source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Jeżeli dużo czasu spędzasz za kółkiem, to wiesz, jak drobne rzeczy mogą pogorszyć lub poprawić komfort podróży. Producenci akcesoriów dla kierowców prześcigają się w pomysłach na gadżety, które ułatwią długie godziny za kółkiem. Spróbujmy sporządzić listę przedmiotów, które powinny znaleźć się na wyposażeniu każdego kierowcy. Nawigacja. Mimo wielu historii o dziwnych drogach i skrótach, które potrafi podpowiedzieć nawigacja satelitarna, każdy kierowca zapewne zdążył poznać jej zalety. GPS zwalnia nas z pilnowania drogi, pozwala wybrać optymalną trasę do celu i sprawia, że mapę mamy zawsze pod ręką. Decydując się na nawigację, warto wybrać nieco droższy i bardziej zaawansowany model znanego producenta. Powolne działanie, mało intuicyjne menu czy nieprecyzyjne reakcje na dotyk naprawdę potrafią znacząco uprzykrzyć korzystanie z nawigacji. Wybór droższego modelu daje gwarancję, że nasz GPS będzie pozbawiony tych wad. Kubek termiczny. Nie ma to jak ciepła kawa czy herbata w trasie. Obecnie na większości sieciowych stacji benzynowych możemy uraczyć się pobudzającym napojem w papierowym kubku. Znacznie lepiej jednak mieć własny, solidny kubek termiczny. Po pierwsze – napój pozostanie ciepły nawet przez kilka godzin, po drugie – jego zawartość jest lepiej zabezpieczona przed rozlaniem niż w przypadku plastikowego wieczka kubków papierowych. Kubek termiczny szybko stanie się naszym najlepszym przyjacielem w długich trasach. Uchwyt na smartfona. Mimo że producenci samochodów coraz częściej projektują wnętrze tak, aby było w nich miejsce na smartfona, to nadal ciężko odpowiednio go unieruchomić. Tutaj z pomocą przychodzi cała gama rozmaitych uchwytów na telefon czy tablet, która pozwoli nie tylko na jego pewne umocowanie, ale sprawi, że telefon będzie zawsze pod ręką. Multitool. W samochodzie zawsze warto wozić kilka podstawowych narzędzi, które pomogą w awaryjnych sytuacjach. Najlepszym rozwiązaniem jest podręczny multitool, czyli taki bardziej uniwersalny scyzoryk. Zazwyczaj ma niewielkie kombinerki i kilka innych ostrzy, które mogą okazać się nieocenione w podróży. Taki scyzoryk warto trzymać w schowku. Latarka LED. Diody LED w samochodzie nie muszą służyć jedynie oświetlaniu drogi, ale znakomicie sprawdzą się w podręcznej latarce. Latarki LED-owe świecą dużo jaśniej niż tradycyjne, ponadto zużywają mniej energii. W zależności od modelu zastosowano w nich rozmaite rozwiązania, które pozwalają montować je w różnych miejscach na samochodzie. To kolejny niezbędny przedmiot, który warto mieć w schowku. Kable rozruchowe. Jeżeli mamy starszy samochód, jeszcze sprzed ery systemów start-stop i aut hybrydowych, to z pewnością warto, aby w naszym bagażniku znalazły się kable rozruchowe. Akumulator to newralgiczny element. Szczególnie w zimie potrafi odmówić współpracy. Rozładowany akumulator nie będzie jednak większym problemem, jeżeli pod ręką będziemy mieć kable. Ładowarka USB. Obecnie w coraz większej mierze jesteśmy uzależnieni od urządzeń przenośnych, a to wiąże się z koniecznością ich ładowania. Współczesne samochody coraz częściej wyposażone są w złącze USB, jednak to czasami za mało. Jeżeli chcemy posłuchać muzyki z pendrive’a i podładować telefon, nawigację lub tablet, będziemy potrzebować więcej gniazd USB. Tutaj z pomocą przychodzą ładowarki samochodowe, które są wyposażone w tradycyjne wejście „zapalniczkowe” oraz dwa wyjścia USB. Problem rozwiązany. Pendrive. Obecnie w coraz większej liczbie samochodów, nawet w wyposażeniu seryjnym, dostępne jest złącze USB. Dlatego jednym z niezbędnych dla kierowcy akcesoriów będzie pendrive. Możemy nagrać na nim kilka audiobooków oraz kolekcję naszej ulubionej muzyki. Mogą okazać się jedynym ratunkiem przed nurzącą ciszą w samochodzie. Taśma uniwersalna. Podobno dzięki uniwersalnej taśmie, zwanej duck tape, zbudowano świat. Srebrna, wzmacniana taśma pomoże rozwiązać wiele problemów, które mogą spotkać nas za kierownicą. Z pewnością powinna znaleźć się również w twoim samochodzie. Zapasowe bezpieczniki. Co prawda bezpieczniki nie do końca możemy zaliczyć do akcesoriów, jednak z pewnością powinny należeć do obowiązkowego wyposażenia samochodu. Zapasowy komplet bezpieczników nie będzie dużym wydatkiem, a może zapobiec przykrym skutkom w przypadku przepalenia jednego z nich. Warto zaznaczyć, że gniazdo zapalniczki daje możliwość podpięcia rozmaitych urządzeń na 12 V, a ich oferta jest niezwykle szeroka. W samochodzie możemy korzystać z czajnika, suszarki, lodówki czy odkurzacza. Jeżeli więc w podróży potrzebujemy jakiegoś specjalnego sprzętu, to z pewnością go znajdziemy.
TOP 10 akcesoriów, które musi mieć każdy kierowca
Najnowsza książka znanego dziennikarza to kolejna porcja fascynujących opowieści o naszym wielkim – w każdym tego słowa znaczeniu – sąsiedzie. Rosja przedziwnym krajem jest – to żadne odkrycie. Pomimo zawiłej historii, jaka łączy Rosjan z naszym krajem, warto sięgnąć po nową książkę Wacława Radziwinowicza i dowiedzieć się o naszym sąsiedzie zza wschodniej granicy czegoś więcej. Radziwinowicz, wieloletni wysłannik „Gazety Wyborczej” w Moskwie, niedawno został z Rosji wprawdzie wydalony, ale najwyraźniej – i na szczęście – nie stracił serca do kraju Puszkina. W kilka lat po premierze „Gogola w czasach Google’a” swoją premierę ma jego kolejna książka, a my znów możemy zagłębić się w niezwykle absurdalnym świecie made in Russia. Opowieści straszno-śmieszne „Crème de la Kreml” to zbiór ponad 170 reportaży i felietonów o Rosji. Radziwinowicz zupełnie nie ogranicza się, gdy mowa o doborze tematów. Znajdziemy tu więc historie dotyczące współczesnych Rosjan, ale również opowieści z czasów Związku Radzieckiego i carskich. Autor sięga po tematy błahe, jak tłumaczenie, dlaczego w Rosji – w przeciwieństwie do innych europejskich krajów – nigdy nie palono na stosie kotów, a sygnalizacja świetlna ma tam odwrotne zastosowanie – na zielonym samochody stają, a na czerwonym ruszają. Są tu felietony o niecodziennych zwyczajach zwykłych Rosjan i ich przywiązaniu do religii (wiedzieliście, że prawosławni kapłani tylko tam święcą… wodę w wodociągach?!), ale i dużo mocniejsze teksty, jak choćby ten o znaczeniu słowa „przebiśnieg” (nie ma nic wspólnego z kwiatkiem). Oczywiście, w „Crème de la Kreml” znajdziemy też mnóstwo dużo poważniejszych kwestii, o których wiele już słyszeliśmy z polskich mediów. Wacław Radziwinowicz przedstawia mrożące krew w żyłach historie z zimnej wojny czy stara się tłumaczyć zapalczywość rosyjskich polityków w walce o władzę. Dziennikarz pisze również o spektakularnych karierach wielu oligarchów, którzy na własnej skórze przekonali się, że w Rosji jak nigdzie indziej aktualne jest powiedzenie, że „łaska pańska na pstrym koniu jeździ”. „Crème” czyta się z mieszanymi odczuciami, bo autor na zmianę żongluje naszymi emocjami, raz przytacza opowieść o jakiejś zabawnej i niepoważnej sytuacji, by za chwilę zwalić nas z nóg przerażającym felietonem o brutalności rosyjskiej władzy i niewyjaśnionych zbrodniach popełnionych przez reżim. Ale taka chyba właśnie jest rosyjska rzeczywistość, pełna sprzeczności i zaskoczeń. Lektura „Crème de la Kreml” z pewnością nie przypadłaby do gustu rosyjskim rządzącym, bo Radziwinowicz przedstawia w książce obraz kraju bardzo daleki od tego, który próbują wypuszczać w świat propagandowe media władzy. Czy znajdziemy tu jednak coś, poza licznymi ciekawostkami, o czym moglibyśmy nie mieć pojęcia wcześniej? Nie sądzę. „Crème” jest więc dobrą lekturą dla tych czytelników, którzy chcą dopiero zacząć swoją przygodę z Rosją. Dzięki zastosowaniu przez autora krótszych, zamkniętych form możemy delektować się tą pozycją po kawałku, na spokojnie i bez pośpiechu. Wszak śmietanka jest bardzo kaloryczna! Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej za ok. 28 zł. Źródło okładki: www.wydawnictwoagora.pl
„Crème de la Kreml” Wacław Radziwinowicz – recenzja
Częstym problemem młodych rodziców jest urządzenie małego mieszkania tak, by wydzielić w nim osobną przestrzeń dla dziecka. Wygospodarowanie takiego miejsca wydaje się niekiedy niemożliwe, jednak nie należy się poddawać. Nawet najmniejszy własny kącik sprawi, że maluch poczuje się ważny i doceniony. Czego użyć i jak dostosować przestrzeń dla dziecka, by była ładna, prosta i funkcjonalna? Własny kąt Posiadanie własnej przestrzeni jest niezmiernie istotne dla prawidłowego rozwoju malucha. Zapewnia ona dziecku poczucie bezpieczeństwa i przynależności oraz stawia go na równi z innymi domownikami. Dbanie o własny kąt uczy odpowiedzialności i samodzielnego utrzymywania porządku. Nawet przy bardzo ograniczonym metrażu możliwe jest wytyczenie niewielkiego miejsca dla dziecka. Jest to ważne również z praktycznego punktu widzenia – rozkładając dziecięce zabawki i akcesoria w jednym, wyznaczonym miejscu, unikniemy ich rozprzestrzeniania się po całym mieszkaniu. Wytyczenie miejsca Na kącik zabaw najlepiej wybrać jeden z rogów pokoju, z dala od głównego ciągu komunikacyjnego i kuchni, która ze względu na nagromadzenie ostrych i gorących rzeczy nie jest najlepszym miejscem do dziecięcej zabawy. Wybraną przestrzeń warto optycznie oddzielić od reszty pokoju za pomocą miękkiej piankowej maty lub dywanu dziecięcego, którego kształt i kolorystykę możemy dopasować do wystroju pomieszczenia lub wybrać model z ulubionym bajkowym bohaterem naszej pociechy. Umeblowanie Wybierając mebelki, musimy się kierować ich funkcjonalnością i pojemnością. Na rynku znajdziemy wiele elementów wyposażenia, które uczynią dziecięcy kącik praktycznym i jednocześnie przyjaznym dla malucha. Warto zwrócić uwagę na: Miejsce do przechowywania zabawek – dla starszego dziecka dobrym rozwiązaniem będą nisko umieszczone półki lub niewielka szafka, w której może schować swoje skarby. Dla młodszego idealnie sprawdzą się pojemne organizery na zabawki. Stolik i krzesełko – ważne szczególnie dla przedszkolaka, aby mógł spokojnie rysować, malować czy układać puzzle. Kolorowe poduszki lub malutkie pufy – rozłożone na podłodze uczynią kącik miłym i przytulnym, dziecko będzie mogło na nich usiąść podczas oglądania bajki, wykorzystać je do zabawy lub położyć się na nich na drzemkę. Mały dziecięcy namiot – umieszczony w kąciku spełni kilka funkcji jednocześnie. Będzie wymarzoną kryjówką i miejscem zabawy, azylem, który pozwoli na odpoczynek po szaleństwach, spokojne obejrzenie książeczek i drzemkę. Dekoracje Mając ograniczone miejsce na wyposażenie kącika, warto zdecydować się na elementy dekoracyjne, które dostosują go do zainteresowań i sympatii malucha oraz uczynią przytulnym i wyjątkowym. Do wyboru mamy: Naklejki ścienne – dostępne w niezliczonych kształtach, wzorach i kolorach: bohaterowie bajek, zwierzątka i wzory artystyczne. Starszym dzieciom na pewno spodobają się te świecące w ciemności. Małe księżniczki zachwycą kucyki, zamki i gwiazdki obsypane kolorowym brokatem. Baldachimy – wprowadzają odrobinę magii do dziecięcego zakątka, mogą przemienić go w rycerski zamek, indiańskie tipi, dżunglę i komnatę księżniczki. Niektóre z nich mogą pełnić również funkcję moskitiery lub namiotu. Lampki i projektory – oświetlą i wyeksponują dziecięcą przestrzeń. Umieszczone na ścianie, przymocowane do półki lub ustawione na ziemi będą nie tylko ciekawą ozdobą, ale także źródłem światła, dzięki któremu wzrok dziecka nie zmęczy się podczas zabawy. Pompony i girlandy – będą inspirującym dopełnieniem dekoracji kącika. Tiulowe pompony spodobają się przede wszystkim małym modnisiom. Trójkątne chorągiewki mogą natomiast być metą samochodowego wyścigu, zębami dinozaura czy zdobytymi podczas wypraw totemami. Urządzanie dziecięcej przestrzeni może być wielką przyjemnością dla całej rodziny. Wspólne wybieranie mebelków, bajkowych dekoracji i kolorowych światełek uczy dziecko podejmowania decyzji. W takich sytuacjach maluch czuje, że ma wpływ na kształtowanie otaczającego go świata, a tym samym łatwiej mu zrozumieć, że musi o niego dbać – zaczynając właśnie od swojego kącika.
Jak urządzić kącik zabaw w kawalerce?
Zawsze na początku dobór odpowiednich strun jest trudny, dostępnych jest przecież tyle rozmaitych „drutów”. Pytanie nasuwa się jedno – jakie będą dla mnie najlepsze? Aktualnie na rynku możemy decydować między wieloma firmami, rodzajami i grubościami strun. Jak odpowiednio je wybrać, a następnie wymienić? Firmy, które aktualnie przodują na rynku strun gitarowych to przede wszystkim: Ernie Ball, D’Addario, Dunlop, Rotosound, GHS, DR, Elixir. Każda z nich posiada tańsze i droższe modele, w których wykorzystane są rozmaite technologie, mające zwykle na celu przedłużyć żywotność struny, bądź wpłynąć na brzmienie, faworyzując którąś z częstotliwości. W wypadku gitar akustycznych wyróżniamy dwa podstawowe rodzaje strun. Pierwszym z nich są struny z owijką z brązu 80/20 (80/20 to wyrażona w ułamku zawartość miedzi i cynku w stopie). Jest to pierwszy rodzaj strun do gitary, który powstał w latach 30. Brzmieniowo charakterystyczna dla tego rodzaju jest duża ilość niskich i wysokich częstotliwości z wycofanym środkiem. Czyni je to idealnym wyborem, jeżeli chcemy dodatkowo rozjaśnić brzmienie naszej gitary. Często struny 80/20 stosuje się w ciemniej brzmiących gitarach typu dreadnought. Jednak główną wadą tego rodzaju strun jest ich żywotność. Zawartość cynku znacznie opóźnia ich korodowanie, jednak niezależnie od tego, starzeją się szybciej niż te fosfor-brązowe. By przeciwstawić się tak szybkiemu zużywaniu, w 1974 powstały struny z zawartością fosforu, który skutecznie przedłużył ich żywotność. Brzmieniowo struny fosfor-brązowe są zupełnie inne – ciemniejsze, brzmią zdecydowanie pełniej, co sprawia, że są znakomitym sposobem na ocieplenie brzmienia naszej gitary. Dostępne są również struny powlekane – charakteryzują się one przede wszystkim dłuższą żywotnością. Tego typu rozwiązaniem od lat posługuje się firma Elixir oraz Cleartone. Jaka grubość będzie najodpowiedniejsza? Przy doborze strun głównym czynnikiem, na który należy zwrócić uwagę, jest ich grubość. Bardzo ważne jest napięcie strun, na które wpływ mają przede wszystkim menzura (skala) instrumentu oraz to, w jaki sposób stroimy naszą gitarę. Podstawowym setem strun do stroju standardowego menzury 25,5” są struny w rozmiarach 12–54 lub trochę cieńsze 11–52. Pozwolą one na wygodne operowanie instrumentem bez zbędnie dużego napięcia na strunach. Dostępne są również miększe sety, np. 10–49, proponowane osobom początkującym, dla których set 11–52 w standardowym stroju w dalszym ciągu jest za twardy. Do strojów otwartych, takich jak np. open G, świetnie sprawdzą się trochę grubsze komplety. Tutaj swoje zastosowanie znajdzie set 13–56. Podobnie w wypadku stroju standard D – wcześniej wymieniony grubszy komplet będzie perfekcyjną alternatywą. W przypadku gitary dwunastostrunowej nie będziemy mieć już takiego wyboru, dlatego warto pozostać przy standardowym rozmiarze. Jak poprawnie założyć struny? Proces zakładania strun w gitarze akustycznej różni się od tego, który znamy z gitary klasycznej czy elektrycznej. Tutaj najważniejsze jest, by pewnie zamocować końcówkę struny z kulką w otworze, który następnie blokujemy kołkiem. Jest to dość delikatny element, więc musimy zachować szczególną ostrożność przy zdejmowaniu starych strun. Struna na początku przy jej naciąganiu prawdopodobnie wypchnie kołek, dlatego trzeba go przytrzymywać do momentu, aż struna na dobre nie zakotwiczy się w otworze. Musimy też zwrócić uwagę na to, by założyć odpowiednią strunę w odpowiednim miejscu – niektóre z firm oznaczają kulki na zakończeniu struny kolorami, umieszczając z tyłu opakowania legendę. Kolejnym krokiem jest zaczepienie struny na kluczu. Ilość wykonanych na nim zwojów nie powinna być większa niż 4–5. Przełożoną strunę (oczywiście powinniśmy zostawić trochę „zapasu” żeby zwoje ułożyły się na kluczu) naciągamy kluczem, np. za pomocą korbki do nawijania strun, lub dłonią. Pierwszy zwój powinien iść ponad otworem w kluczu, kolejne – pod nim. Po nawinięciu struny, stroimy ją do pożądanego dźwięku, a następnie delikatnie podciągamy w celu rozciągnięcia i odpowiedniego ułożenia struny. Proces powtarzamy dla każdej ze strun. W wypadku, kiedy w naszej gitarze zamontowane mamy klucze blokowane, strunę należy przeciągnąć przez klucz, napinając ją i blokując od razu. Na takim kluczu nie może być zwojów – spowodują one jego niepoprawne działanie. Jednak tego typu konstrukcje rzadko występują w gitarach akustycznych. Warto też sprawdzić różne poradniki wideo, by zobaczyć, jak ten proces powinien wyglądać.
Jak dobrać i wymienić struny w gitarze akustycznej?
Jak najlepiej okazać miłość? Agnieszka Maciąg przekonuje, że powiedzenie „przez żołądek do serca” jest jak najbardziej prawdziwe. Gotowanie to najszczerszy wyraz naszych uczuć do drugiej osoby. „Smak miłości” to książka, która opowiada dokładnie o tym, o czym jest tytuł – o smakach, pasji gotowania i uczuciach, które temu towarzyszą. Również w stosunku do tych osób, dla których przygotowujemy jedzenie. Agnieszka Maciąg zaprasza do opowieści o pełnej ciepła i miłości kuchni, w której powstaje to, co najlepsze dla jej bliskich. Gotowanie z serca Agnieszka Maciąg opowiada o kobietach – bo to właśnie one miały na nią największy wpływ. Ich historie, losy, opowieści i uczucia, którymi się dzieliły, sprawiły, że autorka odziedziczyła zmysł do gotowania pełnego miłości. Mama, Babcia, przyjaciółki, nieznajome spotkane podczas podróży – te wszystkie kobiety zaraziły autorkę pasją do gotowania i pokazały, że w przygotowaniu potraw najważniejsza jest miłość. „Smak miłości” to kulinarna opowieść o rodzinie kobiet, które wzajemnie gotują, wspierają się, dzielą sekretami i poradami, a przede wszystkim zawsze są dla siebie. W kuchni Agnieszki Maciąg Co można spotkać w kuchni Agnieszki Maciąg? Jest tam trochę rozgardiaszu, kapka chaosu, odrobina domowego zabiegania – ale jednocześnie brak tam pędu, pośpiechu, stresu i niecierpliwości. Kuchnia autorki to miejsce spokoju, w którym można się wyciszyć, skupić na tym, co najważniejsze. Czyli czym? Agnieszka Maciąg w gotowanie wkłada całe serce i pasję, chcąc dzielić się z bliskimi tym, co najbliższe jej duszy i najlepsze dla jej rodziny. Dzielenie się jest nieodłączną częścią miłości, wzajemnego dbania o siebie i opieki. Czym jest smak miłości? Miłość i gotowanie nieodłącznie się ze sobą przeplatają. W „Smaku miłości” autorka pokazuje, że to, co najważniejsze można pokazać, podając na talerzu wszystko co najlepsze. W książce znajdziemy przepisy na zdrowe i naprawdę pyszne potrawy, ale nie tylko. To także cała garść anegdot z życia, ciekawostek i opowiastek, które sprawiają, że poznawanie nowych, pełnych uczucia smaków staje się wciągającą, ekscytującą przygodą. To podróż po zakamarkach pełnych prostoty i rodzinnego ciepła, dopełniona osobistymi refleksjami i wspomnieniami. „Smak miłości” zachęca również estetycznym wydaniem – książka zawiera całą masę pięknych zdjęć, które idealnie prezentują się na eleganckim, matowym papierze. To doskonała pozycja dla każdego miłośnika domowej kuchni – bo w gotowaniu można się zakochać! Źródło okładki: www.wydawnictwoznak.pl
„Smak miłości” Agnieszka Maciąg – recenzja
Odwiedzając media społecznościowe, nie sposób nie zauważyć, że cały świat ogarnęła moda na zdrowe odżywianie i bycie fit. Facebook i Instagram pękają w szwach od zdjęć smukłych, wysportowanych sylwetek i niskokalorycznych posiłków. Ostatnim trendem jest unicorn latte. Co to jest i jaki wpływ ma na nasz organizm? Odpowiedź znajdziesz poniżej. Kawa bez kawy Unicorn latte mimo że posiada w nazwie „latte”, z kawą ma niewiele wspólnego. Jest to napój, który wzbudza ciekawość przede wszystkim wyglądem. Najczęściej możesz go spotkać w kolorze niebieskim, który zazwyczaj występuje w parze z tęczową posypką. Stąd też nazwa – unicorn latte – powinna się kojarzyć z pięknym, kolorowym jednorożcem. Nic dziwnego, że zdjęcia tej kawy stały się prawdziwym hitem na Instagramie! Unicorn latte – możesz zrobić je w domu! Do wykonania najmodniejszej kawy tego sezonu potrzebujesz mleka kokosowego, które wspomoże twoje trawienie, imbiru, cytryny, miodu i niebiesko-zielonych alg – chlorelli. To właśnie algi nadają kawie niebieski odcień i sprawiają, że jest ona jedyna w swoim rodzaju! Zadbaj także o sposób podania napoju. Znakomicie sprawdzą się szklanki przeznaczone specjalnie do latte. Jeśli chcesz dopracować każdy szczegół – wierzch kawy możesz posypać kolorową posypką lub użyć szablonów, dzięki którym wykonasz piękny wzór np. ze startej gorzkiej czekolady. Tajemniczy składnik box:offerCarousel Unicorn latte jest magiczne nie tylko z powodu swojego wyglądu, ale także dzięki właściwościom. Składniki zawarte w tej kawie wpływają korzystnie na nasze zdrowie – szczególnie chlorella. Chlorella to alga słodkowodna, która stanowi idealne uzupełnienie twojej codziennej diety. Posiada wiele właściwości odżywczych, zawiera ponad dwadzieścia (!) witamin i związków mineralnych, m.in. żelazo, jod i wapń. Ponadto chlorella charakteryzuje się największą zawartością chlorofilu ze wszystkich roślin zielonych. Mało kto wie, że chlorofil ma taką samą budowę jak hemoglobina. Dzięki temu przyspiesza gojenie ran i chroni przed stanami zapalnymi. Samo zdrowie Jeśli nie wyobrażasz sobie życia bez kawy, ale jednocześnie chcesz być fit, oprócz unicorn latte możesz spróbować też innych, zdrowych kaw. Dobrze sprawdzi się kawa orkiszowa, która nie tylko świetnie smakuje, ale także usuwa toksyny i zmniejsza insulinooporność. Nie zawiera kofeiny, dzięki czemu może być spożywana również przez dzieci. Kawa z nasion chia również idealnie wpisze się w twoją codzienną dietę. Wysoka zawartość witamin, minerałów i przeciwutleniaczy sprawia, że jest świetnym zamiennikiem tradycyjnej kawy. Jeśli chcesz urozmaicić swój profil na Instagramie i przyciągnąć nowych obserwatorów – postaw na zdjęcie z piękną, kolorową unicorn latte! Zaskocz znajomych i zadbaj o swoje zdrowie już dziś!
Unicorn latte – zdrowy hit z Instagrama
Pożywna sałatka na bazie brokułów będzie stanowić idealny posiłek dla wszystkich osób, które preferują zdrowe i smaczne przekąski. Składniki: 800 g brokułów 100 g migdałów 70 ml jasnego sosu sojowego 20 ml octu ryżowego 1 szczypta cukru Krok po kroku: Brokuły gotujemy w osolonej i posłodzonej wodzie. W miseczce mieszamy sos sojowy z octem i cukrem. Brokuły polewamy sosem i dodajemy posiekane migdały. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Brokuły z winegretem sezamowym i migdałami
To naturalne, że latem odczuwamy wzmożone pragnienie. Organizm potrzebuje wtedy większej ilości płynów, dlatego znacznie częściej sięgamy po coś do picia. Ciężkostrawne produkty zamieniamy na lekkie sałatki lub inne zimne przekąski, a słodycze na desery lodowe. Nic dziwnego, lody potrafią skusić największego twardziela. Zachwycają ogromną ilością smaków i apetycznym wyglądem. I co najważniejsze – w upalne dni przynoszą przyjemne uczucie chłodu. Alternatywą dla słodkich lodów na bazie mleka lub śmietanki są sorbety, często nazywane również lodami wodnymi. To propozycja dla osób, które nade wszystko cenią sobie szybkie orzeźwienie. Czym jest sorbet i jakie były jego początki? Sorbet to nic innego jak lód składający się z posłodzonej wody i zmrożonych owoców. Według wielu źródeł za odkrycie tego typu lodów odpowiedzialni są Chińczycy. Szacuje się, że około trzy tysiące lat przed naszą erą zmieszali oni śnieg i saletrę, a następnie obłożyli tą mieszanką pojemnik wypełniony słodkim syropem. Niektórzy twierdzą, że odkrycie to dotarło z Chin do Europy dzięki znanemu podróżnikowi – Marco Polo, inni przypisują wymyślenie orzeźwiającej mikstury Sycylijczykom lub zawdzięczają Katarzynie Medycejskiej sprowadzenie przysmaku na francuski dwór, a następnie rozpropagowanie mrożonych deserów w całej Europie. Domowy sorbet – czy trudno go przyrządzić? Latem lodziarnie przeżywają prawdziwe oblężenie. Widać to po kilometrowych kolejkach do kasy i spragnionym spojrzeniu oczekujących łasuchów. Alternatywą dla owocowych lodów dostępnych w sklepach i lodziarniach są domowe sorbety. Ich przyrządzenie jest banalnie proste, a możliwości – nieograniczone. Do domowego sorbetu nadadzą się bowiem praktycznie wszystkie owoce: truskawki, maliny, mango, brzoskwinie, morele, banany, jagody, porzeczki, cytryny czy kiwi. Maszynki do sorbetów Jednym ze sposobów na domowy deser jest wykorzystanie specjalnej maszynki do lodów i sorbetów. Dzięki niej można cieszyć się domowym sorbetem już po upływie kilkunastu lub kilkudziesięciu minut. Dodatkowo do niektórych modeli producenci dołączają książeczkę z przepisami, aczkolwiek w tym przypadku ogranicza nas tylko wyobraźnia. Wystarczy zaopatrzyć się w ulubione owoce, a przepisy same przyjdą do głowy. Na Allegro można znaleźć urządzenia 3 w 1. Pełnią one rolę maszynki do robienia domowych lodów, a także sprawdzają się jako chłodziarka do napojów i zasobnik na kostki lodu. Ceny maszynek do lodów wahają się od ok. 35 do nawet 1000 zł. Jeśli nie posiadasz maszynki do lodów, nic straconego. Alternatywą będzie zwykły mikser. Wybrane składniki należy zmiksować (jeśli owoce mają malutkie pestki dodatkowo można przetrzeć je przez sito), a następnie przelać do foremki i zamrozić. Podczas zamrażania zaleca się kilkakrotne mieszanie. Foremki do sorbetów Zapewne wielu z nas pamięta szkolne czasy, w których jednym z głównych letnich przysmaków były lizaki lodowe. Kosztowały grosze, a były rozkoszą dla podniebienia niejednego dziecka. Teraz możesz przywołać te wspomnienia we własnym domu. Wystarczy zaopatrzyć się w silikonowe foremki do lodów wodnych i przelać do nich zmiksowany wcześniej płyn. Do wyboru mamy foremki do lodów na patyku lub foremki do wyciskanych lodów. Zarówno jedne, jak i drugie posiadają specjalne zamknięcia, dzięki którym płyn nie wyleje się w zamrażarce. Domowe sorbety to smakołyk dla całej rodziny. Szczególnie może przypaść do gustu najmłodszym. Wyciskanie lodów z tubki lub zjadanie loda na patyku w kształcie parasolki będzie dla nich dodatkową atrakcją. To także słodki deser dla osób, które nie tolerują laktozy lub dbają o linię. Sorbety są bowiem niskokaloryczne i nie muszą być dosładzane cukrem.
Jak przygotować domowy sorbet?
Wizerunkiem nazywamy sposób postrzegania kogoś lub czegoś przez otoczenie. Czasem nie zdajemy sobie sprawy, jak gesty i zachowanie wpływają na to, co myślą o nas znajomi, współpracownicy czy przechodnie. Z kolei osoby publiczne starają się kontrolować mowę ciała i sposób artykulacji. Trudną sztukę kreowania wizerunku polityków, biznesmenów i zwykłego Kowalskiego offline i w Internecie pozwolą zgłębić poniższe książki. Public relations. Wiarygodny dialog z otoczeniem, Krystyna Wójcik Zdaniem Krystyny Wójcik podstawową metodą osiągania pożądanego wizerunku jest komunikacja. W tej publikacji (najnowsze wydanie ukazało się w 2010 roku) czytelnik znajdzie informacje na temat czynników determinujących sposób postrzegania podmiotu przez jego otoczenie (stan organizacji, komunikowanie i odbiór społeczny). Wójcik przedstawia również sposoby kształtowania image’u i podkreśla celowość wykorzystania takich instrumentów, jak przemówienia, drzwi otwarte, sponsoring i corporate design. Cena tego kompendium wiedzy z zakresu public relations waha się od 123 do 220 złotych. Kreowanie wizerunku w biznesie i polityce, Grażyna Białopiotrowicz Wydawnictwo Poltext w 2009 roku opublikowało książkę Kreowanie wizerunku w biznesie i polityce Grażyny Białopiotrowicz. Na Allegro jest dostępna w formie tradycyjnej (koszt około 26 złotych) i audiobooka (od 24 do 27 złotych). Z treści wynika, że na image człowieka wpływa jego wygląd, m.in. ubranie, zachowanie (sposób prowadzenia konwersacji), a także działania, w jakie się angażuje. Białopiotrowicz podpowiada, jak się ubrać, by zrobić dobre wrażenie oraz jak poprowadzić interesującą rozmowę (co i w jaki sposób należy mówić). Wizerunek publiczny w internecie. Kim jesteś w sieci?, Sergiusz Trzeciak W procesie kreowania wizerunku warto wykorzystywać narzędzia, które oferuje Internet, takie jak strony internetowe, media społecznościowe (blogi, Facebook i Wikipedia), korespondencja elektroniczna. Dla image’u ma znaczenie to, co przekazujemy (treść) i jak to robimy (forma). W tej publikacji Sergiusz Trzeciak prezentuje, jak budować wizerunek (do kogo kierować przekaz i jakie narzędzia wybierać) na przykładzie grup zawodowych, m.in. naukowców, lekarzy, dziennikarzy, polityków i artystów. Koszt nabycia książki wydanej w 2015 roku przez Wydawnictwo One Press wynosi od 30 do 40 złotych. Public relations w Internecie, Tymon Smektała Wraz z pojawieniem się Internetu rozwinęła się nowa gałąź public relations – e-PR. Tymon Smektała podpowiada, jakich narzędzi warto używać w przedsięwzięciach e-PR oraz jak oceniać efektywność działań w sieci. Co więcej, w tej publikacji czytelnik znajdzie wskazówki, które opisują praktyczną realizację planów PR (m.in. jak przygotować informacje dla prasy i zwiększyć liczbę odwiedzin strony internetowej). Premiera książki Smektały odbyła się w 2006 roku. Za publikację odpowiada Wydawnictwo Astrum. Dostępna jest na Allegro już od 20 złotych. Wizerunki medialne polityków: Lech Kaczyński, Donald Tusk, Bronisław Komorowski, Krzysztof Obremski Warto uczyć się, przyglądając się sukcesom i porażkom innych. W publikacji Wizerunki medialne polityków… (koszt – 32 złote) nie brakuje wzmianek o triumfach i wpadkach wizerunkowych z życia Kaczyńskiego, Tuska i Komorowskiego (zgromadzonych na podstawie informacji z polskich tytułów prasowych i książek im poświęconym). Co więcej, Krzysztof Obremski wskazuje komponenty wizerunku polityka, takie jak m.in. pochodzenie, wykształcenie, trwałość poglądów i medialność, co czyni ten tom wartościowym źródłem informacji dla obecnych i przyszłych aktorów sceny politycznej. Od pozytywnego wrażenia zależy, czy otrzymamy wymarzoną pracę, kontrahent podejmie z nami współpracę, a atrakcyjny mężczyzna zaprosi nas na randkę. Image ma znaczenie w kontaktach służbowych i prywatnych, dlatego warto nadrobić zaległości w kwestii technik jego kreowania.
Jak kreować wizerunek?
Każdy nurek planuje swoje nurkowanie, uwzględniając maksymalną głębokość i czas nurkowania. Ustala też trasę podwodnej wycieczki. Do kontroli i stałego monitorowania tych parametrów służą komputery podwodne i kompasy nurkowe. Komputer nurkowy We współczesnym nurkowaniu komputer nurkowy to nieodłączna część wyposażenia każdego nurka. Wcześniej używane tabele do planowania nurkowań zostały skutecznie przez nie zastąpione. Komputer jest urządzeniem elektronicznym, które na bieżąco podaje aktualną głębokość i czas nurkowania. Ale nie są to jedyne parametry, które monitoruje. Komputer nurkowy jest wyposażony w oprogramowanie, za pomocą którego podczas nurkowania analizuje symulację nasycania azotem (odsycania) tkanek nurka. Dzięki temu nurek może bezpiecznie planować nurkowania bezdekompresyjne (czyli takie, które nie wymagają przystanków dekompresyjnych podczas wynurzania się). Część zaawansowanych komputerów przeznaczonych do nurkowań technicznych (dekompresyjnych) będzie takie przystanki wyliczać i sygnalizować nurkowi, ile czasu i na jakiej głębokości powinien zostać. Komputer po nurkowaniu będzie mierzyć czas spędzony na powierzchni, uwzględniając w ten sposób przerwę powierzchniową, podczas której z ciała nurka uwalnia się azot, którym nasycił się podczas nurkowania. Dzięki temu możliwe będzie zaplanowanie kolejnych nurkowań w ciągu dnia (tzw. nurkowania powtórzeniowe). W sposób stały komputer monitorować będzie stan nasycenia azotem danego nurka. Dlatego też każda z nurkujących osób powinna mieć swój własny komputer nurkowy. Nie można się również wymieniać komputerami – profile nurkowe, przerwy powierzchniowe, głębokość i czas nurkowania mogą być różne u różnych nurków, nawet nurkujących wspólnie. Tryby pracy większości komputerów nurkowych Nurkowanie – pod wodą można odczytać: aktualną głębokość, maksymalną głębokość, czas nurkowania, ilość minut pozostałych do końca limitu bezdekompresyjnego, wskaźnik tempa wynurzania (sygnalizacja wizualna i dźwiękowa po przekroczeniu dopuszczalnej prędkości), temperaturę wody, wymagane przystanki dekompresyjne (głębokość i czas), ilość minut, na jaką wystarczy czynnika oddechowego (jeśli komputer jest połączony transmiterem na pierwszym stopniu automatu oddechowego, na przykład Mares Icon HD). Na powierzchni: długość przerwy powierzchniowej, po jakim czasie można lecieć samolotem i kiedy nastąpi pełne odsycenie tkanek z azotu, stan naładowania baterii. Plan nurkowania – pozwala na zaplanowanie nurkowania pod względem parametrów: głębokość nurkowania, czas, długość odbytej przerwy powierzchniowej. Logbook i historia – w logbooku komputer zapisuje parametry ostatnich nurkowań. W historii zliczone są wszystkie nurkowania pod względem ilości i czasu trwania oraz maksymalnej głębokości. Większość komputerów nurkowych można połączyć z komputerem i zgrać dane dokładnych profili nurkowych: data i godzina wejścia do wody, temperatura wody, zużycie czynnika oddechowego (opcjonalnie w modelach z transmiterem). Rodzaje komputerów nurkowych Nitroksowe – w komputerach tych mamy możliwość, oprócz nurkowań wykonywanych na powietrzu, nurkować na wzbogaconym powietrzu (nitroks, EAN). Przed nurkowaniem ustawiamy tryb – w trakcie nurkowania nie ma możliwości zmiany czynnika oddechowego w komputerze. Zwykle zakres procentowy tlenu wynosi do 40%, ale są też modele z możliwością ustawienia 100% tlenu. Warto zwrócić uwagę na modele Cressi Leonardo A275, Cressi Giotto, Suunto D4i, Aqualung i300. Komputery wielogazowe – pozwalają na zmianę mieszanki oddechowej na komputerze w trakcie nurkowania. Najprostsze modele pozwalają na zmianę jednego gazu. Wyższe modele mają wiele gazów do zmiany przez nurka pod wodą. Ponieważ komputery te używane są w nurkowaniach technicznych, a ich ceny są wyższe niż ceny komputerów nurkowych przeznaczonych do nurkowań rekreacyjnych, to należy dobrze przemyśleć, jakiego rodzaju komputera nurkowego aktualnie potrzebujemy. Przykładowe modele z tej kategorii to Mares Puck Pro (umożliwia zmianę dwóch gazów pod wodą) i Mares Quad (zmiana trzech gazów pod wodą). Kompasy nurkowe Służą nurkowi do zaplanowania trasy nurkowania przed jego rozpoczęciem i nawigowania pod wodą. Nurek może zapisać na tabliczce kolejne kursy tak, żeby był w stanie powrócić do miejsca, w którym zaczynał nurkowanie, bez niepotrzebnego zgubienia się i pływania po powierzchni. Ze względu na to podwodny kompas jest nieodłącznym elementem wyposażenia każdego nurka. Na rynku dostępne są klasyczne kompasy z igłą magnetyczną. Zalety to prosta obsługa, niezawodność i niezależność od pogody, cena. Kompasy magnetyczne mogą być mocowane na ręce nurka (na przykład Scubaforce model Pro) lub wbudowane w konsolę (na przykład konsola Missionn 2C firmy Mares). Kompasy elektroniczne najczęściej wbudowane są w komputer nurkowy. Nawigowanie przy ich użyciu może być mniej dokładne i wymagać okresowego kalibrowania (ich działanie bywa zakłócane przez urządzenia elektroniczne, silne magnesy i linie energetyczne). Przykład komputera z kompasem elektronicznym to Mares Icon HD. Inne urządzenia pomiarowe Manometr to niezbędny element wyposażenia wchodzący w skład automatu oddechowego. Pozwala nurkowi na monitorowanie zużycia czynnika oddechowego. Najpowszechniejsze są manometry analogowe, w których wartość ciśnienia pokazuje wskazówka. Coraz popularniejsze są manometry elektroniczne, które są zintegrowane za pomocą transmitera z komputerem nurkowym. Warto wymienić także analogowe lub cyfrowe głębokościomierze, które mogą być traktowane (używając ich wraz z zegarkiem nurkowym) jako dodatkowe zabezpieczenie nurka. Nowinką na rynku nurkowym stają się komputery z możliwością wgrania map nurkowych do komputera (jak na przykład we wspominanym wcześniej modelu Icon HD firmy Mares). Nurkując, warto posiadać własny komputer i kompas. Od nich zależy nasze bezpieczeństwo i komfort zwiedzania podwodnego świata. Kupując urządzenia pomiarowe, warto pomyśleć, w jakich wodach będziemy nurkować, tak żeby łatwo było odczytać wskazania sprzętu.
Gdzie jestem, jak długo? Znaczenie i zastosowanie nowoczesnych urządzeń pomiarowych w nurkowaniu
Horror to gatunek literacki, który ma w Polsce wielu wiernych fanów. Podobnie jak reszta świata, także i oni zachwycili się opowieściami Kinga i Mastertona oraz innych twórców anglosaskich. Jednak w ostatnich latach widać coraz większy wzrost zainteresowania rodzimymi twórcami tego gatunku. Oto dziesięć polskich horrorów, jakie wręcz trzeba poznać. Stefan Grabiński Horror w stylu retro – tak można podsumować prace pisarza zmarłego w 1936 roku. Był on jednym z pionierów opowieści grozy w Polsce, a za życia opublikował pięć książek, siedem zbiorów opowiadań oraz trzy sztuki teatralne. Współczesny czytelnik powinien zacząć swoją przygodę z jego twórczością od wydanego w 2011 zbioru Demon ruchu i inne opowiadania. Choć język może wydawać się nieco archaiczny, co nie dziwi zważywszy na fakt, że teksty te były pisane 100 lat temu, to treść wciąż potrafi wywołać dreszcz emocji u czytelnika. Łukasz Orbitowski Pochodzący z Krakowa Łukasz Orbitowski to pisarz, który zaczynał od opowieści grozy publikowanych zarówno w autorskich zbiorach opowiadań, jak i magazynach z fantastyką. Jedną z najciekawszych pozycji, jaka wyszła spod jego ręki, jest Tracę ciepło. Jej akcja osadzona jest głównie w latach 90-tych XX wieku, a miejscem, w którym dochodzi do niesamowitych wydarzeń – Kraków. Wydany wcześniej Horror Show to jego powieść debiutancka, która również zebrała świetne recenzje. Stefan Darda Stefan Darda pojawił się na rynku wydawniczym dość niespodziewanie i od razu odniósł sukces. Jego Dom na wyrębach jest początkiem czterotomowej sagi Czarny wygon. Diabelskie moce na współczesnej polskiej wsi zostały opisane w tak wciągający sposób, że Darda jest przyrównywany do samego Stephena Kinga. Kazimierz Kyrcz Jr. i Dawid Kain Dwaj miłośnicy opowieści grozy postanowili połączyć swoje siły, czego efektem jest zbiór opowiadań – Piknik w piekle oraz książka Wojna świrów. W obydwu przypadkach widać tu silne wpływy horroru amerykańskiego, ale podanego w charakterystycznym, "polskim sosie". Kazimierz Kyrcz Jr i Robert Cichowlas Kyrcz wraz z Robertem Cichowlasem stworzył kolejny duet, a efektem ich wspólnej pracy okazały się trzy powieści. Warto zainteresować się zwłaszcza wydanym w 2009 roku Siedliskiem – opowieścią, w której wykorzystano klasyczny motyw nawiedzonego domu. Michał Gacek Krakowski pisarz Michał Gacek zadebiutował zbiorem Kronika koszmarów, ciepło przyjętym wśród miłośników horrorów. W 2012 roku ukazała się Endemia – horror z dużym naciskiem na psychologię, w którym powolnie budowany nastrój zagrożenia robi na czytelnikach większe wrażenie niż stosy trupów. To opowieść niezwykła i jedyna w swoim rodzaju, dlatego warto się z nią zapoznać. Jarosław Urbaniuk i Łukasz Orbitowski Kolejny duet autorski to Jarosław Urbaniuk i wymieniony już wcześniej Łukasz Orbitowski. Obaj panowie stworzyli cykl opowiadań pod wspólną nazwą Pies i klecha, który osadzony jest w PRL-owskiej rzeczywistości, a tytułowi bohaterowie to milicjant i ksiądz, którzy razem jednoczą siły przeciwko demonicznym bytom, jakie zagrażają Polsce Ludowej. Magdalena Maria Kałużyńska Magdalena Maria Kałużyńska to jedyna kobieta w tym zestawieniu. Alvethor. Białe miejsce to krwisty horror, który z miejsca zdobył sobie uznanie czytelników i został okrzyknięty jedną z najbardziej oryginalnych pozycji wydanych w ciągu ostatnich kilku lat. I choćby dlatego warto się z nim zapoznać, jednak uwaga – to propozycja dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach. Jak widać polski horror ma się nieźle, a czytelnik może przebierać w propozycjach. Warto przy tym zauważyć, że rodzimi autorzy rzadko łączą go z innymi gatunkami, jak na przykład science fiction, ale często trafiają się wątki społeczno-obyczajowe. Dzięki temu czytelnik otrzymuje realistyczne, nierzadko mrożące krew w żyłach teksty, o których na pewno nie zapomni przez długi, długi czas.
10 polskich horrorów, które trzeba przeczytać
Małe, kanciaste suzuki to wyjątkowo dzielny zawodnik. Wjedzie tam, gdzie kierowcy droższych i większych terenówek skapitulują, a do tego nie męczy właściciela nadmiernymi awariami. Jak każdy samochód ma jednak swoje słabe punkty. Warto wiedzieć jakie. Suzuki Jimny zadebiutowało w 1998 roku jako następca cenionego modelu Samurai. W gruncie rzeczy różni się od poprzednika niezbyt mocno – również jest oparte na ramie, małe, kanciaste i bardzo, bardzo dobre w terenie. Zwłaszcza w polskich warunkach, gdzie „offroad” często oznacza „las”, Jimny ma sens. Krótkie i wąskie zmieści się tam, gdzie posiadacze Land Cruiserów czy Patroli nie poradzą sobie bez piły mechanicznej, a w dodatku jest na tyle lekkie, że niestraszny jest mu grząski grunt. Małe wymiary, dobra zwrotność i ciekawy, surowy wygląd powodują, że Jimny bywa kupowane jako auto do miasta. To nie jest najlepszy pomysł. Ze względu na konstrukcję zawieszenia, a także napęd, który na asfalcie powinien być przekazywany jedynie na tył, oraz krótki rozstaw osi, wąskie opony i wysokie nadwozie na zwykłej drodze jedzie się nim niezbyt stabilnie. Jest także ciasne i dość topornie wykonane, ma mały bagażnik i nie grzeszy ani wyciszeniem, ani nowinkami technicznymi. Ale jeśli ktoś szuka względnie taniego, a dzielnego auta do pracy lub zabawy w błocie – trafił idealnie. Silniki i skrzynie biegów Na początek garść informacji praktycznych: Jimny jest dostępne wyłącznie z nadwoziem 3d. Jedyną odmianą jest obecność na rynku także egzemplarzy w wersji kabriolet – z miękkim, częściowo składanym dachem. Model debiutował w 1999 roku, a modernizowany był w roku 2004 i 2012. Ostatnie, nowe egzemplarze tego suzuki można jeszcze nadal kupić w salonie, co czyni go prawdziwym dinozaurem na rynku. box:offerCarousel Pod maską dzielnego Japończyka najczęściej spotyka się benzynową jednostkę o pojemności 1,3 litra. Ma ona – w zależności od rocznika – 80 KM lub 85 KM. W 2004 roku wprowadzono również diesla. Pochodzi z Francji, ma 1,5 l pojemności i moc od 64–86 KM. Jak można się spodziewać, żaden z tych silników nie będzie zapewniał suzuki osiągów zapierających dech w piersiach. Jeśli ktoś szuka wyścigówki – źle trafił. A który z motorów wybrać? Raczej polecam benzynowy. Diesel cierpi na kłopoty z wtryskiwaczami, jest bardzo wrażliwy na jakość tankowanego paliwa i zdarzają mu się nawet przypadki obracania się panewek na wale korbowym. Również zawór EGR może być słabym ogniwem. Silnik benzynowy nieco więcej pali i ma mniejszy moment obrotowy, ale jest trwalszy i łatwiejszy w obsłudze. Jeśli chodzi o skrzynie biegów, do wyboru był 5-stopniowa ręczna i 4-biegowa automatyczna. Ręczna jest bardziej popularna, ale cierpi na problemy z synchronizatorami, co skutkuje zgrzytaniem przy zmianie przełożeń przy większej prędkości. Automat jest trwały, ale zwiększa zużycie paliwa. Od spodu Użytkownicy tego suzuki często narzekają na szybkie zużywanie się łożyska przednich kół. Na taką usterkę mocniej narażone są egzemplarze z silnikiem diesla. Dzieje się tak również, jeśli ktoś zakłada do Jimny koła większe od standardowych. Problemem bywa, niestety, korozja. Właściwie każde Jimny prędzej czy później będzie miało zardzewiałe elementy układu wydechowego. Rdzewieje także podłoga, więc przed zakupem trzeba porządnie obejrzeć auto na podnośniku. Układ hamulcowy składa się z tarczy z przodu i bębnów z tyłu. Raczej nie sprawia problemów prócz zgłaszanych czasami kłopotów z układem wspomagania hamulców i korozji przewodów hamulcowych. Jeśli dany egzemplarz Jimny jeździł w terenie, należy przyjrzeć się kilku częściom – w szczególności przegubom napędowym, wahaczom czy poduszkom pod silnikiem. Układ napędu na cztery koła (dołączany – w starszych wersjach dźwignią, w nowszych pokrętłem) jest trwały, ale trzeba pamiętać, że z napędu 4 x 4 można korzystać tylko poza asfaltem. Inne usterki W Jimny sporadycznie psuje się radio, a nieco poważniejszym problemem bywa szwankujący alternator. Raczej nie doskwiera mu nic oprócz wymienionych wyżej awarii – o ile, rzecz jasna, był eksploatowany z głową, zwłaszcza jeśli mówimy o jeździe w terenie. Podsumowanie Ten mały samochód japoński to świetna propozycja dla osób, które chcą po prostu kupić auto do pracy – a praca wymaga od nich jazdy w terenie. Popularne są również modyfikacje Jimny pod kątem poważniejszych, offroadowych zabaw. Jak na terenówkę, suzuki jest niedrogie w zakupie i w eksploatacji, a także dość trwałe. W dodatku nadal można znaleźć nowe lub prawie nowe egzemplarze. Na koniec dobra wiadomość dla fanów modelu – wchodzący na rynek lada chwila następca będzie zaprojektowany wedle tej samej filozofii i ma być równie dzielny w terenie oraz… równie stylowy.
Najczęstsze usterki – Suzuki Jimny
Zestaw mebli ze skóry jest jednym z najczęściej wybieranych elementów do salonu. Dodaje wnętrzom elegancji i wysmakowanego gustu. Jednak aby nasze ulubione wyposażenie domowe prezentowało się znakomicie przez wiele lat, powinniśmy o nie odpowiednio zadbać. Decydując się na zakup skórzanych mebli wypoczynkowych, często kierujemy się ich ekskluzywnym wyglądem i długotrwałością. Niejednokrotnie zapominamy, że do zachowania świetnego wyglądu niezbędna jest ich właściwa konserwacja i pielęgnacja. Nieodpowiednie użytkowanie lub brak prawidłowo stosowanych środków sprawia, że materiał szybciej się zużywa, a meble już po kilku latach mogą nadawać się do wymiany. Chcąc prawidłowo zadbać o skórę, należy pamiętać o kilku podstawowych zasadach. Czyszczenie Wbrew pozorom do czyszczenia skórzanych mebli nie wystarczy wilgotna ściereczka. Niezbędne są produkty, które ułatwiają usuwanie wszelkich trudnych do zlikwidowania zabrudzeń, jednocześnie zabezpieczając skórę przed pojawieniem się nowych. Przy ich zakupie powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na skład – nie może być w nim rozpuszczalników niszczących powierzchnię mebli. Zamiast pojedynczych produktów, warto zaopatrzyć się w całe zestawy, składające się z preparatu czyszczącego, kremu ochronnego oraz specjalistycznej ściereczki lub gąbki. Do odświeżania zniszczonej skóry możemy zastosować środek, który zmiękcza ją i odnawia. Coraz popularniejsze stają się także kolorowe meble skórzane, a do ich czyszczenia również znajdziemy szeroką gamę produktów m.in. kremów maskujących zalecanych w przypadku odbarwienia powierzchni oraz kremów retuszujących przeznaczonych do ukrywania plam czy pęknięć. Regularne stosowanie tego rodzaju środków gwarantuje zniwelowanie działania brudu i tłuszczu. Wszystkie preparaty, zarówno do czyszczenia, jak i pielęgnacji, pozwalają odzyskać dobry wygląd nawet najbardziej zniszczonym zestawom skórzanym. Pamiętajmy, że meble skórzane należy regularnie przecierać miękką szmatką, co nada im świeży wygląd na długo. Konserwacja Wrogiem skóry jest wysoka temperatura oraz suche powietrze, które powoduje, że staje się ona podatna na zniszczenia. Stosowanie specjalnych środków pozwala na utrzymanie właściwego koloru, ochronę przed wyblaknięciem oraz na zminimalizowanie efektu wycierania się skóry. Szczególną uwagę podczas pielęgnacji powinniśmy zwracać na miejsca najczęściej używane, czyli siedzenie, oparcie i podłokietniki. Wystarczy, że co trzy miesiące będziemy nakładać na te części cienką warstwę preparatu impregnującego. Nie ma nic prostszego niż odpowiednia pielęgnacja oraz konserwacja naszego ulubionego zestawu skórzanych mebli. Dzięki niej pozostaną one wizytówką naszego domu przez wiele lat. A my będziemy mogli cieszyć się świetnym wyglądem i komfortem w salonie, w którym tak bardzo lubimy odpoczywać.
Jak konserwować skórzane meble?
Złoto – dla jednych obiekt pożądania, dla innych synonim złego gustu. Ma tyle samo fanów, co zaciekłych wrogów. Jeśli należysz do pierwszej grupy, pewnie zachwyca cię jego blask oraz kolor. I dobrze! Złoto jest stworzone do codziennych, klasycznych stylizacji. Doradzamy, jak nosić złotą biżuterię na co dzień, by wydobyć z niej maksimum klasy i szlachetności. Ulubiony kruszec królów Złoto od wieków kojarzy się z przepychem i bogactwem. Stoczono o nie wiele walk. Nadal nie wyszło z mody i rozpala wyobraźnię wielu kobiet. Złota biżuteria może być niezwykle piękna albo tandetna – wiele zależy od właścicielki, jej urody oraz umiejętności noszenia. Przy klasycznych kreacjach lśni i pięknieje, przy kiczowatych podkreśla jeszcze mocniej zły gust. Złoto nie lubi konkurencji, za to dobrze dogaduje się z kamieniami szlachetnymi. Nie należy go łączyć ze srebrem oraz inną mniej szlachetną biżuterią. Jak nosić złotą biżuterię na co dzień? Po pierwsze – umiar Kluczem do sukcesu noszenia złotej biżuterii jest umiar. Złote komplety już dawno są niemodne. W małych ilościach złoto pokazuje swoją szlachetność i samo dodaje szyku każdej prostej stylizacji. Eksponowane w zbyt dużej ilości naraz sprawia, że biżuteria nie wydaje się już drogocenna, lecz sugeruje brak gustu. W stylizacjach na co dzień najlepiej sprawdza się minimalizm. Im mniej złota, tym silniejsza moc „rażenia”. Możesz je nosić do pracy, na uczelnię czy na lunch z koleżanką. Pamiętasz zasadę Coco Chanel, by przed wyjściem z domu spojrzeć w lustro i zdjąć jedną rzecz? To się idealnie sprawdza w przypadku złota. Ważne, by nie obwieszać się nim i nie wyglądać jak choinka. Zachowaj umiar i noś nie więcej niż jedną złotą ozdobę, góra dwie.Złote kolczyki możesz założyć do pracy i eleganckiej marynarki. Jeśli lubisz sweterek w serek, wybierz do niego łańcuszek ze złotą zawieszką i podkreśl dłonie pierścionkiem. Do złotej biżuterii wybieraj raczej gładkie materiały, które nie będą rywalizować z tym szlachetnym kruszcem. Pstrokate ubrania ze złotą biżuterią wyglądają „tanio”. Po drugie – wiek Panuje przekonanie, że złoto jest raczej dla starszych pań, natomiast im jest się młodszym, tym mniej go należy nosić. Wystarczą delikatne kolczyki, łańcuszek z małą zawieszką lub pierścionek. Zbyt duża ilość złota po prostu nie pasuje do młodych kobiet. Starsze będą za to świetnie wyglądać w bardziej wyrazistej biżuterii, np. grubym łańcuchu lubzłotej broszcez kamieniem. Po trzecie – figura Biżuteria może podkreślić atuty lub zaburzyć proporcje sylwetki. Drobne kobiety powinny nosić równie drobne złote ozdoby, natomiast panie o większych gabarytach będą się ładnie prezentować w dużej biżuterii. Jeśli chcesz wyglądać szczuplej, załóż długi łańcuch z wisiorem. Po czwarte – z czym? Złoto lubi towarzystwo zarówno ciepłych, jak i zimnych barw. Świetnie się komponuje z takimi kolorami jak czerń, biel, beż, granat, brąz, wszelkie pastele. Wspaniale koresponduje z opalenizną, więc warto nosić je szczególnie w okresie letnim, gdy skóra jest złocistobrązowa. Po piąte – poznaj nowe odcienie Do wyrobu biżuterii używane są cztery rodzaje złota: czerwone, żółte, różowe i białe. Różnica w kolorze zależy od metali zastosowanych w stopie. Największą popularnością cieszy się złoto żółte, jednak warto zwrócić uwagę na inne odmiany. Różowe i białe jest zdecydowanie delikatniejsze i subtelniejsze od dobrze wszystkim znanej żółtej wersji. Pierwsze ma odcień delikatnego różu, a drugie przypomina srebro. Czerwone (które zawiera najwięcej miedzi) opalizuje, wpadając w czerwień i brąz. Jeśli żółte złoto kojarzy ci się z tandetą, warto poszukać w sklepie innych wersji kolorystycznych. Różowe, białe i czerwone złoto są oryginalniejsze i subtelniejsze i będą pasować do różnych typów urody.
Jak nosić złotą biżuterię na co dzień
Odkąd w 1985 roku narodził się kultowy miś hiszpańskiej firmy Tous, świat mody oszalał na punkcie tego sympatycznego zwierzątka. Najpierw w Barcelonie, a później w innych miastach zaczęły powstawać sklepy z „misiową” biżuterią. W 2000 r. Tous rozszerzył swoją ofertę o akcesoria – torebki, portfele, breloczki czy zegarki. Dziś na świecie jest ponad 500 firmowych sklepów, które odwiedzają kobiety pragnące mieć w swojej kolekcji biżuterii tego modnego i zabawnego zwierzaczka. Pomysł wykorzystania kształtu pluszowego misia w biżuterii narodził się podczas podróży właścicielki hiszpańskiej firmy jubilerskiej Tous. Kiedy przypadkowo na jednej z wystaw sklepowych zobaczyła zabawkę-misia, natychmiast powróciły wspomnienia z dzieciństwa. Miś kojarzył się jej z ciepłem rodzinnego domu, oddaniem i miłością i pomyślała, że można by zrobić z tej kochanej przez wszystkie pokolenia zabawki złotą ozdobę. I tak narodził się miś, który ma dziś bardzo wiele wersji, a marka ciągle zachwyca klientów nową interpretacją wzoru. Oryginalne misie Tous Od ponad 30 lat miś ociepla wizerunek ludzi młodych duchem, podążających jednocześnie za modą i ceniących klasykę. Jest zabawny i elegancki, zdecydowanie w innym stylu niż dotychczasowe modele biżuterii. Za Tous podążyły inne firmy, które zaczęły tworzyć biżuterię mniej lub bardziej przypominającą pierwowzór. Powstało wiele nowych, pomysłowych kombinacji. Zawsze jednak miś jest ukazany frontalnie, w pozycji siedzącej i ma typowe dla siebie pulchne kształty. Dziś stał się – obok serduszka – jednym z najchętniej wybieranych motywów biżuterii. Misie z różnych materiałów Dostępne na rynku „misiowe” wyroby jubilerskie mogą być wykonane z żółtego lub białego złota, srebra, stali chirurgicznej lub też z innych, tańszych metali. Oczywiście rodzaj użytego materiału wpływa zasadniczo na cenę wyrobu. Najdroższe są misie ze złota, często zdobione: brylancikami, cyrkoniami, perełkami, opalami, wielokolorowymi szafirami. Dużo tańsze są wyroby pozłacane, również w technice złoto vermeil – kiedy to srebro zostaje pokryte grubą warstwą cennego kruszcu, który się nie ściera i cechuje go duża wytrzymałość na uszkodzenia. Jeszcze niższą cenę ma biżuteria ze srebra, kamieni i stali chirurgicznej, która nie czernieje i nie uczula. Najtańsze są ozdoby wykonane ze zwykłej stali – to wydatek rzędu kilku złotych. Misie na bransoletkach Bransoletki z popularnym misiem mają modne, nowoczesne fasony. Ozdoby mogą być umieszczone na modnych rzemykach lub regulowanych, często plecionych sznureczkach, które cechuje duża wytrzymałość. Są też ozdobą koralikowych bransoletek z plastiku, szkła, naturalnych kamieni czy drewna. Misie łączy się też z tradycyjnymi łańcuszkami o różnej grubości. Popularnością cieszą się zwłaszcza łańcuszki delikatne, typu celebrytki – elegancka i skromna biżuteria do pracy. To one są królują na pokazach mody w ostatnich kilku sezonach. Pojawiają się też na bransoletkach typu bangle, które mają kształt otwartego, sztywnego kółka i wykonane są z metalu. Zawieszki, pierścionki i kolczyki Bogactwo „misiowych” wyrobów może zaspokoić gust najbardziej wybrednych klientów. Większezawieszki, przeznaczone zwykle do dłuższych łańcuszków, mogą być puste w środku, wypełnione masą perłową, całe metalowe, zdobione kamieniami, kryształkami, wielokolorowe. W sprzedaży nie brakuje też kolczyków – wkręcanych, wiszących, z kamieniami lub bez – oraz pierścionków. Biżuterię z misiami noszą znane aktorki czy piosenkarki na całym świecie, a za ich przykładem idą panie w różnym wieku, które znudziły się tradycyjną biżuterią i oczekują wzorów odpowiednich dla nowoczesnych kobiet. Trudno zgadnąć, dlaczego ze wszystkich zwierząt właśnie miś zrobił furorę. Może skutecznie zadziałał marketing, a może kolekcje misiów stale zachwycają nowymi pomysłami i nadążają za najnowocześniejszymi trendami zarówno pod względem kolorystyki, jak i fasonu. „Misiowa” biżuteria to doskonały pomysł na prezent urodzinowy, świąteczny czy rocznicę, bo jest ciekawym uzupełnieniem damskiej garderoby i znakomicie pasuje na wszystkie okazje.
Miś – modny wzór w nowoczesnej biżuterii
Ćwiczenie jazdy w ciężkich warunkach zimowych może nas wiele nauczyć. Ale zanim pomkniemy na motocyklu po lodowej tafli, pamiętajmy o założeniu opon z wyraźną rzeźbą bieżnika. Duża część osób odstawia swoje motocykle na okres zimowy do garażu. Ale czy na pewno tak trzeba? Zima to bardzo dobry czas, aby potrenować jazdę. To właśnie zimą, w trudnych warunkach, możemy podnieść swoje kwalifikacje i umiejętności. Niech nas nie zraża mróz i sypiący śnieg, bo taka pogoda może nas wiele nauczyć. Jak zachowywać się na śniegu i błocie Motocyklowe opony śnieżno-błotne gwarantują w miarę bezpieczną jazdę w najtrudniejszych warunkach – po błocie pośniegowym, śniegu i lodzie. Dzięki temu, że są wykonane ze specjalnej mieszanki gumy, świetnie sobie radzą również w niskich temperaturach. Bieżnik tego rodzaju opon doskonale odprowadza błoto pośniegowe oraz śnieg. Dobra opona to podstawa. Trzeba pamiętać, że motocykl zimą zachowuje się zupełnie inaczej. Oponapowinna mieć wyraźną rzeźbę bieżnika. ale na lodzie czy mocno ubitym śniegu i tak trzeba bardzo uważać, bo gumy mogą się ślizgać. Inaczej opony zachowują się w miękkim śniegu. Jazda w nim podobna jest do jazdy w kopnym piasku, dlatego tak ważne jest odpowiednie ogumienie, aby mieć skuteczne przeniesienie napędu. Gdy trafimy na głęboki śnieg, powyżej osi koła, należy na możliwie najwyższym biegu próbować pokonać ten odcinek. Ważne jest też, aby nie żałować wówczas gazu. To wszystko pozwoli zachować trakcję i zabezpieczy przed najgorszym – czyli ugrzęźnięciem. Podczas jazdy w śniegu istotna jest sprawa mocy i masy motocykla, dlatego nasze biodra powinny się znajdować nad tylnym błotnikiem. Taka postawa odciąża przód motocykla. Jak odczytywać cyferki na oponie? Na wszystkich oponach pojawia się zapis DOT. Służy on do oznaczenia terminu produkcji opony. Uważa się, że opony nie tracą swoich właściwości przez pięć lat od daty produkcji, ale warunkiem jest odpowiednie ich przechowywanie. Powinny być magazynowane w pomieszczeniach ciemnych i suchych, a dodatkowo zabezpieczone warstwą przeciwutleniaczy. Często od daty produkcji zależy też cena, więc warto o tym pamiętać. Wymiana opon = wyważenie kół Kiedy już wybierzemy odpowiednią oponę, należy ją wymieć. Pamiętajmy, że podczas każdej wymiany opon powinniśmy wyważyć koła. Dzięki tej czynności zaoszczędzimy cierpienia łożyskom i piastom, które pracują w zawieszeniu naszego motocykla. Ważne jest też, aby nie zakładać większych ciężarków niż 30–40 g, gdyż wtedy opona zużywa się i zarazem traci na wadze. Konsekwencją założenia takich ciężarków może być uszkodzenie felgi. Kontrolujmy ciśnienie w oponach Ta prosta czynność może przedłużyć żywotność opon w naszym motocyklu. Należy pamiętać, że ciśnienie ma decydujący wpływ na właściwości jezdne. Dzięki jego kontroli i korekcie możemy zoptymalizować zużycie bieżnika. Łatwo sprawdzić samemu ciśnienie za pomocą manometru. Dobra opona śnieżno-błotna powinna być gruba, mieć wyraźną rzeźbę bieżnika oraz wcięcia. Zaleca się zakładać tego typu opony zarówno na przód, jak i na tył motocykla. Jeżeli już zdecydujemy, że nasz motocykl nie będzie miał ferii przez zimę, to wyposażmy go obowiązkowo w takie opony. I na koniec uwaga: wybierając konkretny model opon, dopasujmy je do terenu, w którym będziemy się poruszać.
Motocyklowe opony śnieżno-błotne
Święta tuż-tuż, więc najwyższy czas poszukać ciekawego upominku dla dziecka. Najlpiej takiego, który zapewni długie godziny beztroskiej zabawy. Warto zatem bliżej przyjrzeć się ofercie Lego Technic, a naprawdę jest w czym wybierać. Zaczynamy! 1. Terenowy holownik – cena katalogowa: 1190 zł box:offerCarousel Jeśli rozglądasz się za naprawdę wyjątkowym prezentem dla fana motoryzacji i klocków Lego, idelnym pomysłem będzie zakup terenowego holownika 6x6. To zdalnie sterowany pojazd, który pokona każdy teren. Jest wzmocniony przy pomocy rurek, posiada ruchome lampy oraz szczegółowo dopracowaną kabinę kierowcy. Samochód przy pomocy pilota może jechać do przodu bądź do tyłu, ale także wysuwać podpory, podnosić lub opuszczać wysięgnik czy wyciągarkę. Zabawka jest przeznaczona dla dzieci powyżej 11 lat. 2. Pojazd straży pożarnej – cena katalogowa: 399,99 zł box:offerCarousel Tym razem mamy do czynienia z repliką prawdziwego lotniskowego pojazdu ratowniczego. Jest on kompatybilny z silnikiem Power Functions, przez co uzyskuje napęd wysięgnika i światła ostrzegawcze. W przypadku tej zabawki mamy możliwość przebudowy na tradycyjny samochód straży pożarnej. Co więcej, model ma układ kieroniczy sterujący dwiema osiami oraz wysięgnik z obrotową armatką wodną. 3. Ekstremalna przygoda – cena katalogowa: 549,99 zł box:offerCarousel To wprost idealny podarunek na zimowe przygody. Dzięki terenowemu zawieszeniu i gąsienicom zabawce niestraszne są śnieg, błoto czy zaspy. Terenówka ma podnoszone drzwi, silnik V8 z ruchomymi tłokami oraz schowki z apteczką i gaśnicami. Na dachu z kolei znajduje się bagażnik z kanistrami. 4. Ładowarka teleskopowa – cena katalogowa: 139,99 zł box:offerCarousel Tym razem zestaw proponowany już siedmiolatkom. Ładowarka posiada wysuwane ramię i odchylaną łyżkę, przy pomocy której można nabierać piach lub kamienie. Dodatkowo są tu cztery skrętne koła, zatem z łatwością można wykonać wszystkie manewry. Jest to zestaw 2w1, ponieważ istnieje możliwość przebudowy ładowarki na samochód holowniczy. 5. Mercedes-Benz Arocs – cena katalogowa: 929,99 zł box:offerCarousel Wielbicielom samochodów ciężarowych na pewno spodoba się ten model. Wyposażony w układ pneumatyczny, daje możliwość korzystania ze wszystkich funkcji, w tym m.in. sterowania ramieniem żurawia czy otwierania i zamykania chwytaka. 6. Śmigłowiec towarowy – cena katalogowa: 549,99 zł box:offerCarousel Fani podniebnych przygód na pewno nie będą zawiedzeni, gdy w prezencie otrzymają fantastyczny śmigłowiec do zadań specjalnych. Posiada on ruchomy ogonowy ster kierunku i wysokości. Dodatkowo jest tu obrotowe przednie koło i wyciągarka umożliwiająca podnoszenie ładunku. 7. Odrzutowiec – cena katalogowa: 569,99 zł box:offerCarousel Jest szczegółowo dopracowany i zawiera wiele ruchomych elementów, w tym m.in. otwierany kadłub, wyciągane podwozie i ruchome klapy. Odrzutowiec ma napęd Power Functions, a co za tym idzie jest możliwość pionowego startu. Co ważne, mamy opcję przebudowy modelu na prywatny samolot odrzutowy. 8. BMW R 1200 GS Adventure – cena katalogowa: 219,99 zł box:offerCarousel To prawdziwa gratka dla fanów motocykli, bowiem dzięki niemu dziecko będzie mogło odtworzyć kultowy model BMW R 1200 GS Adventure. Zestaw jest realistyczną repliką ze szprychowanymi kołami i terenowymi oponami. Posiada ruchomą kierownicę, dwucylindrowy silnik oraz silnik z ruchomymi tłokami. W komplecie dostajemy zbiór naklejek z autentycznym wyglądem pojazdu. 9. Statek badawczy – cena katalogowa: 399,99 zł box:offerCarousel Także dla miłośników morskich przygód Lego Technic proponuje wspaniałe prezenty. Statek badawczy to ogromny model z gruszką dziobową, mostkiem kapitana, radarem, a nawet lądowiskiem dla helikoptera. W zestawie znajdziemy też łódź podwodną i ruchome wysięgniki. Koło sterowe statku powoduje ruch płetw sterowych. Klocki przeznaczone są dla dzieci powyżej 10 lat. 10. Plac przeładunkowy – cena katalogowa: 229,99 zł box:offerCarousel Dzieci, które uwielbiają pojazdy ciężarowe, z pewnością będą zafascynowane tym zestawem. Z klocków da się złożyć ładowarkę i ciężarówkę, którą należy załadować. Dodatkowo może powstać wózek bramowy i kontener do przenoszenia go na pojazd. Ciężarówka jest przegubowa, posiada układ kierowniczy, otwierane drzwi i odłączaną przyczepę. Zaletą jest rozsuwany wysięgnik i realistyczny, funkcjonalny chwytak.
10 wyjątkowych zestawów Lego Technic na Święta 2017
Jak rozwinąć kreatywność dziecka? Między innymi kupując mu odpowiednie zabawki. To one zmuszą je do myślenia i tworzenia własnych historii. Przeniosą w świat marzeń, pełen nadzwyczajnych postaci i magicznych zjawisk. Dla dziewczynek takimi zabawkami są lalki – ukochane przez nie towarzyszki gier i najlepsze przyjaciółki. Popularnością cieszą się zwłaszcza lalki-bohaterki. Dzielne, odważne i walczące. Są to postaci z popularnych filmów dla dzieci obdarzone niezwykłymi talentami. Jednym słowem, kobiety z charakterem. Każda dziewczynka marzy o tym, by mieć taką wyjątkową zabawkę w swoim domu i wraz z nią walczyć o dobro świata. Barbie w nowej osłonie Dla przykładu lalki Barbie – próżne, kochające głównie stroje i luksus – pojawiają się w roli tajnych agentek, które są w dodatku utalentowanymi gimnastyczkami. Każda z nich ma do spełnienia swoją misję. Jedna jest włamywaczką wyposażoną w specjalny pasek z przyborami niezbędnymi do włamań. Ma też słuchawki, by kontaktować się z innymi członkiniami ekipy. Tajna agentka Teresa z pomocą małej dźwigni wykonuje kopnięcia z półobrotem. Natomiast agentka Renee ma plecak z dźwignią w środku, który potrafi wynieść ją na wysokość 30 cm. Dziewczynki kochają agentki i potrafią wymyślić dla nich wiele ekscytujących misji i zadań specjalnych. Także Barbie z serii Superksiężniczki, dzięki pocałunkowi zaczarowanego motyla, czyli naciśnięciu przyczepionego do niej owada, zamienia się we władczynię gotową do walki w obronie królestwa przed wrogiem. Na jej plecach pojawia się peleryna umożliwiająca latanie, a diadem zamienia się w maskę. Takie lalki kosztują od 70 do 120 zł. Skrzydlata lalka Yuko Kolejna ukochana bohaterka to Yuko – postać z serialu Mia i ja. Yuko ze zwykłej dziewczynki przemienia się w odważną wróżkę, która wraz z przyjaciółmi broni bajkowej krainy Centopii przed złymi istotami. Ma piękne przezroczyste skrzydła przypominające skrzydła ważki, którymi może poruszać. Dodatkowo dba o jednorożce i potrafi z nimi rozmawiać. Sprzedawana jest często w zestawie z pierścionkiem, który każda dziewczynka może założyć na palec. Może być też oferowana w komplecie z jednorożcem Onchao. Natomiast jej przyjaciółka Mia jest do nabycia jednorożcem Lyrią. Cena – od 60 do 100 zł. Sunset dobra i zła Sunset Shimmer to główna bohaterka filmów My Little Pony: Equestria Girls – Igrzyska przyjaźni. To postać, która przechodzi przemianę. Najpierw jest dziewczyną pełną pychy, egoistką myślącą tylko o zaspokojeniu własnych ambicji. Rządna władzy podporządkowuje sobie całą szkołę. Obdarzona jest wyjątkową mocą. Potrafi czarować i wtedy zmienia się w kucyka. Z czasem staje się dobra i zaczyna rozumieć swoje błędy. Wielką magiczną moc, która jest obdarzona, wykorzystuje do walki z wrogami. Sunset Shimmer dostępna i w wersji „ludzkiej”, i jako konik. Oferta obejmuje zarówno lalkę złą, czyli przed przemianą, jak i dobrą. Lalki z filmu My Little Pony Equestria Girls można kupić jako Twigliht Sparkle, Motocyklistkę, w sukni balowej, rockowym kostiumie czy z koroną. Lalki „wojowniczki” mogą być dostępne w różnych wersjach, strojach z odpowiednimi gadżetami. Każda z nich ma własny świat stworzony przez twórców filmów i seriali i swoją emocjonującą historię. Dziewczynki mogą jednak ją zmienić i dopisać własny scenariusz. Mogą wymyślić kolejne odcinki ulubionego serialu. Być jednocześnie scenarzystą i reżyserem. Zlecić ukochanym zabawkom nowe zadania, wykazując się fantazją i kreatywnością.
Lalki Yuko, Sunset i Barbie w nowych rolach
Warzywa i owoce mają różne kolory – każdy o tym wie, lecz nie każdy zastanawia się nad tym, czy mają one znaczenie w przypadku komponowania codziennego menu. Okazuje się, że barwy nie tylko podkreślają estetykę dań, ale także wskazują na zawartość konkretnych witamin i minerałów. Im bardziej kolorowe warzywa i owoce, tym więcej właściwości odżywczych posiadają. Najbardziej stymulują organizm barwniki naturalne, a niektóre z nich, np. antocyjany czy karotenoidy, są znane z właściwości leczniczych. Każda grupa kolorystyczna zawiera składniki, które sprzyjają utrzymaniu zdrowia i dobrego samopoczucia. Aby uniknąć niedoborów, należy zadbać o to, by każdego dnia jadłospisie znalazły się produkty spośród wszystkich grup. Kolor czerwony Warzywa i owoce tego koloru zawierają likopen, który przeciwdziała rozwojowi nowotworów oraz obniża zły cholesterol, oraz antocyjany, barwniki mające silne działanie przeciwutleniające i poprawiające pracę układu krążenia. Ponadto są w nich witaminy A, C, K, B6, mangan, potas, kwas foliowy i błonnik, które chronią przed wolnymi rodnikami i stanami zapalnymi. Do tej grupy należą: truskawki świeże i mrożone, posiadające działanie moczopędne i usprawniające pracę nerek, maliny, wiśnie, również suszone, które pozytywnie wpływają na skórę i poprawiają apetyt, bogata we flawonidy i chroniąca serce żurawina, czerwone porzeczki i grejpfruty, czerwona papryka, która zawiera rutynę, wzmacniającą naczynka krwionośne, arbuz oraz pomidor (i jego przetwory, np. keczup), który zawiera najwięcej likopenu. Kolor zielony box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Za kolor tej grupy odpowiada chlorofil, który działa oczyszczająco, dostarcza żelazo, zapobiega nowotworom. Owoce i warzywa z tej grupy zawierają luteinę, witaminy A, E, C i K oraz z grupy B i potas, które poprawiają wzrok, wygląd skóry, włosów i paznokci, opóźniają proces starzenia, zapobiegają obrzękom oraz wzmacniają odporność. Cennym składnikiem chlorofilu jest też magnez, który wzmacnia kości i zęby, a także jest naturalnym antydepresantem oraz kwas foliowy zapobiegający wadom rozwojowym płodu. Warzywa i owoce z tej grupy to: sałata, szczypiorek, szpinak, brokuły, zielone szparagi, fasolka szparagowa, brukselka, rzeżucha, natka pietruszki, groszek, jarmuż, seler naciowy, zielona kapusta, szczaw, cukinia, bób, zielona papryka, kiwi, winogrona, awokado, algi nori i pistacje. Kolor żółtopomarańczowy Barwnik odpowiedzialny za kolor żółty to luteina, której najbogatszym źródłem jest żółtko kurzych jaj, a za pomarańczowy – beta-karoten, który przyczynia się m.in. do ochrony przed drobnoustrojami, a także wytwarza z niego retinol, czyli witaminę A. Beta-karoten ma też działanie antyoksydacyjne. Korzystnie wpływa na wzrok i odporność. Warzywa i owoce o te barwie zawierają potas, witaminy A i C, regulują gospodarkę wodną organizmu, niwelują obrzęki. Chronią skórę przed promieniami słonecznymi oraz nadają jej złocistobrązowy kolor. Mają działanie pobudzające i ułatwiające trawienie. Do grupy żółtopomarańczowej należą cytrusy, melony, banany, gruszki, brzoskwinie, morele, mango, ananas, papaja, kaki, marchew, dynia, słodkie ziemniaki, żółta cukinia, żółta papryka, a także kurkuma. Suszone owoce w kolorze żółtym ,np. miechunka peruwiańska, morele, mango lub ananas, zawierają duże ilości błonnika. Kolor biały Warzywa białe dostarczają organizmowi flawonoidów i allicyny, która jest naturalnym antybiotykiem i działa antybakteryjnie, antywirusowo, przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie. Ponadto allicyna reguluje przemianę tłuszczu i obniża poziom cholesterolu. Obniża tym samym ciśnienie i poprawia krążenie. Ogranicza również negatywne zmiany we krwi, takie jak lepkość płytek i powstawanie skrzepów. Natomiast flawonidy, które są przeciwutleniaczami, wpływają na poziom cholesterolu. Do tej grupy należą przede wszystkim cebula, czosnek, kalafior, kalarepa, por, ale również białe szparagi, pietruszka, cykoria, chrzan, biała fasola, pieczarki, ziemniaki. Kolor fioletowy Owoce i warzywa z tej grupy są źródłem antyoksydantów, odpowiedzialnych za poprawę widzenia i kondycji skóry, posiadających działanie przeciwnowotworowe. Zawarta w nich w dużych ilościach antocyjanina ma działanie przeciwutleniające, przeciwbakteryjne i przeciwzapalne i w związku z tym zapobiega infekcjom dróg moczowych oraz układu pokarmowego. Wszystkie niebieskie owoce i warzywa są bogatym źródłem takich minerałów jak fosfor, potas, wapń, żelazo oraz cynk. Posiadają również polifenole i mnóstwo witaminy C, dzięki temu opóźniają proces starzenia się komórek. Do tej grupy należą: bakłażany, fioletowe winogrona, jagody, śliwki, czarne porzeczki, aronia, borówka amerykańska, owoce czarnego bzu i rodzynki. Kolor brązowy Choć w zasadzie trudno znaleźć owoce i warzywa w tym kolorze, warto włączyć brązowe produkty do diety. Brązowy kolor na talerzu to np. suszone figi, które zawierają sporą ilość wapnia i potasu, grzyby, ciemne razowe pieczywo, a także orzechy, czekolada, daktyle, kasze, kakao i yerba mate. Orzechy bogate są w nienasycone kwasy tłuszczowe obniżające poziom złego cholesterolu i działające przeciwzakrzepowo. Zawierają także spore ilości witamin z grupy B, dzięki czemu poprawiają stan włosów, skóry i paznokci.
Kolory w diecie i ich znaczenie dla zdrowia
Póki co rzadko udaje się polskim twórcom odnieść globalny sukces ze swoją grą. CD Projekt RED ma już takowy na koncie za sprawą „Wiedźmina” – adaptacji hitowej serii książek o zabójcy potworów pióra Andrzeja Sapkowskiego. Kultowa książka doczekała się godnego wirtualnego reprezentanta, kontynuując opowieść tam, gdzie skończyła się saga. „Wiedźmin 2” pozwala nam dalej zanurzyć się w świat wykreowany przez pisarza i czyni to z równą gracją, co pierwsza część. Całość ma już jednak zupełnie inny wydźwięk. Zmiana klimatu – ale czy na korzyść? Gdybym miał wskazać zasadniczą różnicę między pierwszą a drugą częścią komputerowego „Wiedźmina”, byłby to… klimat. Jedynka powoli snuła swoją kameralną historię. Niespieszne tempo i znakomite dialogi pozwalały rozkoszować się rozgrywką. Dwójka jest pod tym względem nierówna. W porównaniu do poprzedniczki jest dużo bardziej epicka oraz filmowa. Momentami aż za bardzo stawia na efekciarstwo (na przykład w otwierającej sekwencji ucieczki przed smokiem). Kiedy jednak fabuła doprowadzi nas do wrót Flotsam, można ponownie poczuć się jak kilka lat wcześniej, ogrywając pierwszą część. Wiele zależy od preferencji gracza – mnie bliżej do jedynki. Fabularnie? Najwyższy poziom! „Wiedźmin 2” to oczywiście gra RPG, a o jakości tej świadczy kilka elementów. Przede wszystkim historia. Ta jest prowadzona bardzo dobrze, intryga jest odpowiednio zagmatwana i wciągająca, niemniej finałowe sekwencje zostały potraktowane po macoszemu. W pewnym momencie, po dość spokojnym tempie, opowieść drastycznie przyspiesza, by ni stąd, ni zowąd pokazać napisy końcowe. Prawdopodobnie to efekt braku budżetu, ale irytacja jest ta sama. Choć wielkie brawa należą się za możliwości rozegrania finałowej sceny – ci, którzy grę ukończyli, wiedzą, o czym mówię. Zadania poboczne wcale nie takie poboczne Wiele dobrego można powiedzieć również o zadaniach pobocznych. W przeciwieństwie do „Skyrim” (recenzja gry) i podobnych mu tytułów nie są to proste, niemalże losowe polecenia typu „zabij tę osobę” czy „przynieś 5 sztuk takiej rośliny”. Dzięki czemu nie nudzą się i cały czas mamy ochotę je wykonywać. Oczywiście nie zabraknie też wiedźminowskiego chleba powszedniego, czyli polowań na potwory. Po kameralnej jedynce „Wiedźmin 2” stawia na dynamiczniejsze tempo i skręca w kierunku epickiej opowieści. Punktem kulminacyjnym ma być trzecia część gry, zapowiedziana na maj 2015. Jedno jest pewne – to jedna z najbardziej oczekiwanych gier, a cała seria to jedno z największych dokonań polskiej branży gier komputerowych. Warto ją poznać w całości! Wymagania systemowe „Wiedźmin 2” Minimalne: * System operacyjny: Windows XP/Vista/7 * Procesor: Intel 2.2 GHz Dual-Core lub AMD 2.5 GHz * Pamięć: 1.5 GB (Windows XP), 2 GB (Windows Vista/Windows 7) * Karta graficzna: Geforce 8800 (512 MB) lub Radeon HD3850 (512 MB) * DirectX: 9.29 * Miejsce na dysku: 25 GB dostępnej przestrzeni Zalecane: * System operacyjny: Windows XP/Vista/7 * Procesor: Intel lub AMD Quad-Core * Pamięć: 3 GB (Windows XP), 4 GB (Windows Vista/Windows 7) * Karta graficzna: GeForce 260 (1GB) lub Radeon HD 4850 (1 GB) * DirectX: 9.26 * Miejsce na dysku: 25 GB dostępnej przestrzeni Dostępność: Gra „Wiedźmin 2” dostępna jest na PC i Xbox360. Źródło okładki: buy.thewitcher.com/
„Wiedźmin 2” – recenzja
Nintendo Switch to nietuzinkowa, mobilna konsola do gier, którą można również podłączyć do telewizora. Sprawdziliśmy jej główne zalety oraz ograniczenia. Zapraszamy do obejrzenia testu. Zapraszamy do obejrzenia video: box:video Więcej naszych materiałów video znajdziesz na kanale - Allegro Technologie. Zobacz także akcesoria do Nintendo Switch oraz gry.
Nintendo Switch - videotest
To jak pachniesz, mówi o tobie bardzo dużo. Właściwie dobrane perfumy mogą być świetną wizytówką. Lato to czas, w którym ciężkie, mocne i korzenne zapachy trzeba zamienić na świeże i lekkie wody. Sprawdź, czym pachnie tegoroczne lato. Letnie wydanie perfum powinno uwodzić zapachem delikatnym, subtelnym i lekkim. Pamiętaj jednak, że każdy zapach warto aplikować z umiarem, aby woń nie była zbyt przytłaczająca. Prezentujemy pięć perfumowych nowinek na lato 2015. 1. Versace – Eros pour femme To pierwsza, silna zapowiedź tegorocznego lata. Versace – Eros pour famme to zapach niezwykle zmysłowy, uwodzicielski i przyciągający. Idealnie sprawdzi się jako prezent, choćby ze względu na piękny flakon wzorowany antyczną sztuką Grecji. W nucie zapachowej można wyczuć sycylijską cytrynę i kalabryjską bergamotkę, które są orzeźwiające i pociągające. Drzewny i piżmowy aromat urzeka swoją zmysłowością, a kwiatowy akord dopełnia dzieła i współgra z dziedzictwem marki Versace. 2. Marc Jacobs – Daisy Sorbet Brzmi pysznie? Taki też jest ten zapach! Daisy Sorbet to soczysta mieszanka nut kwiatowych z dodatkiem owoców, o czym informuje już sam flakon – jego zamknięcie zdobią wielobarwne kwiaty. Zapach to połączenie gruszki, passiflory i różowego grejpfruta, który dopełniają delikatne płatki jaśminu oraz konwalia. Nuty drzewne pozostawiają na skórze ciepłe wrażenie. Ta kompozycja zapewni żywiołowe i energetyczne wejście w najgorętszą porę roku. 3. Tommy Hilfiger – Flower Marigold Flower Marigold od Tommiego Hilfigera to świeży i orzeźwiający zapach inspirowany polami nagietków rozgrzanych promieniami słonecznymi. To połączenie delikatnych nut kwiatowych z intensywnymi ekstraktami frezji, jaśminu i konwalii. Dyskretne akordy drzewne rozbudzą zmysły i podsycą wyobraźnię. Energetyzująca kompozycja wprawi w radosny nastrój każdą kobietę. Opakowanie i flakon utrzymane są w pomarańczowej (nagietkowej) kolorystyce. Srebrzystą nakrętkę zdobi żółty kwiat, który dodatkowo został ozdobiony białymi grochami. Nie ma wątpliwości, że ten zapach to letni strzał w dziesiątkę! 4. Avon – Cherish Perfumy marki Avon to ciekawa propozycja z niższej półki cenowej. Cherish to kusząca i uwodzicielska kompozycja kwiatowo-owocowo-drzewna. Zapach otwiera aromat maliny, różowego pieprzu i bergamotki, przez który przebija się jaśmin, peonia i kwiat wiśni. Idealne wykończenie stanowi drzewo sandałowe, piżmo i gardenia tahitańska. To subtelny i delikatny zapach, który długo utrzymuje się na skórze. Będzie idealny na letnie, pełne słońca dni. 5. Guelrain Agua Allegoria – Teazzurra Jeśli chcesz się poczuć świeżo, orzeźwiająco, a jednocześnie luksusowo – ten zapach jest zdecydowanie dla ciebie. Można powiedzieć, że to lato zamknięte we flakonie. Już samo opakowanie jest zapowiedzią tego, co znajdziesz w środku i z pewnością się nie zawiedziesz. To nowe dzieło Thierry’ego Wassera, który od wielu sezonów zaskakuje niebanalnymi połączeniami. W nucie zapachowej dominuje bogaty aromat zielonej herbaty, rumianku i jaśminu, ale również intensywna woń cytryny, bergamotki i grejpfruta. Wyrazistą bazę stanowi piżmo, wanilia oraz calone. To wszystko sprawia, że zapach jest trwały i idealnie nadaje się na wakacje. Teazzurra to świeże, niebanalne połączenie, które pobudzi zmysły, doda energii i ożywi wyobraźnię. Te perfumy wprawią cię w pozytywny nastrój. Niezależnie od tego jaki zapach wybierzesz, pamiętaj, że latem powinny dominować świeże i orzeźwiające kompozycje. Ciężkie i mocne aromaty zostaw na zimę, a w upalne dni daj się porwać delikatnym zapachom, przeznaczonym specjalnie na tę porę roku. Jeśli masz długie włosy – spryskaj je! To sprawi, że bukiet utrzyma się dłużej.
Perfumy dla pań. 5 nowinek na lato 2015
Ogród jest miejscem, w którym uwielbiamy wypoczywać od codziennych zajęć i zgiełku. Możemy go zaprojektować tak, jak tylko chcemy. Przestrzeń przed domem daje nam szeroką gamę możliwości, jednak najważniejsze jest to, aby pielęgnować go w odpowiedni sposób. Jak dbać o ogród? Wiemy, że prace wykonywane przez nas w ogrodzie w dużej mierze zależą od pory roku. Chcąc, aby nasza posesja świetnie prezentowała się bez względu na aurę pogodową, powinniśmy postawić na specjalistyczną pielęgnację, w której pomocne stanie się regularne nawożenie roślin. Jakie metody stosować w zależności od zmieniającej się pory roku? Nawożenie wiosną Gdy przychodzi wiosna i rośliny rozpoczynają okres wegetacji niezbędne jest zastosowanie nawozów mineralnych. Dodawane są do gleby raz lub dwa razy w roku – wczesną wiosną oraz latem. Część związków zawartych w nawozach mineralnych wymywana jest z wodą w głąb ziemi, dlatego nie powinno się ich stosować jesienią, kiedy opady są częstsze. Pierwsze nawożenie odbywa się w kwietniu. To okres intensywnego rozwoju roślin, co wiąże się ze zwiększonym zapotrzebowaniem na składniki pokarmowe. Ta czynność jest równie istotna podczas sadzenia nowych roślin. Optymalną pogodą na wykonanie nawożenia są dni pochmurne i bezwietrzne. W przypadku ogrodów ozdobnych, w których rosną drzewa oraz krzewy, nawożenie stosuje się po zdjęciu zimowych osłon. Do ich nawożenia warto zastosować mieszanki wieloskładnikowe, przeznaczone dla poszczególnych grup roślin. Do wyboru mamy także nawozy wolnodziałające, które wystarczy zastosować jednorazowo na początku sezonu wegetacyjnego. W uprawie warzyw i owoców najlepiej sprawdzają się nawozy organiczne zwiększające zawartość próchnicy, poprawiające właściwości gleby. Naturalne nawozy wzbogacają ziemię w mikroelementy i poprawiają jej strukturę tuż przed okresem intensywnego rozrostu roślin. Nawożenie jesienią Wiosenna pielęgnacja zmniejsza ryzyko zniszczenia roślin, które może stać się efektem intensywnego nawożenia wiosną. Do nawożenia roślin o tej porze warto stosować specjalne nawozy jesienne, których skład dostosowany jest do potrzeb roślin właśnie o tej porze roku. Składniki tego rodzaju mieszanek stopniowo przenikają do gleby, dzięki temu wczesną wiosną, gdy podłoże jest jeszcze zamarznięte, rośliny będą powoli wegetowały. W składzie nawozów jesiennych znajdują się makroelementy – fosfor i potas oraz mikroelementy – miedź, bor, żelazo i mangan. Pozwala to roślinom na przygotowanie do zimy oraz intensywnych mrozów. To także odpowiedni czas na stosowanie nawozów organicznych, które dodatkowo wzbogacą rośliny przed okresem niskich temperatur. Większość drzew i krzewów powinniśmy nawozić do sierpnia, potem pozostawiając czas na przygotowanie ich do zimy. Pamiętajmy, że nawozy należy stosować w ilościach, które poszczególna roślina może wykorzystać. Zbyt intensywne nawożenie może stać się przyczyną obumierania roślin, dlatego powinniśmy stosować się do zasad pielęgnacji uzależnionych od pory roku. Gdy odpowiednio zadbamy o nasz ogród, będziemy mogli wypoczywać w nim właśnie tak, jak tylko lubimy.
Idealny ogród – czyli kiedy i jakie nawozy stosować?
Alkomat to niezwykle przydatne urządzenie. Nie ma co się oszukiwać – każdy czasami po imprezie musi gdzieś pojechać następnego dnia. Dzięki alkomatowi będziemy mieli pewność, że możemy to zrobić w sposób pełni legalny i przede wszystkim bezpieczny. Prowadząc samochód, musimy pamiętać o kilku kwestiach, wśród których jest nie tylko odpowiedni stan techniczny pojazdu, ale też odpowiedni stan psychiczny i fizyczny kierowcy. Dlatego po weekendowej imprezie warto mieć alkomat. Oto kilka ciekawych modeli w cenie do 300 zł. Po co alkomat? Wiele osób może nie zdawać sobie z tego sprawy, ale alkohol utrzymuje się w organizmie nawet przez 24 godziny. Zatem nie wystarczy przespać się po zakrapianej imprezie standardowe 8 godzin, aby następnego dnia móc usiąść za tzw. kółkiem. Oczywiście wszystko zależy od ilości spożytego alkoholu. Właśnie dlatego tak przydatny może okazać się alkomat. Pozwala dokładnie sprawdzić poziom alkoholu w wydychanym powietrzu. W ten sposób unikniemy ryzyka związanego z jazdą po spożyciu i nie narazimy siebie, pasażerów i innych uczestników ruchu. Sprawą drugorzędną jest utrata prawa jazdy. DaTech AlcoFind PRO-X3 AlcoFind PRO-X3 to produkt koreańskiej firmy DaTech. Producent zapewnia o wysokiej czułości urządzenia, dzięki której pomiary są dokładne i powtarzalne. Urządzenie oferuje kilka ciekawych funkcji. Jedną z przydatniejszych jest przypomnienie o kalibracji, którą trzeba dokonać co każde 500 pomiarów. Oprócz tego alkomat informuje o słabym poziomie naładowania baterii, ponieważ może on mieć wpływ na dokładność pomiaru. Przy tym wszystkim producent udziela na model DaTech AlcoFind PRO-X3 aż 3-letniej gwarancji. Cena to nieco poniżej 300 złotych. box:offerCarousel FITalco Galaxy Ciekawym urządzeniem w cenie do 300 złotych jest FITalco Galaxy. Alkomat jest wyposażony w czujnik elektrochemiczny III generacji, który pozwala na wskazywanie nawet do 4 promili w wydychanym powietrzu. Według producenta model ten cechuje się dokładnością do setnych części promila. Dużą zaletą jest szybki pomiar, ponieważ urządzenie wymaga zaledwie 5-sekundowego dmuchania. W zestawie z alkomatem otrzymujemy 3 sztuki ustników oraz pokrowiec. FITalco Galaxy objęty jest 3-letnią gwarancją i darmową kalibracją przez okres 2 lat. box:offerCarousel Overmax AD-04 Overmax AD-04 to kolejny alkomat z czujnikiem elektrochemicznym, który – zdaniem producenta – jest stosowany w profesjonalnych urządzeniach używanych przez policję. Cechuje się on większą dokładnością, mniejszym wpływem warunków zewnętrznych na pomiar, a także niższą czułością na niski poziom naładowania baterii. Ogromną zaletą urządzenia jest nielimitowana, darmowa kalibracja wykonywana przez producenta. Cena zaczyna się od około 250 zł. box:offerCarousel Alcoforce EVO Skoro jesteśmy przy alkomatach z czujnikiem elektrochemicznym, to przy nich zostańmy. Takim urządzeniem jest też Alcoforce EVO w cenie nieco ponad 200 zł. Do klienta wysyłany jest po pełnej kalibracji. Kolejnej trzeba dokonać albo po 500 pomiarach, albo po roku użytkowania. Poinformuje o tym stosowny komunikat na wyświetlaczu. Co ważne, w zestawie z alkomatem otrzymujemy aż 12 wymiennych ustników, a nie tylko 2 lub 3, jak u innych producentów. Urządzenie pokazuje zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu w zakresie od 0 do 3 promili. box:offerCarousel Bascan F-30 Ostatnią propozycją w cenie do 300 zł jest alkomat Bascan F-30. Zapłacimy za niego około 250 zł. W tej cenie otrzymujemy urządzenie z czujnikiem elektrochemicznym, który jest lepszy i dokładniejszy od tańszych konkurentów. Alkomat pozwala na wybranie kilku zdefiniowanych jednostek pomiarowych, w zależności od preferencji użytkownika. W pamięci urządzenia zapisuje się 10 ostatnich pomiarów. Warto wspomnieć też o czujniku temperatury, który nie pozwoli skorzystać z tego modelu, gdy przekroczona zostanie wartość graniczna, która wpływałaby na dokładność wskazania. Alkomat ma aż 10 lat gwarancji i 2 lata nielimitowanej kalibracji! box:offerCarousel Wydając niecałe 300 zł, możemy kupić urządzenie niezwykle przydatne i funkcjonalne, które może uchronić nas nie tylko przed złamaniem prawa, ale prawdziwą tragedią. Alkohol utrzymuje się w naszych organizmach zdecydowanie dłużej, niż nam się wydaje, i chociaż następnego dnia po imprezie czujemy się dobrze, to w rzeczywistości możemy kompletnie nie nadawać się do wsiadania za kółko. Warto o tym pamiętać.
Najlepsze alkomaty do 300 zł
Zima to czas, w którym absolutnie nie powinniśmy zapominać o nawadnianiu naszego organizmu. Jego nieodpowiednie nawilżenie może skutkować osłabieniem układu odpornościowego, niezdrowym wyglądem skóry i pojawieniem się wyprysków na twarzy. Jednak równie ważne, jak samo nawadnianie, jest to, co pijemy. Zamiast niezdrowych napojów gazowanych i słodzonych soków, warto wybrać zdrowe odpowiedniki. Oto kilka propozycji, których warto spróbować i na stałe włączyć do codziennego menu. Naturalne soki Zamiast soków z kartonu lub słodkich syropów do rozcieńczania z wodą, warto wybrać soki w pełni naturalne. Wśród nich znajdziemy sok z brzozyo naturalnym smaku lub taki z dodatkiem żurawiny, maliny, mięty czy róży. Sok ten pozyskiwany jest z pnia brzozy, a jego główną zaletą jest działanie przeciwnowotworowe. Polecany jest nałogowym palaczom, osobom z wrzodami i nieżytem żołądka oraz tym, którzy zmagają się z zakrzepicą i anemią. Inną propozycją jest sok z aloesu, który wspiera odporność organizmu, dlatego polecany jest do picia w okresie jesiennym i zimowym. Ponadto wspiera pracę jelit i układu trawiennego. Ponieważ w jego składzie nie znajdziemy żadnych substancji zagęszczających, sok aloesowy doskonale wchłania się do naszego organizmu. Maksymalna ilość, jaką dziennie możemy spożyć, to 50 ml, dlatego warto rozcieńczyć go szklanką wody i dłużej delektować się świeżym, orzeźwiającym smakiem. Warto także sięgnąć po wodę kokosową. To ulubiony napój gwiazd Hollywood, ponieważ woda kokosowa bogata jest we wszystkie składniki niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Zawiera magnez, potas, witaminy z grupy B, a poziom elektrolitów w niej zawartych jest niemal identyczny z ich poziomem znajdującym się w osoczu krwi. Taki skład skutkuje tym, że woda kokosowa nawadnia nasz organizm lepiej niż woda. Zdrowe herbaty Na pewno nikogo nie zdziwi, że na liście zdrowych napojów znajduje się herbata zielona, w końcu nie bez powodu od tysięcy lat spożywana jest w Chinach. Dzięki zawartym w niej przeciwutleniaczom ma działanie antyrodnikowe, a tanina działa przeciwbakteryjnie i przeciwwirusowo. Wspomaga też leczenie bakteryjnych zakażeń układu pokarmowego, a regularne jej picie obniża ryzyko wystąpienia miażdżycy. Jak ją przygotować? Łyżeczkę wysuszonej herbaty zalewa się wodą o temperaturze 80 stopni i parzy nie dłużej niż 3–4 minuty. Obok zielonej znaleźć się musi także biała herbata. Ta z kolei wpływa na regulację ciśnienia i poziomu cholesterolu we krwi. Badania wykazały, że picie dwóch filiżanek białej herbaty dziennie sprawi, że ryzyko wystąpienia zawału serca spadnie o połowę. Jej picie wzmocni też nasze kości i pomoże osobom chorym na osteoporozę i zapalenie stawów. Herbata czerwona, doskonale znana wszystkim tym, którzy choć raz w życiu próbowali się odchudzać, może też pozytywnie wpłynąć na nasze zdrowie. Skutecznie obniża poziom cholesterolu we krwi, oczyszcza organizm i wspomaga procesy trawienne. Warto więc pić ją w sytuacji przejedzenia. Nie bez powodu nazywana jest też „pogromcą tłuszczu” – w połączeniu z ćwiczeniami i zdrową dietą pomoże nam zgubić kilka kilogramów. Napary z ziół W zależności od tego, jaka obecnie dolegliwość nam towarzyszy, zamiast gazowanego napoju warto pić zioła. Żyjąc w stresie i przy problemach z nerwami, warto sięgnąć po melisę. Napar z tego ziela ułatwia sen i go pogłębia, działa też rozkurczowo i przeciwzapalnie. Łyżkę stołową melisy zalewamy szklanką wrzątku i parzymy pod przykryciem przez 15 minut. Innym polecanym naparem jest mięta. Przyda się szczególnie w czasie świąt, gdy co dzień może towarzyszyć nam uczucie przejedzenia i ból żołądka. Podobne działanie będzie miała herbatka koperkowa, zazwyczaj podawana małym dzieciom. Nie ma jednak przeciwwskazań, aby sięgali po nią też dorośli. Pobudza śluzówkę żołądka do wytwarzania soków pomagających trawić spożyty przez nas pokarm. Nie warto nawadniać organizmu napojami, które zamiast pozytywnie na niego oddziaływać, spowodują, że będziemy odczuwać negatywne skutki, takie jak wzdęcia, senność i podwyższony poziom cukru we krwi. Pijmy te płyny, które oprócz nawilżenia, będą też wspomagały pracę innych organów naszego ciała. Dzięki nim przez dłuższy czas będziemy mogli cieszyć się zdrowiem i dobrą kondycją.
Czym zastąpić niezdrowe napoje?
Nie ma chyba osoby, która nie lubi tradycyjnych polskich pierogów. Ze względu na różne rodzaje farszu popularne są one zarówno wśród wegetarian, jak i tych, którzy zajadają się mięsem. Poniżej przedstawiamy przepis na słodkie pierogi z waniliowym twarogiem i dżemem. Wypróbuj go już teraz! Składniki: ciasto na pierogi 500 g tłustego twarogu 80 g cukru 1 łyżka ekstraktu waniliowego 2 żółtka 4 łyżki ulubionego dżemu Krok po kroku: Twaróg ucieramy z żółtkami, cukrem i ekstraktem waniliowym. Następnie nadziewamy nim pierogi. Gotujemy je w osolonej wodzie. Podajemy polane dżemem. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Pierogi z waniliowym twarogiem i dżemem
Polecamy przepis na smażoną rzodkiew z sosem sojowym i sezamem. Wypróbuj go i wprowadź nieco smaku z azjatyckiej kuchni do domowego menu. Składniki: 600 g rzodkwi daikon 2 łyżki jasnego sosu sojowego 1 pęczek kolendry 1 łyżka czarnego sezamu olej rzepakowy Krok po kroku: Rzodkiew obieramy i kroimy w centymetrowe kawałki. Obgotowujemy je przez 5 minut. Następnie smażymy na oleju. Podajemy skropione sosem sojowym, z posiekaną kolendrą i czarnym sezamem. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Smażona rzodkiew daikon z sosem sojowym i sezamem
Cera dojrzała wymaga odpowiedniej, intensywnej pielęgnacji. Tylko bogate kosmetyki są w stanie skutecznie poprawić jej wygląd, sprawiając, by wyglądała na nawilżoną, jędrną i gładką. Jest to szczególnie istotne zimą, kiedy niskie temperatury na zewnątrz i suche powietrze w pomieszczeniach dodatkowo ją wysuszają i podrażniają. Warto zwrócić w tym okresie większą uwagę na dobór odpowiednich kosmetyków pielęgnacyjnych, które poprawią wygląd cery i wpłyną na polepszenie jej kondycji. Krem na dzień Krem na dzień to podstawa w pielęgnacji cery dojrzałej. Jego zadaniem jest odżywienie i zregenerowanie skóry oraz przywrócenie jej odpowiedniego nawilżenia. Będzie to pomocne szczególnie wtedy, gdy większość dnia spędzamy w pomieszczeniach. Suche powietrze ma bowiem negatywny wpływ na naszą cerę. Krem na dzień powinien też wpływać na poprawę wyglądu skóry, sprawiając, że stanie się ona wygładzona, jędrna i napięta. Dzięki temu będzie odpowiednio przygotowana na nałożenie podkładu i kosmetyków kolorowych. Vichy, Neovadiol Magistral (ok. 80 zł) – bogaty krem stworzony z myślą o cerze dojrzałej, która wymaga uelastycznienia i nawilżenia. W składzie znajdziemy m.in. naturalne oleje, które poprawiają napięcie skóry. To idealna propozycja dla kobiet borykających się z problemem suchej skóry. Dermika, Neocollagen 50+ (ok. 50 zł) – kosmetyk przeznaczony do cery dojrzałej, potrzebującej poprawienia elastyczności i odmłodzenia. Dzięki bogatej formule doskonale radzi sobie również zimą, dając cerze ochronę przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Dr Irena Eris, Telomeric 60+ (ok. 75 zł) – skoncentrowany krem na dzień, który ma właściwości liftingujące i wygładzające. Bogaty skład sprawia, że kosmetyk chroni skórę i zachowuje jej nawilżenie przez cały dzień. Krem na noc Kosmetyki nakładane przed snem są równie istotne dla skóry dojrzałej, jak kremy na dzień. Pozwalają na jej intensywne zregenerowanie i odżywienie. Do wyboru mamy zarówno kremy nawilżające, które będą pomocne dla osób borykających się zimą z przesuszeniem skóry, jak i kosmetyki działające przeciwzmarszczkowo, które opóźniają procesy starzenia się skóry. Tak jak krem na dzień ma za zadanie ochronić skórę, tak produkty stosowane nocą powinny być jak najbardziej bogate i odżywcze. Dzięki temu skóra będzie prezentowała się korzystnie. L’Oréal, Revitalift Laser X3 (ok. 35 zł) – krem przeciwzmarszczkowy opóźniający procesy starzenia skóry. Dzięki bogatemu składowi nie tylko wygładza istniejące zmarszczki, ale też odżywia skórę i przywraca jej odpowiedni poziom nawilżenia. Sesderma, Retises 0,25% (ok. 150 zł) – podstawową substancją aktywną w produkcie jest wysoko stężony retinol, który wygładza skórę, niweluje zmarszczki i minimalizuje przebarwienia skórne. Obecność witaminy C dodatkowo poprawia kondycję cery, wzmacniając jej elastyczność. Vichy, Idealia Skin Sleep (ok. 70 zł) – krem nawilżający z dużą zawartością kwasu hialuronowego. Stworzony z myślą o skórze odwodnionej i przesuszonej. Pielęgnuje cerę, odżywia ją i regeneruje w trakcie snu, dzięki czemu o poranku wygląda na odświeżoną i wypoczętą. Zimowa pielęgnacja skóry dojrzałej powinna być nastawiona przede wszystkim na jej odpowiednie nawilżanie. Uchroni ją to przed odwodnieniem i złym wyglądem. Warto wybierać kremy na dzień o bogatej konsystencji i składzie, które nie tylko zregenerują cerę, ale też ochronią ją przed działaniem czynników atmosferycznych i suchego powietrza. Uzupełnieniem pielęgnacji będą intensywne kremy na noc, które odżywią skórę i opóźnią procesy starzenia. Taki duet sprawi, że dojrzała cera będzie wyglądać korzystniej, a niskie temperatury nie wpłyną na jej stan.
Zimowa pielęgnacja cery dojrzałej
„Xavras Wyżryn i inne fikcje narodowe” to wznowiony cykl opowiadań Jacka Dukaja, składający się z czterech tekstów – dwóch wcześniej publikowanych: „Xavras Wyżryn” i „Gotyk” oraz dwóch premierowych: „Sprawa Rudryka Z.” oraz „Przyjaciel prawdy. Dialog idei”. Autor podejmuje w nich m.in. problemy patriotyzmu, narodu, tożsamości, terroryzmu czy moralności. Są to więc pojęcia o tyle uniwersalne, o ile „przemaglowane” już wielokrotnie na kartach różnorakiej literatury i publicystyki. Dukaj udowadnia jednak, że wciąż można o nich pisać w sposób atrakcyjny dla czytelnika, okrasza swoje rozważania ciekawą, niebanalną fabułą, sugestywnymi opisami świata przedstawionego i wyrazistymi bohaterami. To pozycja zarówno dla oddanych fanów autora, jak i osób, które nie miały jeszcze styczności z jego twórczością. Czy cel uświęca środki? Najdłuższym i zarazem najciekawszym tekstem, stanowiącym większość zbioru, jest minipowieść „Xavars Wyżryn”. To zapis alternatywnej historii Polski z początku XX wieku, w której to do tzw. Cudu nad Wisłą roku 1920 nigdy nie dochodzi, a nasz kraj znajduje się pod okupacją bolszewików. Polska nie odzyskuje niepodległości po 123 latach i nie wraca ponownie na mapę Europy. Jacek Dukaj zabiera czytelników do 1996 roku i pokazuje zniszczoną wojną, postnuklearną rzeczywistość, w której tytułowy Xavras Wyżryn, pułkownik Armii Wyzwolenia Polski, walczy zaciekle o odzyskanie wolnej Rzeczpospolitej. To brutalna, bezpardonowa, czasem wręcz bestialska walka, w której nikt nie waha się poświęcić życia niewinnych cywilów, kobiet, a nawet dzieci. Wyżryn postępuje zgodnie z machiaweliczną zasadą: cel uświęca środki. Jego wyczyny oglądamy oczami amerykańskiego reportera, Iana Smitha, którego pracodawca – stacja WCN – płaci pułkownikowi ogromne sumy w zamian za możliwość prowadzenia relacji z pola bitwy. Za pieniądze oddział dozbraja się i sieje terror na terenach wroga, a także kupuje broń jądrową, przy pomocy której pragnie zniszczyć ciemiężcę swojego narodu. Xavras to na poły romantyczny bohater, na poły zwykły, bezwzględny terrorysta, manipulujący zarówno ludźmi, jak i przekazem medialnym. Dla swoich żołnierzy i rodaków marzących o odzyskaniu niepodległości jest bohaterem narodowym, dla Smitha i postronnych obserwatorów obłąkanym ideą wyzwolenia zbrodniarzem wojennym. Dukaj swoim zwyczajem nie opowiada się po żadnej stronie, zachowuje neutralność. Pozwala czytelnikowi ocenić i wyrobić sobie własne zdanie, zadania jednak nie ułatwia, bardzo sugestywnie i obrazowo prezentując rację przeciwników i zwolenników Xavrasa. Jedyne co można z pewnością stwierdzić to relatywizm wszelkich poglądów i idei. Lektura przekonuje, jak bardzo miejsce i sytuacja warunkują nasze podejście do moralności. Interesy ekonomiczne, polityka, wartości, potrzeba przynależności, prawo do życia i samostanowienia, manipulacje medialne wszystko to wpływa na naszą ocenę i powoduje aksjologiczny i moralny chaos, sprawiający, że nie potrafimy łatwo osądzić, kto ma rację. Gdy „Xavras Wyżryn” po raz pierwszy pojawił się na sklepowych półkach, był rok 1997, wtedy głośno mówiło się w mediach o wojnie w Czeczeni, zresztą w samym tekście można znaleźć wyraźne odwołania do tego konfliktu. Wtenczas, w kontekście sytuacji Czeczeńców, wydawało się, że sympatia autora, jak i wymowa dzieła bardziej pochwala straceńczą wiarę bojowników o wolność. Jednak powieść zupełnie inaczej czyta się po zamachach z 11 września i obecnych, ostatnio nasilających się atakach terrorystycznych w Europie. Te niepokojące czy wręcz przerażające zdarzenia zmuszają do spojrzenia na tekst z nowej perspektywy oraz ponownego przeanalizowania i rozważenia zawartych w nim problemów. Wojenna zawierucha Jeżeli chodzi o samą lekturę, to „Xavrasa Wyżryna” czyta się po prostu świetnie. Autor bez zbędnych wstępów i objaśnień wrzuca czytelnika w środek akcji. Naturalistyczne opisy świata zniszczonego wojną budują atmosferę grozy i na długo pozostają w pamięci. Wojna, zwana tu „Zwierzęciem”, jest jednym z głównych bohaterów utworu; krwiożercza, wiecznie nienasycona, wciąż pożąda nowych ofiar, których przybywa z każdym dniem; chory mechanizm zemsty sprawia, że śmierć zatacza coraz szersze kręgi. To smutna, brudna, szara rzeczywistość głodu, walki, biedy oraz ludzkiego upodlenia, na zmianę której nie ma raczej wielkich szans. Z bohaterów wybijają się tak naprawdę dwie postacie: charyzmatyczny, owładnięty poczuciem misji – Xavras Wyżryn oraz zachowujący zdrowy rozsądek i starający się racjonalizować radykalne poglądy – Ian Smith. To właśnie między nimi toczy się światopoglądowa dyskusja na temat patriotyzmu, terroryzmu i moralności, czasami nawet staje się ona ważniejsza od głównego wątku, który dzieje się jakby w tle. Język jest prosty, niepatetyczny, ale sugestywny; narracja dobrze pasuje do świata przedstawionego. Inne fikcje narodowe Choć pozostałe opowiadania są jedynie dodatkiem do „Xavrasa Wyżryna”, to stanowią one ciekawe uzupełnienie książki. W „Sprawie Rudryka Z.” Dukaj porusza problem tożsamości i odpowiedzialności za swoje czyny, opowiadanie bardzo przypomina twórczość Stanisława Lema. Pokazane zostało, jak niejasne i skomplikowane we współczesnym świecie jest przypisanie komuś winy za popełnione zbrodnie. „Przyjaciel prawdy. Dialog idei” to krótka rozprawa o antysemityzmie oraz zbytniej wierze w potęgę rozumu, która może rodzić obsesje i zatruwać życie (swoją drogą uważam tekst za najbardziej frapujący ze wszystkich umieszczonych w zbiorze). „Gotyk” to natomiast mroczna opowieść o tym, jak zło plącze się z dobrymi intencjami i szczytnymi ideami. Wszystkie teksty bezpośrednio bądź pośrednio odnoszą się do patriotyzmu oraz moralności, spajając tematycznie cały zbiór. Nie ma co się za bardzo rozwodzić, książkę po prostu warto przeczytać. „Xavras Wyżryn i inne fikcje narodowe” to bardzo ciekawy, doskonale napisany zbiór, który z pewnością przypadnie do gustu fanom autora. To też dobra okazja dla osób nie znających wcześniej Dukaja, dzieło, jak na jego standardy, jest stosunkowo proste w odbiorze, może zatem stanowić świetny początek przygody z twórczością tego wybitnego, współczesnego polskiego pisarza. Gorąco polecam! Zobacz także inne książki Jacka Dukaja. Źródło okładki: http://www.wydawnictwoliterackie.pl
Recenzja książki Jacka Dukaja - „Xavras Wyżryn i inne fikcje narodowe”
Nawet krótka wyprawa autem z maluchem na tylnym siedzeniu bywa sporym wyzwaniem dla rodzica. Akcesorium, które znacznie zwiększy komfort jazdy, jest lusterko do obserwacji dziecka, zwłaszcza wyposażone w angażujące funkcje. Wybierając lusterko do obserwacji dziecka, powinniśmy się przede wszystkim zastanowić, jak często podróżujemy z maluchem samochodem. Jeśli zdarza nam się to okazjonalnie, z powodzeniem możemy wybrać prosty, klasyczny model, np. BabySafe. Sprawdzi się zarówno w wypadku niemowlaków jeżdżących w fotelikach-nosidełkach, jak i starszaków w fotelikach RWF. Osoby znacznie częściej podróżujące ze swoim dzieckiem lub planujące samochodowe wakacyjne wojaże powinny zwrócić uwagę na lusterka, które oprócz standardowej możliwości obserwacji tego, co robi pociecha, mają szereg funkcji uprzyjemniających jazdę, a opiekunowi pozwolą skupić się na prowadzeniu pojazdu. Oto najpopularniejsze modele lusterek z wyższej półki. Bajkowe lusterka marki Skip Hop od 93 zł. Oprócz klasycznych, samochodowych producent oferuje wyjątkowo interesujące lusterka edukacyjne, które mogą być używane zarówno w podróży, jak i w domu. Do wyboru jest kilka wersji: chmurka, domek dla ptaków i słoń. Każde z nich ma mięciutką ramkę w wybranym kształcie, a także miękkie, odłączane elementy odpowiednie do modelu, np. ptaszki, do zamocowania w dowolnym miejscu. Lusterka mogą być montowane na zagłówku w samochodzie, a także stawiane na podłodze lub stoliku, aby umożliwić dziecku swobodną zabawę. Atrakcyjny wygląd i możliwość zabawy sprawia, że poza funkcją praktyczną gadżet świetnie stymuluje zmysły dotyku, wzroku i słuchu malucha. Lusterka Munchkin od 61,50 zł. Do wyboru mamy kilka modeli różniących się liczbą wbudowanych funkcji, najciekawsze są jednak interaktywne. Prostszy wizualnie (w cenie od 156 zł) łączy w sobie lusterko, odtwarzacz i lampkę. Ta ostatnia sprawdzi się szczególnie podczas jazdy po zmroku, gdy chcemy szybko sprawdzić, co dzieje się z naszym dzieckiem. Możemy również włączyć delikatne światełko, które oświetli buzię malucha, pozwalając mu jednocześnie na spokojny sen. W usypianiu dodatkowo pomoże pięć relaksujących melodii, które ukołyszą do snu. Wszystkimi opcjami sterujemy za pomocą dołączonego do zestawu bezprzewodowego pilota. Droższy model ze świetlikami (od 259 zł) od razu wpadnie w oko najmłodszym. Bajeczna kolorystyka i urokliwe owady to dopiero zapowiedź możliwości zabawki, która ma dwa tryby działania. Pierwszy uatrakcyjnia monotonną jazdę różnymi efektami świetlnymi i wesołą muzyką. Drugi, kojący, pozwala się maluszkowi wyciszyć i uspokoić dzięki delikatnym światełkom i spokojnej muzyce. Łącznie zabawka ma wbudowanych osiem wysokiej jakości melodii, co daje nawet 24 minuty różnorodnej muzyki. Benbat dla wielbicieli zwierzaków i kosmitów (od 69 zł). Firma oferuje kilka wersji prostych lusterek wzbogaconych o miękkie, pluszowe ramki przedstawiające pyszczki wesołych i przyjaznych zwierząt. Do wyboru mamy żabę, lwa czy misia pandę, ale również ramkę we wzór przypominający cętkowane futerko żyrafy i wyposażoną w specjalne uchwyty, do których z łatwością przymocujemy ulubione zabawki naszej pociechy. Znacznie więcej możliwości ma lusterko interaktywne z wizerunkiem uśmiechniętego kosmity z migającymi oczami. Może odegrać cztery spokojne melodie oraz cztery efekty dźwiękowe (m.in. bąbelkowa kołysanka, pociąg, szum oceanu, śpiew ptaków). W zestawie znajduje się również praktyczny pilot do sterowania wszystkimi funkcjami bez przerywania jazdy. Kolorowe, grające i świecące lusterko z pewnością uprzyjemni jazdę samochodem. Maluszek będzie zachwycony odkrywaniem nowych funkcji zabawki, co pozwoli nam skupić się na jeździe, jednocześnie dyskretnie obserwując poczynania naszej pociechy. To nieodłączny gadżet podczas długich wakacyjnych wyjazdów, który sprawdzi się również, gdy utkniemy w miejskich korkach, odwożąc dziecko z przedszkola.
4 wspaniałe lusterka do obserwacji dziecka w samochodzie i nie tylko...
To jeden z najprostszych zabiegów tuningowych, a do tego w pełni odwracalny, i to w kilka minut. Nowa gałka zmiany biegów może upiększyć wnętrze naszego auta, a kierowcy zapewnić nowe odczucia – dotykowe i estetyczne. Polscy kierowcy nie są skorzy dużo wydawać na swoje samochody, choć wielu chciałoby w jakiś sposób wyróżnić swoje auto. Jedną z najprostszych metod na tuning jest zamontowanie alternatywnej gałki skrzyni biegów. To zakup niedrogi, wymiana jest banalnie prosta, a efekt będzie cieszył oko. Przywrócenie stanu oryginalnego zajmie dosłownie chwilę, więc niczego w swoim aucie nie jesteśmy w stanie zepsuć. Zanim kupimy nową gałkę zmiany biegów, musimy się jedynie zapoznać ze sposobem jej montażu. W wielu przypadkach jest nakręcana niczym nakrętka na gwint nacięty na drążku, czasem jednak można spotkać się z innymi mocowaniami, np. na plastikowy zatrzask lub na wcisk. Skórzane gałki Jeśli nasz samochód wyjechał z fabryki z plastikową gałką skrzyni biegów, we własnym zakresie możemy naprawić ten błąd. Już za kilka złotych kupimy zamienniki reklamowane jako wykonane ze skóry. Czy rzeczywiście jest to prawdziwa skóra, trudno osądzić, ale przecież możemy się zdecydować na gałkę oryginalną. Ceny w tym wypadku rzadko przekraczają 100 zł, a z efektu z pewnością będziemy zadowoleni. Po pierwsze, skóra jest o wiele milsza w dotyku niż tani plastik, po drugie dodaje blasku wnętrzu naszego samochodu. Z podświetleniem LED-owym We współczesnych samochodach wszystko zaczyna być podświetlane lampami LED. Dlaczego w naszym aucie miałoby zabraknąć podświetlanej gałki zmiany biegów? Pomysł tak prosty, że aż genialny. Do tego klient ma do wyboru dosłownie setki różnych wzorów, które mogą być nakładane na gałki przeznaczone do różnych modeli i marek samochodów. Oryginalny schemat zmiany biegów? Nie ma problemu, do tego można dodać własne imię, dowolny napis czy kontury naszego samochodu. Dla klientów poszukujących czegoś wyjątkowego znajdzie się ciekawy znak graficzny, a nawet obrazek św. Krzysztofa, patrona kierowców. Rzecz jasna, wszystko w wersji podświetlanej. Montującemu taką gałkę wystarczy minimalna znajomość elektryki samochodowej, gdyż trzeba ją podpiąć do instalacji 12 V. Tuning na sportowo Na fanów sportów motorowych lub kierowców zafascynowanych tuningiem samochodów danej marki na rynku czeka cała masa gadżetów, m.in. sportowe gałki skrzyni biegów. Niezależnie od tego, czy nasze auto ma zostać ubrane w emblematy NISMO, Type-R, Mugen, TRD, STi, Ralliart, M GmbH, czy AMG, każdy znajdzie coś dla siebie. Alternatywą są sportowe gałki uniwersalne, zazwyczaj wykonane w kształcie kuli złożonej z kilku elementów z wizerunkiem kilku śrub. Czasem zamiast śrub są świecące diody, które – jak opisane wyżej gałki – trzeba podłączyć do instalacji samochodu. Są też gałki wykonane z toczonego i polerowanego metalu, czasem dla lepszego efektu pokryte półprzezroczystym lakierem czy neochromowane. Klasyka tuningu Tradycjonaliści nie pozostaną z pustymi rękoma. Na rynku wciąż nie brakuje ofert z tradycyjnymi wzorami, takimi jak czarna kula bilardowa z cyfrą 8, chromowana trupia czaszka czy głowa kobry. Można też pójść o krok dalej i rozważyć coś śmiesznego lub nietypowego. Może to być przezroczysta gałka z bąbelkami w środku, lub głowa Obcego. Niezależnie od tego, czy gałka jest wykonana z niezbyt przyjemnych w dotyku tworzyw sztucznych, czy jest zniszczona, a może po prostu mamy ochotę na małą zmianę, każdy znajdzie coś dla siebie. Wyobraźnia nie zna granic, więc wystarczy poszukać, a może nasz samochód w niedługim czasie zostanie przyozdobiony nową, lśniącą gałką.
Jak ozdobić gałkę skrzyni biegów
Dziesięcioletnie auto z silnikiem benzynowym to marzenie wielu Polaków. Cenione są zwłaszcza wygodne i wielozadaniowe pojazdy rodzinne klasy kompakt oraz średniej wyższej. Co może psuć się w takim aucie i jakie będą koszty naprawy? Taki dziesięcioletni samochód kosztuje od 10 do 20 tys. zł, a do tego można go jeszcze eksploatować przez co najmniej kilka lat. W cenie są przede wszystkim pojazdy niemieckie i japońskie. Dziesięcioletnie auto może mieć bardzo duży przebieg. Nikogo nie powinno zdziwić 200-250 tys. km na liczniku. Bardziej zwraca uwagę 100 tys. km i zapewnienia, że właścicielem samochodu był starszy kierowca, który jeździł tylko do kościoła. Każde auto przed zakupem trzeba dokładnie sprawdzić, korzystając z wszelakich dostępnych metod. Najlepiej zrobić badanie techniczne u zaprzyjaźnionego mechanika albo diagnosty i sprawdzić historię samochodu po numerze VIN. Nie tylko silnik W tym artykule zwracamy uwagę na układ napędowy, ale warto pamiętać o tym, że w dziesięcioletnim samochodzie pojawia się wiele problemów. Auto może być zaatakowane przez korozję, która jest w stanie porządnie uszkodzić elementy podwozia, nadwozia, układu wydechowego, kielichy zawieszenia itd. Poza tym najgorsze są uszkodzenia powypadkowe. Wielu nieuczciwych sprzedawców stara się je zataić. Małe, źle naprawione uszkodzenia są także powodem występowania korozji. Duże, mogą spowodować naruszenie konstrukcji samochodu, która już nie gwarantuje bezpieczeństwa w przypadku kolejnego zdarzenia drogowego. Handlarze z pewnością nie zamontują w powypadkowym samochodzie poduszek powietrznych. Koszt ich montażu byłby bowiem wyższy od ceny pojazdu. Problemy może sprawić także klimatyzacja, jeśli nie była odpowiednio serwisowana. Inwestycji często wymaga również zawieszenie auta. Tu za nowe wahacze trzeba będzie zapłacić od 200 do 300 zł, a za komplet amortyzatorów od 300 zł wzwyż. Co może się psuć w dziesięcioletnim benzyniaku? Pod maskami dziesięcioletnich benzyniaków montowane były wolnossące silniki benzynowe. To najtrwalszy typ jednostki napędowej. Jednakże na trwałość tą można liczyć tylko wtedy, gdy silnik był odpowiednio eksploatowany i serwisowany. Nie oznacza to konieczności serwisowania auta w ASO. Najważniejsze, jeśli kierowca dbał o odpowiedni poziom oleju silnikowego, a także terminowo wymieniał świece oraz filtry. Warto dowiedzieć się, w jaki sposób auto było eksploatowane – nawet jeśli miało mały przebieg, ale jazda odbywała się po mieście, jego silnik będzie mocno zużyty. Właściciel mógł przemieszczać się tylko na krótkich trasach, co sprawiało, że silnik nigdy nie osiągnął optymalnej temperatury roboczej. Dlatego lepiej kupić samochód z większym przebiegiem, ale eksploatowany przede wszystkim na trasach. Żywotność wolnossącego silnika benzynowego to ok. 300-400 tys. km. Tyle właściwie używana jednostka powinna pokonać bez konieczności przeprowadzania remontu. Po zawarciu transakcji, koniecznie trzeba zakupić i wymienić pasek rozrządu, jego napinacz oraz pompę wody. To samo dotyczy świec zapłonowych. Chyba że pojazd posiada łańcuch rozrządu. Te montowane w starszych autach faktycznie wystarczały na całe techniczne życie silnika. Może się jednak zdarzyć, że łańcuch rozrządu wymaga wymiany, jeśli hałasuje w czasie pracy. To pociągnie za sobą wydatek rzędu kilkuset złotych za cały komplet łańcucha rozrządu. Poza tym trzeba też wymienić pasek wielorowkowy, który napędza alternator i inne elementy wyposażenia. Wymiana jest bardzo prosta i tania (ok. 30-50 zł), sam pasek kosztuje kilkadziesiąt złotych. W niektórych silnikach mogą wypalić się uszczelki. Uszczelka pod pokrywę zaworów kosztuje średnio od kilku do 50 zł, a jej wymiana jest prosta i tania. Problem pojawi się wtedy, gdy wypaleniu uległa uszczelka głowicy. Skomplikowana jest jej wymiana, za którą trzeba zapłacić nawet 1500 zł. Po przekroczeniu 200 tys. km należy liczyć się z koniecznością kupna cewki zapłonowej albo monocewek, które montowane są nad każdą świecą. Koszt od 80 do nawet 300 zł za sztukę, w zależności od producenta. Najdroższe produkty OEM wystarczą na kolejne 200 tys. km, te najtańsze – na ok. 50-100 tys. km. W autach, w których działa jeszcze stary układ zapłonowy, trzeba liczyć się z koniecznością wymiany przewodów zapłonowych, kopułki i palca rozdzielacza. Całość do popularnego auta nie powinna kosztować więcej niż 200 zł. Niestety, zamienniki w tym przypadku mają dość krótki żywot, zatem może zdarzyć się tak, że cały komplet będzie trzeba wymieniać co roku. W niektórych silnikach problemy może sprawiać również miska olejowa, która czasami bywa przerdzewiała albo uszkodzona mechanicznie (po uderzeniu o jakiś twardy element podwozia). To tania część, zatem warto ją wymienić, razem z uszczelką. To w zasadzie wszystkie awarie, jakich należy się spodziewać po właściwie eksploatowanym silniku dziesięcioletniego benzyniaka. Nie są one kosztowne – zazwyczaj rozłożone w czasie, nie występują lawinowo. Przed zakupem warto też sprawdzić, czy dana jednostka napędowa posiada jakieś typowe wady – np. zużywające się panewki. Auta z takimi silnikami trzeba od razu skreślić ze swojej listy zakupów.
Czy warto kupić dziesięcioletniego benzyniaka? Co może się w nim psuć i jakie będą koszty?
Bluszcz pospolity jest zimozielonym i długowiecznym pnączem, które rosnąć może nawet kilkaset lat. Charakteryzuje się dużą ilością zastosowań, zarówno w naszym ogrodzie, jak i w mieszkaniu. Jedną z najważniejszych zalet bluszczu jest to, że jest wiecznie zielony, a swoją uwagę przyciąga także zimą. Pnącze bluszczu wspaniale wygląda w skrzynkach na balkonach i tarasach wraz z innymi roślinami, na przykład wrzosami. Rewelacyjnie też prezentuje się, kiedy porasta pnie starych drzew. Jak uprawiać bluszcz w ogrodzie? Bluszcz pospolity – jak wygląda? Zimozielone liście bluszczu mają ciemnozielony kolor z wierzchu, są błyszczące i skórzaste, 3–5-klapowe, u nasady sercowe. Od spodu są jaśniejsze i czasami czerwienieją przy niższych temperaturach. Łodyga bluszczu pospolitego może wspinać się przy pomocy korzonków przybyszowych albo się płożyć – nawet do 20 m. Im roślina jest starsza, tym jej pędy są bardziej zdrewniałe, a z czasem dochodzą do kilkunastu cm średnicy. Bluszcz jest dość ciekawą rośliną, a szczególnie ciekawe jest to, że ma pędy płonne i kwitnące. Liście na pędach płonnych są zazwyczaj bardzo silnie powcinane. Z kolei liście na pędach kwitnących są jajowate, całobrzegie i zaostrzone, czyli mają odmienny kształt. Ponadto łodygi kwitnące nie mają korzonków czepnych, korzonki te znajdziemy tylko na pędach płonnych. Mało osób wie, że bluszcz jest także rośliną kwitnącą. Kwiaty bluszczu są drobne, w kolorze żółto-zielonym lub biało-zielonym, obupłciowe i zebrane są w baldachowate, półkoliste wiechy. Kwitnienie bluszczu jest dość późne, gdyż przebiega od września do października. Kwiaty nie wydzielają zbyt przyjemnego aromatu, który jest na tyle niesympatyczny, że… zwabia muchy. Ale jednocześnie kwiaty te są miododajne, gdyż wytwarzają nektar zwabiający owady pożyteczne. Bluszcz pospolity – czy trudno go uprawiać? To zimozielone pnącze jest rośliną o bardzo niewielkich wymaganiach, choć preferuje gleby żyzne i próchniczne, świetnie poradzi sobie na glebach przeciętnych. Bluszcz możemy posadzić na stanowiskach ocienionych i tam najlepiej czułyby się młode okazy, gdyż miejsca te są bardziej zasobne w wodę. Jako że rozmiary bluszcz osiąga całkiem spore, z czasem rozrasta się także na nasłonecznione miejsca i świetnie znosi suszę. Początkowo bluszcz rośnie dość wolno, ale z czasem potrafi w ciągu jednego roku urosnąć nawet metr. Bluszcz pospolity nie wymaga żadnych podpór, świetnie poradzi sobie z wejściem na ścianę. Nie owija się wokół konstrukcji, czyli tak, jak inne pnącza, a przywiera do różnych powierzchni swoimi korzonkami, którymi w nie wrasta. Jedynym problemem, jaki może mieć bluszcz, jest wejście na bardzo gładką powierzchnię, jak na przykład blacha lub szkło. Dlatego warto stworzyć dla niego podporę w postaci kratki, wtedy możemy ręcznie zaplatać długie pędy rośliny, tworząc efektowne zielone ekrany. box:offerCarousel Przeważnie gatunek ten kojarzony jest z cienistymi parkami, gdzie wije się w najciemniejszych zakątkach. Jest także spotykany na cmentarzach, gdzie otula groby oraz potężne stare drzewa. Budynki, które naznaczone są zębem czasu oraz oplecione bluszczem, mają specyficzny klimat, jakby z baśniowego świata. Zastosowanie bluszczu jest wielorakie: może posłużyć nam do ukrycia mało estetycznych ścian, murów, a także brzydkich budynków. Wspaniale będzie wyglądał na trejażach, pergolach i na ścianach altanek. Bluszcz pospolity często jest sadzony przy siatkach, dlatego że z czasem stworzy piękny żywopłot. Przy słabszych zimach, jakie mamy obecnie, wiecznie zielony żywopłot z bluszczu wygląda naprawdę pięknie. Jako że roślina tworzy zwartą i gęstą pokrywę, wspaniale ścielić się będzie po podłożu. Zatem może być całoroczną rośliną okrywową, która stworzy nam zwarty kobierzec – więc jest także alternatywą dla trawnika. A co najważniejsze – stworzy zwarty dywan w miejscach nawet bardzo mocno zacienionych. Dzięki temu świetnie ograniczy ekspansję niechcianych i uciążliwych chwastów. Decydując się na puszczenie bluszczu przy naszej ścianie, musimy pamiętać o jednej rzeczy, a mianowicie o tym, żeby nie była ona biała lub jasna. Jak wiadomo, biel odbija światło, a bluszcz jednak preferuje najwyżej półcień. Pojawia się także pytanie, czy bluszcz nie zniszczy nam ściany? Bluszcz pospolity nie jest zagrożeniem dla naszego budynku, ponieważ: świetnie chroni ścianę przed zmiennymi warunkami atmosferycznymi, ochroni ją przed zamoczeniem, jest świetną izolacją, wilgoć, którą zbierze, wykorzysta na własne potrzeby, a także jest miejscem schronienia dla wielu malutkich organizmów. A dodać do tego wieczorny odpoczynek w ogrodzie, przy zapalonych świecach, przystrojonych gałązkami bluszczu – bezcenne. Polecam!
Bluszcz pospolity – roślina z mnóstwem zastosowań
Monitor komputerowy i telewizor to zazwyczaj dwa odrębne urządzenia, które jednak mają bardzo podobne zastosowanie. Połączenie ich funkcji w jednej obudowie to idealny sposób na poprawę ergonomii, zwiększenie komfortu pracy oraz redukcję kosztu zakupu. Sprawdź, czy 2 w 1 to w tym przypadku dobre rozwiązanie. Samsung LT24E390EW Samsung LT24E390EW został wyposażony w matrycę o przekątnej 24 cali i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Otaczające ją ramki są bardzo cienkie, co w połączeniu z minimalistyczną podstawą w kształcie litery T sprawia, że model ten wygląda niezwykle nowocześnie. Przełączenie się między trybami monitora i telewizora następuje bardzo szybko. W razie potrzeby istnieje także możliwość podzielenia ekranu, dzięki czemu skorzystamy z obu funkcji jednocześnie. Oprócz zestawu podstawowych portów (2 x HDMI, 1 x D-Sub) mamy do dyspozycji także gniazdo SCART, minijack, slot CI, port USB oraz złącza komponentowe i kompozytowe. Samsung LT24E390EW jest dostępny na Allegro od 709 zł. LG 22MT44DC-PZ Monitor LG 22MT44DC-PZ wyposażono w matrycę Full HD wykonaną w technologii IPS. Gwarantuje ona bardzo dobre kąty widzenia, które wynoszą 178 stopni (w pionie i poziomie). Tuner telewizyjny jest zgodny ze standardami DVB-T i DVB-C – ten drugi przeznaczono dla użytkowników telewizji kablowej. W tym modelu producent zastosował tylko jedno wejście HDMI, dlatego jeśli planujemy podłączyć więcej urządzeń, warto dodatkowo kupić odpowiedni rozdzielacz. LG 22MT44DC-PZ to najtańsza propozycja w tym zestawieniu – na Allegro kupimy go już od 549 zł. Samsung LT24D391EW Samsung LT24D391EW to idealna propozycja dla osób, które stawiają na oryginalny design. Biała obudowa tego modelu została zaprojektowana tak, aby odbijała światło – w połączeniu z niebieskimi wstawkami na ramce matrycy daje to bardzo ciekawy efekt. Producent zastosował tutaj ekran o przekątnej 24 cali, co jest świetnym kompromisem między rozmiarem urządzenia a komfortem użytkowania. Masywna podstawa gwarantuje odpowiednią stabilność monitora, który w razie potrzeby można zawiesić na ścianie. Samsung LT24D391EW jest dostępny na Allegro od 809 zł. LG 24MT57D-PZ LG 24MT57D-PZ to panoramiczny monitor o przekątnej 24 cali i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Matryca została wykonana w technologii IPS, dlatego możemy liczyć na rewelacyjne kąty widzenia i krótki czas reakcji matrycy. Stosunkowo cienka obudowa kryje we wnętrzu dwa głośniki o mocy 5 W każdy. Producent zapewnia, że dysponują one pełną paletą dźwięków i wiernie odwzorowują naturalne odgłosy. Małym minusem jest natomiast tylko jedno wejście HDMI. Zakup monitora LG 24MT57D-PZ wiąże się z wydatkiem 748 zł. Samsung T28E310EW Samsung T28E310EW ma matrycę Full HD o przekątnej 28 cali, którą wkomponowano w ultracienkie ramki. Ciekawą funkcją w tym modelu jest specjalny tryb przeznaczony dla miłośników sportu. Poprawia on jakość obrazu i umożliwia podział ekranu na 9 sekcji z możliwością przybliżenia jednej z nich. Dzięki temu będziemy w stanie dostrzec wszystkie szczegóły oglądanej transmisji. Ponadto do dyspozycji są dwa wejścia HDMI oraz jeden port USB do odtwarzania multimediów. Samsung T28E310EW to najdroższy model w zestawieniu – jego ceny na Allegro zaczynają się od 849 zł. Nowoczesne monitory zazwyczaj dysponują dosyć dużą przekątną, dlatego szkoda, żeby taki ekran służył wyłącznie do pracy na komputerze. Dzięki tunerowi telewizyjnemu będziemy mogli go wykorzystać również do odbioru cyfrowych kanałów naziemnych. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że dwa urządzenia w jednym to duża oszczędność miejsca.
Monitor komputerowy z funkcją telewizora
Twoją pasją jest sport, a w szczególności bieganie, pływanie i jazda na rowerze? Warto połączyć te trzy aktywności i spróbować swoich sił w triatlonie. Coraz bardziej popularne staje się uprawianie sportów wielodyscyplinowych. Triatlon to zdecydowanie wyższy poziom sportowego wtajemniczenia. Wymaga odpowiedniego przygotowania i nastawienia. To także połączenie sportów wytrzymałościowych, czyli pływania, jazdy na rowerze i biegania. Uczy pokonywania barier i wytrzymałości własnego ciała. Najważniejsze jest odpowiednie przygotowanie ciała, jak i umysłu. Trzeba zdać sobie sprawę ze swoich ograniczeń i umiejętnie je pokonywać. Triatlon ma także różne odmiany, dotyczy to przede wszystkim dystansu. Wyróżniamy triatlon krótko- lub długodystansowy. Wszystko zależy od naszego ciała, poziomu i możliwości. Triatlon to nowy sposób uprawiania sportu, bo pomaga w przeformułowaniu na nowo programów treningu. Pozwala na włączenie do aktywności treningu krzyżowego, który odpowiednio dostosowuje się do wielu czynników, takich np. jak pora roku. Bierze pod uwagę także ryzyko kontuzji, zmęczenie tak fizyczne, jak i psychiczne, i czas regeneracji. Aby dojść do perfekcji, triatlonowe dyscypliny trzeba regularnie ćwiczyć. Pływanie Pływanie powinno się uprawiać przez cały rok. Nieważne, jaki dystans triatlonu wybierzemy, bo najważniejsze jest utrzymanie odpowiedniej techniki pływania. Pływanie ma również minimalny wpływ na bieganie. Kolarstwo Kolarstwo to inny rodzaj treningu, nastawiony głównie na zwiększenie wydolności tlenowej. Skupia się przede wszystkim na wytrzymałości sportowca. Nie wymaga dużej siły. Można trenować je grupowo lub indywidualnie, w rożnych tempach, dostosowanych do treningu. Oczywiście, warto także zainwestować w dobry rower. Bieganie Do biegania nie potrzeba wiele, chociaż na pewno przyda się para wygodnych, sportowych butów. Początkujący biegacze muszą przede wszystkim zwiększyć swoją wydajność i odporność. Przyzwyczajajmy swoje mięśnie do wysiłku. Dla profesjonalnych biegaczy treningi powinny być regularne i w pełni zaplanowane. Faza przejścia Najtrudniejsza w triatlonie jest faza przejścia pomiędzy trzema dyscyplinami. Istnieją tylko dwa sposoby przejścia, czyli pływanie - jazda na rowerze, następnie schodząc z roweru rozpoczynamy bieg. Triatlon jest sportem szczególnie wymagającym i kontuzjogennym. Zaplanowanie treningów wymaga dobrej organizacji. Warto zacząć od przeanalizowania naszej motywacji i zastanowienia się, czy w naszym przypadku uprawianie takiej dyscypliny jak triatlon będzie trwało dłużej niż kilka dni. Najlepiej od razu rozpocząć od postawienia sobie jasnych celów oraz rozplanowania treningów na każdy dzień tygodnia. Trzeba pamiętać o uprawianiu trzech dyscyplin naprzemiennie, nie pomijając żadnej z nich. Ważny także jest jeden dzień odpoczynku od treningów, ponieważ organizm potrzebuje jednego dnia na regenerację.
Triatlon. Jak odpowiednio się przygotować?
Mikołajki już za pasem, a ty wciąż szukasz pomysłu na podarunek dla bliskiej ci osoby? Prezentujemy listę 10 prezentów, które są teraz na topie! Sprawdź nasze zestawienie i nie popełnij przysłowiowej gafy! Postaw na praktyczne dodatki i akcesoria, które nie są kosztowne i zawsze cieszą oko. A co najważniejsze, z pewnością zadowolą twoją drugą połówkę, przyjaciółkę czy siostrę! 1. Śmieszne etui na telefon box:offerCarousel box:offerCarousel Swoje poszukiwania możesz zacząć od modnego etui na telefon, iPoda czy tablet. Taki prezent nie kosztuje dużo, a w dzisiejszych czasach jest niezbędny i niezwykle praktyczny. Oprócz oczywistych funkcji ochronnych zapewnia także niemałe wrażenia estetyczne. Zwłaszcza że od teraz etui nie musi być szare i nudne – producenci oferują szeroką gamę wzorów, fasonów i kolorów. Jest więc w czym wybierać! Niezwykle popularnymi motywami są zwierzęta i postacie z kreskówek. Kotki, pieski, tygryski, kaczki, żaby, myszki oraz jelonki – to desenie, które są szczególnie rozchwytywane. Ogromną popularnością cieszą się także obudowy w cętki, lamparcie wzory; polka dots i szkocka krata również nie zawodzą. W modzie jest także błysk, dlatego śmiało możesz wybierać spośród brokatowych, cekinowych czy metalicznych – szczególnie złotych i srebrnych – etui. W takich przypadkach pożądany jest również efekt trójwymiarowy. Fankom cięższych i rockowych klimatów do gustu przypadną z pewnością obudowy z ćwiekami oraz nitami. Romantyczki z pewnością docenią kolorowe ciasteczka, słodkie donaty, muffiny czy cupcake. A tym paniom, które lubią „niezdrowe przekąski”, polecamy wzór frytek, hamburgerów oraz pizzy – takie „kalorie” na pewno spodobają się każdej dziewczynie. 2. Brelok do kluczy box:offerCarousel Zdarza ci się gubić klucze lub szukać ich w torbie? Tracisz przy tym czas i dobry humor? Koniec tych problemów! Z pomocą przyjdą ci breloki do kluczy! Te niepozorne i stosunkowo niewielkie zawieszki są w stanie zdziałać cuda. Mogą też służyć jako wyjątkowe ozdoby twojej torby, plecaka lub portfela. Ten gadżet to najmodniejszy dodatek sezonu, dlatego śmiało wybieraj między kolorowymi propozycjami o różnych kształtach. Najpopularniejsze będą motywy zwierzęce – wzory jednorożca, kota i psa – a także futrzane pompony i kity wykonane z imitacji futra. Na topie są również śmieszne napisy, owoce, serduszka oraz wąsy. 3. Portmonetka box:offerCarousel Duże portfele są piękne, jednak ze względu na swoje gabaryty nie zawsze zmieszczą się do ulubionej kopertówki. W takim momencie praktyczna może okazać się osobna, nieduża portmonetka na drobne monety, banknoty czy najpotrzebniejsze dokumenty. Docenią ją z pewnością wszystkie wielbicielki mody, a szczególnie te, które lubią zaskakiwać oryginalnymi gadżetami. Kształt ust, kucyka z tęczą, jednorożca, świątecznej choinki czy renifera to tylko niektóre przykłady wzorów. Ponadto miniportfele i sakiewki mogą służyć jako samodzielne ozdoby, które nie potrzebują już konkurencji w postaci torebki. 4. Kieszonkowy notes box:offerCarousel Mieszczący się do kieszeni notes, zdobiony eleganckimi wzorami, chwytliwymi napisami czy motywami kwiatków, to obowiązkowy gadżet dla każdej fashionistki. Najpopularniejsze będą te na spirali, w kształcie zwierząt czy fast foodów, a także mininotatniki z kartkami, które łatwo można wyrwać. Ładna okładka sprawi, że zawsze będziesz chciała mieć go przy sobie, a niewielkie wymiary z pewnością ci na to pozwolą. Nigdy nie wiadomo, kiedy trzeba będzie sporządzić szybką notatkę lub dać komuś swój numer telefonu. 5. Kolorowe skarpetki box:offerCarousel Jeśli szukasz sprawdzonego pomysłu na upominek, skarpetki to idealna propozycja dla ciebie. Nie obawiaj się, że to zły pomysł. Gdy będziesz oryginalny, to właśnie ten prezent może sprawić osobie obdarowanej najwięcej radości. Liczba wzorów i kolorów do wyboru jest naprawdę duża, więc nie będzie to trudne zadanie. Postaw na krótkie stopki z nadrukowanym wzorem lub cieplejsze i dłuższe skarpety z wyszywanym motywem. Popularne będą skandynawskie i nordyckie desenie oraz zwierzęce i śmieszne owocowo-warzywne propozycje. Kiczowate, cukrowe i świąteczne motywy także będą w cenie – nie zapominaj o nich przy zakupach. 6. Modne rękawiczki box:offerCarousel To dobra propozycja dla wszystkich „zmarzluchów” spragnionych ciepła, szczególnie zimą. Postaw na najmodniejsze wydanie rękawic z jednym palcem lub tradycyjne – pięciopalczaste. Do wyboru masz puszyste modele wykonane ze sztucznego futra oraz niezawodne z ciepłej dzianiny o grubym splocie. Rękawiczki ze skóry lub te z zamszowymi wstawkami również cieszą się dużym powodzeniem. Do popularnych motywów należą także lamparcie cętki, szkocka krata czy skandynawskie wzory. Kolory są dowolne, jednak pamiętaj, że w tym sezonie królują naturalne barwy, łudząco przypominające otoczenie i umaszczenie zwierząt. 7. Zimowe akcesoria na głowę box:offerCarousel Sezon jesienno-zimowy obfituje w nieoczekiwane zmiany pogody. Przygotuj się na to i uchroń najbliższą osobę przed przeziębieniem. Czapki z pomponami (także w wersji z woalką), futrzane toczki, opaski na głowę czy nauszniki to najmodniejsze akcesoria tej zimy, których nie powinno zabraknąć w żadnej szafie. Postaw na pokaźny rozmiar XXL i materiał imitujący futro – to idealny prezent nie tylko dla fanek ekologicznej i etycznej mody. 8. Biżuteria box:offerCarousel Zakup biżuterii dla wielu wydaje się być kłopotliwy. Nie musi jednak taki być, jeśli tylko preferencje obdarowywanej osoby nie będą dla ciebie zagadką. To bardzo ważne, gdyż przy wyborze na „chybił trafił” prezent może okazać się nieodpowiedni. Co zrobić, aby do tego nie doszło? Zwróć uwagę, jaką biżuterię nosi druga osoba. Jeśli preferuje delikatne ozdoby (np. pierścionki), nie kupuj jej broszki czy zbyt ozdobnego naszyjnika. Lepiej postawić na pojedynczy i skromniejszy prezent (kolczyki, bransoletka czy zawieszka do łańcuszka), niż od razu decydować się na zakup całego kompletu. I odwrotnie – jeśli uwielbia przepych, prosta bransoletka może nie wystarczyć. 9. Coś dla fanki DIY box:offerCarousel Jeśli obdarowywana osoba jest typem dziewczyny, która lubi ozdabiać swoje ubrania własnoręcznie, to mamy dla ciebie oryginalną propozycję upominku. Naprasowanki z motywami świątecznymi na t-shirt, sweter czy bluzę, to świetny sposób na wyrażenie siebie i stworzenie niepowtarzalnego looku. Zestaw można uzupełnić także innymi dodatkami, takimi jak nity, ćwieki, łańcuch czy ozdobne koraliki. 10. Zestaw kosmetyków box:offerCarousel Ostatnia propozycja to zestaw kosmetyków – uniwersalny i sprawdzony prezent, który przypadnie do gustu każdej dziewczynie. Jeśli obawiasz się, że nie wybierzesz odpowiedniego produktu, np. do pielęgnacji skóry, skup się na uniwersalnych kosmetykach – kremach, balsamach do ciała lub rąk, owocowych peelingach czy żelach pod prysznic. Jeśli nie jesteś przekonana do nuty zapachowej, warto wówczas zdecydować się na zestaw kilku minipróbek. Znasz już top listę 10 najmodniejszych i najpraktyczniejszych prezentów mikołajkowych. Teraz, pewnie i bez wpadki, możesz dokonać zakupów, dając komuś odrobinę radości w ten świąteczny czas. Pamiętaj, że nawet najmniejszy prezent, dany od serca, potrafi ucieszyć.
10 pomysłów na mikołajkowy prezent dla niej
Counter-Strike: Global Offensive to w tym momencie jedna z najpopularniejszych gier na świecie. To przy okazji produkcja dość nietypowa, bowiem nie w każdej strzelance gracze chcą uzyskać aż 300 klatek na sekundę. Zatem jaki komputer będzie najlepszy do CS:GO? Rosnąca popularność e-sportu oraz streamingu sprawiła, że coraz więcej osób zaczęło interesować się Counter-Strikiem. Gra ma już wiele lat, ale dopiero od 2-3 przeżywa prawdziwy rozkwit. Profesjonaliści grają na monitorach 144 lub nawet 240 Hz. Z tego powodu znacząco rosną wymagania względem liczby wyświetlanych klatek na sekundę, a tym samym komputerów. Jednocześnie CS:GO to gra o bardzo nietypowych wymaganiach, dlatego warto wiedzieć, co będzie najlepszym wyborem. Procesor Dlaczego Counter-Strike: Global Offensive jest grą nietypową? Większość produkcji stawia przede wszystkim na mocną kartę graficzną w połączeniu z przyzwoitym procesorem. W tytule Valve jest całkowicie na odwrót. To serce komputera, czyli właśnie procesor, jest najważniejszym elementem zestawu. To CPU głównie wpływa na liczbę wyświetlanych klatek na sekundę. Oczywiście nie można całkowicie pomijać karty graficznej, ale nie odgrywa ona aż tak dużej roli jak mogłoby się wydawać. Jeśli zależy nam na jak największej liczbie wyświetlanych klatek na sekundę, to musimy postawić na najwydajniejsze konstrukcje. Minimum to przynajmniej 4 rdzenie. W licznych testach zdecydowanie lepiej wypadają procesory Intela. Nawet modele Core i5 są lepsze od Ryzenów 7, chociaż wciąż wypadają sporo gorzej od Core i7. Jeszcze do niedawna najpopularniejszym układem wśród profesjonalnych graczy był Core i7-7700K lub Core i7-6700K. Oba modele oferują najwyższą wydajność w grach, w tym także CS:GO. Sytuacja nieco zmieniła się po premierze ósmej generacji układów Intel, w których producent zdecydował się na zwiększenie liczby rdzeni aż o 50%. W ten sposób Core i3 mają teraz cztery jednostki fizyczne i osiem logicznych. Core i5 to z kolei sześć rdzeni, a Core i7 dokłada do tego jeszcze Hyper-Threading, czyli obsługę 12 wątków. Dzięki temu Core i5-8600K niewiele ustępuje Core i7-7700K, a Core i7-8700K wypada jeszcze lepiej. Dlatego w tym momencie to najlepsza propozycja dla miłośników Counter-Strike’a. Pamięć RAM Niezwykle ważne w Counter-Strike’u są również pamięci RAM. Jeśli chodzi o ilość, to gra nie ma wielkich wymagań. Do wydajnej gry w zupełności wystarczy nam 8 GB. Dużo ważniejsze są natomiast taktowanie oraz opóźnienia. Testy pokazują, że przejście z pamięci DDR4 2133 MHz na pamięci DDR4 2933 MHz może skutkować nawet 10-procentowym wzrostem liczby wyświetlanych klatek na sekundę. W sytuacji gry walczymy o jak najlepszy wynik ma to niebagatelne znaczenie. Karta graficzna Jak już wspominaliśmy, karta graficzna nie odgrywa tak dużej roli, jak w innych grach na komputery. Nie oznacza to jednak, że można ją całkowicie pominąć. To wciąż ważny element. Jednak przesiadka, np. z bardzo wydajnej konstrukcji, jaką jest GeForce GTX 1070 na jeszcze mocniejszego GTX-a 1080 nie przełoży się na wielki skok wydajnościowy. W zupełności powinna wystarczyć kartą pokroju GeForce’a GTX 1060 z 6 GB pamięci RAM, którą kupimy już za około 1200-1500 zł w zależności od wybranego modelu. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybrać wydajniejsze konstrukcje, które przydadzą się również w innych grach. W końcu mało kto składa komputer tylko do jednej produkcji, czyli w tym przypadku Counter-Strike’a: Global Offensive. Dysk Warto jeszcze wspomnieć o jednym podzespole – dysku. Chociaż nie przełoży się to większą liczbą wyświetlanych klatek na sekundę, to i tak zalecane jest kupno dysku SSD. Dzięki temu system operacyjny będzie działał zdecydowanie szybciej, co przełoży się chociażby na samo uruchamianie PC-ta. Dodatkowo, jeśli zdecydujemy się na zainstalowanie CS:GO na tym napędzie, to sama gra będzie szybciej się uruchamiać i ładować. Monitor Dla gracza CS:GO bardzo ważny jest też monitor. Chociaż można znaleźć opinie, według których ludzie oko widzi maksymalnie 60 klatek na sekundę, to w większości wypowiadają je osoby, które nigdy nie grały na 144 Hz lub więcej. Różnica między monitorem 60 Hz a 144 Hz jest kolosalna. Co więcej, producenci coraz częściej wprowadzają do swojej oferty modele o jeszcze szybszym odświeżaniu, np. 165, 180 lub nawet 240 Hz. Granie na takim sprzęcie jest dużo przyjemniejsze. Myszka i klawiatura W tym wszystkim nie można też zapominać o klawiaturze i myszce. Na nic nie zda się najlepszy nawet komputer, jeśli nie dołożymy do niego przyzwoitych akcesoriów. Oczywiście da się wbić najwyższą rangę i grać na wysokim poziomie na myszce za 30 zł, ale to niepotrzebne utrudnianie sobie gry. Z drugiej strony gryzoń za 200 zł nie zapewni nam wyższych umiejętności. Trzeba tutaj połączenia dobrego sprzętu i wysokich umiejętności, aby wbić się na sam szczyt. W przypadku myszek świetnie wypadają urządzenia takich marek jak: Logitech, SteelSeries, Asus, Zowie, Dream Machines czy też Roccat. W przypadku klawiatur można do tego dołożyć jeszcze firmy HyperX czy też Corsair. Zobacz również: Najlepsze myszki do „Counter-Strike: Global Offensive” Słuchawki Na tym sprawa z akcesoriami się nie kończy. CS:GO to gra, która w dużej mierze opiera się na słuchu. Kroki przeciwnika lub dźwięk przeładowywanej broni wiele mówią nam o tym, co aktualnie dzieje się na mapie. Usłyszenie pojedynczego dźwięki może zadecydować o wygraniu lub przegraniu rundy, a w konsekwencji nawet całego meczu. Do tego należy pamiętać też o mikrofonie, bowiem bez komunikacji z kolegami z drużyny nie da się wygrać. Cenione wśród graczy są przede wszystkim marki HyperX, SteelSeries, Logitech, Sennheiser oraz Qpad. Zobacz również: Najlepsze słuchawki gamingowe do 600 zł – I kwartał 2017 Kierując się powyższymi wytycznymi bez problemu zbudujemy komputer i cały zestaw akcesoriów, które doskonale sprawdzą się do gry w CS:GO. Trzeba do tego dołożyć jeszcze trening i nawet świat profesjonalnego e-sportu może stać przed nami otworem.
Komputer do CS:GO – co powinien mieć?
Nie dla każdego koniec sezonu turystycznego nastaje z końcem ciepłych dni. Wiele osób wykorzystuje mniejszy ruch na drogach, mniejszą liczbę turystów w obleganych latem miejscach oraz oczywiście niższe ceny i rusza w drogę camperem dopiero wraz z pierwszym szkolnym dzwonkiem. Są nawet tacy, którzy nocują w samochodzie kempingowym zimą. Wystarczy zadbać o odpowiednie ogrzewanie campera. Jak zatem zapewnić efektywne i bezpieczne ogrzewanie w samochodzie turystycznym? Ogrzewanie postojowe Ogrzewanie postojowe, potocznie nazywane od nazwy jednego z producentów – Webasto, często jest elementem fabrycznego wyposażenia samochodów. Można je także samodzielnie zamontować niemal do każdego pojazdu, zarówno z silnikiem diesla, jak i benzynowym. Zasada działania jest dosyć prosta. Ogrzewanie postojowe wykorzystuje układ chłodzenia silnika oraz fabryczne nawiewy wentylacyjne samochodu. Sercem układu jest agregat grzewczy, działający niezależnie od silnika, pobierający paliwo ze zbiornika pojazdu. Agregat zasysa powietrze do komory spalania i uruchamia obieg płynu chłodniczego, podgrzewając go jednocześnie. Krążąc po układzie chłodzenia płyn oddaje ciepło, które jest wdmuchiwane do kabiny za pośrednictwem nawiewów. Działa to dokładnie tak samo, jak tradycyjne ogrzewanie samochodu, z tym, że do jego pracy nie jest konieczne uruchamianie silnika. Zaletą jest nieskomplikowany montaż oraz niskie zużycie paliwa Ogrzewanie gazowe Podobnie jak w przypadku “Webasta” tu także przyjęła się nazwa jednego z producentów. Truma to słowo, które potocznie określa taki typ ogrzewania. Ogrzewanie typu Truma składa się z piecyka, przewodów wentylacyjnych i odprowadzających spaliny oraz sterownika. Montuje się je w części mieszkalnej campera. Do zasilania niezbędna jest butla gazowa. Może to być zarówno butla turystyczna 1-, 3- lub 5-kilogramowa, bądź duża 11-kilogramowa stosowana w domowych kuchenkach gazowych. Budując campera od podstaw można pomyśleć także o zabudowaniu butli na gaz LPG w specjalistycznym zakładzie. Umożliwi to tankowanie gazu na każdej stacji benzynowej i znacznie obniży koszty użytkowania ogrzewania. Przenośny piecyk gazowy Do ogrzania gazem można wykorzystać także przenośny piecyk gazowy. Prym w krajach anglosaskich, dzierży firma Mr Heater. Produkty te niestety nie są dostępne w Polsce. Można jednak znaleźć w serwisie allegro.pl ogrzewacze gazowe marki Rsonic, zasilane popularnym, 230-gramowym kartuszem. Piecyk taki posiada płynną regulację mocy grzania, jest odporny na zdmuchnięcie płomienia dzięki żarnikowi ceramicznemu, posiada też bardzo wygodną rączkę do przenoszenia. Zasilanie standardowymi kartuszami gazowymi znaczne ogranicza koszty użytkowania, tym bardziej, że kartusz można montować i demontować wielokrotnie. Jeden wystarcza na ok. 2-3 godziny grzania na pełnej mocy. Na koniec ważna uwaga Wykorzystując ogrzewanie gazowe, należy bezwzględnie pamiętać o prawidłowej wentylacji samochodu. Produkty spalania są silnie toksyczne, powstający w wyniku zbyt małego dopływu powietrza tlenek węgla, czyli czad, to bezwzględny zabójca. Campera należy wyposażyć w otwory wentylacyjne zarówno w podłodze, jak i w dachu. Koniecznie należy zaopatrzyć się także w detektor czadu oraz czujnik ulatniającego się gazu
Budujemy campera – trzy sposoby na efektywne ogrzewanie samochodu
Nie masz pomysłu, jak zagospodarować pustą ścianę w mieszkaniu? Przychodzimy z pomocą. Oto 7 ciekawych chwytów, które możesz wykorzystać u siebie w domu. Puste ściany, mimo swojej minimalistycznej koncepcji, nie są najlepszym rozwiązaniem w mieszkaniu. Wprowadzają atmosferę braku wykończenia, są monotonne i najzwyczajniej nudne. Jeśli masz do zagospodarowania dużą przestrzeń na ścianie, nad łóżkiem czy nad stołem, wystarczy kilka kreatywnych sztuczek, które pomogą ci stworzyć z nudnego elementu wewnętrznej elewacji prawdziwą galerię sztuki. A do wyboru masz naprawdę wiele opcji. Dziś zebraliśmy najciekawsze pomysły na aranżację pustych ścian. Zdjęcia na ścianie – wcale nie relikt przeszłości W dzisiejszych czasach coraz rzadziej wywołujemy zdjęcia, najczęściej oglądamy obrazy w formie cyfrowej na ekranie komputera czy smartfona. Jeśli jednak chcesz stworzyć na jednej ze ścian mieszkania album, bardzo ważne jest umiejętne jego wyeksponowanie. Fotografie na ścianie wcale nie są domeną przeszłości. Plakaty, zdjęcia oprawione w ramki czy ogromne kolaże idealnie sprawdzają się w ultranowoczesnych i tradycyjnych wnętrzach. Przed stworzeniem kompozycji warto pamiętać o symetrii (szczególnie, jeśli zdjęć będzie dużo), dzięki której osiągniemy efekt porządku i ładu. W przypadku większych grafik i zdjęć należy pamiętać o wyśrodkowaniu obrazu względem innych elementów wystroju (np. kanapy lub stołu). Parawan – powiew Orientu Parawany, czyli przenośne ścianki, od dawna są używane jako element dekoracyjny w domu. Mogą w łatwy i szybki sposób ozdobić pustą ścianę lub niezagospodarowany kąt. Doskonale sprawdzą się przy dzieleniu wnętrza dużych pokoi lub mieszkań typu studio. Mogą także ukryć mało atrakcyjne elementy, których nie chcemy eksponować (np. kaloryfer). Parawan dodaje charakteru całemu pomieszczeniu. W zależności od miejsca, w którym go ustawisz, możesz dowolnie zmieniać cały wystrój przestrzeni mieszkalnej. Warto pamiętać, by wypełnienie parawanu z tkaniny lub papieru było dostosowane do stylistyki i kolorystyki mieszkania. Półki – stawiamy na funkcjonalizm Jeśli masz naturę pedanta i wszystko w twoim mieszkaniu powinno spełniać konkretną rolę, pusta ściana jest świetnym miejscem do zamontowania półek. Na wiszącym regaliku możesz zamieścić zdjęcia, obrazy, świece lub też stworzyć małą domową biblioteczkę. Półki mogą być wykonane ze szkła, drewna lub plastiku. Fototapeta – wieżowce Manhattanu czy tropikalny las? Dobrym sposobem na odświeżenie wnętrza jest także montaż fototapety. Do wyboru masz najróżniejsze wzory – od nowojorskich wieżowców na Manhattanie aż po tropikalny las na Bali. Tapetę możesz także oprawić w dużą ramę. Lustrzana przestrzeń Lustra pełnią w mieszkaniu nie tylko rolę praktyczną, ale także są nieodłącznym elementem dekoracyjnym. Designerskie lustra z pięknym obramowaniem mogą wizualnie powiększyć przestrzeń, a także nadać pomieszczeniu nowoczesnego charakteru. Chusta lub ciekawy materiał na ścianie Fragmenty tkaniny na ścianach to jeden z najpopularniejszych trendów wnętrzarskich. Oczywiście taka aranżacja najlepiej się sprawdzi w pomieszczeniach o dużej powierzchni oraz na tle jasnych ścian. Ciekawym rozwiązaniem może być powieszenie ręcznie tkanych dywanów z dalekich podróży. Akcesoria dekoracyjne Akcesoria z drewna lub metalu cieszą się ogromną popularnością wśród dekoratorów wnętrz. Do wyboru masz zarówno artystyczne rysunki na drewnie, jak i minimalistyczne konstrukcje z metalu, które dodadzą mieszkaniu ultranowoczesnego klimatu. A na koniec – oświetlenie Mając już pomysł na aranżację pustej ściany, warto zastanowić się nad podświetleniem naszego kącika. W instalacji oświetlenia mogą się przydać lampy LED czy ciekawie wykonane plafony lub kinkiety. Warto pamiętać, że opcją najbardziej ekonomiczną są diody energooszczędne. Aranżacja pustej ściany w mieszkaniu nie jest zadaniem trudnym. Warto poświęcić trochę czasu oraz dodać szczyptę kreatywności, by z nudnego kąta stworzyć ciekawą i nowoczesną kompozycję dekoracyjną. Wiele z wymienionych tu dekoracji możesz zrobić samodzielnie.
Jak zaaranżować pustą ścianę w mieszkaniu? 7 sprawdzonych chwytów
Jak umożliwić leasing w moich ofertach? Zakupy w ramach leasingu będą możliwe w Twoich ofertach, jeśli: * konto w Allegro masz co najmniej od 90 dni, * oferujesz fakturę (VAT, VAT marżę lub bez VAT), * cena przedmiotu wynosi od 700 do 60 000 złotych, * wystawisz ofertę w kategorii objętej leasingiem, * oferujesz przesyłkę kurierską jako jedną z opcji dostawy. Gdy Kupujący wybierze opcję "weź w leasing”, przejdzie do wniosku na stronie naszego partnera (leasingodawcy) - LeaseLink Sp. z o.o., który zakupi od Ciebie przedmiot ze swojego konta Allegro. Ty od razu otrzymasz zapłatę za przedmiot - jak przy każdej innej transakcji. Fakturę wyślesz na adres firmy LeaseLink - będzie on inny od adresu dostawy przedmiotu. Adres do wysyłki faktury nasz partner przekaże Ci w polu “Ważne informacje dla sprzedającego” w zamówieniu. Zobacz także: Czym jest leasing i jak działa w Allegro - informacje ogólne W jakich kategoriach możliwy jest leasing?
Jak umożliwić leasing w moich ofertach?
Nauka nocnikowania to nie tylko trening wytrwałości dla rodziców, lecz także pierwsze poważne wyzwanie, przed którym staje twoje dziecko. Pożegnanie z pieluszką to często niełatwa i wyboista droga. Dlatego warto uzbroić się w cierpliwość oraz zabawne i funkcjonalne akcesoria, które ułatwią maluszkowi postawić swój pierwszy mały krok w dorosłość. Czy twoje dziecko jest gotowe do przejścia na nocnik? Wybór odpowiedniego momentu przejścia malucha na nocnik może okazać się kluczem do sukcesu. Większość dzieci okazuje zainteresowanie korzystaniem z toalety około drugiego roku życia. Nie przegap momentu, w którym twój maluch jest naturalnie ciekawy tego, co dzieje się za drzwiami toalety. Nie ignoruj jego dociekliwych pytań! Rzetelna, ale swobodna rozmowa na ten temat pozwoli dziecku oswoić się z nowymi zasadami higieny. Pamiętaj, że dla dzieci temat korzystania z toalety nie jest żadnym tabu. Jeżeli jednak trudno ci o tym rozmawiać z kilkulatkiem, to skorzystaj z bogatej oferty książeczek, które w zabawny sposób tłumaczą maluchom zachodzące w ich ciałach procesy i pozwalają oswoić ich lęk przed nowością. Nie zrażaj się też pierwszymi niepowodzeniami! Zasada numer jeden brzmi: małymi kroczkami do celu. Twój maluch, zwłaszcza na początku, może zapominać o sygnalizowaniu potrzeby fizjologicznej. Potrzeba trochę czasu i cierpliwości, zanim usłyszysz upragniony okrzyk: mamoooooo! sikuuuuu! W poradzeniu sobie z takim kłopotem pomaga zakup tzw. majteczek treningowych, które ułatwiają przetrwanie początkowej fazy nauki nocnika bez pieluszek. Pierwszy nocnik – jak wybrać? Kiedy decyzja już zapadła i wszyscy zainteresowani są gotowi do nocnikowania, pozostaje tylko kwestia wyboru sprzętu, który sprosta wyzwaniu. Dobrze dobrany nocnik może w dużej mierze przyspieszyć proces pożegnania z pieluszką. Pamiętaj, że to przede wszystkim twoje dziecko musi być zadowolone! Znasz je jak nikt, dlatego z łatwością rozpoznasz jego preferencje. Nocnik wybrany wspólnie da dziecku poczucie, że również ono samo może decydować o kierunku zachodzących zmian. Jeżeli nocnik spodoba się maluchowi, to z pewnością będzie ci łatwiej namówić go do podejmowania częstych prób korzystania z niego. Decyzję o kolorze, motywie lub kształcie możesz więc pozostawić kilkulatkowi. Ty zadbaj przede wszystkim o bezpieczeństwo. Zwróć uwagę na stabilność nocnika, jego przyczepność do podłoża oraz na funkcjonalność. Być może twoje dziecko będzie gotowe od razu do korzystania z toalety dla dorosłych. W takim wypadku doskonale sprawdzają się specjalne nakładki na sedes . Takie rozwiązanie pozwala ominąć etap nocnika i od początku przyzwyczaić malucha do korzystania z sedesu tak jak dorośli. Nocnik interaktywny czy tradycyjny? Szeroka oferta nocników nie ułatwia dokonywania wyboru. Można poczuć się wręcz przytłoczonym nadmiarem modeli i udogodnień małych toalet. Ale to właśnie w szczegółach tkwi siła! Niektóre maluchy będą zachwycone piszczącymi elementami, kolorowymi dodatkami lub fanfarami, które ogłoszą wszystkim upragniony sukces. Trening nocnika u chłopca może ułatwić np. nocnik-autko. Dziewczynka może szybciej oswoić się z nocniczkiem, gdy będzie on przypominał tron księżniczki. Jeżeli czujesz, że twój maluch potrzebuje takiego wsparcia, zdecyduj się na **nocnik interaktywny. Tradycyjne nocniki**skierowane są do dzieci, które z większym zainteresowaniem i z większą świadomością podejmują się prób załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych w nowy sposób. Takie rozwiązanie nie rozprasza uwagi malucha i pozwala mu skupić się na właściwej czynności. Niektóre kilkulatki nie będą potrzebowały dodatkowej zachęty, aby zrozumieć, że osiągnięcie sukcesu wymaga chwili spędzonej na nocniku. Po udanym „załatwieniu sprawy" koniecznie pochwal swojego maluszka. Niech będzie z siebie dumny! Następnym razem chętniej powtórzy czynność, chcąc wywołać uśmiech na twarzy rodziców. Praktyka czyni mistrza! Nauka nocnika to duże wyzwanie dla twojego dziecka. Warto odpowiednio się przygotować do treningu czystości i nie zrażać się niepowodzeniami, które są przecież nieodłączną częścią procesu uczenia.
Jak pomóc maluchowi rozstać się z pieluszką?
Puszące się włosy mogą być efektem m.in. braku witamin i składników mineralnych w organizmie, złej pielęgnacji, stosowania kosmetyków obciążających strukturę włosa. Jeśli też masz taki problem z włosami, wypróbuj domowe maseczki, których działanie jest bardzo skuteczne. Z jajkiem w roli głównej Jajko to produkt, który powinien być wykorzystywany przez nas nie tylko w kuchni. Zarówno białko, jak i żółtko są naturalnym lekarstwem dla naszych włosów. Odżywiają, nawilżają i wygładzają zniszczoną strukturę kosmyków. Maseczki z dodatkiem jajka stosowały już nasze prababcie i warto dziś wykorzystać ich wiedzę. Maseczkę przygotujesz z dwóch składników – będziesz potrzebować jednego jajka i miodu naturalnego. Tym najzdrowszym, cenionym ze względu na swoje właściwości, jest miód manuka. Jest on również wykorzystywany w przemyśle kosmetycznym, ale to dosyć drogi produkt. Równie dobrze sprawdzi się tradycyjny miód naturalny, który też posiada szereg cennych właściwości pielęgnacyjnych. Na początek ubij białko na sztywną pianę, ostrożnie dodaj do niego żółtko i łyżkę miodu. Wymieszaj, aż mikstura stanie się jednolita. Maskę należy rozprowadzić na wilgotnych, ale nieumytych włosach, i wmasować w skórę głowy. Spłucz i umyj włosy po upływie 30 minut. box:offerCarousel Olej dobry na wszystko Olej kokosowy i oliwa z oliwek dodawane do domowych maseczek wpłyną pozytywnie na regenerację zniszczonych włosów. Wygładzą je i sprawią, że zapanujesz nad ich puszeniem się. W dodatku pozytywne efekty ich działania są zauważalne już po pierwszym użyciu. Do przygotowania maseczki przygotuj dwa żółtka jaja kurzego, łyżkę oliwy z oliwek oraz jedną kapsułkę z witaminą A. Wszystkie składniki wymieszaj do uzyskania jednolitej konsystencji, a następnie wetrzyj w skórę głowy. Pozostaw na 30 minut. Maseczkę należy stosować regularnie – raz w tygodniu. Pierwsze efekty zauważysz już po miesiącu. Twoje włosy będą gładkie, a rozdwojone końcówki znikną. Kolejną maseczkę, która pomoże pozbyć się puszących się włosów i sprawi, że nareszcie będą gładkie, mocne i ujarzmione, jest ta z dodatkiem oleju kokosowego. Do tego celu potrzebne będą olejki eteryczne, które wykazują szereg pozytywnych właściwości dla naszych kosmyków. Wymieszaj dwie łyżki oleju kokosowego nierafinowanego z dwiema kroplami olejku rozmarynowego oraz trzema kroplami olejku lawendowego. Lawenda ma działanie relaksujące i kojące, zaś olejek rozmarynowy zapobiega wypadaniu włosów i wzmacnia cebulki. Olej kokosowy możesz wymieszać także z innymi olejkami o właściwościach pielęgnacyjnych, np. cytrynowym, sandałowym lub różanym. Aloesowy zawrót głowy Aloes to nie tylko naturalne lekarstwo na oparzenia słoneczne, ale i doskonały składnik masek regenerujących włosy. Liść aloesu zmiksuj z połową szklanki wody kokosowej. Do mikstury dodaj odrobinę olejku rycynowego i wymieszaj. Maseczkę wetrzyj w wilgotną skórę głowy, owiń ją ciepłą chustą i pozostaw na noc. Rano spłucz i umyj włosy. Zamiast wody kokosowej możesz użyć ziołowego naparu, który zwiększy skuteczność domowej maseczki. Blondynkom polecam napar z rumianku, który dodatkowo rozjaśni i nada blask jasnym włosom. Poza tym może to być wzmacniająca pokrzywa, która znana jest z tego, że odżywia cebulki włosów, przyspieszając ich wzrost.
Domowe maseczki na puszące się włosy
Świat się kończy. Żart, który zdążył już obiec cały Internet, stał się właśnie faktem – Bear Grylls napisał książkę kucharską. I tak naprawdę mógłbym powiedzieć tylko jedno: bitki w sosie własnym już nigdy nie będą smakowały tak samo. Kuchnia pełna niespodzianek Po osobowości tej miary co Bear Grylls spodziewałem się niemal wszystkiego. Choćby nawet larw zapiekanych w korzeniach i popijanych sokiem z brzozy. Tymczasem autor zaskoczył mnie po raz kolejny – i to w sposób, którego się po nim absolutnie nie spodziewałem. Okazuje się, że kuchnia tego specjalisty od sztuk przetrwania jest najzupełniej normalna – całkowicie zwyczajna. Być może dla rzeszy wielbicieli Gryllsa będzie to powodem do rozczarowania, bo jednak nie znajdą w tej książce przepisów, które wymagałyby przedzierania się przez dżunglę, kopania w pustynnym piasku czy choćby poszukiwania kwiatu paproci. W zamian odnajdziemy tu wiele cennych uwag dotyczących poprawy kondycji i sylwetki. Ale nawet tu znajdzie się miejsce na niespodzianki. Autor nie byłby sobą, gdyby do swojej książki nie wplótł kilku (choć precyzyjniej byłoby powiedzieć: kilkunastu) szczegółów o nim samym. Nie będzie zaskoczeniem to, że służył w siłach specjalnych. Niemniej jednak jego rozterki dotyczące jego wagi i sprawności w tym czasie nie będą już takie oczywiste. Wykład Pierwsza część „Paliwa dla życia” jest przede wszystkim teoretyczna. Bear Grylls przybliża czytelnikowi podstawowe informacje dotyczące surowców pokarmowych, ich kaloryczności i wpływu na zdrowie. Proponuje również wyrobienie sobie kilku zdrowych nawyków – wzmacniających również samodyscyplinę. Większość czytelników prawdopodobnie bardzo łatwo przyzna, że powstrzymanie się od podjadania i fundowania sobie „małych nagród”, które często kończą się zwiększeniem ilości zbędnych kilogramów, będzie dobrym wyborem. Dla części czytelników informacje z tej części mogą się wydać oczywiste i pod pewnymi względami wtórne, ale trzeba pamiętać, że Grylls napisał książkę w konkretnym celu i stara się przedstawić komplet składników niezbędnych w osiąganiu najlepszych efektów. Potem zaczyna się część z przepisami. Niektóre z nich zaskakują swoją formą (jak na przykład płynne sałatki), a inne swoją zwyczajnością (obowiązkowa owsianka na śniadanie). Część z nich będzie wymagała składników, których najprawdopodobniej nie macie w swojej spiżarni, ale też nie oczekujcie od autora, że będzie to kuchnia wybitnie przyjazna domowemu budżetowi. Można się z tym pogodzić. W tym miejscu muszę jednak zaznaczyć pewien brak merytoryczny tej książki. Niestety nie każdy przepis został zilustrowany. W dzisiejszych czasach prawie każda tego typu pozycja zawiera propozycję podania każdej potrawy. U Gryllsa o wiele istotniejszy jest sam tekst. Osiem tygodni Na zakończenie autor zamieścił coś dla tych, którzy poważnie traktują zamiar zapanowania nad własną sylwetką. Jest to propozycja ośmiotygodniowego planu działań. Kolejne tygodnie będą skupiały się na innych aspektach właściwego odżywiania – na grupach pokarmowych, na ilościach czy na porach posiłków. Ot taka namiastka osobistego trenera. Cena za sesję? Na Allegro już od ok. 23 zł. Źródło okładki: www.pascal.pl
„Paliwo dla życia” Bear Grylls – recenzja
Bywa tak, że odnoszący sukces bloger porywa się na pisanie powieści, święcie wierząc, że to taka trochę dłuższa notka i na pewno, jak tylko trochę nad nią posiedzi, stworzy bestseller. Często czytelnicy brutalnie sprowadzają go na ziemię, a debiutancka książka jest zarazem jego ostatnią. Na szczęście są także i tacy blogerzy jak Anna Sakowicz, autorka trzech książek, z których każda kolejna jest lepsza od poprzedniej. W najnowszej, „Szeptach dzieciństwa”, pisarka udowadnia, że sprawdza się nie tylko w krótkich formach czy lekkich powieściach, ale także w tematyce poważniejszej. Przeciętność Takim słowem można opisać życie Baśki i jej rodziny. Ona jest kasjerką w markecie, Mietek, jej mąż, pracuje na budowie (o ile akurat są zlecenia, a z tym bywa różnie). Finansowo nie powodzi im się najlepiej. Mają dwójkę dorastających dzieci, na dodatek w tym wieku, w którym to brak komórki czy nowych spodni staje się przyczyną drwin i wykluczenia z grupy rówieśników. Czas na zmiany! W końcu Baśka podejmuje decyzję. Tak dalej być nie może! Postanawia znaleźć dodatkową pracę. Zmotywowana wizją lepszego życia zaczyna sprzedaż kredytów. Perspektywa szybkiego, niezłego zarobku wydaje się coraz bardziej realna. Pojawiają się pierwsi klienci, a Basia zaczyna wrzucać na do niedawna skromną listę zakupów nowe stroje, komputer z modemem, komórki dla dzieciaków, a nawet samochód. Jakby szczęścia było mało, kobieta spotyka koleżankę ze szkolnych lat. Urszula to elegancka businesswoman, właścicielka salonów kosmetycznych, samochodu z podnoszącym prestiż dodatkiem w postaci szofera. Świetnie się ubiera, bywa w drogich lokalach, Baśce imponuje, a przy okazji chętnie pomaga uboższej koleżance. To zaprosi do salonu, to na obiad, to samochód pożyczy, to znów na zakupy wyciągnie. Nowe życie bardzo Baśce odpowiada i nawet początkowo podejrzliwy Mietek zapomina o ostrożności w wydawaniu pieniędzy, których tak właściwie jeszcze nie mają. I smutno, i śmieszno „Szepty dzieciństwa” Anny Sakowicz to powieść mądra i dająca do myślenia, a przy tym pisana lekko i wciągająca od pierwszych stron.Autorka wplata w fabułę wątki uzależnień – alkoholizm i zakupoholizm. Pisze o wspomnieniach z dzieciństwa, które tak mocno determinują dorosłe decyzje, i o marzeniach o lepszym życiu, często niewygórowanych, a tak niekiedy trudnych do realizacji. Pokazuje, jak łatwo wpaść w pułapkę złudzeń, jak zgubne bywa nadmierne zaufanie i wyłączenie rozsądku. Historia, która może się przytrafić każdemu Ta powieść stanie się bliska wielu czytelnikom. Bohaterowie niejednokrotnie będą nam przypominać kogoś z naszego otoczenia, ich problemy nie raz przywołają wspomnienia naszych własnych kłopotów. Anna Sakowicz zgrabnie przelewa na papier myśli bohaterki, jej rozterki, wątpliwości, nadzieje. Nie brak w tej powieści także i odrobiny humoru, bo przecież życie składa się i ze śmiechu, i smutku, chwil złych i tych, które podnoszą na duchu. „Szepty dzieciństwa” to historia życiowa, realistyczna, skłaniająca do refleksji. Warto poświęcić jej kilka wieczorów i podsunąć tym, dla których może być przestrogą. Źródło okładki: www.szaragodzina.pl
„Szepty dzieciństwa” Anna Sakowicz – recenzja
Dawniej okna służyły tylko do oświetlania i wentylacji pomieszczeń. Miały tradycyjny prostokątny kształt i nie przykuwały uwagi niczym szczególnym. Montowano w nich żaluzje, wieszano klasyczne firanki i zasłony. Dziś okno bardzo często staje się ozdobą wnętrza, elementem wystroju, który nadaje indywidualny charakter przestrzeni. Toporne, aluminiowe żaluzje stały się niemodne i dziś kojarzą się już tylko ze stylem lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Czym je zastąpić, by okno stało się piękną i wyszukaną ozdobą mieszkania? Żaluzje drewniane – stylowa osłona dla okna Żaluzje nie muszą kojarzyć się tylko z nudą, mogą bowiem stanowić ciekawy pomysł na wyjątkową aranżację wnętrza. Dostępne są nie tylko aluminiowe, ale także drewniane lub z tworzywa sztucznego. Można zastosować je do okien fasadowych oraz dachowych. Żaluzje drewniane są elegancką i niebanalną osłoną dla okna. Umożliwiają regulację wpadającego światła oraz chronią pomieszczenie przed nadmiernym nagrzewaniem. Ich niewątpliwym atutem są piękne, naturalne odcienie, które idealnie komponują się z meblami i ramami okiennymi, czyniąc wnętrze stylowym i eleganckim. Oryginalnym pomysłem na dekorację okna są żaluzje bambusowe. Są one bardziej wytrzymałe, elastyczne i lżejsze od tradycyjnego drewna. Można z powodzeniem wykorzystać je w wilgotnych pomieszczeniach – łazience czy kuchni, nadając wnętrzu orientalny charakter. Verticale i żaluzje panelowe – idealne do dużych okien Komfortowym, a zarazem praktycznym rozwiązaniem dla okien biurowych i mieszkalnych są verticale. Jest to żaluzja składająca się z pionowych pasów, zamontowanych na górnej szynie. Doskonale rozprasza światło i zaciemnia pomieszczenie. Podobną funkcję pełnią żaluzje panelowe, które nadają pomieszczeniu nowoczesny, a zarazem lekki i estetyczny wygląd. Idealnie sprawdzą się przy dużych oknach w biurach czy salonach. Wyglądem przypominają nieco japońskie ekrany, nadają więc wnętrzom dalekowschodni nastrój. Zamontowana przy żaluzji wielotorowa szyna pozwala na przesuwanie poszczególnych paneli w jedną lub dwie strony. Pasy najczęściej wykonane są z tkaniny roletowej, ale stosuje się również specjalnie drukowane materiały czy nawet skórę naturalną. Dla wielbicieli Dalekiego Wschodu efektownym rozwiązaniem są pasy z mat bambusowych. Żaluzje panelowe nie tylko nadają się do zaciemniania okna, ale także świetnie sprawdzają się jako ruchoma ściana dzieląca pomieszczenie. Żaluzje plisowane – do okien o niestandardowym kształcie Do zasłonięcia okna o nietypowym kształcie idealnie nadadzą się żaluzje plisowane. Świetnie sprawdzają się nie tylko przy standardowych oknach, ale także przy nachylonej powierzchni – przeszklonych sufitach, oknach dachowych czy wieloskrzydłowych. Zarówno stopień zaciemnienia pomieszczenia, jak i dekoracyjność tego typu żaluzji zależy od wyboru materiału, który zaprasowywany jest w równomierną harmonijkę. Można wybrać te całkowicie zaciemniające, jednolite lub wzorzyste, dopasowując je do pozostałych elementów pomieszczenia. Mogą zasłaniać całą powierzchnię okna lub tylko jego fragment. Te wykonane z odpowiednich tkanin są odporne na kurz i wilgoć. To doskonała alternatywa łącząca cechy rolet i żaluzji. Ich główną zaletą jest uniwersalność, bowiem idealnie nadają się zarówno do pokoju, jak i do biura. Rolety rzymskie – gdy brak miejsca na tradycyjne zasłony Innym pomysłem na udekorowanie okien jest wykorzystanie rolet rzymskich. Są one podnoszone za pomocą mechanizmu sterowanego łańcuszkiem, dzięki któremu zasłona układa się w efektowne fałdy i zakładki. Można zamontować je do sufitu, ściany czy ramy okiennej. Efektowne i eleganckie, pasują do różnorodnych aranżacji wnętrz – klasycznych, nowoczesnych i stylowych. Mogą być wykonane z gładkich, wzorzystych czy ażurowych materiałów, transparentnych lub zaciemniających. Zwiewne, delikatne czy ażurowe tkaniny stworzą romantyczny klimat i dodadzą wnętrzu lekkości, zaś żywe kolory i krzykliwe wzory idealnie sprawdzą się w nowoczesnym mieszkaniu. Podobne w montażu i przeznaczeniu są rolety austriackie, nadające wnętrzu elegancki, pałacowy charakter, które wyróżniają się efektownym marszczeniem tkaniny. Fotorolety – niepowtarzalny klimat każdego wnętrza Ciekawym, nowatorskim pomysłem na udekorowanie okna są fotorolety. W przeciwieństwie do tradycyjnych rolet nie są nudnym, jednokolorowym kawałkiem materiału, lecz stanowią ciekawy element, nadający niepowtarzalny klimat każdemu pomieszczeniu. Gdy zawiesimy je w naszych oknach, możemy przenieść się do Nowego Jorku, podziwiać wieżę Eiffla czy oglądać nadmorskie zachody słońca, siedząc wygodnie na kanapie. Na rynku można znaleźć mnóstwo wzorów, wśród których z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Materiał, z którego wykonana jest fotoroleta, może być mniej lub bardziej prześwitujący, a zdjęcie może być widoczne z jednej strony lub jednocześnie z zewnątrz i od środka. Roletą ze zdjęciem można ozdobić różne pomieszczenia: sypialnię, pokój, biuro czy restaurację. Powyższe propozycje to tylko niektóre pomysły zaaranżowania okna w ciekawy, niekonwencjonalny sposób. Rolety, żaluzje i zasłony można śmiało łączyć, tworząc stylizacje odpowiadające naszym gustom i potrzebom. Rezygnacja z szarych, aluminiowych żaluzji w prosty sposób może odmienić wnętrze naszego domu czy biura i sprawić, że wyglądanie przez okno stanie się prawdziwą przyjemnością.
Okno z fantazją, czyli czym w ciekawy sposób zastąpić szare żaluzje?
Można powiedzieć, że Włochy są najbardziej uniwersalnym krajem, jeśli chodzi o wypoczynek. Zimą możemy tam szusować na nartach, a latem wygrzewać się na pięknych plażach. No i ta kuchnia! Pizza, makarony, wina, w tym kraju nie sposób chodzić głodnym czy smutnym. Jednak zanim do perfekcji opanujemy wymowę słowa „buongiorno”, warto wiedzieć, na jakie niespodzianki możemy trafić podczas podróży. Opłaty drogowe Jak w znacznej większości Europy, tak i we Włoszech zapłacimy za przejazdy autostradami. Wyjątkiem jest jedynie samo południe słonecznej Italii. W pozostałych rejonach zapłacimy i to w większości przypadków niemało – cena jest zależna od pokonywanego odcinka (czy jedziemy przez równiny, czy raczej przez teren górzysty) i rodzaju pojazdu. Płatność możemy uregulować gotówką, bezpośrednio przy bramkach (kierujemy się na bramki oznaczone białą tablicą i rysunkiem monet). Możemy jednak zaopatrzyć się w kartę magnetyczną VIACARD, która przypomina nieco nasz rodzimy viaTOLL – kierujemy się z nią pod niebieskie tablice ze słowem „carte”. Taka karta jest ważna dla wszystkich rodzajów pojazdów, do wyczerpania kredytu, działa na zasadzie kart telefonicznych, których kiedyś używaliśmy w ulicznych budkach. Dostępne są karty o wartości 25, 50 lub 75 euro (w Polsce dostępne są tylko 25 i 50). Kartę magnetyczną możemy zakupić jeszcze w Polsce, w punktach Polskiego Związku Motorowego lub na oficjalnej stronie pzmtravel.com.pl. Minusem jest jednak fakt, że karty VIACARD nie są honorowane na Sycylii. Tam za przejazd autostradą będziemy musieli zapłacić standardowo gotówką. Jeśli już mamy kartę VIACARD, warto pomyśleć o wydzierżawieniu urządzenia o nazwie Telepass. Będzie nas to kosztowało jedynie 1,03 euro miesięcznie, a możemy zaoszczędzić sporo czasu. Telepass jest małym szaro-żółtym urządzeniem, które umieszczamy od wewnętrznej strony przedniej szyby naszego pojazdu. Dzięki niemu uzyskamy dostęp do szybkich pasów na autostradzie (skrajne bramki oznaczone żółtą tablicą Telepass) i nie będziemy musieli zatrzymywać się przy bramkach w celu uiszczenia opłaty. Czujniki wykryją nasze urządzenie, gdy będzie zbliżać się do bramek, przekaźnik zarejestruje jego dane i przekaże do systemu rozliczeniowego, po czym szlaban otworzy się automatycznie. Jest to duże udogodnienie, szczególnie jeśli na urlop wybieramy się w tak zwanym wysokim sezonie, kiedy korki na autostradach są czymś zupełnie normalnym. Tankowanie Gdy wskaźnik paliwa zacznie niebezpiecznie zbliżać się do zera, trzeba poszukać stacji benzynowej. Niestety Włochy są jednym z droższych krajów w Europie, jeśli chodzi o paliwo. Za litr bezołowiowej „dziewięćdziesiątki piątki” zapłacimy 1,55 euro (czyli przy obecnym kursie euro wynoszącym 4,19 złotych – około 6,50 złotych). Za paliwo o wyższej liczbie oktanów (Pb 98) będziemy musieli zapłacić już 1,65 euro (prawie 7 złotych), a za litr oleju napędowego – 1,40 euro (około 5,86 złotych). Włochy, a także Francja, Belgia i Holandia, mają bardzo szeroko rozbudowaną sieć stacji tankowania gazu. Jeśli nasze auto jest wyposażone w instalację LPG (we Włoszech często oznaczony jako GPL), zaoszczędzimy nieco gotówki. Ceny gazu we Włoszech są bowiem zbliżone do polskich. Za litr zapłacimy 0,61 euro (około 2,55 zł). Nie powinniśmy także natrafić na żadne trudności z tankowaniem gazu, ponieważ we Włoszech (jak i w większości Europy, z wyjątkiem Holandii, Niemiec i części Francji) obowiązują dokładnie te same końcówki dystrybutora co u nas. Notabene określa się je jako włoskie. Należy mieć jednak na uwadze, że na niektóre parkingi (podziemne lub naziemne) w słonecznych Włoszech nie wjedziemy autem z instalacją LPG. Poza tym nie powinniśmy natrafić na jakiekolwiek problemy związane z alternatywnym źródłem paliwa. Jednak zanim wprowadzimy auto na prom, lepiej się upewnić, czy przewoźnik nie ma indywidualnych przepisów dotyczących przewozu aut zasilanych gazem. Powszechnie wiadomo, że Włosi to dość wyluzowany naród. Lubią odpoczywać, bawić się i pić wino, dlatego około godziny 20 (a także podczas dziennej sjesty) większość stacji benzynowych zostaje zamknięta. Oczywiście możemy zatankować, korzystając z dystrybutorów i kas samoobsługowych, ale ich system obsługi płatności jest w języku włoskim. Dodatkowo nie mamy wówczas możliwości samodzielnego dotankowania gazu. Wyposażenie auta Jak wiemy, w Polsce wystarczy posiadać w aucie gaśnicę, trójkąt ostrzegawczy i apteczkę, aby spełnić wszystkie wymogi dotyczące ekwipunku na pokładzie. Włosi są pod tym względem mniej restrykcyjni, ponieważ będą od nas wymagali jedynie posiadania kamizelki odblaskowej (co najmniej jednej, ale w przypadku opuszczania pojazdu poza terenem zabudowanym lub na drogach szybkiego ruchu każdy pasażer znajdujący się poza pojazdem powinien być ubrany w odblaskową kamizelkę) oraz trójkąta ostrzegawczego. Posiadanie apteczki czy gaśnicy jest zalecane, ale nie wymagane. Jednak podczas podróżowania z przyczepą na kierowcy spoczywa obowiązek doposażenia pojazdu w dodatkowe lusterka boczne (jeśli przyczepa jest szersza od samochodu holującego) oraz dodatkowy trójkąt ostrzegawczy. Przepisy drogowe We Włoszech obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę w terenie zabudowanym. Poza miastem możemy sobie pozwolić na jazdę z prędkością 90 kilometrów na godzinę, a na drogach ekspresowych – do 110 kilometrów. Na autostradach maksymalnie możemy rozpędzić się do 130 kilometrów na godzinę (ale podczas deszczu tylko do 110). W przeciwieństwie do Francji, gdzie takie same ograniczenia dotyczą aut osobowych oraz ciągnących przyczepę, we Włoszech jest nieco inaczej. Decydując się na podróż z przyczepą, możemy przemieszczać się z prędkością maksymalnie 70 kilometrów na godzinę (dotyczy to nie tylko obszaru niezabudowanego, ale także dróg ekspresowych). Na autostradzie też sobie nie poszalejemy, ponieważ według przepisów wskazówka prędkościomierza będzie mogła wspiąć się tylko o dziesiątkę wyżej – do 80 kilometrów na godzinę. Co ciekawe, przy poruszaniu się autem dostawczym lub kamperem o dopuszczalnej masie całkowitej mniejszej niż 3,5 tony przepisy dotyczące prędkości są takie same jak dla aut osobowych. Wjeżdżając do Italii, dobrze jest zdjąć nogę z gazu. Carabinieri nie są zbyt wyrozumiali, a za przekroczenie prędkości o 30–40 kilometrów na godzinę otrzymamy mandat w wysokości nawet 500 euro, dodatkowo możemy stracić prawo jazdy na 3 miesiące. Co więcej, we Włoszech mandaty opłaca się na miejscu u policjanta. Jeśli nie posiadamy przy sobie gotówki, policja odeskortuje nas do najbliższego bankomatu. Warto zatem obserwować miejscowych kierowców i dostosować prędkość do lokalnych standardów, szczególnie że na włoskich drogach aż roi się od fotoradarów, których obecność nie jest w żaden sposób oznaczona. Dokumenty Jeśli chodzi o dokumenty, zarówno pasażerów, jak i pojazdu, we Włoszech nie czekają na nas żadne niespodzianki. Powinniśmy posiadać ważny dowód osobisty lub paszport, a auto musi być wyposażone w ważne ubezpieczenie OC. Przed wyjazdem warto także pomyśleć o dodatkowym ubezpieczeniu NNW oraz o wyrobieniu karty NFZ-EKUZ, czyli Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego. Dzięki niej w razie jakichkolwiek kłopotów ze zdrowiem (niezależnie od powodu ich wystąpienia) będziemy mieli zapewnioną opiekę medyczną. Nie jest tajemnicą, że włoskie auta są poobijane z każdej strony. Włosi bywają roztrzepani i miewają problemy z parkowaniem, w związku z tym stłuczki są na porządku dziennym. Jednak na południu Italii, a szczególnie w okolicach Neapolu, warto mieć się na baczności. Ceny ubezpieczenia OC są tam bardzo wysokie (niekiedy przekraczają 1000 euro), dlatego wielu Włochów po prostu go nie płaci. Jeśli już będziemy mieli ten niefart i weźmiemy udział w stłuczce, dokumentów ubezpieczeniowych drugiej strony należy szukać w prawym dolnym rogu przedniej szyby lub ewentualnie poprosić o ich okazanie. Większość Włochów po stłuczce lub wypadku będzie namawiała nas na polubowne załatwienie sprawy. Jeśli jednak uszkodzenia naszego auta są spore, należy wezwać policję. Bez obaw, nawet jeśli sprawca nie posiadał ważnej polisy ubezpieczeniowej OC, i tak dostaniemy odszkodowanie, ponieważ włoskie przepisy są przygotowane na taką ewentualność. Podróż do Włoch to długa wyprawa, która może nabić na licznik naszego auta nawet dwa tysiące kilometrów w jedną stronę. To duże wyzwanie dla samochodu, dlatego warto zadbać o jego stan techniczny przed wyjazdem. Włosi niestety wysoko cenią sobie usługi mechaniczne, a przykładowo za wymianę dwóch opon zapłacimy 150–180 euro. Dodatkowo dość często robią sobie przerwy w pracy, przez co terminowość nie jest ich najmocniejszą stroną. Cóż… czego się nie robi dla prawdziwej włoskiej pizzy.
Samochodem do Włoch
„Star Wars. Przebudzenie Mocy” to książkowa adaptacja najnowszego epizodu sagi „Gwiezdne wojny”. Odpowiada za nią Alan Dean Foster i nie jest to jego debiut w Odległej Galaktyce. Sprawdzamy, czy powieść broni się jako samodzielna lektura i na ile odbiega od filmowego pierwowzoru. W maju trafiła nakładem wydawnictwa Uroboros do sprzedaży nowa powieść z cyklu „Gwiezdne wojny”. Fani mogą zapoznać się z polskim tłumaczeniem adaptacji zeszłorocznego kinowego hitu produkcji Disneya. „Przebudzenie Mocy” to kontynuacja filmowej sagi „Star Wars”, zapoczątkowanej przez George’a Lucasa pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, która okazała się jednym z najbardziej kasowych filmów wszech czasów. Autor „Przebudzenia Mocy” jest dobrze znany fanom „Gwiezdnych wojen” Siódmy epizod sagi na karty książki przeniósł Alan Dean Foster, który był w przeszłości autorem książek z cyklu o oryginalnych „Gwiezdnych wojnach”. Foster był ghostwriterem, stworzył swoją powieść na podstawie scenariusza. Autor odpowiada też za „Spotkanie na Mimban”, czyli pierwszą książkę z serii „Star Wars”, której fabuła nie bazowała na filmowym pierwowzorze. „Przebudzenie Mocy” w wersji książkowej, pióra Alana Dean Fostera, opowiada zasadniczo tę samą historię, co kinowy blockbuster Disneya. Widać natomiast, że powstała na bazie jednej z wczesnych wersji scenariusza. Kluczowe punkty fabuły są zbieżne z filmowym pierwowzorem, ale pisarz wplótł do adaptacji opis scen, które nie trafiły do finalnej wersji filmu.Różnice z początku nie są duże – to kilka dodatkowych scen, takich, jak wcześniejsze wprowadzenie do opowieści Lei Organy, dodanie sceny wyrywania ręki, pościg na ścigaczach lub odwiedziny jednej postaci w pewnym znanym statku kosmicznym. Największe różnice dotyczą zakończenia – baza złoczyńców działa na zupełnie innej zasadzie, niźli przedstawiono to w filmie. „Przebudzenie Mocy” – różnice między książką i filmem nie są mimo wszystko znaczące Fabuła powieści i filmu pokrywa się w większości i opowiada o losach tych samych bohaterów. Czytelnik śledzi przygody Rey, czyli żyjącej na pustynnej planecie zbieraczki złomu, oraz Finna, szturmowca-dezertera. Bohaterowie uciekają przed wyrosłą na gruzach Imperium Galaktycznego złowrogą organizacją Najwyższy Porządek. Zadaniem protagonistów jest dostarczenie mapy wskazującej kryjówkę rycerza Jedi i bohatera Rebelii, Luke’a Skywalkera, do jego siostry – generał Lei Organy.Rey i Finnowi pomagają w tym nowe postaci, takie jak pilot Poe Dameron oraz znany z oryginalnej trylogii „Gwiezdnych wojen” szmugler i kolejny z bohaterów Rebelii, Han Solo. Antagonistą w „Przebudzeniu Mocy” jest władający Mocą Kylo Ren, a mroczny wojownik sprzymierzył się z generałem Najwyższego Porządku. Razem poszukują, tak jak bohaterowie, mapy prowadzącej do Luke’a Skywalkera. Pod względem literackim adaptacja jest poprawna, a w dodatku książka, podobnie jak nowy film, jest w stanie funkcjonować jako samodzielne dzieło – ale znajomość historii fikcyjnego uniwersum, opowiedzianej w filmach, pozwala znacznie lepiej zrozumieć zależności pomiędzy bohaterami. Dla fanów „Gwiezdnych wojen” książkowe „Przebudzenie Mocy” to obowiązkowa lektura, a entuzjaści „Star Wars” spędzą przy niej miło czas. Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.pl
„Star Wars. Przebudzenie Mocy” Alan Dean Foster – recenzja
Sezon wiosenny w pełni. Stęsknieni za promieniami słońca i zielenią szukamy wytchnienia na długich spacerach, co bardzo cieszy zwłaszcza najmłodszych. Pytanie tylko, jakie buty włożyć naszym milusińskim, aby były one wygodne, a przy tym dobrze spełniały swoją funkcję? W czym dziecku będzie najswobodniej? Oto najczęściej kupowane maluchom obuwie na podwórko. Tenisówki Ten rodzaj butów należy do klasyki. Dostępny jest w wielu rozmiarach (może je nosić dopiero zaczynające chodzić dziecko, jak i nastolatek). Różnorodność kolorów, wzorów i fasonów jest tak duża, że trudno się na coś zdecydować. Tenisówki będą odpowiednie na rower, sprawdzą się też na spacerach i w czasie zabawy w piasku. Są idealne do przedszkola i szkoły. Kilkulatkowi najlepiej kupić trampki niskie, wsuwane, zapinane na zamek lub rzep, żeby mógł je samodzielnie wkładać. Ceny tenisówek są różne, można je nabyć już od 30 zł. Więcej przyjdzie nam zapłacić za oryginalne trampki Converse. Ich ceny zaczynają się od 100 zł. Buty rodem ze Stanów Zjednoczonych są bardzo popularne. Wyglądają estetycznie i są stosunkowo trwałe (podeszwa jest wykonana z dobrej jakościowo gumy, która się nie ściera). Trampki w swojej ofercie ma również wiele popularnych firm, takich jak H&M, Reserved, Zara. Z łatwością można je kupić na Allegro. Sandały Choć sezon na ich noszenie jeszcze się nie rozpoczął, to wielu rodziców poszukuje już odpowiedniego modelu dla swojego dziecka. Upały mogą nadejść w każdej chwili, a wówczas noszenie zabudowanego obuwia nie jest dobrym pomysłem (stopa intensywnie się poci, co sprzyja rozwojowi grzybów). Najlepszym modelem butów na lato przeznaczonych do zabawy na podwórko są sandały z tzw. zakrytym noskiem. Chronią one paluszki przed urazami, a przy tym pozwalają skórze oddychać. Na Allegro dużym zainteresowaniem cieszą się sandały Nike Sunray Protect. Kosztują nieco ponad 100 zł, ale według wielu rodziców warte są swojej ceny. Zachwycają lekkością, są przy tym odpowiednio wyprofilowane i zabudowane w taki sposób, by jak najlepiej chronić małą stópkę. Zapina się je na rzep, a wkładanie ich nie powinno sprawić problemów nawet dwulatkowi. Równie ciekawą ofertę ma marka Adidas i Crocs. Na Allegro dostępnych jest ponadto wiele modeli sandałów polskich producentów. Na czas zabawy na podwórku, gdy dziecko biega lub jeździ na rowerze, nie powinno się mu wkładać klapek. Mogą one zsunąć się z nóżki, prowadząc do bolesnego upadku. Klapki są natomiast idealne na basen (najlepsze są te z tylnym paskiem na piętę) lub na plażę. Kalosze Wiosną i latem padający deszcz to okazja do świetnej zabawy. Z pewnością warto dziecku na nią pozwolić, bo to doskonałe wzmocnienie całego organizmu. By móc swobodnie skakać po kałużach, przydadzą się kalosze. Ten rodzaj obuwia sprawdzi się również w czasie wędrówek po lesie. Za nieco ponad 30 zł można kupić obuwie deszczowe marki Demar. **Producent wyposażył je w element odblaskowy, który umieścił na pięcie buta. Kalosze mają wyjmowany wkład ocieplający (można go prać w pralce) i antypoślizgową podeszwę, a co najważniejsze – dobrze chronią stopę przed przemoczeniem. Jeśli nasze dziecko uwielbia skakać po kałużach, w jego przypadku sprawdzą się kalosze ze ściągaczem (np. marki American, cena: ok. 40 zł). Coraz więcej zwolenników mają również kalosze piankowe. Są bardzo lekkie, a do tego zapewniają nogom termoizolację** (co sprawdzi się w czasie spacerów w chłodniejsze dni). Ich koszt to ok. 40–50 zł. W czasie dobrej pogody dzieci powinny spędzać na dworze zdecydowaną większość dnia. To sprzyja ich rozwojowi i podnosi odporność organizmu. By zabawa była udana, maluchowi należy zapewnić odpowiednie ubranie i buty. Muszą być wygodne i odpowiednio dobrane do panujących za oknem warunków atmosferycznych.
Buty na podwórko (trampki, kalosze, sandały)
Lekcja odczytywania godzin powinna zacząć się jak najwcześniej, wiąże się bowiem z rozumieniem, czym dokładnie jest czas – im szybciej dziecko zrozumie różnicę między porami dnia, tym łatwiejsze będzie posługiwanie się zegarem. Odczytywanie godzin, rozpoznawanie kolorów, wiązanie butów – te umiejętności są jednymi z pierwszych, które muszą przyswoić nasze dzieci w wieku przedszkolnym. Sztuka ta może być bardzo wymagająca – dla nas te zdolności są oczywiste i wręcz automatyczne, dla dzieci jednak praca nad nimi stanowi wyzwanie. Dlatego tak istotne jest, by zadanie rozpocząć jak najwcześniej – kiedy dziecięcy mózg każde działanie traktuje jak fascynujący eksperyment. Zanim kupisz dziecku zegarek… Nim przejdziemy do właściwej nauki pracy z zegarem, konieczne jest oswojenie dziecka z samym pojęciem czasu. Nie przejmujmy się tym, że nie umiemy go prawidłowo zdefiniować – wielcy filozofowie i naukowcy mają z tym problemy od tysięcy lat. Dlatego w pierwszej kolejności przyda się zwykłe tłumaczenie różnic między porami dnia, najlepiej na przykładzie czynności, które wykonuje się o konkretnych porach. Dzieci lubią zabawy w odgrywanie ról. Pomocna może być zabawa polegająca na robieniu tych rzeczy, które robiłoby się o danej porze dnia. Oprócz standardowego podziału (poranek, popołudnie, wieczór, noc) można posłużyć się podziałem związanym z posiłkami. Wszystko po to, by dziecko dostrzegło powtarzalność w życiu. Przed zakupem edukacyjnego zegara należy jeszcze zapoznać dziecko z cyframi – w wersji podstawowej wystarczy pierwszych dwanaście i wielokrotności liczby 5 do 30. Potem zakres będzie się stopniowo rozszerzać. Zegary dla najmłodszych Po choćby pobieżnym wprowadzeniu dziecka w specyfikę cyfr, można przystąpić do poszukiwania pierwszego zegara. Dla utrwalenia samej kolejności liczb warto wybrać zegar układankę. Mogą być to zegary piankowe, drewniane lub plastikowe. Ciekawym, choć rozbudowanym rozwiązaniem może być zabawka marki HH, która oprócz godzin uczy dzieci rozpoznawania pór roku. Wtedy dziecku można już zadawać pierwsze pytania o godzinę, ustawiając wskazówki – najlepiej jednak na tym etapie pytać o pełne godziny. Trzeba także wytłumaczyć dziecku, że doba ma godzin 24, a zegar tylko 12 – i z czego to wynika. Ponadto można zastanowić się nad specjalną grą. Przygotowała taką m.in. marka Trefl. Jest to układanka przypominająca domino. Na każdym z puzzli przedstawiono jakąś czynność, charakterystyczną dla dzieci w wieku przedszkolnym. Pod czynnością zaprezentowana jest godzina, o której jest ona wykonywana. Dziecko musi dopasować dany element do jego uzupełnienia, które przedstawia zegar z narysowaną godziną. Do pudełka dołączono scenariusze dla rodziców, które pomogą urozmaicić zabawę. Krok dalej Następny zegar powinien już dawać możliwość pracy zarówno na godzinach, jak i minutach. Tu konieczna jest jednak pomoc. Dzieci często mają problem z odróżnianiem wskazówki godzinowej od minutowej, a ponadto nie zawsze wiedzą, jak odczytywać minuty. Uczenie ich tego na pamięć może być nieskuteczne. Lepiej skorzystać z odpowiedniego modelu. Dobrym przykładem jest zegar Goki, który rozwiązuje wszystkie te problemy. Wskazówka godzinowa jest czerwona, podobnie jak oznaczenia godzinowe cyfr od 1 do 12. Pod nimi znajdują się mniejsze oznaczenia pozostałych godzin, czyli od 13 do 24. Specjalnie przygotowana wskazówka godzinowa ma okienko, odsłaniające liczby, oznaczające godziny popołudniowe. Nad głównymi cyframi są też rozpisane na niebiesko minuty z przybliżeniami do pięciu, ale też kropki, znakujące pozostałe minuty. Wskazówka minutowa jest niebieska i końcówką dotyka cyfr. Takich zegarów jest jednak znacznie więcej. Warto przejrzeć całą ofertę i znaleźć najlepszy dla swojego dziecka. Pierwszy zegarek na rękę Naturalną konsekwencją nauczenia dziecka posługiwania się zegarem jest znalezienie mu takiego zegarka, dzięki któremu będzie mogło trenować swoje umiejętności w dowolnym momencie. Pierwszy zegarek powinien być jednak mało skomplikowany – bez dużego rysunku, za to z wyraźnymi oznaczeniami cyfr. Nie powinniśmy wybierać zegarków elektronicznych na tym etapie rozwoju dziecka. Jeśli dziecko zdało kurs posługiwania się zegarem na piątkę, możemy mieć pewność, że przez dłuższy czas nie będzie rozstawało się z zegarkiem i będzie z niego dumne. Współpraca z dzieckiem stanie się też znacznie prostsza – łatwiej będzie ustalić porę powrotu z podwórka czy wyłączenia telewizora. Przynajmniej teoretycznie…
Zegarki do nauki godzin
Niedrogie słuchawki nie oferują brzmienia idealnego – w tym przedziale cenowym próżno szukać urządzeń, które pozbawione są wad. Nie znaczy to jednak, że nie znajdziemy wartych zainteresowania. Sprawdzamy, czy należą do nich słuchawki Denona – najtańsze w ofercie tego producenta. Budowa i funkcje AH-C260 dostajemy w komplecie z czterema wkładkami dousznymi o różnych rozmiarach. Takie rozwiązanie pozwala dopasować je do naszych uszu, dzięki czemu możemy liczyć na sporą wygodę użytkowania. Denon obiecuje doskonałą izolację od hałasu zewnętrznego. Producent zastosował technologię optymalizacji akustycznej, która powinna zapewniać automatyczną regulację ciśnienia przed i za membraną – co ma skutkować optymalnym brzmieniem. Słuchawki wykonano z plastiku i elastomeru, a srebrne wykończenie ma nadawać niedrogiemu urządzeniu ekskluzywny wygląd. Jakość budowy jest dobra, a użyte materiały nie stwarzają wrażenia tanich. Denon obiecuje, że kabel AH-C260 – dzięki zastosowaniu technologii Radial Cascade Damper – nie będzie przenosił hałasu podczas ocierania się o nasze ubranie. Sam kabel ma 1,3 m długości i jest zakończony pozłacaną wtyczką w kształcie litery L. Słuchawki możemy kupić w czarnej lub srebrnej wersji kolorystycznej. box:imageShowcase box:imageShowcase Brzmienie Brzmienie AH-C260 należy do dokładnych, szybkich, z wyraźnie zaznaczonym basem i wyższą częścią średnicy. Odsłuch albumu „Virgin Ubiquity II” Roya Ayers należał do przyjemnych – słuchawki podawały dużo szczegółów, a rytm był przekazywany szybko, z dokładnym zaznaczeniem akcentów. Pomimo że brzmienie jest po stronie otwartości, nie popada w męczącą jasność. Bas jest wyraźnie zaznaczony i naturalny, choć brakuje nieco jego najniższych składowych. Podczas odsłuchu wspomnianego wyżej albumu dobrze zabrzmiała sekcja dęta – instrumenty miały wyraźny, ostry dźwięk i odpowiednią dynamikę. Barwa, jaką odtwarza AH-C260, nie należy do wyrafinowanych, ale w tym przedziale cenowym jest co najmniej dobra. Przez swoje dość jasne brzmienie słuchawki Denona mogą nieco zmęczyć w czasie dłuższych odsłuchów muzyki gitarowej, szczególnie jeśli słuchamy głośno. Taki typ prezentacji może się jednak spodobać niektórym osobom. AH-C260 z pewnością brzmią angażująco, dzięki szybko i dokładnie podanej sekcji rytmicznej oraz wspomnianemu uwypukleniu górnej średnicy. Nieźle wypada przestrzeń w nagraniach i stereofonia. Podsumowanie Denon AH-C260 to niedrogie, dobrze wykonane i oferujące sporo atutów brzmieniowych słuchawki. Trzeba jednak pamiętać o dość jasnej prezentacji – jeśli słuchamy muzyki rockowej, na dłuższą metę mogą się okazać męczące w odbiorze. Warto podkreślić naturalnie brzmiący bas, szybkość brzmienia i poprawną stereofonię
Denon AH-C260 - test słuchawek
Jakiś czas temu żelazko było prostym urządzeniem. Wystarczyło podłączyć je do prądu i wyregulować temperaturę. Dziś jest zupełnie inaczej, bo często mają mnóstwo ciekawych i praktycznych funkcji. Poznajmy kilka modeli, które wyposażono w interesujące opcje ułatwiające codzienne obowiązki. Philips GC8735 Żelazko bez regulacji temperatury? To jakiś przedwojenny sprzęt? Wręcz przeciwnie, to najnowsze rozwiązanie marki Philips. Jednym z modeli, który posiada tę funkcję, jest GC8735. To dość duża stacja parowa wyposażona w zewnętrzny zbiornik na wodę oraz zaawansowane sterowanie wszystkimi funkcjami. Silny, ciągły strumień pary wnika głęboko we włókna, w prosty sposób usuwając zagniecenia. W porównaniu z konwencjonalnymi żelazkami parowymi opisywane urządzenie jest w stanie wygenerować o wiele więcej pary wyrzucanej pod znacznie wyższym ciśnieniem. Wbudowany zbiornik na wodę o pojemności 1,8 litra wystarczy nawet na 2 godziny prasowania. Dzięki technologii OptimalTemp ustawianie temperatury odpowiedniej dla danej tkaniny nie jest konieczne. Możemy prasować różne materiały: od jedwabiu do dżinsu – bez ryzyka przypalenia. Całość prezentuje się bardzo nowocześnie i elegancko. Koszt – około 980 zł w dniu publikacji. box:offerCarousel Philips Azur Pro GC4887 Przypalona bluzka, wypalona dziura w spodniach lub w najgorszym przypadku pożar mieszkania – takie pesymistyczne scenariusze na szczęście powoli odchodzą do lamusa, gdyż coraz popularniejsze stają się żelazka z tzw. funkcją strażaka. Co to takiego? Jest to system, który wyłącza żelazko, jeśli nie jest ono używane przez kilka minut. W taką opcję wyposażono między innymi model Philips Azur Pro GC4887. Nie musimy się już martwić, czy wychodząc w pośpiechu do pracy, wyłączyliśmy urządzenie, gdyż samo się wyłączy bez naszej ingerencji. Oprócz tego prasowanie ułatwi silny strumień pary, możliwość prasowania w pionie oraz wysoka moc aż 3000 W. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji to około 360 zł. box:offerCarousel Tefal FV9962 Przewód zasilający to element, który najczęściej przeszkadza podczas prasowania. Plącze się, jest sztywny, ciężki, zazwyczaj za krótki, często również ulega zniszczeniu. A może tak całkowicie się go pozbyć? W przypadku modelu Tefal FV9962 przewód zasilający nie będzie problemem, gdyż w ogóle go nie ma. Wyposażona jest w niego jedynie stacja ładująca, do której podłączamy bezprzewodowe żelazko. Zdaniem producenta zapewnia to pełną swobodę ruchów przy zachowaniu maksymalnej wydajności. Moc tego sprzętu to 2600 W, więc wyprasowanie grubych i mocno pogniecionych dżinsów nie będzie problemem. Cena? Około 350 zł w dniu publikacji. box:offerCarousel Bosch TDI903231 Na zakończenie Bosch TDI903231. Czym się charakteryzuje? Otóż w tym przypadku żelazko grzeje i wytwarza parę tylko wtedy, gdy trzymamy je w dłoni. Z jednej strony jest to spora oszczędność energii elektrycznej, z drugiej zaś świetne i skuteczne zabezpieczenie przed pożarem lub przypaleniem prasowanego materiału. Kolejną ciekawostką jest funkcja Antishine, która zapobiega wybłyszczaniu się delikatnych i ciemnych tkanin. Moc 3450 W pozwoli wyprasować nawet uporczywe zagniecenia, zaś pojemnik na 400 ml wody gwarantuje długie wytwarzanie pary pod dużym ciśnieniem. Koszt tego sprzętu to około 320 zł.
Żelazka z ciekawymi gadżetami – przegląd najciekawszych modeli
Książki dla młodzieży nie muszą jedynie bawić, mogą również skłaniać do myślenia i uczyć wrażliwości. Ten warunek „Dawca” spełnia idealnie. Ale ta powieść opowiadająca o świecie, w którym nie okazuje się uczuć, to lektura, która może poruszać czytelników w każdym wieku. Jonasz – nastolatek, który właśnie przygotowuje się do najważniejszego egzaminu i wkroczenia w świat dorosłych – będzie naszym przewodnikiem w tej historii, ale w centrum naszej uwagi jest raczej społeczność, w jakiej chłopak dorasta, zasady, na jakich jest ona zbudowana. Idealna równość to podstawa zgodnej wspólnoty Wyobraźmy sobie świat, w którym nie ma wojen, agresji, biedy, bezrobocia, nikt nikomu nie zazdrości, wszyscy mają nie tylko po tyle samo, ale nawet w 100% tak samo. Porządek i zasady ustalane przez Radę Starszych regulują tu wszystko i nie ma miejsca na odstępstwa. Rodzina, szkoła, praca – wszystko od lat odbywa się według tego samego schematu, każdy ma swoje zadania, przechodzi kolejne stopnie rozwoju edukacji, otrzymuje wraz z wiekiem i kolejnymi obowiązkami jakieś minimalne przywileje, a potem Rada Starszych decyduje o tym, co będziesz robić przez całe swoje życie. Ci, którzy nie pasują, są usuwani poza granice społeczności, by nie psuli tego idealnego porządku. Nie ma tu miejsca na indywidualność, emocje, uczucia, talenty, rozpamiętywanie przeszłości, cierpienie, kłamstwa, skargi czy ból. Nawet w takim świecie potrzebny jest ktoś, kto pamięta Jonasz, podobnie jak jego rówieśnicy, dojrzał do momentu, gdy miały zapaść decyzje o jego przyszłości. Chłopak jednak nie otrzymał standardowej roli – jego przydział był wyjątkowy. Został on bowiem wybrany na ucznia Dawcy Pamięci – starszego już mężczyzny, który przechowuje wszystkie wspomnienia i wiedzę o świecie takim, jakim on był, zanim jeszcze wprowadzono nowy porządek. Eliminując z życia ludzi wszystko, co mogło budzić niepokój, smutek, cierpienie czy pozytywne emocje, które również postrzegano jako zaburzenie równowagi, zawsze jednak dbano, by jeden człowiek o tym wszystkim pamiętał. Teraz to nastolatek ma zadanie zastąpić starca w jego misji, przejąć ten dar, który jest zarazem słodki i potwornie bolesny. Będzie próbował szczęścia, radości, ale pozna też ból, cierpienie, strach. Wraz z kolejnymi etapami szkolenia Jonasz coraz bardziej oddali się od całej społeczności, nawet od rodziny (czy też komórki rodzinnej, jak się tu ją nazywa, bo nawet małżonkowie i dzieci są przedmiotem odgórnego planowania). Dawca jest jego mentorem i to dzięki tej relacji chłopak z każdym dniem coraz bardziej odkrywał będzie zakłamanie dorosłych. Wszystkich tych, którzy uważają, że ten ich „raj” jest najlepszym, co istnieje na tej ziemi. Posłuszeństwo i podporządkowanie się decyzjom Rady Starszych, jak się okazuje, ma swoją ukrytą i bardzo przerażającą cenę. Niby napisane prosto, może nawet i zbyt surowo, ale to naprawdę rzecz warta przeczytania. Choćby równolegle z jakimś znajomym nastolatkiem, by potem o tym porozmawiać. Oczywiście są lepsze i słynniejsze antyutopie, ale „Dawca” pokazuje ideę podporządkowania sobie ludzi z zupełnie innej strony. Na Allegro do zdobycia nie tylko wydanie papierowe, ale również e-bookw formatach EPUB i MOBI za ok. 32 zł. Źródło okładki: www.galeriaksiazki.pl
„Dawca” Lois Lowry – recenzja
Poszukując nowych sposobów pielęgnacji swojej urody, na pewno nie raz natknęłaś się na kosmetyki w formie kapsułek. Występują w wielu wariantach i dają różne efekty. Znajdziesz kosmetyki zarówno do skóry twarzy, jak i całego ciała. Dlaczego kapsułki są takie skuteczne? Czym charakteryzuje się ich zawartość? Jak forma opakowania porcji kosmetyku wpływa na jego działanie? Jakie preparaty dostępne na rynku są polecane przez użytkowniczki? Tego wszystkiego dowiesz się z poniższego artykułu. Zalety stosowania kapsułek w pielęgnacji Kosmetolodzy przekonują o skuteczności i zaletach stosowania kapsułek w domowej pielęgnacji. Jedną z nich jest niewątpliwie to, że porcja kosmetyku zamknięta w jednorazowym opakowaniu – żelowej kropelce – zapobiega jałowieniu pozostałej części produktu. Krem lub serum raz otwarte traci swoją szczelność i sterylność. Przez to pozostała w słoiczku lub buteleczce część po wielu dniach może nie dawać tych samych efektów. Kapsułka to także gwarancja sterylnej czystości i higieniczności. Otwierasz ją w momencie poprzedzającym użycie, dlatego nie zdąży się zepsuć ani zanieczyścić. Przy skoncentrowanych kuracjach, jakimi zwykle są te preparaty, ma to ogromne znaczenie. Kapsułki to również sposób na oszczędność. Opakowanie zbiorcze zawiera dokładnie tylko tyle porcji, ile potrzeba na przeprowadzenie pełnego programu pielęgnacyjnego: nawilżającego, odmładzającego, regenerującego. Dzięki temu wiesz, że po upływie zalecanego czasu nie zostanie ci niewykorzystana część, która się zmarnuje. Kosmetyki do twarzy w kapsułkach Polecane produkty do pielęgnacji twarzy zamknięte w kapsułkach: Colway Kolagen Anti-Age– preparat zawierający fluidy roślinne pochodzące z upraw ekologicznych. Serum ma silne działanie przeciwstarzeniowe oraz kojące. Idealny do skóry wrażliwej, która prócz antyoksydantów i stymulatorów potrzebuje działania łagodzącego. Gwarantuje młody wygląd, witalność i ujędrnienie. GAL Koenzym Q10 – koenzym jest substancją o charakterze witaminy, która powszechnie występuje w roślinach. Jest składnikiem wielu kremów, tu użyto go w skoncentrowanej formie dla efektu odmładzającego i przeciwzmarszczkowego. Pobudza skórę do prawidłowego funkcjonowania już na poziomie komórkowym. Uodparnia cerę na przesuszenia oraz działanie promieniowania UV. Dodatek oleju z nasion wiesiołka i witaminy E wspomaga procesy regeneracyjne. Oriflame Time Reversing – serum odmładzające do twarzy zamknięte w żelowych kapsułkach. Skuteczne, wygładzające działanie ekstraktu z soi wzmocnione jest odżywieniem i nawilżeniem naturalnymi olejkami. Idealne dla skóry przesuszonej z widocznymi zmarszczkami. Diadermine Lift + Sofort Efekt– kapsułki o działaniu dwutorowym: ujędrniającym i regenerującym. Aktywują komórki do produkcji kolagenu, poprawiają elastyczność i wygładzają zmarszczki w krótkim czasie. Kompleks witaminowy wspomaga regenerację, przez co cera wygląda na zdrową i wypoczętą. Jak używać kapsułek? Przed otwarciem kapsułki dokładnie umyj ręce oraz oczyść twarz. Wykonaj demakijaż i przetrzyj skórę tonikiem. Ostrożnie oderwij żelową końcówkę, aby z łatwością wycisnąć całość na dłoń. Wsmaruj preparat w cały pożądany obszar, wklepując go lekko opuszkami palców. Serum warto zabezpieczyć przed utlenianiem, za pomocą kremu na dzień lub na noc, co również poprawi jego wchłanianie. Warto używać kosmetyków w kapsułkach, ponieważ koncentracja składników upiększających w nich dostępna jest na najwyższym możliwym poziomie. Taka forma podania to również gwarancja czystości oraz najwyższej jakości zawartości za każdym razem, kiedy po nią sięgasz.
Kosmetyki w kapsułkach – polecane produkty
„Nielubiana” to tytuł, od którego zaczęła się kariera autorki. Książka odniosła spory sukces i jakiś czas później na współpracę z Nele zdecydował się duży wydawca. W Polsce dostępne są wszystkie publikacje z tej kryminalnej serii, a „Nielubiana” wypada świetnie nie tylko jako debiut. Trup koło wieży Pewnego poranka koło pełniącej funkcję punktu widokowego wieży zostaje odnalezione ciało młodej kobiety. Już pierwsze ustalenia wyjaśniają, że ta śmierć to nieudolna próba upozorowania samobójstwa. Nie jest to jednak jedyny trup w okolicy – samobójstwo, tym razem najpewniej prawdziwe, popełnił wysoko postawiony prokurator, którego aspiracje z lokalnych właśnie zaczynały stawać się ogólnokrajowymi. W związku z tym, że pan prokurator był na fali wznoszącej, jego samobójstwo zostało natychmiast skierowane na wyższy szczebel, a to upozorowane trafia do Hofheim, niewielkiego miasteczka pod Frankfurtem. Pracuje tam ekipa śledczych, która zrobi wszystko, aby rozwiązać zagadkę. Pierwsza sprawa Zwłoki młodej kobiety są elementem pierwszej wspólnej sprawy chyba najpopularniejszej pary bohaterów w niemieckich kryminałach, Oliviera von Bodensteina i Pii Kirchhoff. Doczekali się już oni nawet nieźle przyjętej ekranizacji swoich przygód w telewizji ZDF. „Nielubiana” to początek ich współpracy – jeszcze nie znają się zbyt dobrze, nie wiedzą, jakie mają możliwości i umiejętności. Szef, Olivier, dopiero dowiaduje się, co potrafi jego nowa pracownica oraz co spowodowało, że zdecydowała się opuścić duże miasto i zamieszkać w okolicy Hofheim. Nielubiana W trakcie ich pracy szybko okazuje się, że kobieta, której ciało zostało odnalezione, choć młoda i piękna, była osobą powszechnie nielubianą. Motyw zabójstwa mieli zarówno zawiedzeni kochankowie, jak i zazdrosne żony. Akcja osadzona jest w środowisku miłośników koni i także oni mieli powody, aby jej nienawidzić. Spore grono osób zostało oszukanych przy sprzedaży zwierząt ze stadniny, w której pracowała. Im dalej, tym lista staje się dłuższa. Debiut Choć to debiut Nele Neuhaus, to nie ustępuje wcale jej późniejszym książkom, a wszystkie, które czytałem, to świetne kryminały. Autorka udanie tworzy zagadkę kryminalną, naprawdę dobrze opisuje relacje pomiędzy bohaterami i z ogromną znajomością tematu pisze o koniach. Widać, że wzięła sobie do serca zasadę, że prawidłowo jest, przynajmniej na początku kariery, pisać o czymś, na czym się zna fachowo. Nele przez wiele lat prowadziła stadninę i środowisko koniarzy nie ma dla niej tajemnic, co widać w świetnie skonstruowanej fabule. Warto? Nielubiana to udany kryminał obyczajowy. Owszem, można znaleźć w nim pewne drobne niedociągnięcia – w końcu to pierwsza wydana książka niemieckiej autorki. Jeszcze może nie wszystkie elementy trafiły na właściwe miejsca, ale już widać, że z każdym kolejnym tomem będzie tylko lepiej. Zdecydowanie warto! Książkę Nielubiana możecie znaleźć na Allegro również w wersji elektronicznej za ok. 20 zł. Źródło okładki: www.mediarodzina.pl
„Nielubiana” Nele Neuhaus – recenzja
Trampolina to ogromna frajda – dla dużych i dla małych. Wzmacnia mięśnie całego ciała i rozwija koordynację ruchową. Trampoliny ogrodowe mogą mieć różną wielkość i być zrobione z różnych materiałów. Jakie trampoliny w cenie do 500 zł znajdziemy na Allegro? Szukając odpowiedniej trampoliny, chcemy, aby wybrany model był bezpieczny, stabilny i trwały. Na Allegro mamy wiele rodzajów trampolin – od dmuchanych, przez modele fitness, aż do dużych trampolin z siatką zabezpieczającą. Taka ilość może przysporzyć nas o ból głowy przy zakupach. Poniżej prezentujemy kilka modeli, aby pomóc dokonać najlepszego wyboru. Trampoliny dmuchane Trampoliny dmuchane są bezpieczne i dają wiele radości najmłodszym dzieciom. Dzięki trwałemu tworzywu PCV są miękkie, łatwe w rozłożeniu i złożeniu. Nie potrzebujemy instrukcji – taką trampolinę po prostu się pompuje i gotowe, można skakać. Podłoga, słupki i ścianki są wypełnione powietrzem. Model od Bestway ma wymiary 157 x 147 x 119 cm i kosztuje około 100 zł. Maksymalne obciążenie takiej trampoliny to 85 kg. Na Allegro znajdziemy również trampoliny dmuchane w kształcie zamku z wieżami i murem obronnym, ringu bokserskiego lub owalnego kojca z ulubionymi bohaterami, np. Myszką Miki. Zamkową trampolinę można kupić już za około 200 zł. Trampolina fitness Trampolina fitness wbrew pozorom nie musi służyć jedynie do treningu osób dorosłych. Sprawdza się zarówno w pomieszczeniu, jak i w ogrodzie do zabawy dla dzieci. Dodatkowo sprzyja rozwojowi koordynacji oraz równowagi ciała. Trampolina fitness jest ustawiana na krótkich nóżkach – jej wysokość to około 25 cm – i posiada w zestawie osłonę na sprężyny wykonaną z pianki amortyzującej. Ponadto jest stabilna (trampolinę ustawia się na 8 nogach) i wytrzymała – maksymalny udźwig to 100 kg. Trampolinę fitness o średnicy 120 cm możemy kupić od około 170 zł. Mniejsze, o średnicy 92 cm, to wydatek rzędu 100 zł. Trampolina o średnicy 140 cm Trampoliny o średnicy 140 cm mogą posiadać siatkę zabezpieczającą przed upadkiem. Stelaż jest wykonany z solidnej stalowej konstrukcji, a w niektórych modelach możemy znaleźć nogi w kształcie litery U, co zwiększa stabilność podczas skakania. Siatki najczęściej mają dwa rodzaje zapięć – na suwak błyskawiczny oraz na klamry. Trampolinę o średnicy 140 cm z siatką zabezpieczającą możemy kupić od około 170 zł. Trampoliny o średnicy 183, 252, 312 i 374 cm Wybierając trampolinę o większej średnicy, warto zwrócić uwagę na solidność i wytrzymałość całej konstrukcji. Mata do skakania powinna być odporna na rozciąganie. Dzięki temu posłuży dłużej, gdyż zachowa początkowe napięcie. Ilość sprężyn będzie większa w trampolinach o większej średnicy. Jeżeli jednak mamy do wyboru dwa modele tej samej wielkości – warto wybrać ten, gdzie sprężyn jest więcej. Zwiększa to komfort skakania. W dużych trampolinach znajdziemy nogi tylko w kształcie litery U. Istotne jest również maksymalne obciążenie. Jeżeli z trampoliny będą korzystać także osoby dorosłe, warto wybrać bardziej wytrzymałą. Dla przykładu trampoliny o średnicy 183 cm mają wytrzymałość do około 100 kg. Te o średnicy 252 cm – już do 120 kg, a o średnicy 312 cm – do 150 kg. Koszt trampolin o średnicy 183 cm to około 180 zł. Trampolinę o średnicy 252 cm możemy kupić za około 200 zł, a tę o średnicy 312 cm – od około 300 zł. Ceny trampolin o średnicy 374 cm zaczynają się od 350 zł. Podsumowanie Może się wydawać, że im większa trampolina, tym lepiej się sprawdzi dla większej liczby dzieci – po prostu wejdą i będą w niej razem skakać. Producenci jednak zalecają, aby z trampoliny korzystała jednorazowo tylko jedna osoba. Ma to związek z bezpieczeństwem użytkowników podczas skakania, gdyż lżejsze dziecko może zostać wybite w górę przez odbijającego się starszaka lub osobę dorosłą. Dlatego wybór większej trampoliny powinien być pretekstem do korzystania z niej przez osoby dorosłe (większy udźwig), a nie większą liczbę dzieci skaczących w tym samym czasie.
Trampolina dla dziecka do 500 zł
Biust to wyjątkowa część kobiecego ciała, która wymaga specjalnego traktowania. Nie bez znaczenia jest wybór odpowiednich kosmetyków do jego pielęgnacji, biustonoszy czy ćwiczeń, które pozwolą cieszyć się pięknymi i jędrnymi piersiami przez wiele lat. Nawet najbardziej zadbane piersi nie będą prezentowały się zjawiskowo, jeśli nie wiesz, jak je wyeksponować – zwłaszcza jeśli jesteś właścicielką małego lub średniego biustu. Wówczas warto wiedzieć, jakie dekolty podkreślają i optycznie powiększają piersi. Niezbędne dodatki Zanim zaczniesz wybierać bluzki o sprzyjających dekoltach, powinnaś zaopatrzyć się w dwa bardzo ważne produkty. Nie bój się w nie zainwestować, bo będą ci służyć bardzo długo i powinny być jak najlepszej jakości. O czym mowa? O biustonoszu typu push-up oraz bronzerze. Wspomniany model stanika nie tylko podnosi i eksponuje piersi, ale również podtrzymuje je w bardzo uwodzicielski sposób. Miseczki są zazwyczaj połączone (najczęściej sznurowaniami, tasiemkami, kokardkami lub delikatną biżuterią), co sprawia, że piersi są wymodelowane. Do wyboru masz mnóstwo modeli tego typu bielizny: koronkowe, satynowe, a także bardzo wygodne biustonosze typu push-up bez fiszbin. Do czego jest ci potrzebny bronzer? Do konturowania, czyli optycznego powiększenia piersi. Zasada jest prosta – wystarczy, że muśniesz nim miejsce pomiędzy piersiami, a twój biust nabierze seksownych krągłości. Falbanki i żaboty Bluzki z falbankami, żaboty, kokardy, marszczenia, cekiny, broszki – wszystkie te elementy stroju, jeśli znajdą się w okolicy twoich piersi, optycznie je powiększą. Interesującą opcją dla wszystkich pań o małym biuście są koszulki i koszule z nadrukami lub wyraźnymi, wypukłymi aplikacjami. Dekolt w kształcie łódki Jest płytki i szeroki. Jeśli masz drobne ramiona i biust niewielkich rozmiarów, ten dekolt będzie dla ciebie idealny. Dzięki niemu ramiona zostaną optycznie poszerzone, a piersi wyeksponowane. Tego lata jest bardzo modny, więc nie będziesz miała najmniejszego problemu z dobraniem czegoś dla siebie. Do letniej opalenizny najlepiej będzie pasować biała koszula. Golf Mogłoby się wydawać, że to część garderoby, która wszystko zakrywa i nie sprzyja kobiecej urodzie. Nic bardziej mylnego. Golf to element stylizacji, który pozostawia wiele dla wyobraźni, ale jest jednocześnie bardzo seksowny, w zależności od tego, z jakimi ubraniami go połączysz. Nie zapominaj, aby pod spód założyć odpowiedni biustonosz i wybrać czarny golf, który każdej stylizacji nadaje elegancji. Jeśli masz mały biust, jesienią wybieraj golfy grubo plecione, z kolei latem stawiaj na geometryczne wzory w okolicach piersi. Dekolty biżuteryjne Bluzki z wszytymi naszyjnikami, wiszące łańcuszki, frędzle czy koraliki znajdujące się przy dekolcie to detale stworzone z myślą o tobie. Takie elementy nie tylko będą pięknie mienić się w blasku słońca, odciągając uwagę od małego biustu, ale też ich faktura optycznie doda mu kształtu i wielkości. Im więcej biżuteryjnych dodatków na bluzce, tym lepiej. Z czego zrezygnować? Przede wszystkim unikaj zbyt dużych i głębokich dekoltów, które niepotrzebnie podkreślą mały biust. Zrezygnuj z seksownych sukienek z dekoltem do pępka czy dekoltów w kształcie litery V. Niestety, nie dla ciebie są również gorsetowe bluzki, wąskie i opięte topy czy bandażowe sukienki. Takie elementy garderoby spłaszczą biust, a to nigdy nie będzie wyglądać korzystnie.
Dekolty, które optycznie powiększają biust
Kolor zielony to symbol nadziei i wolności, choć nie zawsze był tak spostrzegany. Dziś Wikipedia wyróżnia 36 odcieni tego koloru, w tym „olive drab” (oliwkowy), który był podstawowym ubarwieniem mundurów Amerykańskiej Armii Bojowej w czasie II wojny światowej oraz wojny w Wietnamie. Obecnie kolor ten nadal jest wykorzystywany w wielu armiach całego świata, stąd też zrodziło się powiedzenie „militarna zieleń” bądź też „zieleń wojskowa”. Wojskowy szyk To właśnie ten kolor zdominował tegoroczne jesienne kolekcje znanych domów mody. Wojskowa zieleń królowała na pokazach takich marek, jak: Balmain, Isabel Marant, Lanvin oraz Hermès. W swoim portfolio projektanci zaproponowali m.in.: oversizowe płaszcze midi w zestawieniu ze skórzanymi spodniami oraz mniej dosadne połączenie militarnej zieleni z jedwabnymi koszulamii wysokimi obcasami. Militarny trend został przedstawiony w towarzystwie ciężkiej biżuterii i skórzanych butów w wojskowym stylu. Modne okazały się również żakiety z głębokim dekoltem, przewiązane w talii szerokim pasem. Choć wojskowa zieleń może nam się wydawać mało atrakcyjna, a nawet nieco nudna, zapewniam że tak nie jest. Zieleń to kolor, świetnie komponujący się z całą paletą barw, jednocześnie dający zaskakujące efekty. Jeśli połączymy jej wersję militarną z barwami ziemi, takimi jak: beże, brązy i szarości – otrzymamy stonowane stylizacje w stylu safari bądź militarnym. Jeżeli jednak zależy nam na przełamaniu monochromatycznego zestawienia, możemy wzbogacić kreację mocnym akcentem, np. bordowym albo czerwonym dodatkiem. Bardzo dobrze prezentuje się zielona marynarka i oliwkowe spodnie z bordowym szalem lub kominem. Militarna zieleń – z czym ją łączyć? Militarna zieleń doskonale wygląda także z kolorem granatowym, który nadaje jej nieco powagi i elegancji. Tutaj dobrym rozwiązaniem jest połączenie oliwkowej garsonki, czy samej tylko marynarki, z granatową koszulą. W ten sposób uzyskujemy bardzo modne i efektowne zestawienie, jakie idealnie nadaje się do wszelkiego rodzaju spotkań biznesowych. Nieco inną alternatywą jest połączenie militarnej zieleni z kolorem pomarańczowym. Taka kompozycja barw nadaje naszemu wizerunkowi bardziej sportowego charakteru. Przy tworzeniu codziennych kreacji oliwkową parkę z powodzeniem możemy zestawić zbluzą lub sportową koszulką w kolorze pomarańczowym, a dokładając do tego wyraziste granatowe adidasy, będziemy wyglądać naprawdę ultramodnie. Kompletując swoją jesienno-zimową garderobę, warto pamiętać, że wszelkiego rodzaju: marynarki, kurtki parki czy płaszcze militarne w kolorze wojskowej zieleni, to absolutny must have tej jesieni! )
Militarna zieleń
Od dziś skorzystacie z nowego edytora cenników dostaw. Od dziś skorzystacie z nowego edytora cenników dostaw. Zadbaliśmy o jego spójny wygląd i przejrzystość. Wprowadziliśmy również wyczekiwaną przez Was funkcję - możliwość zmiany domyślnych czasów dostawy dla wybranych sposobów dostawy. Dzięki temu Wasi Klienci otrzymają bardziej precyzyjne informacje o czasie dostarczenia zakupionych przedmiotów. Listę metod, dla których możecie zmienić czas dostawy znajdziecie w tym artykule. Na podstawie czasu dostawy obliczamy czas realizacji, który wyświetlamy w ofertach i który jest sumą: * czasu dostawy z cennika dostaw, * wysyłki w ciągu, którą uzupełnicie podczas wystawiania oferty.
Cenniki dostaw w nowej odsłonie
Zmiana Regulaminu Allegro Zgodnie z zapowiedzią, wprowadziliśmy dziś zmiany do Regulaminu Allegro. Wszystkie zmiany przedstawiamy w pliku PDF. Dodane fragmenty zaznaczyliśmy na zielono.
Zmiana Regulaminu Allegro
Zmiany w twoim organizmie nie kończą się wraz z porodem. Również po nim, w okresie połogu dochodzi do kolejnych zmian, podczas których twoje ciało dochodzi do siebie po całym okresie ciąży. Czego się wtedy spodziewać i na co zwrócić szczególną uwagę? Czym jest połóg? Połóg to czas po porodzie, w trakcie którego dochodzi do zmian w twoim organizmie, czy raczej powrotu twojego ciała do pewnej normy. W czasie ciąży miało miejsce wiele czynników, które zmieniły organizm – nastąpiła produkcja określonych hormonów, doszło do zmiany wielkości macicy i ogólnych zmian polegających na przystosowaniu twojego ciała do rozwoju płodu i jego urodzenia. Po porodzie przez około 6 tygodni ciało będzie „wracało do normy”. To jest właśnie połóg. Jak wyglądają pierwsze dni połogu? Pierwsze kilka dni połogu to czas zdecydowanie najtrudniejszy. Twój organizm odczuwa jeszcze pewne dolegliwości bólowe związane z niedawno odbytym porodem. W tym czasie musisz przygotować się przede wszystkim na te kilka źródeł bólu. Boli krocze (lub rana po cięciu cesarskim) i boli brzuch (w wyniku obkurczania się macicy). Ból brzucha może nasilać się w trakcie karmienia piersią. Pomóc może ciepły prysznic lub po prostu środek przeciwbólowy przyjmowany doustnie. Bolą również piersi – podobnie jak bolały Cię na początku ciąży (być może był to jeden z pierwszych jej objawów), bolą również w pierwszych dniach po porodzie. Ból wynika między innymi z rozpoczynającej się produkcji mleka. Biorąc pod uwagę, że twoje piersi wyprodukują pokarm, który od tej pory, przez kolejnych 6. miesięcy będzie umożliwiał przeżycie małej istocie, to nic dziwnego, że pewne zmiany w piersiach zachodzą i są one odczuwalne. Minie kilka – kilkanaście dni zanim Twoje ciało przyzwyczai się do tej produkcji pożywienia i w tym czasie piersi będą większe i bardziej czułe na dotyk niż zwykle. Między 3-5 dobą może pojawić się nawał mleczny, z którym poradzisz sobie w prosty sposób – wystarczy, że po prostu przystawisz dziecko do piersi. Jak radzić sobie z bólem piersi? W tym czasie warto zadbać o dobrze dopasowany biustonosz do karmienia, aby zmniejszyć dolegliwości bólowe. W tym pierwszym okresie pomocne mogą się również okazać specjalne wkładki laktacyjne, które będą wchłaniać nadmierną ilość wypływającego pokarmu. Warto pamiętać, że dopiero uczysz się techniki karmienia piersią. Wymaga to cierpliwości i niejednokrotnie pomocy doświadczonego doradcy laktacyjnego. Zanim noworodek nauczy się ssania, a ty odpowiedniego przystawiania do piersi to może boleć cię również brodawka – może dojść do jej poranienia i popękania, ale po pewnym czasie te dolegliwości ustąpią. Może być konieczne zastosowanie miejscowych preparatów z lanoliną. W kolejnych miesiącach, gdy nauczysz się i przyzwyczaisz do tej czynności karmienie piersią nie będzie już przyczyną takich bolesnych dolegliwości. Odchody poporodowe W czasie połogu dość uciążliwe są również odchody. Jest to naturalna część połogu, podczas której jama macicy obkurcza się i goi, co skutkuje pojawieniem się wydzieliny. Przez 9 miesięcy ciąży zdążyłaś już odzwyczaić się od używania podpasek, a teraz musisz do nich powrócić i sięgnąć po te w największym rozmiarze. Polecane zwłaszcza są wysokochłonne podkłady poporodowe. Połóg to niestety dość długo trwające wydalanie odchodów – początkowo są obfite i krwiste, później brunatne i stopniowo ich ilość będzie się zmniejszać, a barwa stawać się będzie coraz jaśniejsza. Po około 6 tygodniach powinny ustać. Jeśli tendencja będzie odwrotna (będą coraz bardziej obfite) lub pojawią się jakieś dodatkowe objawy (np. gorączka) to skonsultuj się ze swoim lekarzem ginekologiem. Twoje ciało w okresie połogu To jeden z trudniejszych tematów dla kobiety, zwłaszcza w dobie internetu, gdzie otaczają nas zdjęcia idealnych sylwetek, z idealnym makijażem i świetnym samopoczuciem w kilka dni po porodzie. Pamiętaj, że wiat przedstawiony w social media na ogół odbiega od rzeczywistości, która najczęściej wygląda zupełnie inaczej. Fizjologicznie twoje ciało wraca do normy stopniowo i po prostu potrzebuje czasu. W okresie ciąży doszło do ogromnych zmian w twoim organizmie. Rozciągnęła się skóra i mięśnie, prawdopodobnie powstały również obrzęki. Twoja macica urosła, piersi się powiększyły, więc nie ma opcji, żeby te wszystkie zmiany ustąpiły w kilka dni od porodu i żebyś wcisnęła się w swoje ukochane dżinsy, które nosiłaś przed ciążą. Co więcej, nie ma potrzeby, żebyś miała się stroić i biegać na spotkania towarzyskie – nie będziesz miała na to nawet ochoty, bo twoje ciało po prostu potrzebuje odpoczynku. Staraj się „łapać” odrobinę snu zawsze wtedy, kiedy masz okazję, czyli wtedy gdy śpi twoje maleństwo. Poproś o pomoc partnera lub rodziców, by przygotowali coś do jedzenia, „ogarnęli mieszkanie”. A ty po prostu się połóż i zrelaksuj. Skup się na sobie i dziecku. Na budowaniu więzi i wzajemnym poznawaniu się. Jeśli dokuczają ci obrzęki, unieś nogi nieco wyżej, gdy leżysz na wznak (podłóż pod stopy poduszkę). Stopniowo pozbędziesz się nadmiernej ilości płynów. Jeśli odczuwasz dolegliwości bólowe to nie obawiaj się sięgnąć po paracetamol. Jeśli ciężko jest ci poradzić sobie z nadmiarem emocji – zwróć się o wsparcie do najbliższych lub porozmawiaj o tym z położną/lekarzem. To naturalne, że Twoje życie nie będzie wyglądało tak samo jak wcześniej, zapomnij o wcześniejszej rutynie. Zmieni się wszystko. Aby przystosować się do tej zmiany potrzebujesz nie tylko czasu, ale i wsparcia twoich najbliższych. W czasie połogu odwiedzi Cię położna na wizytach patronażowych (wybierasz ją zwykle już w trakcie ciąży). Położna POZ opiekuje się noworodkiem do ukończenia 2 miesiąca życia. Ale opiekuje się ona również tobą w okresie połogu, do 42 dnia po porodzie. Zwykle takich wizyt jest od 4 do 6 w trakcie trwania połogu. W ich trakcie możesz rozwiać swoje wątpliwości dotyczące karmienia, pielęgnacji noworodka, ogólnej opieki nad dzieckiem, ale i zapytać o swój stan zdrowia, o zmiany w twoim organizmie i zweryfikować, czy ewentualne objawy, które demonstrujesz wymagają konsultacji z lekarzem czy może ich wystąpienie jest jak najbardziej naturalne. Nie bój się pytać – odpowiedzi wprowadzą nieco spokoju do tej nowej sytuacji.
Połóg – czego się spodziewać i jak sobie radzić w tym czasie
Zastanawiasz się nad wyposażeniem domowej sali do ćwiczeń sportów walki? Zacznij od podłogi. Pomożemy ci wybrać odpowiednią matę. Gdy planujesz stworzenie domowego dojo, zastanów się przede wszystkim nad rozmiarem pomieszczenia, w którym położysz matę. To ważne, zwłaszcza gdy trenujesz sztukę walki, w której stosowane są rzuty i wykonuje się pady. Tak wybierz miejsce, aby sufit nie był nisko (by w czasie rzutu nikt nie zahaczył o niego stopami). Pomieszczenie nie może być za małe, aby nie ryzykować uderzenia o ścianę. Zanim położysz matę, pamiętaj, że: * Podłoga pod matą musi być równa. Wybrzuszenia uniemożliwią poprawne ułożenie maty. * Miejsca między kawałkami tatami powinny być dobrze zabezpieczone. Jeśli rogi odstają, haczyki puzzli nie pasują perfekcyjnie, łatwo o wypadek. * Mata nie powinna się rozjeżdżać. Czasem wymaga to podłożenia pod nią podkładki antypoślizgowej. Maty Jaką matę możesz wybrać to domowego dojo? Mata typu puzzle – to piankowe kawałki różnej grubości. Grubość powinna być zależeć od tego, czy robisz pady czy nie. Puzzle są lekkie, tańsze i łatwiejsze do ułożenia, ale także mniej wytrzymałe na zniszczenia niż klasyczne tatami. By mata nie kończyła się na obrzeżach ząbkami, brzegi zewnętrznych puzzli zabezpieczane są krawędziami o szerokości 2 cm. Maty mają po obu stronach fakturę – drobne kratki przeciwdziałają poślizgom ćwiczących i ślizganiu się samej maty. Wersje o grubości 2 cm przeznaczone są do dyscyplin, w których zasadniczo przyjmowane są pozycje stojące, jak: kick-boxing, karate, boks, kung-fu. Są trochę twardsze niż maty o grubości 4 cm, doskonale ochraniają stopy osoby ćwiczącej i pozwalają jej bezpiecznie się poruszać. Wersje o grubości 4 cm i więcej przeznaczone są do sportów, w których wykonuje się pady i walczy w parterze. Dobrze amortyzują uderzenia. Maty oferowane są w wielu wersjach kolorystycznych: czerwone, czarne, pomarańczowe i in. Klasyczne tatami – do wyboru masz kawałki prostokątne i kwadratowe. Dodatkowe akcesoria W co jeszcze warto wyposażyć domowe dojo? Drabinka gimnastyczna – umocowana na ścianie zajmuje bardzo mało miejsca, a pozwala na wykonywanie wielu ćwiczeń wzmacniających, które przydają się w sztukach walki. Na drabince można bez większych problemów rozbudować mięśnie ramion, nogi, plecy i brzuch. Worek bokserski – warto mieć na czym ćwiczyć uderzenia czy kopnięcia. Kupując worek, dostosuj jego masę do swoich możliwości i do możliwości miejsca. Hak, na którym wisi przyrząd, bardzo mocno pracuje i łatwo może zostać wyrwany. Zamontuj go więc w bezpiecznym miejscu. Tarcze treningowe – w domowym dojo przyda ci się także zestaw tarcz treningowych. Dużych do kopania i małych, tzw. łapek, do treningu szybkości i techniki uderzeń. Pamiętaj, aby ćwicząc na tarczach z partnerem, zachowywać wszelkie zasady bezpieczeństwa. Zestaw ciężarków – sporty walki to nie tylko technika, ale i sprawne ciało. Dlatego warto pamiętać o treningu uzupełniającym. Możesz wykorzystywać w nim hantle albo inne gadżety treningowe. W zależności od tego, co trenujesz, warto ćwiczyć mięśnie, które pracują w czasie uderzeń, kopnięć czy wykonywania rzutów. Przyrządy do stretchingu – relaksacja i rozciąganie mięśni są bardzo istotne we wszystkich sportach walki. Dobrze rozciągnięte ciało daje gwarancję szybkich i precyzyjnych ciosów oraz pozwala poprawnie wykonywać techniki. Dodatkowo pady na macie są dla organizmu obciążeniem. Warto więc raz na jakiś czas zastosować piankowy roller do automasażu. Pomoże ci to w odprężeniu mięśni i lepszej regeneracji. Uwaga! Pamiętaj, że treningi w domu nie zastąpią kontaktu z trenerem, z którym będziesz mieć okazję szlifować techniczne umiejętności. Dlatego warto położyć nacisk na treningi organizowane przez szkoły sztuk walki, a te w domowym dojo traktować jako przyjemne uzupełnienie. Amatorom sportów walki urządzanie domowego dojo sprawi dużą przyjemność. A regularne treningi na pewno szybo zaowocują poprawą kondycji i techniki. Jeśli dobrze wybierzesz matę, ćwiczenia będą nie tylko bezpieczne, ale i komfortowe.
Wytrzymałe maty do domowego dojo
Praca, zakupy, dom, dzieci, sprzątanie i ani się obejrzysz, a dzień zbliża się ku końcowi. Jak w tym wszystkim znaleźć czas dla siebie? Żeby nie utonąć w zalewie codziennych obowiązków, warto zainwestować w kilka sprytnych urządzeń, które zdecydowanie ułatwią życie i zaoszczędzą sporo czasu. Przeczytaj: Sprawnie o poranku Śniadanie w sekundę Lśniący dom bez wysiłku Są takie dni, gdy już samo wyjście z domu o konkretnej porze wydaje się zadaniem ponad siły. Trzeba przecież przyszykować dzieci do szkoły, zrobić śniadanie i przygotować się na długi dzień w pracy. Wieczory wcale nie są lepsze – gotowanie, sprzątanie, dodatkowe zajęcia czy pomoc dzieciom w odrabianiu lekcji. Gdy tempo życia przyspiesza, warto wspomóc się w wykonywaniu stałych czynności. Na rynku znajdziemy wiele sprzętów i urządzeń, które ułatwią nam codzienne obowiązki, a jednocześnie zaoszczędzą czas i energię. Sprawnie o poranku box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Cersanit, Tefal, Lexon, BaByliss, Braun Poranek to dla wielu osób najbardziej stresująca pora dnia. Czas wówczas nieubłaganie pędzi, a trzeba zrobić tak wiele. Żeby start w nowy dzień przebiegał mniej nerwowo, warto usprawnić poszczególne czynności. Dobrze jest mieć przy łóżku radiobudzik, który zamiast nieprzyjemnym alarmem będzie nas budził ulubioną audycją radiową lub muzyką. Już to powinno nas pozytywnie nastroić. Aby poranna toaleta przebiegała sprawniej, warto zaopatrzyć się w elektryczną szczoteczkę do zębów. Panie z kolei docenią automatyczną lokówkę do włosów. To coś dla tych, które nie lubią układać włosów. Lokówka zrobi to za nie, i to w mgnieniu oka. Czesanie i malowanie przebiegną jeszcze sprawniej, jeśli w łazience będzie lustro z wbudowanym oświetleniem ledowym oraz powłoką zapobiegającą parowaniu. Kolejną rzeczą, która ułatwia poranne przygotowania, jest parownica ręczna do ubrań. To urządzenie bije na głowę tradycyjne żelazka. Nie trzeba bowiem rozkładać deski do prasowania ani zdejmować ubrania z wieszaka. Urządzenie nagrzewa się błyskawicznie i jest w stanie rozprostować nawet uporczywe zagniecenia. Śniadanie w sekundę box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. De'Longhi, Krups, Nutri Bullet, Moha, Sencor Czas przejść do kuchni. Tutaj nieodzownym urządzeniem o poranku jest ekspres do kawy. Dla zabieganych polecamy ekspresy kapsułkowe. Są łatwe w obsłudze i najszybciej przygotowują aromatyczny napar. Z kolei w przyrządzeniu śniadania może pomóc kilka sprzętów. Jednym z nich jest jajowar, który pozwoli ugotować jajka o pożądanej konsystencji. Jego działanie jest niezwykle proste. Do środka wkłada się jajka, do specjalnego zbiornika nalewa niewielką ilość wody i włącza. Czas gotowania jajowar sam dostosuje, w zależności od tego, czy chcemy mieć jajka ugotowane na miękko czy na twardo. Nic prostszego. W tym samym czasie toster może idealnie opiec chleb i pyszne śniadanie gotowe. Wielbicielom porannych koktajli polecamy z kolei blendery typu mix and go. Są to blendery kielichowe, które oprócz wysokiego dzbanka mają kubek. Po zmiksowaniu składników kubek trzeba odkręcić i odwrócić. Wówczas można pić bezpośrednio z niego. Do zestawu dołączona jest pokrywka, dzięki czemu całość można zabrać ze sobą i wypić po drodze do pracy. Jeśli natomiast nie możemy się uporać o poranku z twardym masłem, warto mieć pod ręką specjalny młynek, który rozprawi się z zimną kostką w kilka sekund. Lśniący dom bez wysiłku box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Black&Decker, Electrolux, Hasevher, Karcher, Sencor Kolejny obszar, w którym możemy skorzystać z pomocy inteligentnych urządzeń, to sprzątanie. Trzeba przyznać, że pochłania ono dużo czasu i nigdy się nie kończy. Na szczęście są sprzęty, które znacznie ułatwią nam to niewdzięczne zadanie. Wśród nich są roboty sprzątające. Wystarczy je uruchomić, a same odkurzą podłogi. Mają wbudowane czujniki, dzięki którym uczą się topografii mieszkania. Gdy ich bateria się wyczerpuje, wracają do stacji dokującej. Po naładowaniu akumulatorów powracają do punktu, w którym sprzątanie zostało przerwane. W utrzymaniu podłóg w czystości pomogą także mopy parowe. Dzięki nim już nie trzeba zdzierać sobie kolan, żeby terakota lśniła. Do mycia okien przyda się natomiast myjka. Pozwala cieszyć się lśniącymi szybami bez ich polerowania. Kolejne urządzenie na naszej liście, które sprawi, że domowe obowiązki będą znacznie przyjemniejsze, to pralko-suszarka. Zamiast rozwieszania prania w łazience czy na balkonie wysuszy je urządzenie. Ubrania wyjmujemy suche i gotowe do złożenia. Ostatnia rzecz, którą polecamy, przenosi nas z powrotem do kuchni. Chodzi bowiem o szybkowar. Inaczej zwany garnkiem ciśnieniowym, pomoże przyrządzić ciepły posiłek dla całej rodziny w kilkanaście minut.
Sprytne urządzenia domowe dla zabieganych
Niedawno nowością w smartfonach był czytnik linii papilarnych, a teraz przyszedł czas na kolejną innowację. Testowany smartfon Doogee Mix, reklamowany jest jako bezramkowy smartfon, ale czy faktycznie taki jest? Niestety mam pewne wątpliwości. Doogee Mix może pochwalić się także... podwójnym aparatem fotograficznym! Specyfikacja Doogee Mix: 5,5-calowy wyświetlacz, Super AMOLED, 720x1280 pikseli, 267 ppi, Corning Gorilla Glass 5, Google Android 7.0 Nougat, 8-rdzeniowy układ MediaTek Helio P25 2,5 GHz, ARM Mali-T880 MP2, 6 GB RAM, 64 GB wbudowanej pamięci, obsługa kart microSD, Dual-SIM, Czytnik linii papilarnych, WiFi, Bluetooth, GPS z A-GPS, Podwójny aparat fotograficzny: pierwszy 16 Mpix, podwójna dioda LED, AF, f/2.2, drugi to 8 Mpix, przedni aparat 5 Mpix (FF, f/2.2), Akumulator Li-Ion 3380 mAh. Bezramkowa konstrukcja? Mam wątpliwości Doogee Mix to smartfon, reklamowany jako urządzenie pozbawione ramek. Jak jest w rzeczywistości? Na pewno są mniejsze, niż zwykle stosowane w obecnych telefonach. Jednak nie podpisze się pod zdaniem, że jest to bezramkowy smartfon. Po prawej, lewej oraz u góry obudowy widnieje tylko mały, stylowy pasek. Te elementy jeszcze zakwalifikowałbym pod pojęcie „bez ramek”, ale niestety dół obudowy już nie. W tym miejscu umieszczono czytnik linii papilarnych oraz przedni obiektyw aparatu. Wokół urządzenia znajdują się klawisze regulacji głośności, zasilający, wejście microUSB, jack 3,5 mm oraz wysuwana tacka z miejscem na kartę pamięci i nanoSIM. Stylistyka Doogee Mix może się podobać, ponieważ szklany panel oraz czarny kolor naprawdę idealnie do siebie pasują. Ja również byłem zachwycony, ale do czasu... Niestety obudowa ma predyspozycje do „łapania” smug. Dodatkowo mam zastrzeżenia co do samej jakości wykonania. Moim zdaniem elementy Doogee Mix, np. obiektyw aparatu, łatwo się rysują. Wyświetlacz Super AMOLED, ale... Jestem bardzo miło zaskoczony obecnością technologii Super AMOLED. Niestety zastosowana rozdzielczość to jedynie HD. Zdecydowanie za mało, aby w pełni wykorzystać możliwości tego rozwiązania. Jakość prezentowanych kolorów jest przyzwoita, ale mogłaby być lepsza. Wyświetlane barwy są nieco smutne, za mgłą, choć kwadratowych pikseli na próżno szukać. 5,5-calowy wyświetlacz doskonale nadaje się do oglądania filmów oraz przeglądania stron internetowych. Z jakiego powodu? Duża powierzchnia. Ekran dobrze radzi sobie z reagowaniem na polecenia wydane za pomocą palca. Niestety wyświetlacz nie do końca zdaje egzamin, w przypadku korzystania z niego na świeżym powietrzu, w słoneczne dni. Zdarzało się, że musiałem pomóc sobie ręką i zasłonić promienie słoneczne. Czytnik linii papilarnych Jedna z najważniejszych innowacji w Doogee Mix. I musze przyznać, że w tym modelu działa to rozwiązanie fenomenalnie. Czytnik linii papilarnych został umieszczony pod ekranem, dzięki czemu dostęp do niego jest praktyczny i wygodny. Jak z jego funkcjonalnością? Otóż bardzo dobrze! Podczas codziennego użytkowania telefon zawsze odblokowywał się po najechaniu palca, i to dosłownie w mniej niż sekundę. Jedyne momenty, kiedy miałem problemy z odczytaniem odcisku, to mokry lub tłusty palec. Podwójny aparat fotograficzny. To jeszcze nie to Kolejną ciekawą technologią umieszczoną w Doogee Mix jest podwójny aparat fotograficzny. W tym modelu użytkownik ma do dyspozycji matrycę 16 oraz 8 Mpix. Niestety jakość zdjęć i filmów jest kiepska. Zdecydowanie za słaba. Obok obiektywu umieszczono podwójną diodę LED, ale i ona nie jest najlepszej jakości. Z przodu jest także przednia kamera o matrycy 5 Mpix, którą umieszczono... obok czytnika. Aparat znajduję się w lewym, dolnym rogu obudowy. W takim razie jak z niego korzystać? Należy obrócić telefon do góry nogami. System operacyjny do poprawki Doogee Mix pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego Google Android w wersji 7.0 Nougat z autorską nakładką graficzną. Niestety nie jest ona najlepsza. Ma kilka zbędnych dodatków, które na szczęście można wyłączyć. Oprócz jednego – po przesunięciu na pulpicie w lewo, uruchamia się aplikacja z najnowszymi wiadomościami w języku angielskim. Sam system działa szybko i sprawnie, choć nie jest pozbawiony wad. Po pierwsze, nagle podczas użytkowania telefonu na ekranie pojawił się... negatyw lub białe tło. Jedynym rozwiązaniem tego problemu było zablokowanie i ponowne odblokowanie urządzenia. Niestety nie zauważyłem żadnej zależności w jakim czasie to występuje. Testy wydajnościowe Geekbench4: Single-Core: 850, Multi-Core: 3864, AntuTu: 61187, Quadrant Edycja Standardowa: 47840, 3Dmark: 763, Test pamięci systemowej – AndroBench: * szybkość ciągłego odczytu danych: 249,89 MB/s, * szybkość ciągłego zapisu danych: 171,08 MB/s, * szybkość losowego odczytu danych: 69,77 MB/s, * szybkość losowego zapisu danych: 11,19 MB/s. Komunikacja i rozrywka Doogee Mix wyposażono w dwuzakresowe Wifi v802.11 a/b/g/n (2,4 GHz oraz 5 GHz), modem LTE, Bluetooth 4.0, GPS z A-GPS oraz hybrydowy dual-SIM. Wszystkie te moduły działają sprawnie i nie sprawiają żadnych kłopotów. Testowany smartfon doskonale radzi sobie także z obsługą zaawansowanych technologicznie gier. Obraz nigdy się nie przyciął, ani sam tytuł się nie wyłączył. Dla fanów serwisów social media również mam dobrą wiadomość. Wszystkie aplikacje nie sprawiają żadnych problemów. Akumulator Doogee Mix wyróżnia się litowo-jonową baterią o pojemności 3360-3380 mAh. Tak dokładnie, jest przedział. Producent podaje różne dane. Dlaczego? Niestety nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ile wynosi czas pracy? Spokojnie udało mi się rozładować smartfona w ciągu dnia. W tym czasie jednak intensywnie z niego korzystałem. Jeśli nie używamy telefonu przez 12 godzin cały czas, to spokojnie urządzenie wytrzyma jedną dobę. Doogee Mix wyposażono w technologię szybkiego ładowania Pump Express. Podsumowując Doogee Mix to naprawdę ciekawy sprzęt, ale nie pozbawiony wad. Jednak nie możemy oczekiwać, że urządzenie warte 899 zł, z tyloma innowacyjnymi technologiami będzie idealne. Nie mniej jednak osoby poszukującego ciekawego smartfona na pewno powinny zwrócić uwagę na Doogee Mix.
Doogee Mix - test
Jakie swetry będą na czasie tej jesieni? Jakie wzory i kolory powinny się na nich pojawić? Czym zaskoczą nas projektanci? Modne wzory i kolory na swetrach Sweter to obowiązkowy element jesiennej szafy. W większości kluczowych kolekcji na sezon jesień – zima 2015/2016 pojawił się temat swetrów. W trendy mocno wpiszą się swetry z geometrycznymi wzorami w stylu lat 70. Takie ubrania rodem z szafy cioci będą robiły furorę, warto na ich bazie stworzyć strój inspirowany stylem vintage. Równie modne będą swetry w paski i kratę. Szukajmy ciepłych gór z wełny w przybrudzonych odcieniach śliwki, morskim i karmelu. Podobnie zwracajmy uwagę na swetry tworzone metodą patchworkową. Serca fanek mody skradną swetry melanżowe. Eleganckie swetry – jakie wybrać? Jesienna kolekcja duetu Dolce & Gabbana kusiła eleganckimi sweterkami z koronką. Czarny, rozpinany sweter to już klasyka, która sprawdza się na różne okazje. Taki sweterek połączymy zarówno z ołówkową spódnicą, jak i jeansami. Nadal modne są włochate sweterki. Tego typu miękkie góry można było obserwować np. u Roberto Cavalliego. Nie zapominamy o swetrach kaszmirowych, które posłużą nam przez lata. Mała podpowiedź – dopasowane sweterki zakładamy na koszulę z kołnierzykiem. W trendy wpisują się proste swetry z okrągłym dekoltem. Nowością będą swetry z bombiastymi rękawami, które można było obserwować np. u Louisa Vuittona. Miłośniczki mody powinny skusić się na zestawienie swetrów z rękawem zasłaniającym nadgarstek z dzianinową spódnicą o długości za kolano. W tym sezonie łączymy także zwiewne materiały z wełną. Rozpinany sweter o grubszym splocie świetnie podkreśli szyfonową sukienkę w kwiaty. W wygodnych stylizacjach stawiamy na kardigany. Wystarczy dodać do nich prosty top i legginsy. Tutaj sprawdzą się też luźne swetry z cienkiej dzianiny. Taką lekką górę dobieramy np. do jeansów i ciężkich botków. Niezastąpione będą również sweterki z rękawem do łokcia. Golfy wracają na salony Tej jesieni koniecznie zaopatrujemy się w swetry z golfem. Możemy wybrać wersję z cieniutkiej dzianiny lub grubej wełny. Przypominamy, że dziewczyny z większym biustem powinny uważać na golfy. Tego typu sweterki świetnie podkreślą figury chłopięce czy sylwetkę mniejszej gruszki. W aktualnej kolekcji Diora powróciły obcisłe golfy w stylu lat 90. Marka Marni także wplotła do swojej jesiennej linii przylegające do ciała golfy. Klasyczne golfy wybieramy w kolorach jasnego beżu lub czerni. Kolejnym hitem sezonu będą obszerne golfy. Wełna i grube sploty to must have na chłodne dni. Luźne swetry z szerokim golfem nosimy do długich spódnic lub dopasowanych spodni. Wełniane kamizelki – jak je nosić? Projektanci przypomnieli sobie także o dzianinowych i wełnianych kamizelkach. Kamizelki można było obserwować na wielu pokazach, np. u Chanel. Marc Jacobs również dodał je do swojej kolekcji. Trendy zestawienie zaproponowała marka DKNY – tu kamizelki nosimy w połączeniu z golfami. Podpowiadamy, że najmodniejsze kamizelki to te w kratę. Swetry na luzie Z nadejściem chłodniejszych dni obowiązkowo inwestujemy w luźne swetry. Grubo plecione swetry w naturalnych odcieniach wełny kusiły na pokazach marek Ralph Lauren czy Michael Kors. Modne swetry oversize zakładamy np. do szykownych spódnic lub rurek. Grube swetry z dekoltem w łódkę możemy natomiast wpuścić w rozkloszowaną spódnicę. Warstwowe dobieranie swetrów to kolejny trend jesieni. Połączenie rozpinanego swetra z grubej wełny z dzianinowym sweterkiem pod szyję w tym sezonie nikogo już nie zdziwi. Hitem jesieni są swetry-płaszcze. Długie swetry pojawiły się w aktualnej linii marki Michael Kors, a w wersji rozpinanej z frędzlami były mocnym elementem w kolekcji Chloé. Fanki mody z pewnością pokuszą się także o swetry-poncza, którymi zastępujemy żakiety.
Najmodniejsze swetry na jesień 2015 dla niej
Krawat dla pań – jak wybrać? Przygotowaliśmy kilka wskazówek, jak wykorzystać tę ozdobę w damskich stylizacjach. Krawat w damskiej stylizacji? Czemu nie! Czasy, gdy ten element garderoby był wyłącznie domeną męskiej mody, bezpowrotnie minęły. Eksperymenty ze stylizacjami jak najbardziej wchodzą w grę. Damski krawat może nie tylko być świetnym dodatkiem do eleganckiego looku, ale także sprawdzi się jako ciekawy element ulicznych stylizacji. Mimo że ten element ubioru jest dość trudny w łączeniu, najnowsze kolekcje projektantów przełamują stereotypy i pokazują najlepsze przykłady, jak wykorzystać tę ozdobę w prawdziwie damskim wydaniu. Jak wykorzystać krawat w damskiej stylizacji? Do czego będzie pasować? Jak wybrać odpowiedni model? Oto kilka rzeczy, które warto wiedzieć w tym temacie. Sprawdźmy! Krawat dla pań – co warto wiedzieć? Według standardowej definicji krawat jest wąskim paskiem materiału, który wiąże się na szyi. Jest klasyczną ozdobą eleganckiego męskiego stroju. Zakładany zazwyczaj do garniturów, smokingów czy po prostu do koszuli. W damskiej modzie pojawił się w pierwszej połowie XX wieku. A wszystko to za sprawą Coco Chanel, a później Yves Saint Laurent, którzy dali początek prawdziwej rewolucji obyczajowej. Projektanci wykorzystywali typowo męskie elementy garderoby w damskich kolekcjach, tworząc nową estetykę. Błędem byłoby stwierdzenie, że kobiety w garniturze z krawatem wyglądają chłopięco. Wystarczy wybrać odpowiednie modele, uzupełniając całość piękną biżuterią. Klasyczny damski garnitur w połączeniu z elegancką koszulą i delikatnie wiązanym na szyi krawatem? To jest to! Jak wybrać damski krawat? Warto pamiętać, że męskie krawaty nie nadają się do damskich stylizacji. Z reguły ta ozdoba dla panów jest bardziej oficjalna, ma stonowaną kolorystykę i wzory. Jednym słowem – jest stworzona specjalnie do koszuli i marynarki. W damskiej modzie krawaty są traktowane bardziej na luzie. Mogą być zarówno szerokie, jak i wąskie. Świetnie sprawdzą się zarówno do koszuli, jak i bluzki czy T-shirtu. Różnica kryje się również w materiale. Damskie krawaty są zazwyczaj miękkie w dotyku, często przypominają chustę wiązaną na szyi. Mogą być np. z jedwabiu, bawełny, dzianiny. Ważna jest także sama kolorystyka. Mogą mieć wzorki (np. groszki czy paski), a także łączyć kilka barw. Damski krawat jest świetnym dodatkiem, który może przełamać całość stylizacji i dodać jej trochę świeżości. Przykład? Do biurowego stroju składającego się z ołówkowej spódnicy, bluzki i żakietu można wybrać wiązany na szyi krawat, np. w kolorze turkusowym, akwamarynowym czy w intensywnym odcieniu maliny. Te barwy przewijają się w większości letnich kolekcji projektantów. Look na chłopczycę? Do jasnych rurek można założyć białą dopasowaną w ramionach koszulę zapiętą na wszystkie guziki, a na szyi zawiązać wąski krawacik. Co ciekawe, na rynku często można znaleźć gotowe zestawy koszul z krawatem. Jeśli chcesz stworzyć luźniejszą uliczną stylizację, idealnie sprawdzi się krawat przypominający chustę. Taki model może być nonszalancko wiązany na szyi i łączyć się z bluzką na ramiączkach czy zwykłym T-shirtem o głębokim dekolcie. Krawat już dawno przestał być domeną męskiej garderoby. Ta ozdoba idealnie może się sprawdzić również w damskich stylizacjach – zarówno do pracy, jak i w ulicznych lookach. Złotą zasadą jest wybór modelu stworzonego specjalnie dla kobiet. Typowe męskie krawaty są zazwyczaj bardzo oficjalne i nie będą dobrze wyglądać na kobiecie. Ostatnio na rynku pojawiły się również modele uniseksowe.
Krawat w damskiej stylizacji – jak stworzyć fantastyczny look?
Zimą, nawet przy wielkich mrozach i padającym śniegu, chcemy wyglądać elegancko i stylowo. Jakie obuwie będzie odpowiednie na niesprzyjającą pogodę? Idealnie sprawdzą się kozaki – ocieplane, chroniące nogi przed wiatrem i zimnem, a jednocześnie bardzo kobiece. Odpowiednie obuwie jest bardzo ważnym elementem zimowej garderoby. Wbrew opiniom, że są butami typowo jesiennymi, kozaki idealnie sprawdzą się także zimą. Należy jedynie wybrać model, który będzie ocieplany. Czym są ocieplane? Materiałami najczęściej spotykanymi w ocieplanych kozakach są włókniny, polar oraz wełna. Zwracajmy uwagę także na jakość podbicia wewnątrz kozaków – wykonanie z naturalnej skóry lub wełny sprawi, że but będzie wygodniejszy i cieplejszy. Istotna jest także grubość podeszwy. Im grubsza, tym dłużej nasze stopy pozostaną ciepłe i suche. Modele kozaków Kozaki są nieodłącznym elementem garderoby każdej stylowej kobiety. To jednak nie tylko efektowny, ale przede wszystkim praktyczny dodatek. Wśród licznych ofert znajdziemy: Klasyczne kozaki, Kowbojki, Muszkieterki, Oficerki, Saszki Śniegowce. Klasyczne kozaki są najlepszym wyborem, jeśli szukamy butów eleganckich i pasujących do wielu stylizacji. Pamiętajmy, aby wybierać modele z dobrych jakościowo materiałów, takich jak skóra naturalna. Dzięki temu zapewnią nam komfort i zadbają o to, by nasze stopy były odpowiednio chronione przed zimnem. Współczesne kowbojki, nieodzownie kojarzące się z amerykańskimi westernami, mają niewysokie obcasy oraz wycięte cholewy. Możemy wybierać zarówno spośród klasycznych modeli, jak i niestandardowych, np. w intensywnym kolorze. Muszkieterkisprawdzą się przy stylizacjach boho lub etno – doskonale podkreślą zwiewną sukienkę lub spódnicę. Ich zaletą jest także to, że optycznie wyszczuplają i wysmuklają nogę. Z koleioficerki, czyli buty stylizowane na jeździeckie, nadadzą pazura nawet najprostszym stylizacjom. Nie musimy od razu nosić się w stylu militarnym, aby świetnie współgrały z naszym strojem. Sprawdzą się przy ciemnych legginsach i ciepłym, oversizowym swetrze. Kozaki saszki to buty bez zapięcia, z rozszerzającą się ku górze cholewką. Charakterystyczne dla nich są marszczenia na całej długości cholewki. Jeśli potrzebujesz butów na największe mrozy i zamiecie śnieżne, wybierz śniegowce. Ocieplane przyjemną warstwą futra lub ocieplacza, ochronią stopy nawet podczas najsroższej zimy. Do śniegowców zaliczają się popularne emu. Pamiętajmy, aby wybierać oryginalne, szyte z naturalnej skóry i wełny merynosów, nie przepuszczającej wilgoci ani zimna. Do połowy łydki czy za kolano? Długość kozaków odgrywa bardzo ważną rolę w kształtowaniu naszej sylwetki. Jeśli jesteśmy niskie, sprawdzą się kozaki na obcasie albo koturnie. Dodadzą nam kilka centymetrów i optycznie wysmuklą sylwetkę. Przy szerokich łydkach wybierajmy kozaki dłuższe, kończące się pod kolanem. Idealne będą także modele na grubym, stabilnym słupku. Jeśli jednak mamy bardzo wąskie łydki, unikajmy modeli obcisłych. Pamiętajmy także, że wszystkie modele do połowy łydki optycznie skracają nogi. Stabilny obcas Obcasy możemy nosić także zimą. Eleganckie kozaki na obcasach sprawią, że każda stylizacja będzie wyglądała bardziej kobieco. Wybierajmy modele na grubej, antypoślizgowej podeszwie. Idealne będą także szerokie stabilne słupki. Jeśli lubimy bardzo wysokie buty, sprawdzą się modele na platformie, które dodadzą nam stabilności, jednocześnie wydłużając nogi. Wybierając kozaki na zimę, kierujmy się przede wszystkim ich jakością. Zwracajmy uwagę na grubość podeszwy oraz materiał, z którego zostało zrobione ocieplenie. Obuwie wykonane z porządnych materiałów przetrwa dłużej, ale przede wszystkim zapewni naszym stopom lepszą ochronę przed zimnem i mrozem.
Ocieplane kozaki – idealny wybór na mrozy
„Drach” w niczym nie ustępuje wcześniejszej, dobrze przyjętej przez czytelników „Morfinie”. Właściwie ma z nią wiele wspólnego: Twardoch stosuje tu dokładnie tę samą stylistykę powtórzeń, podobną narrację przeskoków w czasie oraz narratora wszechwiedzącego. Tu jest nim drach, który zgodnie z opisem widzi wszystko. Drach ma różnorodne znaczenia. W słowniku gwary śląskiej oznacza latawca, ale można się spotkać z wyjaśnieniem, jakoby to słowo oznaczało rozrabiakę. Tutaj pełni rolę istoty będącej wszystkim, glebą, w której dokonuje się odwiertów, składa ludzkie ciała, po której się stąpa, bez świadomości, że to on, drach, wchłania w siebie wszystko. „Człowiek, chop i baba, kamiyń, sornik, hazok, kot a pies, strom, wszystko to samo. Wszisko je jednym. Ziymia to je taki srogi drach, łażymy po jego ciele, a na grubach kopiymy jego ciało, kere je czystym słońcym.” Poczucie wyobcowania Zgodnie z zamysłem autora (jak powiedział w wywiadzie w „Polityce”), czytelnik ma się poczuć wyobcowany podczas lektury, stąd utwór jest napisany w trzech językach: polskim, niemieckim oraz odmianą dialektu śląskiego, zwaną wasserpolskim. Do tych dwóch ostatnich nie zostały załączone przypisy, nie ma wyjaśnień i tak jedynie z kontekstu, tudzież z podglądania słowników niemieckiego i gwary śląskiej możemy zrozumieć niektóre wypowiedzi. Autor dodatkowo nie ułatwia zadania czytelnikowi, umiejscawiając całą fabułę we współwystępującym przedstawianiu odległej przeszłości i teraźniejszości. Brakuje tu chronologii wydarzeń, wszystko dzieje się równocześnie: jednocześnie trwa rok 1921 i 2014 czy 1942. Zaburzona kolejność wydarzeń i ich jednoczesność są jednak na tyle oryginalnie skompilowane, że podsycają ciekawość wobec kolejnych, na których rozwiązanie niejednokrotnie trzeba poczekać kilka stron, by w międzyczasie popaść w zadumę nad następnymi. Niezależnie od tego, czy oceni się te dwie składowe utworu jako jego wadę, czy też zaletę, trzeba przyznać, że Twardoch nie pozwala czytelnikowi na nudę. Trudna przeszłość i koszmary teraźniejszości Fabuła omawia kilka pokoleń jednej rodziny, począwszy od pradziadka Josefa Magnora do jego prawnuka Nikodema Gemandera. Trudy wojennej przeszłości Josefa nie mają żadnego wpływu na teraźniejszość Nikodema, choć bez tychże powikłań cała rodzinna historia przedstawiałaby się zupełnie inaczej. Wojenne i powojenne ścieżki Josefa przecierają szlak do żywota Nikodema, dzieciństwo jednego i drugiego zachodzi niemalże paralelnie, po drodze zaś kierując czytelnika w rozmaite odnogi losów pobocznych pozostałych członków rodzin czy osób z nimi nie do końca związanych, których jednak drogi gdzieś się ze sobą skrzyżowały bodaj na chwilę. Wielka Historia często przecina ścieżki, którymi podążają członkowie rodziny Magnorów i Gemanderów, najwięcej jednak miejsca jest poświęcone tutaj I wojnie światowej oraz najważniejszemu wątkowi, czyli trudnej przeszłości Śląska, związanej z powstaniami śląskimi, czy prawdziwie dramatycznego tematu walk Ślązaków w mundurach Wermachtu. Można by dyskutować, czy losy kolejnych pokoleń Magnorów i Gemanderów są tylko wymówką, by dotknąć tego tematu, czy też historia jest jedynie tłem, by pokazać, jak ciężko los doświadczał ludzi żyjących w okresie między dwiema wielkimi wojnami na terenie historycznie i geograficznie rozdartym między kilka państw. Psyche i logos Szczepan Twardoch już w „Morfinie” udowodnił upodobanie do zabaw językiem i narracji oniryczno-narkotycznej. Ludzka psychika poddana ekstremalnym sytuacjom, odurzona różnego rodzaju używkami bądź lekami psychotropowymi to także jeden z bohaterów „Dracha”. Gdy Josef musi uciekać, zapada w ciemność, schodzi w głąb dracha i już nigdy nie będzie taki sam. Pindur, zda się mędrzec powieściowy i równocześnie wiejski głupek, przemawia niczym wielki filozof, pouczając o tym, że zarówno człowiek, jak i zwierzyna, jak i ziemia, wszystko to jest jedno, wszystko to jest drach, po którym wszyscy chodzimy. Świadomość walczy z wytworami ludzkiej psychiki, teraźniejszość gubi się w przeszłości. Witkiewiczowskie szaleństwo prowadzi zaś do nieuchronnej zguby. Lepszy Twardoch „Drach” to niewątpliwie przykład na to, że autor rozwija się i jego powieści są coraz lepsze. Może on oczywiście irytować, drażnić niektórymi wtrętami stylistycznymi, ale nie można odmówić powieści oryginalności i świetnej fabuły. To powieść, która spełni oczekiwania wymagających czytelników, nie pozwoli nawet na moment nudy, zaintryguje. Warto czytać Twardocha, bo on udowadnia, że polska literatura współczesna ma się naprawdę dobrze i jest coraz atrakcyjniejsza! Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl
„Drach” Szczepan Twardoch – recenzja
Hodowla gadów, w tym jaszczurek, może dostarczyć mnóstwa przyjemności, a także poszerzyć wiedzę o dzikiej faunie. Jednocześnie jest to jednak duży obowiązek – żywe stworzenia wymagają stałej opieki. Pierwszym krokiem ku zapewnieniu im dobrych warunków bytowych jest prawidłowe urządzenie terrarium. W warunkach domowych można hodować wiele gatunków jaszczurek. Najpopularniejsze z nich to jaszczurka zwinka, gekony – orzęsiony i lamparci, agama brodata oraz kameleon. Każde z wymienionych zwierząt ma indywidualne wymagania. Terrarium trzeba więc w jak największym stopniu przystosować do ich potrzeb. Dzięki temu będziemy mieli okazję do obserwacji naturalnych zachowań tych oryginalnych pupili. Jednocześnie trzeba zdać sobie sprawę, że nie są to zabawki, które mogą się znudzić, a po pewnym czasie zostaną odstawione w kąt. Często tak się dzieje, gdy gad kupiony jest jako „żywy prezent” dla dziecka. Hodowla jaszczurek to wielka radość, ale i odpowiedzialność. Konieczna jest systematyczność. Jeśli zastanawiamy się nad nabyciem jaszczurki, przed podjęciem ostatecznej decyzji warto odpowiedzieć sobie na trzy ważne pytania. 1. Ile pieniędzy chcemy przeznaczyć na zakup zwierzęcia, terrarium i wyposażenia? Hobby związane z hodowlą zwierząt nie należy do najtańszych. Sam zakup jaszczurki, w zależności od gatunku, oscyluje w granicach od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Drugie tyle trzeba przeznaczyć na terrarium wraz z wyposażeniem. Standardowy zbiornik dla gekonów powinien mieć wymiary 40 x 40 x 60 cm. Kameleona jemeńskiego trzeba hodować w większym zbiorniku (50 x 50 x 100 cm). Podobne wymagania mają agamy brodate. Wielkość terrarium jest sprawą indywidualną. Nie zawsze najważniejsza jest powierzchnia dna, czasem istotniejsza będzie wysokość, na przykład przy terrariach wertykalnych. Pojemnik może być zrobiony ze szkła, sklejki lub płyty OSB. Często w skład wyposażenia wchodzą lampa grzewcza, nawilżacz powietrza, termometr i higrometr. Inne wydatki, które należy wziąć pod uwagę, związane są z zakupem podłoża, ścian wspinaczkowych, kryjówek, korzeni i roślin. Całościowo trzeba liczyć się z kosztem około 800–1500 zł. Oczywiście jest to cena spekulacyjna – w niektórych przypadkach możemy wydać o wiele mniej, natomiast przy urządzaniu dużego terrarium dla kilku okazów podaną kwotę znacznie przekroczymy. Warto przy tym pamiętać, aby nie łączyć różnych gatunków gadów. Może to wywołać konflikty między osobnikami. 2. Jak zapewnić dobre warunki pupilowi? Każdy gatunek ma własne wymagania względem środowiska. Jeśli pojemnik jest zbyt mały, gady będą ospałe i apatyczne. Brak miejsca do życia może doprowadzić nawet do ich przedwczesnej śmierci. Ważne czynniki w hodowli to także temperatura i wilgotność powietrza. Gekony lamparcie lubią miejsca suche, gorące w dzień, ale chłodne nocą. Gekony orzęsione z kolei potrzebują wilgoci. W takich warunkach dużo łatwiej uprawia się dekoracyjną zieleń. Wilgotność powietrza w terrarium imitującym las deszczowy wynosi około 80%, natomiast w przypadku terrariów suchych (sawanna, step, pustynia) współczynnik ten spada do zaledwie 60% – wtedy wilgotność powietrza jest więc mniejsza niż w pomieszczeniach. Dodatkowo przed wyborem gatunku warto upewnić się, jaki tryb życia prowadzi. Wiele jaszczurek (na przykład gekony toke) wykazuje aktywność dopiero po zmroku. Zatem nie nadają się dla dzieci, które albo znudzą się apatią zwierząt w czasie dnia, albo nie będą przesypiały nocy. Dla najmłodszych polecana jest agama brodata. Zwierzątko łatwo się oswaja i szybko pozwala się brać na ręce. 3. Czy mamy czas na opiekę? Jaszczurki wymagają regularnego dostarczania pokarmu i systematycznej wymiany wody. Młode okazy karmi się codziennie, starsze wystarczy dwa razy w tygodniu. W część pokarmu dla gadów oraz w witaminy warto zaopatrzyć się w sklepie zoologicznym. Uzupełnieniem będzie karma przygotowywana samodzielnie – mogą to być chociażby podroby, kawałki mięsa, małe jaja (na przykład przepiórcze) oraz własnoręcznie złapane owady. Woda cały czas powinna być świeża. Do stałych obowiązków należy także codzienne spryskiwanie terrarium wodą i usuwanie odchodów. Jeśli w zbiorniku znajdują się egzotyczne rośliny – wtedy trzeba poświęcić trochę czasu na ich pielęgnację. Decydując się na zakup jaszczurki, musimy brać pod uwagę zarówno jej wymagania dotyczące przestrzeni i środowiska, jak i tryb życia. Niektóre potrzebują większej przestrzeni, inne odpowiedniego klimatu. Jaszczurki mięsożerne są mniej wymagające niż roślinożerne, ale nie każdy będzie chciał karmić je np. żywym pokarmem. Pamiętajmy też, że wiele jaszczurek to gatunki stadne, które będą źle się czuły w samotności. Najlepszym pomysłem może być jednoczesny zakup chociaż dwóch osobników, gdyż wprowadzanie nowego gada do starych bywalców zaowocować może konfliktem.
Jak urządzić terrarium dla jaszczurki?
Jesieni chyba żadna z kobiet nie może sobie wyobrazić bez ciepłego wełnianego swetra o charakterystycznym i bardzo zmysłowym kroju oversize. Lekko za duży, opadający na jedno ramię –przyda się podczas jesiennych chłodów. Jak i z czym nosić go w tym sezonie? Podpowiadamy. Na randkę box:offerCarousel Oversizowy sweter jest szalenie seksowny i warto wykorzystać ten fakt podczas jesiennych randek. Stylizacja powinna być jednak jak najbardziej prosta. Wybierz oversizowy sweter z golfem, pod spód załóż bieliźnianą sukienkę lub spódnicę zakończoną koronką. Powinna minimalnie wystawać spod swetra, dlatego zadbaj o to, aby miał odpowiednią długość. Do całości najlepiej będą pasować zamszowe kozaki za kolano na niewielkim obcasie. Delikatna biżuteria i rozpuszczone włosy niedbale ułożone wystarczą, abyś wyglądała zmysłowo, ale nie sprawiając przy tym wrażenia, że stylizacja zajęła ci wiele godzin. Oversizowy sweter spuszczony na jedno ramię z okazji randki możesz również założyć do obcisłych jeansów odsłaniających kostki. Do tego obcasy zakończone w szpic i mała kopertówka. To w zupełności wystarczy, aby się w tobie zakochać. Do pracy box:offerCarousel Oversizowe swetry można też z powodzeniem nosić do pracy. W tym przypadku załóż długą białą koszulę tak, aby jej mankiety i kołnierzyk wyraźnie wystawały spod swetra. Kolorem, który sprawdzi się podczas przygotowywania stylizacji do pracy, jest niebieski oraz jego odcienie, takie jak błękit czy granat. Poza tym załóż jasne klasyczne jeansy i botki na wysokim obcasie. Zwiąż włosy w koczek i nie przesadzaj z biżuteryjnymi dodatkami, a stylizację do pracy masz już gotową. Na uczelnię box:offerCarousel Kompletując stylizację na uczelnię, możesz połączyć dwa gorące jesienne trendy – swetry oversize i krótkie spodenki. Mogą to być szorty bawełniane, jeansowe lub skórzane – w zależności od tego, w których będziesz czuła się najlepiej. Do szortów obowiązkowo załóż czarne rajstopy oraz botki na wysokim obcasie, które dodatkowo optycznie wydłużą nogi. Sweter oversize (najlepiej ten z golfem) możesz też śmiało nosić jako sukienkę, zakładając do niego kozaki za kolano na płaskim obcasie. Do takiej stylizacji pasować będzie torebka w stylu boho z frędzlami oraz kapelusz z szerokim rondem. Na spotkanie z przyjaciółką box:offerCarousel Podczas spotkania z przyjaciółką możesz zaszaleć – bez względu na to, czy pójdziecie do baru czy na wystawę sztuki, sweter oversizowy sprawdzi się doskonale w każdej sytuacji. Opuść go niedbale na jedno ramię. Wpuść przednią część do obcisłych jeansów z podwyższonym stanem. Podwiń rękawy i załóż jak najwięcej kolorowych bransoletek. Ponadto możesz go zestawiać ze spódnicami. Moim ulubionym połączeniem jest obszerny sweter i najmodniejsza w tej chwili plisowana spódnica o długości do połowy łydki. Taka stylizacja wymaga efektownych butów. Mogą to być szpilki w niebanalnym kolorze lub oxfordki o metalicznym blasku. Jeśli lubisz eksperymentować z modą, do zapinanych wokół kostki sandałów dobierz kolorowe skarpetki. To odważne połączenie, ale przecież do odważnych świat należy! Na shopping Oversizowy sweter w twojej szafie przyda się z pewnością ze względów praktycznych. Bardzo łatwo się go ściąga i zakłada, dlatego to doskonały element garderoby, jeśli właśnie wybierasz się na shopping. Bez problemu będziesz mogła go zdejmować i zakładać wiele razy bez obaw o to, że twoja fryzura czy makijaż ulegną zniszczeniu.
Oversizowe swetry – jak nosić je jesienią 2017?
Miesiące jesienne to początek sezonu grzewczego. Nagrzane kaloryfery, choć emitują przyjemne ciepło, bardzo wysuszają powietrze. A to przeszkadza, szczególnie przy zasypianiu, utrudnia oddychanie i prowadzi do przesuszenia śluzówki nosa, co może się skończyć infekcją. Aby uniknąć tych uciążliwości, warto kupić nawilżacz powietrza. Najprostszym sposobem nawilżenia powietrza w pokoju, także dziecięcym (oczywiście bez otwierania okien), jest powieszenie na kaloryferach specjalnych pojemników, do których się wlewa wodę. Mogą być one wykonane z ceramiki lub metalu. Woda w środku nagrzewa się i paruje, nawilżając powietrze. Takie rozwiązanie, choć jest tanie, ma sporo wad. Po pierwsze, może być uciążliwe, bo wodę trzeba zmieniać dość często ze względu na ryzyko rozwoju bakterii, a po drugie – pojemniki są niewielkie, a woda szybko paruje, co sprawia, że mogą być mało skuteczne. Dlatego warto stosować je jako dodatek lub zawiesić bezpośrednio przy łóżku. Dla kompleksowego działania dobrze jest jednak zakupić profesjonalny nawilżacz powietrza. Nawilżacz-żabka Jego wygląd spodoba się dzieciom, bo przypomina żabkę. Ultradźwiękowy nawilżacz, z regulacją poziomu wilgotności, o wysokiej częstotliwości drgań wytwarza mgiełkę wodną, która nawilży powietrze w pomieszczeniu o wielkości do 40 m2. Jest wyposażony w sterylizację ozonową, dzięki której niszczy znajdujące się w powietrzu zarodniki bakterii, grzybów, pleśni. Niweluje też nieprzyjemne zapachy. Urządzenie może działać 12 godzin bez przerwy. Jego ogromną zaletą jest to, że przy maksymalnej pracy zużywa niewiele energii. Cena to niespełna 50 zł. Nawilżacz MesMed Jest elegancki, a jednocześnie uroczy. Będzie pasował zarówno do pokoju rodziców, jak i dzieci. Nawilżacz MesMed jest dostępny w trzech wersjach: ze słoniątkiem, małpką i kwiatuszkiem. Urządzenie jest ciche, dzięki czemu nie zakłóca snu. W komplecie z nawilżaczem dostajemy dwa filtry: jeden z jonami srebra, a drugi z węglem aktywnym. Pozwolą one zwalczyć zanieczyszczenia pochodzące z kurzu. Oprócz tego urządzenie ma obracany wylot pary i regulację strumienia pary wodnej. Jest bezpieczne dla dzieci. Nawilżacz MesMed został wyposażony w pojemnik na wodę o wielkości 2,5 litra i jest lekki, bo waży tylko 1,19 kg. Jego cena to ok. 109 zł. Nawilżacz-grzybek Przeznaczone do pracy w pokoju dziecięcym urządzenie z wyglądu przypomina muchomor. Oprócz funkcji nawilżania powietrza może być używane jako lampka, ponieważ ma wbudowane żarówki LED. Nawilżacz-grzybek może pracować bez przerwy nawet 6 godzin, choć jest niewielki – do pojemnika na wodę można wlać jedynie 200 ml. Ma jednak funkcję automatycznego odcinania zasilania przy niskim poziomie wody. Urządzeni kosztuje ok. 35 zł. Medicare JS-38D-119 Cechy charakterystyczne to 30 W mocy, zbiornik o pojemności 2,3 litra, nieprzerwana praca nawet przez 7–8 godzin. Nawilżacz powietrza firmy Medicare to przyjazne, łatwe w obsłudze i dość zaawansowane urządzenie. Ma wbudowany czujnik poziomu wody, który uniemożliwia pracę na sucho, został także wyposażony w funkcję jonizacji, dyfuzor aromatów, dzięki któremu nawilżane powietrze może pachnieć dowolnie wybranym przez nas olejkiem, oraz filtr ceramiczny i filtr odwapniający wodę. Botti Brisk 512 Ten nawilżacz powietrza może pracować nawet 19 godzin bez przerwy. Jest cichy i wydajny, będzie doskonały do pomieszczeń o powierzchni do 40 m2. Urządzenie jest bardzo eleganckie. Ma czujnik, który emituje sygnał, gdy woda w zbiorniku się kończy. Wbudowano także czterostopniową regulację intensywności pary, funkcję opóźnionego startu, timer i możliwość obrotu strumienia pary. Co więcej, wszystkie funkcje można ustawiać za pomocą wyświetlacza LCD. Botti Brisk nie jest jednak tani. Kosztuje ok. 185 zł.
Jak nawilżyć suche powietrze w domu? Przegląd nawilżaczy do 200 zł
Poruszająca i wstrząsająca książką o dramacie, o którym świat właściwie już nie pamięta. 10 lat po premierze wreszcie ukazuje się też w polskim przekładzie. Konflikt w Darfurze to jeden z największych kryzysów humanitarnych w dziejach ludzkości. W wyniku walk między etniczną ludnością zamieszkującą region a oddziałami sudańskiego wojska zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a miliony innych straciło dach nad głową i zmuszone było do opuszczenia Sudanu. Choć od 2010 roku w regionie obowiązuje teoretyczne zawieszenie broni, a Darfur zyskał autonomię, która w przyszłości może mu zapewnić – wzorem Południowego Sudanu – niepodległość, sytuacja wciąż jest napięta. Teoretyczne zakończenie walk sprawiło jednak, że międzynarodowa opinia publiczna właściwie zapomniała o dramacie mieszkańców Darfuru. W Polsce temat ten również nie jest szczególnie popularny, jednak teraz może się to zmienić. Wszystko za sprawą poruszającej książki „Tłumacz z Darfuru” autorstwa Daouda Hariego, która po raz pierwszy, dokładnie dziesięć lat po premierze, ukazuje się wreszcie także w polskim przekładzie. Jeden spośród milionów „Tłumacz z Darfuru” to historia Daouda Hariego, pochodzącego z plemienia Zaghawa przewodnika i tłumacza, który podejmuje się niebezpiecznej misji ochrony jednego z amerykańskich dziennikarzy. Choć Hari zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie może mu grozić, zdecydował się na podjęcie tej misji, mając nadzieję, że dzięki publikacjom w amerykańskiej prasie dramat w Darfurze poruszy sumienia mieszkańców Zachodu. Po zdobyciu po znajomości nielegalnych dokumentów, a za tym także nowego imienia – Suleyman – Daoud wykorzystał swoje umiejętności językowe i liczne kontakty z różnymi grupami rebeliantów w regionie, aby bezpiecznie zabrać dziennikarzy przez Darfur. Tyle że „bezpieczeństwo” w rozdartym w konflikcie regionie to oksymoron. Tłumacz i jego podopieczni szybko wpadają w zastawioną przez sudańską armię zasadzkę i trafiają do obozu dla więźniów wojennych. Tam Hari oskarżony zostaje o działania szpiegowskie. Po kilku tygodniach tortur i wymuszania zeznań tłumacz i towarzyszący mu Paul Salopek, nagrodzony Pulitzerem reporter wojenny, a także czadyjski kierowca Ali zostają jednak uwolnieni, bo władze Sudanu wiedzą, że nie mogą sobie pozwolić na kolejną wizerunkową wtopę, jaką byłaby śmierć Amerykanina. Hari po zwolnieniu z więzienia wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie przez dwa lata pracował nad swoimi wspomnieniami. Lektura pełna nadziei Książka Hariego jest niezwykła nie z powodu bezprecedensowych okrucieństw, które opisuje, ale ze względu na sposób, w jaki opowiadana jest przez niego ta historia. „Tłumacz” jest ciepłą, mądrą, a często również zabawną książką. Autor podkreśla, jak mocno wierzy w siłę przyjaźni i rodzinne więzy. Apeluje do sumień czytelników o robienie wszystkiego, co możliwe, aby poprawić sytuację mieszkańców Darfuru. Robi to jednak bez cienia cynizmu, pozostając wierny swoim ideałom i wierze w drugiego człowieka. Hari stara się też zrozumieć kryzys, który zmusił go do opuszczenia jego ojczyzny, ale pisze o tym bez goryczy i gniewu. Hari pisze po to, aby zmienić Darfur, ale także przestrzec przed powtórką tej historii w innych zakątkach świata. Złożoność Darfuru, jego egzotycznej kultury i genezy rozdzierającego go od ponad dekady konfliktu, może momentami przytłaczać, przygnębiać, a czasem nawet zniechęcać do dalszej lektury czy poszukiwania informacji na ten temat gdzie indziej. W „Tłumaczu z Darfuru” Daoud Hari pokazuje nam jednak, że nie bez przyczyny został przewodnikiem, przeprowadzając nas przez tę historię z wdziekiem, czułością i ogromnym zaangażowaniem. Źródło okładki: www.czarne.com.pl
„Tłumacz z Darfuru” Daoud Hari – recenzja
Uroczy dodatek, który upodobali sobie blogerzy i twórcy wnętrzarskich profili instagramowych, dotarł wreszcie do Polski. Okazuje się, że poduszkę-supeł można nie tylko kupić, ale i całkiem prosto zrobić samemu! Rozwój Internetu i mediów społecznościowych sprawił, że teraz modowe i wnętrzarskie inspiracje czerpiemy nie tylko z magazynów, ale również – a może przede wszystkim – z sieci. To sprawia, że szybciej i chętniej eksperymentujemy z nowinkami i szukamy ciekawych, oryginalnych trendów. W branży wnętrzarskiej najlepiej sprawdzają się oczywiście Pinterest i Instagram, pełne pięknych i inspirujących zdjęć. To właśnie tam rodzą się nowe trendy, które dopiero za po jakimś czasie przenikają do „tradycyjnych” mediów. Zimą sieć oszalała na punkcie plecionych pledów, przypominających wielokrotnie powiększone szaliki zrobione na drutach. Teraz na szczęście robi się coraz cieplej, więc nie musimy szukać dodatkowego sposobu na ogrzanie się. Nie oznacza to jednak, że Internet śpi – wręcz przeciwnie. Obecnie na wnętrzarskich blogach i profilach na Instagramie króluje inny zabawny i bardzo ciekawy dodatek – poduszka-supeł! Poduszka-supeł – jak ją zrobić samemu? Tę oryginalną ozdobę można wykonać samemu w domu, a o popularności tej metody świadczą liczne tutoriale i filmiki instruktażowe do-it-yourself nagrane przez blogerów. Do wykonania poduszki-supełka potrzebny będzie dzianinowy materiał, elastyczny, ale wytrzymały, np. przypominający bawełniany dres. Cieńsze tkaniny mogą bowiem nie wytrzymać żmudnego procesu wypychania ich watoliną i przerywać się, co tylko wydłuży cały proces. Na poduchę średniej wielkości potrzeba ok. 5 pasków o wymiarach 12cmx150cm, które zszywamy razem (tak, żeby stworzyły jeden długi pasek), a następnie składamy na pół i zszywamy wzdłuż tak, aby przybrały formę tunelu. Gotowy tunel nawlekamy na długą rurę (może być taka po rolce papieru prezentowego albo – jeśli materiał jest wystarczająco wytrzymały – od odkurzacza) i za pomocą kija od szczotki wypychamy ją wypełnieniem (można do tego wykorzystać wypełnienie starej poduszki). Największym wyzwaniem może okazać się zawiązanie supła i tu przyda się… wiedza z obozów harcerskich. Do zaplątania poduszki w efektowny supeł wykorzystuje się bowiem węzły marynarskie albo żołnierskie, a najpopularniejszy nosi ujmującą nazwę „Józefina”. Gdy wykorzystacie całą długość węża, zszyjcie jego dwa zewnętrzne końce i voilà! Poduszka-węzeł nie tylko do pokoju dziecka box:offerCarousel Przyznacie, że to wcale nie jest takie proste… Dla tych z was, którzy nie najlepiej radzą sobie z manualnymi zadaniami i robótkami ręcznymi, mamy dobrą wiadomość. Gotowe poduszki-supełki w różnych rozmiarach znajdziecie także na Allegro. Choć są nieco droższe od tych wykonanych samodzielnie, z pewnością zaoszczędzą wam sporo czasu i nerwów. Poduszki w tym stylu pochodzą ze Szwecji, gdzie od lat cieszą się wielką popularnością jako ozdoby pokoju dziecięcego. Poduszki-supły nie muszą być jednak zarezerwowane tylko dla tego rodzaju wnętrza. Większe poduszki doskonale sprawdzą się również jako dekoracja kanapy lub fotela w salonie, a także łóżka w sypialni. Dzięki bogatej gamie kolorystycznej z łatwością dopasujesz jej kolor do pozostałych dodatków. Taki supeł jest tak oryginalną ozdobą, że może z powodzeniem zastąpić pozostałe dekoracyjne poduszki w twoim salonie, choć mogą one również stanowić dla niego ciekawe tło. Poduszka-supeł jest miękka, przytulna i oryginalna. To ciekawa i nietuzinkowa dekoracja wnętrza, która zachęca do odpoczynku i spędzania czasu na kanapie. Skandynawski design idealnie pasuje właściwie do każdego rodzaju wnętrza. Do tego tradycyjnie urządzonego poduszka-supeł wniesie powiew świeżości, a w ultranowoczesnym i minimalistycznym – doda ciepła. Dzięki różnym rozmiarom i kolorom, w których występuje, poduszka wiązana w supeł z łatwością dopasuje się do wystroju waszego mieszkania, a jej uniwersalność doceni każdy, kto lubi zabawne, ale i funkcjonalne elementy wyposażenia wnętrz.
Poduszka-supeł – wnętrzarski hit do twojego domu
Mary Roach to amerykańska dziennikarka, która bierze na warsztat zwykle mało popularne tematy, które ukazuje czytelnikom w nietypowym świetle. W „Gastrofazie” autorka zabiera nas w podróż po układzie pokarmowym. Opisuje bardzo obrazowo drogę pokarmu w organizmie człowieka od momentu wzięcia go do ust aż do samego końca. W dorobku Mary Roach znajdują się książki o bardzo różnorodnej tematyce. Autorka zgłębia takie zagadnienia jak pożycie seksualne ludzi w ujęciu naukowym. Nie tylko bada, co się dzieje z ciałem człowieka po śmierci, ale też jak zachowuje się ono w kosmosie oraz wybiera się w poszukiwaniu życia pozagrobowego. Wśród tych pozycji znalazła się też „Gastrofaza” Tym razem Roach rusza w podróż w głąb organizmu człowieka. Spotyka się też z wieloma naukowcami zajmujących się żywieniem oraz dociera do ciekawych i zaskakujących faktów historycznych. Efektem jej pracy jest książka w formie reportażu, z licznymi wtrąceniami i dygresjami. „Gastrofaza” to książka napisana luźnym i żartobliwym językiem, którą bardzo szybko się czyta. Mary Roach dotarła do ludzi, którzy nie tylko zajmują się bardzo ciekawymi dziedzinami nauki, ale też umiała zadać im wnikliwe pytania i nie bała się przy okazji przeprowadzania wywiadów eksperymentować. Nie czytać przy jedzeniu! Książka Mary Roach traktuje o układzie pokarmowym człowieka, a autorka nie uznaje tematów tabu. W „Gastrofazie” opisano pełną drogę pokarmu od jego przygotowania oraz zachodzące w trakcie procesy: od gryzienia i połykania, przez transport kolejnych kęsów w organizmie człowieka, po trawienie i wydalanie. Książka, chociaż została podzielona na rozdziały, nie ma formy poradnika i warto ją przeczytać od początku do końca. Na początku „Gastrofazy” autorka szuka odpowiedzi na pytania, dlaczego ludzie różnią się pod względem gustu kulinarnego i skąd wynikają różnice w jadłospisie ludności żyjącej w różnych regionach geograficznych. Sporo stron poświęcono też przygotowaniom do spożycia pożywienia, czyli takim czynnościom wąchanie i smakowanie. W kolejnych rozdziałach znajduje się odpowiedź na najważniejsze pytanie, jakie Mary Roach stawia swoim rozmówcom: Co tak naprawdę dzieje się z jedzeniem? Odpowiedź na to pytanie można znaleźć właśnie na kartach „Gastrofazy”, gdzie opisane są kolejne elementy przewodu pokarmowego. Książka jest napisana przystępnym językiem, a pojęcia z zakresu anatomii są dostatecznie dobrze wyjaśnione i do zapoznania się z książką wystarczy podstawowa znajomość biologii człowieka. Mary Roach przeplata naukowe opisy z wycinkami przeprowadzonych rozmów oraz anegdotkami, wielokrotnie bardzo zabawnymi – jak np. ta dotycząca lekarza z początków XIX wieku prowadzącego badania nad treścią żołądka. Trafił on na trapera, któremu w wyniku postrzału w brzuch pozostała na stałe dziura pozwalająca zajrzeć do środka. Zaczyna robić się niesmacznie Mary Roach próbuje też odpowiedzieć na trapiące ludzkość pytania, nawet jeśli naruszają one tabu lub budzą obrzydzenie. Po lekturze kolejnych rozdziałów można się dowiedzieć tego, czy biblijny Jonasz faktycznie mógł żyć w wielorybie i czy po zjedzeniu jajeczek owady mogą się wykluć w brzuchu człowieka. Mary Roach dotarła nawet do lekarza zajmującego się Elvisem Presleyem, żeby zbadać mit dotyczący tego, że Król umarł, siedząc na toalecie z przejedzenia. Na kartach „Gastrofazy” można też znaleźć odpowiedź na pytanie, którą część ciała najchętniej wykorzystują do transportowania towarów więzienni przemytnicy i jakie są tego skutki. Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Gastrofaza. Przygody w układzie pokarmowym” Mary Roach – recenzja
W dobrej opowieści powinno się zacząć od trzęsienia ziemi, a potem jeszcze podnieść napięcie. „Pielgrzym” rozpoczyna się od dość szczegółowego opisu miejsca zbrodni – łącznie z wizualizacją samego aktu. Jednak zanim czytelnik zdoła się zorientować, akcja przenosi się do Turcji, Szwajcarii, Kanady i jeszcze kilku innych krajów. Kiedy już wydawać by się mogło, że w Paryżu nastąpi odrobina wypoczynku, ta osobliwa pielgrzymka rozpoczyna się ponownie... To długa historia „Pielgrzym” to naprawdę długa historia, choć w przeliczeniu stron na cenę wychodzi bardzo korzystnie. E-book możemy kupić za niecałe 30 zł (formaty EPUB i MOBI) i za tą kwotę otrzymujemy ponad 740 stron. Nie przepadam za książkami o takiej objętości i tylko dlatego zwracam na to uwagę już na początku. Problem z taką objętością polega przede wszystkim na tym, że nawet najlepszym autorom ciężko jest uniknąć dłużyzn i nudniejszych fragmentów. Muszę więc całkiem szczerze odradzić wam nastawianie się na ciągłą i szybką lekturę. A nie będzie to trudne, bo książka jest podzielona na cztery części (a wewnątrz nich na rozdziały), które spokojnie można potraktować jako „naturalne” wyznaczniki przerw w czytaniu. Diabeł tkwi w szczegółach Terry Hayes napisał książkę długą i wypełnioną detalami oraz najróżniejszymi odniesieniami – kulturowymi i historycznymi. Rozpoczął od opisu zabójstwa, ale bardzo szybko wciągnął czytelnika w historię byłego agenta tajnych służb, który musi liczyć się z tym, że w jego zawodzie ludzie nie przechodzą na emeryturę i nie przestają oglądać się za siebie. Autor właściwie nie zdradza, kim tak naprawdę jest główna postać. Mamy kilka wskazówek – może nawet podejrzenie, że wiemy – ale pewności nie mamy. Nie jest łatwo śledzić tę historię – bo raz autor, a raz bohater zabierają nas w różne miejsca na Ziemi i w chronologii. Prędzej czy później pojawiają się pewne cechy, które łączą te miejsca i czasy, ale zanim to nastąpi, musimy dać autorowi kredyt zaufania. Dodatkowo ilość detali czy szczegółowych informacji zamieszczonych w „Pielgrzymie” może nas doprowadzić do dwóch wniosków: albo ktoś tu bardzo ściemnia i należy książkę potraktować jako lekką powieść sensacyjną, albo ten sam ktoś zna się na temacie i wie, co mówi. Terroryzm jest w cenie Pewne założenia prawie nigdy się nie zmieniają. Terroryzm prawie zawsze jest w cenie i dlatego tak chętnie jest to temat podejmowany przez różnych autorów. Z „Pielgrzymem” nie jest inaczej. Również i w tym wypadku musimy stawić czoła atakom terrorystycznym z przeszłości (wieże WTC z września 2001) oraz z bardzo krótkiej przyszłości (to już zagadka, której rozwiązanie należy do bohatera). Do was należy decyzja, czy zdecydujecie się na tę książkę. Ja ją przeczytałem i choć była bardzo długa, nie mogę odmówić Hayesowi umiejętności przykucia uwagi – nie zawsze w tym samym stopniu, ale na tyle bym chciał się dowiedzieć, co było dalej. Źródło okładki: http://www.rebis.com.pl/
„Pielgrzym” Terry Hayes – recenzja
Nie zawsze w samochodzie dysponujemy wystarczająco dużą ilością miejsca, by mieć gdzie trzymać telefon. Tymczasem potrzebujemy nim operować – odbierać połączenia, przełączać piosenki czy korzystać z nawigacji. Nie wszyscy lubią przyklejać cokolwiek do szyby. Co wówczas? Jest jeszcze jedna, wcale nie tak popularna, choć ciekawa opcja – mata antypoślizgowa. Dlaczego warto kupić matę antypoślizgową? Mata antypoślizgowa przyda się każdemu kierowcy, który podczas jazdy potrzebuje w jakiś sposób skorzystać z telefonu. Obojętnie, czy będzie to odbieranie połączeń, czy podglądanie aktualnej trasy – sprawdzi się idealnie. Dlaczego warto wybrać akurat matę antypoślizgową, a nie na przykład przyczepiane do szyby ramię? Powodów jest kilka. Po pierwsze, mata zajmuje dużo mniej miejsca. Nakładamy ją na deskę rozdzielczą i praktycznie od razu zapominamy, że tam jest. Integruje się z otoczeniem. Po drugie, dzięki macie nie musimy niczego przyklejać do szyby. Każda rzecz zasłaniająca przednią szybę jest w pewnym stopniu utrudnieniem podczas jazdy, dlatego nie wszystkim takie rozwiązanie odpowiada. Mata pod tym względem jest bezpieczniejszym wyjściem. Niewątpliwą zaletą w stosunku do innych metod przytwierdzania telefonu czy po prostu jego przechowywania w jednej z komór lub kieszeni wewnątrz auta jest cena. Ramiona do auta mogą kosztować kilkadziesiąt złotych, tymczasem najtańsze modele mat to wydatek zaledwie kilku złotych. Nasza kieszeń w ogóle nie odczuje takiej straty – wystarczy jeden hot dog mniej na stacji paliw i może być nasza. Dużą zaletą antypoślizgowej maty jest także jej elastyczność – w przenośni i dosłownie. Operując na ramieniu czy posiłkując się inną formą przytwierdzenia smartfona do naszego auta, nie mamy dużych możliwości zmiany jego położenia w trakcie jazdy. A raczej mamy, ale jest to zadanie karkołomne – angażuje obie ręce (czego lepiej nie robić) albo wymaga nakładu siły i skupienia, a lepiej skupić się na drodze. A i o precyzję przy takim rozwiązaniu trudno.Tymczasem z matą jest dużo prościej. Telefonem możemy dowolnie i pod dowolnym kątem obracać, tak jak nam w danym momencie wygodnie – ustawić go poziomo do nawigacji, a pionowo do przełączania piosenek chociażby. Ostatnią godną wspomnienia przewagą maty antypoślizgowej nad innymi formami przyczepiania telefonu do deski rozdzielczej jest brak ryzyka uszkodzenia urządzenia. Ilekroć zaciskamy mechaniczne, plastikowe ramiona na obudowie naszego smartfona, nie możemy mieć pewności, że w jakiś sposób nie uszkodzi to telefonu, jeśli będziemy nieostrożni – porysować może plecy lub boki. Nie każdy ma wysoką tolerancję na tego typu drobne uszkodzenia. W przypadku maty nie ma takiego ryzyka – w końcu jedynie przyklejamy sprzęt i grozi nam co najwyżej usuwanie paznokciem drobinek gumy, kleju. Jaką matę antypoślizgową kupić? Ciężko o wielkie rewolucje czy innowacje w świecie antypoślizgowych mat, poszczególne modele różnią się jednak minimalnie od siebie. Część z nich dla zwiększenia przylepności wyposażona jest dodatkowo w okalający całość rant, na przykład produkty Sticky Mat – aczkolwiek przede wszystkim ma to chyba uspokoić zestresowanych kierowców, że telefon na pewno nie odpadnie. Jeżeli nie potrzebujemy takich luksusów, spokojnie wystarczy nam seria FROG. Jak widać, mata antypoślizgowa, o ile jesteśmy w stanie ścierpieć, że do przesadnie urodziwych akcesoriów nie należy, ma sporo zalet. Zaczynając od ceny, przez swobodę ruchów i umiejscowienia przechodząc, a na bezpieczeństwie dla obudowy naszego telefonu kończąc. Zatem od dziś koniec z mocowaniem – czas na przyklejanie. I bez strachu – trzyma naprawdę mocno. Po kilku dniach przestaniemy się bać, że smartfon zaraz się odklei i wypadnie.
Mata antypoślizgowa do telefonu – idealny gadżet dla kierowcy
Nie każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele roślin słynie ze swoich leczniczych i dobroczynnych właściwości. Tak jest również w przypadku lipy. Podpowiadamy, jak spożywać lipę i jej kwiaty oraz przy jakich problemach okaże się pomocna. Lipa to roślina, którą powinny doceniać zwłaszcza osoby borykające się z często pojawiającym się przeziębieniem. Ból gardła czy katar – z tym bez problemu poradzi sobie herbata z kwiatów lipy. Jednak mimo tych właściwości, lipa sprawdza się również pod innym kątem. Poniżej informacje dotyczące wszelkich zastosowań. Lipa – wygląd Lipa to długowieczne drzewo, które najczęściej jest spotykane w lasach i parkach. W klimacie umiarkowanym wyróżnia się jej dwa rodzaje – szerokolistna i drobnolistna. Drugi gatunek jest zdecydowanie częściej uprawiany i charakteryzuje się małymi, szarymi od spodu liśćmi. Oczywiście lipę możemy uprawiać również w swoich ogrodach. Uprawa lipy Kwiaty lipy należy zbierać się w okresie suchym, wtedy nie czernieją, a ich wartość lecznicza nie jest osłabiona. Kwiatostany warto rozłożyć na cienkiej warstwie papieru w ciepłych i zacienionych pomieszczeniach, a następnie pozostawić do całkowitego wyschnięcia. Zanim zamkniemy je w szczelnych pojemnikach, muszą mieć jasnożółty kolor i intensywny, mocno charakterystyczny zapach. Co wchodzi w skład? Kiedy mowa o lipie i jej kwiatach, nie sposób nie wymienić jej składników. Głównie składa się ze związków flawonowych, które wpływają na zmniejszanie przepuszczalności naczyń krwionośnych oraz działają jako substancje przeciwzapalne. Ponadto flawonoidy charakteryzują się mocnym działaniem przeciwnowotworowym. Oprócz nich w składzie znajdują się również węglowodany, witaminy z grupy PP, aminokwasy i kwasy organiczne, które pomagają w przemianie białek i tłuszczów, a także utrzymaniu w dobrym stanie przewodu pokarmowego. Lipa i jej lecznicze właściwości Herbata lipowa – po lipę warto sięgać, kiedy wyczuwamy pierwsze oznaki przeziębienia i grypy. Lipa ma właściwości przeciwzapalne, napotne, ale i rozgrzewające. Dlatego najlepszym i najszybszym rozwiązaniem będzie zaparzenie herbaty lipowej. Aby przyniosła zadowalające efekty, warto spożywać ją trzy razy dziennie. box:offerCarousel box:offerCarousel Napar z lipy – kolejna alternatywa to napary. Polecane zwłaszcza przy oczyszczaniu górnych dróg oddechowych, sprawdzą się przy anginie, grypie czy zapaleniu oskrzeli. Napary i odwary z lipy działają niczym inhalator, ale nie tylko. Dzięki nim można także przyspieszyć usunięcie toksyn z organizmu. Olejki lipowe – lipa działa nie tylko na przeziębienie, ale również na dobry sen. Olejki eteryczne, które zawierają w swoim składzie lipę przyczyniają się do odprężenia i zmniejszenia napięcia organizmu. Szczególnie poleca się je u osób z objawami nadmiernej pobudliwości. Dodatkowo olejki z lipy ułatwiają trawienie pokarmu oraz zmniejszają prawdopodobieństwo powstawania kamieni żółciowych. Kosmetyki z lipą – na rynku dostępne są także kosmetyki, które zawierają w swoim składzie wyciąg z lipy. Kremy zmniejszają opuchliznę i rozjaśniają cienie pod oczami, maseczki zaś uelastyczniają i ujędrniają cerę. Dostępne są również szampony lipowe, przeznaczone dla osób borykających się z łupieżem i słabymi, cienkimi włosami. Lipa i kwiat lipy są niezwykle cenne, niezależnie od danej formy. Jeśli zależy nam na zdrowiu i dobrym samopoczuciu warto po nie sięgnąć. Jak widać, wybór jest ogromny, począwszy od herbat lipowych, olejków, a zakończywszy na ususzonych kwiatach.
Lipa i kwiat lipy – jakie są ich lecznicze właściwości?
Jak zestawiać ubrania w kropki? Jakie kreacje w groszki warto dodać do swojej szafy? Zobaczcie pięć modnych stylizacji. Ubrania ze wzorem w groszki nigdy nie wychodzą z mody. Taka garderoba dodaje nam szyku i elegancji. Groszki odpowiednio zestawione, nie będą wyglądały staroświecko. Stroje w kropki zwracają uwagę, dlatego dobrze dobierać do nich dla równowagi spokojne tło. Grochy w stylu paryskim Zestawy w kropki mocno wpisują się w wyobrażenie o francuskim stylu. Aby nadać naszej stylizacji paryskiego charakteru, wybierzmy granatową sukienkę w białe kropki. Dziewczyny o figurze jabłka powinny skusić się na szyfonową kreację vintage z rozpinaną na guziczki górą. Sylwetki gruszki i klepsydry podkreślą klasyczne, rozkloszowane sukienki z dekoltem w łódkę. Do naszej groszkowej kreacji obowiązkowo dobieramy dzianinowy lub kaszmirowy sweter. Możemy zawiązać go na ramionach lub podwinąć rękawy pod łokcie. Cienkim paskiem podkreślamy talię. Dobrze zdecydować się na wygodną wersję butów, np. sznurowane czółenka lub baleriny. Przy akcesoriach idziemy w stronę minimalizmu, np. łańcuszek-mgiełka plus damski zegarek na delikatnym pasku. Całość podkreśli listonoszka przewieszona przez ramię. Bluzka w grochy – jak modnie ją zestawiać? Biała koszula w czarne grochy to następny hit, który warto mieć w swojej szafie. Taka bluzka posłuży nam przez lata. W zależności od zmieniającej się mody, będziemy mogły unowocześniać ją dodatkami. Najważniejsze, aby koszula podkreślała naszą figurę. Przy mniejszym biuście szukamy wersji z falbankami lub żabotem, przy większym – z dekoltem. Zestaw z groszkową górą sprawdzi się na różne okazje, np. spotkanie z koleżankami czy romantyczny spacer po parku. Dobrym połączeniem z koszulą w kropki okażą się klasyczne cygaretki lub ołówkowa spódnica. Na wierzch zakładamy taliowany żakiet, dopasowany kardigan lub sweterek z okrągłym dekoltem. Podpowiadamy, że w tym sezonie bardzo modne będzie zestawianie dopasowanych swetrów i koszul z kołnierzykami. Góra w grochy, jak widać, wpisze się w aktualne trendy. Kolczyki, czarny shopper i botki uzupełnią zestaw. Spódnica w groszki – z czym ją połączyć? Na miłośniczki mody czekają szerokie spódnice w grochy. Szukajmy wersji w stylu lat 50. Długość do połowy łydki, wysoki stan i rozkloszowania to przebój sezonu. Do rozłożystej spódnicy zakładamy crop top lub dopasowaną górę. Tej jesieni warto także pokusić się o dzianinowy golf. Na takie połączenia powinny zdecydować się szczególnie dziewczyny o smukłych sylwetkach. Nasz strój dodatkowo podkreślą czółenka na obcasie z noskiem w czubek. Modnym uzupełnieniem będą zamszowe kozaki za kolano. Nie zapominamy o takich drobiazgach, jak kapelusz, naszyjnik i mały kuferek do ręki. Stawiamy na klasykę – grochy w stylu pin-up Grochy warto zestawić także w klimacie retro. Pin-up to bardzo kobiecy i uwodzicielski styl, który rezerwujemy na specjalne okazje. Wybierzmy czerwoną sukienkę w białe grochy. Obecnie sprawdzi się zarówno fason z baskinką, jak i krój w literę A z lat 50. Do naszej kreacji obowiązkowo zakładamy czerwone szpilki. Nie pomijamy również makijażu i fryzury. Lekkie fale lub kok to strzał w dziesiątkę. Na włosy zakładamy satynową opaskę lub chustę. Grubsza kreska na powiekach i czerwona pomadka na ustach podkreślą vintage look. Spodnie w grochy – co do nich dobrać? Tej jesieni grochy będą modne również na spodniach. Każda z nas powinna znaleźć idealny groszkowy dół dla siebie. Filigranowe dziewczyny mogą pokusić się o szerokie spodnie w grochy ze zwiewnych materiałów. Natomiast proste, klasyczne spodnie podkreślą figury pań o kobiecych kształtach. Naszą bazę łączymy ze spokojną górą, np. z białą koszulą lub jedwabnym topem. Tutaj też nakładamy buty na obcasie. Stawiamy na cięższy naszyjnik, widoczny zegarek i przeciwsłoneczne okulary.
Jak nosić groszki – 5 modnych stylizacji
Stojaki gimnastyczne dla niemowląt rozwijają zdolności manualne, koordynację wzrokowo-ruchową, uczą kolorów, kształtów i stymulują słuch. A wszystko to w formie zabawy kolorowymi, ciekawymi i niezwykłymi akcesoriami. Podaruj swojemu niemowlęciu zestaw do poznawania i ćwiczenia, który rozbudzi jego zmysły. Sprawdź, jakie stojaki gimnastyczne dla najmłodszych są obecnie najbardziej popularne. Stojak Fisher Price Stojak gimnastyczny Rośnij ze mną od Fisher Price to wielofunkcyjna zabawka, która posłuży dziecku przez długie miesiące. W pierwszym okresie niemowlę może leżeć pod stojakiem i próbować chwytać rączką zawieszki. Po dotknięciu wiszącej zabawki pojawiają się zachęcające dźwięki i światełka. W kolejnym etapie, gdy dziecko zaczyna już siadać, ma dostęp do trzech klawiszy pianinka. Kolorowe zawieszki słonika i tygryska można również dopasować i umieścić w otworach na stojaku. Możliwość regulacji umożliwia ustawienie stojaka w formie stolika, który przypadnie do gustu dzieciom już chodzącym. Koszt stojaka gimnastycznego od Fisher Price Rośnij ze mną to około 120–180 zł. Stojak Little Tikes Muzyczny Ocean od Little Tikes to stojaczek gimnastyczny przeznaczony dla dzieci od pierwszych miesięcy życia. Zawieszki w formie gwiazdek, żółwik i duży krab mocowany na środku zwracają uwagę najmłodszych. Kolorowe światełka i dźwięki pojawiają się podczas naciskania i pociągania danych elementów. Całość jest wykonana z solidnych materiałów i zachęca dzieci do zabawy. Górna część stojaka jest obracana, co umożliwia dopasowanie panelu do wieku dziecka. W pierwszym okresie blat jest pochylony do dołu, aby leżący maluch miał do niego dobry dostęp. Następnie przekręca się go na wprost do łatwiejszej obsługi w pozycji siedzącej. Na końcu zaś do góry, aby pełnił funkcję pulpitu do zabawy na stojąco. Koszt zestawu to około 110 zł. Stojak Chicco Wielofunkcyjne Centrum zabaw od Chicco przeznaczone jest dla dzieci od 3. miesiąca życia. Panel zabaw składa się z zawieszek o różnym kształcie podstawy – kwadratu, trójkąta i koła. Dzięki temu można je dopasować do odpowiednich wgłębień w blacie stolika. Ponadto znajdziemy tu przyciski pianinka. Każdy z nich odpowiada odgłosowi innego instrumentu. Jest także książeczka z obrazkami, kółka do obracania i z kolorowymi kuleczkami, przesuwana żabka, drążek, misie i piesek. Wszystkie elementy dziecko może dotykać, obracać, przekręcać i sprawdzać, jak działają. Stojak Chiccho, tak jak poprzednie modele, można dostosować do dziecka leżącego, siedzącego i stojącego. Koszt zestawu to około 180 zł. Stojaki Tiny Love Na koniec coś dla tych, którzy szukają czegoś innego i oryginalnego. Flex Play od Tiny Love to pałąk, którego kształt można dowolnie zmieniać. Może przybrać formę mostu, pod którym położymy malucha lub półkola, który ułatwi maluchowi leżenie na brzuszku i zainteresuje go różnymi akcesoriami. Pałąk posiada bezpieczne lusterko z satynowymi wypustkami, kieszeń o zróżnicowanych teksturach, satynowe wstążki, kulę grzechotkę wykonaną z materiału, gryzaczek oraz szeleszczące elementy. Całość jest wykonana z miękkiego i miłego w dotyku materiału, w którym ukryta jest konstrukcja łatwa do formowania różnych kształtów. Koszt Flex Play od Tiny Love to około 100 zł. Podsumowanie Wybierając stojak gimnastyczny dla niemowlaka, warto pamiętać, aby zabawka była wykonana z bezpiecznych materiałów. Należy zwrócić uwagę, czy nie ma ostrych krawędzi ani małych części, które łatwo odczepić. Stojaki gimnastyczne to zabawki, które posłużą od okresu niemowlęcego aż do przekroczenia 1. roku życia. Warto zatem wybrać sprzęt, który będzie wytrzymały i zmieni swoją konstrukcję wraz z wiekiem dziecka.
Popularne stojaki gimnastyczne dla niemowląt
Nie samym bieganiem żyje biegacz. Profesjonaliści mają tę świadomość. Czuwa zresztą nad nimi cały sztab specjalistów. Tymczasem w środowisku pasjonatów-amatorów bywa, że ćwiczenia siłowe są niedoceniane w sposób, w jaki im się to należy. Jak wzmacniać mięśnie, by poprawiać swoje wyniki biegowe? Po co biegaczom ćwiczenia siłowe? W telegraficznym skrócie chodzi tu o poprawę ogólnej kondycji organizmu, formy oraz wyników biegowych. Siłownia może przyczynić się również do lepszej techniki ruchu. Z drugiej strony odpowiednie wzmacnianie mięśni chroni przed kontuzjami i przeciążeniem, które mogłoby przeszkodzić w kontynuowaniu jakiegokolwiek treningu. To oczywiście opóźniałoby rozwój. Ponieważ lepiej zapobiegać niż leczyć, warto wzmacniać mięśnie. Tym bardziej, że taka ochrona służy jednocześnie rozwojowi. Ćwiczenia siłowe – jak sugeruje nazwa – przyczyniają się do zwiększenia siły mięśnia. Dzieje się tak poprzez rozrost włókien mięśniowych. Związane z takimi ćwiczeniami lepsze ukrwienie oraz powiększająca się liczba mitochondriów sprawiają, że muskulatura staje się bardziej wytrzymała na różnego rodzaju obciążenia. U osób bardzo młodych wzrostowi może ulec nawet sama liczba włókien mięśniowych. Wzmacnianie wszystkim mięśni sprawia, że dana osoba w czasie biegu może zachowywać prawidłową postawę. Ewentualne braki wymuszają bowiem ich rekompensację poprzez dodatkową pracę innych partii ciała, a to odbija się niekorzystnie na ekonomice biegu. Jest to istotne, zwłaszcza gdy zwrócimy uwagę na fakt, że duża powtarzalność ruchów biegacza przyczynia się do większego rozwoju konkretnych grup mięśniowych. Długodystansowcy mogą mieć np. słabsze mięśnie dwugłowe uda. A przecież – nie zagłębiając się w tematykę – wydaje się, że całe ich nogi pracują na najwyższych obrotach. Biorąc pod uwagę, że dobra amortyzacja stawu kolanowego uzależniona jest m.in. od równowagi sił pomiędzy mięśniami odpowiedzialnymi za jego zginanie i prostowanie, ma to także duże znaczenie dla unikania kontuzji. Poza tym na siłowni należy skupić się na ćwiczeniu całego korpusu, w tym mięśni głębokich. Tych nie wytrenujemy w pełni w czasie biegu, a są one nam potrzebne zarówno podczas treningu, jak i w życiu. Aby sobie pomóc a nie zaszkodzić By przy wzroście siły zapobiec niepożądanej w biegach dużej hipertrofii (rozrostowi) mięśni, warto wykonywać ćwiczenia ze stosunkowo dużym obciążeniem, ale małą liczbą powtórzeń. Pomoże to aktywować szybkokurczliwe, białe włókna mięśniowe. Duża liczba powtórzeń z małym obciążeniem sprawi natomiast, że dana grupa mięśniowa stanie się bardziej wytrzymała. Żeby trening nie był nudny, można ułożyć obwód stacyjny oraz wykorzystać różnego rodzaju sprzęt (Bosu, piłka szwajcarska, maszyny, step, kettlebell, TRX itd.). Oto kilka ćwiczeń siłowych polecanych biegaczom: wykroki z obciążeniem, zginanie nóg w leżeniu z ciężarkiem pomiędzy stopami czy unoszenie grzbietu na ławeczce z hantelkami. Wykroki z obciążeniem Z pozycji stojącej (oczywiście zachowujemy wyprostowaną sylwetkę a mięśnie całego ciała są w gotowości do wykonania ćwiczenia) wykonujemy wykrok jednej nogi do przodu, aby uzyskać kąt prosty w stawie kolanowym. Noga z tyłu zostaje na palcach, jej kolano dąży do podłogi również pod kątem prostym). Następnie wracamy do pozycji wyjściowej. Dla utrudnienia trzymamy hantelki lub opieramy na barkach sztangę z obciążeniem. Pracują tu przednie i tylne mięśnie ud, pośladków, barki, oraz mięśnie korpusu. Zginanie nóg w leżeniu przodem z ciężarkiem pomiędzy stopami W leżeniu przodem (np. na ławeczce poziomej) umieszczamy ciężarek pomiędzy stopami i wykonujemy zginanie w stawie kolanowym. Jest to ćwiczenie na rzeźbę i siłę mięśni dwugłowych ud. Innym sposobem, by położyć szczególny nacisk na te mięśnie, są przysiady ze sztangą. Unoszenie grzbietu na ławeczce Kładziemy się na ławeczce (ustawionej pod kątem do podłoża) tak, by ciężar ciała oparty był na biodrach. Tułów jest równoległy do podłoża, a obciążenie trzymamy w wyprostowanych ramionach. Następnie wykonujemy wznosy tułowia do góry i unosimy ramiona przed siebie tak, by znalazły się w jednej linii z tułowiem. Po osiągnięciu tego punktu wracamy powoli do pozycji wyjściowej. Wzmacniamy w ten sposób odcinek lędźwiowy kręgosłupa i środkową partię pleców oraz głębokie mięśnie brzucha, dodatkowo pracują mięśnie naramienne. Istnieje cała gama ćwiczeń siłowych dla biegacza. Warto poszukać i wybrać te najbardziej odpowiednie dla siebie samego. Nie należy bać się przy tym, że nadmierny rozrost mięśni przeszkodzi w bieganiu. Jeśli będziemy wykonywać je we właściwy sposób, tego nadmiernego rozrostu nie będzie, ale my za to staniemy się sprawniejsi.
Trening uzupełniający na siłowni dla biegacza
W życiu większości ludzi przychodzi taki okres, kiedy postanawiają o siebie zadbać. W tym celu najczęściej zapisują się na fitness, basen czy siłownię. Gdy zbliża się pierwszy trening, pojawia się pytanie, w co się spakować. Ta z pozoru prosta czynność stwarza dość dużo problemów logistycznych. Najlepiej, gdyby można było spakować się w coś niewielkiego, ale pakownego, co np. nie spada z ramienia. Torba musi być wytrzymała i w razie czego niezajmująca całego bagażnika. Dobrze, gdyby miała ciekawy wzór i krój, z dużą ilością kieszeni i przegródek, by łatwo można było uporządkować rzeczy. Na szczęście na rynku jest duży wybór toreb i plecaków. Torba sportowa Torby sportowe mają różne rozmiary: od naprawdę dużych po całkiem zgrabne i poręczne. Dla kobiet najlepszym rozwiązaniem będą te w średnim rozmiarze. Zmieści się w nie strój do treningu, butelka z wodą, ręcznik i adidasy. Są idealne, kiedy chce się iść na siłownię po pracy. Przy wyborze torby dobrze jest zwrócić uwagę na wzmocnione szwy, gruby materiał i brak plastikowych karabińczyków. Niestety, te ostatnie często przy wypakowanej torbie pękają, dlatego lepsze są metalowe lub uszy bezpośrednio przyszyte do boków. Warto zwrócić uwagę na kieszonki na zewnątrz i wewnątrz, ponieważ przydają się, gdy chce się schować klucze lub bilet autobusowy. Dla mężczyzn lepsza będzie większa torba. W zależności od tego, co chcą zabrać, zmieści się w niej nie tylko ubranie, ale i piłka do kosza, duży ręcznik czy słoik odżywki białkowej. Przydatnym udogodnieniem jest miejsce, przez które można przeciągnąć słuchawki. Pozwala to na słuchanie muzyki bez konieczności wyciągania telefonu czy mp3 z torby. Torby płócienne Od niedawna na siłowniach można spotkać panie, które pakują swój strój w płócienną torbę przypominającą tę na zakupy. Jest to dobre rozwiązanie dla osób, które nie biorą ze sobą wielu rzeczy. Minusem jest brak zapięcia i mała pojemność. Z trudem mieszczą się tam buty, woda do picia i ubranie. Przy dłuższym noszeniu tak spakowanych rzeczy koszulka czy spodnie są mocno wygniecione. Plecak alternatywą dla torby Niektórzy nie lubią toreb sportowych i wolą bardziej wygodne plecaki. Ich przewagą jest możliwość zarzucenia na plecy i uwolnienia rąk. Sprawdza się to szczególnie w środkach komunikacji miejskiej. W plecak spokojnie zmieści się najpotrzebniejszy ekwipunek każdego użytkownika siłowni. Niektóre plecaki są wyposażone w dodatkowe linki lub kieszenie boczne, w których można umieścić np. butelkę z wodą. Gumki umieszczone na grzbiecie pozwalają włożyć pod nie bluzę czy ręcznik. Kolejnym udogodnieniem jest miejsce na przewinięcie słuchawek. Najczęściej jest ono umieszczone na górze plecaka. Wewnętrzna przegroda umożliwia uporządkowanie rzeczy i oddzielenie butów od ubrań i żywności. Na Allegro jest bogaty wybór różnych toreb i plecaków. Jedne są przeznaczone tylko na siłownię, inne – dla piłkarzy czy koszykarzy. Różnią się szczegółami, ale to właśnie one sprawiają, czy dana rzecz jest idealnie dopasowana do potrzeb kupującego. Jeśli nie ma się pewności, co będzie lepsze, warto przetestować różne rozwiązania i wybrać to najlepsze dla siebie.
W co spakować się na trening?
W nowoczesnych kuchniach pod zabudowę coraz częściej montuje się szuflady do podgrzewania, pozwalające ogrzać kuchenne naczynia i dysponujące funkcją termicznej obróbki potraw. Choć nie jest to tanie urządzenie, warto rozważyć jego zakup, zwłaszcza jeśli kuchnia to miejsce, w którym spędzamy dużo czasu. Zanim zdecydujemy się na zakup szuflady do podgrzewania, warto sprawdzić swój model piekarnika, gdyż zwłaszcza te nowsze urządzenia mają wbudowaną funkcję podgrzewania naczyń. Jeśli jednak twójpiekarnik nie posiada takiej możliwości, a szuflada do podgrzewania to gadżet, o którym marzysz, sprawdź, na co zwracać uwagę podczas jego wyboru. Szuflada do podgrzewania – jak to działa Obecnie na rynku mamy do dyspozycji dwa rodzaje szuflad do podgrzewania – te prostsze służą tylko do ogrzewania kuchennych naczyń, a te bardziej nowoczesne mają jeszcze funkcję termicznej obróbki potraw, np. utrzymywania temperatury dań, rozmrażania czy wyrastania drożdżowego ciasta. Jednym słowem, urządzenie takie sprawdzi się, kiedy nie chcemy zbyt długo przetrzymywać przygotowanej potrawy w piekarniku, obawiając się jej wyschnięcia. Niestety, planując zakup szuflady do podgrzewania, należy przygotować się na spory wydatek. Najprostsze modele, służące tylko do ogrzewania naczyń, kosztują około 1500-1800 zł. Za model bardziej profesjonalny, z opcją termicznej obróbki potraw, przyjdzie nam już zapłacić około 3000 zł. Szuflada grzewczajest elementem wyposażenia kuchni do zabudowy. Najbardziej funkcjonalna będzie wtedy, gdy umieścimy ją tuż pod piekarnikiem do zabudowy albo w blacie pod ekspresem do kawy. Standardowe szuflady, mające około 60 centymetrów szerokości i głębokości oraz 14 centymetrów wysokości, mieszczą sześć talerzy obiadowych oraz około 40 filiżanek do espresso. Istnieją także urządzenia większe, wysokie nawet na 30 centymetrów, mieszczące dwanaście talerzy o średnicy 28 centymetrów oraz 80 filiżanek – tak duże szuflady sprawdzają się jednak w profesjonalnym biznesie gastronomicznym, czyli np. w hotelach i restauracjach. W domu w zupełności wystarczy mniejsza szuflada. Trochę techniki Działanie szuflad do ogrzewania opiera się dwóch możliwych sposobach ogrzewania: zamontowanej wewnątrz płycie ze szkła ceramicznego lub nawiewie gorącego powietrza. Oba sposoby mają swoich zwolenników i przeciwników, jednak nieco lepsze wydają się szuflady wykorzystujące nawiew powietrza – działa on bowiem na zasadzie termoobiegu, równomiernie rozsyłając ciepło po całym wnętrzu szuflady. Na szczęście szuflady do podgrzewania nie są urządzeniami, które pobierają bardzo dużo energii elektrycznej – maksymalnie jest to około 1 kWh, więc ich eksploatacja nie wpływa w zbyt dużym stopniu na wysokość comiesięcznego rachunku za prąd. Warto jednakże pamiętać, że nieco wyższym poborem energii charakteryzują się szuflady z funkcją termicznej obróbki żywności. W zdecydowanej większości przypadków szuflady do podgrzewania mają możliwość regulacji temperatury w granicach 30-85°C. W temperaturze do 40°C podgrzewa się filiżanki, do 60°C – talerze, zaś do 85°C – brytfanny, naczynia do zapiekania oraz większą zastawę, np. wazy do zup. Do podgrzewania potraw, rozmrażania i dogotowywania właściwa jest temperatura 70-85°C. Jeśli zaś chodzi o sposób sterowania, szuflady do podgrzewania obsługuje się manualnie (czyli za pomocą pokrętła) lub sensorowo (czyli poprzez przyciski i panel sterujący). Funkcje dodatkowe Szuflady do podgrzewania są wyposażone w wiele funkcji dodatkowych, podobnych do tych dostępnych np. w piekarnikach lub kuchenkach mikrofalowych. Najczęściej spotykane to minutnik, pozwalający zaprogramować czas podgrzewania naczyń lub potrawy (nawet do czterech godzin), a później wyłączający szufladę, oraz opcja opóźnionego startu, która uruchamia urządzenie po wybranym przez nas czasie (nawet do dziewięciu godzin). Bardziej zaawansowane szuflady do podgrzewania są wyposażone także w odpowietrznik, służący do utrzymywania wilgotności wewnątrz komory na oczekiwanym przez nas poziomie. Pozwala to np. przeciwdziałać wysuszeniu delikatnych potraw mięsnych albo uzyskać chrupiącą skórkę. Przydatnym elementem uzupełniającym szuflady do podgrzewania są ponadto maty antypoślizgowe (w modelach z nawiewem gorącego powietrza), sprawiające, że naszycia w szufladzie podczas jej otwierania i zamykania nie będą się przesuwać, co pomaga uniknąć obtłuczeń. Matę taką można bez problemu wyczyścić wilgotną szmatką, ale należy pamiętać, że przed ponownym umieszczeniem w szufladzie należy ją dokładnie wysuszyć. Na koniec kwestia bezpieczeństwa. Zdecydowana większość dostępnych na rynku modeli szuflad grzewczych ma opcję tzw. chłodnego frontu, co oznacza, że przód szuflady nie nagrzeje się nawet podczas długotrwałego użycia. To ważne zwłaszcza wtedy, kiedy po naszej kuchni bez przerwy kręcą się dzieci. Droższe modele oferują także systemy chroniące szufladę przed przegrzaniem oraz możliwość automatycznego wyłączania. Szuflada do podgrzewania to urządzenie nie tylko dla profesjonalistów. Ze względu na niewielkie rozmiary z powodzeniem zmieści się w każdej, nawet niewielkiej kuchni. Wadą szuflad grzewczych jest – na razie – ich stosunkowo wysoka cena, ale można przypuszczać, że z biegiem czasu i pojawianiem się coraz większej liczby modeli ceny będą spadać. Linki do produktów
Szuflada do podgrzewania naczyń – czy warto zainwestować w takie urządzenie?
Obok modnych dziś kryminałów coraz częściej docierają do nas z USA książki nie mniej trzymające w napięciu, choć zwykle pozbawione typowych zbrodni, śledztwa i detektywów. Thrillery, w których bohaterami są zwykli ludzie i ich prawdziwe emocje, mogą poruszać nas nawet bardziej niż sensacje. Nie musisz być ofiarą Przykładem tego jest właśnieksiążka „Moje śliczne” Karin Slaughter. I jak to często bywa, w tych psychologicznych dreszczowcach centralnymi postaciami są kobiety. Może dlatego, że dużo bardziej narażone są one na ten stan zadręczania się jakimiś myślami, niepokojem, podejrzeniami, wreszcie czysty strachem. Dużo częściej też padają ofiarą przemocy ze strony mężczyzn, nic więc dziwnego, że pisarki tak chętnie sięgają po podobne sytuacje. Czasem oprócz świetnej rozrywki i trzymającej w napięciu lektury może to być również kawałek edukacji – pokazanie dróg pomocy, powiedzenie: „Nie musisz czuć się winna, bezbronna”. Kim naprawdę byłeś Claire i Paul prowadzą cudowne życie, nie brakuje im niczego, wydają się idealnym małżeństwem. Po jego tragicznej śmierci żona odkrywa jednak ze zdumieniem, że chyba nie do końca znała prawdę o swoim mężu. Czyżby przez tyle czasu ją okłamywał i ukrywał swoje prawdziwe oblicze? Czy ten szanowany, ciepły, kochający mężczyzna mógł być psychopatą marzącym o sprawianiu cierpienia i o przemocy? Claire wraz ze swoją siostrą próbuje prowadzić własne śledztwo, by dotrzeć do rozwiązania zagadki. Lata temu tragiczne zniknięcie ich siostry i samobójstwo ojca sprawiły, że na wiele lat zerwały ze sobą kontakt. Teraz, po długim czasie, będą na nowo uczyły się bycia dla siebie wsparciem. Bo nikomu nie mogą zaufać, a dawne urazy mogą okazać się wielkim błędem. Umiejętnie budowany klimat Ich poszukiwania odpowiedzi zaprowadzą je do bardzo bolesnych wydarzeń z przeszłości, będą okazją do tego, by same mogły przyjrzeć się swoim niezabliźnionym ranom. Zwłaszcza gdy odkryją, że prawda wyglądała zupełnie inaczej, niż wydawało im się tuż po zaginięciu siostry. Czy cały czas ktoś próbował nimi manipulować? I komu zależy na tym, by nie odkryły odpowiedzi na swoje pytania? W „Moje śliczne” autorka umiejętnie gra tajemnicami i napięciem, to przyspieszając, to znów zwalniając akcję, fundując nam kolejne niespodziewane zwroty. Od któregoś momentu może i przewidywalny jest kierunek, w jakim to wszystko zmierza, ale nie przeszkadza to w lekturze, którą z ciekawością kontynuujemy, co okazuje się dobrym pomysłem, bo autorka ma jeszcze parę asów w rękawie. Warto jedynie ostrzec, by po ten tytuł nie sięgały osoby zbyt wrażliwe i zbyt młode, bo niektóre opisy mogą być dla nich za mocne. „Moje śliczne” to dobrze napisany i trzymający w napięciu thriller. O kobietach, ale na pewno nie tylko dla nich. Jeżeli nad wersję papierową przedkładacie e-booki, to na Allegro jest dobra okazja do upolowania tego tytułu za niewiele ponad 16 złotych. Źródło okładki: www.harpercollins.pl
„Moje śliczne” Karin Slaughter – recenzja
Zestawy Lego Star Wars od lat zabierają swoich fanów w podróż w czasie. Dzieci mają szansę uruchomić wyobraźnię i oddać się wspaniałej zabawie, a przy okazji ćwiczyć cierpliwość i spostrzegawczość. Trylogia Star Wars nieprzerwanie cieszy się ogromną popularnością. To szczególne zainteresowanie nie dziwi, ponieważ klocki te wspierają rozwój, kreatywność, cierpliwość oraz inspirują do działania i konstruowania budowli. Zestaw LEGO Star Wars, Ścigacz bojowy generała Grievousa 75199 zawiera aż 157 elementów. W zestawie znajdują się torebki foliowe oznaczone numerami 1 i 2, w których są m.in. figurki Mace’a Windu oraz generała Grievousa. Jak zawsze dołączono również instrukcję krok po kroku wskazującą, jak należy łączyć poszczególne elementy. Informacje dodatkowe o zestawie: Licencja: Star Wars Płeć: chłopiec, dziewczynka Wiek dziecka: 7–12 Cena: od 99,99 do 159,90 zł Czas składania: w zależności od umiejętności, nam to zajęło 50 minut, tego typu zestaw układaliśmy po raz pierwszy Ocena testera (1–5): 4+ Po złożeniu otrzymujemy szybki, kosmiczny pojazd w opływowym kształcie, wyposażony w działka sprężynowe. Pod spodem znalazło się miejsce na cztery miecze świetlne generała. Pojazd jest idealny do odgrywania scen z bardzo popularnego serialu animowanego dla dzieci i młodzieży „Gwiezdne wojny”. Dodatkowe wyposażenie zestawu stanowi broń, czyli fioletowy miecz świetlny Mace’a Windu oraz cztery miecze świetlne generała Grievousa. Zdjęcie: Figurki z zestawu lego 75199 Wymiary modelu po złożeniu Wielkość zestawu. Model ścigacza po złożeniu ma ok.: * 7 cm wysokości, * 25 cm długości, * 14 cm szerokości. Wrażenia i uwagi po ułożeniu zestawu Złożenie zestawu wymaga skupienia. Mimo że było to dla nie lada wyzwanie, cel został osiągnięty, w czym ogromną rolę odegrała instrukcja! Podczas składania elementów pojawił się mały problem związany z umieszczeniem naklejek we właściwych miejscach. Podejmowaliśmy kilka prób, by idealnie dopasować je do skrzydeł ścigacza. Małe dzieci z tym zadaniem niestety mogą sobie nie poradzić. Wystąpił też kłopot z włożeniem i wyjęciem niebieskich owalnych łączników o numerze katalogowym 4514553 (jest ich 6 w zestawie). Pięciolatek, biorący udział w konstruowaniu ścigacza, nie dał rady ich wyjąć, gdy zostały umieszczone w niewłaściwych otworach. Wymagało to pomocy osoby dorosłej. Później właściwie poszło już z górki, choć trzeba wspomnieć o niewielkiej niedogodności dotyczącej dodatkowych ramion generała. Miecze, które w nich trzyma, trzeba wkładać delikatnie, by nie zburzyć figurki. Ramiona czasem odpadają. Mistrz Windu został wyposażony w fioletowy miecz. Pierwszy element ścigacza Po złożeniu zestawu mogliśmy zaczynać zabawę i naszą misję z bohaterami filmu „Star Wars”. Właściwie nie trzeba wspominać, że wszystkie klocki Lego idealnie do siebie pasują. Z łatwością ze sobą się łączą, poza wspomnianym wcześniej małym wyjątkiem. Po złożeniu poszczególnych elementów należało je ze sobą połączyć, co nie sprawiło pięciolatkowi najmniejszego problemu, a przecież zestaw jest przeznaczony dla dzieci powyżej siódmego roku życia. Dodatkową atrakcją podczas zabawy jest obrotowy tył statku. Składanie ścigacza bojowego z elementów Instrukcja składania jest czytelna i prosta. Poszczególne czynności zostały dokładnie zilustrowane i to dzięki temu udało się skonstruować ścigacz. Model ma dwa sprężynowe działka, jest też miejsce u sterów dla generała Grievousa oraz miejsce pod spodem modelu przeznaczone do przyczepienia mieczy świetlnych w dwóch kolorach. Po zbudowaniu modelu z zestawu LEGO® Star Wars, można już udać się w pościg za Mistrzem Jedi Mace Windu. Umożliwia to ścigacz bojowy generała Grievousa, który trzeba najpierw złożyć. Pojazd został wyposażony w dwa działka sprężynowe oraz schowek pod spodem pojazdu na cztery miecze świetlne. Wystarczy je włożyć w odpowiednie miejsca, następnie załadować działka czerwonymi strzałami i zacząć walkę z Mistrzem Windu. Niektóre elementy mają mikroskopijne rozmiary. Układanie klocków Lego z dzieckiem to fantastyczna zabawa dla dwojga. Załadowanie czerwonych strzał jest bardzo proste dzięki ukrytym wewnątrz sprężynkom. Dotknięcie ich palcem sprawia, że strzelają daleko. Jak się okazuje, walka na miecze może trwać bardzo długo… Po złożeniu całości tradycyjnie zostaje kilka drobnych elementów zapasowych (widoczne na zdjęciu poniżej). Klocki Lego to must have dla dzieci i… rodziców. Dziewczynki zdecydowanie chętniej wybierają zestawy LEGO Friends. Na początek przygody z układaniem poleca się LEGO Duplo, są to zestawy dla mniejszych dzieci składające się z dużych klocków, które idealnie mieszczą się w małych rączkach. Miłej zabawy!
LEGO Star Wars: Ścigacz bojowy generała Grievousa 75199 – recenzja
Lato w pełni – to okres, w którym często wyjeżdżamy na różnego rodzaju biwaki i kempingi, by spędzić czas w górach czy nad jeziorami. Podstawą biwakowego ekwipunku jest dobry namiot, który nas nie zawiedzie nawet podczas największej niepogody, a jednocześnie będzie lekki, wygodny w rozkładaniu i zapewni możliwie największy komfort podczas snu. Jak wybrać idealny namiot dwuosobowy w atrakcyjnej cenie? Przeczytaj poniższy poradnik i poznaj nasze propozycje. Po pierwsze: ochrona przed przemakaniem Jedną z podstawowych funkcji namiotu jest ochrona przed deszczem i wilgocią. Powinien on dać nam możliwość wygodnego wypoczynku mimo każdego rodzaju niepogody, a woda wlewająca się do środka czy zawilgocone śpiwory nie mogą nam w tym przeszkodzić. Sprawdźmy więc, czy namiot jest zbudowany z naprawdę solidnego materiału, który zapewni wystarczającą ochronę. Dobrze, jeśli jest on wyposażony w tropik, który dodatkowo zapobiega przeciekaniu wody do środka. Warto także sprawdzić jakość podklejenia szwów, gdyż one również w znacznej mierze decydują o wodoodporności. Po drugie: wentylacja Zapewnienie dopływu świeżego powietrza do wnętrza namiotu jest tak samo istotne, jak zapobieganie dostaniu się do środka wilgoci. Warto więc wybrać namiot, który da się dobrze wywietrzyć, gdyż czasem trudno przewidzieć, czy przypadkiem nie będą na nas czekać prawdziwe upały, podczas których przebywanie w dusznym wnętrzu jest istną męczarnią. Dobrym rozwiązaniem może okazać się wybór modelu z dwoma wejściami, aby w ciągu dnia można było go otworzyć i porządnie wywietrzyć. Zapewni to także większą wygodę i ułatwi poruszanie się w środku namiotu. Po trzecie: solidna podłoga i stelaż Podłoga, podobnie jak tropik, jest jednym z najważniejszych elementów namiotu. To właśnie ona powinna stanowić jedno z głównych zabezpieczeń przed wilgocią oraz zapewniać częściową izolację od podłoża. Jej wodoszczelność musi być jeszcze większa niż w przypadku tropiku, aby zapobiegać przenikaniu wody z podłoża do wnętrza. Najlepiej byłoby, gdyby pokrywała całą powierzchnię namiotu, łącznie z przedsionkiem – wówczas rzeczy w nim przechowywane również pozostałyby czyste i suche. Rozwiązanie takie funkcjonuje z powodzeniem w większości namiotów biwakowych, w niektórych modelach ta część podłogi bywa także odczepiana. Podobnie w przypadku stelażu – powinniśmy zwrócić uwagę na to, aby był wykonany z możliwie wytrzymałego i odpornego na zniszczenia materiału, na przykład aluminium. Nie poleca się stelaży z włókna szklanego, gdyż jest bardziej podatne na uszkodzenia. Po czwarte: dodatki Absolutną koniecznością jest zakup namiotu z moskitierą – nocą, gdy będzie gorąco, z pewnością będziemy chcieli szeroko otworzyć wejście, aby wpuścić nieco świeżego powietrza. Niestety, tym samym zaprosimy do środka różne owady. Aby uniknąć bolesnych i nieprzyjemnych pogryzień przez komary i inne insekty, warto wybrać model wyposażony w moskitierę, którą w nocy będzie można zasunąć, zapewniając sobie dopływ powietrza oraz skuteczną ochronę przed nieproszonymi gośćmi. Zwróć też uwagę na to, czy namiot ma odpowiednio duży przedsionek – to ważne zwłaszcza w przypadku, gdy potrzebujesz sporej ilości miejsca na przechowanie bagaży. Przegląd modeli do 300 zł W podanym przedziale cenowym jedną z najlepszych propozycji będą produkty firmy HI-TEC, która zapewnia sprzęt naprawdę wysokiej jakości. Inną polecaną i przystępną cenowo marką jest METEOR, produkujący wiele rodzajów namiotów przeznaczonych do użytkowania w różnych warunkach. W cenie do 300 złotych bez problemu można także zakupić modele wyposażone w tropik oraz moskitierę. W tym zakresie najpopularniejszym modelem jest igloo, czyli namiot z dużym, komfortowym przedsionkiem.Zanim zdecydujesz się na wybór konkretnego modelu, pamiętaj, że powinien on być dobrany przede wszystkim pod kątem trybu i miejsca twojej podróży. Zupełnie innego namiotu będziesz potrzebował, podróżując rowerem po strefie umiarkowanej, a innego, gdy wybierzesz się na górski trekking i czeka cię nocleg w naprawdę trudnych warunkach. Przed zakupem warto więc poradzić się specjalistów pracujących w sklepie sportowym lub sięgnąć po artykuły tematyczne związane z konkretnym, preferowanym przez ciebie stylem podróży.
Namiot dwuosobowy do 300 zł
Pierwszy dzwonek już niedługo! Wyprawka szkolna już kupiona? Entuzjazm dzieci w związku z powrotem do szkoły jest podzielony, co nie zmienia faktu, że zakup wyprawki, a w szczególności odpowiedniego plecaka, jest konieczny. Co wybrać? Plecak, tornister czy modną ostatnio torbę na kółkach? Oczami dziecka plecak musi być najpiękniejszy i najmodniejszy, najlepiej żeby miał motywy z bajek. Dla rodziców powinien być taki, aby znacznie odciążyć kręgosłup i ułatwić codzienną drogę z domu do szkoły i z powrotem. Wady postawy dotyczą od 30% do 60% dzieci. Ciężki i źle dobrany tornister może pogłębić wady postawy u dziecka. Jak dobrać odpowiedni plecak do szkoły, który zadba o zdrowe plecy? Ile powinien ważyć? Sprawdźcie, jakimi zasadami warto się kierować, wybierając nowy tornister do szkoły. Plecak na miarę dziecka Wybierając odpowiedni plecak dla dziecka, zacznijmy od rozmiaru. Powinien być dopasowany do wzrostu dziecka. Dzieci w wieku wczesnoszkolnym, czyli pomiędzy 6. a 9. rokiem życia, mogą urosnąć nawet 6 cm rocznie. Bez odpowiedniej profilaktyki może doprowadzić to do wad postawy. Układ mięśniowy w okresie tak szybkiego wzrostu nie nadąża za rozwojem kośćca i nie chroni go wystarczająco. Młode kolanka, stopy, a zwłaszcza kręgosłup są narażone na największe obciążenie. Dlatego szerokość plecaka nie może przekraczać szerokości barków i nie może być on dłuższy niż ok. osiem centymetrów poniżej linii talii. Warto również wybrać tornister wyposażony w regulowane szelki. Regulacja powinna być dwustopniowa, dzięki czemu można dopasować ich długość oraz położenie ciężaru w odpowiednim miejscu na plecach. Szelki powinny być szerokie i miękkie, co poprawi ogólny komfort dziecka. Dobrym rozwiązaniem są dodatkowe sprzączki spinające szelki z przodu na wysokości klatki piersiowej i w pasie. Dzięki temu ciężar rozkłada się w dwóch miejscach. W związku z tym, że większą część roku szkolnego jest szaro i ponuro, warto zadbać również o bezpieczeństwo na drodze naszego dziecka, przyczepiając do plecaka rożnego typu odblaski. Zwiększy to jego widoczność, gdy zapada zmierzch. Dobre plecaki są już w nie wyposażone od razu. Ile waży plecak? Waga tornistra to bardzo istotna kwestia. Wybierajmy najlżejszy, bez zbędnych stelaży. Co nie oznacza od razu zakupu worka bądź cienkiego plecaczka. Powinien być usztywniony tylko na plecach. Dziecko i tak będzie dźwigało ciężar książek i zeszytów, nie dokładajmy mu więc dodatkowych kilogramów. Usztywnienie powinno być takie, aby dopasowywało się do kształtu pleców i wspierało prawidłową postawę. Warto zwrócić uwagę na to, czy tornister ma specjalne wybrzuszenie dla podparcia lędźwiowego odcinka kręgosłupa. Jeżeli mówimy o panelu tylnim, trzeba zwrócić uwagę, z jakiego materiału jest wykonany. Najlepiej, jeśli będzie miękki i oddychający. Zapobiegać będzie to poceniu się dziecka i przegrzaniu, co w konsekwencji zmniejszy ryzyko zachorowania. Źle dobrany lub zbyt ciężki tornister może spowodować boczne skrzywienie kręgosłupa, czyli skoliozę. Dzieje się tak, gdy dziecko nosi plecak, np. na jednym ramieniu, w wyniku czego plecy są nierównomiernie obciążone. Następstwem dźwigania zbyt dużego ciężaru jest pochylanie się dziecka do przodu, co powoduje zaokrąglenie pleców i skrzywienie kręgosłupa w odcinku piersiowym. Gdy mięśnie będą przeciążone, może doprowadzić to do zmian w układzie kostno-mięśniowym i pojawieniu się wad postawy. Tymczasem waga plecaka wraz z zawartością nie powinna przekraczać 10-15% masy ciała dziecka. Spory wpływa ma też wspomniane już noszenie plecaka na jednym ramieniu. Ciężar, którym obciążymy kręgosłup wzrośnie wtedy aż o 60%. Dobrze, gdy plecak ma więcej przegródek. Ułatwi to nie tylko porządek, ale również odpowiednie rozmieszczenie. Ciężar będzie rozłożony bardziej symetrycznie. Warto zwrócić uwagę, by cięższe rzeczy leżały niżej, a lżejsze wyżej. Pakujmy do szkolnego plecaka jak najmniej: zeszyty w miękkich okładkach, tylko potrzebne podręczniki i przybory. Bez zbędnych gadżetów czy zabawek. Alternatywa dla tradycyjnego plecaka czy tornistra Coraz więcej plecaków czy tornistrów ma wbudowane dodatkowe wysuwane rączki i kółeczka. Niby logicznym wydaje się, że dziecku będzie łatwiej ciągnąć plecak, niż go nosić. Nic bardziej mylnego. Dziecko ciągnie plecak jedną ręką, nie zachowując symetrii, co powoduje jednostronne obciążenie, sylwetka jest zrotowana, a jeden bark odchylony do tyłu. Ciągnąć plecak można tylko po płaskiej powierzchni, a jak wiadomo w szkole są schody, po drodze do szkoły różne przejścia, po których plecak na kółkach nie pojedzie i dziecko nadal musi dźwigać ciężar. Zdecydowanie zdrowszym rozwiązaniem będzie noszenie odpowiednio dobranego plecaka i pilnowanie jego ciężaru. Czas zatem na podsumowanie Przy wyborze odpowiedniego tornistra warto zwrócić uwagę na kilka kwestii: waga plecaka – najlepiej wybrać jak najlżejszy, rozmiar plecaka – dopasowany do dziecka, usztywnione i wyprofilowane plecy – z wybrzuszeniem dla podparcia lędźwiowego odcinka kręgosłupa, szerokie szelki – najlepiej około 4cm, pas biodrowy i piersiowy – obowiązkowo zapinane, materiał, z jakiego został wykonany. Tuż za wyborem odpowiedniego plecaka do szkoły, nieocenionym sprzymierzeńcem w profilaktyce wad postawy jest ruch. W związku z tym zadbajmy o to, aby dziecko nie unikało lekcji WF-u. Dobrze, by miało również możliwość aktywnego spędzania czasu po szkole na świeżym powietrzu. Wystarczy pójść na rower, rolki czy plac zabaw albo poskakać na trampolinie w ogrodzie.
Zdrowy kręgosłup z wyprawką szkolną, czyli jak wybrać odpowiedni plecak?
Rośliny są ozdobą każdego pomieszczenia w domu. Można je uprawiać we wszystkich wnętrzach, nawet w tych pozbawionych okna, pod warunkiem, że wybierzemy odpowiedni gatunek – taki, który lubi zacienione miejsca, np. zamiokulkasy. Czasami jednak kwiaty chorują, co sprawia, że tracą swój dekoracyjny charakter. Jakie symptomy to zdradzają? Aby rozpoznać i wyeliminować chorobę rośliny, konieczna jest jej baczna obserwacja. Wiedza na temat dolegliwości, które mogą ją dotknąć oraz o przyczynach i typowych objawach pomoże szybko podjąć działania, dzięki którym roślina odzyska utracony blask (czasami wystarczy wprowadzić drobne zmiany do codziennej pielęgnacji, innym razem konieczne jest zastosowanie specjalnych preparatów). Przyczyny chorób kwiatów Wśród najczęstszych powodów, dla których rośliny uprawiane w domu chorują, podaje się m.in.: 1. Nieprawidłową pielęgnację, która skutkuje brakiem odporności, przez co roślina staje się podatna na działanie wirusów, grzybów i szkodników. 2. Zbyt rzadkie podlewanie rośliny. 3. Stosowanie nieodpowiedniego nawozu. 4. Podlewanie kwiatów zbyt obficie lub za często (należy pamiętać, żeby nawadniać roślinę zgodnie z jej potrzebami). 5. Uprawę w nieodpowiednim miejscu – niewystarczające lub nadmierne nasłonecznienie, za niska lub zbyt wysoka temperatura, brak dostępu do świeżego powietrza. Objawy świadczące o chorobie kwiatów Najczęstsze symptomy, które sygnalizują chorobę kwiatów to: 1. Usychanie kwitnącej rośliny. 2. Przebarwienia i plamki na liściach. 3. Opadanie kwiatów i ich więdnięcie. 4. Zahamowanie wzrostu. Jakie choroby atakują rośliny najczęściej? Jedną z najczęstszych chorób roślin jest alternarioza. Objawia się owalnymi plamami z obwódką, które mają ciemnobrązowe zabarwienie. Atakuje ona takie kwiaty, jak paproć, pelargonia, gwiazda betlejemska i szeflera, które są uprawiane w nieodpowiednich warunkach, co powoduje ich osłabienie. Jak zwalczyć tę chorobę? Zaleca się usunąć liście objęte alternariozą i opryskiwać roślinę (przy użyciu zraszacza) specjalnym preparatem. Innym schorzeniem roślin jest fuzarioza naczyniowa, która objawia się żółknącymi i brązowiejącymi liśćmi. Ponadto kwiaty (zazwyczaj bromelie, chryzantemy, cyklameny perskie) przestają rosnąć. Fuzarioza naczyniowa rozwija się na skutek zbyt obfitego podlewania, gdy woda przez długi czas stoi w doniczce i na podstawce. O mączniaku prawdziwym mówi się wtedy, gdy roślinę pokrywa biały nalot. Przypomina on mąkę (stąd nazwa tej choroby o podłożu grzybiczym). Nalot najczęściej pojawia się na liściach hortensji, róż i chryzantem. Wraz z upływem czasu może przybierać ciemniejszą barwę. Rozwojowi tej choroby sprzyjają wilgotne i ciepłe warunki wzrostu rośliny. Jak w tej sytuacji pielęgnować kwiat? Trzeba go izolować i spryskiwać preparatem z siarką lub lecytyną. Plamistość to choroba objawiająca się plamami na liściach, która atakuje rośliny osłabione, uprawiane w niedostosowanych do gatunku warunkach. Są one brązowe i mają obwódkę w ciemniejszym odcieniu. Wskutek tej choroby liście obumierają. Najczęściej plamistość obejmuje takie rośliny, jak fikus, paproć i palma. W przypadku stwierdzenia tej choroby nie należy zraszać kwiatów i trzeba usunąć chore liście. Jeśli na liściach rośliny zauważymy grzybny nalot w ciemnym kolorze, to znak, że rozwinął się sadzak. Nazwa tej choroby pochodzi od nalotu, który przypomina sadzę (łatwo można go usunąć). Najczęściej atakuje ona cytryny, fuksje i gerbery. W tej sytuacji liście, na których go zauważymy, trzeba oczyścić za pomocą wilgotnej ściereczki, a następnie zastosować preparat o działaniu leczniczym.
Jak rozpoznać chorujące kwiaty?
Laureatka Nagrody Literackiej Nike za powieść „Ciemno, prawie noc” tym razem zabrała swoich czytelników w nieco bardziej egzotyczne rejony niż rodzinny Wałbrzych. „Wyspa Łza” to dość nietypowa podróż na Sri Lankę. Autorkę nie interesuje zwiedzanie, ma zupełnie inny cel. Chce znaleźć odpowiedź na pytanie, co stało się z pewną Amerykanką, która dwadzieścia pięć lat wcześniej spędziła osiem dni na wyspie, po czym słuch po niej zaginął. Wszystko zaczęło się od frazy „znikła bez śladu” męczącej autorkę tak bardzo, że przeczesała ona Sieć w poszukiwaniu historii związanych z tymi trzema działającymi na wyobraźnię słowami. Tak „poznała” Sandrę. Zaginiona Amerykanka Sandra Valentine mieszkała na Manhattanie. Śliczna blondynka, kobieta sukcesu (choć nieco tym sukcesem zmęczona), pewnego dnia spakowała plecak i ruszyła na egzotyczną wyprawę. Czyżby postanowiła zacząć na Sri Lance nowe życie i znikła nie dlatego, że padła ofiarą przestępstwa, lecz sama podjęła decyzję o oddzieleniu przeszłości od przyszłości grubą kreską? Joanna Bator podąża tropem Amerykanki, jednocześnie snując własną historię. Tak naprawdę to nie Sandra jest tu główną bohaterką, a sama autorka. „Wyspa Łza” jest w dużej mierze książką autobiograficzną, a przy tym interesującym literackim eksperymentem, nie tylko opowieścią samą w sobie, ale także zapowiedzią zupełnie innej historii. Zahaczki To coś, co przychodzi niespodziewanie, nie wiadomo skąd i dlaczego. Może być niepozorne, jak ucho dziadka zapamiętane z dzieciństwa, ucho, które staje się punktem wyjścia do opowiedzenia historii zupełnie niezwiązanej z owym dziadkiem, postacią, po której zostały wspomnienia tak mgliste, że dla opowiadającej jest on właściwie obcym człowiekiem (autorka wykorzystała ten motyw w „Piaskowej Górze”). Zahaczki pozwalają snuć opowieść, są częścią rzeczywistości, która inspiruje do opowiadania historii z jednej strony fikcyjnych, z drugiej nie całkiem oderwanych od tego, co realne. Historia Sandry jest taką zahaczką. Joanna Bator planuje napisanie powieści, której bohaterką będzie Anna Karr, fikcyjna „mroczna bliźniaczka” Sandry. O sobie samej „Wyspa Łza” to książka ogromnie melancholijna, niekiedy intymna. Cejlońskie zahaczki służą autorce do snucia własnej opowieści i wydobywaniu wspomnień. Jej książka (przepięknie ilustrowana fotografiami Adama Golca) mieści w sobie odrobinę reportażu, kryminalne śledztwo, strumień myśli autorki, a przede wszystkim jest teaserem „Roku królika”, który pojawi się prawdopodobnie w 2016 roku. Całość spisana jest językiem bogatym w środki stylistyczne. Bez wątpienia jest to ciekawy eksperyment literacki, łączący w sobie zapowiedź nowej książki i kulisy jej powstawania. Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Wyspa Łza” Joanna Bator – recenzja
Dzień Ojca to nie jedyna, ale za to wyjątkowo ważna okazja, aby pokazać, jak bardzo kochamy naszych ojców. Warto podziękować im za codzienne wsparcie i trud, jaki włożyli w nasze wychowanie. Do osobistych życzeń najlepiej dołączyć równie cenny prezent. A czy może być coś bardziej wyszukanego niż piękne perfumy? Przy wyborze perfum z okazji Dnia Ojca postaw na klasykę, bo zawsze się sprawdza. Nie masz pomysłu? Oto kilka cenionych zapachów, których buteleczka kosztuje mniej niż 300 zł. Christian Dior Fahrenheit To perfumy, które łączą w sobie dwa bardzo odmienne żywioły. Z jednej strony są ciepłe i rozgrzewające, z drugiej – po upływie czasu przynoszą skórze orzeźwienie. Aromat docenią mężczyźni eleganccy i nowocześni. Dzięki leśnym i drzewnym aromatom jest to zapach bardzo charakterystyczny. Christian Dior Fahrenheit polecany jest przede wszystkim na dzień. Nuty głowy stanowią: głóg włoski i kapryfolium, nutą serca jest drzewo sandałowe, a nutami bazy – cedr i paczula. Giorgio Armani Aqua Di Gio Giorgio Armani Aqua Di Gio to zapach, który po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w roku 1996 i od tamtej pory jego popularność ciągle rośnie. Perfumy mają bardzo mocny i męski aromat. Czuć w nim doskonale klimat miejsca, w którym się narodził – gorące słońce, ciepłe morze i letnią bryzę. Nuty głowy to: bergamotka, jaśmin, mandarynka, cytryna, lima, pomarańcza i neroli. Nuty serca stanowią: brzoskwinia, rozmaryn, róża, nuty wodne, rezeda, kolendra, hiacynt, jaśmin, gałka muszkatołowa, calone, cyklamen i frezja. W nutach podstawowych znajdziesz z kolei: ambrę, białe piżmo, cedr, mech dębowy i paczulę. Yves Saint Laurent Opium Kolejny klasyk na liście prezentów z okazji Dnia Ojca. Yves Saint Laurent Opium to perfumy o orientalnym, ciężkim zapachu. Zostały stworzone w roku 1995. Wiele osób twierdzi, że pachną jak egzotyczne przyprawy. Nic dziwnego, nutami głowy są czarna porzeczka i anyż gwiazdkowaty. Nuty serca to galangal i pieprz, a nuty bazy: balsam tolu, cedr atlaski i wanilia bourbon. Zapach docenią przede wszystkim osoby kochające podróże. Hugo Boss The Scent To perfumy, które pojawiły się na rynku stosunkowo niedawno, bo w roku 2015, ale były wyczekiwane przez wielu mężczyzn. Marka na szczęście i tym razem nie zawiodła. Hugo Boss The Scent to zapach, który za każdym razem odkrywa się na nowo. Jest świeży i elegancki, a do tego bardzo długo utrzymuje się na skórze. To perfumy uniwersalne, które doskonale pasują zarówno na dzień, jak i na wieczór. Nutę główną stanowi imbir, nutami serca są lawenda i maninka, a nutą bazy – skóra. Paco Rabanne 1 Million To perfumy cenione nie tylko ze względu na zapach, ale również niezwykły flakon, który przypomina sztabkę złota. Paco Rabanne 1 Million to aromat bardzo świeży, idealny na ciepłe letnie dni i wieczory. Zostały stworzone dla mężczyzn, którzy lubią lekkie, kwiatowo-owocowe zapachy. Premiera perfum miała miejsce w roku 2008. Nuty głowy to grejpfrut, mięta, czerwona mandarynka. Nuty serca: róża, cynamon, nuty przyprawowe, a nuty bazy: skóra, nuty drzewne, żywica bursztynowa, indyjska paczula. Gucci by Gucci Pour Homme Wśród prezentów z okazji Dnia Ojca nie mogło zabraknąć tego zapachu. Gucci by Gucci Pour Homme to zapach świeży, nowoczesny, bardzo intensywny i dzięki temu wyjątkowo trwały. Jego fani twierdzą, że właśnie tak pachnie luksus. Nutami głowy są bergamotka, cyprys i fiołek. Nuty serca to tytoń i jaśmin, a nuty bazy: paczula, olibanum, ambra, żywica elemi i skóra. Zapach powstał w roku 2008.
Perfumy do 300 zł – idealny prezent na Dzień Ojca
Wszelkie prace warsztatowe – niezależnie od tego, czy wykonujemy je dla siebie, czy też mamy firmę i pracowników – wymagają odpowiednich zabezpieczeń BHP. O kontuzję bądź poważny uraz jest niezwykle łatwo. Odpowiednia odzież jest pierwszym i niezbędnym elementem dbałości o bezpieczeństwo. Jak ją wybrać? Spodnie robocze Zacznijmy od odpowiednich spodni. Po pierwsze, powinny być wykonane z mocnego materiału, wytrzymałego na ścieranie. Muszą znieść wiele, i to w trudnych warunkach. Będą miały styczność z olejami, smarami, brudem. Zwykłe spodnie – na przykład często wybierane stare dżinsy – nie wytrzymają takiego traktowania. Materiałem, który świetnie się sprawdza w trudnych warunkach, jest cordura, ale producenci dobrych ciuchów warsztatowych używają różnych tkanin. Bardzo ważne jest to, by – szczególnie z przodu – nie miały żadnych twardych elementów. Rozporek i guzik powinny być dobrze schowane. Dlaczego? Pracując przy samochodzie, bardzo często opieramy się o karoserię. Wszelkie wystające elementy mogą porysować lakier, a tego zdecydowanie nie chcemy. Nie jest istotne, jaki wybierzemy krój – ogrodniczki, zwykłe spodnie czy nawet szorty. Ważne, by miały wygodne i łatwo dostępne kieszenie na najbardziej potrzebne narzędzia. Komu chce się chodzić za każdym razem do stołu czy szafki? Najważniejsze będą te umieszczone po bokach oraz na pupie, bo do nich najczęściej wpychamy narzędzia w czasie pracy. Jeśli wybierzemy długie spodnie, zwróćmy uwagę na to, czy mają odpowiednie wzmocnienie kolan, najlepiej z możliwością wsunięcia wkładek ułatwiających pracę na kolanach. Już po kilku minutach na klęczkach docenimy to rozwiązanie. Ceny spodni zaczynają się od kilkudziesięciu złotych, ale jeśli będziemy w nich często pracować, warto wydać więcej. Za ok. 200 zł możemy kupić świetne, wytrzymałe i wygodne okrycie. Warsztatowe buty Obuwie to kolejna niezwykle istotna część odzieży roboczej. Na co zwrócić uwagę? Zacznijmy od podeszwy. Powinna być na tyle gruba i wytrzymała, by chronić stopę w razie nadepnięcia na śrubę, gwóźdź czy ostry kawałek metalu. Materiał powinien nosić oznaczenia odporności na olej – agresywne ciecze potrafią rozpuścić zwykłe trampki i poparzyć stopy. Niezłym wyjściem jest zakup obuwia z czubkami wzmacnianymi, najlepiej metalową wstawką. Ich wytrzymałość jest na ogół wysoka, więc bez obaw możemy sobie upuścić młotek na stopę. Zwykły but nie ochroni nawet przed spadającym śrubokrętem lub kombinerkami.Buty warsztatowe kosztują na ogół ok. 100 zł, więc nie jest to przerażająca kwota. Chroń dłonie W wyposażeniu każdego, nawet amatorskiego warsztatu muszą się znaleźć porządne rękawice – i to kilka różnych par, każde do czegoś innego: grube do prac ciężkich, nitrylowe do zwykłych – zapewniają świetny chwyt, nie ograniczają ruchów dłoni, chronią przed brudem i kontuzjami. Gumowe świetnie nadają się do prac związanych z chemią motoryzacyjną. Oleje, smary nie są obojętne dla dłoni, płyn hamulcowy jest wręcz agresywny i mogą po nim pozostać przykre ślady. Ważne jest też zachowanie czystości – przecież w wolnym czasie nie musi być widać, że pracowaliśmy w warsztacie, prawda? Bluza do prac przy aucie Koszule do prac warsztatowych oraz bluzy są używane najczęściej przy mocno brudzących pracach oraz zimą. Dominują miękkie flanele i wygodne polary, choć zdarzają się też modele solidne, wykonane z podobnych materiałów co spodnie. Są odporne na ścieranie i zapewniają ochronę np. przed opiłkami czy iskrami. Równie ważne są drobiazgi. Podczas piłowania lub prac pod samochodem nie zapomnijmy o okularach ochronnych. Ich ceny zaczynają się od kilku, kilkunastu złotych, a pozwalają uniknąć bolesnych i trudno gojących się zranień oczu. Hałas może uszkodzić słuch, więc profilaktycznie warto zadbać o uszy. Wymienione produkty stanowią podstawowe wyposażenie nawet amatorskiego warsztatu, do cięższych i bardziej specjalistycznych prac będziemy musieli sięgnąć po inne rozwiązania, np. po okulary do spawania czy mocne rękawice do piaskowania.
Odzież dla pracownika warsztatu
Przepadasz za jeansem, a gdy nadchodzi pora letnich upałów z żalem rozstajesz się z ulubioną parą spodni? Ten artykuł poprawi twój nastrój. Śledząc aktualne trendy, wydawać by się mogło, że zmienia się wszystko z wyjątkiem jeansu. Denim, za sprawą kolekcji Chloe, Fendi, Gucci czy Dolce & Gabbana, od lat nie schodzi bowiem z wybiegów. Śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że jeansowe szorty to luksusowy klasyk, który powinien na stałe zagościć w naszych szafach. I trudno wyobrazić sobie dziś, że w latach 60. ta część damskiej garderoby budziła spore kontrowersje oraz niesmak. Władze college'u Świętej Hildy na Uniwersytecie Oksfordzkim zakazały nawet noszenia jeansowych spodenek, decyzję uzasadniając, że jest to strój odpowiedni dla prostytutek! Potem jednak nastały szalone lata 70. i dziś bez skrępowania możemy prezentować nogi w krótkich lub ultrakrótkich szortach. Jeśli jeszcze zastanawiasz się nad zakupem jeansu w letnim designie, sprawdź jakie fasony są naprawdę hot. Let's go girls! Jeansowa inwazja – szorty poszarpane, podwijane, z dżetami Denim posiada tak wiele odcieni, że nie sposób się nim znudzić. Modne pozostają zarówno wyraziste błękity, jak i te wpadające w biel, przypominające spraną odzież. Szczególnie te ostatnie królują w tegorocznym sezonie wiosna/lato. Kroku nie ustępują im szorty poszarpane, podziurawione, ultrakrótkie, ale nie krępujące ruchów. W kolekcji Zary znajdziemy także modele ozdobione ćwiekami oraz szydełkowanymi wstawkami. Nie brakuje też modeli z podwijanym nogawkami, które stanowią alternatywę dla spodenek w bardziej rockowym stylu. Odkąd szorty przestały być utożsamiane z plażą i słoneczna pogodą, stały się równie popularnym elementem garderoby, jak spodnie rurki czy ołówkowe spódnice. W zależności od aury i nastroju możemy komponować stylizacje szykowne lub w wersji casual. Do dyspozycji pozostaje cały arsenał dodatków: czapki, biżuteria, trampki, mokasyny, gladiatorki, a nawet zamszowe buty z wysoką cholewką. Aby stworzyć total look w wersji denim, polecam ceniony przez fashionistki jeansowy patchowork. Jeśli zaś dążymy do rockowego stylu, podziurawione, wystrzępione szorty zestawiamy z ciężkimi butami, T-shirtem ozdobionym motywem zwierząt i ramoneską. Pożądane są także akcenty militarne. Szykownie w szortach? Czemu nie! Wystarczy kurtkę ze skóry zastąpić bomber jacket, a na stopy włożyć modne ażurowe buty na wysokim obcasie lub szpilki dobrane pod kolor lakieru do paznokci. Szorty podwyższonym stanem – hot or not? Absolutnym hitem pozostają szorty w stylu pin-up-girl z lekko wystrzępionymi lub gładkimi brzegami. W tym sezonie stawiamy na swobodę, dlatego szory z podwyższonym stanem nie powinny być przesadnie opięte. Możemy nawet pozwolić sobie na zakup o rozmiar większych. Taka stylizacja jest lubiana i popularyzowana przez gwiazdy street style. Aby stworzyć oryginalny look w stylu pin-up-girl nie potrzeba wiele: wystarczy T-shirt z dużymi napisami albo bluzka w etniczne wzory. Pudełkowy top w duecie z szortami idealnie sprawdzi się podczas słonecznych weekendów. Diabeł tkwi w... dodatkach, dlatego, wybierając się w plener, pamiętajmy o okularach przeciwsłonecznych, daszkach lub charakterystycznie przewiązanej apaszce. Szorty z podwyższonym stanemświetnie wyglądają także w duecie z marynarką oraz szpilkami w zdecydowanym odcieniu. Pamiętamy jednak, że w tym sezonie buty zadzierają nosa i niezwykle modne są te z wydłużonymi czubkami a'la Pinokio. Wisienką na torcie będzie torebka kopertówka oraz biżuteria. Jeśli na dnie toaletki znajdziemy kolczyki nie do pary, śmiało możemy włączyć je do naszej stylizacji. Taki trend lansują m.in. Nina Ricci i Louis Vuitton. Możemy także przywołać wspomnienia z dzieciństwa, wybierając biżuterię w stylu Pocahontas, którą znajdziemy w propozycjach Etro czy Isabel Marant. Denim deluxe – rybaczki, bermudy, boyfriendy Boyfriend to naprawdę gorący trend, który błyskawicznie podbija kobiece szafy. Nasze ulubione szorty różnią się jednak od popularnych przetartych spodni nie tylko długością, ale i designem – posiadają bowiem szelki, które nadają, im dziewczęcego uroku. Wystarczy kapelusz lub kwiaty wpięte we włosy, aby poczuć wakacyjną beztroskę. Do boyfriendów w wersji letniej polecam koronki, T-shirty w odcieniach pasteli oraz slippersy w zwierzęce i kwiatowe motywy. Modne tenisówki możemy zamienić na sandały na platformie – koniecznie w bieli lub z metalicznym połyskiem. Zabawa trendami trwa, jednak nie każda kobieta lub eksponować nogi. I nie zawsze możemy sobie pozwolić na ultra krótkie szorty. Czasem bowiem pojawia się na łydce drobny siniak, odwodniona skóra nie wygląda zbyt dobrze, a cellulit przypomina o wizytach w klubie fitness. Doskonałą alternatywę stanowią zatem rybaczki lub bermudy. Bez obaw. Ten grzeczny fason możemy zestawiać zarówno z miękką bawełną T-shirtów, jak i ze zwiewnymi przezroczystościami, a nawet bluzkami siateczkowymi. Pamiętajmy, że odrobina szaleństwa nadaje stylizacjom indywidualnego charakteru. Jeans na dobre zerwał ze swymi roboczymi korzeniam, i zyskując miano odzieży wygodnej, stylowej i bardzo kobiecej. Być może dlatego od wielu sezonów nie daje się zdetronizować. Szorty w wersji denim stanowią doskonałą bazę do tworzenia wielu ciekawych stylizacji. A ponieważ moda w tym sezonie jest niezwykle wyrozumiała, nie obawiajmy się eksperymentów. Nie szufladkujmy. Na to, aby bawić się trendami i fasonami nigdy nie jest się ani za starym, ani za młodym.
Jeans jest boski! Najmodniejsze szorty dla niej
W przypadku prawidłowo złożonego oświadczenia o odstąpieniu od umowy, sprzedający może odmówić przyjęcia zwrotu towaru, jeśli dotyczy to umowy: W przypadku prawidłowo złożonego oświadczenia o odstąpieniu od umowy, możesz odmówić przyjęcia zwrotu towaru, jeśli dotyczy to umowy: świadczeniu usług, jeżeli przedsiębiorca wykonał w pełni usługę za wyraźną zgodą konsumenta, który został poinformowany przed rozpoczęciem świadczenia, że po spełnieniu świadczenia przez przedsiębiorcę utraci prawo odstąpienia od umowy, w której cena lub wynagrodzenie zależy od wahań na rynku finansowym, nad którymi przedsiębiorca nie sprawuje kontroli, i które mogą wystąpić przed upływem terminu do odstąpienia od umowy, w której przedmiotem świadczenia jest rzecz nieprefabrykowana, wyprodukowana według specyfikacji konsumenta lub służąca zaspokojeniu jego zindywidualizowanych potrzeb, w której przedmiotem świadczenia jest rzecz ulegająca szybkiemu zepsuciu lub mająca krótki termin przydatności do użycia, w której przedmiotem świadczenia jest rzecz dostarczana w zapieczętowanym opakowaniu, której po otwarciu opakowania nie można zwrócić ze względu na ochronę zdrowia lub ze względów higienicznych, jeżeli opakowanie zostało otwarte po dostarczeniu, w której przedmiotem świadczenia są rzeczy, które po dostarczeniu, ze względu na swój charakter, zostają nierozłącznie połączone z innymi rzeczami, w której przedmiotem świadczenia są napoje alkoholowe, których cena została uzgodniona przy zawarciu umowy sprzedaży, a których dostarczenie może nastąpić dopiero po upływie 30 dni i których wartość zależy od wahań na rynku, nad którymi przedsiębiorca nie ma kontroli, w której konsument wyraźnie żądał, aby przedsiębiorca do niego przyjechał w celu dokonania pilnej naprawy lub konserwacji (jeżeli przedsiębiorca świadczy dodatkowo inne usługi niż te, których wykonania konsument żądał, lub dostarcza rzeczy inne niż części zamienne niezbędne do wykonania naprawy lub konserwacji, prawo odstąpienia od umowy przysługuje konsumentowi w odniesieniu do dodatkowych usług lub rzeczy), w której przedmiotem świadczenia są nagrania dźwiękowe lub wizualne albo programy komputerowe dostarczane w zapieczętowanym opakowaniu, jeżeli opakowanie zostało otwarte po dostarczeniu, dostarczanie dzienników, periodyków lub czasopism, z wyjątkiem umowy o prenumeratę, zawartej w drodze aukcji publicznej (licytacje w Allegro nie są aukcjami publicznymi), świadczenie usług w zakresie zakwaterowania, innych niż do celów mieszkalnych, przewozu rzeczy, najmu samochodów, gastronomii, usług związanych z wypoczynkiem, wydarzeniami rozrywkowymi, sportowymi lub kulturalnymi, jeżeli w umowie oznaczono dzień lub okres świadczenia usługi, dostarczanie treści cyfrowych, które nie są zapisane na nośniku materialnym, jeżeli spełnianie świadczenia rozpoczęło się za wyraźną zgodą konsumenta przed upływem terminu do odstąpienia od umowy i po poinformowaniu go przez przedsiębiorcę o utracie prawa odstąpienia od umowy. Odstąpienie od umowy jest możliwe tylko wtedy, gdy Kupujący jest konsumentem, a zakup nastąpił u przedsiębiorcy.
W jakich przypadkach mogę odmówić przyjęcia zwrotu towaru kupionego na Allegro?
Część dorosłych mężczyzn stanu wolnego nadal mieszka w domu rodzinnym. Niezależnie od tego, czy jeszcze studiują, czy już pracują, ale nie mogą pozwolić sobie na wynajem lub zakup mieszkania, współdzielą przestrzeń życia z domownikami. Tym bardziej potrzebują własnego kąta, w którym mogą odpocząć, również od towarzystwa innych osób. Jak urządzić sypialnię dla singla, nie przekraczając 1000 zł? Korzystanie z sypialni w pojedynkę daje możliwość zrealizowania dekoracyjnych marzeń bez konieczności pójścia na kompromis, uwzględniania potrzeb i pragnień drugiej osoby. Singiel mieszkający w domu rodzinnym współdzieli pozostałe pomieszczenia z innymi domownikami, niekoniecznie urządzone zgodnie z jego gustem, sypialnia powinna być więc zaaranżowana wedle jego preferencji i w zgodzie z jego trybem życia. Meble do sypialni dla singla Wyposażenie sypialni singla powinno być funkcjonalne. Należy wybrać meble, które ułatwią utrzymanie porządku w tym pomieszczeniu, gdyż prowadzący bujne życie towarzyskie singiel zwykle nie ma czasu na systematyczne porządki. Najlepiej zdecydować się na zakup mebli pojemnych (o ile pozwala na to powierzchnia wnętrza, bo do sypialni o niewielkim metrażu nie możemy wstawić mebli o dużych gabarytach). Singlowi płci męskiej do przechowywania ubrań powinna wystarczyć jedna szafa z dużą liczbą półek, szuflad i relingiem na odzież na wieszakach. Można zdecydować się na tradycyjny model z uchylnymi drzwiami albo przesuwanymi, umocowanymi na szynie. Wartym uwagi rozwiązaniem jest szafa tekstylna – za duży model o wymiarach 45 x 110 x 170 cm zapłacimy około 100 zł. Podstawowym elementem wyposażenia pokoju nocnego jest łóżko, które decyduje o jego wystroju i funkcjonalności. Najlepiej ulokować je tak, aby z pozycji leżącej widoczne były okno i drzwi do sypialni. Ustawienie go na środku wnętrza zapewni dostęp z trzech stron i ułatwi m.in. zasłanie. Standardowe wymiary tego mebla dla jednej osoby to 90 na 200 cm. W przypadku sypialni o większym metrażu można sobie pozwolić na model o powierzchni do spania wynoszącej 140 na 200 cm (na przykład drewniany model Sara ze stelażem firmy Magnat w cenie około 300 zł). W parze z decyzją o zakupie łóżka idzie wybór materaca, który wpływa na jakość snu. To, jaki model wybierzemy, zależy od indywidualnych preferencji dotyczących stopnia twardości, rodzaju wkładu (z pianki wysoko- lub termoelastycznej albo sprężynowy) i ewentualnych dolegliwości zdrowotnych (osobom z alergią poleca się model piankowy, który odprowadza wilgoć i nie dopuszcza do rozwoju roztoczy). Zakup materaca z pianki o wymiarach 140 x 200 cm to wydatek od 200 zł. Komplet pościeli do sypialni singla Zanim zaczniemy wśród wielokolorowych zestawów pościeli poszukiwać tej właściwej, musimy zaopatrzyć się w kołdrę i poduszkę. Ich rozmiar jest uzależniony od wielkości materaca. Kołdra dla jednej osoby ma zazwyczaj wymiary 140 na 200 cm (całoroczną kołdrę puchową poszytą bawełną kupimy w cenie 199 zł), natomiast poduszka – 70 na 80 cm (model antyalergiczny kupimy od 60 zł). Komplet pościeli dla singla obejmuje poszwę na kołdrę i jedną poszewkę na poduszkę. Ich kolorystyka i wzornictwo zależą od indywidualnych preferencji i tego, jakie barwy dominują we wnętrzu. Przeglądając oferty, warto zwrócić uwagę na pościel wykonaną z bawełny (ta ze 100-procentowej bawełny jest polecana alergikom), flaneli (ma właściwości termoizolacyjne) i jerseyu (nie wymaga prasowania). Bawełniana pościel w zestawie z prześcieradłem ozdobiona nadrukiem samochodu lub motocykla to wydatek rzędu 80 zł. Zakup najważniejszych elementów wyposażenia sypialni singla to koszt około 950 zł. Kilka mebli i tekstylia wystarczą, aby zaaranżować komfortowe miejsce wypoczynku dla mężczyzny.
Sypialnia dla singla za mniej niż 1000 zł
Przygoda z wędkarstwem wymaga odrobiny wkładu finansowego, co nie oznacza, że od razu musimy wydać tysiące na sprzęt i akcesoria. Czasami wystarczy niewielki budżet, żeby odpowiednio się wyposażyć. Zwłaszcza jeżeli jesteśmy dopiero na początku swojej przygody z wędkowaniem. Rynek oferuje wiele różnych modeli i nawet w przedziale do 100 zł możemy dostać przyzwoity kij, który posłuży nam przez dłuższy czas. Jakie wędki gruntowe i spinningowe warto rozważyć? Już podpowiadamy. Jak wybierać? Na samym początku musimy określić metodę łowienia, jaką preferujemy. Pod tym względem sprzęt jest specjalizowany. Jeżeli łowisz gruntowo, szukaj wędek do tego przeznaczonych. To samo, jeśli chodzi o inne metody. Kiedy już wiesz, jakie wędkarstwo cię interesuje, pierwszą cechą wędki, na którą powinieneś zwrócić uwagę, jest jej wytrzymałość, bo to od niej zależy, czy zarzucisz ją daleko i jaką ilość obciążenia wytrzyma. Informacje o tym parametrze znajdziesz w opisie każdego modelu. Przy wyborze weź pod uwagę wielkość zbiornika wodnego, nad jakim najczęściej się pojawiasz. Pamiętaj też, że wędka nie powinna być zbyt ciężka. Trzymanie jej później przez długi czas może męczyć, dlatego dostosuj ciężar do swoich możliwości i zadbaj o dobrze leżący w dłoni uchwyt. Kluczowa jest odpowiednia długość wędziska. Dobieramy ją w zależności od tego, skąd łowimy: z brzegu czy z łodzi. Zwróć też uwagę na przelotki. Najczęściej chwalone i prawdopodobnie najlepsze z obecnych na rynku są te typu SIC. Modele gruntowe Dla tych, którzy preferują metodę gruntową, pierwszą propozycją jest Konger Carbomaxx Carp 360 cm. Wadą tej wędki jest duży ciężar, ale odznacza się też sporą wytrzymałością. Przy połowie gruntowym ciężar ma mniejsze znaczenie, a ze względu na niezniszczalność, kij ten jest wart polecenia. Mistrall Stratus Carp 3,6m/3lbs to kolejny niezły model, który cenowo mieści się w przedziale. Ta wędka jest leciutka, o szybkiej akcji. Cechuje się dużą wytrzymałością i mocnymi przelotkami. Warto zwrócić na nią uwagę. Ostatni z polecanych przez nas modeli na połów gruntowy to Robinson Red Star Carp 3,6m/3 lbs. Wędka ta jest gruba, ale zaskakująco lekka. Ma szybką akcję, jest wytrzymała i bardzo starannie wykończona. To świetny wybór dla niedoświadczonych wędkarzy, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tym hobby. Modele na spinning Wędki spinningowe są zazwyczaj dwuczęściowe i służą do połowu wodnych drapieżników. Pierwszym modelem, o którym chcemy wam powiedzieć jest Shimano Vengeance Spinning.To jedna z najtańszych wędek spinningowych na rynku. Trochę ciężkawa, ale nie okazuje się to problemem. Jest natomiast bardzo szybka i łatwo nią operować. Świetnie sprawdzi się dla tych, którzy chcą zaoszczędzić trochę pieniędzy, a nadal czerpać przyjemność z łowienia tą metodą. Druga polecana przez nas spinningówka to Jaxon Charisma 2.40 cw. 5-25g. Kolejny niskobudżetowy model, który świetnie spisuje się w starciu z rybą – dobrze amortyzuje zrywy i jest elastyczny. Ma też całkiem niezłą jakość i wykonanie jak na ten przedział cenowy. Kij zdecydowanie warty polecenia.Przed ostatecznym zakupem porównaj ceny w kilku miejscach. Różnice będą niewielkie, ale może ci się uda trochę zaoszczędzić. Sprawdź, jak wybrana wędka leży w ręku, czy dobrze się z nią czujesz. Tylko wtedy będziesz pewien, że nie wyrzucasz pieniędzy w błoto. Dobór wędki to sprawa bardzo indywidualna. Liczą się twoje własne przyzwyczajenia i oczekiwania. Nawet kije z najlepszymi recenzjami mają swoich przeciwników. Jedni wolą czuć wędkę w ręku, inni chcieliby, żeby była lekka jak piórko. Wszystko zależy od ciebie, dlatego lepiej najpierw warto „przymierzyć” sprzęt, a dopiero potem go kupować.
Top 5 wędek do 100 zł
W świecie mobilnych technologii klasyczne pamięci typu pendrive, które podłącza się do USB, zaczynają odchodzić do lamusa. Większość smartfonów i tabletów po prostu nie posiada takiego złącza. Z pomocą przychodzi firma Kingston, sprzedająca pendrive DataTraveler microDuo, mający jednocześnie możliwość podłączenia pod standardowe złącze USB oraz jego mniejszą odsłonę: microUSB z obsługą OTG. Otrzymany przeze mnie do testów pendrive DataTraveler microDuo miał pojemność 32 GB, czyli był jedną z pojemniejszych wersji (Kingston sprzedaje także modele z 8, 16 oraz 64 GB pamięci). Niestety, produkt firmy Kingston nie został zaopatrzony w USB 3.0 – mamy tu jedynie USB 2.0. Pendrive posiada naprawdę niewielkie wymiary (27,63 x 16,46 x 8,56 mm), więc nie ma najmniejszego problemu, aby go schować np. do kieszeni marynarki albo portfela. Konstrukcja urządzenia sprawia solidne wrażenie. Złącza USB oraz microUSB zostały usytuowane po dwóch stronach DataTraveler microDuo, jednak aby się dostać do microUSB, trzeba odsłonić plastikową zaślepkę. Po DataTraveler microDuo nie należy spodziewać się demona szybkości. Uzyskamy tu przyzwoitą prędkość odczytu i nieco rozczarowującą szybkość zapisu. Co z kompatybilnością produktu Kingston z androidowym sprzętem? Firma na swojej oficjalnej stronie podaje, że jest on zgodny z następującymi urządzeniami: Acer: Iconia A1-810, Iconia Tab A700 Asus: MeMO Pad ME302, MeMO Pad 10 ME102, Transformer Pad TF-100 Fujitsu: LTE F-01D Huawei: MediaPad S7-301u(P) HTC: Butterfly, Butterfly S, DESIRE (A8181), Desire VC T328d, HTC J (Z321e), HTC Sensation XE with Beats Audio Z715e, new one (2013), One X Lenovo: A3000 Motorola: Droid Razr HD (XT926) Samsung: Note 8, Galaxy Note (GT-N7000), Galaxy Note II (GT-N7100), Galaxy Note III (GT-N900), Galaxy R (GT-I9103), Galaxy J, Galaxy S2, Galaxy S3, Galaxy S4, MAGA 6"3 Sony: SGPT111JP/S, SGPT112TW/S, SGPT211JP/S, Xperia S (LT26i), Xperia Z (C6602), Xperia TX LT29i Dlaczego na liście nie znajduje się więcej urządzeń? Ponieważ do obsługi DataTraveler microDuo niezbędny jest smartfon lub tablet, posiadający wsparcie OTG oraz system Android w wersji, co najmniej, 4.0. Oczywiście brak jakiegoś urządzenia na liście wcale nie oznacza, że nie będzie ono w stanie współpracować z pendrive’em. Mimo wszystko, przed zakupem najlepiej będzie, jeśli samodzielnie sprawdzimy czy nasz smartfon/tablet potrafi go odczytać. W przypadku Nexusa 5 mogę potwierdzić, że DataTraveler microDuo nie działa – można to jednak obejść np. instalując odpowiednią wtyczkę do aplikacji Total Commander. Podsumowanie W momencie pisania tego testu Kingston DataTraveler microDuo w wersji 32 GB można kupić za około 50 zł. To dobra cena, w ramach której otrzymujemy funkcjonalną, przenośną pamięć, służącą do szybkiego przenoszenia danych np. ze smartfona na komputer i odwrotnie. Pomimo tego szkoda, że pendrive nie obsługuje standardu USB 3.0, a jego prędkość zapisu pozostaje stosunkowo niska.
Test pendrive'a Kingston DataTraveler microDuo
Samochody to nadal domena mężczyzn. To przede wszystkim oni lubią majsterkować, unowocześniać i udoskonalać swoje auta. Dla niektórych samochód jest równie ważny jak dom. Nie trzeba się temu dziwić, przecież zdarzają się ludzie, którzy przemierzają niezliczone kilometry właśnie samochodem, czy to w sprawach służbowych, czy dla przyjemności. Warto zatem zadbać o komfort jazdy. Poza wygodnymi samochodowymi fotelami oraz klimatyzacją, równie ważna okazuje się muzyka umilająca podróż. Znacznie przyjemniej słucha się płyty ulubionego zespołu, kiedy wytwarzane w samochodzie dźwięki mają doskonałą jakość. Można wtedy poczuć się niemal jak na koncercie na żywo. Wszystko to jest możliwe dzięki odpowiedniemu sprzętowi. Wielu osobom fabrycznie zamontowany sprzęt audio w samochodzie nie wystarcza. Skarżą się one na głośność i jakość dźwięku. Z pomocą przychodzi wzmacniacz. Podpowiadamy jak działa, jaki wybrać i na co zwrócić uwagę przed zakupem. Parametry wzmacniacza Należy pamiętać, że nie tylko parametry wzmacniacza są istotne. Równie ważna jest jakość zamontowanego w samochodzie radioodtwarzacza. Ten, o słabych parametrach i niskiej jakości dźwięku nie pozwoli na działanie wzmacniaczowi z całą jego mocą. Za główny parametr wzmacniacza uznaje się jego moc. Moc ta określa głośność, z jaką dźwięk przejdzie przez głośnik. Podawany przez producentów parametr mocy jest, z reguły, wartością maksymalną urządzenia. Moc podawana jest w różny sposób. Można spotkać następujące oznaczenia: 4x60W RMS, 360W bądź 4x360W. Wzmacniacz – najwyższą, podawaną moc – jest w stanie uzyskać tylko w pewnych warunkach. Dzieje się tak poprzez zmostkowanie 4 kanałów do 2 i zastosowanie głośnika o specjalnej, 2-cewkowej konstrukcji, co zapewni uzyskanie największej mocy. Poza mocą, niezwykle istotna jest także ilość kanałów wzmacniacza. Wyróżnia się następujące rodzaje wzmacniaczy: – 2-kanałowe – stosuje się je zwykle do zasilania stereo umieszczonego na przodzie i tyle. Urządzenia te sprawdzają się także jako wzmacniacze niskotonowe do subwoofera. – wzmacniacze 4-kanałowe – najczęściej wykorzystywane do zasilania subwoofera. Wzmacniacze te wykorzystywane są także do zasilania przodu i tyłu, gdzie znajdują się po dwa kanały. Jaki wzmacniacz wybrać? Kwestie techniczne to jedno, osobny temat stanowią przeznaczenie oraz preferencje właścicieli. Jeśli ktoś chce uzyskać więcej niskich częstotliwości, a posiada dobrej jakości głośniki, powinien szukać wzmacniacza, który doskonale poradzi sobie z subwooferem (tzw. tubą). Tu wykorzystać można wzmacniacz 2-kanałowy. Należy jednak pamiętać, że sprzęt 4-kanałowy daje więcej możliwości. W przypadku jego zastosowania 2 kanały mogą zasilać subwoofer, a 2 pozostałe tylną parę głośników. Poza rodzajem wzmacniacza i ilością posiadanych przez niego kanałów, ważne jest także dobranie odpowiedniej mocy urządzenia. Ta powinna zależeć od zapotrzebowania. Jeśli wzmacniacz będzie sprzętem do dość dużego samochodu, wystarczy zakup sprzętu – 120W RMS na subwoofer zamknięty w bagażniku o mocy 90W. Jeśli natomiast bagażnik nie jest oddzielony to wystarczy 60W na kanał przy pełnopasmowym zasilaniu. Takie wzmacniacze sprawdzą się podczas codziennego użytku. Oczekując większego natężenia dźwięku, należy wybrać wzmacniacz o większej mocy. W tym przypadku warto przemyśleć zakup filtra górnporzepustowego. To filtr wycinający niskie częstotliwości dźwięków. Stosuje się go we wzmacniaczach zasilających głośniki pełnopasmowe. Wybierając wzmacniacz, trzeba sprawdzić jego zadeklarowaną moc, którą oddaje przy obecności zniekształceń harmonicznych. Parametr ten oznaczany jest skrótem THD. Standardowo osiąga on 0,1% w przypadku sprzętu samochodowego. Procent ten oznacza słyszalne zniekształcenia dźwięku. Tej niewielkiej ilości zniekształceń większość osób nie jest w stanie wychwycić. Wzmacniacze o THD 5% i większym, to natomiast urządzenia o zawyżonej mocy. Taki wzmacniacz nie zagwarantuje dobrej jakości dźwięku. Wśród parametrów, na które należy zwrócić uwagę znajdują się także: – stosunek sygnału do szumu – czyli informacja o tym, jaką wielkość osiąga poziom szumu, który generowany jest za pomocą wzmacniacza. Stosunek ten oznacza się symbolem: S/N lub S/N ratio. Im jest on większy, tym lepiej. – separacja kanałów – to parametr oznaczający, jak bardzo wytłumiony dźwięk z kanału pierwszego słyszalny jest w kanale drugim. Wartość ta, im jest większa, tym lepszy tor audio posiada zakupiony wzmacniacz. Należy jednak pamiętać, że dobry wzmacniacz wymaga też dobrych parametrów od radioodbiornika, do którego będzie podłączony. Przystępując do wyboru odpowiedniego wzmacniacza, warto zdać się na opinię specjalistów, którzy dopasują moc i rodzaj wzmacniacza do jego przeznaczenia oraz modelu samochodu. Unikaj sprzętów, które zamiast tworzyć dźwięki wysokiej jakości, będą robić niepotrzebny hałas, przez co jazda samochodem stanie się uciążliwa. Przeglądając oferty producentów, odrzuć na wstępie sprzęty, które mają duży współczynnik zniekształceń. Zakup takiego wzmacniacza nie będzie dobrą inwestycją.
Wzmacniacz do systemu audio w samochodzie
Stardew Valley jest czarnym koniem – nikt nie spodziewał się sukcesu, tymczasem gra sprzedała się świetnie i zebrała kapitalne oceny. Wcale nas to nie dziwi. Najlepiej oceniane gry tego roku, a przy okazji najlepiej sprzedające się? Odpowiedź od razu nasuwa się sama: Uncharted 4, Overwatch, Darksouls czy Doom. Ale w tym zaszczytnym gronie, wydawać by się mogło zarezerwowanym wyłącznie dla wysokobudżetowych produkcji, znalazło się też miejsce dla niepozornie wyglądającego Stardew Valley. To gra, którą stworzył jeden człowiek. Trafiła do ponad miliona graczy na całym świecie, a średnia ocen na portalu Metacritic wynosi aż 88/100. Stardew Valley to fenomen. Fenomen, który jednak bardzo łatwo wytłumaczyć. Stardew Valley zaczyna się bajkowo. Wcielamy się w bohatera, któremu dziadek przekazuje domek na farmie. Posiadłość może i nie jest wielkich rozmiarów, a na dodatek okolica jest mocno zaniedbana i zarośnięta chaszczami, ale życie farmera wydaje się idealną odtrutką po pracy w nudnej i męczącej korporacji. Trafiamy więc do niewielkiej miejscowości i wszystko zaczynamy od nowa. Już samo wprowadzenie pozwala zrozumieć, dlaczego niemal wszyscy zakochali się w Stardew Valley. Któż z nas nie chce „rzucić wszystkiego i wyjechać w Bieszczady”? Tutaj jest to możliwe. box:imageShowcase box:imageShowcase Rób co chcesz Kluczem do sukcesu jest jednak co innego. W Stardew Valley niczego nie musimy robić. Teoretycznie w grze chodzi o to, żeby na farmie zacząć zarabiać. Ale nikt nam tego wprost nie mówi, niczego nie sugeruje. Porządki będą pierwszym krokiem. Rozgrywkę zaczyna się od wycięcia chwastów, drzew i konarów, wykopania kamieni. Wprowadzając na własnej farmie ład, odkopujemy nasiona roślin, które możemy zasadzić. W ten sposób „dorabiamy” się na przykład pierwszych ziemniaków. Rzecz jasna nie od razu. Sadzonki trzeba podlewać, na dodatek zwracać uwagę na porę roku. Choć Stardew Valley jest bardzo uproszczoną wersją symulatora rolnika, to takie kwestie są akurat istotne. Co robimy z ziemniakami, gdy już będą gotowe do zebrania? Możemy je sprzedać, schować do skrzynki (którą rzecz jasna sami stworzymy, zbierając drewno i inne potrzebne elementy) lub po prostu zjeść. Za zarobione pieniądze można kupić kolejne, inne sadzonki, dzięki czemu nasze pole będzie większe i bogatsze. Postać będzie miała więcej pieniędzy na koncie, bo przypływ gotówki zapewni sprzedaż nowych upraw, więc będzie mogła zainwestować w hodowlę krów lub kur. I tak farma może się rozrastać, stawać się coraz większa i przynosić większe zyski. Ale ten scenariusz nie musi się spełnić. Można przespacerować się po okolicy i w prezencie od rybaka otrzymać wędkę. Ta pozwala łowić ryby, które mogą być źródłem zarobku. Albo posiłkiem dodającym energii. To element znany z gier RPG – nasza postać się męczy, więc jeśli chcemy odzyskać siłę, to musimy się przespać albo coś zjeść. Nic nie stoi na przeszkodzie, by pierwsze dni w wiosce przeznaczyć na poznawanie mieszkańców i… romansowanie z nimi. Można też wybrać karierę odkrywcy, który będzie plądrował jaskinie, walczył z napotkanymi stworami i przynosił minerały do lokalnego muzeum. Wybór należy do grającego, a możliwości jest naprawdę wiele. W Stardew Valley tak naprawdę przegrać się nie da – bo jak przegrać w grze, która niczego od nas nie wymaga, nie stawia przed nami celów do zrealizowania, nie ma w niej misji do wykonania? W Stardew Valley sami piszemy swój scenariusz. Wirtualna farma, prawdziwy relaks Stardew Valley jest więc niesamowicie odprężające, bo robimy wszystko jak chcemy, po swojemu. Nie oznacza to, że gra jest banalnie prosta, ale to zupełnie inny poziom trudności niż w przypadku standardowych gier. Stardew Valley ma swoją logikę, rządzi się swoimi prawami – a raczej prawami natury – więc tego wszystkiego trzeba się nauczyć. Ale sama rozgrywka jest relaksująca i po prostu… urocza. Aż chce się odkrywać kolejne rzeczy, które można tutaj zrobić. Chce się poznawać nowe rośliny, zdobywać kolejne sadzonki, szkolić się w gotowaniu czy ulepszać swoje zdolności rybackie. Można wsiąknąć na długie godziny. Stardew Valley wygląda jak gra, która mogła ukazać się w latach osiemdziesiątych. Dla niektórych będzie to wada, ale w tym przypadku warto się lepiej przypatrzeć. Stardew Valley może zachwycić detalami. Gra prezentuje się naprawdę ładnie, gdy pada deszcz albo naszą farmę pokrywa śnieg. Albo na samym początku, gdy wędrujemy po słonecznych, zielonych lokacjach. Czuć zmieniającą się pogodę, widać, że autor przyłożył się i nie brakuje przywiązania do szczegółów. Jako że Stardew Valley to jednoosobowy projekt, wybaczyć można dużo gorszą oprawę dźwiękową – nijaką, niezapadającą w pamięć, niepodkreślającą klimatu. box:imageShowcase box:imageShowcase Kiepska muzyka jest tak naprawdę jedyną wadą Stardew Valley. Poza tym – same zalety! Zagrać warto przede wszystkim po to, żeby się odprężyć i wyobrazić sobie, jakby to było, gdybyśmy moli żyć na wsi i przejmować się tylko tym, czy kura zniesie tyle jajek, ile potrzeba.
Stardew Valley – recenzja
Dla wielu z nas znalezienie chwili czasu na pranie stanowi nie lada wyzwanie. Znaczną część dnia spędzamy bowiem w pracy, w domu zaś szukamy spokoju i odpoczynku. Nie możemy jednak zapominać o schludnym wyglądzie na co dzień. Ten uzyskamy poprzez regularne pranie odzieży. Co zrobić, by cieszyć się funkcjami pralki, a zarazem chronić słuch przed nieprzyjemnym hałasem? Rozwiązanie jest proste: należy koniecznie zainwestować w matę antywibracyjną. Czym właściwie jest mata antywibracyjna? Jak sama nazwa wskazuje, zadaniem maty jest zapobieganie wibracjom, które towarzyszą działaniu pralki, a także wszelkich innych urządzeń. Mata nie tylko redukuje powstające wibracje, ale też dzięki swojej strukturze sprawia, że pralka będzie miała stabilniejsze podłoże. Wszystkie maty antywibracyjne wyprodukowane są z gumy lub pianki, czyli materiałów, które idealnie dopasowują się do dolnej powierzchni urządzenia, które ma stać na takiej macie. W ten sposób możemy być pewni, że pralka zawsze będzie w tym samym miejscu i nie przemieści się ani o centymetr. Stabilizacja odgrywa kluczową rolę, gdy mamy napięty wąż z dopływem bądź odpływem wody. Nie możemy pozwolić, by wskutek wibracji pralka przesunęła się, a wąż wypiął się z urządzenia. Jednak – oprócz zapewnienia lepszej stabilizacji urządzeniom – głównym zadaniem maty jest redukcja drgań towarzyszących pracy pralki. Z tego zadania większość mat wywiązuje się znakomicie. Maty antywibracyjne skutecznie pochłaniają energię, która wyzwala się podczas wirowania. Obracający się bęben urządzenia może powodować nie lada hałas, dlatego inwestycja w matę antywibracyjną powinna iść w parze z myślą o zakupie pralki. Różne rodzaje mat Jak już wyżej wspomniano, maty wygłuszające mogą różnić się materiałem, z którego są wykonane. Na tej podstawie możemy wyróżnić dwa rodzaje mat: maty z gumy – tego typu powierzchnia jest bardziej zbita i twardsza niż w drugim przypadku, bardzo dobrze radzi sobie z utrzymaniem urządzenia w jednym miejscu i z redukcją drgań, maty z pianki amortyzującej – maty wykonane z takiego materiału w dotyku są bardziej miękkie niż guma, znakomicie wygłuszają działanie pralki, a przy tym utrzymują ją w tej samej pozycji. Maty mogą mieć różną grubość. Jak można się domyślać, im grubsza mata, tym lepsze działanie izolacyjne. Natomiast wielkość maty nie wpływa na poziom wyciszenia. Ważne, aby mata obejmowała cały spód pralki. Zazwyczaj maty są dostępne w rozmiarach pralek pełnogabarytowych, czyli ok. 62 cm x 62 cm. Oczywiście, możemy spotkać się również z mniejszymi wartościami. Ponadto samodzielne przycięcie maty do mniejszych rozmiarów nie powinno stanowić problemu. Nożyczki przydadzą się zwłaszcza w sytuacji, gdy nasza pralka jest ładowana od góry lub posiadamy pralkę typu slim. Wówczas powinniśmy dociąć odpowiedni wymiar maty, tak aby nie wychodziła poza urządzenie. Należy również pamiętać, że przy okazji jakichkolwiek zmian w łazience nie należy przesuwać pralki na macie, może to bowiem skończyć się jej rozerwaniem. Dlatego zawsze, gdy myślimy o przemeblowaniu łazienki, najpierw przechylamy pralkę na jedną stronę, a potem na drugą, wysuwając w międzyczasie matę spod urządzenia. Którą matę wybrać? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Bez względu na to, na którą matę się zdecydujemy, odczujemy różnicę w poziomie hałasu podczas pracy urządzenia. Maty wygłuszające to doskonały produkt dla wszystkich rodzin z małymi dziećmi. Włączona pralka może bowiem stanowić niemały kłopot, gdy w domu przebywa spragnione snu niemowlę. Maty z pianki amortyzującej, jak i maty gumowe przyniosą wyższy komfort użytkowania pralki. Tego typu produkty sprawdzą się na pewno u wszystkich zapracowanych osób, które w domu pragną spokoju i możliwości wyciszenia się. Nie zredukują hałasu do zera, ale skutecznie zminimalizują nieprzyjemny dźwięk wirowania.
Pralka pod kontrolą - kupujemy matę antywibracyjną
Smak szczęścia to najnowsza książka Agnieszki Maciąg, znanej polskiej modelki, aktorki i dziennikarki. Tym razem autorka opowiada o „dietach, pielęgnacji urody w zgodzie z naturą i szukaniu piękna w sobie”. Agnieszka Maciąg to jedna z tych postaci w polskim show biznesie, która nie próbuje przyciągać uwagi skandalami i kontrowersyjnością. I chyba właśnie dlatego tak wielu z nas czuje do niej sympatię i z chęcią sięga po jej książki. Smak szczęścia, czyli o dietach, pielęgnacji urody w zgodzie z naturą i szukaniu piękna w sobie nie jest pisarskim debiutem modelki. Wcześniej wydała kilka innych poradników, m.in. Smak życia, Smak miłości czy Smak świąt. Wszystkie były bardzo popularne i znikały ze sklepów w ekspresowym tempie. Smak szczęścia – książka inna niż wszystkie Na rynku znajdziemy niezliczone książki napisane przez gwiazdy. Opowiadają nam o swoim życiu, o tym, jak pracują i co robić, by wyglądać jak one. Od tego natłoku aż kręci się w głowie. W księgarniach co chwila pojawia się książka z okładką, na której widnieje twarz z telewizji. Dlaczego więc ze Smakiem szczęścia miałoby być inaczej? Przede wszystkim dlatego, że książka jest bezpretensjonalna. Autorka nie próbuje do niczego zmuszać, moralizować i pokazywać, że wie wszystko najlepiej. To ciekawa opowieść o jej wędrówce ku szczęściu, harmonii, spokoju i przede wszystkim rozsądku. Coś dla ciała Autorka książki nie jest zwolenniczką restrykcyjnych diet, które polegają na głodzeniu się i wyłączeniu z diety większości produktów. Poleca nam za to dietę, która polega na unikaniu łączenia w posiłkach węglowodanów i białka. Poza tym w książce znajdziemy przede wszystkim rady o tym, aby nigdy nie przesadzać, słuchać swojego ciała i je pokochać. Co więcej, dołączyła również kilka swoich ulubionych przepisów. Kolejny ważny punkt książki to uroda, zwłaszcza ta naturalna. Wiele z nas często się zaniedbuje, bo ma ważniejsze sprawy niż maseczki, peelingi i okłady. Agnieszka Maciąg mówi nam, że chwila relaksu jest potrzebna każdemu. Warto wygospodarować przynajmniej godzinę w tygodniu na pielęgnację ciała i nauczyć się systematyczności. W tym dziale znajdziemy wiele praktycznych i prostych porad, które pozwolą nam zadbać o swoją urodę w domu. Bardzo ważnym elementem książki jest również moda. Nie chodzi tutaj o nieustanne gonienie za trendami. Autorka daje kilka porad, które są uniwersalne. Ubrania powinny pozwolić nam poczuć się dobrze we własnym ciele, nie wpędzać nas w kompleksy. Coś dla ducha Dbanie o ciało to jednak nie wszystko. Agnieszka Maciąg opowiada również o swoim poszukiwaniu szczęścia. Życie nie zawsze usłane jest różami. Dlatego tak ważne jest odnalezienie wewnętrznego spokoju. Nie da się ukryć, że jest ona zafascynowana kulturą Dalekiego Wschodu – filozofią i mądrością. Jest również wielką pasjonatką jogi, która bez wątpienia jest nieodłącznym elementem jej życia. Oprócz tego w książce znajdziemy proste techniki relaksacyjne. Bardzo dowartościowana jest metoda opierająca się na świadomym oddychaniu. Kilka prostych ćwiczeń, opartych na braniu głębokich oddechów, pozwoli ci się zrelaksować się i pozbyć się napięcia z całego ciała. Przepis na szczęście według Agnieszki Maciąg to przede wszystkim wyciszenie. Aby poczuć się naprawdę szczęśliwym, należy zatrzymać się na chwilę i zajrzeć w głąb siebie. Szczęście, spełnienie i poczucie piękna czekają na nas właśnie tam. Coś dla oka Nowa książka Agnieszki Maciąg jest również atrakcyjna wizualnie. Starannie i elegancko opracowana oraz wykonana – twarda okładka, szyty grzbiet, cudowna szata graficzna. Takie właśnie powinny być książki lifestylowe. Powinny dawać nam poczucie odrobiny luksusu. Informacje są podane w przystępnej i przejrzystej formie, a piękne zdjęcia uzupełniają treść i sprawiają, że czytanie Smaku szczęścia jest jeszcze przyjemniejsze. Po Smak szczęścia, czyli o dietach, pielęgnacji urody w zgodzie z naturą i szukaniu piękna w sobie Agnieszki Maciąg naprawdę warto sięgnąć. Polecam ją przede wszystkim osobom, które cały czas szukają sposobu na ulepszenie swojego życia. Coś dla siebie znajdą w niej zarówno ci, którzy chcieliby trochę zdrowiej jeść, jak i ci, którzy chcą nauczyć się podchodzenia do życia ze spokojem i pogodnym optymizmem. Źródło: http://www.znak.com.pl/
Agnieszka Maciąg, Smak szczęścia – recenzja
Odzież i kask chroniące motocyklistę są – tak jak karoseria samochodu – narażone na zabrudzenia powstałe podczas podróżowania. Jak sobie z nimi radzić, czym najszybciej je usunąć i jakie preparaty są polecane – o tym przeczytasz poniżej. Kask to wyposażenie motocyklisty, które niezależnie od rodzaju nawierzchni, po której się porusza, narażony jest na spore zabrudzenia. Począwszy od kurzu, przez owady, a skończywszy na błocie. Brud na szybce Wszystkie te zanieczyszczenia należy usuwać przynajmniej kilka razy w sezonie, najlepiej po każdej podróży, a bywa, że trzeba to robić w trakcie pokonywania dłuższej trasy. Kiedy robi się wilgotno i ciepło, unoszące się w powietrzu owady potrafią szybkę kasku pokryć grubą warstwą brudu. Każdy motocyklista wie, że nie sposób się przed tym uchronić – zabrudzenia zewnętrznej strony kasku są nierozerwalnie związane z użytkowaniem motocykla. Jednak należy także zadbać o wnętrze kasku, zwłaszcza latem, gdy często mamy spoconą głowę. Ze względów higienicznych warto do tego celu używać środków antybakteryjnych. Na rynku jest wiele preparatów do czyszczenia kasków, sprzedawanych zarówno pojedynczo, jak i w zestawach. Podręczne, które możemy wykorzystać w trakcie podróży, mają małą pojemność i są łatwe do przewożenia. Warto mieć pod ręką Środek do czyszczenia kasku z zewnątrz – preparaty tego typu doskonale radzące sobie z wszelkiego rodzaju zabrudzeniami zewnętrznymi. Skutecznie usuną osadzony kurz, zaschnięte owady, błoto itp. To podstawa każdego zestawu do czyszczenia kasku. Ściereczka z mikrofibry – niezbędna do aplikowania środka do czyszczenia z zewnątrz ułatwi usunięcie zabrudzeń oraz wypolerowanie kasku. Środek zapobiegający parowaniu szybki – spryskana nim szybka nie zaparowuje, co ma bezpośredni wpływ na wygodę podróżowania, a przede wszystkim na bezpieczeństwo motocyklisty. Środek antybakteryjny do wewnętrznej strony kasku – używając go, nie musimy demontować kasku, aby wyprać elementy znajdujące się wewnątrz. Środki tego typu to zazwyczaj preparaty antybakteryjne i antyzapachowe. Wszystkie wymienione produkty możemy kupić osobno, jednak niektórzy sprzedawcy oferują gotowe zestawy. Wybór zależy od naszych potrzeb. Zestawy do czyszczenia kasku Zestaw firmy Oxford zawiera: sprej antybakteryjny i antyzapachowy do czyszczenia wyściółki kasku, sprej zapobiegający parowaniu szybki, preparat do czyszczenia zewnętrznej powłoki kasku, ściereczkę oraz praktyczny pokrowiec na wymienione przedmioty. Kosztuje ok. 100 zł. Zestaw firmy Ipone zawiera: preparat do czyszczenia powłoki zewnętrznej (Helmet Out), środek do czyszczenia wyściółki i wnętrza kasku (Helmet In) w postaci aktywnej piany, środek typu antifog przeciw parowaniu szybki (Visior Rainoff), zwany niewidzialną wycieraczką, oraz ściereczkę z mikrofibry. Kosztuje ok. 80 zł.
Podręczny zestaw do czyszczenia kasku motocyklowego
Norweski pisarz i dziennikarz Levi Henriksen jest również muzykiem i może właśnie dlatego pisze tak oryginalne powieści, pełne muzyki, poezji, ulotnych wrażeń i emocji. Trudno je z czymkolwiek porównać, ale na pewno jedno trzeba przyznać: mają niepowtarzalny urok. Warto dać się wciągnąć w niespieszny nurt tej opowieści, poddać się jej bez założeń gatunkowych, oczekiwań, odgadywania przebiegu historii. Wtedy docenimy jej walory najpełniej. Muzyka, która porusza serca „Pieśń harfy” opowiada historię Jima Gystada, trochę sfrustrowanego, zmęczonego życiem czterdziestoletniego producenta muzycznego, który przyjechawszy na kilka dni na prowincję do znajomych, postanawia zmienić swoje życie. Przypadek, los czy siła wyższa? Możemy się śmiać z tego, jak skacowany przeżywa uniesienie, słuchając śpiewu trójki ludzi, którzy znaleźli się z nim w kościele, możemy dziwić się, że ta jedna chwila spowodowała w nim tak wielki wstrząs i podjęcie ważnych decyzji, ale im dłużej przyglądamy się jego fascynacji śpiewającym rodzeństwem Thorsen, tym mocniej czujemy w tym jakąś magię. Kiedyś znani byli ze swojego religijnego zaangażowania, poruszali swymi nagraniami i koncertami rzesze ludzi, a potem nagle zniknęli ze sceny i twierdzą, że nigdy na nią nie wrócą. Jim za wszelką cenę próbuje zbliżyć się do nich, przekonać ich do nagrania dla niego płyty, już widzi ten swój wielki sukces – comeback dekady i odkrycie pewnego fenomenu dla nowych pokoleń. Serca, w których wciąż brzmi muzyka Dwie siostry Thorsen i ich brat wcale nie marzą jednak o tym, by wrócić do przeszłości, a Jim przez długi czas będzie wydawał nam się w swoich staraniach nie tylko uparty, ale i po prostu głupi. Staruszkowie śmieją się z niego i twierdzą, że bliżej im na cmentarz niż do koncertowania. Ile czasu musi upłynąć, by kogoś do siebie przekonać, by sprawić, żeby się otworzył, zaufał, na nowo sięgnął po gitarę? A może nie chodzi o czas, a raczej podejście do życia, do marzeń, do określania tego, co jest najważniejsze? W powieści Henriksena czas płynie wolno i wszystko wydaje się jakieś inne niż w stolicy, gdzie dotąd żył i działał nasz bohater. Inaczej się oddycha, inaczej się funkcjonuje, inaczej się myśli. Ta atmosfera ma wpływ nawet na nas – czytelników. Im dalej – tym bardziej czujemy się zauroczeni tą opowieścią. Tam skarb twój, gdzie serce twoje Klucz do teraźniejszości, do tego, by przywrócić komuś chęć do życia, tkwi bardzo często w przeszłości, trzeba go tylko odkryć. I tak naprawdę każda z postaci w tej książce ma możliwość tego dokonać. Zmienia się zarówno Gystad, jak i Thorsenowie. A droga do tej zmiany wiedzie nie tylko przez bliskość, przez przyjaźń, możliwość uświadomienia sobie różnych porażek, żalu, niespełnionych pragnień i ambicji, ale również poprzez muzykę. Ma ona w tej powieści niepoślednią rolę – wyzwala emocje, oczyszcza, sprawia, że różne rzeczy można wypowiedzieć. Henriksen pisze o niej tak, że przechodzą nas ciarki i aż by się chciało natychmiast biec do sklepu szukać nagrań osób, których głosy sprawiają, że człowiek zaczyna myśleć o Bogu. Chociaż może i dobrze, że takiej płyty nie ma. Dzięki temu możemy jeszcze mocniej pobudzać naszą wyobraźnię. Mimo trochę gorzkiego tonu, który tu pobrzmiewa, jest w tej książce jakaś ogromna porcja ciepła i akceptacji. To afirmacja życia, szczerości, bliskości, skupiania się na tym, co najważniejsze. W dodatku jest to napisane tak barwnie, żywo, z odrobiną humoru, tajemniczości, że im głębiej wchodzimy w tę historię, tak pełną nostalgii, tym bardziej czujemy spokój i ogarniające nas pragnienie szczęścia. Życie jest drogą. Od nas zależy, ile czasu w jego trakcie spędzimy w zgorzknieniu, na żalach i rozpamiętywaniu błędów, czy jednak będziemy otwarci na miłość i szczęście. Czy damy sobie szansę. Jeżeli szukacie powieści nie tyle rozrywkowej, a bardziej refleksyjnej, „Pieśń harfy” będzie dobrym wyborem. Na Allegro znajdziecie ten tytuł nie tylko w wersji papierowej – e-book można dostać już za około 25 złotych. Źródło okładki: www.smakslowa.pl
„Pieśń harfy” Levi Henriksen – recenzja