source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Książka dla dzieci, którą pokochają… rodzice! Pełen pięknych rycin i obrazków atlas, którego przeglądanie naprawdę uzależnia. Pamiętajcie, że ostrzegałem! Książek o zwierzętach jest na polskim rynku naprawdę mnóstwo. I nic dziwnego – nie dość, że to bardzo pojemna nisza, to w dodatku ciesząca się niesłabnącą popularnością. Nie ma chyba na świecie dziecka, które w pewnym momencie (a właściwie: w pierwszych latach) swojego życia nie byłoby zafascynowane niesamowitym i tajemniczym światem zwierząt i wszystkim, co z nim związane. Spośród setek pozycji dobrze wybrać tę, która nie tylko przemówi do wymagającego małego czytelnika, ale będzie też źródłem wiedzy i dobrej zabawy przy poznawaniu kolejnych gatunków. „Animalium” autorstwa Jenny Broom i Katie Scott to właśnie taka książka, choć nie ukrywam, że niektórym (większości?) rodzicom trudno będzie oddać ją w słodkie, kochane i często niemające litości dla żadnych obiektów martwej natury rączki ich pociech, bo jest zwyczajnie… piękna. Niby dla dzieci, ale chyba bardziej dla dorosłych „Animalium. Muzeum Zwierząt” robi wrażenie, nawet jeszcze zanim zajrzymy do środka. Wszystko przez rozmiar (album wydano bowiem w niestandardowym rozmiarze 27 x 37 cm) i wagę – twarda oprawa i gruby papier do najlżejszych nie należą. W tym przypadku nie jest to jednak minus, bo książka będzie się bardzo majestatycznie prezentować pośród mniejszych koleżanek i kolegów, a ponieważ dotyka tematyki raczej ponadczasowej, to powinna nam służyć przez wiele lat. Dlaczego mam wątpliwości, czy to pozycja odpowiednia dla dzieci? Będę szczery: ilustracje autorstwa Katie Scott są tak niesamowite, że na samą myśl o ewentualnych zniszczeniach, plamach z soczków i kaszek czy zagiętych rogach robi mi się słabo. Scott swoje całostronicowe ilustracje stworzyła w oparciu o najlepsze wzorce – dziewiętnastowieczne ryciny naukowe, słynące nie tylko z walorów artystycznych, ale przede wszystkim dokładności, z jaką ówcześni rysownicy je tworzyli. I to prawda, przyglądając się każdemu z zamieszczonych w „Animalium” rysunków naprawdę odczuwa się wielki respekt w stosunku do ilustratorki, która pieczołowicie odtworzyła każdy, nawet najmniejszy drobiazg i szczegół budowy opisywanych zwierząt. Rysunki są duże, kolorowe i przyciągające uwagę – do tego stopnia, że dopiero po chwili zauważa się, że towarzyszy im w ogóle jakiś tekst (o tym za chwilę). Autorki specjalnie wybrały spośród tysięcy gatunków 160 tych, które uznały za najpiękniejsze i najbardziej fascynujące, a których podziwianie sprawi czytelnikowi największą przyjemność. Siła nie tylko w rysunkach Problem z albumami tego typu, zwłaszcza tymi przeznaczonymi dla najmłodszych, jest taki, że mało kto zwraca uwagę na treść pisaną, uzupełniającą mniej lub bardziej zachwycające ilustracje. I rzeczywiście – w przypadku „Animalium” to rysunki kradną całe „show”, choć jest to trochę niesprawiedliwe. Towarzyszące grafikom teksty autorstwa Jenny Broom są bowiem równie interesujące. Autorka stara się przemycić o każdym z opisywanych przez siebie zwierzaków jak najwięcej łatwych do zapamiętania faktów i ciekawostek, ale opisy nie są powierzchowne. Broom, w odróżnieniu od wielu innych dziecięcych autorów, postanowiła usystematyzować gatunki nie wedle miejsc, w których występują na Ziemi, lecz ich wieku – od tych najdłużej mieszkających na naszej planecie po najnowsze elementy tej wielkiej układanki zwanej ekosystemem. W „Animalium” znajdziemy również, poza opisami pojedynczych gatunków, zbiorcze analizy i zestawienia, w tym wspaniałe „drzewo genealogiczne” przedstawiające ewolucje zwierząt. W książce nie brakuje także wszelakich porównań, ciekawostek i procesów, jak choćby tego, jak wyglądają poszczególne etapy życia żaby, czym różnią się elementy uzębienia różnych gatunków rekina albo anatomia ryby i rodzaje płetw ogonowych.W „Animalium” brakuje jednak tych najlepiej znanych maluchom zwierząt. Autorki, co zaznaczono na okładce, skupiły się wszak na tych najbardziej oryginalnych i najciekawszych gatunkach. Nie jest to więc pozycja idealna dla tych najmłodszych czytelników, którzy dopiero zaczynają poznawać świat zwierząt. Starsze dzieci, szczególnie te zaciekawione fauną na wyższym etapie „wtajemniczenia”, z pewnością będą tą książką zachwycone. A nawet jeśli, jak to z dziećmi bywa, znudzą się nią, to przynajmniej rodzice z czystym sumieniem będą mogli przygarnąć „Animalium” do swojej biblioteki. Źródło okładki: www.wydawnictwodwiesiostry.pl
„Animalium. Muzeum Zwierząt” Jenny Broom, Katie Scott – recenzja
Xenon 750 to nowa myszka od Genesis, a zarazem topowy gryzoń w linii produktów marki oznaczonej nazwą Xenon. Posiada sensor PMW3330, przełączniki OMRON i podświetlenie RGB, a dzięki wymiennym bokom umożliwia także dostosowanie ergonomii. Czy mysz jest warta zakupu? Dzisiaj nietrudno dostać dobrą mysz do gier. Nawet produkty o sensorach ze średnią wydajnością mogą zaoferować znakomite osiągi, a przecież ostatnimi czasy łatwiej trafić na budżetowe urządzenia z naprawdę dobrymi komponentami. Nic dziwnego, że producenci zaczynają eksperymentować, wprowadzając nietypowe funkcje, np. wibrację, wbudowane wyświetlacze czy też ładowanie indukcyjne. Jednym z charakterystycznych trendów, który ostatnio pojawił się w tym segmencie sprzętu komputerowego, jest możliwość personalizacji kształtu myszki. Właśnie coś takiego oferuje tytułowy Xenon 750. Co więcej, urządzenia posiadające możliwość personalizacji kształtu są zazwyczaj drogie, zaś testowaną mysz można kupić już za 159 zł. Specyfikacja Genesis Xenon 750 konstrukcja: ergonomiczna, z wymiennymi bokami sensor: optyczny PixArt PMW3330 (od 100 do 10200 dpi) interfejs: USB 2.0 maksymalne przyspieszenie: 30 G maksymalna szybkość: 150 IPS (3,81 m/s) odświeżanie: 125 Hz–1000 Hz liczba przycisków: 7, przełączniki OMRON żywotność przycisków: 10 mln kliknięć podświetlenie: RGB Prismo Effect długość kabla: 180 cm wymiary: 124 x 73 x 43 mm masa: 92 g (bez kabla) Wyposażenie i konstrukcja Myszka jest zapakowana w mocne pudełko z ładnymi grafikami, od wewnątrz została ustabilizowana plastikową foremką. W zestawie otrzymujemy: * zapasowe ślizgacze; * trzy naklejki z logo producenta; * dwa wymienne panele boczne; * instrukcję obsługi; * opaskę z rzepem. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Genesis Xenon 750 to minimalistyczny, ale zarazem efektowny gryzoń. Matowe i ogumowane tworzywa sztuczne, które dominują w konstrukcji myszki, zostały zestawione z rozbudowanym podświetleniem RGB. Na pierwszy rzut oka Xenon 750 przypomina połączenie konstrukcji Logitecha (np. G703 lub G603) z urządzeniami Razera (Mamba lub DeathAdder). Wszystko za sprawą łagodnych kształtów i podłużnych pasków podświetlonych jasnym i nasyconym światłem. W tej cenie nie mam zastrzeżeń odnośnie wykonania – materiały są dobrej jakości, a elementy zostały odpowiednio spasowane. Pokrywa myszki jest kilkuczęściowa. Korpus ma obły kształt i został ozdobiony podświetlonym logo producenta. Przyciski główne wydzielono, są one skośne i w nieznacznym stopniu wklęsłe. Panel z rolką umieszczono w wyraźnym wgłębieniu – samo kółko jest szerokie, obustronnie podświetlone i grubo ogumowane. Obok rolki widać dwa przyciski do zmiany dpi. Natomiast przy samych krawędziach pokrywy biegną dwie podświetlone linie, skrywające szereg kolorowych diod. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Zamontowane fabrycznie boki są jednolite i gładkie. Na lewej stronie znajduje się lekko wcięty panel, nad którym widać dwa przyciski boczne z połyskującymi pokrywkami. Prawa strona jest lekko wypukła i nie ma na niej dodatkowych przycisków. Wymienne boki są już ukształtowane ergonomiczne. Zarówno lewy, jak i prawy panel posiadają wypustki, tzw. półki na palce. Na spodzie znajdują się dwa duże ślizgacze – jeden z przodu, a drugi z tyłu obudowy. Przewód wpięto na środku przedniej krawędzi, mniej więcej w połowie wysokości frontu myszki. Kabel mierzy 180 cm, został zabezpieczony oplotem i jest zakończony wtyczką USB typu A z dodatkowym rdzeniem ferrytowym. Użytkowanie i ergonomia Wymiana boków jest banalnie prosta. Panele trzymają się magnetycznie, poniżej każdego z nich znajduje się wcięcie, które ułatwia podważenie boków paznokciem. Nie trzeba używać dużej siły, by je zdemontować, mimo to panele trzymają się wzorowo. Montaż boków jest równie łatwy, co ich demontaż – magnesy same przyciągają panele, wystarczy je tylko lekko docisnąć. Ze standardowymi panelami mysz jest przeznaczona do chwytu palcami (fingertip grip) lub opuszkami palców (claw grip), ale osoby o większych dłoniach będą mogły chwycić Xenona 750 także całą dłonią (palm grip). Ja chwytałem mysz częściowo dłonią i palcami. Trzeba wziąć pod uwagę, że myszka jest dosyć wysoka, zatem chwyt typu claw grip nie zawsze będzie możliwy. Domyślna konfiguracja paneli sprzyja grze typu low-sens i unoszeniu myszki – lewy bok jest wklęsły. Obie strony myszki dają pewne oparcie palcom – można je (palce) rozstawić klasycznie, czyli dwa na przyciskach głównych (1+2+2), jak również w alternatywny sposób, czyli ze środkowym palcem na rolce (1+3+1). box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Drugi zestaw paneli jest bardziej ergonomiczny – posiada szerokie wypustki. Lewy bok pozwala na oparcie kciuka, a prawy ma specjalne schodki, które stabilizują mały i serdeczny palec. W tym przypadku mysz lepiej złapać całą dłonią, a palce wygodniej rozstawić w konfiguracji 1+2+2. Z alternatywnymi panelami mysz unosi się nieco mniej wygodnie, ale również jest to możliwe. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zamontować różne panele – wymienić tylko lewy lub prawy bok. W moim przypadku najlepiej sprawdziły się standardowe panele, w momencie ich zastosowania ergonomia była podobna do tej ze we wspominanych myszek Logitecha, np. modeli G403, G603, G703. Czasem wymieniałem prawy bok dla wygody – moim zdaniem lewy panel ergonomiczny jest trochę zbyt kanciasty. Bez względu na wybrane boki mysz jest lekka i nie ślizga się w dłoni. Przyciski pracują precyzyjnie. Główne zostały wydzielone, mają optymalną twardość, są dosyć płytkie i sprężyście odskakują. Daje się wyczuć minimalną amortyzację na dnie skoku, a zastosowane przełączniki należą do tych głośniejszych, chociaż jeszcze nie irytują hałaśliwym klikaniem. Rolka tylko delikatnie terkocze podczas obrotu, nie ma luzów i oferuje twardy oraz precyzyjny klik o średniej głośności. To samo tyczy się dwóch przycisków zmiany dpi, które pozwalają na przełączanie się pomiędzy sześcioma trybami, rozróżnionymi odpowiednimi kolorami rolki i logo. Przyciski boczne są już bardziej miękkie i mocno amortyzowane, mają jednak nadal dosyć wyraźny klik. Niestety okablowanie wymaga rozprostowania i odpowiedniego ułożenia. Przewód jest sztywny, ale ma dosyć gładki oplot, dzięki czemu nie szoruje i nie zahacza o krawędź podkładki. Oprogramowanie Program do konfiguracji myszki jest dostępny na stronie producenta i warto z niego skorzystać. Oprogramowanie działa w tle, jest lekkie i stabilne oraz oferuje sensowne możliwości. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Główny ekran wyświetla grafikę myszki i stały panel z lewej strony, który pozwala na konfigurację przycisków, jak również nagranie swoich kombinacji klawiszy za pomocą edytora makr. Natomiast prawa strona grupuje ustawienia w czterech zakładkach. Pierwsza to konfiguracja dpi w maksymalnie sześciu poziomach – rozdzielczość sensora ustawia się od 100 do 10200 dpi, ze skokiem co 100 dpi. Dla każdego ustawienia wybiera się kolor, w którym zostanie podświetlona rolka i logo na obudowie. Zakładka Lighting zawiera ustawienia podświetlenia bocznych pasków, które jest niezależne od koloru rolki i logo. Można wybrać prędkość i kierunek efektów – lista animacji zawiera aż jedenaście trybów. Możliwe jest także całkowite wyłączenie podświetlenia. Mouse Parameter to systemowe ustawienia myszki. Niestety domyślne jest włączona akceleracja (improve pointer precision), którą warto wyłączyć. Ostatnia karta Polling Rate pozwala na wybór częstotliwości odświeżania (od 125 Hz do 1000 Hz). Wydajność Doceniłem już sensor PixArt PMW3330 w myszce Genesis Krypton 800 (test). To czujnik oferujący w dużej mierze podobne osiągi do topowych PMW3360/3366, ale jego prędkość maksymalna oraz rozdzielczość są niższe. W przypadku Xenon 750 sensor osiąga realnie 7200 dpi, wszystko powyżej do 10200 dpi jest interpolowane, czyli programowo zwiększane. W praktyce i tak lepiej korzystać z niższych poziomów rozdzielczości, czułości nie zabraknie nawet na monitorach 4K. Na wysokich ustawieniach dpi występuje wyraźny jitter. Niestety zauważyłem mały problem z rozdzielczością. Jest w rzeczywistości wyższa o 200 dpi od tej ustawionej, czyli np. 800 dpi w programie myszki przekłada się na 1000 dpi według pomiarów w Enotus Mouse Test. Trzeba wziąć to pod uwagę przy dobieraniu rozdzielczości, ale możliwe, że błąd ten zostanie poprawiony w kolejnych wersjach oprogramowania. Częstotliwość odświeżania jest raportowana poprawnie. Udało mi się rozpędzić myszkę do 4,3 m/s na ustawieniu 800 dpi, więc sensor nie przeskoczy w szybkiej grze sieciowej. Nie wyczułem akceleracji ani przyciągania kątowego – ogólny feeling sensora jest bardzo dobry: płynny, responsywny i w pełni kontrolowany. Gracze preferujący ustawienia low-sens i unoszenie myszki docenią niski Lift Off Distance. Sensor wyłączał się po uniesieniu na około 1,5–2 mm w zależności od podkładki. Mysz działała poprawnie zarówno na śliskich i szorstkich podkładkach materiałowych, jak i wersjach plastikowych. W tym drugim przypadku trzeba było unosić myszkę nieznacznie wyżej, by sensor przestał działać. Podsumowanie Genesis Xenon 750 to udana myszka. Nie wymaga dużego wydatku, a posiada bardzo dobry sensor, precyzyjne przyciski, jest solidnie wykonana i, co najważniejsze, wygodna. Dzięki wymiennym bokom można dostosować ją do różnych stylów gry oraz chwytów. To bardzo uniwersalne urządzenie, według mnie zdecydowanie warte zakupu. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że rozdzielczość jest interpolowana powyżej 7200 dpi, a rzeczywista jest o 200 dpi wyższa od wybranej w oprogramowaniu. Przyciski boczne są trochę za miękkie, ale i tak dobrze spełniają swoją funkcję. Szkoda też, że kabel nie jest bardziej elastyczny. Warto zainteresować się nieznacznie droższą myszką Genesis Krypton 800, która posiada ten sam sensor, nie jest modularna, ale za to w pełni symetryczna i trochę lżejsza. Może być lepszym wyborem do gier e-sportowych także ze względu na trwalsze przełączniki. Zalety: dobre wyposażenie; solidne wykonanie; wydzielone przyciski; ładne wzornictwo; podświetlenie RGB; funkcjonalne oprogramowanie; modularne boki; precyzyjne przyciski; bardzo dobry sensor i wysoka ogólna ergonomia. Wady: nieprecyzyjne ustawienia dpi; interpolacja powyżej 7200 dpi; sztywny kabel.
Test Genesis Xenon 750 – niedroga myszka z wymiennymi bokami
Po zmianie czasu letniego na zimowy bardzo szybko robi się ciemno. Grudniowe wieczory potrafią ciągnąć się w nieskończoność, dlatego często spędzamy je na wygodnej kanapie okryci przyjemnym w dotyku kocem. Coraz częściej myślimy również o świątecznej aranżacji mieszkania. W tym magicznym okresie zwracamy uwagę na to, aby dekoracje były nie tylko piękne i efektowne, ale by również dawały ciepło i tworzyły przyjemną aurę. Jednym ze sposobów pozwalających uzyskać taki efekt jest wykorzystanie dekoracji świetlnych. W poradniku skupimy się na niestandardowym zastosowaniu lampek choinkowych oraz innych klimatycznych ozdobach, dzięki którym poczujemy magię świąt. Pomysły na aranżację wnętrza przy pomocy lampek choinkowych Mimo że nazwa wskazuje na to, że lampki te powinny znaleźć się na choince, warto wypróbować czegoś zupełnie nowego. Lampki choinkowe równie pięknie będą się prezentować zarówno na zewnątrz domu, jak i w pomieszczeniu. Pomysłów na ich wykorzystanie jest nieskończenie wiele. Wystarczy uruchomić wyobraźnię, aby stworzyć niebanalną dekorację świetlną. Lampki te zazwyczaj mają długi kabel, dlatego można je powiesić na ścianie, ułożyć z nich napis lub przyczepić do nich fotografie. Dobrze będą prezentowały się również na oknie, gdzie mogą być przyczepione do firanki lub występować zamiast niej. Lampki choinkowe mogą być podświetleniem stołu, oryginalną ramką (np. obrazu lub lustra), ozdobą kwiatów, świetlistym niebem na pustej ścianie lub oświetleniem łóżka. Tak naprawdę można nimi ozdobić każde miejsce i pomieszczenie – kuchnię, pokój, a nawet łazienkę. Świetnie wyglądają zawieszone wzdłuż balustrady schodów lub na balkonie. Lampki LED na baterie/choinka LED Bardzo przydatne w aranżacji wnętrz są lampki LED, które nie wymagają podłączenia do prądu. Jedynym warunkiem ich działania jest zasilenie zestawu bateriami, co zapewni stałe źródło światła. O wiele łatwiej będzie je włożyć do wąskiego pojemnika lub zawiesić w miejscu, które do tej pory było niedostępne ze względu na brak gniazdka. Z ich pomocą możesz stworzyć ognisko lub świetlistą ozdobę – wystarczy włożyć zwój lampek do szklanego naczynia (może nim być nie tylko wazon, ale i szklany świecznik, słoik, a nawet butelka), co byłoby dosyć trudne w przypadku tradycyjnych lampek. Lampki LED mogą występować w ciepłym lub zimnym odcieniu. Ozdobią twój stroik, witraż, okno oraz inne elementy, przy których niemożliwe było zasilanie sieciowe. Prawdziwym hitem wystroju wnętrz są choinki LED, czyli światłowodowe. Do wyboru mamy choinki w różnych wielkościach – od małej, mającej zaledwie 14 cm wysokości, po piękne drzewka sięgające 210 cm. Ich kojące światło sprzyja relaksacji i daje niezwykłe efekty wizualne. Cotton balls Każdy, kto choć raz zobaczył popularne w ostatnich latach cotton balls, wie, że mają one niemały potencjał i mnóstwo zastosowań. W przypadku świątecznych dekoracji szczególnie sprawdzą się świecące kulki na baterie. Ozdobią one świąteczny stół, parapet lub poręcz schodów, stwarzając przytulną atmosferę. Bardzo ładnie skomponują się z wieńcem świątecznym i przyozdobią miejsce nad kominkiem. Zaklęte w nich światełko uspokoi, zrelaksuje i ułatwi odpoczynek. Dzięki niemu mieszkanie stanie się jeszcze bardziej pogodne i ciepłe. Kulki mają bogatą kolorystykę, dlatego każdy bez problemu dopasuje je do wnętrza. Lampki śnieżynki Piękną jasność zapewnią lampki śnieżynki. W jednej śnieżynce może się zmieścić aż 40 lampek LED, dlatego ozdoba ta uraczy nas żywą, jasną barwą. Jej zastosowanie nie ogranicza się wyłącznie do ozdobienia choinki. Lampki śnieżynki mogą stać się oryginalną ozdobą okna i świecić niczym pierwsza gwiazdka na niebie. Rozświetlą również taras, balkon lub witrynę sklepową. Wydobywające się z ich wnętrza nastrojowe światło daje niesamowite efekty. Lampki krople wody Równie piękne jak lampki śnieżynki są diody świetlne wyglądające jak kryształowe krople wody. Zapewnią one modny design i wrażenie nie do opisania. Diody te są różnokolorowe, a ich zasilanie możliwe jest dzięki panelowi słonecznemu. Są przy tym wydajne, gdyż po pełnym naładowaniu baterii ich blask utrzymuje się nawet do 10 godzin. Lampkami przypominającymi sople przyozdobisz stroik, wieniec lub inną ozdobę świąteczną. Ważne jest to, że przewody pamiętają nadany im kształt, dlatego sople można dowolnie kształtować. Świecznik adwentowy Jedną z najbardziej charakterystycznych ozdób adwentowych jest świecznik. Można go postawić na stole, parapecie, kominku lub komodzie. Stanowi elegancką ozdobę i przypomina o czasie pełnym skupienia i refleksji. Obudowa świecznika może, ale nie musi, być biała. Na Allegro znajdziemy również złote, czarne i czerwone. Bardzo interesujący jest świecznik z szopką. Drzewko szczęścia Niecodzienne efekty wizualne będą zasługą kolejnego elementu ozdobnego, jakim jest drzewko szczęścia. Silikonowe kwiatuszki oświetlone diodami, które znajdują się na gałęziach, staną się ozdobą każdego pomieszczenia. Co więcej, poszczególne gałązki można formować, dlatego jego ostateczny wygląd zależy od naszych preferencji. Drzewko znajduje się na podstawce. Można je postawić w wybranym miejscu – na parapecie, stole, komodzie, półce. Lampki tradycyjne (jak z PRL-u) Ostatnia propozycja jest powrotem do przeszłości. Być może pamiętacie lampki, które wieszały wasze mamy lub babcie, gdy byliście jeszcze mali. W tym sezonie powracają one do łask. Lampki choinkowe rodem z PRL-u są zapinane na żabki umożliwiające przymocowanie do gałązek drzewka, ale nie tylko. Można nimi przyozdobić także świąteczny wieniec lub stroik.
Rozświetlamy dom na święta – pomysłowe aranżacje z lampkami w roli głównej
Potentatem w branży strzelających zabawek jest firma Hasbro, której seria Nerf nie ma sobie równych pod względem liczby oferowanych modeli. Jakością i pomysłowością usiłuje dotrzymać jej kroku X-shot. Za 100 zł i więcej można kupić prezent o zaskakujących możliwościach. Chłopcy (i nie tylko oni) uwielbiają wcielać się w postacie bohaterów z filmów i baśni. Fantazję dziecka wypełniają gwiezdni rycerze, bohaterscy żołnierze i niezłomni policjanci. Choć w niektórych przedszkolach zabawki przypominające kształtem broń są zakazane, uczęszczające tam uparte przedszkolaki budują je sobie z klocków i wszelkich innych dostępnych elementów. Wielu psychologów dziecięcych uważa, że taka zabawa, ujęta w pewne normy i prowadzona pod okiem dorosłych, wcale nie jest zła. Wręcz przeciwnie, uczy wcielać się w rolę – czyli jest treningiem umiejętności społecznych. Jeśli jako rodzice jesteśmy przekonani, że strzelające zabawki są dopuszczalne, to zastanówmy się nad doborem odpowiedniego i bezpiecznego modelu. Rodzice chętnie kupują swoim dzieciom strzelające kulkami plastikowe pistolety i karabiny, które nawiązują kształtem do prawdziwego sprzętu wojskowego (spory wpływ na wybory mają tutaj ojcowie interesujący się bronią). Oprzytomnienie przychodzi wtedy, gdy ktoś oberwie taką kulką. To może zaboleć! Nie wspominamy tu o włożeniu kulki do nosa, ucha albo połknięciu jej – w końcu przypomina smaczne cukrowe draże. Gdy coś takiego się wydarzy, wówczas przy wtórze protestów dziecka zabawka ląduje w szafie na najwyższej półce. Dlatego lepiej postawić na wyrzutnie strzelające miękkimi, bezpiecznymi pociskami. Modele za 100 zł i więcej box:offerCarousel X-SHOT Bug Attack Combo Rapid + Eliminator. To komplet dla małego łowcy kosmicznych robali, które chcą zawładnąć Ziemią. Rzucone na ścianę powoli pełzną w dół. Zadanie polega na trafieniu w nie, zanim zejdą na ziemię. Mały łowca otrzymuje w zestawie: 2-strzałową dużą wyrzutnię – Eliminatora, 6-strzałową małą wyrzutnię – Rapid Fire, 5 robaków i 24 strzałki. Eliminator przypomina kształtem strzelbę, której używają amerykańscy policjanci. Jest bardzo kolorowy, utrzymany w ciemnych brązach, pomarańczach, seledynie i błękicie. Wykonany jest z wysokiej jakości odpornego plastiku. Ma tylny naciąg. Natomiast Rapid Fire to sześciolufowy pistolet ładowany od strony lufy. Wielkim plusem kompletu jest to, że może się nim bawić w łowców dwoje dzieci jednocześnie. Cena: od 165 zł. box:offerCarousel Nerf Tri-Strike. Wyrzutnia typu 3 w 1. Bazę stanowi wyrzutnia wyposażona w magazynek na 10 strzałek typu elite. Ma boczny naciąg, co upraszcza przeładowanie, oraz dwa fantastyczne dodatki, wyrzutnię rakiet połączoną z kolbą, którą można zamontować na szynie taktycznej, i wyrzutnię strzałek mega, montowaną na gwint, jako przedłużenie lufy. Zabawka oferuje dwa tryby strzału z podstawowej wyrzutni (pojedynczy strzał i ciągły ogień). Jej zasięg to 27 m. Zawartość zestawu: wyrzutnia Nerf Modulus TriStrike, magazynek na 10 strzałek elite, 10 strzałek elite, granatnik z kolbą, 1 rakieta, granatnik na 4 strzałki mega, 4 strzałki mega. Cena: od 199 zł. box:offerCarousel Nerf Modulus Regulator. Ma dwa magazynki, z czego jeden umieszczany jest w rękojeści. Wyrzutnia Nerf Modulus Regulator oferuje aż 3 tryby strzału: pojedynczy, seriami oraz ciągły! W zestawie: wyrzutnia Nerf Modulus Regulator, 2 magazynki na strzałki elite, 24 strzałki elite. Zasięg do 27 m. Cena: od 250 zł. box:offerCarousel Łuk-wyrzutnia Nerf. Po pociągnięciu cięciwy łuk wystrzeliwuje strzałkę ze świstem. Ma zasięg nawet do 26 m. Łuk posiada przedni magazynek, w którym umieszcza się strzałki. Ich liczba zależy od modelu łuku. W zestawie znajdziemy łuk i strzałki. Cena: od 50 zł do ok. 300 zł za model Thunderbow. Praktyczne dodatki Na Allegro są również produkty innych marek, np. wyrzutnia snajperska Buzz Bee, która strzela na odległość ok. 30 m, a kosztuje ok. 150 zł. box:offerCarousel Lubianym przez dzieci gadżetem jest kamizelka taktyczna, w której kieszonkach mieszczą się dodatkowe pociski i magazynki. Jej cena wynosi od 40 zł. Zabawa się kończy, gdy kończy się amunicja. Dlatego do szybkostrzelnych i wielolufowych wyrzutni warto dokupić dodatkowy zestaw pocisków. Pamiętajmy jednak, że pociski powinny pasować do marki i typu wyrzutni, którą obdarzyliśmy dziecko. box:offerCarousel Zestaw strzałek Do Nerf N-strike. Oferowane są zestawy od dziesięciu do kilkudziesięciu sztuk. Strzałki z gumową „główką” wykonane są z bezpiecznej pianki eva. Mają wymiary: 1,2 cm średnicy, 7 cm wysokości. Cena: ok. 13 zł za 60 sztuk.
Bezpieczna strzelanka – zaawansowane wyrzutnie Nerf i X-shot
No Man’s Sky od studia Hello Games to produkcja, która bez najmniejszych wątpliwości doczeka się własnej karty w historii elektronicznej rozrywki. Problem w tym, że nie znajdziemy na niej złotych zgłosek. Mamy bowiem do czynienia z jedną z najbardziej kontrowersyjnych gier. Ba, śmiem twierdzić, że nawet poza światkiem gier mało komu udało się wywołać taką wrzawę i lawinę negatywnych emocji. A wszystko przez obietnice, których nie udało się spełnić. Powyższy akapit może sugerować, że No Man’s Sky to jedna z najgorszych gier tego roku. Trzeba jednak odróżnić dwa aspekty – słabe wykonanie i niedotrzymanie przedpremierowych obietnic, którymi Hello Games, do spółki z Sony, karmiło nas na długie miesiące przed tym, jak gra trafiła do sprzedaży. No Man’s Sky nie jest grą złą. Nie jest też jednak produktem bardzo dobrym, a na pewno nie na tyle, by zarywać przy niej noce. Ma jednak w sobie „to coś”, co sprawia, że przez pierwsze kilka godzin jesteśmy nią zauroczeni. Te, jak i pozostałe aspekty, postaram się poruszyć w dalszej części niniejszej recenzji. Zapraszam do lektury. Piękno nowego świata No Man’s Sky trudno zakwalifikować do pojedynczego, konkretnego gatunku. Produkcja ta łączy w sobie zarówno grę akcji, przygodówkę, symulator kosmicznych podróży, dokładając do tego konieczność zarządzania ekwipunkiem i rozbudowę statku, jak i pozostałych elementów naszego wyposażenia. Po co? By dolecieć do centrum wszechświata. Taki cel przyświeca nam od samego początku zabawy. Grę rozpoczynamy na jednej z losowych planet. Skąd się tu wzięliśmy? Nie wiemy. W ogóle wiemy mało, bo fabularna strona No Man’s Sky na dobrą sprawę nie istnieje, więc wszystko, co jest z nią związane, możemy sobie od razu darować. Obok nas znajduje się jednak statek. Niestety, wymaga naprawy i uzupełnienia paliwa. Wyruszamy więc przed siebie w poszukiwaniu odpowiednich surowców, dzięki którym pchniemy akcję do przodu i wyruszymy w nieznane, na podbój kolejnych światów. Największym plusem No Man’s Sky jest właśnie jego proceduralna budowa. Wszechświat tworzony jest losowo – kolejne planety na bazie skomplikowanego algorytmu łączą w sobie wylosowane elementy. Od ilości roślin, przez wygląd zwierząt, po kolor „trawy” i kształt „drzew” – każda kolejno odwiedzana planeta jest nieco inna. No właśnie… „nieco”. Szybko się bowiem okazuje, że poszczególne klocki składające się na całe uniwersum gry, za bardzo się od siebie nie różnią i co jakiś czas widać ich powtarzalność. Rzuca się to w oczy zwłaszcza w przypadku siedzib kosmicznych handlarzy, czy stacji kosmicznych. Nie jest ważne, ile lat świetlnych przebędziemy – zawsze natrafimy na ten sam schemat architektoniczny. Po co w ogóle odwiedzać kolejne planety? Dla paliwa i ulepszeń. A ulepszenia po to, by móc lecieć w coraz bardziej niebezpieczne rejony i zdobywać jeszcze więcej paliwa i ulepszeń. Z czasem łapiemy się na tym, że gramy w No Man’s Sky całkowicie mechanicznie, okazjonalnie tylko podziwiając zachód słońca nad horyzontem niebieskich skał, po których skaczą czerwone istotki z trąbkami i małymi nóżkami. Monotonia wkrada się tu zdecydowanie zbyt szybko. Niedotrzymane obietnice A miało być zupełnie inaczej. Co prawda w zapowiedziach i na promocyjnych filmach gra wciąż wygląda bardzo podobnie do końcowego efektu, ale brak kilku funkcji naprawdę doskwiera i psuje też nieco postrzeganie Hello Games przez graczy. Jedną z kluczowych zapowiedzi miała być możliwość przemierzania kosmosu w kooperacji ze znajomymi bądź też napotkania tam innych graczy. Co prawda, ze względu na wielkość wszechświata, takie wydarzenia byłyby niezwykle rzadkie, ale teraz nie ma ich wcale. No Man’s Sky nie oferuje na dobrą sprawę żadnych elementów gry wieloosobowej i może być rozpatrywany tylko w kategoriach produkcji dla pojedynczego gracza. Zabrakło też kilku pomniejszych elementów. Ogromne bitwy zwaśnionych frakcji, napotykanie na piratów na powierzchni planet, zróżnicowane stada zwierząt na jednej planecie, czy chociażby pokazywane na zwiastunach planety piaskowe – tego tutaj nie znajdziemy. I gdyby nie to, że do samego końca twórcy nie byli w stanie przyznać się do błędnego opisywania swojej gry, można by podejść do problemu inaczej. A tak mówimy wprost o kłamstwie w stosunku do gracza. Piękna pustka No Man’s Sky ma jednak jedną niewątpliwą zaletę – wygląd. Nie mowa tutaj o szczegółowości tekstur i jakości animacji, te bowiem wypadają całkiem przeciętnie. Zachwyca design – pastelowe kolory wszechświata sprawiają, że co chwila można zawiesić na czymś oko i na moment oderwać się od szarej rzeczywistości, zagłębiając się w ambientowej toni No Man’s Sky. I wtedy nawet ta wtórność tak bardzo nie przeszkadza. Szkoda tylko, że ładny wygląd nie poszedł w parze z bezproblemowym działaniem. Gra potrafi mieć problemy z płynnością nawet na mocnych komputerach. Także na konsolach zdarzają się okazyjne spadki animacji. Odrębną sprawą są braki w fizyce światów, czy nieintuicyjne sterowanie na ekranach ekwipunków. Można się do tego przyzwyczaić, ale początkowo bardzo odrzuca. Koniec końców No Man’s Sky to bardziej ciekawostka niż prawdziwie rewolucyjny produkt. Można pograć przez kilka godzin, ale na pewno nie za pełną premierową cenę.
„No Man’s Sky” – recenzja
Wieczne pióro kojarzy się z elegancją, kolejnym etapem edukacji bądź ważną uroczystością. Producenci oferują różne ich rodzaje, mogą więc nimi pisać dzieci w każdym wieku, nie martwiąc się kleksami, zabrudzeniami i przecinaniem kartek stalówką. Kupowanie pióra może wprowadzić jego potencjalnego posiadacza w niemały kłopot. Często bierzemy pod uwagę tylko jego estetykę, pomijając inne kwestie. Dorośli, których pismo już się ukształtowało, poradzą sobie z każdym piórem. Inaczej jest w przypadku dzieci i nastolatków – tu należy zwrócić uwagę na kilka czynników. Pióro dla sześciolatka Aby ułatwić maluchowi naukę pisania, trzeba wybrać odpowiedni do tego celu sprzęt. Pióro dla początkującego użytkownika pióra powinno wyróżniać się kilkoma cechami. Profilowany uchwyt Rozpoczynając przygodę z pisaniem, dziecko musi przede wszystkim nauczyć się poprawnie trzymać pióro. Kciuk przytrzymuje je z boku, od góry lekko ugięty palec wskazujący, a palec środkowy podpiera od spodu. Pomocne w wyrobieniu odpowiedniego nawyku są pióra posiadające profilowany uchwyt, np. pióro Simple firmy Zenith w przystępnej cenie ok. 10 zł. Często też mają trójkątny kształt, który wymusza prawidłowe trzymanie podczas użytkowania, np. pióro wieczne Twist firmy Pelikan (koszt między 30 a 40 zł). Silikonowe nakładki zabezpieczają przed ślizganiem się pióra w dłoni, dając dziecku poczucie kontroli w czasie pisania. Lateralizacja Zwykle do momentu rozpoczęcia nauki ustala się dominująca strona ciała. Dziś już nikt nie uważa leworęczności za wadę i nie nakłania, by dziecko pisało prawą ręką. Wielu producentów przygotowało wersje piór dziecięcych dla prawo- i leworęcznych użytkowników, by ułatwić im pisanie i wspomagać rozwój małej motoryki. Ciekawe propozycje to Griffix Pelikana, Scribolino firmy Faber-Castell. Pióra kosztują ok. 40 zł. Stalówka Dziecko jeszcze nie jest w stanie kontrolować siły nacisku, dlatego najbardziej odpowiednia będzie dla niego elastyczna stalówka typu flex zakończona kuleczką, która nie rozwarstwia się, gdy zbyt mocno zostanie przyciśnięta do papieru. Warto wybrać stalówkę o grubości kreski B, czyli broad, co oznacza, że linia pojawiająca się na papierze będzie gruba. Dzieci na początku nauki piszą duże litery, więc takie narzędzie będzie dla nich lepsze. Waga Na początek powinno się kupić pióro lekkie. Mięśnie dłoni sześciolatka nie są jeszcze tak silne, by długo pisać ciężkim przyrządem. Jeśli więc nie chcemy zniechęcić dziecka do korzystania z takiego sprzętu do pisania, wybierzmy pióra w obudowie plastikowej. Ciekawa kolorystyka Wesołe, kolorowe, z motywami z kreskówek – takie właśnie są pióra dla dzieci, a wszystko po to, by zachęcić je do korzystania z tego klasycznego przyboru do pisania i zaprzyjaźnienia się z nim na długie lata. Pióro dla gimnazjalisty Mniej czynników trzeba brać pod uwagę podczas zakupu pióra dla starszego dziecka, które ma już wyrobione nawyki, jest silniejsze i ma w miarę ukształtowany charakter pisma. Może się okazać, że najtrudniej będzie trafić w gust nastolatka. Design Od piór ze stali szlachetnej z pięknymi stalówkami po ciekawe wzory w obudowach plastikowych. Trzeba tylko dobrze poznać gust dziecka, by nie wstydziło się używać tego narzędzia do pisania. Jeśli pióro ma być wyrazem uznania, lepiej wybrać coś klasycznego, np. pióra Vector marki Parker. Najtańsze kosztują ok. 40 zł. Jeżeli dziecko jest przyzwyczajone do pisania piórem na co dzień i chcemy mu dać coś, co znajdzie się w piórniku i będzie używane regularnie, postawmy na pióra z serii my.pen firmy Herlitz, które są dostępne w wersji dla prawo- i leworęcznych. Ich cena wynosi ok. 30 zł. Ciekawym wzornictwem cechują się pióra z serii Glam marki Schneider w cenie ok. 35 zł. Grubość pisma Stalówki często są oznaczane literami F, M i B – to trzy podstawowe grubości stawianej przez nie kreski. Im mniejszy i bardziej zbity krój pisma, tym cieńszą kreskę powinniśmy wybierać. I tak F oznacza fine, czyli cienką, M – medium, czyli średnią, a B – broad, to znaczy grubą. Dostępne są też stalówki XF (lub EF lub X) – bardzo cienkie oraz BB (lub 2B) – bardzo grube. Dostosowanie grubości stawianej kreski do charakteru pisma pozwoli na jego łatwe odczytanie, więc warto wziąć ten czynnik pod uwagę przy wyborze pióra. Twardość stalówki Nastolatek może już pisać mniej elastyczną stalówką, możemy więc rozważyć opcję semiflex lub manifold. Semiflex jest trochę sztywniejsza, ale kreśli linie o zróżnicowanej grubości. Manifold, zwany potocznie gwoździem, to sztywna stalówka kreśląca jednakowe linie mimo zmiany konta nachylenia. Waga Może wybrać pióro cięższe, które pewniej będzie układać się w dłoni. Nastolatek bez problemu będzie kontrolował siłę nacisku, a mięśnie jego dłoni są już na tyle wyrobione, że poradzi sobie z wielogodzinnym pisaniem piórem o średniej wadze.
Wieczne pióro – jakie dla sześciolatka, a jakie dla gimnazjalisty
Dzieci chętnie pomagają w transporcie bagaży, gdy wybieramy się na wycieczkę lub urlop. Dlatego warto zaopatrzyć je we własną walizeczkę, plecaczek lub torbę. Nie dajmy się zwieść przepięknemu wzornictwu artykułów dla dzieci! Wygląd to oczywiście ważna sprawa, ale równie ważna jest jakość materiałów, z których zostały uszyte i z których wyprodukowano elementy zdobiące. Muszą być atestowane, bezpieczne, gdyż małe dzieci łatwo zapominają o tym, że jedzenia nie wkłada się bezpośrednio do torby, a reakcję alergiczną może spowodować zwykły kontakt skóry z materiałem. Powinny też być wolne od BPA, ftalanów i PCW. Warto pamiętać, że produkty tekstylne transportowane statkami i kolejami do Polski z Azji czy Afryki są zazwyczaj chronione przed grzybami, bakteriami czy gryzoniami za pomocą chemikaliów. Zatem artykuły dla dzieci muszą być zrobione z łatwych do czyszczenia materiałów nie tylko dlatego, że mali użytkownicy będą je brudzić. Walizki Podróżowanie ze swoją walizką uczy dziecko odpowiedzialności. Dorośli powierzają mu zadanie, któremu chce ono sprostać. Dlatego dajmy mu szansę! Na Allegro znajdziemy szeroki wybór walizek dziecięcych, choć oczywiście nie aż taki, jak w przypadku asortymentu dla dorosłych. Są tam klasyczne walizeczki, przypominające zwierzęta lub bohaterów kreskówek, tornistry-walizeczki czy modele pełniące równocześnie funkcję jeździka. Dobrze, jeśli mają kółka i pasek, dzięki któremu, gdy maluch się zmęczy, będziemy mogli wygodnie założyć ją sobie na ramię. Oczywiście walizka musi być zaopatrzona w wygodny składany uchwyt i adresówkę. Walizka Skip Hop. Walizka z prawdziwego zdarzenia, tekstylna, na czterech kółkach, z wygodnym chowanym uchwytem i paskiem do przenoszenia jej na ramieniu. Ma klasyczny podział: duża główna komora (zapinana na dwustronny zamek błyskawiczny), duża przednia kieszeń oraz siateczkowa przegródka. Czym różni się od małych „dorosłych” walizek? Adresowanym do dzieci designem – mamy do wyboru małpki, motylki, zebry. Cena: ok. 190 zł. box:offerCarousel Walizka Heys. Prezentuje się rewelacyjnie. Twarda, wykonana z kompozytów. Przyjmuje przezabawne kształty. Z oferty możemy wybrać misia pandę, pingwina czy któryś z zabawnych emotikonów. Ma dwa kółka i wygodną składaną rączkę. Cena: od 161 zł. box:offerCarousel Plecaki Wybór dziecięcych plecaków jest przebogaty. Na Allegro znajdziemy prawie 800 ofert sprzedaży przeróżnych plecaków dziecięcych. Przeglądając je, mamy szansę docenić niezwykły talent ich projektantów. Ceny wahają się od kilkunastu do prawie 200 zł. Są postaci z bajek, zwierzątka, modele klasyczne i nawiązujące do klimatów wojskowych. Szczególnie ciekawe są dwie poniższe propozycje. Plecak Zoo. Mały, uroczy. Przybiera kształty zwierząt, które dziecko może spotkać w zoo. Materiał pozbawiony niebezpiecznych substancji (BPA, ftalanów i PVC), łatwy do wyczyszczenia. Wymiary: 29 cm x 25,5 cm x 10 cm. Cena: od 69 zł. box:offerCarousel Plecak Fisher Price. Ma klasyczny kształt. Wykonany jest z poliestru 600D. Posiada komorę główną, dwie kieszenie boczne i w zależności od modelu jedną lub dwie kieszenie z przodu. Praktyczny jest sposób otwierania głównej komory – klapa odsłania ją w całości. Cena: ok. 190 zł. box:offerCarousel Torby Na Allegro wybór modeli jest naprawdę szeroki. Znajdziemy coś w zależności i od wieku, i płci, i zainteresowań, i przeznaczenia, i ceny. Najmłodsi zapewne ucieszą się, jeśli wyruszą w podróż z torbą, na której znajduje się postać ulubionego bohatera z kreskówek Disneya. Mają do wyboru bohaterów filmów: „Kraina lodu”, „Psi patrol”, „Spiderman”, „Myszka Miki”, „Miś Puchatek” i wielu, wielu innych. Starsze dzieci będą wolały klasyczne torby ozdobione charakterystycznymi motywami, takimi jak emotikony, koty, kolorowe trójkąty. Chłopcy wybiorą modele przypominające te, które ich tatusiowie zabierają do siłowni – o neutralnej kolorystyce lub w mrocznych klimatach rodem z „Gwiezdnych wojen”, a dziewczynki raczej różowe z puchatymi zwierzątkami, w stylu boho lub ozdobione wielkim kwiatkiem. Jednych uszczęśliwią modele sportowe, a innych raportówki. Propozycji jest ponad 9 tysięcy – imponujący wybór. Torba Zig Zag. Coś dla młodszych nastolatek. Torba w etniczne wzory. Przednia klapa zapinana jest na klamrę. Pod klapą znajduje się mała kieszonka zapinana na suwak oraz większa kieszeń zapinana na rzep. Komora główna również zapinana jest na suwak. Cena: od 48 zł. box:offerCarousel Torba na ramię FC Barcelona. Gratka dla małego kibica „Królewskich”. W sprzedaży są różne modele – monochromatyczne z logo drużyny i w kolorach klubowych. Cena: od 40 zł. box:offerCarousel Podróżowanie z dzieckiem to mimo wielu niespodzianek przyjemność, którą będziemy wspominać, gdy ono już dorośnie.
Walizki, plecaki i torby dla dzieci
Mikołajki to idealna okazja, aby obdarować nasze mamy wyjątkowymi prezentami. Nie muszą być kosztowne, ale z pewnością powinny wpasowywać się w upodobania osoby, którą chcemy obdarować. Jeżeli nie macie jeszcze pomysłu, skorzystajcie z kilku propozycji. Pielęgnacja twarzy Większość kobiet ucieszy się z kosmetyków, które pomogą w codziennej pielęgnacji twarzy. Warto zdecydować się na te, po które mama być może nie sięgnęłaby sama, a na pewno pomogą jej zachować piękny wygląd. Świetnym pomysłem będą intensywne sera i kuracje przeciwzmarszczkowe, odpowiednie dla dojrzałej cery. Vichy, Idealia Life Serum (ok. 90 zł) – to lekkie serum, które sprawdzi się na cerze dojrzałej. Nawilża i regeneruje skórę, a dodatkowo eliminuje pierwsze objawy jej starzenia. Jest hipoalergiczne i przebadane dermatologicznie, więc sprawdzi się nawet u pań z wrażliwą cerą. L'Oréal, Revitalift X3 (ok. 30 zł) – serum ma głównie działanie przeciwzmarszczkowe. W składzie znajdziemy kwas hialuronowy poprawiający nawilżenie oraz specjalną formułę przywracającą skórze gęstość. Wyrównuje koloryt skóry i doskonale ją wygładza. Clarena, Caviar Roller (ok. 85 zł) – zestaw składa się z serum i przyrządu do domowej mezoterapii mikroigłowej. Roller poprawia wnikanie substancji odżywczych w głąb skóry. Ma działanie przeciwzmarszczkowe, odmładza i nawilża dojrzałą cerę. Pielęgnacja ciała Kosmetyki do pielęgnacji ciała to częsty wybór, jeżeli chodzi o mikołajkowe prezenty. Intensywnie nawilżające balsamy lub masła sprawdzą się w łazience większości kobiet. Warto zdecydować się na produkty, które w składzie mają naturalne składniki, idealne dla dojrzałych kobiet. Powinniśmy też najpierw ustalić, jakie nuty zapachowe najbardziej podobają się osobie, dla której przeznaczony jest prezent. The Body Shop, Body Butter (ok. 50 zł) – masła tej marki od lat cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem kobiet w każdym wieku. Dobrze się wchłaniają i nawilżają ciało. Do wyboru mamy szeroką gamę zapachów – od owocowych, przez czekoladowe, po orientalne. Na pewno uda się znaleźć odpowiedni dla mamy. Vichy, Ideal Body (ok. 90 zł) – to idealny balsam dla dojrzałej skóry. W składzie znajdziemy nawilżający kwas hialuronowy, naturalne olejki oraz masło shea. Pozwala na codzienną, intensywną pielęgnację ciała. Jest przy tym odpowiednie dla skóry wrażliwej i alergicznej. Kivvi, Marmolada do ciała (ok. 70 zł) – składa się wyłącznie z naturalnych składników. W składzie znajdziemy olejki i wyciągi roślinne, które pozwalają na nawilżenie i regenerację ciała. Regularne stosowanie przywraca skórze jędrność. Do wyboru mamy kilka owocowych zapachów. Makijaż Decydując się na zakup prezentu w postaci kosmetyków do makijażu, warto wiedzieć wcześniej, jakie produkty lubi obdarowywana osoba. Najlepszym rozwiązaniem będą produkty w miarę uniwersalne, pasujące do różnych typów urody, takie jak tusze do rzęs. Jeżeli decydujemy się na kosmetyki kolorowe – podkłady, róże czy pomadki – musimy mieć pewność, że dany odcień będzie pasował. W innym wypadku lepiej z nich zrezygnować. Lancôme, Hypnose Drama (ok. 90 zł) – to klasyczny tusz pogrubiający rzęsy. Dzięki dużej szczoteczce o zaokrąglonym kształcie jednocześnie je podkręca. Zaletą produktu jest przede wszystkim możliwość stopniowania efektu pogrubienia rzęs, bez ich jednoczesnego sklejania. Spodoba się większości kobiet lubiących podkreślać oczy. Max Factor, Masterpiece Max (ok. 30 zł) – jedna z najpopularniejszych maskar tej marki. Idealnie rozdziela rzęsy, a przy tym je pogrubia i delikatnie podkręca. W zależności od ilości nałożonych warstw sprawdzi się zarówno na co dzień, jak i na wyjątkowe okazje. Godny polecenia klasyk. L'Oréal, Volume Million Lashes So Cuture (ok. 30 zł) – tusz ma silikonową szczoteczkę, która doskonale radzi sobie z rzęsami – wydłuża je i pogrubia, sprawiając, że wyglądają na gęstsze. Bez problemu utrzymuje się przez cały dzień, bez obsypywania i pozostawiania śladów. Gadżety kosmetyczne Ciekawe gadżety kosmetyczne to świetny pomysł na prezent. Takie dodatki potrafią naprawdę ułatwić codzienną pielęgnację ciała i wykonywanie makijażu. Są uniwersalne, więc większość kobiet będzie zadowolona, nawet jeżeli wcześniej z nich nie korzystała. Beauty Blender (ok. 70 zł) – jajeczko do nakładania podkładu zdążyło już zyskać rzeszę fanek. Nic dziwnego – nakładany nim kosmetyk doskonale rozprowadza się na skórze, nie tworząc przy tym efektu maski. Nadaje się do każdego rodzaju fluidu oraz do kremów BB. Tangle Teezer (ok. 40 zł) – szczotka, która poradzi sobie nawet z najbardziej niesfornymi i trudnymi do rozczesania włosami. Jej niecodzienny kształt i drobne ząbki, wykonane z tworzywa sztucznego, ułatwiają szczotkowanie. Nie łamie i nie wyrywa włosów, wpływa na ich lepszą kondycję. Yasumi, Konjac Sponge (ok. 20 zł) – to gąbeczka do oczyszczania twarzy, wykonana z korzenia drzewa konjac. Wystarczy namoczyć ją w wodzie i staje się gotowa do użycia. Pomaga w oczyszczaniu twarzy, łagodzi podrażnienia i przywraca skórze nawilżenie. Znalezienie idealnego mikołajkowego prezentu dla mamy może wydawać się trudne, jednak warto poświęcić kilka chwil na wybranie tego idealnego. Radość obdarowywanych przez nas osób potrafi wynagrodzić nawet najdłuższe poszukiwania.
Mikołajkowy prezent dla mamy – kosmetyczne propozycje do 100 zł
Wielbiciel czekolady lubi nie tylko ją jeść i pić, ale także otaczać się przedmiotami, które mu ją przypominają. W tym roku Święty Mikołaj nie powinien mieć problemów z dobraniem odpowiedniego prezentu dla fana słodkiego przysmaku. Oferta słodyczy i przekąsek z czekoladą w roli głównej przyprawia o zawrót głowy. Mnóstwo jest również przyborów kuchennych, które ułatwiają przyrządzanie i konsumowanie czekoladowych smakołyków, a także wyposażenia domu nawiązującego wzorami i kolorami do upodobań kulinarnych obdarowanego. Oto kilka propozycji prezentów dla entuzjasty wszystkiego, co czekoladowe. 1. Czekoladowy smartphone i pad Coś dla wielbiciela nowych technologii. Możemy mu podarować czekoladowy smartfon kosztujący ok. 35 zł, czekoladową myszkę do komputera za prawie 19 zł lub zestaw składający się z klawiatury i myszki za ok. 50 zł. Entuzjasta gier komputerowych będzie zadowolony, gdy otrzyma czekoladowy pad w cenie 36 zł. box:offerCarousel) 2. Czekoladowa fontanna To urządzenie przyniesie wiele radości wielbicielowi czekolady. Ciepła czekolada jest tłoczona przez wałek ślimakowy na szczyt fontanny, skąd spływa nieprzerwanie łagodnymi kaskadami. Trzeba pamiętać, że tego typu urządzenia najlepiej działają, gdy jest w nich sporo czekolady. W zależności od modelu oznacza to co najmniej pół kilograma słodkiej masy. Czekoladę do fontann kupujemy w kilogramowych paczkach (cena ok. 30 zł). Ceny fontann, w zależności zależą od modelu, zaczynają się od 150 zł. box:offerCarousel 3. Fondue do czekolady box:imagePins box:pin Jest ich szeroki wybór. Są fondue ceramiczne i metalowe, tańsze, zasilane świecami i droższe elektryczne. Małe na miniporcje dla dwojga i duże zestawy dla sześciu i więcej łakomczuchów. Jednokolorowe i pokryte zabawnymi motywami. Ceny zaczynają się od kilkunastu złotych. 4. Szklanki z podwójnymi ściankami Vialli Design box:imagePins box:pin Dla wielbiciela czekolady na gorąco, który lubi delektować się pięknym kolorem słodkiego napoju.Szklanki wykonano ręcznie, z wysokiej jakości przezroczystego szkła borokrzemowego. Zastosowanie podwójnych ścianek chroni dłonie przed poparzeniem i dłużej utrzymuje odpowiednią temperaturę napoju we wnętrzu naczynia. Cena: 37 zł. box:offerCarousel 5. Silikonowe formy do czekoladowych smakołyków Wystarczy roztopić czekoladę i wlać do foremek – smakołyki gotowe. W sprzedaży są również foremki nadające ciastu kształt tabliczki czekolady. Cena: od 26 zł. box:offerCarousel 6. Czekoladowa figurki Będą trafionym prezentem, a jednocześnie „zaszyfrowaną” w czekoladzie informacją, którą chcemy przekazać osobie obdarowanej. Mogą też służyć jako ozdoba pomieszczenia i pyszny deser. Na Allegro jest duży wybór figurek– rozkosznie tulące się do siebie ptaszki (13 zł), postać diabełka z widłami (23 zł), wesołego pingwinka (26 zł) czy śpiącego grubego kocura (45,90 zł). box:offerCarousel 7. Czekoladowa pościel Dla tych, którzy nie lubią rozstawać się z ukochanym smakołykiem. Uszyta z satyny. Jest miękka i delikatna. Pościel nie traci koloru nawet po wielu praniach, nie odbarwia się i nie zniekształca. Delikatną powierzchnią produkt uzyskuje dzięki satynowemu splotowi włókien. Za komplet marki Darymex, w którego skład wchodzą: poszwa na kołdrę 160 x 200 cm i dwie poszewki na poduszki 70 x 80 cm, zapłacimy 119 zł. box:offerCarousel 8. Olejki do masażu Dona Komplet olejków do masażu amerykańskiej firmy Dona w buteleczkach 30 ml. Relaksują i odprężają. Producent oferuje formułę z naturalnymi olejkami: sojowym, kokosowym, jojoba, pistacjowym, migdałowym. Kompozycję wzbogaca o ekstrakt z kwao krua oraz ogórka, dzięki czemu skóra staje się miękka, gładka i elastyczna. Wśród trzech oferowanych kompozycji znajduje się kompozycja o zmysłowym zapachu czekolady. Cena: ok. 50 zł. box:offerCarousel 9. Koc w kolorze czekolady Elway Wykonany z miękkiej puszystej mikrofibry. Nadaje się też jako narzuta i prześcieradło. Koc o rozmiarach 160 x 200 cm kosztuje 45 zł. box:offerCarousel 10. Koktajl odchudzający Czekolada z powodzeniem może posłużyć do… odchudzania! Udowodniły to takie marki jak Laynerberger czy Wellmix, które proponują czekoladowy pożywny środek dietetyczny, który wspomaga szybką utratę masy ciała. Jest on przygotowany z wysokiej jakości składników – oprócz cennych kwasów tłuszczowych omega-3, witamin i minerałów zawiera również: wysokiej jakości składniki białka, które przeciwdziałają rozpadowi mięśni i tkanki łącznej, prebiotyczne włókna wspomagające trawienie, oraz L-karnitynę. Cena: od 32 zł za opakowanie 430 g. box:offerCarousel Szeroki wybór produktów czekoladowych oraz akcesoriów do ich przygotowywania i serwowania, a także gadżetów przypominających ten słodki przysmak sprawia, że każdy może zrobić sobie lub najbliższym miły prezent. Co ważne, nie trzeba przy tym rujnować budżetu!
Mikołajki 2017 – 10 pomysłów na prezent dla wielbiciela czekolady
Fascynująca biografia jednej z najważniejszych kobiet w historii rocka. Warto przeczytać, nawet jeśli nigdy nie słuchaliście muzyki Sonic Youth. Kim Gordon – to nazwisko zna każdy szanujący się fan współczesnej muzyki. Bez Gordon i współtworzonego przez nią zespołu Sonic Youth nie byłoby wielu innych, tak popularnych dzisiaj grup, za którymi szaleją współczesne dzieciaki. „Dziewczyna z zespołu” to jednak dużo więcej niż „tylko” biografia jednej osoby. To fascynujący zapis z czasów największej świetności nowojorskiej artystycznej bohemy. O dziewczynie, która szybko stała się kobietą „Dziewczyna z zespołu” opowiada o życiu Gordon nie tylko z czasów tworzenia i działalności zespołu Sonic Youth, ale również o tym, co robiła i jaka była wcześniej. Z tych zapisków wyłania się portret bardzo wrażliwej, zamkniętej w sobie dziewczyny, której życie nie rozpieszczało od samego początku. „Zawsze ciężko mi było otworzyć się emocjonalnie przy innych ludziach. To problem jeszcze z czasów dzieciństwa: zakorzeniony w poczuciu, że moi rodzice nigdy nie bronią mnie przed moim starszym bratem Kellerem, który dręczył mnie niemiłosiernie, i w przekonaniu, że tak naprawdę nikt mnie nie słucha. Być może scena jest dla wykonawcy właśnie miejscem otwarcia: stanowi przestrzeń, którą można wypełnić tym, czego nigdzie indziej nie da się wyrazić” – pisze Gordon, a później dowiadujemy się, że to nie wyolbrzymiona relacja, bo u Kellera z czasem wykryto schizofrenię. Ten cytat jest też jednak swoistym kluczem do rozwiązania zagadki o tym, jak tak wycofana na co dzień dziewczyna mogła stać się ikoną rocka i symbolem epoki, w której wszystko było mocne, duże i rzucające się w oczy. Gordon ciekawie pisze o swoich pierwszych pracach, poznaniu Thurstona Moore’a, z którym założyła po przeprowadzce do Nowego Jorku Sonic Youth, i początkach działalności zespołu, które nie były dla niej łatwe. W tamtych czasach kobiety na rockowej scenie reprezentowało właściwie tylko kilka gwiazd, traktowanych zresztą przez mężczyzn w protekcjonalny sposób. Gordon wiele przeszła, by udowodnić właśnie przede wszystkim facetom, że potrafi im dorównać – i być od nich lepsza. Kim Gordon w „Dziewczynie” trochę po macoszemu traktuje jednak swoją działalność i osiągnięcia grupy Sonic Youth. Być może – a raczej na pewno – wciąż żywi gorzki żal do Thurstona Moore’a, swojego partnera na scenie i w życiu prywatnym, z którym rozwiodła się z powodu jego niewierności. Choć Gordon z jednej strony zapewnia, że z byłym mężem i ojcem jej córki Coco łączą ją teraz przyjacielskie relacje, to na kolejnych stronach książki wbija mu małe szpile, nazywając go chociażby „straconą duszą”. I właśnie te fragmenty dotyczące kryzysu w małżeństwie autorki i Moore’a uważam za najsłabsze w całej pozycji. Trudno oczywiście odmówić Kim Gordon prawa do pisania o tak ważnych wydarzeniach w jej życiu, jednak opisy małżeńskich kłótni, przeszukiwania telefonu męża w poszukiwaniu SMS-ów od kochanki czy „pranie brudów” u terapeuty – wszystko to trąci mi nieco tabloidem i niejako odziera Gordon z jej legendy. Choć może to celowy zabieg? Być może autorka (albo wydawca) chciała pokazać, jak to często w przypadku gwiazd różnego kalibru, że jest takim samym człowiekiem jak każdy inny i jej też przytrafiają się tak prozaiczne i bolesne rzeczy, jak zdrada? Coś więcej niż biografia W czym tkwi siła „Dziewczyny z zespołu”? Wszak łatwo można by wrzucić ją do jednego worka z wieloma innymi ckliwymi historiami gwiazd, które – pokonawszy najróżniejsze przeciwności losu – osiągnęły niesamowity sukces. Jaki jest więc sekret książki Gordon, która na całym świecie szybko stała się bestsellerem i na nowo rozbudziła zainteresowanie działalnością nie tylko samego Sonic Youth, ale i wielu innych grup działających w tamtym okresie? Cóż, historia Kim Gordon jest z pewnością wyjątkowa i poruszająca, ale prawdziwym mistrzostwem jej biografii jest… skromność gwiazdy, która przecież – całkiem zasłużenie – mogła napisać tę książkę tylko o sobie i swoich osiągnięciach. Tymczasem dostajemy coś więcej – to nie tylko historia wielkiej artystki, ale przede wszystkim zapis fascynującego świata, którego już nie ma. Nowy Jork w latach 80. osiągnął apogeum swojej kosmopolityczności, był tyglem kultur, nacji i języków, jeszcze bardziej, w co trudno chyba uwierzyć, niż dzisiaj. Jednocześnie artystyczna bohema Wielkiego Jabłka tworzyła jedną dużą i zazwyczaj zgraną rodzinę. Dzięki temu na kartach „Dziewczyny z zespołu” przewijają się największe nazwiska i aż trudno uwierzyć, że jedna osoba mogła znać wszystkich tych ludzi i spotykać się z nimi na co dzień. „Dziewczyna z zespołu” to kolejna po fascynującej biografii Patti Smith książka, która o historii współczesnego rocka opowiada z perspektywy kobiety. Dzięki temu zaglądamy do tego świata z zupełnie nowej strony, całkowicie pochłonięci tymi niezwykłymi historiami. Jednocześnie jednak to również poruszająca opowieść o wrażliwej kobiecie, wybitnej artystce, czułej żonie i oddanej matce, z której „zakpił” los, wybierając ją na jedną z najważniejszych postaci w historii dwudziestowiecznej muzyki. Warto! Książka dostępna jest także jako e-book (w formatach EPUB i MOBI) za ok. 25 zł. Źródło okładki: www.czarne.com.pl
„Dziewczyna z zespołu” Kim Gordon – recenzja
Buty nosimy wszyscy bez wyjątków. Cieszy nas bogata oferta, ogólna dostępność i szeroki wybór. Jednak i tu kryją się małe pułapki. Wystarczy odrobina niewiedzy, aby dać się złapać i kupić parę o nieodpowiednim do naszej sylwetki fasonie. Jak więc znaleźć modele idealnie pasujące do naszych nóg? Które optycznie je skrócą, a które wydłużą? O tym, jak robić zakupy z głową – jakie fasony wybierać, a jakich kategorycznie unikać przeczytacie w poniższym materiale. Niebezpieczna długość do kostki Jesienią i zimą szczególnie nosimy botki. Uwielbiamy też motocyklówki, workery, sztyblety, krótkie kalosze czy ciepłe emu. Niezależnie od modelu kochamy je i mamy na ich punkcie prawdziwego bzika. Jednak niestety wszystkie te buty, mają taką samą, wręcz niebezpieczną dla nóg długość – do kostki. Ten model optycznie skraca nogę, sprawia, że nieestetycznie odcina się od reszty sylwetki, przez co staje się ona ciężka i masywna. To prawdziwa udręka dla wszystkich kobiet, a szczególnie dla pań o niskim wzroście lub większym rozmiarze. Co więc robić, jeśli chcemy mimo wszystko mieć je w swojej szafie? Przede wszystkim nie rezygnować z mody! Tylko spojrzeć na nią pod innym kątem, być może porzucić stare przyzwyczajenia i uzbroić się w cierpliwość, potrzebną do zmierzenia kilkunastu par. Aby uniknąć drastycznego skrócenia, a tym samym pogrubienia nóg, staraj się wybierać modele w stonowanych barwach, bez nadmiaru fikuśnych zdobień czy błyszczących elementów. Postaw na klasykę oraz prostotę i działaj w myśl zasady: „Mniej znaczy więcej”.Pomocne mogą być także botki na obcasie, które – mimo długości za kostkę – dodadzą naszej sylwetce kilka pożądanych centymetrów. To propozycja, której powinny trzymać się przede wszystkim niewysokie i drobne kobietki.Jeśli buty na obcasie będą w tym samym, ciemnym kolorze, co spodnie, które właśnie masz na sobie – możesz odetchnąć z ulgą! W tym wypadku dysproporcja sylwetki będzie znacznie zatarta i niewidoczna gołym okiem. Nogi nie będą zbyt ciężkie ani krótsze niż w rzeczywistości. To sprytny trik, który warto zapamiętać i wykorzystać, szczególnie przy stonowanych kolorystycznie dołach, na przykład: butelkowych zieleniach, mocnych grafitowych szarościach, kolorach starego wina, obowiązkowo także czerniach i czekoladowych brązach.Jeśli jednak lubisz ekstrawagancję i nie odnajdujesz się w duchu minimalizmu, wykorzystaj małą modową sztuczkę. Przede wszystkim postaw na jeden mocny akcent w swojej stylizacji – w tym wypadku buty. Nie dobieraj do nich już innych charakternych dodatków, które mogłyby przytłumić efektowne obuwie. Możesz też całkowicie zrezygnować z akcesoriów i ozdób.Tło, jakie dobierzesz do butów, również ma znaczenie. Zbyt wyszukane i fantazyjne formy porzuć na rzecz tych eleganckich i funkcjonalnych. Zadbaj także o odpowiednią kolorystykę. Postaw przede wszystkim na kolory stonowane i uniwersalne. Ciemne barwy – jak czerń, granat, brąz, grafit, burgund – idealnie wypadną w tej roli i podbiją twoją stylizację. Z czego kategorycznie zrezygnować? Wystrzegaj się przede wszystkim noszenia płaskiego obuwia w połączeniu z sukienką lub spódnicą, szczególnie przy niskim wzroście ma to duże znaczenie. Pamiętaj, że noga zawsze lepiej wygląda na obcasie, nawet jeśli jest tylko kilkucentymetrowy.W przypadku sukienek śmiało eksperymentuj z nowym rodzajem obuwia. Staraj się wybierać botki na mocniejszym obcasie, typu platforma lub klocek. Jeśli jednak lubisz delikatne i filigranowe połączenia – zapomnij o botkach – i po prostu wybierz klasyczne szpilki.Przy spódnicach, uważaj szczególnie na modny fason midi, czyli ten do połowy łydki. To pułapka, w którą łatwo możesz wpaść bez odpowiedniej asekuracji. Połączenie tej spódnicy ze sportowymi sneakersami za kostkę, militarnymi workerami czy tradycyjnymi czółenkami – zarezerwowane jest wyłącznie dla wysokich i szczupłych dziewczyn. W każdym innym przypadku – drastycznie skróci nogę. Zamiast tego wybieraj buty na obcasie – szpilki, najlepiej te mocno wycięte z przodu lub z odsłoniętym palcem (w sezonie wiosenno-letnim). Sprawdzi się też obuwie w męskim stylu typu oxfordy, monki zapinane na klamry lub jazzówki, ale tylko modele na grubej platformie (tzw. „słoninie”). Zbawienna długość do kolana Aby nasze nogi wyglądały świetnie, wydawały się szczuplejsze i optycznie dłuższe, warto przy wyborze butów kierować się kilkoma prostymi wskazówkami. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na odpowiedni fason obuwia. Obowiązkową pozycją będą kozaki o długości tuż przed kolano oraz dla odważnych kobiet, prawdziwy hit sezonu – za kolano. To model, który z pewnością ci się przysłuży. Jednolity kolor skóry, z jakiego zostały wykonane, pozwoli optycznie wysmuklić sylwetkę, szczególnie jeśli twoje spodnie będą w tym samym lub zbliżonym kolorze co buty. Także obcas przy kozakach jest zbawienny i doda ci upragnionych centymetrów. Pomocne mogą być również wstawki z suwakiem z tyłu lub z boku cholewki, które za pomocą linii pionowej dodatkowo subtelnie wysmuklą łydki.Nie wierzysz? Przypatrz się uważnie modelkom na wybiegach. To sprytny chwyt, który od dawna stosują projektanci przy swoich kolekcjach. W takich butach z pewnością poczujesz się bardziej kobieco i ponętnie. Super moc szpilek Z pozoru niewinny pasek wokół kostki może stać się przyczyną prawdziwej katastrofy. Ciekawa jesteś dlaczego? Przede wszystkim jest winny skróceniu twojej nogi. Jak widzisz, nawet tak niewielki szczegół może mieć znaczenie i wpłynąć na twoją kreację, szczególnie wieczorową.Należy bezwarunkowo unikać pasków w okolicy kostki, szczególnie przy niskim wzroście, wysokim podbiciu stopy lub problemach z kostką, np. po złamaniach. Nie rezygnuj jednak całkowicie ze szpilek. Sięgaj po modele w szpic, jak najbardziej odkryte i wycięte z przodu. Pamiętaj, że im wyższy obcas wybierzesz, tym smuklejsza będzie twoja noga. Jednak, jeśli nie lubisz lub nie czujesz się komfortowo na wysokich obcasach, wybierz te o najniższym słupku, które będą prezentować się równie elegancko. Podsumowanie – o czym należy pamiętać? W przypadku obuwia sięgającego do kostki, przy wyborze modelu kieruj się prostotą i stonowaną kolorystyką. Ostrożnie dobieraj fasony spódnic. Nosząc model midi, buty dopasuj do swojego wzrostu. Noś spodnie w tym samym kolorze co buty – twoje nogi będą wydawały się znacznie dłuższe i szczuplejsze niż w rzeczywistości. Zakładając kozaki, spodnie zawsze wpuszczaj do środka obuwia. Nigdy nie należy robić na odwrót. Unikaj szpilek z paskiem wokół kostki. Zamiast tego wybieraj modele w szpic, z odkrytym przodem. Pamiętaj, że każde wysokie obcasy pomogą ci wysmuklić nogi. Nosząc szpilki, unikaj rajstop beżowych lub w kolorze ciała, szczególnie tych z połyskiem, które pogrubiają łydki. W miarę możliwości całkowicie z nich zrezygnuj lub zastąp kryjącymi i czarnymi. Przy wyborze jesiennych lub zimowych butów kieruj się głową, jednocześnie nie rezygnując z mody. Raz na zawsze rozpraw się z problemem skracania nóg. Weź do serca powyższe rady i stosuj sprytne triki stylistów, aby wysmuklać i wydłużać swoje nogi przy każdej możliwej okazji, przez co zachwycać i wyglądać olśniewająco niezależnie od wieku.
Rodzaje butów – które fasony optycznie skrócą albo wydłużą twoje nogi?
Gdybym był bogaty, mógłbym zrobić, co tylko chcę, świat stałby przede mną otworem, zbudowałbym wielki dom, kupił jacht i ruszył w podróż dookoła świata. Kto z nas nie snuje podobnych marzeń? Ale pierwszy milion trzeba ukraść, a żeby jeszcze wiedzieć skąd... I wracamy do naszej szarej rzeczywistości. Tymczasem ludzie, którzy są bogaci, przekonują, że jest to możliwe dla każdego, jeśli tylko zmieni się trochę sposób myślenia. Myśleć jak milioner Rodzice powtarzają: „Ucz się! Skończ dobrą szkołę, a potem znajdź dobrze płatną pracę”. Robert Kiyosaki, jeden z najbogatszych biznesmanów, w książce Bogaty ojciec, biedny ojciec, czyli czego bogaci uczą swoje dzieci na temat pieniędzy i o czym nie wiedzą biedni i średnia klasa? mówi o swoim biologicznym „biednym ojcu”, który – choć bardzo wykształcony i zajmujący wysokie stanowisko – miał ciągle problemy finansowe oraz o „bogatym ojcu” kolegi, który nie posiadał wykształcenia, ale umiał zarządzać ludźmi i pieniędzmi, co z czasem przyniosło mu bogactwo. Aby być bogatym, trzeba przede wszystkim zacząć myśleć jak bogaci, których mottem jest: „Nie pracuj dla pieniędzy, niech one pracują dla ciebie!”. Pracować mniej Im ciężej i więcej się pracuje, tym więcej się zarabia. Tylko gdyby tak było, to najbogatszymi ludźmi na świecie byliby... robotnicy. Idea książki Jak pracując mniej, zarabiać więcej opiera się na stopniowej zmianie nawyków i sposobu myślenia o finansach. Autor pisze m.in. o tym, jak bez konieczności posiadania pieniędzy na start budować coraz większy dochód pasywny, w co inwestować, bo oszczędzanie pieniędzy na koncie w banku to najgorsze z możliwych rozwiązań, oraz w jaki sposób brak pieniędzy dzisiaj pomoże nam w przyszłości. Czterogodzinny tydzień pracy? Czy to w ogóle możliwe? A co robić z taką ilością czasu wolnego, jaka nam pozostanie? Timothy Ferris daje konkretne wskazówki, jak przestać odkładać swoje plany na później, jak stworzyć produkt, firmę i przejść na emeryturę już teraz, nadzorując tylko od czasu do czasu ludzi, którym zleciliśmy wykonanie całej roboty. Wystarczy nauczyć się, jak tworzyć i zarządzać systemem i ruszyć po marzenia. Lekki plecak Jeśli ktoś oglądał film W chmurach, to doskonale zna filozofię lekkiego plecaka, według której George Clooney tłumaczy, że aby ruszyć z miejsca, trzeba najpierw zostawić nadbagaż, który nie pozwala nam iść. Ten film był inspiracją dla Marcina Osmana, który podobną filozofię przedstawia w książce Biznes Ci ucieka. I nie chodzi tu o wyrzeczenia, ale o to, aby pewne sprawy nie przygniatały nas do tego stopnia, abyśmy nie mogli się rozwijać, np. zaciągnięte kredyty na mieszkanie, które powodują, że zostajemy w znienawidzonej pracy, bo pracujemy dla banku, żeby spłacać raty. Książka to także dzielenie się sprytnymi pomysłami, jakie stosują ludzie, żeby np. coś sprzedać, praktyczne zadania na kreatywność, np. jak zrobić imprezę dla 100 osób za 100 złotych czy lista cech przedsiębiorcy. Sukces to twoja decyzja Finansowy geniusz Daniela Wilczka to swojego rodzaju streszczenie pozycji z zakresu zdobywania sukcesu finansowego z pewną dawką humoru i polskich przykładów, dzięki czemu udowadnia on, że nie tylko w Ameryce marzenia się spełniają. Wskazuje na elementy codziennego życia przybliżające lub oddalające nas od bogactwa. Unaocznia, dlaczego ludzie bogaci mogą być bogaci. Brian Tracy ma kilkadziesiąt firm, prywatną szkołę biznesu i firmę szkoleniową. W książce Milionerzy z wyboru – 21 tajemnic sukcesu dowodzi, że bez względu na swoją sytuację życiową każdy może odnieść sukces finansowy. Porady to efekt badań nawyków i praktyk stosowanych przez setki milionerów, którzy zawdzięczają fortunę wyłącznie własnej pracy. Książka instruuje, jak wytyczać własne cele, sporządzać plany działania i wykorzystywać wrodzone talenty, by robić to, o czym się marzy. Pomysły to punkty startowe wszystkich fortun. Istnieje 12 niezmiennych praw bogacenia się. Co ciekawe, pieniądze znajdują się na ostatnim miejscu. Książka Napoleona Hilla Myśl i bogać się. Jak zrealizować ambicje i osiągnąć sukces to klasyka literatury motywującej, efekt analizy biografii setki osób, które możemy uznać za ludzi sukcesu. Znajdziemy w niej trzynaście konkretnych kroków do bogactwa. Każdy z nich jest szczegółowo przeanalizowany, poparty przykładami z życia, przy każdym znajdziemy gotową receptę, którą należy wcielić w życie. Książka nie jest łatwa – to podręcznik, który trzeba przestudiować i rozwiązać zamieszczone w nim zadania. Zmusza do zastanowienia się nad tym, czego chcemy i jak wcielić te plany w życie.
Pracuj mniej, zarabiaj więcej, czyli książki jak być bogatym
Komunia Święta to wyjątkowa chwila i to nie tylko dla dzieci, ale również rodziców i bliskiej rodziny. Ten dzień jest szczególny z wielu powodów, w tym także dzięki podarunkom. W dzisiejszych czasach pomysłów na niezapomniany prezent może być naprawdę wiele, ale wszystko zależy od odkreślonego budżetu. Poniżej kilka uniwersalnych propozycji, które wpiszą się w gusta każdego malucha. Zastanawiasz się, jakim prezentem obdarować dziecko, które przystępuje po raz pierwszy do Komunii Świętej? Najlepiej, żeby wybrany przez ciebie upominek był wyjątkowy, a jednocześnie praktyczny. Podpowiadamy, jakie produkty warto wziąć pod uwagę i na co warto zwracać uwagę podczas ich wyboru. box:imagePins box:pin box:pin box:pin Zegarek Do wyboru jest wiele różnych modeli, niezależnie od tego, jaki styl preferuje dziecko. Na rynku dostępne są zarówno zegarki klasyczne, idealne jako dopełnienie casualowych stylizacji, jak też sportowe. Prezent na Pierwszą Komunię Świętą powinien być jednak czymś szczególnym, dlatego warto stawiać na nietuzinkowe fasony. Sportowe modele od kilku sezonów zasługują na szczególną uwagę. Z masywną kopertą, gumowym paskiem, budzikiem, latarką, czy też wodoszczelnością – zdecyduj, która funkcja najbardziej przyda się dziecku. Album pamiątkowy Kolejna propozycja, do której z pewnością maluch będzie powracać, to album pamiątkowy. Na rynku dostępnych jest wiele ciekawych modeli, które nie tylko pozwolą zachować wyjątkowe chwile pod postacią zdjęć, ale również wspomnień i myśli, jakie towarzyszą wydarzeniu. Wiele egzemplarzy wzbogacanych jest również o wpisy i życzenia gości. Dlatego bez wątpienia album Pierwszej Komunii Świętej to wspaniała pamiątka, która powinna znaleźć się w posiadaniu każdego, kto do niej przystępuje. Do wyboru są również wzbogacone wersje, wyposażone w ozdobne pudełko, z możliwością grawerowania na okładce lub dołączenia spersonalizowanych życzeń. box:imagePins box:pin box:pin box:pin Rower box:offerCarousel Zegarek, wyjątkowy album komunijny, a może rower? Jest to kolejny wariant na wyjątkowy prezent, który z pewnością sprawdzi się na tę okazję. Producenci oferują szereg modeli, które okażą się idealne, zarówno dla osób początkujących, jak również tych bardziej zaawansowanych. Taki prezent, choć znacznie droższy od pozostałych, to, odpowiednio dobrany, będzie służył dziecku przez lata. Rolki box:offerCarousel Zastanawiasz się nad tym, co jeszcze spodoba się dziecku w tym wieku? Naszą propozycją są rolki. Zwłaszcza w tym okresie okażą się trafionym prezentem. Sezon wiosna-lato to właściwa pora na korzystanie z aktywności na świeżym powietrzu. Wybór rolek jest ogromny, a ceny zaczynają się już od kilkudziesięciu złotych, dlatego bez wątpienia znajdziesz model dostosowany do potrzeb obdarowywanego. Gra planszowa Niewiele osób pamięta o grach planszowych, które powoli wracają do łask. Rozwijają pamięć, wspierają koncentrację, a przy tym stanowią świetną rozrywkę w gronie najbliższych. Do wyboru jest wiele gier, począwszy od klasycznych, takich jak szachy lub warcaby, a na grach edukacyjnych i strategicznych skończywszy. Jeśli nie masz pomysłu na kreatywny upominek, ta propozycja okaże się strzałem w dziesiątkę. Komunia Święta to szczególna chwila w życiu każdego dziecka. Dlatego już teraz warto dołożyć wszelkich starań, aby za sprawą wyjątkowych, a niekoniecznie drogich prezentów ten dzień był jeszcze lepiej zapamiętany przez malucha. Powyższe propozycje z pewnością przypadną do gustu każdemu dziecku – niezależnie od płci.
5 pomysłów na prezent komunijny
Trawa w naszym ogrodzie przybiera kolor soczystej zieleni. To znak, że sezon pielęgnacji trawnika należy uznać za otwarty! Wiele się zmieniło od czasów wprowadzenia na rynek pierwszej podręcznej kosiarki trawnikowej. Przypominała ona wózek wyposażony w sierpy. Uruchamiało się ją siłą własnych mięśni, pchając maszynę przed sobą. Przez lata producenci prześcigali się w konstruowaniu kosiarek coraz większych, mocniejszych i wyposażonych we własny napęd, aby praca była wykonywana jak najszybciej i jak najprościej. Wiele modeli Producenci potrafią zaskoczyć szeroką gamą sprzętu. Kupić kosiarkę spalinową czy elektryczną, robota koszącego czy minitraktorek? Amatorzy ekologii i zdrowego trybu życia zdecydują się zapewne na kosiarkę ręczną, bo w najmniejszym stopniu wpływa na środowisko. Jednak większość osób będzie wybierała między kosiarką elektryczną a spalinową. Którą wybrać i czym się kierować? Kosiarka spalinowa czy elektryczna? Decyzja dotycząca wyboru kosiarki spalinowej czy elektrycznej daleko wykracza poza kwestię jej ceny. Oba typy mają wiele mocnych i słabych stron, dlatego w różnych warunkach różnie się sprawdzają. I to do warunków oraz naszych możliwości dobieramy odpowiednią kosiarkę. Zanim to jednak nastąpi, musimy poznać specyfikę działania każdej z nich. Powierzchnia trawnika Wielkość trawnika do skoszenia to podstawowe kryterium, którym się kierujemy. Wiadomo że kosiarka elektryczna lepiej sobie radzi na małych powierzchniach. Natomiast jej wadą jest to, że kabel ogranicza zasięg i przeszkadza w pracy. Trzeba też uważać, żeby na niego nie najechać. Z kolei taką maszyną na pewno łatwiej się manewruje i jest lżejsza od spalinowej. Kosiarki bezprzewodowe akumulatorowe również posiadają ograniczenie, choć nie mają kabla. Piętą achillesową jest zazwyczaj nie największa pojemności baterii. Poza tym kosiarka elektryczna ma ograniczony czas pracy. Zbyt długi może doprowadzić do przegrzania silnika. Choć są modele z wyższej półki, ze specjalnym systemem chłodzenia silnika czy silniejszym napędzie, to jednak nadal pod względem przydatności na większych areałach ustępują pola kosiarkom spalinowym. Większa moc silnika oraz brak kabla powodują, że kosiarka spalinowa może pracować dłużej na nieograniczonej powierzchni, w trudniejszym terenie (silniejszy napęd), nawet w przypadku wysokiej, gęstej czy wilgotnej trawy. Moc najsilniejszej kosiarki elektrycznej z nowoczesnym silnikiem indukcyjnym to rząd wielkości 1500 W (maksymalnie 1800 W), czyli ok. 2 KM (maks. 2,4 KM), podczas kosiarki spalinowe posiadają silniki o mocy nawet 7,5 KM. Oczywiście dla właścicieli prywatnych pól golfowych lub dużej łąki do koszenia warta rozważenia byłaby kosiarka spalinowa w formie minitraktorka, ale to znacznie większy wydatek, na który nie każdego stać. box:offerCarousel Wpływ na środowisko Na pewno wszyscy się zgodzą, że kosiarka spalinowa jest mniej przyjazna środowisku ze względu na emisję spalin podczas pracy. Zwolennicy tego typu kosiarek powiedzą, że są już na rynku modele z niższą ich emisją, wyposażone w filtry. Poza tym odpowiednia mieszanka również może zmniejszyć ilość spalin. Jednak wciąż są to spaliny, które zanieczyszczają powietrze. Kosiarki elektryczne w tym starciu wygrywają, ale czy są takie ekologiczne? Energia produkowana do napędzenia ich również pochodzi w dużej mierze ze spalania paliw kopalnych. Najlepiej w tym względzie wypada więc kosiarka ręczna lub automatyczna zasilana energią słoneczną. box:offerCarousel Hałas W przeciwieństwie do kosiarki spalinowej, która emituje hałas nawet do 100 dB, kosiarka elektryczna jest nieco cichsza, bo hałasuje na poziomie 82–96 dB. Porównywalnie robot koszący (nazywany też kosiarką automatyczną) wytwarza hałas o mocy 58–75 dB. Jeśli chodzi o normy miejskie, to w terenie zabudowy mieszkaniowej jednorodzinnej maksymalny dopuszczalny hałas wynosi ok. 60 dB w ciągu dnia i 50 dB w nocy). Większość narzędzi ogrodowych z silnikiem spalinowym będzie te normy przekraczać. Jeśli więc chcemy żyć w zgodzie z sąsiadami, zdecydujmy się na cichszy sprzęt. Jak widać, wybór typu kosiarki będzie również dyktował, w jakich godzinach możemy pracować, bo przecież nie będziemy hałasować w święta czy wczesnym rankiem w weekend. Pomijając sąsiadów, pamiętajmy, że dłuższa praca w takim hałasie to również nasz problem. Trzeba więc zaopatrzyć się w specjalny sprzęt ochronny. Na rynku są dostępne zarówno okulary, jak i słuchawki ochronne. Łatwość użycia Kosiarki elektryczne uchodzą za łatwe w obsłudze, gdyż wystarczy podłączyć je do prądu, wcisnąć guzik „start” i zacząć pracę. W przypadku kosiarek spalinowych musimy najpierw przygotować odpowiednią mieszankę paliwa, a potem uruchomić silnik za pomocą linki rozrusznika. Większość dobrze funkcjonujących kosiarek powinna włączyć się od razu, ale w praktyce niestety wygląda to inaczej. Wiele osób zapewne borykało się z problemem nieodpalającego sprzętu ogrodniczego. Nie taka mieszanka, zalany silnik, stare lub poluzowane świece, brudny filtr powietrza czy po prostu brak siły, by odpalić maszynę. Jeśli więc chcemy oszczędzić sobie kłopotu z paliwem i odpalaniem silnika, zdecydujmy się na kosiarkę elektryczną. Oczywiście zdarzają się wyjątki. Na rynku dostęne są kosiarki spalinowe z systemem łatwego startu w postaci przycisku, ale takich modeli jest niewiele i należą do asortymentu z górnej półki. Dodatkowo kosiarka spalinowa wymaga częstszego serwisu niż elektryczna, w której jedyną czynnością będzie ostrzenie noży. Z kolei w przypadku kosiarki akumulatorowej musimy pamiętać o każdorazowym ładowaniu baterii. box:offerCarousel Bezpieczeństwo Podobnie jak z innymi sprzętami ogrodowymi, nie wolno zostawiać kosiarki w ogrodzie, jeśli w domu są dzieci czy zwierzęta domowe. Niezależnie od tego, czy jest to kosiarka spalinowa, czy elektryczna, może stanowić zagrożenie dla najbliższych. Włączenie kosiarki spalinowej będzie raczej trudne dla małego dziecka, ale jeśli chodzi o elektryczną, z nią poradzi sobie łatwo. Dodatkowe funkcje Zarówno kosiarki elektryczne, jak i spalinowe mają specyficzne parametry, które trzeba wziąć pod uwagę przy wyborze. Moc silnika, szerokość koszenia, regulacja wysokości koszenia, napęd, pojemność kosza czy masa własna urządzenia, to cechy, z którymi powinniśmy się zapoznać, dokładnie czytając opisy oferowanych w sprzedaży kosiarek. Są jednak modele, które wyróżniają się nietypowymi funkcjami. Możliwość zmiany biegów i bieg wsteczny Klasyczne kosiarki elektryczne oraz niektóre kosiarki spalinowe o mniejszej mocy nie posiadają napędu lub są wyposażone najwyżej w 1 bieg. Taki sprzęt sprawdza się na małych, regularnie koszonych trawnikach. Przy większej powierzchni, gęstszej i wyższej trawie, w trudnym terenie, a do tego większej mocy oraz masie kosiarki przydaje się bieg wsteczny. Tę funkcję posiadają niektóre kosiarki spalinowe o większej mocy. Są też kosiarki, które oprócz zmiany biegów mają również regulację obrotów silnika oraz hamulec noża w postaci dźwigni przy uchwycie, dzięki czemu łatwo zmienić sposób koszenia w zależności od warunków. box:offerCarousel Mulczowanie trawy Większość kosiarek, czy to elektrycznych, czy to spalinowych, jest wyposażona w kosz na trawę. Jego wielkość też ma znaczenie, dlatego warto dobrać model z koszem dopasowanym do koszonej powierzchni, żeby jak najrzadziej go opróżniać, a jednocześnie nie był za duży, a więc mniej praktyczny. Niektóre kosiarki mają specjalny wskaźnik napełnienia informujący, kiedy należy opróżnić pojemnik. Są jednak kosiarki, które posiadają specjalną funkcję mulczowania trawy, czyli rozdrabniania jej i rozrzucania po trawniku. Najczęściej jest to mechanizm zastosowany w kosiarkach spalinowych i w części modeli elektrycznych z górnej półki. Niezależnie od tej funkcji dysponują też koszem na trawę, co sprawia, że maszyna staje się wielofunkcyjna. Wystarczy kilka ruchów i kosiarka ze zbierającej trawę staje się mulczującą. Kosiarki z funkcją mulczowania oprócz zaoszczędzenia czasu i pieniędzy na wywożenie trawy dostarczają trawnikowi naturalnego nawozu i ściółki, dzięki czemu nie wysycha szybko w upalne dni. Takie urządzenia mogą również zbierać i rozdrabniać liście, co sprawia, że ściółka jest jeszcze bogatsza w składniki pokarmowe. Pamiętajmy jednak, iż nie możemy za często mulczować trawy, bo nadmiar ściółki może zahamować jej wzrost. Wtedy trzeba ją wertykulować, czyli zebrać wierzchnią warstwę filcu. Niewskazane jest również mulczowanie na glebach ciężkich. Ta funkcja z kolei przyda się właścicielom trawników na glebach przepuszczalnych i piaszczystych. Poza dwoma skrajnymi przypadkami (malutkim ogródkiem – kosiarka elektryczna i dużym areałem – kosiarka spalinowa) zakup odpowiedniego sprzętu nie jest prosty. Wiąże się często z niebagatelnym wydatkiem, więc takiej decyzji nie można podejmować pochopnie. Jeśli po przestudiowaniu parametrów nadal nie jesteśmy pewni, jaką kosiarkę wybrać, udajmy się po pomoc do specjalisty.
Kosiarka spalinowa czy elektryczna – którą wybrać?
W Polsce z Walentynkami jest podobnie jak z Halloween. Część osób je uwielbia, część nie do końca rozumie tę ideę. Walentynki to dzień, w którym chodzi o spędzenie czasu razem, pójście do kina, na kolację czy wieczorne świętowanie przy kieliszku wina. Nie liczą się drogie prezenty, ale dobra zabawa. Czerwone serduszka, atakujące nas tego dnia z każdej możliwej strony, są na swój sposób po prostu urocze i wszystkim zakochanym parom należy się możliwość obchodzenia tego święta. Walentynki to także okazja do podarowania ukochanej osobie czegoś od serca. Szczególnie na początkowym etapie znajomości, w wieku kilkunastu lat, wręczenie chłopakowi lub dziewczynie zegarka czy torebki od znanego projektanta jest po prostu niemożliwe, ale już za kilkadziesiąt złotych można wymyślić naprawdę interesujący prezent, który zachwyci ukochaną osobę. Zobacz, jakie drobiazgi mogą sprawić twojemu chłopakowi dużo radości i świetnie sprawdzić się w roli walentynkowego upominku. Wieczne dziecko Bez względu na wiek żaden mężczyzna (a już tym bardziej nastolatek!) nie jest w stanie oprzeć się pokusie spędzenia całego dnia przed komputerem czy konsolą, grając w ulubioną grę. Fan gier komputerowych ucieszy się z nowej myszki gamingowej lub klawiatury, a fan PS4 lub Xbox’a z oryginalnych naklejek, personalizujących pada. Wiedząc na czym twój chłopak lubi grać najbardziej, możesz wybrać mu także grę na PC lub konsolę. Zdecyduj się na taką, która pozostanie w klimacie posiadanych przez niego gier: fan wyścigów nie ucieszy się z gry strategicznej i odwrotnie. Intelektualista Od czasu do czasu każdy lubi przeczytać kilka stron dobrej książki. W zależności od preferencji twojego chłopaka, możesz kupić mu biografię jego ulubionej postaci, przewodnik po ulubionym miejscu na świecie albo książkę historyczną. Popularne ostatnio są książki pisane przez youtuberów i blogerów, więc jeśli wiesz, że twój chłopak lubi jednego z nich, taka książka będzie świetnym prezentem. Fan gier komputerowych natomiast przekona się do książki zwłaszcza wtedy, kiedy będzie ona napisana na podstawie gry (lub odwrotnie). Czy to już mężczyzna? Prawdziwy skórzany portfel to dla każdego chłopaka synonim dorosłości i stawania się prawdziwym mężczyzną. Wybierz dla niego piękny portfel w kolorze czarnym lub brązowym, w którym zmieści wszystkie karty, pieniądze i rachunki. Chłopcy wolą portfele poziome bez zapięcia, ponieważ są najwygodniejsze i mieszczą się do kieszeni spodni. Nie martw się o cenę, do 70 złotych możesz kupić naprawdę piękny model! Muzyka ponad wszystko W tym wieku muzyka jest lekarstwem na smutek, samotność lub po prostu motywuje przed ważnym sprawdzianem, meczem czy umila dłuższe podróże. Jakość muzyki dla jej konesera jest bardzo ważna, dlatego jeśli twój chłopak nie ma zbyt dobrych słuchawek, możesz zastanowić się nad ich zakupem. Słuchawki nauszne (zakładane na głowę) zwykle cechują się lepszą i większą głębią tonów, a nawet wtedy, kiedy ich użytkownik nie słucha muzyki, założone na szyję stanowią świetną ozdobę. Białe, czarne, kolorowe, a może… złote? W zależności od preferencji twojego chłopaka możesz wybrać kolor, który najbardziej będzie pasował do jego ubrań i stylu. Czas na małe co nieco Nieodłącznym elementem walentynek są słodycze. Czekolada, truskawki i serduszka. Jak połączyć je ze sobą? Kupując czekoladki w kształcie serduszek, najlepiej w większych ilościach. Dzięki nim osłodzicie sobie wspólne popołudnie, oglądając razem ulubiony film. Jako walentynkowa przekąska świetnie sprawdzą się także żelki w kształcie serduszek, a pysznym dodatkiem do prezentu będzie ogromny słoik Nutelli. Możecie dokupić do niej truskawki, przełożyć wszystko do silikonowych foremek na lód i umieścić w zamrażarce. Po kilku godzinach otrzymacie romantyczną przekąskę, której smak was zachwyci. Sprawdź inne propozycje prezentów dla chłopaka na naszym kanale YouTube box:video
Walentynkowe pomysły na prezent dla nastolatka do 70 złotych
Do niedawna wśród jeźdźców popularne były przede wszystkim toczki. Kask, owszem, niektóre osoby posiadały (przede wszystkim sportowcy), ale nie skłaniało to pozostałych amatorów do zakupu wprawdzie droższego, ale i dużo skuteczniejszego zabezpieczenia głowy. Na szczęście dziś toczki należą właściwie do przeszłości, ponadto nie są uznawane za nakrycie głowy spełniające wymogi bezpieczeństwa. Nie można go też używać na zawodach. Producenci toczków uważali, że aby spełniały one swoją funkcję, muszą być twarde. Nie było to dobre posunięcie, gdyż taka twardość tylko przyczyniała się do wstrząsów mózgu, a mało którą czaszkę faktycznie ochroniła. Dodatkowo daszek, który w zamyśle miał chronić przed rażącymi promieniami słonecznymi, w rzeczywistości nierzadko łamał ludziom nosy. Również zapięcie nie tylko nie spełniało właściwie swojej funkcji, ale było niewygodne, przez co często jeżdżono z niezapiętym toczkiem, albo nawet z gumką zamiast zapięcia... Budowa kasku Kask powinien przyjmować na siebie silne uderzenia. Najważniejszą jego częścią jest styropianowa skorupa. Styropian w formie zbitej doskonale amortyzuje wstrząs, chroniąc naszą głowę. Droższe nakrycia głowy często wykorzystują np. włókno węglowe. Podściółka od wewnętrznej strony kasku wchłania pot, okala głowę oraz amortyzuje. Większość kasków daje możliwość jej wyjęcia w celu prania. Dzięki odpowiedniemu zapięciu nasz kask dobrze trzyma się na głowie. Często oferowana jest też funkcja regulacji przy jego zapięciu oraz przy obwodzie. Aby zapobiec ciągłemu brudzeniu i rysowaniu, warto zainwestować w pokrowiec. Kaski używane? Właściwie nie powinno się kupować kasków używanych, ponieważ kask po upadku nie spełnia już w pełni swojej funkcji. Wiemy natomiast, że niemal każdy jeździec jakiś upadek zaliczył i sprzedawany przez niego kask uległ pewnym „obrażeniom”. Zdecydować się na używany sprzęt możemy wówczas, gdy wyraźnie powiedziane jest, iż dane nakrycie głowy nie miało takich doświadczeń i jest sprzedawane ze względu np. na zły rozmiar. Cechy dobrego kasku lekkość;* wygląd (może nie rzecz priorytetowa, ale większość osób nie jeździ w kaskach w ogóle właśnie z powodu ich wyglądu. Więc lepiej kupmy ładny, który nam się podoba, by z dumą i satysfakcją nosić go zawsze na głowie);* posiada atesty bezpieczeństwa;* łatwo utrzymać go w czystości;* dobra wentylacja;* regulacja zapięcia i obwodu;* odpowiedni dobór rozmiaru (bo czasem nawet regulacja nie będzie wystarczającym ratunkiem). Dopasowanie kasku Przede wszystkim rozmiar. Obwód naszej głowy trzeba zmierzyć w najszerszym jej miejscu. Kask zawsze ma obwód odrobinę większy. Jednak najlepiej wybierać kask z regulacją obwodu, by idealnie go potem dopasować. Równie ważna jest stabilność. Kask nie może spadać od razu z głowy podczas schylania się bądź machania nią, nawet gdy nie jest jeszcze zapięty (co oczywiście nie oznacza, że w dobrym kasku wolno jeździć bez zapięcia – absolutnie nie!). Mocowanie na potylicy również musi być jak najlepsze, kask nie ma prawa przesuwać się na głowie. Zapinając kask, należy mieć pod brodą miejsce na dwa palce (tak jak zapinamy naszym wierzchowcom nachrapnik). Musi być również odpowiednia odległość między nakryciem głowy a brwiami – ruchy brwi muszą być w pełni swobodne i nieograniczone obecnością kasku. Zwróćmy też uwagę na naszą fryzurę – jeśli zwykle jeździmy np. w warkoczu, to również w warkoczu przymierzajmy nasz kask. Większość stajni zwraca uwagę, by nie mieć rozpuszczonych włosów podczas jazdy, więc pamiętajmy także i o tym. Nie sugerujmy się też, że lepiej zakupić trochę większy kask, bo może urośnie nam głowa, będziemy mieć inną fryzurę czy zimą będziemy jeździć w czapce – kask zawsze musi być dopasowany, a na wymienione okoliczności lekarstwem jest właśnie dobra regulacja. Nie zapominajmy też o wygodzie. Wygląd i wygoda kasku dają nam poczucie komfortu, chętniej nosimy nasze nakrycie głowy i nie mamy argumentów, by je zdejmować. Nie muszę również chyba pisać, że jazda konna w kaskach rowerowych, narciarskich czy nawet motocyklowych absolutnie nie wchodzi w grę.
Wybór kasku jeździeckiego
Spódnice na gumce to hit zarówno bieżącego, jak i poprzednich sezonów. Wygodny i prosty krój spódnicy oraz komfortowa gumka powodują, że taka spódnica doskonale sprawdza się latem. Warto jednak przyjrzeć się dokładniej temu, w jaki sposób możemy tworzyć stylizacje, aby w 100% oddawały klimat, na jakim najbardziej nam zależy. Ponadczasowy, letni styl marynarski Spódnice na gumce doskonale sprawdzają się w stylizacjach w marynarskim stylu – biała, granatowa lub czerwona spódnica maxi w połączeniu z koszulką w paski oraz lekkimi butami doskonale odda nadmorskie klimaty. To wygodny i ponadczasowy zestaw, który zawsze dobrze wygląda. W takim stroju możemy wybrać się zarówno do pracy, jak i na spotkanie z przyjaciółmi – oto przykład jak jedna stylizacja sprawdza się na wiele okazji. Letnia stylizacja inspirowana Carrie Bradshaw Jeżeli chcesz dodać sobie niewinnego, dziewczęcego szyku, zainspiruj się Carrie Bradshaw z serialu Seks w wielkim mieście. Stylizacja z tiulową spódnicą na gumce to prosty i szykowny sposób na podkreślenie kobiecości. Ważne jest, aby założyć do niej prosty T-shirt lub bokserkę, najlepiej bez dodatkowych zdobień czy marszczeń. Przesada w zdobieniach może spowodować, że zamiast oryginalnej, wysmakowanej stylizacji uzyskamy przesadzony i nieco kiczowaty strój. Trzeba również być ostrożnym w dobieraniu dodatków – zamiast zestawu kolczyków z wisiorkiem i bransoletką, warto postawić na jeden delikatny element. Stylizacja w stylu Carrie ma być lekka i dziewczęca. Klasyczna spódnica w dwóch wydaniach Ołówkowa spódnica na gumce to doskonały pomysł na stylizację do biura. Jeżeli dobierzesz do niej elegancką białą bluzkę lub koszulę oraz buty na obcasie, dodasz sobie klasy, a twój strój nie będzie przypominał szarego, nudnego uniformu. Ołówkowa spódnica może równie dobrze sprawdzić się podczas wieczornych wyjść na koncert lub imprezę. Wystarczy, że postawisz na prosty top, a na wierzch założysz skórzaną ramoneskę – taki zestaw podkreśli twoją figurę i nada całości rockowego charakteru. Jedna spódnica i wiele możliwości – to jest to! Podsumowanie Spódnice na gumce to przede wszystkim wygodne rozwiązanie na upalne dni. Niezależnie od tego, czy masz zgrabną i smukłą sylwetkę, czy kilka nadprogramowych kilogramów, ten komfortowy fason dobrze sprawdzi się w każdym wydaniu. Wygodna spódnica na gumce to must have na lato dla każdej z nas.
Spódnice na gumce – z czym i jak je nosić?
Wiesław Myśliwski jest jednym z niewielu współczesnych polskich pisarzy, których ośmieliłabym się określić wybitnymi. Jego powieści to quasi-filozoficzne traktaty, gawędy, których bohaterowie to prości ludzie, a jednocześnie niepozbawieni mądrości, jakiej niejeden wykształcony i oświecony człowiek mógłby im pozazdrościć. W ich prostocie odbierania świata tkwi największa siła i urok prozy dwukrotnego laureata nagrody Nike. Dwukrotnego nie bez powodu. Autor bywa różnorodnie odbierany przez czytelników. Większość jest zachwycona jego sugestywną, gęstą i pełną poezji prozą, niektórych nudzi śmiertelnie ogranymi już tematami, niemniej każdy z nich jest pod wrażeniem niezwykłego warsztatu i fantastycznej budowy narracji. Gdzieś daleko, w małym domku Narrator „Traktatu o łuskaniu fasoli” jest kimś nam nieznanym, podobnie jak jego gość, odwiedzający go znienacka: człowiek obcy, bezimienny, milczący. Z wywodu gospodarza możemy się domyślać, że odpowiada tylko na konkretne zapytania, a może tylko potakuje lub zaprzecza ruchem głowy? To pozostaje w naszym domyśle. To, czego wysłuchujemy wraz z owym gościem, jest niewątpliwie swoistym traktatem, choć to nie wywód naukowy, a jedynie opowieść życia naszego gospodarza, który przeskakując z tematu na temat, opowiada swoje wspomnienia. Wspomnienia te sięgają czasami okresów bliskich, by za chwilę cofnąć się do okresu dzieciństwa na wsi, gdy cała rodzina zbierała się przy wspólnym łuskaniu fasoli. A to łuskanie fasoli było przyczynkiem do wielu rozmów, ważnych i mniej ważnych. Jest niewątpliwe symbolem i powrotem do utraconego dzieciństwa. Fragmenty życiorysu są podawane nie tylko niechronologicznie, ale również pomijają pewne etapy. Czytelnik otrzymuje opowieść urywaną, nieposkładaną w całość, której pewne części trzeba sobie dopowiedzieć samemu. Spokojny nurt narracji Pierwszoosobowa narracja prowadzi czytelnika przez całą powieść. Jest ona niczym spokojny strumień, płynący różnymi odnogami, prowadzący w różne rejony opowieści, zahaczający o różne brzegi i różnych ludzi. Wraz z narratorem wracamy do jego przedwojennego dzieciństwa, do czasów budowania nowego porządku po wojnie i jego buntu przeciwko nowemu systemowi. Przeżywamy z nim wzloty i upadki, a także jego miłość do muzyki. Mimo że poznajemy całą jego przeszłość, kolejne przypadki losowe i karierę muzyczną, pozostaje on dla nas cały czas nieco anonimowy, tajemniczy. Trochę jak baśniarz, który snuje dla nas swoją baśń. I na podobieństwo baśni podobnie opisywani przez niego ludzie, ci, których spotyka, ale także i on sam, wydają się nieco magiczni, nierealni. Mistrzowsko poprowadzona proza wywołuje w czytelniku coraz większy głód. „Traktat o łuskaniu fasoli” trudno jest odłożyć w trakcie lektury na jakąś przerwę. Działa hipnotyzująco, odurza i uzależnia. Warto sięgać po takie powieści, o których później można powiedzieć: „tak, wpłynęła na moje życie”. Traktat jest właśnie taką książką: długo nie da się o niej zapomnieć. Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Traktat o łuskaniu fasoli” Wiesław Myśliwski – recenzja
W niniejszym przeglądzie omówimy najważniejsze prace dotyczące epoki napoleońskiej. Znajdą się tutaj klasyki poruszające ten temat, jak i wydawnictwa najnowsze. Skupimy się głównie na monografiach polskich, jednak znajdzie się też miejsce dla zagranicznych autorów. Marian Kukiel – Wojny Napoleońskie Praca ta jest niepodważalną klasyką i prawdopodobnie najlepszą książką dotyczącą wojen napoleońskich na rodzimym rynku. Pierwsze wydanie tego dzieła miało miejsce w 1927 roku. Jednak aktualnie dostępny jest reprint wypuszczony do druku w 2007 roku nakładem wydawnictwa Kurpisz. Monografia szczegółowo omawia wszelkie aspekty tamtych przełomowych dla historii Starego Kontynentu wydarzeń. Zaprezentowane zostały kwestie polityczne, jak choćby przyczyny ostrej reakcji Europy na przejęcie władzy przez „Małego Kaprala” oraz rozgrywki dyplomatyczne przywódcy Francji. Jednak największą wartością pracy jest niezwykle dokładne omówienie działań militarnych. Możemy zapoznać się z dokładnym przebiegiem wszystkich kampanii napoleońskich oraz największych bitew. Dowiemy się, co było przyczyną zwycięstw, a także porażek Napoleona. Książka jest warta polecenia każdemu, kto chce zapoznać się z całościowym przebiegiem wojen napoleońskich. Robert Bielecki – Wielka Armia Napoleona Książa ta daje pełny obraz jednej z najtrudniejszych do pokonania armii w dziejach świata. Najnowsze wydanie tego dzieła miało miejsce w 2004 roku. Autor jest uważany za specjalistę, jeśli chodzi o wiedzę o epoce napoleońskiej w Polsce. Jego praca to doskonały materiał do czytania dla osób interesujących się militariami i wojskiem. Zawiera charakterystykę armii Napoleona od początku jego rządów, aż po bitwę pod Waterloo. Znajdziemy tu szczegółowe informacje o wyposażeniu, uzbrojeniu i sposobie walki poszczególnych jednostek wojskowych. Autor poddaje nawet analizie socjologicznej korpus oficerski armii francuskiej. Praca korzysta z wielu źródeł, jest dziełem wszechstronnym i niezwykle bogato ilustrowanym. Archibald Gordon Macdonell – Napoleon i jego marszałkowie Jest to monografia, która należy do najbarwniejszych i zaskakujących opracowań dotyczących Napoleona i jego najbliższego otoczenia. Pierwotnie książka wyszła jeszcze przed II Wojną Światową, ale obecnie jest dostępne wydanie polskie z 2008 roku. Barwny język Macdonella wspaniale współgra z przedstawianiem losu i przeżyć nietuzinkowych ludzi, jakimi byli bez wątpienia, marszałkowie Cesarza Francuzów. Mamy tu opis osób, które swoimi działaniami wpływały na przebiegi wojen, obsady tronów i wreszcie na życie samego Napoleona. Omówione zostają ich relacje z cesarzem, niesnaski i kłótnie, ale także wspaniałe zwycięstwa i chwile triumfu. Jest to książka również o tym, jak Napoleon kierował swoimi ludźmi i jak ich inspirował. Mimo że nie jest to praca stricte historyczna, to jednak tworzy niesamowity obraz największych osobowości i ich życia w tamtej barwnej epoce. Jarosław Czubaty – Księstwo Warszawskie (1807 – 1815) Jest to jedna z nowszych książek opisujących najważniejszy dla Polaków aspekt wojen napoleońskich, czyli dzieje Księstwa Warszawskiego. Wydano ją w 2011 nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego. Dzieło szczegółowo omawia dzieje tworu politycznego jakim było Księstwo. Prezentuje nie tylko aspekty militarne czy polityczne, ale także procesy gospodarcze i społeczne. Zostają przywołane ustalenia dotychczasowej historiografii, które jednocześnie zostają zweryfikowane przez najnowsze źródła i badania autora. Zostaje pokazana zarówno szeroka ogólnoeuropejska perspektywa, jak i jednostkowe podejście do spraw zalążka państwa Polaków. Dzięki tej monografii czytelnik pozna dzieje Księstwa Warszawskiego z każdej możliwej strony. Andrew Roberts – Napoleon Wielki Biografia ta jest najnowszą pozycją spośród wszystkich wymienionych w tym zestawieniu. W Polsce książka wyszła nakładem wydawnictwa Magnum w 2015 roku. Praca ta jest uważana za jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy, opis życia Cesarza Francuzów. Omawia wszelkie aspekty życia Napoleona, od dzieciństwa, przez początki kariery wojskowej, aż po rządy nad Francją i większą częścią Europy. Autor pokazał połączenie niesamowitego instynktu i inteligencji ze szczęściem, jakie sprzyjało wodzowi Francji. Mamy tu pochwały Napoleona za reformę administracji, poszerzenie tolerancji religijnej i wyciągnięcie z kryzysu swojego kraju. Jednak znajdziemy również krytykę związaną z lekceważeniem traktatów sojuszniczych czy zamiłowania do imperializmu. Praca uzupełniona została zabawnymi anegdotami z życia głównego bohatera. Oprócz tego wydanie zawiera liczne ilustracje, a także całe drzewo genealogiczne, pozwalające zorientować się czytelnikowi w tej obszernej biografii. Dzieje Napoleona to jedne z najciekawszych kart w historii świata. Wydarzenia tamtego okresu są nie do przecenia w kontekście dziejów Europy. Polska pod postacią okrojoną, ale odwołującą się do tradycji Rzeczypospolitej, odegrała wówczas niemałą rolę, wspierająca Cesarza Francuzów. Dlatego tym bardziej ta epoka dla polskiego czytelnika powinna być ciekawa i warta uwagi.
Przegląd książek o epoce napoleońskiej
Szukasz nowego pomysłu na wykorzystanie bulionu? To idealny przepis na nową wersję polskiego rosołu. Zobacz więcej przepisów na Allegro Kuchnia - www.allegro.pl/kuchnia Składniki: Litr bulionu drobiowego Tortellini: 300 g mąki 2 całe jajka 3 żółtka sól 200 g szynki parmeńskiej 3 łyżki ricotty Krok po kroku: Mąkę łączymy z jajkami i żółtkami, dodajemy sól i zagniatamy ciasto. Odstawiamy przynajmniej na godzinę. Szynkę parmeńską mielimy, dodajemy ricottę i mieszamy. Ciasto wałkujemy bardzo cienko, kroimy w kwadraty, nakładamy po małej łyżeczce farszu i zawijamy pierożki. Pierożki obgotowujemy w osolonej wodzie około 5 minut, a następnie nakładamy na talerz i zalewamy bulionem. Sprawdź inne przepisy na zupy na naszym kanale YouTube oraz allegro.pl/kuchnia: box:video
Bulion z włoskimi tortellini
Toksyny dostają się do naszego organizmu wraz ze spożywanymi pokarmami, napojami, a nawet wdychanym powietrzem. Ich duże nagromadzenie może źle wpływać na nasze zdrowie, powodując problemy z trawieniem, gorszy wygląd, osłabienie oraz trudności w koncentracji. Istnieje jednak kilka sprawdzonych, naturalnych sposobów, które ułatwiają oczyszczenie organizmu z toksyn i powodują lepsze samopoczucie. Warto sięgnąć po nie, kiedy gorzej się czujemy lub chcemy wspomóc proces detoksykacji. Zioła na oczyszczanie organizmu Zioła od lat stosowane są jako środek przyspieszający oczyszczanie organizmu z toksyn. Są naturalne, więc większość osób może sięgać po nie bez przeszkód. Działają moczopędnie, pobudzają pracę nerek, wspomagają wątrobę i przyspieszają przemianę materii. Są też łatwo dostępne i stosunkowo tanie, więc przeprowadzenie kuracji oczyszczającej nie jest problematyczne. Pokrzywa – to jedno z najbardziej znanych i najpopularniejszych ziół w naszym kraju. Ma świetne właściwości oczyszczające. Wspomaga nie tylko usuwanie toksyn, ale też kwasu moczowego. Dodatkowo pobudza przemianę materii i znakomicie wpływa na stan włosów, skóry i paznokci. Najłatwiej jest ją stosować w postaci naparów przygotowywanych na bazie suszonych liści (np. Pokrzywa, Dary Podlasia – ok. 6 zł za 200 g). Mniszek lekarski – to kolejny produkt, który świetnie sprawdza się przy detoksykacji organizmu, głównie przez swoje właściwości moczopędne. Ma przy tym dobry wpływ na funkcjonowanie wątroby. Ułatwia pozbywanie się z organizmu zbędnych produktów przemiany materii. Podobnie jak w przypadku pokrzywy, możemy wykorzystać napar z suszu (np. Mniszek lekarski, Ekoherba – ok. 10 zł za 250 g). Ostropest plamisty – ma działanie żółciopędne i detoksykacyjne. Działa głównie na wątrobę, ułatwiając jej regenerację i prawidłowe funkcjonowanie, a także chroni przed działaniem toksyn. Ma dobry wpływ na pracę woreczka żółciowego. Jest polecany osobom, które mają problemy z prawidłowym trawieniem. Ostropest dostępny jest w postaci zmielonych ziaren (np. Ostropest Plamisty Mielony, EcoVit – ok. 12 zł za 1 kg), który możemy dodawać do niemal każdej potrawy. Superfoods wspomagające oczyszczanie Popularne w ostatnim czasie superfoods to nic innego, jak pokarmy, które zawierają cenne dla naszego zdrowia składniki odżywcze. W tej grupie znajdziemy też takie produkty, które skutecznie pomogą w oczyszczeniu organizmu z toksyn. Są naturalne, więc nie odbiją się w negatywny sposób na naszym zdrowiu, a oprócz detoksykacji dobrze wpłyną na prawidłowe funkcjonowanie organizmu. Chlorella – to alga morska mająca bardzo dobre działanie detoksykacyjne. Jest jednym z najlepszych źródeł chlorofilu, który wspomaga usuwanie toksyn z organizmu. Usprawnia tym samym pracę wątroby i całego układu pokarmowego. Dodatkowo wzmacnia odporność i opóźnia proces starzenia. Ze względu na specyficzny skład najlepszym sposobem jest sięgnięcie po preparaty w formie tabletek lub kapsułek (np. Chlorella, Solgar – ok. 90 zł za 100 tabletek). Spirulina – to kolejny przykład algi, która pomaga w oczyszczeniu organizmu. Przede wszystkim ma działanie odkwaszające, dzięki czemu wspomaga pracę wątroby. W efekcie nie tylko usuwa z organizmu toksyny, ale też odtruwa go ze szkodliwych substancji, takich jak pozostałości leków czy produkty przemiany materii. Podobnie jak chlorella jest dostępna w łatwo przyswajalnych tabletkach (np. Spirulina Hawajska, Pacifica – ok. 70 zł za 180 tabletek). Młody jęczmień – to superfood, który jest źródłem antyoksydantów, enzymów, witamin, minerałów i chlorofilu. Przyspiesza trawienie i pozwala na szybsze usunięcie toksyn i niestrawionych resztek pokarmu z organizmu. Podobnie jak dwa poprzednie produkty, doskonale wpływa na funkcjonowanie wątroby. Młody jęczmień kupimy w formie sproszkowanej (np. Młody Jęczmień, Aliness – ok. 50 zł za 250 g). Produkt wystarczy rozpuścić w szklance chłodnej wody lub soku owocowego. Suplementy na oczyszczanie organizmu Na rynku dostępne są też gotowe preparaty, które mają za zadanie wspomóc detoksykację organizmu. Jest to dobre rozwiązanie dla osób, które chciałyby w prosty sposób zadbać o swoje zdrowie. Wybierając takie suplementy diety, warto zwrócić uwagę na ich skład i zdecydować się na te, które zawierają najwięcej naturalnych wyciągów roślinnych. Linea Detox (ok. 25 zł za 60 tabletek) – w składzie znajdziemy wiele naturalnych wyciągów roślinnych. Zawartość chlorelli, pokrzywy i zielonej herbaty ma pozytywny wpływ na funkcjonowanie nerek i wątroby. Suplement wspomaga proces detoksykacji organizmu, a oprócz tego wpływa na poprawę przemiany materii i usuwanie nadmiaru wody. Hepatil Detox (ok. 18 zł za 40 tabletek) – to suplement łączący w sobie właściwości chlorelli, choliny oraz ekstraktu z karczocha, który wspomaga proces detoksykacji organizmu. Takie połączenie składników ma też bardzo pozytywny wpływ na wątrobę i jest polecane szczególnie osobom, które dostarczają do organizmu zwiększone ilości niezdrowych produktów lub alkoholu. Eliminacid (ok. 18 zł za 30 tabletek) – to produkt, który nie tylko pozwala na usunięcie toksyn i zbędnych produktów przemiany materii z organizmu, ale też wpływa na utrzymanie równowagi kwasowej. W składzie znajdziemy wyciągi z mniszka lekarskiego, zielonej herbaty i róży stulistnej, które pomagają w detoksykacji i pozbyciu się nadmiaru wody z organizmu. Nadmiar toksyn w organizmie może odbić się negatywnie na naszym zdrowiu i samopoczuciu. Zioła i preparaty oczyszczające skutecznie pomagają w pozbyciu się tych substancji i poprawiają funkcjonowanie nasze samopoczucie. Powinny po nie sięgnąć nie tylko osoby, które mają problemy ze zdrowym odżywianiem, ale każdy, kto czuje, że jego wątroba i układ trawienny nie radzą sobie z usuwaniem nadmiaru toksyn.
Zioła i preparaty ułatwiające oczyszczanie organizmu z toksyn
Wiosna nadchodzi wielkimi krokami. Powoli zaczynamy czuć ciepły powiew, powietrze jest cieplejsze i odświeżone, a na wierzbach wyrastają bazie. Jest to również doskonały czas, by zastanowić się, jak chcemy urządzić działkę. Czy chcemy, aby była przede wszystkim pożyteczna i zamierzamy na niej hodować warzywa, czy ma być działką mało absorbującą, zasianą trawą i obsadzoną iglakami, na której zrobimy grill ze znajomymi? Jeśli nie odpowiada nam ani jedna, ani druga opcja, najlepiej nieco ozdobić świat i postawić na kwiaty. Hodowla kwiatów nie musi być trudna, poza tym nie trzeba silić się na trudne w utrzymaniu egzotyczne rośliny – można urządzić działkę i ozdobić ją klasycznymi i wszystkim dobrze znanymi. Cebulki Najbardziej popularne kwiaty cebulowe to tulipany. Niezwykłe bogactwo odmian tej pięknej rośliny jest praktycznie nieskończone. To jedna z najwcześniej zmienianych i hodowanych odmian kwiatów. Nic w tym dziwnego, bo nie są trudne w uprawie – cebule wsadzamy do ziemi we wrześniu lub październiku, dbając jedynie o dobre nawożenie i lekkie zaciemnienie stanowiska, a tulipany będą cieszyć nas przez długie lata. Odmiany botaniczne – skromniejsze, delikatniejsze i bardziej zbliżone do tych pierwotnych – zaczynają kwitnąć najwcześniej. Najpiękniejsze są jednak tulipany hodowlane. Występują w niezliczonej ilości kolorów i kształtów, a w zależności od odmiany mogą kwitnąć od kwietnia do czerwca. Jeśli znamy się na odmianach, można cieszyć się urodą tak niesamowitych kwiatów przez całą wiosnę, a ozdobą kolekcji może być taka piękność, jak tulipan papuzi albo tulipan niebieski. Bardzo popularne i łatwe w uprawie są narcyzy – niektóre ich odmiany są określane mianem „żonkil” i pod taką nazwą handlową można je w Polsce kupić. Narcyzy mają bardzo dużo odmian, prawie tak wiele, jak tulipan, ale nie różnią się od siebie tak znacząco wyglądem. Występują w kolorach od białego do nasyconego żółtego (ta odmiana jest nazywana żonkilem). Narcyzy to kwiaty jeszcze mniej wymagające niż tulipany – cebule wsadzamy do ziemi we wrześniu, są mrozoodporne i nie trzeba ich ocieplać na zimę. Zaczynają kwitnąć już w połowie marca i kwitną nawet do czerwca. Mają kolejną przewagę nad pięknymi tulipanami – przepięknie pachną, jakby chciały wynagrodzić brak nasyconych kolorów. Fanów cebulek zainteresują również znane z babcinych ogrodów mieczyki – cebule tych kwiatów wsadzamy do ziemi po połowie kwietnia, a pięknych kwiatów w wielu kolorach spodziewać się możemy w lipcu, sierpniu i przez cały wrzesień. Cebulki na zimę wykopujemy i przechowujemy w suchym pomieszczeniu o temperaturze od 5 do 10 stopni. Mieczyki wraz z różami to przepiękne kwiaty, które żegnają rok w ogrodzie i na działce. box:offerCarousel Nasiona Jeśli jesteśmy fanami roślin jednorocznych i zależy nam na tym, by przy roślinach spędzać jak najmniej czasu, warto postawić na kwiaty jedno- bądź dwuletnie. Delikatne niezapominajki i bratki siejemy wprost do ziemi w maju, podobnie ma się sprawa z lawendą i maciejką. Uroda tych kwiatów jest dużo delikatniejsza, umaszczenie i rozmiar są skromniejsze. Jednak zarówno maciejka, jak i lawenda pięknie pachną – chociaż lawenda preferuje ciepłe i słoneczne miejsca, a maciejka zacienione. Oba kwiaty mają błękitno-fioletowe odcienie i zachwycają urodą znacznie mniej oczywistą. Niezapominajki zna zapewne każdy, kto chociaż raz przyrównał czyjeś oczy do koloru płatków kwiatu. Są to małe, kwitnące od maja, błękitne kwiatki, które gęsto wysiane tworzą przepiękne dywany kwietne. Każdy też zna małe, urocze, aksamitne bratki, które bardzo długo kwitną. Rośliny jedno- i dwuletnie są mniej spektakularne, jeśli chodzi o rozmiar i kolor, ale ich skromna uroda ma wielu zwolenników. Krzewy Krzewy to opcja dla osób, które cenią sobie trwałość oraz bogactwo kolorów i zapachów. Najpopularniejsze krzewy ozdobne to bez i… róża. Bez spotykamy tak często, że przywykliśmy traktować jego majowe kwitnienie i upajający zapach za normę. Ten aromat oznacza nadchodzenie lata, dlatego warto mieć przynajmniej jeden niewielki krzew bzu na działce. Lilak jest niezwykle urodziwy nie tylko ze względu na zapach, ale również całe spektrum kolorów – od ciemnofioletowego do białego. Niestety, urodą bzu cieszymy się stosunkowo krótko. Prawdziwą trwałość i nieporównywalną urodę zapewnić może królowa wszystkich kwiatów – róża. Wymaga opieki w zimowych miesiącach, zruszania ziemi, aby dostarczyć korzeniom tlenu, nawożenia i oczkowania. Jednak uroda w pełni rozwiniętego kwiatu róży wielkokwiatowej lub dwukolorowej albo osypana kwiatami róża pnąca to widok niezapomniany. Róża to kwiat z klasą, zwłaszcza jeśli hodujemy jeden z nielicznych mocno pachnących szczepów tej rośliny. Nic zatem dziwnego, że kwiat ten doczekał się swojego święta obchodzonego co roku w Kutnie oraz jego skromniejszej odmiany obchodzonej w polskim zagłębiu różanym – Końskowoli. Zobacz także naszą Strefę Ogrodową - Kwiaty - jakie siać wiosną.
Najpiękniejsze kwiaty na działkę
Wielu ludzi co jakiś czas ogarnia pokusa, by zmienić coś w swoim samochodzie. Często wybór pada na opony i felgi. Bo szersze to lepsze, bo aluminiowe to lepsze. Czemu nie, można i czasem warto. Ale na kupujących czeka całe mnóstwo pułapek, z których istnienia nie zdają sobie sprawy. Najczęściej zmieniamy opony. Producenci aut polecają jeden, konkretny ich rozmiar i niechętnie odnoszą się do zmian w tej materii. Mają trochę racji. W wielu przypadkach już na samym początku prac nad nowym modelem wiedzą, na jakich „kapciach” posadzą auto. Z jednej strony są pewne zasady projektowania, które określają, na jakich kołach samochód dobrze wygląda, z drugiej zaś dostosowują je do prędkości, osiągów itd. Poza tym do konkretnego rozmiaru opon wyskalowany jest prędkościomierz i dostosowane są elementy zawieszenia. Ale to nie znaczy, że nie możemy trochę zaszaleć. Przy zmianie opon i kół trzeba pamiętać o jednym: szersza guma lepiej trzyma w zakrętach, ale daje większy opór toczenia. W mocnym aucie nie zrobi to większej różnicy, ale w przeciętnym mocno go odczujemy. Szersze opony mogą nieco zwiększyć zużycie paliwa i utrudnić manewrowanie. Opony o profilu normalnym, czyli zalecanym przez producenta, mają sporo zalet. Dzięki nim trudno obetrzeć felgę o krawężnik, dobrze wybierają nierówności i dziury. Jeśli nie jesteśmy pewni, czy na kołach mamy rozmiar zalecany przez producenta auta, odpowiednią informację znajdziemy przy bocznym słupku, w progu albo pod klapką wlewu paliwa. Co znaczą cyfry i litery na oponach? Rozszyfrujmy przykładową oponę o oznaczeniach 180/75 R15 82T: * 180 to szerokość opony w milimetrach. * 75 to wskaźnik profilu opony – procentowy stosunek jej wysokości do szerokości. Tu wysokość opony stanowi 75% jej szerokości. * R to opona radialna. * 15 oznacza średnicę felgi (w calach), na jakiej opona może być montowana. * 82 to indeks nośności – określa on maksymalny dopuszczalny nacisk na oponę. W tym przypadku jest to 475 kg. Nie stosujmy opon z niższym indeksem, niż zalecany przez producenta. * Litera T to symbol indeksu prędkości, oznaczający, że możemy na niej pojechać maksymalnie 190 km/godz. Na tę samą felgę na ogół można założyć opony o różnych szerokościach, minimalnie różniących się od siebie. W sieci znajdziemy odpowiednie kalkulatory i tabele. Jeśli zdecydujemy się na sporą zmianę rozmiaru opon, upewnijmy się też, że nowe zmieszczą się w nadkolu i nie będą ocierały o karoserię czy zawieszenie. Podobny problem dotyczy felg. Na przykład wiele modeli Subaru sprzedawanych w Europie ma czterotłoczkowe zaciski, analogiczne auta za oceanem mają tylko dwa tłoczki. Felgi z amerykańskich modeli mogą więc być za ciasne. Rozmiary felg – na co zwracać uwagę? Szukając felg, skup się na właściwym rozmiarze. Sprawdź, które są odpowiednie do twojego auta, jaka jest liczba i rozstaw śrub mocujących oraz średnica otworu centrującego. Może się okazać, że te, na których auto wyglądałby świetnie, kompletnie nie pasują... Oto parametry, które mogą być przydatne podczas dobierania nowych felg: rozmiar felgi, np. 6x14 – jej szerokość i zewnętrzna średnica, w calach; rozstaw śrub, np. 4x108 – liczba śrub/otworów do mocowania felgi oraz średnica okręgu, na którym te otwory są rozstawione; ET - offset lub odsadzenie felgi: odległość płaszczyzny symetrii felgi od płaszczyzny montażowej, podawany w mm, charakterystyczny dla różnych modeli felg; Ø - średnica wewnętrzna otworu centralnego felgi, w mm. Ewentualną różnicę między rozmiarem otworu w feldze a średnicą piasty redukuje się, stosując pierścienie centrujące.
Jak dobrać felgę i oponę do auta?
Kocki Lego to jedna z ulubionych zabawek i młodszych, i starszych dzieci. Najnowszy katalog marki obfituje w sprawdzone zestawy oraz nowości. Przyjrzyjmy się tym razem kompletom Lego Technic, czyli dla tych bardziej zaawansowanych klockowych wyjadaczy. Jakie hity tam znajdziemy? 1. Mack Anthem box:offerCarousel Nowość stycznia 2018. Ten model ciężarówki jest repliką pojazdu MACK Anthem. Pełen różnych funkcji i szczegółów, da wiele satysfakcji z budowania i zabawy. Kabina kierowcy jest bardzo dobrze wyposażona, nie tylko w pełną detali deskę rozdzielczą, ale także regulowane fotele czy piętrową pryczę. Gdy zajrzycie pod maskę, zobaczycie, że kryje się tam 6-cylindrowy silnik z wentylatorem. Jeśli będziecie potrzebować nowych wyzwań konstrukcyjnych, możecie wykorzystać innowacyjne rozwiązania Lego i zmienić ciężarówkę MACKa w śmieciarkę. To wszystko za ok. 600 zł. 2. Niebieska wyścigówka box:offerCarousel Niebieska wyścigówka to kolejna nowość stycznia 2018. Sportowe podwozie, duży tylny spojler, cztery lampy punktowe, opony nisko profilowe i czerwone felgi to znaki rozpoznawcze tego modelu. To zaawansowany zestaw do konstruowania, który zawiera wiele szczegółów. Po zbudowaniu autko robi ogromne wrażenie. A gdy się znudzi, można je przebudować w łazik. Cena? Ok. 400 zł. 3. Terenowy holownik box:offerCarousel Kolejny model z cyklu 2 w 1. Zdalnie sterowane auto terenowe można przebudować w pojazd badawczy. Zestaw "Terenowy holownik" zawiera 1862 elementy, w tym duże terenowe opony. Model wyposażony jest w wzmocnione orurowanie z hakiem na łańcuchu, ruchome lampy i wiele szczegółów w kabinie kierowcy. Auto ma wbudowane funkcje wysuwania podpór oraz kontrolowania wysięgnika i wyciągarki. Wymaga baterii. Zestaw kupimy za ok. 900 zł. 4. Pojazd straży pożarnej box:offerCarousel Coś dla troszkę starszych miłośników walki z ogniem. Pojazd straży pożarnej to replika prawdziwego pojazdu ratowniczego służącego na lotniskach. Wysięgnik, czterocylindrowy silnik z ruchomymi tłokami, przestrzenna kabina, schowek, układ kierowniczy z dwiema osiami – to wszystko sprawia, że zabawa takim modelem będzie wyśmienita. Auto można uzupełnić o silnik. Można też przebudować go na inny pojazd strażacki. Cena? Ok. 400 zł. 5. Statek badawczy box:offerCarousel Zestaw "Statek badawczy" składa się z 1327 elementów. Z tylu klocków możemy zbudować nie tylko pływający pojazd z wyposażeniem, ale także helikopter z wirnikami oraz stację podwodną z ruchomymi wysięgnikami i śrubą. Na statku znajdziemy gruszę dziobową, spory kapitański mostek z radarem i kominem, a także lądowisko, dźwig i luk. Zamiast statku, z klocków można zbudować pchacz lub barkę. Cena? Ok. 350 zł. 6. BMW 1200 GS box:offerCarousel Coś dla fanów motocykli. Ten klasyczny model marki BWM ma niebiesko-czarne malowanie, czarne szprychowe koła oraz pełną szczegółów deskę rozdzielczą. Mali motocykliści będą zachwyceni ruchomą kierownicą, dwucylindrowym silnikiem w układzie bokser oraz widocznym wałem napędowym. Na wyposażeniu są też owiewki i kufer. Cena motocykla to ok. 170 zł. 7. Odrzutowiec box:offerCarousel Odrzutowiec przyciąga wzrok niebiesko-czerwoną kolorystyką. Każdy miłośnik lotnictwa znajdzie w nim wiele detali technicznych: przestawną dyszę do startu w pionie, otwierany kadłub, ruchome klapy oraz wciągane podwozie. Satysfakcji z zabawy dostarczy też przebudowanie odrzutowca w prywatny samolot tego typu. Cena zestawu to ok. 450 zł. 8. Zdalnie sterowana wyścigówka box:offerCarousel To całkowicie zmechanizowany pojazd, który potrafi się kręcić, zawracać, wspinać na przeszkody. Zdalnie sterowana wyścigówka może robić obroty o 360 stopni. W pudełku znajdziemy też naklejki na ramę oraz potężną gąsienicę. Pojazd zbudujemy z 360 klocków. Cena kompletu to ok. 290 zł. 9. Ekipa robót drogowych box:offerCarousel Mocną stroną tego zestawu "Ekipa robót drogowych" są detale aut. W komplecie znajdziemy ciężarówkę z odłączaną przyczepą oraz koparkę gąsienicową. Dla takiego zestawu żadne roboty drogowe nie są straszne. Nadbudówka koparki obraca się o 360 stopni, z kolei ciężarówka posiada otwierane drzwi. Z 365 elementów można zbudować także minipiaskarkę z pługiem. Cena? Ok. 100 zł. 10. Czerwona wyścigówka box:offerCarousel Kolejna nowość stycznia 2018. Czerwona wyścigówka zbudowana jest z czerwonych, czarnych i szarych elementów. Ma naklejki wyścigowe, spore wrażenie robi spojler, zderzak oraz niskoprofilowe opony na szerokich felgach. W zestawie znajdziemy silnik typu pull-back, który potrafi wyskakiwać po zderzeniu. Po połączeniu z wyścigówką żółtą, można stworzyć wyścigówkę kombi. Cena jednego zestawu to ok. 90 zł. Sprawdź więcej zestawów Lego Technic
10 hitów Lego Technic z katalogu styczeń-czerwiec 2018
Wygląda jak szara wiewiórka albo świnka morska z puchatym ogonem… Kto taki? Rzecz jasna szynszyla – domowe zwierzątko, które z roku na rok zdobywa coraz więcej miłośników. Jak hodować tego sympatycznego gryzonia? Wszystko, co musisz wiedzieć o szynszylach Szynszyla, którą coraz częściej można spotkać w polskich domach, pochodzi z andyjskich rejonów Ameryki Południowej. Prowadzi nocny tryb życia. Zaczęła być hodowana na początku XX wieku w Chile, Peru i Argentynie, a w latach 20. minionego stulecia z Chile trafiła do Stanów Zjednoczonych. W Polsce pierwsza hodowlana szynszyla pojawiła się w połowie lat 50. XX wieku. Porównanie szynszyli do świnki morskiej ma swoją przyczynę – oba gryzonie to bliscy krewniacy. Podobnie jak świnka, szynszyla ma duże oczy i nieco większe uszy, a jej policzki zdobią wąsiki czuciowe. Szynszyla ma gęste futerko i długi ogon, który upodabnia ją nieco do wiewiórki. Najczęściej spotyka się szare odmiany kolorystyczne, ale futerko szynszyli może mieć też barwę perłową, czekoladową, mahoniową, a nawet białą czy srebrną. Co powinieneś wiedzieć o opiece nad szynszylą? Zanim do grona domowników dołączy to futrzaste zwierzątko, pomyśl, czy jesteś w stanie poświęcić wystarczająco dużo czasu i uwagi jednemu gryzoniowi. Szynszyle są zwierzętami stadnymi, dlatego najlepiej dać dom od razu dwóm pupilom tej samej płci. Szynszylę, zamiast kupować, lepiej zaadoptować. Miej również na uwadze, że szynszyle to niezwykle ruchliwi pupile. Ogromna potrzeba ruchu oznacza nie tylko dużą klatkę, ale i odpowiednią dawkę ruchu – każdego dnia zwierzak powinien być wypuszczany na przynajmniej dwugodzinny spacer po mieszkaniu. Ze względu na bezpieczeństwo futrzaka, musisz odpowiednio zabezpieczyć kable przez pogryzieniem, a drzwi przed zatrzaśnięciem. Co ważne, właściwie żywiony i zadbany gryzoń może towarzyszyć ci nawet od 15 do 20 lat. Podstawą dobrego samopoczucia szynszyli jest nie tylko codzienny ruch i serdeczny kontakt z opiekunem (choć zwierzątko nie lubi być głaskane), ale też prawidłowy sposób karmienia. Wskazana jest dieta bezzbożowa i bezziarnowa (za wyjątkiem ostropestu), bogata w siano i suche zioła. Jako smakołyk możesz podawać także niewielkie ilości orzechów i pestek, ale bardzo ostrożnie, bo są kaloryczne i mogą spowodować problemy metaboliczne. W roli zdrowego smakołyku sprawdzają się korzenie, chociażby takie jak topinambur, korzeń mniszka czy korzeń cykorii. Podobnie jak świnkom morskim, także szynszylom zęby rosną przez całe życie, dlatego pupil musi mieć stały dostęp do gałązek drzew owocowych, na których mógłby je sobie ścierać. Ważna jest też woda źródła, podobnie jak gałązki dostępna cały czas. To jedyna forma kontaktu z wodą, której potrzebuje szynszyla – jeżeli chodzi o kąpiel, co drugi dzień zwierzak powinien zażywać jej w specjalnym suchym piasku. Podstawowa wyprawka dla szynszyli Kompletowanie wyprawki zacznij od dużej klatki, której minimalne wymiary to 55 cm szerokości x 55 cm długości x 55 cm wysokości, jednak im większa klatka, tym lepiej. Każdy kolejny futrzasty mieszkaniec lokum wymaga większego metrażu, dlatego dla dwóch osobników klatka powinna być już znacznie większa – jej minimalne wymiary wynoszą 100x100x100 cm. Kiedy wybrałeś już najlepszą klatkę, koniecznie z głęboką kuwetą, powinieneś sięgnąć po kolejne akcesoria. Zdecyduj się na lżejsze trociny albo bardziej chłonny żwirek, którym wyłożysz kuwetę. Zadbaj również o pojemnik, w którym zwierzątko będzie mogło wygodnie kąpać się w piasku. Nie zapomnij o stabilnej miseczce na pokarm i o poidełku, wybierz też karmę przeznaczoną wyłącznie dla szynszyli. Przygotuj schronienie dla szynszyli i umieszczony nieco wyżej punkt obserwacyjny – doskonale sprawdzi się hamak dla gryzoni albo pięterko klatki. Kup sianko i zapewnij pupilowi aktywną rozrywkę, wybierając kołowrotek dla szynszyli. Na koniec warto dodać, że szynszyla nie ma gruczołów potowych, nie ma więc też zdolności do termoregulacji. Przez cały rok, nie tylko upalnym latem, pamiętaj zatem, aby temperatura w pomieszczeniu, w którym przebywa twój pupil, nie przekraczała 25 stopni Celsjusza. O zbyt wysokiej temperaturze otoczenia powinny ostrzec cię m.in. zaczerwienione uszy zwierzaka.
Szynszyla w domu – poradnik
Bieganie w chłodne dni tylko wtedy jest przyjemne, jeśli się do niego właściwie przygotujemy. Niezbędne są m.in. odpowiednie rękawiczki, które zapewnią nie tylko ciepło, ale także wygodę. Które wybrać: dzianinowe czy wykonane z coraz bardziej popularnego softshellu? Miłośnicy aktywności outdoorowych z pewnością niejednokrotnie słyszeli o softshellu. To obecnie najchętniej stosowany materiał odzieży przeznaczonej do uprawiania takich sportów, jak bieganie, narciarstwo, trekking, wspinaczka czy chodzenie po górach. W sprzedaży są dostępne wykonane z niego kurtki, spodnie, a także czapki, kominy i rękawiczki. Softshell jest lekki, odprowadza wilgoć i skuteczniej niż inne materiały chroni przed chłodem i wiatrem. Do biegania wybierzemy cieńszą tkaninę, a kiedy pada deszcz lub śnieg, grubszą, wzbogaconą o wodoodporną membranę. Dodatkową zaletą softshellu jest łatwość jego czyszczenia, zwłaszcza jeśli pokrywa go impregnująca warstwa DWR (Durable Water Resistant), która nie chłonie wody i brudu. Dzianina czy softshell? W chłodniejszą pogodę przydadzą się rękawiczki do biegania. Trudno przecież poruszać się z rękami schowanymi w kieszeniach. Wielu niedoświadczonych biegaczy wkłada na ręce co popadnie, w tym zwykłe rękawiczki dzianinowe. Oczywiście chronią one częściowo przed chłodem, ale nie mają takich cech, jakimi wyróżniają się nowoczesne materiały. Przede wszystkim nie zabezpieczają przed wiatrem, będącym najczęstszą przyczyną wychłodzenia. Ręce się w nich pocą, a pot pozostaje w tkaninie. Dlatego jeśli zależy nam na komfortowym bieganiu, wybierzmy sportowe rękawiczki zimowe (Avento, Adidas) uszyte z akrylu lub rękawiczki softshellowe, które zapewnią właściwą temperaturę i sprawią, że będą one suche nawet podczas aktywności fizycznej. Cena: od 10 zł. Rękawiczki softshellowe box:offerCarousel Należy wybrać rękawiczki we właściwym rozmiarze, aby nie krępowały ruchów. Nie mogą być za małe, by nie uciskały, a co za tym idzie nie utrudniały przepływu krwi. Nie powinny również być za duże, gdyż tkanina softshellowa tylko wtedy spełni swoją funkcję, jeśli będzie dobrze przylegała do skóry. Im więcej luzu pod rękawiczkami, tym mniej efektywny transport pary wodnej na zewnątrz, co w konsekwencji utrudnia utrzymanie właściwej temperatury pod tkaniną. Warto zwrócić uwagę, by były łatwe do wkładania i zdejmowania. Zwłaszcza te przeznaczone do biegania zimą muszą mieć elastyczne ściągacze lub zapięcie na rzep, dzięki czemu lepiej dopasowują się do dłoni. Bardzo istotne jest także to, by miały silikonowe nadruki wzdłuż palców, poprawiające chwytność, oraz touch screen system, czyli antypoślizgowe przeszycia na palcach umożliwiające obsługę urządzeń elektronicznych, takich jak zegarek, telefon czy słuchawki. Wybrane modele box:offerCarousel Doskonale w chłodniejsze dni sprawdzą się rękawiczki Meteor wykonane z materiału softshell z domieszką elastyny. Są miękkie, lekkie i można je połączyć ze sobą lub z innymi elementami garderoby za pomocą doszytych do nich klipsów. Cena: ok. 40 zł. box:offerCarousel Zimą komfort biegania zapewnią rękawiczki Mizuno – zabezpieczające przed wiatrem i utrzymujące odpowiednią temperaturę ciała. Umieszczone na końcach palców gumowe wykończenia zapewnią lepsze uchwycenie np. bidonu czy suwaka zamka i łatwiejszą obsługę urządzeń elektronicznych. Dodatkową zaletą jest obecność membrany, która jest odpowiedzialna za wodoodporność materiału. Cena: ok. 40 zł. box:offerCarousel Rękawice zimowe 4F idealnie sprawdzą się zarówno w czasie uprawiania sportów na świeżym powietrzu, jak i podczas codziennego użytkowania. Ochronią dłonie przed porywistym wiatrem i umożliwią im optymalną oddychalność. Ich atutem jest także duża odporność na uszkodzenia. Cena: od 35 zł. Ponieważ przez ręce tracimy dużo ciepła, bardzo ważne jest zakładanie na nie rękawiczek, które utrzymają je w odpowiedniej temperaturze. W przeciwnym razie może dojść do zmniejszenie dopływu krwi do skóry, a w konsekwencji do stopniowego wychłodzenia organizmu. Najlepiej sprawdzą się rękawiczki softshellowe, które ze względu na właściwości są coraz chętniej wybierane przez osoby trenujące na świeżym powietrzu.
Rękawiczki dla biegacza – z dzianiny czy z softshellu?
Kajaki to bardzo przyjemny środek transportu. Kto spróbuje na nim pływać i go polubi, ciągle chce wracać na pokład tych małych statków. Gdy poznasz zasady poruszania się na kajaku i poczujesz się bezpiecznie, na pewno polubisz ten sport. Kajak może mieć różny kształt, najczęściej jednak spotyka się u nas kajaki turystyczne odpowiednie do naszych rzek. Przed wyprawą trzeba dokładnie obejrzeć sprzęt, czy na pewno nie ma pęknięć, żeby uniknąć przecieków. Komory wypornościowe zapewniają niezatapialność i bezpieczeństwo nawet w razie niewielkiej awarii. Na kajaku obowiązkowo trzeba mieć założoną kamizelkę asekuracyjną. Powinna być łatwa do założenia i ściągnięcia oraz wykonana z porządnego materiału. Kamizelka asekuracyjna to nie to samo, co ratunkowa, ponieważ jest przeznaczona dla osób potrafiących pływać. Przede wszystkim zmniejsza ona ryzyko utonięcia. Wiosło jest ważnym elementem – musi być lekkie i mocne. Jego długość powinna być dobrana indywidualnie do osoby w kajaku. Najczęściej można spotkać drewniane i aluminiowe wiosła. Jak zabezpieczyć sprzęt w kajaku? Ubrania i sprzęt trzeba dobrze spakować i przemyśleć, co chcemy zabrać. Na pewno przyda się kostium kąpielowy , nakrycie głowy , skarpety , obuwie , ale też ciepła bluza i kurtka . Najlepiej postaw na dobre gatunkowo i szybkoschnące materiały. Ubrania zapakuj w worek wodoszczelny . Zazwyczaj jest on wykonany z wytrzymałego nylonu i dobrze chroni przechowywane w nim stroje czy sprzęty. Jest bardzo lekki i prosty w użyciu. Na dłuższym spływie kajakowym przyda się także śpiwór , najlepiej spakowany w wodoodporny worek. Postaw na szybkoschnący materiał, np. stilon, który idealnie sprawdzi się w kajaku. Co jeszcze się przyda? Plecak około 40–60 litrów bez dodatkowego stelaża będzie najlepszym wyborem do kajaka. Nie zapomnij o okularach ochronnych . Planując biwak, pomyśl o namiocie, latarce, sprzęcie do gotowania i wielu innych sprzętach, które mogą się przydać. Warto planować wyprawę większą grupą i umówić się, kto odpowiada za konkretny sprzęt, wtedy będzie o wiele łatwiej się spakować. Jak zapakować się do kajaka? Wbrew pozorom mały kajak jest bardzo pojemnym środkiem transportu. Ma on ładowność przekraczającą 300 kg. Zabezpiecz bagaż w workach foliowych; najlepiej podziel bagaż na kilka mniejszych, dokładnie owiń je workami i podpisz, żeby łatwo znaleźć potrzebne rzeczy. Rozmieszczenie ciężaru w kajaku powinno być równomierne, żeby uniknąć nadmiernego przeciążenia rufy czy dziobu statku. Najbardziej potrzebne rzeczy ułóż na wierzchu, by łatwo do nich dotrzeć. Pod ręką powinien być bidon z wodą, jedzenie, ubranie przeciwdeszczowe. Dobra organizacja pozwoli cieszyć się wyprawą i uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek. Warto poświęcić czas na wybór odpowiedniego sprzętu i jego zapakowanie. Najważniejsze jest bezpieczeństwo i myślenie o tym, na jakie zagrożenia trzeba być gotowym. Jeśli nie masz dużego doświadczenia, zapytaj osób, które mają za sobą więcej wypraw tego typu. Przygotowanie jest najważniejsze, bo dzięki niemu będziesz spokojniejszy. Wiosna i lato to czas, kiedy na rzekach pojawia się sporo kajakarzy. Na początek najlepsze są jednodniowe wyprawy, które nauczą podstaw; z czasem warto wybrać się na dłuższy spływ połączony z biwakiem.
Jak zabezpieczyć ubranie i sprzęt przed wodą w kajakach?
Laptop bez dostępu do Internetu, szczególnie ten, który nie jest wyposażony w podzespoły oferujące wysoką wydajność, jest tak naprawdę bezużyteczny. Notebook może łączyć się z siecią na wiele różnych sposobów. Dlatego też Internet w laptopie nie zawsze oznacza transmisję danych z pomocą sieci Wi-Fi. Notebook to tak naprawdę mobilny komputer. Sprzęt tego typu powinien mieć dostęp do Internetu. Dlatego też powinniśmy zapewnić sobie źródło sieci bezprzewodowej. Niestety, nie zawsze mamy możliwość połączenia się z Wi-Fi. Zdarza się również tak, że nasz laptop to model starszego typu i nie ma karty sieciowej do łącza bezprzewodowego. Ten problem można rozwiązać w bardzo prosty sposób. Zamiast plątaniny kabli, domowe połączenie bezprzewodowe Wi-Fi Coraz częściej producenci komputerów mobilnych rezygnują z tradycyjnego portu LAN, którym jeszcze kilka lat temu większość z nas łączyła się z siecią. Dziś Internet w laptopie mamy głównie dzięki bezprzewodowej karcie sieciowej. Nikogo to nie dziwi, ponieważ notebook to urządzenie mobilne, często przenoszone z miejsca na miejsce. Atutem sieci Wi-Fi jest także to, że unikamy plączących się wszędzie przewodów. Wtyczka RJ-45 ma zawsze ten sam rozmiar, dlatego chcąc, nie chcąc, urządzenie musiałoby być zawsze tej samej grubości. Dziś laptopy są coraz cieńsze, grubością czasami zbliżone do urządzeń mobilnych. Korzystając z Wi-Fi, mamy praktycznie takie same możliwości jak w przypadku tradycyjnej sieci LAN. Możemy więc przesyłać pliki pomiędzy poszczególnymi komputerami, podłączyć się do drukarki, grać w gry z przyjaciółmi, przesyłać multimedia do telewizora. Co zrobić, gdy jesteśmy poza zasięgiem Wi-Fi Niestety, nie zawsze jesteśmy w zasięgu sieci bezprzewodowej. Często, np. będąc w podróży, musimy dokończyć jakiś projekt, być w kontakcie z kontrahentem lub chcemy po prostu umilić sobie czas, oglądając filmy. W takim przypadku mamy możliwość skorzystania z Internetu na kilka różnych sposobów. Pierwszym z nich jest połączenie za pomocą wbudowanego modemu LTE. Wykorzystując kartę SIM z aktywnym pakietem internetowym, mamy możliwość przeglądania stron wszędzie tam, gdzie pozwala na to zasięg sieci. Niestety, taki gadżet zarezerwowany jest głównie dla laptopów biznesowych i to tych z najwyższej półki. Osoby często podróżujące powinny zastosować modem LTE, który wyglądem przypomina pendrive. Podłączamy go do komputera za pomocą portu USB i dzięki karcie SIM (tak jak w poprzednim przypadku) mamy dostęp do sieci internetowej. box:offerCarousel Jeśli chcemy udostępnić połączenie większej liczbie urządzeń, możemy zastosować bezprzewodowy router LTE. Ma on wbudowaną baterię, dzięki czemu może udostępniać Internet w zależności od modelu przez kilka, a nawet kilkanaście godzin. W nagłych przypadkach istnieje możliwość skorzystania ze smartfona jako punktu dostępu. Niestety, takie rozwiązanie bardzo szybko rozładowuje w telefonie baterię, dlatego warto stosować je tylko wtedy, gdy Internet jest nam rzeczywiście potrzebny. Chyba że mamy ze sobą powerbank o dużej pojemności. box:offerCarousel Internet mobilny nie tylko na abonament Jeśli nie chcemy związać się z operatorem długą umową, możemy skorzystać z internetu mobilnego na doładowania. Działa to w ten sam sposób jak w przypadku telefonów. Do tego musimy jednak mieć smartfona z dual SIM (a więc z możliwością używania dwóch kart SIM). W przeciwnym wypadku musimy skorzystać ze wspomnianego wcześniej modemu lub routera LTE. Można znaleźć oferty, gdzie za 5 zł otrzymujemy nawet 7 GB Internetu. Nie należy jednak obawiać się podpisania abonamentu. Obecnie oferty są naprawdę korzystne i za około 30 złotych miesięcznie możemy otrzymać spory pakiet danych. Operatorzy kuszą nas często nielimitowanym dostępem do Internetu. Zwróćmy jednak uwagę na to, czy rzeczywiście nie będzie on ograniczony. Często stosowany jest pewien haczyk. Otrzymujemy np. 30 GB w wersji nielimitowanej LTE, jednak po wykorzystaniu tego transferu Internet zwalnia do dużo niższej prędkości. Darmowy dostęp do Internetu Jest kilka możliwości darmowego dostępu do Internetu w laptopie. Najpopularniejszy sposób to Aero2. Aby móc skorzystać z tego rozwiązania, musimy wypełnić specjalny wniosek, a następnie uregulować dwie opłaty: depozytową w kwocie 20 zł i za przesyłkę – 14 złotych. Niestety, maksymalna prędkość, jaką możemy osiągnąć, wynosi 512 kb/s. W porównaniu do LTE, która oferuje transfer na poziomie 54 Mb/s, nie wygląda to korzystnie. Kolejnym problemem jest to, że co jakiś czas musimy wpisywać kod – CAPTCHA. To zabezpieczenie przed wykorzystywaniem Aero2 np. do pobierania dużych plików z sieci. Innym rozwiązaniem, umożliwiającym bezpłatne korzystanie z Internetu, są hotspoty. Działają na tej samej zasadzie co mobilny router, jednak nie mają żadnych zabezpieczeń, np. w postaci hasła. Darmowy dostęp do Internetu oferują przede wszystkim restauracje, hotele czy kawiarnie. Znajdziemy go także na dworcach, uczelniach, w bibliotekach czy parkach. Krótko mówiąc, wszędzie tam, gdzie jest duże skupisko ludzi. Pamiętajmy jednak o tym, że takie niezabezpieczone sieci Wi-Fi kuszą wręcz hakerów do wykorzystania ich w celu włamania się do naszego komputera. Dlatego też jeśli używacie hotspotów ogólnodostępnych, zabezpieczcie swojego laptopa poprzez zastosowanie oprogramowania antywirusowego.
Internet w laptopie. Jak sprawić, by sieć była zawsze w twoim zasięgu?
W wędkarstwie spinningowy kołowrotek jest tym elementem, który wystawiony jest na najintensywniejsze użytkowanie i odgrywa kluczową rolę w całym zestawie. Dlatego tak ważne jest dobranie odpowiedniego dla nas modelu, abyśmy nad wodą mogli całkowicie skupić się na łowieniu i mieć pełne zaufanie do sprzętu, z którego korzystamy. Czego należy oczekiwać? Na początek odpowiedzmy sobie na zasadnicze pytanie – czy można znaleźć dobry kołowrotek w tej półce cenowej? Jeśli szukamy prostego sprzętu, który ma nam posłużyć do średnio intensywnego łowienia, to na rynku na pewno znajdziemy kilka modeli, które cechują się dobrym stosunkiem ceny do jakości i spełnią swoją rolę. Nie możemy jednak stawiać zbyt dużych wymagań, ale jeśli będziemy poprawnie obchodzić się z kołowrotkiem i nie zapomnimy o systematycznej konserwacji, to możemy liczyć na korzystanie z niego przez kilka sezonów. Na czym się skupić? Jeśli nie chcemy przeznaczyć zbyt dużego budżetu na nowy kołowrotek, to starajmy się wybierać proste i sprawdzone modele. Dobrze jeśli kołowrotek, który chcemy kupić, posiada już garść wiarygodnych opinii i został przetestowany przez innych w boju. Postawmy na prostotę – nie szukajmy modelu z największą liczbą łożysk, ale sprawdźmy z jakiego materiału zostały one zrobione. Design i kolor także powinnien być mniej ważny od tego, jaki materiał został użyty do produkcji obudowy. Im prostsza budowa i lepsze materiały, tym bardziej możemy liczyć na mniej awaryjny sprzęt. Zastanówmy się także nad tym, do czego będziemy chcieli przeznaczyć nasz nowy zakup – czy będzie to polowanie na jesienne okonie, czy jednak chcemy spróbować swoich sił na rzecznych boleniach? W pierwszym wypadku będziemy szukać kołowrotka o szpuli w rozmiarze 1000 czy 2000. Natomiast w drugim przykładzie powinniśmy sięgnąć po większy rozmiar. Takie określenie przeznaczenia znacznie ułatwi nam poszukiwania. Jaka marka? Odpowiedź jest prosta – znana. Na pewno mądrzejszym rozwiązaniem będzie szukanie kołowrotka wśród znanych producentów. Każdy z nich posiada kołowrotki niskobudżetowe i wybór takowego będzie na pewno lepszy niż zakup produktu, który ze swojego opisu może przedstawiać się lepiej, ale za to wyprodukowała go nieznana firma. Propozycje Skupiamy się tylko na sprawdzony i polecanych przez dużą liczbę wędkarzy kołowrotkach. Dlatego na pierwszym froncie znajduje się Ryobi Tresor, który wywodzi się od osławionego już modelu Zauber, ale jest jego tańszym odpowiednikiem. Do budowy korpusu zostało użyte tworzywo sztuczne, jednak odznacza się ono dobrą jakością i wytrzymałością. Kołowrotek posiada precyzyjny hamulec i bardzo równo nawija linkę. Ma uniwersalne przełożenie 5:1, co powinno odpowiadać większości wędkarzy. Dodatkowo ten model występuję w rozmiarze od 1000 do 4000, więc każdy ma szanse na dobranie dla siebie odpowieniej wielkości. Cena tego kołowrotka w zależności od rozmiaru to ok. 130 zł. Kolejnym modelem, który należy przedstawić jest Spro Passion 720. Korpus został wykonany z grafitu, posiada 6 łożysk kulkowych, w tym jedno oporowe oraz cechuje się sporą uniwersalnością na łowisku, przez co może być wykorzystywany do wielu zadań. Warto rozważyć ten zakup, ponieważ jest to sprawdzona i ciesząca się uznaniem konsturkcja. Cena tego modelu waha się w okolicach 140 zł. Kolejnym nieco tańszym modelem jestDragon Flash FD1040i, kołowrotek również bazujący na grafitowej obudowie, posiadający wzmocnioną i płynną w użytkowaniu przekładnię. Nie brakuje w nim też sprawnego hamulca. Możemy go nabyć za około 100 zł. Zakup dobrego i wytrzymałego kołowrotka spinningowego w tej półce cenowej może nie być najłatwiejszym zadaniem, ale jeśli postawimy na sprawdzone i proste konstrukcje, to możemy cieszyć się sprzętem podczas wielu wypadów.
Kołowrotek spinningowy do 150zł
Używanie samochodu z instalacją gazową praktycznie zawsze oznacza oszczędności. Warto jednak pamiętać o kilku kwestiach, by później nie zostawić zaoszczędzonych pieniędzy u mechanika. Instalacje LPG w samochodach to dość kontrowersyjny temat. Owszem, są niezwykle popularne, czemu trudno się dziwić, ponieważ cena litra gazu jest średnio dwa razy niższa od ceny litra benzyny. Jednak wiele osób nawet nie chce słyszeć o instalacji gazowej w swoim samochodzie. Argumenty, których używają, można podzielić na w miarę racjonalne („Silnik szybciej się zużywa”) i emocjonalne („Gaz jest do kuchenek, a nie do samochodów”). Nie chcę przekonywać do opowiedzenia się po którejś ze stron, ale tym, którzy poważnie myślą o LPG lub mają taki samochód, oferuję kilka rad. Po pierwsze – sprawdź, czy gaz w ogóle ci się opłaca Na pozór to wszystko jest bardzo proste – litr gazu jest tańszy, więc jazda z LPG to czysta oszczędność. Należy jednak pamiętać, że sama instalacja też kosztuje. W zależności od typu silnika i rodzaju instalacji jest to od około 1200 do nawet 10 tys. zł. Od czego to zależy? Jeśli mamy prosty silnik, bez bezpośredniego wtrysku paliwa, raczej nie będzie drogo. Nowoczesne silniki z bezpośrednim wtryskiem wymagają instalacji drogiej i takiej, która dotryskuje benzynę, więc samochód zużywa i jedno, i drugie paliwo. Najpierw więc płacimy sporo za instalację, a w dodatku późniejsze oszczędności na stacji benzynowej nie są tak duże. Pamiętajmy też, że jeśli samochód nie ma hydraulicznej regulacji luzów zaworowych, po przejściu na gaz będziemy musieli częściej dokonywać tej operacji u mechanika, co potrafi sporo kosztować. Niezależnie od typu silnika i instalacji warto też policzyć, jaki przebieg roczny ma nasz samochód i kiedy instalacja się zwróci. Może dopiero za 10 lat? Po drugie – LPG to nie tylko oszczędności Nawet gdy policzyliśmy, że gaz się w naszym przypadku opłaca, pamiętajmy, że oprócz oszczędności na stacji paliw musimy też od czasu do czasu ponosić pewne koszty, których nie ma w przypadku aut z silnikiem zasilanym wyłącznie benzyną. Po pierwsze, przegląd rejestracyjny jest droższy o 63 zł, jeżeli mamy auto z LPG. Po drugie, gaz rzeczywiście przyśpiesza zużywanie się niektórych części w silniku – mowa tu przede wszystkim o wypalaniu gniazd zaworowych w głowicy cylindra. Nie dzieje się to od razu, ale po kilku-kilkunastu latach jazdy z instalacją można się tego spodziewać. Zdarzają się także awarie sondy lambda, trzeba również częściej wymieniać świece zapłonowe. A po trzecie... Po trzecie – instalacja wymaga troski Instalacja LPG jest skomplikowanym układem, liczącym wiele różnych elementów. Jej zadaniem jest przecież zmiana sposobu zasilania samochodu, a to nie jest proste. Dlatego poszczególne elementy instalacji mogą się zepsuć lub zużyć i trzeba o tym pamiętać. Co kilkanaście tysięcy kilometrów należy wymieniać filtry (popularni producenci: Tomasetto, Lovato, Alex), ale na szczęście nie jest to drogie ani skomplikowane. Z czasem mogą sparcieć lub uszkodzić się przewody, a reduktor przestaje spełniać swoje zadanie. Wtryskiwacze mogą przerywać, czujniki – popsuć się, a problemy z szarpaniem i włączaniem się instalacji – oznaczać awarię dość drogiej części, jaką jest sterownik. Wreszcie homologacja butli jest zwykle ważna 10 lat od daty zakupu. Po tym czasie najlepiej jest ją wymienić. Po czwarte – nie tankuj na podejrzanych stacjach Cena litra gazu jest dość niska, więc nie ma sensu szukać jeszcze kilku groszy oszczędności i tankować na nieznanych stacjach. Tankowanie gazu słabej jakości przyśpiesza zużycie wszystkich elementów instalacji, ze szczególnym uwzględnieniem wtryskiwaczy. Auto na takim paliwie gorzej przyśpiesza, szarpie, więcej pali. Jak znaleźć dobrą stację? Najlepiej spytać pracowników warsztatów zajmujących się LPG albo użytkowników innych aut z takim zasilaniem, gdzie oni tankują. Warto uczyć się na cudzych błędach. Po piąte – nie przenoś instalacji do innego samochodu Polskie prawo zabrania przenoszenia instalacji LPG z jednego samochodu do drugiego – niezależnie od tego, w jak dobrym jest stanie i jak bardzo profesjonalnie zostanie zamontowana. Należy pamiętać także o innych prawnych zawiłościach związanych z gazem: instalacja musi być zatwierdzona przez diagnostę i „wbita w dowód”, należy pilnować terminu legalizacji butli i… takim samochodem nie można wjeżdżać do niektórych parkingów podziemnych.
5 rad dla użytkowników aut z LPG
Są niewielkich rozmiarów, ale przyciągają wzrok. Małe torebki nosimy w tym sezonie nie tylko do wieczorowych stylizacji. Często także… w towarzystwie toreb w rozmiarze XXL. Okrągłe, prostokątne, w kształcie puzderka albo z długim paskiem. Minitorebki to hit z wiosenno-letnich pokazów, który wreszcie możecie włączyć w wasze codzienne stylizacje. Kiedyś zarezerwowane dla wieczorowych, eleganckich kreacji, dzisiaj nosimy je na co dzień, bez obawy o to, że popełnimy modowe faux pas. Minitorebka – kaprys czy odpowiedź na nasze potrzeby? Lansowane na wybiegach największych domów mody malutkie torebki nie pomieszczą zbyt wiele. W najbardziej ekstremalnych przypadkach przypominają bowiem breloczek, a nie torbę, która cokolwiek pomieści. Okazuje się jednak, że ten trend nie jest przypadkowy, nie jest też kaprysem twórców, którym znudziło się projektowanie dużych, obszernych toreb uwielbianych przez kobiety. Moda na minitorebki wynika bowiem z naszych zmieniających się z każdym sezonem potrzeb. Żyjemy w dobie minimalizacji – elektroniczne gadżety i przedmioty codziennego użytku przybierają coraz mniejsze rozmiary, a na co dzień nie nosimy już ze sobą wielu rzeczy, zgodnie z modą na symplifikację naszego życia, czyli pozbywaniem się niepotrzebnych i nadprogramowych przedmiotów. W minitorebce ma się więc zmieścić tylko to, co naprawdę jest nam niezbędne: klucze, karta płatnicza, telefon, no i może… szminka. Jak nosić minitorebkę? Mimo swoich niepozornych rozmiarów mikrotorebka to ten element stylizacji, który może najbardziej przykuwać uwagę. Wybieraj więc kolorowe, rzucające się w oczy wersje w intensywnych kolorach i o ciekawych kształtach. Interesującą propozycją jest choćby słynny model Selma od Michaela Korsa, marki uwielbianej przez modne Polki. Trend na małe torebki wykorzystał też Tommy Hilfiger. Jeśli szukacie tańszych alternatyw, sprawdźcie ofertę popularnych sieciówek. Na Allegro znajdziecie ciekawe propozycje minitorebek choćby marki Zara. Decydując się na minitorebkę w rzucającym się w oczy kolorze lub o zabawnym nadruku, dobieraj do niej stylizacje kontrastujące charakterem. Kolorowe, wzorzyste torebki najlepiej bowiem będą wyglądały zestawione z eleganckimi, klasycznymi elementami garderoby: małą czarną, koszulową bluzką i jeansami czy prostym T-shirtem i spódnicą do połowy łydki. Mała torebka świetnie sprawdzi się też przy okazji romantycznej, dziewczęcej stylizacji z sukienką w roli głównej. Do modnej w tym sezonie kreacji z koronką dobierz minitorebkę na długim ramiączku. Do takiego looku świetnie pasuje choćby propozycja marki Wittchen dostępna w szerokiej gamie kolorów, dzięki czemu z łatwością zestroisz ją z resztą stylizacji. box:offerCarousel box:offerCarousel A co, jeśli nie możesz pozwolić sobie na noszenie na co dzień tylko małej torebki, bo zwyczajnie się w nią nie zapakujesz? Nie martw się, minitorebki nie są samolubne i chętnie podzielą się miejscem z większymi wersjami, w których spokojnie zmieścisz komputer czy dokumenty. Uwaga! Decydując się jednak na takie połączenie, musisz pamiętać, że to mała torebka jest w tej stylizacji prawdziwą gwiazdą. Jej większa siostra nie powinna więc za bardzo rzucać się w oczy, a z pewnością nie może konkurować z nią o uwagę. Wybieraj więc modele proste, raczej gładkie i o neutralnych kolorach. W ten sposób unikniesz wrażenia chaosu, który – choć lubiany przez wielu fashionistów i projektantów – sprawdza się tylko u osób, które doskonale czują trendy i potrafią się nimi bawić. Świetnym uzupełnieniem minitorebki będzie więc torba-worek albo klasyczna wersja na ramię ze skóry, np. marki Wittchen. box:offerCarousel box:offerCarousel Moda zachęca do kreatywności, dlatego rolę mikrotorebki mogą odgrywać też akcesoria przeznaczone do innych celów. Kosmetyczka w fantazyjny wzór albo oryginalny portfel też świetnie wcielą się w postać torebki niewielkich rozmiarów. Ważne, żeby ten nietuzinkowy dodatek dobrze współgrał z resztą twojego stroju. Może być dopasowany kolorystycznie albo kontrastujący, ale najważniejsze, żeby robił wrażenie. Minitorebki to trend, który co jakiś czas powraca na wybiegi i do sklepów. Nie oznacza to, że torebki niewielkich rozmiarów wyprą w najbliższym czasie lubiane przez większość kobiet duże modele. Warto jednak zawsze mieć dodatkowy wybór i kolejny interesujący dodatek, który ożywi twój look, doda mu charakteru i szyku. A minitorebki zajmują przecież zdecydowanie mniej miejsca w szafie, więc… możecie ich mieć więcej!
Minitorebki – hit na wiosnę
Spróbujcie przepisu na panierowaną wieprzowinę z młodą kapustą. Smakosze panierowanego mięsa będą się tym daniem zajadać! Składniki: 1 kg młodej kapusty 600 g schabu wieprzowego 100 g mąki pełnoziarnistej 1 jajko 100 g bułki tartej olej sól, pieprz masło pęczek tymianku Krok po kroku: Schab kroimy w paski i doprawiamy solą i pieprzem. Obtaczamy w mące, przekładamy do roztrzepanego jajka i obtaczamy w bułce. Smażymy 4 minuty, uważając, aby nie przypalić panierki. Podajemy na młodej kapuście, którą smażymy na łyżce masła i dusimy kilka minut, a następnie posypujemy tymiankiem. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Panierowana wieprzowina z młodą kapustą
Dynamite to zestaw słuchawkowy z mikrofonem za 220 zł. Ma wbudowany system wibracji, podświetlenie oraz cyfrowy dźwięk 7.1, a podłącza się go za pomocą interfejsu USB. Jak brzmią i sprawują się testowane słuchawki? Ravcore, czyli Ravens Core, to młoda marka, dostępna na polskim rynku od roku. Producent specjalizuje się w peryferiach komputerowych, czyli klawiaturach, myszkach, jak również sprzęcie audio, tworzonych dla graczy. Ravcore Dynamite 7.1 cechują się mocno futurystycznym wyglądem, posiadają też nietypowe funkcje. Specyfikacja Ravcore Dynamite 7.1 przetworniki 50 mm impedancja 32 Ω pasmo przenoszenia 16 Hz–20 kHz SNR 80 dB funkcja wibracji, podświetlenie LED oraz efekt 7.1 interfejs USB (wbudowana karta dźwiękowa) przewód o długości 2,2 m waga 408 g (489 g z kablem) Wyposażenie Słuchawki zapakowane są w solidne pudełko z grafikami bardzo wysokiej jakości. Oprócz słuchawek w zestawie znaleźć można efektowną ulotkę, naklejkę z logo producenta oraz otwieracz do butelek. Ten ostatni jest metalowy, duży i może z powadzeniem służyć jako brelok do kluczy. Zdobi go efektowny grawer. Gadżet jest nietypowy, ale może się przydać. Wygląd Słuchawki zostały wykonane z tworzyw sztucznych oraz metalu. Łączą kolorystykę typową dla produktów gamingowych, czyli czerń i czerwień. Plastiki w większej części połyskują, ale niektóre są matowe, inne imitują aluminium. Szyny pałąka wykonano natomiast z mocnej stali. Dynamite 7.1 to duża konstrukcja, słuchawki są wokółuszne i wyglądają na zamknięte. box:imageShowcase box:imageShowcase Kopułki są okrągłe. Zostały przecięte ozdobną wstawką, a pozostały obszar jest podświetlony. Nauszniki wykonano z siatki, wypełniono je gąbką, ale są one dosyć płytkie. Na lewej słuchawce jest mikrofon z giętkim ramieniem, chowanym w obudowanie. Przewód USB również wychodzi z lewej słuchawki – nie da się go wypiąć. Kabel jest gruby i znajduje się w materiałowym oplocie. Na nim umieszczono duży pilot sterowania, wyposażony w sześć przycisków. Kabel ma filtr ferrytowy, dołączona jest do niego opaska z rzepu. box:imageShowcase box:imageShowcase Pałąk zamocowany jest bezpośrednio w kopułkach. Wychodzą z nich (kopułek) dwie szyny, pod którymi zawieszono opaskę. Została ona naciągnięta się na metalowych linkach i wypełniona cienką warstwą gąbki. Wykonanie jest niezłe. Dość sporo tu plastiku, ale spasowanie elementów jest dobre, a podświetlenie mocne i równe. Opaska zaskakuje, gdyż zamiast sznurków zastosowano linki. Trudno jednak podziwiać wygląd, według mnie jest zdecydowanie przekombinowany. Najnowsze trendy w sprzęcie gamingowym to jednak minimalizm, prostota, dominująca czerń i podświetlenie RGB. Ravcore Dynamite 7.1 nie wpisują się w obowiązującą modę. Ergonomia i obsługa Niestety pod względem ergonomii nie jest najlepiej, ale słuchawki mają trochę zalet. Konstrukcja jest za ciężka, a na dodatek masa nie została rozłożona równo. Pałąk jest wyraźnie cięższy, a całość waży ponad 400 g (nie uwzględniając przewodu). To duże i ciężkie słuchawki, mogą nie być najlepszym wyborem dla najmłodszych. Natomiast rozmiar będzie pasował na małe i duże głowy – wielkość reguluje się samoistnie. Szkoda, że kopułki nie poruszają się na boki, brak regulacji tego typu sprawia, że Dynamite mogą nie przylegać idealnie do głowy. box:imageShowcase box:imageShowcase Nauszniki są płytkie i szorstkie w dotyku. Większe małżowiny uszne będą się opierać o zabudowę przetwornika. Tego typu nauszniki mają jednak swoje plusy – skóra oddycha i nie poci się, co jest ważne dla graczy. Niestety konstrukcja wpływa na słabsze tłumienie odgłosów otoczenia. Z Dynamite na głowie słyszalne będą hałasy dochodzące z domu, wyraźnie słychać też stukot mechanicznej klawiatury. Dźwięk będzie również wyciekał na zewnątrz, dlatego może przeszkadzać osobom postronnym. Wysuwany mikrofon to znane i wygodne rozwiązanie. Docenić trzeba giętkie ramię, które można odpowiednio ukształtować. W przypadku Dynamite mikrofon wysuwa się jednak z wyraźnym oporem, ruch nie jest płynny, słychać szorowanie i musimy użyć sporo siły – nie da się tego wykonać jedną ręką. Przewód jest świetny – mocny i długi, można go wpiąć nawet z tyłu stacjonarnego komputera. W połączeniu z laptopem przyda się opaska do jego skrócenia. Pilot jest w dobrym miejscu, będzie opierał się o brzuch, jest duży, więc łatwo go znaleźć. Ma matową obudowę i pozwala na sterowanie głośnością, podświetleniem, wibracją lub na wyciszenie dźwięku oraz mikrofonu. Klik przycisków jest satysfakcjonujący. Szkoda, że nie można sterować intensywnością podświetlenia. Oprogramowanie Program do konfiguracji dźwięku dostępny jest na stronie producenta, czytelnej i polskojęzycznej. Interfejs programu jest już w języku angielskim, ale w polskiej instrukcji użytkowania został precyzyjnie opisany. Aplikacja nie jest konieczna, aby skorzystać ze słuchawek, te wystarczy podłączyć pod USB i sterownik zainstaluje się sam. Warto jednak spróbować wykorzystać jej funkcjonalność. Można ustawić efekty dźwiękowe, skorzystać z korektora dźwięku lub predefiniowanych ustawień. box:imageShowcase box:imageShowcase Ravcore Dynamite 7.1 w grach Słuchawki zaskakują swoim brzmieniem. Nie są basowe – niskie tony podawane są w optymalnych ilościach, brzmienie jest lekkie i nie męczy. Pasmo średnie zostało jednak trochę wycofane, a sporo jest tonów wysokich. W efekcie dźwięk jest jasny, czysty, wręcz krystaliczny. Tym samym brzmienie wydaje się nieco sztuczne, wyostrzone, lekko sykliwe. Ravcore Dynamite 7.1 przypominają raczej jasne Steelseries Siberia 350 (test) niż ciemniejsze HyperX Cloud II (test). Szkoda, że nie ma więcej średnicy. To pasmo odpowiada za odgłos kroków i ludzki głos. Warto skorzystać z korektora dźwięku w oprogramowaniu, żeby lekko przybliżyć częstotliwości od 250 Hz do 2 kHz, wtedy głos bohaterów gier single-player lub graczy w multi-player będzie bliższy i bardziej naturalny. Na standardowych ustawieniach dźwięku słuchawki nie uderzą mocnym basem, a efekty wystrzałów mogą być trochę za ostre. Można skorzystać z wibracji – pierwszy poziom lekko wzmocni niskie tony. Drugi jest delikatnie za mocny, czuć, że słuchawki drgają na głowie. Jeśli ta funkcja nie będzie nam odpowiadała, można ją wyłączyć. Wbudowany mikrofon to pozytywna niespodzianka. Można liczyć na klarowny i czysty przekaz głosu, spodziewałem się, że będzie z tym słabiej, na szczęście się myliłem. Mikrofon nie szumi, nie trzeszczy, ale może zbierać odgłosy otoczenia. Mimo że słuchawki są trochę za jasne i wycofują pasmo średnie, to w grach sprawdzają się dobrze. Potrafią precyzyjnie pozycjonować dźwięki we wszystkich płaszczyznach. Bez problemu da się odróżnić, czy dźwięk dobiega z lewej, czy prawej strony, a słychać także zróżnicowanie zarówno pod względem wysokości (dźwięki z góry czy dołu), jak i zza pleców sterowanej postaci. W Counter-Strike: Global Offensive nie miałem większych problemów z lokalizacją przeciwników, tak samo było w Battlefield 1, a przyjemnie grało się także w gry dla pojedynczego gracza, jak Wiedźmin 3 lub GTA V. Nie trzeba w ogóle włączać efektu 7.1, gdyż dodaje on pogłosu i sztuczności. Można jednak przybliżyć pożądane kanały, np. wzmocnić dźwięki generowane za plecami bohatera gier. Ravcore Dynamite 7.1 w muzyce W muzyce poziom jest niezły. Do popu, elektroniki czy rapu warto dodać basu lub przybliżyć pasmo średnie. Wibracja również w tym pomaga – symuluje niskie dźwięki niczym z subwoofera. Niektóre brzmienia mogą być trochę za jasne, jazgotliwe (rock czy metal). Wtedy też warto sięgnąć po korektor w dedykowanym oprogramowaniu – odjąć częstotliwości od 4 do 16 kHz. Podsumowanie Słuchawki Ravcore Dynamite 7.1 mają sporo zalet i wad. Są solidnie wykonane, ale tym samym ciężkie. Dobrze trzymają się głowy, ale słabo tłumią. Brzmieniu brakuje trochę basu i mocniejszej średnicy, ale da się to poprawić za pomocą dostępnego oprogramowania. Ocena wykonania to kwestia gustu, moim zdaniem trochę przesadzono i słuchawki wyglądają niepoważnie. Z drugiej strony Dynamite kosztują nieznacznie ponad 200 zł. W tej cenie oferowane możliwości są duże. Słuchawki posiadają swój układ dźwiękowy, dzięki temu są niezależne od karty dźwiękowej komputera i jej jakości. Mają długi i mocny kabel, wygodne sterowanie, zaskakująco dobry mikrofon, brzmią jasno i klarownie, oferują dużą przestrzeń i precyzyjnie pozycjonują dźwięki. Trzeba jednak pamiętać, że za około 50 zł więcej można kupić słuchawki HyperX Cloud, które, co prawda, nie wspierają interfejsu USB, ale są bardzo wygodne i bogato wyposażenie. Mają lepsze brzmienie średnicy i więcej basu. Jeśli nie są potrzebne bajery i tłumienie, za 170 zł zakupimy słuchawki Roccat Renga – są otwarte, brzmią bardzo podobnie, również jasno i przestrzennie, ale są lżejsze i wygodniejsze. Trochę ustępują Dynamite pod względem jakości mikrofonu. Zalety: dobre wykonanie (mocny pałąk z opaską, trwały i długi przewód); autoregulacja rozmiaru; wbudowana karta dźwiękowa; dobra jakość mikrofonu; przestrzenne, jasne i czytelne brzmienie z dobrym pozycjonowaniem. Wady: ciężka konstrukcja; szorstkie nauszniki; słabe tłumienie; design nie dla każdego.
Test słuchawek gamingowych Ravcore Dynamite 7.1 – podświetlone, wibrujące, ale czy dobre?
Dzieci, szczególnie te najmłodsze, mają zazwyczaj swoją ulubioną poduszeczkę lub kocyk, bez którego nie zasną. Warto dodać na takiej rzeczy imię dziecka, by jeszcze bardziej podkreślić, czyją jest własnością. Poduszka lub kocyk z imieniem maluszka to nie tylko fantastyczna pamiątka, ale także pomysł na prezent z okazji narodzin lub pierwszych urodzin. Personalizowane kocyki Pamiętam, że ja też miałam taki kocyk i byłam z niego dumna, zwłaszcza z tego, że było na nim wyhaftowane moje imię. Taki kocyk nie tylko może mieć imię malucha, niektórzy producenci oferują umieszczenie na kocyku daty urodzenia dziecka, wagi i wzrostu. Taka pamiątka sprawdzi się idealnie jako prezent z okazji urodzin. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na to, z czego wykonany jest kocyk, by materiał był przyjemny w dotyku i nie podrażniał delikatnej skóry. Idealnym rozwiązaniem są naturalne materiały, takie jak bawełna czy wełna, bez sztucznych domieszek. Sprawdzą się zarówno w lecie, jak i zimie, umożliwiając swobodne oddychanie skóry. Personalizowana pościel Pościel z imieniem przyda się, jeśli mamy więcej dzieci. Dzięki temu unikniemy pomylenia ulubionych pościeli. Dzieci również docenią to, że ich kołderka jest wyjątkowa, bo zawiera ich imię. Personalizacja może być wykonana techniką haftu maszynowego lub jako nadruk. Tak jak w przypadku kocyka, oprócz imienia mogą pojawić się inne dane, np. zdrobnienie imienia, przezwisko, jeśli dziecko takie posiada i je lubi, waga urodzeniowa czy data narodzin. Dla starszych dzieci można pokusić się o cytat z ulubionej bajki. Nie tylko pościel do łóżeczka można spersonalizować. W ofercie wielu sklepów znajdziemy także śpiworki i poduszeczki do wózka opatrzone imieniem dziecka. Worek na buty i nie tylko Bardzo dobrym rozwiązaniem jest spersonalizowanie worka na buty przedszkolaka lub pierwszoklasisty. Wygląda to o wiele bardziej estetycznie od imienia namalowanego markerem lub wyszytego ręcznie. Oprócz imienia na takim worku można umieścić np. symbol superbohatera i numer telefonu, który umożliwi kontakt i oddanie ewentualnej zguby. Równie użyteczną rzeczą jest worek na pościel dla przedszkolaka. Ogólnie wszelkie rzeczy, takie jak ręcznik, kołderka wraz z poduszką czy worek na buty, warto podpisać, gdyż w przedszkolu często giną. Czasem dziecko pomyli swój ręczniczek z kolegi, bo są bardzo podobne do siebie. Podpisanie umożliwi ich rozróżnienie i zapobiegnie pomyłkom. Poduszki z imieniem Poduszki z imieniem dziecka mogą stanowić bardzo oryginalną dekorację pokoju. Ozdobione dodatkowo kolorowym haftem lub nadrukiem postaci z bajek, ożywią wnętrze i wprowadzą do niego osobisty charakter. Jeśli spersonalizujemy poduszkę typu jasiek, dziecko będzie mogło ją zabrać, gdzie tylko zechce. Zawsze lepiej jest spać na obozie czy u koleżanki z własną poduszką, która pachnie domem. Pościel, kocyk lub cały zestaw podpisany imieniem dziecka to z pewnością świetny pomysł na prezent. Ceny są bardzo różne, dlatego na pewno każdy znajdzie coś w zadowalającej go kwocie. Warto pomyśleć o tego typu prezentach przy okazji narodzin, pierwszych urodzin, chrztu czy innych okazjach.
Personalizowane akcesoria dla dzieci
Wędkarzy łowiących metodą zestawu skróconego spotykamy nad wodą coraz częściej i nie są to wyłącznie uczestnicy zawodów wędkarskich. Z biegiem lat na rynku pojawiła się coraz szersza gama sprzętu wykorzystywanego do łowienia tą metodą, począwszy od wędzisk, a na akcesoriach kończąc. To sprawia, że zarówno wyczynowiec, jak i amator znajdą coś dla siebie. Jeszcze kilkanaście lat temu tyczka ze względu na cenę była zarezerwowana dla ścisłego grona wędkarzy, a na jej zakup decydowali się niemal wyłącznie ci łowiący wyczynowo. Próżno było szukać w ofercie producentów kija o przyzwoitych parametrach za cenę poniżej 2000 zł. Dziś bez problemu znajdziemy kije nawet za 300–400 zł, chociaż są to wyłącznie tyczki karpiowe o dużej wadze i małej sztywności, co w przypadku wędki 11–13-metrowej będzie skutkować utrudnioną kontrolą nad zestawem. Jeżeli jednak dysponujemy kwotą powyżej tysiąca złotych, uda nam się nabyć tyczkę typu allround gwarantującą udane połowy również średnich i mniejszych ryb. Kije do 1500 zł: co w zamian? Zdaniem wielu wędkarzy i dwukrotnie wyższy budżet nie będzie pozwalał na kupno wędziska o przyzwoitych parametrach. Odkładając na moment na bok opinię zapalonych wyczynowców oraz tych osób, dla których kupno kija za kilka tysięcy złotych nie stanowi problemu, warto rzetelnie przyjrzeć się w ofercie tyczek w cenie do 1500 zł. W tej kategorii cenowej można bowiem polecić kilka modeli różnych producentów. Pierwszym jest uniwersalny VDE Robinson Team Competition MX 1300 o długości 12,5 m. Jego waga to 934 g, zatem jest znacznie lżejszy od tanich modeli, co przełoży się na większy komfort łowienia. Producent przekonuje również o jego wytrzymałości dzięki zastosowaniu technologii CS Matrix, która ma zagwarantować większą odporność kija na uszkodzenia. Innym modelem o tej długości jest Jaxon Silver Shadow Prima Pole GTX 1300 i wadze 990g. W tym wędzisku producent zastosował mocną i dynamiczną konstrukcję blanków z włókien węglowych. Jeżeli chodzi o modele tyczek karpiowych, to w cenie ok. 1200 zł znajdziemy złożony z 7 sekcji 11-metrowy kij Browning Black Magic Carp Set o wadze 958 g. Akcesoria Są nieodzownym elementem, który towarzyszy łowieniu zestawem skróconym. Mowa tu nie tylko o odpowiednio dobranym spławiku, długości przyponu, obciążeniu oraz grubości żyłki głównej. Technika łowienia tyczką wymaga bowiem odpowiedniej pozycji oraz zaplanowania łowiska. Przede wszystkim większy ciężar (w tańszych modelach przekracza on kilogram) wymaga wygodnej i stabilnej pozycji łowiącego. Przydatne będą więc specjalnie skonstruowane siedziska, tzw. podesty. Oczywiście wygodną pozycję na łowisku zagwarantują nam nie tylko specjalistyczne wędkarskie siedziska, których zaletami są liczne udogodnienia w postaci wysuwanych szuflad wędkarskich z przegródkami, uchwytów w siedzisku oraz możliwości dalszej rozbudowy. Podest to koszt kilkuset złotych, jednak kupujemy nie tylko profesjonalne akcesorium, ale przede wszystkim komfort łowienia. Jest to istotne szczególnie w trakcie zawodów wędkarskich, kiedy mieć pod ręką wszystkie potrzebne akcesoria, ponieważ nie tracimy cennych sekund na okręcanie się, nachylanie oraz szukanie przynęt, zapasowych przyponów, czy kul zanętowych. Innym nieodzownym elementem na łowisku tyczkarza będą rolki, po których przesuwa się tyczkę przy wyciąganiu oraz lądowaniu zestawu na łowisku. Jeżeli w miejscu łowienia panują odpowiednie warunki, zamiast rolek część nasadową możemy przesuwać po materacu. Unikamy w tej sytuacji niebezpieczeństwa, że kij wypadnie nam z rolek, jeżeli się zagapimy. Każdy tyczkarz powinien również być wyposażony w kilka dodatkowych topów (o zestawach nie wspominając). Część ofert dystrybutorów sprzętu zazwyczaj oferuje tyczkę w zestawie z np. jednym lub kilkoma dodatkowymi topami. Jeżeli kupujemy natomiast jedynie wędzisko, topy można skompletować. Ich cena oczywiście waha w zależności od modelu kija. Kolejnym istotnym elementem wyposażenia są podpórki, czyli tzw. „haki”, na których można wstawić pełną wędkę np. na czas nęcenia. Bardzo pomocne są również tzw. „wąsy”: specjalna podpórka, która chroni część nasadową przed wsunięciem się do wody po odłączeniu topa (tyczka ze względu na długość zawsze będzie nachylona w kierunku powierzchni wody). Jeżeli chodzi o nęcenie, warto uzbroić się w kosz zanętowy montowany na końcu topa, którym zanęcimy bardzo precyzyjnie, oraz w procę, za pomocą której już w trakcie łowienia będziemy podrzucać na łowisko robaki, kukurydzę lub inne typy sypkiej zanęty. Zestaw skrócony gwarantuje lepszą kontrolę nad zestawem zarówno na wodach stojących lub z małym uciągiem, jak i szybko płynących wodach największych rzek. W każdej chwili mamy możliwość przytrzymać go nad łowiskiem lub kontrolować jego przesuwanie i przytrzymywać w określonych miejscach. Jednocześnie zestaw zapewnia nam większe szanse na zacięcie ryby, bezpieczne jej odprowadzenie z łowiska oraz hol. Zaś amortyzator umożliwia nam stosowanie nawet ultra lekkich przyponów. Metoda łowienia na skrócony zestaw jest więc bardzo skuteczna i w wielu przypadkach niezastąpiona. To właśnie te elementy decydują o ciągle rosnącej jej popularności tej techniki.
Wędkarstwo: tyczki do 1500 zł i akcesoria
30 lipca: aktualizacja Regulaminu Programu Monetowego 30 lipca zaktualizujemy Regulamin Programu Monetowego. Dzięki wprowadzonym zmianom: Jako Kupujący: * Monety wymienisz na kupon rabatowy przy wyborze metody płatności. Dojdzie do tego w chwili kliknięcia [przejdź do podsumowania]. Tę opcję od 30 lipca udostępnimy testowo dla części Klientów, a od 6 sierpnia będzie ona dostępna dla wszystkich. Chcemy mieć pewność, że nowy sposób wymiany Monet na kupon działa prawidłowo. * Kupon rabatowy wykorzystasz przy zakupie powyżej 40zł - wcześniej minimalna kwota wynosiła 50 zł. * Kupon rabatowy uzyskasz przy wymianie wielokrotności 5 Monet. Na jeden kupon wymienisz do 100 Monet. * Z nowego sposobu wymiany Monet skorzystasz w przeglądarce na komputerze i w telefonie komórkowym. Wkrótce udostępnimy go także w aplikacji Allegro. Jako Sprzedający: * W związku z dużym zainteresowaniem możliwością promowania ofert Monetami obniżamy limit średniej ocen sprzedaży, którą musisz uzyskać, aby dodać Monety do ofert - z 4,9 do 4,8. Nowe brzmienie dokumentu prezentujemy w pliku PDF. Fragmenty, które usuniemy, zaznaczyliśmy kolorem czerwonym, a te, które dodamy - zielonym.
30 lipca: aktualizacja Regulaminu Programu Monetowego
Każdy właściciel pojazdu prędzej czy później staje przed koniecznością zakupu części zamiennych. Niektóre naprawy możemy odłożyć w czasie, aby móc zaplanować w swoim budżecie odpowiednie środki na ich wykonanie. Niestety najczęściej usterka pojawia się w najmniej spodziewanym momencie i aby zachować mobilność, musimy niezwłocznie oddać samochód do serwisu. Wtedy stajemy przed dylematem, czy wybrać części nowe, czy używane. Sprawdźmy, jakie są wady i zalety każdego z tych rozwiązań. Oryginał czy zamiennik Bez względu na to, czy zdecydujemy się na zakup części nowych, czy używanych, musimy zastanowić się, czy będą to części oryginalne czy zamienniki. Najwygodniejszą opcją jest zakup elementów oryginalnych w autoryzowanym serwisie. Po podaniu numeru VIN samochodu lub numeru seryjnego zepsutej części mamy pewność, że zakupiony element będzie idealnie dobrany. Niestety jest to najdroższa opcja, a w przypadku niektórych części może okazać się, że ich koszt jest kilkakrotnie wyższy niż podobnej jakości zamienników. Alternatywą są hurtownie motoryzacyjne, które oferują szeroką gamę części zamiennych do większości modeli samochodów. Mamy do wyboru zamienniki w różnych przedziałach cenowych, a nawet części, które są stosowane na tzw. pierwszy montaż i dostarczane przez niezależnych producentów, np. Valeo. W takim przypadku możemy zakupić oryginalny produkt o wiele taniej, ponieważ omijamy wysokie marże, jakie narzucają autoryzowane serwisy. Jeśli zdecydujemy się na zakup zamienników, warto wybierać renomowanych producentów, ponieważ gwarantują oni wysoką jakość, porównywalną z częściami oryginalnymi. Nowe części – gwarancja bezpieczeństwa Wybór nowych części zamiennych jest szczególnie wskazany, gdy chodzi o bezpieczeństwo. Sterowniki poduszek powietrznych, napinacze pasów bezpieczeństwa czy elementy układu hamulcowego powinny być fabrycznie nowe. Dzięki temu mamy pewność co do tego, że część jest w pełni sprawna, a w razie usterki możemy liczyć na gwarancję. Niektórzy producenci samochodów wychodzą naprzeciw użytkownikom nieco starszych aut i wprowadzają rabaty na zakup nowych części. Wysokość rabatu najczęściej związana jest z wiekiem samochodu w myśl zasady – im starszy samochód, tym większy rabat. Rabaty sięgają nawet kilkudziesięciu procent. Dzięki takiej promocji koszt części staje się bardziej proporcjonalny do wartości samochodu. Coraz częściej na aukcjach internetowych możemy znaleźć oferty nowych oryginalnych części wystawianych przez autoryzowane serwisy, ale w o wiele atrakcyjniejszych cenach niż w sklepach stacjonarnych. Czy warto inwestować w części używane? Zakup części używanych jest bardzo dobrą alternatywą dla nowych i drogich części oryginalnych oraz tanich i niskiej jakości zamienników. Szczególnie w Internecie mamy dostęp do bardzo bogatej oferty części używanych w przystępnych cenach. Najczęściej kupowane są elementy, takie jak skrzynie biegów, elementy wyposażenia wnętrza, reflektory oraz części karoserii. Warto pamiętać o tym, że o wiele lepszym wyborem jest zakup oryginalnych używanych elementów karoserii niż nowych zamienników. Mamy wtedy pewność, że ich montaż nie będzie wymagał żadnych modyfikacji. Podobnie jest w przypadku reflektorów. Lepszym wyborem będzie zakup używanego oryginalnego reflektora w dobrym stanie niż taniego zamiennika. Wiele części samochodowych poddawanych jest procesowi regeneracji. Polega to na wymianie zużytych elementów danego podzespołu na nowe, co przywraca mu pełną sprawność, porównywalną z częścią fabrycznie nową. Najczęściej regenerowane są takie elementy, jak sprzęgła, rozruszniki, alternatory, wtryskiwacze, turbosprężarkioraz kolumny kierownicze. Wybierając części zamienne do naszego samochodu, powinniśmy kierować się rozsądkiem. Warto porównać ceny nowych oryginalnych części z używanymi oraz z dobrej jakości zamiennikami. Czasami może okazać się, że różnica w cenie jest symboliczna i nie warto rezygnować z zakupu nowych i oryginalnych elementów. W przeciwnym razie zdecydowanie rozsądniej jest wybrać zamienniki lub części używane, o ile nie mają one bezpośredniego wpływu na bezpieczeństwo. Pamiętajmy jednak o tym, aby zwrócić szczególną uwagę na ich stan, a jeśli nie możemy go zweryfikować, to wybierajmy sprzedawców, którzy udzielają gwarancji rozruchowej.
Nowe czy używane – jakie części zamienne warto kupować?
Niektórych uwierają, dla innych to buty idealne. Japonki, czyli lekkie klapki na miękkiej podeszwie i z paskiem między palcami, są obecnie jednym z najbardziej popularnych fasonów. Sprawdź, jakie modele cieszą się w tym sezonie największym wzięciem. Klapki japonki mają długą historię. Współczesne są wzorowane na tradycyjnych japońskich klapkach zori, a „przywieźli” je ze Wschodu amerykańscy żołnierze po II wojnie światowej. W latach 50. ubiegłego wieku zostały spopularyzowane jako obuwie plażowe, w latach 60. kojarzone były z Kalifornią, surfowaniem i słońcem. Dziś też wkładamy japonki raczej na wakacjach niż idąc do biura, ale są też bardziej eleganckie wersje, na grubszej podeszwie, zdobione, na koturnie lub na obcasie. 1. Klapki za kilka złotych Klapki japonki dla nastolatki kupimy dosłownie już za kilka złotych. Nie mają wprawdzie żadnego znaku firmowego i można się spodziewać, że długo nam nie posłużą, ale na jeden sezon na pewno wystarczą. Jeśli więc potrzebujesz klapek na wakacje: na plażę, pod prysznic itp., niedrogie japonki z wzorzystą, kolorową wkładką z pewnością wystarczą. 2. 4F Marka 4F jest kojarzona z odzieżą sportową przystępną cenowo i jednocześnie niezłą jakościowo. Równie popularne jak ubrania są buty tej marki. Dziewczęce klapki-japonki 4F kosztują niewiele ponad 20 zł, mają miękką wkładkę z kolorowym nadrukiem i różowe, gumowe, wygodne paski. Miękka piankowa podeszwa z bieżnikiem zapewnia butom trwałość i dobrą amortyzację. 3. Vans Lanai Japonki kultowej marki Vans będą idealne dla starszych chłopców, bo są dostępne od rozmiaru 35. Lekkie klapki Lanai utrzymane w modnej szaroniebieskiej kolorystyce zapewnią wygodę i dobry wygląd na co dzień. Wykonane zostały z najwyższej jakości materiałów syntetycznych. Zapłacimy za nie 49 zł. 4. Z kwiatkiem Bardzo modne są od jakiegoś czasu różnego rodzaju zdobienia na butach, w tym przyczepione z przodu kwiatki, nawet sporych rozmiarów. Japonki z kwiatkiem marki Grendha udekorowane są dodatkowo również cekinami. Mają grubszą podeszwę z gumy węglowej o podwyższonej trwałości, odpornej na ścieranie. Obuwie brazylijskiego producenta nadaje się zarówno na plażę, jak i na ulicę. Efektowne klapki kosztują niecałe 30 zł. 5. W kolorze turkusowym Klapki Roxy dla dziewcząt mają piękną barwę i nowoczesne wzornictwo. Wykonane w całości ze sztucznego tworzywa, utrzymane w jednolitej kolorystyce (poza wielobarwnym napisem ROXY na wkładce i srebrnym napem na pasku) wyglądają bardzo stylowo mimo wyraźnie sportowego charakteru. Minimalistyczne, eleganckie klapki kupimy za 59 zł. 6. Dla małej damy Jeśli dziewczynka lubi wyglądać jak dama nawet na plaży, powinna sięgnąć po klapki marki Wojtyłko. Wykonane są ze skóry ekologicznej, a posrebrzana kokardka z przodu świetnie pasuje do letnich sukienek. Dekoracyjne, eleganckie klapeczki kosztują 29 zł. 7. Havaianas Przez niektórych uważane za najlepsze gumowe klapki na świecie. Wśród japonek tej marki znajdziemy dużo modeli i dla chłopców, i dla dziewcząt. Klatki chłopięce Havaianas za 49 zł mają wkładki zdobione postaciami z popularnych kreskówek, z kolei model Power za ok. 68 zł ma wybitnie sportowy charakter. Miękka, amortyzująca podeszwa z pianką Eva oraz szerokie, mocne paski z naturalnej gumy zapewniają trwałość i wygodę. 8. Nike Solay Japonki oferuje również firma Nike, a ich ceny oscylują w granicach 60–100 zł. Przeważnie mają oszczędny, sportowy design i są jednokolorowe. Niebieskie japonki Nike Solay idealnie nadają się na basen, bo mają na podeszwach przeciwdziałające poślizgnięciom nacięcia. Wkładkę wykonano z lekkiej pianki, a podeszwę z gumy. Kosztują ok. 80 zł i przeznaczone są zarówno dla chłopców, jak i dla dziewczynek. 9. Skechers na koturnie Japonki Skechers Sparks mienią się tysiącami kolorów. Zrobiono je ze specjalnego, trwałego i wygodnego tworzywa, a grubsza podeszwa-koturn wygląda jak wykonana z drewna. Seledynowo-zielone paski ozdobione są kwiatkami i cekinami. Bardzo kobiece klapki kosztują 60 zł. 10. Ozdobne Inblu Japonki Inblu mają kwiecistą wkładkę i zdobione cekinami oraz kamieniami paski, dzięki czemu nabierają eleganckiego, wyjściowego charakteru. Idealnie nadają się jako uzupełnienie lekkich, letnich sukienek, a na opalonych stopach prezentują się naprawdę fantastycznie! Takie klapki to wydatek ok. 40 zł. Japonki są idealne na upały: podeszwa przyczepiona do stopy cienkimi paskami – i już! Skóra może oddychać, nie poci się. Podczas gorącego lata takie klapki to doskonały wybór, warto jednak zwrócić uwagę na tworzywo i fason, bo niektóre „lubią” obcierać.
Japonki dla nastolatki – 10 najciekawszych modeli
Motyw teatru jest czymś nieodmiennie związanym z literaturą. Wszak życie samo w sobie jest teatrem, jak już to dawno temu napisał Szekspir, a literatura, podobnie jak teatr, naśladuje życie. I tak przeplatają się ze sobą te dwie dziedziny, jedna czerpiąc z drugiej. Zdarzają się powieści, w których ten wątek jest szczególny dla fabuły, stanowi zalążek do wydarzeń albo inaczej – staje się swoistą zasłoną dymną dla dokonanych czynów. Jakie są najciekawsze? Udając teatr czy teatralnie przeżywając? Bodaj najsłynniejszą i najmocniejszą powieścią Donny Tartt jest słynna „Tajemna historia”. Opowieść o grupie studentów filologii klasycznej, w której już od pierwszych stron wiemy, że dopuścili się zbrodni najmroczniejszej, rodzi potrzebę poznania kontekstu. Dlaczego kilkoro przyjaciół nagle zabija jednego ze swojej grupy? Skąd te mordercze skłonności i właściwie skąd cały pomysł? Wówczas autorka cofa nas w czasie do momentu, gdy to wszystko się zaczęło, i odtwarza powolne staczanie się grupy w coraz większą teatralność własnego zachowania. Najpierw tylko próbowanie używek, przejście do ostrzejszych stanów świadomości i wreszcie pierwsze morderstwo, dokonane podczas odtwarzania starego, prymitywnego rytuału, w którym pochłonięcie przez wybrane role wydaje się przekraczać możliwości stosowanych narkotyków. Na ile teatralność i odtwarzanie stały się kołem napędowym późniejszych wydarzeń, a na ile były tylko wymówką, swoistą zasłoną dymną, dzięki której mogli nie przyznawać się sami przed sobą do winy, warto przekonać się podczas lektury tej niezwykłej powieści. Przeczytaj pełną recenzję książki Donny Tartt „Tajemna historia”. box:offerCarousel „Próba” Eleanor Catton wykorzystuje formułę teatralną i odtwarzania życia na deskach teatru w dwójnasób. Oto w małym miasteczku dochodzi o skandalu, jakim jest romans nauczyciela z uczennicą, jednak nie ta historia jest główną osią fabularną. Wątek romansu stanowi zaledwie zarzewie do innych wydarzeń. Na dwóch planach powieściowych mamy dwie szkoły: muzyczną i aktorską. W pierwszej poznajemy siostrę uczennicy, która była bohaterką skandalu, zaś w szkole aktorskiej wyjątkowego studenta, którego również coś będzie łączyło z ową dziewczyną. Jedno będzie patrzyło na świat przez pryzmat wydarzeń wokół siostry, drugie będzie brało udział w przedstawieniu opartym na owych wydarzeniach. Życie splecie się z teatrem o wiele mocniej i dobitniej niż dotychczas, a czytelnik przekona się, jak cienka bywa granica pomiędzy nimi dwoma. Przeczytaj pełną recenzję książki Eleanor Catton „Próba”. Gdy teatr staje się przyczyną do zmian w życiu „Stowarzyszenie umarłych poetów” jest powieścią nietypową, ponieważ powstałą na podstawie scenariusza filmu. Miłośnikom samego obrazu nie trzeba jej reklamować, jednakże w przypadku motywu teatru w powieściach nie sposób ją pominąć. Powieść Nancy H. Kleinbaum to historia nie tylko o tym, jak ważny może być w życiu młodego człowieka dobry i cierpliwy nauczyciel, który nauczy, że warto w życiu podążać za swoimi marzeniami, ale również jak wiele może zmienić pasja teatralna, w której odnalazł sens dla siebie jeden z uczniów, Neil Perry. To on, zainspirowany nauczaniem pana Keatinga, będzie chciał zrealizować swoje marzenie, by zostać aktorem i zagrać w „Śnie nocy letniej”. Deski sceny teatralnej mają dla Neila największe znaczenie, bowiem to dopiero tutaj czuje się wolny i nie boi się już swojego despotycznego ojca. To teatr ma szansę wyzwolić Neila z jego największych lęków, a jednocześnie to teatr również stanie się przyczyną największego nieszczęścia. box:offerCarousel Teatr może sprowadzać na bohaterów zarówno szczęście, jak i tragedię. W cyklu powieści Gayle Forman „Ten jeden dzień” teatr okazuje się być czynnikiem, który połączy dwoje młodych ludzi i będzie dla nich później pretekstem i spoiwem, gdy będą się nawzajem poszukiwać. Przeczytaj pełną recenzję książki Gayle Forman „Ten jeden dzień”. Jak w pierwszym tomie cyklu „Ten jeden dzień” Allyson poznaje Willema właśnie za sprawą teatru, w którym chłopak przypadkowo się zatrudnił jako aktor, tak w tomie drugim, „Ten jeden rok”, teatr staje się elementem osobistego wyzwania i wyzwolenia dla Willema, niepotrafiącego pogodzić się ze stratą Allyson. Jak potoczą się losy tej dwójki? Na ile teatr stanie się przyczyną do kolejnego spotkania? Warto poznać obydwa tomy serii. box:offerCarousel Teatralność fabuły W powieści Ignacego Karpowicza „Sońka” motyw teatralności fabuły nabiera podwójnego znaczenia. Główną bohaterkę, Sońkę, staruszkę, której samotność i smutne życie podkreślają dodatkowo wojenne wspomnienia oraz przeżyty wówczas dramat osobisty, odwiedza zupełnie przypadkowo reżyser teatralny. Opowieść, której wysłucha, od razu w myślach przekłada na sztukę teatralną, odtwarza ją wręcz na bieżąco na deskach swojego teatru, widzi poszczególne sekwencje, dzieli na akty i opowiada życie Sońki jeszcze raz, na nowo, poprzez stworzony przez siebie dramat. W pewnym momencie zaciera się granica pomiędzy tym, co prawdziwe w życiu Sońki, a tym, co odtwarza fabuła sceniczna. Teatralność jej życia, realizm magiczny, jaki wykreował się na potrzeby czytelnika – widza, wywołują wieloznaczność i windują powieść do ligi najlepszych książek ostatnich lat. Przeczytaj pełną recenzję książki Ignacego Karpowicza „Sońka”. Teatr i literatura są nierozerwalne. Powieści, w których pojawia się wątek teatru, scen teatralnych czy wreszcie swoistej teatralności zachowania bohaterów, jest bardzo wiele. Serdecznie polecam pięć wyżej wymienionych, ale także zachęcam do poszukiwań owej teatralności w fabule czytanych książek.
Powieści z motywem teatru
Jak dodać stylizacji blasku, nie używając błyszczących dodatków? To łatwe, wystarczy wybrać ubrania z motywem gwiazd. Oto przegląd najciekawszych gwiezdnych trendów. Czy gwiezdne motywy przybliżą cię do bycia gwiazdą? Tego nie wiemy. Pewne jest jedno: gwiazdy na bluzkach dodadzą blasku, a ten jest nam potrzebny, zwłaszcza jesienią. Gwiazdy wpisują się także w jeden z najmodniejszych trendów na najbliższą jesień – chodzi o kosmiczne motywy, które skrzą się srebrnym światłem, rozświetlają i dodają energii. Jeśli czujesz, że stylizacja z kosmosu nie do końca jest tym, czego w modzie potrzebujesz, spróbuj wybrać coś właśnie z gwiezdnymi motywami – bezpiecznymi, choć równie widocznymi. Gwiazdy najlepiej świecą w ciemności Jakie tło będzie najlepsze dla gwiazd? Naturalne, jak nocne niebo. Wybieraj więc wszystkie ciemne kolory, które mogą skojarzyć się z nocą. Odpowiedni będzie soczysty granat, mocna zieleń, możesz też zaryzykować z burgundem. Szal ozdobiony gwiazdami będzie pasował do granatowego swetra lub ciepłego płaszcza w tym kolorze. Jeden dodatek z tym modnym motywem sprawi, że szykowny, wieczorowy wygląd nabierze delikatnej lekkości. Zabaw się w celebrytkę „Życie jest zbyt poważne, by o nim poważnie mówić” – mawiał pisarz Oscar Wilde. Zastosujmy tę maksymę do mody. Choć gwiazdy nie mają w sobie nic śmiesznego, to jednak motyw ten wytwarza pewnego rodzaju poczucie swobody i dystansu do siebie. Wybierz więc bluzę w gwiazdy o swobodnym, sportowym charakterze, dobierz czapkę z daszkiem z podobnym nadrukiem – celebrytki uwielbiają chować swoje twarze za daszkami, więc nie dość, że twoja stylizacja będzie pełna gwiazd, to jeszcze będziesz wyglądem przypominała prawdziwą celebrytkę. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Dla fanek jeansu Gwiazdy zadomowiły się również na jeansie. Możesz mieć spodnie z modnymi jeszcze przetarciami i nadrukiem gwiazd. Co do nich dobrać? Wszystko. Trend z początku XXI wieku właśnie zawitał ponownie na wybiegi. Do łask wracają nawet denimowe mundurki – jeansowy total look proponuje w tym sezonie Miu Miu (ma nawet torebki) oraz marka Pinko, która oferuje szmaciane botki. Nikogo więc nie powinno dziwić, jeśli do poprzecieranych spodni z motywem gwiazdek włożysz wygodną koszulę z tkaniny imitującej błękitny denim lub klasyczną kurtkę jeansową albo nawet płaszcz – w swojej kolekcji ma je polski projektant Robert Kupisz. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Miejski eklektyzm z gwiazdami w tle Uwielbiasz uliczne trendy modowe i jednocześnie niezbyt dobrze czujesz się w biznesowych garsonkach? Gwiezdny motyw jest właśnie dla ciebie. Możesz go wpleść w dowolną stylizację miejską i niemal w każdej sytuacji mieć gwarancję dobrego wyglądu. Stwórz prawdziwą, wybuchową mieszankę, czyli miejską stylizację uliczną, wykorzystując kultowe gwiazdki. Po pierwsze na chłodne dni zaopatrz się w czapkę beanie z gwiazdką, zwaną fasolką lub smerfetką. To będzie dopełnienie wyglądu. Po drugie zdecyduj, jaką bazę chcesz mieć. Jeśli zestaw ma mieć nieco romantyczny charakter, włóż sukienkę, może być oczywiście z nadrukami gwiazd. Chcesz uzyskać efekt dziewczęcej lekkości? Wybierz spódnicę z tiulu i dopasowane body z długimi rękawami i ramoneskę. Buty to podstawa. Na zasadzie kontrastu do sukienki lub spódnicy dobierz sportowe lub masywne, np. glany w stylu Dr. Martens. Jeszcze coś na nogi – kabaretki lub rajstopy w... gwiazdki. Przesada? Zbyt wiele gwiazd? Być może. Ale eklektyzm polega właśnie na łączeniu pozornie niepasujących do siebie części garderoby. Żeby zobaczyć, czy dobrze wyglądają gwiazdy obok gwiazd, sprawdź, czy dobrze się czujesz ozdobiona taką ich ilością.
Ubrana w gwiazdy – odzież z gwiezdnymi motywami
Wraz ze zmianą sezonu zmienia się także nasza garderoba. Z nastaniem chłodniejszych dni jej idealnym elementem jest długa wełniana narzutka. Sprawdzi się w okresie przejściowym, kiedy jeszcze za wcześnie na grube kurtki czy płaszcze. Barwy natury Wiele marek proponuje narzutki o różnej długości i w rozmaitych kolorach. Ale jesienią stawiamy głównie na te w barwach natury. Królują szarości, beże, brązy czy klasyczny czarny. Są to barwy uniwersalne, gdyż pasują do wielu stylizacji. A możliwości komponowania stroju z udziałem wełnianej narzutki jest sporo, bo pasuje do wielu ubrań. Sprawdzi się zestawiona ze spodniami, spódnicami, ale szczególnie polecamy ją do sukienek mini. To prawdziwy hit! Jeśli lubimy luźny styl, możemy uzupełnić stylizację sneakersami czy balerinkami. Gdy chcemy podkręcić look, nadać mu więcej zmysłowości i seksapilu – zakładamy obcasy. Długi kardigan doda wizerunkowi nieco nonszalancji i miękko otuli w chłodne dni. Założony na sukienkę mini wprowadzi do stylizacji odrobinę intrygującej tajemniczości. Przy okazji skryje to, co pragniemy ukryć, ale odsłoni – jeśli tylko zechcemy – zgrabne nogi. Stylizacja dla każdej kobiety Taki zestaw jest zawsze aktualny. Sprawdzi się w przypadku romantyczek, ale jest odpowiednią propozycją dla kobiet lubiących intrygować, manifestować swoją niezależność, kochających luz. W aranżacjach (nie tylko romantycznych) wskazany jest akcent w postaci biżuterii z nutką boho, kozaków za kolano oraz kapelusza z dużym rondem rodem z lat 60. Taki look niezawodnie doda uroku i stylu. I jest jak najbardziej w głównym trendzie sezonu – lansowanym przez wszystkie fashionistki i blogerki – utrzymanym w duchu vintage. Nie zapomnij o bardzo długim wąskim szaliku – wraz z wełnianą narzutką to duet doskonały. Dobieraj jasną narzutkę do ciemnych sukienek lub odwrotnie. Postaw na kontrast. Nie bój się kolorów. Lubisz lekcje wzornictwa? Dla ciebie jest ciepła narzutka w niebanalny deseń. Wybór masz ogromny – od zwierzęcych printów po skandynawskie. Pamiętaj, że sukienka musi być wówczas jednolita. Cenisz niebanalne wzory i rozwiązania? Podkreśl swój styl czapką krasnalką i ciężkimi botkami – są polecane nie tylko miłośniczkom nurtu grunge. Wzorzysta narzutka to zbyt wiele? Postaw na rajstopy zdobione efektownym printem, ale pamiętaj – mogą optycznie pogrubiać nogi. Na rockowo Także zwolenniczki stylu rockowego powinny się zaopatrzyć w dzianinową narzutkę, ale o długości maxi. Najlepiej w ich ulubionym kolorze – czarnym, choć w tym sezonie do gry wchodzi także winne bordo. Jak wiemy, obowiązkowym elementem rockowej stylizacji jest kurtka ramoneska. Zarzucona na sweter do kostek doda zadziorności i artystycznego sznytu. Na dzień noś do tego kowbojki, które także przeżywają swój wielki powrót, a na wieczór klasyczne i niebotycznie wysokie szpilki. Na pewno wzbudzisz podziw nie tylko wśród mężczyzn. Twoją stylizację docenią także kobiety znające się na modzie. Chcesz podkręcić efekt – pomaluj usta na kolor ciemnego bordo lub brązu. Stworzysz look prawdziwej kobiety wampa. Zrób ją sama Każdej jesieni mamy do wyboru wiele fasonów długich swetrów. Zapewne każda z nas znajdzie coś dla siebie wedle temperamentu, gustu czy charakteru. Ale niepowtarzalnym egzemplarzem będzie narzutka zrobiona własnoręcznie na drutach, z wełny upatrzonej w jakiejś kameralnej pasmanterii. Moda na życie w duchu DIY – zrób to sama – zapanowała kilka sezonów temu. To już zajęcie nie tylko dla naszych babć czy mam, ale i dla nas. Niech bycie na wskroś współczesną nie pozbawi nas przyjemności otulenia się swetrem miękkim i jedynym w swoim rodzaju, bo wykonanym własnoręcznie. Pamiętaj: prawdziwe elegantki noszą rzeczy, których nie ma nikt inny!
Wełniana narzutka z sukienką mini – stylizacja zawsze aktualna
Już za chwilę upragniony czas dla każdego malucha – czas rozpakowywania świątecznych prezentów. Jeśli nie masz jeszcze wybranego upominku dla swojego dziecka, warto zastanowić się nad propozycjami odzieżowymi. Przedstawiamy kilka modeli ubrań, które z pewnością przypadną do gustu każdemu chłopcu. Niezależnie od tego, czy Twoje dziecko preferuje na co dzień sportowe stylizacje, czy też te z wykorzystaniem koszuli i sweterka, poniższe propozycje spełnią wszelkie oczekiwania. Każde dziecko ma inne wymagania, ale jedno jest pewne – na świąteczny prezent warto wybierać tylko takie ubrania, które wiemy, że okażą się trafione. Oto kilka z nich. 1. Koszula w kratkę box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Jedną ze sprawdzonych propozycji na świąteczny prezent będzie koszula w kratkę. Jest to taki element garderoby, który powinien mieć w swojej szafie każdy mężczyzna, zarówno ten duży, jak i mały. Zwłaszcza w przypadku świąt koszula w kratkę sprawdzi się idealnie. Modnym w tym sezonie połączeniem kolorystycznym jest czerwień i zieleń lub granat z bielą. Dopełniona subtelną muchą stworzy niepowtarzalną stylizację, godną każdego młodego mężczyzny. Wyjątkową zaletą takiej koszuli jest możliwość łączenia jej z wieloma ubraniami. Dobrze prezentuje się w towarzystwie bawełnianych chinosów, jednak na tym nie koniec! Z powodzeniem może być zestawiana z przetartymi jeansami czy, w okresie letnim, krótkimi szortami. Jeśli zaś chodzi o świąteczną stylizację, odpowiednie będą gładkie spodnie, dopasowane kolorystycznie do koszuli. Najlepszy odcień to mocny granat lub klasyczna czerń. Do tego pasek i wspomniana powyżej – mucha. Doda odrobinę elegancji, a jednocześnie podkreśli świąteczny nastrój. 2. Czerwony sweter box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Kolejny must have, jeśli chodzi o świąteczne prezenty, to sweter. Czy nasze dziecko uwielbia w nim chodzić na co dzień, czy też zakłada jedynie na specjalne okazje – sweter przyda się każdemu chłopcu. Zwłaszcza ten, wykonany z wysokiej jakości dzianiny. Posłuży wiele lat i sprawdzi się podczas tworzenia ciekawych stylizacji. Zastanawiasz się, jak przekonać swojego malucha do częstszego zakładania swetra? Wystarczy, że kupimy gładki model, bez dodatkowych ozdób. Dzięki temu nasze dziecko będzie mogło zakładać do niego niemal każdą część garderoby (może poza spodniami dresowymi). Wszelkiego rodzaju jeansy, jednokolorowe spodnie czy też te z licznymi przetarciami – każdy model będzie strzałem w dziesiątkę. Nie zapominajmy, że sweter, zwłaszcza ten w czerwonym kolorze, bardzo dobrze wpasuje się w świąteczny klimat. Dlatego w tym czasie warto połączyć go z białą koszulą i zielonymi spodniami. 3. Czarny bezrękawnik box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Idealny na wczesną wiosnę, ale z powodzeniem może być wykorzystywany w okresie jesienno-zimowym. Bezrękawnik, bo to o nim mowa, wyjątkowo dobrze wpisze się w świąteczne propozycje prezentowe. Zakładany na bluzę, elegancką koszulę czy też basicowy top z długim rękawem – możliwości na jego noszenie jest wiele. Na rynku dostępne są nie tylko grube, puchowe bezrękawniki, ale też modele wykonane z miękkiej w dotyku dzianiny. Ten drugi rodzaj wyjątkowo dobrze sprawdzi się podczas świąt Bożego Narodzenia. Jak na ten czas przystało, warto zdecydować się na elegancką stylizację. Bezrękawnik w połączeniu z błękitną koszulą, czarnymi materiałowymi spodniami i [krawatem](https://allegro.pl/kategoria/odziez-koszule-89513?bmatch=ss-base-relevance-floki-5-nga-hcp-bab-1-1-1003&offerTypeBuyNow=1&order=m&stan=nowe&string=krawat%20granatowy) to jest to!
Prezenty świąteczne dla chłopca – 3 propozycje odzieżowe
Nasze „centrum dowodzenia” nie jest wolne od słabości i niedoskonałości. Mózg, bo o nim mowa, wciąż popełnia błędy. Przekonaj się, co chce udowodnić Henning Beck w swojej książce „Mózg się myli”. Mózg to najważniejszy organ człowieka, nasze „centrum dowodzenia”, które zarządza skomplikowaną maszyną – ludzkim organizmem. Można przypuszczać, że przez miliony lat ewolucji udało się wyeliminować z niego wszystkie „podzespoły”. To one powodują, że mózg jest podatny na błędy i posiada niedoskonałości. Tymczasem, znajdujący się w naszej głowie skomplikowany komputer, wciąż popełnia błędy! Czy to coś złego? Okazuje się, że niekoniecznie. To udowadnia w swojej książce „Mózg się myli” Henning Beck, niemiecki neurolog i biochemik. Niedoskonała doskonałość Czy zdarza ci się czasem zapomnieć coś, co przed chwilą przeczytałeś? Musisz co minutę zerkać na zegarek, by upewnić się, która godzina? A może z uporem maniaka próbujesz przypomnieć sobie imię nowo poznanej osoby? Nie martw się, to wcale nie musi oznaczać, że z twoim ciałem dzieje się coś złego. Wręcz przeciwnie! Może to być oznaka tego, że… twój mózg działa w doskonały sposób! No dobra, może mózg nie jest aż tak doskonały, bo przecież pozwala na to, byśmy zapominali o pewnych rzeczach, które sam uzna za mało istotne. O tym, że to całkiem normalne, a nawet dobre, opowiada właśnie książka „Mózg się myli”. Te drobne problemy z pamięcią, według autora, świadczą o tym, że nasz „komputer centralny” nieustannie ewoluuje, jest elastyczny i podatny na przyswajanie nowych informacji. A przecież gdzieś musi je wszystkie pomieścić! To dlatego o pewnych rzeczach zwyczajnie nie pamiętamy, a inne są w naszej pamięci zapisane w sposób pobieżny. Beck podkreśla jednak, że dużo bardziej niebezpiecznym aspektem takiego funkcjonowania mózgu jest fakt, że stał się on podatny na wpływy z zewnątrz, zaburzające „niedoskonałą doskonałość”. Autor przytacza kilka działających na wyobraźnię historii. Najbardziej szokująca jest opowieść o córce amerykańskiego duchownego, która w wieku 21 lat oskarżyła ojca o molestowanie seksualne i gwałty. Z czasem okazało się, że kobieta wciąż jest dziewicą, a „wspomnienia” zostały zaszczepione w jej mózgu podczas kilkudziesięciu sesji u terapeuty. „Mózg się myli”, mimo swojego popularno-naukowego charakteru, czyta się jak najlepszą powieść. Książka wciąga od pierwszych stron (już na początku autor wymaga od nas skupienia, serwując nam kilka – a właściwie naszemu mózgowi – matematycznych łamigłówek i sprawdzianów), i nie pozwala oderwać się od lektury. Beck używa prostego, zrozumiałego języka. Nawet jeśli korzysta z pojęć naukowych, to opisuje je w sposób przejrzysty i jasny – tak, by łatwo można było zrozumieć, o co mu właściwie chodzi. To sprawia, że książka nadaje się zarówno dla dorosłych, jak i nieco młodszych czytelników (z uwagi na przytoczoną powyżej wstrząsającą historię, warto samemu wybrać fragmenty, odpowiednie dla dzieci czy młodzieży). Nie brakuje tu informacji o pamięci i wspomnieniach, które z biegiem lat ulegają zatarciu i zniekształceniu. Jest co nieco o motywacji i pobudzaniu kreatywności, a także o tym, jak postrzegamy czas. Autor opisuje też, czym jest i z czego wynika ciekawość i jak ją w sobie bardziej pobudzić. To świetna lektura dla tych, którym trudno zrozumieć, że nasz mózg potrafi popełniać błędy i bywa niedoskonały. Źródło okładki: www.wydawnictwofeeria.pl
„Mózg się myli” Henning Beck – recenzja
Zło jest zawsze obok. Najczęściej tam, gdzie nie patrzymy, w miejscach i osobach, których nie podejrzewamy. Czasem jednak zło wydostaje się na zewnątrz i zaczyna siać postrach, tak jak główny bohater powieści Marty Szreder. Kim jest Lolo? Za pseudonimem kryje się autentyczna postać Karola Kota, na pozór zwyczajnego ucznia krakowskiego technikum. Chłopak nie sprawiał problemów wychowawczych, chodził do szkoły, zawsze był spokojny i ułożony. Do czasu, gdy jego mroczna natura przejęła stery. Lolo jest najsłynniejszym polskim seryjnym mordercą, psychopatą, który w latach 60. dopuścił się w Krakowie serii przerażających zbrodni. Marta Szreder w „Lolo” staje przed zadaniem opisania portretu człowieka, którego nikt nie posądzał o okrutne przestępstwa. Człowieka, który wstrząsnął opinią publiczną i sprawił, że na wiele lat w sercach ludzi zamieszkał niepokój. Bo skoro on, grzeczny, normalny chłopak, mógł popełnić morderstwo, to do jakiego okrucieństwa zdolni są przypadkowi ludzie, których codziennie mijamy na ulicy? Motywacje seryjnego mordercy Marta Szreder podejmuje próbę nakreślenia psychiki autentycznego mordercy. Autorka stara się zgłębić historię Karola Kota, odkryć jego sekrety i wraz z czytelnikiem zajrzeć do jego mrocznego wnętrza. Co kierowało osiemnastolatkiem, jakie były przyczyny jego okrutnych czynów? Historia seryjnego mordercy z Krakowa stała się swego rodzaju miejską legendą, opowieścią grozy ku przestrodze. Wokół postaci zabójcy powstało wiele legend, lecz jedynie w niektórych z nich znajduje się ziarno prawdy. Jakie były przyczyny mroku i zła, które tkwiły w Karolu Kocie? Jak osobista tragedia wpłynęła na jego życie? „Lolo” to niezwykle wciągająca, momentami brutalna i zapierająca dech w piersiach podróż po wnętrzu człowieka, który był zdolny do prawdziwego okrucieństwa. Wampir i mroczny klimat lat 60. „Lolo” to historia postaci, która jednocześnie fascynuje i dogłębnie przeraża. Na podstawie powieści Marty Szreder powstał scenariusz do filmu Marcina Koszałki pt. „Czerwony pająk”. Historia Karola Kota, nazywanego Wampirem z Krakowa, stanowi wciągający temat, który starają się zgłębić kolejni twórcy kultury. Jak udało się to Marcie Szreder? „Lolo” to porywająca powieść, napisana lekkim, łatwym językiem, dzięki czemu czyta się ją szybko. Chociaż opowiada o przerażających czynach, autorka przedstawia to w sposób, który nie odrzuca od lektury, a wręcz przeciwnie, sprawia, że chcemy dowiedzieć się więcej. „Lolo” to z pewnością godna polecenia pozycja dla wszystkich, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o najsłynniejszym polskim psychopacie. Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Lolo” Marta Szreder – recenzja
Nie rozstajesz się z jeansami albo chinosami? To wygodne i uniwersalne fasony, które wpisują się w wiele stylizacji, ale po czasie możesz mieć wrażenie, że twoja szafa jest nieco przewidywalna. Jeśli właśnie takie masz odczucie, dorzuć do niej parę spodni, która wszystko odmieni i tchnie w nią nowe życie. Czas na spodnie w kratkę, czyli wyrazisty element do miejskich stylizacji. Gładkie spodnie to bezpieczna opcja, która pasuje do wielu okoliczności. Wtapiają się w stylizację, chyba że wybierzesz mocny, rzucający się w oczy kolor, i często pełnią jedynie funkcję praktyczną. Niewielu mężczyzn oczekuje bowiem od swoich ubrań czegoś więcej niż funkcjonalności. Właśnie z tego powodu będziemy cię namawiać do małej modowej rewolucji we własnej garderobie. Mały krok, niewielka zmiana, a może się okazać, że zupełnie inaczej spojrzysz na siebie w lustrze. Tą małą odmianą będą wzorzyste spodnie, a dokładnie spodnie w kratkę. Propozycja, która potrafi dodać charakteru, szyku i awangardowego sznytu naraz oraz zamienić zwykły zestaw w stylizację wartą zainteresowania. Od klasycznych modeli w niezwykle elegancką kratę księcia Walii po ekscentryczne szkockie tartany, których nie powstydziłaby się w swoich kolekcjach Vivienne Westwood – paleta możliwości jest urozmaicona i możesz być pewien, że każda para będzie robić wrażenie. Wystarczy, że rzucisz okiem na nasze stylizacje i wszystko stanie się jasne. Obok takich spodni po prostu trudno przejść obojętnie. Elegant w wielkim mieście Biele, szarości i czerń – chyba nie masz wątpliwości, że taki zestaw pasuje do siebie bez zarzutu i sprawdza się w wielu okolicznościach, nie tylko tych oficjalnych i uroczystych. To właśnie taka paleta zainspirowała nas do stworzenia stylizacji z nutą elegancji, ale jednocześnie nie takiej oczywistej. A wszystko dzięki parze spodni, która wybija się na pierwszy plan, czyli szarym spodniom w kratkę. Wyobraź sobie ten sam zestaw, ale z parą grafitowych gładkich spodni. Będzie stylowo i poprawnie, ale trochę nudno, prawda? Wzór wprowadza dynamikę i sprawia, że w stylizacji zaczyna się coś dziać. To bardzo dobry pomysł na przełamanie rutyny w szafie – wykorzystaj go. Oprócz nich w stylizacji znajdziesz klasyczną białą koszulę i czarny sweter z dekoltem w szpic, które przydadzą ci się na co dzień, na spotkania biznesowe i zawsze wtedy, gdy będziesz chciał wyglądać trochę bardziej profesjonalnie lub uroczyście. W tej stylizacji nie bez znaczenia są również buty i podobnie jak spodnie nadają jej charakteru. Czarne skórzane loafersy z ozdobą to model od lat lansowany przez markę Gucci, który na stałe wpisał się w garderoby naprawdę stylowych mężczyzn. Dołącz do nich. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Miejski zawadiaka w kraciastych spodniach Kratka to wzór elegancki i harmonijny, ale jeśli myślisz, że w stylizacjach z jej udziałem wieje nudą, to jesteś w błędzie. Tu się dzieje i to dużo! Wszystko, co musisz zrobić, żeby nie było nudno i przewidywalnie, to zestawić ją z codziennymi fasonami na luzie, na przykład t-shirtem, bluzą, kurtką bomberką, trampkami czy modnymi sneakersami. Zrób to tak jak my poniżej i skuś się na granatowe spodnie w wyrazistą kratkę, załóż do niej luźny pomarańczowy t-shirt w szpic, a na górę granatową kurtkę ze ściągaczami przy mankietach i dole, czyli popularną od wielu sezonów bomberkę. Dopełnieniem stylizacji niech będą buty i dodatki, które kojarzą się z modą uliczną, czyli białe skórzane trampki marki Converse oraz czapka z daszkiem. Chyba sam przyznasz, że w takim zestawie czuć miejskiego ducha i widać charakter oraz mężczyznę, któremu nie jest obojętne, co nosi i jak wygląda? Poeksperymentuj trochę z taką stylizacją – zamień bomberkę na parkę do połowy uda z technicznych tkanin, a zamiast trampek postaw na półbuty na platformie. Być może taka wizja sprawia, że włos ci się jeży na głowie, ale moda uliczna pokazuje, że to właśnie się jest modne. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin) Wyraziste i z charakterem, stylowe i bardzo eleganckie – spodnie w kratkę mają niejedną postać. W każdej stylizacji są mocnym elementem i właśnie z tego powodu warto wyciągać je z szafy. Przełamują nudę, dodają wyrazu i sprawiają, że nawet najbanalniejsza stylizacja zyskuje to „coś”. Przetestuj na sobie. Wystarczy kilka kliknięć.
Spodnie w kratkę – mocny element stylizacji
Dwudziestolecie międzywojenne to czasy szczególne w historii Polski. W książkach odmalowano je jako okres szczęścia – ogromny entuzjazm z odzyskanej po wielu dekadach niepodległości i czas rozwoju. Niestety, nic nie jest czarno-białe. Międzywojnie, jak każda inna epoka w historii, miało swoje jasne i ciemne strony. Chcielibyście poznać mroczną stronę Polski lat 1918–1939? Te książki pozwolą wam spojrzeć na ten okres z innej strony. Międzywojnie według Kopra Sławomir Koper to pisarz, który szczególnie upodobał sobie okres dwudziestolecia międzywojennego. Autora interesują aspekty zazwyczaj pomijane. Skupia się na życiu codziennym, skandalach i postaciach, o których inni milczą. Jedna z jego książek to Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej. Opisuje w niej życie polityków i osób znaczących dla II RP oraz ich najbliższego otoczenia. Nie unika trudnych tematów i nie stawia nikomu pomników. Pojawiają się alkohol, bankructwo czy problemy rodzinne i uczuciowe. Druga książka Sławomira Kopra o podobnej tematyce to Afery i skandale Drugiej Rzeczypospolitej. Okazuje się, że było ich niemało. Autor zwraca uwagę na mniej chwalebne epizody z naszej historii. Jedne bardziej, inne mniej skandaliczne. Poznamy tajemnice zamachu na prezydenta Narutowicza czy samobójstwa Walerego Sławka. Dowiemy się też, co oburzało całą Polskę bardziej – rozwód i drugie małżeństwo Mościckiego czy kampanie literackie i społeczne Boya-Żeleńskiego? Złodzieje i oszuści dwudziestolecia Dwudziestolecie to nie tylko cudowna epoka rozwoju i entuzjazmu. Często, myśląc o tych czasach, zapominamy o tym, że niewątpliwie istniał w nich również przestępczy półświatek. Zauważa to Monika Piątkowska w książce Życie przestępcze w przedwojennej Polsce. Grandesy, kasiarze, brylanty. Jej bohaterami są złodzieje, włamywacze, oszuści, prostytutki, mordercy i włamywacze. Autorka odkrywa mroczne karty historii, wymyślne przekręty finansowe, afery seksualne, a nawet handel ludźmi. Śmiertelnie niebezpieczne kobiety Morderczynie, oszustki, dzieciobójczynie, burdelmamy i przywódczynie gangów w Polsce międzywojennej? Owszem, wszystkie znajdziemy w książce Kamila Janickiego Upadłe damy II Rzeczypospolitej. To zbiór prawdziwych historii kobiet, które zostały zmuszone do ostateczności i nie cofnęły się przed niczym, nawet jeśli oznaczało to zejście na ścieżkę bezprawia. Poznasz szczegóły spraw kryminalnych, które wstrząsną tobą tak samo, jak ludźmi w latach 20. i 30. Niepoprawni literaci Ze świata przestępczego przechodzimy do świata artystycznego, w którym również nie brakuje mrocznych postaci. Demony polskich artystów dwudziestolecia przedstawia Remigiusz Piotrowski w książce Literaci w przedwojennej Polsce. Pasje, nałogi, romanse. Autor opowiada o tym, jak świętowali, gdzie podróżowali i jak żyli ludzie sztuki. Dzięki lekturze tej książki postaci znane tylko z not biograficznych w podręcznikach szkolnych ujrzymy w zupełnie nowym świetle. Międzywojenna gorszycielka Jedną z najbardziej barwnych postaci dwudziestolecia międzywojennego była Irena Krzywicka. Pisarka, eseistka, przyjaciółka Skamandrytów i jedna z pierwszych feministek. Nie bała się poruszać tematów, które gorszyły ogół społeczeństwa i przypięły jej łatkę „gorszycielki” i „skandalistki”. Co więcej, to kwestie nadal aktualne i wzbudzające silne emocje. Równość płci, homoseksualizm, antykoncepcja, aborcja, edukacja seksualna – to tylko niektóre z jej zainteresowań. O niezwykłym życiu i nieustannej walce przeczytacie w książce Krzywicka. Długie życie gorszycielki autorstwa Agaty Tuszyńskiej. Źródło okładki: https://ksiegarnia.bellona.pl/
Cudowne czasy II RP? Poznaj prawdziwe dwudziestolecie międzywojenne
Użytkowników smartfonów, w tym tych marki Apple, przy każdej kolejnej generacji trapi ten sam problem – krótki czas pracy na baterii. Duże ekrany, ciągłe połączenie z Internetem i wykorzystywanie smartfonu do wielu różnych działań sprawia, że niektórym bateria telefonu kończy się przed końcem dnia roboczego. Jak sobie z tym poradzić? Bez ładowarki ani rusz Kiedyś komórka, której bateria nie zapewniała 4, 5 czy 7 dni pracy bez poszukiwania gniazdka prądu, była z góry skreślana przez konsumentów, a samo urządzenie stawało się w branży źródłem drwin. Dziś wszystkim zależy, aby smartfon był naładowany choć przez jeden dzień. Jeżeli wytrzymuje dłużej, jest uznawany za urządzenie z „wydajną” baterią. Niestety, takie mamy czasy. Mimo ogromnego postępu w kwestii produkcji ekranów o wysokich rozdzielczościach, szybkich mobilnych procesorów itd., wciąż sprawą nierozwiązaną przez producentów elektroniki wydaje się być kwestia ich zasilania. Na portalach naukowych co jakiś czas możemy przeczytać o trwających badaniach nad ogniwami powietrznymi czy takimi, których ładowanie ma trwać kilka minut, a ich wydajność ma pozwalać na długie dni zasilania smartfonu czy tabletu. Jednak w naszych gadżetach wciąż królują baterie litowo-jonowe i polimerowe. Wydajne w stosunku do gabarytów i czasu ładowania. Pozbawione efektu „pamięci” sprawiającego szybkie starzenie się ogniw i coraz to krótszy czas pracy z każdym kolejnym doładowaniem. Jednak wciąż niedostosowane do dzisiejszych wymagań urządzeń kieszonkowych i potrzeb klientów. Rozwiązanie problemu Jeżeli również ciebie dotyczy problem rozładowującej się baterii w smartfonie w połowie dnia, masz dwie możliwości – wymienić telefon na inny model, niewymagający tak dużej dawki prądu, lub kupić dodatkową baterię zewnętrzną, popularnie nazywaną Power Bankiem. Power Bank to bateria pozwalająca magazynować energię elektryczną, a następnie przekazywać ją innym urządzeniom. Na rynku są dostępne dwa typy – baterie zewnętrzne oraz zintegrowane z obudową zakładaną na smartfon. W zależności od tego, czy zależy nam na dodatkowej energii jedynie dla naszego smartfonu, czy potrzebujemy bezprzewodowej ładowarki, która wesprze nie tylko telefon, ale również inne gadżety, jak tablet czy nawet ultrabook (np. nowego, 12-calowego Macbooka z USB-C), możemy wybierać właśnie pomiędzy etui z wbudowaną baterią lub baterią zewnętrzną o różnych pojemnościach i rozmiarach. TYLT ENERGI To jeden z najnowszych produktów dostępnych w ofercie popularnej marki TYLT, znanej z niestandardowych rozwiązań w kwestii zasilania i synchronizowania mobilnych gadżetów. Model ENERGI to Power Bank w formie praktycznego etui na telefon. W odróżnieniu od tego typu produktów konkurencji, marka TYLT wykonała etui z Power Bankiem, który składa się z dwóch części – świetnie wykonanego etui oraz części właściwej, dodatkowego etui z wbudowaną baterią. Mimo tego, że ENERGI składa się właściwie z dwóch etui, po złożeniu całość gabarytowo nie jest większa od podobnych tego typu rozwiązań. Etui wewnętrzne możemy nosić jako zwykłe etui ochronne, gdy nie potrzebujemy mieć przy sobie dodatkowej baterii. Pokrowiec ten został na tyle dobrze wykonany, że telefon dobrze się w nim prezentuje, a wycięcia i profilowanie sprawiają, że aparat pewnie leży w dłoni. Gdy tylko będziemy potrzebowali dodatkowej baterii, etui wsuwamy do właściwej baterii i nosimy jako całość. Doładowanie uruchamiamy klawiszem znajdującym się z tyłu. Za pomocą diod LED informuje on nas o stanie naładowania baterii w etui. W pełni naładowany akumulator o pojemności 3200 mAh pozwala zapełnić akumulator iPhone’a 6 do pełna. Gadżet kosztuje około 400 złotych. Mophie Space Pack Pierwsza na świecie obudowa do iPhone’a z wbudowanym Power Bankiem oraz dodatkową pamięcią do przechowywania danych. W zależności od wybranego modelu, możesz za pomocą tego etui zwiększyć pamięć telefonu o 16, a nawet 32 gigabajty. Etui jest masywne, wykonane z solidnego, sztucznego materiału. Zapewnia ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Wbudowana pamięć pozwala na przechowywanie w niej zdjęć, muzyki, filmów oraz kopii bezpieczeństwa naszych kontaktów. Wsparcie dla technologii AirPlay umożliwia bezprzewodowe odtworzenie multimediów wprost z pamięci etui. Wbudowane ogniwo zapewnia energię na dodatkowe 8 godzin rozmów, 10 godzin odtwarzania filmów lub nawet 40 godzin słuchania muzyki. Mophie kupimy już od 300 złotych. Mophie Juice Pack Wyjątkowo cienka i elegancka obudowa ochronna z wbudowaną baterią o pojemności 1500 mAh. Cieńsza i lżejsza od produktów konkurencji zapewnia dodatkowe godziny pracy smartfonu, bez konieczności poszukiwania gniazdka w połowie dnia roboczego. Solidna konstrukcja z tworzywa sztucznego zapewnia wyjątkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Opracowane kanały dźwiękowe wzmacniają dźwięk podczas rozmowy w trybie głośnomówiącym lub podczas słuchania muzyki z wbudowanego głośnika. Etui waży zaledwie 73 gramy. Można je kupić już za około 300 złotych. Mophie Juice Pack Reserve Power Bank w formie breloka do kluczy. Niewielkie rozmiary, wygodne zapięcie do kluczy oraz spora pojemność sprawiają, że z dodatkowego bezprzewodowego doładowania baterii smartfonu będziesz mógł skorzystać zawsze i wszędzie. Kompaktowe rozmiary i świetne wykonanie gwarantują, że z przyjemnością będziesz nosił ten Power Bank zawsze przy sobie. Pojemność wbudowanej baterii 700 mAh pozwoli doładować ci co najmniej połowę baterii iPhone’a i przedłużyć pracę urządzenia bez konieczności poszukiwania gniazdka prądu. Brelok kupisz już za około 50 złotych. Monster Powercard Znana na całym świecie marka Monster, której słuchawki niemal za każdym razem pojawiają się na salonach show-biznesu, wprowadziła do oferty Monster PowerCard – Power Bank, który gabarytami przypomina kartę płatniczą, a wbudowany w nią akumulator o pojemności 1650 mAh w każdej chwili potrafi doładować sporą baterię smartfonu. Karta Monster Powercard dostępna jest w kilku kolorach. W sprzedaży dostępny jest też nieco grubszy, ale dzięki temu bardziej pojemny model TURBO. Baterię można kupić od 149 złotych. TP-Link M5360 3G Mobile WiFi Power Bank Świetny gadżet dla osób, które sporo podróżują i nie potrafią się rozstać ze smartfonem i Internetem. Marka TP-LINK oferuje mobilny router pozwalający stworzyć bezprzewodową sieć Wi-Fi dla różnych urządzeń, które zabieramy ze sobą. Wystarczy włożyć kartę SIM z pakietem danych. Router wspiera połączenia w technologii HSPA+, oferujące prędkość pobierania do 21,6 Mb/s oraz prędkość przesyłania 5,76 Mb/s. Wbudowana bateria pozwala na zasilanie podłączanych do niego urządzeń. Urządzenie dostarczy nam Internet do smartfonu oraz doładuje jego baterię. Akumulator znajdujący się w routerze to ogniwo o pojemności 5200 mAh. Dzięki temu iPhone może być naładowany z jego baterii nawet dwukrotnie, i to do pełna! Cena tego gadżetu to 199 złotych.
Dodatkowa bateria dla iPhone’a – zewnętrzna czy wbudowana w etui?
Drugi sezon “Westworld” już za nami. Na trzeci jeszcze sporo poczekamy. Ten czas można jednak wypełnić grami, które przywodzą nam na myśl realia serialu w mniej lub bardziej oczywisty sposób. „Westworld” to nie tylko westernowa sceneria, ale również technologie przyszłości i ważne pytania o naturę człowieczeństwa oraz rozważania na temat korzyści i zagrożeń, jakie płyną z rozwijania projektów sztucznej inteligencji. Tematy te były, i nadal są, podejmowane w grach, choć niekoniecznie w takim połączeniu jak w znanym serialu stacji HBO. Nic nie stoi na przeszkodzie jednak, by się zapoznać z innymi ich ujęciami. Poniżej lista tylu produkcji, które mogą zaciekawić fanów „Westworld”, ile jest naboi w bębenku klasycznego rewolweru z Dzikiego Zachodu. Assassin’s Creed Seria “Assassin’s Creed” nie zawędrowała na Dziki Zachód jeszcze, ale nie jest wykluczone, że nie zrobi tego w przyszłości, bo pomijając najnowszą odsłonę cyklu, „Assassin’s Creed: Origins”, która sięga aż do starożytnego Egiptu, ostatnie produkcje z serii badały śmiało okolice XIX wieku. Głównym elementem, który łączy ten cykl z „Westworld” jest jednak koncepcja człowieka, który zanurza się w wirtualnym, historycznym świecie, który okazuje się być bardziej rzeczywisty i niebezpieczny, niż się wydawało. „Assassin’s Creed” przypomina również „Westworld” z tego względu, że zadaje ważne, filozoficzne pytania o naturę człowieka i rolę świadomości w otaczającym nas świecie. Nie są to te same pytania, co w serialu, ale podobny ciężar gatunkowy czyni je wystarczająco zbliżonymi, by móc polecić „Assassin’s Creed” miłośnikom serii z HBO. Call of Juarez To zaskakujące, że jedna z lepszych serii gier odwołujacych się do stylistyki Dzikiego Zachodu narodziła się w Polsce, we Wrocławiu, w studio Techland, znanym głównie ze swoich gier o zombie, takich jak “Dying Light”. Przed nimi Techland zasłynął jednak właśnie „Call of Juarez”, czyli typowymi westernami, utrzymanymi w duchu klasyki gatunku. Najnowsza część serii to wydany w 2013 roku „Call of Juarez: Gunslinger”, mocno zręcznościowa zabawa w rewolwerowca. Najbardziej warta uwagi jest jednak „Call of Juarez: Więzy Krwi”, świetna, przejmująca opowieść o dwóch braciach, dezerterach z wojsk konfederacji walczących w wojnie secesyjnej, osnuta na typowych dla gatunku tematach, czyli rodzinie, zemście i… złocie. Detroit: Become Human Najnowsza, wydana zaledwie miesiąc temu produkcja utytułowanego studia Quantic Dream, to futurystyczna opowieść o… sztucznej inteligencji. W „Detroit: Become Human” gracz śledzi historię trzech androidów w mieście przyszłości, w którym myślące maszyny są częścią normalnej społeczności, która próbuje pogodzić się z tym faktem. Błąd w ich oprogramowaniu sprawia, że posłuszni wykonawcy poleceń ludzi zaczynają odczuwać ludzkie emocje i przekraczać granicę między maszyną i istotą człowieczą, co jest bardzo podobnym motywem, jak te znane z „Westworld”. „Detroit: Become Human” to przejmująca, wielowątkowa historia, opowiedziana w stylu łączącym grę akcji z interaktywnym filmem, charakterystycznym dla produkcji Quantic Dream, takich jak „Heavy Rain”. Deus Ex: Rozłam Ludzkości „Deus Ex” to kultowa, wydana prawie dwie dekady temu produkcja, która zredefiniowała gatunek action RPG i stała się wzorcem dla wszystkich późniejszych tytułów nawiązujących do cyberpunkowej konwencji. Seria została wskrzeszona w ostatnich latach w bardzo udanych „Deus Ex: Bunt Ludzkości” i „Deus Ex: Rozłam Ludzkości”. Gracz wciela się w nich w cyberagenta Adama Jensena, walczącego z przyszłościowymi terrorystami i stawiającego czoła różnymi innym problemom wiążącym się z skokowym rozwojem technologii, zacierającym granice pomiędzy ciałem i metalem, człowiekiem a maszyną. Choć gry te osadzone są w mocno odmiennej konwencji niż „Westworld”, to podejmują bardzo podobną tematykę zagrożeń płynących z nowych rozwiązań technicznych i tego, jaki mają wpływ nie tylko na społeczeństwo jako takie, ale i na pojedynczych ludzi, którzy poprzez różne cyberwszczepy przekraczają granicę między istotą zrodzoną a umyślnie wyprodukowaną. Hard West Polska najwyraźniej jest westernowym potentatem, skoro na tak krótkiej liście znajdują się aż dwie rodzime produkcje zajmujące się tematyką Dzikiego Zachodu. „Hard West” to dzieło warszawskiego studia Creative Forge Games, które, podobnie jak „Westworld”, swobodnie podchodzi do konwencji klasycznego westernu. Serial HBO zapełnia Dziki Zachód sztuczną inteligencją, „Hard West” natomiast idzie w kierunku pobocznego nurtu znanego jako „weird west”, w którym historyczne pogranicze, kowbojów i rewolwerowców łączy się ze steampunkową technologią, czarną magią, krwawymi rytuałami oraz potępionymi duszami. Gra jest taktyczną turówką, przypominającą nieco produkcje z serii „XCOM”, ale z wyraźnie zarysowaną fabułą, przedstawioną w formie kilku różnych, luźno powiązanych ze sobą epizodów, opowiadających różne historie i przedstawiających różnych bohaterów. Red Dead Redemption „Red Dead Redemption” to gra-legenda, jedna z najlepiej ocenianych w historii, otoczona kultem prawdopodobnie większym niż seria „Grand Theft Auto”, również wyprodukowana przez studio Rockstar. Ten klasyczny western, ujęty w formę grę akcji osadzonej w otwartym świecie, opowiada historię Johna Marstona, byłego bandyty, który poprzez szantaż zostaje zmuszony przez władze do polowania na swoich byłych kamratów z dzikiej bandy. Gra chwalona jest nie tylko za swój żywy, otwarty, rozległy świat, obejmujący fikcyjne pogranicze USA z Meksykiem czy też za świetną mechanikę rozgrywki, wprowadzającą między innymi specjalny system celowania, oddający zabójczą precyzję rewolwerowców. Przede wszystkim „Red Dead Redemption” cenione jest za fenomenalną, niezapomnianą fabułę, mocno grającą na emocjach. Tegoroczna premiera „Red Dead Redemption 2”, drugiej części serii, jest gorąco wyczekiwana od lat i uznawana za jedną z najważniejszych nie tylko w tym roku, lecz też w ogóle w historii tego typu gier. Takie połączenie Dzikiego Zachodu i myślących maszyn, jakie można zobaczyć w „Westworld”, w grach nie jest jeszcze obecne. Jest natomiast sporo bardzo dobrych produkcji, które zbliżają się do serialu HBO albo od strony westernowej konwencji, albo z kierunku nowoczesnych technologii, których lawinowy rozwój każe nam zadawać sobie ważne pytania już teraz, w przededniu świtu sztucznej inteligencji potrafiącej myśleć i czuć tak jak człowiek biologiczny, a nie mechaniczny. Fani „Westworld” bez trudu powinni więc znaleźć pośród gier coś, co zaspokoi ich głód wywołany zakończeniem drugiego sezonu - coś, co pozwoli przeczekać do premiery trzeciej serii.
6 gier dla fanów Westworld
Modne elementy garderoby na wiosnę 2015. Na co postawić w tym sezonie, by wyglądać modnie i czuć się komfortowo? Moda dyktuje swoje reguły i z każdym sezonem tendencje się zmieniają. Istnieją oczywiście ponadczasowe, klasyczne zestawy, którym od lat jesteśmy wierni. Niemniej jednak, gdy przychodzi nowy sezon, nastaje nasz ulubiony czas odnowy garderoby. Jakie trendy będą panować wiosną 2015? Jakie propozycje serwują nam światowi projektanci? Które elementy warto mieć pod ręką w nadchodzącym sezonie? Przedstawiamy świeży przegląd wiosennych trendów na najbliższą wiosnę. Oto 7 obowiązkowych must have’ów, które powinny znaleźć się w szafie każdej elegantki. Trendy na wiosnę 2015 od A do Z Retro nie daje nam spokoju w nadchodzącym sezonie. Lata 60. i 70. będą ponownie na topie. A to znaczy, że ulubione kopertowe sukienki, ołówkowe spódnice, hippisowskie inspiracje w stylu boho, klasyczne trencze oraz mnóstwo kwiecistych motywów ponownie zaleją nasze ulice. Lubimy modowe eksperymenty? Nadchodzący sezon będzie właściwą porą, by popisać się swoją kreatywnością. Casualowe kombinezony, kamizelki w połączeniu z eleganckimi dodatkami biorą górę. Dla fanek glamour - seksowne bluzy na ramiączkach oraz sukienki o bardzo głębokich dekoltach i rozcięciach. Które elementy wiosennej mody 2015 powinny znaleźć się w naszej szafie? 1. Kolory: róż i mięta Pastele w połączeniu z intensywnym zabarwieniem różu czy mięty? Jest to mieszanka wybuchowa w nadchodzącym sezonie. Wdzięk, niewinność, gracja oraz ponadczasowy szyk. Kto powiedział, że różowy jest zarezerwowany tylko dla małych dziewczynek? W zestawieniu z miętą lub butelkową zielenią kolor ten podkreśli kobiecość i doda stylizacji ponadczasowej klasy. 2. Cienkie ramiączka Sukienki na cienkich ramiączkach przeżywają właśnie swój wielki renesans. Dają poczucie lekkości. Idealnie nadają się także do stylizacji na cieplejsze dni. Dobrze sprawdzą się w połączeniu z jedwabiem. 3. Bluzy i suknie z głębokim dekoltem V Jak szaleć, to już na całego. Tym z was, które uwielbiają ekstrawaganckie stylizacje, wiosna 2015 przyniesie wiele przyjemnych inspiracji. Projektanci coraz bardziej nas zaskakują swoją kreatywnością. Seksowne dekolty w kształcie litery V idealnie podkreślą biust i talię. Uwaga, tylko dla odważnych! 4. Kombinezon Kto powiedział, że kombinezonnie może być sexy. Najnowsze trendy modowe udowadniają, że garderoba prawdziwej elegantki nie powinna być monotonna. Pośród licznych sukienek, w szafie warto mieć także kombinezon, który jest idealną alternatywą dla sukienek typu maksi. Najlepiej wybrać luźny, lekko oversize’owy model z poszerzoną nogawką zwężoną ku dołowi. W tym przypadku warto także nie zapomnieć o podkreśleniu talii (pasek, sznurek etc.). 5. Kamizelka Najlepiej długa kamizelka w lekko oversize’owym fasonie. Można ją nosić zarówno w połączeniu z bluzą, jak i jedynie na stanik. Seksowny look gwarantowany. 6. Frędzle Od lat są nieodłącznym dodatkiem wielu kobiecych stylizacji. Podczas gdy w latach 20. frędzle były obowiązkowym elementem ubioru fanek tańca charleston, to w latach 60. stały się symbolem zbuntowanych hippisek. Jak jest teraz? Frędzle już po raz kolejny pojawiły się w kolekcjach światowych domów mody. Są eleganckie i efektowne. Idealnie sprawdzają się zarówno na ubraniu, jak i na dodatkach (np. na torebce). 7. Geometryczne linie i kroje Moda uwielbia geometryczne formy. I mowa tutaj nie tylko o printach, ale także o fasonach. W nadchodzącym wiosennym sezonie 2015 roku na wybiegu królują minimalistyczne wzory o prostych krojach (np. bluza lub spódnica). Falujące linie powoli odchodzą w przeszłość. Popularne będą także geometryczne spódniczki o głębokim rozcięciu. Podsumowanie Aby dobrze przygotować się do wiosennego sezonu 2015, warto mieć na uwadze kilka modowych tendencji, które będą na topie w najbliższych miesiącach. Kamizelka, kombinezon, geometryczne kroje oraz seksowne bluzy i sukienki na ramiączkach będą królować wiosną tego roku. Sprawdźmy najnowsze kolekcje dostępne w sklepach Allegro.
Modowe Abecadło: 7 rzeczy, które musi mieć w swojej szafie każda elegantka wiosną 2015
Wyjazd na wakacje wiąże się z koniecznością zabrania ze sobą sporej ilości rzeczy, przez co niekiedy bagażnik naszego samochodu okazuje się zbyt mały. Co w takim przypadku zrobić? Czy na pewno jest nam to potrzebne? Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby ograniczenie ilości zabieranych rzeczy, ale w wielu przypadkach jest to niemożliwe, dlatego czas przyjąć „plan B”. Na początku możemy spróbować zrezygnować z dużych toreb i spróbować wykorzystać chociażby siatki foliowe. Jeżeli to nie pomoże, można rozważyć opcję złożenia tylnych foteli i powiększenia przestrzeni bagażowej. Warunkiem jest brak osób podróżujących na tylnych fotelach. Dodatkowo generuje to większy hałas wewnątrz pojazdu, szczególnie podczas podróżowania autostradami, gdzie prędkość jest zdecydowanie wyższa. Kup bagażnik dachowy Alternatywą jest zastosowanie bagażnika dachowego, który bez większego problemu pomieści nasze bagaże. Zanim zdecydujemy się na jego zakup lub wypożyczenie, musimy dokładnie przeanalizować, co w nim będziemy transportować. Jeżeli jego głównym zadaniem będzie powiększenie przestrzeni bagażowej, zdecydujmy się na zakup krótszego, ale szerszego boksu dachowego. W przypadku, gdy głównym zadaniem będzie transport sprzętu narciarskiego, warto kupić dłuższą odmianę. Jak zamontować bagażnik dachowy? Pamiętajmy, aby bagażnik miał „zapas” i był minimum 10 cm dłuższy niż najdłuższa narta lub deska snowboardowa. Ponadto należy wyposażyć się w bagażniki bazowe, czyli poprzeczne belki montowane na dachu. Jeżeli nasz pojazd jest o nadwoziu kombi bądź van, czeka nas najmniej pracy z montażem bagażnika dachowego, ponieważ auto wyposażone jest w relingi. W takim przypadku wystarczy dokupić belki zakończone łapami. Jeżeli nasz pojazd nie jest wyposażony w fabryczne relingi, musimy nabyć bagażnik bazowy ze stopami. Pamiętajmy, aby osprzęt został idealnie dopasowany do naszego pojazdu. Unikajmy rozwiązań uniwersalnych, ponieważ w wielu przypadkach mogą okazać się nie do końca prawidłowe. Montaż bagażnika dachowego należy rozpocząć od skompletowania wszystkich niezbędnych elementów. Warto rozłożyć je obok pojazdu i zastanowić się, jaka kolejność będzie najlepsza. Montaż bagażnika dachowego jest najłatwiejszy w przypadku posiadania relingów dachowych bądź dachu, na którym znajdują się punkty montażu lub listwa montażowa. Montaż boksu dachowego w wielu przypadkach będzie wymagał pomocy drugiej osoby, szczególnie gdy boks ma za zadanie przewóz sprzętu narciarskiego. Test sprawności Po udanym zamontowaniu bagażnika dachowego możemy przystąpić do sprawdzenia, czy wszystko zostało odpowiednio zamocowane. Na postoju spróbujmy mocnymi ruchami przesunąć bagażnik. Jeżeli nie drgnął, możemy przystąpić do jazdy próbnej. Po paru kilometrach należy się zatrzymać i sprawdzić, czy bagażnik nie zmienił swojej pozycji oraz czy stabilnie się trzyma. Pamiętajmy, że bagażnik dachowy przyczyni się do zwiększenia wysokości naszego pojazdu o około 60 cm, przez co uniemożliwi wjazd na niektóre parkingi podziemne. Dodatkowo weźmy pod uwagę to, by odpowiednio rozłożyć zawartość boksu. Niedopuszczalne jest umieszczenie ładunku np. tylko w przedniej jego części. Jadąc z bagażnikiem dachowym, nie powinniśmy przekraczać prędkości powyżej 130 km/h. Wzrośnie również hałas podczas poruszania się pojazdem oraz średnie spalanie paliwa, ponieważ znacząco zostanie zwiększony opór powietrza.
Kiedy warto montować bagażnik dachowy?
Cena paliwa nie jest stabilna. Szereg czynników składa się na to, że ceny paliw potrafią szybko skoczyć do góry – więc aktualnie zarówno za benzynę, jak i za olej napędowy znów zapłacimy więcej. To skłania do poszukania oszczędności. Oczywiście możemy odstawić samochód i przesiąść się do komunikacji miejskiej lub, jeśli jest taka możliwość, na rower. Ale są też inne sposoby na to, żeby zmniejszyć wydatki na paliwo. Postaram się je przybliżyć. Sprawny mechanicznie samochód Zacząć powinniśmy od sprawdzenia, czy nasz samochód jest sprawny mechanicznie. Wiele elementów naszego auta ma wpływ na to, jak wiele zużywa ono paliwa. Przypomnijmy sobie, kiedy wymienialiśmy ostatnio olej silnikowy. Przepracowany, zużyty olejzwiększa opory w silniku i przez to auto może palić więcej. Dobrze jest trzymać się starej zasady, że olej wymieniamy co maksymalnie 15 000 kilometrów lub co najmniej raz w roku. Co prawda w nowoczesnych autach pojawiły się nowoczesne oleje typu longlife i możliwość ich wymiany co 30 000 km, ale praktyka już teraz pokazuje, że jest to zbyt długi okres między wymianami, który skutkować może poważnymi awariami silnika. Oczywiście przy wymianie oleju nie zapomnijcie o wymianie filtra oleju. Nie zaszkodzi wymienić filtr powietrza. Kolejną rzeczą są świece. Poproście, aby wasz mechanik sprawdził, w jakim są stanie, a jeśli widać, że są już zużyte, także należy je wymienić. Zazwyczaj komplet świec, nawet markowych, renomowanej firmy nie jest ogromnym wydatkiem, a ponosicie go co około kilkadziesiąt tysięcy kilometrów. Zdarza się, że w autach benzynowych czuć zapach benzyny. Może to oznaczać, że auto ma zbyt bogatą mieszankę i przez to pali więcej niż gdyby było sprawne. W dieslach objawia się to dodatkowo czarnym dymem z rury wydechowej przy przyśpieszaniu. Niestety ciężko jest temu zaradzić samodzielnie. Dobrze jest odwiedzić zaprzyjaźniony warsztat i opowiedzieć mechanikowi o objawach. Podłączy on auto do interfejsu diagnostycznego i zdiagnozuje przyczyny awarii. W nowoczesnych dieslach może to oznaczać kłopoty z wtryskiwaczami, które, w zależności od marki producenta, można regenerować lub niestety kupić nowe. Ostatnimi czasy ceny regeneracji wtryskiwaczy, dzięki szeroko dostępnej technologii, wyraźnie spadły, choć i tak trzeba przyznać, że nie jest to najmniejszy wydatek. Opony Może nie zdajecie sobie sprawy w jakiej mierze spalanie naszego samochodu zależy od opon.Przykładowo, jeśli latem jeździmy na oponach zimowych, to opory toczenia są dużo wyższe, co będzie odbijało się na zużyciu paliwa. Dodatkowym minusem jest drastyczny spadek bezpieczeństwa przy jeździe na takich oponach. Warto pamiętać o prawidłowym napompowaniu kół. Niskie ciśnienie w oponach skutkuje wyższym apetytem na paliwo, ale też gorszym prowadzeniem. Prawidłowe wartości znajdują się najczęściej na naklejce umieszczonej na słupku B, po otwarciu drzwi kierowcy. Przed dłuższą trasą dobrze jest też sprawdzić stan i napompowanie koła zapasowego, jeśli takowe mamy. Dobrym pomysłem i inwestycją jest też zakup markowych opon energooszczędnych. Najnowsze modele są zarówno ekonomiczne, jak i bezpieczne. Zbędne bagaże w aucie W wolnej chwili przejrzyjcie zakamarki swojego samochodu. Nie uwierzycie, jak wiele rzeczy wozimy niepotrzebnie na co dzień. Puste butelki, puszki, opakowania po jedzeniu, torby, czasopisma, koce. Albo z lenistwa, albo w wierze, że kiedyś któreś z tych rzeczy mogą nam się przydać. Więcej bagażu to większe spalanie. Wyrzućcie śmieci, zabierzcie wszystko, czego nie używaliście od dłuższego czasu. To kolejny mały krok do obniżenia zużycia paliwa. Ekonomiczna jazda Jazda ekonomiczna to niekoniecznie zmiana biegu przy 1 500 obrotów na minutę i żółwie tempo. Silnik uzyskuje największą sprawność przy obrotach, w jakich jest osiągany maksymalny moment obrotowy. Dlatego przyśpieszajmy dynamicznie, trzymając wciśnięty pedał gazu do około ¾ jego głębokości, a biegów nie zmieniajmy zbyt szybko, aby obroty nie spadły i żebyśmy na kolejnym biegu nie musieli przyśpieszać ponownie od bardzo niskich obrotów. Po osiągnięciu wymaganej prędkości zmieńmy na najwyższy odpowiedni bieg i utrzymujmy stałą prędkość, kontrolując ją delikatnie gazem lub w trasie włączając tempo mat, jeśli wasze auto go posiada. Nie kręćmy niepotrzebnie silnika w okolice czerwonego pola. Z maksymalnych osiągów korzystajmy tylko w wyjątkowych sytuacjach, jak na przykład wyprzedzanie. Taka jazda sprawi, że silnik będzie pracował w optymalnym zakresie, a my będziemy prawidłowo wykorzystywać jego możliwości. Wprowadzenie tych kilku zasad pozwoli wam obniżyć znacząco spalanie i sprawić, że jazda samochodem nie będzie przyprawiała o finansowy ból głowy.
Jak zmniejszyć spalanie w swoim samochodzie?
Oficjalne koszulki reprezentacji Polski, piłki, flagi oraz welurowe kapelusze to tylko niektóre z gadżetów kupowanych przez naszych kibiców. W sklepach znajdziemy mnóstwo produktów w biało-czerwonych barwach – zarówno dla dorosłych, jak i dzieci. Podpowiadamy, w które z nich powinien się zaopatrzyć prawdziwy miłośnik piłki nożnej i sportowych emocji. Ubrani od stóp do głów Największym powodzeniem wśród kibiców (również pań!) cieszą się oficjalne stroje reprezentacji kraju, czyli koszulki z numerami zawodników, a także spodenki, bluzy, kurtki przeciwdeszczowe, getry itp. Ich największą zaletą jest to, że można je wykorzystać także po zakończeniu mistrzostw, np. podczas treningu albo innego widowiska sportowego z udziałem polskiej drużyny. Koszulki meczowe są szczególnie chętnie wybierane przez najmłodszych kibiców, którzy z dumą rozgrywają w nich własne mecze. Osoby dysponujące nieco większym budżetem chętnie powiększą swoją kolekcję o profesjonalne korki, które produkuje m.in. firma Nike (ok. 220 zł) oraz Adidas (ok. 150 zł). Producenci pomyśleli także o niemowlętach: dla nich możemy kupić strój reprezentacji w postaci wygodnego body lub pajacyka! Mniej wymagający entuzjaści piłki nożnej wybierają klasyczne T-shirty z biało-czerwonymi elementami lub z symbolicznymi naszywkami. Popularne są również szaliki z napisem „Polska”, zabawne welurowe kapelusze, czapki z daszkiem, okulary przeciwsłoneczne, a także torby oraz plecaki. Oczywiście każdy z gadżetów musi być w barwach narodowych. Dumnie powiewająca flaga Flaga jest jednym z podstawowych akcesoriów, w które powinien się zaopatrzyć każdy prawdziwy kibic. Może być duża, mała, w formie bannera do powieszenia na balkonie lub pokrowca na boczne lusterko, ale nie może jej zabraknąć. Niektóre flagi sprzedawane są z długimi drewnianymi drzewcami, które umieszcza się w metalowych uchwycie przykręconym do ściany, inne mają krótkie trzonki, umożliwiające umocowanie ich na samochodzie. W sklepach znajdziemy flagi z napisem „Polska”, „Polacy, jesteśmy z wami” lub z innymi hasłami wspierającymi naszą reprezentację, a także modele zupełnie gładkie, na których sami możemy coś napisać (np. nazwę miasta, z którego przyjechaliśmy). Flaga pojawia się na ubraniach, plecakach, torbach i różnych elementach odzieży w formie małej naszywki, a także jako magnes na samochodzie. Dla kolekcjonerów Mecz piłki nożnej nie może się odbyć bez piłki, która na każdych mistrzostwach wygląda inaczej. Replikę można kupić już za ok. 50 zł, jednak oryginał – w tym rokuBeau Jeu (dosłownie „piękna gra”) produkowany przez firmę Adidas – to wydatek rzędu 400 zł. Młodsi kibice uwielbiają oficjalny album „Euro 2016” wydawnictwa Paniniz miejscem na kolekcjonerskie karty z informacjami dotyczącymi poszczególnych zawodników. Zestaw startowy zawiera album z miękką okładką oraz karty z limitowanej edycji, ale na innych aukcjach można dokupić m.in. dedykowany segregator, dodatkowe saszetki z kartami z różnych edycji oraz metalowe puszki do ich przechowywania. W sklepach pojawiły się również figurki zawodników reprezentacji Polski, breloczki i maskotki, które również można zbierać, tworząc piłkarskie kolekcje. Wszystko do domu W czasie Euro odcienie bieli oraz czerwieni goszczą w naszych domach stale. W sklepach znajdziemy: lampy podłogowe, fartuchy kuchenne, zegary, pudełka śniadaniowe, a nawet tostery w barwach narodowych. Podobizny ulubionych zawodników (również z pozostałych drużyn biorących udział w mistrzostwach) patrzą na nas z porcelanowych i termicznych kubków, ręczników plażowych, a nawet poduszek i pościeli. Ta ostatnia przeznaczona jest najczęściej dla najmłodszych, chociaż natrafić można także na modele w większych rozmiarach. Produktami z logo Euro 2016 oraz napisem „Polska” moglibyśmy bez problemu urządzić całe mieszkanie, z łazienką włącznie!
Gadżety na Euro 2016, czyli obowiązkowy zestaw każdego kibica
Pierwsza Komunia Święta to wielkie wydarzenie w życiu każdej osoby wierzącej. To też sporo pracy organizacyjnej dla rodziców, zwłaszcza gdy przyjęcie komunijne ma się odbyć w domu. Zastanawiasz się, dlaczego w domu? Przecież można wynająć miejsca w restauracji i tym sposobem pozbyć się kłopotów związanych z przygotowaniem i obsługą przyjęcia! Są jednak osoby, które wolą kameralne grono we własnych czterech ścianach albo spóźniły się z rezerwacją terminu w lokalu gastronomicznym. Dla nich przygotowałam miniporadnik, jak się zorganizować, by było pięknie, bez stresu i z klasą. Wielkie sprzątanie Wielkie sprzątanie zostaw sobie raczej na czas po komunii; rozbrykane dzieci, goście i prezenty – to na pewno przyczyni się do nieuchronnego rozgardiaszu. Przed komunią zajmij się zwykłymi porządkami, jak co dzień zwracając uwagę na kilka spraw organizacyjnych: usuń niepotrzebne dekoracje z komody i stołu, umyj okna, jeśli to konieczne (tutaj z pewnością pomoże ci myjka do okien, która skróci czas pracy do minimum), zwiń dywan, a nogi krzeseł zabezpiecz filcowymi podkładkami, by nie rysowały podłogi. Usiądź i pomyśl Albo odwrotnie: pomyśl, jak usiądą goście. Bardzo istotne, aby każdemu zapewnić wygodę, a osoby niskiego wzrostu nie musiały wspinać się na palcach do stołu, siedząc na kanapie. Jeśli to możliwe, zadbaj, by każdy gość mógł usiąść na krześle. Kanapę i niską ławę oddaj do dyspozycji dzieciom lub potraktuj jako miejsce odpoczynku. By nie uszkodzić stołu, połóż odpowiedni obrus i przygotuj podkładki pod gorące potrawy. Stół to podstawa Komunia powinna być raczej skromnym przyjęciem, ale nie powinnaś tym samym zapominać o dekoracji stołu. Obowiązkowo zastosuj plamoodporny obrus lub elegancki bieżnik dopasowany do tak uroczystego spotkania komunijnego – idealnie wyprasowany i bez żadnej skazy. Pod żadnym pozorem na stole nie może zabraknąć serwetek! Pamiętaj, że stół nie musi być biały. Warto wprowadzić kilka akcentów kolorystycznych, ale bez przesady. Stół powinien być maksymalnie elegancki, a dobrane do bieli detale raczej delikatne i stonowane. Tutaj zazwyczaj poleca się odcienie błękitu dla chłopców i różu dla dziewczynek. W wielu sklepach przed sezonem zapewne będą już przygotowane propozycje takich dekoracji. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Skąd zastawa? W pewnym momencie okaże się, że największy problem sprawi zastawa, kto bowiem w dzisiejszych czasach ma komplet na np. 30 osób? Jeśli takowego nie posiadasz, możesz połączyć ze sobą kilka różnych zestawów, pamiętaj jednak, by dokładnie przemyśleć ustawienie poszczególnych elementów. Ciekawie będzie wyglądać zestawienie eleganckich, białych talerzy z kolorowymi lub malowanymi miskami. Wzorzyste półmiski nie powinny być jednak pstrokate, raczej powinnaś wybrać takie, które będą pasować do reszty dekoracji. Należy także przestrzegać zasady ustawiania naczyń: talerz obiadowy, a na nim talerz do zupy. Obok oczywiście sztućce, szklanki i ewentualnie kieliszki. Talerzyki deserowe ustaw z boku i podaj gościom, gdy przyjdzie na nie czas, dzięki temu unikniesz tłoku na stole. Detale – czy niezbędne? box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Wiele lat temu na stole wystarczyły świeca i serwetki tematyczne, dodatkowo przyozdobione krzesło dla dziecka, bohatera dnia. Dzisiaj producenci oferują gamę różnorodnych produktów przeznaczonych na tę uroczystość: balony w różnych kolorach i z nadrukami, papierowe girlandy czy nawet figurki z imionami dzieci. Nie dajmy się jednak zwariować i przemyślmy komunijne zakupy. Warto postawić na delikatne i uniwersalne dekoracje, np. perełki na żyłce, metaliczne balony czy proste świece. Ważnym elementem stołu są także cięte kwiaty, które nieodmiennie wprowadzają przyjemną, uroczystą atmosferę. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Pamiętaj o menu! Na pięknie przystojnym stole gotowym do przyjęcia gości należy postawić coś pysznego. W komunijnym menu powinno znaleźć się jedno danie główne, np. devolay, kotlet z ananasem czy pieczeń, do tego oczywiście surówki i lekkostrawna zupa. Standardowo proponuje się gościom rosół – to chyba najbardziej kojarząca się z komunią zupa. Zadbaj także o przekąski, którymi można się uraczyć pomiędzy głównymi punktami przyjęcia. Świetnie się sprawdzą kiełbaski w cieście francuskim, lekkie sałatki, roladki mięsne lub warzywne, minitortille czy klopsiki. Najważniejszy jest oczywiście tort, który nie powinien być ani zbyt ciężki dla żołądka, ani upstrzony dekoracjami. Prostota i elegancja wygrywają. Na zakończenie przyjęcia warto gościom wręczyć pudełka z ciastem. To miły gest, który z pewnością ucieszy obdarowanych.
Przyjęcie komunijne w domu – menu i udekorowanie stołu
Dzwonki, oświetlenie, ozdobne zakrętki na wentyle, naklejki czy oświetlenie LED na szprychy to akcesoria, które mogą odmienić rower każdego dziecka. Co więcej, sprawią, że będzie on jedyny w swoim rodzaju – po prostu wyjątkowy. Rodzicom może się wydawać, że kolorowe akcesoria do dziecięcego roweru to po prostu gadżety, które nie są koniecznie potrzebne. Nieważne jednak, jakiej marki rower dziecko posiada. Akcesoria mogą podkreślić indywidualny charakter i sprawić, że pojazd będzie wyjątkowy. Dzwonek Jeżeli dziecko zaczyna swoją przygodę z rowerem w wieku kilku lat, dzwonek nie jest mu potrzebny. Umieszczony na rowerku biegowym może bardziej odwracać uwagę, niż pomagać. W wieku szkolnym, gdy dziecko samo jeździ na zajęcia, po mieście, po parku lub ścieżkach rowerowych, dzwonek jest bardzo przydatny. Może ostrzec innych uczestników ruchu, że nadjeżdżamy. Wybierając dzwonek, zwróćmy uwagę nie tylko na jego wygląd, który może być bardzo oryginalny, ale także na dźwięk, który wydaje. Przykuwające uwagę trąbki mogą być bardzo głośne, a co za tym idzie, mogą wystraszyć pieszych, rowerzystów lub zwierzęta. Oświetlenie – lampki i dodatki na koła Obowiązkowe lampki na przód i tył mogą mieć różne kształty. Wyróżniają się również jakością oświetlania drogi. Niektóre lampki montowane z przodu roweru mają formę latarki. Uchwyt montuje się pośrodku kierownicy, a latarkę można odczepić, ale w uchwycie rowerowym trzyma się stabilnie – nie przesuwa się. Niektóre latarki do rowerów posiadają funkcję zmiennej ogniskowej, co pozwala na oświetlenie obiektów dalszych i bliższych. Oświetlenie drogi to jednak nie wszystko. Możemy bowiem sprawić, że rower będzie wyglądał bardzo oryginalnie. Wystarczy kupić świecące wentyle na koła, nakładki na szprychy LED lub odblaskowe opaski, które można założyć na ramę. Dzięki tym wszystkim elementom rower stanie się bardziej widoczny, a kierujący będzie bezpieczny na drodze. Warto jednak pamiętać, aby wybierać oświetlenie dobrej jakości. Tanie zamienniki może spełniają swoją funkcję, ale zazwyczaj tylko przez jeden sezon. Co więcej, niektóre lampki na tył lub przód słabo trzymają się ramy i poruszają podczas jazdy – niekiedy również mogą się całkowicie odczepić. Lampki diodowe możemy kupić już za kilka, kilkanaście złotych. Z reguły oświetlają one słabym światłem tylko pojazd, rzadko wystarczająco rozświetlając drogę. Mocniejsze lampki o silnym świetle to koszt kilkudziesięciu i kilkuset złotych. Taki produkt posłuży nam jednak przez lata. Naklejki na rower Chcąc wyróżnić rower, a jednocześnie sprawić, aby jego rama była bardziej widoczna, kupmy naklejki dekoracyjne, ochronne lub odblaskowe. Możemy wybierać spośród wielu napisów, znaczków lub dekoracji – kwiatków, serduszek, gwiazdek, motyli, kropek, nietoperzy i innych. Naklejki ochronne najczęściej służą do zabezpieczenia lakieru przed wodą, kamieniami, solą, otarciami, zarysowaniami, itp. Odblaskowe naklejki mogą mieć formę figur geometrycznych lub taśmy do przycięcia i naklejenia w dowolnym miejscu na ramie. Mają różne kolory i sprawiają, że rower jest bardziej widoczny. Naklejki możemy również z powodzeniem wykorzystać do odmienienia kasku rowerowego. Koszt naklejek na rower to od około 5 do 100 zł. Wybór akcesoriów rowerowych dla dzieci Wybierając akcesoria rowerowe dla dzieci, kierujmy się zdrowym rozsądkiem. Podopieczni lubią gadżety i świecące elementy. Warto jednak, aby rower nie zamienił się w świąteczne drzewko, a wyglądał oryginalnie i był dobrze widoczny na drodze. Zadbajmy o jakość produktów, po które sięgamy, szczególnie jeżeli chodzi o oświetlenie. Dobrze jest wybrać takie, które posłuży na dłużej i wytrzyma ekstremalną jazdę młodego człowieka.
Akcesoria rowerowe dla dzieci
Z bajek i baśni dość szybko wyrastamy, uważając, że są schematyczne, płaskie i w dodatku z oczywistym morałem. Ale czy jednak trochę nie tęsknimy za tą odrobiną magii, czymś przekraczającym nasze przyziemne sprawy, za tajemnicami? Czyż paranormalne romanse, fantasy czy nawet część SF nie dają nam tych emocji? Niestety i tam coraz trudniej odkryć coś świeżego, a kolejne tytuły szybko blakną w naszej pamięci. Może warto sięgnąć po coś jeszcze innego? „Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender” to lektura, która jest kompletnie inna, zaskakująca, przekraczająca schematy. Po co opowiadamy bajki Powieść napisana przez Leslye Walton to saga rodzinna przesycona realizmem magicznym, pełna tajemnic i dziwnych postaci, ale jednocześnie nie jest wcale bajką opowiadaną ot tak sobie, z happy endem i wyraźnym podziałem na dobro i zło. Każdy z jej bohaterów przeżywa ból, odrzucenie, samotność, tęsknotę i miłość całym sobą i choć może mają jakieś nadnaturalne umiejętności, wcale nie czyni to ich szczęśliwszymi, nie sprawia, że ich życie będzie uwolnione od cierpienia. Choć każde kolejne pokolenie kobiet w tej rodzinie chciałoby chronić swoje córki przed błędami i przed ludźmi, którzy mogą je skrzywdzić, nie jest to wcale takie proste. Bajka, w której można zobaczyć prawdziwe życie ze wszystkimi nadziejami, pomyłkami i obrazem więzi rodzinnych rodem z dramatu psychologicznego? Okazuje się, że to jak najbardziej możliwe. Tak jak w historiach opowiadanych dzieciom zawsze jest morał, tak i tu możemy doszukać się zachęty do akceptacji, do prawa wyboru własnej drogi, do tego by nie ograniczać wolności, by walczyć o szansę na miłość. Rozmawiając z duchami Każdy nosi w sobie jakąś historię. I właśnie z takich okruchów zdarzeń autorka buduje swoją opowieść. Co z tego, że wprowadza pewne elementy magiczne, jak wyrastające skrzydła, dar widzenia zmarłych czy wyczuwanie nastrojów. To wszystko elementy, które budują klimat i zaciekawiają, ale przecież nie tworzą głównej osi fabuły. Ta oparta jest bowiem na zwyczajnych ludzkich marzeniach, wyborach, tęsknotach i lękach. Czy potrafimy zaufać sercu, czy kierować nami będzie jednak chłodny rozsądek, czy potrafimy przyznać się do błędu, dostrzec uczucia kogoś, kto jest blisko, czy nie zamykamy się w świecie własnych uprzedzeń albo rozpaczy, niczym w skorupie. Wśród różnych symboli i znaków odkrywamy opowieść o nas samych, wszystkie smaki życia, zarówno te słodkie, jak i gorzkie. Mała społeczność To ciekawe, że takie historie bardzo często dzieją się gdzieś w małych miasteczkach, na uboczu, gdzie wszyscy się znają i gdzie łatwo zacząć nowe życie. Powolne zdobywanie akceptacji, przełamywanie barier, by wreszcie mimo inności stać się częścią środowiska. Czarownica? I co z tego? Ważne, że robi cudowne wypieki, sprawia, że w życiu ludzi pojawia się coś, co choć na chwilę ich uszczęśliwia, daje przyjemność. Wzajemnie będą się wspierać w nieszczęściu i dzielić się radościami. Jest w tej historii rodziny Roux zarówno magia, jak i prawdziwe życie. Wszystko napisane jest z dużą lekkością, choć przecież autorka nie omija spraw trudnych. Może to właśnie sprawia, że Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender tak dobrze się czyta. Książka dostępna jest również w wersji eletronicznej za ok. 26 zł. Źródło okładki: www.wsqn.pl
„Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender” Leslye Walton – recenzja
Podkaszarkę uznaje się za niezbędny element wyposażenia garażu. Służy do pielęgnacji trawnika. Jeżeli dysponujemy dużą działką, trafnym wyborem będzie model akumulatorowy, który w trakcie pracy nie wymaga dostępu do źródła prądu. Zakup których podkaszarek akumulatorowych warto rozważyć? Podkaszarki akumulatorowe – zastosowanie i zalety Dostępne podkaszarki można podzielić na elektryczne, akumulatorowe i kosy spalinowe. Jakie zalety przypisuje się tym drugim? Przede wszystkim są wygodniejsze w porównaniu do pozostałych, nie wymagają bowiem stałego podłączenia do prądu. Żeby skosić nimi trawę, musimy wcześniej naładować znajdujący się w nich akumulator (jego pojemność decyduje o tym, jak długo będziemy mogli pracować). Wraz z wyborem podkaszarki akumulatorowej znika problem plączącego się między nogami i roślinami kabla. Sprawdzi się ona zatem w przypadku działek o dużych powierzchniach. Możemy z niej korzystać również podczas skracania trawników w takich miejscach, gdzie niemożliwe jest użycie zwykłej kosiarki (w okolicy płotu i krawężnika). Co więcej, podkaszarka akumulatorowa pracuje cicho i nie wytwarza spalin. Podkaszarki akumulatorowe – modele box:offerCarousel box:offerCarousel Na Allegro znajdziemy podkaszarkę akumulatorową marki Hecht w cenie 419 zł. Wykaszarka o numerze 1040 z serii Accu tej firmy łączy zalety urządzenia elektrycznego i spalinowego – jest ekologiczna i bezprzewodowa. Umożliwia precyzyjne skrócenie trawy w miejscach trudno dostępnych dla zwykłej kosiarki. Działa dzięki akumulatorowi DC 40 o napięciu 40 V i pojemności 4,0 Ah. Urządzenie waży tylko 3,8 kg, jest zatem lekkie i poręczne. Szerokość koszenia tej podkaszarki jest regulowana i wynosi od 28 do 32 cm. Ładowarkę i akumulator musimy dokupić do niej jednak osobno, ponieważ sprzedający oferuje urządzenie bez tych elementów. box:offerCarousel Na Allegro podkaszarki akumulatorowe sprzedaje też Greenworks Tools. W ramach oferty tej firmy na uwagę zasługuje urządzenie z wymiennym systemem baterii o mocy 40 V (wyposażonym w ogniwa firmy Panasonic o dużej żywotności; w zestawie otrzymujemy ładowarkę) i regulowaną szerokością cięcia od 25 do 30 cm. Ten sprzęt jest lekki (masa równa 3,1 kg). Co ciekawe, wystarczy nacisnąć przycisk, aby urządzenie zmieniło się z podkaszarki w krawędziarkę. Wykaszarka marki Greenworks Tools (w promocyjnej cenie 799 zł – aktualnej na dzień publikacji tego tekstu) posiada miękkie uchwyty, które podnoszą komfort użytkowania. Jak zapewnia producent, 30-centymetrowa szerokość cięcia i linka o średnicy 1,65 mm przy automatycznej głowicy, która przyjmuje trzy różne pozycje w zależności od potrzeb użytkownika (pozwala na cięcie pod kątem i za przeszkodami), rozprawią się z chwastami bardzo szybko i skutecznie. box:offerCarousel Inny model wart zainteresowania to podkaszarka marki Verto (jednej z największych firm w branży narzędziowej) wyposażona w akumulator Li-Ion o napięciu 18 V i pojemności 1,3 Ah (cena ok. 320 zł). Posiada teleskopową konstrukcję, dzięki której możemy dostosować długość urządzenia do swoich warunków fizycznych. Ma też dodatkową regulowaną rękojeść, która pozwala przytrzymać urządzenie drugą ręką, co znacznie poprawia komfort pracy. Jak zapewnia producent, ten model świetnie sprawdzi się w przypadku koszenia (szerokość wynosi 25 cm) obrzeży trawników, nierównych terenów i trawy wzdłuż murów. box:offerCarousel Z kolei podkaszarka akumulatorowa firmy NAC, zgodnie z zapewnieniem producenta, jest niezawodna i funkcjonalna (wyposażona w akumulator Li-Ion 20 V/2 Ah). Została zaprojektowana z myślą o pracach wykończeniowych w niewielkim ogrodzie. Niska waga (ok. 2 kg) i wygodny uchwyt w kształcie pętli ułatwiają manewrowanie urządzeniem. Ponadto, dzięki zastosowaniu bezawaryjnych silników prądu stałego o mocy 150 W, podkaszarka jest cicha i ekologiczna, co jest bardzo istotne dla środowiska. Koszt zakupu urządzenia marki NAC wynosi 519 zł. box:offerCarousel Osoby poszukujące podkaszarki na potrzeby przydomowego ogrodu powinny zwrócić uwagę na urządzenie marki Ryobi. Jest ono wyposażone w akumulator (kompatybilny ze wszystkimi akumulatorowymi narzędziami domowymi i ogrodniczymi) o napięciu 18 V i pojemności 1,3 Ah. Obracana głowica w 3 pozycjach gwarantuje optymalny zasięg, a teleskopowa rura poprawia komfort prac ogrodniczych. Szerokość cięcia urządzenia firmy Ryobi wynosi maksymalnie 30 cm. Płacąc 388 zł, otrzymujemy je w zestawie z jednym akumulatorem i ładowarką.
Podkaszarka akumulatorowa – polecane modele
Wbrew dosyć popularnej opinii, myjka ciśnieniowa nie jest narzędziem typowo przemysłowym. Znajdzie bardzo szerokie zastosowanie także w każdym domu, ogrodzie czy garażu. Dzięki niej sezonowe porządki będą prostsze i szybsze. Nie trzeba daleko szukać - wymieniając wąż ogrodowy na myjkę ciśnieniową, podlejemy ogród, zmniejszając przy tym rachunki za wodę. Z łatwością umyjemy także np. auto, kostkę przed domem, meble ogrodowe czy nawet elewację budynku. Producenci myjek ciśnieniowych Nie oszukujmy się - pod względem technicznym myjka ciśnieniowa nie jest szczególnie wyszukanym urządzeniem. Biorąc pod uwagę jednak specyfikę tego narzędzia i wielofunkcyjność użytkowania, jest podobnie jak z większością sprzętów, czyli wolimy raczej zaufać sprawdzonym producentom, którzy w tej branży mają już pewne sukcesy. Dodatkowo dochodzi element polecenia przez znajomych użytkujących produkty tych marek bądź oceny konsumentów, które nietrudno znaleźć w internecie. A więc jako najlepsze marki zwykle wymienia się: Kärcher, NAC, Dedra, Bosch, Lavor, Makita, Nilfisk. Oczywiście ocena jest zawsze mocno subiektywna, ale sprzedawcy i wspomniane opinie użytkowników potwierdzają, że na myjki ciśnieniowe tych marek skarży się niewiele osób, co już w jakiś sposób zawęża krąg poszukiwań. Cennik Ceny myjek ciśnieniowych zaczynają się od około 400zł. Nie oszukujmy się jednak - w tej kategorii cenowej znajdziemy najmniejsze i jednocześnie najsłabsze urządzenia. Jeżeli wiemy, że myjka będzie nam potrzebna do lekkich prac wykonywanych sporadycznie, możemy się o taki model pokusić. Powinien zaspokoić nasze potrzeby. Jeśli jednak prace w garażu czy obok domu wykonujemy dosyć często, chcemy to robić jeszcze łatwiej i szybciej, warto zastanowić się nad cięższym, lepiej wyposażonym i bardziej wydajnym modelem z klasy produktów półprofesjonalnych. box:offerCarousel Ich ceny mogą sięgać nawet 2000zł, jednak warto dokładnie określić nasze potrzeby i zainwestować w sprzęt odpowiednio do nich dobrany. W końcu ma służyć dobrze i przez długie lata. Na co zwrócić uwagę przy wyborze myjki ciśnieniowej? Rodzaj zastosowanego napędu – jeśli planujesz zakup urządzenia, którego będziesz używać jedynie w pobliżu domu, wystarczy ci myjka z napędem elektrycznym. Jeżeli jednak masz dużą działkę lub chcesz ją zabrać ze sobą, by przeprowadzić porządki np. w firmie, zastanów się nad hybrydą, która oprócz prądu z sieci działa również z wykorzystaniem akumulatorów. Zwykle moc takiego silnika to od około 1500 do 3000 W. Ciężki, wysokowydajny sprzęt profesjonalny napędzany jest silnikiem spalinowym. Przy każdym modelu znajdziesz informację o maksymalnym ciśnieniu oraz wydajności tłoczenia. Im wyższe parametry, tym mocniejsze i bardziej wydajne urządzenie. Do mycia auta czy przydomowych prac porządkowych wystarczy ciśnienie do około 160 barów oraz wydajność tłoczenia do 500 l/h. Dostosuj te wskaźniki do swoich potrzeb. box:offerCarousel Jakość wykonania – ważne, aby obudowa była solidna a przewody wodne w miarę elastyczne. Zwróć uwagę na ciężar całości oraz na trwałość kółek. Dobrze aby urządzenie było w miarę mobilne. Długość węża – to ta wartość, zaraz po długości przewodu (chociaż tą można wspomóc przedłużaczem) w dużej mierze decyduje o zasięgu pracy myjki ciśnieniowej. Oczywiście dłuższy wąż to też większa masa, dlatego te z długością węża powyżej 5 metrów często są wyposażone w bębny, które pozwalają na wygodniejsze jego przechowywanie, kiedy nie jest używany. Dodatkowe wyposażenie Niektóre myjki wyposażone są w podgrzewacz wody, co zwiększa skuteczność mycia. Jeśli nie potrzebujesz myć wodą o wysokiej temperaturze lub masz do dyspozycji przyłącze wody ciepłej, to ważną sprawą jest podana przez producenta maksymalna temperatura doprowadzanej wody. Dostępne są myjki z wbudowanym pojemnikiem na detergent. Sprawdź jego pojemność oraz opcje regulacji mieszania środka z wodą. Jeśli nie zamierzasz lub tylko sporadycznie planujesz użycie chemii, kup myjkę bez wbudowanej opcji i używaj spryskiwacza do naniesienia detergentu przed przystąpieniem do mycia (często jest on dołączony do zestawu). box:offerCarousel Do każdego modelu producenci oferują szeroką gamę szczotek, dysz i pistoletów dostosowanych do czyszczenia wszelkiego rodzaju powierzchni w trudno dostępnych miejscach. Jeśli potrzebujesz zwiększyć możliwości swojej myjki, zainwestuj w dodatkowe akcesoria. Aby przedłużyć żywotność swojej myjki ciśnieniowej i zapobiegać pękaniu przewodów, staraj się ich nie zgniatać czy zginać. Dobrze jeśli urządzenie posiada rolkę do nawijania węża. Wymieniaj filtr, o ile twój model jest w taki wyposażony. Chroń urządzenie przed mrozem, przechowuj je w zamkniętym pomieszczeniu. Jeśli lubisz czystość w otoczeniu domu, często myjesz samochód, posiadasz taras czy meble ogrodowe, to na pewno własna myjka ciśnieniowa jest rozwiązaniem dla ciebie. Mycie stanie się szybkie i przyjemne. Przed zakupem sprawdź wszystkie istotne parametry i dobierz urządzenie do swoich potrzeb. Na koniec dowiedz się, jaki jest okres i warunki gwarancji.
Najpopularniejsze myjki ciśnieniowe
Nokia Lumia 925 jest tak naprawdę nowocześniejszym modelem Lumii 920. Wbrew pozorom, producent wprowadził w nim cały szereg zmian, które teoretycznie powinny znacznie poprawić funkcjonalność tego sprzętu. Jak wypadł test ulepszonej Nokii? Pierwsze wrażenia i jakość wykonania Pierwszą odmianę jaka od razu „rzuca się w oczy”, stanowi całkowicie zmieniona obudowa Lumii 925. W porównaniu z Lumią 920, sprzęt jest o 2 mm cieńszy i mierzy 129 x 70,6 x 8,5 mm. Smartfon trzyma się w dłoni naprawdę doskonale. Według mnie, właśnie tak powinna była wyglądać Lumia 920 w trakcie swojego debiutu. Jeśli chodzi o wagę, ten parametr też poprawiono – pierwsza z nich ważyła aż 185 gramów, podczas gdy jej następczynię zredukowano do 139 gramów. Oczywiście zmiana gabarytów i wagi pociągnęła za sobą także zmianę rodzaju tworzywa, zastosowanego do produkcji urządzenia. Boki Lumii 925 zostały wykonane z chropowatego, ale przyjemnego w dotyku aluminium, podczas gdy tył smartfona to poliwęglan, pokryty gumowaną powierzchnią. Niestety design Lumii 925 posiada też swoje wady. Telefon, jak na zastosowaną wielkość ekranu (4,5-cala), jest bardzo szeroki. Wpływ na taki stan rzeczy mają proporcje wyświetlacza, wynoszące 15:9, oraz pokaźne ramki, które go otaczają. Ekran Nokia w Lumii 925 wykorzystała 4,5-calową matrycę w technologii AMOLED (768 x 1280 pikseli). To kolejna cecha, jaka odróżnia ten model od Lumii 920 (tam mieliśmy ekran LCD). Ekran prezentuje doskonały kontrast, a to dzięki głębokiej, typowej dla wyświetlaczy AMOLED czerni. Niestety, matryce AMOLED, według wielu osób, wyróżniają się zbyt intensywnymi i podbitymi kolorami. Całe szczęście, że Nokia pomyślała i o tym aspekcie, więc w ustawieniach znajdziemy odpowiednią regulację, pozwalającą na „złagodzenie” barw. Nokia wyposażyła Lumię 925 także w opcję, jaka z pewnością zainteresuje wszystkie osoby, które nie znoszą zdejmować rękawiczek podczas używania smartfona. Warstwa dotykowa Super Sensitive pozwala na obsługę sprzętu nawet wtedy, gdy mamy ubrane dłonie. Ekran reaguje również na dotknięcia metalem, nie ma więc problemu z wybraniem określonej funkcji np. kluczami od samochodu. Dźwięk i jakość rozmów Jedyny głośnik zamontowany w Lumii 925, znajdziemy na tylnej stronie urządzenia. Oferuje on przeciętną głośność oraz relatywnie czysty dźwięk, jaki zadowoli większość użytkowników. Jakość przeprowadzanych rozmów telefonicznych dzięki Lumii 925 jest bardzo dobra. Rozmówcę słychać głośno i wyraźnie, więc raczej nikt nie powinien na ten aspekt narzekać. Bateria Lumia 925 dysponuje ogniwem zasilającym, a jego pojemność wynosi 2000 mAh. Niestety bateria jest na stałe wbudowana w sprzęt, zatem jakakolwiek jej wymiana nie wchodzi w grę. Według producenta, akumulator starcza na 440 godzin czuwania lub 12 godzin i 40 minut rozmów w sieci 3G. W trakcie testów okazało się jednak, że bateria wytrzymuje około 1 dnia przy średnio intensywnym użytkowaniu. Trwające 90 minut oglądanie filmu wideo (przy włączonym Wi-Fi i maksymalnym ustawieniu jasności ekranu), spowodowało zmniejszenie zasobów baterii o 18%, co stanowi, według mnie, wynik bardzo przyzwoity. Wydajność i oprogramowanie Sprzęt w swoim wnętrzu kryje chipset Qualcomm MSM8960 z dwurdzeniowym procesorem Krait o taktowaniu 1,5 GHz, grafiką Adreno 225 i 1 GB pamięci RAM. Konfiguracja może i nie obejmuje czterech rdzeni i dwóch albo trzech GB RAM, jednak w zupełności wystarcza na bezproblemową obsługę systemu Windows Phone 8. Sam system Windows Phone nie nastręcza żadnych problemów z obsługą, chociaż osoby „przesiadające się” z Androida lub iOS będą musiały do nowego interfejsu się nieco przyzwyczaić. Producent do pamięci Nokii 925 „załadował” całkiem sporo, mniej lub bardziej przydatnych aplikacji. Znajdziemy tu m.in.: pakiet biurowy Office, Nokia Smart Camera (rozszerzenie zwykłego programu do obsługi aparatu, który umożliwia nam np. wybór najciekawszego zdjęcia z zestawu), Kinograf (tworzący ruchome fotografie), PhotoBeamer (aplikację służącą do łatwego przesyłania zdjęć) oraz HERE Maps (nawigację samochodową, jaka dzięki Drive+ może pracować nawet w trybie offline). Jedną z ciekawostek, która pojawiła się wśród bogatego oprogramowania, jest aplikacja Miejsca. Zapewnia ona, że w tzw. „rzeczywistości rozszerzonej”, za pomocą kamery, GPS i kompasu, możemy znaleźć dowolne, wprowadzone do bazy danych miejsce. Aplikacja po prostu nałoży położenie tego obrazu na rzeczywisty obraz, płynący z kamery. Aparat W sprzęcie zastosowano 8,7 Mpix kamerę, tworzącą 8 Mpix zdjęcia o rozdzielczości 3264 x 2448 pix i proporcjach 4:3. Oczywiście ten tryb można zmienić i wykonywać fotografie 16:9, jednak już w rozdzielczości 7 Mpix. W kamerze zamontowano również optyczną stabilizację obrazu. Fotografie zrobione Lumią 925 są naprawdę dobrej jakości. Cechują się dużą szczegółowością, prawidłowym balansem bieli oraz naturalnymi kolorami. Niestety, po mocniejszym ich przybliżeniu widać, że algorytmy, odpowiadające za wyostrzanie, działają zbyt intensywnie. Wadą fotografii wykonywanych Lumią 925 jest, według mnie ich zbyt słaby kontrast. Wydaje się, iż aparat chce zachować dosłownie każde, nawet niewielkie źródło światła, przez co zdjęcia wydają się pozbawione głębi. Podsumowanie Nokia Lumia 925 to godny następca Lumii 920. Ulepszony design, nowsza wersja Windows Phone, udoskonalone algorytmy kamery oraz ekran AMOLED sprawiają, że wcale (jeśli oczywiście mamy taką możliwość) nie powinniśmy się zastanawiać nad zakupem Lumii 920, tylko od razu sięgnąć po Lumię 925. Sprzęt oczywiście nie ustrzegł się pewnych wad, jak np. słabego kontrastu zdjęć, czy też dużej obudowy. Szkoda, że Nokia nie zredukowała nieco ramek okalających ekran, co znacznie zmniejszyłoby gabaryty sprzętu. Nokię Lumię 925 na portalu aukcyjnym Allegro można w tej chwili kupić za około 1200 zł. Uważam, iż to bardzo rozsądna kwota, w ramach której otrzymujemy naprawdę konkretny i poręczny smartfon, jaki sprawdzi się w niemalże każdej sytuacji.
Nokia Lumia 925 – test udoskonalonej Lumii 920
Wielu początkujących biegaczy zaczyna stawiać sobie wyzwania. Zazwyczaj pierwszy sprawdzian, do którego z pieczołowitością się przygotowują, to dystans 10 km. Dlaczego? Ponieważ akurat ten odcinek cieszy się nadzwyczajną popularnością – często wybierają go organizatorzy półmaratonów czy biegów ulicznych. Trochę sumiennych treningów, niewielkie wyrzeczenia oraz „zaprawa”, pozwolą Ci pokonać tę odległość z wielką przyjemnością. Oceń swoje możliwości Twój organizm potrzebuje czasu, by przygotować się do pokonywania biegiem sporych dystansów. Jeśli planujesz start w zawodach na 10 km, kup sobie wygodne buty sportowe i przygotuj program treningów na minimum 2 miesiące. Przez cztery pierwsze tygodnie powinieneś skupić się na zwiększaniu swojej dotychczasowej wytrzymałości. Jak to zrobić? Wykonuj ćwiczenia aerobowe – najważniejsza jest systematyczność, dlatego staraj się za wszelką cenę pokonywać codziennie „wewnętrznego lenia”. Inaczej nie poradzisz sobie na długich dystansach – pokonają cię zadyszki i zmęczenie. Uważaj, by intensywność i czas trwania treningów dostosować do własnych możliwości. Szczególnie na początku łatwo niewłaściwie ocenić swój potencjał i się przeforsować. Biegając, oddychaj równomiernie – nie przyspieszaj oddechu. Zacznij od pokonywania niewielkich odległości i co pewien czas – gdy czujesz, że jesteś gotowy – zwiększaj dystans. Zaplanuj sobie kilka średnio intensywnych treningów w tygodniu, w czasie których wyćwiczysz mięśnie i stawy. Na dworze przez kwadrans rób pompki, wzmacniaj mięśnie brzucha, wykonuj ćwiczenia rozluźniające i rozciągające mięśnie. W tym okresie przygotowań biegaj z niedużą prędkością, ale już niebawem zaczniesz ją powoli zwiększać. Kiedy zaobserwujesz, że twój organizm coraz lepiej sobie radzi i robi spore postępy, ucz się biegać szybciej. Dzięki temu bez trudu zniesiesz pokonywanie dłuższych odległości, zyskasz dodatkową moc i siłę mięśniową. Dokładny plan treningów Zanim zaczniesz przyspieszać na trasie, musisz zaplanować sobie różnorodny harmonogram treningów, który określi zmianę prędkości i rytmu. To tak zwany fartlek, czyli naprzemienne bieganie z dużymi i mniejszymi prędkościami. W ten sposób zwiększysz swoją maksymalną prędkość aerobową. Długie, około 40-minutowe biegi wykonuj z niedużą prędkością. Między kolejne, długodystansowe treningi wplataj szybkie sprinty – najlepiej w linii prostej – na ok. 100 m. Pamiętaj o odpoczynku po każdym wysiłku fizycznym – inaczej nie dasz swojemu organizmowi szansy skutecznie się zregenerować. Tydzień przed udziałem w długodystansowym biegu rozpocznij lżejszy trening, jednak nadal każdego dnia zwiększaj pokonywane odległości. Twój organizm jest niemal gotowy do sprostania wyzwaniu. Dzięki wcześniejszym ćwiczeniom zminimalizowałeś ryzyko kontuzji i znacznie poprawiłeś swoją kondycję. Nie zapomnij o właściwym odżywianiu się. W czasie intensywnych ćwiczeń potrzebujesz więcej energii. Wiesz, że dieta zawodowych biegaczy opiera się w głównej mierze na węglowodanach? Dlatego kilka dni przed biegiem powinieneś zwiększyć ich spożywanie. Na śniadanie przyrządzaj sobie kaszki i płatki owsiane, jedz ciemne pieczywo na kolację, a na obiad serwuj ryż, ewentualnie ziemniaki. Dobre buty i kilka butelek wody Musisz pić codziennie spore ilości wody mineralnej, niegazowanej. Podczas biegania organizm łatwo się odwadnia i zaburza się gospodarka elektrolitowa, co bywa niebezpieczne dla zdrowia, w pewnych okolicznościach może nawet zagrażać życiu. Prócz wody butelkowanej, zabieraj na treningi napoje izotoniczne. Początkującemu biegaczowi niepotrzebny jest profesjonalny i kosztowny strój do biegania – w swojej garderobie powinieneś czuć się lekko i wygodnie. Pamiętaj, by ubierać wyłącznie ciuchy z przewiewnych tkanin, na przykład z bawełny. Buty do biegania mają zapewnić ci komfort na trasie. Zwróć uwagę, czy są dopasowane i czy solidnie wykonano sportowe podeszwy. Materiał, z którego uszyto obuwie, również musi przepuszczać powietrze i odprowadzać wilgoć. Zanim staniesz na upragnionym starcie, pozwól swojemu organizmowi się rozgrzać. Truchtaj w miejscu, wykonuj wymachy ramion, rozciągnij mięśnie. Przyda się też gimnastyka bioder, nóg, stóp i skłony. Zarówno podczas biegów ulicznych, jak w czasie treningów, nie zapomnij o właściwym stylu biegania: krótkie kroki, wysoko unoszone kolana i odpowiedni, zaplanowany wcześniej rytm. Przydadzą ci się akcesoria do pomiaru tętna. Zachowaj wyprostowaną sylwetkę, a tułów lekko pochyl do przodu. Patrz prosto przed siebie i zegnij łokcie pod kątem prostym. Oddychaj głęboko i spokojnie – nabieraj powietrze nosem, a nie ustami. Jeśli wszystko właściwie zaplanujesz i wykażesz się odrobiną silnej woli, już niebawem, odpowiednio przygotowany, pokonasz wymarzoną linię mety.
Twój pierwszy, długodystansowy bieg – jak się przygotować?
Jaki aparat cyfrowy kupić, jeśli chcemy na to przeznaczyć niezbyt wygórowaną kwotę 300 zł? Tak naprawdę odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta, bo aparatów cyfrowych w tej cenie wcale nie ma aż tak wiele. Postaram się jednak nieco pomóc w podjęciu decyzji i przedstawię kilka aparatów cyfrowych, których cena nie przekracza tego budżetu. Kodak FZ42 Na początek propozycja firmy dobrze znanej z produkcji sprzętu fotograficznego. Kodak FZ42 to w swojej klasie cenowej bardzo mocna propozycja. W cenie ok. 270 zł otrzymujemy cyfrówkę wyposażoną w przetwornik 16 Mpix, obiektyw z 4x zoomem optycznym, ogniskową 27–108 mm i jasnością F3,0–6,6. Do podglądu zdjęć i poruszania się po menu służy 2,7-calowy ekran. Kodak umożliwił również nagrywanie filmów HD, a zapis zarówno zdjęć, jak i filmów odbywa się na kartę SD. Pamięć wewnętrzna, jaką dysponuje Kodak FZ42, to zaledwie 8 MB. Wielkość sensora to w tym przypadku 1/2,3”. Nikon Coolpix A10 Idąc dalej, trafiamy na aparat cyfrowy firmy Nikon, a konkretnie model Coolpix A10. Nikon to jeden z najbardziej rozpoznawalnych producentów aparatów cyfrowych. Co Coolpix A10 może zaoferować? Podobnie jak w omawianym przed chwilą Kodaku, tak i tutaj mamy sensor 16 Mpix o wielkości wynoszącej 1/2,3”. Obiektyw jest za to bardziej zaawansowany, ponieważ dysponuje aż 5x zoomem optycznym, ogniskową 26–130 mm, natomiast jego jasność to F3,2–6,5. Nie zabrakło tu możliwości nagrywania filmów HD, a także 2,7-calowego ekranu, na którym można m.in. przeglądać zdjęcia. Pamięć wewnętrzna stanowi 17 MB, a do przechowywania zdjęć najlepiej wykorzystywać kartę SD. Cena Nikona Coolpix A10 wynosi ok. 290 zł. Polaroid IF045 A może szukasz aparatu cyfrowego, który byłby idealny np. podczas wakacyjnego wyjazdu nad morze? W takim razie w cenie ok. 280 zł niezłym wyborem będzie Polaroid IF045. Sprzęt ten przede wszystkim jest wodoodporny. Jego wodoszczelność ogranicza się do 3 m zanurzenia, co należy mieć na względzie np. podczas nurkowania w morzu. Co z resztą parametrów? Sensor ma tu 14 Mpix, a stałoogniskowy obiektyw 8,5 mm dysponuje jasnością F2,0. Jak przystało na urządzenie stałoogniskowe, nie ma tu możliwości wykorzystania optycznego zoomu. Aparat potrafi nagrywać filmy VGA, a jako pamięci używa karty microSD. Koniecznie trzeba dodać, że Polaroid IF045 ma aż dwa ekrany – 1,8-calowy z przodu (do podglądu, gdy np. robimy zdjęcie selfie) oraz tylny 2,7-calowy, na którym można np. przeglądać zrobione podczas wyjazdu zdjęcia. Sony Cyber-shot DSC-W830 Na koniec zostawiłem aparat cyfrowy renomowanego producenta, firmy Sony. W830 nie jest najnowszą cyfrówką, dlatego bez problemu kupicie ją za niecałe 200 zł. W zamian otrzymacie solidny aparat cyfrowy z sensorem 20,1 Mpix o standardowej wielkości 1/2,3”. Omawiając Sony Cyber-shot DSC-W830, nie można pominąć jego obiektywu, który dysponuje aż 8x zoomem optycznym, ogniskową 25–200 mm oraz światłosiłą F3,3–6,3. Aparat ten, podobnie jak pozostałe (nie licząc Polaroida) prezentowane tutaj urządzenia, potrafi nagrywać filmy w jakości HD. Co z ekranem LCD? Także i o nim japoński producent nie zapomniał i do podglądu zdjęć mamy wyświetlacz o przekątnej wynoszącej 2,7 cala. Ogromną zaletą tego aparatu jest to, że dysponuje optyczną stabilizacją obrazu, która na pewno się przyda, jeśli będziemy robić zdjęcia w kiepskich warunkach oświetleniowych.
Aparat cyfrowy do 300 zł – przegląd modeli z 2016 roku
Urządzasz swoje mieszkanie, planujesz remont lub drobną zmianę aranżacji? Dowiedz się, co jest teraz na czasie, i znajdź inspiracje gotowe do wcielenia w życie. Rok 2016 zaskakuje niebanalnymi rozwiązaniami! Choć przy dekoracji wnętrz najważniejszą kwestią jest indywidualny gust i charakter mieszkańców, to przy podejmowaniu decyzji warto kierować się również obowiązującymi trendami. Nie są one tak dynamiczne jak w modzie, jednak co roku da się wychwycić wiodące tendencje, które realizują projektanci na całym świecie. Jakich z nich nie można przeoczyć w 2016? Kolory roku 2016 Kolory w wystroju i dekoracji wnętrz mają ogromne znaczenie. Po roku 2015, kiedy to panowało ciemne, wyraziste i mocne bordo w odcieniu marsala, można zaobserwować całkowity zwrot. 2016 stoi pod znakiem lekkości, świeżości i łagodności. W tym sezonie Instytut Pantone wybrał aż dwie barwy: Rose Quartz i Serenity. To kwarcowy róż i niemal pastelowy błękit, które doskonale spisują się w parze: przenikają i dopełniają się nawzajem. Być może warto zaaranżować wnętrza z ich wykorzystaniem? Mogą znaleźć się na ścianach lub w oszczędniejszej wersji – na dodatkach. Naturalne materiały W szeroko pojętym stylu życia można zauważyć modę na ekologię i prostotę. Naturalne są też materiały w wystroju wnętrz. Teraz to nie tylko drewniane podłogi, ale również meble, najlepiej z surowych desek, a nawet niepoddanych obróbce konarów i korzeni. Do tego tkaniny: len i bawełna w kolorach ziemi. Królują beże, złamane biele, brązy i zieleń. Takie wnętrza sprzyjają relaksowi, są ciepłe i przytulne. Styl skandynawski Styl skandynawski cieszy się wzięciem już od kilku sezonów z rzędu. Również w 2016 roku nie traci na popularności. Jasna kolorystyka, czystość i prostota formy to cechy, które warto wcielić w życie również w swoim mieszkaniu. Nie potrzeba wiele: meble powinny wyróżniać się minimalistycznym, wyszukanym dizajnem. Funkcję dekoracyjną w salonie spełniąpoduszki z ciekawymi printami, a w kuchni doniczki ze świeżymi ziołami. Ważne, aby nie przesadzić z ilością ozdób i detali. Przytulny salon Modne salony w 2016 roku mogą być również bardzo przytulne. Efekt osiągniesz za pomocą starannie dobranych mebli i dekoracji. Postaw na aksamitną, pikowaną tapicerkę i urozmaić ją pluszowymi poduszkami i pledem. Do tego miękkie pufy, stolik kawowy wykonany z drewna i miękki dywan. Przyjemne wrażenie i indywidualizm podkreślą ramki z rodzinnymi zdjęciami. Dobrze jest znaleźć dla nich honorowe miejsce w takim pomieszczeniu. Elementy retro Promowaną w 2016 roku przytulność we wnętrzach można też zaznaczyć za pomocą wprowadzenia do nich elementów retro. Najlepiej w tej roli sprawdzają się meble sprzed lat. Stylowy vintage, renowacja rodzinnych pamiątek i wyszukiwanie perełek na aukcjach staroci stało się już dla wielu osób życiową pasją. Jeśli chcesz pójść w tę stronę, rozejrzyj się za fotelem typu uszak albo kanapą z duszą. Geometria Prócz prostoty i minimalizmu w obecnym sezonie można też znaleźć nieco bardziej wyraziste i zdecydowane tendencje. Trendem są tu geometryczne wzory: mocne i kontrastowe. Nie tylko kultowy już chevron, pepitka czy sześciany, czasem to nawet bardzo proste białe i czarne pasy, kraty czy trójkąty. Do wykorzystania na tapetach, płytkach łazienkowych i kuchennych czy na tkaninach dekoracyjnych. Zastosowane w umiejętny sposób dodają elegancji i smaku każdemu wnętrzu. Pomysłów na urządzenie wnętrza może być mnóstwo. Jeśli masz wątpliwości, koniecznie wybierz coś z najnowszych trendów. Moda w aranżacji mieszkań nie przemija szybko, a światowe tendencje możesz potraktować jedynie jako luźną inspirację.
Trendy 2016 w dekoracji wnętrz – sprawdź, co jest teraz modne!
W latach 80. ubiegłego wieku powstało mnóstwo książek, które dzisiaj są cenione i wznawiane, a w niektórych przypadkach stają się klasyką. Poniżej przegląd tylko kilku z tych, które zdecydowanie warto kojarzyć. „Szachinszach” Ryszard Kapuściński „Szachinszach” (1982) to jeden z ważniejszych reportaży Ryszarda Kapuścińskiego, chociaż według samego autora powstał w pewnym sensie z przypadku. Książka jest relacją z Iranu pogrążonego w islamskiej rewolucji. „Kamień na kamieniu” Wiesław Myśliwski Wiesław Myśliwski to pisarz, którego „Traktat o łuskaniu fasoli” był w ostatnich latach bardzo często nagradzanym tytułem (zdobył m.in. Nagrodę Literacką Nike). Wcześniej, w roku 1984, Myśliwski wydał „Kamień na kamieniu” – powieść o polskiej wsi. Jej głownym bohaterem jest Szymon Pietruszka, który wspomina swoje życie spędzone na ciągłym szukaniu swojego miejsca w świecie. „Dziennik pisany nocą” Gustaw Herling-Grudziński „Dziennik pisany nocą” (1984, 1989, 1993) to trzytomowe dzieło będące zapisem życia i komentarzem czasów, w jakich przyszło żyć Gustawowi Herlingowi-Grudzińskiemu, autorowi „Innego świata”. Książka jest zbiorem zapisków odnoszących się do literatury, historii, polityki i społeczeństwa ogółem. Autor sam tak odnosi się do jego pisania: „Rozmawia się w dzienniku z samym sobą, ze światem, z innymi, z Bogiem (...). I tworzy się często rozmówców, jak tworzy się w rozmowach z nimi samego siebie”. „Nieznośna lekkość bytu” Milan Kundera Filozoficzna powieść Milana Kundery, w której pisarz mierzy się z brakiem głębszego znaczenia w codziennym życiu, lekkością, która jest nie do zniesienia, bo powoduje, że życie mija nam niezauważenie. „Nieznośna lekkość bytu” (1984) to jedna z głośniejszych powieści czeskiego pisarza. Co ciekawe, w jego kraju została wydana dopiero w roku 2006. „Trylogia nowojorska” Paul Auster „Trylogia nowojorska” (1987) to zbiór opowiadań – „Szklane miasto”, „Duchy” i „Zamknięty pokój” – o historiach połączonych miejscem akcji, którym jest Nowy Jork. Na pierwszy rzut oka są to kryminały, jednak w rzeczywistości autor skupił się na rozmyślaniu i toczeniu gry z czytelnikiem, który do końca nie dostaje jasnych odpowiedzi. „Miłość w czasach zarazy” Gabriel Garcia Marquez „Miłość w czasach zarazy” (1985) to powieść o miłości, która trwa do końca życia. Ukazując historie zwykłych ludzi, Gabriel Garcia Marquez przekonuje czytelnika, że jego myślenie o związkach i małżeństwie może mieć bardzo stereotypowy charakter, a w prawdziwym życiu chodzi nie tyle o niekończące się szczęście, co trwałość. „Norwegian wood” Haruki Murakami Miłośnikom zespołu The Beatles z pewnością rzuci się w oczy tytuł powieści Murakamiego – „Norwegian wood” (1987) – nawiązujący do jednej z ich piosenek, która zresztą przewija się gdzieś pomiędzy tekstem w całej książce. Murakami, chwalony przede wszystkim za styl pisania, stworzył powieść o młodych ludziach w klimacie lat 60. „Imię róży” Umberto Eco Powieść oparta na wątku kryminalnym. Na terenie klasztoru w tajemniczych okolicznościach ginie mnich. Szybkie rozwiązanie zagadki jego śmierci to sprawa kluczowa, zwlaszcza że niebawem do opactwa przybędą uczestnicy ważnej debaty, w tym inkwizytor Bernard Gui. Trop prowadzi do klasztornej biblioteki, gdzie podobno można łatwo zbłądzić, a nawet postradać zmysły. Wątek kryminalny nie jest jednak najważniejszy w tej opowieści, poza nim pojawiają się także elementy teologiczne czy historia miłosna. „Imię róży” (1980) uznawane jest za jedną z najważniejszych powieści XX wieku. „Tożsamość Bourne’a” Robert Ludlum „Tożsamość Bourne’a” (1980) – dreszczowiec, pierwsza część trylogii autorstwa Roberta Ludluma. Historia człowieka, który w wyniku wypadku traci pamięć. Próbując dowiedzieć się, kim jest, mężczyzna podąża wstecz w ślad za samym sobą, szuka wskazówek na temat własnego życia. Zobacz także inne książki Roberta Ludluma. „Misery” Stephen King Jeszcze jeden tytuł dla miłośników thrillerów, „Misery” (1987) Stephena Kinga. Jest to opowieść o autorze popularnych romansideł, który postanawia napisać pierwszą poważną książkę w swoim życiu. Kiedy powieść jest już skończona, Sheldon ulega wypadkowi. Ratuje go pielęgniarka, która jest wielką fanką pisanych przez niego wcześniej romansów. Nie podoba się jej fakt, że pisarz postanowił uśmiercić jej ulubioną bohaterkę, dlatego zmusza go do napisania kolejnej części losów Misery... W latach 80. ubiegłego wieku wydano naprawdę wiele ciekawych książek, a problemy w nich zawarte są nadal aktualne. Wymienione tytuły stanowią tylko część dzieł pochodzących z tego okresu – warto się z nimi zapoznać, by przekonać się, jaką tematykę poruszali w tamtym czasie najwięksi pisarze.
10 książek wydanych w latach 80. XX wieku, które powinieneś przeczytać
Premierze nowego modelu smartfona firmy Apple zawsze towarzyszy wielkie poruszenie. Najnowszy iPhone 6 ma wiele zalet. Niemniej konkurencyjne telefony topowych producentów nie pozostają w tyle. W niektórych aspektach nawet górują nad iPhone’em 6. Jeżeli wahasz się nad zakupem produktu Apple’a, sprawdź co oferują inne marki. HTC One M8 Firma HTC rozpoczęła rok mocnym akcentem, prezentując model One M8. Podobnie, jak iPhone 6, został wykonany z jednego kawałka aluminium. Pod szczelnie zamkniętą obudową znalazły się wydajne podzespoły (czterordzeniowy układ Qualcomm Snapdragon 801, 2 GB RAM, Adreno 330) oraz akumulator o pojemności 2600 mAh. Wyświetlacz w One M8 jest minimalnie większy od tego w produkcie Apple i posiada przekątną 5-cali. Zagęszczenie pikseli wynosi 441 ppi, jest to o 115 ppi więcej niż w najnowszym modelu iPhone’a. To czego nie można odmówić „szóstce”, to zgrabność. Jest również lżejsza od flagowego modelu HTC. One M8 kosztuje około 1900 złotych – w tej cenie użytkownik dostaje stylowy smartfon o świetnym brzmieniu, generowanym przez stereofoniczne głośniki, umieszczone na froncie. LG G3 Poprzedni flagowy model LG – G2 – był bardzo udany. G3 przynosi sporo zmian. Co prawda, jego obudowa nie została wykonana z aluminium, a jedynie ma metaliczne wykończenie, to wizualny odbiór jest prawie taki sam. Wyróżniającą cechą LG G3 jest wyświetlacz IPS o przekątnej 5,5 cala i rozdzielczości aż 1440 x 2560 pikseli (QHD). Szczegółowość obrazu jest zatem dużo większa niż w iPhonie 6. Ogromną wydajność produktu koreańskiego koncernu zapewnia czterordzeniowy układ Qualcomm Snapdragon 801 i 3 GB RAM. Wbudowaną pamięć rozbudujemy o karty microSD, czego niestety nie uczynimy w iPhonie 6. Optyka w obu modelach prezentuje się równie dobrze. W LG G3 innowacyjnością jest laserowy autofocus, który błyskawicznie radzi sobie ze złapaniem ostrości. Kamerą nakręcimy wideo o maksymalnej rozdzielczości 4K, czego nie oferuje model Apple’a. Iphone 6 ma skaner linii papilarnych, a LG G3 – Knock Code. Oba rozwiązania są dużo praktyczniejsze od kodów PIN oraz wzorów na ekranie. LG G3 kosztuje obecnie około 1800 złotych. Nokia Lumia 930 Telefon Nokii, w przeciwieństwie do reszty oponentów iPhone 6, pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego Windows Phone 8.1. Szybkość działania jest porównywalna do pozostałych modeli w tym zestawieniu. Chyba największą zaletą Lumii 930 jest aparat fotograficzny z optyką Carl Zeiss, matrycą o rozmiarze 1/2.5'' i rozdzielczości 20 Mpix. Będzie to ciekawa propozycja dla osób, ceniących sobie dobry obiektyw w smartfonie. Wysoką notę należy również wystawić, wykonanemu w technologii AMOLED, ekranowi o przekątnej 5 cali i rozdzielczości Full HD. W porównaniu do innych 5-calowych smartfonów, posiada ogniwo o skromniejszej pojemności – 2420 mAh. Nokia Lumia 930 w przybliżeniu kosztuje 1600 złotych. Samsung Galaxy S5 W Galaxy S5 także znajdziemy skaner linii papilarnych. Dodatkowo możemy skorzystać z wbudowanego pulsometru. Najnowszy flagowiec Samsunga jest wodoodporny, co potwierdza certyfikat IP67. Szybkość pracy urządzenia jest zależna od czterordzeniowego układu Qualcomm Snapdragon 801 i 2 GB RAM, toteż Galaxy S5 będzie równie wydajnym smartfonem, co inne wymienione tutaj modele. Przyzwoity czas działania zapewnia bateria o pojemności 2800 mAh. Tył telefonu pokrywa tworzywo sztuczne, imitujące skórę. Takie wykonanie nadaje mu prestiżu. Przód prawie w całości wypełnia 5,1-calowy wyświetlacz Super AMOLED o rozdzielczości Full HD. Za jakość zdjęć odpowiada 16 Mpix aparat o rozmiarze matrycy wynoszącej 1/2.5'', czyli większej niż w standardowych smartfonach – 1/3''. Samsung Galaxy S5 kosztuje około 1800 złotych. Sony Xperia Z3 Zestawienie zamyka flagowy smartfon japońskiego producenta – Xperia Z3. Do jej największych walorów trzeba zaliczyć odporność na czynniki zewnętrzne (IP68). Telefon jest zabezpieczony przed wnikaniem pyłu/kurzu oraz może spędzić 30 minut w słodkiej wodzie na maksymalnej głębokości 1,5 metra. Firma Sony dużą rolę przywiązuje do wykonania ekranu. Jakość obrazu prezentowanego na 5,2-calowym wyświetlaczu IPS o rozdzielczości Full HD, wzbogacają autorskie technologie producenta – Triluminos oraz X-Reality Engine. Moc obliczeniowa opiera się na układzie Qualcomm Snapdragon 801 i 3 GB RAM. Na osobną pochwałę zasługuje aparat o 1/2.3'' matrycy, rozdzielczości 20,7 Mpix i wysokiej czułość ISO na poziomie 12 800. Tym samym, aby uzyskać dobrej jakości zdjęcie, smartfon nie będzie potrzebować tak dobrych warunków oświetleniowych, jak modele konkurencji. Sony Xperia Z3 dopiero debiutuje, stąd dość wysoka cena, która wynosi około 2900 złotych.
Jeśli nie iPhone 6, to co? Przegląd smartfonów konkurencji
Minimalistyczna aranżacja gabinetu sprawi, że zawsze będzie się prezentował perfekcyjnie i elegancko. Podpowiadamy, w jaki sposób go urządzić, o czym pamiętać i na co zwrócić uwagę, kompletując wyposażenie. W przeważającej większości oficjalnych wnętrz dominuje aranżacja w stylu klasycznym. Ciężkie, solidne drewniane meble, skórzane fotele, ciemne odcienie brązów i czerwieni sprawiają wrażenie dostojności, dojrzałości i profesjonalizmu. Wszystkim tym, którzy chcieliby przełamać dotychczas panującą konwencję i urządzić eleganckie wnętrze w nowoczesnym wydaniu, z pomocą przychodzi styl minimalistyczny. Prostota form, harmonia barw i ograniczona do minimum ilość wyposażenia pozwolą stworzyć wyraziste, eleganckie miejsce. Najważniejszy mebel Bezsprzecznie najistotniejszym i niezbędnym elementem wyposażenia gabinetu jest duże, solidnie wykonane i praktyczne biurko. Aranżując minimalistyczny gabinet, wybierzmy mebel prosty, bez zbędnych ozdobników, półek i nadbudówek. Jeśli decydujemy się na stół, dobierzmy do niego kompatybilną szafkę, najlepiej zamykaną na kluczyk, która pomieści najpotrzebniejsze dokumenty, notatki i akcesoria. Warto się zaopatrzyć także w prosty, lecz użyteczny organizer na niezbędne papiery biurowe. Właściwe oświetlenie zapewni średniej wielkości lampa, zamocowana na ruchomym ramieniu. Takie rozwiązanie umożliwi ustawienie odpowiedniego kąta padania światła w każdej sytuacji. Harmonijna kolorystyka W minimalistycznych wnętrzach przeważają biele, czernie i szarości. Kolor pojawia się sporadycznie, ponieważ nadrzędną zasadą tego stylu jest barwna spójność i brak wyróżniających się elementów. Całkowita biel będzie sprawiała wrażenie profesjonalizmu, sterylności i perfekcjonizmu, więc idealnie się sprawdzi w gabinecie lekarskim, psychologicznym czy architektonicznym. Ciemniejsza kolorystyka doda elegancji, dlatego doskonała będzie dla adwokata, notariusza czy pracownika naukowego. Jeśli w gabinecie planujemy przyjmować gości i interesantów, warto przygotować dla nich wygodne krzesła i fotele, a jeśli wielkość pomieszczenia na to pozwala, prostą, stylową kanapę. Obok niej może się znaleźć mały stolik kawowy, nawiązujący stylem do pozostałych mebli. Osoby pracujące twórczo, np. graficy, architekci i fotografowie, mogą potrzebować w gabinecie dużego stołu, by rozłożyć i zaprezentować foldery, katalogi czy szkice. Najlepszy będzie stół ze szklanym blatem, który umożliwi odpowiednie oświetlenie prac. Dokumenty i księgozbiór Osoby, które muszą przechowywać w gabinecie dużo dokumentów czy materiałów lub po prostu chcą mieć w nim dostęp do niezbędnej literatury, aby nie naruszać stylu, powinny przechowywać je w niewidocznych miejscach. Doskonała do tego będzie duża szafa z odpowiednią liczbą półek i gładkimi frontami, dostosowanymi do kolorystyki ścian. Ukryć w niej należy także wszelkie zbędne w pomieszczeniu lub rzadko używane sprzęty i akcesoria, aby widoczne wyposażenie gabinetu ograniczyć do minimum. Dotyczy to również elementów dekoracyjnych, które powinny być jednocześnie praktyczne. Najlepiej wybrać ciekawy, designerski zegar, wazon lub intrygującą grafikę. Styl minimalistyczny z powodu sztywnych ram i dużych ograniczeń dotyczących zarówno dekoracji, jak i widocznych w pomieszczeniu przedmiotów, przeznaczony jest przede wszystkim dla perfekcjonistów. W takim gabinecie z pewnością źle będą się czuły osoby roztargnione, lubiące żyć w artystycznym nieładzie, nieprzywiązujące wagi do porządku i niepotrafiące go utrzymać, niesystematyczne. Aranżacja w stylu minimalistycznym wymaga dbałości o detale i przestrzegania reguł przyjętych podczas urządzania. Jest zatem stworzone dla pedantów, ceniących w takim wnętrzu wszechobecny ład, porządek i sterylność.
Gabinet w stylu minimalistycznym
Stylizacja spektakularna to stylizacja niebanalna. Właśnie nadruki są w stanie sprawić, że będzie strzałem w dziesiątkę lub totalną porażką. Łączenie wzorów jest trudną i wymagająca sztuką, do której powinno się mieć naturalne wyczucie. Na szczęście z pomocą kilku reguł możesz się go nauczyć! Jesteś ciekawa, jak miksować najbardziej zwariowane wzory i stworzyć oryginalną stylizację? Zapraszamy do lektury. Miksuj i baw się Łączenie printów to dobry pretekst do zabawy z modą i dokładnego przejrzenia swojej szafy. Czas odświeżyć dawno nienoszone ubrania w groszki, panterkę, paski i kwiatki. Warto z góry zaznaczyć, że w przypadku miksowania printów sprawdza się zasada „praktyka czyni mistrza”. Bez kilku godzin spędzonych przed lustrem na przymierzaniu ubrań niczego się nie nauczysz. Nawet jeśli popełnisz modowe faux pas kilka razy, świat się nie zawali, natomiast będziesz bliżej posiadania tajnej wiedzy o printach. Dlatego nie zniechęcaj się, próbuj do skutku i po prostu baw się modą! Jak łączyć wzory? Jasne plus ciemne Wybieraj ubrania, w których tłem dla printu jest jasne lub ciemno tło, czyli np. wzorzystą koszulę z jasnym tłem połącz z bogato zdobioną spódnicą w ciemnym kolorze. Trick polegający na kontrastowaniu ubrań zawsze się sprawdza, ponieważ wyraziste wzory oszukają oczy. Nie jest wtedy łatwo stwierdzić, który z nich gra pierwsze skrzypce. Dzięki temu zafascynujemy naszych znajomych tym połączeniem. Duży print + mały print Najbardziej subtelne połączenie i dość łatwe do osiągnięcia. Jeśli wybierzesz ubrania w pastelowych kolorach, sprawisz, że całość będzie jeszcze bardziej delikatna. Łączenie dużego i małego printu to zabieg działający na korzyść każdej części ubrania. Duży wzór podkreśli mały, który dzięki niemu stanie się bardziej wyrazisty i mniej mdły. Natomiast drobny wzór złagodzi charakter większego. Taka sama kolorystyka, różne wzory Wybieramy kolorystyczną bazę naszej stylizacji, np. połączenie bieli z czernią, a bawimy się wzorami ubrań. Jak to wygląda w praktyce? Przykładowo do bluzki w biało-czarne paski dobierasz spodnie w czarno-białą kratę. Proste, prawda? Takie zestawienie wzorów jeszcze lepiej je podkreśla, a sylwetka jest bardziej widoczna. Taki sam wzór, różne kolory Propozycja dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z miksowaniem wzorów. Zasada jest bardzo prosta i podobna jak w przypadku reguły nr 3. Możesz nosić paski zarówno na spódnicy, jak i topie, tyle że top będzie w żółto-czarne paski, a spódnica w zielono- czarne. Zabieg nieskomplikowany, a bardzo efektowny. Szalej! Ostatnia zasada jest dla totalnych fashionistek i kolorowych ptaków. Łączymy kwiatki z panterką lub paski z groszkami. Jedyne, o czym musisz pamiętać, to by wzory miały podobno intensywność i wielkość. Jeśli zestawiasz np. sukienkę w duże kwiaty, płaszcz również musi być w paski o podobnej wielkości. Dzięki takim zestawieniom osiągniesz spektakularny efekt. Dodatki Są dwie szkoły dodawania akcesoriów do wzorzystych stylizacji. Jedna sugeruje, by reszta stroju (makijaż, buty, torebka) była bardzo stonowana i neutralna. Druga utrzymuje, że dodatki również powinny podkreślać wzorzystość stylizacji przez kolory lub print. To, co wybierzesz, zależy od twoich preferencji i umiejętności stylizacyjnych. Jeśli to początek twojej przygody z printami, proponujemy szkołę nr 1. Jeśli jednak kochasz modę i masz dobre wyczucie, nie ograniczaj się. Miksowanie printów to przydatna umiejętność, która nigdy nie wychodzi z mody. Jeśli nauczysz się jej raz, a porządnie, będziesz korzystać z niej jeszcze wiele razy. Pamiętaj, życie jest zbyt krótkie, by nosić nudne ubrania!
Wzorowe zamieszanie – jak łączyć nadruki
Maria Antonina to jedna z najbardziej kontrowersyjnych królowych, które panowały w Europie. Austriacka księżniczka na francuskim dworze została znienawidzona przez swoich poddanych za zamiłowanie do luksusu i ostry sprzeciw wobec reformy państwa. Popularności nie przysporzyła jej też słynna afera naszyjnikowa. Czy królowa naprawdę nie miała o niczym pojęcia? Jonathan Beckman, angielski autor postanowił wziąć na warsztat jedną z najbardziej tajemniczych spraw kryminalnych XVIII-wiecznej Francji. W efekcie powstała wciągająca książka popularnonaukowa, którą czyta się jak najlepszy reportaż. Kto stał za aferą naszyjnikową i czy jej celem było zaszkodzenie królowej? Kardynał de Rohan Afera naszyjnikowa nie miałaby prawa zaistnieć, gdyby nie kardynał de Rohan. Francuski arystokrata, wielki jałmużnik i dworzanin nie cieszył się sympatią pary królewskiej. Szczególnie nie lubiła go Maria Antonina: królowa miała mu za złe rozsiewanie plotek na temat jej matki - cesarzowej Marii Teresy oraz rozpustny styl życia, który przystoił żołnierzowi, a nie duchownemu. Rohan bezskutecznie próbował pozyskać życzliwość królowej, której jego pochlebstwa wydały się przesadzone. Jego gwoździem do trumny był niewyparzony język: plotki o romansie Marii Antoniny z jej szwagrem, hrabią d'Artois, sprawiły że przestała się do niego odzywać. Tak jawna dezaprobata królowej, która z czasem miała coraz większy wpływ na męża, nie była niczym dobrym w oczach ambitnego Rohana. Żądny władzy, zaszczytów i majątku nie przepuścił żadnej okazji do pojednania z królową, co okazało się jego zgubą. Hrabina La Motte-Valois Jeanne de Saint-Remy przyszła na świat w rodzinie podupadłej szlachty z Szampanii. Jej ojciec był pijakiem, a matka zwykłą gosposią. Wspólnie roztrwonili cały majątek, który pozostał po poprzednich pokoleniach. Mała Jeanne nie umiała jednak pogodzić się z takim losem. Według rodzinnych opowieści jej przodkowie wywodzili się z dynastii francuskich królów Walezjuszy. Dziewczyna szybko zaczęła śnić o wielkości, majątku i splendorze, próbując odzyskać utracone ziemie. Po poślubieniu Nicolasa de La Motte, Jeanna udała się do kardynała de Rohan, który wydzielał jałmużnę w imieniu królowej. Niestety, Louis zbył ją pustymi obietnicami i odesłał do domu. W trakcie wizyty w Wersalu, Jeanne chcąc zwrócić na siebie uwagę królowej, udała omdlenie. Maria Antonina nie zatrzymała się nawet na chwilę - być może nie zauważyła osuwającej się postaci albo założyła, że ktoś z obecnych udzieli jej pomocy. Tak więc pierwsze próby Jeanne w pozyskaniu przyjaźni wpływowych osób w państwie okazały się totalnym niewypałem. Na szczęście dla niej, natura nie poskąpiła jej sprytu i inteligencji. Kobieta postanowiła wykorzystać słabość Rohana, jaką było rozpaczliwe zabieganie o względy królowej i uknuć mistrzowską intrygę. W serii forteli przekonała kardynała, że przebaczenie królowej jest na sprzedaż, a jego koszt to wspaniały diamentowy naszyjnik. Królowa Francji 2 sierpnia 1785 roku, jubiler Boehmer złożył wizytę madame de Campan - pierwszej damie dworu Marii Antoniny. Mężczyznę zaniepokoił brak odpowiedzi królowej na jego list, dlatego postanowił rozwiązać sprawę osobiście. Z rozmowy z Campan okazało się, że królowa nie przeczytała jego listu, od razu go paląc. Wzburzony jubiler oświadczył, że Maria Antonina jest mu winna 1,5 miliona franków za diamentowy naszyjnik, który dla niej wykonał. Była to nowina zarówna dla królowej, jak i osób z jej najbliższego kręgu. Szybko domyślono się, że ktoś posłużył się jej nazwiskiem w zakupie diamentów. O sprawie wkrótce powiadomiono Ludwika XVI i zażądano wyjaśnienia sprawy. Tak właśnie rozpoczął się jeden z najciekawszych procesów XVIII-wiecznej Francji, który choć miał na celu przywrócenie dobrego imienia królowej, przyczynił się do jej upadku. Beckman napisał książkę idealną dla miłośników historii, ale także klasycznych powieści, bo „Jak zrujnować królową” czyta się jak wartką opowieść Balzaca lub Dumasa. Mnóstwo faktów, cytatów z wykluczających się relacji, przesłuchań i procesu budują żywą historię, która pobudza emocje i wyobraźnię. Dla zainteresowanych postacią królowej i upadkiem francuskiej monarchii jest to pozycja obowiązkowa. Źródło okładki: www.wydawnictwoznak.pl
„Jak zrujnować królową. Maria Antonina, skradzione diamenty i skandal, który zachwiał tronem Francji” Jonathan Beckman - recenzja
Załóżmy taką sytuację – nagle pojawia się niespodziewany atak zimy. Wszystkie serwisy oponiarskie w okolicy naszego miejsca zamieszkania mają ręce pełne roboty. Właściciele takich serwisów pracują całymi dniami, żeby wymienić koła we wszystkich samochodach. Dostajesz termin za kilka dni, a rano koniecznie musisz jechać do pracy. Na letnich oponach po śniegu, lodzie czy błocie pośniegowym ciężko będzie się poruszać. Pojawia się pytanie – co dalej? Warto wtedy zainwestować w drugi komplet felg aluminiowych. Dlaczego? Zapraszam do lektury. Drugi komplet felg aluminiowych to nie tylko wygoda. Takie rozwiązanie ma też inne zasadnicze zalety, o których postanowiłem napisać poniżej. Po co drugi komplet felg aluminiowych? W krajach Europy Zachodniej posiadanie dwóch kompletów felg jest niemal standardem. Jeden komplet na wiosnę, drugi oczywiście na zimę. Na drogach pojawiło się dużo więcej samochodów, a obowiązek posiadania opon zimowych sprawił, że kierowcy zainwestowali w drugi komplet kół. W przypadku nagłej zmiany pogody wymiana kompletu trwa około godzinę. Bezpieczeństwo Dużą zaletą posiadania dwóch kompletówfelg jest dużo większy poziom bezpieczeństwa. Przekładając opony, nadwyrężamy ich stopkę, czyli ten element, który styka się z felgą. Pamiętajcie, że niedopompowanie opony niszczy jej barki, powoduje rozszczelnianie i problemy w utrzymaniu prawidłowego ciśnienia w oponach. Opona użytkowana w taki sposób po kilkuset kilometrach nie nadaje się do dalszej jazdy. Wygląd i jeszcze raz wygląd Drugi komplet felg może również poprawić wygląd naszego samochodu. Dzisiaj producenci felg prześcigają się w wymyślaniu wzorów, tak by nasz samochód wyglądał jak najefektowniej. Obecna technologia produkcji felg aluminiowych gwarantuje zachowanie prawidłowych właściwości felgi przez cały rok, w każdych warunkach atmosferycznych. Oszczędność pieniędzy Koszt wymiany kompletu opon z felgami to, w zależności od samochodu, około kilkadziesiąt złotych. Posiadając drugi komplet kół, nie tylko nie będziemy musieli umawiać się na wizytę w warsztacie, ale też będziemy mieć większą satysfakcję z samodzielnej wymiany opon. Pamiętajcie jednak, że oponyco sezon trzeba wyważyć. Warto wtedy wybrać się do warsztatu wulkanizacyjnego. Zmiana charakteru naszego samochodu Jak powszechnie wiadomo, pogoda w Polsce lubi płatać figle. Ostatnio śnieg można było spotkać w niektórych miejscach jeszcze w kwietniu, w innych było wtedy kilkanaście stopni Celsjusza na plusie. Powoduje to, że w jednej części kraju teoretycznie powinniśmy mieć jeszcze „zimówki”, w innych opony letnie. Oczywiście inne felgi zmieniają całkowicie oblicze auta. Tylko od nas zależy, czy będziemy chcieli się wyróżniać na drodze. Niestety w naszym kraju posiadanie dwóch kompletów felg to rzadkość. Dołujący może być jeszcze jeden fakt – w Polsce na jedną sprzedaną felgę przypada 12 opon zimowych, a w Austrii 4. Biorąc pod uwagę to, że od 2004 roku jesteśmy w Unii Europejskiej, warto pamiętać, że opony zimowe zakładamy wtedy, gdy temperatura spada poniżej 7 stopni Celsjusza. Pamiętajcie, jeżeli chcecie bez kolejek i dodatkowej opłaty wymienić koła na zimowe i odwrotnie – warto zainwestować w drugi kompletfelg aluminiowych. Dodatkowo zwiększycie atrakcyjność waszych samochodów. Szerokiej drogi.
Dlaczego warto zainwestować w drugi komplet felg aluminiowych?
Dziś zapomnieliśmy, że dawniej to piwo i wino były napojami goszczącymi na stołach zarówno bogatych, jak i biednych. Niemal każdy potrafił je wyrabiać, choćby na własne potrzeby. Świat się zmienił i zaczęliśmy pić piwo koncernowe, dla którego przez długi czas w Polsce nie było alternatywy. Na szczęście powstaje coraz więcej małych browarów rzemieślniczych, które powracają do tradycji. Ale przecież tak jak robimy nalewki, tak możemy spróbować sami, na własne potrzeby, uwarzyć piwo. Naucz się smakować Zanim przystąpisz do realizacji swojego celu, jakim jest uwarzenie pierwszej własnej warki piwa, powinieneś wyrobić sobie smak. Większość z nas przez całe życie piła piwo koncernowe, którego jakość i aromat są dalekie od tego, czym jest naturalne piwo. Warto zatem spróbować dobrych piw przed uwarzeniem własnego. Najlepsze będą te z małych browarów, które robią piwo według własnych receptur z zachowaniem tradycyjnych procesów produkcji. W ostatnich kilku latach w Polsce powstało wiele browarów, których piwo jest dystrybuowane w całym kraju. Gdy już poznasz smak prawdziwego piwa, czas na zagłębienie się w tajemniczy proces jego produkcji. I tu trzeba sobie otwarcie powiedzieć: każdy będzie potrafił uwarzyć piwo, ale nie każdy stworzy takie, które będzie wyjątkowo smaczne. Nie należy się poddawać. Oczywiście mało prawdopodobne jest to, że pierwsza warka będzie udana. Gdy uczymy się gotować, także zaliczamy wiele wpadek, by na podstawie tych doświadczeń stać się dobrymi kucharzami. Być może zadajesz sobie pytanie, po co warzyć domowe piwo. Jak wspomniano na początku, przyzwyczailiśmy się do piwa koncernowego, ale coraz częściej – nie tylko w przypadku piwa – chcemy czegoś więcej. Robimy własne przetwory, pieczemy chleb, wyrabiamy wino. Teraz do tej idei odejścia od jedzenia produkowanego w fabrykach, na rzecz wyrobów własnych lub od lokalnych producentów, dołączyło piwo. Przez lata zapomnieliśmy, jak się je warzy. By wrócić do źródeł, zacznijmy od podstaw. Produkcja piwa przebiega w określonych etapach i jest uzależniona od stylu piwa. Podstawowe składniki do produkcji to woda, drożdże, słód, chmiel. Woda, słód, chmiel, drożdże i co dalej? Jeśli złapałeś piwnego bakcyla, warto sięgnąć po fachową literaturę, by poznać tajniki warzenia. Pozycją, po którą warto sięgnąć jest Domowe piwo A. Banachowicza, w której autor nie tylko zapoznaje czytelnika z rodzajami słodów, gatunkami chmielów i drożdży piwowarskich, ale też przekazuje wiedzę o tym, jaki sprzęt jest niezbędny do warzenia oraz jak przebiega podstawowy proces produkcyjny. W kolejnych rozdziałach dowiadujemy się, jak uwarzyć najpopularniejsze gatunki piwa. By założyć domowy minibrowar, trzeba dysponować odpowiednią wiedzą, której dostarczy kolejna pozycja – Domowe warzenie piwa R. Lehra. Autor przedstawia niezbędny sprzęt, jakim powinniśmy dysponować, by przeprowadzić kolejne etapy produkcji. Śrutownik, kocioł warzelny czy zbiorniki leżakowe – to tylko niektóre z tych przedmiotów. Dzięki tej książce nauczymy się także warzyć piwo marcowe, pilznera czy witbiera. Ciekawy jest pięknie wydany reprint dzieła z 1830 roku pt. Dokładna nauka warzenia piwa K. Schmidta. Jej główną zaletą jest bogactwo receptur, które przetrwały do naszych czasów. Dodatkowym walorem jest sposób wydania, który sprawia, że czytając stare przepisy, czujemy się tak, jakbyśmy w ręku mieli oryginalną wersję z XIX wieku. Chcąc nauczyć się warzenia piwa, trzeba nastawić się na wiele niepowodzeń i nie spodziewać się, że w ciągu miesiąca zostaniemy gwiazdą piwowarstwa. Nic, co przychodzi łatwo, nie jest szczególnie wartościowe, więc jeśli włożymy w naukę czas, cierpliwość i podeprzemy się odpowiednią dawką wiedzy, z pewnością za jakiś czas będziemy mogli serwować naszym gościom piwo znacznie lepsze od tego, które możemy kupić w sklepie.
Jak robić domowe piwo – poradniki
Aby zmienić szczegóły oferty przejdź do zakładki Sprzedaję, przy jej tytule wybierz Opcje i kliknij w Zmień. Zapoznaj się z zasadami nowego opisu oferty. Aby zmienić szczegóły oferty przejdź do zakładki Moje oferty, przy wybranej ofercie wybierz [akcje] i kliknij [edytuj]. Zmiany nie spowodują zmniejszenia kosztów wystawienia. Jeśli w licytacji pojawiły się już oferty kupna lub na swoim koncie masz blokadę sprzedaży, nie możesz zmieniać opisów trwających ofert. Masz pytanie? Napisz do nas. Zobacz także: Co mogę zmienić w wielu ofertach równocześnie? Cenniki dostawy - tworzenie, edycja i podmiana
Jak zmienić szczegóły transakcji po wystawieniu oferty?
Niestety, nie wszystkie kobiety zostały obdarowane smukłą sylwetką i talią osy, a wiele chciałoby takowe mieć. Jednym z popularniejszych sposobów na wysmuklenie figury są gorsety. Panie chętnie po nie sięgają, aby podkreślić atuty swojej figury, jak też ukryć mankamenty. Można nosić je na co dzień lub na specjalne okazje. Dzięki nim natychmiast wymodelujemy swoją figurę i osiągniemy upragnione kształty. Przyjrzyjmy się gorsetom modelującym w przystępnej cenie - do 80 złotych. O gorsetach słów kilka Gorsety modelujące, jak sama nazwa wskazuje, przede wszystkim modelują figurę. Podnoszą także biust, zmniejszają obwód talii i podkreślają kobiece kształty. W porównaniu do gorsetów wyszczuplających (które są zalecane przy regularnym noszeniu i chęci modelowania sylwetki) mają mniej fiszbin, przez co są lżejsze. Zatem, jeśli nie mamy zamiaru nosić gorsetu codziennie, a jedynie na specjalne okazje, to lepiej zdecydować się na gorsety modelujące. W związku z tym przy sporadycznym noszeniu będziemy się czuć o wiele swobodniej. Przed zakupem trzeba przede wszystkim zdecydować, czy interesuje nas gorset na biust czy pod biust. Przy kupowaniu gorsetu istotne jest również, czy chcemy kupić najprostszy model czy może taki z usztywniający z fiszbinami, które dodatkowo pozwalają nam utrzymać wyprostowaną postawę i ładnie się poruszać. Jeżeli zależy nam także na aspekcie wizualnym, to możemy zakupić gorset ozdobny, który, noszony na wierzchu jako część stroju z pewnością doda mu atrakcyjności. Jako że gorsety przeżywaja dziś drugą młodość z pewnością będziemy mieć w czym wybierać. Gorsety na biust W przypadku takich modeliwiększość dostępnych gorsetów jest na fiszbinach, których zadaniem jest usztywnienie i wymodelowanie sylwetki. Najpopularniejsze tutaj jest klasyczne zapięcie na haftki, które w prosty sposób umożliwia regulację obwodu. Podobnie jak przy większości biustonoszy, zapięcia również są z tyłu. Jako że taki gorset modeluje całą sylwetkę, fiszbiny usztywniają nie tylko brzuch i plecy, ale modelują też biust. Ceny najprostszych modeli zaczynają się od kilkudziesięciu złotych. Koszt oczywiście zależy od wybranego wzoru, materiałów oraz ilości i rodzaju fiszbin. Istnieje także możliwość zakupu gorsetu modelującego biust. Gorset taki ma długość do pępka, jest na fiszbinach lekko usztywniających całość. Jego zadaniem jest przede wszystkim podkreślenie, zaokrąglenie i podniesienie piersi. Wśród dostępnych produktów znajdziemy takie z odpinanymi ramiączkami, idealnie nadające się do sukienek bez rękawów czy też ramiączek. Jeśli zależy nam przede wszystkim na wymodelowaniu biustu, to będzie to najlepsze rozwiązanie. Zakup takiego biustonosza to wydatek od 20 złotych. Oczywiście nie można zapomnieć o gorsetach ozdobnych, które prócz modelowania sylwetki mają też oczarować swoim porywającym wyglądem. Gorsety takie zazwyczaj zapinane są z przodu na haftki, zaś z tyłu przewiązywane wstążką, która jednocześnie służy regulacji. Częstymi elementami ozdobnymi są motywy kwiatowe czy seksowne koronki. Modele te z pewnością dodadzą seksapilu i sprawdzą się w niejedną wyjątkową noc. Gorsety takie, ze względu na wykorzystywane materiały (a wśród takich modeli obok poliestru pojawia się satyna lub inne zmysłowe tkaniny), zdobienia i atrakcyjny wygląd są zdecydowanie droższe. Ich ceny zaczynają się od 50 zł. Gorsety pod biust Wśród wielu propozycji znajdziemygorsety marki Orirose. Dużym atutem tych gorsetów jest trzystopniowa regulacja ucisku, dzięki czemu sami możemy zdecydować o poziomie wyszczyplenia talii i brzucha. Co więcej, zastosowano tutaj coraz popularniejszy system X, czyli skrzyżowane pasy plecowe, których zadaniem jest ściąganie ramion i utrzymanie prostych pleców oraz zapobieganie garbieniu. Dzięki temu łatwiej będzie nam zachować wyprostowaną sylwetkę. Gorsetjest wykonany z mikro-siatki, która przepuszcza powietrze. Zastosowane w nim elastyczne sprężyny zapobiegają podwijaniu się gorsetu, dzięki czemu możemu czuć się pewnie i swodobnie, nie myśląc o noszonym gorsecie. Ponadto płaskie szwy zapewnią pełną dyskrecję w noszeniu. Kolejny atut, to krój gorsetu pod biustem. Został on tak zaprojektowany, by dodatkowo podtrzymywać piersi i optycznie je ujędrniać. Za taki model zapłacimy od 31 złotych. Inną propozycją tej samej firmy jest model BELLY slim control. Ta wersja gorsetu ma przede wszystkim wyszczuplić nasz brzuch i talię. Wykonany został z tkaniny na bazie nylonu oraz spandexu, dzięki czemu jest wytrzymały, umożliwia skórze swodobne oddychanie i do tego ładnie się prezentuje. Również posiada trzystopniową regulację zapięcia umożliwiającą dostosowanie ucisku. Nie posiada natomiast fiszbin, usztywnień oraz przeszyć, dzięki czemu jest bardzo wygodny i daje możliwość swobonego poruszania się. Pas ten jest idealnym rozwiązaniem m.in. dla kobiet po porodzie- skutecznie pomoże świeżo upieczonym mamom zatuszować niechciane pozostałości po ciąży. Taki gorset to niewielki wydatek, ok. 15 zł. Bardzo popularne są także gorsety modelująco-wyszczuplające, które efektywnie wymodelują sylwetkę i nadadzą bardziej kobiecych kształtów. Odpinane ramiączka zapewniają większą dyskrecję i umożliwiaja noszenie gorsetu do różnych ubrań. Większość tych modeli również posiada trzystopniowe zapięcia umożliwiające większą regulację. Tutaj również możemy zdecydować się na gorset modelujący tylko biust. Model ten, zapinany pod biustem, zbiera piersi do dekoltu i zauważalnie je unosi. Jeśli chcemy podkreślić ten nasz atut, to tego typu gorset doskonale wymodeluje nasze piersi. Cena takiego gorsetu to, w zależności od marki i jakości, od 10 do 50 zł. Podsumowanie Gorset to świetne rozwiązanie dla kobiet po porodzie, na diecie czy też po prostu chcących wysmuklić swoją sylwetkę. Z pewnością pomoże podczas odchudzania, a także pomoże wymodelować figurę. Doskonale sprawdzi się podczas codziennego noszenia czy też jednorazowych wyjść. Podkreśli kobiecą figurę tym samym dodając pewności siebie, co tak naprawdę jest najważniejsze.
Kupujemy gorset modelujący do 80 zł
Pozbyć się owłosienia, pozostawić, a może delikatnie przystrzyc nożyczkami? Co zrobić, żeby dobrze wyglądać? Oto garść porad zarezerwowanych dla nowoczesnych mężczyzn. Depilacja męska nie jest wynalazkiem XXI, a jednak wzbudza wiele kontrowersji. Powód? Gładkie ciało kojarzone bywa z deficytem testosteronu. Tymczasem w starożytnym Egipcie i Rzymie brak owłosienia stanowił podstawowe kryterium piękna oraz estetyki. Zmierzch depilacji nastąpił dopiero w średniowieczu, ponieważ zabieg ten nie przypadł do gustu ówczesnym patriarchom chrześcijańskim. Jednak czasy się zmieniły. Zmieniła się także moda i sposoby dbania o siebie, o których bez skrępowania można rozmawiać nie tylko za zamkniętymi drzwiami. Depilacja męska – od czego zacząć? Najlepiej od decyzji: co, gdzie, jak. Które partie ciała pragniesz wydepilować? Czy decydujesz się na wizytę w salonie piękności, a może na domowe zacisze? Zabieg z powodzeniem wykonasz samodzielnie, pamiętaj jednak, że kluczowy jest dobór produktu oraz odpowiednie przygotowanie skóry. Depilację każdorazowo poprzedza dokładne usunięcie zanieczyszczeń, będących przyczyną podrażnień oraz obniżających działanie preparatu. W tym celu możesz wziąć prysznic lub sięgnąć po specjalny kosmetyk, np. żel oczyszczający marki Bielenda. Wybór produktów do domowej depilacji jest spory, m.in. depilatory, pasty, golarki. Największą popularnością cieszą się jednak specjalne kremy. Bez trudu znajdziesz te dedykowane mężczyznom, np. firmy Bettybare, Bielenda czy Veet. Preferencja preparatu zależy przede wszystkim od rodzaju skóry oraz części ciała, którą pragniesz depilować. Do jednych partii możesz stosować kosmetyk o silniejszym działaniu do innych, natomiast – w celu uniknięcia ewentualnych podrażnień – wskazane będzie użycie łagodnego produktu. Spore uznanie zyskała także depilacja woskiem. Co nie jest zaskoczeniem, bowiem skóra pozostaje gładka od dwóch do czterech tygodni. Teoretycznie wosk przeznaczony jest dla obu płci, jednak odradzam stosowanie tej metody mężczyznom, przynajmniej samodzielnie w domu. Plastry z woskiem świetnie sprawdzą się przy usuwaniu owłosienia z klatki piersiowej, brzucha oraz pach. Depilacja intymna mężczyzn krok po kroku Depilacja intymna mężczyzn nie jest koniecznością, jest alternatywą, do której ze względów higienicznych warto się przekonać. W tym przypadku polecam metodę chemiczną. Wybierając krem do depilacji warto mieć na względzie kolor włosów – u blondynów są cieńsze i delikatniejsze, zaś u brunetów nieco twardsze. box:offerCarousel Zasada jest prosta: na oczyszczoną skórę nakładasz grubą warstwę produktu, a po upływie wskazanego przez producenta czasu usuwasz preparat wraz z włoskami. Pozostałości kremu mogą powodować podrażnienia, dlatego unikaj wcierania ich w skórę, a po zakończeniu czynności starannie przemyj wodą. Warto także zainwestować w zakup środków kosmetycznych zawierających w swoim składzie substancje łagodzące i kojące. Prawidłowo przeprowadzony zabieg nie powinien powodować podrażnień, jednak dodatkowa ochrona tak wrażliwej okolicy nie zaszkodzi. Depilację metodą chemiczną należy wykonywać regularnie, inaczej włoski pozostaną twarde i trudne do usunięcia. Jedynym przeciwwskazaniem do stosowania kremu może być nietolerancja zapachu pojawiającego się w momencie działania produktu lub reakcja alergiczna. Włochaty problem – depilacja pach box:imagePins box:pin Mężczyźni są znacznie bardziej aktywni od kobiet, przez co ich gruczoły wydzielają większą ilość potu, który osadzony na włoskach stanowi przyczynę przykrego zapachu. W takich przypadkach skuteczność antyperspirantów spada nawet o połowę. Aby czuć się komfortowo, wystarczy usunąć zbędne owłosienie. W przypadku pach idealnie sprawdzi się wosk i metoda chemiczna. Obowiązuje podobna zasada jak w przypadku okolic intymnych, pamiętaj jedynie, aby nie nakładać kremu na obie pachy jednocześnie – usunięcie włosków będzie wówczas dość kłopotliwe. Depilację woskiem możesz wykonać w salonie piękności oraz w domu. W sprzedaży jest wiele atrakcyjnych produktów do samodzielnego wykonywania zabiegu, najczęściej są dedykowane kobietom, jednak ich działanie świetnie sprawdzi się także u panów. W praktycznym zestawie znajdziesz produkty w puszkach lub wygodnych aplikatorach, a także specjalne plastry, które po nałożeniu preparatu, przyklejasz zgodnie ze wzrostem włosa. Odklejanie odbywa się energicznym szarpnięciem w kierunku przeciwnym. Nie polecam ponawiania prób usuwania uporczywych włosków. Naprzemienne przyklejanie i odrywanie plastra może bardzo podrażnić skórę. box:offerCarousel Po zakończonym zabiegu resztki wosku usuń ze skóry specjalnym olejkiem lub oliwką dla niemowląt. Dobrym pomysłem będzie zakup ampułek stosowanych między zabiegami depilacji. Składniki tego nowoczesnego kosmetyku sprawiają, że włos staje się delikatniejszy i cieńszy, a regularne stosowanie wydłuża okres między kolejnymi zabiegami. Alternatywą ampułki jest pianka, która ponadto nawilża i pielęgnuje skórę. Wielu mężczyzn depilację uważa za zabieg typowo kobiecy, upierając się, że owłosienie dodaje, im charakteru. Ale prawda jest inna. Depilacja stanowi gwarancję dłuższej świeżości. Mniej włosków to mniej potu. Jeśli jednak żadna z opisanych metod nie przypadła ci do gustu, przytnij włoski nożyczkami lub skorzystaj z jednorazowej maszynki do golenia – wyjątek to okolice intymne, odrastający zarost powoduje dokuczliwe swędzenie. Nie wahaj się także przed depilacją pleców, brzucha czy klatki piersiowej. Bujny zarost wyglądający zza koszuli odstraszy bowiem każdą dziewczynę.
ABC męskiej depilacji
Okres przedświąteczny jest wypełniony przeróżnymi pracami kuchennymi. Jeśli planujesz wigilię tradycyjną w gronie rodzinnym, na pewno nie ominie cię pieczenie ciast i gotowanie wigilijnych potraw. Roboty kuchenne to dość rozbudowane urządzenia wielofunkcyjne. Taka maszyna zastępuje kilka innych oraz znacznie skraca czas spędzony w kuchni. Ułatwia ponadto wiele czynności, które wykonywane ręcznie mogłyby być bardzo męczące. Rodzaje robotów kuchennych Na rynku dostępne są trzy rodzaje urządzeń: rozdrabniacze, miksery i roboty wieloczynnościowe. Na początku określ zakres prac, jakie będziesz wykonywać i zastanów się, czy taka maszyna przyda ci się również w ciągu roku. Rozdrabniacze kielichowe i ręczne (blendery) zajmują najmniej miejsca, mają małą moc i wagę. Przydają się do mieszania, rozdrabniania i przecierania na niewielką skalę. Ich dodatkowe wyposażenie pozwala ubijać pianę, siekać zioła czy kruczyć lód. Są dostępne w wersjach przewodowych i bezprzewodowych z akumulatorami umożliwiającymi pracę około 20 minut bez ładowania. Miksery ręczne składają się z korpusu, do którego mocuje się wymienne końcówki do odpowiednich zadań. Z podstawowym wyposażeniem można: mieszać, wyrabiać lekkie ciasta oraz ubijać. Niewielkie gabaryty pozwalają bez trudu przechowywać sprzęt w kuchennych szafkach. Jeśli jednak potrzebujesz większego i mocniejszego sprzętu, umożliwiającego cięższe prace, zdecyduj się na mikser stacjonarny. Jego budowa opiera się na podstawie z misą, do której na stałe przymocowany jest korpus z końcówkami. Najbardziej zaawansowanym kuchennym sprzętem jest robot wieloczynnościowy. Łączy w sobie funkcje wszystkich powyższych urządzeń oraz dodatkowo: maszynki do mielenia mięsa, młynka do kawy oraz sokowirówki. W tradycyjnych modelach mieszadła obracają się jednokierunkowo, wokół własnej osi, w planetarnych również dookoła misy, pozwalając na najdokładniejsze połączenie składników. Roboty mogą w podstawowym wyposażeniu posiadać malakser oraz rozdrabniacz kielichowy. Dostępne jest też różnorodne wyposażenie dodatkowe rozszerzające znacznie funkcje urządzenia. Kryteria wyboru idealnego robota kuchennego Najważniejszymi sprawami, które musisz wziąć pod uwagę, wybierając typ urządzenia dla siebie, to to, jakie prace będziesz wykonywać, jak często i ile masz miejsca w kuchni. Jeśli będziesz ucierać, miksować, siekać, wyrabiać ciasta, to rozdrabniacz na pewno nie wystarczy. Im częściej będziesz korzystać ze sprzętu, tym uważniej rozważ takie parametry jak rodzaj przyłączenia i łatwość czyszczenia. Jeśli masz dużą kuchnię i spędzasz w niej dużo czasu, świetnym rozwiązaniem będzie rozbudowany robot wieloczynnościowy, który znacznie przyspieszy i ułatwi wszelkie prace. Jego wielofunkcyjność na pewno zostanie przez ciebie doceniona, a w miarę użytkowania nie będziesz mógł się bez niego obejść. Parametry robotów kuchennych Aby robot sprostał narzuconym zadaniom, powinien być do nich techniczne przystosowany. Ważnym parametrem jest jego moc. Dostępne na rynku urządzenia mają od 400 do 1000W, a nawet więcej. Od mocy zależy, jak długo będziesz mógł pracować bez przerwy. Przy dużych maszynach dobrze jest się kierować starą zasadą: im więcej, tym lepiej. Nie bez znaczenia są też obroty. Biorąc pod uwagę wydajność, dobrze jest wybrać robot oferujący od 200 do 300 obrotów, w dużych modelach. Dodatkowo ważne, aby umożliwiał pracę na rożnych poziomach prędkości oraz posiadał tryb pulsacyjny. Robot kuchenny na pewno przyspieszy i ułatwi przedświąteczne przygotowanie potraw. Dobierz sprzęt pod względem swoich potrzeb oraz zadbaj, aby jego funkcje były dla ciebie przydatne również w ciągu roku. Sprawdź, jakie ma wyposażenie w zestawie i jakie dodatkowe akcesoria można do niego dokupić.
Czy robot kuchenny przyspieszy świąteczne przygotowania?
Nieodłącznym elementem przygotowań świątecznych jest pakowanie prezentów. Dla jednych to miły czas wiążący się z obdarowywaniem bliskich wymarzonymi przedmiotami, dla innych spędzający sen z powiek problem, z którym ciężko sobie poradzić. Jak odpowiednio dobrać opakowanie do dużego prezentu, aby cieszyło oko i zapowiadało wspaniałe wnętrze? Pomysłów jest wiele – wystarczy tylko trochę kreatywności i inspiracji. Papier ozdobny Jeśli prezent jest regularnych kształtów, to idealnie do pakowania sprawdzi się papier. Możemy wybierać wśród różnorodnych wzorów i kolorów albo zdecydować się na jednolity i samodzielnie go ozdobić. Najważniejsze, czego potrzebujesz, to odpowiednia ilość papieru. Dobierz ją do gabarytów prezentu. Jeśli jeden arkusz nie starcza, bez problemu połączysz ich większą ilość za pomocą przezroczystej taśmy klejącej. Obłóż prezent ściśle papierem lub w formie cukierka czy sakiewki. Następnie czas dla twojej kreatywności. Dla pięknego efektu zawiąż paczkę wstążką. W ich kolorach i wzorach można przebierać – na pewno znajdziesz idealnie dopasowaną do opakowania oraz do gustu obdarowywanej osoby. Szary papier Bardzo modne jest pakowanie prezentów w szary papier pakowy. Sam w sobie może nie jest najciekawszy, ale wystarczy odrobina chęci i można go zmienić w niepowtarzalne i ciekawe dzieło. Do tego celu można użyć stempelków lub odbić maczane w farbie liście. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby taki papier udekorować własnoręcznym rysunkiem lub malowidłem bądź dedykacją pisaną ozdobnym markerem. box:offerCarousel Pudełko prezentowe Prezenty często mają nieforemne kształty, które ciężko jest schludnie zawinąć w papier. W takich sytuacjach dobrze sprawdzają się pudełka i kartony. Ich rozmiar można dobrać zależnie od wymiarów planowanej zawartości. Następnie zawinąć w papier lub folię albo tylko ozdobić kokardą. Materiały i tkaniny Świetnym pomysłem na zapakowanie dużych prezentów są tkaniny. Materiał można kupić w odpowiedniej wielkości na metry. Zróżnicowanie faktur oraz kolorów daje szerokie spektrum możliwości. Można do tego również wykorzystać wzorzyste parea, szale oraz wielowarstwowe tiule. Taka kompozycja będzie świetnie wyglądać zwieńczona puchatym pomponem. Dodatki i dekoracje Dobrze wyglądający prezent aż prosi się o rozpakowanie. Jeśli wysilisz się na dodatkowe udekorowanie go, nawet najbardziej banalny prezent będzie zachwycał jeszcze przed otwarciem. W tym celu świetnie sprawdzają się wspomniane wcześniej kokardy i wstążki, ale również papierowe konstrukcje z origami, np. w formie płatków śniegu lub gwiazdek. Paczkę można przewiązać sznurkiem, co dodaje nutę ekologicznego charakteru. Jako dodatek można zastosować serduszka lub śnieżynki ułożone z gałązek czy słomy. Takie akcenty utwierdzają obdarowanego w przekonaniu, że bardzo starałeś się nad przygotowaniem prezentu. Bardzo duże gabaryty Jeśli twój prezent jest naprawdę wielki i zawijanie go w papier czy włożenie do pudełka nie jest możliwe, możesz pomyśleć nad podchodami. Stara zabawa dobrze sprawdza się w tym przypadku. Pod choinką zostaw ładnie przystrojoną kartkę lub zdjęcie prezentu (może to być jego część – jak np. siodełko od roweru, kluczyki do samochodu), z dołączoną wskazówką, gdzie znajduje się właściwy podarunek. Pakowanie prezentów może być jednym z przyjemniejszych przedświątecznych zajęć. Dobre przygotowanie pozwoli uniknąć paniki, nawet gdy podarunek ze względu na swoje gabaryty stwarza kłopoty. Na koniec pamiętaj, żeby mieć pod ręką nożyczki, taśmę lub klej oraz coś do pisania. Doczep bilecik i gotowe! Sprawdź też kosze na prezenty w Strefie Prezentowej!
Jak zapakować duże prezenty?
Karta graficzna, czyli jeden z kluczowych podzespołów każdego komputera. Karty graficzne są kojarzone głównie z pecetami gamingowymi, jednak jej wydajność jest potrzebna chociażby w obróbce plików graficznych czy montażu filmów w wysokich rozdzielczościach. Tylko jak wybrać wydajny model karty graficznej? Nie będzie to trudne – wystarczy rozumieć odpowiednie oznaczenia i parametry. Na wydajność w grach komputerowych, oprócz procesora i pamięci RAM, najbardziej wpływa karta graficzna. Przekłada się ona na jakość grafiki – wyświetlanie większej ilości detali, cieni, realistyczne tekstury, i przede wszystkim na ilość wyświetlanych klatek na sekundę. Teraz stajemy przed wyborem nowej karty graficznej. Na rynku podzespołów komputerowych znajdziemy mnóstwo modeli. Który będzie wydajniejszy od innych? Która karta graficzna spełni nasze oczekiwania? Możemy przeglądać testy kart graficznych w Internecie, ale przede wszystkim warto mieć wiedzę na ich temat. Karty graficzne – producenci i oznaczenia box:offerCarousel Karty graficzne, jak niemal każde urządzenia, mają swoje oznaczenia. To właśnie po modelach poznajemy, która karta jest słabsza, a która lepsza – sytuacja jest analogiczna, jak w przypadku chociażby smartfonów. Znamy nazwy dwóch modeli i zazwyczaj wiemy, który jest lepszy. W przypadku kart graficznych trzeba tylko umieć odczytywać ich oznaczenia. Zacznijmy od tego, że wybieramy pomiędzy dwoma markami procesorów graficznych - GeForce (od Nvidii) oraz Radeon (od AMD). Należy pamiętać, że producenci podzespołów komputerowych korzystają z obu rodzajów układów graficznych. Oznacza to, że zarówno GeForce, jak i Radeon mogą być sygnowane logiem powyższych producentów, takich jak: Asus, MSI, EVGA, Sapphire czy Gigabyte. Przede wszystkim powinniśmy patrzeć na poniższe oznaczenia. Zacznijmy od kart graficznych Nvidii, czyli marki GeForce. Najczęściej pojawiające się oznaczenia, znajdujące się przy tych kartach, to GT i GTX. Modele GeForce GT to wydaje karty, aczkolwiek sporo pod tym względem ustępują modelom GeForce GTX. Następnie patrzymy na oznaczenie dokładnej wersji – przykład karty graficznej: Nvidia GeForce GTX 1070. Co nam to mówi? W przypadku serii Nvidia GeForce 10x0 powstało 9 modeli: GT 1030 i GTX: 1050, 1050Ti, 1060 3 GB, 1060 6 GB, 1070, 1070Ti, 1080 i 1080Ti. Wyższy numer, to większa wydajność. Wyróżniamy jeszcze dwie sytuacje. Mamy przy niektórych wersjach skrót Ti – od Titanium. Oznacza to po prostu ulepszoną wersję pierwszego modelu. Jeśli chodzi o liczbę GB w przypadku GeForce GTX 1060, to jest to pamięć VRAM, do której wrócimy za chwilę. Warto wiedzieć, że GT i GTX to nie jedyne oznaczenia kart od Nvidii. Nowością są karty Nvidia GeForce RTX i występują w trzech modelach: 2070, 2080 i 2080 Ti. Są to jednak wydajne i zarazem drogie układy graficzne. Ich ceny zaczynają się od około 2700 złotych. Podobna sytuacja jest w przypadku kart graficznych AMD. Obecnie nowe układy Radeon oznaczone są albo liczbą, np. Radeon 520, albo (wydajniejsze modele) jako Radeon RX, np. Radeon RX 580. Warte kupna są aktualnie trzy generacje – 400, 500 oraz Vega. Tu także, im wyższy numer, tym lepsza wydajność. Radeon RX 580 to model szybszy od RX 570, a ten natomiast jest lepszy niż RX 560. Trzeba jednak zaznaczyć, że AMD nie dokonało aż tak dużego skoku wydajnościowego. W związku z tym na przykład RX 580 jest zaledwie odrobinę szybszy od RX 480. Różnice wynikają głównie z wyższego taktowania serii 500. Jeśli z kolei szukamy wydajnej karty od AMD do naprawdę wymagających operacji i zarazem mamy budżet przekraczający 2000 złotych, to możemy skusić się na serię Radeon RX Vega. Karty graficzne, a pamięć VRAM Pamięć VRAM to ważny parametr, na który będziemy zwracać uwagę podczas zakupu karty graficznej. Ilość zastosowanej pamięci VRAM można stosować jako pewnego rodzaju wyznacznik wydajności kart graficznych. Sprawdza się świetnie przy porównaniu tych samych modeli, np. Radeon RX 580 możemy kupić w wersji 4 GB lub 8 GB. Mniej pamięci w karcie oznacza, że jest wolniejsza i co za tym idzie – mniej wydajna. Tak samo w podanych wcześniej modelach GeForce GTX 1060 kupimy wersję 6 GB, ale w sprzedaży są także wersje 3 GB, tylko że są one dużo wolniejsze. Pamiętajmy, że sama ilość pamięci nie określa wydajności. Możemy w słabszym układzie (np. GTX 1060) umieścić 15 GB pamięci VRAM, ale i tak nadal wydajniejszy będzie GTX 1080 Ti w wersji z 11 gigabajtami pamięci. Mimo wszystko ilość pamięci odzwierciedla potencjalną wydajność danego układu graficznego. Producenci nie montują dużo VRAM do słabszych modeli kart graficznych. Jakie karty graficzne są najwydajniejsze W przypadku kart graficznych sprawdza się stwierdzenie, że im droższy model, tym lepszy. Najwydajniejsze układy grafiki są najbardziej pożądane (szczególnie w erze kopania kryptowalut), a co za tym idzie, ich cena jest najwyższa. Ponadto topowe karty graficzne znajdują ogromne zainteresowanie w sferze gamingu, live streamingu czy montażu filmów. Jeśli chodzi o grafikę Nvidii, to na pewno powinniśmy zainteresować się GeForce GTX 1080 i GTX 1080 Ti. Pierwszy model występuje w wersji 8 GB i możemy go kupić nawet poniżej 2000 złotych, z kolei wersja Ti jest 11-gigabajtowa i jej koszt zaczyna się od 3000 złotych. Na Allegro znajdziemy też modele z serii RTX. Tylko że GeForce RTX 2080 8 GB to wydatek minimum 4000 złotych. Jak wygląda sprawa z Radeonami? Przede wszystkim powinniśmy się zainteresować serią Radeon RX Vega, a konkretnie modelami RX Vega 64 i RX Vega 56. Pierwszy z nich konkuruje z GeForce GTX 1080, a drugi z GTX 1070. Ciekawą alternatywą dla GTX 1080 Ti jest z kolei starszy model Radeona, czyli R9 295x2 8 GB.
Wydajne karty graficzne – po czym je poznać?
Przeciwutleniacze są związkami umożliwiającymi prawidłowe funkcjonowanie organizmu. Ich rola polega na neutralizowaniu wolnych rodników tlenowych, które odpowiadają za uszkadzanie struktur organizmu i wywoływanie różnych chorób. Dzięki temu przeciwutleniacze chronią przed schorzeniami układu pokarmowego, nerwowego, oddechowego i moczowego. Przeciwutleniacze są związkami występującymi w produktach żywnościowych, które odpowiadają za hamowanie szkodliwego działania wolnych rodników tlenowych. Wykazują właściwości przeciwnowotworowe, a także chronią przed chorobami sercowo-naczyniowymi, np. miażdżycą. Źródłem przeciwutleniaczy są przede wszystkim warzywa i owoce. Co to są przeciwutleniacze i wolne rodniki tlenowe? Przeciwutleniacze, nazywane inaczej antyoksydantami, są naturalnymi związkami zapewniającymi prawidłowe funkcjonowanie organizmu. Ich podstawową rolą jest hamowanie procesów utleniania oraz neutralizowanie wolnych rodników tlenowych odpowiadających za wywoływanie wielu chorób. Wolne rodniki są niesparowanymi atomami tlenu, czyli posiadającymi nieparzystą liczbę elektronów. W celu przywrócenia równowagi poszukują one krążąc po organizmie prawidłowych atomów, którym odbierają brakujące elektrony. W ten sposób dochodzi do uszkodzenia i niszczenia struktur organizmu, a w konsekwencji do występowania różnych zaburzeń i chorób. Jak działają przeciwutleniacze? Przeciwutleniacze niszczą wolne rodniki tlenowe, a tym samym zapobiegają wszelkim zaburzeniom i schorzeniom przez nie wywoływanym. Przyczyniają się do hamowania procesów starzenia się skóry, dzięki czemu wykazują właściwości odmładzające i regeneracyjne. Przeciwutleniacze chronią przed wystąpieniem chorób układu sercowo-naczyniowego: nadciśnienia tętniczego, miażdżycy, choroby niedokrwiennej mięśnia sercowego oraz zawału serca. Przeciwdziałają również rozwojowi nowotworów, m.in. piersi, jelita grubego, żołądka, trzustki, nerek, jajnika, macicy, jąder, płuc, pęcherza moczowego. Działają ochronnie na układ pokarmowy chroniąc przed zapaleniem trzustki, chorobą wrzodową żołądka i dwunastnicy oraz wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego. Przeciwutleniacze zmniejszają także ryzyko wystąpienia: cukrzycy, łuszczycy, choroby zwyrodnieniowej stawów, zaćmy, zwyrodnienia plamki żółtej w siatkówce oka, niewydolności nerek, udaru mózgu, demencji, choroby Alzheimera i Parkinsona. Przeciwutleniacze w żywności - witaminy i minerały box:imagePins box:pin Źródłem naturalnych przeciwutleniaczy są produkty pochodzenia roślinnego, przede wszystkim warzywa i owoce, ale także produkty zbożowe i ryby. Do związków o silnych właściwościach antyoksydacyjnych zalicza się witaminy: C, E oraz prowitaminę A, czyli beta karoten. Produktami bogatymi w witaminę C są: czarna porzeczka, cytryny, jabłka, pomarańcze, pomidory, warzywa kapustne, papryka. Witamina E występuje przede wszystkim w: olejach roślinnych (słonecznikowym, z pestek winogron, kukurydzianym), orzechach laskowych i migdałach, tłuste rybach morskie oraz pełnych ziarna zbóż. Beta karoten zaliczany jest do karotenoidów, czyli naturalnych barwników roślinnych. Znajduje się głównie w warzywach i owocach o czerwonej, pomarańczowej i żółtej barwie, takich jak: pomidory, papryka, marchew, dynia, morele, brzoskwinie, mango, melon, nektarynki, pomarańcze. Związek ten jest obecny również w zielonych warzywach liściastych: jarmużu, szpinaku, brokułach, cykorii, kalafiorze i sałacie. box:offerCarousel box:offerCarousel Do przeciwutleniaczy należą także niektóre składniki mineralne, m.in. cynk i selen. Źródłem cynku są ryby i owoce morza, pełnoziarniste produkty zbożowe (np. kasza gryczana, płatki owsiane), pestki dyni, nasiona słonecznika. Selen jest minerałem występującym głównie w orzechach brazylijskich oraz rybach, np. w łososiu i tuńczyku. Przeciwutleniacze w żywności to nie tylko witaminy i minerały Naturalnymi antyoksydantami są flawonoidy, które wykazują przede wszystkim właściwości antynowotworowe i przeciwmiażdżycowe. Występują one w owocach (np. morele, brzoskwinie, jabłka, jagody, czarne porzeczki) i warzywach (seler, cykoria, rzodkiewka, rukola), nasionach roślin strączkowych, orzechach, kakao i gorzkiej czekoladzie. Ich dobrymi źródłami są również czerwone wino, zielona i czarna herbata oraz produkty zbożowe. Na liście przeciwutleniaczy znajdują się także karotenoidy, takie jak luteina, zeaksantyna i likopen. Luteina i zeaksantyna występują w największych ilościach w jarmużu, szpinaku, brokułach, czerwonej papryce, cukinii, sałacie i dyni. Ich najważniejszą rolą jest zapewnienie prawidłowego funkcjonowania narządu wzroku i zapobieganie zwyrodnieniu plamki żółtej oraz zaćmie. Podstawowymi źródłami likopenu są pomidory, a zwłaszcza przetwory pomidorowe, takie jak koncentraty, przeciery, sosy. Antyoksydant ten wykazuje silne działanie przeciwnowotworowe. box:offerCarousel) Do grupy naturalnych przeciwutleniaczy występujących w żywności zalicza się również antocyjany - barwniki nadające owocom i warzywom czerwony, fioletowy lub niebieski kolor. Występują one w jeżynach, truskawkach, malinach jagodach, czarnych porzeczkach, śliwkach, rabarbarze, borówkach, a także w bakłażanie. Związki te chronią m.in. przed chorobami układu sercowo-naczyniowego oraz zapobiegają schorzeniom wątroby. Produkty o działaniu antyoksydacyjnym, które powinny pojawić się w jadłospisie Przeciwutleniacze występują w wielu produktach żywnościowych. Powinny się one pojawić w codziennym jadłospisie. W ten sposób zapewnia się prawidłowe funkcjonowanie organizmu i zapobiega rozwojowi chorób, w tym również schorzeń cywilizacyjnych, do których zalicza się m.in. nadciśnienie, miażdżycę, cukrzycę i nowotwory. Szczególnie zalecanymi produktami w diecie ze względu na wysoką zawartość antyoksydantów są: * owoce jagodowe: jagody, truskawki, * borówki, maliny - witamina C i antocyjany, * morele - karotenoidy (luteinę, zeaksantynę i beta karoten) oraz witamina C, * szpinak - luteina, zeaksantyna i beta karoten, * czerwona papryka - witamina C, beta karoten, * śliwki - antocyjany, beta karoten, witamina C, * melon - beta karoten, zeaksantyna, witamina C, * jarmuż - beta karoten, luteina, witamina C. Przepis na owocowo-warzywny koktajl o właściwościach antyoksydacyjnych box:imagePins box:pin) Potrzebujesz: blender Składniki: * 600 g melona (przed obraniem), * 150 g szpinaku, * 1 dojrzałe awokado, * listki świeżej mięty, * 150 ml niegazowanej wody mineralnej (schłodzonej). Sposób przygotowania: * Liście szpinaku i mięty dokładnie opłucz. * Awokado przetnij wzdłuż na pół i usuń pestkę. Miąższ wydrąż za pomocą łyżeczki i przełóż do naczynia blendera. * Z melona wydrąż pestki, następnie obierz owoc i pokrój na kawałki. * Melona, szpinak i miętę dodaj do naczynia z awokado. Dolej wody. Całość blenduj, aż do uzyskania gładkiej i jednorodnej konsystencji.
Przeciwutleniacze w żywności - czym są i jak wpływają na organizm?
Ubisoft stara się jak może urozmaicić rozgrywkę w serii „Assassin’s Creed”. Po wizycie w starożytnym Egipcie twórcy uznali, że pora na zmianę klimatu (na nieco wilgotniejszy), jak również i samej mechaniki rozgrywki, która zyskała nowy wymiar dzięki wyborom w opcjach dialogowych. Czy „Odyssey” to udana odsłona popularnej serii? Czy Assassin’s Creed Odyssey to już pełnoprawna gra RPG? Takie pytanie przyszło mi do głowy po kilku pierwszych godzinach spędzonych na Kefalonii, jednej z cyfrowych wysepek położonych u wybrzeży Grecji. Ubisoft po raz pierwszy w długoletniej historii serii wprowadził bowiem możliwość wyboru kwestii dialogowych podczas konwersacji z postaciami niezależnymi, pozwalając graczowi kształtować los spartańskiego rodzeństwa – Aleksiosa i Kassandry. Na samym początku gry musimy zadecydować, w którą z tych postaci się wcielimy, co jest kolejnym nowym pomysłem twórców. Co prawda już w grze Assassin’s Creed: Syndicate mogliśmy niemal w dowolnej chwili przełączać się pomiędzy Jacobem i Evie, ale tym razem nasza decyzja ma charakter nieodwracalny. Czy ma ona jednak jakiekolwiek znaczenie dla samej rozgrywki? Niestety, najmniejszego. Poza estetyką oczywiście. Ubisoft zapatrzony w CD Projekt No dobrze, ale czy to już RPG? Ubisoft postanowił czerpać od najlepszych. Tak się akurat złożyło, że obecnie takim „wzorcem z Sevres” produkcji RPG-akcji jest nasz rodzimy Wiedźmin 3: Dziki Gon, którego premiera w 2015 roku przeorała gatunkowe poletko, ustanawiając nową jakość w obrębie narracyjnych gier fabularnych. Francuski koncern mierzył zatem wysoko, tym bardziej że świat wirtualnej Hellady jest o wiele większy, a przez to pojemniejszy od wiedźmińskiego Velen – nawet ze wszystkimi przyległościami w postaci wysp Skellige czy Białego Sadu. Starożytna Grecja wymagała więc jeszcze większej uwagi, a scenarzyści, kreśląc scenariusz, powinni byli uwzględnić wiele zmiennych wpływających na to, czego doświadcza gracz w trakcie eksploracji tak ogromnych połaci terenu. O ambitnych planach twórców świadczy także podział głównego wątku na kilka niemal równoprawnych części, z których każda pozwala lepiej poznać przeszłość naszego bohatera. Przeszłość ta jest zresztą niezwykle ważna nie tylko w kontekście losów pojedynczej postaci, ale także całej zaginionej cywilizacji Isu, czyli owej rozwiniętej kultury i kreatorów tajemniczych artefaktów, będących powodem wielowiekowego konfliktu pomiędzy frakcjami asasynów i templariuszy. Autorzy serii jeszcze nigdy nie cofnęli się tak daleko w przeszłość, próbując wyjaśnić zagadkę, wokół której osnuto całe tło fabularne cyklu. Co najważniejsze jednak, każdy z wplecionych w fabułę wątków jest angażujący i umiejętnie podsyca naszą ciekawość. Mamy więc wielki świat zaludniony setkami postaci niezależnych i dobrze napisany scenariusz. Jeżeli do tego równania dodamy możliwość wyboru opcji dialogowych, jego wynik wydaje się oczywisty. Assassin’s Creed powinno być grą RPG. Dlaczego więc wciąż jeszcze nie odpowiadam na zadane już dwa razy pytanie? Odpowiedź ta zdaje się być przecież prosta, zwłaszcza że zmianie, w stosunku do Assassin’s Creed Origins, uległo także parę innych mechanik. Ciuchy, broń i skrzynie Jedną z nowości jest rozbicie ubioru postaci na kilka składowych. Nie kompletujemy już strojów w całości, tak jak w poprzednich odsłonach cyklu, tylko każdy ich element oddzielnie. Oczywiście każdą jego część opisuje parę podstawowych statystyk sugerujących jego przydatność. Dzięki łupom pozostawianym przez przeciwników czy zawartości przeszukanych skrzyń czujemy się niemal jak w pełnoprawnym hack’and’slashu, w którym co rusz podmieniamy noszony ekwipunek na coraz lepszy. Dodam, że takie manipulowanie możliwościami bojowymi postaci jest całkiem wciągające, choć jak na mój gust zdecydowanie za często wymusza wizytę w odpowiednim menu. Wybór rodzaju broni pozostał bez zmian w stosunku do Origins. Zmianie uległa natomiast mechanika walki. Łatwiej jest teraz stosować bloki, ale starcia wymagają nieco bardziej taktycznego podejścia. Co interesujące, z gry wyrzucono tarcze, a nasza postać radzi sobie dzięki posiadaniu fragmentu włóczni Leonidasa. Notabene sama włócznia ta jest jednym ze wspomnianych wcześniej wątków fabularnych i w miarę czynienia postępów w grze jest stale ulepszana. Pod pełnymi żaglami Aby jeszcze bardziej rozbudzić nasze zainteresowanie aspektami RPG, wkrótce po rozpoczęciu zabawy otrzymujemy do dyspozycji okręt wraz z załogą. Prosty system craftingu polegający na zbieraniu w świecie gry kilku surowców pozwala ulepszać jego statystyki. Możemy także zwerbować maksymalnie czterech oficerów, którzy również wpływają na siłę naszej jednostki, a po wykupieniu odpowiedniej zdolności w jednym z trzech drzewek wesprą nas nawet na lądzie. Nie nastawiajcie się jednak na walki morskie rodem z Assassin’s Creed IV: Black Flag. Nasz statek w Odyssey jest na dobrą sprawę tylko miłym dodatkiem, potrzebnym głównie do odbywania wojaży po greckich polis, a środek ciężkości gry znajduje się wyraźnie w zupełnie innym miejscu. Źle zbalansowane pozycje RPG nie mogą obejść się bez grindu, czyli konieczności ciągłego powtarzania podobnych walk lub zadań, niezbędnych w celu podszkolenia bohatera, by ten mógł sprostać wymaganiom kampanii. Napisałem „źle zbalansowane”, ale czasem takie „atrakcje” są nam podane w sposób intencjonalny, jako część niezbędnego doświadczenia wynikającego z rozgrywki. Ubisoft zdecydował się na ten drugi wariant, sztucznie blokując dostęp do poszczególnych regionów świata koniecznością posiadania odpowiedniego poziomu doświadczenia. W rezultacie często musimy wykonywać śmieciowe zadania zlecane przez mieszkańców lub sam system. Odyssey ma być według Ubisoftu grą-usługą, zapewniającą wielomiesięczną zabawę, ale póki co ciężko proste questy rodem ze starych MMO uznać za szczególnie rozrywkowe. Znamy odpowiedź? Jest więc w końcu Assassin’s Creed Odyssey grą RPG czy nie? Skoro wszystkie opisane przeze mnie powyżej elementy pasują do definicji gatunku, odpowiedź powinna być jednoznaczna. Tak, ACO jest grą RPG, ale bardzo spłyconą, bez wyraźnego wpływu naszych wyborów na rozgrywkę. Ubisoft stawia na tym polu pierwsze kroki i jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa, jeszcze często się potyka. Niemniej są to kroki w dobrym kierunku. Gra wciąga, zaciekawia i na pewno okazuje się godnym przedstawicielem serii. Czy najlepszym? Mam co do tego wątpliwości, głównie za sprawą kreacji świata, który z powodu swojej objętości musiał zostać zbudowany z jednakowych klocków – zwiedzając różne lokacje, bez problemu zauważamy ich recycling. Niemniej jest to co najmniej dobry kawałek kodu i nie lada wyzwanie dla osób lubiących zrobić w grze wszystko, co jest do zrobienia. Plusy: 1. czekający na eksplorację, ogromny i ładny świat Hellady; 2. usprawnione mechaniki – szczególnie system walki; 3. rozłożenie fabuły na kilka równoprawnych wątków; 4. ciekawy bohater/bohaterka. Minusy: 1. konieczność grindu w wątkach fabularnych; 2. wybory są niejednokrotnie iluzoryczne; 3. zbyt często rzuca się w oczy, że świat został zbudowany z jednakowych klocków. Gra Assassin’s Creed Odyssey dostępna jest na PC oraz na konsolach Xbox One i PlayStation 4. Wymagania sprzętowe: * minimalne: Intel Core i5-2400 3.1 GHz / AMD FX-6300 3.8 GHz, 8 GB RAM-u, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon R9 285 lub lepsza, 46 GB HDD, Windows 7(SP1)/8.1/10 64-bit; * rekomendowane: Intel Core i7-3770 3.5 GHz / AMD FX-8350 4.0 GHz, 8 GB RAM-u, karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon R9 290 lub lepsza, 46 GB HDD, Windows 7(SP1)/8.1/10 64-bit.
„Assassin’s Creed Odyssey” – recenzja gry
Hania, aby wreszcie pozwolić sobie na szczęście, musi pogodzić się z bolesnymi wspomnieniami i spróbować żyć dalej. Zbliżający się ślub przyjaciółki przywołuje przykre wspomnienia, ale na szczęście bohaterka może liczyć na wsparcie swoich bliskich. „Krok do szczęścia” to drugi tom cyklu „Alibi na szczęście” autorstwa Anny Ficner-Ogonowskiej. Seria powieści opowiadających o przygodach młodej nauczycielki Hani to historie, które przyciągają ciepłem, autentycznością i pogodnym przesłaniem. Autorka pokazuje, że nawet idealne życie może zostać nagle zakłócone przez tragedię, jednak można odnaleźć ponowny sens i radość, gdy ma się wsparcie bliskich. Anna Ficner-Ogonowska przekonuje, że trzeba otworzyć swoje serce na innych, a szczęście odnajdzie się samo. Krok w stronę szczęścia Ślub Dominiki, najlepszej przyjaciółki głównej bohaterki, zbliża się wielkimi krokami. Wywołuje to w Hani bolesne wspomnienia o jej własnym ślubie i dniu po nim, gdy wydarzyła się tragedia. Hania wraca myślami do śmierci męża, jednak dzięki wsparciu Dominiki, pani Irenki i Mikołaja dziewczyna jest w stanie pogodzić się w końcu ze stratą. Bohaterka coraz bardziej zbliża się do Mikołaja, zaczynając wierzyć, że być może czas ruszyć do przodu z własnym życiem. Jednak nie jest to takie proste. Zakochany mężczyzna przekonuje się, że rywalizacja ze wspomnieniami to trudna walka, jednak nic nie jest niemożliwe, gdy naprawdę się kogoś kocha. Wszystko jest możliwe „Krok do szczęścia” to książka niezwykle ciepła, pokazująca, jak ważne są relacje z innymi. Hania staje przed trudnymi życiowymi decyzjami, chce się cieszyć ze szczęścia przyjaciółki, jednak nękają ją bolesne wspomnienia. W dodatku na jaw wychodzi stara rodzinna tajemnica, a spokój bohaterki po raz kolejny zostaje wystawiony na próbę. Jednak jej przyjaciele nie opuszczają jej na krok, pokazując, że w miłości nie ma rzeczy niemożliwych. Przeszłość łączy się z teraźniejszością, dostarczając zmartwień i perypetii, ale bohaterowie nie poddają się i pomagają stworzyć Hani swoją własną, szczęśliwą przyszłość. Drugi rozdział historii o spokoju Druga powieść Anny Ficner-Ogonowskiej wciąga, pokazuje walkę z własną przeszłością i wartość odwagi. Hania staje się coraz bardziej ludzka, postać i jej historia nabierają głębi. Jednocześnie bohaterowie nie tracą uroku i ponownie oczarowują czytelnika, który z zapartym tchem śledzi ich losy. „Krok do szczęścia” udowadnia, że można stworzyć powieść, której przesłanie jest niezwykle proste i pogodne, a jednocześnie nie jest banalne. Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Krok do szczęścia” Anna Ficner-Ogonowska – recenzja
Układ ogrzewania nie jest w samochodzie wysoce skomplikowany. Jego naprawy są niestety dość uciążliwe ze względu na utrudniony dostęp do podzespołów. Każdą najmniejszą usterkę oraz nieprawidłowość w funkcjonowaniu należy od razu zdiagnozować, ponieważ każde zaniedbanie może prowadzić do niebezpiecznych awarii. Ogrzewanie wnętrza jest bezpośrednio związane z układem chłodzenia. Te powiązania pozwalają nam sądzić, że brak ciepłego powietrza z nawiewów w kabinie może być pierwszą oznaką problemów mechanicznych. Niedogrzany silnik zużywa więcej paliwa, a zimny zgęstniały olej gorzej smaruje jego części. Najprostsze przyczyny niesprawnego ogrzewania Często zdarza się tak, że obwiniamy za awarię zaawansowane podzespoły, a przyczyna leży gdzieś znacznie bliżej i nie wymaga skomplikowanego demontażu połowy kokpitu. Często za brak ciepłego nawiewu odpowiadają pęcherzyki znajdujące się w układzie. Niektóre samochody są wyposażone w automatyczny system odpowietrzania, ale nadal w wielu modelach należy robić to ręcznie. Warto sprawdzić, do której grupy zalicza się nasze auto. Kolejnym elementem, na który musimy zwrócić uwagę, jest system sterowania. Zestaw dźwigienek i klapek, szczególnie gdy są obsługiwane przez przewody elektryczne albo pneumatyczne, może sprawić, że ciepło nie dotrze do kabiny. Przełączając po kolei każdą z nich, należy nasłuchiwać, czy wewnątrz zachodzą zmiany. Jeśli powietrze wieje z taką samą mocą, to być może któryś z kabelków się obluzował. Niesprawna dmuchawato dodatkowy problem. Zwykle psuje się przez uszkodzenie nieusuniętymi z podszybia liśćmi albo ze względu na zapchany filtr kabinowy. Nawet najgorętsza nagrzewnica bez dmuchawy nie dostarczy ciepła do wnętrza. Nagrzewnica samochodowa – pierwszy podejrzany Może się zdarzyć, że za niesprawne ogrzewanie w samochodzie odpowiada niedziałająca nagrzewnica. W wielu konstrukcjach jest ona niestety umieszczona w bardzo głębokim miejscu o utrudnionym dostępie. Dokonując diagnozy, należy sprawdzić temperaturę przewodów dostarczających i odprowadzających z niej płyn. Jeśli rurka wchodząca jest ciepła, a druga zdecydowanie chłodniejsza, to może oznaczać, że mamy winowajce. Jeżeli oba przewody są zimne, przyczyna awarii może znajdować się w ich niedrożności powstałej w miejscu jeszcze przed nagrzewnicą. Należy więc wymienić zestaw rurek, który sam w sobie nie jest dość drogi. Nowa nagrzewnicato już większy wydatek, a jej cena zależy od modelu auta oraz tego, czy korzystamy z oryginalnych części, czy też zamienników. Niesprawny termostat – kłopoty z ogrzewaniem samochodowym Termostatw samochodzie otwiera i zamyka zawór cieczy chłodzącej między dużym i małym obiegiem. Jeśli jest niesprawny, wtedy ciecz krąży tylko w tym pierwszym, stale będąc chłodzona. Może to być przyczyną zbyt niskiej temperatury silnika i sprawiać, że jego praca nie będzie przebiegała, jak należy. Wystąpią tu wspominane wcześniej zwiększone pobory paliwa oraz niedogrzanie oleju. Koszt nowej części nie jest wygórowany i oscyluje wokół 100 złotych. Naprawa będzie wiązać się również z uzupełnieniem poziomu płynu chłodniczego, ponieważ najczęściej zdarza się jego utrata. Niesprawne ogrzewanie to nie tylko brak komfortu. Jazda z taką usterka może skończyć się kosztowną naprawą u mechanika, dlatego należy działać zaraz po jej wykryciu. Często jest to widoczny objaw głębszego problemu, dlatego nie warto go lekceważyć, szczególnie że najczęściej samodzielnie możemy dokonać diagnozy i nieskomplikowanych wymian.
Niesprawne ogrzewanie – jak zdiagnozować awarię?
Nowy etap w życiu malucha warto odpowiednio uczcić, szykując mu pierwszą w jego życiu wyprawkę przedszkolną. Jej elementy powinny być tak dobrane, żeby zachęcały do chodzenia do przedszkola nawet wtedy, gdy po pierwszej fascynacji przychodzą trudne dni. Ponieważ lista rzeczy niezbędnych w przedszkolu zależy od konkretnej placówki, najlepiej zapytać jej personel, co może się przydać. Z pewnością warto jednak zaopatrzyć się w to, co umili dziecku pobyt. Niezbędne kapcie Kapcie to obuwie, w którym dziecko będzie spędzało wiele godzin dziennie i nie warto na nich oszczędzać. Muszą być wygodne i odpowiednio dopasowane do kształtu stopy, nie powinny się również ślizgać po parkiecie. Warto wybrać buty z certyfikatem „zdrowej stopy”, gwarantującym jakość, bo zapewnią zdrowy rozwój i wygodę małym stópkom. W trakcie zakupów upewnijmy się, czy malec potrafi sam je zakładać, ponieważ nie zawsze będziemy obok, aby mu pomóc. Wśród wielu dostępnych na rynku modeli niesłabnącą popularnością cieszą się buty polskiej marki Befado. Mają skórzaną wkładkę i bogate wzornictwo. Niewątpliwym atutem jest również ich stosunkowo niska cena – najtańsze kosztują około 30 zł. Pluszowy towarzysz Pluszowa maskotka będzie namiastką domu i sprawi, że maluch poczuje się pewniej w nowym miejscu. W chwili smutku będzie mógł się przytulić do swojego przyjaciela i poczuje się dzięki temu znacznie lepiej. Kolorowych snów Wiele przedszkoli wymaga akcesoriów potrzebnych do leżakowania. Wybór wzorów i kolorów kocyków, kołderek czy specjalnych śpiworków może przyprawić o zawrót głowy. Pozwólmy dziecku wybrać samodzielnie i udajmy się wspólnie do sklepu lub przejrzyjmy strony internetowe w celu znalezienia odpowiedniego modelu. Maluch w czasie poobiedniego odpoczynku w przedszkolu z chęcią otuli się miękkim, kolorowym kocykiem, który sam wybrał. Plecak Plecak z motywem z ulubionej bajki lub też kształtem przypominający zwierzaka z pewnością spodoba się niejednemu szkrabowi. Plecaczek pomieści wszystko, co niezbędne w trakcie długiego dnia w przedszkolu, np. dodatkowy komplet ubranek, obuwie na zmianę, paczkę chusteczek czy wodę. Wśród plecaków z motywem zwierzątka znajdziemy modele z: żabką, kotkiem, słonikiem czy biedronką. Rodzice chętnie wybierają takie marki jest Skip Hop, LittleLife czy Oops, oferujące plecaki bardzo dobre jakościowo i cieszące oko kolorowymi wzorami. Jeśli dziecko zdecyduje się jednak na model bajkowy, wybór jest naprawdę ogromny. Dziewczynkom spodoba się z pewnością plecak z niesforną Maszą, Myszką Minnie, Świnką Peppą czy bohaterkami animacji Frozen. Chłopcom przypadnie do gustu plecak z wizerunkiem Spidermana, bohaterami Gwiezdnych Wojen czy Batmana. Przybory do mycia zębów Szczoteczka to obowiązkowa część wyprawki przedszkolaka. Wybierzmy z dzieckiem model, który przypadnie mu do gustu i będzie niepowtarzalny. Oryginalny wzór zmniejszy ryzyko pomyłki i zamiany szczoteczki w trakcie wspólnego mycia zębów. Zachęćmy malucha do zaangażowania się w kompletowanie wyprawki. Samodzielnie wybrane kapcie, nowa, zabawna szczoteczka do zębów czy puszysty miś rozbudzą w dziecku ciekawość i sprawią, że z niecierpliwością będzie oczekiwało kolejnego dnia w przedszkolu.
Akcesoria, dzięki którym dziecko chętnie będzie chodziło do przedszkola
Nowy rok szkolny zbliża się wielkimi krokami i rodzice zaczynają już myśleć o zakupie podręczników dla pociech. Przy okazji warto także pokusić się o przeprowadzenie metamorfozy pokoju ucznia. Może już najwyższy czas zmienić małe łóżko dziecka na bardziej dorosłe? Jakie meble wybrać, gdy do dyspozycji mamy 1500 zł? Czasami wystarczy drobna zmiana – większe łóżko, nowe biurko – aby pokój spełniał warunki odpowiednie dla dziecka w wieku szkolnym. Nie zawsze jednak drobna metamorfoza spełni te oczekiwania, zwłaszcza jeśli pokój był wcześniej urządzony dla malucha lub przedszkolaka. Na co zwrócić uwagę? Własny pokój to cały świat dziecka. Zestaw mebli do tego pomieszczenia powinien zatem być funkcjonalny i uniwersalny, by zapewnić małemu gospodarzowi naukę, zabawę i spotkania z przyjaciółmi w komfortowych warunkach. Pomocna będzie lista najpotrzebniejszych rzeczy, wybór kolorystyki, motywów przewodnich oraz przygotowanie kosztorysu. Wyposażenie pokoju powinno być adekwatne do wieku i potrzeb dziecka. Najważniejsze elementy w pokoju ucznia to miejsce do spania, nauki, zabawy oraz przechowywania. W miarę możliwości, należy rozdzielić te obszary, zachowując odpowiednie proporcje. Łóżko na dobry sen Do łóżka z wygodnym materacem warto dobrać pościel, która wpisze się w ogólną koncepcję wnętrza. Nowoczesna stylizacja, skandynawskie inspiracje, kolorystyczna konsekwencja – to wszystko sprawi, że pokój spodoba się nie tyko dziecku, ale także jego znajomym. Dobrym rozwiązaniem jest łóżko z szufladą, która przyda się do przechowywania pościeli i innych tekstyliów. Tak jak w każdej strefie sypialnianej, tak i tu powinny znaleźć się stolik lub szafka nocna oraz dywan, który ociepli tę część pomieszczenia. Spójną aranżację wnętrza pomogą utrzymać powtarzające się motywy, np. podobne wzory na pościeli i dywanie. Jeśli dziecko lubi spędzać czas z książką, warto rozważyć zakup fotela z wygodnym oparciem. box:shoppingList box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem Strefa nauki w pokoju ucznia Oprócz osobistych potrzeb dziecka, związanych z jego zainteresowaniami i ulubionymi zabawami, w pokoju niezbędne będą meble, które zagwarantują naukę w komfortowych warunkach. Pora zatem na zakup biurka oraz ergonomicznego krzesła, gwarantującego prawidłowe ustawienie sylwetki podczas nauki. Przy wyborze biurka należy kierować się wielkością i ustawieniem pokoju. Trzeba sprawdzić, czy w pokoju dziecka lepszą propozycją będzie biurko z bocznym kontenerem na kółkach i szufladą, czy raczej z podnoszonym blatem, do którego można schować np. tablet, ładowarkę, ale także większe bloki i przybory techniczne. W dużych pomieszczeniach sprawdzi się biurko narożne, zwłaszcza jeśli uczeń będzie korzystał z komputera. W minimalistycznych wnętrzach dobrze zaprezentuje się solidny blat przytwierdzony do ściany, oparty na prostych nogach. Jego wielkość i długość dostosowuje się do powierzchni pokoju i faktycznych potrzeb dziecka. Tego typu mebel zapewni swobodę w trakcie pracy i sporo miejsca na przechowywanie przyborów szkolnych. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Praktyczna szafa W funkcjonalnie zaaranżowanych wnętrzach dużą wagę przykłada się do przechowywania. Ubrania, książki, plecak potrzebują odpowiedniego miejsca. Ciekawie w takim wnętrzu będą się prezentować otwarte półki, ale także pudełka ułatwiające segregację zabawek. Tego typu pudła warto też umieścić w szafie i wykorzystać je do przechowywania, np. zimowych ubrań. Przy okazji należy wziąć pod uwagę codzienne nawyki dziecka. W przypadku małego bałaganiarza warto wybrać zamknięte szafki lub szuflady zamiast otwartych półek, które obnażą mankamenty codziennej organizacji. Polecane zestawienia Świeżo upieczony uczeń dobrze się poczuje, gdy w pokoju znajdzie się np. kolekcja mebli SHIBU, która umożliwia pomysłowe zagospodarowanie. W kolekcji dostępne jest m.in. nowoczesne biurko z kontenerkiem w cenie 249 zł, wykonane z laminatu drewnopodobnego. Jego prostą konstrukcję podkreślają niebieskie akcenty. W kontenerku z szufladą zmieszczą się książki i zeszyty oraz akcesoria szkolne, dzięki czemu dziecko wszystko będzie miało w zasięgu ręki. W zestawie jest również łóżko ze stelażem w cenie 469 zł, regał na książki w cenie 239 zł i półka wisząca w cenie 179 zł. Do tego kompletu będzie pasował niebieski fotel obrotowy, którego siedzisko zostało wykonane z tkaniny oddychającej MESH. Cena fotela wynosi 109 zł, więc po zsumowaniu najważniejszych elementów wyposażenia pokoju okaże się, że można jeszcze kupić pozostałe akcesoria typu dywan, pościel czy puf. Inną propozycją będzie biały zestaw mebli, który można samodzielnie skomponować, mieszcząc się z założonym budżecie. Do przechowywania książek, dekoracji czy płyt można wykorzystać regał ścienny o nietypowej konstrukcji, który sprawi, że ściana nie będzie wydawała się monotonna. Jego koszt to 77,50 zł. Ubrania z kolei spokojnie zmieszczą się w dwudrzwiowej szafie HAAG w cenie 399 zł, wyposażonej w dwie szuflady i zestaw wewnętrznych półek. W funkcji odpoczynku sprawdzi się łóżko z szufladą na pościel, z dodatkową drabinką zabezpieczającą przed wypadnięciem. Kosztuje 429 zł, zostało zatem jeszcze zakupić biurko, np. narożny model z regałem na książki za ok. 249 zł, oraz krzesło obrotowe z podłokietnikami, by bez problemów zmieścić się w założonej kwocie.
Zestaw mebli do pokoju ucznia do 1500 zł
Chinosy to spodnie, które pokocha każdy mężczyzna. Idealnie dopełnią look, czy to formalny, czy też przeznaczony na co dzień. Ten fason to także wspaniała propozycja na wczesną wiosnę, kiedy odkładamy na bok ubrania z ciężkich i sztywnych materiałów. Chinosy w tym przypadku okażą się strzałem w dziesiątkę. Podpowiadamy, jak je nosić, aby każda stylizacja była godna uwagi. Wiosna to pora roku, która budzi do życia nie tylko przyrodę, ale również nas samych. Wyciągamy z dna szafy lekkie ubrania i zmieniamy naszą garderobę. W przypadku odzieży męskiej absolutnym must have będą chinosy. Idealne spodnie na sezon wiosna-lato! Poniżej kilka sprawdzonych stylizacji z ich udziałem. Jak nosić chinosy? Co to są chinosy? Chinosy to przewiewne spodnie z bawełny lub mieszanki bawełny, które powstały na potrzeby amerykańskiej armii. Są charakterystycznym elementem stylu preppy, utożsamianego z ubiorem studentów elitarnych uczelni. Wyróżniają się dwiema ukośnymi kieszeniami z przodu i dwiema wpuszczanymi z tyłu, a także nogawkami o prostym kroju. Mogą, ale nie muszą, posiadać delikatnie zaprasowany kant. Chinosy nie są tak formalne, jak spodnie garniturowe, ale na pewno bardziej eleganckie niż zwykłe jeansy. Występują w bogatej gamie kolorystycznej, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. Na sportowo Który mężczyzna nie lubi sportowych stylizacji? Jeśli się tacy znajdą, to zapewne nie ma ich wielu. Sportowy zestaw nie musi przecież oznaczać szeleszczących dresów i rozciągniętych po kolana bluz z kapturem. Aby prezentować się efektownie, ale z dodatkiem sportowych elementów, warto zdecydować się na spodnie chinosy. W towarzystwie kurtki bomberki, sportowego obuwia i koszulki polo – każdy mężczyzna będzie wyglądał nienagannie, bez przepychu i zbędnych detali. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Elegancko Chinosy w wersji eleganckiej to nic prostszego. Wystarczy uzupełnić je białą koszulą, klasyczną marynarką i gustownymi półbutami. Ten zestaw sprawdzi się zwłaszcza w przypadku formalnych wyjść czy też stylizacji do pracy. Jeśli zależy nam na tym, aby nieco urozmaicić ten outfit, warto pokusić się o kolorowe akcenty. Kanarkowo żółty krawat, zielona mucha czy też wzorzyste skarpetki – puśćcie wodze fantazji, a stworzycie niesamowity i oryginalny zestaw na wiosnę. Wersja casual Chinosy pasują do wielu zestawów, jednak w przypadku wersji casual nie można wybrać lepszego modelu. Zamszowe mokasyny i koszula z podwiniętymi rękawami to idealny duet, który w połączeniu z chinosami stworzy niepowtarzalny outfit nieodbiegający niczym od kolekcji przygotowywanych przez światowych, włoskich projektantów. Pamiętajmy także, aby stawiać na kontrastujące ze sobą dodatki. Jeśli obuwie, koszula i pozostałe elementy są w stonowanych odcieniach, warto wybrać chinosy w kolorowe wzory lub w modnym w tym sezonie odcieniu – żółtym, błękitnym, zielonym, pomarańczowym. O czym pamiętać? Nawet jeśli chinosy są na topie, to wcale nie oznacza, że każdy jeden model będzie idealnie prezentował się w sezonie wiosennym. Aby spodnie o kroju chinosów przyniosły zamierzony efekt, musimy pamiętać o kilku ważnych kwestiach. Chinosy najlepiej wyglądają w towarzystwie klasycznego obuwia. Odsuwamy na bok toporne adidasy, a zamiast nich wybieramy mokasyny, półbuty i delikatne trampki. Pamiętajmy też o tym, że wiosna to szczególna pora roku – po długiej zimie i ponurych barwach, przyszedł czas na kolory. A zatem nie bójmy się wykorzystywać ich w swoich stylizacjach. Modne w tym sezonie odcienie są przeznaczone nie tylko dla odważnych kobiet, ale również mężczyzn. Zwłaszcza tych, którym zależy na uzyskaniu oryginalnego looku. Nadeszła wiosna, a ty jeszcze nie masz pomysłu na stylizacje? Wiosenna aura sprzyja lekkim zestawom, dlatego niezbędne do ich stworzenia będą spodnie chinosy. Producenci oferują coraz to więcej ciekawych modeli, dzięki czemu każdy mężczyzna bez problemu znajdzie coś dla siebie. Z paskiem, z szelkami, wzorzyste czy też gładkie, bez ozdób – wybór jest naprawdę duży, a możliwości ich zestawienia znacznie więcej. Jeśli jeszcze nie masz chinosów w swojej szafie, najwyższa pora to zmienić.
Chinosy – idealna propozycja na wiosnę
Poduszka skrzyni biegów jest elementem odpowiedzialnym za tłumienie drgań tworzonych podczas pracy skrzyni biegów. Jak rozpoznać uszkodzoną poduszkę skrzyni biegów? bbox:experiment Z tego artykułu dowiesz się: * Czym jest poduszka skrzyni biegów? * Jakie są objawy zużytej poduszki skrzyni biegów? * Jak wymienić poduszkę skrzyni biegów? * Jakie poduszki skrzyni wybierać? [/bbox] Czym jest poduszka skrzyni biegów? Poduszka skrzyni biegów jest elementem metalowo-gumowym mającym na celu tłumienie drgań powstałych w wyniku pracy skrzyni biegów oddziałujących na nadwozie pojazdu. To dzięki jej obecności podróż samochodem może przebiegać w sposób komfortowy. Niestety, poduszka jest elementem eksploatacyjnym, przez co wraz z liczbą przejechanych kilometrów oraz upływającym czasem zwyczajnie zużywa się i wymaga wymiany. Jakie są objawy zużytej poduszki skrzyni biegów? Co ciekawe, w przypadku manualnej skrzyni biegów zużyta poduszka przyczynia się do pogorszenia płynności zmieniania biegów. Dodatkowo wraz z tymi trudnościami występuje dźwięk w okolicach skrzyni biegów, nasilający się podczas jazdy po nierównościach. W przypadku automatycznej skrzyni biegów charakterystycznym objawem zużytej poduszki jest stukanie podczas zmiany biegu z „D” na „R”. Często podczas pracy silnika na biegu jałowym i przyłożeniu ręki do lewarka zmiany biegów wyczujemy charakterystyczne drżenie, które również może oznaczać zużycie poduszki skrzyni biegów. W skrajnych przypadkach drgania są na tyle mocne, że nie musimy dotykać lewarka – wystarczy na niego spojrzeć, by zauważyć, że bardzo mocno drży. Samodzielna ocena stanu technicznego poduszki skrzyni jest trudna, ponieważ wymaga zdjęcia osłon zarówno silnika, jak i skrzyni biegów. Dlatego, chcąc mieć pewność, czy poduszka skrzyni biegów jest zużyta, najlepiej zasięgnąć opinii mechanika, który bardzo szybko zdiagnozuje jej stan techniczny. Jak wymienić poduszkę skrzyni biegów? Wymiana poduszki skrzyni biegów nie należy do najłatwiejszych. Zdecydowanie prostsza jest w przypadku auta wyposażonego w manualną skrzynię biegów niż w automatyczną. Niemniej najlepszym rozwiązaniem jest zlecenie jej wymiany mechanikowi. Podczas tego procesu należy unieść skrzynię do góry tak, aby możliwe było wyjęcie starej, uszkodzonej poduszki skrzyni biegów i zastąpienie jej nową. Jakie poduszki skrzyni wybierać? Decydując się na wymianę poduszki skrzyni biegów, najlepszym rozwiązaniem jest zakup oryginalnej części dostępnej w autoryzowanym serwisie. Niestety, cena nie należy do najtańszych. Na szczęście na rynku motoryzacyjnym znajdziemy sporo zamienników. Decydując się na taki wybór, przyjrzyjmy się produktom renomowanych firm: Lemforder. To niemiecka firma produkująca przede wszystkim elementy zawieszenia samochodowego. Wiele z produktów wykorzystywanych jest podczas pierwszego montażu w fabrykach samochodowych. Wybierając części Lemfordera, możemy mieć pewność otrzymania produktu najwyższej jakości. Febi Bilstein. To jedna z najstarszych firm działających na rynku motoryzacyjnym. Części niemieckiego tego producenta także wykorzystywane są podczas pierwszego montażu w fabrykach motoryzacyjnych. Jakość produktów Febi Bilstein jest bardzo wysoka, dlatego jest producentem godnym zaufania. Pamiętajmy, aby podczas zakupu poduszki skrzyni biegów dokładnie sprawdzić, czy będzie pasować do naszego pojazdu – skontrolujmy zarówno markę i model pojazdu, jak i silnik oraz rok, a przede wszystkim rodzaj skrzyni biegów (automatyczna bądź manualna). Od stanu technicznego poduszki skrzyni biegów zależeć będzie komfort podróżowania naszym pojazdem.
Objawy uszkodzonej poduszki skrzyni biegów
Maluchy uwielbiają zabawy w kuchni. Odmierzanie produktów i mieszanie to zadania, jakie mogą wykonać nawet najmłodsi. Gdy dzieci rosną, zainteresowanie kucharzeniem zazwyczaj zanika, ale jeśli będziecie je odpowiednio podsycać, zaprocentuje w przyszłości otwartością na nowe smaki, chęcią do eksperymentowania i lepszym apetytem. Oto książki kucharskie dla mniejszych i większych, w których znajdziecie proste przepisy na pyszne potrawy – do przygotowania samodzielnie lub z niewielką pomocą dorosłych. Gratka dla małego niejadka, Emilia Dziubak Książka dla najmłodszych czytelników oraz dla tych, którzy chociaż z czytaniem jeszcze sobie nie radzą, z przyjemnością będą oglądać kolejne strony, a na nich – piękne ilustracje. Dzieci potrafią kartkować ulubione tytuły po kilka razy dziennie, z pewnością tak właśnie będzie i w tym przypadku. Gratka dla małego niejadka nie jest tylko książką kucharską. Poza pięknie zilustrowanymi przepisami znajdziecie w niej zabawy edukacyjne i gry pobudzające wyobraźnię (oraz apetyt!) małych niejadków. To też kopalnia wiedzy o potrawach i ich składnikach. O tym, czym są witaminy, dlaczego trzeba myć warzywa i jak – razem z rodzicami – dobrze bawić się w kuchni. Wielkie gotowanie na ulicy Czereśniowej, Dagmar von Cramm Do wspólnego gotowania zapraszają bohaterowie znani z kart bestsellerowej serii Ulica Czereśniowa, ale książka spodoba się również dzieciom, które ominęła fascynacja tą popularną wyszukiwanką. Podtytuł Przepisy na cztery pory roku pokazuje, jak różnorodne potrawy będzie można przygotować na podstawie przedstawionych w książce receptur. Mieszkańcy ulicy Czereśniowej dbają o zdrowie – jedzą produkty sezonowe, kupione na straganie albo zebrane na łące, w ogrodzie i sadzie. To znakomity przykład dla najmłodszych i niebanalna lekcja prawidłowego odżywiania. Oprócz przepisów na kartach książki znajduje się mnóstwo kulinarnych ciekawostek, a także porad dotyczących przydomowego ogródka. Wielkie gotowanie na ulicy Czereśniowej to 50 przepisów na smakowite potrawy i nieocenione źródło inspiracji do dalszych kulinarnych poszukiwań. Wydawca sugeruje, że książka będzie odpowiednia dla dzieci w wieku 6 i więcej lat, ale z pomocą rodziców z przygotowaniem potraw poradzą sobie nawet przedszkolaki. Słodki rok Kuby i Buby, Grzegorz Kasdepke, Gabriela Niedzielska Szukacie pomysłów na kulinarne smakołyki na urodziny, Dzień Dziecka lub Sylwestra? W książce Słodki rok Kuby i Buby znajdziecie przepisy na różne okazje. Kuba i Buba, bliźniaki, których wielbiciele prozy Kasdepke znają z innych książek, tym razem zapraszają do kuchni. Z tymi przepisami dzieci dadzą sobie radę same, a przecież tak miło jest gotować z rówieśnikami. Słodki rok Kuby i Buby to nie tylko zbiór przepisów na przysmaki, jakie uwielbiają maluchy. Każdemu przepisowi (opisanemu, a jakże, z humorem) towarzyszy zabawna historyjka z życia rodzeństwa. Salwy śmiechu przy lekturze – gwarantowane. Przepisy Mikołajka, René Goscinny Wszyscy kochają Mikołajka. Ten francuski kilkulatek chodzi do szkoły, psoci z kolegami i przyprawia rodziców o wieczny ból głowy. Teraz również gotuje, i to jak! Przysmaki, jakie przygotowuje dla swoich kumpli, mają zabawne nazwy i wyśmienicie smakują. Kto by się oparł szalonym szaszłykom albo skaczącemu popcornowi? Przepisy Mikołajka to aż 50 receptur na przekąski, dania główne i desery. Trudniejsze rozpoznacie dzięki oznaczeniu „Potrzebna pomoc rodzica”. Gotowanie z Mikołajkiem to przepis na pyszną zabawę. Gotowi by gotować, Agnieszka Kręglicka Agnieszka Kręglicka, znana warszawska restauratorka, ma na koncie wiele książek kucharskich, ale tę napisała specjalnie z myślą o nastolatkach. Dlaczego? Żeby przybliżyć im bogactwo kuchni polskiej i naszych lokalnych produktów. Po fascynacji kuchniami świata, egzotycznym sushi i wszędobylską pizzą czas na swojskie pierogi i pożywne zupy. Niby dobrze znane, a jednak odkryte na nowo. Opisane krok po kroku przepisy, zilustrowane pięknymi zdjęciami, przeprowadzą młodych kucharzy przez kolejne etapy pracy nad potrawami i zapewnią sukces na talerzu. Gotowanie może być znakomitą zabawą i dla przedszkolaków, i dla nastolatków. Potrawy przygotowane własnoręcznie smakują lepiej, a sukces w kuchni to prawdziwy powód do dumy. Bogactwo kulinarnych książek dla dzieci – także tych, w których do kucharzenia zachęcają ulubieni bohaterowie – sprawia, że apetytu na eksperymenty ze smakami i zapachami nabiorą nawet największe niejadki.
5 książek kucharskich dla dzieci
E65BTNC to nowy przedstawiciel popularnej serii słuchawek JBL i zarazem jej najwyższy model. Słuchawki mają wokółuszną konstrukcję, zamknięte komory przetworników i funkcję aktywnego tłumienia hałasu. Dzisiaj pasywne izolowanie od otoczenia jest często niewystarczające, np. w podróży samolotem lub pociągiem, więc coraz więcej modeli posiada funkcję aktywnego tłumienia hałasu (ANC). Problem w tym, że słuchawki wokółuszne wyposażone w tę opcję zazwyczaj są drogie, wymagają wydatku nawet powyżej 1000 zł. Tytułowe JBL E65BTNC to kusząca propozycja, gdyż kosztują 799 zł. Co potrafią? Specyfikacja JBL E65BTNC przetworniki: 40 mm pasmo przenoszenia: 20 Hz–20 kHz impedancja: 32 Ω czułość: 108 dB interfejs: Bluetooth 4.1 z HSP 1.2, HFP 1.6, A2DP 1.2, AVRCP 1.4 funkcje: obsługa rozmów, składana konstrukcja, aktywne tłumienie hałasu czas działania: do 15 godzin z BT i ANC, do 24 godzin z BT bez ANC, do 30 godzin przewodowo z ANC czas ładowania: 2 godziny masa: 258 g Wyposażenie Do dyspozycji jest okablowanie oraz instrukcja obsługi. Przewód USB do ładowania ma płaską izolację, efektowne wtyczki i mierzy około 96 cm. Natomiast kabel słuchawkowy ma 121 cm, zakończony jest kątową wtyczką 3,5 mm, został zabezpieczony oplotem i posiada jednoprzyciskowego pilota. Szkoda, że zabrakło futerału lub choćby pokrowca. Wygląd JBL E65BTNC bazują na konstrukcji znanej z modelu E55BT, ale ich wzornictwo zostało odświeżone – uwagę przyciągają pastelowe barwy i metaliczne akcenty. Pod względem wizualnym jest nadal minimalistycznie, ale niezbyt uniwersalnie – widać, że to produkt kierowany raczej do młodzieży. Urządzenie wykonane jest głównie z tworzyw sztucznych, ale newralgiczne elementy są metalowe. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Eliptyczne muszle są wpięte w ramiona pałąka, same ramiona zostały ozdobione żłobionymi pierścieniami i połyskującym logo JBL. Na lewej słuchawce jest złącze microUSB z diodą zasilania, a na prawej widać: włącznik w formie suwaka z diodą, przyciski sterowania muzyką, wyjście słuchawkowe 2,5 mm, mikrofon do obsługi rozmów, klawisz parowania i przycisk ANC z diodą. Nauszniki wyglądają niczym plastelina i podobnie się zachowują. Zrobiono je z grubej i bardzo gładkiej sztucznej skóry i wypełniono pianką pamięciową, która dopasowuje się do kształtu twarzy. Pady są głębokie, wewnątrz nich widać siateczki z efektownymi oznaczeniami kanałów. Mocowanie muszli pozwala na lekki ruch w pionie, składanie słuchawek na płasko oraz do wnętrza pałąka – jedną na drugą. Pałąk jest rozsuwany, a mechanizm regulacji rozmiaru oparto o metalowy rdzeń, który posiada 11 precyzyjnych skoków na stronę. Opaska pałąka jest materiałowa – to gęsta i pstrokata siatka. Od góry zdobi ją gumowe logo JBL, niestety od dołu nie została wypełniona gąbką. Wykonanie słuchawek jest bardzo dobre – materiały są solidne, bardzo dobrze spasowane. Niestety plastiki muszli słuchawek nieznacznie skrzypią, na szczęście nie sprawia to problemu po założeniu na głowę. Komfort i obsługa Pod względem użytkowo-obsługowym JBL E65BTNC jest za co chwalić. Nie obyło się bez małych wad, ale plusy zdecydowanie przyćmiewają minusy. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Słuchawki mają wokółuszną i zamkniętą konstrukcję. Nauszniki nie są wyjątkowo pojemne, w niektórych przypadkach mogą opierać się częściowo o małżowiny uszne, ale nie powinno to powodować dyskomfortu. Pady są miękkie, a pianka pamięciowa sprawdza się świetnie – słuchawki idealnie przylegają do głowy i bardzo dobrze tłumią nawet bez ANC. Regulacja rozmiaru wystarczy nawet na duże głowy. W moim przypadku pałąk musiałem rozsuwać tylko nieznacznie, a posiadam czaszkę o średnich wymiarach. Problemy mogą mieć posiadacze mniejszych głów – może zdarzyć się, że słuchawki nawet na minimalnej skali będą zbyt duże. Pochwalić należy profil pałąka, który jest odpowiednio odgięty, pozwala wygodnie zawiesić słuchawki na szyi. Niestety opaska pałąka jest dosyć twarda, a nacisk na głowę znaczny, więc co jakiś czas trzeba będzie zrobić przerwę w odsłuchach. Obsługę słuchawek można szybko opanować. Poszczególne przyciski łatwo wyczuć pod palcami, gdyż wyraźnie odstają i mają wypukłe oznaczenia. Włącznik to suwak, który automatycznie odskakuje – pracę urządzenia sygnalizują komunikaty dźwiękowe i światło diod. Trzy kolejne przyciski to regulacja głośności, która służy też jako zmiana utworów (po przytrzymaniu), oraz przycisk wielofunkcyjny, który odpowiada za kontrolę rozmów. Pochwalić należy wydzielone klawisze Bluetooth oraz trybu ANC. Słuchawki nie oferują jednak różnych poziomów lub trybów tłumienia. ANC sprawdza się bardzo dobrze – niewiele brakuje mu do poziomu dużo droższych słuchawek od Bose lub Sony. Aktywne tłumienie nieznacznie wpływa na jakość dźwięku, ale szum wiatru, hałas silników i ogólny tumult miasta są skutecznie niwelowane, a słuchawki wyraźnie wyciszają także rozmowy. E65BTNC nadal nie izolują w pełni od hałasu otoczenia, ale podczas słuchania muzyki nic już nie powinno przeszkadzać. Szkoda jednak, że zabrakło trybu Ambient – nie można wykorzystać mikrofonów, by pozostać w kontakcie z otoczeniem. Czas pracy E65BTNC jest bardzo dobry, ale jeszcze nie należy do rekordowych. Słuchawki mogą działać do 15 godzin w trybie Bluetooth z ANC. Jeśli wyłączymy aktywne tłumienie, można liczyć nawet na 24 godziny odtwarzania muzyki. Jeśli zaś podłączymy słuchawki przewodowo i włączymy ANC, to muzyka będzie odtwarzana nawet przez 30 godzin. Brzmienie JBL E65BTNC generują nowoczesne brzmienie o efektownym charakterze. To jasny i bardzo klarowny dźwięk z głębokim basem, czyli sygnatura, którą często określa się mianem „V-ki” – brzmienie jest podbite w basie i sopranie, ale wycofane w paśmie średnim. Nie można więc liczyć na naturalny dźwięk, lecz raczej na rozrywkowy i muzykalny przekaz. Bas nie jest typowy – niskie tony nie zostały podkreślone w paśmie średnim, tak jak w słuchawkach Beats. Nie jest to wyjątkowo masywne, gęste, powolne i ciepłe brzmienie. Bas nie został ekstremalnie podbity i nie dominuje nad resztą pasm. Producent wzmocnił subbas, czyli niski i wibrujący zakres – brzmienie jest więc głębokie, „tłuste” i efektowne, czym przypomina dźwięk subwoofera. Słuchawki pulsują niskimi tonami, ale nie mulą i nie zalewają muzyki. Dobre wrażenie robi dynamika – bas jest szybki i angażujący, nie dudni i nie zlewa się w bezkształtną masę. Pasmo średnie jest wycofane, ale za to sprawia wrażenie idealnie czystego. W efekcie głosy wokalistów lekko się wycofują, te męskie wydają się trochę odchudzone, ale nadal odpowiednio je słychać. Wycięcie średnicy potęguje cyfrowy charakter dźwięku, zatem słuchawki lepiej współpracują z elektroniką, rapem, popem niż jazzem, bluesem lub klasyką. Priorytet miała rozrywka, to efektowny i angażujący dźwięk, ale nadal słychać sporo szczegółów. Lżejszej muzyki również można posłuchać, ale nie można liczyć na wierne odzwierciedlenie brzmienia żywych instrumentów. Wysokie tony są wzmocnione. W efekcie JBL E65BTNC oferują brzmienie jasne, klarowne i lekko zimne. Sopranu jest sporo, więc nie ma wrażenia przyciemnienia – nie słychać przykrycia dźwięku lub dystansu do muzyki. Słuchawki mają bardzo bezpośredni charakter, prezentują muzykę w sposób maksymalnie bliski, ale czasami lekko za ostry. Nie jest to brzmienie dla użytkowników wrażliwych na wysokie tony – niektóre utwory stają się jazgotliwe, a talerze perkusyjne lub gitary potrafią czasami zasyczeć. Scena dźwiękowa jest niezła, ale to nic specjalnego. Muzyka brzmi szeroko, czyli cechuje się mocną stereofonią – wyraźnie dzieli się na kanały i oddala od uszu. Dobre wrażenie robi głębia, instrumenty pojawiają się w okolicy ramion. Nie zachwyca jedynie wysokość sceny, instrumenty pozostają na poziomie linii uszu. Pochwalić należy separację dźwięków, które w ogóle nie zlewają się ze sobą. Niestety aktywne tłumienie hałasu pogarsza jakość dźwięku, ale na szczęście tylko odrobinę. Bas staje się trochę płytszy, a wysokie tony nieco ostrzejsze, ale nie zawsze to słychać. E65BTNC brzmią przyjemniej i łagodniej bez ANC. Podsumowanie JBL E65BTNC to udane słuchawki. Są dobrze wykonane i dosyć wygodne, a także świetnie tłumią odgłosy otoczenia – pasywnie i aktywnie. Pochwalić należy także system składania oraz prostą obsługę. To urządzenie, które sprawdzi się zarówno w użytku mobilnym, jak i stacjonarnym. Słuchawki nie spodobają się każdemu. Jeśli wolimy, żeby bas był głęboki, nie za mocno podbity, preferujemy krystaliczny dźwięk o efektownym charakterze, to JBL E65BTNC będą strzałem w dziesiątkę. Gdy jednak ponad efektowność stawiamy wierność, ważne jest dla nas naturalne i łagodne brzmienie, to E65BTNC raczej nie będą dobrym wyborem. Słuchawki brzmią dosyć sztucznie i chłodno. Według mnie Sony WH-H900N (test) brzmią lepiej, bardziej uniwersalnie i łagodnie, ale nadal efektownie. Ponadto posiadają więcej funkcji i dotykowy panel sterowania, ale są jednak droższe aż o 400 zł. Największym konkurentem E65BTNC są Sennheiser HD 4.50BTNC (test), które także posiadają ANC, brzmią bardziej naturalnie i mają bliższą średnicę – będą gorsze w efektownej muzyce, ale lepsze w spokojniejszych brzmieniach. Zalety: dobre wykonanie; ciekawe wzornictwo; świetne nauszniki; składana konstrukcja; prosta obsługa; długi czas pracy; mocne tłumienie pasywne i skuteczne aktywne; efektowne i wciągające brzmienie o krystalicznie jasnym charakterze i głębokim basie. Wady: brak pokrowca lub futerału; trochę za mocny nacisk pałąka; ANC lekko spłyca bas i wyostrza brzmienie; sztuczność dźwięku, wycofana średnica i czasami zbyt ostre wysokie tony.
Test słuchawek JBL E65BTNC – nowoczesne słuchawki z ANC
Kupując nowy telewizor, zazwyczaj chcemy, aby był jak największy i jak najlepszy. Niestety, gdy dysponujemy kwotą 2000 zł, musimy iść na pewne kompromisy, ale mimo wszystko w tym przedziale cenowym znajdziemy bardzo zróżnicowane modele, które powinny przypaść do gustu nawet wybrednym użytkownikom. O ile w kwocie 1000–1500 zł mamy dość ograniczony wybór, w cenie do 2000 zł znajdziemy kilka naprawdę intersujących modeli. W zależności od preferencji możemy zdecydować się na wielki, nawet 50-calowy ekran, nieco mniejszy, ale wyposażony w technologię 3D, lub inny, legitymujący się rozdzielczością 4K. Dziś wybraliśmy 5 ciekawych i zróżnicowanych propozycji. Sony KDL-402705C Zacznijmy od propozycji marki Sony. Model KDL-402705C wyposażono w 40-calowy ekran o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli). Na pierwszy rzut oka takie parametry nie imponują i odbiegają nieco od niżej opisanej konkurencji, ale jeśli komuś zależy na obrazie wysokiej jakości, powinien przyjrzeć się bliżej temu modelowi. Zastosowano tu bowiem zaawansowany procesor obrazu X-Reality PRO oraz funkcję Motionflow XR 200 Hz znacząco poprawiającą płynność wyświetlanych scen. Postarano się także o jak najlepszy dźwięk dzięki zastosowaniu 2 głośników 5-watowych z szeregiem funkcji dźwiękowych: Dolby Digital, Dolby Digital Plus, Dolby Pulse, S-Master oraz konstrukcję Clear Phase poprawiającą brzmienie tonów niskich. Nie zabrakło też modułu Wi-Fi i związanych z nim dodatków, czyli Smart TV, dostępu do internetu DLNA itp. Jest to jednak standard w telewizorach w tym segmencie cenowym. Telewizor kosztuje około 2000 zł. Samsung UE40H6400 Kolejny model również legitymuje się ekranem o przekątnej 40 cali oraz rozdzielczością Full HD, ale w modelu UE40H6400 firma Samsung pokusiła się o zastosowanie technologii 3D. Odświeżanie obrazu na poziomie nawet 400 Hz zapewni płynny obraz bez zniekształceń, zaś obecność aż 4 złączy HDMI oraz 3 portów USB pozwala na podłączenie wielu urządzeń jednocześnie. Warto wspomnieć o wielu systemach wspomagania i poprawy jakości obrazu, takich jak Wide Color Enhancer Plus, czujniku oświetlenia zewnętrznego, Digital Noise Filter, Clean View. Dwa głośniki o mocy 10 W być może nie wygenerują dźwięku na poziomie kina domowego, ale do codziennego oglądania programów telewizyjnych w zupełności wystarczą. Cena? Na Allegro jest to około 1900 zł. LG 50FL5610 W tym przypadku postawiono na wielkość kosztem dodatkowych systemów i gadżetów. Model LG 50FL5610 wyposażono w 50-calowy ekran o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) z technologią odświeżania Picture Mastering Index na poziomi 300 Hz. Niestety, wielki ekran odbija się na skromniejszym wyposażeniu. Do dyspozycji użytkownika oddano zaledwie 2 złącza HDMI, jeden port USB oraz zestaw standardowych złączy: EURO, CI+ oraz AV. Nie zastosowano również modułu Wi-Fi, co wiąże się z brakiem systemu Smart TV, łączności z internetem i innymi urządzeniami, np. smartfonem, tabletem. Cena tego modelu na Allegro zaczyna się od około 2000 zł. Panasonic TX-40CX300 Wraz z modelem Panasonic TX-40CX300 wracamy do ekranów 40-calowych. W tym przypadku zamiast rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) czy technologii 3D zastosowano rozdzielczość 4K (3840 × 2160 pikseli), co przekłada się na wyjątkową jakość obrazu w przypadku materiałów nagrywanych w rozdzielczościach powyżej Full HD. Oprócz tego telewizor charakteryzuje się częstotliwością odświeżania na poziomie 200 Hz. Co prawda, sprzęt wyposażono w moduł Wi-Fi oraz związane z nim przywileje, ale zaoszczędzono w przypadku złączy: zaledwie 2 x HDMI, USB, EURO, wyjście słuchawkowe, CI+ oraz LAN RJ45. Koszt? Model ten na Allegro kosztuje około 1800 zł. Philips 43PUH4900 Nasze zestawienie zamyka propozycja marki Philips. Model 43PUH4900, mimo niskiej ceny (około 1680 zł), został wyposażony w naprawdę przyzwoite podzespoły. Ma ekran o przekątnej 43 cali w rozdzielczości 4K (3840 × 2160 pikseli) z częstotliwością odświeżania na poziomie 400 Hz. Co więcej, zastosowano trzy porty HDMI, dwa porty USB i zestaw standardowych złączy. Urządzenie nie jest wyposażone w moduł Wi-Fi, a zatem brakuje w nim funkcji Smart TV, nie imponuje także stylistyką, ale jeśli komuś zależy na obrazie dobrej jakości oraz funkcjonalności (możliwość podłączenia kilku urządzeń jednocześnie), opisywana propozycja powinna spełnić wszystkie wymagania.
Telewizor do 2000 zł – marzec 2016
Jeszcze nie tak dawno temu własnoręczne mycie samochodu było domeną większości właścicieli czterech kółek. Za oknami powoli robi się coraz cieplej i wielu z nas na pewno chciałaby umyć swoje auto z soli i piasku, tak żeby wraz z nadejściem wiosny wyglądało jak najlepiej. Jak najlepiej umyć samochód? Można użyć do tego na przykład myjki ciśnieniowej. Zapraszam do lektury. Kiedyś do umycia samochodu wystarczyło wiaderko z wodą i szampon, a samochód zaczynał wyglądać jak nowy. Dzisiaj, kiedy czasu brakuje nam nawet dla najbliższych, wielu potrzebuje odświeżyć samochód jak najszybciej, tak żeby efekt wyglądał jak najlepiej. Jak zrobić to dobrze za pomocą myjki ciśnieniowej? Mycie ręczne i mechaniczne – wady i zalety Własne cztery kółka sprawiają każdemu kierowcy wiele radości. Najszybciej samochód umyjemy w popularnych myjniach mechanicznych. Takie znajdują się niemal przy każdej większej stacji benzynowej. Wybierając konkretny program, urządzenie myje samochód szamponem, aktywną pianą, jest też w stanie nawoskować karoserię. Podstawową zaletą takiej myjni jest szybkość wykonania usługi. Niestety wraz z szybkością tej usługi kuleje nieco jej jakość. Nie dość, że mycie jest niedokładne, to zdarzają się zarysowania lakieru. Dobrą alternatywą są myjnie ręczne, z których korzysta wielu zmotoryzowanych. Wykonanie usługi trwa co prawda dłużej, ale w zamian otrzymujemy dokładniej wyczyszczone nadwozie oraz starannie odkurzone wnętrze. Za dodatkową opłatą myjnie ręczne oferują również smarowanie wszystkich zamków oraz konserwację gumowych uszczelek specjalnymi preparatami. Myjki ciśnieniowe – ich rodzaje, wady i zalety Wiadomo, że nikt tak dobrze nie umyje nam samochodu jak my sami. Z pomocą może przyjść tutaj zakup myjki ciśnieniowej. Na rynku dostępnych jest kilkadziesiąt modeli takich myjek, które sprawdzą się nie tylko przy myciu samochodu. Najłatwiej myjki można podzielić ze względu na ich zastosowanie. Dla przeciętnego Kowalskiego, który raz na jakiś czas myje samochód, wystarczy myjka amatorska. Myjki możemy podzielić także ze względu na sposób zasilania. Elektryczne – są to najczęściej urządzenia amatorskie zasilane prądem zmiennym z sieci 230 V. Mówiąc prościej, są to myjki, które można podłączyć do zwykłego domowego kontaktu. Hybrydowe – są to urządzenia ulokowane między sprzętem amatorskim a profesjonalnym. Mają bardzo dużą zaletę – będą działać tam, gdzie nie ma dostępu do sieci elektrycznej, bo działają na baterię. Spalinowe – silnikami spalinowymi zasilane są myjki ciśnieniowe o bardzo wysokiej wydajności. Działają niezależnie od sieci elektrycznej. Paliwem może być zarówno benzyna, jak i olej napędowy. Dodatkowe akcesoria Poza samą myjką warto zobaczyć, co producent oferuje do konkretnego modelu. Warto zainwestować na przykład w pojemnik na detergent, dzięki któremu z łatwością umyjemy samochód aktywną pianą. Na rynku dostępne są także podgrzewacze wody, które nie dość, że umilą mycie samochodu, to sprawią, że auto będzie się lepiej czyścić. Wśród akcesoriów dostępnych na rynku znajdziemy też dodatkowe szczotki. Dobrze dobrane włosie sprawi, że nawet najbrudniejszy zakamarek w naszym samochodzie będzie umyty. Jeżeli nie lubicie wizyt w myjni, a mycie samochodu sprawia wam przyjemność, warto zainwestować w myjkę ciśnieniową. Sprawdzi się ona nie tylko w przypadku samochodu. Można nią umyć narzędzia ogrodowe, huśtawkę na podwórku czy rowery. Życzę wam jak najmniej powierzchni do mycia i szerokiej drogi.
Jak dobrze umyć samochód myjką ciśnieniową?
Kosmetyki z kwasami AHA najlepiej stosować jesienią i zimą, ponieważ skóra po peelingu chemicznym jest delikatna i podatna na podrażnienia. Szkodzą jej zwłaszcza promienie słoneczne, dlatego kwasów AHA nigdy nie używajmy latem! Kwas glikolowy należy do kwasów organicznych, zwanych popularnie kwasami AHA. Występuje w trzcinie cukrowej. Wprowadzono jako środek leczniczo-kosmetyczny pół wieku temu. Kwas glikolowy ma najmniejszy rozmiar cząsteczek ze wszystkich kwasów AHA, dlatego głębiej penetruje skórę i tym samym przynosi lepsze efekty. W wysokim stężeniu jest stosowany podczas zabiegów peelingujących w gabinetach kosmetycznych, a także dodawany do kremów stosowanych w codziennej, domowej pielęgnacji. W gabinecie kosmetyczki Zabieg kwasem glikolowym o wysokim stężeniu (40–50%), czyli peeling chemiczny, można wykonać w gabinecie kosmetycznym. Głęboko oczyszcza skórę, usuwa martwe komórki naskórka, mobilizuje komórki do regeneracji. Poprawia krążenie krwi, zwiększając produkcję kolagenu i elastyny w skórze, zwiększając jej napięcie i sprężystość. Seria od 4 do 6 zabiegów wykonywanych przez profesjonalną kosmetyczkę jest zalecana osobom cierpiącym na uporczywy trądzik, zmiany pigmentacyjne, szary koloryt cery, a także paniom o skórze dojrzałej, bo poprzez pobudzenie produkcji kolagenu spłyca zmarszczki i odmładza skórę. Po każdym zabiegu wskazane jest nawilżanie i odżywianie skóry twarzy, a przed wyjściem na zewnątrz nakładanie kremu z filtrem UV. Domowe zabiegi box:offerCarousel box:offerCarousel Podobny zabieg możemy wykonać w domu przy użyciu peelingu kwasowego AHA Norel dr Wilsz opartego na kwasie glikolowym o stężeniu 25%. Jak to robimy? 2 ml kwasu wlewamy do szklanej miseczki i nanosimy pędzelkiem na oczyszczoną skórę szyi i dekoltu. Kwas zostawiamy na skórze na 4–10 minut, następnie zmywamy neutralizatorem Norel, a potem letnią wodą. Peeling stosowany w serii zabiegów daje efekt liftingu, redukuje przebarwienia i niedoskonałości. Pozostawia cerę jędrną i wygładzoną. Butelka kwasu glikolowego Norel (pojemność 30 ml) kosztuje ok. 80 zł. W zestawie ze specjalną maską „opatrunkową” – ok. 140 zł. Do domowych zabiegów służy też zestaw Bielenda: kwas 20% plus neutralizator. Zalecana jest seria 4–6 zabiegów w odstępach kilkunastodniowych. Cena zestawu: od 99 zł. Kremy z kwasem glikolowym box:offerCarousel Jeśli nie korzystamy z zabiegów u kosmetyczki, możemy zaopatrzyć się jesienią w krem z kwasem glikolowym. Dzięki niemu uzyskamy efekt zbliżony do zastosowanego po serii peelingów w gabinecie. Jak działają kremy z kwasem glikolowym? Cząsteczki kwasu penetrują skórę, stopniowo złuszczając naskórek. Martwe komórki zostają wypchane na zewnątrz. Lepiej dotleniona skóra produkuje więcej kolagenu, przez co staje się bardziej jędrna. Zmarszczki są mniej widoczne. Stężenie kwasu w kremach jest mniejsze niż w preparatach stosowanych podczas profesjonalnego peelingu (kilka, kilkanaście procent), jego działanie jest więc delikatniejsze i stopniowe, ale przynosi efekty już po kilkutygodniowym stosowaniu. W pudełeczku lub w saszetkach box:offerCarousel box:offerCarousel Krem złuszczający NeoStrata przez 14 dni stosujemy raz w tygodniu, potem zwiększamy częstotliwość do dwóch razy w tygodniu. Polecany jest do cery suchej odwodnionej, ziemistej. Opakowanie 40 g kosztuje ok. 130 zł. Stosujemy go na dzień. Redukuje widoczne oznaki starzenia się skóry, takie jak rozszerzone pory czy drobne zmarszczki, poprawia kondycję skóry zrogowaciałej, ujednolica koloryt. Niektóre kremy możemy stosować codziennie, ale to zależy od tego, czy mamy skórę przyzwyczajoną do złuszczania kwasem. Krem marki Collistar (10 saszetek za 49 zł lub opakowanie za ok. 150 zł) z linii Pure Actives może być stosowany samodzielnie lub z kroplami Pure Actives. W nieagresywny sposób odnawia skórę, a specjalna konsystencja zapewnia uczucie komfortu. Kosmetyki zawierające kwasy AHA, w tym bardzo skuteczny kwas glikolowy, są świetną alternatywą dla drogich zabiegów medycyny estetycznej. Zwiększają produkcję kolagenu, spłycają zmarszczki, ujędrniają i rozjaśniają, ujednolicają koloryt skóry, czyli dają efekty podobne do uzyskiwanych na przykład po mezoterapii.
Idealne na chłody kosmetyki z kwasem glikolowym
Zima nie jest najłaskawszą porą dla naszej garderoby – również jeśli chodzi o buty. Pod wpływem roztopionego śniegu, błota i soli mogą się zniszczyć, dlatego ich pielęgnacja jest bardzo istotna. Podczas surowych warunków pogodowych obuwie należy impregnować, aby jak najdłużej cieszyło nasze oko i ochraniało nogi. Dlaczego zima nie sprzyja kondycji obuwia? Sól, którą zimą posypuje się drogi i chodniki, ma bardzo negatywny wpływ na wygląd i kondycję butów, zwłaszcza tych ze skóry i zamszu. Potrafią się odkształcić, zarysować, stracić blask i połysk. A czysty i zadbany wygląd obuwia mówi dużo o stylu właściciela. Niestety wygląd to nie jedyny problem, który dotyka obuwie podczas zimnych miesięcy. Intensywne opady śniegu, marznący deszcz i lód, temperatury poniżej zera, a także sól, piasek, woda i błoto – to wszystko czynniki, które wpływają zarówno na kondycję naszego obuwia, jak i na nas samych. Przemoczone buty mogą doprowadzić do wychłodzenia stóp, a nawet ich odmrożenia. A stamtąd już tylko jeden krok do poważnego przeziębienia. Aby nie dać się niesprzyjającej pogodzie, powinniśmy odpowiednio zabezpieczać zimowe obuwie. W jaki sposób i czym należy to robić? Impregnacja – co to takiego? Impregnacja to nic innego, jak proces, który ma na celu zabezpieczenie, wzmocnienie i podniesienie wodoodpornych właściwości powierzchni buta przy pomocy substancji chemicznych lub naturalnych. Oczywiście impregnacja nie oznacza, że możemy śmiało wchodzić do kałuży – ale z pewnością sprawi, że opady śniegu czy deszczu będą miały mniejszy wpływ na nasze obuwie. Impregnacja obuwia ze skóry Obuwie ze skóry licowej na ogół jest dość odporne na przemoczenia i zarysowania, jednak odpowiednia ochrona jest niezbędna, jeśli chcemy jak najdłużej cieszyć się butami w dobrej kondycji. Impregnację najlepiej rozpocząć od dokładnego oczyszczenia powierzchni buta za pomocą szczoteczki. Następnie możemy przejść do natłuszczania skóry. W tym celu warto użyć specjalnego tłuszczu przeznaczonego do czyszczenia skór. Kolejnym krokiem jest zastosowanie profesjonalnego kremu do tego typu materiałów. Ostatnim elementem impregnacji jest porządne wywoskowanie obuwia i odstawienie go do wyschnięcia. Należy jedynie pamiętać, że jasne skóry, które poddamy tłuszczowej impregnacji, mogą zmienić barwę nawet na 2-3 tony ciemniejszą. Impregnacja obuwia z zamszu Wydawać by się mogło, że buty zamszowe zimą muszą oddać pola obuwiu cieplejszemu i lepiej chroniącemu przed mrozem, zimnem i wodą. Okazuje się, że niekoniecznie – obuwie z zamszu może spokojnie być noszone podczas zimnych miesięcy, zwłaszcza jeśli jego kształt pozwala na dobrą ochronę stopy. Wystarczy spojrzeć chociażby na kozaki EMU. Takie obuwie najlepiej impregnować za pomocą specjalnego preparatu w aerozolu – po wyjęciu z pudełka należy je spryskać i odstawić na kilka godzin, aby impregnat wysechł. Jeśli chcemy zaimpregnować buty wcześniej używane, dobrze wcześniej je oczyścić za pomocą szmatki i środka do czyszczenia zamszu i nubuku. Następnie możemy użyć produktu do renowacji lub regeneracji zamszu, a na sam koniec potraktować obuwie sprayem zabezpieczającym przed wilgocią. Należy pamiętać, że obuwie z zamszu powinno być regularnie czyszczone i co 2-3 dni ponownie zabezpieczane, zwłaszcza jeśli korzystamy z niego w niesprzyjających warunkach pogodowych. Impregnacja to podstawa Buty na zimę powinny być porządne, aby starczyły nam na wiele sezonów, ogrzewając i ochraniając stopy przed zimnem i mrozem. Dlatego ich zabezpieczenie jest tak ważne – odpowiednio zaimpregnowane posłużą nam dużo dłużej, a także będą się lepiej prezentować. Zwłaszcza, że zadbane buty pokazują naszą elegancję oraz klasę i potrafią sprawić, że nawet zwykły strój zyskuje urok i styl.
Jak i czym zaimpregnować zimowe buty?
Obtarcia, zarysowania i inne skutki drobnych uszkodzeń nadwozia to zmora wielu kierowców, nie tylko tych pokonujących wiele kilometrów po zatłoczonych ulicach miast. Na szczęście znaczną część ubytków lakierniczych można naprawić we własnym zakresie. Sprawdźmy, jakie produkty są do tego niezbędne. Pasta polerska i maszyna polerska box:offerCarousel Płytkie rysy na lakierze, sięgające jedynie warstwy bezbarwnej lub bazowej, można usunąć lub spłycić, wykorzystując pasty polerskie. Warto zdecydować się na produkty uznanych marek, gdyż tylko takie zagwarantują wysoką skuteczność i brak rys ubocznych. Takowe mogą powstawać przy stosowaniu past niskiej jakości. Jedną z ciekawszych propozycji jest pasta Meguiars Ultimate Compound kosztująca ok. 60 zł za 450 ml. To produkt mocno ścierny, dobrze spisujący się zarówno przy polerowaniu ręcznym, jak i maszynowym. Nieco tańszą propozycją jest pasta Farcela G3, którą można kupić w cenie 25 zł za 250 g. Farcelę szczególnie często wykorzystują lakiernicy, gdyż jej wydajność jest wysoka. Kolejnym produktem wartym uwagi jest Menzerna One-Step Polish 3 in 1. Ten środek nie tylko poleruje, ale też nabłyszcza i zabezpiecza lakier, stąd nazwa 3 w 1. Menzerna One-Step Polish polecana jest przede wszystkim detailerom chcącym w krótkim czasie uzyskać jak najlepszy efekt przywrócenia blasku karoserii. box:offerCarousel Głębokie rysy mogą być trudne do usunięcia ręcznie, dlatego dobrze jest wyposażyć się w choćby podstawowy model maszyny polerskiej. W budżecie do 200 zł można znaleźć produkty o przyzwoitych parametrach technicznych. Przykładem jest polerka Kraft&Dele z regulacją obrotów w przedziale 500–3300 obr./min i silnikiem o mocy 1200 W. Cena to ok. 180 zł. Podobne parametry w niemal identycznej cenie oferuje MASTIFF MF103220. Zaprawki i lakiery w aerozolu box:offerCarousel Głębsze uszkodzenie lakieru, które sięga białego podkładu, będzie wymagało maskowania przy użyciu lakieru dorobionego pod kolor auta. Nazwę kodową koloru nadwozia można odczytać z tabliczki znamionowej pojazdu. Dorobienie zaprawki to niewielki koszt: od 10 do 20 zł w zależności od pojemności buteleczki. Warto sprawdzić, czy do zestawu można dołączony jest pędzelek, który ułatwi aplikację. Jeśli będziemy chcieli zamaskować uszkodzenia o większej powierzchni, to sama zaprawka może nie wystarczyć. W takim przypadku można skusić się na lakier w aerozolu, którego pojemność sięga ok. 400 ml. Wystarczy to do przeprowadzenia bardziej wymagających prac. Koszt dorobienia lakieru w sprayu wynosi od 30 do 40 zł. Do drobnych napraw lakierniczych przyda się także lakier bezbarwny, który będzie stanowił barierę ochronną dla lakieru bazowego. Koszt zakupu aerozolu to ok. 15 zł. Podkłady: antykorozyjne i do plastiku box:offerCarousel Nawet w przypadku amatorskiego lakierowania warto zastosować podkłady, które zwiększą trwałość przeprowadzonych prac. W przypadku powierzchni metalowej należy rozpylić epoksydowy podkład antykorozyjny. Za produkty w sprayu firm HML czy Boll zapłacimy ok. 25 zł. W podobnej cenie kupimy podkład do plastików, który będzie idealnym uzupełnieniem maskowania uszkodzeń lakieru na zderzakach. Jeśli malowana powierzchnia była wcześniej zardzewiała, należy wykorzystać podkład z odrdzewiaczem. Przykładem polecanego środka jest Brunox Epoxy kosztujący ok. 25 zł za 150 ml. Skuteczne zamaskowanie uszkodzeń nadwozia będzie wymagało wyposażenia garażu w co najmniej kilka produktów, takich jak podkład i lakiery. Na szczęście można znaleźć sporo ofert gotowych zestawów przeznaczonych do naprawy zderzaków czy ubytków lakierów na powierzchniach metalowych. Ich koszt z reguły nie przekracza 70 zł, co stanowi atrakcyjną ofertę w porównaniu do osobnego kupowania poszczególnych elementów.
Niezbędne produkty lakiernicze do zamaskowania uszkodzeń nadwozia
Tory kulkowe należą do zabawek konstrukcyjnych. Pozornie bezwiednie tocząca się kulka przyczynia się do ćwiczenia wielu sprawności, m.in. koncentracji uwagi i spostrzegawczości, a także do rozwijania zdolności manualnych. To świetna zabawka już dla małych dzieci. Kiedy pierwszy tor kulkowy? Spokojnie można pomyśleć o nim już dla dwulatka. Jego rączka potrafi wrzucić piłeczkę w odpowiednie miejsce, obserwować jej ruch i toczenie się ku mecie. Dla tak małego dziecka najlepsze będą tory najprostsze, w których zabawa nie stwarza możliwości zmiany drogi kuleczki. Na tym etapie rozwoju malcowi wystarczy tego typu zadanie. Jednym z łatwiejszych kulodromów jest np. Spirala marki HABA. Z elementów układa się proste tory ze stromym zakrętem. Tocząc się, kulka napotyka na różne atrakcje i przeszkody. Całość jest bardzo kolorowa. Ten rodzaj torów jest drewniany, choć kulodromy różnią się materiałem (plastik lub drewno, te drugie są droższe) i długością samego zjazdu. Zabawki dla tak małych dzieci muszą być na pewno w pełni bezpieczne. W niektórych modelach pierwszego toru kulkowego zamontowano tzw. klik-system, a więc takie rozwiązanie, które pozwala na bezpieczne połączenie poszczególnych elementów. Ponadto kulodrom musi mieć zawsze certyfikaty jakości i być pokryty ekologicznymi, nietoksycznymi farbami. Tor kulkowy dla trzy- i czterolatka Dla dziecka w tym wieku warto rozejrzeć się za bardziej skomplikowanymi torami kulkowymi. Takie zestawy składają się z wielu elementów pozwalających na samodzielne budowanie torów. Trzylatek potrafi tworzyć kulodromy, dzięki czemu ćwiczy umiejętności manualne. Konstrukcja wymusza bowiem konieczność rozpoznawania i dopasowywania kształtów, wielkości i kolorów poszczególnych elementów. Szkrab może tworzyć własne projekty, a przez to genialnie rozwijać mózg. Niektóre z torów kuleczkowych są przeznaczone dla dzieci powyżej 4. roku życia. Z pewnością są trochę trudniejsze niż te dla trzylatków, a ich wykonanie wymaga większej precyzji. W konstrukcjach trzeba uwzględnić m.in. zagadnienie siły ciężkości i utrzymywania równowagi. To świetna okazja do tworzenia z fantazją. Tory kuleczkowe mają więcej przeszkód i dodatkowych akcesoriów, m.in. spirali, zakrętów i tuneli. Składanie skomplikowanych tras jest nie tylko świetną zabawą, ale również dobrym treningiem w eksperymentowaniu. Tory kulkowe dla starszych użytkowników Kulodromy są przeznaczone nie tylko dla przedszkolaków, ale również dla dzieci w wieku szkolnym, a nawet starszych. Takie zestawy potrafią być naprawdę skomplikowane, a elementem dodatkowym jest np. winda. Niektóre trasy dla kulek mają nawet kilkanaście metrów. Mało tego, także młodzież i dorośli znajdą coś dla siebie. Mówimy wtedy już o rollercoasterach, często wspieranych rozwiązaniami elektronicznymi. Kulodrom ma ciekawy design i może stanowić wyjątkowy gadżet w pokoju lub gabinecie. Na uwagę zasługuje z pewnością kulodrom Migoga Marble Run MAXI. Został stworzony z myślą o dzieciach powyżej 8. roku życia. To bardzo bogaty zestaw, składający się z 20 kulek i aż 213 elementów do budowania konstrukcji. Wśród części znajdują się mosty, kołowrotki, spirale i zjeżdżalnie – mogą być łączone zgodnie z pomysłem i kreatywnością dziecka. Tory kulkowe są świetnym pomysłem na prezent, nawet dla osoby dorosłej (w przypadku której zaskoczenie połączy się z niebanalnością). To bardzo dobra okazja do wspólnego spędzania czasu z dzieckiem i w gronie rodziny.
Tor kulkowy – dla dziecka w jakim wieku?
Data w kalendarzu wskazuje na zbliżający się Dzień Kobiet, a ty ciągle nie wiesz, jaką niespodziankę sprawić swojej dziewczynie? Zaplanuj cudowny dzień, wybierz modny upominek i zadbaj o to, aby uśmiech nie schodził jej z twarzy. Do dzieła! Powtórka walentynek, czyli Dzień Kobiet z sercem w roli głównej Licealne zauroczenie i studencka miłość są całe skąpane w uroczych sercach! Nie zrażaj się tym, że nastolatka albo młoda kobieta wciąż pamięta o walentynkowym upominku, ale w żadnym razie nie kopiuj pomysłu sprzed kilku tygodni. Zainspiruj się jednak jego głównym motywem – serce jest tak samo trafione w Dniu Zakochanych, jak 8 marca. Czerwony detal znajdziesz na modnych akcesoriach, które na przełomie zimy i wiosny okażą się niestrudzonymi kompanami dziewczyny przy każdej pogodzie. Na początek zastanów się nad zakupem parasola, który uchroni ukochaną przed wiatrem i deszczem, szalejącymi na przedwiośniu w najlepsze. Nie zaprzątaj sobie jednak głowy zwykłą parasolką albo składanym parasolem w kratkę – na czasie są bowiem parasole w kształcie serca! Parasole w kolorach od niewinnej bieli, przez namiętną czerwień, po elegancki granat w mig podbiją serce twojej dziewczyny. Podobnie wiele radości sprawią jej jeszcze dwa wiosenne atrybuty młodej modnisi, czyli nietuzinkowe kalosze i wzorzysta apaszka. Zanim wybierzesz odpowiedni model butów chroniących przed deszczem, upewnij się, że znasz wielkość stóp – obuwie podarowane na Dzień Kobiet musi być we właściwym rozmiarze. Możesz sięgnąć po kalosze z serduszkami, czerwone kalosze albo po uroczy model z kokardką. Każda dziewczyna wie, że szyję można modnie ochronić przed przewianiem, zawiązując wokół niej efektowną apaszkę lub chustę – zawsze, kiedy nastolatka sięgnie po taki miły drobiazg, pomyśli o swoim ukochanym. Co powiesz na wielokolorową chustę z modnym efektem ombre? A może zwrócisz uwagę na chustę w góralskie wzory, która zachwyci entuzjastkę stylu folk albo miłośniczkę wędrówki po Tatrach? Pewniakiem dla każdej młodej damy jest także apaszka albo chustka w serduszka. W świecie kobiecych dodatków: fokus na biżuterię, torebki i plecaki Dzień Kobiet to również doskonały moment, aby obdarować wybrankę miłym kobiecym dodatkiem. Zawsze trafiona będzie biżuteria z serduszkiem, ale twój wzrok mogą przykuć mniej oczywiste wzory. Przyjrzyj się łańcuszkom i kolczykom z symbolem nieskończoności. Ten magiczny znak, przypominający przewróconą ósemkę, to doskonały sposób na zapewnienie dziewczyny o trwałości i sile uczuć, a przy okazji także modny dodatek do noszenia przez młodą kobietę na co dzień i od święta. Myśląc o zbliżającej się maturze albo kolejnej sesji egzaminacyjnej, warto, abyś sięgnął też po biżuterię z symbolami szczęścia – pomyśl o wisiorku w kształcie podkowy, kolczykach sztyftach z czterolistnymi koniczynkami albo bransoletce ze słonikowym charmsem. Zwolenniczka praktycznych upominków ucieszy się z innego podarunku – w jej gust trafisz najlepiej, wybierając torbę albo plecak. Pojemna torba, koniecznie na grubym pasku, który nie wżyna się w ramię, to niezbędny dodatek dla każdej licealistki i studentki. Wolna dusza, która uwielbia spontanicznie zwiedzać świat, na pewno będzie zachwycona plecakiem i zaproszeniem na wspólny wyjazd w góry. Jakie modele są idealne dla dziewczyny u progu dorosłości? Wśród torebek szukaj przede wszystkim tych dużych, pojemnych, w sam raz na książki i bruliony w rozmiarze A4. Kieruj się zasadą, że im więcej przegródek, tym lepiej. Możesz również stanąć w opozycji do tych rad i zdecydować się na niewielką listonoszkę, która przyda się dziewczynie na randkę w kinie, spotkanie z przyjaciółmi albo koncert ulubionej kapeli rockowej. Natomiast wśród plecaków żaden model nie cieszy się tak wielką popularnością jak plecak vintage w zwariowane wzory. Niepozorny plecaczek, promowany przez najpopularniejsze blogerki, szybko stał się ważnym elementem dzisiejszej mody i ulicznej, i szkolnej. Znajdziesz nawet plecaczki w komplecie z piórnikiem saszetką i praktyczną nerką, czyli niewielką torebeczką zapinaną wokół pasa. Wspólne wyjście do kina albo na spacer, bukiet pachnących kwiatów i miły drobiazg to najlepszy przepis nie tylko na magiczne walentynki, ale i na niezapomniane święto wszystkich kobiet. Wybierz wyjątkowy upominek dla swojej dziewczyny i obserwuj jej radość towarzyszącą rozpakowywaniu uroczego prezentu. Zobacz więcej pomysłów na prezent na Dzień Kobiet!
Modny prezent z okazji Dnia Kobiet dla dziewczyny
Każdy miłośnik literatury z pewnością zna tego małego francuskiego chłopca stworzonego przez René Goscinnego oraz Jeana-Jacques’a Sempégo. Mikołajek, bo o nim mowa, mimo bezwzględnie upływającego czasu nie starzeje się ani trochę, a w każdej nowej odsłonie bawi do łez i głęboko wzrusza swoim dziecięcym spojrzeniem na świat. Narodziny Mikołajka Pierwsza opowieść o tym chłopcu pojawiła się 29 marca 1959 roku na łamach dziennika „Sud-Ouest Dimanche” i miała być tylko jednorazową przygodą. Spotkała się jednak z takim zainteresowaniem, że „ojcowie” Mikołajka stworzyli w ciągu następnych 6 lat aż 221 historyjek! Większość z nich została opublikowana w latach 60. w pięciu książkach: „Mikołajek”, „Rekreacje Mikołajka”, „Mikołajek i inne chłopaki”, „Wakacje Mikołajka” oraz „Mikołajek ma kłopoty”. Każda z tych publikacji to mały zbiór kilku opowiadań z udziałem chłopca i jego rodziny oraz przyjaciół. Z pewnością każdy miłośnik tego smyka zna na wylot wszystkie wymienione wyżej tytuły i z rozrzewnieniem wspomina dziecięce, rozbrajająco krytyczne uwagi czy błyskotliwe spostrzeżenia. Dlatego też, ku uciesze wszystkich, w 2004 roku, czyli prawie 30 lat po śmierci Goscinnego, kiedy nie było już nadziei na powrót tej małej legendy, jego córka Anna wydała kolejny tom: „Nowe przygody Mikołajka”. W 2006 roku przyszła kolej na drugi tom „Nowych przygód Mikołajka”, a w 2009 roku pojawiły się „Nieznane przygody Mikołajka”. O istnieniu tych ostatnich nie wiedział nawet sam Sempé i dopiero na prośbę Anny współcześnie stworzył ilustracje tą samą mistrzowską kreską! „Nieznane przygody Mikołajka” Historyjki opowiadane z punktu widzenia tytułowego bohatera zachwycają dziecięcą prostotą i dawką uroku, z jaką są przedstawiane. Czytając je, przenosimy się do świata, w którym sytuacje typowe dla dorosłych ludzi obserwowane są przez kilkuletniego, ale bardzo spostrzegawczego malca. Jego świat toczy się głównie wokół rodziny, przyjaciół z podwórka i perypetii szkolnych. My wkraczamy w to otoczenie niemal bezwstydnie, znając każdy wniosek i każdą myśl głównego narratora, który w swoich spostrzeżeniach jest uroczo nieświadomy. Mikołajek spogląda na dorosłych czasem wręcz z politowaniem, wynikającym z uproszczonej dziecięcej, ale jednocześnie jakże żelaznej logiki. Jego głównym problemem jest założenie niechcianego swetra do szkoły, kłótnie z kolegami o to, którego będzie woził swoim wygranym w konkursie samochodem, a któremu nie pozwoli w nim jeść, albo co by było, gdyby jeden z nich miał rewolwer. Chłopcy często wdają się w bójki, ale mimo pięści i inwektyw, jakie wobec siebie stosują, zawsze pozostają zgraną i wesołą paczką, z którą nie sposób się nudzić. Podsumowanie Małe, białe książeczki w twardej okładce są symbolem mojego dzieciństwa. Ich treść miała wpływ na moje życie, a oprawa graficzna cieszyła moje oko i już zawsze rozpoznam miękką kreskę Jeana-Jacques’a Sempégo, człowieka odpowiedzialnego za nietuzinkowy wizerunek tytułowego bohatera wszystkich historyjek. Jego postać jest absolutnie ponadczasowa, to klasyka gatunku i mimo że figuruje jako literatura dla dzieci, to niejeden dorosły kompletnie bez wstydu może, a nawet powinien raz na jakiś czas powrócić do tego świata. Wstydzić natomiast powinien się ten, kto go jeszcze nie zna, i natychmiast złapać za którąkolwiek z publikacji, bo nie sposób wyodrębnić lepszą czy gorszą. Każda z nich jest kultowa, genialna i zwyczajnie zachwycająca. Zobacz również inne książki René Goscinnego. Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Nieznane przygody Mikołajka” René Goscinny, Jean-Jacques Sempé – recenzja
Żółty to kolor utożsamiany z radością i beztroską. Jednak malkontenci zwykli mówić, że jest to flagowa barwa szaleńców i unikają jej niczym ognia. Tak jest w życiu. W modzie szaleństwo stanowi oznakę kreatywności, inaczej nastałaby nuda i...no właśnie, szarość? Co wydarzy się w trendach, gdy barwa uważana za prozaiczną zajmie miejsce u boku zwariowanych słonecznych tonacji? Żółty i szary to główne tematy ubioru, do których zamieszczamy krótką instrukcję obsługi. Energetyczne doładowanie i szara eminencja W tym sezonie żółty powraca ze zdwojoną siłą. Cytrynowy, kanarkowy, bananowy, piaskowy – w bogatej palecie słonecznych barw, z łatwością znajdziesz odcień podkreślający twój typ urody i indywidualny styl. To niezwykle nowoczesny kolor, który najlepiej czuje się w wersji minimalistycznej oraz sportowej. Na soczyste, kanarkowe odcienie powinny jednak uważać jasne blondynki. Dla nich odpowiednie będą pastele. Żółty nie tylko błyskawicznie poprawia nastrój i odmładza, ale także uwodzi autorytety świata mody. Fascynację słoneczną tonacją widać m.in. w projektach Michaela Korsa, Philipa Lima oraz Balmain. Przy tworzeniu subiektywnego outfitu szukaj zatem inspiracji w kolekcjach znanych marek i popularnych sieciówek. Ubrana w gorące wakacyjne barwy, jak magnes przyciągniesz męskie spojrzenia. I oto chodzi! Lato to czas na zabawę, beztroskę i flirt – nie tylko ten z modą. Słoneczne tonacje łączono już z wieloma kolorami. Modowi guru prezentowali żółty z fioletem, niebieskim, zielenią, a ostatnio także z czernią. Ale nie każdej kobiecie dobrze jest w kontrastach. Być może, dlatego w tym sezonie odcień ten postawiony został w parze z szarością, która tylko pozornie wydaje się nieciekawa. Tak naprawdę jest to szlachetna i uniwersalna barwa idealnie rezonująca z większością fasonów tkanin, począwszy od dresu, na skórach skończywszy. Szarość odbiera nieco szaleństwa żółci, dodając jej klasy i szyku, nawet w sportowym i smar casualowym wydaniu. Żółty i szary w szafie elegantki Żółty to jeden z najgorętszych trendów sezonu, który w połączeniu z szarością prezentuje się niezwykle galmour. To dobra wiadomość dla miłośniczek nowoczesnej elegancji. Żaden kolor nie zdoła zdetronizować czerni i bieli, ale tego lata szyk występuje pod nową modną banderą. Szary i żółty to kolory proste w obsłudze. Obowiązuje jednak zasada: bez wzorów. Jeśli pragniesz wyglądać z gustownie, postaw na gładkie tkaniny. I pamiętaj, rola główna zarezerwowana jest dla dodatków, dlatego buty, torebki, biżuteria powinny wyróżniać się fakturą i nasyceniem. Rozkloszowana sukienka w odcieniu soku z cytryny sprawdzi się na ważne spotkanie, do pracy oraz na randkę. Taka stylizacja dodaje dziewczęcego uroku i wakacyjnej beztroski. A gdy żar leje się z nieba, odważnie sięgaj po popiel w prostym fasonie. Geometryczny krój sukienki to idealne rozwiązanie, aby przetrwać upał w mieście i wyglądać hot. Nie zapomnij jednak od detalach. Sandały z elementami srebra oraz duża torebka do ręki uzupełnią twój look. Z kolei do biura – jeśli w twoim miejscu pracy nie obowiązuje określony dress code – proponuję żółte cygaretki oraz szarą jedwabną koszulę. Dobrym rozwiązaniem będzie także bluzka w pudełkowym fasonie sięgająca tuż za pasek spodni. Marynarka w słonecznym odcieniu oraz połyskujące srebrem szpilki dopełnią całości. Jeśli chcesz nadać stylizacji rockowego pazura, zastąp żakiet popielatą skórzaną kurtką. Stworzenie eleganckiego ouftitu z żółcią i szarością, nie stanowi większego problemu. Niemal każdy element garderoby w modnej tonacji wygląda naprawdę dobrze, bez względu na fason. Casualowy romans Aby nie było nudno, weź modę pod włos! Jeśli nie chcesz wyglądać grzecznie, ale nie potrafisz oprzeć się najmodniejszym kolorom sezonu, proponuję stylowy remix. I tak sportową bluzęw metalicznych barwach komponuj z rozkloszowaną lub plisowaną spódnicą. W tym wydaniu detale pozostają na wagę złota, dlatego spódnica powinna wyróżniać się niebanalnym wykończeniem. Oczywiście nie mam na myśli koronek czy innych wstawek, ale krój. Hot będą lekkie fale przypominające kielich kwiatu. Oryginalny rąbek nada stylizacji świeżości i nowoczesności. Jakie buty? Oczywiście sportowe! Ale uwaga, ten look idealnie rezonuje ze snickersami ozdobionymi połyskującymi elementami. W twojej szafie nie powinno także zabraknąć spodni w modnym luźnym fasonie, utrzymanych w odcieniach szarości. Pożądane są ciepłe tonacje. Grafit jest zbyt ciężki i przytłaczający na lato. Przewiewna tkanina spodni, zapewni doskonałe samopoczucie i wygląd podczas słonecznych dni. Jeszcze tylko bluzka z równie delikatnego materiału, szpilki lub wygodne sandałki w odcieniu limonki, matowa lub metaliczna torebka listonoszka i jesteś niezwykle stylową turystką. Nowoczesnym outfitem rodem z paryskich wybiegów, zainspirujesz kobiety i zaintrygujesz mężczyzn. Ale w żółto-szarym zestawie, można wyglądać także dziewczęco i na luzie. Przepis jest prosty. Popielata bluza z napisami, rozkloszowana spódnica za kolano – dół koniecznie w tonacji zbliżonej do góry, kurtka przeciwdeszczowa w intensywnym słonecznym odcieniu oraz białe trampki. Całość powinna być spójna, dlatego proponuję obuwie sięgające za kostkę. To idealny look na pierwsze chłody. W rybackiej kurtce nie straszne ci będą podmuchy wiatru, ani pierwsze krople deszczu, a wesołym połączeniem barw z łatwością rozproszysz burzowe chmury. Nowy trend ucieszy fitoholiczki. Szare spodnie dresowe i żółta bluza to kompozycja, która sprawdzi się nie tylko w klubie fitness, ale także na ulicy. Ten element garderoby utrzymany w modnych tonacjach, tworzy parę doskonałą z jeansami w odcieniach popieli, sportowym obuwiem oraz okularami kolorystycznie dobranymi do całości. Tu nie ma miejsca na barwne akcenty. Ani szary ani żółty nie znoszą konkurencji. W każdym sezonie pojawiają się gorące duety, dzięki temu znikają dylematy, jak łączyć poszczególne elementy garderoby, aby wyglądać dobrze. Szarość i żółć polecam każdej przedstawicielce płci pięknej. Jest to para idealna, która rozwesela i odmładza, a przecież o to chodzi! W tym sezonie nie tylko poczujesz się wspaniale, ale i oszukasz czas – bez skalpela.
Żółty plus szary – modny duet
Wiele osób kupujących używany samochód jest przekonanych, że niczego nie trzeba w nim wymieniać, skoro nic nie stuka i nie trzeszczy. Często można przeczytać, że „auto nie wymaga wkładu finansowego”. Uznajmy, że to forma reklamy, bo kilka rzeczy zawsze trzeba poprawić. Owszem, może się zdarzyć, że do właśnie kupionego samochodu można wsiąść i jechać. To jednak rzadkość. W auto prawie zawsze trzeba zainwestować. Dzięki kilku prostym zabiegom będziemy mieli pewność, że nie zawiedzie nas w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Zaczynamy od wymiany płynów. Na pierwszy ogień powinien iść olej. Podczas eksploatacji traci swoje właściwości, pojawiają się w nim opiłki metalu i zanieczyszczenia. Olej silnikowy wymienić po prostu trzeba. Powinniśmy wybrać smarowidło o takich samych parametrach, jakie ma wlane wcześniej. O ile kupno oleju jest proste, o tyle jego wymianę lepiej zlecić warsztatowi – przynajmniej będą wiedzieli, co zrobić ze zużytym, a powinien on trafić do utylizacji. Samodzielnie możemy też kupić filtr oleju – wymienia się go zawsze razem z olejem. Olej przeciętnie kosztuje 100–200 zł, ceny filtrów nie są wygórowane – to kilkanaście bądź kilkadziesiąt złotych. Wymiana również kosztuje kilkadziesiąt złotych. Kolejnym krokiem powinna być wymiana płynu hamulcowego. Tę czynność również można wykonać samodzielnie, ale nie warto. Warsztat zrobi to lepiej, szybciej i zutylizuje stary płyn. Jest on higroskopijny, bardzo łatwo chłonie wodę, więc liczy się to, by całą operację przeprowadzić dość sprawnie, szybko. Nowy płyn ma jasnożółtą barwę, jest przejrzysty. Jeśli w naszym zbiorniczku pływa ciemna ciecz, nie ryzykujmy. Taki ciemny płyn jest zużyty i łatwo go zagotować, czyli w praktyce stracić hamulce. Najczęściej używany jest DOT 4, ale upewnijmy się, czy w naszym nowym aucie nie stosowano innego. Zakup to kilkadziesiąt złotych, wymiana – drugie tyle. Po zakupie auta należy wymienić także płyn chłodniczy. Zakup płynu wraz z wymianą może się zamknąć kwotą 100 zł – to dużo mniej, niż usuwanie skutków ewentualnych awarii przegrzanego silnika. Trzeba też przyznać, że mało kto pamięta (szczególnie w wypadku starszych modeli) o regularnej wymianie „soków życiowych” automobilu. Na sam koniec zostawmy sobie olej przekładniowy, czyli smarowidło skrzyni biegów. To też na upartego można zrobić samodzielnie, ale również nie warto. Sam płyn kosztuje kilkanaście, może kilkadziesiąt złotych, wymiana drugie tyle. Żadna oszczędność. A przy okazji sprawdźmy też płyn przekładniowy we wspomaganiu kierownicy – może trzeba go uzupełnić. Filtry – zmieńmy na czyste Kiedy już wymienimy filtr oleju, czas na pozostałe elementy. Najważniejszy jest filtr paliwa. Nigdy nie wiadomo, co nasze nowe auto miało w baku. To kosztuje kilkadziesiąt złotych, za które zyskujemy pewność, że wszelkie fusy i śmieci zostaną porządnie odsiane, a filtr zapewni prawidłowy przepływ paliwa. Cały proces wymiany filtrów w większości aut nie jest specjalnie skomplikowany, ale jeśli chcemy mieć spokojną głowę, że niczego nie zaniedbaliśmy, zlećmy to mechanikowi. Za to nawet kompletny laik poradzi sobie z wymianą filtru powietrza. W wielu przypadkach ta czynność nie wymaga użycia narzędzi, a jeśli już, to podstawowych. Oczywiście warto najpierw zerknąć na filtr – jeśli nie jest brudny czy zaolejony, to nie ma sensu go ruszać. Na ogół trzeba wymienić filtr kabinowy – odpowiada on za czystość powietrza docierającego do kabiny. Mogą się w nim rozwijać grzyby, pleśń, gromadzić wilgoć. Wymieniamy i już. Łączny koszt obu filtrów powinien się zamknąć kwotą 100 zł. Za to wymiana filtru kabinowego może się okazać dość skomplikowana, czasami trzeba odkręcić różne zaskakujące rzeczy, by się do niego dobrać, np. pedał gazu. Przeglądamy silnik Oczywiście nie kupowaliśmy kota w worku i o sprawdzenie auta poprosiliśmy mechanika, prawda? Jednym z ważniejszych elementów do okresowej wymiany jest pasek rozrządu, a razem z nim w komplecie pompa wody, napinacz i rolki. Warto dobrze go sprawdzić, bo koszt wymiany całości w niedrogim aucie wynosi od kilkuset do tysiąca złotych. Kolejny element do ewentualnej wymiany to świece. Jeśli są czyste i wyglądają zdrowo, nie musimy ich ruszać. Jeśli wizualnie nie prezentują się dobrze, poszukajmy nowych. Kosztują około 100 złotych. Widać wyraźnie, że kupno auta za całą odłożoną na to kwotę nie jest rozsądnym pomysłem. Przynajmniej kilkaset złotych do tysiąca powinniśmy wydać na nowe części. Rozsądnym wyjściem jest przeznaczenie na ten cel ok. 10% odłożonych środków. I oczywiście mieć dodatkowy budżet na ubezpieczenie.
Co wymienić po kupnie auta?
Sneakersy zyskują coraz większą popularność. A to wszystko za sprawą ich uniwersalności. Kobiety pokochały styl casualowy, gdzie ten rodzaj obuwia wpisuje się doskonale – nawet w przypadku stylizacji do pracy. Podpowiadamy, jak nosić sneakersy do pracy, aby być zawsze na topie, a mimo to prezentować się nienagannie. Masz już dosyć formalnych zestawów, gdzie główną rolę odgrywa obuwie na wysokim obcasie? Mamy dla ciebie alternatywę! Choć sneakersy kojarzą się głównie ze sportowymi stylizacjami, to wbrew pozorom również odnajdą się w pracy. Świetnie komponują się z eleganckimi spódnicami, spodniami, a przede wszystkim ich ciekawe wzory są w stanie przełamać nawet bardzo nudne zestawy. Poniżej kilka sprawdzonych propozycji. Garnitur Garnitur i sneakersy? Dlaczego nie? Mężczyźni już dawno zaczęli łączyć garnitur ze sneakersami, więc dlaczego kobiety mają pozostawać w tyle? Warto jednak pamiętać, aby decydować się na mocne i odważne kolory. Garnitury w stonowanych odcieniach już dawno przeszły do lamusa. Zamiast oczywistej bieli, czerni czy szarości, stawiajmy na zestawy w kolorach soczystej pomarańczy, głębokiej zieleni lub modnego burgunda. Wyjątkowym dopełnieniem tego eleganckiego, a jednocześnie casualowego zestawu będą krótkie sneakersy i mała torebka na pasku. Jeansy Kto powiedział, że jeansy nadają się tylko do chodzenia na co dzień? Nic z tych rzeczy! Jeans ma to do siebie, że wspaniale współgra zarówno z eleganckimi elementami garderoby, jak również świetnie sprawdzi się w luźnych stylizacjach. Jeśli zastanawiamy się nad stworzeniem efektownego looku do pracy, warto pokusić się o elegancką koszulę, dopasowany żakiet i obuwie w stonowanych odcieniach. I w taki sposób uzyskamy stylizację, która wpasuje się nawet w korporacyjny klimat. Sukienka Większość kobiet jest zdania, że sukienka pasuje tylko i wyłącznie do niebotycznie wysokich szpilek. Jeśli jednak uważasz inaczej, warto spróbować połączyć ją z ciekawymi sneakersami. W przypadku, gdy nasza praca wymaga od nas odzieży klasycznej, wtedy koniecznie zdecydujmy się na charakterystyczne dodatki. Skórzana ramoneska i kolorowe obuwie to jest to! W zależności od pogody, zamiast kurtki możemy wybrać długi trencz, który prezentuje się równie efektownie. Pamiętajmy o detalach – biżuteria i mała torebka to absolutny must have. Spódnica midi Oprócz spodni, klasycznej sukienki czy eleganckiego garnituru do sneakersów pasuje również spódnica midi. Dopełnieniem tej stylizacji będzie dopasowany sweterek i długi płaszcz. Pamiętajmy, że najlepiej, jeśli okrycie wierzchnie będzie w odcieniu karmelu lub zieleni, wtedy nada całości modowego zacięcia. A w połączeniu z kolorowymi sneakersami prezentuje się wprost obłędnie! Nie zapominajmy o dodatkach – choker na szyi, długie kolczyki lub duży pierścionek – obok nich nie można przejść obojętnie. Sneakersy to obuwie, które już dawno przestało kojarzyć się jedynie ze spodniami dresowymi, przetartymi jeansami czy wszelkimi formami aktywności fizycznej. Obecnie, gdy zestawiamy je z eleganckimi elementami garderoby, jesteśmy w stanie stworzyć oryginalny i efektowny look. Tego typu buty świetnie nadają się tak naprawdę do każdego zestawu. Zarówno ze spódnicą midi, sukienką, ale i klasycznym garniturem.
Jak nosić sneakersy do pracy?
Nokię 6 wyposażono w ekran Full HD o przekątnej 5,5 cala, 32 GB pamięci wbudowanej oraz 3 GB RAM-u. Układ pozostał ten sam, co w Nokii 5 (Snapdragon 430), ale zamknięto go w nowej obudowie. Co potrafi wersja oznaczona numerem 6 i jak wypada na tle poprzednika? Specyfikacja Nokii 6 wyświetlacz: 5,5 cala, Full HD, IPS, szkło 2.5D, Gorilla Glass 3 chipset: Qualcomm Snapdragon 430 (8x 1,4 GHz, rdzenie Cortex A53) grafika: Adreno 505 RAM: 3 GB pamięć: 32 GB + obsługa kart microSD do 256 GB format karty SIM: 2x nano (hybrydowy dual SIM) łączność: LTE, Wi-Fi 802.11n (2,4 + 5 GHz), Wi-Fi Direct, Bluetooth 4.1 z LE, NFC, GPS z A-GPS i GLONASS system operacyjny: Android 7.1.1 Nougat aparat główny: 16 Mpix, f/2,0, dwutonowa dioda LED, autofocus z detekcją fazy, nagrywanie wideo w rozdzielczości 1080p/30 fps aparat przedni: 8 Mpix, f/2,0, nagrywanie wideo w rozdzielczości 1080p funkcje: czytnik linii papilarnych, głośniki z Dolby Atmos czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas bateria: 3000 mAh wymiary: 154 x 75,8 x 7,9 mm masa: 169 g Konstrukcja Nokia 6 to metalowe urządzenie, jest ono jednak bardziej kanciaste od Nokii 5. Krawędzie zostały pościnane i efektownie się mienią. Widać, że Nokia 6 to smartfon z wyższej półki. Urządzenie jest masywne, jego obudowa została wzorowo spasowana. Z drugiej strony Nokia 5 specjalnie nie odstaje jakościowo od opisywanego modelu – ma bardziej obłe kształty, ale również oferuje wysoki poziom wykonania. box:imageShowcase box:imageShowcase Front został przeszklony taflą Gorilla Glass 3, która ma zaoblone krawędzie i płynnie przechodzi w boki obudowy. Ramki są szerokie, ale miejsca nie zmarnowano, gdyż pod ekranem umieszczono dotykowe przyciski nawigacyjne z podświetleniem oraz wąski i wklęsły czytnik palca. Nad wyświetlaczem dostrzec można: logo producenta, obiektyw przedniego aparatu, podłużny głośnik rozmów (wspomagający ten multimedialny) oraz czujniki. Płaskie krawędzie zostały poprzecinane paskami antenowymi, które zachodzą na tył obudowy. Przyciski, które tylko nieznacznie odstają, ulokowano na prawej ściance. Na dolnej krawędzi znajduje się głośnik multimedialny, szczelina mikrofonu oraz złącze microUSB, zaś szczyt zajmuje jedynie wyjście słuchawkowe. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Matowe plecy smartfona są delikatnie wybrzuszone, zdobi je czarne logo producenta, które widać pod kątem. Obiektyw głównego aparatu wraz z dwutonową diodą doświetlającą znalazł się na podłużnej i odstającej wypustce, nad którą zauważyć można również szczelinę dodatkowego mikrofonu. Ergonomia i użytkowanie Ekran Nokii 6 ma przekątną 5,5 cala, zaś wyświetlacz modelu 5 mierzył 5,2 cala. W efekcie „szóstka” jest o 9 g cięższa, o 5 mm dłuższa i o 3 mm szersza. W praktyce różnica jest większa, niż by sugerowały liczby. Nokia 6 to już spory smartfon, stworzony do obsługi oburącz, który może nie zmieścić się w każdej kieszeni. Ogólna ergonomia nadal pozostaje jednak dobra. box:imageShowcase box:imageShowcase Opisywanego smartfona trzyma się wygodnie. Łukowata obudowa częściowo wypełnia dłoń, a matowa powierzchnia nie jest śliska w dotyku. Kanciaste krawędzie trochę gorzej spisują się podczas rozmów telefonicznych – obłe boki Nokii 5 (test) mniej drażniły opuszki. Przyciski są bardzo płaskie, ale nadal łatwo wyczuć je pod palcami, ich klik jest odpowiednio precyzyjny i sprężysty. Przyciski pod ekranem umieszczono za to, niestety, trochę zbyt nisko – te służące do nawigacji zostały podświetlone i są wyraźnie widoczne. Czytnik linii papilarnych połączony z przyciskiem głównym ulokowano we wgłębieniu, więc łatwo na niego trafić. Szkoda jednak, że jest on wąski, a przez to mniej przyjemny w dotyku w porównaniu do większych czytników stosowanych przez konkurencję. Samo skanowanie jest średnio szybkie, czasami zdarzają się również pomyłki – to nie poziom skanerów Xiaomi lub Huawei. Głośnik multimedialny znajduje się na dolnej krawędzi, ale wspomaga go głośnik rozmów – mocy zatem nie brakuje, dźwięk jest donośny i czytelny. Mimo obecności Dolby Atmos brzmienie nie zachwyca – jest lekko przesterowane, co słychać szczególnie w przekazie męskiego głosu. Szkoda, że zabrakło diody powiadomień, przydałoby się także USB typu C. Obudowa w trakcie testów prawie się nie nagrzewała. Wyświetlacz Wraz z większą przekątną wzrosła także rozdzielczość wyświetlacza IPS – Full HD przekłada się na zagęszczenie pikseli wynoszące 401 ppi. Obraz jest ostry, podświetlenie maksymalne intensywne (nie ma problemów z obsługą w słońcu), a kolory nasycone i naturalne. Nie obyło się jednak bez pewnych wad. Czerń jest spłycona, co jest typowe dla matryc typu IPS. Biel natomiast jest ochłodzona i lekko wpada w błękit – szkoda, że nie można wyregulować temperatury barwowej. Interfejs dotykowy jest odpowiednio czuły, obsługuje 10 punktów dotyku. System operacyjny i wydajność Producent postawił na czystego Androida 7.1.1 Nougat, a obiecano już aktualizację do wersji 8.0 Oreo. Interfejs jest prosty i estetyczny, nie ma zbędnych udziwnień. Szufladę aplikacji wysuwa się gestem, w ten sam sposób można ją również schować. Górna belka powiadomień zawiera wygodne skróty i jest konfigurowalna. Lewy pulpit zajmuje okno wyszukiwarki asystenta Google Now z obsługą głosową. Ustawienia sensownie posegregowano. Dostępne są także dodatkowe gesty, np. wykrywanie ruchu czy opcja włączania aparatu poprzez dwukrotne wciśnięcie włącznika. W pamięci nie ma dodatkowych aplikacji, oprócz pakietu Google’a i radia FM. Układ jest ten sam, co w tańszej Nokii 5 – to Snapdragon 430, ośmiordzeniowa jednostka z niższej półki. Rezultaty wydajnościowe są podobne do modelu 5, ale Nokia 6 sprawia wrażenie szybszej, jakby lepiej zoptymalizowanej. Może być to jednak efekt większej ilości RAM-u – w wersji z 32 GB pamięci wbudowanej do dyspozycji są 3 GB pamięci operacyjnej. Aplikacje startują z pewnym opóźnieniem, ale ich ładowanie przebiega sprawnie. To samo tyczy się stron internetowych oraz pobierania i instalowania aplikacji. Można sprawnie przełączać się pomiędzy otwartymi aplikacjami i używać ich w trybie podzielonego ekranu. Nokia 6 nie działa błyskawicznie, ale komfort korzystania z telefonu jest satysfakcjonujący. Wyniki testów syntetycznych nie zaskakują – Nokia 6 zdobywa 47028 punktów w AnTuTu 6.2.7 oraz 688 punktów w teście single-core i 2880 w multi-core według Geekbench 4. Wydajność graficzna w teście 3D Mark SlingShot Extreme to 295 punktów. Bateria Akumulator ma tę samą pojemność (3000 mAh), co model niższy, więc czas pracy uległ skróceniu. Nokia 5 wytrzymywała ponad 7 godzin na włączonym ekranie przez dzień pracy, z aktywnymi modułami Wi-Fi i LTE oraz bez oszczędzania energii. Nokia 6 w trakcie testów osiągnęła na włączonym ekranie ponad 6 godzin. Przekłada się to na dosyć intensywny dzień pracy lub półtora dnia, gdy rzadziej sięga się po smartfona. Niestety ładowanie jest wolne – pełny cykl trwa ponad 2,5 godziny. Multimedia – gry, aparat, audio Wyższa rozdzielczość ekranu stanowi jeszcze większe wyzwanie dla układu graficznego (Adreno 505), ale w praktyce rezultaty są dobre. Nie można liczyć na idealnie płynną animację grafiki, ale np. Real Racing 3 lub Asphalt 8 działają na satysfakcjonującym poziomie i nie przycinają się. Interfejs aplikacji aparatu nie powala stroną wizualną, ale pozostaje intuicyjny. Prawa belka zawiera standardowe skróty, a obok niej jest także przycisk do zmiany trybów – do wyboru są tylko panorama i upiększanie. Lewa strona to rząd skrótów: ustawienia lampy, HDR-u, wyzwalacza czasowego i zmiana obiektywu. Skrót do trybu ręcznego schowano w ustawieniach, tryb pozwala na konfigurację pomiaru, ostrości, balansu bieli oraz ekspozycji. Jakość zdjęć jest zaskakująco dobra, a Nokia 6 fotografuje w wyższej rozdzielczości w porównaniu do Nokii 5 (16 Mpix vs 13 Mpix). Ujęcia są ostre, a kolory poprawnie odwzorowane, dobrze radzi sobie ekspozycja i balans bieli. Oba aparaty rejestrują sporo detali, a w dobrych warunkach oświetleniowych szumy są niskie. Ładnie wyglądają ujęcia makro, można liczyć na efektowną głębię ostrości. Nieźle sprawdza się także aparat do selfie, który nie zmiękcza konturów, więc twarz wygląda naturalnie. Wideo w rozdzielczości Full HD i 30 kl./s również nie zawodzi jakością, niestety zabrakło stabilizacji, a rejestrowany dźwięk nie zachwyca – słychać wyraźne zniekształcenia. Przykładowe zdjęcia dostępne poniżej. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Jakość dźwięku na słuchawkach jest niezła. Można liczyć na czyste i bezpośrednie brzmienie o wysokiej dynamice i sporej scenie dźwiękowej. Do wyboru są dwa tryby Dolby – muzyczny i teatralny. Ten pierwszy sprawia wrażenie płaskiego i mniej energicznego, zaś drugi oferuje więcej basu i bardziej efektowne brzmienie. Łączność i jakość rozmów LTE oraz Wi-Fi spisywały się jak należy. Przy korzystaniu z Wi-Fi można było osiągnąć do 120 Mb/s. GPS obsługuje satelity GLONASS i podczas testów szybko znajdował położenie. Jakość rozmów była bardzo dobra – głos rozmówcy oceniam jako czytelny, a przekaz mikrofonu jako naturalny. Podsumowanie Nokia 6 to nie tylko powiększony model 5. Design smartfona jest bardziej prestiżowy, a wykonanie bardzo solidne. 5,5-calowy wyświetlacz o rozdzielczości Full HD jest ostrzejszy i nie zawodzi ogólnym poziomem jakości. Ergonomia jest dobra, ale trzeba wziąć pod uwagę, że to duży smartfon. Względem Nokii 5 przybyło 1 GB RAM-u, a pamięć wbudowana została podwojona. W praktyce to trochę szybsze urządzenie od poprzednika, ale wydajność nadal pozostaje średnia. Głośniki działające w trybie stereo są bardzo donośne, z kolei meloman powinien docenić brzmienie na słuchawkach, a miłośnik fotografii raczej będzie zadowolony z jakości zdjęć. Warto jednak skorzystać z bardziej rozbudowanej aplikacji aparatu. Nokia 6 wymaga dopłaty około 250 zł względem modelu 5 – kosztuje 1150 zł, podczas gdy model niższy można kupić za niecałe 900 zł. Szkoda, że „szóstka” nie oferuje lepszego układu; w tej cenie mile widziany byłby Snapdragon 625. Ogólna opłacalność jest jednak średnia – smartfon jest trochę za drogi i ma mocną konkurencję. W podobnej cenie dostępna jest np. Motorola Moto G5 Plus ze Snapdragonem 625, 3 GB RAM-u, ekranem Full HD o przekątnej 5,2 cala, która oferuje wysoką wydajność, dobrą baterię i niezły aparat. Atrakcyjnie prezentuje się także Xiaomi Redmi Note 4 w rozmiarze 5,5 cala, z podobnym układem i pojemnym akumulatorem 4100 mAh.
Test smartfona Nokia 6 – ulepszona Nokia 5
Zazwyczaj kawa po turecku jest serwowana w restauracjach. Można ją również przygotować w domu, lecz wymaga to posiadania odpowiednich akcesoriów kuchennych i odrobiny cierpliwości, gdyż czas jej parzenia jest dłuższy niż w przypadku innych kaw. Jak prawidłowo zaparzyć kawę po turecku, aby móc cieszyć się jej wspaniałym aromatem i smakiem? Kawa po turecku – historia Sformułowanie „kawa po turecku” nie jest nazwą aromatycznego naparu. To określenie metody parzenia kawy, której celem było i jest wydobycie smaku, aromatu i mocy ziaren. Została zapoczątkowana w XV wieku w Jemenie. Z tego azjatyckiego państwa rozprzestrzeniła się do innych krajów. Dziś ten sposób parzenia kawy jest praktykowany m.in. w państwach Środkowego Wschodu, Europy Wschodniej i w północnej części Afryki. Co ciekawe i istotne, trzy lata temu tradycja turecka związana z rytuałem parzenia i picia kawy została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Sposób przygotowania kawy po turecku krok po kroku Aby przygotować w domowym zaciszu kawę po turecku, będziemy potrzebować ziaren kawy, cukru i kilku akcesoriów kuchennych, m.in. tygielka i (opcjonalnie) moździerza. Rodzaj kawy nie ma w tym przypadku większego znaczenia. Najistotniejsze jest, aby była świeżo prażona i zmielona na proszek tuż przed przystąpieniem do jej parzenia. Wbrew powszechnie krążącej opinii nie jest to kawa zalewana. Jak zatem odbywa się proces parzenia? Do przygotowania kawy po turecku wykorzystuje się tygielek, przypominający swoim kształtem rondelek (to niewielkiej wielkości naczynie wyposażone w długą rączkę kupimy na Allegro od 24 zł). Typowy tygielek to tzw. dżezwa o wąskiej szyjce, dzięki której kawa zyskuje piankę bez osiągania temperatury wrzenia. Dokonując zakupu, wybierzmy model miedziany (tradycyjnie używa się również naczyń wykonanych z mosiądzu, a jedynie z rzadka ze srebra lub złota). Sposób postępowania w czasie parzenia kawy dla jednej osoby jest następujący: wypełniamy tygielek 1,5 filiżanki zimnej wody (stopniowo ogrzewana wydobywa z kawy to, co w niej najlepsze), dodajemy jedną czubatą łyżeczkę zmielonej kawy i pół łyżeczki cukru. Stawiamy naczynie na ogniu o niewielkim płomieniu. Płyn podgrzewamy (nie może się zagotować), czekając, aż powstanie piana (to gwarant smaku kawy po turecku) i uniesie się do krawędzi naczynia (spod warstwy powstałej pianki powinna ujść para wodna). Wówczas należy zdjąć tygielek z ognia i odczekać, aż płyn opadnie. Taki zabieg powtarzamy trzykrotnie. Za każdym razem warstwa pianki powinna stopniowo zmniejszać swoją objętość. Następnie czekamy do momentu, gdy fusy opadną i gotowe. Kawę po turecku serwujemy w niewielkich filiżankach, np. do espresso (małą filiżankę kupimy na Allegro w cenie od 4 zł). Nalewamy płyn bezpośrednio z tygielka, nie przecedzając go uprzednio. Kawę tę pije się bez dodatku mleka i śmietanki, nie słodzi się jej dodatkowo. Należy ją podać w towarzystwie szklanki wody. Dopuszczalnymi dodatkami do kawy po turecku są takie przyprawy, jak kardamon i cynamon (ziarna kardamonu rozdrabniamy w moździerzu; dostępny na Allegro już od 9 zł). Jeśli decydujemy się uzupełnić kawę o dodatkowe nuty zapachowe i smakowe, wówczas musimy wsypać przyprawy wraz z cukrem do tygielka już na pierwszym etapie przygotowań. Kawa po turecku to rytuał parzenia i picia dodającego energii aromatycznego napoju. Jeżeli lubimy delektować się smakiem kawy i celebrujemy czas jej przygotowania, możemy spróbować zaparzyć ją samodzielnie.
Jak zaparzyć kawę po turecku?
Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa? Może stary dom pośrodku wielkiego ogrodu, w którym mieszają się zapachy kwiatów i ciasteczek, a w domu krzątająca się w kuchni lub odpoczywająca w wysłużonym fotelu babcia opowiadająca wnukom historie z przeszłości. Takie są wspomnienia Jacka Dehnela, który napisał powieść o swojej babci. Na imię miała Lala Ona jest piękną szlachcianką, za którą szalał sam Leśmian, ale mąż ją zdradzał. On jest wrogiem – Moskalem, ale to właśnie on podaje jej ramię, którego początkowo nie chce przyjąć. Podczas powojennej zawieruchy, kiedy on walczy, ona – w 1919 roku – rodzi córeczkę tak piękną, że wszyscy nazywają ją Lalą. Dopiero po powrocie ojca, kiedy dziewczynka ma już 5 lat, nadają jej imię podobne do lali – Helena, rodzice natomiast biorą wreszcie ślub. Tak zaczyna się historia Lali – babci pisarza. Historia poskładana ze strzępków wspomnień babci i wnuka. Losy kobiety, która – jak ciągle powtarza – miała więcej szczęścia niż rozumu. Udało się jej względnie szczęśliwie i bezpiecznie przeżyć najokrutniejsze czasy w historii Polski. To opowieść o dzieciństwie, dojrzewaniu, pierwszych miłościach, nauce, wojnie, pracy. O kompleksie panienki z dworu, romansach, odwadze i codzienności. Pamiętnik babci czy wnuka? Początek historii Lali nie jest jednak początkiem samej książki, na który autor nie może się zdecydować. Lala to pierwsza powieść Jacka Dehnela – pisarza nominowanego do Nagrody Literackiej Nike 2015 za Matkę Makrynę. Jest ona w zasadzie bardziej zbiorem anegdotek i opowiadań, gawęd. Książka ma kilku narratorów: głównym jest babcia – Lala, kolejnym – jej wnuk Jacek, który stara się uporządkować jej historie, w których narratorem staje się osoba, o której babcia mówi. Wprowadza to do narracji spory chaos. Jacek nie bardzo wie, jak ma sobie z tym układaniem poradzić, mówi nawet babci, że czytelnik zgubi się w tej historii. Babcia jednak pociesza go, że wtedy przeczyta sobie ją kolejny raz. Powieść jest skonstruowana dokładnie tak, jak byśmy słuchali opowiadań swojej babci i tylko w ten sposób można się w niej odnaleźć: historie nie są ułożone chronologicznie, urywają się, jeden wątek przechodzi w kolejny, by po chwili wrócić do poprzedniego, czasami opowieści się powtarzają, czasami te same historie wyglądają zupełnie inaczej. Jacek spisuje w zasadzie pamiętnik babci, którego ona sama nie napisała, bo chociaż kupiła w tym celu ryzę papieru, to były ważniejsze rzeczy do zrobienia. Jest to forma podziękowania i zapamiętania babci. W powieści jednak wiele miejsca zajmuje także sam autor. To w końcu babci zawdzięcza to, kim jest, ona wywarła na niego duży wpływ. To z nią spędzał dużo czasu w dzieciństwie. Słuchał opowieści babci, która – mając klasyczne wykształcenie – opowiadała wnukowi zamiast bajek mity greckie, dyskutowała o Flaubercie i słuchała muzyki klasycznej. To wszystko sprawiło, że Jacek, będąc jeszcze dzieckiem, musiał mieć już bardzo dojrzały umysł. Widać to w jego zainteresowaniach, zachowaniu, oddaniu babci i w samej powieści, którą napisał, mając zaledwie dwadzieścia parę lat. Powieść o przemijaniu W drugiej części książki anegdotki babci ustępują miejsca refleksji Jacka o przemijaniu. Dzieje się tak dlatego, że wnuk zdaje sobie sprawę, że babcia nie jest już tą piękną, wesołą i błyskotliwą dziewczyną ze swoich opowieści. To już zniedołężniała i zdziecinniała staruszka, która słabo się porusza, ma problemy z pęcherzem, zapomina o włożeniu sztucznej szczęki. Zapomina też swoje własne historie. Jacek uświadamia sobie, że coraz częściej to on kończy historie za babcię, to on zaczyna opowiadać jej własne życie, w którym ona się gubi. Bardzo wymowne staje się odmienianie słowa „mijać” czy spoglądanie na fotel babci, w którym umarł jej dziadek, babcia i matka, w którym prawdopodobnie umrze także ona sama. Jacek zdaje sobie jednak sprawę, że może właśnie tak ma być. Książka kończy się w momencie, kiedy na świecie pojawia się Jacek. Koniec historii Lali staje się początkiem nowej historii – historii jej wnuka. Bo historie nigdy tak naprawdę się nie kończą. W tym roku pisarz wydał swój pamiętnik – Dziennik roku chrystusowego. Źródło okładki: http://www.gwfoksal.pl/wydawnictwo/w-a-b/
J. Dehnel, Lala – recenzja
Bycie singielką nie jest już powodem do wstydu. Kobiety coraz częściej chwalą się, że są same – i dobrze im z tym. Boisz się, że skończysz z 27 kotami, płacząc przy Adele? To wcale nie musi tak wyglądać! Jak być szczęśliwa sama ze sobą? Czego się dowiemy z książki Klaudii Klary? „Poradnik szczęśliwej singielki” to lekka forma, przyjemna dawka humoru i kilka mądrych prawd, które warto zastosować w swoim życiu. Co zatem nas czeka podczas lektury? Z poradnika dowiadujemy się kilku ważnych rzeczy. Przede wszystkim o stosunku do samej siebie, ale nie tylko. Jednak po kolei. Klaudia Klara pokazuje, że kluczem do bycia szczęśliwą singielką, jak przy większości sytuacji w życiu, jest akceptacja. Nie ma bowiem nic gorszego, od desperacji, która popycha nas ku zazdrości (dlaczego wszystkie koleżanki wokół ciebie mają chłopaków, a ty nie?), złości i zaniżaniu własnych standardów. Z odrobionego zadania akceptacji siebie możemy płynnie przejść do akceptacji innych – nie szukać partnera na siłę, nie spotykać się z pierwszym lepszych chłopakiem, który zaprosi nas na randkę, nie spotykać się z kimś tylko dlatego, że jest dla nas miły. Gdy zaakceptujemy siebie dokona się w nas istotna zmiana – staniemy się pewniejsze siebie i swoich potrzeb. A to klucz do utrzymywania pozytywnych relacji z innymi. O związkach z przekorą „Poradnik szczęśliwej singielki” to także cała masa humorystycznych obserwacji autorki. Klaudia Klara pisze między innymi o wadach facetów i zaletach singielek. Zanim ktoś się oburzy – pamiętajmy, że książkę należy traktować z przymrużeniem oka, nie jest to bowiem psychologiczny poradnik poparty badaniami socjologicznymi i psychologicznymi, a jedynie obserwacje i wnioski autorki, która ubrała je w lekką i przyjemną formę. Klaudia Klara uczy również, jak nauczyć się być jak gwiazda. Dla przykładu pokazuje, co zrobić, aby porażać pewnością siebie jak Beyonce, czy zarażać wszystkich wokół szerokim uśmiechem w stylu Shakiry. Randki – z czym to się je? „Poradnik szczęśliwej singielki” to również przewodnik po randkach. Autorka przekonuje, że powinnyśmy traktować je jako element codzienności, okazję do poznania kogoś i spędzenia miłego czasu (albo i nie), ale nie powinnyśmy ich traktować jako pierwszego kroku do znalezienia męża. Pójdziesz na dziesięć randek i wszystkie okażą się niewypałem? To co, przynajmniej wyszłaś z domu i zrobiłaś coś ciekawego, zamiast jeść kolejne opakowanie lodów. A być może następnym razem spotkasz prawdziwe ciacho? Dzięki swojej pewności siebie nie przemkniesz koło niego niezauważona! „Poradnik szczęśliwej singielki” to ciekawa, humorystyczna pozycja, która przekazuje przede wszystkim, że każda kobieta powinna uwierzyć w siebie. Akceptacja samej siebie jest bowiem pierwszym kluczem do bycia szczęśliwą – nie ważne czy w związku, czy jako zadowolona singielka. Źródło okładki: www.flowbooks.pl
„Poradnik szczęśliwej singielki” Klaudia Klara – recenzja
Większość cebul i bulw kwiatowych sadzonych wiosną nie zimuje w gruncie i wymaga wykopania z gleby na ten czas. O konieczności ich wyjmowania decyduje kilka czynników, w zależności od gatunku. Dowiedz się, jak przechowywać cebule kwiatowe sadzone wiosną. Aby twój ogród w sezonie letnim prezentował się nienagannie, musisz zadbać o rośliny w nim posadzone. Na szczególną uwagę zasługują kwiaty. Nie każdy gatunek jest w stanie przetrwać zimę. To właśnie niesprzyjające warunki glebowe są najważniejszym powodem wykopywania cebul kwiatowych. Gdzie przechowywać cebule i bulwy? Zanim zabierzesz się do wykopywania roślin z gleby, upewnij się że pomieszczenie, w którym zamierzasz je przechowywać, jest suche i ciepłe. Musisz mieć możliwość przewietrzyć je tak, by w razie potrzeby wyregulować temperturę i zapobiec tworzeniu się wilgoci. Dobrze by było, gdyby zostało wcześniej zdezynfekowane poprzez bielenie ścian mlekiem wapiennym. Jeśli jednak nie masz ku temu warunków, umyj dobrze skrzynki, w których będziesz przechowywać cebule. Zapamiętaj! Nie można przechowywać cebul kwiatowych w tym samym pomieszczeniu, w którym trzymane są owoce i warzywa. Etylen wytwarzany przez owoce i warzywa jest dla nich szkodliwy. To samo dotyczy garaży, w których znajdują się niebezpieczne dla cebul gazy. Możesz za to trzymać je razem z grzybami i wyrobami domowymi, zamkniętymi w słoikach. Wykopywanie Wykopywanie wykonuj w bezdeszczową pogodę. Wystarczy delikatnie podważyć ziemię łopatą lub widelcem. Cebulki lub bulwy muszą być dobrze osuszone i wyczyszczone. Najlepiej w tym celu delikatnie je szczotkować, aby usunąć nadmiar brudu. Nie myj ich. Zbyt dużo wody może spowodować powstawanie pleśni i gnicie podczas przechowania. Wykonaj selekcję. Wyrzuć wszystkie cebule, które wykazują objawy choroby lub zgnilizny. Przygotowanie do przechowania Termin wyjmowania roślin z gleby jest różny i zależny od gatunku. Zazwyczaj wypada we wrześniu lub październiku. Przekwitnięcie nie jest jednak oznaką do wykopywania cebuli. Zabieg ten wykonaj, kiedy liście zaczną żółknąć i zasychać. Proces obumierania górnej części rośliny ma przebiegać naturalnie, więc nie należy go przyspieszać. To bardzo ważne, gdyż w tym czasie cebula gromadzi substancje odżywcze, by móc przetrwać do następnego roku. Przechowywanie i pielęgnowanie Warunki są różne dla poszczególnych gatunków. Musisz jednak zapamiętać kilka podstawowych zasad. Przede wszystkim zrezygnuj z wszelkich plastikowych worków, pojemników lub hermetycznie zamkniętych opakowań. Mogą one powodować gromadzenie się wilgoci, a w efekcie gnicie. Istnieje kilka metod na przechowywanie cebulek kwiatowych. Jedną z nich jest umieszczenie ich w drewnianej skrzynce lub pudełku pod warstwą torfu, piasku bądź trocin. Nie mogą się ze sobą stykać i powinny leżeć nie dalej niż na głębokość trzech warstw. Cebulki można także zawinąć w gazety tak, by wzajemnie się nie dotykały i również umieścić w skrzynce. Raz na jakiś czas należy sprawdzać czy nie pojawiają się oznaki choroby lub gnicia. Możesz nawet w tym celu delikatnie ściskać cebulki. Jeśli zbyt łatwo ulegną naciskowi, trzeba przyjrzeć się im dokładniej, gdyż istnieje duże prawdopodobieństwo, że zaczynają gnić. Niektóre, bardziej wytrzymałe gatunki kwiatów, można zostawić na zimę w gruncie. Są to na przykład różne, egzotyczne odmiany lilii. Wtedy wystarczy glebę ocieplić dodatkową warstwą. Odpowiednia pielęgnacja cebul kwiatowych sadzonych wiosną to sukces letniego ogrodu. Jeśli zadbasz o materiał rośinny zimą, zaowocuje on w ciepłe, słoneczne dni pięknymi kwiatami. Pamiętaj jednak, że gdy miną ostatnie przymrozki, a gleba zmięknie, należy jak najszybciej włożyć cebulki z powrotem do ziemii.
Przechowywanie cebul sadzonych wiosną