source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Orientalne dodatki odzwierciedlają wyjątkowe poczucie estetyki Wschodu. Kolorowe desenie poprawiają nastrój, a miękkie tkaniny zapewniają komfort. Wybieramy orientalne narzuty do sypialni. Narzuta – nie tylko na łóżko
Narzuta jest niezwykle użytecznym, a przy okazji wielofunkcyjnym elementem wyposażenia. Jej główne zadanie to zabezpieczenie pościeli przed kurzem i zabrudzeniami, ale można ją wykorzystać również na inne sposoby. Doskonale sprawdzi się w salonie jako osłona tapicerowanych mebli oraz oryginalna dekoracja foteli, w pokoju dziecięcym jako dywan, szczególnie jeśli nasz maluch zaczyna raczkować, a także jako element fortu zbudowanego z krzeseł. Narzuta może się również przydać na tarasie i w ogrodzie, np. jako okrycie podczas chłodnych wieczorów, koc piknikowy oraz pokrowiec na siedzisko ławeczki lub huśtawki.Narzuta w stylu orientalnym – pełna charakterystycznych kolorowych wzorów i roślinnych ornamentów – sprawdzi się również jako oryginalna dekoracja. Jej jaskrawe barwy szybko ożywią każde wnętrze, nadając mu ciepły i wesoły charakter. Warto mieć ją w swoim mieszkaniu.
Narzuta w różnych odsłonach
Narzuta w stylu orientalnym to bardzo pojemne określenie, pod którym kryją się modele nawiązujące estetyką do Indii, Japonii czy krajów Bliskiego Wschodu. W sklepach znajdziemy narzuty wyszywane cieniutką złotą nicią, haftowane błyszczącą włóczką, pozszywane ze skrawków tkanin (tzw. patchworki), tkane poprzecznie oraz drukowane różnymi technikami, np. za pomocą specjalnych stempli. Orientalne narzuty z grubych i ciężkich materiałów doskonale pasują do wnętrz kolonialnych oraz klasycznych, a patchworkowe kilimy dobrze wkomponowują się w aranżacje boho. Nie zabraknie na nie miejsca również w innych stylizacjach dekoratorskich – w klimacie skandynawskim czy nowoczesnym. Ogromna różnorodność wzorów, kolorów, materiałów i faktur narzut orientalnych sprawia, że możemy umieścić je niemal w każdym wnętrzu, o ile dobrze zestawimy je z innymi dodatkami, meblami i dekoracjami. Dobrze dobrana narzuta może zmienić charakter całego pomieszczenia, odciągając uwagę od tego, co ma pozostać ukryte, i zwracając ją na wybrane przez nas części mieszkania.
box:offerCarousel
Narzuta Matex Oriental. Z efektownym, tłoczonym ornamentem roślinnym. Wykonana z poliestru z wypełnieniem z włókniny silikonowej. Do wyboru trzy kolory: ciemnoszary, jasnoszary oraz brązowy. Narzuta dostępna w trzech rozmiarach: 170 cm × 210 cm, 220 cm × 210 cm oraz 240 cm × 210 cm. Do kompletu dokupić można poszewki na poduszki. Cena: od 188 zł.
Narzuta Etno Świat.Bawełniana kapa z Indii w poprzeczne pasy w różnych odcieniach niebieskiego. Model jednostronny, z brzegami wykończonymi frędzlami. Nadaje się wyłącznie do prania ręcznego w niskiej temperaturze. Wymiary: 160 cm × 230 cm. Cena: 75 zł.
Na co zwrócić uwagę?
Wybierając narzutę w stylu orientalnym, należy przede wszystkim zwrócić uwagę na to, z jakiego materiału została wykonana. Wysokiej jakości tkaniny, takie jak szybkoschnący poliester, elegancka satyna oraz przyjemna w dotyku bawełna, będą trwalsze i posłużą znacznie dłużej. Jeżeli wybierzemy model wykonany z materiału o niskiej jakości, zapewne będzie się pruł i odkształcał w praniu. Wybrana przez nas narzuta powinna być co najmniej o 15–20 centymetrów dłuższa i szersza niż łóżko, ponieważ tylko wtedy dobrze zakryje całą powierzchnię materaca. Powinniśmy się przyjrzeć jej estetyce: jaki ma kolor, fakturę oraz elementy dekoracyjne, np. frędzle, obszycia i pikowanie. Wszystkie te szczegóły mają istotne znaczenie, ponieważ to od nich zależy, czy upatrzona narzuta będzie się dobrze prezentowała w naszym mieszkaniu i współgrała z innymi elementami wyposażenia.
Narzuta w stylu orientalnym to bardzo wyrazisty dodatek, który może zmienić całą aranżację. Jest nie tylko efektowna, ale również funkcjonalna, dlatego przyda się w każdym mieszkaniu. Sprawdź, w jaki sposób może odmienić wnętrze twojego domu! | Narzuty w stylu orientalnym |
Ciepłe dni i coraz cieplejsze noce zachęcają do wyruszenia na biwak. Urlop na łonie natury z dala od miasta, telefonów i cywilizacji to dla niektórych raj na ziemi. Przed wyjazdem należy zatroszczyć się o prowiant i coś, w czym będziemy mogli przygotować posiłek. Kiełbaska lub chlebek z ogniska bowiem nie zawsze wystarczą dla wygłodniałych biwakowiczów. Zestaw naczyń turystycznych Rockland Travel Pro
Zestaw naczyń turystycznych Rockland Travel Pro składa się z dwóch lekkich i kompaktowych garnków o pojemności 0,75 l i 0,3 l. Wykonane są z anodowanego aluminium. Mają rozkładane rączki, które zostały zabezpieczone specjalną gumą chroniącą je przed nagrzewaniem. Dzięki niej bez trudu zdejmiemy garnek z ognia. Mniejszy pojemnik może służyć za pokrywkę dla większego, w ten sposób nie trzeba zabierać ze sobą większej ilości rzeczy. Cały zestaw po złożeniu zajmuje niewiele miejsca i waży jedynie 220 g. Do zestawu dołączony jest materiałowy woreczek, który pomieści oba garnki. Dodatkowo po złożeniu między garnki można włożyć kartusz o masie 230 g lub sztućce.
Light My Fire – zestaw naczyń Meal Kit 2.0
Zestaw naczyń Meal Kit został specjalnie zaprojektowany przez skandynawskiego projektanta Joachima Nordwalla dla Light My Fire. Dużą zaletą tych naczyń jest ich wszechstronność. Sprawdzą się na wycieczce, łodzi, pikniku lub jako pojemniki na jedzenie do szkoły lub pracy. Można je zmywać w zmywarce, są niezatapialne i nie zawierają szkodliwego BPA. Dodatkowo nie straszna im mikrofala. Niestety, nie są to naczynia przeznaczone do gotowania na kuchenkach turystycznych, więc na biwaku sprawdzą się raczej jako pojemniki do przechowywania żywności. Ich zaletą jest to, że występują w przeróżnych kolorach, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Poza tym w skład zestawu wchodzi wiele naczyń, np. talerz, pojemnik owalny, składany kubek czy sztućce.
Termite Silverstone
Firma Termite ma w swoim asortymencie całą serię naczyń turystycznych o nazwie Silverstone. Wszystkie wykonane są z gładkiej stali, która zapewnia dużą wytrzymałość. Zazwyczaj w skład zestawu wchodzą dwa garnki (jeden o większej, a drugi o mniejszej pojemności) i przykrywka, która do nich pasuje. Pojemniki są wyposażone w rozkładane uchwyty, które dodatkowo są ogumione, dzięki czemu się nie nagrzewają. Dużym atutem tych garnków jest specjalnie profilowane dno, które zapobiega przesuwaniu się na palniku. Cały zestaw jest zapakowany w mocny nylonowy worek, dzięki czemu naczynia się nie porysują.
Optimus Terra Solo
Zestaw naczyń Optimus Terra Solo jest idealny dla jednej osoby. Składa się on z garnka o pojemności 0,6 l oraz pokrywki, która może zostać wykorzystana jako patelnia. Naczynia zostały wykonane z utwardzonego aluminium, więc są bardzo lekkie i wytrzymałe. Mają ogumione składane uchwyty. Dodatkowo garnek ma wytłoczoną skalę i użyteczny dzióbek, który znacząco ułatwi przelewanie płynów z jednego naczynia do drugiego. Olbrzymią zaletą tego zestawu jest to, że po złożeniu można zmieścić do niego kartusz o wadze 220 g, niewielki palnik i sporkę. Zmniejszy to zajmowaną przestrzeń w plecaku, którą można wykorzystać do innych celów.
Wybór zestawu naczyń turystycznych może przyprawić o ból głowy. Przed zakupem konkretnego modelu należy zastanowić się, czy będziemy korzystać ze wszystkich jego elementów. Inną ważną rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, jest to, na jaki typ wyprawy będziemy go zabierać: czy będzie to prawdziwy survivalowy biwak czy raczej niedzielny wypad za miasto. Od tego wszystkiego będzie zależeć to, na co się zdecydujemy. | Przegląd naczyń turystycznych |
Mary Roach – psycholog i autorka bestsellerów takich, jak „Sztyniak”, „Duch” i „Bzyk”, z upodobaniem sięga po tematy mało oczywiste. Tym razem zabiera nas w kosmos, by obalić trochę naszych mitów oraz, jak zwykle, by dostarczyć sporą dawkę ciekawostek związanych z poruszanym zagadnieniem. Jak to jest być kosmonautą i czy rzeczywiści to takie fascynujące powołanie? Najlepiej przyjrzeć się wszystkiemu z bliska i spróbować na własnej skórze. Nie możemy sami? No to sięgajmy po „Ale kosmos”, gdzie na pytania, które mogły przyjść nam do głowy i nawet takie, które nigdy by do niej nie przyszły, znajdziemy odpowiedzi.
Co tam jest do roboty?
Lewitowanie po statku, fascynujące widoki przez okienka, łączność raz na jakiś czas z domem i tajemnicze aparatury, którymi masz się opiekować – to takie standardowe myślenie o kosmonautach. Czy zastanawialiście się jednak, jak wybierani są kandydaci do takich lotów, jak się przygotowują i czy łatwo załapać się do takiej pracy? Krok po kroku Mary Roach próbuje zebrać wszystkie informacje na ten temat, odwiedzając różne ośrodki naukowe i laboratoria. Zadaje czasem zaskakujące pytania - nie tylko o ryzyko związane z tym, że jesteś zdany jedynie na siebie i na aparaturę, ale o rzeczy jak najbardziej prozaiczne. Już sam podtytuł książki mówi nam trochę o zawartości książki.
Jak oni „to” robią?
Od jedzenia i picia aż po korzystanie z toalety, od higieny (no właśnie) po potrzeby psychologiczne. Na pewno można się do pewnych niedogodności przyzwyczaić, ale ile dni czy tygodni można je znosić, w ciasnej przestrzeni z zerową prywatnością. Jedynie sami astronauci mogą opowiedzieć o tej codzienności i o tym, z jaką radością potem mogą wybrać się na zwykły spacer po ziemi. Przebywanie w stanie nieważkości nie jest przecież samą zabawą, wpływa bowiem w znaczący sposób na ludzkie zdrowie, stan naszego organizmu (np. mięśnie czy kości). Autorka dopytuje również o takie rzeczy i rozmawia z ludźmi, którzy mają zapewnić bezpieczeństwo, zdrowie i jak największy komfort tych, którzy przecierają nowe szlaki dla ludzkości. Dzięki ich pracy, za kilka dekad, pewne możliwości staną się dużo bardziej dostępne, a człowiek będzie mógł sięgać coraz wyżej i dalej.
Przewidzieć trzeba wszystko
Niektóre pytania Mary Roach mogą wydawać się groteskowe (np. nie tylko o możliwość uprawiania seksu, ale o przebieg porodu w warunkach nieważkości), ale kto wie, czy odpowiedzi za jakiś czas nie przydadzą się naukowcom. Znoszą więc jej dociekliwość z cierpliwością, a ona próbuje jak najwięcej doświadczyć na własnej skórze. Przygląda się testom kapsuły ratunkowej, skafandra, sprawdza działanie przyrządów, a nawet próbuje własnego moczu (w końcu wszystkie płyny trzeba jakoś przetwarzać).
„Ale kosmos”to dowcipnie i lekko napisane kompendium wiedzy na temat misji kosmicznych. Ile badań i testów trzeba, aby wysłać ludzi w przestrzeń i powiedzieć, że zadbaliśmy o wszystko. Ta praca naukowa wydaje się nie mieć końca, bo wciąż pojawiają się nowe problemy i pytania – jeżeli człowiek coraz dłużej może przebywać w stanie nieważkości, to coraz częściej decydujemy się na wysyłanie takich misji, a wyzwań przed nami jeszcze cała masa!
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Ale kosmos. Jak jeść, kochać się i korzystać z WC w stanie nieważkości” Mary Roach – recenzja |
W kolekcjach męskich zakotwiczyły marynistyczne motywy i kolory. Sportowe zestawy we flagowych barwach wilków morskich sprawdzą się nie tylko w nadmorskich kurortach. Ubrania i dodatki w stylu marynarskim są idealną propozycją dla stylowych mężczyzn. Nadmorski szyk
Styl marynarski powinien zagościć w każdej męskiej szafie. W wakacyjnych miesiącach jest uniwersalny – sprawdza się w każdych okolicznościach.
Podstawą tego kultowego stylu są barwy kojarzone z morzem: różne odcienie błękitu, zwłaszcza granat, a także biel i czerwień. W dodatkach mile widziane są: brąz, beż oraz ecru. Wśród deseni królują poziome pasy, najlepiej w wydaniu bretońskim, czyli cienkie i granatowe na białym tle. Motywem występującym w detalach mogą być kotwice, stery, fregaty. W obecnym sezonie mile widziane są także wzory „wyłowione” ze świata podwodnego, np. rozgwiazdy, muszle, rafa koralowa. Pojawiły się jako główny trend w kolekcjach Versace, H&M czy Zary.
Dodatki godne kapitana
Charakter stroju podkreślają dodatki. W stylu marynarskim obowiązują parciane paski, wyplatane kapelusze typu panama lub czapki bejsbolowe, cienkie bransoletki ze sznurków ozdobione kotwicą oraz oczywiście okulary przeciwsłoneczne. Pożądane są też torby lub plecaki inspirowane stylem sportowym. Ważnym elementem wakacyjnej stylizacji są mokasyny marynarskie.
Marynarskie obuwie
Numer jeden to buty żeglarskie, które powstały, co prawda, z myślą o morskich wilkach, ale zagościły już na dobre w casualowej modzie męskiej. Te kultowe mają fason mokasynów z biegnącym po obwodzie sznurkiem lub rzemykiem, z przodu zawiązanym na kokardę. Zwykle mają jasną lub białą podeszwę. Rodzą się jednak kolejne wariacje podstawowego modelu. Pojawiają się w nowych kolorach – od beżu po ciemne brązy, błękity i granaty. Nie zmienia się tylko materiał: oryginalne mokasyny w stylu marynarskim są skórzane lub z naturalnego zamszu i takie pozostają, wtedy stopa może oddychać i się nie męczy. Panowie pokochają ten model obuwia – doskonały na upały, ale sprawdzi się także podczas chłodniejszych dni. Alternatywą mogą być klasyczne, niskie trampki, najlepiej białe lub granatowe. Również męskie espadryle doskonale wpisują się w jachtowy styl.
Seksowne połączenie
Obuwie typu marynarskiego nosi się na gołą stopę, kostka powinna być odsłonięta. Dobrze wygląda w połączeniu ze spodniami typu chino lub jeansami, które koniecznie należy... wywinąć nad kostkę. Taki look sprawia, że męska stopa wygląda naprawdę seksownie. Sprawdzą się także do dobrze skrojonych szortów, najlepiej granatowych bądź beżowych. W garderobie wilka morskiego nie może zabraknąć pasiastych T-shirtów i koszulek polo. Powinna się w niej też pojawić elegancka granatowa marynarka, np. lniana, oraz klasyczna, błękitna koszula. Z takich elementów łatwo zestawić strój o niewymuszonej nonszalancji, dodający atrakcyjności każdemu mężczyźnie.
Morski look sprawdza się podczas urlopu, ale nie należy o nim zapominać, spędzając lato w mieście. Będzie także świetnym zamiennikiem sztywnego dress codu. Stroje i akcesoria w nadmorskim klimacie pomogą bowiem poczuć wakacyjny luz i morską bryzę w pracy. | Męskie stopy w marynarskim obuwiu |
Oko w oko z czystym złem. Agent William Trent w siódmym tomie kryminalnego cyklu Karin Slaughter, którego ma przyjemność (a czasem nieprzyjemność) być głównym bohaterem, wciela się w rolę przestępcy, by rozpracować gang narkotykowy. Akcja „Niewidzialnego” zaczyna się dramatycznie i równie mocno kończy, a i po drodze sporo się dzieje.
Kobieta, która przyciąga kłopoty
Małżeństwo policjantów zostaje zaatakowane we własnym domu. Jared walczy w szpitalu o życie, zrozpaczona Lena Adams nie odstępuje go na krok. Komu zaleźli za skórę? Nie wiadomo. Doktor Sara Linton, dla której Jared jest pasierbem, podejrzewa, że to Lena ściągnęła na siebie niebezpieczeństwo, a jej mąż dostał rykoszetem. Policjantka nie należy do tych łagodnych i potulnych. Wiecznie ładuje się w kłopoty, charakter ma trudny, no i Sara wciąż pamięta tragedię sprzed kilku lat, kiedy to Lena ściągnęła kłopoty na męża Linton. Tamta sytuacja skończyła się ogromnym dramatem.
Pokiereszowani przez życie
Jared walczy o życie, Lena cierpi, Sara gotuje się z nienawiści, a tymczasem jej partner, William Trent, bierze udział w tajnej akcji. By utrzymać tajemnicę, okłamuje Sarę, a samo przedsięwzięcie jest ogromnie niebezpieczne. Strach pomyśleć, co jego nowi kumple zrobiliby, gdyby zorientowali się, jaka jest jego prawdziwa tożsamość. W międzyczasie Karin Slaughter pozwala czytelnikom poznać nieco wcześniejsze wydarzenia, których główną bohaterka jest Lena. Może to one kryją odpowiedź na pytanie, kto i dlaczego zaatakował ją i jej męża.
„Niewidzialny” ma mocny początek, ale w pewnym momencie zwalnia. Nim jednak zdążyłam się tym zmartwić (w końcu wlokąca się fabuła kryminału nie jest tym, co pomaga przyciągnąć uwagę czytelnika), znowu nabrała tempa. Zakończenie jest naprawdę dobre! Zanim jednak do niego dotrzemy, czeka nas sporo trudnych chwil i niebezpiecznych sytuacji. Choć autorka nie epatuje nadmiernie przemocą, bohaterów nie oszczędza. Pokiereszowani przez życie, muszą stawić czoło kolejnym trudnościom, prywatnym i zawodowym.
Nie ufaj nikomu
Kreacje bohaterów to najmocniejszy akcent „Niewidzialnego”. Niejednoznaczni, niedoskonali, charakterystyczni, prawdziwi, świetnie skonstruowani. Sama fabuła może nie wbije się w pamięć na lata, ale thriller Karin Slaughter spełni swoje zadanie – dostarczy emocji i pozwoli na kilka godzin przenieść się do świata, w którym wydarzyć się może wszystko, a zaufaniem lepiej obdarzać ostrożnie. Nigdy nie wiadomo, kto działa na dwa fronty. Nigdy nie wiadomo, kto może stać w szeregu wroga. A jeśli chcecie się tego dowiedzieć, koniecznie sięgnijcie po „Niewidzialnego”. W wersji elektronicznej jest dostępny za ok. 22 złote.
Zobacz także inne książki Karin Slaughter.
Źródło okładki: www.muza.com.pl | „Niewidzialny” Karin Slaughter – recenzja |
Lato to jedna z najbardziej lubianych pór roku. Tym, co daje mu przewagę nad wiosną, jesienią i zimą jest pogoda oraz intensywne smaki. Przyjemne wspomnienia wakacyjnych chwil oraz smakołyków, które królują podczas tej ciepłej pory roku sprawiają, że lato nie ma sobie równych. Gofry z bitą śmietaną, kręcone lody, wata cukrowa na patyku czy smaczne hot-dogi – letnie przysmaki można wymieniać w nieskończoność. Na szczęście kojarzone z latem smakołyki można przyrządzać w domowym zaciszu przez cały rok. Wszystko dzięki dostępnym na rynku urządzeniom. Gofrownice, maszyny do waty cukrowej i inne cuda
Słodkości lubią wszyscy, nie tylko najmłodsi. Zapach pieczonych gofrów przywodzi na myśl wspomnienia o nadmorskich wakacjach. Chrupiące, dobrze wypieczone wafle można bez żadnego problemu zrobić samodzielnie we własnym domu. Potrzebna będzie odpowiednie urządzenie oraz dobry przepis. Mnogość modeli gofrownicmoże przyprawić o zawrót głowy. Spośród dostępnych na rynku wybierać można te, które wypiekają wafle w kształcie serduszek, prostokątów, a nawet, bajkowych postaci. Te ostatnie na pewno spodobają się najmłodszym. Gofry smakują dobrze bez dodatków, ale można je też wzbogacić o bitą śmietanę, owoce czy cukier puder. Smaczne wafle to doskonała przekąska.
Podobnie jak gofry, z wakacyjnym klimatem kojarzy się także wata cukrowa. Słodkie nitki nawinięte na patyk przywołują na myśl jarmarki i nadmorskie deptaki. Nawet brudna i poklejona cukrem buzia nie jest w stanie zniechęcić do słodkiego puchu. Okazuje się, że watę cukrową można zrobić samodzielnie we własnym domu. Potrzebna jest do tego specjalna maszyna, która, paląc cukier, zamienia go w delikatne, pajęcze nitki. Koszt takiego urządzenia do domowego użytku to około kilkudziesięciu złotych. Wyprodukowanie waty kosztuje niewiele. Potrzebna jest tylko niewielka ilość cukru, którą z łatwością odmierzyć można za pomocą dołączonej do maszyny miarki. Samodzielne robienie waty cukrowej to świetna zabawa.
W momencie, kiedy nastaje lato, wzrasta ochota na lody. W upalne dni schładzają organizm i, oczywiście, dobrze smakują. W wakacyjnym okresie warto mieć w zamrażalniku opakowanie ulubionych lodów. Zmrożone gałki najlepiej smakują na wafelku. Gotowe rożki można kupić w sklepie, ale można je też zrobić. Potrzebna będzie do tego specjalna maszyna, na której można wypiekać okrągłe placki, które później formuje się w rożki lub waflowe miseczki. Domowe wafelki są o niebo lepsze niż te, które podawane są w lodziarniach lub które kupuje się w sklepie. Domowe, pyszne lody i sorbety zrobisz także z pomocą automatu do lodów! Jego koszt to niewiele ponad 100 zł.
Hot-dogi i elektryczne grille
Lato to nie tylko słodkości. To także słone przysmaki. Z wakacyjnym klimatem jednoznacznie kojarzą się potrawy grillowane. Oczywiście nie każdy jest posiadaczem działki za miastem czy domu z ogrodem. Namiastkę prawdziwego grilla można mieć jednak także we własnym domu. Oczywiście smak potraw będzie różnić się od tych przygotowywanych na grillu tradycyjnym, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Elektryczne grille umożliwią przygotowanie potraw bez tłuszczu. Karkówka, pierś z kurczaka, szaszłyk – doskonały pomysł na obiad i poczęstunek dla gości.
Lato to także czas fast foodów i szybkich przekąsek. Lepiej przyrządzać tego typu jedzenie własnoręcznie w domu. O ile mięso na hamburgery z łatwością usmażymy na patelni, o tyle parówki do hot-dogów muszą być idealnie, równomiernie obsmażone, delikatnie grillowane. Specjalne maszyny do przygotowywania hot-dogów umożliwią przyrządzenie bułki z parówką, która smakować będzie jak ta zakupiona w punkcie z amerykańskim przysmakiem. Polana ketchupem lub musztardą to smaczna i szybka w przygotowaniu przekąska. Przyrządzanie domowych hot-dogów umożliwia także kontrolowanie jakości wykorzystywanych składników.
Jak się okazuje smaczne wakacyjne przekąski można przygotować we własnym domu. Inwestycja w specjalne urządzenia wymaga oczywiście wyłożenia nieco większej gotówki, ale w ogólnym rozrachunku zakup na pewno się opłaci. Koszt przygotowania potrawy będzie znacznie niższy niż jej kupienie, a przyjemność z przyrządzania jest nieporównywalna do stania w kolejce po gotowe danie. | Wafelki do lodów, gofry, wata cukrowa, hot-dogi – przysmaki lata we własnym domu |
Uwielbiasz używać różnych kolorów lakierów do paznokci, ale nie wiesz, jaki kolor wybrać, szczególnie latem? Oto barwy modne w tym sezonie! Zadbane dłonie i paznokcie bezsprzecznie są twoją wizytówką. Pielęgnuj je samodzielnie, ale nie zapominaj o tym, by od czasu do czasu wybrać się do kosmetyczki na manicure i pedicure. Poproś o pomalowanie paznokci lakierami w najmodniejszych kolorach sezonu. Tego lata będziesz mogła zaszaleć i na pewno znajdziesz coś dla siebie. Nieważne czy wybierzesz hybrydy, akryle, czy zwykłe lakiery – warto znać trendy, które będą królowały latem.
Idealny kolor lakieru na lato 2018
W tym roku będziesz miała dużą swobodę, jeśli chodzi o modny manicure, a co za tym idzie – trudniejszy wybór u kosmetyczki. Przed wizytą w salonie przygotuj, więc plan i postaw na kilka kolorów, które najbardziej do ciebie pasują i z którymi czujesz się dobrze. Jeśli chcesz cieszyć się trwałym manicure, wybierz hybrydy lub akryle. One sprawią, że twój mani będzie wyglądać pięknie przez dwa tygodnie. Jednak jeśli lubisz częste zmiany kolorów paznokci lub z jakiegoś powodu zraziłaś się do hybryd czy akryli, wybierz zwykłe, standardowe lakiery – maluj, zmywaj i ciesz się kolorami.
Pastele – nie tylko na wybiegach
box:offerCarousel
Pastele królowały na pokazach w Paryżu i Mediolanie, ale przewodzą nie tylko w modzie. Tego lata powinnaś również zdecydować się na chłodne tonacje na paznokciach. Jeśli lepiej się czujesz w jednolitym kolorze, wybierz żółty, zielony lub błękitny. Z kolei jeśli chcesz zaszaleć, propozycją dla ciebie będą pastelowe zestawienia. Połączenie odcienia baby blue z pudrowym różem prezentuje się rewelacyjnie, a mięta z brzoskwinią zrobi furorę. Te duety sprawią, że każdy zwróci uwagę na twój manicure.
Klasyka przede wszystkim
Jeśli nie lubisz eksperymentować lub twoja praca ma ściśle określony dress code, postaw na czerwień. W tym roku królowała w kolekcjach u Armaniego czy Bluemarine. Ten kolor kocha każda kobieta, pasuje na każdą okazję i sprawia, że dłonie wyglądają zawsze na zadbane. Czerwień nie tylko podkreśla kobiecość, ale także doda ci pewności siebie.
Jeśli powyższe barwy nadal nie są tym, czego szukasz, i wolisz coś bardziej stonowanego, to kolory nude (szczególnie manekin manicure) lub biel będą na twoich paznokciach prezentować się idealnie. To właśnie dzięki nim podkreślisz swoją naturalność. Wyróżniają się delikatnością, co szczególnie cenią wielbicielki klasyki. Kolory cieliste czy śnieżnobiała biel, podobnie jak klasyczna czerwień, sprawdzą się w każdej sytuacji zarówno do eleganckich stylizacji, jak i mniej formalnych zestawów. Pamiętaj jednak, że paznokcie w takich kolorach podkreślają wszelkie niedoskonałości dłoni. Przed wykonaniem tego rodzaju manicure warto więc zainwestować w regenerację i odpowiednią pielęgnację paznokci.
Wakacyjne szaleństwo
Lato sprzyja kolorowym szaleństwom, dlatego jeśli lubisz błyszczeć, lakiery z efektem lustra będą dla ciebie idealną propozycją. Chromowane paznokcie, często za pomocą odpowiednich pyłków, to najgorętszy trend utrzymujący się już kilka sezonów. Furorę robią w odcieniach rose gold. Ich blask sprawia, że z powodzeniem zastępują nawet najbardziej efektowną biżuterię. Przy takich paznokciach nie będą ci już potrzebne pierścionki czy bransoletki! To pomysł, jeśli nie na co dzień, to z pewnością na specjalne okazje.
Z kolei jeśli lubisz się wyróżniać, neony spełnią twoje oczekiwania w stu procentach! Te kolory co pewien czas wracają i wtedy najczęściej królują podczas wakacyjnych wyjazdów. Pięknie prezentują się w promieniach słońca na plaży i niesamowicie wyglądają na zdjęciach! Często panie dobierają również kolor neonu pod odcień swojego bikini, a wówczas takie połączenie zasługuje na szczególne wyróżnienie.
box:offerCarousel)
Back to black
Tego lata ciemne kolory na paznokciach znów będą widoczne. Jeśli twierdzisz, że granat, czerń i grafit to odcienie zarezerwowane wyłącznie na sezon jesienno-zimowy, szybko zmienisz zdanie. Mroczne i przygaszone barwy to hit lata 2018, więc nie bój się z nimi eksperymentować. Wyjątkowo dobrze prezentują się na krótkich paznokciach.
W tym roku wybór modnych kolorów lakierów do paznokci jest wyjątkowo bogaty. Każda z nas w tej ofercie z pewnością znajdzie coś dla siebie. Postaw na pastele, czerwień lub barwy lustrzane, które zwrócą na ciebie uwagę nie tylko na deptaku, plaży czy w kawiarni, ale także podczas spotkań ze znajomymi czy rodziną. | Najmodniejsze kolory paznokci na lato |
Zarządzanie dużą firmą czy przedsiębiorstwem często wymaga zaawansowanych narzędzi i programów. Podobnie jest z urządzeniami do codziennej pracy biurowej – to, co sprawdzi się w kilkuosobowym zespole, niekoniecznie zaspokoi potrzeby korporacji, która zatrudnia setki pracowników. Jednym z podstawowych urządzeń elektronicznych potrzebnych w każdej dużej firmie jest profesjonalna kserokopiarka. Jakie czynniki i funkcjonalności trzeba wziąć pod uwagę przy jej wyborze? Przede wszystkim musi być wielozadaniowa, wysokiej jakości, wydajna i niezawodna. To tak najogólniej, a teraz czas na szczegóły.
Kserokopiarki – urządzenia wielofunkcyjne
Kupując sprzęt powyżej 12 000 zł, mamy prawo wymagać, żeby był najlepszy pod każdym względem oraz żeby spełniał wiele funkcji. Kserokopiarki z tej półki to drukarka, skaner i kopiarka w jednym. Jednak to nie wszystko. Niektóre modele mają również funkcję faksu.
Ponadto dostępny jest cały wachlarz opcji związanych z wykończeniem dokumentów. Konica Minolta bizhub C308 oraz Konica Minolta bizhub C458 mają możliwość m.in. narożnego i dwupunktowego zszywania kartek, dwupunktowego i czteropunktowego dziurkowania, składania wydruku na pół czy w kształt litery „Z”. Model Develop ineo+ 1060L – z ciekawszych funkcji wykończenia – umożliwia produkowanie broszur oraz oprawianie dokumentów.
Niesamowita szybkość urządzeń
Szybkość i wydajność to kluczowe parametry, na które trzeba zwrócić uwagę, kiedy planujemy zakup kserokopiarki – zwłaszcza gdy będzie z niego korzystało kilkudziesięciu czy nawet kilkuset użytkowników.
Urządzenie Develop ineo+ 1060L jest zdecydowanie najszybsze spośród trzech porównywanych modeli. Umożliwia drukowanie i kopiowanie w kolorze lub monochromatycznie do 60 stron na minutę, jeżeli chodzi o format A4, oraz do 33 stron na minutę w przypadku papieru A3. Całkowita wydajność urządzenia to 280 000 stron miesięcznie.
Pozostałe dwa modele kserokopiarek wcale nie pozostają tak bardzo w tyle. Konica Minolta bizhub C458 pozwala wydrukować i skopiować 45 stron na minutę w formacie A4 – kolorowych lub czarno-białych – oraz do 23 stron na minutę dokumentów A3. Miesięczny wolumen kopiowania i druku to 150 000 stron.
Kserokopiarka Konica Minolta bizhub C308 drukuje i kopiuje do 30 stron A4 na minutę w kolorze lub monochromatycznie oraz do 15 dokumentów na minutę w formacie A3. Maksymalne miesięczne obciążenie urządzenia to 100 000 kartek.
Wydruk najwyższej jakości
Develop ineo+ 1060L to jedna z najdroższych kserokopiarek na rynku. Urządzenie dostępne jest w cenie od około 64 800 zł do 89 990 zł (w zależności od dodatkowych funkcjonalności, które można dobrać opcjonalnie). Urządzenie ma wiele nowoczesnych zastosowań technologicznych, dzięki którym gwarantuje najwyższą jakość drukowanego obrazu w rozdzielczości 1200 × 3600 dpi. Najnowocześniejsza metoda przetwarzania grafiki pozwala na to, żeby jakość druku była jak najbardziej zbliżona do offsetowego. Kserokopiarka umożliwia także wyraźną reprodukcję tekstów.
Konica Minolta bizhub C458 i C308 drukują w rozdzielczości 1800 × 600 dpi – z większości typów plików graficznych, m.in. PCL, PS, TIFF, XPS, PDF (w tym szyfrowanych).
Błyskawiczny skaner
Każdy z przedstawianych modeli ma również rozbudowane funkcje skanowania. Konica Minolta bizhub C458 skanuje w kolorze i monochromatycznie do 120 obrazów na minutę w trybie jednostronnym i do 240 obrazów na minutę w trybie dwustronnym. Urządzenie umożliwia skanowanie m.in. do maila, USB, FTP, skrzynki użytkownika czy URL – w maksymalnej rozdzielczości 600 × 600 dpi. Ma również funkcję podglądu skanowania w czasie rzeczywistym.
Podobne parametry, jeżeli chodzi o skanowanie, ma Konica Minolta bizhub C308 – z tym że urządzenie pozwala zeskanować do 160 obrazów na minutę, zarówno kolorowych, jak i czarno-białych. Develop ineo+ 1060L umożliwia skanowanie do 70 arkuszy A4 na minutę w maksymalnej rozdzielczości 600 dpi. Dostępne opcje zapisu skanu to: HDD, FTP, SMB, e-mail i TWAIN.
Wybór kserokopiarki uzależniony będzie od tego, jakie funkcjonalności najczęściej będą wykorzystywane w danej firmie. Jeżeli potrzebna jest drukarka bardzo wysokiej jakości, przy pomocy której będą tworzone broszury i foldery, to najlepszym wyborem okaże się Develop ineo+ 1060L. Nie wszystkie firmy mogą pozwolić sobie na tak duży wydatek, więc jeżeli budżet jest mniejszy, warto rozważyć modele Konica Minolta bizhub C458 i C308, które są bardzo dobrymi urządzeniami i na pewno świetnie sprawdzą się w codziennej pracy. | Wybieramy profesjonalną kserokopiarkę – powyżej 12 000 zł |
Wyobrażacie sobie trening bez solidnej dawki ulubionej muzyki? W praktycznie każdej dyscyplinie pełni ona rolę motywatora i dodaje nam energii. Przy tym sprawia, że dużo słabiej odczuwamy zmęczenie. Rodzaj używanych słuchawek nie odgrywa szczególnej roli, jeśli ćwiczymy statycznie, na przykład na siłowni. Okazuje się jednak bardzo istotny podczas joggingu, kiedy nasze ciało znajduje się w ciągłym ruchu. W dzisiejszym artykule przyjrzymy się oferowanym przez producentów modelom i dobierzemy ten, który – za sprawą swego kształtu i właściwości – najlepiej sprawdzi się podczas biegania. Rodzaje słuchawek
Na rynku dostępnych jest wiele modeli słuchawek, które różnią się przede wszystkim kształtem oraz właściwościami. To w szczególności ta pierwsza z wymienionych cech odgrywa szczególną rolę podczas joggingu – wybierając słuchawki do treningu biegowego musimy zwrócić uwagę na to, czy będą one dobrze trzymać się naszego ucha. W przeciwnym razie nasz trening może okazać się nie tylko nieefektywny, ale i irytujący, gdyż co chwila będziemy zmuszeni poprawiać wypadające z ucha słuchawki. Ze względu na sposób noszenia, słuchawki możemy podzielić na nauszne oraz douszne. W każdej z tych grup znajdziemy kilka podrodzajów, które różnią przede wszystkim kształtem.
Wśród słuchawek nausznych możemy wyróżnić:
Słuchawki o klasycznym kształcie, które nakładamy na głowę od góry i w których pałąk łączący przebiega przez naszą głowę. Ze względu na spore rozmiary i stosunkowo dużą wagę, charakteryzuje je słabe trzymanie, dlatego nie sprawdzą się podczas biegania, ponieważ będą zsuwać się na tylną część karku. Jako modele przykładowe można wymienić słuchawki SENNHEISER 201 HDoraz Sony MDR-ZX110.
Słuchawki o niestandardowym kształcie, w których pałąk łączący przebiega nad linią ucha, a następnie oplata naszą głowę z tyłu, dzięki czemu słuchawki dobrze się trzymają i nie spadają nawet podczas intensywnego treningu. Tego rodzaju modele są dedykowane ludziom uprawiającym wszelkiego rodzaju sporty, świetnie sprawdzą się podczas joggingu. Modelem przykładowym są słuchawki BLOW B-21.
Słuchawki typu Clip-On, o niestandardowym kształcie, pozbawione pałąka łączącego, montowane bezpośrednio na uszach. Ze względu na słabsze przyleganie do ucha, nie powalają na ogół jakością oferowanego dźwięku. Jednak trzeba im przyznać, że świetnie trzymają się uszu nawet podczas bardzo szybkiego biegu w trudnym terenie. Modelem przykładowym są słuchawki KOSS KSC75.
Z kolei wśród słuchawek dousznych możemy wyróżnić:
Słuchawki o standardowej budowie, ze spłaszczoną główką wyposażoną w ochronną gąbkę. Ten typ słuchawek liczy już sobie dobre kilkadziesiąt lat i swego czasu był hitem sprzedaży. Sprawdzi się podczas biegania pod warunkiem, że kształt główki będzie idealnie pasował do naszego ucha. W przeciwnym razie słuchawki będą z niego wypadać, utrudniając trening. Model przykładowy to Creative EP-50.
Słuchawki o standardowej budowie, z owalną główką wyposażoną w silikony trzonek. Pojawiły się na rynku kilkanaście lat temu i od razu stały się numerem jeden wśród sportowców. Idealnie przylegają do wnętrza ucha, niezależnie od jego kształtu, dzięki czemu mamy pewność, że z niego nie wypadną. Są również o wiele bardziej higieniczne – silikonową nakładkę możemy zdjąć i wyparzyć we wrzątku, by pozbyć się bakterii. Model przykładowy – Sony MDR-EX15.
Słuchawki douszne o niestandardowej budowie typu Clip-On z uchwytem podtrzymującym, zakładane na ucho. W swej budowie są bardzo podobne do słuchawek nausznych pozbawionych pałąka łączącego. Ich główną zaletą jest świetne trzymanie się na uchu, nawet podczas bardzo szybkiego biegu. Modele przykładowe – Philips SHS3200 oraz Pioneer SE-E11.
Słuchawki o niestandardowej budowie, z pałąkiem łączącym przebiegającym z tyłu głowy. Model stworzony z myślą o osobach trenujących wszelkiego rodzaju sporty. Dzięki elastycznemu łączeniu, w razie potrzeby możemy bez problemu zawiesić je na szyi w taki sposób, by nie przeszkadzały nam w treningu. W zależności od kształtu główki, trzymają się ucha dobrze lub bardzo dobrze, stąd dla biegacza będą świetnym wyborem. Modelem przykładowym są słuchawki SENNHEISER PMX.
Przewodowe czy bezprzewodowe?
Jeśli decydujemy się na zakup słuchawek mających służyć nam przede wszystkim podczas treningu biegowego, warto rozważyć zakup modelu bezprzewodowego. Tego rodzaju słuchawki pozbawione są jakichkolwiek kabli, przez co wygodniej się je nosi. Są oczywiście znacznie droższe od klasycznych słuchawek – musimy liczyć się z wydatkiem nawet kilkukrotnie wyższym. Warto również zaznaczyć, że aby cieszyć się muzyką, musimy w takim wypadku odtwarzać ją z urządzenia wyposażonego w technologię bluetooth – smartfona lub odtwarzacza MP3. Na szczęście w większości telefonów moduł ten jest standardem, a i bez problemu znajdziemy kilka przenośnych odtwarzaczy muzycznych oferujących możliwość bezprzewodowego łączenia się ze słuchawkami.
Które słuchawki są najlepsze?
Podczas biegania zdecydowanie najlepiej sprawdzą się modele douszne, wyposażone w elastyczny pałąk podtrzymujący, przebiegający z tyłu głowy. Najlepiej jeśli będzie to model bezprzewodowy, taki jak chociażby Denon AH-W150. Brak jakichkolwiek kabli daje nam pełną swobodę ruchów, a specjalnie zaprojektowany kształt sprawia, że słuchawki nie wypadają nam z uszu. Jedynym minusem jest koszt zakupu, który w przypadku sportowych słuchawek bezprzewodowych potrafi wynieść nawet kilkaset złotych. Dlatego najlepiej poszukać złotego środka pomiędzy rozsądną ceną a funkcjonalnością, by w pełni cieszyć się treningiem z niekoniecznie pustą kieszenią. | Wybieramy najlepsze słuchawki do biegania |
Koniec lata z pewnością nie oznacza końca sezonu rowerowego. Wielu z nas dwa kółka towarzyszyć będą jeszcze do pierwszego śniegu, a czasem jeszcze dłużej. Jesień jest jednak trudniejszym dla rowerzystów okresem. Jest wiele aspektów, o których musimy pamiętać siadając na rower w październiku czy listopadzie. Zbagatelizowanie niektórych czynników może dla nas skończyć się dość niebezpiecznie. Zła przyczepność
Piękna asfaltowa alejka zachęca do jeżdżenia na rowerze. Wszystko wygląda pięknie i nie spodziewamy się niebezpieczeństwa w postaci śliskiej nawierzchni, a to ogromny błąd. Podczas gdy w zimie każdy wie i spodziewa się poślizgu, tutaj możemy zostać bardzo zaskoczeni, gdy nagle na zakręcie lub podczas hamowania stracimy całkowicie przyczepność. Dlaczego może się tak stać? Przy niższych temperaturach nawet niepozorna mżawka może zamienić się w śliską taflę. Uważać trzeba na również wtedy, gdy w powietrzu unosi się mgła. Często pozostawia ona na drodze szadź, która może okazać się niebezpieczna dla rowerzysty. Bądź więc bardzo ostrożny i spodziewaj się niespodziewanego, szczególnie wtedy, gdy temperatura jest bliska zeru stopniom. Używaj tylko tylnego hamulca. To zmniejszy ryzyko wpadnięcia w poślizg. Blokowanie przedniego koła niemal gwarantuje, że stracimy przyczepność i zaliczymy nieprzyjemną wywrotkę.
Windchill podczas jazdy na rowerze
Podczas jesiennej czy nawet wczesnozimowej jazdy rowerem należy pamiętać o zjawisku windchill. Nazwano nim proces wychłodzenia organizmu pod wpływem wiatru. Wiatr powoduje znikniecie otoczki ochronnej u człowieka, której temperatura jest prawie taka sama jak temperatura ciała. Sprawia to, że nawet jeśli temperatura powietrza wynosi około 2-3 stopni powyżej zera i wieje wiatr to odczuwamy to jakby było na minusie i to kilka stopni. Doświadczeni rowerzyści wiedzą, że szczególnie jesienią istotne jest odpowiednie ubranie. Strój rowerzysty powinien składać się z ubrań, które z jednej strony pozwolą utrzymać ciepłotę ciała, a z drugiej odprowadzić pot na zewnątrz. Idealnie jeśli pierwsza warstwa rowerzysty składa się koszulki z długim rękawem zrobionej z materiału oddychającego. Na nią warto nałożyć polar, który pozwoli utrzymać temperaturę ciała na odpowiednim poziomie i zapobiegnie wychłodzeniu. Ostatnią warstwę stanowi kurtka chroniąca od wiatru. Istotne jest aby zasłaniała te części ciała, które narażone są na „owianie” w trakcie jazdy, czyli dolny odcinek kręgosłupa i nerki. Warto pamiętać, że idealnie jest jeśli nasz ubiór na rower jest jak najbardziej obcisły i ściśle przylega do ciała. Ostatnim elementem, który trzeba koniecznie zabierać ze sobą na wyprawy rowerowe jesienią są rękawiczki oraz czapka. Przez głowę ucieka ponad 25% ciepła, także dobra czapka, lub nawet kominiarka antywiatrowa są wskazane.
Uważaj szczególnie na metalowe obiekty
Szczególnie niebezpieczne dla wielbicieli dwóch kółek mogą okazać się wszelkiego rodzaju metalowe obiekty znajdujące się na drodze. Nie dość, że same w sobie zawsze stanowią zagrożenie, szczególnie na zakrętach, to jesienią mogą pokryte być wilgocią lub lodowym nalotem, które sprawią, że bezpieczny przejazd przez nie będzie jeszcze bardziej utrudniony. Szczególnie uważaj na szyny kolejowe i tramwajowe, a już w szczególności te, które znajdują się pod kątem na twojej trasie. Niebezpieczne są też pokrywy studzienek kanalizacyjnych. W miarę możliwości staraj się ich unikać, a jeżeli okaże się to niemożliwe, pokonuj je zawsze pod kątem jak najbardziej zbliżonym do prostego. Wtedy ryzyko wpadnięcia w poślizg jest trochę mniejsze. W przypadku wszelkiego rodzaju torów należy dodatkowo pamiętać, że pojazdy poruszające się po nich mogą mieć wydłużoną drogę hamowania. Weźmy to pod uwagę zanim wtargniemy z rowerem na torowisko.
Jesień wiąże się z tym, że szybciej robi się ciemno, a rano dłużej musimy czekać na wschód słońca. Może się okazać, że będzie jeszcze ciemno, gdy wyjedziemy rowerem do pracy i już będzie po zmroku, gdy wracać będziemy do domu. Zadbajmy więc o bezpieczeństwo. Zamontuj na stałe przy rowerze odpowiednie oświetlenie: mrugającą czerwoną lampkę z tyłu i białe światło z przodu. To drugie sprawi, że nie tylko będziesz lepiej widoczny dla innych uczestników ruchu, ale też będziesz miał lepszą widoczność, ponieważ lampka z białą żarówką oświetli ci trasę. | Jazda na rowerze jesienią, o czym pamiętać siadając na rower? |
W tym sezonie rządzi czerwień. Czerwienią się buty, torebka oraz… sukienki. Znudzona klasyczną małą czarną? Rozejrzyj się za małą czerwoną, ponieważ to właśnie ją nosimy wieczorami w 2016! Zapomnij o ponurych kolorach, wybierz seksowną i przyciągającą wzrok czerwień. Z czym nosić, dla kogo i jak się malować? Dowiesz się wszystkiego poniżej. Lady in red
Chyba nic nie robi takiego wrażenia na mężczyznach jak kobieta w czerwieni. Jeśli jesteś fanką „Gry o tron”, dobrze wiesz, że Melisandre, czyli Kobieta w Czerwieni, miała magiczne moce. Nie tylko słuchał jej Pan Światła, ale również wszyscy mężczyźni, którzy nie mogli się jej oprzeć. Każda z nas może mieć taką magiczną moc, wystarczy założyć czerwoną sukienkę. Kolor ten kojarzy się z namiętnością, seksem i pożądaniem. Zanim przejdziemy do pytania, jak ją nosić, trzeba wspomnieć, że nie każda kobieta może stać się lady in red. Nie jest to kwestia typu urody bądź figury, lecz charakteru. Wiek nie ma znaczenia, a w czerwieni wyglądają dobrze zarówno jasne blondynki, jak i opalone brunetki. Jeśli jednak jesteś zahukana, nieśmiała, nie lubisz się wyróżniać, zapomnij o małej czerwonej. Nie będzie do ciebie pasować i cię przytłoczy. Natomiast postaw na nią, jeśli lubisz być w centrum uwagi, znasz swoją wartość lub chcesz coś zmienić w swoim życiu,.
Z czym nosić?
Czerwony to bardzo intensywny i mocny kolor, w efekcie jest trudny do łączenia z innymi barwami. Łatwo „popsuć” go nieodpowiednimi dodatkami i złym zestawieniem kolorystycznym. Najczęściej łączymy czerwień z czernią – ma wtedy hiszpański charakter, ale jest również odrobinę patetyczna. To połączenie niezbyt oryginalne, ale dość bezpieczne. Jeśli je lubisz, postaraj się, by było mniej klasyczne, a bardziej rockowe – na przykład do małej czerwonej dobierz skórzaną, czarną ramoneskę i czarne, wiązane sandały na obcasie. Na letni wieczór proponujemy kilka mniej standardowych opcji kolorystycznych. Po pierwsze, czerwony wygląda pięknie z odcieniami nude. Jeśli masz szpilki lub sandały w cielistym kolorze, śmiało możesz je zestawić z czerwoną sukienką. Dzięki temu całość będzie zmysłowa, ale i lekka. Fanki glamour mają rozwiązanie – dodatki w kolorze złota lub srebra. Oba kolory równie dobrze komponują się z czerwienią, więc tylko od twoich preferencji zależy, z którym je zestawisz. Jeśli masz opalone nogi, lepiej będą wyglądać buty w kolorze złotym, a do bladych srebrne. Wyrafinowane i interesujące połączenie to czerwień i brąz, szczególnie w odcieniu koniaku i karmelu. Jeśli obawiasz się, że mała czerwona jest zbyt wyzywająca, dobierz dodatki w kolorze brązu. Dzięki temu czerwień nabierze jeszcze szlachetniejszego odcienia, a ty będziesz wyglądać z klasą.
Co z biżuterią? Najlepiej wybierz szlachetną – złotą lub srebrną. Postaw na jeden wyrazisty akcent, długie kolczyki lub dużą bransoletkę. Jeśli jesteś minimalistką, zdecyduj się na małekolczyki ze sztyftem lub subtelny łańcuszek. Plastikowa i tania biżuteria popsuje cały efekt.
Makijaż do małej czerwonej
Czerwona sukienka nie lubi konkurencji, dlatego makijaż powinien być minimalny. Najważniejszy jest dobry podkład. Twarz musi być gładka i bez zaczerwienień, bo mała czerwona podkreśli wszystkie niedoskonałości. Jeśli nie masz idealnej cery, wybierz mocno kryjący podkład. Rozświetlaczi bronzer również sprawdzą się w takim makijażu. Cień powinien być neutralny, najlepiej w kolorach brązu lub beżu. Podkreśl brwi kredką, rzęsy wytuszuj dokładnie, a usta pomaluj czerwoną szminką. Pomadka może być w tym samym odcieniu co sukienka, trzy tony jaśniejsza lub trzy tony ciemniejsza. Smokey eyes, brokat, sztuczne rzęsy sprawią, że nawet najpiękniejsza i najdroższa sukienka będzie wyglądać tanio.
Najważniejszą zasadą w noszeniu małej czerwonej jest umiar. To ona ma grać pierwsze skrzypce, dlatego to właśnie do niej dobierz dodatki oraz biżuterię. Jeśli lubisz styl „na bogato”, postaw na bardziej wyraziste dodatki, jednak bądź ostrożna. Łatwo przegiąć. Makijaż ma być dopełnieniem całości, po prostu podkreśl swoje naturalne piękno. Czerwona sukienka sprawi, że bez większego wysiłku wyróżnisz się na każdej imprezie. Warto mieć choć jedną w swojej szafie! | Mała czerwona – wieczorna alternatywa dla czerni |
Skrzynka na narzędzia nie tylko ułatwia utrzymanie porządku, ale także znacznie usprawnia pracę. Możemy ją porównać do przenośnego warsztatu, dzięki któremu wszystkie niezbędne przyrządy mamy zawsze pod ręką. Podpowiadamy, dlaczego powinien w nią zainwestować zarówno fachowiec, jak i niedzielny majsterkowicz. Wygodna i funkcjonalna
Dobra skrzynka na narzędzia powinna być wytrzymała, dlatego najlepszy będzie model wykonany z odpornego na uszkodzenia i wytrzymującego duże obciążenia tworzywa sztucznego. Musi być również funkcjonalna, czyli na tyle pojemna, żeby bez problemu pomieścić nie tylko śrubokręty, ale także wiertarkę czy pistolet do silikonu. Trzeba jednak pamiętać, że bardzo duże skrzynki nie zawsze są wygodne, a w małych modelach – chociaż poręcznych – zwykle nie ma miejsca na większe narzędzia. Przed zakupem warto się zatem zastanowić, do czego będzie nam służyła wybrana przez nas skrzynka i co planujemy w niej trzymać. Dzięki temu wybierzemy model, który będzie całkowicie odpowiadał naszym indywidualnym potrzebom.
Dobra, czyli jaka?
Producenci dbają oto, by zaprojektowane przez nich skrzynki narzędziowe były dopracowane i odpowiadały potrzebom nawet najbardziej wymagających użytkowników. Zarówno duże, jak i małe modele mają praktyczne uchwyty ułatwiające przenoszenie, wygodne zatrzaski oraz wewnętrzne tacki i pionowe organizery usprawniające sortowanie narzędzi (np. wkrętów czy gwoździ). Duże skrzynie możemy zakupić w wersji z kołami, co znacznie usprawnia ich transport (również na trudnym terenie, np. placu budowy). Ciekawym rozwiązaniem są skrzynki modułowe, które można dowolnie łączyć ze sobą, tworząc w ten sposób mobilny warsztat. Warte uwagi są także skrzynki zamykane na kłódki, a nawet wyposażone w zamki z kodem elektronicznym oraz alarm. Dzięki nim żaden młotek ani klucz francuski nie opuści warsztatu bez naszej wiedzy.
Skrzynka Stanley Jumbo.Rozmiar: 22”. Wykonana z wysokoudarowego polipropylenu. Wewnątrz tacka z uchwytem oraz dwa wyjmowane organizery. Wygodny uchwyt, metalowe zaczepy. Sprzedawana bez wyposażenia. Cena: ok. 120 zł.
Skrzynka na kółkach Keter Rigid Cart. Rozmiar: 22”. Wyposażona w wytrzymałą rękojeść oraz rączkę teleskopową. Duża pojemność, solidna modułowa konstrukcja z możliwością rozbudowy. Wytrzymałe tworzywo odporne na wodę i kurz. Model zamykany na klucz i solidne zatrzaski. Cena: ok. 300 zł.
Ogromną zaletą skrzynek z tworzyw sztucznych jest lekkość, a wadą podatność na uszkodzenia i niska odporność na wysokie temperatury. Właśnie dlatego, wybierając skrzynkę narzędziową z plastiku, warto zwrócić uwagę na jego jakość. Im lepszy materiał wykorzystano, tym większe obciążenia zniesie wybrany przez nas model, a co za tym idzie, posłuży nam zdecydowanie dłużej. Trzeba się jednak liczyć z tym, że cena porządnej skrzynki nie będzie niska (nawet do 250 zł za wersję bez narzędzi).
Jaka skrzynka dla kogo?
Wybór skrzynki narzędziowej z tworzywa sztucznego powinien zależeć przede wszystkim od tego, do czego będzie wykorzystywana. Domowemu majsterkowiczowi w zupełności wystarczy niewielka skrzynka z pojedynczątacką wewnętrzną, która większość czasu będzie spędzała w garażowej szafie. Elektrykowi korzystającemu ze specyficznych narzędzi o niewielkich rozmiarach przyda się skrzynka rozsuwana z wieloma wąskimi przegrodami, w której łatwo utrzymać porządek. Prawdziwa złota rączka, czyli np. właściciel domu zajmujący się różnymi pracami konserwacyjnymi, doceni mobilny warsztat na kółkach (przypominający nieco walizkę) z wygodnymi szufladami i wysuwanym uchwytem. Do samochodu warto wybrać solidną dużą skrzynię, w której zmieści sięm.in. lewarek, klucz do kół czy łańcuch na opony, najlepiej taką, którą da się zamontować na specjalnym stelażu. | Wybieramy plastikową skrzynkę na narzędzia |
Gdy pojawiły się zwiastuny „Tom Clancy’s The Division”, stało się jasne, że ta gra ma szansę na zawojowanie rynku. I tak też się stało. To jedna z najlepszych gier kooperacyjnych ostatnich lat. Model strzelania, ciekawa fabuła, świetnie nakreślony świat przedstawiony oraz możliwości kreacji i rozwoju postaci i fabuły – to niezaprzeczalne atuty gry. „Tom Clancy’s The Division” to świetny początek nowej serii, która miejmy nadzieję będzie w kolejnych latach rozwijana i udoskonalana.
Wątek fabularny
Kolejna gra ze stajni Ubisoft rozgrywa się w świecie spustoszonym przez pandemię wywołaną atakiem terrorystycznym. Podczas Black Friday prawdopodobnie na banknotach będących w obiegu rozprzestrzeniono wirusa, który zebrał śmiertelne żniwo. Nowy Jork, a później kolejne miasta na całym świecie pogrążyły się w chaosie, osadzeni w zakładach karnych uciekli – akty przemocy i wandalizmu stały się codziennością, zmuszając nielicznych mieszkańców do walki o przetrwanie, a siły porządkowe – do obrony ostatnich punktów oporu.
W grze wcielamy się w członków jednostki elitarnej – tytułowej Dywizji – która szkolona na wypadek podobnych katastrof, jako jedyna pozostała ostoja sprawiedliwości, ma zaprowadzić ład w pogrążonym w chaosie Nowym Jorku. Zadanie to nie należy do łatwych, ponieważ w mieście grasują grupy przestępcze, którymi kierują różne motywy. Agenci systematycznie przeczesują dzielnice miasta, zabijając wrogów, chroniąc niewinnych mieszkańców i powoli odkrywając kolejne wątki historii dzięki rozmowom z napotkanymi postaciami oraz odkrywaniu nowych lokalizacji. Nie ma więc utartego schematu i jednotorowości fabuły, a to, w jaki sposób potoczy się akcja, zależy od wyborów dokonywanych przez graczy wcielających się w żołnierzy Dywizji.
Rozgrywka
Akcja toczy się w Nowym Jorku, który został realistycznie odwzorowany w grze. Poruszanie się po metropolii znacząco ułatwiają charakterystyczne dla niej obiekty. Miasto jest podzielone na strefy, pomiędzy którymi bez problemu można się przemieszczać. Poszczególne dzielnice dzielą się na zajęte przez wrogów, gdzie stężenie wirusa jest największe, oraz obszary odbite przez żołnierzy Dywizji. Układ nie jest stały i zależy od postępów walk – dzielnice stracone lub wybronione przez Dywizję czasami zmieniają się nie do poznania.
Zadaniem graczy jest wykonywanie misji, np. zabicie przywódcy gangu czy obrona dzielnicy. Wykonane zadania podnoszą poziom umiejętności postaci. Nie są one jednak na stałe do nich przypisane – można je zmieniać tak jak typ bohatera, który nie jest z góry przydzielany, a określa go m.in. rodzaj sprzętu, jakim dysponuje, czy zdobyte doświadczenie.
W „Tom Clancy’s The Division” istnieje możliwość gry singleplayer, ale trzeba przyznać, że gra została opracowana pod kątem grupowych rozgrywek. W drużynie może być maksymalnie 4 graczy dobieranych przez system na zasadzie matchmakingu lub z listy znajomych. Drużyny mogą realizować ten sam cel, ale to od nich zależy, czy będą wchodzić w kooperację z innymi grupami, czy walczyć przeciwko nim, za co również zdobywa się doświadczenie i umiejętności.
Multiplayer
„Tom Clancy’s The Division” to bardzo dobrze zrobiona sieciowa strzelanka. Można w nią grać w pojedynkę, ale zdecydowanie została przygotowana jako gra zespołowa. Po osiągnięciu 30. poziomu, gdy w końcu istnieje możliwość trafienia do Strefy Mroku, trudno sobie wyobrazić kontynuowanie rozgrywki bez wsparcia towarzyszy. Strefa Mroku to odizolowany obszar najbardziej skażony wirusem. Można tu zyskać najlepszy sprzęt, a także spotkać członków innych teamów. Zebrane przedmioty trzeba przetransportować helikopterem, aby przeszły kwarantannę. W każdej chwili mogą nam je odebrać inne zespoły lub nawet towarzysze rozgrywki (tym samym mamy namiastkę trybu PvP) – strzał w plecy od członka własnego teamu nie należy do rzadkości. Walczymy również z mieszkańcami Strefy – przestępcami, których można spotkać w innych, pobocznych misjach. Strefa Mroku ma również własny system doświadczenia. Nie blokuje nam to dalszego rozwoju postaci, gdy poza Strefą uzyskamy najwyższy poziom.
Podsumowanie
„Tom Clancy’s The Division” to zgrabna online’owa strzelanka, która ma wiele zalet i daje nadzieję na jeszcze lepsze kolejne wersje. Mamy wszystko, czego fan shooterów pragnie – postapokaliptyczny świat, skażenie wirusem, wielu przestępców, których należy eliminować, przejmując kolejne strefy. Dodatkowo świetna grafika i motoryka sprawiają niesamowitą satysfakcję podczas gry, dając wrażenie realizmu tego, co się wokół nas dzieje. Rozgrywka została rozsądnie rozplanowana, umożliwiając udział w różnych misjach, dzięki którym rozwijamy naszą postać i zbieramy przedmioty niezbędne podczas walki. Dużym plusem jest Strefa Mroku, w której wszelkie zasady przestają obowiązywać, a poziom trudności wrasta.
Gra dostępna na: PC, XBOX, PS4
Minimalne wymagania sprzętowe:
* OS: Windows 7/8.1/10 64-bitowy
* Procesor: Intel Core i5 2400/AMD FX 6100
* RAM: 6 GB
* Grafika: nVidia GeForce GTX 560/Radeon HD 7770 AMD (2 GB pamięci RAM) lub lepsza
* Dysk: 40 GB wolnego miejsca
Zalecane wymagania sprzętowe:
* System: Windows 7/8.1/10 64-bitowy
* Procesor: Intel Core i7-3770/AMD FX-8350 lub lepszy
* RAM: 8 GB
* Grafika: nVidia GeForce GTX 970/AMD Radeon R9 290 lub lepsza
* Dysk: 40 GB wolnego miejsca | „Tom Clancy’s The Division” – recenzja gry |
Multitool, jak sama angielskojęzyczna nazwa wskazuje, jest uniwersalnym narzędziem o małych gabarytach. Ten gadżet wielkości scyzoryka sprawdzi się nie tylko w podróży, podczas uprawiania sportów, ale także w samochodzie czy w domu. Modele bardziej rozbudowane mają tak wyszukane opcje jak pilnik diamentowy, młotek, kombinerki i przecinaki będące w stanie rozciąć nawet drut. My jednak zapoznajmy się z modelami multitoolów, o których być może nie mieliście jeszcze pojęcia, że istnieją – modele micra, płaskie multitoole służące również jako portfele, w końcu bransolety, a nawet zegarki!
Klasyka gatunku Leatherman Signal
box:offerCarousel
Leatherman jest wiodącą marką, jeśli chodzi o produkcję multitoolów. Jej początek datuje się na 1983 rok, kiedy to w Oregonie firma wkracza przebojem na rynek. Ich narzędzia są solidnie wykonane, trwałe, a wysoka jakość sprawia, że producent na swoje produkty daje aż 25-letnią gwarancję. Model Signal został stworzony z myślą o survivalu i górach. Od innych modeli odróżniają go: wyciągane krzesiwo, dzięki któremu możemy wzniecić ogień, diamentowa ostrzałka oraz gwizdek ratowniczy. Prócz tych funkcji w Signalu znajdziemy jeszcze:
kombinerki wydłużone płaskie,
kombinerki uniwersalne,
standardowy przecinak do drutu,
przecinak do drutu twardego,
przyrząd do zdejmowania izolacji,
ostrze nożowe częściowo ząbkowane ze stali nierdzewnej 420HC,
piłę do drewna,
młotek,
szydło/rozwiertak z oczkiem,
otwieracz do puszek,
otwieracz do kapsli,
Hex Bit Driver 1/4 cala,
duże gniazdo na wymienne bity (wkrętaki) + 1 dwustronny bit,
płaski klucz uniwersalny do nakrętek 1/4 cala,
karabinek,
płaski klucz uniwersalny do nakrętek 3/16 cala.
Łącznie 19 funkcji w zaledwie 212 gramach i 114 milimetrach długości. Gadżet absolutnie przydatny dla każdego górołaza – zarówno mężczyzny, jak i kobiety.
MikroMulti – Leatherman Micra
box:offerCarousel
Model Micra z powodzeniem może służyć jako breloczek do kluczy. Jest bowiem o połowę mniejszy i lżejszy od opisanego wcześniej modelu Signal (waży zaledwie 50 gramów). Ta waga oczywiście związana jest również z mniejszą liczbą spełnianych funkcji. Jednak czytając listę opisaną na stronie producenta, trudno chcieć więcej od tak małego narzędzia:
ostrze nożowe ze stali nierdzewnej,
nożyczki,
śrubokręt płaski/Phillips,
miarka (12 cm/4,7 cala),
narzędzie do czyszczenia paznokci,
pęseta,
otwieracz do kapsli,
pilnik do paznokci,
płaski śrubokręt średni,
śrubokręt precyzyjny,
kółko do kluczy.
Multitool True Utility Fixr
box:offerCarousel
To aż nieprawdopodobne, że tak małe narzędzie jak Fixr brytyjskiej marki True Utility łączy w sobie wielkość breloczka do kluczy i aż 20 różnorodnych funkcji! Ten multitool różni się od powszechnie przyjętego schematu – całość konstrukcji przypomina agrafkę. W środku natomiast znajduje się obrotowy moduł osadzony na łożysku kulkowym.
Funkcje Fixr to:
karabinek z drucianym zamknięciem,
otwieracz do butelek,
ostrze do czyszczenia paznokci,
duży śrubokręt płaski,
średni śrubokręt płaski,
mały śrubokręt płaski,
średni śrubokręt krzyżakowy,
mały śrubokręt krzyżakowy,
klucz płaski 14 mm,
klucz płaski 12 mm,
klucz płaski 10 mm,
klucz płaski 8 mm,
klucz płaski 6 mm,
klucz do szprych rowerowych,
ostrze ze stali węglowej,
przecinak do drutu,
linijka 5 cm,
przecinak do otwierania opakowań,
miniłom do podważania,
pilnik.
Karta multitool Nite Ize Financial Tool
box:offerCarousel
To wspaniały wynalazek łączący w sobie funkcję multitoola oraz… portfela! Nieco większy od karty kredytowej Nite Ize Financial Tool wykonany jest ze stali nierdzewnej i ma aż 7 funkcji:
płaski śrubokręt,
skrobak,
klucze płaskie calowe (1/4", 5/16", 3/8"),
otwieracz do butelek,
przecinak do taśmy,
miarkę,
uchwyt Cash Wrap do utrzymania dokumentów, gotówki czy kart płatniczych.
Można zatem mieć wszystko w jednym miejscu, a kompaktowy rozmiar pozwala zabrać go ze sobą dosłownie wszędzie, nawet na pokład samolotu.
Z klasą i gustem – bransoleta Leatherman Tread
box:offerCarousel
Zaczęliśmy od Leathermana i skończymy na Leathermanie, bowiem marka ta rewolucjonizuje rynek multitoolów. Na rynku możemy spotkać bransolety tej amerykańskiej firmy składające się z mobilnych ogniw. Ogniwa te to aż 29 różnorodnych funkcji:
narzędzie do rozbijania szkła,
hak do cięcia,
narzędzie Pick SIM Card – do wyciągania kart SIM z wąskich slotów,
otwieracz do butelek,
przejściówka z gniazdem 1/4",
śrubokręt płaski 1/8",
śrubokręt płaski 3/16",
śrubokręt płaski 3/32",
śrubokręt Hex 3 mm,
śrubokręt Hex 4 mm,
śrubokręt Hex 5 mm,
śrubokręt Hex 6 mm,
klucz do nakrętek 6 mm,
klucz do nakrętek 7 mm,
klucz do nakrętek 8 mm,
klucz do nakrętek 9 mm,
klucz do nakrętek 10 mm,
klucz do nakrętek 11 mm,
klucz do nakrętek 12 mm,
śrubokręt Phillips #1–2,
śrubokręt czworokątny #1,
śrubokręt czworokątny #2,
śrubokręt czworokątny #3,
śrubokręt Pozi-Driv z nacięciem krzyżowym #2,
śrubokręt Pozi-Driv z nacięciem krzyżowym #3,
śrubokręt Torx #20,
śrubokręt Torx #25,
śrubokręt Torx #27,
śrubokręt Torx #30.
Bransoleta występuje w dwóch opcjach kolorystycznych: czarnej oraz inox. Obie wyprodukowane są ze stali nierdzewnej 17-4. Model czarny został dodatkowo pokryty odporną na zarysowania powłoką DLC. Waga bransolety to 156 gramów.
Można powiedzieć, że na rynku multitooli możemy wybierać do woli wśród marek oraz modeli. Nie liczą się już tylko narzędzia i funkcje, ale również kompaktowość i użyteczność rozwiązań. Doskonałym przykładem na ostatnie są bransolety, a nawet zegarki multitoole amerykańskiej firmy Leatherman. | Multitoole – przegląd modeli |
Guillaume Musso to pisarz emocji. W jego przypadku nie można zbyt wiele powiedzieć – czy to o warsztacie pisarskim, czy o psychologii postaci, bo tychże w literaturze sygnowanej jego nazwiskiem po prostu brakuje. Szczerze muszę przyznać, że skazałabym go na czytelniczy niebyt ze swojej strony, gdyby nie jego umiejętności fabularne. Francuski pisarz ma niezwykły dar, jeśli chodzi o treść swoich książek. Wie, jak rozłożyć emocje, wie, jak dawkować informacje. W tej sytuacji nawet największa grafomania może przyciągnąć uwagę. A mimo wszystko nie posunęłabym się aż tak daleko, bo niejeden grafoman mógłby śnić o takim talencie. „Central Park” to kolejna w jego dorobku historia na granicy realizmu i magii. Od czasu wypadku Musso, cudem ocalony od śmierci, przesyła całemu światu przesłanie o magii, jaką jest życie. I pewnie dlatego większość czytelników wybacza mu naciąganie rzeczywistości nieco ponad miarę i swobodne żonglowanie faktami, bowiem najważniejszy przekaz spycha te wady na margines. Musso w każdej powieści głosi, że życie jest cudem. Nawet gdy przynosi ono mnóstwo dramatów do uniesienia.
Poranek w Central Parku
Alice budzi się na ławce w nieznanym sobie miejscu, przykuta kajdankami do ręki obcego mężczyzny. Nie może sobie przypomnieć nie tylko, skąd się tu wzięła, ale nie ma pamięci także o wieczorze poprzedzającym ten koszmarny poranek. Gdy próbuje poukładać sobie wcześniejszy dzień, dociera tylko do pewnego etapu wydarzeń, reszta ginie we mgle niepamięci. Ponieważ jednak ma silny charakter, czego dowodzi wykonywany zawód policjantki, nie załamuje rąk, tylko budzi mężczyznę i postanawia razem z nim dowiedzieć się, co się wydarzyło i dlaczego znalazła się w Central Parku w Nowym Jorku, zamiast nadal przebywać w rodzinnym Paryżu. Sprawa się jednak komplikuje jeszcze bardziej, gdy Alice odkrywa, że ma na ręku wypisany jakiś ciąg liczb, a Gabriel ma wyryte nożem cyfry na skórze. Oboje czują, że znaleźli się w niebezpieczeństwie.
Tragiczna przeszłość
Początkowo wydaje się, że Alice, pomimo trudnej sytuacji, w jakiej się aktualnie znalazła, to zawodowiec, policjantka z ikrą, a także kobieta raczej zdystansowana do samej siebie i osoba z zasadami. Pod tą powłoką hardej policjantki są jednak skrywane głębokie emocje związane z przeszłością Alice i ogromną stratą, jaką przeżyła. Wbrew samej sobie w pewnym momencie zaczyna zwierzać się ze swojej historii Gabrielowi, choć nie do końca ufa swojemu kompanowi w tarapatach.Gabriel najpierw przedstawia się jako pianista jazzowy, by potem ujawnić się jako agent FBI. Alice zaczyna mieć coraz więcej wątpliwości na temat tożsamości Gabriela, jednakże nie może się oprzeć dość intymnym chwilom, które im się przytrafiają w drodze do celu, i ujawnia część prawdy o sobie. Tę najbardziej bolesną i nadal ją prześladującą. I choć to raczej konieczność losowa ją nakłania do tych wyznań, w pewnym momencie Alice zaczyna odczuwać coś w rodzaju ulgi, że wyrzuciła z siebie te mroczne wspomnienia.
Zapętlona rzeczywistość
Ponieważ fabuła przynosi niezwykłą niespodziankę, muszę zakończyć relację na tym etapie. To, kim naprawdę jest Gabriel, oraz co spotkało Alice na dzień przed feralnym porankiem, a także jaką przeżyła tragedię – musicie już sprawdzić sami. Francuski prozaik prowadzi czytelnika na początku taką oczywistą drogą fabularną. Gdy już ma się pewność, kto jest kim w tej historii, i gdy już przewiduje się ciąg dalszy, autor dokonuje zwrotu w akcji i zmienia zupełnie całokształt wyobrażeń, jakie zdążył poczynić czytelnik. I to jest ten element, którego nie można odmówić Musso: doskonale wie, jak zaskoczyć czytelnika, jak porwać i jednocześnie jak pokazać, że owe proste drogi fabularne są pokrętnymi ścieżkami wykreowanej przez niego rzeczywistości. Każda z jego powieści, nawet gdy gdzieś tam w duchu racjonalnego czytelnika pojawia się małe żachnięcie na wypaczanie pewnych faktów, przynosi ze sobą gwarantowaną rozrywkę czytelniczą. Każdemu, kto lubi poczuć się porwanym przez fabułę, mogę polecać z czystym sumieniem!
Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com | „Central Park” Guillaume Musso – recenzja |
Przygotowując się do budowania masy mięśniowej, staramy się optymalnie zaplanować ten czas i wykorzystać go najefektywniej. W tym celu rozpisujemy trening, układamy dietę oraz kupujemy suplementy, które mogą być pomocne w tym okresie. Warto przed dokonaniem zakupu się zastanowić, które preparaty przyśpieszają i wspomagają budowę masy mięśniowej. Powinnyśmy pamiętać, że najważniejszym elementem dla budowy mięśni jest trening. Powinien być dobrze zaplanowany i dobrany indywidualnie – każdy organizm inaczej reaguje na ćwiczenia, liczbę powtórzeń czy serii. W trakcie uzyskiwania wymarzonej sylwetki ćwiczenia muszą być zmieniane co jakiś czas, aby zapobiec stagnacji mięśni.
Kolejnym bardzo ważnym elementem jest dieta. Odpowiednio dobrana stanowi klucz do budowania masy mięśniowej. Jeśli chcemy ją zwiększyć, konieczna jest większa podaż kalorii w stosunku do naszego dobowego zapotrzebowania. Dobrze rozpisana dieta powinna zawierać odpowiednie ilości białka, tłuszczu i węglowodanów. Nasze menu nie może być jednak zbyt kaloryczne, dlatego tak ważna jest systematyczna kontrola wagi. Zbędny tłuszcz trudno będzie później zredukować i będziemy musieli poświęcić więcej czasu, aby zbudować wymarzoną sylwetkę.
Jakie suplementy wybrać?
Rynek suplementów jest pełen różnego rodzaju preparatów, bardziej lub mniej potrzebnych do budowy masy mięśniowej, dlatego wyzwaniem może się okazać wybranie właściwych.
Odżywka białkowa.Białko to podstawowy budulec mięśni i bez niego nie zbudujemy wymarzonej sylwetki. Suplementy proteinowe są niezwykle pomocne w sytuacjach, w których nie jesteśmy w stanie przyjąć z pożywieniem odpowiedniej ilości białka. Aby budować mięśnie, musimy dostarczyć 1,2–2 gramy białka na kilogram masy ciała.
Odżywka proteinowa jest bardzo pomocna w wielu sytuacjach. Bardzo ułatwia uzupełnienie białka zaraz po treningu, ponieważ znacznie łatwiej zabrać i przygotować w siłowni odżywkę, niż białkowy posiłek.
Batony proteinowe są dobrym pomysłem, gdy nie mamy czasu, jesteśmy poza domem i nie możemy zjeść żadnego pełnowartościowego posiłku. Są małe, poręczne i wszędzie można je schować. Na pewno lepiej jest zjeść zbilansowany posiłek, jednak w niektórych sytuacjach to niemożliwe. Wtedy z pomocą przychodzi baton białkowy, który pomoże uzupełnić naszą dietę, a także zaspokoi głód.
Kreatyna. Kreatyna jest uważana za najefektywniejszy legalny anabolik. Zwiększa rozwój, siłę, wytrzymałość szybkościową, nawadnia mięśnie oraz prowadzi do utraty tkanki tłuszczowej. Badania dowodzą, że nie wpływa negatywnie na organizm.
Dostarczenie kreatyny wraz z pożywieniem byłoby nie lada wyzwaniem, dlatego zastosowanie tej substancji w proszku lub w kapsułkach wydaje się rozwiązaniem idealnym. Warto jednak wiedzieć, że stosowanie kreatyny ma sens jedynie w połączeniu z poważnym treningiem siłowym.
Suplementy tego typu różnią się formą, czasem wchłaniania, a także skutecznością, dlatego zwróćmy na to uwagę podczas zakupów.
Suplementy witaminowesą to preparaty zawierające niezbędne witaminy i minerały. Wraz z budowaniem sylwetki i ciężkimi treningami wzrasta także zapotrzebowanie na mikro- i makroelementy w organizmie. Niektóre procesy w naszym ciele nie będą przebiegały prawidłowo bez odpowiednich witamin. Podczas ciężkich treningów i wylewania dużej ilości potu część witamin zostaje wydalona, dlatego w okresie budowy masy mięśniowej warto się zaopatrzyć w takiego typu preparaty.
Gainer.Odżywki węglowodanowo-białkowe nazywane gainerami to po prostu posiłek w proszku. Ćwicząc z dużą intensywnością, zużywamy mnóstwo energii. Aby szybko uzupełnić jej niedobory, możemy zastosować gainer, który doda nam sił. Suplementy tego typu to produkty charakteryzujące się dużą kalorycznością, dlatego kiedy mamy problemy z dostarczeniem odpowiedniej liczby kalorii wraz z pożywieniem, odżywka może być bardzo pomocna.
Suplementy są bardzo pomocne w okresie budowania masy mięśniowej, nie są jednak niezbędne. Preparaty te mogą wspomóc osiągnięcie naszych celów, jednak to dobrze dobrana dieta i systematyczny trening zapewniają nam sukces. Suplementy to jedynie dodatek, który ułatwia i przyśpiesza rozbudowę mięśni. | Suplementy pomocne przy budowie masy mięśniowej |
Nudne bawełniane slipy, które lata świetności mają dawno za sobą, czy dizjnerskie bokserki z odważnym printem? Przyznaj się, co kryje w twojej szufladzie z bielizną? Mamy nadzieję, że bielizna jest dla ciebie równie ważna, co inne części garderoby, i dlatego przybywamy z przeglądem najmodniejszych trendów. Zobacz, co się teraz nosi, na co dzień i randki. Przyznaj się szczerze – czy bielizna jest dla ciebie jedynie praktyczną częścią garderoby, która spełnia konkretne zadania? Nudnym kawałkiem bawełny, który beznamiętnie wędruje pomiędzy szufladą na bieliznę a koszem na pranie, z krótkim przystankiem na właścicielu? Jeśli tak, to po prostu kup kolejny sześciopak byle jakich bawełnianych slipek. Ale jeżeli należysz do tego grona, które uważa, że jeśli czegoś nie widać, to wcale nie oznacza to, że nie trzeba o to dbać, to przyda ci się poniższy przegląd bieliźnianych trendów. Tak jak w przypadku ubrań i akcesoriów, również w kwestii bielizny dużo się dzieje i chociaż fasony często pozostają takie same, to kolory, wzory i wykończenia zmieniają się jak w kalejdoskopie. Czytaj dalej i zrób mały remanent w swoich zasobach. Nowa para, dwie lub trzy na pewno ci się przydadzą. Kto wie, może nawet ucieszą twoją partnerkę?
Pasy, paski i prążki
Wystarczy jeden rzut oka na najmodniejsze kolekcje ubrań w sezonie wiosna-lato 2018, by dostrzec silny trend, jakim są paski. Głównie te pionowe i w mocnych kontrastujących kolorach. Nie dziwi więc fakt, że pojawiają się one również na najmodniejszej w tym sezonie bieliźnie dla mężczyzn. Czy to zgrabne slipy z kontrastującą elastyczną taśmą w pasie czy też swobodniejsze w formie bawełniane spodenki – najlepiej, żeby były ozdobione tym właśnie wzorem. Majtki w paski są po prostu modne! Moc tego wzoru jest nie do przecenienia. Wiesz, że wydłużają sylwetkę i odejmują jej kilogramów? Jeśli masz w tej części ciała trochę za dużo, to koniecznie po nie sięgnij.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin)
Klasyczne białe bokserki
Klasyka gatunku, czyli białe, elastyczne, dopasowane do sylwetki bokserki nie tracą na popularności. Masz takie w swojej szafie czy wolisz kolorowe fasony z przyciągającymi uwagę wzorami?
box:offerCarousel
Ten biały prosty model jest nie tylko ponadczasowy, ale też wygląda wyjątkowo dobrze na opalonym ciele. W letnim sezonie powinien koniecznie zagościć w twojej szufladzie z bielizną. Szukaj fasonów z mieszanek bawełny i elastycznych włókien, bo lepiej trzymają fason i zgrabniej opinają ciało.
Siateczka i przezroczystości
Ten trend na pewno nie jest dla wszystkich, ale kto wie, może przypadnie ci do gustu. Siateczki i przezroczystości pojawiają się coraz częściej w modzie męskiej, również w bieliźnie, więc weź byka za rogi i spraw sobie takie slipki lub bokserki na lato. Mogą odkryć przed tobą i twoją partnerką zupełnie nowe oblicza rzeczywistości. Ale teraz na poważnie – na pewno odczujesz różnicę, bo lekki i przewiewny materiał sprawdzi się w gorący dzień. Szukaj fasonów z wstawkami z siateczki na bokach lub skuś się na model w całości wykonany z takiego półprzezroczystego materiału.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Zabawne nadruki dla mężczyzny z humorem
Bielizna we wzory i ozdobiona nadrukami to idealna propozycja dla mężczyzn z poczuciem humoru, którzy siebie i modę traktują z przymrużeniem oka. To właśnie ty? Świetnie! Bez względu na to czy gustujesz w moro, odważnych sloganach biegnących przez tył slipek czy też postaciach z ulubionych kreskówek z dzieciństwa, na pewno będziesz miał w czym wybierać, ponieważ tego typu bielizna jest nadal bardzo modna i stanowi duży udział w ofercie wielu marek. To co to będzie w twoim przypadku – Spiderman rozpięty na pajęczynie, hipnotyzujący wzór w kolorowe ananasy czy też zaczepne hasło typu „Love is in the air” w centralnym miejscu slipek? Hmm?
Wersja luxe
Wielu domów mody ma w swojej ofercie oprócz linii ubrań i akcesoriów również bieliznę, która cieszy się dużym zainteresowaniem ze strony klientów o zasobniejszym portfelu. Przeważnie są to dość proste w formie jednokolorowe fasony slipek i bokserek ozdobione szeroką elastyczną taśmą w pasie z logo marki. Takie propozycje znajdziesz między innymi u Calvina Kleina, Pierre’a Cardina, Ralpha Laurena czy Tommy’ego Hilfigera. Takie fasony cieszą się popularnością między innymi ze względu na elitarność marek, jak również wyrazisty motyw logo, który od kilku sezonów nie schodzi z modowej sceny. Im większe i w widoczniejszym miejscu, tym lepsze. Może się skusisz?
Bielizna nie jest wieczna i jej żywot kiedyś się kończy. Bawełna się rozciąga, kolory blakną, a elastyczne włókna tracą elastyczność, przez co nawet te najdroższe slipki tracą formę i estetyczny wygląd. Zajrzyj więc do szuflady, zrób przegląd oraz miejsce na nowości. Kilka kliknięć wystarczy, by wypełniła się najmodniejszymi fasonami. | Modna bielizna męska |
Zmieniając pokój przedszkolaka w pokój ucznia, powinniśmy pamiętać o zachowaniu uniwersalizmu i funkcjonalności. W ten sposób zyskamy wnętrze, które będzie użyteczne przez kilka lat, a nie tylko przez jeden sezon. W pokoju ucznia ważną rolę odgrywają dodatki (np. tapety, grafiki, miniaturowe modele, akcesoria sportowe), dzięki którym młody lokator może wyrazić swoje pasje, zainteresowania oraz niezależność.
Zagospodarowanie przestrzeni w pokoju ucznia - podział na 4 strefy
Ważną czynnością w zmianie wystroju z pokoju malucha na pokój dla ucznia jest pozostawienie najważniejszych mebli i przedmiotów i zaoferowanie dziecku, by samodzielnie wybrało akcesoria i różnego typu potrzebne mu sprzęty. Dziecko, które rozpoczyna etap szkolny, powinno mieć zapewnioną przestrzeń do nauki, dlatego najlepiej wydzielić strefy aktywności w dostępnej przestrzeni. Wygodnym układem jest podział czteroczęściowy: strefa wypoczynku, edukacji, zabaw i garderobiana.
Łóżko i meble w pokoju dziecka w wieku szkolnym
Wybór mebli do pokoju ucznia najlepiej uzależnić od wielkości i układu pomieszczenia. Planując dobór mebli, warto zasugerować się wydzielonymi wcześniej strefami. W części edukacyjnej powinno znaleźć się biurko. Najlepiej, aby było wyposażone w szuflady, w których uczeń będzie mógł schować podręczne akcesoria.
box:offerCarousel
Miejsce do nauki wymaga odpowiedniego oświetlenia – dla praworęcznych dzieci źródło światła powinno się znajdować po lewej stronie, dla leworęcznych po prawej. Kolejnym meblem, który umożliwi swobodną naukę, jest fotel obrotowy.
box:offerCarousel
W strefie zabaw powinny znaleźć się pojemne szafki na zabawki, akcesoria sportowe, plastyczne i książki. Wygodnym rozwiązaniem są meble modułowe, które możemy dowolnie ustawiać, nadając im różne kształty i układy. W tej części pokoju powinny znaleźć się półki i skrytki, np. ukryte we wnękach ściany, nadające się do przechowywania drobiazgów.
W pokoju ucznia istotną rolę pełni łóżko. Jest to miejsce wypoczynku i relaksu. Minimalna przestrzeń do spania powinna być nie mniejsza niż 80 cm na 200 cm. Obok postawmy także lampkę i stolik nocny. Ostatnią strefą w pokoju naszego dziecka jest część garderobiana. Powinny pojawić się tam półki na buty, czapki i plecak oraz wygodna szafa z lustrem.
box:offerCarousel
Dodatki i dekoracje do pokoju ucznia
Elementy dekoracyjne oraz kolorystyka wnętrza mogą uwzględniać zainteresowania dziecka. Całość powinna być jednak zaprojektowana w sposób uniwersalny, abyśmy w kolejnym roku nie musieli wykonywać ponownego remontu wnętrza. Pamiętajmy także, że nadmiar elementów dekoracyjnych nie sprzyja odpoczynkowi i odrabianiu lekcji. W pokojach dla uczniów powinna dominować jasna, stonowana kolorystyka.
Propozycją do pokoi dziewcząt są, np. pastelowe odcienie bieli, żółci i różu połączone z modną kwiecistą tapetą i jasnymi meblami. Dekoracją są miękkie dywany i puszyste poduszki. W pokojach chłopięcych na ścianach pojawić się mogą odcienie szarości i zieleni zestawione z czarnymi wstawkami farby tablicowej. Jeżeli naszemu dziecku zależy na bardziej nasyconych kolorach, takich jak nasycona czerwień, mogą się one pojawić w elementach dekoracyjnych, np. na dywanie lub ramkach zdjęć. Przydatnym dodatkiem w pokoju ucznia są wiszące na ścianie przy biurku planery i tablice. Dzięki nim dziecko może łatwiej zaplanować swój czas i pamiętać o ważnych wydarzeniach.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Pokój ucznia powinien zachęcać do spędzania w nim czasu i brać pod uwagę zainteresowania naszej pociechy. Dziecko wkraczające w wiek szkolny uczy się nowych obowiązków i powinno mieć przede wszystkim dobrze zorganizowaną i uporządkowaną przestrzeń. | Idę do szkoły! Jak zmienić pokój przedszkolaka w pokój ucznia |
Przedmioty ulegające szybkiemu zepsuciu lub z krótkim terminem przydatności do użycia Art. 38. Ustawy z dnia 30 maja 2014 roku o prawach konsumenta: Prawo odstąpienia od umowy zawartej poza lokalem przedsiębiorstwa lub na odległość nie przysługuje konsumentowi w odniesieniu do umów:
4) w której przedmiotem świadczenia jest rzecz ulegająca szybkiemu zepsuciu lub mająca krótki termin przydatności do użycia. | Przedmioty ulegające szybkiemu zepsuciu lub z krótkim terminem przydatności do użycia |
Jednym z trendów, który ostatnio dosłownie przetacza się przez czerwone dywany, jest głęboki dekolt. Sięgające prawie do pępka i niepozostawiające zbyt wiele dla wyobraźni rozcięcie wygląda zjawiskowo. Odważne i seksowne suknie z głębokim dekoltem królują w ostatnich latach podczas takich wydarzeń jak rozdanie Oscarów czy nagród Grammy i Brit Awards. Wybór tego typu kreacji może jednak okazać się dość niebezpieczny. W kolorowych magazynach często opisywane są sytuacje, kiedy to seksowne rozcięcie ujawnia zbyt wiele. Ostatnio przekonała się o tym znana z doskonałego modowego gustu i smaku Beyonce, która podczas imprezy HTC i TIDAL w Nowym Jorku zaprezentowała biust w całej krasie.
Na co dzień, chcąc uniknąć podobnych emocji i ekstrawagancji, możemy łatwo zapobiec niekomfortowym sytuacjom, wybierając odpowiedni biustonosz, stworzony z myślą o kobietach lubiących pochwalić się swoimi atrybutami kobiecości.
Jaki biustonosz wybrać, aby utrzymać piersi pod kontrolą i jednocześnie sprawić, że będą wyglądały pięknie i jędrnie? W tym artykule znajdziemy odpowiedź na to niezmiernie ważne, z kobiecego punktu widzenia, pytanie.
Biustonosze z głębokim wcięciem
Wychodząc naprzeciw potrzebom klientek, wiele marek bieliźnianych opracowało specjalne modele staników, które perfekcyjnie wpisują się w oczekiwania pań. Nowa kolekcja Intimissimi oraz produkty marki Fashion Forms są na to żywym dowodem. Inne marki nie pozostają w tyle – klientki mogą wybierać z całej gamy biustonoszy „do zadań specjalnych”, tak zwanych wonderbra. Dobra wiadomość dla pań o dużym biuście – staniki typu wonderbra zostały opracowane w taki sposób, by ujarzmić nawet sporych rozmiarów piersi. Biustonosz z głębokim wcięciem nadaje się do każdego typu dekoltu, przydatny jest zwłaszcza przy ubraniach z wycięciem w kształcie litery V.
Bardotka
Bardotki zaliczane są do staników klasycznego typu. Niezwykle wygodne, eleganckie i skutecznie unoszące piersi staniki tego typu są idealne do okrągłych lub kwadratowych dekoltów. W przypadku dekoltu V stanik może być widoczny, dlatego warto zdecydować się na model ozdobiony między miseczkami np. drobną kokardką.
Biustonosz typu push up
Biust sprawia, że czujemy się kobiece i seksowne. Matka Natura obdarzyła każdą z nas piersiami o wyjątkowym kształcie i rozmiarze. Mimo że wszystkie jesteśmy pod tym względem piękne, to jednak różnimy się między sobą – dobrze więc, że jest jeden model stanika, który działa na korzyść każdego dekoltu – push up. Dla małych piersi biustonosz push up czyni cuda, może optycznie powiększyć biust nawet o jeden rozmiar. W przypadku dużych piersi biustonosz tego typu daje nam gwarancję doskonałego wsparcia dla biustu, przez co piersi wyglądają na jędrne – jakby prawo grawitacji zupełnie przestało obowiązywać.
Biustonosz bez ramiączek
Jeżeli nasza kreacja odkrywa nie tylko dekolt, ale także ramiona i plecy, warto przyjrzeć się ofercie biustonoszy bez ramiączek lub staników samonośnych. Te pierwsze sprawdzą się w przypadku zarówno małych, jak i dużych piersi. Stanik samonośny natomiast polecany jest dla pań, których biust nie przekracza wielkością miseczki C. Jeśli ubrania odkrywające więcej ciała nosimy sporadycznie, dobrą inwestycją będzie zakup biustonosza z odpinanymi ramiączkami.
Kolor stanika
Kwestia koloru stanika jest dość kontrowersyjna. Modowi puryści dopuszczają wyłącznie bieliznę w klasycznych kolorach: biel, czerń i beż (nude). W przypadku dużego dekoltu rzeczywiście dobrym rozwiązaniem będzie wybór biustonosza w odcieniu cielistym, który nie przyciąga uwagi, jest dyskretny i niewidoczny. Z drugiej strony innowatorzy i trendsetterzy powiedzą, że cieliste staniki są nudne i stanowią zachowawczy wybór. Jeżeli chcemy, aby biustonosz był widoczny, seksowny i uwodzicielski, możemy zaryzykować założenie kolorowego stanika – jest to jednak rozwiązanie wyłącznie dla odważnych dziewczyn.
Materiał
Jedwab, satyna czy nawet bawełna będą odpowiednim wyborem, jeżeli nie mamy zamiaru ujawniać naszego stanika. W takich przypadkach warto także postawić na zupełnie gładki i niedostrzegalny laserowy stanik bezszwowy. Jeśli natomiast biustonosz ma być subtelnie widoczny spod sukienki czy bluzki, najlepiej postawić na koronkę! Nic tak nie pobudza zmysłów płci przeciwnej jak dyskretna, romantyczna koronka. Wybór koronkowych staników jest olbrzymi. Dziewczyny z miseczką A lub B śmiało mogą sięgnąć po miękkie staniki koronkowe. Przezroczysty, zmysłowy biustonosz będzie wyglądał po prostu pięknie. Panie z biustem w rozmiarze C, D lub większym mogą wybierać pomiędzy koronkowymi biustonoszami modelującymi lub usztywnianymi, w zależności od pożądanego efektu.
Jak wybrać odpowiedni biustonosz?
Bez względu na wybrany model biustonosza najważniejszym parametrem zawsze jest odpowiedni rozmiar. Zbyt mała miseczka może zdeformować biust, zbyt duża natomiast nie będzie stanowiła wsparcia dla piersi. W biustonoszu powinnyśmy czuć się komfortowo i swobodnie, dlatego równie istotny jak miseczka jest obwód. Odpowiednio dobrany stanik nie będzie się wrzynał w ciało ani przyciągał uwagi ukryty pod ubraniem – chyba że same będziemy tego chciały!
Każda kobieta w swojej bieliźniarce powinna mieć przynajmniej cztery biustonosze, chociaż – uwzględniając szczególne okazje – myślę, że rozsądnym rozwiązaniem będzie zwiększenie ich liczby do siedmiu.
Biustonosz jest podstawą pięknego wyglądu, sednem kobiecości. Wybierajmy je tak, aby zachwycały i dobrze spełniały swoją funkcję. | Jaki biustonosz do głębokiego dekoltu? |
Sięgasz po niego codziennie. Wybierasz numer, rozmawiasz, niekiedy sprawdzasz wiadomości, grasz lub słuchasz muzyki. Telefon jest w ostatnich czasach nieodłącznym narzędziem. Dzisiejsze telefony poza funkcją rozmowy z drugą osobą potrafią o wiele więcej. Nic więc dziwnego, że dziecko – prędzej czy później – fascynuje się tym urządzeniem. Kiedy prawdziwego dać nie możesz, podaruj telefon zabawkę. Pierwszy telefon maluszka
Pierwszy telefon może mieć jedynie kilka przycisków, które wydają proste dźwięki, i gryzak, gdyż z początku dziecko wszystko sprawdza, wkładając sobie do buzi. Bardziej zaawansowany model może mieć więcej kolorowych guzików. Każdy wydaje inny odgłos, a dodatkowo klawiatura świeci i migoce. Całość jest dopasowana gabarytowo do małych rączek i – co najważniejsze – jest wytrzymała na uderzenia. Koszt tego typu telefonów to około 30 zł.
Smartfon od Smily
Kolejną propozycją może być smartfon od Smily. Wyglądem nie odbiega od prawdziwych modeli telefonów. Co więcej, zabawka posiada dotykowy ekran, na którym są wyświetlone ikonki z różnymi symbolami. Po naciśnięciu ikon pojawią się dźwięki, zagra melodyjka lub zaświecą się przyciski. Model posiada też funkcję nagrywania głosu i możliwość jego późniejszego odtworzenia. Koszt telefonów zabawek od Smily to od około 25 do 70 zł.
Jak iPhone
Jeżeli jesteście właścicielami iPhone’a, a wasz maluszek upodobał sobie ten sprzęt i żadna inna kolorowa zabawka nie jest w stanie go zastąpić – wybierzcie iPhone’a zabawkę. Na Allegro jest szeroki wybór tego typu gadżetów. Wyglądają niemal jak prawdziwe telefony. Na klawiaturze mają nawet takie same ikonki. Po ich naciśnięciu pojawiają się jednak same sympatyczne dźwięki.
Dla wielbicieli muzyki
Dla dzieci, które lubią muzyczne zabawki, można wybrać muzyczny telefon zabawkę. Music Mobile jest kolorowy, wykonany z wysokiej jakości plastiku. Zabawka ma takie funkcje, jak: zestaw melodyjek, dzwonki, wesołe odgłosy, dźwięki wybieranego numeru i inne. Co więcej, w telefonie zmieniają się obrazki na wyświetlaczu za każdym razem, gdy się go otwiera. Pojawiają się także migające światełka.
Telefon zabawka od Fisher Price
Bardzo znane i cenione są także zabawki od Fisher Price. Jedną z ich propozycji jest smartfonik, który został zaprojektowany specjalnie dla najmłodszych. Zabawka ma nowoczesny wygląd i 12 przycisków. Po naciśnięciu guzików dziecko może słuchać wesołych piosenek, uczyć się cyferek, powitań i innych nowych rzeczy.
Co dziecko zyskuje, bawiąc się zabawkowymi telefonami?
Można by rzec, że jest to zabawka jak każda inna. Do tego migająca i wydająca serię melodyjek. Telefony zabawki mogą jednak czegoś nauczyć. Po pierwsze, stymulują słuch oraz rozwój koordynacji wzrokowej i manualnej. Po drugie, rozwijają komunikację dziecka, uczą kolorów, kształtów, liczenia i piosenek.
Wybierając telefon dla maluszka, warto jednak wziąć pod uwagę głośność danej zabawki. Dzieci – na podstawie obserwacji własnych rodziców lub opiekunów – mogą przykładać telefon do ucha. Dlatego dobrze, jeżeli głos jest regulowany lub dość cichy, aby nie uszkodzić słuchu dziecka. Zwracajmy również uwagę na jakość danego produktu, jego wytrzymałość i bezpieczeństwo materiałów, z których został wykonany. Zadbajmy o bezpieczeństwa dziecka. | Przegląd zabawkowych telefonów dla dzieci |
Zimno, deszcz lub śnieg powodują, że każde wyjście na dwór wydaje się nam niezbyt miłą perspektywą. Na trening w takich warunkach też nie zawsze mamy ochotę. Co innego ćwiczenie w pomieszczeniu, w domu lub na siłowni. Chętnie się na to decydujemy, bo wolimy przebywać w komfortowych warunkach i w cieple. Jeśli chcemy się bardzo dobrze przygotować do sezonu startowego, to – jak mówią doświadczeni zawodnicy i trenerzy – swoje trzeba wybiegać! Nowy ciuch jest dobry na wszystko
Najważniejszą sprawą jest znaleźć w sobie jakąś motywację, by nie odpuszczać treningów. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne, jak się wydaje. Na zwykłe „nie chce mi się, bo na dworze jest zimno” jest wiele sposobów. Po sezonie biegowym i tzw. okresie roztrenowania, kiedy znów zaczynamy trenować, należy przejrzeć swoją półkę z ubraniami sportowymi. Być może nasze stare rękawiczki z poprzedniego roku nie nadają się już do użytku i trzeba kupić nowe. To samo dotyczy czapki i chusty chroniącej przed zimnem.
Kupno nowej odzieży będzie impulsem do tego, żeby wyjść na dwór i pobiegać. Nie tylko dlatego, że będzie chroniła nas przed chłodem i opadami, ale również będzie pewnego rodzaju zachętą do dalszego wysiłku. Czasami taki mały prezent może skutecznie zmotywować do aktywności ruchowej.
Kondycja, waga, zdrowie
Jeśli zaprzestaniemy biegania jesienią oraz zimą i postanowimy zaczekać z tym do wiosny, musimy liczyć się ze spadkiem formy. Nie damy rady przygotować się wiosną do takiego poziomu, który by nas satysfakcjonował. Po prostu sezon nam ucieknie, a nasze wyniki na zawodach będą kiepskie. Poza tym brak biegania grozi przybraniem na wadze. Kiedy przyjdzie lato i będziemy chcieli wyjść na plażę, może okazać się, że nasz strój kąpielowy jest za mały, bo przybyło nam nieco ciała.
Jesień i zima to pory roku, w których jest najwięcej zachorowań i łatwo można się przeziębić. Jednak ten, kto myśli, że się przed tym uchroni, nie wychodząc na dwór, jest w błędzie. Bardzo dobrą motywacją do biegania jest więc chęć bycia odporniejszym na infekcje. Jeśli będziemy trenować, zahartujemy organizm i unikniemy różnych dolegliwości. Poza tym będziemy mieli okazję sprawdzić swoją wytrzymałość i siłę, biegając w śniegu i zmagając się z wiatrem.
Wszystko jest trudne, nim stanie się proste
Najczęściej wyobraźnia podpowiada nam scenariusze gorsze niż rzeczywistość. Po kilkudziesięciu metrach biegu zaczynamy się rozgrzewać i nie odczuwamy chłodu, mimo że wcześniej wydawało nam się, że nie wytrzymamy na mrozie. Motywacją do wyjścia na trening może więc być myśl, że dość szybko się rozgrzejemy. Nawet jeśli chłód da się nam we znaki, to chwilę po przyjściu do domu będziemy mogli zjeść i wypić coś energetycznego.
Chłodniejsze pory roku są bardzo dobrym momentem, aby wypróbować nowe obuwie biegowe, np. takie, w którym będziemy chcieli wystartować podczas zawodów na trasach crossowych lub w górach. To idealny czas na takie testy. Możemy je przeprowadzać bez stresu i na spokojnie, bo do wiosny mamy przecież sporo czasu. Tak samo warto sprawdzić sprzęt np. przed startem w ultramaratonach. Możemy wypróbować, jak sprawuje się nowy plecak lub zegarek.
Podczas chłodnych dni można rozgrzać się przyjacielską atmosferą. Jeśli biegamy z kimś, łatwiej jest zmusić się do wysiłku, a i zimno nie jest wtedy straszne. Towarzystwo innych biegaczy potrafi skutecznie zmotywować do wyjścia na trening. Wspólne rozmowy wywołują radość i uśmiech na twarzy. Razem jest po prostu łatwiej.
Jeśli nie odpuścimy sobie trenowania w chłodniejsze dni, złapiemy takiego bakcyla, że po pewnym czasie – mimo chłodu, wiatru i opadów – nie będziemy mogli sobie wyobrazić, że nie pobiegamy. I o to chodzi. Kiedy już zrobi się cieplej, będziemy z siebie bardzo zadowoleni, że mimo trudności okazaliśmy się wytrwali, a nasz organizm jest wytrenowany i – co najważniejsze – gotowy do wyzwań sportowych. | Jak motywować się do biegania w chłodniejsze pory roku? |
RIG 600 od Plantronics to słuchawki gamingowe, które mają również z powodzeniem służyć jako słuchawki muzyczne. Producent obiecuje głęboki bas, a przy tym nadal odpowiednio szczegółowe i przestrzenne brzmienie w grach. Czy warto kupić RIG 600? Testowałem już niższy model, czyli RIG 400, cechował się on modularną konstrukcją i nie zawodził ogólną jakością. Słuchawki okazały się lekkie, wygodne i dobrze pozycjonowały dźwięki w grach. Narzekałem jednak na słabą izolację od odgłosów otoczenia i płytki bas. Model wyższy, czyli RIG 600, posiada inną konstrukcję, ale to nadal słuchawki zamknięte i wokółuszne, dedykowane do komputerów, laptopów, konsol oraz smartfonów. Słuchawki mają jednak dobrze tłumić i odpowiednio wentylować małżowiny uszne. Sprawdziłem, czy producent spełnił swoje obietnice.
Specyfikacja Plantronics RIG 600
przetworniki: dynamiczne 40 mm
pasmo przenoszenia: 20 Hz–20 kHz
impedancja: 32 Ω
skuteczność: 111 dB
maksymalna moc wejściowa: 40 mW
mikrofon: kierunkowy o paśmie 100 Hz–10 kHz
kable: mobilny 130 cm i komputerowy 150 cm, wtyczki 3,5 mm, wbudowane piloty
masa: 247 g
Wyposażenie
W zestawie jest okablowanie z wtyczkami 3,5 mm, a konkretnie przewód mobilny (130 cm) oraz stacjonarny (150 cm). Pierwszy kabel posiada pilot z mikrofonem, a drugi jest zintegrowany z mikrofonem na giętkim pałąku. Słuchawki zostały wyposażone także w adapter, który przyda się do rozdzielenia pojedynczej wtyczki 3,5 mm na dwie, czyli słuchawkową oraz mikrofonową. Dodatkowo w opakowaniu znajduje się kod aktywacyjny do aplikacji Dolby Atoms na Xboxa One oraz komputer z Windowsem 10.
Wygląd
Mocno agresywne wzornictwo modelu RIG 400 ustąpiło miejsca prostszym i łagodniejszym kształtom RIG 600. Testowane słuchawki wyglądają nadal nowocześnie, ale mają w sobie więcej klasy. Efekt potęguje także zestawienie matowych tworzyw sztucznych w kolorze czarnym ze złotymi akcentami. Dzięki temu słuchawki prezentują się bardziej nowocześnie od np. HyperX Cloud, ale są ciągle stosunkowo uniwersalne wizualnie. Tym razem konstrukcja nie jest modularna, nie można wypinać muszli lub opaski pałąka, co było możliwe w RIG 400.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Obudowy przetworników są okrągłe, mają stożkowy kształt oraz zostały wpięte w ramiona pałąka za pomocą jednoosiowych zawiasów. Muszle poruszają się lekko w pionie, a także swobodnie na boki, istnieje możliwość złożenia ich na płasko. W centrum odstają wypukłe pokrywki, otoczone charakterystycznymi mocowaniami w kształcie łez. Na lewej słuchawce widać także odstający element z logo serii, na nim znajduje się złącze 3,5 mm.
Na muszle nałożone są efektowne nauszniki, które wyglądem przypominają obwarzanki. Pady zostały wypełnione sprężystą gąbką i są gęsto perforowane. Same przetworniki przykryte są przez dodatkowe siateczki, a na ich prawej stronie znajduje się nadrukowane oznaczenie kanału.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Regulacja rozmiaru jest rozsuwana, a na pałąk naniesiono nietypową skalę. Zawiera ona trzy rysunki przedstawiające wąsatego jegomościa z coraz większym afro na głowie w miarę rozsuwania pałąka. To raczej ozdoba niż praktyczna skala – zwykła podziałka byłaby bardziej precyzyjna. Samej regulacji rozmiaru nie można jednak niczego zrzucić – poszczególne skoki są wyraźne, a na stronę dostępne jest aż 16 stopni. Pałąk został obszyty obustronną opaską, jednolitą od spodu oraz wypełnioną gąbką i gęsto perforowaną od góry, podobnie obszyto nauszniki.
Warto przyjrzeć się także okablowaniu. Pierwszy kabel przeznaczono do współpracy z smartfonami, ponieważ posiada podłużny pilot z pojedynczym przyciskiem do obsługi rozmów, a także suwakiem wyciszania mikrofonu. Drugi kabel jest przy wtyczce połączony z mikrofonem, który umieszczono na częściowo giętkim pałąku, posiada on pilot z regulacją głośności, a także suwakiem wyciszania, takim samym jak ten na kablu mobilnym. Oba przewody wyposażono w mocne wtyczki i płaskie izolacje.
Jakość materiałów jest wysoka, mimo że dominują tworzywa sztuczne. Poszczególne elementy zostały solidnie obrobione i odpowiednio spasowane. Konstrukcja potrafi jednak lekko zatrzeszczeć, ale nadal prezentuje się solidnie.
Ergonomia i obsługa
Słuchawki są komfortowe w użytkowaniu, ale budzą wątpliwości pod pewnymi względami. W praktyce nie wszystko pokrywa się z obietnicami producenta.
Regulacja rozmiaru jest gęsta, ale poszczególne skoki są małe. W efekcie regulacji może zabraknąć dla posiadaczy dużych głów. Mam czaszkę średniego rozmiaru, a muszle musiałem rozsuwać na 60–70% skali. Pałąk cechuje się też znacznym naciskiem – co prawda nauszniki są miękkie i przyjemnie osiadają na głowie, ale jednak nie neutralizują nacisku w pełni. RIG 600 mogą wymagać krótkiego przyzwyczajenia i wyrobienia pałąka.
Małżowiny uszne rzeczywiście są dobrze wentylowane za sprawą podziurkowanych nauszników, ale z tego powodu nie można liczyć na mocną izolację od hałasu. Słuchawki nadają się do grania w domu, ale raczej w cichych warunkach – nie odcinają w pełni od odgłosów otoczenia, zewnętrzny zgiełk może przeszkadzać w trakcie rozgrywek. Mimo dodatkowego przewodu do smartfona, RIG 600 raczej nie sprawdzą się w użytku mobilnym – otoczenie będzie zagłuszać muzykę, a sam dźwięk może także „wyciekać” na zewnątrz.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Podoba mi się sposób, w jaki rozwiązano kwestię okablowania – oddzielny przewód do smartfona oraz rozdzielacz kabla zdecydowanie zwiększają funkcjonalność sprzętu. Kabel z mikrofonem na pałąku można wpiąć na stałe do komputera i wypinać go ze słuchawek, by szybko przełączyć się na smartfona. Oba kable posiadają także wygodne piloty, które pozwalają na bezwzrokową obsługę. Regulacja głośności w przewodzie stacjonarnym bardzo się przydaje, a trzeba docenić również suwak pozwalający szybko wyciszyć mikrofon.
Mikrofon na pałąku sprawdza się bardzo dobrze – nie jest idealnie giętki, ale pozwala się już swobodnie oddalić lub wyraźnie przysunąć w stronę ust. Jego jakość również nie zawodzi, rejestrowany głos jest szczegółowy, czysty i bezpośredni. Mikrofon przechwytuje jednak dźwięki otoczenia, np. stukot klawiszy klawiatury mechanicznej, klikanie myszką, jak również inne zewnętrzne hałasy.
Plantronics RIG 600 w grach
Słuchawki generują jasne brzmienie z lekko oddaloną, niską średnicą i nieznacznie podbitym basem. Słychać podkreślenie w centrum pasma średniego, które przybliża odgłosy kroków, szelesty i wszelkiego rodzaju szumy ze środowiska gry, ale tym samym ujmuje nieco naturalności. Bas pozostaje pod kontrolą, zgodnie z obietnicami producenta, nie zalewa dźwięku, nie tłumi pozostałych pasm oraz brzmi efektownie.
Niestety przesadzono z podkreśleniem wysokich tonów – RIG 600 są wyostrzone i ochłodzone, w konsekwencji brzmienie muzyki czy głosów jest odchudzone i płytkie. Z tego powodu słuchawki brzmią jasno i są bezpośrednie, ale tym samym dźwięk bywa sztuczny i czasami męczący. Wystrzały z wirtualnej broni są zbyt chude i drażniące, a głosy bohaterów stają się czasami sykliwe.
Nie mam zarzutów odnośnie do pozycjonowania. Słuchawki generują dużą przestrzeń, rozciągają przekaz zarówno na szerokość, głębokość, jak i wysokość. Bez problemu lokalizowałem dźwięki w poziomie, pionie, a nawet dobiegające z tyłu. Możliwe było także swobodne określanie odległości do innych graczy w grach sieciowych lub przeciwników w produkcjach dla pojedynczego gracza. Wszystko to za sprawą dużej sceny i mocnej separacji dźwięków.
Plantronics RIG 600 w muzyce
Słuchawki nadają się także do muzyki, o ile akceptujemy jaśniejsze i chłodniejsze brzmienie. RIG 600 brakuje masy w brzmieniu gitar oraz przekazie głosów wokalistów. Wysokie głosy kobiece mogą stać się sykliwe, a solowe riffy gitarowe zbyt ostre, więc lepiej wypada elektronika lub rap, chociaż i te mogłyby brzmieć bardziej basowo, a także łagodniej w wysokich tonach.
Ponownie zadowalają rozmiary sceny dźwiękowej. Wyraźnie słychać stereofonię, instrumenty są mocno odseparowane, a słuchawki brzmią przestrzennie, tak jakby muszle przetworników nie były zamknięte.
Podsumowanie
RIG 600 to specyficzne słuchawki. Pod pewnymi względami są bardzo udane – wyglądają ładnie, są solidnie wykonane i mają praktyczne okablowanie. Słuchawki można podłączyć zarówno do komputera stacjonarnego, laptopa, konsoli, jak i smartfona oraz tabletu. Trzeba docenić także jakość mikrofonu, który przechwytuje szczegółowy i naturalny głos.
Przez zastosowanie perforowanych nauszników słuchawki nie tłumią dobrze odgłosów otoczenia, więc do używania wymagają cichych warunków. Dzięki wentylacji skóra lepiej oddycha, ale moim zdaniem izolacja jest ważniejsza. Nici z komfortowej gry, jeśli przeszkadza nam zewnętrzny hałas lub irytuje szum wentylatorów komputerowych. Brzmienie wypada nieźle – słuchawki generują kontrolowany bas, są szczegółowe, ale niestety zbyt ostre w wysokich tonach oraz zniekształcone w paśmie średnim. W efekcie RIG 600 zrobiły na mnie gorsze wrażenie niż tańsze RIG 400 lub podobnie wycenione RIG 500E.
Aktualnie Plantronics RIG 600 kosztują 349 zł i są według mnie za drogie w stosunku do tego, co oferują. Zdecydowanie lepiej sięgnąć po modele RIG 500, RIG 500HD lub RIG 500E, które są słuchawkami 2 w 1, posiadają zarówno cechy konstrukcji otwartych, jak i zamkniętych. Lepszym wyborem okażą się także różne wersje HyperX Cloud (będą pełniejsze i masywniejsze w basie oraz łagodniejsze w sopranie) i Steelseries Arctis 3 (brzmiące lżej, bliżej w średnicy i bardziej naturalnie). Osobiście wybrałbym znakomite Plantronics RIG 500E, mimo że nie przepadam za agresywnym wzornictwem.
Zalety: ciekawe wzornictwo; solidne wykonanie; praktyczne okablowanie; dobra jakość mikrofonu; szczegółowe i przestrzenne brzmienie o precyzyjnym pozycjonowaniu dźwięków.
Wady: słaba izolacja; mikrofon zbiera dźwięki otoczenia; trochę za mocny nacisk pałąka; zbyt wyostrzone wysokie tony oraz odchudzona i nienaturalna średnica. | Test słuchawek Plantronics RIG 600 – efektowne, ale czy udane? |
Trenując bieganie, należy wzmacniać mięśnie nóg. Przemierzając wiele kilometrów, narażamy je na bardzo duże obciążenia. Wiele osób, zwłaszcza początkujących, skarży się na różnego rodzaju dolegliwości, jednak nie robi nic, aby im zapobiegać. Samo bieganie nie wystarczy, by wszystkie partie mięśniowe nóg były równomiernie rozwinięte. Dlatego należy wykonywać ćwiczenia, które uchronią nas przed kontuzjami i poprawią jakość biegu. Podczas zawodów czy treningu musimy często zmierzyć się z podbiegami. Wiele osób próbuje utrzymać wysokie tempo, gdy pokonuje wzniesienia. Niestety, często nie wytrzymują i muszą drastycznie zwolnić. Następnie, już na szczycie, ciężko jest im złapać wcześniejszy rytm i muszą odpocząć, biegnąc wolniej. Dzieje się tak dlatego, że nogi nie są odpowiednio wyćwiczone – mięśnie szybko ulęgają zmęczeniu i długo się regenerują.
Wzmacnianie mięśni ud i łydek
Dobrym ćwiczeniem na tego typu sytuacje jest wchodzenie na podwyższenie. Stajemy przed ławką gimnastyczną, a następnie zaczynamy na nią wchodzić i schodzić. Wykonujemy to w umiarkowanym tempie. Ręce pracują jak podczas biegu. Sylwetka jest wyprostowana, a wzrok skierowany przed siebie. Wykonujemy wejścia raz jedną, raz drugą nogą od 30 do 50 razy. To ćwiczenie wpływa na rozwój i wzmocnienie mięśni czworogłowych uda.
Podczas biegu dużą pracę wykonują nasze łydki. Na zdjęciach z zawodów można zobaczyć, jak mięśnie tej części naszego ciała są napięte i wyrzeźbione. Spoczywa na nich duża odpowiedzialność, bo od nich zależy jakość biegu.
Jedno z ćwiczeń, dzięki któremu będziemy wzmacniać mięśnie łydek, to wspięcia obunóż. Stoimy w pozycji wyprostowanej. Odrywamy piętę od podłoża, unosząc się na palcach lub śródstopiu. Następnie wracamy do pozycji wyjściowej. Powtarzamy to ćwiczenie od 15 do 30 razy. Ruchy wykonujemy szybko. Dla większego zaangażowania mięśni łydek i obciążenia możemy ćwiczyć z hantlami. Ich ciężar zależy od naszego zaawansowania.
Nie zapominamy też o mięśniach dwugłowych. Bardzo dobrym ćwiczeniem są wypady nogą w przód. Ćwiczymy z pozycji wyprostowanej. W dłoniach trzymamy małe hantle, dzięki czemu zwiększamy obciążenie. Wykonujemy wypad jedną nogą w przód. W tym momencie druga powinna być wyprostowana w kolanie, a mięśnie napięte. Robimy to w taki sposób, aby swobodnie można było wrócić do pozycji startowej. Wykonujemy od 15 do 30 powtórzeń na każdą nogę. W tym ćwiczeniu pracują również mięśnie czworogłowe uda.
Gibkość i elastyczność
Ważną sprawą jest również wzmacnianie bioder. Do ćwiczenia wykorzystujemy trójstopniowy step. Stajemy na nim jedną nogą, a drugą, zgiętą w kolanie, odsuwamy do tyłu. Staramy się pogłębiać ruch biodrami ku dołowi, abyśmy czuli rozciąganie. Wytrzymujemy w takiej pozycji 20 sekund i zmieniamy nogi. Robimy od 15 do 20 powtórzeń.
Podczas biegu ważną rolę odgrywają stawy skokowe. Jeśli są mało stabilne, to bardzo łatwo o ich skręcenie. Zwłaszcza osoby, które startują w zawodach przełajowych lub w górach powinny zwrócić szczególną uwagę na wzmacnianie tej partii ciała. Bardzo dobrze nadaje się do tego sztanga, którą trzymając oburącz, opieramy na karku. Stajemy ze złączonymi stopami i wykonujemy podskoki na śródstopiu. Używamy tylko stawów skokowych, starając się nie zginać kolan. Wykonujemy od 20 do 40 podskoków – w zależności od naszego zaawansowania.
Regularnie stosując ćwiczenia na nogi, będziemy mogli z większą łatwością pokonywać wiele kilometrów podczas biegu. Zminimalizujemy też ryzyko wystąpienia kontuzji i wszelkiego rodzaju dolegliwości. Sprawniejsze i bardziej wytrzymałe kończyny dolne pozwolą na bardziej komfortowy bieg i poprawę własnych rekordów życiowych. | Ćwiczenia nóg dla biegacza |
Choć z taśm produkcyjnych zjeżdża coraz więcej silników doładowanych, to jednostki wolnossące wciąż cieszą się sporą popularnością. Który z typów napędu będzie lepszym wyborem w przypadku zakupu auta z rynku wtórnego? Czy należy obawiać się awarii turbin? Moda na turbo
O tym, że wśród producentów aut nastała moda na silniki turbodoładowane, świadczą przede wszystkim liczby. Dla przykładu: w ofercie Renault Megane na 10 dostępnych jednostek napędowych aż 9 wyposażonych jest w turbinę. Podobne proporcje są charakterystyczne dla wielu innych aut sprzedawanych w Europie. Wpływ na to ma kilka czynników. Pierwszym z nich są surowe normy spalin, które wymagają od producentów szukania rozwiązań proekologicznych. Nie mniej ważna jest presja ze strony konsumentów oczekujących od samochodów wysokich osiągów i niskiego zużycia paliwa zarazem.
Dobrą odpowiedzią na wymagania rynkowe okazuje się doładowanie silników, co pozwala na dostarczenie do cylindra znacznie większej ilości powietrza. W taki sposób spalanie mieszanki odbywa się bardziej efektywnie, w skutek czego pojazd wyróżnia się przede wszystkim ponadprzeciętnym momentem obrotowym. Auto jest więc bardziej dynamiczne, a przyrost osiągów zostaje okupiony mniejszym wzrostem spalania paliwa, aniżeli miałoby to miejsce w przypadku zwiększenia pojemności silnika.
Rozwój technologii turbodoładowania zapoczątkował także ideę downsizingu, a więc ograniczania wspomnianej pojemności skokowej. Jednym z liderów w tej kategorii jest Ford. Silniki 1.0 Ecoboost amerykańskiego producenta generują bowiem aż 140 KM w topowych wersjach i to przy zastosowaniu jedynie trzech cylindrów.
Wady silników doładowanych
Skoro jednostki doładowane są tak dynamiczne, oszczędne i ekologiczne, to dlaczego wciąż niektórzy kierowcy podchodzą do nich sceptycznie? Problem tkwi w większej awaryjności. Silniki wyposażone w turbinę są bardziej skomplikowane w budowie, a także wrażliwsze na niewłaściwą eksploatację. Turbosprężarki zyskały więc miano jednych z najczęściej psujących się podzespołów, a ich zamienniki nie są tanie. Produkty uznanych marek, jak KKK czy Garrett, kosztują ok. 2000 zł. Dużo korzystniejszy jest natomiast zakup regenerowanej turbiny, co uszczupli portfel o ok. 500–800 zł.
W jednostkach napędowych wyposażonych w turbinę trudniejsze warunki pracy ma także olej, który smaruje jej łożyska. Gorące spaliny napędzające wirnik turbosprężarki wpływają bowiem na podwyższenie temperatury cieczy smarującej. Sprawia to, że wzrosnąć może ilość powstających nagarów i innych niebezpiecznych dla silnika produktów ubocznych spalania. Kierowcy powinni więc szczególnie dbać o jakość oleju i interwały jego wymian, wybierając przy tym droższe, ale lepsze produkty. Wśród topowych marek wyróżnić można takie firmy jak Motul czy Millers.
Jednostki wolnossące – czy to już przeżytek?
Choć jednostki wolnossące odchodzą powoli do lamusa, to wciąż warto się nimi zainteresować, szczególnie w przypadku zakupu auta używanego. Motory tego typu są z reguły mniej awaryjne i bardziej żywotne, dlatego wybór pojazdu z drugiej ręki, który nie posiada układu doładowania, to posunięcie obarczone mniejszym ryzykiem wystąpienia późniejszych, kosztownych awarii.
Silniki wolnossące charakteryzują się wysoką kulturą pracy, a w przypadku nowszych jednostek także umiarkowanym zapotrzebowaniem na paliwo. Sprawdzą się przede wszystkim w warunkach miejskich, gdzie nie będzie tak bardzo doskwierać mniejszy moment obrotowy. Motory wolnossące lepiej znoszą intensywną eksploatację na krótkich trasach. Patrząc na ofertę nowych aut, wciąż spotkać można marki, które rozwijają silniki pozbawione układu doładowania. Przykładem może być Mazda i jej technologia Skyactive-G opierająca się w swojej skuteczności o znaczące podwyższenie stopnia sprężania. | Silnik doładowany czy wolnossący? Który lepszy? |
Motocykl daje niezależność, wolność i pewność siebie. Takie też są ubrania inspirowane stylem posiadaczy motocykli. Mają one pokazać twoją niezależność, podnieść pewność siebie i pozwolić wyrazić indywidualność. Jak zatem wnieść trochę motocyklowego szaleństwa do szarej codzienności? Spodnie motocyklowe
Prawdziwe spodnie motocyklowe mają ochraniacze na kolanach i biodrach oraz zamek służący do spięcia ich z kurtką. Wszystko to ma zapewnić jak najlepszą ochronę w razie ewentualnego upadku. Ochraniacze mogą być wewnątrz spodni lub na zewnątrz w postaci klocków.
Oczywiście nikt nie każe nam chodzić w prawdziwych spodniach motocyklowych, jednak ich charakterystyczny krój oraz przeszycia na kolanach i biodrach bardzo dobrze prezentują się w rockowych stylizacjach. Na Allegro znajdziemy wiele spodni, które nawiązują do stylu motocyklowego. Mają one najczęściej wstawki z innego materiału w kolanach i po bokach bioder. Przeszycia w kolanach zazwyczaj są wykonywane po skosie, a na biodrach – w pionie. Zwykle są to spodnie uszyte z jeansu lub bawełny. Bardzo dobrze prezentują się z różnego typu tunikami lub kraciastymi koszulami.
Hitem ostatnich lat są skórzane obcisłe spodnie, które jednoznacznie kojarzą się z ubiorem motocyklistek dosiadających choppery. Gładkie, z frędzlami lub ozdobione ćwiekami, zestawione z gładką bokserką i kurtką jeansową lub bomberką – idealnie sprawdzą się na imprezie czy koncercie.
box:offerCarousel
Torby
Torby również mogą być inspirowane motocyklami. Większość chopperów za siedzeniem, na tylnym kole, ma tzw. sakwy. Często są one bogato zdobione ćwiekami, metalowymi blaszkami i frędzlami. To od nich wzięły się duże torby z klapką lub zamykane na zamek, które niejednokrotnie mają podobne zdobienia do sakw motocyklowych. Takie torebki pasują do stylu grungowego czy rockowego. Jeśli nie są przesadnie zdobione, będą dodawać ostrości stylizacji do pracy i na uczelnię. Czasem duża, ciekawa torba potrafi zrobić całą stylizację bez potrzeby zestawiania jej z oryginalnymi ciuchami. Czarne rurki, biała koszulka z krótkim rękawem, kardigan i duża torba pokryta frędzlami lub ćwiekami świetnie sprawdzą się zarówno na mieście, jak i podczas rodzinnego wyjazdu.
Kurtka motocyklowa
Ramoneski nie trzeba nikomu przedstawiać. Kurtka motocyklowa pozbawiona ochraniaczy i wzmocnień na stałe zagościła w kanonach mody. Pasuje prawie do każdej stylizacji: i tej eleganckiej, i tej bardziej swobodnej. Możemy ją łączyć z letnimi sukienkami, kombinezonami oraz spódnicami o każdej długości. Jej uniwersalność sprawia, że prawie każda kobieta w szafie ma przynajmniej jeden fason.
Kurtka à la motocyklowa może być zapinana na suwak umieszczony na środku lub – jeśli wierniej ma oddawać oryginał – nieco z boku. Dawniej tego typu kurtki były wytwarzane ze skóry wieprzowej, ponieważ była ona najtańsza i bardzo wytrzymała, a przy tym niestety także bardzo ciężka. Obecnie kurtki „motocyklowe” wykonuje się ze skór cielęcych, które są miękkie, lekkie i nie tak sztywne, lub z ekoskóry.
Buty motocyklowe
Najczęściej inspiracją są buty do jazdy na chopperach. Ciężkie, nieco toporne obuwie z klamrami, ćwiekami i okuciami stało się ostatnio bardzo modne. Zazwyczaj kończą się tuż nad kostką, choć zdarzają się krótsze fasony. Pasują do wąskich spodni, krótkich sukienek i szortów. Świetnie sprawdzają się w roli jesiennego obuwia, kiedy to razem z parką lub kurtką militarną tworzą bardzo oryginalną stylizację. | Stylizacje nie tylko dla fanek motocykli |
Lekarze od lat przekonują pacjentów, że właściwa dieta wywiera zbawienny wpływ na stan zdrowia. Ale czy jedzenie może przedłużyć młodość? Które produkty spożywcze pozwolą zapanować nad zegarem biologicznym i spowolnią procesy starzenia komórkowego? Jeśli chcesz żyć długo w doskonałej kondycji, zmień swój jadłospis i ciesz się życiem – jak najdłużej. Wiosenna młodość w warzywach i owocach
Wbrew pozorom dieta młodości nie wiąże się z drakońskimi wyrzeczeniami i nie składa się wyłącznie z niskokalorycznych, wyjątkowo delikatnych dla żołądka dań. Choć trudno w to uwierzyć, odmładzająca moc drzemie w produktach smacznych, bogatych w składniki odżywcze, które pomagają zachować zdrowe, silne tkanki. W twoim nowym menu nie może zabraknąć witamin, minerałów, błonnika i składników, z których organizm czerpie energię. Największym wrogiem młodości są wolne rodniki, które niszczą lub uszkadzają komórki, przyspieszając ich starzenie. Jak walczyć z ich destrukcyjnym wpływem? Przy pomocy antyoksydantów: chrup jak najwięcej warzyw i owoców (zwłaszcza jabłek) – to bogate źródła witamin C, A i E, czyli naturalnych przeciwutleniaczy. Zawierają też inne skarby, m.in. błonnik, który usprawnia perystaltykę jelit i pomaga usunąć z organizmu szkodliwe produkty przemiany materii.
Specjaliści zalecają spożywać 5 porcji (ok. 1,5 kg) warzyw i owoców dziennie – przyrządzaj sobie sałatki, surówki, świeże soki (przyda ci się profesjonalna sokowirówka). Które produkty powinny znaleźć się na twoim talerzu? Na pewno szpinak, brokuły, brukselka, buraki, czosnek, pietruszka, pomidory, marchew, awokado, banany, figi, owoce cytrusowe, truskawki i porzeczki. Odmładzającą moc owoców goji medycyna Wchodu zna już od 2 tysięcy lat. To skarbnica przeciwutleniaczy, mikroelementów, witamin i aminokwasów, które hamują starzenie komórek, zapewniają znakomity wzrok, wzmacniają układ immunologiczny i dbają o włosy (zapobiegają siwieniu, wypadaniu).
Odmładzająca moc składników odżywczych
W twoim jadłospisie nie powinno zabraknąć minerału, który wzmacnia kości i zapewnia fantastyczną kondycję na długie lata. Dojrzały szkielet potrzebuje 1000-1200 mg wapnia na dobę – nie zapominaj pić mleka i jogurtów, jeść twarogu, żółtego sera. O młody, sprawny układ kostny, w którym stare i uszkodzone komórki ulegają niszczeniu, a ich miejsce zajmują nowe, zadbają również:
witamina D – znajdziesz ją m.in. w tłustych rybach morskich i jajkach
witamina K – w szpinaku, brokułach, kefirach, jogurtach
magnez – w orzechach, nasionach, ciemnych warzywach liściastych (jarmuż, botwinka)
witamina C – w cytrusach, zielonej pietruszce, porzeczkach.
Witamina C ma też wiele innych zalet: zapewnia doskonały wzrok, regeneruje naczynia krwionośne, pomaga oczyszczać organizm z toksyn i zapobiega nieestetycznemu cellulitowi. Potrzebujesz również pożytecznego białka, niezbędnego do procesów wzrostu i regeneracji komórek. Znajdziesz je w jajkach, fermentowanych produktach mlecznych, fasoli, grochu, wątróbce i tuńczyku. Jedz jak najmniej słodyczy, które przyspieszają starzenie skóry. Węglowodany, z których organizm czerpie energię, zawierają produkty zbożowe: chrup pieczywo pełnoziarniste, przyrządzaj sobie potrawy z kaszą gryczaną, razowym makaronem, brązowym ryżem i płatkami owsianymi.
Ryby, zioła i woda – sekret długiego życia
Wiesz, że sekret zdrowia i wiosennej młodości kryje się w rybach morskich? To bezcenne źródła kwasów omega-3, które zapobiegają powstawaniu zmarszczek i stymulują intensywną regenerację komórek. Co więcej, skład rybiego białka jest zbliżony do kolagenu, który troszczy się o piękną, jędrną skórę. Powinieneś 2-3 razy w tygodniu przygotowywać sobie potrawy z ryb lub owoców morza. Cenne kwasy tłuszczowe znajdziesz też w orzechach (chrup 7 sztuk dziennie) i tłuszczach roślinnych – w oliwie z oliwek, oleju rzepakowym (spożywaj ok. 2-3 łyżek dobrych tłuszczów dziennie). Unikaj alkoholu, który odbiera zdrowie i młodość, pij za to dużo zielonej herbaty, siemienia lnianego i wody mineralnej niegazowanej. W ten sposób przyspieszysz oczyszczanie organizmu z toksyn, nawilżysz skórę od wewnątrz i zachowasz świeży wygląd.
Twój codzienny jadłospis nie musi składać się wyłącznie ze wspomnianych produktów, ale niech obejmują chociaż 60-70% każdego posiłku. Dzięki właściwemu menu zapobiegniesz chorobom i dolegliwościom, które wiążą się z wiekiem, zachowasz zdrowie i młodość na długie lata. Jeśli chcesz podwoić jego zbawienną moc, pamiętaj o ruchu na świeżym powietrzu i korzystaj z wiedzy naszych przodków, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Przyrządzaj sobie „eliksiry młodości” z dobroczynnych ziół: pij wywary z mniszka lekarskiego, sok z pokrzywy, ciesz się każdym dniem i kpij z metryki. | Jedzenie jak lekarstwo – dieta długiego życia i wiosennej młodości |
Sprawne zawieszenie samochodu pozwoli uniknąć wielu zimowych niebezpieczeństw. Wielkie znaczenie dla bezpieczeństwa ma stan amortyzatorów. Im bardziej są one zużyte, tym większe niebezpieczeństwo wpadnięcia w poślizg. Zużyte amortyzatory mają także ogromny wpływ na długość drogi hamowania. To wszystko ma kluczowe znaczenie zimą, kiedy na drogach panują najgorsze warunki. Podstawowym zadaniem amortyzatorów jest zapewnianie ciągłego kontaktu każdego koła samochodu z nawierzchnią drogi. Amortyzatory są odpowiedzialne także za zapewnienie właściwego komfortu jazdy. Obecnie, w typowych samochodach osobowych, stosowane są amortyzatory olejowe i olejowo-gazowe.
Niestety, wymiana opon letnich naopony zimowe nie wystarczy w sytuacji, gdy w samochodzie jest mocno zużyte zawieszenie. Uszkodzony amortyzator nie zapewni właściwego docisku opony do pokonywanej przez samochód nawierzchni. Do tego jeszcze trzeba liczyć się z nierównomiernym i przyspieszonym zużywaniem ogumienia.
Najgorsze jest jednak to, że zużyte lub uszkodzone amortyzatory znacznie wydłużają drogę hamowania. A to ma szczególne znaczenie w czasie zimy. Współczesne samochody osobowe wyposażone są w szereg systemów elektronicznych, dbających o bezpieczeństwo, takich jak ESP i ABS. Zużyte amortyzatory powodują błędne wskazania czujników ABSi ESP.
Przed zimą – obowiązkowa kontrola układu hamulcowego i zawieszenia
W czasie zimy kierowcy muszą liczyć się z występowaniem opadów, które powodują, że nawierzchnie są bardzo śliskie. Właściwe zachowanie się auta na drodze i optymalną drogę hamowania może zapewnić tylko sprawny, cały układ hamulcowy, a nie tylko odpowiednio dobraneklocki hamulcowe, tarcze i sprawne zaciski. Musi być również wymieniony płyn hamulcowy
i właściwie pracujące zawieszenie, wykorzystujące sprawne amortyzatory.
W zawieszeniu, poza zużytymi amortyzatorami, groźne są także różnego rodzaju luzy. Z jednej strony znacznie pogarszają one komfort prowadzenia, ponieważ kierowcy coraz trudniej jest zachować kontrolę nad samochodem. Z drugiej, uszkodzone zawieszenie nie pozwala na odpowiednie ustawienie zbieżności kół. Eksploatacja samochodu z niewłaściwie ustawioną zbieżnością będzie powodować przyspieszone zużycie opon.
Jak samodzielnie rozpoznać, że amortyzatory w samochodzie są uszkodzone?
Istnieje kilka objawów, które wskazują na uszkodzenie amortyzatorów. Mocne kołysanie na nierównościach, wyczuwalna twardość zawieszenia po dłuższym postoju (amortyzatory mają uszkodzone uszczelniacze i dostaje się do nich woda, która zamarza), podskakujące koła, bujanie karoserii, wibrowanie układu kierowniczego, niestabilne zachowanie auta podczas pokonywania zakrętów, „nurkowanie” podczas hamowania i słaba odporność na boczne podmuchy wiatru – to wszystko sygnały alarmowe, które powinny skłonić kierowcę do jak najszybszego odwiedzenia mechanika.
Ile wytrzymuje amortyzator?
Nie można jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko zależy od wielu czynników – od jakości amortyzatora, liczby pokonywanych kilometrów w ciągu roku, stylu jazdy kierowcy, obciążenia samochodu i od tego, po jakich drogach samochód się porusza. Im lepsze drogi, tym mniejsze zużycie. W samochodach, które są wyposażone w amortyzatory dobrej jakości, które są eksploatowane na drogach o dobrej nawierzchni, amortyzatory są w stanie wytrzymać nawet ponad sto tysięcy kilometrów przebiegu. Najtańsze zamienniki, dodatkowo katowane po najgorszych bezdrożach, mogą nie wytrzymać nawet dwudziestu tysięcy. Można przyjąć, że średnio amortyzatory wytrzymują od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu tysięcy kilometrów przebiegu.
Specjaliści zalecają, aby amortyzatory kontrolować co dwadzieścia, trzydzieści tysięcy kilometrów przebiegu. W przypadku nowych aut z salonu pierwsza kontrola może odbyć się po przekroczeniu osiemdziesięciu tysięcy kilometrów przebiegu, chyba że wcześniej kierowca zauważy niepokojące objawy, świadczące o uszkodzeniu amortyzatorów. Najlepiej kontrolę przeprowadzać przed zimą, aby w czasie białej pory roku zapewnić sobie maksymalną drogę hamowania.
Czy można samodzielnie skontrolować stan amortyzatorów?
Samodzielna kontrola stanu amortyzatorów polega na mocnym naciśnięciu miejsca nad amortyzatorem, a potem puszczeniu go i obserwowaniu, jak samochód będzie się zachowywał dalej. Jeśli auto szybko powraca do właściwego położenia, świadczy to o tym, że amortyzatory są sprawne. Kołysanie się samochodu świadczy o zużyciu amortyzatorów. Jeśli po zwolnieniu nacisku da się słyszeć stuk, świadczyć będzie on o zużyciu tulei metalowo-gumowych albo o luzach w zawieszeniu.
Jeśli samochód wyposażony jest w amortyzatory olejowe, trzeba jeszcze zdjąć koła i obejrzeć je pod kątem wycieków. Zaolejenia są sygnałem, że amortyzator należy wymienić. Nie ma możliwości samodzielnego sprawdzenia stanu amortyzatorów olejowo-gazowych.
Kontrola stanu amortyzatorów profesjonalnym warsztacie
Stan zawieszenia samochodu i jego amortyzatorów najlepiej określą specjaliści z warsztatów, zajmujących się naprawami zawieszenia. Wiele z nich posiada ścieżki diagnostyczne, które pozwalają na przeprowadzenie skutecznej kontroli. Warsztaty są w stanie określić sprawność amortyzatorów, wahaczy, sprężyn zawieszenia, tulei metalowo-gumowych i łączników stabilizatora. Mogą także wykryć wszelakiego typu luzy i bardzo groźne wybicia, dotyczące na przykład sworzni wahaczy. Amortyzatory wymienia się parami, ale w razie awarii specjaliści zalecają wymianę wszystkich czterech. Na rynku dostępnych jest wiele zamienników dobrej jakości, które pozwolą sporo zaoszczędzić podczas naprawy zawieszenia.
Nowe amortyzatory zapewniają właściwą drogę hamowania i odpowiednią pracę układów elektronicznych, wspomagających bezpieczeństwo jazdy, co ma szczególne znaczenie podczas zimy. Dodatkowo, mając sprawne amortyzatory można cieszyć się z wysokiego komfortu, pewności prowadzenia i przewidywalnego zachowania się samochodu na drodze. | Dlaczego należy sprawdzić amortyzatory przed zimą? |
Zabawy na świeżym powietrzu mogą być nie tylko pełne fizycznej aktywności, ale też bardzo kreatywne. Plastyka na dworze otwiera nieograniczony wachlarz możliwości – można malować, rysować, wycinać. I to niemal bez żadnych ograniczeń. Kreda chodnikowa
Najczęściej wykorzystywana jest kreda chodnikowa. Korzystano z niej już wiele lat temu, dzisiaj nadal budzi zachwyt najmłodszych. Jest idealna dla dzieci powyżej 3. roku życia. Warto sprawdzić, czy producent daje gwarancję, że jest nietoksyczna. Najlepsza będzie kreda zmywalna, wówczas szybko będzie można stworzyć nowy rysunek. Zestaw kolorowej kredy można kupić na Allegro już za niecałe 3 zł.
Ciekawą propozycją jest również kreda 3D. Ma ją w swojej ofercie między innymi marka Crayola (koszt: 25 zł za 16 soczystych kolorów). Kreda jest idealna dla alergików: nie kruszy się, przez co niemal całkowicie wyeliminowany został drażniący pył. Łatwo ją trzymać i nią rysować, bardzo szybko zmywając malunki z chodnika. Rysowanie kredą rozwija zdolności manualne i pozytywnie wpływa na dziecięcą wyobraźnię. Kreuje poczucie estetyki i zapewnia doskonałą zabawę, do której z pewnością włączą się dorośli.
Za pomocą kredy można nie tylko rysować, ale też tworzyć bazę do uniwersalnych i ponadczasowych zabaw: gry w klasy lub podchody. Na Allegro dostępne są zestawy do rysowania gier podwórkowych (marka: Djeco, koszt: 28 zł). Zawierają między innymi szablony do stworzenia miejsca gry, niepylące kredy, uchwyt ułatwiający trzymanie kredy i materiałową torbę, w której można przechowywać wszystkie elementy zestawu.
Malowanie i modelowanie na podwórku
Na podwórku dobrą zabawą będzie również malowanie. Najlepiej to robić na dużych kartkach papieru, wówczas będziemy mieć pewność, że nasze dzieci stworzą duży i ciekawy obraz. Do malowania przydadzą się farby plakatowe lub do malowania palcami (koszt: ok. 15 zł), szerokie i wąskie pędzelki, paleta do mieszania farb oraz fartuszki, by ochronić ubranka przed zabrudzeniem.
Ciekawą propozycją jest zebranie listków, przyklejenie na kartkę, a następnie ich pomalowanie. Można również przygotować naturalne pieczątki, np. z ziemniaka (by było bezpiecznie, w zabawę powinna zaangażować się osoba dorosła). Pieczątki można też kupić na Allegro.
Ogród to także dobre miejsce do lepienia z plasteliny i modeliny. Ta pierwsza jest niedroga, kosztuje ok. 5 zł (marka: Astra). Dobrze, by plastelina była nietoksyczna i bezpieczna dla dzieci. Można z niej stworzyć ciekawe wzory bez obawy o zanieczyszczenie mieszkania. Lepienie z modeliny daje wiele zabawy. Jest to termoutwardzalne tworzywo plastyczne, z którego można wykonywać makiety, różne modele, biżuterię (kolczyki, broszki, breloczki). Za modelinę fluorescencyjną zapłacić trzeba blisko 8 zł (marka: Astra, 6 kolorów).
Idealne na podwórko są bańki mydlane. Można kupić te klasyczne, które kosztują blisko 3 zł. Ciekawą alternatywą będzie pistolet do baniek mydlanych. Można go dostać, nie wydając więcej niż 10 zł. Jest doskonałą zabawką nawet dla najmłodszych dzieci.
Przebywanie na świeżym powietrzu jest bardzo potrzebne dzieciom i przynosi im wiele korzyści. Niestety, w domu tkwi wiele pokus i czasem trzeba włożyć sporo wysiłku w przekonanie przedszkolaka, by pobawił się w czasie spaceru lub na placu zabaw. Być może odpowiednio dobrane akcesoria plastyczne pomogą zmobilizować malucha do kreatywnej rozrywki na podwórku. | Zabawy plastyczne do wykorzystania na świeżym powietrzu |
Szukasz sylwestrowej stylizacji dla dziewczynki? Postaw na modne w tym sezonie kolory! Głęboka czerwień, efektowne złoto czy mieniące się srebro – każdy wariant będzie idealny, niezależnie od elementu garderoby. Przedstawiamy kilka propozycji, które pokocha każda mała księżniczka. Chcesz stworzyć modną stylizację na sylwestra dla swojego dziecka? Z pewnością każda dziewczynka będzie zadowolona z zestawu z sukienką. Może być to oryginalny model ozdobiony kryształkami, koronką lub też klasyczny fason, w którym dużą rolę odgrywa elegancki i nietuzinkowy materiał. Poniżej sprawdzone zestawy.
Sylwestrowe złoto
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
Sylwester to jedna z nielicznych okazji, kiedy można zaszaleć z wyborem garderoby i dodatków. Złota sukienka wpisze się w ten klimat idealnie. Wykonana z eleganckiego aksamitu lub też ozdobiona połyskującymi kamieniami. Jeden i drugi rodzaj rozświetli każdą dziewczęcą stylizację.
Nie zapominajmy również o dodatkach. Do złotej sukienki wyjątkowo dobrze pasuje beżowy kardigan i lakierowane balerinki. Koniecznie w klasycznej czerni lub głębokim granacie. Mogą być też ozdobione cienkim paseczkiem, dzięki czemu dodadzą uroku i bez wątpienia sprawdzą się podczas zabawy sylwestrowej.
Eleganckie srebro
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
Kolejna propozycja na sylwestra dla dziewczynki to zestaw z udziałem srebrnej sukienki. Może być z dodatkiem koronki, cekinów lub pokryta w całości brokatem. Jedno jest pewne – srebro to must have w sylwestra. W połączeniu z futrzaną kamizelką stworzy niepowtarzalny zestaw, który będzie atrakcyjny nie tylko dla dorosłych kobiet, ale również dla małych księżniczek.
Pamiętajmy jednak, aby nie przesadzić z ilością błyszczących dodatków. Zamiast lakierowanego obuwia, zdecyduj się na wersję matową, w stonowanym odcieniu. Czarne, zamszowe balerinki będą strzałem w dziesiątkę.
Czerwień w roli głównej
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
W tym sezonie moda pozwala na wiele. Czerwień będzie odpowiednia dla małych wielbicielek klasyki, ale jeśli nasze pociechy chcą zaszaleć – koniecznie wybierzmy dla nich metaliczne kolory. Złoto i srebro będą królować na parkietach w tym roku. | Najmodniejsze kolory na sylwestra – stylizacje dla dziewczynki |
Uwielbiasz relaks w formie aktywnego wypoczynku? Bardzo dobrym pomysłem na taki rodzaj sposobu spędzania wolnego czasu jest jazda na rowerze. Jeśli planujesz wypad, to warto pomyśleć o połączeniu dwóch pasji i zorganizować wyjazd rowerowy, na którym nocować będziesz pod namiotem. Dzięki temu trip okaże się niskobudżetowym przedsięwzięciem. Niezbędne w tym przypadku jest właściwe skompletowanie ekwipunku. Na rower z namiotem? Dobry pomysł!
Wyjazd pod namiot wymaga odpowiedniego do niego przygotowania. Ważny jest zarówno komfort, o który należy zadbać, by wypoczynek był udany, jak i wyposażenie ekwipunku w taki sposób, by mieć niezbędne rzeczy zawsze pod ręką. Przygotowanie do eskapady rowerowej zakłada optymalne wykorzystanie pojemności posiadanych sakw bagażowych, a także odpowiedni dobór namiotu. I tu również konieczne jest znalezienie takiego modelu, który łączył będzie funkcjonalność i komfort użytkowania. Najistotniejsza w przypadku wyboru namiotu jest jego waga, objętość po spakowaniu, no i rzecz jasna model. Wybór zdeterminowany jest przez kilka czynników, które każdy kupujący powinien wziąć pod uwagę – inny model interesować będzie osoby, wybierające się na dłuższe wakacje na rowerze i planujące samodzielne organizowanie posiłków pd namiotem, a inny te, które namiot chcą wykorzystać jedynie jako przysłowiowy dach nad głową.
Taki sam namiot w góry, nad morze, na wycieczkę rowerową? Niekoniecznie!
Oferta rynkowa w kategorii namiotów jest bardzo obszerna. W dużej mierze jej wewnętrzny podział uzależniony jest od potrzeb podróżującego, rodzaju podróży, jaką sobie on organizuje i liczebności współuczestników eskapady. Znany powszechnie podział producencki dzieli rodzaje namiotów na rodzinne, ekspedycyjne i biwakowe. Rowerzystów nie zainteresuje oferta namiotów rodzinnych – są duże, ciężkie, przeznaczone dla większej ilości osób. Podobnie będzie z typem ekspedycyjnym – te bardzo często uposażone są w dodatki niezbędne w sytuacji nocowania w górach, zatem nie kuszą przeciętnego rowerzysty. Idealnego dla siebie modelu powinieneś poszukać wśród tych biwakowych, z pewnymi elementami modeli ekspedycyjnych.
Jakie cechy istotne przy wyborze namiotu? Na jaki model postawić?
Istotna przy wyborze namiotu, który będziesz przewozić na rowerze, jest jego waga i pojemność. I tu powinieneś postawić na namiot typu dwójka. Po pierwsze jest on najmniejszy, po drugie odpowiada na potrzebę podróżowania w parach – najczęściej realizowanego formatu takiego tripu. Biorąc pod uwagę optymalną wagę i wymiar, najlepiej będzie, jeśli ciężar nie przekroczy 3 kg, a wysokość wyniesie co najmniej 120 cm, co umożliwi w miarę swobodne poruszanie się w środku. Inną istotną właściwością namiotów, jest jego kształt i konstrukcja. Tu możesz zdecydować się na kilkumasztowe igloo, które ma istotną cechę samonośności i możliwość rozstawiania bez naciągów. Alternatywa dla igloo to namiot tunelowy, który pozbawiony jest opcji rozstawiania bez naciągów, ale z kolei zachęca wytrzymałością i stabilną konstrukcją. Niestety, jego niewielka wysokość uniemożliwia swobodne poruszanie się w środku. Częstym wyborem jest namiot samorozkładający się z uwagi na szybkość rozstawiania, co ma znaczenie w przypadku zmęczenia podróżą.
Inną, ważną kwestią w przypadku wyboru odpowiedniego modelu namiotu, jest ilość powłok materiałowych, które go przykrywają. Z jednej strony, jednopowłokowy model oznacza dla rowerzysty mniejszy ciężar, z drugiej, gorszą ochronę przed wilgocią. Tu lepszą propozycją będą namioty dwupowłokowe, które skutecznie tę wilgoć odprowadzą. Zmienne warunki pogodowe, na jakie możesz trafić w trakcie takiego wypadu, powinny przykuć twoją uwagę do rodzaju materiału, z którego wykonany jest namiot. Musi być wodoszczelny, żeby taką nieprzemakalność zagwarantować. Nie możesz zapomnieć o ważnej decyzji dotyczącej przedsionka lub jego braku. I tu znów – za brakiem przemawia konieczne ograniczanie objętości bagażu, natomiast za wyposażeniem w przedsionek dodatkowa powierzchnia do użytkowania, która może być przydatna choćby do przechowywania sakw czy przygotowywania jedzenia.
Wykorzystaj ostatnie ciepłe dni i ruszaj pod namiot!
Jeśli snujesz plan wypoczynku pod namiotem, a jednocześnie masz ochotę na wycieczkę rowerową, to z powodzeniem oba te zainteresowania i oczekiwania wobec wakacji da się połączyć. Konieczne jest zadbanie o to, by wypoczynek był komfortowy i sprawiał przyjemność. Możesz sobie taki zapewnić, sprawnie organizując ekwipunek, w którym kluczowy element to oczywiście namiot. Zadbaj o to, by był możliwie mały, lekki i łatwy w rozkładaniu. No i w drogę! | Na rower z namiotem? Jak najbardziej! Zadbaj o odpowiedni wybór! (5 lekkich modeli) |
F1 to najniższy model z nowej serii słuchawek FiiO. Niedrogie dokanałówki mają zaoferować solidne wykonanie, bardzo dobrą ergonomię i brzmienie wysokiej jakości. FiiO słynie z odtwarzaczy muzyki oraz przetworników i wzmacniaczy, ale niedawno marka zaczęła produkować również słuchawki. Producent stawiał pierwsze kroki w tym segmencie audio wraz z pomocą marki Dunu, a efektem kooperacji były bardzo dobre FiiO EX1 (test). Seria oznaczona literą „F” jest już autorska, aktualnie zawiera cztery modele – F9, F5, F3 i tytułowe F1. Pierwsze trzy stanowią rewelacyjne oferty w swoich przedziałach cenowych. Przekonajmy się, czy F1 za około 90 zł również zasługują na pochwałę.
Specyfikacja FiiO F1
przetworniki: dynamiczne 9,2 mm
pasmo przenoszenia: 20 Hz–20 kHz
impedancja: 16 Ω
czułość: 97 dB/mW
funkcje: obsługa rozmów
długość kabla: 1,2 m (kątowy wtyk 3,5 mm)
masa: 18,6 g
Wyposażenie
F1 nie mają tak bogatego wyposażenia, jak wyższe modele producenta, ale akcesoria również nie zawodzą. W zestawie jest usztywniany futerał, zamykany na zamek, tego typu dodatek to raczej rzadkość wśród sprzętu w tej cenie. Akcesorium jest solidnie wykonane, mocne i ładne – sztuczna skóra ma sześcienną fakturę, która mieni się w świetle. W pudełku ze słuchawkami są także trzy pary nakładek pojedynczych, są one półprzezroczyste i wykonane z silikonu wysokiej jakości.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wygląd
Widać, że F1 to najniższy model serii, ale jednocześnie słuchawki nie są stworzone po kosztach. Zostały wykonane z tworzyw sztucznych niezłej jakości, dobrze spasowanych i częściowo półprzezroczystych. Mają też nietypowy kształt. FiiO F1 to zaoblone graniastosłupy trapezowe. Kolorystycznie dominuje czerń, zarówno matowa, jak i połyskująca, przełamywana czerwonymi akcentami. Słuchawki nie należą do najpiękniejszych, ale wyglądają estetycznie i dosyć uniwersalnie.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Przez obudowy FiiO F1 można dojrzeć fragmenty przetworników oraz wewnętrznego okablowania. Tulejki wychodzą ze słuchawek pod kątem, wyloty dźwięku zabezpieczono siateczkami, a dzięki szerokim rantom nakładki trzymają się jak należy. W tej cenie tipsy są zazwyczaj gumowe i bardzo cienkie, zaś nakładki opisywanego modelu są grube, gładkie i przyjemne w dotyku.
Odcinki douszne kabla zostały wpuszczone od dołu, obudowa w miejscach styku została wydłużona – na wypustki naniesiono niewielkie oznaczenia kanałów. Kabel mierzy 120 cm i robi bardzo dobre wrażenie – jest taki sam, jak w modelu F3. Posiada mocną i elastyczną izolację, wzmocnioną linką w kolorze czerwonym. Na prawym odcinku dousznym znajduje się trójprzyciskowy pilot z aluminiową obudową. Rozdzielacz kabla to metalowa rurka z logo producenta. Przewód został zakończony dużą wtyczką kątową, którą pozłocono. Na kablu widać także silikonową opaskę służącą do zwijania.
Komfort i obsługa
FiiO F1 to słuchawki przeznaczone do standardowego sposobu noszenia, czyli z kablem poprowadzonym od dołu. Możliwe jest założenie ich metodą OTE (Over the Ear), czyli od góry, z przewodami poprowadzonymi za uszami, ale wtedy trzeba zamienić je stronami i odwrócić kanały stereo. Nie każdy odtwarzacz lub aplikacja na to pozwolą, więc nie zawsze będzie to wykonalne. Zakładanie metodą OTE nie jest konieczne, efekt mikrofonowy (stukanie i szuranie przewodu) nie sprawia specjalnego problemu.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Słuchawki są lekkie, bardzo dobrze trzymają się uszu i nie uwierają w małżowiny, tylko lekko się o nie opierają. Tworzywa są przyjemne w dotyku i nie mają ostrych krawędzi; są też ciepłe – w przeciwieństwie do aluminium, które potrafi uprzykrzyć korzystanie ze słuchawek w miesiącach jesienno-zimowych. Niestety izolacja dźwięków otoczenia jest przeciętna. Słuchawki nie odcinają w pełni od hałasu. Podczas słuchania muzyki otoczenie nie powinno mocno przeszkadzać, ale przy spokojniejszej muzyce lub cichszych partiach utworów zgiełk miasta może przebijać się do uszu.
Kabel nie jest idealny – za wzmocnienie przewodu płaci się sprężynowaniem – potrzeba czasu, żeby rozprostować przewód, czasami trzeba go odpowiednio ułożyć. Szkoda, że przy rozdzielaczu nie ma suwaka, który pozwoliłby na skrócenie odcinków dousznych, o rozdzielacz można również przez przypadek zahaczyć ręką. Docenić należy natomiast obsługę rozmów i muzyki za pomocą wygodnego pilota. Jego przyciski łatwo odróżnić, mają płytki, ale wyczuwalny klik. Wtyk 3,5 mm posiada specjalne wydłużenie, dzięki czemu można go wpiąć w urządzenia zabezpieczone futerałami.
Brzmienie
Nie spodziewałem się tak dobrego poziomu, przewidywałem też większy dystans jakościowy w stosunku do modelu F3. Okazuje się, że FiiO F1 brzmią zaskakująco kompletnie: generują dźwięk z wyraźnym, ale nieprzesadzonym basem, mają odpowiednio bliską średnicę, jak również klarowny, ale jeszcze nie sykliwy sopran. W efekcie słuchawki są uniwersalne, radzą sobie z przeróżnymi gatunkami muzycznymi i powinny zadowolić wielu melomanów.
Niskie tony są podbite i jeszcze nie osiągają takiej swobody oraz zejścia w subbas, jak model wyższy. F1 potrafią jednak efektownie uderzyć i zawibrować niskim basem, który ma odpowiednią dynamikę. Co prawda, nie należy do wyjątkowo szczegółowych, ale nie o to tutaj chodzi – liczy się rozrywka oraz przyjemność z odsłuchów. Słuchawki dobrze radzą sobie zarówno z mocniejszą elektroniką, jak i starszymi lub lżejszymi brzmieniami – przyjemnie słucha się cyfrowych sampli, gitary basowej i dźwięków kontrabasu.
Średnica nie została wycięta, jest delikatnie cofnięta i wydaje się lekko zakryta, ale głosy wokalistów są nadal bliskie, żywe instrumenty wybrzmiewają wyraźnie, a perkusja jest na swoim miejscu. Szkoda, że dźwięk nie jest bardziej klarowny. Oferowana sygnatura sprawia jednak, że muzyka jest ciepła i łagodna – nie męczy szorstkością, nie wydaje się zabrudzona lub zimna. Utworów na FiiO F1 słucha się z czystą przyjemnością, słuchawki generują brzmienie klimatyczne, relaksujące, pozwalające dobrze się bawić w szybkich partiach piosenek lub wypocząć przy akompaniamencie łagodniejszej muzyki.
Wysokie tony mają podobny charakter do średnicy – słychać, że priorytetem była przystępność. Sopran nie został wycięty, brzmienie nie jest ciemne, zdystansowane lub zamulone. Dźwięk nie jest również natarczywy, nie sprawia wrażenia ostrego. Muzyka brzmi spokojnie, nie kłuje w uszy i nie przeszkadza. Odsłuchy mogą trwać długi czas bez uczucia zmęczenia dźwiękiem, ale w zamian trzeba się liczyć z tym, że szczegółowość nie jest najwyższa. To nie brzmienie dla fanów wyciągania z muzyki najdrobniejszych detali.
W parze z tanimi słuchawkami nie idzie zazwyczaj duża przestrzeń. Podobnie jest z F1 – scena dźwiękowa nie jest duża, ale jednocześnie nie należy do najmniejszych. Słychać już stereo: kanały wyraźnie dzielą się instrumentami, przestrzeń jest więc dosyć szeroka. Gorzej z głębią i wysokością sceny: wiele dźwięków wybrzmiewa jakby ze środka głowy. Separacja jest dobra, ale instrumenty nie są od siebie mocno oddzielone, czyli nie ma między nimi dużej ilości powietrza.
Podsumowanie
FiiO F1 to odpowiednio skrojony produkt, producent zrównoważył wszystkie aspekty. Wykonanie jest dobre, ergonomia nie sprawia większych problemów, a brzmienie to również złoty środek – jest łagodne, przyjemne i uniwersalne. Po dodaniu niskiej ceny otrzymujemy słuchawki, które bez wątpienia zasługują na pochwałę. F1 to mój faworyt wśród dokanałówek w tej cenie. Nie są pozbawione wad. Może brakować szczegółów, rozdzielczości dźwięku, jak również przestrzeni, ale w kontekście ceny wynoszącej około 90 zł trudno się czegoś specjalnie czepiać.
FiiO F3 są lepsze, ale też trochę inne. To słuchawki droższe o około 30 zł – są jaśniejsze i cechują się wyższą szczegółowością, brzmią krystalicznie i przestrzennie. Ich dźwięk jest mniej przyjemny w odbiorze, bardziej bezpośredni i analityczny, mimo że oferują sygnaturę o mniejszej średnicy. Model F3 zakłada się metodą nad uchem, a słuchawki posiadają kolorowe nakładki, które można wymieniać. Jeśli około 90 zł to maksymalny budżet, to F1 będą świetnym wyborem. Jednak gdy możemy dołożyć, moim zdaniem warto rozważyć zakup modelu F3.
Według mnie FiiO F1 to także lepszy wybór niż hitowe Mrice E300A (test). Te ostatnie są dużo ciemniejsze i basowe, zaś F1 oferują bardziej naturalne i uniwersalne brzmienie oraz lepiej radzą sobie z lżejszymi gatunkami muzycznymi. SoundMagic PL21 też nie mają szans z FiiO F1, i to pod każdym względem.
Zalety: dobre wyposażenie (futerał w zestawie); niezłe wykonanie; niezły komfort; uniwersalne, przyjemne w odbiorze i relaksujące brzmienie; wyraźna stereofonia.
Wady: niska szczegółowość, mocno złagodzony dźwięk; mała przestrzeń; izolacja mogłaby być mocniejsza. | Test słuchawek FiiO F1 – właściwa formuła |
Suplementy i odżywki są stosowane zarówno przez amatorów, jak i profesjonalistów. Znane są ze swego skutecznego i bezpiecznego działania. Jak dobrać odpowiedni zestaw produktów dla siebie? Czym tak naprawdę są odżywki i suplementy?
Produkty z tej grupy mają za zadanie wspomóc trening różnych dyscyplin, chociaż medialnie najczęściej łączone są z kulturystyką, fitness czy kolarstwem. Ich zastosowanie jest jednak znacznie szersze i okazują się pomocne w zasadzie przy każdej aktywności ruchowej. Są bogate w związki i minerały, które wspomagają regenerację po treningu i pozwalają zwiększyć własne osiągi. Musisz jednak pamiętać, iż suplement czy nie może stanowić twojej kompletnej diety w czasie treningów, a jedynie dodatek o dużej wartości energetycznej.
Czym się kierować podczas wyboru odżywek i suplementów?
Istotą sprawy jest dyscyplina sportu, jaką uprawiasz oraz efekty, które chcesz osiągnąć. Jeśli co rano zakładasz buty do bieganiai pokonujesz kolejne kilometry, będziesz potrzebował innych produktów niż amator wyciskania kilogramów na atlasie. Dlatego właśnie personalizacja jest tak istotna – pozwoli ci na osiągnięcie maksymalnych efektów. Zawsze o dodatkową pomoc możesz poprosić swojego trenera lub doświadczonego dietetyka.
Jakie suplementy i odżywki należy stosować?
1) Białko serwatkowe – od kilku lat panuje prawdziwy boom na ten suplement. Zażywany jest głównie przez kulturystów, ponieważ znacząco wspomaga wyrabianie masy mięśniowej. Zawdzięcza to dużemu stężeniu glutaminy i aminokwasów rozgałęzionych BCAA. Choć naturalnie występuje w mleku, zawiera więcej białek, które są wytwarzane przez człowieka w bardzo niewielkim stopniu. Białko serwatkowe jest także bardzo szybko przyswajane przez organizm, usprawnia syntezę białek oraz bardziej efektywną odbudowę pojedynczych włókienek mięśniowych, dzięki czemu trening siłowy przynosi nie tylko większe efekty, ale są one widoczne znacznie wcześniej. Niewskazane jest zażywanie dawek wyższych niż zalecone, gdyż może to wywołać odwrotny efekt.
2) CLA (sprzężony kwas linolowy)– jego stosowanie zaleca się w przypadku działań podjętych w celu redukcji tkanki tłuszczowej oraz rozbudowy tkanki mięśniowej. Nie powoduje zatem w prostej linii chudnięcia, a raczej (przy odpowiednio dobranym treningu) zamienia nadmiar tkanki tłuszczowej we wspaniale wyrzeźbione mięśnie. Warunkiem koniecznym do zażywania tej odżywki jest aktywność fizyczna na wysokim poziomie, gdyż CLA przyspiesza przemianę materii oraz zwiększa możliwości organizmu związane z rozrostem masy mięśniowej. Produkt został wnikliwie przebadany, a jego działanie jest bardzo skuteczne. W śladowych przypadkach może powodować niestrawność lub biegunki.
3) HMB– suplementacja, która ma za zadanie zwiększenie masy mięśniowej podczas treningu. Zmniejsza katabolizm i uszkodzenia pojedynczych włókienek, przyspiesza także ich regenerację, dzięki czemu przyrost masy mięśniowej następuje w krótszym czasie. Produkt jest bardzo bezpieczny w stosowaniu, praktycznie nie wykazuje efektów ubocznych. Organizm znakomicie go przyswaja,
a ewentualny nadmiar zostaje usunięty w moczu. Specjaliści zalecają przerwy w stosowaniu HMB, które pozwalają na odzwyczajenie się od jego działania oraz osiągnięcie większych efektów. Najwyższą skuteczność obserwowana jest przy jednoczesnym stosowaniu kreatyny.
4) Kreatyna– doskonale wpływa na rozwój masy mięśniowej oraz siły. Zapewnia świetne efekty już po krótkotrwałym zażywaniu. Skomplikowane działanie produktu opiera się na zatrzymywaniu wody w organizmie (dlatego w czasie suplementacji kreatyną należy spożywać dużo płynów) oraz zwiększaniu napięcia wewnątrzkomórkowego. Wszystko to pobudza do przyrostu tkanki mięśniowej, który może nastąpić nawet dwukrotnie szybciej niż w czasie treningu bez stosowania suplementacji. Trening kreatynowy powinien być bardzo intensywny i oparty na dużych ciężarach. Należy wkroczyć w zakres pracy beztlenowej, co pozwoli na optymalne działanie produktu.
Odżywki i suplementy gwarancją sukcesu?
Pamiętaj, samo zażywanie nawet najlepszych produktów nie przyniesie większych efektów. Ma to sens jedynie w przypadku uprawiania aktywności fizycznej. Bardzo cennym czynnikiem jest także zmiana stylu życia na bardziej prozdrowotny oraz odpowiednia dieta, która sama w sobie dostarczy już wiele składników mineralnych oraz witamin. Samo zażywanie suplementów i założenie koszulki do biegania nie zrobi z ciebie maratończyka. Jeśli przyjmujesz preparaty wspomagające, a przerwa w treningu wyniesie więcej niż kilka dni, powinieneś zaprzestać suplementacji do czasu powrotu do regularnego sportu lub rekreacji. | Powrót do formy – jakie odżywki i suplementy warto zażywać? |
Aztecki cesarz postanowił wybudować nową stolicę – Tenochtitlan – na nowo odkrytej wyspie i powierzył to zadanie m.in. tobie – Pili Mexica. Pamiętaj, że nie jesteś jedyny, dlatego musisz wykazać się sprytem i dobrym planowaniem, aby objąć panowanie nad regionami, które będziesz zakładać. Zawartość pudełka
„Mexica” należy do gier, które pokochasz za samo wykonanie. Do dyspozycji graczy oddana zostaje plansza do gry, 72 świątynie (wykonane z żywicy!), 4 karty pomocy gracza, 43 kafle kanału, 15 żetonów calpulli (regionów), 12 żetonów akcji, 4 znaczniki punktacji, 4 pionki Pili Mexica (pionki graczy) i 11 drewnianych mostów. Ze względu na materiał wykorzystany przy produkcji świątyń pudełko z grą waży ponad 2 kg, co rzadko zdarza się wśród gier planszowych. Rozgrywka przewidziana jest dla 2-4 graczy i powinna potrwać ok. 60-90 minut. Za polskie wydanie odpowiada wydawnictwo G3.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Liczenie, liczenie i jeszcze raz liczenie…
Przed rozpoczęciem rozgrywki musisz być przygotowany na ciągłe przeliczanie punktów akcji, tak aby wykorzystać je jak najkorzystniej. Na początku rozgrywki odkrywa się 8 żetonów calpulli, które określać będą wartość punktową zakładanych regionów. Każdy z graczy w swojej turze ma do dyspozycji określoną liczbę punktów akcji, czyli 6. Akcje, które planujesz wykonać, pomniejszają tę liczbę – np. przesunięcie pionka Pilli Mexica o jeden obszar na planszy kosztuje 1 punkt akcji, budowa kanału także 1 punkt, a budowa świątyni od 1 do 4, w zależności od wartości stawianej piramidki. Jeśli uda ci się wybudować kanały w taki sposób, aby powstał region o liczbie obszarów równej wartości z jednego z żetonów calpulli – kładziesz ten żeton na powstałym terenie. Jeśli twój pionek znajduje się wewnątrz takiego regionu – otrzymujesz określoną na żetonie liczbę punktów, które zaznaczasz na tzw. listwie Kramera (od nazwiska autora tego sposobu oznaczania punktacji), czyli torze punktacji naokoło planszy. Następnie możesz stawiać świątynie w tym regionie – jeśli na koniec okresu (gra dzieli się na dwa okresy, w których dokłada się nowe żetony calpulli) w danym regionie twoje świątynie mają najwyższą wartość (bądź drugą najwyższą wartość), otrzymujesz dodatkowe punkty. Ponadto jeśli twój pionek na koniec gry znajduje się na jednym z pól startowych (centralna część planszy), otrzymujesz dodatkowe 5 punktów.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Podsumowując
Na pierwszy rzut oka liczba akcji do wykonania i ich koszty mogą sprawiać wrażenie dużego skomplikowania gry. W praktyce jednak oddanie w ręce graczy pomocniczych kart zawierających koszta poszczególnych akcji zdecydowanie upraszcza rozgrywkę. Osoby, które lubią tzw. euro-gry, powinny się w tym tytule odnaleźć, natomiast wszyscy będą zachwyceni wykonaniem i oprawą graficzną. Grę „Mexica” można kupić na Allegro za ok. 140 zł. | „Mexica” – recenzja gry |
Wielu z nas poszukuje alternatywy dla sportów drużynowych, wszak nie każdy rodzi się piłkarzem lub koszykarzem. Idealnym rozwiązaniem dla osób, które nie chcą być zależne od zebrania kilkunastoosobowej grupy, jest tenis ziemny i jego „krewni”, tacy jak squash lub badminton. Tenis ziemny, czyli sport dla wszystkich
Do niedawna uważano, że tenis jest dla elit. Obecnie staje się jedną z najpopularniejszych dyscyplin indywidualnych – dla mas. Infrastruktura jest już praktycznie w każdym mieście. Dostępność kortów sprawia, że ten sport można uprawiać wszędzie, bez względu na porę dnia i pogodę.
Praktycznie każdy ośrodek tenisowy zatrudnia menedżera oraz trenerów, którzy wprowadzą nas w świat rakiet do tenisa oraz żółtych, włochatych piłek. Taka możliwość jest niezmiernie istotna dla osób początkujących, ale również graczy bardziej zaawansowanych, którzy chcą stale podnosić swoje umiejętności. Dzięki temu tenis mogą uprawiać wszyscy, bez względu na wiek lub warunki fizyczne.
Sprzęt do tenisa ziemnego
Rakiety, w zależności od stopnia zaawansowania, kosztują od 40 zł do nawet 1500 zł. Pamiętajmy jednak, że cena nie powinna być czynnikiem decydującym. Najważniejsze, aby rakieta tenisowa była dobrana do naszych indywidualnych umiejętności, stylu gry oraz warunków fizycznych. Dobrej jakości sprzęt kupimy już za 150–250 zł. Dopłacając kolejne 100–200 zł, możemy się zaopatrzyć w rakietę wysokiej klasy, która podniesie komfort gry i zapewni nam czucie uderzeń.
Dobór odpowiedniego obuwia jest tak samo istotny jak wybór rakiety. Firmy sportowe produkujące buty do tenisa oferują całą gamę modeli odpowiednich do gry na różnych kortach. Jak je rozróżnić? Na podeszwach znajdują się specjalne oznaczenia informujące, na jaką nawierzchnię przeznaczone jest dane obuwie. Do gry na kortach ziemnych najlepsze są buty z głębszym bieżnikiem, który zapewni lepszą przyczepność. Z kolei obuwie do gry na kortach twardych charakteryzuje się płaską podeszwą, która pomaga tenisiście w utrzymaniu stabilnej pozycji.
Squash, czyli sport wyciskający siódme poty
Squash jest dyscypliną stosunkowo młodą, jednak coraz chętniej wybieraną przez osoby aktywne fizycznie. Ze względu na swoją dynamikę i tempo sport ten wymaga nie lada wysiłku. Intensywność gry można śmiało porównać do meczów piłki ręcznej. Podobnie jak szczypiorniak, squash wymaga od graczy dobrze rozwiniętej sprawności fizycznej, w szczególności siły, szybkości oraz wydolności. Wydawać by się mogło, że ta krótka charakterystyka powinna do niego zniechęcać, tymczasem squash z roku na rok zyskuje coraz więcej zwolenników w każdym wieku.
Sprzęt do squasha
Podstawowy sprzęt do gry w squasha, czyli rakietę i piłeczkę, możemy wypożyczyć w klubie. Dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tym sportem, to świetne rozwiązanie. Personel z pewnością pomoże im dobrać sprzęt odpowiedni do indywidualnych parametrów. Koszt wypożyczenia rakiety to ok. 10–15 zł. Ten, kto się zdecyduje na zakup nowej rakiety do squasha, powinien się przygotować na wydanie 150–250 zł. Tańsze wersje mogą dość szybko ulec uszkodzeniu. Ponadto warto zaopatrzyć się w zestaw owijek. Intensywność gry może nas zmusić do częstej wymiany tego elementu.
Dlaczego badminton?
Sport, który kiedyś był bardzo popularny, powoli, ale systematycznie wraca do łask. Wbrew pozorom badminton jest bardzo widowiskowy. Zawodnicy uderzający lotkę potrafią nadać jej oszałamiającą prędkość 400 km/godz.! Wymaga ona od zawodników niebywałej sprawności, siły oraz szybkości. Badmintonista w trakcie gry wykonuje ponad dwa razy więcej uderzeń niż gracz tenisa ziemnego. Ten rodzaj aktywności jest więc doskonałym sposobem na kształtowanie ogólnej sprawności oraz modelowanie całej sylwetki.
Sprzęt do gry w badmintona
Osoby rozpoczynające swój epizod z badmintonem powinny wybierać rakiety uniwersalne o średniej elastyczności. Dopiero mając za sobą kilkadziesiąt godzin gry na korcie, można określić różnice pomiędzy poszczególnymi rakietami do badmintona. Koszt rakiety uniwersalnej waha się w granicach 50–80 zł. Bardziej zaawansowani gracze wybierają sprzęt lżejszy, oceniany według systemu Yonex. Dla początkujących świetnym wyborem będzie waga 3U.
Do gry w badmintona niezbędne są lotki. Najpopularniejsze na rynku są modele piórowe, które mają większą lotność oraz zapewniają lepszą kontrolę uderzenia. Lotki syntetyczne są tańsze i mają dłuższą żywotność, ale ich właściwości w grze odbiegają znacznie od cech ich piórowych odpowiedników. | Sport z rakietą w ręku |
Gry mobilne na stałe weszły do repertuaru niemal każdego posiadacza smartfona. Ze względu na swoją prostotę, możliwość interakcji z innymi graczami i konieczność codziennego zaangażowania zyskały sobie całe rzesze fanów. Niedługo w Polsce ukaże się długo oczekiwane „This War of Mine”, a tymczasem Games Factory wydało „Vikings Gone Wild”. Zawartość pudełka
Gry mobilne przyciągają graczy w dużej mierze ze względu na piękną oprawę graficzną. Nie inaczej jest w przypadku pudełkowego wydania VGW – pudełko, instrukcja czy grafiki na kartach od razu krzyczą „kup mnie!”. Wewnątrz tego kolorowego pudełka znajdziemy planszę, 12 kart wielkiej hali, 4 talie początkowe po 10 kart, 14 kart umocnień, 18 kart jednostek, 52 karty budynków, 40 kart ścieżki Odyna, 8 kart bonusów końcowych, 12 kart łaski bogów, 20 kart misji, znacznik pierwszego gracza (w formie tekturowej figurki młota Thora), 4 arkusze graczy, 4 karty pomocy, 25 beczek piwa, 25 sztab złota, 20 żetonów konstrukcji/uszkodzeń, 16 znaczników graczy. Rozgrywka przewidziana jest na ok. 45–90 minut, a gra przygotowana jest dla osób powyżej 10 roku życia.
Rozwój wioski wikingów i ekspansja!
W grze mobilnej rozgrywka opiera się na rozwoju własnej wioski, pozyskiwaniu surowców i wyruszaniu na wojnę do wiosek innych graczy, aby zdobyć więcej surowców i punkty. W wersji planszowej gracze skupiają się przede wszystkim na polepszaniu swoich włości, stawianiu budynków, wykonywaniu misji, a ataki na innych graczy odchodzą trochę na drugi plan. Na początku każdej z tur gracze dobierają karty ze swojej talii (na początek znajduje się w niej 10 kart podstawowych), aby za ich pomocą stawiać nowe budynki (które np. będą produkować surowce), rekrutować jednostki czy wykonywać misje. Zdecydowana większość kart, która trafia do nas na rękę, skupia się na rozwoju, aczkolwiek miłośnicy walki znajdą tutaj również epickich bohaterów jak Thor czy Loki, których będą wykorzystywać do najazdów na pozostałych. Gracz zaatakowany może oczywiście próbować się bronić, aby uniemożliwić atakującemu zdobycie jego surowców i punktów zwycięstwa. Kiedy pierwsza osoba minie próg 30 punktów, dogrywa się ostatnią turę i podlicza dodatkowo punkty za karty misji. Oczywiście gracz, którego znacznik znajdzie się najdalej toru punktacji, wygrywa.
Udana adaptacja?
„Vikings Gone Wild” przede wszystkim cieszy oko bardzo ładną oprawą graficzną, dzięki czemu przyciąga niezdecydowanych kupców. Na uwagę zasługują także żetony surowców w formie beczułek piwa czy sztabek złota, którego dodają grze klimatu. Całość rozgrywki opiera się na mechanice deckbuildingu, czyli budowania własnej talii poprzez zakup odpowiednich kart, które następnie wykorzystuje się do wykonywania kolejnych akcji. Zasady gry są łatwe do opanowania, dzięki czemu nawet niedoświadczeni gracze dość szybko będą w stanie płynnie przejść do rozgrywki bez konieczności zaglądania do instrukcji. Jak wspomniałem wcześniej – motyw ataku schodzi trochę na drugi plan, ponieważ akcje z nim związane nie są aż tak bardzo punkto- czy surowcogenne, jak by można było tego oczekiwać.
Mimo to „Vikings Gone Wild” należy zaliczyć do przyjemnych, lekkich i prostych do opanowania gier. Rozgrywka również nie trwa bardzo długo, dzięki czemu gra będzie lądować na stole jeszcze częściej. „Vikings Gone Wild” (edycja wspieram.to z dodatkowymi kartami) można kupić na Allegro za ok. 140zł. | „Vikings Gone Wild” – recenzja gry |
W czasie sezonu zimowego można skorzystać z wielu interesujących okazji cenowych. Dzięki nim można znacznie taniej kupić części, kosmetyki samochodowe, chemię motoryzacyjną, a nawet samo auto, nowe albo używane. Na uwagę zasługują także interesujące promocje w warsztatach, dzięki którym opłaca się na przykład zimą serwisować klimatyzację. Największe obniżki zdarzają się właśnie zimą. Handlowcy „wietrzą magazyny”, chcąc pozbyć się zalegających towarów. Przed nimi także remanenty. Zdaniem specjalistów, na największe obniżki cen można liczyć w okresie od zakończenia świąt Bożego Narodzenia do Sylwestra oraz na początku stycznia. Wszystko dlatego, że w tym czasie większość klientów „odpoczywa” po wysokich wydatkach świątecznych. A to sprawia, że następuje zastój, którego efektem jest mocna obniżka cen. I wtedy warto korzystać.
Artykuły na zimę
Od kilku lat listopad i grudzień to miesiące z aurą typowo jesienną, a nie zimową. Temperatura w dzień rzadko spada poniżej +5˚C, a nocne przymrozki pojawiają się bardzo rzadko. Teoretycznie opony zimowe powinno się zmienić, gdy średnia dobowa temperatura zaczyna spadać poniżej +7˚C. Wielu kierowców jednak tego nie robi, ze względu na ogromne kolejki w warsztatach wymieniających opony. Dlatego druga połowa grudnia była ostatnim dzwonkiem i ostatnią szansą na zakuptanich opon zimowych i możliwością skorzystania z ich montażu, bez konieczności oczekiwania w długiej kolejce. Teraz, kiedy spadł pierwszy śnieg, ceny opon znów podskoczą w górę, a przed warsztatami, montującymi ogumienie, pojawią się ci, którzy jeszcze opon nie zmienili. Zima to także dobry czas na zaopatrzenie się w typowo zimowe artykuły – zimowe płyny do spryskiwaczy, pokrowce na samochody czy skrobaczki do szyb. Zawsze wtedy są już dużo tańsze niż pod koniec jesieni, kiedy to kupuje je większość kierowców. To też ostatnia chwila, aby zaopatrzyć się w te akcesoria, bo styczniowe mrozy zaczynają dawać się we znaki.Wiele hurtowni wyprzedaje także świece zapłonowe i żarowe, które powinno się wymienić przed zimą. Tak samo jak akumulatory samochodowe, można je teraz kupić dużo taniej. Dodatkowo wiele firm oferuje bezpłatny dobór i montaż. Zimą można także trafić na okazje, pozwalające kupić taniej komplety amortyzatorów na przód i na tył. Powinno się je wymienić przed zimą, albowiem mają one ogromny wpływ na bezpieczeństwo jazdy, zapewniając właściwą przyczepność. W wielu hurtowniach już pod koniec roku, pojawiły się obniżki na klocki i tarcze hamulcowe.
Zakupy na wiosnę i lato
Zimowe wyprzedaże to najlepszy czas dla oszczędnych kierowców. Większość firm, działających w Internecie oraz sklepów wielkopowierzchniowych wyprzedaje ostatnie egzemplarze produktów letnich, które nie poszły w sezonie. Można zatem bardzo tanio kupić koncentraty płynów letnich do spryskiwaczy albo szereg kosmetyków samochodowych. Taniej można też dostać preparaty do mycia i woskowania, do usuwania owadów czy do nabłyszczania kokpitów oraz filtry kabinowe, które powinno się zmieniać dwa razy do roku. Najwięcej można jednak zaoszczędzić przy zakupie opon letnich. Wiadomo, że na pierwszym miejscu są teraz opony zimowe, na które są klienci. Kiedy firmy oponiarskie „czyszczą magazyny”, pojawiają się promocje, pozwalające taniej kupić ogumienie letnie, a nawet opony wielosezonowe, które nie mają w Polsce tylu zwolenników, co w USA. Warto jedynie pamiętać o tym, aby zakupione ogumienie nie miało więcej niż pięć lat och chwili produkcji. Poza tym musi być ono odpowiednio przechowywane przez zimę. Można w tym celu stosować pokrowce ochronne, same opony powinny stać na specjalnych stojakach, na bieżniku, a co tydzień lub dwa powinno się je obracać.
Serwisowanie klimatyzacji zimą
Większość posiadaczy aut z klimatyzacją udaje się do serwisów dopiero na wiosnę. Tymczasem to właśnie w czasie zimy serwis obejmujący przegląd szczelności układu, sprawdzenie jego wydajności, odgrzybianie (za pomocą ozonowania lub metody ultradźwiękowej) i ewentualne uzupełnienie czynnika jest najtańszy. Specjalistyczne warsztaty zajmujące się serwisowaniem klimatyzacji organizują różnego rodzaju promocje.Klimatyzacja musi być używana przez cały rok, trzeba ją włączać co najmniej raz w tygodniu. Układ doskonale pomaga w czasie zimy, jest bowiem bezkonkurencyjny w osuszaniu wnętrza kabiny, co całkowicie eliminuje parowanie.
Kupno auta w czasie sezonu zimowego
W polskim społeczeństwie pokutuje przekonanie, że samochód kupuje się przede wszystkim na wiosnę i na lato. Tymczasem to właśnie zimą można zawrzeć korzystną transakcję. Dlaczego? Bo każdy sprzedawca, zarówno auta nowego jak i używanego doskonale wie, że po pierwszym stycznia samochód będzie o rok starszy, a to już wymusza kolejny spadek jego wartości. W przypadku kupna samochodu używanego można wynegocjować znacznie lepszą cenę. Jest jeszcze jeden plus – zima bezlitośnie weryfikuje stan techniczny samochodu. Dlatego, podczas kontroli stanu technicznego auta, można sprawdzić jak faktycznie uruchamia się silnik przy lekkim mrozie, w jakiej kondycji jest układ zapłonowy, jak pracuje zawieszenie i układ hamulcowy na drodze pokrytej śniegiem i czy klimatyzacja jest nabita. Można tez sprawdzić jak kierowca dba o auto – czy faktycznie jest ono garażowane, czy chociaż przykryte plandeką samochodową, czy ma wymienione wszystkie płyny na zimowe i czy jego akumulator nie jest w stanie agonii. Kupno nowego auta w salonie także może być korzystne. Nie warto korzystać z promocji, w których sprzedawca dodaje do samochodu komplet opon i jakiś element wyposażenia. Tego typu rzeczy nie mają wpływu na wartość rezydualną przy odsprzedaży samochodu w przyszłości. Opłaca się skorzystać za to z obniżek cenowych – i to takich, które pozwalają realnie oszczędzić minimum kilkanaście tysięcy złotych. A komplet opon, darmowa klimatyzacja lub zestaw multimedialny mogą być co najwyżej uzupełnieniem oferowanej obniżki. Najgorszym doradcą w takich sytuacjach jest pośpiech – a każdy wie, że zimą nie można się spieszyć, bo bywa to niebezpieczne.
Zimą nie brakuje interesujących promocji, które pozwolą na tańszy zakup części, tańsze serwisowanie auta, a nawet na bardzo korzystne kupno nowego lub używanego pojazdu. Szkoda z takich okazji nie skorzystać. | Zimowe promocje, czyli co kupić i co serwisować w czasie zimy, żeby zaoszczędzić |
Już od dłuższego czasu można zauważyć, że cegła klinkierowa przestaje być materiałem stosowanym jedynie na zewnątrz budynków lub w typowo rustykalnych aranżacjach. Trend ten przenosi się do pomieszczeń utrzymanych w wielu różnych stylach. Dodaje im ciepłego, przytulnego wyrazu, mimo że może wydawać się bardzo surowy. Warto dostrzec zalety wizualne takiego rozwiązania, ale również techniczne, które zostaną docenione podczas użytkowania przez lata. Poszukując pomysłowych sposobów wystroju wnętrza, bardzo często spotykamy się z problemem niebanalnego zagospodarowania ścian. Klinkier jest na tyle wyrazistym i mocnym aspektem, że świetnie spełni funkcję osi, wokół której zbudujemy unikalny nastrój, nawet wtedy, kiedy użyty jest tylko w jednym miejscu.
Rodzaje klinkieru – cegła czy płytka?
Należy zwrócić uwagę, że w sprzedaży dostępne są dwa rodzaje klinkieru, które występują w rożnych szerokościach. Podstawową formą jest cegła klinkierowa, która doskonale imituje tradycyjny odpowiednik. Można z niej budować ścianki działowe, obudowy kominków, zabudowy kuchenne czy rozmaite inne murowane konstrukcje pełniące funkcje mebli lub dekoracji. Należy liczyć się z wagą materiału, ze względu na co warto zastanowić się nad drugą opcją. Jest nią płytka klinkierowa, której używa się jak okładziny ściennej. Jej zaletą jest niska waga, dzięki czemu sprawdza się ona nawet na mało nośnych konstrukcjach. Jest to też, w wielu przypadkach, rozwiązanie tańsze, choć zależy to od konkretnego wyboru. Grubość elementów waha się średnio od 25 mm, gdzie można uzyskać głęboką spoinę, aż do nawet 7 mm.
Jak wykorzystać klinkier we wnętrzu?
Jest wiele pomysłów na wykorzystanie klinkieru w pomieszczeniach. Podstawą jest po prostu pokrycie nim całej ściany. Warto wybrać w tym przypadku tylko jedną, aby nie mieć wrażenia przeciążenia wystroju. Można również zdecydować się na mniejsze powierzchnie, jak wspominana wcześniej obudowa kominka. Sprawia to niesamowicie przytulne i ciepłe wrażenie we wnętrzach: od rustykalnych, przez industrialne, a nawet po nowoczesne czy glamour, ponieważ wiele kostek i płytek zachwyca wzorem i kolorem odbiegającym od klasycznej, czerwonej wersji. Sprawdzą się doskonale w salonie, sypialni, jak i, odpowiednio zaimpregnowane, w kuchni czy łazience.
Zalety właściwości płytek klinkierowych
Klinkier należy do materiałów bardzo trwałych, które – fachowo zamontowane – przetrwają wiele lat bez uszczerbku. Jest odporny zarówno na działania mechaniczne, jak i środków chemicznych, ze względu na hartowanie go w ponad 1000 stopniach C. Klinkier cechuje również niski poziom nasiąkliwości, co także przedłuża jego żywotność. Warto jednak zdecydować się na impregnację płytek, która jest konieczna w tzw. mokrych strefach, takich jak kuchnia czy łazienka, ale w pozostałych przypadkach także nie zaszkodzi. Impregnat chroni przed brudem, kurzem, zapobiega odbarwieniom i ułatwia czyszczenie powierzchni. Płytki i cegły klinkierowe nie nadają się na podłogi. Nie ma gwarancji, że materiał będzie niepodatny na ścieranie oraz dobrze zniesie nacisk mebli lub ciężar ludzkiego ciała, biorąc pod uwagę codzienne użytkowanie. Nie mają też określonych parametrów antypoślizgowych, dlatego w tym względzie warto zdecydować się raczej na dedykowane formy wykończeniowe.
Gipsowa imitacja klinkieru – kiedy warto ją wybrać?
Jedną z wad klinkieru, która niewątpliwie jest potwierdzeniem jego nienagannej jakości, jest jego wygórowana cena. Niestety nie każdy może pozwolić sobie na takie rozwiązanie. Alternatywnym sposobem na imitację cegły we wnętrzu są gipsowe okładziny ścienne. Produkowane są poprzez zrobienie odlewu w formie, są lekkie i mogą być dowolnie barwione. Niestety nawet przy najbardziej skrupulatnych działaniach, przy bliższych oględzinach zdradzają swoje pochodzenie, co niestety obniża ich wartość końcową. Nie są one również tak trwałe i odporne na uszkodzenia jak prawdziwy klinkier.
Urządzając własne mieszkanie lub dom, warto rozważyć wprowadzenie do wystroju cegieł lub płytek klinkierowych. Materiał ten ma mnóstwo zalet ważnych w codziennym użytkowaniu, dodatkowo świetnie wygląda, definiując charakter pomieszczenia. | Klinkier we wnętrzu – niebanalny sposób na ściany |
Oto jest pytanie! Z jednej strony, nowoczesność i szybkość, a z drugiej – tradycja i precyzja. Jak, dla kogo i co lepsze? Na te pytanie znajdziesz odpowiedź w poniższym tekście. Oldschool czy nowoczesność?
Większość mężczyzn jest przyzwyczajona do korzystania z pianki do golenia, zapewne z powodu jej dostępności, dużej liczby reklam w telewizji oraz wygody. Mydło do golenia jest oldschoolowe i kojarzy się bardziej z naszymi dziadkami, niż z nowoczesnymi mężczyznami. Jednak wraz z modą na brodaczy nastała era pielęgnacji męskiego zarostu. Barber shopy, olejki i szampony do brody przypomniały o tradycyjnych przyrządach do golenia, takich jak pędzel i mydło. Zarówno pianka, jak i mydło mają swoje wady i zalety, które przedstawiamy poniżej. Dowiedz się, jaki produkt będzie najlepszym rozwiązaniem dla ciebie ze względu na twój styl życia, upodobania oraz rodzaj skóry.
Pianka do golenia
Pianka do golenia tuż po wyciśnięciu dosłownie „rośnie w oczach”, jednak w porównaniu z mydłem do golenia jest znacząco mniej wydajna. Jej lekka formuła może utrudniać aplikację, w efekcie gorzej przylega do skóry i słabiej zmiękcza włosy przed goleniem. Powinna zostać dokładnie wmasowana, żeby odpowiednio zmiękczyć zarost i nawilżyć skórę. Jeśli nałożysz piankę i od razu zabierzesz się za golenie, licz się z podrażnieniami cery.
Mydło do golenia
Mydło do golenia jest znacznie mniej popularne wśród młodych ludzi, choć ostatnio się do niego przekonują. Stosowanie mydła do golenia jako źródła piany jest trochę bardziej skomplikowane niż wyciśnięcie pianki z dozownika, ale efekt jest wart zachodu. Piana z mydła do golenia jest gęsta i dobrze trzyma się na skórze oraz pędzlu. Z łatwością się również spłukuje. Im twardsze mydło, tym trudniej wyrobić pianę, ale będzie znacznie lepsza. Aby stosować mydło do golenia, musisz mieć dobrej jakości pędzel o sprężystym włosiu. Nie ma jednego przepisu na uzyskanie dobrej piany, bo mydła różnią się gęstością, składem itd. i każde wymaga indywidualnego podejścia. Mają zazwyczaj subtelny zapach i są mniej alergizujące. Mydła do golenia są o wiele bardziej wydajne niż pianki, ponieważ średnia kostka (od 100 g do 150 g) starcza na codzienne golenie niemal przez trzy miesiące.
Co wybrać – piankę czy mydło?
Widzisz teraz, że zarówno pianka, jak i mydło mają swoje wady i zalety. Do niewątpliwych plusów pianki należy jej prostota użycia, szybkość wytworzenia piany oraz szeroka dostępność. Wadą jest chemiczny skład, który często może podrażniać skórę oraz sprawić, że golenie nie będzie najprzyjemniejszą z czynności. Mydła do golenia są na pewno idealnym rozwiązaniem dla alergików oraz mężczyzn z wrażliwą skórą. Dzięki naturalnym składnikom nie powinny powodować reakcji alergicznych oraz nieprzyjemnych doznać. To dobre rozwiązanie również dla mężczyzn, którzy uwielbiają gładkie policzki i codziennie się golą, ponieważ mydła do golenia są bardzo wydaje. Ich wadą jest natomiast większa czasochłonność wytworzenia piany. Pianka do golenia będzie lepsza dla panów dopiero zaczynających przygodę z goleniem oraz tych, którzy rano zawsze się śpieszą i robią wszystko „na ostatnią chwilę”. Jeśli jednak chciałbyś spróbować czegoś nowego lub twoja skóra jest wiecznie podrażniona i wysuszona, nadszedł czas na tradycyjne mydełko! Możesz poprosić tatę lub dziadka, by doradzili ci, jak wytworzyć pianę oraz jaki pędzel wybrać. | Pianka czy mydełko do golenia? |
Jak przymocować kawę? To pytanie nie bez sensu – w wielu autach brakuje uchwytów na kubki albo są wysoce niepraktyczne. Trzeba sobie radzić, kupując własne. Tylko jakie wybrać? Wśród nas jest wielu ludzi, którzy nie wyobrażają sobie rozpoczęcia dnia bez kubka gorącej kawy. I nieważne, czy to czarna, czy sojowe latte. Musi pobudzić. Poza tym przydaje się podczas długich podróży, gdy delikatnie wyostrza zmysły. Trzeba też przyznać, że jakość kawy na wielu dobrych stacjach benzynowych jest wysoka. Są ludzie, którzy kupują ją tylko tam albo zatrzymują się na stacji konkretnej sieci, bo po prostu lubią parzoną tam kawę.
Zabrakło kawy i wyobraźni
Natomiast inżynierom czy projektantom wielu samochodów kawy najwyraźniej zabrakło podczas projektowania uchwytów. Są one często umieszczone w niewygodnych miejscach, za płytkie, za wąskie albo o konstrukcji tak ażurowej, że uginają się nawet pod pustym kubeczkiem. Uchwyty w konsoli centralnej zasłaniają wyświetlacze czy ekrany, utrudniają dostęp do pokręteł. Miejsca na kubki między dźwignią zmiany biegów a hamulcem ręcznym to jakaś pomyłka, chyba że skrzynia jest automatyczna i nie wymaga wachlowania – inaczej ciągle zahaczamy o kubek. Nic dziwnego, że oferta kubków akcesoryjnych jest bogata i zróżnicowana.
Kubek na drzwi
Jednym z popularnych sposobów mocowania uchwytów na napoje jest wsadzenie ich w drzwi, a konkretnie w szparę przy szybie. Rozwiązanie to przyszło do nas bodaj ze Stanów, gdzie kupienie dwulitrowego kubka z napojem nie jest żadnym problemem, ale znalezienie mu miejsca w samochodzie już tak. Uchwyt na drzwi jest rozwiązaniem tanim i solidnym. Kosztuje zaledwie kilka–kilkanaście złotych. Poza tym możemy kupić różne rodzaje uchwytów – na puszkę czy kubek, ale i większe – na duży napój w kubku ze słomką czy nawet litrową butelkę. Montaż i demontaż jest bajecznie prosty, uchwyt się po prostu wkłada i wyjmuje. Wadą wspomnianego rozwiązania jest to, że zamontować go możemy tylko na drzwiach, a więc sięgając po napój, kierowca musi używać lewej ręki, która powinna jednak spoczywać na kierownicy. Bywa to po prostu niewygodne i lekko niebezpieczne. Sięganie po kubek prawą ręką to już ekwilibrystyka. Uchwyt na drzwi nie będzie pasował do każdego samochodu – są modele z szerokimi drzwiami, gdzie szyba jest mocno odsadzona na zewnątrz. Przed kupnem sprawdźmy więc z linijką wszelkie dostępne wymiary.
Kubek na kratkę nawiewu
Ostatnio dość modne stało się montowanie wszelkich akcesoriów do kratek nawiewu. Z jednej strony, jest to całkiem wygodne, z drugiej – bywa groźne dla kratek. Nie są one po prostu przystosowane do przenoszenia takich obciążeń. Tymczasem mocuje się nich flakoniki z zapachami, telefony, nawigacje, a nawet kubki z napojami. Jeśli jednak kratki są solidne i bez problemu wytrzymają, to rozwiązanie jest bardzo wygodne. Kawę czy napój mamy pod ręką, nic nie przeszkadza, nic nie zasłania. Uchwyt na kratkę nawiewu kosztuje na ogół 30–40 zł. I w sumie jest to fajny pomysł.
Uchwyt na przyssawkę
To również ciekawe rozwiązanie, ale niestety nie do każdego samochodu. Przyssawka potrzebuje bowiem kawałka płaskiej powierzchni, natomiast w wielu modelach aut plastik we wnętrzu jest porowaty. Jeśli jednak mamy całkiem płaskie miejsce na konsoli centralnej – uchwyt na przyssawkę jest wyborem idealnym. Koszt – od kilkunastu złotych w górę.
Co więcej, uchwyty tego typu mają często dość długie ramiona, można je więc przyczepiać do szyb – przedniej lub bocznych – podobnie jak telefon czy nawigację. Pamiętajmy jednak o porządnym wyczyszczeniu szyby lub powierzchni, do której przymocujemy przyssawkę. Nie ma nic bardziej frustrującego, niż kubek kawy na kolanach zamiast w brzuchu. | Rodzaje uchwytów do kubeczków |
O tym, że zmiana pracy albo niespodziewane odejście z zawodu może rozwinąć potencjał twórczy, przekonał się już chyba niejeden pisarz. Tak było z Dorotą Terakowską, która na pewnym etapie życia pożegnała się z dziennikarstwem. Wzięła się za pisanie książek, w których świat baśniowy niejednokrotnie przenika się z fantastyką, nawet tą naukową. Książka Władca lewawu od razu spotkała się ciepłym przyjęciem, trafiając do kanonu lektur szkolnych. Ostatnio wznowioną powieścią tej autorki jest Lustro pana Grymsa. Książka nawiązuje do klimatu wcześniej wydanych, choćby Córki Czarownic. Dorota Terakowska jest z wykształcenia socjologiem, współpracowała m.in. z Piwnicą pod Baranami. Przez wiele lat zajmowała się dziennikarstwem. Jest również autorką pozycji publicystycznych, m.in. zbioru reportaży Próba generalna. Jej felietony można było czytać w Przekroju. Publikowała też w drugim obiegu. Autorka powieści Ono ma zatem to, co najbardziej przydaje się pisarzowi – doświadczenie życiowej aktywności w różnych miejscach i dziedzinach. Można powiedzieć, że należy do tych autorów, którzy na polskim gruncie zapoczątkowali fantastykę młodzieżową.
Motywy, miejsca i symbole niby znane, ale...
Żyjemy w świecie, w którym symbole zostały w dużej mierze skonkretyzowane, przypisane różnym miejscom lub sytuacjom. Lustro pana Grymsa bazuje w pewnym stopniu na znanych motywach. Księgarnia lub antykwariat niejednokrotnie były w powieściach pretekstem do wejścia w inne światy, czasem równoległe. Dziewczynka próbująca naprawiać świat też raczej nie jest niczym nowym. Tyle że znane motywy można rozwinąć tak, by były niepowtarzalne, bo przecież niepowtarzalność klimatu i kształtowanie napięcia są w takich opowieściach najważniejsze.
Dorocie Terakowskiej zdecydowanie się to udało. Trzynastoletnia Agata niby mimowolnie, jakby kierowana jakimś szóstym zmysłem, wchodzi do sklepu z antykami. Dzięki uprzejmości sprzedawcy –pana Grymsa – ogląda stare przedmioty, lecz jej uwagę przykuwa lustro. Przedmiot wydaje się jej magiczny. Agata postanawia za wszelką cenę zostać jego właścicielką. Udaje się jej namówić mamę do jego kupna. Po perypetiach, gdyż przez kilka dni nie mogły się dostać do sklepu (przeszkodą był piesek Kusy), pan Gryms sprzedaje lustro za 10 zł, informując jednocześnie, że „sklepu od jutra już nie będzie”.
Świat z drugiej strony lustra
Agata czuje, że lustro ma w sobie coś magicznego, ale nie w aż takim stopniu, jak to niebawem zobaczy. Pewnego dnia ukazuje się w nim osobny świat, do którego wbiega jej piesek Kusy. W poszukiwaniu przyjaciela sama przekracza próg lustra. Spotyka ją wiele niespodzianek, niekoniecznie przyjemnych. Już na początku pojawia się mur, potem upadające, zrujnowane miasto i dziwne kolorowe postaci, od których trudno jest uzyskać konkretne informacje. Na dodatek napotkany wreszcie Kusy krwawi dziwną bezbarwną cieczą. Agata dostrzega, że w tej krainie w kolorach tęczy brakuje czerwieni.
Bohaterka uświadamia sobie, że ma do spełnienia misję, nie znalazła się tu przypadkowo, musi ratować świat Koral. Lustro pana Grymsa ma również cechy opowieści dydaktycznej, choć tego typu wątki zostały tu przemycone subtelnie. Podobnie jak w innych baśniowo-fantastycznych opowieściach Doroty Terakowskiej, i w tej daje o sobie znać przywiązanie do magicznych symboli. Książka trzyma w napięciu. Niemal do końca czytelnikowi towarzyszy pytanie, czy Agacie uda się ocalić ten świat. Pozycja ukazała się w Wydawnictwie Literackim. Można ją kupić na Allegro.
Źródło okładki: wydawnictwoliterackie.pl | Dorota Terakowska, Lustro pana Grymsa – recenzja |
Śląskie wydawnictwo Portal Games, założone przez Ignacego Trzewiczka, polską legendę gier planszowych, ma na swoim koncie kilka prawdziwych przebojów, wśród których są sympatyczni „Osadnicy: Narodziny Imperium” czy też znana na całym świecie strategia „Neuroshima Hex”. „Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” to kolejna ich propozycja, skierowana raczej do wąskiego grona graczy. „Robinson Crusoe” oferuje głównie nędzę, rozpacz, głód i najprawdopodobniej także porażkę. Nawet w najłatwiejszym scenariuszu. Jest to gra o przetrwanie i o tym, że nie jest ono wcale takie łatwe. Wręcz przeciwnie.
Wyspa bogata, ale nieprzyjazna
„Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” jest grą bardzo rozbudowaną. Zarówno pod względem zawartości pudełka, w którym można znaleźć nieprzebraną ilość kart, żetonów, znaczników i innych elementów, jak i zasad, które zebrano w instrukcji liczącej sobie kilkadziesiąt stron. Gra wykonana jest z największą starannością, ale w pudełku brakuje, niestety, porządnej wypraski, więc jeśli nie zorganizuje się samemu jakichś pojemników, to sortowanie zawartości i przygotowanie rozgrywki zajmie naprawdę sporo czasu. Podobnie jak próba nauczenia się zasad, które teoretycznie są proste, a w praktyce zmuszają do ciągłego zaglądania do opasłej instrukcji.
Całkiem możliwe, że twórcy celowo już od samego początku pokazują, że nie będzie łatwo. „Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” to jedna z najtrudniejszych gier planszowych, jakie można znaleźć w sklepach, i wymaga od gracza prawdziwej determinacji oraz odporności na kolejne porażki. Zwycięstwo choćby w najprostszym scenariuszu jest tutaj prawdziwym powodem do dumy, bo nie każdemu jest ono dane…
Głód, chłód i ubóstwo
W grę „Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” można grać samemu lub w grupie do czterech osób. Każdy z graczy wciela się w jednego rozbitka ze statku, dysponującego określonymi umiejętnościami, bardzo przydatnymi, ale prawie zawsze niewystarczającymi. Rozgrywka jest czysto kooperacyjna i wszyscy gracze dążą do tego samego celu, czyli po pierwsze, zrealizowania założeń scenariusza, a po drugie… przetrwania.
Życie na bezludnej wyspie to nie sielanka, niestety. Każdy dzień przynosi nowe zagrożenia i problemy, i to w takich ilościach, że wybuchem radości przy stole witana jest chociażby jedna pozytywna okoliczność, taka jak na przykład zwyczajnie ładna pogoda. A zwykle pada. I dach przecieka… jeśli oczywiście udało się w ogóle zbudować jakieś schronienie. I najpierw znaleźć jakieś drewno. I rozpalić ogień. I zdobyć coś do jedzenia, żeby nie umrzeć z głodu.
Prawdziwa szkoła przetrwania
„Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” może i ma przygodę w tytule, ale jest to bardzo mylące, bo poziom trudności jest tutaj tak wyśrubowany, zarówno przez przyjęte założenia i bezlitosne zasady, jak i przez najczęściej niesprzyjający element losowy. I nie każdemu przypadnie to do gustu. Większość gier planszowych jednak przyzwyczaja graczy do mniej lub bardziej bezproblemowego wygrywania. Nawet inne gry kooperacyjne nie stawiają takich wyzwań, a nawet jeśli, to miewają jakieś boczne furtki, które pozwalają wygrać przynajmniej jednej osobie. Ale nie ta gra.
„Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” nie głaszcze po główce, prawdopodobnie dlatego, żeby tejże główce nie przeszkadzać w myśleniu. Zastanawianie się na tym, jakie akcje podjąć każdego dnia, co jest najbardziej potrzebne, co trzeba zrobić i ile można przy tym zaryzykować, to nie jest kaszka z mlekiem. Zwłaszcza że na wyspie nie ma ani kaszy, ani mleka i wypada się cieszyć, jeśli znajdzie się jagody, które nie są trujące i ma się choćby kawałek mięsa, nawet surowego.
Ta gra, która nie ma litości nad graczami i dlatego właśnie jest świetna. Nie każdy będzie się przy niej dobrze bawił, można nawet powiedzieć, że mało kto będzie czerpał masochistyczną przyjemność z ciągłych porażek, ale satysfakcja, jaką się odczuwa po udanym zaliczeniu scenariusza jest ogromna. Przynajmniej przez chwilę, do czasu, gdy gracze nie uświadomią sobie, że jest jeszcze sześć pozostałych scenariuszy. Trudniejszych. O wiele trudniejszych.
Plusy:
* bogata zawartość pudełka,
* rozbudowane, przemyślane zasady,
* można grać wielokrotnie bez nudy,
* emocjonująca rozgrywka,
* bardzo wysoki poziom wyzwań.
Minusy:
* bardzo wysoki poziom wyzwań,
* skomplikowane zasady,
* chaos w pudełku. | „Robinson Cruzoe: Przygoda na przeklętej wyspie”. Polska gra planszowa, która uświadamia, jak trudne jest przetrwanie na bezludnej wyspie |
Jaki manicure będzie modny jesienią 2016? Wśród trendów znajdziesz dobrze znane, powracające co roku kolory oraz zupełnie nowe, zaskakujące efekty. Zapoznaj się z zestawieniem, a wątpliwości, jak pomalować paznokcie, nie zaprzątną ci głowy aż do wiosny! Nie każdy wie, ale trendy w dziedzinie manicure zmieniają się tak samo dynamicznie jak te w modzie. Po lecie, kiedy to dni stają się chłodniejsze, a stylizacje przybierają warstw, również twoje paznokcie powinny się dopasować. Odstaw na półkę słoneczne pastele. Wybierz głębokie czerwienie i czernie, kolory ziemi, zaszalej z efektem lustra lub wybierz zupełnie naturalny look!
Paznokcie na jesień – czerwienie
Czerwień to jeden z najczęściej wybieranych kolorów lakierów do paznokci. Dobra wiadomość: jesienią jest również bardzo modny! Znajdziesz tu niemal całą paletę odcieni. Od słodkich malin, wpadających w róż, poprzez klasyczny karmin, aż po głębokie bordo i burgund! Pamiętaj, że w takim wydaniu płytka powinna być w nienagannej kondycji. Tu wszelkie nierówności od razu rzucają się w oczy!
Matowa czerń – lakiery do paznokci na jesień 2016
Jesień 2016 to również kultowa czerń. W tym sezonie zrezygnuj jednak z banalnej wersji z połyskiem. Wśród nowości znajdziesz warte uwagi lakiery o perłowym wykończeniu. Prezentują się świetnie szczególnie na długich paznokciach! Innym sposobem na wyróżnienie się w tłumie są lakiery matowe. Czerń w takim wydaniu nabiera elegancji i delikatności. Możesz potraktować swój zwykły lakier matowym topem lub zastosować gotowy produkt.
Kolory ziemi na jesień 2016
W jesiennej szafie nigdy nie brakuje kolorów ziemi. W chłodnym okresie królują: brązy, beże w wielu odcieniach, żółcienie, zielenie, a w szczególności khaki. Tak samo jest w przypadku paznokci. Naturalne połączenia sprawiają, że cała stylizacja nabiera spójności. Z powodzeniem możesz nosić takie barwy przez cały sezon! Pamiętaj, aby aplikację lakieru zawsze poprzedzić bazą, tak aby płytka się nie odbarwiła.
Naturalne paznokcie – hit na jesień 2016
Prócz mocnych akcentów na paznokciach jesienią doskonale sprawdzi się również zupełny minimalizm. Naturalne kolory – róż, beż, a nawet mleczna biel – sprawiają, że dłonie wyglądają na zadbane i zdrowe. To świetny pomysł, jeśli nie chcesz, aby twoje dłonie wybijały się na pierwszy plan w wizerunku. Unikaj jednak klasycznego frencza! Czasy, gdy był na topie, raczej minęły już bezpowrotnie.
Efekt lustra – paznokcie na jesień 2016
Prawdziwym hitem i zupełną nowością wśród jesiennych trendów w manicure jest tzw. mirror effect!To duży krok naprzód po tym, jak wiele kobiet zakochało się w efekcie szkła, gdzie płytka pokryta była „potłuczonymi kawałkami”. Teraz paznokcie to nieskazitelna, złota lub srebrna tafla, która wspaniale odbija światło. Zamierzony cel najłatwiej jest uzyskać na lakierach hybrydowych, ale są sposoby, aby zwykłe również nabrały wyrazu. Całość wykonuje się za pomocą specjalnego pyłku, który wciera się gąbeczką, podobną do tej używanej do rozprowadzania cieni do powiek.
Zdobienia paznokci na jesień 2016
Świat manicure od kilku sezonów stawia na zdobienia. Jesienią również nie można narzekać na nudę w tym temacie. Jeżeli tylko chcesz, swój manicure możesz urozmaicić ciekawymi akcentami. Najmodniejsze będą geometryczne wzory, tworzone z kontrastowych połączeń barw, motywy kwiatowe oraz brokatowe końcówki. Niech cię nie przerażą misterne rysunki. Większość pomysłów zrealizujesz za pomocą wodnych naklejek, a resztę przy odrobinie precyzji wyrysujesz pędzelkiem do zdobień. Jeśli martwisz się brakiem wprawy, postaw na minimalistyczne kropki tuż przy nasadzie paznokcia. Niewiele pracy – wielki efekt!
Malowanie paznokci sprawia ci przyjemność? Lubisz kiedy prezentują się naprawdę świetnie? Jesienią 2016 masz mnóstwo możliwości! Zmieniaj kolory, wybieraj czerwienie, czernie i barwy ziemi, odpoczywaj przy naturalnych i zaskocz wszystkich srebrnym lustrem lub ciekawym zdobieniem! | Najmodniejsze kolory lakierów do paznokci na jesień 2016 |
Dawniej poród odbywał się tylko w domu, natomiast dzisiaj ogromna większość dzieci przychodzi na świat w szpitalnych salach. Specjaliści przekonują, że tak jest najbezpieczniej, a same rodzące z obawy przed komplikacjami nawet nie myślą o tym, by ich dziecko przyszło na świat w rodzinnym domu. Prawo zezwala na narodziny dziecka w domu. Taki poród odbiera wykwalifikowana położna, do której dotarcie może się jednak okazać trudne. Informacje o takich specjalistkach najlepiej uzyskać ze stron internetowych poświęconych porodom naturalnym, warto też odwiedzać fora tematyczne. Położna odbierająca porody domowe musi mieć doskonały kontakt z rodzącą, a ich współpraca powinna opierać się na wzajemnym zaufaniu.
Czy narodziny dziecka w domu są bezpieczne?
Aby położna wyraziła zgodę na przyjęcie porodu w domu, muszą być spełnione następujące warunki:
Ciąża niskiego ryzyka u zdrowej matki.
Świadoma i w pełni przemyślana decyzja kobiety, że chce rodzić w domu.
Zapewnienie szybkiego transportu do najbliższego szpitala.
Jeśli są spełnione te wymagania, poród w domu jest równie bezpieczny jak narodziny dziecka w szpitalu. Położna odbierająca porody domowe nie wyrazi zgody na przyjście dziecka poza szpitalem, jeżeli wcześniejszy poród przebiegał z komplikacjami, u kobiety występowały powikłania ciążowe (np. nadciśnienie, cholestaza, cukrzyca) lub choruje ona na choroby ogólnoustrojowe. Przeszkodą jest również bycie nałogowym palaczem i bardzo młody wiek rodzącej.
W czasie porodu domowego położna w żaden sposób nie ingeruje w jego przebieg. Z założenia jest to poród fizjologiczny, w pełni naturalny. Zwolennicy porodu w domu dowodzą, że to właśnie wdrażane rutynowo na oddziałach położniczych procedury medyczne (podawanie kroplówki z oksytocyną, leków rozkurczowych, przebicie pęcherza płodowego, przymusowe leżenie) mają wpływ na późniejsze komplikacje i problemy.
Rodzenie w domu minimalizuje ryzyko powikłań. Nie ma również ryzyka zakażenia bakteriami szpitalnymi. Drobnoustroje bytujące w domu skolonizują ciało noworodka, co pozwoli organizmowi niemal od razu dostosować się do środowiska, w którym będzie żyło.
By móc urodzić w domu w komfortowych warunkach i w poczuciu bezpieczeństwa, należy mieć pełną świadomość tego, co ma się wydarzyć. Nie ma tu miejsca na wątpliwości i rozterki. Kobieta powinna zdawać sobie sprawę z tego, że musi poddać się opinii położnej. Jeśli specjalistka zdecyduje, że narodziny dziecka w domu nie są możliwe, nie należy się temu sprzeciwiać. Na każdym etapie porodu położna może zdecydować o przetransportowaniu rodzącej do szpitala.
Przygotowania do porodu domowego
By urodzić dziecko w domu, nie trzeba czynić specjalnych przygotowań. Niezbędny jest zakup kilku rzeczy, choćby dużych podkładów medycznych i chłonnych ręczników. Przydadzą się pieluchy, zarówno flanelowe, jak i tetrowe. Konieczne jest przygotowanie niewielkiej miski, do której będzie włożone łożysko, i jasno świecącej lampki. Przydadzą się gaziki jałowe i ręczniki papierowe. I choć dziecko ma przyjść na świat w domu, należy mieć przygotowaną torbę do szpitala dla siebie i dla noworodka.
Zalety porodu domowego
Przyjście dziecka na świat to jedno z najważniejszych doświadczeń w życiu rodziców. Kobiety wyrażające chęć porodu w domowych warunkach podkreślają, że zdecydowały się na taki krok z uwagi na własną intymność, poszanowanie godności i chęć urodzenia w pełni naturalnie. Wychodzą z założenia, że organizm kobiety dokładnie wie, co robić w danym momencie, by dziecko mogło się urodzić.
Badania dowodzą, że dzieci urodzone w domu są mniej płaczliwe, a ich mamy zdecydowanie rzadziej dotyka depresja poporodowa. Takie narodziny to wydarzenie niezwykle cenne dla całej rodziny. Ma ono duże znaczenie dla ojca, który w domu czuje się swobodniej niż w szpitalu, ale również dla starszego rodzeństwa.
Spokojne narodziny dziecka i poród w pełni naturalny to marzenie wielu kobiet. I choć wielu lekarzy odradza poród w domu, to warto wsłuchać się w samą siebie i wraz z wykwalifikowaną położną rozważyć taką formę rozwiązania ciąży. | Poród w domu – czy jest bezpieczny? |
iPod nano to produkt z portfolio firmy Apple, który przez lata zmienił się najbardziej ze wszystkich. Zmiany te dotyczyły nie tylko wyglądu, ale także zastosowania, funkcjonalności czy technologicznych rozwiązań, jakie zastosowano w tym najpopularniejszym odtwarzaczu muzyki na świecie. Czy wszystkie te zmiany były konieczne i co najważniejsze – czy były udane? Nie do końca. Mój stary, poczciwy iPod nano trzeciej generacji (pierwszy kwadratowy odtwarzacz z rodziny) służył mi dzielnie przez prawie 7 lat. I pewnie do dzisiaj bym z niego korzystał (nie narzekałem ani na szybkość jego działania, ani na żywotność baterii), gdyby nie berlińscy kieszonkowcy, którzy postanowili mnie go pozbawić podczas mojego krótkiego wypadu do niemieckiej stolicy.
Ponieważ nie toleruję słuchania muzyki na telefonie (i bez tego dostatecznie szybko rozładowuję baterię, przeglądając Internet), musiałem zaopatrzyć się w nowy odtwarzacz. Mój wybór padł na iPoda nano najnowszej, siódmej generacji. Ten malutki sprzęt bardziej przypomina nowego iPoda shuffle (czyli najmniejszego z rodziny odtwarzaczy muzyki marki Apple) niż moją dawną „empetrójkę” i muszę przyznać, że na początku nie było mi łatwo przyzwyczaić się do tej zmiany.
Lifting bez potrzeby?
Jak już pisałem, iPod nano najczęściej ze wszystkich iPodów przechodził poważne zmiany w designie. Już poprzednik recenzowanego przeze mnie modelu, przedstawiciel szóstej generacji nano, przeszedł prawdziwą metamorfozę. To właśnie w tym modelu po raz pierwszy zastosowano dotykowy ekran, który zastąpił kultowe (i doskonale działające) click wheel, czyli słynne kółeczko służące nawigacji. Wprowadzony na rynek w 2012 roku iPod nano 7G to połączenie swojego poprzednika i jeszcze wcześniejszego modelu. W ten sposób powstał podłużny, nawiązujący do pierwszych modeli nano, odtwarzacz ze sporym, 2,5-calowym ekranem dotykowym. Możemy wybierać spośród pięciu żywych kolorów oraz dwóch bardziej stonowanych i eleganckich – srebra i grafitowej czerni. Ciekawym zabiegiem jest „nałożenie” wyświetlacza na aluminiową obudowę – ekranik wyraźnie odstaje od reszty odtwarzacza.
Pod ekranem znajduje się mały przycisk przypominający (nie tylko wyglądem, ale także funkcjami) guzik Home z iPhone’a i iPada. Na górnym panelu iPoda znajduje się przycisk blokowania ekranu/wyłączania. Po lewej stronie znajdziemy przyciski nawigacji między kolejnymi utworami, pomiędzy którymi znalazł się guzik pauzy. W dolnej części obudowy umiejscowiono złącze dla słuchawek i wejście Lightning służące do podłączenia odtwarzacza do komputera lub ładowarki.
iPod nano 7G, choć jest o 10 gramów cięższy od swojego poprzednika, wydaje się lżejszy i bardziej poręczny. Jest też najcieńszym z dotychczasowych modeli – jego grubość to zaledwie 5,4 mm! Choć korzystam z tego modelu już prawie rok, to nadal nie wiem, czy zmiany w jego wyglądzie wyszły mu na dobre. Być może po prostu za bardzo przywykłem do mojego dawnego iPoda, jednak czasem korzystanie z dotykowego ekranu bywa kłopotliwe.
Co w środku piszczy?
Po włączeniu iPoda nano siódmej generacji naszym oczom ukazuje się ekran przypominający nieco ten z iPhone’a. Na tym jednak podobieństwa się kończą, bo system operacyjny iPoda nie pozwala nam na pobieranie dodatkowych aplikacji czy zmianę układu tych już zainstalowanych. Co ciekawe, designerzy Apple zaplanowali dla tego odtwarzacza osiem okrągłych ikon, jednak tylko sześć z nich mieści się na pierwszym ekranie. Przez to dwie pozostałe musiały zostać przeniesione na kolejną stronę, co wygląda co najmniej dziwacznie i sprawia wrażenie niedopracowania.
Oprócz odtwarzania muzyki w tym iPodzie przywrócono też możliwość odtwarzania filmów. Szczerze powiedziawszy, uważam tę opcję za zupełnie pozbawioną sensu i niepotrzebną. Tak mały ekran nie pozwala bowiem na komfortowe oglądanie seriali, filmów czy nawet teledysków, choć odtwarzacz rozpoznaje nawet… napisy do filmów (wyobrażacie sobie oglądanie ich na takiej małej przestrzeni?).
Zdjęcia wgrane do iPoda są skalowane do wielkości ekranu, jeśli więc zechcemy je powiększyć, rozpikselują się i nie będzie z nich większego pożytku.
W systemie operacyjnym „siódemki” znalazło się też miejsce dla aplikacji Nike+ służącej do prowadzenia archiwum treningów. Po wprowadzeniu wagi i wzrostu aplikacja przygotuje dla nas program treningowy, może też zmierzyć nie tylko przebiegnięty przez nas dystans, ale także nasze tętno.
W najnowszym iPodzie świetnie sprawdza się także aplikacja Radio. Odtwarzacz sam wyszukuje stacje radiowe, jednak możemy także sami wprowadzić ich częstotliwość. Ulubione stacje możemy oznaczyć gwiazdką, jednak nie mamy możliwości nadania im nazwy, a lista ulubionych ułożona jest według częstotliwości. Ciekawą opcją jest także możliwość wykorzystania tzw. „aktywnej pauzy”. Dzięki temu po zatrzymaniu audycji nadal jest ona nagrywana, dzięki czemu potem możemy do niej wrócić. Możemy także cofnąć się (o maksymalnie 15 minut) i przesłuchać dany program ponownie. Minusem może być fakt, że iPodowe radio działa tylko przy podłączonych słuchawkach przewodowych. Ci z Was, którzy korzystają ze słuchawek na Bluetooth, nie będą więc mogli wykorzystywać tej funkcji odtwarzacza.
Słuchawki pełne mocy
Oczywiście najważniejszą funkcją iPoda nano jest odtwarzanie muzyki. Ponieważ sprzęt nie jest wyposażony w zewnętrzny głośnik, bez słuchawek nie będziemy mogli z niego skorzystać. Dołączone do „siódemki” słuchawki nowego typu (EarPods) są naprawdę dobre. Musimy się jednak umówić, że ten model iPoda nie jest przeznaczony dla melomanów ze słuchem idealnym. Dla standardowego użytkownika ten zestaw będzie więc idealny, a jakość odtwarzanych dźwięków – satysfakcjonująca.
Muszę też przyznać, że nowy model dołączanych do iPoda słuchawek jest naprawdę wytrzymały. Dotychczas bowiem pokutowało przeświadczenie, że te sprzęty Apple psują się z regularną wręcz częstotliwością. Wersja dołączana do nano 7G pozbawiona jest wprawdzie pilota do nawigacji, jednak umiejscowione na bocznym panelu przyciski w pewnym stopniu wynagradzają ten brak i pozwalają na swobodne manewrowanie biblioteką muzyczną.
No właśnie, skoro mowa o bibliotece, to warto wspomnieć, że ten model odtwarzacza, w przeciwieństwie do innych iPodów, dostępny jest tylko w jednym wariancie pojemnościowym – 16 GB, co przekłada się na około cztery tysiące piosenek. Choć wydaje się to sporo jak na gabaryty tego urządzenia, to w gruncie rzeczy nie jest to wiele, zwłaszcza jeśli jednak zdecydujemy się umieścić w odtwarzaczu także trochę zdjęć i filmów.
W tym modelu iPoda Apple nie udało się uniknąć także wpadek. Oprócz kiepskiego rozlokowania ikon aplikacji, o którym pisałem wyżej, nieporozumieniem wydaje się też być rozwinięta w porównaniu do poprzedniego modelu funkcja zegara. Problem polega na tym, że nową wersję odtwarzacza pozbawiono tak podstawowego elementu, jakim jest… klips do przyczepiania go do paska czy kieszeni. Inną bzdurną funkcją jest ta dotycząca wyboru tapety dla naszego iPoda. Lista, z której możemy wybierać, ma bowiem zaledwie… pięć pozycji!
Jeśli jednak pominąć te drobne niedociągnięcia, to siódma generacja iPoda nano świetnie sprawdzi się dla wszystkich tych, którzy cenią wygodę i poręczność.
iPoda nano 7G można kupić na Allegro za ok. 600 zł. | iPod nano 7G – test odtwarzacza Apple |
Cofanie czy parkowanie w garażu lub w ciasnej wąskiej uliczce to zmora niejednego kierowcy. Zadrapania, zarysowania, a potem wizyta u lakiernika to również niemiłe wspomnienie z manewrowania swoim autem. Zatem trzeba iść z postępem czasu i ułatwiać sobie niektóre czynności. Zapewnia to czujniki parkowania. Większość samochodów jest standardowo wyposażona w zestaw czujników parkowania, a do pozostałych można go w każdej chwili dokupić. Ceny są atrakcyjne, a montaż też kosztuje niezbyt wiele. Jeżeli wykażemy się odrobiną sprytu, możemy je zamocować samodzielnie. Dostępne są zestawy do umieszczenia tylko z tyłu pojazdu lub zarówno z tyłu, jak i z przodu.
Do czego służą czujniki parkowania?
Czujniki parkowania to sensory zamontowane w zderzaku samochodu, ułatwiające manewrowanie autem na parkingu czy też w garażu. Informują o zbliżaniu się do przeszkody. Ostrzegają zarówno sygnałem dźwiękowym, jak i świetlnym. W skład zestawu zazwyczaj wchodzi niewielki wyświetlacz LED, który montuje się w środku pojazdu.
Czujniki z czterema sensorami
Najbardziej problematycznym manewrem dla kierowcy zwykle jest cofanie. Aby uniknąć zderzenia z przeszkodą, warto zainwestować kilkadziesiąt złotych i wyposażyć również tył swojego samochodu w czujniki parkowania. Tego typu zestawy są uniwersalne i pasują do każdego samochodu. W ich skład wchodzą cztery sensory, które montuje się w tylnym zderzaku auta, używając specjalnego wiertła z otwornicą, zazwyczaj dołączonego do zestawu. Dodatkowo w widocznym dla kierowcy miejscu umieszcza się wyświetlacz. Sygnalizuje on dźwiękiem odległość od przeszkody. Diody na wyświetlaczu informują, po której stronie przeszkoda się znajduje, a także wskazują rzeczywiste odległości. Takie czujniki uruchamiają się podczas włączania biegu wstecznego, a zwykle zaczynają działać w odległości 2 m od przeszkody.
Ceny zestawów czujników zawierających cztery sensory zaczynają się już od 40 zł.
Czujniki z ośmioma sensorami
Wydając nie więcej niż do 150 zł, można się zaopatrzyć w zestaw z ośmioma sensorami, czyli na tył oraz na przód samochodu. Jest droższy, ale zapewnia większy komfort również podczas podjeżdżania przodem do różnych przeszkód, np. na parkingu. W tym wypadku montaż przebiega identycznie. Niektóre modele mają kolory sensorów odpowiadające kolorowi karoserii, ale są też takie, które można lakierować na dowolny kolor, co w żaden sposób nie wpływa na ich pracę.
W skład zestawu wchodzi również niewielki wyświetlacz LED sygnalizujący przeszkodę, pozwalający na jednoczesną wzrokową i słuchową kontrolę pojazdu.
Czujniki przednie zaczynają działać w odległości około 80 cm od przeszkody, a czujniki tylne – 2 m od przeszkody. Przednie sensory wyczuwają ją z mniejszej odległości niż tylne. Jest to korzystne np. podczas jazdy w korku.
Tego rodzaju czujnik parkowania włącza się automatycznie po włączeniu biegu wstecznego, natomiast czujnik z przodu działa stale z wyjątkiem momentu cofania pojazdu.
W skład zestawu wchodzi: centralka sterująca, osiem sensorów z przewodami, wiertło, kable połączeniowe, wyświetlacz oraz instrukcja.
Czujniki parkowania w ramce tablicy rejestracyjnej
W tym przypadku również nie przekraczamy 150 zł, a zyskujemy interesujące rozwiązanie. Tego rodzajuczujnikinie wymagają wiercenia otworów podczas montażu i nawet laik zamocuje je szybko, wygodnie i bezproblemowo.
Zasięg wykrywania przeszkody w przypadku tego rodzaju czujników wynosi 0,3–1,5 metra. Zestaw zawiera: ramkę tablicy rejestracyjnej (zazwyczaj z wbudowanymi trzema sensorami), centralkę sterującą, buzer, okablowanie oraz instrukcję.
Czujniki parkowania czy cofania to warta zachodu inwestycja, dzięki której możemy zyskać większą pewność podczas manewrowania samochodem. Pozwalają lepiej wyczuwać pojazd, a w związku z tym perfekcyjniej poruszać się na parkingu. | Czujniki parkowania i cofania do 150 zł |
Xbox One to konsola nowej generacji Microsoftu. Chociaż wyniki sprzedaży nie są tak dobre, jak w przypadku PlayStation 4, to wciąż jest to niezwykle popularna maszyna do grania. W tym roku wydano na nią wiele świetnych gier, ale te pięć zasługuje na szczególne uznanie. Xbox One, chociaż sprzedaje się gorzej od PS4, jest bardzo popularną konsolą do gier. Ma wiele tytułów ekskluzywnych, ale wydano na nią też dużo gier multiplatformowych. Oto najlepsze z nich z 2016 roku.
Overwatch
Overwatch to prawdziwy hit 2016 roku. Gra została wydana na PC i obie konsole nowej generacji. Tytuł łączy w sobie najlepsze elementy gatunków FPS oraz MOBA, dzięki czemu przyciąga do ekranu na setki lub nawet tysiące godzin. Najważniejszym trybem są pojedynki dwóch drużyn 6vs6, w których każdy wybiera swojego bohatera. Postacie mają różne umiejętności i charakterystyki. Jedne lepiej nadają się do ataku, a inne do obrony. Jeszcze inne mają leczyć swoich kolegów z zespołu. Takie zróżnicowanie sprawia, że każdy mecz wygląda inaczej i jest równie interesujący. Gra jest cały czas ulepszana i wzbogacana o nowe postacie, tryby i mapy.
Recenzja gry do przeczytania tutaj.
box:offerCarousel
Forza Horizon 3
Tytuł ekskluzywny dla konsoli Xbox One. Forza Horizon 3 to jedna z najlepszych gier wyścigowych w historii. Pozwala zasiąść za kierownicą najszybszych samochodów świata, w tym takich marek, jak: BMW, Mercedes lub Lamborghini. W grze dostępnych jest 350 pojazdów i wiele tras, po których można się ścigać. Forza Horizon 3 to przede wszystkim rozgrywki sieciowe, gdzie można konkurować z graczami z całego świata. Tytuł skupia się na możliwie realistycznym odwzorowaniu modelu jazdy.
Dishonored 2
Dishonored 2 to kontynuacja bardzo popularnej i wielokrotnie nagradzanej gry z 2012 roku. Po raz kolejny przenosimy się do świata, który łączy w sobie elementy nowoczesnych technologii i magii. W grze możemy wcielić się w jednego z dwóch bohaterów – Corvo Attano lub Emily Kaldwin. Jednak za każdy razem cel jest ten sam – przywrócić księżniczkę na tron i pokonać zdrajców, którzy doprowadzili do jej upadku. Dishonored 2 to część lepsza, większa i bardziej wciągająca niż pierwowzór. Chociaż niektórzy zarzucają jej brak innowacyjności, to zebrała świetne recenzje na całym świecie. To idealna gra akcji na wolne wieczory.
box:offerCarousel
Doom
Doom to marka legendarna. Powinien ją znać każdy, kto chociaż minimalnie interesuje się rynkiem gier. W tym roku, po wielu latach oczekiwania, pojawiła się kontynuacja. Doom to gra szybka, trudna i brutalna, ale przy tym bardzo wciągająca. To typowy przedstawiciel gatunku FPS, w których chodzi przede wszystkim o to, aby przedzierać się przez kolejne poziomy. Do walki z licznymi potworami i kreaturami możemy wykorzystywać wszelkiej maści bronie. Poza tym Doom to też tryb dla wielu graczy, z którego seria kiedyś słynęła.
Battlefield 1
Battlefield 1 to bez wątpienia jedna z najważniejszych i najlepszych gier 2016 roku. Electronic Arts udowodnili, że nie zawsze trzeba stawiać na nowoczesność i wymyślne gadżety. Zamiast tego producent przeniósł serię do czasów I wojny światowej, co okazało się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Tytuł może pochwalić się nie tylko świetnymi trybami dla wielu graczy, ale też ciekawą fabularnie rozgrywką singleplayer. BF1 to także dopracowana mechanika, efektowne pojedynki kilkudziesięciu graczy oraz wspaniała grafika. W przyszłości na pewno wydanych zostanie kilka dodatków, które dołożą nowe mapy, bronie i tryby gry.
Oprócz tego nie można też zapominać o takich grach, jak: NBA 2K17, Pro Evolution Soccer 2017, FIFA 17, Titanfall 2, XCOM 2 czy też Dark Souls III.
Przeczytaj również: Gry, dla których warto kupić konsolę Xbox One | Najlepsze gry 2016 roku na Xbox One |
Żyjemy w osobliwych czasach. Wystarczy niewiele: napisać książkę, wykonać nagranie na YouTubie i już, jest się artystą, niezależnie od jakości tworu. Trudno powiedzieć, czy instagramowa kultura obrazkowa tak szalenie namieszała nam w głowach, czy może dochodzi do głosu prymitywna natura człowieka. Nie zmienia to faktu, że promowanie książki poprzez nagie sesje w znanym męskim czasopiśmie jest również aktualnie czymś zupełnie naturalnym. Z marketingowego punktu widzenia jest to niewątpliwie coś oryginalnego!
Ten dzień
A zatem nadszedł ten dzień, Blanka Lipińska opublikowała drugi tom swojej powieści z cyklu „365 dni”. Jak sama autorka przyznaje i jak można się doczytać w słynnym wywiadzie okraszonym jej naturalistycznymi zdjęciami, książka powstała od razu jako całość, a wydawanie jej w częściach było zamierzonym działaniem. Przerwanie zaś lektury w momencie tak newralgicznym, nawet dla przeciwników powieści, miało zapewnić jej dobrą sprzedaż, ponieważ „każdy będzie chciał poznać ciąg dalszy”.
Jak się okazuje, była to słuszna decyzja marketingowa, bowiem książka „Ten dzień” stała się bestsellerem już w przedsprzedaży! Jak łatwo zaś było również przewidzieć, w oficjalnym nurcie Blanka Lipińska zetknęła się z falą hejtu, ostrej krytyki i wyszydzania. Blogerzy atakują, youtuberzy wyśmiewają, recenzje na portalach czytelniczych ocierają się o dno i muł. A jednak książka sprzedaje się jak świeże bułeczki. O co tu chodzi?
Fabuła i nonsensy
Wracając do historii Laury i Massimo, w której nie do końca można być pewnym, czy opowiada o miłości, jak chce autorka, czy o syndromie sztokholmskim, jak sugeruje zdrowy rozsadek, mamy nowy zwrot w akcji. Otóż Massimo nareszcie się dowiaduje, że zostanie ojcem, co zresztą było jego pierwotnym planem, gdy porwał Laurę i chciał ją zatrzymać przy sobie za wszelką cenę. Nie mogę nie przypomnieć, że tą ceną było zarówno życie rodziców Laury, jak i przetrzymywanie jej siłą w siedzibie mafiozo. Teraz do pakietu dochodzi niechciana ciąża.
Jednakże narracja prowadzi (nie)konsekwentnie do szczęśliwego ciągu dalszego: Massimo przyjmuje wiadomość ze wzruszeniem, oboje zresztą przeżywają ten moment bardzo emocjonalnie, po czym dość szybko dochodzi do ślubu szczęśliwie zakochanych. Wydawałoby się, że teraz można już ochłonąć z największych emocji, przejść przez kilka kolejnych drastycznych scen erotycznych i dotrzeć do finału tej opowieści. Autorka jednak stawia na drodze kochanków… złego brata bliźniaka Massimo. I ponownie odbiera swojej bohaterce umiejętność łączenia faktów…
Zwroty i wywroty
Piszę ten tekst w bardzo ciekawym kontekście czasowym. Otóż obchodzimy stulecie praw wyborczych dla kobiet. Stulecie, w którym kobiety musiały walczyć o swoją niezależność, posiadanie praw wyborczych, możliwość do stanowienia o sobie. I nagle w tym czasie, w okresie obchodów owego stulecia, popularność zyskuje książka, w której kobieta, rzekomo wyzwolona i swobodna, pozwala, by nad jej życiem, wyborami, decyzjami, planami na przyszłość dosłownie przejął kontrolę mężczyzna.
I nie chodzi tylko o porwanie, groźby czy ciążę. Sielankowe życie małżeńskie Laury polega na uwięzieniu we własnym domu, śledzeniu kamer, GPS-ie zainstalowanym w ciele oraz klasycznym „victim blaming”, gdy mowa o podejrzeniu gwałtu… Szczerze mówiąc, jest to lista, którą czyta się z niedowierzaniem. A ponownie autorka kreśli tutaj w swojej opinii opowieść o miłości.
Niebezpieczeństwa i rozterki
Nigdy nie byłam ostrą przeciwniczką grafomanii, bo z niejednego grafomana zrodził się rasowy pisarz, a poza tym, o ile coś jest nieszkodliwe, a sprawia przyjemność, to czemu nie? Najtrudniej jest, gdy coś jest bardzo szkodliwe i jednocześnie staje się bardzo popularne. I nie chodzi tutaj o sam brak zdolności pisarskich, bo ważne jest, żeby to rozróżnić. Można nie mieć zdolności, ale mieć pomysły na fabułę, i to nie jest takie złe. Złe jest tworzenie fabuły pełnej przemocy i promowanie jej jako powieści o miłości.
A jednak, żyjemy w osobliwych czasach. Popularność zyskuje powrót do zasad z epoki jaskiniowców, czego według mnie dowodzi między innymi sukces komercyjny obu książek Blanki Lipińskiej. I mam wrażenie, że cokolwiek by zdrowy rozsądek nie podpowiadał, ta prymitywna ludzka natura jednak tkwi w wielu z nas. A w tobie, szanowny czytelniku? Sięgniesz po najnowszą powieść Blanki Lipińskiej? Bardzo jestem ciekawa, jakie siły wygrają tym razem…
Źródło okładki: www.edipresse.pl | „Ten dzień” Blanka Lipińska – recenzja |
Znalezienie niedrogiego i rzetelnego fachowca od remontów ostatnio graniczy z cudem. Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak samodzielnie zabrać się do pracy. Do skutecznego pokrycia farbą ścian niezbędny nam będzie dobry wałek malarski. Malowanie ścian nie jest ani tak łatwe, ani tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Trzeba poznać kilka podstawowych zasad dotyczących oczyszczania i gruntowania ścian, zabezpieczania na czas remontu okien, listew i podłogi, a także odpowiedniego doboru farby do pomieszczenia. Warto przed zabraniem się do pracy porozmawiać z kimś doświadczonym albo poczytać sprawdzone blogi w Internecie. Ostateczny efekt naszych prac w dużej mierze będzie zależał od narzędzi, którymi się posłużymy, dlatego należy zrobić krótki przegląd dostępnych na rynku wałków do malowania, żeby kupując, nie popełnić błędu.
Wybór wałka
Dobrze dobrany i przyzwoitej jakości wałek do malowania to podstawa udanego remontu. Wybór tego sprzętu zależy od wielu czynników, także od farby, którą będziemy malować ściany. Właściwe przybory do malowania pozwalają zmniejszyć zużycie farby, uniknąć zacieków i równomiernie rozprowadzić emulsję na ścianie. Znaczenie ma też rozmiar wałka: wąskim, kilkucentymetrowym trudno pomalować dużą powierzchnię. Jeśli chodzi o materiał, z którego są wykonane, można je podzielić zasadniczo na dwa rodzaje: z włókien lub tworzyw syntetycznych – możemy ich używać do farb rozcieńczanych wodą – oraz z włókien naturalnych (lub mieszanek). Generalna zasada jest taka: do farb w rozcieńczanych wodą stosujemy wałki z włosia syntetycznego, a do rozpuszczalnikowych – z naturalnego.
Welurowe czy z mikrofibry?
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:offerCarousel
Wałki welurowe, wykonane z mieszanki włókien syntetycznych oraz wełny, nadają się do malowania dużych, gładkich powierzchni, bo nie zostawiają śladów strukturalnych na ścianie. Kupujemy je, jeśli mamy zamiar pokryć ścianę np. farbą lateksową albo inną gęstą emulsją rozpuszczalnikową. Welurowy wałek z krótkim włosiem możemy kupić już za kilka, kilkanaście złotych. Mikrofibra to włókno w stu procentach syntetyczne. Wałki z mikrofibry, na przykład Polichron, Perlon, Topex czy Mikrofaza, idealnie nadają się do farb akrylowych, rozcieńczanych wodą. Farba akrylowa wprawdzie także zawiera żywicę, ale zdecydowanie mniej niż lateksowa. Łatwiej się rozprowadza i lepiej pokrywa powierzchnię ściany, bo jest rzadsza. Za to farba lateksowa lepiej się sprawdza w pomieszczeniach o większej wilgotności (dlatego stosuje się ją w kuchniach i łazienkach). Warto kupować wałki fazowane, czyli takie, które dzięki specjalnej technologii wykonania nie tworzą podczas malowania pasków na bokach.
box:offerCarousel
Do ścian chropowatych
Ściany o niejednolitej, chropowatej powierzchni (np. tynk strukturalny, stosowany często w przedpokojach czy na elewacjach) muszą być malowane wałkiem sznurkowym. Taki wałek dobrze rozprowadza farby emulsyjne i sprawdza się na dużych ścianach. Najczęściej wałki sznurkowe produkuje się z włókien sztucznych, na przykład akrylu, choć można również kupić wersje welurowe. Niewielkie powierzchnie, na przykład odcięcia, wygodnie maluje się wałkiem gąbkowym, ale ponieważ gąbka nasiąka farbą, ma on stosunkowo krótki żywot i po użyciu nadaje się tylko do wyrzucenia. Do emalii rozpuszczalnikowych nie wolno stosować wałków gąbkowych, bo rozpuszczą się w zetknięciu z farbą. Do akrylowych emalii wodnych możemy stosować wszystkie rodzaje wałków, w tym gąbkowe.
Wałek niekapek
Patent, który sprawi, że malowanie stanie się łatwe i szybkie, to wałek, z którego farba nie kapie. Wałek wielokrotnego użytku ma w zestawie specjalny pojemnik na farbę. Wkładamy go do pojemnika na kilka minut, czekamy, aż nasiąknie farbą, i wtedy zabieramy się do malowania. Po jednym zanurzeniu wałka w farbie możemy pomalować ok. 20 m kwadratowych powierzchni. Do malowania tym wałkiem należy używać wyłącznie farb lateksowych lub akrylowych. Dzięki dołączonej długiej rączce pomalujemy nim także bardzo wysokie ściany i sufit.
Wałki bardzo tanie, za kilka złotych, możemy po użyciu wyrzucić, a droższych użyjemy wielokrotnie, jeśli po każdym malowaniu zostaną umyte. Można je wcześniej na kilkanaście minut włożyć do wody. Wałki do malowania białą farbą warto przechowywać oddzielnie i nie używać ich do farb o ciemnych, intensywnych kolorach.
Przeczytaj również: Jak przemalować ciemną ścianę? | Wałek do malowania: jaki do farby akrylowej, a jaki do innych farb? |
Obecnie na rynku dostępnych jest wiele produktów przeznaczonych do układów chłodzenia pojazdów samochodowych. Często różnią się one od siebie kolorem, ale nie jest to jedyna różnica. Podstawowa różnica to skład chemiczny. Czy możemy mieszać różne płyny? Większość płynów do chłodnic bazuje na glikolu etylenowym lub glikolu propylenowym. Ten pierwszy ma lepsze właściwości, ale jest silnie trujący i właśnie dlatego coraz częściej stosuje się płyny oparte na glikolu propylenowym, który jest znacznie mniej toksyczny. Płyny te dodatkowo zawierają szereg dodatków zapewniających ochronę antykorozyjną, przeciwdziałających powstawaniu osadów, takich jak kamień kotłowy, a także zapobiegających nadmiernemu pienieniu.
W zasadzie większość producentów płynów deklaruje ich mieszalność z innymi dostępnymi na rynku. Praktycznie nie ma w tym nic złego, jeżeli oba bazują na tym samym glikolu. Często jednak różnią się one od siebie dodatkami. Mieszanie różnych rodzajów płynów może zatem spowodować reakcje chemiczne i przez to płyn może utracić swoje pożądane właściwości. Najlepiej zatem stosować jeden rodzaj, najlepiej taki, jaki zaleca producent danego samochodu. Chociaż w większości płyny do chłodnic są w zasadzie uniwersalne, warto również wiedzieć, że na rynku są produkty, które bardziej lub mniej nadają się do zastosowania w konkretnym pojeździe.
Starszą generację płynów do chłodnic stanowią tzw. IAT (Inorganic Additive Technology), oparte o technologię dodatków zawierających sole nieorganiczne, na przykład krzemiany. Najczęściej mają kolor niebieski lub zielony, co już obecnie niestety nie zawsze jest regułą. Dzięki dodatkom krzemianów tworzą grubą, trwałą powłokę antykorozyjną i dobrze nadają się szczególnie do silników starszego typu z żeliwnym blokiem i aluminiową głowicą. Są one zazwyczaj najtańsze i mają około dwuletni czas eksploatacji.
Nowsza generacja to płyny OAT (Organic Acid Technology). Oparte na technologii organicznej, mają w składzie kwasy organiczne. Najczęściej barwione są na pomarańczowo lub czerwono. Nie tworzą one tak grubej powłoki antykorozyjnej jak IAT, ale dzięki temu ułatwiają wymianę ciepła. Cechuje je natomiast znacznie dłuższy okres eksploatacji, nawet do pięciu-siedmiu lat. Ich wadą jest to, że poprzez zawarte w składzie kwasy mogą powodować uszkodzenia chłodnic starego typu z łączeniami ołowianymi.
Trzecią zasadniczą grupę płynów stanowią HOAT (Hybrid Organic Acid Technology). Jest ona połączeniem obu powyższych technologii. Zawierają one zarówno sole nieorganiczne, jak również kwasy organiczne. Dzięki temu mają zalety OAT i IAT przy jednoczesnym wydłużonym okresie eksploatacji. Wybierając płyn, warto zatem zwrócić uwagę na to, z jakiego materiału mamy zbudowaną chłodnicę i silnik. Na rynku dostępne są produkty specjalnie przeznaczone do aluminiowych układów. Zawierają one dodatki odpowiednie do układów tego typu.
Koncentraty do chłodnic
Jak wiadomo, płyn chłodniczy to mieszanina składająca się w głównej mierze z wody destylowanej i glikolu. Kupując koncentrat, otrzymujemy produkt, który w swoim składzie zawiera powyżej 90 proc. glikolu. Należy wówczas pamiętać, że koncentrat taki należy koniecznie rozcieńczyć z wodą destylowaną (zdemineralizowaną), najczęściej w proporcji 1:1. Dzięki temu uzyskamy temperaturę krzepnięcia rzędu minus 35 stopni Celsjusza. Nierozcieńczony ma znacznie wyższą temperaturę krzepnięcia, ok. minus 12 stopni Celsjusza do minus 15 stopni Celsjusza w przypadku glikolu polipropylenowego. Najniższą temperaturę krzepnięcia można uzyskać przy stężeniu ok. 70 proc. i wtedy jest ona bliska minus 60 stopni Celsjusza. W przypadku stosowania wyższych stężeń może dojść do przegrzewania silnika. Zaleca się zatem stosowanie stężeń w glikolu w granicach od 40 proc. do 60 proc., które zapewniają wystarczająco niską temperaturę krzepnięcia i odpowiednią pojemność cieplną.
Dlaczego nie powinno stosować się zwykłej wody
Woda, pomimo tego, że jest doskonałym nośnikiem ciepła i dobrze nadaje się jako środek chłodzący, ma też swoje wady. Podstawowa to fakt, że temperatura krzepnięcia wynosi zero stopni Celsjusza. Zamarzając, dodatkowo zwiększa swoją objętość, co powoduje, że może uszkodzić lub nawet rozerwać elementy silnika. Zwykła woda użyta do napełnienia układu chłodzącego może być również przyczyną powstawania osadów i w konsekwencji tzw. „zamulenia układu”. Środowisko wodne bez dodatkowych inhibitorów sprzyja znacznemu przyspieszeniu korozji, co również jest niepożądane i może powodować awarie lub nieszczelności. Koszty płynów chłodzących nie są wysokie, a ich żywotność jest stosunkowo wysoka, dlatego nie warto oszczędzać na ich wymianie. To na pewno przyczyni się do długiej, bezawaryjnej eksploatacji. | Przegląd płynów chłodzących |
Jak wybrać idealną damską torebkę? Zebraliśmy najpopularniejsze modele oraz kilka użytecznych informacji, które warto wiedzieć przed zakupem. Szpilki, sukienka i efektowna torebka to podstawowe atrybuty kobiecości, które z pewnością znajdziemy w szafie każdej z pań. Podczas gdy pierwsze dwie części tzw. kobiecego essentialu mogą się zmieniać wraz z sezonami w zależności od obowiązujących trendów, pojemna i stylowa torba może służyć nam przez lata. Torebka to uniwersalna i ponadczasowa część damskiej garderoby, gustowny dodatek, a także niezwykle użyteczny element stroju. Zakup torby warto zatem traktować jako inwestycję we własny wizerunek.
Kobiety poświęcają wiele czasu i pieniędzy na wybór tej jednej właściwej torebki. Decyzja nie jest łatwa. I właśnie tu przychodzimy z pomocą. Jak wybrać idealną torebkę, w której zmieści się całe królestwo kobiecych drobiazgów potrzebnych do życia w miejskiej dżungli? Funkcjonalna, pojemna, wygodna i stylowa – wybieramy uniwersalną damską torebkę. Na co warto zwrócić szczególną uwagę?
Czynniki, które warto wziąć pod uwagę
Decyzja zapadła, pieniądze odłożone. Czas na wielkie zakupy. Przed wyborem torebki warto przede wszystkim zastanowić się nad jej funkcjonalnością oraz sprawdzić kilka parametrów, które mogą być pomocne w doborze właściwego modelu. Wybór jest oczywiście ogromny. Polskie i zagraniczne marki co sezon prezentują nowe rodzaje torebek. Aby nie zgubić się w całym tym modowym chaosie, warto wybierać produkt z myślą o jego użytkowaniu. Nie należy sugerować się obowiązującymi trendami, które, jak wiadomo, są bardzo zmienne. Przy wyborze warto myśleć o używaniu torebki w codziennym życiu.
Po pierwsze, wielkość torby. Wszystko oczywiście zależy od okazji. Wieczorowa kopertówka, uniwersalna torba na ramię, klasyczna damska torebka czy weekendowa torba XXL, w której z łatwością zmieścimy laptop, małą kosmetyczkę i dres na siłownię? Wszystko zależy od zapotrzebowania oraz stylu życia. Warto jednak pamiętać o małym chwycie stylizacyjnym. Drobnym kobietom nie zaleca się noszenie dużych toreb, które wizualnie mogą „przytłaczać” sylwetkę. Z drugiej strony kobiety o większych kształtach nie powinny nosić zbyt małych torebek. W modzie chodzi o proporcje i tutaj one również muszą być zachowane.
Po drugie, kolorystyka. Jeśli nie kupujemy torebki na specjalną okazję (np. wyłącznie do konkretnej stylizacji), wybór należy uzależnić od najczęściej pojawiających się barw w naszej garderobie. Harmonijne skomponowanie dodatków i ubrania to klucz do idealnej stylizacji.
Po trzecie, model, fason i kształt. Wszystko zależy od naszego gustu i okazji. Chyba nie musimy przypominać, że sportowy plecak na siłownię nie będzie nadawać się do wieczorowej stylizacji. Warto pamiętać, że – podobnie jak z wielkością – kształt torebki może wizualnie dodać lub odjąć nam kilka kilogramów czy centymetrów. Na przykład wąska torebka może idealnie nadawać się dla kobiet niskich – doda wówczas kilka centymetrów wzrostu. Dzięki torbie można także skutecznie powiększyć wizualnie biust. Wystarczy nosić torebkę na wysokości piersi (np. na krótkim pasku).
Po czwarte, przed kupnem warto sprawdzić wnętrze torebki. Dodatkowe przedziały i sekcje pomogą zorganizować życie w taki sposób, że wszystko będzie w zasięgu ręki i na swoim miejscu.
Najpopularniejsze modele torebek
Kopertówka – mała torebeczka zakładana najczęściej do wieczorowej stylizacji. Co ciekawe, w dzisiejszych czasach coraz więcej kobiet rezygnuje z tej zasady i stosuje taki model na co dzień. Takie torebki są najczęściej w kształcie prostokąta i przeznaczone do noszenia w ręce. Tak, tak – żadnych łańcuszków. Funkcjonalność nie jest jej największym atutem. Klasyczna kopertówka może pomieścić najwyżej komórkę, portfel oraz kilka kosmetyków.
Torebka na ramię – dzienna wersja nadająca się do pracy czy do szkoły. Jest o wiele bardziej pojemna niż kopertówka. W zależności od wielkości z pewnością zmieści się tam mały laptop i kosmetyki. Idealnie nadaje się do codziennego użytku. Przed kupnem tego modelu warto sprawdzić tzw. ucha, które powinny być wystarczająco długie, by nawet w zimowym płaszczu nie mieliśmy problemu z jej założeniem.
Torba plażowa – niekoniecznie tylko na plażę. Wykonana najczęściej z naturalnej tkaniny lub słomy. Oczywiście takiej torebki lepiej nie zakładać do pracy. Niemniej jednak na wakacje w mieście lub na małe zakupy taki model sprosta naszym oczekiwaniom. Plażowe torby mogą być bardzo szerokie i z łatwością pomieszczą w sobie wiele rzeczy. Materiałową plażówkę najlepiej wybrać w naturalnym kolorze, by pod wpływem promieni słonecznych barwnik szybko nie wyblakł.
Torba XXL, czyli „weekendówka” – może być zarówno elegancka, jak i sportowa. Co ciekawe, to właśnie słynna Birkin od Hermès dała początek weekendowym modelom toreb. Ten rodzaj torebki z boku wygląda jak elegancka skórzana torba, której nie powstydzi się nawet najwybredniejsza business woman. W środku z kolei z łatwością pomieścimy w niej kosmetyki, płaskie buty na zmianę czy strój na siłownię.
Plecak – kojarzy się ze szkołą? Nic podobnego. Współcześni projektanci na nowo zdefiniowali ten element garderoby, prezentując niezwykle eleganckie plecaki dla kobiet. Wygoda oraz elegancja w jednym – plecak to strzał w dziesiątkę.
Podsumowanie
Wybierając damską torebkę, warto zwrócić uwagę na parametry. Część wizualna i estetyczna są oczywiście niezwykle istotne, ale to właśnie pojemność i wygoda są w tym przypadku najważniejsze. Wielkość, kolor, fason to kilka parametrów, które należy wziąć pod uwagę przed zakupem. Na rynku istnieją najróżniejsze modele torebek – od wygodnych plecaków, poprzez biznesowe i eleganckie torby na ramię, aż po wieczorowe kopertówki. Wybór modelu warto uzależnić od okazji. | Kopertówka, torba na ramię, plażówka – wybieramy damską torebkę |
Jeśli jesteś alergikiem i planujesz wyjazd na majówkowy weekend, powinieneś precyzyjnie zaplanować wypoczynek i pamiętać o wielu istotnych „drobiazgach”, od których może zależeć twoje zdrowie, a czasem nawet życie. Starannie uzupełnij zapasy w podróżnej apteczce, zastanów się nad miejscem, w którym spędzisz wiosenne święto i przypomnij sobie, jak należy postępować, gdy (mimo wszystkich środków ostrożności) zetkniesz się z groźnym alergenem. Majowe pylenie roślin
Sprawdź w kalendarzu pyleń, co pyli w maju. Pamiętaj, że najwięcej alergenów w powietrzu unosi się przed południem w suche, ciepłe dni. Przykre dolegliwości wywołują pyłki wczesnowiosennych traw. Maj to również miesiąc, w którym zaczyna pylić babka, ale nie powinna jeszcze przyczyniać się do alergii. Problemów mogą przysporzyć kwitnące dęby, sosny i pokrzywy.Czasem dyskomfort wywołują też pyłki szczawiu.
Słuchaj komunikatów radiowych i telewizyjnych informujących o stężeniu konkretnych pyłków w regionie. Jeśli wybierasz się w dalszą podróż, nie zapominaj, że na gorsze samopoczucie alergików wpływa zmiana klimatu, a nawet warunków mieszkaniowych. Osoby, które zmagają się z uczuleniem, mogą spędzić majówkę nad morzem, gdzie unosi się mniej pyłków. Niższe stężenie alergenów miłośnicy gór znajdą na terenach położonych powyżej 1000 m n.p.m.
Jak radzić sobie, gdy podczas miłej majówki nagle pojawi się katar, popłyną łzy i napuchną oczy? Sięgnij po leki odczulające. Wiele osób, u których objawy alergii występują po raz pierwszy, nie ma ich pod ręką. W takich sytuacjach powinno pomóc również wapno. Nieprawidłowe i zaskakujące reakcje organizmu zawsze należy konsultować ze specjalistą. Nie wolno zwlekać z poradą u lekarza, jeśli dolegliwości utrzymują się dłużej niż dobę.
Groźne owady i alergeny pokarmowe
Osoby cierpiące na alergię pokarmową muszą unikać przypadkowych zajazdów, jadłodajni czy podejrzanych restauracji. Najlepiej zabrać ze sobą piknikowy koszz zapasem samodzielnie przygotowanych smakołyków. Jednak lunch „pod chmurką” także może nastręczyć trudności, a dla uczulonych na jad owadów bywa wręcz niebezpieczny. Dlatego podczas spożywania posiłku szczelnie zamykaj naczynia z przysmakami. Unikaj napojów gazowanych – zawarty w nich dwutlenek węgla kusi skrzydlatych agresorów. Niestety, w podobny sposób działa na nie nawet woń spoconej skóry. Nieproszonych gości wabi nie tylko zapach – również kolory wzbudzają ich zainteresowanie. Zrezygnuj z jaskrawych barw, zwłaszcza pomarańczowych i żółtych, na majowy weekend zabierz brązowy koc i załóż garderobę beżową, zieloną, białą.
Warto zwracać baczną uwagę na wszystkie owady, które zaczynają fruwać w pobliżu, szczególnie chroń przed ukąszeniami maluchy. Nie lekceważ szerszeni, os, pszczół, a także małych meszek, które potrafią dać się we znaki. Gdyby doszło do użądlenia – duży obrzęk i gorączka to sygnał, że należy wezwać pomoc medyczną – nawet jeśli dotąd nie byłeś uczulony. W pewnych przypadkach dotkliwe objawy alergii złagodzi jedynie zastrzyk adrenaliny albo hydrokortyzonu.
Uważaj na wiosenne słońce i uzupełnij apteczkę!
Borykasz się z alergią na słońce? Jeśli tak, powinieneś zachować szczególną ostrożność – już majowe promienie mogą wyrządzić szkodę alergikom. Noś koszule z długimi rękawami i długie spodnie, nie zapominaj o kapeluszu i kremach z filtrem UV (szczególnie UVA). Ewentualne objawy uśmierzą leki antyhistaminowe i preparaty zawierające wapń.Co ważne, niewłaściwa reakcja na słońce występuje również u osób, które przyjmują wybrane leki (np. środki moczopędne, hormonalne). Dlatego przed wyjazdem na majówkę, zapytaj lekarza o możliwe skutki uboczne lub dokładnie przestudiuj ulotkę.
Najpoważniejszym skutkiem kontaktu z alergenem bywa wstrząs anafilaktyczny. Gwałtowna reakcja organizmu zagraża zdrowiu, a czasem nawet życiu alergika. Występują problemy z oddychaniem, praca serca ulega zaburzeniu, mogą pojawić się drgawki, nieraz dochodzi do utraty przytomności. W takim wypadku należy jak najszybciej podać adrenalinę i natychmiast wezwać pogotowie. Wstrząs anafilaktyczny zdarza się także u osób zupełnie nieprzygotowanych na tę niebezpieczną sytuację, które dotąd nie wiedziały, że cierpią na alergię.
Skompletuj apteczkę podróżną – nie może zabraknąć w niej leków, które musisz stosować codziennie. Spakuj leki przeciwhistaminowe, które łagodzą symptomy uczulenia. Przykrych dolegliwości pomoże pozbyć się również maść lub tabletki z kortyzonem. Warto zabrać preparaty przeciwalergiczne, które aplikuje się do nosa lub do oczu. Osoby uczulone na jad owadów powinny mieć zawsze przy sobie zastrzyk epinefryny. Pamiętaj, że najskuteczniejszym sposobem walki z alergią jest unikanie kontaktu z alergenem. | Majówka z alergią – radź sobie z problemem! |
Któż z nas nie marzy o zdjęciu, które odda prawdziwy charakter fotografowanego miejsca? Chcielibyśmy zatrzymać w kadrze niejedną zapierającą dech w piersiach panoramę gór czy miast. Co więc zrobić, aby mieć możliwość uchwycenia piękna wielu „szerokich” bądź „długich” miejsc, które normalnie byłyby drastycznie ograniczone przez krawędzie zdjęcia? Zgodnie z definicją fotografia panoramiczna to zdjęcie obejmujące zasięgiem rozległą przestrzeń. W przypadku fotografii cyfrowej zdefiniowałbym ją raczej jako zdjęcie, które powstało z połączenia co najmniej dwóch zdjęć cyfrowych.
Szerokość zdjęcia nie jest ograniczona – jesteśmy w stanie uzyskać nawet pełne 360 stopni. Potrzebujemy obiektywu o jak największym kącie widzenia (FOV – Field of View). Skorzystać można z całej gamy obiektywów typu FishEye np. Sigma 8 mm, Samyang 8 mm, Nikkor 10.5 mm, Tokina 10-17 mm, Canon 15 mm, Samyang 14 mm itp.
Kiedyś, aby uzyskać zdjęcie o wysokiej rozdzielczości, stosowano wielkoformatowe aparaty. Dziś podobny efekt można uzyskać z naszego aparatu cyfrowego, sklejając dużą liczbę kadrów. Jest to z pewnością dużo bardziej czasochłonne, wymaga większej precyzji, odpowiedniej głowicy panoramicznej, oprogramowania. Istnieje też ryzyko, że w trakcie robienia kilkudziesięciu ujęć coś może pojawić się w kadrze lub mogą zmienić się warunki oświetleniowe. Jednak jest to najtańszy i najprostszy sposób na wykonanie wielkiego pliku wyjściowego, z którym w procesie postprodukcji możemy zrobić wszystko.
Panoramy – jak się do tego zabrać? Na jakie problemy natrafimy?
Tworząc fotografię panoramiczną, będziemy musieli wykonać kilka, kilkanaście zdjęć składowych. Bardzo ważne, że każde z nich musi być naświetlone w taki sam sposób, ostrość musi być ustawiona w takiej samej odległości od aparatu i balans bieli w każdym zdjęciu musi być taki sam. W przeciwnym wypadku będziemy musieli w jedną panoramę posklejać kilkanaście zdjęć, które będą znacząco od siebie odbiegały kolorem (wb), ostrością (AF) i ekspozycją (A, S, P). Podstawowa rzecz, od której należy zacząć, to wyłączenie wszelkiej automatyki w aparacie, tj. autofocus, auto WB, auto ISO, automatyczne ustawienie ekspozycji.
Błąd paralaksy, statyw i głowica do panoram
Zdjęcia, które wykonamy, muszą być pozbawione błędu paralaksy, ponieważ uniemożliwia on ich poprawne połączenie. Błąd paralaksy wynika ze zmiany perspektywy pomiędzy ujęciami i w skrócie polega na tym, że sąsiadujące zdjęcia wyglądają tak, jak gdyby aparat pomiędzy ujęciami został przesunięty. Skutkiem tego będzie np. zmiana odległości pomiędzy obiektami, zakrycie innych fragmentów tła itd. Wynika to właśnie z zasad perspektywy.
Problem możemy rozwiązać w dwojaki sposób. Pierwszy to wykonywanie tylko takich panoram, w których wszystkie fotografowane elementy są bardzo daleko od obiektywu – a więc musimy zrezygnować z kadrów, gdzie mamy do czynienia z obiektami na pierwszym planie, a jeśli decydujemy się na sztafaż, musi on znajdować się tylko na jednym zdjęciu składowym.
Drugi to zastosowanie odpowiedniej głowicy do panoram, takiej, za pomocą której obrót wykonujemy nie względem osi przechodzącej przez gwint w korpusie aparatu, ale względem osi przechodzącej przez źrenicę wejściową obiektywu. Taki obrót całkowicie wyeliminuje błąd paralaksy.
Dobry statyw
Chcąc mieć pewność, że praca w terenie zaowocuje uzyskaniem odpowiedniej panoramy, a wykonane zdjęcia składowe nie będą wymagały poprawki, warto zaopatrzyć się w statyw oraz specjalną głowicę do panoram. Statyw pozwoli nam na uzyskanie długich czasów, a więc przymknięcie przysłony tak, aby głębia ostrości była duża. Korzystając ze statywu, możemy używać najniższych dostępnych ISO, a więc uzyskać najmniejsze szumy i najlepszą jakość obrazu. Godne uwagi są statywy z włókna węglowego, które przy dużej stabilności są bardzo lekkie i wytrzymałe. Jeśli kupujemy statyw, który będziemy chcieli również wykorzystywać do tworzenia panoram, a preferujemy głowice kulowe, warto pamiętać, aby głowica statywowa miała dwa niezależne pokrętła – jedno do blokowania aparatu, a drugie do blokowania obrotu dookoła pionowej osi.
Odpowiednia ekspozycja
Ostatnim krokiem w tworzeniu panoramy będzie ustalenie odpowiedniej ekspozycji. Najlepiej, jeśli najjaśniejsze partie będą delikatnie prześwietlone, a najciemniejsze delikatnie niedoświetlone. Wszystko będziemy w stanie uratować podczas wywoływania pliku RAW. Gdy rozpiętość tonalna jest bardzo duża – zawsze możemy pokusić się o wykorzystanie techniki HDR.
Po spełnieniu powyższych wymagań wykonujemy serie zdjęć tak, aby między kolejnymi fotografiami była zakładka pozwalająca na późniejsze sklejenie wszystkich zdjęć w jedno. Otwieramy wszystkie zdjęcia składowe i hurtowo wywołujemy je w taki sam sposób. Wywołane zdjęcia zapisujemy na dysku i otwieramy za pomocą aplikacji umożliwiającej sklejenie panoram, a po sklejeniu ich przez program zapisujemy na dysku jako finalny plik z wybranym przez nas rozszerzeniem i stopniem kompresji.
Portretowe ustawienie aparatu
Ostatnią rzeczą, o której powinniśmy pamiętać, wykonując panoramy, to ustawienie aparatu w pionie, w tak zwanym portretowym ułożeniu – i tak po sklejeniu zdjęć składowych w jedną fotografię szerokość zdjęcia znacząco się zwiększy, więc warto, tworząc zdjęcia składowe, „złapać” trochę więcej nieba i ziemi. Zawsze będzie można to wykadrować na etapie sklejania panoram. Musimy również pamiętać o dostatecznej zakładce, tak aby program mógł odnaleźć dostateczną liczbę odpowiadających sobie zdjęć na każdym nakładającym się ujęciu. W miarę bezpieczne jest przyjęcie zakładki 40%.
Dzięki specjalnym aplikacjom tworzenie panoram jest obecnie dziecinnie proste. Oto najlepsze programy do łączenia wielu zdjęć w jedno – panoramiczne PTGui, Autopano Pro, Panorama Plus, Ulead Cool 360, ArcSoft Panorama Maker. Dzięki tym wskazówkom łatwiej zrozumieć, na czym to wszystko polega, i warto spróbować, by cieszyć się pięknymi zdjęciami, które oddają urok fotografowanych miejsc. | Panoramy miasta – jak je fotografować, by uzyskać najlepsze efekty? |
Powieść Christensena ma w sobie niesamowitą, hipnotyczną siłę, ciepło, a jednocześnie nostalgię. Autor, który jest głównym norweskim pretendentem do Literackiej Nagrody Nobla, zwrócił uwagę polskich czytelników poprzednią powieścią pt. „Półbrat”, a „Odpływ” sprawi, że na pewno grono jego wielbicieli się powiększy. Trzy historie misternie ze sobą połączone. Świat dzieciństwa, dojrzewania, pierwszych prób literackich zderzony z rozważaniami człowieka po 50-tce na temat tego, co udało się osiągnąć w życiu, na temat znaczenia i wartości, jakie niesie słowo pisane. A pomiędzy nimi jakby zupełnie inna w nastroju, dużo bardziej surrealistyczna opowieść o miasteczku, w którym nie ma żadnych perspektyw, w którym królują depresja i nieszczęścia. Ten fragment książki to zaproszenie do świata wyobraźni i twórczości głównego bohatera, ale trudno nie zwrócić uwagi na to, iż te światy przenikają się nawzajem.
Poetycki realizm
15 letni Chris, zwany Funderem, spędzający wakacje ze swoją matką na pewnej wyspie, po raz pierwszy się zakocha, po raz pierwszy doświadczy tak mocno poczucia winy, mocno przeżyje niemoc twórczą. Dziecięce marzenia i fantazje w te letnie dni gwałtownie się rozwieją, a wyczekiwana dorosłość, samodzielność, okaże się raczej źródłem frustracji i zmagania się z własnymi kompleksami. Wymarzona maszyna do pisania, która miała stać się symbolem nowego etapu życia, drogą do przyszłych sukcesów i genialnych dzieł, a jak pokaże nam epilog, stanie się polem nieustannej walki, trudu i niezadowolenia z efektów. To rozliczanie się z życia, z własnej twórczości, jest pełne goryczy i brak w tym nadziei, radości.
Mimo różnic trzy historie (dwie części połączone niczym klamrą długim epilogiem) tworzą spójną całość. Jest w tym, co pisze Christensen, jakaś niesamowita magia, poetycki realizm, bo sprawy nawet najbardziej zwyczajne widzimy jakby w zupełnie nowym świetle. Zachwyca klimat, piękny, pełen metafor język, intymność, w jakiej uczestniczymy. I choć tematy, wokół których krążymy, nie są zbyt wesołe – śmierć, niespełnienie, poczucie winy – jest w tym wszystkim także dużo ciepła. Te postacie może trudno polubić, ale od początku czujemy wobec nich całą gamę innych emocji, wzruszają, rozumiemy ich przeżycia.
Nie umiejąc dzielić życia z kimś innym
W trakcie lektury wciąż wraca do nas znaczenie słowa, które w świadomości kogoś wrażliwego nie jest czymś banalnym, co można pospiesznie rzucić, nie zastanawiając się nad jego siłą, nad tym, co może zmienić. W świetle fragmentu powieści opowiadającego o Pośredniku, który ma za zadanie w małej społeczności powiadamiać krewnych o wszystkich wypadkach i zgonach, zupełnie innego sensu nabiera trudność bohatera, by napisać wiersz, wpatrywanie się w pustką kartkę, zmaganie się ze słowami i myślami nad maszyną do pisania lub po prostu w kontakcie z drugim człowiekiem.
Jak nasze relacje z rodzicami albo oczekiwania innych ludzi wpływają na nas samych, na naszą motywację, decyzje i czyny? Wewnętrzny niepokój, trudność sprostania różnym wyobrażeniom spala powoli, ale trudno ten ogień zgasić, przestać dostarczać mu tlenu i zacząć nowe, własne życie.
Gdyby spróbować ująć wszystkie wrażenia po przeczytaniu„Odpływu” w jednym zdaniu, to najtrafniejsze byłoby chyba: książka smutna, ale bardzo piękna.
Książka do zdobycia także w formie e-booka w cenie ok. 32 zł.
Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl | „Odpływ” Lars Saabye Christensen – recenzja |
R1100 to najtańszy model 2.0 w ofercie Edifiera. Konstrukcja została oparta o czterocalowe głośniki z bass-reflexami i tweetery. Ich obudowy są drewniane, a całość ma łączną moc 42 W RMS. Czy warto wydać na nie 200 zł, czy może lepszym wyborem są Microlab B77? Od głośników za 200 zł można już trochę wymagać. To nadal kompromisowe rozwiązanie, ale oferujące zdecydowanie wyższą jakość dźwięku i większą funkcjonalność niż mniejsze zestawy za około 100 zł (np. z oferty Geniusa). Nadal nie ma co liczyć na bezprzewodowego pilota, rozbudowany panel sterowania, mocny bas czy przestrzenny dźwięk. Jednak głośniki Edifier potrafią zaoferować dużo więcej, niż sugeruje ich cena.
Wyposażenie
Głośniki zabezpieczone są tekturą z wytłoczek, która nieźle stabilizuje konstrukcję. Dobre wrażenie robi też wyposażenie. Razem z R1100 w zestawie znajdziemy:
kabel RCA,
kabel RCA-3,5 mm,
przewód głośnikowy,
instrukcję obsługi.
Kable RCA prezentują się przeciętnie, wyglądają na trwałe, ale to, niestety, niska półka jakościowa. Mają po 160 cm długości. Cieszy obecność dwóch wersji przewodów RCA, ale z czasem warto zainwestować w trochę lepsze okablowanie. Przewód głośnikowy jest solidny, ma czarno-czerwoną izolację, zalutowane końcówki i aż 2,5 metra długości. Instrukcja obsługi jest w języku polskim. Szczegółowo i czytelnie opisuje obsługę R1100.
Konstrukcja
R1100 nawiązują do klasycznych konstrukcji. Mają kształt prostopadłościanu. Kolorystycznie dominuje czerń, widać także imitację słojów drewna. Jedynie profilowany kształt maskownic przełamuje lekko archaiczny wygląd. Głośniki przypominają duże zestawy Edifiera, model R2600 lub R2730DB, ale mają szare membrany (wspomniane modele wyposażone były w membrany koloru białego). R1100 mierzą tylko 23,4 cm wysokości, 14,6 cm szerokości i mają 19,6 cm głębokości. To nadal większy zestaw, lecz zajmuje mało miejsca.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Front pokrywają czarne maskownice w postaci gęstej siatki naciągniętej na plastikowe ramki, są one wpinane na kołki. Wylot powietrza jest więc swobodny. Maskownice skrywają czterocalowe głośniki średniotonowe z pofalowanymi membranami. Nad nimi, lekko pod kątem, umieszczono głośniki wysokotonowe, a obok nich wyloty bass-reflex. Logo producenta znajduje się tylko na maskownicach, nie ma go na powierzchni głośnika, ale urządzenia bez maskownic również wyglądają bardzo ładnie.
Dookoła głośników widać wyklejoną równo i precyzyjnie czarną okleinę. Sama okleina robi bardzo dobre wrażenie. W przeciwieństwie do innych Edifierów, panel sterowania wylądował z tyłu. Aktywna kolumna została wyposażona w dwa komplety wejść RCA (AUX i PC), dwa potencjometry (regulacja głośności i basu), włącznik, złącza zaciskowe oraz kabel zasilający (150 cm).
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Głośniki stoją na płaskich krążkach z pianki, podobnie jak ma to miejsce w droższych modelach od Edifier.
Wykonanie nie daje powodów do narzekań, szczególnie zważywszy na cenę sprzętu. Głośniki przykręcane są za pomocą solidnych ramek i śrub imbusowych. Tylny panel to również dobrze przytwierdzona płytka. Gniazda są sztywne, mocne, a okablowanie trwałe. Włącznik i złącza zaciskowe nie różnią się od droższych modeli 2.0 producenta. R1100 dają jednak mniej możliwości i są bardziej ograniczone pod względem ergonomii.
Użytkowanie i obsługa
Trzeba docenić długi przewód połączeniowy. To 2,5 metra długości, więc głośniki można rozstawić naprawdę swobodnie. Nie będzie problemu na mniejszym biurku, a przewodu starczy także wtedy, kiedy będziemy chcieli ustawić urządzenia na stojakach obok biurka komputerowego lub telewizora. Dodatkowo końcówki są zalutowane, a podłączanie jest proste i szybkie. Pod tym względem R1100 nie odstają od R1280T lub nawet R1600TIII.
R1100 to jednak mniejsze możliwości. Nie ma regulacji sopranu, zabrakło także bezprzewodowego pilota, który jest w zestawie wymienionych wcześniej głośników. Dodatkowo obsługa jest trochę mniej wygodna. Włącznik z tyłu jednak łatwo zlokalizować, nic nie zasłania go od prawej strony. Szkoda, że znalazły się tam również potencjometry. Inne głośniki Edifier mają panel sterowania na prawym boku. Dobrze więc świadomie ustawić poziom basu, głośność zostawić na około 50% i sterować nią z poziomu komputera. Potencjometry są jednak precyzyjne i solidnie wykonane.
Dużym plusem są wyloty basowe z przodu kolumienek. Dzięki nim można wygodnie ustawić R1100 bliżej ściany. Urządzenia lepiej spiszą się na małych biurkach i w mniejszych pomieszczeniach. Cieszy także wysoka kultura pracy. Głośniki nie „brumią”, nie bzyczą ani nie szumią. Nie słychać ich, gdy są włączone, ale niestety także nie widać (nie posiadają diody sygnalizującej pracę).
Piankowe podstawki nie są tak stabilne jak silikonowe, ale głośniki stoją pewnie na blacie biurka, czego nie można powiedzieć o modelu Microlab B77.
Specyfikacja
moc 42 W RMS (21 W x2)
SNR: 85 dBA
THD: < 0,5%
pasmo przenoszenia: 75 Hz do 18 kHz (+/- 9 dB)
głośnik średniotonowy czterocalowy (6Ω) + bass-reflex
głośnik wysokotonowy 13 mm z jedwabną kopułką (4Ω)
wymiary: 146 x 234 x 196 mm
waga: 4,9 kg
Dźwięk
Specyfikacja R1100 pokrywa się z danymi technicznymi R1280T. Układ głośników jest ten sam, a brzmienie bardzo podobne. R1100 przypominają wyższy model, ale z rozjaśnionym sopranem. Są trochę „chudsze” w basie i średnicy, lecz bardziej klarowne w sopranie. Jakościowo brzmienie wypada bardzo podobnie, wygląda na to, że główną różnicą pomiędzy modelami jest tylko okrojona funkcjonalność i gorsza ergonomia opisywanych tutaj głośników.
Niskie tony są mocniejsze w wyższym i średnim paśmie. To jednak małe membrany, ale wzmacniane otworami bass-reflex. W efekcie bas jest słyszalny, dopełnia dźwięk, nie wybija się przed szereg i z pewnością nie dominuje. To bas kontrolowany, nie dudni ani nie zlewa się, za to przyjemnie i dynamiczne pulsuje. Warto jednak trochę podbić niskie tony, bowiem nie ma ich dużo, stąd dobrze wzmocnić dźwięk szczególnie do muzyki popularnej czy rockowej, przyda się to także w jazzie oraz filmach. Fani mocnego basu powinni jednak szukać zestawów 2.1 lub wybrać Microlab B77.
Średnica to bliskie pasmo, nie została wycięta, w przeciwieństwie do wspominanych Microlabów B77. Brzmi dosyć naturalnie, ale ma niestety lekko „kartonowy” nalot, pewne spłycenie, zawoalowanie. Słychać delikatną, ciepłą, łagodną barwę. Ogólnie dźwięk jest prosty w odbiorze. Gitary, głosy czy perkusja nie są szorstkie i ostre, nie męczą podczas długiego słuchania muzyki lub oglądania filmów. Nie jest jednak tak bezpośrednio, jak w Edifierach R1280T lub R1600TIII.
Tony wysokie nie są ostre, brzmią łagodnie, sopran nie został wycięty. Może trochę brakować czystości, bardziej klarownego dźwięku, ale w tej cenie prezentowany poziom jest wystarczający. Muzyka nadal brzmi naturalnie. Nie jest efektownie, nie dla osób szukających sztucznego wyostrzenia i rozjaśnienia dźwięku.
Przestrzeń sceny dźwiękowej jest taka sama, jak w modelu R1280T. Dźwięk nie oddala się w głąb, brzmi raczej w jednej płaszczyźnie. Słyszalna jest stereofonia. Brzmienie nie jest wbite w jeden punkt, lecz dzielone na oba kanały. Efekty dźwiękowe są słyszalne, co docenią kinomani. Dobra jest separacja instrumentów, dźwięki nie zlewają się, łatwo odróżnić poszczególne linie melodyczne.
Podsumowanie
Trzeba być świadomym, że Edifier R1100 to głośniki oferujące kompromisowe brzmienie. Poziom jest i tak dobry, mamy przyjemny i lekki bas, czytelne pasmo średnie oraz dostatecznie klarowny sopran. Muzyka brzmi naturalnie, mocy jest dużo, więc głośniki sprawdzą się do wielu zastosowań, także gier lub filmów.
Nie jest to jednak mocno basowe brzmienie, nie ma regulacji sopranów, a dźwięk nie brzmi zbyt efektownie. Do nowej muzyki elektronicznej i popularnej warto rozważyć zakup głośników Microlab B77. Są nieznacznie droższe, większe, ale brzmią lżej, mają wycofaną średnicę, mocniejsze niskie i wysokie tony. Fani spokojnych gatunków mogą jednak postawić na R1100. Gdy budżet jest bardziej elastyczny, warto wybrać model R1280T lub R1600TIII.
Zalety: klasyczny i estetyczny wygląd, dobre wyposażenie, dwie pary wejść RCA, przyjemne, stonowane, czytelne, łagodne i łatwe w odbiorze brzmienie (bez wycięcia średnicy), wysoka kultura pracy.
Wady: panel sterowania z tyłu głośnika, może brakować basu i bardziej klarownego dźwięku. | Test głośników Edifier R1100 2.0 – podstawowe głośniki dla każdego |
Produkty z materiału Minky pokochały miliony ludzi na całym świecie. Są miłe w dotyku i delikatne. A co cieszy się największą popularnością? Polar Minky to materiał syntetyczny, który wyróżnia się wręcz niezwykłą miękkością. Jest przy tym trwały i miły dla delikatnej skóry, dlatego znalazł zastosowanie w produktach dla noworodków i niemowląt.
Największą popularnością cieszą się kocyki Minky. Można je kupić już od 40 zł, np. marki BabyOno. Są dostępne w wielu różnych rozmiarach i wzorach, które dodatkowo są nieustannie uaktualniane zgodnie z obowiązującymi trendami. Kocyk Minky można kupić osobno lub w zestawie. Komplety przeznaczone są zarówno dla najmłodszych dzieci, jak i tych nieco starszych, np. przedszkolaków. Dla noworodków ciekawą propozycją jest zestaw składający się z kocyka i płaskiej poduszki (cena: ok. 60 zł). Warto też rozważyć zakup kompletu pościeli Minky do wózka. Rosnące zainteresowanie materiałem Minky sprawiło, że wiele osób kupuje dla swoich pociech apaszki i czapki wykonane z tego rodzaju polaru. Są one ciepłe, miękkie, kolorowe. Ich cena to ok. 20–30 zł.
Zabawki Minky
Dzieci uwielbiają pluszowe zabawki. I choć rodzice, zwłaszcza dzieci alergików, nie zawsze tę miłość podzielają, to niemal każdy kilkulatek lubi zasypiać ze swoim ulubionym misiem. Stąd tak wielu zwolenników mają pluszowe zabawki Minky. Do wyboru są gwiazdki, samochody, lalki, zwierzątka. Każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Ceny tego rodzaju produktów są różne i są uzależnione od wzoru i wielkości zabawki.
Kostka sensoryczna Minky to z kolei świetna propozycja dla niemowląt. Stymuluje zmysły dziecka i rozbudza chęć poznawania świata. Można ją zabierać wszędzie, przyczepiając do wózka lub fotelika samochodowego. Koszt tego rodzaju zabawki to niecałe 20 zł. Niewiele mniej trzeba zapłacić za płaski metkowiec. Zabawka delikatnie szeleści, więc jeszcze bardziej pobudza ciekawość dziecka.
Minky w podróży
Prawdziwym hitem ostatnich miesięcy jest poduszka antywstrząsowa. Uszyta jest w kształcie motyla, co gwarantuje wygodę na najwyższym poziomie. Taki zagłówek jest miękki, sprężysty, ergonomiczny (dopasowuje się do główki dziecka od niemowlęcia do 2. roku życia). Kosztuje ok. 30 zł. Przedszkolakowi z kolei powinna spodobać się poduszka podróżna rogal. Z miękkiego polaru Minky szyte są też osłonki na pasy. Pasują one nie tylko na pasy samochodowe, ale też na pasy do wózka. Zapinane są na rzep, więc łatwo je ściągnąć.
Miękki polar dla mamy
Dobrą propozycją dla mam są z kolei rogale do karmienia, które mają też wiele innych zastosowań (m.in. dobrze sprawdzają się w ostatnich tygodniach ciąży, gdy kobiecie trudno przyjąć wygodną pozycję). Rogal obszyty Minky jest miękki i delikatny też dla skóry noworodka. Poduszkę taką można kupić za ok. 70 zł.
Minky można z powodzeniem prać, więc jest to materiał idealny na produkty dla małych dzieci. Należy jednak pamiętać, że polaru tego nie wolno prasować, bo zniszczeniu ulegnie jego faktura. Warto też mieć na uwadze, że materiał Minky daje sporo ciepła. Jest zatem idealną tkaniną na jesienne i zimowe okrycia. Jeśli do produkcji poduszki lub zabawki użyty został oryginalny materiał Minky, można być pewnym, że produkt taki posłuży dziecku przez kilka lat.
Produkty wykonane z polaru Minky są fantastycznym pomysłem na prezent. Są nie tylko praktyczne, ale też ładnie się prezentują. Niektórzy oferują wyszycie na zabawce lub kocyku imienia dziecka, co dodatkowo czyni podarunek bardziej osobistym. To ładna pamiątka chrztu lub dobry upominek z okazji narodzin dziecka. | Materiał Minky – co można kupić? |
Masz dosyć nudy w mieszkaniu? Masz ochotę wprowadzić do swojego domu powiew świeżości i zrobić remont? Nie potrzeba rewolucji, wystarczy ewolucja i to najlepiej podłogowa. Postaw na podłogę we wzory i spraw, że wnętrza zyskają zupełnie nowy charakter. Podłoga we wzory – czy to nie brzmi zbyt ekstrawagancko? Absolutnie nie! Wzory na podłodze mogą mieć przeróżne formy, kształty i kolory, dzięki czemu sprawdzą się prawie w każdym wnętrzu i stylu. Desenie mogą być wyraziste i niemalże krzykliwe, pasujące do pomieszczeń w stylu eklektycznym, jak również stonowane i klasyczne, które uzupełnią wystrój mieszkania utrzymanego w tradycyjnym, jak również nowoczesnym stylu. Wystarczy dobrać odpowiedni motyw i formę, dzięki czemu sprawimy, że wzorzysta podłoga będzie uzupełniającą ozdobą.
Wzory w kuchni
Jaka podłoga jest najbardziej odpowiednia do kuchni? Oczywiście płytki – są łatwe w utrzymaniu i czyszczeniu. Jeśli planujemy zmianę podłogi w kuchni, warto zastanowić się nad wzorzystymi opcjami. Można np. zdecydować się na wersję rodem z amerykańskich jadłodajni, w których króluje czarno-biała kratka. Ciekawą opcją są też płytki pastelowe, np. połączenie białego z bladym różem lub z błękitem.
Za pomocą wzorów na podłodze możemy też dzielić przestrzeń i np. wyznaczyć osobne miejsce do gotowania oraz osobne do jedzenia. Dzięki takiemu zabiegowi stworzymy wrażenie oddzielnej kuchni i jadalni, a jednocześnie nie zmniejszymy wnętrza.
Wzory w przedpokoju
Przedpokój również jest doskonałym miejscem, w którym możemy zastosować podłogę we wzory. Częstym problemem z przedpokojem jest jego szerokość. Jeśli to pomieszczenie w naszym domu jest wyjątkowo wąskie, to wystarczy wybrać podłogę w podłużne pasy – dzięki temu optycznie go poszerzymy. W przedpokoju możemy wybrać albo płytki, albo panele. Zwróćmy tylko uwagę, aby miały wysoką klasę ścieralności, dzięki czemu będą trwałe i posłużą nam wiele lat.
Wzory w łazience
Kolejnym pomieszczeniem, w którym sprawdzi się wzorzysta podłoga, jest łazienka. W zależności od naszej fantazji w tym miejscu możemy naprawdę zaszaleć. Ciekawym rozwiązaniem jest postawienie na płytki w stylu marokańskim lub hiszpańskim – kolorowe i wyraziste, nadadzą łazience orientalnego charakteru i sprawią, że będzie niepowtarzalna.
Jeśli z kolei jesteśmy zwolennikami minimalizmu, również możemy zdecydować się na wzory. Dobrym pomysłem jest wybór białych, szarych lub czarnych płytek łazienkowych jako podstawy. Co trzy, cztery płytki możemy wtedy kłaść jedną wyrazistą, np. w mocnym kolorze lub pokrytą ciekawym wzorem. Dzięki temu stworzymy oryginalny deseń na podłodze, który zupełnie nie zaburzy nam przejrzystej, nowoczesnej przestrzeni, a jednocześnie pokaże trochę szalonego, kreatywnego charakteru właścicieli.
A może dywan?
Jeśli nie chcesz wymieniać podłogi w pokoju, remont można przeprowadzić w dużo prostszy i szybszy sposób. Wystarczy wybrać wzorzysty dywan – np. w geometryczne wzory. Ciekawym pomysłem jest jasny model w czerwone kropki – sprawdzi się w jasnym salonie i będzie doskonale komponował się z błękitną kanapą. W sypialni możemy natomiast postawić na wariant w paski, najlepiej w uspokajających, stonowanych kolorach. Sprawi to, że pomieszczenie stanie się dużo przytulniejsze, a podłoga ciekawie ozdobiona.
Podłoga we wzory to doskonały sposób, aby wprowadzić do swojego mieszkania odrobinę ekstrawagancji i oryginalności, a jednocześnie podkreślić charakter i styl domu. Niezależnie, czy wybieramy jej wymianę, czy decydujemy się na ozdobny dywan, to podłoga w desenie jest świetnym pomysłem na odświeżenie naszych pomieszczeń. | Podłoga we wzory – gdzie się sprawdzi? |
Każdemu może się zdarzyć. Jeszcze miesiąc wcześniej pamiętasz, planujesz, że w tym roku będzie inaczej i przygotujesz coś specjalnego. Nagle nadchodzi ten dzień, a tobie jak zwykle brak pomysłu i czasu. Mamy dla ciebie kilka propozycji udanego i uniwersalnego prezentu last minute, który zachwyci najbardziej wymagającą kobietę. Tusz do rzęs
Absolutnie wszystkie kobiety korzystają z tuszu do rzęs. Nawet te, które malują się bardzo rzadko. Warto kupić w kolorze czarnym, gdyż jest najbardziej uniwersalny. Zależnie od zasobności portfela można wybrać tańsze, ale wysokiej jakości produkty takich firm jak Rimmel, Maybelline, L’Oréal, lub te droższe jak: Coco Chanel czy Giorgio Armani.
Bransoletka Pandora lub charmsy
To bransoletki, do których możemy doczepiać przewieszki charms lub koraliki Pandora. Na początek kup samą bransoletkę, potem dokupuj poszczególne elementy (tak, to może rozwiązać ci problem na kilka kolejnych okazji). Wszystkie kobiety je uwielbiają. Za sukcesem tej biżuterii stoi jej indywidualny charakter.
Czerwona szminka i lakier do paznokci
Może nie wszystkie kobiety wybierają czerwień na co dzień, ale warto, żeby te akcesoria były pod ręką. Nigdy nie wiadomo, czy nie nadarzy się doskonała okazja, by wzmocnić stylizację zmysłową czerwienią – czy to na wyjście do kina w środku tygodnia, czy weekendową imprezę w klubie. Każda z nas ma czasem ochotę na odrobinę szaleństwa i ekstrawagancji. Tu nie oszczędzaj i wybierz produkty z wysokiej półki: Max Factor i Margaret Astor.
Perfumy Chanel
To kultowa pozycja. Marylin Monroe mawiała, że lubi się kłaść do łóżka skropiona jedynie paroma kroplami Chanel No 5. Niektóre z zapachów proponowanych przez Chanel są znane na rynku od kilkudziesięciu lat, co świadczy o ich ponadczasowości i uwielbieniu przez kobiety na całym świecie.
Zestaw cieni
Nie znasz się na kosmetykach i kolorach, a twoja dziewczyna lubi się malować? Jest pewien bardzo prosty sposób, by sprytnie uniknąć konieczności wybierania odpowiednich kolorów. Kup swojej wybrance kuferek kosmetyczny, w którym znajdzie dosłownie wszystko. Nie ma szans, żebyś nie trafił z barwą lub odcieniem, bo kuferek kryje całą gamę kolorów. Polecane firmy to Peggy Sage i Pupa.
Chusta
Krata Burberry, czaszki Alexandra McQueena i łańcuchy Diora. Te trzy chusty przeszły na zawsze do historii mody jako ikony smaku i elegancji. Każdy wie, jak wyglądają, a przede wszystkim jak się wspaniale prezentują w eleganckich stylizacjach. To symbole, które na stałe wpisały się w popkulturę, nigdy nie wyjdą z mody. Plus delikatne materiały, z których są wykonane (kaszmir i jedwab) sprawią, że solenizantka nigdy nie zmarznie w chłodniejsze dni.
Nike Air max i Adidas Superstary
A może twoja ukochana zamiast zakupów z koleżankami woli śmiganie na longboardzie? Spraw jej kultowe buty Nike Air Max – obojętnie jakie, bo są tak kolorowe, że pasują do wszystkiego. Jeśli nie wiesz, jaki rozmiar nosi, zajrzyj do jej szafy pod byle pretekstem i sprawdź. Albo zrób jej masaż stóp – możesz wówczas dyskretnie podejrzeć rozmiar buta. Drugi kultowy, ale znacznie bezpieczniejszy model to Adidas Superstar – o wiele bardziej klasyczna wersja.
Cokolwiek wybierzesz, pamiętaj, że ważniejsze od ceny prezentu będzie twoje zaangażowanie i pomysł. Miło, gdy upominek będzie się kojarzył z waszym wspólnym wspomnieniem. Nawet jeśli prezent nie do końca ją zadowoli, twoja ukochana doceni trud, który włożyłeś, żeby go zdobyć. Sprawisz, że te urodziny będą wyjątkowe. | Zapomniałeś o jej urodzinach? |
Chyba nie ma osoby, która nie chciałaby być zdrowa, szczupła i wysportowana. Dlatego też coraz popularniejsze staje się zdrowie odżywianie i uprawianie sportów. Szczególnie upodobaliśmy sobie bieganie, które najlepiej uprzyjemnić sobie muzyką płynącą w słuchawkach. Jednak nie każdy odtwarzacz MP3 się do tego nada. Są specjalne modele stworzone z myślą o osobach aktywnych. Biegając, jeżdżąc na rowerze, pływając na basenie, narażamy tradycyjne odtwarzacze na uszkodzenie. Możliwości jest naprawdę sporo, ale najczęstsze to upadek lub dostanie się wody do układów elektrycznych. Dlatego też warto zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt, który uchroni nas przed niechcianymi niespodziankami.
Grundig MPAXX 928 HYDROX
Grundig MPAXX 928 HYDROXto niewielki odtwarzacz MP3 o dość oryginalnym kształcie. Ma on 2 GB pamięci wewnętrznej, więc może pomieścić około 500 piosenek w formacie MP3. Gadżet jest odporny na wodę i piasek. W zestawie z urządzeniem znajdują się także – wodoodporne słuchawki stereo, a także opaska do bezpiecznego mocowania odtwarzacza na ramieniu. Użytkownik ma także dostęp do 6 różnych ustawień korektora dźwięku. Za model ten trzeba zapłacić niecałe 100 zł.
SanDisk Sansa Clip Sport
Ten odtwarzacz także powstał z myślą o sportowcach. Może nie jest wodoodporny, jak Grundig, ale ma bardzo kompaktowe rozmiary, dzięki czemu nie powinien przeszkadzać w trakcie ćwiczeń. Poza tym urządzenie zostało wyposażone w specjalny klips do przypinania go np. do paska od spodni. SanDisk Sansa Clip Sport ma 4 lub 8 GB pamięci wewnętrznej, czytnik kart microSD, a także pozwala na słuchanie radia FM. Za sprzęt trzeba zapłacić od 150 zł (model 4 GB) do 250 zł (model 8 GB).
Transcend MP350
To kolejny odtwarzacz, który będzie doskonałym towarzyszem w trakcie treningu. Urządzenie jest odporne na wodę oraz wstrząsy i ma wbudowany klips do przypinania do ubrań. Jednak najciekawszą cechą gadżetu jest tzw. fitness tracker. To specjalna funkcja odtwarzacza, która pozwala monitorować nasze postępy w treningu, w tym spalone kalorie i czas ćwiczeń. Transcend MP350 ma 8 GB wbudowanej pamięci. Pozwala również na słuchanie radia FM (można zapisać maksymalnie 20 stacji) oraz ustawienie jednego z ośmiu trybów korektora dźwięku. Model ten kosztuje mniej więcej 140-150 zł.
Philips GoGear FitDot
To dość ciekawe urządzenie, które na tle konkurencji wyróżnia się bardzo oryginalnym kształtem, który przypomina dysk. W zestawie z odtwarzaczem otrzymujemy opaskę, dzięki której łatwo zamocujemy gadżet ma ręce i w ten sposób nie będzie nam przeszkadzać w trakcie treningu. W pudełku znajdują się także bardzo wygodne słuchawki ze specjalnymi zaczepami na uszy. Philips GoGear FitDot ma 4 GB pamięci wewnętrznej, więc może pomieścić ok. 1000 piosenek w formacie MP3. Wbudowany akumulator – według zapewnień producenta – wystarczy na mniej więcej 12 godzin ciągłego słuchania muzyki. Za model Philips GoGear FitDot trzeba zapłacić około 130-150 zł.
Sony NWZ-W273
A to tak naprawdę słuchawki sportowe z wbudowanym odtwarzaczem MP3. Na uszach trzymają się dzięki pałąkowi umieszczanemu z tyłu głowy. Urządzenie jest całkowicie wodoodporne do głębokości 2 metrów, więc można je zabierać ze sobą np. na basen. Dużą zaletą jest także mechanizm szybkiego ładowania – w 3 minuty możemy uzupełnić akumulator o energię potrzebną na 60 minut słuchania muzyki. Wbudowane 4 GB pamięci wystarczają na mniej więcej 500 piosenek w formacie MP3. Za model Sony NWZ-W273 musimy zapłacić w granicach 280-300 zł.
Nic tak nie umili treningu, jak ulubiona muzyka. Każda czynność, nawet bieganie po najbardziej malowniczych terenach lub jeżdżenie na rowerze, może się znudzić. Z odpowiednim odtwarzaczem MP3 zdecydowanie łatwiej będzie przebrnąć przez cały trening, a czas minie nam zdecydowanie szybciej. | Odtwarzacze MP3 dla aktywnych – co wybrać? |
W wybranych kategoriach Mody dodaliśmy nowe wartości parametru stan. W wybranych kategoriach Mody dodaliśmy nowe wartości parametru stan. W nowych, wznawianych i trwających ofertach dodacie teraz parametr stan:
* nowy - produkt nieużywany, pełnowartościowy, całkowicie sprawny
* używany - produkt może nosić ślady użytkowania
* nowy bez metki - produkt nieużywany, pełnowartościowy, bez uszkodzeń, bez metki
* nowy z defektem - produkt nieużywany, ma wadę, która nie wpływa na jego użytkowanie
* uszkodzony – produkt z wadą, która wpływa na jego działanie lub całkowicie uniemożliwia użytkowanie produktu
* powystawowy – produkt z wystawy, może nosić ślady użycia, bez uszkodzeń wpływających na jego działanie
W poszczególnych kategoriach Mody dostępne wartości parametrów stan mogą się różnić, co wynika z cech produktów. | Nowe wartości parametru stan w Modzie |
Aranżując kuchnię, coraz częściej zwracamy uwagę nie tylko na rodzaj wybranych mebli, ale również na to, by wybrany przez nas zlew był praktyczny, funkcjonalny i przede wszystkim, by pasował do designu całej przestrzeni kuchennej. Czym zatem charakteryzują się nowoczesne zlewy kuchenne i na co zwrócić uwagę zanim go kupimy? Rozmiar i kształt mają znaczenie – porównaj zanim się zdecydujesz
Zanim zdecydujemy się na konkretny model zlewozmywaka, zwróćmy uwagę na jego rozmiar, kształt, a także z czego został wykonany. Istotne będzie też, ile kosztuje, kto go wyprodukował i jak długo objęty jest okresem gwarancyjnym. Współczesne zlewy kuchenne mogą być zarówno prostokątne, jak i okrągłe, jedno- i dwukomorowe, z ociekaczem lub bez. Wybór dostępnych modeli na rynku bywa przeogromny, dlatego postarajmy się poświęcić temu trochę więcej uwagi niż pierwotnie planowaliśmy.
Niezwykle efektowne – zlewozmywaki z granitu
Sporym zainteresowaniem cieszą się ostatnio zlewy z granitu. Zarówno tradycyjnie białe, kremowe, jak i szare, a nawet czarne. Trzeba przyznać, że granitowe zlewy są niezwykle efektowne, ale i drogie (zwłaszcza te dwukomorowe z ociekaczem). Cena zlewów granitowych waha się pomiędzy 450 a 4500 zł. Minusem ciemniejszych kolorów są widoczne ślady po wodzie.
Podobne, lecz tańsze – zlewozmywaki kompozytowe
Tańszym, lecz równie ciekawym rozwiązaniem są wszelkiego rodzaju modele zlewów kompozytowych. Różni je materiał, a dokładnie ilość żywicy poliestrowej, a także fakt, że są one wykonane z pochodnych granitu, np. kwarcu, co oczywiście ma wpływ na znacznie niższą cenę. Zlewozmywaki kompozytowe są dużo bardziej elastyczne niż granitowe, dzięki temu są bardziej odporne na uszkodzenia mechaniczne.
Pasują niemal wszędzie – zlewozmywaki ze stali nierdzewnej
Nadal największą popularnością cieszą się zlewozmywaki ze stali nierdzewnej. Ich zaletą jest nie tylko trwałość, ale i cena. Poza tym pasują niemal do każdego wnętrza, a co najważniejsze, łatwo utrzymać je w czystości i przy okazji nie zniszczyć powierzchni, pod warunkiem że odpowiednio je pielęgnujemy. W przeciwnym razie mogą być zarysowane lub (na niewłaściwie czyszczonych) mogą pojawić się zacieki.
Czysty zlew to nie problem – zlewozmywaki z wykończeniem szczotkowanym, lnem lub mikrolnem
Jeśli chcemy uniknąć zacieków i przedwczesnych zarysowań, to wybierzmy zlewozmywaki z wykończeniem szczotkowanym, lnem lub tzw. mikrolnem. Daje ono specjalny efekt podrapania, mimo że powierzchnia takiego zlewozmywaka jest idealnie gładka. Lniane wykończenie przypomina naturalny splot, a to z kolei powoduje, że chropowata powierzchnia bywa łatwiejsza w utrzymaniu czystości. Natomiast mikrolen to faktura, która łączy w sobie najlepsze właściwości powierzchni gładkiej i lnu. Takie modele są jednak trochę droższe niż tradycyjne zmywaki ze stali nierdzewnej.
Kto zadaje pytania, ten wybiera mądrze
Zanim zdecydujemy się na zakup, warto prześledzić różne rozwiązania i odpowiedzieć sobie na pytania: ile chcemy przeznaczyć na zlewozmywak? kiedy planujemy kolejny remont kuchni? czy jesteśmy w stanie utrzymywać go w czystości i bez widocznych śladów i zarysowań? Jeśli planujemy zakup „na lata”, to lepiej zainwestować w zlew granitowy lub kompozytowy, mają one bowiem dłuższe okresy gwarancji. | Nowoczesne zlewy kuchenne. Jaki wybrać? |
Czy czujesz się ostatnio zmęczony i brak ci chęci do życia? A może boli cię często głowa, jesteś senny i brakuje ci energii do działania? Warto, żebyś przyjrzał się uważniej sygnałom, które wysyła ci twój organizm, bo informuje cię o tym, że potrzebujesz oczyszczenia. Dlaczego warto oczyszczać jelita?
Jelita to jeden z najważniejszych narządów w naszym organizmie. Gdy ich praca zostaje zakłócona, wiele innych narządów również nie może pracować na pełnych obrotach. Niestrawione resztki pokarmowe i toksyny potrafią latami niszczyć nasze ciało, stanowią siedlisko chorób, wywołują stany zapalne, mogą doprowadzić do rozwoju przewlekłych chorób.
Gdy w naszym organizmie nagromadzi się za dużo szkodliwych substancji, ciało wysyła wyraźne sygnały. Toksyny wpływają na nasz układ nerwowy, powodując rozdrażnienie i przygnębienie, sprawiają, że częściej łapiemy infekcje i jesteśmy bardziej podatni na chorobotwórcze działanie wirusów. Pojawiają się wzdęcia, nieestetyczne zmiany skórne, serce zaczyna słabiej pracować. Gdy z kolei pozbywamy się wszystkich szkodliwych substancji z naszego organizmu, nie przesadzę, jeśli powiem, że czujemy się, jak nowo narodzeni. Odzyskujemy energię, witalność, zmarszczki się zmniejszają, zaczynamy chudnąć, a życie sprawia nam więcej radości, bo nie czujemy się ociężali i ospali
Jak przeprowadzić detoks?
Jedną z najprostszych, a zarazem najbezpieczniejszych metod przeprowadzania detoksu jelit jest oczyszczanie sokami i koktajlami. W dodatku to bardzo smaczny sposób i można go przeprowadzać niezależnie od pory roku. Na okres oczyszczania warto zrezygnować z palenia papierosów, picia alkoholu i jedzenia mięsa. Należy również ograniczyć gazowane napoje i jedzenie typu fast food. Jeśli to niemożliwe, to postaraj się ograniczyć używki i tłuszcze zwierzęce do minimum.
Co będzie ci potrzebne?
To prostsze niż ci się wydaje! Wystarczy, że gdy już przejdziesz na lżejszą dietę, jednym z twoich codziennych posiłków będzie sok przygotowany z naturalnych, oczyszczających produktów. Łatwe, prawda? A teraz przejdźmy do konkretów. Soki i koktajle możesz komponować dowolnie, najważniejsze, aby znalazły się w nich składniki, które silnie oczyszczą twój organizm – zwłaszcza jelita. Wszystkie napoje przygotujesz bez większego wysiłku, jeśli masz w domu blender, sokowirówkę lub mikser. Jeśli jeszcze nie posiadasz któregoś z tych fantastycznych sprzętów, najwyższa pora, aby znalazły się w twojej kuchni.
Bazę napojów powinny stanowić woda lub woda kokosowa. Doskonale sprawdzą się również w tej roli soki, zwłaszcza naturalny sok z aloesu. To bogactwo witamin i składników mineralnych, łagodzi i koi nadżerki pojawiające się w układzie pokarmowym, skutecznie zapobiega powstawaniu mikrouszkodzeń nabłonka jelitowego, oczyszcza jelita, poprawiając tym samym odporność. Dodatkowo to sok uważany za źródło urody i skuteczne lekarstwo spowalniające procesy starzenia się organizmu.
Jeśli zależy ci na uzyskaniu gęstych koktajli, możesz postawić na mleko migdałowe, ryżowe lub sojowe. Sprawdzaj jednak, czy wszystkie kupowane przez ciebie produkty nie zawierają dodatkowych porcji cukru lub sztucznych dodatków – tych musisz za wszelką cenę unikać.
Jakie jeszcze produkty powinny znaleźć się w twoich oczyszczających napojach? Przede wszystkim dużo warzyw i owoców. Pamiętaj, że wiele z nich ma witaminy rozpuszczalne wyłącznie w tłuszczach. Aby wykorzystać w pełni ich działanie, warto dodać do nich łyżeczkę oliwy z oliwek, która również usprawni pracę jelit i pomoże pozbyć się niestrawionych resztek pokarmowych. | Oczyszczanie jelit. Co będzie ci potrzebne? |
Kupując słuchawki dla dziecka, zwraca się uwagę na inne cechy produktu niż podczas wybierania zestawu dla osoby dorosłej. Dla pociechy od jakości dźwięku i dobrego wykonania ważniejszy może być żywy kolor, wymyślny kształt lub rysunek ozdabiający obudowę tego akcesorium. Podpowiadamy, którym słuchawkom warto się przyjrzeć, wybierając prezent dla dziecka. Zakup słuchawek to nie jest proste zadanie. Wybierając akcesorium tego typu dla swojej pociechy, trzeba zwrócić uwagę na szereg czynników, które są nieistotne dla osoby dorosłej. Trzeba sobie też odpowiedzieć na pytanie, jak dziecko będzie wykorzystywało swoje nowe słuchawki.
Różne zastosowanie dla słuchawek
Kupując słuchawki dla najmłodszych, trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, jakiego typu materiały audio będą najczęściej odtwarzane. Inny model będzie potrzebny do słuchania muzyki z odtwarzacza MP3, a inny sprawdzi się lepiej do gier lub przy podłączaniu słuchawek do innego urządzenia elektronicznego w celu prowadzenia rozmów głosowych.Wybierając słuchawki dla dziecka, trzeba też zdecydować, czy lepsze będą zwykłe tzw. pchełki, czy może lepiej sprawdzą się słuchawki dokanałowe lub nauszne. W sprzedaży można znaleźć klasyczne modele łączące się za pomocą kabla oraz wygodniejsze słuchawki bezprzewodowe komunikujące się z innymi urządzeniami przez Bluetooth. Modele bezprzewodowe wymagają podłączania słuchawek co jakiś czas do gniazdka celem naładowania akumulatora. Ważnym dodatkiem może się okazać mikrofon, który przyda się do prowadzenia rozmów po podłączeniu zestawu do telefonu, tabletu lub komputera.
Brainwavz KV100
Dobrą propozycją słuchawek nausznych dla dzieci jest model Brainwavz KV100 – nazywany przez producenta Kidwavz – przeznaczony dla dzieci w wieku od 4 do 14 lat. To słuchawki bezprzewodowe wykorzystujące moduł Bluetooth 4.0, które pracują 6 godzin na jednym ładowaniu. Słuchawki można alternatywnie podłączyć do źródła dźwięku kablem minijack 3,5 mm, a w urządzeniu nie zabrakło mikrofonu. Czułość tego modelu to 85 dB. Słuchawki mają obniżony poziom basu, aby nie uszkodzić słuchu u małych dzieci.
Lexibook
Lexibook to proste i niedrogie nauszne słuchawki kablowe o czułości 85 dB przeznaczone specjalnie dla dzieci. Nauszniki mogą mieć naklejone kolorowe naklejki z różnymi wzorami, w tym np. z twarzą Spider-Mana lub lalką Barbie. Moc wyjściowa słuchawek została ograniczona do 100 mW, a akcesorium jest bardzo lekkie – waży zaledwie 130 gramów. Nauszniki można złożyć po zdjęciu słuchawek z głowy, co ułatwia transport.
ART AP-T01B
Poszukując słuchawek dla młodszych dzieci, można przyjrzeć się ofercie firmy ART. Model oznaczony AP-T01B to nauszne słuchawki o czułości 85 dB i wytrzymałej, elastycznej obudowie. ART AP-T01B łączą się ze źródłem dźwięku za pomocą 1,2-metrowego kabla zakończonego wtyczką minijack 3,5 mm.
JVC HA-KD5
Ostatni model polecanych słuchawek na liście to JVC HA-KD5. To bardzo kolorowe słuchawki kablowe, które przypadną do gustu najmłodszym. Ograniczenie głośności to 85 dB, a w zestawie znajdują się 4 arkusze naklejek, którymi można przyozdobić słuchawki.
Sennheiser HD 201
Dobrym pomysłem może być kupno zwykłych słuchawek, a jeden z podstawowym modeli w ofercie firmy Sennheiser oznaczony jest HD 201. To klasyczne słuchawki, ale mogą ucieszyć przede wszystkim starsze dzieci, które zwracają większą uwagę na jakość dźwięku niż na kolorowe naklejki na obudowie. Sennheiser HD 201 to kablowe słuchawki nauszne o dynamice 110 dB. Zaletą tego modelu jest bardzo długi, bo aż trzymetrowy kabel z wtyczką minijack 3,5 mm.
Podsumowanie
Dla rodzica jakość dźwięku może odgrywać kluczową rolę, ale w przypadku dziecka mogą pojawić się inne priorytety. Warto upewnić się, że kształt obudowy i wzór przypadną pociesze do gustu. Należy też zwrócić uwagę, aby słuchawki nie powodowały u dziecka bólu głowy i nie uciskały za bardzo ucha. | Słuchawki dla dzieci – ciekawe modele, które przypadną im do gustu |
Szukasz inspiracji na dekorację wielkanocnego stołu? Znudziły ci się już cukrowe baranki, pisanki i kurczęta? Wybierz elegancki stroik z jajkiem! Ta prosta dekoracja ozdobi stół, dodając mu elegancji i świątecznego klimatu. Świąteczne stroiki, choć bardzo popularne w czasie świąt Bożego Narodzenia, w Polsce dopiero zyskują popularność jako wielkanocne dekoracje. Do tej pory stawialiśmy raczej na białe obrusy, świeże rośliny, figurki baranków i kurczaków, pisanki oraz żywe, wiosenne, żółte i zielone dodatki. Także święconka pełniła niekiedy rolę dekoracyjną, szczególnie jeśli koszyczek był pięknie przybrany.
Powoli jednak rezygnujemy z tradycyjnych, ale niekiedy też kiczowatych dekoracji na rzecz bardziej naturalnych i bezpretensjonalnych ozdób. Świetnym pomysłem na ornament tego typu będzie zwykłe, białe jajko w stroiku. Każdy element możesz kupić oddzielnie na Allegro lub spróbować swoich sił w tworzeniu dekoracji i wykonać stroik DIY według naszych wskazówek.
Jajko w stroiku DIY
Wbrew pozorom stroik z jajkiem nie jest trudny do wykonania. Wystarczy, że zaopatrzysz się we wszystkie odpowiednie elementy dekoracyjne i narzędzia, a następnie odtworzysz opisane czynności krok po kroku.
Będziesz potrzebować:
wydmuszki z gęsiego jaja lub dużego plastikowego jajka
kawałka drutu
kilku gałązek bukszpanu
kilku łodyżek Chamelaucium uncinatum (kwiat woskowy)
zielonej nici
zielonej tasiemki
nożyc do roślin
obcęgów
kombinerek
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Instrukcja wykonania:
Zacznij od przygotowania stroika. Utnij kombinerkami dwa równe kawałki drutu, przytrzymaj je razem i owiń zieloną tasiemką.
Zegnij owinięty drut w podkowę (możesz pomóc sobie obcęgami) i obwiąż go zieloną nitką, aby zabezpieczyć tasiemkę w miejscu.
Jeśli gałązki bukszpanu lub kwiaty woskowe wydają ci się zbyt długie, skróć je nieco za pomocą nożyc do roślin. Następnie owiń gałązki bukszpanu wokół drucianej obręczy, po czym całość zabezpiecz zielonym sznurkiem lub nitką.
W wianek
powkładaj gdzieniegdzie kwiaty woskowe, a całość ponownie zabezpiecz zieloną nitką. Wianek gotowy!
Czas zabrać się za jajko. Udekoruj je kwiatami woskowymi – wystarczy ci kilka krótkich łodyżek, które zwiążesz i umieścisz w otworku wydmuszki. Jeśli korzystasz z jajka plastikowego, zrób dziurkę np. kuchennym szpikulcem albo scyzorykiem. Tak ozdobione jajko umieść w środku stroika.
Oczywiście do stworzenia własnego stroika możesz wybrać inny rodzaj roślin – np. orchidee, a zamiast bukszpanu użyć siana lub bazi. Możesz także postawić na kilka mniejszych jajek zamiast jednego białego gęsiego jaja. Na miejscu jajek w wieńcu z żywych roślin pięknie zaprezentuje się również świeca.
Gotowe stroiki na stół wielkanocny
Spodobał ci się powyższy pomysł, ale wiesz, że w tym roku nie będziesz mieć czasu na samodzielne przygotowanie dekoracji? Nic nie szkodzi! Na Allegro znajdziesz mnóstwo gotowych stroików, którymi przyozdobisz świąteczny stół.
Bardzo ładną i nowoczesną dekoracją jest drzewko wielkanocne, które możesz znaleźć w różnych rozmiarach. Drzewka bukszpanowe w donicach ozdabiane są jajkami, piórkami i kwiatkami. Jeśli preferujesz wianki, na Allegro na pewno znajdziesz ten idealny – roślinny lub z wikliny. Taki stroik możesz położyć na stole albo zawiesić na krzesłach lub drzwiach.
Własnoręczny stroik, a może gotowa kompozycja? Wybór należy do ciebie. Jedno jest pewne: wszystko, czego potrzebujesz, żeby przyozdobić dom na święta Wielkiejnocy, znajdziesz na Allegro. | Jajko w stroiku, czyli prosta ozdoba, która ożywi wielkanocny stół |
Jeszcze do niedawna zakup brakującego elementu do mniej lub bardziej specjalistycznego sprzętu wiązał się z dużymi nakładami finansowymi. Jednak dziś, każdy z nas może samodzielnie stworzyć nieduże trójwymiarowe obiekty. W ostatnich latach drukowanie przestrzenne, które początkowo służyło budowaniu prototypów, stało się dostępne dla każdego. Wystarczy zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt, który na podstawie komputerowego modelu stworzy fizyczny obiekt. Efekty, jakie możemy osiągnąć, zależą od możliwości konkretnej drukarki 3D. Każde urządzenie tego typu może tworzyć obiekty z tworzywa sztucznego, jednak niektóre modele mają możliwość obróbki innych materiałów topliwych, takich jak czekolada, guma czy metal. Zaawansowane modele mogą wydrukować nawet tak skomplikowane elementy, jak protezy. Możliwości domowych drukarek są ograniczone niewielkimi gabarytami, jednak nawet taki kompaktowy sprzęt jest w stanie naprawdę wiele zdziałać. Nieograniczone zasoby internetu sprawiają, że możemy znaleźć interesujące projekty, które mogą zostać wydrukowane na domowej drukarce 3D.
Prusa i3
Jest to zestaw to samodzielnego montażu, co wpływa na atrakcyjną cenę urządzenia. Ostateczny rozmiar drukarki wynosi 430x470x230 mm. Tak niewielkie wymiary pozwalają na usytuowanie sprzętu na biurku i wydruk przedmiotu o maksymalnych wymiarach 200x200x190 mm. W zestawie znajduje się również niezbędne oprogramowanie, aplikacje Repetier-Host oraz Slic3r pozwolą zaprojektować przedmioty, które mają wyjść spod igły naszej drukarki. Urządzenie korzysta ze szpuli, na którą nawinięty jest materiał drukujący, czyli filament. W tym sprzęcie najpopularniejszym filamentem jest materiał ABS lub PLA.
3dNovatica Gate
Ten model drukarki 3D można kupić do samodzielnego montażu lub jako złożone urządzenie gotowe do użytkowania. Platforma, na której zostaje materializowany nasz projekt, ma oświetlenie kierunkowe, wiec możemy obserwować powstający produkt. Ponadto platformy roboczej nie trzeba kalibrować, kalibracja zostaje przeprowadzona automatycznie. Elementy grzejne ekstrudera są osłonięte, co ma niebagatelny wpływ na bezpieczeństwo i komfort pracy. Do tego modelu przeznaczonym filamentem są materiały: ABS, PLA, Guma, Nylon, Laybrick czy Laywood.
Velleman k8400 Vertex
Również i w tym przypadku mamy do czynienia z produktem kitowym, czyli do samodzielnego montażu. Platforma tej drukarki ma rozmiary 215x240 mm, pozwalają one na wydrukowanie obiektów o maksymalnych wymiarach 180x200x190 mm. Model Vertexpodobnie jak inne drukarki domowe obsługuje szpule z filamentem. Urządzenie zawiera gniazdko karty SD, dzięki czemu możliwe jest wydrukowanie projektu bezpośrednio z karty pamięci, bez konieczności łączenia się z komputerem.
da Vinci 1.0 i następca da Vinci 1.0A
Drukarka z linii da Vinci jest gotowa do pracy po wyjęciu z pudełka. Te modele często mają w nazwie dopisek „Junior”. Nic dziwnego, jest to rewelacyjny sprzęt dla początkujących projektantów. Pierwsze urządzenie zawiera pole robocze o rozmiarach 150x150x150 mm, jednak jego następca potrafi już wydrukować przedmioty o wymiarach 200x200x190 mm. Ponadto w da Vinci 1.0A znajduje się skaner 3D, który za pomocą dwóch głowic dokładnie przeniesie obraz skanowanego obiektu na dysk komputera.
3D Ultimaker 2
Za nowoczesnym wyglądem tej drukarki idą najwyższe parametry pracy urządzenia. Niezwykle wysoka rozdzielczość, duża prędkość oraz zaawansowany wyświetlacz OLED sprawiają, że jest to sprzęt, obok którego nie można przejść obojętnie. Kompaktowe rozmiary urządzenia pozwalają na wydruki wysokiej jakości o imponujących wymiarach 230x225x205 mm. Wydrukowane elementy będą miały ładną fakturę, bez resztek filamentu, gdyż w drukarce wykorzystano wysokiej jakości system chłodzenia wydruku. Producent zapewnił możliwość wykorzystania szerokiej gamy filamentów ABS, PLANylon, Laybrick, Laywood lub Bendlay.
Długopisy 3D
Warto również wspomnieć o długopisach potrafiących rysować przestrzennie. Pióro 3D Penjest zasilane wkładami z tworzywa sztucznego, konkretnie ABS. Wkład jest rozgrzewany do temperatury 160-230 stopni Celsjusza, dzięki czemu możemy tworzyć przestrzenne obiekty. Linie, które są elementami składowymi naszego obiektu momentalnie zastygają po ich nakreśleniu. Bardziej zaawansowanym długopisem jest 3Doodler. Sam kształt tego urządzenia jest niezwykle elegancki, a jego końcówka umożliwia tworzenie bardzo precyzyjnych linii. Ponadto w zestawie z długopisem znajdziemy 2 wkłady ABS i 1 z tworzywa PLA. Obiekty, które wyjdą spod pióra 3D, ogranicza tylko nasza wyobraźnia. | Pióra drukujące, czyli długopis – drukarka 3D. Przegląd |
Jedną z największych letnich przyjemności jest kąpiel w przydomowym basenie. Wymaga on jednak regularnej pielęgnacji, w tym m.in. filtrowania, uzdatniania oraz oczyszczania wody. Podpowiadamy, o jakich pracach porządkowych musi pamiętać właściciel basenu ogrodowego i w jakie akcesoria powinien się zaopatrzyć. Utrzymanie czystości
Basen każdego rodzaju – dmuchany, stelażowy, rozporowy czy gruntowy – wymaga bieżącej konserwacji. Jednym z najważniejszych elementów, w które musimy zainwestować, jest pompa filtrująca. To urządzenie wyposażone w specjalne filtry (np. piaskowo-żwirowe, kartonowe, z włókniny), które wychwytują drobne zabrudzenia unoszące się w wodzie. Warto pamiętać, że pompa powinna filtrować wodę minimum sześć razy dziennie, dlatego najlepiej będzie wybrać model o dużej wydajności. Im więcej przefiltruje w ciągu godziny, tym krócej będzie musiała pracować, a więc zużyje mniej prądu. Do kompletu można dokupić podłączany do pompy skimmer, wychwytujący większe zanieczyszczenia, np. włosy, liście, gałązki i owady.
Istotne jest również regularne sprzątanie basenu ręcznie. Ścianki, dno oraz płytki czyścimy twardą szczotką na długim kiju, ale wyłącznie po spuszczeniu wody. Gdy basen jest napełniony, możemy użyć odkurzacza podwodnego do usunięcia gromadzących się na dnie zabrudzeń, których nie wychwyciły filtry ani skimmer. Niektóre modele podłącza się do instalacji filtrującej, inne działają niezależnie od niej. Producenci oferują nawet urządzenia poruszające się samodzielnie po wnętrzu basenu, przypominające małe roboty. Do szybkiego usuwania liści z powierzchni wody przyda się siatka do łowienia (wyglądem przypomina podbierak do ryb). Warto także nabyć plandekę do zakrywania basenu, kiedy z niego nie korzystamy.
Dezynfekcja, koagulacja, uzdatnianie
Do dezynfekcji wody w basenie stosuje się preparaty na bazie chloru(np. Chemochlor), sprzedawane w postaci płynu, granulatu lub tabletek. Chlor zabija bakterie i substancje organiczne, ale jego stężenie nie może przekroczyć 0,5 mg/l, do basenu należy także regularnie dostarczać świeżą wodę (min. 3% pełnej objętości zbiornika na tydzień). Istnieją bardziej zaawansowane rozwiązania umożliwiające dezynfekcję wody – elektroliza (wytwarzanie chloru z soli kuchennej), ozonowanie wody – ale wymagają specjalnych urządzeń. Są skuteczniejsze niż chlorowanie chemiczne, jednak wyjątkowo kosztowne.
Koagulacja to zabieg zapobiegający mętnieniu wody, polegający na dodaniu do niej środka chemicznego, czyli koagulantu (np. Flockfix). Jego cząsteczki łączą się z mikroskopijnymi drobinkami brudu – które są za małe, aby wychwyciły je filtry – tworząc dające się łatwo usunąć skupiska zanieczyszczeń. Aby woda była odpowiedniej jakości, należy zadbać również o to, by nie namnażały się w niej glony. W tym celu należy stosować odpowiedni preparat (np. Algen Super) i dbać o jej stałą cyrkulację. Glony powstają w miejscach, gdzie woda jest nieruchoma, tworząc śliskie osady o zielonym zabarwieniu, sprzyjające rozwojowi bakterii i mogące być przyczyną poważnych chorób.
Odpowiednie pH
Odczyn wody basenowej (oznaczany jako pH) powinien wynosić 7–7,5. Wyższe wartości sprawiają, że woda staje się kwaśna, co sprzyja korozji metalowych elementów, niższe z kolei skutkują wytrącaniem się wapnia, który osadza się w postaci kamienia. Mają również wpływ na ludzką skórę, m.in. powodują podrażnienia, zaczerwienienia i alergie. Aby utrzymać odpowiednie pH wody, będziemy potrzebowali odpowiednich preparatów (pH Plus ipH Minus), dozowanych ręcznie (z użyciem tzw. boi dozującej) lub za pomocą specjalnego urządzenia. Przyda się również miernik poziomu pH (kosztuje 50–70 zł). | Czyścimy basen. Co będzie potrzebne? |
Istnieje sposób na pozbycie się dodatkowych kilogramów bez wyrzeczeń i restrykcyjnej diety. Można spróbować zmienić swoje nawyki związane z wyborem tego, co pijemy. Jakie napoje tuczą i czym warto je zastąpić? Jeśli alkohol, to czerwone wino
Alkohol ma wpływ na przyrost masy ciała. Bez względu na to, czy sięgamy po wino, piwo czy wódkę, dostarczamy organizmowi cukier. Nasz organizm w pierwszej kolejności przetwarza właśnie alkohol, wstrzymując pracę nad tłuszczami, węglowodanami i białkami, co przez niektórych naukowców jest uznawane za przyczynę wzrostu wagi. Napoje alkoholowe mają małą bądź żadną wartość odżywczą.
Najbardziej kalorycznym trunkiem jest piwo ze względu na spożywanie go w dużych ilościach, ponadto posiada wysoki indeks glikemiczny (powyżej 100). Piwo wzmaga apetyt, sprawiając, że jemy więcej. Jeżeli nie wyobrażamy sobie całkowitej rezygnacji z alkoholu, a byłoby to najrozsądniejsze rozwiązanie w trosce o sylwetkę, od czasu do czasu wybierajmy czerwone wino lub kieliszek szampana.
Napoje gazowane zamień na wodę z miętą
Jeśli jesteśmy fanami słodzonych napojów gazowanych i niegazowanych, zauważymy spadek wagi, gdy wyeliminujemy je z naszej diety. Cukier nie jest sprzymierzeńcem osób walczących ze zbędnymi kilogramami. Im więcej słodkich napojów pijemy, tym silniejsze pragnienie odczuwamy, a w konsekwencji sięgamy po kolejną szklankę lub butelkę. Ponadto zawierają one sztuczne barwniki i konserwanty.
Napoje gazowane, które pijemy do posiłków, oszukują nasze żołądki. Mamy wrażenie, że jesteśmy najedzeni, a to po prostu fałszywe poczucie sytości, co powoduje, że odczuwamy głód ponownie po krótkim czasie. Tego typu napoje należy zastąpić wodą mineralną. Zrezygnujmy z wody smakowej, ponieważ jest to napój z dodatkiem cukru i sztucznych soków. Jeżeli nie lubimy czystej wody i chcemy nadać jej aromat, możemy dodać świeże owoce lub listki mięty.
Świeży owoc zamiast soków owocowych
Część soków w kartonach dostępnych w sklepach zawiera konserwanty i cukier. Na dodatek są one pozbawione naturalnego błonnika, przez co spowalniają rozkład węglowodanów. Powinniśmy być ostrożni także przy zakupie soków jednodniowych i spożywaniu tych samodzielnie przygotowywanych. Nawet naturalne napoje owocowe z miąższem są źródłem cukru. Dla przykładu: 100 mililitrów soku wyciśniętego z pomarańczy to około 10 gramów cukru. Alternatywą są świeże owoce, które nie zostały pozbawione błonnika.
„Nie” dla napojów niskokalorycznych
Napoje „zero kalorii” w składzie mają zamiast cukru aspartam, czyli związek chemiczny stosowany jako sztuczny środek słodzący. Jest on niemal 200 razy bardziej słodki niż zwykły cukier. To sprawia, że picie nadmiernej ilości napojów niskokalorycznych również może doprowadzić do tycia. Badania dowodzą, że przyjmowanie płynów niskokalorycznych, które smakują jak słodkie, a nie zawierają cukru, wprowadza organizm w stan łaknienia. Jak to możliwe? Słodkie niskokaloryczne napoje powodują, że ciało domaga się kalorii pochodzących z cukru.
„Tak” dla zielonej i czerwonej herbaty
W przeciwieństwie do alkoholu i napojów gazowanych filiżanka zielonej lub czerwonej herbaty to doskonały wybór o każdej porze dnia. Zawierają duże ilości katechin – jednego z najmocniejszych przeciwutleniaczy, którego rola w czasie procesu spalania kalorii polega na przyspieszeniu tempa metabolizmu, gdy nasze ciało jest w spoczynku. Udowodniono, że regularne picie herbat sprzyja stabilizacji masy ciała i zapobiega odkładaniu się tkanki tłuszczowej.
Nie wystarczy rezygnacja z fast-foodów, by zrzucić zbędne kilogramy lub zapobiec przyrostowi wagi. Kluczem do sukcesu jest świadomość, że napoje również są tuczące, dlatego należy uwzględnić tę wiedzę w codziennym życiu. | Tuczące napoje i ich zdrowsze zamienniki |
Nie pozwól, by brzydka pogoda odebrała ci dobry nastrój! Nie możesz dać się zimie, a nic tak nie poprawia nastroju kobiecie jak ładny makijaż, który podkreśla urodę. Dodaj sobie trochę blasku i poznaj nasz przepis na to, by wyglądać promienie i pięknie. Nawet gdy za oknem deszcz, śnieg i grad! Makijaż oczu
Podobno oczy są zwierciadłem duszy, dlatego podkreślenie ich jest naprawdę ważne. W codziennym makijażu warto postawić na błyszczące, ale dość jasne kolory, które rozświetlą oczy. Ciemne cienie mogą wyglądać ciężko i uwidaczniać sińce pod oczami. Najlepiej sprawdzą się: beż, złoto, jasnoszary i srebro. Z ręką na sercu możemy polecić nowość na kosmetycznym rynku, czyli cienie do powiek w kredce. Genialne rozwiązanie dla zapracowanych, wiecznie spóźniających się lub pań, które nie opanowały jeszcze sztuki makijażu do perfekcji. Aplikacja jest niezwykle przyjemna, łatwa i szybka. Makijaż oka zajmuje mniej niż minutę! Nie jest to hasło reklamowe producenta kosmetyków, tylko fakt. Taką kredką po prostu „kolorujesz” powiekę – nie musi być idealnie równo. Produkt bardzo łatwo się rozciera, można usunąć nadmiar lub dodać, jeśli chcemy uzyskać mocniejszy efekt. Co więcej, cień w kredce jest o wiele trwalszy od tradycyjnych cieni oraz ma naprawdę przepiękne, metaliczne kolory. Jeśli raz go wypróbujesz, trafi do twojej kosmetyczki już na zawsze. Natomiast jeżeli wolisz zwykłe cienie, wybieraj te z ładnym, satynowym połyskiem. Fanki matów nie muszą z nich rezygnować, jednak warto, by dodały im trochę światła. Sprytnym trickiem jest stworzenie makijażu za pomocą matowych cieni, a później nałożenie rozświetlacza na środek powieki, w kącikach oczu i pod łukiem brwiowym. Mat zostaje zachowany, ale nie jest ciężki i zwyczajny. Rzęsy pomaluj tak, jak lubisz najbardziej. Nie zapomnij o podkreśleniu brwi kredką lub pomadką, ponieważ to właśnie one tworzą ramę naszych oczu i nadają twarzy charakter.
Makijaż twarzy
Zimą nasza skóra mniej się świeci i poci, dlatego możemy bardziej się „pobawić” makijażem. Podstawą jest zawsze idealnie wyrównana i gładka twarz, dlatego bez fluidu ani rusz! Po nałożeniu go nie można zapomnieć o korektorze. Ukryj nim sińce pod oczami, zaczerwienienia, wypryski. Makijaż będzie się lepiej trzymał oraz zapomnisz o świeceniu. Polecamy do tego szczególnie pudry ryżowe i bambusowe. Bardzo dobre (wypróbowałam!), a tanie jak barszcz są produkty Ecocery. Puder kosztuje 15–20 zł, starcza na rok i naprawdę zapomina się o problemie z nadmiernie błyszczącą skórą. Dodatkowo jest to świetne rozwiązanie dla alergiczek, pań o wrażliwej skórze lub z tendencją do pryszczy. Nie uczula, nie podrażnia i nie zatyka porów. Matowi twarz bardzo naturalnie i bez efektu maski. Kolejnym krokiem będzie nałożenie różu lub bronzera, w zależności od tego, co lubisz. Róż jest idealny na zimę, ponieważ dodaje kolorów jasnej cerze. Następnie nałóż rozświetlacz. Nie obawiaj się, że będziesz się świecić jak kula dyskotekowa. Wystarczy, że zaaplikujesz niezbyt dużo naraz. Zimą naprawdę warto używać rozświetlacza, ponieważ cera jest bardziej szara i zmęczona, niż latem. Możesz go stosować nad kościami policzkowymi, na brodzie, tuż nad ustami (powiększy je) i na środku nosa (wyszczupli go).
Makijaż ust
W taką ponurą porę roku aż się prosi, by używać kolorowych pomadek i błyszczyków! Obecnie barwy dostępnych na rynku szminek naprawdę zachwycają i każda kobieta znajdzie swój idealny odcień. Zimą bardzo ładnie na ustach wyglądają chłodne odcienie różu, czerwieni, fioletu. Cały czas w modzie są również „nudziaki”, ale warto raz na jakiś czas zdradzić je właśnie z intensywnym kolorem. Matowe pomadki są cały czas „in”, niestety większość wysusza usta, co szczególnie zimą nie jest wskazane. Warto rozważyć zakup szminki z balsamem, która będzie mieć nie tylko piękny kolor, ale również zadba o wargi. Godne polecenia są szczególnie produkty marki Revlon Colorbust z balsamem do ust.
Makijaż na pochmurną pogodę musi być jej przeciwieństwem, czyli radosny, świetlisty i kolorowy! | Makijaż na deszczową, pochmurną zimę |
O „Zaginionej dziewczynie” zrobiło się głośno po tym, jak okazało się, że książkę zekranizuje słynny reżyser David Fincher. A szkoda, bo ten trzymający w napięciu kryminał warty jest naszej uwagi i bez hollywoodzkiej otoczki. Gillian Flynn, autorka „Zaginionej dziewczyny”, w szybkim tempie wyrasta na nową królową kryminałów. Już jej dwie poprzednie powieści, debiutanckie „Ostre przedmioty” i późniejszy „Mroczny zakątek”, były dobrze przyjęte, ale dopiero „Dziewczyna” sprawiła, że Flynn znalazła się w pierwszej lidze najbardziej poczytnych pisarzy ostatnich lat.
(Nie)Perfekcyjna para
„Zaginiona dziewczyna” to historia idealnej z pozoru pary, Amy i Nicka Dunn, którzy zamieniają życie w Nowym Jorku na małe miasteczko w Missiouri po tym, jak matka Nicka zapada na śmiertelną chorobę, a on sam traci pracę.
Na zewnątrz wydaje się, że Amy i Nick to dwie połówki tego samego jabłka, perfekcyjna para, będąca ucieleśnieniem amerykańskiego snu. W miarę rozwoju powieści okazuje się jednak, że pod płaszczykiem ideału kryją się niedopowiedzenia, zdrady i wyobcowanie.
Akcja „Zaginionej dziewczyny” zaczyna się w dniu piątej rocznicy ślubu Dunnów. Nick, jak co roku, spodziewa się dostać od żony do rozwiązania zagadkę. I rzeczywiście dostanie – ale zupełnie nie taką, jakiej się spodziewał. Amy przepada bowiem bez śladu, a Nick szybko staje się głównym podejrzanym w tej sprawie.
Mistrzowski styl
Flynn, dzięki niezwykłej umiejętności trzymania czytelnika w napięciu, sprawiła, że 600-stronicowa książka wciąga i trudno przerwać jej lekturę. Ciekawym pomysłem na podtrzymanie zainteresowania czytelników jest przedstawienie wydarzeń z perspektywy zarówno Nicka, jak i Amy.
Nietuzinkowa historia, niezwykły zwrot akcji i zaskakujące zakończenie sprawiają, że do ostatniej chwili nie wiemy, jak naprawdę zakończy się historia małżeństwa Dunnów, mimo że już w połowie książki dowiadujemy się, jak właściwie potoczyły się losy „zaginionej” Amy.
Więcej niż film
Mimo że Gillian Flynn brała aktywny udział w powstawaniu filmowej wersji „Zaginionej dziewczyny”, a nawet, co jest rzadkością w filmowej branży, powierzono jej napisanie scenariusza do obrazu Finchera, to i tak warto przeczytać książkową wersję tej historii. Z racji wymogów sztuki filmowej, Flynn musiała bowiem wyciąć z powieści wiele interesujących, pobocznych wątków. W filmie nie mamy więc na przykład okazji poznać matki Nicka, dla której przeprowadza się on z żoną do North Catage, a której przemyślenia na temat małżeństwa jej syna są szalenie interesujące.
„Zaginiona dziewczyna” to niewątpliwie jeden z większych fenomenów książkowych ostatnich lat. Chociaż książka ta z pewnością nie jest najwybitniejszym thrillerem w historii literatury, to wszystkie pochwały, jakie zebrała wśród krytyków i czytelników, nie są na wyrost. Flynn zadbała bowiem o to, by bohaterowie jej książki na dobre zapisali się w pamięci czytających.
„Kiedy myślę o mojej żonie, od razu staje mi przed oczami jej głowa. Najpierw sam kształt” – zaczyna swoją opowieść Nick Dunn. „Jak dziecko wyobrażałem sobie, że otwieram jej czaszkę, rozwijam mózg niczym szpulkę i przeszukuję go, próbując uchwycić i przyszpilić jej myśli. O czym myślisz, Amy?”. I właśnie to pytanie chciałbym też zadać samej Gillian Flynn, bo stworzenie tej niezwykle skomplikowanej i pokręconej historii z pewnością wymagało od niej niezwykłej wyobraźni. Polecam!
Zobacz także inne książki Gillian Flynn.
Źródło okładki: www.burdamedia.pl | „Zaginiona dziewczyna” Gillian Flynn – recenzja |
Walentynki to święto wyjątkowo specyficzne. Jedni je uwielbiają, inni wprost przeciwnie. Jeśli jednak należysz do osób, które celebrują ten dzień, to zapewne dużą wagę przykładasz do wieczorowej stylizacji. Przecież nie możemy ubrać się na randkę tak jak na co dzień. A zatem jakie ubrania warto wziąć pod uwagę i jaka kolorystyka będzie odpowiednia? Zapewne każda kobieta, która ma wspaniałego mężczyznę u swojego boku, czeka z utęsknieniem na ten dzień. Okazywanie uczuć, celebrowanie każdej wspólnej chwili w taki sposób, który zapadnie nam w pamięć aż do przyszłego roku. Jednak zanim zaczniemy spędzać wspólnie te walentynki, warto zastanowić się nad stylizacją. Nie każdy zestaw będzie dobrym pomysłem na tę okazję. Poniżej ciekawe propozycje.
Czerń czy czerwień?
Walentynki kojarzą nam się głównie z czerwonymi serduszkami i przesłodzonymi dodatkami. Nie zawsze jednak musi tak być. Kto powiedział, że nasza randkowa stylizacja musi być banalna? Co więcej, czerwony kolor wcale nie oznacza nudnego efektu. Jeśli jednak nie jesteśmy zwolenniczkami soczystej czerwieni, zawsze możemy zdecydować się na klasykę, czyli czerń. Jest to jeden z niezawodnych kolorów, które sprawdzą się w każdej sytuacji. Pamiętajmy, że w dużej mierze to dodatki decydują o całości, a nie kolor naszej sukienki czy koszuli.
Sukienka czy spodnie?
Zastanawiając się nad poszczególnymi elementami naszej stylizacji, warto określić, czy ma być to sukienka, czy też połączenie spodni z topem lub zwiewną koszulą. Jedno i drugie zestawienie będzie równie efektowne, o ile postawimy na seksapil, a nie klasyczny, formalny strój. Na walentynkową randkę świetnie sprawdzą się szerokie spodnie z idealnie dopasowanym topem. Może być na cienkich, koronkowych ramiączkach, które są szczególnie modne w tym sezonie. Do tego zmysłowy biustonosz, a zyskamy pewność, że ta kreacja nie umknie naszemu mężczyźnie.
Mała czarna – zawsze na topie
Chcesz prezentować się elegancko, ale jednocześnie seksownie? Sukienka, zwłaszcza mała czarna, okaże się tutaj idealnym rozwiązaniem. Klasyczny fason w połączeniu z niebotycznie wysokimi szpilkami i efektowną biżuterią powali każdego faceta na kolana. Warto jednak mieć na uwadze całość stylizacji. Mała czarna odnajdzie się również w towarzystwie niewielkich kopertówek, a najlepiej jeśli będą to ozdobne puzderka. Możemy nawet wybrać model brokatowy, który rozświetli naszą stylizację i doda jej niezwykłego charakteru.
Szpilki – walentynkowe must have
Jak już zostało wspomniane, jeśli chodzi o obuwie, to tylko szpilki na wysokim obcasie. Dzięki nim wysmuklimy naszą sylwetkę, jednocześnie optycznie wydłużając nogi. Kolor nie ma tutaj większego znaczenia, choć mimo to warto zdecydować się na stonowany odcień. Klasyczna czerń, czerwień, granat, a może szarość? W tej kategorii wszystkie chwyty dozwolone.
Walentynki za pasem, a ty nadal nie masz stylizacji na ten szczególny dzień? Święto zakochanych to czas, kiedy warto pokusić się o odrobinę czerwonego szaleństwa, jednocześnie zachowując umiar. Pamiętajmy, jeśli przesadzimy z ilością tego koloru, zyskamy zupełnie odwrotny efekt od zamierzonego. | Jak się ubrać na walentynkową randkę? |
Niezależnie od rozmiaru i wzrostu, kobiety bardzo łatwo wpadają w kompleksy. Zwracają uwagę na swoje słabe strony zamiast skupić się na podkreśleniu tych mocnych. Jeśli, patrząc w lustro, widzisz za dużo kilogramów tu i ówdzie, albo chcesz poprawić proporcje sylwetki, ten poradnik jest dla ciebie. Największe mity
Panie, których kształty odbiegają od idealnych lub preferowanych, zazwyczaj ukrywają się w za dużych workowatych ubraniach, które dodatkowo je poszerzają. Żadne wzory nie narobią tak dużego bałaganu, co kroje oversize u kobiet o bujniejszych kształtach. Są zarezerwowane wyłącznie dla szczupłych i wysokich pań, ponieważ optycznie pogrubiają i zwracają uwagę na nogi.
Kolejny mit dotyczy długości maksi. Niesłusznie uważa się, że jest przeznaczona tylko dla wysokich kobiet. Dziewczyny o niskim i średnim wzroście mogą z powodzeniem nosić długie spódnice i sukienki, ponieważ nie dzielą one sylwetki na kilka części. Oczywiście nie każdy krój pasuje wszystkim. Jeśli chcesz wydłużyć i tym samym wyszczuplić swoje ciało, wybierz prosty fason. Wysokie panie mogą w tym temacie pójść o krok dalej, nosząc maksi z wzorami lub falbanami.
Mylnie uważa się również, że poziome paski poszerzają. Wszystko zależy od ich rozmiaru, który powinien być proporcjonalny do rozmiaru posiadanej sylwetki. Jeśli masz kobiece krągłości, postaw na duże wzory, jeśli jesteś filigranowa – na ich delikatne odpowiedniki.
Proste triki wyszczuplające
Nic nie wyciąga i nie wyszczupla sylwetki tak jak obcasy. Niezależnie od tego, jaki rodzaj wysokiego obuwia wybierzesz, odmieni twoją stylizację i wpłynie na sposób chodzenia. Siłą rzeczy będziesz bardziej wyprostowana i dzięki temu również szczuplejsza. Buty w kolorze rajstop lub spodni w magiczny sposób wydłużą nogi. Unikaj poziomych pasków w okolicy kostki – wprowadzą dodatkowy i niepotrzebny podział. Szczupłym kobietom zaleca się szpilki na cieńszym obcasie, tęższym – na grubszym. Jeśli masz ponad 170 cm wzrostu, wybieraj bardzo wysoki obcas, który pozwoli na zachowanie proporcji. Niższe panie wyglądają na nich jak na szczudłach. Modelem obuwia, który może skrócić sylwetkę, są botki, dlatego zakładaj je do spodni w podobnym odcieniu.
Fasonem spodni, który dodatkowo wyszczupli nogi, będą jeansy z wysokim stanem. Sprawdzą się jednak wyłącznie u kobiet ze średnio lub mocno zarysowaną talią. Wybierając krój, unikaj poziomych aplikacji, marszczeń i modnych od wielu sezonów przetarć, a także spodni typu boyfriend. Także zakładki i drapowania na linii bioder poszerzą sylwetkę w tej okolicy.
Panie o większym biuście, które chcą wyszczuplić optycznie górną partię ciała, obowiązkowo powinny zrezygnować z bluzek i sukienek na cienkich ramiączkach, golfów i ubrań zabudowanych pod szyją, także drapowań, żabotów i falban na tej wysokości. Zamiast tego, zaleca się grube ramiączka, także te asymetryczne, głęboko wcięte dekolty oraz gładkie tkaniny.
Kurtki, płaszcze, marynarki i swetry – niezależnie od fasonu – będą działać wyszczuplająco, kiedy rozpięte stworzą pionowe linie biegnące wzdłuż ciała. Nie bój się więc kupować żakietów, w których nie możesz się dopiąć (o ile oczywiście dobrze leżą w ramionach). Najtrudniejsze do poskromienia są zimowe puchówki. Żeby nie dołożyć sobie nadprogramowych kilogramów, sięgaj po te proste w formie z lekko zaznaczoną talią lub paskiem, ewentualnie modele o rozkloszowanym dole.
Dobieraj torebki proporcjonalne do swojego rozmiaru ubrań. Jeśli jesteś bardzo szczupła, wielki worek może przytłoczyć i zakryć twoją sylwetkę. Kobiety o bujniejszych kształtach powinny zapomnieć o małych i delikatnych kopertówkachoraz kuferkach, które podkreślą dodatkowo zaistniałą dysproporcję. Ponadto torebkę powinnaś nosić w okolicy tego obszaru ciała, który może zostać optycznie powiększony. Jeśli jesteś posiadaczką drobnego biustu, wybieraj shoppery na krótkich paskach lub kopertówki noszone pod pachą. Analogicznie, jeśli twoje biodra są zbyt wąskie, sięgaj po modele na dłuższym łańcuszku lub trzymaj torebkę w dłoni.
Nie potrzeba drakońskich diet i długich godzin spędzonych na siłowni, żeby wyglądać i czuć się dobrze. Oczywiście, warto zadbać o zdrowy styl życia, ale nie warto popadać w przesadę. Bez problemu nadrobisz braki za pomocą odpowiednio dobranych ubrań i dodatków. | Rzeczy, które optycznie wyszczuplą twoją sylwetkę |
Kolekcje na wiosnę i lato 2015 rozpieszczają nas różnorodnymi trendami, z których każda z nas wybierze coś dla siebie. Niektóre wracają po długiej nieobecności na modowych wybiegach, inne są zupełnie niespotykane. Możemy mieć pewność, że odkryte ramiona będą wiodły prym w obecnym sezonie. W ciepłych porach roku warto pokusić się o odsłonięcie większej ilości naszego ciała. Niezależnie, czy wybierzemy bluzki o kroju tuby, sukienki z poziomą falbanką, czy też geometryczne wycięcia, na pewno będziemy prezentować się bardzo na czasie.
Odkryte ramiona w stylu lat 70.
Czasy dzieci-kwiatów bardzo inspirują stylistów w obecnym sezonie. Widzimy wiele nawiązań do mody lat 70., a bluzki z odkrytymi ramionami świetnie się tu sprawdzą. Bluzki i topy bez ramiączek świetnie łączą się z długimi spódnicami w kratę, jeansowymi dzwonami, które są hitem ostatnich kolekcji, oraz spodniami wykańczanymi frędzlami. Zestawiając ze sobą te elementy, stworzymy stylizacje w klimacie hippie, boho, a nawet w stylu etnicznym. Warto zastanowić się nad takimi wyborami. Sprawią, że w subtelny sposób podkreślimy kobiecość, mając również szanse na dodanie całości nieco rockowego pazura. Idealne dla odważnych osób, które chcą być zawsze modne.
Minimalizm i geometria z odkrytymi ramionami
Na wybiegach światowej klasy projektantów mogliśmy zobaczyć również propozycje świetnie wpisujące się w styl minimalistyczny. Ta ponadczasowa konwencja pozwoli nam nawiązać nieco do klasyki i przemycić śmiałe odkrycie ciała również w bardziej eleganckim wydaniu. Bluzki i sukienki z dekoltem w łódkę albo bez ramiączek, które swoim fasonem podkreślają foremne, pudełkowe kształty, to strzał w dziesiątkę. Dobrym wyborem będą również te modele, których przód zdobiony jest zakładkami i plisami, tworzącymi regularne załamania tkaniny. Zestawiajmy je z długimi, szerokimi spodniami, które święcą triumfy na ulicach stolic mody. Takie kreacje prezentują się bardzo stylowo.
Odkryte ramiona kwintesencją stylu romantycznego
Odsłonięte ramiona to świetny sposób na podkreślenie kobiecości, uroku i seksapilu za pomocą stroju. Świetnie w tym celu sprawdzą się sukienkioraz bluzki z poziomą falbanką okalającą ciało na wysokości biustu. Drapowany materiał będzie pięknie powiewał podczas naszego ruchu, sprawiając, że całość nabierze zachwycającego wyrazu. Możemy również przebierać w nietypowych modelach z wycięciami o różnych kształtach, które odkrywają naszą skórę. Takie bluzki można nosić nawet do jeansów, a efekt zawsze będzie powalający. Takie rozwiązanie to świetny wybór na wiosenny spacer lub randkę. Śmiało korzystajmy z modowych możliwości.
Jaka bielizna przy odkrytych ramionach?
Nie od dziś wiadomo, że dobrze dobrana bielizna jest sekretem udanej stylizacji. Powinna być jak nasza druga skóra i zupełnie niewidoczna. Do ubrań odsłaniających ramiona musimy więc zrezygnować z ramiączek w biustonoszu. Świetnym rozwiązaniem będą staniki o fasonie bardotki, które są wprost idealnie wyprofilowane do takich kreacji. Dzięki dobrym fiszbinom nasz biust będzie miał wystarczające podparcie, a my zapewnioną wygodę. Jeżeli możemy się poszczycić bardzo jędrnymi piersiami, zastanówmy się nad samymi naklejkami na sutki, które zapobiegną prześwitywaniu spod cienkich materiałów, a przy głębokich wycięciach zastosujmy biustonosz samonośny, który nie będzie wystawał spod bluzki czy sukienki.
Odkryte ramiona to trend, który jest dość łatwy w wykorzystaniu. Niemal każda z nas może sobie pozwolić na ten zabieg, mając pewność, że będzie prezentować się świetnie. Zadbajmy o naszą skórę, aby była gładka i świeża, oraz odpowiednią bieliznę i śmiało pokazujmy nasze walory. | Odkryte ramiona – trend sezonu wiosna/lato 2015 |
Im bliżej do zimy, tym częściej zaczynamy myśleć o tym, ile uciążliwych czynności dojdzie nam do listy obsługi samochodu. Niestety dla kierowcy śnieg i lód to nic miłego, a codzienna walka z siłami natury odbiera chęć do jazdy. Pozostaje nam tylko i wyłącznie odpowiednio przygotować siebie oraz auto do zimy. Ułatwmy sobie poranny start
Niezbędne wyposażenie zimowe otwiera lista produktów, bez których często nawet nie odnajdziemy naszego auta. Szczotki, skrobaczki, odmrażacze do zamków i szyb – warto mieć zarówno w samochodzie, jak i w domu. Niekiedy zanim dostaniemy się do środka, będziemy musieli własnymi rękami odśnieżyć drzwi czy nawet ścieżkę do nich. Polecam rozejrzeć się za skrobaczką lub szczotką z dodatkową, ciepłą rękawiczką, która ochroni nasze ręce przed kontaktem ze śniegiem i lodem.Podczas ogromnych śnieżyc warto też mieć na wyposażeniu niewielką łopatę, tak zwaną „saperkę” oraz kilka zwykłych mat (mogą być to nawet kawałki starego dywanu) i sól. Maty możemy podłożyć bezpośrednio pod koła, które napędzają auto. Zredukujemy wtedy jego uślizg. Do tego samego posłuży nam sól drogowa, która rozpuści lód i ułatwi nam wyjazd z miejsca parkingowego lub ruszenie pod stromy, oblodzony podjazd. Wystarczy mieć jej w bagażniku choćby kilogram.
Przydatne na co dzień
Na pewno warto zacząć od wymiany opon na zimowe. Nie jest to obowiązkowe, ale dla bezpieczeństwa własnego i innych należałoby nie bagatelizować tego tematu. Opona jest w sumie jedyną powierzchnią, jaką samochód styka się z drogą. Dobrze dobrana i niezużyta „zimówka” jest w stanie zatrzymać auto na o wiele krótszym dystansie niż jej letni lub całoroczny odpowiednik. Wcześniej zmieniony zimowy płyn do spryskiwaczy oraz chłodniczy również bardzo pomogą podczas używania auta zimą. Ten pierwszy zapobiega zbieraniu się oraz zamarzaniu wody i błota na szybie. Drugi utrzymuje właściwą temperaturę silnika.Jeżeli chcemy uniknąć wielkiego zawilgocenia wnętrza oraz nadmiernego parowania szyb, warto zainwestować w gumowe dywaniki (korytka), w które nie wsiąknie roztopiony śnieg z naszych butów i kurtek. Poza tym łatwo utrzymać je w czystości, ponieważ wystarczy przetrzeć je szczotką i śniegiem. Ich wybór jest ogromny – od uniwersalnych, z możliwością przycięcia do żądanego kształtu, aż po indywidualne, robione pod dany model auta.Jeżeli kondycja naszego akumulatora jest słaba lub w ogóle nam nieznana, przydałby się również prostownik. Jest to niewielkie urządzenie, którym sprawnie i samodzielnie zdiagnozujemy stan akumulatora oraz naładujemy nawet najbardziej rozładowaną baterię.
Gdy samochód odmówi posłuszeństwa
Jednak nawet najlepszy prostownik nie naładuje akumulatora w kilka minut! A co zrobić, gdy samochód nie odpala, a my już jesteśmy spóźnieni? Poprośmy kogoś o „pożyczenie” prądu z jego auta. Do tego potrzebować będziemy kabli rozruchowych, którymi łączymy nasz rozładowany akumulator z akumulatorem „dawcą”. Pamiętamy też o złotej zasadzie: najpierw łączymy „plusy”, później „minusy”. Najpierw więc przewód czerwony łączymy z dodatnią klemą akumulatora „dawcy” i potem „biorcy. Przewód czarny zaś – z biegunem ujemnym „dawcy” oraz z „masą biorcy”, czyli jakimkolwiek metalowym elementem, najlepiej w komorze silnika, ponieważ klema przyczepiona do karoserii może zniszczyć lakier. Kable powinny być dobrej jakości, ceny tych lepszych zaczynają się od około 70 złotych.Pomoc w wyjściu z opresji może również przynieść nam linka holownicza, gdy nieszczęśliwie utkniemy lub – co gorsza – wpadniemy w zaspę, wtedy przyda się również wspomniana wcześniej „saperka”. Łańcuchy na koła szczególnie przydadzą się w górach i na mocno ośnieżonych drogach. Należy je zakładać zawsze na koła napędowe pojazdu. Tak przygotowani do zimy możemy spać spokojnie. I wstawać rano z większym entuzjazmem, gdy za oknem zobaczymy pierwsze, charakterystyczne białe płatki. | Zimowe wyposażenie samochodu |
„Velocity 2X” to świetna okazja, żeby przypomnieć sobie stare dobre czasy, tyle że w nowoczesnej oprawie! Twórcy gier, których rozgrywka naśladuje tytuły z lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych, często dosłownie chcą nas przenieść w dawne czasy, serwując grafikę w klimatach retro – z pikselami w roli głównej. Autorzy „Velocity 2X” na szczęście nie są aż tak radykalni. Choć ich gra także przypomina klasyczne produkcje, to oprawa graficzna naprawdę może się podobać. „Velocity 2X” łatwo pomylić z filmem animowanym! Uroku grze dodaje miejsce akcji – trafiamy do kosmosu. Jest więc bardzo futurystycznie. I kolorowo – głównie za sprawą latającego statku, który zostawia za sobą efektowną smugę światła, ale wrażenie robią też wystrzeliwane pociski i liczne wybuchy. Pochwalić trzeba artystów, którzy wykonali rewelacyjne tła. Nie tylko na pierwszym planie dużo się dzieje. Warto choćby na chwilę zatrzymać się i popodziwiać widoki. Pod tym względem „Velocity 2X” robi naprawdę niesamowite wrażenie!
Szybkie tempo
O przerwę w „Velocity 2X” jednak trudno. Gra gna na złamanie karku. Rozgrywkę można podzielić na dwa etapy: latanie statkiem i sterowanie samą bohaterką. Gdy przejmujemy kontrolę nad kosmicznym pojazdem, „Velocity 2X” zamienia się w klasyczną gierkę rodem z lat osiemdziesiątych. Lecimy przed siebie i dosłownie strzelamy do wszystkiego, co się rusza, przy okazji zbierając kapsuły, w których znajdują się ludzie czekający na ratunek.
Brzmi staroszkolnie, prawda? „Velocity 2X” sprytnie ten stary pomysł unowocześnia. Nasz statek można się teleportować. Szybko okazuje się to niezwykle ważną funkcją. Często natrafiamy na ściany, które blokują dalszą drogę. Przeszkody pokonujemy więc poprzez teleportowanie się na drugą stronę. Łatwe zadanie? Niekoniecznie, bo w „Velocity 2X” czas nas pogania, „zjadając” dolną część ekranu. Jeżeli znajdziemy się w niej, będąc zamkniętymi wśród czterech ścian – przegrywamy. Trzeba wówczas zaczynać od ostatniego punktu kontrolnego. Na szczęście te przekraczamy dość często, więc nie musimy się martwić, że cały poziom należy przejść od nowa.
Strzelaj w ciemno!
Kontrola nad statkiem również może sprawić problemy. Szczególnie, gdy przyspieszymy. Pole widzenia jest wówczas bardzo małe. Nie widzimy, co było za naszymi plecami i – co najważniejsze – nie wiadomo, co jest przed nami. Wciskając gaz do dechy, łatwo wlecieć w strzelających w nas wrogów. Dlatego zawsze warto trzymać palec na spuście i strzelać w ciemno. W „Velocity 2X” często ktoś nawinie się na celownik.
Gdy opuszczamy statek, „Velocity 2X” zamienia się w platformówkę z widokiem z boku. Wówczas też dużo strzelamy i pozostajemy w ruchu. Nie brakuje skakania z platformy na platformę czy przeskakiwania nad przepaściami. W tych momentach istotne jest również teleportowanie się i omijanie ścian blokujących drogę. Na początku to skutecznie nas zwalnia, ale z czasem, kiedy poznamy zasady i nauczymy się dobrze sterować postacią, „Velocity 2X” nabiera tempa i wygląda niezwykle efektownie.
Długie godziny grania
Twórcy przygotowali dla nas 50 etapów. Po ich przejściu i tak nieprędko wyłączycie grę. „Velocity 2X” zachęca do tego, żeby bić własne rekordy i każdy poziom przejść jeszcze szybciej, zbierając większą ilość diamentów czy ratując wszystkich ludzi. To duży plus „Velocity 2X”. Tak, jak dawne gry, pozwala stać się mistrzem i rywalizować z innymi o to, kto będzie miał jak najlepszy czas. Co ważne, dobrze bawić będą się też ci, którzy nie skupiają się na zbieraniu przedmiotów. Misję można przejść po prostu docierając do mety.
Wspominałem już o tym, że „Velocity 2X” urzeka oprawą graficzną. Nieco gorzej jest ze ścieżką dźwiękową, która mnie rozczarowała. Do gry science-fiction elektronika pasuje, ale w „Velocity 2X” słyszymy utwory, które bardziej brzmią jak lekko zmodyfikowane disco-polo. Szkoda, bo do tych klimatów aż chce się słuchać retro grania lub chociaż synthpopu.
Na dużym i małym ekranie
Kupując „Velocity 2X” na PlayStation 4, dostajemy też dostęp do wersji na PlayStation Vita. Dwie gry w cenie jednej. To jeszcze jeden plus tego tytułu. Tym bardziej, że na mniejszym ekranie gra wcale nie traci na jakości.
„Velocity 2X” to naprawdę wciągająca produkcja. Prosty pomysł w świetnej oprawie. Strzelanie do przeciwników i kombinowanie, jak dostać się na drugą stronę, powoduje, że trudno oderwać się od ekranu. Dużym plusem jest dynamika. Na ekranie dzieje się dużo, nie ma czasu na narzekanie, że akcja zwolniła i nie ma nic to roboty.
Wymagania systemowe „Velocity 2X”
Minimalne
* System operacyjny: Windows Vista/Windows 7/Windows 8
* Procesor: Intel Core 4400 2.00 GHz/AMD Athlon 64 X2 3800+ 2.0 GHz
* Pamięć: 1 GB RAM
* Karta graficzna: GeForce 8800 GT/Radeon X1800 XL
* DirectX: wersja 9.0c
* Miejsce na dysku: 3 GB dostępnej przestrzeni
Dostępność
Gra „Velocity 2X” dostępna jest na PC, PS4, XboxOne, PSV. | Recenzja „Velocity 2X” |
Dobrze skrojony żakiet powinien znaleźć się w każdej damskiej szafie. Na co zwracać uwagę przed jego zakupem, aby pasował do naszej sylwetki? Jakie marynarki będą najlepsze dla gruszki, jabłka i klepsydry? Wybierając modny żakiet, musisz wiedzieć, jakie zadanie ma spełniać. Czy chcesz, aby wpisywał się on w trendy? Ta część garderoby może w magiczny sposób poprawić naszą sylwetkę. Wystarczy tylko świadomość figury, a za pomocą marynarki podkreślisz jej atuty i ukryjesz mankamenty.
Idealne żakiety dla gruszki
Jeżeli twoja sylwetka zalicza się do typu gruszki, czyli masz węższe ramiona, szersze biodra i zaznaczoną talię, przy doborze żakietu powinnaś zadbać o przywrócenie figurze proporcji. Szukaj wzorów optycznie i konstrukcyjnie powiększających górną część ciała i podkreślających wcięcie w talii. Zdecyduj się na modne żakiety z nadbudowaną linią ramion. Dodadzą ci dodatkowych centymetrów w górnej partii ciała, dzięki czemu zrównoważą dół. Wybieraj także klasyczne, taliowane marynarki z poduszkami. Mimo iż ten gadżet stał się przez złą sławę lat 80. staroświecki, będzie korygował wygląd twojego ciała.
Przy krótkich żakietach rozejrzyj się za wzorami niekończącymi się na linii bioder. W przeciwnym razie przyciągniesz uwagę w rejon, który chcesz ukryć. Na fanki trendów czekają dłuższe blezery, które warto łączyć z prostymi spodniami i dopasowanymi spódnicami. Optycznym trikiem dla twojej figury będzie wybór jasnego żakietu i ciemniejszego dołu. Możesz pokusić się także o żakiety z marszczeniami. Sprawdzą się ponadto żakiety z zamkami i kieszonkami na dekolcie. Zakładając marynarkę, pamiętaj, aby podwijać rękawy i podkreślać smukłe nadgarstki.
W jakich żakietach najlepiej wygląda jabłuszko?
Marynarki to także podstawa stylizacji jabłek. Dzięki odpowiednio dobranemu modelowi nadasz swojej sylwetce iluzję talii i odwrócisz uwagę od wystającego brzuszka. Pamiętaj, aby wystrzegać się żakietów koncentrujących uwagę na centralnej części ciała. Wiązania i aplikacje na tej linii będą kierowały wzrok na brzuch. Stąd np. guzik w taliowanych fasonach powinien znajdować się prawie pod biustem. Takie kroje, noszone zapięte, wysmuklą sylwetkę i dodadzą jej wcięcia.
Kolejnym typem dla jabłuszka będzie krótki żakiet z kwadratowym dekoltem. Te wzory możesz nosić rozpięte w połączeniu z dopasowanymi sukienkami. Twoją sylwetką optycznie pomniejszy duet składający się z ciemniejszego żakietu i jasnego dołu lub marynarki uszytej z dwóch kontrastowych materiałów. Sprawdzą się tu także klasyczne żakiety na haftkę. Sięgając po ramoneski, rozglądaj się za projektami z asymetrycznym zamkiem. Noś je na wpół domknięte, odsłaniając dekolt. Na co dzień skuś się na sportowe marynarki z bawełny lub asymetryczne formy w kolorowych odcieniach.
Które żakiety podkreślą figurę klepsydry?
Idealna figura klepsydry niezależnie od rozmiaru potrzebuje jedynie podkreślenia atutów. Żakiety z baskinką są stworzone dla twojej sylwetki. Uwypuklają one biodra, akcentują talię i biust. Możesz nakładać również dwurzędowe żakiety czy modne marynarki w stylu męskim. Do pracy sprawdzą się taliowane żakiety ze stójką z eleganckiego materiału lub modne, krótkie, pudełkowe bolerka. Zestawiaj je z rurkami i butami na obcasie. Pamiętaj, aby klasyczne żakiety z wcięciem w talii nie były zbyt długie. Proste żakiety w typie chanelowskim z modnymi skórzanymi rękawami będą także niezbędne w twojej garderobie. Dodaj do nich jeansy z wyższym stanem i wysokie kozaki. | Dopasuj żakiet do swojej figury |
Ambulans, śmieciarka, policja, koparka, tramwaj czy autobus – który samochodzik wybierze twoje dziecko? Przedstawiamy najpopularniejsze auta na Allegro do 100 zł. Sprawdź, czym się wyróżniają i dlaczego są tak popularne. Ambulans polskiego ratownictwa medycznego
Ambulans polskiego ratownictwa medycznego potrafi emitować dźwięk 4 syren i błyska niebieskimi światłami. Wystarczy nacisnąć przycisk na dachu auta. Zabawka została wykonana bardzo precyzyjnie i z dbałością o szczegóły. Karoserię wykonano z metalu, a wnętrze – z plastiku. Opony ambulansu są gumowe. Tylną klapę karetki i przednie drzwi można otwierać. Auto jest wyposażone w napęd sprężynowy – po naciągnięciu w trakcie cofania i puszczeniu karetka jedzie do przodu. Wymiary ambulansu to 14 x 5,5 x 6 cm. Koszt zabawki – około 25 zł.
Straż pożarna Edek
Straż pożarna Edek to zabawka interaktywna, która porusza ustami i oczami, na dachu znajdują się światła i można włączyć odgłos syreny strażackiej. Auto podczas jazdy odbija się od przeszkód. Samochód strażacki posiada również podświetloną drabinę, kosz oraz ruchome działko. Największą atrakcją wozu strażackiego Edek jest to, że potrafi puszczać bańki mydlane. Rozmiar zabawki to 29 x 19 x 11,5 cm. Koszt wozu strażackiego Edek – około 40 zł.
Koparka Bruder
Koparka Bruder to zabawka odzwierciedlająca prawdziwy sprzęt budowlany w skali 1:16. Została wykonana z dobrej jakości tworzywa sztucznego z dbałością o najmniejsze szczegóły. Przeznaczona dla dzieci powyżej 3 r.ż. Popularny model ma miękki, wykonany z gumy i profilowany bieżnik. W zabawce zastosowano ruchome ramię koparki z łyżką i podporami dla większej stabilizacji podczas wykopów. Ruchomy jest także ładowacz czołowy. Koszt koparki Bruder to około 90 zł.
Duży kombajn
Kolejnym popularnym pojazdem na Allegro nie jest samochód wyścigowy ani resorak, ale niezwykły, duży kombajn zbożowy z napędem. Zabawka została wykonana z dobrej jakości tworzyw sztucznych, jest przeznaczona dla dzieci w wieku powyżej 3 lat. Kombajn ma zdejmowany heder, wózek do jego przewozu, obracane schody, otwierany zbiornik na zboże, regulowany siekacz i zdejmowaną klapę chłodnicy. Długość zabawki wraz z przyczepą to 70 cm. Koszt dużego kombajnu to około 50 zł.
Autobus przegubowy
Autobus przegubowy to kolejna propozycja najpopularniejszych aut na Allegro. Większość dzieci lubi pojazdy rolnicze lub komunikację miejską, ale trudno się dziwić – autobus został wykonany solidnie i bardzo realistycznie. Otwierane drzwi dają wiele możliwości na zabawę i przewożenie innych zabawek – mniejszych samochodzików, lalek siostry lub figurek dinozaurów. Zamontowane w autobusie gumowe lusterka są trwalsze niż plastikowe i nie ucierpią podczas drobnych kolizji. Nikt bowiem nie wie, co może się zdarzyć, gdy pojazd prowadzi stegozaur, prawda?
Autobus został również wyposażony w napęd frakcyjny. Zabawka dostępna jest w 3 kolorach: niebieskim, czerwonym i żółtym. Ma wymiary: 42 x 7,5 x 6 cm. Koszt autobusu przegubowego to około 60 zł. | Najpopularniejsze auta do 100 zł |
Obuwie do wody to niezastąpione wyposażenie każdego, kto wyjeżdża na wakacje nad morze, jezioro czy rzekę. Ochronią nasze stopy przed skaleczeniem na kamienistym podłożu, poślizgnięciem na śliskich powierzchniach, a także przed jeżowcami. Na co zwrócić uwagę
Decydując się na zakup obuwia do wody, pamiętajmy, że produkowane są w trzech podstawowych wersjach.
Buty z miękką podeszwą i wykończeniem z tkaniny – polecane są szczególnie do uprawiania sportów wodnych, takich jak windsurfing czy żeglarstwo. Gwarantują świetną przyczepność do podłoża, zwiększają komfort i bezpieczeństwo użytkownika.
Buty z twardą podeszwą – zakładamy, wybierając się na kamieniste plaże, na których nietrudno o otarcia czy skaleczenia. Polecane są również do ochrony przed jeżowcami, dość często spotykanymi na plażach Adriatyku. Dodatkową zaletą butów z usztywniona podeszwą jest to, że możemy w nich także spacerować. Podobnie jak w przypadku butów z miękką podeszwą wykończenie z tkaniny i panele z siateczki sprawiają, że skóra może oddychać, a my – cieszyć się ze słonecznych wakacji.
Buty gumowe – świetnie chronią stopę przed urazami oraz zapewniają jeszcze większe bezpieczeństwo w przypadku spotkania z jeżowcami. Ich wadą jest jednak nieprzewiewność, co bywa dość uciążliwe, szczególnie w upalne dni.
Uwaga na jeżowce!
Jeżowce to czarne, kuliste pokryte kolcami zwierzęta wodne zamieszkujące morskie wybrzeża Morza Adriatyckiego. Osoby często odwiedzające Chorwację z pewnością spotkały już te niepozorne stworzenia. Przypadkowe wejście na jeżowca nie należy do przyjemności. Mają kolce kruche i delikatne, wyciągnięcie ich np. ze stopy jest bardzo trudne. Po nadepnięciu na jeżowca oprócz silnego bólu utrzymującego się do kilku godzin oraz drętwienia stopy może dojść również do infekcji bakteryjnej. Jeśli trafimy na jadowity gatunek i pojawią się trudności z oddychaniem lub drgawki, bezzwłocznie udajmy się do lekarza.
Obuwie, które nas ochroni
Buty na plażę Aquaspeed – idealne zarówno na kamieniste, jak i piaszczyste plaże oraz do ochrony przed jeżowcami. Wykonane z termoplastycznej gumy oraz poliestrowego materiału w wielu kolorach do wyboru. Cena ok. 30 zł.
Brugi buty na plażę – neoprenowe, chroniące stopy przed otarciami i skaleczeniami, np. kamieniami, szkłem, koralowcem czy kolcami jeżowca. Ściągacz ułatwia dopasowanie buta do stopy. Silikonowa podeszwa gwarantuje doskonałą przyczepność. Wysokiej jakości materiał jest odporny na działanie słonej wody. Obuwie polecane również do uprawiania sportów wodnych. Za produkt marki Brugi zapłacimy ok. 30 zł.
Speedo Zanpa buty ochronne – świetna ochrona przed skałami, rafą koralową, szkłem oraz jeżowcami. Wykonane w całości z elastycznej gumy, idealnie przylegającej do stopy. Podeszwa ma otwory odprowadzające wodę, a tekstylna wyściółka ułatwia zdejmowanie. Bezpieczeństwo na mokrych i śliskich powierzchniach gwarantuje antypoślizgowa podeszwa. Cena butów to ponad 80 zł.
Arena buty do wody– charakteryzują się doskonałą ochroną stóp użytkownika. Są wykonane z elastycznej gumy, która gwarantuje ochronę przed rafą, skałami, muszlami i jeżowcami. Ich podeszwa została dodatkowo pogrubiona w celu zapewnienia jeszcze większej ochrony, a tworzywo soft PCW ma właściwości antypoślizgowe. Idealne zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Buty nie wymagają konserwacji, wystarczy opłukać je po użyciu w słodkiej wodzie, a następnie osuszyć. Za produkt firmy Arena zapłacimy około 40 zł.
Martes Sport buty do pływania Martes Sport – buty do wody, bardzo dobrze sprawdzające się na plaży, basenie czy desce surfingowej. Ich gruba, elastyczna podeszwa zapewnia doskonałą ochronę, a regulowany ściągacz pozwala na idealne dopasowanie do stopy. Dostępne w wielu kolorach. Cena: ok. 30 zł.
Aby uchronić nasze stopy przed bliższym spotkaniem z kolcami jeżowca, pamiętajmy o odpowiednich butach do wody, dzięki którym nasze wakacje przebiegną bez problemów. | Ochrona przed jeżowcami – jakie obuwie do wody jest najlepsze? |
Talerze perkusyjne są bardzo ważną częścią zestawu – to one pozwalają nam na postawienie odpowiednich akcentów czy też utrzymanie stałego groove’u. Najczęściej wykonane są z brązu, który jest stopem miedzi i cyny oraz dodatkowych metali, takich jak srebro. W zależności od proporcji danych stopów wyróżniamy talerze z brązu B20 oraz B8. B20 (80 procent miedzi, 20 procent cyny) i B8 (92 procent miedzi, 8 procent cyny) są tymi najpowszechniejszymi, ale mimo to firmy takie jak Zildjian, Meinl czy Paiste eksperymentują ze stosunkiem procentowym miedzi do cyny. Mosiądz – stop miedzi i cynku zamiast cyny – jest również używany przy produkcji blach.
Oczywiste jest, że dobra jakość brzmienia jest najważniejszą cechą każdego instrumentu muzycznego. Jednak nie jest to tak proste, jak może się wydawać. Istnieje przecież niezliczona ilość gatunków muzycznych, ustawień, osobistych opinii na temat, co brzmi „dobrze”, a co „źle”. Ponadto, cena również gra istotną rolę. Nie każdy może sobie przecież pozwolić na zakup blach za nie wiadomo jakie pieniądze. Naprawdę można się w tym zagubić. Na szczęście odpowiednie zapoznanie się z tematem talerzy perkusyjnych pozwoli nam na znacznie bardziej świadomy wybór oraz zagwarantuje, że zakup ten będzie naprawdę trafiony.
Zacznijmy od talerzy z brązu, jako że jest to najpopularniejszy stop użyty do ich wykonania. Generalna zasada jest taka, że im mniej cyny w stopie, tym jaśniejsze i bardziej zwarte brzmienie, bogatsze w wysokie częstotliwości. Ponadto, blachy w takim wypadku wybrzmiewają dłużej. Co więcej, blachy o wyższym stosunku cyny do miedzi są droższe. Jedną z przyczyn jest fakt, że przy produkcji dużo ciężej pracuje się na materiale posiadającym większą ilość cyny.
B20
Niezależnie od tego, czy są oznaczone jako B20 (Sabian oraz Meinl), CuSn20 (Paiste) lub Zildjian Secret Alloy, blachy te są stopem brązu w stosunku 80 procent miedzi i 20 procent cyny z dodatkiem srebra. B20 jest najczęściej używanym rodzajem brązu. Oferuje najszerszy przekrój częstotliwości. Talerze Zildjiana B20 mogą być zarówno ciemne (seria K), jak i jasne (seria A). Ta uniwersalność pozwala blachom B20 być używanymi w praktycznie każdym gatunku muzycznym, od jazzu przez rocka po najcięższe odmiany metalu.
B8
B8 lub 2002 bronze/CuSn8 (Paiste) zawiera 92 procent miedzi i 8 procent cyny. Ten typ talerzy wykonanych z brązu używany jest często w zestawach skierowanych do początkujących perkusistów – Zildjan ZBT oraz ZXT. B8 są znane przede wszystkim z bardzo jasnego i skupionego brzmienia. Dobrym przykładem jest model RUDE, oferowany przez Paiste. Dedykowane są przede wszystkim perkusistom, grającym punk i metal, czyli tam, gdzie potrzeba głośnego, przebijającego się przez przesterowane gitary, brzmienia blach.
Tak jak wcześniej zostało napisane, mosiądz to stop miedzi i cynku, w przypadku talerzy perkusyjnych najczęściej występuje w proporcjach 63/37. Mosiądz jest bardziej wytłumiony w brzmieniu w porównaniu do pozostałych brązowych stopów. Jest to powód, dla którego blaszki te są bardziej ograniczone, ponadto mają niższą wytrzymałość. Stąd też mosiądz jest rzadziej używany niż brąz. Stop ten jest często spotykany w liniach perkusji przeznaczonych dla ludzi dopiero rozpoczynających swoją przygodę z perkusją. Jeżeli natrafimy na taki zestaw, prawie na pewno znajdziemy tam mosiężne blachy. Zildjian oferuje serię Planet Z, która jest podobna do ZDT, z tym, że blachy wykonane są z mosiądzu. Seria ta dystrybuowana jest głownie do tych krajów, gdzie nie można byłoby pozwolić sobie na brązowe blachy. Paiste PST 3 oraz Meinl HCS to modele mosiężnych talerzy, przeznaczone dla początkujących.
Mimo że stopy użyte do produkcji blach są podstawą brzmienia finalnego produktu, to jest to jedynie czubkiem góry lodowej. Stop jest jedynie częścią brzmienia. Posiada pewien konkretny potencjał, jednak finalne brzmienie zależne jest również od warsztatu rzemieślniczego. Każdy najmniejszy krok w procesie budowy talerza, pomijając jego anatomię – rozmiar, wagę, kształt, ma wpływ na finalne brzmienie. Należy również pamiętać, że żaden talerz nie jest ograniczony co do gatunku muzycznego, który uprawiamy – te same blachy świetnie sprawdzą się zarówno w metalu, jak i jazzie. Podsumowując, więcej cyny gwarantuje nam cieplejsze brzmienie, jej mniejsza ilość zapewni jaśniejszy sound – wszystko zależy od tego, jakiego rodzaju brzmienia szukamy. | Blachy perkusyjne – z mosiądzu, brązu B8 czy brązu B20? |
Sztuki oraz sporty walki to jedne z najlepszych form aktywności fizycznej. Korzystnie wpływają na rozwój zdolności fizycznych i psychicznych – niezależnie od wieku. Często stają się pasją i mocno determinują styl życia. Warto więc spróbować swoich sił na sali treningowej, ale wcześniej trzeba pamiętać o zaopatrzeniu się w sprzęt niezbędny do ćwiczeń. Sporty walki oraz ich bardziej „uduchowiony” odpowiednik – sztuki walki, to znakomity sposób na doskonalenie formy, koordynacji ruchowej, kondycji i sprawności fizycznej. Odpowiednio prowadzone zajęcia – niezależnie, czy będzie to karate, kickboxing czy Muay Thai – to solidny wysiłek, ale i mnóstwo satysfakcji. Kto raz spróbuje, na pewno będzie chciał kontynuować.
O ile pierwsze treningi dla grup początkujących zazwyczaj nie będą wymagać od kursanta żadnych dodatkowych akcesoriów, to wraz z nabywaniem doświadczenia i umiejętności będziemy potrzebowali dodatkowego sprzętu.
Akcesoria dla uderzanych sportów walki
Uderzane sporty walki, czyli kickboxing, boks czy Muay Thai, wymagają od kursantów zdecydowanie najwięcej akcesoriów zapewniających bezpieczny i efektywny trening. Podstawą powinna być osłona na zęby, czyli tzw. szczęka. Na rynku dostępne są dwa rodzaje szczęk: pojedyncze, chroniące jedynie zęby górne, oraz pełne, czyli osłaniające jednocześnie górny i dolny rząd zębów. Wybór jest uzależniony od preferencji ćwiczącego. Zawodnicy najczęściej jednak decydują się na pojedynczy ochraniacz szczęki ze względu na większą wygodę tego rozwiązania
Kolejnym niezbędnym elementem są rękawice. W zależności od wybranego sportu walki rękawice mogą się od siebie nieco różnić. Na początku jednak zarówno adepci boksu, jak i kickboxingu mogą zdecydować się na tradycyjne rękawice bokserskie. Wybierając odpowiednie rękawice, powinniśmy zwrócić uwagę na ich wagę wyrażoną w uncjach (OZ). Najczęściej rękawice mają wagę 8, 10 lub 12 OZ. Przyjęło się, że zawodnicy o wadze do 67 kg używają rękawic 10 OZ, zaś ciężsi decydują się na rękawice 12 OZ.
Wraz z rękawicami powinniśmy zapatrzyć się w bandaże, czyli tzw. owijki. To często marginalizowany przez osoby początkujące element, który w rzeczywistości jest niezwykle istotny. Spełnia dwie funkcje. Po pierwsze, pochłania pot z dłoni, który w grubych rękawicach w trakcie treningu staje się równie dużym problemem, jak późniejsze wysuszenie wnętrza rękawic. Po drugie, dobrze owinięty bandaż usztywnia wszystkie stawy dłoni i zabezpiecza je przed kontuzją przy uderzeniu.
Pozostałe akcesoria do sportów walki
Z biegiem czasu w uderzanych sportach walki (oprócz boksu) niezbędne okażą się nagolenniki, czyli ochraniacze piszczeli. W ferworze ćwiczeń łatwo o bolesne stłuczenie właśnie tej części nogi, które może wyłączyć nas z kilku kolejnych treningów. Warto więc zainwestować w markowe ochraniacze. Takie, które posiadają solidy system zapięć unieruchamiający nagolennik oraz osłaniają również stopę. Niestety, w przypadku tańszych modeli często zdarza się, że po kilku treningach pasy mocujące rozciągają się i ochraniacz zaczyna zsuwać się z nogi. W przypadku sportów walki, w których dopuszczane są uderzenia łokciami, niezbędne okażą się również ochraniacze tego stawu.
Pełny rynsztunek trenującego sporty walki będzie się poszerzał wraz ze stopniem zaawansowania. Warto pomyśleć o suspensorium, czyli ochraniaczu na krocze, oraz specjalnym kasku ochronnym. Powinniśmy pamiętać również o wygodnym stroju. W przypadku karate wymagana będzie karatega, zaś judo – judoga. W Muay Thai, kickboxingu czy MMA podstawą powinny być specjalne spodenki, które nie krępują ruchów przy kopnięciach. | Początek przygody ze sztukami walki – przegląd niezbędnych akcesoriów |
Masz dość minimalizmu i stonowanych kolorów? Chcesz przełamać swoje stylizacje bogactwem wzorów, faktur i zdobień? Skuś się na modę w stylu etno i dekoracyjny patchwork. Tu się dzieje i to dużo! Minimalizm jest w modzie, podobnie jak stonowane palety kolorów, proste fasony i wykończenia. Większość z nas go lubi, bo jest uniwersalny i łatwo go łączyć z innymi stylami. I właśnie do tego chcemy cię namówić w sezonie jesień-zima. Już za chwilę natura straci piękne kolory, zrobi się szaro
i nieco ponuro. Czemu nie miałabyś za sprawą odpowiednich ubrań i dodatków stać się kolorową
i pełną stylu postacią w swoim towarzystwie? Z pomocą może ci przyjść styl etno, który czerpie z kultur wielu regionów. Daj się porwać feerii kolorów, bogactwu wzorów i zdobieniom jak hafty, pompony i aplikacje. Nie musisz od razu zakładać ich na siebie od stóp do głowy – wystarczy stylowa kolorowa kamizelka założona do prostego stroju, który nosisz na co dzień, zjawiskowa sukienka pod ciepłym kardiganem, czy też torebka ozdobiona etnicznymi detalami. Takie triki pozwalają szybko zamienić prosty miejski strój w stylizację, która emanuje bogatą estetyką. Poniżej znajdziesz trzy propozycje, które przyciągają wzrok i mocno wyróżniają się z tłumu. Łączą to, co modne w tym sezonie z patchworkiem i elementami mody etno, której pełno teraz w kolekcjach wielu marek. Daj się zainspirować i przełam nudę!
W sukience etno przez jesień
Sukienka w kolorowym wydaniu jak ta poniżej pozwoli ci się przemienić w dziewczynę, od której trudno oderwać wzrok. Długi fason z pasami kolorów i ciekawym dla oka wykończeniem w postaci maleńkich pomponów robi wrażenie, przyznasz? Jeśli nie ten, to każdy inny w charakterystyczne dla danego regionu wzory – azteckie, tureckie, afrykańskie. Wybieraj z dorobku całego świata i oczaruj swoje otoczenie. Taka sukienka sprawdzi się jesienią, jeśli założysz do niej na przykład długi kardigan czy oversize’ową narzutkę i pasek, który nada sylwetce kształtu i lekkości. W naszej stylizacji znajdziesz też zamsz – typowy dla jesieni, miękki i mięsisty. Całość uzupełnij dodatkami w etnicznym stylu jak skórzane bransoletki, torebka z frędzlami lub ozdobnymi chwostami, długie kolczyki. Co na górę? Przyda się prosty płaszcz, może być w formie oversize’owej.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin)
Kolorowy patchwork na przełamanie szarości za oknem
Nasza kolejna propozycja stawia na nasycone kolory i patchwork, czyli kompozycję z łączonych ze sobą kawałków materiału, łatek, plam. To wspaniały pomysł na przełamanie nudy w stroju i wstrzyknięcie do niego koloru. Sprawdzi się bardzo dobrze w minimalistycznych, stonowanych stylizacjach, ożywiając je i dodając pozytywnej energii. Rzuć okiem na naszą propozycję poniżej,
w której wykorzystaliśmy lubiane przez wszystkich ubrania, jak niebieskie jeansy, szary płaszcz i białe sneakersy. Kto nie ma ich w swojej szafie, niech podniesie rękę. Dla ożywienia całości do tej kompozycji dodaliśmy mocny kolor – znajdziesz tu krótki różowy sweter z golfem (w parze z niebieskim i szarym wygląda zabójczo) oraz dużą patchworkową torbę. Ile tu koloru!
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Patchwork wersja luxe
Na koniec stylizacja na większe wyjścia i okazje, gdy chcesz wyglądać intersująco. Jej głównym bohaterem jest długi patchworkowy żakiet, który przyciąga bogactwem wzorów i kolorów.
W zależności od okazji, załóż do niego białą koszulę lub top na ramiączkach oraz wąskie spodnie ze skórzanym wykończeniem – pięknie podkreślą sylwetkę, a ty poczujesz się zmysłowa. Jeszcze tylko odpowiednie obuwie, u nas są to zamszowe szpilki, niewielka torebka na złotym łańcuszku w jednym z kolorów na żakiecie, i voilà!
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin)
Etno i patchwork to doskonały pomysł na wprowadzenie do stylizacji więcej życia, energii, koloru
i wzoru. Wykorzystaj je, by przełamać rutynę i spróbować czegoś nowego. Jeśli nie w ubraniach, to w dodatkach. Efekt na pewno nie umknie uwadze – ani twojej, ani ludzi dookoła. | Patchwork i etno – modne pomysły na efektowne jesienne stylizacje |
Olejek cyprysowy pozyskuje się z liści i igieł cyprysa śródziemnomorskiego. Jego pozytywny wpływ na stan zdrowia i kondycję skóry jest znany od wieków. Olejek ten łagodzi dolegliwości bólowe, przeciwdziała pojawianiu się żylaków na nogach i ma właściwości moczopędne. Jakie jeszcze działanie wykazuje? Olejek cyprysowy – w jaki sposób jest wytwarzany?
Olejek cyprysowy powstaje w wyniku procesu destylacji cyprysa śródziemnomorskiego, a konkretnie jego igieł i gałązek. Znany i stosowany jest od wieków – już w starożytności poznano jego wspaniałe właściwości prozdrowotne. Aktualnie znajduje zastosowanie w lecznictwie, przemyśle perfumeryjnym i kosmetycznym. Ma świeży zapach, który przypomina mieszankę aromatów lasu. Olejek cyprysowy dobrze komponuje się m.in. z olejkiem: cytrynowym, sosnowym, eukaliptusowym i lawendowym.
Olejek cyprysowy – zastosowanie w kosmetyce
Kto powinien zaopatrzyć swoją kosmetyczkę w olejek cyprysowy (buteleczka o pojemności 10 ml to na Allegro wydatek od 10 do 15 zł)? Przede wszystkim osoby z problemami skórnymi. Pomaga w przypadku cery z trądzikiem i zaskórnikami. Stanowi remedium dla skóry z tendencją do przetłuszczania się i z widocznymi rozszerzonymi porami. Co więcej, znajduje zastosowanie w pielęgnacji skóry dojrzałej. Nie tylko może stanowić element kuracji przeciwzmarszczkowej, ale i opóźnia pojawienie się pierwszych zmarszczek na skórze.
Olejek cyprysowy – zastosowanie w aromaterapii
Produkt ten wykorzystuje się w aromaterapii celem uspokojenia ciała i umysłu. Można go stosować w czasie inhalacji lub podczas masażu ciała. Są zatem dwie ścieżki dostarczania tego olejku w głąb organizmu: przez drogi oddechowe (wystarczy od 10 do 15 kropli w kominku) i skórę (używamy kilku kropli na łyżkę stołową innego olejku do masażu). Poprawie ulega samopoczucie i kondycja ogólna organizmu – zostaje przywrócona równowaga układu nerwowego i jest zredukowany poziom stresu.
Olejek cyprysowy – zastosowanie w lecznictwie
U osób cierpiących z powodu przeziębienia lub grypy olejek cyprysowy może stanowić wsparcie dla kuracji antybiotykami. Dlaczego? Wykazuje on właściwości antyseptyczne, napotne i przeciwkaszlowe. Olejek cyprysowy jest wykorzystywany w wielu gałęziach medycyny. Mogą go stosować osoby z problemami ze strony układu krążenia, kostnego i moczowego. Jak działa?
Olejek cyprysowy wzmacnia naczynia krwionośne i pobudza krążenie krwi, dlatego zapobiega powstawaniu żylaków na nogach. Co więcej, pomaga zwalczać dolegliwości bólowe (działa rozkurczowo), w tym kobiece bóle menstruacyjne, i przeciwdziała reumatyzmowi. Działa też moczopędnie, dzięki czemu wspomaga proces usuwania szkodliwych substancji z organizmu.
Mogą po niego sięgać również osoby, które mają problemy ze skupieniem się, gdyż wzmacnia koncentrację uwagi. Olejek cyprysowy pomaga tym, którzy cierpią z powodu nadmiernej potliwości, gdyż usuwa nieprzyjemny zapach i ma działanie ściągające. Może być stosowany jako naturalny dezodorant.
Jak widać, olejek cyprysowy ma wszechstronne zastosowanie – wykorzystuje się go zarówno w medycynie, kosmetyce, aromaterapii, jak i przemyśle perfumeryjnym. Warto pamiętać, że stosując ten olejek samodzielnie w domu, nie można go aplikować na skórę w postaci nierozcieńczonej z wodą. | Nogi bez żylaków, twarz bez trądziku. Właściwości olejku cyprysowego |
Muminki – kultowa bajka, której bohaterowie zaskarbili sobie sympatię wielu widzów. To opowieść o przyjaznych trollach zamieszkujących miejsce zwane Doliną Muminków. Ich pierwowzory można znaleźć w książkach i komiksach szwedzkiej pisarki Tove Janson. Bajka ta po raz pierwszy została wyemitowana w latach 90. w ramach wieczorynki i od razu skradła serca najmłodszych. Słysząc melodię zwiastującą początek bajki i słowa: „w Muminków się przenieście świat, siądźcie przy ekranach w krąg i cieszcie się, bo wreszcie są wasze Muminki”, trudno było ukryć emocje. Mimo upływu lat wiele osób ma sentyment do tych sympatycznych stworzeń i chętnie wraca pamięcią do tej dobranocki. Z myślą o nich powstały gadżety, których głównym motywem są postacie z bajki Muminki.
Bohaterowie bajki "Muminki"
Do najpopularniejszych postaci zamieszkujących Dolinę Muminków należą: troskliwa Mama Muminka, rozważny Tatuś Muminka, entuzjastyczny Muminek, rozmarzona Panna Migotka, jej brat – Migotek, cyniczna Mała Mi, złośliwy Bobek, beztroski indywidualista Włóczykij, tchórzliwy Ryjek, zafascynowany botaniką Paszczak i oczywiście straszna Buka, na widok której niejedno dziecko zamykało oczy.
Gadżety dla fanów Muminków
Kubek ceramiczny z ulubioną postacią z Muminków to bardzo praktyczny prezent. Na Allegro można znaleźć duże kubki (450 ml) z tym motywem. Do wyboru mamy wiele wzorów przedstawiających ich życie codzienne.
Największą popularnością cieszą się kubki, na których pojawia się postać Małej Mi. Oprócz sylwetki tej złośliwej, ale i szczerej istoty, bardzo często drukowane są na nich napisy, np. „Jestem wredna i dobrze mi z tym”, „Ja zawsze mam rację”, „Urodziłam się po to, by utrudniać życie innym”, „Ja nie jestem chamska, po prostu nie lubię być sztucznie miła” lub „Zabroń mi czegoś, a zrobię to z podwójną przyjemnością”. Kubek nadaje się na prezent dla małej złośnicy, która potrafi pokazać, kto tak naprawdę rządzi.
Poduszka z motywem Muminków to propozycja prezentu dla śpiocha. Oprócz wybrania popularnej postaci, na poduszce może pojawić się również imię osoby obdarowywanej, krótka dowolna sentencja lub wypowiedź w stylu Małej Mi, np. „W dzień rozkazuję, w nocy chrapię” lub „Urodziłam się po to, by utrudniać innym życie”.
Mała Mi pojawia się również na podkładkach. Podobnie jak w przypadku poduszki, na podkładce pojawia się postać Małej Mi, imię osoby, do której będzie należała podkładka, oraz charakterystyczny tekst.
Bawełniana torba z postacią Małej Mi dostępna jest w klasycznych kolorach: białym i czarnym. Z pewnością przyda się podczas zakupów lub spontanicznych wyjść. Schowana do torebki zajmuje bardzo mało miejsca.
Bardzo dobrym pomysłem na prezent jest również zegar ścienny z motywem Muminków. Jego obramowanie dostępne jest w kilku kolorach: czarnym, białym, czerwonym, niebieskim, granatowym, zielonym, żółtym lub pomarańczowym. Do wyboru mamy modele, na których występuje postać Małej Mi, rodzina Muminków lub mieszkańcy Doliny Muminków.
Fani Małej Mi ucieszą się także z eleganckiego wieszaka, który nadaje się do powieszenia zarówno w kuchni, pokoju, jak i w łazience. Przystosowany jest do zamontowania na kołku rozporowym.
Posiłek podany na tacy z nadrukiem postaci z Muminków musi smakować wybornie. Tace wykonane są z drewna i opatrzone pięknymi obrazkami przedstawiającymi codzienne życie rodziny Muminków.
Nożyczki z motywem Muminków to wspaniały prezent dla ucznia. Kolorowy nadruk, na którym pojawia się wybrany bohater bajki Muminki, przyciągnie uwagę każdego fana.
Ręcznik do przedszkola przedstawiający Muminki uszczęśliwi niejedno dziecko. Ręczniki dostępne są w kolorze czarnym, różowym, niebieskim, białym, pomarańczowym i czerwonym. Przedstawiają jedną bajkową postać.
Muminki to bajka ponadczasowa, która od lat cieszy się nieustanną popularnością. Porusza serca dzieci i bawi dorosłych. Warto do niej wracać, także po latach. | Wymarzone prezenty dla fanów Muminków |
Jogging stał się bardzo popularny. Coraz więcej osób zaczyna biegać, a z czasem próbuje swoich sił w zawodach. Sporej grupie zawodników uliczne starty zaczynają już nie wystarczać. Biegają więc w górach, na trasach crossowych oraz na zawodach z przeszkodami. Każdy chce się sprawdzić w takiej formie, która mu najbardziej odpowiada. Lubimy ekstremalne lub bardzo zwariowane pomysły. Ostatnio coraz bardziej modne staje się bieganie po schodach. Trening przez cały rok
Kiedy nadchodzi zima, bieżnie na stadionach oraz ścieżki biegowe bywają zasypane śniegiem lub tak oblodzone, że poruszanie się po nich jest niebezpieczne dla zdrowia. Trenowanie w takich warunkach nie należy do przyjemnych, a wiadomo, że przygotowanie do sezonu zależy od solidnie i pracowicie przepracowanego okresu zimowego. To wtedy wyrabia się tzw. siłę biegową i pracuje nad wydolnością organizmu. Jednak mróz i opady zniechęcają nas do podejmowania wysiłku.
Alternatywą wydaje się być w takim momencie trening odbywany w pomieszczeniach. Mięśnie nóg można wzmacniać, wbiegając po schodach. Podbiegi robimy w dość szybkim tempie, tak żeby się solidnie zmęczyć. Nasze uda, łydki i mięśnie pośladkowe powinny odczuć wysiłek. W dół najlepiej jest schodzić wolno, żeby odpocząć i dać organizmowi czas na regenerację.
Prawie nie wychodząc z domu
Często na klatkach schodowych jest dosyć duszno. Należy zatem pomyśleć o odpowiednim ubraniu. Najlepiej trenować w koszulce na ramiączkach. Zapewni ona odpowiedni dostęp powietrza do skóry i zapobiegnie przegrzaniu organizmu. Oczywiście, powinna być termoaktywna. Na dolne partie ciała zakładamy krótkie spodenki, tzw. startowe. Musimy mieć pełen komfort. Często zdarza się, że wybór nieodpowiedniej odzieży skutkuje nieefektywnym treningiem.
Bieganie po schodach ma tę zaletę, że odbywa się w jednym miejscu. Można trenować na klatce schodowej we własnym bloku. Zaletą jest to, że mamy możliwość skorzystania co jakiś czas z napoju, który wzmocni nas i nie pozwoli na odwodnienie organizmu. Ważne, by go wcześniej przygotować, najlepiej w bidonie. Intensywność treningu po schodach powoduje, że potrzebujemy wspomóc się też np. żelami energetycznymi.
Rosnąca popularność
Zawody w bieganiu po schodach są organizowane dla coraz większej liczby osób. Często start odbywa się pojedynczo, czyli zawodnicy wybiegają w kilkunastosekundowych odstępach. Każdy wtedy zmaga się tylko z własnym zmęczeniem, próbując uzyskać jak najlepszy czas. Bywają też zawody, gdzie wszyscy zaczynają biec ze startu wspólnego.
W niektórych biegach chodzi o jak najszybsze dotarcie na samą górę, a w innych pokonuje się kilkakrotnie ten sam dystans w górę i w dół, aż do osiągnięcia zakładanego kilometrażu. Na początku 2015 roku w Polsce odbył się bieg charytatywny w Hotelu Marriott pod hasłem: Marriott Everest Run. Trzeba było pokonać 42 piętra co najmniej 65 razy, co razem dawało odległość 8850 metrów. Tyle właśnie liczy dystans, jaki należy przebyć, by wejść na Mount Everest. Na dół można było zjechać windą.
Najsłynniejszy bieg odbywa się w USA w wieżowcu Empire State Building. Do tej pory ścigano się w nim już 38 razy, a zawodnicy mieli do pokonania 1576 schodków na 86 piętrach. W 2014 roku mistrzem świata w tej dyscyplinie został Polak – Piotr Łobodziński, a zawody odbyły się w Hongkongu.
Z praktycznego punktu widzenia bieganie po schodach można włączyć również w przygotowania do sezonu startowego na płaskich trasach. Tego typu treningi wzmacniają mięśnie. Po takim wysiłku lepiej pracują stawy skokowe, poprawia się gibkość i elastyczność kolan. Bieganie po schodach wpływa też na polepszenie kondycji i wydolności organizmu. Ryzyko kontuzji i różnego rodzaju dolegliwości jest przy tym znacznie mniejsze. | Bieganie po schodach – nowa moda w świecie biegaczy |
Przygotowanie kącika dla dziecka, które ma się narodzić, to najprzyjemniejsza część prac przed samym rozwiązaniem. Dopieszczenie szczegółów, zadbanie o wiele detali, spokojne poszukiwanie rzeczy i dekoracji, które mają nie tylko pomóc w pielęgnowaniu malucha, ale także podobać się przyszłym rodzicom. Trzeba tylko świadomie wybierać produkty, które okażą się niezbędne przy częstej czynności, jaką jest przewijanie maluszka. Meble – przenośne czy stałe?
box:offerCarousel
Uwzględniając rodzaj mebli zastosowanych w pokoju dziecka, trzeba przede wszystkim kierować się wielkością pomieszczenia. Nie tylko wygląd się liczy, ale przede wszystkim ich funkcjonalność i bezpieczeństwo dla dziecka. Rynek oferuje nam różne rodzaje przewijaków:
Specjalna komoda z wbudowaną półką na przewijanie dziecka – posiada ona dodatkowe zabezpieczenia na bokach półki przewijakowej. Zaletą jest jej stabilność i odpowiednia wysokość dla rodzica. Najczęściej mebel ten ma w swoim wyposażeniu półki dodatkowe i poniżej szuflady, więc jego funkcjonalność jest duża. Wadą może okazać się jej wielkość, ale i szerokość. Dlatego też jest przeznaczona do pomieszczeń większych aniżeli malutki pokój dziecięcy.
Przewijak przenośny z montowanymi kółkami – ma wbudowane półki, dodatkowe kieszenie, czyli daje możliwość odpowiedniej organizacji dodatkowych rzeczy potrzebnych do pielęgnowania dziecka. Jego stabilność jest średnia, a wielkość najczęściej sprawdza się dla malucha do 6. miesiąca życia. Zajmuje mało miejsca i może być transportowany dowolnie.
Usztywniony przewijak kładziony na łóżeczko dziecka – montuje się go na wygodnej dla rodzica wysokości. Jego stabilność jest mniejsza od pozostałych. Dodatkowo bardzo często materiał, z jakiego jest wykonany, ulega zniszczeniu w wyniku częstego użytkowania.
Jeżeli już zapadnie decyzja co do rodzaju zakupionego przewijaka, trzeba też pomyśleć o dodatkach pielęgnacyjnych.
Produkty potrzebne do pielęgnacji dziecka
box:offerCarousel
Dobrze zorganizowane i wyposażone miejsce do przewijania dziecka pozwoli na sprawniejsze i szybsze wykonanie tej czynności. Najwięcej problemów przysparza łączenie wiele rzeczy w krótkim czasie. Bardzo istotne jest posiadanie niezbędnych rzeczy na wyciągnięcie ręki, gdyż pod żadnym pozorem, nigdy nie można pozostawić na przewijaku dziecka samego. Zakupy, o których należy pamiętać:
Pieluszki.
Chusteczki nawilżające.
Krem, puder lub inny środek do pielęgnacji skóry dziecka.
Chusteczki higieniczne.
Gaziki, patyczki do uszu.
Roztwór z wody morskiej oraz gruszka lub aspirator do noska.
Octenisept lub inny środek dezynfekujący, np. do ranek, pępka, itp.
Szczoteczka do włosów.
Pielucha tetrowa, ewentualnie flanelowa.
Miseczka, szczoteczka do mycia dziąseł.
Waciki higieniczne.
Nożyczki do obcinania paznokci.
Kosz na śmieci.
Koniecznie lampka nocna, zabawki do zabawienia dziecka.
Te wszystkie rzeczy są podstawą do prawidłowo przeprowadzanej pielęgnacji dziecka. Trzeba pamiętać, że kącik do przewijania to miejsce, gdzie nie tylko będzie zmieniana pielucha (choć to najczęściej), ale także pozwoli pielęgnować maluszka po kąpieli. Dobrze zorganizowane miejsce pozwoli skupić pełną uwagę na byciu przy i z dzieckiem. Jedno miejsce do przechowywania akcesoriów potrzebnych do przewinięcia maluszka zwiększa szansę na utrzymanie porządku w rzeczach dla dziecka. Co istotne, przed ostatecznym wyborem miejsca trzeba pamiętać, by dostęp do niego był wygodny i umożliwiał dokładne posprzątanie po różnych niezapowiedzianych sytuacjach, które mogą się zdarzyć przy przewijaniu. | Kącik do przewijania – jak zorganizować? |
O zachwycającej niebanalnym urokiem urodzie Francuzek pisano już chyba we wszystkich językach. Zawsze młode, piękne i naturalne. Gdzie leży sekret ich świetnej formy i wspaniałego wyglądu? Zapewne we francuskich kosmetykach! Z Francji wywodzą się największe i najsłynniejsze firmy kosmetyczne. Wśród nich znajdziesz wspaniałe domy mody z własnymi liniami zapachowymi, marki oferujące kosmetyki do makijażu oraz pełne naturalnych inspiracji propozycje z zakresu pielęgnacji ciała. Z jakimi produktami warto się zapoznać?
Francuskie marki kosmetyków do makijażu, które warto znać
Bourjois – marka Bourjois to paryski szyk dostępny dla każdej kobiety! Pierwsze kosmetyki powstawały w domowym laboratorium założyciela, na potrzeby scen teatralnych. Teraz to produkty, które pomagają wydobywać wewnętrzne piękno, są zawsze nasycone kolorem i pięknie zapakowane. Bourjois zasłynął kultowymi wypiekanymi różami do policzków, perfekcyjnie kryjącymi podkładami i wieloma innymi kosmetykami pozwalającymi poczuć się jak paryżanka.
Yves Rocher – marka założona w 1959 roku przez francuskiego polityka i przemysłowca. Pierwszym produktem był krem z ekstraktem z ziarnopłonu. Sukces receptury sprawił, że firma dalej się rozwijała, a za najważniejsze filary obrała bazowanie na składnikach roślinnych oraz poszanowanie dla planety. W ofercie znajdziesz szeroką gamę kosmetyków do makijażu: świetne szminki i podkłady, a także interesujące perfumy i produkty pielęgnacyjne: kremy, żele i inne.
Guerlain – przykład francuskiej firmy produkującej perfumy i kosmetyki, która zyskała już miano legendarnej. Historia Guerlaina sięga 1828 roku i trwa z niesłabnącą popularnością i uznaniem aż do dziś. Oprócz wspaniałych zapachów i rożnego rodzaju kremów znajdziesz tu kultowe produkty do makijażu. Jednym z najsłynniejszych wytworów są meteory, czyli dopasowujący się do każdej cery puder rozświetlający w formie różnokolorowych kulek.
Francuskie marki kosmetyków pielęgnacyjnych
Le Petit Marseillais – zapachy, kolory natury, łąki, lawendowe pola, owocowe sady, lasy i cytrusowe gaje. To wszystko jest kwintesencją Prowansji, czyli południowego, śródziemnomorskiego regionu Francji, z którego pochodzi marka Le Petit Marseillais. Firma kieruje się autentycznością i radością życia. W żelach pod prysznic i do kąpieli oraz mleczkach do ciała znajdziesz kwiat pomarańczy, białą brzoskwinię, masło shea i migdały.
Mixa – marka Mixa została wprowadzona na rynek francuski już w roku 1924 jako linia farmaceutyczna przeznaczona do pielęgnacji skóry wrażliwej. Jej skuteczność oraz zaufanie kupujących sprawiły, że szybko zyskała ogólne uznanie oraz mogła rozwijać się i tworzyć nowe preparaty. Na polskich półkach balsamy, mleczka, kremy i inne produkty tej firmy pojawiły się dopiero w zeszłym roku, a już są obecne w wielu domowych kosmetyczkach.
Vichy – marka specjalizuje się w produkcji kosmetyków łagodzących oznaki starzenia, redukujących niedoskonałości skóry i chroniących przed promieniowaniem słonecznym. W swoim portfolio ma linie przeznaczone dla kobiet i mężczyzn. Nazwa pochodzi od głównego składnika produktów – wody termalnej ze źródeł uzdrowiska Vichy.
Francuskie marki są sławne na całym świecie. Zapewne miałaś już okazję usłyszeć o Coco Chanel i Christianie Diorze oraz perfumach i kosmetykach spod ich szyldów. Koniecznie zapoznaj się również z innymi godnymi uwagi produktami, które pochodzą znad Sekwany. Być może przybliżysz się do ideału piękna Francuzek? | Francuskie marki kosmetyków, które musisz znać! |
V. S. Naipaul napisał reportaż o Afryce, która wierzy – w Boga, magię, mity, duchy przodków, życie pozagrobowe lub jego brak. Przedstawił tym samym Stary Kontynent jako miejsce styku wielu kultur i różnych sposobów myślenia o świecie. Wyszło trochę chaotycznie, na pewno nie lekko, ale z drugiej strony całkiem interesująco. Muzułmanin z amuletem szczęścia
Chociaż oficjalnie w Afryce dominującymi religiami są islam i chrześcijaństwo, jest to tylko powierzchnia, bo oprócz meczetów czy kościołów ludzie regularnie odwiedzają też miejscowych czarowników z prośbą o radę, zaopatrują się w amulety chroniące przed urokami i podtrzymują tradycje, które – chociaż nie zostały spisane – nie zmieniają się od wieków.
V. S. Naipaul zastanawia się, czy przyczyną tego stanu rzeczy jest kontekst, w jakim największe religie świata przywędrowały do Afryki, to jest razem z Europejczykami podbijającymi te tereny. W rozmowie z jednym z biznesmenów słyszy nawet, że wymuszanie na ludziach porzucenia tradycyjnych wierzeń i stawianie ich na równi z z pogaństwem było jednym z głównych przejawów kolonializmu, narzędziem kontroli nad afrykańskimi duszami. Właśnie to nastawienie na ludzi i ich odczucia, obok opisów obrzędów, w jakich autor miał okazję brać udział, jest najmocniejszą stroną „Maski Afryki”.
Na co dzień bez maski
Tematyka książki momentami wydaje się jednak tylko pretekstem do opowiedzenia o Afryce, do której V. S. Naipaul wraca po latach i która pod wieloma względami jest już zupełnie innym miejscem. Jego prywatne zapiski, ale też wyrywkowe opowieści o codziennym życiu mieszkańców Ugandy, Nigerii, Wybrzerza Kości Słoniowej, Ghany i RPA, nie do końca podążają za główną treścią reportażu. To tematyczne zróżnicowanie może okazać się ciekawe dla czytelnika chcącego dowiedzieć się czegoś więcej o samych Afrykańczykach, nie tylko w kontekście religijności czy jej wpływu na sprawy społeczno-gospodarcze, ale także poprzez przyjrzenie się ich życiu codziennemu, temu bez maski.
Książka „Maska Afryki. Odsłony afrykańskiej religijności” dostępna jest także w formie e-booka w formatach EPUB i MOBI za ok. 27 zł.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | „Maska Afryki. Odsłony afrykańskiej religijności” Vidiadhar S. Naipaul – recenzja |
Bielizna modelująca, wyszczuplające gorsety oraz stylizacyjne chwyty – jak prawidłowo ukryć okrągłości pociążowe? Oto kilka sprawdzonych sposobów. Nie od dziś wiadomo, że sylwetka kobiety podczas ciąży całkowicie się zmienia. Szczególnie zmiany są widoczne podczas ostatniego miesiąca, kiedy brzuch jest największy. Wiele pań ma cichą nadzieję, że zaraz po porodzie wszystko wróci do normy, a ciało samo się wykształtuje. Cóż, cuda się zdarzają, ale nie jest to zasada. Każdy organizm jest inny oraz inaczej zachowuje się w okresie poporodowym.
Niektóre kobiety już po kilku tygodniach po długo oczekiwanym porodzie mogą zakładać ulubione sukienki, innym powrót do normy zajmuje nawet kilkanaście miesięcy. Istnieje jednak wiele sposobów, by ukryć wszystkie pociążowe okrągłości. Co powinny mieć w swojej szafie świeżo upieczone mamy? Oto kilka sprawdzonych stylizacyjnych rad, które warto wypróbować.
Sylwetka po ciąży – co się zmienia?
Błędem byłoby stwierdzenie, że ciało kobiety po porodzie wróci do normy natychmiastowo. Rozstępy, zwiększona waga, różnego rodzaju opuchlizny i nierówności na ciele to naturalne efekty ciąży. Warto uzbroić się w cierpliwość, przygotować się do dobrej (ale koniecznie skonsultowanej z lekarzem) diety oraz wrócić do aktywności sportowych. W tym czasie z pomocą przyjdzie ubranie modelujące sylwetkę oraz kilka rad od stylistów, dzięki którym będzie można umiejętnie ukryć wszystkie niekorzystne miejsca. Pamiętajmy, odpowiednio dobrana odzież potrafi czynić cuda. Co zatem warto mieć w szafie po porodzie?
Ubranie modelujące
Często stosowaną opcją jest używanie pasów i gorsetów poporodowych. Mają one ogromną zaletę – natychmiastowo potrafią wymodelować i wizualnie wyszczuplić sylwetkę. Wraz z tym elementem ubrania panie będą mogły z łatwością się zmieścić w mniejsze rozmiary, odzyskać talię, a zwisający brzuszek prawie nie będzie zauważalny. Podobnie działa bielizna wyszczuplająca – jednoczęściowe zestawy, specjalne biustonosze lub majtki. Warto jednak pamiętać, że jest to rozwiązanie czasowe. Nadaje się na przykład na większe wyjście, ale nie na co dzień. Zakładanie wyszczuplającej odzieży nie zmniejszy rozmiarów, więc praca nad ciałem oraz dieta są w tym przypadku niezastąpione.
Chwyty stylizacyjne
Oprócz wyszczuplającej bielizny można także wypróbować kilka stylizacyjnych rad. Nie od dziś przecież wiadomo, że odpowiednio dobrane materiały i kolory mogą świetnie podkreślić te partie ciała, na których nam zależy, oraz odwrócić uwagę od wszystkich okrągłości, które chcemy ukryć. W tym wszystkim mogą pomóc luźne ubrania, które zbytnio nie uciskają (np. tuniki odcinane pod biustem, oversize’owe swetry, bluzy czy sukienki).
Idealnym rozwiązaniem są także ubrania o niezdefiniowanej talii oraz rozkloszowane spódnice. Kolory? Te również mogą pomóc w ukryciu poporodowych efektów. Ciemne barwy mogą optycznie zmniejszyć brzuszek, dlatego warto postawić na czerń, granat, bordo czy butelkowe zielenie.
Nie bez znaczenia jest także krój oraz fason ubrania. Stroje w kształcie trapezu wizualnie zwiększą biust oraz odwrócą uwagę od okrągłości w dolnej partii brzucha. Z pomocą mogą także przyjść bluzki z długim dekoltem w kształcie litery V. W przypadku spodni i spódnic warto postawić na wysoki stan, który ukryje najbardziej problematyczną część, czyli brzuszek.
Poporodowe efekty na ciele młodej matki można skutecznie ukryć. Za pomocą wyszczuplającej bielizny, odpowiednio dobranego ubrania i kolorów można wizualnie wymodelować sylwetkę. Należy jednak pamiętać, że jedynym sposobem na powrót poprzednich kształtów jest aktywność fizyczna i odpowiedna dieta. | Ubrania, które pozwolą ukryć pociążowy brzuszek |
Popularna bohaterka bajek dla najmłodszych towarzyszy dzieciom nie tylko na ekranach telewizorów i w formie zabawek. Ozdabia też rozmaite akcesoria, gadżety i przybory szkolne. Co warto kupić małej fance Świnki Peppy? Sympatyczna świnka zdobi rozmaite modele dziecięcych ubrań i obuwia, akcesoria do pokoju dziecięcego, plecaki, zegarki, torebki oraz inne artykuły, które chciałaby mieć niejedna dziewczynka. Przyjrzyjmy się tym najciekawszym.
Ubranka i buty ze Świnką Peppą
Ubranka ze Świnką Peppą dostępne są w szerokiej gamie rodzajów, kolorów i rozmiarów. Niejednej dziewczynce spodoba się sukienka z wizerunkiem głównej bohaterki bajki. Sukienka-tunika z tiulową spódniczką i długimi rękawkami z bufkami lub bez rękawów ze spódniczką w kropki oraz kokardką u góry bądź ze wstążeczką w pasie – sukienki występują w różnych kolorach i zadowolą nie tylko miłośniczki różu, a kupić je możemy za 35–40 zł. W ofertach nie brakuje także dziecięcych kolorowych T-shirtów oraz bluz dziewczęcych z Peppą lub George’em. Znajdziemy tu m.in. produkty licencjonowane. Do T-shirtu znakomicie będą pasowały wygodne legginsy z pojedynczym wizerunkiem świnki bądź też w całości pokryte nadrukami. Równie wygodne mogą okazać miękkie, przyjemne w dotyku dresy dziecięce z samą Peppą lub świnką i kilkorgiem jej przyjaciół, ocieplane od spodu meszkiem. Tu również dostaniemy produkty licencjonowane. Dopełnieniem przedszkolnej kreacji małej wielbicielki Peppy stanie się odpowiednie nakrycie głowy – ciepła czapka na zimę, letni kapelusik na najcieplejsze, słoneczne dni (idealny na plażę wraz z kostiumem kąpielowym ze Świnką Peppą) oraz uniwersalna czapka z daszkiem.
Meble i akcesoria do pokoju dziecięcego
Pokój dziecięcy powinien być wesoły, kolorowy i posiadać przede wszystkim dużo miejsca na zabawki. Nasza mała miłośniczka bajek ze Świnką Peppą będzie mogła pochwalić się koleżankom kompletem ładnie wykonanych i praktycznych mebelków. Absolutny must have to komoda-organizer na zabawki w kolorze różowym. Posiada ona 6 pojemników wykonanych z tkaniny – 3 małe, 2 średnie i 1 duży w formie wysuwanej szuflady. Pomieści mnóstwo zabawek i pozwoli zachować porządek w pokoju. Być może zachęci naszą pociechę do samodzielnego układania i chowania zabawek. Druga komoda – tym razem niebieska – przeznaczona jest z kolei do przechowywania książeczek, kolorowanek, zeszytów, bloków rysunkowych i komiksów. Produkt jest licencjonowany, wykonany z dużą starannością, a kosztuje ok. 160 zł. Bardzo przydatna będzie także skrzynia na zabawki z łatwym do otwarcia wiekiem, które może służyć za stoliczek do zabaw. A jeśli dziewczynka lubi rysować, idealnym prezentem dla niej okaże się stoliczek z siedziskiem i podnóżkiem, miejscem na kartkę papieru oraz pojemnikami na przybory do rysowania. Nie zapomnijmy też o krzesełkach i fotelach z wizerunkiem sympatycznej świnki.
Równie ważne co same mebelki są dekoracje i akcesoria do pokoju. Już dla najmniejszych pociech możemy zakupić pościel do łóżeczka ze świnką i jej przyjaciółmi. Nieco starsze dzieci mogą z kolei otrzymać pościel w standardowych wymiarach, np. 140×200 cm czy 160×200 cm, a także miękki, przyjemny w dotyku kocyk. Bawełniany komplet pościeli znajdziemy w cenie 70–90 zł. Mała fanka ucieszyć się może także z lampki nocnej ze Świnką Peppą i jej przyjaciółmi. Do wyboru mamy kolorowe kinkiety, oświetlenie wiszące na listwie, lampki stojące w kształcie świnki, a także nocne latarki – dla dzieci, które obudzą się w środku nocy i będą chciały dodać sobie odwagi w ciemnym pomieszczeniu, a także dla wielbicieli czytania pod kołdrą.
W pokoju ładnie prezentowały się będą także fototapety lub plakaty z Peppą, gustowne zasłonki lub przynajmniej mniejsze akcenty dekoracyjne – zegar ścienny, jasiek na łóżko, mały dywanik czy naklejki.
Z Peppą do przedszkola, szkoły i w podróż
Ulubiony plecak do przedszkola i na małe wycieczki? Oczywiście ze Świnką Peppą! Hitem wśród przedszkolnych koleżanek okazać się może miękki plecak-maskotka w kształcie świnki. Nasza pociecha na wycieczki chętnie zapakuje podręczne rzeczy w ozdobioną grafiką z bajki torbę listonoszkę, skontroluje godzinę na dołączonym do zestawu zegarku i włoży pierwsze kieszonkowe do zapinanego na rzep portfelika. Inne zestawy zawierają m.in. torebkę czy modny worek na plecy. Na dłuższe wojaże, np. wakacyjną wyprawę lub pierwszą zieloną szkołę, powinniśmy zaopatrzyć dziecko w plecak wycieczkowy z wizerunkiem Świnki Peppy, na grubych, miękkich, wyprofilowanych szelkach. Jego koszt to 40–55 zł. A kiedy mała pierwszoklasistka pójdzie do szkoły – nie zapomnijmy zapakować jej drugiego śniadania! Na pewno chętnie zje kanapki w śniadaniówce z Peppą i wypije herbatę lub sok z kolorowego bidonu. Na książki, zeszyty i przybory szkolne powinien być przygotowany większy, ale wygodny i lekki plecak – bardziej pojemny niż ten wycieczkowy. A w środku warto dołożyć piórnik z filmową świnką, blok rysunkowy, długopisy oraz pamiętnik na kłódkę, do którego mogą się wpisać koleżanki.
Każda dziewczynka, która lubi przygody Świnki Peppy i jej przyjaciół, ma do wyboru mnóstwo ubrań, akcesoriów, dekoracji i przyborów, które umilą jej czas w domu, przedszkolu, szkole czy na wyjeździe. | Akcesoria ze Świnką Peppą dla modnej dziewczynki |
Slime, czyli po prostu ciągnący się glutek, to zabawka, która opanowała Instagram! Wygląda dość intrygująco – na początku nie chcesz jej dotknąć, ale gdy już to zrobisz… wtedy zaczyna się zabawa na całego! Dzieciaki uwielbiają ciągnące się zabawki, a tę możesz wykonać samodzielnie w swoim domu! Glutowe twory często przypadają dzieciakom do gustu o wiele bardziej niż niesamowicie drogie zabawki reklamowane w telewizji. Ich konsystencja to największa zaleta – ściskanie i miętoszenie takiego glutka naprawdę pozwala się odstresować! Jak go zrobić? To banalnie proste!
Gluto-chmurka
Do zrobienia glutka, przypominającego do złudzenia małą, białą chmurkę, potrzebujesz:
Kleju pva – białego lub przezroczystego
Pianki do golenia
Płynu do soczewek kontaktowych – musi zawierać kwas borowy lub boran sodu
Sposób przygotowania naszego glutka jest bardzo prosty – do małej miseczki przelej klej, następnie dodaj piankę do golenia. Łyżką bądź szpatułką wymieszaj zawartość miseczki, aż składniki się połączą. Następnie dodaj kilkanaście kropel płynu do soczewek i kontynuuj mieszanie. Jeśli glut będzie zbyt mocno przywierał do łyżki, dodaj jeszcze kilka kropel płynu i dalej mieszaj. Gdy papka przyjmie już formę gluta, weź zawartość miski do ręki i ugniataj ją – twoja chmurka przestanie się kleić i stanie się wyjątkową zabawką dla twojej pociechy!
Kolorowy slime
box:offerCarousel
Aby zrobić kolorowego glutka potrzebne będą:
Klej w sztyfcie
Woda
Pianka lub żel do golenia
Płyn do soczewek kontaktowych z kwasem borowym lub boranem sodu w składzie
Do małej, plastikowej miseczki wyłóż klej ze sztyftu i rozgnieć go widelcem. Następnie wlej odrobinę wody, gnieć dalej i włóż do mikrofalówki na 15-20 sekund. Wymieszaj powstałą masę i dodaj kilka kropel wybranego przez siebie barwnika spożywczego. W kolejnym kroku należy dodać piankę lub żel do golenia, odrobinę żelu do prania i dokładnie, energicznymi ruchami wymieszać powstałą papkę. Gdy tak się stanie, wlej kilkanaście kropel płynu do soczewek i mieszaj dalej. Podobnie jak w przypadku poprzedniego glutka, ostatnim krokiem jest ugniatanie zabawki w rękach. Miłej zabawy!
Glut z wykorzystaniem… maseczki do twarzy
Aby zrobić glutka z wykorzystaniem maseczki do twarzy, potrzebujesz:
4 maseczki do twarzy, które posiadają w składzie alkohol poliwinylowy
Sodę oczyszczoną
Płyn do soczewek z kwasem borowym lub boranem sodu w składzie
Opcjonalnie: barwnik spożywczy i brokat
Do małej miseczki wyłóż maseczki do twarzy, dodaj pół łyżeczki sody oczyszczonej i wymieszaj wszystko. Następnie dodaj kilkanaście kropel płynu do soczewek, a gdy wymieszasz powstałą masę, możesz dodać barwnik w ulubionym kolorze i brokat, aby twoja zabawka wyglądała jeszcze bardziej efektownie! Mieszaj do połączenia wszystkich składników, a na koniec ugnieć powstałego glutka w rękach. Gotowe!
Sposobów na samodzielne stworzenie gluto-zabawki jest naprawdę wiele. Niskim kosztem możesz zrobić gadżet, który zapewni twojemu dziecku godziny niesamowitej rozrywki! | Hit z Instagrama: Slime DIY |
Nie będzie wcale przesadą, jeżeli stwierdzę, że sport jest dla każdego. Wszystko jest dla ludzi – wystarczy robić to z głową. Muay Thai, czyli tajski boks, to doskonały przykład na to, że nie męcząc się zbytnio, możemy poprawić wydajność naszego organizmu, zrzucić z siebie ciężar codziennych problemów i przede wszystkim wyrzeźbić naszą sylwetkę. Dla kogo więc jest Muay Thai? Zapraszam do lektury. Historia tajskiego boksu w Polsce to 15 lat. W Tajlandii 4000 lat, więc jeszcze sporo przed nami. Nie jest źle, zwłaszcza że ten sport przeżywa u nas swój renesans. Muay Thai to jedyny sport walki, który można uprawiać tak na poważnie bez żadnych ograniczeń wiekowych. Warto pamiętać o tym, że 10- czy 12-latkowie mają na swoim koncie już ponad 100 treningów, więc czas wziąć się w garść.
Muay Thai – dla kogo jest ten sport?
Dzisiaj boks tajski to dyscyplina dla obu płci. To dyscyplina dla tych, którzy nie boją się nowych wyzwań. Nie jest to sport ciężki, jak boks tradycyjny czy karate, ale przeznaczony jest dla tych, którzy chcą poświęcić się treningowi siłowemu. Warto pamiętać, że do 35. roku życia Muay Thai jest sportem amatorskim, a dalej zawodowym.
Jak rozpocząć treningi?
Dzisiaj Muay Thai zaczynają trenować młodzi chłopcy, a potwierdza to trener i założyciel Academii Gorila, Grzegorz Sobieszek: „Dzisiaj 10-latkowie mają na swoim koncie już ponad 100 treningów. Warto zacząć jak najwcześniej, zanim pewne nawyki związane z naszym ruchem staną się przeszkodą. Najlepiej trenować 2, 3 razy w tygodniu”. Na początku pierwszego treningu dobrze jest z trenerem określić cel i charakter naszego uczęszczania na zajęcia. Czy chcemy poprawić sylwetkę, schudnąć, czy po prostu odreagować trudy dnia codziennego.
O czym należy pamiętać?
Pierwszy trening jest niezwykle ważny. To dzięki niemu możemy się zakochać w nowej aktywności fizycznej lub całkowicie się od niej odsunąć. Warto pamiętać o tym, że efekty nie przyjdą od razu i wymaga to ciężkiej pracy oraz przede wszystkim determinacji. Grzegorz Sobieszek dodaje: „Pierwsze efekty zobaczycie już po pierwszych trzech miesiącach, a najlepszy efekt po roku i więcej treningu. Wybierając się na pierwszy trening, nie jedzmy nic na 3 godziny przed zajęciami. Pamiętajcie, że trzeba mieć dużo samozaparcia”.
Co trzeba ze sobą zabrać na trening?
Kiedy bardzo zgłodniejemy przed zajęciami, warto zjeść mały posiłek. Dobrym rozwiązaniem będzie owsianka albo jakiś owoc. Na trening zabieramy ze sobą strój sportowy. Ważne są spodenkii koszulka termoaktywna. Na pierwszych zajęciach dowiemy się od trenera o rękawicach, nagolennikach i ochraniaczach. Warto wziąć ze sobą przynajmniej 2l wody mineralnej.
Czy potrzebna jest jakaś dieta, by zacząć ćwiczyć tajski boks?
Podobnie jak w każdym sporcie, również w Muay Thai istotna jest zbilansowana dieta. Istotne jest, żeby była bogata w tłuszcze, białka i węglowodany. Nie wolno zapominać o witaminach. Konkretną dietę warto określić z trenerem podczas pierwszego spotkania.
Na koniec mały apel do tych, którzy chcą zacząć – warto uwierzyć w siebie i poza codzienną pracą w biurze oderwać się czasem od codzienności. Adrenalina, jaką poczujemy podczas treningów, sprawi, że wszystko zacznie się układać. | Muay Thai – dla kogo? |
Jak wykorzystać puste miejsce pod schodami? Przedstawiamy 7 ciekawych pomysłów na aranżację tej przestrzeni. Które rozwiązanie będzie najlepsze do waszego domu? Miejsce pod schodami jest bardzo specyficzną powierzchnią w domu, którą jest chyba najtrudniej zagospodarować. Problem ten wynika z nietypowych wymiarów powierzchni, które są uzależnione od wielkości oraz formy domowej klatki schodowej. Właściciele domów i mieszkań dwupoziomowych już od dawna starają się znaleźć funkcjonalne rozwiązanie dla przestrzeni pod schodami. Oczywiście kwestię tę idealnie rozwiązała rodzina Dursley’ów ze słynnej sagi o Harrym Potterze, aranżując tam mały pokoik dla osieroconego siostrzeńca Harry’ego. Niemniej jednak, czy oprócz małego schowka czy dekoracyjnego stolika, można pod schodami zainstalować coś praktycznego? Jakie opcje rozważyć przy aranżacji tej powierzchni? Przedstawiamy kilka ciekawych inspiracji, które mogą pomóc w urządzaniu domu. Sprawdźmy!
Na co zwrócić szczególną uwagę?
Zanim wybierzemy odpowiednie rozwiązanie do domu, warto zastanowić się nad metrażem powierzchni, którą mamy do dyspozycji. Czy przypadkiem zagospodarowanie przestrzeni pod schodami nie zagraci domu? Czy takie rozwiązanie rzeczywiście będzie funkcjonalne i praktyczne dla domowników? Jeśli jest to powierzchnia pozbawiona światła dziennego, jakie oświetlenie będzie tam najodpowiedniejsze?
Urządzić bibliotekę pod schodami
Od dawna zastanawiamy się, gdzie wyłożyć wszystkie książki, które mamy w posiadaniu? Zdecydowanie kartony nie są najlepszym pomysłem. Idealnym rozwiązaniem może być zamontowanie skośnych szafek pod schodami, gdzie możemy pomieścić większą część naszej biblioteczki.
Minibar
Ta opcja najlepiej się sprawdzi w przypadku szerokich schodów prowadzących do salonu. W wolnej przestrzeni możemy zamieścić szafkę z trunkami na specjalną okazję oraz dekoracyjne szkło.
Strefa relaksu
Jeśli mamy do zagospodarowania tylko kilka metrów, pod schodami możemy urządzić mały kącik do relaksu. Wygodny materac, kilka poduszek oraz odpowiednie oświetlenie (np. lampy diodowe) sprawią, że będzie to najprzytulniejsze miejsce w całym domu.
Szafki i szuflady
To rozwiązanie idealnie będzie pasować osobom, które chcą racjonalnie zaplanować każdy metr swojego domu. Zamontowane pod schodami szafki i szufladki mogą różnić się swoją formą i wielkością, co ułatwi nam gromadzenie rzadko używanych drobiazgów. Jeśli ten chwyt zastosujemy przy wyjściu z domu, miejsce to idealnie może posłużyć na przechowywanie obuwia.
Domowa pracownia
Miejsce pod schodami może być także małą domową pracownią. Jeśli posiadamy wystarczająco szerokie schody, pod nimi można zmontować stolik oraz mały warsztat z narzędziami wykorzystywanymi przy pracy w domu.
Mały pokoik
Mając w pamięci pokoik pod schodami Harry’ego Pottera, doskonale zdajemy sobie sprawę, że nie jest to najwygodniejsze miejsce na zakwaterowanie naszych gości. Wszystko jednak zależy od wielkości schodów. Jeśli do czynienia mamy z co najmniej 7-metrową przestrzenią, pod domową klatką schodową możemy zmieścić jednoosobowe łóżko oraz biurko.
Akwarium
Pusta powierzchnia pod schodami może być idealnym miejscem do zainstalowania domowego akwarium. W tym przypadku musimy się liczyć z dodatkowymi kosztami na specjalne akwarium dopasowane do wymiarów naszej przestrzeni. Będziemy musieli zainwestować także w mały stojak lub stolik, na którym będzie umiejscowiony nasz domowy świat wodny.
Domowa winiarnia
Wspominaliśmy już wcześniej o mini barze. Okazuje się, że miejsce pod schodami może także pełnić rolę domowej winiarni. Wystarczy zamówić odpowiedni stojak i dopasować go do wymiarów przestrzeni.Jak widać, sposobów na aranżację pustego miejsca pod schodami jest wiele. Wszystko zależy od kreatywności oraz naszych potrzeb. Zanim wybierzemy konkretną opcję, warto zastanowić się nad dostępną przestrzenią. Czy rzeczywiście powierzchnia pod schodami będzie pełnić swoją rolę i nie zagraci mieszkania? Jeśli potrafimy umiejętnie wykorzystać dostępne miejsce, jest to idealne rozwiązanie, które z pewnością sprawdzi się w codziennym użytku. | Jak urządzić miejsce pod schodami? |
Od jakiegoś czasu do pakowania prezentów stosuję szary papier i kolorowe taśmy. Oszalałam na ich punkcie! Może i wy się przekonacie, że stosując je, można sprawić komuś radość? Wręczając komuś prezent, musimy mieć świadomość, że liczy się nie tylko to, co kupiliśmy, ale również opakowanie. Chcę was zainspirować do stosowania taśm washi, bo pozwalają osiągąć fantastyczne efekty wizualne!
O taśmie słów kilka
Washi (washi tape) to japońska taśma dekoracyjna o dużej wytrzymałości. Wykonana jest z cienkiego papieru ryżowego. Jest samoprzylepna i zazwyczaj kolorowa, upstrzona wzorkami. Ostatnimi czasy robi prawdziwą furorę. Jest idealna do ozdabiania prezentów. Jeżeli i wy uwielbicie ręcznie ozdabiać przedmioty, a przede wszystkim cenicie sobie oryginalne pomysły, to koniecznie musicie zaangażować ją do pakowania prezentów. Jest do tego idealna! Wystarczą dobre chęci i szczypta inspiracji. Warto przekonać się samemu.
box:offerCarousel
W duecie z krepiną
Uwielbiam pakować prezenty w szary papier, ale jeżeli nie przemawia do was taka forma, możecie zastosować papier kolorowy, scrapbookingowy lub krepinę. Mam do zapakowania okrągłe pudełko. Chciałabym, aby moja paczuszka przypominała kwiat. Najlepsza będzie do tego krepina. Wycinam odpowiedni fragment...
Zawijam krepinę wokół pudełka i na górze przewiązuję sznurkiem. Na końcu wkładam gałązki.
Fałdki krepiny przy podstawie nie zawsze układają się idealnie. Warto więc okleić paczuszkę taśmą washi. A na koniec sznureczek lub tasiemka i opakowanie zrobione! To wcale nie jest trudne! Miłej zabawy!
box:offerCarousel
Szary papier i kolorowa taśma
Wspominałam już, że jestem wielką fanką szarego papieru. Pasuje do niego niemalże wszystko, także daje on ogromne pole do popisu. Do dzieła! Pakujemy prezent i ozdabiamy kolorowymi taśmami!
Potrzebne produkty:
taśmy washi,
szary papier,
nitki, sznurki, wstążki,
papier do scrapbookingu,
pieczątka z napisami, można zrobić ją samodzielnie, na przykład z ziemniaka,
nożyczki,
taśma przezroczysta, idealna będzie wąska,
gałązki świerkowe.
Jak to zrobić? Wycinamy odpowiedni kawałek szarego papieru i owijamy paczuszkę. Na bokach tworzymy zakładki i przyklejamy je, najlepiej taśmą klejącą.
Już gotowe, ale... czegoś tu brakuje... Dobierając kolorowe taśmy i inne odpowiednie akcenty, na przykład świąteczną gwiazdkę, gałązkę świerkową, kolorową wstążkę lub sznurek, możemy uzyskać zaskakujący efekt!
box:offerCarousel
Przewiązuję paczuszkę sznurkiem, na który nawlekam papierowe gwiazdki. Tworzę ze sznurka dwa rzędy.
Oklejam paczkę taśmą washi – również w gwiazdki. Ozdabiam nią nie tylko szary papier, ale również sznurki.
I gotowe!
Taśmę dekoracyjną washi możesz zastosować praktycznie do wszelkiego rodzaju projektów DIY, pakowania prezentów, dekorowania kartek świątecznych i różnych przedmiotów. Ogromny wybór wzorów i kolorów daje wręcz nieograniczone możliwości! Mam nadzieję, że tym wpisem zainspirowałam was do samodzielnego pakowania prezentów! | Jak zapakować prezent z użyciem taśmy washi |
W Polsce pedicure to wciąż zabieg najczęściej wykonywany latem. A to właśnie zimą nasze stopy potrzebują specjalnej pielęgnacji, aby były piękne i zdrowe. Relaksacyjny zabieg, odżywczy dla skóry naszych stóp, poprawiający ich kondycję i wygląd możemy bez problemu przeprowadzić w domu. Domowe spa dla stóp polecane jest o każdej porze roku. Jednak to zimą powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na kondycję naszych stóp. Latem pedicure wykonujemy głównie ze względów estetycznych. Zimą powinniśmy to robić dla zdrowia.
Dlaczego zimą pedicure jest ważny?
O tej porze roku nasze stopy narażone są na ucisk w zimowych butach, często syntetycznych, nieprzepuszczających powietrza. Sporty zimowe też nie wpływają najlepiej na kondycję stóp. Sztywne łyżwy lub buty narciarskie powodują, że na stopach mogą pojawić się odciski, a gruczoły potowe pracują intensywniej. Skóra częściej rogowacieje i pęka. Dlatego też pielęgnacja stóp w zimie jest istotna i powinna być wykonywana jak najczęściej. Pedicure możemy wykonywać nawet raz w miesiącu. Nie zapominajmy także o codziennej, podstawowej pielęgnacji.
Domowe spa dla stóp – krok po kroku
Zabieg najlepiej zacząć od wymoczenia stóp w kąpieli z dodatkiem płynu antybakteryjnego.
Pierwszym etapem są paznokcie – ważne jest przycięcie ich do odpowiedniej długości i wypolerowanie, aby usunąć z płytki nierówności. Pamiętajmy, aby nie przycinać ich zbyt krótko, ponieważ może to spowodować, że odrastając, będą wrastać w skórę.
Kolejnym krokiem w pielęgnacji są skórki. Należy delikatnie odsunąć je za pomocą specjalnego patyczka i usunąć martwy naskórek.
Następnie możemy przejść do pięt. Za pomocą tarkizetrzemy stwardniały, martwy naskórek z pięt, krawędzi stóp i palców. Twardość tarki dobierajmy w zależności od potrzeb – możemy znaleźć zarówno modele z gruboziarnistą powierzchnią trącą, przeznaczoną do twardych pięt, jak również tarki z drobnymi ziarnami.
Kolejną czynnością powinno być wykonanie peelingu, np. cukrowego. Pomoże on wygładzić skórę i zmiękczyć naskórek.
Ostatni etap to oczyszczenie stóp z resztek kosmetyku i nałożenie na nie kremu odżywczego. Delikatnie wmasujmy go w skórę i pozostawmy do wchłonięcia.
Po takim zabiegu nasze stopy będą nawilżone, skóra odżywiona, a my zrelaksowani.
Dbaj o przepływ powietrza
Skóra, aby była w dobrej formie, musi oddychać. Dlatego, gdy tylko mamy taką możliwość, powinniśmy zamieniać buty na jak najlżejsze i przewiewne. Pracując za biurkiem, możemy zmienić obuwie (oczywiście musi być dopasowane do naszej pracy – nie siedźmy w biurze w kapciach). Wnętrze zimowego obuwia możemy także spryskać specjalnym dezodorantem do butów – zapobiega on rozwojowi bakterii oraz powstawaniu nieprzyjemnego zapachu.
Ulga dla opuchniętych nóg
Obrzęki często są objawem zmęczonych stóp. Dobrą metodą radzenia sobie z nimi są okłady z wody pietruszkowej – duży korzeń warzywa należy obrać, pokroić na drobne kawałeczki, zalać szklanką wody, i gotować 10 min pod przykrywką. Gdy napar będzie gotowy, należy go przestudzić, zanurzyć w nim złożoną gazę i położyć na opuchnięte kostki na 15 minut.
Codzienne nawilżenie
W codziennych zabiegach kosmetycznych nie powinno zabraknąć nawilżania skóry. Najlepszy będzie krem do stóp zawierający w składzie mocznik, pantenol i olejki roślinne. Jeśli twoja skóra na piętach szybko rogowacieje, dobrze smarować ją codziennie oliwą z oliwek (pół łyżeczki) z dodatkiem witamin A i E (dostępne są w aptekach). Dzięki temu pięty staną się miękkie i gładkie.
Pedicure jest bardzo istotny, zwłaszcza zimą, jeśli chcemy cieszyć się zdrowymi, zadbanymi stopami. Odpowiednio wypielęgnowane nie tylko sprawią, że będziemy dobrze wyglądać, ale także będziemy się dobrze i komfortowo czuć. A wtedy nic nie stoi na przeszkodzie, aby założyć narciarskie buty i szaleć na stoku. | Pedicure – nie tylko latem |
Powiedzmy sobie szczerze: touchpady w większości laptopów na rynku do najwygodniejszych nie należą. Do tego dochodzą problemy z nadgarstkami, które podczas korzystania z gładzika trzymamy często w nienaturalnej pozycji. Dla niektórych myszka będzie niezastąpiona. Jaki model wybrać, by nie przepłacić? Dobra myszka, czyli jaka?
Myszka to jedno z najmniej docenianych urządzeń komputerowych. Zazwyczaj myślimy o większej liczbie RAM-u, pojemniejszym dysku czy mocniejszej karcie graficznej, a komfort użytkowania narzędzia, które non stop jest w naszych rękach, pomijamy. To duży błąd!
Dobra myszka to podstawa wygodnego korzystania z komputera. Wybierając gryzonia, przede wszystkim musimy pamiętać, by dobrać odpowiedni do naszych dłoni rozmiar. Często ze względu na mobilność skłaniamy się ku mniejszym modelom, które w praktyce okazują się niewygodne. Musimy nienaturalnie zginać palce, by swobodnie nią operować. Podobnych problemów może nastręczać za duże urządzenie.
Przydatne funkcje kontra zbędne bajery
Różni użytkownicy mają odmienne oczekiwania w stosunku do funkcji komputerowej myszki, ale da się wskazać pewne udziwnienia, dodawane czasami do urządzeń, których jedynym celem jest zaproponowanie czegoś oryginalnego na tle konkurencji.
Standardem są dwa, trzy przyciski plus kółko. Sens mają również przyciski przewijające strony www wstecz i do tyłu, ale czy tak naprawdę potrzebujemy czegoś więcej?
Jeżeli korzystamy z jakichś specyficznych funkcji, może nam zależeć dodatkowo na konfigurowalnych przyciskach, tak byśmy sami mogli zdefiniować akcje, które z ich pomocą wykonujemy.
Rzeczą pozornie oczywistą, a pomijaną będzie wskaźnik poziomu baterii. Wolimy w końcu uniknąć sytuacji, gdy gryzoń w połowie ważnego projektu nagle odmówi współpracy, prawda? A skoro już przy łączności jesteśmy, to warto zadbać również i o to, żeby podłączany do USB kontroler był jak najmniejszych rozmiarów, a najlepiej mieścił się w samej myszce. Dzięki temu nie zgubimy go przy transporcie.
Jaką myszkę bezprzewodową kupić?
Najważniejszym pytaniem, które musimy sobie zadbać podczas wyboru myszki, jest: „do czego będziemy ją wykorzystywać?”. Jak to zwykle w elektronice bywa, nie ma jednego uniwersalnego urządzenia. W zależności od tego, czy gramy w gry, projektujemy grafikę, czy też interesują nas tylko typowe, biurowe zastosowania – powinniśmy rozglądać się wśród innych modeli.
Osoby, które potrzebują wysokiej czułości – a więc gracze i graficy – muszą celować w myszki o wysokiej rozdzielczości sensora, co pozwala na dokładne skanowanie powierzchni, na której ich używamy. Standardem jest 800 dpi i taka wartość powinna w tym przypadku wystarczyć.
Polecanymi modelami spełniającymi to kryterium są na przykładA4 Tech G10-770FL (gracze szczególnie ją docenią ze względu na ręczną manipulację dpi – pozwala np. zwiększyć czujność mszy na potrzeby celowania w strzelankach) czy TRACER Fighter RF TRM-157W – akceleracja wsteczna pozwala jej wiernie odwzorować szybkie ruchy.
Szukający po prostu zwykłej, taniej myszki, ale o rozbudowanych możliwościach konfiguracyjnych powinni przyjrzeć się MODECOM MC-WM5 – kosztuje ok. 40 złotych, co jest kwotą bardzo przystępną. Podobnie Logitech M310.
Nietypową propozycją będzie Microsoft Touch Explorer. Zamiast rolki mamy w niej panel dotykowy. Dzięki niemu możemy przewijać strony www tak w pionie, jak i w poziomie. Ponadto posiada trzy konfigurowalne przyciski.
Każdemu wedle potrzeb
Szukając myszki komputerowej dla siebie, łatwo się zgubić w gąszczu modeli i ich funkcji. Na rynku dostępne są setki różnych rozwiązań. By dobrze wybrać, wystarczy uświadomić sobie swoje realne potrzeby i oczekiwania w stosunku do bezprzewodowego gryzonia. Wówczas wybór będzie oczywisty. | Wybieramy mysz bezprzewodową do 150 zł |
Układ hamulcowy w dużym stopniu wpływa na bezpieczeństwo jazdy samochodem. Warto więc dbać o niego, aby służył bezawaryjnie przez jak najdłuższy okres. 1. Pamiętaj o wymianie płynu hamulcowego
box:offerCarousel
Wielu kierowców zapomina o wymianie płynu hamulcowego, kontrolując tylko poziom w zbiorniku wyrównawczym. Z biegiem czasu w jego składzie zaczynają pojawiać się cząsteczki wody, a co za tym idzie spada temperatura wrzenia płynu. Jeśli punkt krytyczny zostanie osiągnięty, to podczas wrzenia zaczną się wydzielać pęcherzyki powietrza, które mogą skutecznie unieruchomić układ hamulcowy. Główną funkcją płynu jest bowiem przenoszenie ciśnienia generowanego przez pompę na elementy zaciskowe przy kole.
box:offerCarousel
Regularna wymiana płynu hamulcowego według zaleceń producenta pozwoli na efektywne wykorzystywanie pracy pompy i poprawę bezpieczeństwa. Płyn pełni także funkcję smarującą i chroni przed korozją, dlatego dbanie o jego stan będzie się przekładać na żywotność poszczególnych elementów układu hamulcowego. Za litr markowego płynu hamulcowego DOT4 Bosch zapłacimy ok. 20 zł. Droższe są produkty ATE kosztujące ok. 30–40 zł. Płyn można wymienić samodzielnie, ale w tym przypadku przyda się zestaw do odpowietrzania hamulców, który można kupić w cenie od 70 zł wzwyż.
2. Dobre praktyki serwisowania hamulców
box:offerCarousel
Hamulce opierają swoje działanie o wykorzystanie sił tarcia między klockiem a tarczą hamulcową. Właśnie te dwa elementy układu najczęściej podlegają wymianie podczas przeglądów serwisowych. W większości przypadków na jeden cykl życia tarcz przypadają dwa komplety klocków. Warto pamiętać, że w momencie wymiany tarcz należy zawsze w komplecie wymieniać klocki, aby te mogły się dobrze dopasować i pracować z pełną efektywnością. Jazda na zużytych i krzywych tarczach może powodować drgania odczuwalne podczas hamowania, które będą negatywnie wpływać na żywotność hamulców. Właściwe podejście do serwisowania ma zatem kluczową rolę w trosce o trwałość poszczególnych elementów układu.
3. Wykorzystanie markowych zamienników lub części oryginalnych
W odniesieniu do tak newralgicznych podzespołów, jak hamulce, dobrze jest wybierać części markowych producentów. Nie muszą to być drogie produkty oryginalne, ale zamienniki o jakości porównywalnej do fabrycznej. Do szczególnie polecanych zalicza się takie firmy, jak: ATE, TRW, Textar, Febi Bilstein i Bosch. Ceny ich produktów są kilkadziesiąt złotych wyższe od kwot potrzebnych do zakupu najtańszych podzespołów, jednak jakość i trwałość skutecznie zrekompensują większy wydatek.
4. Technika hamowania silnikiem
Układ hamulcowy będzie się tym wolniej zużywał, im rzadziej będziemy z niego korzystali. Ta prosta zależność nie oznacza, że powinniśmy zrezygnować z jazdy autem na rzecz komunikacji miejskiej czy roweru. Wystarczy wypracować dobre nawyki podczas jazdy. Kluczowa jest umiejętność hamowania silnikiem. Warto zauważyć, że każdorazowa redukcja biegu powoduje wzrost prędkości obrotowej silnika, która potrafi go zdusić przez zwiększenie wewnętrznych oporów silnika. W taki sposób auto szybciej wytraca prędkość bez wykorzystania układu hamulcowego. Jest to technika szczególnie przydatna podczas hamowania na śliskiej nawierzchni. W kontekście żywotności układu ważne jest jednak to, że hamowanie silnikiem odciąża pracę hamulców i spowalnia ich zużycie.
5. Unikanie zdradzieckich kałuż
box:offerCarousel
Kto mógłby się spodziewać, że kałuża może być niebezpieczna dla tarczy hamulcowej? Otóż jeśli uprzednio rozgrzejemy tarcze hamulcowe intensywną jazdą, a następnie z impetem wjedziemy w zimne rozlewisko wody, to istnieje duża szansa, że dojdzie do ich zwichrowania. W efekcie mogą pojawić się bicia podczas hamowania na kole kierownicy i pedale hamulca. Jeśli tarcze mają odpowiednią grubość, to możne je bezpiecznie przetoczyć na kole i pozbyć się krzywizn. W innym wypadku pozostanie nam ich wymiana na nowe. | 5 sposobów na przedłużenie żywotności układu hamulcowego |
Historia lubi się powtarzać i doskonale to widać na przykładzie odchodzących i powracających trendów, a tych drugich w 2017 roku mamy naprawdę sporo. Na szczęście w bardziej współczesnym wydaniu i stylizacjach. Ogrodniczki
Kiedyś były zarezerwowane wyłącznie dla nastolatek. Dziś ogrodniczki z chęcią noszą zarówno blogerki modowe, jak i gwiazdy Hollywood. Pojawiają się w różnym wydaniu – są klasyczne dżinsowe i bardziej nowoczesne, np. skórzane. Nie nosimy ich już do białych tenisówek i szerokich T-shirtów, lecz do niebotycznie wysokich obcasów, eleganckich koszulowych bluzek lub sportowych topów. Obowiązkowo podwinięte, by odsłaniały kostki.
box:offerCarousel
Jednoczęściowe stroje kąpielowe
Bikini to już przeszłość, dziś coraz więcej marek oferuje seksowne stroje kąpielowe. Te najmodniejsze są oczywiście mocno wycięte, w kolorze czerwonym i przypominają słynne kostiumy ratowniczek z kultowego serialu „Słoneczny Patrol”. Niestety, są przeznaczone wyłącznie dla kobiet o nienagannej figurze. Jeśli masz kobiece kształty, postaw na czerwony kostium o klasycznym kroju, za to np. z nadrukiem, który optycznie wyszczupli sylwetkę.
Body
W latach 90. nosiły je prawie wszystkie kobiety. Body pięknie podkreślają kobiece kształty i maskują wystający brzuszek. Noś je zarówno do dżinsów, jak i eleganckich spodni. Nowoczesne body ma pięknie ozdobiony dekolt, np. falbaną w hiszpańskim stylu, która uwydatni niewielki biust, lub sznurkowe wiązania, które dodadzą seksapilu. Bardzo modne są też golfy body w czarnym kolorze – ponadczasowa klasyka.
box:offerCarousel
Bandana
Jest zawadiacka i kiedyś zdobiła wyłącznie szyję. Dziś pojawia się jako alternatywa dla opasek do włosów lub jako wzór na bluzach i koszulkach. Bandanę możesz przywiązać do torebki zamiast breloczka lub na ręku w zastępstwie bransoletek. Jako dodatek noś ją do dżinsowych kurtek i ogrodniczek.
Dzwony
Kiedyś nosili je i mężczyźni, i kobiety. Nie było osoby, która w latach 90. nie miała w swojej szafie chociaż jednej pary spodni o tym kroju. Dziś moda powoli wraca, ale jest zarezerwowana wyłącznie dla odważnych, bo dzwony w nowoczesnym wydaniu zmieniły swoją długość – albo zasłaniają całkowicie buty, albo odsłaniają kostki. Mają wysoki stan i mogą skracać sylwetkę. Jak tego uniknąć? Nie zapomnij o wysokich obcasach i krótszej górze, aby wyrównać proporcje.
Plecak
Kolejny trudny trend, który wraca do łask. Tym razem plecaki nie są małe i lakierowane, lecz mają kształt worków i są wykonane z najwyższej jakości skóry lub zamszu. Te sportowe są ozdobione naszywkami, te w stylu rockowym obowiązkowo muszą mieć frędzle. Uważa się, że plecaki będą największym hitem nadchodzących letnich festiwali muzycznych. Warto już teraz zaopatrzyć się chociaż w jeden.
Dres
Myślałaś, że ten trend nigdy nie wróci? Wrócił, ale w zupełnie nowym wydaniu. Dres już nie jest zarezerwowany wyłącznie na siłownię czy fitness. Dziś nosi się go z obcasami, eleganckimi marynarkami i koszulami w męskim stylu. Wszystko po to, aby zrównoważyć jego sportowy charakter. Jeśli odważysz się na taką stylizację, nie zapomnij o perfekcyjnym makijażu i rozpuszczonych włosach.
Obroża
Czarna aksamitka, kolorowy rzemyk i skórzany choker powróciły w wielkim stylu. Są bardzo kobiece i można je nosić zarówno na co dzień, jak i do wieczorowych kreacji. Jeszcze kilka lat temu wydawały się kiczowate, dziś znowu pojawiły się na kobiecych szyjach i wszystko wskazuje na to, że jeszcze długo będą na topie. | Znane trendy, które powrócą w 2017 roku |
Bywa, że rzeczywiste wydarzenia i prawdziwe historie zdają się być ciekawsze niż te zmyślone. Opowieść o Żydzie, który najpierw został tłumaczem dla Gestapo, potem uratował setki innych Żydów, a po wojnie został katolikiem, który nie wierzy w Świętą Trójcę, należy do jednej z nich. A jednak jest ona oparta na prawdziwej historii i w najważniejszych faktach nie odbiega od rzeczywistości. Tytułowy Daniel Stein to tak naprawdę Daniel Oswald Rufeisen, którego biografię, napisaną przez amerykańskiego autora, zaczęła tłumaczyć rosyjska pisarka. Po jakimś czasie zrozumiała, że nie chce zajmować się przekładem biografii, a pragnie napisać powieść zawierająca w sobie historię tego niezwykłego człowieka.
Z wielu źródeł
Powieść Ludmiły Ulickiej to nietypowy twór literacki, będący zlepkiem listów, zapisków w dzienniku, zapisu rozmów, donosów, raportów i ogłoszeń parafialnych. Bohaterów jest wielu, a każdy z nich doznał w życiu albo dramatów osobistych, albo tych związanych z zawirowaniami historycznymi. Są oni rozrzucani po świecie, ich ścieżki krzyżują się, a łączącą je osobą jest tytułowy tłumacz, Daniel Stein.
Dla jednych jest on drogowskazem, fantastycznym mędrcem, ostoją i otuchą w trudnych chwilach, dla innych wichrzycielem, nieposłusznym kapłanem nietrzymającym się dogmatów, mącącym w głowach wiernych swoimi kazaniami.
Tłumacz w dwójnasób
Pośród wszystkich zapisków zlepiających powieść w całość czytelnik znajdzie jej esencjonalną część: opowieść Daniela o jego przeszłości. Jest ona o tyleż piękna, ile okrutna, w swojej treści zawierając zarówno historię o ludzkiej dobroci, dzięki której uratowano wiele ludzkich istnień, jak i historię o ludzkiej podłości, której efektem było cierpienie i śmierć wielu innych.
Daniel jednak nie był tylko zwykłym tłumaczem, którego znajomość języków uratowała od śmierci jego samego i setki Żydów z getta, ale także swoistym tłumaczem międzyludzkim, tłumaczem wartości, tłumaczem Boga, który pięknie przemawia w jego imieniu. Daniel Stein wydaje się być poetą, aniołem, wcieleniem dobroci, choć nadal istotą w kruchym ciele człowieka.
Powrót do przeszłości
„Daniel Stein, tłumacz” opiewa kilkadziesiąt lat historii samego Daniela i ludzi pojawiających się w jego życiu. Przeplata się tu także problematyka wiary, jej dogmatów i zakazów, które czasami stają się w życiu swoistymi kajdanami. To opowieść o dojrzewaniu do ważnych zmian, o trudnościach, przeciwstawianiu się stereotypom, to po prostu kawał niezwykłej prozy, której poznanie to wartościowe doświadczenie.
To także powrót do przeszłości: do czasów innej Polski, innej zbiorowości i mentalności, czasów pisania listów i kontaktów dużo rzadszych, a jednak jakże intensywniejszych. To poznanie innej Hajfy niż ta z opowiadań Marka Hłaski, to przeżycie zupełnie nowego rodzaju doznań literackich. To też fenomenalny przykład na to, że dobrocią i cierpliwością można naprawdę przenosić góry.
Źródło okładki: www.swiatksiazki.pl | „Daniel Stein, tłumacz” Ludmiła Ulicka – recenzja |
Smartfony to nie tylko doskonałe urządzenia komunikacyjne, ale także świetne sprzęty służące m.in. do nawigacji samochodowej. Chyba wszyscy wiedzą, że są one także bardzo prądożerne, więc trzeba je dość często ładować. Pół biedy, jeśli jesteśmy w domu i mamy dostęp do ładowarki. W samochodzie sytuacja wygląda już zupełnie inaczej, bo w takim przypadku będziemy potrzebować ładowarki samochodowej. W ofertach sprzedawców znajdziemy dosłownie dziesiątki tysięcy ładowarek samochodowych. Wiele z nich to urządzenia produkcji chińskiej. Są to zazwyczaj sprzęty w cenie kilku lub kilkunastu złotych, zaopatrzone w gniazdo USB. Co jednak zrobić, gdy potrzebujemy uniwersalnej ładowarki, która będzie w stanie naładować nie tylko różnego rodzaju smartfony, ale także klasyczne telefony komórkowe? Na co zwracać uwagę podczas zakupu?
Mnogość końcówek
Każda uniwersalna ładowarka powinna (zgodnie ze swoją nazwą) obsługiwać jak największą liczbę sprzętu. Co to oznacza? Musi w swoim zestawie posiadać całą gamę końcówek pasujących do tych urządzeń. Najlepsze modele uniwersalnych ładowarek samochodowych potrafią mieć nawet 10 różnych wtyczek, pasujących m.in. do takich telefonów i smartfonów, jak Nokia, iPhone, Samsung, Sony Ericsson, itp. Taki zestaw może pasować nawet do kilkuset różnych sprzętów.
Oczywiście, jeśli już posiadamy ładowarkę samochodową, która ma wejście USB, to można ją w bardzo prosty sposób przerobić na uniwersalną. Wystarczy, że kupimy specjalną przejściówkę, która na jednym końcu ma łącze USB, a na drugim wiele wtyczek do najróżniejszych sprzętów. Takie rozwiązanie może okazać się tańsze niż zakup całego zestawu wraz z ładowarką.
Prąd ładowania
Ten dla większości tajemniczy i bardzo często bagatelizowany parametr ma bardzo wielki wpływ na to, w jaki sposób będziemy z ładowarki korzystać. Spora część tanich produktów dysponuje prądem ładowania o natężeniu zaledwie 500 mA. O ile przy zwykłym telefonie komórkowym taka ilość będzie w zupełności wystarczać, to przypadku smartfona lub tabletu – już niekoniecznie. Im bardziej zaawansowane urządzenie, tym jego pobór energii elektrycznej wzrasta. Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy korzystamy ze smartfona jako z nawigacji samochodowej. Urządzenie podpinamy wtedy do 500 mA ładowarki, jednak pobór prądu jest na tyle duży, że nie nadąża ona z dostarczaniem energii. Smartfon musi wtedy pobierać energię nie tylko z ładowarki, ale także z baterii. Jeśli zasoby baterii skończą się, nasza nawigacja przestanie działać.
Jak mocna powinna być więc ładowarka samochodowa, aby bez problemu ładowała nawet bardzo zasobożerne urządzenia? Według mnie optymalną wartością będzie tu 2 A (czyli 2000 mA). To powinno z powodzeniem wystarczyć do naładowania nawet najbardziej wymagającego smartfona i sporych tabletów. Naturalnie – jeśli tylko chcemy – możemy zaopatrzyć się w ładowarkę nawet 3 A (3000 mA) albo więcej. Będziemy wtedy mogli podłączyć do ładowarki np. dwa smartfony, które będą się normalnie ładować.
Markowe czy no-name?
To podstawowy dylemat – kupić ładowarkę znanego producenta i zapłacić więcej, czy może sprzęt marki „krzak”, ale za to o wiele tańszy. Według mnie, jeśli akurat nie cierpimy na straszne niedostatki finansowe – warto zaopatrzyć się w ładowarkę markową. Po pierwsze, mamy wtedy pewność, że parametry, które na niej widnieją, są prawdziwe, a po drugie – w razie problemów możemy się zwrócić bezpośrednio do producenta. Gdy jednak chcemy zaoszczędzić i kupić coś nieznanej firmy, to mimo wszystko przed dokonaniem transakcji radziłbym poczytać opinie na temat danego produktu. Zminimalizuje to prawdopodobieństwo, że zakupimy bubel.
Przeczytaj również: Samochodowe ładowarki – jakie są nam potrzebne? | Uniwersalna ładowarka samochodowa, na co zwracać uwagę? |
Lato zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nim wysokie temperatury i gorące dni. Jeśli już nie możemy doczekać się spacerów z naszym maluchem, czas pomyśleć o odpowiednich ubrankach i akcesoriach, dzięki którym upał nie będzie aż tak uciążliwy dla naszego dziecka. Idealnym rozwiązaniem będzie zakup muślinowego kocyka, który został stworzony ze specjalnie dobranych włókien bawełnianych, które charakteryzują się dużą przewiewnością, a także delikatnością. Muślinowy kocyk stanowi idealną osłonę przed promieniami słonecznymi, a także zapewnia cyrkulację powietrza. Otulacz muślinowy Lodger Gold
Holenderska firma Lodger stawia na wysoką jakość, a także bezpieczeństwo swoich wyrobów, dlatego kupując muślinowy otulacz tej firmy możemy mieć pewność, że spełni on nasze oczekiwania, a naszemu dziecku zapewni duży komfort. Kocyk został wykonany ze stuprocentowej dzierganej bawełny muślinowej, która zapewnia przepływ powietrza, dzięki czemu dziecko nie zgrzeje się podczas upalnych dni. Pieluszka może służyć jako otulacz, osłonka do wózka lub nosidełka, ręczniczek bądź prześcieradło do wózka czy łóżeczka dziecka. Wymiary kocyka to 120x120 cm. Materiał jest wyjątkowo chłonny, dlatego z powodzeniem może służyć jako ręcznik i z łatwością osuszymy nim dziecko po kąpieli. Dziergana bawełna muślinowa ma lepsze właściwości chłonne, a także jest bardziej wytrzymała. Dzięki jej zastosowaniu kocyki można prać wielokrotnie w temperaturze 60 stopni bez obaw, że ich właściwości ulegną zmianie.
Kocyk Laessig Lela
Kocyk firmy Laessig Lela został wykonany aż z czterech warstw muślinu. Producent zapewnia, że jest to produkt bezpieczny dla dzieci już od pierwszych dni ich życia. Może służyć jako otulacz, kołderka do łóżeczka, podkład do przewijania, a w późniejszym czasie nawet jako mata do zabawy. Dodatkowo można wykorzystać ją jako osłonę podczas karmienia piersią, a także podkład na ramię rodzica, który usypia dziecko. Dziecko może oprzeć główkę na delikatnej i niezwykle chłonnej tkaninie, co zapewnia mu niezwykły komfort, a także gwarantuje, że nie zabrudzi ubrania dorosłego. Dzięki dużemu rozmiarowi posłuży dziecku nawet gdy podrośnie. Lela oferuje otulacze w kolorze białym, w różowy oraz niebieski wzór. Kocyk jest zapakowany w bardzo ładne i eleganckie pudełko, dzięki czemu może służyć jako znakomity prezent dla świeżo upieczonych rodziców.
Kocyk Poofi
Jeśli lubimy wspierać polskich przedsiębiorców, powinniśmy wybrać kocyk muślinowy Poofi. Produkty dla dzieci tej firmy charakteryzują się bardzo wysoką jakością materiałów, a także starannością wykonania. Warto więc, aby kocyk muślinowo-bambusowy znalazł się w kompletowanej wyprawce dla niemowlaka. Połączenie bawełny muślinowej oraz bambusa sprawia, że jest to produkt naturalny i ekologiczny. Bambus ma właściwości antyalergiczne i antybakteryjne, a dodatkowo cechuje go wysoka higroskopijność, czyli zdolność wchłaniania wody. Co więcej, tkanina chroni przed promieniami słonecznymi. Producent zapewnia, że utrzymuje temperaturę niższą nawet o 2 stopnie niż temperatura otoczenia. Specjalna kolekcja kocyków Friends by Poofi powstała z ręcznie malowanych, autorskich wzorów, które następnie powiela się na tkaninę.
Kocyk dla dzieci Lulujo
Kocyk wyprodukowany przez kanadyjską markę Lulujo został stworzony po to, aby zapewnić jak najlepszą ochronę, a także wygodę małemu dziecku. Zgodnie z zapewnieniem producenta można go stosować zaraz po urodzeniu. Może służyć jako mięciutki otulacz, ręczniczek, podkład do przewijania, a także osłona przed słońcem, a nawet deszczem. Kocyk został uszyty z dwuwarstwowej bawełny muślinowej, która jest niezwykle delikatna w dotyku, a dodatkowo zapewnia odpowiednią cyrkulację powietrza i pozwala skórze dziecka oddychać. Kocyki Lulujo można zamówić w wielu wersjach kolorystycznych, dzięki czemu łatwo dopasujemy je do pozostałej części wyprawki dla maluszka. Wymiar kocyka to 120x120 cm, z pewnością posłuży on więc dziecku również, gdy podrośnie.Jeśli w naszej wyprawce brakuje muślinowego kocyka, wiele argumentów przemawia za tym, aby zmienić ten stan rzeczy. Dzięki szerokiemu zastosowaniu z pewnością przyda się młodym rodzicom w opiece nad nowonarodzonym maluszkiem. | Kupujemy muślinowy kocyk dla dziecka. Przegląd |
Bielizna powinna być jak twoja druga skóra. Dobrze dobrana, idealnie dopasowana kształtem i rozmiarem. Dzięki biustonoszowi twoja sylwetka nabiera pożądanych kształtów i niestraszne ci są bóle kręgosłupa. Zakupy w sieci to jednak nie taka prosta sprawa! Wiele osób wprost uwielbia kupować w internecie! To niesamowita wygoda, a do tego oszczędność czasu oraz pieniędzy. Można po prostu w domowym zaciszu przebierać w ofertach i porównywać modele interesujących przedmiotów. Kupno niektórych elementów garderoby może być jednak nieco trudne. Jak więc wybrać odpowiedni rozmiar biustonosza?
Jak prawidłowo zmierzyć obwód pod biustem?
W poszukiwaniach biustonosza idealnego najważniejsze są skrupulatnie zebrane pomiary. Tylko jeśli znasz dobrze swoje ciało, wybierzesz odpowiedni rozmiar. Zapomnij o sugerowaniu się danymi z metki swojego ulubionego, zużytego już modelu. Możesz się naprawdę zdziwić! Jeśli masz taką możliwość, poproś kogoś o pomoc w obsłudze centymetra krawieckiego. Będziesz miała pewność, że stoisz prosto, a kupiona przez ciebie bielizna będzie wygodna.
Poprowadź miarkę tuż pod biustem, dookoła klatki piersiowej. Wypuść powietrze z płuc i ściągnij taśmę, aby przylegała dokładnie. Odczytany wynik zaokrąglij w dół, do pięciu. Jeśli jest to 77 cm, szukaj biustonosza o obwodzie równym 75 cm, jeśli 84, to 80 itd. Dzięki takiemu postępowaniu unikniesz ryzyka kupna tego elementu bielizny ze zbyt luźnym obwodem. Nowy stanik zapinaj na ostatnią haftkę, a na pewno zauważysz, że wraz z utratą elastyczności stopniowanie zapięcia przyda ci się do przedłużenia czasu jego użytkowania.
Jak poprawnie zmierzyć obwód w biuście?
Kolejnym bardzo ważnym aspektem jest określenie wielkości samych piersi. Dzięki tej wiedzy przekonasz się, jaki rozmiar miseczki powinnaś wybrać. Tym razem centymetr poprowadź w najszerszym miejscu, na wysokości brodawek. Nie zaciskaj go, niech taśma przebiega luźno. Biustonosz powinien przylegać dokładnie, ale nie powodować wypadania biustu u góry. Następnie przejdź do obliczenia różnicy między obwodami i porównaj z tabelą rozmiarów producenta.
Tabele rozmiarów producenta – zakupy przez internet
W zakupach dokonywanych drogą internetową bardzo ważne jest podchodzenie do każdej transakcji indywidualnie. Czytaj dokładnie opisy przedmiotów i zapoznaj się ze wszystkimi informacjami o sprzedawcy. W kupnie biustonosza zawsze odnoś się do tabeli rozmiarów prezentowanej przez konkretnego producenta. Można śmiało przyznać, że każda szwalnia może wypuszczać na rynek modele bielizny różniące się od siebie, mimo że określają je tym samym oznaczeniem. Odszukaj w zestawieniu pomiary, których dokonałaś.
Jaki fason biustonosza wybrać?
Nie każda kobieta zdaje sobie sprawę, że prócz samych wymiarów w poprawnym wyborze biustonosza ważny jest również jego fason. Kształt miseczek oraz materiał, z którego są wykonane, do tego rodzaj i wielkość wypełnienia czy też obecność fiszbin warunkują, czy będziesz się dobrze czuła i tak też wyglądała.
Małe i jędrne piersi prezentują się świetnie w stanikach typu soft oraz uwydatniających wdzięki push-upach, które zupełnie nie nadają się dla biuściastych kobiet. Te panie powinny stawiać na doskonałe podparcie i szerokie ramiączka modeli big i modelujące semi-softy.
W wyborze idealnego biustonosza bierz pod uwagę swoje indywidualne wymiary, wielkość piersi, a do tego wszystkiego miej na względzie ubrania, jakie będziesz zakładać na wierzch. Innej bielizny potrzebujesz do T-shirtu, a innej do sukienki z głębokim dekoltem. | Kupowanie przez internet: jak dobrać odpowiedni rozmiar biustonosza? |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.