000 zł). Natomiast prysznic niech pozostanie obudowany klasycznymi płytkami.
W poszukiwaniu stylowych mebli – drewniana toaletka, szafka lub witryna
W stylowej łazience rodem z Paryża, nie powinno zabraknąć także mebli, najlepiej drewnianych, stylizowanych na starsze, niż są w rzeczywistości. W poszukiwaniu odpowiednich mebli nie musimy odwiedzać sklepów z antykami, a wystarczy, że przejrzymy oferty wielu czołowych producentów. Wśród różnorodnych propozycji z pewnością znajdziemy coś odpowiedniego – delikatną toaletkę z taboretem, łazienkową szafkę czy efektowną witrynkę.
Flakony po perfumach, kryształowe lustro i zasłony z jedwabiu – obowiązkowe dodatki
Nasz wyrafinowany smak i niebanalny gust podkreślą również butelki retro z pompką (po perfumach), pamiątkowe zdjęcia w ramce, miękki dywanik, czy też duże kryształowe lustro – koniecznie umieszczone w masywnej, rzeźbionej ramie. Aranżacja w stylu paryskim świetnie prezentuje się w łazienkach, w których jest okno, a jej niepowtarzalny styl dodatkowo podkreślą klasyczne firany i zasłony, podpinane chwostami. Wybierając materiał na zasłony, postawmy na zwiewne i lekkie, np. takie, jak jedwab. Zrezygnujmy z plastikowych rolet i nowoczesnych żaluzji. Nie będą tu pasować.
Kinkiety i żyrandol – odpowiednie oświetlenie
Paryskie wykończenie to także klasyczne oświetlenie i światło w żółtej barwie. Kinkiety, klasyczny żyrandol, jak też masywne, zapachowe świece, ustawione niby przypadkowo w dużych, rzeźbionych świecznikach z pewnością podkreślą charakter naszej łazienki.
Umiejętnie urządzona łazienka
Stworzenie łazienki w paryskim stylu, mimo iż dominują w niej dwa kolory, nie należy do najłatwiejszych. Głównie ze względu na pożądaną tu symetrię i niezwykłe wyczucie równowagi. Poszukując pomysłów do naszej łazienki, przewertujmy katalogi z aranżacjami inspirowanymi przedwojennymi wystrojami z lat 20. i 30. Mogą być pomocne. Dużą zaletą paryskich łazienek jest ich ponadczasowość, a to powoduje, że szybko się nikomu nie znudzą.
) | Łazienka w paryskim stylu – podpowiadamy, jak ją urządzić |
Gra, na którą wielbiciele „Gwiezdnych wojen” czekali z utęsknieniem, od samego początku wzbudzała wiele kontrowersji. Przede wszystkim z uwagi na mikrotransakcje. Po premierze w Internecie rozpętała się burza. Czy gra się obroni? Strzelanka „Star Wars: Battlefront 2” jest osadzona w świecie „Gwiezdnych wojen”. Została wyprodukowana przez Studio DICE, które obiecało, że weźmie do serca wszystkie uwagi graczy w związku z pierwszą częścią, która też była jego dziełem. Czy tak się stało? Czy oczekiwania graczy zostały spełnione?
Zmiany
„Battlefront 1” to nie była wcale zła gra. Po prostu na początku jej zawartość można było określić jako skromną. Z czasem jednak została rozbudowana za pomocą płatnych rozszerzeń. Wielu graczom takie rozwiązanie nie przypadło do gustu... Dlatego tym razem na starcie mamy o wiele więcej map, bohaterów i pojazdów.
Fani „Gwiezdnych wojen” mają się czym zachwycać. Mogą walczyć, wcielając się w droida z Federacji Handlowej w stolicy Naboo, znanej z „Mrocznego Widma”. Ale nie tylko... Walki toczą się również w bazie Starkiller znanej z „Przebudzenia Mocy”, w której Han Solo ginie z ręki syna (Kylo Ren).
W trybie sieciowym bitwy lądowe można toczyć na planetach: Kamino, Takodana, Jakku, Yavin, Endor, Hoth, Tatooine, a także rodzinnej planecie rasy Wookie – Kashyyyk. Do dyspozycji jest również druga Gwiazda Śmierci.
Tryb fabularny
Gra jest nastawiona głównie na rozgrywkę sieciową. Tryb fabularny dla indywidualnego gracza był wyczekiwany... i pojawił się! Poznajemy w nim historię Iden Versio, która jest dowódcą elitarnego oddziału specjalnego Imperium. Akcja rozpoczyna się już po wydarzeniach pokazanych w filmie „Powrót Jedi” i ukazuje bohaterkę z nieco innej perspektywy. Początek jest bardzo pomysłowy. Wszystkie wątki są spójne. Może będę odosobniona w swojej opinii, ale nie mam zastrzeżeń do dubbingu – Aleksandra Szwed, Antoni Pawlicki i Michał Żebrowski świetnie sobie poradzili z kwestiami głównych bohaterów. Mam jednak wrażenie, że w połowie historii autorom scenariusza chyba zaczęło brakować pomysłów albo narzucono im zbyt szybkie tempo pracy. To aż boli, gdy pomyślę, w jaki sposób zostaliśmy potraktowani... Aby eliminować kolejnych wrogów w nowych lokalizacjach jesteśmy do nich przenoszeni w sposób drastycznie prosty... Toczy się rozmowa przy stole, a my pojawiamy się w nowych miejscach, wciąż rozmawiając przy tym samym stole...
Generalnie większość misji polega na eliminowaniu wrogów, ale oprócz strzelania można się jeszcze skradać, także warto sobie urozmaicić grę w ten sposób. Kampania fabularna jest bardzo krótka – jej przejście zajmuje od 4 do 6 godzin. Ale polecam, bo wpadają za to kredyty, które można wydać na wyposażenie do walki sieciowej. Poza tym przechodzimy tym sposobem podstawowy trening gry wieloma postaciami – tak, w fabule nie zawsze sterujemy Iden, bywają też epizody, w których używamy miecza świetlnego lub korzystamy z AT-AT. Dla fanów „Gwiezdnych wojen” to fajna przygoda, a dla niedoświadczonych graczy doskonały trening. Pozostali mogą się niestety trochę nudzić.
Jak zapowiada EA, w grudniu z okazji premiery nowego filmu z serii „Gwiezdnych wojen” dostępne będą zarówno dodatki – możliwość gry kapitan Phasmą i Finnem – jak i nowa historia do przejścia w pojedynkę, związana z wydarzeniami z części „Ostatni Jedi”.
Tryb sieciowy
„Battlefront 2” jest grą głównie do rozgrywek sieciowych. I trzeba przyznać, że sprawdza się bardzo dobrze. Do dyspozycji mamy pięć trybów gry. W najbardziej widowiskowym Galaktycznym Szturmie bierze udział czterdziestu graczy (po dwudziestu z każdej strony). Równie ciekawy jest tryb Bohaterowie i Złoczyńcy, w którym można toczyć walkę w czteroosobowych zespołach i wcielać się w ulubionych bohaterów.
Jeśli wolicie starcia w kosmosie, to można od razu przełączyć się do trybu Natarcie Myśliwców i zacząć walkę kilkoma rodzajami statków.
Podział na klasy
W nowy sposób rozwiązano podstawy rozgrywki i wykorzystano sprawdzony sposób z podziałem na role. Podstawowym jest żołnierz szturmowy ze standardowym wyposażeniem, następnie ciężki strzelec z ciężkimi karabinami i specjalnymi właściwościami (osobista tarcza ochronna). Kolejny to oficer, który może leczyć towarzyszy. Jest też specjalista, czyli typowy snajper.
Podobnie postąpiono ze sprzętem latającym. Mamy myśliwce przechwytujące i bombowce – to podstawowe jednostki latające niezależnie od tego, po której stronie jesteśmy. Tak jak w bitwach lądowych można walczyć bohaterem, tak samo w kosmosie można latać statkami bohaterów znanych z filmowej sagi – do dyspozycji mamy Sokoła Millenium, którego właścicielem jest Han Solo, Scimitara – należącego do Darth Maula, a także statek Boba Fetta – Slave 1.
Kontrowersje
Grając zarówno w trybie dla jednego gracza, jak i sieciowo z innymi, zdobywamy kredyty, które można wydać na gwiezdne karty, wzmacniające wybraną przez nas postać. Otwiera to przed nami nowe możliwości – karty przyspieszają leczenie lub powodują szybką regenerację specjalnych zdolności. Graczom nie spodobało się to, że zdobywanie ich to tak naprawdę loteria. Za kredyty nie możemy kupić konkretnych kart, a jedynie skrzynki, w których pojawiają się one losowo. Druga sprawa to mikrotransakcje. Aby wzmocnić postać nie trzeba dużo grać, bo skrzynki można także nabywać przez transakcję kupna (także kredyty nie są jedyną opcją). W ten sposób można szybko zyskać sporą przewagę na polu bitwy.
Początkowo, według wyliczeń użytkowników serwisu Reddit, aby odblokować postać Dartha Vadera, musieliśmy grać 40 godzin. Gdy zapłacimy, jesteśmy na tym etapie po trzydziestu sekundach... Czy taka gra ma sens?
Pod naporem internautów reakcja EA była bardzo szybka – na tę chwilę mikrotransakcje w grze wyłączono i kredyty można zdobywać tylko podczas gry. Czekamy na informacje o zmianach. Ciekawe, jak to się rozwinie...
Gramy!
Sama rozgrywka może się podobać – to wizualna i dźwiękowa uczta dla fanów „Gwiezdnych wojen”. Lokalizacje znane z niemal każdej części filmu pomagają wczuć się w atmosferę. Jest ich dużo! W konsolowych wersjach dla Playstation 4 Pro i Xbox One X można cieszyć się rozdzielczością 4K oraz trybem HDR.
Aby móc polecieć myśliwcem w „Battlefront 1” lub wsiąść do AT-ST należało ścigać się z innymi graczami – chodziło o specjalny znacznik umieszczony w losowym miejscu na planszy. Teraz mamy do czynienia z dużo lepszym systemem. Każda runda przynosi dodatkowe punkty bitewne, które przeznaczamy na to, by móc skorzystać z pojazdów na polu bitwy (również latających) lub bohaterów (muszą być wcześniej odblokowani za kredyty). To uczciwe. Cztery podstawowe klasy żołnierzy są dostępne zawsze, nie musimy na nie przeznaczać punktów bitewnych.
Bohaterowie, którzy posługują się mieczami świetlnymi – Darth Maul, Kylo Ren, Luke Skywalker, Darth Vader czy mistrz Yoda poruszają się teraz dużo lepiej i bardziej naturalnie niż w pierwszej części. To widać na pierwszy rzut oka.
Czy warto?
Mimo mojej niepewności związanej z tym, jak EA poradzi sobie z krytyką graczy, a przede wszystkim ze zbalansowaniem rozgrywki, mogę z czystym sumieniem polecić „Star Wars: Battlefront 2”. Dla wielbicieli „Gwiezdnych wojen” kontrowersje z okazji premiery gry nie będą aż tak istotne, bo daje ona bardzo dużo satysfakcji, a pomysły, jakie zostały w niej wdrożone, są dobre. Poza tym gra będzie się rozwijać i spodziewamy się nowych elementów.
Gra dostępna na: Playstation 4, Xbox One, PC/Windows
Testowałam wersję dla Playstation 4 dostarczoną przez wydawcę – Electronic Arts Polska.
Minimalne wymagania dla wersji Windows:
* procesor Intel Core i5-6600K 3.5 GHz lub AMD Athlon FX-6350 3.9 GHz
* pamięć RAM 8 GB
* karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 lub Radeon HD 7850 (lub lepsza)
* system Windows 7(SP1)/8.1/10 64-bitowy
Rekomendowane wymagania dla wersji Windows:
* procesor Intel Core i7-6700 3.4 GHz/AMD FX-8350 4.0 GHz
* pamięć RAM 16 GB RAM
* karta grafiki 3 GB GeForce GTX 1060/Radeon RX 480 (lub lepsza)
* system Windows 10 64-bit | „Star Wars: Battlefront 2” – recenzja gry |
Dobrze dobrana wyprawka ułatwi przedszkolakowi funkcjonowanie w nowej rzeczywistości. Wybierając akcesoria z motywem ulubionych bajkowych bohaterów, nie tylko sprawimy maluchowi przyjemność, ale także zapewnimy mu coś, co rozweseli go w szare jesienne dni, doda otuchy i pomoże przetrwać trudne chwile. Zestaw przyborów higienicznych
Jednymi z najważniejszych elementów wyprawki są artykuły do higieny. Ich liczba i zakres jest nieco inny dla każdej placówki, jednak kilka elementów pozostaje stałych. Po pierwsze, konieczny jest ręczniczek, najczęściej o wymiarach 30 cm x 50 cm. Mały rozmiar ułatwia dziecku samodzielne używanie i jest w sam raz do wycierania umytej buzi i rączek. Warto wybrać model wykonany z miękkiej i chłonnej 100% bawełny. Do wyboru mamy nadruki z motywami bajek, m.in. ze Strażakiem Samem, Kubusiem Puchatkiem, bohaterami „Krainy lodu”, Minionkami czy Spidermanem. Sprawdźmy, czy ręczniczek ma wygodną pętelkę do zawieszania go na haczyku. Dobrym pomysłem niektórych sprzedawców jest możliwość wyhaftowania na wybranym modelu imienia dziecka, co ułatwi jego identyfikację w przedszkolnej łazience. Drugą niezbędną rzeczą jest szczoteczka do zębów. Na rynku znajdziemy modele z wieloma bajkowymi postaciami np. pomocnymi psiakami z „Psiego patrolu”. Szczególnie warto wybrać pomysłową szczoteczkę wyposażoną w timer świetlny, który po naciśnięciu umieszczonego w rączce przycisku odlicza minutę, przez którą dziecko ma myć zęby, a następnie informuje światełkiem o jej upłynięciu. Szczoteczka ma również wygodną przyssawkę, umożliwiającą jej przymocowanie na każdej płaskiej powierzchni. Do zestawu niezbędny jest jeszcze kubeczek, najlepiej dopasowany kolorystycznie do szczoteczki.
Ubranka i buty na zmianę
Zapasowe ubrania i buty, które również muszą się znaleźć w przedszkolnej wyprawce, najlepiej jest spakować do lekkiego i funkcjonalnego worka. W ofercie znajdziemy bajecznie kolorowe modele, inspirowane takimi bajkami, jak „Batman”, „Myszka Miki”, „Minionki” czy „Kraina lodu”. Warto wybrać worek z podwójnymi ściągaczami po bokach – łatwo je założyć na ramiona i tym samym szybko przemienić worek w wygodny plecaczek, który dziecko może zabrać np. na plac zabaw.
Do przedszkola niezbędny jest zestaw zapasowych ubrań (koszulka, bluza lub sweterek, spodenki, skarpetki, majtki, rajstopki), gdy dziecko pobrudzi się lub zmoczy. Pamiętajmy również o płaszczu przeciwdeszczowym i kaloszach. Oprócz tego przyda się wygodny strój sportowy na zajęcia gimnastyczne lub rytmikę. Jeśli nie ma wymagań co do jego wyglądu, możemy wybrać T-shirt z wizerunkami ulubionych postaci naszej pociechy, np. Świnki Peppy czy niebieskiego pociągu, Tomka, i dobrane do nich spodenki. Bardzo ważnym elementem wyprawki są buciki, w których dziecko będzie się poruszało po przedszkolu. Mogą to być wygodne tenisówki, np. z bohaterami „Psiego patrolu”.
Artykuły plastyczne
Każdy przedszkolak musi mieć również zestaw artykułów plastycznych, które pozwolą mu na tworzenie prac za pomocą różnych środków wyrazów. Podstawowym wyposażeniem są kredki ołówkowe lub świecowe – te, którymi maluch woli rysować, np. z Kubusiem Puchatkiem czy Minionkami. Do tego blok rysunkowy („Kraina lodu”, Spiderman, Tomek i przyjaciele), farby (Myszka Minnie, Avengers) z zestawem pędzelków, plastelina, wygodny klej w sztyfcie i blok papierów kolorowych. Pamiętajmy, aby wybierać produkty bezpieczne, nietoksyczne i dostosowane do wieku dziecka. Dobrym pomysłem są również zestawy małego artysty, w których znajdziemy przeważnie kilka rodzajów kredek, flamastry, temperówkę i gumkę do mazania. Możemy wybrać komplet nawiązujący do takich kinowych hitów, jak np. „Auta”, „Gdzie jest Dory?”, „Kraina lodu” czy ”Transformers”.
Podczas kompletowania przedszkolnej wyprawki warto korzystać z otrzymanej w przedszkolu listy. Szeroka oferta akcesoriów z bohaterami bajek pozwoli nam bez trudu wybrać elementy z ulubionymi postaciami naszej pociechy. Dzięki temu będziemy pewni, że wyposażymy przedszkolaka we wszystko, co jest mu niezbędne i z czego będzie chętnie korzystał. | Wyprawka dla przedszkolaka z bohaterami z bajek |
Urodziny dziecka mogą być świetną zabawą, również dla rodziców. Jeśli lubisz planowanie i dekorowanie, bez trudu poradzisz sobie z organizacją imprezy urodzinowej. Zwłaszcza, gdy na torcie pojawia się pierwsza świeczka – to niepowtarzalna okazja do świętowania! Świetnym dodatkiem do oprawy przyjęcia będzie urodzinowa girlanda. Może zrobimy ją razem? Co będzie potrzebne?
Do uszycia urodzinowej girlandy będziemy potrzebować kilku rzeczy:
- kawałki kolorowej bawełny,
- tasiemka satynowa lub inna,
- kawałek polaru lub filcu,
- maszyna do szycia.
Krok 1. Z kolorowej bawełny wycinamy trójkąty o wymiarach: podstawa 12 cm, wysokość 15 cm (potrzebny szablon możesz zrobić z papieru). Wycinamy 10 razy (lub więcej, jeśli chcesz, żeby girlanda była dłuższa).
Krok 2. Łączymy trójkąty w pary. Składamy je prawymi stronami do siebie i zszywamy boki (podstawa zostaje niezszyta). Obcinamy zapas materiału na szczycie, uważamy jednak, by nie uszkodzić szwu:
Krok 3. W ten sposób zszywamy wszystkie trójkąty. Odwracamy na prawą stronę, rozprasowujemy i zszywamy podstawę (zygzakiem lub overlockiem).
Krok 4. Szpilkami łączymy ze sobą trójkąty. Odcinamy kawałek tasiemki (zapas co najmniej 30-40 cm z każdej strony do wiązania), końce stapiamy nad świeczką, i tym samym zabezpieczamy przed strzępieniem. Tasiemkę przyszywamy do górnego brzegu trójkątów.
Krok 5. Na środkowym trójkącie naszywamy wybraną cyferkę – ręcznie lub na maszynie.
Girlanda urodzinowa jest już gotowa! Pamiętaj, że za rok możesz wykorzystać ją ponownie – wystarczy tylko zmienić cyferkę. Teraz znajdź odpowiednie miejsce i zrób krótką sesję zdjęciową. Będzie to wspaniała pamiątka dla małego jubilata!
Jeśli szukasz więcej inspiracji na girlandy i inne ozdoby urodzinowe, sprawdź co możesz znaleźć na Allegro. | Urodzinowa girlanda – DIY |
Sezon na grzyby trwa w najlepsze, dlatego polecamy przepis na pieczone boczniaki z roszponką i parmezanem. Danie będzie sycące, smaczne i z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom kuchni wegetariańskiej. Składniki:
1 kg boczniaków lub innych grzybów
1 opakowanie roszponki
parmezan
posiekane chili
oliwa
sól, pieprz
Krok po kroku:
Boczniaki skrapiamy oliwą i pieczemy w 190 stopniach przez 15 minut. Po wyjęciu solimy je i podajemy z roszponką, chili i startym parmezanem.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Pieczone boczniaki z roszponką i parmezanem |
calkiem nowy artykul testowy calkiem nowy artykul testowy | calkiem nowy artykul testowy |
Sztuki walki zadziwiają precyzją i płynnością, zachwycają też szybkością i gracją, z jaką są wykonywane ruchy. Szczególnie te wywodzące się z Dalekiego Wschodu wydają się niezwykle płynne i jednocześnie skuteczne. Jest także szkoła walki piękna i płynna jak taniec – capoeira. Każda szkoła walki ma jakąś historię. Istnieje kilka tych o powstaniu capoeiry, ale wszystkie są mroczne, dotyczą bowiem niewolników. Przewożeni jako towar ludzie pozbawiani byli swojej tożsamości plemiennej, odbierano im również możliwość obrony. Tak zrodziła się capoeira – z tęsknoty za domem i wolnością, z potrzeby utrzymania tradycji, z chęci opanowania podstaw samoobrony. W sztuce tej zawarto elementy tradycyjnego sposobu walki i tańców. Szybko zostały wprowadzone do niej elementy ruchu tanecznego i walki innych niewolników – rdzennych mieszkańców terytorium współczesnej Brazylii.
Tak powstała ta najbardziej płynna i jedna ze szczególnie tajemniczych sztuk walki. Każdy, kto miał okazję widzieć capoeiristas płynnie poruszających się w kręgu, mógł zauważyć jak niewiele różni tę walkę od tańca.
Walka
Współczesna capoeira zawiera znacznie więcej elementów sztuk walki i samoobrony niż tradycyjna, ale nadal bardzo przypomina taniec. Składa się z elementów kopnięć, podcięć, podskoków i wymachów. Widać w tym elementy tradycyjnego tańca, dlatego wszystkie ruchy są płynne, szybkie i zamaszyste. Wydawać by się mogło, że nie będzie to efektywny sposób obrony przed atakiem, lecz z uwagi na fakt, że podczas treningu capoeiristas dużo czasu spędzają, próbując nie uderzyć przeciwnika, mają doskonale wyrobioną celność i siłę. Ciosy prawie nigdy nie są blokowane – stosuje się uniki i przejścia.
Każda sztuka walki ma swoje rytuały – i tu nie jest inaczej. Przede wszystkim jest to rytuał roda (hoda – z portugalskiego ‘koło’). Polega on na tym, że capoeiristas tworzą zamknięty krąg. Walczący parami wchodzą do okręgu, aby tam prowadzić walkę. Należy zaznaczyć, że walka z założenia jest bezkontaktowa. Każdy ruch ma jedynie dawać przeciwnikowi do zrozumienia, że mógł trafić do celu. Symulowana walka nazywa się jogo, czasem jednak może przejść w walkę prawdziwą – jogo duro. Pozostali uczestniczy koła śpiewem i muzyką dodają walce energii – axé.
Z tym stylem walki pochodzącym z Brazylii nieodłącznie wiąże się użycie instrumentów muzycznych. Walce towarzyszy bateria (orkiestra). Najważniejsze z instrumentów to berimbau i Pau de Chuva (Deszczowy Kij). Szczególnie berimbau jest istotnym elementem – jest to jednostrunowy instrument smyczkowy. Na długim kiju jest zamocowany sztywny drut – struna, zaś jako pudło rezonansowe służy naczynie z drewna oraz klatka piersiowa grającego. Ręka trzymająca smyczek, a raczej patyk, bo na strunie berimbau gra się, uderzając w nią, trzyma poza tym rodzaj grzechotki.
Ten instrument jest bardzo ważny. Przede wszystkim jest tradycyjnym narzędziem przywiezionym przez niewolników. Stał się nieodzownym elementem tańca-walki, ponieważ stanowi swego rodzaju łącznik z tradycją. Dodatkowo może narzucać rytm walki, towarzyszyć mu, ale również go łagodzić. Bez berimbau nie ma capoeiry.
Batizado
Batizado to rodzaj chrztu. Odbywa się tylko raz i jest bodajże najważniejszym wydarzeniem w życiu adepta sztuki. Polega na rytualnej jogo, a czasem jogo duro, z najbardziej doświadczonym wojownikiem w grupie. W walkę trzeba włożyć wszystkie swoje umiejętności, bo jest ona sprawdzianem. Nie chodzi tylko o test umiejętności, ale i odporności psychicznej w walce. Następnie każdy otrzymuje sznur (cordao), którego kolor oznacza stopień zaawansowania. Pierwszy jest tradycyjnie biało-żółty. Kolejne etapy wtajemniczenia mają już swoją nazwę – Troca de Corda (z portugalskiego ‘zmiana sznura’).
Co się przyda do ćwiczenia capoeiry?
Ćwiczenie capoeiry nie wymaga żadnego sprzętu, ale nieodzowne będą specjalne spodnie – abady. Ponadto niezbędny jest corado. Jeśli natomiast chodzi o górę stroju, wiele szkół nie ma szczególnych preferencji. Wystarczy zwykła koszulka termoaktywna. Pewną preferencją jest to, by miała ona rękawki. Paniom przyda się oczywiście dobry biustonosz sportowy, może być z regulacją, a najlepiej z funkcją Shock Absorber.
Poza tym, w zależności od miejsca ćwiczenia i preferencji, dobrze jest mieć miękkie i lekkie buty treningowe. Doskonale sprawdzają się te do biegania naturalnego, ponieważ mają za zadanie zapewniać jak najbardziej fizjologiczne układanie się stopy i ułatwiać chodzenie z palców, a nie z pięty. Ćwiczyć można także w spodenkach lub legginsach, zaś na oficjalne pokazy czy treningi najczęściej zakłada się koszulkę szkoły i obowiązkowo abady.
Capoeirę może uprawiać każdy, czerpiąc z niej nie tylko benefity zdrowotne, umiejętność obrony w razie napadu, ale i specyficzne poczucie więzi z grupą, co cechuje ten sport od samych jego początków. | Co się przyda do capoeiry? |
Jaki powinien być idealny koc piknikowy? Powinien być przede wszystkim praktyczny – składany, lekki i poręczny. Taki, który bez problemu wrzucimy do wózka czy większej torby. Przy zastosowaniu odpowiednich materiałów możemy samodzielnie uszyć koc dopasowany do naszych potrzeb. A przy szerokim wyborze wzorów i kolorów tkanin dostępnych na rynku, nasz koc piknikowy będzie po prostu pięknie wyglądał. Podpowiadamy, jak zrobić go samodzielnie. Co będzie nam potrzebne?
Rzeczy potrzebne do uszycia składanego koca piknikowego:
bawełna w wybranym wzorze, kawałek wielkości 1,60 x 1,20 metra,
materiał wodoodporny, kawałek wielkości 1,60 x 1,20 metra,
gumka o szerokości 2 – 3 centymetrów,
maszyna do szycia,
podstawowe akcesoria krawieckie.
Krok 1. Obrzucamy brzegi materiału odpowiednim ściegiem (zygzakiem lub owerlokiem). Dzięki temu tkanina nie będzie się pruć, a koc będzie bardziej wytrzymały.
Krok 2. Składamy materiały prawymi stronami do siebie.
Na środku krótszego brzegu umieszczamy gumkę-pętelkę schowaną pod materiałami. Gumka powinna mieć długość około 30 centymetrów.
Krok 3. Zszywamy centymetr od brzegu. Na jednym z boków zostawiamy otwór na wywinięcie (długości około 5 centymetrów).
Krok 4. Ścinamy narożniki – dzięki temu po odwróceniu rogi będą miały ładny, równy kształt.
Krok 5. Odwracamy koc na prawą stronę, rozprasowujemy. Ręcznie zszywamy otwór, tak by nitka była niewidoczna.
Krok 6. Stębnujemy koc w odległości 3-4 centymetrów od brzegu.
Nasz koc piknikowy jest już gotowy. Możesz zabrać go na plażę lub do parku. Jeśli chcesz, by był bardziej miękki, między warstwy materiału możesz wszyć owatę o wybranej gramaturze. W każdym wypadku sprawdzi się idealnie. Wystarczy już tylko ładna pogoda!
Jeśli szukasz więcej inspiracji, sprawdź jakie produkty możesz znaleźć na Allegro. | Składany koc piknikowy – DIY |
Jest takie stare wędkarskie powiedzenie: to nie sprzęt łowi ryby, lecz wędkarz.
Wędkarstwo ma w sobie to coś, co trudno wyrazić słowami. Dla mnie to nie tylko hobby. Wyzwala odrobinę adrenaliny i chęci zmierzenia się z rybą życia. Podstawowym sprzętem każdego miłośnika rybackiej przygody jest wędzisko, żyłka nawinięta na kołowrotek, spławik oraz przypon z haczykiem. Każdy początkujący adept wędkarstwa zastanawia się nad wyborem kołowrotka. Co powinieneś wiedzieć zanim kupisz kołowrotek?
Kołowroteksłuży do przechowywania żyłki lub linki nawiniętej na szpulę. Głównym jego zadaniem jest operowanie zestawem podczas wyrzutów oraz holowaniu ryby. Powinniśmy go odpowiednio dobrać do naszego wędziska oraz metody wędkarskiej, zwracając uwagę na jego parametry.
Bardzo ważny jest rozmiar. I tak – do "odległościówki" najlepszy będzie kołowrotek o nie wielkich rozmiarach, o numeracji 1000 lub 1500. Podczas łowienia metodą feeder wybierzmy kołowrotek w przedziale 2000-3000.
Istotnym elementem kołowrotka jest hamulec. Nawijanie i utrzymywanie napięcia oraz oddawanie żyłki podczas holowania ryby to główne zadanie hamulca. Tutaj mamy do wyboru kołowrotki z przednim hamulcem oraz kołowrotki z tylnym hamulcem. Różnią się one budową. Te z przednim blokadę mają z przodu i bezpośrednio hamują szpulę. Tego typu kołowrotki są dość precyzyjne i posiadają możliwość regulacji. Są lżejsze od kołowrotków z tylnym hamulcem. Te drugie natomiast posiadają hamulec w mechanizmie. Ich zaletą jest niezawodność i łatwa regulacja podczas holowania ryby. Sprawdzają się przy łowieniu dużych okazów. Zarówno pierwszy, jak i drugi typ nadaje się do łowienia metodą spławikową oraz gruntową.
Bardzo przydatną funkcją, która sprawdza się w każdej metodzie połowu, jest tzw. wolny bieg. Zasada działania wolnego biegu polega na tym, że następuje rozłączenie mechanizmu ze szpulą. Sprawdza się podczas łowienia karpi bądź amurów. Podczas brania żyłka powoli się wysuwa, zmniejszając opór. Niektóre modele kołowrotków zostały wyposażone w tzw. hamulec walki, który pełni podobną rolę do wolnego biegu.
Inne parametry, o których powinieneś wiedzieć
Jeżeli ktoś myśli, że kołowrotek to tylko szpula i korbka, to niestety jest w błędzie. Są to skomplikowane urządzenia, a ich producenci prześcigają się w nowych rozwiązaniach.
Najważniejsze parametry kołowrotka to:
* pojemność szpuli – określa, ile metrów żyłki bądź plecionki nawiniesz na szpulę. Decyduje o tym grubość żyłki lub plecionki;
* waga – bardzo ważny parametr. Do łowienia metodą gruntową polecam cięższy kołowrotek. Sprzęt i tak spoczywa na podpórce. Przy metodzie spławikowej lepiej sprawdzają się lżejsze kołowrotki. Cięższe mają większą szpulę, a więc wyrzuty będą dość dalekie. Waga powinna być dobrana do rodzaju wędziska;
* przełożenie – ma ono znaczenie przy danej metodzie wędkarskiej. Na każdym kołowrotku znajduje się cyfra, która określa przełożenie – ilość obrotów szpuli przy jednym obrocie korbką. Czym większa liczba, tym szybsze zwijanie. Ta cecha jest istotna przy łowieniu karpi, amurów czy boleni;
* ilość łożysk – to nie ilość łożysk decyduje o jakości kołowrotka, lecz ich jakość i materiał, z którego je wykonano.
Kupując kołowrotek, powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na to, by: produkt był firmowy – zapewni nam to gwarancję na serwis. Podczas kręcenia korbką kołowrotek powinien obracać się swobodnie. Kabłąk powinien otwierać i zamykać się bezproblemowo, a hamulec płynnie wysuwać żyłkę. Należy też sprawdzić, czy szpule są wymienne, a przy szpulach otwartych zwrócić uwagę, czy mają osłonę
Kilka słów na zakończenie
Każdy prawdziwy wędkarz powie, że nie chodzi tutaj o bicie wielkich rekordów, lecz o przyjemność jaką sprawia czas spędzony nad wodą. Dostarcza wiele radości. Oczywiście, bez wątpienia, jeżeli uda się nam złapać wspaniały okaz, satysfakcja będzie murowana.
Zarówno do metody spławikowej, jak i gruntowej zachęcam do wybrania mocnego kołowrotka, który będzie służył nam przez wiele lat. Takim kołowrotkiem jest kołowrotek karpiowy. | Jaki kołowrotek wędkarski kupić na spławik, a jaki na grunt |
Stare porzekadło mówi, że do serca ukochanej osoby najlepiej trafić przez żołądek. Wobec tego wszystko zaczyna się w kuchni. Kuchnia to pomieszczenie, w którym najważniejszą rolę odgrywają sprzęty. Bez nich gotowanie byłoby niemożliwe. Jednym z najważniejszych sprzętów, który umożliwia gotowanie, pieczenie, smażenie jest kuchenka. Skoro na jej barkach stawiamy nasze powodzenie w miłości, powinniśmy wybrać tę, która zapewni nam sukces. Jeśli zdecydowaliście się na zakup kuchenki wolnostojącej, to poznajcie rady, które pomogą dokonać najlepszego z możliwych wyborów.
Decyzja ta, to jednak dopiero początek procesu zakupowego. Następnym krokiem jest wybór modelu. Nie chodzi tu o wygląd zewnętrzny sprzętu, ale jego rodzaj. Na rynku dostępne są obecnie kuchenki gazowe, elektryczne, gazowo-elektryczneorazindukcyjne. Podpowiadamy jaką wybrać.
Kuchenki gazowe – najtańsze
Gotowanie na kuchence gazowej jest najtańsze, to niewątpliwa zaleta tego rodzaju sprzętu. Biorąc pod uwagę, że gotujemy niemal codziennie, oszczędność ma tu duże znaczenie. Obecnie instalacje te pozwalają także wyeliminować nieprzyjemny zapach gazu, który może wydzielać się podczas gotowania. Niestety bezpośredni kontakt garnków z ogniem sprawia, że często należy je wymieniać, a samą kuchenkę trzeba regularnie myć, ze względu na osadzający się na niej tłuszcz. Kuchenki gazowe wymagają także przeglądów instalacji oraz likwidacji ewentualnych nieszczelności. W przypadku takiej kuchenki niezwykle ważne jest także jej ustawienie. Podstawą jest odpowiednia wentylacja pomieszczenia. W kuchni powinien znajdować się kanał wentylacyjny.
Pamiętać należy, że piekarnik gazowy nie daje takich możliwości jak ten elektryczny. Dopasowanie temperatury nie jest takie proste, a pieczenie przy użyciu termoobiegu po prostu niemożliwe. Jednak w przypadku niewymagających osób ten rodzaj kuchenki sprawdzi się doskonale.
Kuchenka gazowo-elektryczna
Jeśli mowa o pieczeniu to zdecydowanie lepiej w tej kwestii sprawdzi się piekarnik elektryczny. Jeśli zatem chcecie połączyć oszczędne gotowanie z perfekcyjnym pieczeniem, wybierzcie opcję kombinowaną – kuchenkę gazowo-elektryczną. Pieczenie to czynność znacznie rzadsza, aniżeli gotowanie, także rachunki za prąd nie powinny nas zrujnować. Poza tym kuchenka działa identycznie jak gazowa. Natomiast cena takiego sprzętu jest nieco wyższa, ze względu na funkcje piekarnika.
Kuchenka elektryczna
Zwolennicy kuchenek elektrycznych to coraz większa grupa. Ten rodzaj sprzętu skutecznie wypiera kuchenki gazowe. Wynika to głównie z tego, że deweloperzy budujący osiedla unikają ich podłączania do gazu. Znacznie łatwiejszą opcją jest podłączenie do prądu. Kuchenka elektryczna zużywa najwięcej prądu, co znacznie podwyższa rachunki za energię. Starsze typy takich kuchenek długo się nagrzewają i tak samo długo stygną, co, w pędzącym świecie, może działać na ich niekorzyść. Jeśli chcemy tego uniknąć, zmuszeni będziemy do zakupu droższej kuchenki z ceramicznymi płytami. Urządzenia tego typu znacznie łatwiej, niż gazowe, utrzymać w czystości. Wystarczy ich przetarcie zwilżoną ściereczką.
Kuchenki indukcyjne
Najnowocześniejszy rodzaj kuchenek. Należą one do najbardziej wydajnego energetycznie sprzętu. Wykorzystywane jest w nich aż 95% energii, w porównaniu, kuchenki elektryczne tracą jej aż 40%. Takie kuchenki nagrzewają się w okamgnieniu, w około kilka sekund. Jednak do gotowania na nich potrzebne są specjalne garnki, które nie należą do najtańszych. Są jednak doskonałej jakości i nie zniszczą się tak szybko, jak te używane na kuchence gazowej. Płyty indukcyjne są bezpieczne. Zaopatrzono je w czujniki, które uruchamiają się dopiero wtedy, gdy na polu grzejnym położymy garnek. Podczas gotowania na płycie indukcyjnej nie wytwarzamy tłustego, nieestetycznego osadu, który potem trzeba usuwać ze ścian, szafek i okapów. Szklaną taflę kuchenki indukcyjnej łatwo utrzymać w czystości. Szkło indukcyjne nie nagrzewa się, więc tym samym nie jesteśmy narażeni na oparzenia. Pamiętać należy, że kuchenka indukcyjna wymaga podłączenia do prądu. Należy liczyć się również z tym, że w momencie awarii nie będziemy mogli zagrzać sobie nawet wody na herbatę. Jeśli jesteście fanami chińskiej kuchni, pamiętajcie, że na kuchence indukcyjnej nie można gotować w worku. Piekarnik takiej kuchenki jest elektryczny. Ceny kuchenek indukcyjnych są rozmaite, z roku na rok spadają. Producenci wychodzą nam naprzeciw, gdyż jeszcze kilka lat temu, kiedy gotowanie indukcyjne było nowością zarówno kuchenki, jak i garnki do tego przeznaczone osiągały zawrotne ceny.
Wybór kuchenki wolnostojącej nie jest prosty. Pomyśl o tym, co się dla ciebie liczy – koszt, funkcjonalność, bezpieczeństwo? Na szczęście wszystkie rodzaje wyżej wymienionych kuchenek dostępne są w opcji wolnostojącej, co sprawia, że nie będziesz musiał zmieniać projektu kuchni, dlatego że wymarzona kuchenka indukcyjna czy piekarnik z funkcją grilla muszą zostać zabudowane. Jeśli zatem podejmiesz decyzję, która kuchenka stanie w twojej kuchennej przestrzeni, zwróć uwagę na jej funkcjonalność. Ostateczny wybór na pewno pozwoli trafić do serca ukochanej osoby – przez żołądek właśnie... | Wybieramy kuchenkę wolnostojącą |
Firma Acer to znany producent sprzętu komputerowego. Czy ich nowa hybryda - Aspire Switch 10 jest warta uwagi? Sprawdźmy! Zapraszamy do obejrzenia video:
box:video | Acer Aspire Switch 10 - videotest |
W mediach można znaleźć wiele informacji na temat biegania. Staje się ono bardzo popularne i sporo osób decyduje się na ten rodzaj aktywności fizycznej. Organizowanych jest też mnóstwo zawodów biegowych w całym kraju, przez co o tym sporcie jest coraz głośniej. Wiadomo, że ruch to zdrowie, lepsze samopoczucie i dobra kondycja fizyczna oraz zgubienie zbędnych kilogramów. Zalet jest wiele i powodów rozpoczęcia biegania również. Najważniejsze jednak, aby w tym wytrwać. Nie pozwól sobie na słomiany zapał
Tak jak łatwo przychodzi decyzja o rozpoczęciu aktywności fizycznej, tak też błyskawicznie zapał może zniknąć. Czasami następuje zniechęcenie ze względu np. na zbyt szybkie męczenie się. Warto wtedy pomyśleć, czy dobrze się do tego zabraliśmy. Może do biegu należy dołączyć marsz? Po pewnym czasie kondycja się poprawi, a z nią wróci wiara i dobra samoocena. Nie warto od razu zakładać, że nie dasz rady albo jesteś w zbyt zaawansowanym wieku, by zacząć biegać.
Wielu biegaczy powtarza jak mantrę, że wszystko tkwi w głowie. Jeśli nie pozwolisz sobie na załamanie, to przetrwasz pierwsze napady zniechęcenia. W późniejszym okresie nastąpi nawet głód bycia zmęczonym po wysiłku fizycznym. Będziesz na to czekać i dopiero jak nadejdzie, odczujesz satysfakcję, że się nie poddałeś.
Nie pozwól sobie wmówić, że niesprzyjająca aura to dobry powód, by zostać w domu. Jesienią wystarczy zaopatrzyć się w wiatrówkę i deszcz ci nie będzie straszny. Zimą kup opaski odblaskowe i również możesz wyjść na trening. Wystarczy tylko chcieć.
Samodyscyplina
Czas na bieganie należy wpleść do dziennego grafiku. Można wyznaczyć stałą godzinę treningu, co pozwoli dostosować go do rozkładu innych zajęć i stanie się czymś naturalnym. Będzie to jedno z wielu zainteresowań, na które poświęcasz wolny czas. W pewnym momencie wyjście na bieganie będzie czymś tak normalnym w twoim życiu, że trudno będzie się bez tego obejść.
Czasami już po pierwszym tygodniu czy dwóch zaczniesz zauważać, że możesz zwiększyć tempo, wydłużyć dystans, nie męcząc się przy tym za bardzo. Na początku zniechęcałeś się brakiem postępów, ale cierpliwość i systematyczność dały świetne rezultaty. Już teraz wiesz, że możesz więcej.
Po biegu koniecznie się rozciągaj. Bóle mięśni, które niewątpliwie się pojawią, też mogą skutecznie zniechęcić cię do trenowania. Jeśli pogoda nie sprzyja, zrób to po przyjściu do domu. Możesz poświęcić 10 do 15 minut, a twoje stawy i mięśnie będą później lepiej pracowały. Jeśli zapomnisz o regeneracji, to prosisz się o kłopoty i przyszłe kontuzje.
Baw się bieganiem
Na początku wymyślaj sobie tzw. zabawy biegowe. Będą to krótkie stu- lub dwustumetrowe szybkie sprinty na 65% możliwości, które urozmaicą trening. Niech to przynosi ci radość. Jednostajny bieg może ci się wydać czymś nudnym, więc od razu wplataj elementy zabawowe.
Nie biegaj sam, jeśli masz taką możliwość. Umów się ze znajomymi albo dołącz do jakiejś grupy biegaczy. Razem będzie weselej, a jeśli pojawi się zmęczenie, to wśród innych łatwiej będzie je znieść. Czyjś uśmiech i słowa wsparcia mogą zdziałać cuda.
Kup sobie jakiś gadżet związany z bieganiem. Jeśli zbliża się jesień, niech to będą rękawiczki termoaktywne, latem – koszulka bez rękawów, a zimą – czapka. Nowy zakup powinien być jak prezent za podjęty trud i dobrze wykonane zadanie biegowe. Jeszcze bardziej zmotywuje cię do wysiłku.
Wymyśl sobie rywala, z którym się ścigasz. Wyobraź sobie, że bierzesz udział w maratonie na olimpiadzie, a twoje zmagania obserwują zgromadzeni wokół trasy widzowie. Takie myśli uskrzydlają i dodają energii. Pamiętaj, że cena wysiłku i trudu jest znacznie mniejsza niż gorycz porażki i świadomość tego, że zwyciężyło lenistwo. Przecież jesteś zwycięzcą! | Jak zacząć biegać, by się do tego nie zrazić? |
Kobieta w Afganistanie jest głupia z urodzenia. Nie ma też sama w sobie żadnej wartości, w końcu to męski potomek jest inwestycją w przyszłość, jedynym zabezpieczeniem emerytalnym. Tutaj nawet wymyślony syn jest lepszy niż żaden, czego dowodem jest istnienie bacza pusz – dziewczynek wychowywanych tak, jakby były chłopcami. Wymyślony syn
Podczas gdy narodziny chłopca są w Afganistanie powodem do radości, córkę najczęściej wita na świecie przygnębiona mina matki. Jeśli dziewczynka stanowi duże zagrożenie dla reputacji albo sytuacji finansowej rodziny, zdarza się, że podejmowana jest decyzja o zrobieniu z niej, oczywiście tymczasowo, chłopca. Jenny Nordberg, która pyta o powody istnienia bacza pusz, od jednej ze swoich rozmówczyń słyszy: „Będąc kobietą w takim kraju jak Afganistan, dlaczego nie miałabyś chcieć przejść »na drugą stronę«?”.„Chłopczyce z Kabulu” to refleksje na temat społecznych oraz psychologicznych przyczyn, a także konsekwencji występowania zjawiska bacza pusz. To także stawiane między zdaniami pytanie o to, czy głębokie przemiany kulturowe nie zaczynają się tak naprawdę oddolnie, małymi krokami, bez rewolucyjnego szumu.
Cichy bunt
„Chłopczyce z Kabulu” to nie tylko próba poznania i przybliżenia czytelnikowi zjawiska bacza pusz, o którym nie mówi się oficjalnie. Temat ten stał się punktem wyjścia do analizy sytuacji kobiet w Afganistanie. Jenny Nordberg mówi o tym, jak są one traktowane przez mężczyzn, co same myślą o swojej roli w społeczeństwie, ale też w jaki sposób Zachód próbuje im „pomóc”, choć może właściwiej byłoby powiedzieć – „dostosować” ich życie do wzorców wypracowanych w swojej kulturze. Przede wszystkim jednak w książce mowa jest o działaniach oddolnych, przeciwstawianiu się systemowi, ale niejako w jego granicach, z poszanowaniem panujących zasad. Rodziny, w których żyją bacza pusz, nie są przecież wywrotowcami. Nie mówią głośno o tym, że kobiety powinny mieć takie prawa jak mężczyźni, ale stwarzają tym pierwszym możliwość znalezienia się na chwilę w roli drugich i poczucia, co właściwie znaczy wolność, o której Afganki mogą tylko marzyć. Książka jest wartościowa nie tylko z tego względu, że opisuje zjawisko, o którym nie mówi się głośno, stanowi więc jedno z niewielu źródeł informacji na jego temat. Przede wszystkim jednak interesujące jest podejście autorki do tematu. Nie tylko rozmawia ona z bacza pusz i ich rodzinami, ale także stara się umieścić to zjawisko w kontekście kulturowym oraz zbadać jego psychologiczne konsekwencje dla samych bacza pusz i całego społeczeństwa. Jest to książka ciekawa i przede wszystkim kompletna.Książka dostępna jest także w formie e-booka w formatach EPUB i MOBI za ok. 29 zł.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | „Chłopczyce z Kabulu. Za kulisami buntu obyczajowego w Afganistanie” Jenny Nordberg – recenzja |
Myszka Mickey, ikona popkultury i jedna z najbardziej znanych postaci z animacji Walta Disneya, niedługo skończy 100 lat. Mickey debiutował w 1928 roku, podobnie jak jego narzeczona Minnie. Od tamtego czasu niezmiennie trafiają do serc młodszych i starszych miłośników kreskówek. Z jakich zabawek i akcesoriów ucieszy się fan disney'owskich myszek? Zabawki dla niemowląt i dla dziewczynek
Urocze myszki mogą towarzyszyć dziecku w codziennym rozwoju poprzez zabawę. Domowe rozrywki wpływają na dziecięcą wyobraźnię, zdolność logicznego myślenia i wiele innych umiejętności, a zabawy razem z rodzeństwem i rodzicami są wspaniałym sposobem na pielęgnowanie więzi rodzinnych. Mickey i Minnie uśmiechają się z zabawek i do dziewczynek, i do chłopców, a nawet do niemowląt. Zmysły maluszka pobudzać może karuzela zawieszona nad łóżeczkiem, a kiedy smyk trochę podrośnie, może wiele czasu spędzać zaabsorbowany matą edukacyjną. Jeśli szukasz pomysłu na drobny upominek dla znajomego niemowlaka, przyjrzyj się grzechotkom i gryzakom albo pozytywkom. Chcąc sprawić radość córce, które uwielbia bawić się lalkami, możesz liczyć na ogromny wybór zabawek. Pociecha na pewno wpadnie w zachwyt nad lalką przypominającą Minnie, którą będzie mogła zabierać na spacer w bajkowym wózku dla lalek albo dbać o nią z pomocą disney'owskich akcesoriów dla lalek. Dla miłośniczki gotowania idealna okaże się za to zabawkowa kuchnia.
Zabawa w domu
Kiedy pogoda nie dopisuje albo dziecko ma po prostu ochotę pobyć trochę we własnym pokoju, ważna jest dla niego twórcza rozrywka. Młodsze pociechy skorzystają na zabawie maskotkami w typie uczniaczków, komputerkami edukacyjnymiz wieloma funkcjami albo pluszkami, które mogą potraktować jako lalki. Kiedy brzdąc spędza czas z rodzicami, rodzeństwem czy zaprzyjaźnionymi rówieśnikami, warto aby sięgnął po puzzle albo jedną z gier z disney'owskimi myszkami. Kilkulatek może też zwrócić uwagę na klasyczną planszówkę, grę w karty albo grę pamięciową. Z kolei twórcze rączki chętnie zajmą się nie tylko ciastoliną, ale także zestawami do prac ręcznych, torebką do malowania czy kompletem do tworzenia biżuterii.
Rozrywka na świeżym powietrzu
Nigdzie niespożyta energia dziecka nie znajdzie tak dobrego ujścia, jak właśnie na świeżym powietrzu. Radosnym zabawom nie będzie końca, kiedy Mickey i Minnie będą towarzyszyć maluchowi na placu zabaw albo podczas zwariowanej jazdy na rowerze. Jeśli dla swojej pociechy szukasz sprzętu sportowego, który zachęci ją do aktywności, zwróć uwagę na rolki i wrotki z Minnie albo na tradycyjne rowerki. Dziecko uwielbiające aktywną rozrywkę będzie miało wielką frajdę z jazdy na hulajnodze z Minnie albo z Mickey’m, a najmłodsi będą chętnie i systematycznie ćwiczyć motorykę dużą, korzystając z jeździka z Minnie czy Mickey’m albo z rowerka z trzema kółkami.
Dziecięce królestwo
Prawdziwy miłośnik disney'owskich myszek marzy o własnym królestwie przepełnionym ukochanymi postaciami z bajek. Chcąc spełnić sny swojej pociechy, możesz wprowadzić do dziecięcego pokoju drobiazgi z wizerunkami Minnie i Mickey’go, albo zdecydować się na aranżacyjną rewolucję. Zacznij od zakupu kapci – w końcu to chyba one najbardziej kojarzą się smykowi z ciepłem domowego ogniska. Szukając dekoracyjnych akcentów, wybieraj spośród naklejek ściennych, lampek nocnych, dywaników czy firanek. Przemyśl też zakup pojemnika na zabawki, zegara czy chociażby obrazka. Gdy jednak nie jest ci straszny remont, możesz stworzyć wymarzone wnętrze, zaskakując swoje dziecko zakupem fototapety, zestawu mebli albo łóżka w komplecie z pościelą, poduszką i kocykiem.
Dla każdego coś miłego. W bogatej ofercie zabawek i akcesoriów z Mickey'm i Minnie odkryjesz mnóstwo pięknych drobiazgów i dla dziewczynki, i dla chłopca niemalże w każdym wieku. Twoja pociecha jest aktywną duszą towarzystwa, a może typem melancholijnego artysty? W ofercie Allegro znajdziesz gadżet doskonały właśnie dla niej. | Myszki Mickey i Minnie – przegląd zabawek i akcesoriów |
Gry planszowe często stają się kultowe, kiedy nie ma planowanego dodruku, a cały nakład w sklepach się wyczerpie. Tak jest z grą autorstwa Régisa Bonnessée, czyli „Pory Roku”. Można kupić jedynie dodatki. Dziś przyjrzymy się drugiemu rozszerzeniu „Pór Roku”, czyli „Ścieżce Przeznaczenia”. Zawartość pudełka
W stosunkowo niewielkim pudełku do dyspozycji graczy zostają oddane: 42 karty Mocy, 1 kość Przeznaczenia, 6 żetonów zdolności specjalnych, 20 znaczników punktów Przeznaczenia, 10 kart Repliki, 10 kart Czarów, 2 znaczniki Uwięzienia, 2 znaczniki Zamknięcia. Dodatek przewidziany jest dla od 2 do 4 graczy, a rozgrywka powinna zająć około 60 minut. Za polskie wydanie odpowiada gdański Rebel.
Do wyboru, do koloru
„Ścieżka Przeznaczenia”, podobnie jak pierwszy dodatek do „Pór Roku”, czyli „Zaczarowane Królestwo”, zawiera w sobie szereg mniejszych rozszerzeń, które można dowolnie łączyć – zarówno z samą wersją podstawową, jak i z pierwszym dodatkiem. Gracze mogą zatem wybrać, jakie rozszerzenie będzie dla nich najciekawsze, i z niego skorzystać. A do dyspozycji mają:
– Nowe karty Mocy, które urozmaicają i odświeżają rozgrywkę.
– Nowe karty Czarów, które mają za zadanie wpływać na zasady w grze. Gracze losują przed rozpoczęciem gry jedną z nich i zgodnie z opisem dostosowują przebieg rozgrywki. Dwie z nich, czyli Boskie Fatum i Siła Przeznaczenia, wprowadzają do gry możliwość korzystania z kostki Przeznaczenia. Uczestnicy w swojej turze będą mieć od tej pory wybór, czy skorzystają z danej kości pory roku, czy wymienią ją na kość Przeznaczenia. Na jej ściankach, zamiast żetonów Mocy, które można pozyskać, pojawiają się obrazki księżyca – symbolizujące żetony Przeznaczenia. Na koniec gry osoba, która zdobędzie ich najwięcej, otrzyma dodatkowe 20 punktów prestiżu. Pojawia się zatem dylemat – jaką strategię w takim przypadku obrać?
– Nowe żetony zdolności specjalnych, które działają analogicznie do tych z pierwszego dodatku. Każdy gracz dostaje zatem możliwość jednokrotnego bonusu, który po wykorzystaniu przyniesie na koniec gry dodatnie bądź ujemne punkty.
„Ścieżka Przeznaczenia” nie jest zatem dodatkiem diametralnie zmieniającym rozgrywkę. Podobnie jak „Zaczarowane Królestwo” ma ją urozmaicić, jednocześnie nie wywołując rewolucji. Dodatkowo gracze mogą sami decydować, z których nowych elementów będą korzystać. Dzięki temu, wprowadzając zmiany etapami, będą mogli jeszcze dłużej cieszyć się efektem świeżości nowego dodatku. Jednym słowem – jeśli komuś spodobały się „Pory Roku”, powinien zaopatrzyć się zarówno w „Zaczarowane Królestwo”, jak i „Ścieżkę Przeznaczenia”. Obecnie dodatek dostępny jest na Allegro za około 60 złotych. | „Pory Roku: Ścieżka Przeznaczenia” – recenzja gry |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.