source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Pierwsze tygodnie i miesiące życia dziecka to prawdziwe wyzwanie dla jego rodziców. Nieprzespane noce, a także czuwanie nad łóżeczkiem maleństwa i próba odgadnięcia jego potrzeb. Niemowlę niestety nie potrafi opisać słowami tego, czego potrzebuje, jednak doskonale komunikuje chęć zwrócenia na siebie uwagi głośnym płaczem. Czasami chodzi o pokarm, czasami to może być kolka, jednak często jest to wzmożona potrzeba ssania. Jest ona najsilniejsza zwłaszcza w pierwszych dwóch miesiącach życia. Rodzice stają wówczas przed dylematem – dawać, czy nie dawać dziecku smoczek? Istnieje wiele opinii, które mówią, że dzieci, które ssały smoczek mają problemy z prawidłowym zgryzem. Ratunkiem w tej sytuacji mogą okazać się smoczki ortodontyczne, które powstały przy udziale dentystów i ortodontów. Dzięki nim jama ustna dziecka rozwija się prawidłowo, a co za tym idzie, ma ono szansę również na prawidłowy rozwój mowy.
Smoczki ortodontyczne – czym różnią się od pozostałych?
Smoczki ortodontyczne różnią się od tych tradycyjnych budową. Są zaokrąglone na końcu, jednak płaskie po obu stronach. Dzięki tak zaprojektowanym kształtom nie przeszkadzają w rozwoju dziąseł, podniebienia, a także zębów dziecka. Taka budowa zapobiega również spychaniu języka ku dołowi, co jest niezwykle istotne, ponieważ pozwala uniknąć ewentualnych wad wymowy w przyszłości. Ważne jest również, aby zwrócić uwagę na to, czy smoczek został stworzony z myślą o pierwszych miesiącach życia. Najczęściej na opakowaniu znajdziemy napis, który mówi o tym, że jest to smoczek dla dzieci od 0-6 miesiąca życia. Taki smoczek posiada mniejszą od pozostałych tarczę, dzięki temu jest lżejszy i nie dotyka noska dziecka. Dodatkowo tarcza powinna umożliwiać przepływ powietrza, a zatem zapobiegać ewentualnym odkształceniom, a nawet odparzeniom na delikatnej skórze niemowlęcia. Smoczek powinien być także wyposażony w uchwyt w kształcie pierścienia, dzięki czemu rodzic w każdej chwili może go łatwo wyjąć. Kupując smoczek, zwróć także uwagę na to, z czego jest wykonany. Bezpieczne smoczki są wykonane najczęściej z silikonu lub lateksu. Są bezbarwne i bezzapachowe, a także, co najważniejsze, ich tarcze nie zwierają BPA. Chodzi o bisfenol A, który może powodować problemy hormonalne. Produkcja smoczków z BPA jest zakazana w Unii Europejskiej.
Przykłady smoczków ortopedycznych
TOMMEE TIPPEE, smoczek ortodontyczny, wiek 0-6 miesięcy, cena ok. 17,90 zł za 2 sztuki
Smoczek wykonany z miękkiego i przezroczystego silikonu. Podczas ssania delikatnie się rozszerza i dopasowuje do podniebienia i języka dziecka. Kształt smoczka jest tak wyprofilowany, że z łatwością utrzymuje się w ustach, a także wspomaga naturalny odruch ssania. Dzięki anatomicznemu kształtowi wspomaga rozwój mięśni żuchwy, a także dziąseł dziecka. Tarcza smoczka jest mała i okrągła, a także ozdobiona wzorami zwierzątek. Uchwyt ma kształt pierścienia, zatem rodzic z łatwością może smoczek wyciągnąć w dowolnej chwili.
AVENT, ortodontyczny smoczek, wiek 0-6 miesięcy, cena ok. 16,90 zł za 2 sztuki
Jest to smoczek wykonany z silikonu, nie ma smaku ani zapachu, został stworzony z myślą o prawidłowym rozwoju jamy ustnej, a w przyszłości także zębów dziecka. Kształt smoczka przypomina kroplę wody, dlatego, nawet jeśli obróci się w buzi dziecka, nic się nie stanie, nie spowoduje to dla niego żadnych niedogodności. Producent zapewnia, że smoczek w miarę upływu czasu nie odbarwi się ani nie zmieni kształtu. Smoczek został wyposażony w higieniczną nakładkę, którą możemy założyć na smoczek, gdy dziecko nie ma go w buzi. Dzięki niej smok będzie czysty i gotowy do użycia. Co ważne – można go myć w zmywarce.
NUK, smoczki lateksowe ortodontyczne, wiek 0-6 miesięcy, cena ok. 5,30 zł za sztukę
Dzięki swojej budowie wspomaga ćwiczenie mięśni żuchwy, a także języka dziecka. Jest to istotne, ponieważ mięśnie te biorą czynny udział w późniejszej nauce mówienia. Smoczek posiada kanał cyrkulacji w tarczy, zapobiegający gromadzeniu się śliny, która mogłaby powodować podrażnienia na delikatnej skórze wokół ust dziecka. Dodatkowe otwory wentylacyjne zapewniają możliwość swobodnego oddychania także podczas snu.
DR BROWN’S, smoczki ortodontyczne, wiek 0-6 miesięcy, cena ok. 22 zł za 2 sztuki
Smoczek swoim kształtem zachęca niemowlę do prawidłowego ułożenia języka, co zapobiega ewentualnym wadom wymowy w przyszłości. Jest bardzo lekki i niewielki, dzięki czemu nie obciąża dziecka i nie podrażnia, posiada również bezpieczny uchwyt w kształcie pierścienia. Wykonany z bezbarwnego i bezzapachowego silikonu.
Jeśli nasze dziecko ma trudności z zasypianiem, a także uspokojeniem się, warto sprawdzić, czy smoczek okaże się w tej sytuacji pomocny. Przy jego wyborze należy pamiętać o zasadach wymienionych powyżej. Wówczas na pewno skorzysta na tym zarówno dziecko, jak i jego rodzice. | Smoczki ortodontyczne dla niemowląt. Przegląd |
Wszyscy kochają tzw. parapetówki. Nie wypada jednak iść na przyjęcie z pustymi rękoma, a często trudno wymyślić coś odpowiedniego na prezent. Tym bardziej, że nie wiemy jeszcze, jak wygląda mieszkanie znajomego i co mogłoby do niego pasować. Jeżeli masz podobny problem, skorzystaj z listy pomysłów, które doskonale sprawdzą się przy tej okazji. Szkło
Szkło to bardzo dobry pomysł na prezent dla kogoś, kto dopiero się urządza. Bardzo możliwe, że brakuje mu jeszcze wielu rzeczy w tym zakresie. Spróbuj dobrać jednak takie przedmioty, które będą jednocześnie i ładne, i praktyczne. Nie kupuj wyszukanych ozdób, bo możesz nie trafić w gust danej osoby. Postaw na prostotę i elegancję. Obdarowany na pewno ucieszy się z pięknych, kolorowych kieliszków lub wygodnych szklanek. Możesz także pomyśleć o efektownej salaterce na stół. To rzeczy, które każdy chce mieć, ale nie zawsze je kupuje ze względu na oszczędność.
Naczynie żaroodporne z podgrzewaczem
Naczynie żaroodporne z podgrzewaczem to wspaniały dodatek na każdy stół. Jest jednocześnie oryginalny i funkcjonalny. Twój znajomy lub znajomi nie będą wiedzieli, jak dotychczas potrafili się bez niego obyć. W naczyniu możesz wstawić jedzenie do piekarnika, a później podać od razu na stół. Nie musisz go przekładać. Dzięki podgrzewaczom danie będzie nie tylko efektownie prezentowało się na stole, ale także nie wystygnie. Do końca posiłku zachowa wysoką temperaturę.
Taca
W wielu domach nie ma tacy, zwłaszcza ładnej. To bardzo urokliwy dodatek i wiele osób bardzo go doceni. Przydać może się także stolik śniadaniowy – ten drobiazg z pewnością przyczyni się do wielu romantycznych posiłków w sypialni.
Przybory do kuchni
Wszyscy mają w swojej kuchni niezbędne przybory do gotowania. Często jednak są one zebrane przypadkowo. Każdy jest inny. Bardzo dobrym prezentem na parapetówkę jest właśnie zestaw takich narzędzi. Wybierz najlepiej od razu cały komplet. Dzięki twojemu podarunkowi kuchnia obdarowanego nabierze elegancji.
Zestaw noży
Twój znajomy z pewnością będzie zachwycony takim prezentem. Wybierając noże, zastanów się jednak, z czego powinny być wykonane. Każde tworzywo ma charakterystyczne dla siebie właściwości. Jeżeli nie znasz potrzeb swojego znajomego, wybierz coś bardziej uniwersalnego. W zestawie powinien znajdować się przynajmniej nóż szefa kuchni do krojenia mięsa i warzyw, ząbkowany nóż do chleba, nóż do obierania warzyw i owoców oraz nóż wielofunkcyjny. Pamiętaj, że na nożach nie warto oszczędzać. Często lepiej zapłacić więcej za zestaw o wyższej jakości.
Kawiarka
Kawiarka to niezbędny element w domu każdego kawosza. Kupując kawiarkę, zwróć uwagę na jakość jej wykończenia oraz pojemność. Jeżeli twój znajomy wypija hektolitry kawy, wybierz większą. Gdy już pozna smak parzonego w ten sposób napoju, nie będzie wiedział, jak ci dziękować za taki prezent.
Zastawa do herbaty lub kawy
To prezent przede wszystkim dla kobiety. Każda pani domu chce mieć piękną zastawę. Musi być osobna do herbaty i osobna do kawy. Filiżanki do herbaty są szersze, do kawy węższe. W przypadku, gdy zdecydujesz się na zastawę jako dar na nowe mieszkanie, wybierz coś eleganckiego. Nie przesadź ze wzorami, bo nie wszyscy je lubią. Najlepiej sprawdzają się jednokolorowe naczynia, do których łatwo dobrać pozostałe elementy, jak dzbanek czy cukiernica.
Sztućce, widelczyki do ciasta, łyżeczki do kawy i herbaty
To również doskonały pomysł na prezent na parapetówkę. Takie właśnie drobiazgi sprawiają, że dom staje się elegancki. Często nie kupuje się ładnych sztućców, widelczyków do ciasta ani mniejszych łyżeczek do kawy czy herbaty ze względu na koszty. Przyjęcie z okazji przeprowadzki to doskonała okazja, żeby takie braki uzupełnić. Możesz kupić również pojedynczą łyżeczkę do cukiernicy. Niektóre z nich to prawdziwe, małe dzieła sztuki. Taki wyszukany dar na pewno zostanie doceniony.
Coś żartobliwego
Jeżeli chcesz, aby twój prezent był żartobliwy, możesz wybierać z całego asortymentu kubków, ramek, poduszek, figurek i wielu, wielu innych rzeczy. Takie przedmioty nie są zbyt praktyczne, niezmiennie wywołują jednak uśmiech na twarzach obdarowanych.
Wybierając prezent na parapetówkę, zastanów się przede wszystkim, jakiego rodzaju rzeczy mogą się podobać twojemu znajomemu. Weź pod uwagę koszty. Postaraj się swoim prezentem uzupełnić jakiś brak w mieszkaniu, do którego idziesz. Takie prezenty nieustannie cieszą przez całe lata ich użytkowania. | Pomysły na prezent na „nowe mieszkanie” |
Bordo to niezwykle szlachetny kolor, który idealnie pasuje do jesiennej aury. Jest elegancki, modny i odpowiedni dla każdego, niezależnie od wieku. Jak go nosić, aby czuć się jak prawdziwa, modowa królowa? Jesień to idealny czas dla miłośniczek mody – ciepłe, jesienne barwy, postawione w kontraście do szarej, niesprzyjającej aury, dają nam multum możliwości stylizacyjnych. Gdzieniegdzie widoczne przebłyski pięknej, złotej jesieni będą współgrać z całą feerią listopadowych barw – czerwienią, ochrą, musztardą, fioletem i bordo. Warto skupić się na tym ostatnim kolorze – bowiem bordo to barwa, od której aż bije elegancja i styl. Warto to wykorzystać w swoich jesiennych stylizacjach.
Bordo total look
Czujesz się jak królowa i masz ochotę to zamanifestować? Cóż będzie lepszego niż ubiór na miarę prawdziwej władczyni? Postaw na total look w królewskim kolorze, a zapewnisz sobie gwarancję, że nigdzie nie przejdziesz niezauważona. Od czego zacząć? Cóż, mamy jesień, więc bez płaszcza się nie obejdzie. Najlepiej, aby był długi, wełniany i miał szerokie poły. Dzięki temu będziesz mogła się nim elegancko zawinąć, a gdy jesienne słońce wyjdzie zza chmur – rozwinąć poły, aby nonszalancko omiatały twoją sylwetkę podczas ruchu. Do tego dobierz miękką koszulę i spodnie w garniturowym stylu – najlepiej, aby były w takim samym odcieniu.
Jeśli chcesz przełamać wyrazistość total looku – postaw na szare dodatki. Wysokie botki na obcasie, elegancka torebka i szary kapelusz. Jesienna stylizacja, dla lubiących się wyróżniać, gotowa!
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Miękko i przytulnie
Jesień to czas swetrów – bez wątpienia! Najlepiej, aby były z naturalnych, przyjemnych materiałów, nieco szersze, w fasonie oversize. Postaw na modele w kolorze bordo – i połącz je z jeansami w stylu mom. Stylizacja w skandynawskim stylu jest dla ciebie zbyt „luźna”? Zdecyduj się na połączenie miękkiego swetra ze spódnicą do połowy łydki – pamiętaj o wysokich butach, które wysmuklą twoją sylwetkę!
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Zapomnij o małej czarnej!
Bordowa sukienka musi się znaleźć w twojej jesiennej garderobie! Postaw na ciepłą bawełnę i rozkloszowany dół. Możesz ją swobodnie łączyć z ciemnymi rajstopami, zakolanówkami i każdego rodzaju jesiennymi butami – będzie wyglądać zdecydowanie „cieplej” niż klasyczna, mała czarna, a doda ci tyle samo elegancji!
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Królewskie dodatki
Lubisz bordo, ale na co dzień preferujesz ubrania bardziej stonowane? Postaw na dodatki w tym kolorze! Bordowe botki to hit – są kobiece, dodają seksapilu i pewności siebie. Wybierz model na traktorowej podeszwie, a zapewnisz sobie niezbędną wygodę. Myślisz o czymś nieco dłuższym? Co powiesz na bordowe kozaki za kolano? Wysokie, sięgające ud buty w stylu Kota w Butach od kilku sezonów nie wychodzą z mody – i nic dziwnego, w końcu są ultrakobiece i czynią cuda w naszej stylizacji! Połącz je z ciemnym strojem, a staną się głównym elementem twojego looku.
Bordo doskonale wygląda również na typowo jesiennych dodatkach. Kochasz ciepłe, ogromne szaliki, które niektórzy mogliby pomylić z kocem? Doskonale, taki jesienny „ocieplacz” świetnie wygląda, gdy jest w kolorze bordowym. Jeszcze lepiej, gdy jest w kratkę – nawiązuje do angielskiego stylu dandysa, a on jest zawsze modny.
Na nieco cieplejsze dni wybierz bordowy kapelusz i skórzane rękawiczki. Dyskretnie cię ogrzeją, a jednocześnie dodadzą szyku. Idealnie będą wyglądać z szarym lub camelowym płaszczem.
Bordo to kolor, który rozgrzewa – zarówno stylizację, jak i twoją wewnętrzą fashionistkę. Śmiało łącz go z innymi jesiennymi kolorami. Przykład – bordowa spódnica do kolan i musztardowy sweter. Połączenie proste, a jakie idealne na jesień. Masz już bordo w swojej szafie? | Bordo – królewski kolor jesień 2017 |
Pastele już od paru lat utrzymują się jako najmodniejsze kolory na wiosnę i lato. Nic dziwnego. Są niezwykle delikatne i stylowe. Dodają wdzięku. Potrafią odmłodzić. Idealnie sprawdzają się, kiedy jesteśmy zmęczone już ciężkimi, zimowymi ubraniami i pragniemy odmiany. Cudownie korespondują też z piękną pogodą za oknem. Jeżeli nie masz jeszcze nic pastelowego w swojej szafie – najwyższy czas, aby naprawić ten błąd! Najmodniejsze kolory
Z pewnością zauważyłaś wszechobecną miętową zieleń lub pudrowy róż – te dwa kolory od dawna królują wśród pasteli. Dużą popularnością cieszy się także błękit, morelowy pomarańcz, liliowy fiolet oraz waniliowy żółty. Często można również spotkać bardziej jaskrawe barwy, jak limonka. Nie mają już one jednak takiego wzięcia jak ich bardziej stonowane odpowiedniki.
Na co dzień
Pastele to doskonałe kolory do chodzenia zarówno na co dzień, jak i na specjalne okazje. Potrafią doskonale rozjaśnić resztę ubrań. Nadadzą ci świeżego, pozytywnego wyglądu. W twojej szafie nie powinno zabraknąć zwłaszcza kilku najbardziej praktycznych rzeczy. Sprawdź, czy już je masz!
Pastelowa sukienka
Pastelowa sukienka to absolutny must have w szafie każdej kobiety. Sukienki w tych kolorach są piękne nie tylko ze względu na swoją kolorystykę. Bardzo często są również cudownie zwiewne, lekkie i delikatne. Mają przeurocze wstążki i kokardy. Idealnie nadają się na różnego rodzaju przyjęcia, zwłaszcza wesela. W takiej sukience zauroczysz wszystkich. Dlatego chociaż jedna powinna znaleźć się w twojej garderobie.
Pastelowy żakiet
Żakiet to, obok sukienki, również jedno z najpopularniejszych ubrań w kolorach pasteli. Jeżeli dobrze dobierzesz go pod względem kroju, bardzo szybko stanie się jedną z twoich ulubionych rzeczy. Wspaniale będzie wyglądał zwłaszcza z prostymi czarnymi lub granatowymi spodniami i czarną bluzką. Ożywi twój strój i nada mu charakteru.
Bluzki, szorty, spodnie
Oprócz pastelowego żakietu i sukienki jest jeszcze masa innych rzeczy, które przydadzą się w twojej szafie. Czeka na ciebie cała gama najróżniejszych bluzek, spodni, szortów, spódnic oraz płaszczy. Wyjątkowo efektownie prezentują się zwłaszcza te ostatnie. Będziesz wyglądała w nich lekko i dziewczęco.
Łączenie pastelowych ubrań
Pastelowe ubrania można dość swobodnie łączyć z innymi elementami garderoby. Dzięki swojej delikatności pasują niemal do wszystkich ciemniejszych rzeczy. Możesz je także ubierać z jasnymi ubraniami lub nawet innymi pastelami. Uważaj jednak, żeby nie wyglądać w nich zbyt blado. Wszystko zależy od twojego typu urody. Jeżeli masz wyraziste rysy, nie powinno być z tym problemu. Jeżeli jednak twoje rysy są delikatne, powinnaś nosić pastele wraz z jakimś innym ciemniejszym kolorem.
Pastele dobieraj zarówno do eleganckich, jak i bardziej „luźnych” rzeczy. Będą doskonale wyglądać i do obcisłej, czarnej spódnicy i do wytartych dżinsów. Ważne, jaki efekt chcesz osiągnąć.
Pastelowe dodatki
Prawdziwą furorę robią dodatki w kolorze pasteli, głównie pastelowe szpilki i torebki. Mają mnóstwo wzorów i kolorów. Bardzo często kobiety ubierają je na uroczyste przyjęcia. Cieszą się także sympatią pań młodych, które zakładają pastelowe szpilki do ślubnych sukienek. Kupując dodatki, pamiętaj jednak, że nie mogą być w takim samym kolorze jak reszta stroju. Wszystko się wtedy zleje. Oprócz szpilek i torebki możesz kupić również pastelowe rękawiczki, szalik czy kapelusz.
Makijaż w kolorze pasteli
Pastele to nie tylko ubrania, ale także makijaż. Spróbuj czegoś nowego i kup sobie pastelowe cienie do powiek. Najlepiej połącz jasny kolor z jego ciemniejszym odpowiednikiem. Aby wzmocnić efekt, użyj kolorowego tuszu do rzęs.
Pastele kojarzą się ze świeżością. Są jasne, lekkie i delikatne. Dlatego tak idealnie nadają się do noszenia na wiosnę. Zwłaszcza gdy mamy już dość ciężkich zimowych strojów. Nie czekaj więc i zaopatrz się w ubrania w tych kolorach. Idealnym wyborem będzie niezwykle urokliwa pastelowa sukienka lub praktyczny, zgrabny żakiet. Pomyśl też nad pastelowymi dodatkami. Zobaczysz, że będziesz bardzo zadowolona z efektu. | Wiosenny trend – pastele |
Ogród w stylu japońskim to piękno, spokój i równowaga. Dlatego też aranżując swój ogród właśnie w ten sposób, sprawimy, że będzie to idealne miejsce na odpoczynek i relaks po męczącym dniu. Podpowiadamy, jak prawidłowo go urządzić, aby spełniał nasze założenia i zachwycał swoim wyglądem. Czym się charakteryzuje ogród japoński?
Głównym założeniem ogrodu japońskiego jest stworzenie miejsca, w którym będziemy mogli oddać się przemyśleniom i relaksowi. Ogród ten ma naśladować przyrodę, rozwijając się w swoim naturalnym tempie. Nie powinno być w nim widać żadnych działań człowieka, a wręcz przeciwnie, musi rosnąć samoistnie. Dodatkowo cechuje go niezwykła harmonia, elegancja i przede wszystkim prostota. Trzeba pamiętać, że styl japoński charakteryzuje się nawiązaniem do tradycji, dlatego też musimy zastosować w nim elementy takie jak m.in. woda, kamień czy też ciekawe kompozycje roślinne.
Jak urządzić ogród japoński?
Urządzając ogród japoński, należy kierować się przede wszystkim harmonią, asymetrią, elegancją i prostotą, ale warto wziąć także pod uwagę konkretne style aranżacji. Poniżej dwie podstawowe metody, najczęściej używane.
Karesansui – inaczej jest to ogród wzorowany na ideach Zen. Dominuje tutaj żwir, piasek i kamienie. Żwir przedstawia wodę, kamienie zaś interpretowane są jako wyspy, a piasek imituje uderzające fale.
Tsukiyama – ten styl z kolei bazuje na wodzie. Urządzając ogród i stawiając na tę metodę, musimy pamiętać, aby pojawiły się w nim stawy, strumyki, duża ilość kamieni oraz małe pagórki. Kamienie i pagórki oznaczają tutaj góry, natomiast staw wraz ze strumykiem są odpowiednikami jeziora i rzeki.
Jakie rośliny?
Nie bez znaczenia są także rośliny, które kwitną w ogrodzie. Dzieje się tak z uwagi na symbole, które je charakteryzują. Należy pamiętać, że rośliny zimozielone symbolizują długowieczność i dlatego też w naszym ogrodzie nie może zabraknąć ostrokrzewówczy bukszpanów. Poza tym warto umieścić rośliny o ładnie prezentujących się zielonych liściach. A to głównie dlatego, że ogród japoński preferuje przede wszystkim zieleń. Inne kolory, jakie możemy spotkać, to delikatny róż, fiolet oraz biel. Nie może zatem zabraknąć w nim różaneczników, jaśminu, magnolii czy lilii.
Jakie elementy w stylu japońskim?
Warto pamiętać, że każdy ze znajdujących się w japońskim ogrodzie elementów ma jakieś znaczenie. Niezwykle ważnym składnikiem ogrodu jest woda. Symbolizuje ona życie i przemijanie, a tym samym wprowadza element ruchu. Dodatkowo wnosi do ogrodu dynamikę. Najlepiej, jeśli będzie się przelewać z jednego oczka wodnego do drugiego poprzez małą kaskadę. Kolejnym, równie ważnym elementem w ogrodzie japońskim są kamienie. W przeciwieństwie do wody oznaczają niezmienność, wieczność i trwałość natury. Wszystkie z nich powinny posiadać podobną formę, fakturę i jasną barwę. Najlepszym miejscem na ich ułożenie będą specjalnie zaaranżowane ścieżki.
Jakie dodatki?
Pod żadnym pozorem nie wolno nam pominąć ostatniego kroku, jakim jest dobór odpowiednich dodatków. Chcąc osiągnąć niezwykły klimat, warto dodać do niego kilka ozdób, m.in. figurki Buddy albo wiszące, japońskie ozdoby. Mogą być to lampiony, latarenki czy nawet drzewka bonsai. Całość kompozycji możemy dodatkowo ozdobić konarami, ale oczywiście wszystko zależy od naszego gustu, naszej kreatywności oraz inwencji twórczej.
Ogród japoński charakteryzuje się nie tylko dużą dbałością o szczegóły, ale również starannością i elegancją. Szczególną rolę odgrywa tutaj naturalny kamień i woda. Częstym elementem dekoracyjnym ogrodów w stylu japońskim są także kamienne latarnie, żeliwne dzwonki lub pagody. Pamiętajmy jednak, że liczba elementów dekoracyjnych musi być zawsze nieparzysta z uwagi na charakterystyczne dla tego ogrodu układy asymetryczne. | Jak urządzić ogród w stylu japońskim? |
Kosmetyki z kolagenem, zwłaszcza te przeznaczone do twarzy, cieszą się dużą popularnością. Ich zwolenniczkami są przede wszystkim kobiety, bowiem składnik ten ma właściwości odmładzające. Dzięki niemu jesteśmy w stanie zniwelować powstałe zmarszczki lub zapobiegać ich pojawianiu się. Podpowiadamy, które kosmetyki z kolagenem warto mieć w swojej kosmetyczce. Która kobieta nie pragnie mieć nieskazitelnej twarzy bez widocznych na niej oznak starzenia? Najlepiej jeśli jeszcze dojdzie do tego bujna fryzura i gładkie ciało. Wydaje się to niemożliwe? A jednak! Z pomocą kosmetyków z kolagenem jesteśmy w stanie uzyskać zamierzony efekt. Poniżej kilka sprawdzonych produktów.
Bandi – krem wygładzający
Krem od marki Bandi to nic innego jak kosmetyk wygładzający, który jednocześnie nawilża skórę i przynosi jej ukojenie. Za sprawą zawartych w nim kolagenu i elastyny zapewnia skórze głęboką odnowę naskórka i dostarcza jej niezbędnych składników odżywczych, które wpływają na jej późniejszą kondycję. Polecany zwłaszcza dla cery suchej i odwodnionej.
BingoSpa – delikatny krem do twarzy
Kolejny krem do twarzy to delikatny kosmetyk od marki BingoSpa. Oferuje on natychmiastową poprawę kondycji skóry zmęczonej i przesuszonej. Zawarty w nim kolagen odpowiada za regenerację naskórka i odpowiednie nawilżenie. Już po jednym użyciu skóra stanie się jędrna i wygładzona. Aby uzyskać w krótkim czasie widoczne efekty, warto go stosować codziennie rano.
BingoSpa – krem złuszczający na noc
Były już kremy na dzień, teraz więc coś dla wieczornej pielęgnacji. Krem złuszczający na noc od marki BingoSpa zapewnia skórze wyjątkowe działanie, a to wszystko za sprawą kolagenu i zawartych w nim kwasów AHA, w tym mlekowego, winowego, cytrynowego i glikolowego. Krem ma za zadanie delikatnie złuszczać naskórek i tym samym stymulować jego odnowę. Regularne stosowanie kosmetyku pozwoli zmniejszyć niedoskonałości i ujednolicić koloryt skóry.
Joanna – szampon nadający objętość
Masz cienkie i przesuszone włosy? Jeśli tak, to sięgnij po szampon nadający kosmykom objętość od marki Joanna. Zawiera on szereg składników aktywnych, które odpowiadają za nadanie włosom niepowtarzalnej objętości. Zawarty w kosmetyku morski kolagen ma za zadanie dokładnie oczyścić skórę głowy, a także wzmocnić i nawilżyć kosmyki.
Inebrya Age – odżywka regenerująca włosy
Borykasz się z problemem zniszczonych włosów? Odżywka regenerująca od marki Inebrya Age przeznaczona jest właśnie do tego celu. Ma ona za zadanie odbudować wewnętrzną strukturę włosów. Aby tak się stało, niezbędne są zawarte w odżywce kolagen, elastyna i pył szafirowy. Składniki te nawilżają, regenerują i odżywiają włosy już od nasady.
Jędrne ciało, gładka cera bez widocznych zmarszczek – to wszystko zasługa naturalnego kolagenu. Jeśli będziemy stosować regularnie wyżej wymienione kosmetyki, które mają go w swoim składzie, uzyskamy spektakularne efekty. Produkty z kolagenem to nic innego jak lekarstwo na wiele kobiecych urodowych mankamentów. | Kosmetyki z kolagenem – które z nich warto mieć w swojej kosmetyczce? |
Każdy fotograf, dla którego zdjęcia to więcej niż utrwalenie wakacyjnych wspomnień, musi z czasem wyposażyć się w filtr polaryzacyjny. Przeglądając dzieła profesjonalistów, zapewne zastanawiasz się, jak udało im się osiągnąć tak mocne nasycenie kolorów i idealny kontrast. To zasługa wspomnianego „polara”. Z tego tekstu dowiesz się, jak i dlaczego wybrać filtr polaryzacyjny. Jak to działa?
Filtr ma za zadanie oczywiście filtrować. Filtry polaryzacyjne pochłaniają światło spolaryzowane, przepuszczają promienie światła o określonym kierunku fali. Światło „rozbiegane” staje się uporządkowane. Jak to się przekłada na jakość zdjęć? Pomoże wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z blikami (odbiciami światła).
Filtr polaryzacyjny:
– poprawi kolor i kontrast zdjęć (liście, śnieg, piasek i inne)
– usunie odbicia ze szklanych powierzchni
– przyciemni niebo i rozjaśni chmury, dzięki czemu zdjęcie nie będzie wypalone
– poprawi przezroczystość wody, gdyż usunie refleksy na powierzchni.
Filtr polaryzacyjny, jako jeden z nielicznych, pozwala osiągnąć efekty niedostępne w programach graficznych. Nawet Topaz Labs (rozszerzenie Phtososhopa) może co najwyżej wyrównać nasycenie, ale nie sprawi, że nagle zobaczysz głębię wodną.
Co jeszcze warto wiedzieć przed zakupem?
Filtry polaryzacyjne dzielą się na dwa rodzaje: liniowe i kołowe. Liniowe polaryzują tylko pod określonym kątem i obsługują tylko aparaty kompaktowe. Powoli odchodzą w zapomnienie. Z tego powodu kołowe bardziej zasługują na uwagę. Składają się z dwóch pierścieni, które można przekręcać względem siebie. Nadają się do lustrzanek analogowych, cyfrowych oraz kompaktów. A co istotne, w przeciwieństwie do filtrów liniowych, dobrze działają z autofocusem.
Zanim cokolwiek kupisz, koniecznie sprawdź średnicę obiektywu. Jeśli często zmieniasz sprzęt, wybierz filtry o większej średnicy, np. 60–77 mm i zaopatrz się w tzw. redukcję. Dzięki niej łatwo dopasujesz rozmiar do gwintu korpusu. Standardowe średnice filtrów polaryzacyjnych to 37 mm, 52 mm, 58 mm, więc jeśli twój obiektyw ma taką samą średnicę, to po prostu wybierz taki sam filtr. Kolejna rzecz to odpowiednia ilość powłok – zasadniczo im więcej, tym lepiej.
Następna na liście jest marka. Znane polary dopasujesz do większej ilości sprzętu. Jeśli w przyszłości zakupisz kolejny obiektyw, filtry na pewno będą pasować. Wprawdzie są nieco droższe, ale masz gwarancję solidnego wykonania i dobrej jakości materiałów. Filtr słabej jakości będzie zmniejszał rozdzielczość obrazu, a co gorsza może uszkodzić obiektyw. Najpopularniejsze marki to Hoya i Marumi. Inne warte uwagi to: Tamron, Cokin, B+W, Benro, Heliopan. Wśród filtrów polaryzacyjnych dużą karierę robią tzw. slimy. Możesz nakładać kilka slimów naraz i unikniesz winietowania, czyli ciemnienia brzegów kadru. Na koniec dodatki: powłoki przeciwodblaskowe albo dodatkowe powłoki ochronne są mile widziane, chociaż nieobowiązkowe. DHG (Digital High Grade) jest na przykład przeznaczony do aparatów cyfrowych.
Jak robić zdjęcia z „polarem”?
Filtr zabierze część światła, więc musisz ustawić dłuższy czas otwarcia przesłony lub wyższą czułość ISO, niż gdyby filtra nie było. Nie powinien być on zatem założony na stałe. Kąt względem źródła światła ma znaczenie, np. podczas fotografowania krajobrazu stań bokiem do słońca. Trening czyni mistrza. Umiejętność korzystania z filtra polaryzacyjnego to coś, co pojawia się z czasem, potrzeba nauki i wprawy. Jeśli to twoja pierwsza przygoda z używaniem „polara”, zacznij od czegoś tańszego, na czym możesz się uczyć. Powodzenia! | Jaki filtr polaryzacyjny wybrać? |
Farbowanie włosów w domowym zaciszu to wciąż najczęściej wybierany sposób koloryzacji włosów. Zamiast płacić setki złotych u fryzjera, wystarczy kupić farbę za kilkanaście złotych, aby uzyskać pożądany kolor. Do wyboru mamy farby w kremie, płynie, żelu i w piankach. W trosce o kondycję włosów warto sprawdzać składy farb i zdecydowanie unikać tych, zawierających amoniak. Istnieją także takie, które zostały wykonane z naturalnych składników, a ich kolory są naturalniejsze i pełniejsze blasku. Jakie to farby? Zanim zaczniesz…
Jeśli samodzielnie farbujesz włosy, musisz pamiętać o kilku bardzo ważnych punktach, których pominięcie może skutkować efektem zupełnie odbiegającym od pożądanego i koniecznością zwrócenia się po pomoc do profesjonalisty. Nie możesz zapomnieć o dokładnym przeczytaniu ulotki. To właśnie tam jest napisane, czy włosy powinny być suche czy mokre, przetłuszczone czy umyte. Te czynniki wpływają na prawidłowe chwycenie się koloru. Przypomnijmy, że czas, jaki musi minąć pomiędzy jedną a drugą koloryzacją to aż 2 tygodnie. Jeśli w tym czasie spróbujemy nałożyć farbę ponownie, musimy liczyć się z tym, że zwyczajnie się ona nie przyjmie. Nie powinno się samodzielnie wydłużać lub skracać czasu farbowania. W przypadku skrócenia, koloryzacja może się po prostu nie udać, ponieważ kolor nie zdąży dotrzeć do wnętrza włosa, a w przypadku wydłużenia kolor wyjdzie zbyt ciemny, pojawią się brzydkie, niechciane refleksy, a odcień będzie nierównomierny i brzydki.
Wybierając odpowiedni kolor, musimy być krytyczne wobec siebie i prawidłowo określić swój kolor włosów jako ten bazowy. Wiele z nas, sięgając po farbę, uważa, że ma włosy w odcieniu „ciemny blond”, dlatego chwyci na nich praktycznie każda farba. Okazuje się to ogromnym błędem, ponieważ to czas i sama farba zweryfikuje, czy byłyśmy wystarczająco szczere ze sobą. Nie ma przecież możliwości, żeby po jednej koloryzacji na ciemnych, brązowych włosach pojawiła się piękna, letnia platyna.
Cała prawda o amoniaku
Amoniak jest to związek wodoru i azotu występujący w formie gazu. Aktualnie wykorzystywany jest do produkcji między innymi nawozów sztucznych. Określany jako szkodliwy dla zdrowia, działa w sposób drażniący na błony śluzowe oraz skórę. Również sam zapach jest ogromnie nieprzyjemny, charakterystyczny i ostry. Jego głównym zadaniem w farbie jest rozpulchnienie włosa, aby pigment kolorystyczny miał w niego jak wniknąć.
Farby bez amoniaku
Ciągle jeszcze można znaleźć farby, które zawierają ten szkodliwy składnik. Wiele firm kosmetycznych zdecydowało się już na zaprzestanie używania amoniaku do produkcji farb, jednakże musi on zostać czymś zastąpiony. W jego miejsce wykorzystywana jest MEA – monoetyloamina, która posiada takie same właściwości jak amoniak, z tą jednak różnicą, że nie jest ona tak szkodliwa dla zdrowia.
Efekt bezamoniakowych zabiegów
Farby, posiadające substancję MEA pachną w o wiele przyjemniejszy sposób. Nie oznacza to jednak, że podczas koloryzacji nie ulatniają się inne, mogące wywołać podrażnienia związki lotne. Należy mieć to na uwadze przy wyborze farby. Kolor uzyskany podczas koloryzacji farbą bez amoniaku jest żywszy, bardziej błyszczący i dłużej się utrzymuje. Sama barwa i głębia uzyskanego koloru jest pełniejsza zwłaszcza wtedy, kiedy rozjaśniamy włosy do naturalnych brązów lub blondów. Właśnie te odcienie farb bez amoniaku są niezwykle naturalnie, przez co praktycznie niemożliwe do odróżnienia od naturalnego koloru włosa. To dobra wiadomość dla kobiet, chcących rozjaśnić włosy lub powrócić do swojego naturalnego koloru.
Ceny
Ceny farb bez amoniaku wahają się od kilku (farby marek polskich) do kilkudziesięciu złotych (L’Oreal, Syoss). Przy wyborze farby kieruj się przede wszystkim naturalnością odcienia na próbniku czy opakowaniu oraz tym, czy pokryje lub rozjaśni twój obecny kolor włosów. Czasami zdarza się, że na niektóre odcienie brązów nie wolno kłaść konkretnych odcieni blondów. Zwróć na to uwagę, kiedy będziesz dokonywała zakupów i kiedy przeczytasz taką informację, spróbuj wybrać inny kolor. Na pewno wyjdzie on o wiele ładniej niż nieudana próba rozjaśniania. | Naturalne farby do włosów bez amoniaku |
Słońce potrafi skutecznie uprzykrzyć jazdę nawet doświadczonym kierowcom. Oślepiające światło, refleksy na szybie i innych pojazdach mogą stanowić poważne zagrożenie na drodze. Warto poznać kilka sposobów, które ułatwią jazdę w takich warunkach. Słońce kontra kierowca
Analizując statystyki wypadków drogowych, można zauważyć, że znaczna ich część ma miejsce w pogodne dni, w warunkach dobrej widoczności. Według danych policji wiele z tych wypadków spowodowanych jest przez oślepiające słońce.
Każdy kierowca wie, jak uciążliwe, szczególnie latem, może być światło, kiedy słońce pod wieczór lub nad ranem operuje tuż nad horyzontem. W pewnych momentach promienie słoneczne potrafią wręcz całkowicie oślepić kierującego. Dodatkowo sprawiają, że dostrzeżenie zapalających się świateł stopu poprzedzającego pojazdu staje się niezwykle trudne.
Bez wątpienia jazda w promieniach zachodzącego lub wschodzącego słońca jest wyjątkowo uciążliwa i mało komfortowa. Kierowca jednak ma kilka sposobów, dzięki którym może nieco zniwelować problemy związane z jazdą pod słońce.
Przednia szyba musi być czysta
Przede wszystkim warto zadbać o czystość przedniej szyby. O ile zazwyczaj zabrudzenia po owadach i innych drogowych zanieczyszczeniach nie stanowią większego problemu i nie wpływają negatywnie na widoczność, to w ostrym słońcu potrafią znacząco pogorszyć widoczność, ponieważ rozpraszają światło. Zazwyczaj ślady po owadach trudno usunąć tylko przy pomocy wycieraczek i spryskiwacza, dobrze więc będzie skorzystać ze szczotek dostępnych na stacjach benzynowych lub zaopatrzyć się w specjalny płyn pomagający usuwać trudne zabrudzenia. Czysta szyba pozwoli uniknąć nadmiernego zmęczenia wzroku przy dłuższych podróżach.
Zaopatrz się w dobre okulary tylko do jazdy samochodem
Wydatną pomocą podczas jazdy w słońcu okażą się okulary przeciwsłoneczne. Ale nie powinny być to pierwsze lepsze okulary. Warto zainwestować w okulary polaryzacyjne, które skutecznie niwelują refleksy świetlne (np. te powstające na karoseriach innych samochodów) i znacząco poprawiają widoczność. Można też skorzystać ze specjalnych nakładek polaryzacyjnych na okulary optyczne.
Ważne, aby okulary szczelnie zasłaniały oczy również po bokach. Promienie słońca wdzierające się z boku padają na wewnętrzną stronę szkieł okularów i paradoksalnie sprawiają, że w takich okularach będziemy widzieć jeszcze gorzej. Najlepiej sprawdzą się okulary o sportowym designie i mocno zaokrąglonym kształcie. Dobrze jest posiadać jedną parę specjalnie do jazdy samochodem, aby zawsze znajdowały się pod ręką.
Korzystaj z osłonki przeciwsłonecznej samochodu
Wbrew pozorom całkiem skuteczne w walce z oślepiającym słońcem okazują się osłonki zamontowane w podsufitce większości samochodów. Jeżeli po ich opuszczeniu słońce nadal nas oślepia, możemy spróbować podwyższenia pozycji za kierownicą, aby linia naszego wzroku znalazła się w polu osłonionym od słońca. Pomocna może okazać się również czapka z daszkiem, chociaż kierowcy prowadzący w takim nakryciu głowy, o ile nie poruszają się kabrioletem, są raczej źle postrzegani przez otoczenie. Jednak jeżeli takie rozwiązanie ma zapewnić nam lepszą widoczność, warto z niego skorzystać.
Zachowajmy szczególną ostrożność
Pamiętajmy, że w warunkach ograniczonej widoczności, kiedy słońce operuje nisko nad horyzontem, należy zachować szczególną ostrożność. Mimo że ładna pogoda i sucha nawierzchnia sprzyjają szybszej jeździe, dobrze zachować większą odległość od poprzedzającego pojazdu, a przy manewrach mieć na uwadze, że kierowca za nami może mieć problemy z dostrzeżeniem naszych świateł stopu. | Uwaga, słońce oślepia! Kilka sposobów na jazdę pod słońce |
Nauka matematyki nie musi być przykrym obowiązkiem. Jeśli odpowiednio zachęcimy do niej dziecko za pomocą ciekawych pomocy naukowych, matematyka może stać się prawdziwą przyjemnością. Poniżej prezentujemy te z nich, które przypadną do gustu małemu matematykowi. Połączenie zabawy z nauką jest najlepszym sposobem, aby zachęcić dziecko do poznawania tajników działań matematycznych. Jeśli od najmłodszych lat będziemy oswajać dziecko z matematyką, łatwiej będzie ono pokonywało kolejne, coraz trudniejsze etapy zgłębiania jej tajników. Dla kilkulatka liczby są pojęciem abstrakcyjnym, dlatego lepiej takie działania wykonywać na konkretnych przykładach. Pokażmy dziecku przykłady używania obliczeń w życiu codziennym, dzięki czemu pozna ich praktyczne zastosowanie. Gdy uznamy, że dziecko jest gotowe na kolejny etap, wprowadźmy kolejne pomoce dydaktyczne, które ułatwią mu ćwiczenie działań matematycznych.
Klasyczne przyrządy obliczeniowe
Znane od stuleci liczydło, jest bodajże jednym z najstarszych narzędzi do wykonywania obliczeń matematycznych. Jego pierwowzorem były marmurowe, gliniane lub odlane z brązu tabliczki z wyżłobionymi rowkami na kamyki. Jednym z najstarszych zachowanych egzemplarzy, jest datowana na III w. p.n.e. marmurowa tablica, odnaleziona w połowie XIX w. na greckiej wyspie Salamina. Przed nastaniem ery cyfryzacji liczydła były na wyposażeniu każdego sklepu czy rachmistrza. Dziś stanowią jedną z pierwszych pomocy dydaktycznych stosowanych w przedszkolach i klasach początkowych szkoły podstawowej. Są jednym z najskuteczniejszych przyrządów do zaznajomienia dziecka z dodawaniem i odejmowaniem. Proste, ale skuteczne, zasady jego działania pozwalają zrozumieć mechanizm prowadzenia najprostszych działań matematycznych. Dziecko, przesuwając koraliki, uczy się logicznego myślenia. Dla młodszych dzieci interesującą zabawą może być praca z liczydłem dwustronnym. Różni się ono od zwykłego tym, że pod jego koralikami zostały zapisane działania: z jednej strony dodawanie, a drugiej — odejmowanie.
Klasycznym narzędziem dydaktycznym są również liczmany. Te najprostsze stanowią zestawy kolorowych patyczków, które ułatwiają naukę dodawania i odejmowania. Inną odmianę stanowią kolorowe plakietki z cyframi i znakami działań matematycznych. Dzięki nim dziecko oswaja się z podstawowymi obliczeniami i przygotowuje do trudniejszych zadań.
Wyższa matematyka, czyli od tabliczki mnożenia do kalkulatora
Wielu uczniom szkoły podstawowej sen z powiek spędza nauka tabliczki mnożenia. Możemy ją uprzyjemnić, proponując dziecku atrakcyjne pomoce naukowe. Na rynku dostępne są tabliczki mnożenia w najrozmaitszych wariantach. Mogą to być plastikowe lub drewniane tablice złożone z klocków lub wałków, na których z jednej strony zapisane jest działanie, a z drugiej wynik. Bardziej zaawansowaną wersją są zestawy kart, które układa się podobnie jak w klasycznym dominie, z tym że zadaniem dziecka jest znalezienie pasujących do siebie par: karty z działaniem i drugiej — z wynikiem.
Jedną z najpowszechniej stosowanych pomocy naukowych w obliczeniach matematycznych jest kalkulator. Dostępnie na rynku urządzenia są ogromnie zróżnicowane pod względem możliwości wykonywania na nich działań. Dziecku w szkole podstawowej wystarczy najprostsze urządzenie, na którym będzie mogło sprawdzić wynik podstawowych działań matematycznych. Tym, na co warto zwrócić szczególną uwagę jest mocna, trwała obudowa i wyraźny, duży wyświetlacz. Młodsze dzieci łatwiej będzie zachęcić do korzystania z takiej pomocy naukowej, jeśli będą miały ciekawe, kolorowe wzory, np. z postaciami bohaterów ulubionych bajek. Praktycznym rozwiązaniem dla starszych dzieci będzie zakup kalkulatora z ochronną klapką, która zabezpieczy go przez przypadkowym zarysowaniem lub uszkodzeniem.
Matematyka postrzegana jest najczęściej jako najtrudniejszy przedmiot w szkole. Można ułatwić dziecku oswajanie się z nim, ćwicząc działania matematyczne w trakcie zabaw. Można również wybierać gry i zabawy edukacyjne. Gdy dziecko osiągnie wiek szkolny, dobrze zaopatrzyć je w atrakcyjne, ciekawe pomoce naukowe, takie jak kolorowe liczydła, liczmany czy kalkulatory. Dalsze wyniki w nauce naszego dziecka zależą w dużej mierze od nas i od tego, w jaki sposób wprowadzimy je w świat królowej nauk. Ułatwiony start poprzez odpowiedni dobór pomocy naukowych może zaprocentować w przyszłości tym, że dziecko z przyjemnością będzie pokonywać kolejne etapy edukacji. | Liczydło czy kalkulator — nauka matematyki w szkole podstawowej |
Wybór płytek to jedna z najważniejszych decyzji, jaka czeka na nas przed remontem lub urządzaniem mieszkania. Warto dobrze przygotować się do tego zakupu, by uniknąć niepotrzebnych problemów. Przed zakupem płytek ceramicznych, gresowych, kamiennych lub mozaiki musimy dokładnie wymierzyć pomieszczenie, by dobrze wyliczyć, ile musimy ich zakupić. Poprawne oszacowanie tej ilości, by w trakcie układania nie zabrakło płytek, nie jest trudne. To również ważne, bo uchroni nas to przed stratą pieniędzy w przypadku zakupu zbyt dużej ilości produktu.
Lista zakupów
box:shoppingList
box:shoppingItem
box:shoppingItem
box:shoppingItem
box:shoppingItem
box:shoppingItem
box:shoppingItem
Jak obliczyć ilość płytek na ściany?
Zmierz dokładnie szerokość każdej ściany i zsumuj je ze sobą. Następnie pomnóż uzyskany wynik przez wysokość, do której chcesz ułożyć na ścianie płytki (może być do samego sufitu lub tylko do jakiegoś fragmentu, np. 2/3 wysokości albo tylko przestrzeń między szafkami kuchennymi).
Bardziej skomplikowane ściany, np. nad blatem roboczym, gdzie szafki i okap nie tworzą równej i prostej przestrzeni, podziel na kilka elementów i pomnóż każdy z nich przez jego wysokość.
box:imagePins
box:pin
box:pin
Staraj się nie odejmować płytek na przewidziane otwory, jak np. drzwi lub okno – uzyskany w ten sposób zapas przyda się na pokrycie strat lub ewentualnych braków.
Jak zmierzyć, ile płytek podłogowych kupić?
Zmierz długość i szerokość podłogi, a następnie przemnóż uzyskane wyniki przez siebie. W ten sposób dowiesz się, jaka jest wielkość twojej podłogi.
Potem musisz zdecydować, jaki sposób ułożenia płytek wybierzesz – prosto (to klasyczny, najpopularniejszy sposób) albo w karo (czyli ukośnie). Od tego zależy, jaki zapas płytek będzie ci potrzebny.
Jeśli płytki chcesz ułożyć prosto, to będzie ci potrzebny zapas:
10% więcej przy powierzchni do 10 m2,
5% więcej przy powierzchni od 10 do 50 m2,
3% więcej przy powierzchni powyżej 50 m2;
box:imagePins
box:pin
Przy ułożeniu płytek w karo, musisz odpowiednio zwiększyć ilość zapasu:
20% więcej przy powierzchni do 10 m2,
10% więcej przy powierzchni od 10 do 50 m2,
5% więcej przy powierzchni powyżej 50 m2.
box:imagePins
Dlaczego zapas płytek jest ważny?
Po remoncie dobrze zostawić sobie po kilka płytek z każdego rodzaju na zapas do ewentualnego wykorzystania w przyszłości. To pozwoli ci względnie bezproblemowo zastąpić popękane albo wyszczerbione płytki, bez potrzeby wymiany całej ściany albo podłogi. Musisz pamiętać, że w codziennej eksploatacji glazura i terakota są szczególnie narażone na takie uszkodzenia, np. na skutek uderzenia czegoś twardego.
Zapas przyda też się w przypadku remontów rozłożonych w czasie. Jeśli chcesz po remoncie kuchni ułożyć takie same płytki na podłodze w przedpokoju, to może okazać się, że ich nowa partia różni się nieco odcieniem albo wymiarami. Wtedy zapasowe płytki pozwolą ci dokończyć remont, a wnętrze będzie wyglądało spójnie.
Pamiętaj, że płytki powinno się dobierać rozmiarem do danej powierzchni i rozmieszczać w taki sposób, aby docinki, czyli skrajne kafle, nie były węższe niż połowa rozmiaru płytki. W ten sposób całość wygląda bardziej estetycznie.
Zobacz również strefę Nowoczesna łazienka | Jak policzyć, ile płytek kupić? Tak rozmierzysz glazurę i terakotę |
Wielu kierowców szuka rozwiązań, które pozwolą na maksymalne obniżenie kosztów naprawy auta. Jednym z nich może być zakup tanich odpowiedników części oryginalnych. Czy na pewno się to opłaca? Szukając oszczędności
Eksploatacja auta z roku na rok staje się coraz droższa, czemu nie pomaga wzrost cen paliw czy polis ubezpieczeniowych. Rozwija się natomiast samochodowy rynek wtórny, który jest wypełniony po brzegi autami sprowadzanymi z zagranicy, często powypadkowymi. W praktyce okazuje się, że średni wiek auta w Polsce według informacji Centralnej Ewidencji Pojazdów wynosi 16 lat. Dokładając do tego wciąż kiepski stan dróg, okazuje się, że problem zakupu części zamiennych dotyczy praktycznie każdego kierowcy.
Awaria sprawia, że stajemy przed dylematem, jaką część kupić. Czy zakup oryginalnych podzespołów się opłaca? W przypadku nowych aut prawdopodobnie ma to większy sens, natomiast im starsze auto, tym większą część wartości pojazdu stanowić będzie naprawa tego samego elementu. Ceny oryginalnych części są bardzo wysokie, co wzmaga oszczędne podejście do wszelkiego rodzaju wydatków na naprawy.
Zamiennik vs. część oryginalna
Część oryginalna to oczywiście gwarancja jakości, często okazuje się jednak, że podzespoły montowane fabrycznie produkowane są przez firmy zewnętrzne, które robią również zamienniki.
Oznacza to, że w praktyce zamiennik od oryginału różni się jedynie brakiem wybitego logo koncernu samochodowego. Producenci tego typu podzespołów to jednak uznane firmy, np. Luk, Bosch, TRW, czy Sachs, co gwarantuje wysoką jakość, którą wymagają koncerny. W prosty sposób można zakupić tańszy o kilkadziesiąt procent zamiennik, który nie ustępuje nawet na krok swojemu oryginalnemu kuzynowi. W przypadku producentów o mniej uznanej renomie niższa cena zostanie niemal każdorazowo okupiona niższą klasą, a co za tym idzie – ograniczoną wytrzymałością.
Pozostawiająca wiele do życzenia jakość często odzwierciedlona zostaje nieprecyzyjnym wykonaniem otworów montażowych lub innych elementów wymagających precyzji. Może się zdarzyć, że wystąpią trudności w instalacji zamiennika, na czym może ucierpieć także estetyka pojazdu, jeśli mowa o podzespołach widocznych na pierwszy rzut oka, jak np. elementy karoserii.
Problemem zamienników jest także ich ograniczona dostępność. W przypadku niektórych marek pojazdów, modeli lub specyficznych części, zakup tańszego elementu będzie niemożliwy. Czasem dochodzi też do sytuacji, gdy zamiennik jest minimalnie tańszy od części oryginalnej, chociażby z uwagi na wymogi technologiczne, co skłaniać będzie w kierunku wyboru pewniejszej oferty.
Zamiennik zamiennikowi nierówny
Rynek części zamiennych obfituje w wielu producentów, którzy oferują produkty o różnej jakości i cenie. Kluczem do wyboru racjonalnej metody oszczędzania na podzespołach jest wzięcie pod uwagę przeznaczenia danej części. Istnieją bowiem newralgiczne elementy auta, w przypadku których bezpieczniej będzie zainwestować w część uznanej marki. Przykładem może być rozrząd, którego ewentualna awaria pociągnie za sobą bardzo wysokie koszty naprawy.
Oszczędzać nie warto także na układzie hamulcowym i kierowniczym, których sprawność działania może mieć decydujący wpływ na bezpieczeństwo podróżowania. Kwestią sporną pozostaje zawieszenie, które dość często ulega prostym awariom.
Z jednej strony zakup najtańszych zamienników pozwoli na zminimalizowanie kosztów naprawy, z drugiej jednak może okazać się, że szybsze zużycie części sprawi, że łączne koszty napraw na przestrzeni kilku lat mogą przewyższać wydatki, które ponieślibyśmy na części droższe. Trzeba jednak pamiętać, że nie musi to stanowić reguły, co będzie uzasadniać niemal każdą decyzję zakupową.
Wiele zależy natomiast od sytuacji, w której znajduje się kierowca, i auta, jakim jeździ. Jeśli właściciel ma zamiar w niedalekiej przyszłości sprzedać pojazd, to inwestowanie w droższe części nie ma sensu. Szczególnie ostrożnym trzeba być w przypadku samochodów leciwych i nowoczesnych diesli z dużym przebiegiem, gdzie często okres jednego roku może diametralnie zmienić sytuację techniczną i sprawić, że wszelkich napraw będziemy chcieli dokonywać możliwie jak najniższym kosztem.
Z zakupem najtańszych części zamiennych trzeba uważać, ale też nie bać się tego typu rozwiązań. Sprawne auto, naprawione w oparciu o niższej jakości podzespoły, jest bardziej bezpieczne niż pojazd uszkodzony. | Czy zakup tanich zamienników części samochodowych się opłaca? |
Często zdarza się, że podczas mycia auta dochodzi do zarysowania lakieru. W takim przypadku winowajcom może być niedostatecznie chłonna gąbka. Jakie produkty warto kupić, aby bez obaw móc pielęgnować karoserię pojazdu? Przypadkowe zarysowanie
Gąbka jest bardzo ważnym akcesorium, gdyż to ona ma bezpośrednią styczność z lakierem podczas mycia. Jeśli więc drobne kamyki trafią między gąbkę a lakier, to tylko od jej jakości będzie zależeć, czy powłoka lakiernicza zostanie uszkodzona. Podczas mycia warto pamiętać o regularnym spłukiwaniu gąbki z zanieczyszczeń, które zostały zebrane przez nią z powierzchni karoserii. Najlepiej przygotować do tego oddzielne wiadro z czystą, letnią wodą. Ważne jest też bezdotykowe mycie wstępne, a więc spłukanie wszelkich luźnych zanieczyszczeń mogących wyrządzić szkodę nadwoziu.
Gąbki piankowe
Spośród materiałów, z których może być zrobiona gąbka, najpopularniejszym jest pianka. Choć gąbki piankowe są miękkie i chłonne, to mogą powodować zarysowania lakieru. Wszystko zależy od ilości i wielkości porów na ich powierzchni. Jeśli struktura gąbki piankowej jest mocno porowata, oznacza to, że brud i inne zanieczyszczenia będą mogły zostać wchłonięte do jej wnętrza, a lakier będzie bezpieczny. W taki sposób łatwo odróżnić piankę wysokogatunkową od najtańszych materiałów o jednolitym wyglądzie.
box:offerCarousel
Kupując gąbkę, należy również zwrócić uwagę na jej rozmiar. Nie powinna być ani za duża, ani za mała. Chodzi o to, aby z jednej strony była wygodna i mieściła się w dłoni, a z drugiej efektywnie ścierała brud i inne zanieczyszczenia. Można przyjąć, że idealna gąbka powinna mieć ok. 20 cm długości i 10 cm szerokości. Najtańsze gąbki kupimy za ok. 3 zł, ale ich jakość wykonania pozostawia z reguły wiele do życzenia. Za porządną gąbkę o chłonnej strukturze przyjdzie zapłacić ok. 10 zł.
Gąbki i rękawice z mikrofibry
Mikrofibra to materiał znacznie bardziej zaawansowany niż pianka. Jego struktura składa się z mikrowłókien wykonanych z poliestru o bardzo małej grubości. W praktyce mikrofibra jest nie tylko chłonna, ale też delikatna i wytrzymała. Stanowi więc idealny materiał do produkcji gąbek do mycia auta. Przykładem produktu godnego polecenia jest mikrofibrowa gąbka Sonax Maxi 2 in 1. Z jednej strony ma długie frędzle, które dokładnie zbierają brud i chłoną wszelkie zanieczyszczenia, natomiast druga strona jest gładka, co umożliwia polerowanie i usuwanie trudnych zabrudzeń. Gąbkę Sonax Maxi 2 in 1 można kupić za ok. 15 zł.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Profesjonalni detailerzy korzystają z gąbek wykonanych z najgrubszej i najbardziej miękkiej mikrofibry. Przykładem jest kosztująca ok. 40 zł gąbka Chemical Guys Big Chubby Sponge. Została ona wykonana tak, aby w jak najdelikatniejszy sposób czyścić lakier. Z tego powodu jest obszyta od środka, aby uniknąć powstania ostrych krawędzi. Wypełniona jest gąbką posiadającą „pamięć”, czyli wracającą do swoich pierwotnych kształtów po każdym myciu.
Alternatywą dla gąbki z mikrofibry są rękawice wykonane z tego samego materiału. Przykładem może być rękawica Nigrin kosztująca ok. 12 zł za szt. Co prawda, w porównaniu do gąbki jest mniej chłonna, jednakże pozwala na lepsze zbieranie brudu z trudno dostępnych miejsc.
Zakup porządnej gąbki lub rękawicy to koszt rzędu kilkunastu złotych. W tej cenie otrzymujemy produkt, który będzie służył długo, a przede wszystkim ochroni lakier przed powstaniem niezamierzonych zarysowań podczas mycia. | Najlepsze gąbki do mycia karoserii auta |
Szyba czołowa samochodu narażona jest na wiele uszkodzeń mechanicznych. Najczęściej są to odpryski spowodowane kamieniami wyrzuconymi spod kół poprzedzającego nas pojazdu. Zdarzają się też sytuacje, w których powodem uszkodzenia jest niezabezpieczony ładunek żwiru czy innego kruszywa przewożonego przez ciężarówki. Większe uszkodzenia dyskwalifikują szybę z dalszej eksploatacji, ale mniejsze możemy naprawić we własnym zakresie. Kiedy naprawa a kiedy wymiana?
Niezwłocznie po uszkodzeniu szyby musimy zabezpieczyć powstały odprysk. Najlepiej użyć do tego przezroczystej taśmy klejącej. Zapobiegnie to dostawaniu się brudu i wilgoci między poszczególne warstwy szyby. Jeśli tego nie zrobimy, a z naprawą będziemy zwlekać, to powstałego w okolicy odprysku zawilgocenia i brudu nie da się już usunąć. Ponadto nawet małe i z pozoru niegroźne uszkodzenie już po kilku dniach może się powiększyć i doprowadzić do całkowitego pęknięcia szyby. Naprawa jest możliwa, jeśli średnica odprysku nie przekracza 22 mm (jest to średnica monety 5 zł). Ponadto nie może się on znajdować w polu widzenia kierowcy i w odległości mniejszej niż 5 cm od krawędzi szyby. Jeśli w okolicy odprysku zrobi się tzw. pajączek, to szyba bezwzględnie nadaje się do wymiany. Powinniśmy pamiętać, że jazda z tak uszkodzoną szybą jest podstawą do zatrzymania dowodu rejestracyjnego pojazdu przez policję.
Zobacz też: Czołowi producenci szyb samochodowych
Naprawiamy odprysk
box:offerCarousel
Naprawę odprysku na szybie najlepiej wykonać za pomocą dostępnych na rynku zestawów, które zawierają wszystkie niezbędne narzędzia. Zaczynamy od dokładnego oczyszczenia odprysku. Następnie umieszczamy krzyżak z przyssawkami, tak aby otwór centralny znajdował się nad odpryskiem. Wkręcamy aplikator w środek krzyżaka w taki sposób, aby końcówka stykała się z uszkodzeniem. W zależności od jego wielkości wkraplamy kilka kropel kleju do otworu w aplikatorze. Następnie w ten sam otwór wkręcamy tłok zostawiając 2–3 mm luzu. Przy pomocy drugiej osoby sprawdzamy, czy odprysk widoczny od strony wnętrza pojazdu całkowicie wypełnił się klejem. Jeśli nie, lekko dokręcamy tłok. Czekamy około 10–15 min., po czym wykręcamy tłok z aplikatora. Czekamy chwilę, aż podciśnienie odessie pozostałe powietrze. Ponownie wkręcamy tłok i sprawdzamy, czy pęknięcie jest poprawnie wypełnione. Jeśli tak, wykręcamy tłok i aplikator oraz zdejmujemy krzyżak z przyssawkami. Na miejsce po odprysku wpuszczamy 2 krople kleju i przykrywamy dołączoną do zestawu folią, następnie wystawiamy to miejsce na działanie promieni słonecznych lub naświetlamy lampą UV. Po naświetleniu zdejmujemy folię, a nadmiar kleju usuwamy dołączoną żyletką.
Zobacz też: Samodzielna naprawa uszkodzeń lakieru
Pomoc fachowca
Nie każde uszkodzenie szyby będziemy w stanie naprawić we własnym zakresie. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy skazani na wymianę szyby na nową. Możemy skorzystać z oferty firm specjalizujących się w ich naprawie. Jedną z największych jest Nord Glass, która zajmuje się produkcją, naprawą oraz wymianą szyb. Możemy liczyć na profesjonalną ocenę stanu uszkodzenia oraz możliwe warianty naprawy. Na wykonaną pracę otrzymujemy dożywotnią gwarancję. Koszt to około 25% kosztów wymiany szyby na nową, także szczególnie w przypadku droższych samochodów, jeśli to tylko możliwe, warto zdecydować się na naprawę.
Jeśli nasza szyba ulegnie uszkodzeniu, musimy jak najszybciej zweryfikować, czy istnieje możliwość jej naprawy, czy też konieczna będzie wymiana. Małe odpryski bez obaw możemy usunąć samodzielnie. Naprawę większych uszkodzeń powinniśmy zlecić profesjonalistom. Jeśli jednak okaże się, że nasza szyba wymaga wymiany, nie warto z tym zwlekać, ponieważ możemy się narazić na wiele nieprzyjemności podczas kontroli policyjnej czy też podczas okresowego badania technicznego, nie wspominając o negatywnym wpływie na bezpieczeństwo. | Jak samodzielnie naprawić odprysk na szybie? |
Ta książka zapowiadała się na taką, która rozłoży mnie na łopatki. Prawa do tłumaczenia sprzedano do ponad 30 krajów. Hit targów książki w Londynie zebrał wiele pozytywnych recenzji. Polskie wydanie ma przykuwającą wzrok okładkę, a blurb obiecuje wiele emocji. Czy „Istota zła” okazała się tak dobra, jak się zanosiło? Włoski pisarz, Luca D’Andrea, osadził akcję swej powieści we włoskich Dolomitach. Już sam plener jest więc ogromnie atrakcyjny. Piękny i niebezpieczny zarazem.
Oczekiwania a rzeczywistość
Muszę przyznać, że moje oczekiwania się nieco rozminęły z tym, co znalazłam w książce. Historia zaczyna się ciekawie, jest mrocznie, intrygująco, niebezpiecznie. W pewnym momencie akcja zwalnia i dreszcz kryminalnej zagadki ustępuje nieco bardziej melodramatycznym nutom. Na szczęście autor nie zmienia konwencji i po jakimś czasie znów przyspiesza, w finale serwując sporo emocji. Uff… Fabuła uratowana.
Górskie koszmary
Głównym bohaterem „Istoty zła” jest filmowiec-dokumentalista, Jeremiasz Salinger. Wraz z żoną i kilkuletnią córeczką mieszka u podnóży Dolomitów w niewielkiej miejscowości Siebenhoch. To właśnie tu ma odpocząć od dramatu, jaki niedawno przeżył. Podczas jednej z górskich akcji ratunkowych, w której uczestniczył w roli filmowca pracującego nad serialem dokumentalnym o tamtejszych ratownikach, zdarzyła się tragedia, z której tylko on wyszedł cało. Teraz nękają go wyrzuty sumienia (to przez niego akcja trwała dłużej niż powinna), dopadają lęki i wizje niepozwalające normalnie funkcjonować.
Ma więc odpoczywać, ale bezczynność wcale mu nie pomaga. I zamiast leczyć nerwy, zaczyna interesować się innymi dramatycznymi zdarzeniami sprzed trzech dekad – masakrą w pobliskim wąwozie Bletterbach.
Nierozwiązana sprawa sprzed lat
W 1985 roku Dolomity nawiedziła paskudna nawałnica. Jednak to nie ona sprawiła, że troje młodych ludzi nigdy nie wróciło z górskiej wycieczki. Ktoś przyczynił się do ich śmierci i nie była to matka natura. Nie ona skatowała przyjaciół. W tej sprawie jest wiele niejasności i choć niejeden ostrzega Jeremiasza przed grzebaniem w tajemnicach mieszkańców gór, ten coraz mocniej angażuje się w swoje śledztwo. I ryzykuje życiem.
Zło czające się w górach
Mimo tego, że fabuła „Istoty zła” jest dość nierówna, thriller włoskiego pisarza czyta się szybko i z dużym zainteresowaniem. Obserwujemy poczynania bohatera i szaleństwo, które ze strony na stronę ogarnia go coraz mocniej. Mniej energii autor poświęca niestety na kreację postaci drugiego planu. Skupia się przede wszystkim na Salingerze. Dużym plusem jest za to klimat gór – tajemniczych, niebezpiecznych i fascynujących.
Mankamentów tej historii trudno nie dostrzec, ale autorowi nie można odmówić wyobraźni. I choć mogłoby być nieco lepiej, to „Istotę zła” przeczytać warto, jeśli tylko lubi się mroczne zagadki kryminalne ze złem kryjącym się wśród górskich szczytów. Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej (EPUB i MOBI) od ok. 21 złotych.
Źródło okładki: www.gwfoksal.pl | „Istota zła” Luca D’Andrea – recenzja |
Oferta plecaków wędkarskich na Allegro jest szeroka. Są tanie wersje (dla początkujących), których można używać również jako plecaków miejskich. Są też specjalistyczne, wyposażone w systemy organizerów. Każdy znajdzie coś dla siebie i na własną kieszeń. Pudełka na przynęty, portfel na przypony, organizer do spławików, a do tego jeszcze termos, latarka, nóż i wiele innych niezbędnych wędkarzowi drobiazgów muszą mieć swoje miejsce. Na bałagan w torbie może sobie pozwolić kompletny amator, ale nigdy wędkarz traktujący serio swoje hobby. Dlatego do przechowywania i przewożenia swoich skarbów pełnokrwiści wędkarze używają plecaka wędkarskiego.
Cechy dobrego plecaka wędkarskiego
Jest uszyty z mocnego, wodoodpornego materiału i daje się łatwo czyścić. Przeszycia są wykonane dokładnie i zabezpieczone przed wilgocią.
Jest dobrany wielkością do potrzeb, standardowo powinien pomieścić co najmniej dwa pudełka na akcesoria, pudełko na kanapki oraz termos i mieć miejsce w bocznych kieszeniach na dodatkowe wyposażenie.
Ma usztywnione nieprzemakalne dno i usztywnienia od strony pleców.
Posiada troczki lub boczne komory na wędziska i kieszenie boczne oraz tylne. Dobrze, jeśli boczna lub dolna kieszeń jest odpinana i można użyć jej jako torby.
Nosi się go wygodnie.
Jest skromny, prosty i… elegancki. Najlepiej w kolorach maskujących.
Plecaki wędkarskie szyte są w ten sposób, by były maksymalnie uniwersalne. Nawet specjalistyczne wyposażone, w systemy szuflad, organizerów i pojemników można opróżnić i użytkować jak zwykłe modele turystyczne lub miejskie. Jeśli plecak ma kolor np. oliwkowy czy granatowy, to dopiero wprawne oko wychwyci, że jest przeznaczony dla wędkarza – rozpozna to m.in. po bocznych troczkach, paskach lub kieszeniach na wędki.
Ciekawa oferta
Ceny plecaków wędkarskich w ofercie Allegro rozpoczynają się od kilkudziesięciu złotych, a kończą na kilkuset. Oto niektóre modele różnych firm.
box:offerCarousel
Plecaki York. Należą do produktów z półki ekonomicznej. Są w sam raz dla osób, które dopiero rozpoczynają przygodę z wędkarstwem. Firma oferuje szeroki wybór modeli (m.in. nawiązujących do oldschoolowych brezentowych plecaków). Szyte są z trwałego, nieprzemakalnego materiału. Za poręczny dwukomorowy plecak w kolorach maskujących z kieszonkami zapinanymi na suwaki o pojemności ok. 20 l zapłacimy niecałe 50 zł. Za nieco większy, bo ok. 25-litrowy, o nowoczesnym designie z główną komorą, trzema kieszeniami, specjalną kieszenią na wędkę zapłacimy zdecydowanie więcej, czyli ponad 80 zł. Taki sprzęt sprawdzi się również jako plecak miejski.
box:offerCarousel
Plecaki Dragon. Dragon ma mocną pozycję wśród producentów modeli ze średniej półki. Oczywiście oferuje też plecaki w wersji basic, np. kosztujący ok. 60 zł 20-litrowy model Superlite. Ma główną komorę, w której zmieści się duże pudło na przynęty i sporo innych akcesoriów, po bokach siateczkowe kieszenie, a z tyłu kieszeń zabezpieczoną zamkiem. Do plecaków należących do wyższej kategorii można zaliczyć model spinningowy Team Dragon. Obszerna, usztywniona komora główna pomieści nawet kilka średnich pudełek. Na zewnątrz znajdują się dwie kieszenie zapinane na zamek, idealne do przechowywania zapasowego kołowrotka, aparatu, okularów i zapasu przynęt. Ma kieszeń zapinaną na zatrzask, kieszeń na napój i specjalną gumkę do zamocowania kurtki. Dzięki specjalnej gąbce wszytej w tylnej części i na szelkach plecak jest bardzo wygodny. Główna komora i dolna zewnętrzna kieszeń mają podwójne zamki. Został uszyty z bardzo mocnego, nieprzemakalnego nylonu typu Oxford 2600 o poczwórnej gęstości, wzmocnionego cordurą. Kosztuje ok. 160 zł.
box:offerCarousel
Plecaki Rapala. To oferta z wyższej półki. Choć już za niewiele ponad 100 zł oferowane są na Allegro proste, niewielkie plecaki spinningowe tej firmy, to jednak więcej jest modeli, których ceny przekraczają 200 zł, np. 50-litrowy Waterproof BackPack. Taki sprzęt sprawdzi się nawet podczas największej ulewy. Wewnątrz są wyjmowane kieszenie o wymiarach 15 cm × 20 cm. Plecak ma wyściełany tył, a taśmy boczne umożliwiają doczepianie dodatkowego sprzętu. Natomiast za model Urban Backpack zapłacimy ponad 300 zł. W zamian otrzymamy plecak o pojemności 25 l z odpinanym pasem, wieloma przegródkami wewnątrz, obszerną tylną kieszenią zapinaną na suwak, twardą kieszenią na okulary przeciwsłoneczne i obustronnymi mocowaniami na wędki.
box:offerCarousel
Plecaki Anakonda. Po modele tej marki sięgają doświadczeni wędkarze. Na przykład Big Hopper to plecak z systemem szuflad, w którego wnętrzu mieszczą się trzy duże organizery, a w oddzielnej kieszeni 12 dołączonych pojemników na kulki pop-up i inne przynęty. Po wyjęciu wszystkich organizerów i szuflad Big Hopper może być używany jak najzwyklejszy plecak. W górnej części znajduje się wytrzymała komora z regulowanymi przegrodami, w której można przechowywać delikatny sprzęt. Jedna z dwóch wyciąganych kieszeni bocznych zawiera pokrowiec na ciężarki z sześcioma regulowanymi przegrodami, tablicę na przypony i osiem przezroczystych kieszonek z zamkiem błyskawicznym. Druga wyposażona jest w sześć pojemników o pojemności 250 ml. Uszyto go z superodpornego poliestru z wodoodporną powłoką PCW. Jego pojemność wynosi ok. 90 l. Cena ok. 470 zł.
Na Allegro są również luksusowe plecaki marki Nash, Fox, Simms. Kosztują sporo, ale dają gwarancję komfortowego użytkowania przez wiele lat. | Plecak dla wędkarza |
Szukasz pomysłu na wspólną zabawę z dziećmi? Chcesz zaskoczyć przyjaciół podczas przyjęcia? Zrób cake pops. To kolorowe kuleczki osadzone na patyku, uformowane z ciasta połączonego z kremem, oblane czekoladą. Największą frajdę sprawia ich przyozdabianie. Są proste do zrobienia w domu. Cake pops – z USA do Polski
Cake pops są bardzo popularne w USA, ale coraz częściej można je spotkać również w Polsce. Biorąc pod uwagę to, jak wyglądają i smakują, z pewnością zadomowią się u nas na dłużej i znajdą wielu zwolenników, szczególnie wśród dzieci. Cake pops zwane są u nas lizakami czy – co jest bardziej pasującym do nich określeniem – ciasteczkowymi lizakami. Trudno je bowiem lizać. Czasami nawet w ogóle szkoda je zjadać, gdyż mogą być małymi dziełami sztuki. Cake pops oblane są czekoladą w różnych kolorach i przyozdobione kolorową posypką. Można je w prosty sposób zrobić w domu, także wspólnie z dziećmi.
Akcesoria do robienia cake pops
Aby zrobić w domu ciasteczkowe lizaki, będziemy potrzebowali m.in.formę do pieczenia. Wiele z nich można można używać zarówno w piekarniku, jak i w mikrofalówce. Są odporne na temperaturę od -40 do +240°C. Można je myć w zmywarce. Formy takie zazwyczaj mają już otwory na patyczki do lizaków, dzięki czemu można piec ciasto od razu z wbitymipatyczkami (pod warunkiem, oczywiście, że patyczek wytrzyma temperaturę pieczenia, a to z kolei zależy od materiału, z którego jest wykonany). Formy takie składają się z dwóch części – górna i dolna wyglądają tak samo, dodatkowo jedna z nich ma otwory na patyczki. Po wlaniu ciasta do dolnej części formy z półokrągłymi miseczkami zamykamy je górną częścią formy, dzięki czemu podczas pieczenia ciasto uformuje się w kulki. Producenci silikonowych form podkreślają, że nie ma potrzeby natłuszczania naczynia. Warto jednak sprawdzić to w opisie kupionego produktu. Formy silikonowe do cake pops mają zazwyczaj kształt kulek, choć można spotkać też formy w serduszka czy gwiazdki. Ceny takich silikonowych form zaczynają się od kilkunastu złotych. Po upieczeniu ciasta wystarczy oblać kulki czekoladą i je przyozdobić.
Dostępne są także plastikowe foremki do robienia cake pops. Tutaj zamiast surowego ciasta wkładamy do małej foremki w kształcie np. gwiazdki kawałek już upieczonego ciasta. Zamykamy foremkę. Nadmiar ciasta wydostanie się poza nią, a my po otwarciu będziemy mieli ciastko w wybranym kształcie – gotowe do tego, by oblać je czekoladą. Foremki te wykonane są zazwyczaj z plastiku, dlatego nie nadają się do używania w piekarniku czy mikrofalówce. Ich ceny zaczynają się od kilku złotych.
Aby ładnie zaprezentować nasze domowe wypieki, przydałby się także specjalny stojak do cake pops. Dostępne na rynku stojaki do cake pops zazwyczaj mają trzy poziomy – na każdym z nich można umieścić kilka lizaków na patyczkach. Dodatkowo na szczycie metalowego stojaka jest miejsce na karteczkę z życzeniami czy informację, z jakiej okazji przygotowane zostały lizaki, dla kogo są lub kto je przygotował. Stojak na cake pops możemy także zrobić sami. Przyda nam się do tego nie za duży szklany pojemnik w kształcie np. prostopadłościanu, który wypełnimy kolorowym piaskiem, a w to wbijemy nasze lizaki. Może to być także słoik wypełniony ryżem czy nawet większy owoc, np. arbuz, w którego wbijemy patyczki z ciasteczkami.
Przyozdabiamy cake pops
Do zrobienia cake pops potrzebujemy takich samych składników jak do robienia ciasta np. babkowego, choć może być też drożdżowe czy biszkoptowe. Wybór należy do nas. Jeśli mamy urządzenie do pieczenia cake pops lub silikonowe formy, wlewamy ciasto do formy i pieczemy je. Po upieczeniu przyozdabiamy.
Możemy też po prostu upiec zwykle ciasto, a potem podzielić je na kawałki. Wtedy kawałki ciasta mieszamy z kremem. Jakim kremem? Takim, na jaki macie ochotę! Może to być równie dobrze krem orzechowy czy czekoladowy ze słoika albo serek mascarpone. Przepisów możecie poszukać w książkach o cake pops. Tak uformowaną jedną, dużą kulę zawijamy w folię spożywczą i schładzamy w zamrażarce przez ok. 15 minut. Po wyjęciu przy pomocy łyżki do lodów (tzw. gałkownicy) formujemy mniejsze kuleczki. Wbijamy w nie patyczki do cake pops. Mogą to być także drewniane patyczki używane np. do przygotowywania szaszłyków czy słomki do napojów.
Kuleczki możemy oblać rozpuszczoną czekoladą – mleczną, gorzką lub białą, także barwioną (do tego przydadzą się specjalne barwniki spożywcze, warto jednak sprawdzić, czy nadają się do czekolady). Tak oblane kuleczki można dodatkowo przyozdobić kolorową posypką cukierniczą w postaci płatków śniegu, gwiazdek, serduszek czy perełek cukrowych. Dostępne są one w wielu kolorach. Co więcej, w miejscu, gdzie patyczek wbijany jest w ciasto, można dodatkowo zawiązać małą kokardę. Cake popsy mogą być także przyozdobione w dowolne wzory, wykonane z czekolady naniesionej na ciastko pędzelkiem.
Cake pops są proste do wykonania. Szczególnie proces przyozdabiania ciasteczkowych lizaków daje dużo frajdy. Warto zaangażować w to dzieci. Kolorowe cake pops sprawdzą się na przyjęciach dla maluchów, ale mogą być też ciekawą ozdobą stołu i urozmaiceniem słodkiego menu podczas imprez dla dorosłych. A może zamiast serwować już gotowe ciasteczkowe lizaki przygotować je wspólnie z przyjaciółmi podczas przyjęcia? To może być dobra zabawa. | Cake pops, czyli przygotowujemy ciasteczkowe lizaki |
Lata 50. to jeden z bardziej udanych okresów modowych. Królowała wtedy kobiecość, szyk i niebywała elegancja. Styl ten jest widoczny do tej pory – wielu współczesnych projektantów czerpie z niego garściami inspiracje do tworzenia bielizny. Wysokie majtki
To jeden z głównych i charakterystycznych elementów bielizny tamtego okresu. Koronkowe lub wykonane z jedwabiu, kończące się idealnie w najwęższym miejscu talii, były chętnie noszone przez elegantki tamtych lat. Teraz ta moda powraca. Wysokie majtki są dodatkowo wzmacniane, tak by przy okazji wyglądu retro trzymały w ryzach obfitsze boczki czy zimową oponkę. Także materiały uległy zmianie: możemy wybierać między: koronką, jedwabiem, satyną czy bawełną oraz niezliczoną ilością sztucznych materiałów z domieszkami. Takie majtki idealnie nadają się pod obcisłą sukienkę czy spódnicę z wysokim stanem. Nie będą się odznaczać ani dzielić brzucha na dwie części.
Bardotka i krzyżak
box:imagePins
box:pin
box:pin
Mało osób wie, że słynny biustonosz typu bardotka powstał właśnie w latach 50. Projektanci bielizny przestali ukrywać kobiece kształty pod bezkształtnymi halkami i biustonoszami, a zaczęli podkreślać krągłości. Bardotka była do tego celu wręcz idealna. Biust w niej jest zebrany, by tworzył seksowny przedziałek, dodatkowo jest uniesiony i bardzo ładnie wyprofilowany. To wszystko sprawia, że bardotka wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością. Bardotka idealnie pasuje do wysoko zabudowanych majtek, nadając całemu kompletowi eleganckiej zmysłowości.
Drugim typem biustonoszy, który swoje początki ma w latach 50. i jest teraz popularny, jest stanik typu krzyżak. Był to mocno zabudowany biustonosz o dość szpiczastych miseczkach. Najczęściej miał w miarę szerokie ramiączka. Można o nim powiedzieć, że jest prekursorem obecnych biustonoszy typu push-up. Unosił, zbierał i ujarzmiał nawet największy biust, sprawiając, że każda sukienka i obcisła bluzka wyglądały wspaniale. Teraz również można spotkać tego typu staniki, oczywiście metoda ich produkcji i materiały są inne, jednak kształt i zadania, jakie przed nimi się stawia, są takie same.
Gorsety i pasy do pończoch
Gorsety są popularne teraz, tak jak w latach 50. W tamtym okresie nie były już wiązane i nie ściskały tak, że brakowało tchu, przeciwnie – otulały talię, nadając jej smukłości. Najczęściej noszone były tylko na talii i nie zachodziły na biust. Często u dołu miały doczepione tasiemki do podwiązania pończoch. Obecnie takie modele wykorzystuje się jako gorsety wyszczuplające, choć w niektórych kompletach można je spotkać w wersji koronkowej. Taki zestaw idealnie sprawdzi się w noc poślubną lub jako prezent z okazji walentynek.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:offerCarousel
Każda szanująca się elegantka w tamtym okresie nosiła pończochy. Niestety, nie było wtedy pończoch samonośnych, tylko takie, które za pomocą odpowiednich zapięć nosiło się z pasem do pończoch. Na samym początku nie był on specjalnie ozdobny czy zmysłowy, dopiero z biegiem czasu zauważono jego atuty. Teraz pasy do pończoch to kwintesencja seksapilu. Najczęściej wykonane są z delikatnej koronki, która seksownie prześwituje. Na każdej tasiemce zapięcie pończoch jest maskowane uroczą kokardką lub kwiatuszkiem. Pasy do pończoch można kupić oddzielnie lub w komplecie.
Bielizna lat 50. jest zmysłowa, ale nie wulgarna. Nosiły ją takie ikony mody, jak Marilyn Monroe czy Brigitte Bardot, które do tej pory są uważane za symbole kobiecości. Nie bójmy się czerpać z ich stylu, który jest tak różny od tego dzisiejszego. Czasami więcej materiału sprawia, że zmysły szaleją bardziej niż w przypadku stringów. | Bielizna inspirowana stylem lat 50. |
Stworzenie gęstego, żywego dywanu z roślin ozdobnych – z liści bądź kwiatów – nie jest trudne. Podstawowa sprawa to wybór odpowiednich gatunków – niskich, o zwartym pokroju, bardziej rozrastających się wszerz niż na wysokość. Niskie rośliny ścielące, tworzące atrakcyjne żywe dywany, warto wykorzystać w różnych fragmentach ogrodu. W bardziej wyeksponowanych częściach mogą być traktowane jako alternatywa dla trawnika. W ten sposób można urozmaicić ogrodową zieleń i jednocześnie oszczędzić sobie pracy (głównym zabiegiem pielęgnacyjnym jest odchwaszczanie, a u starszych okazów wyznaczanie granic poprzez przycinanie). Dodatkowo rośliny ścielące, np. okrywowe do cienia, uprawia się pod koroną drzew i krzewów, czyli w miejscach, gdzie większość gatunków nie chce rosnąć. Które gatunki warto wybierać na dywany?
Słoneczne dywany – wybór gatunków lubiących słońce
Jednym z najbardziej wartościowych gatunków ścielących jest karmnik ościsty (Sagina subulata). To niska bylina (do 5 cm wysokości) tworząca gęste, zielone kobierce i z wyglądu przypominająca nieco… mech. Karmnik ościsty ma niewielkie wymagania w uprawie. Dobrze radzi sobie nawet na glebach piaszczystych i jałowych. Można go uprawiać na skarpach. Aby stworzył gęsty jednogatunkowy dywan, powinno się sadzić egzemplarze w odległości co 20 cm. W miejscach wybitnie suchych i niekorzystnych dla rodzin warto uprawiać rojnik murowy (Sempervivum tectorum) oraz rojownik pospolity (Jovibarba sobolifera). Oba gatunki osiągają kilka do kilkunastu (w czasie kwitnienia) centymetrów wysokości. To podstawowe rośliny na skalniaki, ale można je stosować również do tworzenia jednolitych dywanów.
Duże walory dekoracyjne cechują także rozchodnik ostry (Sedum acre). Roślina tworzy dużą liczbę krótkich pędów pokrytych mięsistymi liśćmi. Kwitnie od czerwca do lipca, wytwarzając intensywnie żółte, gwiazdkowate kwiaty. Dobrze rozrasta się wszerz i po kilku latach trzeba ją przycinać, aby nie wychodziła poza wytyczony obszar. Wymienione gatunki mają dodatkowy atut – dobrze znoszą susze. W wapiennych, dość żyznych glebach można uprawiać żagwin (Aubrieta). Przy dużej ilości słońca i dobrym podłożu odwdzięczy się obfitym kwitnieniem. W tym przypadku zielony dywan warto podlewać w okresie bezdeszczowym.
box:offerCarousel
Cieniste dywany – alternatywa dla trawnika
Miejsca cieniste, np. pod koroną drzew i krzewów, są dla właściciela ogrodu newralgiczne. Trawa jest tam wypłowiała, wiele gatunków roślin ozdobnych słabo rośnie i marnie kwitnie. Dlatego warto je ozdabiać przede wszystkim roślinami dywanowymi lub okrywowymi do cienia. W ten sposób „straszące” miejsce nabierze atrakcyjności i nie będzie porośnięte chwastami. Z powodzeniem sprawdza się uprawa barwinka mniejszego (Vinca minor). Krzewinka ma atrakcyjne błyszczące liście, zwarty pokrój, wiosną wytwarza fioletowe kwiaty, a na dodatek jest zimozielona. Na nieco jaśniejszych stanowiskach dobrze radzi sobie pragnia syberyjska (Waldsteinia sibirica). Bylina wytwarza kępy „poziomkowatych” liści. Kwitnie od kwietnia do maja. Kwiaty są żółte, pięciopłatkowe, zebrane w luźne kwiatostany. W miejscach wilgotnych i zacienionych warto postawić na tojeść rozesłaną (Lysimachia nummularia). To klasyczna roślina okrywowa o płożącym pokroju, nieprzekraczająca 5 cm wysokości. Okrągławe jasnozielone liście (żółkniejące jesienią) ułożone są w jednej płaszczyźnie z łodygą, co nadaje tojeści specyficzny wygląd. Roślina kwitnie na żółto od czerwca do sierpnia. W ogrodzie często wykorzystuje się ją do dekoracji zbiorników wodnych i miejsc o wysokim poziomie wód gruntowych (np. w połączeniu z wierzbami).
Nisko ścielące się żywozielone dywany to jedno z najpiękniejszych miejsc w ogrodzie. Z jednej strony jednolitość kompozycji i zwarty charakter uprawianych bylin wpływają pozytywnie na architekturę (nie samą różnorodnością ogród żyje), z drugiej takie miejsce może optycznie powiększać powierzchnię zielonego zakątka. W dodatku wiele bylin (rojniki, rozchodniki) jest odpornych na wydeptywanie, co ma duże znaczenie w miejscach, gdzie przybywają dzieci | Kolorowy dywan w ogrodzie – niskie byliny ścielące |
Amortyzator jest elementem podwozia, który bezpośrednio przekłada się na elastyczność auta podczas jazdy po nierównościach. To właśnie dzięki jego pracy podróż samochodem odbywa się w sposób komfortowy. Niestety, amortyzator jest elementem, o którym bardzo często zapominamy, a przecież wraz z liczbą przejechanych kilometrów i wiekiem ulega on zniszczeniu i wymaga wymiany. Za co jest odpowiedzialny amortyzator?
Amortyzator jest odpowiedzialny za kontakt koła z drogą w możliwie jak najdłuższym czasie. Od jego sprawności zależy przyczepność podczas pokonywania zakrętów oraz droga hamowania. Wysoka sprawność amortyzatora szczególnie ważna jest w przypadku samochodu wyposażonego w system ABS, którego podstawowym wymogiem poprawnej pracy jest wysoka sprawność amortyzatorów. Dlaczego? Ponieważ amortyzator o obniżonej sprawności częściej będzie tracił kontakt z nawierzchnią drogi, co będzie powodować uruchamianie systemu ABS.
Jak często sprawdzać amortyzatory?
Regularne przeglądy amortyzatorów odbywają się podczas corocznego przeglądu technicznego pojazdu. Miejmy świadomość, że zepsuty amortyzator daje wiele oznak, więc jego uszkodzenie można w łatwy sposób samodzielnie zdiagnozować. Wystarczy dobrze przyjrzeć się amortyzatorom.
Jeżeli zobaczymy wyciek oleju, wżery korozyjne na tłoczysku, zużyte tuleje metalowo-gumowe, łożyska mocujące odboje bądź osłony, możemy być pewni, że amortyzator wymaga wymiany. Oprócz aspektów wizualnych uszkodzony amortyzator daje znaki w prowadzeniu samochodu. Pierwszym z objawów uszkodzonych lub zużytych amortyzatorów jest wydłużona droga hamowania pomimo sprawnego układu hamulcowego, a w przypadku gwałtownego hamowania pojazd zaczyna w charakterystyczny sposób „myszkować”, czyli uciekać na boki.
Dodatkowo, w przypadku pojazdów wyposażonych w ABS, niesprawny amortyzator będzie skutkował częstszą pracą systemu ABS, którą odczujemy pod pedałem hamulca. Podczas pokonywania nierówności na drodze będzie nam towarzyszyć charakterystyczne pukanie. Jeżeli jakikolwiek z tych elementów występuje w naszym pojeździe, nie pozostaje nic innego, jak diagnoza amortyzatorów u mechanika, a następnie ich wymiana.
Jaka jest sprawność amortyzatora?
Żywotność amortyzatora jest uzależniona przede wszystkim od nawierzchni, po której się poruszamy. Jeżeli większość przebiegu odbywa się na autostradzie, żywotność amortyzatora będzie znacznie dłuższa niż podczas poruszania się tylko po mieście. Pamiętajmy, że amortyzator to element, który podlega największym obciążeniom w aucie. Według zaleceń producentów amortyzatorów ich żywotność mieści się w granicach od 60 000 do 80 000 kilometrów. Oczywiście są to tylko zalecenia i eksploatacja pojazdów wielokrotnie pokazała, że dzieje się zupełnie inaczej.
Decydując się na wymianę amortyzatorów, pamiętajmy, aby wykonywać ją parami. Niedopuszczalna jest wymiana jednego amortyzatora, ponieważ znacząco wzrasta ryzyko nieprawidłowego działania układu kierowniczego pojazdu. Amortyzatory na jednej osi muszą charakteryzować się taką samą siłą tłumienia.
Komu zaufać?
Rynek producentów amortyzatorów jest szeroko rozwinięty. Firmami, którym warto zaufać, są Monroe, Sachs bądź Kayaba. Unikajmy produktów nieznanych firm w niskiej cenie i niestety o niskiej jakości, ponieważ amortyzator bezpośrednio wpływa na nasze bezpieczeństwo na drodze. Ponadto podczas zakupu sprawdźmy, jakiej gwarancji udziela sprzedawca na towar będący w naszym kręgu zainteresowań. Upewnijmy się też, czy amortyzator będzie pasował do marki i modelu naszego pojazdu. | Kiedy należy wymienić amortyzator? |
Małych miłośników lotnictwa wciąż przybywa. Piękne i majestatyczne ogromne samoloty pasażerskie, głośne i zwrotne myśliwce czy ratunkowe helikoptery – prawdziwy fan samolotów obserwuje niebo, kiedy słyszy, że lada moment nad jego głową przeleci którykolwiek z nich. Jakie zabawki i akcesoria będą przemiłą niespodzianką dla dziecka zakochanego w samolotach? Gry i klocki – rozwijające zabawki z samolotem w roli głównej
Zamiłowanie do samolotów warto połączyć z rozwijającym zajęciem. Malec uruchomi wyobraźnię przestrzenną, układając puzzle 3D albo klocki, z kolei logiczne myślenie i zdolność do koncentracji wykorzysta, kiedy z rodzicami, rodzeństwem albo przyjaciółmi w podobnym wieku zagra w jedną z gier planszowych, logicznych albo karcianych. Koncentracji i spostrzegawczości wymaga również układanie tradycyjnych puzzli, które można potem oprawić i powiesić na ścianie.
Wśród klocków na uwagę rodziców zasługują trwałe i efektowne klocki z drewna, a także zabawki od producentów uwielbianych przez dzieci. Młodsi i starsi fani układania klocków, a zarazem wierni miłośnicy samolotów, wpadną w zachwyt nad bogatą ofertą Lego. Najmłodsze rączki poradzą sobie z dużymi elementami zestawów Duplo, za to sprawne dłonie i techniczne zacięcie uczniów okażą się niezastąpione podczas składania skomplikowanych modeli z serii Technic. Interesy rodzeństwa w różnym wieku pogodzą klocki Lego City, a dziewczynka razem z koleżankami spędzi długie godziny na układaniu zestawów Lego Friends zawierających samoloty. Zainteresuj się też klockami od Cobi i Playmobil – choć obie marki ustępują popularnością tym z logo Lego, to ich produkty są równie wysokiej jakości i zapewniają dzieciom nie mniej wyśmienitą twórczą rozrywkę. Brzdąc może nawet sam skręcić samolot, bawiąc się jednym z zestawów konstrukcyjnych.
Zabawkowe samoloty, czyli dziecko podbija przestworza
Bez wątpienia malcowi największą frajdę sprawią zabawkowe samoloty, z którymi będzie mógł „latać” po całym domu. Pamiętaj, żeby wybrać zabawkę dostosowaną do wieku swojej pociechy – trudno przecież oczekiwać, żeby dziewięciolatek zachwycał się pluszowym samolotem, a zdalnie sterowany samolot przetrwał długie zabawy dwulatka. Możesz sięgnąć np. po zabawkowe helikoptery i samoloty albo wybrać figurki, które staną się też ważną ozdobą królestwa małego pilota. Przebrania na przyjęcia można z kolei wykorzystać nie tylko w trakcie balu karnawałowego czy tematycznych urodzin kolegi z przedszkola, ale też podczas zabawy w pilotowanie samolotu.
Zabawki i gadżety dla najmłodszych miłośników lotnictwa
Nawet roczny fan latania może do woli brykać wśród samolotów. Jego przygodę z poruszaniem się samolotami możesz rozpocząć od zakupu skrzydlatego chodzika, spodoba mu się też kolorowy latawiec w kształcie samolotu. Wiele dziecięcych akcesoriów odpowiada również lotniczym zainteresowaniom twojego smyka – poszukaj ich chociażby wśród sztućców i kubeczków, a nawet pomiędzy artykułami niezbędnymi w trakcie czynności higienicznych, tj. nocniki i nakładki na sedes, okrycia z kapturem czy ręczniki kąpielowe. Uwagę malucha zajmie również sorter z obrazkiem przedstawiającym samolot czy komputerek z takim samym motywem.
Akcesoria z samolotami przydatne w domu i w podróży
Królestwo malucha możesz zamienić w wymarzony pokój przyszłego pilota, a podróż na wakacje umilić malcowi, korzystając z przydatnych gadżetów z wizerunkiem samolotów. O ile wśród tych ostatnich na uwagę troskliwego rodzica zasługują przede wszystkim rolety przeciwsłoneczne do auta i organizery samochodowe, o tyle wnętrze dziecięcego pokoju możesz zaaranżować na wiele sposobów. Zacznij od zakupu kapci, które i małym, i dużym kojarzą się z ciepłem domowego ogniska. Potem wybierz zabawki, które wzbogacą pokój o samolotowy detal i dekoracje, które nadadzą mu właściwy charakter. Na początek możesz zwrócić uwagę na piłki i namiot, które każdemu chłopcu sprawią mnóstwo frajdy. Później możesz wybrać lampkę nocną albo sufitową z odpowiednim motywem, zastanów się też nad zakupem firanki lub dywanu z samolotami. Pamiętaj, że przedszkolaki często zmieniają swoje zainteresowania, dlatego lotniczy szał może za kilka miesięcy zmienić się w fascynację kolejkami, kosmosem albo dinozaurami. Zdecyduj zatem, czy tak trwałe dodatki aranżacyjne, jak tapety i fototapety, możesz zmienić wraz z nowym zamiłowaniem pociechy, czy wolisz jednak wybrać ozdoby, które łatwo zastąpić kolejnymi. Jeśli postawiłaś na te drugie, zapoznaj się z bogatą ofertą naklejek ściennych, obrazków, poduszek, kocyków oraz pościeli i wybierz drobiazg odpowiedni dla swojego dziecka.
Niezależenie od tego, jak wiele zabawek i ozdób z motywem samolotu mu sprawisz, na pewno nic nie ucieszy go tak, jak choćby krótki lot samolotem czy wizyta na lotnisku. Samolot widziany z bliska albo chmury obserwowane z pokładu zrobią na kilkulatku niezapomniane wrażenie! | Zabawki i akcesoria dla małego miłośnika samolotów |
Temat kompresji sportowej jest szeroko i burzliwie dyskutowany wśród biegaczy i triathlonistów. Pytanie: „Działa czy nie?” od lat rozgrzewa do czerwoności amatorów sportu. Sprawdź więc, czy warto i kiedy. Moda na odzież kompresyjną trwa od kilku lat. Można kupić nie tylko getry, ale też skarpety, rękawki, spodenki czy koszulki. Jednym ze szczególnie polecanych „kompresów” są getry kompresyjne. Te produkty mogą się przydać, ale pod pewnymi warunkami. Przeczytaj, do czego służą i jakie wybrać.
Po co nam kompresja w sporcie
Idea kompresji medycznej znana jest od dawna: osoby z problemami z krążeniem od lat noszą kompresyjne rajstopy czy skarpety. Ucisk w okolic łydki zapobiega szkodliwemu zastojowi krwi w naczyniach krwionośnych. Pojawia się on, kiedy naczynia są niedrożne lub wtedy, gdy łydka pozostaje zbyt długo w bezruchu (dlatego siedzenie tak szkodzi).
W sporcie kompresja ma za zadanie:
zwiększać ukrwienie mięśni,
poprawiać ogólne krążenie,
opóźniać zmęczenie w czasie długiego wysiłku,
wspomagać regenerację powysiłkową.
Badania nie wykazują jednak szczególnego zwiększenia możliwości wysiłkowych dzięki noszeniu getrów. Dlatego zakładanie ich na wszelkie zawody, niezależnie od dystansu, oraz wszystkie treningi nie ma większego sensu. Używanie getrów powinno być nastawione głównie na regenerację powysiłkową.
Na co zwracać uwagę
Do wyboru masz nie tylko getry, ale i skarpety kompresyjne. Zanim jednak je kupisz, zwróć uwagę na kilka ważnych rzeczy.
Przede wszystkim kompresja musi być prawdziwa, nie może być jedynie chwytem marketingowym. Poszukaj firm, które wywodzą się z firm medycznych i wiedzą, jak powinna wyglądać prawdziwa kompresja. Nie wystarczy wyprodukowanie getrów według zasady: „Byle były ciasne”.
Na początek przejrzyj ofertę takich producentów, jak CEP, Compressport czy Royal Bay.
W getrach kompresja powinna być stopniowana. Oznacza to, że ucisk na łydki jest różny w zależności od miejsca. A stopniowanie polega na tym, że im niżej, tym ucisk jest mocniejszy. Wtedy getr działa na mięśnie i naczynia krwionośne, wielowymiarowo wspomagając krążenie krwi.
Bardzo dobra jakość. Aby uzyskać efekt, o jaki nam chodzi, producent powinien wykorzystywać najlepsze materiały i przykładać wagę do jakości wykonania. Odstające nitki czy pozaciągane oczka dyskwalifikują getry już na samym początku.
Cena. Paradoksalnie za niska jest sygnałem alarmowym. Dobre „kompresy” kosztują 150–200 złotych.
Dokładnie dobierz rozmiar do obwodu łydki. Aby ucisk spełniał swoje zadanie, getr ma być precyzyjnie dopasowany. Podobnie rzecz ma się ze skarpetką. Pamiętaj, że nie dobierasz jej do rozmiaru stopy, ale do obwodu łydki.
Jak wykorzystać getry
Możesz ich używać nie tylko na zawodach (tu ich przydatność jest dyskusyjna i wielu trenerów spiera się o zasadność zakładania getrów na długie zawody), ale i po nich. Getry przydadzą się do wspomagania procesu regeneracji. Jeżeli założysz je od razu za metą, twoje łydki szybciej wrócą do siebie po wielkim wysiłku, jakim jest dla organizmu maraton lub triathlon. „Kompresy” mają też zastosowanie w czasie długich podróży, samochodem czy samolotem. Pamiętaj o tym, gdy jedziesz np. na zawody daleko od domu. Zakładając getry, zapobiegasz negatywnym skutkom długotrwałego siedzenia, co na pewno pozytywnie wpłynie na twoją formę na starcie.
Jak widać, zakup getrów kompresyjnych warto rozważyć, jeżeli w planach masz pokonywanie długich dystansów i intensywne treningi. Wtedy warto postawić na produkty jak najlepszej jakości. | Getry kompresyjne – warto je mieć? |
Klucze to jedna z tych rzeczy, które lubią się zapodziewać. Niestety bez nich korzystanie z samochodu będzie niemożliwe. Podpowiadamy, co zrobić, żeby ich nie zgubić. Breloczki
Największym minusem kluczyków do samochodu jest ich niewielki rozmiar – właśnie dlatego często zapodziewają się w plecaku czy torebce. Aby rozprawić się z tym problemem, możemy przyczepić do nich breloczek. Dzięki niemu szybko odszukamy kluczyki wśród innych przedmiotów, a jeżeli wypadną nam z kieszeni, na pewno usłyszymy charakterystyczny brzęk. Poza tym breloczek to oryginalna ozdoba – może mieć kształt części samochodowych (np. turbiny), czterolistnej koniczyny lub miniaturowej tablicy rejestracyjnej.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Smycze
Innym wygodnym rozwiązaniem jest przyczepienie kluczyków do smyczy. Można ją zawiesić na szyi lub przyczepić karabińczykiem do szlufki od spodni albo do portfela, co ogranicza szansę na ich zgubienie niemal do zera. Smycze wykonuje się z miękkich włókien poliestrowych, rzadziej z elastycznego tworzywa skręconego na kształt sprężyny (przypomina kabel od starych telefonów stacjonarnych) lub naturalnego rzemienia. Większość z nich ozdabia się nadrukami nawiązującymi do branży motoryzacyjnej, głównie emblematami marek samochodowych lub nazwami producentów oleju.
Zobacz też: Jak dbać o auto, aby zużywało jak najmniej paliwa?
Sprytny lokalizator
Jedną ze skuteczniejszych metod na kontrolowanie tego, gdzie aktualnie znajdują się klucze do samochodu, jest przyczepienie do nich breloczka z lokalizatorem (ang. key finder). Jest to niewielkie urządzenie, które za pomocą sygnału dźwiękowego i świetlnego wskazuje położenie kluczyków. Najprostsze modele mają nieskomplikowany mechanizm uruchamiany gwizdnięciem lub klaśnięciem. W sklepach znajdziemy również zaawansowane lokalizatory wyposażone w GPS, które współpracują z odpowiednią aplikacją w smartfonie. W każdej chwili możemy sprawdzić na mapie, gdzie aktualnie znajdują się nasze kluczyki, lub włączyć alarm, który pomoże je znaleźć. Niektóre lokalizatory wyposażone są nawet w funkcję podsłuchu, powiadamiania numerów alarmowych, wykonywania połączeń telefonicznych oraz informowania użytkownika o tym, że znalazły się poza ustalonym obszarem. Tego typu lokalizator to również doskonałe zabezpieczenie przed kradzieżą, dlatego można przyczepić go również do kluczy od mieszkania, włożyć do bagażu podręcznego lub schować w aucie.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
* Lokalizator Browin 2Measure. Prosty zestaw lokalizujący, składający się ze stacji bazowej (zasilanej dwiema bateriami AAA) oraz dwóch różnokolorowych breloczków (zasilanych dwiema bateriami CR2025). Naciśnięcie odpowiedniego przycisku na bazie uruchamia głośny sygnał dźwiękowi. Cena: 42,80 zł.
Wieszaczki do domu
Klucze do samochodu lubią się zapodziewać nie tylko w plecaku czy kieszeniach, ale również w mieszkaniu. Nawet jeżeli odkładamy je zawsze w to samo miejsce, inni domownicy mogą nie podzielać naszego zamiłowania do porządku. Szczególnie dzieci oraz czworonogi lubią wynosić oraz chować małe przedmioty, które wydają się im atrakcyjne. Warto zatem zamontować w przedpokoju specjalny wieszak na klucze, np. w kształcie domku, do którego wkłada się ptaszki-breloczki z przyczepionymi do nich kluczykami. Fanom motoryzacji szczególnie przypadną do gustu wieszaczki z motywami motoryzacyjnymi, np. wizerunkami samochodów lub motocykli.
Naklejki
Pamiętać o kluczach pomagają również humorystyczne naklejki na drzwi wejściowe z rysunkami rzeczy, które trzeba ze sobą zabrać przed wyjściem z domu – poza kluczykami znajdziemy tam również telefon, portfel, dokumenty oraz odtwarzacz MP3.
Kluczyki samochodowe to jedna z rzeczy, z których korzystamy na co dzień. Ich zgubienie to poważny problem, który może się skończyć m.in. spóźnieniem do pracy lub na ważne spotkanie. Wybierz rozwiązanie, dzięki któremu unikniesz nieprzyjemności. | 5 sposobów na to, by nie gubić kluczy samochodowych |
Często właściwy wybór ścieżki życiowej nie zaczyna się zaraz po studiach. Często po prostu działają czynniki praktyczne, konieczność zarobkowania i tak człowiek zaplątuje się gdzieś w swoich decyzjach zawodowych. Czasami ta właściwa przychodzi później. I bardzo dobrze, gdy przyjdzie właśnie wówczas. „Miałem wtedy trzydzieści trzy lata. Wciąż byłem młody, choć nie byłem już młodzieńcem. W tym wieku Jezus umarł na krzyżu. W tym wieku Scott Fitzgerald zaczął się staczać. Ten wiek to być może życiowe rozstaje. W tym wieku zacząłem moje życie biegacza i spóźnioną karierę pisarską”.
Nie-poradnik, nie-dziennik, czyli…
„O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” nie jest ani poradnikiem dla biegaczy, ani pamiętnikiem autora, jak to zawiera się w sugestii w podtytule, jakkolwiek jest formą luźnych notatek spisywanych na kolanie. To zbiór wspomnień i refleksji związanych z początkami biegania autora, jego pierwszym maratonem, przeplatane z przygotowaniami do kolejnego najbliższego w okresie pisania (listopad 2005 roku) maratonu – nowojorskiego.
Haruki Murakami w pewnym momencie swojego życia podjął poważną decyzję o zmianie ścieżki zawodowej. Zamknął swój bar jazzowy, żeby poświęcić się pisaniu. Zmiana ta miała swoje konsekwencje nie tylko w kwestii stylu pracy, ale i stylu życia. Ponieważ Murakami obawiał się tej zmiany i jej wpływu na jego zdrowie, postanowił zacząć biegać. Tempo, jakie sobie narzucił, nie jest najlepszym ze sposobów do naśladowania.
Mordercze treningi
Przez dwadzieścia trzy lata uprawiania tego sportu Murakami konsekwentnie stosował zasadę codziennych treningów. „Mięśnie są jak pojętne woły robocze. Jeśli ostrożnie, krok po kroku, zwiększa się obciążenie, uczą się je znosić. (…) Jeśli wszakże wstrzymamy na kilka dni załadunek obciążeń, mięśnie naturalną koleją rzeczy dojdą do wniosku, że nie muszą już tak ciężko pracować, i obniżą sobie wymagania”.
Murakami bez specjalnej pompy i robienia z siebie gwiazdy maratonów, a ma ich na koncie bardzo dużo, spokojnie opowiada o swojej wytrwałości i silnej woli. Bieganie jest dla niego nie tylko formą dbania o kondycję, ale także przyjemnością, relaksem i źródłem inspiracji.
Jeśli potencjalny czytelnik tej książki myśli o bieganiu, warto by było, żeby pod ręką miał także inną książkę o uprawianiu tego sportu. Murakami przyznaje, że nie robi żadnego rozciągania przed treningiem, nie stosuje rozgrzewki, co nie każdemu musi wyjść na zdrowie. Bieganie może być satysfakcjonującym sportem, o ile podczas treningów zadba się o odpowiednie przygotowanie.
W stylu Murakamiego
„O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” to nie tylko książka o bieganiu. Haruki Murakami jest niczym bohaterowie jego książek, typem samotnika, który rodzaj uprawianego sportu wybrał pod kątem swojej osobowości. Bieganie jest sportem dla samotników, takich jak on, choć jak każdego biegacza cieszą go spotykani na drodze inni biegacze.
Oprócz biegania jest więc tutaj także trochę o samym autorze i jego pisaniu, które Murakami przyrównuje do biegania właśnie. Osobom postronnym pisanie może się wydawać mało wymagającym zawodem, a jednak jest to bardzo trudny proces myślowy, wymagający, podobnie jak bieganie, dużej samodyscypliny.
W przypadku Murakamiego i pisanie, i bieganie mają ze sobą ścisły związek. Podejmując decyzję o zawodowym pisaniu, Murakami musiał zrezygnować ze swojego dotychczasowego, wymagającego i aktywnego trybu życia, który narzucało prowadzenie baru. Zmiana ta wymusiła decyzję o uprawianiu sportu. Zatem obie aktywności, zarówno pisanie, jak i bieganie, pojawiły się w jego życiu niemalże równocześnie.
Książka nie tylko dla pasjonatów
Na moją decyzję o lekturze ta książka czekała aż trzy lata. Obawiałam się, że może mnie nie zainteresować ze względu na temat. Dopiero gdy sama zaczęłam biegać, sięgnęłam po nią, przekonując się, że jest to dobra pozycja nawet dla nie-biegacza, choć niewątpliwie najszybciej przypadnie do gustu pasjonatom biegania.
Jest jednak też dobrą książką dla wielbicieli autora, bowiem zawiera wszystkie najważniejsze składowe jego powieści. Samotnika ze swoimi przemyśleniami, wkraczanie w jakiś równoległy świat po przebiegnięciu ultramaratonu (dystans 101km) i czarowną muzykę. Nawet gdy mówi o bieganiu, Murakami nadal czaruje.
Źródło okładki: www.muza.com.pl | „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” Haruki Murakami – recenzja |
Twoje dzieci kochają łakocie? Spraw im niespodziankę i przygotuj coś, co kochają wszystkie maluchy – ciasteczka! Jeśli twoją pociechę najdzie ochota na coś słodkiego, zamiast podawać jej gotowe ciastka kupione w sklepie, możesz upiec je sama. Żadna, nawet najsłodsza przekąska, nie zastąpi ciastek przygotowanych z sercem!
Ciasteczka z niespodzianką
M&M’sy kochają wszystkie dzieciaki, dlatego nie ulega wątpliwości, że do gustu przypadną im także ciasteczka z ich dodatkiem! Jak je przygotować?
Składniki:
3 i ¼ szklanki uniwersalnej mąki bezglutenowej
1 łyżeczka sody oczyszczonej
½ łyżeczki kwaśnego winianu
½ łyżeczki soli
250g miękkiego masła
1 szklanka brązowego cukru
1 szklanka cukru
2 duże [jajka]
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
3 szklanki M&Msów (w tym 1 szklanka do dekoracji )
Sposób przygotowania:
Do miski średniej wielkości wsyp mąkę, sodę, kwaśny winian i sól. Wymieszaj wszystko i odstaw na bok. W dużej misce, za pomocą miksera utrzyj masło z cukrem białym i brązowym. Kiedy masa będzie już puszysta dodaj jajka i ekstrakt z wanilii. Mieszaj wszystko do uzyskania gładkiej konsystencji. Ustaw niskie obroty miksera i stopniowo dodawaj mąkę. Na samym końcu dodaj drażetki i mieszaj jeszcze przez chwilę.
Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. Z przygotowanego ciasta uformuj małe kulki i układaj je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Rozpłaszcz je delikatnie i udekoruj M&M’sami, wciskając je w ciasto. Zapełnioną blaszkę włóż do piekarnika i piecz około 15-20 minut (aż ciasteczka ładnie się zarumienią). Gdy będą już gotowe, wyjmij je i daj im ostygnąć. Następnie możesz je podawać na pięknej paterze! Jeśli twoje pociechy nie dadzą rady zjeść wszystkich ciastek jednego dnia, możesz przechowywać je w pojemniku jeszcze przez około 4 dni.
box:offerCarousel
Kruche kolorowe jeże
Co powiesz na kruche ciasteczka, wyglądające jak małe, kolorowe jeżyki? My zdecydowanie jesteśmy na tak! Jak je przygotować?
Składniki (na 20 sztuk):
1 i ½ szklanki mąki
¾ kostki miękkiego masła
2 łyżeczki soli
½ szklanki cukru
1 jajko
½ łyżeczki cukru wanilinowego
Do dekoracji:
2 tabliczki ciemnej czekolady
kolorowa posypka (wiórki)
Sposób przygotowania:
Do dużej miski wsyp mąkę i sól i wymieszaj je ze sobą. Dodaj masło, jajko cukier i cukier wanilinowy i połącz składniki za pomocą miksera. Z ciasta uformuj kulę i włóż ją na godzinę do lodówki. Następnie spryskaj dużą blaszkę tłuszczem w sprayu lub posmaruj ją masłem. Rozwałkuj ciasto na grubość ok. 1,5 cm i wykrój z niego koła za pomocą specjalnej foremki. Włóż do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika i piecz przez około 15 minut, aż do uzyskania złotego koloru.
Gdy ciastka będą już gotowe, odstaw je do ostygnięcia, a następnie rozpuść tabliczki czekolady w kąpieli wodnej. Za pomocą łyżki posmaruj jedną połówkę każdego kółka, a następnie posyp czekoladę posypką – będzie ona imitować kolce naszego jeża. Pozostałą część czekolady przełóż do rękawa cukierniczego i na ciastku zrób czekoladowe kropki – oczy i nos. Teraz tylko odczekaj kilka minut, aż dekoracja zastygnie i pyszne zwierzątka gotowe!
box:offerCarousel
Delicje
Twoje dzieci też zajadają się delicjami? Teraz możesz przygotować ich domową wersję!
Składniki:
Na galaretkę:
1 paczka galaretki pomarańczowej
1 mała pomarańcza
Na spód:
miękkie masło (do smarowania)
1 duże jajko
25 g drobno granulowanego cukru
25 g mąki
½ łyżeczki cukru pudru
Na polewę:
* 180g ciemnej czekolady
Sposób przygotowania:
W miseczce przygotuj galaretkę zgodnie ze wskazówkami na jej opakowaniu. Następnie dodaj odrobinę startej skórki z pomarańczy. Wlej ją do małej, płytkiej tacy o wymiarach ok. 26x20 cm i chłódź w lodówce przez około godzinę.
Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. Formę do babeczek (najlepiej posiadającą 12 otworów) wysmaruj masłem. Miksuj jajko z cukrem do uzyskania gładkiej konsystencji. Następnie delikatnie dosyp odrobinę mąki i dalej miksuj. Do otworów w foremce wlej po łyżce powstałej masy i piecz przez ok. 8 minut i odstaw do wystygnięcia. Następnie przełóż spody na kratce do studzenia ciast.
Rozpuść czekoladę w kąpieli wodnej i odstaw do wystygnięcia. Wyjmij galaretkę z lodówki na papier do pieczenia i wytnij z niej 12 kółek. Każdą z powstałych galaretek ułóż na ciastkach. Następnie polej wszystko czekoladą i poczekaj, aż zastygnie.
Smacznego! | 3 przepisy na ciasteczka dla dzieci |
Wader to ceniona marka, która od wielu lat produkuje plastikowe zabawki dla najmłodszych. Produkty z jej logo wyróżniają się intensywną barwą, trwałością, a przede wszystkim ogromną różnorodnością akcesoriów do zabawy, nie tylko w piasku. Jaki prezent możesz wybrać z oferty Wadera? Prezent dla siostry i brata, czyli jak zorganizować wspólną zabawę w zgodzie
Największy kłopot sprawia wybór odpowiedniego prezentu dla siostry i brata. Nie dość, że w jednym upominku należy pogodzić oczekiwania dwójki dzieci, to jeszcze trzeba wybrać taką zabawkę, którą będą mogli wspólnie bawić się w pełnej zgodzie. W ofercie Wadera znajdziesz pomysły na upominki doskonałe dla kilkuletniego rodzeństwa. Zwróć uwagę chociażby na uniwersalnezabawki do piasku, którymi brzdące będą mogły bawić się w piaskownicy albo w trakcie wypoczynku nad morzem lub jeziorem. Wybierz jedną z łopatek albo gotowe zestawy, takie jak wiaderka z foremkami i łopatką, młynek z foremkami czy wózek plażowicza. Ważne, żeby kupić akcesoria w uniwersalnej kolorystyce, tak aby barwy odpowiadały i dziewczynce, i chłopcu. Do zabawy w piasku i wielu innych dziecięcych harców przydadzą się smykom takżetaczkioraz koparki i wywrotki.
Do wspólnych zabaw zachęcą również puzzle i kręgle. Puzzle Wadera to atrakcja przede wszystkim dla maluchów, które nie dorosły jeszcze do przedszkola – dwulatek z radością ułoży kilkuelementową układankę z rybką, statkiem czy kogucikiem, za to po kilku latach chętnie spędzi czas, układając puzzle składające się z kilkudziesięciu klocków. Z kolei plastikowymi kręglami w pastelowych albo wyrazistych kolorach mogą bawić się już roczne dzieci, zabawka pochodzi zresztą z linii Friends on the Move, którą polski producent przygotował z myślą o dzieciach, które skończyły dopiero pierwszy rok życia. Z kolei rodzeństwo w wieku przedszkolnym może zgodnie bawić się w lekarza, a nawet w weterynarza, korzystając z zestawu mały doktor i domku przypominającego farmę.
Prezent dla dziewczynki – zabawa w małą gosposię
Kilkuletnie dziewczynki uwielbiają odgrywanie ról – z uporem maniaka bawią się w bycie mamą, ogrodniczką albo wzorową gospodynią domową. Wychodząc zamiłowaniom smyka naprzeciw, możesz podarować kilkulatce wózek gosposi z zabawkami przydatnymi podczas zabawy w sprzątanie. Jak na prawdziwą panią domu przystało, dziewczynka może ugotować pyszny obiad, upiec wyśmienite ciasto albo zaprosić lalki na popołudniową kawę, jeśli tylko sprezentujesz jej odpowiedni zestaw. Możesz wybrać komplet naczyń i garnków, zestaw foremek z wałkiem do ciasta albo kilka wersji serwisu kawowego, które różnią się między sobą przede wszystkim liczbą elementów.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś zdecydowała się na inny upominek: sięgnij po typową dziewczęcą zabawkę, czyli domek dla lalek z wyposażeniem, albo wręcz przeciwnie – wybierz rzadziej wręczane kilkulatkom klocki w pastelowych kolorach, zapewniając jej rozwijającą i twórczą rozrywkę.
Prezent dla chłopca, czyli nie ma nic lepszego, niż zabawa samochodzikami!
Witaj w królestwie pełnym samochodów! Nie musisz mieć najmniejszych wątpliwości, jaka zabawka uraduje kilkuletniego chłopca najbardziej… Wybierz autko! W ofercie Wadera znajdziesz zarówno niewielkie pojazdy, które maluch zmieści w dłoni, jak i te duże, bo długości nawet 80 cm. Popularne modele pojazdów to m.in.wywrotki i betoniarki, a wśród miłośników pojazdów ratunkowych prym wiodą wozy strażackie.
Jeśli jednak nie chcesz kupować chłopcu kolejnego samochodu, możesz pomyśleć o upominku odległym od jego zainteresowań, np. o klockach, albo tylko nawiązującym do jego motoryzacyjnych pasji. Weź pod uwagę zakup piętrowego garażu lub zestawu dla małego mechanika, w którym smyk znajdzie wózek na kółkach i wiaderko z najważniejszymi narzędziami. Warto także, abyś zwróciła uwagę na plastikowe kolejki i tory wyścigowe – może wypatrzysz wśród nich niespodziankę doskonałą dla znajomego kilkulatka?
Dobre, bo polskie – ta zasada sprawdza się także podczas zakupów dla najmłodszych. Decydując się na ofertę firmy Wader, możesz być pewna, że znajdziesz prezent idealny dla każdej dziewczynki i każdego chłopca, a kilkuletnie dziecko na pewno nie będzie zawiedzione takim plastikowym upominkiem. | Wybierz prezent polskiej marki – plastikowe zabawki (nie tylko do piasku) firmy Wader dla chłopca i dla dziewczynki |
Kiedy Lara myśli o tym, co spotkało jej rodzinę, pewnie zastanawia się, dlaczego nie udało jej się uchronić synów przed wojną, chociaż zrobiła wszystko, co wydawało jej się możliwe… Wielkie nadzieje
Kiedy na Kaukazie zaczęło się robić niebezpiecznie, Lara podjęła decyzję o wysłaniu swoich synów do Europy, gdzie mieli rozpocząć życie, o jakim ona sama mogła tylko pomarzyć. Bolała ją ta rozłąka, tłumaczyła sobie jednak, że tak będzie dla nich najlepiej. Chciała odsunąć od chłopców niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą wojna. O swojej decyzji i jej konsekwencjach kobieta opowiada Wojciechowi Jagielskiemu w książce „Wszystkie wojny Lary”.Początkowo wydawało się, że podjęła decyzję najlepszą z możliwych. Synów oglądała na ekranie komputera, gdzie ci z ekscytacją opowiadali o tym, jak wygląda Europa i że wszystko jest tutaj na wyciągnięcie ręki. Z czasem jednak wyczuwało się u nich coraz większe zniechęcenie. Nowe życie okazało się rozczarowujące. W poszukiwaniu większego sensu synowie Lary trafili na wojnę w Syrii, gdzie mieli nadzieję zginąć jako męczennicy.
Wielkie rozczarowania
„Wszystkie wojny Lary” to święta wojna opowiedziana z perspektywy matki, która zrobiła wszystko, by uchronić swoje dzieci przed takim życiem, a jednak nie udało jej się tego zrobić. Lara zastanawia się, gdzie popełniła błąd. Może nie powinna była wysyłać dzieci do Europy? Może nad ich dalszym życiem zaważył moment, w którym do domu Lary przywieziono rannego partyzanta, a ten zaczął opowiadać chłopcom o wojnie? Jagielski spisuje te przemyślenia i wątpliwości, po raz kolejny udowadniając, że świetnie rozumie ludzi i potrafi wczuć się w ich sytuację. Książka opowiada nie tyle o samej wojnie, co o tym, jak to się dzieje, że ludzie dobrowolnie zostają jedną z jej stron, chociaż przecież to nie ich konflikt, nie bronią w nim własnych domów i rodzin. Synów Laury do Syrii popchnęło prawdopodobnie rozczarowanie. Nie znaleźli w Europie lepszego życia, w poszukiwaniu którego tutaj przyjechali. Na ludzi myślących podobnie trafili dopiero w meczetach.
„Wszystkie wojny Lary” to książka tematycznie przypominająca „Wieże z kamienia”, ale pod względem stylu podobna bardziej do „Wypalania traw” – na pierwszym miejscu znalazła się w niej opowieść. Historia Lary wciąga czytelnika, który właściwie przy okazji dowiaduje się więcej na temat Syrii, gdzie trafiają Szamil i Raszid oraz Czeczeni, bo tam się wychowywali. Książka ukazuje ciekawą perspektywę matki troszczącej się o dobro swoich dzieci. Zdecydowanie warto ją poznać.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Wszystkie wojny Lary” Wojciech Jagielski – recenzja |
Po thrillery sięgamy zazwyczaj dla rozrywki. Czasem zdarza się książka, która oprócz niej dostarcza nam jednak czegoś jeszcze, otwierając przed nami okno na niedostępny świat. Taka właśnie sztuka udała się niemieckiemu pisarzowi, Andreasowi Pflügerowi. Od lektury „Raz na zawsze” trudno się oderwać, akcja jest bowiem naprawdę dynamiczna. Główna bohaterka pracuje w specjalnej jednostce niemieckiej policji i bierze udział w najbardziej ryzykownych akcjach. Jej ojciec to legenda wśród funkcjonariuszy, jednak ona nie musi polegać na swoim nazwisku – jest tak dobra, że zdążyła zdobyć uznanie i udowodnić, że nie korzysta z protekcji ojca. Pewnego razu coś jednak idzie nie tak, Jenny ignoruje złe przeczucia, a w efekcie większość jej towarzyszy ginie, zaś ona sama zostaje oślepiona.
Jak widzą niewidomi?
Czy niewidoma kobieta, choćby nie wiem jak utalentowana, może pracować w policji? Zdaniem Pflügera tak, i taki los gotuje swojej bohaterce. Jenny udaje się do jakiegoś stopnia otrząsnąć. Szkolą ją najlepsi trenerzy, których zadaniem jest nauczyć ją orientować się w przestrzeni za pomocą tego, co jest dla niej dostępne, czyli dźwięków. Autor książki dobrze odrobił zadanie domowe. Poznał tajniki pracy najbardziej elitarnych instruktorów orientacji za pomocą dźwięków, rozmawiał z wieloma niewidomymi, sprawdzał, czego są w stanie się nauczyć. W efekcie udało mu się stworzyć bohaterkę, która zadziwia i fascynuje. Jenny potrafi wywnioskować, jak umeblowane jest pomieszczenie i ile w nim znajduje się osób, kląskając językiem i słuchając, jak rozchodzi się dźwięk. Zaczęła chodzić na szpilkach, bo stukanie obcasami pomaga jej ocenić otoczenie. Obserwując ją, trudno uwierzyć w to, że jest niewidoma.
Jak uciec przed mordercą?
Kiedy jednak okaże się, że komuś zależy na tym, żeby dopaść właśnie ją, jej niepełnosprawność stanie się bardziej widoczna. Niewidoma kobieta, choćby nie wiem, jak zdolna, ma niewielkie szanse ucieczki przed wyrafinowanym mordercą. Pflüger sprawnie prowadzi akcję, dawkując informacje i trzymając czytelnika w niepewności. Nieliczne retrospekcje pozwalają snuć pewne domysły i wzmagają naszą ciekawość. Boimy się o Jenny, której trudno nie lubić, ale także chcielibyśmy wiedzieć, dlaczego to właśnie ona jest obiektem polowania.
Współcześni samurajowie
Interesująca jest także jednostka, w której pracowała Jenny. Jej członkowie to nie tylko świetnie wyszkoleni policjanci o ponadprzeciętnych umiejętnościach, sprawności i inteligencji. Tworzą swoistą rodzinę, w której osoby troszczą się o siebie nawzajem, szorstkim humorem maskując ból po stracie kolegów. Mają poczucie misji, wiedzą, że któregoś dnia mogą nie wrócić z akcji i są gotowi poświęcić się dla towarzyszy. Czytają kodeks samurajów i postępują zgodnie z zawartymi w nim zasadami. Nie są idealni, ale bez wątpienia nie są też przeciętni.
„Raz na zawsze” to książka, która nie powinna zginąć w tłumie. Wyjątkowo sprawnie napisana, z oryginalnymi bohaterami i niesamowicie zaskakującą akcją – jest prawdziwą perełką wśród thrillerów. Przeczytajcie!
Źródło okładki: www.otwarte.eu | „Raz na zawsze” Andreas Pflüger – recenzja |
Kamień wykorzystany w aranżacji wnętrz gwarantuje im niepowtarzalny klimat i charakter. Zapewnia dozę elegancji, wyrafinowania, ale jednocześnie pomaga zachować przyjemną naturalność. Warto również pamiętać, że jest to materiał trwały, a odpowiednio zabezpieczony przetrwa bez skazy przez wiele lat. Kamienne ściany mają tak wiele zalet, że szkoda byłoby nie rozważyć znalezienia dla nich miejsca również poza salonem. Tu udane kompozycje są już dobrze znane, a co z kuchnią, łazienką lub przedpokojem? Okazuje się, że taki wybór harmonijnie zgra się z wieloma stylami, od rustykalnego, przez loftowy i skandynawski, aż po nowoczesny!
Kamienna ściana – jak to zrobić?
Niebanalną ścianę w mieszkaniu można wykonać na różne sposoby, w zależności od tego, jakiego efektu końcowego oczekujemy oraz jakimi środkami dysponujemy. Kamień naturalny jest niewątpliwie najbardziej cenioną opcją pod względem estetycznym. Do wyboru są płyty z marmuru, granitu, piaskowca, trawertynu oraz łupka. Każdy z gatunków tworzy inny klimat w pomieszczeniu, który podkreślić można dodatkowo za pomocą odpowiedniego oświetlenia. Ich różnorodność gwarantuje, że dopasują się do każdego stylu. Naturalne rozwiązania są trwałe, jeśli od razu po montażu zaimpregnujemy je prawidłowo. Dzięki temu zabiegowi będą odporne na wnikanie zabrudzeń, odbarwienia słoneczne, a dodatkowo będą łatwiejsze w utrzymaniu w czystości.
Innym sposobem, po który sięgają osoby o mniej zasobnym portfelu, są okładziny ścienne imitujące kamień naturalny. To płytki wykonane z gipsu lub betonu, czyli tzw. kamień dekoracyjny. Dzięki dokładności w odwzorowaniu wyglądu naturalnego kamienia może zdarzyć się, że zupełnie niezauważalne będzie ich pochodzenie. Także są trwałe i wyglądają spektakularnie w wielu pomieszczeniach. Urządzając swoje mieszkanie, warto rozważyć obie powyższe propozycje.
Kamienna ściana w kuchni
Kamień jest materiałem chętnie stosowanym w kuchni. Występuje jednak zwykle w formie blatu lub zlewozmywaka. Kamienna ściana świetnie zaprezentuje się również nad szafkami, gdzie często brak jest pomysłów na ciekawe wykorzystanie przestrzeni. W tym miejscu warto używać gatunków odpornych na wilgoć i łatwych w czyszczeniu. Raczej gładkich płytek niż tych o urozmaiconej fakturze. Przy wyborze zastanówmy się także nad okładzinami, które mają na powierzchni żyłki układające się we wzory. To doda dekoracyjności bez utraty względów praktycznych.
Kamienna ściana w łazience
W łazienkowych wnętrzach kamienne dekoracje wyglądają wyjątkowo nietuzinkowo. Ściana z takich płytek tworzy we wnętrzu przyjemną atmosferę obcowania z naturą, co w przestrzeni relaksu może okazać się bardzo trafionym rozwiązaniem. Kamień świetnie prezentuje się w towarzystwie drewna, dlatego w całej aranżacji warto znaleźć miejsce dla obu tych materiałów. Ciemne kolory podkreślą elegancki styl i nadadzą wrażenia luksusu, jasne zaś są bardziej przytulne, jak z górskiej chaty. Warto jednocześnie pamiętać, aby nie zabudowywać kamieniem wielkich przestrzeni. Raczej zdecydujmy się na jedną wnękę lub strefę, które nie zdominują całości i nie odbiorą jej optycznie metrażu.
Przedpokój – kamienna ściana
W przedpokojach kamienna ściana będzie doskonałym zabiegiem dekoracyjnym, który od samego progu zachwyci gości swoją okazałością. To wspaniały sposób na udane zaplanowanie miejsc, które w wielu mieszkaniach pozostają puste. Jeśli hol jest spory, można pozwolić sobie na kamienną mozaikę, która z pewnością nie pozostanie niezauważona.
Kamień jest bardzo szlachetnym materiałem, który warto stosować. Mimo panowania wszechobecnych lekkich i łatwych w montażu konstrukcji moda na elegancki szyk nie przemija. Niepowtarzalne wrażenie, jakie gwarantuje wykorzystanie kamienia, jest warte zaangażowania. | Kamienna ściana – nie tylko w salonie |
Malarski print to jeden z ciekawszych trendów w sezonie wiosna/lato 2016. Jest związany ze sztuką, a przy tym niezwykle współczesny i intrygujący. Jednak nie jest dla każdego, lecz dla kobiet o wyrafinowanym smaku. Czy się do nich zaliczasz? Przekonaj się i dowiedz, jak zostać prawdziwą artystką w trudnym świecie mody! Projektanci to też artyści
Malarskie printy to trend, który do nas powrócił. Wielki boom przeżył w roku 2014, jednak wtedy projektanci widzieli go jako „chlapnięcie” farbą na ubrania. Tej wiosny printy są bardziej geometryczne, ale nadal abstrakcyjne. Mogą przypominać również przepiękny batik. Warto pamiętać, że moda bardzo często inspiruje się sztuką, dlatego ten trend jest „powrotem do korzeni”. W tym sezonie dały mu się porwać takie domy mody, jak: Dolce & Gabbana, Giamba, Valentino, Gucci, Sonia Rykiel. Każdy z nich inaczej go interpretuje – dla Giamby jest on lekki i zwiewny, w wydaniu Valentino mroczny. Marki Dolce & Gabbana, Gucci i Sonia Rykiel przemieniły go w radosną feerię barw.
Zakochaj się w sztuce
Dlaczego warto pokochać ten trend? Po pierwsze, wiele z nas pewnie już się znudziło minimalizmem i prostotą czy hipsterskim lookiem, a malarski print to powiew świeżości. Nie jest oczywisty i z łatwością pomoże ci się wyróżnić. Po drugie, daje wiele możliwości stworzenia niezwykle ciekawych stylizacji. Ten trend pokocha nie każda kobieta, tylko taka, która mierzy wyżej, ma liczne zainteresowania i wyrafinowany gust. Właśnie dlatego malarskie printy nie są dla każdego. Platyna na głowie, opalenizna z solarium, kolczyk w pępku będą się po prostu gryzły z ubraniami inspirowanymi sztuką. Natomiast wiek, kolor włosów czy karnacji, figura nie mają tu żadnego znaczenia. Świetnie będzie wyglądać w sukience w taki wzór zarówno szesnastolatka, jak i sześćdziesięciolatka. To jest jeden z nielicznych trendów, który musi faktycznie pasować do twojej osobowości i charakteru. Jeśli jednak wszystko się zgra ze sobą, sukces gwarantowany.
Jak nosić malarski print?
Wiele zależy od twojej modowej świadomości i odwagi, dlatego w powiązaniu z nimi podzieliliśmy nasze propozycje na kategorie. Ale jest jedna zasada, która odnosi się do wszystkich propozycji: co za dużo, to niezdrowo. Malarski print wygląda genialnie w towarzystwie raczej stonowanych i monochromatycznych ubrań. Na ich tle motyw staje się od razu bardziej wyrazisty i widoczny. Postaw na jeden, góra dwa elementy stroju w malarski print, a reszta niech będzie prosta, co nie znaczy, że nudna!
Dzieło sztuki
Kochasz się wyróżniać i być w centrum uwagi? To jest opcja dla ciebie. Zdecyduj się na płaszcz lub sukienkę w malarski print. Dobierz do tego dodatki, które sprawią, że będziesz wyglądać jak dzieło sztuki. Proponujemy wyraziste okulary przeciwsłoneczne, niestandardową torebkę, np. vintage, a zamiast klasycznych czółenek buty w intensywnym kolorze lub we wzór. Warto dodać do tego ciekawą i nieszablonową biżuterię lub nonszalancko zarzuconą apaszkę.
Artystka
Propozycja dla kobiet odrobinę mniej odważnych lub ograniczonych dress codem w pracy. Malarski print z powodzeniem możesz nosić nawet w biurze, o ile reszta twojego stroju będzie dość spokojna. Proponujemy, by jedna część była we wzór inspirowany sztuką, np. spódnica, bluzka, spodnie, a reszta stylizacji gładka i prosta. Przykładowy zestaw to spodnie w malarski print, biała koszula i marynarka, jeśli dress code tego wymaga. Dziewczyny nieograniczone wymaganiami firmy mogą zamienić marynarkę na kurtkę skórzaną, a szpilki na balerinki. Ciekawie, szykownie i bardzo na czasie.
Miłośniczka sztuki
Trochę bardziej nieśmiała od swoich poprzedniczek lub po prostu wielbicielka minimalizmu i prostoty. Jeśli na razie nie chcesz inwestować pieniędzy w malarski trend, bo nie wiesz, czy do ciebie pasuje, to nic złego! Nowe trendy zawsze najlepiej testować na takich dodatkach jak buty, torebka, apaszka, okulary przeciwsłoneczne. Do swoich ulubionych ubrań wprowadź powoli dodatki w malarski print i sama zobaczysz, czy to jest to! Jeśli tak i oswoisz się z tą nowością, z łatwością wejdziesz na wyższe poziomy, takie jak „Artystka”, „Dzieło sztuki”.
Malarski trend to powrót do tego, co w modzie najlepsze: świadomości, oryginalności i pewnego rodzaju elitarności. Dlatego warto go wypróbować i zobaczyć, czy masz duszę artystki. | Malarskie printy – must have fashionistek |
Ocieplenie ścian zewnętrznych wykonuje się, mocując na nich warstwowy układ ociepleniowy. Każda z warstw systemu pełni w tym układzie określoną funkcję techniczną. Funkcje poszczególnych warstw
klej stanowi podstawowe połączenie płyt termoizolacyjnych z podłożem,
warstwa izolacji cieplnej (styropian, wełna mineralna, płyty XPS) zapewnia wymaganą przepisami izolacyjność cieplną całej przegrody,
klej zastosowany do wykonania warstwy zbrojonej służy do zatopienia sitaki i utworzenia mocnej warstwy podkładowej pod tynk elewacyjny,
tynk elewacyjny – to cienkowarstwowa wyprawa o charakterze ochronnym i dekoracyjnym, chroni wszystkie warstwy przed uszkodzeniami,
farba – to element opcjonalny, stosowana tylko do poprawienia estetyki prac.
Często pośród wykonawców i inwestorów pojawiają się pytania, czy należy stosować dodatkowe kołki(łączniki mechaniczne), a jeżeli tak, to w jakiej ilości i w jakim rozmieszczeniu na ścianie. Te kwestie postaram się wyjaśnić w niniejszym tekście.
Zgodnie z przepisami
Zgodnie z obowiązującymi w kraju zaleceniami technicznymi, łączniki mechaniczne nie muszą być stosowane w przypadku budynków o wysokości do 12 m, przy założeniu, że istniejące podłoże jest odpowiednio mocne i stabilne – wówczas wystarczy samo przyklejenie płyt za pośrednictwem kleju cementowego. Istnieje również zalecenie, że maksymalna grubość izolacji, jaką można przykleić bez dodatkowego kołkowania, to 15 cm. Opisany powyżej sposób mocowania dotyczy układów ze styropianem, ewentualnie z wełną mineralną lamelową.
Wełna fasadowa (zwykła), z uwagi na ciężar musi być zawsze kołkowana – niezależnie od grubości warstwy ani wysokości budynku. W przypadku budynków o wysokości powyżej 12 m kołkowanie jest obowiązkowe, niezależnie od rodzaju materiału termoizolacji oraz grubości warstwy. Takie zalecenie wynika z możliwego działania wiatru na układ ociepleniowy. Działanie wiatru, w postaci tzw. ssania, może bowiem doprowadzić do odspojenia całego układu ociepleniowego od podłoża. Łączniki stosuje się zatem w ilości minimum 4 sztuki na każdy m² ściany (w przypadku styropianu i płyt XPS), oraz minimum 4-6 sztuk w przypadku płyt z wełny mineralnej (dodatkowo, talerzyki przy stosowaniu wełny lamelowej powinny mieć większą średnicę). Dodatkowo ilość łączników należy zwiększyć w strefach brzegowych, czyli w narożnikach budynków oraz wokół otworów okiennych i drzwiowych – w tych miejscach siły ssące wiatru są bowiem największe.
Jakie są rodzaje kołków?
Łączniki do płyt termoizolacyjnych można podzielić w zależności od rodzaju materiału. Do styropianu wystarczy stosowanie łączników tworzywowych, w całości wykonanych z tworzywa sztucznego. Do płyt z wełny mineralnej wymagane są łączniki tworzywowe, ale z trzpieniem stalowym. Oba rodzaje łączników występują w dwóch wersjach – jako łączniki wkręcane lub jako łączniki wbijane.
Zasady doboru łączników
Dobór łączników przeprowadza się w zależności od:
rodzaju materiału ściany stanowiącej podłoże (inna długość zakotwienia),
rodzaju izolacji cieplnej (w systemach ze styropianu stosowane są łączniki z trzpieniem tworzywowym lub stalowym, w systemach z wełną mineralną wyłącznie z trzpieniem stalowym),
grubości wszystkich warstw ocieplenia (warstwy wierzchniej, materiału do izolacji cieplnej, kleju);
Jak kołkować?
Kołkowanie przeprowadza się po minimum 24 godzinach od zakończenia przyklejania płyt izolacyjnych. Najpierw na ścianie rozrysowuje się wymagany układ i rozmieszczenie poszczególnych łączników. Następnie w zaznaczonych miejscach wierci się otwory o głębokości nieco większej niż długość łącznika. Po przedmuchaniu otworów sprężonym powietrzem, umieszcza się w nich łączniki, a następnie wbija lub wkręca. Prawidłowo zamocowany łącznik powinien mieć powierzchnię talerzyka zlicowaną z warstwą izolacji cieplnej. | Jak kołkować styropian lub wełnę podczas ocieplania budynku? |
Jaki powinien być idealny smartfon? Wydajny, wygodny i… stylowy! Kupując urządzenie mobilne, coraz częściej zwracamy uwagę nie tylko na jego osiągi, ale też wygląd. Doskonale rozumie to LG. Południowokoreańska firma wydała bowiem smartfona LG G4, który jest pokryty prawdziwą skórą. Obudowa i wygoda
LG G4 to duży smartfon, a nawet phablet. Osoby o małych dłoniach mogą mieć problem z trzymaniem tego 5,5-calowego urządzenia. Mogę jednak zapewnić, że będą chciały jak najczęściej go dotykać, a to za sprawą pokrycia klapki ochronnej smartfona warstwą naturalnej skóry. Ta niestety nie należy do najgrubszych, przez co bardzo łatwo się ściera. Wystarczy kilka miesięcy lub nawet tygodni noszenia urządzenia w kieszeni, żeby na obudowie było widać niezbyt ładne białe plamy. Jedynym pocieszeniem może być fakt, że klapka jest wymienna, dzięki czemu do smartfona można dokupić nowe plecki, niekoniecznie wykonane ze skóry.
Kolejnym elementem zwracającym uwagę jest wygięta obudowa i ekran. Dzięki temu urządzenie wygląda ładnie, bardzo przyjemnie się je obsługuje, zaś przy upadku tylko niewielka część wyświetlacza ma kontakt z podłożem, co zmniejsza ryzyko zbicia smartfona o 20%. Ramki wyświetlacza zostały pokryte karbowanym materiałem, dzięki czemu trudno dopatrzeć się na nim rys. W LG G4, tak jak w innych smartfonach firmy, przyciski blokady i zmiany głośności umieszczono z tyłu obudowy. Dzięki temu możliwe jest bardzo łatwe dosięgnięcie ich. Jest to ogromna zaleta, ponieważ w przypadku dużych smartfonów korzystanie ze standardowych przycisków to prawdziwa udręka.
Wyświetlacz
LG G4 został wyposażony w 5,5-calowy wyświetlacz IPS o rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli. To bardzo dobre parametry, ale są standardem w urządzeniach z wyższej półki. Koreański smartfon jednak góruje nad konkurencją dzięki wykorzystaniu technologii kropki kwantowej znanej między innymi z telewizorów. Dzięki temu kontrast wyświetlacza jest o 50% wyższy niż w przypadku tradycyjnych ekranów LCD, zaś jego jasność aż o 25% większa. Dzięki temu cechuje się świetną widocznością w świetle słonecznym i pod tym względem dorównuje ekranom AMOLED.
Podzespoły i wydajność
Procesor zastosowany w LG G4 to Qualcomm Snapdragon 808, który ma łącznie sześć rdzeni. Dwa z nich to bardzo wydajne jednostki Cortex-A57, zaś cztery to energooszczędne Cortex-A53. To bardzo dobry procesor, który wystarczy do uruchamiania wszystkich nowych gier i programów. Oczywiście na rynku znajdziemy jeden wydajniejszy model ze stajni Qualcomma. Jest nim Snapdragon 810 wyposażony w osiem rdzeni, z czego aż cztery to szybkie Cortex-A57.
Niektórzy mogą mieć za złe, że LG nie użyło w smartfonie właśnie tego procesora, absolutnie niesłusznie! Choć Snapdragon 810 na papierze wydaje się lepszy od modelu 808, to w praktyce ma ogromne problemy z przegrzewaniem się i sprawia wiele problemów w smartfonach, które napędza. Bardzo dobrze, że LG pokierowało się zdrowym rozsądkiem i nie zdecydowało się na zastosowanie najwydajniejszego procesora za wszelką cenę. LG G4 nie ma też czego się wstydzić, jeżeli chodzi o inne podzespoły. Ma aż 3 GB pamięci RAM oraz 32 GB pamięci flash. Pamięć można rozszerzyć za pomocą kart microSD o maksymalnej pojemności 128 GB.
System
LG G4 działa pod kontrolą systemu Android 5.1 Lollipop, wzbogaconego o nakładkę UX 4.0. Nawiązuje on do promowanego przez Google wzornictwa Material Design. LG dodało też do swojego oprogramowania kilka dodatkowych aplikacji, takich jak inteligentny asystent Smart Bulletin, program zdrowotny LG Health oraz Quick Remote, które pozwala na korzystanie ze smartfona jak z pilota. Bardzo ciekawie prezentuje się też ekran Easy Home, który dostosowuje wygląd interfejsu do wymagań osób mniej obeznanych z nowymi technologiami. Na nim ekrany i czcionka są znacznie większe niż normalnie.
Kolejne ciekawe dodatki do systemu to funkcja Smart Cleaning czyszcząca smartfona ze śmieci oraz 100 GB miejsca na dysku w chmurze Google Drive na dwa lata. Android z nakładką LG działa naprawdę dobrze. Jest to zasługa braku zbędnych aplikacji i funkcji, które obciążałyby system. Bardzo dużą zaletą LG G4 jest to, że jako jeden z pierwszych sprzętów dostał aktualizację do najnowszego Androida 6.0 Marshmallow. Dzięki temu bardzo szybko uzyska on dostęp do nowych funkcji.
Czas pracy na akumulatorze
LG G4 ma akumulator litowo-jonowy o pojemności 3000 mAh. Pojemność ta jest absolutnie wystarczająca i zapewnia działanie urządzenia przez jeden dzień. Akumulator jest wymienny i ukryty pod klapką. Smartfon wspiera też technologię Qualcomm Quick Charge 2.0 pozwalającą na bardzo szybkie ładowanie. Szkoda tylko, że niezbędna do tego ładowarka nie jest dołączona do zestawu i trzeba ją dokupić we własnym zakresie. LG G4 wspiera też ładowanie bezprzewodowe w standardzie Qi. Jednak i w tym przypadku konieczne jest dokupienie odpowiedniej ładowarki oraz obudowy do telefonu.
Aparat
W LG G4 zastosowano tylny aparat z matrycą o rozdzielczości 16 Megapikseli i przedni 8 Megapikseli. Warto pochwalić wykorzystanie obiektywu z przysłoną F1.8. Dzięki temu do smartfona dociera mnóstwo światła i możliwe jest wykorzystanie go do robienia zdjęć w kiepskich warunkach oświetleniowych. Należy docenić też zastosowanie systemu stabilizacji optycznej OIS 2.0, który stabilizuje drganie w trzech osiach. Kolejna zaleta LG G4 to bardzo krótki czas uruchamiania aparatu, który wynosi 0,6 sekundy.
LG pozwala również na korzystanie z trybu ustawień ręcznych. Umożliwia on regulowanie ostrości, czasu otwarcia migawki, czułości ISO oraz balansu bieli. Znalazły się tu także funkcja zapamiętania ekspozycji oraz wskaźnik spektrum kolorów. Ten ostatni określa zawartość barw podstawowych RGB w oświetleniu sceny i rejestruje promieniowanie czerwone odbite od innych przedmiotów. W ten sposób bardzo dobrze ustala balans bieli i barwę światła lampy błyskowej. LG G4 pozwala na kręcenie filmów w maksymalnej rozdzielczości 3840 x 2160 pikseli i przy płynności 30 kl./s.
Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej:
zdjęcie 1
zdjęcie 2
zdjęcie 3
zdjęcie 4
Podsumowanie
LG G4 to smartfon, który cechuje się pięknym wyglądem, ogromną wygodą użytkowania oraz świetnym wyświetlaczem. Nie sposób też narzekać na jego wydajność i bogaty w przydatne funkcje aparat. Korzystanie z tego urządzenia to prawdziwa przyjemność i zdecydowanie warto się skusić na ten zakup. Koreański smartfon to jedno z najlepszych urządzeń mobilnych wydanych w tym roku i polecam jego kupno absolutnie każdemu. Jego cena nie jest niska, to fakt, ale jedyny skórzany smartfon na rynku o tak dużych możliwościach z całą pewnością jest jej wart. | Test smartfona LG G4 |
Szukasz dobrego obuwia przed wyjazdem na deskę? Podpowiadamy, które firmy i modele w rozsądnej cenie są najpopularniejsze. Buty do snowboardu są tak ważnym elementem zimowego osprzętu, że odpuszczanie sobie tego punktu na liście spraw do załatwienia to duża strata. W czasie jazdy na desce aparat ruchu podlega znacznym przeciążeniom. Pracują stawy skokowe, kolana czy plecy. Mięśnie działają na wysokich obrotach, a nagłe zmiany kierunków mogą być zwyczajnie niebezpieczne. Nieprawidłowo dobrane buty nie tylko popsują przyjemność z jazdy na stoku, ale przez złe dopasowanie mogą też spowodować ból czy kontuzję. Niewygodne obuwie może też zwiększać uczucie zmęczenia, ponieważ jazda w nich jest nieekonomiczna, a więc „energochłonna”.
Co jest istotne?
Dobór butów jest uwarunkowany głównie stylem jazdy. Ale są też inne czynniki, na które koniecznie trzeba zwrócić uwagę.
Rozmiar. Dokładnie sprawdź na stronie producenta długość wkładki. Ma ona większe znaczenie niż rozmiar buta. Wkładka powinna być o ok. 0,5 cm dłuższa od stopy.
Poziom zabezpieczeń stawu skokowego przed urazami. Buty powinny zapewniać ci przede wszystkim bezpieczeństwo i stabilizację. Dlatego warto dowiedzieć się jak najwięcej na temat tego, jaką ochronę oferuje wybrany przez ciebie model. Buty mogą mieć np. amortyzujące poduszki w okolicy kostek, dodatkowe trzymanie w okolicy pięty itd.
Dopasowanie. But nie może obcierać w środku ani powodować odgnieceń czy uczucia dyskomfortu. Opcja warta rozważenia to termoutwardzalne wkładki, które dokładnie dopasowują się do kształtu twojej stopy (to dobra możliwość np. dla osób, które mają niesymetryczną budowę i ich stopy różnią się kształtem). Język nie powinien blokować ruchów. Jeśli zależy ci na dokładnym dopasowaniu, wybierz model z językiem 3D, który dokładnie ułoży się na łydce, nie powodując odgnieceń. Zaletą języków 3D jest też fakt, że nie mają szwów, które mogłyby potencjalnie obcierać skórę.
Twardość butów. Ma ona wpływ na precyzję jazdy i na tłumienie drgań. Ten parametr dobierany jest do rodzaju deski i wiązań. Twardość buta ocenia się w skali 1–10. Twardym butom bliżej jest do narciarskich (polecane są np. freeridowcom). Miękkie dają większą swobodę ruchu, dlatego polecane są początkującym.
System sznurowania. To sprawa indywidualna. Do wyboru są tradycyjne, z różnymi wersjami haczyków i blokowania, lub strunowe w technologii BOA (charakteryzujące się dużą szybkością wiązania).
Buty muszą być ciepłe. Dlatego sprawdź, jaki poziom termoizolacji ma model, który chcesz kupić. Jeśli bardzo marzniesz, poszukaj takich z wkładkami typu thermoflex.
TOP 5
Podpowiadamy: sprawdź jeden z kilku popularnych modeli w rozsądnej cenie.
Head Scout Pro BOA Black 2016. Wygodne i pozwalające na dokładnie dopasowanie. Użytkownicy twierdzą, że dobrze trzymają się stopy. Sznurowanie typu BOA. Cena: ok. 560 zł.
Burton Mint. Zgrabny but damski. Wygodny i zapewniający trzymanie w okolicy pięty. Cena: 500–800 zł.
Flow VEGA 2013.Buty zapewniające komfort także osobom początkującym. Cena ok. 460 zł.
Flow lotus Boa Coiler 2013.Solidnie wykonany, z systemem sznurowania BOA. Cena ok. 500 zł.
Northwave Reset BOA 2106. Buty charakteryzuje wysoka wytrzymałość.
Sprawdź też inne modele najpopularniejszych marek: Northware, Head, Burton, Flow, Celsius,ThirtyTwo.
Wybierając swoje pierwsze buty, zwracaj uwagę na szczegóły, solidność i wygodę. Postaraj się też o nich dowiedzieć jak najwięcej przed dokonaniem wyboru, dzięki czemu będzie ci się dobrze i bezpiecznie jeździło. | Pięć topowych modeli butów snowboardowych w cenie do 500 zł |
Od dłuższego czasu na rynku dostępne są samochody z wbudowaną funkcją bluetooth, umożliwiającą połączenie smartfona z samochodem. Co jednak zrobić, gdy w naszym aucie brakuje takiej przydatnej funkcji? W jaki sposób można bez wielkich nakładów finansowych połączyć swój smartfon z pojazdem? Jeśli jest to twoim problemem, to bardzo dobrze trafiłeś. Na te i inne pytania znajdziesz odpowiedź poniżej. Wygoda przede wszystkim
Wszyscy dobrze wiemy, że prowadzenie samochodu i jednoczesna rozmowa przez telefon może zakończyć się niemiłą niespodzianką w postaci mandatu i utraty kilkudziesięciu złotych. Takiej przykrej sytuacji możemy zapobiec w bardzo prosty sposób. Oczywiście nie musimy komunikować się z nikim w czasie jazdy, jednak w momencie realizowania deadline’ów, nieustannych spotkań służbowych oraz prywatnych, komunikacja nawet w samochodzie jest po prostu niezbędna. Jak więc robić to zgodnie z prawem? Prostym sposobem na połączenie swojego smartfona z samochodem jest samochodowy zestaw głośnomówiący. Łatwy w montażu oraz użytkowaniu, bezproblemowo umożliwi ci stałą komunikację nawet w czasie jazdy. Obecne na rynku modele pozostają nieinwazyjne dla przestrzeni samochodowej, nie ma zatem konieczności stałego podłączania ich do gniazda zapalniczki. Dzięki temu rozwiązaniu będziesz mógł w każdej chwili korzystać z niezbędnego gniazda, czy to na potrzeby ładowania, czy po prostu jako zapalniczki. Na rynku dostępne są różne modele, które bez problemu możesz dopasować do swoich potrzeb. Kup takie urządzenie już teraz i spokojnie czekaj na rozmowę, a nie na kolejny mandat.
Multimedia w zasięgu ręki
Co zrobić w sytuacji, gdy sam zestaw głośnomówiący to zbyt mało? Smartfon oferuje przecież mnogość funkcji, z których chcielibyśmy korzystać nawet w czasie jazdy. Zwykłe radio zaczyna nudzić swoją monotonią, a noszenie wszystkich płyt z ulubioną muzyką i zmienianie ich podczas jazdy nie jest zbyt wygodne. Teraz nie stanowi to już problemu, ponieważ dzięki specjalnym transmiterom będziesz miał swoje ulubione multimedia zawsze pod ręką. Obecnie większość dostępnych transmiterów łączy się z samochodem poprzez gniazdo zapaliczki, co nie oznacza jednak utraty możliwość załadowania smartfona w samochodzie. Większość modeli posiada specjalne gniazda USB do ładowania telefonu nawet w czasie pracy transmitera. Nie jest to jednak główną zaletą tego sprzętu! Dzięki samochodowemu transmiterowi uzyskasz dostęp do swojej playlisty oraz bezproblemowo połączysz się ze znajomymi dzięki funkcji zestawu głośnomówiącego. Jedyne, czego potrzeba do uruchomienia tych funkcji to łączność bluetooth, która umożliwi bezproblemowe działanie systemu. Kolejnym atutem transmiterów jest ich design – nie są to urządzenia toporne ani wymagające dużej ilości miejsca. Mnogość wzorów oraz rozmiarów ułatwia wybór tego idealnego, dokładnie pasującego do wnętrza twojego auta.
Wszystkie gniazda wolne
Co w sytuacji, gdy nie chcemy widzieć wewnątrz naszego samochodu kolejnego odstającego elementu? Prostym, ale skutecznym rozwiązaniem tego problemu są radia samochodowe z funkcją bluetooth. Dzięki nim wszystkie multimedia będą zawsze pod ręką, przy braku konieczności wygospodarowywania dodatkowej przestrzeni wewnątrz auta. Jest to o wiele wygodniejsze rozwiązanie, ponieważ nie musimy ciągle martwić się o stan baterii sprzętu. W tym wypadku radio będzie czerpać prąd bezpośrednio z instalacji elektrycznej samochodu. Jednym z ciekawszych rozwiązań, jeśli chodzi o radia z funkcją bluetooth, jest oddzielnie montowany ekran LCD w różnych rozmiarach. Dzięki takiemu patentowi będziemy mogli nie tylko słuchać ulubionej muzyki, czy komunikować się ze znajomymi, ale również łatwo skorzystać z nawigacji, która bardzo często okazuje się niezwykle pomocna.
Takie rozwiązania sprawiają, że smartfon stanie się jednością razem z naszym samochodem, co ułatwi nam codzienne funkcjonowanie za kierownicą.
Uwaga! W dniach od 13 listopada do 13 grudnia szukaj promocyjnych ofert transmiterów na Festiwalu Okazji! Tylko tam ROCK Transmiter BLUETOOTH B200 Dual USB 2,4A w rewelacyjnej cenie 19,99 zł! | Połącz swój smartfon z samochodem |
Bez wątpienia dobrej kawy można napić się nie tylko we włoskiej kawiarni, ale także w domu. Warunek? Odpowiednio zmielone ziarna wysokogatunkowej kawy tuż przed jej zaparzeniem. O tym, jak ważna jest nie tylko kawa sama w sobie, ale i sposób jej zmielenia, powie każdy barista. Aby kawa była dobra, musi być przede wszystkim zmielona tuż przed przygotowaniem. Nieistotne jest, czy przygotowujemy kawowy napar w ekspresie automatycznym, kolbowym, używamy kawiarki, aeropressu czy chemeksa. Jeżeli nie użyjemy świeżo zmielonej kawy, napój ten nie ucieszy smakoszy. Dlaczego? Aromat kawy zamknięty jest w ziarnach, które po zebraniu są palone. Dzięki temu cały fantastyczny smak jest uwięziony wewnątrz ziarna i czeka na jego wydobycie przez odpowiednie zmielenie. Niestety, już kilka minut po zmieleniu ziaren najcenniejsze jej walory uciekają z powietrzem. To dlatego smak kawy świeżo zmielonej jest tak inny od mielonej sprzedawanej w paczkach.
Mielenie mieleniu nierówne
Wiemy już, że aby napić się równie dobrej kawy co z kawiarni, musimy zadbać o wysokiej jakości ziarna oraz młynek, który pozwoli owe ziarna zmielić tuż przed przygotowaniem i podaniem kawy. Jednak młynek młynkowi nierówny. Technologii mielenia jest kilka, a nawet młynki wykorzystujące tę samą, nie mielą tak samo. Jaki młynek kupić, aby spełnił oczekiwania co do przygotowywanej kawy?
Główny podział
Dostępne są dwa typy młynków. Jedne to młynki ostrzowe, inaczej nazywane udarowymi. Drugie, bardziej pożądane, są młynki żarnowe. Mogą być ceramiczne lub metalowe.
Młynki ostrzowe zapewne dobrze kojarzycie z domów waszych rodziców albo dziadków. Są to bardzo typowe młynki, które do rozdrabniania nasion wykorzystują metalowe ostrza wprawiane w ruch, tym samym tnąc ziarna na malutkie kawałeczki. Niestety, nierówne kawałki nie są pożądane przez kawoszy. Ponadto młynki ostrzowe tworzą dużą ilość tzw. pyłu kawowego, który źle wpływa na aksamitność i fakturę napoju. Kolejną wadą tej technologii jest podgrzewanie nasion w trakcie mielenia od pracującego silnika, co przed czasem uwalania aromat, przez co później kawa traci na intensywności i aromacie, a także gorzknieje. Zaletą tych urządzeń jest jednak niska cena.
Młynki żarnowe to królująca technologia mielenia kawy. Dostępne są oczywiście bardzo tanie młynki do amatorskiego, domowego użytku. Jedne są lepsze, inne – gorsze. Te profesjonalne są bardzo drogie, ale zapewniają najlepszy stopień równomiernego zmielenia przy powstawaniu najmniejszej ilości pyłu. Do mielenia kawy w młynkach żarnowych używa się takich żaren, jak do mielenia pszenicy, gdzie ziarna nie są cięte, tylko miażdżone przez elementy żarnowe. Podczas takiego mielenia kawa nie jest podgrzewana, z samych ziaren wydobywa się znikoma ilość pyłu, a dostępna regulacja co do grubości mielenia pozwala na przygotowanie różnego typu kawy.
Na co zwrócić uwagę przy wyborze młynka żarnowego?
Przede wszystkim na materiał, z którego wykonano żarna. W sprzedaży można znaleźć młynki, których elementy wykonano z ceramiki i metalu. Ceramiczne żarna są bardziej ciche podczas pracy. Niestety, są również mniej trwałe. Dlatego bardzo ważne jest, aby grubość mielenia regulować dopiero podczas pracy młynka, a nie na sucho, gdyż może dojść do uszkodzenia ceramiki, a takich uszkodzeń nie usunie serwis gwarancyjny. Znacznie bardziej trwały wydaje się być młynek z żarnami metalowymi, jednak jest on znacznie głośniejszy w pracy.
Król jest tylko jeden
Udało mi się ustalić, że najbardziej pożądanym przez baristów modelem młynka jest Mahlkönig EK 43. Jego cena to ponad 11 000 zł, co kompletnie go deklasuje w użytku domowym. Nie trzeba jednak wydawać mnóstwa pieniędzy, aby kupić dobrej jakości młynek żarnowy. Na Allegro znajdziemy wiele urządzeń w przedziale kilkusetzłotowym, które pozwolą na przygotowanie ziarna o wyjątkowej nucie smakowej, aromacie i niemal jednolitych grudkach kawy.
Interesującym i atrakcyjnym cenowo modelem wydaje się być NIVONA CafeGrano, który jest dostępny już za 300 zł. Oferuje on 16 stopni zmielenia kawy, ma szczelny, przezroczysty pojemnik, który zmieści 200 gramów ziaren, oraz funkcję regulacji czasu mielenia. Niewiele tańszy i równie interesujący jest SEVERIN KM3873. Ten żarnowy młynek ma pojemnik na 150 gramów ziaren. Zapewnia cichą pracę oraz funkcję regulacji zmielenia kawy. Jego cena waha się między 280 a 400 zł.
Jeżeli interesuje nas naprawdę wysokiej jakości urządzenie, powinniśmy się zainteresować Baratza Virtuoso. To profesjonalny młynek, który oferuje grubość mielenia kawy w zakresie od 250 do 1200 mikrometrów. Ma aż 40 stopni regulacji mielenia oraz prędkość nawet 2,4 g/s. Wyposażono go w trwałe żarna stalowe. Kosztuje 900 zł. Swoją propozycję w zakresie młynków do mielenia kawy ma także włoski producent znanych automatycznych ekspresów do kawy, firma DeLonghi. Za młynek DeLonghi KG521.M trzeba zapłacić 945 zł. W tej cenie otrzymamy urządzenie wykonane z wysokiej jakości materiałów, które wyposażono w trwałe stalowe żarna. Za pomocą cyfrowej obsługi można zdefiniować ilość ziaren użytych do przygotowania kawy na espresso.
Czy równie dobrze zmieloną kawę przygotuje CASO Germany B2000, dostępny w cenie 399 zł, niestety nie miałem okazji sprawdzić. Wiem jednak, że ten model oferuje aż 15 stopni zmielenia kawy, pojemny pojemnik na ziarna i płynną regulację czasu mielenia. | Młynek do mielenia kawy – jak wybrać? |
Przygotowaliśmy specjalną ofertę pożyczkową dla przedsiębiorców sprzedających na Allegro. Jeśli potrzebujesz dodatkowych środków, to szybko i łatwo złożysz wniosek, w całości przez Allegro. Pożyczki udzieli nasz partner - mBank. Pieniądze wykorzystasz na dowolny cel. Przygotowaliśmy specjalną ofertę pożyczkową dla przedsiębiorców sprzedających na Allegro. Jeśli potrzebujesz dodatkowych środków, to szybko i łatwo złożysz wniosek, w całości przez Allegro. Pożyczki udzieli nasz partner - mBank. Pieniądze wykorzystasz na dowolny cel.
Dlaczego warto skorzystać z pożyczki na Allegro
Wysokość pożyczki dopasowana do Twojej sprzedaży na Allegro - im więcej sprzedajesz, tym więcej pieniędzy możesz otrzymać.
Dogodny czas spłaty - od 3 aż do 84 miesięcy. Ty wybierzesz ilość rat.
Korzystne oprocentowanie i brak ukrytych opłat.
Minimum formalności - nie musisz przedstawiać żadnych dokumentów finansowych ani danych z banków.
Maksymalna wygoda - wniosek złożysz na Allegro, umowę podpiszesz online a pieniądze otrzymasz już w ciągu 2 dni roboczych.
Jak działa pożyczka?
To proste. W tej zakładce sprawdzisz, ile pieniędzy możesz otrzymać. Następnie wystarczy, że wypełnisz wniosek i podpiszesz umowę. Pożyczka w całości trafi na konto Twojej firmy. Ty zapłacisz tyle rat, ile wybierzesz we wniosku.
W zależności od propozycji banku, możesz otrzymać od 1000 aż do 100 000 złotych pożyczki.
Sprawdź, jak wypełnić wniosek i otrzymać pożyczkę.
Warunki otrzymania propozycji pożyczki
Propozycja pożyczki będzie dostępna, jeśli spełniasz poniższe kryteria:
masz aktywne konto firmowe na jednoosobową działalność gospodarczą - założone nie później, niż 1 stycznia 2017,
Twoja firma jest zarejestrowana w Polsce,
roczne obroty firmy nie przekraczają 10 milionów złotych,
masz aktualną umowę z Allegro,
nie masz na koncie blokady sprzedaży.
Dodatkowe informacje
Na jakiej podstawie wyliczacie propozycję wysokości pożyczki?
Wyliczamy ją na podstawie Twoich obrotów na Allegro w ciągu ostatnich 12 miesięcy.
Bank nie przyznał mi tej pożyczki. Czy mogę starać się o nią ponownie?
Tak. Spróbuj ponownie po jakimś czasie, na przykład po 3 miesiącach. Sprawdź wtedy tę zakładkę.
W jaki sposób podpiszę umowę o pożyczkę?
Jeśli masz konto firmowe w mBanku (zarejestrowane na takie same dane, jak podane we wniosku o pożyczkę), to zalogujesz się do niego i tam zawrzesz umowę.
Jeśli nie masz konta firmowego w mBanku, to najpierw potwierdzisz swoją tożsamość - przelejesz 1 zł z Twojego osobistego konta na wskazany rachunek (bank zwróci Ci tę złotówkę po weryfikacji). Następnie otrzymasz dane logowania do serwisu, w którym zawrzesz umowę. Jeśli weryfikacja online się nie powiedzie, pracownik banku telefonicznie zaprosi Cię do wybranej przez Ciebie placówki i tam podpiszesz umowę.
Bank przyznał mi pożyczkę. Kiedy otrzymam pieniądze?
Bank przekaże środki na rachunek w ciągu 2 dni roboczych od podpisania umowy.
bbox:hint
* Skontaktuj się z bankiem - zadzwoń na numer 19510. Informacje uzyskasz również w dowolnej placówce mBanku.
* Napisz do nas przez formularz kontaktowy.
[/bbox]
Dowiedz się więcej
Pożyczka - opłaty i oprocentowanie
Kredyt czy pożyczka - którą propozycję wybrać?
Instrukcja składania wniosku o kredyt w rachunku bieżącym i o pożyczkę | Pożyczka - informacje |
Kapsułkowe ekspresy do kawy to odmiana modeli ciśnieniowych. W ostatnich latach mocno zyskały one na popularności w naszym kraju, głównie za sprawą wciąż powiększającej się oferty samych urządzeń oraz kapsułek. W tym momencie wybierać można spośród nawet kilkunastu różnych modeli, przystosowanych do obsługi różnego rodzaju kapsułek. Ale które są najlepsze? Kapsułkowy ekspres do kawy jest zdecydowanie tańszy od tradycyjnego, ciśnieniowego modelu, a także łatwiejszy w obsłudze. Poza tym producenci mają w swojej ofercie wszelkiej maści kapsułki z różnego rodzaju kawami od mocnego espresso, przez delikatnie latte macchiato i na lodowych kończąc. Takie ekspresy także łatwo utrzymać w czystości, a wkłady można kupić w praktycznie każdym markecie. Oto kilka najciekawszych modeli.
Krups KP 1006
Jeden z najpopularniejszych modeli w naszym kraju, który korzysta z kapsułek Dolce Gusto. Urządzenie ma moc 1500 W, a pojemnik na wodę może pomieścić maksymalnie 0,6 litra wody. Mechanizm potrafi wytwarzać ciśnienie o mocy 15 barów. Dużym ułatwieniem jest mechanizm Thermoblock, który błyskawicznie nagrzewa wodę i pozwala tym samym na szybkie przygotowanie ulubionego napoju. Zaletą ekspresu są jego niewielkie wymiary, dzięki czemu zmieści sią nawet w niewielkiej kuchni. Sprzęt korzysta także z trybu EKO, czyli automatycznego wyłącznika po 5 minutach nieużywania. To zarazem jedno z najtańszych urządzeń tego typu, bowiem model Krups KP 1006 można kupić już za niecałe 200 zł.
Bosch TAS2001EE
Bosch TAS2001EE korzysta z kapsułek marki Tassimo. Urządzenie na podstawie kodów kreskowych z każdej kapsułki automatycznie dostosowuje ciśnienie do przygotowywanego rodzaju kawy. Pojemnik na wodę może pomieścić maksymalnie 1,5 litra wody, co pozwala na szybkie przygotowanie kawy lub herbaty dla kilku gości bez konieczności napełniania zbiornika. Ekspres został wyposażony w automatyczny system czyszczenia i odkamieniania. W ten sposób możemy zaoszczędzić sporo czasu na kosmetyce sprzętu. Model Bosch TAS2001EE można kupić już cenie od 190 zł.
Krups KP 5006
KP 5006 to kolejny model przystosowany do obsługi kapsułek Dolce Gusto. Na tle konkurentów wyróżnia go oryginalny wygląd. Urządzenie ma moc 1500 W, a pojemnik na wodę może pomieścić do 1,3 litra wody. Ekspres został wyposażony w mechanizm Thermoblock do szybkiego podgrzewania, co znacząco skraca czas przygotowywania napoju oraz system automatycznego wyłączania po 20 minutach. Model KP 5006ma ponadto dźwignię do ustawiania parametrów kawy oraz regulowaną kratkę ściekową ze stali nierdzewnej. To urządzenie bez wątpienia powstało z myślą o użytkownikach, którzy ceną sobie wyjątkowy design sprzętów AGD. Za ekspres musimy zapłacić mniej więcej 300-350 złotych.
Krups Nespresso XN3005
Kolejny ekspres firmy Krups, ale tym razem korzystający z kapsułek marki Nespresso. Ten model także odznacza się dość oryginalnym wyglądem, nieco w stylu retro. Urządzenie jest niezwykle łatwe w użyciu i zajmuje niewiele miejsca na kuchennym blacie. Pojemnik na wodę ma pojemność 0,7 litra, ale dzięki systemowi Thermoblock woda jest szybko podgrzewana. Ekspres pozwala na regulowanie ilości kawy w filiżance. Sporym ułatwieniem jest także mechanizm automatycznego wyrzucania zużytych kapsułek, które trafiają do specjalnego pojemnika. XN3005 ma 1260 W mocy i wytwarza ciśnienie 19 barów. Jego cena to około 300-400 zł.
W ofercie znajduje się mnóstwo kapsułkowych ekspresów do kawy, których ceny wahają się od 200 do nawet sporo ponad 1000 zł. Przed zakupem warto zorientować się w cenach poszczególnych kapsułek w pobliskich sklepach, aby wybrać te, które okażą się najtańsze. W ten sposób unikniemy niepotrzebnych kosztów i wybierzemy model, który okaże się dla nas najlepszy. Sporo jest także urządzeń, które charakteryzują się oryginalnym wyglądem, który będzie pasował do konkretnych kuchni, jak chociażby Krups Nespresso XN3005 w stylu retro. | Polecane modele ekspresów do kawy na kapsułki |
Każdy uczeń, nawet jeśli już nie wierzy w Mikołaja i udaje całkiem dorosłego, wyczekuje grudniowych prezentów. Podpowiadamy, co włożyć mu do buta w mikołajkowy poranek. Mały podarunek dla starszego dziecka, które ma już swoje pasje i upodobania, może być sporym wyzwaniem. Prezentujemy najpopularniejsze gadżety, z których będzie zadowolona pociecha w wieku szkolnym.
Zestaw do tworzenia slime
box:offerCarousel
Gluty, masy plastyczne, sprytna plastelina od dłuższego czasu nie tracą popularności, a dzieciaki z zapałem oglądają filmiki, na których ich rówieśnicy samodzielnie je tworzą, zamieniając swoje pokoje w prawdziwe laboratoria. Każdy ich fan ucieszy się z zestawu, dzięki któremu masę slime będzie mógł stworzyć samodzielnie. Na Allegro znajdziemy zestawy różniące się przede wszystkim liczbą barwników i dodatków, które można dodawać do masy. W wersji podstawowej są to tubki z klejem, buteleczki aktywatora, soda oczyszczona, okulary ochronne, łyżeczki i patyczki do mieszania masy. Do tego wszystko, co sprawia, że zabawa masą staje się przyjemniejsza – barwniki, proszek świecący w ciemności, kolorowy brokat, koraliki, styropianowe kulki czy konfetti.
Układanka magnetyczna Neocube
box:offerCarousel
Zabawa magnetycznymi kulkami wciąga i jest świetnym sposobem na odstresowanie się przed trudną klasówką czy po długim dniu w szkole. W zestawie znajdziemy najczęściej 216 okrągłych magnesów neodymowych o średnicy 5 mm – do wyboru srebrne, złote, czarne, kolorowe, a nawet świecące w ciemności. Kulki bardzo mocno się przyciągają, co umożliwia tworzenie dowolnych przestrzennych kształtów. Najlepsi potrafią stworzyć z nich prawdziwe cuda, łącznie z miniaturami najsłynniejszych na świecie dzieł architektonicznych. Jednak już samo przekładanie i obserwowanie, jak kulki się przyciągają, daje mnóstwo frajdy i pozwala się odprężyć.
Saszetki z ulubionymi figurkami
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Dzieciaki uwielbiają kolekcjonować figurki. Każda z nich kosztuje od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych. Zapaleni zbieracze na pewno ucieszą się ze znalezionych w bucie kolejnych pozycji na swoją półkę. Najpopularniejsze wśród dziewczynek są m.in. LOL Under Wraps, czyli kolekcja minilaleczek w rozmaitych strojach i przebraniach (w zależności od serii), a także zwierzaki Littlest Pet Shop dostępne w kilku kolekcjach standardowych i specjalnych. Chłopcy zbierają najczęściej figurki Lego Mini Figures. W tym przypadku wybór również jest duży. Najnowsze na rynku z serii klasycznej są saszetki z serii 18: Impreza, ale równie popularne są m.in. serie Harry Potter czy Batman Film. Przed zakupem koniecznie sprawdźmy, co obecnie zbiera się w szkole naszej pociechy.
Gra planszowa lub zręcznościowa
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Trafionym prezentem mikołajkowym będzie również gra, w którą dziecko może się bawić razem z przyjaciółmi. Do wyboru mamy pozycje typowo zręcznościowe, takie jak Twister, czy dynamiczne, ćwiczące spostrzegawczość, takie jak gra karciana Dobble. Dzieciom, które lubią rywalizację, łamigłówki i gry sprawdzające wiedzę, przypadnie do gustu Czacha dymi. To również świetny pomysł na rodzinne spędzanie czasu w okresie świątecznym. W pudełku znajdziemy 162 karty z podchwytliwymi pytaniami, które będą testem posiadanej wiedzy, a także kopalnią nowych, niekiedy zaskakujących informacji.
Długopis 3D
box:offerCarousel
Technologia druku 3D jest już dostępna również dla małych twórców, a Mikołajki to świetna okazja, aby wyposażyć pociechę w pióro pozwalające na tworzenie przestrzennych dzieł. W zestawie znajdziemy pióro zasilane z gniazda sieciowego wyposażone w wyświetlacz LCD. Najlepiej wybrać model dwufunkcyjny, obsługujący wkłady wykonane z ABS i PLA, co pozwoli realizować projekty zakładające zróżnicowane faktury. Po podłączeniu pióra do prądu, umieszczeniu wkładu i wybraniu odpowiedniej temperatury (wskazówki znajdują się w instrukcji) dziecko może rozpocząć pracę. Urządzenie umożliwia tworzenie trwałych, trójwymiarowych form, które mogą być np. ozdobami, projektami budynków, pojazdów czy urządzeń. Po nabraniu wprawy prace będą coraz bardziej szczegółowe i zaawansowane. To wspaniała zabawa dla małych projektantów czy przyszłych inżynierów.
Wybierając nawet drobny upominek dla dziecka w wieku szkolnym, pamiętajmy, aby było to coś zgodnego z jego obecnymi zainteresowaniami i upodobaniami. Wtedy sprawimy mu prezentem prawdziwą radość. | Prezenty do buta dla ucznia |
Większość bagażników, które możemy kupić w sklepie rowerowym, przystosowana jest do bagażu o wadze do 25 kilogramów, można je kupić najczęściej za ok. 40–200 zł. Cena zależy od jakości wykonania (m.in. grubości rurek), wagi bagażnika oraz udogodnień, które posiada. Bagażnik dobieramy do rozmiaru kół naszego roweru, potencjalnego ciężaru, który będzie na nim wożony, a także uwzględniając sposób mocowania. Zacznijmy może od ostatniego kryterium. Sposoby mocowania
Rozróżniamy bagażniki mocowane do ramy roweru i do wspornika siodła. W pierwszym przypadku zazwyczaj dysponujemy przygotowanym fabrycznie systemem mocowania (otwory w ramie i przypięcia do kół). Jeśli chodzi o bagażniki mocowane od strony ramy i kół, fachowcy zalecają wybór egzemplarzy z trzema nogami, z których dwie ostatnie przecinają się w połowie. Mniejsza ilość prowadzących w stronę środka koła rurek nie zagwarantuje równego rozłożenia ciężaru.
Natomiast bagażniki mocowane do sztycy bazują na uniwersalnym zapięciu, czyli szybkozamykaczu. To znakomita propozycja dla tych, którzy często montują i demontują bagażnik. Cenowo propozycje rozkładają się podobnie jak w tradycyjnie podczepianych sprzętach, ale nie ciąży na nas problem dopasowania do kół czy układu dziurek w ramie. Nie martwimy się także o narzędzia – wystarczy parę ruchów wokół wspornika/sztycy i gotowe.
Warto pamiętać o kilku zaleceniach – przy zacisku na szybkozamykacznie można przesadzać z obciążeniem (jest mniejsze niż w tradycyjnie zaczepianych). Producenci nie zalecają również montowania takich bagażników do sztyc wykonanych z włókna węglowego.
Stalowe czy aluminiowe?
Z najczęściej spotykanych materiałów w bagażnikach – podobnie jak w przypadku rowerowych ram – wyższość przyznaje się produktom aluminiowym. Walor „lekkości” (do kilograma, podczas gdy większe, stalowe zamienniki ważą dwa razy więcej) i równie wysoka wytrzymałość z udźwigiem skłaniają do wyboru bagażników z aluminium. Do 50 zł powinniśmy kupić bagażnik aluminiowy o długości do 40 cm, wadze do kilograma, z elastycznym dopasowaniem do kilku rozmiarów kół (od 24 do 28/29 cali).
Stając w obronie stalowych odpowiedników, należy wspomnieć o rekomendowanej w środowisku rowerowym firmie Tubus. Producent szczyci się nieco droższymi propozycjami, bo w większości przekraczającymi 200 zł. W tej cenie dostajemy jednak większy udźwig, sięgający 40 kilogramów, a zatem na naprawdę pakowne sakwy lub inne ciężkie przedmioty do przewożenia.
Z jedną nogą na mniejsze obciążenia
Tańsze bagażniki z cienkimi rurkami zdecydowanie nie wystarczą na podwójny 60-litrowy plecak doczepiany z obu stron tylnego koła. Te z pojedynczą stalową nóżką, sięgającą centrum tylnego koła, kupimy na Allegro w cenie nieprzekraczającej 20 zł. Na drobne zakupy lub łatwą do przypięcia rzecz poniżej 10 kg to zupełnie wystarczy. Podsumowując, markowe i uznane bagażniki proponuje rowerowym klientom czeska firma Sport Arsenal.
Ostatnim wątkiem jest sprawa przydatnych dodatków, w które nie wszystkie bagażnikisą wyposażone. Chodzi m.in. o osłonę tylnego światła, możliwość doczepienia koszyka (na zakupy) lub fotelika dla dzieci. Mając jedną z tych potrzeb, sprawdzajmy, czy oferowane produkty spełniają te założenia. | Dokupujemy bagażnik na rower |
Skóra dzieci w wieku przedszkolnym nie jest już tak delikatna jak u niemowląt. Nie oznacza to jednak, że maluchy w tym wieku mogą już korzystać z kosmetyków swoich rodziców czy starszego rodzeństwa. Na nie przyjdzie czas dopiero w wieku 6-7 lat. Zanim ten moment nastąpi, warto poszukać kosmetyków, których skład nie jeży się od sztucznych składników, perfum i zbędnych dodatków. Skóra dziecka jest narządem o wiele bardziej wrażliwym niż dorosłego i wymaga troskliwszej opieki. Wprawdzie u przedszkolnego szkraba nie jest już tak delikatna jak u niemowlęcia, jednak nadal musi być pielęgnowana z większą uwagą i najlepiej za pomocą łagodnych, jak najbardziej naturalnych kosmetyków. Osobne półki w drogeriach, na których porozstawiane są płyny, szampony, mydła i kremy dla dzieci, to nie fanaberia sprzedawców. Skład takich kosmetyków lepiej chroni delikatną skórę dziecka przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi i zapobiega przesuszaniu, co jest częstym problemem młodej skóry.
Kolorowe opakowania kuszą wesołymi buziami, ale wybierając kosmetyki dla dziecka, należy głównie skupić się na informacjach zapisanych małym drukiem. Zawsze warto sprawdzić, czy posiadają one rekomendację instytutów pediatrycznych i dermatologicznych, takich jak Instytut Matki i Dziecka czy Centrum Zdrowia Dziecka, które potwierdzają skład i bezpieczeństwo produktu. W przypadku rocznych i starszych dzieci rekomendacje te nie stanowią już tak istotnej kwestii jak u noworodków, jednak biorąc pod uwagę ilość produktów na rynku i ich różne pochodzenie, nie zawadzi się upewnić. Wśród wymienionych składników nie powinny znaleźć się: alkohole, sztuczne barwniki, perfumy czy parabeny. Skóra dziecka nie jest w pełni dojrzała i jej mechanizmy ochronne nie działają tak sprawnie jak u osób dorosłych. Pielęgnowanie jej kosmetykami o pH innym niż naturalne oraz zawierającymi wymienione wyżej składniki możne przyczynić się do podrażnień, przesuszenia i alergii.
Jakie kosmetyki potrzebne są przedszkolakowi?
Dziecko w wieku przedszkolnym to przeważnie pełen energii brzdąc, który bawi się i poznaje świat na wszystkie możliwe sposoby. Przebywa wśród innych ludzi, dotyka zanieczyszczonych powierzchni, poci się i brudzi w ekspresowym tempie. Nierzadko też spędza czas na wolnym powietrzu, czy to z rodzicami, czy podczas przedszkolnych zabaw. Codzienna, dokładna higiena jest w tym przypadku niezbędna, a kosmetyki muszą zawierać detergenty, by poradzić sobie z takimi wyzwaniami. Półka z kosmetykami przedszkolaka nie jest tak pełna jak u rodziców, ale na pewno powinny się na niej znaleźć:
pasta do zębów (o obniżonej dawce fluoru, czyli 250-500 ppm),
mydełko (najlepiej glicerynowe lub ekologiczne, gdyż lepiej nawilża i łagodzi podrażnienia; mydła tego typu mają mniej barwników, sztucznych substancji zapachowych i elementów ropopochodnych jak parafina),
płyn do kąpieli (delikatny, o neutralnym pH, bez drażniących mydeł, barwników i perfum; dobrze, żeby zawierał d-panthenol , który nawilża i łagodzi),
szampon (najlepiej z d-panthenolem, który posiada właściwości łagodzące, bez drażniących mydeł i dodatków zapachowych),
krem nawilżający i balsam (o naturalnym pH, bez barwników, alkoholi i parabenów; mogą być wzbogacone naturalnymi olejami jak na przykład kokosowy, migdałowy czy wyciągiem z aloesu),
krem ochronny (zimowy oraz chroniący przed promieniowaniem słonecznym z filtrem nie niższym niż 30).
O czym jeszcze warto pamiętać?
Wybierając kosmetyki dla dziecka, warto również wziąć pod uwagę ogólną kondycję skóry oraz to, w jaki sposób dziecko spędza czas. Skóra alergiczna będzie wymagała delikatnych, hipoalergicznych specyfików opartych na naturalnych składnikach, a kosmetyki dedykowane skórze suchej muszą zawierać emolienty oraz witaminy A i E. Dzieci, które często przebywają w wodzie, uczą się pływania lub korzystają z basenów, wymagają dodatkowego nawilżania i natłuszczania skóry. Sprawdzą się w ich przypadku preparaty (kremy, mleczka, balsamy) z dużą ilością substancji lipidowych, olejków roślinnych i gliceryny.
Podczas kupowania kosmetyków ma zastosowanie zasada „im niej, tym lepiej” i dobrze jest o niej pamiętać. Krótszy skład to większe prawdopodobieństwo, że na liście nie znajdą się szkodliwe substancje czy nieodpowiednie dla skóry dziecka składniki. | Kosmetyki dla przedszkolaka – jakie wybrać? |
Deskorolka ma już ponad pół wieku, a pierwsi skaterzy przechodzą już na zasłużoną emeryturą. Dlatego pojawienie się potomka w rodzinie skateboardingu było wyczekiwane od dawna. I oto jest! Waveboard – dwukołowa deskorolka. Fale w twoim mieście
Jazda na waveboardzie, zwana potocznie street surfingiem, wywodzi się z Kalifornii. Sport ten łączy elementy skatingu i surfingu. Deska zbudowana jest z dwóch platform, połączonych ze sobą ruchomym drążkiem na specjalnej sprężynie z dwoma kółkami, mogących obracać się o 360o, co umożliwia nieprzerwaną jazdę bez konieczności odpychania się od podłoża oraz jazdę pod górę.
Technika jazdy na waveboardzie jest podobna do jazdy na deskorolce, a zarazem zupełnie inna. Nie można po prostu stać na niej jak na deskorolce i wykorzystywać jedynie pęd odepchnięcia się od podłoża. Należy wykonywać falujące ruchy, wyginając w przeciwne strony platformy, na których znajdują się stopy. To nadaje nam pęd i umożliwia jazdę bez dalszego odpychania. Ruchy, które będziemy wykonywać, przypominają nieco sposób, w jaki surferzy utrzymują się na fali. Dzięki dużej osi obrotu kółek waveboard pozwala nam na jazdę bokiem lub szybkie zawrócenie i zmianę kierunku jazdy.
Na co zwrócić uwagę
Jeśli zdecydujemy się kupić waveboard, należy zwrócić uwagę na kilka czynników, by wybrać odpowiedni dla siebie sprzęt.
Pierwsza rzecz, którą powinniśmy sprawdzić, to ograniczenie wagowe, ponieważ poszczególne modele różnią się od siebie tym parametrem.
Kolejnym elementem, na który możemy zwrócić uwagę, są łożyska. Najczęściej oznaczane są skalą ABEC, opracowaną z myślą o maszynach, których pracę mogłoby zakłócić drganie nieprecyzyjnie wykonanych łożysk. Skala skupia się właśnie na precyzji wykonania i obejmuje pięć oznaczeń: ABEC 1, ABEC 3, ABEC 5, ABEC 7, ABEC 9 – im wyższa cyfra, tym wyższa precyzja. Głównym parametrem, o którym informuje nas to oznaczenie, jest maksymalna prędkość obrotowa łożysk. Nie jest to jednak najważniejszy element, który powinniśmy rozważyć przy wyborze waveboardu.
Jednym z najważniejszych elementów deski są kółka. Zazwyczaj mają one średnicę 80 mm. Trzeba jednak zwrócić uwagę na materiał, z którego są wykonane. Przy danych technicznych kółek znajdziemy skróty PVC lub PU. PVC oznacza plastik, który ze względu na swoją twardość ma małą amortyzację i spowalnia jazdę. Lepszym wyborem są kółka z oznaczeniem PU, czyli wykonane z poliuretanu, zwanego potocznie syntetycznym kauczukiem. Jest to materiał zapewniający bardzo dobrą amortyzację oraz pozwalający na osiąganie większych prędkości. Zużywa się też wolniej od plastiku.
Kupując waveboard, powinniśmy sprawdzić, jakie wymiary ma model, który oglądamy. Jest to ważne, by mieć komfort jazdy. Szerokość platform może być nieco mniejsza od długości naszych stóp, co pozwoli na wygodniejsze przenoszenie ciężaru. Gdy mówimy o przenoszeniu ciężaru, warto pamiętać o kupieniu egzemplarza mającego antypoślizgowe ćwieki lub krawędzie pokryte gumą. Uchroni nas to od ześlizgnięcia się stopy przy manewrowaniu i bolesnego upadku.
Ceny wahają sie od 40 do 400 złotych. Jeżeli kupujemy waveboard dla osoby początkującej, nie warto od razu inwestować w zawodowy sprzęt.
Kask to podstawa
Jak w większości sportów, również przy jeździe na waveboardzie jesteśmy narażeni na kontuzje. By się przed nimi uchronić, powinniśmy zawsze nosić na głowie kask. Jeśli dopiero zaczynamy przygodę z waveboardingiem, warto zakupić również zestaw ochraniaczy, by zapobiec otarciom i siniakom towarzyszącym początkom nauki jazdy. Można je nabyć w zestawie z kaskiem.
Jazda na waveboardzie świetnie kształtuje koordynację i sprawdza się idealnie jako sposób aktywnego spędzania czasu przez mieszczucha. | Waveboard – nowoczesne oblicze skatingu |
Sukces polskiej reprezentacji piłki nożnej na EURO 2016 we Francji na nowo rozbudził fascynację tym sportem. I to nie tylko wśród dorosłych kibiców, ale także wśród dzieci i młodzieży. Warto zadbać o to, by ta fascynacja nie skończyła się tylko na oglądaniu piłki, ale przerodziła się w zamiłowanie do tego najbardziej popularnego na świecie sportu. Gra w piłkę z dzieckiem pomoże nie tylko w fizycznym rozwoju malucha, ale też może stać się świetną zabawą dla całej rodziny. Ponadto fascynacja sportem zaszczepiona od najwcześniejszego dzieciństwa przyczynia się do zdrowszego, pełnego ruchu życia i może pozwolić odkryć dziecku jego największy talent.
Piłki i zestawy dla najmłodszych
Przygodę z piłką można rozpocząć już z półtorarocznym maluchem. Dla małego dziecka zabawa polegająca na wielokrotnym powtarzaniu pewnej czynności jest źródłem radości i pozwala mu ćwiczyć bieganie, równowagę i celność. Dzieciom w tym wieku trudno skupić się na zadaniach wymagających większych zdolności motorycznych. Jednak bieganie z piłką, zwłaszcza jeśli w zabawie uczestniczą oboje rodzice i rodzeństwo, jest czynnością, którą milusińscy mogą wykonywać do upadłego. Trzeba jednak zadbać o bezpieczeństwo dziecka oraz – jeśli bawimy się w domu – naszych wnętrz.
Podstawą jest dobranie odpowiedniej piłeczki – nie może być zbyt duża i zbyt twarda dla małych nóżek. Możemy rozpocząć naszą zabawę od piankowych piłek o małej średnicy i dużej miękkości, stopniowo przechodząc do niewielkich dmuchanych piłeczek. Warto zadbać o urozmaicenie zabawy za pomocą bramek i pachołków do gry. Dobre zestawy dla najmłodszych możemy kupić już od około 30 zł. Nie należy zapominać o odpowiednich bucikach – powinny być odpowiednio miękkie, ale i przyczepne.
Co dla Orlików?
W przypadku starszych dzieci trzeba zapewnić bardziej profesjonalny sprzęt. Dobór odpowiedniej piłki czy butów nie powinien być pozostawiony przypadkowi. Należy zwrócić uwagę na jakość. Dobra piłka powinna mieć w obwodzie nie więcej niż 70 cm, ale nie mniej niż 68 cm. Powinna być wykonana tak jak profesjonalne piłki – ze skóry lub innego dopuszczalnego materiału, czyli skóry syntetycznej PU lub PVC. Piłka powinna być napompowana od 0,6 do 1,1 atmosfery (0,6–1,1 kG/cm²), i takie ciśnienie powinna wytrzymywać. Nie warto zatem kupować dla starszych dzieci piłek, w których oznaczeniu znajduje się ograniczenie do maksymalnego nadciśnienia 0,6 atmosfery. Takie piłki przeznaczone są dla maluchów.
Niezmiernie ważny jest też dobór odpowiedniego obuwia. Kilkulatek czy kilkunastolatek kopiący dość twardą piłkę powinien mieć odpowiednio chronione palce i wystarczającą przyczepność. Buty powinny mieć twardy i zaokrąglony przód oraz wyprofilowaną wkładkę – stąd konieczność idealnego dopasowania buta do rosnącej nogi dziecka. W zależności od podłoża dobieramy natomiast podeszwę buta – dla miękkiego wybieramy korki, a dla gier na salach sportowych – halówki na gumowej, antypoślizgowej podeszwie.
Rękawice, skarpety, koszulki
W grze w piłkę liczy się też komfort i styl. Nie można zapomnieć o odpowiednich rękawicach dla bramkarzy, skarpetach czy spodenkach i koszulkach. Sportowe ubrania powinny być wykonane z materiałów oddających wilgoć w lecie, a trzymających ciepło w chłodniejszym sezonie. Podobnie piłkarskie skarpety, zwane niekiedy getrami, powinny być wykonane z materiałów elastycznych i dopasowanych, ale jednocześnie pozwalających stopie oddychać.
Wielu sprzedawców zapewnia możliwość wybrania dowolnego druku na koszulkę czy spodenki. Możemy więc sprawić dziecku radość, zamawiając dla niego koszulkę z numerem i nazwiskiem jego ulubionego piłkarza lub komplet do grania z nadrukiem jego imienia i opisem klubu, w którym gra. | Jak rozpocząć z dzieckiem treningi piłki nożnej? |
Coraz więcej osób decyduje się na drogie, flagowe telefony komórkowe – ten trend jest zauważalny także wśród uczniów. Ich smartfony nie mają łatwo, muszą przecież nadążać za aktywnym trybem życia nastolatka. Nie wszystkie pokrowce są przeznaczone do ochrony
Nie każdy sobie zdaje sprawę, że większość dostępnych na rynku pokrowców to kawałek silikonu – producenci nawet nie wspominają o ich funkcji ochronnej. Są jednak producenci pokrowców, którzy wykonują szereg testów, aby dać nam produkt, który został sprawdzony pod kątem sytuacji ekstremalnych. Urban Armour Gear (w skrócie UAG) oraz Ballisticto dwa świetne, certyfikowane rodzaje pokrowców, dzięki którym możemy być spokojni o nasz telefon, a przy tym nie wyglądają one na toporne i nieestetyczne.
Wojskowa technologia w smartfonowym etui
UAG to pokrowiec o podwyższonej odporności na upadki, posiadający wojskowy certyfikat MIL STD 810G 516,6, który oznacza, że telefon ubrany w UAG przeżył podczas jednego testu co najmniej 26-krotne upuszczenie na twardą powierzchnię z wysokości 1,2 metra. Prawda, że brzmi nieźle? UAG charakteryzuje się dwuwarstwową, kompozytową konstrukcją absorbującą siłę uderzenia. Co ważne, ranty telefonu znajdują się poniżej krawędzi pokrowca, co zapewnia także ochronę wyświetlacza od frontu. Testy udowodniły, że najbardziej narażonym podczas uderzenia elementem telefonu są jego rogi, dlatego producent wzmocnił wyraźnie te części pokrowca poprzez wyprofilowanie i zastosowanie grubej i twardej gumy. Przyciski głośności oraz odblokowywania telefonu, obecne na ramkach, są również schowane pod pokrowcem, aby zmniejszyć powierzchnię odsłoniętych części telefonu, a ich funkcje spełniają wystające wzmocnione przyciski. Pokrowce UAG są na dodatek bardzo lekkie i nie pogrubiają znacząco urządzenia, które w nim umieścimy. Całość dopełniają imitacje śrubek oraz przetłoczeń dla lepszego chwytu. Pokrowce są dostępne w wielu ciekawych kolorach, takich jak czerwony, biały, czarny, szary, niebieski czy różowy. W zestawie otrzymujemy także wysokiej jakości folię na wyświetlacz.
Odporne etui w eleganckim wydaniu
Ballistic Jewelto także wyjątkowo odporne etui, które w odróżnieniu od UAG nie nawiązuje swoim wyglądem do czołgu. Na pokrowiec składa się sześciowarstwowa konstrukcja tworzywa TPU, która świetnie rozprasza energię uderzenia. Co ważne, pokrowiec przeszedł szereg testów, w których ochraniał w 100% telefon przy upadkach na twarde podłoże z wysokości aż 1,8 metra. Nie bez znaczenia są wyraźnie zgrubione rogi pokrowca, zakryte otwory na przyciski funkcyjne telefonu oraz podwyższony profil dla ochrony frontowego panelu. Wydaje mi się, że dla wielu osób, które zdecydują się na ten produkt, istotny będzie wygląd samego pokrowca – jest on naprawdę piękny. Półprzezroczysta budowa z drobnymi okręgami oraz lekkie wcięcie na dłuższym boku wyglądają przyjemnie i z pewnością podkreślą design naszego urządzenia.
Zapowiada się naprawdę aktywny rok szkolny, pełen wrażeń również dla naszego towarzysza życia, jakim bez wątpienia jest dzisiaj smartfon. Odpowiednie zabezpieczenie – zwłaszcza przy pomocy pokrowców przetestowanych pod kątem upadków, takich jak Ballistic czy UAG – pozwoli nam cieszyć się życiem bez martwienia się o to, czy nie zniszczymy przypadkowo naszego telefonu. Myślę, że wiele osób już sobie zdaje sprawę z kosztów naprawy zniszczonych smartfonów i zakup pokrowca certyfikowanego zwróci się szybciej niż myślimy. | Urban Armour Gear i Ballistic – bardzo odporne pokrowce na rok szkolny pełen wyzwań |
Proste, mechaniczne blokady antykradzieżowe mogą zdecydowanie pomóc obronić samochód przed zakusami amatorów cudzej własności. Liczba kradzieży samochodów w Polsce spada, ale nie oznacza to, że nie trzeba zabezpieczać aut przed kradzieżą. W 2014 roku, w Polsce skradziono 14 124 samochody. Policji udało się odzyskać tylko 3347 z nich. Najczęściej samochody są kradzione w dużych miastach. W 2014 roku, w Warszawie skradziono 3367 pojazdów. Dlaczego policja odzyskuje tak mało aut? Dlatego, że obecnie auta są kradzione przede wszystkim na części i zaraz po kradzieży są rozmontowywane w tak zwanych dziuplach.
Jakie samochody były najczęściej kradzione? W 2014 łupem złodziei najczęściej padały Volkswageny Golfy, Audi A4, Volkswageny Passaty, Audi A6, Audi A3, Volkswageny Tourany, Fordy Mondeo, Hondy Civic, Toyoty Corolla i Seaty Leony. Najskuteczniejszym sposobem zabezpieczenia samochodu przed kradzieżą jest opłacenie ubezpieczenia AC. Niestety, stawki są wysokie, a do tego w większości towarzystw ubezpieczać można tylko te auta, które mają mniej, niż dziesięć lat.
Jedną z najskuteczniejszych mechanicznych blokad antykradzieżowych jest blokada skrzyni biegów. W tym przypadku jednak, trzeba liczyć się z koniecznością jej montażu w warsztacie mechanicznym, a to pociąga za sobą dodatkowe koszty. W naszym artykule zajmiemy się prostymi blokadami, które nie wymagają interwencji mechanika i które nie ingerują w żadne podzespoły samochodu.
Dlaczego warto kupić blokadę antykradzieżową?
Policjanci od lat twierdzą, że im więcej zabezpieczeń auta, tym większa pewność, że nie zostanie ono ukradzione. Złodziej na dokonanie kradzieży ma tylko kilkadziesiąt sekund. Każde zabezpieczenie wydłuża czas, jaki musi on poświęcić na dokonanie swego czynu. Zabezpieczać należy nie tylko auta luksusowe – te mogą być wyposażone wlokalizatory GPS, które pozwolą szybko odnaleźć ich położenie. Choć sam lokalizator może mieć ograniczenia dotyczące na przykład zasięgu sieci GSM czy pojemności zasilającej go baterii.
Złodzieje mogą być zainteresowani także autem wartym dwanaście tysięcy złotych, które może posiadać pożądany przez nich silnik, układ wtryskowy albo części karoserii, potrzebne do naprawy jakiegoś rozbitka.
Czy warto kupić proste, mechaniczne odcięcie zapłonu?
Wśród kierowców popularne są elektroniczne odcięcia zapłonu. Ich wadą jest mały, elektroniczny guziczek, który służy do uruchomienia zapłonu. Złodziej może go znaleźć, tym bardziej, że ciężko jest go ukryć w takim miejscu, które jest trudne do odgadnięcia. Najczęściej przycisk umieszczany jest pod deską rozdzielczą, w okolicach tunelu centralnego albo z drugiej strony kierownicy. Do tego sam przycisk może się zepsuć. A wtedy kierowcy nie pozostaje nic innego, jak tylko wyciągnięcie przewodów i połączenie ich, aby móc uruchomić silnik.
Mechaniczne odcięcie zapłonu działa inaczej. Zakłada się je na klemę akumulatora. W urządzeniu znajduje się bezpiecznik oraz coś w rodzaju kluczyka, a dokładnie jest to bolec z plastikową rączką do wyciągania. Kiedy kierowca ma zamiar pozostawić auto na dłuższy czas, otwiera maskę i wyciąga z blokady bolec. Bezpiecznik, umieszczony w urządzeniu pozwala, aby płynął słaby prąd, taki który wystarczy do zasilania alarmu, centralnego zamka itd. Jednak kiedy złodziej zechce uruchomić samochód, bezpiecznik w odcięciu zapłonu przepali się, uniemożliwiając uruchomienie silnika. Złodziej traci cenny czas, bo musi znaleźć przyczynę problemu i ją usunąć. Nie wiadomo, czy na parkingu przed centrum handlowym zaryzykuje, aby otworzyć maskę samochodu i szukać przyczyny, która uniemożliwia uruchomienie silnika. To zabezpieczenie bardzo proste i bardzo tanie. Najlepiej, jeśli połączy się je z innym systemem.
A może blokada drążka skrzyni biegów i hamulca ręcznego?
Niekiedy spotkać można blokady, które unieruchamiają drążek skrzyni biegów i drążek hamulca postojowego. Tutaj także nie ma co liczyć na dużą skuteczność, a do tego jeszcze częste stosowane metalowej blokady sprawia, że zarówno drążek skrzyni, jak i hamulca będą mocno zużyte, poobijane i poocierane.
Czy warto kupić blokadę kierownicy…
Jednym z najczęściej kupowanych tanich zabezpieczeń mechanicznych są blokady na kierownicę. Najpopularniejsze są dwa rodzaje. Pierwszy to blokada, która uniemożliwia obrót kierownicą, albowiem ramię blokady zapiera się o deskę rozdzielczą. Drugi to blokada, która unieruchamia kierownicę, łącząc ją z pedałami. Niestety, jest to jeden z najmniej skutecznych sposobów zabezpieczenia auta przed kradzieżą. Wszystko przez to, że kierownicę można po prostu szybko przepiłować – najczęściej jest ona zbudowana z drutu, który jest oblany tworzywem. A wówczas nie ma znaczenia, z czego wykonana jest blokada – może być nawet z tytanu.
Jest tylko jedna odmiana popularnej blokady kierownicy, która jest skuteczna. Ona również posiada ramię, które zapiera się o deskę rozdzielczą, uniemożliwiając obrót kierownicy. W tym przypadku jednak blokada wyposażona jest w składany dysk z hartowanego metalu, który pokrywa całą powierzchnię kierownicy. To uniemożliwia jej przepiłowanie.
…lub mechaniczną blokadę pedałów?
Ostatnie, mechaniczne zabezpieczenie antykradzieżowe to mechaniczna blokada pedałów. Pomimo prostej konstrukcji, blokada uznawana jest za jeden z najskuteczniejszych systemów zabezpieczenia auta przed kradzieżą. Dolną część blokady wsuwa się na pedały, a górną zaciąga się, dzięki czemu następuje automatyczne zamknięcie oraz unieruchomienie pedałów sprzęgła i hamulca. Najważniejsze jest to, żeby tak dobrać wielkość blokady, aby nie można było jej ściągnąć z pedałów po zamknięciu. W niektórych modelach wystarczy dobrze pomanewrować, aby ściągnąć zamkniętą blokadę. Zamknięcie musi być naprawdę ciasne. Blokada wyposażona jest w zamek i kluczyk. W tym przypadku warto pamiętać o tym, żeby od czasu do czasu smarować zamek specjalnym smarem. W tańszych blokadach może bowiem dojść do jego uszkodzenia po kilkunastu miesiącach intensywnego używania. Wówczas nie pozostanie nic innego, jak cięcie blokady przy pomocy szlifierki kątowej, aby móc uruchomić auto.
Mechaniczne blokady nie grzeszą skomplikowaną konstrukcją, ale mają wiele innych zalet. Są niedrogie, zatem na ich zakup może sobie pozwolić niemal każdy kierowca. Ceny blokad kierownicy zaczynają się od 30 złotych, a blokad pedałów od 120 złotych. Takie zabezpieczenia są także proste w użyciu, a odpowiednio dobrane stanową kolejny element wyposażenia auta, który zniechęca złodzieja do dokonania kradzieży. | Jakie mechaniczne blokady antykradzieżowe warto kupić? |
Kiedyś były codziennością, dzisiaj są ekstrawaganckim dodatkiem. Zegarki męskie nakręcane ręcznie – to kunszt, doskonałe wykonanie, elegancja i klasa w jednym. W pewnych sferach o pieniądzach się nie rozmawia. Je po prostu widać. Mężczyźni prześcigają się więc w wyszukiwaniu coraz droższych i bardziej wyszukanych dodatków, którymi mogliby zaimponować swoim znajomym oraz biznesowym partnerom. O takim zegarku, jego konserwacji, pielęgnacji i zasadach działania przeczytacie w poniższym tekście. Nakręcanie i mechanizm
To rytuał, którego pragnie doświadczyć niemalże każdy biznesmen oraz mężczyzna interesujący się modą. Jest on jak przejażdżka luksusowym samochodem, podczas której trzeba bardzo uważać na to, co robisz. Zwykle nakręcamy je za pomocą pokrętła znajdującego się z boku, czyli tak zwanej koronki. Są to zegarki o naciągu manualnym. Do wprawienia zegarka w ponowny ruch wystarczy kilka obrotów, a do pełnego nakręcenia, kilkanaście. Czynność tę należy wykonywać codziennie, ponieważ pełne naciągnięcie sprężyny wystarcza zwykle na półtora dnia.
Istnieją także zegarki samonakręcające się podczas ruchów ręką. Ich fachowa nazwa to zegarki z naciągiem automatycznym. Tu sekret tkwi w rotorach (lub wahnikach), które podczas obrotu naciągają sprężynę napędową. Dzięki temu mechanizmowi zaoszczędzisz czas, jaki w przypadku zegarków manualnych musiałbyś poświęcić na ich nakręcanie. Jest to zdecydowanie najwyższa półka jakościowa i cenowa. W przypadku zegarków nakręcanych ręcznie, nie musisz przejmować się baterią. Ich mechanizm przez fakt nakręcania nie potrzebuje żadnych baterii.
Ceny
Koszt ręcznie nakręcanego zegarka jest bardzo wysoki. W tym wypadku płacisz przede wszystkim za mechanizm, doskonałe wykonanie oraz trwałość. Za dobry, nakręcany zegarek powinieneś zapłacić od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy. Jest to zawrotna cena, jednak zegarki są tego warte. Unikaj tanich zegarków za kilkadziesiąt złotych, ponieważ po pierwsze nie będą one wyglądały tak elegancko, jak powinny, a po drugie ich trwałość to maksymalnie kilka tygodni.
Trwałość
Prawdziwe, oryginalne zegarki mogą działać nawet kilkadziesiąt lat. Jeśli będą odpowiednio zakonserwowane, możesz być pewien, że posłużą także twoim dzieciom i prawdopodobnie wnukom. Nie warto kupować tanich modeli nakręcanych zegarków, ponieważ koszt wyprodukowania oryginalnych modeli jest bardzo wysoki, stąd wysoka cena. Jeśli będzie ona niska, możesz mieć pewność, że nie jest to zegarek, jakiego szukasz.
Konserwacja i przechowywanie
Dbałość o tego typu dodatki jest niezmiernie ważna, jeśli zależy ci na utrzymaniu ich najwyższej jakości i trwałości. Pamiętaj o regularnym przecieraniu szkiełka (może do tego posłużyć elegancka ściereczka oraz płyn do czyszczenia okularów), całego paska oraz mocowania tarczy zegarka do paska. Jeśli brak ci czasu lub boisz się, że nie zrobisz tego z odpowiednią precyzją, udaj się do zegarmistrza. Podczas takiej wizyty poproś go także o przetarcie mechanizmu, gdyż każda drobinka kurzu, znajdująca się we wnętrzu zegarka zbyt długo, może go uszkodzić. Zegarek przechowuj w specjalnych pudełkach, najlepiej takich, wykończonych welurem. Najbardziej eleganckie szkatułki wykonane są z prawdziwego drewna. Dodatkowo mogą posiadać także szklaną szybkę, przez którą będziesz mógł podziwiać swój piękny zegarek.
Nie tylko na rękę
Wbrew powszechnie panującej opinii, zegarki nakręcane ręcznie nie występują jedynie w postaci zegarka na rękę. Nieco starszym mężczyznom, ceniącym klasykę i ponadczasowe trendy nie trzeba przypominać, że zegarki kieszonkowe również posiadają nakręcane mechanizmy. Ich pozłacany lub srebrny łańcuszek jest wyjątkowo elegancki i szykowny, a jednocześnie zabezpiecza ten drogocenny dodatek przed wypadnięciem z kieszeni. Jeśli chcesz podarować swojemu partnerowi, ojcu lub dziadkowi ponadczasowy przedmiot, przez który zakręci mu się łza w oku, postaw właśnie na tego typu zegarek. Niektóre modele posiadają nawet możliwość wstawienia zdjęcia w otwieraną pokrywę.
Można powiedzieć, że zegarki nakręcane są przejawem pewnego rodzaju snobizmu. Jednak, jeśli zależy nam na wywołaniu wrażenia u niektórych osób, należy mieć ten dodatek. Sprawi on także, że każdy mężczyzna poczuje się pewniejszy siebie oraz modniejszy w bardziej wyrafinowany sposób. Jeśli chciałbyś kupić taki zegarek, szukaj go mądrze, mając świadomość tego, że luksus musi kosztować. Wśród zegarków tańszych, najbardziej znanymi markami są: Lorus i Adriatica, Timex, natomiast tymi droższymi są: Zenith, Bulova, Atlantic. | Zegarki nakręcane ręcznie – klasyka czy snobizm? |
Autorski duet po raz kolejny zaprasza czytelników do świata słowiańskich wierzeń, podań i legend. Druga część z serii „Legendarz” przynosi jeszcze więcej potworów, straszydeł i baśniowych istot. Dowiemy się, kim (czym) są, gdzie można je spotkać oraz czy można je pokonać, a jeśli tak, to w jaki sposób. Nazwanie złego
Głównym celem powstania „Bestiariusza słowiańskiego” jest zapoznanie czytelnika ze straszydłami, które do tej pory służyły najczęściej do wzbudzania popłochu i przerażenia, a czasem – po prostu – do wymuszenia spokoju na co bardziej niegrzecznych pociechach.
Istnieje przekonanie, że jeśli coś nas przeraża, ale nadamy temu czemuś imię lub nazwę, to wtedy strach będzie dużo łatwiejszy do opanowania. Przepis wydaje się całkiem prosty. Jednak jeśli weźmiemy pod uwagę, że nasi przodkowie, którzy pierwsi opowiadali najbardziej mrożące krew w żyłach historie, znali te imiona, a mimo to sami żyli w obawie przed spotkaniem ze stworami, to uczucie niepewności wydaje się zupełnie uzasadnione. A jak możemy się przekonać, powodów do zmartwień jest całkiem dużo – to już druga część „Bestiariusza” wypełniona potworami praktycznie od pierwszej do ostatniej strony.
Strasznie i z humorem
Ten autorski duet wyrobił sobie już pewną markę i znaki szczególne łatwo rozpoznawalne przez stałych czytelników „Legendarza”. Jednym z takich znaków jest wyjątkowa mieszanka rzetelnych faktów i działającej na wyobraźnię kreski ilustratora. Nie zabraknie ich również i w tej pozycji.
Potwory i straszydła ułożone są w kolejności alfabetycznej i opisane krótko, acz treściwie. Na jedno hasło wypada przeważnie strona tekstu i ilustracja. Informacje pozbawione są wszelkich ozdobników, które miałyby na celu zbudowanie nastroju sprzyjającemu przestraszeniu czytelnika. Mamy tu proste notatki o wyglądzie, o miejscach spotykania i „działalności” czy wreszcie o potencjalnych zagrożeniach. A jednak… jest w lakoniczności tych tekstów pewien niepokój, który może sprawić, że co bardziej bojaźliwi czytelnicy będą chcieli ten jeden raz zasnąć przy zapalonym świetle. A do tego te obrazy…
Ilustracji autorstwa Pawła Zycha prawdopodobnie nie da się pomylić z żadnymi innymi. Kolory są zgaszone, brudne i zupełnie nie pomagają w oswojeniu się ze strachem. Wręcz przeciwnie – wydaje się, że obrazy mają się zagnieździć w wyobraźni czytelnika i przypomnieć w najmniej oczekiwanym momencie. Ale jest w nich coś jeszcze. Odrobina groteski, która może wywołać uśmiech, jeśli tylko nie dopuścimy do siebie strasznych informacji o Płaczkach połkniętych przez noworodki czy Jeziornicach powstrzymujących chłopów przed wodnymi kąpielami. Ten drobny szczegół sprawia też, że przedstawienia stworów i straszydeł nie wydają się zbyt współczesne. Przerysowanie niektórych cech doskonale wpisuje się w ich stylizację.
Temat wierzeń, legend i baśni – nawet zawężonych tylko do kręgu słowiańskiego – jest niesamowicie obszerny. Wiele z tych stworów i straszydeł pojawia się kilkukrotnie w różnych rejonach i pod różnymi nazwami – co da się zauważyć podczas lektury „Bestiariusza”, ale co w najmniejszym stopniu nie ułatwia pracy autorom. Potwierdza to przede wszystkim istnienie pewnych powtarzalnych wzorów w podaniach ludowych. Autorzy zgodnie przyznają, że drugi tom był konieczny, jako uzupełnienie wcześniejszego wydawnictwa, ale nie należy uznawać tematu za zamknięty.
Tom drugi „Bestiariusza” znajdziecie na Allegro już za ok. 27 złotych.
Źródło okładki: bosz.com.pl | „Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach” Paweł Zych, Witold Vargas – recenzja |
Własna gitara to marzenie osób w każdym wieku – zbuntowanych nastolatków, którzy chcą naśladować swoich rockowych idoli, studentów lubiących pośpiewać przy ognisku oraz młodych duchem seniorów. Aby czerpać satysfakcję z gry na gitarze, warto dołożyć starań, by najlepiej dopasować instrument do swoich potrzeb. Jaką gitarę wybrać?
Na to pytanie można odpowiedzieć na wiele sposobów – wszystko zależy bowiem od tego, komu ma służyć ten kultowy instrument. Jeśli ma on być prezentem dla amatora, który będzie dopiero stawiał pierwsze kroki w nauce gry, to najlepiej sprawdzi się gitara akustyczna lub klasyczna. Różnią się one od siebie kształtem i wielkością pudła rezonansowego. Wybierać jednak można spośród kilku rozmiarów instrumentów. Dla dzieci z pewnością lepsze będą gitary o rozmiarze ¾, które są mniejsze niż instrumenty tradycyjne.
Choć wizja posiadania własnej gitary elektrycznej jest kusząca dla niemal każdego miłośnika mocnych brzmień, to warto zaopatrzyć się w ten instrument dopiero po opanowaniu podstawowych chwytów i melodii. Gitara elektryczna nie nadaje się dla początkujących, gdyż gra na niej jest bardziej „miękka” niż w przypadku gitary akustycznej – struny dociska się do gryfu o wiele delikatniej, przez co trudno później przestawić się na inny typ instrumentu. Stanowi za to świetne rozwiązanie dla osób, które mają już „wyrobione” opuszki palców i chcą doskonalić swój warsztat, bazując na utworach muzyki rozrywkowej.
Struny – metalowe czy nylonowe?
Założenie metalowych strun pomaga uzyskać głośniejszy oraz bardziej wyrazisty, metaliczny dźwięk, lecz granie na nich wymaga także większej wprawy. Amatorzy mogą na początku narzekać na bolące opuszki palców, gdyż aby docisnąć do gryfu takie struny, potrzeba więcej siły. Struny metalowe zakłada się zwykle w gitarach akustycznych, wynika to w dużej mierze z samej konstrukcji tego rodzaju instrumentu. W przypadku gitar klasycznych lepiej stosować struny nylonowe, gdyż nie ma wtedy ryzyka, że doprowadzą do wykrzywienia gryfu i zniekształcenia delikatnych części instrumentu. Struny nylonowe sprawdzą się też w przypadku dzieci uczących się gry, których palce są delikatniejsze niż u dorosłych.
Pas, stroik i kostki, czyli akcesoria gitarzysty
Gra na gitarze od zawsze kojarzyła się z wolnością, a najsłynniejsi muzycy rockowi byli znani nie tylko ze swojego talentu, ale również brawurowych skoków i piruetów, które wykonywali na scenie wraz z instrumentami. Trudno jednak poruszać się w rytm granych hitów z ciężką gitarą w ręce, dlatego najbardziej ruchliwi miłośnicy gitarowych brzmień powinni zaopatrzyć się w profesjonalny pasek. Warto zainwestować w wytrzymały pas dobrej firmy, aby nie narazić gitary na zniszczenie w razie upadku spowodowanego przerwaniem nylonowego uchwytu. Wybór pasków jest bardzo duży – są wśród nich akcesoria w różnych kolorach oraz wzorach.
Podstawowym wyposażeniem gitarzysty jest także stroik, który pomoże wydobyć szlachetne brzmienie strun zarówno profesjonalistom, jak i początkującym muzykom, dla których strojenie instrumentu to duże wyzwanie. Każdemu przyda się też kostka do gry, czyli mała, plastikowa płytka służąca do szarpania strun. Jest ona szczególnie lubiana przez początkujących gitarzystów, którzy pomimo obolałych opuszków palców nie chcą wyjść z wprawy i kontynuują naukę gitarowych chwytów. Kostki należą do najtańszych akcesoriów – ich koszt wynosi zaledwie kilka złotych, choć zdarzają się również nieco droższe przedmioty z edycji kolekcjonerskich.
Tabele chwytów i nuty dla początkujących
Po zakupieniu gitary, paska, kostki i stroika warto zaopatrzyć się jeszcze w nuty dla początkujących. Obszerne tabele akordów są dostępne w Internecie – wystarczy je wydrukować i ćwiczyć w każdej wolnej chwili. W sieci oraz w sklepach można też znaleźć nuty do gry na gitarze.
Osoba, która zamierza samodzielnie zgłębiać tajniki gitary i nigdy dotąd nie korzystała z nut, może zacząć naukę od obejrzenia internetowych filmików edukacyjnych, które pokazują krok po kroku, jak układać palce na gryfie. Po przejrzeniu kilku z nich każdy powinien bez problemu opanować pierwsze akordy.
Nauka gry na gitarze może być świetną przygodą i sposobem na relaks po ciężkim dniu. Warto jednak wyposażyć się w instrument adekwatny do potrzeb oraz podstawowe akcesoria gitarowe. A później pozostaje już tylko czerpać przyjemność z gry. | Wybieramy gitarę i akcesoria do nauki gry |
Łupież to problem niejednej kobiety i niejednego mężczyzny. Walka z tą dolegliwością bywa długa i często przegrana. Nakładanie coraz to nowych specyfików albo nie daje żadnych efektów, albo są one krótkotrwałe. Co więc zrobić, aby pozbyć się raz na zawsze tego przykrego problemu? Przyczyny łupieżu
Przyczyną łupieżu są najczęściej grzyby bytujące na skórze głowy. Wyróżnia się 2 rodzaje łupieżu: suchy i tłusty. Łupież suchy jest spowodowany przez drożdżaki Pityrosporum ovale lub przez złe dopasowanie kosmetyków do pielęgnacji włosów i skóry głowy. Występuje u osób, u których nie ma łojotoku. Łupież tłusty również jest wywoływany przez Pityrosporum ovale, jednak ze względu na występujący przy nim łojotok kolonie tego grzyba rosną szybciej i są większe. Od łupieżu suchego różni się pojawianiem żółtych łusek mocno przyczepionych do skóry głowy oraz zaczerwienieniem i silnym swędzeniem. W zależności od tego, z jakim łupieżem mamy do czynienia, możemy dopasować odpowiednie kosmetyki. Dlatego warto przed rozpoczęciem leczenia wybrać się do dermatologa w celu zdiagnozowania problemu.
Substancje antygrzybiczne i przeciwdrobnoustrojowe w szamponach przeciwłupieżowych
Aby szampon był skuteczny, powinien mieć w swoim składzie substancje wykazujące działanie przeciwgrzybiczne i przeciwdrobnoustrojowe: pirytionian magnezu (Magnesium Pyrithione), dwusiarczek selenu (Selenium disulphide), pirytionian cynku (Zinc Pyrithione), IV-rzędowe sole amoniowe (Polyquaternium) i piroktolaninę. W szamponach leczniczych częstym składnikiem jest ketokonazol. Jest to lek przeciwgrzybiczny, który działa grzybobójczo lub grzybostatycznie, w zależności od dawki. Dzięki niemu zmniejsza się świąd skóry głowy oraz objawy związane z łupieżem zwykłym (suchym), pstrym i łojotokowym zapaleniem skóry.
Inne substancje pomocnicze
Oprócz substancji walczących z grzybami ważne jest, aby nasz szampon posiadał związki ograniczające wydzielanie sebum oraz ułatwiające złuszczanie naskórka. Do substancji ograniczających wydzielanie łoju należą między innymi: octopirox (Piroctone Olamine), siarczek selenu, sól cynkowa pyritionu (oprócz działania na drobnoustroje posiada właściwości przeciwłojotokowe), oczyszczona smoła pogazowa i siarka, wyciągi z pokrzywy czy ekstrakty roślinne z rumianku, skrzypu, rozmarynu, melisy i szałwii. Często do szamponów przeciwłupieżowych dodawany jest kwas salicylowy i siarka koloidalna. Mają one za zadanie usunąć martwy naskórek ze skóry głowy.
Domowe sposoby na łupież
Jeśli wolisz naturalne metody, masz kilka sposobów na walkę z łupieżem. Pierwszym jest masaż skóry głowy plasterkami cytryny. Umytą cytrynę kroimy na plasterki i masujemy nimi skórę głowy przez 10 minut. Następnie myjemy włosy szamponem przeciwłupieżowym. Taki zabieg możemy stosować codziennie lub co drugi dzień.
Inna metoda to zastosowanie olejku z drzewa herbacianego. Olejku nie wolno stosować bezpośrednio na skórę głowy, dlatego 3–4 krople rozprowadzamy w 2 łyżkach oleju lnianego i wmasowujemy w skórę. Zostawiamy na 20 minut, następnie myjemy zwykłym szamponem. Kolejnym sposobem jest płukanka z octu winnego. Musimy zmieszać ocet z wodą w takich samych ilościach, np. szklanka octu na szklankę wody. Takim roztworem płuczemy włosy.
Łupież to przykra i dość wstydliwa dolegliwość, która może dopaść każdego. Na rynku mamy ogromny wybór szamponów zarówno do codziennego stosowania, jak i leczniczych, możemy więc próbować, aż trafimy na ten właściwy. Dlatego zamiast ukradkiem strzepywać dowody choroby, warto rozpocząć walkę, by móc cieszyć się pięknymi włosami. | Sposoby na łupież – na co zwrócić uwagę, wybierając szampon przeciwłupieżowy? |
„Miałem dwa dolary w kieszeni i milion w marzeniach” – ta wypowiedź pochodzi z jednego z wywiadów z Charlesem Ponzim, twórcą najsłynniejszego amerykańskiego szwindla, „schematu Ponziego”. Poniżej przedstawiam pięć najlepszych opartych na faktach książek o słynnych finansowych oszustach, którzy doszli do sławy tą niezbyt chlubną ścieżką. „Złap mnie, jeśli potrafisz”
Frank William Abagnale junior, który obecnie jest szefem firmy konsultingowej, to najsłynniejszy amerykański oszust. Podrobił niezliczoną ilość czeków i w ciągu pięciu lat ukradł prawie 2,5 miliona dolarów. Na tym jednak nie koniec. Przemieszczał się po świecie całkowicie na koszt linii PanAmerican, ponieważ wyrobił sobie podrobioną licencję pilota. Później postanowił zostać lekarzem, prawnikiem i nauczycielem. Był najmłodszym w historii oszustem poszukiwanym przez FBI, bo karierę przestępczą zaczął niedługo po ukończeniu 16 lat. W 1980 roku napisał swoją sensacyjną autobiografię, „Złap mnie, jeśli potrafisz”. Na podstawie historii jego życia powstał film o tym samym tytule, z Leonardem DiCaprio i Tomem Hanksem w rolach głównych, oraz musical na Broadwayu.
„Wilk z Wall Street”
Jordan Belfort to były makler giełdowy, oskarżony o wielomilionowe oszustwa na giełdzie papierów wartościowych. W latach 90. obmyślił plan, który szybko zapewnił mu niewyobrażalne bogactwo. Nabierał inwestorów na tak zwany penny-stock scam, czyli szwindel groszowych akcji. Został oskarżony o pranie brudnych pieniędzy i manipulację kursem papierów wartościowych. Jordan Belfort to kolejny popularny oszust, którego postać zagrał Leonardo DiCaprio. Na podstawie wspomnień Belforta w 2013 roku powstał film o tym samym tytule, w reżyserii Martina Scorsese.
„Dziwny przypadek Rockefellera. Zdumiewająca kariera i spektakularny upadek seryjnego oszusta”
Mark Seal w „Dziwnym przypadku Rockefellera” opisuje życiorys człowieka, któremu udało się oszukać cały Nowy Jork, Kalifornię i nawet własną żonę. Najdłuższe oszustwo w dziejach Ameryki to dzieło wyobraźni człowieka podającego się za Clarka Rockefellera, fikcyjnego spadkobiercę fortuny nowojorskich potentatów naftowych. Jakby tego było mało, udawał arystokratę i kuzyna angielskiej królowej. Jego prawdziwa tożsamość pozostała nieznana nawet ekspertom FBI, którzy zdołali go pojmać dopiero po trzydziestu latach kariery przestępczej. Obecnie Fox Searchlight Pictures prowadzi prace nad ekranizacją książki.
Podejrzane transakcje
Tom pierwszy cyklu książek sensacyjnych o dziennikarzu Jakubie Zimnym. Mariusz Zielke pomyślał o wszystkim. Są tu mroczne sekrety finansowe, skorumpowani politycy, afery medialne i finansowe. „Wyrok” otwiera serię i od razu wciąga czytelnika w pasjonujący wir wydarzeń. Jakub Zimny trafia na trop podejrzanych transakcji, za którymi stoi Andreas Holdner – znany na całym świecie makler giełdowy. Dziennikarz nawet nie przypuszcza, że odsłaniając kulisy afery, stanie się wrogiem numer jeden wpływowych biznesmenów, którzy nie cofną się przed niczym, by zatuszować swoje grzeszki – włącznie z wynajęciem płatnego mordercy i dogadaniem się z samym bossem mafii.
Kto rozdaje karty?
Oto książka, która zainspirowała serial „House of Cards” – ostatni fenomen telewizyjny z Kevinem Spaceyem w roli głównej. Autor powieści, Michael Dobbs, były doradca Margaret Thatcher i wiceprzewodniczący brytyjskiej Partii Konserwatywnej, postanowił spisać swoje doświadczenia w polityce i ukazać jej najciemniejszą, najbardziej skorumpowaną stronę. Co kieruje ludźmi, którzy w polityce osiągnęli wszystko? Jak zbudowali swoje imperia? W 1989 roku powstała debiutancka książka Dobbsa, „House of Cards”, pierwszy tom trylogii, na której podstawie nakręcono serial – nominowany aż 14 razy do prestiżowej nagrody BAFTA.
Ogromne oszustwa finansowe od zawsze stanowiły sensację nie do przebicia. Kto nie marzy o milionie dolarów? Pełno jest historii ludzi, których skusiły wielkie pieniądze. Archetyp american dream od zawsze był dla Stanów Zjednoczonych niejakim strzałem w stopę – mają największy odsetek oszustów finansowych spośród wszystkich krajów na świecie. Rocznie przybywają do USA setki tysięcy ludzi, z których większość marzy o szybkim zarobku. Niektórzy wybierają drogę na skróty i są przy tym tak bezczelni, że paradoksalnie osiągają szczyt sławy – kto nie lubi dobrej sensacji? | Książki o największych przekrętach finansowych i ekonomicznych |
Naturalne oleje do twarzy to wspaniała alternatywa dla kremów. Pielęgnują, odżywiają, a ponadto wygładzają drobne zmarszczki. Skorzystaj z ich znakomitych właściwości i nie wydawaj fortuny na drogie kosmetyki. Oto najlepsze oleje i olejki do cery suchej i tłustej. Kluczem do sukcesu jest systematyczne stosowanie i odpowiedni dobór olejków do rodzaju cery. Kosztują zazwyczaj nie więcej niż kilkanaście złotych. Zanim przejdziemy do wyliczania konkretnych zalet olejów do twarzy, poznajmy ogólne zasady ich stosowania.
Tylko kilka kropli – używaj niewielkiej ilości oleju, wystarczą cztery krople. Jego nadmiar spowoduje, że twarz będzie nieestetycznie błyszczała.
Lepiej na noc niż na dzień – wadą naturalnych olejków jest to, że mogą zatykać pory („słynie” z tego m.in. olej kokosowy). Dotyczy to zwłaszcza partii skóry skłonnych do przetłuszczania – tych, które produkują nadmiar sebum. Dlatego nakładaj olejek na oczyszczoną twarz raczej tuż przed snem niż o poranku.
Rano – tylko pod oczy – jeśli jednak chcesz używać olejków także rano, nakładaj je tylko pod oczy – nawilżą delikatną skórę, napną ją i dzięki temu zmarszczki będą mniej widoczne.
box:imagePins
box:pin
Jeśli masz suchą cerę
Powinnaś zadbać o odpowiedni poziom nawilżenia, dlatego wybieraj olejki, które chronią skórę przed utratą wody i sprawiają, że staje się elastyczna. Oto kilka propozycji.
1. Olej z kiełków pszenicy
Otrzymuje się go z zarodków pszenicy, które zawierają nawet do 17 proc. oleju bogatego w nienasycone kwasy tłuszczowe. Jest to także jeden z olejów najzasobniejszych w witaminę E, która działa przeciwstarzeniowo. Zawiera także lecytynę, która powstrzymuje utratę wody przez skórę. Olej z kiełków pszenicy świetnie działa na delikatną skórę wokół oczu – nawilża i zmiękcza naskórek. Cena: ok. 20 zł za 100 ml.
box:offerCarousel
2. Ze słodkich migdałów
Jest to wyjątkowy olejek, który nie tylko nawilża suchą skórę, ale także przyjemnie pachnie. Tłoczony na zimno z nasion słodkiego migdałowca słynie z łagodzenia podrażnień, napina skórę i delikatnie ją natłuszcza – właśnie dlatego polecany jest do pielęgnacji skóry noworodków. Cena 7 zł za 50 ml.
box:offerCarousel
3. Olej marchewkowy
Idealny, lekki kosmetyk na lato, nie zatyka porów, nie zostawia na twarzy tłustej warstwy, a poprawia koloryt skóry – zapewnia delikatnie brązujący efekt. Olej marchewkowy działa przeciwzapalnie, zmiękczająco i przyśpiesza gojenie ran, dlatego polecany jest zwłaszcza po kąpielach słonecznych. Cena: ok. 7 zł za 50 ml.
box:offerCarousel
4. Olej z awokado
To preparat, który wyjątkowo łatwo się wchłania i działa regenerująco na najgłębsze partie skóry. Jest bogaty w witaminy A i E. Nawilża skórę i powstrzymuje utratę wody. Zwiększa elastyczność i napina skórę. Poleca się go zwłaszcza do starzejącej się cery. Cena: 10 zł za 100 ml.
box:offerCarousel
Cera tłusta i mieszana
Inne oleje polecane są do pielęgnacji cery mieszanej i tłustej. Jeśli masz właśnie taką, to zapewne obawiasz się stosowania tłustych preparatów. Tymczasem często cera tłusta wymaga odpowiedniego nawilżenia, a dobrze dobrane olejki mogą wręcz przyczynić się do poprawy jej stanu. Oto kilka propozycji:
5. Olejek z pestek malin
Powinna się z nim zaprzyjaźnić każda posiadaczka skóry z niedoskonałościami. Olejek działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie i nie przyczynia się do powstawania zaskórników. Redukuje wypryski, zmniejsza obrzęki i zaczerwienienia. Nadaje się do skóry dojrzałej, poprawia jej koloryt, działa odmładzająco, napinając ją. Cena: około 20 zł za 50 ml.
box:offerCarousel
6. Olej z pestek opuncji figowej
Jest to idealny preparat nawilżający, ponieważ zawiera do 60 proc. kwasu linolowego, który zapewnia odpowiednie nawodnienie i chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Bogaty jest też w fitosterole, które wzmacniają naskórek i zapobiegają utracie wody, a także – co bardzo ważne w przypadku skóry tłustej – normalizują pracę gruczołów łojowych. Olej z opuncji figowej dzięki wysokiej zawartości witaminy E intensywnie zapobiega procesom starzenia. Cena: od 20 zł za 20 ml.
box:offerCarousel
7. Olej z czarnuszki
To wyjątkowy sojusznik w walce z zaskórnikami. Działa przeciwzapalnie i przeciwstarzeniowo. Reguluje wydzielanie sebum również na skórze głowy – można wspomóc się nim przy kuracji przeciwłupieżowej (olejek z czarnuszki przeciwdziała też wypadaniu włosów). Olejek stosuj punktowo na zmiany skórne lub nakładaj na całą twarz. Cena: od 12 zł za 50 ml.
box:offerCarousel
8. Olej jojoba
Z pestek simondsji kalifornijskiej, rośliny z pustynnych obszarów Ameryki Północnej. Pod względem leczniczym właściwości porównywany jest do... tranu. To doskonały kosmetyk wygładzający, regenerujący i nawilżający. Olej jojoba jest odporny na wysokie temperatury i nie psuje się, dlatego nie ma daty ważności. Cena: od 6 zł za 10 ml.
Pielęgnacja olejami to jeden z najlepszych kroków jakie możesz podjąć dla dobra Twojej skóry. Zacznij już dziś!
box:offerCarousel
Który wybierasz? | Top 8 olejów i olejków do twarzy – najlepsza pielęgnacja za niewielkie pieniądze |
Piękne i krągłe pośladki to marzenie wielu z nas. Niestety często jest tak, że nie mamy czasu bądź chęci by po całym dniu biegania myśleć jeszcze o siłowni. Na szczęście do wypracowania pięknej pupy wystarczy łóżko i krzesło. Rozgrzewka
Jak przed każdym treningiem tak i przed tym konieczna jest rozgrzewka. Powinna ona trwać około 15 minut. W czasie jej trwania możemy skakać na skakance lub robić pajacyki. Warto rozgrzać szczególnie mięśnie pośladków i ud. W tym celu można wykonywać skipa A na przemian ze skipem B i C. Następnie wymachy nóg oraz podskoki w miejscu.
Łóżko
Nie ważne jakie łóżko mamy, nada się zarówno kanapa, sofa czy królewskie łoże. Ważne by można było się na nim oprzeć i usiąść. Jeśli nasza podłoga jest śliska możemy położyć na podłodze matę do ćwiczeń lub ćwiczyć w obuwiu sportowym.
W pierwszym ćwiczeniu siadamy na brzegu łóżka, tak by całymi stopami dotykać ziemi. Następnie energicznie wstajemy i robimy wyskok do góry. Po czym padamy na łóżko unosząc nogi do góry i wracamy do poprzedniej pozycji. To ćwiczenie to pewna wariacja na temat popularnych burepees, z tym ,że zamiast pompki mamy pad na łóżko. Jeśli chcemy je jeszcze bardziej urozmaicić możemy wykorzystać piłkę czy małe hantelki.
Drugie ćwiczenie polega na robieniu wymachów nóg będąc opartym na ramie łóżka. Ręce powinny być wyprostowane a plecy proste tworzące jedną linie z szyją i pośladkami. Ćwiczenie polega na unoszeniu naprzemiennym nóg do góry. Na początek po 10 na każdą nogę. Gdy zauważymy, że jest nam za lekko można na kostki nałożyć gumę do ćwiczeń, która zwiększy nam obciążenie.
W trzecim ćwiczeniu przyjmujemy pozycję taką samą jak w poprzednim z tym, że nogę prowadzimy nie do góry, ale do klatki piersiowej, uginając przy tym kolano. W ten sposób unosimy raz jedną raz drugą nogę. Można także prowadzić nogę bokiem, tak jakbyśmy chcieli dotknąć kolanem łokcia.
Krzesło
Krzesło powinno być przede wszystkim stabilne, dobrze jeśli będzie posiadać wysokie oparcie. Jeśli mamy śliską podłogę najlepiej postawić je przy ścianie tak by podczas wykonywania ćwiczeń, nie odjechało nam do tylu.
Przysiady z użyciem krzesła są polecane osobom, które mają dość znaczna nadwagę i nie mogą wykonywać tych klasycznych. Polegają one na wstawaniu z krzesła i ponownym siadaniu. Siedzisko krzesła ułatwia nam ćwiczenie i zapobiega nadmiernemu obciążeniu stawów.
Kolejnym ćwiczeniem jest stawanie na palcach. Przytrzymujemy się oparcia krzesła i wspinamy się na palce, jednocześnie spinając mocno pośladki. Wytrzymujemy tak kilka sekund i opadamy. Dzięki temu ćwiczeniu nie tylko rzeźbimy pośladki, ale także i łydki.
Ćwiczenie to możemy także zmodyfikować. W momencie kiedy stoimy na palcach, wykonujemy wymach nogi do tyłu i powrót do pozycji wyjściowej, następnie robimy wymach nogi do boku. W ten sposób angażujemy mięśnie wewnętrzne ud oraz pozbywamy się wałeczków na biodrach.
W następnym ćwiczeniu kładziemy się na ziemi. Stopy kładziemy na siedzeniu krzesła tak by dotykały go całą podeszwą. Następnie unosimy lekko biodra do góry i napinamy mięśnie pośladków. Po kilku sekundach powracamy do pozycji wyjściowej.
Na krześle możemy także wykonywać pompki. Dłonie kładziemy na brzegach krzesła, nogi lekko rozsunięte. Uginam powoli ręce i opadamy a następnie wracamy do pozycji wyjściowej. Możemy też niejako odwrócić pompki kładąc nogi na krześle a ręce na ziemi. Ta wersja jest jednak trudniejsza i łatwiej przy niej o kontuzję.
Rozciąganie
Na koniec ćwiczeń warto jest się chwilę porozciągać, do tego celu także możemy użyć krzesła czy łóżka. Ustawmy krzesło oparciem do nas, odejdźmy na krok od niego i wykonajmy skłon. Tak by móc złapać oparcie krzesła. Poczujmy jak rozciągają się mięśnie pleców, ud i pośladków.
Innym ćwiczeniem rozciągającym jest położenie nogi na oparciu krzesła i wykonaniu skłonu do niej, tak by moc złapać swoją kostkę. | Ćwiczenia na pośladki do których potrzebujesz tylko łóżka i krzesła |
Zamek Smoków został opuszczony przez ducha-opiekuna i pozbawiony błogosławieństwa. Ludność opuszcza miasto, a jego budowle popadają w ruinę. Właśnie ty możesz zjednoczyć jego mieszkańców i odzyskać przychylność Pradawnego Smoka. Wiele osób kojarzy „Mahjong solo”, popularną grę polegającą na rozkładaniu stosu złożonego z kafelków, na części pierwsze. Wydawałoby się, że gra ta jest spójna i zamknięta – nie ma tu czego dodać. Twórcy gier planszowych są jednak w stanie zaskoczyć. Oto „Zamek Smoków”, czyli nowe wcielenie „Mahjong solo”.
Opuszczone zamczysko
„Zamek Smoków” to gra logiczna dla od dwóch do czterech osób. Opracowali ją: Hjalmar Hach, Luce Ricci, Lorenzo Silva i Cinyee Chiu. W Polsce została wydana przez Wydawnictwo Rebel.
Gracze przyjmują rolę władców terenów sąsiadujących z Zamkiem Smoków – dawnym ośrodkiem władzy, który popada w ruinę. Nie możemy przegapić okazji, by wzmocnić nasze królestwo. Żeby to zrobić, będziemy starali się zbudować wspaniały zamek, dzięki któremu zyskamy przychylność Pradawnego Smoka oraz zdobędziemy jak najwięcej punktów.
W pudełku z grą są:
* 2 główne plansze,
* 7 żetonów odliczania,
* 40 świątyń,
* 85 żetonów punktów zwycięstwa,
* 10 kart duchów,
* 4 plansze królestw,
* żeton pierwszego gracza,
* 4 karty pomocy,
* 116 kamieni (kafelków) w 2 typach (72 kamienie stronnictw, 44 kamienie specjalne),
* 4 plansze królestw,
* instrukcja.
Budowanie potęgi
Główna mechanika rozgrywki to dobrze znane z „Mahjong solo” układanie na głównej planszy stosu z kamieni. Mają one różne symbole na awersach. Po ułożeniu stosu szukamy odsłoniętych par, o identycznych symbolach. Każdy z kafelków ma symbol w jednym z kolorów oznaczającym także reprezentowaną przez niego grupę: zielone – rolnicy; czerwone – żołnierze; żółte – kupcy; niebieskie – pory roku; czarne – pogoda; różowe – smoki.
Tu klasyczne zasady „Mahjong solo” się kończą. Pora na inwencję twórców. Każdy z graczy będzie układał zebrane przez siebie kafelki na własnej planszetce, starając się grupować odpowiednie kolory. Gdy utworzymy grupę przylegających czterech lub więcej kamieni w tym samym kolorze, otrzymujemy punkty. Następnie przekręcamy kafelki rewersem do góry. Dzięki temu zyskujemy kolejne „piętro”, na którym ponownie możemy budować. Mechanika ta może przypominać amatorom planszówek grę „Azul”.
Będziemy zdobywać punkty także poprzez budowanie świątyń, które są niczym innym jak „daszkami” wieńczącymi stosy kafelków. Na im wyższym stosie taki daszek się znajdzie, tym więcej punktów przyniosą. Alternatywą dla zabierania par kafelków z głównej planszy jest zebranie kafelka oraz pobranie świątyni do wykorzystania później lub odrzucenie jednego kafelka z głównego stosu i otrzymanie natychmiast punktu.
Od początku gry na specjalnej części planszy leżą żetony odliczania. Gracze mogą zebrać je dopiero wtedy, gdy na głównym stosie pozostaną jedynie kafelki z pierwszego poziomu. Za każdy żeton odliczania gracze otrzymują dodatkowe punkty, lecz gdy zostaną zebrane wszystkie, gra się kończy.
Potęga smoka
Na tym nie kończą się jednak innowacje. Gra ma także wariant zaawansowany – otrzymujemy do dyspozycji także po jednej karcie ducha i smoka. Po wylosowaniu z talii są one kładzione obok głównej planszy.
Karta smoka określa, w jaki sposób trzeba układać kafelki na planszy, by zyskać dodatkowe punkty na koniec gry. Otrzymamy je przykładowo za stosy kafelków, na których znajdują się świątynie oraz te, które stykają się z krawędzią naszej planszy.
Karty duchów oznaczają dodatkowe akcje, które aktywujemy po odrzuceniu jednego kamienia z naszego zamku. Dają one m.in. możliwość przemieszczania już położonych na planszetce kafelków czy scalania grup kamieni na specjalnych zasadach.
Wzór piękna
Jeśli chodzi o stronę wizualną gry, trzeba przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem. Grafiki na planszach oraz kartach są przepiękne – smoki i duchy mogą być prezentowane jako przykłady finezyjnego malarstwa Dalekiego Wschodu – są też spójne z tematyką rozgrywki i nawiązują do korzeni „Mahjong”. Kamienie wykonano z tworzywa sztucznego i miło ciążą w dłoni. Jakość symboli na nich mogę ocenić jako dobrą, są spójne z tematyką, lecz mają drobne niedoskonałości niewpływające na rozgrywkę. Minusem są plansze zrobione z cienkiej tektury, która łatwo się zagina.
Zasady nie są przesadnie skomplikowane, co umożliwia szybkie rozpoczęcie rozgrywki. A ona potrafi naprawdę wciągnąć gracza – ciągle zastanawiamy się, gdzie postawić kolejne kafelki, jaki ich rodzaj zabrać z planszy. Przy tym staramy się zbudować zamek przynoszący największą liczbę punktów. Mechanika gry praktycznie wyklucza negatywną interakcję graczy. Konflikt pojawia się, gdy sprzątniemy komuś sprzed nosa kafelek, na który czekał. Dlatego „Zamek Smoków” może stać się ulubioną grą rodziną. Sprawdzi się również w czasie spotkania ze znajomymi, którzy stronią od „cięższych” tytułów. Manipulowanie kafelkami i konstruowanie coraz większej budowli działa uspokajająco.
Gra charakteryzuje się także dużą regrywalnością. Wpływają na to karty duchów i smoków, które losujemy i rzadko trafia się taki sam zestaw w kilku rozgrywkach. Ponadto układany zamek zawsze będzie inny – kafelki zamienią swoje miejsce i skryją się na innych poziomach. Nie musimy także ograniczać się do ułożenia klasycznego stosu w kształcie piramidy nawiązującego ułożeniem kafelków do stosu z klasycznego „Mahjong solo”. W instrukcji jest kilka propozycji, w jaki inny sposób można go zbudować.
Podsumowanie
„Zamek Smoków” to gra, która nie od razu wzbudziła we mnie przesadny zachwyt, ponieważ nie jestem fanem „Mahjong solo”. Owszem grafiki były prześliczne, ale przedkładam radość z rozgrywki nad wygląd. Gra mnie jednak zaskoczyła. Jej autorzy wykorzystali znany schemat rozgrywki, wzbogacając go i nadając mu nowy duch. Gra jest przyjemna i uspokaja, ale również nienachalnie wymusza, by zastanowić się nad kolejnymi posunięciami.
„Zamek Smoków” z pewnością wzbogaci kolekcję i nie pozostanie zapomniany na półce. Polecam go tym, którzy szukają spokojnego tytułu do rozgrywek z rodziną lub przerywnika między innymi tytułami.
Grę do recenzji dostarczył wydawca. | „Zamek Smoków” – recenzja gry |
Jazda na deskorolce to super zabawa zarówno dla młodszych dzieci, jak i nastolatków. Na rynku jest bardzo dużo różnego typu deskorolek. Na co zwrócić uwagę przy zakupie? Jak dobrać odpowiednią deskę? Oto kilka porad, jak wybrać tę jedyną. Budowa deski
Każda deska jest zbudowana z tych samych elementów:
Blat, deska, deck – zbudowany najczęściej ze sklejonych ze sobą warstw drewna klonowego. Czasami zdarzają się domieszki kewlaru, włókna szklanego czy węglowego. Blat pokryty jest papierem ściernym mającym na celu zwiększenie przyczepności. Długość deski wynosi najczęściej 71–82 cm.
Traki – dzięki nim możliwe jest przymocowanie kółek do blatu i sterowanie deskorolką.
Kółka – najczęściej spotyka się te wykonane z poliuretanu. Im większe, tym szybsza jazda. Mniejsze kółka to mniejsza prędkość, ale za to lżejsza deska.
Łożyska – są oznaczone symbolem ABEC i cyfrą od 1 do 7. Ich typ ma wpływ na prędkość kręcenia się kółek. Im wyższa cyfra, tym szybciej będą się kręcić.
Montażówki – śruby, które umożliwiają zamocowanie traków do deski.
Profesjonalni skaterzy sami składają swoje deski, dobierają pasujące elementy od różnych producentów. Początkującym miłośnikom deskorolek zaleca się jednak kupienie gotowej deski renomowanej firmy.
Gdzie nie kupować deski?
Pierwszą deskorolkę warto kupić w profesjonalnym sklepie dla skaterów. Tam pomogą nam wybrać odpowiednią długość, szerokość i typ deski. Początkujący nie powinni kupować desek w supermarketach, gdyż ich jakość jest bardzo niska, przez co szybko się niszczą. Jeśli myślisz na poważnie o jeździe na desce, należy na nią przeznaczyć około 150–200 zł. Deski poniżej 100 zł nie są wytrzymałe i łatwo ulegają zniszczeniu. Lepiej nie kupować deski używanej, jeżeli nie mamy możliwości sprawdzić, w jakim jest stanie. W takim wypadku raczej bardziej sensownym rozwiązaniem jest zakup nowej deski od zaufanego sprzedawcy.
Typy deskorolek
box:offerCarousel
Kupując deskorolkę, należy się zastanowić, do czego będzie służyć: czy do wykonywania trików, czy do jazdy po chodniku, a może do zjazdów z góry. Od tego zależy, jaki typ deski będzie najlepszy. Pierwszym typem jest deska klasyczna. Nadaje się zarówno do jazdy po chodniku, jak i do wykonywania trików. Deski typu Cruiser są dłuższe niż klasyczne i inaczej wyglądają. Przód jest zakończony ostrym dziobem, a drugi koniec jest ścięty prawie pod kątem 90 stopni. Deski te również nadają się do jazdy po chodniku. Trzecim typem są deski do zjazdów z górek, tzw. Longboard. Są o wiele dłuższe niż pozostałe deski, mogą mieć nawet do 2 m długości. Ostatnim typem są Mountainboard. Służą do slalomów i zjazdów z górki. Są świetnymi letnimi zamiennikami snowboardu. Można do nich doczepić latawiec i jeździć po plażach. Wszystko to dzięki bieżnikowanym oponom.
Jak wybrać deskorolkę dla dziecka?
Najważniejszym parametrem przy wyborze deski dla dziecka jest szerokość. Jeśli nasza pociecha ma rozmiar buta nieprzekraczający 41, to najlepsza szerokość wynosi do 8 cali. Dla osób z większą stopą zaleca się deski o szerokości od 8 do 8,25 cala. Długość deski jest na drugim miejscu. Powinna wynosić około 31 cala. Kółka nie powinny być ani miękkie, ani twarde, o wymiarach około 55 mm, osadzone na łożyskach oznaczonych symbolami ABEC-3 lub ABEC-7.
Wybór odpowiedniej deski może się wydawać trudny, należy jednak pamiętać o tym, że źle dobrana deskorolka spowoduje, iż nauka jazdy na niej będzie trudniejsza, a to może zniechęcić dziecko. Jazda na odpowiednio dobranej deskorolce sprawi, że nasza pociecha będzie ćwiczyć równowagę i koordynację ruchową, świetnie się przy tym bawiąc. | Deskorolka – jak wybrać odpowiednią? |
Firma Overmax przyzwyczaiła już nas to tego, że stale wzbogaca swoją ofertę – i to zarówno jeśli rozchodzi się o tablety, jak i smartfony. Podobnie jest i tym razem, bo całkiem niedawno w propozycjach tego producenta pojawił się tablet Qualcore 1010, którego miałem sposobność dla was przetestować. Pierwsze wrażenia
Niewątpliwym atutem Qualcore 1010 jest zestaw, wraz z jakim Overmax sprzedaje ten sprzęt. Oprócz samego tabletu, ładowarki, kabla USB i OTG, w opakowaniu znajdziemy także etui z klawiaturą. Nie jest to, co prawda, bezprzewodowa klawiatura Bluetooth, znana z innych urządzeń tego producenta, tylko przewodowa, na stałe zespolona z etui.
Klawiatura niestety nie jest wykonana zbyt dobrze. W testowanym przeze mnie egzemplarzu jedna z jej części dość mocno odstawała ponad etui, więc jej kształt przypominał „falę”. Całe szczęście nie wpłynęło to źle na jej walory użytkowe. Przyciski nie są zbyt duże, jednak przy odrobinie wprawy da się za ich pomocą całkiem sprawnie pisać, nawet stosunkowo długie teksty. Skok klawiszy jest dobrze wyczuwalny.
Niestety, ale możemy zapomnieć, iż zaraz po odpakowaniu i podłączeniu klawiatury będziemy mogli korzystać z jej polskiego układu. Wciskanie przycisku np. ALT + a wcale nie powoduje pojawienia się w edytorze litery „ą”. Overmax chyba zupełnie nie pomyślał, że komukolwiek w Polsce będą potrzebne rodzime znaki. Całe szczęście można to obejść, instalując odpowiednie, niestandardowe oprogramowanie, „przynoszące” do Androida polski układ klawiatury.
Producent pokusił się także, aby do etui dołączyć rysik. Nie spodziewajmy się jednak w tym względzie topowego sprzętu. Ten gumowany gadżet ma raczej małą dokładność, lecz podczas zaznaczania tekstu, klikania ikon, itp. – sprawdza się przyzwoicie.
Niestety zganić należy ładowarkę, która, zamiast standardowego złącza microUSB, posiada tzw. bolec. Nie będzie więc mogła posłużyć np. do podładowania smartfona. Całe szczęście, tablet da się też ładować poprzez złącze microUSB, ale przebiega to wtedy znacznie wolniej niż poprzez fabryczną ładowarkę z zestawu.
Co z samym tabletem? Tutaj nie ma się do czego przyczepić. Czarna, aluminiowa obudowa urządzenia wygląda świetnie. Tylna powierzchnia została pokryta matową, chropowatą powierzchnią, która całkiem nieźle radzi sobie z odciskami palców. Na tylnej pokrywie widać także obiektyw 3 Mpix kamery oraz grill głośnika mono.
Ekran
Jako ekran mamy tu 10,1-calową matrycę, o rozdzielczości wynoszącej 1024 x 600 pikseli (proporcje są więc między 15:9 a 16:9). Niestety, ale ekran jest jednym ze słabszych punktów Qualcore 1010. Co prawda można jeszcze „przełknąć” jego rozdzielczość, która może i nie będzie zbyt dobra do oglądania filmów i zdjęć, ale podczas edycji tekstu sprawdzi się dobrze. Narzekać można za to na kąty widzenia ekranu, które są bardzo mizerne. Już lekkie odchylenie urządzenia powoduje, że wyświetlany obraz traci kontrast. To dość uporczywe z uwagi na fakt, że Qualcore 1010 jest przecież przeznaczony do użytku wraz z etui (klawiaturą). Sprzęt na niej umieszczony, siłą rzeczy, będzie znajdował się nieco pod kątem do naszego wzroku, więc o dobrym kontraście możemy zapomnieć.
Jako wadę zaliczyć można też brak czujnika oświetlenia. Natężenie podświetlenia matrycy będziemy musieli wraz z aktualnym zapotrzebowaniem – regulować ręcznie.
Wydajność, oprogramowanie i bateria
We wnętrzu Qualcore 1010 zamontowano czterordzeniowy procesor Cortex-A7, taktowany zegarem 1,5 GHz (chipset AllWinner A31, GPU PowerVR SGX 544MP). Ulokowano tu także 1 GB RAM, 8 GB pamięci na dane użytkownika oraz czytnik kart microSD. Ogromną zaletą Qualcore 1010 jest system operacyjny Android 4.4 KitKat. To, w chwili pisania tego tekstu, najnowszy (oficjalnie dostępny) system operacyjny od Google, działający na Qualcore 1010 zupełnie płynnie. Szkoda tylko, że Overmax „dociążył” oprogramowanie tabletu dodatkowymi programami, takimi jak np.: Onet, OpenFM, GG lub Nexto. Niepotrzebnie zajmują one pamięć urządzenia, a przecież każdy zainteresowany mógłby sam je pobrać, np. ze sklepu Google Play.
Mimo wszystko, pozytywnym akcentem jest pakiet biurowy Kingsoft Office. Dzięki niemu edycja dokumentów jest jeszcze prostsza i przyjemniejsza. Rolę zasilania pełni bateria, której pojemność wynosi 5000 mAh – niezbyt dużo, jak na urządzenie o powyżej opisywanych gabarytach.
Podsumowanie
Produkt Overmaxa, chociaż nie jest pozbawiony wad, to bez wątpienia broni się ceną. W momencie, kiedy piszę te słowa, można go kupić na Allegro za ok. 415 zł. Według mnie to całkiem przyzwoita kwota. Tablet z pewnością sprawdzi się do przeglądania stron internetowych oraz (dzięki dołączonej klawiaturze) do pracy w edytorze tekstu. | Test tabletu Overmax Qualcore 1010 |
Stworzenie romantycznego nastroju w mieszkaniu nie musi wiązać się ze specjalnymi okazjami. Subtelne światło płynące z niewielkich lampek i świec pozwoli na ocieplenie pomieszczenia i nadanie mu bardziej przytulnego wyglądu. Jakie elementy wybrać, aby nadać mieszkaniu nowego charakteru? Długie jesienne wieczory zachęcają do tego, by jak najwięcej czasu spędzać w domu. Gdy tylko pozwala nam na to czas praca i inne obowiązki, lubimy odpoczywać w domowym zaciszu, z książką albo oglądając ulubiony film. Czasem też chcemy po prostu porobić… słodkie nic albo spędzić miłe chwile w towarzystwie naszej drugiej połówki. Przy wszystkich tych okazjach najlepiej sprawdzi się delikatne, nastrojowe światło, które doda wnętrzu romantycznego charakteru, sprzyjając różnym formom relaksu.
Uzyskanie takiego efektu w salonie czy sypialni nie musi być trudne i pracochłonne. Wystarczy tylko skorzystać z kilku sprawdzonych porad, które pomogą ci tchnąć we wnętrze jeszcze więcej romantyzmu.
Zrezygnuj z górnego oświetlenia
Oczywiście mało kto może sobie pozwolić, by jego salon rzeczywiście pełnił wyłącznie funkcję pomieszczenia przeznaczonego na relaks. Salon w polskim domu zwykle łączy bowiem kilka ról: jest nie tylko bawialnią, ale również jadalnią, domowym gabinetem, a wieczorami zamienia się często w sypialnię. Nic więc dziwnego, że całkowita rezygnacja z górnego, głównego oświetlenia może być w wielu przypadkach niemożliwa.
Jeżeli jednak chcesz wprowadzić do swojego wnętrza choć na chwilę romantyczną atmosferę, to nie włączaj górnego żyrandola. To źródło światła ma za zadanie doświetlać całe pomieszczenie i sprawiać, że wygodnie będzie nam w nim np. podejmować gości. Aby zapewnić nastrój, górne światło zastąp jego innymi źródłami.
Postaw na różne źródła światła
Zamiast włączać żyrandol, doświetl salon lub sypialnię kilkoma punktowymi źródłami światła. Mogą to być niewielkie lampki stołowe albo halogenowe reflektory ulokowane w różnych częściach sufitu i ścian. Bardzo dobrze sprawdzą się też ukryte we wnękach i podwieszeniach taśmy LED-owe, zapewniające delikatne, rozproszone światło.
box:offerCarousel
Romantyczną atmosferę w pomieszczeniu mogą też zapewnić małe lampki zainstalowane w przeszklonych witrynach albo nad obrazami. Baw się kombinacjami świetlnymi, dobierając te źródła, które zapewnią ci jak najbardziej delikatne, romantyczne oświetlenie pokoju. Dodatkowo pomogą ci efektowne, ozdobne żarówki, które dają pięknie, nastrojowe światło.
Girlandy i łańcuchy świetlne
box:imagePins
box:pin
To obecnie jeden z najpopularniejszych motywów dekoracyjnych we wnętrzach, szczególnie dobrze pasujący do tych urządzonych w stylu skandynawskim lub shabby chic. Mowa oczywiście o girlandach świetlnych w różnych kształtach i kolorach. Supermodne są również tzw. cotton balls, czyli bawełniane kulki z małą żaróweczką w środku, które możesz rozwiesić nad oknem albo owinąć wokół ramy łóżka.
box:offerCarousel
Jeżeli nie chcesz inwestować w dodatkowe ozdoby, możesz wykorzystać… tradycyjne lampki choinkowe, które poza okresem świątecznym świetnie nadadzą się jako dodatkowe źródło przytłumionego, romantycznego światła. Uwaga! Wybieraj jednak lampki bezbarwne lub białe – popularne u nas kolorowe łańcuchy mogą wyglądać uroczo na choince, ale jako ozdobne oświetlenie na dłuższą metę zaczną cię irytować.
Świece i lampiony
To niewątpliwie najprostszy sposób na wprowadzenie do wnętrza nastrojowego, romantycznego charakteru. Rozstawione w strategicznych miejscach pomieszczenia świece o różnej wielkości i różnych kształtach zapewnią wyjątkową atmosferę.
Świetnie sprawdzą się nie tylko same świece, ale również wszelkiego rodzaju świeczniki, w tym bardzo modne ostatnio metalowe klatki i szklane lampiony. W nowoczesnym wnętrzu świeczki możesz za to włożyć do prostego, przezroczystego wazonu. Nie tylko będzie to ciekawa ozdoba, ale w dodatku zapewni ci ona większe bezpieczeństwo, szczególnie jeśli w domu są dzieci lub zwierzęta.
Nie zapominaj także o świecach zapachowych: te będą źródłem romantycznego światła i roztoczą w pokoju przyjemną woń. Nie przesadź jednak z ich liczbą, bo od mocnego zapachu może cię rozboleć głowa!
box:offerCarousel
Kominek i ogień
To sposób, na który nie wszyscy mogą sobie pozwolić. Trzeba jednak przyznać, że płonący ogień wprowadza do wnętrza wyjątkowo zmysłową, romantyczną atmosferę. Jeżeli nie możesz pozwolić sobie na montaż prawdziwego kominka, to postaw na kominek elektryczny, który będzie wyglądał równie przekonująco.
Uzyskanie romantycznej atmosfery we wnętrzu nie musi być trudne. Kilka trików z oświetleniem sprawi, że w twoim mieszkaniu nabierze ono zupełnie nowego charakteru. | 5 sposobów na oświetlenie, dzięki którym uzyskasz romantyczną atmosferę |
Jak politycy operują słowem? I co ważniejsze, w jaki sposób nim manipulują? Swoisty dziennik sztuczek językowych, którymi posługiwali się komunistyczni przywódcy, to doskonała lektura nie tylko z językowego, ale także historycznego punktu widzenia. Język może być potężną bronią. Przekonaliśmy się o tym w PRL-u, kiedy to słowo, mowa, nazewnictwo, wszystko było wykorzystywane w taki sposób, aby jak najszybciej dotrzeć do umysłów obywateli i skutecznie ich zmanipulować.
Jednak przed słowem można również się bronić. W jaki sposób? Parafrazując, kto słowem wojuje, od słowa ginie. Okazuje się, że zachęcająca do podejrzeń, dzieląca społeczeństwo mowa wcale nie odeszła do lamusa wraz z upadkiem PRL-u. Jak się przed nią bronić, aby nie ulec propagandzie?
Poradnik antypropagandysty
„Zła mowa” została stworzona przez literaturoznawcę Michała Głowińskiego, który od lat 60. do upadku komunizmu w 1989 roku prowadził swego rodzaju „dziennik demaskatora”. Zapisywał tam wszystkie hasła i zdania, które wypowiadane były przez ówczesne władze, a tym samym wykorzystywane przeciwko społeczeństwu. „Zła mowa” to doskonałe źródło informacji o świecie, w którym sens każdego słowa był płynny, można go było odczytać na nieskończenie wiele sposobów, a słowa oznaczały coś zupełnie innego niż słownikowa definicja.
Jak można było się przed nimi bronić? Najlepiej za pomocą innych słów. Przydatną umiejętnością było również rozróżnianie zwykłych przekazów od propagandowych treści – dzięki temu można było uniknąć wpadnięcia w pułapkę. Okazuje się, że archiwalna wiedza przydaje się również dzisiaj.
Dziel słowem
Odpowiednio użyte słowa potrafią budować, ale też dzielić. Michał Głowiński pokazuje na przykładzie mowy komunistycznej, w jaki sposób władza jest w stanie szybko podzielić społeczeństwo – wypowiadając słowa, które dzielą ludzi na „patriotów”, „prawdziwych”, a także tych, którzy ciągle kombinują i knują. Dzięki temu władza próbuje nastawić ludzi przeciwko sobie, wprowadzić atmosferę podejrzeń i wzajemnych oskarżeń o blokowanie rozwoju i przeszkadzanie w budowie nowej, lepszej Polski.
Zaskakujące jest to, że wszelkie hasła, które znajdziemy w„Złej mowie”, pochodzą sprzed roku 1989. Okazuje się, że brzmią niezwykle współcześnie i aktualnie. Czytając książkę Michała Głowińskiego, warto zastanowić się, w jaki sposób polityka wykorzystuje siłę odpowiednich słów i jak łatwo i bezwiednie jesteśmy w stanie im ulec. Bo najlepszym sposobem na walkę z propagandą jest uświadomienie sobie jej istnienia.
Książka dostępna jest również w wersji elektronicznejza ok. 30 zł.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Zła mowa” Michał Głowiński – recenzja |
Zielona trawa, żółte mlecze, ostre słońce. Od razu rodzi się w nas ochota, aby – oprócz nowych ciuchów – „założyć” na siebie też nowe zapachy. Jaką wodę toaletową wybrać, aby poczuć wokół powiew wiosennego ogrodu? Zapachy, po które sięgamy wiosną, powinny być przede wszystkim lekkie, słoneczne i zmysłowe. Kwiatowe, powietrzne lub cytrusowe nuty i rozmaite ich kompozycje będą odpowiednią propozycją na tę porę roku. Prezentujemy siedem zapachów, nowszych i znanych od lat, które będą idealnym towarzyszem pierwszych wiosennych spacerów.
Donna Karan: My NY – dynamika i nowoczesność
Woda toaletowa DKNY My NY stanowi kwintesencję Nowego Jorku. Zapach nawiązuje do dynamiki i nowoczesności miasta, a niebanalny kształt nakrętki flakonika przywołuje skojarzenia z wieżowcami metropolii. Kompozycja, zawierająca nuty owocowe, kwiatowe i ziołowe, to propozycja dla prawdziwych indywidualistek. Jest radosny i śmiały, a jednocześnie wyrafinowany. Flakonik- tester w tekturowym opakowaniu, o pojemności 100 ml kupimy już za ok. 160 zł, za oryginalnie zapakowane perfumy tej samej pojemności zapłacimy ok. 280 zł.
Calvin Klein: Eternity – wieczne piękno
Ten zapach od lat cieszy się niesłabnącą popularnością, zwłaszcza wśród młodych kobiet. Woda toaletowa Eternity Calvina Kleina to woń romantyczna i subtelna, nowoczesna i zarazem ponadczasowa. Historia perfum jest związana ze ślubem kreatora mody. W tym niezwykłym dniu podarował on swojej wybrance obrączkę z brylantami, z wygrawerowanym na wewnętrznej stronie napisem „Eternity” (wieczność). Klasyczny, jasny flakon symbolizuje uniwersalność kompozycji. Flakonik 100 ml kosztuje ok. 120 zł.
Dior: Poison Girl – słodko-gorzkie
Tegoroczna premiera. Kolejny zapach znanej serii słynnego projektanta. Poison Girl od Diora to kompozycja orientalno-kwiatowa, zawierająca nuty pomarańczy, róży, drzewa sandałowego, wanilii i migdałów. Nazwa i różowy kolor perfum sprawiają, że zapach kojarzy się z wdziękiem i słodyczą młodości. Używać go jednak mogą nie tylko młode dziewczyny. Nowość od Diora to propozycja dla każdej zmysłowej i pełnej życia kobiety. Flakon 100 ml kosztuje ok. 300 zł.
Chloé: De Roses – subtelność róży
Ta kompozycja powstała z okazji 50. rocznicy założenia paryskiego domu mody Chloe. Aromat róży w połączeniu z nutą magnolii przenosi nas do różanego ogrodu. Zapach Chloe De Roses jest zmysłowy i kobiecy, a jednocześnie delikatny i romantyczny. Dzięki kwiatowym nutom idealnie wpisuje się w wiosenne klimaty. Kompozycja kojarzy się z młodością i świeżością, a piękny, ozdobiony wstążką flakonik i różana barwa perfum oddają ich subtelność i zmysłowość. Za flakon o pojemności 75 ml zapłacić trzeba 150–200 zł.
Cacharel: Noa – perłowy blask
Kwiaty, przyprawy, owoce oraz ziarna kawy – takie nuty zapachowe odnajdziemy w wodzie toaletowej Noa firmy Cacharel. Od białych piwonii, przez jaśmin i kadzidło aż do drzewa sandałowego, kolendry i wanilii. Kompozycja jest esencją dziewczęcej spontaniczności i delikatności, co podkreśla perła spoczywająca na dnie flakonika. Perfumy o kwiatowo-drzewno-piżmowym zapachu zachwycają od 1998 roku i nadal są chętnie wybierane przez starsze i młodsze panie. Za testery 100 ml zapłacimy ok. 200 zł, wody toaletowe w oryginalnych opakowaniach są nieco droższe.
Dolce & Gabbana: Light Blue – na słoneczne dni
Inspiracją dla zapachu Light Blue Dolce & Gabbana było słońce Sycylii i olśniewający lazur Morza Śródziemnego. Został stworzony dla kobiet lubiących cieszyć się życiem – to kompozycja radosna, promienna i zmysłowa. Zawiera nuty: zielonego jabłka, drzewa cytrynowego, bambusa, jaśminu i białej róży, połączonych z wonią cedru i piżma. Kształt flakonu jest prosty i klasyczny, a kolor nakrętki przywołuje skojarzenia z barwą błękitnego nieba. Zapach idealny na ciepłe, słoneczne dni. Koszt flakonika o pojemności 100 ml to ok. 200 zł.
Jimmy Choo: Illicit – oszałamiająca słodycz
Nowość od znanego projektanta. Zapach Illicit Jimmy Choo zadebiutował w Polsce w tym roku. Premierę światową, popartą szeroką kampanią reklamową z udziałem wokalistki Sky Ferreira, miał jesienią 2015 roku. To zapach kwiatowy, bardzo słodki, z lekkimi nutami drzewnymi. Czuć w nim ambrę, miód i drzewo sandałowe. Perfumy o brzoskwiniowej barwie, w intrygującym flakoniku, to kompozycja optymistyczna i zmysłowa, idealna na wiosnę. Za flakon o pojemności 100 ml zapłacimy ok. 250 zł.
Zapachy znane od lat czy tegoroczne premiery? Wybór należy do ciebie! Perfumy, podobnie jak wszystkie inne produkty, kupujemy, kierując się przede wszystkim indywidualnymi upodobaniami. W świecie zapachów również rządzą mody i trendy, ale wierność ulubionemu stanowi raczej o klasie i ponadczasowej elegancji, niż o byciu „nie na czasie”. | Damskie wody toaletowe o wiosennych zapachach |
Czy posunąłbyś się do kradzieży cudzego życia, aby polepszyć swój los? Czy zdołałbyś kłamać, aby wkraść się w łaski rodziny, która straciła dziecko? Młoda dziewczyna nie miała oporów – postanowiła wykorzystać szansę na lepsze życie. Wkrótce okazało się jednak, że jej „lepsze życie” wcale nie jest tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać. Często mówi się, że karma wraca. Za kradzież cudzego życia przyjdzie jej bowiem zapłacić.
„Córeczka” to debiutancka powieść australijskiej scenopisarki. Anna Snoekstra wykorzystała swoją umiejętność budowania narracji, tworząc wciągający, trzymający w napięciu thriller, w którym akcja powoli zagęszcza się, stając się coraz mroczniejsza i coraz bardziej niepokojąca. Co kryje rodzina Winterów? I co naprawdę przydarzyło się Rebece Winter?
Z ulicy do (nie)lepszego życia
Bohaterka „Córeczki” żyła kilka lat na ulicy. Nie były to łatwe lata – musiała radzić sobie z samotnością, zimnem, konfliktami z prawem. Gdy jednak zostaje przyłapana na kradzieży spotyka ją zrządzenie losu, które może odmienić jej życie. Okazuje się, że jest niemalże identyczna jak Rebeka Winter – dziewczynka, która zaginęła kilkanaście lat wcześniej. Bohaterka nie zastanawia się długo – postanawia ukraść tożsamość Rebeki i zacząć nowe życie. Wprowadza się do domu, w którym odgrywa rolę kochającej córki i siostry. Oszustka w końcu zaczyna lepsze życie – jednak szybko okazuje się, że nie tylko ona skrywa mroczne sekrety.
Klatka pełna kłamstw
Fałszywa Rebeka stara się dopasować do nowej rodziny – chodź nie tak mocno, jak mógłby tego oczekiwać czytelnik. Wydaje się, że to, że nie zostaje zdemaskowana to jedynie przypadek i specyfika rodziny Winterów. W ich domu bowiem każdy skrywa tajemnice i nikt nie chce, aby opuściły mury domostwa.
Fałszywa Rebeka brnie coraz dalej i coraz głębiej w plątaninę kłamstw. Nie jest to sympatyczna postać – jest zdeprawowana, zakłamana i bardzo egoistyczna. Dba jedynie o siebie, nie zważając na konsekwencje swoich czynów – a to prowadzi są wprost w sieci czyhającego na nią niebezpieczeństwa. Jednak czy na pewno aż tak bardzo różni się od Prawdziwej Rebeki?
W „Córeczce” przewijają się również fragmenty z Prawdziwą Rebeką, które przybliżają czytelnikowi wydarzenia dziejące się bezpośrednio przed jej zaginięciem. Zabieg ten pozwala lepiej zrozumieć akcję i przewidzieć, co takiego może czekać na Fałszywą Rebekę.
Normalność i nienormalność
„Córeczka” to dosyć ciężka opowieść, w której przeplata się napięcie, samotność i tęsknota za normalnością – czymkolwiek ona by nie była. Debiut Anny Snoekstry to pełna napięcia i niepewności powieść, która porusza ważne i wstrząsające zagadnienia. Autorka porusza zagadnienia psychologiczne i mąci w głowach wszystkich – zarówno bohaterów, jak i czytelników. Ciekawa pozycja dla miłośników thrillerów psychologicznych.
Źródło okładki: www.harpercollins.pl | „Córeczka” Anna Snoekstra – recenzja |
Styl biznesowy, preferowany w miesiącach letnich, ulega nieustannym metamorfozom. Jeszcze kilka lat temu, nawet w największe upały, wypadało zakładać garnitur, elegancką koszulę i krawat. W ostatnich sezonach oficjalny dress code przynosi powiew orzeźwiającej swobody. Wielu szefów zarówno niedużych firm, jak i olbrzymich korporacji pozwala pracownikom na odrobinę luzu – oczywiście w granicach dobrego tonu. Dzięki temu miejsce formalnych zestawów zajmuje garderoba nieco praktyczniejsza. Casual w czystej postaci to zapewne krok za daleko, ale smart casual to idealny styl biurowy, gdy żar leje się z nieba i pogoda nie ma litości dla tych, którzy nie wyjechali na wakacje.
Garderoba biznesowa na upalne, duszne dni
Smart casual wkracza do świata biznesu i prawdopodobnie „zadomowi się” w nim na dłużej. Tym bardziej, że sięgają po niego nie tylko white collar, ale i pracownicy, którzy dotychczas stawiali na całkowity luz i nieformalny styl. Ci ostatni coraz chętniej zamieniają jeansy i buty sportowe na garderobę, która łączy swobodę z estetyką elegancką.
Sezon upałów w pełni – w szafie każdego biznesmena powinny znaleźć się ubrania, które pozwolą przetrwać trudny okres. Co prawda, większość biur to pomieszczenia klimatyzowane, jednak nigdy całkowicie nie umknie się przed żarem. Dlatego – kiedy kompletujesz garderobę na ciepłe miesiące – powinieneś zwracać uwagę nie tylko na krój i fason, ale również na tkaniny.
Wybieraj odzież z materiałów o luźnych splotach, w których zrezygnowano z podszewek (wyjątkowo kłopotliwych i niepraktycznych latem). Wysokie temperatury najłatwiej znieść w ubraniach z lnu, które pozwalają skórze oddychać i fantastycznie odprowadzają wilgoć z powierzchni ciała. W letni styl biznesowy wpisują się też cieńsze warianty wełen oraz połączenia lnu i bawełny, a także wełny i lnu.
Przewiewne marynarki, lekkie spodnie
Kiedy wybierasz tkaniny na lato, sprawdź, czy są wystarczająco przewiewne i dobrze chłoną wilgoć. Specjaliści polecają materiały o splotach płóciennych, w których nitki nie stykają się, tylko budują między sobą pewne przestrzenie – rodzaj „pustych” kratek. Łatwo to zweryfikować – wystarczy podłożyć dłoń pod materiał i zbliżyć go do źródła światła. Wszystkie wymienione zalety kryje w sobie naturalny len, dlatego tkaniny, które go zawierają, stają się bezcenne w gorące dni.
W letniej garderobie biznesowej nie może zabraknąć dwóch, trzech lekkich marynarek pozbawionych podszewek. Niektórzy preferują fasony wykonane z bawełny, jednak ten materiał bywa zdradliwy. Bardzo rzadko pojawiają się marynarki szyte z materiałów luźno tkanych, co znacznie ogranicza dopływ powietrza do skóry i wzmaga wydzielanie potu. Warto zadecydować się na modele wykonane z czystego lnu lub mieszanki wełny i lnu. Biznesowe marynarki letnie idealnie prezentują się w wariantach niebieskiego, delikatnych, rozświetlonych brązach i uniwersalnych, ponadczasowych szarościach. Subtelne kratki podkreślają ich urodę.
Na mniej oficjalne spotkania można ubrać klasyczne chinosy, najlepiej z domieszką lnu. Przyjrzyj się modelom przypominającym spodnie garniturowe. Beże, granaty i szarości z pewnością wpiszą się w biznesową konwencję. Formalne okazje wymagają klasycznych spodni garniturowych, wykonanych z cienkiej wełny.
„Oddychające” koszule i niezobowiązujące dodatki
Na ciepłe miesiące potrzebujesz co najmniej kilku lekkich koszul, oczywiście z lnu lub bawełny. Wciąż nie poleca się ubierać do biura krótkich rękawków (zwłaszcza szerokie są symbolem kiepskiego gustu). W pewnych wypadkach można podwinąć długie rękawy, ale pamiętaj, że len najdoskonalej zabezpiecza skórę przed wysokimi temperaturami. Wbrew pozorom w słoneczne dni lepiej, gdy lniana koszula zakrywa więcej niż mniej. Zaleca się tę część garderoby wpuszczać w spodnie.Możesz zdecydować się na lniane fasony w błękitach i bielach (również przełamanych), w tej roli sprawdzi się kołnierzyk typu button down (na guziki). Przyda się też parę modeli z bawełny oxford, którą wyróżnia płócienny, swobodny splot. W styl biznesowy wkomponują się zarówno koszule gładkie, jak i we wzorki – lekkie prążki lub kratki. Regularne desenie, które nie dominują, ale raczej usuwają się w cień, ożywią każdy, nawet najnudniejszy zestaw.
Buty to „kropka nad i” letnich zestawów. Zwróć uwagę na nubuk i zamsz, rzuć okiem na tradycyjne półbuty, opatrzone cienką podeszwą z gatunkowej skóry. Miłośnicy mokasynów także mogą wybrać klasyczne modele. Lniana poszetka lub bawełniany krawat idealnie dopełnią całość. | Męski styl biznesowy na ciepłe miesiące |
Trudno sobie wyobrazić bardziej elegancki kolor niż czerń. Wykorzystywana w aranżacji wnętrz dodaje klasy, nuty tajemniczości i intryguje. Świetnie współgra z wieloma stylami wystroju, dlatego można stwierdzić, że jest uniwersalna. W sypialni prezentuje się świetnie. Jeżeli Twoją bolączką jest nudna, niemodna sypialnia bez charakteru, to czerń jest na to idealną receptą. Zapewnia niestandardowe wykończenie przestrzeni. Metamorfoza zachodzi za pomocą samych dodatków, dlatego jest tak łatwa do wprowadzenia i tania w realizacji.
Czarna pościel – romantyczna i zmysłowa
W sypialni najważniejsze jest łóżko. Nie bez znaczenia jest również rodzaj i kolor pościeli, w jakiej śpisz na co dzień. Czarna będzie nie tylko ozdobą pomieszczenia, ale również wprawi Cię w romantyczny nastrój i ukoi zmysły. Mimo że bawełniana pościel nie kosztuje wiele, to rozważ też zakup bardziej luksusowej wersji. Jakość tkaniny jest odczuwalna po każdej nocy.
Poduszki dekoracyjne w modnej czerni
Czerń jest ponadczasowa, dlatego też nigdy nie wychodzi z mody. Świetnym sposobem na urozmaicenie sypialni są poduszki dekoracyjne. Ich stos, w różnych kształtach i obszytych różnorodnymi tkaninami, umieszczony u wezgłowia łóżka to po prostu strzał w dziesiątkę. W sprzedaży znajdziesz wiele ciekawych modeli, jak te wykończone piórami, ćwiekami, skórą, cyrkoniami czy całe uszyte z futra – aż trudno się zdecydować!
Czarne zasłony w sypialni
Kolejnym czarnym tekstylnym dodatkiem, który wyśmienicie sprawdzi się właśnie w sypialni, są zasłony. Żaden inny kolor nie zatrzyma promieni słonecznych tak skutecznie jak one, kiedy zechcesz dłużej pospać. Świetnym trikiem aranżacyjnym jest też zestawianie ich ze śnieżnobiałymi firankami. Taki kontrast uwydatnia kolory i dodaje elegancji.
Lampa z czarnym kloszem
W każdej sypialni powinno znaleźć się miejsce na stolik z nocną lampką. Ten gadżet jest bardzo funkcjonalny: rozświetla drogę podczas nocnych wędrówek do toalety i pomaga przy czytaniu w łóżku. Lampka o modnym dizajnie jest też przedmiotem dekoracyjnym. Klosz lub abażur w kolorze czarnym bardzo dobrze akcentuje całość.
Dywanik sypialniany
Nie ma nic bardziej nieprzyjemnego niż postawienie stóp na zimnej posadzce podczas wychodzenia z rozgrzanego łóżka. Żeby poranki rozpoczynać z przyjemnością, warto koło niego położyć dywaniki. Czarna plecionka lub puszysty długowłosy futrzak załatwią sprawę. Czarny kolor jest bardzo praktyczny, jednak na wszelki wypadek sprawdź, czy łatwo będzie go czyścić.
Czarne ozdobne ramy
Przedmiotem typowo dekoracyjnym w sypialni są ramy na zdjęcia i obrazy. Szczególnie ciekawym pomysłem jest zawieszenie kilku lub kilkunastu sztuk, różnej wielkości, obok siebie. Tworzy to niebanalną kompozycję urozmaiconą wizerunkami bliskich lub pamiątkami z wakacji. Jeśli sypialnia pełni też funkcję garderoby z szafą, warto pokusić się o duże lustro z lakierowaną na czarno ramą. Jest nie tylko eleganckie i stylowe, ale też bardzo przydatne!
Czarny zegar w sypialni
W sypialni powinien znaleźć się chociażby budzik, ale to duże ścienne zegary wyglądają najbardziej klasycznie i elegancko. Obecnie w sprzedaży dostępnych jest mnóstwo modeli, ale na szczególną uwagę z pewnością zasługują te, których cyfry i wskazówki umieszcza się bezpośrednio na ścianie. Taki okrąg może być dowolnej wielkości. Czerń nie jest tak mroczna, jak mogłoby się wydawać. Bardzo skutecznie dodaje elegancji i nigdy nie wychodzi z mody. Jeśli szukasz mocnego akcentu i dość masz już nudy, pomyśl o czarnych dodatkach. | Czarne dodatki do sypialni – modne i eleganckie |
Coraz większą popularnością w naszym kraju cieszą się drony. Gwarantują one wiele godzin dobrej zabawy w powietrzu, a nierzadko pozwalają na nagrywanie wideo w sensownych rozdzielczościach oraz na obserwowanie eksplorowanych zakamarków i przestrzeni powietrznej. Na rynku znajdziemy urządzenia w różnej cenie. Podstawowy model możemy kupić już za około 300 złotych! W tym zestawieniu przyjrzymy się dronom, które doskonale sprawdzą się jako prezent dla dziecka. OVERMAX X BEE DRONE 3.1
Pierwszą propozycją jest Overmax Bee Drone 3.1. Dron ten jest reprezentantem niższej półki cenowej. Kupimy go już za około 330 złotych. Charakteryzuje się on kamerą 2-megapiksele, która według zapewnień producenta nagra wideo w rozdzielczości HD, żyroskopem 6-osiowym z regulacją, 3-poziomową czułością sterowania oraz dwunastoma śmigłami. W zestawie znajdziemy trzy akumulatorki, kartę pamięci na nagrania o pojemności 2GB oraz dwie ładowarki USB.
QUADROCOPTER DJI 450
Za 1400 złotych kupić możemy bardziej profesjonalny Quadrocopter DJI 450. Obudowa zbudowana z ultramocnych materiałów zapewnia ochronę w przypadku nieudanych lądowań. W zestawie znajdziemy cztery silniki bezszczotkowe, cztery regulatory silników 30A OPTO, cztery ramiona śmigieł oraz ładowarkę do akumulatorów.
SYMA X5C
Kolejną bardziej budżetową propozycją jest Syma X5C. Za około 250 złotych dostaniemy urządzenie wyposażone w baterię 500 mAh, pozwalającą na około 10 minutowy lot, 6-osiowy system stabilizacji lotu, kamerkę wideo, a w zestawie znajdziemy nadajnik. Jest to propozycja doskonała dla osób dopiero zaczynających przygodę z dronami. Syma X5C posiada cztery śmigła wykonane z wytrzymałego tworzywa sztucznego.
MINI FQ777
Swoją przygodę z dronami latającymi warto zacząć od czegoś taniego i małego. Mini FQ777 łączy obie te cechy. Za około 70 złotych dostaniemy urządzenie, które latać będzie przez 6 minut po 20-minutowym ładowaniu. Charakteryzuje się bardzo małymi rozmiarami, możliwością obrotu o 360 stopni, funkcją zapamiętywania trasy oraz możliwością korzystania wewnątrz budynku. W zestawie dostaniemy trzy podwozia, osiem śmigieł oraz pilot zdalnego sterowania.
PARROT BEBOP 2
Szukając profesjonalnych dornów, nie sposób nie wspomnieć o Parrot Bebop 2. Za 3000 złotych kupić możemy urządzenie wraz z zaawansowanym kontrolerem dedykowanym. Dron charakteryzuje się zasięgiem dwóch kilometrów, baterią 2700 mAh, kamerą 14-megapikseli nagrywającą w Full HD oraz maksymalną prędkością do 57 km/h. Warto wspomnieć, że Parrot Bebop możemy sterować za pomocą smartfona lub tabletu dzięki zastosowaniu łączności WiFi.
Podsumowanie
Dron latający może byś bardzo dobrym pomysłem na prezent dla dziecka. Jeśli dziecko miało już kontakt z tego typu sprzętem, to można kupić mu bardziej zaawansowanego drona, takiego jak Parrot Bebop 2, czy Quadrocopter DJI 450. Do nauki latania warto zastanowić się nad zakupem czegoś tańszego i mniejszego, na przykład Syma X5C. Jeśli chcemy traktować drony jako zwykłe zabawki do kilkuminutowego lotu, to możemy kupić Mini FQ777, który jest kompaktowych rozmiarów oraz charakteryzuje się bardzo niską ceną. Trzeba jednak pamiętać, że jego jakość wykonania będzie nieporównywalnie gorsza od droższego sprzętu.
Więcej prezentów dla dziecka w Strefie Prezentowej! | Oryginalny prezent dla dziecka? Dron! |
Jakie są najmodniejsze tego lata sukienki plażowe? Wybierać możemy spośród najróżniejszych długości – maxi, midi, mini. Modne są modele w stylu boho, koronkowe, ażurowe, pokryte wzorami. Styl plażowy charakteryzuje się lekkością, zwiewnością, ale także różnorodnością – każda kobieta znajdzie coś dla siebie. Jak wybrać sukienkę na plażę? Przed wakacyjnym wyjazdem każda z nas staje przed tym samym, powtarzającym się w każde wakacje dylematem – którą sukienkę plażową wybrać?
Wygoda czy trendy?
Sukienki plażowe pozwalają na dużą swobodę. Nie musimy przejmować się, że jest źle dopasowana, za luźna, za krótka, za długa – powinna sprawiać, że jest nam po prostu komfortowo. Jaką powinna mieć długość? To zależy wyłącznie od naszych preferencji. Należy pamiętać jedynie o tym, aby dobrać jej długość do tego, co będziemy robić. Maxi sukienka może przeszkadzać, jeśli chcemy np. biegać po plaży, grając w frisbee.
Odkryte plecy
Sukienki z odkrytymi plecami to prawdziwy hit tegorocznych wakacji. Warto wybierać te o lekko rozkloszowanym kroju, które zrównoważą mocno wycięty dekolt z tyłu. Dobrym pomysłem jest sukienka ozdobiona z tyłu delikatnymi paseczkami. Modnymi kolorami na plażę są wszelkie odcieni pasteli, ale także biały czy marynarskie połączenie bieli i granatu. Na plaży nie musimy przejmować się wycięciami – nawet wskazane jest, aby spod sukienki było widać nasz kostium kąpielowy.
Wszystkie wersje koronki
Koronka to idealny wzór na plażę – jest prześwitująca, a jednocześnie zakrywająca, możemy pod spodem nosić kostium kąpielowy, ale również śmiało wyjść w niej na deptak.
Koronka w wersji mini – najlepiej wygląda w delikatnych odcieniach bieli, błękitu, różu, słonecznej żółci. W zależności od wzoru może mieć charakter boho lub folkowy. Możemy wybierać spośród minisukienek o koronkowych wstawkach, ale też z modeli całych pokrytych delikatnymi prześwitami, spod których widać będzie kostium kąpielowy.
Koronka w wersji maxi – najlepiej, aby wykonana była z lekkiego, łatwo unoszącego się materiału. Maxisukienka na plażę powinna być bardzo zwiewna. Koronka może być w formie wstawek, np. na plecach lub w pasie.
Maxiwzory
Sukienka plażowa w rozmiarze maxi to doskonały pretekst do założenia naprawdę szalonych wzorów, które nie pasowałyby nam nigdzie indziej. Plażowa, pokryta printami sukienka powinna być lekka, wykonana z unoszącego się na wietrze materiału, np. szyfonu. Dobrym pomysłem jest także długa, ażurowa sukienka, pod którą warto nosić kostium kąpielowy w kontrastującym kolorze.
Plażowe boho
Styl boho jest doskonały na plażę – koronkowe wstawki, frędzle, ażury, zwiewne i lekkie materiały – oto, co na plaży sprawdzi się najlepiej. Krótka tunika boho będzie idealna, jeśli lubimy romantyczny, zwiewny styl – jej długość jest dobra do niemalże wszystkich plażowych aktywności, a dodatkową zaletą jest cienki, lekki materiał.
Bez ramiączek
Sukienka w stylu hiszpańskim, czyli z odkrytymi ramionami, to idealny wybór na plażę. Jest bardzo modna, dziewczęca i zwiewna, ale przede wszystkim pozwala równo opalić ramiona, dekolt i plecy – bez niepotrzebnych pasków, które zostawiają ślady na skórze. Wystarczy dobrać do niej kostium kąpielowy w stylu bardotki. Plażowa sukienka bez ramion najlepiej wygląda, gdy jest lekko rozkloszowana. Może być mini, najlepiej w delikatny wzór, albo maxi, gładka, w pastelowym kolorze.
Sukienka na plażę może mieć dowolną długość – mini, midi, maxi. Liczy się jedynie to, aby było nam w niej wygodnie. Warto wybierać lekkie materiały, np. szyfon, dzięki którym sukienka będzie zwiewna i podkreśli wakacyjny, plażowy charakter naszej stylizacji. | Zwiewne sukienki plażowe – mini, midi czy maxi? |
W styczniu 2018 roku w Polsce zawrzało od silnych emocji. Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol utknęli na Nanga Parbat – górze śmierci. Z dnia na dzień wieści, docierające szybciej niż pomoc na szczyt, były coraz dramatyczniejsze. Nie było nikogo w kraju, kto by nie wyczekiwał na kolejne doniesienia. Finał tej historii nie przyniósł szczęśliwego zakończenia. Za to niewątpliwie wpłynął na ponowne zainteresowanie tematem polskiego himalaizmu i himalaizmu zimowego w ogóle, przenosząc uwagę wszystkich do ekipy, stacjonującej wówczas w bazie pod K2. Tym razem jednak będzie to historia o Nanga Parbat. Górze, która pochłonęła już dziesiątki ludzkich istnień.
Naga góra
Wyścigi o pierwszeństwo na szczycie kolejnego ośmiotysięcznika zdawałoby się, że zakończyły się wraz z ostatnim zdobytym szczytem. Jednakże to wcale nie przerwało tego dziwnego dążenia do kolejnej walki o palmę pierwszeństwa. Tak zaczął się cykl serii wyścigów, tym razem w rywalizacji o pierwsze zimowe wejścia. I tutaj możemy mówić o dużym udziale Polaków w tej dziedzinie, ale to osobny rozdział o złotej erze polskiego himalaizmu.
„Nanga Parbat. Śnieg, kłamstwa i góra do wyzwolenia” miała swoją premierę w 2016 roku, kiedy to nareszcie zakończył się wyścig o Nagą Górę. To Simone Moro pierwszy zdobył Nanga zimą i tym samym zapewnił sobie nieśmiertelność w dziedzinie zimowej wspinaczki wysokogórskiej. Jak wyglądały takie podejścia pod Nagą Górę? Jak działały zespoły, które od lat zbierały się u jej podnóża, by spróbować szczęścia po raz kolejny? Właśnie o tym opowiadają autorzy tego reportażu.
W walce o palmę pierwszeństwa
Opowieść o rywalizacji o Nagą Górę została podzielona na dwie części, zgodnie z tym, że na Nanga można podejść z dwóch stron: od strony Doliny Rupal i od Doliny Diamir. Część pierwsza to strona Rupal i jej autorem jest Piotr Tomza. Jego relacja jest nieco mniej dynamiczna, niż historia przekazana przez Dominika Szczepańskiego w części drugiej, czyli o stronie Diamir. Tym niemniej trzeba pamiętać, że zrelacjonowania tej historii podjęli się reporterzy, a nie himalaiści.
Bohaterami „Nanga Parbat. Śnieg, kłamstwa i góra do wyzwolenia” są uczestnicy ówczesnego wyścigu po szczyt: Adam Bielecki, Simone Moro, Marek Klonowski czy wreszcie, wspomniany na początku, Tomek Mackiewicz, dla którego ta konkretna wyprawa była już szóstą z kolei. I jak już wiemy z wydarzeń styczniowych, nie zniechęciła do kolejnych prób. Ta, opisywana przez dwóch reportów Agory, była również obserwowana z zapartym tchem przez tysiące rodaków.
Śnieg i kłamstwa
Czego mogą dotyczyć kłamstwa podczas wspinaczki wysokogórskiej? Czy górę – jakąkolwiek, nie tylko Nanga Parbat – można wyzwolić? Czy to człowiek potrzebuje od niej wyzwolenia? Uwolnienia się od obsesji, która pochłania go do tego stopnia, że jak Tomek Mackiewicz oddaje jej swoje życie? Spróbujcie znaleźć odpowiedzi na te pytania w reportażu Szczepańskiego i Tomzy.
Niewątpliwie znajdziecie tutaj dwa różne spojrzenia na temat wspinaczki. Nie zawsze będzie to lektura równie wciągająca. Na pewno jednak dotyka po raz kolejny tego niesamowicie fascynującego tematu – dążenia za wszelką cenę do upragnionego celu. Do zdobycia szczytu. Do walki z zimą, temperaturą do -60 stopni Celsjusza i silnym wiatrem, który potęguje chłód, rozrywa namioty, zabiera dobytek. Zdecydowanie warto!
Źródło okładki: www.wydawnictwoagora.pl | „Nanga Parbat. Śnieg, kłamstwa i góra do wyzwolenia” Dominik Szczepański, Piotr Tomza – recenzja |
Wszyscy kochają Sherlocka, jakżeby nie, w końcu to największy detektyw świata. Powstało mnóstwo ekranizacji, mamy nie tylko kinowe wersje jego przygód, ale także co najmniej kilka seriali. Ostatnimi czasy największe triumfy święciła chyba produkcja BBC z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. Jeśli chodzi o książki, to jakiś czas temu pojawiła się na rynku oficjalna kontynuacja przygód detektywa z Baker Street. Był to „Dom jedwabny” napisany przez Anthony’ego Horowitza. Książka okazała się bardzo udana, autorowi udała się wielka sztuka, bo kiedy sięgałem po tę pozycję, miałem poczucie, że choć czytam opowieść podobną do tych Conana Doyle’a, to zupełnie nie wyczuwałem wtórności czy prób ślepego naśladownictwa.
Moriarty
Jak każdy wielki obrońca dobra, także Sherlock Holmes miał swojego arcywroga, czyli profesora Moriarty’ego. Konformacja z nim doprowadziła do sytuacji przy wodospadzie Reichenbach, kiedy to obaj panowie zniknęli w odmętach. Jak to się skończyło dla Holmesa, wiemy wszyscy, ale tego, jakie konsekwencje miała ta sytuacja dla profesora, nie udało się jak dotąd do końca wyjaśnić. Jak dotąd jest w tym przypadku kluczowe, bo kolejna książka Anthony’ego Horowitza jako punkt wyjścia przyjęła próbę wyjaśnienia tej sprawy i konsekwencje tego wydarzenia.
Bohaterowie
Autor zdecydował się pójść o krok dalej, skorzystał z realiów i historii dostarczonych przez Conana Doyle’a i stworzył całkowicie własną opowieść, w której bohaterami uczynił komisarza Athelneya Jonesa ze Scotland Yardu i detektywa Fredericka Chase’a z Agencji Pinkertona. Aby jednak zadowolić miłośników klasycznego Sherlocka, uczynił z nich parę będącą odpowiednikiem detektywa i doktora Watsona. Inspektor Jones pozostaje pod ogromnym wpływem metod śledczych najsłynniejszego detektywa i stosuje je w swojej pracy, osobą dokumentująca całą sprawę i opowiadająca niejako historię śledztwa jest natomiast Chase.
Czy ma to sens?
Przyznam szczerze, że kiedy zacząłem czytać, to trochę zostałem zaskoczony decyzjami, jakie podjął Horowitz. Jak to Sherlock bez Sherlocka? Okazało się, że autor wpadł na pomysł absolutnie znakomity. Dzięki zastosowaniu takiego zabiegu miał zdecydowanie większą swobodę fabularną. To, że napisał wcześniej „Dom jedwabny”, pozwoliło mu jednak na utrzymanie klimatu pierwowzoru i w efekcie tego książka może podobać się zarówno ortodoksyjnym fanom, jak i tym, którzy liznęli z Sherlocka tylko niewiele.
Czy warto?
W kryminałach ważne są jeszcze dwie rzeczy – czy zagadka jest interesująca i czy uda się zwieść czytelnika. Tutaj trzeba przyznać, że oba elementy znakomicie zostały przez Horowitza wykorzystane. Opowieść o śledztwie dotyczącym amerykańskiego bandziora próbującego rozszerzyć swoje wpływy na Anglię jest napisana znakomicie, a jej zakończenie okazuje się prawdziwym majstersztykiem. Aby coś więcej na ten temat napisać, musiałbym zdradzić co nieco fabuły, a w przypadku tej książki byłoby to absolutnie karygodne. Mnie autor zwiódł zupełnie, zostałem całkowicie zaskoczony rozwiązaniem, które nam zaserwował, a sposób, w jaki zostały wyjaśnione wszelkie zawiłości, jest doprawdy mistrzowski. Okazuje się bowiem, że nie zostały nam zaserwowane żadne kłamstwa ze strony żadnego bohatera, co najwyżej garść niedopowiedzeń.
Polecam z pełną odpowiedzialnością, „Moriarty” to świetna lektura nie tylko dla miłośników Sherlocka i nie tylko na lato. Książka „Moriarty” dostępna jest także jako e-book w formatach EPUB i MOBI za ok. 31 zł.
Źródło okładki: www.rebis.com.pl | „Moriarty” Anthony Horowitz – recenzja |
Marmolada z białej cebuli to idealny dodatek do pasztetów, wędlin, serów czy pieczonych mięs. Jest prosta w przygotowaniu a jednocześnie bardzo smaczna. Składniki:
7 cebul
4 łyżki octu winnego czerwonego
1 łyżka octu balsamicznego
4 łyżki miodu
1 posiekany ząbek czosnku
sól
4 łyżki posiekanego tymianku
100 g masła
Krok po kroku:
Na maśle dusimy posiekaną cebulę i czosnek. Gdy zmięknie, dodajemy oba octy i miód. Dolewamy 200 ml wody i dusimy aż odparuje. Pod koniec dodajemy posiekany tymianek.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Marmolada z białej cebuli |
Kupując konsolę do gier, nie warto klikać „Kup Teraz” przy pierwszym lepszym zestawie. Który konkretnie sprzęt wybrać? Po premierze PlayStation 4 Pro, PlayStation 4 Slim i Xboksa One S nie jest to już takie oczywiste. Czy to powinna być jedna z nowych konsol, czy też może starszy model – a jeśli tak, to jakiej pojemności dysk musi znaleźć się w środku? Odpowiadamy na te pytania i doradzamy, którą konsolę (i w jakiej sytuacji) warto kupić.
Xbox czy PlayStation?
Na to pytanie nie ma poprawnej odpowiedzi. Konsole Microsoftu i Sony to konkurencyjne produkty na każdej płaszczyźnie. Mają bardzo podobne podzespoły, a w większości biblioteka dostępnych gier na obie platformy się pokrywa. Są jednak rzeczy, które trzeba brać pod uwagę.
Posiadacze każdej z platform uzyskują jednak unikalne możliwości. Różnią się też... bazą graczy. Przed zakupem konkretnej konsoli warto sprawdzić przede wszystkie dostępne (i planowane!) produkcje na wyłączność oraz to... na jaką platformę zdecydowali się nasi znajomi.
Xbox One czy Xbox One S?
Łatwiej odpowiedzieć na pytanie, czy warto zainwestować w nowszą wersję tej samej konsoli. W przypadku sprzętu od Microsoftu dostępne są dwa warianty: Xbox One oraz Xbox One S. Drugi z nich to tak naprawdę usprawniona edycja Xboksa One – wydanej w 2013 roku konsoli, która w ofercie Microsoftu zastąpiła Xboksa 360.
Xbox One S jest mniejszy, lżejszy i cichszy od poprzednika. W przeciwieństwie do podstawowej wersji można go postawić pionowo. Nowa konsola obsługuje technologię HDR i wyświetla multimedia w rozdzielczości 4K – w obu przypadkach potrzebny jest oczywiście kompatybilny wyświetlacz.
Przed zakupem trzeba tylko pamiętać, że Xbox One S nie ma portu, który pozwala podłączyć do niego kontroler Kinect, ale na szczęście Microsoft przygotował przejściówkę. Różnica w cenie nie jest znacząca, dlatego warto rozważyć zakup Xbox One S – ale tylko w przypadku, gdy wykorzysta się dodatkowe możliwości.
PlayStation 4 czy PlayStation 4 Slim?
Sony do swojej oferty dodało nowe PlayStation 4 nazywane też PlayStation 4 Slim. To niemal ta sama konsola, co wydana w 2013 roku PlayStation 4 – wzbogacona m.in. o obsługę trybu HDR i mniejszą obudowę o bardziej zaokrąglonych kształtach.
Jeśli tryb HDR nie jest interesujący, to zakup zwykłego PlayStation 4, które jest powoli wycofywane z rynku, nie będzie złym pomysłem. PlayStation 4 Slim jest jednak bardziej kompaktowe, chociaż okupiono to brakiem złącza optycznego.
A może PlayStation 4 Pro?
W sprzedaży jest też konsola PlayStation 4 Pro. Ma złącze optyczne, a większa obudowa niż w przypadku pozostałych obu konsol posiada trzy, a nie dwa żebra.
Zaletą PlayStation 4 Pro jest większa moc obliczeniowa, która potrafi generować gry w 4K i HDR. Zakup, jeśli finanse na to pozwalają, zdecydowanie się opłaci... pod warunkiem posiadania odpowiedniego ekranu.
Podsumowanie
Zakup konsoli warto dobrze przemyśleć. To zwykle nie jest sprzęt, który wymienia się po roku lub dwóch – niezależnie czy mowa o produktach Microsoftu, czy Sony, zostają z nami na kilka lat. Nie zawsze jednak większy wydatek na nowszy sprzęt znajduje swoje uzasadnienie.
Dla większości wystarczające będą te najtańsze, podstawowe modele urządzeń. Zapaleni gracze powinni jednak rozważyć spory wydatek, zwłaszcza jeśli nie mają jeszcze sprzętu z tej generacji. Dobrym pomysłem jest zakup urządzenia z dyskiem większym niż 500 GB – na takim nośniku zmieści się więcej niż kilka gier.
Jeśli wybiera się pierwszą konsolę do gier, bądź migruje z Xboksa 360 lub PlayStation 3, to zakup Xboksa One S, PlayStation 4 Slim bądź nawet PlayStation 4 Pro będzie uzasadniony. Warto jednak sprawdzić, czy starszy i tańszy sprzęt nie okaże się wystarczający. | Xbox One S i PlayStation 4 Slim, a może starsze modele – którą konsolę kupić? |
Zasnąć za kierownicą? Przecież to niemożliwe. Tak zapewne myślą osoby, które nigdy nie prowadziły samochodu na odcinku kilkuset kilometrów, choćby podczas jazdy na wakacje. Gdy zmęczenie dopada kierowcę z wielką mocą, opanować senność jest bardzo trudno, wręcz jest to zadanie niemal niemożliwe. Do celu trzeba dojechać, zatem trzeba powalczyć ze słabościami. Jednym z najpopularniejszych sposobów walki ze zmęczeniem jest sięganie po napoje energetyzujące i kawę. Skoro pobudzają nas na co dzień, podobnie powinno być również podczas jazdy samochodem. Niestety, zdaniem ekspertów zajmujących się szkoleniem doskonalenia jazdy, pozytywny efekt, choć faktycznie występuje, trwa krótko, a po chwilowym ożywieniu następuje pogorszenie samopoczucia grożące drzemką w trakcie jazdy.
Zaplanować i zrealizować
W wielu publikacjach można znaleźć banalną poradę traktującą o przygotowaniu do trasy – planowaniu, by wyjechać z odpowiednim zapasem czasowym i byciu w pełni wypoczętym, po 7–8-godzinnym spokojnym śnie. Nic tylko podpisać się pod tymi słowami.
Praktyka pokazuje, że biorąc pod uwagę nasze życie w pełnym biegu, uniknięcie zmęczenia i start o danej porze bywają trudne do realizacji. Z drugiej strony trzeba stopniować priorytety, bowiem najważniejsze jest bezpieczeństwo pasażerów, innych uczestników drogi i oczywiście nasze. Dlatego analizując czas, w którym powinniśmy pokonać dystans, powinniśmy przewidzieć przerwy i ewentualne korki oraz inne zdarzenia drogowe.
Warto też przygotować sobie kubek termiczny z ciepłą herbatą, zabrać butelkę wody niegazowanej, trochę jedzenia. Co prawda pełny brzuch powoduje rozleniwienie, ale braki energetyczne mają jeszcze gorszy skutek. Siedzenie ustawiamy niemal pod kątem prostym. Nie może nam być za wygodnie, ale przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo (przy takim ułożeniu fotela czujemy niemal każdy ruch samochodu). Zabierzmy ulubione płyty lub włączmy radio samochodowe, może ktoś jest fanem audiobooków (nieco odwracają one uwagę od drogi, lecz przy samotnej jeździe stanowią ożywczego towarzysza) lub też będzie miał rozmownego pasażera. W pojeździe nie może być zbyt ciepło, ale należy podróżować bez kurtki.
300 kilometrów, 6 przystanków
To oczywiście tylko półśrodki. Niezależnie od okoliczności (ewentualne spóźnienie na ważne spotkanie, czekająca rodzina, zbliżająca się pora rozpoczęcia koncertu), jeśli poczujemy zmęczenie, nie pomogła nam herbata, kawa czy zmiana temperatury w samochodzie, koniecznie zjedźmy na parking. Przerwę wykorzystajmy na sen. Czasem potrzebujemy pięć minut, innym razem nawet godzinę. Potem należy koniecznie opuścić ukochane auto, przewietrzyć je, a samemu trochę poćwiczyć. Może to być rozciąganie, spacer, bieg, w każdym razie ruch na świeżym powietrzu, który dotleni organizm.
Nie ma recepty, jak często należy robić przerwy podczas jazdy samochodem. Podręczniki głoszą, że co dwie godziny, ale ta teoria nie ma pokrycia w rzeczywistości. Jeśli nie czujemy się komfortowo, zatrzymujmy się częściej. Rekord autora niniejszego tekstu to sześć przerw na trasie liczącej nieco ponad 300 kilometrów, z czego 200 kilometrów na autostradzie. Wpływ na samopoczucie mają warunki drogowe (pogoda, korki), ilość snu, stan zdrowia, poziom stresu, itd. Oczywiście, gdy „czujemy moc”, można jechać więcej niż 120 minut. Choć wtedy zmęczenie nam się „odłoży” i kolejny postój będzie dłuższy. Jeśli więc nie spieszymy się aż tak bardzo, lepiej zatrzymać się nawet gdy nie czujemy totalnego znużenia.
Bezpieczeństwo naszym priorytetem
Jeszcze jedna ważna uwaga. Jeśli zbliżamy się do celu i jesteśmy w odległości 20, 10, 5 kilometrów, a czujemy wielkie zmęczenie, zatrzymajmy samochód. Zdaniem ekspertów doskonalących jazdę ostatni odcinek jest najtrudniejszy i jazda „na siłę”, na zasadzie: „uda się”, ma wszelką szansę zakończenia na drzewie, poboczu lub innym samochodzie. Niech hasło jednej z linii lotniczych: „Bezpieczeństwo jest naszym priorytetem” stanie się także mottem naszych czytelników. | Wygrać ze zmęczeniem w długiej trasie |
Kontynuacja „Filarów Ziemi” zachwyca równie mocno, co najsłynniejsza powieść w dorobku Walijczyka. Dla miłośników jego twórczości to pozycja obowiązkowa! Ken Follett to autor bardzo płodny i dość wszechstronny. Pisze zarówno thrillery i kryminały, jak i powieści historyczne, a wszystkie jego książki cieszą się wielką popularnością i zbierają pochlebne recenzje. Nie inaczej jest też w przypadku „Świata bez końca”, kontynuacji najsłynniejszej i uznawanej za najlepszą powieści Walijczyka – „Filarów Ziemi”. Akcja „Świata bez końca” toczy się wprawdzie dwa stulecia później, ale obie książki łączy to samo miejsce akcji – miasteczko Kingsbridge – i bohaterowie, którzy w nowszym tomie mocno przypominają swoich poprzedników. Choć można oskarżyć pisarza o pójście na łatwiznę i wybranie utartych już schematów, to trzeba przyznać, że Follett doskonale sobie z tym poradził i przedstawił historię może nie lepszą, ale z pewnością dynamiczniejszą i nieco lepiej poprowadzoną.
Powrót do Kingsbridge
Akcja ,,Świata bez końca” rozgrywa się dwieście lat po wydarzeniach opisanych w ,,Filarach Ziemi”, a bohaterami książki są potomkowie postaci występujących w poprzedniej części.
Tym razem głównymi bohaterami są Caris (potomkini Toma Budowniczego) i Merthin (wywodzący się od Jacka i Alieny). Choć znającą się od dzieciństwa parę łączy teraz namiętna miłość, to Caris nie chce zostać żoną Merthina, uznając małżeństwo za koniec swojej wolności i swobody. Zubożały szlachcic nie może dać za wygraną, ale z czasem coraz bardziej wątpi, że jego miłość do ukochanej w ogóle ma jakikolwiek sens.
To jednak nie jedyne problemy, z jakimi zmagają się mieszkańcy Kingsbridge. Gwenda, przyjaciółka Caris, zakochuje się w wyżej urodzonym Wulfricku, który w dodatku jest już zaręczony z inną. Mimo to, dziewczyna, narażając się na wiele kłopotów i bólu, pomaga mu w odzyskaniu ziemi, która dawniej należała do jego ojca. Tu sprawy komplikują się jeszcze bardziej, bo właścicielem tej ziemi jest teraz brat Merthina, Ralph, nienawidzący z całych sił Wulfricka. Jakby tego było mało, Ralph zakochuje się w Gwendzie, a gdy dziewczyna odrzuca jego awanse, jego uczucie przeradza się w prawdziwą obsesję.
Stare schematy w nowej wersji
Czytelnicy „Filarów Ziemi” z pewnością rozpoznają w „Świecie bez końca” liczne nawiązania. Nie chodzi tu wyłącznie o umiejscowienie akcji i postaci będących potomkami poprzednich bohaterów. Follett wykorzystuje bowiem w tej książce sprawdzone schematy, a nawet kilka wątków, które opisał już w „Filarach”. Również bohaterowie początkowo wydają się być odpowiednikami swoich poprzedników, ale wraz z rozwojem akcji staje się jasne, że to niezwykle barwne, wielowymiarowe postaci, którym pisarz nadał osobną tożsamość i charakter.
Niezwykle ciekawy jest również wątek samej katedry, której budowę Walijczyk opisywał w „Filarach Ziemi”. Tym razem katedra w Kingsbridge jest ruiną, zaniedbaną przez lata nieudolnych rządów kilku przeorów. W klasztorze za to mieszkają już nie tylko mnisi, ale również siostry zakonne, co – jak można się domyślić – prowadzi do „moralnego upadku” tego miejsca.
Choć książki Folletta chwalone są za historyczną akuratność, to w „Świecie bez końca” mało jest wielkiej historii. Oczywiście, autor zadbał o to, by odpowiednio przedstawić codzienność XIV-wiecznej Anglii, ale nie ma tu szerokiego kontekstu „wielkiej historii”. Ciekawe są za to opisy trudnej sytuacji kobiet w tamtym okresie i ich niemożności decydowanie o swoim własnym losie.
„Świat bez końca” bez wątpienia nie jest arcydziełem, ale trzeba przyznać, że Ken Follett doskonale wie, jak prowadzić swoich bohaterów i opowiadać historie w taki sposób, by nikogo nie nudziły. Liczącą niemal 900 stron książkę czyta się do ostatniej chwili z wypiekami na twarzy, nawet jeśli zakończenie można uznać za nieco rozczarowujące. Pozycję dobrze przeczytać po zapoznaniu się z „Filarami Ziemi”, bo razem tworzą jeszcze ciekawszą całość.
Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com | „Świat bez końca”, Ken Follett – recenzja |
Obecnie coraz większą popularnością cieszą się food blogerzy, po których przepisy sięgamy chętniej niż po te proponowane przez uznanych szefów kuchni. Nic w tym dziwnego – ludzie, którzy nie są z wykształcenia kucharzami i gotują we własnym domu wydają nam się bliżsi, a ich przepisy łatwiejsze. Receptury blogerów znajdziesz oczywiście w sieci, ale jeśli lubisz mieć prawdziwą książkę kucharską pod ręką, oto publikacje gwiazd Internetu. „Smitten Kitchen, czyli Nowy Jork na talerzu” Deb Perelman
box:offerCarousel
Deb Perelman jest autorką bloga „Smitten Kitchen”, który co miesiąc odwiedza prawie 5 milionów czytelników. Amerykanka wydała też książkę o tym samym tytule, w której zaprezentowała swoim fanom znane i zupełnie nowe przepisy. Jaka jest kuchnia Deb? Pełno w niej inspiracji z całego świata, jak na Nowy Jork przystało. Znajdziesz w niej propozycje pysznych śniadań (na słodko i słono), sałatek, dań mięsnych i wegetariańskich, słodyczy, a także przekąsek i napojów, które sprawdzą się na przyjęciu. Piękne, albumowe wydanie książki, wypełnione estetycznymi (i apetycznymi!) fotografiami, doceni każdy smakosz.
Przeczytaj pełną recenzję książki Deb Perelman „Smitten Kitchen, czyli Nowy Jork na talerzu”.
„What Katie Ate. Weekend Katie” Katie Quinn Davies
box:offerCarousel
Katie Quinn Davies, Irlandka mieszkająca w Australii, jest profesjonalną fotografką, która specjalizuje się w fotografii kulinarnej i lifestylowej. Jej pasją jest kuchnia, a swoimi przepisami dzieli się na stronie internetowej „What Katie Ate”, łamach australijskiego „ABC Delicious Magazine”, a także w książkach. „Weekend Katie” to druga publikacja blogerki, w której znalazły się receptury na modne, ale proste w przygotowaniu potrawy. Kuchnia Katie bazuje na sezonowych, łatwo dostępnych produktach. Jeśli intryguje cię, jak smakuje quesadilla z pieczarkami i karmelizowaną cebulą, sięgnij po jej poradnik.
„Smakowita Ella. Cudowne produkty i przepyszne jedzenie, które pokochasz ty i twoje ciało” Ella Woodward
box:offerCarousel
Ella Woodward zanim została food blogerką, pracowała jako modelka. Zmianę stylu życia i sposobu odżywiania wymogła na pięknej dziewczynie choroba układu nerwowego – zespół posturalnej tachykardii ortostatycznej. Zainspirowana historią Amerykanki Kris Carr, która walczyła z rakiem dietą, Ella postanowiła spróbować tej metody. Jej kuchnia opiera się na produktach roślinnych, ponieważ Brytyjka całkowicie zrezygnowała z nabiału, mięsa, glutenu, cukru i żywności przetworzonej. Mimo to przepisy Elli nie są skomplikowane, a przygotowanie większości z nich zajmuje jedynie kilka minut.
Przeczytaj pełną recenzję książki Elli Woodward „Smakowita Ella”.
„My New Roots. Inspirujące przepisy kuchni roślinnej na każdą porę roku” Sarah Britton
box:offerCarousel
Sarah Britton nazywana „królową zdrowych blogów” jest wyrocznią w dziedzinie kuchni wegetariańskiej i wegańskiej, którą inspirują się polskie blogerki. Jej kuchnia jest oparta na sezonowych roślinach, wegetariańska, a czasami wegańska. W „My New Roots” znajdziesz aż 100 przepisów na pyszne potrawy roślinne, które umieszczono w 4 rozdziałach, odpowiadających porom roku. Większość dań jest dość łatwa w przygotowaniu, dlatego z tej książki może korzystać nawet najprawdziwszy kuchenny analfabeta. Latem spróbuj przygotować pesto z natki marchewki i natki czosnku, a jesienią waniliowo-różany cydr jabłkowy.
„Śniadanlove” David Bez
box:offerCarousel
David Bez, znany w internecie jako SaladPride, swoją blogerską karierę zaczął od… sałatek i książki pt. „Sałat love”. A to wszystko, dlatego że jego koledzy z pracy byli nieustannie zainteresowani jego biurowymi lunchami i nierzadko prosili o „gryza”. David stwierdził, że być może warto podzielić się przepisami z szerszą publicznością i założył bloga, a wkrótce wydał swoje receptury w formie książki kucharskiej. „Śniadanlove” to jego druga publikacja, w której znajdziesz aż 300 (!) przepisów na smaczne śniadania. Spróbuj płatków w wersji de luxe (z owocami, orzechami i nasionami) albo śniadaniowej fasolki z grzybami i jajkiem.
Wybierz jedną z naszych książkowych propozycji i stwórz danie na miarę kulinarnego bloga (z prawdziwego zdarzenia)! | Książki kucharskie blogerów |
Podaruj dziadkowi upominek, który pokaże, że uważasz go za eleganckiego mężczyznę! Dobrym wyborem będą szykowne akcesoria do wizytowego ubrania. Oto nasze podpowiedzi prezentowe na Dzień Dziadka. Dodatki to – paradoksalnie – najmocniejszy element stylizacji. Są małe i niepozorne, a mimo to odzwierciedlają charakter i podkreślają indywidualność noszącej je osoby. Dobrze dobrane potrafią ożywić nawet najbardziej zwyczajną stylizację. Eleganckie akcesoria, takie jak: muszka, krawat, poszetka czy spinki, są dla mężczyzny tym, czym biżuteria dla kobiety.
Muszka i krawat
Oba dodatki są tak samo eleganckie, choć krawat uznawany jest za bardziej odpowiedni na uroczystości odbywające się w ciągu dnia, mucha zaś na wieczorowe. Krawaty zgrabnie weszły także do mody miejskiej i można je coraz częściej zobaczyć w codziennych stylizacjach mężczyzn w różnym wieku. Ale krawat ma też rosnącego w siłę konkurenta: muszkę. I bardzo dobrze – barwna mucha, np. w kropki, podkreśla fantazyjne podejście do mody i dystans do siebie. Pokochali ją zwłaszcza młodzi eleganci, ale to właśnie starsze pokolenie ją wylansowało.
Krawat ma rodowód chorwacko-francuski. Król Ludwik XIV zachwycił się jedwabnymi, kolorowymi chustami chorwackich żołnierzy, którzy w 1660 roku odwiedzili Paryż, dlatego zażyczył sobie, by jego wojsko miało podobne – stworzył nawet własny pułk, który nazwał Royal Cravattes. Jeśli twój dziadek ma poczucie humoru, możesz sprezentować mu krawat z zabawnym napisem, np. „Najlepszy dziadek na świecie!”. Któż nie ucieszy się z takiej deklaracji? Nie jest to, co prawda, dodatek, który dziadek zechce założyć np. na twój ślub, ale na każą inną okazję rodzinną – jak najbardziej. Możesz też wybrać bardziej klasyczny model w jego ulubionym kolorze.
Poszetka
Ten niepozorny kawałek materiału w kształcie prostokąta będzie doskonałym prezentem dla dziadka, który zapewne ma już wszystkie możliwe dodatki do garnituru – w końcu jest przecież dziadkiem. Poszetka to po prostu chusteczka, którą wkłada się do kieszeni garniturowej marynarki. Powinna być z jedwabiu, bawełny lub lnu. Biała jest najbardziej elegancka i najlepiej prezentuje się, gdy wystaje z kieszeni prosto złożona – wnosi element minimalistycznej elegancji. Ale jeśli twój dziadek to osoba z fantazją, która woli tworzyć zasady, niż się do nich stosować, to lepszym prezentem będzieposzetka kolorowa. Można ją udrapować w sposób dowolny i nie tak grzeczny, jak białą. Producenci często oferują zestawy, w których skład wchodzą muszka i poszetka. Jednak według stylistów magazynu dla mężczyzn Esquire, dodatki te nie powinny być szyte z tej samej tkaniny, a jedynie mogą ze sobą korespondować kolorystycznie.
Spinki do koszuli
Twój dziadek używa spinek do mankietów? Ma klasę! Bo spinki to klasyka. Pasują do koszuli typu francuskiego. Na formalne spotkania i biznesowe narady najlepsze będą stonowane, nierzucające się w oczy. Ale przecież twój dziadek więcej czasu spędza teraz w ogrodzie lub w fotelu, oglądając telewizję, niż na spotkaniach w pracy, prawda? Pozwól więc i sobie, i jemu na odrobinę szaleństwa i wybierz oryginalne spinki, np. w kształcie skrzypiec, gitary lub mechanizmu zegarka.
Skarpety
Ta część garderoby zaliczana była niegdyś do bielizny osobistej i mężczyźni starszej daty skrzętnie ukrywali skarpety przed wzrokiem innych, a ich kolor dopasowywali do barwy garnituru. Dziś jest zupełnie inaczej – skarpety stały się ozdobą i dodatkiem, który ożywia wygląd. (Wyjątkiem są oczywiście uroczyste okazje, takie jak śluby, na które rzeczywiście skarpety dobieramy tak, by kolorem nie odróżniały się od spodni). Popularne wzory coraz bardziej zaskakują – oryginalnym nadrukiem, śmiesznym napisem czy nawiązaniem do klasycznego wzoru. Kolorowe skarpetki będą miłym upominkiem zwłaszcza dla dziadka młodego duchem. Ale możesz też wybrać model bardziej klasyczny – bardzo ciepłe skarpety z wełny merynosów – są spore szanse, że spodobają się każdemu seniorowi. | Upominek dla dziadka do 50 zł – dodatki do garnituru |
Nie ma dziecka, w którym sympatyczne króliczki nie wzbudziłyby sympatii. Maluchy nie pozwolą, by tym milusińskim zwierzątkom groziło niebezpieczeństwo. W grze pod wymownym tytułem „Ratuj Króliczki!” wydobywają je więc z opresji. Specyfikacja gry:
Wiek graczy: 3+
Liczba graczy: od 2 do 5
Czas gry: 10-15 minut
Seria: Zagraj ze mną
Wydawnictwo: Egmont
Autor gry: Reiner Knizia
Gry planszowe dla dzieci ze zwierzętami w roli głównej są bardzo popularne. Maluchy uwielbiają zwierzęta, toteż nic dziwnego, że twórcy gier podążają właśnie w tym kierunku. Gra „Ratuj Króliczki!” to propozycja dla najmłodszych, którzy zaczynają się interesować grami planszowymi. Może się sprawdzić już w przypadku 2,5-letniego dziecka.
Zawartość pudełka
Duże kwadratowe pudełko w jaskrawych kolorach to swego rodzaju znak rozpoznawczy zarówno gry „Ratuj Króliczki!”, jak i całej serii „Zagraj ze mną”. W środku znajduje się plansza, połączona ze spodem pudełka, w kształcie króliczej nory z nieregularnymi brzegami środkowej norki i kolorowymi otworami po brzegach, 20 drewnianych króliczków z filcowymi uszkami oraz duża drewniana kolorowa kostka do gry.
Istota gry
Cel gry jest prosty – wygrywa gracz, który uratuje największą liczbę króliczków.
Przygotowanie gry
Dolną część pudełka kładziemy na środku stołu. Wszystkie króliczki ustawiamy jeden obok drugiego w środku norki. Kostkę kładziemy obok planszy w miejscu dostępnym dla wszystkich graczy. Gotowe!
Przebieg gry
Grę zwyczajowo rozpoczyna najmłodszy gracz. Wszyscy uczestnicy rzucają kostką zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
Jeśli gracz wyrzucił:
* kolorowe kółko na kostce – kiedy w dziurce nie ma króliczka, gracz wkłada do niej dowolnego króliczka ze środka planszy, a kiedy już w niej jest, gracz może go uratować i położyć przed sobą na stole,
* królika – gracz bierze dowolnego królika ze środkowej części króliczej norki, ratuje go i kładzie przed sobą na stole.
Gra kończy się wtedy, gdy w środkowej części planszy nie ma już ani jednego króliczka. Wygrywa ten, kto uratował największą liczbę króliczków.
Wrażenia
Gra „Ratuj Króliczki!” jest jedną z najprostszych gier dla dzieci, z jakimi się spotkałam. Proste zasady, które dziecko szybko przyswoi, miła dla oka szata graficzna i różne faktury materiałów wykorzystanych do wykonania figurek to zdecydowanie jej główne atuty.
Na słowa uznania zasługuje sam pomysł na tę grę. Jest niespotykany, niepowtarzalny i wywołuje u dziecka zainteresowanie.
Rozgrywki są krótkie. W zależności od liczby graczy trwają od 10 do 20 minut. Gra nie wymaga strategii czy zdolności manualnych. Rzucamy kostką, wykonujemy dane działanie i zdobywamy punkt, ratując króliczka, bądź nie. Nic prostszego!
Filcowe uszy króliczków to świetne rozwiązanie. Dzięki temu króliczki są miłe w dotyku i łatwo można je chwycić. Sama czynność chwytania króliczków ćwiczy małe dłonie i palce, pozytywnie wpływając na rozwój motoryki małej.
Poziom rywalizacji w tej grze jest dość duży. W końcu każdy z graczy chce uratować jak najwięcej króliczków. Walka o zwycięstwo nie dominuje w rozgrywce. Dla dzieci największą frajdą jest możliwość przemieszczania króliczków ze środka planszy do dziurek.
Dla dorosłych regrywalność w tę grę może być bliska zeru, ale dzieci mogą grać w nią bez końca. Mój synek potrafił rozgrywać nawet 3 partie z rzędu, chcąc grać więcej.
Polecam grę „Ratuj Króliczki!” jako początek przygody z grami. Jest też świetnym pomysłem na prezent. | „Ratuj Króliczki!” – recenzja gry |
Projektor multimedialny, czyli po prostu rzutnik, służy do wyświetlania obrazów o dużym formacie. Czy możliwe jest wybranie sprzętu, który spełni tę funkcję w pomieszczeniach o małym metrażu? Czy projektor może zastąpić telewizor?
Odpowiedź na to pytanie jest trudniejsza, niż mogłoby się początkowo wydawać. Niewątpliwą zaletą rzutnik jest duża przekątna ekranu jaką zapewnia – zwykle sporo większą niż telewizory plazmowe i LCD. Jest przy tym także sporo tańszy, zarówno w kwestii zakupu, jak i w późniejszym użytkowaniu. Należy jednak pamiętać, że projektor jest rozwiązaniem przeznaczonym raczej dla osób lubujących się w nocnych i wieczornych seansach. Jeśli oglądasz programy lub filmy również w czasie dnia, obraz będzie bardzo niewyraźny – chyba że szczelnie zasłonisz okna w pomieszczeniu. Niemniej jednak projektor zamieni twoje niewielkie mieszkanie w prywatne minikino!
Zastosowana technologia
Przy wyborze projektora, niezwykle istotnym elementem jest technologia, w jakiej został wykonany. Obecnie na rynku dominują dwie: LCD i DLP. Pierwsza z wymienionych opiera się dokładnie na tym samym sposobie, jak w przypadkutelewizorów LCD – matryca tworzy kolorowy obraz, który jest następnie wyświetlany na ścianie lub rozwijanym ekranie. Technologia DLP opiera się natomiast na sterowalnych miniaturowych lustrach skorelowanych z odpowiednimi filtrami kolorów. Obecnie różnice między oboma sposobami wyświetlania są niewielkie, zwykle niemal nie do zauważenia.
Warto jednak zwrócić uwagę na mocne i słabe strony powyższych rozwiązań. Dzięki LCD można uzyskać bardziej wyrazisty efekt w jasnych pomieszczeniach, a sam projektor zużywa mniej prądu, przez co także mniej się grzeje. Czasem jednak w wyświetlanym przez niego obrazie widoczne są piksele, posiada także mniejszy kontrast. DLP działa natomiast płynniej, a w oświetlonych pomieszczeniach należy ustawić wyższą jasność wyświetlania. Projektory LCD marek takich jak Epson czy BenQ mają żywotność równą nawet 30 tysięcy godzin, co z powodzeniem wystarczy na kilka lat bezproblemowego użytkowania.
Główne parametry decydujące o jakości wyświetlania
Projektor do niewielkiego mieszkania powinien charakteryzować się odpowiednimi właściwościami, które pozwolą mu na skuteczne i poprawne działanie. Jedną z nich są proporcje wyświetlania. Najpopularniejszym rozmiarem jest 16:9, powszechnie stosowany również w nowoczesnych konsol. Format ten nazywa się także panoramicznym. Wersji 4:3 używa się raczej przy pracy z laptopem. Nowsze laptopy z matrycami panoramicznymi często wymagają jednak zastosowania formatu 16:10.
Jasność lampy opisywana jest za pomocą ilości ANSI lumenów. W zależności od przeznaczenia, wartość powinna być różna. W przypadku korzystania ze sprzętu wieczorami lub w zaciemnionym pomieszczeniu, wystarczający zakres ANSI mieści się w granicach od 1000 do 1500 lumenów, natomiast projektory przenośne i multimedialne powinny mieć około 1500-3000 lumenów.
Kontrast w dużej mierze determinuje jakość wyświetlanych kolorów. Projektory używane w szkołach lub do prezentacji biznesowych nie posiadają dużego kontrastu, gdyż go zwyczajnie nie potrzebują. W przypadku użytku domowego (oglądanie filmów, gra na konsoli) sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Odpowiednio wysoka wartość pozwala na uzyskanie głębokiej czerni i wyrazistych barw. Pamiętaj także, że zwykle większa jasność projektora przekłada się na mniejszy kontrast. Jeśli chcesz cieszyć się zarówno wysoką jasnością, jak i dużym kontrastem, musisz liczyć się z tym, że cena produktu może znacząco wzrosnąć.
Rozdzielczość projektora powinieneś dobrać w zależności od tego, jaki rodzaj sygnału jesteś w stanie odebrać. Obecnie niemal absolutnym minimum jest rozdzielność równa 1024x768 XGA. W przypadku podłączenia do kina domowego, idealnym rozwiązaniem będzie rozdzielczość natywna 1280x720 WXGA.
Współczynnik projekcji
Wskaźnik ten ma największe znaczenie w niewielkich pomieszczeniach. Najprościej mówiąc, określa on odległość, w jakiej rzutnik musi się znajdować od ściany lub ekranu. Wraz z jego zmniejszeniem, a tym samym niższą ogniskową, rośnie oczywiście cena sprzętu, która może wynieść nawet kilka tysięcy złotych. Projektory standardowo używane np. w szkołach wyświetlają obraz z odległości kilku metrów. Urządzenia posiadające krótką ogniskową uzyskują przekątną równą kilkudziesięciu cali z około metra. Najbardziej praktyczne są urządzenia o ultrakrótkiej ogniskowej, które można ustawiać w odległości kilkunastu centymetrów od ekranu.
Co musi mieć twój projektor?
Choć wybór może wydawać się skomplikowany, rozważna decyzja może umilić ci niejeden wieczór. Pamiętaj, by optymalnie dobrać parametry, szczególnie współczynnik projekcji oraz rozdzielczość. Im mniejszym metrażem dysponujesz, tym większego znaczenia nabierają obie wartości. | Najlepszy projektor do niewielkiego mieszkania |
Czasy, kiedy CB radia cieszyły się największą popularnością, bezpowrotnie minęły i szczerze wątpię, aby kiedykolwiek wróciły. Chyba że nagle sieć komórkowa przestanie działać. Nie mniej jednak CB radia były, są i zawsze będą potrzebne. Na co trzeba zwrócić uwagę przed jego zakupem? Obecnie CB radio wykorzystywane jest głównie przez kierowców, nie tylko zawodowych, choć ci taki sprzęt mają obowiązkowo na wyposażeniu. Przede wszystkim pomaga w różnych sytuacjach na drodze. Pozwala na ominięcie korka, wypadku, a nawet kontroli drogowej. Jednak na co zwrócić uwagę przy zakupie CB radia? Otóż jest wiele czynników, ale szczególnie…
…ważna jest antena!
To od niej zależy, z ilu kilometrów będzie radio zbierać sygnał. Im wyższa antena, tym jej zasięg będzie większy. Trzeba jednak dopasować jej rozmiar do odległości, z jakiej chcemy zbierać sygnał, ponieważ nagle może okazać się, że słyszymy informacje, które zupełnie nas nie interesują, bo dotyczą innej trasy. Wtedy CB radio będzie tylko i wyłącznie utrudnieniem, bo nie będziemy mogli wychwycić w tym zalewie wiadomości, jaka informacja nas dotyczy.
Jeśli zależy nam na kontakcie z innymi użytkownikami drogi na przestrzeni kilku kilometrów, wystarczy najmniejsza antena (około 40 cm). Im dłuższa, tym zasięg oczywiście będzie się sukcesywnie zwiększał. Optymalnym, i najczęściej używanym, rozmiarem jest 100 cm. Przy odpowiednich warunkach zbiera informacje z kilkunastu kilometrów. Spokojnie nam to wystarczy, jeżeli chcemy uniknąć korka na drodze.
Ważna jest nie tylko długość anteny, ale również jej umocowanie. Antena może być przyczepiona do samochodu na stałe – wtedy na pewno nie stracimy jej podczas szybkiej jazdy. Przy takim przytwierdzeniu sprzętu trzeba dostarczyć prąd najlepiej prosto z układu elektrycznego samochodu.
Zdecydowanie praktyczniejszym rozwiązaniem jest montaż anteny za pomocą magnesu do karoserii auta. Jednak trzeba uważać, aby nie osiągać wielkich prędkości, ponieważ urządzenie może się odczepić i narobić szkód. Należy także zwrócić uwagę na długość anteny. Długa wersja może się okazać niepraktyczna w mieście, np. na parkingu podziemnym.
CB radio i jego funkcje
Oczywiście antenę trzeba pod coś podłączyć, a tym „czymś” jest CB radio, które odpowiada za przetwarzanie sygnału. Ważne, aby miało funkcję RF GAIN. Co umożliwia nam ta technologia? Otóż odpowiada za płynną regulację czułości, dzięki czemu radio mniej szumi i łatwiej usłyszeć interesujące nas informacje.
Warto także spojrzeć, czy w specyfikacji wymienione jest rozwiązanie ANL. Jest to filtr pomagający wyeliminować zakłócenia z urządzeń elektrycznych w samochodzie, jak np. wycieraczki, spryskiwacze itp. Kolejnym rozwiązaniem wartym uwagi jest automatyczna blokada szumów ASC lub SQUELCH. Niektóre CB radia pozwalają na nasłuchiwanie dwóch kanałów jednocześnie. Na pewno nie może także zabraknąć szybkiego wyboru kanałów priorytetowych 19 (drogowego) lub kanału 9 (alarmowego).
Oczywiście obowiązkowym wyposażeniem do każdego CB radia jest pilot umożliwiający kontaktowanie się z innymi użytkownikami. Ważne, aby miał w swojej konstrukcji wbudowane przyciski umożliwiające zmianę kanałów i odpowiednią długość kabla. Za krótki może okazać się mocno niepraktyczny. Dodatkowo jego mikrofon musi być dobrej jakości, aby osoby w innych samochodach mogły nas zrozumieć.
Nie kupujcie najtańszych modeli
Na pewno odradzam kupno najtańszego CB radia. Jestem niemal pewny, że po pierwszej podróży je wyrzucicie, ponieważ nie spełni waszych oczekiwań. Z kolei za 200-300 zł można kupić dobre CB radio, z którego na pewno użytkownik będzie zadowolony. | CB Radio – niezbędnik kupującego |
Minecraft to gra, która w szybkim czasie podbiła rynek gier oraz zabawek. Na jej podstawie powstały kolekcje klocków, pluszaki, breloczki, koszulki, czapeczki, figurki oraz mnóstwo innych gadżetów. Ja dziś zajmę się tymi ostatnimi – czym są figurki Minecraft zamknięte w kartonikach? Na początek – co kryje się pod nazwą Minecraft?
Minecraft to wielki fenomen. To gra komputerowa przeznaczona dla dowolnej liczby graczy, która pochłania niemal bez reszty. Zalicza się do gier o nieokreślonych celach, każdy z graczy ma więc nieograniczone możliwości. Musi się przy tym wykazywać kreatywnością i umiejętnością budowania świata, tworzonego z sześciennych bloków. Wszystko, co związane z Minecraft, ma charakterystyczny styl. Wyróżniają go proste kształty i widoczne piksele. Fabuła gry jest dość rozbudowana. Gracze mogą atakować napotkane istoty, zbierać surowce, wytwarzać przedmioty – wszystko w zależności od wybranego trybu. Chłopcy uwielbiają świat tej gry i – na szczęście – korzystają z niego nie tylko siedząc przy komputerze.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Poza komputerem też można się świetnie bawić
Jak już wspomniałam, zabawa w świecie Minecraft na szczęście nie kończy się na ekranie komputera. Chłopcy mają do dyspozycji wiele zabawek stworzonych na podobieństwo gry. Ich największą sympatię zyskały chyba jednak figurki, które przedstawiają bohaterów. Są to kultowe zabawki kolekcjonerskie, które zdobyły niezwykłą popularność i stale zyskują na wartości. Figurki są dostępne w różnych wersjach: jako zestawy, wielopaki lub pojedyncze figurki zamknięte w kartonikach. Te pudełka nazywają się Blind Boxami. Nazwa wzięła się stąd, że chłopcy nie widzą, jaką figurkę kupują. Jest ona zamknięta w kartoniku, a także w szczelnej, foliowej torebce. Do tej pory pojawiły się trzy serie figurek w Blind Boxach: seria 1, seria 2 oraz 3. W sklepie są one wyeksponowane w specjalnych kartonikach, z których chłopcy mogą wybrać. Oczywiście za każdym razem liczą, że wybrane pudełko skrywa wymarzoną, brakującą do kolekcji figurkę. Jakie są szanse, że to będzie właśnie ta? Mniej więcej takie, jak na każdej loterii. Czy są możliwości podglądania? Niestety nie. Ja mam przed sobą figurki z serii trzeciej. W serii tej jest dostępnych 12 bohaterów ze świata gry, z tego cztery figurki dostępne są tylko w tej serii.
Co zawiera kartonik?
Kartonik zawiera foliową torebkę, a w niej niewielką figurkę. Mnie udało się trafić na postać Creepera w wózku. Mam szczęście, ponieważ Creeper to ikona Minecrafta. Aby nikt się nie zdziwił, muszę napisać słów kilka o rozmiarach. Pudełko, w które jest zapakowana figurka ma wymiary 5 cm x 5 cm x 5 cm. Figurka w środku jest mała, znacznie mniejsza. Jej wymiary to: 2 cm x 1,5 cm x 3 cm. Jest malutka, ale dokładnie taka, jaka ma być. Postać jest świetnie odwzorowana. Ma twarz identyczną jak w grze i oczywiście bardzo charakterystyczny kształt. Figurka została wykonana z materiału, który przypomina twardą gumę. Jest bardzo trwała, nie ma się w niej co popsuć. Z pewnością przetrwa długie lata, zasilając kolekcję prawdziwego pasjonata.
Postacie dostępne w tej serii
Poza wspomnianym Creeperem, w serii tej dzieci znajdą: czarnego Mrocznego Pająka, szarego Mrocznego Szkieleta, białego Ghasta, czerwoną Grzybową Krowę, żółtego Płomyka, niebieską Kałamarnicę, błękitnego Steva Z Mieczem, rudego Alexa, białego Konia Szkieleta i Zoombie w dwóch wersjach.
Czy zabawka jest warta zakupu?
Tak, dla każdego dziecka zainteresowanego tematem to niezwykle ciekawa zabawka. Jest trwała, wygląda jak pożądana postać, jest ważnym elementem kolekcji. Nie ma się do czego przyczepić. Jedna rada – niech Blind Boxa nie kupują rodzice, których dzieci nie są związane ze światem Minecrafta. Wówczas zawartość pudełka może mocno rozczarować. Zabawka jest bowiem malutka, a dla laika – nawet brzydka. Niemniej każdy fan i kolekcjoner będzie zachwycony! | Pudełko z niespodzianką – figurki Minecraft z serii CJH36 |
Co byście zrobili, gdyby okazało się, że wasz dom znajduje się na trasie świeżo budowanej autostrady, a czas na odwołanie się od decyzji minął właśnie 5 minut temu i pod waszymi oknami stoją wielkie żółte buldożery? Idźmy dalej – a gdyby tak Ziemia nagle znalazła się na trasie świeżo budowanej, międzygalaktycznej autostrady, a za Księżycem zbierają się już ogromne, żółte (i kosmiczne) buldożery... Pomysł zrodzony na trawniku
Podobno – powtarzam: p o d o b n o – na pomysł napisania trylogii „Autostopem przez Galaktykę” Douglas Adams wpadł podczas podróży przez Europę, gdy akurat „odpoczywał” na jednym z austriackich trawników. Za poduszkę służyła mu wtedy książka – „Autostopem przez Europę”.
Bardzo szybko okazało się jednak, że nie będzie to typowa trylogia. Dość szybko stała się trylogią w czterech częściach, potem – w pięciu, aż w końcu w sześciu. Artur Dent – główny bohater tej sagi – po prostu nie był w stanie skończyć swoich przygód ani o rozdział wcześniej.
„W zasadzie niegroźna” to piąta część z tego cyklu i tytuł powinien powiedzieć wszystko. W poprzednich częściach dowiedzieliśmy się, że Ziemia faktycznie znalazła się na trasie planowanych międzygalaktycznych robót i grozi jej zniszczenie. Co więcej – kosmiczni architekci dokonali już nawet oceny trudności wykonania zadania, a planeta została opisana w raporcie jako „w zasadzie niegroźna” (tytuł angielski jest być może bardziej wymowny – „mostly harmless”). Wyglądało więc na to, że się z tego nie wywiniemy.
Absurd na kosmiczną skalę
Jednak pod dużą dawką humoru książka – i cały cykl – zawiera dużo ukrytego sensu. I nie chodzi tylko o to, że podróże kształcą (o czym Artur Dent na pewno zaświadczy), ani o potencjalne i nieprzewidywalne problemy związane z rozwojem sztucznej inteligencji (na przykład depresja robota – Marvina). Douglas skutecznie wyszukuje i piętnuje wszelkiego rodzaju absurdy, które na co dzień wcale nie czynią naszego życia lżejszym. Poza tym stawia pytania, których sami byśmy sobie nie postawili, być może również dlatego, że balibyśmy się poznać odpowiedzi. Być może łatwiej nam się do nich odnieść i je zaakceptować, gdy cała historia dzieje się w kosmosie, gdzieś daleko od nas. Gdybyśmy jednak znajdowali się bliżej tych wydarzeń – nie byłoby nam już do śmiechu.
Jeśli zdecydujecie się na tę lekturę – do czego gorąco zachęcam – to pamiętajcie, by zabrać ze sobą ręcznik. Ręcznik jest bardzo ważny. Resztę, czyli książkę, dostaniecie już za około 20 złotych.
Zobacz także inne książki Douglasa Adamsa.
Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com | „W zasadzie niegroźna” Douglas Adams – recenzja |
Często w zimie zapominamy o aktywności fizycznej i zamiast wyjść na siłownię, wolimy zostać w domu i oglądać filmy, podjadając chipsy. Osiągnięcie wymarzonego, płaskiego i ładnie zarysowanego brzuszka, nie stanowi ogromnego problemu, ale nie jest proste, wymaga wiele pracy i wyrzeczeń. Jeśli zależy nam na tym, by wydobyć mięśnie brzucha spod tkanki tłuszczowej, należy przestrzegać zdrowej diety, uzbroić się w cierpliwość i wykorzystywać urozmaicone dodatkowe akcesoria. Zacznę od tego, że utrata tłuszczu tylko i wyłącznie z okolic brzucha jest niemożliwa, dlatego należy włączyć do naszego treningu elementy aerobowe, pozbyć się niezdrowych i tłustych produktów, napojów gazowanych, a jednocześnie wzmacniać systematycznie mięśnie. Dieta jest tak naprawdę najważniejszym czynnikiem wpływającym na finalny efekt.
Jeśli naszym postanowieniem noworocznym jest niesamowity brzuszek, a trema przed pójściem na siłownię nas paraliżuje, wystarczy przygotować trochę miejsca w domu, wygodny strój sportowy i realizować plan przy użyciu akcesoriów, które w naszych czterech kątach sprawdzą się genialnie.
Mata do ćwiczeń
Wykorzystanie maty gimnastycznej podczas wykonywania standardowych brzuszków, unoszenia nóg do góry czy przy rozciąganiu mięśni po zakończonej sesji treningowej zdecydowanie podnosi komfort, a ćwiczenia nie sprawią nam bólu.
Kółko do ćwiczeń
Trening z tym niewielkim gadżetem angażuje przede wszystkim mięśnie brzucha, ale także klatkę piersiową i plecy. Z racji swoich rozmiarów zajmuje bardzo mało miejsca, ale daje nieprawdopodobne efekty i następnego poranka odczujemy zakwasy i mięśnie, o których istnieniu nawet nie wiedzieliśmy.
Twistowanie
Liczycie na pomoc przy utracie nadmiaru tkanki tłuszczowej oraz w uzyskaniu idealnej smukłej talii? Najlepszym sposobem będzie twister, który polecany jest przede wszystkim paniom, poszukującym sposobu na uzupełnienie skutecznego treningu. Jeżeli już zdecydujecie się na ten sprzęt, warto zainwestować kilkadziesiąt złotych więcej i kupić twister z linkami – poprawi nie tylko talię, ale też pomoże w wyrzeźbieniu ramion. Spora część twisterów ma dodatkowe wypustki na podstawie, zaprojektowane w taki sposób, by w trakcie ćwiczeń masować stopy. Reasumując, twister łączy przyjemne z pożytecznym.
Kettlebells
Kettlebells w ostatnim czasie zawojowały siłownie. Te odważniki stanowią świetne urozmaicenie każdego treningu, a w szczególności doskonale wpływają na mięśnie brzucha. Co możemy robić z ich wykorzystaniem? Przede wszystkim wymachy, wykroki, czy standardowe wyciski – dzięki nim nasze ciało zostanie szybko pobudzone i zobaczymy zadowalające efekty.
Bosu
Wykonując ćwiczenia przy użyciu piłki Bosu, można nie tylko umocnić i powiększyć mięśnie ale też poprawić refleks, czucie głębokie, balans ciała i ogólną sprawność. Mając Bosu w domu, wystarczy położyć się na piłce częścią lędźwiową pleców, a górę pozostać w delikatnym uniesieniu. Stopy muszą być stabilnie ustawione na podłożu z lekko ugiętymi nogami. Ćwiczenie polega na unoszeniu tułowia do wysokości bioder, jednocześnie unosząc raz jedną, a raz drugą nogę. Każdy ruch musi być wolny i płynny.
Jak widać, nawet jeśli przenikliwy mróz za wszelką cenę nie wypuszcza nas z domu, możemy zrobić pełny trening, nie wychodząc z niego. Wystarczy odrobina chęci, motywacji i trzymanie się określonych reguł. Skoro płaski i umięśniony brzuch to nasze noworoczne postanowienie, z pewnością motywacji nie brakuje. | Noworoczne zmiany – trenujemy brzuch! |
W pokoju każdego dziecka powinno się znaleźć miejsce nie tylko do nauki czy odpoczynku. Równie ważna jest przestrzeń przeznaczona do zabawy, gdzie będzie mogło porządnie się wyszaleć. Podpowiadamy, gdzie i w jaki sposób urządzić pokój zabaw, który zachwyci każdego malucha. Czy warto urządzić pokój zabaw?
Zarówno młodsze, jak i starsze dzieci uwielbiają spędzać czas w ruchu. Warto zatem zadbać o to, by mogły konstruktywnie wykorzystać rozpierającą je energię, np. urządzając im w domu pokój zabaw. Odpowiednio dobrane akcesoria korzystnie wpłyną na rozwój naszych pociech. Pomagają m.in. ćwiczyć koordynację ręka–oko oraz równowagę, zapobiegają wadom postawy, poprawiają kondycję, a ponadto pobudzają wyobraźnię i rozwijają kreatywność.Domowy plac zabaw to doskonałe rozwiązanie również z tego powodu, że dzieciaki będą nim po prostu zachwycone! A zatem chętnie oderwą się od komputera czy telewizora, by trochę poszaleć – w pojedynkę, wraz z rodzeństwem lub w gronie kolegów i koleżanek. Najważniejsze jednak, że nigdy nie będą się nudzić!
Co powinno się w nim znaleźć?
W sklepach nie brakuje funkcjonalnych mebli, które z powodzeniem mogą stanowić element wyposażenia pokoju zabaw. Łóżko ze ścianką do wspinaczki, drabinką i zjeżdżalnią to tylko jedna z wielu propozycji, które na pewno przypadną do gustu każdemu maluchowi. Na domowym placu zabaw nie może zabraknąć basenu z kolorowymi piłeczkami oraz akcesoriów gimnastycznych, np. dużych gumowych piłek do skakania ze specjalnymi uchwytami, trampolin i sznurkowych drabinek. Jeżeli dysponujemy odpowiednią ilością miejsca, możemy kupić pełnowymiarową huśtawkę – w wersji klasycznej lub z dużej opony. Dużym powodzeniem u dzieci cieszą się różnego rodzaju domki oraz namioty, a także zestawy do zabawy w dom, czyli kuchenki i warsztaty z akcesoriami. Ciekawym rozwiązaniem będzie pomalowanie jednej ze ścian specjalną farbą tablicową, na której maluchy będą mogły rysować kredą. Warto pamiętać o uzupełnieniu pokoju o wygodne poduszki, na których nasza pociecha będzie mogła odpocząć lub poczytać książeczkę.
Domek Keter Funtivity.Domek z drabinką, zjeżdżalnią i tunelem. Wyposażony w okienko i otwierane drzwiczki z wygodną klamką. Całość została wykonana z tworzywa sztucznego z certyfikatem CE, odpornego na promieniowanie UV oraz zmienne warunki atmosferyczne. Domek nadaje się do użytku zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego. Przeznaczony dla dzieci od 18. miesiąca życia. Dostępny w dwóch kolorach, zielono-niebieskim oraz zielono-czerwonym. Wymiary: 160 cm × 240 cm × 104 cm. Cena: 499 zł.
Basen z piłeczkami Zuzu-La. Suchy basen wykonany z miękkiej i elastycznej pianki. Zapinany na suwak pokrowiec można w dowolnej chwili zdjąć i wyprać. W zestawie dodatkowo 200 kolorowych piłeczek z nietoksycznego tworzywa sztucznego oraz worek przeznaczony do ich przechowywania. Piłeczki dostępne w 12 kolorach (można je łączyć w dowolne kompozycje). Basen dostępny w dwóch kolorach: jasnoszarym lub ciemnoszarym. Wymiary: 90 cm × 30–40 cm. Cena: od 289 zł.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Domowy pokój zabaw powinien być nie tylko ciekawy i doskonale wyposażony, ale także bezpieczny. Wykorzystane przedmioty powinny być miękkie, elastyczne i wykonane z wysokiej jakości materiałów, a zabawki oraz akcesoria opatrzone odpowiednimi certyfikatami lub atestami. Muszą być również dopasowane do wieku naszego dziecka, żeby nie zrobiło sobie krzywdy. Wszystkie znajdujące się w pokoju elementy należy rozstawić w odpowiedni sposób, czyli tak, żeby bawiące się na nich dziecko nie zahaczało o meble czy przypadkowo nie wybiło okna. Niezwykle ważne jest także utrzymanie porządku: drobne zabawki, takie jak klocki, powinny się znaleźć w plastikowych pojemnikach, piłki i skakanki w tekstylnych koszach, a maskotki, samochodziki i książki na regale. Pozostałe akcesoria – np. sznurkowe drabiny, hamaki czy trampoliny – najlepiej będzie zwinąć i schować, żeby maluch nie bawił się nimi bez nadzoru rodziców.
Pokój pełen kolorowych zabawek oraz interesujących akcesoriów to prawdziwa frajda dla dziecka. Nie każdy może się przecież pochwalić prywatnym placem zabaw, do którego dostęp ma się całą dobę. Jeżeli odpowiednio go wyposażymy i zadbamy o bezpieczeństwo naszej pociechy, będzie to jedno z najciekawszych miejsc w całym domu. | Urządzamy pokój zabaw dla dziecka |
Paryż. Miasto Świateł. Miasto miłości, sztuki, mody, wspaniałej kuchni. Od dawna przyciąga jak magnes i gości w literaturze. Przed wyjazdem warto przeczytać choć kilka książek, które pozwolą poczuć klimat paryskich ulic i zaułków. „Katedra Marii Panny w Paryżu” Victor Hugo
Co na początek? Na pewno klasyk! Victora Hugo na pewno nie trzeba nikomu przedstawiać, podobnie jak jego „Katedry Marii Panny w Paryżu”. Wzruszająca historia, tragiczna miłość, a wszystko to w paryskiej scenerii z katedrą Notre Dame w roli głównej. Podczas pobytu warto wspiąć się po schodach na wieżę, by stanąć oko w oko z gargulcami, świadkami niezwykłej historii dzwonnika Quasimodo.
„Spóźnieni kochankowie” William Wharton
Podczas gdy Hugo pisał o miłości nieszczęśliwej, William Wharton wziął na tapet miłość pokonującą wszelkie bariery. „Spóźnieni kochankowie” wzruszają przeogromnie, a paryska sceneria nie pozostaje bez wpływu na klimat tej powieści.
„Tajemnice Paryża” Eugène Sue
Po Paryżu romantycznym czas na Paryż mroczny. Ten pokaże nam Eugène Sue w swej powieści „Tajemnice Paryża”. W 1842 roku zaczęto ją drukować jako powieść w odcinkach. Choć nie miała to być historia społecznie zaangażowana, nietrudno dostrzec tu krytykę ówczesnego porządku społecznego. Bez wątpienia jest to książka, którą warto odkurzyć.
„Paryż” Edward Rutherfurd
Kilkaset lat zamkniętych w jednej powieści? Edward Rutherfurd udowadnia, że jest to możliwe. Jego „Paryż”, dzieje czterech rodów, to pasjonująca opowieść obyczajowa, spora dawka historii i oraz okazja spotkania takich sław jak Gustaw Eiffel, Coco Chanel czy Ernest Hemingway.
„Podróż do miasta świateł” Małgorzata Gutowska-Adamczyk
By przenieść się do Paryża, nie trzeba sięgać po prozę zagranicznych autorów. Małgorzata Gutowska-Adamczyk proponuje dwutomowy cykl o mieście z czasów belle époque. Cykl „Podróż do miasta świateł” pełen jest tajemnic, artystów i skandali. Przeszłość przeplata się tu z wątkami współczesnymi, a całość jest ogromnie intrygująca. Warto mieć pod ręką obywa tomy, by od razu zaspokoić ciekawość co do dalszych losów bohaterów.
„Paryż. Miasto sztuki i miłości w czasach belle époque” Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Tej samej autorce zawdzięczamy niesamowitą pozycję „Paryż. Miasto sztuki i miłości w czasach belle époque”. We współpracy z Martą Orzeszyną stworzyła ogromnie ciekawą książkę pozwalającą poznać klimat minionych czasów, w której liczne ilustracje i zdjęcia wspaniale uzupełniają treść.
Zobacz także inne książki Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk.
„Paryż na widelcu. Sekretne życie miasta” Stephen Clarke
Zwiedzanie z dala od utartych szlaków? Szansa na poznanie innego oblicza stolicy Francji? Czemu nie! Wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć o Paryżu, a czego nie znajdziemy w zwykłych przewodnikach, oferuje Stephen Clarke w książce „Paryż na widelcu. Sekretne życie miasta”. Uwaga! Jest to pozycja dla tych, którym nie brak poczucia humoru.
„Paryż” Jean-Jacques Sempé
Gdy przewodnikiem jest Jean-Jacques Sempé, bez wątpienia wycieczka będzie nietuzinkowa. Kilkadziesiąt rysunków zawartych w książce „Paryż” pozwoli spojrzeć na miasto okiem wyczulonym na szczegóły. Ilustracje uwieczniające codzienność paryżan to coś, co warto mieć na półce.
„Filmowy Paryż” Michał Bąk
Stolicę Francji kochają nie tylko artyści i literaci, ale także filmowcy. To tu nakręcono takie filmowe hity jak „Kod da Vinci” czy „Amelia”. „Filmowy Paryż” Michała Bąka to nie lada gratka dla miłośników kina oraz dla tych, którzy lubią zwiedzać dane miejsce po śladach bohaterów z wielkiego ekranu.
„Kocham Paryż” Isabelle Laflèche
Na koniec coś rodem ze współczesności eleganckiej, wyrafinowanej, z życia na świeczniku, świata prawników oraz mody. W powieści „Kocham Paryż” Isabelle Laflèche nie zabraknie także miejsca na miłość oraz... walkę z fałszerzami perfum. Historia w sam raz do przeczytania w eleganckiej kawiarence przy śniadaniu.Paryż to magiczne miasto, choć niektórzy niesłusznie przypinają mu łatkę nieco oklepanego i turystycznego miejsca… Przed wyjazdem do stolicy Francji warto poznać ją z nieco innej strony, niż pokazują to przewodniki, sięgając po powieści, w których Paryż odgrywa pierwszoplanową rolę. | Paryż w literaturze, czyli co warto przeczytać przed wyjazdem |
Zakup odpowiedniego tabletu często sprawia wiele problemów – zasób marek na rynku jest ogromny, producenci niemal każdego dnia ogłaszają innowacyjne rozwiązania techniczne, a w każdym punkcie sprzedawca poleca inne urządzenie. Z obawy przed nietrafionym wyborem, wiele osób rezygnuje z zakupów w sieci, szczególnie, gdy chodzi o sprzęt z drugiej ręki. Chcemy jednak pokazać, że pamiętając o kilku podstawowych zasadach, można kupić naprawdę dobry, używany tablet. Po pierwsze: parametry techniczne
Ważnym kryterium, które powinniśmy brać pod uwagę podczas wyboru tabletu, są parametry podzespołów. Jedne z istotniejszych to: chipset, ilość pamięci RAM oraz pamięci wewnętrznej. Wielkość pamięci najlepiej dopasować do indywidualnych potrzeb. Warto zastanowić się, do czego tablet będzie używany. Im więcej danych chcemy gromadzić, tym większej pojemności potrzebujemy. Przy obecnych standardach powszechnie zalecane jest co najmniej 8 GB i więcej. W kwestii dostępnych procesorów, najczęściej spotykane są dwu- i czterordzeniowe. Te drugie są zdecydowanie wydajniejsze i zapewniają znacznie płynniejszą pracę tabletu. Nowość na rynku stanowią procesory ośmiordzeniowe, lecz z pewnością minie jeszcze trochę czasu, nim pojawią się one na jednej półce razem z urządzeniami używanymi. Trzeba również zwrócić uwagę na system operacyjny. Trzy najpopularniejsze na rynku to: iOS, Android i Windows. Pierwszy z nich uważany jest za najlepiej zoptymalizowany, ale jednocześnie najbardziej zamknięty. Android to z kolei bardzo szybko rozwijający się system, w ramach którego można znaleźć sporo tanich tabletów. Windows natomiast zapewne znajdzie najwięcej zwolenników, jako że najwięcej osób zdążyło się do niego po prostu przyzwyczaić.
Po drugie: łączność z Internetem
Bardzo często używamy tabletów do przeglądania Internetu. Dlatego też należy mieć na względzie, czy wybrany model posiada wbudowany modem 3G (lub 4G). Jeśli jednak w domu, na uczelni czy w pracy mamy możliwość korzystania z Wi-Fi (i będą to główne miejsca użytkowania urządzenia), wówczas modem 3G pewnie okaże się zbędny. Mimo to pamiętajmy, że pozwala on na połączenie z Internetem z każdego miejsca poprzez użycie karty SIM dowolnego operatora sieci komórkowej.
Po trzecie: wyświetlacz
Bardzo często producenci zachwalają swoje produkty, podkreślając fakt, że ich sprzęt posiada ogromną liczbę pikseli wyświetlanych na ekranie. Powinno się pamiętać o tym, iż podczas codziennego użytkowania na wyświetlaczu o przekątnej w granicach 7 cali z trudem można dostrzec różnicę między HD a Full HD. Dlatego też, znacznie ważniejszy jest sam rozmiar wyświetlacza niż liczba widocznych na nim pikseli.
Po czwarte: stan techniczny i wizualny
Z pozoru wydaje się to oczywiste, należy jednak uważnie przyglądać się zdjęciom wybranego tabletu. Musimy mieć pewność, że przedstawiają one produkt w stanie opisywanym przez sprzedającego. Często formuły o treści „stan bardzo dobry” wstawiane są machinalnie, warto wobec tego dokładnie obejrzeć fotografie, które pozwolą w dużej mierze ocenić stan urządzenia. Nie można również zapomnieć, że istnieje możliwość zadania pytania osobie sprzedającej konkretny produkt. Taka opcja znacznie ułatwia wymianę informacji ze sprzedawcą.
Po piąte: dokumenty produktu
Przy zakupie używanego urządzenia trzeba także dowiedzieć się, czy sprzedawca jest pierwszym właścicielem tabletu. Jeśli tak, powinien posiadać odpowiednie dokumenty poświadczające uczciwe nabycie sprzętu, jego dane techniczne i parametry oraz, o ile nie uległy już wygaśnięciu, karty gwarancyjne. Z reguły tablety podlegające jeszcze gwarancji są nieco droższe. Warto jednak rozpatrzyć możliwość ich zakupu, by uniknąć dodatkowych kosztów w przypadku ewentualnej awarii. Zwykle czas gwarancji obejmuje 2 lata (rzadziej 1 rok), o ile oczywiście nie wymieniono na własną rękę żadnych podzespołów.
Sam zdecyduj, co kupujesz
Pamiętaj – sam wybierasz, jakie urządzenie jest warte twoich pieniędzy. Poświęć nieco więcej czasu na wybór tabletu, który cię interesuje. Wśród sprzętów używanych często można znaleźć prawdziwe perełki w niezwykle okazyjnej cenie. Postaraj się tylko dokładnie poznać rynek tego typu urządzeń. | Na co zwracać uwagę, kupując używany tablet? |
Komputery stacjonarne wcale jeszcze nie umarły, a do wygodnej ich obsługi oraz utrzymania porządku na biurku przydają się wygodne klawiatura i myszka. Jak sprawuje się Wireless Desktop 3000 Microsoftu, dostępny za niespełna 200 zł? Microsoft wielu osobom może kojarzyć się tylko jako producent oprogramowania, ale w rzeczywistości od wielu lat produkuje on (a raczej zleca produkcję) też całkiem niezłe urządzenia wskazujące. Wireless Desktop 3000 to jeden z wyższych modeli bezprzewodowych, składający się z klawiatury Wireless Keyboard 3000 oraz myszy Wireless Mouse 5000 wyposażonej w technologię BlueTrack, która zapewnia precyzyjną pracę na praktycznie każdej powierzchni.
Zestaw pakowany jest w atrakcyjne wizualnie pudełko. W środku – poza dwoma urządzeniami – można też znaleźć zestaw czterech baterii A oraz skróconą instrukcję. Po podłączeniu nadajnika (który w porównaniu do tego z urządzeń Logitecha jest całkiem spory) sterowniki są instalowane automatycznie, ale – aby w pełni korzystać z zestawu (tj. zmienić domyślne funkcje niektórych przycisków) – warto zainstalować dodatkowe oprogramowanie.
Ergonomiczny gryzoń
Mysz nie jest przeciętnej wielkości. Trudno ją nazwać czy małą laptopową, czy dużą, typowo pecetową. Jej konstrukcja jest symetryczna, więc osoby leworęczne nie będą miały problemu z obsługą. Z drugiej strony, gdyby postawić na wyprofilowanie tylko dla praworęcznych, chwyt byłby jeszcze wygodniejszy. Mimo to obsługa jest komfortowa, w czym pomaga także gumowany tył obudowy oraz dwa dodatkowe przyciski (po jednym z lewej i prawej strony), które można zaprogramować praktycznie dowolnie. Biały spód obudowy myszki dodaje kolorytu i sprawia, że nie wygląda ona nudno.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Co może dziwić, myszka jest zasilana przez aż dwie baterie AA, chociaż działa też, gdy włoży się tylko jedno ogniwo. Korzystając z dwóch „paluszków”, można jednak dociążyć urządzenie, przez co będzie ono bardziej stabilnie poruszać się po blacie biurka. Zastosowany sensor dobrze spełnia swoje zadanie, poprawnie odczytując zamiary użytkownika.
Klawiatura z dodatkami
Klawiatura, podobnie jak myszka, jest czarna (matowe powierzchnie połączono z błyszczącymi elementami), ale otoczona białą obwódką (spód też jest jasny). Również jest zasilana przez dwie baterie AA. Układ klawiszy jest standardowy, choć odcinki między F4 a F5 oraz F8 a F9 nie są oddzielone. Co więcej, blokowi F1-F12 domyślnie przypisano niestandardowe funkcje (np. wstecz, zapisz, drukuj), dopiero naciśnięcie przycisku „F Lock” zmienia ich działanie na typowe.
Na samej górze klawiatury umieszczono 17 dodatkowych guzików podzielonych na cztery grupy. Pierwsza z nich odpowiada za uruchamianie domyślnego klienta poczty e-mail, przeglądarki WWW, komunikatora oraz odtwarzacza muzyki, druga umożliwia szybkie uruchamianie pięciu pierwszych programów przypiętych do paska zadań, a kolejne dwie grupy służą do kontroli multimediów (play/pauza, zmiana głośności czy utworu). Co ważne, korzystając z oprogramowania Microsoftu, każdemu guzikowi można przypisać praktycznie dowolną funkcję.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Po lewej stronie klawiatury znalazło się miejsce na cztery guziki służące do powiększania czy pomniejszania, a także umożliwiające szybki dostęp do folderów Moje Dokumenty oraz Obrazy. W prawym górnym rogu znalazło się miejsce na diodę informującą o słabej baterii.
Klawisze są odpowiednio wyprofilowane, a ich skok – średni. Taka charakterystyka jest dość uniwersalna i pozwala na sprawną obsługę zarówno tym osobom, które piszą, spoglądając na klawisze, jak i „bezwzrokowcom”. Na szczęście dla tradycjonalistów zastosowano najbardziej typowy układ z dużym lewym shiftem oraz szerokim, poziomym Enterem. Opisywana klawiatura nie należy do najcichszych, ale trudno też nazwać ją wybitnie hałaśliwą.
Po zamontowaniu baterii oraz wpięciu nadajnika sterowniki są instalowane automatycznie, ale w celu zmiany podstawowych funkcji klawiszy warto zainstalować też oprogramowanie dodatkowe. Podczas testów nie stwierdziliśmy problemów z zasięgiem. Szkoda jedynie, że baterie w myszce zużyły się już po dwóch tygodniach (klawiatura działa znacznie dłużej).
Warto?
Podsumowując, Microsoft Wireless Desktop 3000 to udany bezprzewodowy zestaw urządzeń wskazujących. Za niecałe 200 zł otrzymuje się klawiaturę wyposażoną w mnóstwo dodatkowych przycisków, których funkcje można praktycznie dowolnie zmieniać, oraz całkiem dużą i wygodną mysz. Gdyby jeszcze ta ostatnia na baterii działała dłużej niż dwa tygodnie. Cóż, pozostaje wyposażyć się w akumulatorki. | Microsoft Wireless Desktop 3000 – bezprzewodowa klawiatura i mysz za rozsądne pieniądze |
W zdrowym ciele, zdrowy duch – prawda stara jak świat. Żeby cieszyć się zdrowiem i witalnością, trzeba zadbać o aktywny tryb życia i właściwe odżywianie się. Racjonalnie skomponowana dieta powinny dostarczać organizmowi wszelkich wartości potrzebnych do zachowania świetnej formy. Wiele zależy od sposobu, w jaki przygotowywane są posiłki. Zwolennicy zdrowego odżywiania się na pewno doceniają zalety gotowania na parze. Jest to doskonały sposób na szybkie przygotowanie pełnowartościowego, pysznego i dietetycznego posiłku. Każdy, kto spróbował dania z parowaru, może zaprzeczyć również obiegowej teorii o tym, że takie jedzenie jest mdłe i bez smaku. Dlaczego warto rozpocząć przygodę z gotowaniem na parze i na co zwrócić uwagę przy wyborze sprzętu?
Zalety gotowania na parze
Niezwykle wiele korzyści płynie z przygotowywania posiłków na parze. Przede wszystkim jest to bardzo zdrowe dla ludzkiego organizmu. Dlaczego? Witaminy i minerały zawarte w jedzeniu często tracą swoją właściwość podczas tradycyjnego gotowania, gdyż rozpuszczają się w wodzie. Natomiast posiłki przyrządzane na parze pozwalają na zachowanie wszelkich wartości odżywczych, które wpływają korzystnie na zdrowie człowieka. Do gotowania w parowarze nie potrzeba dodatków w postaci szkodliwych tłuszczy i soli. Posiłki stają się niskokaloryczne, przez co pomagają w walce o szczupłą sylwetkę. Kolejną zaletą gotowania na parze jest oszczędność czasu i energii. Przygotowanie jedzenia nie pochłania dużo czasu, w dodatku nie wymaga ciągłego pilnowania, mieszania (w końcu nic nie może wykipieć ani przypalić się). W jednym parowarze można przygotować obiad dla całej rodziny bez pozostawienia sterty garnków i patelni do umycia. Pozwala to zaoszczędzić nie tylko wodę, ale też prąd lub gaz.
Jak wygląda parowar?
Parowar jest urządzeniem służącym do obróbki jedzenia za pomocą pary wodnej. Klasyczny sprzęt składa się z podstawy, w której zamontowany jest zbiornik na wodę. Powyżej znajdują się specjalne półki (zwykle ułożone pionowo, jedna na drugiej), na których kładzie się wybrane produkty, np. warzywa, ryby, a nawet składniki sypkie typu ryż czy kasza. Półki umieszczone są w przeźroczystych pojemnikach, a na samej górze przykrywa się je pokrywką. Parowar należy podłączyć do prądu i ustawić odpowiedni czas pracy. Podgrzewana woda zamienia się w parę, która przemieszczając się po urządzeniu gotuje wybrane produkty. Podstawa parowaru zbudowana jest przeważnie z wytrzymałego materiału. Warto zwrócić uwagę, czy znajduje się w niej specjalny lejek lub otwór umożliwiający uzupełnianie wody podczas procesu gotowania. Na podstawie umieszczony jest również panel sterowania, za pomocą którego reguluje się czas przyrządzania potraw. Wiele nowoczesnych modeli posiada ekrany LCD, na których można kontrolować proces przygotowywania posiłku. Niektórzy producenci oferują również praktyczne dodatki do podstawowego wyposażenia. Są to chociażby kubeczki umożliwiające przygotowywanie deserów albo podkładki na jajka. Niektóre parowary dysponują aromatyzerami do ziół, dzięki którym aromat ulubionych ziół wzbogaci i urozmaici smak dań z parowaru. Praktycznym dodatkiem są także tacki ociekowe, które zapobiegają przemieszczaniu się skroplonej pary wodnej między poszczególnymi tackami.
Parametry urządzenia
Przy wyborze najlepszego sprzętu warto przyjrzeć się czynnikom takim jak moc parowaru oraz ilość zużywanej energii. Dostępne na rynku urządzenia dysponują mocą od 400 do nawet 2200W. Im większa moc, tym szybciej można przygotować potrawy na parze. Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że jeżeli chcemy przygotowywać w jedynie dodatki do posiłków, np. warzywa, wystarczy wybrać model o mocy około 800–1000W. Parowary o dużej mocy świetnie sprawdzają się wtedy, kiedy urządzenie ma działać szybko i ma za zadanie gotować wieloskładnikowe dania. Zużycie energii to kolejny ważny punkt na etykiecie sprzętu. Niektóre urządzenia są bowiem zaprogramowane w taki sposób, że po wyprodukowaniu pary wodnej parowar zmniejsza pobór prądu. Pozwoli to zaoszczędzić na rachunkach za energię elektryczną.
Dodatkowe funkcje, czyli jak ułatwić gotowanie na parze
Nowoczesne parowary wyposażone są w dodatkowe funkcje, które ułatwiają, przyspieszają i upraktyczniają gotowanie na parze. Praktycznym rozwiązaniem jest np. możliwość podtrzymywania temperatury. Opcja taka pozwala na zatrzymanie ciepła wewnątrz urządzenia nawet po zakończeniu pracy. Kolejnym ciekawym dodatkiem jest moduł przyspieszonego startu (Vitamin+). Funkcja taka umożliwia wytworzenie bardzo wysokiej temperatury wewnątrz parowaru w bardzo krótkim czasie. W ten sposób przygotowywane produkty zachowują w sobie wszystkie witaminy i składniki odżywcze, a jedzenie staje się jeszcze zdrowsze.
Jeżeli przykładasz dużą wagę do zdrowego odżywiania się lub starasz się zadbać o swoją sylwetkę gotowanie na parze do doskonała opcja! Wyszukaj odpowiedni parowar i od dziś ciesz się smakiem niskokalorycznych posiłków pełnych witamin. | Zdrowe i smaczne posiłki z parowaru |
Żyjemy w czasach, kiedy pogoń za szczupłą sylwetką jest niemal powszechnym zjawiskiem. Zdrowe odżywianie i aktywny styl życia zyskują na uznaniu i popularności. Poddając się rygorystycznym dietom, możemy nie osiągnąć spektakularnych efektów, a dodatkowo popaść w depresję. Słodycze i kaloryczne jedzenie to właśnie te rzeczy, na które rzucamy się w dietetycznych kryzysach. Jest jednak sposób, aby sprawić, że drobne słodkie przyjemności będą nadal zdrowe i lekkie. Świetnym sposobem są puszyste i pachnące ciasta.
Zdrowe desery – przyjemność bez wyrzutów sumienia
Rezygnacja z popołudniowej słodkiej przekąski może być bardzo trudna. Aby jednak cieszyć się słodkościami, wystarczy tylko parę zmian. Radykalna i mocno ograniczająca czy też monotonna dieta może nawet wpędzić w zły nastrój. Nie można ograniczać wszystkiego, co sprawia nam przyjemność, a jedynie należy sprawować kontrolę nad zachciankami. Smaczny i zdrowy deser uchroni przed nas przed napadami głodu.
Jak obniżać kaloryczność ciast?
Ciasta to idealna słodka przekąska. Jeżeli przygotujemy ją w zdrowej wersji, to nie trzeba będzie się martwić uczuciem ciężkości w żołądku oraz dodatkowymi centymetrami w biodrach. Zastąpienie białej mąki jej pełnoziarnistym odpowiednikiem pozwala wprowadzić do diety dodatkową porcję błonnika, ma ona mniej kalorii oraz ma zbawienne działanie na układ trawienia. Rezygnacja z obfitych w tłuszcze kremów i lukrowych polew jest bardzo wskazana. Słodzenie mas ksylitolemlub fruktozą wyeliminuje zdecydowanie bardziej tuczący biały cukier. Miódma wiele zdrowotnych właściwości, ale jeśli chcemy z niego zrezygnować, to można zastąpić go syropem z agawy.
Niezawodnym sposobem na zdrowe słodkości jest stawianie na owoce. Naturalnie występujące w nich cukry, do tego witaminy i wartości odżywcze przekonają chyba każdego. Dają one bardzo szerokie pole do popisu. Można używać świeżych, jako elementu dekoracyjnego, bazy (jak w babeczkach bananowych), czy zatapiać w galaretkowych otoczkach. Suszone wersje, bakaliei orzechy wspomagają pracę układu nerwowego oraz pokarmowego.
Ciasto marchewkowe
Ciasto marchewkowe jest klasycznym i popularnym wypiekiem w zdrowej wersji. Jest bardzo aromatyczne i delikatnie słodkie. Prostota przygotowania sprawi, że często zagości na naszych stołach. Dzięki niewielkiej zawartości kalorii i bogactwu witamin możemy śmiało sięgać po taki wypiek. Jajka ucieramy z cukrem na jednolitą, puszystą masę, dodajemy mąkę, olej, proszek do pieczenia oraz oczywiście marchew. Należy wcześniej zetrzeć ją na tarce o drobnych oczkach. Nutę egzotyki doda szczypta zmielonego cynamonu. Po 40 minutach w piekarniku możemy rozkoszować się przysmakiem.
Placek jogurtowy
Zamiana kremowych eklerków i śmietankowych tortów na ciasto jogurtowe to świadomy krok ku zdrowemu stylowi życia. Nie zawiera ono tuczących produktów, dzięki czemu nawet osoby na diecie mogą sobie pozwolić na przyjemność skosztowania go. Zwykle przepis polega na utarciu jajek z cukrem trzcinowym, dodaniem jogurtu naturalnego oraz mąki kukurydzianej z proszkiem do pieczenia. Masę przelewamy do formy i pieczemy przez 40 minut – łatwe, szybkie i przede wszystkim zdrowe!
Bananowe babeczki
Muffinki na stałe zagościły w polskich domach, zachwycając przepiękną formą, kolorowymi i kremowymi dekoracjami oraz swoją słodyczą. Istnieją jednak przepisy pozwalające cieszyć się pysznymi babeczkami, nie objadając się przy tym pustymi kaloriami. Rozgniecione banany z dodatkiem jajka, jogurtu oraz pełnoziarnistej mąki i posiekanych orzechów stanowią pyszne i wysoce odżywcze połączenie.
Dbanie o sylwetkę oraz zdrowie nie wyklucza sprawiania sobie drobnych przyjemności. Przeciwnie, smakołyki pozwalają zadbać o dobre samopoczucie, które również ma niebagatelny wpływ na stan całego organizmu. Jeżeli będziemy zastępować niezdrowe i tuczące produkty ich pełnowartościowymi odpowiednikami, to stojące na stole ciasto nie będzie już zakazaną pokusą. | Zdrowe ciasto – jak je zrobić? |
Torba czy plecak? Na to trudne pytanie, kłębiące się w głowie niejednej licealistki, łatwiej odpowiedzieć, kiedy rzuci się okiem na całe bogactwo pięknych i pojemnych toreb młodzieżowych. Jaką torbę dla licealistki wybrać, nie wydając więcej niż 100 zł? Cechy najlepszej torby dla nastolatki
Torba dla licealistki powinna być przede wszystkim pojemna i wygodna. Uczniowie szkół średnich wiele czasu spędzają w szkole, a jeśli w budynku nie ma szafek, to muszą przez cały dzień nosić ze sobą zeszyty i książki. Jeżeli nie chcesz, żeby córka przeciążyła kręgosłup, koniecznie rozsądnie wybierz torbę do szkoły. Ważny jest nie tylko szeroki pasek do noszenia na ramię albo przez ramię, ale też sposób noszenia torby. Najlepiej zmieniać co jakiś czas ramię, na którym zawieszona jest torba, aby uniknąć bólu pleców i karku. Torba przez ramię powinna być wyposażona we wzmacniającą nakładkę na pasek.
Nastolatka może mieć w swojej szafie dwie, a nawet trzy torby. Jedną większą, z kilkoma kieszonkami, którą będzie nosiła w dni, kiedy ma wiele lekcji. Poza miejscem na zeszyty, książki, artykuły do pisania i przybory szkolne, musi się w niej znaleźć też przestrzeń na drugie śniadanie i niewielką butelkę wody mineralnej. W wyprawce szkolnej dla dziewczyny nie powinno zabraknąć również worka na strój gimnastyczny. W dni z mniej zapełnionym planem lekcji nastolatka może sięgnąć po mniejszą torbę, a nawet modną torbę ekologiczną. Niewielka torebeczka przez lub na ramię sprawdzi się z kolei na spotkania z przyjaciółmi, randki i wyjścia do kina.
Przegląd toreb do 100 zł – 8 najmodniejszych wzorów
Na pewno każda nastolatka chce podążać za trendami, dlatego zamiast plecaka wybiera modną torbę. Poza tym, że powinna ona być duża i pojemna, musi być też wygodna, co wcale nie znaczy, że nie może odpowiadać najnowszym trendom w kobiecych dodatkach. Na jakie torby warto zwrócić uwagę?
Shopper bag, czyli pojemna torba do noszenia w ręce albo zakładana na ramię, rzadziej z dołączonym dłuższym paskiem do noszenia przez ramię. Sprawdzi się doskonale podczas wyjścia do kina i w dni z mniejszą liczbą lekcji.
Listonoszka mieszcząca rozmiar A4, którą nazywa się też oksfordzką albo po prostu teczką. Ta prosta torba przed ramię nawiązuje do tradycji najlepszych uniwersytetów, dlatego wyśmienicie sprawdza się także jako torba szkolna. Listonoszka zapinana jest na zatrzaski, choć jej klapę zdobią typowe klamry. Torba jest najczęściej wyposażona w dużą wewnętrzną komorę zapinaną na zamek błyskawiczny i jedną lub dwie mniejsze kieszenie zewnętrzne.
Torba żelowa w odcieniach pudrowych albo neonowych. Typowa jelly bag ma kształt łódki, ze sznurem przypominającym sznur marynarski, który odgrywa rolę uszu torebki.
box:offerCarousel
Torba-worek, czyli nonszalancka alternatywa dla typowej szkolnej torby czy plecaka. Możesz zdecydować się m.in. na worki ze sztucznego zamszu, z frędzlami, w marynarskie wzory i we wszystkich kolorach tęczy.
box:imagePins
box:pin)
Torba pikowana, która jest współczesną wersją klasycznej, pikowanej torebki, zaprojektowanej przez Coco Chanel. Możesz wybrać model do noszenia na ramieniu albo przez ramię, nie powinnaś mieć też większego problemu ze znalezieniem torebki, którą można nosić na oba sposoby.
box:offerCarousel
Torba-kuferek o niezwykle szykownym kroju, zakładana na ramię albo przez ramię po skosie. Nosząc taki kuferek, należy pamiętać o zmienianiu ramienia, na które zakłada się torebkę – wtedy nie będą bolały plecy.
Torba ekologiczna z płótna ozdobiona zabawnymi rysunkami albo piękną typografią. Licealistki prześcigają się w znajdowaniu toreb z coraz ciekawszymi napisami.
box:offerCarousel
Torba szkolna zakładana na ramię. Torbę zapina się na zamek, który chronić może jeszcze dodatkowa klapa z zabawnym nadrukiem. Torby zdobią m.in. śmieszne zdjęcia zwierząt, fotografie największych miast świata czy modne, azteckie wzory.
Pojemna torba, którą wygodnie nosi się na co dzień, to podstawa szkolnej wyprawki dla nastolatki. Modny dodatek może służyć dziewczynie także po lekcjach, kiedy spieszy się do kina, na spotkanie z przyjaciółmi albo na dodatkowe zajęcia z angielskiego. | Torba dla licealistki do 100 zł |
Czy pięć tysięcy złotych wystarczy na to, aby kupić całkiem sprawny i w miarę niezły samochód? Czy na rynku aut używanych jest w miarę duży wybór? O czym należy pamiętać po zakupie takiego samochodu i ile jeszcze trzeba będzie wydać? Kto może poszukiwać samochodu za 5 tysięcy złotych? Grono jest bardzo duże. Młodzi kierowcy posiadający niewielki budżet. Młode małżeństwa, którym potrzebny jest niedrogi środek lokomocji, bo nie są w stanie dobić się kolejnym kredytem. W dużych rodzinach, mieszkających poza miastem albo na jego przedmieściach, potrzebny jest drugi, a czasami trzeci środek transportu. Jest jeszcze cały szereg innych sytuacji.
Każdy człowiek ma inne potrzeby i oczekiwania, dlatego kryteria naszych poszukiwań muszą zostać uśrednione. Czego szukamy? Musimy znaleźć pojazd, który zaspokoi potrzeby singla i rodziny, mieszkańców miasta i przedmieścia. Do tego powinien być jeszcze w miarę młody. Byłoby świetnie, gdyby ciekawie wyglądał. Musimy wybrać auto ze standardowym silnikiem benzynowym o średniej pojemności. Nie chcemy przecież, aby koszty napraw przerosły kwotę wydaną na zakup auta. A tak może być w przypadku używanego diesla czy też samochodu z LPG, który nie był odpowiednio eksploatowany. Oczywiście wolnossący silnik benzynowy też może być zniszczony, ale… od tego mamy mechaników i narzędzia do sprawdzania jego stanu.
Nie unikniemy dodatkowych kosztów. Pięć tysięcy złotych to suma za samo auto i warto o tym pamiętać. Wydatków będzie więcej.
Podstawowe wydatki po zakupie samochodu
Jest ich sporo. To przede wszystkim koszt przeglądu, rejestracji auta oraz jego ubezpieczenia. Z racji wysokich cen OC na całość może nie wystarczyć tysiąc złotych. A to nie koniec.
Podstawowe wymiany po zakupie samochodu
Trudno liczyć na to, że poprzedni właściciel sprzedaje samochód wart pięć tysięcy złotych w idealnym stanie technicznym. W typowym silniku benzynowym trzeba będzie od razu wymienić filtr powietrza, filtr paliwa (chyba że jest smok), olej silnikowy wraz z filtrem oleju, świece zapłonowe, płyn hamulcowy, płyn w hydraulicznym układzie wspomagania kierownicy (chyba że auto ma wspomaganie elektryczne), a także rozrząd (chyba że auto ma łańcuchowy napęd rozrządu i sprawuje się on dobrze). Nie skończy się na samym pasku, poza nim trzeba będzie wymienić pompę cieczy chłodzącej i z pewnością elementy towarzyszące (koła pasowe, napinacz), które będą już mocno zużyte.
Mogą pojawić się inne problemy – wymiany może wymagać zużyty alternator, rozrusznik i słaby akumulator, poza tym żarówki, wycieraczki przedniej i tylnej szyby. Zazwyczaj trzeba być też przygotowanym na konieczność wymiany opon. Koniecznie należy wymienić też olej przekładniowy w skrzyni biegów.
Doposażenie
box:offerCarousel
Jeśli uda się kupić całkiem fajne auto za pięć tysięcy złotych, można je doposażyć w kilka ciekawych i niedrogich gadżetów. Typowy zestaw obowiązkowy to nawigacja samochodowa (nie tylko pozwala dojechać do celu, ale też uniknąć mandatów z fotoradarów, jeśli kupimy urządzenie z dobrą mapą), prosty zestaw z czujnikami parkowania (idealny dla mieszkańca miasta) czy też kilka rozwiązań mających na celu odświeżenie wyglądu pojazdu z zewnątrz i od środka – nowe kołpaki, nowe listwy ozdobne lub świetne pokrowce z ekoskóry na siedzenia.
Koszty ewentualnych napraw
W najgorszym przypadku trzeba liczyć się z szeregiem wydatków, które mogą pochłonąć sporo pieniędzy. Pojazd może mieć zużyty układ kierowniczy (przekładnię kierowniczą), zawieszenie (od prostych łączników stabilizatora aż po wahacze i sprężyny), układ hamulcowy (nie tylko podstawowe tarcze i klocki, które również warto od razu wymienić po zakupie, ale np. skorodowane zaciski). Drogich napraw może wymagać klimatyzacja, a najwięcej problemów sprawi elektryka, jeśli ktoś dokonywał w niej jakichś ingerencji (np. niezdarnie montując autoalarm).
Propozycje – ciekawe auta za 5 tys. zł
Citroen C3 (2002-2009)
box:offerCarousel
Najlepszy przede wszystkim do miasta i… dla kobiet. Ze względu na swoją urodę przez wiele lat był uwielbiany przede wszystkim przez panie. Cóż, wygląd ma naprawdę ciekawy i dalej, pomimo upływu lat, bardzo atrakcyjny. Najmniej problemowe są silniki 1.4 i 1.6. Zawodzą cewki zapłonowe. Poza tym można spodziewać się ataków korozji i problemów z elektryką.
Opel Astra G (Astra II) (1998-2009)
box:offerCarousel
Kompaktowy klasyk, wół roboczy tysięcy polskich firm, przedsiębiorców i rodzin. Klasyk, bo nie ma w nim nic zaskakującego. Sylwetka już dziś nieco odstaje od tego, co widzimy na drogach, ale nadal może się podobać. Zgrabny hatchback ma w sobie nieco więcej dynamiki, ale kombi jest za to przestronne i pojemne. Doceni je każdy, kto szuka auta do pracy. Problemów może przysporzyć przekładnia kierownicza i wspomaganie układu kierowniczego. Atutem jest duża dostępność tanich części zamiennych.
Opel Corsa C (2000-2006)
box:offerCarousel
Małe auto, przede wszystkim przeznaczone do miasta. Tu spisuje się najlepiej, a dłuższe podróże nim mogą być męczące. Jest całkiem sympatyczne z wyglądu, choć nie ma w nim nic charakterystycznego czy rzucającego się w oczy. Typowe problemy benzynowej Corsy C to woda dostająca się na dywaniki, wycieki oleju, przedwczesne zużywanie się alternatora, a czasem problemy z zawieszeniem.
Volkswagen Golf IV (1997-2003)
box:offerCarousel
Jeden z najpopularniejszych kompaktów świata. W pełni wielozadaniowy – do miasta i na przedmieścia. Każdy Golf jest do siebie podobny, a producent nie wprowadza żadnych diametralnych zmian stylu. Auto po prostu ewoluuje, rośnie i oferuje lepsze wyposażenie. Golf IV, z racji niskich cen, jest obecnie bardzo chętnie kupowany w Polsce. Najczęstszym i najdroższym problemem są awarie skrzyni biegów, która zaciera się na skutek uszkodzenia nitów i wycieku oleju przekładniowego. Problematyczny jest też osprzęt silnika, a na dodatek pojawia się rdza.
Honda Civic VII (2000-2006)
box:offerCarousel
Najczęściej dostępna w ciekawej i oryginalnej wersji hatchback albo jako elegancki czterodrzwiowy sedan. Sportowo lub elegancko – do wyboru, do koloru. A do tego w miarę bezawaryjnie, co dla niektórych osób będzie najważniejsze. Najdroższą typową awarią w benzynowych Hondach VII jest problem z zacierającymi się łożyskami skrzyni biegów. Poza tym w niektórych miejscach pojawia się rdza.
Mazda 323 BJ (1998-2003)
box:offerCarousel
Sympatyczna następczyni sportowej 323, ni to hatchback, ni to kombi, ale całkiem zgrabne i ładne auto. Do tego zrobione z prawdziwie japońską precyzją. Rzadko można spotkać też wersję sedan, która jednak… wygląda staro. Podstawowe silniki (1.3 i 1.5) nie zapewniają zbyt wiele mocy. Typowym problemem Mazdy jest korozja, a poza tym trwałość niektórych elementów zawieszenia, jak amortyzatory i łączniki stabilizatora.
Renault Megane II (2002-2005)
box:offerCarousel
Auto z najbardziej oryginalnym wyglądem w naszym zestawieniu. Dzięki niemu samochód nadal wygląda ciekawe i futurystycznie. Jeśli komuś nie podoba się charakterystyczny tył pojazdu, można wybrać wersje sedan lub kombi, które wyglądają bardziej cywilizowanie. Niestety Megane II jest nie tylko futurystyczne, ale też dość problemowe. Typowe problemy to uszkodzone poduszki silnika oraz skrzyni biegów, awarie elektryki (w tym wyposażenia kabiny), uszkodzenia kart Hands Free. Szybko zużywają się też łożyska kół oraz cewki zapłonowe.
Kupno całkiem dobrego samochodu za 5 tys. zł, który posłuży jeszcze przez kilka lat, może się udać. Trzeba jednak poświęcić sporo czasu na szukanie właściwego auta, niekiedy nawet kilka miesięcy. Samochód przed zakupem trzeba sprawdzić. I co najważniejsze, należy być przygotowanym na szereg dodatkowych wydatków, które pozwolą utrzymać pojazd w dobrym stanie przez najbliższe lata. | Wartościowe auto używane do 5 tysięcy złotych – czy uda się takie znaleźć? |
Rynek szybko dostosowuje się do zapotrzebowania klientów i bez problemu możemy doposażyć auto w podgrzewane fotele. Jeździsz samochodem klasy średniej, a chcesz, aby pod względem dodatkowego wyposażenia dorównał klasie premium? A może jesteś szczęśliwym użytkownikiem samochodu klasy premium, wyposażonego we wszystkie dostępne opcje oprócz podgrzewanych foteli i zamierzasz to zmienić?
Skandynawski standard
Wyposażenie w postaci podgrzewanego fotela kierowcy czy pasażera niegdyś było bardzo popularne przede wszystkim w krajach skandynawskich, gdzie jak wiadomo zimy są raczej mroźne. Jeszcze 20 lat temu w krajach Europy Zachodniej czy Środkowej miały je tylko samochody klasy premium. Choć zimy wcale nie bywają mroźniejsze, a można rzec, że nawet cieplejsze, to sytuacja nieco się zmieniła. Aktualnie wiele nowych pojazdów średniej klasy jest wyposażonych w podgrzewany fotel kierowcy czy pasażera – standardowo lub opcjonalnie, za dopłatą. Zamówienie fabrycznego sprzętu ma wiele zalet, ale jeśli ktoś o tym zapomniał, nic straconego. W handlu są zarówno maty grzewczemontowane na fotelu, jak i wersje do zamontowania wewnątrz fotela.
Podstawową zaletą mat przeznaczonych na tapicerkę jest cena oraz łatwość montażu. Kosztują już od ok. 30 zł, a montaż polega na położeniu maty na fotelu oraz podłączeniu do gniazdka zapalniczki. Teoretycznie już możemy się cieszyć ciepłem w mroźne dni, ale warto zwrócić uwagę na materiał i jakość wykonania oraz na maksymalną temperaturę, do jakiej mata może się nagrzać – to dość istotny parametr. Ponadto ważne, aby miała termostat odłączający zasilanie po osiągnięciu wyznaczonej temperatury oraz ochronę przed przepięciem w postaci bezpiecznika. Pamiętajmy, że jest to produkt osiągający wysoką temperaturę, a bezpieczeństwo zawsze powinno być na pierwszym miejscu.
Na i pod tapicerkę
Na dobrej jakości matę grzewczą montowaną na tapicerce fotela należy przeznaczyć ok. 100 zł. Te w cenie powyżej 150 zł zazwyczaj posiadają dodatkowe funkcje. Maty grzewcze z funkcją masażuto praktyczne rozwiązanie zwłaszcza dla osób odczuwających dyskomfort podczas prowadzenia samochodu.
Jeżeli nie jesteś zwolennikiem montowania maty na siedzeniu, możesz się zdecydować namodel montowany pod tapicerką fotela. Do wyboru masz maty uniwersalne oraz przeznaczone do konkretnych modeli samochodów. Cena tych drugich przekracza 150 zł.
Decydując się na kupno maty uniwersalnej, należy zwrócić uwagę na jakość wykonania, ale przede wszystkim na wymiary maty. Są bardzo istotne, bo mata musi pasować do fotela twojego auta. Poza tym po zapoznaniu się z instrukcją montażu zastanów się, czy jesteś w stanie poprawnie rozebrać fotel, zamontować matę, ponownie złożyć fotel i podłączyć matę do układu elektrycznego. Tylko prawidłowe wykonanie tych czynności gwarantuje długie i bezpieczne użytkowanie, więc może warto je zlecić wyspecjalizowanym warsztatom? Ceny mat grzewczych montowanych pod tapicerką zaczynają się od kilkudziesięciu złotych, a za produkty dobrej jakości trzeba zapłacić powyżej 150 zł.
Jak widać, już za ok. 150 zł możemy nabyć matę grzewczą dobrej jakości. Użytkownicy pojazdów bez takiego wyposażenia mogą więc sobie pozwolić na odrobinę luksusu, który umili podróż zwłaszcza w mroźne zimowe dni. | Maty grzewcze na fotel kierowcy od 150 zł |
Niezwykle ważne jest, abyśmy podczas wypoczynku mieli sprzęt, który zapewni nam odpowiedni komfort. Przebywając na świeżym powietrzu, chcemy czuć się swobodnie i przyjemnie. Mocno przygrzewające słońce lub silny wiatr nie mogą nam w tym przeszkodzić. Dlatego dobrym pomysłem jest zabranie ze sobą na plażę parasola, który ułatwi pobyt nad wodą. Osłona przed promieniami słonecznymi
Lubimy leniuchować na powietrzu. Niekoniecznie chcemy zażywać kąpieli słonecznych i się opalać. Czasami mamy ochotę poczytać książkę, posłuchać muzyki lub porozmawiać z innymi osobami. Jeśli w takich chwilach chcemy osłonić się przed słońcem, dobrą opcją będzie zabranie ze sobą na plażę parasola składanego. Zajmuje niewiele miejsca podczas transportu, ponieważ kij jest dwuczłonowy i można go bez problemu złożyć.
Kiedy następuje zmiana kąta padania promieni słonecznych, możemy w dowolny sposób ustawić czaszę parasola, dlatego że górna część stelaża jest łamana. Drzewiec wbijamy w podłoże i po rozłożeniu parasola możemy skryć się w jego cieniu. Cała konstrukcja jest lekka i łatwa w użytkowaniu. Czasza jest wykonana z materiału, który ma za zadanie nie przepuszczać promieni słonecznych. Występuje w różnych kolorach. Cena to około 39 złotych.
Tyle samo wydamy na godny polecenia parasol plażowy, jakim jest dwuczęściowy Sunflower sprzedawany w kolorze niebieskim, białym, żółtym, zielonym i czerwonym. Poliestrowy materiał zapewnia dobre zabezpieczenie przed słońcem. Parasol łatwo się montuje w podłożu dzięki plastikowym kolcom. Przed zniszczeniem, np. podczas przenoszenia, chroni przezroczysta torba z PCV, w którą pakujemy parasol. Wysokość drzewca wynosi 145 cm.
Osłona przed wiatrem
Przy zakupie parasola plażowego warto zwrócić uwagę na jego stabilność. Bardzo niekomfortowa jest sytuacja, gdy przy porywistym wietrze musimy przytrzymywać drzewiec rękoma. To już nie jest wypoczynek, tylko raczej ciągła udręka, a przecież nie powinniśmy być narażeni na jakikolwiek stres. Dobrym pomysłem jest umocowanie konstrukcji w specjalnej podstawie lub w stojaku, który zapewni stabilizację.
Warto zwrócić na to uwagę, bo nie chcemy, żeby parasol co chwila się wywracał lub był porywany przez wiatr. Kilka minut pracy nad ustawieniem konstrukcji i mamy spokój na wiele godzin. Również materiał, z którego wykonana jest czasza ma istotne znaczenie dla naszego komfortu. Dzianina powinna odbijać promienie słoneczne. Inaczej parasol nie spełni swojej podstawowej, ochronnej roli.
Osłona przed deszczem
Dobrze też, żeby materiał nie przepuszczał wody. Taki nieprzemakalny plażowy sprzęt zapewni ochronę, gdy zaskoczy nas nagły deszcz. Nie jest zbyt ciężki, więc pod jego osłoną bez problemów będziemy mogli przejść do miejsca noclegu, chroniąc się przed opadami.
Nieco droższy od opisanych wyżej jest parasol Aloha za 69 złotych. Drzewiec jest dwuczęściowy, z dodatkowym przegubem obrotowym, dzięki któremu ustawiamy odpowiedni kąt nachylenia czaszy. Segmenty parasola mają szerokie falbany, które stanowią dodatkową osłonę przed promieniami słonecznymi. Czasza może być jedno- lub dwukolorowa. Wysokość drzewca wynosi 160 cm.
Model Karlso marki Ikea dzięki specjalnemu materiałowi blokuje 98% promieniowania ultrafioletowego. Ponadto otwór wentylacyjny umieszczony w czaszy powoduje zminimalizowanie siły wiatru oraz dobrą cyrkulację powietrza. Po jej rozłożeniu specjalna blokada zapobiega samozamknięciu parasola. Wysokość drzewca wynosi 250 cm, a średnica ma 300 cm. To duży i bardzo komfortowy parasol. Kosztuje 239 złotych.
Odpowiedni sprzęt plażowy gwarantuje przyjemny wypoczynek. Da nam to poczucie swobody i luzu, a jednocześnie zapewni komfort. Parasol plażowy spełnia istotną rolę dla osoby, która zamierza relaksować się nad wodą. Wystarczy tylko wybrać najbardziej pasujący i już można cieszyć się zasłużonym odpoczynkiem. | Ochrona przed słońcem – parasol plażowy |
Obecnie rozplenica japońska należy do najchętniej sadzonych w ogrodzie traw. Jest też na tyle popularna, że uprawiana bywa w donicach, na balkonach i tarasach. Swoją popularność zawdzięcza bardzo szybkiemu wzrostowi i pięknym kwiatostanom, które w zależności od odmiany urzekają każdego. Czy rozplenica należy do wymagających traw? Rozplenica japońska – skąd wzięła się w Polsce?
Rozplenica japońska to wieloletnia bylina, która pochodzi z rodziny wiechlinowatych. Swoje środowisko naturalne ma w Australii oraz we wschodniej Azji.
Rozplenica japońska – czemu jest taka popularna?
Piórkówka japońska, gdyż również tak nazywamy rozplenicę, należy obecnie do elity traw ozdobnych w ogrodzie. Przeważnie osiąga od 60 do 90 cm wysokości, choć może być także niższa lub wyższa. Pokrój rozplenicy japońskiej jest kaskadowy. Tworzy ona półkoliste kępy, które składają się z przewyższających się wąskich liści. W sezonie liście mają barwę zieloną, natomiast jesienią przebarwiają się na żółto. W sierpniu możemy podziwiać bardzo widowiskowe kwiatostany rozplenicy japońskiej. Jej kwiaty to zwarte kwiatostany w formie kłosa, które delikatnie przypominają szczoteczki do ścierania kurzu. Potrafią one osiągnąć przy dobrych warunkach nawet 20 cm długości. Barwa kłosów początkowo jest jaśniejsza, później zaczyna ciemnieć i finalnie przybierają one kolor purpury, czerwieni i brązu. Wraz z nadejściem mrozów kwiatostany rozplenicy japońskiej rozsypują się.
Rozplenica japońska – czy jest trudna w uprawie?
Aby rozplenice poprawnie nam się rozwijały, a przede wszystkim zakwitły, potrzebują gleb wilgotnych. Nie mogą one być jednak zbyt mokre. Również na stanowiskach suchych trawa ta może się słabo rozwijać i nie zakwitnąć. Podłoże dla rozplenic japońskich powinno być przepuszczalne i żyzne. Jeżeli mamy słabszą ziemię, warto przed posadzeniem do dołka przeznaczonego dla rozplenicy wsypać długo działający nawóz lub kompost czy też obornik. Możemy także nie zasilać rozplenicy przed posadzeniem, za to w trakcie sezonu zasilać ją płynnym nawozem dla roślin kwitnących, mniej więcej raz na 7 lub 14 dni. Będzie to solidny zastrzyk pobudzający ją do wzrostu.
box:offerCarousel
Rozplenica musi być regularnie podlewana, szczególnie podczas suszy, gdy możemy zauważyć jej więdnięcie. Aby rośliny rosły swobodnie, sadzimy je co 60-80 cm; jeśli posadzimy je gęściej, to mogą nam nie zakwitnąć. Po zakończeniu wegetacji najlepiej jest związać zaschnięte liście rozplenicy w snopek, czyli w połowie i na samej górze. Dzięki temu trawa lepiej wytrzyma zimę, ponieważ jej środek chroniony będzie przed mrozem i śniegiem. Snopki ścinamy w marcu, o ile mamy dobrą aurę. Jeżeli będzie zbyt zimno, to z zabiegiem cięcia czekamy do kwietnia. Wszystkie pędy rozplenicy japońskiej ścinamy na wysokość 23 cm od ziemi.
Rozplenica japońska – przegląd najpiękniejszych odmian
Do najpopularniejszych i najbardziej znanych odmian należy rozplenica japońska Hameln. Osiąga ona około jednego metra wysokości, a popularność swą zawdzięcza obfitemu kwitnieniu. Kwiatostanów rozplenicy Hameln spodziewać się możemy już w czerwcu. Są one jasnobeżowe, a z czasem nabierają ciemnobrązowej barwy.
Kolejną bardzo dekoracyjną odmianą jest rozplenica japońska Black Beauty. Swą nazwę zawdzięcza temu, że jej kwiatostany w pełni rozkwitu mają prawie czarną barwę. Na dobrej i żyznej ziemi może ona osiągnąć 70-90 cm szerokości, a podczas kwitnienia nawet 140 cm wysokości. Następną odmianą, obok której nie można przejść obojętnie, jest rozplenica japońska Fireworks. Charakteryzuje się ona biało-zielonymi liśćmi, które jesienią zmieniają swój kolor na karminowy. Sadzimy ją na słonecznym stanowisku, a im więcej słoneczka będzie miała, tym bardziej się nam wybarwi. Kwiatostany tej odmiany są miękkie, o różowym odcieniu. Dorasta ona do 40 centymetrów wysokości, aczkolwiek jest nieco wrażliwsza na mróz i warto ją uprawiać w doniczce. | Rozplenice japońskie – odmiany, uprawa i pielęgnacja |
Jak mawiał jeden z klasyków fotografii – Robert Doisneau: „If I knew how to take a good photography, I’d do it every time”. O czym należy pamiętać, aby być coraz lepszym? Światło to twój sprzymierzeniec
Ktoś powiedział kiedyś mądre zdanie: „Amator martwi się o sprzęt, Profesjonalista martwi się o kasę, a Mistrz martwi się o światło”. Nie chodzi tu tylko o to, czy będziesz mógł zrobić zdjęcie przy krótkim czasie, czy będzie niebezpieczeństwo poruszenia. Ważne jest też, jakie światło pada na fotografowaną scenę - od tego zależy jej nastrój, klimat i emocje, jakie wywołuje. Przecież fotografia to „malowanie światłem”. Jeśli więc chcesz wiedzieć, jak robić dobre zdjęcia lustrzanką, panuj nad nim. Zrozumienie światła i umiejętność pracy ze światłem naturalnym, zastanym czy też sztucznym to klucz do sukcesu. Trzeba pamiętać, jak ważne są cienie, półcienie, kontrasty.
Fotografujesz krajobrazy przy świetle dziennym? Najlepiej rób to po południu – kiedy słońce nie świeci z góry, tylko pod kątem, i tym samym nie tworzy cieni. Ciekawe efekty możesz też osiągnąć przy wschodzie lub zachodzie słońca. Jeśli więc trafiłeś na ciekawe miejsce, a masz czas, warto wrócić w nie o innej porze dnia, może światło będzie lepsze. W studiu natomiast stracisz trochę czasu, zanim ustawisz odpowiednio lampy, ale efekt na pewno będzie lepszy.
Nie przestawaj się uczyć
Czytaj książki o fotografii, przeglądaj fotoblogi, chodź na spotkania z fotografami, szukaj wszelkich porad, jak robić dobre zdjęcia lustrzanką. Podpatruj różne style i metody, a wkrótce wypracujesz swoje własne. Dziel się wiedzą i pozwól się oceniać, by stawać się coraz lepszym. Bierz też udział w konkursach – to motywuje do działania, a zwycięstwo może zapewni ci kiedyś lepszy sprzęt (a na pewno jest szalenie miłe). Spróbuj też się zmotywować, aby codziennie zrobić jedno zdjęcie, ale takie, które będzie dla ciebie wyzwaniem. Obiecaj sobie, że codziennie coś poczytasz, czegoś spróbujesz i coś poprawisz.
Najlepsze zdjęcia powstają, kiedy się uczymy, popełniamy błędy i nie boimy się eksperymentować. Kiedy nieustannie poszukujemy sposobów wyrażania siebie samych poprzez fotografię. Kiedy nadal mamy w sobie wewnętrzne dziecko, które pyta: „dlaczego”, które nieustannie jest ciekawe: „a co jeśli…”, które nawet jeśli coś nie wychodzi, ponownie chwyta za aparat i próbuje.
Fotografowanie nie może stać się rutyną, musisz czuć w tym pasję, misję, a na pewno przyjemność. Część teoretyczna jest niezwykle ważna, z pewnością łatwiej i szybciej człowiek przedziera się przez gąszcz przycisków i ustawień. Równie ważna jest praktyka, umiejętność patrzenia na obiekt, drugiego człowieka. Chęć obserwacji, poznania go i otworzenia, aby wydobyć z niego całą jego naturalność i prawdę. To bardzo istotne, kiedy pracujemy z modelem czy z modelką, aby potrafić całkowicie go rozluźnić, tak aby nam zaufał i czuł się swobodnie.
Niech twoi modele przypominają ludzi, a nie manekiny
Robiąc portrety, warto rozmawiać z osobą fotografowaną, przyzwyczajać i zmniejszyć dystans do obecności aparatu. W przypadku analogów często początek sesji można zrobić nawet bez kliszy, by oswoić swojego modela (oczywiście nie powinien o tym wiedzieć). Po pewnym czasie zacznie zachowywać się naturalniej. Nie ustawiaj też ludzi tak, by słońce lub inne źródło światła świeciło im prosto w twarz – będą mrużyć oczy.
Robiąc zdjęcia ludzi, nie ścinaj im głów czy stóp, a jeśli już to robisz, to zdecydowanie - by było widać, że to zamierzony efekt.
Zwracaj uwagę na ostrość zdjęcia
Podobnie jest z ostrością: „Jedno nieostre zdjęcie to pomyłka. Dziesięć nieostrych zdjęć to eksperyment. Sto nieostrych zdjęć to styl”. Należy o tym pamiętać, by zachować szczególną ostrożność przy długich czasach naświetlania. Często się zdarza, że na małym ekranie lustrzanki wydaje ci się, że zdjęcie jest wystarczająco ostre, natomiast na dużym ekranie okazuje się, że jest niewyraźne, delikatnie zaszumione i wtedy z takim zdjęciem rzadko kiedy można coś zrobić. Sporadycznie zdarza się, ze rozmycie wpływa na dynamikę zdjęcia oraz jego charakter. Zazwyczaj te „niewyraźne”, bez sentymentu można skasować. Pamiętaj o statywie, podpórce oraz o wężyku.
Bądź kreatywny
Staraj się szukać ciekawych perspektyw, nieoczywistych ujęć. Próbuj z góry, z dołu, a może do tego jeszcze spróbujesz zrobić efekt bokeh? Czasem wystarczy kawałek materiału, butelki plastikowej, lampki, by zrobić coś niestandardowego.
O czym więc należy pamiętać, by z dnia na dzień stawać się lepszym fotografem? Przede wszystkim pamiętaj o ciągłej nauce, nie bój się eksperymentować i wykorzystuj dobrze światło – czy to naturalne, czy studyjne. Powodzenia! | 5 szybkich kroków, by robić lepsze zdjęcia |
Firanki w pokoju dziecka są dość ważnym elementem. Pełnią nie tylko rolę ozdobnika, ale też chronią przed silnymi promieniami słonecznymi latem oraz przed wiatrem, szczególnie gdy okna zimą są nieszczelne. Wybór firanek do pokoju chłopca to nie lada wyzwanie, ponieważ mali mężczyźni często mają gotową wizję swojego małego królestwa. Przyjrzyjmy się firankom i zasłonom z motywami bajkowymi. Chłopięce firanki
z motywami z bajek można zawiesić już w pokoju niemowlaka. Choć wtedy będą jeszcze dziecku zupełnie obojętne, nadadzą charakteru wnętrzu. Im dziecko będzie starsze, tym większe będzie miało preferencje co do bajek. Dlatego bardzo możliwe, że ozdoby pomieszczenia będzie trzeba zmienić na takie, które przypadną do jego gustu. Rynek akcesoriów wnętrzarskich szybko reaguje na najpopularniejsze trendy, nie ma więc powodu do zmartwień, że firany lub zasłony nie będą dostępne.
Jak wybrać firanki dla chłopca?
Jeśli urządzasz wnętrze dla kilkulatka, który ma swoje ulubione kreskówki lub filmy, przede wszystkim zapytaj o zdanie syna. Może się okazać, że to co uważasz za atrakcyjne, jemu się nie spodoba i będzie miał zupełnie inny pomysł na ozdobienie swojego pokoju. Przede wszystkim przed zakupem firany zwróć uwagę na to, czy jest ona marszczona. To ważne, ponieważ jeśli kupisz firanę prostą, a później ją umarszczysz, może się okazać, że będzie za wąska. Do pokoju malca dobrze jest też zaopatrzyć się w firany krótkie. Te sięgające do podłogi będą się tylko plątać.
Firanki z motywem z bajki Auta
Animacja Disneya Auta i jej dalsze części, a także bajka Samoloty to jedne z najpopularniejszych bajek w ostatnich latach. Mali chłopcy często utożsamiają się z ich bohaterami. Być może dlatego firany z autami i samolotami z tych bajek cieszą się ogromną popularnością. Producenci takich firan proponują kilka różnych wzorów. Zazwyczaj są to motywy z bajki Auta
na białym tle, ale zdarzają się i firany bardzo kolorowe. Do kompletu można dokupić zasłony.
Firany z Gwiezdnych wojen
Film Gwiezdne wojny George’a Lucasa jest swego rodzaju fenomenem, ponieważ znany i lubiany jest przez pokolenia. Producenci przenieśli motywy z filmu również na firanki do pokoju dzieci. W przypadku Star Wars
na firanach znajdziemy głównie ciemną stronę mocy, czyli Lorda Vadera. Ozdobę kupimy zarówno w postaci firany, do której marszczoną taśmę trzeba dopiero doszyć, jak i w postaci firany na szelkach, między które wkłada się karnisz. Przy zakupie trzeba dobrze wczytać się w zasady zakupów. Producenci często sprzedają firany na motywy. Jeden motyw to zazwyczaj ok. 80 cm. Jeśli okno jest szersze, oblicz, ile motywów potrzebujesz.
Inne firanki z motywami z bajek
Jeśli przygotowujesz pokój dla dwu- lub trzylatka, firanki z Gwiezdnymi wojnami nie będą odpowiednie. Dla takiego brzdąca warto wybrać coś, co nie jest tak mroczne. Można przyjrzeć się ofercie producentów, którzy proponują firany z Kubusiem Puchatkiem
, Myszką Miki, dinozaurami
i innymi motywami z popularnych bajek.
Wybierać można spośród firanek gotowych i uszytych na konkretne wymiary okien, z ozdobnikami, skosami, marszczeniami i upięciami, oraz wśród tych prostych. Mogą one być zawieszane na żabki, szelki lub specjalne koła wszyte do materiału. | Najładniejsze firanki do pokoju chłopca |
Komiksy dzięki rozwojowi nowych technologii przeżywają drugą młodość. Wiele osób może chcieć do ich czytania wykorzystać czytniki e-booków. Sprawdzamy, czy to dobry pomysł. Osoby czytające komiksy mogą zdecydować się na porzucenie papieru na rzecz wersji cyfrowych. Sklepy z zeszytami w wersji cyfrowej mają bardzo bogatą ofertę, oferują ogromne archiwa i wprowadzają nowości w dniu premiery klasycznych wydań. Pozwalają kupować komiksy i czytać je na najróżniejszych urządzeniach elektronicznych.
Komiksy jak e-booki?
Czytniki e-booków od takich firm jak Amazon, Pocketbook i Inkbook też stają się coraz popularniejsze i tańsze. Urządzenia te nadają się idealnie do konsumowania beletrystyki. Zamiast nosić ze sobą ciężkie papierowe książki, da się na kompaktowe i lekkie urządzenie wgrać tysiące książek w wersji elektronicznej.
Można by pomyśleć, że te urządzenia sprawdzą się równie dobrze w przypadku innych treści wydawanych na papierze. Producent czytników Kindle przejął w dodatku serwis Comixology, który agreguje zbiory najważniejszych wydawnictw działających na tym rynku, w tym Marvela i DC Comics. Niestety są pewne ograniczenia.
Czytnik e-booków i komiksy mogą iść w parze
Problem z czytnikami e-booków w kontekście komiksów dotyczy typu ekranu zastosowanego w tych urządzeniach. Wyświetlają one zwykle obraz jedynie w kilkunastu odcieniach szarości. W przypadku tekstu się to sprawdza, bo wystarcza do wyświetlenia czarnej treści na jasnym tle.
Czytniki ebooków z kolorowymi ekranami nie pojawiły się masowo na rynku. Pojawiło się zaledwie kilka pojedynczych modeli i prototypów, ale jak na razie technologia wyświetlania obrazu jest ograniczeniem. Komiksy są jednak z reguły kolorowe.
Czytnik e-booków sprawdzi się wyłącznie w przypadku wybranych serii
Są komiksy, które wydawane są w czerni i bieli, czyli np. japońska manga lub hitowe „The Walking Dead” od Image Comics. Klasyczne komiksy w kolorze lepiej czytać na innym urządzeniu. Fani tego typu rozrywki powinni przyjrzeć się tabletom i dużym smartfonom.
Trzeba też wziąć pod uwagę to, że cyfrowe wersje komiksów zwykle są zabezpieczone poprzez DRM. Przed zakupem czarno-białego komiksu z myślą o czytaniu na czytniku warto się upewnić, czy możliwe będzie pobranie go we wspieranym przez czytnik formacie lub czy na czytniku można zainstalować aplikację sklepu.
Czytanie komiksów - rozmiar ekranu
Komiksy można wyświetlać na czytnikach ebooków, tabletach i smartfonach. Nie w każdym przypadku czytanie będzie tak samo komfortowe. Zwykle karta komiksu ma rozmiar A4 – to znacznie więcej, niż 6-calowe ekrany stosowane najczęściej w czytnikach ebooków. Rozmiar ekranu w tablecie to kolejna zaleta (zwykle ich przekątna ma 7 lub 10 cali).
Nieco problematyczne może być czytanie komiksów na smartfonach z 4-6 calowym wyświetlaczem. Na szczęście wiele aplikacji do czytania komiksów inteligentnie dzieli stronę komiksu na kadry i prezentuje jednocześnie tylko jeden z nich w przybliżeniu.
Podsumowanie
Czytnik e-booków można wykorzystać jako urządzenie do czytania komiksów, ale nie da się ukryć, że nie jest to jego główne przeznaczenie. Niestety kolorowe zeszyty w formie cyfrowej będą wymagać innego urządzenia, by się nimi w pełni cieszyć.
Czytnik e-booków jako narzędzie do wyświetlania komiksów sprawdzi się jednak u osób, które lubują się w czytaniu komiksów w czerni i bieli. W takim przypadku może okazać się zresztą, ze względu na rodzaj zastosowanego ekranu, lepszym rozwiązaniem niż tablet. | Czytnik e-booków i komiksy – czy to ma sens? |
Kuchenki elektryczne z roku na rok zyskują na popularności. Nie tylko ładniej wyglądają w porównaniu do piekarników z palnikami na gaz, ale też są coraz lepsze i tańsze. Poza tym to jeden z najważniejszych elementów każdej kuchni. Bez kuchenki nie przygotujemy obiadu. Powoli do lamusa odchodzą modele gazowe, a coraz większym powodzeniem cieszą się wersje elektryczne. Jest jednak kilka rzeczy, na które należałoby zwrócić uwagę, aby mieć pewność, że kupiliśmy odpowiedni model. Wyróżniamy trzy podstawowe rodzaje kuchenek: gazowe, gazowo-elektryczne, w których piekarnik jest elektryczny, a płyta gazowa, oraz całkowicie elektryczne. Tutaj skupimy się na tych trzecich, gdyż to właśnie one cieszą się coraz większą popularnością wśród konsumentów.
Wolnostojąca czy pod zabudowę?
To chyba najważniejsze pytanie, na które musimy sobie odpowiedzieć przed wyborem konkretnego modelu, ponieważ automatycznie determinuje ono wiele innych aspektów. Urządzenia wolnostojące to sprzęty jednobryłowe. Oznacza to, że w jednej obudowie mamy zamknięte i piekarnik, i płytę grzewczą. To zmusza nas do znalezienia dedykowanego miejsca dla takiej kuchenki, np. między dwiema szafkami kuchennymi. Z kolei modele pod zabudowę charakteryzują się tym, że piekarnik i płyta grzewcza są osobnymi elementami. Z racji tego nie muszą znajdować się niejako w jednym pionie. W teorii piekarnik możemy umieścić po jednej stronie kuchni, a płytę grzewczą po drugiej. To daje zdecydowanie większą dowolność w urządzaniu tego bardzo ważnego pomieszczenia w każdym domu.
Rodzaj płyty
Jeśli już zdecydowaliśmy się na kuchenkę wolnostojącą lub pod zabudowę, to kolejnym krokiem będzie wybór płyty grzewczej. Musimy go dokonać spośród trzech podstawowych modeli: ceramicznej, indukcyjnejoraz kombinowanej (ceramiczno-gazowej). Każda z nich ma swoje wady i zalety. Płyty ceramiczne są stosunkowo tanie i ładnie prezentują się w kuchni. Zazwyczaj są całkowicie płaskie i czarne. Poza tym są odporne na wysokie temperatury i uszkodzenia, ale za to dość długo się nagrzewają i jeszcze dłużej chłodzą, przez co ciepło nie jest efektywnie wykorzystywane.
Z kolei płyty indukcyjne są najdroższe, ale za to najlepsze. Ich główna zaleta to przede wszystkim brak efektu nagrzewania. Wysoka temperatura pojawia się tylko na powierzchni naczynia i nie jest pochłaniana przez powierzchnię płyty. Dzięki temu płytę można błyskawicznie umyć i jest bezpieczna dla dzieci. Wadą jest natomiast konieczność używania specjalnych garnków z ferromagnetycznym dnem, które również nie należą do najtańszych. Płyty kombinowane to znowu takie, które są wyposażone jednocześnie w palniki gazowe i ceramiczne. Dają one największą dowolność.
Pola grzewcze
Przed zakupem konkretnej kuchenki koniecznie trzeba zwrócić uwagę na pola grzewcze. Standardowe urządzenia mają zazwyczaj cztery palniki o różnych średnicach. Bardzo ciekawym rozwiązaniem są pola podwójne, a nawet potrójne. Pozwalają one na wybór spośród dwóch lub trzech dostępnych średnic, dzięki czemu palnik możemy dokładnie dostosować do rozmiaru naczynia, w którym zamierzamy gotować. Niezwykle przydatne może być także pole owalne. Idealnie sprawdzi się przy gotowaniu w brytfannach.
Co jeszcze?
Oczywiście nie możemy zapominać o samym piekarniku. W tym przypadku warto zwrócić uwagę na termoobieg, możliwość włączania pojedynczych grzałek (np. tylko dolnej lub tylko górnej), a także sposób wyjmowania blach. Wiele piekarników ma także funkcje dodatkowe, jak chociażby gotowania na parze czy też mikrofalówki. To najważniejsze elementy pod kątem wykorzystywanych technologii. Nie możemy jednak zapomnieć także o tak prozaicznych aspektach, jak pojemność piekarnika, rozmiar całego urządzenia lub klasa energetyczna.
Kuchenki to, obok lodówek, najważniejsze urządzenia w naszych kuchniach. Bez nich nie przyrządzimy wielu dań i smacznych potraw dla najbliższych. Niestety, wybór nie jest łatwy, a mnogość dostępnych funkcji może przyprawić o ból głowy. Jednak w gruncie rzeczy, jeśli wiemy, czego konkretnie chcemy, decyzja nie jest wcale tak trudna, jak mogłoby się wydawać. | Kuchenka elektryczna – jak wybrać? |
Sprawne ogrzewanie jest niezbędne do tego, aby kierowca mógł przetrwać zimę. Od jego działania zależy prawidłowa widoczność i właściwa temperatura w kabinie. To samo dotyczy klimatyzacji, która jest przydatna nie tylko latem, ale i w czasie sezonu zimowego. Awarie ogrzewania bywają dokuczliwe na co dzień, ale w przypadku typowych aut koszty napraw nie powinny być bardzo dotkliwe. Zupełnie inaczej jest w przypadku klimatyzacji – można się bez niej obejść miesiącami, ale za to naprawa, na przykład uszkodzonej sprężarki, może poważnie nadszarpnąć domowy budżet. Zawsze lepiej unikać awarii, niż je potem usuwać. Od czego trzeba zacząć? Od wymiany filtra kabinowego i odgrzybiania.
Podstawa, czyli filtr kabinowy i samodzielne odgrzybianie
Parowanie szyb w czasie sezonu jesiennego i zimowego jest bardzo uciążliwe. Ciągła, wielogodzinna praca układu ogrzewania, który musi ogrzewać szyby, obciąża układ elektryczny samochodu. Tymczasem przyczyna ciągłego parowania szyb może być prozaiczna – w aucie jest zużyty filtr kabinowy, który jest już niedrożny. Powinno się go wymieniać raz na rok, a jeśli samochód jest używany przede wszystkim w mieście – nawet raz na pół roku. Wymiana w większości modeli jest bardzo prosta. Najtańsze filtry produkuje się z kilku warstw zwykłej bibuły. Najlepsze i najbardziej skuteczne wykonane są z lepszych materiałów i mogą zatrzymywać pyłki, a nawet nieprzyjemne wonie z ulicy (filtry węglowe). Konieczne jest także udrożnienie wlotów powietrza na podszybiu, które mogą być zapchane. Często w czasie jesieni zapychają je liście i igły z drzew. Sprawny i drożny filtr kabinowy jest także bardzo ważny dla właściwego działania układu klimatyzacji w aucie. Druga sprawa to samodzielne oczyszczenie nawiewów z bakterii i wirusów. Ma to szczególne znaczenie w przypadku układu klimatyzacji, w którym (na parowniku) zbierają się różne szkodliwe drobnoustroje. Są one też powodem nieprzyjemnej woni, dochodzącej z nawiewów. Samodzielnego czyszczenia układu dokonuje się za pomocą specjalistycznych środków w sprayu. Kosztują one od 15 złotych wzwyż. Ich stosowanie jest bardzo proste – wystarczy umieścić je za przednimi, złożonymi siedzeniami, uruchomić silnik, maksymalną moc nawiewów na wewnętrznym obiegu, następnie zamknąć drzwi i okna i odczekać około piętnastu minut.
Jak zapobiegać awariom układu klimatyzacji w samochodzie?
Właściciel auta musi pamiętać o tym, że klimatyzacja musi pracować przez cały rok – nie tylko latem. Układ musi być uruchamiany przynajmniej raz w tygodniu na dwadzieścia minut – inaczej dojdzie do uszkodzenia sprężarki klimatyzacji. Jej naprawa lub wymiana jest bardzo droga, czasami część można regenerować. W czasie pracy układu, sprężarka jest smarowana olejem, który krąży wraz z czynnikiem chłodzącym. Jeśli klimatyzacja nie będzie pracować przez dłuższy czas – dojdzie także do namnażania się wirusów i bakterii na parowniku. To będzie powodować zagrożenie dla zdrowia osób znajdujących się wewnątrz kabiny samochodu oraz dodatkowo, nieprzyjemną woń z kratek nawiewów. Warto wiedzieć, że klimatyzacja doskonale spisuje się w czasie zimy – jest niezwykle skuteczna w osuszaniu wnętrza auta, co doskonale eliminuje parę z szyb. Raz w roku powinno się przeprowadzić przegląd klimatyzacji (koszt od 100 złotych, za sam przegląd, w zależności od samochodu) w profesjonalnej firmie. W czasie przeglądu specjaliści sprawdzają wydajność oraz szczelność układu (w tym szczelność przewodów klimatyzacji), dokonują uzupełnienia czynnika chłodzącego i czyszczą układ, stosując metodę ozonowania lub ultradźwiękową. Za uzupełnienie czynnika chłodzącego trzeba dopłacić około 150 złotych, a za profesjonalne odgrzybianie – od 60 do 100 złotych. Najtaniej jest zawsze zimą, a najdrożej wiosną, kiedy to większość kierowców dokonuje przeglądów klimatyzacji. Nie wszystkie auta mają na pokładzie klimatyzację, ale za to wszystkie mają układ ogrzewania, który musi działać perfekcyjnie.
Zapobieganie awariom ogrzewania w samochodzie
Sprawne działanie ogrzewania w aucie zależy od kondycji układu chłodzenia. Ta z kolei jest zależna od rodzaju chłodziwa, jakie jest stosowane w układzie i od tego, jak często jest ono wymieniane. Wlewanie do układu wody z kranu albo mieszanie koncentratu płynu chłodniczego ze zwykłą wodą (zamiast z destylowaną) będzie mieć bardzo przykre następstwa. W układzie pojawi się rdza i kamień kotłowy, a ten skutecznie zapcha kanaliki w nagrzewnicy, co spowoduje problemy z wydajnością ogrzewania. Zimą może też dojść do zamarznięcia wody i rozsadzenia wielu elementów. Dlatego podstawową rzeczą jest wlewanie do układu płynu chłodniczego lub koncentratu, rozmieszanego z wodą destylowaną. Płyn trzeba wymieniać raz na dwa lata, albowiem po tym czasie przestają działać dodatki antykorozyjne, które ma on w swoim składzie. Po wymianie płynu chłodniczego trzeba też pamiętać o odpowietrzeniu układu. Bardzo często zdarza się, że nagle, po spuszczeniu starego płynu i wlaniu nowego, ogrzewanie przestaje grzać. Nawiewy pracują normalnie, ale do środka leci zimne, albo tylko lekko ciepłe powietrze. W większości prostszych konstrukcyjnie aut odpowietrzanie jest bardzo proste – wystarczy odkręcić korek chłodnicy, uruchomić silnik i włączyć ogrzewanie na pełną moc. Po około 15-20 minutach do środka kabiny powinno już płynąć gorące powietrze. Co kilka lat w samochodzie trzeba także wymienić termostat. To proste i niewielkie urządzenie przeznaczone jest do sterowania przepływem płynu chłodniczego w układzie i kierowaniu go z małego obiegu na duży i na odwrót. Uszkodzony termostat będzie powodował albo stałe niedogrzanie silnika (i złą pracę układu ogrzewania), gdy będzie stale otwarty, albo niezwykle niebezpieczne ciągłe przegrzewanie się silnika, gdy będzie stale zamknięty, a płyn będzie krążył tylko po małym obiegu. Jeśli w aucie działają nawiewy, w układzie jest płyn chłodniczy, układ jest odpowietrzony, samochód ma sprawny termostat, a ogrzewanie nie działa lub działa niewystarczająco, powodem może być uszkodzona (zużyta, zapchana) nagrzewnica albo zepsute sterowanie. Sprawne ogrzewanie i klimatyzacja pozwalają zachować kierowcy pełną widoczność oraz dbają o odpowiedni komfort termiczny w kabinie, mający wpływ na sprawność prowadzącego pojazd i szybkość jego reakcji. Kiedy wszystko działa perfekcyjnie – także kierowca czuje się pewnie, niezależnie od tego, czy na zewnątrz panuje upał czy mróz. | Jak uniknąć awarii ogrzewania i klimatyzacji? |
Nauka pisania jednym przychodzi łatwiej, innym trochę trudniej. Ważne jest, aby mieć do tego odpowiedni i wygodny przyrząd – ołówek. Co jest istotne w wyborze ołówka dla dzieci, które dopiero uczą się liter? Jakie rodzaje ołówków znajdziemy na Allegro? Rodzaje opraw ołówków i ich kształt
Ołówek znany jest od setek lat. Nie traci jednak na popularności. Był używany przez naszych pradziadków, dziadków, rodziców, nas, a teraz przez nasze dzieci. To pierwsze narzędzie do pisania. Jego ogromną zaletą jest fakt, że wystarczy użyć gumki, aby szybko zetrzeć błędy. A pisze się nim lekko i miękko.
Na Allegro możemy znaleźć ołówki w oprawie drewnianej, plastikowej, ołówki z gumką lub bez, a także ołówki automatyczne. Tych ostatnich nie trzeba ostrzyć i mają wymienne wkłady różnej grubości. Mocne przyciskanie grafitu w automatycznym ołówku sprawia jednak, że może się on łatwo złamać. Dlatego w przypadku pierwszoklasisty lepiej sprawdzi się tradycyjny ołówek w drewnianej lub plastikowej oprawie.
Rodzaj oprawy ołówka to nie wszystko. Duże znaczenie ma również kształt. Jak wiadomo, praktyka czyni mistrza, zatem dziecko, aby osiągnąć sukces w nauce pisania, musi dużo ćwiczyć. Z początku są to szlaczki, pojedyncze litery, a następnie pierwsze słowa. Oprawa trójkątna sprawia, że ręka się tak bardzo nie męczy, a palce uczą się prawidłowo układać na ołówku. Z oprawy trójkątnej można przejść na sześciokątną.
Rodzaje grafitów ołówków
Poza wyglądem, kolorem i kształtem oprawy przy wyborze ołówka dla pierwszoklasisty powinniśmy kierować się także rodzajem grafitu. Na rynku mamy grafity H – twarde i bardzo twarde, B – miękkie o ciemnej kresce oraz HB – średnio twarde, które są najczęściej wykorzystywane do nauki pisania – i tym poświęcimy ten poradnik.
BIC Evolution
Ołówki BIC Evolution charakteryzują się dużą elastycznością, gdyż zostały wykonane z żywicy syntetycznej. Dzięki temu trudniej je uszkodzić. Jeżeli jednak zdarzy się, że młody naukowiec będzie chciał przetestować, jak bardzo dany ołówek BIC jest wytrzymały, po złamaniu nie pozostawi on drzazg. Ołówki BIC Evolution dobrze się temperują, grafit jest wytrzymały. Mają sześciokątną oprawę. Koszt jednego to około 1 zł.
Trójkątne ołówki Zenith
Wśród szerokiej oferty Zenith znajdziemy również trójkątne ołówki z gumką. Wykonane zostały z mocnego i elastycznego drewna cedrowego, które jest odporne na złamania. Twardość HB i trójkątna oprawa ułatwiają prawidłowy uchwyt i tym samym naukę pisania. Dostępne są w kolorach: szarym, czerwonym, granatowym, zielonym, pomarańczowym, różowym i fioletowym. Koszt pojedynczego ołówka trójkątnego Zenith to 1 zł.
Ołówki Staedtler
Niemieckie ołówki Staedtler cechują się wytrzymałością, odpornością na złamania, łatwo się ścierają i temperują. Dostępne są w trójkątnej oprawie, a na Allegro znajdziemy też model z limitowanej edycji w różnych kolorach i z kryształkami. Koszt ołówka Staedtler z kryształkami to około 3 zł.
Ołówki Faber Castell
Ołówki Faber Castell o trójkątnej oprawie pokryte są wypukłymi kropkami. Dzięki tym wypukłościom palce nie ślizgają się po powierzchni i chwyt jest wygodny. Ołówki temperuje się bardzo łatwo, a specjalne klejenie zapobiega pękaniu grafitu. Koszt ołówka Faber Castell to około 3 zł.
Ołówki Stabilo EasyGraph
Na koniec ołówek, który jest prawdziwą rewolucją. Ma nie tylko trójkątny kształt, który ułatwia prawidłowe ułożenie ręki, ale również specjalne rowki na palce na niemal całej swojej długości. Nawet po zatemperowaniu odnajdujemy wygodną pozycję do trzymania. Mowa tu o Stabilo EasyGraph. Na górnej części ołówka znajduje się miejsce na imię dziecka. Koszt jednej sztuki to około 6 zł.
Ołówki automatyczne
Kiedy dziecko opanuje naukę pisania – idzie mu ona lekko i płynnie – wówczas możemy wybrać ołówek automatyczny. Oczywiście pod warunkiem, że podopieczny nie przyciska zbyt mocno grafitu do kartki. Ołówki automatyczne również mogą mieć ciekawą stylistykę, która ułatwia prawidłowy chwyt, na przykład ołówki automatyczne Pelikan. Ich koszt to około 40 zł. | Nauka pisania – jaki ołówek wybrać dla pierwszoklasisty? |
Z czym tak naprawdę można skojarzyć Amerykę i jak wysoko na liście skojarzeń znajdzie się hasło: „napad na bank”? Nie da się ukryć, że pod względem liczby przeprowadzonych skoków na instytucje finansowe żadna nacja nie może się równać z Amerykanami. Absurd całej tej sytuacji
Wałkuski jest autorem kilku książek traktujących o wspaniałym Nowym Świecie i Krainie Spełnionych Marzeń. Tym razem postanowił zająć się czymś, co dla wielu osób nierozerwalnie kojarzy się z Ameryką i to już od czasów Dzikiego Zachodu. Tak powstała książka „To jest napad!”.
Rabunek banku – sam w sobie – jest bardzo poważnym przestępstwem, ale – jak zaznacza autor – jest w nim także coś, co nie pozwala traktować go całkowicie serio. Szczególnie jeśli chodzi o współczesne napady, które realizowane są w westernowym stylu, ale z pewnym slapstickowym twistem. Bo jak inaczej potraktować bandytę, który próbuje sterroryzować kasjera wyciągniętym przed siebie palcem wskazującym albo innego, który tak szczelnie zasłonił sobie twarz, że nie zauważył szklanych drzwi, w które wszedł z impetem? Na uwagę zasługuje też pewien rabuś, który „na robotę” poszedł zamaskowany bitą śmietaną, kupioną chwilę wcześniej w sklepie spożywczym. Tu naprawdę ciężko zachować powagę. Niepokojąca może być także informacja, podważająca nasze zaufanie do Mikołajów. Statystyki wskazują, że to właśnie oni dokonują największej liczby napadów.
Ta nieznana część historii
Czytelnik na pewnym etapie może odnieść wrażenie, że napady nie są niczym nowym. Chyba każdy słyszał o Butchu Cassidym, Dillingerze czy słynnej parze Bonnie i Clyde. Wałkowski wspomina również o nich, ale tym razem nie zawsze jest już tak zabawnie. Pojawiają się informacje o rabusiach zawodowych i o dokładnie zaplanowanych napadach z drobiazgowo opracowaną drogą ucieczki.
Książka jest podzielona na tematy, którym możemy przyjrzeć się bliżej. Wśród nich znalazły się również takie niezwiązane bezpośrednio z samym rabunkiem. Chyba największym zainteresowaniem cieszy się historia samego dolara – począwszy od pochodzenia nazwy, znanych i nieznanych nominałów, aż do wymiarów i materiału, z którego jest zrobiony.
Czy ta książka okaże się zaskoczeniem akurat dla was? Tego nie jestem w stanie przewidzidzieć. Natomiast z całą pewnością mogę stwierdzić, że czas spędzony przy tej lekturze nie będzie stracony. Autor pisze bardzo sprawnie i bez reszty wciąga czytelnika w swoją opowieść. O sprawach całkiem poważnych i często trudnych mówi swobodnie. A ponieważ w swoich dociekaniach Wałkowski dotarł aż do czasów współczesnych i tak zwanej nowoczesnej bankowości, niewykluczone, że książka stanie się także przyczynkiem do przemyślenia własnych działań – nie próbujcie wchodzić do banku w stroju świętego Mikołaja!
A skoro już o nim mowa – pamiętajcie, że książka jest zawsze dobrym pomysłem na prezent, niezależnie od okazji. „To jest napad!” znajdziecie na Allegro już za ok. 28 złotych.
Źródło okładki: editio.pl | „To jest napad! Czyli kawałek nieznanej historii Ameryki” Marek Wałkuski – recenzja |
Budowa domu lub generalny remont łazienki wymusza na nas zastanowienie się nad odpowiednią armaturą. Zanim jednak tak się stanie, warto poszerzyć swoją wiedzę w tym zakresie. Na rynku bowiem dostępne są zarówno zestawy, jak też systemy natryskowe. Podpowiadamy, czym różnią się od siebie te dwa rozwiązania. Zastanawiasz się, na czym polega generalna różnica pomiędzy tymi dwoma rodzajami? System natryskowy jest bardzo popularny i stosowany znacznie częściej niż zestaw. Jak sama nazwa wskazuje, zestaw natryskowy jest znacznie mniejszy niż system, który stanowi całościowe rozwiązanie. Poniżej dodatkowe informacje na ten temat.
Zestaw natryskowy
Zestaw natryskowy to nic innego jak element niezbędny w przypadku wanny lub prysznica. Jest to rączka prysznicowa, która zostaje zamontowana wraz z wężem zasilającym ją w wodę. Dodatkowym elementem zestawu natryskowego jest także specjalny drążek, który ma uchwyt o regulowanej wysokości. Może być również montowany do ściany na ustalonej przez nas wysokości.
Zanim jednak pokusimy się o zakup zestawu natryskowego, warto zastanowić się nad tym, jaką funkcję będzie spełniał. Jeśli ma służyć jedynie jako ułatwienie kąpieli w wannie, warto zdecydować się na tradycyjny model, bez dodatkowych elementów. Mimo iż wiele osób odchodzi od zestawów natryskowych i woli inwestować w całe systemy, to jednak warto pamiętać, że producenci nie przestają wymyślać nowych modeli. Jeszcze do niedawna na rynku dostępne były jedynie rączki jednostrumieniowe, a obecnie możemy wybierać spośród trójstrumieniowych. Te z kolei, oprócz tradycyjnego strumienia deszczowego, oferują również strumień delikatny i strumień do hydromasażu.
System natryskowy
Jak już wiadomo, system natryskowy charakteryzuje się złożonym rozwiązaniem. Oprócz samej rączki prysznicowej oferuje również głowicę natryskową, która znajduje się na górze całego systemu. Ten duet łączy kolumna prysznicowa zawierająca moduł zasilający w wodę, a także służy rączce prysznicowej jako drążek z uchwytem. Pamiętajmy, że w niektórych modelach może pojawić się także bateria oferująca wiele przydatnych funkcji. Do tego grona zalicza się wybór głowicy. Oznacza to, że w zależności od upodobań możemy w danym momencie wzbogacić kąpiel np. o element hydromasażu lub też pokusić się o zwykły prysznic, tylko z górną głowicą.
System natryskowy, tak jak wyżej wymieniony zestaw, ma wiele ciekawych kształtów i sposobów wykończenia. Oprócz klasycznych okrągłych form na rynku znajdują się również modele owalne, kwadratowe i prostokątne. Zwłaszcza kwadratowe systemy cieszą się szczególnie dużą popularnością.
Planujesz remont łazienki, ale zanim tego dokonasz, musisz podjąć decyzję dotyczącą zakupu armatury? Powyższe informacje w tym pomogą. Jeśli zależy nam na małym elemencie armatury, wtedy warto sięgnąć po zestaw natryskowy. Natomiast gdy poszukujemy rozwiązań o wielu możliwościach, wtedy niewątpliwie to system natryskowy sprawdzi się najlepiej. | Zestaw natryskowy i system natryskowy – czym się różnią? |
Zastanawiasz się, jakie trendy będą rządzić w nadchodzącym sezonie? Przychodzimy z pomocą! Oto 5 najmodniejszych trendów z paryskich wybiegów, które z powodzeniem możesz nosić, nawet jeśli nie jesteś modelką! 1. Shearling jacket - kurtka z barankiem
Szukasz płaszcza lub kurtki na jesienne miesiące? Koniecznie postaw na kurtkę z barankiem! Futerka na ubraniach i w akcesoriach to stały motyw, który powtarza się co roku, ale tym razem prym wiedzie właśnie charakterystyczny materiał, przypominający owczą wełnę. Shearling jacket, czyli kurtka z tzw. barankiem po wewnętrznej stronie i na kołnierzu jest zdecydowanie najgorętszym trendem sezonu. Można było zobaczyć ją na pokazach największych domów mody: Saint Laurent, Balmain czy Chloe. Wybierz skórzaną kurtkę z barankowym wykończeniem albo zamszową narzutkę - będziesz wyglądać modnie, a przy okazji nie zmarzniesz.
box:offerCarousel
2. Power suit - garnitur skrojony dla kobiety
Kolejny bardzo mocny trend sezonu to elementy męskiej garderoby w kobiecym wydaniu. Projektanci proponują garnitury, które eksponują kobiece kształty, zamiast je maskować. Najmodniejsze marynarki sezonu podkreślają talię, a spodnie wydłużają nogi. Najpiękniejsze damskie garnitury w trendzie power suits zaprezentowała Isabel Marant i Celine, chociaż godne uwagi były także tweedowe komplety od Stelli McCartney. Jeśli pracujesz w biurze i na co dzień obowiązuje cię dress code, to zdecydowanie trend dla ciebie!
3. Midi - idealna spódnica na jesień
Midi spódnice nadal są na topie i nic nie wskazuje na to, by wkrótce miały odejść do lamusa! Są także coraz dłuższe - podczas paryskiego fashion weeku można było zaobserwować tradycyjne fasony do łydki, ale także sięgające nieco niżej. W tym sezonie występują we wszystkich wzorach i kolorach - Nina Ricci proponuje klasyczne i grzeczne spódnice z wysokim stanem, podczas gdy Miu Miu lansuje modele w kolorowe pasy, a Dior obszerne plisy. Spódnica midi to absolutny hit sezonu, który pojawił się w większości kolekcji, a na dodatek sprzymierzeniec kobiety - w przeciwieństwie do mini, z pewnością w niej nie zmarzniesz!
box:offerCarousel
4. Soft Princess - sukienka księżniczki
Wśród imprezowych i eleganckich trendów na jesień-zimę 2017/2018 dominują bajkowe sukienki. Kreacje z delikatnych materiałów, takich jak szyfon, tiul i koronka to przejaw ultra kobiecego trendu sukienki księżniczki. Dodatkowe falbanki, kokardki i żaboty podkreślają ich romantyczny charakter, a kontrastowe czarne dodatki, po które sięgnęli projektanci, mocno osadzają je w jesiennej scenerii. Zwiewne kreacje godne czerwonego dywanu można było zobaczyć w kolekcjach Lanvin, Dior, czy Off-White. Zainspiruj się swoim ulubionym lookiem i poszukaj tańszej alternatywy na Allegro!
5. Shine bright - srebrne ubrania
W tym sezonie projektanci prezentujący swoje kolekcje w Paryżu, jednomyślnie postawili na srebro. Połyskliwe tkaniny w metalicznym odcieniu można było zobaczyć m.in. u Balenciagi, Lemaire i Lutz Huelle. Jakie elementy garderoby w kosmicznym kolorze są najmodniejsze tego roku? Swetry, płaszcze, spódnice, a nawet… jeansowe kurtki! Tego trendu nie musisz rezerwować na specjalne okazje - jeśli założysz jedną srebrną rzecz, a resztę stylizacji utrzymasz w neutralnym kolorze (np. czarnym lub białym), z powodzeniem możesz się tak ubrać na co dzień.
Paryskie trendy cię zaintrygowały? Wybierz swój ulubiony i skompletuj cały look na Allegro! | 5 najlepszych trendów z paryskiego FW na jesień 2017 |
Kolor nieba i morza kojarzy nam się z relaksem i odpoczynkiem. Choć błękit uchodzi za chłodną barwę, w połączeniu z innymi akcentami może ożywić wnętrze i nadać mu klasy. Błękit uchodzi za najbogatszy w odcienie kolor w naturze. I rzeczywiście, do wyboru mamy jasne pastelowe tony, wpadające w zieleń morskie lazury, aż po bliskie granatu indygo i greek blue. W połączeniu z pozytywnymi znaczeniami, jakie nadano mu w historii – czystością, bogactwem, stałością uczuć czy doskonałością – kojarzy się nam dobrze i miło. Nic dziwnego, że obok bieli i beżu to najpopularniejszy kolor, jaki znajdziemy na ścianach naszych mieszkań. Czy oznacza to jednak, że niebieski to kolor prosty i łatwy do „ogrania” nawet dla mało wprawionych w urządzaniu wnętrz osób? Niekoniecznie. Z naszą pomocą świetnie sobie poradzisz, jeśli marzą ci się tonące w błękicie przestrzenie.
Niebieski na ścianach – jak łączyć go z innymi kolorami?
Pomalowane niebieską farbą ściany sprawiają, że wnętrze z miejsca staje się bardziej eleganckie. Trzeba jednak uważać, bo choć błękit uznawany jest za kolor neutralny, czyli taki, który świetnie łączy się z innymi barwami, jest też chłodny. Pomalowanie całego pokoju na jasnoniebieski może więc sprawić, że zamiast zachęty do spędzania wolnego czasu, poczujemy bijące ze ścian zimno.
Z kolei wpadający w zieleń morski lazur, żywy i głęboki, pobudza kreatywność i ożywia. Lepiej więc pomalować tak domową pracownię lub salon, ale już nie sypialnię, bo możemy mieć problemy z zaśnięciem!
Indygo i coraz popularniejszy odcień greek blue, jak nazywają go Amerykanie, jest zaś ciemny i bardzo intensywny. W związku z tym może sprawić, że niewielkie pomieszczenie wyda się jeszcze mniejsze i zaciemnione.
Z czym więc łączyć niebieską farbę? Najprościej – z bielą, beżem lub szarościami. Nieśmiertelny jest też marynarski motyw wiąże jasny błękit z granatem i bielą. Dla tych, którzy lubią eksperymenty, proponujemy z kolei mocniejsze i bardziej oryginalne połączenia kolorów: obok niebieskiej farby niech pojawi się krwistoczerwona lub czekoladowo-brązowa. Zestawienie pastelowo różowej farby z jasnym odcieniem błękitu da zaś bardzo romantyczny, subtelny, choć nietuzinkowy, efekt.
Jakie meble i dodatki dobrać do niebieskich ścian?
box:offerCarousel
Jak już wspominaliśmy, za dużo błękitu w pomieszczeniu może dać mało przyjemne wrażenie chłodu. Jeśli więc zdecydujemy się na niebieskie ściany, to meble powinny być już w innym kolorze. Do klasycznego połączenia błękitu i bieli świetnym uzupełnieniem będzie ciemny brąz i czerń. Możesz zdecydować się na meble w którejś z tych barw, a jeśli obawiasz się, że okażą się zbyt ciężkie i optycznie zagracą wnętrze, połącz je z jaśniejszymi – białymi, beżowymi lub wykonanymi z sosnowego drewna.
Na tle jasnobłękitnych ścian świetnie prezentować się będą też szarości – szara kanapa lub stylowy fotel w tym kolorze będą strzałem w dziesiątkę. W jasnym, neutralnym wnętrzu mocny akcent kolorystyczny przyda się, aby dodać mu charakteru. W salonie może to być granatowa kanapa (bardzo elegancka, nawet jeśli wybierzesz prosty model!), a w kuchni – stół w kolorze ultramaryny albo krzesła w odcieniu indygo.
box:offerCarousel
Błękity we wnętrzu możesz wprowadzić też za pomocą dodatków. Na tle beżowych, białych albo szarych ścian niebieskie poduszki, zasłony czy abażury lamp będą wyglądały ciekawie, do tego ożywią wnętrze, dodając mu charakteru. Nie zapomnijmy też o ceramice – niebieski wazon, świeczniki czy zastawa stołowa w stylu greckim także będą interesującym elementem.
Błękitna kuchnia i łazienka – czy to dobry pomysł?
Niebieski jest neutralny, dobrze pasuje więc nie tylko do salonu lub sypialni, ale również do mniej oczywistych pomieszczeń jak kuchnia czy łazienka.
Jasnobłękitne fronty kuchennych szafek, zwłaszcza frezowane, czyli z ozdobnymi rowkami, będą prezentowały się wyjątkowo elegancko, szczególnie w połączeniu z jasnymi blatami.
Łazienka w błękitnym kolorze to też świetny pomysł. Wszak to miejsce, w którym relaksujemy się i dbamy o siebie. Niebieskie płytki będą sprzyjały odpoczynkowi, a takie otoczenie wyciszy nas i pozwoli pozbyć się stresów.
Kolor błękitny nieprzypadkowo kojarzy się z królewskimi rodami. Wszak odcienie niebieskiego są nie tylko piękne, ale w dodatku przyciągają wzrok, a każdemu wnętrzu dodają klasy i stylu. Jeśli więc planujesz remont, zastanów się nad wprowadzeniem do swojego mieszkania trochę królewskiego koloru. | Błękit we wnętrzu – jak go wykorzystać przy urządzaniu mieszkania? |
Jak co sezon kolory okrzyknięte przez instytut Pantone (wyrocznię w dziedzinie barw) rządzą pokazami mody na całym świecie. Tym razem przyszedł czas na subtelne, pastelowe i pudrowo-różowe odcienie Rose Quartz i niebiańskie Serenity, podobne do bladego błękitu. „Różowy kwarc” i „spokój” to wiodący duet roku 2016. To także pierwszy przypadek w historii, kiedy prym wiodą jednocześnie aż dwie barwy tworzące wyjątkowo zgrany duet kolorystyczny! Duet idealny
Instytut Pantone, uznany za światowy autorytet w dziedzinie kolorów, od lat specjalizuje się w identyfikacji barw, bezbłędnie wyznaczając trendy, które rokrocznie dominują większość kolekcji domów mody oraz przodują w branży kosmetycznej czy wśród projektantów wnętrz. Najwybitniejsi eksperci z całego świata zajmujący się tematyką trendów zjeżdżają się co sześć miesięcy do wybranych stolic europejskich, aby debatować nad ustaleniem wiodącego koloru roku. Podczas dwóch dni rozmów i sporów wybrany zostaje kolor przodujący w danym sezonie.
W poprzednich latach królowały kolory przybrudzonego bordo (Marsala 18-1438), promiennej orchidei (Radiant Orchid 18-3224), głębokiego szmaragdu (Emerald 17-5641), energetycznej mandarynki (Tangerine Tango 17-1463), odważnego różu wiciokrzewu (Honeysuckle 18-2120), morskiej piany (Turquoise 15-5519), szampana z sokiem pomarańczowym (Mimosa 14-0848) i modrego odcienia (Blue Iris 18-3943).
Co wyróżnia ten sezon? Oczywiście wibrujące, a jednocześnie bardzo naturalne, spokojne i pastelowe odcienie, które wprowadzają w dobry nastrój. Mowa oczywiście o najnowszym, podwójnym werdykcie firmy Pantone. Składa się na niego delikatna, pudrowa i uspokajająca barwa Rose Quartz (13-1520 TCX) oraz ciepły, spokojny kolor błękitu – Serenity (15-3919 TCX). Te kolory nie bez powodu zostały okrzyknięte najmodniejszym duetem sezonu 2016. Kombinacja tych dwóch barw jest doskonałym odzwierciedleniem procesów, jakie zachodzą na niebie podczas zachodu słońca. Ponadto w tym roku wyjątkowo nie istnieje kategoryzacja koloru na typowo damski lub męski. Króluje za to daleko posunięty uniseks! Dlatego również panowie bez obaw powinni sięgnąć po wiodące barwy sezonu.
W raporcie na temat barw znajdziemy także informacje dotyczące bezpośrednich inspiracji sztuką i artystami, którzy swobodnie operowali odważnymi kolorami i mocną kreską. Byli to m.in.: Pablo Picasso, Henri Matisse, Frank Stella, Esther Stewart i Sam Falls. Pozostałe inspiracje nawiązują do architektury urbanistycznej zestawionej z bujną roślinnością oraz podróży, eskapizmu czy nostalgii.
Oprócz dwóch wiodących kolorów – Rose Quartz i Serenity – znajdziemy również osiem pozostałych barw uzupełniających paletę. Wśród nich: fioletowy wyszarzały lilak (Lilac Gray 16-3905), pastelowy turkus (Limpet Shell 13-4810), mrożona kawa (Iced Coffee 15-1040), żółty jaskier (Buttercup 12-0752), hiszpańska przydymiona czerwień (Fiesta 17-1564), jaskrawa zieleń (Green Flash 15-0146), delikatna brzoskwinia (Peach Echo 16-1548), a na zakończenie mocny kobalt (Snorkel Blue 19-4049).
Subtelny róż
Pośród wiodących wiosenno-letnich kolekcji pastelowy róż rozprzestrzenił się na dobre. Podbił wybiegi domów mody i wydaje się, że długo będzie na nich królował – na pewno aż do kolejnej wiosny, a również w jesienno-zimowych pokazach będzie się jeszcze przebijał. Rose Quartz wiosennie zawitał u takich projektantów, jak: Emporio Armani, Chanel, Burberry, Roberto Cavalli, Simone Rocha, MM6, Jackie JS Lee, Eudon Choi, Berardi, Bora Aksu, Wakeley, Beccaria, Caitlin Price, Costelloe, Ashish, Wickstead, Palmer Harding, Mother of Pearl oraz w kolekcji sklepu Topshop Unique.
Pudrowy róż najlepiej nosić na sukience. Nada się ta zwiewna i romantyczna typu slip dress, przypominająca koszulkę do spania lub wykonana z transparentnej siatki o dużych oczkach, półprzezroczysta i tiulowa rodem z Krainy Elfów. Można zdecydować się też na taką o prostym fasonie, z hiszpańskim dekoltem i odsłoniętymi ramionami. Rose Quartz chętnie występuje także pod postacią oversizowego płaszcza o długości maxi i męskim kroju. Dla kontrastu pojawia się również w bardzo kobiecym, dopasowanym do ciała fasonie. Pastelowy odcień różu dobrze wypada na skórzanej spódnicy midi czy luźnych spodniach o długości 7/8, odsłaniających kostkę. Inne propozycje to wciąż modna kurtka typu bomber jacket, długa marynarka o luźnych połach, prosta bawełniana koszula z kołnierzykiem czy wreszcie hit tej wiosny – sweter o mocno zaokrąglonych ramionach.
Niebiański spokój
Serenity dosłownie i w przenośni oznacza niebiański spokój. Ma za zadanie wyciszyć i uspokoić, a także nieco złagodzić pastelowe róże oraz uzupełnić je błękitem. W opublikowanym raporcie Pantone Color Institute możemy przeczytać, z czym dokładnie utożsamiana jest barwa Serenity. To kolor „sklepienia nieba, przynoszący uczucie wytchnienia nawet w tych burzliwych czasach". Delikatny, pastelowy odcień „blue” pojawia się w kolekcjach projektantów, takich jak: Blumarine, Beccaria, Costelloe, Roberto Cavalli, Belstaff, Pringle of Scotland, Mother of Pearl, MM6, J JS Lee, Eudon Choi, Erdem, Anteprima, Berardi, Caitlin Price oraz Chanel.
Ukazuje się pod postacią prostego płaszcza o długości maxi z zapięciem na jeden guzik, lekkiego trencza z patkami na ramionach i wiązaniem w talii czy wreszcie pikowanej kurtki pilotki. Ponadto występuje na koszuli oversize z kołnierzykiem i dłuższym tyłem, długiej kamizelce bez rękawów czy drobno plisowanym topie bez ramion. Popularne będą także wszelkie modele spódnic w wydaniu pyjama look wykonane z delikatnej, połyskliwej satyny czy „grzeczne” spódnice szyte z koła, zrobione z koszulowej, sztywnej popeliny. W kolorze nieba na wybiegach zobaczymy również zwiewne, powłóczyste sukienki w hiszpańskim stylu z dużymi falbanami i odkrytymi ramionami, luźne kombinezony w piżamowym stylu, spodnie typu culotte na szelkach czy krótkie, dopasowane do sylwetki, materiałowe szorty. Serenity kryje się również pod postacią licznych dodatków i akcesoriów. Subtelne błękity znajdziemy na luźnych torebkach-workach z pobrzękującymi łańcuchami zamiast rączki, zgrabnych kuferkach do ręki lub wciąż bardzo popularnych plecakach. Projektanci wyposażyli nas także na sezon letni, proponując okulary przeciwsłoneczne w kolorach Pantone. Pośród oferowanych kształtów zdecydowanie dominują przeskalowane, grube oprawki o okrągłych szkłach „muchach”, kocich ramkach lub nieregularnych formach, takich jak plaster miodu. Zwieńczeniem wiosennej kolekcji będą również mocno kwiatowe okulary od Dolce & Gabbana. Duet projektantów stworzył oprawki dla odważnych kobiet, które cenią sobie krzykliwą awangardę, ale wyłącznie w kobiecym wydaniu.
Jeśli wiosenne, kwiatowe szaleństwo dla niektórych pań to zbyt duże wyzwanie, pozostają jeszcze bardzo modne w tym sezonie oprawki korekcyjne – skromniejsze, delikatniejsze czy wręcz transparentne, niemal znikające na twarzy. Dostępne zarówno w kolorze delikatnego błękitu, jak również w pastelowego różu.
Znamy już nowe kolory Pantone na sezon 2016! Pudrowy róż, Rose Quartz, i spokojny błękit, Serenity, podbiły nasze serca! Mimo że osobno to dwa inne kolory, razem tworzą wspaniały, uzupełniający się duet. Warto więc tej wiosny wyposażyć swoją garderobę w najmodniejsze kolory roku pod postacią klasycznego płaszcza lub skusić się na modne dodatki, np. niesztampowe okulary przeciwsłoneczne czy oryginalny plecak. | Kolory Pantone na rok 2016 – Rose Quartz i Serenity |
Kto chociaż raz ubierał dziecko, ten wie, że jest to nie lada wyzwanie. Wraz z kolejnym elementem garderoby dziecko i ubierający je rodzic tracą cierpliwość. Zwłaszcza w zimne dni, kiedy pociecha musi być ubrana warstwowo, na tzw. cebulkę. Właśnie z tego powodu najlepsze są praktyczne i funkcjonalne rozwiązania. Ulubionymi ubraniami dzieci są takie, które szybko się zakłada i ściąga. Z pewnością należy do nich komin - czyli szalik, którego się nie zawiązuje. Nazwa tego rodzaju szalika nie jest przypadkowa, bowiem komin kojarzy się z domowym ciepłem. W ostatnich sezonach jest bardzo popularnym otulaczem na szyję, zastępującym tradycyjny szalik. Pasuje dzieciom w każdym wieku. To idealne rozwiązanie dla maluszka, który nie umie jeszcze sam się ubrać, dla kilkulatka, którego chcemy zachęcić do samodzielności, i wreszcie dla nastolatka, który sam dba o swój image i komfort. Niezależnie od wieku dziecka, każdy rodzic chce, by pociecha wyglądała modnie i była ubrana odpowiednio do pogody. Bawełniany komin spełnia te wymogi. Błyskawicznie nakładany i zdejmowany, uwielbiany nie tylko przez dzieci i rodziców, ale przez każdego, kto spróbował zastąpić nim szalik czy chustę. Pełni funkcję nie tylko szalika, ale także ozdoby całego stroju.
Jeden komin – mnóstwo zalet
Jest bardzo praktyczny. Łatwo i szybko się zakłada i zdejmuje, nie da się go też źle nałożyć. Nie posiada wiązań ani skomplikowanych zapięć. Niemożliwe jest także, żeby spadł dziecku z szyi, więc brzdąc nie zgubi go podczas noszenia. Komin jest wielofunkcyjny: może także zastąpić czapkę, jednocześnie pozostając na szyi i przykrywając kark. Można też wykorzystać go tylko jako czapkę, skręcając go w połowie. Utworzy się wtedy czapeczkę z dwóch warstw bawełny. Związując komin, otrzymamy czapkę „wiszącą”. Inne sposoby jego wykorzystania to opaska na włosy oraz na uszy. Dla dziewczynki z bujną fryzurą może być piękną dekoracją – jako obwódka naokoło koczka. Nie „pije”, nie „gryzie”, nie kłuje. Dobrze dobrany, nie uciska, a zapewnia uczucie komfortu i ciepło. Bawełniane kominy są odporne na kurczliwość i zużycie w trakcie prania.
Co bardzo istotne, to zdecydowanie bezpieczny ocieplacz. Nie da się go zawiązać zbyt mocno. Ponieważ bawełna jest delikatna, oddychająca i nie uczula, jest rekomendowana dla dzieci. Bawełniany komin otula szyję z każdej strony, skutecznie chroni przed wiatrem i chłodem. Jest bardzo przyjemny dla skóry, gdyż zwykle nie posiada szwów. Delikatna skóra dziecka często źle znosi wełniane szaliki, co utrudnia zakładanie mu tej części garderoby. Bawełniany komin pozwoli uniknąć tego problemu.
Nawet małe dziecko jest w stanie samo założyć komin. Uczy się w ten sposób samodzielności, a przy tym nie musi jeszcze posiadać umiejętności wiązania. W efekcie, nie jest zniechęcone do samodzielnego ubierania się. Nie ma również znaczenia, czy założy komin na lewą, czy na prawą stronę. Kominy są dwustronne, zatem zawsze wyglądają dobrze i schludnie.
Warto podkreślić uniwersalność kominów - pasują zarówno chłopcom, jak i dziewczynkom. Można je nosić o każdej porze roku i przy każdej pogodzie.
Bogata kolorystyka i wzornictwo
Mnogość wzorów i kolorów sprawia, że każdy rodzic znajdzie coś wyjątkowego dla swojego dziecka. Jest w czym wybierać zarówno dla dziewczynek, jak i dla chłopców. Interesujące wzornictwo znajdziemy wśród kominów z bawełny minky. Gładkie, w groszki, kwiaty, kratę, paski, literki, misie, serduszka – można tak wymieniać bez końca. A może intensywny róż? Dlaczego nie! W bogatej ofercie każdy rodzic znajdzie coś nawet dla najbardziej wymagającej czy niezdecydowanej pociechy.
Dobrą wiadomością jest to, że kominy bawełniane są relatywnie tanie. Można dzięki temu pozwolić sobie na zakup wielu kominów i spełnić wymagania każdej małej strojnisi. Ze względu na wielofunkcyjność, niską cenę oraz bogatą gamę kolorów i wzorów bawełniany komin to także idealny upominek dla dzieci naszych znajomych i przyjaciół.
Czas na wybór
Jakimi kryteriami należy się kierować przy wyborze komina dla dziecka? Po pierwsze, należy zwrócić uwagę na jego rozmiar. Zbyt szeroki może pełnić tylko funkcję dekoracyjną, nie zapewniając należytej ochrony szyi dziecka. Może także okazać się niebezpieczny podczas zabawy i ruchu. Za ciasny zaś będzie niewygodny, może także zniechęcić naszą pociechę do noszenia czegokolwiek, co ociepla szyję.
Należy dobrać odpowiednią grubość bawełny do pory roku. Wiosną dziecko może nosić komin z cieńszej bawełny do ochrony przed wiatrem. Może on pełnić także funkcję ozdobną – ślicznie komponuje się z dziecięcymi ubrankami. Komin z cieniutkiego materiału przyda się latem podczas chłodniejszych dni oraz na upały, jako ochrona głowy przed słońcem. Dziecko może bawić się intensywnie bez obawy, że spadnie mu z głowy. Przydatny jest na wakacjach – podczas nadmorskich spacerów ochroni przed silnym wiatrem. Idealny na jesienną, zmienną pogodę, na mroźne poranki i wieczory. Zimą - niezastąpiony. Dobrze, gdy dziecko nosi wtedy komin nawet w pomieszczeniu - jest mu po prostu przyjemniej, gdy szyję otula miły kawałek materiału.
Zamiast marudzić na szarugę za oknem i spadek temperatury, może warto ubarwić sobie coraz dłuższe wieczory i udać się z dzieckiem na wirtualną wycieczkę po świecie kolorowych kominów? | Bawełniane kominy dla dzieci |
Globalnie rozpoznawalny producent, kompaktowe rozmiary, Android bez zacięć i nakładek oraz niezły stosunek ceny do jakości i zastosowanych podzespołów. Brzmi zachęcająco? Sprawdzam, jak smartfon Moto G sprawuje się w praktyce. Pierwsze wrażenia i jakość wykonania
Zawartość oryginalnego zestawu producenta jest bardziej niż minimalistyczna i ogranicza się do telefonu, kabla microUSB, instrukcji obsługi oraz karty gwarancyjnej. Moto G po wyjęciu z kartonika budzi jak najbardziej pozytywne reakcje. Amerykańskim projektantom udało się zmieścić 4,5-calowy ekran w stosunkowo niewielkiej, a przez to zgrabnej obudowie.
Chociaż w egzemplarzu, jaki testowałem, cała obudowa jest utrzymana w odcieniu głębokiej czerni (na tle której wyróżniają się, umieszczone na prawym boku srebrne przyciski zasilania i sterowania dźwiękiem), to jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby użytkownicy ceniący zdecydowanie żywsze kolory, zafundowali sobie takie barwy. Motorola, w chwili debiutu, udostępniła do opisywanego sprzętu cały szereg akcesoriów i dodatków, wśród których znajdziemy między innymi wymienne klapki tylnej części obudowy.
Ekran
Ekran urządzenia (4,5-calowy) pracuje w rozdzielczości 1280 x 720 pikseli. Gęstość pikseli wynosi w tym wypadku 326 ppi. Nie jest to może rezultat, jaki może równać się z wynikami topowych smartfonów na rynku, ale zapewniam was, że spokojnie wystarcza do codziennego użytkowania i trudno mówić w tym wypadku o zbyt dużym ziarnie. Przeciwnie – wykonany w technologii IPS wyświetlacz oferuje szczegółowy i dobrze odwzorowany obraz. Nie zawodzi również nasycenie kolorów oraz kąty widzenia.
Audio
Monofoniczny głośnik Motoroli zlokalizowano w lewym, górnym rogu tylnej klapki obudowy. Chociaż wygląda dość niepozornie, to pod względem brzmienia, zawstydziłby niejednego rywala z podobnej półki cenowej.
W związku z tym, że w Moto G znajdziemy „czystego” Androida, nie mamy co liczyć na ciekawe, programowe funkcje podnoszące jakość dźwięku w rodzaju technologii Clear Phase, znanej z modeli Sony Xperia, o zwykłym equalizerze nie wspominając. Mimo tego, przetwornikom dźwięku trudno coś zarzucić. Jak na urządzenie mobilne i to w tej klasie cenowej, oferują bardzo przyzwoitą jakość.
Wydajność i oprogramowanie
Większość topowych producentów smartfonów instaluje w sprzedawanych przez siebie produktach graficzne nakładki i „zaszywa” w systemie sporo ukrytych opcji, które mają za zadanie zwiększyć funkcjonalność tych sprzętów. W teorii wszystko brzmi pięknie, ale w praktyce okazuje się, iż przeciętny użytkownik nie wykorzystuje nawet połowy dostępnych udogodnień. Co jeszcze gorsze, to fakt, że finalnie dość znacząco spowalniają one pracę Androida.
W przypadku testowanej Motoroli jest inaczej. Należący do Google producent smartfonów, poszedł w zupełnie przeciwnym kierunku – swoistego programowego minimalizmu. Nie doświadczymy tu całej masy efektownych, softwarowych wodotrysków. Dzięki temu szybkość funkcjonowania Androida jest wręcz wzorcowa.
Cieszy obecność dwóch autorskich aplikacji Motoroli, które mogą się nam przydać. Pierwsza – Assist – pomaga zautomatyzować najczęściej wykonywane czynności, np. wyciszanie dzwonka i włączanie automatycznych odpowiedzi w trakcie spotkań. Z kolei Motorola Migrate pozwala szybko i „bezboleśnie” zaimportować dane z naszego starego telefonu.
Jak na telefon z segmentu budżetowego, Motorola Moto G bardzo pozytywnie zaskakuje swoją mocą obliczeniową, która jest wyższa (sic!) od tej z Google Nexus 4 i tylko nieznacznie ustępuje Samsungowi Galaxy S3. Dokładne wyniki znajdziecie na poniższym wykresie:
Aparat
Aparat (5Mpix) jest w stanie wykonać zdjęcia w maksymalnej rozdzielczości 2592 x 1944 pikseli. Obiektywowi towarzyszy dioda LED. Do dyspozycji fotografującego jest tryb panoramy i HDR. Moto G nagrywa w trybie 720 p z prędkością 30 klatek na sekundę. Poniżej znajdziecie przykładową fotografią wykonaną smartfonem. Uważam, że wśród konkurentów Motoroli Moto G ciężko byłoby znaleźć model, robiący jakościowo lepsze zdjęcia.
Podsumowanie
Szukacie średniej klasy smartfona, który będzie szybki w działaniu, a jednocześnie nie spustoszy waszych kieszeni? Możecie przerwać poszukiwania. Tak smartfon istnieje nie tylko w teorii, ale i w jak najbardziej realnej rzeczywistości. To bohater tego testu – Moto G. Czego Motoroli brakuje? Chyba najbardziej dokuczliwym minusem jest fakt, że nie obsługuje ona technologii LTE. Szkoda również, że kamera nie filmuje w trybie Full HD. Ale i tak ostateczna ocena jest jak najbardziej pozytywna.
Motoroli udała się naprawdę ciężka sztuka – pogodzić zaskakująco wysoką wydajność i bardzo dużą funkcjonalność z atrakcyjną ceną zakupu. Na Allegro ceny tego modelu rozpoczynają się od ok. 600 zł (wersja 8 GB) . | Test Motoroli Moto G. Tak wiele za tak niewiele |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.