source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Nauka czytania w zerówce lub pierwszej klasie to spore wyzwanie dla dziecka. Warto wprowadzać je w świat liter już wcześniej. Nawet w przedszkolu. Niektóre dzieci chętnie odkrywają litery, inne mają z tym większe problemy. Wesprzyj je więc w tej nauce, najlepiej poprzez zabawę. Czytanie – największa przyjemność Nauka czytania powinna kojarzyć się z zabawą, przecież czytanie to jedna z najlepszych rozrywek i pasji. Dlatego nie stawiajmy dziecku zbyt wygórowanych wymagań, nie oczekujmy też, że maluch w ciągu kilku dni opanuje alfabet i zacznie składać litery w słowa. Najpierw zabawa i skojarzenia, a przede wszystkim zarażenie dziecka pasją do książek. Jeśli będziesz codziennie czytać dziecku i stanie się to jednym z najbardziej wyczekiwanych przez nie momentów dnia, bardzo szybko opanuje litery i wejdzie samodzielnie do świata fantazji. Czytaj dziecku książki, które cię nie nudzą. Staraj się wybierać różne historie. Czytaj z modulacją głosu, pokaż, że czytanie to przygoda. Pomoce w nauce czytania – puzzle i układanki Naukę czytania wspierają zabawy, które rozwijają spostrzegawczość. Doskonałe są puzzle i gry typu „znajdź szczegóły, którymi różnią się obrazki”. Zacznijcie od prostszych puzzli z ulubionymi bohaterami. Gdy dziecko je opanuje, zwiększcie trudność. Również znajdowanie szczegółów musi być dostosowane do możliwości dziecka. Na rynku dostępne są karcianki i gry, dzięki którym dziecko może ćwiczyć spostrzegawczość. Dobrym pomysłem są gry memory. Zapamiętywanie i kojarzenie słów z obrazkami pomoże w późniejszym składaniu liter w słowa. Zachęcaj również dziecko, by kolorowało i rysowało. To wszystko ma wpływ na sprawność oczu i koordynację oko-ręka, która jest niezbędna do nauki czytania i pisania. Jak nauczyć dziecko rozpoznawać litery? Gdy już do perfekcji opanujecie puzzle i wyszukiwanie różnic oraz wszelkie gry memory, zacznijcie uczyć się liter. Dziecko musi poznać ich brzmienie. W przedszkolu na pewno ćwiczy głoski, uczy się rozpoznawać litery ze słuchu. Bawcie się w domu podobnie. Zapytaj nauczycielek w przedszkolu, jakie zadania możecie robić w domu. Pytaj dziecko, od jakiej głoski zaczyna się dane słowo. Kolejny etap to rozpoznawanie małych i dużych liter. Narysuj literę i dołącz do niej obrazek, który ją ilustruje. Najlepiej posłuż się elementarzem lub specjalnymi pomocami. Dobrym pomysłem jest wyszukiwanie wyrazów z określoną literą z rozsypanki. Jeśli dziecko wcześniej chętnie odnajdywało różnice w obrazkach, to ćwiczenie nie sprawi mu trudności. W nauce czytania pomaga sylabizowanie. To kolejny etap nauki. Tu również możesz wspierać się gotowymi pomocami. Znajdź układanki lub puzzle, które polegają na łączeniu sylab w wyrazy. Sylabizuj z dzieckiem w zabawie, na przykład gdy wracacie z przedszkola lub szkoły. Czytajcie wszystkie napisy po drodze. Odnajdujcie określone litery. Taka zabawa nie nudzi, ponieważ jest „przy okazji”, a daje doskonałe efekty. Pozytywnie motywuj do czytania Za każdy sukces chwal dziecko. Pozytywna motywacja dodaje skrzydeł i tym szybciej maluch opanuje sztukę czytania. Nie wprowadzaj kilku liter na raz, dziecko musi opanowywać je stopniowo. Dlatego to istotne, by naukę czytania skoordynować z tym, co robią panie w przedszkolu czy w zerówce. Wybierz się z dzieckiem do księgarni lub biblioteki. Pozwól mu poszperać w książkach, zaprzyjaźnić się z nimi i wybrać tę, która sprawi mu radość.
Zabawki, dzięki którym twoje dziecko szybciej nauczy się czytać
Funkcjonalnie urządzona kuchnia o niewielkim metrażu to nie lada wyzwanie. A to właśnie małe pomieszczenia dominują w polskich blokach. Warto więc dokładnie zaplanować rozmieszczenie mebli i sprzętu AGD, by czas spędzany w kuchni nie był przykrym obowiązkiem. Stanowi ona bowiem „serce” domu i to w niej bardzo często koncentruje się życie rodzinne i towarzyskie. Dlatego dobrze, gdy swoją aranżacją zachęca do przebywania w niej, nawet jeśli jest niewielkich rozmiarów. Kolor ma znaczenie Jedną z ważniejszych kwestii, od jakiej należy zacząć urządzanie kuchni, jest wybór dominującego w niej koloru. Przy małych pomieszczeniach najlepiej stawiać na jasne barwy, które optycznie je powiększą. Sprawdzi się tu nie tylko biel, ale także: beże oraz pastelowe odcienie niebieskiego, zielonego, żółtego czy szarego. Kolory te powinny występować zarówno na ścianach, jak również na podłodze, meblach oraz, jeśli to możliwe, na kuchennym sprzęcie AGD. Z ciemnymi barwami należy natomiast uważać, gdyż ich zastosowanie w zbyt dużej ilości sprawi, że pomieszczenie wyda się jeszcze mniejsze, niż jest w rzeczywistości. Meble na wysoki połysk Właściciele niewielkich kuchni często popełniają błąd, rozmieszczając szafki od podłogi aż po sufit. Nie jest to najlepszy sposób na wygospodarowanie dodatkowej przestrzeni, gdyż mocno „zagraca” małe pomieszczenie. Najlepiej więc zrezygnować z wiszących szaf na rzecz otwartych półek. Jeśli nie jest to możliwe, warto zastanowić się nad zabudową z przeszklonymi frontami. Klasycznie otwierane drzwiczki dobrze też zastąpić zasuwanymi. Zamiast jednych i drugich można zastosować rolety. Ciekawym rozwiązaniem, jeśli chodzi o urządzanie małej kuchni, jest również wybór mebli lakierowanych. Połyskujące fronty odbijają światło, sprawiają, że kuchnia jest jaśniejsza, a co się z tym wiąże, wydaje się też bardziej przestronna. Kuchenny niezbędnik W każdej, nawet najmniejszej, kuchni muszą znaleźć się takie sprzęty, jak: lodówka, kuchenka, piekarnik, zlewozmywak, ewentualnie mikrofalówka i zmywarka. Warto zastanowić się, które z nich są niezbędne, a które niepotrzebnie zajmą cenną przestrzeń. Jeśli liczba domowników nie przekracza dwóch osób, może nie trzeba inwestować w zmywarkę, a lepszym wydatkiem okaże się zakup zlewozmywaka z ociekaczem i deską do krojenia? Zaoszczędzić miejsce pozwolą ponadto sprzęty pełniące dwie funkcje, np. piekarnika z mikrofalą czy lodówki z zamrażalnikiem. W małej kuchni sprawdzą się również urządzenia pod zabudowę. W ten sposób lepiej skomponują się z całością. Taka alternatywa sprawi, że przestrzeń wyda się bardziej uporządkowana, a co się w tym wiąże – większa. Niezależnie od tego, jakim metrażem dysponujemy, przy planowaniu rozstawienia mebli dobrze byłoby zastosować zasadę trójkąta roboczego, która polega na ustawieniu lodówki, kuchenki i zlewozmywaka w taki sposób, aby odcinki między nimi tworzyły trójkąt. To rozwiązanie znacznie usprawnia pracę w kuchni. Pozwala zaoszczędzić czas i zapewnia wygodę. Kosze cargo i relingi – przechowywanie w małej kuchni W kuchni wszystko musi mieć swoje miejsce. W tej o niewielkich rozmiarach niewiele rzeczy powinno znajdować się na widoku, gdyż, w przeciwnym razie, sprawi to wrażenie nieporządku. Dlatego warto pomyśleć o sposobach na przechowywanie sprzętu, akcesoriów, a także produktów spożywczych. Ciekawą alternatywą jest wykorzystanie koszy cargo, które sprawią, że w szafkach kuchennych pomieści się znacznie więcej rzeczy. Sprawdzą się one, między innymi, przy przechowywaniu garnków oraz naczyń. Dzięki nim da się również zaaranżować małą spiżarnię. Przy mniejszych akcesoriach kuchennych, dobrym pomysłem jest wykorzystanie relingów, umieszczonych ponad blatami szafek. Wykorzystamy je do przechowywania niewymiarowych: łyżek, rondli, przypraw, kubków, ręczników papierowych i wielu innych drobiazgów. Relingi są też doskonałym miejscem do założenia domowego ogródka ziołowego. Produkty, z jakich korzystamy najczęściej i nie chcemy za każdym razem poszukiwać ich w szafach, a które z różnych przyczyn nie nadają się do przechowywania na relingach, można poustawiać na blatach. Ważne, aby wszystko, w miarę możliwości, schowane było w: pudełkach, słoikach i funkcjonalnych koszach. Stół w małej kuchni W domu czy mieszkaniu często nie da się przeznaczyć odrębnego pomieszczenia na jadalnię. Mała kuchnia musi więc wtedy służyć również jako miejsce do spożywania posiłków. Tradycyjne stoły z krzesłami zajmują sporo miejsca, dlatego trzeba by pomyśleć o innym rozwiązaniu. Rolę stołu z powodzeniem będzie pełnił, przymocowany do ściany, blat albo barek, oddzielający kuchnię od pokoju. Oświetlenie Ono także odgrywa istotną rolę w przypadku niewielkiej kuchni. Niezależnie od tego czy kuchnia posiada okno, czy nie, niezbędne są dodatkowe źródła światła. Dobrze, gdy są one rozproszone. Oprócz lampy w centralnym punkcie, na suficie przyda się więc dodatkowe oświetlenie, na przykład nad blatem roboczym. Równie ważne jest światło naturalne. Jeśli posiadasz w kuchni okno, postaraj się go niczym nie zasłaniać. Wybieraj delikatne i mocno transparentne firany. W przypadku rolet czy żaluzji, postaraj się, aby były one cały czas podniesione, dzięki czemu promienie słoneczne będą swobodnie wpadać do twojej kuchni. A gdy dodatkowo odbiją się w kuchennych szafkach, pomieszczenie wyda się przestronniejsze. „2w1” Przy małej kuchni należy także pomyśleć o wyburzeniu ściany pomiędzy nią, a sąsiednim pokojem. Uzyskane w ten sposób pomieszczenie (najlepiej, gdy będzie to salon z aneksem kuchennym), wyda się przestronniejsze. Obie strefy można od siebie oddzielić, stawiając pomiędzy nimi wyspę kuchenną bądź stół z krzesłami. Tym sposobem, w niewielkim mieszkaniu uda się zaaranżować nawet jadalnię, a podczas przyrządzania posiłku – jednocześnie spędzać czas z relaksującymi się w salonie domownikami. Nawet niewielka kuchnia może być funkcjonalna, zwłaszcza, kiedy przed planowanymi w niej zmianami dokładnie przemyślimy, ile czasu będziemy w niej spędzać, jakich mebli i sprzętów będziemy potrzebować, a bez których się obędziemy. Warto poświęcić więcej czasu już na etapie planowania, by cieszyć się dobrze zorganizowaną kuchnią przez wiele lat.
Mała kuchnia – jak ją urządzić?
Lekcje wychowania fizycznego należą do ulubionych zajęć szkolnych. Uczniowie wreszcie mogą podnieść się z krzeseł i podczas ćwiczeń wyładować nadmiar energii. Aby mogli cieszyć się czasem treningu i zabawy, wybierzmy dla nich nie tylko wygodny, ale także modny strój. Producenci odzieży sportowej co sezon serwują nowe propozycje. Nowatorskie materiały i ciekawe trendy sprawiają, że sport staje się interesującą aktywnością. Trendy na sezon jesień–zima 2019 W odzieży do treningów są pewne klasyczne rozwiązania, które przewijają się w każdym sezonie. Najpopularniejsze zestawienia kolorystyczne to biel i czerwień, biel i niebieski, czerń i biel. W tym sezonie na topie jest połączenie żółtego z czarnym. Chętnie widziane są kontrastowe kolory, np. czerwień z zielenią. W dodatkach czy motywach można postawić na ultrafiolet, srebro lub złoto – lśniące wstawki są lubiane przez projektantów. Hitem jest czarna koszulka z geometrycznym, błyszczącym wzorem. Modne są motywy zwierzęce – cętki, gadzia skórka, tygrysie paski. Jeśli chodzi o paski, możemy bez skrupułów łączyć poziome z pionowymi. Fajnym motywem, który przeżywa come back, są wzory azteckie. Niezależenie od trendów sezonowych zawsze chętnie noszone przez sześcio- czy siedmiolatki są ubrania z motywami z ulubionej bajki. Jeśli chodzi o fasony, to nadal najbardziej popularne i najchętniej kupowane są obcisłe legginsy, proste dresy zwężane u dołu, T-shirty i rozpinane bluzy. Znane marki, jak Nike czy Donnay, lansują spodnie dresowe rozszerzane u dołu, długie lub o długości do pół łydki, tzw. kuloty. Firetrap proponuje dresowe spodnie, zdobione na całej długości falbanką. Dużym powodzeniem cieszą się bluzy wyglądające na za duże. Materiał idealny Czy zdecydujemy się na modne w danym sezonie rozwiązania – to już kwestia gustu. Jest jednak jeden parametr ubrania na zajęcia wychowania fizycznego, na który powinniśmy zawsze zwrócić uwagę, tj. jakość materiału. Powinien być on przewiewny i chłonąć wilgoć, najlepiej od razu oddając ją na zewnątrz. Taką funkcję w odzieży sportowej i obuwiu treningowym zapewnia membrana. Dobrym wyborem będzie też bawełna, byleby była to bawełna organiczna, bo taka szybciej odtransportuje wilgoć i szybciej wyschnie. W zamkniętych pomieszczeniach wystarczy postawić na bawełnianą koszulkę i szorty. Ciekawą opcją są ubrania z włókien konopi, które są antybakteryjne i hipoalergiczne, podobnie jak te z bawełny naturalnej. Coraz częściej w produkcji odzieży przeznaczonej do wzmożonego wysiłku fizycznego stosuje się cząsteczki srebra, które wplatane we włókna niszczą bakterie, grzyby i stanowią barierę dla patogenów. Dzięki temu dziecko mniej się poci podczas wysiłku i ma zdrową skórę. A zatem materiały naturalne – wełna, bawełna, len – a także bezpieczne domieszki, np. cząsteczki srebra czy lycry (ta sprawia, że odzież lepiej się układa i przylega do ciała, co podnosi komfort użytkowania), stanowią zestaw, który warto brać pod uwagę przy wyborze stroju małego sportowca. Niestety najpopularniejszymi i najtańszymi materiałami są nadal syntetyczne, czyli wytwarzane sztucznie. Nylon czy poliester nie dosyć, że nie nadają się do recyklingu, a więc są nieprzyjazne dla środowiska, to charakteryzują się małą higroskopijnością – nie wchłaniają nadmiaru wilgoci i elektryzują się. Dziecko w ubraniu poliestrowym szybko się poci i męczy, a przy tym będzie nieprzyjemnie pachniało. Skompletujmy więc garderobę na lekcje WF-u, aby zapewnić sobie wdzięczność swojej pociechy. Czarny i żółty – modne połączenie box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin *Fot. Locon, 4F, Endo, Adidas, Endo * Najpopularniejsze zestawienie kolorystyczne sezonu to czarny z żółtym. Świetnie sprawdzi się w komplecie na zajęcia wychowania fizycznego. Czarny crop-top ze złotą aplikacją to prawdziwy hit tego sezonu. Bluza z kapturem może się przydać, gdy nauczyciel zdecyduje się na poprowadzenie lekcji na świeżym powietrzu. Buty na zajęcia sportowe wybierajmy szczególnie starannie. Najlepiej wybrać obuwie znanych firm, które dbają, aby podeszwy dobrze trzymały się powierzchni, a materiały miały specjalną, termoaktywną membranę. Fajnym gadżetem, który uprzyjemni godziny sportu w szkole, będzie stylowy smartwatch. Legginsy i top treningowy box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Cool Club, 4F, H&M, Nike, Nike Przylegające do ciała legginsy zapewnią dziewczynce swobodę ruchu. Góra to luźny, wygodny top treningowy z bawełny. Rozpinana bluza jest dobrana do niego kolorystycznie. Podobnie jak komfortowe buty z białymi podeszwami (to czasami wymóg szkoły, która w ten sposób dba o nawierzchnię sali gimnastycznej) i „oddychające” skarpety. Uniwersalny dres box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. 5.10.15., Disney, Puma, Disney Komplet dresowy – przeważnie spodnie i bluza lub dodatkowo koszulka – to najprostszy sposób na ubranie dziecka na WF. W przypadku siedmiolatki warto postawić na dresik z ulubioną postacią z ukochanej bajki, np. Elsą z „Krainy lodu”. Do eleganckiego czarno-szarego dresiku dobraliśmy jasnoróżowe skarpetki, także z mroźną księżniczką. Koszulka i buty w zawsze modnym czarno-białym tonie.
Mój pierwszy strój na WF – dres dla 7-latki
Lustro wstawione do sypialni stanie się nie tylko doskonałym elementem dekoracyjnym – wyraźnie powiększy też przestrzeń pokoju. Jakie modele warto wziąć pod uwagę? Lustro to element wyposażenia, który najczęściej pojawia się w łazience i w przedpokoju. To zrozumiałe – w końcu codzienna toaleta czy wykonanie porannego make-upu nie mogłoby się udać bez lustra. Wstawione do przedpokoju (najczęściej stanowiące integralną część szafy w zabudowie) pomaga podjąć decyzje dotyczące codziennego outfitu. Czy te buty pasują do spódnicy, czy żakiet dobrze leży? Wystarczy jedno spojrzenie w lustro i już wiesz, co zmienić, by wyglądać naprawdę stylowo. W ostatnich sezonach lustro zaczęto jednak doceniać również za jego walory estetyczne. Umieszczone w sypialni stanie się doskonałą ozdobą, jednoznacznie określającą charakter wnętrza. W surowej, metalowej ramie dobrze wkomponuje się w aranżacje industrialne, w drewnianej nawiąże do romantycznego klimatu Prowansji. Lustro dobrze jest wykorzystać przede wszystkim w ciasnych i wąskich pomieszczeniach – duża, jasna tafla optycznie powiększy i rozjaśni pokój. Jakie modele warto brać pod uwagę? Oprócz tradycyjnego lustra ściennego (a do wyboru jest całe mnóstwo wyjątkowo dekoracyjnych modeli) rozważ zakup lustra stojącego – jego zaletą jest fakt, że możesz w nim bez trudu obejrzeć całą sylwetkę. Jeśli nie masz w mieszkaniu garderoby i właśnie w sypialnianej szafie trzymasz ubrania, to lustro jest obowiązkowym elementem wyposażenia dla ciebie. Lustro w sypialni – sposób na optyczne powiększenie przestrzeni Jeśli rozważasz wstawienie lustra do sypialni, to możesz zdecydować się na różne opcje. W dużym, przestronnym pomieszczeniu warto zaaranżować kącik z wygodną toaletką. Specjalne meble (często bogato zdobione, ze żłobieniami, ceramicznymi gałkami, stylowymi przetarciami) są zwykle od razu wyposażone w lustra. Do toaletki dobierz wygodny fotel, w którym rozsiądziesz się podczas malowania paznokci, szczotkowania włosów czy wykonywania porannego makijażu – i już możesz czuć się jak w najprawdziwszej hollywoodzkiej garderobie. Innym sposobem na wprowadzenie lustra do wnętrza będzie zawieszenie go na ścianie – tutaj pole do popisu jest ogromne, bo ilość luster naściennych dostępnych w sklepach jest naprawdę zadziwiająca. Tradycyjne lustra w drewnianej ramie to dobra opcja do mocno dekoracyjnych wnętrz – ten spokojny dodatek zrównoważy całą stylizację. Lustra w srebrnej lub złotej ramie to z kolei świetny wariant do pomieszczeń w stylu glamour. Pamiętaj, że wcale nie musisz decydować się na kwadratowe czy okrągłe lustro naścienne. Weź pod uwagę model o niezwykłym kształcie, ze zdobieniami i ciekawą ramą – lustro w takiej formie stanie się niebanalną ozdobą twojej sypialni. Oprócz toaletki z lustrem czy lustra naściennego, ciekawą propozycją wydają się być duże, samodzielne lustra stojące. Wielu stylistów podkreśla, że ten model jest wprost stworzony do sypialni. Dlaczego? Przede wszystkim lustro stojące jest bardzo praktyczne – bez trudu obejrzysz w nim całą sylwetkę, dodatkowo duża tafla powiększy i rozjaśni pokój. Jaki model wybrać do swojej sypialni? Postaraj się znaleźć lustro najlepiej dopasowane do stylu swojego wnętrza. W skandynawskiej sypialni idealnie sprawdzi się lustro typu drabina – smukłe, drewniane nóżki i minimalistyczna konstrukcja doskonale wtopią się w tło całego projektu. Wąskie lustro w delikatnej, czarnej ramie to model inspirowany modnym stylem loftowym. Oprzyj je o ścianę lub ustaw w rogu pokoju. W towarzystwie industrialnych dodatków zachwyci cię swoim ponadczasowym szykiem i skromną elegancją. Miłośnicy zdobnych dekoracji będą zachwyceni lustrem w białej dekoracyjnej ramie – bielone drewno i romantyczne zdobienia to świetny sposób, by wyróżnić wnętrze na tle innych pokojów. Złote lustra to prawdziwy wnętrzarski hit tego sezonu. W modzie są zarówno te skromne z delikatną, złotą ramką, jak i naprawdę dekoracyjne projekty – okrągłe ze złotymi promieniami wokół, w kształcie gwiazdy, księżyca, z ażurową, drucianą ramą – opcji jest naprawdę wiele. Jeśli lubisz wyraziste akcesoria, to duże złote lustro, przypominające okno z kratownicą cię zauroczy. Możesz zawiesić je na ścianie (na przykład wyłożonej ciekawą fototapetą) lub oprzeć o ścianę w rogu pokoju. Obok takiej dekoracji nikt nie przejdzie obojętnie. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Sypialnia z lustrem – jak ją urządzić? Jak stworzyć udaną aranżację sypialni z lustrem w tle? Traktuj lustro jako pełnoprawny element wyposażenia! Zapomnij na moment o jego praktycznej funkcji i skup się na wyglądzie ramy, kształcie, zdobieniach – dopasuj wygląd lustra do stylu swojej sypialni. Dekoracyjne, o ciekawym kształcie, czy smukłe i minimalistyczne? Pamiętaj, że dodatki mają znaczenie! Jeśli w twojej sypialni króluje duże, małżeńskie łóżko z zagłówkiem i stonowaną tapicerką, to dobrze się składa. Skromne, eleganckie elementy wyposażenia zestawiaj z tymi bardziej dekoracyjnymi – osiągniesz w ten sposób nie tylko pożądaną harmonię, ale też stworzysz odważny, pełen wdzięku styl, którego nikt nie będzie w stanie skopiować. Wygodny fotel w sypialni? Jak najbardziej. Model na nóżkach z kubełkowym siedziskiem zachwyci cię doskonałym wyglądem i wygodą. Zamiast skromnej, szarej tapicerki zdecyduj się na tę w egzotyczny wzór. W ten sposób dodasz wnętrzu charakteru. Obok fotela ustaw stojące lustro z wieszakiem. Ten model z cieniutką, białą ramą doskonale wtopi się w tło – w tym projekcie pierwsze skrzypce gra dekoracyjny, aksamitny fotel, więc pozostałe elementy wyposażenia powinny być raczej stonowane i proste. Wygodny wieszak ukryty za lustrem to świetny sposób na przechowywanie ubrań, ręczników czy szlafroków. Jedną ścianę w sypialni możesz ozdobić ciekawą tapetą – na przykład w delikatny geometryczny wzór, w egzotyczne liście czy kwiaty. Tapety ponownie są modne, więc bez trudu znajdziesz wzór dopasowany do charakteru swojego wnętrza. Nad łóżkiem koniecznie zawieś jakąś dekorację – ciekawy plakat (z pięknym widokiem, z piórami, geometrycznym wzorem), albo rodzinne fotografie w zdobnych ramkach. Nie zapomnij też o punktowym oświetleniu – klasyczny kinkiet z abażurem i lampa podłogowa zdecydowanie lepiej sprawdzą się w sypialni niż jedna, centralna lampa. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Lustro w sypialni? Dlaczego nie! Doceń jego funkcjonalność i stylowy wygląd. Postaw na nowoczesny model z cienką, metalową ramką lub na zdobną i dekoracyjną opcję. Wąskie, skandynawskie lustro w drewnianej ramie, a może takie bogato zdobione z ręcznie rzeźbionymi ornamentami? Znajdź model najlepiej dopasowany do charakteru swojego wnętrza i uzupełnij aranżację o ten praktyczny gadżet. Z lustrem w sypialni już nigdy nie wyjdziesz do pracy w pomiętej bluzce czy w poplamionej spódnicy – stojące lustro stanie się niezawodnym pomocnikiem podczas twoich codziennych zmagań ze stawiającą opór garderobą.
Lustro stojące do sypialni – jakie modele warto brać pod uwagę?
Cenną porcelanę można poznać po jej sygnaturze, czyli znaku firmowym znajdującym się na spodzie naczynia czy figurki. Dostarcza ona wiele informacji na temat przedmiotu. Porcelana, zwana białym złotem, często bywa obiektem kolekcjonerskim. Najcenniejsze okazy osiągają zawrotne kwoty. O wartości wyrobów porcelanowych, poza walorami estetycznymi, świadczą sygnatury. Są to znaki firmowe manufaktur, którymi oznacza się każdy egzemplarz. Dostarczają one wielu danych na temat konkretnego przedmiotu. Poza miejscem wykonania informują o dacie jego produkcji, znaku jakości, numerze formy, a czasem nawet o tym, kto go dekorował. Dla osób kolekcjonujących porcelanę są to informacje bezcenne, ponieważ pozwalają dokładnie zidentyfikować dany przedmiot i określić jego wartość. Temat sygnatur jest więc ważny. box:offerCarousel Krótka historia sygnowania Najstarsze sygnowane porcelanowe przedmioty, które ocalały do dziś, pochodzą z Chin z XIV wieku. To właśnie Chińczycy jako pierwsi na świecie, bo już na początku VII wieku, zaczęli wytwarzać porcelanę i jednocześnie ją oznaczać, czyli sygnować. Jako że cała produkcja podlegała cesarskiemu dworowi, wszystkie wyroby na podstawie miały godło władcy. Kiedy w końcu porcelana dotarła na Stary Kontynent, a doszło do tego stosunkowo późno, bo dopiero w XVIII wieku, zwyczaj podpisywania naczyń przejęli Europejczycy. Początkowo porcelanowe filiżanki, wazony czy figurki oznaczano niemal wyłącznie w celach ewidencyjnych, by wiedzieć, ile naczyń wytworzono i z jakiej serii pochodzą. Dlatego na najstarszych europejskich produktach widnieją jedynie litery i cyfry, a czasem nie były one w ogóle oznaczane. Kiedy manufaktur przybywało, zaczęły one umieszczać na naczyniach swoje znaki firmowe. Można je odnieść do współczesnych logotypów marek, po których poznajemy producenta danego przedmiotu. Sygnatury przyjmowały różne formy. Mogły to być litery, cyfry czy małe grafiki. Jeden zakład mógł stosować kilka sygnatur w całym okresie swojej działalności. Przykładowo manufaktura w Miśni najpierw oznaczała swoją porcelanę tzw. smokiem miśnieńskim, czyli latawcem. Później wprowadziła symbol skrzyżowanych mieczy połączony z literami KPM. Po pewnym czasie zdecydowała się tylko na miecze. Okres związany z używaniem danego znaku pomaga określić wiek porcelany. Jak powstaje sygnatura? Większość osób wyobraża sobie, że sygnatury na naczynia nanosi się za pomocą stempla. Nie jest to jednak prawdą. Początkowo malowano je ręcznie. W manufakturach do ich wykonywania byli oddelegowani specjalni rzemieślnicy, którzy mieli tylko to zadanie. Co ciekawe, niemal wszystkie sygnatury nanoszone ręcznie miały kolor kobaltowy. Później znaki firmowe zaczęto drukować, te pojawiały się już w różnych kolorach. Najpóźniej do sygnowania porcelany wprowadzono technikę kalkomanii. Pozwalała ona na naniesienie na przedmiot nawet bardzo skomplikowanej i wielokolorowej grafiki. Już więc po barwie sygnatury można ocenić, z jakiego okresu pochodzi przedmiot. Sygnatur poszczególnych manufaktur jest naprawdę dużo. Ich wykazy można znaleźć m.in. w katalogach firmowych i fachowej literaturze. Niestety bywają też podrabiane. Dlatego przed sfinalizowaniem transakcji o znacznej wartości należy zasięgnąć porady specjalisty. Profesjonalnej pomocy można szukać w antykwariatach, a także w fabrykach porcelany.
Sygnatury na porcelanie – czym są, jak je rozpoznać?
Zajady to dość często występujące schorzenie objawiające się wykwitami na śluzówce jamy ustnej, głównie ust. Ich pękające kąciki wywołują dyskomfort, utrudniając często spożywanie posiłków i płynów, zwłaszcza wtedy, gdy pojawią się po obydwu stronach ust. Co możemy zrobić, aby rozprawić się z tym problemem? Skąd biorą się zajady? Przyczyn powstawania zajadów możemy wymienić przynajmniej kilka. Za powstanie zmian najczęściej są odpowiedzialne infekcje bakteryjne lub zakażenia drożdżakami. Wilgotne kąciki ust to wprost idealne środowisko do namnażania się niebezpiecznych mikrobów, zwłaszcza wtedy, kiedy nasz układ immunologiczny nie pracuje na pełnych obrotach. Zajady mogą pojawić się także w odpowiedzi na niedobory witamin, przede wszystkim z grupy B. Często towarzyszą im wówczas kłopoty z koncentracją, ciągłe uczucie zmęczenia i wypadanie włosów. Do powstawania zajadów może przyczyniać się również niewłaściwie dobrana proteza stomatologiczna, a także alergia – najczęściej na nikiel, który często jest wykorzystywany do produkcji sztućców. Pojawianiu się nieestetycznych zmian sprzyja ponadto otyłość oraz terapia antybiotykowa, negatywnie wpływająca na odporność. Zajady to także dość częsty problem osób cierpiących na cukrzycę. Domowe sposoby na zajady Jedną z metod, która może okazać się skuteczna w walce z zajadami, jest smarowanie zmienionych miejsc oliwą z oliwek. W jej składzie znajduje się szereg witamin, takich jak choćby witamina A, E, D i K, a proces regeneracji skóry zostaje przyspieszony dzięki właściwościom natłuszczającym i łagodzącym oleju. Ulgę w wielu przypadkach przyniesie świeżo pokrojony ogórek, którego plastry należy stosować w formie okładów. Z pomocą przychodzi także nieoceniona fitoterapia. Odpowiedzialne za powstawanie wykwitów drobnoustroje pomoże zwalczyć olejek z drzewa herbacianego lub olejek lawendowy, które działają przy okazji przeciwzapalnie i pomagają uśmierzyć ból. Podobnie jak miód, który jest uważany za naturalny środek mogący przyspieszyć proces gojenia się zajadów. Aby efekty były szybciej widoczne, warto zmieszać go z niewielką ilością tranu. Wśród niekonwencjonalnych metod zwalczania zajadów popularnością cieszy się maseczka przygotowana z drożdży. Ich niewielką, zmieszaną z odrobiną wody ilość wystarczy nałożyć na miejsce, w którym wystąpiła nadżerka. Osobom niestroniącym od charakterystycznych smaków można polecić picie przygotowanego z nich napoju z dodatkiem ciepłego mleka i cukru. Za skuteczność drożdży w walce z zajadami odpowiada zawarta w nich witamina B2, która przyspiesza gojenie pęknięć. Preparaty dostępne bez recepty Na rynku dostępne są najróżniejsze maści na zajady, których skład oparty jest w głównej mierze na ekstraktach z ziół. Najbardziej skuteczne są preparaty zawierające cynk i wspomnianą witaminę B2, chociaż tę ostatnią zażywać można także w postaci suplementu. Zadowalające efekty może przynieść smarowanie wykwitów maściami działającymi ściągająco, przeciwzapalnie i bakteriostatycznie, np. Tormentiolem. W przypadku, gdy za zmiany w obrębie śluzówki są odpowiedzialne drożdżaki, sprawdzą się środki, w których składzie występuje działający grzybobójczo klotrimazol. Jeżeli mimo zastosowania różnych metod bolesne zajady nie chcą się zagoić lub notorycznie nawracają, należy zasięgnąć porady lekarza. Może się okazać, że stanowią one objaw poważniejszych dolegliwości, np. anemii lub zakażenia grzybiczego. Aby potwierdzić diagnozę, konieczne bywa pobranie wymazu z sączących się wykwitów i wykonanie badania krwi.
Czym są zajady i jak się ich pozbyć?
Chłodziarka do wina to nic innego jak mała lodówka przystosowana specjalnie do przechowywania win. Wyposażona jest przeważnie w wyprofilowane półki dopasowane do kształtu butelek oraz możliwość dostosowania odpowiedniej temperatury chłodzenia. Tradycyjne lodówki zbyt mocno schładzają powietrze, by można było przechowywać w nich wino. Zbyt niska temperatura wpływa negatywnie na smak i zapach tego napoju. Nawet szczelnie zamknięte butelki przechowywane w nieodpowiedniej temperaturze mogą nie wystarczyć, by zapobiec jego zepsuciu się.Wina białe i czerwone mają różne wymagania. Wino białe potrzebuje od 10 do 12 stopni schłodzenia, natomiast czerwone od 14 do 18 stopni. Chłodziarki do win pozwalają również niwelować wpływ światła, zapachu, wilgotności oraz wstrząsów na przechowywane w nich alkohole. Dzięki temu trunki mogą zachować świeżość jak najdłużej. Na co zwrócić uwagę, wybierając chłodziarkę do wina? Przed zakupem chłodziarki trzeba się zastanowić, jak dużo trunków będzie w niej przechowywanych. Ważne jest, by zwrócić uwagę nie tylko na pojemność urządzenia, ale też sposób jego montażu. Do wyboru są chłodziarki wolnostojące oraz do zabudowy – wybór zależy od tego, co będzie lepiej pasowało do pomieszczenia. Osoby mające zaledwie kilka butelek w swojej kolekcji powinny szukać czegoś niedużego. Im większe zbiory, tym bardziej pojemna chłodziarka będzie potrzebna. Do użytku domowego sprawdzają się zwykle mniejsze modele. Zupełnie inaczej ma się sprawa w przypadku restauratorów, którzy potrzebują bardzo dużych chłodziarek. Takie urządzenia są o wiele droższe i bardziej rozbudowane. Dodatkowe opcje chłodziarek do win Chłodziarki mają różne dodatkowe opcje oraz zakres temperatur chłodzenia. Najprostsze i najtańsze modele będą miały tylko jedną stale utrzymującą się temperaturę. Droższe modele wyposażone są już w opcję jej regulacji lub są podzielone na kilka niezależnych stref z różnym stopniem chłodzenia, dopasowanym do konkretnego gatunku wina.Bardziej rozbudowane urządzenia mogą też chronić butelki przed wstrząsami, nieprzyjemnymi zapachami docierającymi z zewnątrz, światłem, zbyt dużą wilgotnością powietrza lub innymi szkodliwymi czynnikami. Trzeba też pamiętać, że chłodziarka będzie urządzeniem działającym przez 24 godziny na dobę – warto więc zwrócić uwagę na klasę energetyczną wybranego urządzenia. Cena chłodziarki do wina Ceny uzależnione są głównie ze względu na rozmiar chłodziarki oraz jej dodatkowe opcje. Najtańsze modele możemy kupić już za ok. 400 zł, ale najwyższe ceny potrafią sięgać nawet kilkunastu tysięcy złotych. Wybraliśmy i omówimy trzy godne polecenia modele chłodziarek do wina. Haier WS25GA Ten model chłodziarki przeznaczony jest do przechowywania 25 butelek. Jego wnętrze wypełnia 5 półek wykonanych z drewna, a szklane drzwi wyposażono w filtr anty-UV zabezpieczający przed szkodliwym działaniem światła. Urządzenie oferuje także system Silent block, który zabezpiecza wino przed mikrowibracjami i nadmiernym hałasem powstającym w wyniku działania sprzętu. Producent wziął pod uwagę kwestię utrzymania czystego powietrza wewnątrz chłodziarki i umieścił w niej aktywny filtr węglowy. Model Haier WS25GA jest oświetlony wewnątrz i pozwala na regulację temperatury w zakresie od 6 do 18 stopni Celsjusza. Camry CR8068 Chłodziarka Camry CR8068 wyposażona jest w 6 profilowanych półek, które pozwolą na przechowywanie 12 butelek wina o łącznej pojemności 33 litrów. W urządzeniu znajduje się także ogniwo termoelektryczne zapewniające cichą pracę oraz lampka podświetlającą wnętrze z możliwością jej wyłączenia. Camry CR8068 jest interesująca ze względu na elegancki panel sterujący z dotykowymi przyciskami, który pozwala na regulację temperatury od 12 do 18 stopni Celsjusza. Bosch KSW38940 Najdroższa chłodziarka z prezentowanych modeli to Bosch KSW38940. Przeznaczona jest dla restauratorów oraz prawdziwych smakoszy wina z ogromną kolekcją butelek tego napoju. Bosch KSW38940 wyposażono w 6 regulowanych półek, które są w stanie pomieścić aż 197 butelek o łącznej pojemności 368 litrów.W urządzeniu znajduje się także cyfrowy wyświetlacz i elektroniczna regulacja dwóch stref temperatury w zakresie od 5 do 22 stopni Celsjusza. Chłodziarka Bosch KSW38940 wyposażona jest także w system automatycznego odszraniania szyby umieszczony w drzwiczkach chroniących napoje przed promieniowaniem UV, ma też półkę do prezentacji otwartych butelek oraz aktywny filtr węglowy. Podsumowanie Chłodziarka do wina jest bardzo przydatnym gadżetem dla każdego fana tego trunku. Pozwala zabezpieczyć alkohol przed zepsuciem, tak by ten – podawany w odpowiedniej temperaturze – z pewnością zachwycił swoim smakiem i aromatem.
Jak wybrać chłodziarkę do wina?
Trendy w makijażu wydają się być od wielu lat niezmienne. W tym sezonie nadal królować będą pięknie przydymione oczy, nieskazitelna cera i kocia kreska na powiekach. Jednak pojawiają się nowe metody i triki tworzenia makijażu, które zmieniają rynek kosmetyczny. Największymi gwiazdami okazują się być dziewczyny z Instagrama – to one do perfekcji opanowały sztukę idealnego malowania i za pośrednictwem Internetu dzielą się nią ze światem. Ich zdjęcia stają się inspiracją dla wielu kobiet, wyznaczają trendy w makijażu oraz mają wpływ na kupowane produkty. Kosmetyki, narzędzia, stosowane kolory czy sposoby aplikacji prezentowane przez blogerki bardzo szybko zmieniają przemysł kosmetyczny. Jeszcze dwa lata temu na rynku próżno było szukać matowych palet z cieniami do powiek lub szminek o brązowym kolorze i matowym wykończeniu. Korektory służyły w większości do tuszowania niedoskonałości cery, a nie tworzenia iluzji światła i cienia. Zmieniły się formuły kosmetyków, ich odcienie, a nawet opakowania. W dobie Internetu bardzo łatwo zapoczątkować trend, mogą nim się stać złote tatuaże na ciele, rozjaśnione końcówki włosów, a nawet długość fryzury. Konturowanie, wypiekanie czy może różane policzki? Wszystko wskazuje na to, że w tym sezonie makijaż również będzie opierał się o grę światła i cienia, czyli konturowanie. Od kilku sezonów to jeden z najważniejszych trendów w branży, bez którego nie możemy wyobrazić sobie wykończonego make-upu. Do szaro-brązowego pudru podkreślającego kości policzkowe, ukrywającego drugi podbródek czy zmniejszającego czoło przyzwyczailiśmy się tak bardzo, że trudno sobie bez niego wykonać nawet dzienny makijaż. Niezmiennie korektor, brozner i rozświetlacz będą królować w naszych kosmetyczkach. Tym razem znajdzie się tam również transparentny lub bananowy puder. Potrzeby jest on do wypiekania konturu. O co dokładnie chodzi? Po nałożeniu jasnego korektora w strategiczne miejsca – pod oczy, na szczyt brody, pod kości policzkowe, na środek czoła – aplikujemy sporą dawkę białego, przezroczystego lub lekko żółtego sypkiego pudru i pozostawiamy go przez kilkanaście minut na twarzy. Po tym czasie dociskamy puder przy pomocy gąbeczki lub bardzo zwartego pędzla. Następnie pozbywamy się nadmiaru produktu. Tak wypieczony makijaż będzie bardziej trwały, a konturowanie mocniej uwydatnione. Jednak nie tylko bronzerem będziemy zachwycać się w tym sezonie! Poza konturowaniem modne stanie się podkreślanie policzków, i to w bardzo dziewczęcy, słodki sposób. Przydadzą się do tego róże w subtelnych, romantycznych kolorach. Zdecydowanie odstawiamy barwy brzoskwiniowe i stawiamy na odcienie różanych płatków. Szczyty policzków muskamy różem, tak żeby twarz wyglądała zdrowo i naturalnie. By wyznaczyć idealne miejsce do przypudrowania, warto się uśmiechnąć do lustra i zaróżowić najmocniej wystające części policzków. Jeśli mamy problem z rozszerzonymi porami, wówczas zrezygnujemy z pudrowych konsystencji, a kremowy róż poprowadźmy tuż pod szczytem kości policzkowych aż do samych włosów. Trzeba to zrobić subtelnie. Efekt ma być nadal delikatny. Jeszcze więcej światła, jeszcze więcej błysku Koniec ery konturowania zapowiadał nadejście innego trendu. Chodzi o tzw. strobing. Jak się okazało moda na konturowanie wcale nie przemija, a efekt strobingu nie stanowi dla niej konkurencji. Wśród makijażystów i wizażystów funkcjonuje jako kolejny trik pomagający w stworzeniu unikalnego efektu. Zabawa światłem to trudna sztuka. Aby dobrze ją wykonać, trzeba umiejętnie posługiwać się rozświetlającym korektorem w płynie. Dodatkowo warto pamiętać, że najlepsze efekty światła stroboskopowego na skórze uzyskamy, tworząc makijaż w świetle dziennym oraz dodając niewielką ilość produktu na szczyty kości policzkowych, nad brwi, pod łuk brwiowy, a także w okolicach łuku kupidyna. Możemy również spróbować dodać nieco produktu na środek nosa, brody i czoła, ale w tych miejscach łatwo o pomyłkę, a w konsekwencji uzyskanie efektu tłustej, nieestetycznej skóry. Taki makijaż sprawdza się wyłącznie do sesji zdjęciowych i na instagramowych fotkach! Makijażyści jednak nie przestają zaskakiwać i wciąż pogłębiają trend mokrej, rozświetlonej skóry. Tym razem proponują podkreślenie kości policzkowych czy łuku kupidyna produktami o nieco lepkiej, bardziej lśniącej konsystencji. Trend ten nazywa się gloss over. Na pierwszy rzut oka wygląda tak, jakby skóra twarzy zupełnie została pozbawiona makijażu, a nawet nie była przypudrowana. Oczywiście są to wyłącznie pozory, ale połyskujące, pozbawione brokatu i drobinek kosmetyki będą w tym roku bardzo modne podczas wakacyjnego sezonu. Twarz ma wyglądać naturalnie i dziewczęco. Wyczesujemy brwi na medal Od kilku lat brwi to jeden z najważniejszych elementów makijażu twarzy. Wcześniej mocno pomijane, wyskubywane, dziś stały się niemal kosmetycznym fetyszem. Dobrze wyprofilowana, gęsta i piękna brew stanowi idealną ramę dla oka. W tym sezonie nadal nie zapominamy o misternie wyczesanej, ułożonej i wypielęgnowanej brwi. Jednak nie przesadzamy z makijażem! Do lamusa odchodzą brwi mocno podkreślone ciemnobrązowymi lub czarnymi kredkami, a także te, które zbyt intensywnie odcinają się od reszty make-upu. Choć włoski nadal powinny być gęste, równo obcięte i pięknie podkreślone, to możemy postawić na naturalniejsze metody ich malowania. Zdecydowanie lepszym produktem do koloryzacji będzie jasnobrązowy krem lub pomadka, ewentualnie cienie do brwi. Wybierajmy produkty w barwach zbliżonych do naszego naturalnego koloru włosków. Jeśli jesteśmy bardzo jasnymi blondynkami i nasze brwi są niemal niewidoczne, wówczas ratujemy się subtelnym jasnobrązowym i jasnoszarym linerem. Efekt ma być naturalny, delikatny i subtelny. Jeśli jesteśmy posiadaczkami wyrazistych brwi, wówczas lepiej wypełnić ich ewentualnie braki i całość wyczesać delikatnie koloryzującym żelem lub woskiem. Oczywiście powinnyśmy również dbać o ich wygląd, ale z tym lepiej oddać się w ręce fachowca, niż robić to samodzielnie. Dopasowanie kształtu brwi do budowy twarzy, urody czy gęstości włosków nie jest łatwe. W zaciszu domowym możemy je ewentualnie lekko przycinać, wyrywać pojedyncze włoski lub mocno rozczesywać. Nadal modne będzie rozświetlanie łuku brwiowego. Możemy zrobić to białą kredką, jasnym cieniem (beżowym lub białym), a także rozświetlaczem do twarzy. Oko mocno podkreślone, czyli czym jest cut crease eye Czy makijaż oka może jeszcze zaskoczyć? Czy są techniki, które sprawią, że będziemy wyglądać jeszcze lepiej? Okazuje się, że tak! I choć wydawało się, iż po odkryciu blendowania nie będzie więcej nowinek, to jednak makijażyści nie próżnują. Rozcieranie cieni stało się najważniejszym elementem makijażu oczu. Niemodne są mocne plamy, w których widać intensywne granice kolorów. Makijaż oka ma płynnie przechodzić pomiędzy barwami, tworząc efekt idealnej, pięknej mgiełki. W tym sezonie skupiamy się na wyrazistym zaznaczaniu i rozcieraniu linii powieki górnej. W ten sposób tworzymy piękny, elegancki cień. Cut crease eye to jednak element makijażu dla dziewczyn mających pewną rękę. Kreska powinna być mocna i dramatyczna, ale jednocześnie idealnie komponować się z innymi kolorami cieni, ewentualnie naturalnym beżem. Możemy stworzyć ją za pomocą kolorowych cieni, jak również linera czy czarnej kredki do oczu. Dzięki makijażowi w stylu crease jesteśmy w stanie symetryczne podzielić powiekę, powiększyć nasze oczy poprzez harmonijne rozłożenie kolorów nad i pod kreską, a także wykonać bardzo wyprofilowany i dopracowany makijaż. Warto pamiętać, że technika ta nadaje się nie tylko do wieczorowego make-upu, ale także na dzień. Trik stosowany był wiele lat przez Azjatki, których budowa oka różni się od naszej. To one poprzez makijaż tworzyły iluzję powieki. Rzęsy takie jak lubisz! Dowolność w kwestii makijażu także można uznać za mocny trend. Nie musimy słuchać się wytycznych, bo modne jest w zasadzie wszystko to, na co mamy ochotę. Kolorowe cienie, precyzyjna kreska o ulubionej długości, delikatne brązy czy intensywne przydymione oko, noszone nawet w dzień. Jednak rzęsy zawsze będą centralnym punktem makijażu oka, więc nie powinnyśmy ich pomijać. Chyba że mamy ochotę na naturalność, wówczas wzmocnijmy efekt gołych rzęs przez przezroczysty żel lub bezbarwną odżywkę. Jeśli dodamy do tego kreskę w interesującej barwie, wówczas zyskamy naprawdę nowatorski i modny makijaż. Jednak nie każda z nas jest tak odważna! W tym sezonie nie ma niespodzianek – rzęsy powinny być wydłużone, pogrubione i bardzo mocno wyczesane. Jeśli nie eksperymentujemy z makijażem w stylu Twiggy, wówczas niedopuszczalne jest sklejanie, pajęcze nóżki czy nieestetyczne zbitki włosków. Grzebyk lub czysta szczotka do rozczesywania rzęs są równie ważne jak tusz. I choć podczas pokazów mody przeważały makijaże, w których rzęsy wyglądały naturalnie i skromnie, to pewne jest, że nadal będziemy marzyć o włoskach grubych, długich i bardzo gęstych. Jeśli nie jesteśmy fankami przedłużania, a odżywki nie dają nam pożądanego efektu, wówczas najlepiej zdecydować się na sztuczne kępki lub paski. Te pierwsze idealnie sprawdzają się zarówno do makijażu dziennego, jak i wieczorowego. Wszystko zależy od ilości zaaplikowanych kępek. Co ważne, bez trudu zrobimy to samodzielnie i nie zajmie nam to więcej niż kilka minut. Paski ze sztucznymi rzęsami to dobry wybór na wieczór. Możemy wówczas zaszaleć z długością i stworzyć seksowne, kocie spojrzenie. Aplikacja również nie jest skomplikowana, ale trzeba mieć trochę wprawy i dobry, bezbarwny klej do rzęs. Pamiętajcie, że paski z rzęsami są wielorazowego użytku! Po zdjęciu rzęs trzeba oczyścić paski z resztek kleju i produkt możemy założyć jeszcze wielokrotnie. Wszystko o pięknych ustach Pełne, krągłe, zmysłowe – właśnie o takich ustach marzymy. Inspirują nas zdjęcia perfekcyjnie kształtnych warg. Niestety idealny efekt bardzo często uzyskuje się przy pomocy medycyny estetycznej. Nie każda z nas może sobie na to pozwolić, a także nie każda chce poddawać się zabiegom. I choć trendy przepowiadają powrót do naturalności, to w 2016 roku nadal będziemy zwracać uwagę na duże, zmysłowe wargi. Jesteśmy jednak w stanie stworzyć makijaż dający iluzję większych, bardziej krągłych ust. Przede wszystkim nawilżajmy skórę warg – powinna być zawsze lekko nabłyszczona lub natłuszczona bezbarwną pomadką czy kremem. To pozwoli nam na eksperymenty z makijażem. Trików na powiększone usta jest sporo, ale najlepiej skupić się na wersji obfitych warg w kolorze nude, czyli imitującym naturalny, choć nieco bardziej apetyczny róż. Pierwszym elementem będzie nałożenie bardzo cieniutkiej warstwy podkładu lub lekkiego korektora. Wklepujemy go w całe usta, tak by ich barwa była jednolita. Następnie tuż pod dolną linią wargi, przy pomocy cienkiego pędzelka, dorysowujemy subtelną linię bronzerem do konturowania. Tak stworzony cień dodaje objętości wargom. Na łuku kupidyna aplikujemy rozświetlacz. Kolejny krok to narysowanie konturówką linii, które lekko wychodzą poza kontur ust. Następnie rysujemy pionowe linie na ustach, również konturówką, a potem wypełniamy całość naszą szminką w kolorze nude. Kolor konturówki oraz pomadki powinien mieć jak najbardziej zbliżony odcień. Na sam środek ust możemy dodać odrobinę jasnej szminki lub błyszczyk. Po zastosowaniu tej metody nasze usta będą wyglądać na sporo większe, ale efekt nie będzie groteskowy. Brokat jest wszędzie Jeśli poszukujecie czegoś, co naprawdę będzie wyróżniać z tłumu, to na pewno w tym sezonie sięgniecie po brokat. Choć wydaje się, że to produkt idealny na karnawał czy wielki bal, to będzie niezwykle modny podczas letnich festiwali, koncertów i wakacyjnych imprez. Aplikować go będziemy od samego czubka głowy! Najmodniejsza fryzura tego lata opiera się na mocnych przedziałkach (mogą być to włosy rozpuszczone, spięte w kucyki lub świderki rodem z lat 90.), a wszelkie odsłonięte partie skóry głowy będziemy posypywać kolorowym brokatem. Ma być kolorowo, neonowo i niebanalnie. Brokat również wyląduje na naszych powiekach, i w tym trendzie powinnyśmy unikać perfekcji. Cienie z brokatem nanosimy na powieki tak, jakbyśmy robiły to malarskim pędzlem. W stylu rave, czyli intensywnie, niegrzecznie i zawadiacko. Nosimy je na co dzień (jeśli mamy tyle odwagi) i oczywiście na imprezy. Reszta makijażu powinna być również w podobnym stylu. Modne będą brązowe usta, a także złote naklejki aplikowane nad brwiami czy na policzkach. Jeśli taka ilość brokatu nie jest da nas, wówczas wybierzmy nieco bardziej subtelne balsamy z brokatem czy pyłki z drobinkami do całego ciała i włosów. Delikatny efekt glow jest niesłychanie gorącym trendem tego sezonu! Prawdziwa specjalizacja! Równie gorącym trendem makijażowym, co modne kolory cieni, niezawodne korektory czy zabawa z konturowaniem, jest także kolekcjonowanie profesjonalnych narzędzi. W tym sezonie każda fanka makijażu będzie spoglądać w stronę profesjonalnych akcesoriów. Niezbędne staną się wysokiej jakości pędzle do twarzy oraz oczu, gąbeczki i blendery do nakładania podkładu, korektorów i utwardzania pudrów. Poszukajmy również zalotki, aplikatorów do sztucznych rzęs oraz gumowych jajeczek do mycia pędzli. Makijaż stanie się nie tylko zabawą, ale także ogromnym wyzwaniem, oczywiście bezstresowym, bo podejmujemy się go w zaciszu własnej łazienki czy toaletki. Natomiast efekty będziemy mogli pooglądać na Instagramie, gdyż właśnie tam rodzą się nowe trendy!
Najmodniejsze trendy urodowe w 2016 roku
Chyba nie ma wśród nas osoby, która nie lubi słodyczy. Próbowanie różnych słodkich smaków, np. rozkoszowanie się polewą toffi, to uczta nie tylko dla kubków smakowych. Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie dzieciństwa bez czekolady z orzechami czy lukrowanych pierników. A co by się wydarzyło, gdyby niektóre słodkości miały dodatkowo właściwości magiczne? Wojna cukierkowa Wojna cukierkowa (tom I) i Awantura w salonie gier (tom II) to książki autorstwa Brandona Mulla, który zdobył rynek wydawniczy pięciotomowym cyklem Baśniobór, przez długi czas utrzymującym się w czołówce listy bestsellerów. Mull jest również autorem serii Pozaświatowcy. Styl pisania tego autora jest bardzo obrazowy, przystępny, a każda książka zaskakuje nietypowymi rozwiązaniami i pomysłami. Nate i cała reszta Nate to główny bohater książki Wojna cukierkowa. Jego przygoda rozpoczyna się w momencie, kiedy przeprowadza się do miasteczka Colson i poznaje trójkę nowych przyjaciół – Trevora, Gołębia i Summer. Nate staje się członkiem ich klubu poszukiwaczy skarbów „Błękitne Sokoły”. Grupa przyjaciół czeka na to, aby w ich życiu wydarzyło się coś niesamowitego. Gdy rozpoczyna się rok szkolny, przemiła pani White otwiera w miasteczku nowy sklep ze słodyczami „Słodki Ząbek”. Dzieciaki chętnie odwiedzają niezwykłe miejsce. Podczas jednej z wizyt właścicielka częstuje całą czwórkę cukierkami, ale ostrzega ich, aby zjedli je w ustronnym miejscu. Nate próbuje tajemniczego cukierka i odrywa się od ziemi. Od tego momentu przyjaciele regularnie odwiedzają sklepik, a właścicielka oferuje im niezwykłe słodycze w zamian za drobne przysługi. Jednak z czasem zadania są coraz bardziej tajemnicze i trudne. Nie tylko pani White sprzedaje słodycze o przedziwnym działaniu – w miasteczku pojawia się również lodziarz, pan Scott, którego wyroby nie należą do zwykłych. Dzieci zostają zamieszane w sprawę, która jest na tyle ważna, że zależą od niej losy całego świata, a codzienność w spokojnym do tej pory Colson staje się przygodą. Wszystkiemu przypatruje się tajemniczy mężczyzna, który dobrze wie o tym, że cukierki powodują próchnicę i mogą uzależniać, podobnie jak nieograniczona władza… Awantura w salonie gier Drugi tom Wojny cukierkowej, czyli Awantura w salonie gier, to kontynuacja przygód czwórki przyjaciół. Brandon Mull nie planował pisania części drugiej, ale czytelnicy zafascynowani przygodami Nate’a, Trevora, Summer i Gołębia poprosili o ciąg dalszy. Tak narodziła się nowa przygoda. W nowym centrum rozrywki dzieją się tajemnicze i podejrzane rzeczy. Właścicielem Walnut Hills jest brat znanej z tomu pierwszego Belindy White. Czy okaże się on czarodziejem, który knuje intrygę mającą na celu zniszczenie świata? Cała sprawa może być połączona z zagadkowym zniknięciem Johna Darta i Mozaga, którzy do tej pory trzymali pieczę nad magiczną społecznością. Nate i reszta klubowiczów zostali poproszeni o rozwikłanie zagadki ich zniknięcia. W trakcie poszukiwań odkrywają, że w centrum gier dzieje się coś dziwnego. Dzieci, które tu przychodzą, za wszelką cenę chcą wygrać, aby wykupić magiczne znaczki, które – jak głosi plotka – mają tajemnicze właściwości, ale nikt nie wie, jakie. Czy czwórce przyjaciół uda się odnaleźć zaginionych? Kto stanie po ich stronie, a kto okaże się wrogiem? Jakie właściwości mają stemple? Cukierkowy świat Oba tomy Wojny cukierkowej to wartka akcja, lekki styl i zrozumiały język. To przykład literatury dla dzieci nie tylko porywającej do magicznego świata fantasy, ale niosącej ze sobą przesłanie i przestrogę. Autor nie zawiódł oczekiwań swoich czytelników na dobrą zabawę. Zobacz również inne książki Brandona Mulla. Źródło okładki: www.ravelo.pl
Wojna cukierkowa - Brandon Mull, tom I i II – recenzja
Czerwień to kolor, którego wiele kobiet obawia się w swoich stylizacjach, sądząc, że jest zbyt odważny i jaskrawy. Tymczasem czerwona sukienka to gwarancja stylizacji, obok której nikt nie przejdzie obojętnie. Wbrew pozorom daje wiele możliwości zestawienia z różnymi dodatkami, dzięki którym może wyglądać zarówno elegancko, jak i nieco luźniej. Taka kreacja idealnie sprawdzi się na przyjęciu weselnym, niezależnie od pory roku. Czerwona sukienka maxi Jeżeli zależy nam na total looku w czerwieni, powinnyśmy rozważyć czerwoną sukienkę maxi. Długość do kostek idealnie sprawdzi się na przyjęciu weselnym. Tak intensywny kolor nie potrzebuje dużej konkurencji, dlatego najefektowniej prezentują się proste sukienki wykonane z cięższych, lejących się tkanin. Doskonale prezentują się na grubszych ramiączkach, z wycięciem na plecach lub głębszym dekoltem. Pamiętajmy, że odsłonione ramiona lub plecy będą wymagały od nas szala lub żakietu, których użyjemy w kościele. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Czerwona elegancka sukienka nie musi być nudna. Jeżeli klasyczne wersje maxi wydają nam się zbyt proste, możemy zdecydować się na modele asymetryczne. Najczęściej mają one krótsze przody, które, w zależności od długości, pozwolą odkryć nogi i sprawić, że stylizacja będzie wyglądała na lżejszą. Dłuższy tył będzie nadawał całości szyku i elegancji. Sukienki asymetryczne same w sobie są bardzo charakterystyczne i rzucają się w oczy. Nie potrzebują większych ozdób ani dodatków w kontrastowych kolorach. Stonowane buty i torebka oraz dyskretna biżuteria sprawią, że stylizacja będzie prezentowała się nienagannie. Krótka czerwona sukienka Modele mini i midi to równie ciekawe rozwiązania na weselne przyjęcie. Będą z nich zadowolone zwłaszcza posiadaczki zgrabnych nóg, które taka stylizacja dodatkowo podkreśli. Ciekawym pomysłem na letnie wesele są w szczególności czerwone sukienki w stylu hiszpańskim, czyli z szerokim dekoltem odkrywającym ramiona. Często są na nich falbany, czyli detal bardzo modny w tym sezonie. Umiejscowione w okolicach dekoltu, zwrócą uwagę na linię ramion, natomiast zdobienia na dole sukienki podkreślą zgrabne nogi. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Jeżeli jednak zależy nam na bardziej klasycznym kroju, dobrym rozwiązaniem okaże się „mała czerwona”. Sukienka w tym kolorze będzie doskonale wyglądała, nawet jeżeli wybierzemy prosty fason. Modele ołówkowe prezentują się szykownie i pasują też na eleganckie wesela. Wystarczy zestawić je z czółenkami na wysokim obcasie oraz prostą, lakierowaną kopertówką, aby olśnić swoją stylizacją. Plusem takich prostych sukienek jest to, że z powodzeniem wykorzystamy je podczas mniej eleganckich okazji, np. wieczornych spotkań z przyjaciółmi. Wszystkie odcienie czerwieni Decydując się na wizytową sukienkę w odcieniach czerwieni, musimy pamiętać o tym, że kolor ten nie zawsze korzystnie prezentuje się przy kolorycie cery czy typie urody. Dlatego zanim zdecydujemy się na konkretny model, warto sprawdzić, jaki kolor będzie pasował nam najbardziej. Panie o zimnym typie urody mogą z powodzeniem decydować się na sukienki bordowe lub w chłodnych odcieniach czerwieni. Z kolei dla pań o cieplejszym typie lepszym rozwiązaniem będą zgaszone czerwienie z domieszką pomarańczowego, brzoskwiniowego lub koralu. Czerwona sukienka to doskonały pomysł na efektowną kreację na weselne przyjęcie. Tak odważny kolor, jeżeli odpowiednio dobierzemy go do naszego typu urody, będzie wyglądał doskonale zarówno na bardziej eleganckich modelach, jak i w nieco luźniejszych stylizacjach. Pamiętajmy jedynie, że czerwień nie lubi dużej konkurencji, dlatego najlepszym rozwiązaniem jest rozsądny dobór dodatków. )
Czerwona sukienka na wesele – jaką wybrać?
Helikoptery to prawdziwa gratka dla małych fanów lotnictwa. Zdalnie sterowane lub z migającymi światłami i wydające dźwięki prawdziwych maszyn, mogą stanowić ciekawy pomysł na prezent. Jakie helikoptery są obecnie dostępne na rynku? Jaka jest ich cena? Chłopcy, którzy interesują się maszynami latającymi, z pewnością ucieszą się z własnego zabawkowego helikoptera. Ze zdalnie sterowanych helikopterów mogą ucieszyć się również ich ojcowie. Zapraszamy na przegląd popularnych helikopterów, które można kupić na Allegro. Helikopter wojskowy Dużą popularnością w ostatnim czasie cieszy się helikopter wojskowy ze światłami, diodami, wydający realistyczne dźwięki. Pojazd ten nie lata, ale jeździ po podłodze z obracającym się śmigłem i odbija się od napotkanych na drodze przeszkód. Zabawka ma około 22 cm długości i kosztuje około 20 zł. Helikopter P700B Pheoni Wśród helikopterów latających ciekawą propozycją może być Helikopter P700B Pheoni. Model ten jest przeznaczony dla dzieci od 14. roku życia. Dorośli również mogą spróbować swoich sił w pilotowaniu. Helikopterem można latać po pomieszczeniach różnej wielkości, a wytrzymała obudowa przetrwa nieudane próby lądowania. Helikopter P700B Pheoni to 3,5-kanałowy model z trzema silnikami elektrycznymi. Ma długość 20 cm, szerokość 18 cm i wysokość 9,5 cm. Posiada system stabilizacji lotu, co ułatwia jego prowadzenie. Zasilany jest na trzy akumulatorki AA – niestety nie ma ich w zestawie. Ładowanie około 40–50 minut starcza na około 6–7 minut lotu. Koszt zabawki to około 40 zł. Fisher Price – śmigłowiec bojowy Najmłodsi miłośnicy helikopterów mogą zainteresować się propozycją od Fisher Price. Śmigłowiec bojowy z serii BGY 18 Imaginext posiada pulsujące światełko LED, obracające się śmigła oraz wirniki i otwieraną kabinę pilota. Wirniki służą również jako wyrzutnia krążków. Śmigłowiec jest zbudowany z wytrzymałych materiałów i został stworzony z myślą o dzieciach od 3. roku życia. Zestaw składa się z helikoptera, figurki pilota, krążków oraz skafandra pilota. Koszt to około 40 zł. Helikoptery zdalnie sterowane Dla bardziej wymagających i doświadczonych pilotów możemy znaleźć maszyny zdalnie sterowane. Do ich obsługi trzeba mieć pewną rękę i bystre oko. Akumulatory w takich helikopterach są bardziej wydajne. Już 30 minut ładowania z komputera lub laptopa pozwala na latanie około 10 minut. Co więcej, w części modeli akumulator jest wbudowany w helikopter. Żyroskopowe systemy stabilizacji lotu ułatwiają pilotowanie również na świeżym powietrzu przy lekkich podmuchach wiatru. Koszt helikopterów zdalnie sterowanych to od 50 do 400 zł. Podsumowanie Helikopter może być wymarzoną zabawką dla dziecka. Warto jednak wybrać model dostosowany do wieku malucha. Przy zakupie należy zwrócić uwagę na sposób ładowania helikoptera, jego wytrzymałość na uderzenia podczas próbnych lądowań i startów oraz dostępność zapasowych części, takich jak śmigła i wirniki. Sprawdźmy, czy helikopterem można latać tylko w pomieszczeniach, czy również na świeżym powietrzu. Przestrzeganie zasad instrukcji sprawi, że dłużej będziemy cieszyć się z wybranego modelu.
Przegląd zabawkowych helikopterów dla fanów lotnictwa
Istnieją powieści, które mimo wielokrotnie powtarzanego wątku miłosnego są niebanalne i sprawiają, że chce się je czytać i czytać. Zapach kwiatów kawy to właśnie historia miłości szarpanej losami życia osadzonego w XIX-wiecznej Brazylii. Nie jest to jednak tylko powieść romantyczna. Można się pokusić o stwierdzenie, że jest to brazylijska wersja niezapomnianego Przeminęło z wiatrem. Jest tu bowiem miłość, dzielna kobieta, wyrosła w bogatym domu, upadek oraz zmiany społeczne wraz z fragmentem ciekawej historii. Prosty schemat W XIX-wiecznej Brazylii trwa okres niewolnictwa. Ludzie ciężko pracują na wielkich plantacjach kawy, których właściciele wiodą wygodne, zasobne życie. Vita da Silva jest córką właściciela jednej z takich plantacji. Dorasta w dostatku, wśród wspaniałej przyrody. Staje się przedsiębiorczą i silną kobietą sukcesu, która troszczy się o swoją rodzinę. Pewnego dnia na plantację przybywa dziennikarz, Leon Castro, który – jak nietrudno się domyślić – burzy spokój ducha młodej Vity. Jest in bowiem abolicjonistą walczącym o wolność czarnoskórych mieszkańców Brazylii. Jego działalność stoi w oczywistej sprzeczności z życiem, jakie prowadzi Vita wraz z rodziną. Mamy więc protest ojca i decyzję córki, która okaże się brzemienna w skutkach i położy się cieniem na całym jej życiu. Leon zostaje mężem Vity, jednak zanim się to stanie, wydarzy się coś, co zmieni życie przyszłych małżonków na zawsze. Zmieniający się świat także wpłynie na ich małżeństwo – staną się dla siebie wrogami w wyniku fatalnego w skutkach nieporozumienia. Czy odnajdą się w nowo tworzącej się rzeczywistości, czy przeszłość nie zburzy całego ich życia? Tło ciekawsze niż wątek przewodni W powieści trudno uniknąć wrażenia, że tło historyczne jest ciekawsze niż historia miłości i życia Vity oraz jej rodziny. Opisywane wydarzenia mają miejsce w czasie, gdy zostaje zniesione niewolnictwo, a ludzie pracujący dotąd w fazendach odzyskują wolność. Najpierw jednak poznajemy życie na plantacjach kawy u schyłku niewolnictwa. Dowiadujemy się, jakie napięcia społeczne miały miejsce w tym czasie. W dalszej części obserwujemy upadek cesarza i niewolnictwa oraz reperkusje, jakie się z tym wiążą. Ludzie opuszczają plantacje i rozpoczynają życie gdzie indziej. Bogaci plantatorzy w efekcie takich wydarzeń są doprowadzeni do ruiny. W ostatniej części obserwujemy, jak funkcjonuje wczesna republika oraz jak nieliczni plantatorzy są w stanie utrzymać się na powierzchni i prowadzić nadal uprawy na nowych zasadach. Niewątpliwą zaletą książki są opisy przyrody i całego otoczenia. Autorka w umiejętny sposób snuje je tak, że niemal czujemy zapach kwitnącej kawy, a pod palcami czujemy dotyk kwiatów. Wszędzie jest gorąco, parno, a w powietrzu unosi się nieustająco zapach kwiatów kawy. Książka nie wciąga akcją, ale przyciąga niczym magią swoim klimatem. Pragnie się ją czytać, by otaczać się egzotycznym otoczeniem plantacji utopionej w gorącym słońcu, otoczonej wzgórzami kwiecia. Jest szczególnie polecana tym, którzy mają ochotę na dobrą książkę o miłości i życiu, opartą nie tylko na emocjach i namiętności, ale będącą czymś więcej – kawałkiem nieznanej większości z nas historii kraju, który fascynuje egzotyką i nieznanym bogactwem. Źródło okładki: http://wydawnictwoswiatksiazki.pl/
A. Veloso, Zapach kwiatów kawy – recenzja
Plecak na kółkach jest wygodny i nie obciąża kręgosłupa tak, jak noszony na plecach klasyczny tornister. To doskonałe rozwiązanie w atrakcyjnej cenie. Zgodnie z zaleceniami lekarzy ortopedów ciężar plecaka dziecka do 13. roku życia nie powinien przekraczać 10% jego wagi. Przykładowo przeciętny 10-latek, ważący 35 kg, nie powinien dźwigać na plecach więcej niż 3,5 kg. Niestety w praktyce ten wymóg jest niemal niemożliwy do zrealizowania. Wystarczą dwie książki, zeszyty, piórnik, strój na WF, drugie śniadanie i próg obciążenia wyznaczony przez specjalistów zostaje szybko przekroczony. Nie pomaga nawet fakt, że obecnie w wielu szkołach dzieci mają swoje szafki, w których mogą zostawić podręczniki. Prac domowych jest tak dużo, że nie ma dnia, aby uczeń nie musiał zabrać do domu ciężkiego „ładunku”. Większość dzieci zapomina też o codziennym porządkowaniu plecaka, co w efekcie powoduje, że po paru dniach znajduje się w nim prawie wszystko. Wybierając plecak dla dziecka, warto więc zwrócić uwagę, czy ma on dodatkowe funkcje, które ułatwią malcowi codzienną wędrówkę do i ze szkoły. Jednym z takich udogodnień jest stelaż i kółka, które ułatwią dziecku ciągnięcie za sobą ciężkiego plecaka. Porządny plecak na kółkach nie musi kosztować fortuny. Mamy dla was propozycje do 100 zł. Zalety plecaka na kółkach Plecak do zadań specjalnych jest wyposażony w stelaż z kółkami i teleskopową rączkę. Można go za sobą ciągnąć, a niektóre modele również prowadzić przed sobą, co jest zdecydowanie mniej obciążające dla kręgosłupa. W zależności od obciążenia można nosić go klasycznie na plecach lub przekształcić w praktyczny „wózek”. Plecaki na kółkach mają dobrze wyprofilowany stelaż i odpowiednio sztywne „plecy”, które zapewniają właściwe rozłożenie ciężaru na młodym kręgosłupie. Dziecko, które jeździ komunikacją miejską, uniknie niewygody w tłumie pasażerów – nawet najbardziej wypchany plecak można wygodnie i stabilnie postawić na nóżkach. Jaki wybrać? Plecak na kółkach powinien być wykonany z wodoodpornej, wytrzymałej tkaniny. Szczególnie dolne partie muszą mieć wzmocnienie, które zapobiegnie przecieraniu się materiału i ułatwi czyszczenie. Ta część jest wyjątkowo narażona na uszkodzenia i zabrudzenia. Zwróćmy również uwagę na jakość kółek. Szerokie, gumowe lub kauczukowe wydłużą żywotność plecaka narażonego na kontakt z wyboistymi chodnikami, krawężnikami i kałużami. Teleskopowa rączka powinna się płynnie składać – najlepiej gdy ma dwa stopnie regulacji. Nie zapominajmy o szerokich, wygodnych ramiączkach oraz praktycznych kieszeniach i niezbędnych odblaskach. Niektóre modele mają też wyjmowany stelaż, co pozwala na pozbycie się zbędnego ciężaru w przypadku klasycznego noszenia plecaka. Dla najmłodszych Maluchy w pierwszych latach szkoły są na szczęście trochę mniej obciążone. Nie mają tylu prac domowych, większość zeszytów, książek i akcesoriów może zostać w szkole. Za to chętnie przynoszą do szkoły swoje ulubione zabawki, które muszą gdzieś pomieścić. Często widujemy malca z tak dużym tornistrem, że zastanawiamy się, jak udaje się mu się udźwignąć ten ciężar. Dlatego nawet najmłodszym przydadzą się plecaki na kółkach. Wygodne tornistry na kółeczkach mają niezwykle atrakcyjne wzory, najczęściej nawiązujące do popularnych bajek i filmów. Małe wielbicielki przygód Elsy z „Krainy lodu” będą zachwycone wielkim wyborem plecaków z wizerunkiem odważnej księżniczki. Dziewczynkom na pewno spodobają się też egzemplarze ze słodką Kitty, zabawną Świnką Pepą czy piękną Barbie. W ofercie dla chłopców szczególną uwagę zwracają plecaki na kółkach 3D Star Wars. Dodatkowe elementy, np. przestrzenny portret Lorda Vadera lub plecak w kształcie robota R2D2 zrobią wrażenie na małych fanach „Gwiezdnych wojen”. Dla młodzieży Plecaki na kółkach firmy Paso są przeznaczone dla starszych uczniów. Są większe, mają komory główne i boczne zapinane na suwaki, a także praktyczne kieszenie boczne oraz siatki na napoje. Kolorystyka i wzornictwo dopasowane są do gustu nastolatków. Dostępne są modele w modną kratę, kolorowe kółka, kropki, jak również ze stonowanych, gładkich tkanin. Plecaki wyposażone są w regulowaną rączkę, pokrowiec na kółka, szerokie ramiączka, system wentylacji i odblaski zwiększające bezpieczeństwo na drodze. Plecak na kółkach pomoże odciążyć kręgosłup dziecka. Pomieści wszystkie potrzebne rzeczy i pozwoli na wygodne przetransportowanie ich do domu lub szkoły.
Back to school 2017: plecaki na kółkach do 100 zł
Smartwatche, czyli inteligentne zegarki, to coraz większa gałąź branży elektronicznej. Jeszcze do niedawna smartwatch utożsamiano z gadżetem, który nie ma prawa konkurować z tradycyjnym zegarkiem. Dziś do zakupu smartwatcha przekonuje się coraz większa liczba osób, dlatego też co chwilę przybywają nowe modele inteligentnych zegarków. Najpopularniejszymi producentami smartwatchy w Polsce są: Apple, Samsung, Garmin, Sony, Xiaomi oraz Mykronoz. Spora liczba modeli dostępnych na rynku sprawia, że wybór najlepszego smartwatcha nie jest prosty. Na jakie smartwatche warto zwrócić uwagę? Najlepsze smartwatche: Apple Watch W zestawieniu najlepszych smartwatchy nie mogło zabraknąć popularnego inteligentnego zegarka od firmy Apple, czyli Apple Watch. Obecnie na rynku najnowszym modelem jest Apple Watch Series 3, który swoją premierę miał jesienią 2017 roku. Co można powiedzieć o najnowszym smartwatchu od Apple? Inteligentny zegarek wyposażony jest w wyświetlacz o wielkości 1.65 cala, jest kompatybilny z platformą iOS 11 lub nowszym, a czas ciągłej pracy na baterii wynosi 18 godzin. Ponadto Apple Watch wyposażony jest w GPS, wysokościomierz, sterowanie muzyką prosto z nadgarstka, aplikację mierzącą tętno, a także możliwość otrzymywania powiadomień prosto ze smartfona. Ceny Apple Watch 3 series oscylują w okolicach 1500-2000 złotych. Najlepsze smartwatche: Samsung Samsung to jeden z największych producentów urządzeń elektronicznych na świecie. Nic dziwnego, że ma w swojej ofercie również sporo modeli smartwatchy. Obecnie na rynku można kupić następujące modele smartwatchy od Samsunga: Gear Sport, Gear Fit 2 Pro L, Gear Fit2 Pro S, Gear S3 frontier, Gear S3 classic, Gear Fit 2S, Gear S2, Gear S2 Classic. Najnowszym modelem smartwatcha jest Samsung Gear Sport. To elegancki smartwatch, którego można założyć zarówno do pracy, jak i na siłownię. Samsung Gear Sport wyposażony jest w funkcję trenera personalnego oraz szereg aplikacji sportowych, które ułatwiają podejmowanie aktywności fizycznej. Dzięki aplikacji Speedo najnowszy smartwatch od Samsunga pozwala na monitorowanie pływania. Oczywiście wyposażony jest w funkcje: fitness w domu, ustawianie tempa biegu i wiele innych, liczenie przysiadów, liczenie podskoków, liczenie skłonów oraz wykroków. Cena tego smartwatcha wynosi 1100-1400 złotych. Na tropie najlepszych smartwatchy Na jakie smartwatche zwrócić uwagę? Poszukując nieco tańszych modeli, warto sprawdzić smartwatche od Sony. Japoński producent nie powala na kolana pod względem designu, ale rekompensuje to niską ceną oraz funkcjonalnością. Smartwatche Sony, w tym m.in. Sony Smartwatch 3, posiadają takie udogodnienia jak: żyroskop, GPS, wodoszczelną obudowę, akcelerometr, kompas, wyświetlacz o przekątnej 1.6 cala. Smartwatche Sony kosztują niewiele, od 140 złotych za najtańsze modele do 500 złotych za spersonalizowane i najnowsze zegarki. Interesujące modele ma w swojej ofercie także producent Mykronoz. To szwajcarska firma, która oferuje smartwatche, a raczej opaski fitness, które idealnie współgrają z rytmem życia osób aktywnych fizycznie. Smartwatche Mykronoz posiadają m.in. pomiar dystansu, monitor snu, licznik kalorii i funkcje odnajdywania zgubionego telefonu. Kosztują niewiele, od 100 do 800 złotych.
Najlepsze smartwatche na rynku
Nauka samodzielności w łazience to niezwykle ważny etap w rozwoju dziecka. Uzbrój się w cierpliwość, ale nie wyręczaj malucha we wszystkim, np. nie myj mu rączek, nie ubieraj go za każdym razem. Zachęcaj do podejmowania kolejnych prób i nie złość się, gdy maluchowi się nie uda, a ty będziesz miała dużo prania. Jak pomagać dziecku w zdobywaniu łazienkowych sprawności? Samodzielność jest niezbędna w przedszkolu Samodzielność w łazience jest niezbędna w przedszkolu. W wieku trzech lat dziecko nie powinno już korzystać z pieluszek. Powinno również umieć się samo ubrać po załatwieniu się, umyć rączki. Jeśli do momentu pójścia do przedszkola było wyręczane przez rodziców, mama lub tata za każdym razem myli mu ręce, ubierali, będzie mu trudno w nowym otoczeniu szybko zyskać tę sprawność. Zadbaj więc znacznie wcześniej o to, by tak ważne czynności toaletowe przychodziły maluchowi z łatwością. Kiedy zacząć trening czystości z dzieckiem? Zdolność kontrolowania potrzeb fizjologicznych pojawia się w drugim roku życia. Tak jak w wielu obszarach związanych z rozwojem dziecka, tak i tu jednak nie ma reguł, kiedy rozpocząć trening samodzielności. Czasem dziecko jest na to gotowe zaraz po tym, jak zacznie chodzić. Czasem potrzebuje znacznie więcej czasu. Psycholodzy dziecięcy zalecają, by po postu poczekać, aż dziecko wykaże gotowość do nauki. Musisz więc malucha obserwować i kierować się intuicją. Jeśli mimo twoich wysiłków zdarzają się same niepowodzenia, może warto dać maluchowi dodatkowy miesiąc lub dwa. Na co szczególnie zwrócić uwagę? Jakie sygnały świadczą o gotowości malca? Zwróć uwagę na to, czy maluch interesuje się tym, co robicie w łazience. Pozwalaj się podglądać. Nie ma to jak dobry przykład! Może w ciągu dnia dość długo biega z suchą pieluchą, a jak ją zmoczy, informuje cię o tym? To ważne sygnały mówiące o tym, że samodzielność jest w zasięgu małych rączek. Nagradzaj za każdy sukces Pamiętaj, by za każdy sukces pozytywnie wzmacniać malucha i nie ganić, gdy mu się nie udało! Możesz kupić specjalne naklejki motywacyjne. Dziecko będzie widziało efekty i bardziej się starało. Nauka higieny nie może kojarzyć się malcowi ze stresem. Nie wywieraj na niego presji. Zbyt duży stres, który przekłada się na dyskomfort dziecka, może sprawić, że nabawi się ono nawykowych zaparć. Pamiętaj, najważniejsze w nauce czystości są pozytywne skojarzenia. Śmiejcie się więc dużo! Co ułatwi trening czystości? Kolorowy nocnik W opanowaniu czynności fizjologicznych na pewno pomogą wam kolorowe gadżety. Warto kupić śliczny nocnik, który spodoba się dziecku. Zainteresowanie takim tronem sprawi, że dziecko chętniej będzie z niego korzystało. Możesz kupić też nocnik, który wygrywa melodyjki po każdym sukcesie. Tylko pokaż to najpierw malcowi „na sucho”, by się nie przestraszył! Nakładka na toaletę Niektóre dzieci nie lubią nocników. Wtedy rozwiązaniem jest specjalna nakładka na toaletę. Dzieci lubią podglądać dorosłych, więc może to być zachęta dla malucha, że załatwia się tak jak mama czy tata. Zadbaj o to, by nakładka była stabilna i by maluch nie spadł z toalety! To się może zdarzyć, a wtedy nauka wcale nie będzie się dobrze kojarzyć. Nawilżane chusteczki Wyposaż się również w chusteczki nawilżane. Papier toaletowy może być dla malucha za twardy. Poszukaj takich chusteczek, które można spuszczać w toalecie. Podest dla maluchów Zadbaj o to, by dziecko bez trudu sięgało do umywalki. Po każdym skorzystaniu z toalety przypilnuj, by umyło rączki. Przyda się specjalny podest, na którym malec wygodnie stanie. W czasie podróży Gdy wyjeżdżacie, nie rezygnuj z treningu czystości. Spraw dziecku idealny w podróży nocnik jednorazowy. Rozmawiajcie o nauce czystości Rozmawiaj z dzieckiem. Możesz przeczytać mu książeczkę. Sporo tego typu wydawnictw ukazało się w ostatnich latach. Na pewno zadanie ułatwi ci utrzymanie stałego rytmu dnia dziecka. Staraj się sadzać je na nocnik po tym, jak się przebudzi lub przed położeniem go spać. Jednak pilnuj, by maluch nie był wówczas zbyt zmęczony i rozmarudzony. Wtedy trudniej będzie o sukces. Zachęcaj dziecko do kolejnych prób, pozwalaj się samodzielnie myć podczas kąpieli. Wszelkie czynności higieniczne i pielęgnacyjne są ważne. Każda nowa sprawność bardzo cieszy malucha! Ty również bądź z niego bardzo dumna.
Jak nauczyć dziecko samodzielności w łazience?
Choć za oknami już wiosna, karnawał nadal trwa – typowe dla niego błyszczące torebki i buty od kilku sezonów nie wychodzą z mody i są lansowane przez projektantów. Złote, srebrne lub w innym metalicznym kolorze stanowią interesujący akcent każdej stylizacji. W tym sezonie opanowały wybiegi i zaświeciły na ulicach. Chcesz być trendy? Postaw na błysk. I śmiało decyduj się na niego zarówno podczas eleganckiego wyjścia, jak i na co dzień. Nie będziesz wyglądać wieczorowo czy zbyt wytwornie, wręcz przeciwnie! Metaliczne materiały – złote, srebrne lub w kolorze fuksji, turkusowe, pomarańczowe czy zielone – najpiękniej wyglądają wiosną i latem, i to na co dzień. Mieniąc się efektownie w promieniach słońca, sprawią, że twoja stylizacja nabierze wyjątkowego charakteru, a ty będziesz błyszczeć niczym prawdziwa gwiazda. To już kolejne lato, kiedy możesz oczarować wszystkich stylizacjami z blaskiem w tle. Z szerokiej oferty produktów z pewnością wybierzesz coś, co nada ci wyjątkowy charakter. Metaliczna torebka Eleganckie torebki w metalicznym wydaniu, czy to kopertówki na łańcuszku, świetnie będą wyglądać podczas koktajlowego spotkania lub kolacji w restauracji. Najlepiej noś je do ubrań w jednolitym kolorze – białym, beżowym, khaki czy czarnym – ale też z efektowną biżuterią. W komplecie stają się bardziej widoczne, wyeksponowane i to na nich skupia się uwaga. Na co dzień bardziej nadaje się listonoszka – koniecznie na długim pasku, zakładanym przez ramię na skos, oraz duża, praktyczna i ukochana przez kobiety ceniące wygodę shopperka z miękkiego płótna, skóry naturalnej lub ekologicznej, wyglądająca jak uszyta z folii aluminiowej lub materiałów przeznaczonych dla kosmonautów. Tej wiosny możesz się również zdecydować na modną torebkę typu worek czy miękki albo utwardzany plecak, który nonszalancko zarzucisz na ramię. box:offerCarousel Buty na błysk W tym sezonie metaliczne buty, także brokatowe, muszą rozświetlać stylizacje każdej fashionistki. Ich zaletą jest uniwersalność, gdyż śmiało możesz je wkładać do wszystkiego. Lubią bowiem różne kolory i równie chętnie wybierają desenie – towarzystwo kropek, pasków albo kwiatów. Możesz się skusić na kobiece czółenka, świetnie pasujące do obcisłych jeansów, czy dziewczęce balerinki. A może wolisz mokasyny w stylu Gucciego (supermodne są na obcasie) efektownie wyglądające z sukienkami, czy też oksfordy? Męskie fasony w metalicznym wydaniu? Dlaczego nie! Albo wygodne trampki sportowe (najmodniejsze na grubej podeszwie) lub sneakersy, także na koturnie, które włożysz do spódnic lub sukienek? Masz duży wybór! Tak naprawdę dostępne są wszystkie fasony metalicznych butów. I pasują zarówno do sukienki, spódnicy, jak i spodni oraz szortów, z którymi prezentują się nietuzinkowo. A w dodatku wcale nie musisz kupować kolejnej pary butów. Uniwersalne „metale” powinny ci całkowicie wystarczyć. Metaliczne torebki i buty to must have w szafie każdej fashionistki. A ponieważ trudno oderwać od nich wzrok, wybieraj dobre gatunkowo i o najmodniejszym fasonie. Noś je do wszystkiego – w wersji sportowej lub eleganckiej, a osiągniesz wymarzony look. I nie bój się nosić złota i srebra razem, czyli złotej torebki i srebrnych butów lub odwrotnie. W tym sezonie możesz śmiało poeksperymentować. Twoja stylizacja, nawet najnudniejsza, stanie się lekka i pogodna, przy okazji z odrobiną szaleństwa.
Wiosenny błysk – metaliczne buty i torebki
Galaxy Grand Prime to przystępny cenowo średniak od Samsunga. Za około 600 zł dostajemy 4-rdzeniowy procesor, 1 GB RAM-u oraz 5-calowy wyświetlacz. Specyfikacja Samsung Galaxy Grand Prime Wyświetlacz: 5 cali, 540 x 960 pikseli, TFT; Chipset: Marvell Armada PXA1908; Procesor: Cortex-A53 4x 1,2 GHz; Grafika: Vivante GC7000UL; RAM: 1 GB; Pamięć: 8 GB + slot microSD do 64 GB; Obsługa kart microSIM; Łączność: LTE, Wi-Fi b/g/n, Bluetooth 4.0, NFC, GPS + GLONASS, radio FM; System operacyjny: Android 5.1.1 Lollipop; Aparat: 8 Mpix z autofokusem i diodą LED z tyłu + 5 Mpix z przodu, nagrywanie wideo 1080 pikseli przy 30 fps; Bateria: 2600 mAh; Wymiary: 144,8 x 72,1 x 8,6 mm; Waga: 156 g. W tej cenie specyfikacja prezentuje się dobrze, słabiej wypada jedynie rozdzielczość ekranu. To tylko qHD, czyli nadal jest przyzwoicie, ale szkoda, że producent nie zdecydował się na ekran HD 720 pikseli. Chipset Marvella jest odpowiednikiem Snapdragona 410, ma jednak trochę słabszy układ graficzny, ale w codziennych zastosowaniach osiąga podobną wydajność. Uwagę zwraca także czujnik NFC, który powoli staje się standardem nawet wśród tańszych urządzeń. Konstrukcja Producent mógłby zapomnieć o dodaniu logotypu, a i tak każdy poznałby, że Grand Prime to model Samsunga. Design jest charakterystyczny i przypomina wiele urządzeń koreańskiej marki, również te z wyższych półek cenowych. To, że mamy się do czynienia z tańszym smartfonem widać głównie po zastosowanych w konstrukcji tworzywach sztucznych. Co prawda, imitują one metale, lecz w dotyku ewidentnie czuć, że to niższej jakości plastiki, choć trzeba przyznać, iż zostały nieźle obrobione i spasowane. Co ważne, bryła jest nadal chuda, ma poniżej 9 mm. box:imageShowcase box:imageShowcase Front ma delikatnie granatowy, jakby anodowany kolor. 5-calowy ekran otoczony jest minimalnymi, czarnymi ramkami. Górna i dolna zostały mocno wydłużone (aż po 1,7 cm). Pod spodem mieszczą się przyciski: fizyczny Home oraz dwa dotykowe (niepodświetlane). Nad ekranem widać metaliczne, lustrzane logo producenta, srebrną maskownicę głośnika oraz obiektyw przedniej kamery. Boczne krawędzie są metaliczne, gładkie i matowe, mają też lekko zaokrąglone boki. Włącznik trafił na prawą stronę, jest wąski i podłużny. Regulacja głośności, typowo dla Samsunga, ulokowana została z lewej strony. Pośrodku spodu widać wejście microUSB oraz szczelinę mikrofonu, zaś górną ściankę zajmuje tylko wyjście słuchawkowe. box:imageShowcase box:imageShowcase Pokrywa baterii ma także lekko nakrapianą fakturę, przez co wygląda metalicznie. Obiektyw aparatu wyraźnie odstaje, obok niego umieszczono diodę doświetlającą oraz głośnik multimedialny z zabezpieczeniem, znajdujący się po przeciwnej stronie. Pokrywa baterii ma wcięcie do podważenia i otwiera dostęp do wymienialnego ogniwa, które blokuje czytniki kart microSIM oraz microSD. Grand Prime to nadal ładne, estetycznie wykonane urządzenie, które wygląda elegancko i pozostaje uniwersalnie. Powinien spodobać się także kobietom, a nawet młodzieży. Smartfon prezentuje się nieźle, ale tworzywa sztuczne nie zachwycają jakością. Czuć, że są miękkie i łatwo się rysują. Do tego klapka baterii nie jest idealnie spasowana i pozostaje lekko luźna. Minimalnie ugina się także ekran, ale elementy nie trzeszczą, a obudowa sprawia wrażenie sztywnej i masywnej. Zważywszy na cenę telefonu, jego wykonanie można uznać za dobre. Ergonomia i użytkowanie Smartfon dobrze leży w dłoni, a zaokrąglone krawędzie boków i pleców urządzenia nie podrażniają palców. Co więcej, plastiki nie są śliskie, sprawiają wręcz wrażenie lekko ogumowanych i pozostają przyjemne w dotyku. Grand Prime jest poręczny i wygodny. Pozycję włącznika obniżono, znajduje się on tuż pod kciukiem. Alternatywnie można skorzystać z klawisza Home pod wyświetlaczem, który również podświetla ekran. Lokalizacja przycisków głośności jest poprawna, nie sposób ich pomylić. Klawisze mają też odpowiedni skok: wyczuwalny, precyzyjny i optymalnie głęboki. Ekran nie został pokryty warstwą szkła i delikatnie ugina się pod naciskiem. Sam materiał jest jednak przyjemny w dotyku, gładki i niebrudzący. Smugi nie przeszkadzają, a ich usunięcie nie sprawia kłopotu. Trzeba za to uważać na obiektyw, gdyż mocno odstaje on od obudowy. Jednak dzięki temu łatwiej podnieść telefon z biurka, a i głośnik multimedialny nie jest tłumiony. Galaxy Grand Prime to podstawowy smartfon, nie można więc liczyć na diodę powiadomień, podświetlane przyciski, brakuje też niestety czujnika podświetlenia. Znajdziemy za to diodę doświetlającą aparat oraz łączność NFC. Wyświetlacz Co ciekawe, nietypowo dla Samsunga, ekranu nie wykonano w technologii AMOLED, lecz w TFT, i to w rozdzielczości qHD (540 x 960 pikseli). Widać, że zagęszczenie pikseli nie jest duże (220 ppi), ale w praktyce nie sprawia to problemu. Jak na TFT kąty widzenia są szerokie, a ekran pozostaje czytelny w większości przypadków. Podświetlenie jest jasne, a barwy prezentują się świetnie – kolory są mocne, nasycone, mają wysoki kontrast. Jedynie czerń jest dosyć płytka, ale ogólnie barwy nie są ani jaskrawe, ani wypłowiałe. Na wyświetlacz Grand Prime’a patrzy się po prostu przyjemnie. Zważywszy na specyfikację techniczną, spodziewałem się, że będzie dużo gorzej. Na pochwałę zasługuje też interfejs dotykowy, który jest czuły i szybki. Sprawnie reaguje na gesty, choć w przypadku modelu Grand Prime obsługiwane są tylko dwa punkty dotyku. Wystarcza to do codziennej pracy, ale czułości może zabraknąć w niektórych grach, zwłaszcza tych dla dwóch graczy. System operacyjny i wydajność Grand Prime działa pod kontrolą Androida w wersji 5.1.1 Lollipop z nakładką TouchWiz. Jest ona uproszczona w porównaniu do tej z droższych telefonów Samsunga, ale i tak daje sporo możliwości konfiguracji oraz ma spójny interfejs wizualny. W pamięci fabrycznie wgranych jest kilka aplikacji od producenta, głównie narzędzia, takie jak: program do notatek, terminarz, ale także sklep Galaxy Apps. Nie są one irytujące, a w razie czego zawsze można je wyłączyć. System działa sprawnie i stabilnie. Nie zdarzają się przycięcia, chociaż czasami, gdy telefon pobiera dane w tle, widoczne są delikatne spowolnienia. Obsługa urządzenia odbywa się szybko, podobnie jak praca na kilku aplikacjach naraz. Gigabajt pamięci operacyjnej to już standard. Taka ilość w zupełności wystarcza do podstawowego użytku. W benchmarku AnTuTu Grand Prime uzyskuje 25300 punktów. To typowy wynik dla niższej średniej półki. Telefon nie odstaje więc na przykład od droższej Motoroli Moto G 3 gen. Bateria Czas pracy na baterii jest całkiem niezły. Ogniwo (2600 mAh) jest spore i pozwala swobodnie na dwa dni pracy, do trzech dni w trybie oszczędzania. Do wyboru jest także bardziej ekstremalny sposób oszczędzania energii, który przyda się w podróży. Tryb bardzo niskiego zużycia energii wyłącza większość funkcji i zmienia ekran startowy, zostawiając tylko proste ikony, działają wtedy jedynie podstawowe opcje (smsy, połączenia). Wówczas szacowany czas pracy w trybie czuwania wynosi nawet 12 dni. Intensywne użytkowanie pozwala bez problemu na dzień pracy, chociaż należy pamiętać o kontroli jasności podświetlenia, gdyż domyślnie ustawiona jest ona na maksymalny poziom. W kwestii czasu pracy na baterii Grand Prime to typowy przeciętniak. Nie ma się za bardzo do czego przyczepić ani za bardzo za co pochwalić. Multimedia – gry, aparat, audio Opisywany Samsung poradzi sobie z grami 2D i tymi podstawowymi 3D, nie ma jednak co liczyć na wyjątkowo efektowną grafikę i wydajność. Umieszczony chip graficzny nie jest urządzeniem z najwyższej półki. Wiele tytułów pozostaje grywalnych, np. nowe Angry Birds 2 i pochodne gry ze studia Rovio. Płynnie działa także nowy Rayman Adventures. Subway Surfers potrafi się sporadycznie, delikatnie przyciąć, ale nie przeszkadza to w rozgrywce. Nowsze gry 3D są zbyt wymagające dla smartfona od Samsunga. Real Racing 3 się nie uruchamia, a Asphalt 8 wyraźnie przycina. Aplikacja aparatu jest całkiem niezła. Zawiera wszystkie podstawowe skróty, wskazuje punkt i ustawia ostrość. Przycisk spustu migawki ulokowano z prawej strony (znajdują się tam także przycisk nagrywania i dostęp do galerii). Z lewej strony umieszczono klawisz zmiany obiektywu, ustawienia lampy błyskowej oraz skrót do reszty opcji, takich jak: konfiguracja ISO, ekspozycja czy balans bieli. Zdjęcia są przyzwoite, z niezłymi kolorami, chociaż widać silne odszumianie. Fotki są wyraźnie wygładzone, detali jest jednak sporo, a obiektyw radzi sobie nawet ze zdjęciami z bliska (np. tekstu). Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej: zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3. Głośnik multimedialny prezentuje niezłą jakość. Nada się nawet do YouTube’a. Melomani docenią brzmienie: naturalne, lekko ciepłe i całkiem przestrzenne. Nie jest to dźwięk specjalnie czysty, bas nie został mocno podbity, ogólne wrażenie jest jednak dość dobre. Łączność i jakość rozmów Grand Prime nie sprawiał problemów z zasięgiem, także przy użyciu LTE. Nieźle sprawdzają się GPS czy Bluetooth z NFC. Nie ma też problemu z jakością rozmów, dźwięk jest odpowiednio czysty i czytelny, rozmowy są przyjemne, a rozmówcy nie narzekają na jakość mikrofonu. Podsumowanie Samsung Galaxy Grand Prime to całkiem solidny średniak oferujący zrównoważony poziom. Do jego zalet należą: przyzwoite wykonanie, dobry wyświetlacz i całkiem niezła wydajność. Urządzenie działa stabilnie, ma przyzwoity czas pracy na baterii. W cenie około 600 zł to całkiem dobry wybór, o ile potrzebny jest praktyczny, ładny, 5-calowy telefon. Konkurencja jest jednak całkiem mocna. Motorola Moto E drugiej generacji z mniejszym, 4,5-calowym ekranem kosztuje aktualnie lekko ponad 500 zł, a ma wydajniejszy procesor i lepszy wyświetlacz. W tej cenie można znaleźć także Moto G drugiej generacji o przekątnej 5 cali. Obie Motorole wyposażone są w czystego Androida Lollipop i cechują się lepszym wykonaniem, ale za to są zdecydowanie grubsze oraz mniej atrakcyjne pod względem wizualnym.
Test smartfona Samsung Galaxy Grand Prime – solidny średniak
Torebka to nieodłączny atrybut nastolatki i dojrzałej kobiety. Jest praktyczna, ponieważ przechowuje niezbędne przedmioty, a równocześnie stanowi dopełnienie stylizacji. W damskiej szafie znajdziemy co najmniej kilka modeli – różnej wielkości i w odmiennych kolorach, tanie i droższe, dlatego ważna jest dobra organizacja i odpowiednie przechowywanie torebek, by służyły przez lata. Wieszak na drzwiach Gdy brakuje wolnej powierzchni poziomej do przechowywania, warto zawiesić torebki na wieszakach na ubrania, które zostały zamontowane po wewnętrznej stronie drzwi do sypialni. Można na nich powiesić te modele, które nosimy najczęściej (warto je wypełnić apaszkami lub papierem, aby się nie odkształcały). Pojedynczy haczyk to wydatek rzędu kilkunastu złotych, zaś średni koszt wieszaka, na którym będzie można zawiesić więcej sztuk, to 100 złotych. Organizer z kieszonkami do szafy Do przechowywania torebek możemy wykorzystać także wiszące organizery do szafy (cena 6–16 złotych). Najlepiej wybrać podłużny model, które będzie miał rząd pojemnych przezroczystych kieszonek od góry do dołu. W każdej z nich możemy umieścić jedną sztukę (lub kilka torebek włożonych jedna w drugą po uprzednim dopasowaniu według kształtu), dzięki temu zaoszczędzimy trochę miejsca, utrzymamy porządek w szafie, a torebki nie będą podatne na uszkodzenia. Spinacze do bielizny Jeżeli dysponujemy ograniczoną powierzchnią, możemy przechowywać torebki w szafie zawieszone przy pomocy zwykłych spinaczy do bielizny (komplet 20 sztuk kosztuje 2 złote). Wieszak na ubrania owijamy plastikowym łańcuchem, a do jego oczek przypinamy klamerki, które będą utrzymywać torebki w pozycji wiszącej. Realizacja tego projektu DIY nie zajmie wiele czasu, a pozwoli utrzymać porządek. Podpórki do książek Torebki ułożone na półce w szafie możemy odseparować przy pomocy podpórek do książek (kupimy je już od 20 złotych za dwie sztuki). To rozwiązanie zapobiegnie ich przewracaniu się i utracie kształtu (warto dodatkowo wypełnić je starymi gazetami). Dodatkowo można włożyć torebki do bawełnianych woreczków, które przepuszczają powietrze (w foliowych workach mogłyby się odkształcić, a skórzane torby – po prostu zniszczyć). Przezroczyste pudełka Torebki, które są dla nas szczególnie cenne – ze względu na koszt zakupu (torebki damskie ze skóry) albo wartość sentymentalną – możemy przechowywać w pudełkach, które ochronią je przed kurzem i uszkodzeniem na skutek kontaktu z innymi przedmiotami. Możemy przeznaczyć jeden karton na jedną torebkę albo kilka podobnych modeli trzymać w jednym pudle. Najlepiej wybrać przezroczyste pudełka (koszt od 3 do 70 złotych, w zależności od rozmiaru), co ułatwi późniejsze poszukiwanie konkretnego modelu. Jeżeli zdecydujemy się na pudło papierowe, warto na wierzchu opisać jego zawartość. Wsporniki do półek w garderobie Kobiety, które mają do dyspozycji garderobę, mogą wyeksponować swoje torebki, przeznaczając na ten cel całą ścianę. Wystarczy, że do jej powierzchni przykręcą wsporniki do półek (koszt zakupu jednej sztuki to kilka złotych), które posłużą jako haczyki. Podobne zastosowanie można znaleźć dla zwykłych, samoprzylepnych uchwytów na kable. Sprawdzą się do przechowywania torebek o szerokich rączkach. Są dość wytrzymałe – udźwigną ciężar nawet jednego kilograma. Dobra organizacja torebek ułatwi szybkie odnalezienie modelu, którego aktualnie potrzebujemy. Jeżeli w naszej kolekcji znajdują się modele szczególnie bliskie naszemu sercu, warto je przechowywać w sposób, który uchroni je przed uszkodzeniami.
Jak przechowywać torebki?
Wybierając tablet w cenie do 500 zł, możemy oczekiwać nieco lepszych parametrów, wyższej jakości zastosowanych materiałów oraz przyjemnej dla oka stylistyki. Poznajmy kilka modeli, które warto wziąć pod uwagę przy zakupie. Huawei MediaPad T3 Zestaw naszych propozycji otwieramy modelem Huawei MediaPad T3. To dość wydajny tablet w tym przedziale cenowym, wyposażony w czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 425 (4 x 1,40 GHz) wspomagany przez 2 GB pamięci operacyjnej RAM. Oprócz tego zastosowano 16 GB pamięci na dane użytkownika, tj. aplikacje, gry, multimedia, zdjęcia itp. Nie zapomniano o łączności, czyli module Wi-Fi, GPS oraz Bluetooth. Ekran IPS o przekątnej 8 cali legitymuje się rozdzielczością 1280 x 800 pikseli. Jest również czytnik kart pamięci microSD, natomiast nad wszystkimi funkcjami panuje system operacyjny Google Android 7.0 Nougat. Całość prezentuje się bardzo elegancko, co potęguje obudowa wykonana z anodowanego aluminium. box:offerCarousel Overmax Qualcore 1027 Kolejna propozycja to Overmax Qualcore 1027 za około 400 zł. Urządzenie charakteryzuje się ciekawymi podzespołami, które powinny sprostać wymaganiom nawet wymagających użytkowników. Nad płynnością i sprawnością działania czuwa czterordzeniowy procesor MT6580 o taktowaniu 1,3 GHz wspomagany przez 2 GB pamięci operacyjnej RAM. Użytkownik ma do dyspozycji 16 GB pamięci wewnętrznej, zaś zapisane treści wyświetlane są na 10-calowym ekranie IPS o rozdzielczości 1280 x 800 pikseli. Zainstalowany system to Google Android 6.0 Marshmallow. Na uwagę zasługują dodatkowe parametry, jak np. moduł 3G współpracujący z dwiema kartami SIM. Takie rozwiązanie w połączeniu z zestawem modułów sprawia, że zawsze pozostajemy w kontakcie ze światem. box:offerCarousel Kruger&Matz Eagle 1066 Za około 470 zł dostaniemy Kruger&Matz Eagle 1066. W tym modelu zastosowano 10-calowy ekran IPS o rozdzielczości 1280 x 800 pikseli. Czterordzeniowy procesor MTK MT8321 o taktowaniu 1,3 GHz wspierany jest przez 1 GB pamięci operacyjnej RAM, co w tym przedziale cenowym jest wartością dość skromną. Na dane użytkownika przeznaczono 16 GB pamięci wewnętrznej z możliwością rozszerzenia za pomocą kart pamięci microSD. Jest tu poza tym moduł Wi-Fi, GPS, Bluetooth oraz 3G. Całość ma minimalistyczny design i z pewnością przypadnie do gustu tradycjonalistom. box:offerCarousel Samsung Galaxy Tab A T280 Tym razem urządzenie dla osób preferujących kompaktowe wymiary. Samsung Galaxy Tab A T280 dysponuje ekranem o przekątnej 7 cali i rozdzielczości 1280 x 800 pikseli. We wnętrzu pracuje czterordzeniowy procesor Spreadtrum SC7730 o taktowaniu 1,3 GHz oraz 1,5 GB pamięci operacyjnej RAM. Pojemność pamięci dedykowanej dla użytkownika to 8 GB, choć można ją rozszerzyć za pomocą kart pamięci microSD o pojemności do 200 GB. Urządzenie pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego Google Android 5.1 Lollipop i zostało wyposażone w standardowy zestaw modułów łączności. Sprzęt jest dostępny w białej lub czarnej wersji kolorystycznej i w dniu publikacji na Allegro kosztował około 480 zł.
Tablety do 500 zł – wybór modeli IV kwartał 2017
Kto powiedział, że tylko letnie miesiące są idealne na ślub i wesele? Coraz częściej uroczystości odbywają się w pięknej jesiennej scenerii. Specjalnie dla was sprawdziliśmy, jakie trendy będą królowały tej jesieni na salonach. Niektóre mogą cię zaskoczyć! Na wybiegach pojawiają się oczywiście klasyczne modele sukien ślubnych i dodatków, które nigdy nie wychodzą z mody, ale oprócz nich można również dostrzec oryginalne i nietuzinkowe rozwiązania. Jesteś ciekawa? Sprawdźmy, co nowego pojawi się w modzie ślubnej tej jesieni! Długie rękawy Jednym z tegorocznych trendów w sukniach ślubnych są długie rękawy, które pasują zarówno do romantycznych, zwiewnych sukienek, jak i tych w stylu boho, a nawet kreacji o kroju syreny. Mogą być wykonane z cienkiego, przezroczystego jedwabiu, który wygląda jak mgiełka i jest bez żadnych dodatków, ale często spotykamy również rękawy pokryte aplikacjami, np. kwiatowymi. Umieszczone w niektórych miejscach motywy florystyczne są nieoczywiste i dodają całej sukni lekkości. Długi rękaw to świetne rozwiązanie dla kobiet, które mają szersze ramiona. Idealnie przykrywają wszelkie niedoskonałości. Jakie buty? Wybór sukni ślubnej to nie wszystko. Jednym z elementów przygotowań do uroczystości jest także kupno butów. W tym punkcie wiele przyszłych panien młodych ma problem. Niełatwo jest bowiem dobrać idealnie pasujące obuwie do kreacji. Z pomocą jednak przychodzą projektanci, którzy prezentują jesienne trendy. Co powiesz na kontrast? Czarne buty do białej sukni? Czemu nie?! Na światowych wybiegach mody ślubnej nieraz mogliśmy zaobserwować, jak do pięknej białej sukni dobiera się delikatne, czarne sandałki, które wyglądają zjawiskowo, szczególnie przy opalonych nogach. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Innym rozwiązaniem jest połączenie krótkiej sukienki ślubnej z przylegającymi kozakami za kolano. Jeśli nie wyobrażasz sobie ciągnącego się po ziemi trenu, o który zahacza obcas, to takie zestawienie może być idealne dla ciebie. Róż nie tylko dla małych dziewczynek W Polsce biel to kolor, który przypisany jest właśnie do ślubów (choć oczywiście nie tylko). Biała suknia prezentuje się niewinnie i klasycznie. Co powiesz jednak na odstępstwo od normy? Panny młode coraz częściej decydują się na delikatny odcień różu, który na ślubnym kobiercu wygląda oryginalnie i subtelnie. Choć różowy kolor nadal nieśmiało wkracza do mody ślubnej, to jednak więcej kobiet decyduje się na to nietuzinkowe rozwiązanie, a wśród projektantów wciąż pojawiają się nowe pomysły wykorzystania tej barwy. Do sukien dodaje się metaliczną poświatę lub bladoróżowe akcenty, co czyni je jeszcze ciekawszymi. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel) Rządzisz! Nie musisz być gwiazdą rocka, żeby w swoich stylizacjach wykorzystywać błyszczące elementy. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś dodała je także do swojej ślubnej kreacji. Metaliczne elementy to jeden z największych trendów w modzie ślubnej na jesień 2017. Srebrne, złote lub miedziane akcenty królują na wybiegach. Nie chodzi, rzecz jasna, o to, by świecić oślepiającym światłem odbitym. Brokatowe elementy np. u dołu sukni sprawiają, że kreacja wygląda romantycznie i delikatnie. Srebrne aplikacje w okolicach dekoltu rozświetlają twarz. Nie bój się wykorzystywać niestandardowych rozwiązań – najważniejsze, by zachować umiar i rozsądek. Czy to Batman? Nie, to panna młoda! Często to wybór nie samej sukni, a dodatków przysparza najwięcej problemów. Peleryna to propozycja, która nie tylko pięknie wygląda, ale jest również praktyczna, szczególnie na jesienne miesiące. Nie chodzi oczywiście o pelerynę jednego z superbohaterów. Ten dodatek ślubny najczęściej wykonany jest z delikatnego jedwabiu, który okala ramiona, a czasem nawet szyję. Peleryna może być zdobiona subtelnymi aplikacjami, świetnie prezentuje się w połączeniu z przylegającą do ciała suknią. Sprawdzi się zwłaszcza wtedy, kiedy temperatura na dworze nie rozpieszcza – można ją zdjąć w kościele, a po wyjściu ponownie założyć. Klasyczne suknie i dodatki nigdy nie znikają ze ślubnych trendów. Jednak moda jest po to, by się nią bawić i eksperymentować. Jeśli jesteś odważna i lubisz nietuzinkowe rozwiązania, wykorzystaj zaproponowane przez nas i ciesz się jednym z najbardziej wyjątkowych dni twojego życia. )
Trendy w modzie ślubnej na jesień 2017
„Doświadczaj doskonałego aparatu Sony w smartfonie” – takim hasłem japoński koncern reklamuje Xperię L, która lokuje się w segmencie średniej klasy smartfonów. Sprawdzam czy to tylko marketingowy slogan czy też Xperia rzeczywiście wyróżnia się na tle konkurencji? Specyfikacja Sercem urządzenia jest chipset Qualcomm Snapdragon S4 Plus MSM8230 z dwurdzeniowym procesorem Krait, taktowanym zegarem 1 GHz. Za przetwarzanie grafiki odpowiada układ Adreno 305. Do dyspozycji użytkownika jest 1 GB pamięci RAM i 8 GB przestrzeni na pliki. Jak na klasę średnią jest to zatem bardzo przyzwoita specyfikacja sprzętowa. W Xperii znajdziemy ponadto slot na karty microSD, moduły Bluetooth (wersja 4.0), Wi-Fi 802.11 a/b/g/n, GPS, NFC i DLNA. Nie zabrakło również akcelerometru i e-kompasu. W smartfonie nie ma natomiast wsparcia dla sieci 4G. Pierwsze wrażenia Xperia L trafiła do redakcji w małym, białym kartoniku, który oprócz telefonu skrywał kabel USB, ładowarkę sieciową, instrukcję obsługi oraz słuchawki. Ten ostatni element, wśród producentów elektroniki nie znajduje się na liście obowiązkowego wyposażenia, tym lepiej świadczy to o Sony, które taki drobiazg dołączyło do zestawu. Niestety bardziej wymagający użytkownicy powinni od razu mieć świadomość, że słuchawki, które znajdziemy w pudełku, chociaż wykonane dość solidnie i starannie, sprawdzą się, co najwyżej w przypadku prowadzenia rozmów. Do słuchania muzyki powinniśmy wybrać coś lepszego. Ok, wiemy już zatem, co kryje opakowanie. A jak przedstawia się obudowa? Przedni panel tworzy w całości jednolita tafla szkła ekranu. Przyciski sterujące są dotykowe – w tym modelu Sony zrezygnowało z fizycznych odpowiedników. W lewym, górnym rogu znajdziemy obiektyw wideokamery, a na środku, powyżej matrycy dumnie prezentujące się logo SONY. Wszystkie krawędzie urządzenia obiega srebrna ramka i połyskujący, tzw. fortepianowy plastik. To oczywiście kwestia gustu, ale przyznam wam, że osobiście nie należę do fanów tego typu rozwiązań. Dużo lepiej wygląda, umieszczony na prawym boku aluminiowy przycisk zasilania, który stylistycznie nawiązuje do rozwiązania z nowszych i droższych modeli Sony – Xperii Z 1 i Xperii Z Ultra. Dzięki temu, że wystaje poza linię obudowy, nie pomylimy go z żadnym innym przyciskiem i w razie potrzeby bez pomocy wzroku wyłączmy lub włączymy urządzenie. Po tej stronie znajdziemy również dwa przyciski do regulacji głośności i spust migawki aparatu. Lewa krawędź smartfona kryje port micro USB i zagłębienie do podważenia obudowy, zaś górna – wyjście słuchawkowe. Nie mniej ciekawie prezentuje się tylny panel. Został on wykonany z gumowanego plastiku. Projektanci Sony uznali, że ciekawym pomysłem będzie zastąpienie idealnie płaskiej powierzchni, delikatnym wklęśnięciem. Dzięki tym zabiegom, smartfon świetnie trzyma się w dłoni i ryzyko, że nam się z niej przypadkowo wyślizgnie jest stosunkowo niewielkie. Co do wagi, to Xperia nie wypada najgorzej. 137 g, nie stanowi tragicznego wyniku, ale na rynku nie brakuje modeli, które przy identycznej, a nawet większej przekątnej ekranu, są od tego urządzenia zwyczajnie lżejsze. 4,3-calowy Samsung Galaxy Core waży 124 g, a 4,7-calowy LG 2-giej generacji – jedynie 120 g. Nie znaczy to jednak, że Xperia L wypada źle – jest po prostu pod tym względem średnia. Wymiary przedstawiają się następująco: 128,7 x 65 x 9,7 mm. Niestety japońscy projektanci nie wykorzystali w pełni frontowej powierzchni. Skutek jest taki, że niektórzy konkurenci, np. 2-ga generacja LG L9 na niemal identycznej płaszczyźnie „zmieściła” nie 4,3, a 4,7-calowy ekran. Jest różnica, prawda? Bardzo pożytecznym rozwiązaniem jest zastosowanie tuż pod wyświetlaczem kolorowej diody, odpowiedzialnej za wyświetlanie alarmów. Dzięki temu, nawet przy wygaszonym ekranie, wystarczy szybki rzut oka na obudowę, abyśmy dowiedzieli się, że mamy nieodebrane połączenie lub, że naszą Xperię trzeba naładować. Niestety wyświetlacz i tylny panel dość łatwo zbierają odciski palców. Dużo bardziej irytujące jest jednak, że telefon pod wpływem mocniejszego nacisku nieco… trzeszczy. Ekran 4,3-calowy ekran TFT Xperii jest w stanie wyświetlić obraz w rozdzielczości 854 x 480 pikseli, co przekłada się na zagęszczenie pikseli na poziomie 227 ppi. Nie jest to zły wynik, ale konkurencja udowadnia, że mogłoby być jednak nieco lepiej. Dysponujący identyczną przekątną Samsung Galaxy S4 Mini, oferuje rozdzielczość 540 x 960 pikseli, a starsza Xperia L – format HD, czyli 1280 x 720 pikseli. Tak, jak w coraz większej liczbie smartfonów, również i w tym modelu, dzięki wyposażeniu w czujnik światła, możliwe jest automatyczne dostosowanie jasności ekranu do oświetlenia otoczenia. Chociaż matryca TFT jest całkiem niezła – zarówno pod względem jasności, jak i kątów widzenia, to jednak trzeba uczciwie przyznać, że nie zaoferuje nam tej samej jakości, co np. wyświetlacze AMOLED Samsunga lub inne modele Sony z układem Bravia Engine lub jego następcą – silnikiem X-Reality. Kamera 8 Mpix aparat Xperii został wyposażony w przetwornik Exmor RS. Oprócz standardowych funkcji, takich jak detekcja twarzy lub wykrywanie uśmiechu, w „elce” znajdziemy również tryb HDR, co w tej klasie cenowej zasługuje na uznanie. Aparat pozwala na nagrywanie video w rozdzielczości 720 pikseli (1280 x 720) – szkoda, że nie doświadczymy tu Full HD. Ale zupełnie rozczarowująca jest rozdzielczość obiektywu na przednim panelu, służącego do wideorozmów – to zaledwie 0,3 Mpix. Poniżej przykładowe zdjęcie wykonane smartfonem: Audio Monofoniczny głośnik Xperii w trakcie testów spisywał się nadspodziewanie dobrze. Nie oferuje, co prawda takiej mocy i jakości brzmienia, co konkurenci z segmentu premium, ale jak na smartfon z średniej półki cenowej, nie jest źle. Metalowy grill przetwornika dobrze wkomponowuje się w tylną cześć obudowy. Sony, jak to Sony pomyślało również o programowym wspomaganiu odtwarzania dźwięków, stąd też nie dziwi obecność takich technologii jak Clear Phase oraz xLOUD. Ta druga, „podrasowuje” software’owo moc głośnika, przez co zyskujemy na maksymalnym poziomie głośności, oferowanym przez urządzenie. Bateria Xperia L została wyposażona w baterię o pojemności 1750 mAh. W trakcie testowania, w pełni naładowane urządzenie starczyło mi na nieco ponad trzy dni pracy. W tym czasie odbierałem połączenia głosowe i smsy, korzystałem z poczty i przeglądarki internetowej. Jasność ekranu ustawiona została na maksymalnym poziomie, moduł Wi-Fi był włączany okazjonalnie, a moduły Bluetooth, NFC i GPS były nieaktywne. Osiągnięty rezultat uważam za dość satysfakcjonujący. Interfejs i oprogramowanie W opisywanym smartfonie znajdziemy Androida Jelly Bean 4.1.2, ale możliwa jest aktualizacja do wersji 4.2.2. Jak w każdej Xperii producent nie zapomniał o fabrycznej preinstalacji przydatnych aplikacji jak Walkman, Album, Filmy lub Sony Select. Stanowią one element graficznej nakładki na Androida od Sony, której design zdecydowanie przypadł mi do gustu – jest elegancki i dyskretny. Komunikację telefonu z komputerem ułatwia oprogramowanie PC Companion. Podsumowanie Na Allegro Xperię L możemy nabyć za ok. 600 zł. Smartfon Sony jest w mojej ocenie wart tej ceny. Za tą kwotę otrzymujemy przyzwoicie wyposażony telefon z GPS, NFC, niezłym wyświetlaczem, dobrymi głośnikami i całkiem długo trzymającą baterią. Dzięki gumowanym „plecom” urządzenie bardzo dobrze trzyma się w dłoni, a przycisku zasilana możemy w awaryjnych sytuacjach używać bez pomocy wzroku. Cieszy z pewnością także niezła wydajność, obsługa trybu HDR w aparacie oraz funkcjonalna i miła dla oka nakładka na Androida z ciekawymi aplikacjami. Tym, co może przeszkadzać są gabaryty. Na rynku nie brakuje lżejszych 4,3-calowców i modeli, które przy zbliżonych wymiarach obudowy oferują większą przekątną matrycy. W dobie rosnącej popularności standardu 4G, może nieco przeszkadzać, że Xperia L niestety go nie wspiera. Rozczarowujące są trzaski, jakie wydobywają się z tylnej części obudowy, kiedy mocniej ją przyciśniemy.
Test Sony Xperia L. Przyzwoity średniak
Poruszająca, oparta na faktach historia o wyjątkowej przyjaźni między człowiekiem a zwierzęciem. I o tym, jak wzajemnie sobie pomogli. W literaturze nie brak poruszających opowieści o uzależnieniu i sile woli wychodzących z niego ludzi. Nie brakuje też książek o zwierzętach i ich wyjątkowym wpływie na człowieka. Te tematy rzadko jednak się ze sobą splatają, być może więc dlatego „Kot Bob i ja” to tak intrygująca pozycja, różniąca się od innych właśnie niecodzienną tematyką. A jeśli dodać do tego fakt, że Bowen opisuje w niej swoją prawdziwą historię, wartość tej książki jeszcze wzrasta. Mój przyjaciel kot James Bowen, autor i bohater książki, spędził dzieciństwo przerzucany z kąta w kąt. Wychowywany w rozbitej rodzinie przez matkę, która by zarobić na jego utrzymanie, niemal ciągle zmieniała pracę i mieszkanie. Brak własnego miejsca i wrodzone trudności w zawieraniu przyjaźni sprawiły, że zafascynowany muzyką rockową chłopak szybko wpadł w złe towarzystwo i uzależnił się od narkotyków. Aby po latach uzależnienia wyjść na prostą, James decyduje się rozpocząć kurację odwykową i zamieszkać w miejscu oferowanym przez opiekę społeczną. To tam, pod drzwiami swojego socjalnego mieszkania, odkryje na wycieraczce kota, który odmieni jego życie. Mimo wewnętrznych oporów chłopak postanawia zabrać wychudzonego, rudego kocura do mieszkania. Dokarmia go, choć sam ledwo wiąże koniec z końcem, zarabiając jako uliczny grajek. Kiedy kot – nazywany przez Jamesa Bobem – nabiera nowych sił i może już wrócić na ulicę, szybko okazuje się, że Bowen wcale nie chce się z nim rozstawać. Choć odpowiedzialność za drugą istotę jest zadaniem, które może przerosnąć chłopaka, Bob staje jego nadzieją i przyjacielem zwierzaka. Trudna historia z happy endem Książka „Kot Bob i ja” jest niewątpliwie opowieścią z pozytywnym, dobrym przekazem i ciepłym zakończeniem. Bowen nie unika w niej jednak dużo mocniejszych, trudnych wyznań, na które mało kto by sobie pozwolił. To nie tylko słowa dotyczące walki z uzależnieniem od narkotyków. To przede wszystkim historia o bezdomności, poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi i poczuciu przynależności do wspólnoty. Osamotniony od najmłodszych lat James w małym kocie odnajduje wreszcie poczucie bezpieczeństwa i miłość, a także, po prostu, dom. Pomimo pozytywnego finału tej niezwykłej w swojej zwykłości historii nie brakuje tu goryczy i niezrozumienia, na które skazali Jamesa ludzie. A fakt, że zrozumienie i dobroć Bowen otrzymał od zwierzęcia (przecież też odrzuconego i skrzywdzonego przez ludzi), sporo mówi o stanie dzisiejszego świata i o kondycji współczesnego człowieka. Książce „Kot Bob i ja” wielu zarzucało zbytnią prostotę, określając ją nawet literaturą niskich lotów. I rzeczywiście Bowen nie jest pisarzem na miarę Pulitzera – pisze prostym, przystępnym, potocznym językiem. Potrafi jednak wzruszać, a jego historia długo w nas zostaje. Czy można i trzeba oczekiwać od literatury czegoś więcej niż tylko emocji w najczystszej postaci? Książka Bowena jest przejmującą opowieścią o bezdomności i wychodzeniu z narkomanii. To też jednak rozczulająca historia o zwykłym kocie, który dokonał niezwykłej rzeczy – dał nadzieję. Oparta na faktach historia bawi i rozczula, zmusza do refleksji nad popełnionymi błędami, ale też przekonuje, że każdy moment jest dobry, by zacząć wszystko od nowa. Książka dostępna również jako e-book, już od ok. 24 złotych. Źródło okładki: www.nk.com.pl
„Kot Bob i ja. Jak kocur i człowiek znaleźli szczęście na ulicy” James Bowen – recenzja
Każdy zna historie typu „od pucybuta do milionera”. Co jednak się dzieje, gdy wszystko w życiu staje na głowie, a historię można opisać jako drogę „od milionera do pucybuta”? Czy w takiej sytuacji można odnaleźć prawdziwe szczęście? Ewa i Marek byli zamożnymi ludźmi, którym niczego w życiu nie brakowało – mieli dużo oszczędności, mogli wysłać córkę do dobrej, prywatnej szkoły, jeździli na częste zagraniczne wycieczki, mieli ogrodnika i sprzątaczkę, a także duży, pięknie urządzony dom z basenem w ogrodzie. Pewnego dnia jednak coś się zmieniło – nowy interes Marka okazał się niewypałem, a pieniądze zaczęły znikać z konta. Wkrótce rodzina Dragonów znalazła się w poważnych tarapatach finansowych, a jedynym rozwiązaniem była wyprowadzka na wieś. Czy nagłe pożegnanie się z dotychczasowym, wygodnym życiem okaże się próbą, która wzmocni związek Ewy i Marka, czy wręcz przeciwnie, będzie to gwóźdź do trumny ich małżeństwa? W razie kłopotów – zwróć się do natury Wyprowadzka na wieś nie wydaje się sprzyjać poprawie nastrojów w rodzinie Dragonów. Ciężka praca i niepewność powodują, że Ewa i Marek coraz częściej się kłócą i oddalają od siebie. Cierpi także ich nastoletnia córka Pola, która była bardzo związana z miastem. Jednak wiejski nastrój, specyficzny klimat przestrzeni i poczucie swego rodzaju wolności zaczynają trafiać do Ewy. Kobieta odkrywa w sobie stare uczucia, które zostały dawno zatarte przez miejski szum, zgiełk i nieustanną pogoń za pieniędzmi. Agnieszka Krakowiak-Kondracka, scenarzystka serialu „Na dobre i na złe”, doskonale wykorzystuje swoje doświadczenie w opowiadaniu przeplatających się, często skomplikowanych ludzkich losów. Życie stawia rodzinie Dragonów wiele wyzwań, a ich reakcje są ludzkie i jak najbardziej autentyczne. Dzięki temu książka pozostawia wrażenie rzeczywistej, opowiadającej historię, której przesłanie można odnieść do własnej rzeczywistości. Życiowa powieść z przesłaniem „Cudze jabłka” Agnieszki Krakowiak-Kondrackiej można określić jako typową historię o poszukiwaniu sensu w życiu w momencie, gdy na pierwszy rzut oka wszystko się wali. Jest to niezwykle życiowa opowieść o rodzinie, która znajduje się w ciężkiej sytuacji, ale jest zdeterminowana, aby przezwyciężyć przeciwności losu i ponownie odnaleźć spokój. To także powieść, która pozwala na świeże spojrzenie na kwestie materialne i refleksję o tym, co jest naprawdę ważne. „Cudze jabłka” być może nie poruszają oryginalnych tematów, jednak Agnieszka Krakowiak-Kondracka pisze w sposób, który jest niezwykle atrakcyjny i wciągający. To powieść optymistyczna, na pierwszy rzut oka lekka i idealna na przyjemny wieczór, jednak z pewnością niesie ze sobą także życiowe przesłanie.Książka dostępna jest także jako e-book (formaty EPUB i MOBI) za ok. 25 zł. Źródło okładki: http://www.wydawnictwoliterackie.pl
„Cudze jabłka” Agnieszka Krakowiak-Kondracka – recenzja
Aquaplaning – poślizg na wodzie – to zjawisko nieznane z autopsji większości kierowców. I dobrze, bo to oznacza, że jeżdżą bezpiecznie. Jak się przed nim ustrzec i czym grozi? Termin „aquaplaning” oznacza utratę panowania nad pojazdem na warstwie wody. Jest to śmiertelnie niebezpieczne. Dosłownie. Podczas poślizgu w tej formie nie mamy żadnej władzy nad kierunkiem i sposobem poruszania się auta. Po prostu płyniemy w nieznane. Pół biedy, jeśli wjedziemy na trawę czy nawet do rowu. Gorzej, jeśli na drodze pojawią się inne pojazdy, słupy czy budynki. Wtedy może nie skończyć się na poważnych obrażeniach nie tylko samochodu! Woda, prędkość i słabe opony Aquaplaning zdarza się wtedy, gdy między oponę a podłoże dostanie się woda. Tracimy więc kontakt z asfaltem i płyniemy na cieniutkim wodnym filmie. Do aquaplaningu potrzebne są trzy rzeczy: woda, prędkość i złe opony. Woda Groźna jest głównie woda, zalegająca lub płynąca po drodze w sporej ilości – duża kałuża lub nawierzchnia zalana przez ulewę. Szczególnie niebezpieczne są początki deszczu, kiedy asfalt jeszcze nie odprowadza wody (gdy jej poziom rośnie, ale jeszcze nie zaczyna ona spływać). Oczywiście zdarzają się też rodzaje nawierzchni, które gorzej odprowadzają opady, szczególnie bardzo gładki asfalt, kostka brukowa albo pasy na przejściach dla pieszych i inne znaki wymalowane na drodze. Prędkość Kolejnym czynnikiem jest prędkość, więc nie ma co marudzić na kierowców, którzy podczas deszczu zwalniają. Oczywiście jazda w ślimaczym tempie nie ma większego sensu, ale zmniejszenie prędkości to pierwszy czynnik, który pozwala na uniknięcie poślizgu. Opony Ważnym elementem są opony. Najłatwiej wpaść w poślizg na zużytych gumach, które nawet w normalnych warunkach mają kiepski kontakt z podłożem i nie dają pewności prowadzenia. Oczywiście najlepiej na deszczu sprawdzają się opony z głębokimi rowkami, przystosowanymi do odprowadzania dużych ilości wody. Kiedy bieżnik nie nadąża z jej usuwaniem, zaczynamy „płynąć”. Dlatego też konstruktorzy opon projektują lamelki układające się w kształt litery V, niektóre swoje produkty anonsując wręcz jako opony na mokre nawierzchnie – często są one opisane słowami rain lub wet. Stan opon jest bardzo ważny, ale nawet najlepsze sobie nie poradzą, jeśli są niewłaściwie napompowane. Badania prowadzone przy prędkości rzędu 100 km/godz. wykazały, że opony o ciśnieniu niższym od optymalnego o ok. 0,5 bara (czyli na przykład 2,0 zamiast 2,5) bardzo wyraźnie zwiększają ryzyko utraty panowania nad samochodem na mokrej nawierzchni. Jeśli ciśnienie zmniejszymy do 1,7–1,8 bara, poślizg mamy w zasadzie gwarantowany. Dlatego tak ważne jest regularne kontrolowanie stanu opon oraz ilości powietrza w ich wnętrzu. Dobrym zwyczajem jest robienie tego przy każdym lub co drugim tankowaniu – wszak większość stacji benzynowych jest wyposażona w kompresory. Szkoda, że część z nich nie działa. Ale możemy się wspomagać podręcznym miernikiem ciśnienia. Taki sprzęt zajmuje tyle miejsca, co lód na patyku, kosztuje również niewiele. Nie warto jednak używać najtańszych, bo ich wskazania mogą być obarczone sporymi błędami. Można przyjąć, że porządny miernik powinien kosztować od ok. 30 zł w górę. To zakup na kilka lat i w takiej perspektywie powinniśmy go rozpatrywać. Nie jest też tak, że cyfrowy miernik jest lepszy od analogowego. Ma po prostu elektroniczny wyświetlacz. Jeśli mimo zachowania wszelkich reguł przydarzy się nam aquaplaning, niewiele możemy zdziałać. Starajmy się nie wykonywać gwałtownych ruchów kierownicą i nie hamować ostro, bo to na pewno nie pomoże, za potrafi zaszkodzić, gdy już odzyskamy przyczepność.
Przykre konsekwencje aquaplaningu
Minimalistyczna łazienka to ostatnimi czasy niezwykle popularny trend, który na dobre wpisał się w aranżację wnętrz. Ograniczenie liczby wyeksponowanych elementów, proste linie, jasne kolory – to właśnie dzięki tym kwestiom uzyskamy pełną wyciszenia przestrzeń, która okaże się dla nas zbawienna w przypadku urządzania łazienki. Podpowiadamy, jak tego dokonać. Styl minimalistyczny – czym się charakteryzuje? Styl minimalistyczny jest chętnie wybierany do aranżowania zarówno całych mieszkań, jak i poszczególnych pomieszczeń, w tym łazienki. Charakteryzują go takie cechy jak perfekcja, prostota i wyciszenie. Dominują tutaj geometryczne, proste formy o podstawowych kształtach, między innymi kwadrat, koło, trójkąt czy prostokąt. Dodatkowo niezbędnymi elementami będą materiały wykończeniowe takie jak szkło, metal, drewno, kamień czy też tworzywo sztuczne. Poniżej wskazówki, które zainspirują nas do stworzenia własnej aranżacji właśnie w stylu minimalistycznym. Jaka kolorystyka? Do prostych, minimalistycznych wnętrz idealnie pasują jasne kolory, najlepiej w naturalnych odcieniach, między innymi szarości, brązy, beże, a jako uzupełnienie możemy zastosować akcenty intensywniejsze, z nutą fioletu czy czerwieni. Pamiętajmy jednak, że najbezpieczniejsze będzie wykorzystanie śnieżnej bieli i czerni, choć warto wziąć pod uwagę fakt, że biel bieli nie jest równa. A zatem nie zapominajmy o tym, aby zawsze wybierać produkty przy podobnym oświetleniu. Jakie meble? Tak jak w przypadku oszczędności kolorystycznej, tak i tutaj unikajmy przepychu. Łazienka w stylu minimalistycznym powinna być wyposażona jedynie w niezbędne meble, które będą posiadały delikatne uchwyty, nie zakłócając tym samym prostoty, jaka panuje we wnętrzu. Bardzo ciekawym rozwiązaniem okażą się modele podwieszane. Dzięki możliwości pozostawienia dużej powierzchni i podłogi zyskały grono zwolenników. Poza tym często wykorzystuje się do ich wykonania chromowe wykończenia, które z powodzeniem mogą pełnić funkcję dekoracyjną. Armatura łazienkowa Wybierając armaturę łazienkową, musimy wziąć pod uwagę takie produkty, które będą współgrały z całością aranżacji. Stawiając na minimalizm, w tej kwestii także należy szukać prostych rozwiązań. Rynek oferuje wiele ciekawych produktów, które wpiszą się w nasz styl, między innymi wanna wolnostojąca. Dzięki jej wyeksponowaniu i śnieżnobiałej bieli łazienka zyska niezwykłego uroku, idealnie pasującego do stylu minimalistycznego. Jeśli zamiast wanny planujemy zakup kabiny prysznicowej, warto pokusić się o całkowicie przeszkloną kabinę, bez brodzika. Minimalistyczne oświetlenie W minimalistycznej łazienkowej aranżacji niezwykle ważną rolę odgrywa oświetlenie. Jest to ważne z tego względu, że wybrane przez nas elementy są w stanie umiejętnie podkreślić walory oraz delikatnie zatuszować mankamenty pomieszczenia, chociażby jego wielkość. Warto więc skorzystać z takich rozwiązań jak małe punktowe reflektory czy też taśmy LED-owe. Jednak mimo nowości, które pojawiają się na rynku, nie wolno nam zapomnieć o odpowiednim oświetleniu strategicznych miejsc, które znajdują się w każdej łazience np. lustra. Elementy dekoracyjne Tam, gdzie aranżujemy minimalistyczną przestrzeń, nie ma miejsca na różnego rodzaju zbędne ozdoby, typu koszyczki, puzderka czy inne bibeloty. W tej prostocie powinny królować czyste linie i zachowane proporcje. Dlatego też warto pomyśleć o zabudowanych schowkach na kosmetyki. Możemy wyposażyć naszą łazienkę w meble pozbawione widocznych gołym okiem uchwytów. Styl minimalistyczny idealnie pasuje do wielu wnętrz, począwszy od nowoczesnych, a zakończywszy na tych industrialnych. Ponadto doskonale nadaje się zarówno do niewielkich, jak i tych dużych powierzchni, a to wszystko za sprawą swojej lekkości i neutralności.
Łazienka w stylu minimalistycznym
Halloween to święto, które wcale nie musi być straszne! Możesz spędzić je ze swoim dzieckiem na wesoło – liczy się zabawa! Jakie przebranie będzie najlepsze? Sprawdź nasze propozycje. Czarownice? Nie, to wróżki rządzą! box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Sukienka kwiatki H&M 79,90 złotych; Sukienka miętowa H&M 199,90 złotych; Sukienka tiulowa H&M 129,90 złotych; Opaska H&M 9,90 złotych; Peleryna Zara 35,90 złotych; Skrzydła Zara 45,90 złotych Jednym z najbardziej popularnych kostiumów halloweenowych dla dziewczynki jest właśnie strój czarownicy! Złe czarownice z bajek to naprawdę straszne postacie. Jeśli twoje dziecko chce utrzymać klimat magii w swoim przebraniu, zaproponuj mu kostium wróżki! To idealny wybór dla tych dziewczynek, które wcale nie chcą być księżniczkami, ale jednocześnie chcą wyglądać bardzo uroczo. Strzałem w dziesiątkę będzie sukienka w kolorze różowym! Niezbędnym dopełnieniem całego przebrania będą białe rajstopki, piękne skrzydełka oraz korona lub opaska z kwiatami. Nie może zabraknąć także atrybutu każdej prawdziwej wróżki, czyli… różdżki! Mała wróżka z pewnością oczaruje wszystkich i wyróżni się na tle strasznych czarownic! Dynia a może marchewka? box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Sukienka pomarańczowa H&M 99,90 złotych; Koszulka H&M 19,90 złotych; Koszulka dynia Zara 45,90 złotych; Legginsy Zara 25,90 złotych; Czapka H&M 24,90 złotych Niezwykle zabawnym, a jednocześnie uroczym przebraniem dla twojego dziecka będzie przebranie go za… dynię! Ten kostium idealnie wpisze się w halloweenowy klimat! Będzie pasował zarówno dla małego dziecka, jak i tego w wieku szkolnym. Na Allegro znajdziesz specjalne dyniowe przebrania już za 20 zł! Jeśli chcesz skompletować taki strój na własną rękę – nie ma sprawy. Wystarczy, że kupisz swojej córce tiulową spódniczkę, t-shirt oraz rajstopki – oczywiście wszystko w kolorze pomarańczowym! Twój syn także może zostać dynią. Pomarańczowe spodnie, bluzka albo bluza i strój prawie gotowy. Potrzebujesz jeszcze specjalnej dyniowej czapki. Kup zwykłą czapkę w kolorze pomarańczowym i przyszyj na jej czubku zielony, sterczący ogonek. Niesamowity kostium gotowy! Jeśli jednak dynia nie jest tym, czego poszukujesz dla swojego dziecka, możesz także zdecydować się na inne warzywo - marchewka czy też pomidor będą idealną opcją. Domowe „zoo” box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Kostium Kot H&M 99,90 złotych; Kostium Panda H&M 99,90 złotych; Maska H&M 19,90 złotych; Opaska H&M 19,90 złotych; Peleryna smok H&M 59,90 złotych; Czapka H&M 49,90 złotych Jeśli twoje dzieciaki kochają zwierzęta, koniecznie musisz sprawić im przebranie halloweenowe, które pozwoli im na chwile zostać jednym z nich! Jednym z najbardziej popularnych zwierzęcych kostiumów, jest kostium kota! Wystarczą czarne legginsy, czarna bluzka i specjalna opaska z uszami. Na twarzy za pomocą specjalnych farbek namaluj koci nos oraz wąsy! Oprócz tego, że twoje dziecko będzie wyglądało niesamowicie, będzie to też dla niego niezwykła zabawa! Dzieciaki, szczególnie te małe, uwielbiają naśladować odgłosy i zachowanie zwierząt. Będzie to idealna okazja do tego, aby rozwinąć wyobraźnię oraz kreatywność. Ponadto twoja pociecha z pewnością uzbiera cały koszyk cukierków od wszystkich sąsiadów! Oprócz kotka ciekawą propozycją jest także kostium liska chytruska czy też pieska. Bajkowy świat box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Sukienka czerwona H&M 79,90 złotych; Sukienka H&M 79,90 złotych; Spódnica Cool Club 49,99 złotych; Spódnica Minnie Cool Club 59,99 złotych; Czapka H&M 39,90 złotych; Buty H&M 39,90 złotych Jeśli w najstrrrraszniejszy dzień w roku chcesz wprowadzić odrobinę niecodziennego, kolorowego klimatu, przebierz swoje dziecko za postać z bajki! Bajek jest tysiące, dlatego masz mnóstwo możliwości. Posłuchaj swojego dziecka, niech doradzi ci jaka postać jest jego ulubioną, a następnie kup mu to, o czym marzy. Większość kostiumów znajdziesz na Allegro! Chyba każde dziecko uwielbia bajki Disneya, a w szczególności Myszkę Miki i Myszkę Mini! Halloween to idealna okazja na to, aby stać się jak oni. Podczas tego święta twoja pociecha może zostać kimkolwiek zechce! Kostium ten na Allegro znajdziesz zarówno w dziewczęcej, jak i chłopięcej wersji. Jeśli kostium Myszki Mini chcesz stworzyć samodzielnie, załóż swojej córce czarne rajstopy, czerwoną sukienkę w białe groszki oraz opaskę z okrągłymi uszami! Całość możesz dopełnić białymi rękawiczkami. Pamiętaj, że oprócz postaci z bajek Disneya, świetnym wyborem będzie także przebranie smoka czy też krasnoludka!
Halloween na wesoło - 4 propozycje stylizacji
Są sprzęty, które… po prostu są. Nie myślimy o nich z dnia na dzień ani nie zastanawiamy się, co właściwie decyduje o ich jakości. Dopiero gdy przyjdzie pora na wymianę sprzętu lub zakup pierwszego własnego, zaczynamy zastanawiać się nad odpowiednimi kryteriami. W tej kategorii sprzętów mieści się lodówka. Oto 15 cech, które mieć powinna. Cicha praca To naprawdę ważne, by lodówka pracowała możliwie cicho oraz uaktywniała się jak najrzadziej. Możesz to w pierwszej chwili bagatelizować. Do czasu, aż obudzi Cię w nocy (szczególnie, jeśli mieszkasz w kawalerce) lub nie pozwoli się skupić na swoich myślach podczas przebywania w kuchni czy, modnym obecnie, pokoju połączonym z kuchnią. System multiflow Czyli równomierne chłodzenie w całym wnętrzu lodówki. Dzięki temu mamy pewność, że niezależnie od tego, gdzie umieścimy żywność, będzie ona mniej więcej w tej samej temperaturze oraz wytrzyma podobny czas. Alarm Bynajmniej nie antywłamaniowy. Chodzi o sygnał dźwiękowy, który uaktywni się, jeśli drzwiczki zbyt długo pozostaną otwarte. Zapobiega uszkodzeniom lodówki, jak i psuciu się przechowywanej w niej żywności. Twin Cooling System Technologia, dzięki której zamrażarka oraz część chłodząca są wyposażone w osobne, niezależne od siebie nawiewy. Ma ją na przykład Samsung RSH5ZLBG. Powłoka antybakteryjna Dzięki niej wszelkie bakterie i mikroorganizmy mają zmniejszone szanse, by dobrać się do naszego jedzenia. Możemy je dzięki temu przechowywać dłużej bez obaw. Systemy powłok antybakteryjnych wykorzystują różne technologie i występują pod różnymi nazwami. Na pewno znajdziesz jeden z nich w modelu Hotpoint Ariston E4D. Tryb Super Freeze Możliwość włączenia specjalnego, szybkomrożącego trybu. Idealny w nagłych wypadkach, gdy potrzebujemy coś na szybko zamrozić – na przykład produkty o wysokiej temperaturze. Szybkie schładzanie To co wyżej, ale dotyczy głównej komory. Przydatne, gdy chcemy na przykład w upalne dni szybko zapewnić sobie zimną lemoniadę. Tryb wakacyjny Jeżeli wyjeżdżamy na dłużej, włączając ten tryb, uruchamiamy oszczędzanie energii. Zapłacimy więc niższy rachunek za elektryczność. Odchodzi nam również cała zabawa z odłączaniem lodówki czy jej dodatkowym rozmrażaniem. Komora niskich temperatur Wydzielona część lodówki, w której panuje szczególnie niska temperatura – w okolicy zera stopni Celsjusza. Umieszczone tam produkty dłużej zachowają przydatność do spożycia. Szczególnie przydatne w przypadku wędlin czy owoców morza. No Frost Nie chcesz lodu w lodówce? Dzięki tej funkcji unikniesz szronu w głównej komorze – tak na ścianach, jak i na jedzeniu. Pobór prądu Dobrze mieć dużo dodatkowych funkcji wspomagających codzienne funkcjonowanie, ale dobra lodówka to przede wszystkim odpowiednia klasa energetyczna. Im niższe rachunki za prąd, tym lepiej. Ilość termostatów Więcej niż jeden oznacza możliwość oddzielnego regulowania temperatury chłodziarki i zamrażarki. Usytuowanie zamrażarki Zawsze wybieraj taką, która ma ją na dole. Rzadziej będziesz się dzięki temu schylać! Materiał, z którego jest wykonana Stal nierdzewna byłaby idealna. Warto sprawdzić, czy producent ma na myśli całość lodówki, czy jedynie drzwi – czasami niektórzy nie są w tym zakresie całkowicie szczerzy. „Bogate wnętrze” Mowa oczywiście o wszystkich wewnętrznych udogodnieniach. Począwszy od rozmieszczenia półek, a skończywszy na kratkach na wino, pojemnikach na warzywa, stojakach na jajka i innych drobnych, aczkolwiek istotnych usprawnieniach. Powyższa lista to cechy lodówki idealnej. Nie oznacza to, że potrzebujesz dokładnie takiej. Połowa wymienionych cech wystarczy, by móc się chwalić naprawdę dobrym sprzętem, który będzie cieszyć przez lata. Zobacz również: Kolorowa lodówka – pomysł na kuchnię. 8 polecanych modeli
15 cech, które musi mieć każda dobra lodówka
Krawat czy mucha, do tego poszetka i kwiatek w butonierce. Akcesoria świadka na ślubie podkreślają elegancję, a czasem stanowią atrybut ważnej roli, którą pełnimy. Oto 7 dodatków, które możemy wziąć pod uwagę, przygotowując swój strój do wielkiego dnia. Rola świadka na ślubie przyjaciela czy brata to obowiązek, do którego musimy podejść bardzo poważnie. Na pomoc panu młodemu w przygotowaniach do wielkiego dnia musimy poświęcić wiele czasu, by uroczystość była dopięta na ostatni guzik. Nie możemy jednak zapomnieć o własnym stroju. Tego dnia będziemy pełnić ważną rolę, więc ubiór musi być odpowiedni. O tym, jak wybrać strój dla świadka, pisaliśmy już w poprzednich tekstach. Tym razem zwrócimy szczególną uwagę na dodatki. Zegarek, pasek, krawat, poszetka – jakie jeszcze męskie akcesoria wchodzą w grę? Oto kilka podpowiedzi! Krawat Zaczynamy od góry. Krawat jest podstawową częścią męskiego garnituru. Wiele panów myśli, że marynarka i koszula całkowicie wystarczą. Jednak na tak wielką okazję, jaką jest ślub, należy dołożyć wszelkich starań, by całość wyglądała elegancko i wyjątkowo. Nie wybieramy się przecież do pracy, tylko na ślub przyjaciela. Najlepiej wybrać szeroki krawat wykonany z jedwabiu. Kolor i wzór? Wszystko musi być skomponowane z marynarką. Jeśli mamy ciemny jednolity garnitur, krawat może być kolorowy ze wzorkami (np. do ciemnoniebieskiego garnituru dobieramy granatowy krawat w kropki). Uwaga, nie łączmy dwóch różnych wzorów w jednej stylizacji. Jeśli garnitur zawiera już paski, kropkowany krawat nie wchodzi w grę. W tym przypadku najlepiej postawić na jednolity w kolorze dodatek. Więcej o krawatach pisaliśmy w naszych poprzednich materiałach. Mucha Świetną alternatywą dla krawata jest mucha. Zasady dobierania kolorów i wzorów są identyczne jak w wyżej wymienionym przypadku. Co ciekawe, mucha jest klasycznym dodatkiem w stroju typu black tie lub white tie. Idealnie sprawdza się w połączeniu z frakiem lub smokingiem. Poszetka Poszetka to kolorowa chusteczka z jedwabiu tradycyjnie wkładana do lewej kieszeni marynarki. Pod względem swojej barwy poszetka powinna kontrastować z całością i być dopasowana do kolorystyki krawatu. Kwiat w butonierce Założenie naturalnego kwiatu w przecięciu klapy marynarki to dobrze znany nam chwyt rodem z poprzednich dekad. Szczególną popularnością cieszył się w Anglii. Ten motyw jest coraz rzadziej stosowany w modzie męskiej, jednak uroczystość ślubu jest tutaj wyjątkiem. Łodyga kwiatka w marynarce może być swoistym atrybutem roli, którą pełnimy na weselu. Dobrze jest wcześniej zapytać parę młodą o styl ceremonii i o to, jakie kwiaty będą ozdobą sali i kościoła. Wówczas możemy dobrać roślinę do panującego motywu. Możemy także ozdobić marynarkę takim samym kwiatem, jaki panna młoda będzie miała w swoim bukiecie. Pasek Najlepiej postawić na klasyczny skórzany pasek, który swoim kolorem musi być dopasowany do obuwia. Do czarnych butów – czarny pasek. Nie może być zbyt szeroki, by nie przykuwał zbytnio uwagi (do 3 cm). Zegarek Elegancki model na skórzanym lub metalowym pasku. Tarcza musi być dopasowana do wielkości dłoni. Ogromny zegarek będzie przytłaczać nadgarstek. Przypominamy, że sportowe modele nie wchodzą w grę. Obuwie Na koniec musimy zastanowić się nad modelem obuwia, które założymy na ten wielki dzień. Najlepiej postawić na skórzane buty. Są nie tylko wytrzymałe, ale także o wiele miększe w porównaniu do modeli ze sztucznych materiałów. Świetną opcją na uroczystość jest założenie np. czarnych lakierków. Uwaga, skórzane modele dostosowują się do naszej stopy nie od razu. Najlepiej założyć nowe buty kilka razy przed ceremonią, by zapewnić sobie jak największy komfort w wielkim dniu. Dzień ślubu będzie naprawdę długi. Dodatki w męskiej stylizacji mogą czynić cuda, podkreślając elegancję stroju. Większość wymienionych akcesoriów możemy użyć w jednej stylizacji. Wyjątek stanowi mucha i krawat. Musimy zdecydować się na jeden z tych dodatków.
7 modnych akcesoriów dla świadka na ślubie – na co postawić?
Systematyczne czyszczenie ekspresu nie tylko pozwala na utrzymanie właściwego smaku przygotowywanej kawy, ale także na zachowanie jak najdłużej pełnej sprawności urządzenia. Podczas użytkowania ekspresu w środku odkładają się brud, osad, resztki fusów oraz kamień. Kawa zaczyna powoli tracić smak, a urządzenie prędzej czy później odmawia posłuszeństwa. Ekspres można czyścić zarówno przez zastosowanie specjalnych środków w rodzaju tabletek i proszków, jak i domowymi sposobami. Zapoznaj się z instrukcją Istnieje wiele różnych producentów oferujących ekspresy do kawy. W zależności od marki urządzenia proces ich oczyszczania przebiega inaczej. Uzależniony jest on od specyfiki maszyny i od tego, czy posiada program pozwalający na automatyczne odkamienianie. Proces ten może trwać od dwóch minut (np. w ekspresach Dolce Gusto) do nawet piętnastu w ekspresie De'Longhi. W obu przypadkach zakończenie czyszczenia obwieszczają konkretne sygnalizatory. Z kolei usuwając osad z urządzeń firmy Bosch Tassimo, należy posługiwać się specjalną kapsułą T-Disc zamontowaną przy ekspresie. Dlatego też aby zyskać pewność, że nie uszkodzimy ekspresu, warto zawsze zapoznać się z instrukcją producenta. Jeśli się zagubi, zazwyczaj wskazówki da się odszukać na stronie internetowej. Zadbaj o swój ekspres Aby przedłużyć żywotność ekspresu, można już zacząć działać wtedy, gdy nie wymaga on jeszcze czyszczenia. Stosowanie filtrów zapobiega odkładaniu się kamienia. Pomagają one utrzymać neutralny odczyn pH wody, co wpływa korzystanie na smak kawy. Co jakiś czas tak czy inaczej konieczne jest jednak pozbycie się zalegającego w ekspresie brudu i osadu. Niektóre modele urządzeń same informują o tym, że nadeszła pora na czyszczenie – zapalają się wtedy odpowiednie lampki. Jeśli ekspres nie posiada takiej funkcji, warto oczyścić go najpóźniej po przygotowaniu około trzystu kaw. Można dokonać tego za pomocą specjalnych tabletekoraz preparatów. Tabletki czyszczące Większość firm produkujących ekspresy, wypuszcza na rynek także środki do ich konserwacji. Kupić można m.in. tabletki marek Krups, Urnex, Jura, Siemens, Coffema, Saeco czy Nivona. Najczęściej w instrukcjach zaleca się stosowanie preparatów tej samej firmy, która wyprodukowała ekspres – środki różnią się bowiem składem chemicznym i nie każdy produkt może być odpowiedni do każdego rodzaju urządzenia. W większości preparatów wykorzystywany jest węglan sodu – stosowany do zmiękczania wody. W niewielkich proporcjach dodaje się zazwyczaj również drugi, istotny w przypadku środków tego typu składnik, kwas cytrynowy, znajdujący zastosowanie w procesach czyszczenia. Sól sodowa służy w tabletkach jako substancja rozsadzająca, nadwęglan sodu jest czasem używany ze względu na właściwości utleniające. Wśród składników niekiedy znajdują się także sole sodowe bądź potasowe. Zrób to sam Chociaż producenci ekspresów zazwyczaj doradzają stosowanie profesjonalnych środków czyszczących swojej marki, niektórzy wolą przeprowadzać konserwację tradycyjnie – za pomocą octu lub kwasku cytrynowego rozcieńczonych w wodzie. Taką mieszankę wlewa się do ekspresu i nastawia go na funkcję parzenia zwykłej kawy. Następnie powtarza się operację z samą wodą, jeśli trzeba dwu- lub trzykrotnie, aby pozbyć się z maszyny resztek octu. O skuteczności tej metody trzeba jednak przekonać się samemu. Producenci ostrzegają, że stosowanie tego typu domowych sposobów może doprowadzić do uszkodzeń wewnętrznych części ekspresu, a usterki powstałe w skutek konserwacji przeprowadzanej wbrew zaleceniom, nie podlegają gwarancji.
Środki do czyszczenia ekspresu – zadbaj o smak kawy
Amani Al-Hiza kontynuuje swoją wędrówkę, która rozpoczęła się od ogromnego pragnienia wolności. Jednak wydarzenia szybko zmieniają swój bieg, a wszystko, co poznaliśmy w pierwszej części opowieści, przestaje mieć znaczenie. Alwyn Hamilton debiutowała w 2016 roku, od razu wspinając się z „Buntowniczką z pustyni” na listę bestsellerowych powieści „New York Timesa”. Zdobyła również nagrodę Goodreads dla najlepszego debiutującego pisarza. Poprzeczka została zawieszona zatem wysoko – czy „Zdrajcy tronu” uda się utrzymać poziom? Bandytka w pałacu Al-Hiza w poprzedniej części opowieści uciekła z domu, co poskutkowało przemierzaniem ogromnej pustyni razem z Jinem – tajemniczym obcokrajowcem. Teraz jednak sytuacja się zmieniła, a bohaterka pustynię zamieniła na sułtański pałac. Nie trafiła tam ze swojej własnej woli, jednak stało się i dziewczyna znalazła się w samym centrum reżimu. A reżim i miłująca wolność Amani może oznaczać tylko jedno – kłopoty. Bohaterka bowiem coraz bardziej marzy o obaleniu tyrana. Amani Al-Hiza nie jest już bowiem tą niewinną dziewczyną, która postanowiła uciec z małego miasta na końcu świata. Niebieskooka, niepasująca do nikogo, wyobcowana i marząca o wolności. Taka była. Teraz nadal ma niebieskie oczy, lecz jej dłoń dzierży rewolwer, którym nigdy nie pudłuje. Jest odważna, a jej cel jest prosty – nadal marzy o wolności, lecz teraz jest gotowa oddać życie za walkę o nią. Nie jest też sama. Ile piasku jest na pustyni… … tyle jest zawirowań w tej książce. To jednak nie jest zarzut – to zachwyt! Fabuła „Zdrajcy tronu” to coś zupełnie innego i świeżego. Czytelnik nie może być spokojny ani przez moment, bowiem na każdej kolejnej stronie czeka na niego zaskoczenie. Akcja pędzi jak szalona, przemierzając świat pustyni, dżinów i niezwykłego, wschodniego klimatu. Po lekturze „Buntowniczki z pustyni” można było odnieść wrażenie, że Alwyn Hamilton jest bardzo utalentowana jak na debiutującą pisarkę. Teraz jednak, po przeczytaniu kontynuacji opowieści, można mieć tego pewność. „Zdrajca tronu” to powieść, która nie tylko doskonale uzupełnia poprzednią część, wypełniając wszystkie niedomówienia, ale nadaje własne tempo i powoduje, że od lektury nie sposób się oderwać. Bo tempo akcji jest niezwykłe – wydarzenia dynamicznie pędzą przed siebie, nie zważając na osuwające się piaski pustyni. Fabuła jednocześnie pełna jest akcji, ale też zaskakuje niezwykłym, magicznym klimatem, który pozwala zagłębić się w świat Miraji. Po lekturze ma się ogromną ochotę na więcej – pozostaje więc czekać na trzeci tom, który z pewnością dorówna doskonałemu „Zdrajcy tronu”. Książka dostępna jest również jako e-book za około 25 złotych. Źródło okładki: www.czwartastrona.pl
„Zdrajca tronu” Alwyn Hamilton – recenzja
Jeśli nerd kojarzy ci się wyłącznie z okularami w grubych oprawkach, introwertycznym informatykiem czy szkolnym kozłem ofiarnym, to jesteś w błędzie. Obecnie nerdzi stali się poważnym targetem modowego biznesu. Po elementy tego stylu sięga świadomie coraz więcej osób. Sam nerd kojarzy się już pozytywnie. Co wybrać, żeby stworzyć look zgodny ze stylem nerda? Sprawdź kilka podstawowych zasad, dzięki którym modowy wizerunek nerda się polepszy. Kim jest nerd? Słowo to pochodzi z języka angielskiego i określa nastolatka nieprzystosowanego do życia w grupie rówieśniczej, małomównego, nieśmiałego introwertyka. Początkowo miało znaczenie bardzo negatywne, utrwalone między innymi w filmie Zemsta frajerów, w oryginale Revenge of the Nerds. Bardzo często nerdzi narażeni są na alienację z grupy, stają się przysłowiowymi kozłami ofiarnymi. Zamykają się w swoim świecie, są przy tym niezwykle inteligentni, z pasją oddają się swoim zajęciom. Do tej pozytywnej sfery odwołuje się polskie dosłowne tłumaczenie słowa nerd, czyli spec. Jednak aby zachować jednoznaczne, negatywne rozumienie angielskie, używa się określenia kujon, frajer czy mięczak. Współcześnie coraz częściej bycie nerdem staje się modne. Pojawiło się nowe określenie – geek, po polsku gik; pierwotnie bardziej mol książkowy i kujon, a teraz raczej ekspert. Wyraz ten akcentuje bardziej pozytywne cechy bycia nerdem. To najczęściej specjaliści komputerowi, miłośnicy literatury fantasy, osoby pracowite, z precyzją i zaangażowaniem oddające się swoim zainteresowaniom i pracy. Jak źle być nerdem? Okulary z byle jaką oprawką, koszula w dużą kratę, zwykły sweter oraz proste spodnie – wygodny strój, który nie przeszkadza w czytaniu książek, pracy przy komputerze, itd. To także stereotypowy obraz nerda, typowego informatyka, specjalisty w swojej dziedzinie, a także najbardziej przeciętny zestaw mody szkolnej. To wreszcie nijaka moda męska, którą określiłbym, nawiązując do szerokości geograficznej, w której się znajdujemy, jako Polish style. Tego typu stylizacje są kompletnie bezbarwne, powiedzmy delikatnie – modowo neutralne i bezpieczne. W rzeczywistości – straszne. Jak zostać modnym nerdem? Współczesny nerd to ktoś ekstrawagancki przez to, jak się ubiera. W latach 90. taki styl był passé. Obecnie nawiązuje do lat 30., czasów kamizelek w kratę, amerykańskiej mody akademickiej. Must have to oczywiście kultowe już okulary w grubych oprawach, które dostępne są we wszystkich kolorach. Koszula w kratę mniejszą i większą, koniecznie wpuszczona w spodnie i zapięta na ostatni guzik. Stylizację wzbogacą muchy i krawaty w różne wzory. Najmodniejsze spodnie to sprane dżinsy z wysokim stanem, a także typu chinosy. Aby nadać stylizacji większej modowej ekspresji, możesz podwinąć spodnie i wyeksponować kolorowe skarpetki, co jest zresztą niezwykle modnym trendem. Co więcej? Kolorowe szelki, które do zestawu z koszulą i muchą są niemal obowiązkowym akcentem. Z innych elementów stylu nerda polecam sztruksowe spodnie, kamizelki w kratę, kardigany, filcowe kapelusze, koszulki polo, półbuty typu oksford lub mokasyny oraz klasyczne trampki. Nerdowskie kolory to brąz, beż, szary, zielony, czarny, czerwony, a także odcienie pastelowe. Jeżeli chodzi o wzory, najodpowiedniejsze będą kraty, romby, paski.
Przewodnik po stylu nerda – grube oprawki to nie wszystko!
Mimo że kojarzy się z dzieciństwem, skakanka to skuteczny przyrząd do ćwiczeń, za pomocą którego można wykonać efektywny trening. To nie tylko intensywny wysiłek tlenowy, ale też dobre ćwiczenie ujędrniające całe ciało, szczególnie nogi, pośladki i brzuch. Taki trening wspomaga także pracę układu krążenia, zwiększa tętno spoczynkowe i skutecznie wzmacnia serce. Jak skakać, żeby uzyskać takie rezultaty? Dobry trening Skoki na skakance można potraktować jako oddzielny trening albo jeden z jego elementów. Na początek bardziej odpowiedni będzie drugi wariant. Skoki na skakance to bardzo wymagający wysiłek, może być ciężko skakać bez przerwy z różną intensywnością. Z czasem trening powinien być coraz przyjemniejszy, bo nie będzie sprawiał większych trudności. Bez wątpienia warto trenować i budować wytrzymałość. Jakie są zalety takiego treningu? Przede wszystkim dodaje energii, rozgrzewa wszystkie mięśnie, spala mnóstwo kalorii i przygotowuje ciało do dalszych ćwiczeń. Wielu sportowców ceni sobie trening z tym prostym przyborem. To dobre ćwiczenia na koordynację i równowagę mięśniową. W czasie skakania pracują mięśnie całego ciała, także mięśnie brzucha, których wzmocnienie jest często głównym celem osób trenujących. Mocne mięśnie brzucha zapewniają nie tylko atrakcyjny wygląd, ale też prawidłową postawę. Pomagają ustabilizować tułów, utrzymać równowagę i prawidłową postawę w ciągu dnia. Godzinny trening to nawet 700 spalonych kalorii – więcej niż podczas biegania. Godzina to bardzo dużo, ale nawet 15 minut będzie dobrym rezultatem i pomoże spalić około 170 kalorii. Można zaopatrzyć się w skakankę z licznikiem, żeby dokładnie monitorować liczbę skoków i spalonych kalorii. Taki gadżet może być motywujący do podejmowania kolejnych treningów. Jak dobrać skakankę? Wydaje się, że skakanki niczym się od siebie nie różnią, jednak jest jeden szczegół, na który trzeba zwrócić uwagę. Aby skakanka była odpowiednia, musi mieć odpowiednio dopasowaną długość. Idealna to taka, która sięga do pach, kiedy staniesz na środku i naciągniesz ją ku górze. Zbyt krótka skakanka nie nadaje się do treningu, zbyt długą możesz zazwyczaj łatwo skrócić. Skakanka zapewnia ciężki i intensywny trening, który wymaga odpowiedniego obuwia. But powinien stabilizować stopę oraz zapewniać odpowiednią amortyzację w celu ochrony stawów. Pomocne jest też odpowiednie ubranie, które będzie przylegało do ciała. Legginsy i przylegająca do ciała koszulka to najlepsze rozwiązanie. Luźne ubrania mogą utrudniać trening i spowalniać skakankę. Jak zacząć? Pierwsze treningi mogą być męczące, kilka minut skoków to wystarczający czas na początek. Trzeba zbudować kondycję, która z czasem pomoże trenować dłużej. Unikniesz wtedy przemęczenia. Początkowo skacz około 30 sekund, odpoczywaj w marszu przez kolejnych 15 sekund. Taki cykl powtórz 10 razy, w kolejnym treningu 12–15 razy, w zależności od kondycji. Po kilku tygodniach będziesz mógł skakać kilka minut bez przerwy. Skoki nie powinny być wykonywane w maksymalnym tempie, rób je spokojnie. Jeśli masz taką potrzebę, możesz przeskakiwać z nogi na nogę. Niewielki koszt sprzętu sprawia, że jest to trening, którego może spróbować każdy. Jeśli spodoba ci się taka forma ruchu, możesz sprawić sobie bardziej wytrzymałą skakankę bokserską. Ćwiczyć można zarówno w domu, jak i na świeżym powietrzu. Jak często ćwiczyć? Wszystko zależy od tego, czy dopiero rozpoczynasz swoją aktywność fizyczną, czy chcesz wprowadzić nowy element do ćwiczeń. Na początek zacznij od 3–4 razy w tygodniu, z czasem możesz wykonywać krótki trening – około 15 minut każdego dnia. Najważniejsza jest systematyczność. Dzięki temu trening stanie się nawykiem i będzie sprawiał przyjemność. Dzięki ćwiczeniom na skakance poprawi się wygląd sylwetki, przyspieszy tempo przemiany materii i zrzucenie zbędnych kilogramów będzie łatwiejsze. Nie powinien być to jedyny trening, jaki wykonujemy. Najlepsze efekty uzyskamy w połączeniu z ćwiczeniami siłowymi, np. przysiadami, wypadami nóg, pompkami czy ćwiczeniami na mięśnie brzucha.
Skakanka – jeden z najlepszych przyborów do ćwiczeń
Podczas corocznej Czystki dziewczyna z tłumu rzuca kamieniem, który przechodzi przez ochronną barierę stworzoną przez magów. W Gildii Magów wybucha panika – kim jest dziewczyna ze slumsów, która posiada magiczną moc? Jak dużym jest zagrożeniem? Rozpoczynają się poszukiwania. Sonea jest ubogą nastolatką, mieszkającą w slumsach Imardin. Protestując podczas oczyszczania miasta z biedoty, nieświadomie daje pokaz skrywanej mocy. Rzucony przez nią kamień przedostaje się przez ochronną, magiczną tarczę i rani jednego z Mistrzów Gildii Magów. Dziewczyna jest zagrożeniem dla magów, którzy rozpoczynają jej poszukiwania. Sonea ukrywa się wśród grupy złodziei, jednak ostatecznie zostaje odnaleziona przez tropiących ją przedstawicieli Gildii. Jak potoczą się jej dalsze losy? Rozwiązania są dwa – albo zostanie skazana na śmierć, albo magowie dostrzegą w niej potencjał. Opowieść o tolerancji? W powieści Canavan duży nacisk położony został na ukazanie społeczeństwa, a dokładniej dzielących ludzi różnic społecznych. Podzieleni są na bogatą i wykształconą arystokrację, której to przedstawiciele przejawiający magiczne zdolności sprawują władzę, oraz biedotę mieszkającą w slumsach, często głodującą i, aby przeżyć, zmuszoną do kradzieży. Autorka pokazuje jednak, że nie wszystko jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Ci, którzy mają więcej, często okazują się postaciami wiecznie knującymi, egoistycznymi i zamkniętymi na innych. Z kolei biedota, którą reprezentuje główna bohaterka, potrafi wzajemnie się wspierać i troszczyć o innych, mimo że warunki, w jakich przyszło jej żyć, bywają ekstremalne. Książka-odskocznia Powieść Canavan napisana jest prostym, przyjemnym językiem. Sama fabuła „Gildii Magów” nie jest szczególnie oryginalna, czytelnik dobrze zaznajomiony z fantastyką z pewnością odnajdzie tu znane motywy. Jednak z pewnością jest to książka godna polecenia każdemu, kto ma ochotę oderwać się od rzeczywistości i poznać świat wypełniony magią oraz kolorowymi szatami. Jak na literacki debiut Trudi Canavan spisała się bardzo dobrze, pisząc ciekawą książkę, która może umilić kilka wieczorów. Bajka o magii „Gildia Magów”jest dobrą, wciągającą fantastyką. Choć skierowana jest głównie do młodzieży, także nieco starsi czytelnicy znajdą w historii opowiedzianej przez Canavan elementy, które się im spodobają. Opowieść o magii, podziałach społecznych i przezwyciężaniu kolejnych barier może się wydawać nieco naiwna i prosta, a przedstawiony świat momentami zbyt czarno-biały, ale czyż nie takie są właśnie bajki? W takich bajkowych kategoriach należy oceniać pierwszą część Trylogii Czarnego Maga – jako wciągającą opowieść rozgrywającą się w fantastycznym świecie, która pod płaszczykiem przygód i emocji targających główną bohaterką przekazuje uniwersalne wartości. Książka dostępna jest w formie elektronicznej w formatach EPUB i MOBI za ok. 27 zł. Zobacz także inne książki Trudi Canavan. Źródło okładki: www.galeriaksiazki.pl
„Gildia Magów” Trudi Canavan – recenzja
Lubisz czasem uciec od wielkomiejskiego szumu? Szukasz oddechu od metropolii, ciągłego hałasu, tłumu ludzi, nieustannej gonitwy, pośpiechu na ulicach? Nie dysponujesz dużą ilością czasu, więc nie możesz udać się w ukochane góry... wybierz się na rower! Zaplanuj interesującą trasę, która poprowadzi ścieżkami poza granice miasta... gwarantowany relaks, upragniony odpoczynek i tak potrzebne ci wytchnienie. Zapakuj niezbędne rzeczy w miejską sakwę – odpowiednią na takie jednodniowe eskapady – i ruszaj! Jednodniowy trip – co trzeba ze sobą zabrać? Taka eskapada poza miasto wymaga odpowiedniego przygotowania. Nie obędziesz się bez kilku podstawowych elementów nawet w trakcie stosunkowo krótkiego wypadu. Przede wszystkim musisz mieć przy sobie zapas wody. Nie wiesz, czy będziesz miał okazję zakupić coś po drodze, dlatego najlepiej zaopatrzyć się w bidon, który w razie konieczności można uzupełnić wodą w jakimś gospodarstwie. Jeśli jeszcze nie posiadasz specjalnego koszyka na bidon, warto pokusić się o zakup również tego elementu. Koszt niewielki, a przyda się zarówno w trakcie krótkich wypadów, jak i tych bardziej czasochłonnych. Co jeszcze przyda się na wycieczce rowerowej? Woda w bidonie jest konieczna. Żeby jednak gdziekolwiek się z nią udać, musisz znać trasę. Pomocne będzie skorzystanie z nawigacji. Mnożenie posiadanego sprzętu elektronicznego nie jest konieczne, dlatego najwygodniejszym sposobem jest posłużenie się nawigacją wbudowaną w telefon. Obecnie układ map w dostępnych aparatach komórkowych jest bardzo rozbudowany i precyzyjny, stąd w zupełności wystarczą one w doprowadzeniu nas do celu na takiej wycieczce. Aby bezpiecznie przewozić telefon, a jednocześnie korzystać z systemu nawigacyjnego, niezbędne będzie umieszczenie go w sakwie przypiętej do ramy lub kierownicy. Przezroczyste kieszonki umożliwiają korzystanie z systemu dotykowego posiadanego sprzętu, a tym samym używanie go w czasie jazdy. Taki pokrowiec chroni także przed deszczem. Zazwyczaj sakwa na telefon posiada dodatkową powierzchnię, którą można spożytkować poprzez umieszczenie w niej różnych drobiazgów. W co spakować pozostały ekwipunek? Dzięki posiadanej przy sobie wodzie przetrwasz upał, ulewę, czy inne trudne warunki, a dzięki wbudowanej w telefon nawigacji, nie zgubisz się na obranej wcześniej trasie. Nie wyczerpuje to jednak wątku niezbędnych do wzięcia rzeczy na jednodniowy trip. A te musisz spakować do odpowiedniej na taką okazję sakwy. Jaką wybrać? Zdecydować się na jedną czy też może na dwie, umieszczone równolegle na bagażniku z tyłu roweru? A może zwyczajnie wybrać się na taką wycieczkę z koszykiem umocowanym na kierownicy? Zapewne przed takim pytaniami stajesz w obliczu planowania wyjazdu. Koszyk nie będzie optymalnym wyborem, jeśli planujesz dalszą trasę, którą przemierzysz wyboistymi drogami. Niezbędne okażą się sakwy. Najlepiej będzie umocować dwie torby równolegle na bagażniku, dzięki czemu optymalnie wyważysz ciężar. W ofercie rynkowej znajdziesz sakwy typu miejskiego, posiadające pojemność sumaryczną obu komór w ilości ok. 20-30 litrów. W zupełności wystarczą na spakowanie kilku niezbędnych rzeczy na taki trip. Istotne jest zwrócenie uwagi na mocny, trwały i wodoszczelny materiał, z którego sakwy powinny być wykonane. Jest to warunek konieczny, jeśli nie chcesz, by twój ekwipunek przemókł w razie niespodziewanej zmiany pogody. Równie ważny jest wmontowany pas do noszenia na ramieniu lub uchwyt, dzięki któremu możesz swobodnie przenosić taką sakwę w ręku. Kolejną istotną funkcjonalnością rowerowej torby podróżnej są zaczepy umożliwiające łatwe i szybkie mocowanie do roweru. Najlepsze byłyby stalowe, które nie złamią się w trudnych warunkach drogowych. Przydatne są także dodatkowe kieszonki – przewieziesz w nich drobiazgi, np. chusteczki, klucze. A przy okazji zachowasz porządek. Komu w drogę temu czas! Jednodniowy trip kojarzy się z niezobowiązującym, minimalnym pakunkiem. Niemniej i taki mały bagaż należy umieścić w odpowiedniej sakwie, aby przewieźć wszystkie rzeczy, które będą ci potrzebne w trasie. Warto wybrać odpowiednią dla siebie wersję torby miejskiej z funkcjonalnym systemem wodoodporności, stabilnymi uchwytami, wygodnym i łatwym systemem mocowania. Ma być komfortowo i relaksująco!
Wypad rowerem poza miasto? Rozeznaj się w rodzajach sakw miejskich!
W Dniu Kobiet najpopularniejszym prezentem jest bukiet róż. Jeśli chcesz jednak do tematu kwiatów podejść nieszablonowo i zaskoczyć żonę, mamę lub przyjaciółkę wyszukanym podarunkiem, proponujemy perfumy z nutami zapachowymi właśnie tej rośliny! Perfumy kwiatowe cieszą się ogromnym uznaniem na całym świecie. W Polsce w marcu zaczyna się wiosna, więc taki prezent na Dzień Kobiet jest również świetnym nawiązaniem do zmieniającego się sezonu. Na jakie kompozycje wiodących marek warto zwrócić uwagę? Guerlain – Idylle Czy znajdzie się ktoś, kto nie marzy o idylli? Spokój, beztroska, lawina uczuć i namiętność. Zapach Guerlaina Zapach Guerlaina Idylle to właśnie połączenie wszystkich romantycznych chwil, które zamknięte są w buteleczce w kształcie łezki. To odpowiedni prezent dla ukochanej właśnie w Dniu Kobiet. Kompozycja łączy w sobie: frezję, malinę, liczi, jaśmin, konwalię, piwonię, lilię, piżmo i paczulę. Róża występuje na honorowym miejscu, czyli w nucie głowy, i jest wyraźnie wyczuwalna w tym dobrze ułożonym bukiecie. box:offerCarousel DKNY – Pure DKNY A Drop of Rose Linia perfum Pure DKNY została stworzona pod wpływem inspiracji kroplami deszczu, co widać szczególnie w kształcie flakonu. Pure DKNY A Drop of Rose to kropla spływająca po płatkach i liściach kwiatu róży tureckiej. Ta nuta również dominuje w mieszance, a okraszona została także: czarną porzeczką, magnolią, drzewem cedrowym, werbeną i wanilią. To idealny prezent dla nowoczesnych kobiet, które czują ducha Nowego Jorku. Lancôme – Trésor Midnight Rose Historia miłosna, której nie brak tajemniczości? Trésor Midnight Rose od Lancôme to zapach, który wprawia w romantyczny nastrój zmysłowych paryskich nocy. Całość jest lekka, czarująca i ujmuje od pierwszego kontaktu. Róża również w tej kompozycji znalazła się w nucie głowy, wraz ze słodką towarzyszką: maliną. W dalszej projekcji czuć jaśmin, piwonię, likier z czarnej porzeczki, piżmo, drzewo cedrowe i wanilię. Ostrości dodaje różowy pieprz. box:offerCarousel Viktor & Rolf – Flowerbomb Jak wyobrazić sobie kwiatową eksplozję? Z pewnością wąchając Flowerbomb od Viktora & Rolfa! Ta propozycja zaskarbiła sobie rzeszę fanek na całym świecie i w pełni zasługuje na miano kultowej. Mieszanka zamknięta jest w niezwykle wymownym flakonie w kształcie granatu. Kryje w sobie nuty: herbaty, bergamotki, osmantusa, jaśminu, kwiatu pomarańczy, orchidei, frezji, paczuli i piżma. Róża znajduje się tu w linii serca i na długo pozostaje wyczuwalna na skórze posiadaczki. box:offerCarousel Yves Saint Laurent – Elle Yves Saint Laurent lansuje wizerunek kobiety nowoczesnej, niezwykle szykownej, której nie brakuje szczypty kontrowersyjności widocznej na co dzień. Właśnie takie osoby docenią prezent w postaci perfum Elle. Flakon jest neonowo różowy ze złotym logiem marki w centralnej części. Aromat róży znalazł się tu w środkowej frakcji – serca. Podkreślony został frezją i różowym pieprzem. W nucie głowy czuć cytryny, peonię i liczi, zaś podstawę stanowią paczula, wetyweria i nasiona Ambrette. box:offerCarousel Perfumy są zawsze mile widzianym i wzbudzającym radość prezentem. Ich zapach warto dopasować nie tylko do charakteru obdarowywanej osoby, ale również do okazji! W Dzień Kobiet świetnym wyborem są kompozycje kwiatowe, ze szczególnym uwzględnieniem róży – królowej wszystkich roślin!
Dzień Kobiet – różane perfumy na prezent
Od czasu, kiedy James Dean wystąpił w „Buntowniku bez powodu”, męska koszulka jest niezastąpionym elementem męskich stylizacji – wystąpienie przystojnego aktora w białej koszulce zaliczane jest do największych przełomów świata mody. Pomimo zauważalnego w ostatnim czasie, dynamicznego rozwoju mody męskiej, koszulka niezaprzeczalnie pozostaje numerem jeden, ponadczasową klasyką wciąż na nowo interpretowaną przez pomysłowych projektantów mody. Obecnie wydaje się niewyobrażalne, że w pierwszych dekadach XX wieku noszenie koszulki postrzegane było za niestosowne i skandaliczne. Koszulka męska, czyli jaka? W języku angielskim koszulka, ze względu na kształt przypominający literą T, nazywa się T-shirt. Koszulki różnią się między sobą materiałami, rozmiarami (XS, S, M, L, XL lub XXL), kolorami, wzorami, ale także rodzajem dekoltu – w sklepach można dostać T-shirty z okrągłym wycięciem lub tak zwane koszulki w serek (V-neck T-shirt), posiadające dekolt w kształcie litery V. Te ostatnie robią obecnie zawrotną karierę wśród znanych celebrytów, takich jak Daniel Craig, Leonardo DiCaprio czy David Beckham. Kiedy można założyć koszulkę? T-shirty należą do kategorii odzieży codziennej lub sportowej, jednak wysokiej jakości koszulki pasują także do biznesowych, oficjalnych i uroczystych sytuacji. Koszulki są chętnie noszone przez wszystkich panów, nie tylko dlatego, że są wygodne i praktyczne, ale również dlatego, że pozwalają – dzięki szerokiej gamie kolorów, wzorów i materiałów – wyróżnić się z tłumu. Koszulka jest uniwersalnym elementem mody, który doskonale wpisuje się w najróżniejsze modowe style. Dlaczego warto wybrać dekolt w serek? Koszulki z okrągłym dekoltem są świetne, perfekcyjnie sprawdzają się pod zimowymi swetrami oraz eleganckimi koszulami, jednak T-shirty z dekoltem w kształcie V, mają nad nimi znaczącą przewagę z dwóch podstawowych powodów. Po pierwsze, naturalny kształt wcięcia V optycznie wydłuża szyję oraz podkreśla kształt i rysy twarzy. U szczupłych panów uwydatnia kości policzkowe, a u bardziej masywnych osób skutecznie odciąga uwagę od podwójnego podbródka. Po drugie, dekolt w serek odsłania troszkę klatki piersiowej, co wygląda niezwykle atrakcyjnie i ponętnie – szczególnie w przypadku wysportowanych mężczyzn, którzy mocno zapracowali sobie na rozwinięte mięśnie i chcą się nimi pochwalić. Fenomen kształtu V? Koszulki z dekoltem w kształcie litery V zostały zaprojektowane z bardzo pragmatycznego powodu – jako bielizna zakładana pod ubranie. V-neck T-shirt powstał z myślą o osobach, które nie chciały eksponować swoich podkoszulek, jednak wraz ze wzrostem świadomości mężczyzn na temat znaczenia dobrego wyglądu, modowych trendów oraz przede wszystkim rosnącym kultem wysportowanego ciała, koszulki w serek powoli zyskiwały na popularności. Ich potencjał został dostrzeżony przez kultową markę American Apparel, następnie koszulki z dekoltem w kształcie V docenili mężczyźni lubiący bawić się modą, hipsterzy, artyści oraz celebryci, aż w konsekwencji trend rozpowszechnił się na tyle, że obecnie koszulki w serek noszone są przez niemalże wszystkich mężczyzn, bez względu na wiek, sylwetkę czy preferowany styl. Jak głęboko może sięgać dekolt w kształcie V? Wszystko zależy od efektu, jaki chcemy uzyskać. W codziennych stylizacjach lepiej ograniczyć się do standardowego wycięcia, które nie odkrywa zbyt dużej partii ciała, można w ten sposób uniknąć mało atrakcyjnego efektu macho. Do plażowych stylizacji lub dla fanów hipsterskiego wizerunku polecane są natomiast głębokie dekolty, które szczególnie korzystnie wyglądają w przypadku młodych i bardzo szczupłych osób. Bez względu na wielkość dekoltu, należy pamiętać o schludnym i zadbanym wyglądzie klatki piersiowej! Odpowiedni rozmiar koszulki w serek Koszulka z dekoltem w kształcie litery V będzie wyglądała atrakcyjnie jedynie pod warunkiem, że zostanie odpowiednio dobrana do sylwetki. Zbyt obcisła koszulka nie wygląda dobrze, podobnie zresztą jak ta przysadziście duża. Kupując koszulkę w serek, należy upewnić się, że nie będzie maksymalnie przylegała do ciała ani powiewała jak chorągiewka. Modne propozycje stylizacji z koszulką w roli głównej Umiejętne dobranie koszulki w serek jest prawdziwą sztuką. Poniżej przedstawiam kilka pomysłów na to, jak wyglądać dobrze w kultowym V-neck T-shircie. Do codziennych stylizacji Koszulka w serek dobrze komponuje się z prostymi jeansami oraz rozpinaną bluzą ze stójką lub kapturem. Można go także połączyć ze skórzaną kurtką typu ramoneska – ubranie tego typu wysyła wiadomość o luźnym, a zarazem bardzo świadomym podejściu do mody i wizerunku. Oczywiście można – wzorując się na Jamesie Deanie – zdecydować się na zwykły biały model koszulki, która doskonale komponuje się zwłaszcza z rockową ramoneską, jednak od czasu do czasu warto urozmaicić swoją garderobę i wprowadzić odrobinę koloru lub dyskretny wzór – do codziennych stylizacji idealne są koszulki w prążki lub paski różnej grubości. Na wyjście z kolegami Wychodząc do pubu lub klubu, można pozwolić sobie na większą swobodę oraz pewną dozę szaleństwa. Przy okazji wyjścia do miasta z paczką przyjaciół warto założyć T-shirt z fajnym nadrukiem, np. śmiesznym napisem lub oryginalną grafiką. Ponadto, duzi chłopcy uwielbiają filmy, seriale oraz gry wideo, dlatego ciekawym rozwiązaniem są koszulki z ulubionymi postaciami. Kultowe stały się T-shirty z postacią groźnego Heisenberga z serialu Breaking Bad lub Jokerem i jego słynną kwestią „Why so serious?”. Niezobowiązująca elegancja Praca w biurze, urodziny babci, biznesowy brunch nie oznaczają rezygnacji z komfortowych T-shirtów. Koszulka w serek doskonale komponuje się ze sportową marynarką, a nawet garniturem – jest to świetne połączenie wyrafinowania z casualowym stylem. T-shirt i marynarka to zestaw dla pewnych siebie mężczyzn, którzy wiedzą, czego chcą i jak to osiągnąć. Warto wykorzystać modowy potencjał koszulki w serek, dobrze się przy tym bawiąc!
Męskie koszulki w serek – jak powinno się je nosić?
Jeszcze kilka lat temu Polska nie mogła pochwalić się zbyt wieloma osiągnięciami w tworzeniu gier komputerowych. Trafiały się pojedyncze pozycje, o których słyszeli gracze z całego świata, ale trudno było mówić o hicie. Dzisiaj Polska jest ważnym elementem na mapie rynku gier komputerowych i konsolowych, a kilka tytułów przebiło się do świadomości graczy z całego świata. W ostatnich latach Polacy znacząco wzmocnili swoją pozycję w kategorii twórców gier komputerowych i konsolowych. Z mało znaczącego kraju wyrośliśmy na szanowany i ceniony przez graczy na całym świecie. Ale jakie polskie gry są najlepsze? „Wiedźmin” To w tym momencie najbardziej znana polska marka na świecie. Dzięki CD Projekt RED postać Geralta z Rivii, spod pióra Andrzeja Sapkowskiego, poznali gracze zarówno ze wschodu, zachodu, północy, jak i południa świata. O ile o pierwszej części można napisać, że było głośno, o tyle najnowsza odsłona przygód Białego Wilka jest prawdziwym hitem. Kwota przeznaczona na stworzenie gry zwróciła się już w dniu premiery, a w ciągu dwóch tygodni sprzedano 4 mln sztuk gry. A to oznacza, że „Wiedźmin 3: Dziki Gon” jest najszybciej sprzedającą się polską grą w historii. Jeśli jednak chcemy poznać dokładną historię Geralta, to nie można zapominać o pierwszej części, która nazywała się po prostu „Wiedźmin”, oraz drugiej, czyli „Wiedźmin 2: Zabójcy królów”. O ile pierwsza odsłona przygód Białego Wilka została wydana tylko na komputery, tak druga cześć pojawiła się także na konsoli Xbox 360, a najnowsze wydanie, oprócz komputerów, można kupić także na PlayStation 4 oraz Xbox One. box:offerCarousel box:offerCarousel „Dying Light” To z kolei gra, której wynik sprzedażowy został pobity przez najnowszego „Wiedźmina”. Została stworzona przez firmę Techland, która za sprawą serii „Dead Island” ma już spore doświadczenie w tworzeniu horrorów z zombie. Jednak tym razem postawiono na nieco inny mechanizm rozgrywki, głównie za sprawą bohatera, który jest zdecydowanie bardziej mobilny i swoje umiejętności wykorzystuje do skakania po budynkach, przeskakiwania murów i uciekania przez stworami. O ile za dnia zombie są mało aktywne i w miarę spokojnie można eksplorować Rio de Janeiro, o tyle w nocy uaktywniają się ich mroczniejsze i bardziej przerażające mutacje. Wtedy jedynym celem staje się przetrwanie. Gra „Dying Light” trafiła już w sumie do 4,5 mln graczy na całym świecie, co bez wątpienia jest ogromnym sukcesem. Tytuł został wydany na PC, Xbox 360, PlayStation 3, Xbox One oraz PlayStation 4. Pełna recenzja gry do przeczytania tutaj. box:offerCarousel box:offerCarousel „The Vanishing of Ethan Carter” To inna polska gra, o której było dość głośno. Została stworzona przez polską legendę rynku, czyli Adriana Chmielarza (wraz z zespołem z The Astronauts). Już pierwsze zapowiedzi pokazywały, że „Zaginięcie Ethana Cartera” (bo tak brzmi polski tytuł) będzie oszałamiać grafiką. Gra została określona mianem horroru z elementami magii i okultyzmu. Wcielamy się w niej w detektywa z nadprzyrodzonymi mocami – Paula Prospero – którego zadaniem jest odszukanie zaginionego chłopca, którym jest tytułowy Ethan Carter. Gra pełna jest zagadek i tajemnic, ale największymi zaletami są świetna fabuła i rewelacyjna oprawa audiowizualna. Tą ostatnią udało się uzyskać dzięki technice znanej jako fotogrametria. Polega ona na przetwarzaniu prawdziwych zdjęć w ich cyfrowe odpowiedniki. „The Vanishing of Ethan Carter” to obowiązkowa pozycja dla fanów przygodówek. „Lords of the Fallen” To z kolei gra wydana przez City Interactive, znane przede wszystkim z serii „Sniper”. To pięknie prezentujący się tytuł z gatunku RPG. Nad „Lords of the Fallen” pracował między innymi Tomasz Gop, współtwórca „Wiedźmina”. Z pewnością nie jest to pozycja dla osób niecierpliwych. Gra jest bardzo wymagająca i często kończy się śmiercią głównego bohatera oraz ponownym wczytywaniem ostatniego zapisu. W „Lords of the Fallen” możemy wcielić się w jedną z trzech postaci – wojownika, maga lub skrytobójcę. Gra została wydana na PC, PlayStation 4 oraz Xbox One. To tylko kilka polskich gier, które zasłynęły na całym świecie. Wszystkie zostały wydane w ostatnich miesiącach, co jasno pokazuje, jak wielki postęp zrobiły takie firmy jak chociażby City Interactive, Techland oraz CD Projekt RED.
Najlepsze gry stworzone przez Polaków
Pnące się do niebios drapacze chmur, pełne zieleni parki, czyste osiedla domków jednorodzinnych, potężne kompleksy industrialne i przecinające to wszystko sieci dróg – gry o budowaniu miast od lat pozwalają tworzyć od podstaw wirtualne metropolie, a potem zarządzać nimi, przebudowywać, a czasem także dbać o szczęście mieszkańców. Cities Skylines platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One data premiery: 10 marca 2015 roku Jeden z najbardziej kompleksowych i udanych symulatorów wirtualnych miast pozwala tworzyć od podstaw w pełni funkcjonujące, olbrzymie metropolie i następnie zarządzać nimi. Oprócz stawiania niezbędnych budynków, planowania dróg (co jest w tej grze szczególnie ważne) i decydowania, jak działać ma komunikacja miejska, tytuł umożliwia również zarządzanie budżetem i sprawami socjalnymi, oferując ogrom opcji. I choć już podstawowa wersja tej pozycji jest wyjątkowo rozbudowana, gra szczególnie zyskuje po dokupieniu szeregu rozszerzeń – wśród wprowadzonych przez nie atrakcji znajdziemy m.in. nowe rodzaje parków miejskich, zmienne warunki pogodowe (w tym śnieg), cykl dobowy czy dodające zabawie pikanterii katastrofy naturalne. Warto zainteresować się także tworzonymi przez amatorów modami. Wśród nich występują zarówno drobne usprawnienia w rozgrywce, jak i wiele elementów kosmetycznych. SimCity platformy: PC data premiery: 6 marca 2013 roku Choć tytuł na to nie wskazuje, SimCity to piąta już duża odsłona liczącego wiele lat cyklu, będącego chyba najpopularniejszym przedstawicielem gier o budowaniu miast. Produkcja ta debiutowała w atmosferze kontrowersji, graczom nie spodobało się bowiem, że grać można jedynie, gdy jest się połączonym z siecią. Twórcy jednak po jakimś czasie wycofali się z tego pomysłu i dziś pozycję tę spokojnie da się odpalić bez owych ograniczeń. Tradycyjnie dla serii naszym zadaniem jest stworzenie w pełni funkcjonującego miasta, opartego na solidnym zbalansowaniu trzech różnych stref – mieszkalnej (to tutaj wprowadza się i stawia domy nasze źródło podatków, zwane również mieszkańcami), usługowej (sklepy, restauracje itp.) oraz przemysłowej (niezbędnej do szybkiego rozwoju metropolii). O ile w przypadku stref nasza aktywność ogranicza się wyłącznie do wydzielenia dla nich miejsca i czekania, aż budynki staną tam same, tak inne istotne obiekty, pokroju ratusza czy remizy strażackiej, wznosimy już własnoręcznie. Zeus: Pan Olimpu platformy: PC data premiery: 17 października 2000 roku Zeus to prawdziwa klasyka, udowadniająca, że najlepsze pomysły się nie starzeją. Kultowa produkcja twórców Cezara czy Kleopatry przenosi nas do mitologicznej Grecji, w której w trakcie bardzo rozbudowanych misji przychodzi nam założyć słynne miasta w rodzaju Sparty, Aten czy Teb. Podstawę zabawy, oprócz wznoszenia kolejnych budynków i dbania o potrzeby obywateli, stanowi planowanie odpowiednich linii zaopatrzenia. Przykładowo zebrane oliwki trzeba dostarczyć do przetwórni, gdzie zostaną przerobione na gotową do użycia oliwę, która następnie będzie rozprowadzana na stragany i w końcu trafi do domów mieszkańców. Twórcy obficie czerpali z mitologii, dzięki czemu misje często odnoszą się bezpośrednio do wydarzeń z mitów, a w trakcie zabawy co rusz odwiedzają nas bogowie, herosi i potwory. Niektórzy z nich wspomagają miasto darami, inni uprzykrzają nam życie, szerząc zniszczenie i śmierć. Jeśli wolicie dalekowschodnie klimaty, ci sami autorzy wydali niemal identyczną grę, której akcja osadzona została w Chinach – Cesarz: Narodziny Państwa Środka. Banished platformy: PC data premiery: 18 lutego 2014 roku W stworzonej przez naszego rodaka Łukasza Hodorowicza grze Banished nie wznosimy nowoczesnej metropolii, lecz średniowieczną wioskę. Mniejsza skala i prostsze czasy nie znaczą jednak, że zadanie stawiane przed graczem jest łatwiejsze, wręcz przeciwnie – tytuł całkiem nieźle pokazuje wyzwania, jakim musieli sprostać ludzie pozbawieni elektryczności, centralnego ogrzewania czy stale zaopatrzonych we wszystko sklepów. Oprócz stawiania kolejnych budynków naszym zadaniem jest przede wszystkim dbanie o przetrwanie naszych podopiecznych – zapewnianie im jedzenia, ciepłych strojów czy opału i pilnowanie, by ewentualna zima nie okazała się zabójcza dla nieprzygotowanych wieśniaków. Zabawa nie jest wprawdzie tak kompleksowa jak w konkurencyjnych pozycjach, ale nadrabia to dość wysokim poziomem trudności, wymuszającym doskonałe opanowanie dostępnych narzędzi. Tropico 5 platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One, Xbox 360 data premiery: 23 maja 2014 roku Seria pełnych czarnego humoru symulatorów dyktatora bananowej republiki towarzyszy nam od lat. Piąta odsłona nie dokonała drastycznej zmiany w udanej formule, rozbudowując ją jedynie o garść nowych atrakcji, w rodzaju trybu dla wielu graczy czy opcji tworzenia własnej dynastii do obsadzania ważnych stanowisk. Wciąż możemy także przesyłać część budżetu państwa na konto w szwajcarskim banku i robić inne rzeczy typowe dla dyktatorów. Sedno zabawy pozostało jednak niezmienione. Od podstaw tworzymy własny tropikalny raj (bądź koszmarną dyktaturę), dbając, by z jednej strony nasi poddani byli wystarczająco szczęśliwi, aby w głowie nie kiełkowały im pomysły w rodzaju buntu bądź głosowania na naszą konkurencję, a z drugiej, by wyspa generowała odpowiednie przychody umożliwiające dalszy rozwój. Kolorowa oprawa i duża dawka humoru skrywają wyjątkowo kompleksową strategię, w której każdy mieszkaniec tropikalnego raju opisany jest olbrzymią ilością współczynników, a szyki mogą nam pokrzyżować katastrofy naturalne czy... interwencje wrogiego mocarstwa.
Zbuduj sobie miasto – najlepsze gry z gatunku city builder
Cykl o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie, napisany przez Jacka Piekarę, liczy już 11 tomów. Dotychczas nic nie zapowiada jego końca, bo rozwijany jest w wielu kierunkach: trochę porzucony został wątek dojrzałego i doświadczonego sługi bożego, a autor zajął się kreśleniem początków jego kariery, wciąż obiecując, że ciąg dalszy nastąpi. W oczekiwaniu na te najbardziej smakowite kąski fani bawią się wczesnymi przygodami bohatera, wraz z nim rozwiązując zagadki i tajemnice. Jak wyciągnąć z więzienia mordercę żony? Piekara często decyduje się na umieszczenie w jednej książce kilku mini powieści i tak też jest i tym razem. Jeżeli tekst liczy około 200 stron, trudno go nazywać opowiadaniem. W „Ja, inkwizytor. Dotyk zła” mamy dwie niezależne przygody, w których Mordimer, pełen zapału i nudzący się w swoim okręgu, podejmuje się różnych misji, jeżdżąc w poszukiwaniu wyzwań godnych swoich umiejętności. Może razić trochę jego pyszałkowatość i udawana pokora, ale trzeba mu wybaczyć: jest młody i dopiero uczy się tego, że nie zawsze swoim intelektem, modlitwą i torturami, rozwikła każdą sprawę. W pierwszej części zajmie się sprawą bogatego szlachcica, który trafił do celi za zamordowanie swojej żony. Czy wyjaśnieniem jego czynu może być opętanie przez demona? Jeżeli w dochodzeniu się to potwierdzi, może uda się go uratować przed karą śmierci. Jak się okazuje, to wcale nie musi być powód wyssany z palca. Co może być podejrzanego w dobrobycie? Druga sprawa jest jeszcze dziwniejsza: Mordimer w związku z pewnym donosem przyjeżdża incognito do niewielkiej górskiej mieściny. Ludzi w okolicy niepokoi fakt, że kilka wiosek opływa od lat w dobrobycie: plony mają wyjątkowo obfite, a wszystko udaje im się wyśmienicie. Zwykła pracowitość, ukryte gdzieś w okolicy szczątki któregoś świętego (promieniujące na okolice) czy jednak działalność jakiejś czarownicy, która chroni tych, wśród których zamieszkała? Oj, niełatwo będzie prowadzić dochodzenie, bo inkwizytor jakby trochę zapomniał o swoich obowiązkach. Z przyjemnością zatracił się w gościnie u pewnej uroczej góralki. Jej wigor i zapał na tyle spodobają się bohaterowi, że wcale nie będzie miał ochoty spieszyć się z wyjazdem. Ciemne moce kontra ogień wiary Za każdym razem Madderdin musi zmierzyć się nie tylko z ludzką słabością, zawiścią i niekompetencją, ale również z tym, co zwykle głęboko ukryte przed ludzkimi oczyma. Korzystanie z czarów i wzywanie sił nieczystych, przeważnie nie jest szybko zauważalne, a mieszkańcy często dopatrują się tego nie u tych, u których trzeba. I od tego właśnie jest instytucja Świętego Oficjum, wraz z jej funkcjonariuszami, by to ukryte zło wydobywać na światło dzienne. Jak się czasem o tym przekonuje również nasz bohater, pewne rzeczy nie są wcale takie czarne lub białe jak mu wpajano, ale wszelkie wątpliwości i tak musi zachować tylko dla siebie i zdusić je, by żar wiary nie przygasł nawet na chwilę. W końcu idzie o zbawienie dusz, a że niekiedy ciało grzesznika trzeba poświęcić, to tylko „dla jego dobra”. Cała seria ma dość specyficzny klimat – trochę czarnego humoru, szczypta erotyki, spora dawka męskiego szowinizmu i dużo ironii na temat religii. Ale tym razem w mini powieści jest wyjątkowo dużo puszczania oczka do czytelnika. Te wszystkie żartobliwe docinki na temat góralszczyzny i „uroków”, jakimi mogą się skusić przyjezdni, o zbójnikach, którzy kiedyś napadali na drogach, a teraz łupią, wynajmując kwatery i karmiąc w oberżach. Jeżeli podobał Wam się klimat pierwszych opowiadań o Wiedźminie albo twórczość Andrzeja Pilipiuka, to mam wrażenie, że tu jest bardzo podobnie. Trzyma poziom poprzednich kilku tomów, choć nie ukrywam, że tak samo jak większość fanów Jacka Piekary, wolałbym przeczytać coś ciut bardziej rozbudowanego i poważniejszego. Książkę znajdziecie również na Allegro w wersji elektronicznej za ok 26 zł. Zobacz także inne książki Jacka Piekary. Źródło okładki: www.fabrykaslow.com.pl
„Ja, inkwizytor. Dotyk zła” Jacek Piekara – recenzja
Religia to coś, co określa nas chyba najbardziej. Każdy zakątek globu charakteryzuje się innym systemem wierzeń i praktyk, które definiują daną społeczność. Przedstawione poniżej książki o religiach świata w przystępny i ciekawy sposób przybliżają temat różnych religii i kultur. „O naturze rzeczy” Lama Ole Nydahl „O naturze rzeczy”to ciekawa książka autorstwa duńskiego ucznia XVI Karmapy, czyli lidera szkoły buddyzmu tybetańskiego. Lama Ole Nydahl w bezpośredni sposób przedstawia tajniki buddyzmu, objaśnia zawiłości filozofii wschodniej oraz metody, które pomogą nam osiągnąć oświecenie – czyli pełnię naszych możliwości i rozwoju duchowego. Polecam tę pozycję każdemu zainteresowanemu buddyzmem, a zwłaszcza tym, dla których będzie to pierwsza lektura o tej religii. „Tybetańska księga życia i umierania” Sogyal Rinpocze „Tybetańska księga życia i umierania” to kolejna świetna pozycja dla zainteresowanych medytacją, duchowością i filozofią zen. Napisał ją sam Dzogczen Lama tradycji Ningma, który znany jest z przedstawiania teorii Wschodu przystępnym, współczesnym językiem. Przede wszystkim opowiada ona o naturalnym procesie umierania i akceptacji śmierci. Z pozycji filozofii buddyzmu temat śmierci i związane z nim doświadczenia są niezwykle ważne. Książka dostarcza czytelnikowi praktycznych środków, które pomagają w procesie akceptacji przemijania, znalezieniu spokoju wewnętrznego oraz ułatwiają przygotowanie siebie i innych na ten trudny czas. „Świat tradycji arabskiej” Ewa Machut-Mendecka „Świat tradycji arabskiej” to przystępne przedstawienie tradycji islamskiej bez niepotrzebnego demonizowania tej kultury. Bogata kulturowo arabska tożsamość to przede wszystkim tradycje lokalne, tradycja Proroka, ale także literatura, nauka, ciekawy z punktu lingwistycznego język i pismo arabskie. Autorka przybliża ten ciekawy i barwny świat, który jest w zasadzie obcy ludziom Zachodu. Książka dostarczy wartościowych i przede wszystkim rzetelnych informacji każdemu, kto chciałby zgłębić nie tylko tradycje islamu, ale również poszerzyć wiedzę z tematu kultury arabskiej. „Filozofia Wschodu” Beata Szymańska „Filozofia Wschodu” to ciekawy podręcznik pod redakcją specjalistki od różnorodnych szkół i filozofii wschodnich. Publikacja w możliwie klarowny sposób przybliża czytelnikowi kierunki myśli z Indii, Chin, Tybetu i Japonii. Różnorodne problemy i pytania, jakie zadaje sobie każdy z nas, w każdej z wyżej wymienionych religii otrzymują zupełnie inne, czasem zaskakujące odpowiedzi i rozwiązania. Polecam tę pozycję każdemu zafascynowanemu bogactwem myśli Wschodu. Podręcznik systematyzuje zagadnienia, ale przede wszystkim nie upraszcza i nie pomija niczego, a bogata bibliografia na pewno ułatwi dalsze samodzielne poszukiwania. „Tantra. Najwyższe zrozumienie” Osho „Tantra. Najwyższe zrozumienie” prowadzi czytelnika krok po kroku do osiągnięcia wewnętrznego spokoju oraz pomaga zastanowić się nad własną duchowością. Osho, guru filozofii Indii, zainspirował powstanie ruchu duchowego Osho, który czerpie z wielu religii i łączy w sobie szeroko pojęte rozumienie nurtów myślenia Wschodu i Zachodu. „Tantra” to nauka przejścia przez chaos do szczęścia. Książka jest praktycznym podręcznikiem dla tych, którzy pojęli już teorię filozofii wschodniej i chcą się bardziej zaangażować w praktykę zen, medytacji i nirwany.Mam nadzieję, że wymienione wyżej pozycje przybliżą nieco religie i filozofie z różnych stron świata. Zawarte w publikacjach bogate bibliografie na pewno pomogą również w dalszych poszukiwaniach podobnych książek.
Książki, które pomogą ci zrozumieć religie świata
Jazda na nartach nie należy do najtańszych sportów, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę koszty podróży oraz opłaty za korzystanie z wyciągów. Sprzęt narciarski oraz odzież również nie są tanie. Kompletowanie pełnego ekwipunku musi być przemyślane. Wiedząc, co wybrać, można zaoszczędzić sporo funduszy. Sezon narciarski powoli się rozkręca, a ty przymierzasz się do zakupu pierwszego zestawu narciarskiego? Jeżeli uważasz, że na pełny ekwipunek wydasz całe swoje oszczędności, to jesteś w błędzie. Oczywiście topowi producenci cenią swoje produkty bardzo wysoko, ale na początku sportowej drogi nie potrzebujesz profesjonalnego zestawu z najwyższej półki. Zwłaszcza gdy w ciągu roku spędzasz na stoku tylko kilka dni, a twój budżet jest ograniczony. Ile przeznaczyć na pełny zestaw narciarski Fabrycznie nowy sprzęt potrafi słono kosztować. Za dobrej jakości odzież wraz z nartami można zapłacić nawet w granicach 6000 zł. To bardzo dużo, szczególnie dla amatorów, którzy raz do roku oddają się zimowemu szaleństwu. W o wiele trudniejszej sytuacji są zaawansowani narciarze. Kupując sprzęt narciarski z najwyższej półki, muszą się liczyć z wydatkiem przekraczającym nawet 10 000 zł. Te kwoty odstraszają. Jednak osoby poszukujące tańszego rozwiązania mogą odetchnąć z ulgą. Za solidny komplet ze średniej półki, w którego skład wchodzą: narty, buty, kije, gogle oraz odzież, możesz zapłacić nie więcej niż 2000 zł. Ile wydać na narty Zakup nart jest kwestią indywidualną, a rozbieżności cen mogą być naprawdę bardzo duże. Wszystko zależy od producenta, wybranego modelu i zaawansowania technologicznego sprzętu. Ceny zależą również od tego, czy decydujesz się na sprzęt prosto ze sklepu, czy chcesz zaoszczędzić i wybierasz używany. Nowe narty z wiązaniamidla początkujących kosztują od 600 do mniej więcej 1200 zł. Sprzęt dla średnio zaawansowanych kosztuje od 1500 zł w górę, ale po jednym lub dwóch sezonach możesz go kupić o wiele taniej. Bardzo dobrym okresem na zakup nart jest koniec sezonu zimowego, czyli marzec–kwiecień. Wówczas ceny sprzętu mocno spadają. Ile wydać na buty narciarskie Sytuacja wygląda podobnie, jak w przypadku nart. Za podstawowe modele prosto ze sklepowej półki zapłacisz 250–300 zł. Na posezonowych wyprzedażach sklepowych te, a nawet lepsze modele znajdziesz w bardzo atrakcyjnej cenie. Warto się także rozejrzeć zabutami narciarskimisprzed kilku lat. Przyglądając się bacznie aukcjom, można trafić na buty dla zawodników w cenie nieodbiegającej od ceny podstawowych modeli. Ile wydać na strój narciarski Ceny odzieży narciarskiej są bardzo zróżnicowane. Wszystko zależy od jej specyfikacji i warunków, w jakich będzie wykorzystywana. Narciarskie kurtki polarowe możesz kupić już za 100 zł, a ich lepsze wersje za mniej więcej 300 zł. Z kolei podstawowe kurtki z membraną przeciwwiatrową lub softshelle kosztują około 400 zł. Oczywiście, może uda ci się znaleźć tańsze modele, ale zwróć uwagę na parametry odzieży, przede wszystkim na oddychalność. Spodnie membranowe to wydatek rzędu 180–250 zł. Kompletując sprzęt, nie zapomnij o kijkach, dobrych rękawicach narciarskich oraz goglach. Za podstawowy komplet zapłacisz około 300 zł.
Pierwszy zestaw narciarski nie musi być drogi
W czasach, kiedy smartfony są wyposażane w coraz lepsze aparaty fotograficzne, stają się one naszymi podstawowymi narzędziami do robienia zdjęć. Właściwie wypierają z rynku amatorskie aparaty kompaktowe. Co zrobić, by zdjęcia ze smartfonu były ciekawsze i co może przydać się podczas wyjazdu na wakacje? Oto kilka propozycji. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na swój smartfon. Nie da się ukryć, że na rynku pod względem aparatów królują modele iPhone’ów. Od wersji iPhone 5S są one naprawdę świetne i dają radę nawet w bardzo trudnych warunkach oświetleniowych, zarówno przednie, jak i tylnie kamerki. Bez względu na to, jakiego smartfonu używacie, każdy ma możliwość robienia zdjęć. Na domowy użytek powinny wystarczyć bez problemu. Zestawy obiektywów do smartfonów Warto zwrócić uwagę przede wszystkim na zestawy obiektywów do smartfonu. Dla iPhone’a firma ExoLens stworzyła specjalne mocowanie, do którego przyczepia się niewielkie obiektywy. Z kolei dla pozostałych smartfonów jest wiele różnych rozwiązań – począwszy od obiektywów przyczepianych na magnes (nie polecam, łatwo je zgubić), kończąc na tych montowanych na adapterze z klipsem. Jakiś czas temu można było kupić cały zestaw w cenie ok. 30 zł. Ceny i zestawy są dość zróżnicowane, przeważnie są to 3 obiektywy – szeroki kąt (albo rybie oko, tudzież oba), soczewka makro i obiektyw długoogniskowy. Dzięki takiemu zestawowi zrobicie nie tylko świetne selfie, które obejmie więcej osób i będzie wyglądało po prostu fajnie, ale również udokumentujecie waszą podróż. Może nawet nagracie jakiś film? Przyda się na pewno selfie stick, czyli wysięgnik, na którym montujemy smartfon, by „wydłużyć ramię”. Oprócz tego może on posłużyć jako uchwyt do stabilizacji ujęć filmowych, tzw. rig. Brzmi dziwnie? Zaufajcie mi, sprawuje się świetnie. Statywy do smartfonów Do statycznych ujęć nocnych warto kupić statyw do smartfonu – może to być GorillaPod, który będziecie mogli zaczepić na słupie lub drzewie. Świetnie sprawdzą się też rzepowe paski. Kiedy już przyczepicie telefon w pożądanym miejscu, dobrze byłoby wyzwolić migawkę. Na pewno macie opcję samowyzwalacza, ale możecie zrobić to również za pomocą HISY, czyli bezprzewodowego wyzwalacza działającego w technologii Bluetooth. W kwestii oświetlenia scen – tutaj może być znacznie ciekawiej, bo oprócz wbudowanych diod (lamp błyskowych) w waszych smartfonach, możecie poszukać zewnętrznych paneli ledowych do smartfonów, które posłużą jako źródło światła ciągłego. Przykładem takiego urządzenia jest Manfrotto KLYP albo Pocket Spotlight. Muszę przyznać, że są to dość niszowe urządzenia, ponieważ mało kto bierze fotografowanie smartfonem na poważnie, co jest dużym błędem. Nasze telefony są potężniejsze niż aparaty kompaktowe sprzed kilku lat i potrafią dać świetny jakościowo obrazek. Skoro jedziecie na wakacje, pamiętajcie o tym, że wasz smartfon może być narażony na uszkodzenia spowodowane piaskiem, wodą lub upadkami. Należałoby się przed tym dobrze zabezpieczyć, więc rzućcie okiem na oferty obudów podwodnych do waszych modeli telefonów. Światłomierz do smarfonów Jeśli natomiast nie chcecie fotografować smartfonem i pomyślicie przez chwilę o zdjęciach analogowych, na pewno przyda wam się światłomierz. Jakiś czas temu na rynku pojawiło się urządzenie o nazwie Luxi, które jest światłomierzem do iPhone’a. Dzięki specjalnej aplikacji skalibrujecie wasz smartfon i zmierzycie światło zastane w konkretnej sytuacji oświetleniowej. Pomiar jest bardzo dokładny, minusem jest jedynie to, że Luxi nie reaguje na światło błyskowe. Ale na dobrą sprawę, kto błyska zewnętrznymi flashami podczas wakacyjnego wypadu? Jak widzicie, na rynku smartfonów jest wiele urządzeń, które ułatwią wam życie i sprawią, że zdjęcia z telefonu będą dużo lepsze. Po co więc wydawać pieniądze na aparat kompaktowy, skoro możecie mieć wszystko pod ręką. Sam jestem wielkim zwolennikiem fotografii mobilnej i komunikacji za pomocą mediów społecznościowych, więc aparat w moim telefonie, który zawsze mam przy sobie, to najlepszy wybór. Nie bójcie się bawić fotografią – za pomocą smartfonu bez problemu udokumentujecie wakacyjny wypad.
Akcesoria do smartfonów, dzięki którym udokumentujesz swoje wakacje
„Zabić drozda” to klasyka amerykańskiej powieści i świetna powieść o tolerancji, pragnieniu sprawiedliwości i o kształtowaniu sumienia. Powieść Harper Lee nigdy chyba nie straciła na swojej wymowie, sile, z jaką przemawia do czytelników, mimo że opowiada o sprawach sprzed blisko 80 lat. Obecnie jednak zainteresowanie tym tytułem rośnie bardzo mocno, bo autorka zapowiedziała opublikowanie kontynuacji przygód swoich bohaterów. Czy będzie to równie mocna historia jak ta napisana w latach 60.? Dziecko uczy się od innych Narratorką „Zabić drozda” jest 9 letnia dziewczynka, Jean Louise, zwana przez wszystkich Skautem (w niektórych tłumaczeniach nazywana też Smykiem). Uroczy, trochę naiwny, ale bardzo rezolutny maluch, dziś pewnie byśmy powiedzieli „chłopczyca”, bo kompletnie nie interesują ją lalki, stroje, bycie damą. Zapatrzona w starszego brata chce być taka jak on. Ta ciekawość świata, zadziorność może i gorszy różne ciotki, ale zarówno dla otoczenia, jak i dla samotnie wychowującego ojca jest czymś normalnym – kochają ją taką, jaka jest: wolna, szczera, a czasem i bezczelna. To jej oczyma poznajemy małe miasteczko na południu USA, jego mieszkańców i ich sprawy, różne plotki, jakimi żyje społeczność. Dzieciaki mają swoje zabawy, sprawy, ale są też uważnymi obserwatorami. Żyją wśród prostych ludzi, dla których podział na białych i czarnoskórych jest czymś normalnym i nikt specjalnie przeciw temu się nie oburza. Początkowe rozdziały są takim pełnym radości i życia wprowadzeniem w świat, w jakim żyje Skaut. Zobaczcie, czym jest sprawiedliwość Wszystko się zaczyna zmieniać, gdy ojciec dziewczynki zostaje wyznaczony przez sędziego na obrońcę młodego Murzyna, który został oskarżony o gwałt na białej dziewczynie. Słowo „białego”, nawet jeżeli jest ostatnim lumpem i alkoholikiem, żyjącym z rodziną na skraju nędzy, dla mieszkańców miasteczka było nie do podważenia, atmosfera wokół adwokata zaczęła się więc drastycznie zmieniać. W tych dniach, gdy zbliżał się proces, niewielu znalazłoby się ludzi, którzy chcieliby stanąć przy nim jawnie, gdyby trzeba było stanąć przeciw tłumowi pragnącemu samosądu. Atticus Finch stara się tłumaczyć swoim dzieciom, dlaczego tak ważne jest prawo do obrony, nawet jeżeli sam nie ma wielkich nadziei na wygraną i sprawiedliwość. Te rozmowy o tolerancji, o tym, czy prawda zawsze wygrywa i czy warto o nią walczyć mimo wszystko staną się dla młodych ważnym przełomem, dzięki czemu trochę inaczej zaczną patrzeć na świat. Nieważne są pozory i to, co myślą inni Przesłaniem powieści jest nie tylko apel o równouprawnienie, pokazanie krzywd i nierówności wynikających z podziałów rasowych. To również uniwersalna opowieść o dorastaniu, o wychowaniu, uczeniu świata i wpajaniu wartości. Ilu ludzi lęka się z różnych powodów, by głośno bronić prawdy? Przecież nawet dziecko potrafi odróżnić dobro od zła, nazwać je i bez strachu bronić siebie i innych przed krzywdą oraz niesprawiedliwością. Ojciec własnym przykładem pokazał swoim dzieciom, co to znaczy być wiernym własnemu sumieniu, nawet jeżeli innym się to nie podoba. Wychował je tak, że może ich swawole mogły gorszyć innych, ale wpoił im to, co najważniejsze. „Zabić drozda” to książka nie tylko piękna, poruszająca, ale i mądra. Dostępna jest nie tylko w wersji papierowej, ale również jako e-book (formaty zarówno EPUB, jak i MOBI) już od 22 złotych. Źródło okładki: www.rebis.com.pl
„Zabić drozda” Harper Lee – recenzja
Wreszcie wakacje. Rozpoczynają się letnie wyjazdy, na które trzeba zabrać mnóstwo rzeczy. Kilkuletni chłopiec może spakować się do swojej własnej torby. Będzie to świetna motywacja oraz powód do dumy z własnoręcznie zapakowanego bagażu. Doskonałym i praktycznym pomysłem jest wyposażenie chłopca w walizkę na kółkach. Jaki model wybrać? Zobacz, jakie walizki mogą spodobać się twojemu synkowi. Walizka na kółkach – niezastąpiony gadżet podczas podróży Podczas wyjazdów z dzieckiem warto zachęcać je od najmłodszych lat do samodzielnego dbania o to, co zabierze z sobą na urlop. W ten sposób uczysz kilkulatka organizacji oraz odpowiedzialności. Oczywiście odrobina pomocy ze strony dorosłych jest niezbędna. Motywacja do pakowania będzie większa, jeżeli swoje rzeczy chłopiec będzie mógł schować w czaderskiej torbie na kółkach. Taki model walizki świetnie sprawdzi się podczas samodzielnych wyjazdów dziecka, na kolonie, obozy lub weekend u dziadków. Chłopczykowi będzie łatwiej poruszać się z torbą na kółkach niż z plecakiem obciążającym kręgosłup.Jest to także doskonałe rozwiązanie, jeżeli wybierasz się na wakacje samolotem. Ograniczona ilość bagażu podręcznego, jaki możesz zabrać, powoduje, że dodatkowa walizka dla dziecka z pewnością się przyda. Poręczność takiego bagażu oraz fakt, że chłopiec może samodzielnie się nim zajmować, z pewnością ułatwi całej rodzinie przejście przez lotniskowe procedury. Walizka na kółkach może być też doskonałą alternatywą dla szkolnego tornistra. Zwłaszcza jeżeli twoje dziecko musi codziennie nosić do szkoły książki. Walizka podróżna dla dziecka – jaką wybrać? Wybierając walizkę podróżną dla dziecka, warto zainwestować w model na kółkach. Dzięki temu chłopcu łatwiej będzie przemieszczać się, nawet ze stosunkowo ciężkim bagażem. Dobrze jest, jeżeli torba wyposażona jest w wyciąganą rączkę, co pozwoli na wygodne umiejscowienie walizy w luku bagażowym. Udogodnieniem wzmacniającym solidność sprzętu jest także wytrzymały stelaż. Dzięki temu produkt przetrwa dłuższy okres użytkowania. Warto zwracać uwagę na materiał, z którego wykonano dany model. W zależności od preferencji mamy do wyboru sztywne walizy wykonane np. z plastiku lub materiałowe torby umocowane na stelażu. Wybierając konkretny model, sprawdź, czy posiada on solidne zapięcia oraz przegrody, które umożliwią lepszą segregację rzeczy zabieranych w podróż. Być może przydadzą się dodatkowe kieszenie zewnętrzne, w których maluch będzie mógł schować swoje drobiazgi lub bidon z napojem. Walizka na kółkach dla chłopca – popularne modele Walizka atrakcyjna dla chłopca powinna być ozdobiona motywami z ulubionych kreskówek lub filmów. Kilkulatkowi z pewnością spodobają się modele Disneya. Wśród nich znajdują się walizki z wizerunkiem Buzza z Toy Story, bohaterów filmu Auta, torby z małymi, żółtymi Minionkami lub z piratem o imieniu Jake. Urocze walizki możesz znaleźć także w ofercie marki Skip Hop. Proponowane modele wyglądem przypominają śmieszne zwierzaki. Twój synek może spakować się do walizki słonia, żyrafy, małpki, biedronki itp. Taki wesoły bagaż z pewnością rozweseli trudy podróży. Wiele walizek na kółkach można zakupić w zestawie z pasującymi dodatkami. W takim pakiecie znajduje się np. portfel, worek na buty, mały plecaczek lub bidon. Zakup kompletu sprawi, że chłopiec podczas wyjazdu będzie zaopatrzony we wszelkie gadżety przydatne do zapakowania małych i dużych dziecięcych skarbów. W dodatku wszystko będzie do siebie pięknie pasować. Pierwsza własna walizka turystyczna to dla dziecka powód do dumy. Nie chodzi przecież o to, czy uda mu się zapakować w nią wszystkie swoje rzeczy, ważne, że będzie mógł ją z zadowoleniem ciągnąć podczas podróży. Pozwól swojemu małemu turyście na odrobinę samodzielności. Dzięki temu chłopiec poczuje się odpowiedzialny za swoje rzeczy i nauczy się odrobiny organizacji. I może ułatwi mu to zrozumienie, że walizka jednak ma dno i nie da rady zapakować do niej wszystkich zabawek, jakie chętnie by ze sobą zabrał.
Walizka na kółkach dla chłopca – jaką wybrać?
Najdłuższa trasa świata? Jest ich wiele. Jeśli jednak zdecydujemy się na najdłuższą linię kolejową, wybierzemy się do Rosji. Podróż przez Petersburg, Moskwę, Irkuck, aż do Władywostoku – co kryje w sobie taka droga? Sekrety wyprawy przez Rosję odkrywa Piotr Milewski. Jak zakwalifikować powieść Piotra Milewskiego? Można by powiedzieć, że to reportaż podróżniczy – w końcu autor prezentuje swoje doznania z wędrówki, pokazuje, jak wyglądają poszczególne części Rosji, odkrywa przed czytelnikiem swoje przemyślenia. Z drugiej strony jest to reportaż obyczajowy, bo opowiada także o ludziach – tak różnych i tak nam dalekich, a jednak w jakiś sposób bliskich. Z innej strony jest to opowieść o świecie, który jest bardzo zróżnicowany i podzielony, aż można odnieść wrażenie, że istnieje jedynie w wyobraźni autora, jest swoistą opowieścią fantastyczną o odległej galaktyce, w której wszystko dzieje się podobnie, jak na Ziemi, ale jednak trochę inaczej. Z pewnością jest to wciągająca opowieść o niezwykłych miejscach i ludziach, którą warto przeczytać, aby chociaż przez chwilę odetchnąć innością, tajemniczością i rozległością Rosji. A wszystko dzięki żelaznej drodze, po której toczy się pociąg. Podróż zwykła-niezwykła Piotr Milewski roztacza przed czytelnikiem obraz pełen kontrastów i żywych przykładów na to, że w niektórych miejscach czas się zatrzymał, a w innych nieubłaganie pędzi do przodu. Pisarz podczas swojej podróży spotyka najróżniejszych ludzi i skrupulatnie, jak również z polotem, ich opisuje. Natkniemy się na podstarzałych kombatantów wspominających dni swojej chwały, odkryjemy intrygujący obraz dzikich dzieci znad Bajkału, fascynującą postać młodej szamanki, a także maratończyka, któremu kontuzja uniemożliwiła dalszą karierę i który obecnie pracuje jako striptizer w nocnym klubie. Autor nie tylko opisuje ludzi i miejsca, ale także przytacza historię tego, co umożliwiło mu tę podróż – opowiada o kolei w sposób, który zainteresuje nawet tego, kto nigdy nie czuł pociągu do pociągów (sic!). To zasługa bogatego słownika i dobrego warsztatu autora, który porywa czytelnika, wciąga go w swój świat i nie zamierza go stamtąd wypuszczać. Podróż w czasie i czasoprzestrzeni Transsyberyjska. Drogą żelazną przez Rosję i dalej to książka, którą warto przeczytać nie tylko wtedy, gdy interesujemy się Rosją i jej kulturą. To także znakomita pozycja dla każdego podróżnika amatora. Ale nie wyłącznie – spodoba się także osobom, które szukają refleksji o współczesnym świecie, a także o tym, który już minął (przynajmniej u nas). To okazja do refleksji i poszerzenia swoich horyzontów zawarta w dobrze opisanej, życiowej powieści o, wydawać by się mogło, niezwykle odległym świecie. Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Transsyberyjska. Drogą żelazną przez Rosję i dalej” Piotr Milewski – recenzja
8 marca zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nim dzień, w którym chcemy obdarować kobietę jakimś wyjątkowym upominkiem. Kwiaty oczywiście zawsze są dobrym pomysłem, ale może warto też sprezentować coś, co dodatkowo jest praktyczne i eleganckie? Podpowiadamy! 1. Zastawa porcelanowa Porcelanowa zastawa wcale nie przeszła do lamusa, wręcz przeciwnie – moda na nią rośnie coraz bardziej. W dawnych czasach posiadanie takiej zastawy stanowiło o statusie społecznym, natomiast teraz każdy z nas może w swojej jadalni pokusić się o odrobinę luksusu. Ceny porcelany nie są już tak wysokie, jej zastosowanie również się zmieniło. Kiedyś była wyciągana tylko na wyjątkowe okazje oraz wyjątkowe uroczystości, obecnie możemy ugościć przyjaciółkę kawą podaną w takim wydaniu. Praktyczność porcelany rzecz jasna nie pozbawiła jej klasy i szyku. 2. Stojak na wino Podczas zakupu takiego prezentu trzeba uwzględnić jego umiejscowienie. Jeżeli chodzi o kuchnię, stojak ten może znajdować się na ścianie lub stać na blacie kuchennym. Ze względu na ograniczoną ilość miejsca musimy ograniczyć wielkość naszego prezentu do wariantu na kilka butelek. Stojak na wino – oprócz tego, że jest niezwykle praktyczny – będzie zarazem eleganckim elementem wystroju. box:offerCarousel 3. Zaparzacz do kawy Jeżeli tak się składa, że bliska nam kobieta jest miłośniczką kawy, wówczas idealnym podarunkiem może być zaparzacz do kawy. Tu wybór mamy ogromny – zarówno jeśli chodzi o pojemność kawiarki, jak i jej kolor. Gdy chcemy sprawić ukochanej niespodziankę, możemy podarować jej zaparzacz do przygotowywania kawy po wietnamsku (tzw. zaparzacz thin). Rzecz jasna do kompletu dołączamy zestaw pysznych kaw. box:offerCarousel 4. Robot kuchenny Teraz pomysł, który skradnie serce każdej pani domu. Robot kuchenny to bardzo przydatne, poręczne oraz ułatwiające życie urządzenie, które powinno być w każdej kuchni. Do jego wyjątkowych zalet należy fakt, iż zdecydowanie skraca czas przygotowywania posiłków. 5. Komplet garnków Wbrew pozorom komplet garnków może być wyjątkowym i eleganckim upominkiem. Dobrze jest zwrócić uwagę na jego wygląd, ale przede wszystkim skontrolujmy jakość wykonania. Co ważne, stanowią one podstawę każdej kuchni. Poza tym uwzględnijmy to, że gotowanie jest w modzie. 6. Szklana karafka Dobrej jakości trunki najlepiej podawać w odpowiednich do tego naczyniach, dlatego karafka z pewnością zajmie honorowe miejsce na uroczystościach domowych. Można pokusić się o karafkę do wina, whisky lub likieru, a jeśli nasza ukochana nie jest miłośniczką alkoholu, wtedy idealnie sprawdzi się po prostu karafka do wody. 7. Szklana misa To prezent nie tylko dla pani domu. Szklana misa może być wykorzystywana do podawania sałat, dań z makaronami, a w codziennym użytku przyda się na owoce. Wzorów i kolorów jest bez liku, ale oczywiście można wybrać neutralną biel lub szklaną misę przezroczystą. box:offerCarousel 8. Świecznik Elegancki świecznik dopełni każde wnętrze i doda mu uroku. Świece, które palą się w świeczniku, ocieplają pomieszczenie i wprowadzają wyjątkowy klimat. Rodzajów jest tak wiele, że możemy pokusić się o coś nietuzinkowego – w końcu to prezent dla wyjątkowej kobiety.
Elegancki prezent z okazji Dnia Kobiet do kuchni i jadalni
Jednym z urządzeń do obróbki drewna jest strug elektryczny. Używają go zarówno majsterkowicze, jak i profesjonaliści. Zastanawiasz się, jakie urządzenie kupić w dobrej cenie? Przedstawiamy kilka modeli. Jak działa strug elektryczny Strugarka elektryczna jest urządzeniem służącym do obróbki powierzchni płaskich drewna. Jej głównym elementem jest wał z zainstalowanymi ostrzami, który napędzany jest przez silnik elektryczny o mocy od 0,5 do 1 kW. Tego typu urządzenia doskonale się sprawdzają przy obróbce pojedynczych desek, ponieważ posiadają ograniczoną szerokość. Moc strugarki – ważny parametr Kupując strug, zwróćmy uwagę na moc silnika, który napędza walec roboczy. To właśnie moc jest najważniejszym parametrem – im ona jest większa, tym lepsza wydajność urządzenia. Pozwala na heblowanie drewna twardego. Należy jednak pamiętać, że urządzenia o większej mocy są cięższe, a co za tym idzie, trudniejsze w prowadzeniu. Nie można określić optymalnej mocy. Strugi o małej mocy do 400 W nie są tak uniwersalne, jak te o dużej, które mają zastosowanie w zakładach stolarskich. Jak dokonać wyboru Modele podstawowe mają moc ok. 500 W, głębokość strugania 1-2 mm i prędkość obrotową 15000 obr/min. Są to urządzenia, które bezproblemowo pozwolą wielu amatorom majsterkowania wykończyć elementy drewniane. Natomiast strugi ciesielskie cechuje większa dokładność podczas skrawania.Precyzyjne urządzenia heblują od 0,1 mm do 1 mm. Strugarki, które są stosowane w profesjonalnych zakładach, mają moc 1000 W. Niektóre modele nawet i wyższą. Im wyższa moc, tym urządzenie szybciej pracuje i jest wydajniejsze. Niektóre modele strugarek mają dodatkowe funkcje np. felcowanie. Polega ono na wycinaniu rowków lub wpustów w materiale drewnianym. Strugi elektryczne z opcją felcowania mogą wycinać zagłębienia do 10 mm. Oczywiście zależy to od modelu urządzenia. 5 topowych strugarek – popularne modele Strug Hitachi P20ST – ma lekką i kompaktową obudowę o wadze 2,5 kg. Obróbka materiału nie stwarza problemów, dzięki temu praca jest dosyć łatwa i precyzyjna. Świetny model przeznaczony dla majsterkowiczów-amatorów. Posiada bezstopniową regulację głębokości strugania i felcowania. Stopa jest dość solidna, ma nacięcie w kształcie V, co pozwala na fazowanie krawędzi. Mocny silnik 580 W zapewnia pracę pod dużym obciążeniem. Strug Stanley FME630K – ma prawo- lub lewostronny wyrzut wiórów. Sprawia to, że praca staje się czysta. Urządzenie ma również tzw. śledzenie linii skrawania. Długi przewód zasilający (4 m) jest atutem, ponieważ nie musimy go łączyć za pomocą przedłużacza. Doskonale się sprawdza przy wyrównywaniu powierzchni. Ostre noże dokładnie zbierają cienką warstwę, a regulacja pozwala na ustawienie ich wysunięcia oraz wychylenia. Strug Graphite 59G680 – producent swój model wyposażył w dwa noże o dość dużej powierzchni strugania – 110 mm i głębokości 3,5 mm. Zaletą urządzenia jest funkcja automatycznego wysuwania stopki parkującej. Opcja ta zapewnia stabilność położenia struga, dzięki niej nie uszkodzimy obrabianego materiału. Trzy rowki w kształcie V w stopie umożliwiają fazowanie krawędzi. Ten model przeznaczony jest do ciężkich prac ciesielskich i stolarskich. Klasę zapewnia ergonomiczny kształt i nowoczesny design. Strug Bosch PHO 2000 – wyposażony jest w innowacyjny system strugania Woodrazor. Nóż wykonany jest z wysokiej jakości materiałów (spiekanych węglików). Zapewnia to, że jest bardzo ostry oraz odporny na uszkodzenia mechaniczne. Co więcej – jest dwustronny. Tego typu innowacja zapewnia użycie noża dwa razy, wystarczy go tylko przełożyć. Bosch PHO 2000 posiada silnik o mocy 680 W, który gwarantuje równomierną obróbkę materiału. Ergonomiczny uchwyt z regulacją głębokości strugania zapewnia bezpieczeństwo użytkowania oraz precyzyjną obróbkę powierzchni. Strug BlackDecker KW750K – zaletą tego modelu są dwustronne noże wykonane ze stali szybkotnącej. Doskonałe parametry pracy zapewnia silnik o mocy 750 W. Model wyposażony jest w prowadnicę boczną, która zwiększa dokładność obróbki i polepsza sterowność urządzeniem. Jest to standardowy model, który spełni oczekiwania wielu użytkowników. Strugarka elektryczna – popularny hebel – jest narzędziem, które warto mieć w swoim małym warsztacie.
Jaką niedrogą strugarkę kupić do użytku domowego?
Anioły – byty duchowe służące Bogu i wypełniające jego zamysły występują w wielu religiach i towarzyszą człowiekowi od zarania dziejów. Informacje o nich pojawiły się w starożytnym Egipcie i Babilonii, zostały zawarte w pismach kabalistycznych, apokryfach oraz w Biblii. Nad ich naturą łamali sobie głowę Ojcowie Kościoła, a ich sylwetki stanowiły natchnienie dla artystów i twórców. Motywy związane z aniołami były obecne w sztuce i w literaturze od zawsze. Wydaje się, że nie utraciły nic ze swojej atrakcyjności, pisarze chętnie odwołują się do nich także dziś. Wstęp do wiedzy o aniołach Dla czytelnika, który szuka uszeregowanych informacji o tych istotach, powstają rozmaitego typu słowniki. Jednym z nich jest „Wielka księga Aniołów” Jeanne Ruland. To leksykon 1400 imion aniołów wraz z opisem ich znaczenia, przyporządkowania do struktur, grup i chórów anielskich. Publikacja zawiera opis aniołów występujących w różnych kręgach kulturowych oraz teorie przedstawiające ich relacje z ludźmi. Uniwersalny motyw walki dobra ze złem w literaturze popularnej „Pokuta” to pierwsza część nowego cyklu („The Songs of the Seraphim”) popularnej autorki Anne Rice. Książka dotyka istoty wiary, wykorzystuje motyw grzechu i nawrócenia. Bohaterem jest człowiek, który odwrócił się od Boga i stał się płatnym mordercą. Wydaje się, że jego droga jest przesądzona. Wszystko się zmienia, gdy spotyka swojego Anioła Stróża. Żeby odpokutować winy, będze musiał wypełnić misję w trzynastowiecznej Anglii, poznać historię pewnego konfliktu, zapobiec nieszczęściu, a przede wszystkim uwierzyć, że odkupienie jest możliwe.W klasyczny sposób do wątku Anioła Stróża podeszła także Dorota Terakowska. Bohaterką książki „Tam, gdzie spadają anioły” jest dziewczynka, która ma kłopoty, ponieważ jej anioł ucierpiał w walce. Kiedy dziecko zapadnie na nieuleczalną chorobę, jego rodzice będą zmuszeni do zaakceptowania istnienia sił, których nie można racjonalnie wytłumaczyć. Przy okazji przekonają się, jaki jest prawdziwy sens życia. O aniołach przewrotnie Motyw aniołów daje nieograniczone możliwości twórcom fantasy. Całkiem nieźle sobie radzą na tym polu nasi rodzimi pisarze. „Zbieracz Burz. Tom 1”, zbiór opowiadań Mai Lidii Kossakowskiej, to kontynuacja cyklu „Zastępy Anielskie”, który można traktować jako samodzielną książkę. Opowiadania tej serii ukazują istoty zamieszkujące Niebo, Limbo i Piekło. Zagłębiając się w utwory, czytelnik poznaje kolejne kręgi nieba i piekła, a także przekonuje się, że Świetliści i Mroczni są bardziej ludzcy, niż sądził do tej pory. W „Zbieraczu Burz” pisarka kolejny raz ukazuje losy aniołów, które chcą zatuszować odejście Boga, intrygują, przeżywają chwile zwątpienia, a przede wszystkim muszą chronić mieszkańców Ziemi. Przeczytaj pełną recenzję książki Mai Lidii Kossakowskiej „Zbieracz Burz. Tom 1”. box:offerCarousel Jeszcze dalej w czerpaniu z różnych mitologii i religii (i łączeniu ich z popkulturą) posunął się Jakub Ćwiek. Bohaterem jego pełnej humoru książki „Kłamca” jest Loki – nordycki bóg oszustwa, który pracuje na zlecenie archaniołów. Aniołowie nie są centralnymi postaciami, ale odgrywają ważną rolę. Utrzymują porządek w świecie, w którym zapanował chaos. Anioły Ćwieka występują w ściśle określonej hierarchii, ale posługują się nowoczesnymi zdobyczami techniki. Zobacz także inne książki Jakuba Ćwieka. Skoro zaś udowodniliśmy, że autorzy nie podchodzą do tematu śmiertelnie poważnie, to nie może w tym zestawieniu zabraknąć książki „Dożywocie” Marty Kisiel, w której relacja anioł-człowiek została odwrócona, a reputacja Anioła Stróża doznała poważnego uszczerbku. Bohater książki otrzymuje w spadku dom, ale wiążą się z nim pewne obowiązki. Musi zapewnić opiekę nietypowym lokatorom – wśród których znajduje się przesympatyczny, lecz nieporadny anioł, dotknięty silną alergią na własne pióra. Człowiek ma skomplikowaną naturę, podlega działaniom różnych sił, toczy się w jego wnętrzu walka dobra ze złem. Aby zobrazować ten proces, a także żeby wpomóc zmagania ze słabościami – stworzono wizerunki Anioła i Szatana. Ponieważ natura ludzka się nie zmienia, te symbole potrzebne są także dzisiaj. Oczywiście książki mają zapewnić rozrywkę. Oczekujemy, by pisarze zaskakiwali nas wciąż nowymi pomysłami, twórcy zatem głowią się, by tworzyć niekonwencjonalne obrazy. Wyobrażenia aniołów ewoluują – utraciły swą dostojność i bezcielesność, zostały wyposażone w cechy, emocje i rozterki typowo ludzkie, dysponują nowoczesnymi gadżetami. Oddaliły się znacznie od biblijnego archetypu, ale za to z łatwością zostały zaadaptowane przez współczesną kulturę.
Książki o aniołach, które warto znać
Mówi się, że człowiek inteligentny może się poszczycić wyjątkową elokwencją. Dlatego nad posiadanym zasobem słownictwa trzeba pracować przez całe życie. Jednak wcale nie chodzi o to, aby czytać słownik języka polskiego do poduszki. Choć czytanie jako takie stanowi istotny element całego procesu, to można też dołączyć kilka rzeczy mogących zapewnić trochę towarzyskiej rozrywki. Znakomitym przykładem takiej edukacyjnej zabawy może być „Remik słowny”. Zawartość i przygotowanie do gry Polskie wydawnictwo Alexander szczyci się patriotycznym podejściem do produkcji gier. Tytuły są wydawane dość ekonomicznie, więc przepychu w pudełku nie zaznamy. Jednak na pewno znajdziemy wszystko, co potrzebne do zabawy. W średniej wielkości opakowaniu dostajemy: 108 plastikowych literek, bawełniany woreczek oraz 10 podstawek do literek. W temacie jakości na pewno mogłoby być lepiej, ale w zamian otrzymujemy bardzo przystępną cenę. Gra jest przeznaczona dla od 2 do 4 graczy w wieku co najmniej 8 lat. Na początku trzeba poodrywać wszystkie płytki z literkami i wrzucić je do woreczka. Wręczamy każdemu graczowi po 2 podstawki do liter. Uczestnicy losuję po 1 literze, a ten, kto będzie najbliżej początkowej litery alfabetu, rozpocznie grę. Wrzucamy literki z powrotem do worka i każdy losuje po 13 liter, które ustawiamy na swoich podstawkach. Rozgrywka będzie się toczyć zgodnie z ruchem wskazówek zegara… Przebieg rozgrywki Zadaniem graczy jest zdobycie jak największej liczby punktów, co można osiągnąć dzięki układaniu na stole jak najdłuższych wyrazów. Każda rozgrywka ma kilka rund. Kolejne tury dobiegają końca, gdy któryś z uczestników zbierze co najmniej 60 punktów. Do pierwszego wyłożenia każdy gracz potrzebuje stworzyć słowo składające się z przynajmniej 5 liter. Za wyłożony wyraz zdobywa tyle punktów z ilu liter składa się dany wyraz. Co ciekawe, słowa zawierające „ż”, „ź” lub „ó” powodują podwojenie punktów. Jeśli gracz nie może nic wyłożyć, dobiera 1 literę z woreczka i kolejka przechodzi na następnego gracza. Po pierwszym wyłożeniu będzie już tylko z górki, bo następne wyrazy mogą być nawet 3-literowe. Słowa te można tworzyć, przebudowując już leżące na stole i dokładając przynajmniej 1 literę od siebie. Jednak jeśli w wyniku przebudowy wyrazów na stole pozostaną jakieś wolne litery, gracz musi je zebrać i położyć na swojej podstawce. Do tego odlicza od swoich punktów po 2 punkty karne za każdą pozostawioną literę. Dla ułatwienia można przyjąć określony czas, który każdy z graczy będzie miał do dyspozycji w swoim ruchu. Inaczej budowanie słowa będzie trwało w nieskończoność. Jeśli gracz w trakcie ruchu wyłoży wszystkie swoje litery, dobiera później z banku 8 liter. A w następnym ruchu będzie musiał pokonać granicę 4-literowego wyrazu. W temacie słów można powiedzieć tyle, że dopuszczalne są wszystkie występujące w słowniku języka polskiego. Zabronione jest używanie skrótów, wyrazów wymagających łącznika i wszystkich zaczynających się od wielkiej litery. Podsumowanie „Remik słowny” jest typową grą edukacyjną, przy której można spędzić chwilę relaksu w doborowym towarzystwie lub bawić się z dziećmi. Zasady gry można wytłumaczyć w kilku zdaniach. Tempo rozgrywki zależy od przetwarzania wyrazów przez graczy, a czas całej gry ustalamy zależnie od naszych potrzeb i cierpliwości. „Remik słowny” pobudza słowną kreatywność, rozwija słownictwo u dzieci i pozwala zrelaksować się po męczącym dniu. Jedyną rysą na tym obrazie jest tylko przeciętna jakość wykonania i nadmiernie nadmuchane pudełko, ale dla sceptycznych niska cena może być dużą zaletę.
„Remik słowny” – recenzja gry
Dobre dokanałówki mogą być idealnym prezentem dla fana muzyki. To bardzo praktyczne rozwiązanie, gdyż słuchawki mieszczą się w kieszeni, a dzięki dobrej izolacji hałasu umilą podróż lub spacer po mieście. Trzeba jednak odpowiednio dobrać urządzenie. Sprzęt powinien oferować dobre brzmienie i ciekawe wzornictwo. Wybrałem słuchawki do różnych rodzajów muzyki, z wielu przedziałów cenowych, które zadowolą nawet bardziej wymagających melomanów. Warto znać – chociaż mniej więcej – gust muzyczny obdarowywanego, ale właściwy prezent można znaleźć nawet bez takiej wiedzy. Lista poniżej zawiera najciekawsze modele słuchawek. Kolejność jest przypadkowa. FiiO F3 (ok. 110 zł) typ: słuchawki przewodowe przetworniki: dynamiczne impedancja: 49 Ω skuteczność: 98 dB masa: 19,6 g F3 to słuchawki od bardzo popularnego producenta sprzętu audio. Mają obły, przyjemny dla ucha kształt, zakłada się je metodą OTE (Over the Ear), czyli z kablami poprowadzonymi nad uszami, co jest wyjątkowo praktyczne pod względem ergonomicznym. Słuchawki wykonane są z tworzyw sztucznych, mają wymienne pokrywki (w różnych kolorach) oraz wzmocniony kabel z mikrofonem. Brzmienie jest wysokiej jakości – przestrzenne, bardzo klarowne i czyste, z odpowiednio głębokim basem. Można liczyć też na wysoką szczegółowość. To słuchawki, które powinny poradzić sobie z wieloma gatunkami, ale najlepiej sprawdzą się w elektronice, rapie, muzyce popularnej, a także rocku. Jeśli F3 są za drogie, to tańsze F1 za około 80 zł również będą bardzo atrakcyjną propozycją. box:offerCarousel SoundMagic E80s (ok. 230 zł) typ: słuchawki przewodowe przetworniki: dynamiczne impedancja: 64 Ω skuteczność: 102 dB masa: 13 g SoundMagic specjalizuje się w produkcji dokanałówek, a E80s to jeden z wyższych modeli w ofercie producenta. Urządzenie posiada wbudowany pilot z mikrofonem (uniwersalny), ma mocny, pleciony kabel oraz aluminiowe obudowy tulejek, które powinny pasować kształtem do każdych uszu. Można liczyć na obecność bogatego wyposażenia w zestawie, a brzmienie spodoba się wymagającym melomanom – jest neutralne i szczegółowe. Słuchawki powinny sprawdzić się w wielu gatunkach muzycznych, zabrzmieć dobrze ze smartfona i dedykowanego sprzętu audio. Warto rozważyć także model E50 (test) – jest dostępny w podobnej cenie, ale brzmi bardziej rozrywkowo i ma mocniejszy bas. box:offerCarousel Mrice E300A (ok. 89 zł) typ: słuchawki przewodowe przetworniki: dynamiczne impedancja: 16 Ω skuteczność: 105 dB masa: 12 g Mrice E300A w wersji z mikrofonem to słuchawkowy hit z Chin, który podbił serca melomanów. E300A wykonane zostały z tworzyw sztucznych, ale użyte materiały są solidne. Słuchawki mają też mocny kabel o trójkątnym przekroju, który nie plącze się. To propozycja dla fanów mocnego basu. Niskie tony są wyraźnie podbite i głębokie, więc powinny zadowolić brzmieniem w nowszej elektronice, rapie, muzyce popularnej, ale gorzej sprawdzą się w lżejszej muzyce. E300A są alternatywą o bardziej rozrywkowej sygnaturze dla modelu FiiO F1 (test). box:offerCarousel JBL E25BT (ok. 230 zł) typ: słuchawki Bluetooth 4.1 przetworniki: dynamiczne czas pracy: do 8 godzin skuteczność: 102 dB masa: 16,5 g JBL E25BT (test) to świetne słuchawki dokanałowe z interfejsem Bluetooth, które nie powinny być mocnym obciążeniem dla budżetu domowego. Niewielkie obudowy prawie chowają się w uszach, a moduł z dodatkowym klipsem można wpiąć w kołnierz ubrania. Urządzenie wykonane jest z solidnych tworzyw sztucznych, można je nabyć w wielu wersjach kolorystycznych. Brzmienie powinno spodobać się dosłownie każdemu – jest przyjemne w odbiorze, ma optymalną ilość basu, a pasmo średnie dobrze współpracuje z żywymi instrumentami oraz wokalami. JBL E25BT to właściwa propozycja dla melomanów słuchających różnej muzyki. box:offerCarousel SoundMagic E10 (ok. 150 zł) typ: słuchawki przewodowe przetworniki: dynamiczne impedancja: 16 Ω skuteczność: 100 dB masa: 12 g Niezwykle popularne słuchawki, które utrzymują się na rynku od wielu lat. E10 to dokanałówki wykonane z aluminium, słuchawki nie tylko ładnie wyglądają, ale są też wygodne. Ich brzmienie jest rozrywkowe – podkreślają niskie i wysokie tony, a mniej eksponują pasmo średnie. W efekcie najlepiej radzą sobie z energiczną muzyką popularną, rapem, elektroniką, ale zabrzmią nieźle także z lżejszymi gatunkami muzycznymi. Można liczyć na sporo detali, jak również pokaźną scenę dźwiękową. Wersja E10 (test) nie posiada pilota z mikrofonem, jeśli potrzebna jest obsługa rozmów, należy wybrać model E10C (do iPhone’a) lub E10S (do wszystkich smartfonów). box:offerCarousel RHA MA750 (ok. 400 zł) typ: słuchawki przewodowe przetworniki: dynamiczne impedancja: 16 Ω skuteczność: 100 dB masa: 35 g MA750 to jeden z wyższych modeli słuchawek w ofercie szkockiej marki RHA. Urządzenie robi rewelacyjne wrażenie bogatym wyposażeniem oraz wyjątkowym wykonaniem. Słuchawki są stalowe i mają charakterystyczny kształt, inspirowany instrumentami dętymi. Nosi się je metodą OTE, która zapewnia bardzo dobrą ergonomię. Brzmienie również robi wrażenie: scena dźwiękowa jest duża, bas niski i wibrujący, a wysokie tony krystaliczne i mocne. To świetny wybór do elektroniki, alternatywy, rocka i innych efektownych gatunków. Słuchawki trochę gorzej radzą sobie w jazzie, bluesie i spokojniejszych brzmieniach. Wersja MA750i posiada pilot z mikrofonem i jest droższa o około 40 zł. Zobacz róznież test RHA MA750. box:offerCarousel HiFiMAN RE-400 (ok. 300 zł) typ: słuchawki przewodowe przetworniki: dynamiczne impedancja: 32 Ω skuteczność: 102 dB masa: 13,5 g RE-400 to słuchawki dokanałowe od giganta audio, marki HiFiMAN. Zostały wykonane z aluminium, mają niewielkie obudowy, które zmieszczą się w każdych uszach. Można liczyć na mocny kabel i bogate wyposażenie – w zestawie są termoaktywne pianki, które dopasowują się do kształtu kanałów słuchowych. Brzmienie jest bardzo naturalne, lekko ciepłe, pasmo średnie wybrzmiewa blisko. RE-400 oferują także wysoką szczegółowość oraz dużą scenę dźwiękową. W efekcie słuchawki świetnie radzą sobie z ambitniejszymi brzmieniami: lżejszym rockiem, jazzem, bluesem, muzyką wokalną, ale także starszą elektroniką. Nie mają mocnego basu, więc mogą nie spodobać się fanom rozrywkowych brzmień. box:offerCarousel FiiO F9 (ok. 600 zł) typ: słuchawki przewodowe przetworniki: dynamiczne impedancja: 28 Ω skuteczność: 106 dB masa: 19 g F9 są słuchawkami dokanałowymi z wyższej półki, ale oferują wzorowy stosunek jakości do ceny. To aluminiowe słuchawki ergonomiczne (noszone metodą OTE), które mieszczą aż trzy przetworniki na stronę. To dwa armaturowe (brzmią precyzyjnie i wyraziście, odpowiadają za przekaz średnich i wysokich tonów) oraz jeden przetwornik dynamiczny (brzmi miękko i gładko, generuje niskie tony). W efekcie brzmienie ma wysoką rozdzielczość, muzyka jest przestrzenna i szczegółowa. To już słuchawki dla wymagającego melomana z zacięciem audiofilskim. box:offerCarousel JBL Reflect Mini BT (ok. 330 zł) typ: słuchawki Bluetooth 4.0 przetworniki: dynamiczne czas pracy: do 8 godzin odporność: IPX4 masa: 12 g JBL Reflect Mini BT to słuchawki bezprzewodowe przeznaczone dla aktywnych melomanów. Zostały wykonane z ogumowanych tworzyw sztucznych, ich mocny kabel jest odblaskowy. Słuchawki posiadają ergonomiczną konstrukcję ze specjalnymi nakładkami, które zapierają się o wnętrza małżowin usznych. Reflect Mini BT (test) są więc dobre zarówno do noszenia na co dzień, jak i do biegania – posiadają odporność na pot. Słuchawki brzmią bardzo przestrzennie, uniwersalnie i klarownie. Bas nie jest przesadzony, więc odsłuchy spokojniejszej muzyki także satysfakcjonują. Gdy jednak ważny jest mocny bas, lepsze mogą okazać się NuForce BE Sport3 (test). Jeśli obdarowywany nie uprawia sportu, to lepiej wybrać tańszy model JBL E25BT. box:offerCarousel Snab Overtone EP-101M (ok. 110 zł) typ: słuchawki przewodowe przetworniki: dynamiczne impedancja: 18 Ω skuteczność: 93 dB masa: 20 g Jedne z najlepszych słuchawek za niewiele ponad 100 zł. EP-101M (test) od polskiej marki Snab posiadają metalowe kopułki z praktycznymi magnesami – można je spiąć ze sobą na czas transportu. Nie zawiedzie też mocny kabel i dobre wyposażenie, a pozytywnie można mówić także o brzmieniu – jest basowe, rozrywkowe i efektowne. Niskie tony zostały wyraźnie wzmocnione, a pasmo średnie wycofane, więc EP-101M lepiej radzą sobie w nowoczesnych gatunkach muzycznych. Gorzej wypadają w jazzie lub lekkim rocku. Docenić można także sporą scenę dźwiękową i niezłą szczegółowość (jak na niedrogie słuchawki dokanałowe). box:offerCarousel Brainwavz Omega (ok. 50 zł) typ: słuchawki przewodowe przetworniki: dynamiczne impedancja: 16 Ω skuteczność: 98 dB Najtańsze słuchawki dokanałowe od specjalistów z tej dziedziny, czyli marki Brainwavz, które zaskakują wieloma aspektami. Za 49 zł otrzymujemy metalowe słuchawki – to niewielkie rurki z silikonowymi nakładkami, które chowają się w uszach. Kabel jest miedziany i dosyć solidny, szczególnie zważywszy na cenę. Brzmienie ma swoje wady: wysokie tony mogą być lekko sykliwe, a bas zbyt rozlazły. Jednak w kontekście ceny i tak trudno narzekać, słuchawki brzmią rozrywkowo, dają sporo satysfakcji przy odsłuchach muzyki popularnej, elektroniki, ale także rocka lub lżejszych gatunków muzycznych. Bas nie będzie wyjątkowo głęboki, nie zawibruje niczym subwoofer, ale Brainwavz Omega i tak warte są zakupu. Zobacz również test Brainwavz Omega.
Słuchawki dokanałowe pod choinkę – Święta 2017
Zima to piękna pora roku, jednak ma też swoje negatywne strony. Każdego dnia o poranku, żeby wyruszyć do pracy, musimy porządkować posesję. Najwygodniejszym rozwiązaniem na walkę z intensywnymi opadami może okazać się zakup odśnieżarki. Podpowiadamy, jak wybrać model w rozsądnej cenie. Komfort w niskiej cenie W okresie zimowym nawet niewielkie posiadłości czy ścieżki na osiedlach wymagają regularnego sprzątania, dlatego warto zastanowić się nad czasem poświęcanym na ręczne odśnieżanie. Tym razem można zastąpić siłę mięśni urządzeniem, dzięki któremu zaoszczędzimy naszą energię. Odśnieżarka rozwiąże ten problem i sprawdzi się nawet podczas bardzo intensywnych opadów. Jej zakup nie musi wiązać się z dużymi wydatkami. Wiele propozycji odśnieżarek w dobrej cenie znajduje się tutaj. Czym się kierować przy wyborze odśnieżarki? Wybór odśnieżarki zależy od tego, jaką przestrzeń chcemy oczyścić ze śniegu. Decydując się na nią, powinniśmy skoncentrować się na doborze odpowiednich parametrów – wyrzucie śniegu, wysokości roboczej, masie, wadze oraz szerokości roboczej. Skupmy się na jej najważniejszych funkcjach: Wyrzut śniegu – wybierając odśnieżarkę, powinniśmy zwrócić uwagę na podawany w metrach przez producenta maksymalny zasięg wyrzutu śniegu. Warto też pamiętać, że jej zasięg uzależniony jest od jakości śniegu danego dnia – mokry i ciężki będzie odrzucany na mniejszą odległość. Wysokość robocza – określa z jak grubą pokrywą śnieżną dany model sobie poradzi. Gdy opady śniegu są intensywniejsze, lepiej wybrać urządzenie, które przerzuci znacznie większą pokrywę śnieżną o minimalnej grubości 50 cm. Masa – gdy wiemy, że odśnieżarka ma służyć nam w kilku miejscach i być często transportowana, wybierzmy tę mniejszą. Nie obawiajmy się, że będzie mniej efektywna. Obecnie wykorzystuje się lekkie materiały wyróżniające się dużą odpornością na uszkodzenia, wynikające zarówno z trudnych warunków atmosferycznych, jak i przyczyn mechanicznych. Waga – im lżejszy model wybierzemy, tym łatwiej i szybciej będzie się nam pracowało na małej przestrzeni. Do większych posiadłości należy dopasować znacznie cięższe rodzaje odśnieżarek. Szerokość robocza – im większa, tym szybciej przebiegają prace porządkowe. Szerokość odśnieżania powinna być dobrana do wielkości terenu, na którym będzie pracowała. Który rodzaj wybrać? Na rynku istnieją dwa rodzaje odśnieżarek: spalinowe oraz elektryczne. Odśnieżarki z napędem spalinowym przeznaczone są do pracy na dużych obszarach. Stąd są większe niż elektryczne, jednocześnie mają też wyższą moc. Dzięki nim oczyszczenie ze śniegu sporych posiadłości przynosi szybsze efekty. W ich przypadku warto zwrócić uwagę na szerokość odśnieżania (60-70 cm). Pamiętajmy, że ich cena jest wyższa od odśnieżarek elektrycznych, jednakże szeroka gama oferowanych modeli pozwala na znalezienie modelu w niewysokiej cenie. Odśnieżarki na napęd elektryczny polecane są do oczyszczania niewielkich posiadłości lub ścieżek. Ich zasięg ograniczony jest przewodem elektrycznym. Dodatkowo mają zwykle znacznie mniejszą moc oraz wyrzut śniegu (30-40 cm), ale wytwarzają mniejszy hałas i są stosunkowo lekkie. Zima nie musi być powodem do zmartwień i wczesnego wstawania, a wybór odśnieżarki może stać się praktyczną inwestycją w komfort i wygodę przez wiele lat. Pamiętajmy, że jeśli dopasujemy odśnieżarkę do naszych indywidualnych potrzeb, to zimowe prace staną się o wiele przyjemniejsze.
Odśnieżarka w rozsądnej cenie
Powojenne realia totalitarnej Rosji, agenci służb specjalnych, którzy nie zawahają się przed niczym w imię systemu, i nagła śmierć małego chłopca – z takiej mieszanki Tom Rob Smith stworzył świetną powieść, która opowiada o rzeczywistości, w której moralność dawno przestała się liczyć. A może jednak nie? Wyrzuty sumienia potrafią zmienić światopogląd każdego, nawet najtwardszego człowieka. Lew Stiepanowicz Demidow to młody funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego. Jego niezachwiana wiara w panujący ustrój ZSRR i rządzącą niepodzielnie partię sprawiają, że nie waha się on przed wykonywaniem żadnych, nawet najbardziej brutalnych i okrutnych rozkazów. Jednak wciąż prześladuje go wspomnienie śmierci małego chłopca. Demidow jest rozerwany pomiędzy wciąż drzemiącą w nim moralnością a wiarą w słuszność tego, co robi. Realistyczny obraz terroru Tom Rob Smith idealnie oddał klimat panujący w Rosji w latach pięćdziesiątych. „System” pod tym względem jest wyjątkowo obrazowo napisaną książką. Wszechobecny terror, niesamowita bieda i ogromne rozwarstwienie społeczne są opisane autentycznie i pozwalają czytelnikowi na przeniesienie się w tamte czasy. Realia życia w państwie totalitarnym mogą większości wydawać się abstrakcją, rzeczywistością, która jest tak odległa od naszego wyobrażenia o świecie, że nie wydaje się prawdziwa. Jednak autorowi udała się trudna sztuka opisania ówczesnego życia tak, aby można było, z dreszczem przebiegającym po plecach, wyobrazić sobie przeniesienie się w tamtą rzeczywistość. Każdy jest winny, a winny nie jest nikt W państwie totalitarnym można było skazać prawie każdego, gdyż wszyscy ludzie z założenia byli winni, póki nie udowodnili swojej niewinności. Dążenie do idealnych statystyk sprawiało, że każdy aresztowany musiał zostać skazany. W takiej rzeczywistości funkcjonuje główny bohater, Lew Stiepanowicz Demidow, który zajmuje się oskarżaniem w większości niewinnych ludzi i tuszowaniem niewygodnych spraw. Wszystko zmienia się, gdy jedną z oskarżonych zostaje jego żona. Nieuchwytny morderca Sytuacja zmusza głównego bohatera do refleksji i innego spojrzenia na otaczającą go rzeczywistość. W wyniku kolejnych zdarzeń postanawia on znaleźć mordercę niewinnych dzieci, którego to sprawa została zatuszowana. Zadanie jest o tyle utrudnione, że w totalitarnej Rosji prowadzenie śledztwa jest niemożliwe, zwłaszcza jeśli detektyw jest sam poszukiwany przez państwowe służby. Kryminalny klimat terroru Tom Rob Smith stworzył spójny, rzeczywisty, a jednocześnie przerażający obraz świata, w którym jednostka zupełnie się nie liczy. Pokazał, że w zbrukanej rzeczywistości zawsze znajdą się jednostki, które przeciwstawią się tytułowemu systemowi i podejmą próbę walki o godność oraz prawdę. „System” to wciągająca książka, napisana prostym, obrazowym językiem, który pozwala wczuć się w klimat wydarzeń. To dobra propozycja dla osób zainteresowanych wątkami historycznymi i wciągającymi kryminałami. Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com
„System” Tom Rob Smith – recenzja
Atopowe zapalenie skóry (AZS) to schorzenie, które z reguły ma swój początek w dzieciństwie. Charakterystyczne objawy tej przypadłości to skłonność do nadmiernej suchości skóry, powstawanie wysypek na jej powierzchni oraz jej uporczywe swędzenie. W jaki sposób pielęgnować skórę atopową, aby uniknąć AZS? Charakterystyczne cechy skóry atopowej Objawy typowe dla AZS, tj. skrajne przesuszenie skóry, uporczywy świąd oraz skłonność do powstawania podrażnień uwidaczniają się już we wczesnym dzieciństwie. Bardzo często schorzenie to jest uwarunkowane genetycznie i jest dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Zmiany skórne towarzyszące AZS występują najczęściej w okolicy szyi, dekoltu, łokci, za kolanami, na twarzy oraz skórze głowy. Niekiedy jednak schorzenie obejmuje całe ciało. Objawy mogą ulec zaostrzeniu na skutek działania czynników zewnętrznych, tj. mydła, roztocza, sierści zwierząt oraz żywności. Niestety atopowe zapalenie skóry zalicza się do grupy chorób przewlekłych, których nie da się wyleczyć. Można jedynie łagodzić jej objawy przy pomocy ogólnodostępnych środków. Warto wiedzieć, że w czasie zaostrzenia choroby wskazane jest stosowanie leków przeciwhistaminowych. Niekiedy konieczne jest również zastosowanie kortykosteroidów – zazwyczaj wtedy, gdy skóra ulega silnemu zaczerwienieniu i jest bolesna. Z tego względu warto regularnie odwiedzać lekarza pierwszego kontaktu i w momencie nasilenia objawów poprosić go o przepisanie odpowiednich preparatów. W jaki sposób pielęgnować skórę atopową? Regularna pielęgnacja skóry atopowej stanowi ważną profilaktykę AZS. Przede wszystkim należy ograniczyć kontakt z wodą do minimum. Pod prysznicem należy stosować łagodnie myjące żele lub olejki, które nie mają w składzie popularnie wykorzystywanych w kosmetykach substancji myjących, drażniących i wysuszających skórę. Zaliczamy do tej grupy Sodium Lauryl Sulfate oraz Sodium Laureth Sulfate. Nie zawierają go kosmetyki apteczne, np. krem myjący SVR Topialyse oraz kojący olejek do kąpieli Balneum Baby Basic. Do mycia skóry atopowej można ewentualnie zastosować preparat, który zawiera niskie stężenie wyżej wymienionych substancji, np. Svr Provegol żel. Dbając o cerę atopową, należy pamiętać o jednej, złotej zasadzie: w ciągu 5 minut od zakończenia prysznica czy kąpieli, należy nałożyć na skórę silnie natłuszczający balsam do ciała. Jakie składniki powinien zawierać ten kosmetyk? Przede wszystkim kwasy tłuszczowe omega-3 oraz omega-6 oraz lipidy, które pozostawiają na powierzchni skóry film ochronny. Poza tym preparat taki nie powinien mieć w składzie alkoholu oraz potencjalnych alergenów, czyli barwników i kompozycji zapachowych. Doskonałym przykładem jest krem emoliencyjny SVR Topialyse oraz balsam do ciała La Roche Posay Lipikar Baume AP. Warto pamiętać o tym, aby balsam natłuszczający do ciała aplikować na skórę 2–3 razy dziennie. W przypadku dłoni należy robić to jeszcze częściej, ponieważ te okolice są często poddawane myciu przy użyciu wody i mydła. Odpowiednia pielęgnacja skóry atopowej może skutecznie zapobiec powstaniu atopowego zapalenia skóry. Poza tym ogranicza ona nadmierną suchość skóry oraz związany z tym dyskomfort.
Pielęgnacja skóry atopowej
Niektórzy czytelnicy mogą kojarzyć Grzegorza Uzdańskiego z dość popularnej strony na Facebooku – „Nowe Wiersze Sławnych Poetów”, na której autor, pokazując niezwykłą biegłość warsztatową oraz wielkie pokłady talentu, publikuje pastisze wierszy wybitnych poetów. Rozmach, a jednocześnie prostota niektórych tekstów skłoniły mnie do sięgnięcia po, wydatny całkiem niedawno, powieściowy debiut Uzdańskiego zatytułowany „Wakacje”. Poniżej spisuje wrażenia z lektury. Głównym tematem powieści jest wakacyjny wyjazd matki i córki (Marty i Justyny) na Kujawy. Zasadniczo ich wycieczka ma spełniać dwa podstawowe cele. Po pierwsze, dać okazje do odbudowania dobrych relacji pomiędzy bohaterkami oraz możliwość spędzania ze sobą kilku dni. Po drugie, jest swoistą wyprawą do korzeni. Kujawy bowiem to teren, na którym kiedyś mieszkała babka Justyny, a matka Marty. Kobiety chcą zwiedzić poniemiecki cmentarz, gdzie leży mąż babci oraz zobaczyć kościół ewangelicki, w którym dziadkowie brali ślub. Jak to jednak często w życiu bywa, oczekiwania rzadko pokrywają się z rzeczywistością i wyprawa nie do końca się udaje. O matko i córko „Wakacje” to brawurowa i przenikliwa powieść zawierająca przede wszystkim analizę skomplikowanych relacji matki z córką. Uzdański pokazuje dość toksyczną, neurotyczną więź dorastającej, dwudziestosześcioletniej dziewczyny ze swoją mamą. Mimo że bohaterki są ze sobą bardzo blisko, nie mogą jednak odnaleźć wspólnego języka. Kobiety wydają się zagubione, nie do końca umieją zdać sobie sprawę ze swoich uczuć, nie mówiąc o ich wypowiedzeniu. Tę labilność emocjonalną świetnie widać w monologach wewnętrznych obu postaci, w których dominuje chaos myśli, niedopowiedzenia i frustracja. Z drugiej strony ich dialog jest niezwykle uporządkowany, grzeczny, nie zawiera żadnych prawdziwych emocji i stanowi fasadę dla buzujących w ich wnętrzu uczuć. Zarówno jedna, jak i druga podskórnie czują ten dysonans, ale nie potrafią go przełamać. Wniknięcie w umysły bohaterek i czytanie zapisu ich myśli oraz konfrontacja tego z ich wypowiedziami w kapitalny sposób obrazuje wieloznaczność i skomplikowanie relacji między matką a córką, i odwrotnie. Wakacje z historią w tle W powieści pojawiają się też wątki historyczne i społeczne. Przez monologi i dialogi najbardziej przebija się problem tzw. Volkslisty i ludzi, którzy ją podpisali. Temat ten jest drażliwy i dotyka bezpośrednio bohaterki, gdyż powracająca we wspomnieniach kobiet babka była jedną z takich właśnie osób. Autor porusza problem traktowania ludności pochodzenia niemieckiego zaraz po wojnie oraz ukazuje pewną „zasłonę milczenia”, z jaką stykają się kobiety podczas próby odkrycia swojej przeszłości. Przeszłości, o której same wiedzą niewiele. Nie ma tu postawionej jednoznacznej diagnozy. Polska oglądana jest oczami bohaterek i przefiltrowana przez ich umysły – umysły można rzec inteligencji, gdyż obie kobiety pracują jako nauczycielki – to kraj mający problemy z antysemityzmem, podziałami społecznymi i lękiem przed obcymi. Uzdański nie ocenia, oddaje głos bohaterkom i pozwala czytelnikowi wyrobić sobie własne zdanie. Zabawa formą W „Wakacjach” nie występuje trzecioosobowy, wszechwiedzący narrator znany z klasycznych powieści. Historia pisana jest z perspektywy pierwszej osoby, ale w dość specyficzny sposób. Książka to jeden wielki dialog i zbiór monologów wewnętrznych, przedstawionych za pomocą tzw. strumieni świadomości (zapisów myśli postaci). Narratora właściwie nie ma, nie znajdziemy też żadnych opisów przyrody, tak naprawdę nie ma w ogóle żadnych opisów. Sam autor twierdzi, że właśnie całkowite wyrugowanie klasycznej narracji było jednym z jego podstawowych celów podczas pisania książki. Nieprzypadkowe wydają się w tym kontekście nazwiska Williama Faulknera oraz Virgini Woolf (autorów, którzy z powodzeniem stosowali właśnie tę formę narracji) pojawiające się na pierwszych stronach powieści. Wzmiankowanie ich nazwisk oraz samą kompozycję dzieła można uznać jako swoisty hołd, albo przynajmniej ukłon w stronę tych wybitnych twórców. Mnogość monologów wewnętrznych pozwala Uzdańskiemu świetnie oddać rozdźwięk pomiędzy słowami wypowiadanymi przez bohaterki a ich rzeczywistymi myślami. Chaos, nieuporządkowanie, bałagan wewnętrzny, jaki obserwujemy w głowie jednej i drugiej, uwidacznia jeszcze bardziej niemożność nawiązania między nimi szczerzej relacji. Obrazuje też natłok myśli, czasem zupełnie zwariowanych, z których mimo chęci nie mogą się one zwierzyć. Forma jest ciekawa i towarzyszy nam do ostatniej strony, to naprawdę interesujący zabieg kompozycyjny. „Wakacje” Grzegorza Uzdańskiego to książka nie dla każdego. Nie spodoba się ona miłośnikom szybkiej akcji i fabuły pełnej zwrotów akcji. Jeśli jednak w literaturze szukamy ciekawej, dogłębnej analizy postaci, niekonwencjonalnej formy oraz subtelnego ukazania problemów społecznych, z pewnością się nie zawiedziemy. „Wakacje” to swoista perełka, lekkie pióro autora sprawia, że od lektury nie sposób się oderwać, a powieść czyta się jednym tchem. Źródło okładki: http://www.gwfoksal.pl
Recenzja książki Grzegorza Uzdańskiego „Wakacje”
Czy samodzielny montaż wyciągarki w terenówce jest możliwy? Wiele osób powie, że nie, ale przy odrobinie zamiłowania do majsterkowania oraz dostępie do kilku narzędzi jesteśmy w stanie zamontować wyciągarkę w zaciszu własnego garażu. Jeżeli jednak nie czujemy się na siłach, warto zlecić tę czynność wyspecjalizowanym serwisom z uwagi na bezpieczeństwo późniejszego użytkowania. Wyróżnia się trzy rodzaje wyciągarek: mechaniczne, hydrauliczne i najbardziej popularne elektryczne. Montaż wyciągarek mechanicznych i hydraulicznych wymaga sporego doświadczenia i wiedzy, więc można uznać, że zawsze powinniśmy go zlecać fachowcom. W przypadku wyciągarek elektrycznych jest to prostsze, ale i tak wymaga sporych umiejętności. Zakup wyciągarki – na co zwrócić uwagę Uciąg. Zanim zabierzemy się za montaż, musimy dobrać właściwą wyciągarkę. Jej zadaniem jest pomoc w sytuacjach awaryjnych podczas jazdy w terenie. Ma ona służyć przede wszystkim autu, na którym będzie zamontowana, dlatego należy zwrócić uwagę przede wszystkim na jej uciąg. Wybór wyciągarki o odpowiednim uciągu zależy od masy naszego auta. Producenci podają go w funtach, przykładowo 10 000 lbs to 4536 kg. Dla aut wykorzystywanych rekreacyjnie wystarczający będzie stosunek uciągu wyciągarki do masy auta na poziomie 2,5. Oznacza to, że do samochodu ważącego 2 tony powinniśmy kupić wyciągarkę z uciągiem minimum 9000 lbs. Długość liny. Decydując się na zakup konkretnego modelu, zwróćmy uwagę na długość liny i na materiał, z którego została zrobiona oraz na ogólną jakość wykonania. Wyciągarka narażona jest na działanie warunków atmosferycznych, więc im wyższa jakość, tym dłużej będzie wyglądała estetycznie. Warto się także zainteresować elementami montażowymi – które są w zestawie, a które będziemy musieli dokupić osobno. Montaż wyciągarki – krok po kroku Producenci wyciągarek w zestawie dostarczają większość elementów montażowych i osprzęt dodatkowy, taki jak pilot sterowania, który może być przewodowy lub bezprzewodowy. Zazwyczaj zestaw zawiera także przewody elektryczne i śruby montażowe do przykręcenia wyciągarki do płyty. Nie znajdziemy w nim płyty montażowej, ponieważ musi być dobrana do konkretnego modelu auta. Większość płyt montażowych do popularnych aut terenowych jest powszechnie dostępna. Są także płyty uniwersalne, ale po zakupie takiej płyty może się okazać, że jej montaż do ramy oraz sam montaż wyciągarki do płyty jest bardzo utrudniony, a czasami wręcz niemożliwy. W ostateczności można zlecić jej wykonanie, tak by pasowała do naszego modelu auta, w zakładzie specjalizującym się w produkcji elementów ze stali. Przystępując do prac montażowych, musimy przygotować niezbędne narzędzia. Oprócz kompletu kluczy, którymi zdemontujemy zderzak, osłony, grill itp. niezbędna może się okazać szlifierka kątowa. Na pewno przyda się wiertarka wraz z dobrej jakości wiertłami do metalu oraz punktaki. Ponieważ używanie wyciągarki związane jest z oddziaływaniem sporych sił, montaż jej powinien być wykonany naprawdę solidnie, by jej używanie było bezpieczne. Wyciągarkę montuje się do elementów ramy auta. Idealnym miejscem jest belka wzmacniająca znajdująca się pod zderzakiem. Do niej należy przymocować płytę montażową, a do płyty wyciągarkę. Prace należy rozpocząć od zdemontowania zderzaka i osłon podwozia. Następnie należy dokładnie wymierzyć miejsce montażu, uwzględniając przy tym konstrukcję zderzaka, bo będziemy musieli zrobić otwór umożliwiający przykręcenie wyciągarki. Gdy już określimy na belce miejsce montażu, przystępujemy do precyzyjnego oznaczenia miejsc, w których wywiercone zostaną otwory na śruby mocujące. Ważne, aby były to śruby o podwyższonej wytrzymałości. Przed przykręceniem płyty montażowej powinniśmy zabezpieczyć miejsce wiercenia środkiem antykorozyjnym. Po przymocowaniu płyty montażowej możemy przystąpić do montażu wyciągarki do płyty. W tym wypadku także należy użyć śrub o zwiększonej wytrzymałości. Gdy uda nam się zamontować płytę, a na niej wyciągarkę, przystępujemy do prac związanych z elektryką. Część urządzeń posiada zintegrowany zestaw przekaźników, inne mają przekaźniki znajdujące się poza wyciągarką. Jeżeli zestaw przekaźników nie jest zintegrowany, należy w komorze silnika znaleźć dla niego miejsce. Powinien być zamontowany w miarę możliwości wyżej od samej wyciągarki, tak aby chronić przekaźniki przed kontaktem z wodą. Po ich zamontowaniu możemy przystąpić do podłączenia instalacji elektrycznej. Producenci wyciągarek zazwyczaj umieszczają w pudełku instrukcję, jak podłączyć przewody elektryczne. Gdy już uporamy się z elektryką, musimy znaleźć miejsce, w którym umieścimy pilota, jeżeli jest zintegrowany z mechanizmem za pomocą przewodu. Tak zamontowana i podłączona do zasilania wyciągarka jest już gotowa do użycia. Modyfikacja zderzaka Ostatnie prace polegają na ponownym zamontowaniu tych elementów samochodu, które przed rozpoczęciem prac zostały przez nas zdemontowane, czyli zderzaka, osłon itp. Ponieważ wyposażyliśmy auto w nowe urządzenie, na pewno będziemy musieli zmodyfikować zderzak, a być może także osłony. Potrzebujemy narzędzi, którymi wytniemy odpowiedni otwór w zderzaku, zmienimy kształt osłony, a gdy coś pójdzie nie tak, będziemy mogli skleić zderzak. Przydać się może brzeszczot elektryczny czy spawarka do plastiku.
Montujemy wyciągarkę w terenówce – jak się do tego zabrać
Selfie to już nie moda, ale prawdziwy znak obecnych czasów. Zgodnie z badaniami z 2015 roku, każdego dnia na świecie powstaje 93 miliony selfie. Moda na „zdjęcia z rąsi” opanowała cały świat. Dla sporej grupy ludzi robienie selfie to jedna z podstawowych czynności w ciągu dnia, dlatego nic dziwnego, że w wyborze najlepszego smartfona sporo osób kieruje się właśnie użytecznością pod selfie. Smartfony dla miłośników selfie powinny mieć przede wszystkim doskonały aparat (najlepiej dwa świetne aparaty) i ekran. Te warunki spełnia jednak spora grupa dostępnych na rynku smartfonów. Jak więc telefon wybrać? Lubisz selfie? Polub iPhone'a! Miłośnicy selfie to w zdecydowanej większości miłośnicy nowinek technologicznych oraz fani nowoczesnej technologii. Nie powinno więc zbytnio dziwić, że jednym z polecanych smartfonów do robienia selfie są smartfony Apple. Wśród nich prawdziwa perełka, czyli iPhone 7. Tylny aparat 12 Mpx, przedni apart 7 Mpx, wyświetlacz Retina o przekątnej 4,7 cala mówią same za siebie. Ponadto jeden z flagowych modeli iPhone posiada doskonały autofocus, geotagging, stabilizację optyczną, detekcję twarzy oraz możliwość nagrywania w technice HDR. Minus? Z pewnością cena, która waha się od 1900 do nawet 3700 złotych za model. Ale czego się nie robi dla idealnego selfie? To jest model dla selfiemaniaka Jak przekonuje Robert Lewandowski, najlepszym smartfonem do robienia selfie jest Huawei Mate 10 Pro. Jak przekonują jego producenci, Huawei Mate 10 Pro to pierwszy na świecie smartfon ze sztuczną inteligencją. Wyposażony jest w 6-calowy ekran OLED, obsługujący format Full HD+, a także tylny aparat 12 Mpx i przedni aparat 8 Mpx. 8-rdzeniowy procesor Kirin 970 z koprocesorem i7 sprawi, że smartfon nie zawiesi się nawet po zrobieniu najgorszego selfie w historii. Ponadto Huawei Mate 10 Pro wyposażony jest w system operacyjny Android 8.0 Oreo. Jak zapewniają producenci smartfona, podwójny apart marki Leica z matrycą 20 Mpx (z tyłu obok głównego tylnego aparatu) sprawi, że Huawei Mate 10 Pro można wykorzystywać także do profesjonalnej fotografii artystycznej. Cena? Od 2800 do nawet 5500 złotych za ekskluzywne modele. Na tropie smartfona do selfie: Samsung Galaxy S6 Godnym konkurentem przedstawionych smartfonów jest jeden z modeli marki Samsung, czyli Samsung Galaxy S6. Telefon te wyposażony jest w ekran o przekątnej 5,1 cali, a także doskonałe aparaty 16 Mpx (tylny) oraz 5 Mpx (przedni). Samsung Galaxy S6 sprawdza się w ekstremalnych sytuacjach, zrobi doskonałe selfie o zachodzie słońca, a także w czasie imprezy w klubie. Spora część użytkowników zachwala szybkość robienia zdjęć za sprawą wbudowanego autofocusa. To nie jedyne udogodnienie dla fanatyków selfie. W czasie "strzelania" "fotek z rąsi" na wakacjach, warto włączyć tryb panoramy. W telefonie Samsung Galaxy S6 działa on zdecydowanie lepiej niż w pozostałych modelach serii, a zdjęcia robione w tym właśnie trybie wyróżniają się naprawdę wysoką jakością. Poza tym Samsung Galaxy S6 nagrywa filmy w rozdzielczości 4K (UHD), FHD, HD i posiada niesamowity ekran Super AMOLED, który prezentuje selfie niesamowicie ostre i nasycone. Dodatkowe plusy? Nie jest to najnowszy model Samsunga, dlatego w porównaniu do prezentowanych wcześniej modeli smartfona jest bezkonkurencyjny pod względem ceny. Ceny Samsunga Galaxy S6 wynoszą od 900 do 1600 złotych. Za wersje Galaxy S6 EDGE trzeba zapłacić od 1100 do nawet 2600 złotych. Poza tym, na rynku są dostępne również modele Galaxy S6 Plus.
Lubisz selfie? Sprawdź te smartfony
Ani czerwony, ani niebieski, czarny czy biały – najpopularniejszym i najbardziej lubianym kolorem na świecie jest... Marrs green. Czyli chłodna zieleń. Zaskoczenie? Tak! Przyjrzyjmy się więc lepiej temu odcieniowi. Trudno jednoznacznie określić, czy Marrs green to już nasycona zieleń, czy jeszcze ciemnoniebieski wpadający w szmaragd. Jedno jest pewne – łączy w sobie te dwa powyższe kolory, ma też domieszkę szarości. Skąd ten Maars? Nie ma nic wspólnego z planetą Mars, jak mogłaby sugerować nazwa. Marrs green został sławny, ponieważ zwyciężył w konkursie zorganizowanym przez Hull – Brytyjskie Miasto Kultury 2017 i producenta papieru GF Smith na najbardziej lubiany kolor na świecie. Został okrzyknięty ulubioną barwą świata, a jej nazwa pochodzi od nazwiska młodej szkockiej artystki Annie Marrs z miasta Dundee. Przez tę miejscowość przepływa Tay – najdłuższa rzeka Szkocji. Zdaniem Annie właśnie jej wody lśnią odcieniami niebieskiego, zielonego i szarego. I to jest właśnie esencja koloru Marrs green. Z czym się komponuje Kolor ten bardzo dobrze wpisuje się w obowiązujące w tym sezonie florystyczno-botaniczne trendy. Zieleń ma wiele odcieni, a akurat wersja lekko przydymiona szarością świetnie współgra z soczystymi barwami kwiatów, pąków drzew i dojrzałych owoców. Podobna modna była dwa sezony temu, kiedy dom mody Gucci proponował garnitury w tym odcieniu z żakardowej tkaniny zdobionej złotymi haftami. Zieleń w każdej postaci od lat kocha także Vivienne Westwood, dla której motywy ochrony planety i nawiązania do natury stały się niemal nieodzownym elementem każdej kolekcji. W ostatnich sezonach przebojem była też zieleń głęboka, ale lekko butelkowa. Czasy miętowych kurtek, spodni rurek i rowerów mamy już chyba za sobą, choć latem mięta prawdopodobnie znowu powróci do łask. Tymczasem przyjrzyjmy się ubraniom w chłodnych odcieniach. Dla kogo Marrs green? box:imagePins box:pin Chłodna zieleń to kolor wymagający, nie dla każdego odpowiedni. Idealnie będziesz w nim wyglądała, jeśli jesteś posiadaczką jesiennego typu urody – masz oliwkową cerę, zielone lub piwne oczy i rude lub brązowe włosy. Ciemna zieleń doda ci wtedy powagi i elegancji. Ale inne typy urody także mogą skorzystać z mocy tego koloru. Jeśli jesteś typem letnim o słomkowych włosach i brązowych oczach i delikatnych piegach na twarzy, dobrze będzie ci w ciemnych odcieniach. Marrs green nie jest jednak optymalny dla osób o bardzo jasnej cerze i chłodnym kolorze włosach – jeśli jesteś urodową zimą, zrezygnuj więc z tej zieleni. Aby sprawdzić, czy ten kolor jest dla ciebie odpowiedni, wykorzystaj mały, sprytny dodatek – owiąż szyję ciemnozieloną apaszką lub taką, w której dominującym motywem będzie chłodna zieleń, i zobacz, jak się czujesz – czy nie wyglądasz zbyt blado? Czy twoje oczy współgrają z kolorem chustki? Jeśli uznasz, że to nie to, a chcesz nosić chłodną zieleń, zrezygnuj po prostu z bluzek w tym odcieniu, a wybieraj spódnice lub spodnie. Długość ma znaczenie W tym sezonie zamiast mini wybieramy maxi – postaw np. na zieloną spódnicę maxi jako bazę zestawu. Chłodny odcień dobrze będzie wyglądał w towarzystwie innych barw z tej palety. Poszukaj więc bluzki w odcieniu Marrs Green, najlepiej o prostym kroju. Jeśli lubisz mocne stylizacje, w których poszczególne elementy ze sobą kontrastują, wybierz jakiś element w mocnej czerwieni lub w odcieniu ceglastym, np. spodnie – na letni czas najlepsze będą wygodne chinosy lub luźne modele z lejącej tkaniny o długości do stóp. Aby spodnie takie dobrze leżały, a ich nogawki nie przydeptywały się, wybierz buty w chłodnym odcieniu zieleni na szerokiej podeszwie – w sklepach sieciowych znajdziesz wiele takich modeli. W zgodzie z naturą Współcześni projektanci pokochali nawiązania do Ziemi i natury. Kolor Marrs green doskonale się w te trendy wpisuje. Lubisz sportowy szyk? Spośród zielonych bluz wybieraj więc odcienie ciemne z domieszką morskiego. Aby odzwierciedlać bardzo modne w tym sezonie wiosenno-letnim botaniczno-florystyczne motywy, dobierz spodnie w kwiaty czy zielone liście lub owoce – kiwi, jabłka, gruszki. Pamiętaj też, że chłodna zieleń dobrze wygląda w połączeniu z jasnym, a nawet kanarkowym odcieniem żółtego. Pamiętaj! Nie łącz chłodnej zieleni z czarnym i białym. Te uniwersalne kolory wbrew pozorom niezbyt dobrze komponują się z Marrs green. Zrezygnuj z zieleni, jeśli twoja cera jest bardzo blada i jasna. Możesz jednak skorzystać z mocy tego koloru na wakacjach – wystarczy, że opalisz się lub użyjesz delikatnie koloryzującego balsamu.
Marrs Green – chłodny odcień zieleni – must have sezonu wiosna-lato 2018
Mając w domu serwer NAS od Synology, wyposażony w dwie karty sieciowe i obsługę LACP, zabrałem się za agregację połączenia sieciowego, dzięki któremu możliwe jest zwiększenie przepływu danych, gdyż jedna gigabitowa karta odpowiada za dane wysyłane, a druga za odbierane. To nam daje w teorii 2-gigabitowe połączenie sieciowe. Oczywiście nie tylko serwery NAS od Synology oferują LACP, będę jednak posługiwał się tym przykładem, gdyż sprawdziłem możliwości takiej agregacji właśnie na tym sprzęcie. Wielu producentów domowych serwerów reklamuje swoje produkty jako zdolne do osiągania transferu danych znacząco przekraczających możliwości sieciowych kart LAN, nawet tych 1-gigabitowych. Transfer na poziomie około 120 MB/s brzmi dość podejrzanie. I o ile w praktyce niełatwo takie prędkości uzyskać, szczególnie przy urządzeniach z więcej niż jedną zatoką na dysk, a przy tym dyskach SATA, o tyle LACP pozwoli znacząco zwiększyć wydajność przesyłu danych w sieci z waszych serwerów. Trochę teorii LACP to skrót od Link Aggregation Control Protocol. Polega na równoległym łączeniu przewodów sieciowych. W przeciwieństwie do połączenia jednym przewodem komunikacja w ramach LACP oferuje znacznie większą prędkość transferu danych i większą niezawodność połączenia. Wymagania, które muszą spełnić urządzenia sieciowe, by pracować w trybie LACP, to praca w trybie full-duplex, połączenie w tej samej szybkości transmisji (karty oferujące tę samą prędkość transmisji, najczęściej 1 Gb/s). Muszą też kończyć się zawsze na jednym serwerze bądź switchu sieciowym. Dzięki podziałowi ramek Ethernet na wszystkie fizyczne połączenia możliwe jest uzyskanie prędkości transmisji danych przekraczających przepustowość pojedynczego połączenia. Jak wybrać sprzęt? Kiedy już dowiedziałem się, czym jest LACP i że jest obsługiwany przez mój NAS, zacząłem szukać informacji, w jaki sposób zmusić NAS do pracy w LACP. Serwer w moim domu do tej pory był podłączony do 8-portowego switchu 1 Gb/s. Było to jednak urządzenie, które samo zarządzało swoją pracą, bez możliwości konfiguracji połączenia. Niestety, taki switch nie pozwoli na pracę LACP. Szukając switchu, swój wybór musiałem ograniczyć do urządzeń oferujących system zarządzania przełącznikiem. Podczas przeglądania ofert należy skupić się na specyfikacji, w której znajdziemy informacje o wsparciu dla LACP i obsłudze protokołu IEEE 802.3ad. Te dwie informacje utwierdzą nas w przekonaniu, że dzięki niemu uda nam się zestawić połączenie równoległych przewodów sieciowych dla jednego NAS. Ważne, aby switch, który wybieramy, był urządzeniem oferującym maksymalny transfer 1 Gb/s. Jeżeli szukacie solidnego, 8-portowego switchu gigabitowego z dwoma portami SFP, który dodatkowo można zainstalować w szafie typu RACK, model TLSG3210 L2 będzie odpowiedni. Oczywiście wspiera LACP i protokół 802.3ad. Cena tego urządzenia to około 470 zł. Nie jest to najtańszy 8-portowy switch pozwalający na agregację połączenia z naszym NAS. Jest jednak tańszy od urządzenia marki HP, której model J9833A PS1810-G kosztuje ponad 600 zł. Czy w tym wypadku płacimy jedynie za markę? Nie tylko. Poza dużą stabilnością i wsparciem dla LACP, produkt HP oferuje nawet 5-letnią gwarancję. Osobiście nie chciałem wydawać zbyt dużej kwoty, dlatego postawiłem na produkt TP-LINK TL-SG2008. Ten niewielkich rozmiarów switch zarządzający możemy kupić za niewiele ponad 250 zł. Do domowego użytku jak znalazł. Intuicyjny interfejs i wsparcie dla LACP i protokołu 802.3ad sprawiło, że właśnie to urządzenie trafiło do mojej sieci. Niestety, nie udało mi się znaleźć zarządzalnego switchu z mniejszą ilością portów niż 8, który oferowałby LACP i protokół 802.3ad. Jeżeli nie potrzebujemy przełącznika z tak dużą ilością portów LAN, a zależy nam na agregacji, to i tak jesteśmy na taki zdany. A co jeżeli 8 portów przy sporej ilości sieciowych urządzeń to dla nas zdecydowanie za mało? Pamiętajmy, że agregacja LACP zabiera nam dwa porty. Dodatkowo jeden doprowadza nam dostęp do sieci. Zostaje więc tylko 5 portów do wykorzystania. Niestety, switch z większą ilością portów będzie nas kosztował już nieco więcej. Za TP-LINK TL-SG3216 oferujący 16 portów trzeba zapłacić około 650 zł. Tańsze switche nie oferują użytkownikowi protokołu 802.3ad. Za niewiele więcej można nabyć jeszcze bardziej zaawansowane urządzenie. Model TP-LINK TL-SL3428 L2, dostępny za 760 zł, oferuje aż 24 porty, LACP i wsparcie dla protokołu 802.3ad. Można więc na Allegro znaleźć urządzenie dopasowane nie tylko do naszych potrzeb, ale i do budżetu, którym dysponujemy.
Switch, który pozwoli nam na agregację łącza, zapewniając dwukrotnie większy transfer w domowej sieci – przegląd modeli
Rozwój technologii sprawia, że coraz więcej czasu spędzamy przed ekranem notebooka, komputera i telewizora. Urządzenia te mają to do siebie, że dosyć szybko się brudzą, a wszelkiego rodzaju smugi przeszkadzają w ich komfortowym użytkowaniu. W takiej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak porządnie wyczyścić ekran. Tylko jak się do tego zabrać, by niczego nie uszkodzić? W przypadku starych ekranów CRT nie było większego problemu. Powierzchnię monitora można było czyścić, jak każde inne szkło w naszym domu. Wyświetlacze LCD, które zdominowały obecnie rynek, są delikatniejsze, a co za tym idzie – łatwiej je uszkodzić. Podczas czyszczenia ekranu należy zatem zastosować się do kilku prostych kroków, dzięki którym jego powierzchnia będzie przejrzysta jak nigdy. Czym czyścić ekran monitora? Czyszczenie ekranu to prosta sprawa, jeżeli wiemy, z jakich preparatów skorzystać. Należy pamiętać, by w roli szmatki używać wyłącznie miękkich tkanin. Najlepsza będzie ściereczka z mikrofibry. Jest ona niezwykle popularna i dostępna w niskiej cenie. Złym pomysłem będzie natomiast chusteczka higieniczna, papierowy ręcznik czy własna koszula – materiały te nie są wystarczająco miękkie i mogą porysować ekran. Jeżeli zachodzi taka potrzeba, ekrany monitorów można czyścić także na mokro. Należy jednak pamiętać, by wystrzegać się preparatów mających w składzie alkohol etylowy, amoniak, aceton czy toluen. Mogą one negatywnie oddziaływać na powierzchnię monitora, która po kilku takich czyszczeniach może np. zżółknąć. Do czyszczenia można wykorzystać zwykłą wodę, choć zdecydowanie lepsza będzie woda destylowana, gdyż nie pozostawia smug. W przypadku mocniejszych zanieczyszczeń wodę można wymieszać z octem w proporcjach 1:1. Tak przygotowany preparat należy przelać do zraszacza. Najprostszym sposobem jest kupienie specjalnego zestawu do czyszczenia, w którym znajduje się ściereczka z mikrofibry i odpowiedni preparat. Niekiedy w komplecie otrzymamy również pędzelek do wytarcia kurzu z trudno dostępnych miejsc (np. rogów ekranu). W jaki sposób wyczyścić ekran? Gdy jesteśmy przygotowani do czyszczenia, wyłączamy monitor. Na ciemnym ekranie zauważymy znacznie więcej zanieczyszczeń. W pierwszej kolejności przystępujemy do przetarcia wyświetlacza suchą ściereczką. Jeżeli nie pozbyliśmy się wszystkich zabrudzeń, zwilżamy ściereczkę przygotowanym lub zakupionym roztworem. Należy pamiętać, by nie pryskać nim bezpośrednio na monitor. Zamiast tego delikatnie psikamy na mikrofibrę, a następnie przecieramy ekran. Po tej czynności należy osuszyć monitor ściereczką. Problematyczne mogą okazać się miejsca, w których ekran styka się z ramką monitora. Do ich wyczyszczenia warto zastosować wacik kosmetyczny. Można go lekko zwilżyć roztworem, by zwiększyć skuteczność. Po tak przeprowadzonych czynnościach nasz wyświetlacz powinien być czysty. Przydatne porady Podczas czyszczenia na sucho nie dociskamy ściereczki zbyt mocno do ekranu, nie szorujemy nią w jednym miejscu, by pozbyć się uporczywego zabrudzenia. Bezpieczniej jest użyć roztworu. Z tym ostatnim również należy uważać, by nie przesadzić. Mikrofibra ma być nawilżona, a nie mokra. Po czyszczeniu ekran nie może pozostawać wilgotny. Starajmy się czyścić monitor przynajmniej raz w tygodniu. Wtedy cała czynność będzie łatwiejsza, gdyż drobne zanieczyszczenia będą usuwane na bieżąco. Proces czyszczenia nie jest skomplikowany i z powodzeniem można go zastosować do wszystkich ekranów w naszym domu – monitora, notebooka, a nawet telewizora. Przy odrobinie pracy nasz wyświetlacz już nigdy nie będzie oszpecony ciemnymi plamami i nieestetycznymi smugami.
Jak skutecznie czyścić ekran monitora?
Bycie perfekcyjną panią domu często nie wychodzi nam tak, jak przedstawiają to filmy i książki. Bywa, że z powodu braku czasu lub umiejętności nasz dom i jego otoczenie nie wyglądają tak, jak to sobie wymarzyłyśmy. Wcale nie oznacza to jednak, że się do tego nie nadajemy. Żadna z nas nie rodzi się jako perfekcyjna pani domu, a pewne nawyki i rozwiązania musimy w sobie wypracować. Pomocne mogą być w tym poradniki, w których autorzy zdradzają swoje niezawodne sposoby na to, aby dom i jego otoczenie wyglądały i funkcjonowały niemal perfekcyjnie. „Perfekcyjna pani domu”, Anthea Turner Anthea Turner to prawdziwe guru dla wszystkich kobiet chcących zostać perfekcyjną panią domu. Prowadząc program o tym samym tytule, przez wiele lat uczyła kobiety i mężczyzn tego, jak zorganizować funkcjonowanie swojego domu, aby działał jak w zegarku. W książce „Perfekcyjna pani domu” zdradza swoje największe sekrety dotyczące sposobów na sprzątanie, przechowywanie rzeczy czy przyjmowanie gości. Jej porady są proste, nie wymagają dużych nakładów finansowych i można je wprowadzić w życie niemal od razu. Zaprezentowane w książce sprytne triki mogą naprawdę ułatwić codzienne domowe obowiązki. „W domu madame Chic”, Jennifer L. Scott To druga, po „Lekcjach madame Chic”, książka tej autorki, w której przybliża życie i mentalność Francuzek. Podstawą jest tu nastawienie, z jakim podchodzimy do prac domowych i organizacji życia rodzinnego. Zamiast kilkunastu sposobów na czyszczenie lodówki, znajdziemy w niej metody na to, aby w wirze obowiązków znaleźć czas na celebrowanie miłych chwil i sprawianie przyjemności sobie i swojej rodzinie. Książka jest bardzo optymistyczna, lekko napisana i przepięknie wydana. Inspiruje do tego, aby codzienność stała się dla nas radością, a nie ciągiem nieprzyjemnych obowiązków. „Magia sprzątania”, Marie Kondo Książka Marie Kondo to poradnik nie tylko dla perfekcyjnej pani domu, ale dla każdego, kto czuje się przytłoczony nadmiarem posiadanych rzeczy i ciągłym bałaganem. Marie Kondo przedstawia swoją autorską metodę na to, w jaki sposób uporządkować przestrzeń, w której mieszkamy. Przedstawia sposoby na sprzątanie i przechowywanie, które ułatwią nam utrzymanie porządku i czystości w domu. Jej podejście, choć nieco odmienne od wzorców europejskich, warte jest chociaż częściowego wprowadzenia w życie. Jak zapewnia autorka, pomoże nam to w zerwaniu z ciągłym sprzątaniem, a to niezwykle kusząca wizja. Przeczytaj pełną recenzję książki Marie Kondo „Magia sprzątania”. box:offerCarousel „Perfekcyjna pani domu”, Małgorzata Rozenek Autorką książki jest prowadząca polską wersję programu „Perfekcyjna pani domu” Małgorzata Rozenek. W książce znajdziemy zestawienie rad i skutecznych sposobów, które przydadzą się każdej kobiecie – od naturalnych metod na czystą kuchnię, przez uporządkowanie szaf i szuflad, po perfekcyjne wyprasowanie koszul. Dowiemy się też, jak wyegzekwować od pozostałych domowników uczestniczenie w codziennych obowiązkach i czym zastąpić drogie detergenty. To zestawienie, które przyda się każdej osobie, która ma problemy z utrzymaniem ładu i porządku w swoim domu. „Niezła pani domu. Sposoby na prawie wszystko”, Małgorzata Świgoń Nie każda z nas musi być perfekcyjna, co udowadnia w swojej książce Małgorzata Świgoń. Większości z nas wystarczy to, aby być niezłą i ten poradnik nam w tym idealnie pomoże. Przedstawione rady i sposoby są proste i łatwe do wprowadzenia w życie. Poradzą sobie z nimi nawet te osoby, dla których idealny porządek nie jest priorytetem, a na co dzień chcą znaleźć też czas na karierę, przyjemności i czas wolny. Można mieć to wszystko, a przy tym cieszyć się czystym, zadbanym domem nie tylko od święta – wystarczy wprowadzenie kilku nieskomplikowanych nawyków i odrobina regularności. Prezentowane poradniki to świetna okazja na wprowadzenie kilku zmian w sposobie zarządzania swoim domem i codziennymi obowiązkami. Może się bowiem okazać, że wcale nie brakuje nam wiele do tego, aby być perfekcyjną panią domu. Kilka dodatkowych umiejętności i nieznanych trików pozwoli zapanować nad przestrzenią wokół siebie bez konieczności rezygnowania z przyjemności i czasu wolnego. Zdecydowanie warto zainspirować się opowieściami kobiet, które doskonale sobie z tym radzą, mimo że same nie zawsze uważają się za perfekcyjne.
Poradniki dla perfekcyjnej pani domu
Czy można zacząć się ruszać, nie kupując karnetu na siłownię ani nie płacąc za trenera osobistego? Tak. To proste. Zainwestuj w agrafkę fitness. To nieskomplikowane urządzenie, zwane inaczej „motylkiem”, jest wielofunkcyjne i bardzo dobrze nadaje się dla początkujących. Agrafka jest lekka, bardzo poręczna i niezwykle prosta w użyciu. Do tego tania, zastępuje wiele innych kosztownych urządzeń i nie robi hałasu (więc można ćwiczyć np. w domu późnym wieczorem). Trening z nią jest uniwersalny: wzmacnia niemal wszystkie partie mięśni, nie przeciążając ich i zbytnio nie rozbudowując. Ćwiczenia nie powodują nadmiernego zmęczenia, a wykonywane regularnie przynoszą bardzo dobre rezultaty, wyszczuplając i ujędrniając ciało. Agrafka świetnie sprawdza się podczas odchudzania. Do treningu potrzebna jest tylko mata, woda i lekki strój sportowy. Co daje agrafka Po pierwsze, ćwiczenia wzmacniają wszystkie partie mięśni. Agrafka jest uniwersalna co oznacza, że można za jej pomocą trenować zarówno mięśnie nóg, rąk, jak i grzbietu. Co ciekawe, to narzędzie bardzo się przydaje do wzmocnienia górnych partii ciała, a te rejony większość z nas ma zaniedbane. Są dużo słabsze niż np. nogi. A osłabione ramiona czy plecy oznaczają zwiększone ryzyko bólu stawów, kręgosłupa czy zwyrodnienia oraz problemy z noszeniem przedmiotów, podnoszeniem rąk do góry itd. Minusem „motylka” jest brak możliwości stopniowania obciążenia i „utrudniania” ruchu, więc kiedy ćwiczenia robią się za łatwe, po prostu trzeba przerzucić się na inny sprzęt treningowy. Po drugie, przyrząd używany jest w rehabilitacji, a także u osób z nadwagą i chorobami uniemożliwiającymi intensywny wysiłek czy duże obciążenia. Nie przeciążając organizmu, wzmacnia się mięśnie, co pozwala wrócić do pełnej formy. Po trzecie, zwiększa ogólną wydolność organizmu. Gdy ćwiczymy na tyle intensywnie, żeby się spocić, poprawiamy stan układu sercowo-naczyniowego i podnosimy wydolność. Po czwarte, pozwala przyśpieszać spalanie tkanki tłuszczowej. Co prawda, ćwiczenia są zwykle niezbyt intensywne, ale i tak pobudzają metabolizm, a organizm spala tkankę tłuszczową efektywniej. Na początek Pamiętaj, że każdy trening powinien być poprzedzony rozgrzewką. Zaczynasz biegiem w miejscu lub pajacykami. Potem rozgrzewasz stawy i mięśnie, przygotowując je do dalszego wysiłku. Szczególną uwagę zwróć na te partie, które zamierzasz zmęczyć. Jeżeli dopiero zaczynasz przygodę ze sportem, przez pierwszy miesiąc postaw na mniej intensywne serie, z dłuższymi przerwami wypoczynkowymi. Potem stopniowo możesz zwiększać obciążenia (nie więcej niż o 10% tygodniowo) Agrafka kształtuje mięśnie: pleców, klatki piersiowej, wewnętrznej i zewnętrznej strony ud, ramion i przedramion, brzucha i korpusu. Przykładowe ćwiczenia Podpowiadamy, jak korzystać z motylka. Ramiona: robisz „harmonijkę”, czyli stajesz w rozkroku, plecy proste. Końcówki agrafki bierzesz w ręce. Pracujesz nad mięśniami piersiowymi, zamykając i otwierając ramiona. Uda: usiądź tak, aby na krześle były tylko pośladki. Weź motylka między nogi (końcówkami w stronę kolan) i zaciskaj uda. Łydki: ściskasz urządzenie umieszczone między kostkami. „Motylek” to sprzęt bardzo przydatny, zwłaszcza do wzmocnienia mięśni tułowia i rąk. Jeśli będziemy regularnie ćwiczyć, mamy duże szanse na uniknięcie dokuczliwych bólów kręgosłupa.
Ćwicz z agrafką
Kombiwary halogenowe z roku na roku zyskują na popularności. Nie ma czemu się dziwić. Pomimo niskiej ceny są to urządzenia bardzo funkcjonalne i przydatne w wielu sytuacjach. Ale co to oznacza w praktyce? Jakie są rzeczywiste zalety kombiwarów halogenowych i na co zwrócić uwagę podczas kupowania tego typu sprzętu? Kombiwar halogenowy to dość proste i tanie, a jednocześnie funkcjonalne urządzenie. Pozwala przygotowywać wiele dań i to na różne sposoby. Właśnie dlatego coraz częściej takie sprzęty pojawiają się w polskich kuchniach. Jak działa kombiwar halogenowy? Zasada działania kombiwarów halogenowych jest niezwykle prosta. Urządzenia składają się tak naprawdę z dwóch najważniejszych elementów – halogenowej grzałki i wentylatora. Grzałka przetwarza energię elektryczną na ciepło. Z kolei wentylator rozprowadza wytworzone ciepło po żaroodpornej misie. Dzięki ciągłym obrotom wywołuje efekt termoobiegu, więc potrawy są równomiernie ogrzewane z każdej strony. Pomaga w tym też okrągły kształt misy, dzięki któremu gorące powietrze z łatwością może krążyć. Do tego dochodzą jeszcze dwa pokrętła do regulacji temperatury oraz czasu działania i mamy praktycznie kompletne urządzenie. Kombiwar halogenowy nie jest sprzętem skomplikowanym, ale na tym właśnie polega jego siła. Jak można przygotowywać w nim potrawy? Najważniejszą zaletą kombiwarów halogenowych jest fakt, że pozwalają przygotowywać potrawy na różne sposoby. Przede wszystkim tego typu urządzenie może zastąpić piekarnik. W dodatku kombiwar w porównaniu do piekarników elektrycznych jest sprzętem dużo bardziej oszczędnym. Poza tym pozwala dużo szybciej przygotować poszczególne potrawy, co docenimy przede wszystkim przed dużymi imprezami organizowanymi w domu. Co ważne, pieczenie nie wymaga tłuszczu, więc jest zdrowe. W kombiwarze halogenowym można też grillować. Do każdego modelu dodawane są dwa ruszty – niski i wysoki. Wystarczy położyć na nich steki, kiełbasę lub inne mięso, a doskonale się upieką. Znowu bez dodatku tłuszczu, więc dużo zdrowiej niż smażenie na patelni. Kombiwar halogenowy bez problemu zastąpi też urządzenie do gotowania na parze. Wystarczy na dno szklanej misy nalać odrobinę wody, a składniki ułożyć na ruszcie lub specjalnej taczce z otworami. Już po chwili zacznie wytwarzać się para, która szybko przygotuje warzywa lub mięso. Oprócz tego w kombiwarze można też smażyć. Wystarczy tylko dodać odrobinę tłuszczu. Urządzenie pozwala również, dzięki możliwości ustawienia niższych temperatur, rozmrażać i podgrzewać jedzenie. Kombiwar sprawdzi się nawet w przypadku gotowania jajek lub przygotowywania grzanek. Na co zwrócić uwagę? Jest kilka parametrów, na które należałoby zwrócić uwagę podczas kupowania kombiwaru halogenowego. Najważniejszy to moc urządzenia. Najczęściej spotykamy modele o mocy 1200-1500 W. Zasada jest prosta – im większa moc, tym szybsze nagrzewanie i szybsze przygotowywanie potraw. Koniecznie musimy zwrócić uwagę na pojemność żaroodpornej misy. W sprzedaży można znaleźć modele zdolne pomieścić od 11 do 19 litrów. Warto też kupić model, który ma w zestawie specjalny pierścień zwiększający pojemność nawet o dodatkowe 7 litrów. Bardzo ważny jest też zakres ustawianej temperatury. Maksymalny poziom w zdecydowanej większości modeli to 250 stopni Celsjusza. Dlatego ważniejsza jest dolna granica. Najczęściej najniższa możliwa do ustawienia temperatura to 65 stopni Celsjusza. Jeśli zależy nam na podgrzewaniu, a przede wszystkim rozmrażaniu jedzenia, to lepszy będzie model z zakresem od 0 do 250 stopni Celsjusza. Oprócz tego musimy także zwrócić uwagę na dołączone akcesoria. Im jest ich więcej, tym większe możliwości w przygotowywaniu potraw. Warto polecić takie modele jak: Camry CR 6305, Sencor SMH331 czy też Manta MM537.
Wszystko, co musisz wiedzieć o kombiwarach halogenowych
Meble tapicerowane sprzed kilku dekad warto odnowić nie tylko dlatego, że są zniszczone, ale także dlatego, że obito je niemodnymi tkaninami, w nieatrakcyjnych kolorach. W nowych szatach posłużą nam jeszcze wiele lat. W przypadku odnawianych foteli tapicerkę stanowią oddzielne grube poduchy, co znacznie ułatwia pracę. Po ich zdjęciu jest dobry dostęp do elementów drewnianych. Kolejność prac renowacyjnych nie ma znaczenia. Możemy najpierw uszyć poduchy, a później zająć się drewnianą konstrukcją albo czynności te wykonać w odwrotnej kolejności. Jeśli pianka w poduchach nie jest zbyt zużyta, można ją wykorzystać ponownie. Jeśli jednak nie jest sprężysta, kruszy się – trzeba ją wymienić. Ważnym parametrem przy wyborze jest nie tylko grubość, ale także gęstość. Na siedzisko fotela trzeba wybrać piankę o gęstości T25, a jeszcze lepiej T30. Będą potrzebne: pianka tapicerska grubości 8–10 cm; włóknina do obszycia pianki; tkanina obiciowa (welur); nożyk do tapet; gruba igła; nici; szpilki; nożyczki; maszyna do szycia; bejca; lakier; pędzel; wałek do lakieru; papier ścierny. Krok 1. Nożykiem tapicerskim wytnij z pianki siedzisko i oparcie. Krok 2. Piankę obszyj włókniną, aby nadać jej dodatkową miękkość. Ten zabieg sprawi też, że brzegi pianki będą zaokrąglone. Krok 3. Wytnij odpowiedni kształt z tkaniny obiciowej, dodając po pół centymetra z każdej strony na zszycie. Dobrym pomysłem jest wykorzystanie starego obicia, dzięki temu uzyskasz odpowiedni kształt. Przyłóż ją do nowej tkaniny, przypnij szpilkami i wytnij. Krok 4. Złóż dwa kawałki tkaniny prawą stroną do środka i zszyj na maszynie gęstym ściegiem. Z jednej strony zostaw niezaszyty fragment, przez który włożysz piankę. Krok 5. Zaokrąglone rogi ponacinaj co kilka milimetrów, aby szew ładnie się układał. Krok 6. Przewróć uszyty pokrowiec na prawą stronę i włóż do niego piankę obszytą włókniną. Krok 7. Miejsce, które było potrzebne do włożenia pianki, zaszyj ściegiem krytym, tzw. drabinkowym. Zawiąż na nitce supełek, wbij igłę od spodu jednej tkaniny (oliwkowej) i wyciągnij ją na prawej stronie. Krok 8. Wkłuj igłę z prawej strony tkaniny i przeciągnij równolegle (wzdłuż miejsca, gdzie ma być szew) po lewej stronie o kilka milimetrów. Wyciągnij igłę i nitkę po prawej stronie. Krok 9. To samo zrób na tkaninie po drugiej stronie, czyli tkaninie z flamingami. Krok 10. Chodzi o to, aby nitki układały się równolegle do siebie, tworząc „drabinkę”. Po ściągnięciu nitek szew jest niewidoczny. Krok 11. Elementy drewniane oczyść ze starego lakieru. Zrób to papierem ściernym – najpierw o gradacji 120, później 180, na koniec 240. Przecieraj wzdłuż włókien drewna. Po oczyszczeniu odpyl powierzchnię, np. odkurzaczem. Krok 12. Nałóż na drewno warstwę bejcy. Jeśli uzyskany kolor jest zadowalający, zostaw do wyschnięcia. Jeśli chcesz, aby był bardziej intensywny, nałóż jeszcze jedną warstwę. Zostaw do wyschnięcia. Krok 13. Nałóż warstwę lakieru i zostaw do wyschnięcia. Krok 14. Delikatnie przeszlifuj powierzchnię papierem ściernym o gradacji 240. Odpyl. Krok 15. Nałóż warstwę lakieru i zostaw do wyschnięcia. Delikatnie przeszlifuj i ponownie polakieruj. Kiedy elementy drewniane zostaną odświeżone, a poduchy obszyte nową tkaniną obiciową, możesz złożyć fotel. Podczas demontowania go do renowacji warto robić zdjęcia, aby później nie mieć problemu ze składaniem głównie niewidocznych elementów konstrukcyjnych.
Odnawianie starego fotela
Ciąża jest wyjątkowym okresem w życiu każdej kobiety. Warto ten moment podkreślać kobiecym i wygodnym strojem. Nie wstydź się brzuszka, tylko dumnie prezentuj go światu! Stworzone do tego są ciążowe sukienki, które wyeksponują twoje atuty, zapewnią komfort i będą idealne na jesień i zimę. Ciesz się chwilą Każda przyszła mama z niecierpliwością oczekuje swojego dziecka. Obserwuje, jak zmienia się jej ciało i rośnie brzuch. Niektóre kobiety podczas ciąży czują, że mają energii za dwoje, innym doskwiera kręgosłup i gorsze samopoczucie. Jednak każda przyszła mama chce wyglądać pięknie, a przede wszystkim potrzebuje wygody. I słusznie! Twój dobry nastrój jest równie ważny dla ciebie i twojego maluszka. Jesteś kobietą, a wszystkie kobiety lubią widzieć w lustrze zadbaną i uśmiechniętą laskę, może z trochę większym brzuszkiem. Chodzenie w rozciągniętych dresach nie wpłynie dobrze na twój nastrój i samoocenę. Celebruj ten wspaniały moment w życiu, bądź dumna ze swojego brzucha i podkreśl go! Co nosić? Najlepiej sprawdzi się sukienka – będzie wygodna, kobieca oraz nie opnie brzucha. Nie będziesz musiała się przejmować wpijającym się paskiem spodni ani odczuwać związanego z tym dyskomfortu. Projektanci ubrań ciążowych znają potrzeby kobiet w tym wyjątkowym stanie i dlatego tworzą rzeczy piękne i komfortowe. W wielu sklepach znajdziesz sukienki w różnych fasonach i kolorach oraz na różne okazje. Nie odstają w żaden sposób od „normalnych” ubrań – są modne, dobre jakościowo, a przede wszystkim wygodne. Jak dobrać rozmiar sukienki? Wiele ciężarnych kobiet zastanawia się, w którym momencie zmienić zwykłe ubrania na ciążowe. Nie ma jednej odpowiedzi. Jednym paniom rośnie brzuch po trzecim miesiącu, a innym dopiero w szóstym (szczególnie chudzinkom). W pierwszych miesiącach wystarczy nosić większe rozmiary ubrań z „normalnych” sklepów. Jednak standardowo większość kobiet przerzuca się na odzież ciążową około 4 miesiąca. Jak dobrać odpowiedni rozmiar? Odpowiedź wbrew pozorom jest bardzo prosta: wybierz rozmiar, który nosiłaś przed ciążą. Ubrania ciążowe są tak zaprojektowane, by rozmiar „wyjściowy” dopasowywać do rosnącego brzuszka. Jakie sukienki na jesień i zimę? Jeśli jest to początek ciąży i chcesz pochodzić w „normalnych” ubraniach, najlepiej sprawdzą się sukienki odcinane w talii, nieopinające brzucha. Również rozkloszowane dobrze ukryją ciążę, jeśli ci na tym zależy. Na początku ciąży możesz nosić zwyczajne ubrania, jednak pamiętaj, aby były zrobione z rozciągających się materiałów, z dużą ilością elastyny w składzie. Z czasem warto przerzucić się na specjalne sukienki dla kobiet ciężarnych, ponieważ będzie ci po prostu wygodnie. Obecnie w sklepach z odzieżą ciążową znajdziesz wiele rodzajów sukienek: trapezowe, rozkloszowane, odcinane w talii, dopasowane. Noś takie, które lubisz i pasujące do twojego stylu. Ciąża to nie choroba, dlatego warto mieć wiele różnych sukienek: na co dzień, do pracy, na imprezę czy romantyczną kolację. Na jesień i zimę najlepsze będą sukienki dzianinowe, które z jednej strony utrzymają ciepło, a z drugiej dobrze się rozciągną i dostosują do rosnącego brzuszka. Masz duże szczęście, ponieważ właśnie dzianinowe sukienki są największym hitem tego sezonu, więc niczym nie będziesz odstawać od nieciężarnych koleżanek. Możesz wybrać supermodne oversizowe golfy i nosić jak sukienkę. Dobrym pomysłem są również casualowe sukienki z dresu – modne, wygodne i ciepłe. Na duże chłody poszukaj sukienki z dużą zawartością wełny, która ochroni cię przed zimnem. Jeśli kupiłaś sukienki latem, a nie chcesz z nich rezygnować, jest na nie sposób. Na sukienkę z cieńszego materiału zakładaj ciepły, gruby kardigan, sweter lub marynarkę. Pięknie będzie wyglądać kardigan à la waterfall, zmysłowo opływający sylwetkę. Ta sama zasada sprawdzi się przy bardziej imprezowych sukienkach, np. odcinanych w talii, szyfonowych i w stylu glamour. Podkreślaj swoje atuty, szczególnie gdy podczas ciąży twoje piersi się powiększyły. Doradzamy noszenie kopertowej sukienki pod rozpinany sweter lub marynarkę. Ten model przepięknie eksponuje biust. Jeśli obawiasz się, że się zaziębisz, nosząc sukienki jesienią lub zimą, zakładaj rajstopy ocieplane polarem lub futerkiem – zapobiegną przewianiu i wyziębieniu organizmu. Takie rajstopy bywają cieplejsze od pary spodni! Wybieraj również raczej zabudowane majtki, a nie stringi, które nie chronią ciała podczas mrozu.
Stylowe sukienki dla ciężarnej na jesień i zimę
Szkoda parkingowa najczęściej powstaje z chwilowego braku uwagi, a straty z niej wynikające są w większości przypadków bardzo małe. Jak skutecznie rozwiązać problem? Stłuczka na parkingu Jeżeli szkoda powstała z naszej winy, nie pozostaje nam nic innego, jak wyjąć kartkę, umieścić na niej informacje o tym, że auto uczestniczyło w stłuczce parkingowej i pozostawić swój numer. Oczywiście wiele osób wyjdzie z założenia, że skoro nikt tego nie widział, to po co robić sobie problemy. Nic bardziej mylnego. Najlepiej postawić się w sytuacji pokrzywdzonego, gdy wracamy do naszego ukochanego samochodu pozostawionego na parkingu i widzimy, że połowa zderzaka jest uszkodzona, a sprawcy powstałej szkody nie ma. Dla osób, dla których argument ten jest zbyt słaby, mam inny. Prawie wszystkie parkingi wyposażone są w monitoring, a więc namierzenie sprawcy stłuczki nie jest trudne. Co więcej, ucieczka z takiego miejsca może nam bardzo zaszkodzić. Szkoda w naszym aucie Po załatwieniu wszystkich spraw z właścicielem uszkodzonego auta oceńmy szkody w naszym pojeździe. Dokładnie sprawdźmy, czy uszkodzony element jest pęknięty czy tylko porysowany. Podczas stłuczek parkingowych najczęściej dochodzi do uszkodzenia przedniego bądź tylnego zderzaka, lamp, ewentualnie porysowania drzwi. Jeżeli uszkodzeniu uległ tylko przedni zderzak, sprawdźmy, czy jest on pęknięty. W takim przypadku musimy poważnie zastanowić się nad sensem jego naprawy. Jeżeli zderzak nie jest lakierowany, najlepszym rozwiązaniem będzie zakup nowego i jego wymiana. Sprawa się nieco komplikuje w przypadku zderzaka lakierowanego, ponieważ zakup nowego będzie się wiązał nie tylko z koniecznością jego wymiany, ale i lakierowania. Podobnie jest w przypadku zderzaka tylnego. Jeżeli bardzo chcemy, zderzak można naprawić, ale odradzam samodzielną próbę. Samodzielna naprawa Jeśli lakierowany zderzak jest tylko porysowany, nic nie stoi na przeszkodzie, aby samodzielnie go pomalować. Potrzebny będzie lakier w sprayu, podkład, taśma malarska, papier ścierny i benzyna ekstrakcyjna. Proces naprawy rozpocznijmy od odpowiedniego przygotowania powierzchni, która uległa porysowaniu. Na początek, przy użyciu papieru o wysokiej granulacji. Odpowiednio przygotowana powierzchnia do malowania powinna być gładka. Następnie przy pomocy taśmy malarskiej oznaczmy fragment, który chcemy pomalować. Taśma nie tylko wskaże nam miejsce, gdzie mamy malować, ale również ochroni inną powierzchnię przed niepotrzebnym nałożeniem lakieru. Następnie przy pomocy benzyny ekstrakcyjnej odtłuśćmy miejsce malowania. Nałóżmy podkład, a po jego wyschnięciu – lakier. Pamiętamy, aby podczas nakładania podkładu i lakieru wykonywać płynne ruchu w odpowiedniej odległości od malowanego elementu. Dokładną instrukcję znajdziemy na opakowaniu. Proces usuwania rys z drzwi wygląda identycznie, jak w przypadku zderzaków. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby kupić używany zderzak lub drzwi w kolorze naszego pojazdu. W takim przypadku sprawdźmy dokładnie ich stan techniczny. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Uszkodzona lampa Jeżeli uszkodzeniu uległa lampa, nie pozostaje nam nic innego, jak jej wymiana na inną. Na początek poszukajmy nowych produktów. Uważajmy na produkty niskiej jakości, wybierajmy renomowane marki: Denso, Hella. W przypadku, gdy cena nowych lamp jest wysoka, możemy pokusić się o kupienie używanej lampy. Zanim zdecydujemy się na zakup, upewnijmy się, w jakim jest stanie technicznym i czy pasuje do naszego modelu auta. Szczególną uwagę zwróćmy na rocznik i typ nadwozia. Proces wymiany lampy nie należy do trudnych i każdy powinien sobie z nią poradzić. Wiele skutków szkody parkingowej można samodzielnie naprawić, poświęcając temu zabiegowi trochę czasu i cierpliwości.
Szkoda parkingowa. Jak sobie poradzić z problemem?
Honor 8 to flagowiec chińskiej marki, stanowiący alternatywę dla modelu Huawei P9. Smartfona o przekątnej ekranu 5,2 cala napędza ośmiordzeniowy układ oraz 4 GB RAM-u, na wyposażeniu jest również podwójny obiektyw aparatu. Jak na flagowca cena nie przeraża. Specyfikacja Honor 8 wyświetlacz: 5,2 cala, Full HD, LTPS, szkło 2,5D Gorilla Glass 3 chipset: HiSilicon Kirin 950 (4x 2,3 GHz A72 + 4x 1,8 GHz A53) grafika: Mali-T880 MP4 RAM: 4 GB pamięć: 32/64 GB + obsługa kart microSD do 256 GB złącza kart SIM: 1x nano + 1x micro (hybrydowy dual SIM) łączność: LTE, Wi-Fi 802.11ac (2,4 + 5 GHz), Wi-Fi Direct, Bluetooth 4.2 LE, NFC, GPS z A-GPS i GLONASS system operacyjny: Android 6.0.1 Marshmallow (nakładka EMUI 4.1) aparat główny: podwójny, 12 Mpix, f/2,2, podwójna dioda LED, laserowy autofocus, wideo 1080p/60fps lub 720p/120fps aparat przedni: 8 Mpix, f/2,4 funkcje: czytnik linii papilarnych/klawisz specjalny, port USB typu C, podczerwień, szybkie ładowanie czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas bateria: 3000 mAh wymiary: 145,5 x 71 x 7,5 mm waga: 153 g Konstrukcja Honor 8 ma nowy design – urządzenie nie przypomina poprzednika, a odróżnia się też wyraźnie od Huawei P9. W metalowo-szklanej konstrukcji widać pewne inspiracje modelem Galaxy S7. Smartfona można dostać w kolorach czarnym, niebieskim, białym, złotym lub różowym. box:imageShowcase box:imageShowcase Metalowa konstrukcja przełożona jest taflami szkła – to Gorilla Glass w technologii 2,5D. Na froncie boczne ramki są minimalne, za to dosyć szerokie od dołu i góry. Poniżej wyświetlacza widać tylko logo producenta, przyciski nawigacyjne są wyświetlane na ekranie. Na szczycie znajdują się: głośnik rozmów, czujniki, przedni obiektyw aparatu oraz dioda powiadomień ukryta w maskownicy głośnika. Krawędzie smartfona są wąskie i zaoblone, zostały delikatnie ścięte od góry i dołu. Przyciski umieszczono na prawej stronie, a włącznik jest dodatkowo żłobiony. Lewa ścianka zawiera hybrydową tackę czytników kart – mieści nanoSIM i microSD lub nanoSIM oraz microSIM. Na dolnej krawędzi jest maskownica głośnika multimedialnego, USB typu C, a bliżej rogu wyjście słuchawkowe. Na szczycie, oprócz drugiego mikrofonu, zamontowano także czujnik podczerwieni. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Szklane plecy smartfona efektownie się mienią, widać połyskujące, podłużne, nieregularne paski. Przy górnej krawędzi znajduje się podwójny aparat, laserowy autofocus oraz dwie diody doświetlające. Poniżej, na środku obudowy jest okrągły czytnik palca, działający jednocześnie jako przycisk funkcyjny. Smartfon prezentuje się świetnie – zaoblenia szkła pięknie komponują się z bokami. Honor 8 wygląda jednocześnie poważnie oraz efektownie – konstrukcja mocno połyskuje i przyciąga wzrok. Pochwalić należy także jakość wykonania. Spasowanie elementów jest wzorowe, konstrukcja zwarta, a jakość materiałów wysoka. Ergonomia i użytkowanie Szklana konstrukcja cieszy oko tylko do czasu. Szybko pokryje się warstwą smug i odcisków, bowiem łatwo je zbiera. Sztuka testowa była już pokryta wieloma rysami z obu stron, więc warto wyposażyć się w etui. Obudowa jest raczej śliska – trzymanie smartfona za boki nie sprawia problemu, za to może się on wyślizgnąć z dłoni. Urządzenie nie grzeje się mocno, ale podczas obciążenia układu robi się ciepłe w górnej części. Honor 8 bardzo dobrze leży w dłoni. Nie ma ostrych krawędzi, tafla ekranu jest gładka, a wymiary praktyczne – ekran można w dużej mierze obsłużyć jednorącz. Lokalizację przycisków dobrze przemyślano, odstają one wyraźnie i mają sprężysty, odpowiednio twardy klik. Czytnik palca spisuje się znakomicie, odblokowywanie urządzenia przebiega błyskawicznie. Umiejscowienie czytnika sprawia, że łatwo się z niego korzysta, gdy trzymamy telefon w dłoni, gorzej jest, gdy telefon leży, wtedy urządzenie trzeba odblokowywać z poziomu ekranu. Oprócz obsługi gestów, np. wysuwania górnej belki, za pomocą czytnika można wykonywać zdjęcia, włączać latarkę czy wybrane aplikacje. Na pochwałę zasługuje obecność najnowszego portu USB typu C, a chiński producent nie zapomniał też o czujniku podczerwieni, dzięki czemu Honor 8 może pełnić funkcję pilota. Głośnik multimedialny znalazł się na dolnej krawędzi. Starano się wzmocnić niskie tony, obudowa nawet delikatnie wibruje, ale za to może brakować czystości i głośności, a brzmienie wydaje się lekko przesterowane. Do tego dosyć łatwo jest zasłonić wylot dźwięku. Wyświetlacz Wyświetlacz o przekątnej 5,2 cala wykonano w technologii LTPS. Oferuje on rozdzielczość Full HD, więc trochę odstaje od droższej konkurencji z QHD, ale w praktyce nie ma to większego znaczenia, bowiem zagęszczenie pikseli wynosi aż 424 ppi, więc grafiki i czcionki są ostre. Nie można narzekać też na kąty widzenia oraz podświetlenie – ekran nie oślepi nocą oraz będzie czytelny w słoneczny dzień. Wrażenie robią kolory, są nasycone, ale jeszcze nie tak mocno, jak w ekranach AMOLED. Świetnie prezentuje się kontrast; czerń jest głęboka, natomiast biel wpada lekko w błękit, ale barwy można dostosować. Interfejs dotykowy jest trochę zbyt czuły, co wymusza bardziej precyzyjne gesty i wymaga pewnego przyzwyczajenia. Obsługiwany jest dziesięciopunktowy wielodotyk. System operacyjny i wydajność Chiński producent wprowadza właśnie aktualizację do nowego EMUI 5.0, opartego na Androidzie 7.0 Nougat, ale w przypadku egzemplarza testowego nie udało się jej niestety w żaden sposób zainstalować. Do dyspozycji podczas testów był więc dobrze znany i rozbudowany EMUI 4.1, który robi wrażenie funkcjonalnością, ale jest dosyć „ciężki” wizualnie. Szuflady aplikacji brak, w pamięci zgromadzono dodatkowe aplikacje oraz gry, zaś w tle działa menedżer baterii. Górna belka jest dwuczęściowa – oddziela skróty oraz powiadomienia. W ustawieniach można się pogubić, opcje zostały przeorientowane, ale na szczęście jest wyszukiwarka. Możliwości jest dużo, np. obsługa gestów, rysowania knykciami, tryb rękawiczek, sterowanie ruchem itd. EMUI 5.0 przynosi jeszcze więcej opcji, w tym możliwość włączenia szuflady aplikacji, a interfejs jest bardziej minimalistyczny. Smartfon wyposażony jest w układ HiSilicon Kirin 950, który lekko ustępuje wersji 955 z modelu Huawei P9, a oba zostały już w tyle za modelem 960, stosowanym w Huawei Mate 9. To nadal bardzo wydajna jednostka, ale nie jest ekwiwalentem konkurencyjnego Snapdragona 821. W AnTuTu 6.2.7 układ uzyskuje 94266 punktów, zaś Geekbench 4 ocenia urządzenie na 1722 punkty w teście single-core oraz 5459 multi-core. Wydajność graficzna według 3DMark Slingshot Extreme jest na poziomie 958 punktów, w tym aspekcie Honor 8 najbardziej ustępuje układom Qualcomma. W praktyce nie ma to większego znaczenia – smartfon działa błyskawicznie, aplikacje startują momentalnie, a 4 GB RAM-u gwarantują bezproblemową pracę w wielu programach naraz. Pobieranie danych lub aplikacji oraz ich instalowanie również przebiega bardzo szybko. Animacje systemu nie przycinają się, a z Internetu korzysta się bez najmniejszych problemów. Do tego system działa stabilnie. Ogólnie korzystanie z Honora 8 to czysta przyjemność. Bateria Można liczyć na dobry czas pracy, ale nie należy się spodziewać spektakularnych rezultatów. Przy intensywnym użytkowaniu w ciągu dnia pracy, korzystając z Wi-Fi, LTE i nie oszczędzając na jasności wyświetlacza, można uzyskać 4–5 godzin na włączonym ekranie. Przy normalnej pracy smartfon wytrzyma 2 dni. Do wyboru są tryby oszczędzania energii, a można nawet zmniejszyć rozdzielczość ekranu do 720p. Urządzenie obsługuje szybkie ładowanie, a proces napełniania ogniwa trwa około 2 godziny. Po 30 minutach bateria osiągnie poziom 40%, a zielona dioda włączy się przy 90%. Multimedia – gry, aparat, audio Mimo że cyferki w benchmarkach graficznych nie robią specjalnego wrażenia, to w praktyce wydajność jest nadal w pełni wystarczająca do satysfakcjonującej gry. Mniej lub bardziej skomplikowane tytuły 2D nie sprawią problemu, a proste i zaawansowane gry 3D również będą działać płynnie. Grafika wygląda bardzo dobrze, a grywalność jest wysoka. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Aplikacja aparatu jest rozbudowana, ale funkcji do wykorzystania potencjału dwóch obiektywów i matryc 12 Mpix nie ma zbyt wiele. Aplikacja oferuje wiele efektów, filtrów, trybów, w tym HDR, fotografowanie posiłków, upiększanie oraz tryb manualny. Ten ostatni pozwala na konfigurację pomiaru, ISO (100–3200), migawki (1/4000–1/30), ekspozycji, ostrości i balansu bieli. Zdjęcia można wykonywać także w niskiej głębi ostrości, ustawianej przysłoną. Jakość fotografii jest wysoka. Nie ma problemów z balansem bieli, kolorami, ujęcia są szczegółowe i bardzo ostre, nawet w kiepskich warunkach świetlnych. Mogą jednak wymagać zwiększenia ekspozycji, bywają ciemne. Zdjęcia sprawiają jednak wrażenie sztucznie wyostrzonych, lekko ziarnistych. Fotografie z niską głębią ostrości wyglądają przeciętnie – im bardziej intensywne ustawienia, tym mocniej rozmyte są krawędzie fotografowanego obiektu. W przypadku przedniego aparatu można liczyć na dobrą jakość selfie, a i główny obiektyw nagrywa ostre i szczegółowe wideo (ale maksymalnie w rozdzielczości 1080p przy 60 kl./s). Zdjęcia poniżej. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Dźwięk na słuchawkach jest bardzo dobry – muzyka brzmi jasno, czysto, szczegółowo, a także przestrzennie i dynamicznie. Honor 8 pozwala wykorzystać potencjał lepszych słuchawek. Łączność i jakość rozmów Nie miałem problemów z łącznością wszystkich interfejsów. Jakość rozmów była dobra, a rozmówcy również nie narzekali. Podsumowanie Honor 8 to po prostu bardzo udany smartfon, godny miana flagowca. Jest dużo tańszy (1600–1700 zł) niż konkurencja, a oferuje wysoką wydajność, stabilność i funkcjonalność, bez ubytków wizualnych. Można liczyć też na bardzo dobry ekran, udane zdjęcia i wysoką jakość wykonania. Do tego telefon jest wygodny w obsłudze i ma poręczne wymiary, a system EMUI daje duże możliwości. Wybrałbym Honora 8 zamiast Xiaomi Mi5 czy Huawei P9 – podczas testów korzystało mi się z niego bardzo przyjemnie. Nie jest jednak idealnie. Do pełni szczęścia brakuje lepszego czasu pracy na baterii, a piękna konstrukcja ma też swoje wady. Urządzenie jest śliskie, a szkło dosyć łatwo się rysuje – lepiej korzystać z etui.
Test smartfona Honor 8 – szklany flagowiec z dwoma obiektywami
Myślałam, że to będzie książka podróżnicza o jednym z miejsc, które kiedyś chciałabym zwiedzić. Mieszkająca w Meksyku Sylwia Mróz, stworzyła jednak coś zupełnie innego. Bogate w informacje kompendium wiedzy o tym niesamowicie ciekawym kraju. Idealną pozycję dla miłośników wojaży po świecie i planujących podbój kraju tequili i tacos. W książce Pejzaż bez kolców. Meksyk słońcem malowany nie znajdziecie opisów wycieczek po tym kraju (choć dowiecie się, co warto tam zwiedzić), za to po lekturze znacznie wzbogacicie swoją wiedzę o nim. Autorka w interesujący sposób przybliża rozmaite aspekty życia w Meksyku. Kolorowy i pachnący Taki jest Meksyk. Pełen barw i zapachów. Te pierwsze w książce znajdziemy w opisach i zdjęciach, te drugie w dziale dotyczącym kulinariów, który zawiera także kilka przepisów. Jeśli więc zapragniecie wprowadzić do jadłospisu meksykańskie specjały, możecie zacząć od potraw opisanych w pozycji Sylwii Mróz. Kraj pełen kolorów pięknie prezentuje się na zdjęciach, więc ucieszyłam się widząc wkładki z fotografiami. Książka bez nich byłaby niepełna. Jednak, jakby nie było, obrazy to dodatek. Liczy się przede wszystkim treść, a ta zaspokaja pierwszy głód informacji o Meksyku i rozbudza apetyt na więcej. Nie tylko więcej wiedzy, ale i… podróży. O tak, po tej lekturze aż chce się pakować plecak. Fascynujący kraj Trudno się temu dziwić. Meksyk to kraj, w którym obchodzi się ok. pięć tysięcy świąt. To tu urodzili się tacy artyści, jak Frida Kahlo czy Diego Riviera. To tu znajdziemy dziedzictwo Majów, Azteków i Tolteków, spotkamy wyznawców kultu Matki Boskiej z Guadalupe, weźmiemy udział w magicznych rytuałach, wysłuchamy koncertu mariachis. To tu kukurydza jest święta, a kuchnia pikantna, pachnąca chili i limonkami. Tu spróbujemy przepysznych tacos i chipsów ze… świńskiej skóry. Tu w towarzystwie pięknych Meksykanek i lokalnych machos możemy wypić toast tequilą czy meskalem. O tym wszystkim oczywiście przeczytacie u Sylwii Mróz. Wszystko, co chcesz wiedzieć o Meksyku Pejzaż bez kolców dzieli się na kilka rozdziałów tematycznych. Dotyczą one: bogatej (i krwawej) historii kraju, religii, meksykańskiej tożsamości, kulinariów, sztuki czy polskich akcentów w tym egzotycznym dla nas państwie. Dla tych, którzy lubią dane miejsce poznawać za pomocą książek, muzyki, filmów, dorobku architektów, artystów czy fotografów, Sylwia Mróz przygotowała garść wskazówek, podsuwając co ciekawsze produkcje czy dzieła. Autorka pisze dość konkretnym językiem, dzięki czemu nie ma tu dłużyzn. O swoich osobistych doświadczeniach wspomina niewiele. Chętniej dzieli się wiedzą niż emocjami, choć od czasu do czasu opowiada o własnych odkryciach i sympatiach. Dla ciekawych świata Osobom ciekawym świata Pejzaż bez kolców bez wątpienia przypadnie do gustu. Autorka interesująco opowiada o swym nowym domu, skupiając się przy tym raczej na jego atrakcyjnych, pozytywnych stronach. Niewiele znajdziecie więc informacji o polityce czy kartelach narkotykowych. Jednocześnie Sylwia Mróz nie ukrywa, że Meksyk jest krajem wymagającym czujności. Lepiej zatem nie prosić się o kłopoty i przestrzegać pewnych zasad. Włączcie muzykę Café Tacuba i czytajcie Pejzaż bez kolców. Dajcie się zaczarować meksykańskiej kulturze. Źródło okładki: www.muza.com.pl
„Pejzaż bez kolców. Meksyk słońcem malowany” Sylwia Mróz – recenzja
Marka BMW jest producentem aut klasy premium. Wiąże się ona ze sporymi wydatkami. Jak jest w przypadku BMW 5 E60? BMW serii 5 E60 zadebiutowało na rynku w 2003 roku i od samego początku wzbudziło wiele kontrowersji, głównie przez swoją awangardowa stylistykę. Seria 5 była również oferowana w nadwoziu kombi o oznaczeniu E61. Zabieg ten wyszedł zdecydowanie na plus niemieckiemu koncernowi, ponieważ pomimo upływu wielu lat seria E60/E61 nadal prezentuje się ciekawie. Silnik benzynowy W przypadku silnika benzynowego najlepszym wyborem będzie zakup jednostki o pojemności 2,5 litra i mocy 192 bądź 218 KM. Jednostka należy do najmniej awaryjnych i najbardziej ekonomicznych. Dla osób chcących poczuć sportowe osiągnięcia polecaną jednostką jest trzylitrowa benzyna, ale należy zdawać sobie sprawę z tego, że silniki te nie zawsze z upływem czasu trzymały seryjną moc. Dodatkowo pamiętajmy, aby regularnie sprawdzać układ chłodzenia, ponieważ ewentualne przegrzanie jednostki będzie skutkować wieloma problemami. Decydując się na wybór jednostek V8, musimy się liczyć ze sporym zużyciem paliwa i wyższymi kosztami serwisowania (olej, filtry). Od roku 2007 w ofercie silnikowej pojawiły się jednostki 520, 523, 530 z bezpośrednim wtryskiem paliwa, w których często dochodzi do awarii cewek zapłonowych i wtryskiwaczy. Zobacz też: Najczęstsze usterki BMW serii 7 E65 Silnik wysokoprężny Jeżeli decydujemy się na silnik wysokoprężny, najlepszym wyborem będzie sprawdzona jednostka 3.0D o mocy od 218 do 231 KM, która jest wyposażona we wtryski common-rail, cieszące się dużą bezawaryjnością. Unikajmy jednostki o oznaczeniu 535d, w której są montowane dwie turbosprężarki, stosunkowo często ulegające awarii. Oczywiście ryzyko wystąpienia awarii w jednostce trzylitrowej jest spore. W takim przypadku najlepszym rozwiązaniem będzie oddanie turbosprężarki do regeneracji. Jeżeli zdecydujemy się na wybór najmniejszej odmiany diesla o pojemności dwóch litrów, będziemy musieli liczyć się z możliwością wystąpienia awarii koła dwumasowego i poduszek silnika. Co gorsza, spora część użytkowników narzeka na awarię napinacza łańcucha rozrządu i uszkodzenie kolektora ssącego. W pojazdach wyposażonych w filtr cząstek stałych często dochodzi do jego zapchania. Niestety, problemem jest również zawieszenie pojazdu, które nie jest do końca stworzone na polskie drogi. Często dochodzi do zużycia wahaczy, łączników stabilizatora i poduszek tylnego zawieszenia. Stosunkowo często zdarzają się awarie przegubów półosi napędowych, które w przypadku wyboru oryginalnych części nie należą do najtańszych. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Elektryka Kolejną rzeczą, która trapi model o oznaczeniu E60/E61, są problemy elektroniczne. Zawodzą czujniki skrętu, wyświetlacz komputera pokładowego i radio. Użytkownicy zgłaszają problemy z regulatorem napięcia, przez co zwykle dochodzi do „wariowania” wszystkich kontrolek w pojeździe. Z racji obecności dużej ilości elektroniki konieczny jest montaż akumulatora AGM, który zapewni odpowiednie jej podtrzymywanie. W przypadku wyboru pojazdu wyposażonego w automatyczną skrzynię biegów pamiętajmy o regularnej wymianie oleju w skrzyni biegów, a przy przebiegach wynoszących 200–250 tysięcy km należy się liczyć z koniecznością wymiany konwertera. Z biegiem czasu nie uchronimy się od kapitalnego remontu skrzyni biegów, która wygeneruje duże koszty. BMW serii 5 o oznaczeniu E60 to solidne i komfortowe auto, ale decydując się na jego zakup, należy liczyć się z dość wysokimi kosztami utrzymania pojazdu.
Najczęstsze usterki BMW serii 5 E60
Zabezpieczamy Wasze adresy e-mail Aby jeszcze lepiej chronić Waszą prywatność w wiadomościach wysyłanych za pośrednictwem Allegro, od 28 maja zaczniemy wprowadzać zmiany w sposobie funkcjonowania formularza "Pytanie do sprzedającego", dostępnego w każdej ofercie. Adres e-mail w wiadomości od kupującego wyświetlimy jako ciąg znaków w domenie @allegromail.pl, na przykład: [email protected]. Gdy sprzedający odpowie na wiadomość, jego adres również przedstawimy w podobnej postaci. Zmiana docelowo obejmie każdą korespondencję prowadzoną w ramach Allegro - już wkrótce dowiecie się więcej.
Zabezpieczamy Wasze adresy e-mail
FC330 to tani zestaw stereo z subwooferem przeznaczony do współpracy z komputerem. Głośniki mają oferować dobre brzmienie, solidne wykonanie i ładny wygląd, a wszystko za około 240 zł. Microlab zasłynął z bardzo dobrych głośników stereo: Solo 6C lub 7C. Od lat są chwalone również mniejsze głośniki, takie jak: 4C lub 5C, stanowiące bardzo ciekawą propozycję dla posiadaczy mniejszych pokoi. Niektóre z modeli doczekały się nawet odświeżenia, a w ofercie pojawiły się także duże Solo 9C z wbudowanym przetwornikiem. Dla oszczędnych Microlab ma między innymi model B77. To świetnie wykonany i dobrze brzmiący zestaw. Co zrobić jednak, gdy potrzeba głębszego basu i kolumienek na mniejsze biurko? Czy model FC330 jest rozwiązaniem tego problemu? Wyposażenie Głośniki w transporcie zabezpieczają formy z wytłoczek, są precyzyjnie uformowane i dobrze spełniają swoją funkcję. Większość przewodów została zintegrowana. W zestawie można znaleźć tylko kabel RCA-3,5 mm. Ma około 175 cm długości, a jego wtyczki są odróżnione kolorami. W środku jest także czytelna instrukcja obsługi. Konstrukcja Producent postawił na klasyczne wykonanie, głośniki mają prostsze kształty niż wspominany model B77. Wizualnie Microlabom FC330 daleko do plastikowych, futurystycznych kolumienek. Mamy tu elegancki, ponadczasowy styl. Czerń obudów i maskownic zestawiona została z okleiną, imitującą ciemne drewno z wyraźnymi, smolistymi słojami. Barwa okleiny jest brązowa, wpada lekko w kolor wiśniowy. box:imageShowcase box:imageShowcase Satelitki nie są duże, mierzą 11 na 13 cm, a ich wysokość wynosi niecałe 20 cm. Boczne panele mają zaokrąglone rogi, odsłaniają delikatnie górną krawędź obudów, która ma kolor matowej czerni. Fronty zdobią proste maskownice w postaci ramek z naciągniętymi siatkami. Są gęste i elastyczne. Skrywają niewielkie głośniki średniotonowe oraz wysokotonowe. Spód zdobi wstawka z wypukłym logo producenta. Głośniki stoją na solidnych, piankowych nóżkach. Z obu kolumienek wychodzą pojedyncze żyły kabla RCA o długości 1,5 metra, które można od razu podłączyć do subwoofera. Głośnik niskotonowy jest spory, nie został zabudowany. Mierzy 20,5 na 27,5 cm, a jego wysokość to 25 cm. Front zdobi duża maskownica, zabezpieczająca głośnik o średnicy 5,25”. Spód jest podobny do satelitek, ale znajduje się tam pokrętło głośności. Subwoofer wspierany jest przez otwór bass-reflex z plastikową tubą, która ma wylot z tyłu obudowy. Pod nią umieszczono gęsty radiator, a na spodzie jest jeszcze włącznik, zintegrowany 1,5 metrowy przewód zasilający, regulacja basu oraz dwie pary RCA (jedna dla wejścia sygnału, pozostałe dla głośników). box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Wykonanie i wygląd zestawu FC330 robią wrażenie. To uniwersalny design, głośniki będą pasować na biurko lub do salonu. Są masywne i precyzyjnie wykonane. Zważywszy na cenę, ogólny efekt jest bardzo dobry. Jedyne wątpliwości budzi rozmieszczenie gniazd oraz interfejsu. Wszystko znajduje się na głośniku niskotonowym. Ergonomia i obsługa Niestety FC330 nie są zbyt ergonomicznie wykonane. Dostęp do złącz i regulacji jest utrudniony. Zgodnie z zasadą subwoofer musi stać na podłodze, gdyż daje to najlepszy efekt. Umieszczenie tam gniazd jest więc zrozumiałe, regulacja niskich tonów to również nie problem, ale lokalizacja pokrętła głośności na głośniku niskotonowym jest nieprzemyślana. Nie stanowi to jednak dużego problemu, da się go rozwiązać, ustawiając potencjometr na średni poziom, co pozwoli swobodnie sterować głośnością z poziomu komputera. Mimo wszystko szkoda, że regulacja nie znalazła się na boku prawej satelitki. Włącznik jest z prawej strony tylnej ścianki, tuż obok przewodu zasilającego. Subwoofer lepiej ustawiać więc z lewej strony, wtedy łatwiej sięgnąć do włącznika. Nie tak prosto dostać się do regulacji basu. Umieszczono ją bowiem pod radiatorem, pomiędzy złączami, na szczęście rzadko się z niej korzysta. Dobrze, że maskownice głośników nie są mocno zabudowane, poprawia to rozchodzenie się dźwięku. Niestety głośnik niskotonowy nie ma wylotu skierowanego ku podłodze, a maskownica to tylko naciągnięta siatka, dlatego należy uważać, by przez przypadek nie uszkodzić go stopą. Na pochwałę zasługują długości przewodów. Jak na prosty zestaw 2.1, to Microlab FC330 da się wygodnie rozstawić nawet na szerszym biurku. Efekty będą jednak zależały od pozycji subwoofera, który trzeba postawić jak najniżej. W przypadku Microlab FC330 ważniejsze było wykonanie niż ergonomia. Głośniki jednak stoją stabilnie, nie zajmują wiele miejsca i pracują dosyć cicho. Na wyższym poziomie głośności słychać delikatne bzyczenie, które jednak w ogóle nie przeszkadza i daje o sobie znać tylko w cichych warunkach. Większość problemów obsługowych można obejść w prosty sposób. Głośników nie trzeba ciągle wyłączać, a moc lepiej regulować z poziomu odtwarzacza muzyki lub systemu operacyjnego. Specyfikacja moc: 56 W RMS 16 x2 + 24 W THD: 0,3% pasmo przenoszenia: 35 Hz do 20 kHz SNR: 80 dB głośniki średniotonowe 3” i tweetery, głośnik niskotonowy 5,25” obudowy z płyty MDF wymiary głośników: 110,5 x 132,5 x 195 mm wymiary subwoofera: 205 x 275 x 250 mm waga: 7,8 kg Brzmienie W przypadku tanich zestawów istnieje zawsze obawa, że bas będzie zbyt mocny, a pozostałe pasma bardzo ograniczone. W FC330 zastosowano także głośniki wysokotonowe i rzeczywiście można liczyć na lepiej zrównoważone brzmienie. Głośniki zestrojono sensownie. Bas nie jest dominujący, lecz spełnia swoje zadanie, nie przytłaczając średnicy. Sopran także pozostaje czytelny. Niskie tony nie podbijają ani średniego, ani wysokiego pasma. Wzmagają za to najniższe częstotliwości, jak przystało na subwoofery. Bas nie dudni, nie buczy i nie przesterowuje się. Dźwięk niskich tonów jest czysty, nie przytyka się. Słychać wyraźnie wzmocnione „zejście” niskich tonów, bas przyjemnie wibruje, dopełnia dźwięk, co słyszalne jest najlepiej w elektronicznych gatunkach muzycznych, a także w muzyce popularnej. Całe szczęście w przypadku lżejszych brzmień gitary basowe lub kontrabasy nie dominują i nie zalewają dźwięku. Brzmią dosyć naturalnie, ale lekko chudo. To jednak zestaw 2.1 kierowany dla fanów pełniejszego basu, co docenią także kinomani, szczególnie ci gustujący w gatunkach sensacyjnych. Średnica brzmi łagodnie i ciepło. Nie jest szorstka, nie kłuje w uszy i nie brzmi sztucznie. Dźwięk nie narzuca się, nie jest agresywny. Wokaliści obu płci brzmią delikatnie, gitary są czytelne i dosyć klarowne, a perkusja rytmiczna. Dźwięk jest relaksujący, prosty w odbiorze, ale jednocześnie delikatnie przymglony. Pasmo środkowe jest lekko wycofane, ale na szczęście nie za bardzo. Nie ma co liczyć na wyjątkowo czysty dźwięk, lecz poziom jest i tak dobry. Wysokie tony można opisać podobnie do średnicy. Głośniki nie są strojone na planie litery „V”, jak wiele plastikowych zestawów 2.1, dlatego bas nie zalewa dźwięku, a sopran nie jest ostry, chłodny i nie syczy. Słychać złagodzenie pasma sopranu oraz lekkie przyciemnienie dźwięku. Gładkość, relaksujące brzmienie i prostota odbioru to zasługa spokojnego sopranu. Wysokich tonów mogłoby jednak być więcej, szkoda że nie ma możliwości ich regulacji, gdyż wiele zintegrowanych kart dźwiękowych również łagodzi to pasmo. box:imageShowcase box:imageShowcase Przyzwoicie wypada przestrzeń sceny dźwiękowej. Z racji oddzielonego głośnika niskotonowego słychać wyraźnie, że bas wybrzmiewa niżej, jest swobodny i nie koliduje ze średnicą oraz sopranem. Dobrze prezentuje się także stereofonia, jest wyraźna, nawet gdy głośniki stoją blisko siebie. Dobrze brzmią efekty przestrzenne, pogłosy i przejścia dźwięków z jednego kanału na drugi. Nie słychać jednak głębi dźwięku, brzmienie jest spłaszczone. Podsumowanie Microlab po raz kolejny pokazał, że da się stworzyć dobre brzmienie w niskiej cenie. FC330 to bardzo rozsądny zestaw 2.1. Dużą jego zaletą jest to, że bas nie dominuje, nie dudni, a po prostu wspomaga niskie tony, dopełniając muzykę. Traci na tym trochę średni i wyższy bas, ale do lżejszej muzyki lepiej wybrać zestaw 2.0, czyli wspominane Microlab B77 lub Edifier R1100. Głośniki mogą nie zadowolić fanów wyjątkowo mocnego basu, stawiają raczej na jakość niskich tonów. Dlatego elektronika, rap, muzyka popularna brzmią przede wszystkim żywo i głęboko, nie dudnią, nie buczą ani nie stają się męczące. Trzeba mieć jednak na uwadze, że kupując zestaw, idziemy na pewne kompromisy, które występują szczególnie pod względem ergonomii. Niestety regulacja głośności znalazła się na subwooferze, a dostęp do gniazd i włącznika jest utrudniony. Zalety: dobre wykonanie, ponadczasowy wygląd, praktyczne wymiary, sensowny układ głośników, nieźle zrównoważone brzmienie, czysty i głęboki bas bez dominowania. Wady: panel sterowania na subwooferze, maskownica nie zabezpiecza głośnika niskotonowego, trochę zbyt łagodny sopran, gorsze w spokojniejszych gatunkach.
Test głośników 2.1 Microlab FC330 – sensowne głośniki z subwooferem
O spokojny sen dziecka rodzice dbają już od chwili narodzin. Maluszek najchętniej zasypia w objęciach mamy i znacznie łatwiej dogodzić mu pościelą niż asertywnemu przedszkolakowi. Ten wręcz może domagać się (zwykle w nocy) odpowiedniej pościeli, pod którą właśnie chce się położyć. Przezorny rodzic to ten, który zna swoje dziecko na tyle, aby wiedzieć, jacy bohaterowie kreskówek są dla jego dziecka na topie i wyczaruje raz dwa wymarzoną pościel z ulubioną postacią. Księżniczki i Syrenki Dziewczynki uwielbiają księżniczki, z którymi zwykle się utożsamiają, dlatego pościel z Księżniczkami to bez wątpienia strzał w dziesiątkę. Na topie jest w szczególności Zosia z bajki Jej Wysokość Zosia, jak również Księżniczka Moana z bajki Vaiana: Skarb Oceanu. Nieco mniejszą popularnością cieszy się znana wszystkim dzieciom Królewna Śnieżka. Wśród ulubionych pościeli dla dziewczynek nie może zabraknąć kompletów z Syrenką Arielką oraz idolką wielu młodych dziewczyn – Soy Luną. Myszka Miki czy Masza? Choć Myszka Miki i Minnie mają pewne miejsce wśród ulubionych bajkowych postaci od lat, trzeba przyznać, że Masza wcale nie pozostaje za nimi daleko w tyle. To zabawna mała dziewczynka, która mieszka w leśnej chatce wraz z niedźwiedziem. Znajdziemy ją nie tylko na ekranie, ale i na wszelkiego rodzaju gadżetach dla dzieci, w tym na pościeli. Komplety z uroczą Maszą kosztują już od 69 zł. Także Minnie cieszy się popularnością wśród dziewczynek. Komplety z tą bohaterką utrzymane są w kolorystyce czerwieni lub różu. Oprócz Minnie na pościeli znajdziemy jej bajkową towarzyszkę Daisy. Natomiast chłopcy wolą Myszkę Miki na pościeli. Jest ona dostępna w takich kolorach, jak niebieski, zielony i pomarańczowy. Ciuchcie i samochody Wśród ulubionych bajkowych bohaterów nie może zabraknąć pociągów, uwielbianych szczególnie przez chłopców. Na topie jest zwłaszcza Tomek z kultowej bajki Tomek i przyjaciele. Komplety pościeli z bajki o Tomku są dostępne na Allegro w szerokiej gamie kolorystycznej. Wachlarz samych lokomotyw również jest duży. Na pościeli znajdziemy nie tylko Tomka, ale i Gabrysia, Piotrusia, Henia, a nawet marudnego Karolka. Wielbiciele samochodów nie powinni mieć obaw co do dostępności pościeli z ich ulubionym pojazdem. Dużą popularnością cieszy się oczywiście Zygzak McQueen. Zaraz za nim plasuje się Blaze oraz jego kumple z bajki Blaze i megamaszyny. Na kompletach pościeli znajdziemy także Jupitera, czyli wóz strażacki Strażaka Sama. Gadżety, w tym pościel, z odważnym Samem to hit wśród przedszkolaków. Za zestaw poszewek na kołdrę i poduszkę zapłacimy ok. 89 zł. Superbohaterowie na dobranoc Starsi chłopcy zapewne będą woleli pościel z superbohaterami. Na czele jest znany wszystkim dzieciom Spiderman. Zestawy pościeli ze Spidermanem dostaniemy już od 69 zł. Modne są też komplety z Batmanem. Różnią się one między sobą nie tylko kolorystyką, ale i nadrukiem. Pierwsze z nich przedstawiają samego Batmana i są utrzymane w takich kolorach, jak niebieski, czarny czy żółty. Drugi rodzaj to gładka pościel (np. czarna) ze znaczkiem Batmana na poszwie kołdry. Wybierana jest najczęściej przez starszych chłopców. Popularne są poza tym pościele bez nadruku bohatera, lecz z powielonym na całej poszwie znakiem rozpoznawczym. Tego rodzaju komplety znajdziemy z logo Batmana i Supermana. Pozostałe komplety pościeli Niesłabnącą popularnością cieszą się zabawne Minionki. Komplety pościeli z Minionkami to dobry pomysł na prezent. Maluchom na pewno przypadnie do gustu pościel ze Świnką Peppą lub Kubusiem Puchatkiem. Poszukiwaczom przygód i miłośnikom zwierząt spodobają się komplety z bohaterami bajki Psi patrol. Nie sposób pominąć modne obecnie Smerfy i urocze kucyki z My Little Pony, które w szczególności pokochają dziewczynki.
Modne komplety pościeli z postaciami z bajek do 100 zł
Lato zbliża się wielkimi krokami, a co za tym idzie temperatura praktycznie codziennie będzie oscylować w granicach 30 stopni Celsjusza. Jak odpowiednio przygotować auto na upalne dni? Zadbaj o porządek Choć wydaje się to zupełnie dziwne i niepotrzebne, przygotowując auto na upalne dni, nie zapomnijmy o jego dokładnym umyciu. Dlaczego? Ponieważ nie ma nic gorszego niż otwarcie pojazdu, który stał parę godzin w upale i się nagrzał i poczucie charakterystycznego zapachu nagrzanego kurzu. Wiele osób natychmiast zaczyna wtedy kichać. Do umycia pojazdu starajmy się używać delikatnych środków o zrównoważonym zapachu, bo intensywny aromat w połączeniu z wysoką temperaturą może wywoływać zawroty głowy. Dokładnie sprawdź płyny Płyny eksploatacyjne w pojeździe pełnią bardzo ważną rolę. To właśnie dzięki ich pracy samochód może się poruszać. Kontrolę płynów eksploatacyjnych zacznijmy od sprawdzenia płynu chłodniczego. Pamiętajmy, aby jego poziom znajdował się między minimum a maksimum. W przypadku, gdy poziom jest niższy, uzupełnijmy jego stan identycznym płynem. Unikajmy dopełnienia, a tym bardziej stosowania wody destylowanej. Następnym krokiem jest sprawdzenie płynu do spryskiwaczy. Podczas poruszania się z większą prędkością często na szybie pojazdu zatrzymują się owady, które są bardzo trudne do usunięcia. Najlepszym rozwiązaniem jest reagowanie „na bieżąco”, czyli regularne używanie płynu do spryskiwaczy. Alternatywą jest zastosowanie popularnego płynu do mycia naczyń Ludwik, który należy wymieszać z wodą. Nie zapomnijmy o sprawdzeniu poziomu płynu hamulcowego i oleju silnikowego. Wnikliwa analiza Jeżeli nasz pojazd jest wyposażony w klimatyzację, sprawdźmy, czy układ działa prawidłowo. Najłatwiejszym testem, który można przeprowadzić samodzielnie, jest uruchomienie systemu klimatyzacji na minimalną temperaturę i połowę siły nawiewu, a następnie pozostawienie auta na około 5 minut. Jeżeli po upływie tego czasu z nawiewów pojazdu wydostaje się zimne powietrze, oznacza to, że układ jest sprawny. Korzystając z uruchomionego pojazdu na postoju, sprawdźmy, czy wentylatory znajdujące się na chłodnicy pojazdu pracują poprawnie. Wystarczy otworzyć maskę i zobaczyć, czy wentylatory pracują. Jeśli nie działają, należy odczekać parę minut. Jeżeli po ich upływie nie zostaną uruchomione, dobrym zwyczajem jest udanie się do mechanika w celu poprawienia funkcjonowania tego elementu. Jest to istotne, ponieważ w momencie poruszania się przez długi czas w korku błędna praca wentylatora może skutkować zagotowaniem się płynu chłodniczego, czego efektem będzie zbyt wysoka temperatura silnika, co może skutkować wystąpieniem wielu awarii, np. uszkodzenia uszczelki pod głowicą. Pamiętaj o oponach Przygotowując auto na upalne dni, nie zapominajmy o sprawdzeniu rodzaju i stanu opon zamontowanych w naszym pojeździe. Poruszanie się w upalne dni autem na oponach zimowych jest bardzo złym rozwiązaniem, bo droga hamowania znacznie się wydłuża. Oprócz rodzaju opon ważna jest wysokość bieżnika i ogólny stan techniczny (brak pęknięć, ubytków). Sprawdźmy też ciśnienie w oponach. Jeżeli nie czujemy się na siłach, aby samodzielnie sprawdzić stan techniczny opon, poprośmy o konsultację wulkanizatora. Przygotowanie samochodu na upalne dni skupia się przede wszystkim na podstawowym sprawdzeniu auta, które jest bardzo proste i nie będzie kłopotliwe nawet dla największego laika samochodowego.
Jak przygotować auto na upalne dni?
Jesteś znudzona sukienkami i spódniczkami, a masz mnóstwo imprez i spotkań ze znajomymi? Odmień swoje stylizacje jednym, ale bardzo modnym elementem – błyszczącymi spodniami. Błyszczące spodnie to połączenie glamouru i wygody, które daje mnóstwo możliwości stylizacyjnych. Wszystko zależy od twojej kreatywności! A jeśli to nie jest twoja mocna strona, zainspiruj się naszymi pomysłami. Alternatywa dla sukienek i spódnic Błyszczące spodnie na wieczorne wyjścia to świetnia alternatywa dla sukienek i spódnic. Czasem nie mamy ochoty po raz kolejny wkładać spódnicy czy sukienki albo znowu poszło nam oczko w rajstopach. Błyszczące spodnie mogą być wybawieniem z niejednej sytuacji, zwłaszcza gdy czeka nas wieczór pełen długich spacerów i przemieszczania się z miejsca na miejsce, np. w poszukiwaniu najlepszego klubu. Błyszczące spodnie to pojemny termin, który warto wyjaśnić. Mogą być zarówno metaliczne, „woskowane”, cekinowe, jak i wyszywane delikatną srebrną lub złotą nitką. Połysk mają również takie materiały, jak welur i satyna, dlatego z pewnością każda z nas ma w swojej szafie choć jedną parę. A jeśli nie, to warto rozważyć ich zakup, ponieważ są świetne na chłodniejsze, jesienne wieczory, gdy wychodzimy na miasto. Błyszczące spodnie dają bardzo dużo możliwości stylizacyjnych i tylko od nas zależy, czy zdecydujemy się na opcję „błysk totalny” czy tylko „delikatne migotanie”. Dzięki temu wykorzystamy je przy wielu okazjach – od wyjścia do pubu, przez domówki i imprezy w klubach, aż po wystawy. Stylizacja nr 1, czyli casualowo-imprezowo Jeśli nie lubisz mocno się wyróżniać i nie chcesz być gwiazdą każdej imprezy, postaw na umiar. Błyszczące spodnie to mocny akcent, który warto załagodzić czymś bardziej casualowym. Wybierz bawełniany T-shirt lub bluzkę na ramiączkach i zarzuć oversizowy kardigan. Włóż klasyczne szpilki oraz dobierz delikatną biżuterię. W takiej stylizacji każda kobieta będzie zawsze dobrze wyglądać i jest ona świetną propozycją na domówki. Stylizacja nr 2, czyli formalny szyk To propozycja idealna, gdy wybierasz się na bardziej oficjalny event, np. imprezę firmową, na której możesz sobie pozwolić na niezbyt dużo, a jednocześnie musisz zachować wieczorowy charakter stylizacji. Błyszczące spodnie mają grać pierwsze skrzypce, najlepiej jeśli będą czarne, szare lub granatowe, a reszta powinna być stonowana. Polecamy klasyczną białą koszulę oraz szpilki, które nadadzą całości bardziej formalny charakter. Możesz podkręcić outfit długimi kolczykami lub wyrazistym pierścionkiem. Stylizacja nr 3, czyli królowa balu Gdy idziesz na imprezę, na której chcesz być prawdziwą królową balu, postaw na błysk totalny! Na domówce i w klubie możesz sobie pozwolić na nawet najbardziej szalone stylizacje, dlatego nie obawiaj się założyć błyszczących spodni i np. cekinowego topu albo cekinowej marynarki na gołe ciało. Dodatki powinny być zdecydowanie spokojniejsze i mniej rzucające się w oczy. Wybierz kolczyki na sztyftach, delikatny pierścionek lub srebrną bransoletkę na łańcuszku. W takiej stylizacji zawsze będziesz w centrum uwagi, dlatego jest to propozycja tylko dla kobiet pewnych siebie, które udźwigną jej ciężar. Stylizacja nr 4, czyli „glamour” hipsterka Błyszczące spodnie możesz nosić również na luzie i w nieszablonowy sposób. Jeśli nie lubisz obcasów i zbytniego strojenia się, postaw na nonszalancki szyk. Przełam błyszczące spodnie górą o totalnie odmiennym charakterze, np. bawełnianą bluzą lub koszulką z logo rockowego zespołu. Włóż bardzo modne w tym sezonie płaskie, wiązane buty à la męskie oxfordy, trampki albo klasyczne sztyblety. Pomaluj usta czerwoną szminką albo zrób kocią kreskę na oku. Dzięki temu będziesz wyglądać łobuzersko, ale wciąż bardzo kobieco. Stylizacji z błyszczącymi spodniami jest o wiele więcej, ale opisywanie wszystkich nie ma sensu. Najlepiej będzie, jak zamienisz się w swoją własną stylistkę i pobawisz modą.
Błyszczące spodnie na wieczorne wyjście
Kobieta zapytana o to, dlaczego używa szminki, odpowie, że w makijażu ust czuje się i wygląda lepiej, bardziej kobieco. Antropolog doda, że zaróżowione lub czerwone usta to wyraz młodości, płodności i gotowości na flirt. A co na to makijażyści? Powiedzą, że nic tak jak szminka w żywym odcieniu nie odejmuje lat i nadaje twarzy wyrazu. Nie ma bowiem wątpliwości, że kolor na ustach bardzo wyróżnia kobiety. Nawet ubrane w biały T-shirt i dżinsy czują się i wyglądają bardziej zmysłowo, kiedy na ich ustach dumnie prezentuje się pomadka lub błyszczyk. Podstawa – gładkie, wypielęgnowane usta Część pomadek, błyszczyków i koloryzujących balsamów do ust to produkty, które łączą działanie barwiące i pielęgnacyjne, nie ma jednak wątpliwości, że taka porcja nawilżenia, jaka znajduje się w pomadce, nie wystarczy. Skóra warg i wokół ust to jeden z najdelikatniejszych obszarów twarzy (poza oczami), na którym upływający czas lubi się odznaczać. Stąd potrzeba ich wzmacniania i ochrony. Można to robić na kilka sposobów, stosując na noc bogate odżywcze balsamy regenerujące, często złuszczając naskórek (usuwamy suche skórki, by pomadka lepiej trzymała się na ustach – najłatwiej robić masaż warg szczoteczką do zębów), nakładając pod pomadkę warstwę balsamu do ust w sztyfcie, a nawet odżywiając je domowymi sposobami (bardzo dobrze działa maseczka z miodu – na usta nakładamy solidną porcję i trzymamy ok. 10 minut). Inny trik dla wzmocnienia skóry wokół ust? Nie zapominać o niej podczas codziennych rytuałów pielęgnacyjnych – pozostałości pomadki zaraz po przyjściu do domu (wiele szminek, zwłaszcza matowych, lekko wysusza usta, więc nie nosimy ich wtedy, gdy nie musimy) usuwamy odżywczym preparatem do demakijażu (mleczko, krem, olejek) zawierającym lipidy. Na okolicę ust można też stosować specjalne przeciwzmarszczkowe kremy. Albo – jeśli nie chcemy dublować wydatków – pokrywać je cienką warstwą kremu pod oczy, dwa razy dziennie, dokładnie tak samo jak skórę wokół powiek. Latem koniecznie zabezpieczajmy usta przed promieniami UV, a zimą przed mrozem. Ale po co to wszystko? Odżywione wargi wydają się większe, bardziej pulchne, młodsze. Szminki utrzymują się dłużej i lepiej wyglądają. Polecane produkty do nawilżania ust i skóry wokół nich: Decleor, pomadka do ust, 10 ml/59 zł – mocno odżywczy krem o delikatnej konsystencji, przynosi ulgę spierzchniętym ustom, rozpulchnia je i stanowi bazę pod makijaż. Carmex, balsam do ust w słoiczku, 10 g/10 zł – kultowa wazelina z kamforą wzmacnia, odżywia i zabezpiecza usta przed działaniem warunków atmosferycznych. Doczekała się wielu edycji, konsystencji i smaków (m.in. waniliowy, wiśniowy, zielona herbata, truskawka). Każdy znajdzie swój ulubiony. Douglas, XS Pocket Lip Balm, 15 ml/14,90 zł – słoiczek z kremem o działaniu nawilżającym i wzmacniającym warto nosić przy sobie i aplikować kilkakrotnie w ciągu dnia. Olejki, wosk pszczeli i witaminy pielęgnują usta i zapobiegają przesuszeniu. Pomadka, błyszczyk, a może farbka do ust? Tegoroczne trendy nie pozostawiają wątpliwości: używamy pomadek, tintów i farbek, najlepiej o satynowym lub matowym wykończeniu. Passé są perły, drobinki złota i metaliczny blask. Najlepiej przy takim makijażu sprawdzają się czyste, podstawowe barwy: klasyczna czerwień, nasycony róż (cukierkowy), kolor różanych płatków (brudny róż), odcienie koralowe oraz barwy nude (beżowe, beżowo-różowe, lekko fioletowe, brzoskwiniowe). Hitem sezonu jesiennego jest nasycony burgund i mocny fiolet. Podstawowa zasada modnego i efektownego makijażu jest prosta: im ciemniejszy kolor, tym mniej blasku. Matowe wykończenie jest bardzo uniwersalne – sprawdza się na dzień i na wieczór. Pomadki i tinty (barwniki do ust o wodnistej konsystencji) są też bardziej trwałe niż produkty kremowe, natomiast wymagają idealnie nawilżonych, gładkich ust oraz koniecznie obrysowania ich konturówką, by kolor nie wylewał się i usta nie traciły kształtu. Na co dzień większość kobiet preferuje delikatnie rozświetlające błyszczyki oraz nowość – balsamy koloryzujące w kredce, które wyglądają jak grube ołówki. Mają tę zaletę, że nie wymagają konturówek, dają delikatny kolor i nawilżają równie dobrze jak większość balsamów. Można nimi poprawić makijaż w ciągu dnia w zasadzie w każdej sytuacji i nawet bez lusterka. Polecane pomadki do ust: MAC Lipstick, szminka do ust, 3 g/86 zł – wybór makijażystów na całym świecie. Bardzo bogata paleta kolorów (w polskiej dystrybucji ponad 150 odcieni, 139 w regularnej ofercie) w wielu konsystencjach i o różnym efekcie wykończenia: od przejrzystej, przez satynową, półmatową, matową, błyszczącą, z drobinkami, perłową, kremową. Bardzo trwała i wydajna. Clarins Rouge Eclat, pomadka anti-aging, 3gr/95 zł – nadaje półmatowe wykończenie, ma niezłą trwałość i paletę czystych, modnych kolorów. Co ciekawe – w 100 procentach składa się z naturalnych wosków, dlatego nawilża i chroni przed starzeniem się skóry warg. Collistar Design, pomadka do ust, 3,3 gr/89 zł – długotrwała pomadka o odżywczej formule, nie przesusza ust i nadaje intensywny kolor. Nakłada się cienką warstwę, niewyczuwalna na ustach. Farbki, tinty, szminki w płynie Są łatwe w nakładaniu i bardzo trwałe. Najczęściej tak lekkie, że niewyczuwalne na ustach. To alternatywa dla tych pań, które wolą błyszczyki od szminek, ale chciałyby uzyskać modny nasycony kolor i półmatowe wykończenie. Nyx, Soft Matte Lip Cream – kremowa pomadka do ust, 31,90 zł. Matowa pomadka w płynie z aplikatorem. Wygląda jak błyszczyk i tak się nakłada, ale pozostawia mocny kolor i piękny, trwały mat. Zawiera olejek arganowy. YSL, Kiss&Blush – pomadka i róż do policzków w jednym, 10 ml/149 zł. Hybrydowe połączenie technologii podkładów i pomadek do ust, dzięki czemu w jednym produkcie udało się osiągnąć krycie i przejrzystość. To produkt, który podkreśla kolor warg i nadaje młodzieńczych rumieńców. Posiada specjalny aplikator z ostrą końcówką, którego można używać do zaznaczenia konturu ust, a dzięki okrągłemu środkowi można nałożyć idealną porcję koloru na policzki. Bourjois, Rouge Edition Velvet – matowa pomadka do ust, 6,7 ml/42 zł. Pomadka w formie błyszczyka, jednak o mocno matowym wykończeniu i intensywnych kolorach. Jest wyjątkowo trwała. Błyszczyki nowej generacji, czyli kredki do ust Precyzyjnie dozują kolor, nawilżają, lekko rozświetlają i nabłyszczają. To hybryda między balsamem, konturówką a błyszczykiem. Clinique, Chubby Stick – pomadka i balsam do ust, 2,4 g/79 zł. Występuje w wielu kolorach i konsystencjach – od bardzo przejrzystej do półkryjącej. Podkreśla piękno ust kolorem i nawilża jak balsam. Revlon, Colorburst – pomadka w kredce, 49,50 zł. W odróżnieniu od większości kredek jest bliższa pomadce niż balsamowi. Podkreśla kontur i wypełnia usta matowym, intensywnym kolorem. Max Factor, Lip Finity – pomadka w płynie i nabłyszczający balsam do ust, 4ml/52,90 zł. To dwa kosmetyki – najpierw stosuje się trwałą matową płynną pomadkę, by po chwili nadać połysku ustom i odżywić je za pomocą dołączonego sztyftu. Dlaczego? By pomadka lśniła i odżywiała jak błyszczyk, zachowując trwałość matowej szminki. Makijażowa kropka nad i – konturówka do ust Nie każdy makijaż ust wymaga konturówki (zwłaszcza jeśli używamy kredek lub tintów), natomiast wielbicielki matowych pomadek i tradycyjnych szminek w intensywnych kolorach nie wyobrażają sobie makijażu bez podkreślenia konturu ust. Do czego służy konturówka? Na pewno przydaje się, by zdefiniować kształt ust, ale także nieco je powiększyć. Co ciekawe, jeśli wypełnimy nią nie tylko kontur, ale całe usta, a na to nałożymy balsam lub błyszczyk, uzyskamy kolor długotrwały, idealnie stapiający się ze skórą (trzeba tylko uważać, by nie przesuszyć ust). Wprawne w sztuce makijażu panie mogą konturówką korygować wielkość warg albo ich kształt. Natomiast każda bez wyjątku zauważy, że dzięki konturówce makijaż utrzymuje się dłużej. I po prostu lepiej wygląda. Polecane konturówki do ust: Bobbi Brown, Art Stick – szminka i konturówka w jednym, 5,6 g/119 zł. Produkt dla pań, które lubią wielofunkcyjne kosmetyki albo mają kłopot ze zgraniem koloru konturówki i pomadki. Mocny kolor i solidne krycie bez żadnych dodatkowych akcesoriów. Inglot, automatyczny ołówek do ust –1,8 g/25 zł. Bardzo wygodny w stosowaniu, bo nie wymaga temperowania. Idealnie matowe wykończenie i intensywne kolory. Trwały. Dior Contour Universel transparent lip liner with brush and sharpener – 1,2 g/99 zł. Konturówka bez koloru! Bezbarwna, pasuje do każdego koloru pomadki. Podkreśla kontur ust, zapobiega rozmazywaniu się pomadki, przedłuża trwałość makijażu. Uniwersalny kosmetyk, który pasuje do wszystkich typów szminek. Makijaż ust nie potrzebuje wielu kroków – wystarczy produkt nawilżający i wielofunkcyjna kredka, pomadka nude lub tint do ust. Warto jednak pokusić się o modne produkty o matowym wykończeniu i w intensywnych kolorach. Dodadzą twarzy wyrazu, a strojowi eleganckiego charakteru.
ABC makijażu: usta
Mleko krowie od stuleci jest cenionym składnikiem diety. A to wszystko za sprawą zawartych w nim składników odżywczych, niezbędnych do utrzymania prawidłowej kondycji. Stanowi bezcenne źródło wapnia oraz wielu witamin, których zadaniem jest dotlenienie i uelastycznienie skóry, a także poprawienie jej ukrwienia. Nie zawsze jednak nasz organizm jest przystosowany do jego spożywania. Co w takiej sytuacji zrobić? Podpowiadamy, jak możemy zastąpić ten rodzaj mleka. Mleko i jego rodzaje W przypadku, kiedy nie tolerujemy laktozy, a nie wyobrażamy sobie rezygnacji z mleka, mamy wiele alternatyw. Możemy zamienić tradycyjny rodzaj na produkty mleczne wytwarzane z innych surowców niż mleko krowie. Producenci oferują różne możliwości do wyboru, które z powodzeniem zastąpią mleko pochodzące od krowy. Są to m.in.: mleko sojowe, kozie, gryczane, migdałowe, kukurydziane czy też ryżowe, na bazie brązowego ryżu. Pamiętajmy jednak, że niektóre rodzaje nie dostarczają wapnia, a jeśli już, to w małych ilościach. Dlatego też zastępując mleko krowie, starajmy się wybierać te wzbogacone o dodatkowe minerały. Zamiast mleka krowiego – mleko sojowe Cieszy się dużą popularnością, gdyż jest bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe i zawiera taką samą zawartość protein jak mleko od krowy. Powstaje ono na bazie ziaren soi, często nazywane „napój sojowy”. Mleko to zawiera dużo potrzebnych witamin i minerałów. Dodatkowo możemy wybierać spośród wielu produktów, tym samym dopasowując je do własnych potrzeb. Mogą być słodzone bądź też bez dodatku smakowego. Oczywiście najlepiej jest wybierać te w pełni naturalne, bowiem nie zawierają cholesterolu i nie są kaloryczne. Mleko kozie Kolejną alternatywą dla mleka krowiego jest bogate w znacznie więcej wapnia, fosforu, potasu i witamin – mleko kozie. Tak naprawdę zawiera ono najwięcej mikroelementów i minerałów ze wszystkich wyżej wymienionych rodzajów. Dużą jego zaletą jest szybkie działanie enzymów i przyspieszanie trawienia, a także mleko kozie nie uczula, w przeciwieństwie do krowiego. Dlatego też alergicy śmiało mogą po nie sięgać. Jedynym jego mankamentem jest wygórowana cena. Mleko ryżowe box:video Ostatnimi czasy bardzo popularny produkt, który zastępuje mleko krowie. Jest to napój wytwarzany zazwyczaj z brązowego ryżu. Niestety nie jest za bardzo bogaty w niezbędne białka i minerały, z kolei zawiera małą ilość tłuszczu i nie znajdziemy tutaj laktozy czy glutenu. Dlatego jest traktowany jako bardzo dobry zamiennik dla osób z nietolerancją laktozy oraz alergików i wegan. Na półkach sklepów bez obaw dostrzeżemy mleko ryżowe, jednak jego cena, tak jak w wyżej przedstawionym przypadku, nie zachęca do kupna. Mleko migdałowe Kolejną, równie ciekawą alternatywą, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestię smaku, jest mleko migdałowe. Ten rodzaj mleka wytwarza się z pasty migdałowej i posiada ono wiele właściwości zdrowotnych. Nic więc dziwnego, że jest tak często używane, nie tylko przez osoby nietolerujące laktozy. Z powodzeniem możemy dodawać je do kawy czy zalewać nim płatki owsiane. Mleko to powinny polubić zwłaszcza osoby z podwyższonym poziomem cholesterolu, gdyż nie zawiera ono tłuszczów nasyconych, w przeciwieństwie do tradycyjnego rodzaju. Mleko to bardzo cenne źródło wapnia, pierwiastków i witamin. Jeśli jednak nie możemy go spożywać z powodu alergii lub nietolerancji laktozy, wtedy warto sięgać po te produkty, które są w stanie zastąpić ten tradycyjny napój.
Czym zastąpić krowie mleko?
Modne ubrania to nie wszystko. Żebyśmy dobrze się w nich czuły, muszą nam się podobać, ale także – pasować do typu naszej sylwetki. Dzisiaj podpowiadamy, jak dzięki odpowiedniej garderobie, podkreślić atuty kobiet o figurze „gruszki”. Jak rozpoznać „gruszkę”? Aby móc prawidłowo określić swój typ sylwetki, należy dokładnie zmierzyć szerokość ramion, bioder oraz obwód talii. Jeśli twoje ramiona są kilka centymetrów węższe niż biodra, masz mały bądź średni biust i dość wyraźnie zarysowaną talię, jesteś „gruszką”, a ten artykuł jest właśnie dla ciebie! Dowiesz się z niego, w jakich fasonach twoja sylwetka prezentuje się najkorzystniej, a czego trzeba się wystrzegać. Garderoba „gruszki” Strojem powinnaś przede wszystkim dążyć do tego, by poszerzyć górną partię ciała i optycznie zmniejszyć dolną. Dzięki temu zrównoważysz linię ramion z linią bioder i uzyskasz idealną figurę klepsydry. Najprostszym „zabiegiem” na uzyskanie tego rezultatu jest łączenie ciemnych spódnic i spodni z jasnymi topami lub bluzkami w zdecydowanych kolorach. Twój szczególny sprzymierzeniec to rozkloszowany dół – sukienki i spódnice w kształcie litery „A” zakrywają najbardziej problematyczne miejsca sylwetki. Wybieraj możliwie najprostsze fasony, bez ozdób i printów, niepotrzebnie przykuwających wzrok do obszarów, których wolałabyś nie eksponować. Idealne dla ciebie są sukienki w stylu retro z dopasowaną górą i rozszerzanym dołem, a także modele trapezowe oraz te z luźnym dołem i powiększoną, lekko oversizową górą. Najlepszym sposobem na odciągnięcie uwagi od zbyt szerokich bioder jest przykucie jej do innych partii ciała. U „gruszek” świetnie sprawdzają się więc bluzki z aplikacjami w okolicy ramion lub dekoltu. Jeśli chodzi o spodnie, kobiety o tym typie sylwetki powinny wybierać luźniejsze fasony z prostymi nogawkami. Podobnie rzecz się ma z szortami: one również powinny mieć proste nogawki, a dodatkowo – długość do kolan. Wybierając okrycia wierzchnie, takie jak marynarki czy kurtki, postaw na podkreślające talię, dopasowane modele. Ważne, by sięgały one powyżej linii bioder. Świetnie dla ciebie nadają się także żakiety bouclé, czyli popularne „chanelki”. Decydując się na płaszcz, kieruj się natomiast zasadą znaną z doboru spódnic i sukienek: rozkloszowany dół to podstawa, podobnie jak pasek akcentujący talię. Jesienią w każdej garderobie istotną rolę odgrywają swetry. Dla „gruszek” najlepsze są te, sięgające połowy bioder, tradycyjnie z aplikacjami w górnych partiach. Panie o takich sylwetkach wyglądają dobrze także w modnych pulowerach z łódkowym dekoltem i nadrukami. Innym rozwiązaniem są kardigany – te należy jednak nosić rozpięte. Dodatki dla „gruszki” Dodatki nie tylko pełnią funkcję ozdobną, lecz mogą też korygować albo uwypuklać niedoskonałości sylwetki. Dla gruszek odpowiednie są duże naszyjniki, które działają podobnie jak aplikacje przy dekolcie i ramionach. Jeśli zaliczasz się do tego grona, powinnaś unikać natomiast masywnych bransoletek, optycznie powiększających problematyczne obszary. Ostrożność przyda się także przy zakupie torebek. Rezygnuj z modeli sięgających bioder, a gdy decydujesz się na kopertówkę, noś ją zawsze pod pachą. Wybieraj: – spódniczki i sukienki z rozkloszowanym dołem; – bluzki z aplikacjami przy ramionach i dekolcie; – spodnie o prostych nogawkach; – naszyjniki XXL; – okrycia wierzchnie sięgające powyżej linii bioder; – taliowane koszule z grubszych tkanin. Unikaj: – aplikacji i printów w okolicy bioder; – bransoletek; – torebek sięgających bioder; – dopasowanych, ołówkowych spódnic.
Typy damskich sylwetek: gruszka
Czółenka, szpilki, balerinki czy półbuty w szpic znów są modne. Wyparte z szaf kilka sezonów temu przez zaokrąglone noski – teraz powracają. Czy pomimo specyficznego wyglądu mogą być noszone do wszystkiego? W jakich stylizacjach sprawdzą się najlepiej? Do których sylwetek pasują? Sprawdźmy to. Zacznijmy od tego, że szpic szpicowi nierówny. Szpic może być niewielki i delikatny lub bardzo długi, a wtedy ostry i wyraźny. Z tym drugim fasonem trzeba jednak uważać, szczególnie jeśli wybierzemy taki w butach na płaskim obcasie. Efekt może być karykaturalny, bo na nogach będziemy miały nie eleganckie półbuty z dłuższymi noskami, a wywołujące uśmiech u niektórych ciżemki. Nie przesadzajmy więc z długością nosków w butach. Buty w szpic były bardzo modne kilka lat temu. Ich zagorzałe fanki nosiły je także w ostatnich latach, na przekór modzie i królującym zaokrąglonym czubkom butów, gdzie prym wiodły baleriny. Dzisiaj długie noski w butach wracają. Najwięksi projektanci mody ponownie proponują kolekcje z noskami na swoich wybiegach. Kto powinien nosić, a kto zrezygnować z butów w szpic? Ze względu na długi nosek cały but jest dłuższy niż długość stopy, dlatego obuwie takie nie powinno być noszone przez panie, które mają duży rozmiar stóp. Buty w szpic wydłużą stopę jeszcze bardziej, a efekt może być śmieszny. Z takich butów powinny także zrezygnować panie, które są niskie. Wyglądająca na długą stopa w takim bucie przy niskim wzroście może sprawić, że sylwetka będzie wyglądała nieproporcjonalnie. Dodatkowo długa stopa będzie niepotrzebnie rzucać się w oczy. Zdecydowanie butów w szpic powinny unikać panie z masywnymi łydkami. Wybierając takie obuwie, musimy też pamiętać, że w butach ze szpicem nie każdemu chodzi się wygodnie. Niektóre panie mają wręcz wrażenie, że będą zahaczać noskami o podłoże. Dla nich wygodniejsze będą więc modele z krótszym szpicem lub z zaokrąglonymi czubkami. Ale buty w szpic mają też zalety. Dodają elegancji, mogą wysmuklić grubsze stopy, jeśli będą dobrze dobrane. Polecane są paniom z szerokimi biodrami, a także tym o sylwetce jabłka i gruszki. Wybierać je powinny również osoby o filigranowej posturze. Ważne jest jednak, aby nie decydować się wtedy na zbyt długi szpic, gdyż przy takiej sylwetce nie wygląda on dobrze na stopie. Do czego nosić buty w szpic? Mając takie modele butów w garderobie, nie musimy się zbyt martwić, do jakich stylizacji będą nam pasowały. Mimo swojej specyfiki buty w szpic są bowiem bardzo uniwersalne. Te na obcasie i wykonane z eleganckiej skóry czy materiału skóropodobnego sprawdzą się do biurowych i wieczorowych stylizacji. Możemy je też ubrać do eleganckiej sukienki czy garsonki. Ale, co ważne, buty w szpic dobrze komponują się także z marynarką i spodniami. Bez wahania możemy je dobrać również do codziennych ubrań – nie tylko do eleganckich spodni, ale także do jeansów, legginsów, wąskich 7/8 i szerszych spodni. Również pora roku nie ma większego znaczenia, tu ważniejszy będzie kolor obuwia. Latem i wiosną wybierzmy te w pastelowych kolorach lub wzorzyste. Rodzaje butów w szpic Buty w szpic mogą być na płaskim obcasie – to wersja dla tych pań, które cenią wygodę. Dostępne są modele bez ozdób lub z nimi, w postaci np. klamry czy kokardy. Pamiętajmy, że takie ozdoby z przodu buta sprawią, że nosek nie będzie aż tak widoczny, a but nie będzie wyglądał na bardzo długi. Ozdoby, szczególnie jeśli są duże, optycznie zmniejszają długość buta i odwracają uwagę od jego długości. Na wiosnę i lato możemy wybrać także buty w szpic z odkrytą piętą lub z paskiem na kostce. Możemy przebierać spośród modeli w matowych kolorach i lakierkach. Jeśli chodzi o kolorystykę, wybór jest ogromny. Oprócz klasycznych kolorów, latem warto zwrócić uwagę na stonowane beżowe, seledynowe, białe, kremowe, błękitne, pudrowe, ale też mocniejsze kolory, np. niebieski, żółty, różowy, limonkowy czy czerwony. Warto zwrócić też uwagę na złoto-czarne buty, metaliczne czy w dwóch kolorach. Jeśli chcemy wyróżnić się w tłumie, warto rzucić okiem na modele w kwiaty, panterkę, z nadrukiem czy ażurowe. Możemy wybierać spośród modeli w szpic w paski, z frędzlami, z ćwiekami, ze złotymi czubkami, z cyrkoniami, z metalowymi dodatkami czy z przezroczystymi bokami. Ciekawie wyglądają także wersje asymetryczne butów w szpic, które mają wcięcia na wysokości końca palców czy środkowej części stopy. Mogą być w wersji asymetrycznej z obu stron stopy lub tylko przy jednym jej boku. Buty te mogą być wykonane ze skóry, materiałów skóropodobnych, zamszu czy mocniejszej i grubszej bawełny. Wybierać możemy spośród czółenek w szpic, półbutów czy praktycznych na co dzień balerinek. Są także płaskie półbuty w szpic sznurowane – ten bardziej męski model nadaje się do noszenia ze spodniami. Jeśli bardzo cenimy wygodę, a nasze codzienne stylizacje są zazwyczaj sportowe, tu także nie musimy rezygnować z ulubionych butów w szpic. Są bowiem trampki w szpic! Czy buty w szpic są zdrowe dla stóp? Żaden but, który jest źle dobrany do naszych stóp i powoduje ucisk czy obtarcia, nie jest dobry dla naszej skóry, zdrowia stóp i komfortu chodzenia. Obuwie z wąskimi noskami, szczególnie modele na obcasie, sprawia, że stopa podczas chodzenia przesuwa się do przodu. To może sprawić, że będą bolały nas palce, mogą wrastać nam paznokcie i powstawać odciski. Wszystko zależy, oczywiście, od tego, jak długo i często nosimy takie buty. Pamiętajmy więc, by dbać o siebie i swój komfort chodzenia. Buty w szpic mogą pięknie wyglądać na naszych stopach i dobrze komponować się z resztą stylizacji, gdy wcześniej dobrze przemyślimy ich zakup, dopasowując odpowiedni model obuwia do naszej sylwetki i posiadanej garderoby.
Do czego nosić buty w szpic?
Organizer to jeden z najprzydatniejszych elementów wyposażenia warsztatu. Można w nim przechowywać wkręty, bezpieczniki, podkładki, przekaźniki oraz większe i mniejsze drobiazgi. Wybór odpowiedniego jest tylko pozornie łatwy, ponieważ przed zakupem trzeba rozważyć wiele czynników. Jaki model będzie najpraktyczniejszy? Praktyczny, czyli jaki? Praktyczny organizer powinien bez problemu pomieścić wszystkie znajdujące się w warsztacie drobne akcesoria. Należy go kupować z myślą o konkretnych przedmiotach, które zamierzamy w nim przechowywać, a nie „na wszelki wypadek”, ponieważ tylko wtedy będziemy mogli oszacować potrzebny rozmiar oraz minimalną liczbę przegródek. Śrubki i gwoździe wymagają innego typu organizera niż elektronika i części zapasowe. Mając do wyboru dwa organizery, bardziej opłaca się zainwestować w większy, bo o niektórych drobiazgach mogliśmy zapomnieć i nie będziemy mieli gdzie ich przechowywać. W najgorszym wypadku pozostanie nam po prostu trochę miejsca na zapas. Dobry organizer powinien być również wygodny w użyciu, wytrzymały oraz łatwy do wyczyszczenia. Jak wybrać organizer idealny? Jednym z najważniejszych kryteriów – oprócz rozmiaru i liczby przegródek – jest jego układ. Modele pionowe, wyposażone z reguły w wygodne szufladki, można powiesić na ścianie, postawić na regale warsztatowym lub na ławie roboczej, a także na podłodze. W sklepach znajdziemy nawet wygodne modele z kółkami, które wyglądem przypominają mobilny regał. Modele poziome doskonale nadają się natomiast jako wkład do szuflady i często służą do przechowywania śrubek, gwoździ oraz kołków. Powinny mieć pokrywę zabezpieczającą zawartość poszczególnych przegródek przed przesypywaniem się. Dla wytrzymałości organizera ogromne znaczenie ma tworzywo, z którego został wykonany. Zdecydowana większość modeli jest wykonana w całości z tworzywa sztucznego, które jest lekkie i stosunkowo tanie, ale podatne na uszkodzenia. Na rynku są również modele wykonane w całości lub częściowo z metalu – znacznie trwalsze, ale dużo cięższe i droższe. Organizery w 100% metalowe uważane są za niepraktyczne, ponieważ nie mają elementów przezroczystych, umożliwiających podejrzenie zawartości poszczególnych szuflad i przegródek. Organizer Orderline NTBNP3. Uniwersalny organizer składający się z praktycznej tablicy na narzędzia oraz pojemników z tworzywa sztucznego. Można go zawiesić w dowolnym miejscu warsztatu, np. nad blatem roboczym. W zestawie znajdują się dwie tablice oraz pojemniki w trzech rozmiarach (10 małych, 8 średnich i 12 dużych) w kolorze czarnym lub pomarańczowym. Cena zestawu: od 45,99 zł. Na co jeszcze zwrócić uwagę? Istotna jest wielkość całego organizera, a nie tylko poszczególnych przegródek. Pozwoli nam to na dopasowanie go do konkretnego miejsca w warsztacie. Znaczenie ma również sposób transportu organizera. Mniejsze modele często wyposażone są w funkcjonalny uchwyt, który umożliwia przenoszenie ich z miejsca na miejsce, podczas gdy te typu regałowego mają systemy jezdne. Ciekawym i bardzo praktycznym rozwiązaniem są natomiast ruchome przegrody, których wielkość oraz położenie można dowolnie modyfikować. Co prawda, są nieco mniej stabilne, ale za to zawsze idealnie dopasowane do zawartości. Wbrew pozorom organizery z ruchomymi przegrodami są niewiele tańsze od ich klasycznych odpowiedników. Najpraktyczniejszy organizer to taki, który w pełni odpowiada naszym potrzebom, a przy tym jest funkcjonalny, wytrzymały i estetyczny. Wybór może zająć nieco czasu, ale odpowiedni model będzie na służył przez wiele lat.
Najpraktyczniejsze organizery warsztatowe
Wykonane usługi Art. 38. Ustawy z dnia 30 maja 2014 roku o prawach konsumenta: Prawo odstąpienia od umowy zawartej poza lokalem przedsiębiorstwa lub na odległość nie przysługuje konsumentowi w odniesieniu do umów: 1) o świadczenie usług, jeżeli przedsiębiorca wykonał w pełni usługę za wyraźną zgodą konsumenta, który został poinformowany przed rozpoczęciem świadczenia, że po spełnieniu świadczenia przez przedsiębiorcę utraci prawo odstąpienia od umowy.
Wykonane usługi
Wielkimi krokami zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. To czas radości, wspólnego przygotowywania posiłków, ubierania choinki, ale także kupowania prezentów. Nigdy nie jest to zadaniem łatwym. Bo jaki smartfon na przykład kupić dla dziecka? Który model najlepiej sprawdzi się w rękach młodszego użytkownika? Jaki powinien być smartfon dla dziecka? Na pewno wytrzymały. Nasze pociechy raczej nie należą do specjalnie ostrożnych, więc telefon pewnie nie raz spadnie na ziemię. Na pewno dziecko chciałoby, aby dało się na nim uruchomić najlepsze gry mobilne. Czy powinien być też łatwy w obsłudze? To akurat kwestia dyskusyjna. W końcu dzieci szybciej przyswajają nowe technologie, więc z pewnością poradzą sobie z każdym smartfonem. Telefon raczej nie powinien być zbyt drogi, bo szybko może zostać zniszczony. Oto nasze propozycje. Huawei P8 Lite To jeden z najciekawszych smartfonów w cenie do 900 zł i to nie tylko dla dziecka, ale dla każdego użytkownika. Sprzęt ma duży, 5-calowy ekran o rozdzielczości HD 1280 x 720 pikseli, aż 8-rdzeniowy procesor HiSilicon Kirin 620 oraz 2 GB pamięci RAM. Dzięki temu poradzi sobie z każdym, nawet najbardziej wymagającym zadaniem. Smartfon ma dobrej jakości obudowę i świetny aparat o rozdzielczości 13 Mpix. Jego ceny zaczynają się już od 750 zł, co czyni go bardzo atrakcyjnym wyborem. Honor 4c To model bardzo zbliżony do Huawei P8 Lite. Zresztą Honor to podmarka Huawei, więc nie ma co się dziwić. Smartfon ma praktycznie taką samą specyfikację: 5-calowy ekran HD, 2 GB pamięci RAM, aparat 13 Mpix i procesor HiSilicon Kirin 620. To, co go różni od P8 Lite, to mniejsza pojemność pamięci wewnętrznej (8 GB w porównaniu do 16 GB). Ale za to cena Honor 4c jest sporo niższa, ponieważ oscyluje w granicach 620-650 zł. To świetny smartfon, z którego z pewnością będzie zadowolone każdego dziecko. Meizu M2 Meizu to chińska firma, ale określenie „chińszczyzna” nie ma tutaj zastosowania. Producent już wielokrotnie udowodnił, że potrafi robić bardzo dobre i trwałe smartfony, a model M2 jest tego potwierdzeniem. Telefon został wyposażony w ekran IPS o przekątnej 5 cali i rozdzielczości HD 1280 x 720 pikseli, wydajny, 4-rdzeniowy procesor MediaTek MT6735, 2 GB pamięci RAM i 16 GB pamięci masowej. Świetne zdjęcia gwarantuje aparat o rozdzielczości 13 Mpix. Urządzenie działa na bazie systemu Android w wersji 5.0 Lollipop. Jego cena to około 700-800 zł. Asus Zenfone 2 Firma Asus jak na razie nie podbiła rynku smartfonów, co jest nieco zaskakujące, patrząc na urządzenia, które produkuje. Model Zenfone 2 to bardzo solidne urządzenie, głównie dzięki aluminiowej obudowie. Telefon ma bardzo zbliżoną specyfikację do konkurentów. To oznacza między innymi 4-rdzeniowy procesor, 2 GB pamięci RAM czy też ekran o przekątnej 5 cali i rozdzielczości HD 1280 x 720 pikseli, który dodatkowo jest chroniony przez najnowsze szkło Corning Gorilla Glass 4. Aparat także ma 13 Mpix, a system to Android Lollipop 5.0 z nakładką producenta. Za Asusa Zenfone 2 musimy zapłacić mniej więcej 850 zł. Od 1100 zł zaczynają się modele z 4 GB pamięci RAM i 32 GB pamięci masowej. Sony Xperia M4 Aqua Ogromną zaletą Sony M4 Aqua jest jego wodo- i pyłoodporność. Bez najmniejszego uszczerbku zniesie zanurzenie w wannie czy kałuży lub ulewę. Dzięki temu jest dużo bardziej wytrzymały i na pewno jest w stanie wytrzymać w rękach mniej ostrożnego użytkownika. Poza tym smartfon niczym nie ustępuje konkurentom. Także ma 5-calowy ekran HD, 2 GB pamięci RAM i 16 GB pamięci masowej. Sercem urządzenia jest szybki, 8-rdzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 615. Tylny aparat może robić zdjęcia o rozdzielczości 13 Mpix. Sony XPeria M4 Aqua kosztuje od 800 do 1000 zł.Kupno smartfona dla dziecka nie jest zadaniem łatwym. Pewnie część 10- czy nawet 8-latków zna się na nowych technologiach lepiej niż niejeden rodzic. To sprawia, że maluchy są bardzo wymagające. Warto przed zakupem postarać się wypytać o kilka kwestii, aby być pewnym wyboru.
Smartfon jako prezent dla dziecka – jaki wybrać? Święta 2015
Wybór pościeli dla alergika nie jest łatwy. Pojawia się mnóstwo pytań: z jakiej tkaniny ma być uszyta, jak często ją prać i zmieniać… Podpowiadamy, na co zwrócić uwagę podczas jej zakupu, aby zapewnić zdrowy sen. Co z roztoczami? Roztocza są najbardziej aktywne w nocy. Dzieje się tak dlatego, że ciepło i wilgoć wytwarzane przez ciało człowieka budują dla nich idealny mikroklimat. Badania wskazują większą obecność roztoczy w łóżku niż np. w kurzu na podłodze. Dlatego właśnie tak ważny jest wybór odpowiedniej pościeli dla alergików. Jaka powinna być pościel? Pościel to bardzo ważny element wpływający na komfort snu. Producenci oferują różnorodne produkty, które różnią się gramaturą czy wypełnieniem. Przy wyborze pościeli dla osoby uczulonej na roztocza głównym kryterium powinno być to, czy daną pościel można prać w wysokiej temperaturze. To bardzo ważne, ponieważ w ten sposób są one eliminowane. Naturalna czy syntetyczna? Wiadomo że kołdry syntetyczne można prać w wysokiej temperaturze (co najmniej 60 stopni) w warunkach domowych. Takie kołdry są wykonane z włókien poliestrowych lub poliestrowo-silikonowych. Ciekawym rozwiązaniem dla alergików są także specjalistyczne kołdry antyroztoczowe wykonane z materiału, który nie przepuszcza roztoczy. box:offerCarousel Jeśli chcemy postawić na kołdry z naturalnym wypełnieniem, dobrą propozycją będzie kołdra wypełniona wełną z alpaki. Wełna ta jest odporna na roztocza i w 100 proc. antyalergiczna. W przeciwieństwie do innych nie zawiera tłuszczu zwierzęcego – lanoliny, która przyciąga roztocza. Jakość materiałów Nie tylko rodzaj wypełnienia i materiałów jest ważny, ale także ich jakość. Wybierając pościel dla alergika, należy zwrócić uwagę, by była ona atestowana. Jednymi z cenionych certyfikatów są Allergy Standards Limited czy Öko-Tex Standard100. Wybierając pościel z takim certyfikatem, mamy pewność, że produkt jest bezpieczny w kontakcie ze skórą alergika i nie zawiera żadnych szkodliwych substancji. box:offerCarousel Bielizna pościelowa Nie tylko wypełnienie kołdry i tkanina zewnętrzna są ważne. Nawet jeśli wybierzemy typowo antyalergiczną, ale założymy na nią nieodpowiednie poszewki, może nie być skuteczna. Należy zwrócić uwagę na materiał, z którego jest wykonana bielizna pościelowa na łóżko alergika. Poszewki powinny być uszyte z wysokiej jakości certyfikowanej bawełny. Liczne wzory na poszewkach również nie są korzystne, ponieważ zazwyczaj do ozdabiania ich używa się szkodliwych barwników, które nasilają alergię. Gdy kupimy odpowiednie produkty… Nie wystarczy wybrać odpowiedniej kołdry i poszewek, trzeba o nie nieustannie dbać. Pościel alergika należy codziennie wietrzyć. W miarę możliwości raz na 2–3 miesiące powinno się ją prać w najwyższej możliwie temperaturze. Inną opcją pozbywania się roztoczy jest zamrażanie ich, można tak dezynfekować np. poduszki czy pluszaki dziecka. Ponadto warto pomyśleć o pokrowcu antyalergicznym na materac. Należy także regularnie czyścić inne elementy łóżka, aby pozbyć się z nich kurzu. Należy dokładnie przemyśleć dobór pościeli dla alergika. Zarówno wypełnienie, jak i poszewki zewnętrzne są bardzo ważne. Warto wybrać produkty wysokiej jakości. Przeczytaj również: Dom przyjazny alergikowi
Jaka pościel dla osoby uczulonej na roztocza?
W dzisiejszym artykule przyjrzymy się tym popularnym gadżetom i sprawdzimy, jakim sposobem tak dzielnie znoszą próbę czasu. Zapraszam na przegląd golarek do ubrań kosztujących mniej niż 20 złotych. Golarka do ubrań – w czym tkwi jej fenomen? Z pewnością wiemy, na jakiej zasadzie działa golarka do ubrań – zarówno w swej budowie, jak i sposobie działania przypomina klasyczną, elektryczną golarkę do zarostu. Ostrza tnące ukryte tuż pod osłoną chwytają odstające kłębki wełny na powierzchni swetra i odcinają je, nie uszkadzając przy tym samej tkaniny. Kawałeczki wełny są z kolei zbierane do specjalnego pojemnika, dzięki czemu możemy szybko i wygodnie wyrzucić je do kosza. W przypadku golarek do ubrań nie można mówić o jakiejś innowacyjności – są to banalne w budowie urządzenia. Od dziesiątek lat okazywały się niezwykle przydatne, aż na początku XXI wieku zostały praktycznie zapomniane za sprawą mody na ubrania wykonane ze skóry i materiałów syntetycznych. Trendy potrafią się jednak zmieniać w mgnieniu oka – obecnie wełniane swetry czy płaszcze goszczą w kolekcjach największych producentów odzieży w kraju i na świecie, a ich posiadanie stało się wyznacznikiem wyjątkowo dobrego gustu. Choć zabrzmi to co najmniej zabawnie, noszenie wełnianego swetra lub płaszcza nie jest wcale tak proste, jak mogłoby się wydawać. W przeciwieństwie do ubrań wykonanych z materiałów syntetycznych, te uszyte z wełny wymagają specjalnej, systematycznej pielęgnacji, w tym przede wszystkim pozbywania się na bieżąco zmechaceń. Zmechacenia to połączone ze sobą nitki wełny, które tworzą na powierzchni ubrań nieestetycznie wyglądające kuleczki. Golarka do ubrań jest najlepszym sposobem na ich trwałe usunięcie. Gdyby jednak tylko wełniane swetry i płaszcze były powodem zakupu golarki, nie moglibyśmy mówić o jej fenomenie. Największą zaletą golarek do ubrań jest bowiem ich uniwersalność – świetnie sprawdzają się przy odświeżaniu dywanów, których włosie na przestrzeni lat uległo zużyciu. Dla osób posiadających w domu zwierzęta, golarka okaże się rewelacyjnym rozwiązaniem na osiadającą na tapicerowanych meblach sierść. Golarka świetnie sprawdzi się także wtedy, gdy przyjdzie czas na odświeżenie tapicerki samochodowej. A to tylko część zalet tej niewielkiej maszynki. Golarki do ubrań do 20 złotych Przyszła pora, by przyjrzeć się najciekawszym modelom golarek do ubrań. Nie różnią się one zbytnio jakością wykonania ani użytymi materiałami, a ich sposób działania oraz efektywność są w wielu przypadkach takie same. Golarka do ubrań SONNY– to bardzo popularny model sieciowej golarki do ubrań, kosztujący nieco ponad 10 złotych. Wyposażono go w specjalną osłonę, która chroni materiał przed uszkodzeniem, równocześnie pozwalając golarce osiągnąć maksymalną wydajność. Urządzenie firmy SONNY ma niewielkie rozmiary, więc możemy mieć je zawsze przy sobie. Cichy silnik zapewnia komfortowe użytkowanie. Pojemnik na odpady jest stosunkowo duży, dlatego bez obaw możemy korzystać z golarki nieprzerwanie przez kilkadziesiąt minut. Obsługa jest banalna – urządzenie posiada tylko jeden przełącznik służący do włączania i wyłączania. Golarka do ubrań Clatronic MC 3241 – w przeciwieństwie do golarki firmy SONNY, urządzenie od firmy Clatronic zasilane jest bateryjnie. Możemy więc bez problemu zabrać je ze sobą w dłuższą podróż i korzystać z niego wtedy, gdy w pobliżu nie ma gniazdka elektrycznego. Na szczególną uwagę zasługuje design – pojemnik na odpady umieszczono praktycznie pod samym ostrzem, natomiast rączkę odchudzono i wyprofilowano tak, by lepiej leżała w dłoni. Golarka Clatronic MC 3241 zapewnia tym samym komfort i precyzję użytkowania. Kosztuje zaledwie 15-20 złotych i jest objęta aż trzyletnią gwarancją producenta. Golarka Clatronic MC 3240 – ten model cechuje się przede wszystkim niewielkimi rozmiarami – idealnie mieści się nawet w bardzo małej dłoni. Jest przy tym niezwykle lekki, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by mieć go zawsze pod ręką. Podobnie jak MC 3241, ta golarka również zasilana jest bateryjnie. Zastosowany w nim przezroczysty pojemnik pozwala w porę zauważyć nadmiar odpadów, dzięki czemu unikniemy zbędnego obciążenia silnika. Golarkę Clatronic MC 3240 nabędziemy już za 10 złotych – cena jest więc niezwykle atrakcyjna. Golarka do ubrań Botti– również firma Botti posiada w swojej ofercie golarki do ubrań. Najpopularniejszym modelem jest Naomi, czyli golarka bardzo zbliżona pod względem budowy do urządzenia Clatronic MC 3241. Wyposażono ją w głowicę o średnicy aż 4 cm, dzięki której golenie wymaga mniej wysiłku. Jest cicha, niewielka i energooszczędna – działa bardzo długo na zasilaniu bateryjnym, więc możemy z powodzeniem zabrać ją w każdą podróż. Cena wynosi około 15 złotych, a więc naprawdę niewiele. Jak widać, nawet dysponując kwotą rzędu kilkunastu złotych, możemy nabyć w pełni funkcjonalny gadżet, jakim jest golarka do ubrań. Dzięki niej bez problemu odświeżymy zarówno swoją garderobę, jak i wiele elementów wystroju mieszkania. Wszystko to naprawdę niewielkim kosztem. Po prostu trzeba ją mieć!
Golarka do ubrań do 20 zł (przegląd)
Według danych policji w 2013 roku skradziono z polskich dróg ponad 15 000 pojazdów. Choć liczba ta z roku na rok maleje, to problem nie ustaje, a kierowcy wciąż zastanawiają się, jak zabezpieczyć swój samochód przed kradzieżą Narzędzia stosowane przez złodziei Podstawowymi narzędziami pracy złodzieja samochodów są tzw. łamaki i korkociągi. Pierwszy z nich służy do łamania zapadek zamków i stacyjek montowanych w autach. Drugi z nich pozwala na wyciągnięcie bębenka zamka samochodowego – działa na zasadzie analogicznej do korkociągu. W przypadku immobiliserów złodzieje podmieniają moduł elektroniczny na czysty, pozbawiony zabezpieczeń lub po prostu dezaktywują fabryczne odcięcie zasilania przez gniazdo serwisowe. W taki właśnie sposób znika większość skradzionych aut. Blokada kierownicy Prostym i niedrogim zabezpieczeniem przed kradzieżą auta jest zastosowanie blokady na kierownicę. Wadą tego rozwiązania jest stosunkowo niska skuteczność. Złodzieje radzą sobie z taką blokadą, odkręcając kierownicę i wkręcając inną, pozbawioną zabezpieczeń. Tego typu rozwiązanie spisze się więc w przypadku aut o niedużej wartości, które mimo wszystko wciąż są częstym obiektem kradzieży, jak np. Fiat Cinquecento. Blokada na skrzynię biegów Droższym, lecz skuteczniejszym sposobem okazuje się montaż blokady na skrzynię biegów. Choć tak naprawdę jest to jedynie mechaniczne zablokowanie lewarka w zadanym położeniu, to metoda ta potrafi skutecznie odstraszyć amatorów cudzej własności. Złodziej, chcąc poradzić sobie z tego typu zabezpieczeniem, będzie potrzebował znacznie więcej czasu niż w przypadku auta niezabezpieczonego. Autoalarm Pierwotnie autoalarmy pełniły jedynie funkcje sygnałowe i odstraszające, były przeważnie wyposażone jedynie w czujniki otwarcia drzwi. Obecnie jednak można nabyć systemy alarmowe o dużo bardziej rozbudowanej funkcjonalności.Wybierając autoalarm, warto zwrócić uwagę, czy posiada on własne, zapasowe źródło zasilania, co ochroni przed ewentualnym odłączeniem akumulatora. Ważne jest również, aby pilot aktywujący alarm wyposażony był w zmienny kod, który nie pozwoli na wykorzystanie przechwyconego sygnału nadawanego na linii między pilotem a odbiornikiem. Wysokiej klasy autoalarmy umożliwiają podłączenie do obwodów odpowiedzialnych za odpalanie silnika. Dzięki temu wzbudzenie alarmu potrafi skutecznie zablokować uruchomienie pojazdu. Dodatkowe cechy, takie jak funkcje radiowego powiadomienia o włamaniu czy czujnik przechyłu auta, tylko zwiększają skuteczność tego typu zabezpieczeń. Najważniejsze jednak, aby pamiętać o odpowiednim montażu modułu sterującego alarmem. Musi być on odpowiednio zabezpieczony przed czynnikami mechanicznymi i atmosferycznymi oraz właściwie ukryty przed ingerencją potencjalnych złodziei. Lokalizator GPS Umieszczenie w aucie systemu lokalizującego opartego na technologii GPS pozwala na ciągłe śledzenie położenia auta. W praktyce nie zabezpiecza on przed kradzieżą pojazdu, ale pozwala na odnalezienie samochodu po zdarzeniu. Niestety wadą sygnału GPS jest jego wysoka podatność na zakłócenia. Wystarczy więc, że złodziej podłączy przenośną zagłuszarkę pod gniazdko zapalniczki, a skutecznie uniemożliwi to lokalizację pojazdu. Decydując się na montaż dodatkowych zabezpieczeń antykradzieżowych, trzeba mieć na uwadze, że nie istnieje system, który dawałby stuprocentową gwarancję ochrony przed złodziejami. Z drugiej jednak strony włamywacz na pewno zastanowi się dwa razy, gdy zobaczy auto wyposażone w któreś z opisanych zabezpieczeń.
Jak zabezpieczyć samochód przed kradzieżą?
Jaką bluzę wybrać na zimę? Czy bluzy pasują tylko do sportowego stylu? Podpowiadamy, jakie są najmodniejsze fasony bluz na mrozy. Bluza nie jest jedynie sportowym elementem garderoby. Za sprawą stosowanych materiałów, grafik i dodatków bluzy możemy nosić na różne okazje. Dziś mają je w swojej ofercie nie tylko marki sportowe, ciepłe bluzy znajdziemy w kolekcjach światowych i polskich projektantów. Dlatego, szczególnie zimą, warto dodać je do swojej szafy. Rozpinane bluzy – dlaczego warto je nosić? Bluzy na zamek to świetna alternatywa dla swetra. Zimą szukajmy fasonów z grubszej bawełny, z dodatkiem np. polaru. Rozpinana bluza z kapturem to klasyka, która sprawdzi się podczas zimowych wieczorów. Najmodniejsze fasony to te w wersjach oversize. Wbrew pozorom w takich ubraniach można wyglądać bardzo kobieco. Wystarczy luźną bluzę zestawić z dopasowanym topem i legginsami lub bawełnianą sukienką. W trendy wpiszą się rozpinane bluzy z cienkiej bawełny. Zwracamy uwagę także na długie bluzy-narzutki. Takie ciepłe i luźne fasony ogrzeją nas w mroźne dni. Dresowe kardigany odświeżą nasz styl w chłodnym biurze. Bardzo modne są kroje bluz z asymetrycznymi przodami. Podpowiadamy, że popularnością cieszą się obecnie szarości połączone z pastelami. Do eleganckich zestawów dopasujmy żakiety o kroju pikowanej bluzy z dodatkiem np. skóry. Wzorzyste bluzy pod szyję – czy nadal są modne? W trendach nadal utrzymują się bluzy z grafikami. Zabawne wzory na ubraniach, postaci z kreskówek i kosmiczne grafiki są na topie. Z mody nie wychodzą także bluzy z napisami. W tym sezonie wybierajmy je w zdecydowanych kolorach, np. bordo. Należy pamiętać, że zwracają one na siebie uwagę. To świetna propozycja, aby rozweselić swoje stroje zimą. Przy wzorzystych górach zakładajmy jednolite spodnie lub spódnice w stonowanych kolorach. W okresie zimowym nosimy również bluzy w czerwoną kratę. Fanki romantycznego stylu powinny przyjrzeć się bliżej modnym bluzom w kwiaty. Szukajmy tych w wersjach dopasowanych i zestawiajmy kontrastowo, np. z ołówkowymi spódnicami. Jak widać, bluza może okazać się bardzo dziewczęcym elementem stroju. Przebojem zimy są modele z dodatkiem zamków na plecach i kieszeniach. Do eleganckich stylizacji włóżmy bluzy z dodatkiem koronki. Długie bluzy – jakie wybrać? Podczas mrozów niezastąpione okażą się modne długie bluzy. Wybierajmy modele w długości do kolan lub do połowy uda. Asymetryczne bluzy-tuniki to hit na zimę. Ciepłą bluzę z kominem założymy do dżinsów lub kolorowych rurek. Długą bluzę-kangurkę docenimy w zimowy dzień w domu. Warto połączyć ją z legginsami i butami typu Emu. Długa sportowa bluza zastąpi też sukienkę. Czy warto inwestować w proste bluzy? Zimą do mody wchodzi trend na upraszczanie. Hitem są szare bluzy pod szyję. Możemy zestawiać ją zarówno ze spodniami typu boyfriend czy szykownymi dołami z kantem, jak i z butami na obcasie. Kolejnym must have na zimę są czarne bluzy wkładane przez głowę. Do takiej bazy dla kontrastu warto dołączyć błyszczący naszyjnik i modną plisowana spódnicę. Fanki mody nie przejdą obojętnie obok prostych, pikowanych bluz. Pod spód wkładajmy do nich koszule z kołnierzykiem. Wytłaczane wzory uatrakcyjnią nasze stylizacje. Sportowe bluzy – na co zwracać uwagę? Miłośniczki aktywności na świeżym powietrzu powinny zwrócić uwagę na zimowe kolekcje sportowych marek. Zapinane pod szyję, termoaktywne bluzy zdadzą egzamin wśród biegaczek. Oddychające góry z dodatkiem wełny ochronią nas przed mrozem. Oprócz materiałów zimą ważne są także energetyczne kolory. Soczyste czerwienie, róże czy limonki świetnie wpisują się w zimowy klimat. Na mniej odważne panie czekają sportowe bluzy w odcieniach czerni i bieli.
Modne bluzy na zimę dla niej
Kultowy dodatek powraca co sezon. Występuje w różnych wariantach – z oprawkami lub bez, w wersji mini i maxi, bywa, że wymyślnie zdobiony. Choć z męskim rodowodem rozgościł się także w szafach kobiecych. I stał się obowiązkowym elementem stylu boho. Angielska krew Wszystko zaczęło się w Anglii w XIX wieku. Wówczas pojawiły się okulary korekcyjne o okrągłych szkłach, w metalowej oprawie, z cienkimi, zakręconymi zausznikami zakończonymi kulkami. Nazwano je windsorami. Ten kształt okularów niemal sto lat później upodobał sobie John Lennon i nic dziwnego, że przyczynił się do ich popularyzacji. I że okulary, z którymi muzyk się nie rozstawał, nazwano lenonkami. Wylansowanie mody na nie było o tyle łatwiejsze, że za sprawą Lennona współczesne mu windsory pojawiły się w wersji przeciwsłonecznej. Upodobały sobie je zwłaszcza dzieci kwiaty i do dziś są one kojarzone z tą subkulturą. Spektrum możliwości Klasyczne lenonki, z czarnymi szkłami i drucianymi zausznikami, z czasem doczekały się tysięcy zmodyfikowanych wersji. Pojawiły się grubsze oprawki, także plastikowe i w różnych kolorach, zabawne aplikacje, barwione soczewki, np. zielone, czerwone czy niebieskie. Szkła przestały być wyłącznie okrągłe – dopuszczalne są lekko eliptyczne. Dzięki temu po lenonki mogą sięgnąć osoby, których uroda nie „polubiłaby” ich klasycznej wersji. Lenonki stały wdzięcznym tematem dla największych projektantów. Nieustająco ich inspirują. Wciąż powstają nowe wersje – nie tylko dla mężczyzn, ale i dla kobiet. Jako wzorcowy przykład stylu unisex doskonale wpisują się w aranżacje kierowane do obu płci. Lenonki a boho chic Tego lata kultowe już okulary są obowiązkowe, podobnie jak ubrania w stylu hippie czy boho, które przeżywają swój wielki powrót. Bez nich trudno mówić o modnej garderobie. Poczujmy wiatr we włosach, wybierzmy naturalny makijaż, załóżmy kapelusz, kamizelkę z frędzlami. Nie bójmy się falban. Skuśmy się na zwiewną spódnicę i plecione rzymianki. I nie zapominajmy o znaku rozpoznawczym stylu boho – kolorowych lenonkach. W takiej aranżacji łatwiej poczuć beztroskę lata, upajać się wolnością i niezależnością. Współczesny styl boho nie jest zazdrosny o klasykę czy inne trendy. Możemy miksować elementy różnych stylów. Róbmy to jednak z wyczuciem, by stylizacja nas nie przytłoczyła... Nadmiar wzorów, kolorów, ozdób nie przyniesie pożądanego efektu. Czasem nawet wystarczy pojedynczy akcent. Nonszalancki look zabarwiony nutą boho stworzą np. kamizelka z frędzlami założona do jeansów rurek i białego T-shirtu. Wolisz bardziej wyrafinowaną, rockową odsłonę? Wybierz kultową ramoneskę, skórzane spodnie, uzupełnij zestaw drapieżną biżuterią. Bliższy jest ci minimalistyczny styl normcore, który stawia na naturalność i luz? Wiadomo, podstawą twojej garderoby są jeansy, bluza, T-shirt i prosta torba lub plecak. Obojętnie jednak, jaką stylizację wybierzesz – nie zapomnij o lenonkach. One nadadzą charakter nawet najprostszym kompozycjom. Festiwal Coachella To istny raj dla wielbicielek stylu boho i hippie. Choć teoretycznie jest to impreza muzyczna, zjeżdżają na nią fashionistki z całego świata, prezentując swoje stylizacje, które oczywiście uzupełnia ikona okularów. Pokochały je gwiazdy i celebrytki. Na tegorocznej edycji Coachelli look Kendall Jenner, uzupełniony właśnie lenonkami, zachwycił cały świat. Długa jasna sukienka z beżowymi wzorami w stylu retro boho, znacznie odsłaniająca plecy, grała pierwsze skrzypce. Rzymianki na nogach, skórzana torebka z frędzlami i masywny naszyjnik dopełniły całości. Na uwagę zasłużyła fryzura – dwa koczki, które świetnie uzupełniły się z kultowymi okularami i resztą garderoby. Zachwyt nad lenonkami nie mija. Dowodzą tego stylizacje modelek, blogerek i aktorek. To będzie obowiązkowy dodatek jeszcze przez długi czas.
Okulary lenonki – ikona współczesnego stylu boho
Kwaśna cytryna, malina z jagodą w bitej śmietanie, pistacje z miętą rozpanoszyły się na ubraniach i akcesoriach. Projektanci zapożyczają kolory z włoskich lodziarni, które są pochodnymi soczystych sorbetów. Chłodne pastele hipnotyzują, bo uległy „zmrożeniu”. Podpowiadamy, kto, gdzie i jak może je nosić, żeby wyglądały efektownie jak z wybiegu. Chłodne, czyli jakie? Gdy słupek rtęci rośnie, temperatura kolorów na lato spada poniżej zera. Designerzy zanurzają wachlarz barw w lodowej otchłani, bo mroźne pastele nie są tak mdłe jak ich słodkie koleżanki. Są bardziej zrównoważone i dystyngowane. Na dodatek roztaczają wokół siebie aurę luksusu – szczególnie ubrania o minimalistycznych fasonach z wysokiej jakości tkanin są synonimem luksusu. Warto zainwestować w te klasyczne i eleganckie, ważne są ich forma i konstrukcja. Przebogate drapowania, falbany, koronki mogą wywołać przesłodzony efekt lukrowanej babeczki. Instytut Pantone wyróżnił kilka harmonijnych, niekrzykliwych kolorów pastelowych o wyraźnie zimnym odcieniu, które będą modne wiosną. To Blooming Dhalia (kolor pomiędzy brzoskwinią a nude, obecny u Petera Pilotto, Chanel, Alexandra McQueena, Coach 1941, Rejiny Pyo), Almost Mauve (jasny róż, można go pomylić z białym; u Badgley Mischka, Jasona Wu), Harbor Mist (kolor porannej mgły, jasnoszary; u Valentino, Michaela Korsa), Nile Green (miętowo-pistacjowy, kolor odnowy, szczególnie zasadny wiosną – wystąpił w kolekcjach Sies Marjan, Acne Studios, Tibi, Baja East). box:offerCarousel Na wielu wybiegach (m.in. Versace i Victorii Beckham) za sprawą odcienia Pink Lavender (różowo-liliowa lawenda – to nie róż dziewczęcy, znany z ubranek lalki Barbie, tylko zmieszany z błękitem) nastąpiła wielka lawendowa eksplozja. Kolor jagody i wrzosu z domieszką bieli stanowi poważną konkurencję dla barwy roku 2018 według Pantone – intensywnego ultrafioletu. Dla kogo chłodne pastele? Chłodne pastele są idealne dla większości Polek i kobiet o urodzie północnej, skandynawskiej. Działają odświeżająco na skórę, w ich towarzystwie cera jest świetlista. Sprzyjają blondynkom. Typy wiosna i lato w podtypie jasnym mogą do woli korzystać z mroźnych tonów pastelowej palety, są one jakby dla nich stworzone. Za to czerń, granat, czekolada czy mocne, nasycone albo neonowe kolory mogą im wizerunkowo zaszkodzić. Blondynki, takie jak Cate Blanchett, Grace Kelly, Naomi Watts, Taylor Swift, Kate Hudson czy Blake Lively, o błyszczącym spojrzeniu niebieskich, szarych lub zielonych oczu i lekko zaróżowionych ustach, policzkach i skórze, a także te o platynowych, gołębich lub mysich włosach podkreślą swoją urodę, nosząc zimne, rozbielone beże, szarości, delikatne róże, fiolety, błękity, miętowe zielenie. Gdzie w pastelach? Choć kojarzą się z eteryczną nimfą, są idealne do strojów biznesowych. Nowy pastelowy power look pojawił się na wybiegach u Acne Studios, Emporio Armani, Hermes, Rejino Pyo i Victorii Beckham. Ich garnitury w kolorach z Krainy Lodu to alternatywa dla „kobiet pracujących” w biurowcach, którym nieobcy jest korporacyjny dress code, ale nie muszą ograniczać się do czerni, granatu i szarości. Nie tylko spodnium ma biurowy potencjał, co pokazał dom mody Céline w looku z cytrynową, asymetryczną solejką i różową, oversize’ową marynarką. Orzeźwiające i soczyste jak włoskie gelati zimne pastele można nosić również wieczorową porą, na mniejsze przyjęcia i wielkie wyjścia. Latem skutecznie zastąpią małą czarną. Wystąpią z błyszczącymi elementami ze złota i srebra jak u Badgley Mischka, cekinów jak u Acne, na metalicznej tkaninie jak u Baja East albo w towarzystwie biżuterii minimalistycznej czy barokowej, według upodobań. Jak nosić? Jeśli jeden mroźny wariant budyniowego koloru na całej sylwetce to za dużo i za nudno, projektanci marek takich jak Tom Ford i Sies Marjan proponują urozmaicenie, czyli outfity monochromatyczne. Oznacza to, że w obrębie jednej stylizacji wystąpi kilka odcieni jednej barwy, na różnych materiałach, o różnych fakturach. Można również postawić na pastelowe detale w postaci minispódniczki jak u Petera Pilotto czy torebki lub butów, które zaakcentują znajomość chłodnego pudrowego trendu, ale nie przytłoczą sylwetki. To rozwiązanie powinno zadowolić minimalistów. Total pastel do biura box:imagePins box:pin box:pin box:pin) Fot. Solar, Monnari, C&A, Orsay, Batycki Zmrożone pastele mogą stanowić element dodatkowy albo bazę stroju. Pastelowe total looki są zawsze stylowe i eleganckie, nawet w wydaniu sportowym. Od stóp do głów w schłodzonych kolorach waty cukrowej prezentowały się modelki na wybiegach Tibi, Preen by Thornton Bregazzi, Michael Kors. Prawdziwy atak pasteli przypuściły marki Nina Ricci, Victoria Beckham i Versace. Bo pastele najlepiej wyglądają z… pastelami. W parze z fluo na imprezę box:imagePins box:pin box:pin) Fot. Baldowski, Bonprix, Yes, Tommy Hilfiger, Nobo Pastele współgrają także z bielą i czernią oraz z mocnymi kolorami, co udowodniła m.in. Donatella Versace. Błękitny płaszczyk na intensywnie kolorowej sukience w popartowe printy to był strzał w dziesiątkę. Choć na czarny trzeba uważać i dobrze go skomponować w stylizacji, żeby nie zepsuć pastelowego efektu. Tak jak w kolekcji duetu Proenza Schouler – na elementach garderoby, typu ramiączka, lub na butach o fantazyjnej formie hebanowy idealnie podkreśla mroźną landrynkę. Kwiatowe pastele na rodzinną niedzielę box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Prada, C&A, Deni Cler, Taifun, Batycki, Timberland Wybór może paść nie tylko na jednolite ubrania, ale także te wzorzyste. Kwiatowe motywy w tonacjach z gelaterii są szczególnie romantyczne i subtelne. U Alexandra McQueena beżowy płaszcz z tradycyjnym roślinnym nadrukiem, a u Michaela Korsa liście monstery przypominające esy-floresy pokazują, że wybierając zamrożone pastele, nie trzeba rezygnować z ulubionych rzucików.
Pastelowe love – modne mroźne pastele – propozycje stylizacji
Książki mogą nie tylko bawić, ale także uczyć. Najlepiej, jeśli spełniają oba te zadania – wtedy czytamy z przyjemnością, jednocześnie dowiadując się czegoś nowego. Takie bywają książki napisane przez prawdziwych pasjonatów. Bez wątpienia należy do nich Stanisław Łubieński. „Dwanaście srok za ogon” to tak naprawdę opowieść o miłości – miłości do ptaków i wszystkiego, co jest z nimi związane. W Polsce tak zwane „ptasiarstwo”, czyli amatorskie obserwowanie ptaków, jest tak mało popularne, że nawet nie doczekało się porządnej nazwy, którą można by znaleźć w słowniku. W Wielkiej Brytanii, gdzie ptaki podglądają tysiące zwykłych ludzi, istnieją inne słowa na określenie obserwatorów, którzy podglądają ptaki dla przyjemności, a inne na określenie tych, którzy robią z tego sport i próbują „zaliczyć” jak najwięcej gatunków. Podnosząc wzrok Może się więc wydawać, że książka Łubieńskiego nie znajdzie szerokiej rzeszy odbiorców w naszym kraju. Mam nadzieję, że będzie inaczej, ponieważ to świetnie napisana opowieść nie tylko o ptakach, ale przede wszystkim o pasji. A takie historie zawsze czyta się dobrze.Łubieński przekonuje, że obserwowanie ptaków to zajęcie dostępne dla każdego. Ptaki są wszędzie, wystarczy tylko podnieść wzrok, żeby je dostrzec. W miastach żyją sroki, kawki, gawrony, warszawskie blokowiska zamieszkują ptaki tak rzadkie, jak sokoły wędrowne. Transmisje online z ich znajdującego się na balkonie gniazda oglądają setki widzów. Mniej widowiskowe ptaki nie mają jednak łatwego życia – spółdzielnie mieszkaniowe ocieplają elewacje, nie zwracając uwagi na ptaki, które gniazdują w szczelinach muru. Autor dociera do ludzi, którzy poświęcają czas i pieniądze na to, żeby uświadamiać urzędników, iż ptaki są pod ochroną, a remonty można prowadzić tak, żeby im nie szkodzić. Ptaki w kulturze i sztuce Jak na prawdziwego pasjonata przystało, Łubieński nie poprzestaje na prostym podglądaniu życia ptaków. Z wiedzą i zaangażowaniem opowiada o bocianach Chełmońskiego, o prehistorycznych artystach, którzy na ścianach jaskiń uwieczniali sowy, o pruskim ornitologu, którego ślady przetrwały do dzisiaj w mazurskich lasach. Wytrwale tropi swoich idoli, zwiedza miejsca, w których żyli, wpatruje się w pejzaże, które oni oglądali, a następnie opowiada o tym tak ładnie, że chciałoby się natychmiast zajrzeć do muzeum, a potem wyruszyć w teren, żeby podziwiać te same widoki. Życie codzienne ornitologa Fragmenty poświęcone sztuce i historii przeplatają się z relacjami z życia codziennego badaczy ptaków. Autor zabiera nas najpierw na obóz obrączkarski, opowiadając o tym, jak wyglądają pierwsze kroki początkującego obrączkarza i z jakimi problemami mierzą się ci, którzy całymi tygodniami wyplątują z siatek ptaki. Następnie opisuje wyprawę w poszukiwaniu sowy jarzębatej, przy okazji zwięźle charakteryzując fotografów przyrody, którzy gotowi są na wiele poświęceń, żeby tylko zdobyć wymarzone ujęcie. Wszystkie te opowieści snute są w gawędziarskim stylu, pełno w nich ciekawostek i anegdotek. Trudno nie ulec ich urokowi, nawet jeżeli do tej pory nie podnosiliśmy zbyt często oczu, wypatrując sikorek wśród gałęzi drzew. „Dwanaście srok za ogon” to lektura, która zapewne to zmieni – bądźcie przygotowani na to, że nagle zaczniecie dostrzegać żyjące obok nas ptaki. Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej – cena: ok. 23 zł. Źródło okładki: www.czarne.com.pl
„Dwanaście srok za ogon” Stanisław Łubieński – recenzja
To co męskie i kobiece przenika się niezmiennie od stuleci. Jednak mimo, że mężczyźni nosili tuniki już w starożytności, panie więcej swobody zyskały dopiero w XX wieku. Na szczęście dziś z mody męskiej możemy czerpać pełnymi garściami. Do rewolucji w modzie damskiej przyczyniła się przede wszystkim I Wojna Światowa oraz zawody sportowe. Już pod koniec XIX wieku aktorki teatralne rozpoczęły zryw, pojawiając się w garniturach, których elementem były szerokie, ale sięgające kolan spodnie typu bloomersy. Wtedy było to odzienie na tyle skandaliczne, że pozwalały sobie na nie wyłącznie bywalczynie bohemy artystycznej. Jednak na początku XX wieku kobiety rozpoczęły rywalizację w zawodach sportowych i wówczas pierwszy raz pojawiły się w spodniach podczas treningów i samych zmagań. Wojna przypieczętowała rewoltę – kobiety potrzebowały wygodnego i funkcjonalnego stroju. Lata 20. XX wieku przyniosły zmiany społeczne, a kobieta nosząca spodnie nie była uważana za aż tak bardzo prowokującą. Do rozpowszechnienia tego trendu przyczyniła się Coco Chanel oraz Marlena Dietrich. Jeszcze przed II Wojną Światową w amerykańskich kampusach pojawiły się studentki noszące szorty, a nawet jeansy. Rewolucja się dokonała! Jak nosić męskie spodnie? Od kilku sezonów najmodniejsze spodnie wprost z męskiej szafy to tzw. jeansy typu boyfriend. Charakteryzują się nieco obniżonym stanem i prostą nogawką. Fason nie podkreśla kobiecych krągłości, ale jest uwielbiany przez panie na całym świecie. Zazwyczaj tego typu jeansy nosimy z wywiniętymi nogawkami tak, by eksponować kostkę. Spodnie bywają mocno poprzecierane i podziurawione w sposób, że wyglądają na mocno znoszone. Ten model spodni prawdopodobnie przypadł do gustu paniom ze względu na niezobowiązujący charakter, wygodny w noszeniu fason i ogromne możliwości stylizacyjne. Boyfriendy możemy nosić bardzo elegancko. Dodając do nich kobiece szpilki, bluzkę z wysokiej jakości materiału i żakiet tworzymy nowoczesny i niezwykle stylowy „look”. Z powodzeniem możemy wybrać się w nim do pracy, jeśli tylko nie obowiązuje nas mocny, biurowy standard ubioru. To również idealny fason, by łączyć go ze sportowymi, wygodnymi trampkami lub supermodnymi adidasami. Jednak bluza czy kurtka z kapturem są zbyt oczywistym dodatkiem. Spodnie znacznie lepiej prezentują się z koszulą i skórzaną kurtką. Decydując się na miejskie, chłopięce spodnie warto stonować je subtelniejszymi dodatkami. Świetnie sprawdzi się tutaj minimalistyczna biżuteria czy transparentna bluzka. Męska szafa, to nie tylko jeansy. Kultowe są również spodnie, które z uwielbianiem nosiła Marlena Dietrich. Garnitur lub smoking stał się symbolem i znakiem rozpoznawczym tej wielkiej divy kina. I choć ubrania pochodziły z męskiej szafy, to aktorka wyglądała w nich kusząco i niezwykle kobieco. W tym sezonie niesłychanie modny jest garnitur w wersji białej. Jasna marynarka i spodnie w tej samej barwie to idealny zestaw wieczorowy, koktajlowy czy nawet dzienny. Te nowoczesne zestawienie podkreśla kobiece atrybuty. Pozostawmy na stylizację w wersji minimalistycznej z jedwabnym topem na ramiączkach, torebką w stylu szabelki i szpilkami w kolorze cielistym. Możemy również eksperymentować i stworzyć miejską stylizację ze sportowymi butami i koszulą w odważne printy. Garniturowe spodnie to alternatywa dla jeansów. Z lordsami lub botkami i zestawie z ulubionym T-shirtem oraz kurtką ramoneską będą tworzyć rock’n’rollowy i niegrzeczny wygląd. Ten wielofunkcyjny model równie dobrze posłuży nam w biurze, jak i na koncercie. Wystarczy zmienić dodatki. Marynarka po męsku Niekoniecznie garniturowa, ale zdecydowanie męska marynarka, która podobnie jak jeansy nosi nazwę boyfriend. Charakteryzuje się przede wszystkim nieco luźniejszym fasonem, brakiem mocnego wytaliowania i długością sięgającą za pośladki. To również model od wielu sezonów pojawiający się w kolekcjach wszystkich sklepów sieciowych. Zazwyczaj spojrzenie przykuwają również rękawy wykończone interesującymi mankietami w kontrastowym dla samej marynarki kolorze. W tym sezonie modne będą marynarki w kolorze brązowym, zielonym, kremowym – to barwy nawiązujące do trendów z lat 70. Nosiła je m.in. Annie Hall, tytułowa bohaterka wybitnego filmu Woodego Allena. Ubieramy je ze spodniami typu dzwony i szwedy, botkami na drewnianym słupku i z koszulą w interesujące printy. Jeśli nie przepadamy za stylem retro, wówczas nieco większą marynarkę połączmy z satynową, prostą sukienką i stylowymi, skórzanymi klapkami. W ten sposób uzyskamy bardzo nowoczesny i minimalistyczny styl. Dwurzędowa marynarka to również świetny sposób na wprowadzenie odrobiny męskiego pierwiastka do kobiecej szafy. Wybierzmy model w kolorze granatowym lub szarym. To dobra baza do wielu stylizacji! Doskonale sprawdzi się z jeansami i wojskowymi butami, jak i z dziewczęcą sukienką w kwiaty i botkami w stylu retro lub jeansowymi szortami i trampkami. Jest wielofunkcyjna, stylowa i dodaje każdemu zestawowi elegancji. Płaszcz i kurtka chłopaka w szafie dziewczyny Wiosna to idealny moment, by uzupełnić szafę o dobrej jakości, klasyczny płaszcz. I tym razem sięgnijmy do męskiej mody. Piękny, klasyczny trencz również ma męskie pochodzenie. To dwurzędowy, dopasowany do ciała płaszcz, który charakteryzuje się pasem w talii. Stworzony podczas I Wojny Światowej dla brytyjskich oraz francuskich żołnierzy, stał się nie tylko idealnym odzieniem na deszcz czy wiatr, ale również symbolem rozpoznawczym dla ikon filmowych. Nie wyobrażamy sobie, by trencz leżał na kimś lepiej niż na Humphreyu Bogarcie w „Casablance”, lecz dzisiaj jest to najbardziej pożądany model płaszcza wiosenno-jesiennego także dla kobiet. Panie mogą zestawiać go z kobiecymi, kwiatowymi sukienkami – nadamy wówczas sobie stylizacji i nieco retro klimatu. Łącząc klasyczny płaszcz ze skórzanymi cygaretkami i prostą bluzką w biało-czarne pasy, stworzymy zestaw, który charakterystyczny jest dla Kate Moss czy Alexy Chung. To również idealne okrycie do wieczornej małej czarnej i seksownych, kobiecych szpilek. Bardzo modnym elementem garderoby, który przywędrował z męskiej do damskiej szafy jest także kurtka zwanabomber. Ma ona charakterystyczny, krótki krój i ściągacze oraz niewysoką stójkę. Została stworzona podczas I Wojny Światowej dla pilotów. W międzyczasie zmieniła design i z militarnej zieleni oraz khaki przeszła na inną kolorystykę, stając się ulubionym okryciem wierzchnim amerykańskich sportowców. Kolorowe bombery z logotypami lokalnych czy uniwersyteckich drużyn były równie popularne, co ich wcześniejsza wersja wojskowa. Dziewczyny wybierają bombery w kolorowych, pastelowych barwach. Wraz z szortami i sportowymi butami tworzą wiosenną, luźną stylizację. Świetnym pomysłem jest kurtka bomber z florystycznym motywem. Romantyczne róże czy drobna łączka idealnie współgrają z luźnymi jeansami i spódnicami ozdobionymi frędzlami, które są wiosennym hitem. Idealna koszula Według wielu panów nie ma piękniejszego widoku niż kobieta ubrana wyłącznie w męską, odrobinę za dużą koszulę. Coś w tym jest! Ten prosty strój doczekał się wielu scen filmowych i działa od lat na wyobraźnie projektantów mody. Warto posiadać w szafie chociaż jeden, własny egzemplarz kultowej białej koszuli. Oprócz wersji z kuszącą bielizną przyda się również do wielu innych stylizacji. Biała koszula i dobrze skrojone jeansy to świetny początek do stworzenia co najmniej kilku udanych zestawów. Ze szpilkami, cienkim paskiem w talii i żakietem będziemy mieć wyśmienity strój do pracy czy na nieco bardziej formalne spotkanie w gronie znajomych. Dodając do tego skórzaną kurtkę, męskie buty i okulary aviatorki stworzymy strój na koncert czy festiwal. Z botkami na słupku, kamizelką wykończoną frędzlami i kapeluszem z rondem otrzymamy bardzo modny, hipisowski zestaw. A co, jeśli zamiast jeansów założymy spódnicę? Ha! Możliwości mamy nieograniczone! Równie uniwersalnym i dobrym zakupem będzie męska koszula w kolorze błękitnym. Wbrew pozorom błękitny odcień jest znacznie bardziej formalny, a według badań także lepiej postrzegany w środowisku korporacyjnym. Z cygaretkami i marynarką będziemy prezentować się elegancko i profesjonalnie. Także w zestawieniu z zamszową spódnicą i kolorowymi szpilkami stworzymy idealny zestaw na randkę. Modna kamizelka W tym sezonie bardzo mocnym trendem jest kamizelka o przedłużonej formie, która swoim fasonem przypomina męski surdut. Noszona zamiast marynarki będzie jej idealnym zamiennikiem w biurze. Jest to również alternatywa dla kardiganów. Wraz z prostymi jeansami i rockowym T-shirtem zaprezentujemy się w niej nowocześnie i stylowo. Równie intensywnie eksploatowane wydają się być krótsze modele kamizelek, które były niegdyś elementem garniturów. I choć kojarzone są przede wszystkim z kanonem tzw. „dress codu”, to stały się także symbolem rockmanów. Czarna kamizelka, biały top i jeansowe szorty, to kwintesencja ulicznego, brytyjskiego rocka. Dodatkowe atrakcje Dobra i pomysłowa stylizacja bardzo często opiera się na tylko dwóch elementach – spodniach lub spódnicy oraz marynarce i koszuli. Podstawą mogą być jednak dodatki, które w kilka sekund są w stanie odmienić cały wygląd. I w tym wypadku prym wiodą akcesoria wprost z męskiej szafy. Doskonałym i niebanalnym wykończeniem stroju są kolorowe, eleganckie muchy. Kratki, paski, grochy, zabawne printy czy nietuzinkowe desenie od kilku sezonów zdobią muszki. A te, luźno zawiązane, są w stanie odmienić najzwyklejszą białą koszulę i jeansy. W wersji oficjalnej panie mogą pozwolić sobie na czarną lub niezwykle elegancką białą muchę. Ten typowo męski akcent powinien przełamany być czymś naprawdę dziewczęcym, np. delikatną fryzurą z lokami czy perłowymi kolczykami. Hitem są również męskie zegarki noszone przez panie. Zarówno te na bransolecie, jak i na skórzanym pasku mają swoje zwolenniczki. Ten dodatek świetnie prezentuje się samodzielnie i w towarzystwie kolorowych bransoletek. Rewelacyjnie uzupełnia miejskie stylizacje, w których główną rolę grają kobiece elementy – np. tiulowe spódnice, kwiatowe koszule. Tej wiosny ulice polskich miast zapełnią się różnokolorowymi kapeluszami o męskim pochodzeniu. Będą one noszone przede wszystkim przez kobiety. Najbardziej pożądany fason to klasyczne fedora w białej, czarnej, brązowej czy burgundowej wersji. Ekstrawaganckim, ale równie modnym dodatkiem będzie melonik kojarzony z Chaplinem.
Moda męska w kobiecej szafie
Z czym kojarzą ci się święta Bożego Narodzenia? Z pięknie udekorowaną choinką, wyczekiwaniem na pierwszą gwiazdkę, radosnym czasem spędzonym w rodzinnym gronie, a może z prezentami i zapachem pysznych potraw przygotowanych na tę wyjątkową okazję? Każdy z nas wspomina święta inaczej, każdemu smakują inne dania, ale są zapewne wśród nich takie, na które czeka się cały rok, prawda? Wśród licznych wspomnień związanych ze świętami Bożego Narodzenia najbardziej pamiętam dwa smaki. Pierwszy łagodny i delikatny niczym chmurka, drugi ciężki, bardzo aromatyczny i bogaty. Obydwa tak samo słodkie i rozkoszne. Nie wyobrażam sobie tego czasu bez moich dwóch ukochanych ciast – sernika i makowca. To ciasta aromatyczne, pachnące, a odpowiednio przygotowane sprawią, że zakochasz się w nich już na całe życie. W dodatku są prostsze w przygotowaniu, niż się wydaje. Sernik To banalnie prosty i przede wszystkim sprawdzony przepis mojej babci, który za każdym razem się udaje i smakuje wybornie. Namawiam cię, abyś spróbował przygotować własną wersję tego ciasta, możesz ją trochę zmienić, np. dodać więcej rodzynek lub ugotowanych wcześniej w czerwonym winie orzechów włoskich. Wszystko zależy od twojej kreatywności. Do przygotowania ciasta będziesz potrzebować: 1 jajko, 250 g mąki, 100 g cukru pudru, 8 g cukru waniliowego, 125 g masła. Pamiętaj, że wszystkie składniki powinny mieć jednakową temperaturę, dlatego na godzinę przed przystąpieniem do przygotowań warto wyjąć te, które trzymasz zazwyczaj w lodówce, aby uzyskały temperaturę pokojową. Jeśli już to zrobiłeś, czas zaczynać. Wszystkie składniki na ciasto należy połączyć i zagnieść. Teraz wstaw je na dwie godziny do lodówki. Pamiętaj – 2 godziny to minimum, którego ciasto na świąteczny sernik potrzebuje, aby odpocząć. Po tym czasie 1/3 ciasta odkrój i odłóż ponownie do lodówki, przyda się później. Resztę rozwałkuj na bardzo cienki placek i włóż do ulubionej formy do pieczenia (moja ma 35 x 25 cm). Nie zapomnij o nakłuciu ciasta widelcem w kliku miejscach. Podczas pieczenia z ciasta ulatnia się para, która może spowodować, że ciasto się wybrzuszy. Ten sposób skutecznie je przed tym ochroni. Ciasto piecz w temperaturze 180 stopni Celsjusza przez 15 minut. Do przygotowania masy serowej będziesz potrzebować: 1 kg zmielonego twarogu, 8 jajek, 100 g masła, 250 g cukru, 4 łyżki cukru waniliowego, 2 łyżki mąki ziemniaczanej, 200 g rodzynek, 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego, roztrzepane żółtko do posmarowania pasków z ciasta. Masło, 200 g cukru oraz cukier waniliowy musisz połączyć za pomocą miksera. To znacznie wygodniejsze i mniej czasochłonne, niż ucieranie. W trakcie miksowania dodawaj po jednym żółtku i dokładaj twarogu, aby wszystkie składniki się połączyły i utworzyły puszystą masę. Białka wraz z pozostałym cukrem ubij na sztywną pianę (cukier dodaj pod koniec ubijania). Wymieszaj pianę z masą serową, dodaj rodzynki i 2 łyżki mąki ziemniaczanej. Dodaj aromat. Na wcześniej upieczone ciasto wyłóż masę serową, a pozostałe ciasto ponownie rozwałkuj i podziel na cienkie paseczki, którymi udekorujesz wierzch sernika – ułóż z nich kratkę na masie serowej. Posmaruj ciasto żółtkiem, aby podczas pieczenia nabrało pięknego, złotego koloru. Piecz przez około godzinę w temperaturze 180 stopni Celsjusza. Kiedy sernik wystygnie, polej go lukrem. Palce lizać! Makowiec Makowiec to z kolei ciasto przygotowywane zawsze na święta przez moją ciotkę. Jest aromatyczne, a jego smak jest głęboki. W dodatku – podobnie jak sernik – jest banalnie prosty w przygotowaniu. Uwaga, to wersja dietetyczna – ciotka całe życie była na diecie i chyba dlatego wymyśliła makowiec bez dodatku mąki. Dla tych, którzy nie chcą w święta dbać o linię, polecam polanie ciasta pysznym lukrem i posypanie go orzechami włoskimi, brazylijskimi, rodzynkami i skórką z pomarańczy. Do przygotowania ciasta będziesz potrzebować: 300 g maku (masy makowej z puszki), szklanka cukru trzcinowego, 8 jajek, 3 łyżki bułki tartej, aromat waniliowy, aromat rumowy. Na początek dokładnie utrzyj lub zmiksuj żółtka z 8 jajek z cukrem. Pozostałe białka ubij na sztywną pianę. Do żółtej masy dodaj mak, sztywną pianę, bułkę tartą i aromaty (po kilka kropli, aby nie zdominowały smaku). Wymieszaj bardzo delikatnie wszystkie składniki. Ciasto umieść w wyłożonej papierem do pieczenia formie. Piecz przez 50 minut w temperaturze 180 stopni Celsjusza. Po upieczeniu i ostudzeniu ciasta polej je ciepłym lukrem i szybko połóż na nim ulubione orzechy, rodzynki i skórkę pomarańczową. Prawda, że banalnie proste? Smacznego i wesołych Świąt!
Sernik czy makowiec? Proste przepisy na idealne ciasto świąteczne
Czy myślałaś już o temacie przewodnim swojego ślubu oraz przyjęcia weselnego? Jeśli nie, to kolory roku 2016 śpieszą z inspiracją. Są wręcz stworzone do tej uroczystości, co podchwyciła błyskawicznie branża, oferująca dosłownie wszystko, co sobie zamarzysz, w najmodniejszych odcieniach! Co roku amerykański instytut Pantone ogłasza kolor, który będzie wiodącym w danym czasie. W 2016 nastąpiło zaskoczenie, ponieważ to miano otrzymały aż dwie barwy! Pierwszą z nich jest błękit serenity: delikatny, nieoczywisty, złamany, z domieszką morskości, drugą zaś róż kwarcowy: także niebanalny, urzekający lekkością. Czyż można sobie wyobrazić lepszą parę na własny ślub? W jakie elementy ceremonii oraz wesela warto je wpleść? Zaproszenia ślubne w kolorach roku 2016 Zaproszenia ślubne to pierwszy moment, kiedy możesz zaznaczyć temat przewodni uroczystości. Jeśli już papeteria będzie obfitować w błękit i róż, być może także twoi goście się nimi zainspirują? Nie obawiaj się nakreślać swoją wizję od początku i planuj wszystko tak, aby do siebie pasowało. Kwiaty ślubne w kolorach roku 2016 Kwiaty to najpiękniejsza dekoracja ślubu oraz wesela. Niesamowicie pachną, podkreślają niewinność uczuć przyszłych małżonków oraz wspaniale wyglądają. Dekoracje kwiatowe na twoim ślubie mogą nawiązywać do kolorów przewodnich. Rozeznaj się w gatunkach i poproś swoją florystkę o przygotowanie odpowiednich bukietów dla ciebie i druhny, nie zapomnij o dekoracji kościoła lub sali. Rozejrzyj się za drobiazgami do upięcia na samochodzie, którym przyjedziecie do ślubu. Jeśli chcesz, możesz również pomyśleć o wianku na włosy dla siebie, świadkowej albo dzieci biorących udział w uroczystości. Tiulowe pompony i wstążki na ślubie Ślub w kolorach kwarcowego różu i błękitu serenity będzie wyróżniał się delikatnością i lekkością. Całość podkreślą dekoracje stworzone z tiulu. W sprzedaży znajdziesz gotowe pompony w różnych rozmiarach, które możesz porozwieszać w kilku zakątkach sali, ułożyć na stołach lub traktować jako rekwizyt do zdjęć. Zadbaj również o zapas wstążek w odpowiednich odcieniach, ponieważ mogą się przydać do przymocowania lub zaakcentowania szczegółów w trakcie ustrajania restauracji. Świetnym pomysłem będą także dopasowane balony. Stoły weselne w kolorach roku Prócz kwiatów i tiulowych pomponów na stołach możesz również wpleść temat przewodni w same obrusy. Te kolory to świetne tło dla każdej zastawy, dlatego warto rozważyć ten pomysł. Jeśli chcesz więcej tekstylnych dodatków, pomyśl też o wstęgach lub pokrowcach na krzesła oraz zasłonach. Musisz się jednak liczyć z faktem, że będziesz musiała zlecić ich uszycie na wymiar, z wybranej przez ciebie tkaniny. Słodki stół weselny w kolorach roku 2016 Na przyjęciach weselnych coraz częściej pojawia się specjalna atrakcja w formie słodkiego stołu. Tzw. candy bar może przybierać różne formy, można go też zamówić w firmie specjalizującej się w tego rodzaju słodkościach czy pokusić się o samodzielne wykonanie. Jeśli wybierzesz drugą możliwość, to świetna okazja na zawarcie dekoracji w tonacji różowej i błękitnej. Kup kilka piętrowych pater do prezentacji ciast, słoiczki z barwionego szkła, urocze talerzyki, łyżeczki, papierowe słomki do napojów. Także same słodycze mogą być w odpowiednich odcieniach. Postaw na francuskie makaroniki i ozdoby z lukru plastycznego. Będą cieszyć się powodzeniem zarówno u dzieci, jak i dorosłych. Pomysłów na tematy przewodnie wesel i ślubów jest mnóstwo! W 2016 roku kolory wybrane przez instytut Pantone wręcz dosłownie przywołują na myśl romantyczność i niewinność tej okazji. Warto postawić właśnie na nie i wykorzystać je na zaproszeniach, torcie, podziękowaniach dla gości i kilku innych wymienionych powyżej szczegółach. Wyjątkowy klimat gwarantowany!
Kolory roku 2016 – temat przewodni twojego ślubu
Instalacje gazowe w autach cieszą się coraz większą popularnością. Co jeżeli kupione przez nas auto jest wyposażone w podtlenek LPG, z którego nie zamierzamy korzystać? Kiedy zdecydować się na demontaż instalacji? W większości przypadków po zakupie używanego auta nie mamy pojęcia, w jakim stanie znajduje się instalacja. Bardzo często instalacje są zaniedbane, ponieważ poprzedni właściciel wyznawał zasadę – im taniej, tym lepiej i notorycznie nie wykonywał okresowych przeglądów. Nawet jeżeli oddamy auto do specjalistycznego warsztatu zajmującego się instalacjami gazowymi LPG, możemy otrzymać złą informację, że nic nie możemy już zrobić. Dlaczego? Naprawa starszych układów bywa nieopłacalna, a nawet wręcz niemożliwa, ponieważ na rynku niedostępne są części zamienne. Najbardziej problematyczna jest trzecia generacja instalacji (bardzo często spotykana w samochodach sprowadzanych z zagranicy), która była stosowana w okresie przejściowym podczas zmiany typu zasilania z mieszalnikowego na sekwencyjny wtrysk LPG. Pozostaje jeszcze jedna okoliczność, dla której dobrym rozwiązaniem będzie demontaż instalcji. Jeżeli właśnie staliśmy się właścicielami samochodu z potężnym i pięknie brzmiącym silnkiem V8 i nie uznajemy podtlenku LPG, możemy zdecydować się na demontaż instalacji gazowej w naszym pojeździe. Jak zdemontować instalację LPG? Montaż instalacji LPG nie wprowadza znaczących zmian w układzie pojazdu, a zatem demontaż nie powinien przysporzyć wielu problemów. Na początek należy opróżnić zbiornik gazu. Najłatwiejszym rozwiązaniem w tym przypadku będzie po prostu jego wyjeżdżenie. Gdy będziemy mieli pewność, że w zbiorniku nie ma już gazu, możemy przystąpić do pracy. W pierwszej fazie należy skupić się na wymontowaniu zbiornika paliwa LPG, który najczęściej znajduje się w bagażniku lub w miejscu przeznaczonym na koło zapasowe. Przy usuwaniu zbiornika należy wymontować również wielozawór oraz wszystkie przewody prowadzące do silnika. Kolejnym etapem jest demontaż wlewu paliwa gazowego. W wielu przypadkach wlew jest umiejscowiony w zderzaku, a zatem po jego usunięciu pozostanie niemiła dla oka dziura. Jeżeli dziura i sam wlew są dla nas nie do zaakceptowania, pozostaje wizyta u blacharza lub wymiana zderzaka na nieuszkodzony. Kiedy czynności te zostaną zakończone, musimy przystąpić do demontażu parownika znajdującego się pod maską pojazdu. Przed rozpoczęciem prac musimy zdawać sobie sprawę, iż proces ten nie należy do najłatwiejszych, ponieważ parownik jest połączony z układem chłodzenia, dlatego pierwszym etapem jego demontażu będzie opróżnienie układu chłodzącego. Montaż instalacji LPG nie wprowadza znaczących zmian w układzie pojazdu, a zatem demontaż nie powinien przysporzyć wielu problemów. Na początek należy opróżnić zbiornik gazu. Najłatwiejszym rozwiązaniem w tym przypadku będzie po prostu jego wyjeżdżenie. Gdy będziemy mieli pewność, że w zbiorniku nie ma już gazu, możemy przystąpić do pracy. W pierwszej fazie należy skupić się na wymontowaniu zbiornika paliwa LPG, który najczęściej znajduje się w bagażniku lub w miejscu przeznaczonym na koło zapasowe. Przy usuwaniu zbiornika należy wymontować również wielozawór oraz wszystkie przewody prowadzące do silnika. Kolejnym etapem jest demontaż wlewu paliwa gazowego. W wielu przypadkach wlew jest umiejscowiony w zderzaku, a zatem po jego usunięciu pozostanie niemiła dla oka dziura. Jeżeli dziura i sam wlew są dla nas nie do zaakceptowania, pozostaje wizyta u blacharza lub wymiana zderzaka na nieuszkodzony. Kiedy czynności te zostaną zakończone, musimy przystąpić do demontażu parownika znajdującego się pod maską pojazdu. Przed rozpoczęciem prac musimy zdawać sobie sprawę, iż proces ten nie należy do najłatwiejszych, ponieważ parownik jest połączony z układem chłodzenia, dlatego pierwszym etapem jego demontażu będzie opróżnienie układu chłodzącego. Po wymontowaniu parownika sprawdźmy, czy łączenia są szczelne i napełnijmy układ płynem chłodniczym. W przypadku instalacji wtryskowej w kolektorze ssącym znajdują się dysze wtryskiwaczy. Po ich wyjęciu pozostaną otwory, które koniecznie musimy zaślepić. Na zakończenie procesu pozostaje demontaż układu elektrycznego instalacji LPG. Pamiętajmy o usunięciu przełącznika gaz/benzyna, który znajduje się wewnątrz pojazdu. Demontaż instalacji LPG wymaga wizyty na stacji diagnostycznej i wykonania dodatkowego badania technicznego oraz zgłoszenia wymontowania instalacji w wydziale komunikacji. Fakt ten zostanie odnotowany w dowodzie rejestracyjnym naszego pojazdu, a my co roku będziemy cieszyć się tańszymi przeglądami.
Jak wymontować instalację LPG?
Nożyce są bardzo przydatne w życiu codziennym. Do niedawna ich głównym zastosowaniem kuchennym było rozcinanie opakowań produktów żywnościowych. Wszystko zmieniło się w momencie, kiedy jedna z najpopularniejszych kucharek świata, Nigella Lawson, na oczach telewidzów zaczęła ciąć warzywa przy pomocy nożyczek. Stwierdziła bowiem, że jest za bardzo leniwa, żeby ciąć szczypior zwykłym nożem. To wyznanie otworzyło oczy kuchennym pasjonatom, którzy przekonali się, że nożyczki mogą znacznie ułatwić przygotowywanie ulubionych potraw. Czy jednak wystarczą jedne uniwersalne nożyce kuchenne? I tak, i nie. Okazuje się bowiem, że w kulinarnym świecie możemy znaleźć nożyczki mające różne zastosowanie. Innych nożyczek użyjemy do cięcia drobiu, warzyw, ziół, a innych do krojenia ryb. Nożyce do drobiu Kurczak lub indyk to dania, które dosyć często goszczą na polskich stołach. Z uwagi na obecność kości, ich porcjowanie nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Do tej pory z pomocą przychodziły noże kuchenne. Ich użycie wiązało się jednak z ryzykiem skaleczenia, a krojenie nie zawsze było tak proste i precyzyjne, jak mogłoby się wydawać. Na szczęście na rynku pojawiły się specjalne nożyce służące do porcjowania i czyszczenia drobiu. Dzięki nim łatwiej jest rozdrobnić mięso i pociąć je na estetycznie wyglądające kawałki. Czym się wyróżniają? Są na pewno większe i bardziej solidne od standardowych nożyczek kuchennych. Najczęściej są wykonane ze stali nierdzewnej, która jest nie tylko trwała, ale i higieniczna. Na ostrzach można zauważyć delikatne zagięcie ku górze. Nożyce te często zawierają karbowane ostrza, dzięki którym łatwiej jest przecinać kości. Rękojeści wyprofilowane są tak, aby zapewnić maksymalną wygodę użytkowania. Bardzo często nożyce do drobiu wyposażone są również w blokadę zabezpieczającą. Na Allegro kupimy je od ok. 7 do 55 zł. box:offerCarousel Nożyce do owoców i warzyw Specjaliści do spraw żywienia alarmują, że warzywa i owoce są podstawą zdrowej diety. Powinniśmy je spożywać nawet 5 razy dziennie. Można z nich przyrządzić prawdziwe smakołyki, które nie dość, że nie utuczą, to jeszcze są bardzo zdrowe, dlatego warto spożywać je na śniadanie, obiad i kolację. Na Allegro znajdziemy nożyczki przeznaczone do krojenia warzyw i owoców. Najtańsze można kupić już za 7,90 zł. Nożyce z deską Podczas przygotowywania posiłku warzywa najczęściej kroimy w plasterki. Potrzebujemy do tego noża i deski do krojenia. A co gdyby te dwie funkcje połączyć w całość? Wśród akcesoriów kuchennych znajdziemy innowacyjny gadżet, który zastąpi te dwa akcesoria. Mowa o nożyczkach do warzyw i owoców z wbudowaną deską do krojenia. Dzięki nim można szybko posiekać ulubione owoce i warzywa, tym samym znacznie usprawniając proces przygotowywania dania. Urządzenie to szybko, bezpiecznie i wygodnie pokroi m.in. ziemniaki, ogórki, jabłka. Niektóre modele nadają się też do krojenia ziół lub mięsa. Podczas zakupu warto zwrócić uwagę na antypoślizgowy materiał i wygodną rękojeść. Nożyczki z deską można kupić od ok. 11 do nawet 100 zł. Nożyce do ziół box:imageTiles Świeże zioła potrafią poprawić smak każdej potrawy. Ich posiekanie może zająć tylko chwilę, a to dzięki specjalnie zaprojektowanym nożyczkom do siekania ziół i warzyw. Wyróżniają się one przede wszystkim tym, że mają pięć równoległych ostrzy wykonanych ze stali nierdzewnej. Najczęściej dołączony jest do nich grzebyk, który ułatwia czyszczenie i umożliwia zdjęcie rozdrobnionych ziół z ostrzy. Nożyce te pozwalają oszczędzić czas. Są wygodne w użytkowaniu i mają długą żywotność. Ich koszt to 10–55 zł. Nożyce do ryb Na Allegro znajdziemy także nożyce do ryb. Mają one ostrza z mikroząbkami, dzięki którym bez większego wysiłku można przecinać ryby, nawet te sporych rozmiarów. Są dosyć masywne i zagięte ku górze. W wielu przypadkach są wyposażone w blokadę, która jest otwierana i zamykana przy pomocy kciuka. Mogą z nich korzystać zarówno osoby lewo-, jak i praworęczne. Kosztują od ok. 7 do nawet 250 zł.
Nożyce, które przydadzą ci się w kuchni
W związku ze zbliżającym się wielkimi krokami świętem zakochanych kobiety rozmyślają nie tylko o kreacji i wyjątkowym makijażu twarzy. Zastanawiają się również nad tym, jaką fryzurę ułożyć, by tego wieczoru prezentować się wyjątkowo atrakcyjnie. Powinna być efektowna, a jednocześnie nieskomplikowana i szybka pod względem wykonania. Jak uczesać się na kolację walentynkową, aby wyglądać oszałamiająco? Proste i romantyczne fryzury walentynkowe Kobiety o długich włosach mogą zakręcić pasma lub je upiąć. Drugie rozwiązanie będzie trafionym pomysłem w zestawieniu z sukienką ze stójką, natomiast pierwsze sprawdzi się w przypadku kreacji z głębokim dekoltem z przodu lub wycięciem na plecach. W zależności od charakteru stylizacji i ilości czasu, którym dysponujemy w ramach przygotowań do wyjścia, możemy zdecydować się na następujące walentynkowe fryzury: Dziewczęce delikatne fale w stylu typowym dla Brigitte Bardot – aktorka miała długie włosy, które zazwyczaj nosiła rozpuszczone i lekko skręcone (były również uniesione na czubku głowy). Aby osiągnąć taki efekt, należy natapirować pasma za pomocą grzebienia o wąsko rozstawionych zębach, dzięki czemu podniesiemy je u nasady grzebień do tapirowania włosów kupimy na Allegro w cenie od 8 zł). Następnie sięgamy po termoloki o średnicy około 5 cm i przystępujemy do zakręcania poszczególnych pasm (kupimy je na Allegro w cenie od 6 zł za komplet składający się z 6 sztuk). Po wystygnięciu wałków na gorąco (musimy odczekać około 15–20 minut, zatem tę fryzurę możemy wykonać, gdy dysponujemy większą ilością czasu), zdejmujemy je i przeczesujemy włosy palcami. Romantyczna fryzura gotowa. Kobiecy kucyk z boku głowy, który odsłania kark – tę fryzurę można wykonać w sytuacji braku czasu na odświeżenie włosów przed wyjściem. Wówczas zaczynamy od użycia suchego szamponu (dzięki któremu pasma zyskają objętość) i natapirowania kosmyków grzebieniem z wąsko rozstawionymi ząbkami (suchy szampon kupimy na Allegro już od 6 zł). Następnie przy użyciu szczotki wygładzamy powierzchnię włosów i robimy przedziałek z boku głowy. Dalej przenosimy pasma na jedną stronę i związujemy cienką gumką (5 sztuk kupimy na Allegro od złotówki). Aby była niewidoczna, jednym pasmem z kucyka owijamy ją i zabezpieczamy wsuwką. Produkty, które zapewniają trwałość romantycznej fryzury Aby misternie wykonana walentynkowa fryzura przetrwała cały wieczór, należy ją odpowiednio utrwalić, używając do tego celu odpowiedniego kosmetyku do stylizacji włosów (warto zdecydować się na jeden, by nie przyczynić się do zniszczenia delikatnych kosmyków). Zazwyczaj sięgamy po lakier – to najpopularniejszy produkt o właściwościach utrwalających. Najlepiej rozpylić go w odległości około 30 cm od głowy (jeśli efekt ma być naturalny, wybierzmy produkt o średniej mocy utrwalania). Natomiast przed przystąpieniem do modelowania (jeszcze na wilgotne pasma) nakładamy piankę do włosów. Produkt ten ułatwia ich układanie i dodaje objętości. Sprawdzi się zarówno w przypadku włosów prostych, jak i naturalnie kręconych. W pierwszym przypadku nanosimy go na pasma za pomocą grzebienia o szeroko rozstawionych zębach, trzymając głowę pochyloną do przodu, w drugim – wgniatamy go we włosy, a następnie poszczególne pasma zakręcamy na palce. W ten sposób podkreślimy skręt kosmyków.
Romantyczne fryzury na walentynki
Jest bardzo elegancka i chociaż na początku był to przede wszystkim element męskiej garderoby, to w tym sezonie koszula „maklera”, czyli koszula Winchester, należy do kobiet. Zyskała nowy, odświeżony wygląd, ale jej klasyczny krój jest wciąż modny i warto go wykorzystać, komponując nie tylko oficjalne stylizacje. Oto 10 propozycji do odtworzenia z charakterystyczną koszulą. Jak nosić koszulę „maklera”? Koszula „maklera” świetnie współgra z klasycznymi jeansami. Jeśli znudziły ci się rurki, możesz wybrać dzwony, które próbują powrócić na ulice polskich miast. Nie jesteś do nich przekonana? Mogą zastąpić je spodnie z wysokim stanem, które wyszczuplą talię i podkreślą kształt pupy. Chinosy z delikatnego materiału to doskonała opcja do stworzenia wiosennych stylizacji. Wybieraj jasne kolory, które sprawdzą się nawet podczas upałów (np. biały, camel lub niebieski). Dobierz do nich jazzówki lub mokasyny w podobnej tonacji kolorystycznej i dużą kopertówkę. To bardzo uniwersalny zestaw, który możesz nosić o każdej porze dnia i nocy. Będzie idealny na wypad z przyjaciółmi, egzamin czy obiad u babci. Koszula „maklera” sprawdzi się również w zestawie z bardzo szerokimi spodniami z dobrej jakości materiału. To opcja przede wszystkim dla wysokich kobiet o szczupłej sylwetce. Aby dodatkowo podkreślić talię, dobierz do nich skórzany, szeroki pasek lub gorset, który w tym sezonie nosimy na wierzchu. Koszula oversize sprawdzi się w połączeniu z jeansowymi, krótkimi spodenkami. Dzięki niej ten sportowy element garderoby zyska na elegancji, zwłaszcza jeśli założysz do nich buty na wysokim obcasie. Wolisz niezobowiązujący wygląd? Kolorowe sandały z zamszu lub koturny na plecionej podeszwie będą idealne. Szeroka koszula „maklera” będzie świetnie współgrała z jeansową spódnicą mini. Koszula „maklera” sprawdzi się podczas oficjalnych wystąpień i spotkań zawodowych. Wówczas ten męski element garderoby zestaw z bardzo seksowną spódnicą o ołówkowym kroju. Niech będzie w klasycznym kolorze, np. granatowym. Koszulę koniecznie wpuść do środka. Do tego szpilki w tym samym kolorze i gotowe. Chcesz wyglądać świeżo i nowocześnie? Zaopatrz się w jeansowe białe spodnie – najlepiej z dziurami na kolanach. Taka stylizacja potrzebuje odpowiednich butów, np. sandałów na obcasie zapinanych lub wiązanych przy kostce. Taki strój nie potrzebuje wielu dodatków. Wystarczy delikatna biżuteria i czerwona pomadka na ustach. Należysz do odważnych kobiet, które lubią eksperymentować? Postaw na koszulę „maklera” oversize i noś ją jak sukienkę. Wystarczy, że zepniesz ją w talii cienkim paskiem, a stylizacja gotowa. Interesującym dodatkiem będą botki z odkrytymi palcami. Koszula maklera sprawdzi się również w stylizacji z jeansami typu boyfriend. Aby zrównoważyć proporcje, powinna być nonszalancko wpuszczona w spodnie, a zamiast klasycznych tenisówek na twoich stopach powinny zagościć szpilki w kolorze nude. W bardzo nowoczesnym i młodzieżowym wydaniu koszulę „maklera” noś do poszarpanych jeansów i modnych już od kilku sezonów kurtek bomberek. Do tego modne białe adidasy i skórzany plecak. Jak widzisz, koszula „maklera” wcale nie jest nudnym elementem stylizacji i w połączeniu z odpowiednimi kolorami i fasonami może stanowić ubiór uniwersalny i ponadczasowy. Koszulę taką możesz z powodzeniem założyć pod każdy garnitur czy garsonkę. Pamiętaj jednak, aby w tym przypadku postawić na monochromatyczny styl.
10 sposobów na noszenie koszuli „maklera”
Większości z nas mydło kojarzy się z perfumowaną i barwioną kostką dostępną nie tylko w każdej drogerii, ale także w zwykłych sklepach. Kosztuje grosze i choć nie uczula, to niestety nie przynosi również większych korzyści dla naszej skóry. Zazwyczaj używane jest wyłącznie do mycia rąk, ale przydaje się też podczas różnych prac domowych. Jednak mydło mydłu nierówne. A że w ostatnim czasie można zauważyć modę na wszystko, co ekologiczne (jedzenie, ubrania, kosmetyki), to coraz więcej pozytywnych opinii słyszymy na temat naturalnych mydeł. Wśród nich można wyróżnić mydła glicerynowe. Zalety mydła glicerynowego Przede wszystkim mydło glicerynowe jest korzystne dla skóry. Nie wysusza jej, jak to się dzieje w przypadku tradycyjnych odpowiedników, oraz nie pozostawia na niej osadu. Wszystko dlatego, że głównym składnikiem takiego mydła jest gliceryna uzyskiwana na skutek zmydlania tłuszczów roślinnych. Wykazuje ona właściwości łagodzące i wygładzające, dlatego delikatnie oczyszcza, nawilża i zmiękcza naskórek. Mydło glicerynowe jest w stanie złagodzić ewentualne podrażnienia i zadbać o skórę na wysokim poziomie. Co ważne, nie pozostawia uczucia ściągnięcia. Jest uniwersalne, ponieważ nadaje się do pielęgnacji każdego rodzaju skóry. Mydła glicerynowe zachwycają nie tylko swoim dobroczynnym działaniem. Mogą występować w wielu wersjach zapachowych lub przybierać różne kształty. Często sprzedawane są na wagę i krojone z bloku. Jakie nietypowe mydła glicerynowe znajdziemy w serwisie Allegro? Mydło glicerynowe w kształcie serca Mydło glicerynowe w kształcie serca jest urocze i wygląda niczym słodki żelek. Można je podarować ukochanej osobie bądź zasilić swoje zaplecze kosmetyczne. To dobry pomysł na prezent z okazji walentynek, Dnia Kobiet lub wyjątkowy upominek bez okazji. Dzięki niemu skóra będzie odpowiednio nawilżona i lśniąca. Mydło to może być zapakowane w folię lub metalową puszkę i przewiązane kokardką. Występuje nie tylko w klasycznym czerwonym kolorze, ale również: białym, czarnym, fioletowym, żółtym lub zielonym. Do wyboru mamy też zapach: truskawkowy, wiśniowy, cytrynowy, gruszkowy, pomarańczowy, lawendowy, a także zapach delikatnych perfum lub arabskiej herbaty. Takie mydło ozdobi każdą łazienkę i będzie miłym dodatkiem do kąpieli. Mydło glicerynowe w kształcie róży Róża, określana królową wszystkich kwiatów, występuje w kosmetyce nie tylko jako zapach. W formie róży znajdziemy m.in. mydła, w tym glicerynowe. Oryginalny kształt mydła doda łazience elegancji i szyku. Takie róże charakteryzują się zazwyczaj pięknym, intensywnym zapachem. Można je więc potraktować jako swojego rodzaju odświeżacz powietrza. W wielu przypadkach mydła w kształcie róży formowane są ręcznie i zawierają wyłącznie naturalne składniki. Do wyboru mamy nie tylko róże czerwone, ale i różowe, żółte czy fioletowe. Mydło glicerynowe z wodorostami Ręcznie robione mydło glicerynowe z wodorostami występuje w różnych odcieniach niebieskiego. Baza, z jakiej powstało, zawiera wyłącznie surowce roślinne, takie jak: japońskie algi morskie Nori, olejek migdałowy, olejek eteryczny trawy cytrynowej i minerały z Morza Martwego. Składniki te wnikają w skórę, dzięki czemu staje się ona jedwabiście gładka i miła w dotyku. Produkt może być stosowany także przez osoby, które mają problematyczną lub wrażliwą skórę. Sprawdza się zarówno w przypadku trądziku, jak i napięcia mięśni, gdyż wykazuje właściwości terapeutyczne. Po użyciu skóra jest jędrna i elastyczna, a na jej powierzchni utrzymuje się świeży, cytrusowo-morski zapach. Mydło glicerynowe dla dzieci Mydła glicerynowe przeznaczone są nie tylko dla osób dorosłych, ale również dla dzieci. Najmłodszym mogą spodobać się mydła z wizerunkiem zabawnej postaci (np. kaczki lub żaby). Ciekawe są też miniaturowe mydełka w kształcie: misia, motyla, dinozaura, ryby, słońca, muszelki czy kwiatu. Taki kosmetyk w zabawnym kształcie przemieni zwykłą kąpiel w wesołą zabawę. Co ważne, mydełka te są bardzo łagodne, a więc odpowiednie dla delikatnej skóry maluszka. Nie podrażniają ani nie wywołują alergii, więc są w pełni bezpieczne.
Mydło glicerynowe w nowej odsłonie
Najwygodniejsza torba na lato i początki jesieni? Odpowiedź nie wymaga zastanowienia: pleciony koszyk! Jest lekki i pasuje prawie do każdej stylizacji. Dodaje wakacyjnego luzu i nonszalancji. Daj mu się uwieść, a nie pożałujesz. Plecione koszyki noszone do codziennych stylizacji wylansowała w latach 70. XX wieku Jane Birkin. Pleciony trend przeniósł się niepostrzeżenie na plaże nadmorskich kurortów. I tak było aż do tego roku, kiedy to latem w wielkim stylu wrócił na ulice wielkich miast. Fashonistki nie mogą się z nim rozstać i zabierają go na każdą okazję. W sklepach znajdziecie torby-koszyki w różnych rozmiarach, kształtach i wersjach kolorystycznych. Są nie tylko efektowne, lekkie i wygodne, ale także doskonale wpisują się w filozofię „eko”. Bez względu na to, czy jesteś amatorką luźnych, casualowych stylizacji, czy bardziej przemawia do ciebie styl biznesowy – na pewno znajdziesz coś dla siebie. Ale uwaga! Przed zakupem warto zwrócić uwagę na jakość wykonania wymarzonej torebki. Jeśli została zrobiona z twardej juty i jej powierzchnia nie jest idealnie gładka, jest ryzyko, że może zaciągać ubrania. A przecież nie chcecie zniszczyć ulubionych, lekkich sukienek. Inwestując w koszyk, nie wyrzucacie pieniędzy w błoto, możecie bowiem nosić go także do jesiennych stylizacji – pięknie komponuje się z dżinsami i trenczem. Jego delikatny jasnożółty kolor pasuje do czerwonych i pomarańczowych swetrów oraz jesiennych sukienek w stylu boho. Wygodnie, znaczy modnie box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Lolly Pop, Quiosque, Cluse, Volcano, Benetton Gdyby lato mogło trwać wiecznie, zapewne większość kobiet chodziłaby w wygodnych dżinsowych szortach i T-shircie w kwiatki. To klasyka letniej mody! A co najlepiej uzupełnia ten prosty i ponadczasowy zestaw? Pleciony koszyk. Ma niezobowiązujący charakter, więc nie przyćmi pozostałych akcesoriów, ale jest na tyle charakterystyczny, że będzie przyciągał wzrok. Najwygodniejsza opcja torby-kosztyka to ta z długim paskiem, którą można przewiesić przez ramię. Nie krępuje ruchów, a jak pięknie wygląda! Proste stylizacje wymagają prostych dodatków – żółte czółenka i minimalistyczny zegarek wystarczą, aby zestaw był kompletny. Dziewczęca odwaga box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Benetton, Pepe Jeans, Benetton, Cluse, Sisley Myślisz, że typowo dziewczęce stylizacje są za spokojne i nudne? Zgadzamy się z tobą. Dlatego czas na szczyptę szaleństwa. Skromną sukienkę uzupełnij dżinsową marynarką z lat 90., plecionym koszykiem z długimi rączkami i butami na wysokich platformach. To eklektyzm w najlepszym wydaniu. Nawet mniej odważne kobiety będą czuły się w nim znakomicie. Ten typowo letni zestaw dopełnij delikatną biżuterią, ona doda mu subtelności. Szczypta elegancji box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Benetton, Pepe Jeans, Benetton, Ralph Lauren, Taranko Plecione koszyki nie są zarezerwowane dla stylizacji z powłóczystymi letnimi sukienkami. Znakomicie pasują także do bardziej eleganckich zestawów, ponieważ przełamują ich doniosłość i dodają letniego charakteru. Z powodzeniem mogą zastąpić nawet dużą miejską torbę, z która zazwyczaj chodzicie do pracy. Pastelowe spodnie w kant, T-shirt, szpilki i okulary XXL najlepiej uzupełni duży koszyk z zabawnymi pomponami. Lato to najlepszy czas na modowe eksperymenty! Nie bójcie się i korzystajcie z niego, a przekonacie się, ile radości zapewnia zabawa modą. Kenzo Takada powiedział: „Moda jest jak jedzenie. Nie powinieneś trzymać się tego samego menu”.
Torebki-koszyki – stylowy letni dodatek
Współcześnie najcenniejszą wartością jest dla nas czas. I powie to nie tylko ten, kto jeździ konno kilka razy dziennie i potrzebuje pomocy luzaka przy codziennych zajęciach, ale także szczęśliwy posiadacz jednego wierzchowca czy osoba przychodząca do szkółki na godzinną lekcję jazdy. Nie jest natomiast żadną tajemnicą, że sumienna rozgrzewka jest kluczowa dla udanej jazdy oraz naturalnego osiągnięcia przez zwierzę pożądanego rozluźnienia, skupienia i prawidłowego wykonania postawionych przed nim zadań. Uznani trenerzy zalecają przeznaczenie 20 minut na początkowego stępa. Podobnego zdania są także weterynarze. Kluczem do rozsądnej jazdy jest więc spokojne i stopniowe przygotowanie konia do podjęcia wysiłku. Cykl treningowy konia, m.in. takiego, który wraca do formy po przerwie czy kontuzji, powinien być dostosowany do możliwości zwierzęcia. Tylko stopniowe poddawanie go coraz większym wymaganiom i obciążeniom pozwoli organizmowi na wzmocnienie oraz prawidłową regenerację po treningu bez wspomagania się lekami. Oczywiście – wcierki, czyli żele, płyny lub maści chłodzące i rozgrzewające, zostały przygotowane z myślą o dobru konia, ale nie należy ich stosować tylko dlatego, że są czy dlatego, że ktoś w boksie obok ma konia zawiniętego w owijki z wcierką. Jeśli chcemy pomóc naszemu koniowi zregenerować się po intensywnym treningu, a jest to młody osobnik i nieznane są nam żadne występujące u niego kontuzje – wystarczy porządnie go występować, a następnie zafundować mu natrysk zimną wodą (przez kilka minut niewielkim strumieniem polewamy ścięgna i stawy poziomymi ruchami). Z pewnością przyniesie to ulgę bez żadnych niepożądanych konsekwencji. Metody aplikowania wcierki Każda wcierka przed zastosowaniem wymaga dokładnego zapoznania się z jej składem oraz sposobem nakładania i stosowania. Ważną kwestią jest sposób aplikacji w zależności od miejsca, na które będziemy nakładać preparat – w końcu wcierki stosuje się nie tylko na nogi, ale także na grzbiet, lędźwie, łopatki czy zad. Zdecydowanie najpopularniejszą metodą jest wcieranie preparatu w nogi i wmasowywanie go głęboko w skórę. I tu uwaga – nie każdą wcierkę można zawijać, tzn. zakrywać ją podkładem i bandażować albo zakładać na nią ocieplacze stajenne! Takim działaniem, szczególnie przy mocno drażniących preparatach, można wyrządzić koniowi krzywdę poprzez wywołanie bólu, przegrzanie, podrażnienie skóry, itp. Na rynku dostępne są takie żele, które po nałożeniu i wmasowaniu należy dokładnie zmyć oraz takie wymagające wytarcia nogi do sucha. Na opakowaniu zawsze znajduje się informacja o metodach aplikacji. Wcierka chłodząca czy rozgrzewająca? Nie jest sprawą obojętną, jaką wcierkę zastosować w danej sytuacji. Czytając etykiety, można się natomiast dowiedzieć, że obie wcierki są przeciwbólowe i odprężające. Po wyczerpującym treningu mięśnie są bardzo rozgrzane. Ulgę przyniesie im zatem schłodzenie i masaż. Najlepiej więc stosować żel chłodzący, którego raczej się nie bandażuje, ponieważ zawarty w preparacie alkohol nie mógłby odparować. Dodatkowo wcierka chłodząca jest wzbogacana o składniki, które delikatnie drażnią tkanki, prowadząc do ich miejscowego przekrwienia, co podnosi temperaturę oraz prowadzi do lepszego odżywienia tkanek. Ma to na celu zlikwidowanie świeżych bolesności, drobnych urazów, rozluźnienie mięśni oraz działanie przeciwzapalne. Żele chłodzące można z powodzeniem stosować także przy wystąpieniu zakwasów w mięśniach. W skład żelu chłodzącego wchodzi najczęściej mentol i kamfora. Natomiast do natychmiastowego uśmierzenia bólu zaraz po urazie dobrze sprawdza się lód w aerozolu, niezwykle wygodny w aplikacji. Z pewnością przyda się w każdej apteczce zarówno dla konia, jak i jeźdźca jako pierwsza pomoc przy stłuczeniach. Wcierki rozgrzewające przeznaczone są dla koni w zaawansowanym treningu; stosuje się je zwykle wieczorem w połączeniu z owijką. Swoje działanie zawdzięczają substancjom drażniącym skórę i wnikającym głębiej w tkanki, powodując zwiększenie ich ukrwienia. Dzięki temu wcierki rozgrzewające działają przeciwbólowo, antybakteryjnie, przeciwzapalnie, ale także likwidują obrzęki, przyspieszają gojenie się ran. Generalnie preparaty rozgrzewające przyspieszają regenerację końskich nóg, a dzięki temu przynoszą ulgę i eliminują zmęczenie.
Końskie zdrowie – preparaty chłodzące i rozgrzewające
Od dawna uważana za zdrowszą i bardziej orzeźwiającą, zielona herbata nie musi być podawana tylko na ciepło. Sprawdźcie, jak przyrządzić ją w wersji mrożonej! Zielona herbata to napój przez wielu uznawany za prawdziwe złoto w płynnej formie. Japończycy i Chińczycy zapewniają, że to za jej sprawą są jedną z najbardziej długowiecznych nacji na świecie, a dzięki zerowej zawartości kalorii to idealny napój dla odchudzających się. Choć zielona herbata najpopularniejsza jest w tradycyjnej wersji, czyli na gorąco, to latem chętniej sięgamy po orzeźwiające, chłodzące napoje z lodem. Zamiast tych gazowanych czy słodkich soków pełnych cukru warto jednak wybrać mrożoną herbatę. Jest równie smaczna, a do tego zdrowsza i niskokaloryczna. Za chwilę dowiesz się, jak ją przygotować! Zielona herbata – dlaczego jest tak korzystna dla naszego organizmu? Zielona herbata pochodzi z Chin, gdzie już od 5 tysięcy lat jest jednym z najpopularniejszych napojów. A wszystko, jak to zwykle bywa, zaczęło się od przypadku. Do gotującej się wody (ulubionego napoju cesarza Szen Nunga) wpadły listki drzewa herbacianego. Wytworzony w ten sposób napar zachwycił swoim smakiem władcę i tak zaczęła się wielka kariera zielonej herbaty, której Chiny, a później również Japonia, stały się największym światowym eksporterem. box:offerCarousel Dzisiaj wiemy już, że zielona herbata jest nie tylko smaczna, ale również bardzo zdrowa. Naukowcy udowodnili, że picie odpowiednio zaparzonego naparu z jej liści stymuluje poprawne trawienie i wytwarzanie przez nasz organizm soków żołądkowych, a także hamuje rozwój niekorzystnych bakterii. Wysoka zawartość teiny sprawia za to, że herbata ta działa na nas pobudzająco, obniżając jednocześnie ciśnienie krwi i zmniejszając ryzyko powstawania chorób serca. Dzięki zawartości licznych witamin, antyoksydantów i substancji odżywczych zielona herbata wzmacnia naczynia krwionośne, zapobiega powstawaniu zakrzepów i pobudza metabolizm. Jakby tego było mało, badacze dowiedli, że regularne picie zielonej herbaty zmniejsza ryzyko zachorowania na raka! Trzeba więc przyznać, że to napój, który ma wyjątkowo dobry wpływ na nasz organizm i powinien być stałą częścią codziennego menu, również latem. Jak przygotować mrożoną zieloną herbatę? Przygotowanie zielonej ice tea nie jest skomplikowane, ale zanim będziemy mogli cieszyć się pysznym, orzeźwiającym napojem, musi minąć kilka, a nawet kilkanaście godzin. Tyle czasu zajmuje bowiem wytworzenie herbacianej esencji. Dlaczego trwa to tak długo? Bo w przeciwieństwie do mrożonej czarnej herbaty tej zielonej nie zalewamy wrzątkiem (a właściwie wodą o temperaturze od 70 do 80 stopni Celsjusza, bo tak parzy się zieloną herbatę). Zamiast gorącej wody wykorzystujemy zimną albo taką o temperaturze pokojowej. Zanim jednak herbata się w niej „zaparzy”, mija trochę czasu. Do metody tzw. zimnego parzenia trzeba przygotować też trochę więcej herbacianych fusów – mniej więcej 2 łyżeczki na każdy kubek. box:offerCarousel Zalane zimną wodą liście odstawiamy do lodówki na kilka lub kilkanaście godzin – sami musicie uznać, czy napar osiągnął już dostatecznie intensywny smak. „Zaparzoną” w ten sposób herbatę rozlewa się do szklanek wypełnionych lodem – może być w kostkach lub skruszony – i uzupełnia dodatkami. Świetnie sprawdzą się plasterki cytryny, a także limonki, której zielona skórka będzie ładnie komponować się z bladozielonym odcieniem napoju. Miłośnikom wyjątkowo orzeźwiających kombinacji z pewnością zasmakuje ice tea z dodatkiem liści mięty, rozmarynem, a nawet… bazylią. Wielbicielom mniej oczywistych smakowych doznań spodoba się za to na pewno mrożona zielona herbata z dodatkiem syropów – np. o smaku lawendy, bzu albo czarnej porzeczki. Jeśli niekoniecznie musisz lub chcesz liczyć kalorie, możesz dodać do herbaty odrobinę syropu cukrowego (przygotowanego z rozpuszczonego w ciepłej wodzie cukru). Zielona herbata ma właściwości chłodzące, dlatego będzie doskonała jako orzeźwiający, zimny napój na upalne dni. Nie bój się eksperymentować z dodatkami, a przekonasz się, że to idealne – i zdrowe! – zastępstwo słodkich, kalorycznych napojów gazowanych i soków.
Green ice tea – przepis na orzeźwiający napój
1 marca: Zmiany w Regulaminie Allegro 1 marca zaktualizujemy w kilku miejscach treść Załącznika nr 1 (Towary zakazne i dopuszczone warunkowo) do Regulaminu Allegro: * w punkcie 33 Artykułu nr 1 dodamy jeden zapis * także do Artykułu 1 dodamy zupełnie nowy punkt - 37 - wymieniamy w nim kategorie przedmiotów używanych, które nie powinny być powtórnie wykorzystywane ze względów higienicznych i z uwagi na ochronę zdrowia * w Artykule nr 2 dodamy punkt 16, w którym mowa o nowej kategorii dla monet - Monety złote do 1800 roku. Planowane zmiany zebraliśmy w pliku PDF. Fragmenty, które dodamy oznaczyliśmy na zielono.
1 marca: Zmiany w Regulaminie Allegro
Od jakiegoś czasu da się zauważyć rosnącą popularność książek o przyrodzie. Na fali tej mody w Polsce ukazała się pozycja jednego z najpopularniejszych amerykańskich ornitologów i nawet osoby unikające podążania za trendami nie powinny się poczuć rozczarowane, jeśli tym razem ulegną. Mimo stosunkowo młodego wieku Noah Strycker ma już na koncie sporo osiągnięć. Do najpoważniejszych należy chyba pobicie rekordu świata w prestiżowym, choć mocno nieformalnym konkursie Wielki Rok. W jego ramach ornitolodzy z całego świata starają się zobaczyć jak najwięcej gatunków ptaków w ciągu jednego roku. Często rzucają w tym celu pracę i poświęcają wieloletnie oszczędności, jeżdżąc przez dwanaście miesięcy po wszystkich kontynentach i licząc zaobserwowane ptaki. Strycker wziął udział w konkursie w 2014 i choć jego celem było zobaczenie „zaledwie” pięciu tysięcy gatunków, listę zamknął oszałamiającą liczbą 6042. Kilkanaście ptaków, kilkanaście zaskoczeń W swojej „Rzeczy o ptakach” stawia sobie za cel plan może skromniejszy, ale dla przeciętnego czytelnika z pewnością łatwiejszy do przyswojenia. Opowiada o kilkunastu gatunkach ptaków, wśród których są zarówno stworzenia bardzo egzotyczne, takie jak sępniki i papugi, jak i swojskie sroki. Widziane jego oczami, stają się niesłychanie ciekawymi obiektami. Ich możliwości zaskakują. Wspomniane sępniki potrafią na przykład jeść mięso zakażone wąglikiem i nie chorować. Orzechówki pamiętają, gdzie schowały zapasy, choć minęło kilka miesięcy od chwili, w której je zakopywały. Strycker wyjaśnia, jak gołębie trafiają do domu i czego boją się pingwiny, jak altannik buduje nietypowe budowle i czy sroka ma samoświadomość. Człowiek i ptaki Strycker często opowiada o ptakach, nadając im cechy ludzkie. Nie zawsze jest to dobra metoda, czasem może prowadzić do zbytnich uproszczeń. Tym razem jednak wydaje się całkiem skuteczna, a może po prostu autor jest przekonujący w swojej argumentacji. Pokazuje ptaki przeglądające się w lusterkach, szukające własnego miejsca w hierarchii, ćwiczące pamięć i ozdabiające swoje otoczenie. Trudno się nie zgodzić, że są to zachowania, które przejawiamy także my, ludzie. Inspirujące ciekawostki „Rzecz o ptakach” jest swego rodzaju zbiorem ciekawostek spisanych wartkim językiem. Nie sposób znudzić się podczas lektury, ostatnią stronę przewraca się jednak z niedosytem. Formuła, którą przyjął autor, sprawia, że często ślizga się on po temacie, a czytelnik chciałby więcej przykładów. Chętnie poznałabym inne aspekty życia gatunków pojawiających się w tekście niż te, na których skupia się autor. Być może w tym leży wartość tej lektury. Inspiruje nie tylko do kolejnych książkowych poszukiwań, ale także do wyjścia z lornetką w teren i baczniejszego przyglądania się ptakom, które towarzyszą nam na co dzień. Źródło okładki: muza.com.pl
„Rzecz o ptakach” Noah Strycker – recenzja