source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Z kremowej śmietany, ciasta francuskiego i kajmaku da się przyrządzić pyszny deser, który zadowoli większość łasuchów. Smażone ciasto francuskie z kajmakiem to świetny pomysł na słodką przekąskę. Składniki:
½ opakowania ciasta francuskiego
300 ml śmietany kremówki
1 laska wanilii
kajmak domowy
olej
Krok po kroku:
Ciasto dzielimy na prostokąty i smażymy na oleju. Odsączamy z tłuszczu. Śmietanę ubijamy z wanilią. Kajmak podgrzewamy, aby zrobił się płynny. Ciastka przekładamy kremem i polewamy kajmakiem.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Smażone ciasto francuskie przekładane z kajmakiem |
Wędkowanie to bardzo popularny sposób spędzania wolnego czasu. Aby złapać imponujący okaz, trzeba jednak wiedzieć, co i czym łowić. Przedstawiamy sposoby na małą oraz dużą rybę. Na początek płotka
Jedną z najpopularniejszych ryb w polskich wodach jest płotka. Spotykamy ją w rzekach, jeziorach i stawach, a także w przybrzeżnych wodach Bałtyku. Podczas połowów niezbędna będzie długa, ale smukła wędka o długości od 3,5 do 4,5 metra – tzw. bat pozbawiony kołowrotka lub bolonka – cienka żyłka (0,12–0,20 mm) oraz lekki, czuły spławik. W przypadku dużych akwenów nie obędzie się bez zanęty, najlepiej domowej roboty (np. z dodatkiem grochu, konopi bądź łubinu), ale można skorzystać z gotowych mieszanek. Trzeba jednak pamiętać, że płotka jest gatunkiem podróżującym, co oznacza, że często się przemieszcza i długie nęcenie w tym samym miejscu nie ma sensu. Jako przynętę możemy wykorzystać białe robaki, kukurydzę, pęczak, gotowany ziemniak oraz pszenicę. W ten sposób mamy szansę złowić nie tylko płotkę, ale również karasia czy leszcza.
Metoda na okonia
Okoń żyje w wodach słodkich oraz słonych, zarówno stojących, jak i płynących. Rośnie bardzo wolno, osiągając nie więcej niż 50 cm długości oraz 3 kg masy. Można go łowić przez cały rok w godzinach wieczornych, wykorzystując najróżniejsze metody, np. gruntową, spławikową, a także sportowy spinning. Najwygodniejsze będzie wędzisko o długości od 2 do 3,5 m z żyłką nie grubszą niż 0,24 mm. Doświadczeni wędkarze wiedzą, że na okonie nie ma uniwersalnej przynęty, która będzie zawsze skuteczna. W ekwipunku wędkarza spinningowego nie może zabraknąć błystek obrotowych i wahadłowych (o długości ok. 5–7 cm) – koniecznie pozbawionych wszelkich ozdób, aby jak najlepiej imitowały prawdziwe rybki – ripperów, twisterów oraz woblerów. Główną przynętą w metodzie spławikowej powinien być czerwony robak, natomiast jako dodatek sprawdzi się ochotka lub rosówka.
Łowimy szczupaka
Szczupak to najbardziej znany gatunek ryby w Polsce, który dorasta nawet do 150 cm i osiąga wagę 25 kg. Jego siedliskiem są m.in. rzeki, jeziora, przybrzeżne wody Bałtyku, zbiorniki zaporowe oraz glinianki. Ten gatunek łowi się w maju, wrześniu oraz październiku metodą spinningową, gruntową i spławikową, wykorzystując zarówno żywą, jak i martwą przynętę. Sprzęt do połowu szczupaka powinien być wytrzymały. Skuteczna będzie sztywna wędka o długości od 2 do 3,5 m z mocnym kołowrotkiem i żyłką o grubości 0,30 mm. Nie można zapomnieć także o metalowym przyponie chroniącym przed ostrymi zębami, szczypcach, rozwieraczu do otwierania paszczy i podbieraku. Najlepszą przynętą w przypadku metody gruntowej są tzw. żywce o długości 8–15 cm (np. płocie, ukleje lub karasie). W przypadku przynęt spinningowych warto zwrócić uwagę na błystki wahadłowe, woblery oraz gumowe twistery.
Porady dla wędkarza
Dobre akcesoria wędkarskie to połowa sukcesu. Najważniejsza jest oczywiście wędka, która utrzyma ciężar ryby, a także haczyki, spławiki oraz odpowiednia przynęta. Mogą to być robaki, koniki polne i różnego rodzaju wabiki. Wybór zależy od tego, na jaki gatunek ryby zamierzamy „zapolować”. Trzeba jedynie pamiętać o tym, by nie zarzucać wędki na odmiany będące pod ochroną. Potrzebne będą również: wiadro, rękawice chroniące dłonie przez ostrymi płetwami oraz podbierak. Ogromne znaczenie ma miejsce, w którym zamierzamy wędkować. Niektóre gatunki ryb można znaleźć tylko w określonych wodach i o konkretnej porze roku. Warto wiedzieć, że mają zwyczaj gromadzenia się w zacienionych miejscach, dlatego łowienie pod drzewem czy w otoczeniu skał zwykle okazuje się bardzo owocne. W przypadku jakichkolwiek problemów dobrym pomysłem jest skorzystanie ze wskazówek innych wędkarzy.
Wędkarstwo to pasjonujący sport, który pokochało wielu miłośników obcowania z naturą. Jego niuanse powinni poznać nie tylko zawodowcy, ale również amatorzy. Dzięki temu łowienie ryb stanie się prawdziwą przyjemnością, a złowione okazy będą powodem do dumy. | Maj na rybach. Co i czym łowimy? |
Czerwona pomadka nigdy nie wychodzi z mody. Uznawana jest za ponadczasową klasykę elegancji oraz kwintesencję seksapilu. Kobiety na całym świecie szaleją na punkcie tego koloru. Nie tylko przyciąga spojrzenie, ale także dodaje twarzy świeżości i podkreśla kobiece walory. Podpowiadamy, w jakich sytuacjach będzie nam niezbędna. Czerwona szminka – dla kogo?
Głównie dla kobiet o pełnych, dużych ustach. Podobnie jak inne wyraziste kolory, czerwień nie pasuje kobietom o wąskich ustach. Podkreślając je, dodatkowo uwypuklamy ich rozmiar, dzięki czemu ulegają optycznemu zmniejszeniu. W takiej sytuacji postawmy na bardziej neutralny kolor, najlepiej z połyskującymi drobinkami. Kolejnym warunkiem jest jednolita, nieskazitelna cera. Pamiętajmy jednak, że nie każdej kobiecie pasuje ten sam odcień czerwieni.
Na każdą okazję
Czerwona szminka kojarzy nam się głównie z makijażem wieczorowym, jednak to nie jest do końca prawda. Będzie dobrze współgrać zarówno z sukienką za kolano, jak i doda charakteru zwykłemu t-shirtowi. Wszystko tak naprawdę zależy od tego, jakie dodatki dobierzemy. Właściwie można stwierdzić, że czerwień jest równie uniwersalna jak beże, różnica polega tylko na tym, że niestety rzadziej mamy odwagę malować nią usta.
Kobiety raczej stronią od tego koloru w makijażu dziennym, zupełnie niepotrzebnie. Czerwień w wersji mniej oficjalnej, na co dzień sprawdzi się idealnie. W tym przypadku ważna jest jedna kwestia – musimy wybrać odpowiedni kolor, który będzie pasował do naszego typu urody i nie będzie zbyt wyrazisty. Pamiętajmy, że nie możemy sobie pozwolić na przesadę. Jeśli akcentujemy zarys naszych ust, warto zrezygnować z mocnego podkreślenia oczu. Lepiej postawić na lekkie, matowe cienie. Możemy również zrezygnować w całości z malowania oczu, przy czerwonych ustach wystarczy jedynie wytuszować rzęsy maskarą. Nasze wargi same w sobie będą już wielką ozdobą. Jeśli chodzi o odpowiedni kolor, to wszystko zależy od naszej karnacji, koloru włosów i przede wszystkim stroju.
Jak ją nosić?
Jeśli chcemy uzyskać spektakularny efekt na wieczorne wyjście, musimy podkreślić usta konturówką i pomalować je szminką z połyskiem. Dopełniając całość, warto pokusić się o dodatkowe podkreślenie koloru błyszczykiem. Nasze usta nabiorą w ten sposób pełnego kształtu i będą pięknie lśnić. Jeśli jednak nie jesteśmy przekonane, czy ten kolor jest dla nas, możemy wypróbować nieco lżejszą wersję takiego makijażu. Wystarczy usta pomalować czerwoną szminką, a potem jej nadmiar zdjąć chusteczką. Takim sposobem otrzymamy matowy efekt, który nie będzie rzucał się w oczy.
Czerwona szminka to odpowiedni kosmetyk do makijażu dla każdej kobiety i na każdą okazję. Najważniejszy jest tutaj dobór odcienia i jego intensywności. Nie może być za mocny, gdyż w wielu sytuacjach mógłby nas przytłaczać. Kiedy jednak wybieramy się na jakieś ważne spotkanie lub po prostu chcemy wyglądać i czuć się atrakcyjne, pewne siebie i seksowne – intensywna, soczysta czerwień będzie jak najbardziej na miejscu. Nie ma kobiety, która nie wyglądałaby z czerwoną szminką na ustach pięknie i kobieco. Czerwona pomadka to klasyka makijażu. Chcąc dopełnić całość, wystarczy postawić na prostą, nieostentacyjną biżuterię, dobrać do naszego koloru na ustach odpowiedni lakier do paznokci, rozpuścić włosy i mamy gwarancję, że nie zostaniemy przez kogokolwiek niezauważone czy pominięte. Trudno bowiem przejść obojętnie obok kobiety w takim makijażu. | Czerwona szminka – na co dzień czy tylko od święta? |
Każda kobieta ma takie momenty w życiu, kiedy chce się poczuć zmysłowo w swojej bieliźnie, bez względu na to, jaki nosi rozmiar. Sprawa wydaje się prosta, gdy jest to S, M czy L, ale co z rozmiarem przynajmniej XXL? To, czy będziemy wyglądać seksownie i zmysłowo w bieliźnie, wcale nie zależy od tego, czy nosimy mały czy duży rozmiar. Kluczem jest to, by był właściwie dobrany, podobnie jak fason – oba modelują sylwetkę i poprawiają proporcje, uwydatniając mocne strony, a maskując niedoskonałości. I wcale nie oznacza to, że nosząc rozmiar czterdzieści parę, musimy wybierać obciskające „kombinezony”. Na rynku jest wiele pięknych modeli, a nic tak nie dodaje kobiecości jak koronki. Pamiętaj, że odpowiednia bielizna to tajna broń kobiet puszystych.
Co z tym rozmiarem?
Czy wiesz, że aż 80% Polek nosi źle dobrany biustonosz? Zaskoczona? Ale taka jest smutna prawda o nas, kobietach – wydajemy fortunę na ubrania, fryzurę i makijaż, a zapominamy o podstawie – bieliźnie dopasowanej do naszego rozmiaru, o konsekwencjach zdrowotnych nawet nie będziemy wspominać. Jednym z najlepszych prezentów, jaki może dostać lub zrobić sobie kobieta, jest wizyta u profesjonalnej brafitterki, jeśli jednak nie masz takiej możliwości, spróbuj sama znaleźć swój rozmiar stanika według poniższych wskazówek.
Zmierz obwód pod biustem (taśma ma delikatnie ściskać, ale nie powodując bólu), a następnie czynność powtórz w najszerszej części piersi (w miękkim staniku; jeśli masz piersi obfite lub mało jędrne, pochyl się i mierz obwód w takiej pozycji) – w obu wypadkach taśma z przodu i na plecach musi być na tym samym poziomie.
Od wymiaru pod biustem odejmij 3, a otrzymany wynik trzeba zaokrąglić w dół do wielokrotności liczby 5 (np. 96 - 3 = 93, czyli twój rozmiar to 90). Następnie ustal rozmiar miseczki: od obwodu w biuście odejmij obwód pod biustem (np. 118 - 90 = 28 i w dostępnych tabelach sprawdź wynik (w naszym przykładzie będzie to rozmiar 90FF).
Rozmiar miseczki / różnica wymiarów w biuście i pod biustem
| Rozmiar miseczki | Różnica wymiarów w biuście i pod biustem |
| -------- | -------- |
| AA | 7 - 9 cm |
| A | 9,5 - 11,5 cm |
| B | 12 - 14 cm |
| C | 14,5 - 16,5 cm |
| D | 17 - 19 cm |
| DD | 19,5 - 21,5 cm |
| E | 22 - 24 cm |
| F | 24,5 - 26,5 cm |
| FF | 27 - 29 cm |
| G | 29,5 - 31,5 cm |
| GG | 32 - 34 cm |
| H | 34,5 - 36,5 cm |
| HH | 37 - 39 cm |
| J | 39,5 - 41,5 cm |
| JJ | 42 - 44 cm |
| K | 44,5 - 46 cm |
Ustalenie rozmiaru może stanowić punkt wyjścia do poszukiwania idealnego stanika, gdyż ostateczny rozmiar zależy także od kształtu piersi – jeśli twoje są piękne, pełne i okrągłe, powinnaś wybrać nieco większą miseczkę, jeśli z kolei mają kształt bliższy stożkowi, lepsza będzie nieco mniejsza miseczka. Doradzamy przymierzyć model o rozmiarze wynikającym z tabeli i samej ocenić.
Biustonosz
Zwłaszcza gdy biust nie należy do najmniejszych (co zawsze jest zaletą, nie wadą), poza rozmiarem ważny jest odpowiedni fason! Duży biust uniesiony push-upem do brody albo wylewający się zza płytkiej miseczki traci swój urok. Czy sięgniesz po full-cupy, głębsze balkonetki czy okazjonalnie staniki typu plunie, to sprawa twojego samopoczucia i gustu, najważniejsze, by dawały radę obfitym piersiom.
W wypadku dużego biustu najważniejsze jest, aby stanik spełniał dwie funkcje: podtrzymywał i zbierał, a dzięki temu otrzymamy pięknie wyeksponowane piersi i wymodelowaną sylwetkę. Panie puszyste mają do wyboru staniki: soft (miękki), semi-soft (półusztywniany) i całkiem usztywniane (padded), ale w tym wypadku wybieraj wersje z cienką gąbką lub pianką. Są ponadto modele z fiszbinami lub bez (wbrew powszechnej opinii staniki z fiszbinami są bardzo wskazane dla kobiet z obfitym biustem – pomogą utrzymać go w ryzach, nadając piękny, okrągły kształt), najczęściej na trzy zapięcia, choć zdarzają się z dwiema czy czterema haftkami.
Co z dołem?
Nawet najpiękniej wyeksponowany biust nie sprawi, że będziesz się czuła pięknie i kobieco, jeśli do stanika nie dobierzesz odpowiednich majtek, które ukryją to, czego jest za dużo (wystający brzuszek, boczki). Zapomnij raczej o niskich figach czy stringach i zastąp je pięknymi, koronkowymi figami o kroju midi, a najlepiej maksi – w połączeniu ze zmysłową górą stworzą idealną parę. Boczki zamaskują również szorty, które w przypadku puszystych pań mogą być naprawdę wygodną alternatywą dla fig z podwyższonym stanem.
Sieciówki – nie, dziękuję
W popularnych sieciówkach czy na lokalnych bazarkach wciąż jeszcze brakuje bielizny przeznaczonej dla pań puszystych. Nawet jeśli znajdziesz odpowiedni rozmiar, to po przymierzeniu okazuje się, że fason jest kompletnie nietrafiony – po prostu powiększono wersję opracowaną dla małych biustów. Zatem gdzie kupować? Na szczęście na rynku (głównie w Internecie) jest co najmniej kilku polskich producentów, którzy tworzą specjalnie dla pań puszystych – m.in. firma Krisline, która oferuje biustonosze dobre gatunkowo i w dużych rozmiarach, gorsety, bieliznę modelującą, sportową, halki itp. Dużą popularnością cieszą się także staniki na duży biust marki Gaia.
Piękna i zmysłowa koronkowa bielizna odpowiednio dobrana może znacząco podnieść twoją samoocenę i pomóc lepiej poczuć się we własnej skórze. Spróbuj, a zobaczysz, że to działa. | Koronkowa bielizna dla puszystych |
Nie wszyscy kierowcy zdają sobie sprawę z tego, czym jest koło dwumasowe, a także czy ich samochód jest w nie wyposażony. Otóż koło dwumasowe to zmodernizowana wersja koła zamachowego. Wśród kierowców utarło się, że są w nie wyposażone tylko nowoczesne silniki diesla, ale niektórzy producenci stosują je również w autach silnikami benzynowymi. Chcąc się upewnić, czy mamy je w swoim aucie, najlepiej spytajmy o to w autoryzowanym serwisie, podając numer VIN samochodu. Choć koło dwumasowe stosowane jest przez producentów samochodów od kilkunastu lat, element ten do dziś nie budzi zaufania kierowców i uważany jest za zbyt awaryjny. Koło dwumasowezbudowane jest z dwóch mas połączonych ze sobą sprężystymi elementami, umożliwiającymi tłumienie powstających drgań. Podzespoły odpowiedzialne za jego odpowiednią pracę to przede wszystkim zespół sprężyn, a także amortyzatory, ślizgi, zabierak, łożysko i panewka. Jego przeciętna żywotność wynosi ok. 200 tys. km, ale przy niewłaściwym użytkowaniu auta awaria może zdarzyć się nawet po 50 tys. km.
Do czego służy
Wraz z rozwojem motoryzacji, wytwarzania coraz mocniejszych silników o dość małej pojemności i coraz większym momencie obrotowym, pojawił się problem z drganiami przenoszonymi przez układ napędowy na pozostałe elementy jednostki. Najbardziej narażona na uszkodzenia z tym związane jestskrzynia biegów. Dlatego konstruktorzy opracowali następcę koła zamachowego w postaci koła dwumasowego, montowanego między skrzynią biegów a silnikiem na wale korbowym. Większość nowoczesnych diesli charakteryzuje się bardzo wysokim momentem obrotowym. Oznacza to, że są bardzo obciążone. Rolą koła dwumasowego jest zniwelowanie drgań i wyrównanie pracy silnika. W ten sposób elementy skrzyni biegów są chronione przed uszkodzeniami spowodowanymi drganiami silnika.
Jak wydłużyć żywotność koła dwumasowego
Kilka czynników ma wpływ na długość poprawnego funkcjonowania koła zamachowego dwumasowego. Niektóre zależą od samego kierowcy, inne od jakości materiałów użytych do produkcji koła. Wpływ ma również to, jak pojazd jest najczęściej użytkowany. W samochodzie eksploatowanym przede wszystkim na długich odcinkach koło dwumasowe może prawidłowo pracować nawet przez 300 tys. km, natomiast koło auta eksploatowanego tylko w ruchu miejskim będzie miało nawet kilkakrotnie mniejszą żywotność.
Jeżeli chcemy wydłużyć żywotność koła dwumasowego, powinniśmy:
uruchamiać i gasić silnik, pozostawiając wciśnięty pedał sprzęgła;
nie przeciążać jednostki napędowej jazdą z niską prędkością na wysokim biegu;
płynnie ruszać (nie puszczać gwałtownie pedału sprzęgła), nie ruszać z piskiem opon;
nie przeciążać auta ciągnięciem przyczepy o większej ładowności niż określona przez producenta;
nie odpalać auta na tzw. pych podczas awarii.
Gdy już pojawi się konieczność wymiany tego elementu, mamy kilka możliwości: kupno oryginalnej części, zamiennika, zamiennika będącego kołem zamachowym wraz z odpowiednio dobranym zestawem sprzęgła lub oddanie naszej części do regeneracji. Najlepszym rozwiązaniem, ale jednocześnie najdroższym, będzie kupno części oryginalnej lub zamiennika dobrej jakości. Jeżeli nie możemy pozwolić sobie na taki wydatek, oddajmy koło dwumasowe do regeneracji. Ma to sens tylko wtedy, gdy części wewnętrzne użyte do regeneracji będą naprawdę bardzo dobrej jakości. W przeciwnym razie szybko nastąpi kolejna usterka.
Koło dwumasowe uważane jest za element mający wiele zalet, ale też kilka wad. Do niewątpliwych zalet można zaliczyć znaczący wpływ na komfort podróżowania. W znacznym stopniu redukuje drgania i wibracje przenoszone z układu napędowego. Wady to w miarę krótka żywotność i koszt wymiany, mogący sięgnąć, w zależności od modelu, nawet 7000 zł. Jednak to, jak często będziemy musieli je wymieniać, zależy także od naszego stylu jazdy. | Jak dbać o koło dwumasowe |
Nadeszła dla niektórych wędkarzy upragniona jesień, kiedy to mogą zaczaić się na wielką rybę. To czas drapieżnika, który nie daje się łatwo złapać, ale także czas próby i przeciwstawienia się nie tylko rybie, lecz przede wszystkim kapryśnej pogodzie. Jak się ubrać na ryby jesienią?
Zanim wyruszymy na łowy, warto udać się do swojej szafy i przejrzeć ubrania. Czas miłych, ciepłych, a nawet upalnych wieczorów czy rześkich świtów już minął. Z każdym dniem będzie coraz chłodniej, więc lepiej ubrać się cieplej, niż potem szczękać zębami. Na pewno sprawdzi się polarowa bluza, która jest ciepła, a przy tym cienka.
Bardzo dobrym pomysłem jest założenie bielizny termoaktywnej, która ochroni nasze ciało przed wychłodzeniem i sprawi, że będzie nam ciepło i sucho. Do tego musimy wziąć kurtkę, która będzie wodo- i wiatroszczelna oraz czapkę i rękawiczki. Poranki potrafią być naprawdę chłodne, a dłonie bardzo szybko będą nam sztywnieć z zimna. Jeżeli wybieramy się na ryby samochodem, wrzućmy do niego dodatkową parę skarpet i sweter na wypadek, gdyby było zimniej, niż przypuszczamy.
Gdzie łowić jesienią?
Jeżeli chcemy zapolować na drapieżnika, powinniśmy poobserwować jego pokarm. Ryby jesienią przechodzą w głębsze rejony akwenów, gdyż tam jest cieplej. Im bliżej zimy, tym głębiej ryby schodzą. W ciepłe jesienne dni podpływają jednak do powierzchni wody. Jeśli zobaczymy drobnicę, która pływa przy lustrze wody, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdzieś za nimi płynie drapieżnik.
Co i kiedy łowić?
Oczywiście nie da się przewidzieć ze stuprocentową pewnością, co złowimy danego dnia. Niektóre ryby lepiej biorą na początku jesieni, inne zaś w chłodniejszych miesiącach. We wrześniu, kiedy woda jest chłodniejsza, ale nadal w miarę ciepła, możemy zapolować na okonia i węgorza. Sprzyja im niższa temperatura wody, która uniemożliwia rozwój glonów, przez co staje się bardziej przejrzysta.
Gdy temperatura wody w zbiorniku zacznie spadać, będzie padać i wiać, to znak, że zaczął się czas na króla polskich wód – szczupaka. Każdemu wędkarzowi marzy się złowić ładny okaz tej majestatycznej i pięknej ryby. Pamiętajmy, że jej ilość drastycznie spadła w ostatnich latach, dlatego nie zabierajmy osobników, które nie osiągnęły rozmiarów powyżej wymiaru ochronnego, tj. 50 cm.
W późniejszym czasie można zasadzić się także na sandacze i duże okonie, które przygotowując się do zimowania, będą mieć niepohamowany apetyt. Sandacze najlepiej łowić po zmierzchu, choć równie dobrze mogą brać o świcie.
Jak łowić?
O tej porze roku bardzo popularną metodą jest spinning. Polega on na zarzucaniu i odpowiednim ściąganiu syntetycznej przynęty, która naśladuje ruchy małej rybki. Nie jest to wcale takie proste, na jakie wygląda. Przynęta powinna być prowadzona albo tuż pod powierzchnią wody, albo blisko dna. Przynęt do spinningu jest mnóstwo. Możemy łowić na blachy wahadłowe i obrotowe, twistery, rippery, sztuczne muchy i woblery. Niektórzy wędkarze sami tworzą przynęty, które bardzo dobrze naśladują drobnicę czy owady unoszące się na wodzie.
Inną metodą jest tzw. łowienie na żywca. Polega ona na założeniu żywej bądź martwej ryby na haczyk lub przypon. Na żywą rybę chętnie bierze szczupak, zaś na martwą i odpowiednio przygotowaną powinien skusić się sandacz. Przy wyborze tej metody pamiętajmy o zabraniu odpowiedniego sprzętu, z dużym spławikiem, który da radę żywej rybie. Dodatkowo według polskiego prawa żywiec powinien pochodzić z tego samego łowiska, co ryba, którą planujemy złowić.
Jesiennie połowy są bardzo wymagające. Pogoda nie pomaga, ryba też miewa swoje humory, dlatego niewielu wędkarzy wyprawia się na łowy. Większość myśli już o następnym sezonie lub przygotowuje się do zimowego połowu. Pomimo wszystkich przeciwności jest to czas, kiedy możemy iść na ryby o każdej porze dnia, by zmierzyć się z naprawdę sporymi okazami. | Jesień czasem drapieżnika |
Gdy czujemy do kogoś miętę, to znaczy, że się w tym kimś zakochaliśmy. Lato sprzyja miłości, poznajmy więc wszystkie możliwości akcesoriów koloru miętowego. Od tysięcy lat znamy zalety mięty – łagodzi podrażnienia, koi i pięknie pachnie, a jej listki dodane latem do wody z lodem i cytryną sprawiają, że napój nabiera orzeźwiających właściwości. Ten kolor podobnie działa w modzie – w zależności od odcienia może delikatnie podkreślić wygląd lub w mocny sposób zaakcentować konkretny styl. Jasna, soczysta zieleń doda także świeżości i lekkości, która latem jest niezbędna, by wyglądać promiennie. Przyjrzyjmy się więc kilku stylizacjom, w których główną rolę grają miętowe dodatki.
Sportowo – stylowo
Latem nie rozstajesz się z czapką z daszkiem, szortami i koszulką na ramiączkach? Jeśli tak, to znaczy, że twoim ulubionym stylem jest glam-sport. Takim osobom polecamy następujące połączenie: do białego, mocno wydekoltowanego T-shirtu – np. z modnym wiązaniem z przodu – włóż dżinsowe poszarpane spodenki lub sięgające ud (najmodniejsze to te, których wewnętrzne, płócienne kieszenie wystają spod króciutkich nogawek) oraz dobierz lekkie, sportowe tenisówki w kolorze jasnozielonym. Gotowe – będziesz wyglądać rześko i zdrowo, jakbyś właśnie wróciła z porannego spaceru po dietetyczny biojogurt.
box:offerCarousel
Francja-elegancja czy gorąca Hiszpania?
Chcesz wyglądać jak prawdziwa paryżanka? Choć latem w tym mieście przebywają głównie turyści, a rdzenni mieszkańcy wyjeżdżają na Lazurowe Wybrzeże lub na prowansalską wieś, to paryżanki, które zostają w mieście, stawiają jak zawsze na prostotę stylu, a swoje wyraziste charaktery podkreślają fantazyjnymi dodatkami. Miętowe, długie kolczyki o ciekawych kształtach, np. róży lub gwiazdy, może nie będą za bardzo w ich stylu – wybrałyby je raczej mieszkanki gorących, południowych rejonów, np. Barcelony lub Madrytu. Za to w stolicy Francji jako dodatki zapewniające tę słynną szczyptę miejskiego szyku sprawdzą się kopertowe torebki w tym odcieniu. Nosimy je koniecznie na łańcuszku do zwykłych, białych bluzek koszulowych i obowiązkowych szpilek z odkrytymi piętami. Jeśli chcesz dodać jeszcze więcej niezobowiązującej elegancji, możesz wpleść we włosy albo włożyć w szlufki dżinsów apaszkę z motywem mięty.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Na plażę i do miasta
Jasnozielony kolor to dobry wybór na lato. Dlaczego? Ponieważ jest... jasny. Torebki w kolorze mięty będą ciekawym uzupełnieniem wakacyjnej stylizacji. Do plażowania i na spacery po kurorcie przydadzą się klapki w kolorze mięty. Na deszczowe, ale ciepłe dni lepsze będą modne buty z plastiku, zwłaszcza tzw. melisski, produkowane oryginalnie w Brazylii, ale tak popularne i lubiane, że zaczęli je oferować również wielcy projektanci, np. Vivienne Westwood. W wakacyjnej garderobie nie może też zabraknąć przeciwsłonecznych okularów oraz odkrytych butów zapinanych na cienkie paseczki – na płaskich podeszwach lub na obcasach, które założysz właściwie do każdej przewiewnej sukienki.
box:offerCarousel
Z czym mięta poczuje się najlepiej?
Kolor jasnozielony pięknie łączy się z innymi pastelami – pudrowym różem, delikatnym błękitem i przydymionym żółtym. Mięta zawsze też korzystnie i elegancko będzie wyglądała w towarzystwie szarego.
Jeśli planujesz miętowe dodatki, w zależności od okazji wybieraj ubrania o prostym kroju – do biura i na formalne okazje, za to możesz sobie pozwolić na więcej – falbany, marszczenia i nieregularności – w przypadku spotkań towarzyskich i w stylizacjach ulicznych.
Jeśli lubisz eksperymenty z modą w roli głównej, możesz łączyć miętowy z neonowymi odcieniami różowego, pomarańczowego i żółtego. Ale uwaga! to zestawy tylko dla odważnych | Czujesz miętę? Modne dodatki na lato w kolorze jasnozielonym |
Sok ze świeżych owoców. Koktajl owocowo-warzywny. Witaminowa bomba, która daje energię na cały dzień. Napój pomarańczowy, czerwony, zielony. Zdrowo i modnie. Aby było jeszcze bardziej zgodnie z trendami – wybrać należy sprzęt, który przygotuje wyborny sok i będzie ozdobą kuchennego wnętrza. Wyciskarki i sokowirówki
Nie będzie o różnicach między wyciskarkamia sokowirówkami. Nie będzie też przepisów na odmładzające, upiększająca czy dodające energii koktajle. Będzie o estetyce i designie urządzeń, które sprawiają, że z owoców i warzyw powstają pyszne napoje. Oczywiście, przystępując do zakupu sprzętu kuchennego, o którym mowa, nie należy zapominać o parametrach technicznych, które sprawią, że z marchewki czy jabłka uzyskamy klarowny, zdrowy, stuprocentowy sok. Kwestie techniczne można jednak traktować na równi z tymi, które sprawiają, że wybieramy konkretny sprzęt. Chodzi o kwestie związane z jego wyglądem.
Kuchnie stanowią coraz mniejsze pomieszczenia. Nie można więc umieszczać w nich szeregu szafek stojących i wiszących, które pochowają niezbędny, kuchenny sprzęt. Konieczność eksponowania i wystawiania na widok publiczny urządzeń gospodarstwa domowego zmusza do kupowania przedmiotów, które nie zburzą estetyki wnętrza, ale podkreślą aranżację. Konieczność ta wcale nie jest wadą. Dzięki niej możemy wejść w posiadanie designerskiego przedmiotu, który stanie się ozdobą kuchni.
Kolory i kształty
Jeśli w kuchennych wnętrzach znajduje się lodówka, zmywarka oraz kuchenka w kolorze inox, warto, aby sprzęt wyciskający sok był tego samego koloru. Na rynku dostępnych jest sporo wyciskarek do cytrusów oraz sokowirówek wykonanych ze srebrnej stali nierdzewnej. Występują one zarówno w opcji błyszczącej, jak i matowej. Sporą popularnością cieszą się metalowe wyciskarki do cytrusów o nieco kosmicznym kształcie. Znane są między innymi z reklam. Są proste w obsłudze, a w zestawieniu z pomarańczami i grejpfrutami ułożonymi w koszu, stanowią smakowitą ozdobę wnętrza.
W każdym wnętrzu panuje motyw przewodni. Najczęściej stanowi o nim kolor. Za ulubione uznaje się soczyste i ciepłe barwy. Zieleń, pomarańcz czy barwa żółta królują w polskich kuchniach. Wiedzą o tym producenci wyciskarek i sokowirówek. Na rynku dostępnych jest mnóstwo modeli
w przeróżnych kolorach. Dopasowanie ich do kuchennego wnętrza nie powinno stanowić żadnego problemu.
Jeśli urządzenie ma zostać wystawione na widok publiczny, warto wybrać model o opływowych kształtach, gdzie poszczególne elementy sprzętu będą zamknięte niczym w kapsule. Oczywiście należy pamiętać o zachowaniu czystości.
W czym pić soki i koktajle?
Gustowna wyciskarka i sokowirówka to nie wszystko. Konieczna jest także odpowiednia oprawa. Wysoka szklanka z kolorowego szkła, ceramiczny bidon czy butelka przypominająca dawne opakowania do mleka dostarczanego pod drzwi mieszkania. Warto wejść w posiadanie tych akcesoriów. Szczególnie, że coraz częściej zdrowe napoje i energetyczne koktajle spożywa się w drodze do szkoły, pracy czy podczas treningu. Butelka wypełniona kolorowym, smakowitym płynem stanowić będzie już nie tylko kuchenny dodatek. Stanie się ona uzupełnieniem stylizacji.
Kolorowe soki dobrze pić przez słomkę, aby nie zabarwić ust oraz zębów. Na rynku dostępne są rurki o rozmaitych kształtach, kolorach i materiałach. Im bardziej atrakcyjna słomka, tym większą uwagę uda się przyciągnąć. Oczywiście rurka powinna być na tyle gruba, aby można było przez nią pić koktajl z dużymi kawałkami owoców.
Jak się okazuje wybieranie wyciskarki, sokowirówki i innych potrzebnych do spożywania wykonanych samemu napojów może zająć sporo czasu. Warto jednak poświęcić go, aby zakup okazał się strzałem w dziesiątkę i kuchenne wnętrze zdobił funkcjonalny sprzęt. Designerskie urządzenie stanowić będzie dodatek, którego nie trzeba upychać w szafkach, które i tak zwykle pękają w szwach. | Sokowirówki i wyciskarki owoców, które ozdobią kuchnię |
Układ hamulcowy to jeden z najważniejszych systemów mających wpływ na bezpieczeństwo. Dobra kondycja wszystkich jego elementów zapewnia możliwość szybkiego zatrzymania samochodu w nagłej sytuacji. Aby tak było, należy okresowo kontrolować stan hamulców, a w razie potrzeby dokonać ich wymiany. Sprawdźmy, kiedy i jak wymienić klocki hamulcowe, czyli podstawowy element całego układu. Sygnały ostrzegawcze
Zużycie klocków hamulcowych następuje stopniowo, także może się zdarzyć, że nie zauważymy niższej sprawności ich działania w czasie codziennej eksploatacji. Jest to związane z tym, że po prostu przyzwyczajamy się do coraz gorszej sprawności układu hamulcowego. Niestety w krytycznej sytuacji może okazać się, że zabraknie nam kilku metrów do bezpiecznego zatrzymania się przed przeszkodą. W tym celu producenci stosują specjalne czujniki (mechaniczne lub elektroniczne), które informują, że klocki hamulcowe są zużyte i należy je wymienić. Raz na jakiś czas warto też zdjąć koła i przez otwory kontrolne w zaciskach hamulcowych sprawdzić stopień zużycia klocków. Pomaga w tym rowek, który znajduje się na ich powierzchni. Jeśli jest ledwo widoczny, oznacza to, że klocki są zużyte.
Wymiana klocków hamulcowych
Wymiana klocków hamulcowych jest bardzo prostą czynnością i możemy ją wykonać we własnym zakresie. Zaczynamy od poluzowania śrub kół i podniesienia samochodu. Nie potrzebujemy warsztatowego podnośnika – wystarczy standardowy lewarek i kobyłki. Po zdjęciu koła możemy przystąpić do demontażu zacisku hamulcowego. Wcześniej sprawdźmy jednak, czy w naszym samochodzie klocki hamulcowe nie są zabezpieczone zawleczką – jeśli tak, to delikatnie ją podważamy. Następnie obracamy zwrotnicę, aby mieć lepszy dostęp do śrub mocujących zacisk hamulcowy i odkręcamy go. Po demontażu zacisku możemy już wyjąć klocki hamulcowe. Zacisk kładziemy na zwrotnicy, aby nie wisiał na przewodzie hamulcowym. Sprawdzamy teraz, czy pod gumką zacisku nie ma zanieczyszczeń i korozji. Następnie przy pomocy rozpieraka cofamy tłoczek, aby nowe, grube okładziny zmieściły się w zacisku (możemy do tego celu użyć też dwóch kluczy oczkowych). Przed zamontowaniem nowych klocków oczyszczamy zacisk i jarzmo. Wkładamy nowe klocki i w analogiczny sposób skręcamy wszystko z powrotem.Wymiana klocków hamulcowych jest czynnością, którą trzeba wykonywać co kilkadziesiąt tysięcy kilometrów. Oczywiście częstotliwość ta zależy od wielu czynników, m.in. stylu jazdy, sposobu eksploatacji (w samochodzie używanym głównie na dłuższych trasach klocki starczą na dłużej) oraz od mocy silnika. Duża moc to większe prędkości, a tym samym hamulce muszą być skuteczniejsze, co powoduje, że starczają na krócej. Pamiętajmy również, że po wymianie klocków hamulcowych należy wykonać kilka łagodnych hamowań, aby mogły się one dopasować. Dopiero wtedy będą działały skutecznie. | Kiedy i jak wymienić klocki hamulcowe? |
Klocki magnetyczne to pomysł na prezent dla tych, którzy lubią poznawać, układać i tworzyć, a jednocześnie znudzili się zwykłymi klockami. Łączenie przyciągających się elementów nie tylko bawi, ale również uczy. Szeroka oferta pozwala na zabawę dzieciom w różnym wieku. Jakie klocki magnetyczne są dostępne na rynku? Klocki magnetyczne – poza zaletami, które posiada większość klocków: rozwój wyobraźni przestrzennej, koordynacji wzrokowej, sprawności manualnej, kreatywności – pozwalają na poznanie zasad przyciągania pola magnetycznego, budowy atomu i cząsteczek, geometrii i matematyki. Ich dużą zaletą jest również działanie antystresowe. Można układać klocki magnetyczne przez długi czas, patrząc, jak magnesy się przyciągają.
Geomag
Geomag to klocki magnetyczne przeznaczone dla różnych grup wiekowych. Dla najmłodszych przygotowano Geomag GBaby, którymi mogą się bawić dzieci już od 9. miesiąca życia. Wyróżniają się prostymi geometrycznymi kształtami, miękkimi elementami, żywymi kolorami i postaciami zwierzątek, które zwrócą uwagę najmłodszych. Magnesy GBaby są bezpieczne i wykonane z materiałów najwyższej jakości. Koszt zestawu Geomag GBaby to od 35 do 120 zł.
Zestawy Geomag dla starszych dzieci składają się z magnetycznych patyczków i kulek, które łączą się ze sobą za pomocą oddziaływania pola magnetycznego. Możemy z nich tworzyć figury dwuwymiarowe i trójwymiarowe o dowolnych kształtach i rozmiarach. Dodatkowe kolorowe panele – trójkąty, kwadraty, pięcioboki i inne – urozmaicają zabawę i pomagają w tworzeniu ciekawych budowli. Niektóre zestawy klocków magnetycznych Geomag posiadają również elementy ruchome, które umożliwiają stworzenie jeżdżących pojazdów. Koszt pojedynczego zestawu Geomag to od około 30 do 400 zł.
Magnastix
W ofercie Magnastix również są klocki magnetyczne w formie małych magnetycznych patyczków i kulek, z których można tworzyć wzory chemiczne i fizyczne, a także różnego rodzaju budowle. Patyczki są dostępne w różnych kolorach, co urozmaica całą konstrukcję. Tu również możemy dokupić wielokolorowe panele.
Magnastix posiada w swojej ofercie także drewniane klocki z magnesami, które wynoszą budowanie na wyższy etap. Dzięki mocnym magnesom elementy można dowolnie łączyć i tworzyć stabilne konstrukcje. Dla najmłodszych dzieci, w wieku powyżej 18 miesięcy, przygotowano klocki magnetyczne, w których patyczki mają długość od 8 do 14 cm, a kulki obwód o długości 17 cm. Większe elementy są bezpieczniejsze dla tak małych dzieci, aby i one mogły sprawdzić, jak działa przyciąganie magnetyczne.
Kulki Neocube
Kulki magnetyczne Neocube są skierowane do starszych dzieci. W tym przypadku nie mamy kolorowych patyczków, jedynie same kulki neodymowe. Łącząc je ze sobą, możemy tworzyć przeróżne formy geometryczne i przestrzenne. Kulki wytwarzają dość silne pole magnetyczne. Niekiedy rozłączenie ich może sprawić niemałe trudności. Ich niewątpliwą zaletą jest także wielkość. Mają około 3 mm średnicy, co pozwala na zabranie ich gdzie chcemy. Urozmaicają czas i zmuszają mózg do działania. Za każdym razem możemy tworzyć coś nieprzewidywalnego, coś innego, coś niezwykłego, pobudzając wyobraźnię i myślenie. Koszt kulek Neocube mieści się w przedziale od 20 do 100 zł.
Podsumowanie
Klocki magnetyczne mogą być ciekawą odmianą po zwykłych klockach. Co więcej, zabawa nimi wciąga znacznie bardziej. Rozwijają wyobraźnię, uczą i bawią. Ważne jest jednak, aby dobrać odpowiedni zestaw do wieku dziecka. Małe elementy i namagnesowane kulki nie będą bezpieczne dla dzieci poniżej 3. roku życia. | Przegląd klocków magnetycznych |
Chcesz jeździć po mieście na dwóch kółkach, ale nie wiesz, jaki model do tego będzie najlepszy? Podpowiadamy, jak wybrać rower w zależności od potrzeb i temperamentu. Poszukaj modelu, który podkreśli twoją indywidualność. Podczas poszukiwania roweru zwróć uwagę, aby był dopasowany do twojego temperamentu i wymagań. Innego modelu potrzebuje młoda mama, a innego kobieta, która np. do pracy ma bardzo daleko i na rowerze spędza dużo czasu. Sprawdź, co powinnaś wziąć pod uwagę w czasie zakupu dwóch kółek.
Romantyczna
Potrzebujesz stabilnego roweru, który będzie się łatwo prowadził. Nie szukasz małego, zwrotnego, wyścigowego bolidu, ale modelu spokojnego, z wytrzymałą ramą dającą poczucie bezpieczeństwa. Jeśli lubisz spódnice i sukienki, zwróć uwagę na kształt ramy: powinna być tak wyprofilowana, abyś mogła wsiadać i zsiadać bez podnoszenia wysoko nogi. Jeśli nie lubisz się spieszyć, możesz wybrać model bez przerzutek. Nie trzeba będzie operować manetkami, a w portfelu zostanie jeszcze trochę gotówki. Poszukaj pojazdu o klasycznym miejskim kształcie.
Spróbuj np. przymierzyć się do modelu Indiana Moena. Stalowa, relatywnie ciężka rama (ok. 16 kg) zapewnia stabilność, nie będziesz się więc tak bardzo musiała skupiać na łapaniu równowagi (o ile oczywiście masz z tym problem).
box:offerCarousel
Praktyczna
Lubisz mieć przy sobie potrzebne rzeczy: zawsze na wszelki wypadek nosisz kurtkę przeciwdeszczową i przekąski. Nie lubisz marnować czasu, więc zakupy robisz po drodze do domu. Dlatego od razu wyposaż rower w koszyk lub bagażnik. Potrzebujesz pojazdu, który będzie niezawodny, wytrzymały i wyposażony tylko w niezbędne gadżety.
Wybierz np. model Kross Classico. Ma on pojemny i estetyczny koszyk i bagażnik. Osłony na łańcuch i tylne koło są nie tylko stylowe, ale także zabezpieczają ubranie przed pobudzeniem. Podstawowe wyposażenie zawiera praktyczną nóżkę i błotniki.
Wyrazista
Osoby lubiące zwracać na siebie uwagę powinny poszukać roweru o kolorowej ramie i niebanalnym wzornictwie. Jeżeli nosisz fantazyjne stroje, poszukaj modelu z osłonami na łańcuch i tylne koło.
Postaw na rower Lola (np. w wersji Pin Up Girl). Wyróżnia go charakterystyczna kolorystyka, która sprawi, że trudno cię będzie nie dostrzec. W tym modelu nawet osłona tylnego koła ma charakterystyczny, widoczny z daleka wzór. Siodełko amortyzowane sprężynami sprawia, że miejskie wertepy nie zepsują komfortu jazdy.
box:offerCarousel
Mama
Zawsze ci się spieszy, potrzebujesz więc roweru, który zapewni sprawną jazdę bez utraty komfortu. Wszyscy wiedzą, że mamy zawsze zabierają ze sobą mnóstwo rzeczy. Koszyk i bagażnik stanowią więc wyposażenie obowiązkowe. Potrzebujesz roweru, który będzie na tyle stabilny, abyś czuła się pewnie po doczepieniu dziecięcego fotelika lub przyczepki. Bezpieczeństwo nade wszystko.
Poszukaj np. stabilnego, klasycznego „holendra”, jak Amsterdam w wersji Electra. Jest idealny dla kobiet ceniących komfort i bezpieczeństwo. Napęd został tu zamknięty w tylnej piaście, dzięki czemu obsługa jest łatwiejsza.
box:offerCarousel
Sportowiec
Interesuje cię model, który pozwoli na szybką jazdę. Poszukaj zwykłych modeli sportowych z przeznaczeniem trekkingowym lub mtb. Umożliwią one sprawne pokonywanie miejskiego toru przeszkód: dołki, krawężniki czy błoto nie będą ci straszne. Postaw na rower z amortyzacją w przednim widelcu. Wybierz np. model Merida Juliet z obniżoną ramą ułatwiającą wsiadanie.
Jazda na rowerze zapewnia nie tylko zdrowie, ale także wspaniały wygląd. Nie zwlekaj więc z wyborem dwóch kółek i jak najszybciej ruszaj na miejską przejażdżkę rowerową.
Zobacz również: Gadżety, które uatrakcyjnią twój rower | Damskie rowery miejskie – dobierz rower do swojego charakteru |
Makijaż na wigilijną wieczerzę powinien być elegancki, odrobinę błyszczący i przede wszystkim trwały. Tego wieczoru na pewno będzie gorąco – czy to w kuchni podczas przygotowywania posiłku, czy też podczas samej kolacji, która będzie obfitowała w wiele wzruszających momentów. Jak przygotować wigilijny makijaż? Jakich kosmetyków użyć, aby zaznaczyć, że to make-up na specjalną okazję? Odpowiedzi znajdziesz w tym artykule.
Piękny makijaż zaczyna się od pielęgnacji
Żaden makijaż, szczególnie ten bardziej wieczorowy, nie będzie dobrze wyglądał na zanieczyszczonej, szarej i odwodnionej cerze. Dzień przed Wigilią warto zrobić peeling i nałożyć maseczkę nawilżającą. Najlepiej taką, której działanie już znasz, aby nie było przykrej niespodzianki o poranku. Makijaż lepiej utrzymuje się i ładniej wygląda na oczyszczonej, a przede wszystkim nawilżonej cerze.
Baza pod makijaż
Makijaż wigilijny musi być odporny na ścieranie, ciepłe powietrze buchające znad garnków, a także chwile wzruszenia i przytulania podczas dzielenia się opłatkiem. Powinien również przetrwać długie godziny. Aby mieć pewność, że tak się stanie, warto zastosować bazę pod makijaż, która zapewni długą żywotność kosmetyków.
Bazy godne polecenia:
* naturalny krem-baza Earthnicity – baza bez silikonów, pięknie wygładza twarz, delikatnie masuje rozszerzone pory, nawilża i – co ważne – nie jest tłusta. Świetna dla cery suchej i normalnej;
* baza Make Up For Ever Step 1 – baza, która zapewnia efekt matowej skóry, nadaje się do cery mieszanej i tłustej, a nawet tej z wypryskami – ma lekko zielony kolor, który neutralizuje zaczerwienienia;
* baza rozświetlająca Golden Rose – za jej pomocą można uzyskać efekt glow, czyli wypoczętej i zdrowej cery. To świetna propozycja dla osób z cerą suchą i normalną.
Baza zapewnia odpowiednią przyczepność podkładowi. Jeżeli nie masz problemu ze ścieraniem się makijażu lub nie chcesz dodatkowego efektu zmatowienia czy rozświetlenia, w roli bazy świetnie spisze się krem, który używasz na co dzień.
Podkład
Koniecznie typu long lasting! Odporny na przytulanie, na cieknące łzy po policzku i gorącą atmosferę. Jeżeli twoja cera jest sucha, możesz zrezygnować z podkładu o przedłużonej trwałości lub go po prostu nie pudrować. Osoby z cerą normalną, mieszaną, a w szczególności tłustą powinny użyć tego rodzaju podkładu.
Podkłady long lasting godne polecenia:
* Estee Lauder Double Wear – długotrwały kosmetyk o dobrym kryciu, matowym wykończeniu, polecany przez tysiące kobiet;
* Revlon Colorstay – ma porównywalne działanie do podkładu Estee Lauder Double Wear, tylko jest kilka razy tańszy. Zapewnia spore krycie i jest odporny na ścieranie, a jego jasne kolory są naprawdę jasne;
* Estee Lauder Double Wear Light – lżejsza wersja Estee Lauder Double Wear, krycie ma nieco słabsze, ale można je budować;
* Max Factor Lasting Performance – tańszy odpowiednik podkładu Estee Lauder Double Wear Light. Dzięki niej makijaż przetrwa długie godziny na twarzy, kosmetyk cechuje się dobrym kryciem i jest odporny na wysoką temperaturę.
Trik makijażowy: jeżeli nie lubisz zastygających podkładów, a chciałabyś przedłużyć trwałość swojego podkładu, przed użyciem podkładu nałóż bazę matującą lub rozświetlającą.
Puder utrwalający
Zadaniem pudru będzie przede wszystkim utrwalenie podkładu. W tym celu najlepiej użyć transparentnego pudru HD, który ma za zadanie ukryć pory i sprawić, by nasza twarz przepięknie wyglądała na zdjęciach.
Godne polecenia pudry to:
* Earthnicity Velvet HD Powder – naturalny kosmetyk. Puder lekko rozmywa pory, stają się one mniej widoczne, a makijaż jest utrwalony;
* Kryolan Anti-Shine Powder – prawdziwy klasyk, który przyda się posiadaczkom bardzo tłustej cery!
Trik makijażowy: nałóż puder mokrą gąbeczką Beauty Blender. Taka aplikacja spowoduje jeszcze większe wygładzenie twarzy, dzięki czemu makijaż będzie wyglądał bardziej naturalnie.
Konturowanie twarzy
Podczas wykonywania wigilijnego makijażu nie zapomnij wykonturować twarzy. Nałóż swój ulubiony bronzer, rozświetlacz i róż. Pamiętaj, aby tonacja użytych kosmetyków komponowała się z tonacją makijażu oczu. Jeżeli robisz ciepły makijaż oczu z dodatkiem złota, rozświetlacz również powinien być złoty, róż matowy, a bronzer w bardziej ciepłej barwie. Co prawda, w Święta błysk na twarzy sprawdza się dobrze, ale umiar to podstawa – brokat w dużej ilości lepiej wygląda na bombkach niż na cerze.
Trik makijażowy: rozświetlacza użyj jako cienia, będzie wtedy pięknie współgrał z makijażem oczu.
Makijaż oczu
Aby klasyczny makijaż wieczorowy przeobraził się w makijaż wigilijny, wystarczy dodać do niego odrobinę brokatu lub innych mieniących się cieni! Wigilia to jedna z nielicznych okazji, kiedy śmiało możesz dodać sobie świątecznego błysku. Pamiętaj jednak o umiarze, jeśli go nie zachowasz, twoja twarz może przypominać bombkę choinkową.
Propozycje na wigilijny makijaż oczu:
* prosty – gołą powiekę wystarczy zaznaczyć czarną, wyciągniętą kreską, do tego na wargi nałożyć czerwoną szminkę;
* prosty z nutką błysku – na czarną kreskę nałóż brokatowy eyeliner, np. w kolorze złota. Ten mały dodatek sprawi, że twój makijaż będzie bardziej świąteczny;
* klasyczny – na całej powiece użyj jasnego cienia, a jej załamanie zaznacz ciemniejszym, brązowym cieniem. Taki makijaż to klasyka sama w sobie, która będzie odpowiednia na każdą okazję;
* klasyczny z nutką błysku – do klasycznego makijażu oka dodaj w kąciku odrobinę metalicznego cienia w kolorze złota;
* ciemne smoky – nada wieczorowego szyku, powiększy oczy i sprawi, że makijaż będzie wyróżniał się na zdjęciach;
* ciemne smoky z drobinkami – do klasycznego smoky użyj cienia z brokatem lub metalicznego, ciemnego koloru.
Kosmetyki do makijażu oczu, które idealnie wpisują się w klimat świąteczny:
* cienie foliowe Makeup Revolution;
* sypkie pigmenty, np. NYX lub Makeup Revolution;
* złoty eyeliner;
* cień w kredce z brokatem (świetny jako baza do smoky).
Trik makijażowy: czasem brokatowe cienie lub pigmenty potrafią się sypać. Aby tego uniknąć, strzep nadmiar kosmetyku z pędzla i najpierw pomaluj oczy, a potem twarz.
Podczas kolacji wigilijnej mogą popłynąć łzy wzruszenia, więc najlepszy będzie tusz wodoodporny. Jeśli nie chcesz go stosować, pamiętaj, aby nie pocierać rzęs, wtedy tusz nie będzie się rozmazywał i nie zniszczy makijażu oczu.
Makijaż ust
Nie ma bardziej świątecznego koloru na ustach niż czerwony. To najpiękniejsza barwa na wigilijną kolację. Ma jedną zasadniczą wadę: może nie przetrwać w idealnym stanie w czasie jedzenia 12 potraw. Na rynku jest wiele długotrwałych pomadek, ale niestety żadna z nich nie wytrzyma kontaktu ze smażonym karpiem czy kapustą z grzybami.
Kolorowe pomadki poradzą sobie z bardziej suchymi potrawami, ale nie przetrwają całego wieczoru, dlatego po posiłku konieczna będzie poprawka i ponowne pomalowanie ust. Jeżeli chcesz z czystym sumieniem powitać gości buziakiem w policzek bez pozostawienia śladu, warto zapoznać się z kilkoma produktami:
płynna, matowa pomadka Hean w kolorze 06 Pin Up – jest lekka, niewyczuwalna na ustach, nie zostawia śladów na szklankach. Jej kolor to lekko zgaszona czerwień, która jest elegancka i nie rzuca się w oczy;
płynna, matowa pomadka Golden Rose w kolorze 09 – przepiękna, dość żywa czerwień, która przetrwa długie godziny;
płynna, matowa pomadka Avon Orange You Happy – pomadka nie zastyga, przez co nie wysusza ust, jest też bardziej trwała niż tradycyjne szminki.
Trik makijażowy: aby pomadka dłużej się trzymała, przed nałożeniem kosmetyku przypudruj usta. Jeżeli przypadkiem „zjesz” nieco koloru, nie dokładaj kolejnej warstwy, lecz zmyj resztki szminki i pomaluj wargi jeszcze raz. Dokładanie pomadki może powodować kruszenie się kosmetyku, a w konsekwencji nieestetyczny wygląd.
Jeżeli nie lubisz matowych szminek, wybierz coś dla siebie spośród bardziej klasycznych propozycji:
* kremowa pomadka Vision Lipstick Golden Rose w kolorze 118 – żywa czerwień, która pozostawia lekko błyszczące wykończenie;
* pomadka Vitamin Cocktail Hean w kolorze 308 Carmine – zjawiskowa czerwień, która ma satynowe wykończenie i powinna przetrwać lekki posiłek.
Hitem tego sezonu są metaliczne warstwy na ustach. Będą obłędnie wyglądały w kolorach czerwonym lub bordowym. Jeżeli wybierzesz takie wykończenie, pamiętaj, aby makijaż oczu i twarzy był stonowany, gdyż tego typu błyszcząca barwa ust ma stanowić centralny element wizażu. Propozycje metalicznych pomadek:
* Glam Metal Hean w kolorze 501 Blackstar Red – szminka ma błyszczące wykończenie, nie zastyga;
* Metals Matte Metallic Lip Crayon numer 07 Golden Rose – wiśniowa czerwień. Pomadka odrobinę zastyga i będzie bardziej trwała.
Dobrym wyborem jest też kolor nude na ustach – to klasyk, który pasuje zawsze, do każdego makijażu. Pomadki tego typu na pewno znajdują się już w twojej kosmetyczce.
Mam nadzieję, że twój makijaż wigilijny przetrwa długie godziny, a sam wieczór będzie wspaniały. Najważniejsze, aby ten czas spędzić z bliskimi – makijaż to tylko makijaż, zmyje się. Ważne są chwile spędzone z rodziną, bo to one zapadają w pamięć i przywracają dobry nastrój w gorsze dni. | Makijaż na Wigilię 2017 |
Nowoczesne routery pozwalają podłączyć dysk twardy, który następnie staje się powierzchnią pamięci dostępną dla wszystkich użytkowników sieci. Do czego może się to przydać oraz jakie routery oferują taką funkcję? Wystarczy, że nasz router ma złącze USB, które pozwala na podłączenie dysku twardego USB, by móc cieszyć się dyskiem sieciowym we własnym domu. Do czego to może się przydać? Przede wszystkim dysk oferuje dostęp do zapisanych na nim danych na dowolnym komputerze, tablecie czy telefonie podłączonym do sieci. Jest to więc idealne rozwiązanie do magazynowania zdjęć, muzyki czy filmów.
Zapisane na dysku zdjęcia i filmy mogą być następnie wyświetlane nie tylko na urządzeniach komputerowych, jak nasz laptop, tablet czy smartfon, ale również na telewizorach Smart TV. Wystarczy odpowiednia aplikacja zainstalowana na naszym telewizorze i w szybki sposób można odtworzyć na nim zdjęcia, muzykę i filmy wprost z dysku podłączonego do routera. Jaki router pozwala na podłączenie dysku i udostępnienie jego powierzchni w sieci?
Fritz!Box 4040
Jest to produkt niemieckiego producenta AVM, bardzo cenionego za niezawodność i stabilność pracy. Model 4040 oferuje gigabitowe porty Ethernet oraz bezprzewodowej łączności Wi-Fi w pasmach AC+N w częstotliwościach 2,4 i 5 GHz. Na wyposażeniu routera znajdziemy aż dwa porty USB. Jeden w standardzie 3.0, a arugi w standardzie 2.0. Do pierwszego warto podłączyć szybki dysk, również z interfejsem USB 3.0, bo zapewni szybkie transfery i bezproblemowe odtwarzanie filmów nawet w bardzo wysokiej rozdzielczości. Port 2.0 to natomiast doskonałe rozwiązanie do podłączenia drukarki, która będzie dostępna w sieci dla wszystkich w domu czy biurze. Router Fritz!Box 4040 kosztuje około 400 zł. Więcej o Fritz!Box 4040 dowiesz się z naszego testu.
box:offerCarousel
Huawei B593 LTE II 4G
Router ten jest przeznaczony do użycia w sieci telefonii komórkowej. Jeżeli macie internet od jednego z bezprzewodowych telekomów w ramach łączności 3G/4G/LTE, to urządzenie będzie dla was doskonałe. Oferuje cztery porty 10/100 oraz dwa porty USB do wykorzystania z dyskiem przenośnym. To dzięki niemu możliwe jest udostępnienie pamięci w naszej domowej sieci. Router ten kosztuje 205 zł.
box:offerCarousel
Asus RT-AC5300
Ta propozycja jest przeznaczona dla najbardziej wymagających użytkowników domowych. Router Asus RT-AC5300 potrafi zapewnić transmisję bezprzewodową na poziomie 5300 Mb/s. To prawdziwy bezprzewodowy potwór, co zresztą potwierdza jego wygląd. Do dyspozycji jest Wi-Fi we wszystkich pasmach, w tym AC. Tym samym możemy zbudować domową sieć pracującą na częstotliwości 2,4 oraz 5 GHz. Do dyspozycji są 4 porty 1-gigabitowe oraz port USB 3.0 i 2.0. Dzięki nowszemu interfejsowi możemy zapewnić bardzo dobre parametry zapisu i odczytu z dysku w sieci. Niestety, to monstrum kosztuje około 1400 zł.
box:offerCarousel
Linksys WRT1900ACS WiFi
Produkty marki Linksys mają swoich zwolenników także wśród osób zajmujących się zawodowo budowaniem sieci internetowych. Router Linksys WRT1900ACS to dwuzakresowy router pracujący na częstotliwościach 2,4 i 5 GHz. Zapewnia solidną i stabilną pracę, także bezprzewodową, zapewniając komunikację na wszystkich pasmach, w tym w AC, zapewniając transfer do 1,9 Gbps. Dzięki wbudowanym aż dwóm portom USB mamy możliwość podłączenia dysków zewnętrznych, które następnie mogą posłużyć do zbudowania lokalnych dysków w sieci, zapewniając dostęp do plików z dowolnego urządzenia podłączonego do sieci. Router kosztuje około 800 zł.
box:offerCarousel
Asus DSL-AC56U
Cztery anteny zewnętrzne mają zapewnić odpowiednio duży zasięg i siłę sygnału dla rozproszenia sieci na wiele pomieszczeń w domu. Router ten pracuje w dwóch częstotliwościach, zapewniając wszystkie oferowane dziś pasma, w tym pasmo 802.11ac, oferując wysokie transfery także podczas pracy bezprzewodowej. Do naszej dyspozycji są cztery 1-gigabitowe porty ethernetowe oraz dwa USB 2.0. Dzięki nim możliwe jest strumieniowanie multimediów do telewizora czy konsoli. Router kosztuje 560 zł. | Router z możliwością podłączenia dysku twardego |
Wybór studniówkowego garnituru jest bardzo ważny. W tym stroju wielu młodych mężczyzn nie tylko będzie się bawić na balu okolicznościowym, ale również pisać maturę. Wybieramy więc bazę studniówkowo-maturalnej stylizacji składającą się z marynarki i spodni, a ostatnio coraz częściej kamizelki. Stylizacja z wykorzystaniem garnituru może mieć jednak wiele odsłon – wszystko zależy od tego, w jaki sposób zestawimy go z koszulą i dodatkami, takimi jak krawat, buty i spinki do mankietów. Wśród aktualnych trendów studniówkowych dla niego jest wiele odniesień do włoskiej mody i estetyki retro, ale najistotniejszą rolę odgrywają rozwiązania ponadczasowe. Klasyczna czerń i granat to najczęściej wybierane kolory studniówkowych garniturów.
Studniówkowa elegancja
Panowie, którzy niekoniecznie lubią eksperymentować z modą, powinni postawić na klasykę. Czarna marynarka, czarne spodnie, biała koszula i ciemne dodatki sprawią, że będą wyglądać elegancko, czyli tak, jak powinno się wyglądać na studniówkowym balu. Coraz częściej czerń jest wypierana przez ciemny granat. Garnitur w tym kolorze jest zestawiany z białą koszulą i brązowymi dodatkami – paskiem i butami. Jeśli chcemy, by stylizacja nabrała jeszcze bardziej eleganckiego charakteru, postawmy na marynarkę o smokingowych połyskujących klapach.
Panowie, którzy chcą wyglądać bardziej oryginalnie i na czasie, powinni przyjrzeć się, jakie eleganckie ubrania zdominowały największe hollywoodzkie gale. Aktorzy i piosenkarze stylizowani przez najlepszych znawców mody mogą być inspiracją do stworzenia wyjątkowego looku na bal maturalny.
Estetyka retro i moda włoska
Obok klasyki warto zwrócić uwagę na tendencje panujące w modzie męskiej. To, co sprawdza się w stylizacjach codziennych, może być także pomysłem na męski komplet studniówkowy. Jeśli zależy nam, by nasz wizerunek był bliski estetyce retro, warto poszukać inspiracji w popularnym serialu Mad Men. Eleganckie garnitury w kratę, spodnie typu baggy z zaszewkami, tweedowe marynarki to kwintesencja tej estetyki. Odpowiednio skomponowany look sprawi, że koleżanki nie będą mogły oderwać wzroku od stylowego mężczyzny. Należy jednak pamiętać, że udany retro look wymaga wyczucia estetyki.
Równie ciekawą inspiracją dla panów, którzy chcą wyglądać elegancko i na czasie, może być styl mężczyzn odwiedzających targi Pitti Uomo. Włoski styl jest odbierany jako ekstrawagancki, ale bardzo charakterystyczny i stał się synonimem dobrego gustu. Koszula zestawiona z dopasowaną marynarką, spodnie o długości 7/8 eksponujące kostki (lub kolorowe skarpetki) i buty typu monki (zapinane na dwie klamry) albo charakterystyczne brogsy (typ obuwia zbliżony do oksfordów).
Na co zwracać uwagę przy wyborze studniówkowej stylizacji?
Niezależnie od tego, czy wybieramy ekstrawagancką stylizację, czy klasyczny garnitur, kupując ubranie powinniśmy kierować się ściśle określonymi zasadami. Zwróćmy uwagę na dopasowanie go do sylwetki. Garnitur nie może być za duży, rękawy nie mogą być za długie, a klapy za szerokie. To właśnie w proporcjach tkwi sukces stylizacji i osiągnięcie perfekcyjnego wyglądu. Marynarka powinna sięgać do połowy pośladków, a rękawy mieć długość kończącą się przy nadgarstkach – koszula powinna wystawać spod nich na 2-3 cm. Spodnie w żadnym wypadku nie powinny marszczyć się na pośladkach ani zbytnio ich opinać. Przy doborze koszuli kierujmy się zasadą – im bardziej dopasowana, tym lepiej. Kołnierzyk powinien dawać odrobinę luzu – nie za ciasny ani zbytnio od niego nie odstawał. Zbyt obszerna koszula zestawiona z garniturem slim fit może zrujnować efekt eleganckiej stylizacji.
Modne dodatki
Diabeł tkwi w szczegółach. Klasyczną bazę stylizacji można całkowicie odmienić za pomocą męskich dodatków. Wystarczy dobrać elegancką wzorzystą poszetkę, elegancki krawat (niekoniecznie w czarnym kolorze), a także przeżywające renesans popularności spinki do mankietów. Pamiętajmy, że równie popularne są muszki, szczególnie te z weluru. Możliwości eksperymentowania jest mnóstwo!
Wybierając zestaw na bal studniówkowy, pamiętajmy, że ponadczasowa klasyka jest dobra na każdą okazję. Jeśli jednak zależy nam na wyróżnieniu się z tłumu, możemy postawić na stylizację niestandardową – szczególnie na czasie jest estetyka retro i włoski styl. Klasyczne rozwiązania możemy także urozmaicić ciekawymi dodatkami. Nie zapominajmy, jak ważne jest dopasowanie kroju garnituru i koszuli do sylwetki. | Studniówkowe trendy dla niego 2016 |
Wytrzymałość to jedna z newralgicznych cech sprawności fizycznej. Jej poziom określa, w jakiej kondycji znajduje się nasze ciało. Osoby mające dużą wytrzymałość później odczuwają zmęczenie, a zatem mogą dłużej i intensywniej trenować. Inne cechy motoryczne, na przykład siła lub szybkość, powiązane są ściśle z wytrzymałością. W jaki sposób? Dzieje się to za sprawą wyćwiczonej umiejętności znoszenia wysiłku. Dobrym przykładem powiązania tych cech jest podnoszenie sztangi. Uniesienie dużego ciężaru wymaga ogromnej siły. Jednak dopiero wzrost wytrzymałości mięśni pozwala na wykonanie tego samego ćwiczenia z mniejszym obciążeniem, lecz dużą liczbą powtórzeń. Podobną relację możemy zauważyć na przykładzie biegacza, który jest w stanie przebiec kilometr w czasie krótszym niż 4 minuty. Ale sportowiec o dobrej wytrzymałości będzie w stanie utrzymać ten czas na zbliżonym poziomie nawet na odcinku 20 km.
Trening obwodowy na wytrzymałość
Trening obwodowy to jedna z najpopularniejszych form treningowych, która ma na celu rozwijanie wytrzymałości. W zależności od uprawianej dyscypliny i doboru ćwiczeń rozwijać się może wytrzymałość różnych partii mięśni oraz ich zdolności motorycznych. Obwód z przewagą ćwiczeń siłowych spowoduje wzrost wytrzymałości siłowej. Wystarczy ustalić kilka bądź kilkanaście następujących po sobie ćwiczeń, tak zwanych stacji. Bardzo ważną zasadą treningu obwodowego jest płynne przechodzenie do kolejnych stacji, bez pełnej regeneracji mięśni. To powoduje, że każde kolejne ćwiczenie jest wykonywane przy większym zmęczeniu. Ta katorżnicza praca przynosi jednak z czasem zauważalne efekty. Aby zachować jak najwyższą efektywność, pamiętajmy o zmienności pracy mięśni. Co to oznacza? Starajmy się, aby następujące po sobie ćwiczenia angażowały różne ich partie. To spowoduje, że trening stanie się jeszcze bardziej wydajny. W ćwiczeniach tego typu nie przywiązujmy dużej wagi do liczby obciążników. Na pierwszy plan powinna się wysuwać odpowiednia technika.
Cechy obwodu wytrzymałościowo-siłowego
Aby trening obwodowy był w pełni wydajny, powinien spełniać kilka podstawowych kryteriów. Najważniejszym jest liczba stacji, przez które należy przebrnąć. Powinno ich być od 8 do 12 w jednym obwodzie. Liczbę obwodów należy dobierać indywidualnie do poziomu wytrenowania i własnych potrzeb. Najczęściej zaleca się wykonanie od 2 do 3 obwodów. Ciężar używany do budowania wytrzymałości mięśni powinien pozwalać na wykonanie 15–20 powtórzeń. Zazwyczaj jest to mniej więcej połowa maksymalnego obciążenia. Równie istotnym wskaźnikiem jest czas pracy na poszczególnych stacjach. W zależności od charakteru ćwiczeń, powinien on wynosić 15–60 sekund. Z kolei przerwy wypoczynkowe między stacjami nie powinny przekraczać 30 sekund. Nie jest to wiele czasu, a chwilę wytchnienia możemy złapać po ostatnim powtórzeniu. Przerwa między obwodami może wynosić 4–6 minut.
Full Body Workout na początek
Osobom rozpoczynającym przygodę z treningiem siłowym oraz budowaniem wytrzymałości mięśni śmiało można polecić FBW – trening całego ciała. Jego głównym założeniem jest równomierne wzmocnienie całego ciała. Trening ten opiera się w głównej mierze na ćwiczeniach wielostawowych z wykorzystaniem wolnych ciężarów. Do najczęściej wykonywanych zaliczają się: wyciskanie na ławeczce, martwy ciąg, przysiady ze sztangą, podciąganie nadrążku, wiosłowanie gryfem łamanym oraz uginanie ramion z wykorzystaniem hantli. Wszelkie ćwiczenia izolowane na maszynach powinny być ograniczone do minimum. Przeprowadzając trening obwodowy całego ciała, powinniśmy się skupić na wszystkich najważniejszych partiach mięśni: nogach, plecach, klatce piersiowej, barkach, brzuchu oraz ramionach. Ta metoda poleca jest głównie początkującym, ale także średnio zaawansowanym. Doskonale sprawdzi się również jako zamiennik rutynowego treningu siłowego. | Jak budować wytrzymałość mięśni? |
Współczesne smartfony to coraz częściej rozbudowane kombajny multimedialne, które mają bardzo duże zapotrzebowanie na energię. Producenci starają się sprostać tym wymaganiom, montując wydajne akumulatory, jednak kilkanaście godzin intensywnej pracy potrafi rozładować praktycznie każdy smartfon. Aby nadal pozostawać w kontakcie i nie martwić się, gdzie jest najbliższe gniazdko elektryczne, najlepiej kupić powerbank. StilGut GmbH 8000 mAh
Powerbank StilGut GmbH 8000 mAh został wykonany z wysokiej jakości aluminium, a jego smukła obudowa ma zbliżone wymiary do większości smartfonów. Wbudowany akumulator (litowo-polimerowy) dysponuje pojemnością 8000 mAh i umożliwia czterokrotne naładowanie telefonu. Na tylnym panelu znajdują się dwa złącza: jedno do ładowania powerbanku i drugie do podłączenia urządzeń zewnętrznych. StilGut GmbH 8000 mAh w całości pochłonie założony budżet – najtańsze oferty na Allegro oscylują w okolicy 100 zł.
Xiaomi MI 16000 mAh
Xiaomi MI 16000 mAh, mimo niewielkich wymiarów, oferuje pojemność aż 16000 mAh, będzie więc stanowić bardzo pojemne źródło zapasowej energii. Akumulator został wykonany w technologii litowo-jonowej, a dzięki funkcji automatycznego wykrywania urządzeń proces ładowania następuje bez zbędnej zwłoki. Do dyspozycji są dwa złącza USB, dlatego w jednej chwili można ładować smartfon i tablet. Xiaomi MI 16000 mAh dostępny jest na Allegro już od 85 zł.
Pineng PN-963 10000 mAh
Pineng PN-963 10000 mAh charakteryzuje się solidną obudową i oryginalnym designem. Mimo stosunkowo dużej pojemności producent zachował kompaktowe wymiary, co z pewnością docenimy podczas podróży. Ciekawym i praktycznym dodatkiem jest wyświetlacz LCD, na którym odczytamy kluczowe parametry procesu ładowania. Podobnie jak u poprzednika, są tutaj dwa złącza USB: 2100 mA oraz 1000 mA. Pineng PN-963 10000 mAh kupimy na Allegro od 85 zł.
NavRoad NEXO powerBOX Style 10000 mAh
Niewątpliwą zaletą tego modelu jest elegancka stylistyka i wysoka jakość wykonania. W parze z wyglądem idą bardzo dobre parametry techniczne. Do dyspozycji mamy dwa wyjściowe porty USB, które czerpią energię z litowo-jonowej baterii o pojemności 10000 mAh. Dużym atutem są także diodowe wskaźniki informujące o poziomie naładowania oraz dołączony do zestawu 30-pinowy kabel do iPhone’a. NavRoad NEXO powerBOX Style 10000 mAh dostępny jest na Allegro już od 75 zł.
Forever PB-016 5000 mAh
Z przedstawionych w tym zestawieniu powerbanków model Forever PB-016 charakteryzuje się najmniejszą pojemnością wynoszącą 5000 mAh. Na jego korzyść przemawia jednak fakt, że oprócz klasycznego ładowania prądem elektrycznym może czerpać energię z promieni słonecznych. To w połączeniu z wytrzymałą obudową pozwoli ładować różne urządzenia nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach. Dodatkową zaletą jest wbudowana latarka LED. Do wyboru mamy cztery wersje kolorystyczne: czarną, niebieską, żółtą i zieloną. Powerbank Forever PB-016 5000 mAh kupimy na Allegro już od 60 zł.
Wydajne powerbanki z powodzeniem sprawdzą się jako zapasowe źródło energii także dla innych urządzeń, np. tabletów czy kamer goPro. Jeśli często pozostajemy bez dostępu do zasilania, warto zainteresować się modelami o dużej pojemności, które umożliwią kilkakrotne naładowanie telefonu. Ciekawą opcją są także powerbanki solarne. Dzięki nim będziemy mogli uniezależnić się od konwencjonalnych źródeł energii elektrycznej, co z pewnością docenimy podczas dłuższych wypadów na łono natury. | Energia na święta 2016 – przegląd powerbanków do 100 zł |
Osoby, które na co dzień nie przepadają za mrożącymi krew w żyłach opowieściami, w czasie Halloween pozwalają się ponieść mrocznym historiom. Jednak bez względu na preferencje wszyscy zgodnie świętują okres, w którym prym wiodą duchy, mroczne intrygi i psychopatyczni mordercy. Rynek wydawniczy w tym roku obfitował w nowości i wznowienia tytułów z gatunku grozy i horroru. Poniżej znajduje się 5 propozycji książkowych, które wstrząsają, przerażają i budzą strach. Należy jednak pamiętać, że horror i groza to jedne z najcięższych gatunków, ponieważ nie wszystkich wszystko przeraża w taki sam sposób.
„Nawiedzony Dom na Wzgórzu” – Shirley Jackson
"Nawiedzony Dom na Wzgórzu" jest horrorem utrzymanym w klasycznym stylu. Dom na Wzgórzu to okryta złą sławą niemal wiekowa willa, w której od lat nikt nie mieszkał. Znajdują się jednak ludzie, którzy postanawiają uczynić mroczną rezydencję przedmiotem paranormalnego eksperymentu. Czworo śmiałków, wśród których są: Luke (spadkobierca domu), Eleanor (mająca niezwykle wyczulone zmysły) oraz Doktor Montague (specjalista od okultyzmu) z piękną asystentką. Wkrótce po przybyciu na miejsce bohaterowie zaczynają słyszeć dziwne głosy i przemieszczające się postacie – zjawiska te zaczynają przybierać na sile. Nowym mieszkańcom Domu na Wzgórzu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Książka Shirley Jackson doczekała się już kilku ekranizacji. Najnowszą z nich jest serial wyprodukowany przez Netflix, będący jej swobodną adaptacją.
„Nowy dom na Wyrębach II” (tom 3) – Stefan Darda
Trzecia część opowieści o Wyrębach zdecydowanie odbiega stylem od poprzednich. Stefan Darda porzuca trzymanie czytelnika w permanentnym napięciu na rzecz melancholijnego mistycyzmu, atmosfery strachu i mieszania jawy ze snem. Wszystko po to, aby ze zdwojoną siłą zaskoczyć i wprawić w konsternację. Akcja książki toczy się u schyłku roku 1996. Hubert Kosmala zaczyna podejrzewać, że stał się źródłem nieszczęść. W pobliżu Wyrębów zaczynają dziać się trudne do wytłumaczenia rzeczy, które niektórzy łączą z drastyczną śmiercią Marty i jej dziecka. Hubert jest zmuszony stawić czoła niefortunnym zdarzeniom i zwraca się w tym celu o pomoc do przyjaciela.
„Upiorna opowieść” – Peter Straub
„Upiorna opowieść” to najnowsze wydanie książki utrzymanej w gotyckim stylu literackiej grozy z 1979 roku. Autor w mistrzowski sposób łączy w niej konwencje charakterystyczne dla klasyków gatunku, takich jak: B. Stoker, A. Machen i M.R. James. Nie brakuje tu naturalistycznych i pełnych krwi opisów oraz niespodziewanych wydarzeń. Akcja „Upiornej opowieści” toczy się w latach siedemdziesiątych zeszłego stulecia, w mieście Milburn w USA. Działające tam Stowarzyszenie Chowder skupia osoby rozmiłowane w opowiadaniu mrożących krew w żyłach historii. Opowieści te nie zawsze są prawdziwe, niektóre są jedynie wytworem fantazji, inne zaś relacją z brutalnych w skutkach wydarzeń. Jedna z historii powraca i zaczyna upominać się o sprawiedliwość wśród członków Stowarzyszenia Chowder.
„Nawiedzenia” – Vernon Lee
Vernon Lee to pseudonim literacki pisarki Violet Paget, autorki znakomitych powieści grozy z czasów późnowiktoriańskich. Pierwsze wydanie zbioru czterech nowel „Nawiedzenia” pochodzi z roku 1890. W tym roku ukazało się jego kolejne wznowienie. Wspólnym mianownikiem wszystkich opisanych w „Nawiedzeniach” historii są duchy, stanowiące bez wątpienia niezwykle pociągający i niebezpieczny obiekt pożądania.
„Nie mów nikomu” – Harlan Coben
David, główny bohater „Nie mów nikomu”, to mężczyzna, który nie może otrząsnąć się po tragicznej śmierci swojej żony Elizabeth. Mimo upływu wielu lat stale prześladują go koszmary i natrętnie powracające wspomnienia traumatycznych wydarzeń. Pewnego dnia otrzymuje wiadomość, która sugeruje, że Elizabeth żyje. Mimo że ciało ukochanej zostało zidentyfikowane, mężczyzna podejmuje ryzykowny wyścig z rzeczywistością, aby dowiedzieć się prawdy. „Nie mów nikomu” to książka o fałszywych tropach, tajemniczych zagadkach i przerażająco niebezpiecznych intrygach, która trzyma w napięciu do samego końca. Tegoroczne wznowienie tytułu, który miał premierę w 2001 roku, to zdecydowanie najlepsza książka Harlana Cobena – mistrza thrillera. | Najnowsze książkowe horrory i thrillery - Halloween 2018 |
Automatyczne uzupełnianie parametrów w nowej ofercie Od dziś podczas wystawiania nowej oferty w kategorii Telefony komórkowe, uzupełnimy za Ciebie parametry produktu. Dzięki temu szybciej wypełnisz wymagane parametry i wystawisz ofertę.
Jak to działa
Gdy w formularzu wystawiania, w tytule oferty, wpiszesz nazwę telefonu, wyświetlimy do 7 propozycji produktów. Po wybraniu jednej/ z nich, uzupełnimy w formularzu parametry dotyczące oferowanego przez Ciebie telefonu.
Co uzupełnimy
Parametry obowiązkowe dla danego produktu
pozostałe parametry, które obecnie są dostępne dla danego produktu
Czego nie uzupełnimy
Parametrów: stan i wysyłka z Polski. Te parametry uzupełnisz we własnym zakresie.
Zajrzyj do naszego artykułu w FAQ i dowiedz się więcej o nowej opcji. | Automatyczne uzupełnianie parametrów w nowej ofercie |
Kontrola czasu pracy w firmie – kwestia równie wrażliwa, co wymagająca dokładności, precyzji i niezawodności – odchodzi bezpowrotnie od topornych i standardowych list obecności. Rozliczanie czasu to dziś automatyka i analiza całkowicie mechaniczna. Rejestratory do ewidencji czasu pracy w większości przypadków oparte są całkowicie na systemie identyfikatorów zbliżeniowych. Dzięki ich podłączeniu do wewnętrznych systemów sieci możliwe jest stworzenie jednego systemu rejestracji również w przypadku połączenia pomiarów z różnych lokalizacji. Tak więc właściwości nowoczesnych systemów pomiarowych czasu pracy dają możliwość pełnej, precyzyjnej kontroli nad ogólną efektywnością pracownika i wykonania zbiorczej analizy z określonego miejsca.
Rejestracja zdarzeń odbywa się poprzez klawisze eksponowane na ekranie dotykowym. Urządzenia zapisują w ten sposób – poprzez skan palca pracownika – konkretny rodzaj danej operacji: zarówno wejścia/wyjścia, jak i opcji dodatkowych. Ich zakres producenci stopniowo poszerzają. W efekcie rejestratory czasu pracy odnotowują już nie tylko przerwy wynikające z odejścia od stanowiska pracy lub z budynku, ale również zdarzenia losowe – np. wynikające z niespodziewanej zmiany planów i przeznaczone do odrobienia kolejnego dnia. Urządzenia są również w stanie zapisać charakter danego wyjścia, nadając mu statusy – od normalnego po służbowy.
Eksport danych z rejestratorów
Zbierane w ten sposób dane w nowoczesnych urządzeniach są – przy wykorzystaniu sieci – w trybie rzeczywistym przekazywane do konkretnego oprogramowania. Mogą być wykorzystywane zarówno w celach kadrowo-księgowych, jak i tworzenia np. standardowych raportów efektywności. Co ważne, rejestratory czasu dają oczywiście możliwość podglądu danych pracownikom, którzy są w stanie zweryfikować czas swojej aktywności.
W efekcie rejestrator czasu pracy zastępuje skutecznie zwykłą listę obecności, a zamiast składanego podpisu pracownika urządzenie wykorzystuje np. odczyt z jego karty. Technologie umożliwiają również inne warianty – np. skanowanie odcisku palca. Linie paplilarne są w takich urządzeniach skanowane, a wzór odcisku przetwarzany na kod cyfrowy. Ten staje się ostatecznie swoistą przepustką umożliwiającą wejście i wyjście z budynku lub danego pomieszczenia.
Niektóre urządzenia monitorujące czas wejść i wyjść pracowników – np. modele Realand – zapewniają zarówno jeden, jak i drugi sposób zapisu. Użycie karty można w nich zastąpić odczytem odcisku, urządzenia są w stanie w ten sposób zapisać nawet do 150 tys. ostatnich zdarzeń, co daje nieograniczoną wręcz bazę bieżących informacji.
Zabezpieczenia przed błędami
Popularność rejestratorów to efekt połączenia ich precyzji i niezawodności użytkowej. Z jednej strony są bezobsługowe i umożliwiają dokładne raportowanie danych kilkuset użytkowników. Z drugiej – technologia wykonania oraz zabezpieczenia powodują, że ich wyników nie można zafałszować. Dodatkowo producenci zabezpieczają rejestratory przed błędami lub próbami swoistego oszukania technologii. Urządzenia wyposażone w czytniki palca i kart RFID mogą np. alarmować w sytuacji zamykania drzwi przez określony czas – przy czym okienko można ustawić zarówno na kilka sekund, jak i minut. Pozostaje to do pełnej dyspozycji użytkownika. Rejestratory skanujące są także niezależne od temperatury. Zapewniając bezproblemowy odczyt od zera do 60 stopni Celsjusza, dają praktyczną pewność uzyskania precyzyjnych danych.
Tło, zdjęcia i bezwzględna kontrola
Rozwiązania technologicznie nie ograniczają się wyłącznie do samej kontroli. Producenci coraz większy nacisk kładą na detale. Na przykład modele iClock umożliwiają nie tylko wyjątkową personalizację urządzeń – wgrywając do nich zarówno firmowe tło, jak i zdjęcia pracowników – ale również definiowanie poszczególnych dostępów grupowych i indywidualnych. Dzięki nim zakres działania rejestratorów znacząco się poszerza – zmieniają się wręcz w bramki dostępowe zabezpieczające np. dane pomieszczenie przed nieautoryzowanym wejściem po godzinach pracy.
Niemniej istotna jest funkcja antipassback – rejestratory wyposażone w tę opcję skonfigurowane są tak, by bezwzględnie dochowywać prawidłowej kolejności zdarzeń. Zakładają więc, że po każdym wejściu do środka musi nastąpić wyjście; jego brak wywoła alarm lub wygenerowanie informacji do osoby odpowiedzialnej za kontrolę. | Odcisk palca niczym karta – nowoczesne rejestratory czasu pracy |
Dysk twardy to nieodzowny element każdego komputera. Zazwyczaj wybieramy między modelami HDD oraz SSD. Ale są także dyski SCSI/SAS. Do czego one służą? Czym różnią się od tradycyjnych dysków HDD lub SSD? A przede wszystkim – czym kierować się przy kupowaniu takiego dysku? Dyski SCSI nie są szerzej znane użytkownikom komputerów. A to dlatego, że nie są stosowane w urządzeniach do użytku domowego. Standard SCSI/SAS jest wykorzystywany w urządzeniach przemysłowych. Dlatego właśnie doskonale sprawdzają się na przykład w serwerach.
Czym jest SCSI?
SCSI to magistrala przeznaczona do przesyłania danych między urządzeniami. Do niedawna była wykorzystywana w serwerach i stacjach roboczych. Jednak z czasem standard okazał się przestarzały. Tak jak interfejs SATA zastąpił przestarzałe PATA w przypadku dysków konsumenckich, tak samo SAS zastąpiło SCSI w urządzeniach przemysłowych. Dlatego też powinno się raczej mówić o dyskach SAS niż SCSI. Skrót SAS oznacza po prostu Serial Attached SCSI.
Co ważne, standard SAS jest fizycznie kompatybilny z dyskami SATA, ale tylko jednostronnie. Oznacza to, że dyski SATA można podłączyć do kontrolera SAS, ale już nie da się zrobić tego w drugą stronę.
Czym się kierować?
Dyski SCSI/SAS powstały przede wszystkim z myślą o serwerach. Serwer to maszyna, która udostępnia zasoby innym urządzeniom, a to oznacza, że musi być bardzo wydajna. Kluczową rolę odgrywają szybkie dyski twarde. Dlatego też w rozwiązaniach serwerowych doskonale sprawdzają się dyski SSD, które oferują bardzo wysokie transfery danych i krótkie czasy dostępu. Jednak dyski SSD cały czas są dość drogie i w przypadku używania większych maszyn nieopłacalne. Dlatego też ciekawym wyborem są właśnie dyski SCSI/SAS, które wydajnością przewyższają tradycyjne modele HDD SATA.
Przede wszystkim dyski SCSI/SAS powinny charakteryzować się dużą niezawodnością. Parametr ten jest określany przez wartość MTBF (Mean Time Between Failures – średni czas bezawaryjnej pracy). Dla dysków serwerowych, czyli między innymi SCSI/SAS, powinien on wynosić co najmniej 1,5 mln godzin, ale im wartość ta jest wyższa, tym lepiej. Jednak nie oznacza to, że dysk będzie działać bezawaryjnie przez 1,5 mln godzin, bo to oznaczałoby prawie 160 lat. Bardzo ważne jest także to, jaki cykl roboczy przewidział producent. Jeśli jest to 25 procent, to dysk będzie działać (teoretycznie) 160 lat, ale tylko jeśli w ciągu doby będzie włączony maksymalnie przez 6 godzin. W gruncie rzeczy 1,5 mln godzin MTBF oznacza, że w ciągu roku uszkodzeniu ulegnie średnio jeden na 171 takich dysków.
Kluczową wartością jest jeszcze krótki czas dostępu. Mówi ona o tym, jak wiele czasu potrzeba, aby znaleźć dany plik na dysku. Jest to po prostu moment od wysłania żądania pewnych danych do chwili ich uzyskania. Ma to znaczenie przede wszystkim przy kopiowaniu dużej liczby małych plików. Zalecany czas dostępu to maksymalnie 4 ms.Innym ważnym parametrem jest prędkość obrotowa talerzy. O ile w dyskach konsumenckich jest to zazwyczaj 5400, 7200 lub ewentualnie 10 000 obrotów na minutę, o tyle w dyskach SCSI/SAS 10 000 to wartość minimalna. Najbardziej zalecane są dyski z talerzami kręcącymi się z prędkością 15 000 obrotów na minutę. Zapewniają one lepszą wydajność. Oczywiście można też kupić dyski SAS pracujące z prędkością 7200 obrotów na minutę, ale to raczej tańsze modele.
Nie można także zapomnieć o rozmiarach dysków. W przypadku standardów SCSI/SAS wyróżniamy dokładnie takie same gabaryty, jak w dyskach konsumenckich, czyli SATA. Oznacza to, że do wyboru mamy modele 3,5- lub 2,5-calowe. Koniecznie należy sprawdzić, jakie kieszenie ma nasz serwer, aby kupić model o odpowiedniej wielkości.W przypadku kupowania dysku do serwera nie powinniśmy oszczędzać. Tego typu urządzenia są zazwyczaj mocno obciążone pracą i od ich działania zależy wydajność maszyny. Tańsze i wolniejsze dyski szybko mogą okazać się pozorną oszczędnością. | Jak wybrać dysk SCSI/SAS? |
Ciemne mieszkanie wydaje się ponure niezależnie od pory roku i aury za oknem (zwłaszcza jesienią i zimą). Na szczęście wystarczy zastosować kilka prostych trików, aby uniknąć tego efektu. Oto 5 sposobów, dzięki którym mieszkanie stanie się jasne i będzie wydawać się bardziej przestronne. Sposób pierwszy – zmiana koloru ścian
Jednym z najprostszych sposobów na rozjaśnienie ciemnego domu jest zmiana koloru ścian w poszczególnych pomieszczeniach. To skuteczne rozwiązanie w przypadku mieszkań, które nie są odpowiednio dobrze nasłonecznione. Warto ten trik zastosować we wnętrzach, które zostały wyposażone tylko w jedno okno albo w ogóle go nie mają.
W tym celu najlepiej zaopatrzyć się w jasną farbę – idealna będzie śnieżna biel. Jeśli to nie jest nasz ulubiony kolor i źle czujemy się w sterylnych pomieszczeniach, możemy zdecydować się na inne jasne barwy lub te z domieszką białego. Beż, szarość, odcienie żółci również rozjaśniają wnętrza. W trakcie wyboru powinna nam przyświecać jedna zasada: kolory farb powinny być bardzo jasne, a ich odcienie ciepłe. Warto też rozważyć wybór produktu odpornego na zabrudzenia.
Sposób drugi – rozjaśnienie podłogi
Parkiet, wykładzina lub dywan w ciemnym kolorze potęgują wrażenie ciemności we wnętrzu. Najprostszym i najtańszym rozwiązaniem jest zakup chodnika w jasnym kolorze. Najlepiej zdecydować się na egzemplarz w odcieniu beżu. Efekt? Pomieszczenie będzie wydawać się nie tylko jaśniejsze, ale również stanie się optycznie większe i bardziej przestronne.
Innym rozwiązaniem jest zmiana koloru podłogi, choć wiąże się to z większym nakładem czasu, pracy i środków finansowych. Przed nałożeniem emalii (powinniśmy zdecydować się na farbę przeznaczoną do drewna, np. ftalową) na parkiet w jasnym i neutralnym kolorze (np. beżu lub brązu) musimy go wcześniej wycyklinować i zagruntować.
Sposób trzeci – zakup jasnych mebli
Wyposażenie ponurego mieszkania powinny stanowić jasne meble. Ciemne szafy, komody i stoły wydają się ciężkie i masywne, dodatkowo pogłębiają wrażenie smutnego nastroju, który panuje w takim wnętrzu. Najlepiej więc zdecydować się na zakup białych mebli. Jeżeli jednak nie chcemy całkowicie wymieniać wyposażenia mieszkania, samodzielnie możemy rozjaśnić biurko lub łóżko w tani i prosty sposób. W tym celu warto wykorzystać okleinę meblową w jasnym kolorze. Ten sposób sprawdzi się w przypadku mebli o prostej formie, bez elementów dekoracyjnych. Pamiętajmy, by nie zagracać ciemnego mieszkania – wypełnione po brzegi nigdy nie będzie wyglądać na jasne i przestronne.
box:offerCarousel
Sposób czwarty – zmiana dekoracji okna
W przypadku ciemnych mieszkań każdy promień słońca jest na wagę złota, dlatego nie można utrudniać im dostępu do środka. Najlepiej zrezygnować z dekoracji na parapecie, długich zasłon w ciemnym lub intensywnym kolorze i rolet na rzecz delikatnych białych firanek. Jeżeli nie wyobrażamy sobie sypialni bez zasłon, zdecydujmy się na te woalowe – wpuszczają do wnętrza dużo światła i są lekkie. Można wybrać egzemplarz w kolorze innym niż biały.
box:offerCarousel
Sposób piąty – zainstalowanie dodatkowych źródeł światła
Jedno główne źródło światła może okazać się niewystarczające w przypadku ciemnego pomieszczenia. Dobrym pomysłem jest wprowadzenie dodatkowego oświetlenia. Mogą to być lampy (stojące: podłogowe lub stołowe), a także klinkiety, które doświetlą poszczególne części wnętrza. Pierwsze rozwiązanie jest nieinwazyjne i nie wymaga pracy naszych rąk, zaś drugie wiąże się z koniecznością przeróbek w instalacji elektrycznej. | 5 sposobów na rozjaśnienie ciemnego mieszkania |
Styl prowansalski to niesamowicie wdzięczny i efektowny sposób na urządzenie łazienki. Lekkość i przytulność wnętrza w parze z jasnymi, świeżymi barwami oraz naturalnymi materiałami, drewnem to coś, do czego powinniśmy dążyć. Nasza łazienka nawet w mieszkaniu w bloku może prezentować się jak te w willach na południu Francji. Sielski klimat i domowe ciepło sprawią, że chwile spędzone w kąpieli lub poranne czynności pielęgnacyjne będą bardzo przyjemne.
Kolorystyka w stylu prowansalskim
Paleta barw stylu prowansalskiego jest bardzo jasna i słoneczna. Znajdziemy tu oczywiście biel w dużych ilościach oraz jasne kolory w tonach lawendy, błękitu, żółci oraz oliwkowej zieleni. Stawiajmy na naturalność oraz delikatność, a na pewno skutecznie przybliżymy się do upragnionego efektu. Beże, brązy, szarości kamienia oraz drewno zastosowane we wnętrzu dodadzą mu niesamowitego klimatu o dopracowanej formie.
Ściany w łazience możemy pomalować albo wyłożyć płytkami. Dobrze sprawdza się połączenie obu metod, gdzie granica przechodzi na wysokości możliwego dostępu wody z wanny. Płytki mogą być gładkie lub ozdobione subtelnym wzorem. Koronkowe i florystyczne akcenty świetnie się tu sprawdzą, miejmy jednak na względzie ogólną lekkość i delikatność zestawień.
Armatura i ceramika w łazienkach w stylu prowansalskim
Wybierając urządzenia sanitarne do naszej łazienki w stylu prowansalskim, stawiajmy na opływowe formy w tradycyjnym klimacie. Bardzo dobrze wyglądać będzie umywalka nablatowa w otoczeniu drewnianej szafki. Takie połączenia to istota stylu, który kreujemy w naszym wnętrzu. W dużych salonach kąpielowych warto wykorzystać przestrzeń i wybrać wannę wolnostojącą. Takie rozwiązanie świetnie się prezentuje i zapewnia wygodę. W mniejszych pomieszczeniach równie dobrze będzie wyglądać wanna zabudowana, np. ścianką z płytek o deseniu zgodnym z tym występującym na ścianach. Na rynku dostępny jest szeroki wybór stylizowanych baterii przystosowanych do wszystkich podłączeń, dlatego na pewno dopasujemy idealną dla siebie, zgodną z ogólnym wystrojem. Świetnie sprawdzi się chłodny odcień srebra, ale nie wyklucza się również kranów w kolorze mosiądzu.
Elementy dekoracyjne oraz dodatki w łazience w stylu prowansalskim
Dodatki i dekoracjeto coś, czego we wnętrzu w stylu prowansalskim nie może zabraknąć. Nad umywalką powieśmy lustro z drewna o jasnym odcieniu. Szeroka rama nada klimatu i ciepła całemu pomieszczeniu. Mydelniczki, pojemniki i dozowniki wybierajmy wykonane z ceramiki, która wygląda efektownie i jest zgodna ze stylem. Na rynku mamy mnóstwo różnorodnych przedmiotów przywodzących na myśl wakacje we Francji.
Tkaniny w takim wnętrzu również grają ważną rolę. Jasny dywanik, ręczniki czy ściereczka z haftowanym wzorem dodadzą całości dopracowanego wyrazu. Do przechowywania kosmetyków i środków czystości zaaranżujmy miejsce na wiklinowe koszyczki – skutecznie ukryją wszelkie niepasujące elementy, niezbędne jednak w codziennym użytkowaniu łazienki. Na koniec pęczek suszonej lub świeżej lawendy i już możemy poczuć się jak w Prowansji!
Styl prowansalski charakteryzuje się lekkością i delikatnością. Jest przytulny i urokliwy. To świetny sposób na kreowanie pięknych wnętrz, w których aż chce się przebywać. Nie jest on łatwy w zastosowaniu we własnym domu, jednak jeżeli tylko się postaramy, to klimat wybrzeża Francji przeniesiemy do naszego gniazdka. | Jak urządzić łazienkę w stylu prowansalskim? |
Osadnicy z Catanu to klasyka gier planszowych. Wydana w 1995 roku zdobyła masę nagród i sprzedała się w nakładzie kilku milionów egzemplarzy. Teraz przyszedł czas na nowy i samodzielny tytuł – Osadnicy z Catanu: Na Podbój Europy. Czy ma szanse powtórzyć sukces? Ten klasyk to jeden z bardziej rozpoznawalnych tytułów wśród planszówek, kojarzony nawet przez tych, którzy na co dzień nie mają styczności z tego typu grami. Nic w tym dziwnego, gdyż ma ona proste zasady i wciąga zarówno dzieci, jak i osoby starsze. Aczkolwiek od 2005 roku, w którym to pojawiła się na polskim rynku, już się trochę „opatrzyła”. Można kupić dwie karcianki oraz wersję z kostkami z logo Osadników z Catanu, jednak to nie to samo, co plansza. Przynajmniej dla mnie. Nawet po kilku ciekawych dodatkach – Kupcy i Barbarzyńcy, Miasta i Rycerze, Żeglarze, Odkrywcy i Piraci – które urozmaicają rozgrywkę, to nadal jest ta sama gra. Stąd pomysł Klausa Teubera (twórcy oryginału) na stworzenie nowej, samodzielnej pozycji. Chociaż może nie tak całkiem nowej, gdyż mechanika gry została przeniesiona w prawie niezmienionym stanie. Na jaką innowacyjność możemy więc liczyć, podbijając Europę?
Wieloryb i żaglowiec
Tym razem nie rozkładamy kafelków z terenem. Do dyspozycji mamy dużą planszę z żaglowcem, na której została przedstawiona Europa i jej największe miasta. Na odwrocie mamy także Stary Kontynent, ale bez jego zachodniej części (z wizerunkiem wieloryba). Druga strona (i jednocześnie druga plansza) przeznaczona jest do skróconego wariantu rozgrywki. Jeżeli mamy mniej czasu lub chcemy zademonstrować komuś Osadników z Catanu: Na Podbój Europy, wybieramy mapę z wielorybem. Więcej o różnicach między wersjami znajdziecie w instrukcji.
W pudełku czekają na nas dobrze znane elementy z klasycznych Osadników z Catanu. W skład zestawu wchodzi: 185 drewnianych pionków przestawiających szlaki i placówki handlowe, wozy kupieckie, kupców oraz złodzieja, 120 kart surowców, 40 żetonów towarów, 68 monet, 15 żetonów z liczbami, 4 karty pomocy, 2 pojemniki na karty oraz dwie kości.
W Osadników z Catany: Na Podbój Europy mogą zagrać trzy lub cztery osoby. Warto o tym pamiętać przed zakupem. Jeżeli nie znajdziemy chętnych do gry, będziemy zmuszeni sięgnąć po inny tytuł.
Rozgrywka
Heksy znów stały się podstawą gry. To przy nich stawiamy nasze placówki handlowe i budujemy szlaki. Celem nie jest już jednak, jak to było w tytule z 1995 roku, zdobycie 10 punktów, tylko jak najszybsze pozbycie się towaru z magazynu. Kto pierwszy tego dokona – wygrywa. Najpierw musimy zadbać o surowce, gdyż bez nich niewiele zdziałamy. Warto postarać się o to, aby nasze placówki znajdowały się przy różnych dobrach. Jeżeli co turę będziemy dostawać tylko jeden z nich, np. drewno, to zawsze istnieje możliwość handlowania z innymi graczami lub też odwiedzenie banku. Instytucja ta chętnie nam pomoże, ale pobiera za to wysoką prowizję.
Następnie, będąc „rekinami biznesu” w średniowiecznej Europie, musimy wynająć kupców. To oni są odpowiedzialni za budowanie nowych placówek handlowych w miastach. Jest to ważne z dwóch powodów. Po pierwsze, będziemy mieć dostęp do większej ilości surowców, a po drugie – dopiero po umieszczeniu budynku na planszy, zyskujemy dostęp do towaru. Pozbywamy się ich z pomocą wozów kupieckich, które dzięki wcześniej wybudowanym szlakom, dostarczają je do konkurencyjnych placówek.
Uwaga złodziej!
Tak samo jak w oryginalnych Osadnikach z Catany, przy wyrzuceniu na kostkach siedmiu oczek do akcji wkracza czarny pionek złodzieja. W takim wypadku żaden gracz nie dostaje surowców, a jako rekompensatę wszyscy otrzymują po złotej monecie. Za dwie można kupić dowolny materiał.Zasad jest trochę więcej, jednak ich przyswojenie nie powinno sprawić nikomu problemu. Już po pierwszej rozgrywce każdy z grających zrozumie o co chodzi. Karty pomocy, na których w obrazkowy sposób przedstawiono co i ile kosztuje, to dodatkowe ułatwienie.
Podsumowanie
Czy Osadnicy z Catany: Na Podbój Europy jest lepszą grą od tradycyjnej wersji? Trudno powiedzieć. Ma swoje zalety – mniejsza losowość, więcej strategii. Natomiast do wad możemy zaliczyć spadek dynamiki rozgrywki. Większe możliwości sprawiają, że każdy z uczestników poświęca więcej czasu na swoją turę. W przypadku trzech osób nie jest to być może aż tak zauważalne, ale już przy czterech – ktoś może się nudzić, czekając na swoją kolejkę. Interakcja między graczami ograniczyła się w sumie tylko do handlu surowcami. Możemy zająć komuś najbliższe miasto, ale w minimalnym stopniu wpłynie to na jego grę. Po dokonaniu opłaty można korzystać ze szlaków przeciwników, więc i w ten sposób nie pokrzyżujemy im planów.
Osadnicy z Catanu: Na Podbój Europy to moim zdaniem udany tytuł. Nadal ma w sobie najlepsze cechy gry sprzed dziewiętnastu lat, a do tego oferuje coś nowego. Grę mogę polecić każdej rodzinie, która chce miło spędzić czas we własnym gronie. | Osadnicy z Catanu: Na Podbój Europy – recenzja |
Pięknie wyrzeźbiony, płaski brzuch to marzenie zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Silne mięśnie tułowia mają nie tylko zalety wizualne, ale również stanowią o stabilizacji poprawnej postawy ciała. Warto zabrać się do pracy nad takim efektem, a piłka do ćwiczeń może nam to zadanie bardzo ułatwić. Aby mieć płaski brzuch, potrzebujemy systematycznej pracy i motywacji. Efekty zauważymy już po miesiącu regularnej pracy, jednak warto stawiać sobie realne cele. Jeśli mamy dużo nadmiarowego tłuszczu w tym miejscu, liczmy się z tym, że będziemy musieli się go najpierw pozbyć, aby tzw. sześciopak ukazał się pod skórą.
Jak osiągnąć efekt płaskiego brzucha?
Silne mięśnie brzucha stabilizują postawę oraz tworzą swego rodzaju gorset wokół naszego tułowia. Dzięki nim lepiej wykonamy inne ćwiczenia. Dobrze wzmocniony brzuch odciąży nasze plecy, dzięki czemu aktywność fizyczna stanie się przyjemniejsza i będziemy mniej podatni na kontuzje.
Stawiając sobie za cel płaski brzuch, pamiętajmy, że aby go osiągnąć, musimy działać kompleksowo. Organizm to nierozerwalna całość i jeśli występuje u nas tłuszcz także w obszarze tułowia, to trening ogólnorozwojowy zapewni nam jego spalenie. Dieta w kształtowaniu sylwetki to duży procent sukcesu. Unikajmy więc fast-foodów, słodyczy oraz produktów zawierających dużą ilość soli. Te wszystkie pokarmy przekreślają nasze szanse na osiągnięcie celu. Zapewnijmy organizmowi pełnowartościowe pożywienie. Wzbogaćmy dietę w warzywa, owoce, chude mięso oraz ryby morskie. Pamiętajmy o piciu wody – dostarczając około 2 litry dziennie, zapobiegniemy zatrzymywaniu jej zapasów w organizmie.
Ważną kwestią jest nasza aktywność fizyczna. Aby wyszczuplić naszą sylwetkę, wykonujmy 2-3 razy w tygodniu trening kardio. Pobudzi on nasze krążenie oraz zapewni spalanie nadmiaru kalorii. Dobre ukrwienie naszych organów oraz mięśni pozwoli osiągnąć zdrowy wygląd. Ćwiczenia siłowe skoncentrowane na brzuchu to nie wszystko. Samo wykonywanie brzuszków nie zapewni nam pożądanych efektów. Dopiero działanie na wszystkich płaszczyznach jest kluczem do sukcesu. Uzbrójmy się w cierpliwość. Mięśni tułowia nie należy też zbytnio forsować. Dla regeneracji po treningu potrzebują odpoczynku. Nie ćwiczmy więc ich codziennie.
Jak wybrać odpowiedni rozmiar piłki do ćwiczeń?
Ćwiczenia z piłkąsą niezmiernie korzystne. Nie tylko pozwalają nam osiągnąć wymarzoną sylwetkę, ale również trenują nasza równowagę. Są szczególnie polecane dla osób, które chcą odciążyć kręgosłup. Na rynku dostępnych jest wiele rodzajów i rozmiarów piłek do ćwiczeń. Mamy do wyboru piłki wykonane z PCV oraz wytrzymałej gumy. Dostępne są wersje gładkie, opcje z wypustkami masującymi – pobudzającymi krążenie – oraz wyposażone w uchwyty pozwalające na jednoczesne ćwiczenie ramion. Wybierając piłkę dla siebie, sprawdźmy jej maksymalne obciążenie i dostosujmy je do wagi naszego ciała. Biorąc pod uwagę rozmiar piłki, ważny jest fakt, że siedząc na niej, nasze uda oraz łydki powinny tworzyć kąt minimum 90 stopni. Kąt ten może być większy, dobrze jeśli staw biodrowy będzie znajdował się wyżej niż kolanowy.
Piłkę otrzymamy nienapompowaną. W wielu zestawach znajduje się już przystosowana do niej pompka, jednak możemy użyć również rowerowej. Pompowanie przeprowadzamy powoli, aby nie uszkodzić przedmiotu. Pamiętajmy, że ma osiągnąć odpowiednią średnicę podaną na opakowaniu. Ma być twarda na tyle, aby siedząc, dobrze amortyzowała nasze ciało.
Ćwiczenia z piłką wzmacniające brzuch
Zawsze pamiętajmy o rozgrzewce, która przygotuje nasze ciało do wzmożonego wysiłku. Wystarczy chwila energicznego marszu, skakania na skakance albo pajacyków. Kiedy zrobi nam się ciepło, a serce zacznie szybciej bić, jesteśmy gotowi. Każde ćwiczenie powtórzmy 10-15 razy, tak aby przy ostatnim czuć pracujące mięśnie. Wykonajmy 3 serie, 2-3 razy w tygodniu.
Spięcia brzucha na piłce – połóżmy się na piłce, tak aby odcinek lędźwiowy był na niej oparty. Dłonie przy uszach, łokcie szeroko, plecy proste. Stopy oprzyjmy o podłogę i wykonujmy spięcia brzucha, unosząc tułów. Następnie powtórzmy, wyciągając dłonie do przeciwległych kolan.
Opuszczanie nóg z piłką – połóżmy się na macie, a piłkę złapmy wyprostowanymi nogami na wysokości kostek. Dłonie trzymajmy przy uszach, tak jak poprzednio. Unieśmy barki i powolnym ruchem unośmy i opuszczajmy piłkę. Pamiętajmy, aby lędźwie nie odrywały się od podłoża.
Przenoszenie piłki nad głową – połóżmy się na plecach, złapmy piłkę między łydkami oraz stopami i powolnym ruchem przenieśmy ją ponad głową, aż znajdzie się blisko podłogi. Po chwili wróćmy do pozycji wyjściowej.
Pamiętajmy, że ważnym elementem kończącym trening jest rozciągnie. Piłka sprawdzi się tu idealnie – połóżmy się na niej na plecach i wyciągnijmy do tyłu cały tułów w formie mostka. To świetna ulga po intensywnym wysiłku. Ćwiczenia z piłką to masa korzyści: zgrabna sylwetka, płaski brzuch, poprawna postawa i równowaga, a do tego świetna zabawa! | Płaski brzuch – ćwiczenia z piłką |
Wyjazd z małym dzieckiem na wczasy wymaga odpowiednich przygotowań, przede wszystkim zakupu praktycznego łóżeczka turystycznego. Będzie ono nie tylko wygodnym miejscem do spania, ale także bezpieczną przestrzenią, w której maluszek może się bawić. Nie zawsze w obiekcie, do którego udajemy się na wakacje, czeka na naszą pociechę łóżeczko, dlatego warto własne zabrać ze sobą. Nowoczesne modele mają estetyczny wygląd, a w dodatku pełnią wiele funkcji. Wystarczy kupić jeden mebel, by zaspokoić wiele dziecięcych potrzeb.
Wielofunkcyjne łóżko
Nowoczesne łóżka turystyczne mają liczne zastosowania. Dzięki rozkładanym materacom są wygodnym i bezpiecznym miejscem do spania. Można w nich także pozostawić dziecko, by się samodzielnie pobawiło. Usztywnione dno i stabilna konstrukcja zapewnią mu bezpieczeństwo. Przezroczyste boki łóżeczek umożliwiają stałą kontrolę nad maluchem, jemu zaś pomagają nawiązać kontakt z otoczeniem. Niemal standardowym dodatkiem są moskitiery chroniące przed owadami. Dzięki nim możemy śmiało postawić łóżeczka na dworze podczas ładnej pogody. Natomiast otwierane boczne wejścia zostaną docenione zwłaszcza przez starsze maluchy. Łóżeczka zapewniające możliwość spania i zabawy można kupić już w cenie od 100 zł. Warto zwrócić uwagę na marki: Moolino (ok. 120 zł), Chiccot (ok 130 zł), Baby-Coo Friends (ok. 140 zł) czy Carello Milo (od 130 zł).
Łóżka z dodatkowymi funkcjami
Droższe i o wiele bardziej rozbudowane modele mogą mieć dołączone przewijaki z pasami i bocznymi ściankami, chroniącymi dziecko przed wypadnięciem. Mają też praktyczną półkę z przegródkami na kosmetyki, wilgotne chusteczki i pieluszki. Można w nich również regulować wysokość położenia materaca w zależności od wieku pociechy. Jeśli dzieci będą się nudzić, czekają na nie zabawki lub lampka z wibracjami i muzyką. Dla maluchów, które lubią być kołysane do snu delikatnym bujaniem, istnieje możliwość zamontowania płóz, które przemienią mebel w kołyskę ułatwiającą zasypianie. Takie opcje mają modele Lionelo Sven (ok. 300 zł), Comfort New Luxury Baby Coo (ok. 230 zł), Moby-System Happy Traveller (od 220 zł) czy KinderKraft Joy Plus (od 260 zł).
Łatwy transport
Turystyczne łóżeczka dostępne są w uniwersalnym rozmiarze 120 cm x 60 cm. Po złożeniu zajmują niewiele miejsca, co znacznie ułatwia ich transport i zabieranie ze sobą w razie wyjazdu. Ich zaletą jest niewielki ciężar oraz łatwość rozkładania i składania. Łóżeczka pakujemy do dołączonej do zestawu torby, która ułatwia ich przenoszenie. Można też używać ich na co dzień zamiast tradycyjnego mebla, a dzięki zamontowanym kółkom łatwo przesuwać w dowolne miejsce, by mieć malucha stale pod kontrolą.
Dodatkowe akcesoria
Jeśli łóżeczko nie ma dodatkowych akcesoriów, można niektóre z nich dokupić osobno, np. uchwyty (4 sztuki w cenie 25 zł) umożliwiające dziecku samodzielne podnoszenie się i ułatwiające siadanie. Jeśli wysokości materaca nie da się regulować, warto dokupić podwieszaną podłogę (ok. 30 zł). Najmłodszym dzieciom bardzo przyda się także ciepły i wygodny śpiworek (od 60 zł).
Ponieważ łóżeczka turystyczne nie mają twardych szczebelków, nie trzeba dokupować miękkich ochraniaczy (od ok. 14 zł). Podstawową zaletą łóżeczek turystycznych jest użycie do ich produkcji materiałów łatwych do utrzymania w czystości. Wystarczy przetrzeć zabrudzenia wilgotną gąbką, by zapewnić meblowi estetyczny wygląd, a dziecku komfortowe miejsce odpoczynku.
Czytaj więcej o łóżeczkach dla niemowląt | Kojec i łóżeczko w jednym – przegląd ofert do 300 zł |
Jeśli masz konto zwykłe i nie chcesz już otrzymywać faktur: Jeśli nie chcesz już otrzymywać faktur i masz:
Konto zwykłe
przejdź do zakładki Faktury i kliknij [Zamykam konto fakturowe],
potwierdź chęć zamknięcia konta fakturowego.
Od tej pory nie będziesz otrzymywać faktur.
Konto firmowe
Musisz zamknąć konto fakturowe. Jeśli zamkniesz lub zawiesisz jednoosobową działalność gospodarczą, możesz przekształcić swoje konto firmowe w konto zwykłe i zamknąć rachunek fakturowy.
W przypadku pozostałych rodzajów działalności, po zamknięciu firmy należy rozwiązać umowę z serwisem na kontach, na których prowadzona była działalność. | Jak zamknąć konto fakturowe? |
Smartfony wraz z każdą kolejną generacją wyposażone są w coraz lepsze aparaty fotograficzne. Dzięki temu jesteśmy w stanie robić przyzwoitej jakości zdjęcia. Nawet telefon ze średniej półki pozwoli uzyskać zadowalające efekty. Wszystko w naszych rękach – w przenośni i dosłownie. Nie każdy ma telefon tej klasy, by zamontowany w nim aparat powalał liczbą megapikseli, jak Samsung Galaxy S5 czy Nokia Lumia 930. Stosując się do pewnych zasad i trików, w mgnieniu oka uzyskasz lepsze efekty. Wszak nie o samą jakość techniczną chodzi, ale przede wszystkim o to, by uzyskać ciekawy kadr.
Naucz się podstaw kompozycji
Podstawowym typem jest kompozycja centralna, czyli taka, w której fotografowany obiekt znajduje się na środku zdjęcia. Większość osób tak właśnie robi. Sęk w tym, że z racji swojej popularności jest to jednocześnie najnudniejszy typ zdjęcia. Pobaw się kompozycją – umieść bohatera swojej fotografii lekko z boku, a może w którymś z rogów? Efekt będzie znacznie ciekawszy.
Nie przekrzywiaj zdjęć
Amatorom wydaje się, że zaburzanie obrazu, na przykład przechylanie go znacznie w lewo lub w prawo, sprawia, że zdjęcie jest ciekawsze. To nieprawda. Dobrze wykonane zdjęcia trzymają się prostej linii horyzontu. Też tak rób.
Unikaj za szerokich kadrów
Robiąc zdjęcie, przeważnie próbujemy upchnąć na nim zbyt wiele szczegółów. W przypadku smartfonów łatwo zgubić przy tym ostrość, a także rozmyć szczegóły – zamontowanemu aparatowi, mówiąc kolokwialnie, nie starcza mocy przerobowej.
Tymczasem ciekawsze efekty osiągniemy, jeżeli po prostu inaczej skadrujemy zdjęcie. Podejdźmy blisko do fotografowanego obiektu, starajmy się uchwycić po prostu jego samego w konkretnej sytuacji.
Unikaj zoomowania
Przybliżanie i powiększanie obrazu, choć wydaje się kuszącą opcją, drastycznie obniża jakość mobilnej fotografii, która przy tańszych sprzętach już i tak potrafi być co najwyżej średnia. Niektóre kadry lepiej odpuścić, jeżeli nie starcza nam możliwości technicznych.
Światło jest najważniejsze
Operowanie światłem to w fotografii kluczowa sztuka. W przypadku smartfonów nie mamy aż takich możliwości, by na nie wpłynąć samym sprzętem, w związku z tym mamy dwa wyjścia: albo fotografować przy dobrym świetle (przede wszystkim dziennym), przy którym nawet tańsze telefony osiągają dobre efekty, albo zadbać o doświetlenie obrazu. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystać zwykłą lampkę biurkową, prawda?
Korzystaj z aplikacji do edycji zdjęć
Aplikacji, które pozwalają udoskonalić nasze fotografie, jest całe mnóstwo. Dzięki nim podkręcisz kontrast, uwypuklisz kolory czy zlikwidujesz efekt czerwonych oczu. Jednym z takich programów jest na przykład Pixlr – prosty i intuicyjny w obsłudze. Uważaj tylko, by nie przesadzić: błędem osoby początkującej jest nadmierny retusz. To naprawdę widać i to naprawdę razi!
Zainwestuj w statyw
Jest potrzeba, jest odpowiedź rynku. By robić ostrzejsze zdjęcia lub takie wymagające długiego czasu naświetlania, warto pomyśleć nad zakupem dedykowanych dla smartfonów statywów. Nie jest to drogi wydatek, a jakość naszych fotografii wyraźnie wzrośnie. Niektórych rzeczy, jak drganie dłoni i wynikające z nich poruszenia fotografii, po prostu bez pomocy ze strony sprzętu nie wyeliminujemy.
Dbaj o obiektyw
Większość obiektywów w smartfonach jest niczym nie osłonięta, w związku z czym lądują na nich zabrudzenia lub możemy je nawet nieopatrznie uszkodzić, jeśli nie zachowujemy środków ostrożności. Dbaj o obiektyw, usuwaj przykładowo odciski palców, a zdjęcia będą nieco lepsze.
Jak widzisz, by robić lepsze zdjęcia smartfonem, wcale nie potrzeba niespotykanych umiejętności. Wystarczy jedynie pamięć o kilku podstawowych zasadach. Reszta zależy już od twojego wprawnego oka i wyobraźni. Miłej zabawy! | Jak robić dobre zdjęcia smartfonem? |
Kupowanie w ciemno książek Jakuba Ćwieka należy już właściwie do tradycji wśród fanów autora. I nie ma znaczenia, czego dotyczy dany tytuł. Czytelnik po prostu doskonale wie, że może się spodziewać dobrej rozrywki. A gdy dodatkowo rzecz ponownie dotyczy Lokiego? Nie, nie da się wobec tego przejść obojętnie! Nawet gdy występuje jako postać poboczna. Aczkolwiek czy Loki faktycznie może być postacią poboczną? Kiedykolwiek? No właśnie…
W stronę serialu?
Świat, w którym Loki zgodził się (hm… zostawmy to właśnie tak, że się zgodził) współpracować z aniołami i w związku z tym stał się swego rodzaju anielskim folksdojczem, zyskał na tyle popularność wśród fanów serii, że powstało kilka tomów samej opowieści o Lokim i jego wyczynach. Tymczasem autor wpadł na pomysł jeszcze dodatkowych postaci z tego uniwersum, o których przygodach chciałby opowiedzieć inaczej. Na przykład w serialu.
Życie jednak weryfikuje pewne plany i póki co serial jeszcze pozostaje pod znakiem zapytania, natomiast wykorzystując bazę, jaka już powstała na rzecz filmowej realizacji, Jakub Ćwiek napisał kolejną powieść. Tym razem bardziej skupiając się na Aniołach Stróżach i ich problemach w, nazwijmy to roboczo, anielskiej organizacji. A jak się okazuje, ich życie wcale nie jest łatwe ani przyjemne, jak również wymaga dużej gimnastyki, żeby ze wszystkim sobie poradzić. Szczególnie że Bóg zniknął, nie wiadomo gdzie i na jak długo.
Przepracowani Stróże
A ich praca wymaga takich karkołomnych działań, ponieważ ludzi jest coraz więcej, a Aniołów niestety nie przybywa. Trzeba ciąć koszty i przepracować wymagane minimum i od teraz już nie ma tego luksusu, że każdy człowiek otrzymuje swojego Anioła Stróża, lecz jeden Anioł dostaje pod swoją opiekę całą rodzinę. Na dodatek otrzymuje ją na kolejne pokolenia, także często staje się bardziej przywiązany do swojej rodziny, zaczyna tracić trzeźwy osąd sytuacji, być może nagina nieco zasady. Nie bez powodu nad wszystkimi czuwa WINA.
W skład WINA wchodzą dwaj aniołowie, którzy wydają się pasować do siebie jak pięść do nosa. Butcha można by przyrównać stylem bycia do wielkiego gliny, Zadarę do jego mniejszego pomocnika, choć obydwaj mają silne charaktery i determinację, by działać zgodnie z przepisami. Anioł Stróż nie może naginać dla swojego podopiecznego zasad. Koniec i kropka. Jeśli to robi, na miejsce wkraczają Butch i Zadara. Jednakże pewnego dnia sprawa anielskich nadużyć zaczyna przybierać zupełnie inny obrót i prowadzi prosto do komisarza Jakuba Ryjka. Nomen omen, świętego.
Historie znowu po bandzie
O tym, dlaczego i w jakich okolicznościach Ryjek został świętym, a także czym zawinił Anioł, przez którego Butch podjął współpracę z Ryjkiem, dowiedzcie się koniecznie z powieści „Stróże”! Fanów autora nie muszę do tego przekonywać, osobom, które jeszcze nie znają Ćwieka i nie zaraziły się tym stylem pisania, mogę powiedzieć tylko jedno: zajrzycie i przepadniecie. Przepadniecie i tak już wam zostanie!
Ćwiek ma wybujały, kpiarski, pełen cynicznych dialogów, łobuzerskich wybryków Lokiego, wreszcie nadętych, choć dających się lubić aniołów styl tworzenia historii. W sumie to nie wiem, czy mogę do końca nazywać to stylem, ale niech tak zostanie. Autor „Kłamcy” wie, jak zabawić czytelnika, wybiera co smaczniejsze kąski z rzeczywistości, miesza je z czarnym humorem Lokiego, zaprawia ponurą mimiką Michała Archanioła, dorzuca do tego mieszankę mitologii i bóstw i oddaje czytelnikom kolejną odjechaną historię. Nie musicie mi wierzyć na słowo, po prostu to sprawdźcie!
Źródło okładki: wsqn.pl | „Stróże” Jakub Ćwiek – recenzja |
Zakup przyczepy to ważny moment w motoryzacyjnym życiu. Dlatego warto się do niego odpowiednio przygotować, zaczynając od zapoznania się z prawem, poprzez wybór przyczepy, kończąc na niezbędnych akcesoriach, takich jak nakładki na lusterka. Wymogi prawne
Według polskiego ustawodawstwa prawo jazdy kategorii B upoważnia do holowania dowolnej przyczepy, pod warunkiem, że zestaw (auto + przyczepa) nie będzie ważył więcej niż 3500 kilogramów oraz lekkiej przyczepy, czyli o wadze nie większej niż 750 kilogramów, nawet jeżeli limit 3500 kilogramów zostanie przekroczony. W dowodzie rejestracyjnym w rubryce O.1 podana jest maksymalna całkowita masa przyczepy hamowanej, którą pojazd może ciągnąć; z rubryki O.2 dowiemy się, jaka jest dopuszczalna całkowita masa przyczepy niehamowanej. Warto zwrócić uwagę na punkt F.2 w dowodzie rejestracyjnym przyczepy, który określa dopuszczalną całkowitą masę przyczepy. Zwróćmy uwagę, że ta wartość ta nie może być większa niż widniejąca w dowodzie auta. Tak jak w przypadku samochodu osobowego, obowiązkowym wyposażeniem przyczepy jest trójkąt ostrzegawczy.
Bez haka ani rusz
Hak służący do holowania przyczepki da się zamontować praktycznie w każdym pojeździe. Wyjątkiem są małe auta, takie jak chociażby Fiat 500. Ceny haków holowniczych zaczynają się od 200 złotych (zamienniki), a kończą na kwotach powyżej 2000 złotych. Za hak renomowanej firmy należy liczyć się z wydatkiem rzędu 450 złotych i więcej. Radziłbym szczególną uwagę przy zakupie zwrócić na zabezpieczenia haku przed korozją. Zakupu haku holowniczego możemy dokonać sami, ale w przypadku jego montażu lepiej udać się do serwisu. Później czeka nas jeszcze wizyta u diagnosty, a następnie w wydziale komunikacji, w którym urzędnik dokona odpowiedniego wpisu do dowodu rejestracyjnego auta.
Opłaty dodatkowe
Kolejnym dodatkowym wydatkiem podczas jazdy z przyczepą może być opłata ViaToll za poruszanie się niektórymi drogami, tak jak podczas poruszania się ciężarówką. Jeżeli łączna masa zestawu przekracza 3,5 tony konieczne będzie wyposażenie samochodu w urządzenie ViaBox. Na szczęście przyczepy lekkie (poniżej 750 kilogramów) nie muszą przechodzić badań technicznych. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku pozostałych. W przypadku przyczepy nowej przegląd musi odbyć się przed upływem 3 lat, następny przed upływem 5 lat. Kolejne wykonuje się już co rok.
Niezbędne akcesoria
W przypadku gdy fabryczne lusterka nie zapewniają idealnej widoczności z tyłu, należy wyposażyć się w nakładki na lusterka. Przy wyborze zwróćmy szczególną uwagę na to, czy dany produkt będzie pasował do naszego modelu pojazdu. Cena wynosi około 50 złotych za komplet. Podczas manewrowania samochodem z przyczepką trudno o dobrą widoczność. Na szczęście na rynku dostępne są bezprzewodowe kamery cofania, które możemy zainstalować z tyłu przyczepy, a obraz albo przechwycić i wyświetlić na ekranie nawigacji, albo zainstalować mały wyświetlacz LCD. Warto zaznaczyć, że w większości przypadków montaż kamery cofania jest na tyle prosty, że nawet osoba niebędąca złotą rączką przy odrobinie chęci sobie z tym poradzi. | W co powinieneś się zaopatrzyć, kupując przyczepę? |
Strzelectwo pneumatyczne jak każde inne hobby wymaga wielu akcesoriów do jego uprawiania. Niektóre są niezbędne, inne nie są konieczne, przyjrzyjmy się zatem, co oferuje rynek i w co warto się zaopatrzyć przed pójściem na strzelnicę. Okulary strzeleckie
Bezodpryskowe okulary strzeleckie to podstawowy środek ochrony, w jaki powinniśmy się wyposażyć przed oddaniem pierwszego strzału z każdej broni, w także tym także z pneumatycznej. Odpowiednio dobrane okulary uchronią nasz wzrok przed poważnymi kontuzjami, które mogą wystąpić w wyniku rykoszetowania pocisku. Dobrym wyborem będą okulary strzeleckie marki Peltorw cenie od 25 do 60 zł.
Tarcze i cele reaktywne
Strzelać trzeba do jakiegoś celu. Najczęściej są to papierowe tarcze strzeleckie, które można kupić już za 5 zł za zestaw 100 sztuk. Do kompletu niezbędny będzie metalowy kulochwyt, w którym montuje się tarcze. Kulochwytzapewnia także bezpieczne strzelanie, wyłapując wszelkie wystrzelone w niego pociski. Materiał, z jakiego jest wykonany kulochwyt, i jego kształt zapobiegają rykoszetowaniu.
Jeśli znudzi się nam statyczne strzelanie do tarcz, dobrym wyborem będą cele reaktywne. Cel taki po trafieniu w niego śrutem przewraca się lub okręca wokół własnej osi. Cele takie można kupić na Allegro w cenie od 50 do 140 zł.
Celowniki i lunety
Strzelanie z otwartych przyrządów celowniczych nie jest łatwe, zwłaszcza na większe dystanse. Aby poprawić swoją celność, warto zainwestować w kolimator lub lunetę strzelecką. Kolimator do wiatrówki to proste urządzenie optyczne z jedną lub kilkoma soczewkami i wyraźnym, często podświetlanym krzyżem celowniczym. Najtańszy kupimy już za mniej więcej 50 zł, droższe, profesjonalne kolimatory to wydatek rzędu nawet 1500 zł. Podobnie jest z lunetami. Ich przewagą jest możliwość strzelania na jeszcze dalsze dystanse i znakomita widoczność całej tarczy, a nie tylko ułatwienie właściwego punktu celowania. Do wiatrówki warto kupić taką, która zapewni znakomitą widoczność na dystansie do 25 metrów.
Dobre podparcie to lepsza celność
Strzelając z ciężkich karabinków, trudno jest je czasami utrzymać w bezruchu. Warto więc zaopatrzyć się w podpórkę. W strzelectwie rolę podpórek spełniają worki strzeleckie oraz pastorały. Worek strzelecki wypełniony ryżem, gryką lub nawet piachem znajdzie zastosowanie we wszystkich strzelaniach w pozycji leżącej. Pastorał to nic innego jak specjalny monopod/statyw do strzelania z pozycji stojącej. Oba przyrządy zapewniają dobre podparcie i ograniczenie do minimum błędów strzelca spowodowanych mimowolnymi ruchami bronią.
Środki czyszczące i wyciory
Po zakończonym samymi sukcesami strzelaniu każdą broń należy wyczyścić i zakonserwować. Do mechanicznego czyszczenia służą wyciory i szczotki dostępne w różnych kalibrach i o różnych długościach. Do konserwacji należy użyć odpowiednich olejów i środków czyszczących. Najbardziej odpowiednimi będą Balistol oraz Brunox. | Strzelectwo pneumatyczne – niezbędne akcesoria do wiatrówek |
Jednym ze sposobów natleniania wody jest podłączenie w nim fontanny lub budowa kaskady wodnej. Dodatkowym atutem, dla niektórych najważniejszym, jest efektowność uruchomienia fontanny lub kaskady w oczku wodnym. Aby wszystko funkcjonowało prawidłowo i wyglądało naprawdę efektownie, trzeba wybrać odpowiednią pompę fontannową. Na polskim rynku jest sporo firm oferujących pompy fontannowe i ciężko zdecydować się na tę właściwą. A więc jak wybrać odpowiednią do naszego stawu lub oczka wodnego?
Do czego możemy zastosować pompę fontannową?
Na początku musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: co chcemy zrobić? Chcemy zamontować najefektowniejszą fontannę czy kaskadę wodną lub figurkę, z której wypływa woda? A może chcemy jedną pompą podłączyć fontannę i kaskadę jednocześnie? Jeżeli chcemy, aby w naszym stawie ogrodowym była pompa, która stworzy nam piękną fontannę, musimy sprawdzić, jakiej szerokości obraz wody zmieści się w naszym stawie – czyli jakiej szerokości może być fontanna, aby woda nie była rozchlapywana poza staw. Dodatkowo szerokość fontanny powinna być mniejsza od szerokości stawu, aby podczas wiatru woda nie była wylewana na zewnątrz. Większość producentów na opakowaniu podaje informacje na temat szerokości i wysokości fontanny, jaką może dana pompa nam stworzyć. Informacje te są oparte na założeniu, iż pompa fontannowa będzie zamontowana zaraz pod lustrem wody.
Jeżeli chcemy zamontować pompę na dnie stawu, musimy się liczyć z koniecznością przedłużenia rury doprowadzającej wodę do dyszy fontannowej. Minusem takiego rozwiązania jest spadek wydajności pompy, ponieważ część jej wydajności zostanie zużyta na podniesienie wody do dyszy. A więc najlepszym rozwiązaniem jest montaż pompy zaraz pod lustrem wody. Jeżeli natomiast chcemy, aby pompa zasilała nam kaskadę wodną, musimy znać kilka rozmiarów naszej kaskady. Przede wszystkim – wysokość kaskady, ale nie od lustra wody, tylko od miejsca, w którym będzie zatopiona pompa. Drugą wartością, którą musimy znać, jest odległość w poziomie pompy od ujścia wody w kaskadzie. Te dwie wartości pozwolą nam określić minimalne ciśnienie, jakie musi wytwarzać nasza pompa fontannowa.
box:offerCarousel
Obliczanie potrzebnego ciśnienia
Ciśnienie pompy odczytamy na jej tabliczce znamionowej, jednak gdyby nie było takiej wartości, samemu możemy ją łatwo obliczyć. Każda pompa ma podaną wysokość, na jaką podnosi wodę, np. H=2,0m i ma wydajność max. 3500 l/h (przykład na pompie AquaEl PFN 3500). Ciśnienie możemy obliczyć poniższym wzorem:
2,0 m x 0,1 bar = 0,20 bar.
A więc nasza pompa wytwarza 0,20 bar ciśnienia. Metr wysokości podnoszenia wody przez pompę to utrata 0,1 bar, metr tłoczenia wody w poziomie to utrata 0,01 bar. Przypuśćmy, że nasza kaskada ma wysokość 1 m nad lustrem wody, ale pompa będzie jeszcze zamontowana 60cm pod wodą i 50cm od kaskady. A więc strata ciśnienia wynosi:
(1,0 m + 0,6 m) x 0,1 bar = 0,16 bar
(dotyczy wysokości podnoszenia wody)
0,5m x 0,01 bar = 0,005 bar
(dotyczy tłoczenia wody w poziomie)
Całkowita strata ciśnienia na naszej kaskadzie wynosi 0,165 bar i pozostanie nam do dyspozycji ciśnienie 0,035 bar. Dzięki tej wartości możemy zobaczyć, jaką wydajność będzie miała wybrana przez nas pompa po zamontowaniu jej do kaskady. Na opakowaniu pompy mamy wykres, na którym odczytujemy wydajność pompy, jaka zostanie nam po spadku danego ciśnienia. W naszym przypadku na kaskadę pozostanie nam do dyspozycji ok. 2000 l/h – na taką kaskadę wystarczy.
box:offerCarousel
Jeżeli chcemy, aby pompa zasilała nam jednocześnie kaskadę i fontannę, trzeba wybrać pompę o odpowiednio większej wydajności. Wydajność musimy tak dobrać, aby po odliczeniu straty na zasilenie kaskady, została odpowiednia ilość wody na stworzenie fontanny. Wysokość i szerokość fontanny odczytamy z instrukcji dołączonej do pompy, ewentualnie można patrzeć na osiągnięcia mniejszych pomp danego producenta. Jednak trzeba pamiętać, aby patrzeć na pompy o takiej wydajności, która została nam na naszej pompie po odliczeniu straty na zasilenie kaskady.
Zdecydowanie najtrwalszymi i najbardziej ekonomicznymi pompami fontannowymi są pompy elektromagnetyczne. Z reguły ich pobór prądu wynosi, w zależności od wydajności, od 10 do 150 W przy wydajności rzędu 500-9000 l/h.
Podsumowanie
Pompa fontannowa musi mieć przede wszystkim odpowiednią wydajność i ciśnienie. Równie ważny jest wybór producenta, który oferuje nam długą gwarancję i bezproblemowy serwis. Dodatkowym atutem będzie możliwość dokupienia do pompy różnych akcesoriów oraz dysz fontannowych. Prawidłowo dobrana pompa do naszego stawu będzie jego ozdobą przez wiele lat. | Pompa do oczka wodnego. Jak wybrać odpowiednią? |
Czy można usunąć zarysowania z karoserii przy pomocy niedrogich i ogólnie dostępnych środków? Jak się je stosuje? Czy są one skuteczne i jak ta skuteczność wygląda w praktyce? Zarysowania na nadwoziu samochodu pojawiają się w różnych sytuacjach. Auto można zarysować o elementy architektury miejskiej (słupki parkingowe), w ciasnych bramach, w wąskich przejazdach parkingów podziemnych, a także o inne samochody, głównie na parkingach. Poza miastem często dochodzi do otarć o krzaki, bramy wjazdowe na posesje itd.
Zarysowania pojawiają się w różnych miejscach – na zderzakach, na drzwiach, na nadkolach. W ostatnich czasach jest ich coraz więcej, a dzieje się tak dlatego, że po pierwsze w miastach jest coraz ciaśniej, a po drugie – samochody są coraz większe. Do tego coraz więcej osób, choć mieszka na terenie miast, kupuje duże auta, np. SUV. Nie możemy też zapomnieć o słabej jakości współczesnych ekologicznych lakierów.
Bez względu na wiek, wielkość i przynależność do autosegmentu każdy samochód wygląda nieładnie, kiedy jest porysowany. Takie auto traci też sporo na wartości.
Spójrzmy zatem, jak spisywały się w praktyce popularne i niedrogie środki do usuwania zarysowań na karoserii samochodów.
Tanie środki do usuwania zarysowań – test
Przed rozpoczęciem usuwania zarysowań samochód trzeba oczywiście dokładnie umyć i zostawić do osuszenia. Temperatura powinna być dodatnia, środków używa się w dni bezdeszczowe. Nie nakłada się ich w pełnym słońcu.
Wosk koloryzujący – średnio od 7 do 35 zł za opakowanie
Wosk można stosować na całą karoserię, jego zadaniem jest odświeżanie koloru. W przypadku zarysowań wosk aplikuje się za pomocą dołączonej gąbeczki na porysowane miejsce i jego okolice. Trzeba dać mu 2-3 minuty, aby wysechł. Potem za pomocą miękkiej, bawełnianej szmatki trzeba go polerować kolistymi ruchami, aż powierzchnia karoserii uzyska piękny połysk.
Wosk koloryzujący – skuteczność:
w przypadku małych rysek – skuteczność żadna;
w przypadku dużych rys i ubytków – wosk w delikatny sposób je maskuje, bo zabarwia biały podkład lub czarny metal w zależności od tego, jak grube jest zadrapanie. Dobre rozwiązanie tymczasowe do czasu wykonania poważniejszej naprawy.
Lekkościerna pasta polerska K2 Ultra Cut 100 – cena średnio ok. 5-6 zł za opakowanie.
Jak każda pasta polerska, K2 Ultra Cut 100 ma lekkie właściwości ścierne. Producent informuje, że powinna ona poradzić sobie nie tylko z małymi, ale i z większymi rysami. Jak stosuje się pastę polerską? Nakłada się ją na miękką, czystą szmatkę bawełnianą, rozprowadza na uszkodzonym miejscu nadwozia, a następnie poleruje okrężnymi ruchami. Robi się to dokładnie, aż do momentu, w którym cała pasta zostanie „wtarta” w nadwozie.
Pasta polerska K2 Ultra Cut 100 – skuteczność:
w przypadku małych rysek – nie widać jakiejkolwiek skuteczności;
w przypadku dużych rys i ubytków – nie widać jakiejkolwiek skuteczności.
Fix It Pen Pro Smart – korektor do rys – ok. 4 zł
Fix It Pen Pro Smart to korektor do rys, oferowany w kilku podstawowych kolorach. Pomimo tego, że ma on wygląd typowej kredki, działa tak samo jak farba do zaprawek. Obudowę się rozkręca i naszym oczom ukazuje się pojemniczek z lakierem i miękki pędzelek, przypominający ten stosowany np. w lakierach do malowania paznokci. Jak czymś takim usunąć ryski?
Już sama konstrukcja zaprzecza usuwaniu rys, bo trudno przecież malować całe zadrapania. Jak to będzie wyglądać? Jak plamy farby nałożone na ryski?
Można spróbować jedynie usuwać przy pomocy tego produktu głębokie zadrapania i odpryski.
Produkt działa jak typowy lakier, zatem trzeba mieć pewną rękę, aby nie rozprowadzić farby tam, gdzie nie trzeba. Zdecydowanie nie nadaje się do tego wielki pędzel, dołączony do korektora. Może gdyby zastosować modelarski pędzelek – tzw. konturówkę, toby się udało.
Jednakże nawet wtedy w 99% przypadków będzie to wyglądać fatalnie. Dlaczego?
Producent oferuje tylko podstawowe kolory, jak je zatem dopasować do bazowego koloru nadwozia? Może w przypadku standardowej czerni albo bieli byłaby na to szansa. Ale już w przypadku czerwieni na pewno nie, bo lakier użyty w korektorze ma barwę bardziej przypominającą bordo niż czerwień.
Fix It Pen Pro Smart – skuteczność:
w przypadku małych rysek – można dokonać jeszcze większych zniszczeń;
w przypadku dużych rys i ubytków – przy zastosowaniu odpowiedniego, cieniutkiego pędzelka modelarskiego może udałoby się je pokryć. Jednak w większości przypadków kolor będzie odstawał od koloru lakieru bazowego. Może się udać przy typowym, podstawowym kolorze – białym, czarnym itd.
Kredka do lakieru German – cena ok. 11 zł za sztukę
Kredki do lakieru są łatwe w użyciu. To kredka przypominająca mazak, w której znajduje się płynna żywica. Montuje się w niej dołączoną końcówkę (również przypominającą tę z mazaka), trzeba wstrząsnąć i można działać. Końcówkę naciska się, dzięki czemu z wnętrza mazaka wydostaje się żywica. Trzeba nią pokrywać ryski.
Bordowa plama na rysie, przy palcu wskazującym, to efekt działania Fix It Pen Pro Smart.
Kredka do lakieru German – skuteczność:
w przypadku małych rysek – skuteczność dobra, ryski faktycznie znikają;
w przypadku dużych rys i ubytków – produkt nie daje rady.
Małe ryski faktycznie znikają.
Zestaw do zaprawek składający się z lakieru bazowego, dobranego według kodu koloru, i lakieru bezbarwnego
Taki zestaw był już przez nas stosowany w fotoporadniku „Jak samodzielnie zrobić zaprawki w samochodzie”.
Typowy zestaw do zaprawek składa się z trzech buteleczek – lakieru bazowego (dobranego na podstawie kodu koloru nadwozia) oraz lakieru bezbarwnego i utwardzacza do niego.
Podstawowym atutem takiego zestawu jest to, że kolor lakieru bazowego powinien być w stu procentach identyczny z tym, który pokrywa nadwozie. Dlaczego powinien być? Bo lakier na nadwoziu może być już wyblakły i wówczas nowy lakier będzie np. jaśniejszy. Ale na szczęście pokrywamy bardzo niewielkie powierzchnie.
Taki zestaw nadaje się do maskowania tylko większych rys, bo trudno malować nim zarysowania. Nie będzie to wyglądało ładnie, a wręcz okropnie.
Aby móc usuwać większe i głębsze ryski, potrzebny będzie jeszcze pędzelek modelarski – tzw. konturówka. Można też kupić zwykły, ale trzeba jego włosie odpowiednio dociąć nożyczkami.
Lakiery posiadają własne pędzelki, ale są to wspomniane już wcześniej pędzelki jak do lakierów do paznokci. Nakłada się nimi zbyt duże ilości farby, co będzie nieładnie wyglądać.
Po nabraniu niewielkiej ilości farby na pędzelek trzeba ją umieścić w odprysku albo w głębokiej rysie. Po wyschnięciu uszkodzone miejsce należy pociągnąć lakierem bezbarwnym (wymieszanym z utwardzaczem), już przy użyciu standardowego, dołączonego do opakowania pędzelka.
Zestaw do zaprawek – skutecznosć:
w przypadku małych rysek – nie nadaje się;
w przypadku dużych rys i ubytków – przy odpowiednio ostrożnym nałożeniu produkt dobry.
Usuwanie rys oraz odprysków pozwala na przywrócenie samochodom ich atrakcyjnego wyglądu, a poza tym takie działanie chroni przed korozją. Dlatego warto to robić. | Fotoporadnik – usuwanie zarysowań w praktyce. Które środki sobie radzą, a które nie? |
Wśród dziewczęcych spodenek najbardziej lubiane są getry. Na ich korzyść przemawia lekkość w noszeniu, nieuciskanie, dopasowana nogawka, a do tego uniwersalność, bowiem sprawdzają się zarówno jako spodenki do bluzeczki, jak i pod sukienkę czy tunikę. Co więcej, w sezonie wiosenno-letnim są doskonałym wyborem na spacery i place zabaw, mają urocze wzory i nadruki, a do tego są tanie. Podpowiadamy, które modele są obecnie na topie i dlaczego warto je mieć. Getry dla maluchów
Po getry sięgamy już przy maluszkach, które dopiero uczą się raczkować i chodzić. Są bardzo praktyczne, ponieważ nie odgniatają dzieci i osłaniają nóżki na całej długości. To doskonały zamiennik dla rajstopek, jeśli chcemy, aby nasz bobas stymulował swoje stópki, biegając boso. Getry dla maluchów nie powinny mieć odstających ozdób, które mogą odgniatać nóżki. Dobrym wyborem będą getry z naszywkami na kolanach, które uchronią kolanka przed siniakami pojawiającymi się czasem przy raczkowaniu. Warte uwagi są także getry-narciarki, a więc tradycyjne getry z paseczkiem pod stópką. Dzięki niemu spodenki nie będą się zsuwały ani podwijały.
Legginsy z postaciami z bajek
Dziecięce ubranka to także nadruki ulubionych bajkowych postaci. Wśród ubranek dla dziewczynek, w tym getrów, znajdziemy najczęściej Hello Kitty, Myszkę Minnie i Jej Wysokość Zosię czy bohaterów z bajki Kraina Lodu. Getry z bajkowymi postaciami cieszą się dużą popularnością zwłaszcza wśród najmłodszych dziewczynek. Popularne są te, które mają powielany obrazek na całych spodniach. Dla starszych dziewczynek proponowane są getry z pojedynczą postacią na jednej lub na obu nogawkach. Ciekawie prezentują się również getry Myszki Minnie z zabawnymi kokardkami lub uszkami Minnie oraz zabawne getry ze Świnką Peppą.
Topowe wzory i kolory
Najpopularniejsze kolory dziewczęcych getrów to różowy, czerwony i fioletowy. Modne i praktyczne są też czarne getry w kolorowe kropki oraz jasne getry, które pasują do sukienek i tunik. Dziewczynki często wybierają getry w pastelowych kolorach, które idealnie pasują zarówno do gładkich bluzek, jak i tych kolorowych z ciekawymi nadrukami. Fajnie prezentują się getry z kokardkami nad kolanem i ozdobnymi zamkami od kostki do łydki. Na lato sprawdzą się legginsy w paseczki, które świetnie wkomponują się w styl marynistyczny. Można także kupić spodenki w cętki lamparta oraz biało-czarne paseczki przypominające zebrę.
Stylowe legginsy
Jeśli szukasz modnych legginsów, które będą akcentem całej stylizacji, warto pokusić się o absolutne hity tego sezonu. Wśród nich uwagę przykuwają getry z pociętym materiałem nad i pod kolanem. Pasują do rockowych stylizacji, np. ramonesek i kurtek jeansowych. Najpopularniejsze kolory tych modeli to czarny i biały.
Ciekawie prezentują się również getry z frędzlami oraz błyszczące w kolorze fioletu i grafitu. Na wyjątkowe okazje warto wybrać getry z cekinami lub brokatem. Dla starszych dziewczynek polecane są getry, które po zewnętrznej stronie nóg mają skórzane wstawki. Modne są także spodnie w folkowe wzory i z kwiecistymi nogawkami. Pasują one do gładkich bluzek i są idealnym pomysłem na lato. | Praktyczne i modne getry dla dziewczynki do 50 zł |
Nadchodzi lato! Czas więc rozpocząć intensywną pracę nad wakacyjną sylwetką. Co, jeśli znudziła ci się już siłownia i zwykły aerobik? Poniższe propozycje pomogą nie tylko pięknie wyrzeźbić ciało, ale także doskonale się bawić! Pole dance
Taniec na rurze już dawno przestał być kojarzony tylko i wyłącznie z klubami go-go – teraz stał się również niezwykle skutecznym sposobem na walkę o piękną sylwetkę! Wykonywanie ćwiczeń z wykorzystaniem pionowego drążka niesie ze sobą liczne korzyści – pozwala wzmocnić i pięknie wyrzeźbić mięśnie brzucha, ramion i pleców, a także wysmuklić całe ciało, ujędrnić je oraz zwiększyć jego elastyczność. Trening na rurze angażuje bardzo wiele partii mięśni, przez co gwarantuje niezwykle wszechstronny rozwój. Ćwiczenia są bardzo różnorodne i ciekawe, a wykonywanie coraz trudniejszych i piękniejszych figur jest naprawdę motywujące! Choć pole dance nie należy do najłatwiejszych dyscyplin, stanowi doskonałą zabawę, która nigdy się nie nudzi.
Trampoliny
Skakanie na trampolinie to już nie tylko zabawa dla dzieci – zaletą tego sportu jest przede wszystkim możliwość niezwykle szybkiego i przyjemnego spalenia kalorii! Trening z wykorzystaniem trampolin bywa naprawdę męczący, ale potrafi przynieść spektakularne efekty w postaci znacznej redukcji tkanki tłuszczowej. Pomaga także wysmuklić sylwetkę, podnieść ogólną sprawność fizyczną oraz poprawić koordynację ruchową. Ćwiczenia wykonywane na trampolinach pochodzą z wielu dyscyplin, przez co są niezwykle różnorodne i angażują wiele partii mięśni – doskonale wzmacniają więc całe ciało i nadają mu niezwykłej gibkości i elastyczności. To naprawdę świetna zabawa, dzięki której szybko zyskasz wymarzoną sylwetkę!
Zumba
Zumba to nic innego jak taniec w wydaniu sportowym – przypadnie więc do gustu miłośnikom zarówno jednej, jak i drugiej dyscypliny. Jeśli nudzi cię już zwyczajny fitness lub aerobik, być może to właśnie ta aktywność okaże się strzałem w dziesiątkę. Trenowanie zumby nie wymaga żadnego specjalistycznego sprzętu – wystarczy wygodny, luźny strój oraz latynoska muzyka! Taniec wprowadzi cię w doskonały nastrój, pomoże zrzucić zbędne kalorie oraz uzyskać znacznie bardziej smukłą i wysportowaną sylwetkę. Zwiększy on także wydolność twojego organizmu i poprawi jego ogólną sprawność. Zumba pozwoli również odstresować się, zrelaksować i nabrać pewności siebie. Ciekawa? Przekonaj się sama!
Joga
Joga jest doskonale znana od wielu stuleci, jednak to dopiero dziś nadeszło apogeum jej popularności w świecie zachodnim. Co prawda nie gwarantuje ona szybkiego i efektywnego spalania zbędnych kalorii, ale za to pozwala w niezwykły sposób wysmuklić sylwetkę oraz zwiększyć zakres ruchów. Ćwiczenie jogi wydłuża i wzmacnia mięśnie, przez co doskonale modeluje wszystkie partie ciała i poprawia jego elastyczność. Wpływa także pozytywnie na utrzymywanie prawidłowej postawy. Ponadto pomaga w przywróceniu równowagi psychofizycznej i wyregulowaniu metabolizmu, co znacznie wspomaga dietę odchudzającą.
Crossfit
Jeśli chodzi o rzeźbienie sylwetki i wzmacnianie mięśni, crossfit jest dyscypliną pionierską! Narodził się w jednostkach wojskowych, gdzie pomagał żołnierzom w pracy nad ich kondycją. Crossfit w wydaniu dzisiejszym przeniósł się do klubów sportowych, gdzie mogą trenować go wszyscy, niezależnie od wieku, płci oraz kondycji. Zupełnie różni się on od treningu na siłowni – jego główną zaletą jest to, że łączy w sobie wiele różnorodnych ćwiczeń i dyscyplin. Trening może być złożony z podnoszenia ciężarów, ćwiczeń na drążku, biegania, pompek, a nawet pływania lub wiosłowania. Jedną z podstawowych zalet jest również to, że możesz niezwykle elastycznie dobierać ćwiczenia zależnie od swoich potrzeb, możliwości i oczekiwań. To wszystko daje możliwość niezwykle wszechstronnego rozwoju mięśni i potrafi dać spektakularne efekty w krótkim czasie. Dzięki temu nie tylko uzyskasz pięknie wyrzeźbioną sylwetkę, ale również poprawisz ogólną sprawność fizyczną i kondycję swojego organizmu.
Pamiętaj, że same treningi nie wystarczą, aby cieszyć się idealną figurą. Każda aktywność fizyczna musi iść w parze z odpowiednią dietą – nawet najlepsze ćwiczenia nie przyniosą oczekiwanych rezultatów, jeśli nie zadbamy o odpowiednie odżywianie! Warto więc skonsultować plan treningowy i jadłospis ze specjalistą, który pomoże idealnie dobrać ilość kalorii do rodzaju uprawianej dyscypliny. | 5 modnych dyscyplin sportowych, które pomogą ci pięknie wyrzeźbić sylwetkę |
Kwieciste printy to obowiązkowa pozycja każdego sezonu. Tego lata wyjątkowo modnym połączeniem są tiulowe, zwiewne spódnice z dresową bluzą we florystyczne aplikacje. Sprawdź naszą propozycję dla dziewczynki na wiosnę/lato 2017. Cienka bluza w kwiaty - idealna na kapryśne lato
Mocnym filarem tej dziewczęcej stylizacji jest cienka bluza w kolorowe róże. W tym roku postaw na czerwienie i pudrowy odcień różu. Nie bój się kontrowersyjnego zestawienia tych dwóch barw - w tym sezonie jest to wręcz wskazane! W SS 17 dominują duże, wyraziste printy. Wybierz bluzę właśnie z taką aplikacją
.
Tiulowa spódnica dla dziewczynki - must have SS17
Lekkości stylizacji nada tiulowa spódnica
. Do kwiecistej bluzy dobraliśmy spódniczkę o ciepłym, złotawym odcieniu, który będzie piękinie podkreślał letnią opaleniznę.
Złote baleriny - modna kropka nad 'i'
Nasz outfit dopełniamy, najmodniejszym w sezonie, złotym obuwiem
. Subtelne baleriny dobrze wyglądają z lekką tiulową spódnicą. Złoty kolor nie dość, że wpasuje się w ciepłe odcienie kreacji, to również nada wyglądowi błyszczącego polotu. Na głowę dobierz subtelną, koronkową opaskę
.
SS17 - sezon kontrastów
Ciężka bluza - lekka spódnica. Czerwień połączona z różem. Wyraziste dodatki. SS17 to niewątpliwie sezon kontrastów! | Pąsy i tiule - letnia stylizacja dla dziewczynki |
Moda nie zawsze idzie w parze z wygodą. O ile w przypadku damskiej odzieży brak komfortu noszenia wiąże się zazwyczaj z ograniczającym ruchy krojem czy też wysokością obcasa, o tyle w przypadku męskiej garderoby głównym problemem okazuje się najczęściej dobór materiału. Ile razy zdarzyło się nam widzieć mężczyznę z nieestetycznymi plamami na ciele lub na szyi? Niestety w większości przypadków taka reakcja organizmu wcale nie wynika ze zbyt wysokiej temperatury lub za małego rozmiaru kołnierzyka, ale źle dobranego materiału. W poradnikach modowych wiele się mówi o oddychających, naturalnych materiałach. Ale co to tak naprawdę znaczy?
Koszule z naturalnych materiałów, czyli jakich?
Koszule z materiałów naturalnych produkowane są z organicznych surowców, a proces ich wytwarzania jest przyjazny dla środowiska. A więc liczy się nie tylko nasze zdrowie i higiena, ale także dbałość o planetę. Przeciwieństwem są materiały syntetyczne, które powstają ze składników niewystępujących w przyrodzie. Są to na ogół pochodne plastiku, np. akryl i nylon. Syntetyczne są także materiały wykonane z substancji naturalnych poddanych obróbce chemicznej, np. wiskoza powstająca w wyniku obróbki chemicznej celulozy. Noszenie materiałów naturalnych jest ważne dla naszego zdrowia, higieny i komfortu. Są one przewiewne, dlatego mniej się w nich pocimy. W dodatku są delikatniejsze i nie podrażniają skóry, co jest ważne dla alergików. Dzielimy je na włókna pochodzenia roślinnego (bawełna, len, konopie) i zwierzęcego (wełna, jedwab).
Koszule bawełniane
Najbardziej uniwersalnym surowcem jest bawełna – niestety bawełniane koszule wymagają prasowania. Na rynku dostępne są mniej gniotące się modele non-iron, jednak zawierają one drażniący skórę amoniak. Bawełna bawełnie nierówna, nieraz pewnie przekonaliśmy się o tym, że dwa produkty oznaczone symbolem 100% cotton mogą się diametralnie różnić ze względu na różne rodzaje bawełny oraz sposób jej obróbki. Najlepiej sprawdza się bawełna organiczna, czyli uprawiana bez środków chemicznych. Dzięki niej koszula będzie elastyczna i bezpieczna w noszeniu.
Koszule lniane i jedwabne
Zalety lnu doceniono już w starożytności, gdyż materiał ten jest bardzo przewiewny, a zarazem trwały, choć niestety podatny na zagniecenia. Lekkie koszule lniane są idealne na lato, należy jednak pamiętać, że są wyznacznikiem raczej półformalnego stylu, dlatego są odpowiednie na mniej zobowiązujące spotkania. Staramy się nie mieszać materiałów, dlatego do lnianej koszuli nosimy lnianą marynarkę. W przeciwieństwie do lnu, jedwab jest zarezerwowany na bardzo podniosłe okazje, np. uroczystą kolację, bal czy ślub. Koszule jedwabne są przewiewne i lekko połyskujące. Nosimy je do smokingu lub fraka. Jedwab jest przyjazny dla skóry, ale też bardzo delikatny. Należy się mu specjalne traktowanie w użytkowaniu.
Koszule z domieszką
Minusem bawełny i innych tkanin naturalnych jest ich mała odporność, dlatego producenci odzieży wprowadzili koszule z domieszką tkanin syntetycznych, np. poliestru. Koszule takie mniej się gniotą, ale nie są tak wygodne, gdyż skóra w nich nie oddycha. Im większa ilość poliestru, tym większa skłonność do potliwości i podrażnień naskórka. Lepiej więc zostać przy tkaninach naturalnych i po prostu przestrzegać zasad użytkowania podanych na metce.
Jakie koszule pod marynarkę?
Koszula wraz z marynarką oznaczają styl formalny lub półformalny. Czego się wystrzegać? W obu przypadkach należy pamiętać, że pod marynarkę nigdy nie zakładamy koszuli z krótkim rękawem albo z pagonami. Jeżeli decydujemy się na modną wersję ze stójką, także marynarka musi mieć stójkę. Wtedy też nie zakładamy krawata. Jeżeli chodzi o rodzaj materiału, dla stylu casualowego zarezerwowany jest jeans i flanela. Ubierając się na formalne spotkanie, decydujemy się na najbardziej klasyczną bawełnianą koszulę o kroju dopasowanym do naszej sylwetki.
Regular fit przeznaczony jest dla panów o przeciętnej budowie ciała lub tęższej, natomiast koszule typu slim fit są bardziej dopasowane. Najbardziej elegancko wyglądają koszule o sztywnych kołnierzykach, najlepiej takich, które mają wkładkę na wymianę. W przypadku stylu półformalnego możemy sobie pozwolić na większą dowolność. Ciekawie prezentują się pod marynarką koszule z miękkim kołnierzykiem, które na mankietach, plisach i stójce mają modne kolorowe wykończenia lub też koszule z kołnierzykiem typu button-down, których końce poprzypinane są do koszuli za pomocą małych guzików.
Jakie marki?
W elegancką, bawełnianą koszulę możemy się zaopatrzyć już za 50-60 zł u producentów Risardi czy Denley. Znane sieciówki też nie pozostają w tyle – szczególnie lubiane są męskie koszule od Zary. Na Allegro znajdziemy też w atrakcyjnych cenach produkty Wólczanki. Koszule ze średniej półki to np. Willsoor (od 90 zł), Pierre Cardin czy Tomy Hilfiger (powyżej 140 zł). Jeżeli chcemy zaznać trochę luksusu, sprawmy sobie koszulę marki Ralph Lauren(ok. 200 zł) czy Versace (300-400 zł).
Koszula to podstawowa część garderoby każdego szanującego się mężczyzny. Dobrze dobrana dodaje pewności siebie, a w świecie biznesu świadczy o profesjonalizmie. Jeśli komfort noszenia nie jest nam obojętny, w poszukiwaniu eleganckiej stylizacji postawmy na koszule z naturalnych materiałów. Największy wybór mamy wśród koszul bawełnianych, które świetnie nadają się pod marynarkę, a do tego są miłe dla skóry. | Co pod marynarkę? Przegląd eleganckich koszul z naturalnych materiałów dla niego |
Jesteśmy już na półmetku wakacji i czas pomału zacząć kompletować wyprawkę szkolną. Poza tornistrem, książkami, zeszytami, przyborami do pisania i rysowania nie zapomnijmy też o tym, że trzeba również zadbać o to, by dziecko w szkole nie było głodne i spragnione. Warto więc zaopatrzyć je w lunchbox, w którym będzie mogło mieć kanapki oraz bidon na wodę czy sok. Na rynku dostępnych jest wiele przeróżnych wzorów, my jednak przyjrzymy się najpopularniejszym bidonom, za które nie zapłacimy więcej niż 40 złotych. Bidon Skip Hop
Bidony Skip Hop są zdecydowanie jednymi z najchętniej wybieranych zarówno przez rodziców, jak i dzieci. Rodzice wybierają je ze względu na wysoką jakość, dzieci na atrakcyjne wzory. Bidony są bezpieczne – płyn nie wyleje się nawet, jeśli odwrócimy go do góry nogami. Ścianki bidonu są przezroczyste, można więc kontrolować ilość płynu. Zamykany jest na „daszek” dzięki któremu słomka chowa się w zakrętce korkując otwór. Co ważne, bidon wyposażony jest w smycz, zapinaną na rzepy, dzięki czemu możemy przyczepić go do tornistra, plecaka, czy wózka w przypadku młodszych dzieci. Wykonany jest z wysokiej jakości tworzywa, które nie zawiera szkodliwego dla zdrowia bisphenol-u A, phthlate-u i PCV. Można go myć zarówno tradycyjnie, jak i w zmywarce. Ma wymiary 18 x 7 cm i pomieści aż 350 ml płynu.
Co z pewnością jest ważne dla dziecka, można wybierać w wielu wzorach, np. ze zwierzątkami (lwem, rekinem, jeżem, jednorożcem, krówką, małpką, pszczółką i wieloma innymi), jak i innymi wzorami np. piorunem, okularami czy serduszkiem. Wszystkie są wykonane z niezwykłą starannością a nadruki są niebywale atrakcyjne. Ponadto, do bidonu możemy dobrać wiele innych produktów z tym samym wzorem – plecaki, sztućce, naczynia, kurtki przeciwdeszczowe, śniadaniówki, czy parasolkę. Za bidon SKIP HOP zapłacimy ok. 29 złotych.
Bidony Lego
Kolejną propozycją, która z pewnością wywoła uśmiech na twarzy każdego fana układania klocków lego, są bidony tej firmy. Przed rozlaniem płynu chronią zakrętki w kształcie klocka z charakterystycznym logo firmy lub też głowy ludzika. Wykonane są z plastiku spełniającego wszystkie niezbędne kryteria bezpieczeństwa i mają pojemność 400 ml. Można je myć w zmywarce. Są odporne na temperaturę od zera do czterdziestu stopni. Jeśli dziecko jest fanem wybranej serii klocków, możemy obdarować go bidonem z postaciami tej serii, np. Lego Friends, Chima, czy Ninjago. Podobnie, jak w przypadku bidonów Skip Hop, do bidonów Lego, możemy dokupić dodatkowe produkty, np. lunchbobxy. Znakomicie sprawdzi się na spacerach, czy wycieczkach. Koszt jego zakupu waha się w granicach od 22 do 25 złotych.
Bidony aluminiowe z postaciami z bajek
Kolejną propozycją bidonu dla dzieci są aluminiowe bidony z postaciami z bajek. Wybór odpowiedniego bidonu będzie prosty, pod warunkiem, że znamy upodobania malucha, który ma z niego korzystać. Dziewczynkę z pewnością ucieszy bidon z Myszką Mickey, Księżniczkami czy Syrenką, dla chłopca odpowiedni będzie bidon z Zygzakiem, samolotami Disneya czy Angry Birds. Mamy w domu małego fana piłki nożnej? Możemy podarować mu bidon z logo ulubionej drużyny. Bidony aluminiowe mają tą przewagę nad plastikowymi, że nie przechodzą one zapachem płynu, który przechowują. Szczelny korek i nietłukące tworzywo zapewnia bezpieczna a zarazem wygodne ich używanie. Zakrywany ustnik zapobiega rozlaniu płynu. Co ważne – mieszczą one aż 600 ml płynu! Atrakcyjna kolorystyka i wzornictwo sprawią, że dziecko nie będzie chciało się z nim rozstawać. Bidon aluminiowy możemy kupić, nie przekraczając kwoty 20 złotych, co także przemawia na jego korzyść.
Bidon zwijany
Kolejną propozycją dostępną na rynku są zwijane bidony. To idealne rozwiązanie na wycieczki, zarówno piesze, jak i rowerowe. Taki bidon jest nie tylko funkcjonalny, ale przede wszystkim niezwykle poręczny – po opróżnieniu wystarczy go zwinąć i zajmie niewiele miejsca w torbie lub plecaku a nawet zmieści się w kieszeni. Jest on wielokrotnego użytku a dzięki karabińczykowi możemy go przyczepić do plecaka lub paska. Szeroka nakrętka ułatwia szybkie napełnienie bidonu a wysuwany ustnik ułatwia korzystanie z niego. Wykonany jest z materiału wolnego od BPA. Można go myć w zmywarce, ale można również płukać pod bieżącą wodą. Ma wysokość 16 cm i może pomieścić nawet 500 ml płynu. Atrakcyjności dodaje mu fakt, że tak jak w przypadku bidonów aluminiowych, ozdobiony jest on postaciami z bajek, np. żółwiami Ninja, Dorą czy Hello Kitty. Jeśli ważnym jest dla nas by bidon zajmował jak najmniej miejsca, to zdecydowanie pod tym względem bidon zwijany jest najrozsądniejszym wyborem. Jego cena jest również przyjazna – nie zapłacimy za niego więcej niż 10 złotych.
Jak widać, na rynku dostępnych jest wiele wzorów bidonów dla dzieci w cenie do 40 złotych. Podejmując decyzję o kupnie, weźmy przede wszystkim pod uwagę wiek dziecka, dla którego będzie on przeznaczony. Wówczas łatwiej będzie nam zdecydować się na konkretny wzór. Co ważne jednak, nie zapominajmy, że będzie on towarzyszył dziecku nie tylko w przedszkolu czy szkole, ale także na spacerach i wycieczkach. | Najciekawsze bidony dla dzieci do 40 złotych |
Czy w męskiej szafie oprócz krawatów i kolorowych poszetek jest miejsce na biżuterię? Postanowiliśmy sprawdzić, jakie dodatki mogą podkreślić prawdziwie męski styl. Oto kilka sprawdzonych męskich akcesoriów – bez kolorowych piór i zbędnych ozdób. Gadżety, które przypadną do gustu każdemu dżentelmenowi. Kto powiedział, że tylko kobiety lubią się stroić, a moda jest wyłącznie domeną płci pięknej? Mężczyźni uwielbiają wyglądać z klasą. Robią to nie tylko, by podbić serce pięknej damy, ale także ze względów zawodowych. Nie od dziś wiadomo, że wizerunek i doskonała prezentacja własnej osoby jest kluczem do sukcesu w świecie biznesu. Oto propozycje dodatków dla mężczyzn.
Jak wybrać akcesoria dla mężczyzn?
Wybór oczywiście należy uzależnić od tego, jakie ubranie nosi na co dzień mężczyzna. Chyba nie musimy tłumaczyć, że poważny biznesmen spędzający niemalże 24 godziny na dobę w garniturze nie będzie usatysfakcjonowany gumową bransoletką. O akcesoriach warto myśleć jak o gustownym wykończeniu, dekoracji, która wzmacnia przekaz. Warto zatem pamiętać, by wszystkie dodatki współgrały z ubraniem zarówno kolorystycznie, jak i stylistycznie.
Panowie idą na jakość, nie na ilość. Wiele mężczyzn ma naturę kolekcjonerów, a unikalny dodatek, mający nie tylko walory estetyczne, ale także ciekawe pochodzenie czy historię, z pewnością nie będzie leżakować na półce.
Funkcjonalność również nie jest ostatnią rzeczą. Jeśli marynarkę zakładamy tylko kilka razy do roku, nie ma sensu kupować drogich spinek do mankietów. Dobre dodatki to takie, które chcemy mieć ze sobą na co dzień. Są uniwersalne i idealnie nadają się zarówno na imprezę, jak i eleganckie przyjęcie.
5 dodatków, które powinien posiadać w swojej szafie każdy dżentelmen
1. Czapka, kapelusz, beret
Mężczyźni uwielbiają czapki. Niektórzy w swojej szafie posiadają nawet całe kolekcje najróżniejszych nakryć głowy. Warto pamiętać, że pod względem koloru oraz stylu czapka powinna pasować do całej stylizacji. Podczas gdy do garnituru idealnie będzie nadawać się beret czy kapelusz, czapka z daszkiem dobrze się sprawdzi do ubrania bardziej codziennego (np. sportowy casual). Co ciekawe, nakrycia głowy wizualnie mogą zwiększyć nasz wzrost nawet o 10 centymetrów.
2. Męska biżuteria
Mimo że panowie są mniej wybredni w sprawach błyszczących dodatków niż kobiety, męska biżuteria już od wieków cieszy się popularnością wśród elegantów. Do typowo męskich dodatków należy oczywiście zegarek. Czasomierz pełni rolę funkcjonalną, a także jest niezastąpionym atrybutem luksusu. Zegarek podkreśla styl i statusu posiadacza. Do wyboru mamy zarówno sportowe modele dla prawdziwych gadżeciarzy (z mnóstwem dodatkowych funkcji), jak i klasyczne mechaniczne urządzenia ręcznej roboty.
Kolejny dodatek to bransoletki. Opaski ze skóry czy stali w wielu kulturach symbolizują siłę i władzę. Na rynku znajdziemy zarówno masywne bransoletki ze skóry, jak i proste eleganckie opaski ze srebra czy platyny. Jak przyznają styliści, te ostatnie najlepiej wyglądają na ręce dojrzalszego mężczyzny.
3. Okulary
Niezależnie czy za oknem słoneczne lato, czy mroźna zima przeciwsłoneczne okulary dodają stylizacji tajemniczości i swoistego szyku. Typowo męskie modele są minimalistyczne w swojej formie i kolorze (najczęściej czarne, szare lub brązowe), a także mają grubą oprawę. Dla miłośników retro ciekawym pomysłem mogą być tzw. aviatory, czyli okulary w metalowej oprawce z charakterystyczną formą szkiełek. Takie modele były szczególnie popularne w latach 70.
4. Portfel i wizytownik
Jeśli chcemy zrobić wrażenie na naszych partnerach biznesowych, rzeczą niezwykle ważną jest dobranie odpowiedniego portfela oraz wizytownika. Te dodatki świetnie mogą posłużyć jako atrybut wysokiego statusu. Ci, którzy często są w podróży, powinni wybrać portfel o nieco większej pojemności, by w środku mógł pomieścić się paszport oraz wszystkie dodatkowe dokumenty wojażowe.
5. Krawat, mucha i poszetka
Czy codzienny biurowy dress code musi być nudny? Skądże. Aby urozmaicić klasyczny garnitur, warto posiadać krawaty oraz poszetki w najróżniejszych wzorach i kolorach. Dzięki temu nasz strój będzie zaskakiwać świeżością i nowatorstwem. Warto pamiętać, że krawat i poszetka muszą być wykonane z różnych materiałów i faktur, tymczasem kolorystycznie jak najbardziej powinny ze sobą współgrać.
Podsumowanie
Męskie dodatki to nie fanaberia. Akcesoria są coraz popularniejsze wśród mężczyzn. Bransoletka, luksusowy zegarek czy piękna poszetka naprawdę mogą uczynić cuda i dodać codziennej odzieży trochę ekstrawagancji. Aby dodatek służył nam na co dzień, należy dopasować wybrane akcesoria do stylu i odzieży, a także sprawdzić ich funkcjonalność. | Dodatki i akcesoria dla mężczyzn – co i jak wybrać? |
Przywilej zamożnych, rozchwytywanych gwiazd i prezesów wielkich korporacji czy może ogólnodostępny luksus za stosunkowo niewielkie pieniądze? Zależy gdzie i z czego została wykonana. Jeszcze kilkanaście lat temu skórzana tapicerka była uważana za trudno dostępne i przede wszystkim horrendalnie drogie dobro, na którego posiadanie mogli sobie pozwolić szczęśliwcy wyjeżdżający nowym samochodem od autoryzowanego dealera. Wielce prawdopodobne, że społeczeństwo polskie zaczęło się w dość szybkim tempie bogacić lub polityka cenowa aut z drugiej ręki nagle zyskała miano mocno sprzyjającej, ale dzisiaj znalezienie samochodu z tak „prestiżowo” wykończoną kabiną pasażerską nie jest już większym problemem. Tylko czy skóra jest rzeczywiście dobrem, które warto posiadać na co dzień?
Zalety skórzanej tapicerki
O mocnych stronach prestiżowo postrzeganego elementu wyposażenia samochodu, jakim jest skóra, wcale nie jest tak łatwo mówić – może dlatego, że z praktycznego punktu widzenia jest ich niewiele. Właściciele pojazdów dysponujących wspomnianym rozwiązaniem powinni na pewno docenić łatwość usuwania ewentualnych zabrudzeń – niezależnie od tego, czy mamy do czynienia ze skórą pochodzenia naturalnego, czy z tzw. skajem (skóra sztuczna).
Oczywiście, plam i zabrudzeń różnego pochodzenia nie uda się uniknąć absolutnie w stu procentach, jednak porównując z fotelem pokrytym zwykłym materiałem lub nieco bardziej wyszukanymi – alcantarą i zamszem, z plamą po soku marchwiowym powinniśmy się uporać szybciej w przypadku tapicerki skórzanej. Pamiętajmy jednak – choć to zapewne powszechnie wiadome – że skórzaną tapicerkę w jasnych odcieniach będzie zdecydowanie trudniej utrzymać w przyzwoitym stanie niż jej ciemne odpowiedniki.
Mówiąc o tak drastycznie pozyskiwanym elemencie wnętrza samochodu (nie oszukujmy się, naturalna skóra służąca do wykończenia kabiny pasażerskiej jest pochodzenia zwierzęcego), nie można nie wspomnieć o kwestii stosunkowo błahej i będącej dość często tematem niejednej wymiany zdań, która ma niewiele wspólnego z szeroko pojętą praktycznością – o wizerunku.
Skórzana tapicerka to w dalszym ciągu element będący wyposażeniem typowo luksusowych samochodów lub znakomicie wyposażonych wersji pojazdów niższego szczebla. Niezależnie od tego, czy kierowca w ciemnych okularach i eleganckiej koszuli znajduje się w majestatycznie wyglądającym mercedesie, czy w „zwykłym” citroenie, może być postrzegany jako ktoś, komu finansowo całkiem nieźle się powodzi. Sytuacja ma się trochę gorzej w momencie, kiedy skórzana tapicerka (zwłaszcza w samochodzie używanym i dość leciwym) zostanie uznana za przejaw taniego popisu – z pozytywnym wizerunkiem nie będzie to wówczas miało wiele wspólnego.
Wady skórzanej tapicerki
Skórzana tapicerka nie jest koniecznością ani wymogiem, dzięki któremu można zyskać poszanowanie społeczeństwa – jak każdy element ma również pewne słabe strony. Po pierwsze, cena – skórzane wykończenie foteli nigdy nie było rozwiązaniem tanim i nawet jeżeli mówimy o samochodach używanych, powinny one uzyskiwać na rynku wtórnym wyższe ceny niż wersje posiadające np. zwykły materiał.
Dla zapalonych zwolenników skóry istnieje jeszcze możliwość zakupu oryginalnych foteli od konkretnego modelu samochodu, które wykończono omawianym materiałem, i zamontowanie ich w miejscu starych, jednak zakup skórzanych foteli również będzie się wiązał z pewnymi wydatkami (a im bardziej nietypowe siedzenia lub model samochodu, tym koszty będą najprawdopodobniej wyższe). Inna historia to zamawianie fabrycznie nowego samochodu z autoryzowanego salonu określonej marki – w zależności od tego, z jaką firmą mamy do czynienia, koszt domówienia wspomnianej opcji będzie wymagał od kilku do kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Inna sprawa to wspomniana wyżej praktyczność – o ile siedzenia pokryte sztuczną lub prawdziwą skórą prezentują się znakomicie, o tyle wygoda ich użytkowania na co dzień może już budzić pewne wątpliwości.
Jeśli samochód nie posiada ogrzewania ani wentylacji siedzeń, praktyczny wymiar posiadania skórzanej tapicerki zaczyna stawać pod dużym znakiem zapytania. Latem, kiedy wnętrze zostawionego na słońcu samochodu osiąga bardzo wysoką temperaturę, niesamowicie rozgrzany fotel pokryty skórą może nawet poparzyć swojego użytkownika, a poza tym wysoka temperatura nie będzie sprzyjać komfortowi podróżowania naszego ciała.
Z kolei zimą sytuacja ulega odwróceniu – bardzo niska temperatura powoduje, że na „skostniałym” od zimna fotelu trudno jest usiąść, a nie każdy samochód posiada funkcję jego podgrzewania. Gdy samochód jest wyposażony w skórzaną tapicerkę, ale nie ma zwiększających komfort dodatków, paradoksalnie najlepszymi przyjaciółmi kierowcy są wiosna i jesień – pory roku, w których temperatura osiąga optymalny poziom.
Kwestia gustu
Czy skórzana tapicerka to coś potrzebnego, praktycznego i sprzyjającego wygodzie podróżowania kierowców? Nie do końca, ponieważ wnioski będące efektem nieco dłuższych przemyśleń mogą się okazać dość zaskakujące. Kluczowym elementem jest odpowiedź na następujące pytanie: czy oczekuję od samochodu, żeby dawał mi pewne poczucie własnej wartości i cieszył codziennie oko tuż po otwarciu drzwi, czy może wybieram rozsądek i mniej lub bardziej konkretne sumy zaoszczędzone w portfelu? | Skórzana tapicerka – prestiż czy utrapienie? |
Wśród polskich czytelniczek można odnotować ogromną popularność powieści wiktoriańskich. Króluje rzecz jasna Jane Austen czy siostry Bronte, ale można też zaobserwować spore zainteresowanie powieściami Elizabeth Gaskell. Romantyczne kobiety, zwiewne suknie oraz poszukiwanie miłości to niejako wątki główne powieści z epoki. Ivy Compton-Burnett właściwie można zaliczyć do grona takich powieściopisarek z racji urodzenia i tworzenia w epoce późno wiktoriańskiej, jednakże jej powieści przedstawiają zgoła odmienny obrazek tego tak lubianego przez kobiety okresu.
Swoją drogą jest to dość zagadkowe zjawisko. Kobiety przez stulecia cierpiały z powodu nierównego traktowania i bycia uzależnionymi od mężczyzn, dziś jawnie i z westchnieniami panie tęsknią za epoką, w której to właśnie było nagminne. Na szczęście, istniały również takie pisarki jak Ivy Compton-Burnett.
Mniej znana pisarka
Jak się okazuje, ta mniej popularna w Polsce autorka była już wydawana przed laty przez wydawnictwo Czytelnik i prawdopodobnie w bibliotekach można znaleźć powieści „Teraźniejszość i przeszłość” oraz „Więcej panów niż pań”. W tym roku dołączyła do nich kolejna, wydana przez wydawnictwo W.A.B., „Dom i jego głowa”. Cechami charakterystycznymi prozy Compton-Burnett jest zupełnie inna proporcja dialogów do opisów od większości znanych utworów: dialogi są u niej zdecydowanie wiodącym elementem, co może ucieszyć osoby niespecjalnie gustujące w monotonii opisów.
Sama Ivy Compton-Burnett musiała być nietuzinkową osobą. Wychowana w wielodzietnej rodzinie miała okazję do obserwacji rodzinnych relacji i zależności, a być może postać jej własnego ojca była jakimś pierwowzorem dla głównego bohatera „Domu i jego głowy”, bowiem obaj zaznali szczęścia małżeńskiego dwukrotnie.
Tyran i jego dom
Jako że dialogi to cecha charakterystyczna dla pisarstwa Burnett, od dialogu rozpoczyna się także powieść„Dom i jego głowa”. Jest to dialog dość dziwny – pomiędzy dwójką małżonków, treścią i przebiegiem nasuwający skojarzenie z „Łysą śpiewaczką” Eugène Ionesco: są słowa, ale brakuje komunikacji. Oto rankiem w dniu Bożego Narodzenia w roku 1885 rodzina ma się zebrać przy tradycyjnym śniadaniu. Rodzice oczekują na dwie córki oraz bratanka Duncana, pana domu.
Nie bez powodu pierwsze wrażenie o układzie sil panujących w tej skromnej zbiorowości narzuca słowo „tyrania”. Głowa domu, Duncan Edgeworth, jest panem absolutnym sytuacji. Pod pozorami uprzejmości i dobrego wychowania wywiera stałą presję na pozostałych członkach rodziny: żonie Ellen, dwóch dorosłych córkach, Nance i Sybil, oraz swoim bratanku, Grancie. Rodzina jest zniewolona jego stylem bycia oraz kaprysami, ale niezdolna zupełnie do sprzeciwu. Gdy zaś po śmierci Ellen Duncan decyduje się na ponowne małżeństwo, jego decyzja odbije się rykoszetem w jego dotychczasowe poczucie własnej ważności.
Bez tamborka i romantycznych westchnień
Wiek XIX w powieści Compton-Burnett jest daleki od powszechnych wyobrażeń. Nie ma tu romantycznych uniesień, zabraknie dam w pięknych sukniach, nie ma też malowniczych obrazków z wiejskiego życia i dni spędzanych na haftowaniu pięknych wzorów czy lekturze poezji. Autorka prezentuje w powieści ludzi pragmatycznych, ceniących odgórnie ustalony ład i porządek, których sfera uczuć zajmuje właściwie najmniej.
W świecie rodziny Edgeworthów duże znaczenie ma spadek, jakiego oczekuje ojciec rodziny i to oczekiwanie dyktuje wszelkie reakcje i zachowania. Szczerość zasłania chęć osiągnięcia celu, wychowanie panien w domu opiera się na tym jednym: na władzy pieniądza. Choć obie zdają się być uosobieniem łagodności, szczególnie najmłodsza, czytelnik przeżyje niezwykły wstrząs, odkrywając jej postępek i prawdę o jej charakterze. Prawdę, z którą autorka po prostu go zostawi do własnych przemyśleń, bez podawania gotowych ocen czy wniosków.
To jest powieść, która nie wciąga w epokowe klimaty, nie daje takiej dawki romantycznych uniesień jak inne opiewające ten okres, a jednak jest to intrygujący zapis relacji w rodzinie, która rodziną pozostaje jedynie z racji wzajemnych, finansowych zależności. Warto poznać ten tak odmienny, a jednocześnie pełen świeżości, punkt widzenia nie tylko na końcówkę XIX wieku, ale także na kondycję moralną człowieka, zdawałoby się cywilizowanego.
Wersja elektroniczna powieści w formatach EPUB i MOBI jest dostępna za ok. 20 zł.
Źródło okładki: www.gwfoksal.pl | „Dom i jego głowa” Ivy Compton-Burnett – recenzja |
Przeczytaj, jak przerwa InPostu na sprzedaż i zakupy w Allegro Przypominamy, że w dniach 1 listopada 2018 (od godz. 10:00) - 2 listopada 2018 (do godz. 3:59) firma InPost planuje przeprowadzić prace konserwacyjne swoich systemów.
Co to oznacza dla Sprzedawców na Allegro
Nie skorzystasz z narzędzi InPost: Managera Paczek, API, Geowidget, itp. Co za tym idzie, w czasie przerwy technicznej, nie wygenerujesz etykiet nadawczych dla przesyłek Allegro InPost oraz zwykłych InPost.
Jeśli przygotujesz etykiety nadawcze przed rozpoczęciem przerwy technicznej, bez problemu wyślesz te przesyłki w trakcie przerwy konserwacyjnej, a Twoi Klienci będą mogli odbierać przesyłki z Paczkomatów jak dotychczas.
Co to oznacza dla Kupujących na Allegro
Jeśli jesteś Kupującym, jako metodę dostawy wybierzesz Allegro InPost i zechcesz zwrócić zakup - w trakcie przerwy technicznej - nie wygenerujesz kodu zwrotu przesyłki. | 1-2 listopada: Przerwa techniczna InPost - sprawdź szczegóły! |
Ciąża i poród to dla każdej kobiety wielkie wydarzenia, zmieniające nie tylko jej życie, ale także ciało. Marzeniem wielu młodych mam jest powrót do dawnego wyglądu. Przeczytaj, w jaki sposób tego dokonać. Powszechna opinia głosi, że po ciąży wygląd kobiety zmienia się nieodwracalnie, a powrót do smukłego i pięknego ciała graniczy z cudem. To na szczęście nie jest prawda. Jeśli zaopatrzysz się w odpowiednie kosmetyki, zaplanujesz każdy dzień tak, aby znaleźć chwilę dla siebie i postarasz się regularnie ćwiczyć, osiągnięcie upragnionego celu będzie tylko kwestią czasu. Proste, codzienne zabiegi i aktywność fizyczna pozwolą na pozbycie się przykrych skutków ciąży i śladów po porodzie.
Po cesarskim cięciu
Od momentu zdjęcia szpitalnego opatrunku bliznę należy dokładnie myć hipoalergicznym mydłem i ciepłą wodą, a następnie dokładnie osuszać, najlepiej papierowym ręcznikiem. Przez pierwszy tydzień – do zdjęcia szwów – należy od czasu do czasu przemywać ją wacikiem nasączonym 70-procentowym spirytusem lub Octeniseptem, aby zapobiec gromadzeniu się i rozwojowi bakterii w okolicy rany. Po zdjęciu szwów należy kontynuować te zabiegi higieniczne aż do całkowitego zagojenia. Następnie można rozpocząć stosowanie maści na blizny, które je rozjaśniają i spłaszczają. Wcierając maść, warto masować to miejsce okrężnymi ruchami, co uaktywni regenerację tkanek. Jeśli blizna jest wyjątkowo widoczna, ma zgrubienia i ciemny kolor, możemy się zdecydować na jej likwidację za pomocą światła lasera. Zabieg ten proponuje większość gabinetów medycyny estetycznej.
Walka z rozstępami
Równie częstym problemem po ciąży są rozstępy. W ich zwalczaniu istotną rolę odgrywają balsamy przeciw rozstępom. Specjalnie opracowana formuła ma wspierać usuwanie nadmiaru tłuszczu zgromadzonego podczas ciąży, nawilżać i ujędrniać skórę oraz zapobiegać jej wiotczeniu. Warto wybierać produkty z naturalnymi, aktywnymi składnikami, które szybko wchłaniają się w skórę i są przez nią dobrze tolerowane. Balsam należy wmasowywać po każdej kąpieli okrężnymi ruchami w skórę brzucha, ud i pośladków. Kobiety po cesarskim cięciu powinny poczekać ze stosowaniem kremów w okolicy blizny aż do jej całkowitego zagojenia.
Pas wyszczuplający
Świetnym sposobem na szybkie, optyczne wymodelowanie talii są pasy wyszczuplające, dostępne w wielu kolorach i kształtach, które z łatwością można dopasować do garderoby. Ich stosowanie po porodzie wzmacnia i obkurcza rozciągnięte powłoki brzuszne. Są one również polecane kobietom po cesarskim cięciu. Pas zabezpiecza ranę, zapobiega zerwaniu czy naciągnięciu szwów i przeciwdziała powstawaniu przepukliny pooperacyjnej. Nosząc pas, można wykonywać ćwiczenia gimnastyczne wzmacniające mięśnie brzucha, ud i miednicy. Systematyczna gimnastyka połączona z regularnym noszeniem pasa znacząco przyśpiesza powrót do dawnego wyglądu.
Ćwiczenia z maluszkiem
Fantastycznym sposobem jest ćwiczenie podczas zabawy z maluszkiem. Przysiady i skłony połączone z podawaniem dziecku piłeczki, wspólne turlanie się po podłodze, taniec z pociechą trzymaną na rękach lub w chuście to tylko niektóre sposoby na przyjemne spalanie kalorii. Bardzo istotny jest też codzienny spacer. Gdy tylko pogoda pozwala, warto się wybrać na długą przechadzkę z wózkiem. W miarę poprawy kondycji można iść prędzej lub truchtać, co przyśpieszy tętno i spalanie kalorii. Aktywne panie mogą też skorzystać z oferowanej przez fitness kluby gimnastyki dla mam i maluszków, obejmującej m.in. taniec w chustach czy jogę dla najmłodszych.
W staraniach o powrót do dawnego wyglądu najważniejsza jest systematyczność. Nawet najlepsze środki nie dadzą rezultatów, jeśli będą stosowane sporadycznie. Odpowiednia codzienna pielęgnacja, zabiegi i regularne ćwiczenia gimnastyczne pozwolą szybko osiągnąć widoczne efekty i znów cieszyć się zgrabnym, jędrnym i pięknym ciałem. | Odzyskaj dawny wygląd po porodzie |
Na rynku dostępnych jest bardzo dużo laptopów z ekranami o przekątnej długości między 13 cali a 14 cali. Konsument poszukujący nowego komputera, przeglądając oferty poszczególnych producentów, może poczuć się nieco zagubiony. Oto lista trzech ciekawych notebooków w tym segmencie, która ułatwi wybór odpowiedniego sprzętu. Przenośne komputery nazywane notebookami albo laptopami występują w wielu rozmiarach. Głównym parametrem branym pod uwagę przy wyborze nowego notebooka jest długość przekątnej ekranu. Obecnie dużą popularnością cechują się sprzęty o 13-calowych i 14-calowych ekranach. Oferują one dość sporo przestrzeni roboczej przy utrzymaniu niewielkich gabarytów i niskiej wagi.
Wybór konkretnych modeli laptopów o takiej wielkości jest ogromny. Przygotowaliśmy zestawienie kilku wyróżniających się w tłumie propozycji. Na liście znalazły się sprzęty od trzech różnych producentów, z których każdy przygotowany został dla klienta o innych potrzebach. To także notebooki o dobrym stosunku ceny do jakości.
Asus Zenbook UX301LA
Ten ważący 1,4 kilograma laptop produkcji Asusa wyposażony został w 13,3-calowy wyświetlacz o rozdzielczości, w zależności od wersji, 2560 na 1440 pikseli lub 1920 na 1080 pikseli. Producent wyposażył go w procesor Intel Core czwartej generacji (i5 w dwóch wariantach lub i7). Układ może być wspomagany przez nawet 8 GB pamięci operacyjnej RAM.
Asus Zenbook UX301LA wygląda bardzo elegancko dzięki zastosowaniu wytrzymałej, aluminiowej obudowy o ciekawej fakturze. Urządzenie wyposażone zostało w dotykowy ekran. Pracuje pod kontrolą systemu Windows 8 lub Windows 8 Pro. Notebook Asusa wyróżnia zastosowanie dwóch dysków SSD w trybie RAID 0 dla zwiększenia wydajności.
Lenovo Yoga 2 Pro
Sprzęty z rodziny Lenovo Yoga to bardzo ciekawe urządzenia, a w ofercie chińskiego producenta jednym z ciekawszych modeli jest Yoga 2 Pro. To ważący 1,39 kilograma notebook z 13,3-calowym ekranem o rozdzielczości QHD+, czyli 3200 na 1800 pikseli. Laptop wyposażony został w procesor Intel Core czwartej generacji, którym jest w zależności od wybranego wariantu i3, i5 lub i7. Do dyspozycji użytkownika oddane jest do 8 GB pamięci RAM.
Lenovo Yoga 2 Pro to sprzęt należący do zdobywającej popularność kategorii laptopów konwertowalnych. Producent zdecydował się zamontować w nim ruchomy ekran, który można obrócić o 360 stopni. Pozwala to wykorzystać urządzenie jako sporych gabarytów tablet. Urządzenie oferuje też dwa dodatkowe tryby pracy nazywane „Podstawka” oraz „Namiot”. Yoga 2 sprzedawana jest z systemem Windows 8, który można zaktualizować do wersji Windows 8.1.
Acer Aspire S3
Bardzo interesująco wygląda również portfolio produktów Acera. Wśród oferowanych przez producenta komputerów wartym uwagi modelem jest Aspire S3–392. To notebook o wadze 1,65 kilograma z ekranem o przekątnej 13,3 cala i rozdzielczości Full HD 1080p, czyli 1920 na 1080 pikseli. Zastosowany w urządzeniu ekran reaguje na dotyk.
Produkt Acera wyposażony jest w procesor Intel Core i5 czwartej generacji. W obudowie umieszczono 6 GB RAM w podstawowej wersji, ale można dołożyć dodatkową kość i uzyskać 10 GB pamięci operacyjnej. Acer Aspire S3–392 to prosta, klasyczna konstrukcja bez dodatkowych zawiasów i trybu tabletowego.
Wśród dostępnych na rynku laptopów 13- lub 14-calowych znajdziemy wiele ciekawych modeli. Ważne jest jednak, by wybrać sprzęt odpowiadający naszym potrzebom, o dobrych parametrach i o odpowiednim stosunku jakości do ceny. Jeśli chcecie wybrać dobry sprzęt w tym segmencie, warto wziąć pod uwagę proponowane przez nas pozycje. | Polecane laptopy 13-14-calowe |
Rynek nieruchomości wciąż się rozwija. Możesz mieszkać w kartonie, w balonie czy wieżowcu, gdzie tylko chcesz. Jest tylko jedno „ale” – cena, która nie zawsze jest taka, jak ci się wydaje, że powinna być. Wszystko zależy od tego, ilu jest chętnych na daną nieruchomość i ile są w stanie za nią zapłacić… Pakiet Biznesmena
„Na sprzedaż” to gra licytacyjna od wydawnictwa 2 Pionki. Niewielkie, ale bardzo ładnie oprawione graficznie pudełko skrywa w sobie 60 prostokątnych kart (30 nieruchomości i 30 czeków) oraz 84 żetony pieniędzy. Rozgrywka dla 3-6 graczy w wieku powyżej 8 lat przewidziana jest na ok. 20 minut.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Kupuj, sprzedawaj!
Na początku rozgrywki gracze dzielą karty z pudełka na 2 stosy – jeden z nieruchomościami, drugi z czekami. Następnie rozdają sobie żetony pieniędzy. Kiedy już wszystko przygotowane, rozpoczyna się pierwsza faza, czyli faza licytacji. Składa się ona z serii analogicznych tur, w których licytujący będą starali się zakupić karty o najwyższych wartościach (od 1 do 30). Najpierw odkrywa się liczbę kart, która odpowiada liczbie graczy, a następnie rozpoczyna się licytacja.
Jeden z graczy wykłada liczbę żetonów, które chce zapłacić za kartę o najwyższej wartości, a następnie pałeczkę przejmują kolejne osoby, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Mają do dyspozycji dwie możliwości działania – licytację (przebicie poprzedniej oferty o min. 1 żeton) oraz pasowanie (otrzymują nieruchomość o najniższej wartości z wyłożonych, jednocześnie oddając połowę zalicytowanych wcześniej pieniędzy). Tura toczy się do momentu, w którym wszyscy gracze spasują i zostanie jeden, który za pełną wylicytowaną kwotę zakupi kartę o najwyższej wartości. Następnie odkrywa się kolejne karty nieruchomości, a licytację rozpoczyna zwycięzca poprzedniej tury. Kiedy już wszystkie nieruchomości zostaną rozdysponowane, przechodzi się do drugiej fazy, czyli fazy sprzedaży.
Analogicznie jak w poprzedniej fazie wykłada się na środek karty, tym razem czeków, które gracze zakupują przy użyciu wylicytowanych wcześniej nieruchomości. Wszyscy wybierają jedną z kart z ręki i kładą zakrytą przed sobą. Następnie w jednym momencie je odsłaniają. Najwyższa wartość na karcie nieruchomości uprawnia właściciela do wyboru czeku w pierwszej kolejności (wartości od 0 do 15 tys.) i zgodnie z tą zasadą kolejni gracze wybierają dla siebie czeki. Następne tury wyglądają tak samo, aż do momentu wyczerpania się czeków. Na koniec wszyscy podliczają wartość czeków oraz żetonów pieniędzy, których nie wydali w trakcie licytacji. Osoba z największą sumą pieniędzy oczywiście wygrywa.
Licytacja dla początkujących
„Na sprzedaż” korzysta z mechaniki licytacji, która jest bardzo przystępna i łatwa do opanowania praktycznie dla każdej grupy odbiorców. Należy ponadto uważnie obserwować, jakie karty nieruchomości zdobywają gracze, aby w drugiej fazie gry skutecznie zdobywać czeki. Całość opatrzona jest przepięknymi grafikami (szczególnie karty domów), co uprzyjemnia rozgrywkę. Można zatem uznać propozycję 2 Pionków za dobrą, prostą grę, odpowiednią do rozegrania pomiędzy innymi, cięższymi tytułami zarówno z nowicjuszami, jak i bardziej doświadczonymi graczami. „Na sprzedaż” można kupić na Allegro za ok. 55 zł. | „Na sprzedaż” – recenzja gry |
Jakie plusy i minusy ma kuchnia otwarta i zamknięta? Wspólnie postaramy się znaleźć odpowiedź, by pomóc wam w wybraniu najlepszej opcji dla domu. Planowanie przestrzeni w nowym domu jest zadaniem równie interesującym, co i kłopotliwym. Końcowy projekt mieszkania będzie miał bezpośredni wpływ na nasze codzienne życie, więc warto przemyśleć sprawę kilka razy, by później nie żałować pochopnej decyzji. Dziś zastanowimy się nad dylematem – kuchnia otwarta czy zamknięta – jaką wybrać? Każdy typ ma swoje wady i zalety. I to o nich właśnie dziś porozmawiamy!
Kuchnia otwarta
Kuchnia otwarta na salon to coraz częściej spotykane rozwiązanie przestrzenne we współczesnych domach. W wielu przypadkach łączenie części pokoju z aneksem kuchennym jest uzasadnione małym metrażem mieszkania. Zburzenie zbędnej ściany połączy dwa pomieszczenia i sprawi, że oba z nich będą wyglądać bardziej przestronnie. W taki sposób stworzymy dużą powierzchnię mieszkalną, którą z łatwością będziemy mogli podzielić na osobne strefy (np. strefa relaksu, jadalnia, strefa kuchenna).
Aby umiejętnie rozdzielić przestrzeń, możemy zastosować kilka designerskich chwytów. Zamiast zwykłych drzwi skrzydłowych możemy pozostawić pusty otwór, który z jednej strony wizualnie doda pomieszczeniu kilka dodatkowych metrów, a z drugiej – ochroni salon przed zapachami z kuchni.
Ciekawym pomysłem jest także oddzielenie części kuchennej od salonu niewielkim murkiem lub stołem barowym. Łagodnym przejściem pomiędzy aneksem kuchennym a częścią salonową może być strefa jadalna z dużym stołem.
Zalety i wady kuchni otwartej
Kuchnia otwarta ma swoje plusy i minusy. Decyzja o wybraniu tej właśnie opcji powinna być uzasadniona przede wszystkim wielkością przestrzeni oraz preferencjami właścicieli. Do bezpośrednich zalet takiego rozwiązania należy m.in. wizualne zwiększenie lokum oraz lepsze zagospodarowanie powierzchni. Ponadto osoba gotująca nie będzie w takiej kuchni odizolowana od innych domowników, co sprzyja integracji rodziny podczas wspólnych posiłków.
Niestety ta opcja ma również swoje wady. Po pierwsze, przy otwartej przestrzeni musimy zainwestować w dobry okap, który uchroni mieszkanie od kuchennych zapachów. Warto także się liczyć z możliwym bałaganem, który może powstać podczas domowych kuchennych rewolucji. Jeśli decydujemy się na opcję otwartej kuchni, rzeczą niezwykle istotną jest dopasowanie aranżacji do stylu całego salonu.
Kuchnia zamknięta
Kuchnia zamknięta jest rozwiązaniem klasycznym. Jeśli mamy do czynienia z dużym metrażem, osobne pomieszczenie na kuchnię może być dobrą opcją, która zapewni komfort oraz własną przestrzeń dla gospodyni domu.
Zalety i wady kuchni zamkniętej
W takiej kuchni możemy sobie pozwolić na duży i bardziej wydajny sprzęt AGD (np. winiarka czy lodówka z podwójnymi drzwiami). Uzyskamy także dodatkowe miejsce na stworzenie małej spiżarni, gdzie pomieszczą się wszystkie przetwory. Nie będziemy musieli także martwić się o przedostanie się kuchennych zapachów do salonu, zwłaszcza gdy danie nam trochę się nie udało. Zaletą takiej kuchni jest także jej typowo techniczny charakter, więc mały rozgardiasz nie będzie widoczny dla gości.
Wady? Te oczywiście również będą. Minusem takiej kuchni jest przede wszystkim jej mała powierzchnia. Metraż wpływa na to, że w ciasnej kuchni czujemy się jak w klatce, co oczywiście zniechęca domowników do spędzenia tam czasu. Wielkość pomieszczenia ma także wpływ na cyrkulację powietrza. Nawet przy wydajnym okapie wciąż będziecie mieć trudności z wywietrzeniem wczorajszej kolacji. Na koniec, nie jest to także dobre rozwiązanie dla matek małych dzieci. Jeśli kuchnia nie jest wystarczająco duża, nie będziemy mieli możliwości na bieżąco śledzić wzrokiem za swoimi pociechami.
Kuchnia otwarta czy zamknięta? Wybór należy od wielu czynników. Zanim przystąpimy do podejmowania decyzji, pamiętajmy o rozważeniu wszystkich wad i zalet. Jeśli mamy do czynienia z większym pomieszczeniem, kuchnia zamknięta może być dobrym rozwiązaniem. Gdy jednak metraż mieszkania ogranicza nas do kilku-kilkunastu metrów, połączenie kuchni z salonem może wizualnie zwiększyć przestrzeń i dodać jej bardziej nowoczesnego charakteru. | Kuchnia otwarta czy zamknięta – jaką wybrać? |
Książki o szczęśliwej miłości, niespełnionym uczuciu, miłości, która rani i pikantnym życiu erotycznym bohaterów. Rok 2017 obfitował w porywające historie miłosne. Prezentujemy 5 gorących tytułów, które koniecznie musicie mieć na swoich półkach! „Until November” Aurora Rose Reynolds
box:offerCarousel
Wyróżniona przez „New York Times’a” czy „Wall Street Journal” autorka poczytnych powieści z kategorii New Adult – Aurora Rose Reynolds – wreszcie debiutuje na polskim rynku wydawniczym! Serię „Until” rozpoczyna tom „Until November”, w którym wypełniona intrygami i namiętnością fabuła rozgrywa się w klubie ze striptizem. November poznaje niezwykle przystojnego, typowego bad boya – ochroniarza Ashera. Z początku za sobą nie przepadają, zwłaszcza pewny siebie i arogancki mężczyzna nie robi na dziewczynie najlepszego wrażenia, jednak okaże się, że to właśnie on będzie próbował ochronić ją przed niebezpieczeństwami z przeszłości.
„Cztery noce z księciem” Eloisa James
box:offerCarousel
Książka „Cztery noce z księciem” wyróżniona jako najlepszy romans według księgarni Amazon to idealna lektura dla wielbicieli romansów historycznych! Autorka wciąga czytelnika w historię Mii i przyszłego księcia, Evandera. Z początku zdaje nam się, że bohaterowie nie pałają do siebie sympatią, a już z pewnością nie zamierzają się pobrać. Jednak los postanawia sobie z nich zadrwić i zmusza dziewczynę do oświadczenia się Evanderowi. Przyjmując propozycję, książę ustala jednak pewne zasady – małżonkowie będą ze sobą spędzać jedynie cztery noce w roku i to tylko po tym, jak Mia wyrazi taką prośbę. Autorka umiejętnie snuje historię wolno rozwijającego się uczucia, dawkuje emocje, a my z wypiekami na twarzach śledzimy losy młodych małżonków.
„Arsen. Opowieść o nieszczęśliwej miłości” Mia Asher
box:offerCarousel
Gorące powieści o zawiłym trójkącie miłosnym to przepis na sukces. Nie inaczej jest w przypadku książki „Arsen” Mii Asher, która momentami wywołuje uśmiech albo wzrusza do łez. Główna bohaterka Cathy ma cudownego męża Bena, którego pozazdrościłaby jej niejedna czytelniczka powieści. Para ma jednak problemy – starania o dziecko spełzają na niczym – a Cathy bez reszty oddaje się pracy... ale nie tylko! Ukojenie przynosi jej romans z przystojnym Arsenem, który jednocześnie wszystko komplikuje w jej związku małżeńskim. Bohaterka może irytować i wywoływać wiele innych negatywnych emocji, ale gwarantujemy, że wszystkie miłośniczki literatury kobiecej nie zdołają oderwać się od lektury!
„It ends with us” Colleen Hoover
box:offerCarousel
Autorka znakomitych powieści o miłości zawarła w „It ends with us” niestereotypowy romans podejmujący ważki społecznie temat. Dzieciństwo Lily naznaczone było strachem i bólem wywołanymi agresją ojca. Po jego śmierci wydaje się, że kobieta może odetchnąć i głęboko schować tę część historii swojego życia, zwłaszcza że zakochuje się w lekarzu Ryle’u Kincaidzie. Miłość rozkwita, a związek wydaje się idealny. Pozory tej sielanki dostrzega jednak dawny przyjaciel Lily, tylko czy kobieta będzie chciała go posłuchać i zmierzyć się z niewygodną prawdą? Sięgając po lekturę, dowiecie się, co takiego działo się pod przykrywką idealnej miłości, a ta prawda wstrząśnie wami, otworzy oczy i zostanie na długo po zakończeniu lektury.
„Trzymaj się, Mańka!” Małgorzata Kalicińska
box:offerCarousel
Bestsellerowa polska pisarka prozy kobiecej i tym razem nie zawodzi swoich oddanych czytelniczek! „Trzymaj się, Mańka!” to romantyczna historia kobiety dojrzałej, która zmaga się z żałobą po zmarłej siostrze, nowym romansem swojego ojca i poszukiwaniem pracy. W życiu budzącej naszą sympatię autorki nie wydarza się nic zaskakującego do czasu, aż postanawia odwiedzić w Korei Południowej swojego dawnego przyjaciela, z którym ostatnimi czasy namiętnie mailuje. Okazuje się, że wiek nie gra roli, kiedy przygoda tylko czeka, żeby rzucić wszystko i dać się jej porwać! Kalicińska w powieści łamie stereotypy dotyczące miłości ludzi dojrzałych i tworzy bohaterów, z którymi przyjemnie się przebywa, aż żal ich opuszczać z końcem lektury. | Podsumowanie 2017 roku – 5 najlepszych romansów |
Tuje mogą występować jako soczysty żywopłot oraz jako pojedyncze, puszyste egzemplarze. Zdarza się, że tuja zaczyna żółknąć. Pierwsza myśl – co robię źle? Co się dzieje? Jak zaradzić? Przeczytaj o najczęstszych przyczynach żółknięcia tuj. Nieodpowiednie nawodnienie: za mało lub za dużo
Tuje, jak na rośliny iglaste, mają dość spore wymagania wodne i bardzo źle reagują na suche podłoże. Zbyt mała ilość wody w glebie może doprowadzić do zasychania gałązek tui, a przy ekstremalnych wypadkach do usychania całych roślin. Gdy lato jest bardzo suche i upalne, koniecznie musimy regularnie podlewać te rośliny, a szczególnej naszej opieki i uwagi wymagają tuje posadzone w pojemnikach. Dobrym rozwiązaniem jest także ściółkowanie gleby – najlepiej korą sosnową, która ma mnóstwo zalet:
utrzymuje stałą temperaturę gleby, latem nie dopuszcza do przegrzania, zimą natomiast ogrzewa ziemię i chroni korzenie,
ogranicza rozwój wszędobylskich chwastów,
zakwasza glebę, której kwaśny odczyn tak bardzo potrzebny jest roślinom iglastym,
chroni podłoże przed nadmierną utratą wilgotności.
Pędy, które są uschnięte, obcinamy, później obficie podlewamy roślinę, potem nawadniamy ją każdego dnia. W czasie podlewania należy zapomnieć o nawożeniu, gdyż może ono jeszcze bardziej osłabić tuje.
Najczęściej podsychanie tui możemy zaobserwować bardzo wczesną wiosną. Wiadomo iż tuje, jako rośliny iglaste, nie przechodzą w stan spoczynku. W czasie zimy, kiedy dni są bezmroźne, a temperatura waha się w okolicach 0°C – rusza u nich transpiracja, czyli czynne parowanie wody. W tym czasie ziemia bywa jeszcze skuta lodem, co uniemożliwia pobieranie wody przez korzenie. Dodatkowo zdarza się, że rośliny smagane są mroźnym i silnym, wysuszającym wiatrem, co często powoduje masowe zasychanie tuj. Często jest ono jednostronne. Żeby temu zapobiec, jesienią bardzo obficie podlewamy tuje, chodzi o to, by drzewka do pierwszych mrozów zmagazynowały jak największą ilość wody.
box:offerCarousel
Nieodpowiednia gleba i nawożenie
Innym powodem żółknięcia tuj może być nieodpowiednie pH gleby. Tuje wymagają kwaśnego podłoża, zatem jeśli pH będzie zbyt wysokie, a do tego jeszcze zasobne w wapń – tuje mogą zacząć żółknąć. Występuje wówczas niedobór żelaza. Z drugiej strony, gdy pH jest zbyt niskie, roślina nie może pobierać magnezu z podłoża.
box:offerCarousel
Obydwa te przypadki będą przyczyną początkowego jaśnienia igieł tui, a następnie żółknięcia pędów. Najczęściej niedobory te można rozpoznać:
przy niedoboru miedzi łuski zaczną żółknąć na najstarszych pędach,
przy braku żelaza jaśnienie możemy zaobserwować na pędach najmłodszych.
W takich wypadkach najlepiej wyregulować najpierw pH, a dopiero potem sięgnąć po nawozy wieloskładnikowe.
Z kolei nieprawidłowe nawożenie powoduje zaburzenie produkcji chlorofilu i objawia się zmianą barwy łuski tui.
Przenawożenie też nie jest dobre – warto trzymać się zalecanych dawek, gdyż zbyt duże ilości nawozu utrudniają roślinie pobieranie makro i mikro elementów oraz wody, co prowadzi do późniejszej zmiany barwy.
box:offerCarousel
Choroby grzybowe
Powód chyba najbardziej poważny. Do porażenia dochodzi dość rzadko, ale musimy rozważyć i taką ewentualność.
Do najczęściej atakujących tuje chorób należą:
fytofrytoza – objawy pojawiają się w lipcu bądź sierpniu na najniższych pędach, które początkowo żółkną, a następnie brązowieją i zamierają. Aby być pewnym, że to akurat fytofrytoza zaatakowała naszą roślinę, warto z porażonego pędu zeskrobać trochę tkanki, jeżeli pod korą znajduje się zabarwienie czerwonobrązowe, mamy potwierdzenie infekcji.
zamieranie pędów – to chyba najczęściej występująca infekcja, która objawia się żółknięciem wierzchołków tui, by po czasie rozprzestrzenić się na całą ich powierzchnię. Silnie porażone rośliny niestety musimy wykopać i najlepiej spalić. Te, na które nie wlazła choroba, opryskujemy środkami grzybobójczymi.
Podsumowanie
Aby mieć cudowny żywopłot lub też pojedyncze egzemplarze tuj, warto o nich trochę wiedzieć oraz zapewnić im odpowiednie warunki do wzrostu. Zdrowe drzewka będą zachwycać nas soczystym kolorem, zasłaniać przed wścibskim okiem sąsiadów oraz wzbogacą niejedną rabatę! | 3 najczęstsze powody żółknięcia tuj |
Każdy z nas, raz na jakiś czas, ulega drobnym wypadkom. Skaleczenie się nożem, upadek i zdarcie kolana czy rozcięcie skóry papierem skutkują powstaniem ran, które – choć nie są groźne – mogą skutecznie uprzykrzyć nam życie, powodując ból i dyskomfort. Takie rany nie wymagają wizyty u chirurga lub interwencji pogotowia, dlatego warto wiedzieć, że domowymi sposobami możemy przyspieszyć ich gojenie. Jak powstają rany?
Każde uszkodzenie skóry, rozcięcie, zdarcie naskórka, rana kłuta – to początek reakcji zapalnej skóry. Najczęściej na jej powierzchni zaraz po zdarzeniu pojawia się krew, odczuwamy ból, a przecięta skóra powoduje rozejście się brzegów rany. Co powinniśmy zrobić, aby nie dopuścić do zakażenia i przyspieszyć czas gojenia się rany?
Oczyść ranę
To pierwszy krok, który powinniśmy wykonać po zdarzeniu. Oczyszczenie rany z krwi i zanieczyszczeń będących na powierzchni skóry nie doprowadzi do zakażenia, a tym samym znacznie skróci czas leczenia. Taką ranę możemy oczyścić wodą utlenioną i czystą, bieżącą wodą. Pod żadnym pozorem nie wolno do tego stosować mydła, zwłaszcza gdy rana jest głęboka. Mydło może sprawić podrażnienie skóry.
Idź do apteki
Jeżeli rana przeszkadza ci w najprostszych czynnościach, udaj się do apteki po specyfik, który znacznie skróci czas jej gojenia. Ważne, aby taka maść lub spray miały działanie antybakteryjne. Zazwyczaj specyfiki te zawierają składnik znieczulający, dlatego przyniosą nam ulgę w bólu. Jeżeli jednak nie ma w pobliżu apteki, z pomocą może nam przyjść olejek z drzewa herbacianego. Ma działanie odkażające, dlatego po jego nałożeniu skóra w miejscu skaleczenia może trochę piec. Pamiętajmy jednak, aby nie stosować go na rany głębokie.
Nie doprowadź do wysuszenia rany
To mit, że każdą ranę powinniśmy jak najszybciej wysuszyć, wręcz odwrotnie – starajmy się, jak najdłużej utrzymywać ją w wilgotnym środowisku. Dzięki takiemu działaniu opóźniamy tworzenie się strupka i przyspieszamy proces, w którym uszkodzony naskórek zostaje zastąpiony nowymi komórkami zdrowej skóry. Jeżeli nie chcemy, aby do naszej rany dostały się zanieczyszczenia i kosmetyki, które mogą spowodować jej dodatkowe podrażnienie, sięgnijmy po plaster. Zwróćmy jednak uwagę, aby był on wodoodporny, a co najważniejsze – oddychający i przepuszczający powietrze, to pomoże nam szybciej wyleczyć ranę.
Naturalne sposoby na rany
Jeżeli jesteś sceptyczny i niechętnie stosujesz apteczne specyfiki, to możesz sięgnąć po produkty, które znajdziesz we własnej kuchni. Ich antybakteryjne właściwości równie skutecznie przyspieszą regenerację skóry. Z pomocą przyjdzie domowa maść z czosnku, czyli rozmiażdżony ząbek, który kładziemy bezpośrednio na powierzchni rany. Następnie wystarczy owinąć ranę bandażem i zmieniać opatrunek co kilka godzin.
Innym sposobem jest smarowanie rany naparem z poziewnika. Łyżeczkę ziela należy zalać szklanką wrzątku i zostawić pod przykryciem na 20 minut. Po tym czasie należy go odcedzić i nasączać nim gazę, przykładając ją do powierzchni rany. Tę czynność warto powtarzać kilka razy dziennie.
Już nasze babcie powtarzały, że aby szybciej wygoić ranę, trzeba przyłożyć do niej liście babki. To prawda, ponieważ ta roślina ma właściwości przeciwzapalne i oczyszczające. Wystarczy umyć jej liście gorącą wodą, wystudzić i przyłożyć do rany. Lepsze działanie uzyskamy, kiedy stworzymy z niej maść. W tym celu należy zmiażdżyć liście, aż do uzyskania konsystencji papki. Tak przygotowany lek nakładamy bezpośrednio na ranę.
Zastosowanie się do opisanych rad pozwoli szybko zagoić ranę i pozbyć się przykrych dolegliwości. Należy jednak pamiętać, że maści, spraye i naturalne specyfiki powinniśmy stosować tylko w przypadku niewielkich ran. Te poważniejsze zawsze wymagają konsultacji z lekarzem, ponieważ ich zaniedbanie może prowadzić do groźnych powikłań i zakażeń. | Jak sprawić, aby rany goiły się szybciej? |
Steadycam i gimbal to urządzenia, których zadaniem jest stabilizowanie obrazu w momencie kręcenia wideo. Bez nich obraz cały czas by skakał i byłby niezbyt przyjemny w odbiorze. Nie ma co ukrywać – odpowiednia stabilizacja to podstawowe wyposażenie każdego, kto zamierza nagrywać dynamiczne sceny wideo. Tylko jaki model najlepiej wybrać? System stabilizacji kamery to podstawowe wyposażenie każdego filmowca. Powinni korzystać z niego wszyscy, którzy na swoich filmach chcą zarabiać, także osoby kręcące filmy na YouTube’a. Tylko wybór odpowiedniego modelu nie jest zadaniem łatwym. Jakie urządzenia i którzy producenci są godni uwagi oraz zaufania?
Steadycam
W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że steadycam to pewnego rodzaju statyw, tylko trzymany w ręku. Do działania wykorzystuje proste zjawiska fizyczne. Dzięki zastosowaniu między innymi przeciwwagi izoluje ruch kamery od ruchów ręki operatora. Steadycam często jest nazywany także flycamem lub glidecamem i w dużej mierze zależy to od danego producenta. W sprzedaży dostępne są także steadicamy, ale są to drogie i profesjonalne zestawy, które składają się także z kamizelki zakładanej przez operatora.
Steadycam – polecane modele
Zanim kupimy steadycam, należy pamiętać o tym, że trzeba go dopasować do aparatu. Nie ma sensu kupować drogiego, ciężkiego zestawu, jeśli mamy zamiar zamontować na nim niewielki aparat. Najważniejsze jest dostosowanie przeciwwagi do gabarytów kamery. Warto jednak wiedzieć, jakimi modelami warto się zainteresować.
Takim modelem jest chociażby Camrock VS60C. Jest on przeznaczony do pracy z urządzeniami o wadze do 3 kg, więc sprawdzi się w przypadku zdecydowanej większości aparatów fotograficznych i kamer. Jednocześnie minimalna waga założonego urządzenia to 1 kg. W zestawie znajduje się 6 odważników – 4 o wadze 100 gramów i 2 o wadze 200 gramów. Cena Camrock VS60C oscyluje w granicach 480-500 zł.
Ciekawie prezentuje się także steadycam GenesisSK-W02, za który trzeba zapłacić około 200 zł. Jest to bardzo prosty model, który pozwala na montowanie kamer o ciężarze do 1 kg. Sprawdzi się zatem w przypadku niewielkich lustrzanek lub tzw. bezlusterkowców.
Nieco innym typem steadycama jest F&V Spider Rig. Jest on oparty na ramieniu operatora i trzymany w dwóch dłoniach. Dzięki temu jest dużo wygodniejszy i nie obciąża rąk. Dużą zaletą tego modelu jest kilka gniazd ze standardowym gwintem fotograficznym 1/4”, co pozwala na zamontowanie dodatkowych akcesoriów. Cena to zaledwie 165 zł.
Gimbal
Gimbal różni się od steadycama przede wszystkim tym, że używa elementów elektronicznych. Wyposażony jest w czujniki położenia, dzięki którym jest w stanie przez cały czas korygować ustawienia kamery. Wyróżnia się gimbale 2- i 3-osiowe. Gimbale najlepiej sprawdzają się w przypadku kamer mocowanych do dronów, ponieważ pozwalają między innymi na regulowanie położenia z odległości.
Gimbal – polecane modele
Bardzo ciekawym modelem jest Feiyu FY-G4S w cenie około 1000-1400 zł. Jest to ręczny gimbal przystosowany do takich kamer jak chociażby GoPro Hero. Pozwala na obrót w 360 stopniach we wszystkich trzech osiach. Gimbal ma też port do przesyłania danych i ładowania kamery, co dodatkowo zwiększa jest funkcjonalność. Co więcej, można na nim zamontować także smartfona.
Warty polecenia jest także BeStableCam SteadyGim 3 w wersji EVO lub RIDER. Są one kompatybilne z kamerami GoPro z serii Hero3, Hero3+ oraz Hero4. Wyposażone są w dwa akumulatory o pojemności 2000 mAh (EVO) lub 850 mAh (RIDER), które pozwalają także na ładowanie kamery. Czas pracy obu modeli wynosi do 5 lub 12 godzin. Urządzenia kosztują około 1200-1500 zł.
Zarówno steadycam, jak i gimbal najlepiej dopasować do posiadanej kamery lub aparatu. Tylko wtedy będziemy mieli pewność, że będą one ze sobą doskonale współpracować. | Steadycam lub gimbal – polecane modele |
Oriana Fallaci w swojej monumentalnej, nieukończonej sadze rodzinnej napisała ciekawą teorię na temat ludzkiego istnienia. Otóż według odczuć autorki człowiek nie wie do końca, kim jest, dopóki nie pozna swoich przodków. Człowiecze „ja” jest zwielokrotnione poprzez życie jego protoplastów. To, kim ktoś się czuje, może oczywiście być uzależnione od wielu czynników. Tego rodzinnego, tego pełnego zaszłości, wspólnej przeszłości, rodzinnych dramatów i tajemnic nie sposób jednak ignorować.
Trudne powroty
To przykre stwierdzenie, ale powieści, które naprawdę poruszają, są wielowarstwowe, wielogłosowe i odkrywcze, są wśród obecnych nowości rzadkością. Perłą w błocie. Niejednokrotnie jednak okazuje się, że wcale nie trzeba daleko szukać, że na rodzimym podwórku mamy pisarzy i pisarki, którzy mają naprawdę wiele do zaoferowania. Jedną z nich jest Joanna Marat, co udowadnia najnowszą powieścią „Trzecia siostra”.
W powieściowym gąszczu najeżonym przeszkodami wielu odnóg drzewa genealogicznego czytelnik najpierw ściera się z trzema co najmniej dziwnymi siostrami. Każda jest owocem związku ich matki z innym mężczyzną. Najstarsza właśnie przyjeżdża do kraju z powodu pogrzebu matki. Średnia, która się opiekowała umierającą, jest pełna kompleksów, lęków i nieufności wobec wracającej. Najmłodsza z kolei nosi w sobie dużo nadziei i własnej partii niepokojów. Spotkanie na lotnisku dla tej trójki nie jest sentymentalnym, pełnym wzruszeń ckliwym ujęciem rodem z filmu rodzinnego. To kolejna przeszkoda do pokonania.
Siostry i siostry
Ich spotkanie, najmniej oczywiste, choć wszelkie pozory o tym powinny świadczyć (pogrzeb matki!), prowokuje między nimi kolejne spięcia. Nie potrafią ze sobą rozmawiać, wyjaśnić całych lat rozłąki podczas emigracji najstarszej, kulisów chorowania matki, powołania najmłodszej, a właściwie jego braku. Natalia, Agata i Emilia. Trzy dziwne, niepasujące do siebie, pełne wzajemnej urazy siostry. Siostry? A może bardziej by pasowało powiedzieć „antagonistki”.
A w tych ich dziwnych relacjach pojawiają się zapiski, wspomnienia, dawne dzieje. I inne siostry z przeszłości. Rodzina nieco patchworkowa, w której również pojawia się wątek innego rodzica, tym razem matki, rodziny niemiecko-polskiej. Dwie siostry z jednej matki Niemki, trzecia z innej, Polki. Niezgodne, niekochające tej trzeciej niepasującej do wizerunku całej rodziny. Kim są te z przeszłości? Jaki mają związek z Joanną, matką trzech sióstr właśnie odbywających kolejne etapy kłótni, zaprzeczania i wyparcia emocji w trakcie formalności pogrzebowych?
Misterna układanka
W „Trzeciej siostrze” pozornie nie dzieje się nic takiego, a jednocześnie pod jej wierzchnią, pozorną warstwą aż kipi od emocji. Każda z sióstr ma inną wizję świata, inaczej postrzega wydarzenia, jakie wpływały na całą rodzinę, wreszcie prowadzi zupełnie inne życie. A także narrację, gdy to ona zyskuje głos. I w każdej mieszka wiele różnorodnych tęsknot, niezrealizowanych marzeń i historii życiowych przeszkód.
Natalia z powodu swojego pochodzenia może w Ameryce być jedynie poślednią aktorką i grać tylko rosyjskie imigrantki w kiepskich serialach. Agata mimo zawodu lekarki popada w alkoholizm. Emilia zwana Miłką nie wie, czego chce tak naprawdę od życia, miotając się między powołaniem a chęcią, by wreszcie zacząć żyć naprawdę. A pomiędzy ich wersjami pojawia się również głos pełen poczucia wyższości, nieco grubiański i pretensjonalny, ale niewątpliwie łatający dziury, jakie pozostawiają w swoich historiach wszystkie siostry. Co tak naprawdę wydarzyło się w rodzinie Cudowskich? Kim jest owa dodatkowa narratorka?
Pytania i odpowiedzi
Joanna Marat stawia przed czytelnikiem ciekawe, inspirujące, ale i wymagające czytelniczo zadanie. Najpierw, żeby zrozumieć rodzinne koligacje, potem poukładać tę mozaikę powiązań między różnymi osobami, a wreszcie znaleźć źródło, z którego pochodzą te ogromne pokłady emocji i zatargów między siostrami. Początkowy wielogłos rodzinnych koligacji, kolejnych osób biorących udział w dramacie wydaje się przerastać możliwości poznawcze.
Cierpliwość czytelnika, zainteresowanie, jakie wzbudzają kolejne strony, rozmowy, kolejne postaci przewijające się przez tę nietypową sagę rodzinną sprawiają, że książkę czyta się ze strony na stronę z coraz większą ciekawością, wnikliwością i uważnością. A w pewnym momencie już w ogóle nie sposób się od niej oderwać! To powieść do powolnego delektowania się każdą stroną, smakowania i odkrywania z coraz większym zdumieniem i radością, jak niesamowicie jest dobra! Powiedzieć, że polecam, to nic nie powiedzieć!
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Trzecia siostra” Joanna Marat – recenzja |
Wakacje już dawno za nami. Przyszła jesień, a wraz z nią dni stają się coraz krótsze, poranki są chłodniejsze, a wieczory – deszczowe i wietrzne. Nagła zmiana pogody nie nastraja pozytywnie. Więcej czasu spędzamy w domu otulone kocykiem, z ulubioną książką lub filmem. Jesienne wieczory można wykorzystać na wiele innych sposobów, np. wspólnie z najbliższymi koleżankami urządzić wieczór piękności. Okazuje się, że wcale nie musicie płacić kilkaset złotych za drogie zabiegi w SPA, wystarczy, że zaopatrzycie się w odpowiednie kosmetyki i możecie zostać wspólnie w domu. Jakich kosmetyków nie powinno zabraknąć tego wieczoru?
Stopy wymagają rozkoszy
Spotkanie z przyjaciółkami to doskonały czas, aby zadbać o swoje ciało od stóp do głów. Zacznijmy więc od tej części ciała, która w sezonie jesienno-zimowym jest najczęściej zaniedbywana. Stopy wymagają szczególnej uwagi przez cały rok i nie chodzi tylko o ładnie wyglądający pedicure, ale także o właściwą pielęgnację. Zmęczone stopy lubią bąbelki, dlatego warto zafundować im kąpiel z dodatkiem musujących kapsułek. Ukojenie przyniosą również sole do kąpieli i ziołowe kąpiele.
Pachnące ciało
Nikt nie będzie wam radził, żeby podczas wspólnego wieczoru piękności wypróbować najnowszy ujędrniający balsam do ciała czy peeling, ale możecie przetestować najnowsze zapachy. Zamówcie kilka próbek klasycznych zapachów, np. Gucci Envy, Chanel No. 5, Miss Dior oraz Opium YSL. Możecie również przynieść na ten wieczór swoje ulubione perfumy i podzielić się ich historią. Warto przychylnym okiem spojrzeć na jesienne nowości albo zrobić test mgiełek do ciała.
W dobre ręce
Rytuały pielęgnacyjne dla rąk zostawcie na zakończenie wspólnego wieczoru. Jesienią i zimą niskie temperatury, klimatyzacja i centralne ogrzewanie nie sprzyjają tej części ciała. Skóra na dłoniach robi się szorstka, sucha, pojawiają się podrażnienia. Przy okazji spotkania z przyjaciółkami można zrobić peeling dłoni, a następnie nałożyć odżywczy krem pełen witamin i składników mineralnych. Aby zoptymalizować działanie pielęgnacyjne kosmetyku, nałóżcie na dłonie grubą warstwę, a następnie specjalne rękawiczki kosmetyczne i tak połóżcie się spać. Rano wasze ręce będą bardzo gładkie, a skóra – doskonale nawilżona.
Zbliżenie na twarz
Podczas wieczoru dla urody koniecznie wypróbujcie żelowe płatki pod oczy. Te z witaminami lub drobinkami złota sprawią, że skóra stanie się ujędrniona, napięta, a drobne zmarszczki zostaną wygładzone. Płatki pod oczy z wyciągiem z naturalnych ziół zredukują również opuchliznę i widoczne gołym okiem oznaki zmęczenia i nieprzespanych nocy.
Nie możecie również zapomnieć o maseczkach do twarzy. Dla komfortu postawcie na maseczki typu peel-off, które już po kilku minutach od nałożenia można bez problemu ściągnąć z twarzy. Równie łatwe w użyciu są maseczki bawełniane w formie płatów. A po jakie maseczki do twarzy sięgnąć tej jesieni? Wypróbujcie wspólnie z koleżankami maseczki detoksykujące z aktywnym węglem. To kosmetyk, który w zaledwie kilka minut poprawi wygląd szarej, zmęczonej cery. Oczyści ją z toksyn, odświeży i sprawi, że skóra odzyska utracony blask. Równie interesującą propozycją jest maska algowa, która zyskuje coraz większą popularność także w salonach kosmetycznych. Maseczka algowa spłyci zmarszczki, nawilży skórę i sprawi, że będzie delikatna i gładka.
Na zakończenie tak wspaniałego wieczoru nałóżcie na twarz odżywczy krem na noc. W tym miejscu chciałabym polecić mój ulubiony, który sprawia, że skóra po przebudzeniu jest promienna, ma ładny ciepły kolor, a nakładanie makijażu na twarz jest banalnie proste – L’Oréal Paris Nutri Gold. Warto wypróbować. | Wieczór piękności z koleżankami – te kosmetyki na pewno się przydadzą |
Bieganie staje się coraz modniejszą dyscypliną sportu w Polsce. Nic dziwnego. Nie jest kosztowne, nie wymaga zakupu drogiego sprzętu, nie zmusza do uczestnictwa w stałych zajęciach. Z tego powodu jest idealną aktywnością fizyczną dla młodych mam, które po ciąży chcą jak najszybciej wrócić do formy. Idealną, bo dziecko może im w tym towarzyszyć. Potrzebny jest tylko odpowiedni wózek. Jaki? Podpowiadamy. Bieganie z dzieckiem to aktywność o wielu korzyściach, które łatwo sobie wyobrazić. Dla biegającej mamy jest to sposób na powrót do formy sprzed ciąży, odzyskanie dawnej figury i odreagowanie stresu związanego z macierzyństwem. Jeśli przed ciążą nie uprawiała tej dyscypliny, po porodzie bieganie stwarza możliwość pracy nad kondycją fizyczną i dostarcza energii do mierzenia się z wyzwaniami, jakie stawia przed nią bycie matką. Dziecku taka dynamiczna przejażdżka dostarcza nie tylko poznawczych atrakcji, ale również doskonale dotlenia i hartuje. Bieganie to same korzyści dla obu stron, warto się więc do niego przymierzyć i zakupić odpowiedni wózek.
Czym jest jogger?
Wózek dziecięcy przeznaczony do aktywnej jazdy, w tym biegania, to model zwany joggerem. Jego budowa i wyposażenie są tak zaprojektowane, by pozwolić aktywnym fizycznie rodzicom cieszyć się z dobrodziejstw sportu, nie rezygnując z radości posiadania potomstwa. Jogger jest wózkiem trójkołowym o lekkiej, wytrzymałej ramie i nisko położonym środku ciężkości, co pozwala na łatwe sterowanie. Odpowiedniej wielkości koła, opony, hamulce oraz bezpieczna uprząż dla dziecka pozwalają na komfortową jazdę nie tylko po asfalcie, ale także po wymagających podłożach, nierównościach i wzniesieniach. Cechami charakterystycznymi tego typu wózka jest wydłużona rama o opływowym kształcie, która ułatwia bieganie i sprzyja ergonomii. Profesjonalne modele mają także wydłużoną, przesuniętą bardziej do tyłu rączkę o regulowanej wysokości, dzięki której dostosowanie wózka do biegnącej za nim osoby jest wygodniejsze. W kwestii pozostałego wyposażenia – budki czy kosza – wózki do biegania nie różnią się od pozostałych.
Kiedy dziecko może jeździć w joggerze?
Niestety powracająca do biegania po porodzie mama czy mający ochotę na jogging w parku tata nie będą mogli zabrać ze sobą malucha przed ukończeniem przez niego 7-8. miesiąca życia. Przeprowadzka z gondoli do zwykłej spacerówki zazwyczaj odbywa się około 6. miesiąca, gdy dziecko zaczyna samodzielnie siedzieć i kontrolować ciało w tej pozycji. W przypadku joggerów czas ten wydłuża się z powodów zdrowotnych. Wstrząsy i mikrowstrząsy towarzyszące bieganiu czy aktywnym marszom po nierównej powierzchni mogą bowiem uszkodzić delikatny kręgosłup malucha. Zanim więc przyjdzie czas na wspólne bieganie do parku, należy zasięgnąć opinii pediatry i skonsultować indywidualny stopień rozwoju.
Większość joggerów ma solidne konstrukcje, które dobrze wytrzymują przeciążenia wynikające z dynamiki ruchu oraz wagi rosnącego dziecka. Jeśli rodzice są zapalonymi biegaczami i wiedzą, że dziecko będzie im w tej aktywności towarzyszyć, warto wybrać solidny, droższy model, który posłuży kilka lat. Niektóre modele nadają się do wożenia nawet 30-kilogramowych dzieci.
Na jakie cechy joggera trzeba zwrócić uwagę?
Rozmiar kół
W tym przypadku rozmiar ma znaczenie. Typowy jogger to wózek trójkołowy, a rozmiary kół wynoszą 12", 16" i 20". Wybór konkretnej wartości zależy od tego, w jaki sposób wózek ma być wykorzystywany. 12-tki sprawdzają się podczas spacerów na gładkich powierzchniach, 16-tki są idealne do biegania po niewymagającej powierzchni i spokojnej jazdy off-road. Biegi długodystansowe i jazda po dużych nierównościach wymagają kół 20-calowych.
Rama
Rama joggera powinna być solidna i lekka. Takie cechy zapewnia aluminium. Ramy stalowe są cięższe i rdzewieją. Kwestie te należy wziąć pod uwagę, jeśli korzystanie z wózka wiąże się z jego częstym noszeniem lub przechowywaniem w wilgotnym miejscu.
Zawieszenie
W zależności od tego, jak lubicie spędzać czas i gdzie będziecie zabierać wózek, warto wziąć pod uwagę budowę zawieszenia. Do wypraw poza utarte ścieżki przydadzą się dobre amortyzatory. To większa wygoda dla malucha i ulga dla nadgarstków osoby pchającej wózek.
Uprząż
Koniecznie pięciopunktowa. Tylko taka zapewnia dziecku bezpieczeństwo przy prędkościach, zakrętach i nierównościach terenu.
Siedzisko i budka
Siedzisko powinno być miękkie i wyposażone w amortyzujące wstrząsy wkładki. Powinno się również rozkładać. Ta funkcja przyda się podczas drzemki i w przypadku kilkumiesięcznych niemowląt, które nie powinny długo jeździć w pozycji siedzącej. Budka ochroni dziecko przed wiatrem i słońcem.
Przednie koło – ruchome czy nie?
Typowe joggery dla profesjonalnych biegaczy wyposażone są w nieruchome przednie koło. Taka konstrukcja daje większą stabilność i mniejszy opór podczas biegu. Jeśli wózek ma być wykorzystywany również do zwykłych spacerów, warto wybrać model z blokadą przedniego koła, którą można zwolnić dla łatwiejszego manewrowania podczas zwykłych spacerów.
Bieganie wraz z dzieckiem ma mnóstwo korzyści – zarówno dla rodzica, jak i malucha. W tym przypadku idealnie sprawdzą się joggery, które będą amortyzowały wstrząsy i nie będą zbytnio obciążały osoby pchającej wózek. Przed rozpoczęciem joggingu z dzieckiem warto skonsultować się z pediatrą, czy nasza pociecha jest gotowa na taką aktywność. | Biegaj razem z dzieckiem – wybieramy wózek dla mamy biegaczki |
Wymiana filtra paliwa to czynność, o której większość kierowców zapomina. Wszyscy w terminie wymieniają filtr oleju, powietrza czy kabinowy. Z niewiadomego powodu oczyszczacz paliwa jest pomijany. Tymczasem jego wymiana nie jest skomplikowana. Wielu kierowców myśli o wymianie filtra paliwa, dopiero gdy zaczyna się problem z włączeniem silnika. Są przekonani, że zabrudzony filtr co najwyżej minimalnie pogorszy osiągi samochodu.
To nieprawda!
Zapchany filtr może doprowadzić do uszkodzenia układu wtryskowego, a jego wymiana w nowych turbodieslach lub benzyniakach z bezpośrednim wtryskiem jest zdecydowanie droższa od zakupu filtra, który kosztuje kilkadziesiąt złotych. Starsze silniki na gorszej jakości paliwo są nieco bardziej odporne, jednak również w nich trzeba dokonywać wymiany.
Wymiana filtra paliwa w pięciu krokach
Wymiana filtra paliwa jest bardzo prosta, szczególnie w przypadku silników benzynowych. W nieco trudniejszej sytuacji znajdują się posiadacze diesli, które po wymianie filtra bardzo często wymagają odpowietrzenia układu. Najlepiej użyć do tego komputera diagnostycznego. Jeśli nie mamy do niego dostępu, trzeba poprosić o pomoc fachowca. Jeśli chodzi o schemat wymiany, to w obu typach silnika wygląda on podobnie.
1. Zlokalizowanie filtra
Filtr paliwa, który wymieniamy praktycznie w każdym samochodzie, znajduje się pod podwoziem. Jeśli lubimy tarzać się po ziemi, to w celu wymiany możemy położyć się pod pojazdem. Nie jest to jednak ani wygodne, ani nie ułatwia pracy. Najwygodniejszym sposobem będzie praca w kanale. Jeśli jednak nie mamy do niego dostępu, wystarczy unieść samochód na podnośniku z tej strony, z której znajduje się filtr.
2. Odkręcenie mocowania
Po zlokalizowaniu filtra możemy odkręcić jego mocowanie. W przypadku mojego samochodu wystarczyło użycie klasycznego śrubokręta krzyżakowego. Filtr był przymocowany jedną śrubą.
3. Odpięcie przewodów i demontaż starego filtra
Jeśli mocowanie filtra zostało już odkręcone, możemy przejść do odpięcia przewodów, którymi płynie paliwo. W tym celu są potrzebne szczypce do przewodów lub cienkie kombinerki. Najczęściej przewody są przymocowane na dwóch zatrzaskach, które należy jednocześnie nacisnąć, a następnie zsunąć z filtra. Pamiętajmy, aby nie wykonywać tej czynności przy otwartym ogniu – podczas demontażu filtra niewielka ilość paliwa z pewnością z niego wypłynie. Warto mieć pod ręką niewielki pojemnik, do którego będzie ono kapać.
4. Montaż nowego filtra
Jeśli udało nam się wyciągnąć stary filtr, możemy przejść do zamontowania nowego. Pamiętajmy, że filtry w zależności od modelu samochodu różnią się, dlatego kupmy przeznaczony do konkretnego modelu pojazdu. Na filtrze umieszczono oznaczenie, którą stroną należy go zamontować. Najczęściej są to symbole: „In” – wejście oraz „out” – wyjście przefiltrowanego paliwa. Wężyk odchodzący od zbiornika paliwa montujemy więc do wejścia, natomiast ten, którym paliwo płynie do silnika, do wyjścia. Po zamontowaniu filtr możemy zakręcić jego mocowanie.
5. Odpalenie silnika
Po skończonej pracy włączamy silnik, żeby sprawdzić, czy wszystko zrobiliśmy dobrze. Nie przestraszmy się, jeśli silnik nie odpali za pierwszym zakręceniem rozrusznika. Jeśli mamy do czynienia z silnikiem benzynowym, układ bez problemu odpowietrzy się samodzielnie. Falowanie obrotów zaraz po pierwszym uruchomieniu silnika to też normalna rzecz. W nieco gorszej sytuacji znajdują się posiadacze diesli, którzy przed uruchomieniem powinni zająć się odpowietrzeniem układu.
Wymiana filtra to bardzo prosta, a zarazem ważna rzecz. Kierowcy często zapominają o tym małym elemencie samochodu, którego zadaniem jest oczyszczanie paliwa, które trafia wprost do silnika. Zaniedbanie tej czynności może szybko doprowadzić do uszkodzenia wtrysków. | Jak samodzielnie wymienić filtr paliwa w samochodzie? |
Wybór kompaktowego aparatu cyfrowego nie jest taki prosty. Szczególne trudności napotykamy w momencie, kiedy chcemy kupić aparat, a nasz budżet jest ograniczony. Wiele modeli posiada dobrą optykę i wykonuje dobrej jakości zdjęcia. Przedstawiamy kilka porad, które pozwolą wybrać odpowiedni model aparatu do 500 złotych. Kategorie aparatów kompaktowych
Sam podział na kategorie jest dość skomplikowany. Specjaliści od foto proponują podział umowny. I tak możemy je podzielić na dwie podstawowe kategorie: aparaty amatorskie oraz zaawansowane, przeznaczone dla profesjonalistów. Aparaty przeznaczone dla profesjonalistów należą do górnej półki cenowej i ich ceny zaczynają się od 1000 wzwyż, natomiast amatorskie możemy kupić w cenie od 150 złotych.
Amatorskie aparaty kompaktowe
Jak już sama nazwa wskazuje, są przeznaczone dla miłośników aparatów codziennego użytku, którzy pragną utrwalić wspomnienia z wakacji, podróży itp. Tego typu aparaty możemy podzielić na: tradycyjne, stylowe oraz z dużym zoomem.
Tradycyjne aparaty kompaktowe
Charakteryzują się nieskomplikowaną obsługą. Są lekkie i niewielkich rozmiarów, mają niewiele przycisków służących do sterowania aparatem. Zoom optyczny zaspokoi niejednego użytkownika, choć wynosi maksymalnie x5. Możemy je kupić od 200 złotych. Producentami aparatów tradycyjnych są firmy: Canon, Kodak, Olympus, Panasonic, Sony. Przykładowym modelem aparatu tradycyjnego jest: Canon IXUS 160.
Stylowe aparaty amatorskie
Podobnie jak tradycyjne, charakteryzują się małymi gabarytami i prostotą obsługi. Zapewnia to pełna automatyzacja. Menu tego typu aparatów jest bardzo proste. To, co wyróżnia te aparaty, to elegancki styl wykończenia, np. z metalu nadającego im nowoczesny design. Niektóre modele mają wewnętrzny obiektyw. Praca obiektywu polega na ruchu soczewek wewnątrz aparatu.
Najpopularniejsze aparaty w tej kategorii oferują: Leica, Pentax i Sony. Ich ceny zaczynają się od 300 złotych. Szczególnym zainteresowaniem wśród klientów cieszy się model Pentax Optio Z10. Są to aparaty dla osób, które cenią sobie styl i elegancję. Mając tego rodzaju aparat, wykonasz znakomitej jakości zdjęcia w trudnych warunkach pogodowych. Możesz go śmiało zabrać na plażę. Nie musisz się obawiać, że uszkodzisz aparat. Zapewnia to metalowa obudowa.
Aparaty kompaktowe z dużym zoomem optycznym
Cechą charakterystyczną jest10-krotny zoom optyczny. Ich menu jest proste i przejrzyste, a obsługa aparatu ograniczona do kilku pokręteł, nie powinna więc sprawiać problemów użytkownikowi. Zaletą tych aparatów jest to, że możemy wykonywać zdjęcia z bardzo małej odległości przez zbliżenie obiektu. Doskonale sprawdzają się przy fotografowaniu krajobrazów.
Popularni producenci tego typu aparatów to: Canon, Casio, FujiFilm,Panasonic, Sony. Aparaty z dużym zoomem są droższe od tradycyjnych i stylowych. Na tego typu modele musimy przeznaczyć więcej niż 500 złotych.
Na co zwrócić uwagę, kupując aparat kompaktowy?
Wybierając model z grupy cenowej do 500 złotych, powinniśmy zwrócić uwagę na funkcjonalność urządzenia:
Rodzaj obiektywu ‒ większa krotność zoomu, od 10x wzwyż, zapewnia zbliżenie fotografowanego obiektu, który znajduje się w dużej odległości. Ogniskowa obiektywu ‒ standardem jest 35 mm. Modele mające mniejszą ogniskową posiadają obiektyw szerokokątny.
Rozdzielczość obrazu ‒ wystarczająca rozdzielczość to 10 Mpix.
Mechanizm stabilizacji ‒ ta funkcja stabilizuje obraz w miejscach, gdzie oświetlenie jest bardzo słabe. Zapobiega poruszeniu obrazu.
Ekran LCD ‒ powinien być czytelny oraz pokryty warstwą przeciwodblaskową, która zapewnia kontrast.
Zasilanie ‒ źródłem zasilania może być akumulator lub ogniwa typu AA (paluszki). Akumulator jest bardziej wydajny.
Dla kogo aparat kompaktowy
Cyfrowe aparaty kompaktowe przeznaczone są dla użytkowników, którzy cenią sobie prostotę, poręczność i niewielkie gabaryty. Aparaty kompaktowe posiadają intuicyjny interfejs oraz dość duży zakres ogniskowych. Zaletą ich jest to, że nie posiadają wymiennego obiektywu. Jest to idealny aparat dla amatora. Zachwycają nie tylko nowoczesnym desingiem, ale również dobrą jakością wykonywanych zdjęć. | Przegląd aparatów kompaktowych do 500 złotych |
Masz dość wędlin podrasowanych ulepszaczami i konserwantami? Chcesz wiedzieć, co jesz? Stawiasz na ekologiczne, domowe przetwórstwo? Szynkowar to coś dla ciebie. Po co i dla kogo szynkowar?
Szynkowar to sposób na przygotowanie domowych wyrobów mięsnych według własnego smaku i to bez zbędnych konserwantów. Będą z niego zadowoleni wszyscy pasjonaci domowego przetwórstwa chcący poeksperymentować z mięsem. Szynkowar to także wspaniałe urządzenie dla miłośników wędlin, którzy chcą być pewni tego, co jedzą, a mają dość sklepowych półproduktów.
Odpowiednie żywienie to podstawa dobrego zdrowia i samopoczucia. Wiele osób uważa, że przechodząc na zdrową dietę, musi zrezygnować z wędlin, a przecież nic nie smakuje lepiej niż domowa szynka. Ponadto szynkowar jest polecany rodzicom, którzy nie chcą ryzykować i podawać swoim pociechom od najmłodszych lat mięsa z nieznanych źródeł. Kolejną grupą adresatów są osoby z chorobą układu pokarmowego lub na specjalnych dietach, które nie chcą rezygnować z mięsa.
Jak działa szynkowar?
Szynkowar, nazywany również zestawem wędliniarskim, składa się z korpusu wraz ze spiralną nakładką oraz termometru. W zależności od wielkości i kształtu ma pojemność ok. 1-3 kg, co znaczy, że pozwala na jednorazowe przygotowanie wyrobu mięsnego o tej wadze. Najczęściej spotykana wersja przyrządu to naczynie o kształcie walca, w którym umieszcza się przygotowany wcześniej wkład mięsny. Później należy użyć spiralnej nakładki, która przydusi i skompresuje mięso. Tak przygotowany specjał przechowuje się w lodówce ok. 24 godz., aby miał zbitą strukturę, a ostatecznie formę mięsnego bloku.
Na środku wieczka od nakładki znajduje się otwór na termometr, dzięki któremu istnieje możliwość stałego monitorowania temperatury wewnątrz, co jest bardzo ważne przy produkcji domowych przetworów. Szynkowar należy włożyć do garnka z gorącą wodą i zgodnie z przepisem parzyć we właściwej temperaturze (ok. 70-90°C) przez określony czas, przeważnie ok. 2-3 godz. Jeżeli zestaw nie jest wyposażony w termometr, trzeba zwracać uwagę, aby woda nie wrzała. W zależności od używanego garnka czy rondla można używać np. 2, 3 lub więcej szynkowarów w jednym naczyniu naraz. Gdy skończy się parzenie, należy pozostawić szynkę do ostudzenia, a następnie leżakowania w lodówce (najczęściej ok. 24 godz.).
Czym różnią się od siebie szynkowary?
Przede wszystkim tworzywem. Starsze szynkowary są aluminiowe ze względu na dobre przewodnictwo cieplne. Później zastąpiły je urządzenia plastikowe, wykonane ze specjalnej jakości tworzywa poddającego się obróbce cieplnej. Dzisiaj najczęściej można spotkać naczynia wykonane z bezpiecznej stali nierdzewnej.
Drugim ważnym parametrem jest kształt korpusu. Najbardziej popularne to cylindryczne, gdyż można je ustawić na stojąco w większości garnków. Dostępne są również foremkowe, z zaokrąglonymi rogami. Przy wyborze konkretnego modelu należy zwrócić uwagę na wysokość przyrządu oraz wewnętrzne i zewnętrzne wymiary z kołnierzem.
Szynkowary mogą różnić się od siebie funkcjonalnością. Do wyboru są proste szynkowary za ok. kilkadziesiąt zł oraz bardziej skomplikowane urządzenia z większą liczbą akcesoriów, pozwalające na przygotowanie np. dwóch rodzajów mięsa w jednym korpusie. Takie urządzenia mają drugie dno wraz z uchwytem do wyciągania, a co za tym idzie, dwie sprężyny i dwie płytki dociskowe. Szczególnie przydatne dla osób, które nie mają dużego zapotrzebowania, a chciałyby spróbować różnego rodzaju mięs.
Niektóre szynkowary wymagają użycia specjalnych woreczków, aby mięso nie miało bezpośredniego kontaktu z naczyniem. W takim wypadku trzeba zawsze pamiętać o zakupieniu odpowiednich woreczków. Niektórzy jako alternatywę używają dostępnych siatek wędzarniczych. Są też wygodne szynkowary bezworeczkowe.
Co można przygotować w szynkowarze?
Wszystkie produkty mięsne począwszy od tradycyjnych szynek, bloków mięsnych, przez mielonki, pasztety, mortadele, kończąc na golonkach, boczku i salcesonie. W internecie dostępna jest cała masa przepisów na produkty z szynkowaru. Dowolność w przyrządzeniu jest ogromna. Wybrane mięso można zapeklować na 10-14 dni przed parzeniem, marynować 48 godz. lub natrzeć ziołami bezpośrednio przed przyrządzaniem. W rzeczywistości wszystko zależy od kreatywności i potrzeb przygotowującego. W odróżnieniu od szynki z rękawa lub pieczonej, wyroby z szynkowaru będą bardziej zbite, a dzięki temu łatwiejsze do krojenia.
Poza tym w szynkowarze mięso poddawane jest obróbce cieplnej w niższej temperaturze niż w piekarniku (ok. 150°C), co pozwala zachować mu cenne właściwości. Wśród zalet wędlin przygotowanych w szynkowarze należy wymienić głównie ich naturalność – znając pochodzenie mięsa, to od gotującego zależy, co do niego doda. Można zatem zupełnie zrezygnować z substancji konserwujących lub używać np. tylko soli do peklowania.
Alternatywą dla szynkowaru jest coraz bardziej popularny wolnowar, który pozwala na przygotowanie różnych posiłków. Najwygodniejsze byłoby kupno obu urządzeń – szynkowaru stricte do wyrobów mięsnych i wolnowaru do przygotowywania innych specjałów domowego przetwórstwa wymagających długiego duszenia, jak np. pieczenie, zupy, gulasze czy dżemy i konfitury.
Szynkowar może okazać się wspaniałym początkiem podróży kulinarnej, w szczególności dla sympatyków mięsa i wyrobów wędliniarskich. W przeciwieństwie do produktów sklepowych, domowe specjały są smaczniejsze, zdrowsze, a przede wszystkim wiadomo, co znajduje się w środku. | Szynkowar – co i jak można w nim przygotować? |
Nowy sezon to czas na nowe buty! Trendy zmieniają się jak w kalejdoskopie i chociaż wśród propozycji na jesień 2016 znaleźć można klasyki znane z poprzednich lat, to można też liczyć na zupełne nowości. Wśród modnych butów są również spektakularne powroty! Pogodę na sandały, espadryle i japonki mamy już za sobą. Nie ma co liczyć na rekordowe upały. Jeśli w jesiennej garderobie świeci pustkami, warto wybrać się na zakupy. Prezentujemy najmodniejsze botki na jesień 2016!
Botki na słupku
W jesiennych outfitach warto stawiać na wygodę. Pogoda jest wymagająca, a my musimy stawać przed wyzwaniami codzienności. To jednak nie przeszkodzi, aby w czasie słoty prezentować się bosko! W poszukiwaniach komfortowych butów na sezon warto zainteresować się botkami na słupku. Szeroki obcas gwarantuje stabilność nawet wtedy, kiedy jest bardzo wysoki. Wybieramy skórzane wersje, również w metalicznych kolorach. Świetnym pomysłem są też modele zawiązywane na sznurówki.
Botki w stylu boho
Styl boho królował przez całe lato. Fanki hippisowskich klimatów z pewnością ucieszą się, gdy zobaczą, że trend pozostaje z nami także na jesień! Wśród botków dostępnych w sprzedaży znajdziemy zamszowe kowbojki i sztyblety, które zostały ozdobione bardzo charakterystycznymi frędzlami. To doskonała podstawa całej stylizacji utrzymanej w tej stylistyce. Najmodniejsze kolory to w tym przypadku brązy i beże, jednak nie można pominąć także głębokiej czerni, szarości czy khaki.
Grunge’owe botki na platformie
Wśród jesiennych trendów znajdą się także propozycje dla fanek mocniejszych stylizacji. Jeśli w duszy gra nam ciężka muzyka, a outfitowi nie brakuje pazura, warto postawić na botki na grubej podeszwie wzorowanej na kultowych martensach. To wybór, który gwarantuje wygodę, ale również zwraca uwagę. Lakierowana skóra w tym przypadku dodatkowo wzmocni efekt.
Duże klamry – botki na jesień
Jesienne botki nie zostały również pozbawione ozdób. W tym sezonie projektanci zaskoczyli wszystkich ogromnymi klamrami. Widzimy je przy kostce. Są duże, wyraziste, spełniają wręcz funkcję biżuterii. W najmodniejszych modelach znajdziemy okrągłe i kwadratowe. Elegancja z nutą ekstrawagancji to recepta na jesienną nudę!
Zwierzęce wzory na jesień 2016
Czasy, kiedy zwierzęce motywy kojarzyły się z tandetą, odeszły w niepamięć! Teraz cętki, wężowe wzory i printy to modny wybór dla każdej kobiety. Na jesiennych botkach prezentują się po prostu świetnie. W tym sezonie buty mają być wyraziste i to one wysuwają się na pierwszy plan. Jeśli chcesz zachwycać swoim wyglądem, wybierz właśnie takie. Cholewka za kostkę i klockowy obcas to połączenie idealne.
Aksamit – botki na jesień 2016
W jesiennych kolekcjach można zauważyć fokus na aksamit i welur. Nosimy takie apaszki, bluzki, sukienki, a nawet całe kombinezony. Te materiały pojawiają się także na butach. Tkanina, która kojarzy się z wytwornymi, dworskimi strojami, wychodzi na ulicę. Zakładamy je zarówno wieczorem, jak i na co dzień!
Botki w szpic – powrót trendu
Wydawać by się mogło, że botki z czubkami zakończonymi w szpic już nigdy nie powrócą. Ku ogólnemu zaskoczeniu teraz są właśnie trendem dla każdej fashionistki. Świetnie wydłużają nogę, są eleganckie i stylowe. Jeśli szukasz idealnych butów na jesień, postaw właśnie na nie!
Idealne buty na jesień powinny być wygodne, gwarantować komfort przy zmiennej pogodzie, ale również zachwycać swoim wyglądem. Jesienią 2016 nie będziemy narzekać na nudę! Modele dostępne w sprzedaży są wyraziste, definiują stylizacje, a trendy kuszą różnorodnością! | Najmodniejsze botki na jesień 2016 |
Trafnie wybrać prezent dla ucznia szkoły podstawowej to wyczyn nie lada. Chłopcy w tym przedziale wiekowym jeszcze bardzo się różnią pod względem rozwoju i zainteresowań. Podpowiadamy, co może mu się spodobać. Pedagodzy, terapeuci czy opiekunowie pracujący na co dzień z dziećmi wiedzą doskonale, jak bardzo mogą się różnić np. pierwszoklasiści. Jedni ledwo zaczynają się wypowiadać pełnymi zdaniami, gdy inni już płynnie czytają. Co dopiero mówić o różnicy w rozwoju, zainteresowaniach i marzeniach między siedmio- a trzynastolatkami! Bo każde dziecko dojrzewa według własnego tempa.
Dlatego jeśli szukamy prezentu dla chłopca w tym przedziale wiekowym, najlepiej dopytać, czym się interesuje. Jeśli jednak jesteśmy zdani na własną intuicję, szukajmy prezentów uniwersalnych. Oto nasze propozycje w cenie do 50 zł.
Młodsi uczniowie
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel)
T-shirt Minecraft Creeper. Koszulka z postacią z kultowej wśród dzieci i młodzieży komputerowej gry „Minecraft”. Wyprodukowana ze stuprocentowej bawełny. Produkt licencjonowany. Cena: 34,99 zł.
Strój piłkarski Robert Lewandowski. Koszulka i spodenki z numerem 9 i wypisanym na plecach nazwiskiem gwiazdy futbolu. Nadruk i kolory są nieścieralne ani nie blakną pod wpływem czynników atmosferycznych i chemicznych. 100% poliester. Cena: ok. 38 zł.
Miecz świetlny Star Wars. Nieodłączny atrybut rycerza Jedi. Kultowy gadżet dla wszystkich miłośników „Gwiezdnych wojen”. Miecz zmienia kolory przy ruchu, wydając głośny kosmiczny dźwięk. Ma pięknie wykonaną gumową rękojeść. Cena: ok. 45 zł.
box:offerCarousel
Jenga. Prosta, ale doskonała gra zręcznościowa. Wykonana z drewna wysokiej jakości. Ćwiczy sprawność manualną. Składa się z 57 klocków, które należy ułożyć w wieżę – po trzy klocki na warstwę – a następnie wyjmować „cegiełki” z dolnych warstw tak, by utrudnić działania następnym graczom. Przegrywa ten, kto wywróci wieżę. Cena: od 47 zł.
Zdalnie sterowany pojazd Air Hogs. Zabawki, które za nic mają grawitację. Do wyboru samochodzik albo helikopter. Helikopter lata w powietrzu i jest zaopatrzony w prosty system sterowania. Autko dzięki nowoczesnej technologii Wall Climber jeździ nie tylko po podłodze, ale także po ścianie i suficie! Sterowanie aktywowane ruchem, jeździ do przodu, do tyłu oraz na boki. Ma także funkcję zmiany koloru podświetlenia. Cena: od 44 zł.
Dla starszych uczniów
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
6. Pokrowiec na telefon Spiderman. Bardzo efektowne, wykonane z tworzywa sztucznego z wizerunkiem czarnego pająka i motywem pajęczyny, którą zasnuł etui. Produkt licencjonowany. Cena: od. 18 zł
7. T-shirt Avengers Kapitan Ameryka. Z krótkim rękawem, z białą gwiazdą na piersi, motywem amerykańskiej flagi i pasem wojskowym. Wykonana jest z miękkiej i przyjemnej w dotyku tkaniny (50% bawełna, 50% poliester). W niej młody człowiek poczuje się jak bohater serii kasowych filmów „Avengers”. Cena: 29,90 zł.
8. Lego Technic Ciężarówka Hakowiec. Replika prawdziwego hakowca. Pojazd ma kabinę kierowcy, specjalistyczne opony, duże światło ostrzegawcze, działający układ kierowniczy i układ hakowy do ładowania towarów. By podnieść kontener z ciężarówki, a następnie opuścić go z powrotem, należy kręcić korbą. Można go też przebudować na lotniskowy wóz strażacki. Cena: od 32 zł.
box:offerCarousel
Zestaw edukacyjny KidzLab. Bardzo pomysłowa seria firmy 4M. Z elementów zestawu dziecko buduje działające urządzenia, takie jak: kalejdoskop świetlny do pokazu kolorów, bezprzewodowy dzwonek do drzwi, model układu pokarmowego lub oddechowego człowieka, model Układu Słonecznego, szkieletu ludzkiego, akcelerator tornad i wiele innych. Cena: od 34 zł.
Karabin snajperski na kulki. Imitacja prawdziwej broni – karabinu snajperskiego A53. Wykonana jest z plastiku, ma wyjmowany magazynek zasypowy na uniwersalne kulki kalibru 6 mm, celownik laserowy i dwójnóg. Ma dużą siłę strzału, dzięki wbudowanej mocnej sprężynie – zasięg do 30 m. Strzela pojedynczymi kulkami, następnie trzeba go przeładować, używajac wajchy. Długość zabawki: 72 cm. Cena: od 35 zł.
Kupując prezenty, dokładnie sprawdzajmy, czy produkty przeznaczone dla dzieci mają odpowiednie certyfikaty.
) | Dzień Dziecka – idealny prezent dla ucznia szkoły podstawowej do 50 zł |
Która kobieta nie chciałaby, aby w kilka minut jej twarz stała się gładsza, promienista i jędrniejsza? Osiągnąć to można za pomocą nawilżających, odżywczych maseczek. Nie trzeba jednak od razu kupować gotowych mikstur – świetnie działające maseczki bez problemu przygotujemy same w domu, przy okazji nie wydając na nie fortuny. Olbrzymim plusem maseczek jest szybkość, z jaką działają. Od razu po ich zmyciu możemy dostrzec, że nasza skóra jest odżywiona, nawilżona i wygląda zdecydowanie lepiej. Nasza twarz zyskuje świeży, młodszy wygląd, poprawia się koloryt cery. Przed położeniem maseczki dobrze jest oczyścić twarz tonikiem, a następnie złuszczyć naskórek delikatnym peelingiem do twarzy. Dzięki temu odżywcze składniki z maseczki lepiej wchłoną się w skórę, a ich działanie będzie mocniejsze.
Wygładzająca maseczka z płatków owsianych
Stosować ją możemy przy każdym typie cery. Należy przygotować 3-4 łyżeczki płatków owsianych, ugotować je na mleku do momentu wrzenia, aż maseczka będzie mieć konsystencję gęstej papki. Tak przygotowaną maskę nakładamy na 15-20 minut na twarz. Po upływie czasu spłukujemy ją letnią wodą. Nasza cera od razu stanie się gładsza i przyjemniejsza w dotyku.
Maseczka drożdżowa do cery trądzikowej
Doskonała, jeśli mamy problem z wypryskami. Do jej przygotowania potrzebne będzie ćwierć kostki drożdży. Należy zmieszać je z letnim mlekiem lub wodą, aż do uzyskania gęstej masy. Następnie nakładamy ją na twarz i czekamy, aż skrzepnie. Aby uzyskać widoczne efekty, należy powtarzać zabieg 1-2 razy w tygodniu.
Maseczka z twarogu i miodu do cery suchej
Korzystnie wpływa na cerę suchą, nawilżając ją i odżywiając. Dwie łyżeczki miodu należy lekko podgrzać i zmieszać z twarogiem (wystarczy około 100 gramów). Maseczkę powinno trzymać się na twarzy przez 20-30 minut, po czym umyć twarz ciepłą wodą. Po zmyciu maseczki najlepiej dodatkowo odżywić skórę, wklepując opuszkami palców nawilżający krem do twarzy.
Maseczka z miodu, mąki i białka do cery tłustej
Jeśli mamy cerę tłustą, ta maseczka sprawdzi się idealnie. Aby ją przygotować, należy ubić pianę z białka z jednego jajka, a następnie delikatnie wymieszać ją z połową szklanki miodu pszczelego i jedną łyżką razowej mąki pszennej. Maseczkę należy trzymać na twarzy przez pół godziny.
Rozjaśniająca maseczka z cytryny i mleka
Sok z cytryny należy zmieszać z dwiema łyżkami mleka (sprawdzi się również śmietana). Wymieszaną masę nakładamy na twarz, szyję oraz dekolt. Maseczkę należy trzymać przez kilka minut, po czym zmyć letnią wodą. Nasza skóra będzie nie tylko rozjaśniona, ale także sprężysta i miękka.
Wygładzająca maseczka z bananów
Jest to maseczka wyjątkowo odżywcza i nawilżająca. Należy wymieszać rozgniecione na papkę 3 banany z 3 łyżkami śmietany, po czym nałożyć masę na twarz. Najlepiej trzymać ją przez około 15-20 minut, po czym zmyć letnią wodą. Taką maseczkę można również nałożyć na kolana i łokcie, ponieważ oprócz efektu wygładzenia działa ona także zmiękczająco.
Maseczka marchewkowa na poprawę kolorytu twarzy
Średniej wielkości marchewkę zetrzyjmy na tarce z drobnymi oczkami, dodajmy jedno żółtko oraz łyżeczkę mąki ziemniaczanej. Jeśli masa będzie zbyt rzadka, można dodać więcej mąki. Maseczkę należy nałożyć na 5 minut na twarz, po czym zmyć letnią wodą. Po takim zabiegu skóra twarzy, dzięki zawartości beta-karotenu, przybierze zdrowy, złocisty kolor.
Naturalne, domowe maseczki są idealne dla skóry, ponieważ pozbawione chemii składniki nie podrażnią naszej delikatnej cery. Ponadto są bardzo proste i szybkie w wykonaniu, dlatego możemy je zrobić w dowolnej chwili. Pamiętajmy, aby przed nałożeniem maseczki dokładnie oczyścić twarz i zrobić peeling. Pomoże to odżywczym składnikom lepiej się wchłonąć, a my będziemy bardziej zadowolone z efektów. | Domowe maseczki na twarz |
Dla osoby niezbyt obytej z motoryzacją czy też początkującego kierowcy deska rozdzielcza nieznanego auta może wprawiać w zakłopotanie. Mnogość przycisków i pokręteł zdaje się być dziedziną rywalizacji między koncernami. Instrukcje obsługi samochodów niekiedy przypominają objętością encyklopedię. Jak się odnaleźć w mnogości lampek i kontrolek i nie zwariować? Które rzeczywiście sygnalizują niebezpieczeństwo, a które mniej poważne usterki?
Kolory kontrolek samochodowych
Oznaczenia na desce rozdzielczej aut są w miarę ujednolicone, więc znajomość podstawowych ich rodzajów daje nam uniwersalną wiedzę i możliwość podróżowania bez obaw. Pierwszym kryterium rozróżnienia kontrolek jest ich kolor. Zwykle stosowane są trzy barwy o różnym znaczeniu i funkcji. Kontrolki w kolorze zielonym to te o charakterze typowo informacyjnym. Sygnalizują o włączeniu przez nas jakiejś funkcji, np. świateł mijania. Bez obaw można kontynuować jazdę, przyjmując do wiadomości stan rzeczy lub notyfikując ustawienie. Żółte zabarwienie kontrolki jest również sygnałem informującym, ale już w tym przypadku o zaistniałej usterce bądź problemie w jednym z układów. Taki stan nie wyklucza kontynuowania jazdy, jednak należy zwykle udać się do mechanika bądź usunąć niegroźną awarię przy najbliższej możliwej okazji.
Zapalenie się kontrolki o kolorze czerwonym to już znak ostrzegawczy o poważniejszym charakterze. Takiego stanu nie należy ignorować. Może to oznaczać awarię, która będzie bezpośrednio prowadzić do poważnego uszkodzenia układu mechanicznego auta, jeżeli w porę jej nie usuniemy. W takim przypadku zawsze należy dokonać niezwłocznej naprawy, a dalsza jazda powinna zostać przerwana.
Czerwone kontrolki w samochodzie, które powinniśmy znać
Często jest tak, że podczas zapłonu większość kontrolek na desce rozdzielczej miga bądź zapala się na chwilę. Może to wprowadzać konsternację, jednak dopiero, kiedy któraś z nich nie zgaśnie lub zapali się podczas jazdy, powinniśmy zacząć się martwić. Jedną z nich jest symbol oliwiarki. Oznacza ona niewystarczające, zbyt niskie ciśnienie oleju silnikowego lub jego zużycie. W tej sytuacji dalsza jazda na niesmarowanym w prawidłowy sposób silniku może skończyć się poważna awarią. Należy od razu się zatrzymać i uzupełnić poziom oleju oraz sprawdzić, jaka jest przyczyna ubytku. Innym sygnałem ostrzegawczym jest wykrzyknik wpisany w okrąg, otoczony półkolami po obu stronach. Jest to oznaczenie odpowiedzialne za hamulec ręczny – po jego zwolnieniu powinno zgasnąć, jeśli tak się nie stanie, oznacza ono niski poziom płynu hamulcowego w układzie. Należy niezwłocznie go uzupełnić, aby kontynuować jazdę w bezpieczny sposób.
Inną kontrolka budzącą konsternację jest bateria – akumulator. Zwykło się sądzić, iż oznacza ona rozładowanie, jednak jest to problem związany z nieprawidłowym działaniem układu go ładującego. Należy sprawdzić pasek klinowy, napinacz albo alternator. Następny znak, który powinien sprawić, że natychmiast się zatrzymamy, to termometr zanurzony w wodzie. Sygnalizuje zbyt wysoką temperaturę w układzie chłodzenia, która bezpośrednio będzie przyczyną przegrzania silnika. Może się również okazać, że nastąpił wyciek płynu chłodniczego. Mechanik określi przyczynę awarii.
Żółte kontrolki w samochodzie, których nie należy pomijać
Kontrolką, która budzi pewne kontrowersje, jest zapalający się na żółto symbol silnika. Jest to wywołane niezbyt intuicyjnym przedstawieniem tej części, ale jeśli już raz ją zauważymy, na pewno zapamiętamy, co oznacza. Jest to oznaka problemów w układzie sterowania silnikiem, a ich przyczyn może być kilka. Zarówno praca na paliwie niskiej jakości, jak i usterka układu wtryskowego. Takie problemy najlepiej konsultować z mechanikiem. Mimo że nie wykluczają kontynuacji podróży, to zlekceważone mogą prowadzić do powstania poważniejszych stanów wymagających kosztownego remontu jednostki napędowej.
Wiele kontrolek o żółtym zabarwieniu oznacza po prostu uszkodzenie lub zaprzestanie działania konkretnych systemów samochodowych, jak np. ABS, ESP, zużycie klocków hamulcowych, awaria czujników parkowania. Wszystkie te problemy powinniśmy na bieżąco eliminować, aby auto było w pełni sprawne. Do nich zalicza się również wykrzyknik wpisany w trójkąt, który może sam mieć wiele znaczeń i jego zaświecenie wymaga wnikliwego przeglądu wielu układów.
Najmniej niepokojące są zielone oznaczenia. Spotykamy się z nimi na co dzień przy normalnym użytkowaniu auta. Mówią nam o rodzaju używanych świateł, kierunkowskazów oraz sugerują zmianę biegu na wyższy. Kontrolki w samochodzie mogą przy pierwszym spotkaniu wprowadzać dezorientację, ale podstawowa wiedza powinna pomóc nam w ich rozróżnieniu, nawet w nieznanym modelu samochodu. | Co oznaczają kontrolki w samochodzie? |
Kolarstwo torowe to jazda po drewnianym lub betonowym torze, pochylonym na łukach. Zawodnicy ubrani są w dopasowane, elastyczną odzież: koszulki z kieszenią na plecach i spodenki z wkładką żelową. Kolarstwo torowe jest bardzo dynamiczną, a co się z tym wiąże - widowiskową dyscypliną sportu. Wymaga ciągłej koncentracji i skupienia ze strony zawodników. Zawody mogą się odbywać w dobrych warunkach pogodowych, kiedy tor jest czysty i suchy.
Kolarstwo torowe - na czym polega, sprzęt oraz odzież
Kolarstwo torowe odbywa się na torach zwanych welodromami. Ich kształt przypomina bieżnię lekkoatletyczną. Charakteryzuje je jednak mocne pochylenie na łukach, które umożliwia utrzymanie stałej prędkości w tym miejscu. Tory kolarskie mogą być zbudowane z drewnianej lub betonowej nawierzchni. Mistrzostwa Świata oraz Igrzyska Olimpijskie odbywają się tylko na torach z drewna. Zawodnicy jeżdżą na rowerach torowych, których budowa jest niezwykle prosta. Są wyposażone w ostre koło, czyli zębatkę nakręconą na piastę, która kręci się wraz z kołem. W momencie, gdy kręci się tylne koło, kręcą się także pedały. Dla zawodnika oznacza to brak przerwy w kręceniu.
Rower torowy nie ma hamulców i przerzutek, dlatego jazda na nim jest niezwykle agresywna. Komfort jazdy zawodników zwiększa odpowiednio dobrana odzież. Powinna być elastyczna i idealnie przylegać do ciała. Do jej wykonania zwykle używa się poliestru, jednak aby sprawdził się w kolarstwie torowym, niezbędna jest spora domieszka elastyny. Im jest jej więcej, tym odzież staje się bardziej dopasowana.
Koszulki kolarskie są wyposażone w kieszonki na plecach, do których można włożyć żel energetyczny lub telefon. Kolejnym istotnym aspektem odzieży kolarskiej są szwy, które powinny być ukryte i poprowadzone wewnątrz koszulki.
Niezbędnym elementem w spodniach na rower jest wkładka kolarska, pochłaniająca wstrząsy i amortyzująca drgania, zwiększając komfort jazdy. Najlepiej wybierać spodenki rowerowe z żelową wkładką, która jest trwalsza niż ta wykonana z pianki. Warto sięgnąć po legginsy lub spodnie kolarskie na szelkach, które uniemożliwiają przesuwanie się wkładki i nie zsuwają się podczas dynamicznych ruchów.
Kolarstwo torowe - konkurencje
Mistrzostwa Świata w Kolarstwie Torowym w 2018 r. odbędą się w Holandii, w mieście Apeldoorn w dniach 28. lutego-04. marca. Tor, który został wybudowany w 2008 r. ma 250 m długości. Zawody składają się z konkurencji, takich jak: scratch, sprint klasyczny, keirin oraz omnium (wielobój). Scratch polega na jednoczesnym ściganiu się wielu zawodników na kilkudziesięciu okrążeniach toru. Wygrywa ta osoba, która pierwsza pokona wszystkie okrążenia. Sprint klasyczny rozpoczyna się od wyścigów na odcinku 200 m, a następnie po 2 zawodników ściga się na dystansie 3 okrążeń. W przypadku torów o długości przekraczającej 250 m są to 2 okrążenia. Kolejna konkurencja - keirin - to sprint na torze, w którym bierze udział od 4 do 9 kolarzy. Przez pierwsze okrążenia jadą za pilotem poruszającym się na skuterze lub motocyklu, który zwiększa tempo nawet do 45-50 km/h. Na 600-700 m przed metą pilot zjeżdża na bok, a zawodnicy przyspieszają, rozpoczynając wyścig w kierunku mety. Omnium, czyli wielobój, obejmuje 6 konkurencji:
* okrążenie ze startu lotnego 250 m,
* wyścig eliminacyjny 8-20 zawodników (przy 24 zawodnikach wykonują 48 okrążeń),
* scratch, polegający na jeździe około 40 rund,
* wyścig indywidualny na dochodzenie, w którym dwaj zawodnicy startują z przeciwnych stron toru; wygrywa ten, który dogoni drugiego kolarza lub szybciej przejedzie swój dystans,
* wyścig punktowany, podczas którego sportowcy zdobywają punkty na finiszach,
* wyścig indywidualny na dystansie 1000 m ze startu zatrzymanego.
Zwycięstwo w każdej kategorii oznacza 1 punkt, zajęcia 2. miejsca - 2, itd. Wygrywa osoba, która zdobyła najmniej punktów. | Mistrzostwa Świata w Kolarstwie Torowym - konkurencje i sprzęt |
Discovery to trzeci model w hierarchii nowej serii bezprzewodowych głośników Krüger&Matz. Za 249 zł oferuje mocną obudowę, 8 W mocy, wodoodporność i pyłoodporność, a także czujnik NFC. W ofercie polskiego producenta pojawiło się ostatnio dużo nowości, w tym siedem różnych głośników Bluetooth. Najdroższy i największy, Executive – 399 zł (test), okazał się bardzo funkcjonalny, dobrze brzmiał i cechował się solidnym wykonaniem. Tańszy i mniejszy, Beat – 299 zł (test), zaoferował jasne i czyste brzmienie, bez przesadzonego basu. Discovery zaś ma sprawdzić się w trudnych warunkach. Spełnia normę IP67, czyli jest w pełni odporny na kurz i pył, a wytrzyma też krótkotrwałe zanurzenie w wodzie. Oferta wydaje się kusząca, zwłaszcza że urządzenie jest o 50 zł tańsze od modelu Beat. Który głośnik wybrać?
Specyfikacja Krüger&Matz Discovery
Bluetooth 4.0 z NFC (zasięg do 30 m)
głośniki 40 mm
moc: 2x 4 W
pasmo przenoszenia: 60 Hz–18 kHz
impedancja: 2 Ω
THD < 0,5%
SNR > 95 dB
wejście audio AUX, czujnik NFC, czytnik microSD
obsługa rozmów telefonicznych
akumulator 2200 mAh
Wyposażenie
Głośnik zapakowany jest solidnie pudełko, został bardzo dobrze ustabilizowany na czas transportu. Oprócz niego w zestawie są dwa przewody: płaski microUSB do ładowania oraz interkonekt 3,5 mm. Oba mierzą po 80 cm. Producent dołożył także długą opaskę z rzepu, która ma 32 cm i może zostać użyta do zabezpieczenia przewodów, spięcia ich z głośnikiem lub posłużyć do przypięcia głośnika do bagażu.
Wygląd
Discovery wizualnie różni się od modeli Executive czy Beat – zastosowany design jest charakterystyczny dla wzmacnianych urządzeń. Głośnik wydaje się masywny, ale nie jest przesadnie ciężki. Waży ponad 0,5 kg przy wymiarach wynoszących 19 cm długości, 5,5 cm szerokości oraz 7,5 cm wysokości. W konstrukcji wykorzystano tworzywa sztuczne, które zostały w większości ogumowane i imitują metal.
Z obu stron obudowy są metalowe maskownice, gęsto perforowane, mają naniesione logo producenta od frontu. Z przodu zamocowano dwa głośniki stereo, a z tyłu pasywną membranę wzmacniającą bas. Maskownice otaczają metaliczne nakładki z tworzywa sztucznego, przykręcone sześcioma śrubami Torx. Na lewej ściance znajduje się rączka, również wykonana z mocnego tworzywa, przykręcona śrubami imbusowymi.
Sama obudowa została ogumowana – warstwa jest matowa i bardzo gruba, wyściela spód oraz zabezpiecza przyciski. Panel sterowania znalazł się na szczycie, składa się na niego aż siedem odstających przycisków. Przy nich widać czujnik NFC i dwie diody. Pierwsza sygnalizuje tryb Bluetooth (kolor niebieski). Druga odpowiada za połączenie przewodowe AUX (kolor zielony) lub odtwarzanie z czytnika kart (pomarańczowy).
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Panel gniazd znalazł się na prawym boku. Są tam trzy diody sygnalizujące stan akumulatora i ładowanie, wklęsły włącznik głośnika, a także gniazda skryte za silikonową zaślepką: złącze microUSB do ładowania, czytnik kart oraz wejście 3,5 mm.
Wykonanie głośnika jest bardzo dobre. Cechuje je precyzyjne spasowanie elementów i mocne ogumowanie. Discovery wygląda bardzo solidnie. Szkoda, że wzmocnienia nie są w rzeczywistości metalowe, ale tworzywa sztuczne prezentują się i tak dobrze. Na oko jest nieźle – cementowa szarość to rzadko spotykany kolor, ale urządzenie wygląda dzięki niemu oryginalnie.
Obsługa
Discovery, podobnie jak Executive czy Beat, ma rozbudowany panel przycisków. To duża zaleta, ale jednocześnie pewne rzeczy można było lepiej dopracować. Regulacja głośności została wydzielona od przycisków sterowania muzyką – nie zdarzy się przypadkowa zmiana utworów podczas zwiększania głośności. Włącznik także został wydzielony, do parowania czy kontroli muzyki są oddzielne klawisze.
Mimo że nie musimy zapamiętywać odpowiednich kombinacji przycisków, to i tak trzeba sięgnąć do instrukcji, by rozszyfrować oznaczenia. Przycisk „V” to głośność (Volume), słuchawka jest zrozumiała, ale klawisz „M” może budzić wątpliwości. To przycisk trybu (Mode) – pozwala przełączać się pomiędzy odtwarzaniem Bluetooth, przewodowym oraz czytnikiem kart microSD. Parowanie uruchamia przycisk odtwarzania, co nie jest idealnym rozwiązaniem.
Odtwarzanie z karty pamięci to bardzo ciekawa opcja, zazwyczaj spotykana tylko w małych i tanich głośnikach Bluetooth. Pozwala na odtwarzanie muzyki w formacie mp3 niezależnie od smartfona, np. kiedy nie możemy pozwolić sobie na nadwyrężanie akumulatora lub warunki są za trudne, aby korzystać z telefonu.
Głośnik spełnia normy IP67 – to prawie najwyższy stopień ochrony. Pierwsza cyfra oznacza pełną ochronę na pył i kurz, druga ochronę przed wodą. Discovery wytrzyma zanurzenie w płytkiej wodzie przez 30 minut, więc lepiej nie przesadzać. W praktyce to pewna ochrona przed deszczem i zachlapaniem – Discovery może być używany podczas grilla, wycieczki pod namiot czy pieszej wędrówki w górach – nie trzeba się nim specjalnie przejmować. Przyda się też uchwyt i pasujący do niego rzep z zestawu.
Mimo mniejszego akumulatora (2200 mAh) głośnik ma zapewnić do 10 godzin odtwarzania muzyki. Jest to możliwe na niższych poziomach głośności, ale w praktyce, przy wyższej mocy baterii wystarczy na około 5–7 godzin. To nadal dobry wynik, w tej cenie trudno narzekać.
Brzmienie
Głośnik brzmi zaskakująco dobrze. Pod wieloma aspektami wypada lepiej niż droższy Beat. Brzmienie jest dosyć naturalne, lekko ciepłe, klarowne i przejrzyste. Tym razem dźwięk nie jest tak jasny, to znaczy słychać mniej tonów wysokich, natomiast przybyło basu. To uniwersalna, donośna i czytelna sygnatura, dość prosta w odbiorze.
Niskie tony nie zawibrują, nie ma co liczyć na potężny i wzmocniony bas niczym z subwoofera. To jednak mały głośnik, a radzi sobie nawet z muzyką elektroniczną. Lepiej brzmi ta starsza, np. kawałki Vangelisa czy Jeana Michela Jarre’a, ale i nowsze gatunki współpracują z Discovery na przyzwoitym poziomie. Basu nie ma dużo, ale dźwięk jest trochę pełniejszy od tego z modelu Beat, bardziej rytmiczny i angażujący.
Pasmo średnie jest ciepłe; głosy wokalistów są bliskie i bezpośrednie, słychać sporo detali. Dobrze brzmią żywe instrumenty (np. gitary), ale cyfrowe gatunki także wpadają w ucho. W efekcie głośnik radzi sobie zarówno z muzyką popularną, jak i wokalną, akustyczną czy nawet jazzem. Brzmi też odpowiednio dynamicznie, muzyka z Discovery może służyć do relaksu, jak również do tańca.
Wysokie tony są wyraziste, podobnie jak w Beat, ale trochę łagodniejsze. Sopran brzmi cyfrowo, lekko sykliwie, ale nie męczy uszu. Czasami talerze perkusyjne lekko zaszeleszczą, dźwięki bywają sztuczne. Dzięki mocniejszemu sopranowi brzmienie jest bardzo czytelne; można śledzić teksty piosenek lub wsłuchać się w poszczególne instrumenty. Dźwięk nie jest przytłumiony ani zamulony.
Nie ma co liczyć na dużą przestrzeń, ale z bliska da się czasami odróżnić stereo. Instrumenty są nieźle odseparowane, nic się nie zlewa. Dźwięk jest kierunkowy, a głośniki wybrzmiewają blisko blatu mebla. Słyszalność jest i tak dobra, pasywny radiator z tyłu głośnika wzmacnia rozchodzenie się niskich tonów. Szkoda, że głośnik lekko szumi, choć przy normalnych poziomach głośności to nie przeszkadza, a na zewnątrz lub na imprezie nie będzie słyszalne.
Podsumowanie
Krüger&Matz Discovery podoba mi się bardziej niż Beat. Ma ciut więcej basu oraz mocniejszą i wodoodporną obudowę. Posiada dwukrotnie mniejszy akumulator od modelu Beat, a także mniej mocy – 8 zamiast 10 W. W zestawie nie ma tym razem ładowarki. Całościowo jednak lepiej słuchało mi się Discovery – dźwięk nie wydawał się tak ostry, słychać było więcej basu. To nadal sporo mocy i niezły czas pracy, więc wybór pomiędzy Beat a Discovery jest trudny. Ten pierwszy spodoba się osobom preferującym krystaliczne brzmienie, drugi jest bardziej naturalny i ma lepiej słyszalne niskie tony.
Discovery ma dobry stosunek jakości do ceny, wyposażono go też więcej przycisków od Divoom Outdoor (test), brzmi od niego bardziej klarownie i posiada NFC. Natomiast Outdoor oferuje ciemniejsze i bardziej basowe brzmienie oraz więcej mocy, a jest droższy tylko o 50 zł. Oba głośniki to ciekawa propozycja.
Zalety: niezłe wyposażenie (okablowanie i rzep); bardzo dobre wykonanie (mocne ogumowanie); wydzielone przyciski; wbudowany odtwarzacz muzyki z karty microSD; stopień ochrony IP67; dobre brzmienie, naturalne, angażujące i pasujące do wielu gatunków muzycznych.
Wady: oznaczenia przycisków nie są intuicyjne, a przycisk parowania nie został oznaczony; basu może być nadal trochę za mało; lekki szum głośników. | Test głośnika Bluetooth Krüger&Matz Discovery – tani, wzmocniony i wodoodporny |
Paintball stał się w Polsce jedną z bardziej lubianych gier zespołowych, a jego popularność stale rośnie. Na rynku znajduje się wiele firm, oferujących zorganizowanie rozgrywki, poczynając od sprzętu, poprzez udostępnienie pola do gry z przeszkodami, aż po organizację profesjonalnych turniejów. Podczas gry możesz sprawdzić swoje umiejętności taktyczne, podejmowania decyzji, a przede wszystkim dobrze się bawić. Jeśli wybieramy się pograć zorganizowaną grupą, najczęściej właśnie korzystamy z gotowego ekwipunku oferowanego przez firmy specjalizujące się w tego typu rozrywce. Na jednym razie jednak rzadko się kończy. Jeśli jesteśmy fanami tego sportu i lubimy zastrzyk adrenaliny, może powinniśmy pomyśleć nad skompletowaniem własnego zestawu do gry? Sprawdźmy, czego będziemy potrzebowali.
Marker – niezbędny do paintballu
Każdy, kto chociaż raz miał okazję zagrać w paintball, wie, że marker jest podstawą tego sportu. To rodzaj pistoletu, za pomocą którego staramy się trafić w przeciwnika podczas rozgrywki. W zależności od sposobu przeładowywania kulek markery mogą być ręczne, półautomatyczne oraz automatyczne. Aby marker działał prawidłowo, niezbędne jest zasilanie go dwutlenkiem węgla lub sprzężonym powietrzem. Posiadacz takiego sprzętu może samodzielnie doładować go w punktach dysponujących gazami technicznymi. W zależności od zasobności portfela możemy postawić na najprostszy pistolet JT US-50 Pistol Kit, idealny dla początkujących, lub na profesjonalne karabiny, np. na znakomitego półautomatycznego Kingmann Spyder MR5.
box:offerCarousel
Maska – nie tylko dla bezpieczeństwa gracza
Maski do gry w paintball przypominają narciarskie gogle i podobnie jak one mają chronić oczy. Jest to niezwykle ważne, bo uderzenie plastikową kulką może nie tylko sprawić ból, ale również uszkodzić wzrok. Warto więc zainwestować w taki sprzęt, którego jakości będziemy pewni. Maski wykonane są najczęściej z trwałego i jednocześnie elastycznego plastiku, zapewniają stałą cyrkulację powietrza oraz komfort gracza. W dostępnych na rynku modelach dominują kolory czarny i moro, aby dopełniały strój uczestnika, który najczęściej utrzymany jest w kolorystyce kamuflażu.
Lufy i kule do gry w paintball
Lufy mogą być wykonane z karbonu lub metalu. Metalowe są cięższe, ale za to bardziej trwałe i odporne na zarysowania. Karbonowe są lżejsze, a także estetyczniejsze w wyglądzie. Najpopularniejsze obecnie na rynku lufy są wykonane z mieszanki tych dwóch materiałów, łącząc ich zalety. Dzięki temu gracz nie jest obciążony dużym ciężarem i nie musi rezygnować z zalet metalu.
Kule do gry w paintaball (wielkość zależna jest od kalibru lufy, jaką dysponujemy) charakteryzują się tym, że mają jaskrawe wypełnienie, w pełni ulegające biodegradacji i nieszkodliwe dla ludzi i zwierząt. Oczywiście liczba kulek, jaką zdecydujemy się zakupić, zależy od tego, jak często zamierzamy korzystać z paintballowej rozrywki. Możemy zdecydować się na zestaw stu, jednakże biorąc pod uwagę, że podczas jednej gry zużywa się średnio od kilkudziesięciu do nawet 600-800 kul (jeśli korzystamy z markera automatycznego), warto od razu zaopatrzyć się w większy pakiet.
Paczka 500 kul to wydatek rzędu 29 zł, zatem warto w nie zainwestować, aby zabawa nie skończyła się zbyt szybko.
Odzież gracza
Jeśli przyjrzymy się odzieży graczy, dominującą jej cechą jest kolor – musi być maskujący, tak aby gracz pozostawał w niej niewidoczny. Podczas rozgrywek na polu gry roi się od ludzi odzianych w barwy zgniłej zieleni, czerni, brązu lub moro. Nie musimy jednak inwestować w specjalistyczną odzież. Biorąc udział w rozgrywkach, zadbajmy przede wszystkim o to, by była ona wygodna i nie krępowała ruchów. Pamiętajmy również, by strój dopasować do panujących podczas rozgrywki warunków atmosferycznych. Może warto przyjrzeć się bliżej mundurom z demobilu? Nie tylko kolorystycznie, ale i funkcjonalnie będzie to dobre rozwiązanie.
Ile kosztuje podstawowy zestaw?
Zanim podejmiemy decyzję dotyczącą zakupu, przede wszystkim zastanówmy się, jak często chcemy korzystać z tej rozrywki. Na rynku dostępne są rozmaite zestawy, które gracz może wybierać, kierując się stopniem zaawansowania oraz zasobnością portfela. Sam marker z jednorazową kapsułą na gaz i 30 kulami to wydatek w wysokości 170 zł. Jeśli jednak chcemy zaopatrzyć się w kompletny zestaw, musimy liczyć się z wydatkiem minimum 500 zł.
Weźmy jednak pod uwagę, że w cenie tej mamy nie tylko marker, ale również butlę, magazynek oraz maskę, czyli wszystko to, co jest niezbędne do gry. Wydaje się, że najlepsze rozwiązanie to decyzja o zakupie gotowego zestawu, który będziemy uzupełniać jedynie o kule. Jeśli jesteśmy miłośnikami paintballu i często korzystamy z tego typu rozrywki, jednorazowa inwestycja zwróci się w krótkim czasie. | Co należy mieć, by móc grać w paintaball? |
Kuchnia to miejsce, w którym powstają potrawy o przeróżnych smakach i wyjątkowych aromatach. Nie byłoby to możliwe bez potrzebnych do tego sprzętów. Jednym z najważniejszych, często kupowanym w pierwszej kolejności, jest kuchenka. To ona umożliwia zagotowanie wody na herbatę, usmażenie jajecznicy czy upieczenie ciasta. Na rynku dostępne są różne rodzaje kuchenek. Pierwsza selekcja powinna dotyczyć jej typu. Jednym z najpopularniejszych są kuchenki gazowe. Co jest tego przyczyną? Jakie są zalety, a jakie wady tego typu kuchenek? I w końcu jaki model wybrać, aby nasz domowy budżet zbytnio nie ucierpiał.
Kuchenka gazowa wolnostojąca
Poza wyborem rodzaju kuchenki oraz jej zasilania, konieczna jest także decyzja co do jej typu. Na rynku dostępne są sprzęty wolnostojące oraz do zabudowy. W przypadku kuchenki gazowej można pozwolić sobie tylko na zakup tej wolnostojącej. Te z przeznaczeniem do zabudowy nie występują w opcji gazowej. Chodzi tu o piekarnik, gdyż płytę grzewczą oczywiście można dostać zasilaną gazem (piekarnik jest jednak już tylko elektryczny). Wynika to z faktu, że żywy ogień w piekarniku gazowym stanowiłby zagrożenie dla specjalnej szafki, która obudowuje kuchenkę. Zatem kuchenki gazowej należy szukać w ofercie sprzętu wolnostojącego.
Kuchenki te jednak występują w kilku opcjach kolorystycznych, co pozwoli na dobór odpowiedniej barwy, która nie zachwieje estetyką zaaranżowanego już wnętrza.
Zalety kuchenek gazowych
Niewątpliwą zaletą tego typu kuchenek jest ich cena. Za dobrej jakości kuchenkę można zapłacić już niecały 1000 złotych. Oczywiście są także modele tańsze lub droższe – o tym jednak później. Plusem kuchenek gazowych jest także niski koszt ich eksploatacji. Gaz to zdecydowanie tańszy sposób zasilania od prądu elektrycznego. Można się o tym przekonać, dostając comiesięczne rachunki. Biorąc pod uwagę przewidywany, kilkuletni, a może i dłuższy czas eksploatacji takiego sprzętu, będzie można odczuć naprawdę znaczącą różnicę w kosztach.
Panuje opinia, że gotowanie na żywym ogniu to najlepszy sposób obróbki jedzenia, który wydobywa z potraw wyjątkowy smak i aromat. Tę możliwość dają zatem kuchenki gazowe. Za kolejną mocną stronę można uznać ich mobilność. Oczywiście w przypadku chęci przestawienia kuchenki konieczne będzie dostosowanie przyłącza gazu, co jednak nie powinno stanowić większego problemu. W przypadku kuchenek zabudowanych taka możliwość nie istnieje. Warto pamiętać, że kuchenki gazowe to najstarszy znany typ kuchenek, a co za tym idzie, w razie awarii, każdy sprawdzony serwis AGD zajmie się jej naprawą. Serwisowanie innych typów kuchenek nie jest już wcale takie oczywiste.
Wady kuchenek gazowych
Za pierwszą, najczęściej wymienianą wadę, uznaje się kwestię bezpieczeństwa. Kuchenki starego typu nie miały jednak takich zabezpieczeń, jak te produkowane obecnie. Najnowocześniejsze urządzenia posiadają blokadę dopływu gazu na wypadek zgaśnięcia płomienia. Dlatego bez obaw można zostawić gotującą się zupę i nie martwić się o ewentualne szkody. Niestety w przypadku kuchenek gazowych piekarniki są często ich słabą stroną. Nie każda posiada bowiem funkcję termoobiegu czy możliwość grillowania. Nie należy się jednak martwić, piekarnik gazowy także pozwala na tworzenie mistrzowskich potraw.
Najtańsze kuchenki gazowe
Kuchenkę gazową można kupić już nawet za 500 złotych. Należy liczyć się z tym, że nie będzie to rozwinięty technologicznie sprzęt, spełni on jednak swoją podstawową rolę. Kuchenki w kwocie do 700 złotych to najczęściej kuchenki w kolorze białym, czteropalnikowe, wolnostojące. Urządzenia te nie posiadają dodatkowych funkcji, takich jak termoobieg. Jednak wbudowana zapalarka, minutnik znajdujący się na panelu oraz możliwość zapalenia światła wewnątrz piekarnika to funkcje, których nie powinno zabraknąć.
Kuchenki za około 1000 złotych
Kuchenki dostępne w kwocie do 1000 złotych to sprzęty naprawdę dobrej jakości. Posiadające termoobieg, czasami także funkcję grilla. Takie kuchenki występują w niezwykle popularnym wśród klientów kolorze inox – srebro doskonale sprawdza się w kuchennych wnętrzach. Urządzenia dostępne w tej cenie oferują przeróżni producenci. Wśród nich są między innymi: Amica, Mastercook, Indesit czy Electrolux. Kwota ta wydaje się być rozsądna i pozwala na zakup dobrej kuchenki gazowej.
Najdroższa, obecnie dostępna na rynku kuchenka gazowa to kuchenka marki Candy. Za nią zapłacić należy około 4500 złotych. Skąd ta cena? Otóż nie jest to zwykła kuchenka, to kuchenka z wbudowaną zmywarką. Przestrzeń piekarnika zmniejszona została na rzecz drugiego sprzętu. To dobre rozwiązanie do niewielkich kuchni, w których chce się mieć zarówno dobrą kuchenkę, jak i zmywarkę. Taka opcja gwarantuje oszczędność miejsca.
Wybierając kuchenkę gazową, zwróć uwagę na dodatkowe opcje. Pamiętaj, że dopłacając właściwie kilkaset złotych, możesz zyskać termoobieg, grilla lub funkcję rożna. Kuchenka gazowa to nadal najtańszy typ dostępnych na rynku kuchenek. Jeśli zatem posiadasz możliwość podłączenia jej do gazu, nie wahaj się. Szybko, po przychodzących rachunkach, zorientujesz się, że była to opłacalna inwestycja. | Wybieramy kuchenkę gazową w rozsądnej cenie |
Jeśli szukacie pomysłu na prezent dla gracza, to zdradzę wam sekret. Gra komputerowa prawie zawsze okaże się strzałem w dziesiątkę. A jeśli jeszcze zadacie sobie ten trud i uda wam się dowiedzieć, który gatunek gier wasz gracz lubi najbardziej, sukces gwarantowany. Najpopularniejszym gatunkiem są wszelkiego rodzaju strzelaniny, dlatego też powstał poniższy poradnik. „Wolfenstein: The New Order”
Premiera kolejnej części „Wolfensteina” po tylu latach była całkiem sporym wydarzeniem. Tym razem gra przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości, w której to Niemcy wygrali drugą wojnę światową. Gra nie oferuje trybu rozgrywki sieciowej, jednak kampania dla pojedynczego gracza jest świetnie wyreżyserowana i zapewni kilkanaście godzin dobrej zabawy.
Przeczytaj pełną recenzję gry „Wolfenstein: The New Order”.
box:offerCarousel
„Call of Duty: Advanced Warfare”
To prawdopodobnie najbardziej innowacyjna i przełomowa część „Call of Duty”. Oczywiście rewolucja nie dotyczy fabuły w trybie dla pojedynczego gracza, gdzie ponownie będziemy ratować świat w pojedynkę, jak przystało na prawdziwego żołnierza, jednak nawet w trybie kampanii też pojawia się kilka nowości. Największe zmiany pojawiły się w trybie sieciowym, w którym „Advanced Warfare” zbliżył się nieco do starych, arenowych shooterów. A wszystko to dzięki egzoszkieletom.
Przeczytaj pełną recenzję gry „Call of Duty: Advanced Warfare”.
box:offerCarousel
„Destiny”
Ta gra wymaga stałego połączenia z siecią. Nie oferuje też trybu dla pojedynczego gracza, przez co nie każdy będzie nią zachwycony. Nie oznacza to jednak, że „Destiny” może narzekać na brak popularności – tytuł na całym świecie kupiło kilkadziesiąt milionów graczy. Akcja gry toczy się w odległej przyszłości, w której gracz wciela się w postać futurystycznego żołnierza, a jego kariera składa się z nieskończonej liczby misji do wykonywania ze znajomymi.
„Titanfall”
Ta wizja przyszłości zakłada z kolei, że bitwy rozstrzygane są za pomocą potężnych robotów bojowych – Tytanów. To również kolejna gra na naszej liście, która nie oferuje trybu dla pojedynczego gracza i wymaga stałego dostępu do sieci, co w dzisiejszych czasach na szczęście nie jest zbyt dużym problemem. „Titanfall” zapewnia bardzo dynamiczną rozgrywkę skondensowaną w kilkunastominutowych meczach. Jest świetnym prezentem dla kogoś, kto nie ma zbyt wiele czasu na granie.
„Halo: The Master Chief Collection”
Doskonały prezent dla każdego fana uniwersum „Halo”. Kolekcja „The Master Chief” to zbiorcze wydanie wszystkich najlepszych części serii, które dostosowano do rozdzielczości HD. Zabieg ten nie sprawi oczywiście, że wszystkie gry z „Master Chief Collection” wyglądać będą, jakby zostały wydane w tym roku, jednak fani i tak docenią odświeżoną grafikę. Szczególnie polecam to graczom, dla których Xbox One jest pierwszą konsolą w życiu. Gdyby nie „Halo”, być może obecna generacja konsoli Microsoftu nigdy by nie powstała.
„Far Cry 4”
Jedna z najlepszych serii Ubisoftu. Tym razem „Far Cry” zabierze nas w Himalaje, do fikcyjnego kraju Kyrat, w którym nasz bohater znalazł się z powodu bardzo osobistej misji. Nie, żeby ktoś w ogóle przejmował się fabułą w „Far Cry”. Latanie na paralotni, prowadzenie wszelakich pojazdów naziemnych i widowiskowe strzelaniny szybko sprawią, że większość graczy zapomni, co ich bohater robi w Kyrat. Oprócz kampanii dla pojedynczego gracza do gry można dokupić DLC, które oferuje sieciowy tryb deathmatch, jednak nie polecałbym tego tytułu fanom sieciowej rozgrywki. W tej grze zawsze chodziło o tryb dla jednego gracza.
Przeczytaj pełną recenzję gry „Far Cry 4”.
Którą wybrać? Rzecz gustu. Ja najlepiej bawiłem się przy „Wolfensteinie” oraz „Titanfallu”. Jednak gdybym grał częściej na Xboxie, z pewnością chciałbym znaleźć pod choinką kolekcję „Halo”. | Najlepsze strzelanki pod choinkę |
Latem, kiedy słońce mocno praży, duzi i mali pragną jednego – ochłodzenia. Z tego powodu, podczas wakacji zakładamy lekkie ubrania i buty, które są wygodne i przewiewne. Od kilku sezonów bardzo popularne są buty marki Crocs, które podbiły serca zarówno dorosłych, jak i dzieci. Budzą one niemałe kontrowersje, jeżeli chodzi o ich wygląd, jednak nie można im odmówić jednego – są niesamowicie komfortowe w noszeniu. Skąd ta popularność?
Kilka lat temu rynek obuwniczy przeżył prawdziwą rewolucję. Trzech przyjaciół stworzyło buty, które wyglądem odbiegały zupełnie przyjętym standardom. Szalone kolory, duże dziurki i pianka – te cechy stały się charakterystyczne dla marki Crocs. Ogromny sukces firma zawdzięcza przede wszystkim temu, że ich obuwie jest niezwykle wygodne. Wszystko dzięki wykorzystaniu do produkcji specjalnego materiału (PCCR), który sprawia, że buty są bardzo miękkie i dopasowują się do kształtu stopy.Wyjątkowa technologia zapobiega poceniu się i niweluje przykry zapach, dlatego Crocsy tak świetnie sprawdzają się latem, podczas upałów. Obuwie tej marki jest również trwałe i odporne na zarysowania czy zabrudzenia. Struktura materiału chroni przez ślizganiem się, co jest szczególnie cenne w butach dla najmłodszych użytkowników. Nie można zapomnieć o największej zalecie Crocsów, a mianowicie o ogromnym wyborze wzorów i szalonych, soczystych kolorów, które zachwycą każde dziecko.
Klapki Crocs – najciekawsze modele
Najpopularniejszymi butami tej marki są z pewnością klapki, które jako pierwsze wkroczyły na rynek i utorowały drogę do sukcesu. W ofercie dla dzieci taki model posiada pasek z tyłu na pięcie, który mocuje buty na małej stópce. Dzieci kochają żywe i wesołe kolory, dlatego Crocsy z pewnością przypadną im do gustu. Jeżeli na butach pojawią się jeszcze ozdoby z ulubionymi postaciami z bajek, to zadowolenie twoich pociech gwarantowane. Dużą popularnością wśród dziewczynek cieszą się buty z motywami z Krainy Lodu. Crocsy z Elsą każda mała fanka założy z wielką chęcią. Równie uroczo prezentują się modele z Myszką Minnie. Czarno-czerwone buciki na stópkach będą wyglądać bardzo dziewczęco.Dla chłopców marka przygotowała również kilka niespodzianek. Największą są z pewnością buty zmotywami z filmu Star Wars, które cieszą się ostatnio wielką sławą.Klapki można wybierać spośród wszystkich kolorów tęczy. Niektóre modele są bardzo proste, z klasycznym designem Crocs, inne ozdobione są ciekawymi motywami lub ciekawymi aplikacjami.
Sandałki Crocs
Latem najwygodniej jest w sandałkach, dlatego Crocs wyszedł naprzeciw oczekiwaniom klientów, projektując tego typu obuwie według własnych standardów. Buciki są niezwykle urocze i pięknie będą prezentować się podczas wakacji na stopie dziewczynek. Są świetnym obuwiem na długie spacery po plaży lub nadmorskim deptaku. Solidna podeszwa i lekki materiał nie męczą stóp i są stabilne nawet na śliskich powierzchniach. Sandałki Crocsspodobają się każdemu, nawet tym, których nie do końca przekonuje klasyczna wersja obuwia tej firmy.
Balerinki Crocs – sportowa elegancja
Nowością są modne balerinki dla dziewczynek, które łączą w sobie elegancję z komfortem i wygodą. W zależności od modelu do wyboru masz delikatne i urocze buciki lub nieco bardziej masywne balerinki w sportowym fasonie. Balerinki Crocs dziewczynki z powodzeniem mogą zakładać podczas letnich upałów, nie martwiąc się o to, że stopy mogą się spocić. Pasują zarówno do sukienek, jak i do szortów. Doskonale spiszą się podczas wakacyjnych wyjazdów, gdyż można je założyć na każdą okazję.
Marka Crocs skutecznie zdominowała rynek wygodnych, letnich butów. Kolorowe obuwie twoje dziecko pokocha za komfort noszenia. Jeżeli nie do końca podoba ci się styl najpopularniejszych klapek, to koniecznie obejrzyj inne modele, a przekonasz się, że w asortymencie najwygodniejszych butów pod słońcem znajdziesz model, który ci przypadnie do gustu. | Crocs – idealne buty na lato dla dziecka |
Pierwszy biustonosz dla dziewczynki jest pewnym przełomem w jej życiu. Jest to moment, kiedy twoja córka zaczyna dojrzewać i zauważać zmiany zachodzące w jej ciele. Wybieranie odpowiedniego modelu jest doskonałą okazją do przeprowadzenia rozmowy uświadamiającej małej kobietce to, że jej wygląd zacznie się zmieniać oraz do wytłumaczenia jej ważności odpowiednio dobranej bielizny. Wspólne wybieranie pierwszego biustonosza powinno zatem odbyć się w intymnej atmosferze, pełnej zrozumienia i dobrych rad na przyszłość. Pierwszy stanik dla dziewczynki – kiedy zdecydować się na zakup?
Od razu, kiedy zauważysz, że ciało twojej córki zaczyna się zmieniać lub wtedy, kiedy dziewczynka zacznie odczuwać dyskomfort z powodu powiększających się piersi. Może zdarzyć się tak, że nastolatka sama zasygnalizuje chęć noszenia biustonosza. Pamiętaj wtedy o odpowiedniej reakcji. Wysłuchaj potrzeb córki i porozmawiaj z nią o nowych dla niej realiach w atmosferze zrozumienia i akceptacji. Konieczność zakupienia pierwszego stanika może pojawić się wcześniej, niż myślisz. Sama obserwuj swoje dziecko i staraj się wyłapać moment, w którym przeprowadzić rozmowę.
Jak wybrać pierwszy biustonosz dla dziewczynki?
Ważne jest, aby pierwszy biustonosz dziewczynki był jak najbardziej wygodny i dobrze dopasowany. Jest to szczególnie ważne w przypadku nastolatki, która po raz pierwszy będzie kupować nową część garderoby. Niewygodny biustonosz mógłby bowiem zniechęcić do jego noszenia. Wybierając odpowiedni model, pamiętaj o dokładnym zmierzeniu swojej córki. Jeżeli nie jesteś pewna jak to zrobić, udaj się do brafitterki, czyli specjalistki od kobiecej bielizny. Do poprawnego zmierzenia dziecka wystarczy pobrać pomiar pod biustem oraz na wysokości brodawek. Następnie w zamieszczanych często przez producentów tabelach trzeba dopasować wartość pomiaru do odpowiedniego rozmiaru. Zadbaj o to, aby pierwszy biustonosz dobrze przylegał do skóry oraz obejmował i podtrzymywał całą pierś. Najlepszym wyborem będzie bawełniany, bezszwowy model lub stanik typu top. Wybierając takie biustonosze, dajesz swojej córce czas na oswojenie się z nową sytuacją i zbliżanie się, metodą małych kroczków, do założenia „dorosłego” modelu.
Jaki model biustonosza będzie najlepszy dla dziecka?
Wszystko zależy od indywidualnych potrzeb twojej pociechy, to w końcu ona musi czuć się w danym staniku dobrze. Musisz jednak pamiętać, że najprawdopodobniej córka nie będzie miała pojęcia, jaki model chciałaby nosić. Rolą matki jest wprowadzenie dorastającej kobiety w kuluary bieliźnianego świata. Warto zacząć więc od fasonów jedynie przypominających prawdziwy stanik, czyli braletek (bluzeczek odcinanych pod biustem), topów lub bluzeczek na cienkich ramiączkach. Kolejnym krokiem może być wprowadzenie do garderoby bawełnianych biustonoszy, pozbawionych szwów i usztywnień. W ten sposób twoja mała będzie przyzwyczajać się do formy staników. Gdy już oswoi się z nową częścią bielizny, możecie zacząć eksperymentować z fasonami i kolorami. Mała z pewnością chętnie założy stanik w nieco żywszych barwach lub z ciekawym wzorem. Interesujący wybór modeli znajdziesz np. w ofercie marki Calzedonia.
Pierwszy biustonosz – naucz córkę dbania o własne piersi
Wspólne wybieranie pierwszego modelu stanika może być doskonałą okazją do zaszczepienia w córce troski o własne piersi. Naucz ją, jak ważne jest dbanie o odpowiedni rozmiar biustonosza oraz jakie znaczenie ma samokontrola piersi w przyszłości. Oczywiście nie wszystkie informacje naraz. Na początek wystarczy, jeżeli wytłumaczysz dziewczynce, dlaczego jej ciało się zmienia, z jakiego powodu piersi powiększają się, a często są bolesne i dają uczucie dyskomfortu, chociażby na lekcji WF-u. Pamiętaj, że twoja pociecha rośnie i rozwija się w bardzo szybkim tempie, dlatego nowy model stanika może być potrzebny niedługo po wybraniu pierwszego. Powinnaś przygotować więc dziewczynkę na to, że zmiany mogą zachodzić szybko. Ostatnim, chyba najważniejszym aspektem jest fakt, że wspólne wybieranie bielizny może być cudownym czasem spędzonym przez matkę z córką, co przyczynia się do pogłębienia relacji i zbudowania intymnej więzi pełnej wzajemnego zaufania i szacunku. | Pierwszy biustonosz dla dziewczynki – jak wybrać odpowiedni model? |
Jesień to dla miłośników górskich podróży idealny moment na chwilę relaksu. Wiatr w górach potrafi być jednak bardzo uciążliwy, dlatego warto się przed nim odpowiednio zabezpieczyć. Mieniące się barwami górskie krajobrazy sprawiają, że mimo chłodu szlaki górskie wciąż bywają pełne turystów. Niestety, jesienna pogoda potrafi być nieobliczalna i w ciągu kilku minut zmienić się o 180 stopni. Największym miłośnikom gór to jednak nie przeszkadza i mimo braku słońca decydują się na zdobywanie szczytów. Odpowiednie przygotowanie się do podróży pozwoli uchronić się przed zmianami pogody. Najczęściej popełnianym błędem jest brak odpowiedniego ubrania, które pozwoli przetrwać kapryśną górską aurę.
Jak się ubrać na jesienną podróż w Tatry
Jeśli zdecydujemy się na wypoczynek w górach jesienią, warto się ubrać „na cebulkę”. Garderoba złożona z kilku warstw pozwoli w każdej chwili dopasować się do panujących warunków, zarówno gdy będzie nam za ciepło, jak i wtedy, gdy warunki się pogorszą.
Podstawa
Zaczynamy od najcieńszej warstwy – bardzo dobrym rozwiązaniem będzie bielizna termoaktywna. Doskonale utrzymuje temperaturę ciała, a równocześnie pozwala skórze na szybkie odprowadzenie nadmiaru wilgoci, dzięki czemu mniej się pocimy. Dużą zaletą jest także jej rozciągliwość – nie ogranicza ruchów.
Wysokiej jakości produkt za około 200 zł oferuje polska marka Brubeck. Odzież z kolekcji Dry nie ma szwów, dzięki czemu jest jeszcze bardziej wygodna.
box:offerCarousel
Kurtka
Na kolejną warstwę idealnie nada się kurtka typu softshell. Jej głównym zadaniem jest ochrona przed wiatrem, z którym radzi sobie bezkonkurencyjnie. Materiał ten jest miękki i zapewnia bardzo dobrą wentylację. Ponieważ softshelle nie są wodoodporne, warto mieć w plecaku cienką kurtkę przeciwdeszczową. Najlepszy będzie model z odpowiednią membraną, dzięki której nie przemokniemy po kilku minutach (a tak bywa w przypadku tanich kurtek, wodoodpornych tylko z nazwy).
Czapka i komin
Dobrze dobrana czapka i komin to kolejna ochrona przed uporczywym wiatrem. Wybierzmy te, które są wykonane z materiału termoaktywnego. Takie rozwiązanie zapewni nam odpowiednią przepuszczalność powietrza oraz utrzymanie ciepła. Zdaniem wielu ekspertów najwięcej ciepła ucieka właśnie przez głowę, dlatego warto zadbać o jej odpowiednią ochronę.
Idealną propozycją może się okazać produkt marki Buff. Model Thermonet idealnie chroni przed wiatrem i chłodem. Szybko schnący materiał sprawia, że czapka nie zamarza nawet w bardzo niskich temperaturach. Na jej zakup musimy przeznaczyć około 100 zł.
Spodnie
Doskonałym wyborem będzie zakup modelu z odpinanymi nogawkami. Rozwiązanie to jest bardzo przydatne właśnie w miejscach, gdzie pogoda często podlega zmianom. W razie pojawienia się słońca odsuwamy zamek i już po kłopocie – mamy na sobie spodenki. Pamiętajmy, że muszą być wygodne i najlepiej nieprzemakalne. Dobrze dopasowane pozwolą na długie wędrówki bez odczucia dyskomfortu.
Nasz typ to spodnie trekkingowe Alton Elbrus. To model 2 w 1, a więc w zależności od pogody nogawki można odpinać lub dopinać. Ich główna zaleta to całkowita wiatroszczelność, z równoczesnym zachowaniem oddychalności. Cena od 189 zł.
Buty
To właśnie one potrafią sprawić, że dalsza podróż staje się niemożliwa. Przede wszystkim buty górskie muszą być wygodne. Na wędrówkę po szlakach najlepiej zabrać sprawdzone, a nie model, który mamy na nogach pierwszy raz. Obtarcia potrafią być bardzo bolesne, dlatego jeśli decydujemy się na zakup nowych butów, najlepiej rozchodzić je przed wyjazdem w Tatry. Wybierzmy ciepłe, wodoodporne obuwie, któremu nie będzie straszne błoto, kamienie czy woda. Warto się zdecydować na wyższe buty, które usztywnią kostki, bo o zwichnięcie podczas chodzenia po nierównościach nietrudno.
box:offerCarousel
Doskonałą ochronę zapewni nam produkt marki The North Face. Model Hedgehog wykonany jest z pełnoziarnistej skóry, bardzo odpornej na przetarcia. Natomiast membrana goreteksowa zapewnia przewiewność i nie przemaka. Jakość niestety kosztuje, musimy więc liczyć się z wydaniem około 500 zł.
Co jeszcze warto zabrać?
Gdy wybieramy się na wycieczkę po Tatrach, poza odpowiednim ubiorem warto mieć przy sobie kilka rzeczy, które zapewnią nam bezpieczną podróż. Koniecznie zabierzmy mapę lub GPS – w razie zejścia ze szlaku o wiele łatwiej będzie na niego wrócić. Przyda się też zapewne latarka, która oświetli drogę po zmroku. Nie możemy też zapomnieć o podręcznej apteczce. Leki przeciwbólowe oraz opatrunki i plastry bywają w górach bardzo przydatne. Wszystko to spakujmy do pojemnego plecaka. Bezwzględnie musimy mieć przy sobie naładowany telefon, koniecznie z wpisanym numerem GOPR-u.
Podziwianie krajobrazów Tatr to idealny pomysł na jesienny urlop. Odpowiednie przygotowanie do podróży zapewni nam bezpieczeństwo oraz przyjemność z wyprawy. Wiatr i deszcz o tej porze roku potrafią być bardzo uciążliwe, dlatego przy wyborze ubrań niech będą priorytetem.
I na koniec pamiętajmy, że Tatry to góry, do których trzeba mieć szacunek, bo są tak samo piękne jak niebezpieczne, szczególnie dla nieobytych z nimi turystów. Rozsądek i mierzenie sił na zamiary przede wszystkim! | Wiatr w górach – jak się przygotować do jesiennej wycieczki w Tatry |
Czy ktoś z was jeszcze kilka lat temu przeczuwał, że dożyje takich czasów, w których za pomocą wagi łazienkowej nie tylko się zważymy, ale także będziemy mogli sparować ją z aplikacją zainstalowaną w smartfonie? Jednak to nie koniec! W specjalnie przygotowanym oprogramowaniu możemy zobaczyć analizę składu ciała. I wcale nie musimy wydawać astronomicznych kwot Szczerze powiedziawszy, myślałem, że jedyną inteligentną wagą z aplikacją na smartfona będzie Xiaomi Smart Scale, ale jestem miło zaskoczony. Na rynku jest co najmniej kilka modeli, które są warte polecenia, a nie zrujnują domowego budżetu.
Xiaomi Smart Scale
To pierwsza inteligentna waga, która jest kompatybilna z aplikacją mobilną. Jej wartość jest naprawdę bardzo różna. Najniższa cena to około 160 zł, ale najwyższa sięga 999 zł. Czy jest jakaś różnica? Żadna, dlatego warto dobrze przeanalizować wszystkie oferty.
Xiaomi Smart Scale wyróżnia się prostym, ale eleganckim designem w kolorze białym. Górna pokrywa panelu jest wykonana ze szkła, a pod nim umieszczono tworzywo sztuczne. Urządzenie wyposażono w podświetlenie LED, dzięki któremu sprawdzimy wagę w każdych warunkach. Xiaomi Smart Scale idealnie nadaje się do rejestrowania każdej zmiany w masie ciała – technologie pozwalają wyśledzić różnicę nawet 50 gramów. W pamięci można zapisać do 16 członków rodziny i za pomocą aplikacji MI Fit notować wszystkie informacje o składzie ciała. Oprogramowanie samoczynnie identyfikuje poszczególne osoby.
Waga Xiaomi Smart Scale jest kompatybilna ze smartfonami wyposażonymi w system operacyjny Android 4.4 i wyższy oraz iOS. Produkt zasilany jest 4 bateriami AA.
box:offerCarousel
Prestigio Smart Body Fat Scale PHCBFS
Kolejna inteligentna waga, która swoją ceną na pewno nie zrujnuje domowego budżetu (około 150 zł). Prestigio Smart Body Fat Scale PHCBFS doskonale nada się do sprawdzania wagi ciała, ale także ilości tłuszczu, wody i masy mięśniowej. Konstrukcja urządzenia została wykonana z hartowanego szkła oraz metalu, dzięki czemu obudowa jest odporna na uszkodzenia i łatwo ją utrzymać w czystości. Maksymalny pomiar wagi to 180 kg, a czułość to 100 gramów.
Prestigio Smart Body Fat Scale PHCBFS jest kompatybilne ze smartfonami oraz tabletami (z Androidem oraz iOS) i łączy się za pośrednictwem modułu Bluetooth.
Goclever Smart Scale v2
Poznańska firma technologiczna w swojej ofercie również ma inteligentną wagę, którą można sparować ze smartfonem. Klienci mogą już kupić drugą generację urządzenia Goclever Smart Scale. W promocji sprzęt kosztuje zaledwie 90 zł, co jest ceną bardzo korzystną. Waga Goclever Smart Scale v2 pozwala na zbadanie 8 ważnych parametrów: masy ciała, ilości wody w organizmie, masy mięśniowej, tkanki tłuszczowej, masy kostnej, otłuszczenia organów wewnętrznych, BMI oraz BMR. Dedykowana aplikacja umożliwia zapisanie do 8 użytkowników. Oprogramowanie jest kompatybilne z iOS oraz Androidem co najmniej 4.4.
Na przednim panelu umieszczono hartowane szkło, ale także wyświetlacz do odczytywania wyniku – w kilogramach lub funtach. Antypoślizgowe nóżki sprawiają, że waga jest stabilna i bezpieczna dla użytkownika.
Polar Balance
Marka dobrze znana osobom, które prowadzą zdrowy tryb życia. Dlatego wcale mnie nie dziwi, że firma Polar ma w swojej ofercie inteligentną wagę do obliczania składu ciała, m.in. wskaźnik BMI, ilość wody w organizmie czy masę mięśni. Polar Balance można sparować z aplikacją Polar flow, która oprócz danych o naszej wadze ma także inne zalety. Wyświetla spersonalizowane porady dotyczące utrzymania czy zbicia wagi. Oprogramowanie może zapamiętać do 10 osób.
Maksymalne obciążenie to 180 kilogramów, a dokładność pomiaru wynosi do 100 gramów (tak samo jak u konkurencji). W konstrukcji umieszczono port USB do synchronizowania danych z komputerem.
Polar Balance można kupić w kolorze białym lub czarnym. Cena wynosi 349 zł.
box:offerCarousel
Garmin Index
To najdroższa waga umieszczona w tym zestawieniu. Garmin Index można kupić w wersji białej lub czarnej za około 650 zł. Czy gadżet oferuje więcej od konkurencji? Przede wszystkim model Garmina wyposażony jest w funkcję Wi-Fi, która umożliwia połączenie się z serwisem Garmin Connect i bezprzewodowe synchronizowanie danych.
Po utworzeniu konta w Garmin Connect możemy zapisać dane aż 16 różnych osób, a wszystkie pomiary będą automatycznie przesyłane. Dodatkowo Garmin Index wyposażono w technologię Bluetooth i ANT+. Zasilanie zapewniają 4 baterie AA, a ich żywotność może wynieść aż 9 miesięcy.
Co oblicza waga od Garmina? Oczywiście wagę (w funtach i kilogramach), wskaźnik masy ciała (BMI), tkankę tłuszczową, procent wody w organizmie, masę kości i masę mięśniową.
Inteligentna waga z aplikacją zamiast standardowej?
Czemu nie! Obecnie standardowa waga do łazienki to koszt kilkudziesięciu złotych, więc czemu by nie dołożyć trochę pieniędzy i kupić inteligentną wagę? Moim zdaniem to lepsze rozwiązanie dla osób, które zamierzają przejść na dietę i sprawdzać, jak organizm reaguje na potrawy oraz trening.
Zobacz również: Waga motywująca - przegląd inteligentnych wag 2017 | Waga łazienkowa z aplikacją na smartfona |
Która kobieta nie marzy o perfekcyjnym makijażu? Takim, jaki widzi się w telewizji czy na okładkach popularnych magazynów? Z zachwytem oglądamy gwiazdy o nieskazitelnej cerze i pięknie wymodelowanych rysach twarzy. Zastanawiamy się wtedy, czy one nie mają problemów ze skórą, czy ich twarz nigdy się nie świeci. Chcesz poznać ich sekret? Wypróbuj puder HD. Co to są kosmetyki HD?
HD to nic innego, jak skrót od High Definition. Kosmetyki do makijażu mające w nazwie te dwie litery łączy wiele cech. Powstały w związku z rozwojem nowych technologii stosowanych w telewizji, a dokładniej wtedy, gdy do ogólnego użytku weszły technologie wysokiej rozdzielczości, tzw. High Definition. Nowe rozwiązania zmusiły wizażystów i makijażystów do zmian w stosowanej dotąd sztuce makijażu. Dlaczego? Najnowsze rozwiązania nie miały litości – klasyczny makijaż na zdjęciach w technologii HD był zbyt ciężki, zbyt widoczny, a przez to twarze stawały się nienaturalne. Jak nigdy do tej pory widoczne do granic możliwości widoczne stały się zmarszczki, pory, przebarwienia i inne niedoskonałości.
Na ratunek przyszły kosmetyki HD i wszystko wróciło do normy. Twarze aktorów, gwiazd i muzyków znów stały się naturalne, gładkie i wizualnie idealne. Kosmetyki te mają bowiem oprócz wspólnych cech również jeden cel – doskonałe krycie wszelkich niedoskonałości skóry przy jednocześnie minimalnej widoczności kosmetyku na twarzy. I spełniają swoje zadanie znakomicie.
Kosmetyki HD znajdziesz w ofercie wielu popularnych marek, takich jak: Avon, Dior, Inglot, Earthnicity, Ingrid, Margaret Astor, Catrice, Paese, Maybelline, NYX, Eveline, Bell czy Hean. Jak widzisz, wybór jest ogromny, ale pewnie zastanawiasz się, czy kosmetyki HD są dla ciebie. Jeśli chcesz pięknie wyglądać na zdjęciach czy podczas nagrywania filmów w trakcie ważnych dla ciebie wydarzeń, jak ślub, wesele, impreza urodzinowa, odpowiedź brzmi – tak! Na co dzień stosowanie kosmetyków HD może obciążać twoją twarz. Jest jeden wyjątek – puder HD. Ten kosmetyk warto mieć zawsze przy sobie. Dlaczego?
Puder do zadań specjalnych
Puder HD to kosmetyk na miarę XXI wieku. Jest przeznaczony dla kobiet wymagających i doskonale wiedzących, czego chcą. Nic dziwnego, że pojawia się już niemal w każdej ofercie marek makijażowych. To bardzo dobrze dla nas! Są to kosmetyki idealne do każdego rodzaju cery. Dzięki cząsteczkom rozpraszającym światło puder HD sprawia, że twarz wygląda bardzo naturalnie, a jednocześnie pokrywa wszelkie niedoskonałości, takie jak zbyt rozszerzone pory, przebarwienia, krostki, a nawet optycznie spłyca zmarszczki. Doskonale kryje, ale pozostaje niewidoczny na twarzy, dzięki czemu możesz się cieszyć zdrową, promienną i wygładzoną cerą.
Jego lekka formuła na pewno ci się spodoba. Pigmenty znajdujące się w pudrze HD poradzą sobie także z cieniami pod oczami, które bardzo często spędzają nam sen z powiek. To jednak nie wszystko. Jednym z największych problemów Polek jest świecąca się cera. To dlatego codziennie używamy kremów matujących, toników i zawsze przy sobie mamy matujące bibułki. Niestety, lato jest dla nas bezlitosne i tu z pomocą przychodzi właśnie puder HD, który oprócz właściwości kryjących, doskonale matuje. Zapewnia delikatne, transparentne wykończenie makijażu. Pochłania nadmiar sebum, ale nie zatyka porów, więc skóra jest wciąż promienna, zdrowa i się nie świeci.
Dodatkowo puder przedłuża trwałość każdego makijażu, warto więc mieć go w swojej kosmetyczce. | Puder HD – co to jest? |
Sukienki z obniżonym stanem to kultowy fason, który przywodzi na myśl lata 20. To właśnie wtedy chętnie sięgały po niego kobiety epoki jazzu i swoim stylem dowodziły, że sukienka, która nie podkreśla talii i nie eksponuje walorów kobiecej sylwetki, może być naprawdę urocza. Na jakich sylwetkach wygląda dobrze i jak ją nosić? Sprawdź nasze podpowiedzi. Jeśli lubisz sukienki i cenisz sobie wygodę, to powinnaś wziąć pod uwagę kilka fasonów, które ci ją zagwarantują. Oprócz fasonów pudełkowych i tych o linii „A” dużo komfortu w noszeniu zapewni ci sukienka z obniżoną talią. Wiele modeli tego typu ma minimalistyczną górę, często o koszulowej formie lub nawet bez zaszewek, co sprawia, że są luźniejsze i tym samym wygodniejsze w codziennym użytkowaniu. Część dolna ma przeważnie postać plisowaną, marszczoną lub jest ozdobiona falbanami i jest główną cechą, która nadaje sukience wyrazu.
Taki obszerniejszy dół sprawia jednak, że modele tego typu nie są odpowiednią propozycją dla każdej kobiety. Jeśli natura obdarzyła cię krągłą pupą i szerokimi biodrami nie będziesz wyglądała w tym fasonie tak dobrze, jak szczupła i wysoka dziewczyna o chłopięcej sylwetce. Rzuć okiem na nasze stylizacje, przeczytaj porady i rozważ taki fason do swojej jesiennej szafy.
Sukienka z obniżoną talią dla dziewczyny z charakterem
Większość sukienek z obniżoną talią jest dość krótka i ładnie eksponuje nogi. Fasony z falbanami, suto marszczonym dołem i prostą, często nieco zbluzowaną górą, nadają się dlatego idealnie dla kobiet o szczupłych, chłopięcych sylwetkach, które często marzą o krąglejszej pupie i bardziej zarysowanych biodrach. Ten fason właśnie im to da. Marszczenia i falbany dodają objętości i sprawiają wrażenie, że sylwetka jest pełniejsza i bardziej kobieca. Nasza propozycja poniżej jest właśnie dla szczupłej, proporcjonalnie zbudowanej kobiety, która chciałaby pokazać zgrabne nogi. Stylizacja ta ma zadziorny charakter, mimo że jej główną bohaterką jest wzorzysta zielona sukienka z falbaną.
box:imagePins
box:pin
box:pin)
Na plan pierwszy wysuwają się jednak ozdobione ćwiekami, masywne czarne workery – jest to mocny element stylizacji, który będzie dobrze wyglądał w parze z krótką sukienką. Prosty wełniany płaszcz o klasycznej sylwetce, ale niestandardowym kolorze również zwraca uwagę. Szukaj takiego, jeśli chcesz wyróżnić się z tłumu. Całość uzupełnij dodatkami, które wprowadzą kolorystyczny akcent. Wybraliśmy bordową torebkę na ramię oraz elegancki zegarek z bransoletą w czarnym kolorze. Jeśli zamienisz workery na czarne zamszowe czółenka, stylizacja nabierze więcej kobiecego uroku.
Sukienka dla miłośniczki miejskiej elegancji
Kolejnym typem sylwetki, który dobrze wygląda w sukienkach z obniżoną talią, są kobiety o figurze typu „jabłko”. Zazwyczaj mają wydatny biust oraz brzuszek, co sprawia, że środkowa część ciała dominuje w sylwetce. Są też posiadaczkami zgrabnych, często szczupłych nóg. Panie z taką sylwetką powinny sięgać po sukienki, które wyszczuplają okolice brzucha i odsłaniają ich mocny atut, czyli nogi. Sukienka z obniżoną talią w pionowe paski wydłuży i wysmukli tors, ale może skrócić optycznie nogi. By tego uniknąć, najlepszym fasonem obuwia będą oczywiście buty na obcasie – czółenka na szpilce lub eleganckie botki na słupku. U nas jest to fason w nasyconym, bordowym kolorze – w sam raz do jesiennych stylizacji. W chłodniejszym sezonie na górę załóż szary płaszcz do połowy uda i uzupełnij całość akcesoriami, jak skórzany shopper w minimalistycznym stylu oraz elegancki zegarek z czarnym skórzanym paskiem.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin)
Sukienka z obniżoną talią dla amatorki wygody
Luźną koszulową sukienkę z obniżoną talią pokocha każda amatorka wygody i miejskiego stylu. Proponujemy założyć ją do niebieskiej jeansowej kurtki oraz ponadczasowych białych trampek. W wersji bardziej charakternej wybierz czarne trampki ze skóry. Całość podrasuj okularami o linii „aviator” i nie zapomnij o praktycznej i pojemnej torbie jakim jest shopper, u nas w szarym kolorze i o prostej formie. Nie ma lepszego przyjaciela dla zabieganej i zapracowanej kobiety!
box:imagePins
box:pin
box:pin)
Sukienka z obniżoną talią to interesujący nabytek do damskiej garderoby. W zależności od fasonu i materiału może być bardziej lub mniej elegancka, ale zawsze jest wygodna w noszeniu. Przetestuj kilka fasonów i stań się właścicielką takiego stylowego modelu.
) | Sukienki z obniżonym stanem – model, który wraca do łask |
Narodziny dziecka często są pretekstem do zakupu aparatu, za pomocą którego dumni rodzice uwieczniają pierwsze kroki swojej pociechy. Oczywiście w fazie niemowlaka wystarczy fotograficzny smartfon czy prosty aparat kompaktowy, jednak gdy nasz model zacznie być bardziej aktywny, warto zainwestować w aparat, który nadąży za dzieckiem i pozwoli na bezproblemowe fotografowanie. Fotografowanie niemowlaków
W udanych zdjęciach niemowlaków najważniejszy jest ich komfort. W przestrzeni, w której fotografujemy, musi być bardzo ciepło. Ważnym elementem udanej sesji jest ciekawa aranżacja, przydadzą się stroje, kolorowe śpioszki, chusty, opaski i inne urocze akcesoria, które ubarwią zdjęcie jeszcze nieświadomej istoty.
Niemowlaka trudno jest zachęcić do gry mimiką, więc przedmioty mogą opowiadać jakąś ciekawą historię. Niektórzy fotografowie do wywołania uśmiechu albo innego grymasu delikatnie dotykają dziecko, dzięki czemu udaje się uzyskać uśmiechnięte portrety. Trzeba to robić z umiarem, bo w przeciwnym przypadku możemy mieć zapłakanego małego modela. Starajmy się fotografować przy świetle naturalnym, czyli przy oknie, ewentualnie przy świetle ciągłym, do którego dobrze jest użyć softboxu albo innej dyfuzji, chociażby firanki. Uzyskamy w ten sposób miękkie światło, które jest dużo bardziej twarzowe.
Fotografowanie starszych dzieci
Przy fotografowaniu starszych dzieci ważna jest cierpliwość i gotowość do wykorzystania odpowiedniego momentu. Trzeba oswoić dziecko ze sobą oraz z aparatem i czekać na chwile, które chcemy uwiecznić. Należy być gotowym do wyzwolenia migawki we właściwym czasie, trzeba dobrze poznać swój aparat i wybrać odpowiednie ustawienia.
Ważny jest autofokus, który powinien pomóc w wyostrzeniu na oko tego, co w portrecie jest bardzo ważne. Nawet najlepsze zdjęcie jest zepsute, gdy ostrość nie jest tam, gdzie trzeba. Warto też pozwolić dziecku prowadzić sesję, co jest dobrym pretekstem do spontanicznego działania. I tak nie będziemy mieli kontroli nad sesją z dzieckiem, więc czemu tego nie wykorzystać.
Przy fotografowaniu starszych dzieci możemy zastosować akcesoria do fotografii portretowej, takie jak lampy błyskowe – reporterskie czy studyjne. Podobnie jak przy świetle ciągłym warto je zmiękczyć jakąś płaszczyzną rozpraszającą (np. blendą) albo softboxem.
Błysk może być świetnym narzędziem do zamrażania ruchu czy zdjęć w podskokach, które dzieciaki uwielbiają. Dla urozmaicenia dobrze jest łamać reguły i bawić się perspektywą, np. fotografując z bliska obiektywem szerokokątnym. Oczywiście do nastrojowej fotografii portretowej lepiej zastosować dłuższy obiektyw, zwłaszcza jasny, który umożliwi ładne rozmycie tła.
Sprzęt
Najlepszym rozwiązaniem są aparaty systemowe, czyli lustrzanki i bezlusterkowce, które umożliwiają zmianę obiektywów i oferują dobre osiągi pod względem autofokusu, czyli automatycznego ustawiania ostrości. Poza tym aparaty tego typu dzięki zastosowaniu dość dużych matryc dają szczegółowe zdjęcia o ładnej plastyce, co pozwoli wykonać udane portrety.
Aparaty, które powinny podołać aktywności dziecka pod względem osiągów autofokusu to z pewnością system Mikro Cztery Trzecie, który pod tym względem oferuje najlepsze osiągi w stosunku do ceny. Za mniej niż 2000 zł możemy kupić takie modele, jak Olympus Pen Lite E-PL5, Panasonic Lumix G6.
Warto też zainwestować w jakiś jaśniejszy obiektyw portretowy, który pozwoli pobawić się głębią ostrości i rozmyć tło, dzięki czemu dziecko będzie głównym tematem zdjęcia. Dobrym przykładem takiego obiektywu w przystępnej cenie jest Olympus 45 mm f/1.8, który można kupić już za około 1300 zł oraz Panasonic 20 mm f/1.7, który jest dostępny w cenie około 1400 zł.
Amatorskie lustrzanki także powinny sobie poradzić z fotografią dzieci bez większych problemów. Można spokojnie polecić modele Canona od EOS 1200D czy Nikona od modelu D3300 w górę. Tak jak w przypadku bezlusterkowców, warto zainwestować w jasny obiektyw portretowy, np. Canon 50 mm f/1.8, albo Nikon 50 mm f/1.8. Obiektyw tego typu pozwoli ładnie rozmyć tło.
Wyposażeni w taki zestaw z pewnością wykonamy wspaniałe zdjęcia, które będą pamiątką z lat, kiedy człowiek bardzo szybko się zmienia, co można zatrzymać na fotografiach. | Jaki aparat wybrać do fotografowania dzieci? |
Zestaw kina domowego możemy kupić już za kilkaset złotych, ale nie oczekujmy, że zaoferuje dźwięk kinowy. Aby poczuć się jak w kinie i doświadczyć efektów, o jakie zabiegali twórcy, należy zainteresować się kinem domowym klasy premium. Jak stworzyć taki zestaw? Od czego zacząć?
Oczywiście podstawą dobrego kina domowego jest telewizor. Jeśli dopiero kompletujemy cały zestaw od podstaw, warto zdecydować się na telewizor 4K Ultra HD (3840 x 2160 pikseli) o przekątnej ekranu co najmniej 55 cali. Taki model zapewni odpowiednią jakość obrazu płynącego z odtwarzacza Blu-ray lub urządzenia streamingującego. Bardzo wymagający mogą także zainwestować w model z ekranem typu OLED, który da niesamowitą jakość obrazu.
Odtwarzacz Blu-ray lub streaming – co lepsze?
Chciałoby się napisać, że dobrze jest mieć i jedno, i drugie. Tradycjonaliści z pewnością opowiedzą się za odtwarzaczem płyt Blu-ray, oczywiście ze wsparciem dla rozdzielczości 4K Ultra HD (3840 x 2160 pikseli) oraz łącznością Wi-Fi, dzięki czemu funkcjonalność urządzenia znacząco wzrasta. Jeśli ktoś ma dużą kolekcję filmów DVD, bez problemu odtworzy je na takim odtwarzaczu. Inwestycja w odtwarzacz DVD w chwili obecnej raczej mija się z celem – lepiej wybrać nowoczesne i przyszłościowe rozwiązanie.
Co prawda, w większości telewizorów z górnej półki również znajdziemy moduł Wi-Fi i system Smart TV, ale jeśli w naszym modelu tego brakuje lub oczekujemy większej funkcjonalności, lepiej rozważyć zakup sprzętu, który po podłączeniu do telewizora lub amplitunera znacząco rozszerzy jego funkcje. Mowa o tzw. TV Boxach, które stają się coraz bardziej popularne i pozwalają m.in. na streamowanie multimediów bezpośrednio z sieciowych dysków twardych, internetu, komputera czy smartfona.
Amplituner – podstawa dobrego kina domowego
Kino kojarzy się z potężnym dźwiękiem. Nie ma go jednak bez odpowiedniego źródła oraz, co oczywiste, wzmacniacza. W tej roli najlepiej sprawdzi się odpowiedniej klasy amplituner. W naszym przypadku totalnym minimum jest sprzęt obsługujący co najmniej format 5.1, czyli pięć głośników oraz jeden subwoofer. Wprawdzie z układem stereo oglądanie filmów będzie przyjemniejsze niż z dźwiękiem serwowanym przez głośniki wbudowane w telewizor, ale kupno amplitunera wielokanałowego, jeśli na początku planujemy układ stereo, to inwestycja na przyszłość. Zawsze możemy rozbudować zestaw o nowe głośniki.
Podstawowy model takich producentów, jak Pioneer, Denon, Onkyo, Yamaha czy Marantz, zadowoli mało wymagających miłośników filmów, którzy do tej pory nie mieli styczności z kinem domowym lub posiadali wspomniany na wstępie najtańszy zestaw. Jeśli jednak oczekujemy od sprzętu nieco więcej, zaś amplituner ma być centrum domowej rozrywki, do którego podłączymy wszystkie swoje sprzęty, warto zainwestować minimum 2000 zł. Za taką kwotę otrzymamy model oferujący konfigurację 7.2, bardzo często z systemem Dolby Atmos do konfiguracji 5.1.2 z dwoma głośnikami, które odpowiadają za efekty dźwiękowe płynące do odbiorcy z góry. Do tego nawet 8 wejść HDMI do podłączenia każdego sprzętu w domu oraz łączność Wi-Fi i współpraca z popularnymi portalami muzycznymi. To jest właśnie podstawa dobrego kina domowego.
Kolumny głośnikowe – co wybrać?
Możemy zdecydować się na gotowy zestaw kolumn głośnikowych, dzięki czemu cena zakupu może być nieco niższa, ale równie dobrze skompletujemy całość samodzielnie. Esteci z pewnością zdecydują się na poszczególne „klocki” z tej samej firmy czy serii. Nie jest to wymóg, gdyż każdy głośnik podłączany jest do osobnej linii wzmacniacza w amplitunerze, choć zachowanie tej samej barwy dźwięku może mieć pozytywny wpływ na ogólny odbiór.
Jeśli planujemy kompletować kino domowe partiami, oczywiście zaczynamy od dwóch głośników stereo. W zależności od tego, jak dużo mamy miejsca, możemy zdecydować się na duże głośniki podłogowe lub mniejsze głośniki podstawkowe, które sprawdzą się też w roli nagłośnienia w konfiguracji stereo. Następnie dobrze jest kupić głośniki podstawkowe tylne, które znacząco poprawią efekt przestrzenności podczas oglądania filmów. Opłaca się ponadto nabyć głośnik centralny, zaś dla potężnych efektów niezbędny będzie subwoofer. Posiadacze zaawansowanych amplitunerów z systemem Dolby Atmos powinni zwrócić uwagę na kolumny efektowe montowane na kolumnach podłogowych przednich, podstawkowych tylnych lub na ścianie pod sufitem. Wybierając kolumny głośnikowe klasy premium, zwróćmy uwagę na produkty firm: Klipsch, Dali, KEF, Focal, Monitor Audio i Wharfedale.
Okablowanie – warto pamiętać o jakości
Bardzo często sprawdza się powiedzenie: „Sprzęt jest tak dobry, jak jego najsłabsze ogniwo”. Wiele osób, wydając majątek na podzespoły kina domowego, oszczędza na kablach głośnikowych, stosując najtańsze przewody dostępne w sklepie elektrycznym. To ogromny błąd, który diametralnie obniża jakość dźwięku, jego moc i dynamikę. Należy zainwestować w dobre kable z miedzi beztlenowej. Cena takiego przewodu to około 20 zł za metr. Nie kupujmy kabli „na zapas”, gdyż zwijanie ich np. za szafą lub pod dywanem negatywnie wpływa na jakość dźwięku. | Jak wybrać zestaw kina domowego klasy premium? |
Wydawać by się mogło, że toster to wyjątkowo proste urządzenie i jego wybór jest mało skomplikowany. Oczywiście, ale biorąc pod uwagę to, jak często taki sprzęt się psuje i zawodzi podczas swojej pracy, warto postawić na sprawdzony produkt. Taki jest właśnie toster 27Z010 od Zelmera. Często bywa tak, że małe urządzenia kuchenne wybieramy dość pochopnie – nie zastanawiamy się zbytnio nad oferowanymi funkcjami czy parametrami, a ważniejsza staje się cena czy wygląd. Podczas kiedy duże sprzęty AGD wybieramy już z większą rozwagą – z pewnością przed zakupem lodówki sprawdzimy, jaką ma klasę energetyczną, czy posiada funkcję automatycznego odmrażania.
Dlaczego tak się dzieje? Jesteśmy przekonani, że lodówka czy pralka posłuży nam przez wiele lat i będziemy z nich korzystać bardzo często, więc wówczas warto przemyśleć, na co tak naprawdę wydajemy pieniądze. A co z drobnym sprzętem AGD? Ekspres do kawy czy toster to niewielki wydatek, więc nie warto przywiązywać do tego zbytnio uwagi. To duży błąd, ponieważ każde urządzenie, jakie kupujemy, musi w pełni spełniać nasze oczekiwania i dobrze sprawować się w swojej pracy.
Design i jakość wykonania
Obudowa tostera 27Z010 od firmy Zelmer wykonana jest z tworzywa sztucznego w kolorze białym. Elementy dodatkowe są jasnoszare. Choć być może w przypadku takiego sprzętu wygląd nie jest najważniejszy, to z pewnością nie będzie szpecił naszej kuchni, jeśli nie będziemy go chować do szafki każdorazowo po jego użyciu. Wręcz przeciwnie – minimalistyczny design i neutralne kolory sprawiają, że toster można na stale postawić na blacie kuchennym, a będzie wyglądał dobrze zarówno w kuchni nowoczesnej, jak i nieco bardziej tradycyjnej. Trzeba jednak dbać o jego czystość, ponieważ przy jasnym kolorze obudowy nietrudno o tłuste plamy czy widoczne ślady kurzu.
Widać, że urządzenie zostało wykonane z należytą starannością – tworzywo sztuczne, z jakiego została wyprodukowana obudowa, jest wytrzymałe, przyciski dobrze komponują się z całością, przewód elektryczny jest wystarczająco gruby, by mieć pewność, że nie ulegnie uszkodzeniu. Kabel można również schować na spodzie urządzenia – przeznaczone jest na to specjalne miejsce, wyposażone dodatkowo w haczyki podtrzymujące przewód. Toster posiada także gumowe nóżki antypoślizgowe, które zapewniają jego stabilną pozycję.
Budowa
Toster ma prostokątny kształt o nieco zaokrąglonych krawędziach. W centralnej części znajduje się miejsce na dwie kromki – wykonane jest z metalu. Na jednym z boków umiejscowiona jest dźwignia opiekania, która jest jednocześnie dźwigną wysokiego podnoszenia, na drugim – dźwignia rusztu. Na froncie znajdziemy przyciski – odpowiednio od góry: anulowania, rozmrażania i odgrzewania. Pod przyciskami umieszczone jest pokrętło nastawiania czasu opiekania. Na spodzie urządzenia znajduje się miejsce na zwijanie przewodu, antypoślizgowe nóżki oraz wysuwana do boku tacka na okruszki.
Specyfikacja i funkcje
Moc urządzenia wynosi 760 W. Posiada 6 ustawień czasu opiekania, dzięki czemu możemy kontrolować stopień przypieczenia pieczywa. Po upłynięciu ustawionego czasu i po zakończeniu opiekania następuje automatyczne wyłączenie, jednak mamy także możliwość manualnego zatrzymania pracy urządzenia. Ponadto toster wyposażony został w wiele innych, ułatwiających pracę funkcji. I tak mamy do dyspozycji system centralnego ułożenia pieczywa, a w przypadku małych kromek producent zapewnił możliwość dodatkowego podniesienia tostów, by móc je wygodnie wyjąć z opiekacza.
W tosterze zmieszczą się dwie kromki, a dodatkowo suwak z boku urządzenia umożliwia podniesienie rusztu, na którym możemy podgrzewać bułki, rogaliki czy muffinki. Opiekanie to nie jedyna funkcja przygotowywania jedzenia. Toster pozwala rozmrażać pieczywo, opiekać je jedno- i dwustronnie, a nawet podgrzewać. Możemy więc wykorzystać urządzenie nie tylko do tradycyjnego opiekania tostów, ale i do przyrządzania zamrożonych uprzednio kromek. Możemy także odgrzać pieczywo, które wcześniej przygotowaliśmy, ale już bez pieczenia.
Aby łatwiej było zachować urządzenie w czystości, producent wyposażył je w wysuwaną tackę umieszczoną na dnie opiekacza. W ten sposób okruszki opadają na ową tackę, którą wystarczy jedynie wysunąć i usunąć z niej resztki pieczywa. Jest to szczególnie przydatny dodatek, ponieważ sprawia, że jedzenie nie gromadzi się w zakamarkach urządzenia, a my możemy być spokojni o higienę przy przygotowywaniu naszych potraw.
Warto jednak pamiętać, by regularnie usuwać okruszki z tacki – po każdym użyciu tostera. Jeśli jednak pozostałości po żywności pozostaną we wnętrzu urządzenia, należy obrócić toster do góry nogami i lekko wytrząsnąć zanieczyszczenia. Aby wyczyścić obudowę, wystarczy jedynie przetrzeć tworzywo wilgotną szmatką. Należy mieć na uwadze to, że wszystkie czynności związane z zachowaniem czystości urządzenia trzeba wykonywać, kiedy toster jest odłączony od źródła prądu i kiedy wystarczająco ostygnie.
Obsługa
Obsługa urządzenia jest wyjątkowo łatwa i z pewnością nie sprawi problemu. Jeśli chcemy tradycyjnie przypiec pieczywo, wystarczy umieścić je w otworach na to przeznaczonych. Następnie wybieramy pożądany czas opiekania przy pomocy pokrętła umieszczonego na froncie urządzenia – pozycja 1 oznacza lekkie zarumienienie tostów, pozycja 6 oznacza zaś mocne opiekanie. Po wybraniu odpowiedniego ustawienia przesuwamy dźwignię opiekania do momentu, aż „zaskoczy”. Gotowe tosty automatycznie wysuną się po upłynięciu ustawionego czasu. Możemy także w każdej chwili przerwać pracę urządzenia poprzez naciśnięcie przycisku anulowania znajdującego się na froncie tostera.
W przypadku odmrażania lub odgrzewania żywności postępujemy podobnie. Chcąc rozmrozić pieczywo, wkładamy je do odpowiednich otworów, wybieramy czas opiekania, przesuwamy suwak opiekania i wciskamy przycisk „odmrażanie”. Jeśli chcemy podgrzać kromki, postępujemy analogicznie, tym razem naciskając przycisk podgrzewania.
Chcąc skorzystać z rusztu, należy przesunąć do dołu dźwignię rusztu, który automatycznie wysunie się ponad powierzchnię opiekacza. Następnie układamy na nim produkt, który chcemy przypiec, i wciskamy do końca dźwignię opiekania. Jeśli nasze jedzenie jest już gotowe, możemy zdjąć je z rusztu, po czym podnosimy suwak rusztu do góry – dzięki temu metalowy element zostanie z powrotem schowany do wnętrza urządzenia.
Nie tylko pieczywo
Warto podkreślić, że producent daje nam nieco pola do popisu i w instrukcji urządzenia pisze, że możemy je wykorzystać nie tylko do opiekania tostów, ale także ciastek, rogalików, bułek czy muffinek. Wystarczy wybrać odpowiednią funkcję – rusztu lub dodatkowego podniesienia.
Wrażenia
Obsługa urządzenia jest wyjątkowo łatwa i intuicyjna. Dodatkowe funkcje znacznie ułatwiają pracę i dają możliwość przygotowywania wielu potraw. Wybór różnych stopni opiekania pozwala na dostosowanie przyrządzania tostów do naszych preferencji (na początku polecam trzeci stopień). Toster łatwo się czyści, co dodatkowo usprawnia wysuwana tacka na okruszki. Jedynym mankamentem, jaki mogę wskazać, jest dość krótki przewód, co wymusza na nas umiejscowienie urządzenia odpowiednio blisko gniazdka. Jednak ogólne wrażenia z korzystania z tego produktu sprawiają, że decyzję o zakupie mogę uznać za udaną.
Toster Zelmer 27Z010 to urządzenie, dzięki któremu bardzo szybko przygotowałam niejedno śniadanie i niejedną kolację. Warto posiadać taki sprzęt w domu, by urozmaicać posiłki i nawet przy braku chęci czy czasu móc przygotować ciepłą przekąskę. Dodatkowo urządzenie Zelmera będzie się dobrze prezentowało na kuchennym blacie, przez co nie ma potrzeby chowania go za każdym razem do szafki. Decydując się właśnie na ten model, możemy być pewni, że to dobry wybór.
Toster można kupić na Allegro już od 62 zł. | Toster Zelmer 27Z010 – test wielofunkcyjnego urządzenia, które ozdobi twoją kuchnię |
Poruszający reportaż o trzęsieniu ziemi i tsunami, które w 2011 roku dotknęły Japonię. Choć od tragedii minęło już pięć lat, to okazuje się, że pamięć o niej – i jej skutki – wciąż jest żywa. Japonia to kraj zasad i reguł. Choć z pozoru przeczą temu kolorowe stroje tokijskich harajuku girls czy zabawne mangi (tradycyjne japońskie komiksy), to mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni od najmłodszych lat uczeni są, jak postępować w przypadku trzęsień ziemi i zagrożeń tsunami, które dotykają ich ojczyznę tak często, że w większości przypadków nie robią już na nich żadnego wrażenia.
Nikt więc nie sądził, że trzęsienie ziemi, którego epicentrum znajdowało się około 130 km od wyspy Honsiu, okaże się największym i najbardziej tragicznym w dziejach kraju. O koszmarze trzęsienia, wywołanym nim tsunami i spowodowanej przez wdzierające się w głąb lądu fale katastrofie w elektrowni atomowej w Fukushimie wszyscy dowiedzieliśmy się od razu. Dzisiaj, pięć lat po tej tragedii, okazuje się, że jej skutki wciąż są boleśnie odczuwalne przez miliony Japończyków. O tym pisze w swojej poruszającej książce „Ganbare! Warsztaty umierania” Katarzyna Boni.
Duchy tsunami
„Ganbare!” to japoński okrzyk bojowy, który przetłumaczyć można mniej więcej jako „dasz radę!” albo „do boju!”. Hasło to stało się szczególnie popularne właśnie po 11 marca 2011 roku, gdy mierzące ponad 30 metrów fale wdzierały się na niemal całe wschodnie wybrzeże Japonii, zalewając nawet teren 10 km w głąb lądu. Wtedy media zagrzewały Japończyków okrzykami „ganbare!”, zapewniając, że ich naród, jak żaden inny przygotowany na takie tragedie, szybko podniesie się z tej klęski. Katarzyna Boni w swoim reportażu pokazuje jednak, że rzeczywistość nie jest tak różowa – a wręcz przeciwnie. Pięć lat po tsunami wielu mieszkańców Japonii wciąż żyje wydarzeniami z tamtego marca. Przyczyny takiego stanu bywają prozaiczne – niektórych po prostu nie stać na to, by znowu ruszyć ze swoim życiem do przodu. Stracili domy, oszczędności, dorobek życia. Mieszkają w blaszanych barakach na osiedlach dla uchodźców, które miały być tymczasowym rozwiązaniem, a zdają się coraz częściej smutną koniecznością. Są też tacy, którzy mentalnie zatrzymali się w marcu 2011 roku, utraciwszy rodziców, małżonków czy dzieci, wciąż uznawanych za zaginionych. Czują ich nieustanną obecność, wyruszają na poszukiwania nieodnalezionych, zakazują nawet używania w swojej obecności słów związanych ze śmiercią czy cierpieniem. Choć przeżyli, sami są jak duchy, które od zawsze były szalenie obecne w japońskiej mitologii i kulturze.
Nieusłyszany głos
Katarzyna Boni w „Ganbare!...” bawi się konwencjami, w zróżnicowany sposób prowadząc narrację. Z ciepłych, niemal obrazkowych opisów kultury i zachwycającej natury Japonii przeskakujemy w jednej chwili do tragicznych, poruszających opowieści. Autorka nie narzuca nam jednak własnej wizji, oddaje głos swoim rozmówcom, a tych jest w książce niemal setka. To nie tylko ofiary trzęsienia ziemi czy tsunami, ale również wolontariusze, lekarze, a nawet mnisi. Wszyscy rozmówcy Boni są przedstawicielami grupy, która czuje się zapomniana, pozostawiona sama sobie, bez wsparcia i środków, które pomogłyby im na dobre otrząsnąć się z tragedii. To pokazuje, że nawet tak rozwinięty i bogaty kraj jak Japonia z trudem radzi sobie ze skutkami katastrof naturalnych, których siły nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć w stu procentach.
Boni swoją książkę podzieliła na trzy części. Pierwsza z nich to portrety ofiar tsunami, swoista kronika zdarzeń i wypadków, które wydarzyły się 11 marca 2011 roku. Druga część dotyczy katastrofy w elektrowni atomowej w Fukushimie, tragedii, której nie spodziewał się nikt, bo władze przez lata karmiły Japończyków kłamstwami, że ich energetyce jądrowej nic nie jest w stanie zagrozić.
Jest też trzecia część, poświęcona… warsztatom umierania. W kraju, w którym od marca 2011 roku ta tematyka jest wszechobecna, uczy się teraz ludzi, jak radzić sobie ze śmiercią. Podczas warsztatów można na przykład przetrenować scenariusz swojego umierania i położyć się w trumnie.Katarzyna Boni reporterskie, dziennikarskie teksty o ludziach przeplata w „Ganbare!...” z opowieściami o duchowości, mitologii i wierze. Choć na pierwszy rzut oka może się to wydawać ryzykownym zabiegiem, wszak reportaż powinien przedstawiać to, co rzeczywiste i prawdziwe, to w przypadku Japonii, gdzie wiara w siły nadprzyrodzone i ich wielką moc wciąż jest bardzo silna – a teraz może nawet silniejsza – jest oczywistym uzupełnieniem tych historii. Duchy są w Kraju Kwitnącej Wiśni wszechobecne, więc nie mogło ich zabraknąć w książce o najtrudniejszej próbie, przed jaką stanęli jego mieszkańcy.To nie jest książka pisana w optymistycznym tonie. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to jeden z bardziej przygnębiających tekstów, jakie miałem ostatnio okazję czytać. Mimo to trzeba pochylić czoła przed wielką pracą, jaką wykonała autorka. Boni przemierzyła w Japonii setki kilometrów, poznając ten kraj, jego mieszkańców i ich zwyczaje po to, by móc je nam przekazać, niczym współczesny kronikarz. W swoim reportażu, choć wstrząsającym i zmuszającym do przemyśleń, nigdy nie przekracza granicy dobrego smaku, nie pastwi się nad tą tragedią i jej ofiarami. Oddaje im za to należny szacunek i hołd.
Źródło okładki: www.agora.pl | „Ganbare! Warsztaty umierania” Katarzyna Boni – recenzja |
Stacje radiowe kojarzą ci się tylko z Polskim Radiem i prywatnymi rozgłośniami? Takie myślenie ma w sobie ziarno prawdy, jednak gwałtowny wzrost popularności Internetu sprawił, że teraz w sieci można znaleźć przebogatą ofertę stacji, które nadają wyłącznie na cyfrowych pasmach. Żeby ich słuchać, można oczywiście korzystać ze smartfona, ale na rynku dostępne jest również dedykowane urządzenie – radio internetowe. Taki sprzęt pozwoli na słuchanie radia w dobrej jakości i bez obaw o poziom naładowania naszej baterii.
MEDION
Medion ma kilka modeli radia internetowego w ofercie, ale my zwracamy uwagę szczególnie na to wpinane do gniazdka. To dobry wybór dla tych, którzy nie mają miejsca albo nie chcą dodatkowego sprzętu na blacie swojego mebla. Niemieckie radio jest małe, wpina się je do kontaktu i… w zasadzie to tyle. Reszta to już tylko korzystanie z oferty blisko 15 tysięcy stacji.
Co ważne, radio obsługujemy z poziomu aplikacji i możemy ustalić dowolne parametry tylko przy użyciu smartfona. Działa zarówno na Androida, jak i iOS. Radio nadaje się również do łazienki, bo posiada ochronę na działanie wody rozpryskowej (IPX1). A moduł Bluetooth 4.0 zapewni sprawne i szybkie połączenie z naszym telefonem.
GRUNDIG 4 WEB
Wyglądem przypomina klasyczne radio, nie dajmy się jednak zwieść – to nowoczesny sprzęt, który odbiera zarówno fale FM, jak również pozwala na słuchanie radia internetowego. A dzięki technologii RDS (Radio Data System) na ekranie sprzętu będą wyświetlać się dodatkowe informacje na temat aktualnie odtwarzanej stacji. Jeśli któraś ze stacji nam się podoba, to też nie problem – możemy zapamiętać ustawienie aż 10 z nich.
Całość możemy obsługiwać pilotem do zdalnego sterowania, możemy również streamować muzykę z komputera, a jeśli potrzebujemy odrobiny prywatność bądź nie chcemy nikomu przeszkadzać – złącze słuchawkowe skutecznie odetnie nas od świata.
DUAL IR 5.1
Kolejne radio o mocno klasycznym designie i bardzo współczesnych możliwościach. Radio posiada opcję zapamiętania do 20 stacji, a odbiera ich blisko 10 tysięcy. Po automatycznym wyszukaniu sieci i szybkiej konfiguracji urządzenie jest w krótkim czasie gotowe do pracy. Jedyne co trzeba zrobić, to podłączenie do sieci WLAN. Tych, którzy sami wolą sobie puszczać muzykę, radio również zadowoli, bo istnieje możliwość przesłania utworów z własnej biblioteki muzycznej z komputera bezpośrednio przez sieć WLAN do urządzenia. Co ciekawe, urządzenie jest bezprzewodowe i można zasilać je bateriami, kiedy będzie nam grało poza zasięgiem kabla.
AEG IR 4468
Coś dla zwolenników nieco bardziej zaawansowanego sprzętu. Radio internetowe od AEG zapewni kupującemu wyrazisty dźwięk, a sam sprzęt wyróżniaj się elegancją i imponującym zakresem wbudowanych funkcji.
Sprzęt dysponuje interfejsem Wi-Fi i LAN. Umożliwia zarówno przewodowe i bezprzewodowe odbieranie internetowych stacji radiowych i używanie jako odtwarzacza sieciowego.
Wspomniana wcześniej funkcja RDS w tym modelu wzbogacona została o dodatkowe treści, takie jak wykonawca, tytuł, album, gatunek lub wiadomości, które wyświetlają się na kolorowym wyświetlaczu LED. Urządzenie jest w stanie odbierać 25 tysięcy różnych stacji, a całość kontrolujemy tylko przy pomocy pilota.
GoGEN IR167
Ten model oferuje odbiór stacji radiowych z całego świata bez konieczności łączenia się z komputerem. Jak? Wystarczy podłączyć radio do sieci WLAN. Brzmi dobrze.
Producent oferuje również stworzenie własnego konto na stronie internetowej. Funkcja ta pozwala przeglądać i odtwarzać swoją listę ulubionych stacji. Jeśli nie mamy ochotę na zakładanie nowego konta, to bezpośrednio w menu odbiornika możemy zapisać 20 pozycji. Radio możemy obsługiwać za pomocą aplikacji mobilnej. Do tego mamy prawdziwe centrum informacji w jednym urządzeniu – możemy otrzymać informacje o pogodzie i prognozie dla 2000 miast świata oraz wiadomości finansowe.
DAB+ CD Ferguson i400s
Radio dla tych, którzy cenią sobie klasyczny design i drewniane wykończenie. Radio umożliwia odbiór internetowych stacji radiowych przez Wi-Fi. Obudowa odbiornika jest wykonana z termicznie formowanego drewna, zaś front i tył wykonano z materiału syntetycznego.
Co ważne, całe menu zostało przetłumaczone na język polski. Możemy je obsługiwać z poziomu aplikacji mobilnej, dostępnej na iOS i Androida, włączyć Spotify i streamować własną muzykę, a nawet odpalić własne płyty CD – znalazło się miejsce na taki odtwarzacz. Sporą cenę rekompensuje dobre wykonanie, wysoka jakość oraz mnogość dodatkowych funkcji (obsługa USB, odtwarzanie plików MP3, możliwość słuchania 40 tysięcy internetowych stacji).
Wybór jest spory i, co najważniejsze, różnorodny. Radia internetowe występują w takim zakresie cen, kształtu i właściwości, że nie będzie problemu, by znaleźć coś dla siebie. | Kupujemy radio internetowe. Modele powyżej 200 zł (przegląd) |
Trądzik to zmora wielu osób, które zrobią wszystko, by pozbyć się nieestetycznych krost. Z pomocą może przyjść natura. Naturalne metody oparte na leczniczych właściwościach roślin często skutecznie pomagają cerze trądzikowej dojść do równowagi. Maseczki
Jednym ze sposobów walki z trądzikiem młodzieńczym są maseczki. Aby zadziałały, muszą być stosowane regularnie przez określony czas. Nie powinniśmy przedłużać czasu kuracji lub zbyt wcześnie jej przerywać, chyba że podczas jej trwania zauważymy niepokojące objawy. W takim przypadku należy jak najszybciej zgłosić się do dermatologa.
Do pierwszej maseczki będziemy potrzebować płatków owsianych i białka jaja kurzego. Płatki owsiane za pomocą blendera należy zmielić na pył. Białko ubijamy na sztywną pianę, a następnie mieszamy z owsianą mąką. Taką papkę nakładamy na wcześniej oczyszczone miejsca dotknięte trądzikiem.
Aby wykonać drugą maseczkę, musimy udać się do kuchni i sprawdzić, czy mamy kurkumę, naturalny miód i mleko. Do miseczki wsypujemy łyżeczkę kurkumy, dodajemy łyżeczkę miodu i dwie łyżeczki nieprzegotowanego mleka. Mieszamy do uzyskania lejącej się pasty. Nakładamy ją na umytą twarz. Miód posiada właściwości przeciwzapalne i przeciwbakteryjne, podobnie jak kurkuma. Z kolei zawarty w mleku kwas mlekowy delikatnie złuszcza martwy naskórek. Maseczkę można aplikować przez dwa tygodnie.
box:offerCarousel
Toniki
Jednym z najlepszych toników, które możemy zrobić w domu, jest wariant aloesowy. Można go także kupić gotowy, ale jego zrobienie nie jest ani trudne, ani czasochłonne. Aloes ma właściwości przeciwzapalne. Dodatkowo bardzo dobrze oczyszcza i nawilża skórę oraz łagodzi podrażnienia. Przed nałożeniem go na twarz, warto sprawdzić, czy nie mamy na niego uczulenia. W tym celu niewielką ilość aloesu nanieśmy na dłoń. Jeśli poczujemy swędzenie, pieczenie lub pojawi się zaczerwienienie, to znaczy, że nie możemy go wykorzystać do pielęgnacji cery.
Gdy próba testowa wypadnie pomyślnie, aby zacząć korzystać z dobrodziejstw aloesu, będziemy potrzebować pięć świeżych liści tej rośliny, rumianku oraz wody destylowanej. Wodę destylowaną doprowadzamy do wrzenia i zaparzamy nią rumianek. Z liści aloesu wydłubujemy żel i mieszamy go z przestudzonym rumiankiem. Przelewamy do wyparzonej wcześniej buteleczki i wkładamy do lodówki. Toniku aloesowego jednak nie można zbyt długo przechowywać.
box:offerCarousel
Do następnego toniku skompletujmy zieloną herbatę, ocet jabłkowy i olejek lawendowy. Zaparzamy zieloną herbatę, a gdy ostygnie, mieszamy ją z octem jabłkowym i kilkoma kroplami olejku lawendowego. Wszystko dokładnie mieszamy. Przechowujemy w lodówce. Termin ważności takiego specyfiku to dwa tygodnie.
Co ważne, olejek lawendowy koi skórę i ma działanie przeciwzapalne, zielona herbata to moc przeciwutleniaczy, zaś ocet jabłkowy pomaga przywrócić odpowiednie pH skóry. Zamiast olejku lawendowego można dodać olejek pomarańczowy, który ściąga skórę, reguluje ilość wydzielanego sebum oraz zwiększa produkcję kolagenu.
Działaj punktowo
Gdy na skórze pojawi się nieestetyczne zaczerwienienie, które zwiastuje pojawienie się pryszcza, zastosujmy punktowo olejek z drzewa herbacianego. Aby przygotować domowy kosmetyk tego typu, potrzebujemy olejku jojoba (ewentualnie z pestek winogron) i olejku z drzewa herbacianego. Na Allegro można kupić buteleczki typu roll-on (z taką ruchomą kuleczką), które znacznie ułatwiają aplikację.
Do buteleczki o pojemności 10 ml wlewamy około 7 ml olejku bazowego, a pozostałe 3 ml dopełniamy olejkiem herbacianym. Zakręcamy butelkę i dobrze mieszamy. Olejek herbaciany nie działa drażniąco na skórę, ma działanie przeciwzapalne, przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne. Natomiast olejek jojoba nie zatyka porów i reguluje ilość wydzielanego sebum. | Naturalne metody walki z trądzikiem |
Zbrodnia i sztuka często się ze sobą splatają. Ich powiązania są nierzadkim motywem w literaturze czy kinematografii. Inspiracja, czerpanie ze wzorów, uważanie się za jedynego w swoim rodzaju artystę – to częsta charakterystyka działań wielu zbrodniarzy, czyli tak zwanych jednostek szczególnie nacechowanych wrażliwością artystyczną, której ekspresję i wyraz potrafią nadać jedynie poprzez morderstwo. „Cruelty of art”
Znane powszechnie obrazy czy rzeźby inspirowane ludzkim ciałem, anatomią czy śmiertelnością człowieka nie wzbudzają już tyle oburzenia co w wiekach przeszłych. Jednakże nadal nie spotykają się ze zrozumieniem, co właściwie nikogo nie dziwi. Śmierć jest tematem, którego przeciętny człowiek woli unikać, o ile nie musi stykać się z nim na co dzień.
Paulinę Weber interesują artyści zafascynowani, ogólnie rzecz ujmując, okrucieństwem czy brzydotą śmierci. Anatomią rozkładu. Cielesnością wręcz obsesyjną – od sprawdzania granic jej możliwości do etapu podglądania ludzkich wnętrzności. Będąc zaś historykiem sztuki, ma jednocześnie w tym zakresie niebywałą wiedzę, którą dzieli się nie tylko ze swoimi studentami podczas wykładów, ale także z czytelnikami swojego bloga „Cruelty of art”, czym jednocześnie sprowadza na siebie zainteresowanie mordercy.
Zagadki kryminalne
Od jakiegoś czasu Wiedeń żyje znalezionym w Dunaju fragmentem ludzkiej skóry. Zarówno dziennikarze, którzy dotarli do zdjęcia znaleziska, jak i studenci Pauliny Weber, których sprawa nie mniej zafascynowała. Samą wykładowczynię temat zaczyna przerażać, gdy okazuje się, że potencjalny morderca, bowiem całych zwłok nie znaleziono, interesuje się kobietą i najwyraźniej wnikliwie czyta jej bloga
Ponieważ sprawa przypomina wydarzenia sprzed wielu lat, gdy w Krakowie odkryto równie upiorne fragmenty ludzkiej skóry, do Wiednia przybywa specjalista z Polski, Henryk Mach, który ma na koncie wiele rozwikłanych zagadek. Wspólnie z wiedeńską policją będzie próbował znaleźć sprawcę makabrycznej przesyłki oraz kolejnych, których zdjęcia są najpierw przesyłane na adres e-mailowy Pauliny Weber. Wnikliwy profiler od razu dostrzeże duże powiązania między tematem wykładanym przez Weber a postępowaniem sprawcy.
Tajemnica wiedeńskich kanałów
„Ciało” Igi Horn to powieść wielowarstwowa, w której mogą się odnaleźć zarówno wielbiciele twórczości Beksińskiego, jak i filmu „Siedem”. Szeroki przekrój przez sztukę okrucieństwa, od poezji Baudelaire’a przez malarstwo Salvadora Dalí do lalek Bellmera, powoduje, że nietrudno „oskarżyć” autorkę o dużą dawkę erudycji, a jednocześnie o doskonałą znajomość Wiednia.
Intrygujące rozmowy, niejednokrotnie z akademickim zacięciem, fascynacja tą inna stroną sztuki, wreszcie zainteresowanie postępowaniem przestępcy (bo czy można mówić o mordercy, gdy brakuje ciała?), którego kolejne ruchy niewątpliwie zaskakują i prowokują pytania o to, do czego zmierzają i jaki jest ostateczny cel jego działań. Podczas gdy zagadka goni zagadkę, a kolejne nazwiska artystów wyskakują jak króliki z kapelusza, warstwa kryminalna traci na rozmachu i w efekcie przestaje interesować.
Kryminał z ambicjami
Iga Horn
niewątpliwie starannie przygotowała się do swojej powieści. Artyści, których wymienia, dzieła, którymi zachwyca się jej bohaterka, są dla czytelnika niezwykłą lekcją sztuki. Kolejne strony książki prowokują poszukiwania, wzbudzają zainteresowanie wspomnianymi tytułami, ponieważ w większości są to mało znane publikacje lub znane tylko osobom zafascynowanym ich twórcami.
Jednakże poza tym, poza tą świetną lekcją sztuki i erudycji, powieść jako kryminał ma duże braki. Brakuje bardziej wyrazistych postaci i ciekawszych szczegółów śledztwa. Skupienie się w większej mierze na samej sztuce i jej przykładach sprawia, że chwilami można zapomnieć, że fabuła z założenia ma doprowadzić czytelnika do rozwiązania zagadki kryminalnej. Do której oczywiście czytelnik wreszcie dociera i od razu odkłada książkę nieco rozczarowany, zdezorientowany, ale jednocześnie świadomy, że otarł się o coś oryginalnego. Dlatego mimo wszystko uważam, że warto poświęcić jej czas.
Źródło okładki: wydawnictwofilia.pl | „Ciało” Iga Horn – recenzja |
Zjazdy na nartach lub na desce nie wystarczają już amatorom mocnych wrażeń. Jeśli chcemy uprawiać te sporty, potrzebujemy długich wzniesień i za każdym razem musimy podejść lub wjechać wyciągiem na górę. Można tego uniknąć, gdy uprawia się snowkiting. Jest to odmiana kiteboardingu, czyli jazdy na desce po wodzie. Poruszamy się dzięki specjalnemu, dużemu latawcowi, do którego jesteśmy przyczepieni szelkami. Wrażenia podczas takiej jazdy są niesamowite. Stabilność podczas ślizgu
Jakość i pęd ślizgu zależą od siły wiatru oraz naszych umiejętności sterowania. Powierzchnia, po jakiej posuwa się deska, musi być pokryta śniegiem lub lodem. Można uprawiać tę dyscyplinę na płaskich terenach, ale również w górach. Nie ma problemu przy podjeździe pod nawet długo ciągnące się wzniesienia. Wystarczy tylko mocny wiatr, który porusza naszym latawcem. Najlepiej jest ślizgać się po twardej powierzchni, wtedy jazda jest płynna i szybka.
W przeciwieństwie do kiteboardingu poruszanie się po śniegu lub lodzie nie jest bardzo trudne. Sterowanie odbywa się za pomocą drążka lub specjalnych linek. Bardzo stabilne w locie są latawce komorowe. Ich charakterystyczną cechą jest dobre wchodzenie w skręty, dzięki czemu łatwo można zawracać i zmieniać tor jazdy. Ważne jest też, żeby przy nawet bardzo mocnym wietrze latawiec utrzymywał odpowiednią stabilność. Ich ceny kształtują się od 125 do 1349 złotych.
Firma Wolkesturmer produkuje latawce treningowe, które służą do rekreacji dla całej rodziny. Są łatwe w obsłudze i bardzo solidnie wykonane. Modele tej klasy świetnie sprawdzają się dla początkujących, czyli tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę ze snowkitingiem. Ich głównymi zaletami jest bardzo duża stabilność oraz przewidywalność zachowania się skrzydła nawet przy porywistym i zmiennym wietrze. Latawce marki Wolkesturmer kosztują od 265 do 1639 złotych.
Skoki i latanie
Model Apex 4 jest przeznaczony dla bardziej zaawansowanych miłośników tego sportu. Większy rozmiar skrzydła powoduje, że komfort sterowania latawcem jest na najwyższym poziomie. Żaden wysoki szczyt nie stanowi problemu. Można na niego wjechać bardzo szybko. Osoby, które uwielbiają różnego rodzaju ewolucje, będą mogły wykonać na tym modelu wiele skoków. Apex 4 kosztuje od 2449 do 3299 złotych.
W snowkitingu ważnym aspektem jest bezpieczeństwo. Podczas jazdy niejednokrotnie zmienia się siła i kierunek wiatru. Poruszamy się też po różnorodnym terenie. Ważne jest więc, aby sprzęt, jakiego używamy, był solidnie wykonany i dawał się łatwo sterować. Wraz z nabraniem doświadczenia wiele osób oprócz skoków będzie również próbowało latać. Latawiec, na którym można wykonać takie ewolucje, to model Montanamarki HQ. Jego koszt kształtuje się od 2999 do 3849 złotych.
Najważniejsze jest bezpieczeństwo
Deski, na których chcemy się ślizgać, najczęściej mają miękkie wiązania. Chodzi o to, żeby w sposób bezproblemowy wypiąć but, kiedy nastąpi taka potrzeba. Modele marki Salomon kosztują od 585 do 945 złotych.
Należy pamiętać, że ze względu na rozwijane prędkości trzeba zaopatrzyć się w taki sprzęt, który uchroni nas przed kontuzją i urazami. Podstawową sprawą jest posiadanie kasku, rękawiczek oraz ochraniaczy na różne części ciała. Każdy miłośnik snowkitingu powinien wiedzieć, że należy on do sportów ekstremalnych i zachowanie bezpieczeństwa oraz rozsądku może uratować nas przed wypadkiem i groźnymi dla zdrowia konsekwencjami.
Zima to wspaniały czas na śnieżne szaleństwa. Snowkiting daje dużo radości, zastrzyk adrenaliny i poczucie swobody oraz wolności. Ważne jest tylko, aby dobrze się przygotować, zachować umiar i rozsądek. Potem można już oddać się tej wspaniałej pasji. | Snowkiting – nowy trend na zimowe szaleństwa |
Nadmierne zużycie amortyzatorów i sprężyn przekłada się negatywnie nie tylko na komfort, ale przede wszystkim na bezpieczeństwo jazdy. W jaki sposób sprawdzić zatem, czy ich stan jest właściwy lub czy nadają się już do wymiany? Funkcje tłumiące i resorujące
W przednim zawieszeniu amortyzatory i sprężyny najczęściej stanowią jedne z podzespołów budujących kolumnę MacPhersona. Taka konstrukcja sprawia, że pełnią one funkcję mocującą koła do karoserii razem z wahaczem poprzecznym, separując jednocześnie masy nieresorowane od resorowanych w pojeździe.
W praktyce sprężyna zawieszenia odbiera i gromadzi energię, która powstaje w momencie wpadnięcia koła w ubytek jezdni, natomiast amortyzator tłumi i rozprasza ją, czyniąc jazdę bardziej płynną i komfortową. Sprężyna pełni więc kluczową rolę, pozwalając na resorowanie nadwozia, natomiast amortyzator stanowi podzespół pomocniczy, bez którego (przynajmniej w teorii) jazda byłaby niemożliwa.
Obydwa elementy mają istotny wpływ na właściwości jezdne podczas jazdy. Sztywność sprężyn ogranicza przechyły boczne nadwozia. Jeśli są one zużyte, tracą swoje pierwotne właściwości, a auto staje się trudniejsze do opanowania na zakrętach. Wyeksploatowane amortyzatory nie tylko zmniejszają komfort jazdy, ale też nie są w stanie odpowiednio efektywnie utrzymywać koło w kontakcie z nawierzchnią, chociażby po wjechaniu w dziurę w jezdni.
Problemy ze sprężynami i ich objawy
box:offerCarousel.
Pęknięcia sprężyn będą objawiać się przede wszystkim odgłosem charakterystycznego stukania, szczególnie nasilającym się w momencie przejazdu przez nierówności. Diagnozę warto jednak pozostawić specjalistom, gdyż objawy mogą być podobne do uszkodzeń innych elementów zawieszenia, np. łączników stabilizatora czy tulei wahacza.
Co ważne, sprężyny wymienia się parami, aby zagwarantować równe ułożenie kół jednej osi. W innym przypadku bezpieczeństwo jazdy drastycznie spadnie. Ich trwałość jest wysoka. Nierzadko potrafią wytrzymywać przebiegi sięgające 200 tysięcy kilometrów. Jest to uzależnione od intensywności i rodzaju eksploatacji. Na ich przyspieszone zużycie ma wpływ między innymi ilość przewożonych osób i masa ładunków. Chcąc zagwarantować jak najdłuższą żywotność amortyzatorów, należy wybierać produkty najlepszych marek. Zaliczyć można do nich chociażby takie, jak Eibach, Kayaba (KYB) czy Monroe.
Amortyzatory zużywają się szybciej
box:offerCarousel.
Stan amortyzatora można sprawdzić, np. wykonując oględziny. Nadmierne wycieki oleju, silna korozja czy uszkodzenia łap mocujących świadczą o tym, że podzespół prawdopodobnie wymaga wymiany. Do najlepszych producentów amortyzatorów zaliczają się takie marki, jak np. Sachs, Kayaba (KYB) i Monroe. | Objawy zużycia amortyzatorów i sprężyn |
Echosonda wędkarska to nie tylko „wykrywacz ryb”, ale także urządzenie pozwalające zbadać ukształtowanie gruntu. Doświadczeni wędkarze, którzy z niej korzystają, znają siedliska ryb i gatunki, których można się tam spodziewać. Echosondy z wyższej półki, oprócz podstawowych funkcji, są wyposażone w wiele specyfikacji, takich jak nawigacja z oznaczeniem miejsca brania czy dokładny sonar. Ponadto tego typu modele wykonują swoje zadania nawet przy dużych prędkościach podczas poruszania się po wodzie, a także nawet na dużych głębokościach. Te cechy na pewno zadowolą niejednego konesera sprzętu elektronicznego, który ma ułatwiać łowienie ryb. Dodatkowym atutem może być możliwość wykorzystania sonaru przy połowach pod lodem, kiedy to pokazują, na jakiej głębokości leży haczyk, na jakiej pływają ryby i z którego kierunku się zbliżają.
Echosonda Garmin Striker 5CV
Echosonda marki Garmin to na pewno dobry wybór dla tych, którzy chcą, by wysokiej klasy urządzenie służyło przez lata. Echosonda została wyposażony w kolorowy wyświetlacz WVGA o przekątnej ekranu 5 cali, co pozwala na bardzo dokładne odczytanie obrazu. Nawigowanie urządzeniem odbywa się za pomocą przycisków, które zostały umieszczone na przednim panelu obok wyświetlacza. Produkt Garmin został wyposażony w aż dwa sonary. Pierwszy z nich – CHIRP o częstotliwości sygnału 77/200 kHz i mocy transmisji 300 W – wysyła nie jeden, ale wiele sygnałów, dzięki czemu obraz jest bardziej dokładny. Drugi – sonar Chirp DownVü – pracuje na częstotliwości 455/800 kHz i ma moc również 300 W. Dzięki temu sonarowi otrzymamy widok dna zbiornika wodnego na głębokości aż 288 m w jakości fotograficznej z pełnym odróżnieniem ryb od roślinności na dnie. Atutem jest wbudowany odbiornik GPS wyróżniający się wysoką czułością. Urządzenie nawigacyjne, dzięki specjalnemu oprogramowaniu, pozwala na oznaczenie nie tylko pomostów, ale również miejsc brania ryb, aby bez problemów móc do nich wrócić w przyszłości. Maksymalna głębokość, na jakiej echosonda będzie pracowała bez zarzutów, wynosi 701 m (wody słodkowodne) oraz 335 m (wody morskie). Standardowo posiada klasę wodoszczelności IPX7, która pozwala na zanurzenie urządzenia na głębokość 1 m przez 30 minut.
Echosonda Deeper Smart Sonar Pro Plus
Produkt Deeper Smart Sonar Pro Plus to urządzenie, które zadowoli wielu wędkarzy nie tylko ze względu na prostą, ale innowacyjną konstrukcję, ale również funkcje, jakie posiada. Echosonda w kształcie kuli do przesyłu danych używa wbudowanego modułu Wi-Fi, który nie wymaga jakiegokolwiek innego źródła połączenia. Do odczytu danych z sonaru wystarczy smartfon lub tablet – dzięki takiemu rozwiązaniu urządzenie jest należy do grupy określanej jako uniwersalne. Ogromną zaletą jest możliwość poprawnego działania sondy połączonej z urządzeniem pokazującym dane w promieniu 100 m. Takie rozwiązanie pozwoli na obserwację bardzo dużego terenu. Jak na echosondę z wyższej półki przystało, urządzenie posiada wbudowany odbiornik GPS, dzięki któremu oznaczanie miejsc brania będzie zajmowało chwilę. Deeper Smart Sonar Pro Plus posiada klasę wodoszczelności IPX7 oraz szereg funkcji, których odpowiednie ustawienie sprawi, że wędkowanie stanie się znacznie prostsze i bardziej skuteczne.
Echosonda Lowrance GPS HOOK 4
Kolejnym produktem, na który należy zwrócić uwagę, jest Lowrance GPS HOOK 4. Urządzenie to posiada wbudowany moduł GPS oraz dwa sonary pracujące niezależnie. Pierwszy ukazujący tradycyjny obraz, a drugi pozwalający obejrzeć dno w rozdzielczości fotograficznej. Posiada bardzo szeroki kąt detekcji, który świetnie sprawdzi się na płytkich wodach. Moduł GPS w połączeniu z pamięcią map całego świata pozwala nie tylko na powroty do ulubionych miejsc połowów, ale również na pływanie po zmierzchu. Ekran echosondy można podzielić na różne obrazy, dzięki czemu zyskujemy dużą funkcjonalność i z łatwością możemy odkrywać właściwości dna oraz tego, co po nim pływa. Maksymalna głębokość penetracji echosondy wynosi 305 m, system Colorline natomiast umożliwia odróżnienie ryb np. od zatopionych konarów drzew.
Wybór echosondy należy dokładnie przemyśleć, ponieważ powinna nam towarzyszyć wiele długich lat bez obniżenia jakości oferowanych obrazów oraz skuteczności pracy. Warto więc obejrzeć różne modele i porównać ich właściwości, aby wybór był w 100% trafny. | Echosondy wędkarskie z wyższej półki |
Poszukiwacze przygód ruszają do akcji. Zdobycie legendarnych skarbów jest już na wyciągnięcie ręki. Pozostał tylko ostatni krok i do tego będący nie lada wyzwaniem. Matematyczni mistrzowie, łączcie się. Mnożenie, dodawanie, odejmowanie i dzielenie. Cały wachlarz możliwości do wyboru. Kto pierwszy dokona odpowiednich obliczeń, ten zdobędzie cenne kafelki skarabeuszy. Pytanie tylko, kto radzi sobie najlepiej z cyferkami? Wnętrzności i przygotowanie do gry
W średniej wielkości pudełku znajdziemy planszę, 3 ośmiościenne kości, 48 dwustronnych kafelków (po jednej stronie są liczby, a po drugiej skarabeusze) oraz klepsydrę. Zarówno pudełko, jak i wnętrzności są utrzymane w starożytnym klimacie rodem z filmów o Indianie Jonesie. Dodatkowo wszystkie elementy są wykonane ze znakomitą dbałością o szczegóły. Jedynym minusem w całym zestawie może być trochę nadto napowietrzone pudełko, ale w końcu nie można mieć wszystkiego.
Gra jest przeznaczona dla 2 do 5 graczy w wieku co najmniej 10 lat. Na początku rozkładamy planszę na środku stołu. Dzielimy kafelki skarabeuszy na 4 stosy według kolorów (żółty, czerwony, niebieski i czarny). Potem rozkładamy kafelki na planszy według odpowiednich kolorów (dolny poziom jest żółty, drugi niebieski, trzeci czerwony, a na szczycie rezyduje czarny kafelek). Na koniec wybieramy pierwszego gracza i rozpoczynamy zabawę.
Przebieg rozgrywki
Pierwszy gracz rzuca trzema kostkami. Wykorzystując liczby z dwóch lub trzech kości, układa równanie, którego wynik umożliwi zdobycie kafelka ze skarabeuszem. Im wyżej kafelek leży na piramidzie, tym więcej skarabeuszy będzie na jego odwrocie. Jednak dotarcie do liczb na wyższych poziomach piramidy to wcale nie taka prosta sprawa. Idąc do góry, potrzebujemy wyników z działań matematycznych dających wyższe liczby. Gracz może wykonać odejmowanie, dodawanie, dzielenie czy mnożenie w dowolnej konfiguracji pomiędzy trzema liczbami widocznymi na kostkach. W tym przypadku kolejność działań nie ma znaczenia, stawiamy na prostą matematykę.
Kiedy gracz, którego ruch trwa, weźmie kafelek, odwraca klepsydrę i reszta graczy ma szansę na zdobycie skarabeuszy. Po przesypaniu piasku w klepsydrze gracze, którzy wzięli kafelki, tłumaczą kolejność działań, którą doszli do właściwego wyniku. Dlatego nie ma co chwytać kafelków w ciemno, bo przy nieprawidłowym wyniku możemy załapać punkty ujemne. Co za tym idzie, każdy z graczy będzie mógł powiększać przed sobą dwa stosy zdobytych kafelków. W jednym skarabeusze będą dawać punkty dodatnie, a w drugim ujemne. Potem kolejka przechodzi na następnego gracza zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Rzuca on kośćmi i dalej działamy analogicznie jak wcześniej. W momencie gdy nie starczy kafelków do uzupełnienia jednego z poziomów na planszy, kończymy rozgrywkę. Na koniec gracze podliczają punkty dodatnie i odejmują minusowe. Ten, kto będzie miał ich najwięcej, zostaje zwycięzcą.
Podsumowanie
„Kod Faraona” to szybka gra matematyczna świetnie sprawdzająca się w rodzinnym gronie. Zasady są bardzo proste, ale działania na dużych liczbach wymagają sporego wytężenia szarych komórek. O dziwo czasami młodsi gracze szybciej dokonują prawidłowych obliczeń niż dorośli, którym częściej zdarzają się momenty zawieszenia. Jednak nie ma to, jak bycie na bieżąco z matematyką w ławce szkolnej. Gra jest dobrze skalowalna przy różnej liczbie graczy i dość dynamiczna. Do tego dochodzi element edukacyjny dla dzieci, które mogą ćwiczyć szybkie liczenie. Podsumowując, wydawnictwo G3 stworzyło ciekawy tytuł na rodzinne potyczki, a do tego w dobrej cenie.
Grę można kupić na Allegro za ok. 55 zł. | „Kod Faraona” – recenzja gry planszowej |
Matryce Full HD już dawno zdominowały rynek nowoczesnych telewizorów. Jest to zrozumiałe, ponieważ każdy z nas chce oglądać ulubione programy w najwyższej jakości. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby również w laptopie cieszyć się obrazem w dużej rozdzielczości. Przedstawiam kilka modeli wyposażonych w matrycę Full HD w cenie do 1800 zł. Acer TravelMate P2
Laptop Acer TravelMate P2 ma matową matrycę o przekątnej 15,6’’ Full HD. Producent wyposażył ten model w procesor Intel Core i3-4030U 2 x 1,9 GHz, 3 MB cache, 4 GB pamięci operacyjnej DDR3, zintegrowaną kartę graficzną Intel HD Graphics 4400 oraz dysk twardy o pojemności 500 GB. Do dyspozycji mamy także nagrywarkę DVD, czytnik kart SD oraz kamerę internetową z wbudowanym mikrofonem. Za komunikację bezprzewodową z innymi urządzeniami odpowiada karta Wi-Fi 802.11 b/g/n oraz moduł Bluetooth. W komplecie otrzymujemy system operacyjny Windows 8.1 Pro. Laptop Acer TravelMate P2 kupimy na Allegro za 1789 zł.
Lenovo E50-80
Laptop Lenovo E50-80 ma ekran o przekątnej 15,6’’ i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Za wydajną pracę odpowiada procesor Intel Core i3-5020U 2 x 2,2 GHz, 3 MB cache oraz 4 GB pamięci operacyjnej DDR3. Producent wyposażył urządzenie w dysk twardy o pojemności 500 GB, nagrywarkę DVD oraz kamerę internetową HD. Zintegrowana karta graficzna Intel HD Graphics 5500 ma wyjście VGA oraz HDMI. Do dyspozycji mamy także 3 porty USB, z czego dwa pracują w standardzie 3.0.
Dodatkowym atutem jest wbudowany czytnik linii papilarnych, który ułatwia logowanie na urządzeniu. Laptop standardowo sprzedawany jest bez systemu operacyjnego, jednak niektórzy sprzedawcy oferują go w komplecie. Lenovo E50-80 dostępny jest na Allegro od 1499 zł.
Lenovo Z50-70
Lenovo Z50-70 to kolejny laptop z ekranem o przekątnej 15,6’’ i matrycą Full HD. Na pokładzie znajdziemy procesor Intel Core i3-4030U 2 x 1,9 GHz, 3 MB cache, 4 GB pamięci operacyjnej DDR3 oraz hybrydowy dysk twardy 1 TB + 8 GB. Z dysku SSD uruchamiane są najczęściej używane aplikacje, dzięki czemu uzyskujemy większą wydajność.
W laptopie zainstalowane są także dwie karty graficzne: zintegrowana HD Graphics 4400 oraz dedykowana NVIDIA GeForce 840M z pamięcią 2 GB GDDR3. Do podłączenia urządzeń zewnętrznych możemy wykorzystać 3 porty USB, z których jeden pracuje w standardzie 3.0. Lenovo Z50-70 kupimy na Allegro od 1735 zł.
Lenovo Z50-75 FX-7500
Lenovo Z50-75 FX-7500 wyposażony jest w błyszczącą matrycę Full HD o przekątnej 15,6’’. Producent zainstalował w tym modelu 4-rdzeniowy procesor AMD FX-7500 2.1–3.30 GHz, 4 MB cache, który wspierany jest przez 8 GB pamięci operacyjnej DDR3. Za wyświetlanie obrazu odpowiada zaawansowany układ graficzny Radeon R7 M260DX. Hybrydowy dysk twardy ma pojemność 1 TB + 8 GB i zapewnia szybsze działanie systemu oraz zainstalowanych aplikacji.
Laptop wyposażony jest w trzy porty USB (2 x 2.0 i 1 x 3.0) oraz wyjście VGA i HDMI. Prowadzenie rozmów przez Internet umożliwia kamera internetowa oraz wbudowany mikrofon. Lenovo Z50-75 FX-7500 dostępny jest na Allegro od 1699 zł.
Wybierając laptop z matrycą Full HD, zyskujemy obraz o zdecydowanie wyższej jakości oraz lepsze parametry, takie jak jasność, odwzorowanie barw czy kąty widzenia. Ponadto zwiększa się obszar roboczy, co ma duże znaczenie szczególnie w przypadku mniejszych przekątnych. Jeśli planujemy zakup laptopa, zdecydowanie lepiej wybrać model z matrycą Full HD, tym bardziej że ich ceny są coraz bardziej przystępne. | Laptopy z matrycą Full HD do 1800 zł |
Coś pożyczonego, coś niebieskiego, coś starego, coś nowego – brzmi standardowa lista ślubnych niezbędników. Zwyczajowo o jej skompletowanie powinna zadbać panna młoda razem ze swoją świtą. Co jednak, gdy role się odwrócą: osoba pożyczająca stanie się druhną, a „czymś pożyczonym” – pan młody? Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Rachel ma wszystko – przyjaciół, pieniądze, apartament w Nowym Jorku i intratną posadę w firmie prawniczej, w której, dzięki ciężkiej pracy i latom poświęconym na edukację, pnie się po szczeblach kariery. Brakuje jej jednak osoby, z którą mogłaby się dzielić swoimi sukcesami. Ta myśl uderza ją w trzydzieste urodziny, na imprezie niespodziance zorganizowanej dla niej przez najlepszą przyjaciółkę, Darcy. Gorzkie refleksje i morze alkoholu sprawiają, że Rachel i narzeczony Darcy, Dex, lądują sami w klubie, na parkiecie, a potem w łóżku. Tak zaczyna się gorący romans, który stawia bohaterkę przed trudnym wyborem.
Dwie przyjaciółki
Wydawać by się mogło, że sprawa jest przesądzona – Rachel próbuje zapomnieć o całej sprawie i zrzucić swój wybryk na kanwę pijaństwa – uświadamia sobie jednak, że czuje coś do Dexa. W międzyczasie zaczyna również analizować swoją relację z Darcy, którą poznajemy przez pryzmat wspomnień i anegdot opowiadanych przez Rachel. Dziewczyny przyjaźniły się od dzieciństwa, właściwie były bardziej jak siostry niż zwykłe koleżanki; ich znajomość opierała się na sympatii, ale też na przyciąganiu się podobieństw i rywalizacji. Nie da się ukryć, że w ich relacji to Darcy była tą, która grała pierwsze skrzypce – piękna, popularna, otoczona wianuszkiem wielbicieli i przyjaciół. Szara myszka Rachel była dla niej tylko tłem, przynajmniej w swoim odczuciu. Przyjaciółka bez kiwnięcia zawsze palcem miała wszystko, czego zapragnęła, podczas gdy ona musiała latami o to się starać. Na pewno każdy z nas ma w swoim otoczeniu taką osobę, której wszystko przychodzi łatwo – na skutek zrządzenia losu dostaje wymarzoną przez nas pracę, w każdej sytuacji wygląda jak milion dolarów, może jeść, co chce, bez obaw, że przytyje, a każda napotkana osoba zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Nie inaczej było z Darcy, która miała wszystko – świetną posadę w branży PR, urodę i figurę modelki, przystojnego narzeczonego oraz, jak jej się wydawało, oddaną przyjaciółkę.
Nietypowy romans
Bardzo łatwo potępiać główną bohaterkę, ale podczas lektury Coś pożyczonego czytelnik nie czuje nienawiści do Rachel. Zwyczajnie jest mu jej żal. Kobieta miota się w pułapce kłamstw, gdyż na jednym spotkaniu z Dexem się nie kończy. Oszukuje Darcy i wszystkich dookoła. Jest rozdarta między uczuciem lojalności w stosunku do przyjaciółki a pożądaniem i budzącym się uczuciem do jej narzeczonego. Sytuacji nie pomaga fakt, że Rachel, jako najlepszej przyjaciółce Darcy, przypada rola pierwszej druhny i powinna zaangażować się w przygotowania do ślubu. W dodatku usilnie próbują wyswatać ją z kolegą pana młodego, Marcusem. Tymczasem data ślubu zbliża się wielkimi krokami…
Książka jest dobrym wyborem na samotny wieczór z lekturą, wakacje czy podróż pociągiem, czyta się ją bowiem bardzo szybko. Umiejętnie budowana intryga sprawia, że czytelnik jest ciekaw, co wydarzy się dalej i czy Darcy dowie się o niewierności narzeczonego i przyjaciółki. Książka pisana jest z punktu widzenia Rachel, więc dużo miejsca zajmują jej wspomnienia i wewnętrzne monologi, dzięki którym możemy lepiej poznać jej motywy, emocje i zmagania zarówno z wyrzutami sumienia, jak i z poczuciem winy. Wraz z rozwojem akcji bohaterka znajduje coraz więcej usprawiedliwień dla swojego postępowania. Można jej kibicować albo ją potępiać, ciekawe jest natomiast prześledzenie drogi, która sprawia, że rozsądna i odpowiedzialna Rachel wikła się w sytuację bez wyjścia.
Trudne tematy
Mimo lekkiego języka nie jest to lektura, która budzi salwy śmiechu – bardziej zmusza do refleksji, pokazując, że w życiu nic nie jest czarno-białe. Emily Giffin w swoich książkach nie ucieka od trudnych tematów – w Dziecioodpornej zajmowała się tematem kobiety, która nie ma uczuć macierzyńskich i nie chce mieć dzieci, a w Siedem Lat Później kwestią zdrady po wielu latach małżeństwa. Wydała również książkę Coś niebieskiego, będącą kontynuacją wątków przedstawionych w powieści, tym razem opowiedzianą z punktu widzenia Darcy.
Dwie główne bohaterki to najciekawsze postacie tej książki. Czytelnik zastanawia się nad istotą ich przyjaźni, która czasem bardziej przypomina związek idolki z fanką niż relację koleżeńską. Zaczyna zastanawiać się, czy ta przyjaźń jest w ogóle dobra dla Rachel, co sprawia, że mniej potępia jej czyny. Ciekawa jest również gama bohaterów drugoplanowych, którą stanowi grono przyjaciół pary. W zasadzie najbardziej mdło wypada tutaj Dex, który stanowi tylko tło do rozgrywek między kobietami.
Literatura dla kobiet
Podsumowując, jest to dobra lektura dla pań szukających lekkiej książki, którą szybko się czyta, ale jednocześnie zmuszającej do refleksji. Być może niektórzy z Was kojarzą zarys fabuły, przedstawiony w książce, na jej podstawie powstał bowiem film, który w polskiej wersji nosi nazwę „Pożyczony narzeczony”. Główne role zagrały w nim Kate Hudson jako Darcy oraz Ginnifer Goodwin jako Rachel. O ile film jest niezwykle zabawną komedią, o tyle w książce nie ma wcale powodów do śmiechu. Jej lektura sprawia, że zaczynamy się zastanawiać nad naszymi relacjami z przyjaciółmi oraz lojalnością – naszą w stosunku do nich i ich w stosunku do nas.
Zobacz także inne książki Emily Giffin.
Źródło okładki: otwarte.eu | „Coś pożyczonego" Emily Giffin – recenzja |
Myśl o czyhających w zaroślach kleszczach może zniechęcić do spacerowania po lasach czy łąkach. Strach przed kleszczami jest zrozumiały, a preparaty w aerozolach nie zawsze okazują się wystarczające. Warto wypróbować więc nowość na rynku – elektroniczny odstraszacz. Jak działa odstraszacz kleszczy?
To niewielkie urządzenie, które ma za zadanie powstrzymanie ataku kleszczy. W jaki sposób? Przez emitowanie dźwięków o zróżnicowanej częstotliwości. Dźwięki te nie mają działania szkodliwego czy uciążliwego dla ludzi i zwierząt domowych. Niemniej oddziałują skutecznie na kleszcze, powstrzymując je od zbliżania się do ludzi.
Jest to możliwe, ponieważ sygnały wysyłane przez odstraszacz zakłócają u tych pajęczaków odbiór wszelakich bodźców. Innymi słowy, w efekcie pracy urządzenia osoba, która jest w nie wyposażona, staje się dla kleszczy niezauważalna (niewidzialna). Zakłóceniu ulega zmysł niezbędny podczas polowania na ofiarę (mowa tu dokładnie o narządzie Hellera, który jest zlokalizowany na przednich odnóżach kleszcza). Odstraszacz działa w odległości do ok. 1,5 m. Szacunkowy okres używalności to 10–12 miesięcy, podczas którego urządzenie działa cały czas, tzn. bez wyłączania. Urządzenie jest na baterię, której niestety nie można wymienić. Najczęściej jest produkcji włoskiej.
Używanie odstraszacza kleszczy przez dzieci
Urządzenie jest bezpieczne nie tylko dla środowiska naturalnego, ale również dla ludzi. Nie ma więc szkodliwego wpływu chociażby na dzieci, u których zamontujemy odstraszacz. Cechy, którymi się charakteryzuje, zdecydowanie zachęcają do jego zakupu:
1) Neutralny dla zdrowia.
2) Wolny od chemii.
3) Odporny na wilgoć (co nie oznacza, że jest wodoodporny – nie należy zanurzać go w wodzie).
4) Wygodny w stosowaniu.
Co najważniejsze, urządzenie jest skuteczne. Nie ma potrzeby, żeby stosować dodatkowo płyny przeciw kleszczom. Poza tym odstraszacz ma ciekawy design w różnych kolorach i jest niewielkich rozmiarów. Niezastąpiony wszędzie tam, gdzie wybierając się z dziećmi, jesteśmy szczególnie narażeni na ukąszenia kleszczy – w lesie, na biwaku czy podczas wycieczek turystycznych.
Niektóre modele chronią dziecko także przed atakiem innych insektów, np. wszy czy pcheł. Urządzenie można przymocować do dziecięcego wózka, zawiesić na szyję bądź założyć na nadgarstek. Należy tylko zwrócić uwagę, aby w stronę osoby używającej odstraszacz była zwrócona jego część perforowana.
Odstraszacze kleszczy dla dzieci dostępne na Allegro
Wybór nie jest zbyt duży, ale wystarczający, żeby skutecznie ochronić dziecko przed kleszczami. Wszystkie dostępne modele są firmy Tickless Baby, w dwóch wersjach kolorystycznych: różowej i beżowej. Cena wynosi ok. 100–120 zł. Urządzenia nie należy chować np. w kieszeni czy plecaku, ponieważ ultradźwięki powinny mieć swobodę w rozchodzeniu się. Informacji o naładowaniu baterii dostarcza dioda. Urządzenie działa, jeśli naciśnięcie odpowiedniego przycisku spowoduje błyskanie diody. Jeśli dioda błyska słabo bądź wcale, odstraszacz należy wyrzucić (bateria nie jest wymienna). Odstraszacz jest aktywny przez ok. 10–12 miesięcy od chwili odbezpieczenia i działa bez opcji wyłączania.
Małe kleszcze są naprawdę niebezpieczne. Będąc rodzicem, trzeba dołożyć wszelkich starań, aby ustrzec przed nimi zwłaszcza dzieci. Oczywiście nawet zastosowanie odstraszacza nie zwalnia z konieczności obejrzenia dziecka po spacerze, szczególnie w terenie zielonym. | Jak działa odstraszacz kleszczy dla dzieci? |
Do premiery 7. sezonu „Gry o tron” został już niecały miesiąc. Podpowiadamy, jakie książki pomogą wam przetrwać ten trudny czas! Kultowy serial „Gra o tron” na podstawie bestsellerów George'a R.R. Martina to światowy fenomen, który zdobył miliony oddanych fanów. Twórcy produkcji nie ułatwili im jednak życia, nie tylko trzymając szczegóły nowego, siódmego już sezonu, w ścisłym sekrecie, ale w dodatku przesuwając termin jego premiery na połowę lipca.
Na szczęście czas w oczekiwaniu na kolejną wciągającą odsłonę potyczek Lannisterów, Targaryenów i reszty umilą wam inne, równie ciekawe książki. Autorzy części z nich inspirowali się twórczością Martina, a z innych czerpał on sam. Udanej lektury!
„Książę cierni” Mark Lawrence
Wciągająca i zaskakująca już od pierwszych stron historia, która budzi wielkie emocje. Tytułowy „Książę cierni” to zaledwie 15-letni Jorg Ancrath, kiedyś dziedzic tronu, dzisiaj zdeprawowany i do cna zepsuty przywódca morderczej bandy, lubujący się w zabóstwach i sianiu strachu.
Pewnego dnia Jorg postanawia jednak porzucić życie na drodze występku i wrócić na dwór swojego ojca. Chce zawalczyć o odzyskanie pozycji, ale szybko zrozumie, że życie w królewskim zamku jest równie niebezpieczne jak to w pełnym przemocy świecie poddanych króla.
„Królowie przeklęci. Król z żelaza” Maurice Druon
Pierwszy tom siedmiotomowej serii, stworzonej na podstawie zapisków średniowiecznych kronikarzy. Druon rozwinął je i stworzył epicką, wciągającą historię, która – choć toczy się na dworze XIV-wiecznego króla Francji – porusza tematy uniwersalne i wciąż bardzo aktualne, takie jak walka o władzę, zakazana żądza czy chęć krwawej zemsty na wrogach. „Król z żelaza” to powieść nie tylko dla fanów wieków ciemnych, ale oni będą czerpać z tej lektury szczególną przyjemność, pochłaniając pieczołowicie odmalowane przez autora realia epoki.
„Sto tysięcy królestw” Nora K. Jemisin
Mocny debiut, który zrobił wrażenie nawet na samym George’u R.R. Martinie! To historia Yeine Darr, mieszkanki barbarzyńskiej, północnej części tytułowych „Stu tysięcy królestw”. Gdy w tajemniczych okolicznościach ginie jej matka, Yeine zostaje wezwana do stolicy. Tam, od swojego dziadka-króla, dowiaduje się, że będzie jedną z trzech osób, które staną do walki o zostanie następcą tronu. Yeine szybko zorientuje się, że nie ma szans w potyczce ze swoimi bezwzględnymi kuzynami, którzy nie cofną się przed niczym, by zdobyć koronę. Dziewczyna podejmuje jednak walkę, bo przyświeca jej inny cel: odkrycie, dlaczego ktoś zamordował jej matkę.
„Rycerz siedmiu królestw” George R.R. Martin
W zestawieniu takim jak to nie mogło oczywiście zabraknąć propozycji z przepastnej blibliografii George’a R.R. Martina, autora książek, w oparciu o które powstał serial „Gra o tron”. Miłośnikom hitowej produkcji z pewnością przypadnie do gustu osadzona w tych samych realiach książka „Rycerz siedmiu królestw”. To właściwie trzy mini powieści , które łączy postać głównego bohatera, Dunka, młodego i krnąbrnego pazia, który po śmierci swojego rycerza wyrusza w niezwykłą podróż poszukiwaniu własnego honoru i sławy. W wyprawie po niebezpiecznym dla dotrzymującego obietnic młokosa towarzyszy mu przyjaciel zwany Jajem, którego nazwisko z pewnością będzie brzmiało wam znajomo.
Przeczytaj pełną recenzję książki George'a R.R. Martina „Rycerz siedmiu królestw”.
box:offerCarousel
Seria „Saga” Brian K. Vaughan, Fiona Staples
Zachwycający komiks dla tych trochę starszych czytelników. „Saga” to zuchwałe połączenie „Gry o tron” z „Gwiezdnymi wojnami”, ze szczyptą „Romea i Julii” dla smaku. Brzmi jak mieszanka wybuchowa? I tak jest. Historia miłości Marco i Alany, stojących po dwóch stronach wojennej barykady, pełna jest zwrotów akcji, smacznej wulgarności i erotyki. I choć temat zakazanej miłości może wydawać się do bólu przewidywalny, to autorzy wywracają go do góry nogami, prezentując nam zupełnie nowe spojrzenie na taką historię.
„Gra o tron” powraca dopiero za półtora miesiąca, ale już teraz możecie poznać nowych, intrygujących bohaterów innych fantastycznych serii. Kto wie, być może któraś z nich też trafi niedługo na ekrany?
Zobacz także gadżety dla miłośników „Gry o tron”. | Czekasz na powrót „Gry o tron”? Czas umilą ci te książki |
Jeden z najsłynniejszych kryminałów w historii nawet po ponad 80 latach wciąż zachwyca i zaskakuje. Agatha Christie nie ma sobie równych! Kryminały i thrillery to obecnie chyba najprężniej rozwijająca się gałąź „popularnej” literatury. I chociaż współcześni autorzy cieszą się – w większości zasłużenie – ogromną popularnością, to klasyka gatunku również ma się całkiem nieźle. Najpoczytniejsze kryminały to oczywiście te stworzone przez Agathę Christie. Brytyjska autorka, której książki sprzedały się ponoć w nakładzie porównywalnym do Biblii, to wciąż niekwestionowana królowa kryminałów, a jej powieści są niedoścignionym wzorem dla kolejnych pokoleń twórców.
„Morderstwo w Orient Expressie” to zaś zdecydowanie jedna z najpopularniejszych książek pisarki, z niewątpliwie najpopularniejszym stworzonym przez nią bohaterem, detektywem Herkulesem Poirot.
Morderstwo pod osłoną nocy
Akcja „Morderstwa”, jak wskazuje na to sam tytuł, toczy się w pociągu, który na początku XX wieku podróżował z Paryża do Konstantynopola, stanowiąc uosobienie luksusu i bogactwa. Wśród pasażerów jest cała plejada niezwykłych charakterów, a wśród nich również detektyw Herkules Poirot. Belg dopiero co z sukcesem rozwiązał w Azji jedną z kryminalnych zagadek i teraz wraca pociągiem do Europy, ciesząc się chwilą zasłużonego spokoju. Niestety, z powodu nawałnicy śnieżnej i zasp pociąg zmuszony jest do postoju gdzieś na terenie Jugosławii. Sytuacja jest tak poważna, że być może przymusowy przystanek na trasie do francuskiej stolicy, potrwa nawet kilka dni.
Po nocy spędzonej między zaspami pasażerowie budzą się, by odkryć, że w tym czasie w jednym z przedziałów doszło do morderstwa. Zginął jeden z pasażerów, mężczyzna o nazwisku Ratchett. Wśród pozostałych pasażerów wybucha panika, a spokojna, mimo problemów pogodowych, podróż będzie dla Poirot kolejnym pracowitym śledztwem. Szczególnie, że z zebranych pośród jadących pociągiem informacji jasno wynika, że morderca wciąż znajduje się na pokładzie. Co gorsza, Poirot szybko odkrywa, że każdy z nich skrywa jakiś motyw, który mógł być powodem do zabicia Ratchetta.
Sama ofiara też okazuje się osobą pełną tajemnic, z bujną przeszłością, która zaskakuje detektywa. A to dopiero początek niespodzianek, które doprowadzą go do zdumiewającego finału.
Klasyka gatunku
Akcja „Morderstwa w Orient Expressie” jest wartka, toczy się szybko i nie pozwala nawet na chwilę oderwać się od lektury. Wszystko po to, by po 264 stronach zaserwować nam jedno z najbardziej zaskakujących zakończeń w historii literatury kryminalnej.
Bohaterowie książki, barwne i charakterne postaci, z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego. Łączyć ma ich jedynie to, że znaleźli się o tej samej porze w tym samym miejscu. Śledztwo Poirot, przez wielu uznawanego za najlepszego książkowego detektywa wszech czasów, szybko jednak obnaża skomplikowaną siatkę połączeń między pasażerami luksusowego pociągu.
Agatha Christie trzyma nas w napięciu, serwując co i raz zaskakujące zwroty akcji, mające na celu zbicie nas z tropu.
Ta książka Christie, podobnie jak inne w jej bogatym dorobku, pod płaszczykiem lekkiej rozrywki skrywa ciekawe przesłanie: sprawiedliwość zawsze zostanie wymierzona. To prosta refleksja, o której często zapominamy, myśląc, że złe uczynki ujdą nam płazem. Być może brzmi to banalnie, ale lektura kryminału Brytyjki mocno oddziałuje na wyobraźnię. I sprawia, że każdy z nas choć przez chwilę może poczuć się jak Herkules Poirot.
Źródło okładki: www.publicat.pl | „Morderstwo w Orient Expressie” Agatha Christie – recenzja |
Latynoskie falbany, lniane koszule, przesyt barw i wzorów, a jako dopełnienie efektowna biżuteria. To tylko kilka charakterystycznych elementów kubańskiego outfitu, który zyskuje coraz większe zainteresowanie wśród kobiet. Kuba cieszy się szczególnie dużą popularnością i to nie tylko ze względu na swój wyjątkowy klimat, ale również poprzez zwyczaje i tradycje. Radośnie, głośno i barwnie – tak jest tylko na Kubie! Zwłaszcza w przypadku tworzenia stylizacji, możemy mówić o niezliczonej ilości barw i wzorów. Poniżej ciekawe propozycje na stworzenie efektownych stylizacji – inspirowanych kolorami Kuby!
Jaka kolorystyka?
Na Kubie dzieje się bardzo dużo. Zanim jednak przejdziemy do dominujących tam wzorów, warto zapoznać się z kolorystyką, która pojawia się niemal w każdej stylizacji. Mocne i żywiołowe kolory – to jest klucz do sukcesu w tworzeniu odpowiednich outfitów. Na pierwszym miejscu znajduje się soczysta czerwień. Jest to baza każdej kubańskiej stylizacji.
Oprócz czerwieni, solidną podstawę zestawu uzyskamy również dzięki kanarkowej żółci, głębokiej zieleni, fuksji i koloru pomarańczowego. Warto pamiętać, że w kubańskim klimacie nie ma tam miejsca na powszechnie przyjęte pastele – dlatego schowaj je do szafy i postaw na wyraziste barwy.
Jakie wzory?
Wśród najbardziej popularnych wzorów, które dominują na Kubie, wymienia się przede wszystkim kratkę, kwiaty, paski i grochy. Cztery znane motywy, które w połączeniu z intensywnymi kolorami mogą dopełnić każdą stylizację.
Warto pamiętać, że każdy, jeden wzór musi być bogato zdobiony – im więcej detali i innych kolorów, tym lepiej. Kubański klimat ma to do siebie, że gdy w grę wchodzą motywy wzornicze, stanowi to efektowny, a jednocześnie niepowtarzalny przepych. W żadnym innym kraju nie ma takich wariacji na temat doboru kolorystyki i poszczególnych wzorów.
Co ze sobą łączyć?
Jeśli zależy nam na stworzeniu stylizacji w kubańskim klimacie, należy trzymać się pewnych wytycznych. Są modele, które wyjątkowo dobrze wpiszą się w ten styl. Do nich zaliczają się bluzki z opuszczonymi ramionami, sukienki z niebotycznie dużymi falbanami, lniane koszule w ciekawe wzory, a także bogata biżuteria i koniecznie skórzane obuwie. Poniżej kilka sprawdzonych propozycji.
Spódnica maxi – jeśli zestaw ze spódnicą to tylko z falbanami i koniecznie w żywym, mocno intensywnym kolorze. Styl kubański uwielbia wszelkie dodatki, niezależnie od tego, czy są w formie falban czy frędzli. Jednak jeśli pokusimy się o falbany w dolnej części garderoby, góra powinna być o prostym kroju. Lniana koszula będzie w tym przypadku idealnym wyborem.
Bluzka z opadającymi ramionami – to gorący trend tego sezonu, który sprawdzi się również jesienią. W przypadku stylizacji w kubańskim klimacie, świetnie sprawdzi się z szortami z wysokim stanem lub prostymi spodniami za kostkę. Klasyczny i elegancki zestaw, który podbije serce każdej kobiety. Warto pamiętać, aby mocno zaakcentować go intensywnym kolorem. Fuksja w połączeniu z bielą będzie stanowiła ciekawy duet. Jeśli natomiast mowa o obuwiu, to warto zwrócić uwagę na wiązane botki lub zamszowe mokasyny.
Kuba to miejsce dla wielu osób nieznane, zarówno pod względem kulturowym, jak również społecznym. Jeśli jednak nieco się w nią zagłębimy, można szybko dowiedzieć się, że od niedawna Kuba stała się niezwykle modna i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Światowi projektanci w tym sezonie stawiają bowiem na kolekcje, wzorowane kubańskim klimatem. | Havana Fashion – stylizacje w kubańskim klimacie |
Style to drugi flagowy smartfon z rodziny Moto X (2200 zł). Na pierwszy rzut oka przypomina model Play, ale w rzeczywistości różnic jest jednak sporo. Specyfikacja Moto X Style
Wyświetlacz: 5,7 cala, 1440 x 2560 pikseli, IPS, Gorilla Glass 3
Chipset: Qualcomm Snapdragon 808 (2x 1,44 GHz + 4x 1,8 GHz), grafika Adreno 418
3 GB RAM-u
Pamięć: 16/32/64 GB + slot microSD
Obsługa kart w standardzie nanoSIM
Łączność: LTE, Wi-Fi a/b/g/n, Bluetooth 4.1, NFC, GPS + GLONASS, radio FM
System operacyjny: Android 5.1.1 Lollipop
Aparat: 21 Mpix z autofokusem i podwójną diodą LED + 5 Mpix z przodu z diodą LED, nagrywanie 1080p w 30 kl/s, 2160p w 30 kl/s
Certyfikat IP52 (odporność na wodę), głośniki stereo, szybkie ładowanie
Bateria: 3000 mAh
Wymiary: 153 x 76,2 x 11,1 mm
Waga: 179 g
Kolor: czarny, biały + wymienne tylne klapki baterii
Moto X Style to rozbudowana wersja X Play. Kilka elementów jest jednak wspólnych dla obu urządzeń, np. aparat czy odporność na zachlapania. Style jest nieznacznie większy, cięższy, grubszy i ma więcej cech z półki premium, takich jak: 3 GB RAM-u, wbudowana duża pamięć, głośniki stereo i bardzo dobry układ Snapdragon 808. Co ciekawe, telefon obsługuje karty microSD, czego nie oferuje już większość flagowców. Dziwi za to fakt, że bateria jest mniejsza niż w modelu Play (3000 vs 3630 mAh). Style korzysta przecież z bardziej energochłonnego wyświetlacza w rozdzielczości QHD.
Konstrukcja
Motorola trzyma się charakterystycznego dla siebie designu. Stawia na łukowate kształty, zaokrąglone krawędzie, łagodny i dosyć prosty wygląd. Moto X Style przypomina Nexusa 6, ale to jednak mniejsza przekątna ekranu i inna tylna pokrywa. Telefon wygląda bardzo podobnie do Moto X Play, zastosowano jednak metalową konstrukcję oraz silikonową klapkę z gęstymi żłobieniami.
Front robi wrażenie wymiarami. To wielka, lekko zaokrąglona przy krawędziach, tafla szkła. Boczne ramki zostały mocno zminimalizowane – mają około 1 mm, a górna i dolna około 1 cm. Po obu stronach widać charakterystyczne maskownice głośników stereo. Na dole da się dojrzeć dwa czujniki, umieszczone po obu stronach telefonu, nie są to jednak przyciski dotykowe. Nad wyświetlaczem, oprócz czujników i przedniego obiektywu aparatu, jest także dioda flash. Jej obecność w urządzeniach tego typu to rzadkość.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Włącznik ulokowano z prawej strony, ma dodatkowe żłobienie. Regulacja głośności także jest po prawej, charakteryzuje się gładką fakturą. Na spodzie znalazło się tylko gniazdo microUSB, a na szczycie wyjście słuchawkowe oraz szczelina kart nanoSIM oraz microSD. Tylna pokrywa pozornie przypomina tą z Moto X Play lub Moto G 2015, lecz nie jest plastikowa i twarda, a silikonowa oraz gęsto żłobiona, przez co stała się bardzo przyjemna w dotyku.
Moto X Style prezentuje się świetnie. Wygląda bardzo elegancko i stylowo. Metalowa ramka delikatnie połyskuje, a ciemnoszara pokrywa dodaje smartfonowi jeszcze więcej klasy. To masywne i bardzo dobrze spasowane urządzenie. Jest co podziwiać, ale w sumie trudno się zachwycać, bo w wyglądzie Moto X Style nie ma nic oryginalnego. Szkoda, że model flagowy nie wyróżnia się bardziej.
Ergonomia i użytkowanie
Moto X Style niewiele brakuje do 6 cali, jednak telefon wydaje się poręczny i dosyć zgrabny. To wszystko za sprawą zminimalizowanych ramek ekranu. Urządzenie jest jednak ciężkie, a do tego ma ponad centymetr grubości. Amerykański producent stawia na praktyczność obsługi, a nie na efektownie odchudzoną bryłę. Łukowata pokrywa świetnie wypełnia dłoń. Silikonowa powłoka jest wyjątkowo delikatna w dotyku, więc trzymanie urządzenia, pomimo jego sporej wagi, należy do przyjemności. Kształt bryły pozwala także wygodnie unieść smartfona z blatu biurka, a pokrywa z silikonu zapobiega ślizganiu.
Moto X Style to jednak nie telefon dla każdego. Oferta kierowana jest raczej do mężczyzn, chociaż nie każdy użytkownik będzie zadowolony z tak wielkiego ekranu. To sprzęt do specyficznych zastosowań – multimediów, nawigacji itp. Jako zwykły telefon do kieszeni spodni może się nie sprawdzić.
Przyciski nie są zamienione, ale zostały wyraźnie obniżone. Włącznik łatwo obsłużyć kciukiem, a i do regulacji głośności da się sięgnąć bez problemów. Przyciski można odróżnić pod palcem. Wyraźnie odstają, cechuje je też bardzo dobry, sprężysty „klik”.
Ciekawie, podobnie jak w Moto X Play, sprawdza się zaokrąglenie ekranu, dzięki niemu palec nie trafia na ostre, szorstkie krawędzie. Wyświetlacz nie brudzi się wyjątkowo mocno, a żłobienia pokrywy nie zbierają kurzu.
Co ciekawe, smartfon nie posiada diody powiadomień, ale ma aktywny wyświetlacz, który automatycznie pokazuje powiadomienia oraz reaguje na ruch ręką. Wystarczy zbliżyć dłoń lub spojrzeć na telefon, by włączyć wyświetlacz. To naprawdę świetna funkcja!
W Moto X Style, podobnie jak w Nexusie 6, rewelacyjnie wykorzystano wgłębienie z logo Motoroli z tyłu obudowy. Przy tych wymiarach i wadze pozwala ono ustabilizować urządzenie w dłoni i wykonywać wiele operacji jednorącz, co zaskakuje przy przekątnej ekranu mierzącej 5,7 cala.
Podczas rozmów urządzenie trzyma się pewnie. To jednak ciężki smartfon, lepiej więc korzystać z zestawu słuchawkowego lub trybu głośnomówiącego. Ten ostatni sprawdza się świetnie, głośniki na froncie są rewelacyjne. Urządzenie nie przegrzewa się, jak na Snapdragona 808 przystało.
Wyświetlacz
Ekran jest rewelacyjny. Rozdzielczość QHD daje zagęszczenie pikseli na poziomie 520 ppi, czyli dużo więcej niż w standardzie Retina od Apple. Wystarczyłaby zresztą rozdzielczość FHD, ale Moto X Style to jednak flagowy smartfon. Obraz jest niesamowicie gładki, czcionki ostre i precyzyjne, a kolory mocne, lecz nie za jaskrawe. To lepszy standard niż w AMOLED-ach Samsunga. Kąty widzenia są wzorowe, ekran jest jasny, ale nie za bardzo. Nie oślepia przy maksymalnej jasności i jest dobrze widoczny w słońcu.
Interfejs dotykowy jest odpowiednio responsywny, nie trzeba męczyć się z gestami na prawie 6-calowej przekątnej. Telefon obsługuje 10 punktów dotyku.
System operacyjny i wydajność
Zainstalowany Android 5.1.1 Lollipop to czysty system bez dodatkowej nakładki. To typowe posunięcie Motoroli. Obiecano także aktualizację do wersji 6.0 Marshmallow.
Wizualnie nie ma żadnych zmian. W telefonie znajdziemy google’owski Material Design w czystej postaci. System wygląda świetnie i pozbawiony jest eksperymentów oraz niepotrzebnych aplikacji, które często więcej psują, niż poprawiają. W pamięci jest za to kilka narzędzi od Motoroli, jak wspomniany wcześniej Moto Display, obsługujący funkcję powiadomień na ekranie, oraz tryb uważnego ekranu (ekran podświetla się, gdy na niego spojrzymy lub przysuniemy dłoń) czy program Moto, wyciszający telefon w godzinach nocnych. Moto umożliwia także obsługę głosową oraz za pomocą gestów (np. podwójne potrząśnięcie włączy latarkę, a szybki obrót uruchomi aparat).
System działa błyskawicznie, jest stabilny oraz płynny. Aplikacje nie zwalniają, można śmiało ściągać dane w tle i pracować na wielu programach. 3 GB RAM-u sprawdzą się idealnie, czuć wydajność urządzenia. Benchmark AnTuTu ocenia X Style na 53063 punktów. To jeszcze nie poziom ośmiordzeniowego Snapdragona 810, ale niewiele do niego brakuje. Warto pamiętać, że telefon praktycznie się nie przegrzewa. Ogólnie Moto X Style jest trochę szybsza niż Nexus 6, przegrywa jednak z HTC M9 czy OnePlus Two, i nawet nie zbliża się do wydajności Galaxy S6.
Bateria
Czas pracy na baterii to chyba największy zawód opisywanego urządzenia. Dziwne, że wyposażono je w ekran QHD, a zastosowano baterię mniejszą o ponad 600 mAh od tej z Moto X Play, która posiada rozdzielczość FHD. 3000 mAh to nadal sporo i zapewni pełny dzień pracy, ale lepiej nie przesadzać z jasnością ekranu. Oszczędni osiągną dwa dni pracy. Plusem jest też obsługa szybkiego ładowania – do 34% w 15 minut. W teście baterii benchmark PCMark Motorola osiąga 7 godzin i 34 minuty pracy.
Multimedia – gry, aparat, audio
Na takim wyświetlaczu nawet proste tytuły 2D wyglądają rewelacyjnie. Gry zręcznościowe sprawiają dużo frajdy nawet wtedy, gdy trzeba skorzystać z wielu punktów dotyku (Dumb Ways To Die). Tytuły 3D o wymagającej grafice mogą nie działać w pełni płynnie na maksymalnych ustawieniach, ale i na średnich grafika wygląda świetnie (np. w Asphalt 8, Real Racing 3). Style nie jest jednak demonem szybkości. Adreno 418 to niższy układ serii 400, a rozdzielczość QHD ma jednak bardzo dużo pikseli. Jeśli priorytetem jest wydajność, to lepiej szukać smartfonów z ekranem FHD i Snapdragonem 810.
Jak zwykle zawodzi aplikacja aparatu. Jest niewygodna i pozbawiona niektórych możliwości. Zdjęcia wykonuje się dotykając ekranu, co nie jest zbyt praktyczne w tak dużym smartfonie. Dodatkowe ustawienia ostrości i ekspozycji uruchamiane są z bocznej belki. Standardowo ekspozycja na celowniku została wyłączona. Lepiej skorzystać więc z zewnętrznej, bardziej rozbudowanej aplikacji, tym bardziej, że zdjęcia są świetne, podobnie jak w Moto X Play. Aparat rejestruje bardzo dużo detali, zaszumienie jest niskie, kapitalnie wyglądają kolory, a zdjęcia są ostre. Dobrze radzi sobie dwukolorowy flash, jak i przedni obiektyw z diodą doświetlającą. Fani autoportretów będą zadowoleni. Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej:
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4.
Podwójne głośniki są genialne. Trudno będzie komuś pokonać Motorolę pod tym względem. Świetnie sprawdzają się w filmach, nagraniach z YouTube’a, a nawet muzyce. Bardzo dobrze brzmią wokaliści, słychać także stereofonię. Na słuchawkach jest również świetnie, usłyszymy podkreślony bas, wrażenie zrobi czystość dźwięku i przestrzeń. X Style to więc bardzo dobry telefon dla melomana.
Podsumowanie
Motorola Moto X Style to solidne urządzenie z genialnym wyświetlaczem, obsługującym system aktywnych powiadomień. Smartfon jest wydajny, funkcjonalny i wygodny, to wielkie zalety przy takiej przekątnej. Style jest bardzo dobrym telefonem do multimediów, ale sprawdzi się także jako nawigacja lub urządzenie biznesowe. Z takim ekranem można zrobić naprawdę dużo. Kolejnym plusem smartfona są głośniki.
Szkoda jednak, że telefon nie wyróżnia się specjalnie wyglądem w ofercie Motoroli. Wykonanie jest rewelacyjne, ale to już trochę oklepany design. Poskąpiono także baterii, która jest mniejsza niż w tańszym Moto X Play z mniejszym ekranem. To właśnie Play stanowi bardziej opłacalną i praktyczną ofertę, gdyż ma o 0,2 cala mniejszy ekran i jest lżejsza. Taniej można znaleźć też wydajniejsze urządzenia, jak OnePlus Two albo LG G4, o tym samym układzie i rozdzielczości. Motorola Nexus 6 to także tańszy, a niewiele słabszy telefon. | Motorola Moto X Style – wielki, ale praktyczny flagowiec |
Drwal odchodzi do lamusa, a raczej do lasu. Na jego miejsce przybywa piękny książę na białym koniu. Zaskoczeni? Bo my nie! Już wszyscy znudzili się brodami, koszulami w kratę i tatuażami. Tej wiosny mężczyźni wyglądają jak książęta rodem z bajki Disneya. Eleganccy i z fantazją, a przede wszystkim z gładkimi policzkami. Mężczyzna księcioseksualny – kto to?
Jeśli zdążyłeś już zapuścić długą brodę, kupić olejek do pielęgnowania swojego bujnego zarostu oraz przywykłeś do chodzenia w koszuli w kratę każdego dnia, mamy złą wiadomość. Drwale nie są już w modzie. Zagonili ich z powrotem do lasu i rąbania drwa… książęta. Na ostatnim paryskim fashion weeku projektanci zaprezentowali nowy kanon mężczyzny – eleganckiego, wytwornego, z gładką twarzą. I w przeciwieństwie do drwala – subtelnego i delikatnego. Ma łagodne spojrzenie i dłuższą, chłopięcą fryzurę. Jest po prostu księciem.
Książęta na paryskim fashion weeku
Mężczyznę księcioseksualnego proponuje dom mody Balmain. Mężczyzna Balmaina nosi stroje nawiązujące do tych noszonych przez przedstawicieli europejskich dworów, z przełomu XVIII i XIX wieku. Widać również inspirację stylem militarnym, jednak w wydaniu wysokiego oficera, a nie szeregowego żołnierza. Olivier Rousteing (projektant Balmaina) lansuje również granatowe, zielone i bordowe aksamity, tłoczone materiały, misternie wyszywane marynarki i płaszcze. Nie tylko Balmain promuje książęta tej wiosny. Również Dries Van Noten, Haider Ackermann, Thom Browne, Valentino, Louis Vuitton zapragnęli odmiany i chcą wyprzeć niechlujnych drwali. Mężczyzna księcioseksualny nosi piękne aksamity, futra, proste kroje, nie boi się zdobień ani złota i srebra.
Jak być księciem, a nie… książątkiem
Książęta i drwale to dwa odległe bieguny. Jeśli zdążyłeś już wyrzucić maszynkę do golenia, pora zaopatrzyć się w nową. W przypadku gdy twoją garderobę zdominowały koszule w kratę, również pora wybrać się na zakupy. Oczywiste jest to, że chodzenie w wyszywanych, aksamitnych marynarkach do pracy może wywołać niemałą konsternację wśród kolegów i koleżanek. Jednak mężczyzna księcioseksualny to przede wszystkim pan elegancki, z odpowiednimi manierami, schludny i dbający o najmniejsze detale. Istnieje kilka sposób, by stać się męskim księciem, a nie śmiesznym książątkiem:
Koszule
Tylko nie w kratę. Najlepsze będą gładkie, idealnie wyprasowane, ze spinkami w mankietach. Biała koszula jest najbardziej uniwersalna, jednak w dobie mężczyzn księcioseksualnych możesz pokombinować z kolorami – granat, bordo, czerń, niebieski, a nawet róż. Zestawiaj ze sobą kontrastujące marynarki i spodnie, dzięki czemu twój wygląd będzie nieoczywisty i wytworny.
Marynarki, płaszcze, kamizelki
Zapomnij o puchówkach, parkach i bomberach. Elegancki mężczyzna nosi dobrze skrojone marynarki i kamizelki, a jako okrycie wierzchnie wybiera płaszcz. Wygoda ustępuje elegancji. Taki image zaprocentuje również w pracy, ponieważ noszenie eleganckich ubrań i dbałość o styl kojarzą się z profesjonalizmem i poważnym traktowaniem siebie i innych. Możesz spróbować noszenia aksamitnych marynarek – świetnie nadają się na imprezy i uroczystości oraz są oferowane w przepięknych kolorach. Aksamitna marynarka to gwarancja wyróżnienia się w tłumie.
Eleganckie spodnie
Dżinsy i dresowe spodnie to nie to, co książęta lubią nosić najbardziej. Zdecydowanie lepiej pasują do nich eleganckie spodnie lub ekstrawaganckie żakardowe rurki. Wszystkie kroje dozwolone, o ile są szykowne i z klasą.
Buty
Workery, trapery, trampki odpadają. Książę wybiera oxfordy, brogsy, sztyblety i mokasyny. Nie muszą być proste i minimalistyczne – w cenie są zdobienia, oryginalne skóry, ciekawe łączenie kolorów. Do tego typu butów (z wyjątkiem mokasynów!) nosi się interesujące skarpetki we wzorki lub w odważnych kolorach.
Najważniejsza zasada: książę i jego styl nie nudzą. Mężczyzna księcioseksualny ceni elegancję, ale nie stanowi ona kwintesencji jego stylu. Liczy się fason, faktura, kolor, detal. Te wszystkie „drobiazgi” dopełniają wyglądu, akcentują indywidualność i pokazują wyczucie mody. Pan księcioseksualny nie jest mdłym pięknisiem, a świadomym siebie mężczyzną, który nie boi się eksperymentować z modą. | Mężczyzna księcioseksualny – wiosenny trend |
Uszkodzenia lakieru to zmora wielu kierowców pieczołowicie dbających o stan nadwozia swojego auta. Na szczęście niewielkie ubytki w powłoce lakierniczej czy zarysowania można usunąć bez konieczności wizyty u lakiernika. Rysy, wszędzie rysy
Lakier samochodowy jest bardzo delikatny, stąd jego wysoka podatność na uszkodzenia mechaniczne. Uporczywe zarysowania mogą powstawać na wiele sposobów, chociażby przez zahaczenie o wystające gałęzie drzew. Nawet wizyta w myjni automatycznej może skończyć się powstaniem rys. Wbrew pozorom to właśnie proces czyszczenia lakieru stanowi ogromne zagrożenie dla jego stanu.
Wystarczy wyobrazić sobie sytuację, w której między szmatkę a lakier trafiają drobinki piasku i kamyki, a następnie zupełnie nieświadomi zaczynamy wycierać nimi karoserię. Dobrą profilaktyką przeciwko powstawaniu uszkodzeń lakieru jest zachowanie czystości ściereczek przez ich regularne płukanie w czystej wodzie podczas mycia. Dobrze jest pamiętać, aby wszelkie czynności z użyciem ściereczek i gąbek poprzedzić dokładnym spłukaniem nadwozia auta z luźno zalegających zabrudzeń.
Samodzielnie usuwamy zarysowania
Większość płytkich zarysowań można usunąć ręcznie. Niezbędna będzie oczywiście odpowiednia pasta polerska. Nie warto oszczędzać na jej zakupie, gdyż najtańsze produkty potrafią po sobie zostawić niewielkie rysy. Jednym z najbardziej skutecznych środków jest Meguiars Ultimate Compound przeznaczony do usuwania głębokich zarysowań. Za kwotę ok. 60 zł kupimy opakowanie pasty o pojemności 450 ml z aplikatorem. Tańszą alternatywą jest produkt Farcela G3, który również służy do polerowania głębokich ubytków powłoki lakierniczej. Koszt zakupu to ok. 25 zł za 250 g.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
W pierwszej kolejności należy dokładnie przygotować powierzchnię do polerowania tak, aby była wolna od zabrudzeń. Pastę nanosi się na lakier przy użyciu specjalnego aplikatora lub ściereczki z mikrofibry. Polerować należy ruchami kolistymi, aż do osiągnięcia pożądanego efektu. Na koniec usuwa się resztki pasty, wykorzystując alkohol izopropylowy. Pozwoli to realnie ocenić, czy udało się zniwelować zarysowania.
Ręczne polerowanie większych elementów może być bardzo pracochłonne, dlatego można wyposażyć się w polerkę mechaniczną. Niedrogie urządzenia z płynną regulacją obrotów kupimy za kwotę nieprzekraczającą 200 zł. Wśród polecanych produktów wyróżnia się chociażby podstawowe modele polerek firm K2 oraz Kraft.
Maskujemy odpryski lakieru
box:offerCarousel
Odpryski lakieru najczęściej powstają przez uderzenie kamienia w nadwozie. W taki sposób może dojść do głębokiego uszkodzenia odsłaniającego podkład lub nawet gołą blachę. Chcąc uzupełnić ubytek, należy zakupić lakier zaprawkowy pod kolor auta. Jego kod rozpoznawczy znajdziemy na tabliczce znamionowej pojazdu. Przed aplikacją lakieru trzeba wyczyścić i odtłuścić malowane miejsce. Kroplę lakieru można nałożyć pędzelkiem lub wykałaczką. Jeśli ubytek sięga gołej blachy, należy w pierwszej kolejności zaaplikować podkład (np. Brunox Epoxy), który pełni także funkcję odrdzewiacza.
Maskujemy większe uszkodzenia nadwozia
box:offerCarousel
W przypadku rozległych obtarć elementów nadwozia można pokusić się o ich samodzielne zamaskowanie. Wykorzystuje się przy tym lakiery w aerozolu, dorobione pod kolor nadwozia. Sposób aplikacji zależy od rodzaju uszkodzenia. Jeśli jest ono wybiórcze, to lakier można nałożyć specjalnym pędzelkiem. Jeśli jednak lakier odszedł z większej powierzchni, to nową powłokę warto rozpylić, używając dyszę aerozolu.
Proces przygotowawczy jest podobny, jak w przypadku usuwania odprysków. Malowaną powierzchnię trzeba przede wszystkim oczyścić i odtłuścić. W następnej kolejności można rozpylić aerozol w kilku warstwach z mniej więcej 15-minutowymi przerwami, aż do osiągnięcia pełnego pokrycia kolorem. Trzeba mieć na uwadze, że uzyskanie dobrego spasowania nowej powłoki lakierniczej ze starą jest w przypadku sprayów niemożliwe, a przejścia tonalne będą wyraźnie widoczne. W przypadku użycia aerozoli mówimy zatem o maskowaniu uszkodzeń, a nie ich usuwaniu. | Samodzielna naprawa uszkodzeń lakieru |
Uwielbiasz gry karciane? Z pewnością znasz gry z serii „Magic: The Gathering”. To gwarancja wciągającej rozrywki dla osób w każdym wieku – wystarczy mieć swoją talię kart i można zgłębić się we wciągający świat pełen magii, niezwykłych umiejętności i pojedynków. Świat pełen magii
Czym jest gra Magic: The Gathering? To jedna z najpopularniejszych gier karcianych, znana na całym świecie. Stworzył ją Richard Garfield, który zbudował wokół swojego pomysłu ogromne środowisko wiernych fanów – które nieustająco się powiększa! Początkowo gra miała być planszówką, jednak ze względu na zbyt wysokie koszty produkcyjne postanowiono zrobić ją w wersji karcianej – co okazało się hitem. Od 1993 roku gra przyciąga dość prostymi zasadami, logiczną mechaniką i dostępnością dla każdego. W grę można grać już od 13 roku życia – bez górnej granicy. Magic: The Gathering przyciąga bowiem ludzi w każdym wieku.
Najprościej rzecz ujmując,Magic: The Gathering to gra, w której uczestnik wciela się w czarodzieja. Jego zadaniem jest wykonywania zadań, używając do tego specjalnych umiejętności, ruchów, czarów, magicznych przedmiotów i stworzeń. Wszystkie czynności prowadzą do pokonania przeciwnika. W grę bowiem muszą grać co najmniej dwie osoby – cóż w końcu byłaby to za walka, gdyby nie było przeciwko komu walczyć? Oczywiście, w pojedynkach może brać udział więcej graczy – pod jednym warunkiem. Każda osoba musi mieć swoją własną talię do gry.
Na początku rozgrywki każdy z graczy ma 20 punktów życia. Przegrywa, gdy je straci (na skutek obrażeń zadawanych przez stworzenia lub zaklęcia przeciwników) lub zostanie otruty specjalną trucizną. Gracze rozgrywają kolejne tury, posługując się siedmioma kartami, które uprzednio wybrali – ich wybór jest ważny, gdyż determinuje całą strategię. Gra podzielona jest na określone fazy, w których dobiera się karty, wykłada się zaklęcia, atakuje się lub broni.
Przy budowaniu talii (która na ogół składa się z minimum 60 kart) bardzo istotne są kolory. To one bowiem w dużej mierze decydują o strategii. Każdy kolor oznacza dany ląd:
biały – równina,
niebieski – wyspa,
czarny – bagno,
czerwony – góry,
zielony – las.
Każdy z kolorów ma przypisane odgórnie mocne i słabe strony, np. kolor biały pozwala na zapobieganie zadawaniu obrażeń, zdobywanie życia i niszczenie artefaktów, ale jego słabością jest brak praktycznych czarów, które pozwalałyby na odbierania punktów życia przeciwnikowi.
Kolejne edycje gry
Magic: The Gathering charakteryzuje się tym, że nie ma jednej, podstawowej wersji. Talie pochodzą z różnych edycji, od 2009 roku wydawanych co roku – i pozwalają na swobodne granie. Oznacza to, że gracze nie muszą mieć talii z tego samego roku, aby prowadzić ze sobą pojedynki. Często jednak gracze mają więcej niż jedną talię – niektórzy dla urozmaicenia, inni ze względów kolekcjonerskich.
Dla fanów kart
Magic: The Gathering to doskonała propozycja dla każdego miłośnika gier karcianych, a zwłaszcza dla tych, którzy najlepiej odnajdują się w klimacie *fantasy.To wciągająca rozrywka, ale nie tylko – to przede wszystkim prawdziwa gratka dla każdego, kto uwielbia kolekcjonerstwo – bowiem Magic: The Gathering* dostarcza niezliczonych możliwości zbierania talii, dzięki swojej ogromnej liczbie dodatków. Co to oznacza? Możliwość stworzenia pokaźnej, imponującej kolekcji i wielu, wielu godzin doskonałej rozrywki. | „Magic: The Gathering” – recenzja |
Zakup nowego telefonu może być jednocześnie ekscytujący i frustrujący. Nowe urządzanie oznacza zarazem więcej funkcji, z którymi na początku trzeba się oswoić. I tutaj pojawiają się pierwsze problemy, wynikające z próby przeniesienia danych ze starego, dobrze znanego telefonu na nowy, jeszcze „nierozpracowany”. Co w tym wypadku należy zrobić? Pierwsza myśl – sięgnąć po instrukcję obsługi. Jednak większość nowoczesnych aparatów telefonicznych nie posiada już jej w komplecie. Powinno się więc zapoznać się z internetową stroną producenta i poszukać wskazówek oraz informacji technicznych, dotyczących nowego telefonu. Najważniejszymi danymi w telefonie komórkowym są bez wątpienia kontakty. Można je przekopiować do nowego telefonu na kilka sposobów.
Karta SIM
Najprościej jest skopiować kontakty ze starego telefonu na kartę SIM i następnie w nowym telefonie wprowadzić je do pamięci aparatu. Kilka kliknięć aktywuje książkę adresową w drugim sprzęcie. Jednak wadą tej metody jest to, że karty SIM mają ograniczoną pamięć i nie wszystkie dane kontaktowe mogą zostać do nich przekopiowane. Okazuje się to jednak dobrym rozwiązaniem dla osób, które posiadają niewielką liczbę kontaktów.
Używając komputera
Kolejnym rozwiązaniem jest skorzystanie z komputera oraz odpowiedniego oprogramowania, dedykowanego dla określonego modelu telefonu. Można je znaleźć na stronie producenta. Zainstalowane oprogramowanie do edycji i przenoszenia danych (nie tylko kontaktowych) między komputerem a komórką ułatwia sprawę. Kopię zapasową z telefonu przenosi się na dysk komputera, a następnie można ją wgrać do nowego aparatu telefonicznego. W tym wypadku wszystkie zasoby zostają skopiowane. Ponadto kopia danych na komputerze to także świetne zabezpieczenie przed utratą naszych informacji. Wadą tej metody jest jednak czasochłonność. Przenosząc zasoby, trzeba skorzystać z komputera i kabli oraz zainstalować odpowiednie oprogramowania, co wydłuża pracę.
Moduł Bluetooth
Moduł ten w szybki sposób pozwala na przeniesienie danych kontaktowych między telefonami wyposażonymi w Bluetooth. Należy włączyć go w obydwu telefonach. Po nastąpieniu synchronizacji można przekopiowywać wybrane pliki. Wszystko odbywa się automatycznie. Metoda łatwa i prosta, oczywiście jeżeli telefony bez problemu się ze sobą zsynchronizują. Za pomocą tego modułu da się również przenosić inne dane (np. zdjęcia). Pamiętaj jednak, że możesz potrzebować drugiej karty SIM, gdyż nie uda ci się bez niej połączyć dwóch telefonów.
Przenoszenie pozostałych danych
W telefonach komórkowych przechowywane są też inne pliki, np.: ulubiona muzyka, zdjęcia, dokumenty itp. Można je przenieść na kilka sposobów. Pierwszą metodę, czyli kopiowanie danych do komputera przez kabel USB i oprogramowanie, omówiliśmy już wcześniej.
Karta SD
Gdy telefony (nowy i stary) są wyposażone w czytnik kart SD, wszystkie dane zostają skopiowane na kartę pamięci i przeniesione do nowego aparatu. Metoda szybka i pewna. Jedynym problemem może okazać się brak slotu kart SD w jednym z aparatów. Obecnie popularne smartfony dają także inne możliwości kopiowania danych między telefonami. Po zakupie smartfona należy sprawdzić, w jakim systemie pracuje. Oprogramowania, takie jak Windows Phone czy Android, proponują różne rozwiązania, np. w postaci wirtualnych dysków (chociażby SkyDrive w Windows Phone), zapewniających ewentualność przechowywania informacji oraz kopiowania i przenoszenia ich na komputer lub inny telefon (jeżeli pracuje on w tym samym systemie, co poprzedni aparat). Po założeniu konta na witrynie producenta systemu (np. Windows Phone – konto na witrynie Windows Live) da się pobrać odpowiednią aplikację do przenoszenia i przechowywania danych z telefonu. Potem nie powinno być problemu ze skopiowaniem zasobów na nowy aparat. Dobrze byłoby zapoznać się z ofertą aplikacji i zasadami przechowywania oraz kopiowania danych w nowym telefonie.
Podsumowanie
Technologie rozwijają się bardzo dynamicznie w zakresie możliwości nowych telefonów komórkowych. Globalny dostęp do sieci internetowej poprzez Wi-Fi, LTE, sieci 3G czy 4G jest już w tej chwili nieoceniony. Wielu użytkowników nowoczesnych smartfonów ma problemy z przyswojeniem wiedzy na temat swojego, zaopatrzonego w rozbudowane funkcje i aplikacje, telefonu. Zacznij od opanowania podstawowych wiadomości. Przenieś dane ze starego telefonu na nowy, korzystając z naszych wskazówek. Najprostsze rozwiązania często okazują się najlepsze. | Jak przenieść dane ze starego telefonu do nowego? |
Myjka ciśnieniowa to idealny wybór, jeśli masz kilka samochodów lub po prostu wolisz myć swój samochód samodzielnie. Jeżeli co jakiś czas odwiedzasz myjnię, myjka ciśnieniowa może okazać się dobrą inwestycją, dzięki której zaoszczędzisz sporo pieniędzy. Oto kilka przydatnych rad, które pomogą ci wybrać odpowiednią myjkę ciśnieniową do samochodu. Myjka ciśnieniowa to wydatek rzędu kilkuset złotych, a nawet i więcej. Dlatego do zakupu trzeba podejść z rozmysłem. Na co zwrócić uwagę, gdy wybieramy konkretny model?
Ciśnienie robocze
Myjka, którą będziemy stosować tylko do mycia karoserii samochodu, nie musi wytwarzać strumienia wody o bardzo wysokim ciśnieniu. Jednakże warto się zastanowić, czy nie wykorzystamy jej również do czyszczenia np. kostki przed domem. Z myciem samochodu osobowego na pewno świetnie poradzi sobie model o maksymalnym ciśnieniu roboczym około 110 barów, natomiast samochód terenowy po długim rajdzie wymaga sprzętu, który wytworzy ciśnienie co najmniej 130 barów. Ciśnienie robocze jest niezwykle ważne i tylko odpowiednio dobrana myjka usunie błoto zaschnięte w nadkolach albo delikatnie myje samochód osobowy, nie uszkadzając lakieru.
Zbiorniki na detergenty
Zwykle najpierw musimy spłukać myjką auto, następnie gąbką nanieść płyn do mycia samochodu, po czym ponownie spłukać auto, używając myjki. Jednakże niektóre myjki ciśnieniowe oprócz instalacji do podawania wody mają wbudowany układ mieszania jej z detergentami. Producenci takich rozwiązań często wytwarzają również środki do mycia – tak robi np. niemiecki Karcher, oprócz płynów do okien czy podłóg dostarczający uniwersalny płyn do mycia o świetnych właściwościach czyszczących. Dzięki temu jednym preparatem umyjemy samochód, kostkę brukową i elewację domu.
Dodatkowe akcesoria
O sprawności i użyteczności urządzenia decydują nie tylko nominalne parametry pracy, ale również akcesoria, które producent proponuje w zestawie z myjką. Lanca rotacyjna świetnie nadaje się do mycia porowatych powierzchni, natomiast lanca kątowa nie zawiedzie nas, gdy będziemy chcieli umyć niedostępne miejsca, takie jak np. podwozie. Innym bardzo ciekawym rozwiązaniem, pozwalającym np. na dokładne usunięcie z powierzchni samochodu zaschniętych owadów bez uszkodzenia karoserii wskutek długotrwałego mycia wodą pod dużym ciśnieniem, jest szczotka obrotowa.
box:offerCarousel
Wybór odpowiedniej myjki
Osobom, które nie planują bardzo częstego mycia pojazdu, zdecydowanie polecamy myjki o ciśnieniu roboczym 110–145 barów z dodatkowym zbiornikiem na detergenty oraz minimum dwoma lancami do mycia.
Karcher K4 Premium. Jednym ze sprawdzonych urządzeń jest Karcher K4 Premium, zasilany ze zwykłego gniazdka 230 V. Można regulować jego ciśnienie robocze w granicach 20–130 barów. Zawiera bezpośredni podajnik detergentu z opakowania. Producent standardowo wyposaża ten model w lancę rotacyjną, jak również lancę VarioPower z opcją regulowania mocy.
box:offerCarousel
Stanley Fatmax 21. Bardzo dobrze sprawdzi się nie tylko podczas mycia samochodu. Jego maksymalne ciśnienie robocze wynosi 145 barów, a jeden cykl ciągłej pracy maksymalnie 1,5 godziny. Producent do urządzenia dołącza lancę wirującą, lancę z możliwością regulacji szerokości strumienia wody oraz specjalną szczotkę do mycia m.in. felg.
box:offerCarousel
Bosch 35-12. Ta myjka o maksymalnym ciśnieniu roboczym 120 barów i wydajności 350 l/godz. bardzo dobrze radzi sobie nawet z najbardziej zaschniętym brudem. Urządzenie jest wyposażone m.in. w dyszę 3 w 1, która pozwala na stosowanie środka myjącego.
box:offerCarousel
Precyzyjne określenie, do czego potrzebujemy myjki, na pewno ułatwi wybór odpowiedniego modelu. Może nam ona służyć nie tylko do mycia samochodu, ale również innych narzędzi czy przedmiotów, które znajdują się wokół domu. | Kupujemy myjkę ciśnieniową do samochodu - na co zwrócić uwagę? |
Dip na bazie jogurtu to często spotykany sos do maczania w kuchni indyjskiej, marokańskiej czy irańskiej. Seler naciowy maczany w wersji nam bliższej - z polskim burakiem - to wersja, która podbije niejedno serce prawdziwego smakosza. Składniki:
4 buraki
400 g jogurtu gęstego
1 seler naciowy
sok z cytryny
2 łyżki miodu
szczypta soli
Krok po kroku:
Z buraków wyciskamy sok. Łączymy go z jogurtem, sokiem i miodem. Doprawiamy szczyptą soli. Podajemy z selerem naciowym do maczania.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Dip z jogurtu z buraków z selerem do maczania |
Zimowa aura nie sprzyja spacerom i dużej aktywności. W domu najchętniej siedzimy pod ciepłym kocem, a na zewnątrz przebywamy tylko tyle, ile to konieczne. Trudno się dziwić, kiedy na zewnątrz jest wietrznie i pada. Uzależnianie aktywności od pogody może skończyć się tym, że na kolejny trening pójdziesz na wiosnę. Warto pomyśleć o innych formach aktywności, nie tylko na zewnątrz. Zorganizuj miejsce do ćwiczeń w domu
Nie potrzebujesz wiele, najważniejsza jest motywacja i chęć do ćwiczeń. Rozwiń matę do ćwiczeń i zadbaj o porcję ruchu co najmniej 3–4 razy w tygodniu. Dzięki temu uda się zachować formę i nie zaniedbać swoich mięśni. Nasze ciało jest stworzone do ruchu i trzeba o tym pamiętać. Poza matą przydadzą się hantle, gumy do ćwiczeń i duża piłka. Dzięki temu będzie o wiele łatwiej urozmaicać treningi. Ćwiczenia powinny być wykonywane w kilku seriach, najlepiej po 10–12 powtórzeń w 3–4 seriach. Cały trening powinien zajmować około godzinę, zawsze pamiętaj o dokładnej rozgrzewce i rozciąganiu. Nie potrzebujesz dużej ilości sprzętu, z hantlami czy gumami możesz stworzyć wiele ciekawych zestawów ćwiczeń, które skutecznie wzmocnią całe ciało.
Strój sportowy
Wygodne ubranie to podstawa, powinno być też ładne, bo to często jest zachętą do ćwiczeń. Kolorowe legginsy są pożądane zwłaszcza wśród kobiet. Do wyboru jest wiele marek i modeli. Niezbędne są też koszulka do ćwiczeń i stanik sportowy. Poza dobrymi butami nie potrzeba niczego więcej. Kilka ubrań sportowych zawsze przyda się w szafie. Zapewnią komfort w trakcie aktywności i będą odprowadzać wilgoć z powierzchni ciała.
Zalety ćwiczenia w domu
Nie ma nic złego w treningach domowych, dzięki nim można zaoszczędzić wiele czasu. Nie trzeba nigdzie dojeżdżać ani dostosowywać się do konkretnej godziny. To jest ogromną zaletą. Sami wybieramy czas, w którym możemy spokojnie poćwiczyć i czerpać z tego przyjemność. Jedni wolą wstać godzinę wcześniej, inni wolą trening po pracy. Warto słuchać swojego ciała i ruszać się wtedy, kiedy mamy energię. Zawsze należy też planować aktywność. Kiedy zapiszesz trening w kalendarzu albo dzienniku treningowym, o wiele bardziej prawdopodobne jest, że trening się odbędzie. Trzeba tego pilnować. Tylko regularne ćwiczenia mają korzystny wpływ na nasze zdrowie.
Zimowe spacery
Zima nie zawsze jest sroga i nieprzyjemna. Kiedy jest chłodno, też można zrobić sobie przyjemny spacer. To bardzo dobra forma aktywności. Wystarczy włożyć ciepłą kurtkę i nieprzemakalne buty albo kalosze. Godzina szybkiego marszu pozwala budować formę, podobnie jak bieganie. Niska temperatura wymusza większe zużycie energii potrzebnej do ogrzania ciała. Jeśli chcesz, żeby wysiłek był bardziej efektywny, spróbuj spacerować z kijami do nordic walking. Dzięki temu uruchomisz górną partię ciała i spalisz znacznie więcej kalorii. Dodatkowo utrzymywanie całego ciała w ruchu pozwoli zachować wysoką temperaturę i nie pozwoli zmarznąć.
Zima trwa kilka miesięcy, lepiej nie robić sobie w tym czasie przerwy od aktywności. Aktywnie spędzany czas pozwoli zwiększyć poziom endorfin i zapobiegnie zimowym smutkom. Długie wieczory warto postrzegać jako dobrą okazję do wypróbowania nowych ćwiczeń w domowym zaciszu. Nawet jeśli ci się nie chce, nigdy nie pożałujesz wykonanego treningu. Jeśli ciężko ci się zmobilizować, zaproponuj wspólny trening przyjaciółce albo partnerowi. | Zima w dobrej formie – nie zapominaj o ruchu w zimne dni |
Sprawy damsko-męskie obrosły masą przesądów i obiegowych opinii. W niektórych tkwi ziarno prawdy, inne są wyssane z palca. Wiedzę o seksie, związkach, antykoncepcji sporo osób czerpie z mądrości wygłaszanych przy piwnych posiadówkach, w czasie pogaduszek u fryzjera lub u cioci na imieninach. Co gorsza, są tacy, którzy na podstawie tego typu rewelacji układa swoje życie małżeńskie, a nawet poucza swoje dzieci.
Długość ma znaczenie
Ta obiegowa opinia nie ma racji bytu, i trzeba o tym wiedzieć. Nie liczą się centymetry, lecz umiejętności i wrażliwość na potrzeby partnera. Jest tysiąc sposobów na doprowadzenie kobiety do orgazmu. Są pozycje odpowiednie dla różnych gabarytów członka. Dajmy już spokój z tym rozmiarem! Na marginesie – pochwa jest wrażliwa na bodźce głównie na pierwsze 8 cm, więc jeśli już, to znaczenie może mieć grubość, a nie długość. Dlatego też jeśli mimo wszystko mężczyzna ma dyskomfort wynikający z tego, że jego penis jest zbyt mały – niech zaopatrzy się w specjalne nasadki i nakładki na penisa. Nie tylko go powiększają i pogrubiają, ale także dokładnie wymasują wypustkami wnętrze pochwy.
Stop akcja!
Niektórzy sądzą, że stosunek przerywany skutecznie chroni przed ciążą. O tym, że to nieprawda, codziennie na własnej skórze przekonują się zaskoczone pary. Takie są efekty sięgania po ludowe mądrości w dziedzinach, w których należy opierać swoje działania na rzetelnej wiedzy medycznej. Trzeba wiedzieć, że prezerwatywy nie uszkadzają penisa, pigułki antykoncepcyjne nie powodują raka, a od doradzania właściwej antykoncepcji jest lekarz, a nie życzliwa sąsiadka. Stosowanie antykoncepcji praktycznie jest nieodczuwalne, a kondomy supercienkie są bardzo przyjemne w używaniu.
Bez rozgrzewki
Nieprawdą jest także, że gra wstępna nie ma znaczenia dla panów. Jeśli mężczyzna jest związany emocjonalnie z kobietą, jest otwarty na seks, nie wstydzi się siebie i swoich potrzeb, to nie uważa gry wstępnej za stratę czasu. Dawanie i przyjmowanie pieszczot, okazywanie czułości, obserwowanie wpływu, jaki dotyk wywiera na partnerkę, to proces przyjemny i podniecający. Dlatego warto zadbać o gadżety do umilenia gry wstępnej. Najlepsze do tego celu są świece zapachowe, które pod wpływem temperatury zmieniają się w przyjemny olejek do masażu. Przy okazji wprowadzają w klimat pełen relaksu i przyjemności.
Kobieta zawsze może
box:offerCarousel
Nieprawda. Chociaż kwestię erekcji członka panie mają hm… z głowy, to na rozbudzenie ich podniecenia wpływa szereg subtelnych czynników. Po pierwsze gospodarka hormonalna, która odpowiada za cykl miesiączkowy. Kobieta ma większą ochotę na zbliżenia w pierwszej fazie cyklu, czyli do owulacji i w czasie jej trwania. Później poziom hormonów opada i trzeba się bardziej napracować, żeby wybrankę zaciągnąć do łóżka. Druga sprawa, to to, co kobieta ma w głowie. Pani nie wystarczy bodziec wzrokowy, np. że kandydat na kochanka jest umięśniony i opalony. Ona chce być akceptowana i pożądana. Nie musi go kochać ani znać od piaskownicy, natomiast konieczna jest jej świadomość, że w tym momencie mężczyzna jest skupiony tylko i wyłącznie na niej – całej jej osobie. Bez tego nie będzie rozszerzonych źrenic, nawilżenia pochwy, sterczących sutków i powiększonej łechtaczki. Właśnie dlatego tak ważna jest gra wstępna, która nie tylko polega na długim masażu, ale także na delikatnym stymulowaniu łechtaczki. Do tego idealne będzie połączenie masażera łechtaczki z dobrym lubrykantem.
Zero buzi buzi
box:offerCarousel
Mężczyźni nie lubią się całować – to kolejny mit. Wszyscy mężczyźni biorący udział w sondzie na ten temat twierdzili, że bardzo lubią się całować. I wcale nie musi to być wstępem do seksu. Zatem wizerunek macho, który myśli tylko o tym, żeby „włożyć i wyjąć”, nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Tak naprawdę na nasze podejście do pieszczot wpływają doświadczenia z dzieciństwa. Ci, którzy jako dzieci doświadczyli czułości, chętnie ją w przyszłości okazują. Natomiast jeśli w czyjejś rodzinie domownicy nie zbliżali się do siebie, to po latach ta osoba może traktować pocałunki jako obrzydliwe „obślinianie się”. A szkoda, bo usta to jedna z ważniejszych stref erogennych. Dlatego też producenci zabawek i gadżetów erotycznych wymyślili erotyczny błyszczyk zachęcający do pieszczenia ust i potęgujący odczucia w czasie seksu oralnego.
Czas porzucić stereotypy i kreować życie seksualne w związku, opierając się na rzetelnej wiedzy. | Mity na temat seksu |
Oferty ogłoszeniowe w nowej odsłonie Od dziś w większości kategorii ogłoszeniowych, zamiast przycisku [kup teraz], wyświetlamy numer telefonu ogłoszeniodawcy. Dotyczy to nowo wystawianych ofert. Kupujący i sprzedający wspólnie ustalają dogodne warunki płatności i odbioru, bez konieczności zawierania transakcji online.
Najważniejsze cechy nowych ogłoszeń w Allegro:
* jedyny sposób na zakup w ogłoszeniu to kontakt ze sprzedającym
* brak zdefiniowanych sposobów dostawy i płatności
* ogłoszenia wystawiane są zgodnie z zasadami nowego opisu oferty
Więcej o ogłoszeniach dowiecie się tutaj. | Oferty ogłoszeniowe w nowej odsłonie |
Stawy biodrowe pozwalają nogom nieść nas, gdzie sobie wymarzymy. O tym, jak trudno się poruszać, gdy biodra szwankują, wiedzą najlepiej ci, którzy z różnych powodów musieli wymienić stawy na sztuczne. Ćwiczmy więc biodra, by tego uniknąć i jak najdłużej cieszyć się sprawnością. Skupieni przeważnie na kręgosłupie, nie dbamy odpowiednio o inne stawy. Wiele osób przechodzi czas lekkich dolegliwości, znosi stany bólowe, aż w końcu okazuje się, że sprawa jest na ostrzu noża. W związku z tym, że większość czasu spędzamy w pozycji siedzącej, mięśnie odpowiedzialne za ruchomość bioder są wiotkie i przykurczone, a od ich dobrej kondycji zależy sprawność nie tylko stawów, ale też dolnego odcinka kręgosłupa.
1. Rotacja w biodrach – krążenia na zewnątrz i do środka
Rozpoczniemy od ćwiczenia leżenia na plecach, do którego wykonania potrzebna będzie tylko mata gimnastyczna. Układamy się na niej z ugiętymi nogami. Kręgosłup lędźwiowy jest naturalnie ułożony, nie dociskamy go do maty. Unosimy jedną ugiętą nogę i z wdechem rozpoczynamy rysowanie kółka kolanem na zewnątrz, z wydechem do środka. Rysujemy płynnie kółeczka – kolano swoje, stopa w linii z kolanem swoje. Wykonujemy 10 powtórzeń i zmieniamy nogę. W drugiej serii będziemy wykonywać odwrotny ruch. Prostujemy jedną nogę, a drugą unosimy ugiętą. Z wdechem rozpoczynamy ruch rysowania do środka, z wydechem na zewnątrz. Robimy po 10 kółeczek na każdą stronę. To ćwiczenie można potraktować jako rozgrzewkę, jest dobrym wstępem do ćwiczeń z obciążeniem.
2. Odwodzenie, zginanie i prostowanie w pozycji stojącej przy użyciu taśmy
Do ćwiczenia będzie potrzebna guma gimnastyczna. Przywiązujemy ją do nogi stabilnego mebla lub najniższego szczebelka drabinki gimnastycznej. Stajemy prawym bokiem do mebla lub drabinki, ustawiamy lewą nogę przed prawą i na wysokości stawu skokowego zakładamy gumę na lewą nogę. Odwodzimy ją. Powtarzamy ruch 10 razy i zmieniamy stronę. Potem dokładnie ten sam ruch odsuwania nogi od mebla lub drabinki wykonujemy, stojąc przodem i tyłem do elementu, do którego jest przywiązana guma. Robimy po 10 powtórzeń na każdą z nóg w każdej wersji, czyli stojąc bokiem, przodem i tyłem – w sumie 30 ruchów. Ważne, by noga podczas wykonywania ćwiczenia była prosta w kolanie, a także by powrót do pozycji wyjściowej nie był nagły – powoli odprowadzamy nogę i równie powoli, kontrolując ruch, wracamy.
3. Odwodzenie i przywodzenie w siadzie przy użyciu taśmy
Siadamy na ławce lub blacie stołu. Istotne, by kolana były zgięte pod kątem 90 stopni, a stopy nie opierały się o podłogę. Muszą mieć możliwość wykonywania swobodnego ruchu. Do lewej nogi ławki przywiązujemy taśmę i zakładamy na prawą stopę. Łączymy kolana, odchylamy prawe podudzie, przytrzymujemy odsuniętą stopę przez 2 sekundy i wracamy do pozycji wyjściowej. Wykonujemy 10 powtórzeń i zmieniamy nogę.
4. Rozciąganie w klęku jednonóż
Wracamy na matę. Klękamy na jednej nodze. Przednią ustawiamy tak, by kolano i staw skokowy były w jednej linii – w ten sposób zabezpieczamy oba stawy przed przeciążeniem. Drugą nogę odsuwamy maksymalnie do tyłu. Powoli ściągamy biodro tylnej nogi do maty tak, by w okolicy przodu biodra pojawiło się rozciąganie. Przytrzymujemy tę pozycję, licząc do 10, i zmieniamy stronę. Ważne, by rozstaw nóg był możliwie jak największy, więc wędrujemy kolanem tylnej nogi jak najdalej. Można pod nie podłożyć złożony koc lub ręcznik, jeżeli dłuższe opieranie się na nim powoduje jakikolwiek dyskomfort.
5. Pozycja szczęśliwego dziecka przy użyciu pasków do jogi
Układamy się na plecach. Unosimy obie nogi i kierujemy kolana na zewnątrz. Łapiemy stopy po wewnętrznej krawędzi, dzięki czemu kolana ułożone po bokach ciała wędrują trochę w kierunku podłogi. Kołyszemy się lekko w prawo i w lewo. Ćwiczenie przypomina pozycję przyjmowaną często przez niemowlęta, których biodra są bardzo elastyczne. Jeśli nam tej elastyczności już brakuje i trudno utrzymać dłońmi stopy, możemy wspomóc się paskami do jogi, które stają się przedłużeniem rąk. Staramy się leżeć w pozycji nawet 5 minut, by rozluźnić biodra oraz dolną partię pleców.
Jeśli podczas ćwiczeń pojawia się ból lub nasilają się dolegliwości, które obserwowaliśmy już na co dzień, warto odwiedzić lekarza – zaleci on badania diagnostyczne i ewentualne inne formy terapii bądź leczenia. | 5 ćwiczeń usprawniających stawy biodrowe |
Jeszcze do niedawna korektory kojarzyły się głównie z maskowaniem zaskórników, krostek czy blizn. Jednak co z zasinieniem wokół oczu, które jest problemem wielu kobiet? Mimo podobnych właściwości, podkład się tutaj nie sprawdzi. Niezbędny będzie korektor pod oczy. Na rynku mamy wiele rodzajów korektorów – od produktów bardzo silnie kryjących, przez mocno koloryzujące, po lekkie i delikatnie nawilżające. Znajdziemy również kosmetyki w pisakach, pojemniczkach, tubkach czy sztyftach. Mają one różne barwy oraz „ciężkość”, dzięki czemu możemy znaleźć produkt idealnie dopasowany do naszych potrzeb. Jak poznać, który z korektorów będzie dla nas najlepszy?
Musimy przede wszystkim określić, z jakim problemem się zmagamy, jaki mamy rodzaj skóry pod oczami i czy chcemy tego produktu używać na co dzień, czy raczej na ważne spotkania. Jeśli zasinienia pod oczami są bardzo widoczne i produktu musimy używać codziennie, wówczas warto zainwestować w mocno kryjący korektor o dużej pigmentacji. Jednak nim zdecydujemy się na ten wariant, koniecznie pamiętajmy o odpowiedniej pielęgnacji. To ona jest pierwszym krokiem do rozwiązania problemów z podkrążonymi oczami.
Po pierwsze pijmy więcej wody, nawet dwa litry dziennie. Często pod oczami występuje opuchlizna, którą jesteśmy w stanie zniwelować przez większe nawodnienie organizmu. Na opuchnięte oczy rewelacyjnie sprawdzą się kostki lodu, które przytykane do twarzy w kilka minut poprawią ukrwienie i zmniejszą widoczność sińców. Ważne są również kremy pod oczy, które mają za zadanie obkurczać, rozjaśniać i uelastyczniać skórę wokół oczu. Jednak, by pielęgnacja przyniosła efekty trzeba cierpliwości i bardzo dużej systematyczności. Dobrym zabiegiem jest endermologia okolic oczu. Jej efekty możemy zobaczyć nawet w przeciągu miesiąca.
Przy odpowiedniej pielęgnacji powinniśmy po czasie zauważyć, że nasze spojrzenie jest bardziej wypoczęte, a cienie pod oczami zmniejszone. Jednak korektor będzie niezbędny. Pierwszym krokiem, który powinnyśmy zrobić, jest dobranie odpowiedniego koloru kosmetyku do naszej cery, ewentualnie do problemu. Jeśli zasinienia są bardzo głębokie i widoczne, a reszta skóry pozostaje dość blada lub lekko żółtawa, wówczas poszukujemy produktów jak najbardziej zbliżonych do koloru naszej skóry. Korektor nie powinien być zbyt różowy czy oliwkowy, lecz brzoskwiniowy, beżowy czy żółtawy. Zasinienia błękitne czy zielone neutralizowane są przez barwy pomarańczowe, żółtawe, złotawe. Jeśli zaś pod oczami zmagamy się z zaczerwienieniem, wówczas lepiej poszukać specjalistycznych baz w kolorze zielonkawym lub błękitnym. Zneutralizują one kolor i odświeżą spojrzenie. Korektory w takich barwach zazwyczaj przeznaczone są do okolic nosa czy policzków, więc pod oczy mogą okazać się za ciężkie. Jeśli niedoskonałości pod oczami mają kolor szarawy, wówczas sprawdzi się lekko rozświetlająca różdżka w kolorze różowawym.
Wybierając korektor o mocnym kryciu, koniecznie nakładajmy go na krem pod oczy, ewentualnie bazę pod makijaż. Po nałożeniu kolejnych produktów odczekajmy kilka minut, by mogły one się wchłonąć. Jeśli tego nie zrobimy, wówczas kosmetyki będą spływać, rozmazywać się czy tracić na intensywności. Zdecydowanie nie słuchajmy rad osób, które proponują nakładanie podkładu w miejsce korektora. Jak wspomniałam wyżej, podkład jest za ciężki, może osadzać się w zmarszczkach, nie zawiera także składników niwelujących zasinienia. Kolor korektora powinien być nieco jaśniejszy od podkładu, ale utrzymany w tej samej tonacji co nasz fluid.
Unikajmy korektorów za jasnych lub zbyt białych. Być może skuteczniej zamaskują nasze problemy, ale będą mocno odcinać się od reszty twarzy, a wtedy makijaż nie zaprezentuje się atrakcyjnie.
Aplikujemy korektor już po nałożeniu podkładu. Możemy użyć do tego specjalnych pędzli, które zazwyczaj mają dość gęste i zbite włosie, dobrze nadają się te o okrągłym kształcie. Ten typ pędzla będzie dociskał produkt do naszej skóry, przez co zwiększy jego trwałość oraz krycie. Pędzelki języczkowate, lekko podłużne, ale stosunkowo szerokie również sprawdzą się podczas aplikacji, jednak będą one bardziej rozkładać produkt niż wpracowywać go w skórę.
Do nakładania korektora przyda się także gąbeczka albo blender, które bardzo szybko i sprawnie wczepiają korektor w okolice oczu. Niektórzy uważają, że najlepiej radzić sobie z nakładaniem korektora używając… palców. To one najsprawniej wklepują produkt w skórę i tworzą pożądany przez nas kolor oraz krycie.
Największą tajemnicą nakładania produktu pod oczy jest odpowiednia technika. Nie powinnyśmy wmasowywać korektora, ale delikatnie go wklepywać. Nieważne, czy używamy pędzla, gąbki czy palców – subtelne dociskanie sprawi, że kosmetyk będzie się lepiej trzymał, a przez to skuteczniej krył nasze przebarwienia.
Korektor nakładamy nie tylko pod dolną powiekę i w kierunku kąciku oka. Możemy go również zaaplikować na całej powiece ruchomej, a także odrobinę wyjechać w stronę skroni. Da nam to bazę do tworzenia makijażu oka, a także pięknie wyrówna kolory skóry. Niektórzy używają korektorów jako bazy pod cienie, ale z tym trzeba być bardzo ostrożnym, gdyż gęste korektory potrafią się rolować, osadzać na powiekach i mogą popsuć makijaż. Jeśli już to nakładajmy go na wcześniej zaaplikowaną bazę na powiece. Chyba, że znamy działanie produktu i wiemy, iż sprawdzi się samodzielnie.
Ilość warstw jest zależna od nas i efektu, jaki chcemy uzyskać. Jednak przed aplikacją kolejnej warstwy odczekajmy aż korektor wtopi się w skórę i wyschnie. Wówczas będziemy wiedzieć, czy faktycznie potrzebujemy kolejnej warstwy produktu i czy nie rozmaże ona poprzedniej.
Ciekawym sposobem jest również dołożenie innego produktu na samą górę. Chodzi nie o kryjący, ale lekko rozświetlający kosmetyk. Ten trik pozwoli uzyskać zdrowe, wypoczęte spojrzenie, a ewentualne zasinienia, których nie udało się ukryć, będą mniej widoczne. Jeśli korektor kamuflujący nakładamy pod oczy i miejsca zasinione, tworząc obwódkę lub łódeczkę, nasz produkt rozświetlający możemy „ułożyć” na twarzy w trójkąty – mogą one sięgać nawet do połowy nosa. Efekt ten pięknie rozświetli twarz i będzie dobrym wstępem do konturowania. Musimy jednak uważać, jeśli mamy skórę z rozszerzonymi porami, gdyż te nie prezentują się dobrze z drobinami i rozświetleniami. Podobnie jeśli mamy cerę ze skłonnością do przetłuszczania się – wtedy musimy postawić na produkty matujące, zazwyczaj w wersji pudrowej.
Ten trik możemy również spróbować wykonać w odwrotnej kolejności. Jeśli nasze zasinienia nie są aż tak duże i widoczne, wówczas świetnym rozwiązaniem jest (przed aplikacją korektora w barwie żółtawej) umieścić po oczami bazę rozświetlającą. Jeśli będzie miała ona lekką, kremową formułę i delikatne drobinki, wówczas nie tylko odbije pięknie światło i rozświetli spojrzenie, ale także zapewni nam trwałość i pewność, że korektor nie osiądzie w zmarszczkach mimicznych.
Rozświetlająca baza może być dobrym zamiennikiem dla primerów matujących, korygujących koloryt czy zmniejszających widoczność porów, ale tylko wtedy, kiedy mamy pewność, że produkt dobrze współgra z innymi kosmetykami oraz naszą cerą. Na ważne spotkania nie warto eksperymentować z dodatkowym rozświetleniem, szczególnie jeśli wcześniej nie sprawdziliśmy, czy jest ono odpowiednie dla naszej twarzy. Taki test może skończyć się szybkim wydzieleniem sebum, mniejszą trwałością podkładu lub korektora oraz roztartym makijażem w okolicach nosa czy policzków.
Aby nasz korektor zyskał na trwałości, prócz odpowiedniej aplikacji, powinnyśmy zadbać o dobre jego zagruntowanie. Zasada jest dość prosta: produkty kremowe najlepiej utrwalać tymi pudrowymi i odwrotnie. Jeśli zatem nałożyłyśmy płynny produkt, wówczas najlepiej omieść pudrem okolice oczu. Doskonale sprawdzają się do tego lekkie, transparentne lub białe produkty. Chodzi o to, by nasz korektor dobrze ostał się na skórze. Jeśli użyjemy zbyt ciężkiego, mocnego pudru, wówczas może osadzić się on w zmarszczkach i zepsuć cały makijaż.
Dobrym sposobem na rozjaśnienie powieki jest również dodanie pod oczy pudru w kolorze bananowym. Jego odcień idealnie wtapia się w skórę, rozświetla ją, a żółta barwa jeszcze mocniej niweluje zasinienia czy przebarwienia. Produkt jednak powinien być bardzo sypki i delikatny, aby nie obciążyć oczu.
Rodzaje korektorów. Czyli co do czego służy?
Ilość produktów, które możemy znaleźć na rynku, przyprawia o zawrót głowy, ale korektorem nazywane są kosmetyki do ukrywania cieni pod oczami, wyprysków, zaczerwienienia, jak i nawet różdżki do konturowania. Na co zwracać uwagę, by nie popełnić błędu i kupić odpowiedni produkt? Dobrym sposobem jest przyjrzenie się konsystencji oraz opakowaniu. To pierwsza wskazówka, która pozwoli nam ocenić dany produkt.
Korektor w tubce – produkt zazwyczaj zakończony jest jak krem, posiada gąbeczkę lub aplikator ułatwiający nakładanie kosmetyku. To specyfik, którego poszukujemy, jeśli zmagamy się z silnymi „podkówkami”, sinikami i obrzękami. Może mieć lekką, wodnistą, żelową lub kremową konsystencję. W zależności od produktu znajdziemy kosmetyki lekkie i szybko ścierające się, a także bardzo mocne, kryjące niemal w 100%. Nakładamy je przy pomocy palców, gąbeczki lub pędzli.
Krem pod oczy z odrobiną korektora – na rynku znajdziemy również kremy pod oczy o działaniu koloryzującym. Jeśli nie mamy kłopotów z zasinieniami, stawiamy przede wszystkim na pielęgnację. Wtedy warto rozważyć zakup podobnego kremu. Zawiera on witaminy, składniki odmładzające i wygładzające. Kremy często są nazywane bb lub cc. Przy ich używaniu nie możemy liczyć na mocne krycie, a trwałość będziemy musieli uzyskać przy pomocy pudru, który najlepiej wklepywać palcami.
Korektor w sztyfcie – jeśli ten typ korektora nie jest wyraźnie oznaczony, że nadaje się pod oczy, wówczas jest pewne, że jego głównym zadaniem jest ukrywanie niedoskonałości cery. Często występuje w kolorze zielonym i beżowym. Jest bardzo kryjący, gęsty, dość trudny w rozmasowaniu i mocno zastyga na skórze. Nawet jeśli jest przeznaczony w okolice oka, to i tak warto nakładać go w małych ilościach, ponieważ jego gęsta formuła lubi osadzać się w zmarszczkach i podkreślać suchość skóry.
Korektor w słoiku, kompakcie – zazwyczaj o bardzo gęstej, ale jedwabistej konsystencji. Ma bogatą formułę i dość trudno rozprowadzać go palcami, więc idealnym rozwiązaniem będą gąbeczki lub pędzle. Charakteryzuje się mocnym kryciem, sprawdza się przy dużych obrzękach wokół oczu, dobrze się utrzymuje i jest trwały. Jednak jeśli mamy pod oczami dużo zmarszczek, wówczas kremowa konsystencja może nie być dla nas odpowiednia. Wtedy znacznie lepiej poszukać produktu o lżejszej formule.
Korektor w różdżce, pisaku – najbardziej popularna forma korektorów pod oczy. Zazwyczaj ich głównym celem jest lekka koloryzacja i maksymalne rozświetlenie. Mają dość wodniste konsystencje i dobrze się wklepują. Mogą być stosowane również do rozświetlania czoła, brody i nosa. Sprawdzają się przy lekkim kryciu.
Hitem sieci jest ukrywanie cieni pod oczami przy pomocy…. czerwonych barwników, głównie szminek w kolorze soczystej czerwieni. Ten zabieg jest skuteczny, ale raczej nie przyda się on dziewczynom o bladej cerze lub o jasnej karnacji. Jednak idealnie sprawdza się u osób o ciemniejszej skórze, które naturalnie mają ciemniejsze cienie pod oczami.
Trik polega na zasłonięciu cieni pod oczami czerwoną szminką. Dopiero po aplikacji wykonujemy makijaż. Chodzi przede wszystkim o neutralizowanie jednej barwy poprzez drugą. Jasne, że czerwień świetnie zakrywa sińce na ciemnej karnacji. W przypadku bladszych osób podobną neutralizację wykonujemy przy użyciu odcieni beżowych, różowawych czy brzoskwiniowych. Jeśli ktoś ma ochotę na eksperyment, wówczas może wybrać szminkę o nieco jaśniejszym kolorze i sprawdzić ten trik. Jedno jest jednak pewne – szminki mają gęstą konsystencję, więc finalny efekt może prezentować się estetycznie tylko przez kilka chwil. Potem produkty mogą się zważyć i osadzić w skórze.
Dobrym sposobem na utrzymanie korektora w ryzach i przedłużenie jego trwałości jest spryskanie twarzy specjalną mgiełką fiksującą. Najlepiej wybrać produkt delikatny, lekki, zawierający w sobie ekstrakt z ogórka czy aloesu. Wówczas nie tylko stapiamy ze sobą wszystkie warstwy makijażu, przez co trzyma się on dłużej, ale również nawilżamy i odświeżamy skórę. Jeśli nie mamy pod ręką fixera, wówczas dobrze sprawdzi się woda termalna lub mgiełka zapachowa, ale na bazie naturalnych składników. Możemy również użyć specjalistycznych fixerów do makijażu, które swoją formułą przypominają lakiery do włosów. Pamiętajmy jednak, że zazwyczaj są one bardzo silne i trwałe, a makijaż z ich udziałem prezentuje się dość sztucznie. Używajmy ich na specjalne okazje – bale, sesje zdjęciowe czy śluby. | Korektor pod oczy – jak dobierać, nakładać i przedłużyć trwałość produktu? |
Torba na buty narciarskie to gadżet zapewniający wygodne ich przenoszenie oraz ochronę przed uszkodzeniem. Przedstawiamy pięć najciekawszych modeli i podpowiadamy, na co zwrócić uwagę przed zakupem. Dobra torba narciarska
Przed zakupemtorby na buty narciarskie warto zwrócić uwagę na kilka istotnych parametrów. Bardzo ważny jest rodzaj materiału, z jakiego ją wykonano. Wielu producentów oferuje dobrej jakości tkaniny odporne na wodę i śnieg. Zwróćmy również uwagę na jakość wykonania oraz łatwość otwierania i zamykania torby, jej wymiary, wagę i objętość. Warto, aby miała sztywne dno oraz otwory wentylacyjne, przez które uchodzi nadmiar wilgoci.
Dobra torba na buty narciarskie powinna mieć system nośny oparty na solidnym uchwycie do noszenia w dłoni, a także profilowane szelki na ramiona lub regulowany pasek do noszenia na ramieniu.
Najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest pokrowiec znanej marki, która zagwarantuje nam świetną jakość i na którą otrzymamy kilkuletnią gwarancję.
Pięć najlepszych
Pokrowiec 4F PKB001 – wykonany w całości z bardzo wytrzymałego duralonu 600D, gwarantującego ochronę przed uszkodzeniami i zabezpieczenie przed warunkami pogodowymi. Ma otwory wentylacyjne zapewniające właściwą cyrkulację powietrza, a także dwie szelki z siatką wentylacyjną dla łatwiejszego przenoszenia. PKB001 wyposażony jest w twardy, solidny uchwyt, zamek błyskawiczny w kształcie litery U oraz gumowe nóżki izolujące go od podłoża i chroniące przed zabrudzeniem. Pomieści buty narciarskie do rozmiaru 46, a waży 650 g. Za produkt marki 4F zapłacimy około 50 zł.
Pokrowiec Fischer Eco – pokrowiec na buty renomowanej firmy Fischer zapewnia długotrwałą odporność na uszkodzenia oraz ma solidne wykończenia. Z przodu znajduje się podwójny zamek błyskawiczny, więc wygodnie zapakujemy do niego buty. Dodatkowo ma elastyczną, boczną kieszeń wykonaną z siatki oraz regulowany uchwyt do przenoszenia. Został wykonany z materiału odpornego na wilgoć, a wzmocnione dno zaopatrzono w otwory wentylacyjne. Fischer Eco kosztuje około 70 zł.
Torba na buty narciarskie Tecnica– wytrzymała, wykonana z mocnego i nieprzemakalnego materiału, od wewnątrz pokryta dodatkowo warstwą chroniącą przed przesiąkaniem wody. Wygodne przenoszenie gwarantuje regulowana szelka na ramię. Rozmiar torby – uniwersalny. Cena: około 50 zł.
Pokrowiec na buty narciarskie Outhorn – profesjonalny, świetnie wykonany z materiału dobrej jakości posłuży nam długi czas. Ma wygodne szelki regulowane, pozwalające nosić go jak plecak. Trwały stelaż odpowiednio zabezpiecza buty w trakcie ich transportu. Pokrowiec przeznaczony jest na buty narciarskie w rozmiarze od 42 do 46 i uszyty z nieprzemakalnego poliestru. Dostępny w kolorze czarno-pomarańczowym, objęty dwuletnią gwarancją. Kosztuje około 50 zł.
Pokrowiec Martes Merrok– wygodny i spory nadaje się do przenoszenia i przechowywania różnego rodzaju butów narciarskich. Ma dwukierunkowy zamek, regulowany wygodny pasek do przenoszenia na ramieniu oraz mocny uchwyt do noszenia sprzętu w dłoni. Dno zostało wzmocnione i wyposażone w otwory wentylacyjne, a także stopki izolujące od podłoża. Dodatkowym atutem jest siateczkowy panel wentylacyjny, zapewniający przepływ w powietrza w pokrowcu. Za model marki Matres zapłacimy prawie 30 zł.
Wybierając się na stok narciarski, warto zapakować buty w pokrowiec, który ochroni ten cenny sprzęt przed zniszczeniem i ułatwi jego przenoszenie. | Pięć topowych toreb na buty narciarskie |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.