source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Dla wielu zwierząt jazda autem to wielki stres, zwłaszcza jeżeli podróżują rzadko. Dodatkowo, zestresowane, stwarzają zagrożenie dla siebie i dla nas. Dlatego nim ruszymy w drogę – spróbujmy zrobić wszystko, by nasza wyprawa minęła bez problemu, w komfortowych warunkach dla nas i małego podopiecznego. Przyzwyczajajmy zwierzę do wyjazdów Jeśli nasz czworonożny przyjaciel ma się udać w daleką podróż, a bardzo rzadko jeździ z nami autem, na pewno trzeba go do tego przyzwyczaić. Nim wyruszymy w trasę, weźmy psa lub kota na kilka przejażdżek po okolicy. To pozwoli im oswoić się z dźwiękiem silnika, hałasem hamowania, koniecznością przebywania w transporterach, szelkach, pasach. Sprawdźmy również, czy nasze zwierzę ma problemy lokomocyjne czy też nie. Może się okazać, że czworonogi cierpią w podróży podobnie do nas. Jeżeli okaże się, ze nasz podopieczny źle znosi jazdę, wówczas mamy czas by się do niej przygotować. Po pierwsze, zacznijmy częściej jeździć autem z naszym kotem czy psem. Pupila możemy odzwyczaić od lęków przed samochodem, jeśli tylko będzie w nim częstszym gościem. Trzeba odróżnić lęk przed jazdą od typowej choroby lokomocyjnej. Objawy, które powinny nas zaniepokoić to: apatia, nudności, ślinienie się, ataki paniki, głośnie miauczenie czy szczekanie. Jeśli nasz pupil wykazuje powyższe symptomy, koniecznie pamiętajmy, by na jeden dzień przed podróżą zmniejszyć porcje jedzenia, a w samym dniu wyjazdu całkowicie zrezygnować z karmienia. Najlepiej, by nasz podopieczny pił wyłącznie wodę. Jeżeli jednak okazuje się, ze nasz maluch nadal wymiotuje, wówczas najlepiej udać się do weterynarza, który zaaplikuje mu delikatne leki na chorobę lokomocyjną. Działają podobnie do tych dla ludzi: sprawiają, że zwierzak jest senny, uspokojony, znacznie lepiej znosi podróż. Zasady ogólne, o których należy pamiętać bez względu na to, jakiego zwierzaka wozimy, są proste: postoje co dwie, trzy godziny (na rozprostowanie łap, skorzystanie z kuwety czy spaceru na trawie i pojenie zwierzaka) są obowiązkowe. O ograniczeniu jedzenia należy pamiętać bez względu na to, czy nasz zwierzak cierpi na chorobę lokomocyjną. Nie powinno się podawać zwierzakom przysmaków w aucie, nawet jeśli mają na to ochotę. Wystarczy ostrzejsze hamowanie i może skończyć się nieoczekiwanymi torsjami. Jeżeli mamy taką możliwość – nie podróżujmy w pełnym słońcu. Upał, duchota, ewentualny brak klimatyzacji, sprawią, że nasz zwierzak może bardzo ciężko znosić jazdę. Koniecznie zaopatrzmy szyby samochodu w ochraniacze przeciwsłoneczne – one dadzą odrobinę wytchnienia podczas podróży w wyjątkowo ciepłych miejscach. Pamiętajmy również o tym, by nie doprowadzić do przeciągów. Nasz zwierzak może dostać kataru, zapalenia spojówek i uszu. Jeżeli lubimy głośno słuchać radia – zrezygnujmy, gdy wieziemy pupila. Muzyka może potęgować stres i złe samopoczucie. Niektóre zwierzaki lepiej znoszą podróż, gdy na ich transporter położymy koc bądź ręcznik. Przepisy drogowe jednoznacznie nie wskazują na to, w jaki sposób powinniśmy transportować naszego zwierzaka. Jednak jeśli policja uzna, że robimy to w sposób, który może zagrażać bezpiecznej jeździe, możemy zostać ukarani mandatem. Niestety, sceny w których psiak wystawia pyszczek przez okno, zostawmy wyłącznie twórcom reklam i filmów. To bardzo niebezpieczne! Ryzykowna sytuacja drogowa, ostre hamowanie i mamy gotową tragedię. Pamiętajmy, że w czasie wypadku na naszego zwierzaka działają wszelkie prawa fizyki, a co za tym idzie – jego waga wzrasta! Podczas ostrego hamowania wszystkie przedmioty, a także i niezabezpieczone zwierzaki, wypychane są do przodu. Przy prędkością 90 km/h, 9-kilogramowy pupil uderzy z siłą 450 kg! Najlepszym rozwiązaniem dla kota jest plastikowy transporter. Dobór transportera dla kota i małego psa Najlepszym środkiem do przewożenia dla naszego małego przyjaciela będzie solidny transporter. Mieszczą się do niego koty oraz małe i średnie psiaki. To najbezpieczniejsza metoda przewożenia zwierzaków. Istnieje jednak problem – jakimi kryteriami doboru kierować się, by wybrać ten najbardziej odpowiedni? Mamy do wyboru co najmniej cztery rodzaje transporterów: plastikowe, wiklinowe, torby, klatki małe i średnie z miękkimi wykończeniami. Każda z powyższych propozycji ma swoje wady i zalety. Plastikowe transportery są najwygodniejszą z form. Dopasujmy odpowiednie gabaryty pudełka do wielkości naszego pupila i dokładnie zapnijmy pasami na tylnym siedzeniu. To niezbędne! Pudełko nie może pozostać bez dodatkowego zabezpieczenia w pojeździe. Plastikowe transportery bardzo często posiadają we wnętrzu miękką wyściółkę, by zwierzakowi jechało się przytulniej i bardziej komfortowo. Kratki pozwalają naszemu futrzakowi obserwować co dzieje się w samochodzie. Plastikowy pojemnik w prosty sposób wymyjemy, poddamy dezynfekcji. Niektóre modele mają możliwość składania, przez co ich przechowywanie staje się bardziej funkcjonalne. W trakcie kupowania plastikowego transportera najlepiej wybrać się do sklepu ze swoim pupilem i odpowiednio dopasować wielkość sprzętu do jego potrzeb zwierzęcia. Wiele osób decyduje się na wiklinowe koszyki. Jednak niezwykle często posiadają one niezbyt poręczne, obłe kształty, które nadzwyczaj trudno umocować w samochodzie. Dodatkowo, kiedy nasz kot lub pies przypadkiem dostanie choroby lokomocyjnej i zwymiotuje, wówczas wiklina na pewno przemoknie. Choć jest to produkt ekologiczny, to niestety dość nietrwały. Jeśli często przewozimy zwierzaka, to wiklina może zacząć się kruszyć. Ponadto, niewykluczone, że zwierzak podczas przypływu nagłego strachu czy ataku paniki zacznie obgryzać drewniany materiał. To piękne gadżety, które, mimo wszystko, nie zawsze spełnią swoją funkcję. Nadadzą się do transportowania zwierzaka bardzo małego (np. po wizycie u weterynarza), kiedy pupil został uśpiony do zabiegu lub silnie znieczulony. To także odpowiedni przedmiot, jaki posłuży jako domek dla zwierzaka. Niezwykle popularną formą transportowania pupili są kolorowe torby. Przyczyną wielkiego zainteresowania barwnymi, a często również markowymi torbami dla zwierząt jest fakt, że gwiazdy i celebrytki nie rozstają się ze swoimi milusińskimi. I jeśli przewożenie psiaka (w obrębie niewielkich odległości czy w mieście) w podobnej torbie nie jest złym pomysłem, to na dalekie wojaże należy zmienić swoje przyzwyczajenia. Torby zazwyczaj są dość miękkie, a tym samym niebezpieczne dla czworonogów. Nie da się ich zabezpieczyć pasami, by stabilnie trzymały się na siedzeniu. Zwierzak może w trakcie podróży wyjść z torebki, co oczywiście z pewnością zdezorientuje i rozproszy uwagę kierowcy. Dodatkowo torebki nie zawsze zapewnią poczucie bezpieczeństwa, czy uchronią od złego samopoczucia, mdłości bądź oddania moczu przez zwierzaka. Te designerskie gadżety pozostawmy gwiazdom. Małe psiaki dobrze przewozić w komfortowych transporterach. Niewielkie klatki są drugim dobrym rozwiązaniem. Przede wszystkim ze względu na kształt – bardzo funkcjonalny i bezpieczny dla pupila. Klatka jest mniej wygodna niż transporter, ale spełnia wszystkiego jego funkcje. Możemy do niej włożyć koc, ulubioną zabawkę. Jest także łatwa do czyszczenia w razie nieprzewidzianych wypadków. Mój zwierzak nie chce wejść do transportera! Kiedy zakupimy transporter lub klatkę dla psa czy kota, koniecznie dajmy się z nią zapoznać naszemu pupilowi. Niech nie kojarzy mu się wyłącznie z niemiłymi wizytami u weterynarza! Niech zapozna się z transporterem: dajmy go obwąchać, wrzućmy do niego zabawki, pobawmy się z psiakiem, używając sprzętu jako wabika. Podopiecznego zabierajmy w podróże do miejsc przyjemnych, np. na długie spacery. Jeśli jednak zwierzę nadal stawia opór, musimy użyć sposobu – postawmy transporter w pionie i bardzo delikatnie włóżmy do niego zwierzaka. Pewnie na początku będzie zachowywał się agresywnie: może drapać, szczekać lub miauczeć. Dla wielu osób dobrą metodą jest wsadzenie do środka klatki odrobiny kocimiętki, by uspokoić kota. Jest to niezły sposób, choć może powodować mocne otępienie pupila. Jeśli nasz zwierzak bardzo się boi, najlepiej by pierwsze podróże spędzał blisko kogoś, kto go zna i komu ufa. To sprawdzona metoda dla uspokojenia naszych czworonogów. Pasy dla psów średnich i dużych Niektórzy proponują przewożenie psiaka w specjalnych pasach. Dobrane odpowiednio do gabarytów, a następnie przypięte w samochodzie, są dobrym rozwiązaniem, ale raczej na krótkie trasy. Pies może być mocno rozproszony przez inne auta, krajobraz czy zachowania współpasażerów. Pamiętajmy, by dokupić jeszcze odpowiednią matę, którą umieścimy pod psiakiem. Tak na wszelki wypadek. Nie pomoże ona tak, jak klatka czy transporter, ale uchroni przed nieoczekiwanymi zanieczyszczeniami. Dobre pasy można kupić w sklepach zoologicznych. Lepiej wybrać się tam z psem i dopasować je na miejscu. Szelki i pasy skonstruowane są z użytecznych i przyjaznych materiałów, często zabezpieczone miękkimi poduszeczkami, które amortyzują nieoczekiwane ruchy pupila. Nie wbijają się w jego ciało, nie sprawiają bólu. Do kompletu możemy kupić także kurtynkę, oddzielającą tylne siedzenie od przednich foteli i zabezpieczają psa przed wyrzutem do przodu podczas wypadku. Jednak zwierzak może denerwować się, kiedy podczas podróży nie będzie miał bezpośredniego kontaktu z nami. Pamiętajmy, że przewożenie kota w pasach jest błędem. Czworonóg koniecznie powinien znaleźć się w klatce lub transporterze. Pamiętajmy, że do przewozu dużego psa potrzebujemy odpowiedniej wielkości pojazdu. Duży pies w bagażniku Jeżeli nasz piesek posiada spore gabaryty, koniecznie przygotujmy dla niego dużą klatkę, którą wsadzimy do bagażnika. Nie możemy przewozić zwierzaka bez zabezpieczeń czy przywiązanego smyczą do wnętrza samochodu. Jeśli zdarzy się wypadek, to niemal pewne, że nasz pupil boleśnie odczuje skutki zderzenia. Może zostać podduszony czy uderzyć z całej siły o wnętrze auta. Klatka powinna być duża, by pies mógł w niej komfortowo usiąść, stanąć czy się położyć. To również dobre zabezpieczenie, jeśli zatrzymujemy się na postoju – pies nagle nie wyskoczy, nie będzie spłoszony tym, co dzieje się wokół niego. Pamiętajmy, by co dwie godziny zatrzymywać się, poić i sprawdzać, czy nasz przyjaciel nie potrzebuje spaceru. Niech jego przejażdżka w dość klaustrofobicznym miejscu, przebiega jak najbardziej przyjaźnie. Najważniejsze jest bezpieczeństwo i zdrowy rozsądek. Nie pozwólmy naszemu pupilowi kręcić się w samochodzie, leżeć przy tylnej szybie auta czy obserwować świat przez otwarte okno. Chwila nieuwagi, nieoczekiwany ruch na drodze czy dźwięk klaksonu mogą zestresować zwierzaka i nieszczęście gotowe. Zrezygnujemy również z kartonowych pudełek. Jeśli odbierasz swego pupila z pobliskiego schroniska czy weterynarza, nie masz jeszcze odpowiedniego zabezpieczenia – przypnij karton pasami i siedź obok niego. Jednak to wyjście jednorazowe, na pewno niedostosowane na długie podróże.
Jak przygotować naszego czworonożnego pupila do jazdy autem?
A w zasadzie dlaczego tylko w garażu? Myjką ciśnieniową można umyć wiele rzeczy i sprzętów. Na co zwrócić uwagę, szukając modelu idealnego do garażu i domu? Myjka ciśnieniowa przyda się każdemu posiadaczowi samochodu, który ma przynajmniej garaż oraz dostęp do prądu i kranu z wodą. A jeśli ma dom lub choćby działkę, to staje się urządzeniem wręcz niezastąpionym. Myjką wyczyścimy nie tylko samochód, ale i elewację budynku, chodnik czy podjazd, meble ogrodowe, rowery, sprzęt ogrodniczy, a niektórzy (ci odważniejsi) nawet dywaniki łazienkowe czy podobne utensylia. I należy to rozważać podczas planowania zakupu myjki – może się okazać, że dodatkowe kilkadziesiąt czy małe kilkaset złotych na dodatkowe funkcje czy wyposażenie jest wydatkiem nie tylko uzasadnionym, ale i opłacalnym. Myjki amatorskie W poradniku skupimy się na myjkach „amatorskich”, nieprzeznaczonych do zastosowań profesjonalnych, na przykład w myjni samochodowej. Szukamy dobrej myjki, która nie wymaga podłączenia do prądu dwufazowego, osobnego garażu do jej przechowywania oraz nie osiąga ciśnienia zdolnego zedrzeć lakier z maski. Wystarczy nam maksymalnie – a i to z dużym zapasem – 200 barów. Jednocześnie nie skupiajmy się na myjkach o najniższym ciśnieniu i gabarytach. Czymś takim możemy umyć makatkę w salonie, a nie ubłocone auto. Na dodatek niskie ciśnienie wody paradoksalnie oznacza większe jej zużycie. Do domowo-garażowych zastosowań potrzebujemy myjki, która osiąga ciśnienie od ok. 100 do 180 barów (czyli 10–18 MPa). Zużycie wody przez sprzęt tego typu wynosi 300–350 litrów na godzinę. Zwróćmy też uwagę na czas pracy. Najtańsze myjki o nie do końca znanym pochodzeniu będą mogły pracować kilkanaście albo nawet kilka minut, potem wymagają zrobienia sobie przerwy. Porządną umyjemy cały samochód czy elewację budynku bez irytujących pauz. Znane marki Dlatego też zdecydowanie warto sięgać po znane i cenione marki. Najbardziej popularna to Karcher, stanowiący wręcz synonim myjki. Najtańsze modele kosztują 400–500 złotych. Czasem warto wybrać produkt teoretycznie niższej klasy (np. K3 zamiast K4), ale wyposażony w komplet szczotek i dysz do mycia różnych powierzchni. Modele kosztujące od 700–800 zł w górę są już z całą pewnością godne polecenia do praktycznie każdego domu i garażu. Innym znanym i godnym polecenia producentem myjek ciśnieniowych jest firma Nilfisk. Wytwarza również produkty z linii profesjonalnej, ale amatorskie są także wysoko cenione. Szeroką ofertę i sporą sieć sprzedaży ma w Polsce firma Bass, produkująca sporo myjek o różnych parametrach i dużym wyborze akcesoriów. Warto też rozejrzeć się za myjkami Stanleya czy Black&Deckera. Nawet jeśli nie mamy pewności, czy dana myjka jest warta uwagi, to przede wszystkim kupujmy produkty, których nazwy znamy. To przynajmniej gwarancja pewnej jakości, odpowiedniej rękojmi i odpowiedniego serwisu. Jeśli chcemy lepszej jakości, to zwracajmy uwagę na szczegóły – na przykład na dysze. W tańszych modelach są plastikowe, w droższych – stalowe, najlepsze zaś są mosiężne. Zwróćmy też uwagę na to, czy myjka ma pojemnik na detergent i jakiej wielkości. Nie musi być duży, ale 300 ml wydaje się optymalną wartością. Jest jeszcze jeden dość istotny parametr – temperatura wody. Pewnym minimum jest 40 stopni Celsjusza. Wartością maksymalną w klasie myjek domowo-garażowych jest na ogół 60 stopni. I to wystarczy, żeby umyć większość rzeczy. Jeśli nie dadzą się doczyścić, to znaczy, że nie było im to pisane.
Myjka ciśnieniowa do 180 barów – idealna w garażu
Nic nie jest dla każdego – trzeba pamiętać o tej zasadzie w wielu dziedzinach życia, także wybierając odpowiedni dla siebie rodzaj aktywności. Decyzja nie powinna być zbyt pochopna, a jeśli decydujesz się spontanicznie do spróbowania jakiegoś sportu, obserwuj, jak reaguje na to twoje ciało. Być może kierunek okaże się dobry, a może będziesz musiał jeszcze poszukać. Nie można zrażać się pierwszymi niepowodzeniami. Jest tyle aktywności, że każdy znajdzie coś dla siebie. Trenuj z głową Nie wystarczą najlepsze buty treningowe lub drogi pulsometr. Na początku trzeba sprawdzić swoje zdrowie i ocenić możliwości. Jeśli do tej pory miałeś bardziej kanapowe rozrywki, nie rzucaj się od razu w pęd i treningi kilka razy w tygodniu. Taki nagły zryw może mieć groźne skutki, prowadzić do nieprzyjemnych przeciążeń, a nawet poważnych kontuzji. Nie trenuj ponad swoje siły. Zacznij spokojnie i pomyśl, żeby dobrze się do tego przygotować. Analizuj swoje wyniki Robienie podstawowych badań raz lub dwa razy w roku powinno być normą. Morfologia, badanie hormonów tarczycy, ważnych życiowo pierwiastków i poziomu glukozy pozwoli wyeliminować wiele przeciwwskazań do uprawiania sportu. Mocno obciążające sporty nie są dla każdego. Nie zaczynaj biegać lub przygotowywać się do triathlonu dlatego, że jest akurat na to moda. Dobieraj wszystko do swoich możliwości. Zdrowie powinno być twoim najlepszym drogowskazem. Regeneracja Zaczynając aktywne życie, wiele osób popełnia ten sam błąd. Zaczyna ćwiczyć każdego dnia. Nie jest to dobry kierunek. Wyznacz 3 dni w tygodniu na dłuższą aktywność – tyle w zupełności wystarczy na początek. Z czasem, kiedy organizm będzie lepiej wytrenowany, możesz dołożyć kolejne treningi. W dni wolne od ćwiczeń nie musisz zalegać przed telewizorem. Spędzaj czas aktywnie. Możesz iść na szybki spacer albo rekreacyjnie uprawiać nordic walking z kijami. Jeden dzień w tygodniu bezwzględnie przeznacz na odpoczynek, daj mięśniom czas na regenerację. Możesz zrobić sobie kąpiel z solą epsom, która świetnie wpływa na zmęczone i obolałe mięśnie. Możesz też zrobić masaż za pomocą rollera. Taki dzień jest konieczny dla zachowania zdrowego balansu w aktywnym życiu. Nie pozwól sobie na pęd za lepszą sylwetką, z czasem ją wypracujesz. Nic na siłę, nie warto przyspieszać naturalnych procesów. Rozciąganie To często pomijany element treningu, co jest dużym błędem. Bez rozciągania po treningu nie ma mowy o poprawie efektywności. Notoryczne pomijanie tego elementu prowadzi do osłabienia mięśni, spadku elastyczności, gorszego odżywienia mięśni i wolniejszej regeneracji. To prosta droga do kontuzji, a z czasem – ciężkich do rozciągnięcia przykurczów. Nie czekaj, aż będzie za późno. Jeśli nie masz czasu, skróć trening o 10 minut i przeznacz je na ćwiczenia rozciągające na macie. Pracuj nad mięśniami, które wykonały największą pracę, ale poświęć też chwilę na wszystkie grupy mięśniowe. Jeśli masz już spore przykurcze, co jest częstym problemem, rozciągaj się z gumami lub paskiem do jogi. Pomocna może być piłka do ćwiczeń albo klocki do jogi. Dobry sprzęt To także ważny element dobrego treningu. Niezależnie od dyscypliny, postaw na dobre buty sportowe, które ochronią stawy przed nadmiernymi wstrząsami. Zawsze dobieraj sprzęt indywidualnie, dzięki temu unikniesz nietrafionych zakupów. Staraj się nie kupować wszystkiego na początku, chociaż często pokusa jest wielka. Z czasem zobaczysz, czego naprawdę potrzebujesz. Pamiętaj, że najważniejszy jest zdrowy rozsądek. Systematyczna aktywność i dbanie o swoje zdrowie to najlepsze, co możesz dla siebie zrobić. Konieczne jest również właściwe przygotowanie do treningu. Tylko bezpieczne i racjonalne podejście pozwoli ci zachować sprawność na długie lata.
Sport to zdrowie. O czym pamiętać, żeby rzeczywiście tak było?
Wydawałoby się, że poprawne wciskanie i puszczanie pedału, umieszczonego w podłodze samochodu, zaraz pod kierownicą, nie należy do trudnych czynności. Ten, który znajduje się po lewej, jest bardzo istotny. Sprzęgło, bo o nim mowa, czuwa nad prawidłowym przepływem mocy pomiędzy silnikiem a skrzynią biegów i kołami. Przez to jest szczególnie narażone na przeciążenia i zużycie, a jego niesprawność pociąga za sobą często bardzo kosztowne naprawy, między innymi skrzyni biegów lub koła zamachowego czy dwumasowego. Dbaj o sprzęgło Jak możemy uchronić się od zbyt częstych wizyt w serwisie? Może wydać się to niezbyt powiązane z tematem, ale główną przyczyną ponadnormatywnych awarii sprzęgła jest nieodpowiednie ustawienie fotela podczas jazdy. Wielu kierowców siedzi za daleko lub za nisko, co owocuje zbyt płytkim lub nerwowym naciskaniem pedału. Płytki i krótki nacisk powoduje tzw. zgrzyty skrzyni biegów i wpływa negatywnie na synchronizatory biegów oraz samą tarczę sprzęgła. Takie nieprawidłowe zachowanie może skutkować ciężko pracującą dźwignią zmiany biegów, problemami z wrzucaniem biegów (szczególnie pierwszego lub wstecznego, zmiany z pierwszego na drugi) oraz oczywiście awarią samego sprzęgła. Uwaga na obuwie Kolejny powód to nieodpowiednie obuwie. I nie mówię tu tylko o paniach i ich słynnych szpilkach, chociaż te, z racji nienaturalnie podniesionej pięty, sieją spustoszenie w całym układzie odpowiadającym za przeniesienie mocy. Również jazda w klapkach lub grubym, ciężkim obuwiu „tłumi” wyczucie sprzęgła i sprawia, że jest ono wciskane w nieodpowiedni sposób. Dlatego profesjonalne obuwie kierowców wyścigowych jest przeważnie lekkie, obłe i ma cienką, profilowaną podeszwę. Wszystko dla lepszego „wyczucia” pedałów. Odradzam też próby prowadzenia na bosaka – mimo że znam osobiście człowieka, który twierdzi, że to najwygodniejsze rozwiązanie. Podczas wakacji zmuszony byłem prowadzić auto zaledwie kilka kilometrów z gołymi stopami, to dziwne, męczące i niezbyt bezpieczne. Ułożenie nogi też ma znaczenie Warto zwracać uwagę nie tylko na to, co mamy na nogach i w jakiej odległości siedzimy, ale również gdzie trzymamy lewą stopę podczas jazdy. Stopa powinna znajdować się na sprzęgle tylko wtedy, gdy go używamy, czyli podczas ruszania, zmiany biegów i ewentualnie przy dohamowywaniu przed zatrzymaniem pojazdu. Nigdy nie powinno jeździć się ze stopą „zawieszoną” nad sprzęgłem bez potrzeby. Również naciskanie go podczas wczesnej fazy hamowania albo przy skręcaniu to jeden z głównych grzechów kierowcy. Lewa stopa powinna odpoczywać podczas jazdy i opierać się na podpórce znajdującej się obok pedału sprzęgła nie tylko ze względu na bezpodstawne wciskanie sprzęgła, lecz i dlatego, że pozwala to na lepszą pracę naszego błędnika i szybszą reakcję na niespodziewane uślizgi kół. Ważne jest też to, by nasza noga nie była zbyt ciężka. Mam tu na myśli niepotrzebne próby bardzo szybkiego ruszania na pełnym gazie czy zbyt szybkie, zdawałoby się „sportowe”, zmiany przełożeń skrzyni biegów. Jeżeli sprzęgło i skrzynia nie są przeznaczone do motosportu, takie traktowanie nie sprawi, że auto będzie szybsze lub bardziej zrywne, tylko bardziej zepsute. Ręce na kierownicę Ostatni destrukcyjny czynnik to nasza ręka. Analogicznie jak lewa noga, prawa ręka powinna stykać się z dźwignią zmiany biegów tylko i wyłącznie podczas wykonywania przełożenia. W każdym innym wypadku jej miejsce jest na kierownicy „na godzinie trzeciej”. Ogromna rzesza kierowców ma w zwyczaju nonszalancko opierać nadgarstek na dźwigni biegów i prowadzić jedną ręką. Jest to nie tylko niebezpieczne (jedną ręką bardzo trudno wykonać nagły manewr mijania lub uratować się z poślizgu), ale i ma bardzo zły wpływ na skrzynię biegów, która i tak podczas jazdy jest bardzo obciążona przez siły, jakie działają na przekładnie. A każdy dodatkowy, nawet niewielki nacisk to dodatkowa siła, z którą mechanizm musi sobie poradzić. Niestety, mimo nawet największych starań bardzo ciężko uniknąć awarii sprzęgła i skrzyni biegów. Im nowsze samochody, tym większa moc i bardziej skomplikowane sprzęgła współpracujące z delikatnymi kołami dwumasowymi i przekładnią biegów, które nie radzą sobie zarówno z wigorem silnika, jak i ogromnym ruchem na ulicy. Korki, podczas których bez przerwy operujemy sprzęgłem i dwoma pierwszymi biegami, potrafią zepsuć nawet najtrwalsze mechanizmy. Dlatego nie dokładajmy im jeszcze od siebie i kierujmy tak, by minimalizować ryzyko usterki.
Panie, nie prowadźcie na obcasach! Przedstawiamy ten i inne najczęstsze powody awarii sprzęgła
To zależy – brzmi najprostsza odpowiedź. W zasadzie w starszych autach z czujnikami, które nie są umieszczone w oponie – można. W innym przypadku można stracić sporo pieniędzy, czasu i nerwów. Ale zależy to również od systemu naprawczego. Jak działa TPMS? Czujniki ciśnienia są elementem systemu TPMS (Tyre Pressure Monitoring System), monitorującego ciśnienie w oponach. Europejskie przepisy wymuszają od kilku lat fabryczne montowanie ich w nowych samochodach. Jedyną rzeczą, na jaką kierowca musi zwracać uwagę, jest kontrolka na desce rozdzielczej. Kształtem przypomina spłaszczoną oponę, większości kojarzy się jednak z garnkiem na ogniu. Jest to kontrolka ostrzegawcza, w razie problemów świeci na żółto. Wtedy trzeba sprawdzić, co złego dzieje się z oponą czy oponami. Ważna sprawa: są dwa rodzaje TPMS, bezpośredni i pośredni. Ten drugi oparty jest na czujnikach systemów ABS i ESP. Mogą one wykryć zmianę średnicy koła, jego wibracje czy inne obciążenie. System bezpośredni ma własne czujniki zamontowane w każdym kole, podpięte od wewnątrz do wentyli. Są dużo bardziej dokładne od czujek ABS i ESP. Ostrzegają już o różnicy ciśnienia wynoszącej 0,1 bara. System pośredni wykrywa różnicę dopiero od 0,3 bara, co i tak jest w sumie niezłym wynikiem. Czujniki systemu bezpośredniego komunikują się z centralką za pośrednictwem fal radiowych. Mają nadajnik i baterię wystarczającą teoretycznie na kilka lat, nawet na dekadę. Jak można naprawić oponę? Systemy naprawcze są często wyposażeniem aut, w których producent nie przewidział miejsca na koło zapasowe. Mogą to być małe miejskie autka. Koło jest też często wymontowywane z aut zasilanych LPG – jego miejsce zajmuje zbiornik gazu. Najprostszym sposobem rozwiązaniem problemu z przebitą gumą na miejscu jest użycie pianki do naprawy opon. To puszka spreju z rurką, którą nakładamy na wentyl i wciskamy główkę. Do opony wtryskujemy całą zawartość, odczekujemy określony czas, a następnie pompujemy oponę. Warto więc mieć ze sobąkompresorek do gniazda zapalniczki albo chociaż pompkę. Drugą metodą szybkiej naprawy jest kołkowanie. Musimy się zaopatrzyć zestaw naprawczy. Za jego pomocą możemy zasklepić dziurę w czole opony. Świdrem rozwiercamy dziurę, co czyni ją bardziej równą. Otwór smarujemy klejem, następnie bierzemy kołek (w zasadzie jest to sztywny sznurek) nanizany na szydło. To całe ustrojstwo wciskamy w dziurę, wyciągamy szydło, przycinamy kołek i czekamy aż zaschnie. Po kilkunastu minutach oponę można napompować i jechać. W obu wypadkach jest to naprawa doraźna, po której trzeba się udać do wulkanizatora. Dochodzimy do konkluzji. W przypadku pośredniego systemu TPMS można zastosować obie metody naprawy bez niebezpieczeństwa uszkodzenia jakichś czujników. Jeśli jednak mamy system bezpośredni, to użycie pianki dość skutecznie zanieczyści czujnik, prawdopodobnie czyniąc go niezdatnym do użycia. Ale w sumie i tak będzie to najmniejszy problem, bo jeśli z opony całkiem zeszło powietrze i przejechaliśmy na niej kilka metrów, to najprawdopodobniej czujnik uległ daleko idącej destrukcji. A to oznacza, że jesteśmy w plecy nawet dwieście kilkadziesiąt – trzysta złotych, bo tyle potrafią kosztować czujniki. Co więc zrobić? Sprej jest wygodny i szybki w działaniu, ale pewnie zniszczy czujnik. Kołek go nie zniszczy, ale „szycie” opony na poboczu nie jest dla nikogo perspektywą oczekiwaną z drżeniem łydek. A i tak czujnik może się zniszczyć po przejechaniu na całkiem płaskiej gumie... Na dodatek bezpośredni system TPMS jest dość trudny w obsłudze. Wulkanizator musi uważnie zdejmować oponę, po wymianie gum na ogół trzeba na nowo wyskalować lub aktywować czujniki. W sumie niezłym wyjściem z tej sytuacji będzie zamontowanie w aucie opon typu run flat, umożliwiających jazdę nawet po przebiciu i nieodkształcających się. Są droższe od zwykłych, ale coś za coś.
Czy stosować systemy naprawcze w samochodach z czujnikami ciśnienia?
Wreszcie po latach oczekiwania zadebiutowało „The Last Guardian”. Gra pożądana przez wielu fanów twórczości Fumito Uedy trafiła w końcu na PlayStation 4. Czy warto było tyle czekać, by zapoznać się bliżej z tajemniczym Trico? Gra przygodowa wyprodukowana przez studio Team Ico opowiada o losach chłopca, który zaprzyjaźnia się z mitycznym stworkiem o imieniu Trico. Główny bohater jest zarazem narratorem i już jako dorosły człowiek relacjonuje wydarzenia, których gracz jest świadkiem. Pierwotnie „The Last Guardian” miało debiutować na konsolę PlayStation 3 Produkcja wydana na wyłączność na PlayStation 4 z początku rozwijana pod kryptonimem Project Trico jest projektem twórców ze studia Team Ico, któremu przewodził Fumito Ueda. Ich wcześniejszy dorobek to bardzo ciepło przyjęte przez fanów „Ico” oraz „Shadow of the Colossus”. Prace nad „The Last Guardian” przeciągnęły się na tyle, że w rezultacie została wydana na kolejną generację konsoli Sony po trzech latach od wprowadzenia PlayStation 4 na rynek. Producenci konsoli przyjęli za punkt honoru, by dostarczyć tę realizację, a dzieło dokończył Fumito Ueda wraz z deweloperami z genDESIGN. Jak wypada „The Last Guardian” w praktyce? Produkcja Team Ico to zdecydowanie nietypowa gra. Nie tylko należy do gatunku nieco zapomnianych przygodowych platformówek i nie przypomina większości współcześnie wydawanych tytułów. Zagadki, które gracz ma rozwiązać, nie zawsze są oczywiste. Nie widać tutaj dziesiątek ikon, które pokazują interaktywne elementy. „The Last Guardian” zachęca do eksploracji i szukania rozwiązań na własną rękę. Dzięki temu podróż młodego chłopca ze stworkiem rodem z baśni ma niepowtarzalny klimat. Owszem, podpowiedzi się na ekranie pojawiają, ale i tak immersja w fantastyczny świat stoi na wysokim poziomie. Gra znalazła też świetny sposób na to, jak wskazać graczowi drogę do celu, gdy zbyt długo krąży w miejscu – słychać wtedy narratora, który przypomina, co zrobił jako dziecko w następnej kolejności. Fabuła gry jest szalenie intrygująca W grze przejmujemy kontrolę nad młodym chłopcem, który budzi się w pewnej jaskini. Obok niego leży przykuta łańcuchem zraniona, ogromna bestia. Chłopiec bohatersko wyciąga z ciała Trico włócznie i karmi go, by następnie uciec z ruin. Po wyjściu okazuje się, że znaleźli się w ruinach starego skupiska podniszczonych budowli. Chłopiec i Trico ruszają w podróż, w której bierze udział też gracz. Gra skupia się nie tylko na rozwiązywaniu kolejnych zagadek, ale również na nawiązaniu więzi ze stworem. Gracz może swobodnie eksplorować otoczenie. Wykorzystując jego elementy wraz z pomocą stwora i jego magicznych mocy, przedzierają się przez kolejne segmenty ruin. Trico w „The Last Guardian” jest niczym żywa istota Twórcy bardzo pieczołowicie podeszli do kreacji świata, który ocieka swoim tajemniczym klimatem. Oprawa audiowizualna stoi na wysokim poziomie, ale to wykonanie Trico w tym błyszczy najbardziej. Pióra stwora, który przypomina skrzyżowanie psa z orłem, falują na wietrze i potrafią oklapnąć, gdy gracz nakłoni go do wskoczenia w wodę. Po rzuceniu towarzyszowi gracza w „The Last Guardian” pożywienia stwór zaraz zajmie się jedzeniem. „The Last Guardian” to przygoda, którą warto przeżyć Nie jest to typowa nowoczesna gra pełna zwrotów akcji i zmieniających się jak w kalejdoskopie ujęć. To raczej spokojna, cicha opowieść przedstawiona w formie gry wideo. „The Last Guardian” wydane zostało pod koniec 2016 roku wyłącznie na konsolę PlayStation 4. Gra dostępna jest z napisami w polskiej wersji językowej. Poczytaj również o najciekawszych grach wydanych w pierwszym kwartale 2017 na PS4!
„The Last Guardian” – recenzja gry
Twoje konto składa się z kampanii, grup reklam oraz ofert Twoje konto składa się z kampanii, grup reklam oraz ofert. Nadrzędnym poziomem konta jest poziom kampanii. W ramach jednej kampanii możesz utworzyć kilka grup reklam, co pomoże Ci lepiej zarządzać kontem i efektywniej grupować oferty. Na poziomie grup reklam możesz zarządzać budżetem oraz stawką za kliknięcie. Oferty są przypisywane do grup reklam. Masz pytania? Napisz do nas (z maila przypisanego do konta Allegro) na adres: [email protected] Napisz do nas za pośrednictwem formularza kontaktowego Skontaktuj się z nami telefonicznie: 800 37 22 37 Skorzystaj z czatu - znajdziesz go bezpośrednio w panelu reklamowym
Jak wygląda panel reklamowy Allegro Ads?
Ciągnąca się wzdłuż wschodniej granicy naszego kraju droga numer 816 w zapiskach Michała Książka staje się tajemniczym szlakiem, biegnącym między światami. Autor wędruje wzdłuż niej pieszo, niespiesznie, niczym jeden z azjatyckich koczowników, którzy są mu duchowo bliscy. Nominowana do nagrody Kapuścińskiego „Droga 816” jest określana mianem reportażu, tak naprawdę jednak trudno ją za reportaż uznać. Michał Książek – ornitolog i poeta, zapisuje to, co widzi, a przede wszystkim – jak widzi, zaś jego książka stanowi po prostu zbiór tych zapisków. Momentami bliżej jej do prozy poetyckiej niż do rasowego reportażu, choć bez wątpienia ociera się o różne gatunki. Zresztą wydaje się to stosowne w przypadku książki, która traktuje właśnie o pograniczu. Patrząc na świat Autor nie tylko patrzy i notuje, można raczej powiedzieć, że wnika w tkankę otaczającego go świata, dostrzegając jego istotę. To, co zapisuje, jest przefiltrowaną przez jego zainteresowania i wrażliwość wersją rzeczywistości. Droga 816 wydaje się bezludna, choć nie pusta. Przydrożne drzewa są domem dla wielu ptaków, o których Książek pisze ze znawstwem. Cienie w trawie oznaczają miejsca, w których stały dawniej domy, zaś granicą Polesia jest koniec borów i początek bagien. Subtelne znaki ukryte są w krajobrazie, trzeba tylko umieć na nie patrzeć. Książek widzi to, na co inni nie zwracają uwagi. Towarzyszy mu świadomość granicy, tego, że świat z jednej strony jest odcięty. Zasypiając w hotelowym pokoiku, przytula się do ściany, podświadomie się ku granicy skłaniając. Kuszą go błotniste pola, zalewająca je woda z Bugu jest dla niego obecnością obcego świata. Czytając mapę Fascynuje go korelacja między tym, co widzi, a tym, co odczytuje z mapy. Mapa nie jest odwzorowaniem krajobrazu, raczej jego uzupełnieniem. Zniknięcie zaznaczonej na mapie drogi zadziwia autora, fascynują go nazwy mijanych miejscowości, zaś podczas wędrówki na północ ciąży wyraźnie ku prawej stronie noszonej w kieszeni mapy.Miejscowych zadziwia jego obecność. Nie rozumieją, dlaczego nie wybrał samochodu lub choćby autobusu, nie wiedzą, jak traktować kogoś, kto zamiast zarabiać pieniądze, wędruje poboczem, choć jest dopiero przedwiośnie, a świat wydaje się nagi i szary. Książek nie zwraca na to uwagi. Śpi w hotelikach, w których nie wymieniono jeszcze pościeli po poprzednich gościach, pyta swoich gospodarzy o cerkwie, o ich przodków, ale nie poświęca im dużo uwagi. W jego opowieści ważniejsza jest rzeka, czasem mocząca mu buty, czasem widoczna tylko na mapie, a także przydrożne krzyże, ptaki i łąki. „Droga 816” nie jest książką przypadkową. Nie można przeczytać jej od deski do deski w jeden wieczór, a przynajmniej nie powinno się. Lepiej wpaść w jej niespieszny rytm i zachwycać się kolejnymi frazami, niesamowicie plastycznymi i melodyjnymi. Warto czytać ją w tempie pieszego wędrowca, ucząc się patrzeć na świat równie uważnie jak Michał Książek. Źródło okładki: www.fundacja-sasiedzi.org.pl
„Droga 816” Michał Książek – recenzja
Grunge to gatunek muzyczny, który pojawił się pod koniec lat 80. Flanelowe koszule, potargane jeansy, wojskowe buty i koszulki oversize były symbolem buntu i obowiązkowym elementem stylizacji. Podobną popularnością cieszył się makijaż – rockowy, z pazurem, wyglądający na mocno niedbały. O ironio, ikonami stylu stali się muzycy, którzy robili wszystko, by odwrócić uwagę od swojego wizerunku. Nie byli tak ekstrawaganccy, jak punkowcy czy depeszowcy. Właśnie ta normalność sprawiła, że każdy fan bez nadmiernego wysiłku mógł poczuć więź ze swoim idolem. Jedną z legend omawianej subkultury stała się piosenkarka Courtney Love, zbuntowana żona najsłynniejszego grunge’owego muzyka na świecie – Kurta Cobaina. Charakterystyczny wizerunek artystki bardzo szybko został zreinterpretowany przez popkulturę, a jej rozmazana, czarna kreska oraz mocno czerwone usta stały się najbardziej pożądanym makijażem. Nowoczesne ikony z Internetu Dzisiaj grunge’owy makijaż, choć nadal inspirowany stylem z lat 90., zmienił się w dużym stopniu. Gwiazdy portali społecznościowych – Instagrama czy Youtube’a – uwielbiają tworzyć mocne make-upy w stylu grunge’owym, ale w ich propozycjach nie ma charakterystycznej dla stylu niedbałości. Dzisiejszy makijaż to małe dzieło sztuki, stworzone z szerokiej, bardzo mocno inspirującej palety barw; tego typu wizaż sprawdzi się bardzo dobrze w okresie jesienno-zimowym. Jest zazwyczaj dość ciężki, wykonuje się go za pomocą ciemniejszych kolorów, a jego znakiem rozpoznawczym jest zastosowanie mocniejszych akcentów kolorystycznych na ustach. Tzw. grunge look to również hit jesieni 2017. Jak stworzyć najpiękniejsze makijaże sezonu i jakimi kosmetykami się posługiwać? Oto kilka porad. Nieskazitelna cera Choć sam styl mocno promował akceptację niedoskonałości, to w dzisiejszych trendach inspirowanych subkulturą z lat 90. dominuje perfekcjonizm. Wyraziste oko i usta potrzebują idealnego tła. Jeśli nasza skóra nie będzie pięknie wyrównana, a niedoskonałości ukryte, wówczas całość wizażu może wyglądać niespójnie. Twarz przygotowujemy przez naniesienie primera. Grunge look dobrze komponuje się z matową, dość jasną cerą. Przyda się więc baza pod podkład, która nie tylko przedłuży trwałość make-upu, ale i zmniejszy widoczność rozszerzonych porów, linii mimicznych czy zmarszczek. Jeśli nasza cera jest sucha, wówczas matujące produkty nanosimy wyłącznie na strefę „T”. Rada: cera tłusta i mieszana ma tendencję do błyszczenia, dlatego że wydziela nadmierną ilość sebum. Skuteczny pomysł na pozbycie się niechcianego blasku to przypudrowanie twarzy tuż po aplikacji bazy, a jeszcze przed nałożeniem podkładu. Najlepiej sprawdzi się do tego puder bez koloru, który wygładzi i zmatowi skórę. Podkład sprawdzający się do grunge’owego stylu to na pewno produkt o średnim lub mocnym kryciu. Najlepiej aplikować go gąbeczką, która pomoże mu stopić się ze skórą – krycie w newralgicznych miejscach można zawsze zwiększyć. Jeśli nie jesteśmy fankami ciężkiego makijażu, wybierzmy lżejszy podkład, np. cushion, a niedoskonałości cery zamaskujmy. Zasinienia, przebarwienia czy krostki możemy zakryć kolorowymi korektorami. Mocny makijaż oczu pięknie kontrastuje z dobrze wygładzoną i rozjaśnioną okolicą pod nimi. Kryjący i rozświetlający korektor, który utrwalimy lekkim, transparentnym pudrem będzie najlepszym rozwiązaniem. Możemy najpierw zaaplikować korektor kryjący, a po rozblendowaniu kosmetyku dodać odrobiny produktu rozjaśniającego. Całość makijażu utrwalamy matującym pudrem. Matowa cera jest bardzo charakterystyczna dla stylu grunge. Konturowanie twarzy wykonajmy już po stworzeniu makijażu oka, wówczas najłatwiej będzie dobrać odcień różu i bronzera. Trzy sposoby na mocne oko w stylu grunge Klasyczne rozdymione oko: wybieramy najciemniejsze barwy, czyli czerń oraz brąz. Ta kolorystyka przywodzi na myśl roztartą kredkę z lat 90., która była wówczas najważniejszym elementem damskiej kosmetyczki. Za pomocą właśnie takiej kredki rysujemy u nasady rzęs oraz na górnej powiece dość grubą kreskę i rozcieramy ją ku górze. Trzeba pamiętać, żeby kreska nie przekraczała załamania powieki. Załamanie podkreślamy brązowym cieniem, lekko zacierając granicę między czernią a brązem. Następnie znów wracamy do powieki ruchomej i wzmacniamy czerń cieniem, by po chwili ponownie dodać odrobiny brązu u góry. Dolną powiekę również utrzymujemy w tej samej kolorystyce, tylko tym razem kredką obrysowujemy linię wodną i rozcieramy ją brązowym cieniem. Ciepły makijaż, kocie oko: modnym grunge’owym makijażem jest również ten utrzymany w cieplejszej tonacji, gdzie pierwsze skrzypce odgrywają burgundowie i czerwono-różowe cienie. Doskonale sprawdzają się przy wszystkich kolorach tęczówki, gdyż mocno je pobijają. Makijaż zaczynamy od aplikacji cienia transferowego o barwie ciepłego brązu w załamaniu powieki, kolor rozcieramy. Zewnętrzny i wewnętrzny kącik przyciemniamy za pomocą brodowego cienia, który lekko wchodzi również w załamanie powieki. Intensyfikujemy moc koloru, dodając w zewnętrzny kącik czerń i lekko ją rozcierając. Na całą powiekę możemy zaaplikować czerwień lub ciemny róż (zarówno w wersji matowej, jak i metalicznej). Kolejnym etapem jest wyrysowanie mocnej kociej kreski z długim ogonkiem. Dolną powiekę bardzo intensywnie podkreślamy burgundowym cieniem na całej jej długości. Chłodne metaliczne spojrzenie: jeśli ktoś nie przepada za czerwieniami, to grunge’owy makijaż można stworzyć również za pomocą chłodnego srebra czy fioletu. Oko przygotowujemy – podobnie jak w kociej wersji – aplikując cieplejszy brąz transferowy. W zewnętrznym kąciku ląduje czerń, którą możemy rozetrzeć fioletem lub szarością. Na całą powiekę nakładamy metaliczny cień w chłodnej tonacji, np. srebro, zimny błękit lub fiolet. Linię wodną oka obrysowujemy kredką, oczywiście czarną, i rozcieramy ją fioletowym lub srebrnym cieniem. W zależności od naszych upodobań możemy również dodać kocią kreskę, ale tym razem nie na całej powiece, lecz jedynie od jej połowy. Do każdego z tych makijaży trzeba mocno wytuszować rzęsy, można też sięgnąć po kępki lub dokleić paseczek sztucznych włosków. Tak intensywnie wyeksponowane oko możemy ozdobić naprawdę gęstymi i ekstrawaganckimi rzęsami, a mimo to nadal pozostaniemy w grunge’owych trendach! Sekretem dzisiejszego make-upu w rockowym stylu jest również makijaż brwi. W latach 90. były modne mocno wyskubane włoski, cieniutkie linie lekko podkreślone brązową kredką. Dzisiaj królują bujne, wyraziste brwi. Jeśli mamy jakieś braki, wypełniamy je kredkami lub pomadą, a następnie mocno wyczesujemy włoski ku górze. Posiadaczki bujnych brwi mogą użyć wyłącznie bezbarwnego żelu, który ułoży i utrwali niesforne włoski. Akcent na ustach Grunge look nie byłby pełen, gdyby zapomnieć o wyborze szminki. Tym razem możemy naprawdę zaszaleć i odłożyć na półkę odcienie nude czy ulubione lekko różowe pomadki. Sięgnijmy po kolory nietuzinkowe – rozdymione oko świetnie prezentuje się z zieloną lub granatową szminką. Wbrew pozorom to bardzo twarzowe kolory! Cały sekret tkwi w ich aplikacji. Najlepiej wybrać pomadki w płynie, które zasychają i mocno trzymają się ust. Nakładając je, zachowajmy precyzję, tak by linia była idealnie równa. Jeśli wyjedziemy poza kontur, najlepiej ściągnąć nadmiar produktu przy pomocy patyczka kosmetycznego z odrobiną płynu do demakijażu lub bazy pod pokład. Jeśli mamy ochotę na coś odrobinę bardziej klasycznego, możemy wybrać mocno bordowe lub fioletowo-czerwone szminki. Będą świetnie kontrastować z chłodnym makijażem i podbijać kolor naszej tęczówki. By usta wyglądały jeszcze piękniej, warto po aplikacji szminki odcisnąć jej nadmiar na chusteczce i delikatnie omieść wargi pudrem bezbarwnym. Bardzo modne w tym sezonie są metaliczne szminki i toppery do ust. Nałożone wraz z ciemniejszą szminką, np. w kolorze szarym czy fioletowym, będą tworzyć ciekawy makijaż. Topper zaaplikowany na środek ust optycznie je powiększy i stworzy modny efekt ombre, zaś nałożony na całe wargi pozwoli nam poczuć się trochę jak w filmie science fiction. Lip art to gorący trend, szczególnie w tym sezonie! Pozostaje jeszcze szminka w kolorze czarnym, która również pasuje do każdego grunge’owego zestawu. Aplikujemy ją powoli i dokładnie, a ewentualne niedoskonałości możemy ukryć przy pomocy korektora i skośnego pędzelka do makijażu. Czarna szminka może nam nieco zmniejszyć optycznie wargi, więc tym razem nie bójmy się mocniej podkreślić ich konturu. Grunge na co dzień Mocne oko czy usta to propozycje raczej wieczorowe. A przecież grunge dzisiaj ma jeszcze inne oblicze – makijażu, który udaje, że niemal nie istnieje. O co dokładnie chodzi? Tym razem znów wyrównujemy koloryt skóry, ale wyłącznie przy pomocy lekkich tonerów lub kremów BB. Rozjaśniamy okolice pod oczami, lecz w sposób bardzo subtelny. Konturowanie jest niemal niewidoczne, sprawdzi się róż na policzkach w kolorze brzoskwini. Wisienką na torcie są piegi, które rysujemy na nosie i policzkach przy pomocy jasnobrązowej lub szarawej kredki. Ważne jest również rozświetlenie. Najlepiej sprawdzą się do niego płynne produkty – aplikujemy je na szczyt nosa, łuku kupidyna i kości policzkowych. Efekt ma być świeży i dziewczęcy. Usta podkreślamy pomadką, która ma imitować nasz kolor warg lub być o kilka tonów jaśniejsza. Wargi powinny być zmysłowe i pełne. Ten efekt osiągniemy przy pomocy konturówki i płynnej pomadki. Pozostają jeszcze oczy – tym razem znów sięgamy po sztuczne rzęsy, lecz w nieco bardziej naturalnej odsłonie. Oko podkreślamy delikatną kocią kreską o niezbyt dużym ogonku. Brwi bardzo mocno wyrysowujemy i wyczesujemy, by miały dużą objętość. Możemy je nieco przyciemnić, tak by tworzyły piękną oprawę dla naturalnego, dziewczęcego makijażu w stylu grunge.
Grunge – gorący trend jesieni. Makijaż inspirowany rockowym stylem
Jaki smartfon wybrać, jeśli chcemy wydać nie więcej niż 400 zł? Okazuje się, że nawet z tak niskim budżetem bez problemu kupimy urządzenie tego typu, które w dodatku powinno spełnić większość naszych oczekiwań. Na które urządzenia zwrócić jednak uwagę? W tym postaram się wam nieco pomóc, prezentując kilka polecanych sprzętów w tej cenie. Kruger&Matz FLOW 5+ (ok. 400 zł) 5,7-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli 2 GB RAM 16 GB pamięci wewnętrznej 8 Mpix kamera główna i 5 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,3 GHz system operacyjny Android 7 Nougat bateria o pojemności 3340 mAh box:offerCarousel Pierwszym smartfonem, który chcę wam przybliżyć, jest Kruger&Matz FLOW 5+. Już sama nazwa tego urządzenia sugeruje nam, że mamy tu do czynienia z naprawdę dużym ekranem, mającym przekątną ponad 5 cali. Wyświetlacz, jaki zamontowano we FLOW 5+, ma przekątną aż 5,7-cala, co w tej półce cenowej jest sporym atutem. Dodatkowo warto też zwrócić uwagę na system Android w nowej odsłonie (7 Nougat). Producent nie zapomniał również o obsłudze dual SIM oraz sporej ilości pamięci (2 GB RAM i 16 GB wewnętrznej). Kruger&Matz FLOW 5 (ok. 330 zł) 5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli 2 GB RAM 16 GB pamięci wewnętrznej 8 Mpix kamera główna i 2 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,3 GHz system operacyjny Android 7 Nougat bateria o pojemności 2000 mAh box:offerCarousel Jeśli już jesteśmy przy smartfonach Kruger&Matz, warto także wspomnieć o nieco tańszym modelu tej firmy, FLOW 5. W stosunku do modelu 5+ główną różnicą jest mniejszy ekran, mający przekątną 5 cali. Nieco gorsza jest tu również kamera przednia, mająca 2 Mpix przetwornik. Poza tym mamy tu tę samą wersję Androida, a także tak samo dużo RAM i pamięci wewnętrznej. Nie zabrakło też dual SIM. Xiaomi Redmi 4A 16 GB (ok. 400 zł) 5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli 2 GB RAM 16 GB pamięci wewnętrznej 13 Mpix kamera główna i 5 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,4 GHz system operacyjny Android 6.0 Marshmallow bateria o pojemności 3120 mAh box:offerCarousel Smartfony Kruger&Matz z jakiegoś powodu nie przypadły wam do gustu? Co więc powiecie na Xiaomi i jeden z jej najpopularniejszych produktów, czyli Redmi 4A? Sprzęt ten wyróżnia się przede wszystkim 13 Mpix kamerą główną oraz pojemną (jak na 5-calowego smartfona) 3120 mAh baterią. Smartfon jest również sprzedawany wraz z obsługą dual SIM. GOCLEVER Quantum 2 550 (ok. 300 zł) 5,5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli 1 GB RAM 8 GB pamięci wewnętrznej 8 Mpix kamera główna i 5 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1 GHz system operacyjny Android 5.1 Lollipop bateria o pojemności 2500 mAh box:offerCarousel Poszukując tańszych propozycji warto też zwrócić uwagę na smartfon GOCLEVER Quantum 2 550. Co prawda w zamian za niższą cenę mamy tu tylko 1 GB RAM i 8 GB przestrzeni na dane, jednak mocną cechą tego urządzenia z pewnością jest duży, 5,5-calowy ekran o rozdzielczości wynoszącej 720 x 1280 pikseli. W tym przypadku we wnętrzu również znajdziemy dual SIM. Kiano Elegance 5.1 Pro (ok. 300–400 zł) 5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli 3 GB RAM 16 GB pamięci wewnętrznej 13 Mpix kamera główna i 2 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,3 GHz system operacyjny Android 6.0 Marshmallow bateria o pojemności 2000 mAh box:offerCarousel A co powiecie na smartfon firmy Kiano, model Elegance 5.1 Pro? Jeśli dobrze poszukacie, znajdziecie go w cenie nawet ok. 300 zł. Mamy tu naprawdę dużą pamięć RAM, która ma pojemność aż 3 GB. Na uwagę zasługuje też kamera główna, która jest oparta o 13 Mpix przetwornik. Jeśli więc szukacie niedrogiego 5-calowego smartfona, to może się okazać strzał w dziesiątkę. Z uwagi na obecność dual SIM smartfonowi Kiano nie jest straszna obsługa dwóch kart SIM. Wiko Pulp 4G (ok. 350 zł) 5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli 2 GB RAM 16 GB pamięci wewnętrznej 13 Mpix kamera główna i 5 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,2 GHz system operacyjny Android 5.1 Lollipop bateria o pojemności 2500 mAh box:offerCarousel Ciekawą propozycję znajdziemy też wśród smartfonów firmy Wiko. Model Pulp 4G, bo o nim chcę wam nieco opowiedzieć, dysponuje bardzo przyzwoitą specyfikacją. Sprzęt ten sprawdzi się przede wszystkim u tych osób, które robią dużo zdjęć. Mamy tu bowiem 13 Mpix kamerę główną i 5 Mpix przednią. Jest tu też dual SIM. UMI London (ok. 320 zł) 5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli 1 GB RAM 8 GB pamięci wewnętrznej 8 Mpix kamera główna i 2 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,3 GHz system operacyjny Android 6.0 Marshmallow bateria o pojemności 2050 mAh box:offerCarousel Jeśli dysponujemy nieco niższym budżetem, doskonałym wyborem może się również okazać smartfon UMI London. Mamy tu oczywiście obsługę dual SIM, a także standardowy, 5-calowy ekran o rozdzielczości HD. Naszą uwagę powinna też zwrócić kamera główna, której 8 Mpix sensor został oparty o rozwiązanie firmy Sony. HTC One M7 (ok. 390 zł) 4,7-calowy ekran o rozdzielczości 1080 x 1920 pikseli 2 GB RAM 32 GB pamięci wewnętrznej 4 Mpix kamera główna i 2,1 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,7 GHz system operacyjny Android 4.1.2 Jelly Bean bateria o pojemności 2300 mAh box:offerCarousel Zastanawiacie się pewnie, co w naszym zestawieniu robi smartfon z 2013 roku? Jak się jednak okazuje, w cenie ok. 390 zł oferuje on naprawdę wiele. Główną zaletą jest oczywiście ekran o rozdzielczości Full HD, a także potężna 32 GB pamięć wewnętrzna. Niech was również nie zmyli 4 Mpix kamera główna, która może i ma niewiele megapikseli, ale jest za to doposażona w optyczną stabilizację obrazu.
Smartfony do 400 zł – I kwartał 2018
Dzień Matki to wyjątkowe święto, kiedy to w uroczysty sposób możemy okazać najważniejszej w naszym życiu osobie swoją wdzięczność i miłość. Mimo że o mamie powinniśmy pamiętać na co dzień, to warto w tym dniu pokusić się o coś więcej. Kupna prezentu dla mamy nie warto pozostawiać na ostatnią chwilę. Powinien być praktyczny, ale również miły i przyjemny. Zestawy kosmetyków to dosyć prosty sposób na sprawienie radości podarunkiem. Jest ich jednak tyle rodzajów, że warto najpierw rozeznać się w ofercie rynkowej. Zestaw kosmetyków do pielęgnacji cery na Dzień Matki Pielęgnacja cery to sprawa, o której każda kobieta powinna pamiętać. Nasze mamy ze względu na ogrom obowiązków domowych i służbowych często zaniedbują czynności mające na celu poprawę jakości i kondycji skóry twarzy i dekoltu. Zestaw kosmetyków, czyli kompletna linia danej marki, zapewni kompleksowa ochronę oraz odżywienie. Pamiętajmy, że wybierając tego rodzaju zestaw, powinniśmy pamiętać o dopasowaniu go do potrzeb i typu cery obdarowywanej. W wielu przypadkach będzie to pielęgnacja nastawiona na działanie przeciwstarzeniowe, przeciwzmarszczkowe dla skóry dojrzałej. Ujędrnienie, dodanie blasku i wygładzenie sprawią, że twarz będzie prezentować się świeżo i zdrowo. Prawie każda osoba żyjąca w naszym kapryśnym klimacie powinna zwrócić szczególną uwagę na nawilżenie, więc również kosmetyki tego typu będą trafionym prezentem. Zwykle w zestawie znajduje się kilka produktów, które stosowane razem zapewniają wielowymiarowy, kompletny skutek w postaci poprawy jakości cery. box:offerCarousel) Zestawy kąpielowe na Dzień Matki W ofercie firm kosmetycznych możemy również znaleźć zestawy nastawione na pielęgnację kąpielową oraz relaksujące. Taki wybór to zapewnienie mamie narzędzi do urządzenia własnego, prywatnego spa w domowym zaciszu. Warto zastanowić się nad linią zapachową, aby koiła zmysły, a nie drażniła. Płyn i sól do kąpieli oraz myjka do masowania ciała mogą sprawić, że kąpiel stanie się przyjemnym rytuałem, a nie tylko higieniczną czynnością. Jeżeli nie dysponujemy wanną, zdecydujmy się na żel pod prysznic w połączeniu z balsamem do ciała lub mgiełką, które odprężają, jednocześnie pielęgnując ciało. Do wyboru mamy zestawy nastawione na relaks, nawilżanie czy też ujędrnianie, wybierzmy taki, który idealnie wpasuje się w potrzeby naszej mamy. Taki prezent jest nie tylko praktyczny, ale również zachwyca swoim wyglądem, co również jest ważne w sztuce obdarowywania bliskich. Zestaw zapachowy dla mamy Perfumy to bardzo klasyczny prezent, który niemal zawsze się sprawdza. Jeżeli tylko znamy upodobania zapachowe naszej mamy – sprawa staje się dziecinnie prosta. Możemy wybrać sprawdzony, ulubiony zapach, którego obdarowywana używa od lat, albo wybrać coś o podobnej nucie zapachowej. Możemy również pokusić się o nowości, które będzie mogła wypróbować i przekonać się, co oferują. W zestawach z perfumami otrzymujemy zwykle jeden lub dwa produkty gratis, dlatego to świetna okazja, aby powiększyć podarunek, zapewniając jednocześnie mamie kompletną linię kosmetyków. box:offerCarousel Zwykle jest to dodatkowo dezodorant do ciała oraz balsam. Dzięki połączonemu użyciu ich wszystkich zapach będzie trwały i intensywny nawet przez cały dzień. Warto zastanowić się nad tego rodzaju prezentem, ponieważ jest niemal pewne, że wywoła uśmiech na twarzy naszej mamy. Zestawy kosmetyków to niemal stuprocentowa pewność, że prezent będzie trafiony. Sprawi nie tylko radość, ale również spełni praktyczne funkcje: pielęgnacji, relaksu albo przyjemność doznań zapachowych. Warto postawić na taki wybór szczególnie w przypadku, kiedy mama zdaje się zapominać o dbaniu o siebie, mając na względzie całą rodzinę.
Zestaw kosmetyków – idealny prezent na Dzień Matki
Soundbar to najlepszy sposób na zdecydowane poprawienie dźwięku, jaki dobiega z naszego telewizora. Sprawdzi się szczególnie dobrze podczas seansów filmowych czy oglądania koncertów lub imprez sportowych. Przyglądamy się soundbarom do 1500 zł. JBL SB 350 Zestaw JBL składa się z soundbaru i bezprzewodowego subwoofera. Urządzenie podłączamy do telewizora za pomocą jednego kabla. System działa w standardzie łączności HDMI ARC, dzięki czemu do łączności z telewizorem wystarczy jeden przewód. Zestaw obsługuje oczywiście łączność bezprzewodową Bluetooth i jest w stanie zapamiętać do 10 urządzeń. JBL SB 350 zamontujemy na ścianie lub na stole, a korektor brzmienia zapewni odpowiednio dobre nagłośnienie. Głośność subwoofera jest sterowana niezależnie od reszty zestawu, przez co dopasujemy ilość basu do pomieszczenia, w którym sprzęt pracuje. Warto wspomnieć o funkcji Harman Volume, która wyrównuje poziom głośności – jest przydatna, bo potrafi wyciszyć na przykład reklamy, które w telewizjach są zazwyczaj odtwarzane z wyższym poziomem dźwięku niż filmy czy programy. Zestaw JBL obsłużymy pilotem naszego telewizora. W subwooferze pracuje głośnik o średnicy 165 mm. Oprócz kabla HDMI, nasz telewizor podłączymy do zestawu również za pomocą dołączonych kabli analogowych lub cyfrowego optycznego. Obsługa technologii Dolby Digital i Display Surround zapewniają symulację dźwięku przestrzennego. Onkyo LS-T10 Soundbar Onkyo to urządzenie, które wyróżnia się zintegrowanym subwooferem. Dodatkowy głośnik basowy dysponuje własnym, oddzielnym wzmacniaczem i ma membranę o średnicy 12 cm. Soundbar Onkyo wyposażono w obsługę standardu Bluetooth oraz możliwość sterowania i strumieniowania dźwięku z poziomu smartfona czy tabletu. Nie zabrakło obsługi kodeków Dolby Digital i cyfrowego procesora AuraSphere, który zapewnia przestrzenny trójwymiarowy dźwięk. Do dyspozycji mamy też port USB, obsługujący nagrania MP3 z pamięci flash. Zestaw Onkyo LS-T10obsłużymy również pilotem naszego telewizora. Samsung HW-J650 Zestaw Samsunga charakteryzuje się możliwością bezprzewodowego połączenia z telewizorami tego samego producenta, obsługującymi technologię TV Sound Connect. Wyposażono go w oddzielny, bezprzewodowy subwoofer. Funkcja Surround Sound Expanison ma zapewnić trójwymiarowy dźwięk, a obsługa łączności Wi-Fi umożliwia strumieniowe i bezprzewodowe odtwarzanie dźwięku z takich serwisów jak Deezer. Samsung HW-J650obsługuje oczywiście standardy Dolby Digital i DTS 2, które wykorzystywane są w nagraniach ścieżek dźwiękowych filmów czy imprez sportowych, transmitowanych prze telewizję. Nie zabrakło też obsługi łącza zwrotnego audio ARC, dzięki czemu zestaw podłączymy do telewizora jednym kablem. Samsung przygotował także urządzenie do rozbudowy o kolejne elementy, w celu stworzenia obsługiwanego przez aplikację mobilną zestawu multiroom. Sony HT-CT380 Sony oferuje wyjątkowo smukły soundbar o w wysokości zaledwie 5,1 cm, który wyposażono również w bezprzewodowy subwoofer. Bezprzewodową, strumieniową transmisję muzyki z wybranych smartfonów i tabletów umożliwiają łącze Bluetooth i technologia NFC. Z kolei technologia wirtualnego dźwięku przestrzennego imituje naturalne, trójwymiarowe pole dźwiękowe. Zestaw można umieścić przed telewizorem lub powiesić na ścianie. Subwoofer postawimy pionowo lub na boku, w zależności od tego, jakie możliwości oferuje nasze pomieszczenie. Sony HT-CT380 jest kompatybilne ze standardem 4K, zatem mamy pewność, że przepuszczony przez zestaw sygnał wideo nie straci nic z wysokiej jakości. Yamaha YSP-1400 Japoński producent oferuje zestaw składający się z ośmiu głośników i dwóch subwooferów, które zamontowano w podstawkach na obu bokach urządzenia. Yamaha obiecuje prawdziwy dźwięk przestrzenny. Nie zabrakło obsługi łączności Bluetooth i aplikacji mobilnej, dzięki której obsłużymy funkcje zestawu z urządzeń mobilnych. Jest też ripiter sygnału pilota, gdyby zestaw zasłonił odbiornik podczerwieni naszego telewizora. Funkcja UniVolume zapewnia z kolei stały poziom głośności. Zestaw Yamaha YSP-1400 podłączymy do telewizora za pomocą jednego kabla HDMI.
Soundbary do 1500 zł
Kabiny prysznicowe są nieodłącznym elementem wyposażenia wielu domów i mieszkań. Można pokusić się o stwierdzenie, że stają się bardziej popularne niż wanny. Niestety, utrzymanie ich w czystości wymaga sporej pracy i regularności, a i tak po kilku latach kabina traci dawną świetność i przychodzi czas na zakup nowej. Czym kierować się w wyborze kabin prysznicowych, by dłużej pozostawały w dobrym stanie, a czyszczenie ich nie było uciążliwe? Brodzik Brodziki, które obecnie są dostępne na rynku, są łatwe do utrzymania w czystości. Zazwyczaj są najbardziej długowiecznym elementem kabiny prysznicowej. Są odporne na działanie silnej chemii używanej do czyszczenia i pozostają w dobrym stanie przez wiele lat, niezależnie od tego, czy są płytkie, czy głębokie. Alternatywą dla nich są kabiny bez brodzika z odpływem bezpośrednio w podłodze. Takie rozwiązanie jest świetnym pomysłem, jednak biorąc pod uwagę łatwość czyszczenia, trzeba rozsądnie wybrać płytki, które będą spełniały rolę brodzika. Unikajmy mozaiki, która utrudnia czyszczenie i sprawia, że w jej zagłębieniach zbiera się kamień czy wilgoć. Najlepszym rozwiązaniem dla takich kabin są duże płytki o gładkiej powierzchni. Szkło Najbardziej klasyczne są kabiny z przezroczystego szkła. Są one jednak powszechnie uznawane za niepraktyczne ze względu na to, że nalot z twardej wody, pozostając na ściankach, powoduje nieestetyczny wygląd i jest trudny do usunięcia. Jest to tylko częściowo prawda. Większość z nas ma twardą wodę, która powoduje tego typu problemy, ale istnieją znakomite środki odkamieniające, które stosowane raz w tygodniu uczynią taką kabinę estetyczną. Dobrym pomysłem jest także zainstalowanie filtra przepływowego do wody, który sprawi, że w całym domu będziemy mieli wodę lepszej jakości. Jeśli nie chcemy martwić się na co dzień wyglądem szyb w kabinie prysznicowej, można wybrać takie, które sprawią, że osad nie będzie mocno widoczny. Taką rolę spełniają kabiny z szybą mleczną, która nie tylko osłania osobę będącą pod prysznicem, ale także „ukrywa” znajdujący się na ściankach osad. box:offerCarousel Profile i drzwiczki Każdy właściciel kabiny prysznicowej wie, że profile i rolki są najgorszym elementem do czyszczenia. Wszystkie te zakamarki sprawiają, że idealne wymycie kabiny graniczy z cudem. Chcąc uniknąć szorowania tych elementów szczoteczką do zębów, co następuje prędzej czy później, trzeba postawić na inne rozwiązanie. Najlepszym wyjściem dla osób, które nie chcą poświęcać dużo czasu na sprzątanie w łazience, są kabiny, które mają możliwie jak najmniejszą ilość profili i nie mają żadnych szyn i rolek. Są to kabiny składające się niemal wyłącznie ze szklanych ścianek oraz drzwiczek zamontowanych na zawiasach. Takie rozwiązanie sprawia, że do minimum ograniczamy miejsca zbierania się osadów. Co więcej, unikając konieczności czyszczenia profili, nie uszkadzamy elementów kabiny. Trzeba bowiem wiedzieć, że choć profile są odporne na silne środki chemiczne, to tylko do pewnego stopnia. Po kilku latach stają się matowe, a jeśli dodatkowo czyściliśmy je mechanicznie twardymi szczotkami, to zwyczajnie się uszkadzają. box:offerCarousel Kabina idealna Biorąc pod uwagę powyższe czynniki, możemy skusić się o definicję kabiny, która jest łatwa do czyszczenia, a więc praktyczna w codziennym użytkowaniu przez lata. Zatem idealna kabina powinna mieć ultracienki brodzik i zawierać jak najmniej profili. Powinna być zrobiona ze szkła, najlepiej matowego, mlecznego, a jej drzwiczki, zamontowane na zawiasach, muszą otwierać się jak klasyczne drzwi, bez żadnych szyn i rolek. Czy taka kabina istnieje? Owszem, wiele kabin spełnia te wymagania. Obecnie bardzo modne są bardzo płytkie brodziki, wiec nie ma problemu związanego z dopasowaniem kabiny do brodzika. Taki minimalizm wpisuje się w dzisiejsze trendy, więc wybór kabiny, która będzie łatwa do utrzymania w czystości, a jednocześnie będzie spełniała nasze wymagania estetyczne, nie powinien nastręczać trudności.
Łatwe do utrzymania w czystości kabiny prysznicowe
Wiosna i lato to wyjątkowo kapryśne i nieprzewidywalne pory roku. Nigdy nie wiadomo, czy ciepły i słoneczny dzień nie zakończy się siarczystą ulewą. Aby mieć pewność, że deszcze nie popsuje twoich wakacyjnych planów, miej na podorędziu okrycie przeciwdeszczowe. Co więcej, dobierz do niego modne kalosze w kolorze khaki, krótkie jeansowe spodenki i przezroczystą parasolkę, a będziesz wyglądać supermodnie nawet podczas największej ulewy. Nikt nie nazwie cię „zmokłą kurą”, możesz być tego pewna. Jaka powinna być najlepsza kurtka przeciwdeszczowa? Lekka, cienka, dobrze, jeśli bez problemu szybko ją złożysz i schowasz do torby, a po wyjęciu nie będzie pognieciona (chyba że będzie to zamierzony efekt). Musi być wykonana z tkaniny wodoodpornej i wiatroszczelnej. W związku z ogromnym zainteresowaniem kobiet tego typu odzieżą każda z pań znajdzie coś dla siebie, bo okrycia przeciwdeszczowe już dawno przestały być bezkształtnymi pelerynami. Dziś pojawiają się na wybiegach największych projektantów mody, a my bez najmniejszego trudu korzystamy z tego, co w modzie piszczy. Płaszcze z wyższej półki Taka inwestycja to dobrze wydane pieniądze, gdyż przeciwdeszczowe okrycia wykonane z najwyższej jakości materiałów w połączeniu z wyjątkowym designem będą ci służyć przez wiele lat. Pierwsze z nich to kurtka przeciwdeszczowa firmy Hunter. To marka, której w zasadzie nie trzeba przedstawiać, wystarczy wspomnieć, że jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych firm obuwniczych na świecie, a jej sztandarowym produktem są kalosze, które pokochały takie gwiazdy, jak: Mary-Kate Olsen, Reese Witherspoon, Kate Moss, Mila Kunis, Alessandra Ambrosio, a także księżna Kate Middleton. Na szczęście producent obuwia nie poprzestał wyłącznie na kaloszach i w płaszczach przeciwdeszczowych tej firmy można się zakochać. Mają piękny nasycony kolor i nowoczesny fason. Są wykonane w 100% z poliuretanu, który sprawia, że nie przepuszczają wody i jednocześnie mogą swobodnie oddychać. Inną propozycją z wyższej półki są ubrania projektowane przez córkę słynnego członka The Beatles. Stella McCartney to światowej sławy projektantka, która kilka lat temu nawiązała współpracę z firmą Adidas. Dzięki takiemu połączeniu sportowe ubrania zyskały elegancję i ekskluzywny charakter. Przeciwdeszczowe kurtki Stelli McCartney są wykonane z najwyższej jakości materiałów. Wykorzystany system Climaproof sprawia, że ubrania chronią ciało przed zmiennymi warunkami atmosferycznymi i zarazem pozwalają skórze oddychać oraz umożliwiają odprowadzenie na zewnątrz potu i nadmiaru ciepła. Do tego kurtki wyglądają bardzo modnie i szykownie. Bukiet kwiatów Kurtka przeciwdeszczowa w kwiaty to propozycja dla kobiet, które lubią podążać za najnowszymi trendami. Drobne stokrotki, ogromne maki czy egzotyczne róże chińskie pojawiły się w tym sezonie na ubraniach największych projektantów mody, m.in. Versace, Roberto Cavalli, Chanel czy Vivienne Westwood.Taki wzór na kurtce będzie mocnym akcentem całej stylizacji i możesz być spokojna, że będzie dobrze komponował się zarówno z letnią sukienką, jak i jeansowymi rurkami. Klasyka gatunku To jeden z najbardziej rozpoznawalnych i popularnych płaszczy. Najsłynniejsze trencze to oczywiście te marki Burberry. Nic dziwnego, to właśnie Thomas Burberry był wynalazcą nieprzemakalnej tkaniny zwanej gabardyną i jako pierwszy zaprojektował płaszcz przewiązywany w pasie, sięgający za kolano. Dziś nieprzemakalny trencz to ten element garderoby, który powinna mieć w szafie każda kobieta. Jest klasyczny, kobiecy, a do tego nigdy nie wychodzi z mody.
Najmodniejsze płaszcze przeciwdeszczowe
Woda od zawsze jest traktowana jako źródło życia. Para wodna posiada fantastyczną moc łatwego konserwowania pożywienia oraz walki z różnymi mikroorganizmami. Obróbka termiczna jest jedną z metod stosowanych w przetwórstwie wyrobów spożywczych, jak i do sterylizacji i dezynfekcji. Samo emitowanie ciepła nie zawsze jest wystarczające w przypadku przygotowania dań w odpowiedni sposób oraz w przypadku usuwania zanieczyszczeń. Niezawodna jest obróbka termiczna parą wodną. Woda w stanie gazowym w kontakcie z chłodniejszą powierzchnią ulega skropleniu, co zapobiega nadmiernemu wysuszeniu i przegrzaniu powierzchni produktów spożywczych i uszkodzeniu czyszczonych powierzchni. Gotowanie na parze Wysoka temperatura sprzyja utrwaleniu żywności, dzięki przebiegającym razem procesom denaturacji, koagulacji i żelowania białka. Bezpiecznym i często sugerowanym sposobem przygotowania produktów spożywczych, jest gotowanie na parze. Nasycona para wodna z powodu wysokiej temperatury, w sposób natychmiastowy powoduje nagłą przebudowę struktur komórek zwierzęcych i roślinnych, a tym samym zapobiega przedostawaniu się witamin i minerałów do środowiska obróbki (jak to ma miejsce podczas klasycznego gotowania). Aby znormalizować sam proces gotowania z wykorzystaniem pary wodnej, wiele firm oferuje urządzenia do gotowania na parze. Parowary, które skutecznie zachowają smak i nie powodują utraty ważnych mikroelementów przygotowanych potraw, dostępne są tutaj. Ceny takich urządzeń wahają się od około 60 złotych nawet do blisko 1000 złotych. Wyboru należy dokonywać w zależności do potrzeb własnych, z uwzględnieniem wielkości rodziny. Istotą dobrego wyboru jest zakup urządzenia o odpowiedniej objętości zarówno pojemnika na wodę jak i pojemników do gotowania, o odpowiedniej liczbie komór umożliwiających rozdzielenie składników (z oddzielnymi źródłami pary). Wśród opcji poprawiających funkcjonalność, pojawiają się również akcesoria dodatkowe, takie jak: pojemniki na ryż, podstawka do przygotowania ryb czy jajek. Najlepszej jakości parowary posiadają również inteligentny zegar, dzięki któremu możliwe jest przygotowania całego posiłku z uwzględnieniem różnego czasu gotowania dla różnych produktów. Nawilżanie powietrza Z punktu widzenia odporności naszych organizmów bardzo ważnym jest parametr, określający zawartości wody w powietrzu, czyli wilgotność. Optymalna wilgotność powietrza mieści się miedzy 45 a 60 procent. Zbyt suche powietrze powoduje, że z łatwością unoszą się w nim cząstki kurzu, roztoczy i różnego rodzaju alergenów. Wiele osób silnie odczuwa spadek wilgotności, gdyż obecność w powietrzu różnych ciał obcych powoduje kaszel, katar, duszności, które są przyczyną częstych infekcji górnych i dolnych dróg oddechowych. Jednym ze sposobów zapobiegania podrażnieniom śluzówki gardła i oczu jest kontrola poziomu wilgoci, a przypadku zbyt suchego powietrza stosowanie nawilżaczy. W zależności od potrzeb (wielkość pomieszczenia, stopień wysuszenia powietrza) można stosować różnego rodzaju nawilżacze, zaczynając od klasycznych pojemników wypełnionych wodą, zawieszonych na kaloryferze, do różnego typu nawilżaczy parowych i ultradźwiękowych. Powszechnie stosowane są nawilżacze ultradźwiękowe, ponieważ bazują na dyfuzji drobnych cząsteczek pary wodnej dzięki mechanicznemu rozbiciu wody za pomocą ultradźwięków. Dodatkowo ten rodzaj sprzętu AGD umożliwia korzystną jonizację powietrza w pomieszczeniu, jednak nie pozwala na stosowanie olejków do aromaterapii. Tych można używać tylko w nawilżaczach, których działanie polega na przeprowadzaniu wody ze stanu ciekłego w gazowy dzięki osiągnięciu temperatury wrzenia. Prasowanie z wykorzystaniem pary wodnej Innym urządzeniem powszechnie stosowanym w naszych domostwach są żelazka. Klasyczne prasowanie do rozprostowania włókien tkaniny wykorzystuje jedynie efekt termiczny oraz nacisk wywierany przez powierzchnię prasującą. Stosowanie pary wodnej w bardziej nowoczesnych modelach żelazek ma na celu ułatwienie wygładzenia tkanin. Jednak w najnowszych modelach urządzeń prasujących para wodna w znacznych ilościach jest wystrzelona z dysz pod dużym ciśnieniem (żelazka z generatorem pary wodnej). W tym wypadku za usunięcie zagnieceń odpowiedzialne są wilgoć, temperatura i ciśnienie, co daje możliwość prasowania nawet w pozycji pionowej, bez konieczności wykorzystania desek do prasowania. Zaletę tą wykorzystują również prasowacze parowe i steamery. Dodatkową zaletą prasowania parą wodną jest odświeżenie tkaniny, usunięcie z niej kurzu, drobnoustrojów, grzybów, a nawet nieprzyjemnych zapachów. Czyszczenie parą wodną Para wodna z powodzeniem jest również stosowana w procesach odkażania i sterylizacji. Wysoka temperatura zapewnia zniszczenie wegetatywnych, przetrwalnikowych i zarodnikowych form mikroorganizmów, które – choć niechciane – mieszkają w naszych domach. Już za mniej niż 100 złotych myjka parowa zapewnić może sterylną czystość. Urządzenia wytwarzające parę wodną, z łatwością pomagają w oczyszczaniu i odtłuszczaniu najsilniej zabrudzonych powierzchni. Dzięki akcesoriom dostępnym w sprzedaży, możliwe jest również czyszczenie parą okien, kabin prysznicowych, glazury i ceramiki łazienkowej, a także trudnych do czyszczenia dywanów i tapicerki. Zaskakująca jest uniwersalność zastosowania pary wodnej w urządzeniach domowego użytku. Bezwzględnie przyczynia się ona do zapewnienia zdrowia i poprawia komfort życia.
Cztery oblicza pary wodnej w sprzętach AGD
W związku z dużą popularnością promocji, zwiększyliśmy pulę monet aż o 500 000. W związku z dużą popularnością promocji, zwiększyliśmy pulę monet aż o 500 000. Jak zdobyć monety Wystarczy, że za zakup powyżej 50 zł zapłacisz BLIKIEM. Jeśli korzystasz z tej metody płatności po raz pierwszy, otrzymasz 3 monety. Za każdą kolejną damy Ci 1 monetę. Dowiedz się więcej
Zwiększamy pulę monet w promocji Monety od BLIKA
Sprzęty z charakterystycznym jabłuszkiem w logo budzą kontrowersje i wywołują dyskusje, jeszcze zanim oficjalnie pojawią się na rynku. Nie inaczej było też w przypadku nowego modelu iPhone’a, flagowego produktu firmy Apple, sprzedającego się w milionach egzemplarzy i z miejsca podbijającego kolejne listy branżowych przebojów. iPhone 6 otwiera nowy rozdział w historii firmy z Cupertino, będąc pierwszym smartfonem Apple, który tak wyraźnie nawiązuje do produktów konkurencji. Czy firma nie przespała jednak swojej szansy na dogonienie innych producentów supertelefonów? Cóż, niewątpliwie nie jest to najlepszy telefon na świecie, ale „szóstka” naprawdę może zrobić wrażenie. Jeszcze iPhone czy już Samsung? Design, wykonanie i kształt iPhone 6 dostępny jest w dwóch wariantach – zwykłym, mniejszym (choć to pojęcie dyskusyjne) i większym, oznaczonym dodatkowo w nazwie słowem „Plus”. Ja jestem dumnym użytkownikiem tego pierwszego i szczerze przyznam, że nie wyobrażam sobie korzystania z jego większego brata. Pierwszym wrażeniem, jakie wywarł na mnie iPhone 6, był niewątpliwie okrzyk zdumienia. Oglądając konferencję prasową Apple, podczas której po raz pierwszy zaprezentowano nowy model smartfona, wiedziałem, że ten model będzie większy od swoich poprzedników – firma nie miała właściwie szans w wyścigu z konkurencją, która już od lat proponuje swoim klientom sprzęty o takich gabarytach. Jednak gdy po raz pierwszy trzymałem w dłoni moją własną szóstkę, zastanawiałem się, czy dokonałem słusznego wyboru. Telefon jest po prostu ogromny, jego wymiary to 138.1 x 67 mm i z trudem mieści się w mojej, niezbyt małej przecież, dłoni. Mimo słusznych rozmiarów samego telefonu jego ekran nie jest wcale największy – w iPhonie 6 ma przekątną 4,7 cala. Ten rozmiar wymusza przede wszystkim obecność przycisku Home z wbudowanym systemem Touch ID, czyli czytnikiem linii papilarnych. Designerzy Apple, zafascynowani symetrią i prostotą, nie zdecydowali się przesunąć krawędzi ekranu w górę, w zamian zostawiając po obu stronach tyle samo miejsca. Okazuje się jednak, że może to mieć także dobre strony: trzymając telefon w pozycji horyzontalnej, otrzymujemy sporą przestrzeń na palce, dzięki czemu cieniutki (jego grubość to zaledwie 6,9 mm!) i śliski telefon nie wypadnie nam z rąk. No właśnie, obudowa. Tu zaczynają się schody. Korzystając ze wszystkich modeli iPhone’ów, począwszy od modelu 3GS, przyzwyczaiłem się już do charakterystycznego, „kanciastego” designu smartfona Apple. Nadawał on mu jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny kształt, dzięki któremu wystarczyło tylko spojrzeć na telefon, by wiedzieć, że to produkt firmy z jabłuszkiem w logo. W przypadku iPhone’a 6 projektanci musieli pójść na kompromis i zaryzykowali krytykę ze strony twardych fanów designu Apple, stawiając na popularniejszy wśród innych producentów obły kształt, który zdecydowanie lepiej dostosowuje się do dłoni. To szczególnie istotne, bo wykonana z aluminium obudowa i niewielka grubość telefonu sprawiają, że bez dodatkowej ochronnej obudowy naprawdę nietrudno o to, by wypadł i roztrzaskał się o podłogę czy chodnik (koszt wymiany szafirowej szybki ekranu nadal sięga około tysiąca złotych!). iPhone 6 dostępny jest w trzech wariantach kolorystycznych – szarym, srebrnym i złotym. Ja mam ten ostatni i o ile jako całość bardzo mi się on podoba, to nieco przeszkadzają mi wyraźne białe linie z tworzywa w górnej i dolnej części tyłu telefonu. Podobno służą one ochronie przed zakłóceniami ze strony anten i odbiorników, jednak w pozostałych wariantach kolorystycznych są zdecydowanie bardziej „ukryte” i mniej rzucają się w oczy. Dużą i ważną zmianą jest też ta w kształcie i rozlokowaniu przycisków funkcyjnych. O ile guziki regulacji głośności pozostały na lewej krawędzi aparatu, tuż pod przyciskiem wyciszania, to z uwagi na wąską obudowę nadano im podłużny, cienki kształt. Podobny kształt ma też przycisk włączania, który, co istotne, znajduje się teraz z prawej strony, a nie na górnej krawędzi smartfona. Zmianę tę wymusiła na projektantach zapewne wielkość ich dzieła – nie wyobrażam sobie, aby przycisk blokowania znajdował się w starym miejscu w tak dużym modelu. Jak już pisałem, projektanci najnowszego smartfona Apple, w zamian za zwiększenie jego rozmiaru, musieli zapomnieć o swojej niepowtarzalnej tożsamości. Przez to często spotykam się z pytaniem, o to, jaki model Samsunga mam przy uchu. Muszę jednak przyznać, że z czasem przywykłem do tego, że nowy iPhone jest olbrzymem i model 5s, czyli jego poprzednik, wydaje mi się teraz po prostu za mały. Wyświetlacz idealny? Projektanci Apple zaopatrzyli swoje nowe dzieło w wyświetlacz o rozdzielczości 750 x 1334 pikseli i wielkości 4,7 cala. Ekran wyświetla 16 milionów kolorów i ponad 320 ppi (pixel per inch, pikseli na cal). To wcale nie najwięcej spośród dostępnych na rynku smartfonów, jednak muszę przyznać, że dla mnie te parametry są całkiem wystarczające. Oczywiście wyświetlacz mógłby być jeszcze trochę większy, ale ten, w który wyposażono telefon, naprawdę dobrze się sprawdza. Kolory są świetnie odwzorowane, wyraźne i ostre, podobnie jak czcionki. Dla zwykłego, regularnego użytkownika smartfona jakość użytkowania iPhone’a 6 będzie niezwykle przyjemnym doświadczeniem. Chociaż wyświetlacz nie różni się właściwie od tego zastosowanego w poprzednim modelu, to inżynierowie Apple nie mogli oprzeć się pokusie i nazwali go „Retina HD”. Designerzy firmy z Cupertino już od kilku modeli zbliżają wyświetlacz coraz bliżej do szybki ekranu, aby polepszyć jakość oglądania. W iPhonie 6 mamy wręcz wrażenie, że szybka i wyświetlacz są sklejone razem, a wyświetlane na nim obrazy są „namalowane” na szybce. Szafirowe, bardzo wytrzymałe szkło zaokrąglone zostało na rogach, dzięki czemu nie „zaczepiamy” o nie palcami. Inżynierowie jeszcze bardziej dopracowali też funkcję MultiTouch, dzięki czemu wyświetlacz momentalnie reaguje na każde polecenie i ruch palca. Zadowalająca jest też jasność wyświetlacza. Jeśli skorzystamy z opcji manualnego ustawienia jej poziomu, to dodatkowo zaoszczędzimy sporo baterii. Użytkowanie w stylu Apple Premiera iPhone’a 6 zbiegła się także, tradycyjnie, jak to u Apple, z wypuszczeniem na rynek nowej wersji systemu operacyjnego iOS 8. Firma z Cupertino nie zapobiegła jednak wpadkom, a pierwsze dwie wersje oprogramowania pełne były błędów i niedoróbek. Kolejna aktualizacja (iOS 8.2) jest już stabilniejsza i w połączeniu z procesorem Apple A8 i 1GB pamięci RAM działa naprawdę świetnie. Mimo że parametry techniczne iPhone’a 6 wcale nie są najlepsze w porównaniu z innymi dostępnymi na rynku smartfonami, to prace nad ulepszeniem software’u zdecydowanie przyniosły dobre efekty. Tu nic się nie zacina, wszystko działa płynnie, każda animacja i wideo wyświetlają się płynnie. Płynnie przechodzi się także do działających w tle aplikacji. Od czasu iPhone’a 5 Apple przeprowadziło też prawdziwą rewolucję, jeśli chodzi o żywotność baterii montowanych w swoich smartfonach. I choć oczywiście duża częstotliwość korzystania z Internetu jest dla nich zabójcza, to iPhone 6 w stanie spoczynku może wytrzymać bez ładowania nawet 48 godzin! Internauci i specjaliści od smartfonów znaleźli też kilkadziesiąt prostych sposobów na to, aby wydłużyć czas korzystania z baterii po pojedynczym ładowaniu – zachęcam do poszukania ich na forach i branżowych serwisach internetowych. Coraz ważniejszą funkcję pełni także przycisk Home. Służy on nie tylko wygodnemu i płynnemu zarządzaniu aplikacjami czy uruchamianiu Siri (która nadal nie mówi po polsku!), ale także rozpoznaje, dzięki technologii Touch ID, nasze linie papilarne. W ten sposób możemy nie tylko odblokować telefon, ale także zapłacić za pobierane z iTunes Store aplikacje, muzykę czy filmy. Touch ID, choć już w iPhonie 5s działał bardzo sprawnie, teraz jest jeszcze czulszy na linie papilarne i naprawdę z łatwością rozpoznaje palec właściciela. Pomocne w sterowaniu smartfonem są także dwie belki funkcyjne – górna i dolna. Zjeżdżający z góry ekran pokazuje nam kalendarz, wydarzenia, daty, minipogodę czy powiadomienia z naszych aplikacji. Wysuwająca się z dołu ekranu belka to z kolei właściwie „centrum dowodzenia”. Tu włączymy lub wyłączymy Wi-Fi, Bluetooth czy tryb samolotowy, rozjaśnimy lub przyciemnimy ekran, włączymy latarkę czy zmienimy piosenkę bez potrzeby odblokowywania telefonu i uruchamiania aplikacji iTunes. Tuż po premierze iPhone’a 6 głośno było o tym, że producenci i deweloperzy aplikacji nie zdążyli na czas przystosować swoich programów do nowych, większych wyświetlaczy. I to rzeczywiście była prawda, wszak Apple do ostatniej chwili trzymał wszystkich w niepewności co do tego, jak będzie prezentował się nowy model smartfona. Teraz, kilka miesięcy po premierze, mogę śmiało stwierdzić, że zdecydowana większość najpopularniejszych aplikacji jest już dostosowana do większych ekranów iPhone’a. Co ciekawe, dopiero w iOS 8 po raz pierwszy udostępniono też opcję korzystania z horyzontalnego układu ekranu domowego. Dzięki temu mieści się na nim naraz aż 28 ikonek. Z iTunes Store możemy też pobrać nową wersję klawiatury, jeśli ta standardowa nie przypadła nam do gustu. Aparat wykorzystany w stu procentach? Cóż, nie jest tajemnicą, że Apple nie ma sobie równych, jeśli chodzi o wbudowany aparat. W świetną kamerę wyposażono już iPhone’y 5 i 5s, więc ten w testowanym przeze mnie modelu nie różni się jakoś specjalnie. Mam wrażenie, że zdecydowanie więcej pracy włożono w przednią kamerę niż tę tylną – po prostu dlatego, że nie za bardzo jest w niej co poprawiać. Tylny aparat wyposażono w 8-megapikselową matrycę, przedni ma 1,2 Mpix. Oba działają sprawnie, można uruchomić je za pośrednictwem aplikacji lub z poziomu dolnego „centrum zarządzania”, o którym pisałem wcześniej. Kamery wyposażono w filtr HDR, dwustopniowy samowyzwalacz (można go ustawić na 3 lub 10 sekund), inspirowane Instagramem filtry, a także możliwość zmiany trybu zdjęcia: 4:3, 1:1 i panorama oraz wideo: zwykłe, spowolnione lub w trybie poklatkowym. Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej zdjęcie1 zdjęcie2 Jedynym negatywnym zaskoczeniem związanym z aparatem w iPhonie 6 może być fakt, że z uwagi na cieniutki design telefonu obudowany szafirowym szkłem obiektyw lekko wystaje ponad obudowę. Jest to jednak tylko drobiazg, a na co dzień aparat spokojnie może zastąpić tradycyjne cyfrówki. Mam wrażenie, że „odwieczny” konflikt między posiadaczami iPhone’ów a wyznawcami Androida stawia obu stronom coraz wyższą poprzeczkę. Ja osobiście nie wyobrażam sobie rozstania z moim jabłuszkiem, choć zdaję sobie sprawę z tego, że nie dla każdego będzie to dobry sprzęt. iPhone 6 wyznacza jednak nowy kierunek, w jakim pójdzie teraz Apple. I chociaż firma z Cupertino ma w tym spore opóźnienie, to wierzę, że nie jest jeszcze za późno, aby znowu wyznaczała trendy. Najnowszy telefon Apple – iPhone 6 – dostępny jest na Allegro już od 2500 zł.
iPhone 6 – test smartfona, który namieszał w branży urządzeń mobilnych
Jednym z większych zagrożeń dla autorów, a jeszcze większym dla aktorów, są szufladki. Wrzuceni do jednej często mają problem z wydostaniem się z niej i utrwaleniem swojego nazwiska jako twórcy wszechstronnego. Tak się najczęściej dzieje z aktorami, którzy większą część swojego stażu poświęcili jednemu serialowi. Dlatego Gillian Anderson, choćby nie wiem, co zrobiła, dla wielu wciąż będzie przede wszystkim sceptyczną agentką FBI, której głównym zadaniem jest sprowadzanie na ziemię wierzącego w ufoludki partnera. Uciec z Archiwum X Od czasu zakończenia 9. sezonu serialu Gillian Anderson zagrała w kilku produkcjach – w tym również w głośnych filmach i serialach. Żaden jednak z występów nie powiedział nic więcej na temat jej umiejętności aktorskich i pozafilmowych zainteresowań. Owszem, słyszałem, że kiedyś próbowała swoich sił jako wokalistka, ale wiadomość o napisaniu książki – i to nie autobiografii – była kompletnym zaskoczeniem. Sięgnąłem więc po nią przede wszystkim z ciekawości, choć nadzieje miałem raczej niewielkie.Pierwszy rzut oka na okładkę przywiódł na myśl jeszcze jedno pytanie – okazało się, że książka jest kooperacją autorską Anderson i Jeffa Rovina – ile pracy wykonali poszczególni autorzy. Ta ciekawość niestety nie została zaspokojona aż do ostatniej strony. Na plus zaliczam fakt, że sama książka jest naprawdę wciągająca. Uciec... ale nie za daleko Czytelnik dość szybko się zorientuje, że historia, o której opowiada „Nadchodzi ogień”, nie jest pozbawiona czynników ponadnaturalnych – czyli dokładnie tego, czego można się spodziewać po agentce Scully. Niewykluczona jest również ingerencja sił pozaziemskich. I nie piszę w ten sposób, by zakamuflować zdradę fabuły. Ja naprawdę nie mogę tego powiedzieć, bo wszystko wskazuje na to, że książka ta jest dopiero pierwszym tomem z dłuższego cyklu. Czy się on przyjmie? Pozostaje poczekać i sprawdzić.Opowieść zaczyna się dość sensacyjnie – trochę w stylu kryminałów z czasów zimnej wojny, ale historia jest całkiem współczesna. Na środku oceanu, na statku, zmęczony badacz zapisuje notatki na temat całkowicie nieprawdopodobnego odkrycia. W głowie układa już mowy z podziękowaniami za kolejne nagrody, które zostaną mu przyznane, gdy tylko postawi stopę na lądzie. Problem w tym, że zmęczenie wzięło górę, badacz zasnął, a znalezisko zostało skradzione. Tymczasem w ONZ... ...mają problem, bo dwa wielkie państwa azjatyckie są na skraju atomowego konfliktu i żadne negocjacje nie przynoszą skutku, a przed gmachem siedziby Narodów Zjednoczonych ktoś ledwie uchodzi z życiem z zamachu. Potem zaczyna się robić coraz ciekawiej i coraz... dziwniej. A wydarzenia rozprzestrzeniają się na całą planetę. Za rozwiązanie zagadek zabiera się pani psycholog i tłumacz języków azjatyckich i starożytnych. Miejscami można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z powieścią ekologiczną. Między wierszami przebija się wezwanie do pokoju i zwiększenia świadomości w sprawach środowiska i wzajemnego poszanowania różnic kulturowych. Na szczęście pojawiają się też inne czynniki, dzięki którym książka unika pułapki naiwności. Wręcz przeciwnie. Czytelnik może zacząć odczuwać rosnący niepokój i irracjonalną chęć czytania dalej. Koniec części pierwszej Anderson wydaje się postępować według zasady o trzęsieniu ziemi i budowaniu napięcia. I wychodzi jej to całkiem nieźle, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę kilka skrótów i uproszczeń. Niemniej jednak w tym samym miejscu dochodzimy do najsłabszego punktu tej książki. Już w pierwszym tomie autorzy poruszyli niebo i ziemię, by poruszyć również czytelnika, i udało im się to. Jednakże informacja o kolejnych częściach opowieści motywuje do pytań: „co jeszcze mogą wymyślić?”, „czym jeszcze mogą zaskoczyć?”. Na odpowiedzi na te pytania przyjdzie nam jednak jeszcze poczekać.Książka „Nadchodzi ogień” dostępna jest także w formie elektronicznej w formatach EPUB i MOBI za ok. 28 zł. Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl
„Nadchodzi ogień” Gillian Anderson, Jeff Rovin – recenzja
Kilkuletnie dziewczynki i nastolatki, tak jak tytułowa bohaterka książki Ania z Zielonego Wzgórza, są marzycielkami. Czerpiąc inspiracje z opisu wnętrz z tomu o przygodach rudowłosej panienki, możemy zaaranżować pokój dla córki o duszy romantyczki. Kwiaty, falbanki i koronki z pewnością spotkają się z jej aprobatą. Charakterystyka stylu shabby chic Angielski zwrot shabby chic oznacza „wytarty”, czego odzwierciedleniem jest wyposażanie wnętrz w stare meble lub specjalnie postarzane, które – choć są piękne – sprawiają wrażenie zaniedbanych. Elementami dekoracyjnymi pomieszczeń urządzonych w stylu shabby chic są akcesoria, które zostały pokryte kilkoma warstwami farby tak, aby pierwsza z nich była widoczna spod ostatniej. We wnętrzach w stylu shabby chic dominują beże, żółcie, tony herbaciane, mięta, blady róż i błękity. Dopuszczalne są również złamane fioletem odcienie szarości. Istotną rolę w wystroju pomieszczeń odgrywają wzory kwiatowe, motywy serc i aniołów, które mogą pojawić się na powierzchni ścian pod postacią tapet. Styl shabby chic jest romantyczny, dlatego sprawdzi się w pokoju dziewczynki. Meble do pokoju dziewczynki w stylu shabby chic W pokoju dziewczynki w stylu shabby chic powinno stanąć drewniane łóżko (od 200 zł) z ramą ze zdobieniem w postaci aniołków lub roślinności. Mebel ten warto specjalnie postarzyć. W jaki sposób można to zrobić? W tym celu stosuje się ręczne lub mechaniczne metody przecierania i odrapywania mebli z warstw farby (najczęściej wykorzystując papier ścierny). Jeżeli pierwotnie mebel ma ciemne zabarwienie, wówczas łatwiej uzyskać efekt postarzenia. Alternatywą dla solidnego drewnianego mebla jest łóżko z żeliwnym wezgłowiem pokrytym farbą w odcieniu kości słoniowej. Oprócz łóżka w pokoju w stylu shabby chic powinna znaleźć się rustykalna komoda – również wykonana z drewna (dostępna od 250 zł). Aby przełamać wszechobecną biel, ten mebel można pokryć farbą w odcieniu różu lub błękitu. Na blacie komody warto ustawić niezbędne dziewczynce akcesoria – szkatułkę na biżuterię i lusterko. Pamiętajmy: shabby chic nie jest stylem minimalistycznym – dlatego im więcej bibelotów znajdzie się w sypialni, tym lepiej. Powinny go zatem ozdobić lalki z porcelany, kosze z wikliny (od 8 zł za sztukę) i drewniane pudełeczka. Tekstylia do pokoju dziewczynki w stylushabby chic Podstawowe tekstylia do sypialni dziewczynki, to znaczy pościel i poszewki na poduszki, powinny mieć charakterystyczny dla stylu shabby chic motyw florystyczny. Ten romantyczny wzór dobrze komponuje się z bielą, można zatem wybrać białe poduszki z kwiatową wstawką (od 12 zł) lub zdecydować się na poszewki ozdobione jedynie falbankami lub marszczeniami. Poszwa na kołdrę (w cenie od 25 zł; w komplecie z 2 poduszkami – od 35 zł) może być ozdobiona niewielkimi kwiatami – najlepiej będą prezentować się pąki róż. Kwiatowy wzór można powtórzyć w elementach wystroju okna, wybierając w tym celu zasłony w kwiaty (od 50 zł za zestaw 2 sztuk). Alternatywą dla wzorzystych tkanin są firanki wykonane z koronki w ciepłym odcieniu bieli, które warto przewiązać błękitnymi lub bladoróżowymi wstążkami. Tekstylia do sypialni zaaranżowanej w stylu shabby chic powinny zostać uszyte z lekkich materiałów, takich jak tiul, muślin i koronka. W pokoju urządzonym w stylushabby chicdziewczynka będzie czuła się niczym księżniczka. W świat bajek i baśni wprowadzą ją subtelne barwy, kwiatowe motywy i miękkie tkaniny ozdobione falbanami.
Pokój dla dziewczynki w stylu shabby chic
Przez wielu niedoceniany, a nawet często pomijany. Potrafi być doskonałym źródłem informacji o pojeździe. W zasadzie można stwierdzić, że numer VIN pojazdu jest jak PESEL obywatela. W obecnych czasach potrafi nam powiedzieć praktycznie wszystko o danym aucie, o ile było serwisowane i naprawiane w autoryzowanych stacjach obsługi. W związku z powyższym może okazać się bardzo pomocny w wielu sytuacjach. Identyfikacja pojazdu Aktualnie na terenie Unii Europejskiej obowiązuje norma ISO-3779, która definiuje szczegółowo numer VIN jako ciąg 17 znaków. Można z niego odczytać informacje o tym, gdzie i przez jakiego producenta auto zostało wyprodukowane. Informują o tym 3 pierwsze znaki, czyli kod producenta pojazdu. Przy czym pierwsza oznacza kraj montażu, a następne dwie są indywidualne dla każdego wytwórcy. Kolejne symbole w pozycjach od 4 do 9 pozwalają nam sprawdzić, z jakim typem pojazdu mamy do czynienia, a także poznać jego wersję nadwoziową , typ silnika, a często nawet wyposażenie. Niestety, różni producenci stosują inne systemy oznaczeń, przez co interpretacja może okazać się trudna. Trzeci, ostatni człon VIN to numer identyfikacyjny, a w zasadzie seryjny pojazdu. Przy czym warto zwrócić uwagę, że np. 10 znak oznacza najczęściej rok modelowy, a więc często jest on zgodny z datą produkcji pojazdu. Aby prawidłowo rozkodować VIN, warto skorzystać z ogólnodostępnych dekoderów, które bezbłędnie i precyzyjnie wskażą znaczenie poszczególnych symboli dla konkretnej marki pojazdu. Dla przykładu można tu podać:VIN: SHHEP33504U000001, co oznacza kolejno:SHH – producent Honda, Wielka Brytania, pojazd osobowyEP3 – model Civic i silnik K20A23 – typ nadwozia 3-drzwiowy5 – klasa pojazdu Type-R0 – kod kontrolny4 – rok modelowy 2004U – kod fabryki produkującej w Wielkiej Brytanii000001 – numer seryjny Przy zakupie używanego pojazdu Decydując się na zakup używanego samochodu, warto przed transakcją poznać historię danego egzemplarza. I tu z pomocą przychodzi właśnie numer VIN. Jest on wykorzystywany najczęściej przez autoryzowane stacje obsługi pojazdów jako klucz do wyszukania wszelkich informacji o danym pojeździe. Na jego podstawie możemy ustalić przebieg auta po harmonogramie dokonanych przeglądów (o ile oczywiście pojazd był serwisowany w autoryzowanych stacjach). Umożliwi nam także zapoznanie się szczegółowo z historią napraw, jakie były wykonywane, włącznie z naprawami blacharsko-lakierniczymi. Za jego pomocą można również ustalić, czy dany egzemplarz brał udział np. w akcjach serwisowych i czy zostały one wykonane. W zasadzie to, jak dużo informacji uda nam się uzyskać, zależy w dużej mierze od marki samochodu, a w zasadzie standardów obowiązujących daną sieć autoryzowanych punktów obsługi. W przypadku niektórych marek możliwe jest nawet sprawdzenie historii serwisowej aut pochodzących zza granicy. Przy chęci uzyskania takiej informacji w serwisie najczęściej będziemy potrzebować dokumentów pojazdu, a także niezbędna może okazać się obecność samego właściciela na miejscu. Sprawdź, czy kradziony Przed zakupem używanego auta warto również skontrolować VIN pojazdu, czy nie figuruje w bazie pojazdów skradzionych, aby ustrzec się przed niechcianymi problemami. Oględziny warto zlecić fachowcom, ponieważ niejednokrotnie w przypadku drogich samochodów zdarzają się przypadki próby „przebijania numerów” mających na celu ukryć nielegalną lub powypadkową przeszłość pojazdu. Podczas naprawy Mnogość modeli i wersji pojazdów często jest przyczyną powstawania problemów przy doborze części zamiennych. Niejednokrotnie zdarzają się przypadki występowania w jednym modelu pojazdu różnych podzespołów. Zdarza się, że nawet w takim samym samochodzie z tego samego roku produkcyjnego mogą wystąpić różne części. Dlatego też obecnie coraz częściej przy zakupie części zamiennych, nawet zamienników, VIN może okazać się bardzo pomocny. Posiadanie go przy sobie i podanie przy zakupie często może ustrzec nas przez zakupem niewłaściwych części. Gdzie znajdę VIN? W różnych pojazdach występuje w innych miejscach. Poza dowodem rejestracyjnym, najczęściej można go znaleźć na ścianie grodziowej między kabiną a przedziałem silnikowym, na przednim kielichu amortyzatora, na podszybiu przedniej szyby, na słupku bocznym przy drzwiach kierowcy bądź pasażera, na podłodze przy siedzeniu pasażera z przodu lub nawet w bagażniku. Umiejscowienie w konkretnym modelu można sprawdzić w instrukcji obsługi pojazdu. Oprócz tych miejsc widocznych gołym okiem na nadwoziu, numer identyfikacyjny znajduje się również we wszystkich sterownikach pojazdu. Udając się zatem na stację diagnostyczną bądź do serwisu, po podłączeniu do interfejsu można go również odczytać.
Dlaczego numer VIN w twoim aucie jest tak ważny?
Chociaż „Tom Clancy’s Rainbow Six: Siege” zostało wydane pod koniec 2015 roku, to gra cały czas zyskuje na popularności. Z miesiąca na miesiąc rozwija się też scena esportowa i wiele osób zaczyna marzyć o sławie i pieniądzach profesjonalnego gracza. Zanim to nastąpi, przyda się porządna myszka. Dobra myszka komputerowa to same zalety. Urządzenia dla graczy charakteryzują się dobrą jakością wykonania, wysoką trwałością, często funkcjonalnym oprogramowaniem i przede wszystkim najwyższą precyzją sterowania. Jednak gryzoń gryzoniowi nierówny. Jakie modele są godne polecenia dla graczy „Rainbow Six: Siege”? Logitech G603 box:offerCarousel Logitech G603 to dość nowa konstrukcja w ofercie szwajcarskiego producenta. Wyposażona jest w autorski sensor optyczny o nazwie Hero, który charakteryzuje się dużą precyzją sterowania i maksymalną czułością 12000 DPI. Bardzo ważna w tej myszce jest jej bezprzewodowość, która dzisiaj już nie jest wadą, a ogromną zaletą. Gryzoń ma wymiary 124 x 68 x 43 mm i waży od 112,3 do 135,7 gramów (w zależności od liczby baterii). Cena to około 250 złotych. Zobacz również test Logitech G603. Asus ROG Gladius II box:offerCarousel Nie ma co ukrywać – Asus ROG Gladius II to myszka droga. Kupując ją, musimy się liczyć z uszczupleniem budżetu o około 400 złotych. Co otrzymujemy w takiej cenie? Prawdopodobnie najlepszy sensor optyczny na rynku – Pixart PMW3360, świetną jakość wykonania i uniwersalny kształt, a do tego odpinany kabel. Cena jest wygórowana, ale w parze z nią idzie sporo plusów, za które warto zapłacić. Zobacz również test Asus ROG Gladius II. Zowie FK box:offerCarousel Nazwa legendarnej wręcz myszki marki Zowie nie wzięła się z nieba. FK to inicjały jednego z najbardziej znanych i cenionych polskich graczy „Counter-Strike’a” – Filipa „NEO” Kubskiego. To właśnie przy współpracy z Polakiem powstał ten gryzoń. I chociaż w procesie twórczym uczestniczył gracz „CS-a”, to Zowie FK świetnie sprawdzi się także do „Rainbow Six: Siege”. W ofercie są dwa modele – Zowie FK1 oraz Zowie FK2. Różnią się one jedynie rozmiarami – „dwójka” jest o 3 mm krótsza i 2 mm węższa i niższa. Wybór zależy od indywidualnych preferencji. W obu przypadkach cena to około 280-300 zł. SteelSeries Rival 310 box:offerCarousel SteelSeries to duńska marka, która powinna być doskonale znana wszystkim graczom. Od wielu lat firma ta produkuje wysokiej jakości akcesoria gamingowe – klawiatury, słuchawki, podkładki i oczywiście gryzonie. Jedną z najnowszych konstrukcji jest Rival 310, który w profilowanej obudowie kryje zaawansowany sensor optyczny TrueMove3. Czujnik ten zapewnia dużą precyzję sterowania, co jest kluczową kwestią w przypadku myszek dla graczy. Za SteelSeries Rival 310 zapłacimy około 250 zł. SteelSeries Sensei 310 box:offerCarousel SteelSeries Sensei 310 to bliźniacza myszka dla Rival 310. Tylko w tym przypadku są to bliźniaki dwujajowe. O ile geny, czyli oprogramowanie i zastosowane podzespoły, są identyczne, o tyle różnią się wyglądem. Sensei to myszka symetryczna. Chociażby z tego powodu lepiej sprawdzi się w przypadku osób leworęcznych, ale oczywiście praworęczni też skorzystają z jej możliwości. Tak naprawdę to takie same myszki, tylko w dwóch wariantach do wyboru. Cena również wynosi mniej więcej 250 zł. Cooler Master MasterMouse Pro L box:offerCarousel Cooler Master nie jest marką, która jakoś mocno przebiła się do świadomości graczy poszukujących wysokiej jakości myszek. Niesłusznie. Firma oferuje naprawdę wysokiej jakości urządzenia, które zadowolą najbardziej wybrednych. Dowodem tego jest gryzoń o nazwie Cooler Master MasterMouse Pro L. Największą zaletą urządzenia jest sensor optyczny Pixart PMW3360, który idzie w parze z wysoką jakością wykonania. Cena? Raczej standardowa, bowiem wynosi około 250 zł. Corsair Glaive RGB box:offerCarousel Corsair to kolejna firma, którą kojarzymy raczej z innymi sprzętami komputerowymi. Tymczasem w portfolio tej marki znajdziemy też bardzo dobre myszki. Jedną z nich jest Corsair Glaive RGB w cenie około 280 zł. Za taką kwotę otrzymujemy konstrukcję z 6 przyciskami, przewodem o długości 1,8 metra i topowym sensorem Pixart PMW3367. Wymiary urządzenia to 126 x 91 x 44 mm. Z kolei masa wynosi 122 gramów. Zobacz również test Corsair Glaive RGB. Razer Lancehead box:offerCarousel Firma Razer często kojarzona jest przez graczy z wysokimi cenami. Czy to prawda, czy nie – trudno jednoznacznie określić. Jednego natomiast Razerowi odmówić nie można – wysokiej jakości produktów, które są uwielbiane przez wielu użytkowników. Podobnie jest z myszką Razer Lancehead, którą można kupić w dwóch wersjach – bezprzewodowej oraz Tournament Edition, czyli z tradycyjnym kablem. W obu przypadkach otrzymujemy ten sam sensor Pixart PMW3389. Ceny zaczynają się od 300 zł. Chociaż „Tom Clancy’s Rainbow Six: Siege” znacząco różni się od „Counter-Strike’a”, to w rzeczywistości do obu tych gier możemy używać dokładnie tych samych myszek. Najważniejsze, aby były wygodne, dobrze wykonane i zapewniały wysoką precyzję sterowania.
Najlepsze myszki do „Tom Clancy’s Rainbow Six: Siege”
Chcesz uszyć coś praktycznego swojemu dziecku? Czapka i komin będą idealnym rozwiązaniem. Szyje się je szybko i przyjemnie, nie potrzeba wielkich umiejętności krawieckich. Wystarczą chęci i trochę cierpliwości Co będzie potrzebne? Do uszycia czapki i komina będziemy potrzebować kilku rzeczy: - dresówka, dwa kawałki o wymiarach 60 x 60 cm, w dwóch kolorach, - maszyna do szycia, - podstawowe akcesoria krawieckie. Krok 1. Zaczynamy od zrobienia wykroju. Potrzebujemy obwodu główki przyszłego użytkownika. Odejmujemy 2-3 cm, w zależności od rozciągliwości dzianiny (jeśli mocno się rozciąga, odejmujemy więcej). Otrzymaną wartość dzielimy na pół. Drugi potrzebny wymiar to wysokość czapki – możemy zmierzyć jakiś gotowy egzemplarz lub spróbować zmierzyć ją na główce dziecka. Na kartce rysujemy prostokąt o podanych wyżej wymiarach. Górną cześć prostokąta zaokrąglamy, zaczynając mniej więcej na wysokości 2/3 wysokości czapki. Wykrój komina jest jeszcze prostszy: wystarczy narysować na kartce prostokąt o wymiarach równych ½ obwodowi głowy i wybranej przez nas wysokości (jeśli masz wątpliwości, zasugeruj się szerokością gotowego szalika dla dziecka). Krok 2. Wycinamy potrzebne części: czapka dwa razy z jednej dresówki i dwa razy z drugiej, komin dwa razy z podwójnie złożonego materiału jednego i drugiego koloru. Krok 3. Zszywamy ze sobą obie części czapek (pary tego samego koloru). W warstwie, która będzie wewnątrz zostawiamy kilkucentymetrowy otwór na wywinięcie. Składamy ze sobą obie części i zszywamy naokoło. Przez pozostawiony otwór odwracamy czapkę na prawą stronę. Zszywamy ręcznie otwór, tak by nie było widać nitki. Krok 4. Bierzemy się za komin. Obie części, zewnętrzną i wewnętrzną, zszywamy wzdłuż krótszych boków. W wewnętrznej części zostawiamy otwór na wywinięcie. Składamy ze sobą prawymi stronami do środka i spinamy szpilkami. Zszywamy wzdłuż górnego brzegu. Krok 5. Odwracamy na prawą stronę. Teraz najtrudniejsza część – spinamy ze sobą dolny brzeg, na początku jedną szpilką, zakładając zapas materiału do środka. Teraz odwracamy komin na lewą stronę i spinamy pozostałą część brzegu. Zszywamy cały dolny brzeg naokoło. Krok 6. Odwracamy komin przez otwór zostawiony w wewnętrznej warstwie. Otwór zszywamy ręcznie, starając się, by nitka była niewidoczna. Nasz komplet jest już gotowy. Nie jest to takie trudne, prawda? W taki sam sposób uszyjesz czapkę i komin dla osoby dorosłej. Jeśli szukasz więcej inspiracji, sprawdź, jakie gotowe zestawy możesz znaleźć na Allegro!
Czapka i komin – DIY
Moto E to obecnie najtańszy smartfon w portfolio Motoroli. Czego należy się spodziewać za około 420 zł? Wyposażenie i specyfikacja Niestety, oszczędności widać od samego początku. Telefon nie ma w wyposażeniu adaptera sieciowego, jest tylko kabel USB do ładowania i transferu danych. W adapter trzeba się wyposażyć samemu, zabrakło również słuchawek. Motorola Moto E to: Układ QualcommSnapdragon 200. Procesor dwurdzeniowy 1,2 GHzCortex A7. Grafika Adreno 302. RAM 1 GB. Pamięć wbudowana 4 GB, micro SD do 32 GB. System operacyjny Android 4.4.4 Kit Kat (planowany update do 5.0 Lolipop). Wyświetlacz 4,3 cala TFT, 540x960, Gorilla Glass 3. Aparat 5 MP, foto 2592 x 1944 pikseli, wideo 480p. Bateria 1980 mAh. Bluetooth 4.0. Wi-Fi 802.11 b/g/n. GPS z A-GPS i GLONASS. Specyfikacja sugeruje, że Moto E to urządzenie z niższej półki, ale w kontekście ceny jest nieźle. Podzespoły powinny zapewnić wygodną pracę w podstawowej obsłudze oraz niewymagających multimediach. Konstrukcja Moto Eto telefon bez udziwnień. Jest prosty, ale ma coś w sobie. Dominują tworzywa sztuczne, ale część jest dodatkowo gumowana. Nie jest to efektowny smartfon, choć, mimo większych gabarytów, wygląda estetycznie. Telefon mierzy 12,4 cm na 6,4 cm, a jego grubość to 12 mm. To sporo – daleko Moto E do chudszej i droższej konkurencji i najnowszych standardów. Grubość w połączeniu z wagą (142 gramy) daje w efekcie lekko toporną, mało atrakcyjną konstrukcję. Front to szklana tafla z dwoma srebrnymi paskami – krótszym u góry (skrywa głośnik rozmów) i dłuższym na dole (zabezpiecza główny głośnik oraz mikrofon). Obok górnej maskownicy znajduje się jeszcze biała dioda powiadomień. Kanty i krawędzie urządzenia są zaokrąglone, chociaż obudowa wystaje lekko ponad wyświetlacz. Ten ostatni jest gładki i przyjemny w dotyku, sprawia wrażenie solidnego (to w końcu Gorilla Glass).Krawędź boczna jest w połowie błyszcząca, a w dolnej części zachodzi na nią matowa pokrywa baterii. Włącznik i regulacja głośności znajdują się z prawej strony – mają srebrne, wąskie i podłużne pokrywki, podobnie jak maskownice głośników. Na szczycie ulokowano wyjście słuchawkowe oraz szczelinę dodatkowego mikrofonu, a na spód trafiło gniazdo micro USB. box:imageShowcase box:imageShowcase Pokrywa baterii jest matowa i lekko ogumowana – odpowiada kształtowi obudowy, ma też wgłębienie przy logo producenta. Kształt to największy walor tej konstrukcji – telefon jest lekko wygięty, wybrzuszony w środkowej części, co wizualnie go odchudza. Na tylnej ściance umieszczono jedynie aparat (brak diody doświetlającej).Pokrywa jest wpięta w wielu punktach i trzyma się bardzo pewnie. Pod nią znajdują się: bateria (zabudowana i niewymienialna), czytnik kart micro SIM i micro SD. Górna i dolna krawędź mają dodatkowo metalowe wzmocnienia.Telefon wykonany jest dobrze – tworzywa są solidne, nic się nie ugina i nie trzeszczy. Materiały spasowane są nieźle, chociaż pokrywa baterii ma lekki luz. Produkt jest ciężki, ale przez to jest jednocześnie masywny i solidny. Dostępny jest też wariant biały oraz kolorowe pokrywy baterii. Ergonomia Odczuwalna jest większa waga telefonu. To tylko 4,3 cala, więc przy tej grubości telefon jest trochę za ciężki. Daje się to we znaki w trakcie dłuższych rozmów czy surfowania po sieci. Moto E dobrze leży w dłoni, nie jest jednak poręczny (w małych dłoniach użytkowanie może nie być komfortowe). Matowa pokrywa poprawia chwyt, a krawędzie są gładkie i nie irytują palców. Lekki dyskomfort pojawia się podczas dłuższych rozmów telefonicznych – spocona dłoń zaczyna się ślizgać po matowej pokrywie.Plusem jest rozmieszczenie przycisków z jednej strony. Mają odpowiedni odstęp, wyraźny skok i są sprężyste. Nie odstają mocno od obudowy, nie zaczepiają się o kieszenie, ale łatwo je wyczuć pod palcem. Włącznik natomiast jest sporo mniejszy. Na pochwałę zasługuje także dioda powiadomień, która jest dobrze widoczna. Sygnalizuje białym, ale odpowiednio łagodnym światłem. Nie informuje jednak o statusie ładowania.Osobę, która kupi ten telefon, czekają na początku dwie niespodzianki. Pierwsza to folia fabryczna na ekranie, którą nie tak łatwo zdjąć – wymaga to cierpliwości, gdyż jest mocno przyklejona, a róg mający ułatwić operację nie odstaje od ekranu. Gdy zmęczymy palce podczas prób odklejenia osłony, przyjdzie pora na pokrywę baterii. To druga niespodzianka. Z jednej strony to dobrze, że trzyma się pewnie, ale z drugiej – chyba aż nazbyt, bo żeby ją zdjąć, trzeba użyć dużej siły, podważając ją jednocześnie w kilku miejscach. Nie trzeba być delikatnym, pokrywa jest mocna i wygina się, więc się nie połamie. Na szczęście dostęp do czytników kart jest wygodny. Wyświetlacz Rozdzielczość qHD (540x960 pikseli) przy wymiarze 4,3” daje zagęszczenie pikseli na poziomie 240 dpi, czcionki są więc gładkie, a krawędzie grafiki równe. Osoby wymagające dopatrzą się pewnej ziarnistości, ale poziom jest satysfakcjonujący. Wyświetlacz jest też jasny, a kolory poprawne. Interfejs dotykowy obsługuje pięć punktów. Reakcja ekranu jest prawidłowa, jest czuły i bez problemu interpretuje gesty. Nie jest jednak wyjątkowo precyzyjny – w mniejsze elementy, jak np. przyciski zamykania reklam – czasami trudno trafić. System operacyjny Telefonem zarządza praktycznie niezmodyfikowany KitKat w wersji 4.4.4, a wkrótce można spodziewać się aktualizacji do wersji 5.0 Lolipop. W telefonie wgrane są aplikacje Google oraz trzy programy od producenta: asystent migracji ułatwiający kopię danych z innego telefonu, asystent snu – pozwala ustawić wyciszenie dzwonka na noc, oraz aplikacja Alert pozwalająca na szybki kontakt ze wskazanymi osobami w razie potrzeby, niebezpieczeństwa lub wypadku.Specyfikacja nie zachwyca, ale system został świetnie zoptymalizowany i działa szybko, płynnie oraz stabilnie. Nie przycina się, nie „muli” – jest równie dobrze, jak w dużo droższych telefonach. Korzystanie z wielu aplikacji nie sprawia problemów, ale lepiej nie przeładowywać telefonu zbędnymi aplikacjami i widżetami.Telefon nie ma fizycznych przycisków na froncie, więc dolną krawędź zajmują klawisze ekranowe. Nie minimalizują się podczas włączenia pełnoekranowej aplikacji. Przyciski gasną, ale pozostaje ramka górnej belki i tło przycisków. Można wcisnąć je przez przypadek i zawęża to powierzchnię roboczą ekranu.Niestety, 4 GB pamięci wbudowanej to dosyć mało. W praktyce zostaje jej dużo mniej, więc wgranie dużych aplikacji może się nie udać, a karta micro SD na dane to podstawa. Bateria Bateria jest niezła – oszczędni wyciągną z akumulatora Moto E do dwóch dni pracy. Przy typowej obsłudze, bez wymagających zadań, telefon wytrzyma dobę. GPS, gry i surfowanie po sieci skróci czas pracy, ale telefon i tak powinien wytrzymać cały dzień. Ładowanie z portu USB trwa długo, więc konieczne jest zakupienie oddzielnego adaptera – wtedy czas wyniesie od 2,5 do 3 godzin.Pomiary wskazują, że Moto E zapewnia prawie 17 godzin ciągłych rozmów, ponad 8 godzin Internetu bądź ponad 6 godzin odtwarzania wideo – to lepsze wyniki niż w przypadku wielu telefonów z wyższej półki. Multimedia – gry, aparat, audio Układ Moto E nie jest wyjątkowo wydajny, ale – o dziwo – radzi sobie bardzo dobrze w wielu grach. Podstawowe, proste tytuły są w pełni grywalne – dobry wyświetlacz, niezły dotyk gwarantują dobrą rozrywkę. Grafika 3D również wypada nieźle, ale w naprawdę wymagających tytułach, przy większej liczbie elementów czy wrogów, rozgrywka potrafi wyraźnie zwolnić. Słabo wypada natomiast aparat. Nie ma auto focusa, zatem zdjęcia wychodzą rozmyte, a brak diody LED sprawia, że są one też kiepsko doświetlone. Drugiej, przedniej kamery też brak. Jakość filmów jest taka sama, jak zdjęć, czyli – jak na obecne standardy – nie najlepsza. Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej. zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3 Głośnik główny ma sporo mocy, dźwięk jest jasny, lekko ostry, ale czysty i czytelny – sprawdzi się w nagłośnieniu gier i rozmów. Dzwonki są również wyraźnie słyszalne, nawet w głośnym otoczeniu.Dźwięk z wyjścia słuchawkowego jest niezły. Ma pewne ubytki w niskich tonach, ale jest dostatecznie przejrzysty, by móc używać Moto E z lepszymi słuchawkami dokanałowymi lub nausznymi. Jakość rozmów i łączność Smartfon wyposażony jest w mikrofon z funkcją noise cancelling – lekko tłumi to głos, ale dzięki temu rozmówcom nie przeszkadza hałas otoczenia czy szum wiatru. Głośnik rozmów cechuje się dobrą głośnością, a głos rozmówcy jest czytelny i przejrzysty.GPS z A-GPS i GLONAS radzi sobie bardzo dobrze, szybko odnajduje położenie satelit i jest precyzyjny. Telefon może zatem sprawdzić się jako podstawowa nawigacja GPS.Opisywana Motorola nie gubi zasięgu, oferuje stabilny transfer danych przez sieć, nie rozłącza się z Wi-Fi. Dobrze sprawdza się także Bluetooth w wersji 4.0. Podsumowanie Motorola Moto E to specyficzne urządzenie – producent oszczędzał na wielu elementach, telefon ma więc ograniczone możliwości oraz przeciętny układ. Jest jednak dobrze wykonany, stabilny – wrażenie robi dobra wydajność systemu. To także całkiem wydajna bateria, dobry ekran i jakość rozmów. Niestety, wizualnie nie wygląda on zbyt atrakcyjnie, jest gruby i dosyć ciężki, ma słaby aparat oraz niewymienialną baterię, ale osobom szukającym przede wszystkim telefonu, a nie gadżetu, Moto E przypadnie do gustu. W cenie ponad 400 zł stanowi opłacalny zakup. To też w końcu Motorola, a nie niszowy producent, do tego czysty Android. Telefon stanowi niezłą alternatywę wobec droższej Moto G.
Motorola Moto E, czyli czysty Android za grosze
Planujesz założyć pasiekę i nie wiesz, jaki ul wybrać? Podpowiadamy, który będzie dla ciebie odpowiedni. Ul wielkopolski Jednym z najpopularniejszych uli w polskich pasiekach jest ul wielkopolski, który funkcjonuje w dwóch wersjach: drewnianej oraz styrodurowej. Ma on ramki o wymiarach 360 x 260 mm. Dodatkowo w jego skład wchodzą: podstawka (na której jest ustawiony ul), dennica (dolna część), korpus gniazdowy, nadstawka (miejsce, w którym pszczoły składają miód), daszek, 20 beleczek odstępnikowych, wkładka wylotowa i płyta izolacyjna. Główny element ula stanowi korpus gniazdowy. To właśnie w tym miejscu pszczelarz umieszcza ramki gniazdowe i czerw. Jest to także miejsce, w którym pszczoły składają pokarm. Ważną kwestią jest izolacja nie tylko od góry, ale i od dołu oraz z boków. To wymaga wykorzystania grubego na 20 mm styropianu. Ul wielkopolski często jest wybierany przez pszczelarzy, ponieważ ma nieograniczoną pojemność. Dzieje się tak, ponieważ istnieje możliwość powiększania go, nakładając dodatkowe kondygnacje w górę lub dostawiania ramek po bokach. Ponadto sprawdza się w przypadku pasiek wędrownych. Nie istnieje jednak możliwość trzymania w jednym ulu dwóch rodzin pszczelich. Stosując ul wielkopolski, narażamy się też na dłuższą obsługę pszczół i ich wstrząsanie podczas zbierania plastrów. Cena? Na Allegro kupimy ul wielkopolski już za 185 zł. Ul Dadanta Kolejnym typem ula, który można spotkać w większości polskich pasiek, jest ul Dadanta. Ma on wiele zalet. Jedną z nich jest tylko jedno pomieszczenie gniazdowe – usprawnia to kontrolowanie pszczelej rodziny. Ul ten ma również osobne plastry do zbierania miodu. Należy zwrócić uwagę na fakt, że ul Dadanta jest nierozbieralny. Jest to przyczyną zastosowania poławiaczy wylotowych – ich szuflada jest jednak tak mała, że trzeba ją opróżniać niemalże codziennie. Ul Dadanta jest wykonany z drewna. Jest więc ekologiczny i „oddychający”, a pszczoły bytują w naturalnych warunkach. Choć jest to plusem, w niektórych okolicznościach może mieć negatywne konsekwencje. Chodzi tutaj o możliwe przedłużenie zimy. Gdy wiosna przychodzi zbyt późno, istnieje ryzyko, że pszczoły padną z głodu. Odpowiedzialne jest za to usytuowanie gniazda – znajduje się ono nisko, dlatego warto zamontować ul na wysokiej dennicy. Pomoże to zminimalizować ryzyko pomoru pszczół. Wybierając ul Dadanta, należy to dobrze przemyśleć. Jest to bowiem element pasieki, który może sprawiać niewielkie kłopoty, szczególnie w przypadku początkujących pszczelarzy. Jego cena to 237 zł. Ul warszawski Idealny dla małych, przydomowych pasiek, w których pszczelarze są hobbystami, a nie przedsiębiorcami. Ul warszawski jest wygodny. Wyjmowanie ramek przy zbiorze miodu przebiega szybko, ale wymaga sprawności pszczelarza – trudności mogą się pojawić przy oddzielaniu miodni od gniazda. Ogromną zaletą ula warszawskiego jest bezpieczna zimowla pszczół i brak ryzyka przewrócenia się. Wykorzystywane w nim ramki są zbliżone wielkością do naturalnej struktury gniazda pszczół, co może przekładać się na mniejsze ryzyko ucieczki owadów. Minusy? Brak możliwości rozbudowy, wysoka cena – koszt ula warszawskiego to około 260 zł, ograniczona ilość ramek i brak wyjmowanej dennicy. Tworząc pasiekę, warto dobrze poznać typy uli. Idealnym rozwiązaniem jest zakup dwóch różnych modeli. W ten sposób sami możemy się przekonać, który będzie nam najlepiej pasował.
Przegląd uli – jaki wybrać, zakładając pasiekę?
Aby skraść serce bliskiej ci osoby mikołajkowym prezentem, wcale nie musisz kupować drogiej biżuterii czy oszałamiających perfum. Tym razem do serca możesz trafić prosto przez żołądek. Smaczny i zdrowy prezent pokaże, jak bardzo zależy ci na drugiej osobie i jak troszczysz się o swoich najbliższych. Podpowiem ci, co możesz kupić, aby trafić w dziesiątkę. Miód manuka Miód manuka to najzdrowszy miód na świecie. Jest pozyskiwany z nektaru krzewu manuka (Leptospermum scoparium), który rośnie tylko w Nowej Zelandii, czyli w jednym z najczystszych miejsc na świecie. To miód o niezwykłych właściwościach zdrowotnych, stąd jego wysoka cena. Wpływa na prawidłowe funkcjonowanie przewodu pokarmowego, reguluje florę bakteryjną jelit, wzmacnia naturalną odporność organizmu oraz walczy z wolnymi rodnikami, zapewniając młodą i zdrową skórę bez niedoskonałości. Zestaw Yerba mate Yerba mate to napój o właściwościach pobudzających, podobnych do tych, które zapewniają nam kawa i herbata. Jest w nim jednak coś jeszcze – moc witamin i składników mineralnych. Znajdziesz w nim m.in. witaminy A, B1, B2, C, E, magnez, mangan, potas. To unikalne połączenie wszystkich składników sprawia, że yerba mate dodaje energii, wspomaga odchudzanie, obniża poziom złego cholesterolu we krwi, działa przeciwnowotworowo oraz przeciwzapalnie i przeciwgrzybiczo. Do tego wyjątkowo smakuje. W zestawie na prezent znajdziesz nie tylko oryginalną yerba mate, ale również nabierkę, naczynie ceramiczne, bombillę i szczoteczkę do bombilli. box:offerCarousel Kosz z czekoladkami Kto z nas nie lubi czekolady? To słodycz, której nie można się oprzeć. Jedzona w umiarkowanych ilościach, pozytywnie wpływa nie tylko na nasze kubki smakowe, ale i na zdrowie (zwłaszcza ta gorzka). W jej składzie znajduje się kilkaset substancji, które wykazują właściwości lecznicze. Czekolada zapobiega zakrzepom i zmniejsza ryzyko zawału serca oraz podnosi poziom serotoniny we krwi, dzięki czemu poprawia samopoczucie. Dodatkowo naturalnie obniża ciśnienie, poprawia pamięć i koncentrację. Kosz z czekoladkami będzie idealnym prezentem mikołajkowym dla każdego – bez względu na wiek. Zestaw przypraw Curry, pieprz zielony, chili, kurkuma, bazylia, oregano, szafran, gałka muszkatołowa – te przyprawy nadają naszym codziennym potrawom niesamowity smak i aromat, ale niewiele osób wie, że wykazują również właściwości prozdrowotne. Papryczka chili zawiera kapsaicynę – składnik, który przyspiesza spalanie tłuszczu i poprawia trawienie. Curry z kolei jest uważane za najzdrowszą przyprawę świata. Kurkumina znajdująca się w przyprawie działa przeciwzapalnie, chroni serce i wspomaga metabolizm. Cenne właściwości ma także oregano, którego w celach leczniczych używał już sam Hipokrates. Jest to bardzo dobre źródło witaminy C i błonnika. 100 g oregano pokrywa ponad 100% dziennego zapotrzebowania dorosłego człowieka na ten składnik. Zestaw przypraw powinna mieć w swojej kuchni każda osoba, która uwielbia gotować. Małe słoiczki będą bardzo ładną i praktyczną ozdobą kuchennej półki. box:offerCarousel Kawa Pyszna kawa ziarnista to prezent uniwersalny, który przypadnie do gustu nie tylko największym miłośnikom tego aromatycznego napoju. Warto pamiętać o jego cennych właściwościach zdrowotnych. Kawa dzięki zawartości kofeiny poprawia krążenie krwi, pomaga spalić tłuszcz i przyspiesza metabolizm. Pomaga zmniejszyć ból mięśni po intensywnym treningu i zwalcza wolne rodniki odpowiedzialne za starzenie się organizmu czy powstawanie stanów zapalnych. Przy wyborze pamiętaj, że arabica ma łagodny smak i niską zawartość kofeiny, robusta z kolei ma ostry, lekko gorzki smak. box:offerCarousel Herbata w grawerowanej skrzynce Herbata w grawerowanej skrzynce to właściwie zestaw składający się z kilku rodzajów aromatycznych, rozbudzających zmysły herbat. Wśród nich znajdziesz herbatę zieloną, która jest znana ze swoich właściwości odchudzających, oraz herbatę pu-erh (czerwoną), która – podobnie jak oolong i herbata czarna – przyspiesza metabolizm, obniża poziom złego cholesterolu i ułatwia trawienie. Dodatkową wartość prezentu stanowi piękne ozdobne pudełeczko, w którym znajdują się herbaty. Na skrzynce możesz umieścić grawer – sentencję, życzenia lub np. ulubiony cytat obdarowywanej osoby. Na pewno przypadnie jej do gustu.
Smaczne i zdrowe prezenty mikołajkowe dla każdego
Jest lekka, zajmuje niewiele miejsca, można ją ze sobą zabrać wszędzie i daje rozmaite możliwości zabawy. Dzięki tym cechom skakanka od wieków jest zabawką lubianą i wykorzystywaną przez dzieci na całym świecie. Prezentujemy 10 najpopularniejszych modeli, z których na pewno ucieszy się nasza pociecha. Z pozoru skakanie na skakance wydaje się prostą zabawą. To jednak wspaniały trening koordynacji, wytrzymałości i zręczności. Pozwala w pozytywny sposób spożytkować energię i aktywnie spędzić czas, zarówno w pomieszczeniu, jak i na świeżym powietrzu. Tak samo często służy dzieciom do samodzielnych ćwiczeń, jak i do różnorodnych grupowych zabaw. Wyposażenie dziewczynki w odpowiednio dobraną i interesującą wizualnie skakankę z pewnością zachęci ją do aktywności. Oto top 10 skakanek dla małych miłośniczek skoków. Klasyczna sznurkowa – niezastąpiona królowa skakanek. Zapłacimy za nią od 5 zł do 25 zł. Rodzice i dziadkowie świetnie pamiętają ją ze swojego dzieciństwa. Najprostsze modele to jednobarwny sznurek zakończony z dwóch stron drewnianymi lub plastikowymi uchwytami. Mocna i wytrzymała, jednak lepiej nie używać jej w deszczowe dni, a także na mokrej trawie. W sznurek szybko wsiąka woda, dlatego staje się ciężka. Z licznikiem – w cenie od 5 zł do 15 zł. Idealna dla dziewczynek, które uwielbiają rywalizację i chcą wciąż pobijać rekordy skoków. Możemy wybrać wersję z plastikowymi lub drewnianymi uchwytami, w które został wbudowany mechanizm notujący liczbę wykonanych obrotów. Dzięki temu po każdej serii skoków można sprawdzić, ile ich było. Umożliwia to samodzielne wyznaczanie i realizowanie nowych celów oraz porównywanie wyników swoich i koleżanek. Playme– z rączkami w kształcie zwierzątek (w cenie około 10 zł). To wyjątkowo dopracowana skakanka składająca się z drewnianych uchwytów w jednym z pięciu kolorów (czerwonym, pomarańczowym, niebieskim, czerwonym lub zielonym) połączonych sznurkiem tej samej barwy. Rączki są wyprofilowane i dodatkowo ich góra zwieńczona jest uśmiechniętym pyszczkiem zwierzątka – misia, żabki, myszki, kotka lub biedronki. Żywe, radosne kolory i wielkość dostosowana dla maluchów czyni ten model idealną skakanką dla najmłodszych dzieci. Z bohaterami Krainy lodu – z nadrukowanymi na uchwytach postaciami z filmu, dobranym kolorystycznie sznurkiem (w niektórych modelach błyszczącym) i zapakowana w ładne, kartonowe opakowanie. To fantastyczny prezent dla miłośniczki Anny i Elsy. Żyłkowa – niestraszne jej żadne warunki atmosferyczne. Lekka, wodoodporna i bajecznie kolorowa. Do wyboru są proste i plecione żyłkowe sznurki z uchwytami rozmaitej wielkości, kształtu i rodzaju. Za najtańsze modele zapłacimy mniej niż 2 zł. Dlatego to najlepsza propozycja dla osób, które dopiero zaczynają przygodę ze skakaniem i nie wiedzą jeszcze, czy im się spodoba. Z Księżniczkami Disneya – zabawka sygnowana logo serii o dziesięciu księżniczkach, znanych z pełnometrażowych bajek, m.in. o Kopciuszku, Królewnie Śnieżce, Roszpunce czy Arielce. Kolorystyka i motywy nawiązujące do ukochanych postaci zachęcą ich wielbicielki do aktywnej zabawy. Z piankowymi rączkami– to propozycja dla prawdziwych gimnastyczek. Miękkie uchwyty, wykonane z trwałej i przyjemnej w dotyku pianki, pozwolą na długie i intensywne treningi bez obawy przed odciskami czy bólem dłoni. Nie ślizgają się i wygodnie dopasowują do rączki, dzięki czemu nie wypadną nawet podczas dynamicznych skoków i wymachów. Większość modeli ma również wbudowany licznik. Drewniana firmy Djeco– pięknie wykonana i wyjątkowo dopracowana zabawka, do wyboru: zielona lub fioletowa. Każda z nich ma drewniane rączki pomalowane w delikatne wzory, zwieńczone ozdobną kulką. Do tego dopasowany kolorystycznie dwubarwny sznurek. Idealna na prezent. Kosztuje około 30 zł. Z Myszką Minnie – jedna z najpopularniejszych na świecie bajkowych postaci tym razem powraca nadrukowana na plastikowe rączki skakanki. Do tego oczywiście różowy sznurek i tej samej barwy opakowanie. Stylowa i uśmiechnięta myszka przekona do zabawy nawet najbardziej sceptyczną małą modnisię. Długa do zabawy w grupie – wyjątkowo długa skakanka, która umożliwi jednoczesną zabawę kilkorgu dzieci. Idealny pomysł dla tych dziewczynek, które uwielbiają zabawę w grupie rówieśników. To wydatek rzędu kilkunastu złotych. Skakanka to łącząca rozmaite funkcje zabawka, którą nasza pociecha może wykorzystać na różne sposoby. Skakanie na niej z pewnością przyniesie dziecku wiele korzyści, frajdy i pozytywnie wpłynie na jego rozwój.
Top 10 skakanek dla małej gimnastyczki
Idealnie gładka, nieskazitelna cera to marzenie wielu z nas. Codzienną pielęgnacją i zabiegami kosmetycznymi zbliżamy się do celu. Co jeśli nasze starania niweczą pojawiające się i nawracające bez przerwy wągry? To bardzo nieestetyczne zmiany, które ciężko ukryć, dlatego tak ważne jest zapobieganie i ich systematyczne usuwanie. Zaniedbane wągry mogą łatwo ulegać nadkażeniom, a to już prosta droga do dużych ropnych pryszczy, które tak skutecznie psują nasz wygląd i odbierają pewność siebie. Jakie codzienne czynności pomogą nam nie dopuścić do tego stanu i sprawią, że cera będzie promienna i zdrowa? Czym są wągry? Zaskórniki, czyli inaczej wągry, powstają przez zatkanie mieszków włosowych poprzez mieszaninę naturalnie wydzielanego łoju oraz złuszczonego martwego naskórka. W efekcie mamy do czynienia z białymi kropkami pod powierzchnią skóry (wągry zamknięte) albo z ciemnymi grudkami wystającymi na powierzchnię (wągry otwarte). Zwykle pojawiają się na nosie i jego okolicach oraz na brodzie i czole. Przyczyna zatykania porów może mieć podłoże hormonalne, ale również być skutkiem stosowania ciężkich kosmetyków i nieprawidłowego demakijażu. Jak zapobiegać powstawaniu wągrów? Codzienne nawyki mogą zagwarantować nam brak niespodzianek w postaci wągrów. Jeżeli zauważyliśmy u siebie skłonność do ich powstawania, powinniśmy zwrócić uwagę na pielęgnację skóry, którą stosujemy, i nastawić działania na odblokowywanie porów oraz ich zwężanie. Kosmetyki, których będziemy używać, nie powinny wysuszać naszego naskórka. Spotęgowane jego łuszczenie przez zawartość alkoholu czy substancji odwadniających może prowadzić do pojawiania się zaskórników. Jeżeli nasza skóra wymaga nawilżania, zdecydujmy się na kremy i żele o lekkiej formule, która szybko się wchłonie. Nie dla nas są preparaty natłuszczające, które mogłyby blokować pory. Regularne stosowanie peelingów oczyszczających również będzie dobrym nawykiem. Dzięki temu martwy naskórek zostanie usunięty i nie będzie osadzał się na powierzchni twarzy. Jak usunąć wągry? Kiedy już problem się pojawił, należy z nim walczyć, zanim jeszcze zmiany ulegną zakażeniu i przerodzą się w poważne krosty, po których często pozostają blizny i dołki. Najskuteczniejszym rozwiązaniem jest wizyta u specjalisty. Możemy udać się do gabinetu kosmetycznego na manualne oczyszczanie, peeling kawitacyjny, jonoferezę. Również lekarz dermatolog może pomóc uporać nam się z problemem poprzez zabiegi kwasami albo mikrodermabrazję. Specjalista oceni stan cery i dobierze odpowiednią kurację. Jeżeli sprawa nie jest zbyt poważna, możemy spróbować powalczyć z nią samodzielnie. Pamiętajmy jednak, aby powstrzymać się od wyciskania wągrów. Nikłe szanse, że uda nam się całkowicie oczyścić pory, a pozostawione resztki wydzielin mogą być przyczyną powstawania stanów zapalnych. Wybierajmy kremy dla skóry z niedoskonałościami, łagodzącą witaminą B3 albo z kwasami owocowymi, które podziałają złuszczająco. Preparaty do mycia twarzy powinny być dosyć łagodne i lekkie, zawierać substancje łagodzące i antybakteryjne. Pamiętajmy, że skóra z problemami potrzebuje szczególnej opieki. Naszym przyjacielem stanie się również peeling. Zapewnia złuszczenie martwego naskórka i oczyszczenie porów. Dobrze sprawdzi się zarówno mechaniczny, jak i enzymatyczny, wybór zależy od tego, czy charakteryzujemy się skórą wrażliwą, podatną na podrażnienia. Peeling należy stosować dwa razy w tygodniu. Możemy również zaopatrzyć się w zestaw do domowej mikrodermabrazji. Dokładny opis działania i sposób postępowania znajdziemy na ulotce dołączonej do opakowania i bezwzględnie powinniśmy się trzymać jej zaleceń. Szybki efekt, np. tuż przed wyjściem, mogą dać specjalne plastry na nos, wyciągające z porów zanieczyszczenia. Kiedy skóra jest już dokładnie oczyszczona, warto pokusić się o odżywczą maseczkę. Te, które bazują na glinkach, najlepiej sprawdzą się w naszym wypadku. Wągry sprawiają, że skóra naszej twarzy prezentuje się nieestetycznie i brak jej świeżości. Warto w codziennej pielęgnacji zwrócić uwagę na profilaktykę, aby nie mieć problemu z ich nawracaniem.
Jak pozbyć się wągrów?
Kto powiedział, że jedyną funkcją radia samochodowego musi być odtwarzanie muzyki? Chcąc oglądać filmy czy przeglądać zdjęcia na pokładzie samochodu, wystarczy zaopatrzyć się w multimedialny odtwarzacz video. Kino w samochodzie za 300 zł? Wojna cenowa między producentami radioodtwarzaczy samochodowych powoduje, że ich ceny stale spadają. Nie można dziwić się już ofertom, w których przedmiotem sprzedaży są urządzenia multimedialne w bardzo atrakcyjnych cenach. Mowa tu o radiach mieszczących się w najbardziej popularnym standardzie montażowym, a więc 1 DIN. Najtańsze odbiorniki wyposażone są w niewielkie wyświetlacze TFT o rozmiarach nieprzekraczających 4’’. Często są to ekrany dotykowe, co ułatwia obsługę. Tego typu radia video oferują możliwość odtwarzania filmów w formatach DivX/Xvid i odczytują je bezpośrednio z pamięci USB lub kart typu SD. Warto również wspomnieć o wsparciu dla plików o rozszerzeniu JPEG, co oznacza możliwość przeglądania zdjęć bezpośrednio z poziomu radia. Choć trudno liczyć, że obejrzenie filmu trwającego ok. 90 minut na miniaturowym wyświetlaczu będzie ucztą dla kinomana, należy te urządzenia docenić przede wszystkim dzięki niskiej cenie. Jeszcze radio czy już stacja multimedialna? Oczekując od multimedialnego radia wysokiego komfortu w użytkowaniu, należy zwrócić uwagę na modele o większych wyświetlaczach o średnicy nawet 7’’. Duży wyświetlacz nie oznacza jednak konieczności rezygnacji z popularnego formatu 1 DIN. Można bowiem zdecydować się na radio z wysuwanym ekranem. Jeśli jednak jest taka możliwość, warto skusić się na standard 2 DIN, który dzięki większym rozmiarom montażowym daje producentom szersze pole do popisu pod względem jakości i funkcjonalności. Kupując radio z funkcją video, warto zwrócić uwagę nie tylko na wielkość wyświetlacza, ale także na jego inne parametry. Wysoka rozdzielczość oraz podświetlenie LED zapewnią w połączeniu z odpowiednią jakością filmu nadspodziewane wrażenia z jakości obrazu. Wiele z odtwarzaczy wyposażonych jest także w tuner DVB-T, który pozwala na odbiór telewizji cyfrowej zupełnie za darmo. Warto jednak przy tym wyposażyć się w dodatkową antenę, która zwiększy zasięg odbiornika. Najtańsze radia mogące pochwalić się dużym wyświetlaczem to wydatek rzędu 800–900 zł. Nawet w takich urządzeniach można liczyć na odbiornik GPS, który sprawi, że nasze radio będzie pełnić także funkcję nawigacji drogowej. Markowe modele wcale nie takie drogie Warto skusić się na modele uznanych producentów, które wbrew pozorom nie są wiele droższe od mniej znanych konkurentów. Podstawowe urządzenia takich firm, jak Sony, Kenwood czy Clarion, można kupić już za ok. 1200 zł. Różnic nie widać na pierwszy rzut oka, gdyż skrywa je wnętrze. Są to przede wszystkim lepszej jakości przetworniki oraz mocniejsze końcówki wzmacniacza, co w efekcie odwdzięcza się wyższą jakością dźwięku. Mocniejszy procesor i więcej pamięci operacyjnej wpływa pozytywnie na płynność działania interfejsu. Ważne jest również chłodzenie, a więc odpowiednio rozbudowane radiatory i wentylator, które sprawią, że urządzenie będzie działać bezawaryjnie nie tylko w trakcie obowiązywania gwarancji fabrycznej. Droższe urządzenia oferują przeważnie obsługę większej liczby formatów video, a także dedykowane wsparcie dla popularnych urządzeń mobilnych opartych o systemy Android i Apple iOS. Większość modeli wyposażonych jest w moduł umożliwiający rozmowę przez telefon w technologii Bluetooth. Warto zwrócić uwagę na zabezpieczenia przeciwkradzieżowe, tzn. możliwość zdjęcia części panelu oraz ustawienia hasła dostępowego. Multimedialne odtwarzacze radiowe to nie przyszłość, ale teraźniejszość wyposażenia aut. Warto się na nie zdecydować z uwagi na rozbudowane funkcjonalności i względnie przystępne ceny.
Przegląd wideoodtwarzaczy samochodowych
Grzanki to proszta i szybka przekąska, jeśli dodasz do nich pożywne jajko może zastąpić także obiad, kiedy nie masz na niego czasu. Zobacz więcej przepisów na Allegro Kuchnia - www.allegro.pl/kuchnia Składniki: 8 plasterków bagietki oliwa 200 g szpinaku 1 posiekany ząbek czosnku 8 jajek 50 ml octu winnego białego sól i pieprz Krok po kroku: Pieczywo smarujemy oliwą i zapiekamy w 180 stopniach aż się przyrumieni. W tym czasie gotujemy 2 l wody z octem. Szpinak podduszamy na oliwie z czosnkiem. Gdy woda się zagotuje, zmniejszamy ogień. Wbijamy delikatnie jajka i gotujemy je przez 3 minuty. Przed podaniem nakładamy na grzanki szpinak i jajka. Doprawiamy je solą i pieprzem. Sprawdź inne przepisy na szybkie dania na naszym kanale YouTube oraz allegro.pl/kuchnia box:video
Grzanka ze szpinakiem i jajkiem w koszulce
Chleb jest bez wątpienia jednym z największych i najbardziej szanowanych symboli na całym świecie. Niezależnie od kultury i religii ludzie szanują go, gdyż jest efektem pracy i podstawą pożywienia. Niektórzy są na tyle odważni, że próbują upiec bochenek, a nawet dwa. Zacznijmy od podstaw O Hamelmanie można powiedzieć, że z niejednego pieca jadł chleb. Jego książka jest określana mianem „biblii pieczenia chleba”, a każdy kolejny nakład znika z półek niczym… ciepłe bułeczki. Pozycja zdobyła ogromną popularność, a w kulinarnej części Internetu nietrudno znaleźć przepisy nią zainspirowane. „Chleb. Techniki wypieku, przepisy, wskazówki” to absolutnie obowiązkowa i niezbędna lektura dla każdego, kto myśli o wypieku własnego chleba. Autor zapewnia czytelnikowi szybki, ale bardzo przydatny kurs, podczas którego pozna podstawowe surowce niezbędne do wypieku. Przedstawione zostały również wskazówki, dotyczące odpowiedniego przygotowania zakwasu i tego, co następuje później – czyli wyrabiania ciasta i kształtowania (rozmaite wersje warkoczy i plecionek) produktu gotowego do wypieku. Na chłodno Wprawdzie pieczenie kojarzy się z wysokimi temperaturami, to przy książce Hamelmana czytelnik bądź amator świeżego i pachnącego chleba, będzie musiał uzbroić się w odrobinę cierpliwości. Książka jest bardzo merytoryczna, sporo w niej teorii ogólnej (dotyczącej wartości odżywczych i jakości zbóż i mąk), której przyswojenie pozwoli uniknąć błędów w dalszej karierze domowego piekarza. Zawiera stosunkowo niewiele barwnych i „błyszczących” fotografii, jednak można w niej znaleźć zadowalającą ilość szkiców i rysunków poglądowych. Bardzo zróżnicowane przepisy z pewnością zaskoczą niejednego czytelnika. Recepty, pochodzą z różnych zakątków świata i z różnych okresów. Autor sprawia, że większość miłośników chleba nie będzie miała dużych oporów przed spróbowaniem sił w produkcji ulubionego pieczywa. Tym bardziej, że każdy z przepisów zawiera informacje, ułatwiające wypiek masowy czy domowy. Jedynym minusem książki może być konieczność walki z własną cierpliwością w oczekiwaniu na przestygnięcie pierwszego bochenka. „Chleb. Techniki wypieku, przepisy, wskazówki” znajdziecie na Allegro już za ok. 35 złotych. Źródło okładki: www.gwfoksal.pl
„Chleb. Techniki wypieku, przepisy, wskazówki" Jeffrey Hamelman – recenzja
Uwielbiasz grać w Minecraft? A może masz miłośnika tej gry w swojej rodzinie lub w kręgu bliskich przyjaciół? Oto 5 książek, które ucieszą każdego fana Minecraft. Minecraft szturmem zdobył rynek gier sandboksowych i indie na całym świecie. Gracz porusza się po wirtualnej rzeczywistości gry jako postać, która może modyfikować otaczający ją świat w dowolnym stopniu. Trójwymiarowy świat gry mimo niezbyt nowoczesnej grafiki – cały złożony jest z sześciennych bloków – zyskał fanów na całym świecie. Gra od momentu premiery w 2009 roku jest nieustannie rozwijana i ulepszana. Przeczytaj również: Bądź trendy – poznaj z dzieckiem tajemnice Minecraft „Minecraft. Poradnik dla wojowników” Poradnik dla wojowników Minecraft to propozycja wydawnictwa Egmont, które w swojej ofercie proponuje również poradniki dla budowniczych, użytkowników czerwonego kamienia i początkujących. Książki z tej serii pomogą ci zdobywać coraz to wyższe wyniki w grze i umacniać swoją pozycję w wirtualnym świecie. Zawarte w poradnikach triki, porady i wskazówki to sekrety samych graczy i znawców Minecraft. „Minecraft. Crafting, czary i świetna zabawa” Jakub Danowski, Bartosz Danowski „Minecraft. Crafting, czary i świetna zabawa” sprawdzi się jako prezent dla osoby dopiero rozpoczynającej swoją przygodę z Minecraftem. Autor wyjaśnia krok po kroku, jak zainstalować i skonfigurować grę, jak prowadzić rozgrywkę i budować swój świat od podstaw. Poradnik odpowie także na pytania, jak rozbudować środowisko za pomocą modyfikacji, skórek i zasobów oraz jak grać w trybie wieloosobowym. „Minecraft. Buduj mechanizmy i twórz własne mody. Przewodnik mistrza” Matthew Monk i Simon Monk „Minecraft. Buduj mechanizmy i twórz własne mody. Przewodnik mistrza” to książka skierowana do początkujących i średniozaawansowanych graczy. Pierwsza część książki jest poświęcona podstawowym zagadnieniom gry i jej zasadom. Druga część książki uczy, jak tworzyć rozszerzenia oraz dzielić się własnoręcznie stworzonym światem z innymi graczami. Przewodnik podpowie, jak założyć własny serwer Minecraft, jak edytować światy Minecraft w programie McEdit, a także jak budować nowe mechanizmy i tworzyć nowe mody. „Minecraft dla bystrzaków” Jesse Stay Samouczek „Minecraft dla bystrzaków” pomoże ci zapanować nad światem Minecraft jeszcze przed rozpoczęciem gry. Książka przygotowana przez zespół ekspertów Minecraft jest pełna wskazówek, jak budować i niszczyć, jak toczyć walkę i pokojowo się rozwijać, jak atakować i się bronić. Strategiczna instrukcja porusza takie aspekty gry jak: budowa idealnej farmy, hodowla zwierząt, unikanie mobów, nauka wydobywania, gotowania i znajdowania jaskiń, konstruowanie nowych przedmiotów i prowadzenie handlu. Poza tym poradnik podpowie ci, jak dostosować grę do twoich potrzeb. „Nauka programowania z Minecraftem. Buduj niesamowite światy z wykorzystaniem mocy Pythona!” Craig Richardson Książka Craiga Richardsona jest skierowana do wszystkich fanów Minecraft – zarówno do dzieci od 10. roku życia, jak i dorosłych. Richardson, twórca oprogramowania i nauczyciel Pythona, zebrał w swojej książce proste lekcje programowania. Autor pokazuje, jak za pomocą nowo nabytych umiejętności możesz modyfikować Minecraft i osiągać rewelacyjne wyniki. „Nauka programowania z Minecraftem” sprawi, że Minecraft stanie się dla ciebie nie tylko rozrywką, ale też polem doświadczalnym w dziedzinie programowania.
Książki dla fanów gry Minecraft
Wielu rodziców kompletujących wyprawkę dla oczekiwanego maluszka ma mnóstwo wątpliwości. Zwłaszcza rodzice bez doświadczenia zastanawiają się, czy na pewno wszystko zgromadzili w dostatecznej ilości i rozmiarze oraz czy nie pominęli żadnej istotnej rzeczy. Często powodem dylematów staje się dziecięcy kaftanik. To znana od dawna część garderoby, ale czy wciąż przydatna, czy może to już przeżytek? Młodzi rodzice oczekujący pierwszego dziecka często sugerują się wyglądem ubranek i aktualnie panującą modą. Tuż po narodzinach dziecka kryteria te schodzą na dalszy plan i najważniejsze stają się wygoda i praktyczność ubranek. Dlaczego? Bo zależy nam na komforcie i bezpieczeństwie naszego malucha, a ubranka nakładane przez głowę dziecku, które nie jest w stanie samo tej główki utrzymać, to nie lada wyzwanie, zwłaszcza dla ojców. Tu wybawieniem stają się kaftaniki. Są bardzo zalecane na pierwszy okres życia dziecka. Wiele położnych doradza rodzicom ubieranie noworodka w kaftaniki. Powszechnie stosuje się je w szpitalach. Kaftanik to rodzaj koszuli zakładanej dziecku bezpośrednio na ciało. Zakłada się go jak koszulę, układając dziecko na plecach. To ważna kwestia zwłaszcza dla noworodków, które jeszcze nie trzymają samodzielnie główki. Zasadniczą różnicą między kaftanikami jest sposób ich zapinania. Jedne zawiązuje się z boku na troczki, inne zapina na dwie lub trzy napki – przy szyi i na wysokości bioder oraz czasem dodatkowo pośrodku. Kaftanik jako podkoszulka Kaftaniki to zwykle bluzki z długim rękawem, występujące w różnych rozmiarach, nie tylko dla noworodka, ale także dla starszych dzieci. Najczęściej wykonane są z bawełny, dość cienkie, doskonale nadają się do warstwowego ubioru malucha. Można je zakładać bezpośrednio na ciało dziecka. Gama kolorystyczna kaftaników oraz wybór ozdób w postaci ulubionych bohaterów bajek są bardzo bogate, więc praktyczność łączy się tu z modą. Kaftanik jako bluza Kaftaniki w cieplejszej postaci znajdziemy w postaci bluz. Można je nakładać na cieńsze kaftaniki, założone bezpośrednio na ciało dziecka, a także na body lub bluzeczki. Są doskonałe na przejściową pogodę, gdy jest już zbyt ciepło na kurtkę, a jeszcze zbyt zimno na jedną warstwę ubranka. Bluza w formie kaftanika to najlepsze rozwiązanie dla niecierpliwych maluchów, które nie lubią być ubierane. Ten typ ubranka zakłada się bardzo sprawnie. Zestawy z kaftanikiem Zestawy są bardzo powszechne i mamy ich wiele do wyboru. Śpioszki z kaftanikiem w zestawie to dość powszechny element garderoby każdego malucha, a do tego niezwykle praktyczny, zwłaszcza do spania. To ubranko zapewniające dziecku komfortowy sen, bo jest miękkie i ciepłe. Zestaw z kaftanikiem to także doskonały pomysł na prezent dla niemowlaka. Czym kierować się przy wyborze kaftanika? Jest kilka aspektów, na które musimy zwrócić uwagę, wybierając kaftanik dla naszego maluszka. Najważniejszy jest rozmiar ubranka – należy się dobrze zorientować, ile maluszek mierzy, aby nie kupić zbyt małego i za ciasnego ubranka. Zawsze lepsze jest trochę za duże, bo może poczekać, aż maleństwo urośnie. A rośnie przecież bardzo szybko. Kolejną ważną sprawą jest wybór tkaniny, z jakiej uszyty jest kaftanik. Najważniejsze, by była oddychająca i miękka. Dlatego właśnie polecane są ubranka bawełniane. Dość istotna jest liczba szwów i staranne uszycie ubranka, żeby niepotrzebnie nie odciskało się na delikatnej skórze niemowlaka. Należy także zwrócić uwagę na zapinanie kaftanika. To z kolei jest bardzo istotne dla wygody rodzica. Jeśli nie lubimy wiązać sznureczków na kokardkę lub sprawia nam to trudność, wybierzmy kaftaniki zapinane na napki. Ważne, zwłaszcza dla mam podążających za modą, są kolor i wzór na ubranku. Wybór jest doprawdy ogromny – zarówno w kolorystyce, jak i we wzornictwie. Tu także należy zachować pewną rozwagę. Jeśli kaftanik kupujemy z przeznaczeniem na bieliznę do snu, to wybierzmy raczej stonowany, by nie przykuwał uwagi dziecka i nie stymulował go do aktywności. Jeśli zaś planujemy, że dziecko będzie go nosiło jako odzież dzienną, to jak najbardziej wybierzmy coś wesołego i kolorowego. Niech także wesołe i kolorowe będzie życie maluszka w wygodnych i ciepłych kaftanikach!
Wybieramy kaftanik dla niemowlaka
Oblodzone chodniki, śnieżne zaspy, błotniste kałuże po roztopach itp. to przeszkody, z którymi rodzice maluchów muszą się każdego dnia zmagać podczas wypraw wózkiem. Spacery będą znacznie przyjemniejsze, gdy wyposażymy się w wygodną spacerówkę z dużymi kołami. Komfortowy wózek, który z łatwością pokonuje architektoniczne i atmosferyczne przeszkody, to gwarancja udanego spaceru. Ogromne znaczenie mają w tym przypadku duże, stabilne i zwrotne koła, które nie grzęzną w mokrym podłożu, lecz lekko po nim przejeżdżają. Poznaj wyposażone w nie wózki, które warto wziąć pod uwagę podczas tegorocznych zakupów. 1. Joie Litetrax 4 Air (od 1050 zł) box:offerCarousel Wózek, który łączy nowoczesny design z maksymalną funkcjonalnością. Lekki, wykonany z aluminium stelaż sprawia, że jest lekki i jednocześnie wytrzymały. Konstrukcję oparto na czterech bieżnikowanych, amortyzowanych i pompowanych kołach, które znakomicie radzą sobie w trudnym terenie. Znajdująca się z przodu blokada skrętności ułatwia przejeżdżanie np. przez śnieg lub błoto. Wózek ma dużą, rozkładaną budkę z wbudowanym daszkiem, który dodatkowo chroni przed wiatrem oraz siateczką dla lepszej wentylacji w ciepłe dni. Siedzisko jest miękkie i wygodne, regulowane oparcie rozkłada się do idealnie płaskiej pozycji, a bezpieczeństwo zapewniają 5-punktowe pasy bezpieczeństwa. Ogromną zaletą wózka jest unikatowy system składania przy użyciu tylko jednej ręki. Po pociągnięciu umieszczonego na siedzisku uchwytu wózek samoczynnie się składa. To świetna propozycja dla podróżujących, aktywnych rodziców, którzy potrzebują kompaktowego wózka pozwalającego na komfortową jazdę w każdym terenie. 2. Maxi Cosi Mura (od 1011 zł) box:offerCarousel Wózek, który sprawdzi się w każdych warunkach i posłuży dziecku od niemowlaka do przedszkolaka. Cztery duże piankowe koła przejadą po najtrudniejszym podłożu i nie trzeba się obawiać ich przebicia. Wózek ma duży daszek chroniący przed słońcem, wiatrem i śniegiem, a także mocną i lekką ramę. Siedzisko można zamontować zarówno przodem, jak i tyłem i ustawić w sześciu różnych pozycjach. W komplecie otrzymamy pelerynkę przeciwdeszczową, kosz na zakupy, klip do parasolki oraz adaptery do fotelików Maxi Cosi. 3. Espiro Magic Pro (od 699 zł) box:offerCarousel Przystępny cenowo model, w którym zamontowano koła większe niż w standardowych spacerówkach. Ma lekki stelaż składany do kompaktowych rozmiarów. Wszystkie koła są amortyzowane, przednie mają opcję blokady, a tylne centralny hamulec. Regulowane oparcie, podnóżek i miękka wkładka zapewniają dziecku wygodę podczas jazdy. Świetny jest kosz zamykany na suwak, dzięki czemu nic z niego nie wypadnie, nawet podczas jazdy po nierównym podłożu. Do wózka dołączony jest pokrowiec na nóżki zapewniający dziecku ciepło podczas chłodnych, wietrznych dni. Do wyboru jest pięć wersji kolorystycznych, wszystkie oparte na uniwersalnej czerni i szarościach. 4. Quinny Buzz Xtra (od 1399 zł) box:offerCarousel Dopracowany miejski wózek o charakterystycznej stylistyce, który wpadnie w oko wszystkim miłośnikom nowoczesnego designu. Duże, solidne, piankowe koła lekko pokonują wszelkie nierówności i sprawdzą się na piasku, błocie i nierównych chodnikach. Komfortowe siedzisko może być zamontowane w obu kierunkach, a bardzo duży daszek idealnie chroni przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Wytrzymały stelaż został wyposażony w specjalną sprężynę gazową, dzięki czemu po naciśnięciu przycisku na ramie wózek automatycznie się rozkłada. Po zarejestrowaniu na stronie producenta otrzymujemy na zakup dożywotnią gwarancję. 5. Zebra Prampol (od 605 zł) box:offerCarousel Wózek polskiego producenta jest świetnie dostosowany do warunków panujących w naszym kraju. Konstrukcja wózka opiera się na solidnej stalowej ramie i zawieszeniu o regulowanej twardości. Cztery łożyskowane, pompowane koła zapewniają płynną jazdę, zwrotność i wygodę. Spacerówka ma obszerne, regulowane siedzisko z miękkim, dwustronnym materacykiem, który łatwo można wyjąć do prania. Wszystkie elementy wózka można zdemontować. W komplecie znajdziemy również torbę, folię przeciwdeszczową, parasolkę i pokrowiec na nóżki. Do wyboru jest 16 wersji kolorystycznych. Spacery zimą to fantastyczny sposób na kształtowanie odporności dziecka. Dlatego zamiast z nich rezygnować, lepiej wybrać wózek, z którym każde wyjście będzie przyjemnością.
5 spacerówek z dużymi kołami na zimę
Rodzaj tynku stosowanego na elewacji budynku w znacznym stopniu uzależniony jest od przyjętej konstrukcji ścian. W przypadku ścian jednowarstwowych, które ze względu na właściwości materiału konstrukcyjnego oraz grubość przegrody nie wymagają już dodatkowej warstwy ocieplenia, można zastosować tradycyjne tynki cementowe lub cementowo-wapienne. W przypadku budynków ze ścianami o konstrukcji dwuwarstwowej, czyli z warstwą ociepleniową stosuje się natomiast znacznie lżejsze i cieńsze tynki cienkowarstwowe. Tynki tradycyjne Tynki tradycyjne, nazywane również zwykłymi, służą do wykonywania grubowarstwowych tynków elewacyjnych. Grubość wyprawy może wynosić zazwyczaj od 10 do 30 mm. Tynki takie, poprzez odpowiednie dodatki, mogą również zapewniać podwyższoną izolacyjność cieplną ścian. Standardowo wykonywane są jako gładkie, a ich powierzchnię wygładza się i dokładnie zaciera. Naturalnie mają kolor szary lub jasnoszary i w celu nadania kolorystyki wymagają pomalowania farbami elewacyjnymi, po okresie sezonowania potrzebnego na związanie i wyschnięcie. Stosowane na budowach tynki tradycyjne to najczęściej tynki cementowe lub cementowo-wapienne. Mogą być wykonywane z gotowych mieszanek lub wykonywane na budowie z mieszanych na miejscu składników. Korzystniejsze jest stosowanie tynków produkowanych fabrycznie, ponieważ ma się wówczas pewność, że proporcje składników są zawsze właściwe oraz parametry techniczne wykonywanego tynku będą stabilne na całej elewacji. Tynki cementowo-wapienne lub cementowe nakłada się zarówno ręcznie, jak i maszynowo. Są to najczęściej układy dwuwarstwowe (obrzutka + narzut) lub trójwarstwowe (obrzutka + narzut + gładź). box:offerCarousel Tynki cienkowarstwowe Tynki tego typu mają niewielką grubość, rzędu 1,5 do 3,0 mm i pozwalają jednocześnie uzyskać powierzchnię fakturowaną. Najczęściej jest to faktura baranka (kaszy, nakrapiana), kornika (rustykalna, drapana), rzadziej jest do dowolnego fakturowania. Wykonuje się je jako jednowarstwowe, w jednym cyklu nakładając masę i fakturując powierzchnię. Są produkowane fabrycznie i najczęściej barwione już na etapie produkcji, dzięki temu maja taki sam kolor w całej grubości. W przypadku jakiegoś miejscowego uszkodzenia lub wyłupania, kolor elewacji pozostaje jednolity. Pierwszy podział, w zależności od rodzaju faktury oraz grubości został już zasygnalizowany. Teraz pora na podstawowy podział tynków cienkowarstwowych w zależności od rodzaju spoiwa. Tynki mineralne produkowane są na bazie cementu i wapna. Zawierają również różne frakcje kruszywa oraz dodatki poprawiające parametry robocze i użytkowe wyprawy tynkarskiej. Tynki mineralne dostępne są w postaci suchej mieszanki, w papierowych workach (zazwyczaj 25 kg), którą bezpośrednio przed użyciem miesza się z wodą. Mają wysoką paroprzepuszczalność i naturalną odporność na skażenia biologiczne. Do wad tynków mineralnych zalicza się niską odporność na uszkodzenia – uderzenie powoduje naruszenie struktury tynku i odpryski. Tynki akrylowe produkowane są na bazie żywic syntetycznych, w postaci gotowej do użycia. Najważniejszą zaletą tynków tego typu jest niska nasiąkliwość, wysoka elastyczność i odporność na uszkodzenia. Wadą jest przyciąganie zanieczyszczeń i szybkie brudzenie powierzchni oraz podatność na rozwój skażeń biologicznych. Tynki silikatowe produkowane są w postaci gotowej do użycia masy. Ze wszystkich tynków jednowarstwowych to właśnie te mają największą paroprzepuszczalność i przyczepność do podłoża. Ograniczenie ich stosowania stanowi jednak wrażliwość na warunki atmosferyczne podczas nakładania – dotyczy to szczególnie okresu jesienno-zimowego. Tynki silikonowe produkowane są na bazie żywic silikonowych. Są trwałe, elastyczne, niskonasiąkliwe oraz posiadają unikatową, niezwykle istotną cechę w postaci zdolności do samoczynnego oczyszczania powierzchni z zabrudzeń podczas opadów deszczu. Przeczytaj równi: Elewacje z klinkieru. Co musisz o nich wiedzieć?
Jak otynkować dom?
Sprawny samochód nie wydaje niepokojących odgłosów w czasie jazdy i w czasie pracy na biegu jałowym. Każdy z nich oznacza jakiś problem. Przykładem może być szum dochodzący z komory silnika, który oznacza np. problem z jednostką napędową. Jak to zwykle bywa, ignorowanie objawów awarii, może zakończyć się uszkodzeniem, którego usunięcie będzie bardzo drogie. Dlatego warto reagować jak najszybciej. Pierwsza i najważniejsza rzecz, to dokładne ustalenie powodu szumu. Źródłem szumu, dochodzącego z okolic komory silnika, wcale nie musi być jednostka napędowa. Najbardziej trywialnym źródłem szumu są opony, w których jest zbyt niskie ciśnienie powietrza. Trzeba je skontrolować i w razie potrzeby – dopompować przy pomocy pompki do kół albo kompresora. Jeśli w ciągu kilkunastu godzin poziom ciśnienia znów spadnie, oponę należy oddać do naprawy. Naprawa opony trwa do 30 minut i kosztuje maksymalnie 30 zł w firmie wulkanizacyjnej. Jeśli opona nie będzie nadawać się do naprawy, trzeba zakupić nowe ogumienie – dwie nowe opony na jedną oś. Nabyte ogumienie zawsze powinno montować się na tylnej osi, a starsze – trzeba przełożyć na przednią. Poza tym, po zamontowaniu opon, koniecznie trzeba ustawić ich zbieżność w warsztacie (od 50 do 100 zł), co pozwoli znacząco zwiększyć okres eksploatacji opon. Źródłem szumu (narastającego zwłaszcza w czasie jazdy po zakrętach) mogą być również zużyte łożyska kół. Konieczna jest ich wymiana na nowe, na jednej osi. Szumieć może też skrzynia biegów. Jej szum oznacza uszkodzenie łożysk. W tym przypadku trzeba oddać auto do warsztatu i wyremontować skrzynię biegów. Spójrzmy, jakich problemów się spodziewać, jeśli ustalimy na sto procent, że źródłem szumu jest silnik. Szum dochodzący z silnika samochodu Metaliczny szum, generowany przez silnik, zwiększający swoje natężenie wraz ze wzrostem prędkości obrotowej – to najczęściej występujący problem. Ciężko określić go słowami, ale w większości przypadków, szum łączy się z metalicznym dźwiękiem, przypominającym przesypywanie monet. Szum jest generowany przez zużyty napęd rozrządu albo wyeksploatowany, rozciągnięty napęd osprzętu silnika. W pierwszym przypadku winowajcą jest rozciągnięty pasek rozrządu. Ten ma ograniczoną trwałość – producent samochodu określa, po jakim czasie należy go wymienić. Czas ten określany jest w ilości kilometrów przebiegu albo w latach (np. co 30000 km lub co 3 lata, jeśli dany przebieg nie zostanie w tym czasie osiągnięty). Niestosowanie się do tych zasad grozi pęknięciem paska i całkowitym zniszczeniem silnika. Niekiedy poprzedni właściciel samochodu okłamuje nowego właściciela, informując go, że pasek był niedawno wymieniany. Dlatego dla pewności, zawsze po zakupie auta, powinno się wymienić pasek rozrządu na nowy. box:offerCarousel Jest też inny powód. W samochodzie mógł zostać zamontowany uszkodzony pasek rozrządu, na przykład załamany, nieprzechowywany w opakowaniu, wystawiony na działanie słońca, wody i płynów eksploatacyjnych, które go niszczą. Mechanik mógł też zamontować pasek, który miał więcej, niż 5 lat, od daty produkcji. Takich pasków nie wolno montować, o czym przestrzegają ich producenci. Powodem rozciągnięcia paska mogło być też jego uszkodzenie mechaniczne albo zabrudzenie go płynami eksploatacyjnymi – wyciekającym olejem silnikowym albo płynem chłodniczym. Im szybciej wymiana paska zostanie wykonana, tym lepiej. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo całkowitego zniszczenia silnika, w przypadku, gdy dojdzie do pęknięcia albo przeskoczenia paska. Trzeba być też przygotowanym na dodatkowy wydatek – wymianę napinacza paska rozrządu. Zawsze, przy wymianie paska rozrządu, montuje się też nową pompę cieczy chłodzącej (popularnie zwaną pompą wody), co znów wiąże się z koniecznością wymiany płynu chłodzącego. Pasek klinowy wielorowkowy również może być źródłem szumu box:offerCarousel Pasek klinowy napędza alternator, zapewniający prąd do ładowania akumulatora. Nadmiernie wyciągnięty pasek również będzie źródłem szumu. Powody jego wyciągnięcia są takie same jak w przypadku paska rozrządu – nieterminowa wymiana, zła jakość, zabrudzenie paska olejem lub płynem chłodniczym, powodujący jego ślizganie się. W tych dwóch ostatnich przypadkach nie ma żadnych metod ratunku produktu, polegających na jego myciu, czyszczeniu, czy suszeniu. Trzeba zakupić nowy pasek klinowy i go zamontować. Paski są niedrogie i najmniej wytrzymują 30 tys. km przebiegu (produkty markowe nawet dwa razy więcej). W tym przypadku również trzeba się liczyć z koniecznością wymiany elementu dodatkowego, jakim jest napinacz paska klinowego. Napinacz może być kilka razy droższy od paska, jednak zaniechanie jego wymiany, w razie konieczności, spowoduje dalszy szum i niewłaściwą (przerywaną) pracę alternatora. Sytuacja może być też odwrotna. Sam sprawny pasek, nie musi powodować szumu – przyczyną może być zużyte koło pasowe alternatora. W wielu przypadkach nie trzeba nabywać nowego alternatora - wystarczy kupić samo koło pasowe. Jednakże i tak powinno się zakupić nowy pasek wieloklinowy. Każdy szum i inny hałas to sygnał ostrzegawczy, którego nie wolno zignorować. W przeciwnym wypadku można spodziewać się poważnej awarii, której koszty mogą być trudne do zaakceptowania.
Szum dobiegający z komory silnika – co jest jego powodem?
HTC w segmencie smartfonów ze średniej półki dysponuje kilkoma, bardzo interesującymi pozycjami. Wśród nich znajduje się model Desire 500, który jest kierowany do wymagających osób, ceniących sobie m.in. doskonałą jakość wykonania. Pierwsze wrażenia i jakość wykonania Do testów otrzymałem białą wersję smartfona z turkusowymi detalami. Chociaż nie jestem wielbicielem białych urządzeń, to Desire 500 wzbudził we mnie naprawdę pozytywne odczucia. Wszystkie elementy zostały idealnie spasowane, jednak smartfon posiada jeden z najdziwniejszych sposobów otwierania tylnej pokrywki, jaki miałem okazję widzieć. Aby dotrzeć do slotu SIM i wymiennej baterii należy delikatnie nacisnąć kciukiem tył obudowy (w miejscu grilla głośnika) i jednocześnie próbować odchylić prawy dolny róg smartfona do tyłu. Desire 500 wygląda naprawdę ładnie, jego obudowa doskonale leży w dłoni i jest przy tym lekka. Myślę, że urządzenie spodoba się większości osób, które będą miały okazję się z nim zetknąć. Ekran W urządzeniu zamontowano 4,3-calowy ekran o rozdzielczości wynoszącej 480 x 800 pikseli. Opis tego elementu Desire 500 mógłbym w zasadzie ograniczyć do jednego – majstersztyk. Zarówno kolory jak i kąty widzenia są w tym smartfonie perfekcyjne. Często miałem wrażenie, że wyświetlacz zamontowany w produkcie HTC nie różni się od np. ekranu zastosowanego w topowym HTC One. Również czułość na dotyk nie pozostawia żadnych wątpliwości, bo wszystko w tej kwestii działa idealnie. Dźwięk Audio to kolejny mocny atut Desire 500. Wydobywające się z głośnika dźwięki są bardzo czyste i wyraźne. Jeśli chodzi o dzwonki, to nie ma najmniejszego problemu z ich usłyszeniem nawet w dość głośnym otoczeniu. Producent do zestawu dorzuca także słuchawki, które we współpracy z systemem BeatsAudio zapewniają naprawdę świetne doznania muzyczne i mogę śmiało przyznać, że zadowolą niejednego audiofila. Jeśli chodzi o podstawową funkcję smartfona, czyli możliwość telefonowania, to nie budzi ona nawet najmniejszych zastrzeżeń. Naszego rozmówcę słychać głośno i wyraźnie. Bateria HTC w smartfonie zamontowało wymienną baterię, której pojemność wynosi 1800 mAh. Taki zasób energii podczas normalnego użytkowania pozwalał na niepodłączanie Desire 500 do ładowarki przez około dwa dni. To według mnie przyzwoity rezultat, który powinien zadowolić większość użytkowników. Wydajność i oprogramowanie Chociaż wiele internetowych źródeł wskazuje, że Desire 500 działa pod kontrolą Androida 4.2.2 Jelly Bean, to w testowanym przeze mnie egzemplarzu system był w wersji 4.1.2 – i nie było dostępnych żadnych nowych aktualizacji. HTC zainstalował w pamięci urządzenia nakładkę systemową Sense UI w wersji 5. Jest tu też widget BlinkFeed, który umożliwia podgląd wydarzeń z portali informacyjnych i społecznościowych. Producent nie zapomniał oczywiście o aplikacjach takich jak edytor dokumentów, latarka (która wykorzystuje flesz LED), Dropbox (na którym udostępniono nam 25 GB powierzchni na dane) oraz programy do obsługi Facebooka i Twittera. Jeśli chodzi o wydajność, to niestety nie jest aż tak dobrze, jak by się chciało. Co prawda są tu aż cztery rdzenie, jednak oparte zaledwie o architekturę Cortex-A5 i chip graficzny Adreno 203. Do dyspozycji użytkownika jest również 1 GB pamięci RAM i 4 GB pamięci wewnętrznej. Taka konfiguracja starcza do sprawnej obsługi systemu a nawet odtwarzania filmów. Jeśli jednak jesteśmy zapalonymi graczami i lubimy na smartfonie uruchamiać najnowsze tytuły, to lepiej poszukać czegoś innego. Łączność Wewnątrz sprzętu znajduje się standardowy zestaw modułów łączności, m.in. Bluetooth 4.0, Wi-Fi b/g/n, GSM oraz HSDPA. Niestety do testów otrzymałem wariant z obsługą jednej karty SIM, ale w sprzedaży jest także bardziej funkcjonalna wersja z dual SIM. Aparat W urządzeniu zainstalowano dwie kamery – 8 Mpix, która znajduje się z tyłu oraz 1,6 Mpix z przodu. O ile przednia kamera służy głównie do wideorozmów, to za pomocą tej z tyłu możemy też zrobić całkiem niezłe zdjęcia. Szczerze mówiąc byłem bardzo mile zaskoczony widząc efekty działania 8 MP kamery w Desire 500, bo są one naprawdę bardzo dobre. Podsumowanie HTC Desire 500 to prawie w każdym calu świetny sprzęt. Dobrze wygląda, mało waży, jest poręczny i fajnie wykonany. Ekran w urządzeniu jest jednym z lepszych, jakie miałem przyjemność oglądać. Także kamera spisuje się świetnie, więc np. podczas wycieczek nie będzie służyła wyłącznie do ozdoby. Desire 500 mógłbym z powodzeniem uznać za urządzenie idealne gdyby nie fakt, że producent poskąpił na wydajności, a 4 GB pamięci wewnętrznej to jak na tej klasy urządzenie trochę za mało. W chwili pisania tego testu Desire 500 można kupić za około 900 zł (wariant z dual SIM). Według mnie to trochę wygórowana kwota, jednak ogrom zalet i dual SIM nieco ją usprawiedliwiają.
Test HTC Desire 500 – tajwańskiego budżetowca
Dysk twardy to nieodzowny element każdego komputera. Coraz popularniejsze stają się modele SSD, ale przy dużych pojemnościach ich cena cały czas może odstraszać. Dlatego jeśli ktoś zamierza trzymać na komputerze dużo danych, najlepszym wyborem będzie tradycyjny model HDD 3,5 cala. Tym bardziej, że już w cenie do 200 zł można kupić wersję 1 TB. Każdy komputer musi być wyposażony w dysk. Na szczęście z roku na rok spadają ceny w przeliczeniu na 1 GB. Dzisiaj w cenie do 200 zł można znaleźć już nawet modele o pojemności 1 TB. Jeszcze kilka lat temu było to nie do pomyślenia. Seagate Barracuda Seria Barracuda od wielu lat jest ceniona wśród użytkowników. Głównie z powodu dobrych osiągów przy stosunkowo niskiej cenie. Proponowany model ma pojemność aż 1 TB, więc pomieścimy na nim dużo zdjęć, filmów, muzyki, a także gier i programów. Wyposażony jest w 32 MB pamięci podręcznej, co gwarantuje dobrą wydajność. Poza tym talerze kręcą się z prędkością 7200 obrotów na minutę, co jest standardem w tego typu dyskach. Warto także wspomnieć o obsłudze technologii NCQ, dzięki której optymalizowana jest praca dysku, aby głowica musiała wykonywać jak najmniejsze skoki. Przekłada się to na dłuższą żywotność urządzenia. Za dysk HDD Seagate Barracuda 1 TB trzeba zapłacić około 170-190 zł. Western Digital RE4 Black Western Digital to jeden z największych na świecie producentów dysków twardych i pamięci, a model RE4 Black wyróżnia się w ofercie firmy. Przede wszystkim dlatego, że ma świetny stosunek jakości do ceny. Za niecałe 200 zł można bez problemu znaleźć wersje o pojemności nawet 1,5 TB. W połączeniu z prędkością 7200 obrotów na minutę i aż 64 MB pamięci cache daje to doskonały produkt za niewielkie pieniądze. Dodatkowo dysk obsługuje technologię NCQ, co dodatkowo wpływa na jego wartość. Za wersję o pojemności 1,5 TB trzeba zapłacić około 190-200 zł. Toshiba DT01ACA050 Toshiba zajmuje się produkcją wielu urządzeń elektronicznych, w tym także pamięci i dysków twardych. Model DT01ACA050 to ciekawa propozycja dla osób, które szukają taniego modelu o dobrych parametrach. Dysk ma pojemność 500 GB, a jego talerze kręcą się z prędkością 7200 obrotów na minutę. Niewątpliwą zaletą tego modelu jest obsługa szybkiego interfejsu SATA 3, który zapewnia transfer na poziomie nawet 600 Gb na sekundę. Urządzenie ma też 32 MB pamięci cache. Cena to mniej więcej 180-200 zł. Western Digital Caviar Blue WD5000AAKX To kolejny dysk marki Western Digital, który warto polecić. Seria Blue powstała konkretnie z myślą o komputerach stacjonarnych. Proponowany model ma pojemność 500 GB i obsługuje najnowszy interfejs SATA III o prędkości 6 Gb na sekundę. Średni czas dostępu do danych to 5,6 ms, a generowany hałas to 29 dB. Talerze kręcą się z prędkością 7200 obrotów na minutę. Poza tym dysk ma 16 MB pamięci cache. Za model Caviar Blue WD5000AAKX trzeba zapłacić od 150 do 190 zł. Western Digital Black WD1002FAEX Seria Black firmy Western Digital została stworzona z myślą o profesjonalistach i entuzjastach. Z tego też powodu modele należące do tej linii cechują się bardzo dobrymi parametrami. Model WD1002FAEX ma 1 TB pojemności, 64 MB pamięci cache i interfejs SATA III o prędkości 6 Gb na sekundę. Poza tym talerze kręcą się z prędkością 7200 obrotów na minutę. Cena to około 190 zł.Jak widać, już w cenie do 200 zł można kupić pojemne dyski twarde o dobrych parametrach.
Dyski twarde 3,5 cala – polecane modele do 200 zł – II kwartał 2016
Zima na dobre zagościła za oknami. Sypie śniegiem, maluje mrozem i zamiata chodniki wiatrem. Przy takiej pogodzie łatwo jest się wychłodzić, dlatego lepiej zawczasu pomyśleć o ciepłej kurtce. Często zdarza się, że dziecko – pomimo kupienia większej kurtki – wyrośnie z niej lub ją zniszczy. Oto przegląd 10 propozycji kurtek puchowych dla dzieci. Kurtka puchowa Benetton Pierwsza na liście jest kurtka puchowa Benetton. Jest to kurtka przejściowa, idealnie nadająca się na wiosnę i jesień, ale przy lżejszych zimach również się sprawdzi. Wykonano ją z poliamidu, który jest odporny na działanie wody. Wypełnienie to w 90% pierze, a w 10% – pióra. Dzięki temu kurtka jest ciepła i lekka. Jej plusem jest możliwość zwinięcia w zgrabny rulonik, więc dziecko może ją mieć zawsze przy sobie (na wycieczce lub w szkole). Kurtka puchowa 4F JKUD001 To jeden z ciekawszych i bardziej popularnych produktów polskiej marki 4F. Kurtka ta charakteryzuje się odpinanymi rękawami, dzięki czemu można ją nosić także jako kamizelkę. Wypełnienie stanowi syntetyczne pierze, więc nie powoduje ona alergii. Dodatkowo materiał zewnętrzny jest impregnowany w technologii DWR. Zwiększa to odporność na wodę. Kurtka jest ciepła, może być noszona zarówno przez dziewczynki, jak i chłopców. Kurtka puchowa Mayoral Kolejną propozycją jest kurtka firmy Mayoral. Zarówno materiał wierzchni, jak i wypełnienie stanowi poliester. Kurtka ma na przodzie dwie kieszenie i kryty zamek. Dzięki temu dziecko będzie mogło schować ręce w ciepłe kieszenie, kiedy zapomni rękawiczek. Dodatkową zaletą jest ocieplany kaptur oraz wewnętrzny ściągacz, który uniemożliwia wznoszenie się kurtki. Kurtka puchowa North Face To kolejna kurtka na jesień lub ciepłą zimę. Wypełniona jest kaczym puchem (80% puchu, 20% pierze). Puch umieszczony jest w małych, oddzielnych kieszonkach, dlatego podczas prania się nie zbija. Kurtka puchowa North Face jest lekka, ale ciepła. Występuje w kilku żywych kolorach – od różowego, przez żółty, na trawiastej zieleni kończąc. Ma dwie kieszenie zamykane na zamek. Kurtka puchowa Reima Kurtki puchowe Reima to produkty z górnej półki. Są lekkie, mają wbudowane oddychające membrany, przy czym są wiatroszczelne i wodoodporne. Wypełnienie stanowi w 60% puch, a w 40% pierze. Kurtka jest pikowana, w części modeli kaptur obszyty jest ładnym futerkiem. Atutem jest przedłużony stan, który zakrywa pupę dziecka, oraz elementy odblaskowe. Dzięki takiemu rozwiązaniu dziecka nie owieje podczas zabaw na świeżym powietrzu. A odblaski sprawią, że będzie dobrze widoczne. Kurtka puchowa Zara Kurtka puchowa Zara wypełniona jest w 50% puchem z kaczki szarej i w 50% piórami. Materiał zewnętrzny to poliester, wnętrze kurtki jest wykonane z miłej w dotyku tkaniny. Jest bardzo ciepła i lekka. W zależności od modelu, kurtka może mieć przedłużony stan zakrywający pupę dziecka lub może kończyć się w pasie. Jest tańsza od swojej poprzedniczki. Kurtka Rebel Primark Kurtka Rebel Primark jest ocieplana puchem syntetycznym, a wnętrze jest dodatkowo ocieplone polarem, dlatego jest naprawdę ciepła. Ma nieodpinany kaptur i dwie kieszenie na przodzie zapinane na zatrzaski. Wnętrze rękawów wyścielone jest śliską tkaniną, która ułatwia zakładanie kurtki i nie powoduje zwijania się ubrania. Kurtka puchowa Adidas Firmy Adidas nie trzeba nikomu przedstawiać, gdyż jest obecna na rynku od wielu lat. W swoim asortymencie ma także kurtki puchowe. Wypełnienie kurtek stanowi w około 50–70% kacze pierze. Dodatkowo warstwa ocieplająca wykonana jest z poliamidu, zewnętrzna zaś jest zrobiona z poliestru. Dzięki takiemu rozwiązaniu kurteczka jest ciepła, lekka i odporna na wodę i wiatr. Kurtki mają wysokie kołnierze, więc dobrze chronią szyję. W zależności od modelu mogą być wyposażone w elementy odblaskowe. Kurtka Bartollo Alpine Kurtka Bartollo Alpine została wykonana z bardzo lekkiego materiału UltraLight. Jest on bardzo trwały, odporny na rozdarcia oraz bardzo dobrze chroni przed wiatrem. Dodatkowo jest impregnowana w technologii DWR, więc jest wodoodporna. Wypełnienie tej kurtki stanowi puch syntetyczny Hi-Therm, który zapewni odpowiednią temperaturę nawet w najchłodniejsze dni. Kurtka ma dwie kieszenie – zewnętrzną i jedną na piersi. Kurtka Tommy Hilfiger Kurtki Tommy Hilfiger mają intensywne kolory. Proponowana kurteczka jest pikowana, z dwiema zakrytymi kieszeniami. Na jednym z rękawów jest mała, urocza naszywka. Kaptur jest odpinany i ocieplany. Wnętrze jest wykonane z miłej w dotyku tkaniny. Niestety, kurtki tej firmy są dość drogie. Ich ceny wahają się w granicach 260 zł. Wybór kurtki na zimę dla dziecka to nie lada wyzwanie. Idealna kurtka powinna być lekka, ciepła, nie krępować ruchów i być ładna. Takie właśnie są kurtki puchowe, dlatego dobrze jest zwrócić na nie uwagę.
Kurtki puchowe dla przedszkolaka – przegląd
Wielkanocne śniadanie jest związane przede wszystkim z symboliką odradzającego się życia. Na stole nie może więc zabraknąć jajka. Po długiej zimie z utęsknieniem oczekujemy soczystych kolorów wiosny, dlatego wielkanocny stół powinien być pełen barw i radości. Śniadanie Wielkanocne śniadanie nie musi być sztampowe. Najważniejsze, by zawierało tradycyjne elementy. Możemy je przecież wykorzystać i przygotować zupełnie nowe, ciekawe potrawy, które odkryją przed nami nowe smaki. Zacznijmy od wspomnianych już jajek. Zazwyczaj goszczą na stołach pokryte gęstym sosem tatarskim lub faszerowane pastami. Pomysł z pastami jest wyjątkowo ciekawy, jednak zamiast umieszczać w wydrążonym białku tradycyjną pastę z żółtka i majonezu, możemy pokusić się o ciekawszy smak i zrobić ją na przykład z awokado z dodatkiem cytryny i czosnku. Ciekawym pomysłem jest też podanie jajek w skorupkach z migdałami. Ugotowane jaja wystarczy przeciąć równo na pół, a każdą z połówek wydrążyć i posiekać z uprażonymi migdałami, doprawiając do smaku bazylią. Taką pastę należy umieścić z powrotem w skorupce i ozdobić pokrojonymi w kostkę pomidorami. Jajka łączą się idealnie z wieloma innymi produktami, można je podawać wedle upodobania ze szprotkami, kawiorem lub rzeżuchą. Na świątecznym stole nie może zabraknąć także tradycyjnej białej kiełbasy. Zazwyczaj pojawia się ona w wersji ugotowanej i jemy ją z chrzanem lub ćwikłą. Tymczasem jest wiele sposobów jej przygotowania, które wydobywają z niej nowe smaki. Można ją na przykład upiec w piekarniku, wyłożywszy uprzednio dno naczynia żaroodpornego podsmażoną cebulą z majerankiem. Całość można zalać bulionem lub piwem, który podkreśli smak. Zupa, jaka pojawia się na polskich stołach wielkanocnych, to oczywiście żurek. I tu nie warto iść na łatwiznę, ale zrobić go od początku, oczywiście na prawdziwym zakwasie. Z dodatkiem jajka jest pożywny i niezwykle smaczny. Zamiast żurku możemy przygotować wiosenny krem szparagowy, który z dodatkiem groszku ptysiowego i odrobiny tabasco zyska wyjątkowy smak. Śniadanie wielkanocne to także wędliny. Warto pokusić się o te tradycyjnie wędzone, których smak pamiętamy z dzieciństwa. Oprócz nich możemy upiec coś sami. Popularny jest schab ze śliwką, a jeśli lubimy połączenie mięsa z owocami, doskonałym pomysłem będzie też szynka pieczona w pomarańczach. Odrobina słodyczy Chyba nikt nie wyobraża sobie Wielkanocy bez ciast. Tradycyjnie robimy mazurka. Dodajemy do niego bakalie, ale w odnowionej wersji możemy zrobić go z musem pomarańczowym na cieście marcepanowym. Nie zapominajmy o babach, które oprócz swojej klasycznej piaskowej wersji mają wiele wariacji. Możemy pokusić się o przygotowanie babki drożdżowej, jogurtowej czy – bardziej odważnie –kawowej, z serkiem mascarpone, budyniowej lub tęczowej z użyciem barwników spożywczych. Jeśli mamy małe dzieci, koniecznie musimy upiec muffiny, które maluchy uwielbiają dekorować i jeść. I tu, podobnie jak w przypadku babki, do wyboru mamy mnogość smaków: czekoladowe, bananowe, owocowe, dyniowe czy… bazyliowe. Do ich dekoracji niezbędny jest lukier oraz posypki, by wyglądały apetycznie i kusząco. Na wielkanocnym stole zagościć powinien także sernik. Przepis na idealny sernik to w wielu rodzinach pilnie strzeżona tajemnica, jednak w jego robieniu najważniejsze jest doświadczenie. Trening czyni mistrza, lata prób i błędów doprowadzają do powstania perfekcyjnego, lekkiego, mokrego i przepysznego sernika. Nie bez powodu cenimy sobie serniki naszych babć. Sernik możemy podawać w wersji z czekoladą, brzoskwiniami, migdałami i amaretto oraz wieloma innymi dodatkami. Menu wielkanocne, choć powinno zawierać tradycyjne potrawy, możemy przedstawić w nowych odsłonach i zrobić coś, co sprawi, że smak świąt, choć nadal tradycyjny, będzie nowym odkryciem kulinarnym.
Wielkanocne menu – tego nie może zabraknąć na żadnym stole!
Dzieci uwielbiają zabawy w ogrodzie. I bardzo dobrze, bo przebywanie na świeżym powietrzu nie tylko dotlenia organizm i wzmacnia odporność, ale również doskonale wpływa na rozwój najmłodszych. Podstawą jest jednak dobra zabawa i odpowiednio dobrane akcesoria, np. te dla małego ogrodnika. Po co dziecku taczka? Idealną zabawką będzie taczka. Może ona służyć przez kilka sezonów, począwszy od wczesnej wiosny, kiedy to przedszkolak może zbierać do niej kamyczki lub szyszki. Przyda się również latem w czasie zabaw w piaskownicy lub na plaży, jesienią zaś będzie można wozić w niej suche liście, zbierane razem z rodzicami lub dziadkami. Wybór zabawek tego typu jest bardzo duży. Samą taczkę (bez dodatkowych akcesoriów) można kupić za nieco ponad 20 złotych (produkt polski). Wykonana jest z miękkiego, a przy tym lekkiego plastiku, dzięki czemu jest idealna dla kilkulatka. Taczka została odpowiednio wyprofilowana, jej prowadzenie nie sprawia problemów. W podobnej cenie można kupić taczkę z grabiami i łopatką. Taki zestaw ma wiele zalet, łatwo wybrać się z nim na plac zabaw czy na plażę, bo dziecko samo uniesie swoje zabawki. Za taczkę z metalowymi rączkami zapłacić trzeba ok. 35 zł. Jest to produkt trwalszy od plastikowych, charakteryzuje się większą wytrzymałością. Kupujący może wybierać z szerokiej gamy kolorów. Na Allegro dostępna jest również taczka ogrodowa z dźwiękiem (koszt: 40 zł). Jest to wyrób polski, przeznaczony dla dzieci powyżej drugiego roku życia. Wykonany jest z dobrej jakości plastiku, wytrzymałego i lekkiego zarazem. Taczkę tego typu łatwo się prowadzi dzięki zastosowaniu szerszego niż w innych modelach koła. Taczkę ogrodową dla dziecka ma w swojej ofercie również marka Wader. Firma – będąca na rynku od wielu lat, słynąca z solidności i dobrej jakości – sprzedaje taczkę piaskową Gigant. Jest to największa i najbardziej wytrzymała zabawka spośród dotychczas prezentowanych modeli tego typu. Można się nią bawić w domu – jest idealna do przewożenia klocków, samochodów czy pluszowych zabawek. Na dworze zaś służyć może do transportu piasku lub kamieni. Zaletą jest jej estetyczny wygląd i lekkość konstrukcji. Zestawy z taczkami Taczkę można także kupić w zestawie. Dobrym pomysłem jest zakup taczki oraz kosiarki z wirnikiem i terkoczącymi kołami (koszt: ok. 55 zł). Zabawki te sprawią maluchowi ogromną radość, a możliwość naśladowania dorosłych będzie doskonałą zabawą na dłuższy czas. Do piaskownicy z kolei dobrym zestawem będzie taczka wypełniona takimi akcesoriami, jak: wiaderko, łopatka, grabie, foremki, sitko, konewka. Na Allegro za tego typu trzynastoelementowy komplet zapłacić trzeba 50 zł. Ciekawym pomysłem jest również zakup zestawu małego ogrodnika (koszt: ok. 57 zł). W komplecie znaleźć można m.in.: doniczki, spryskiwacz, nożyce, grabki, łopatki, bezpieczne nożyce. To dobry pomysł na zabawę połączoną z edukacją przyrodniczą. Można przekazać dziecku wiedzę na temat środowiska, ucząc go przy tym dbałości oraz odpowiedzialności za przyrodę. Taczka pojawia się również w zestawie małego murarza, np. marki Wader (cena: 75 zł). Dołączone są do niej takie narzędzia, jak kielnia czy szpachla. Produkt jest bardzo dobrej jakości, wyróżnia się wytrzymałością i niezwykłą dbałością o szczegóły, dzięki czemu dziecko z radością będzie po tę zabawkę sięgać. Taczka to zabawka uniwersalna. Bawić się nią mogą i chłopcy, i dziewczęta. Rozwija wyobraźnię przedszkolaków, stwarza możliwość doskonałej zabawy na świeżym powietrzu. Służyć może przez dłuższy okres.
Taczka dla przedszkolaka – przegląd
Inteligentne zegarki to produkty, które z pewnością docenią osoby bardzo aktywnie korzystające ze swoich smartfonów. Ściśle współpracujące z nimi smartwatche pozwolą uprościć i przyspieszyć określone czynności, zwłaszcza kiedy korzystanie z telefonu jest niemożliwe lub niemile widziane. Chociaż od pojawienia się pierwszych inteligentnych zegarków na rynku minęło już sporo czasu, to wciąż część konsumentów podchodzi do nich dość niepewnie, traktując je jako zbędny gadżet. Tymczasem osobom prowadzącym bardzo aktywny tryb, często dzwoniącym i SMS-ującym, takie urządzenie może nieco „ułatwić życie”. Producenci wyszli bowiem z założenia, że noszone na nadgarstku urządzenie będzie bardziej praktyczne i funkcjonalne niż „rosnące” z roku na rok smartfony, po które musimy sięgać do kieszeni spodni, torebki lub plecaka. Istnieje jeden, zasadniczy warunek ich przydatności: współpraca ze smartfonem lub ewentualnie tabletem. Nie ma zatem de facto możliwości, aby smartwatch w pełni zastąpił nam nasz telefon. To, przynajmniej na obecnym etapie rozwoju tych urządzeń, raczej przedłużenie lub, jak kto woli, rozwinięcie jego funkcjonalności. Wymienione w tekście dwa inteligentne zegarki Samsunga współpracują tylko z urządzeniami tego koreańskiego producenta. Smartwatch Sony pod tym względem nie jest tak rygorystyczny i zachowuje kompatybilność z dowolnym smartfonem z Androidem 4.0. Samsung Galaxy Gear 2 Druga generacja smartwatcha od globalnego lidera smartfonów i tabletów została przez producenta wyposażona w 2 Mpix aparat fotograficzny, który, oprócz fotografowania, pozwoli również na rejestrację filmów w rozdzielczości HD. Gear 2, jako jedyny z wymienionych w tym zestawieniu zegarków, może się pochwalić takim dodatkiem. Dużym plusem tego modelu jest dość wytrzymała bateria o pojemności 300 mAh, która przy umiarkowanym wykorzystaniu pozwoli na 3 dni pracy, a w trakcie intensywnego użytkowania wytrzyma 2 dni (Samsung obiecuje, że przy sporadycznym korzystaniu gadżet popracuje nawet… 6 dni). To bardzo duży krok naprzód w stosunku do poprzedniej generacji zegarka, która bez ładowania wytrzymywała ok. 24 godziny. Jeśli już porównuję Gear 2 do poprzednika, nie sposób również nie wspomnieć o tym, że pracuje on pod kontrolą autorskiego systemu Samsunga, czyli Tizena, a nie Androida. Sercem smartwatcha jest dwurdzeniowy procesor, taktowany zegarem 1,2 GHz. Znajdziemy w nim ponadto 4 GB pamięci wewnętrznej i 512 MB RAM. Znalazł się tam też pulsometr i pedometr. Gear 2 obsługuje sterowanie za pomocą głosu, a dzięki obecności portu podczerwieni posłuży jako… pilot do telewizora. Ale chyba największym plusem tego zegarka jest to, że w razie potrzeby możemy go użyć… w charakterze telefonu i przeprowadzić za jego pomocą rozmowę. Co więcej, zdecydujemy, czy rozmowa ma się odbyć z użyciem zestawu głośnomówiącego, wbudowanego w smartwatch, na smartfonie czy też za pośrednictwem słuchawek Bluetooth. Przydatne jest z całą pewnością to, że Gear 2 obsługuje sterowanie za pomocą gestów, a jego ekran jest wielodotykowy. Dzięki temu, podobnie jak na pozostałych urządzeniach mobilnych, da się np. w razie potrzeby dowolnie powiększyć wybrany fragment obrazu na ekranie smartwatcha. Jak przystało na urządzenie przeznaczone dla aktywnych użytkowników, omawiany model może pochwalić się wodoodpornością (certyfikat IP57). Sprzęt jest dostępny w trzech kolorach: czarnym, brązowym i pomarańczowym. Gear 2 współpracuje z 17 smartfonami i tabletami Samsunga: m. in.: Samsungiem Galaxy S5, Samsungiem Galaxy Note 3, Samsungiem Galaxy S4, Samsungiem Galaxy S3. Samsung Gear 2 jest najdroższym zegarkiem, spośród tych, które zdecydowałem się opisać. Jeśli jesteście chętni na zakup koreańskiego smartwatcha, przygotujecie się na wydatek w kwocie ok. 1150 zł. Sony Smart Watch 2 Przedstawiciel Sony to najcięższy smartwatch w tym zestawieniu – jego waga wynosi 122,5 g. Z uczciwości trzeba od razu dodać, że to najstarszy model w tym poradniku, stąd też pod pewnymi względami może „odstawać” od rywali. Jego koperta została wykonana z aluminium, w odróżnieniu od propozycji koreańskich konkurentów. Jednak, jak i one, chwali się wodoodpornością, o czym świadczy certyfikat IP57. Jeśli jesteście entuzjastami szkoły designu Sony, to Smart Watch 2 dość szybko powinien zdobyć waszą sympatię. Urządzenie Sony działa sprawnie i szybko. Dobrze sprawuje się również sterowanie dotykowe – nie ma problemu z responsywnością ekranu. Sporym atutem jest kompatybilność ze zdecydowaną większością smartfonów. Jak już wspominałem, kryterium zgodności jest jedno – Android w wersji 4.0 lub nowszej. Niestety, nie ma róży bez kolców. Poza wagą trzeba też zauważyć, że koperta nie należy do najmniejszych. Osoby przyzwyczajone do kompaktowych, małych i lekkich zegarków mogą mieć spory problem z przyzwyczajeniem się do gabarytów smartwatcha. W tym kontekście nie da się uciec od porównania tego modelu do konkurencyjnego Samsunga Galaxy Gear 2, który poza synchronizacją ze smartfonem, umożliwia użytkownikowi wykonywanie bardziej „autonomicznych” działań – nawiązywanie połączeń i fotografowanie. Sony Smart Watch jest dostępny na Allegro w cenie ok. 450 zł. Pełen test smartwatcha znajdziecie w tym miejscu. Samsung Galaxy Gear Fit Jeśli odnieść różnice dzielące dwa wymienione w tym zestawieniu modele Samsunga: Gear 2 i Gear Fit do świata motoryzacji, to Gear 2 byłby wysokiej klasy limuzyną z mnóstwem dodatków, a Gear Fit niewielkich rozmiarów sportowym autem. Takie porównanie jest o tyle uzasadnione, iż Gear Fit ustępuje pod względem liczby funkcji swojemu „większemu bratu”. Chociaż nie odnajdziemy w nim aparatu fotograficznego, nie przeprowadzimy za jego pomocą rozmowy telefonicznej, a ponadto nie odszukamy takich udogodnień jak sterowanie głosem czy port podczerwieni, Fit docenią z pewnością osoby prowadzące sportowy tryb życia – biegacze oraz stali bywalcy siłowni i klubów fitness. Poza krokomierzem oraz możliwością sprawdzania tętna, Fit powiadomi nas w trakcie wysiłku fizycznego o nadejściu wiadomości SMS lub nieodebranym połączeniu. To najlżejszy i najtańszy smartwatch, spośród wymienionych w poradniku. Waga, wynosząca zaledwie 27 g, sprawia, że nie powinniśmy odczuwać na naszych dłoniach jego obecności prawie wcale. Bardzo dobre wrażenie daje czytelny i nasycony obraz na ekranie AMOLED. Ceny na Allegro zaczynają się od ok. 400 zł.
Wybieramy smartwatch. Jaki model spełni twoje oczekiwania?
Rozwój dziecka wiąże się ze zmianą jego upodobań. Mali chłopcy bardzo szybko ze słodkich bobasów zainteresowanych grzechotkami i miłymi pluszowymi misiami przeistaczają się w młodych fanów motoryzacji i potężnych maszyn oraz inżynierów budujących wymyślne konstrukcje. To właśnie z myślą o nich przygotowaliśmy listę ciężarówek i przyczep do 100 zł. Podróże w dalekie trasy W sklepach z zabawkami są dostępne samochody ciężarowe w różnych wariantach i o różnym przeznaczeniu. Najbardziej popularne to typowo transportowe ciężarówki z naczepą, które służą do przewożenia różnych towarów na duże odległości. Oferta tego typu zestawów jest imponująca. Są tu m.in. klasyczne tiry, jakie jeżdżą po naszych drogach. Mały posiadacz takiego samochodu może dostarczać niezbędne materiały do wznoszonych przez siebie budowli, a także zaopatrywać punkty usługowe. Po amerykańskiej autostradzie Dużą część oferty ciężarówek stanowią typowe amerykańskie trucki, przemierzające we wszystkich kierunkach bezkresne autostrady. Zabawki są dokładnym odwzorowaniem realnie występujących modeli. Większość z nich ma nawet takie szczegóły jak silnik pod podnoszoną kabiną. Ruchoma, duża i odczepiana przyczepa jest wyposażona w otwierane drzwi, przez które młody kierowa może załadować pokaźną ilość towaru, by później bez przeszkód przewieźć go na drugi kraniec kraju. Ekologiczne i wyjątkowo trwałe Samochody naszych pociech są szczególnie narażone na kraksy, zderzenia czy upadki z wysokości. Niektóre modele, zwłaszcza te wykonane z plastiku, mogą szybko ulec zniszczeniu. Jeśli zależy nam na zabawkach trwałych, warto wybrać ciężarówki wykonane z drewna wysokiej jakości. Zarówno ciągnik, jak i naczepa takiego zestawu są w pełni funkcjonalne, podobnie jak plastikowe. Koła drewnianego pojazdu obracają się szybko i umożliwiają wykonywanie zwrotnych manewrów, a naczepa ma możliwość odpięcia i załadunku. Zaletą takiej zabawki jest również aspekt ekologiczny – nawet gdy zechcemy się jej pozbyć, w odróżnieniu od pozostałych szybko ulegnie biodegradacji. Transportowanie kolekcji aut Niezbędnym pojazdem dla małych miłośników motoryzacji i kolekcjonerów samochodzików jest ciężarówka z naczepą przeznaczoną do transportu aut. Zabawka pozwala na umieszczenie na niej kilku, a w niektórych modelach nawet kilkunastu małych pojazdów. Dzięki temu młody kierowca może od razu przetransportować część swojej floty, a także otrzyma nowe możliwości fascynującej zabawy. Taki pojazd pozwoli mu np. wcielić się w członka obsługi technicznej wyścigów Formuły 1, dostarczającego najszybsze samochody na trasy. Na budowie Inną ciekawą opcją, szczególnie dla małych konstruktorów, są ciężarówki specjalistyczne, używane przez służby miejskie czy firmy budowlane. Klasycznym przykładem pojazdu tego typu są wywrotki. Dzięki wyjątkowo stabilnej i mocnej konstrukcji oraz solidności wykonania mogą spełniać funkcję prawdziwego samochodu ciężarowego. Przewiezienie figurek ulubionych postaci, góry klocków czy łopatek, grabek i wiaderka do piaskownicy nie będzie stanowiło najmniejszego problemu. Ciekawym rodzajem ciężarówek są wyposażone w naczepę z dźwigiem, dzięki któremu nasza pociecha poczuje się jak prawdziwy inżynier. Niektóre dźwigi mają magnetyczną końcówkę pozwalającą na przenoszenie nimi np. metalowych samochodzików. Oprócz tego do dyspozycji małego drogowca pozostają traktorki, walce i inne specjalistyczne maszyny. Rozbudowany park ciężarówek i maszyn jest marzeniem każdego chłopca. Zakup trwałej i funkcjonalnej zabawki tego typu na pewno będzie świetnym prezentem, który posłuży obdarowanemu przez wiele lat i będzie pretekstem do wspaniałej zabawy.
Ciężarówki i przyczepy – zabawki dla chłopca do 100 zł
Wyobrażacie sobie kuchenkę bez pieca, w którym można przygotować przepyszne mięso lub wspaniałe ciasto? Oczywiście, że nie. Rynek piekarników jest na tyle duży, że mnogość rozwiązań i technologii może doprowadzić do bólu głowy. Jak wybrać odpowiednie urządzenie? Wybór piekarnika do kuchni tylko z pozoru wydaje się być decyzją błahą i prostą do podjęcia. Nawet jeżeli nie planujemy kucharzyć i używać piekarnika codziennie, należy zwrócić uwagę na wiele czynników. Pierwszym, podstawowym, jest technologia grzewcza. W zależności od dostarczanych do naszego domu mediów możemy wybierać między piekarnikami elektrycznymi i gazowymi. Jeżeli nie mamy podłączenia gazowego w domu, to nawet najwspanialszy piec gazowy do niczego nam się nie przyda. Kolejnym etapem jest wyposażenie naszej kuchni. Indywidualnie zaprojektowana zabudowa pozwala postawić piec w takim miejscu, by mieć go na odpowiedniej wysokości i w takim miejscu, że nie będzie to utrudniało poruszania się. Oczywiście taki piekarnik musi być urządzeniem samodzielnym, działającym niezależnie od płyty grzewczej i palników do gotowania. Jeżeli natomiast zależy nam na urządzeniu zintegrowanym – niezależnie od tego, czy przeznaczonym do zabudowy, czy wolnostojącym – musimy szukać urządzenia zintegrowanego z płytą. Wtedy sterowanie piecem i palnikami odbywa się za pomocą jednego panelu sterowania. Minusem jest konieczność zainstalowania piekarnika na wysokości kolan. To nie każdemu odpowiada i w praktyce jest niewygodne, gdyż wymaga schylania się. Na jakie funkcje zwrócić uwagę? Mając wybrany typ piekarnika i modele, które najbardziej odpowiadają nam wizualnie, musimy skupić się na ich funkcjonalności. Jeżeli często przyjmujemy gości, przygotowując dla nich różne potrawy, warto zwrócić uwagę na urządzenia wyposażone w podwójną komorę grzewczą. Przykładowy model to BEKO BVR35500XMS. Jego cena to około 2000 zł. Funkcjonalność ta pozwala na przygotowanie w jednym czasie dwóch zupełnie różnych potraw, np. ciasta i ryby. Piekarnik z dwiema osobnymi komorami gwarantuje, że żadna z potraw nie przejdzie zapachem drugiej. Kolejną wartościową funkcją jest samooczyszczenie. Często używany piekarnik trzeba często myć. Gotując tłuste potrawy, musimy być przygotowani na przypalony tłuszcz i okruchy jedzenia znajdujące się w każdym zakamarku. Taki piec należy albo szorować ręcznie, albo wybrać model wyposażony w funkcję samooczyszczenia. Obecnie na rynku są dwie wiodące technologie – pyrolityczna i kataliczna. O szczegółach każdej z nich przeczytacie w internecie. Niezależnie, którą z nich wybierzecie, na pewno wspomoże was w zachowaniu czystości we wnętrzu piekarnika. Przykładem urządzenia z funkcją samooczyszczenia, wykorzystującym pyrolizę, jest Bosch HBA 73R451. Model ten dostępny jest za 1600 zł. Natomiast piekarnik z panelami katalicznymi to np. Samsung BT62TDBCT. Dla początkujących kucharzy stworzono funkcję automatycznego pieczenia. Wystarczy wybrać odpowiedni program, a piekarnik nie tylko dobierze odpowiedni czas pieczenia i temperaturę, ale też co „mądrzejsze” modele wyświetlą nawet dobry przepis na przygotowanie potrawy. Tu warto rzucić okiem na najwyższy model marki Amica EB954BA+, który kosztuje niespełna 4000 zł.
Na co zwrócić uwagę, wybierając piekarnik?
Wiosenne przesilenie to nie żaden wymysł. Lekarze potwierdzają, że istnieje zespół objawów, określany mianem „syndromu wiosennego zmęczenia”. Jest on skutkiem częstego przebywania w domu podczas jesiennych i zimowych miesięcy, braku słońca oraz diety z małą zawartością witamin i minerałów. Czym się objawia wiosenne zmęczenie? Osłabieniem, sennością, rozdrażnieniem, stanami depresyjnymi, bólami głowy i mięśni. Jak sobie z nim radzić? Proponujemy dziesięć sprawdzonych sposobów. Kiełki – samo zdrowie Kiełki są naturalnym i niezastąpionym źródłem cennych witamin i minerałów. Dlatego w okresie przedwiosennym warto w kiełkownicy założyć własną uprawę. W zestawie znajdują się – oprócz praktycznych w użyciu naczyń – również trzy opakowania nasion. Już po kilku dniach będziemy mieć w domu świeżo wyhodowane kiełki, które możemy przechowywać w lodówce. Regularnie spożywane zapewnią poprawę samopoczucia już po dwóch, trzech tygodniach. Wzmocnij odporność Częste zapadanie na infekcje bywa wiosną szczególnie uciążliwe. Dlatego warto pomyśleć o wzmocnieniu naturalnej odporności organizmu, np. zażywając sprawdzony suplement diety, jakim jest spirulina. Ten ekstrakt z alg wytwarzany m.in. na Hawajach jest uważany za najbogatsze źródło wszelkich potrzebnych człowiekowi witamin i minerałów. Działa antyoksydacyjnie, oczyszczająco i wzmacniająco. W okresie wzmożonego zapotrzebowania na witaminy i mikroelementy możemy sięgnąć po tabletki spiruliny. Coś na pobudzenie Czujmy się słabi, śpiący, brak nam energii… Można temu zaradzić. Wystarczy pić napar z suszonych liści ostrokrzewu paragwajskiego, znanego pod nazwą yerba mate. Napój ten zawiera mateinę, która pobudza bardziej niż kofeina. Ożywcze i energetyzujące działanie yerba mate jest uzupełniane przez jej właściwości odżywcze: napar zawiera witaminy C, B1 i B6 oraz liczne minerały, np. magnez i fosfor. Uzupełnij niedobory potasu i magnezu Zwiększona drażliwość i nerwowość, mniejsza odporność na stres, a także bóle mięśni to objawy niedoborów magnezu i potasu powstałe na skutek zimowej diety, ubogiej w warzywa i owoce. Dobrym sposobem na uzupełnienie braku tych minerałów w organizmie jest spożywanie w większych ilościach soku pomidorowego. Pomidory są znanym źródłem magnezu i potasu, a co istotne, zachowują te właściwości nawet po przetworzeniu. Dodatek ostrego chili sprawi, że po wypiciu soku będziemy ożywieni i pobudzeni. Popraw sobie humor Zestaw aromatycznych olejków o działaniu antydepresyjnympomoże ci odzyskać dobry nastrój. Olejki Vera-Nord mogą być stosowane zarówno do aromatyzacji pomieszczeń, jak i do kąpieli czy masażu. Mają działanie relaksujące, odprężające i rozgrzewające, a ich piękny zapach dodatkowo poprawia nastrój. Witamina słońca Podczas krótkich zimowych dni rzadko mamy okazję korzystać ze słońca i jego dobroczynnego wpływu. Niedobór światła dziennego i słońca sprawia, że w naszym organizmie może zacząć brakowaćwitaminy D3, bardzo istotnej dla funkcjonowania układu kostnego, a także nerwowego i odpornościowego. Dlatego w okresie przedwiośnia warto przynajmniej przez miesiąc zażywać ją w postaci suplementu diety. Zrzuć zbędne kilogramy Zima sprzyja siedzeniu przed telewizorem czy komputerem i objadaniu się. Wiosną zazwyczaj nie możemy się zmieścić w ubrania z ubiegłego sezonu. Warto zatem, zanim przyjdzie nam założyć krótkie, letnie spódniczki, pomyśleć o zrzuceniu nadprogramowych kilogramów. Pomoże nam w tym picie zielonej kawy zawierającej kwas chlorogenowy, który korzystnie wpływa na metabolizm glukozy, a dzięki temu sprzyja odchudzaniu. Zielona kawa ma również właściwości oczyszczające. Dobroczynny wpływ masażu Na bóle mięśni i na osłabioną po zimie skórę doskonały będzie masaż, który rozgrzewa, oczyszcza organizm i ujędrnia skórę. W domu możemy go wykonać przy użyciu specjalnego masażera, który działa również antycellulitowo. Masaż stosowany kilka razy w tygodniu poprawi zarówno nasz wygląd, jak i samopoczucie. Zadbaj o swój wygląd Twarz po zimie z reguły wydaje się szara, zmęczona i nieodżywiona. Brak promieni słonecznych, suche powietrze w klimatyzowanych pomieszczeniach niekorzystnie wpływają na kondycję i wygląd skóry. Dlatego warto sobie zaaplikować serię maseczek odżywczych i odmładzających na twarz, np. takich jak regenerująca maseczka Cannabis. Powstała na bazie naturalnych składników nawilża i wygładza cerę, dając natychmiastowy efekt. Zawiera olej konopny, nasiona konopi, miód, miętę i olejek makadamia. Można ją stosować nawet trzy razy w tygodniu. Dodaj życiu koloru Po długim okresie jesiennej i zimowej szarugi jesteśmy spragnieni kolorów. Zanim drzewa wypuszczą liście, a kwiaty zakwitną w ogrodach, możemy posadzić w domu lub na balkonie cebulki narcyzów w pięknych doniczkach. Te przepiękne kwiaty w radosnym, żółtym kolorze będą każdego dnia dodawać nam energii i optymizmu. Warto pamiętać, że w okresie wiosennego przesilenia należy jak najwięcej przebywać na świeżym powietrzu. Wskazany jest ruch: spacer, bieganie, jazda na rowerze albo nordic walking. Ruch na świeżym powietrzu – oprócz doskonałego wpływu na nasze zdrowie – poprawi nam nastrój. Warto też hartować organizm, np. w saunie lub stosując podczas kąpieli naprzemiennie ciepły i zimny prysznic. Wszystkie te sposoby pozwolą nam dobrze się przygotować do nadchodzącej wiosny.
10 sposobów na wiosenne przesilenie
To nie tylko główne źródło światła, ale również ważny element dekoracyjny. Wybór lampy wiszącej powinien więc być dobrze przemyślany. O czym musisz pamiętać, decydując się na nową lampę? Wisząca lampa to niezwykle ważny element aranżacji każdego wnętrza. Takie lampy nie tylko tworzą w nim wyjątkowy nastrój i atmosferę, ale w dodatku pomagają się zrelaksować i sprzyjają skupieniu. I choć już od dawna nie obowiązuje zasada, że w każdym pomieszczeniu musi zwisać z sufitu żyrandol, to i tak większość z nas nie decyduje się na całkowitą rezygnację z tego rozwiązania. To nie dziwi, bo przecież lampy wiszące mogą być nie tylko źródłem światła, ale również wspaniałą dekoracją, która przykuje wzrok i doda pokojowi charakteru i stylu. Oto, co musisz wiedzieć, by wybrać najlepszą lampę wiszącą dla swojego domu! Jak dopasować lampę do wnętrza? W pomieszczeniach o klasycznym wystroju zdecydowanie lepiej sprawdzą się lampy wiszące z kloszem w kształcie odwróconej misy lub szerokiego walca. Wybieraj te wykonane ze szkła i kutego żelaza albo metalu w klasycznych kolorach – złota, miedzi lub mosiądzu. W tradycyjnym wnętrzu doskonale zaprezentuje się też klosz z mlecznego szkła, który przepuszcza światło w delikatniejszy, bardziej rozproszony sposób, zapewniając przytulną, ciepłą atmosferę. box:offerCarousel W nowocześnie urządzonym pomieszczeniu możesz pozwolić sobie na zdecydowanie więcej ekstrawagancji. Takie wnętrza zwykle są minimalistyczne i pozbawione ozdób i bibelotów, dlatego sprzęty użytkowe pełnią w nich rolę efektownych dekoracji. Dobierz więc lampy o kształtach przypominających ścięte kule, wydłużone stożki czy walce. Do surowego wnętrza w loftowym, industrialnym stylu najlepiej wybrać zaś lampę o specyficznych wzorach i kolorach. Taka nada mu więcej charakteru i wyrazistości. Lampa wisząca jedno- czy wielopunktowa? Wybierając lampę wiszącą, warto zastanowić się, ile górnych źródeł światła jest nam potrzebnych. Można bowiem wybrać model o jednym punkcie świetlnym albo taki, który składa się z kilku niezależnych lamp. To drugie rozwiązanie pozwala na tworzenie ciekawych kompozycji. Lampy jednopunktowe najlepiej sprawdzają się we wnętrzach o niewielkiej powierzchni lub takich, które urządzono w minimalistyczny lub tradycyjny sposób. Lampy wielopunktowe będą za to najkorzystniejszym rozwiązaniem tam, gdzie jest to najpotrzebniejsze dla codziennej wygody, np. w kuchni. Jaka lampa wisząca do jakiego pomieszczenia? box:imagePins box:pin W salonie najważniejsza jest atmosfera sprzyjająca relaksowi i podkreślająca przytulny charakter tego wnętrza. Dobrze więc wybrać lampę, która zapewni przyjemne, lekko przytłumione światło i nie będzie przeszkadzać, np. w oglądaniu telewizji. Wybieraj abażury z mlecznego szkła, papieru lub jasnych materiałów, które sprawiają, że sztuczne światło nie męczy wzroku. W salonie powinniśmy też pamiętać o kilku innych źródłach światła, które ułatwią wydzielenie w pokoju różnych funkcjonalnych stref. To sprawi, że nie będziemy musieli opierać oświetlenia całego wnętrza na jednym żyrandolu i pozwoli nam na wybranie źródła dającego bardziej kameralne, nastrojowe światło. box:offerCarousel W pokoju dziecięcym, podobnie jak w salonie, dobrze byłoby, jeśli światło z lampy wiszącej będzie tylko uzupełnieniem innego źródła, np. lampki na biurku albo lampki nocnej. Nie powinno dominować, ma za to dawać lekko przytłumione światło, które będzie bezpieczne dla oczu małego lokatora. Pamiętaj też, by wyposażyć tę lampę w żarówkę dającą jasne, ale ciepłe światło. Lampa w kuchni lub jadalni powinna mieć mocniejszy, skoncentrowany strumień światła, który nie tylko ułatwi codzienne życie i wypełnianie domowych obowiązków, ale będzie też pomocny w eksponowaniu urody nakryć i podawanych dań. Przy mniejszym stole sprawdzi się lampa jednopunktowa dająca mocne światło, np. modne teraz lampy w stylu loftowym. Większy stół z dużą ilością nakryć będzie lepiej wyglądał z kilkoma punktami świetlnymi, których kąt padania można dowolnie regulować i dopasowywać do swoich potrzeb. Świetnie sprawdzi się w tym przypadku zarówno pojedyncza lampa z kilkoma źródłami światła, jak i kilka, np. trzy jednopunktowe żyrandole. W przypadku tego drugiego rozwiązania decyduj się raczej na proste, minimalistyczne w formie lampy, które nie przytłoczą wnętrza. Niezależnie od twojego ostatecznego wyboru, lampy powinny oświetlać cały stół w sposób równomierny, wisząc minimum 60 cm nad jego powierzchnią. Lampa wisząca nie może być przypadkowym elementem wyposażenia, lecz musi dobrze komponować się z wystrojem wnętrza, w którym jest zamontowana.
Lampa wisząca: na co zwrócić uwagę? O czym pamiętać?
Treningi w deszczu to wbrew pozorom nie tak łatwa i oczywista sprawa. Podstawową sprawą jest dobór odpowiedniej garderoby, która zapewni ochronę i komfort podczas biegania w niekorzystnych warunkach atmosferycznych. Nie ma jednej odpowiedzi na pytanie o najlepszą odzież na zimne, mokre i wietrzne warunki. Każdy ma własne preferencje dotyczące biegu – w zależności od płci, organizmu, przygotowania fizycznego, kondycji, aklimatyzacji sezonowej, budżetu, poziomu wytrenowania… Eksperymentowanie z różnymi opcjami w różnych warunkach atmosferycznych pozwoli na uzyskanie drogą selekcji odpowiedniej odzieży dla konkretnej osoby. Pogoda niesprzyjająca treningom nie oznacza jednak, że można zostać w domu. Wręcz przeciwnie, trzeba przestrzegać harmonogramu treningu, biegać i zapamiętać to, co się sprawdziło, a co zawiodło. Oto kilka sugestii… Rodzaje materiałów W przypadku odzieży izolującej, chroniącej przed zimnem, deszczem i przegrzaniem występują trzy rozwiązania: poliester, wełna, Gore-Tex. Poliester (generalnie odzież techniczna) najlepiej radzi sobie z odprowadzaniem wilgoci. Szybko wysycha, gdyż włókna nie chłoną wody. Jej cząsteczki jednak zostają uwięzione między włóknami, co powoduje, że robi się zimno, gdy ubranie staje się wilgotne. Odprowadzanie ciepła jest na średnim poziomie. Wełna, bawełna (zwłaszcza Merino) nie wysycha tak szybko jak poliester i pochłania więcej wody, ale lepiej chroni przed zimnem, gdy jest mokra. Bardzo dobrze natomiast odprowadza ciepło. Przewagą odzieży technicznej nad wełnianą jest to, że nie robi się ciężka po namoczeniu. Tkaniny, takie jak Gore-Tex, są najbardziej odporne na wodę, ale też najmniej oddychające i powodują, że wewnątrz i na zewnątrz ubranie jest mokre. Większość wodoodpornych i oddychających kurtek powinna być dopasowana do ciała, żeby się nie przyklejała do skóry, koszulki, bluzy i nie zwisała. Temperatura ma znaczenie Dobór odzieży jest podyktowany przede wszystkim warunkami atmosferycznymi. Przy temperaturze przekraczającej 200C deszcz jest odświeżający i poza koszulką nic więcej nie trzeba. Ale gdy temperatura spadnie do 100C i niższych, deszcz może wywołać dyskomfort. Warstwy natomiast zapewniają suche środowisko, ciepło i wentylację. Najważniejszą warstwą jest znajdująca się najbliżej ciała. Może to być koszulka techniczna lub wełniana, bawełniana (tzw. naturalna), ale przede wszystkim musi być dopasowana i odprowadzać wilgoć. Może być również termoaktywna z krótkim rękawem lub z długim. Zewnętrzna warstwa powinna być odporna na wiatr i wodę. Lekka, odporna na warunki atmosferyczne kamizelkachroni w umiarkowanych temperaturach, podczas gdy zimowy chłód wymaga kurtki biegowej. Nie przesadzaj z warstwami To najczęstszy błąd biegaczy początkujących. Jeśli jest ciepło, wystarczy jedna warstwa odzieży. Trzeba też nałożyć czapkę z daszkiem, która ochroni przed wodą. Jeśli natomiast jest zimno, najlepiej tak dobrać okrycie, żeby przed rozpoczęciem biegu było chłodno, bo ciało rozgrzeje się w trakcie biegu. Uważaj na otarcia Wilgoć zwiększa ryzyko otarć naskórka. Używaj więc wazeliny lub specjalnych żeli albo wodoodpornych plastrów w miejscach narażonych na otarcia, takich jak stopy, wewnętrzne części uda, pachy i sutki. Ponadto zastosuj obcisłe getry i przylegające do ciała koszulki oraz odpowiednie skarpetki. Śliskie nawierzchnie Woda sprawia, że niektóre nawierzchnie robią się śliskie, co może grozić upadkiem. Na nawrotach lub przy zmianie kierunku biegu należy uważać zwłaszcza na białe namalowane linie, przejścia dla pieszych, metalowe osłony, betonowe mostki i stary asfalt. Bieżnik ma znaczenie Upewnij się, że buty mają rowki na podeszwach, które są głębsze niż 1 mm – umożliwiają one odpływ wody spod podeszwy, pomagając uzyskać lepszą przyczepność na drodze. Jeśli chcesz, aby stopy były suche i ciepłe, włóż buty z wodoodpornym materiałem, ale pamiętaj, że będą gorzej oddychać i pot może zamoczyć skarpetkę tak jak deszczówka. Możesz także spryskać cholewki specjalnym wodoodpornym impregnatem. Bądź widoczny Chmury, deszcz, mgła i beznadziejnie szary krajobraz ograniczają widoczność kierowców i rowerzystów. Dobrym pomysłem jest włożenie odblaskowych pasków lub kamizelki, która poprawi bezpieczeństwo użytkowników drogi. Po skończonym biegu włóż do butów gazety. Papier nada im kształt i wchłonie wilgoć. Być może trzeba będzie zmieniać gazety raz lub dwa razy – w zależności od tego, jak mokre są buty. Jeśli używasz telefonu w trakcie biegu, kup wodoodporny uchwyt. Pamiętaj też, że dobór odpowiedniego wyposażenia to bardzo miła część biegowego hobby!
Bieganie w deszczu
Listwa zasilająca – banalny i zapomniany element, a bardzo ważny w każdym mieszkaniu. To nie tylko przedłużacz, do którego możemy podłączyć więcej wtyczek od różnych urządzeń elektrycznych. To doskonałe zabezpieczenie przed skokami napięcia, chroniące w ten sposób nasze sprzęty przed uszkodzeniami. Zasada działania listwy zasilającej Najprostsze urządzenia posiadają bezpiecznik topikowy, który ulega stopieniu w momencie skoku napięcia. To jednak nie gwarantuje bezpieczeństwa urządzeń zasilanych prądem. Najlepszym rozwiązaniem jest listwa wyposażona w warystor lub diody transilowe, które są półprzewodnikami działającymi znacznie szybciej niż zwykłe oporniki topikowe. Różnica między listwą filtrującą i przepięciową W sprzedaży mamy dwa rodzaje listew: filtrujące oraz przepięciowe. Pierwsze z nich są zwykłymi przedłużaczami. P osiadają bezpieczniki i zestaw kondensatorów. Prąd zostaje odcięty w momencie nieprawidłowego działania danego urządzenia. Tego typu listwy nie zabezpieczają w pełni naszego sprzętu elektronicznego. Drugi rodzaj listew jest droższy, ale skutecznie chroni nasz urządzenia przed skokami napięcia. Jak dobrać listwę zasilającą? Przed zakupemlistwy zasilającej powinniśmy się zapoznać z jej możliwościami. Najważniejsze parametry to: Czas reakcji – ten parametr określa nam, ile czasu potrzebuje listwa, aby odciąć prąd od urządzeń podczas przeciążenia. Wartość dopuszczalna to 25 ns (nanosekund); Absorpcja energii – istotny atrybut, który decyduje o przechwycie energii przez listwę podczas skoku napięcia. Wybierzmy listwę, której możliwość absorpcji jest większa niż 400 J (dżuli); Maksymalny prąd impulsu – decyduje o natężeniu prądu płynącego w listwie. Im wyższa wartość, tym listwa bardziej skuteczna. Najlepsze z nich mają 90 kA (kiloamperów); Maksymalne obciążenie dla listwy – wartość ta podawana jest w watach. Im mocniejsze urządzenie, tym lepiej. Zwłaszcza jeżeli do naszej listwy zostały podpięte sprzęty "prądożerne", takie jak telewizor LCD czy konsola do gier. Niektórzy producenci listew zasilających wyposażyli swoje produkty w dodatkowe akcesoria i funkcje: Uchwyt służy do powieszenia urządzenia na ścianie, w dowolnym miejscu; Sterowanie za pomocą pilota; Tryb energooszczędny umożliwia odłączanie urządzenia, które znajduje się w stanie czuwania; Funkcja Children Protect to bardzo ważna opcja listwy, która zabezpiecza nasze pociechy przed włożeniem palca, albo jakiegoś przedmiotu do gniazdka listwy. Różne rodzaje filtrów to inne, istotne elementy, które są ważne przy wyborze listwy zasilającej, ponieważ decydują o jej skuteczności. Podstawowym filtrem tych urządzeń jest filtr RFI/EMI, chroniący przed zakłóceniami fal radiowych i elektromagnetycznych. Filtr przeciwprzepięciowy zabezpiecza nasz sprzęt przed skokami napięcia, zwłaszcza podczas burzy. Kolejne rodzaje to filtr telefoniczny oraz filtr sieci LAN. Wybierając listwę do naszego mieszkania, powinniśmy wziąć pod uwagę dość istotny element, jakim jest długość przewodu elektrycznego. Po ustaleniu miejsca, w którym listwa ma być zlokalizowana, trzeba szacunkowo obliczyć odległość od gniazdka do urządzeń, które chcemy podłączyć i dobrać odpowiednią długość kabla. Nie bez znaczenia jest również liczba gniazd sieciowych, tak aby wszystkie wybrane urządzenia mogły zostać podłączone. Najpopularniejsze modele mają do 5 gniazdek. W sprzedaży możemy spotkać również urządzenia dwurzędowe. Godnymi polecenia są następujące marki listew:Acar f5, TRACER PowerGuide 8, Acar P7,EVER Home, EVER Standard. Ceny listew zasilających są dość przystępne. To niezbędne akcesoria w każdym domu. Ułatwiają one nie tylko podłączenie wiele urządzeń w jednym miejscu, ale przede wszystkim zabezpieczają sprzęt przed uszkodzeniami.
Jak wybrać listwę zasilającą?
Zima to pora roku, która najbardziej daje się we znaki jednostce napędowej auta. Z tego też powodu warto zapewnić jej jak najlepszą ochronę, w czym najwydatniej pomoże wymiana cieczy smarującej. Zużywanie się oleju i interwały jego wymiany Właściwości oleju pogarszają się wraz z kolejnymi tysiącami przejechanych kilometrów. Cały czas jest on bowiem poddawany działaniom skrajnych temperatur, a także zanieczyszczeń przedostających się do wnętrza jednostki napędowej. Ciecz smarującą wymienia się według wskazań producenta pojazdu bądź też komputera pokładowego. Wizyta na cyklicznym przeglądzie niezbędna jest najczęściej po przejechaniu od 10 do 20 tys. km lub upłynięciu jednego roku. Niewielu kierowców zwraca jednak uwagę na porę roku, w której decyduje się na serwis auta, co może wpływać na skrócenie żywotności motoru. Ochrona silnika w niskiej temperaturze Podstawową funkcją oleju jest zapewnienie właściwych warunków pracy silnikowi, głównie poprzez minimalizację tarcia. To właśnie siły powstające na styku powierzchni metalowych mają najbardziej destrukcyjny wpływ na kondycję jednostki napędowej. Intensywnemu oddziaływaniu tarcia sprzyja niska temperatura otoczenia. Skutkuje ona bowiem dłuższym rozgrzewaniem się silnika do optymalnej temperatury, oscylującej w przedziale 90-100 stopni Celsjusza. Mroźna aura obniża także gęstość oleju, co utrudnia jego rozprowadzanie w pierwszych sekundach po uruchomieniu samochodu. Jeśli więc w okresie niskich temperatur olej będzie znajdować się na skraju zużycia, to z pewnością nie poradzi sobie z odpowiednim zabezpieczeniem silnika przed tarciem. Wyeksploatowany olej traci bowiem stabilność termiczną, a więc gorzej znosi trudy pracy w skrajnych temperaturach. Chcąc uniknąć problemów z tym związanych, warto zdecydować się na serwis przed nadejściem pierwszych mrozów. Przyspieszone zużycie osprzętu silnika Decyzja o wymianie cieczy smarującej przed okresem zimowym pomoże w przedłużeniu żywotności nie tylko silnika, ale także jego osprzętu. Uruchamianie auta w warunkach niskich temperatur jest szczególnie obciążające dla rozrusznika. Zużyty, gęsty olej stanowi dodatkową barierę dla jego sprawnej pracy, polegającej na wprawianiu w ruch wału korbowego. W okresie zimowym podzespołem bardzo narażonym na kiepską jakość oleju jest turbosprężarka. Wielu kierowców nawet nie zdaje sobie sprawy, że jej łożyska są nim smarowane. Jeśli ciecz będzie miała zbyt wysoką gęstość, to z dużym opóźnieniem dotrze przez wąskie kanaliki do wnętrza turbiny. Nic więc dziwnego, że za większość awarii głównego elementu układu doładowania odpowiada zużyty środek smarujący. Lepkość i jakość oleju mają znaczenie Chcąc zapewnić silnikowi jak najlepsze warunki pracy, warto dobrać olej o jak najniższej klasie lepkości dla niskich temperatur. Trzeba jednak przy tym pamiętać, aby wybrany produkt spełniał przede wszystkim wymogi określone przez producenta danego modelu auta. Obok lepkości kluczowa jest także kwestia jakości. Najlepsze środki smarne oparte są o syntetyczne bazy olejowe, szczególnie z grup IV i V, które powstają wyłącznie wskutek syntez chemicznych. Tego typu ciecze wyróżniają się wiodącą stabilnością termiczną i gwarantują minimalizację negatywnego oddziaływania sił tarcia. Do producentów wytwarzających najbardziej zaawansowane, syntetyczne oleje zaliczyć można takie marki jak Millers, Liqui Moly, Eneos czy Amsoil. Wymiana oleju i filtra zarazem Wraz z wymianą oleju przed sezonem zimowym nie można zapominać o zamontowaniu nowego filtra, który zatrzymuje wszelkie zanieczyszczenia przechwytywane i pływające w środku smarującym. Zapchanie wkładu może spowodować uruchomienie zaworu przelewowego, kierującego olej do obiegu z pominięciem procesu filtracji. W praktyce oznacza to drastyczne przyspieszenie zużycia cieczy smarnej i spadek jej właściwości ograniczających tarcie. Nie ma żadnych wątpliwości, że wymiana oleju przed rozpoczęciem okresu zimowego to dobra praktyka serwisowa, która zagwarantuje jednostce napędowej właściwe smarowanie w warunkach niskich temperatur. W efekcie tego kierowca może oczekiwać przedłużenia żywotności zarówno silnika, jak i osprzętu, a więc chociażby turbosprężarki czy rozrusznika.
Dlaczego warto wymieniać olej przed okresem zimowym?
Kwiaty cebulowe, zwłaszcza te sadzone wczesną wiosną, stanowią doskonałą ozdobę naszego ogrodu. To dzięki nim możemy cieszyć nasze oko niezwykle pięknymi, wielobarwnymi kwiatostanami przez całe lato aż do jesieni. Podpowiadamy, które z nich nie powinny umknąć naszej uwadze. Kwiaty cebulowe – jakie wybrać? Tulipan Biorąc pod uwagę wiosenne kwiaty, nie sposób nie wspomnieć o tulipanach. Są to jedne z najpopularniejszych roślin cebulowych. Ich wybór jest ogromny. Na chwilę obecną istnieje wiele tysięcy odmian, a ciągle wytwarzane są kolejne, o oryginalnych kształtach i ciekawych kolorach. Sadzimy je w nasłonecznionym miejscu, a termin uwarunkowany jest konkretnym rodzajem. Niektóre zakwitają już w marcu, a inne zaś w kwietniu i maju. box:offerCarousel Krokus Kolejną rośliną, która kojarzy nam się głównie z okresem wiosennym, jest krokus. Jego bulwy, podobnie jak wyżej wymienionych tulipanów, są jednoroczne. Niekiedy z jednej potrafi wyrosnąć nawet kilka kwiatów. Okres kwitnienia nadchodzi bardzo wcześnie, już na samym początku kwietnia, i zachwyca pięknymi fioletowymi barwami. Większość gatunków posiada jednobarwne kwiaty, ale zdarzają się również takie, których płatki ozdobione są długimi, kolorowymi smugami. box:offerCarousel Irys holenderski Symbolem późnej wiosny jest wspomniany irys. Na przełomie maja, kiedy tulipany już przekwitną, za sprawą irysów holenderskich zyskamy wspaniałe dopełnienie naszych ogrodów. Roślina ta nie potrzebuje dużej ilości słońca, a wręcz przeciwnie, świetnie odnajduje się w miejscach zacienionych. Z uwagi na efektowny wygląd w grupach najlepiej sadzić je w wielobarwnym kępach, w połączeniu z innymi kwiatami cebulowymi. box:offerCarousel Narcyz Jest to kolejny kwiat cebulowy, który kwitnie wiosną. Do wyboru dostępnych jest wiele odmian kolorystycznych, choć najczęściej spotykany jest o żółtej i żółto-białej barwie. Tak jak wszystkie pozostałe rośliny cebulowe, tak i narcyz potrzebuje żyznej gleby o odczynie neutralnym. Jeśli chodzi o stanowisko, najlepiej jeśli będzie zacienione. box:offerCarousel Hiacynt Nie od dziś wiadomo, że hiacynt nie tylko zachwyca wyglądem, ale i niezwykle aromatycznym zapachem swoich dekoracyjnych kwiatów. Dzięki obszernej gamie kolorystycznej każdy z nas, wedle własnego gustu, znajdzie swoją ulubioną odmianę. Okres sadzenia cebul przypada tutaj na wczesną jesień, ale już w kwietniu możemy ujrzeć we własnym ogrodzie okazałe kwiaty, które przetrwają aż do początku lata. Stanowisko w tym przypadku powinno być nasłonecznione, a gleba żyzna i wilgotna. box:offerCarousel Przebiśnieg Termin kwitnienia przebiśniegów w dużej mierze zależy od panujących warunków atmosferycznych. Zdarza się, że te kwiaty cebulowe kwitną pod koniec lutego, zwiastując przedwiośnie, ale niektóre odmiany dopiero w kwietniu. Ich cebule należy sadzić w terminie jesiennym, choć najlepiej już w pierwszej połowie września. Odpowiednim miejscem będzie zachowanie niewielkiej odległości od drzew i krzewów z uwagi na otrzymywaną ilość cienia. Dodatkowo rośliny te wymagają żyznej, wilgotnej i wapiennej gleby. box:offerCarousel Czosnek ozdobny Roślina ta kwitnie na przełomie wiosny i lata, ciesząc nasze oko ozdobnymi barwami kwiatów. Istnieje wiele odmian, lecz najefektowniejsze są te o dużych kwiatostanach, m.in. czosnekokazały, olbrzymi lub białawy. Warto pamiętać, że nie tylko są one pełne uroku, ale także ich zapach należy do bardzo charakterystycznych, o przyjemnej, miodowej nucie. Wydziela się on przy ścinaniu rośliny. Kwitnące kwiaty cebulowe to symbol wiosny, dlatego też bez wątpienia należy posadzić je we własnym ogrodzie. Pamiętajmy jednak, że jeśli mają być wyjątkowe, muszą być posadzone jesienią. Zabieg ten najlepiej wykonywać od początku sierpnia do października.
Na powitanie wiosny – kwiaty cebulowe
Lance i Spear to prawie identyczne kontrolery za niewielkie pieniądze. Pierwszy jest bezprzewodowy (około 99 zł), drugi przewodowy (około 80 zł). Lance przeznaczony jest do konsoli PlayStation 3 oraz komputera, a Spear do komputera lub smartfona. Zakup kontrolera nie jest sprawą łatwą. Zamienniki są zazwyczaj rozbudowane i zaawansowane, a tym samym drogie. Oryginalne kontrolery do Xboxa lub PlayStation też nie należą do najtańszych. Gdy potrzebujemy kontrolera do komputera, trzeba się często liczyć z dodatkowymi kosztami – zakupem kabla, akumulatora lub adaptera. Rozwiązaniem problemu mogą być tanie konstrukcje w stylu Lance lub Spear. Mają podobny interfejs do kontrolera od Xboxa, dwusilnikową wibrację, analogowe gałki oraz spusty. Co potrafią i czy warte są zakupu? Specyfikacja Ravcore Lance i Spear 15 przycisków, 4 osie Lance z interfejsem Bluetooth do PlayStation 3 i USB do komputera oraz z wbudowanym akumulatorem 800 mAh Spear z interfejsem USB do komputera, obsługą XInput i DirectInput dwusilnikowy system wibracji minijoysticki wymiary: 145 x 115 x 40 mm długość przewodu około 2 m (dla obu) waga: Lance bez kabla – 189 g; Spear bez kabla – 176 g Wyposażenie Bezprzewodowy Lance wyposażony jest w wypinany kabel USB. Ma materiałowy oplot, dodatkowy filtr ferrytowy i opaskę z rzepu. W modelu Spear jest taki sam kabel, ale został zamocowany na stałe. Przewodowy Spear otrzymał także adapter microUSB, więc można go podłączyć do urządzenia mobilnego. Z kontrolerami dostajemy również naklejki z logo producenta oraz otwieracze do butelek w formie breloków. To gadżet charakterystyczny dla Ravcore – bardzo mocny i trwały, z efektownym grawerem. Konstrukcja Oba kontrolery są w zasadzie identyczne – Lance jest jedynie nieznacznie cięższy, gdyż posiada akumulator. Producent postawił na efektowny, gamingowy wygląd. Pod względem interfejsu bliżej padom do kontrolera Microsoft Xbox niż Sony PlayStation. box:imageShowcase box:imageShowcase Kontrolery zostały wykonane z czarnego plastiku ABS – ich dolna część jest matowa, ale gładka w dotyku, a górna została ogumowana. Wstawki i akcenty są ciemnoczerwone. Zarówno Lance, jak i Spear mają wydłużone, ergonomicznie wyprofilowane chwyty. Gałki znalazły się z prawej i lewej strony, wzorem z kontrolera do Xboxa, pierwsza powyżej, a druga niżej. Obie wyraźnie odstają, zostały ogumowane i zintegrowane z przyciskami. Obok prawej gałki znajduje się D-pad (krzyżyk) ze wspólną pokrywką dla wszystkich przycisków. Natomiast przy lewym analogu mamy przyciski akcji, oznaczone literkami, tak jak w kontrolerach Xboxa, ale bez rozróżnienia kolorami. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pośrodku są dwa przyciski Start i Select, a niżej przycisk główny (przezroczysty, czerwony) oraz Turbo i Clear na dolnej krawędzi. Górną krawędź pada zajmuje rząd diod – sygnalizujących połączenie, parowanie i status w modelu Lance lub zasilanie i tryb w Spear. Na górnej krawędzi, po obu stronach znalazły się analogowe spusty z wyraźnie odstającymi pokrywkami. Nie zabrakło klawiszy górnych – LB i RB. W wersji bezprzewodowej, czyli modelu Lance, mamy na środku gniazdo microUSB na kabel z zestawu. W obu modelach okablowanie jest bardzo długie (około 2 m) i mocne. Pod spodem w obu padach dojrzeć można szczelinę z przyciskiem resetu. W wersji Lance nie ma dostępu do akumulatora, nie można zatem zastąpić go bateriami. Wykonanie jest dobre. Kontrolery nie trzeszczą i to nawet przy mocnym ściskaniu obudów. Spasowanie elementów nie daje powodów do narzekania. Wątpliwości natomiast budzą niektóre przyciski – szczególnie górne oraz spusty. Mają brzydkie i nieczytelne oznaczenia oraz ostre i nierówne krawędzie. Nie można spodziewać się jakości wykonania rodem z DualShocków, ale w tej cenie jest i tak nieźle – tyczy się to także strony wizualnej. Kompatybilność Niestety okazało się, że są problemy z kontrolerem bezprzewodowym, modelem Lance. Jest on przeznaczony do konsoli PlayStation 3 oraz do komputera PC. Trzeba jednak pamiętać, że interfejs Bluetooth będzie działał jedynie z konsolą. Nie można podłączyć pada bezprzewodowo do komputera z Bluetooth – nie zostanie wykryty przez system. Szkoda, gdyż to ewidentnie zmarnowany potencjał. Jeśli chcemy skorzystać z Lance na komputerze, w teorii należy podłączyć go przewodem i wgrać sterowniki ze strony producenta. Niestety i to się nie udało. System wykrywa kontroler jako pad do PlayStation 3, gry jednak nie chciały z nim współpracować. Sprawdzałem także alternatywne oprogramowanie, różne porty USB, i to na kilku komputerach. Możliwe, że problem dotyczy współpracy z Windows 10 albo testowy kontroler był uszkodzony. Pad przewodowy, czyli Spear, działał z komputerem już bezproblemowo, został automatycznie wykryty. System zidentyfikował go jako kontroler Xbox 360 (DirectInput), ale po pięciosekundowym przytrzymaniu przycisku Home można go przełączyć na tryb pada PlayStation (XInput). Szkoda, że nie potrafi tego Lance. Spear współpracował ze wszystkimi grami. Natomiast wibracja nie działała np. w Wiedźminie 3, mimo że nie było problemów w GTA V. Użytkowanie i ergonomia Kontrolery trzyma się dobrze; są lekkie, nie męczą nadgarstków. Mimo że niektóre krawędzie są dosyć mocne i ostre, to nie podrażniają skóry. Obudowy obu padów są chude, mocno wyprofilowane pod spodem, ale kształt jest ergonomiczny i dobrze wypełnia dłonie. Układ przycisków jest wygodny, ale jednocześnie trochę dziwi. W końcu model Lance jest przeznaczony także do konsoli PlayStation 3, a rozmieszczenie klawiszy jest jak z Xboxa. Szczególnie problematyczne może okazać się oznaczenie literkami, a nie figurami geometrycznymi na przyciskach akcji. To także inny typ D-pada oraz zamieniony miejscami lewy analog z krzyżykiem. Klik przycisków jest nierówny. Niektóre z nich są bardzo precyzyjne i mają wyraźny skok (np. analogi), a niektóre są miękkie, niezbyt precyzyjne i zbyt głębokie (przyciski akcji lub krzyżyk). Natomiast gałki zasługują na pochwałę – stawiają odpowiedni opór, są sprężyste i precyzyjne. Palce trzyma się na nich dobrze, a drążki pozwalają na precyzyjną kontrolę postaci lub kamery. Spusty są już trochę gorsze. Nadal nie można narzekać na ergonomię i twardość – czuć, że są wciskane i można wygodnie regulować nacisk palcem. Niestety są dosyć płytkie, mają krótki zakres ruchu, w efekcie czego nie są tak precyzyjne, jak w oryginalnych kontrolerach. Dobrze gra się w gry wyścigowe lub akcji, gdzie ważnym elementem jest prowadzenie pojazdów i kontrola kamery. Zatem w GTA V steruje się wygodnie samochodami oraz całkiem nieźle strzela. To samo tyczy się Wiedźmina 3 – walki są wygodne z małym wyjątkiem – trzeba precyzyjnie i mocno wciskać klawisze krzyżyka, np. korzystając z mikstur czy wyciągając miecze. Z tego powodu przyciski nie najlepiej nadają się do różnych bijatyk – w Mortal Kombat XL trudniej było wykonać ciosy specjalne, złożone z wieloprzyciskowych kombinacji. Dwusilnikowa wibracja jest zaskakująco mocna. Wstrząsy są silne i zwarte, tak intensywne, że dłonie mogą nawet trochę drętwieć. Producent chwali się dwusilnikową wibracją, ale jest ona przesunięta w prawą stronę. Podsumowanie Kontrolery Ravcore mają swoje wady i zalety. Z jednej strony cechują się dobrą ergonomią, są mocne i nieźle wykonane. Co prawda, nie są najpiękniejsze, ale nie ich design nie został przekombinowany. Z drugiej strony interfejs sterowania ma nierówny poziom. Drążki są świetne (jak również umieszczone w nich przyciski), spusty można docenić, ale krzyżyk ma już zbyt głęboki i miękki klik. Przewodowy Spear to niezły kontroler i warto go kupić, gdy szukamy korzystnego cenowo rozwiązania. Urządzenie ma długi kabel, działa bez problemu z komputerem. Pozwala z przyjemnością grać w gry o rodowodzie konsolowym, platformówki, gry akcji TPP. Zawiodłem się za to modelem Lance, bezprzewodowym. Być może był wadliwy lub nastąpiły inne komplikacje, bo nie działał przewodowo z komputerem. Szkoda, że interfejs Bluetooth dedykowany jest tylko do konsoli PlayStation 3 i nie działa z PC. Warto rozważyć dopłatę do kontrolera od Xbox 360, jeśli potrzeba pada do komputera. To koszt około 115 zł, a czasami w promocji można go kupić jeszcze taniej. Jest trochę wygodniejszy, ma lepsze spusty i bardziej precyzyjne przyciski, ale z D-padem również bywają u niego problemy. Wersja bezprzewodowa kontrolera Xbox 360 to już koszt około 150 zł. Zalety: niezłe wykonanie; długie i mocne okablowanie; dobra ergonomia; satysfakcjonujące drążki i niezłe spusty; przyzwoite przyciski akcji; mocna wibracja. Wady: płytkie spusty; głębokie i nieprecyzyjne krzyżyki; wibracja mocniejsza z prawej strony; problemy z kompatybilnością modelu Lance z komputerem.
Ravcore Lance i Spear – test tanich kontrolerów
Twoje dziecko uczęszcza do przedszkola? Niedługo ma zabawę karnawałową? Bal w przedszkolu to możliwość przebrania się za ulubioną postać z bajki, zwierzątko lub bohatera. Czy już wiesz, za co przebierze się twój maluch? Minęły święta, nastał czas na zabawy karnawałowe. Dla tych, którzy nie mają jeszcze pomysłu na strój dla swojego przedszkolaka lub dla tych, których pociecha wyrosła z poprzedniego, mamy kilka propozycji. Stroje karnawałowe dla dziewczynek Propozycje dla dziewczynek są z reguły łatwiejsze. Wystarczy kolorowa sukienka, niekiedy zdobiona tiulem, magiczna różdżka, korona, wianek, welon lub doczepiane skrzydełka i mamy księżniczkę lub wróżkę. Z powodzeniem można również wykorzystać strój aniołka ze świątecznych jasełek. Dziewczynka, która woli odgrywać czarny charakter, a jednocześnie uwielbia magię, może zdecydować się na kostium czarownicy. Ciemną sukienkę dopełni szpiczasty kapelusz, haczykowaty nos, różdżka i peleryna. Można również pomyśleć o czarnym kocie, oczywiście maskotce, którego dziewczynka zabierze na bal. Pszczółka, motylek, żabka Ciekawym pomysłem może być również przebranie dziewczynki za pszczółkę, motylka, żabkę lub inne zwierzątko, na przykład biedronkę lub kotka. Stroje pszczółki, które dostępne są na rynku, składają się zazwyczaj z żółtej sukienki w czarne paski, skrzydełek i opaski z czułkami. Sami możemy dodać do całości zabawkowy garnuszek z miodem. Z kolei aby przebrać dziewczynkę za motylka, możemy dodać do ulubionej sukienki kolorowe skrzydełka i doczepić do opaski czułki. Strój karnawałowy dla chłopca Mali chłopcy często chcą być strażakami, policjantami lub człowiekiem-pająkiem. Strojów Spidermana jest bardzo dużo na rynku i wciąż cieszą się popularnością. Możemy z łatwością dobrać odpowiedni rozmiar dla naszej pociechy. Zestawy zawierają również maskę, ale często głowa dziecka się przez nią poci. Warto zatem wybrać taką, która przesłania jedynie twarz lub całkowicie z niej zrezygnować. Zamiast maski możemy pomalować twarz chłopca specjalnymi kredkami. Nie musi to być coś dużego. Wystarczy stworzyć pajęczynę lub małego pajączka. Ninja i rycerz Niektórzy chłopcy uczęszczają na zajęcia judo lub karate. Dla nich ciekawym pomysłem może okazać się strój ninja. W sklepach składa się on ze spodni, koszulki i maski, przypominającej nieco kominiarkę, a także miecza – katany. Jeżeli dziecko nie chce zakładać maski, która przesłania połowę twarzy i głowę, możemy zdecydować się na grubszą tasiemkę, którą zawiązujemy wokół głowy. Inną propozycją może być przebranie za rycerza. Zestawy zawierają pełny kostium składający się ze spodni, bluzy z kapturem lub imitacji kolczugi, a niektóre mają również pelerynę. Jeżeli posiadamy zabawkowy miecz i tarczę, będą stanowiły ciekawe dopełnienie. Smok, dinozaur Dla wielbicieli smoków i dinozaurów można znaleźć również pełny strój. Cały zestaw składa się z kostiumu z ogonem, nakrycia głowy oraz rękawiczek w kształcie smoczych łap. Wybierając strój dla przedszkolaka, spytajmy dziecko, za kogo najchętniej by się przebrało. Jeżeli samo jest zbyt małe, aby podjąć decyzję, zdecydujmy sami. Niech to będzie jednak strój, w którym maluch będzie czuł się dobrze. Zrezygnujmy z ciasnych lub drapiących materiałów. Niekiedy wystarczą drobne dodatki zamiast gorącego i swędzącego stroju. Grunt, aby przedszkolakowi było wygodnie i żeby bawił się znakomicie.
Bal karnawałowy – stroje dla przedszkolaka
Jeśli jesteś użytkownikiem konta Firma i prowadzisz sprzedaż na Allegro jako przedsiębiorca, obejmują Cię specjalne prawa, ale i specjalne obowiązki. Jeśli jesteś właścicielem konta firmowego i prowadzisz sprzedaż na Allegro jako przedsiębiorca, obejmują Cię specjalne prawa, ale i specjalne obowiązki. W umowach zawieranych w handlu internetowym stroną słabszą jest Kupujący - nie ma on możliwości obejrzenia towaru przed zakupem i dlatego chroniące go przepisy są bardziej restrykcyjne niż w przypadku zwykłego handlu. Zakres ochrony konsumentów przy zakupach przez internet określają dokumenty: Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady Nr 2000/31/EC z dnia 8 czerwca 2000 roku o niektórych aspektach prawnych usług społeczeństwa informacyjnego (Dyrektywa o handlu elektronicznym) (OJ 2000, No L 178, 1.), Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady Nr 2011/83/UE z dnia 25 października 2011 roku w sprawie praw konsumentów, zmieniająca dyrektywę Rady 93/13/EWG i dyrektywę 1999/44/WE Parlamentu Europejskiego i Rady oraz uchylająca dyrektywę Rady 85/577/EWG i dyrektywę 97/7/WE Parlamentu Europejskiego i Rady, Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 524/2013 z dnia 21 maja 2013 r. w sprawie internetowego systemu rozstrzygania sporów konsumenckich oraz zmiany rozporządzenia (WE) nr 2006/2004 i dyrektywy 2009/22/WE (rozporządzenie w sprawie ODR w sporach konsumenckich). Dokumentom tym odpowiadają następujące przepisy krajowe: Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. kodeks cywilny (Dz. U. Nr 16, poz. 93 z późn. zm.), Ustawa z dnia 30 maja 2014 r. o prawach konsumenta (Dz.U. 2014 poz. 827), Ustawa z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. Nr 144, poz. 1204 z późn. zm.). Jednym z najważniejszych uprawnień Kupującego jest prawo do informacji. Przed zawarciem umowy, czyli realizacją zakupu, powinien on uzyskać szczegółową wiedzę o podmiocie, przedmiocie i warunkach transakcji. Najpóźniej w momencie przedstawienia oferty, jako przedsiębiorca, poinformuj konsumenta (w odpowiednich zakładkach: Gwarancja, Reklamacja, Zwroty, O sprzedającym) o: * głównych cechach świadczenia z uwzględnieniem przedmiotu świadczenia oraz sposobu porozumiewania się z konsumentem; * swoich danych identyfikujących, w szczególności o firmie, organie, który zarejestrował działalność gospodarczą, a także numerze, pod którym został zarejestrowany; * adresie przedsiębiorstwa, adresie poczty elektronicznej oraz numerach telefonu lub faksu jeżeli są dostępne, pod którymi konsument może szybko i efektywnie kontaktować się z przedsiębiorcą; * adresie, pod którym konsument może składać reklamacje, jeżeli jest inny niż adres, o którym mowa w punkcie wyżej; * łącznej cenie lub wynagrodzeniu za świadczenie wraz z podatkami, a gdy charakter przedmiotu świadczenia nie pozwala, rozsądnie oceniając, na wcześniejsze obliczenie ich wysokości – sposobie, w jaki będą one obliczane, a także opłatach za transport, dostarczenie, usługi pocztowe oraz innych kosztach, a gdy nie można ustalić wysokości tych opłat – o obowiązku ich uiszczenia. W razie zawarcia umowy na czas nieoznaczony lub umowy obejmującej prenumeratę, przedsiębiorca ma obowiązek podania łącznej ceny lub wynagrodzenia obejmującego wszystkie płatności za okres rozliczeniowy, a gdy umowa przewiduje stałą stawkę – także łącznych miesięcznych płatności; * kosztach korzystania ze środka porozumiewania się na odległość w celu zawarcia umowy, w przypadku gdy są wyższe niż stosowane zwykle za korzystanie z tego środka porozumiewania się; * sposobie i terminie zapłaty; * sposobie i terminie spełnienia świadczenia przez przedsiębiorcę oraz stosowanej przez przedsiębiorcę procedurze rozpatrywania reklamacji; * sposobie i terminie wykonania prawa odstąpienia od umowy na podstawie art. 27, a także wzorze formularza odstąpienia od umowy, zawartym w załączniku nr 2 do ustawy; * kosztach zwrotu rzeczy w przypadku odstąpienia od umowy, które ponosi konsument. W odniesieniu do umów zawieranych na odległość – kosztach zwrotu rzeczy, jeżeli ze względu na swój charakter rzeczy te nie mogą zostać w zwykłym trybie odesłane pocztą; * obowiązku zapłaty przez konsumenta poniesionych przez przedsiębiorcę uzasadnionych kosztów zgodnie z art. 35, jeżeli konsument odstąpi od umowy po zgłoszeniu żądania zgodnie z art. 15 ust. 3 i art. 21 ust. 2; * braku prawa odstąpienia od umowy na podstawie art. 38 lub okolicznościach, w których konsument traci prawo odstąpienia od umowy; * obowiązku przedsiębiorcy dostarczenia rzeczy bez wad; * istnieniu i treści gwarancji i usług posprzedażnych oraz sposobie ich realizacji; * kodeksie dobrych praktyk, o którym mowa w art. 2 pkt 5 ustawy z dnia 23 sierpnia 2007 r. o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym oraz sposobie zapoznania się z nim; * czasie trwania umowy lub o sposobie i przesłankach wypowiedzenia umowy – jeżeli umowa jest zawarta na czas nieoznaczony lub jeżeli ma ulegać automatycznemu przedłużeniu; * minimalnym czasie trwania zobowiązań konsumenta wynikających z umowy; * wysokości i sposobie złożenia kaucji lub udzielenia innych gwarancji finansowych, które konsument jest zobowiązany spełnić na żądanie przedsiębiorcy; * funkcjonalności treści cyfrowych oraz technicznych środkach ich ochrony; * mających znaczenie interoperacyjnościach treści cyfrowych ze sprzętem komputerowym i oprogramowaniem, o których przedsiębiorca wie lub powinien wiedzieć; * możliwości skorzystania z pozasądowych sposobów rozpatrywania reklamacji i dochodzenia roszczeń oraz zasadach dostępu do tych procedur; * jeżeli umowa jest zawierana w imieniu innego przedsiębiorcy, należy podać dane identyfikujące tego przedsiębiorcę; * w przypadku aukcji publicznej informacje o przedsiębiorcy mogą być zastąpione informacjami dotyczącymi organizatora aukcji; * zgodnie z przepisami UE (rozporządzenie nr 524/2013) sklepy internetowe muszą poinformować konsumentów o możliwości rozwiązywania konfliktów drogą elektroniczną za pomocą platformy ODR. Ponadto, przedsiębiorca musi zapewnić, aby konsument w momencie składania zamówienia wyraźnie potwierdził, że wie, że zamówienie pociąga za sobą obowiązek zapłaty. Przedsiębiorca wskazuje w sposób wyraźny, najpóźniej na początku składania zamówienia, jasne i czytelne informacje o ograniczeniach dotyczących dostarczania oraz akceptowanych sposobach płatności. Najpóźniej w chwili wyrażenia przez konsumenta woli związania się umową przedsiębiorca ma obowiązek uzyskać wyraźną zgodę konsumenta na każdą dodatkową płatność wykraczającą poza uzgodnione wynagrodzenie za główne obowiązki umowne przedsiębiorcy. Przedsiębiorca ma obowiązek poinformować konsumenta o utracie przysługującego mu prawa do odstąpienia od umowy z chwilą udzielenia zgody na dostarczenie treści cyfrowych, które nie są zapisane na nośniku materialnym i uzyskać zgodę na dostarczenie tych treści. Sprzedawca jest obowiązany udzielić Kupującemu przed zawarciem umowy jasnych, zrozumiałych i niewprowadzających w błąd informacji w języku polskim, wystarczających do prawidłowego i pełnego korzystania z rzeczy sprzedanej. W szczególności należy podać: rodzaj rzeczy, określenie jej producenta lub importera, znak bezpieczeństwa i znak zgodności wymagane przez odrębne przepisy, informacje o dopuszczeniu do obrotu w Rzeczypospolitej Polskiej oraz stosownie do rodzaju rzeczy, określenie jego energochłonności, a także inne dane wskazane w odrębnych przepisach.
Obowiązki informacyjne przedsiębiorcy względem konsumenta
Przez kilka miesięcy po urodzeniu dziecku w zupełności wystarcza mleko matki, ale jego zapotrzebowanie pokarmowe szybko rośnie. Dlatego stopniowo należy wprowadzać do diety tzw. pokarmy i posiłki uzupełniające. Dzięki nim maluch otrzyma dodatkową dawkę energii, witamin i minerałów, a jego układ pokarmowy zacznie przygotowywać się do coraz bardziej urozmaiconego jadłospisu. Wcześniej powinnaś skonsultować się z pediatrą, który oceni, czy niemowlę jest już gotowe na zmiany żywieniowe. Podpowie też, w jakiej kolejności należy podawać maluszkowi nowe produkty. Maluch karmiony piersią – kiedy poszerzyć dietę? Kiedy twój maluszek jest gotowy na zmiany w dość monotonnym, mlecznym menu? Najczęściej modyfikacje wprowadza się między 4. a 6. miesiącem życia, kiedy u dzieci zanika naturalny odruch usuwania wszystkich ciał obcych z jamy istnej. Jakie jeszcze sygnały świadczą, że mała pociecha może przyjmować już nie tylko płyny? Na pewno zdolność utrzymania się w pozycji półsiedzącej (z podparciem), umiejętność sztywnego trzymania główki i chwytania. Mimo wszystko rozszerzanie diety niemowlęcia należy wcześniej skonsultować z pediatrą i zastosować się do jego wskazówek. Pierwszy dodatkowy posiłek powinnaś podać maluszkowi nie wcześniej niż w piątym i nie później niż w szóstym miesiącu życia. Zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) do 6. miesiąca życia zaleca się karmić dzieci tylko piersią (na żądanie). Tzw. pokarmy uzupełniające początkowo stanowią jedynie dodatek do pokarmu matki. Który produkt powinien zapoczątkować poszerzanie diety? Naukowcy nie wypracowali jeszcze jednoznacznego stanowiska, ale w naszym kraju zwykle podaje się jednoskładnikowy przecier jarzynowy lub owocowy (choć niektórzy rodzice decydują się na sok jabłkowy). Zasady nie są jednak rygorystyczne i z powodzeniem możesz najpierw zaproponować dziecku np. kaszkę ryżową. Nowe pokarmy w żywieniu niemowląt – jak wprowadzać? O czym na pewno powinnaś pamiętać? Zmiany wprowadzaj stopniowo, powoli i pozwól oswoić się z nimi maluchowi. Nie podawaj mu kilku nowych produktów jednocześnie. Co kilka dni proponuj mu kolejne artykuły w małej ilości (2-3 łyżeczki). Stopniowo możesz zwiększać porcje, pod warunkiem, że pociecha czuje się świetnie i nie pojawiają się objawy nietolerancji pokarmowej (np. zmiany skórne, wymioty, biegunka). Zadbaj, aby artykuły, które pojawiają się w diecie maluszka, nie zawierały konserwantów. Nie doprawiaj ich cukrem ani solą. Podawaj dziecku wyłącznie produkty wysokiej jakości, pełnowartościowe, które zaspokajają jego zapotrzebowanie energetyczne i odżywcze (stosownie do wieku). Nowe smaki próbuj wprowadzać zaraz po karmieniu piersią. Gdyby jednak maluszek nie miał na nie wtedy ochoty, najpierw podawaj mu posiłki uzupełniające, a dopiero później karm go naturalnie. Posiłki uzupełniające – co i kiedy podawać dziecku? Maluszek karmiony piersią między 7. a 9. miesiącem życia może już przyjmować posiłki uzupełniające. 1-2 razy w tygodniu przyrządzaj mu zupkę jarzynową lub przecier jarzynowy z kawałkiem gotowanego mięsa. Obiadek podawaj bez wywaru, za to z kleikiem zbożowym z glutenem. Co drugi dzień uzupełnij go połową żółtka kurzego. Dzieci w tym wieku zwykle chętnie jedzą przeciery owocowe lub przecierowe soki z owoców – możesz serwować przysmak w ilości do 150 gramów dziennie. Niemowlę powinno otrzymywać też kaszkę lub kleik zbożowy (z glutenem lub bez). 10-miesięczne maluchy nadal jedzą kleiki zbożowe (glutenowe lub bezglutenowe) i przeciery owocowe (do 150 g), ale ich obiadek może już składać się z dwóch dań. Na początek proponuj dziecku zupę jarzynową z kaszką glutenową, a po niej warzywa z gotowanym mięsem. Twoja pociecha powinna otrzymywać codziennie pół żółtka jajka do posiłków. Może też poznać smak pieczywa, sucharków lub biszkoptów (wprowadzaj je w niewielkich ilościach). W 11. i 12. miesiącu życia maluchy wciąż jedzą przeciery owocowe i dwudaniowe obiadki – takie jak wcześniej, ale warto też zacząć podawać im ziemniaki lub ryż. 3-4 razy w tygodniu dziecko może spożyć całe jajko. Produkty zbożowe, które wprowadziłaś do diety pociechy wcześniej, kilka razy w tygodniu łącz z mlekiem i jego przetworami (np. mlekiem modyfikowanym, twarożkiem, jogurtem lub kefirem) i podawaj dziecku w takiej formie.
Pierwsze stałe pokarmy w diecie malucha
Nie zawsze to, co tanie jest dobre, dlatego często należy poszukać kompromisu pomiędzy dwoma, a nawet trzema parametrami: funkcjonalnością, jakością i ceną. Ciekawą propozycją spośród szerokiego grona młotowiertarek jest Metabo KHE2444. Wypadkowa wszystkich wspomnianych powyżej parametrów spotyka się w takim miejscu, że zadowolić może nie tylko każdego amatora, ale również wielu fachowców, dla których młotowiertarka nie jest być może podstawowym narzędziem pracy, lecz niezbędnym jedynie w pewnych przypadkach. Wielu użytkowników elektronarzędzi poszukuje urządzeń wysokiej jakości, a zarazem w niskiej cenie. Często prawda się okazuje dość bolesna, bo należałoby polecić takim osobom zakup dwóch urządzeń: pierwszego o wysokiej jakości, a drugiego w niskiej cenie. Dość dobrym kompromisem między tymi dwoma cechami może okazać się młotowiertarka KHE2444, o której można powiedzieć następująco: odpowiednia jakość w rozsądnej cenie. Co składa się na tę krótką ocenę? Przekonajmy się… Funkcje Metabo KHE2444 jest tak zwanym kombimłotkiem (w nomenklaturze Metabo). Oznacza to, że posiada trzy funkcje pracy: wiercenie, wiercenie z udarem i podkuwanie. Wiercenie z udarem jest oczywiście podstawową funkcją, dla jakiej stworzona została każda młotowiertarka. Wszystkie pozostałe są dodatkowe. Jasno należy tutaj zaznaczyć, że przy wierceniu bezudarowym jakąkolwiek maszyną tego typu nie można łudzić się, że będzie to wiercenie ze znamionami precyzji. Sam uchwyt narzędziowy typu SDS-Plus, który jest specjalistycznym uchwytem wiertła stworzonym do prac udarowych, jest obarczony znacznymi luzami technologicznymi. Za sprawą tych luzów otrzymujemy efektywne wiercenie z udarem czy też podkuwanie, ale eliminuje to jednoznacznie precyzję w czasie wiercenia bezudarowego. Te trzy podstawowe funkcje przełączane są za pomocą umiejscowionego z boku maszyny pokrętła funkcyjnego wyposażonego w klawisz, który ustala ustawienie pokrętła w zadanej pozycji. KHE2444 posiada również przełącznik kierunku obrotów zintegrowany z klawiszem włącznika. Ten dźwigniowy przełącznik wskazuje na fakt, że jest to elektroniczna zmiana kierunku obrotów, co wiąże się niestety z tym, że maszyna na lewych obrotach będzie nieco słabsza i wolniejsza niż na prawych. Do czego lewe obroty w młotowiertarce? Do wydobycia zakleszczonego wiertła czy do wykręcania wkrętów. Niestety, w tym przypadku, jeśli wkręcimy wkręt, możemy mieć problem z wykręceniem go tą właśnie maszyną. Pamiętajmy jednak, że nie jest to podstawowym trybem pracy żadnej młotowiertarki. Obok włącznika zauważyć można również okrągły klawisz jego blokady. Jest to szczególnie przydatne przy dłutowaniu – maszynę można zablokować na dłuższy czas na maksymalnych obrotach, bez konieczności ciągłego przytrzymywania klawisza włącznika. Ponadto Metabo KHE2444 posiada regulację prędkości obrotowej we włączniku. Im mocniej wciśnięty klawisz włącznika, tym większą prędkość obrotową uzyskamy. Ta płynna regulacja prędkości ułatwia centrowanie w momencie inicjowania odwiertu. Użyte materiały Obudowa młotowiertarki w całości zrobiona jest z tworzywa sztucznego. Producent deklaruje, że korpus przekładni został wykonany z trwałego kompozytu. Jeśli chodzi o rękojeść, to znajdziemy na niej zastosowane w odpowiednich miejscach gumowe okładziny, co wpływa pozytywnie na wygodę, szczególnie w czasie długotrwałej pracy. Użyte tworzywa sprawiają wrażenie dość dobrych jakościowo. Wszystkie elementy są dobrze spasowane. Parametry Metabo KHE2444 jest młotowiertarką z klasy urządzeń o parametrach wiercenia wiertłem pełnym do 24 mm. Jest to jedna z niższych w tej chwili klas, ale do większości operacji wystarczająca. Energia pojedynczego uderzenia wynosi dla tej maszyny 2,3 J, co jest średnim wynikiem w tym segmencie. Pamiętajmy, że to są jednak parametry deklarowane przez producenta, a odczucia z pracy są często odmienne. Metabo na tle konkurencji nie ma tendencji do zawyżania parametrów roboczych swoich urządzeń na kartach katalogowych. KHE2444 ma dość wysoką częstotliwość udarów, bo aż 5400 uderzeń/min. To właśnie energia uderzenia i częstotliwość udarów świadczą o efektywności młotowiertarki, czyli o szybkości wiercenia w betonie lub wydajności podkuwania. Moc znamionowa na poziomie 800 W to standard, zarówno w tej, jak i wyższych klasach urządzeń z udarem pneumatycznym. Uwagę należałoby zwrócić na raczej niską wagę bo ok. 2,4 kg. To pewnie zasługa głównie wykonanej w całości z tworzywa sztucznego obudowy. Rozwiązania techniczne Metabo KHE2444 posiada wbudowaną we włączniku elektronikę typu Vario. Odzwierciedla się to we wspomnianej już możliwości regulacji prędkości obrotowej. Ponadto zabezpieczona jest w tej maszynie możliwość wystąpienia przeciążenia za pomocą mechanicznego sprzęgła S-automatic. Jest to szczególnie istotne z puntu widzenia bezpieczeństwa operatora i maszyny. W pewnym stopniu uniemożliwia to wystąpienie zjawiska wyrwania maszyny z rąk przy zakleszczeniu się wiertła, co może w granicznym przypadku doprowadzić nawet do poważnej kontuzji operatora. Zakleszczenie takie mogłoby również niekorzystnie wpłynąć na samą maszynę, doprowadzając jej silnik napędowy nawet do spalenia. Wyposażenie W skład zestawu podstawowego omawianej maszyny wchodzi, oprócz samego urządzenia, dodatkowa rękojeść. Jest to prosta rękojeść mocowana na szyjce młotowiertarki poprzez jej okręcanie powodujące zaciskanie obejmy. Nie jest to rękojeść antywibracyjna, tak więc nie możemy liczyć na żaden ponadprzeciętny komfort pracy. Trochę brakuje w tym miejscu gumowej okładziny. Rękojeść można ustawić w wielu pozycjach – może to być ustawienie dowolne i realizowane bezstopniowo. box:imageShowcase box:imageShowcase Poprzez przykręcanie dodatkowej rękojeści ustala się również ogranicznik głębokości. Nie ma on niestety osobnego klawisza czy też innego mechanizmu pozycjonowania. Mechanizm ten współdziała z zaciskaniem obejmy rękojeści. Ogranicznik głębokości jest to metalowy wygięty pręt z naciętymi co 1 cm cechami (w celu łatwiejszego ustalania głębokości odwiertu). Młotowiertarka wyposażona jest w elastyczny przewód o długości 4 m. Jest on zabezpieczony gumową odgiętką przed złamaniem w newralgicznych miejscach, czyli przy połączeniu z maszyną. Kolejnym, dość istotnym dla wielu użytkowników, elementem wyposażenia jest opakowanie transportowe, w tym przypadku walizka z tworzywa sztucznego. Posiada ucho/oczko umożliwiające zamknięcie jej na kłódkę. Tworzywo walizki jest matowe i jego struktura wskazuje na łatwą przyswajalność pyłów. Klipsy zamykające to również plastik. box:imageShowcase box:imageShowcase Młotowiertarka ma konkretnie wyznaczone miejsce w kufrze transportowym i widać, że jest to walizka stworzona specjalnie pod ten model. Nie możemy się zatem pokusić o umieszczenia tam innego urządzenia, ale dzięki temu maszyna usadowiona jest na swoim miejscu pewnie i nie ma żadnego ryzyka przemieszczenia w czasie transportu. Wewnątrz walizki przewidziane jest również miejsce dla osprzętu (wiertła, dłuta itp.) Kabel mieści się w bez żadnych zastrzeżeń, tak więc nie powinno być najmniejszych problemów z szybkim pakowaniem urządzenia. Podsumowanie Prosta maszyna o zadowalających parametrach roboczych. Trudno doszukiwać się w niej nadzwyczajnych rozwiązań technicznych, ale musimy się liczyć z faktem, że jest to maszyna za przyzwoitą cenę. Biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, że produkt jest wytwarzany przez renomowaną firmę Metabo, która udziela na niego, oprócz 3-letniej gwarancji, również roczny pakiet serwisowy zwalniający użytkownika z jakichkolwiek kosztów serwisowania (nawet w związku ze zużyciem naturalnym), daje całkiem pozytywny końcowy wynik. Jest to maszyna przeznaczona niekoniecznie dla fachowców, którzy wiercą cały dzień roboczy, ale z pewnością poradzi sobie przy pracach tzw. dorywczych, a tym bardziej w amatorskim zastosowaniu.
Młotowiertarka w dobrej cenie – test Metabo KHE2444
Utrzymuje ciepło i skutecznie izoluje wilgoć. Bielizna termiczna to świetne rozwiązanie nie tylko dla sportowców, ale i dla wszystkich, którzy w mroźne dni nie chcą się martwić o przechłodzenie. Oto kilka ważnych informacji i parametrów, które warto wiedzieć przed zakupem bielizny termoaktywnej. Wraz z nastaniem zimy rzeczą oczywistą jest zmiana garderoby. Zamiast zwiewnych sukienek i topów w naszej szafie pojawiają się kurtki, swetry, ciepłe kamizelki, a nawet kożuchy. Warto też zastanowić się nad zmianą bielizny, by nawet najniższe temperatury nie były nam straszne. Na zimowe mrozy najlepszym rozwiązaniem jest bielizna termiczna, która nie tylko chroni przed zimnem, ale także skutecznie odprowadza wilgoć ze skóry. Z taką odzieżą spodnią nawet uprawianie sportu na świeżym powietrzu nie będzie straszne. Jak poprawnie wybrać bieliznę termoaktywną? Na co zwrócić szczególną uwagę? Oto kilka rzeczy, które należy wiedzieć przed zakupem termicznej odzieży. Trzy rodzaje termicznej bielizny Z założenia odzież termiczna była zaprojektowana specjalnie dla sportowców, którzy uprawiają outdoorowe dyscypliny. Najczęściej z takiego ubrania korzystają narciarze, łyżwiarze oraz biegacze. Termoaktywna bielizna nadaje się jednak także do codziennego użytku. Dzięki specjalnym właściwościom materiału odzież termiczna może nie tylko skutecznie odprowadzać wilgoć, ale także izolować ciepło. Taki rodzaj spodniego ubrania powinien przylegać do ciała. Nie ma sensu kupować luźnej koszulki termicznej, gdyż wówczas nie spełni ona swojego zadania. Odzież termiczna dzieli się na trzy podstawowe typy: lekka, średnia i gruba. Warto dobierać termoaktywne elementy ubrania w zależności od rodzaju aktywności i warunków atmosferycznych. Odzież termiczna lekka nadaje się na stosunkowo wysokie temperatury wiosenne i letnie. Idealnie sprawdzi się na siłowni czy podczas biegania. Bardzo dobrze odprowadza wilgoć (nie czujemy potu), ale słabo daje sobie radę z izolacją ciepła. Odzież termiczna średnia sprawdza się w średnich i niskich temperaturach. Ten typ nie tylko dobrze zabezpiecza pot , ale także świetnie izoluje ciepło. Ze średniej odzieży termicznej można korzystać niemalże cały rok. Odzież termiczna gruba jest typowo zimowym rozwiązaniem. Skutecznie chroni przed chłodem (najwyższy poziom izolacji) i dobrze odprowadza ciecze. Często takie ubranie ma potrójną warstwę ocieplania, co sprawdzi się szczególnie na nartach czy podczas długiej zimowej wyprawy. Bielizna termiczna – popularne materiały Spodnia odzież termiczna jest najczęściej wykonana z materiałów syntetycznych. Większość takich tkanin zapewnia skórze oddychanie, komfort, a także nieprzenikalność wilgoci. Materiały są często wzbogacone jonami srebra, które zapobiegają powstaniu nieprzyjemnych zapachów. Ponadto surowce wykorzystywane do szycia bielizny termicznej są antyalergiczne i nie wywołują uczuleń. Najczęściej termiczne elementy garderoby są wykonane z bawełny lub wełny merynosów. Ten materiał jest prawdziwie uniwersalnym nabytkiem – zimą skutecznie izoluje ciepło, a latem chłodzi całe ciało. Jak wybrać bieliznę termoaktywną? Przy wyborze odzieży termicznej warto trzymać się swojej rozmiarówki. Bielizna z działaniem termoaktywnym powinna dobrze przylegać do ciała. Nie może być jednak zbyt ciasna, by nie ograniczała ruchów. Wysokiej jakości bielizna termiczna jest bardzo elastyczna i po praniu nie powinna się rozciągać. Większość modeli ma płaskie szwy, co zapobiega nieprzyjemnemu drapaniu. Podsumowanie Bielizna termiczna to świetne rozwiązanie nie tylko dla sportowców. Odzież ta idealnie nadaje się do uprawiania najróżniejszych sportów, szczególnie tych na świeżym powietrzu. Taki rodzaj spodniej bielizny dobrze się sprawdzi także w mroźne dni. Dzięki izolacji ciepła oraz nieprzemakalności odzież ta uchroni nas nawet w najmroźniejszą zimę. Przy wyborze warto zastanowić się nad rodzajem termoaktywnego ubrania (lekkie, średnie, grube), a także dopasować odpowiedni rozmiar. Warto pamiętać, że mimo swojej elastyczności termiczna bielizna powinna być obcisła. Tylko wtedy termoaktywne elementy odzieży zadziałają.
Bielizna termoaktywna – jak wybrać?
Zbyt szerokie uda to kompleks, z którym boryka się wiele z nas. Bardzo często nie jesteśmy zadowolone z kształtów tej części ciała. Zanim jednak mordercza dieta i ćwiczenia przyniosą pierwsze efekty, możemy pokusić się o kilka trików, dzięki którym wyszczuplimy uda za pomocą stroju. Również w większym rozmiarze można się czuć komfortowo i pięknie. Dodatkowe centymetry czy kilogramy nie przekreślają naszej szansy na stylowy wygląd. Moda daje mnóstwo możliwości, dzięki którym będziemy zawsze prezentować się świetnie. Kilka optycznych trików pozwoli również wyszczuplić problemowe obszary. Bielizna jako sekret udanej stylizacji Bielizna, mimo że niewidoczna pod ubraniem, odgrywa bardzo ważną rolę w kształtowaniu naszej sylwetki. Źle dobrane majtki bądź body mogą zepsuć misternie przygotowany efekt końcowy. Zwróćmy więc uwagę, aby były dobrze dopasowane rozmiarem oraz typem, nie odcinały się oraz nie tworzyły zbędnych fałdek. Jeżeli chcemy wyszczuplić optycznie uda, możemy wybierać w szerokiej gamie bielizny modelującej, która zapewni komfort, spektakularny efekt oraz będzie niewidoczna pod ubraniem. Dostępne są szorty oraz halki i tuby sięgające niemal do kolan. Pamiętajmy, że najlepszym kolorem jest cielisty oraz, przy ciemnych ubraniach, czarny. Taka część stroju nie powinna prześwitywać. Sukienki i spódnice dla wysmuklenia ud Osoby chcące wyszczuplić uda strojem mogą zdecydować się na sukienki i spódnice. Rozkloszowane, obszerne kroje mają za zadanie skuteczne zamaskowanie problemowych obszarów i świetnie się tu sprawdzają. Ważne, aby skraj materiału nie kończył się w najszerszym miejscu naszego ciała, dzięki czemu uzyskamy upragniony efekt. Na naszą korzyść grają również fasony z podwyższonym stanem, dzięki czemu nogi wydadzą się dłuższe, a podkreślona talia nada optymalnych proporcji. Jeżeli decydujemy się na dopasowane spódnice ołówkowe, wybierajmy te z ciemnymi paskami po bokach. Pionowe wzory i przeszycia to to, czego powinnyśmy szukać, komponując udane stylizacje. W obu przypadkach dobrym wyborem będą również połyskliwe rajstopy lub kremy i balsamy rozświetlające, które wysmuklą łydki i uda. Możemy również spróbować wymodelować sylwetkę samoopalaczem, przyciemniając nieco boki naszego ciała. Spodnie i legginsy – jakie wybierać, aby wyszczuplić uda? Spodnie i legginsyto wybór zapewniający wygodę oraz komfort noszenia. Wybierajmy więc kroje przeszywane pionowo, dzięki czemu wydłużymy nogi, a uda nie będą zbyt masywną częścią całości. Osoby z dodatkowymi centymetrami nie muszą również rezygnować z noszenia obcisłych fasonów. Na rynku pojawiły się dwukolorowe modele, w których połączenie ciemnych materiałów od zewnątrz z jaśniejszymi od środka tworzy optyczny efekt wyszczuplenia. Jeżeli mamy ochotę zamaskować nasze uda, możemy wybrać spodnie rozszerzane już od samej góry, gdzie sprytnie zmienione proporcje sprawiają, że nasza sylwetka staje się harmonijna i atrakcyjna. Jakie buty wybrać dla uzyskania efektu wyszczuplenia ud? Masywne nogi kochają obcasy. Wysoka szpilka bądź koturna sprawia, że dolna część naszego ciała staje się wysmuklona, a nasze ruchy kobiece i kuszące. Do ubrań wyszczuplających uda wybierajmy więc czółenkai sandały mocno wycięte, dzięki czemu przedłużymy nieco nogi, a całość będzie prezentować się zjawiskowo. Powinnyśmy rezygnować z botków oraz paseczków odcinających się na wysokości kostki, ponieważ taki krój skutecznie skraca nogę, sprawiając, że również uda będą rzucać się w oczy. Osoby, które nie są zadowolone z wyglądu swoich ud, nie muszą się martwić. Moda daje nam mnóstwo możliwości ich zamaskowania oraz wyszczuplenia za pomocą optycznych sztuczek. Wybierajmy pionowe pasy, ciemne, jednolite materiały, dzięki którym będziemy mogły cieszyć się atrakcyjnym wyglądem.
Jak wyszczuplić uda przy pomocy stroju?
Zombie, Wikingowie i Mars – najpopularniejsze tematy ostatniego czasu w planszówkach. Jeśli komuś zależy na solidnie przygotowanych tytułach w klimatach nieumarłych, powinien zdecydowanie przyjrzeć się serii „Zombicide”, której „Czarna Plaga” jest jednym z przedstawicieli. Warto wspomnieć, że oryginalnym wydawcą jest Cool Mini or Not – firma, która zaczynała od produkcji figurek do gier, co odbija się (pozytywnie) na jej kolejnych produkcjach. Każda gra z serii zbierała fundusze na zagranicznej platformie crowdfundingowej, co przełożyło się na rekordowe kwoty. Do tej pory CMON zebrało już ok. 50 milionów dolarów w swoich kampaniach, co jest wynikiem niesamowitym. Ogromną cegiełkę dołożyła właśnie cała seria gier „Zombicide”. Polskim wydawcą został gliwicki Portal Games. Co znajdziemy w pudełku? Na wstępie należy zauważyć, że pudełku od „Zombicide” daleko od standardowych wymiarów – jest niemal dwa razy większe i robi wrażenie. Lejąca się krew, odpadające głowy hordy nieumarłych i zacięte twarze naszych bohaterów z okładki zapraszają do swojego świata pełnego przygód. W środku znajdziemy aż 71 figurek, 9 płytek terenu, 6 kart bohaterów, 6 plastikowych podstawek, 6 kostek, 48 znaczników, 68 żetonów, 71 kart ekwipunku, 54 karty zombie i oczywiście instrukcję. Rozgrywka przewidziana jest dla 1-6 graczy w wieku powyżej 10 lat. W zależności od scenariusza jedna partia trwa od ok. 60 do ok. 180 minut. Bij zombiaka! Rozgrywkę w „Zombicide” można określić w skrócie kilkoma słowami – należy wypełnić założenie misji, przy okazji wybijając całe hordy napływających nieumarłych. Między innymi dzięki temu gra przynosi tak wiele frajdy oraz daje wiele możliwości rozbudowy. Na początek skupmy się na tle fabularnym. Fantastyczny świat magii i miecza opanowały hordy zombie – mieszczanie, kupcy zostali przemienieni i panoszą się po świecie, siejąc zniszczenie. Przyjdzie nam walczyć ze szwendaczami – leniwymi, powolnymi, łatwymi do wyeliminowania; łowcami – zwinnymi i szybkimi, których szybkie posunięcia mogą zaskoczyć niejednego śmiałka; abominacją – najsilniejszym z nieumarłych, którego bardzo trudno unieszkodliwić; nekromantami, którzy będą tworzyć nowe miejsca namnażania hord. Jednak do walki z nimi nie stają zwykli śmiertelnicy, a magowie, rycerze, krasnoludy, czy… zakonnica. Każdy z bohaterów wyposażony w specjalny ekwipunek i posiadający specjalne umiejętności. Ich zadaniem będzie wypełnienie wszystkich dziesięciu misji z księgi przygód i zapanowanie nad rozciągającym się chaosem. W grze mamy 6 bohaterów, którzy stają w obronie gawiedzi. Każdy scenariusz charakteryzuje się odmiennym ułożeniem planszy i zadaniami do wykonania. Mimo że wspomniane przeze mnie 10 scenariuszy tworzy pewną ciągłość fabularną, do każdego można podejść z osobna, w różnym składzie osobowym, jednocześnie niczego nie tracąc. Co również ciekawe, nie potrzeba pełnego 6-osobowego składu, ponieważ każdy z graczy może kontrolować kilka postaci. Stąd również możliwość gry solo. Kiedy już zaczniemy rozgrywkę – gracz w swojej turze ma do wykorzystania kilka punktów akcji i od niego zależy, na co je wykorzysta – wyważy drzwi, wywołując hałas i ściągając na siebie zombie, przeszuka pomieszczenie w poszukiwaniu cennych przedmiotów, rzuci czar czy zaatakuje nieumarłych bezpośrednio bądź z dystansu. Jak na każdą grę przygodową przystało – za pokonanie kolejnych przeciwników kontrolowane postacie otrzymują punkty doświadczenia. Dzięki temu odblokowują nowe umiejętności, ale jednocześnie zwiększają poziom trudności – im silniejsze postaci, tym więcej i tym silniejsi przeciwnicy pojawiają się na planszy. Gracze muszą zatem ze sobą współpracować, ponieważ wspomniany poziom trudności liczy się od najsilniejszej postaci. Całość rozgrywki zamknięta jest w bardzo proste zasady, dzięki czemu zarówno nowi gracze, jak i ci bardziej doświadczeni znajdą przyjemność z rozgrywki. Podsumowanie „Zombicide” jest grą, która wzbudza emocje ze względu na przeżywaną przygodę, bardzo ładne i klimatyczne wydanie oraz możliwość rozszerzeń. Na rynku można kupić nowe figurki postaci, powstają fanowskie scenariusze. Zdecydowanie warto mieć tę grę na półce. A jeśli komuś nie odpowiada klimat fantasy – znajdzie dla siebie odmiany „Zombicide” w kosmosie czy dziejące się na ulicach współczesnych miast. Grę „Zombicide: Czarna Plaga” można kupić na Allegro za ok. 300 zł.
„Zombicide: Czarna Plaga” – recenzja gry planszowej
Dawno, dawno temu… A jednak to nie ta bajka. Cofnijmy się do roku 1997, który można traktować jako przełomowy w dziedzinie literatury dla dzieci. W tym właśnie roku nieznana nikomu angielska pisarka, Joanne Kathleen Rowling, wydała w Wielkiej Brytanii pierwszą książkę pod tytułem „Harry Potter i kamień filozoficzny”. W ręce polskich czytelników tytuł ten trafił trzy lata później, w roku 2000, opublikowany przez wydawnictwo Media Rodzina. Tym, co z pewnością ujęło czytelników była toczącą się w alternatywnej rzeczywistości fabuła – z jednej strony mamy współczesny Londyn, z drugiej – świat czarodziejów: z własnymi szkołami, ministerstwem i innymi instytucjami. Z jednej strony telewizja, z drugiej magiczne gazety z fotografiami, na których postacie znikają z kadru, kiedy im się tylko zachce. W tym świecie łakocie, takie jak czekoladowe żaby, potrafią, jeżeli ich się nie upilnuje, wyskoczyć z pudełka i… uciec. Ta magiczna rzeczywistość ukryta jest przed mugolami, czyli zwyczajnymi, niemagicznymi ludźmi. Początek niezwykłej przygody W pierwszym z siedmiu tomów historii o Harrym Potterze poznajemy głównych bohaterów. Tytułowa postać to oczywiście Harry Potter, który mieszka razem ze swoim wujostwem – Petunią i Vernonem, oraz ich synem Dudleyem w Londynie, przy ulicy Privet Drive. Chłopiec traktowany jest jak piąte koło u wozu. Do czasu. Pewnego dnia, pod koniec wakacji, Harry otrzymuje tajemniczy list z zaproszeniem do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Wujostwo stara się na wszelkie możliwe sposoby, by list nie dotarł do rąk chłopca. Ostatecznie, po wielu perypetiach, plan ten spala na panewce, a Harry trafia do Hogwartu. Jest chyba najszczęśliwszym chłopcem na świecie – czeka go bowiem cały rok z dala od nieznośnych Dursleyów. W szkole Harry poznaje przyjaciół: trochę gapiowatego Rona Weasleya i przemądrzałą prymuskę Hermionę Granger. Z nimi przeżyje niezapomniane przygody. No bo jak wytłumaczyć to, że w szkole jest trójgłowy pies, zamknięty w pokoju na trzecim piętrze? Czego strzeże ten stwór? Skąd ich ulubiony gajowy, Rubeus Hagrid, dostał smocze jajo? Pytań jest coraz więcej. Trójka przyjaciół odkrywa, że bestia pilnuje dostępu do kamienia filozoficznego. Ten z kolei służy do wytwarzania eliksiru życia. A właśnie tego potrzebuje Voldemort, Czarny Pan. Czy grupce dzieci podejrzewającej nauczyciela eliksirów, Severusa Snape’a, o chęć wykradzenia kamienia dla potężnego czarnoksiężnika, próbującego odzyskać swą dawną moc, uda się go powstrzymać? Największą rolę odegra tu przyjaźń i lojalność wobec przyjaciół. Harry, Ron i Hermiona będą musieli wykazać się odwagą, bystrością i refleksem. Czytelników wciągają nie tylko ich przygody, ale i zwyczajne szkolne perypetie – poznawanie kolegów i koleżanek, nawiązywanie nowych znajomości, a także zwykła magiczna codzienność, czyli na przykład wkuwanie na pamięć zaklęć czy nauka latania na miotłach. Przedstawiony świat z całą plejadą ciekawych nauczycieli i jeszcze ciekawszych przedmiotów potrafi zawrócić w głowie. Czy nie robią wrażenia Minerwa McGonagall ucząca transmutacji lub Severus Snape, mistrz eliksirów? Magiczny świat Rowling przedstawia intrygujący, zapadający w pamięć świat pełen interesujących, skomplikowanych, czasem niejednoznacznych bohaterów. Podział jest jednak jasny. Wiadomo, kto po której stronie stoi – Albus Dumbledore to strażnik dobra, zaś Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, czyli Voldemort, jest uosobieniem zła. Autorka w zgrabny sposób tworzy drugoplanowe postacie – część wzbudza sympatię, niektóre rozbawienie, innych nie lubimy, bo są zwyczajnie antypatyczne czy złośliwe. Przygody trójki młodych bohaterów to piękna opowieść o sile szczerej i bezinteresownej przyjaźni. Nie ma znaczenia, że Ron pochodzi z biednej rodziny, Hermiona jest córką mugoli, a Harry sierotą. „Harry Potter i kamień filozoficzny” zachwycił zarówno dzieci, jak i dorosłych, a wykreowany przez Rowling świat, w którym przeplata się magia i rzeczywistość, podbił serca czytelników. Popularność kolejnych tomów, a także ekranizacja książki, tylko to potwierdza. Bez wątpienia cykl o Harrym, a szczególnie otwierający go tom – „Harry Potter i kamień filozoficzny”, trafił do kanonu literatury dziecięcej i młodzieżowej. Już choćby z tego powodu warto po niego sięgnąć. Przypominam, że już w październiku 2016 roku ukaże się nowa powieść z J.K. Rowling - "Harry Potter i przeklęte dziecko. Część pierwsza i druga". Zobacz także inne książki J.K. Rowling. Źródło okładki: mediarodzina.pl
„Harry Potter i kamień filozoficzny” – recenzja książki J. K. Rowling
Jeśli lubimy otaczać się kwiatami, ale zwykle nie pamiętamy o tym, aby systematycznie je podlewać, nasz wybór powinien paść na roślinę o nazwie zamiokulkas. Jest ona idealna dla osób z tendencją do zapominania oraz tych zapracowanych. Dlaczego? Zamiokulkas – cechy charakterystyczne rośliny Zamiokulkas zamiolistny to roślina, która wyglądem przypomina paproć. Podobieństwa upatruje się w kształcie liści – są ułożone na łodygach symetrycznie, przypominają pióra. W przeciwieństwie do paproci liście zamiokulkasa są błyszczące i mięsiste. Mają delikatnie zaostrzony wierzchołek i krótkie ogonki. Grube pędy, z którymi są połączone, wyrastają z okrągłych bulw. Roślina ta należy do rodziny obrazkowatych. Ze względu na dekoracyjny wygląd (mimo że w warunkach domowych zamiokulkas kwitnie rzadko) jest często wykorzystywana do ozdobienia mieszkania. Uprawiamy ją w doniczkach (podłoże powinno być lekko kwaśne, z drenażem). Natomiast w naturalnym dla siebie środowisku (na terenie Zanzibaru i Tanzanii) zamiokulkas jest byliną. Można go spotkać na terenach suchych i kamienistych. Mówi się nawet o nim, że jest rośliną żelazną i zahartowaną, ponieważ wyrasta w trudnych warunkach. Zamiokulkas rośnie w towarzystwie wyższych od siebie bylin, które gwarantują mu cień. Zamiokulkas – sposób uprawy rośliny Zamiokulkas zamiolistny jest ceniony również przez wzgląd na niewymagającą uprawę (nawozimy go jedynie raz na miesiąc, wykorzystując w tym celu nawóz do roślin zielonych). Jest bardzo wytrzymały i nie potrzebuje wzmożonej uwagi – w związku z tym sprawdzi się w przypadku osób, które dopiero zaczynają przygodę z uprawą roślin i tych, które mają tendencję do zapominania o podlewaniu. Można go ustawić w niezbyt dobrze oświetlonym promieniami słonecznymi pomieszczeniu – odnajdzie się w półmroku, jak również w głębi pokoju, gdzie panuje cień. Co więcej, należy się wręcz wystrzegać uprawiania go w nasłonecznionym punkcie, gdyż skutkuje to pojawieniem się na powierzchni jego liści plam o brązowym zabarwieniu. W pomieszczeniu, w którym ulokujemy zamiokulkas, powinna panować temperatura nieprzekraczająca 25 stopni Celsjusza. Roślinie tej nie są straszne niskie temperatury – przetrwa, choć krótki czas, w temperaturze 10 stopni (warto zatem kontrolować poziom temperatury za pomocą termometru). Należy go jednak chronić przed zimnymi przeciągami – spowodują, że straci liście. Warto pamiętać o tym, że zaobserwowanie zmiany zabarwienia dolnych liści zamiokulkasa z zielonej na żółtą nie jest powodem do niepokoju. Zmiana koloru, a następnie ich opadanie, to zupełnie naturalny proces, objaw starzenia się rośliny. Jeśli zauważymy żółte pędy, powinniśmy je wyciąć (np. za pomocą nożyczek), aby zrobić miejsce na nowe. Zamiokulkas ma zdolność gromadzenia wody w liściach i bulwach. Jeśli zapomnimy go podlać, nie straci na urodzie. Co ciekawe, potrafi znieść brak wody trwający nawet 2 miesiące. Jak często trzeba go nawadniać? Najlepiej obserwować podłoże, na którym rośnie. Powinno być jedynie delikatnie wilgotne, ale nie mokre. Jeśli będziemy uzupełniać wodę (np. za pomocą konewki dostępnej na Allegro od 6 zł) zbyt często lub obficie, doprowadzimy do zżółknięcia liści, a kłącza staną się brązowe i rozpocznie się proces gnilny. Dodatkową zaletą tej rośliny – oprócz braku konieczności częstego podlewania, nawożenia czy uprawiania w miejscu nasłonecznionym – jest łatwe rozmnażanie. Można je przeprowadzić samodzielnie przez ukorzenienie samych liści, liści z ogonkiem lub podział kłączy.
Zamiokulkas – roślina dla osób zapominalskich
Chłodne i subtelne kolory to – obok żółci – najbardziej modne barwy na wiosnę i lato 2015. Plasują się wśród nich pastelowy róż, mięta, błękit oraz szarości. W zależności od materiałów i fasonów ubrań, mogą być delikatne i dziewczęce albo dojrzałe i kobiece. Nacechowanie barw Szary jest na pewno bardziej neutralny niż błękit. To kolor zarezerwowany dla ludzi, którzy nie lubią wyróżniać się na tle innych i wywoływać reakcji otoczenia. Mówi się, że to najmniej nacechowana emocjonalnie barwa, przeznaczona dla osób skrytych i nieśmiałych. W praktyce zaś, jest stałym elementem biznesowego dress code'u, w którym stroni się od wyrazistych, kontrastowych połączeń. Niezwykle często wybierają ją także polscy projektanci. Tkanin w tym kolorze używają zazwyczaj do szycia bawełnianych sukienek, płaszczy i narzut. Błękit kojarzony jest z wodą i niebem, czymś ulotnym i nieposkromionym. W swoim pierwotnym znaczeniu kolor był przypisywany artystom i marzycielom. Ubrania w tym odcieniu są często wybierane przez pracowników branży kreatywnej. W przypadku bardzo formalnych okoliczności, błękit wydaje się być zbyt frywolny. Błękit i szarości na światowych wybiegach Tego lata dom mody Dior postawił na błękitne damskie garnitury z wielkimi czarnymi guzikami. Marynarki zostały pozbawione klap, zaś samą fakturę materiału wzbogacono o delikatną gramaturę. Jill Stuart zaproponował spódnice długości 7/8, drapowane sukienki w stylu hippie przewiązane czarnym paskiem oraz lniane koszule ze stójką. Minimalistyczne i architektoniczne kombinezony pojawiły się u Balenciagi. Ten hiszpański dom mody poszedł o krok dalej, wypuszczając w swej kolekcji błękitne oversizosowe koszulki polo oraz spódnice ołówkowe – wszystko to wykonane z siatki z dużymi wycięciami. U Chanel błękit występuje na dziewczęcych krótkich płaszczach oraz długich prążkowanych koszulach. Szarości na wybiegach pojawiały się znacznie rzadziej. Sięgnęli po nie Philipp Lim, tworząc grafitowe damskie garnitury z krótkimi spodniami oraz Acne, projektując garnitury, w których zamiast marynarek występują kamizelki z głęboko wyciętymi dekoltami. U Valentino zobaczyć można było wieczorową wariację tego koloru i sukienki do ziemi wykonane z weluru oraz tiulu. Błękit wielokrotnie pojawiał się także w męskich kolekcjach na wiosnę/lato 2015. Isaia proponuje marynarki w niebieską kratę, Versace – garnitury, Brioni – koszulki polo. Błękit występuje też jako jasny jeans. Do łask powracają katany kojarzone z latami 90. i serialem Beverly Hills 90210, a także spodnie typu piramidy. Co ciekawe, sprany jeans używany jest także w eleganckich i nieco bardziej formalnych zestawach z marynarkami i płaszczami. Domy mody Dior oraz Ralph Lauren pokusiły się nawet o garnitury wykonane z tego materiału. Boglioli proponuje zaś błękitne marynarki w graficzne grochy. U GievesHawkes można zobaczyć nawet błękitne ramoneski. Jeśli nie jesteś przekonany do tego koloru, zacznij od dodatków w tym odcieniu. Błękitne obuwie ożywi nawet najnudniejszą stylizację. Kolorowe sneakersy możesz nosić z elegancką odzieżą. Przykładów takich zestawów szukaj u Burberry Prorsum i J.Crew. Szarości w męskiej szafie występują od wielu sezonów. Panowie sięgają po nie równie często, co panie. Phillip Lim w wiosennej kolekcji pokazuje szare garnitury w błękitną kratę, Ermenegildo Zegna – grafitowe połączenia w wersji od stóp do głów. Billy Reid stworzył nowatorską kombinację szarych szortów z kieszeniami i beżowymi wstawkami. Paradoksalnie, te dwa kolory zazwyczaj dobrze ze sobą współgrają. W kolekcjach męskich na ten sezon projektanci bardzo często mieszali szarość z błękitem. Szaro-niebieskie garnitury pojawiły na wybiegach domów mody takich jak: AMI, J.Crew, Gieves&Hawkes oraz Giorgio Armani. Z czym łączyć szarości i błękit? Szarości i błękit dobrze wyglądają w swoim towarzystwie, pod warunkiem, że występują w tym samym – zimnym lub ciepłym – odcieniu. Raczej staraj się unikać kontrastowych zestawień i łączenia ich z bardzo ciemnymi, wyrazistymi kolorami. Błękit bywa trudną barwą, ponieważ często sprawia, że skóra wydaje się bledsza niż jest w rzeczywistości. Jeśli masz wrażenie, że tak jest w twoim przypadku, zapewne wybrałaś zły odcień. Lato to okres zarezerwowany dla jasnych kolorów odbijających światło. Stawiaj na biel, szarości i pastele. Uważaj tylko, by stylizacje nie były przesadnie cukierkowe. W upalne dni na plaży noś chłodną miętę, zaś po błękit i biel sięgaj, udając się na wieczorne przyjęcia.
Wiosna w kolorach szarości i błękitu – uniwersalne stylizacje z charakterem
Gorące lato to wyjątkowo trudny okres dla laptopów. Aby uniknąć przegrzania komputera i związanych z tym konsekwencji, warto sięgnąć po podstawkę chłodzącą. Jaki model wybrać? Przegrzanie laptopa może być nie tylko uciążliwością, która doprowadzi do wyłączenia sprzętu i utraty niezapisanych danych, ale może także stać się przyczyną poważnych usterek. W ciepłe dni warto więc kontrolować temperaturę procesora za pomocą stworzonych do tego programów, a jeśli okaże się zbyt wysoka – zainwestować w środki zaradcze. Jednym z nich jest podstawka chłodząca pod laptopa. To niedrogi gadżet, który może się okazać bardzo przydatny, zwłaszcza jeśli dokonamy racjonalnego zakupu. Podkładki pod laptopa – najważniejsze cechy Podkładki różnią się przede wszystkim wyglądem – wiele z nich projektowanych jest z myślą o graczach, którzy lubią efektownie wyglądające gadżety, ale duże znaczenie ma wybór materiału, z jakiego wykonane są akcesoria. Przede wszystkim warto unikać podstawek drewnianych, zwłaszcza tych o pozbawionej otworów powierzchni. Drewno bowiem absorbuje ciepło i zamiast ułatwiać chłodzenie komputera, może wręcz je utrudniać. Taka podstawka teoretycznie przydaje się głównie wtedy, gdy nie martwimy się przegrzaniem, a chcemy korzystać z laptopa w łóżku, kładąc go na kolanach, ale i w tym przypadku na dłuższą metę nie jest to zbyt dobre rozwiązanie. Warte uwagi są podstawki z aluminium i plastiku, choć te drugie także mają skłonność do nagrzewania się. Pamiętajmy jednak, że aluminiowa podkładka do laptopa, choć lepsza i wyposażona w wydajniejsze chłodzenie, jest zazwyczaj droższa od modeli plastikowych: kosztuje od kilkudziesięciu do ponad 100 zł, podczas gdy za gadżet z plastiku zapłacimy nawet mniej niż 10 zł. Jak wybrać podkładkę pod laptopa? W strefie niskich cen dostępna jest niejedna podkładka chłodząca do laptopa z wentylatorem – to oczywiście lepszy wybór niż podkładka bez wentylatora. Jeśli jesteśmy w stanie wydać nieco większą kwotę, możemy znaleźć nawet podkładki z dwoma wentylatorami. Przed zakupem należy się upewnić, że nasz laptop posiada jakiekolwiek otwory chłodzące w spodniej części i pokrywają się one z otworami lub rozmieszczeniem wentylatorów w podkładce. W przeciwnym razie wykorzystanie gadżetu może nieco schłodzić komputer, ale nie powinniśmy liczyć na znaczącą poprawę. Jeśli nie możemy znaleźć podkładki z wentylatorami umieszczonymi tam, gdzie laptop zwykle posiada otwory wentylacyjne, warto wybrać model z jednym, ale za to większym wentylatorem o dużej powierzchni działania. Powinniśmy także zwracać uwagę na szczegóły. Jak jest zasilana podkładka? Najwygodniejszym rozwiązaniem jest podłączenie przez USB – o ile mamy wolny port do wykorzystania. Czy podstawka jest odpowiednia pod względem rozmiaru? Czy umożliwia regulację kąta nachylenia? Czy głośno pracuje? Czy ma możliwość regulacji szybkości pracy wentylatora, która może ograniczyć generowany szum? I wreszcie – czy podstawka świeci, a jeśli tak – czy umożliwia wyłączenie diod? Kolorowe światła wprawdzie wyglądają efektownie, ale jeśli są zbyt jaskrawe, mogą przeszkadzać innym domownikom. Jaka podkładka pod laptopa? Istnieją różne marki tego typu gadżetów, np. podkładka pod laptopa Esperanza. Większość ofert jest jednak anonimowa, a sprzedawcy zwracają uwagę na cechy samej podkładki. To całkiem rozsądne podejście, pozwalające wybrać produkt, kierując się jego charakterystyką, a nie tylko rozpoznawalnym logo. Aby wybrać podkładkę, która spełni nasze oczekiwania, powinniśmy najpierw określić, ile pieniędzy jesteśmy w stanie wydać, a następnie poszukać modelu odpowiadającego naszym potrzebom. Pamiętajmy przy tym, aby zwracać uwagę na materiał, z jakiego wykonano podkładkę, jej wielkość, rozmieszczenie wentylatorów, sposób zasilania, a w następnej kolejności na wszelkie szczegóły, które mogą wpłynąć na komfort użytkowania.
Jaka podstawka pod laptopa?
Blachodachówki nie kładzie się tylko na dachy całkiem płaskie. Jest dziesięć razy lżejsza od pokrycia cementowego czy ceramicznego – dlatego idealnie sprawdzi się, gdy wymieniamy dach na starym domu. Prawdopodobnie nie będziemy musieli stosować dodatkowego wzmocnienia więźby. Pierwszym kryterium wyboru blachodachówki jest to, czy stal, której użył producent blachodachówek, pochodzi ze znanej huty (producenci mogą być polscy, niemieccy, szwedzcy czy azjatyccy). To ważne, bo tylko producent stali czy aluminium, a nie producent dachówek, może zagwarantować, że wyrób spełni wszystkie parametry pokrycia dachowego. Następna kluczowa sprawa – w przypadku stali – to grubość ocynku, który powinien mieć przynajmniej 20 mikronów z każdej strony. Dokumentem potwierdzającym, że blachodachówka spełnia obowiązujące normy, jest aprobata techniczna i (lub) deklaracja zgodności – powinien je mieć każdy producent. Sprawdźmy też, ile lat gwarancji producent blachodachówek daje na swój wyrób. Rozpiętość waha się tu najczęściej od 15 do 40 lat. Decyduje rodzaj ochronnego lakieru, jakim pokryto blachę. Najtańsze lakiery poliestrowe z połyskiem mogą mieć gwarancję tylko na 10 lat. Lakier poliuretanowy to zwykle 30 lat gwarancji. Większą ostrożność przy wyborze klasy blachodachówki powinni zachować budujący w regionach o dużym zanieczyszczeniu powietrza tlenkiem siarki lub w miejscowościach nadmorskich, o średnim i dużym zasoleniu (w tych regionach poleca się droższe blachodachówki z powłoką z puralu lub PVDF). Rodzaje powłok Warstwą wykańczającą dla większości sprzedawanych u nas blachodachówek jest barwna powłoka z tworzywa. Blachy powlekane mają znacznie dłuższą trwałość niż blachy ocynkowane lub pokryte alucynkiem – określa się ją nawet na 40-50 lat. Nie wymagają też konserwacji przez 15-30 lat. Rozwiązaniem zastępującym najpopularniejsze blachodachówki z powłoką z tworzywa: poliestrów, plastizolu, PVDF lub puralu jest blachodachówka z posypką mineralną (kamienną lub ceramiczną). box:offerCarousel Blacha z posypką wycisza dach eliminując efekt dudniącego deszczu. Ponadto dzięki posypce mineralnej blacha nie nagrzewa się. Jej szorstka faktura zatrzymuje śnieg do czasu, aż stopnieje w sposób naturalny. Dzięki temu nie ma potrzeby stosowania zapór śniegowych. Blachodachówka z posypką może imitować porycie naturalne (np. gont drewniany) lub tradycyjne dachówki ceramiczne. Modułowa czy z arkusza? Bardzo ważne jest w jakiej formie blacha na dach dotrze na plac naszej budowy czy remontu. Blachodachówka w arkuszach jest cięta pod konkretny wymiar, wyliczony na podstawie projektu lub po wymierzeniu dachu w trakcie renowacji. Długość jednego arkusza może wynosić nawet do 8 m. Tak długi pas blachy łatwo się odkształca i można go uszkodzić przy przewozie. Dlatego przy zakupie tego rodzaju blachodachówki musimy zapewnić odpowiedni transport i rozładunek oraz przygotować bezpieczne miejsce składowania blachy na placu budowy. Blachodachówka tzw. modułowa jest dostarczana w poręcznych pakietach, więc łatwo ją dowieźć. Ze względu na niewielkie wymiary poszczególnych elementów z montażem pokrycia poradzą sobie już dwie osoby. Nie musimy też robić dokładnych pomiarów całego dachu. Wystarczy nam tylko podanie powierzchni połaci w m². box:offerCarousel Płaska czy z falą? Im wyższy profil, czyli im bardziej pofalowana blachodachówka, tym bardziej przypomina tradycyjną dachówkę ceramiczną. Ponadto taka blachodachówka charakteryzuje się większą sztywnością. Im wyższe fale tym jednak mniejsza powierzchnia krycia jednego arkusza blachy, co ma wpływ na wyższy koszt całego dachu. Ekonomiczne rodzaje blachodachówek mają zwykle niską falę i przez to mniejszą sztywność, ale za to większą powierzchnię krycia. Niemal zupełnie płaskie blachodachówki widujemy na domach o nowoczesnej bryle, gdzie pofalowany dach zwyczajnie nie pasuje. Pamiętajmy jednak, że kształt blachodachówki – to czy jest płaska czy pofalowana i w jaki sposób biegną fale, nie ma żadnego znaczenia dla jej trwałości. Tu liczy się tylko rodzaj i grubość powłoki, którą pokryto stal blachodachówki. Uwaga na fałszywe promocje Obliczając, ile zapłacimy za konkretny rodzaj blachodachówki musimy sprawdzić czy podana przez sprzedawcę cena dotyczy tzw. metra całkowitego, czy metra efektywnego. Różnica jest zasadnicza, bo metr efektywny to – jak sama nazwa wskazuje – faktyczny koszt pokrycia jednego metra połaci (arkusze montuje się na zakład, a więc każdy arkusz przynosi jakąś „stratę” w materiale). Natomiast cena za metr całkowity (a więc wymiary całkowite przed montażem) jest niższa ale nie jest ceną rzeczywistą. Warto zwrócić na to uwagę, by nie dać się nabrać na mało realną promocję.
Jaką blachodachówkę wybrać?
Polskie prawo dopuszcza mieszanie typów ogumienia w samochodzie, ale jedynie w określonym stopniu. Na jak dużą dowolność w tej kwestii można sobie pozwolić? I na ile bezpieczne jest stosowanie opon różnego rodzaju na osiach auta? Główny powód stosowania opon różnego rodzaju Z punktu widzenia bezpieczeństwa jazdy najlepiej, aby samochód poruszał się na czterech jednakowych oponach. Tylko w ten sposób możemy zapewnić sobie optymalną trakcję i przewidywalne zachowanie samochodu przy gwałtownych manewrach. Jednak teoria to jedno, a praktyka pokazuje, że stosowanie różnego rodzaju opon w samochodzie wśród polskich kierowców jest dosyć powszechne. Zakup kompletu czterech nowych opon to często znaczące obciążenie dla domowego budżetu, dlatego niektórzy kierowcy korzystają z dowolności w doborze tych części, jaką dopuszcza prawo o ruchu drogowym i decydują się na wymianę jedynie dwóch z nich. Najczęściej ma to miejsce w przypadku ogumienia zimowego. Stosowanie opon różnego rodzaju na jednej osi Polskie prawo nakazuje stosowanie identycznych opon jedynie w obrębie jednej osi pojazdu (przedniej lub tylnej), pozwala jednak, aby różniły się one między osiami. Z tego względu na jednej osi powinny znajdować się opony, które mają jednakowy: Rozmiar (szerokość, wysokość, profil). Indeks prędkości i nośności. Wzór bieżnika (ten sam model i producent). W innym przypadku policja ma prawo zatrzymać dowód rejestracyjny, a samochód nie przejdzie badania technicznego. W obrębie przedniej lub tylnej osi pojazdu nie można więc stosować opony letniej i zimowej lub umożliwiającej jazdę po przebiciu (run flat) i standardowej. Tylko jedna opona do wymiany – co zrobić? Dopuszcza się sytuację, kiedy np. opony zimowe montujemy tylko na jednej osi pojazdu (niezależnie od rodzaju napędu – ze względów bezpieczeństwa – zawsze powinna to być oś tylna) lub wymieniamy tylko dwie bardziej zużyte opony. Pamiętajmy, że – podobnie jak w przypadku opon zimowych – ogumienie zapewniające lepszą przyczepność montujemy na osi tylnej. W samochodach o wyższych osiągach często spotyka się sytuację, że opony osi przedniej i tylnej różnią się między sobą rozmiarami. W tym przypadku mieszanie opon jest nie tylko dozwolone, ale i uzasadnione wytycznymi producenta samochodu i należy się do nich stosować. Co zrobić, jeśli uszkodziliśmy jedną oponę i nie ma możliwości jej naprawy? Czy można dokupić tylko jedną? Według ekspertów takie rozwiązanie jest możliwe z kilkoma zastrzeżeniami. Nie może pojawić się zbyt duża dysproporcja w zużyciu bieżnika między oponą nową a tą, która jest już zamontowana – maksymalna różnica głębokości powinna wynosić około 3 mm. Warto również, aby opony miały zbliżoną datę produkcji. To zagwarantuje, że będą wykonane z identycznej mieszanki gumowej, a więc będą odznaczać się takimi samymi właściwościami trakcyjnymi. Należy jednak zaznaczyć, że w przypadku niektórych modeli producent modyfikował skład mieszanki w trakcie rynkowej kariery opony. Kto może pozwolić sobie na mieszanie opon w samochodzie? Przed zdecydowaniem się na wymianę jedynie dwóch opon musimy pamiętać, że jest to jedyny element, który łączy samochód z nawierzchnią, a więc odpowiada za każdy aspekt jazdy. Z tego względu mieszanie różnych typów opon w samochodzie mogą brać pod uwagę właściciele pojazdów o mniejszej mocy silnika oraz tacy, którzy na co dzień nie wykorzystują pełnego potencjału samochodu – poruszają się głównie w mieście z umiarkowanymi prędkościami. W ich przypadku różnice w zachowaniu auta wynikające z zastosowania różnych opon na osiach nie będą aż tak wyczuwalne.
Czy w samochodzie można stosować opony różnego rodzaju?
Nadwaga lub otyłość to w obecnych czasach jeden z poważnych problemów, który trapi wiele osób. Przyczyn takiego stanu rzeczy może być dużo, ale warto poświęcić trochę czasu na to, by zmienić nawyki żywieniowe, które w znaczący sposób pomogą pozbyć się niepotrzebnych kilogramów. Gotowanie posiłków na parze ułatwia zarówno odchudzanie, jak i utrzymywanie prawidłowej wagi ciała. Dlaczego przybieramy na wadze? Coraz częściej już kilkuletnie dzieci ważą zbyt wiele, a z wiekiem ta sytuacja ciągle się pogarsza. Oprócz przyczyn typowo zdrowotnych, spowodowanych różnego rodzaju chorobami i schorzeniami, głównym powodem jest nieprawidłowa dieta i nadmiar spożywanych posiłków. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z faktu, że zamiast zdrowego śniadania, sięgamy po batoniki i drożdżówki. Obiad to często frytki lub jedzenie z kategorii popularnego fast food. Wieczorem, w czasie oglądania telewizji, kolacja to często chipsy i przygotowana na szybko zupka z saszetki. Taki sposób odżywiania prowadzi do katastrofy. Zmiana nawyków w tym zakresie to podstawa rozwiązania problemów z nadwagą. Posiłki przygotowane w sposób przemyślany, zgodnie z zasadami zdrowego żywienia, są znacznie smaczniejsze, a nasz organizm czerpie z nich wiele cennych składników, które są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania. Gotowanie na parze to sposób przyrządzania jedzenia, który powinniśmy wykorzystywać każdego dnia. Czerpiąc przyjemność z pysznych obiadów i przekąsek, pozbędziemy się nadwagi i znacznie poprawimy ogólną kondycję naszego ciała. Same korzyści z posiłków przygotowanych na parze Tradycyjne, domowe sposoby przyrządzania posiłków to smażenie i pieczenie mięsa, z użyciem dużych ilości tłuszczów, które mają niekorzystny wpływ na nasze zdrowie. Gotowanie warzyw w wodzie pozbawia je większości cennych składników odżywczych i witamin. Taki długotrwały proces powoduje utratę nawet 70% witamin i innych mikroelementów. Większość z nich pozostaje w wodzie, nawet jeśli tylko blanszujemy warzywa. Podczas gotowania na parze nie używamy tłuszczu, prawie nie dodajemy soli, co sprawia, że nie przybywa nam zbędnych kilogramów, a posiłki nie zawierają wielu dodatkowo szkodliwych substancji. Wręcz przeciwnie – spożywamy witaminy i inne dobroczynne elementy zawarte w żywności, ponieważ pozostają one w finalnym posiłku i trafiają bezpośrednio do naszego organizmu. Na parze można przygotować właściwie wszystkie warzywa, nawet szpinak. Bardzo łatwo uzyskamy efekt al dente, a produkty zachowają piękny kolor. Gotowane na parze warzywa często mają znacznie bardziej wyrazisty smak, co można też podkreślić, dodając ulubione zioła. Właściwie jedynym warzywem, którego nie powinniśmy używać przy takim gotowaniu, są pomidory. Te niestety tracą kompletnie swój smak. Jeśli chodzi o mięso, to na parze przygotowuje się najczęściej drób i cielęcinę. Doskonale też smakują ryby ugotowane w ten sposób. Wszystkie posiłki są lekkostrawne, więc polecane są nawet osobom cierpiącym na różne dolegliwości lub stosującym specjalne diety. W czym gotować na parze? Rozpoczynając swoją przygodę z gotowaniem na parze, warto najpierw kupić metalowe wkładki do garnków. Jedyne na co musimy zwrócić uwagę to średnica garnka i odpowiednio dobierając do niego wkładkę. W ten sposób najpierw przekonajmy się, czy taki sposób przyrządzania potraw nam odpowiada. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że ten kto spróbuje tak przygotowywać posiłki, będzie gotował w ten sposób przy każdej możliwej okazji. Jeśli potrawy przyrządzane na parze będą smakowały, warto zaopatrzyć się w specjalny garnek do gotowania na parze. Jest on wyposażony już w dobrze dopasowaną, perforowaną wkładkę, na której układa się produkty. Bardziej zaawansowanym adeptom tej sztuki gotowania polecamy parowar. To niezwykle użyteczne urządzenie elektryczne pozwala na dużą oszczędność czasu, zapobiega kipieniu oraz przypalaniu się produktów. Można w nim ustawić wymagany czas gotowania, a niektóre urządzenia posiadają nawet funkcję podtrzymywania temperatury po zakończeniu gotowania. W parowarze jednocześnie przygotujemy mięso, ryby i warzywa. Trzeba stosować się tylko do jednej zasady, że na najniższym poziome układamy mięso, a na wyższych poziomach ziemniaczki i inne warzywa. Ważne jest też to, że nie solimy produktów, które gotujemy na parze. To powinniśmy zrobić przed samym podaniem. Smak produktów możemy „podkręcić”, używając świeżych lub suszonych ziół. Co ciekawe, ziołami możemy posypać warzywa, mięso czy rybę, ale możemy też włożyć je bezpośrednio do wody. Doskonałym sposobem przygotowania ryby jest zmieszanie wody pół na pół z winem i gotowanie na na parze. To pomysł na specjalne okazje. Warto przygotowywać posiłki na parze, bo to jeden z najzdrowszych sposobów gotowania. Warto eksperymentować i zadziwiać najbliższych bogatymi, jakby nowszymi smakami znanych już produktów.
Gotowanie na parze – czyli zrzucamy zbędne kilogramy
Czy w upalny dzień może być coś przyjemniejszego niż chwila relaksu i zaspokojenie pragnienia pysznym napojem? Koktajl rabarbarowy będzie wtedy rozwiązaniem idealnym. Składniki: 1 banan 200 g rabarbaru 300 ml mleka 3 łyżki syropu z agawy Krok po kroku: Banana obieramy i kroimy w kawałki. Rabarbar także kroimy w mniejsze kawałki. Wszystkie składniki wkładamy do blendera i miksujemy. Koktajl chłodzimy w lodówce. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Koktajl rabarbarowy
Paradoksalnie wśród chorych na tę przypadłość praktycznie nie ma tenisistów. Jeżeli dotknie nas ta dolegliwość, musimy liczyć się z tym, że czekają nas regularne ćwiczenia wzmacniające mięśnie odpowiedzialne za ruchy nadgarstków. Dolegliwość zwana potocznie łokciem tenisisty to zapalenie nadkłykcia bocznego kości ramiennej, do którego przyczepiają się mięśnie odpowiedzialne za pracę nadgarstka. Ból w tej okolicy pojawia się wtedy, gdy ścięgna łokcia są przepracowane. Dzieje się tak zazwyczaj przy powtarzalnych ruchach nadgarstka i ramienia, co może być spowodowane jednostajną pracą lub przeciążeniami związanymi z nieumiejętnie zaplanowanym i przeprowadzonym treningiem. Pierwszą interwencją w tej przypadłości, oczywiście poza ograniczeniem czynności pogłębiających dolegliwość, powinny być okłady z lodu i masaże. Najlepiej, gdy będzie je robił wykwalifikowany terapeuta. Jeżeli stan ostry nie przechodzi, wówczas włącza się inne sposoby leczenia i bardziej skomplikowane zabiegi fizykoterapeutyczne. Musimy pamiętać, że ćwiczenia możemy rozpocząć dopiero wtedy, gdy przez tydzień lub dwa udaje nam się wykonywać normalne codzienne czynności bez odczuwania bólu. Rozpoczęcie jakichkolwiek ćwiczeń, nawet najlżejszych, w czasie stanu ostrego zapalenia będzie tylko pogłębiać ból i degenerację uszkodzonych tkanek. Można je rozpocząć dopiero po zaleczeniu stanu zapalnego oraz ustąpieniu stanu bólowego – i od tej pory należy je wykonywać regularnie, by wzmocnić mięśnie oraz ścięgna i nie pozwolić na odnowienie się dolegliwości. Ćwiczenia proponowane do wykonywania w domu Zginanie i prostowanie powoli nadgarstka przy lekko ugiętym łokciu, podpartym na stole lub ławeczce. Wykonujemy ruch w maksymalnym możliwym zakresie, kiedy nie odczuwamy bólu. Ćwiczenie można wykonywać obiema rękoma jednocześnie. Wykonajmy 4 serie po 15 powtórzeń. Ćwiczenie z obciążeniem. Możemy do niego wykorzystać ciężarki o wadze 0,5 kg lub piłki heavy ball o tej samej masie. Teraz również będziemy prostować i zginać nadgarstek, opierając ramię ugięte w łokciu na stabilnej podstawie. Spokojne i wolne ruchy w pełnym zakresie wykonujemy w 3 seriach po 10 powtórzeń. Kolejne ćwiczenie z wykorzystaniem hantli o wadze maksymalnie do 1 kg. Pozycja wyjściowa jest identyczna jak w ćwiczeniu opisanym powyżej – lekko ugięte ramię z ustabilizowanym łokciem. Trzymamy ciężarek w dłoni, kierując jej grzbiet ku górze, następnie odwracamy i nawracamy przedramię, czyli raz widzimy grzbiet dłoni, raz palce zaciśnięte na rękojeści hantli. Wykonajmy 3 serie po 10 powtórzeń. Do kolejnego ćwiczenia możemy wykorzystać miękką piłkę tenisową albo jedną z piłek do rehabilitacji – jeżyka, żelową lub silikonową. Ściskamy ją jak najmocniej i utrzymujemy uścisk przez 5 sekund. Następnie rozluźniamy uścisk i powtarzamy po raz kolejny. Wykonajmy 10 takich powtórzeń. Ćwiczenie to wykonujemy z siatką rehabilitacyjną firmy Thera Band. Palce wsuwamy w otwory w siatce i prostujemy, pokonując stawiany przez nią opór. Przytrzymujemy chwilę to ułożenie i rozluźniamy dłonie. Wykonajmy 10 takich powtórzeń. Siatki dostępne są w różnych kolorach, które sygnalizują siłę oporu, jaki stawiają. Żółty to opór słaby, zielony średni, czerwony duży, czarny bardzo duży, niebieski to niezwykle silny opór stawiany przez siatkę. Ćwiczenia zaczynamy oczywiście od wykorzystania siatki o mniejszym oporze, który w miarę wzmocnienia mięśni możemy stopniowo zwiększać. Opór siatki powinien być bowiem zawsze dopasowany do naszych aktualnych możliwości. Opisane ćwiczenia są proste, ale jeżeli pojawiłby się ból podczas ich wykonywania, należy koniecznie skonsultować się z lekarzem. Pamiętajmy też, by ćwiczyć również i tę rękę, której dolegliwość nie dotyczy. Wykonując jakiekolwiek ćwiczenia, powinniśmy zawsze dążyć do tego, by obciążenia były symetryczne. Odstępstwo od tej zasady powinno być skonsultowane z fizjoterapeutą, który fachowo oceni kondycję naszych mięśni, stawów i więzadeł, dopasowując liczbę i formę ćwiczeń do aktualnego stanu naszego zdrowia.
Łokieć tenisisty – ćwiczenia z przyborami do wykonywania w domu
Podróż z małym dzieckiem, czy to na dłuższy urlop, czy w krótkie odwiedziny do rodziny, wymaga zabrania ze sobą niezbędnych sprzętów. Tak, aby dziecku było wygodnie i czuło się bezpiecznie, a rodzic się nie zamartwiał, że czegoś mu zabraknie. Wśród wyposażenia powinno się znaleźć turystyczne łóżeczko. Najlepiej łatwe do rozkładania. Oferta podróżnych łóżeczek jest bardzo duża. Są wśród nich modele w różnych rozmiarach i kolorach. Z dodatkowymi moskitierami, przewijakami, ozdobione bajkowymi, ulubionymi przez najmłodszych motywami. Większości z nich można także używać jako kojca. Rodzic zyskuje się wówczas pewność, że pozostawiona w nim pociecha jest bezpieczna. Łóżeczka turystyczne, czyli jakie? Łóżeczka turystyczne ustawione są na specjalnych nóżkach, by chronić malucha przed chłodem, wilgocią i owadami. Przewiewne, wysokie boczne ścianki z cienkiej siatki zapewniają swobodny dopływ powietrza. Większość z nich ma kółka z blokadą pozwalające na wygodne przesuwanie w dowolne miejsce oraz uchwyt umożliwiający ich podnoszenie. Z kolei okienko zapinane na zamek błyskawiczny ułatwi starszemu dziecku samodzielne opuszczenie łóżeczka. Niektóre modele mają kieszeń boczną na podręczne drobiazgi i zapinane na zamek boczne drzwiczki, dzięki czemu w łóżeczkach nie będzie duszno i zyskają one na lekkości. Łatwe do składania Zaletą turystycznych łóżeczek jest łatwość ich składania (wystarczy kilka ruchów ręką). Po złożeniu natomiast zajmują niewiele miejsca i dzięki niewielkiej wadze można je bez problemu przenosić. Najlepiej w dołączonej do nich torbie, która zmieści się w większości bagażników samochodowych i zajmuje nie więcej miejsca niż materac. Z superłatwych do składania łóżeczek wybraliśmy pięć, naszym zdaniem zasługujących na uwagę. 1. Kinderkraft Joy Jest wśród nich model Kinderkraft Joy z opcją łatwego składania, utrzymany w stonowanych kolorach, co ułatwia dziecku wyciszenie i spokojny sen. Dołączona do łóżeczka moskitiera chroni malucha przed ukąszeniami owadów. Można dokupić przewijak i bardzo atrakcyjną dla dzieci karuzelę z efektami świetlnymi i dźwiękowymi. Dodatkowym udogodnieniem jest możliwość zamontowania podłogi na dwóch poziomach, odpowiednich dla niemowlaka bądź dla starszej pociechy. Model bez dodatkowych akcesoriów kosztuje od 170 zł. 2. Lionelo Sven Plus Ciekawie prezentuje się także łatwy do składania model Lionelo Sven Plus , kosztujący ok. 290 zł i wyposażony w baldachim, przewijak, moskitierę oraz zabawki do zawieszenia pod baldachimem. Maluchy będą zachwycone interaktywnym misiem, który delikatnymi drganiami ukołysze je do snu. 3. Wibra marki Play & Smile Z kolei łóżeczko Wibra wyposażone jest w interaktywną pozytywkę oraz złącze jack-jack, które pozwala odtwarzać muzykę z telefonu czy tabletu. Szybsze zasypianie maluszka ułatwi funkcja kołyski oraz wibracje z trójstopniową regulacją w pozytywce. Kosztuje ok. 290 zł. 4. Baby Design marki Simple Nawet zupełnie niewprawione osoby z łatwością poradzą sobie ze złożeniem łóżeczka Baby Design , które jest jednocześnie stabilne i bezpieczne. Dostępne w kolorze różowym, niebieskim i zielonym zajmuje mało miejsca i kosztuje ponad 200 zł. Wersja dwupoziomowa, dla dzieci w różnym wieku, kosztuje ok. 360 zł. 5. Baby Mix Prosty mechanizm składania łóżeczka Baby Mix pozwala na zabieranie go zawsze, gdy dziecko ma nocować poza domem. System Double Lock zapobiega natomiast złożeniu się łóżeczka podczas jego użytkowania. Model jednopoziomowy kosztuje ok. 160 zł, a dwupoziomowy ok. 200 zł. Mając łóżeczko turystyczne, można się udać z maluchem praktycznie wszędzie i z łatwością przygotować dla niego miejsce do spania w pomieszczeniu lub na dworze. Można też używać go na co dzień, nie inwestując dodatkowo w ciężki i kosztowny mebel.
Łóżeczko turystyczne – 5 modeli superłatwych do składania
Długie nogi to marzenie każdej kobiety. Niestety matka natura nie każdego obdarzyła tym hojnym darem – większość z nas boryka się z problemem długiego tułowia i krótkich nóg. Co zrobić, jeśli ta przypadłość dotyczy również ciebie? Najważniejszy jest dobór odpowiedniej garderoby. Istnieje kilka trików, dzięki którym optycznie wydłużysz dolne partie ciała. W tej kwestii bardzo istotny jest wybór właściwych dla twojej sylwetki spodni. Zapoznaj się z naszym poradnikiem, a problem krótkich nóg na zawsze zniknie z twojego życia! Dziś spodnie są jednym z podstawowych elementów damskiego ubioru, ale nie zawsze tak było. Jeszcze 100 lat temu kobietom za noszenie spodni – które były uważane za część ubioru męskiego – groziło narażenie się na śmieszność bądź nawet wyproszenie z restauracji. Do damskiej garderoby wprowadziła je w latach 20. XX wieku Coco Chanel – wszyscy doskonale pamiętamy jej wystąpienie w żeglarskich spodniach podczas wypoczynku w elitarnym nadmorskim kurorcie Deauville. Innymi prekursorkami tego trendu w modzie kobiecej były Marlene Dietrich oraz Katharine Hepburn. Jako ubiór dzienny spodnie rozpowszechniły się jednak dopiero w latach 50. XX wieku. Wtedy właśnie swój triumf święciły zaprojektowane i wykreowane przez włoskiego projektanta Emilio Pucciego spodnie typu capri – potocznie zwane rybaczkami. W tym sezonie najmodniejsze są spodnie z wysokim, podkreślającym talię stanem, dzwony oraz szerokie spodnie stylizowane na lata 70. Zanim jednak ślepo podążysz za najnowszymi trendami mody – zastanów się, jaki model jest dla ciebie najbardziej odpowiedni? Przed tobą kilka cennych porad podpowiadających, na co powinnaś zwrócić uwagę kupując spodnie, aby maksymalnie wydłużyć swoje nogi. Krój Dla wszystkich kobiet, które pragną wydłużyć swoje nogi, idealne będą spodnie z prostymi lub nieznacznie rozszerzonymi nogawkami, które mają delikatny, opływowy fason. Zapomnij o mocno rozszerzonych nogawkach oraz o popularnych dzwonach, w nich dobrze prezentują się wyłącznie kobiety wysokie. Chcąc wysmuklić swoją sylwetkę i „dodać” nogom kilka centymetrów, powinnaś wybrać spodnie o podwyższonej talii – najlepsze będą takie, które w pasie z tyłu są nieco bardziej uniesione niż przodu. Cenna wskazówka: twoje spodnie powinny być na tyle długie, żeby spokojnie zakrywały obcas, dzięki takiemu zabiegowi osiągniesz wymarzoną długość nóg. Kolor Dla wysmuklenia i wydłużenia nóg najlepsze będą spodnie w ciemnym, matowym kolorze. Unikaj materiałów z połyskiem, które odbijając światło, optycznie poszerzają sylwetkę. Materiał Wybierając spodnie dla siebie, zwróć uwagę na materiał, z którego są one zrobione. Te wykonane z delikatnych tkanin z niewielką ilością streczu, lepiej „wydłużą” linię twoich nóg. Pionowe linie Moja rada: aby wydłużyć sylwetkę, wyszukuj na spodniach linii pionowych. Kanty oraz pionowe szlufki są tym czego potrzebujesz, dzięki nim twoje nogi będą wydawały się dłuższe oraz znacznie szczuplejsze. Zwróć również uwagę na kieszenie – najlepsze efekty przyniosą te, które są cięte pionowo. Jeśli jesteś zwolenniczką wzorów, to pamiętaj, aby zachować umiar – tutaj najlepiej sprawdzą się pionowe prążki. Unikaj natomiast wszelkiego rodzaju linii poziomych, takich jak mankiet, który przecinając sylwetkę, skraca optycznie nogę. Spodnie staraj się nosić bez paska dzielącego sylwetkę w połowie, przez co twoja figura nie stanie się wizualnie mniejsza. Zapomnij również o wszelkiego rodzaju przetarciach oraz detalach typu koraliki czy haftki, które powodują podobny efekt. Krótkie nogi to nie problem! Nawet jeśli do tej pory miałaś kompleksy spowodowane nogami, które „nie sięgają nieba” – mam nadzieję, że po zapoznaniu się z naszym poradnikiem i zastosowaniu się do jego rad szybko o nich zapomnisz. Przyjrzyj się propozycjom różnych fasonów spodni, które dla ciebie przygotowaliśmy i zapomnij o swoich problemach z krótkimi nogami raz na zawsze!
Jakie wybrać spodnie, aby „wydłużyć” nogi?
Gry komputerowe to świetna rozrywka dla pojedynczego gracza. Strzelanki także. Wiele z nich posiada wciągająca historię, dzięki czemu nie ograniczają się jedynie do uganiania się za wrogami, lecz oferują coś więcej. Jednak kampania single player kiedyś się skończy (lub po prostu mamy inne preferencje). Wówczas warto sięgnąć po tryb dla wielu graczy. Tylko po jaką grę sięgnąć wówczas? Czy na konsoli gra się wygodnie w strzelanki? Wiele osób przed rozkoszowaniem się strzelankami na konsolach powstrzymuje sterowanie. Przyzwyczajeni przez wiele lat do korzystania z myszki i klawiatury, na pada patrzymy z nieufnością. Niepotrzebnie. Sprawdza się równie dobrze, wymaga jedynie wprawy. Nie jest oczywiście równie precyzyjny, ale do satysfakcjonującej rozgrywki wystarczy. Zwłaszcza że w sieci zmierzymy się tylko z osobami, które również dzierżą w dłoniach pady. „Halo: The Master Chief Collection” Najważniejszą serią strzelanek, która niejako budowała już od poprzedniej generacji renomę konsoli Microsoftu, jest „Halo”. Wkrótce na Xbox One ukaże się już piąta część. Do tego czasu możemy przypomnieć sobie wszystkie poprzednie za sprawą wersji remastered, skrywającej się pod nazwą „Halo: Master Chief Collection”. Idealna przystawka przed daniem głównym, którą samą idzie się nasycić. Warto wiedzieć, dlaczego seria „Halo” jest taka znana – od designu postaci po kierowanie pojazdami w rozgrywce wieloosobowej. Klimaty militarne Jakoś tak się składa, że jednym z dominujących trendów na rynku strzelanek są gry oparte na działaniach wojennych. Obojętnie, czy mowa o fikcyjnym konflikcie, czy też na przykład odtwarzaniu wydarzeń II Wojny Światowej. Gracze lubią wcielać się w wirtualnych żołnierzy. Na Xbox One jest dostępnych kilka tytułów tego typu. Każdy z nich umożliwia rozgrywkę po sieci w jednym z wielu trybów, od prostego deathmatcha (zwycięża, kto zabije najwięcej przeciwników w określonym czasie) po bardziej zaawansowane tryby rozgrywki, np. Capture The Flag, czyli walka zespołowa, w której celem jest przejęcie flagi przeciwnika więcej razy, niż on to zrobi nam.Dla wielbicieli współczesnych realiów wojskowych, którym nie przeszkadza fikcyjność pokazanego konfliktu zbrojnego, ideałem będzie „Call of Duty: Ghosts”. Najnowsza odsłona serii dzieje się, a jakże, w Stanach Zjednoczonych. Tytułowe Duchy to specjalna jednostka, która ma za zadanie uporać się ze sprawcami katastrofy, która doprowadziła USA na skraj upadku. Bliższym realnym wydarzeniom, ale wciąż jednak pozostającym w obrębie political fiction tytułem będzie „Wolfenstein: New Order”. Dziewiąta odsłona serii słynnego Blaskowitza nie odtwarza już realnych bitew II Wojny, zamiast tego pokazuje, co by się stało, gdyby konflikt trwał jeszcze wiele lat w najlepsze, przenosząc akcję w okres 1946-1960. Amerykański bohater jest oczywiście ostatnią linią obrony w świecie, w którym naziści praktycznie wygrali wojnę. Wolimy coś bardziej realistycznego? Pozostaje „Battlefield: Hardline”. W przeciwieństwie do poprzedników gra nie opowiada jednak o żołnierzach, a o konflikcie między bandytami a policją. W ten sposób zbliża się do słynnego „Counter Strike’a”. Futurystyczne światy Inne gry, jak „Evolve” czy „Destiny”, przenoszą nas w mniej lub bardziej nieokreśloną przyszłość i w większej mierze bazują na taktyce. Oferując klasy postaci (różne rodzaje strażników, robotów itd.), każą rywalizować nie tylko na poziomie refleksu i celności, ale również pomyślunku. Będą miłą odskocznią dla tradycyjnego sposobu ukazywania działań zbrojnych.Niezależnie od tego, czy najlepiej czujemy się w klimatach świata przedstawionego, które są bliskie naszym, czy też mamy ochotę postrzelać z futurystycznych broni – na Xbox One znajdziemy odpowiednie gry dla siebie, a kolejne już są w zapowiedziach wydawniczych. Nic tylko chwytać pada w dłoń i ruszać na podbój sieci! Źródło okładki: http://www.lem.com.pl/
Najlepsze strzelanki do grania po sieci na Xbox One
Zygzak McQuen wie, co to szybkość, ale zna także zasady bezpiecznej jazdy. Tym razem zagości na kaskach, ochraniaczach i dzwonkach rowerowych. Przy zakupie rowerka lub rolek dla swojego dziecka często myślimy o dodatkach, które uatrakcyjnią jego podróże. Warto pomyśleć także o akcesoriach zapewniających bezpieczeństwo zarówno dziecku, jak i otoczeniu. Także tu można sprawić dziecku dużo frajdy, gdy wraz z nim w podróż wybierze się ulubiony bohater – Zygzak McQueen. Ochrona głowy W pierwszej kolejności najlepiej pomyśleć o kasku. Wypadki się zdarzają, a najważniejsze jest, by dobrze chronić głowę, bo to jej urazy bywają najpoważniejsze w skutkach. Kask przyda się przede wszystkim na rowerze, rolkach i deskorolce, ale można go założyć także na hulajnodze, zwłaszcza jeśli dziecko potrafi szybko na niej jeździć. Fanom Zygzaka z bajki „Auta” przypadną do gustu kaski z wymalowanym ich ulubionym bohaterem. Rodzice na temat mogą spojrzeć bardziej praktycznie. Warto poszukać kasku z możliwie dużym przewiewem. Dziecko nie będzie się w nim tak pocić, a w markowych produktach z atestami takie „podziurawienie” nie wpływa negatywnie na bezpieczeństwo. Kaski posiadają regulację obwodu, więc możemy kupić kask z pewnym zapasem, żeby posłużył dziecku więcej niż jeden sezon. Mniejsze kaski z motywem „Cars” można kupić już za 30 zł, ale rozpiętość cen sięga tu do 130 zł. Dostępne są także zestawy: kask + ochraniacze. Ochrona kolan i dłoni Na rolki lub deskorolkę dobrze jest zaopatrzyć się w ochraniacze na kolana. Uchronią one przed stłuczeniami, ale także przed poważniejszymi kontuzjami, choć przy niektórych upadkach i tak może boleć. Także tutaj wybrać można coś z Zygzakiem. Nie warto natomiast zakładać ochraniaczy do jazdy na rowerze. Na rowerze dość mocno ugina się nogi, więc ochraniacze na kolanach będą raczej mocno przeszkadzać. Przydadzą się natomiast ochronne rękawiczki. Specjalne rękawiczki do jazdy na rowerze pozbawione są palców, więc dłonie nie pocą się, a są dobrze chronione przed obtarciem w razie upadku. Przy dłuższych wycieczkach rękawiczki zapobiegają także obtarciom dłoni od kierownicy. Ochrona dłoni przyda się także na hulajnodze, rolkach lub deskorolce. Inne akcesoria ochronne Dziecięcy rowerek można wyposażyć w dodatkowe akcesoria zwiększające ochronę szkraba. Mowa tu o specjalnych osłonach na kierownicę lub ramę. Osłony takie wykonane są z miękkiej pianki i dobrze chronią twarz w razie uderzenia o kierownicę oraz krocze – w przypadku zsunięcia się z siodełka. Oprócz roli ochronnej spełniają także funkcję estetyczną – osłony są zawsze kolorowe, a znaleźć można też takie z Zygzakiem McQueenem. Akcesoria te dobieramy do wielkości roweru, tak by były dobrze dopasowane i właściwie spełniały swoją rolę. W zakresie systemów bezpieczeństwa trzeba koniecznie zwrócić uwagę, czy rower naszej pociechy posiada osłonę na łańcuch. W nowych rowerach jest to regułą, ale może się zdarzyć, że pojazd po starszym rodzeństwie takiej osłony już nie ma. Odsłonięty łańcuch i przednia zębatka mogą stanowić poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa dziecka. Przede wszystkim w ten sposób mogą się w niego łatwo wkręcić nogawki, co może spowodować rozdarcie spodni, ale także spadnięcie dziecka z rowerka. Nagie koło zębate może także łatwo poranić dziecięcą nogę. Osłona na łańcuch jest zatem niezbędna! Systemy ostrzegania Zadbać należy nie tylko o bezpieczeństwo dziecka, ale i innych uczestników ruchu. Zygzak McQueen na dzwonku rowerowym pomoże w porę ostrzegać przechodniów. Do wyboru mamy także klaksony i trąbki. Dzwonek będzie tradycyjnym i najbardziej subtelnym sygnałem. Klakson lub trąbka są zwykle znacznie głośniejsze, ale wiele dzieci będzie miało z tego dużą frajdę. Sygnał dźwiękowy możemy zamocować także na hulajnodze, małym trójkołowym rowerku lub nawet na jeździku dla najmłodszej pociechy. Nie należy też zapomnieć o oświetleniu. Może się przecież zdarzyć, że będziemy wracać z wycieczki dość późną porą. Na przód roweru obowiązkowa będzie lampka z białym światłem. Przy małych prędkościach i na bezpiecznych, dobrze oświetlonych trasach nie jest konieczne mocne światło, musi być po prostu widoczne dla innych uczestników ruchu. Natomiast jeśli w grę wchodzą przejazdy ciemnymi drogami, należy zaopatrzyć się w światło mocne, dobrze oświetlające drogę. Najlepsze będą lampki LED-owe, przy których nie musimy zbytnio martwić się o żywotność baterii. Na tył oczywiście konieczna będzie czerwona lampka. Przydać się mogą także tylne czerwone światełko odblaskowe oraz pomarańczowe odblaski na koła. Ciekawą alternatywą mogą być specjalne odblaskowe rurki lub kulki zakładane na szprychy. Są dobrze widoczne w światłach samochodów, a mogą dodać charakteru do dziecięcego pojazdu. Bezpieczeństwo nie musi być nudne. Wraz z ulubioną postacią z bajki dziecku łatwiej będzie przyswoić zasady bezpiecznej jazdy, co zaprocentuje w przyszłości.
Ochraniacze na rower - bezpieczna jazda z bohaterami bajki Cars 3
Przed nami Święta Bożego Narodzenia. Jest to wyjątkowy czas, który spędzamy w gronie najbliższych. Zanim jednak usiądziemy wspólnie przy wigilijnym stole, czeka nas stworzenie odpowiednich stylizacji na tę okazję. Nie musimy jednak kierować się tylko świątecznymi motywami, a zamiast tego stawiajmy na nietuzinkowe połączenia. Zastanawiasz się nad tym, jakie stylizacje okażą się idealne na świąteczne spotkanie z rodziną? Każdy z nas zapewne przywykł do pewnych wzorów i kolorów, które symbolizują ten czas. Wbrew pozorom nie musimy jednak kierować się tymi zasadami. Zamiast butelkowej zieleni i złota, postawmy na elegancki duet. Czerń i biel to klasyczny zestaw, który wyjątkowo dobrze sprawdzi się w przypadku chłopców. Biała koszula box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Świąteczne stylizacje rządzą się swoimi prawami. Nic zatem dziwnego, że rodzice nie wyobrażają sobie doboru ubrań dla swojego malucha bez czerwonego swetra z reniferem, albo też spodni w zieloną kratkę. Jeden i drugi wariant może okazać się dobrym rozwiązaniem, ale tylko pod warunkiem, że dobierzemy do niego odpowiednie dodatki. Biała, bawełniana koszula w połączeniu z czarnymi spodniami stworzy elegancji duet z nutą nonszalancji. Możemy wybrać spodnie materiałowe, albo też postawić na modny w tym sezonie – welur. Nie zapominajmy jednak o dodatkach. Ten zestaw wyjątkowo dobrze komponuje się z czarną muszką i lakierowanym obuwiem. Dzięki temu uzyskamy efekt końcowy, którego nie powstydziłby się żaden mężczyzna. Żakardowy sweter box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Nie każdy musi się dobrze czuć w eleganckich zestawieniach. Dlatego ciekawą propozycją na świąteczną stylizację będzie również ta, z udziałem żakardowego swetra w szarym kolorze. Nie ma bowiem nic lepszego w okresie zimowym jak ciepły, mięsisty sweter z dodatkiem klasycznych chinosów i kolorowych skarpetek. Połączenie, które pokocha każdy mały mężczyzna. Zanim jednak zdecydujemy się na ten zestaw, pamiętajmy o odpowiednio dobranych dodatkach. Idealnym dopełnieniem, wprowadzającym nutę elegancji będzie pasek do spodni. Czerwona marynarka box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Kolejna propozycja na stworzenie świątecznej stylizacji dla chłopca to ta, gdzie główną rolę odgrywa marynarka. Jest to jeden z tych elementów odzieży, który wyjątkowo dobrze sprawdzi się podczas wszelkich spotkań. Jeśli chodzi o materiał i kolorystykę to śmiało możemy zdecydować się na czerwony welur i modny w tym sezonie aksamit. Tylko co w sytuacji, gdy nie chcemy uzyskać zbyt formalnej stylizacji? Wtedy warto połączyć ją ze spodniami jeansowymi. Na rynku jest bardzo duży wybór, począwszy od modeli bez dodatków, a zakończywszy na tych z licznymi haftami i przetarciami. Do tego pasuje gładka koszula, krawat i zestaw dla małego dżentelmena mamy gotowy.
Świąteczne stylizacje dla chłopca
W pionierskiej książce „W głębi kontinuum”, która zapoczątkowała na Zachodzie nurt rodzicielstwa bliskości, autorka – Liedloff Jean – przedstawiła tezę, że dzieci nie mają naturalnej potrzeby oddalania się od swoich rodziców. Obserwując pociechy Indian z plemienia Yequana, doszła do wniosku, że instynkt podpowiada, by trzymać się blisko dorosłych - w ten prosty sposób mogą uniknąć wielu niebezpieczeństw. Niestety, w miejskiej dżungli nie zawsze się to sprawdza i rodzice muszą sobie inaczej radzić z małymi uciekinierami. Dwa najpopularniejsze rozwiązania W praktyce spotyka się najczęściej dwa typy szelek bezpieczeństwa. Pierwsze wykorzystuje się przy nauce chodzenia, drugie umożliwiają utrzymanie ruchliwego brzdąca w bezpiecznej odległości od rodzica. Niezależnie od wariantu przy podejmowaniu decyzji o zakupie „uprzęży” należy mieć na względzie przede wszystkim: jej funkcjonalność, niezawodność, komfort dziecka i rodzica, w dalszej natomiast kolejności - względy estetyczne i cenę. Warto również zwrócić uwagę na zgodność produktu z normami. Pierwsze kroki Początki chodzenia są bardzo trudne - wymagają koordynacji w samodzielnym staniu oraz utrzymywaniu równowagi. Dlatego przez kilka pierwszych miesięcy dziecko potrzebuje wsparcia ze strony rodziców, którzy nierzadko są zmuszeni do trwania w wyjątkowo niewygodnej pozycji - z pochylonymi plecami, przykurczoną szyją oraz szeroko rozstawionymi nogami. W dłuższej perspektywie może to prowadzić do nieustannych kłopotów z kręgosłupem lub też nadwyrężania rąk dziecka. Z tego powodu warto rozważyć zakup szelek bezpieczeństwa obejmujących cały korpus. Koszt ich zakupu jest niski (zazwyczaj nie przekracza 15 zł) – co więcej, jeśli zestawimy go z cenami innych akcesoriów dziecięcych, wygląda to jeszcze korzystniej. Stosowanie szelek jest pozytywnie oceniane przez lekarzy ortopedów - minimalizują ryzyko wystąpienia przeciążenia rąk dziecka oraz przyczyniają się do prawidłowego rozwoju kręgosłupa. Rodzice także odciążają w ten sposób plecy oraz chronią pociechę przed urazami, o które łatwo przy stawianiu pierwszych kroków. Większość producentów zaleca korzystanie z szelek przez dzieci, które ukończyły już ósmy miesiąc życia. Szelki bezpieczeństwa w zwierzęce motywy Jeżeli każdy spacer z dzieckiem przypomina maraton, warto zastanowić się nad zakupem szelek bezpieczeństwa (kamizelki) zapobiegających nadmiernemu oddalaniu się. Rozwiązanie to sprawdza się w szczególności w miastach (przy ruchliwej ulicy, w centrum handlowym) czy podczas wędrówki w górach, reasumując - wszędzie tam, gdzie ilość bodźców skłaniających do ucieczki oraz potencjalnych niebezpieczeństw właściwie się równoważy. Kamizelka zabezpieczająca zapinana jest z tyłu, aby uniemożliwić maluchowi samodzielne odpięcie smyczy. Jej długość jest regulowana, podobnie jak paski w samej uprzęży, gwarantując tym samym dostosowanie zestawu do potrzeb zarówno rodzica, jak i dziecka. W większości przypadków producenci wskazują, że oferowane przez nich szelki są przeznaczone dla dzieci w wieku od roku do 4 lat, choć zaleca się, by każdorazowo to sprawdzić, ponieważ zdarzają się wyjątki od tej reguły. Kamizelka tego typu może być wykorzystywana także przy nauce chodzenia (choć w węższym zakresie niż rozwiązanie opisywane powyżej). Wiele typów szelek przypomina zwierzątka, zapewne po to, aby osłodzić dzieciom obowiązek ich noszenia i/lub by rodzice czuli się bardziej komfortowo, spotykając wzrok osób postronnych. Brytyjska firma Lifemarque, właściciel marki Littlelife, oferuje szelki w trzech wariantach kolorystycznych – zielonym (krokodyl), różowym (sowa) oraz czarno-niebieskim (pingwin), firma Top Gal - wzory misia, kota i sowy na czerwonych, niebieskich i żółtych kamizelkach, natomiast Piambo – niebieskiego i różowego misia, brązową małpkę, żółtego lwa, zielonego dinozaura, fioletową sowę oraz czerwonego lisa. Zdarza się, że szelki pełnią także dodatkową funkcję - małego plecaka. Rozwiązanie takie oferuje przykładowo marka Goldbug. Uprząż dorasta z dzieckiem - gdy smycz nie jest już potrzebna, można ją po prostu odpiąć, a miły w dotyku, pluszowy plecak w formie sowy, owcy lub pieska nadal można wykorzystywać. Ciekawie prezentują się również szelki – plecaki w kształcie nietoperza i biedronki. Bardziej oszczędny design szelek Przywołana wcześniej firma Lifemarque proponuje również prostsze rozwiązania – uprząż w neutralnym grafitowym kolorze z odblaskowym jeżykiem oraz pasek z dwustronnym zapięciem. Marki: Dreambaby, Reer, Hauck Guide Me, Canpol, BabyOno, Womar oraz Clippasafe w swojej ofercie mają natomiast szelki jedynie w formie pasków z klamrami (nie kamizelek). W przypadku uprzęży tego typu wskazuje się na szerszy wachlarz zastosowań – możliwość zabezpieczania przed wspinaniem na wysokie przedmioty oraz utrudnianie ześlizgiwania się z siedzenia lub wózka. Czy szelki bezpieczeństwa są nam potrzebne? Zagadnienia odnoszące się do prawidłowego rozwoju psychomotorycznego oraz zapewnienia bezpieczeństwa stanowią jedne z najważniejszych kwestii przy opiece nad dzieckiem. Opisywane szelki mają zarówno zdeklarowanych zwolenników, jak i przeciwników - rzadko zdarza się, by jakaś mama, w szczególności taka z krótkim stażem, pozostawała wobec nich obojętna. Niezależnie od stanowiska w tej kwestii warto pamiętać, że każdy rodzic najlepiej zna swoje dziecko oraz jego potrzeby i to on odpowiada za jego bezpieczeństwo. Na jego barkach spoczywa więc decyzja o tym, co dla jego malucha jest właściwe – jeżeli słucha intuicji, a nie osób postronnych, zazwyczaj się nie myli.
Szelki bezpieczeństwa – kiedy mogą się przydać? (przegląd)
Jesień w pełni. Za oknami ciemno, zimno i ponuro. Co zrobić, kiedy nie ma mowy o spacerze? Nie pozwól, aby twoje dziecko spędziło ten czas przed telewizorem czy komputerem. Jeśli nie masz pomysłów, czym je można zająć, skorzystaj z pomocy książek. Oto lista najlepszych książek-inspiracji na długie jesienne wieczory. Dla najmłodszych Zacznijmy od propozycji dla dwu- i trzylatków. Myślanki. Kangurowe twórcze zabawy domowe to książka, która pozwoli twojemu dziecku odkrywać świat wokół. Maluch zacznie przyglądać się przedmiotom, które go otaczają i dostrzegać w nich coś, czego wcześniej nie widział. Będzie tworzyć nowe rzeczy, malować, dorysowywać i przede wszystkim twórczo myśleć. We wszystkich przygodach będą mu towarzyszyć urocze kangurki. Myślanki to cała seria, pojawiły się również książki o piratach, świętach i zwierzętach. Druga propozycja dla najmłodszych to Papier, nożyczki, klej. Kreatywne i zabawne pomysły dla małych artystów (4– 12 lat). To aż 45 pomysłów na to, co można zrobić z papieru. Co więcej, w duchu ekologicznym – wykorzystujemy to, co nas otacza. Papier pakowny, tekturowe talerzyki, stare gazety i czasopisma… Wszystko może posłużyć do zabawy. Potrzebne będą jeszcze tylko nożyczki oraz klej i możemy zaczynać zabawę. 365 pomysłów na… 365 pomysłów na… świetną zabawę, czyli książki Fiony Watt. Autorka napisała aż trzy książki z tej serii, a w każdej znajdziemy proste i zabawne pomysły na każdy dzień roku. Jeśli twoje dziecko (+4 lat) lubi malować, stemplować, wycinać, składać i konstruować, musisz podarować mu jedną z tych książek. To zbiór fantastycznych i kreatywnych zajęć z instrukcjami „krok po kroku”, które pochłoną małych artystów na długie godziny. W czasie deszczu dzieci się nudzą Na naszej liście znalazły się również książki, po które należy sięgnąć, gdy twoje dziecko krzyknie: „Nudzę się!”. Pierwsza pozycja to 50 zabaw na deszczowy dzień. Kreatywne karty (3–7 lat). To nie do końca książka – tak naprawdę jest to zestaw kart z pogrupowanymi manualnymi inspiracjami dla dzieci. Znajdziemy tam przede wszystkim różnego rodzaju „robótki ręczne”. Będziemy tworzyć laleczki, ozdoby do włosów, czy pocztówki. Druga to 1001 pomysłów na nudę Almutha Bartla. To istna skarbnica zabawy na wszystkie okazje. Znajdziemy w niej inspiracje zarówno na deszczowe wieczory w domu, jak i na długie podróże samolotem czy samochodem. Z książki dowiesz się, co można zrobić z kawałka sznurka, starego kartonu, skorupki po jajku czy liścia. Autor umieścił i ciekawe aktywności fizyczne, i logiczne łamigłówki. Każde dziecko znajdzie coś dla siebie. Zrób, co chcesz Kolejna kategoria to książki, z którymi można zrobić, co się chce. Jedynie trzeba pamiętać, że nie musimy trzymać się reguł. Myślisz, że nie wolno wyrywać kartek i pisać po książkach? Trzeba czytać wszystko po kolei? W przypadku Zniszcz ten dziennik jest zupełnie inaczej. Możemy dać się ponieść wyobraźni. Autorka – Keri Smith – jedynie sugeruje, reszta to nasza inwencja. Na każdej stronie znajdziemy wskazówkę, jak „zniszczyć ten dziennik”, a do niszczenia możemy wykorzystać wszystko: flamastry, kredki, brokat, ścinki materiału, watę, liście, ziemię, czy nawet gumę do żucia. Zniszcz ten dziennik to pozycja, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Książka sprzedała się w milionach egzemplarzy i pokochały ją nie tylko dzieci. Zobacz także inne książki Keri Smith. Inna ciekawa propozycja to Książka pod tytułem Roberta Trojanowskiego. Jak mówi sam pisarz, to dziwna książka. Aby z niej korzystać, nie potrzebujemy Wi-Fi. Co więcej, sami możemy nadać jej tytuł i być jej bohaterami. Możesz zostać artystą, kreatorem, czy nawet wirusem komputerowym… Wybór należy do ciebie. Każda strona to nowe zadanie, a wszystko po to, aby pobudzić wyobraźnię i kreatywność.
Manualne inspiracje – najlepsze książki dla dzieci na jesienne wieczory
Długie jesienne wieczory, pełne romantycznego klimatu, to coś, czego potrzebujemy, gdy za oknem deszcz i chłód. Ten czas wymaga również odpowiedniej oprawy. Idealne warunki do odpoczynku gwarantuje nastrojowe światło świec. Aby zupełnie odmienić wnętrza naszego mieszkania, wcale nie potrzeba wiele wysiłku i nakładów finansowych. Dzięki kilku elementom wprowadzającym nutę dekadencji sprawimy, że ponura pora roku przemieni się w magiczny czas, którego nigdy nie będziemy mieć dość. Świece ozdobne Światło świec nie tylko nadaje atmosferze panującej w mieszkaniu nuty romantyzmu, ale również nasuwa przyjemne, ciepłe skojarzenia. Kilka migoczących płomyków to również mała namiastka spełnienia marzenia o posiadaniu kominka. Jesienne, zimne wieczory nie muszą wiązać się z chandrą i smutkami. Różnorodność dostępnych w sprzedaży świec sprawia, że na pewno dobierzemy coś idealnego, zapewniającego przytulny nastrój. Niektóre z nich nie muszą spełniać swojej funkcji jedynie wieczorem. Piękne, rzeźbione w różne kształty modele odgrywają rolę dekoracyjną również w ciągu dnia. Warto zwrócić uwagę na te barwione, cieniowane, jak również prostsze, które możemy układać w złożone kompozycje. Aranżacja dopracowana w każdym detalu od razu zwraca uwagę, koi uczucia mieszkańców oraz spotyka się z zachwytem gości. Świece zapachowe Często nie zdajemy sobie sprawy, jak wielką rolę odgrywają w naszym życiu zapachy. Połączenie romantycznego blasku świec z ulubionym aromatem to para idealna. Na jesień świetnie sprawdzą się świece zapachowe o nutach cynamonu, mandarynki, wanilii czy te inspirowane dyniowymi wypiekami. Wszelkie słodkie wrażenia zmysłowe skutecznie odizolują nas od deszczu i chłodu za oknem. Świece zapachowe są produkowane w wielu formach. Na zainteresowanie zasługują te umieszczone w ozdobnych słoikach, jak np. kultowe już Yankee Candle. To wyjątkowy sposób na prezentację oraz trwałą i wydajną woń w pomieszczeniu. Podstawki, świeczniki, lampiony Aby domowe palenie świec było efektowne, a przede wszystkim bezpieczne, warto postarać się o kilka niezbędnych akcesoriów. Nigdy nie stawiajmy świeczek bezpośrednio na meblach ani podłogach. Najlepszym wyborem jest podstawka lub świecznik. Dzięki nim odizolujemy źródło ciepła od podłoża, które mogłoby ulec zniszczeniu. Unikniemy również pracochłonnego sprzątania rozlanego wosku. Bardzo ciekawym, dającym niesamowite efekty wizualne pomysłem są lampiony. Prezentują się po prostu bajecznie, wprowadzając niebanalny nastrój. Pięknie zdobione, witrażowe lub zupełnie proste – są ogólnodostępne i wyglądają świetnie w niemal każdym pomieszczeniu. Niezastąpiona jest również ich rola na zewnątrz, np. na tarasie, gdzie podmuch wiatru mógłby gasić płomień. Akcesoria do świec Prawdziwi miłośnicy palenia świec powinni zaopatrzyć się również w dedykowane akcesoria. Dzięki nim cały rytuał przebiegnie w nietuzinkowej oprawie. Przed każdorazowym podpaleniem knot należy przyciąć do długości około 3 mm. Problem pojawia się, gdy świeca jest głęboka, wypalona. Idealnie sprawdzą się specjalne zakrzywione nożyczki. Aby świeca w słoiku paliła się równo i nie kopciła, osmalając ścianki, warto położyć na brzegach obręcz-nakładkę. Zapobiega ona nieprzyjemnym efektom i świetnie wygląda. Inną propozycją są klosze, nadające wygląd lampki z abażurem. Efektowne gasidło do świec zapewni zakończenie wieczoru bez konieczności wdychania długo ulatniającego się dymu po wygaszeniu knota. Świece ozdobne i zapachowe to idealny pomysł na oswojenie się z jesienną pogodą.
Stwórz romantyczny nastrój na jesień – świece, które odmienią twoje wnętrze
Jeśli nieobce są wam klimaty „Warhammera 40000”, a jednocześnie przedkładacie rozgrywki z przyjaciółmi nad samotne podboje, koniecznie zagrajcie w tę grę. Gra wydana w 2016 roku na PC, a w 2018 na PS4 zachwyca fantastycznie zaprojektowanymi mapami, klimatem oraz niezłą frajdą z toczonych potyczek. „Space Hulk: Deathwing” – produkcja studia Streum On Studio – powstała podobnie jak „BattleTech” na bazie planszówki „Space Hulk” i jest przyzwoicie skrojonym kawałkiem strzelanki. Wątek fabularny „Space Hulk: Deathwing” to gra z uniwersum „Warhammera 40000”. Wcielamy się w niej w rolę Kronikarza, dowódcę małej grupy będącej częścią kosmicznych marines z oddziału Deathwings. Żołnierze lądują na pokładzie złomowanego pojazdu międzygalaktycznego. Terminatorzy mają dokonać eksploracji statku, zebrać cenne artefakty oraz technologię, a przy okazji oczyścić z wszelkiego niebezpiecznego stworzenia, który go zamieszkuje. Muszą jednak pamiętać, że Space Hulki są bardzo niebezpieczne. Te zespolone ze sobą wraki statków kosmicznych, śmieci i skał mające własną atmosferę i grawitację. Pojawiają się w niekontrolowany sposób w znanej człowiekowi czasoprzestrzeni, ale również w każdym momencie mogą ponownie wrócić do miejsca, z którego przybyły, czyli tzw. Wasp. To obca ludziom otchłań, gdzie znane prawa fizyki nie mają zastosowania i lepiej nigdy tam nie trafić. Tyranidzi, których spotykają na pokładzie, też nie są łatwym wrogiem. Ta rasa spoza Drogi Mlecznej przypomina wyglądem stworzenie znane z filmu Gigera „Obcy – ósmy pasażer Nostromo”. Jest krwiożercze, nienasycone i pożera absolutnie wszystko na swojej drodze. Space Hulk zamieszkują rzesze tych stworzeń. Pozyskują DNA swoich ofiar, a następnie ewoluują w coraz silniejsze i trudniejsze do pokonania jednostki. Spotkanie z nimi stanowi duże wyzwanie nawet dla najlepiej uzbrojonego marines. Rozgrywka Terminatorzy, który wylądowali na Space Hulk, muszą przejść ogromne połacie kosmicznego wraku i wyrywać obcym w krwawej walce każde pomieszczenie. Napotykają na swojej drodze przeróżne konstrukcje, które tylko potęgują wrażenie ogromu statku i czasami stanowią dodatkowe utrudnienie w walce. Niewiarygodnie wielkie lochy, niekończące się serpentyny tuneli, sale tortur, wypełnione posągami kaplice, zagracone maszynownie i inne niesamowite, dopracowane w każdym szczególe lokacje, w których mogą zaatakować potwory. Efekt potęgują dźwięki: skrzypienia, trzeszczenia, drżenie metalowej konstrukcji uginającej się pod ciężarem opancerzonych Terminatorów. Tyranidzi potrafią pojawić się w najmniej spodziewanym momencie. Wychodzą setkami, napierając na oddział. Marines kładą pokotem ich chmary, korzystając z dostępnego arsenału broni – od wyrzutni rakiet i miotaczy ognia, przez energetyczne rękawice i młoty, skończywszy na błyskawicach. Adrenalina buzuje, krew leje się strumieniami, a wrogów przybywa. Taki właśnie klimat serwuje „Space Hulk: Deathwings”. Gra wymaga nie tylko idealnego „celownika”, ale także zmysłu strategicznego. Nierzadko od właściwie obranej drogi do kolejnego pomieszczenia zależy powodzenie misji. Trzeba zwracać uwagę również na punkty życia, ponieważ nie odnawiają się one automatycznie, a żeby nie było za łatwo, liczba dostępnych apteczek jest ograniczona. Na pewno plusem tej produkcji jest brak systemu turowego. Dzięki temu rozgrywka jest bardziej płynna i dynamiczna. Wykonujemy więc zadania i wracamy do naszego przyczółka. Po drodze możemy zbierać przedmioty i broń, ale niestety nie będziemy mogli ich wykorzystać – trafiają jedynie do kolekcji. Postać, w którą się wcieliliśmy, możemy rozwijać poprzez zbieranie punktów doświadczenia, co przekłada się na pozyskiwanie nowych zdolności w trakcie przechodzenia czterech poziomów gry. Warto zwrócić uwagę, że rozpoczynając nową grę, trzeba zaczynać niemal od początku. Wcześniej zebrane punkty i zdolności nie są już dostępne. Można ponarzekać trochę na AI w grze. Towarzyszący kompani działają czasami chaotycznie, zdarza się zablokować możliwość otwarcia drzwi, no i bez wyraźnego polecenia Terminator odpowiedzialny za leczenie nie uzdrowi nawet siebie. W ostatecznym rozrachunku nie przeszkadza to jednak w istotny sposób. Tryby gry „Space Hulk: Deathwing” oferuje dwa tryby: singleplayer i kooperację. W przypadku pierwszego grupa eksplorująca statek liczy trzech kosmicznych żołnierzy. Misje są łatwiejsze, ponieważ pojawia się mniej potworów, a gracz ma mniejsze ograniczenia w liczbie i rodzaju broni, w jakie może wyposażyć swojego marine. Warto rozpocząć grę właśnie od tego trybu, by poznać lepiej mapy, na jakich przyjdzie później walczyć w trybie kooperacji. Tryb multiplayer jest na pewno trudniejszy, choć wykonuje się te same misje co w trybie fabularnym. Do wyboru jest jedna z pięciu dostępnym klas postaci. Do gry można zaprosić o jednego gracza więcej niż w singlu, ale wiąże się to z ograniczeniami w dostępnym sprzęcie. Zwiększa się także liczba i zajadłość ataków Tyranidów a także liczba miejsc, w których następują. Podsumowanie „Space Hulk: Deathwing” to ładnie zrobiona strzelanka z elementami strategii. Na każdym kroku odczuwamy moc postaci, którymi kierujemy, a ogromne dawki adrenaliny, jakie napływają podczas niespodziewanych, zmasowanych ataków obcych, potrafią nieźle wstrząsnąć. Twórcy nie ustrzegli się pewnych niedociągnięć (problemy z AI czy schematyczność misji), powinna jednak przypaść do gustu fanom gatunku i uniwersum „Warhammera”. Gra dostępna na platformach: PC, PS4 Minimalne wymagania sprzętowe OS: Windows 7 64-bit. Procesor: Intel Core i5-2400 3,1 GHz lub AMD FX-8320 RAM: 8 GB Grafika: Nvidia GeForce GTX 660 lub AMD Radeon HD 7870 Dysk: 40 GB wolnego miejsca Zalecane wymagania sprzętowe: System: Windows 7 64-bit. Procesor: Intel Core i7-2700K 4-Core 3,50 GHz lub AMD FX-8370 RAM: 16 GB Grafika: Nvidia GeForce GTX 970 4 GB lub AMD Radeon R9 290X Dysk: 40 GB wolnego miejsca
„Space Hulk: Deathwing” – recenzja gry
Zmieniliśmy dziś niektóre stawki prowizyjne w cenniku Strefy okazji Allegro. Zmieniliśmy dziś niektóre stawki prowizyjne w cenniku Strefy okazji Allegro. Jednocześnie zaktualizowaliśmy zasady rezerwacji dodatkowej usługi promocyjnej Strefa okazji premium. Dla porównania przedstawiamy aktualną i poprzednią wersję Regulaminu: * Regulamin obowiązujący od 5 maja 2017 r. Regulamin obowiązujący do 4 maja 2017 r. Czym jest Strefa okazji?
Zmiana Regulaminu Strefy okazji Allegro
O psim seniorze mówimy już przy psach powyżej 7 roku życia u ras dużych i olbrzymich, trochę później u ras mniejszych. Wraz z wiekiem, podobnie jak u ludzi, zmienia się metabolizm i pojawiają się różne choroby wieku dojrzałego. Dzięki wciąż rozwijającej się medycynie weterynaryjnej coraz lepiej radzimy sobie z różnymi jednostkami chorobowymi. Jednak na metabolizm największy wpływ ma to, jak żywimy naszego pupila, a w tym największa rola właścicieli naszych czworonożnych podopiecznych i doboru odpowiedniej karmy. Starszy pies wymaga więcej uwagi Gdy nasz pies przekroczy tę magiczną granicę i stanie się już seniorem, ważne jest, aby zwrócić na niego trochę więcej uwagi. Wiele chorób, jak niewydolność nerek czy wątroby, rozwija się bardzo powoli, a objawy zauważyć możemy dopiero przy uszkodzeniu ponad 80% narządu, wtedy na pomoc może już być za późno. Dlatego ważne jest, aby poza szczepieniami i odrobaczaniem odwiedzać gabinet weterynarza na kontrolne badanie krwi i moczu. Dobrze ustalić sobie takie badanie na początek roku, aby łatwo zapamiętać noworoczny obowiązek. Dzięki regularnym badaniom lekarz weterynarii będzie miał informacje o tym, jak zmieniają się parametry naszego psa, i szybko wychwyci wyniki nieprawidłowe. Ponieważ u niektórych psów dany wynik może być zaliczany do normy, a u innych jest już objawem choroby, tak ważne jest, aby lekarz miał porównanie z wynikami z poprzednich lat. Taka profilaktyka pozwoli nam zaoszczędzić zarówno czas i pieniądze, ale co najważniejsze, stres związany z chorobą naszego pupila. Jaka jest różnica? Czym tak naprawdę różnią się karmy typu senior od zwykłych karm? Zazwyczaj w takich karmach mamy zwiększoną zawartość mikro- i makroelementów przy zmniejszonej kaloryczności. Karmy te zawierają też więcej łatwostrawnych białek, często kurczaka zastępuje się jagnięciną, a węglowodany pochodzące ze zbóż zastępuje się ryżem. Diety te są lżejsze dla przewodu pokarmowego i nie obciążają tak organów dokrewnych, jak wątroba czy trzustka. box:offerCarousel Dbaj o serce, sprawdzaj zęby Wydaje się, że stan uzębienia ma niewiele wspólnego z sercem, a jednak. Starsze psy, z uwagi na wiek, często też złą karmę, mają znaczące problemy z uzębieniem. Pacjent, którego najpierw czuć, a potem widać, nie jest rzadkością w gabinetach weterynaryjnych. Duża ilość kamienia nazębnego, poza nieprzyjemnym zapachem, może być przyczyną chorób serca czy nerek. Płytki kamienia są siedliskiem bakterii, a stan zapalny w jamie ustnej powoduje przedostawanie się bakterii do krwiobiegu. Stwarza to znaczące zagrożenie nawet podczas prostych zabiegów jak sanacja jamy ustnej, kiedy dochodzi do uwolnienia znaczących ilości bakterii. Obciąża to dodatkowo serce geriatrycznego pacjenta i może być bezpośrednim zagrożenia życia psa. Jest to problem, któremu bardzo łatwo zapobiegać, stosując zabawki lub karmy usuwające płytkę nazębną i regularnie kontrolując stan uzębienia naszego pupila w gabinecie weterynaryjnym. box:offerCarousel Zmiana diety Kiedy powinniśmy zacząć rozważać zmianę diety ze zwykłej na dietę senior? Jest to uzależnione w dużym stopniu od samego psa i dotychczas stosowanej diety. Jeśli nasz pies dostaje wysokiej jakości karmę premium, może nie warto w dniu jego siódmych urodzin przestawiać go na inne żywienie. Jeśli nasz czworonóg nie wykazuje żadnych zmian w zachowaniu, a wyniki badań są w normie, w zupełności wystarczy mu dotychczas stosowana karma. Gdy przyjdzie jednak czas na zmianę diety, pamiętajmy, aby wprowadzać ją stopniowo. Otyłość Częstym problemem psów w podeszłym wieku jest otyłość. Z uwagi na wiek spada aktywność, spowalnia się metabolizm, niestety z wiekiem powiązane są również choroby takie jak niewydolność serca czy problemy ze stawami, przy których tusza jest dodatkowym obciążeniem dla organizmu. Wsparcie dla stawów mogą dać dedykowane karmy (np. Royal Canin Mobility) i suplementy (np. Arthromax), leczenie problemów z sercem wymaga dobrania specjalistycznych leków weterynaryjnych w gabinecie lekarskim. Walka z nadwagą zazwyczaj opiera się na całkowitym zakazie dokarmiania psa. Większość karm dla psów jest w pełni zbilansowana dla potrzeb danego osobnika, dlatego też dokarmiając psa smakołykami „ze stołu”, zaburzamy bilans kaloryczny posiłków, dostarczając często ciężkostrawnych pokarmów. Karmy typu „light” mają dokładnie opisane dawkowanie, ważne, aby dawkę dobrać do oczekiwanej wagi psa, nie aktualnej. Choroby wieku starczego Nie ma chorób, które można przypisać jedynie do psów w podeszłym wieku, jednak np. niewydolność wątroby lub nerek często pojawia się właśnie u psów seniorów. Niepokojące objawy, które zawsze powinny skłonić nas do wizyty u specjalisty, to wzmożone pragnienie (polidypsja) połączone z nadmierną produkcją moczu (poliuria), powiększony zarys brzucha czy nawracające biegunki. W takich sytuacjach wskazane jest badanie biochemiczne krwi, które pozwoli ocenić stan organów takich jak nerki, wątroba i trzustka, często wskazane jest też badanie USG jamy brzusznej. Jeśli wyniki badań naszego psa wskazują na pogorszenia pracy któregoś z tych organów, można zacząć stosować diety weterynaryjne typu hepatic lub renal. Stosowanie karm specjalistycznych powinno odbywać się wraz z regularną kontrolą lekarza prowadzącego. Wraz z wiekiem nasz pies będzie wymagał więcej uwagi. Naszą rolą jako lekarzy weterynarii jest dbanie o jego komfort zdrowotny, ale to dzięki uważnym właścicielom jesteśmy w stanie to robić. Dzięki nowoczesnym metodom leczenia i całej gamie produktów możemy zapewnić mu długie i szczęśliwe lata bycia psim seniorem.
Dieta dla psa w podeszłym wieku
Temat bezpieczeństwa motocyklistów na drogach jest poruszany praktycznie w każdym sezonie. Wiele osób pracuje w różnych organizacjach, aby zwiększyć poziom bezpieczeństwa kierowców jednośladów na drogach. To jednak nie wystarczy, ponieważ to od nas zależy, jak będziemy zachowywać się na drodze. A to, co pozwala czuć się pewnie, to przede wszystkim bycie widocznym dla innych użytkowników. Pomagają w tym odblaski. To, że kierowcy motocykli są niewidoczni dla innych użytkowników dróg, wiemy nie od dziś. Kiedy jeździmy ubrani w kombinezony w odcieniach czerni i szarości, trudno nas zauważyć nawet w słoneczne dni. Najgorzej jest jednak po zmroku i w deszczu. Wtedy, aby nie stwarzać zagrożenia dla siebie i innych kierowców, warto zainwestować w elementy odblaskowe. Znaczenie elementów odblaskowych Należy pamiętać, że widzieć i być widocznym to dwa różne zagadnienia. Kiedy zapada zmrok lub warunki pogodowe są bardzo niekorzystne, inni użytkownicy dróg, np. kierowcy samochodów, widzą nas ze znacznie mniejszej odległości niż w czasie słonecznego dnia. Ta widoczność wiąże się bezpośrednio z długością drogi hamowania pojazdu – im później zauważy nas kierowca samochodu, tym droga hamowania będzie dłuższa, czasem zbyt długa, aby móc w odpowiednim momencie zareagować. W takiej sytuacji kolizja może być nieunikniona. Znaczenie elementów odblaskowych dla środowiska motocyklowego postanowił promować rząd we Francji, który kilka lat temu wprowadził obowiązek noszenia odblasków przez kierowców jednośladów. Motocykliści zbuntowali się przeciwko temu rozwiązaniu i ostatecznie nie weszło ono w życie, jednak fanatycy dwóch kółek we Francji znacznie poprawili swoją świadomość w kwestii bezpieczeństwa. Rzadko można spotkać na tamtejszych ulicach motocyklistę bez elementów odblaskowych. Istotę noszenia odblasków podkreślają również organizacje w Polsce. Na uwagę zasługują działania Fundacji „Jednym Śladem”, która w ubiegłym roku prowadziła kampanię „Załóż odblask”. Jakie odblaski wybrać? Wśród najpopularniejszych odblaskowych gadżetów dla motocyklistów można wyróżnić takie akcesoria, jak m.in. kamizelka odblaskowa. Jej noszenie to prawdopodobnie jeden ze skuteczniejszych sposobów na poprawienie widoczności motocyklisty na drodze. Świetnie sprawdzają się także opaski motocyklowe, najlepiej samozaciskające, które można założyć np. na ramię lub na wysokości łydki – oczywiście, na warstwę motocyklowego ubrania. Jeżeli wozimy ze sobą kufer, możemy zaopatrzyć się w odblaskowe, wodoodporne naklejki (na przykład w kształcie uśmiechniętych buziek), które będą widoczne z dużej odległości. Innym rozwiązaniem jest wybór tekstylnej odzieży motocyklowej wyposażonej w odblaskowe elementy. Producenci dbają o to, by odblaski były subtelnie wszyte w materiał i jednocześnie skutecznie odbijały światło reflektorów samochodów. Zdecydowanie trudniej jest znaleźć odblaski w odzieży skórzanej. Na rynku dostępne są odblaskowe kaski, przykładem jest Schuberth C3 lub Shark Evoline Luminescent. Warto pamiętać o zakładaniu, choćby najmniejszych, elementów odblaskowych. Czasami ich posiadanie może mieć decydujące znaczenie, zwłaszcza w niekorzystnych warunkach pogodowych. To niewielka inwestycja, a z pewnością może chronić w wielu niebezpiecznych sytuacjach.
Bądź widoczny na drodze – odblaskowe elementy dla motocyklisty
O dobrą kondycję ogólną oraz zdrowe ciało powinni zadbać nie tylko sportowcy, którzy startują w różnego rodzaju zawodach, ale i każdy, kto chce mieć piękną sylwetkę i czuć się młodo. Ćwiczenia fizyczne pozwalają na lepsze krążenie, wydajniejszą pracę płuc oraz innych ważnych narządów naszego organizmu. Ci, którzy regularnie ćwiczą, mogą pochwalić się również lepszą pracą mózgu oraz większą odpornością na stres. Wzmocnij swoje mięśnie Wiele ciekawych ćwiczeń można wykonać za pomocą piłek lekarskich. Dobre są zwłaszcza na wzmocnienie mięśni brzucha. Pomogą je ujędrnić i sprawić, żeby były bardzo mocne. Takie ćwiczenia wykonują zawodnicy różnych dyscyplin sportowych, a szczególnie cenne są dla biegaczy. Ważne jest, żeby robić je dokładnie i dobrze technicznie. Przy okazji wzmocnisz mięśnie kręgosłupa, barków oraz ramion. Należy jednak pamiętać, że zawsze trzeba się odpowiednio rozgrzać, przystępując do ćwiczeń. Możesz zrobić trucht kilkuminutowy albo biec w miejscu, jeśli trenujesz w pomieszczeniu. Następnie zrób wymachy rękoma, kilka przysiadów, skłonów, pajacyków. Potem porozciągaj się solidnie i dopiero jak poczujesz, że mięśnie są gotowe, to możesz przystąpić do ćwiczeń z piłką lekarską. Sportowcy, którzy chcą popracować nad tzw. sześciopakiem, często wykonują brzuszki. Można je robić klasycznie, bez żadnego sprzętu, ale dużo efektywniejsze będą ćwiczenia z piłką lekarską. Skorzystajmy też z pomocy drugiej osoby. Leżymy na plecach, nogi są zgięte w kolanach, a stopy oparte na podłodze. W rękach, które są wyprostowane za głową, trzymamy piłkę. Podnosimy się i wyrzucamy piłkę do partnera. Następnie on odrzuca nam ją i znów się kładziemy. Urozmaicony trening Teraz usiądź, wyprostuj nogi, unosząc stopy około piętnaście centymetrów nad podłożem. Następnie partner rzuca ci piłkę, którą łapiesz w dłonie i natychmiast odrzucasz mu ją. W kolejnym ćwiczeniu nogi zginasz w kolanach, między które wkładasz piłkę, plecy kładziesz na podłodze, a ręce leżą wzdłuż tułowia. Po chwili podnosisz nogi, starając się zbliżyć je jak najbliżej do klatki piersiowej. Zatrzymujesz się na trzy sekundy, następnie opuszczasz stopy na podłoże. Pamiętaj, żeby w każdym z tych ćwiczeń robić powtórzenia od dwudziestu do pięćdziesięciu razy. Wszystko zależy od twojej kondycji i wytrzymałości. Oczywiście, rozmiar piłki dobierz odpowiednio do siebie. Na początek możesz zacząć od jednokilogramowych, potem dwukilogramowych, a po kolejnych tygodniach możesz ćwiczyć coraz cięższymi. Pamiętaj, aby niepotrzebnie nie przeciążać się, dobierając nieodpowiednią dla siebie piłkę. Trenuj rozsądnie. Warto zadbać o swoją wydolność oraz spalać zbędne kilogramy. To również zapewniają regularne ćwiczenia z piłkami lekarskimi. Możemy z nimi np. robić podskoki obunóż oraz przeskakiwać z nogi na nogę. Do tego typu treningu wybieramy piłkę najcięższą, trzymając ją cały czas w dłoniach. Robimy też przysiady oraz szybki bieg w miejscu. Ćwicząc tak, trzymamy piłkę w wyprostowanych do góry rękach. Czas, w jakim to wykonujemy, to od trzydziestu do sześćdziesięciu sekund. Ćwiczenia w domowym zaciszu Jeśli chcemy zadbać o dobrze wyrzeźbione plecy i muskulaturę barków, to stojąc w rozkroku, oburącz rzucamy piłką o podłogę, najlepiej jeśli leży na niej materac. Wkładamy w to maksimum siły. Ćwiczenie na stabilizację i równowagę to podrzuty piłki do góry i chwytanie jej w locie. Solidne wzmacnianie mięśni rąk i barków to również skręty tułowia, gdy trzymamy piłkę w wyprostowanych przed sobą rękach. Wiele ćwiczeń można wykonywać z partnerem. Stoimy w miejscu i wykonujemy rzuty z wysokości klatki piersiowej lub oburącz raz z jednego boku, a raz z drugiego. Następnie chwytamy piłkę, odwracamy się na pięcie i rzucamy ją zza głowy. Są różne warianty takich ćwiczeń i można je samemu wprowadzać do treningu, w ten sposób go urozmaicając. Ćwiczenia z piłką lekarską wykonują zarówno zawodnicy sztuk walki, sportów siłowych, jak i biegacze oraz przedstawiciele dyscyplin zespołowych. Mogą też tak trenować zupełni amatorzy i miłośnicy aktywności fizycznej. Ćwiczenia te pomagają wzmacniać mięśnie wszystkich partii ciała, poprawiają siłę oraz wpływają na wydolność organizmu. Dobrze jest przynajmniej raz na jakiś czas włączać je do swojego planu treningowego.
Ćwiczenia z piłką lekarską
Nagie ramiona są – obok fuksji, asymetrii, feministycznych haseł na T-shirtach oraz „brzydkich” butów – jednym z największych trendów w sezonie wiosna-lato 2017. Bluzki i sukienki z odkrytymi ramionami królują na wybiegach i na sklepowych półkach. Pamiętacie piękne, nagie ramiona i plecy Olivii Newton-John z teledysku do tytułowego hitu musicalu „Xanadu”? I jej białą suknię z falbanami, zsuniętą zalotnie z jednego ramienia? To był rok 1980. Obecnie projektanci mody bardzo chętnie sięgają do lat 80. i 90. W najnowszych kolekcjach królują bluzki i sukienki z odkrytymi ramionami. Możemy wśród nich znaleźć zarówno wersje eleganckie, zwiewne i romantyczne, jak drapieżne i sexy. Oto krótki przegląd najmodniejszych fasonów. Hiszpanka z falbanami Tak zwana bluzka hiszpanka jest trendy od ubiegłego roku i nadal nie wychodzi z mody. Do jeansów i trampek, do wąskiej spódnicy, szpilek i żakietu, do luźnych spodni lnianych przed kostkę i płaskich sandałów – tak można ją nosić. Ze względu na odkryte ramiona kojarzy się ze słońcem, wakacjami i opalenizną, jest zmysłowa i seksowna, więc (mimo upału) raczej nie zakładaj jej na spotkanie biznesowe, chyba że zamierzasz uwodzić kontrahenta… Bluzki hiszpanki przeważnie dekorowane są falbanami, często mają też rozkloszowane rękawy. Szyte są z tkanin miękkich i przewiewnych, w kwiaty lub z dodatkiem koronek, a góra bluzki zazwyczaj wykończona jest gumką. Taka na przykład biała bluzka hiszpanka z dodatkiem gipiury to kwintesencja lekkości i romantyzmu. box:offerCarousel box:offerCarousel Z kołnierzykiem Sporo jest też bluzek hiszpanek z długimi rękawami. To zestawienie – dzięki kontrastowi odkrytych ramion i długiego rękawa – bywa bardzo interesujące. W sieciówkach pojawiły się też bluzki hiszpanki w formie body. Stereotyp przełamuje bluzka hiszpanka w kratkę, która wprawdzie ma odkryte ramiona, ale równocześnie koszulowy kołnierzyk pod szyją. Pasuje zarówno do eleganckiej, jak i bardziej sportowej stylizacji. Romantycznie i zmysłowo Sukienki z odkrytymi ramionami mogą mieć bardzo różny charakter w zależności od fasonu i tkaniny. Długa, powiewna suknia w stylu boho z odkrytymi ramionami, w kwiatowy deseń, a do tego jeszcze na przykład udekorowana falbaną to kreacja będąca połączeniem dziewczęcej niewinności i zarazem zmysłowości. Z kolei pastelowa mini z tylko częściowo odsłoniętymi ramionami wygląda zarówno zmysłowo, jak i romantycznie. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Mocna rzecz! Obcisła, dopasowana z odkrytymi ramionami, a do tego w czerwonym kolorze to naprawdę mocna rzecz! Krój podkreśla atuty kobiecej sylwetki, obniżony dekolt – urodę dekoltu i ramion, a asymetryczny dół wydłuża nogi. Jeśli pojawisz się w takiej sukni na randce, żaden mężczyzna ci się nie oprze. Odkryte ramiona w wersji bardziej sportowej? Czemu nie! Bawełniana, dresowa tunika oversize jest odcinana w pasie, ma dwie kieszonki po bokach, górę typu nietoperz i kimonowe rękawy. Szeroki dekolt wykończony na surowo umożliwia odkrycie ramion. Dostępna w kilku praktycznych kolorach: szarym, czarnym, granatowym i khaki. Jeśli decydujesz się włożyć sukienkę lub bluzkę bez ramion, pamiętaj o doborze odpowiedniej bielizny, a także zwróć uwagę na fryzurę. Z pewnością włosy upięte w koczek czy związane w koński ogon bardziej wyeksponują urok dekoltu i odkrytych ramion. Z kolei długie, rozpuszczone włosy podkreślą romantyczny charakter falbaniastej, kwiecistej hiszpanki. Na pewno warto upiąć włosy, jeśli dekolt jest nieco mniejszy lub fason odsłania tylko część ramion. Przy odkrytych ramionach zdecydowanie unikaj widocznych ramiączek biustonosza. Pewnym kompromisem są ramiączka silikonowe, przezroczyste, ale najlepszy jest stanik bardotka bez ramiączek.
Trendy 2017 – eksponujemy nagie ramiona
Każdy z nas zapewne nie raz zmagał się z problemem prania butów sportowych. Jak się do tego zabrać, aby nie uległy zniszczeniu poprzez chociażby rozklejenie albo nieestetycznie wyglądające zacieki? Istnieją sposoby, które pozwolą nam wykonać to zadanie poprawnie, bez przykrych konsekwencji. Podpowiadamy, jak to zrobić. Producenci zazwyczaj odradzają prania obuwia sportowego, ale przecież, jak wiadomo, buty sportowe służą wykonywaniu wielu aktywności, które wiążą się także z dostaniem się do nich pyłu czy błota. Nie mówiąc już o tym, że obuwie po pewnym czasie potrafi naprawdę nieprzyjemnie pachnieć. Co więc zrobić? Jak je prać, aby nie straciło na swoim wyglądzie? Jak czyścić obuwie sportowe? Tenisówki czy sneakersy należy prać zgodnie z zaleceniami producentów. Ponadto najlepszym rozwiązaniem jest czyszczenie ręczne, bez użycia mocnych detergentów. Jeśli jednak są w takim stanie, że samemu nie damy sobie rady, wtedy możemy podjąć na własne ryzyko – pranie w pralce. Tylko jak to zrobić, aby zminimalizować ryzyko uszkodzenia bądź zdeformowania obuwia? Poniżej wskazówki, które ułatwią nam wykonanie tego zadania. Ręczne pranie butów sportowych Zanim przystąpimy do prania, musimy porządnie wytrzepać buty z błota i piachu. Dodatkowo jeśli buty są bardzo zabrudzone lub przemoczone, przed ich oczyszczeniem musimy poczekać, aż wyschną. Powierzchowne zabrudzenia bez trudu usuniemy za pomocą miękkiej szczotki. Pamiętajmy jednak, że przed zanurzeniem butów należy wyjąć sznurowadła i, o ile to możliwe, wkładkę. Następnie po dokładnym wyczyszczeniu i wypłukaniu musimy dać im wyschnąć. Oznacza to, że pod żadnym pozorem nie należy stawiać ich na grzejniku, wystawiać na słońce czy też wspomagać się suszarką. Wszystkie te czynności mogą spowodować ich zdeformowanie albo rozklejenie. Pranie butów sportowych w pralce Choć producenci obuwia sportowego nie zalecają jego prania w pralce, to w praktyce często okazuje się, że pranie ręczne jest niewystarczające. Jak jednak zminimalizować ryzyko uszkodzeń obuwia przy praniu w pralce? Podobnie jak w przypadku prania ręcznego, na początku należy wyjąć z butów sznurowadła i wkładkę. Następnie każdy but osobno wkładamy do woreczka do prania albo specjalnego płóciennego worka. Dzięki temu zabezpieczymy obuwie przed obijaniem się o siebie. Niektóre pralki mają specjalną funkcję do prania obuwia sportowego, lecz jeśli jednak nasz model jej nie posiada, wybierzmy taki program, który będzie idealny do prania delikatnych rzeczy. Ponadto warto pamiętać, aby temperatura wody nie przekroczyła 30°C. W przeciwnym razie nasze buty mogą się rozkleić. Inne patenty na czyszczenie Oprócz standardowych metod, czyli prania ręcznego i prania w pralce, są także domowe sposoby. Jednym z nich jest zamknięcie naszych butów w foliowym woreczku, który następnie wkładamy na dobę do zamrażarki. Czynność ta polega na tym, że niska temperatura zabija bakterie, tym samym likwidując przykry zapach. Ponadto ciekawą i równie skuteczną metodą jest wsypanie do buta ziół, kawałków cytryny czy też herbaty. Choć takie sposoby wydają się kontrowersyjnie i nieco dziwne, to uratowały niejedną osobę z opresji.Oprócz wymienionych metod możemy także wesprzeć się specjalnymi preparatami do czyszczenia czy odświeżania obuwia. Warto także pamiętać, aby nie nosić danej pary butów codziennie – dzięki temu obuwie na dłużej pozostanie w nienagannym stanie i posłuży nam nawet przez kilka sezonów. Sportowe buty są znacznie bardziej narażone na zabrudzenia niż inne typy obuwia. Wpływa na to przede wszystkim ich przeznaczenie oraz materiał, z jakich są wykonane. Zazwyczaj są to tkaniny, które ciężko jest doczyścić. Jeśli jednak dostosujemy się do powyższych rad, bez problemu usuniemy niechciane zabrudzenia czy też nieprzyjemny zapach.
Jak prać buty sportowe?
Możliwość podładowania telefonu bez dostępu do gniazdka to wielkie udogodnienie dla podróżników i biznesmenów. Jakie markowe baterie zewnętrzne wybrać? Oto kilka ciekawych propozycji. Bateria zewnętrzna do telefonu, czyli tzw. powerbank, pozwala ładować urządzenie przenośne, gdy nie ma prądu, a nawet wtedy, gdy nie mamy dostępu do gniazdka. Takie rozwiązanie przydaje się jednak nie tylko w rzadkich przypadkach awarii elektrowni. To świetny gadżet na wakacje, które spędzimy na łonie natury. Chętnie skorzystają z niego także podróżujący biznesmeni – dla nich nieoceniona okaże się możliwość doładowania telefonu w pociągu czy autokarze. Baterii na rynku jest zaskakująco wiele. Jakie modele są warte naszej uwagi? Sony CP-F1LAM 3500 Powerbank Sony CP-F1 LAM 3500 mAh to pojemna bateria zewnętrzna od popularnego producenta elektroniki. Za jej pomocą możemy naładować smartfon do pełna tylko raz lub dwa razy, jeśli mamy starszy telefon czy model z mniejszą baterią. Urządzenie umożliwia ładowanie za pomocą oryginalnego przewodu lub kabla microUSB. Oczywiście, bateria pozwala na ładowanie nie tylko smartfonu, ale także tabletu czy innego urządzenia, które jest wyposażone w odpowiedni port, choć niewielka pojemność sprawia, że nadaje się głównie do wykorzystania ze smartfonami. Model Sony jest stosunkowo kosztowny – zapłacimy za niego ok. 120 zł, ale marka jest gwarantem wysokiej jakości wykonania. Tracer 10400 Oto propozycja od firmy znanej głównie z produkcji dobrych akcesoriów komputerowych. Bateria Tracer 10400 jest przede wszystkim niezwykle pojemna – wartość 10400 mAh oznacza, że możemy naładować smartfon lub telefon od trzech do nawet sześciu razy (jeśli wykorzystana w nim bateria ma małą pojemność). Model posiada dwa porty USB, w tym jeden o większej mocy 2,1 A, przeznaczony do większych urządzeń, m.in. tabletów i kamer cyfrowych. Jeśli chcemy naładować urządzenie przez microUSB, możemy skorzystać z dołączonej przejściówki. Ciekawym dodatkiem jest także LED-owy wskaźnik naładowania. Zaletą powerbanku Tracera jest cena. Za pojemną baterię zapłacimy ok. 70 zł. Xiaomi 16000 Bateria Xiaomi 16000 to model niezwykle pojemny, dlatego jego ceny sięgają nawet 180 zł. Otrzymujemy stylowy powerbank z aluminiową obudową, wyposażony w zabezpieczenia zapobiegające zwarciom, przepięciom i przegrzaniu. Bateria zewnętrzna posiada dwa porty USB i osobny port microUSB, dzięki czemu nie musimy korzystać z przejściówki. Niestety, nie jest ona wyposażona w wyświetlacz pokazujący poziom naładowania – jego funkcję pełnią diody informujące o pozostałej energii. Rozwiązanie to jest mniej precyzyjne niż propozycja od Tracera, ale ten drobny niedostatek rekompensuje pojemność baterii. TP-Link TL-PB10400 TP-Link to jedna z najpopularniejszych na świecie firm produkujących sprzęt sieciowy. Prawdopodobnie większość użytkowników Internetu korzystała kiedyś z modemu czy routera jej produkcji. Powerbank TP-Link TL-PB10400 jest więc pewną, solidną propozycją od sprawdzonego dostawcy. Za ok. 110–120 zł dostajemy baterię o nietypowym kształcie, bo przypominającą cegłówkę, podczas gdy większość powerbanków to płaskie modele na wzór smartfonu. Pojemność urządzenia jest duża, zaś dwa porty USB pozwalają ładować dwa urządzenia jednocześnie. Model jest wyposażony w liczne zabezpieczenia, a nawet w... latarkę, dzięki której znajdziemy telefon, gdy w środku nocy zabraknie prądu. Samsung 9000 mAh Powerbank Samsung 9000 mAh to rozwiązanie pośrednie między tanimi i niewielkimi bankami mocy a niekiedy trzykrotnie droższymi od nich urządzeniami o dużej pojemności. Bateria powinna umożliwić naładowanie nowoczesnego smartfonu co najmniej dwu- lub trzykrotnie, a także jedno pełne naładowanie tabletu Samsung. Dlaczego akurat Samsung? Ponieważ baterię wyposażono w dwa porty i kable – jeden to standardowy port USB i kabel microUSB, zaś drugi to port i kabel do ładowania tabletów produkowanych właśnie przez tę firmę. Za urządzenie – w zależności od modelu i sprzedawcy – zapłacimy od ok. 150 do 250 zł.
Markowe baterie zewnętrzne do smartfonu
Polki słyną na całym świecie z tego, że sprawdzają się jako wyjątkowe żony i panie domu, ambitne i przedsiębiorcze bizneswoman, wybitnie kreatywne artystki oraz świetnie wykształcone badaczki. Kim jednak właściwie są te legendarne Polki, które mijamy na ulicy każdego dnia? Którymi z nich warto się zainspirować? Na co dzień, w mediach, obserwujemy poczynania rodaczek, którym nie zabrakło odwagi, aby wziąć los w swoje ręce i przeciwstawić się trudnościom. Żeby lepiej zrozumieć, jak wygląda droga do sukcesu, warto poczytać o ich życiu, o tym, co złożyło się na to, kim się stały. Biografie są w tym celu niezastąpione! „Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej” Rusinek Michał Wisława Szymborska, wybitna pisarka, laureatka Nagrody Nobla, a przy bliższym kontakcie: ekscentryczna starsza pani, perfekcjonistka, kobieta o niebanalnym poczuciu humoru, władająca językiem polskim z niespotykaną zręcznością. Wspaniała osobistość, choć nie chciała być tak nazywana, i przykład osoby, w której towarzystwie aż chce się przebywać. Tę szansę miał Michał Rusinek. Podczas piętnastoletniego sekretarzowania zgromadził obserwacje, którymi dzieli się subtelnie i z taktem w książce „Nic zwyczajnego”. „Dymna” Baniewicz Elżbieta Annę Dymną kojarzy każdy, jednak z różnych jej zajęć. To postać złożona, o niezwykle bogatym życiorysie. Ceniona aktorka teatralna i filmowa, odtwórczyni wielu znaczących ról, żona twórcy słynnej Piwnicy pod Baranami, a także założycielka i pierwsza wolontariuszka fundacji „Mimo wszystko”. W książce„Dymna” Elżbieta Baniewicz pokazuje, jak piękne i szczęśliwe chwile, a także osobiste tragedie i wzruszenia ukształtowały w Dymnej wrażliwy na ludzkie nieszczęście charakter. „Magda Gessler. Autobiografia apetyczna” Gessler Magda, Żakowska Magda Wielu twierdzi, że Magda Gessler jest szalona, jednak jak w wielu przypadkach w historii – w tym wszystkim kryje się niesamowity geniusz. Jej życie nie należy do nudnych, a przeszłość dzielona między Polskę, Kubę, Hiszpanię, Kanadę czy Portugalię sprawiła, że wyróżnia się niesamowitym obyciem, obszerną wiedzą i oczywiście najważniejszym: wybitnym smakiem! W „Autobiografii apetycznej”szczerze opowiada, jak za pomocą jedzenia nawiązywać przyjaźnie, a nawet zyskać władzę. „DJ Wika. Jest moc!” Jabłonka Jakub, Łęczuk Paweł Dla wielu pomysłowych i pełnych spontaniczności Polek czas nie ma żadnego znaczenia. Tak jest też w tym przypadku. Tytułowa„DJ Wika”to właściwie Wirginia Szmyt, 77-letnia warszawska didżejka! Brzmi zaskakująco? Ta historia napawa optymizmem i mobilizuje do działania. Sama bohaterka jest działaczką społeczną aktywizującą seniorów do wychodzenia z domów, nawet w podeszłym wieku. Organizuje dansingi, dyskoteki i imprezy tematyczne. Łamie stereotypy i zaraża poczuciem humoru. „Magda, miłość i rak” Mrowińska Alina Historia życia Magdy Prokopowicz „Magda, miłość i rak” to podnosząca na duchu opowieść o młodej i pełnej energii kobiecie, która dowiaduje się, że jest chora na raka. Jej determinacja, marzenie o posiadaniu dziecka i wielka wola życia pomagają jej przejść przez ciążę, chemioterapię, skomplikowane operacje, a przy tym wszystkim jeszcze założyć fundację „Rak’n’Roll. Wygraj życie!”. Misją jej dzieła jest zmiana schematu myślenia o chorobie nowotworowej jako o wyroku. „Dziewczyny z powstania” Herbich Anna Ostatnią z polecanych pozycji jest książka inna niż wszystkie, bo traktuje nie o jednej osobie. „Dziewczyny z powstania” to historia kobiet, które Powstanie Warszawskie zastało w zwykłych, codziennych sytuacjach. Choć miało trwać jedynie kilka dni, to rzeczywistość okazała się inna. One również musiały się w niej odnaleźć. Rodziły dzieci wśród gruzów, stawały się sanitariuszkami, by pomagać rannym, zakochiwały się czy też łapały za broń. Zbiór opowieści o osobach, dla których przeciwności nie istniały. Powyższe przykłady to tylko mała część wartych uwagi książek o inspirujących Polkach. Prócz skupiania się na własnym sukcesie warto czasem wyciągnąć wnioski z doświadczenia innych.
6 biografii inspirujących Polek
O Agnieszce Korzeniewskiej mówi się, że jest czarodziejką codzienności. Pełno w niej pozytywnej energii. Wśród rozmaitych zajęć, których się podejmuje, znajduje się także pisanie książek. Niedawno w księgarniach pojawiła się jej najnowsza powieść „Witraż”. Na okładce książki Anna Sekielska pisze, że „losy ludzkie są jak witraże – ciemne szybki sąsiadują z jasnymi, kolorowymi” i rzeczywiście tak jest. Autorka nie stworzyła cukierkowej fabuły. Jej bohaterom wcale nie jest lekko. Trzy ucieczki Agnieszka Korzeniewska mieszka w Belgii. Tłumaczy to, dlaczego właśnie tam wysłała swoje bohaterki i dlaczego rozumie emocje, jakie towarzyszą im w obcym kraju. Zuza przyjechała do Brukseli, by załatwić sprawy swojej ciotki. Przynajmniej taka jest wersja oficjalna, bo tak naprawdę młoda kobieta nie bardzo wie, co zrobić ze swoim życiem. Zrezygnowała z pracy, a partner ją porzucił. Podróż jest więc ucieczką od dawnego życia. Podobnie jak Zuzanna, Magda również przed czymś ucieka. Powód jej wyjazdu pozostaje jednak tajemnicą. Wiadomo tylko, że dziewczyna potrzebuje pracy. Zostaje nauczycielką polskiego w prywatnym domu. Odnajduje także miłość. Problem w tym, że nie jest to związek dobrze rokujący na przyszłość. Melania problemów finansowych nie ma. Już dawno obiecała sobie, że ani ona, ani jej rodzina nigdy nie zaznają biedy. Od Polski się odcięła. Ma dobrą pracę, nosi się szykownie, jest żoną i matką. Idylla? Niekoniecznie. W tej bańce szczęścia pojawia się solidne pęknięcie. Kolaż dobrych i złych chwil W książce sporo się dzieje, choć akcja toczy się raczej nieśpiesznie. Jest przewidywalnie, nie ma co liczyć na wielkie zaskoczenia, ale chyba nie o nie tu chodzi. Agnieszka Korzeniewska pisze o ucieczkach i nowym początku, o emigracji, życiorysach złożonych z dobrych i złych momentów. Jest tu czająca się w kątach samotność, jest niepewność jutra, ale i nadzieja. Jest radość , ale nie brak i dramatów (sporo ich jak na książkę tak niedużego formatu), jest konsekwentne działanie, ale i nie brak przypadków, które tak lubią mieszać w życiu. Nie jest to powieść odkrywcza, ale przyjemna w czytaniu. Barwny, kwiecisty, pełen metafor język jednych zachwyci, innym będzie przeszkadzać. Książka spełni więc oczekiwania wielu czytelników, ale nie wszystkich. „Witraż”Agnieszki Korzeniewskiej momentami zdaje się nieco baśniowy, innym razem przesadnie wypełniony dramatycznymi scenami. Przewidywalność jest tu wadą, klimat dużą zaletą. Sprawia, że choć na chwilę chciałoby się zamieszkać w kamienicy z wielkim witrażem, przez który wpadają kolorowe promienie słońca. Jest w tym jakaś magia, nawet jeśli proza życia czyha tuż, tuż. Wersja elektroniczna „Witrażu” dostępna jest od ok. 18 złotych (formaty pub i mobi). Źródło okładki: www.oddeskidodeski.com.pl
„Witraż” Agnieszka Korzeniewska – recenzja
Na Allegro nie można sprzedawać przedmiotów nieoryginalnych (tzw. podróbek). Na Allegro nie można sprzedawać przedmiotów nieoryginalnych (tak zwanych podróbek). Zabroniona jest sprzedaż przedmiotów naruszająca w jakikolwiek sposób prawa innych osób, w tym prawa znaku towarowego, handlowego, firmowego (marki towaru) i oznaczeń pochodzenia. Chodzi także o towary, których oznaczenie (na przykład opis na opakowaniu) może wprowadzać Klientów w błąd co do istotnych cech tych towarów - na przykład pochodzenia, jakości, sposobu wykonania i innych. Jeżeli chcesz poświadczyć oryginalność oferowanych przez Ciebie przedmiotów umieść w opisie przedmiotu deklarację oryginalności, nie korzystaj bez zezwolenia z materiałów (zdjęć, opisów) umieszczonych na stronie internetowej producenta, w opisie oferty zamieść własne zdjęcia przedmiotu. bbox:hint Podczas weryfikacji oryginalność przedmiotu, korzystamy z pomocy producentów i właścicieli znaków towarowych uczestniczących w programie Współpraca w Ochronie Praw. Zobacz listę firm i organizacji, z którymi współpracujemy. [/bbox]
Przedmioty nieoryginalne (podróbki)
Gra w piłkarzyki występuje pod wieloma postaciami. Od malutkich zabawek na sprężynki po profesjonalne stoły. Te ostatnie służą nie tylko do zabawy w pubie. Rozgrywane są lokalne oraz międzynarodowe turnieje, a niektórzy kupują niezbędny sprzęt do domu i trenują kilka razy w tygodniu. Dzięki temu Polska odnosi sukcesy nawet na mistrzostwach świata. Gra w piłkę na stole to doskonała rozrywka dla całej rodziny. Najmłodsi w wieku kilku lat powinni zaczynać od wersji typowo zabawowej. Piłkarzyki na sprężynki dostarczają wielu emocji i radości ze zdobywania goli. Nieco starsze dzieci poproszą rodziców o zakup piłkarzyków na „grille”, czyli typowych stołów z pamperkami przytwierdzonymi do zazwyczaj czterech „prętów” (bramkarz, obrona, pomoc, atak). Do nabycia jest wiele różnego rodzaju wersji amatorskich stołów, dodajmy – w różnej jakości i cenie. Takie elementy, jak stabilność ustawienia czy precyzja wykonania produktu mają wpływ na przyjemność gry, zmniejszając w niej efekt przypadkowości. Szybkość, precyzja, myślenie Coraz większą popularność zyskuje dyscyplina sportowa o nazwie piłka stołowa. Wielu graczy swoją przygodę z piłkarzykami rozpoczynało w domach, na typowo amatorskich stołach, lub w pubach, gdzie wrzucając dwa złote, otrzymywali do dyspozycji zazwyczaj kilkanaście piłek. Przyjemność stopniowo zamieniała się w pasję i obecnie śmiało można dyskutować o polskich zawodnikach uprawiających ten sport. Myliłby się ten, kto sądzi, że piłkarzyki to bezmyślne kręcenie „młynków” (obrót piłkarzyka o 360 stopni) lub strzelanie na oślep. W profesjonalnej odmianie po każdym strzelonym golu gracze nie wrzucają piłki, licząc potem, że spadnie na ich stronę. Osoba (lub dwuosobowa drużyna), która straci bramkę, ustawia „kulkę” przy swoich środkowych piłkarzykach. Profesjonaliści podają piłkę pomiędzy liniami, przetrzymują piłkę (mają na to określony limit czasu), a potem oddają strzały. Najważniejsza jest precyzja, szybkość, technika, siła, a nawet pomysł na uderzenie. Choć wydaje się to niewiarygodne, najlepsi zawodnicy znają co najmniej dziesiątki, a pewnie i setki, sposobów na wykonanie celnego trafienia. Niebezpieczne są nie tylko strzały z linii ataku, ale także z obrony. Coś dla amatorów Dyscyplina ma wielu zwolenników również w Polsce. W wielu miastach działają półprofesjonalne ligi, rozgrywanych jest wiele turniejów, w których do wygrania są zazwyczaj puchary, ale nie tylko. Zawodnicy z naszego kraju startują również w zawodach międzynarodowych, kilkoro z nich znajduje się w czołówce światowych rankingów. Gra nie jest przeznaczona tylko dla mężczyzn – Polki mają na koncie np. tytuły mistrzyń świata w kategorii pań (i są w stanie pokonać również wielu mężczyzn). Turnieje rozgrywane są w wielu kategoriach. Najbardziej prestiżowe to single (gra pojedyncza) i pary open (z podziałem na płeć). Ale swoje zawody mają również osoby dopiero zaczynające przygodę z piłką stołową, niepotrafiące jeszcze rywalizować z najlepszymi, ale marzące o laurach. Do tego dochodzą też zawody bramkarzy (zawodnicy nie korzystają z linii pomocy i ataku, oddając strzały tylko z linii obrony i bramkarza), dypy (osoby zgłaszające się do turnieju są losowane w pary), miksty (parę tworzy mężczyzna i kobieta). Wiele osób posiada stoły (np. Roberto Sport) w domu i jest to najlepszy sposób na doskonalenie umiejętności. Co ciekawe, w związku z popularnością stołów produkowanych przez różne firmy, najbardziej prestiżowe rozgrywki uwzględniają rozgrywanie pojedynków na różnych stołach (pierwszy set na stole firmy „X”, drugi na stole firmy „Y”, itp.).
Zostań mistrzem futbolu stołowego
City chic, czyli po prostu miejski szyk, to styl dla aktywnych kobiet. Łączy w sobie dynamikę miasta (stąd jego sportowy charakter) z kobiecą elegancją. To styl, w którym ubiór pełni nie tylko funkcje wyrażania osobowości, ale jest też funkcjonalny. Ma przyciągać wzrok, dodawać pewności siebie, a przy tym być bardzo subtelny. Eklektyzm w najczystszej formie. Jaki jest? Taki jak kobieta, która kocha miejski gwar, tempo i bezpretensjonalność. Tu nonszalancja spotyka się z wyrafinowaniem. Co więcej, świetnie ze sobą współgrają. To styl dla kobiet, które mają w sobie męski pierwiastek, a przy tym nie tracą ani krzty seksapilu. Tworzą go ponadczasowe formy – jeansy, marynarka, szpilki. Ubrania są wygodne, materiały – delikatne dla skóry, a dodatki – klasyczne. Jak go stworzyć? Oto kilka rad, które możecie wykorzystać. Jeansy boyfriend Są wygodne i uniwersalne. Możesz w nich iść do pracy, na zakupy, randkę – wachlarz możliwości jest nieograniczony. Dodają całej stylizacji nonszalancji i niezobowiązującego charakteru. W ostatnim czasie wyjątkowo modne są jeansy boyfriendz dodatkiem zabawnych naszywek oraz te stylizowane na lekko znoszone. Jak je nosić? Bez dodatków. A nogawki wywiń tak, aby seksownie odkrywały kostki. 7/8 to obecnie najmodniejsza długość. Szpilki w szpic Niedbale wywinięte nogawki jeansów nabiorą charakteru, jeśli założysz do nich szpilki. Wybierz te klasyczne w stonowanych kolorach, aby nie straciły eleganckiego wyglądu. Niebieski odcień jeansów będzie dobrze współgrał z ognistą czerwienią, mocną czernią oraz letnimi odcieniami pasteli. Szpilki w szpic optycznie wysmuklą sylwetkę, uniosą pośladki i sprawią, że nie będziesz się garbić. Nie oszukujmy się – takie buty zawsze dodają pewności siebie. Oczywiście pod warunkiem, że opanowałaś technikę chodzenia na wysokich obcasach. Jeśli nie, wybierz delikatne balerinki w stylu Chanel. Pikowana torebka To dodatek nie tylko bardzo efektowny, ale również funkcjonalny. W zależności od tego, jaki rozmiar torebki wybierzesz, stworzysz wieczorową lub dzienną stylizację. Pikowana torebka w stylu Chanel jest ponadczasowym klasykiem. Pokochały ją blogerki, modelki i gwiazdy. Nic dziwnego, to dodatek, który sprawdzi się do wielu stylizacji, dlatego nie bój się zainwestować w tę najwyższej jakości. Będzie ci służyć przez wiele lat i ani trochę nie straci na charakterze. Polecam kolor czarny lub beżowy. Koszulka z nadrukiem Koszulki z nadrukiem przekazują światu to, co masz do powiedzenia, dlatego uważaj. Napisy mogą być wulgarne i nie pasować do twojej osobowości, dlatego przed zakupem sprawdź dokładnie, co znaczy napis, który chcesz dumnie nosić. Koszulka z nadrukiem zabawnym, przekornym lub zaskakującym zwróci uwagę na ciebie i pokaże, że nie traktujesz swojej stylizacji zbyt poważnie. To część garderoby, która doda ci luzu i swobody, a w połączeniu z wysokimi obcasami i jeansami typu boyfriend pokaże, że doskonale wiesz, co w trendach piszczy. Sportowa marynarka Sportowa marynarka to „kropka nad i” stylizacji w stylu city chic. Niezależnie od tego, jaki kolor wybierzesz, sprawi, że będziesz wyglądać elegancko i zarazem swobodnie, a o to przecież chodzi. Marynarka nie może być ani za długa, ani zbyt krótka. Najlepiej jeśli będzie kończyć się tuż nad pośladkami. Miejski szyk to również luz, dlatego powinna być rozpięta. Noś ją swobodnie. I pamiętaj – nawet jeśli na co dzień styl city chic jest ci obcy, może okazać się doskonałym rozwiązaniem w te dni, kiedy pomyślisz: „Nie mam się w co ubrać”...
Trendy 2016: city chic. Sprawdź, czego będziesz potrzebować, żeby stworzyć niepowtarzalny styl
Sezon balkonowo-ogrodowy w pełni! Wśród rzeczy, które warto mieć, na jednym z pierwszych miejsc są poduszki. Do położenia na krześle czy fotelu, z praktycznym wiązaniem. Możesz uszyć je samodzielnie – wybrać odpowiedni wzór, kolor i materiał. Dzięki temu będą idealnie pasować do innych elementów wystroju. Do dzieła! Co będzie potrzebne? Do uszycia poduszek na krzesła w rozmiarze 40 x 40 cm będziemy potrzebować: dwóch kawałków bawełny, wielkości 42 x 102 cm, dwóch poduszek (wkłady), wielkości 40 x 40 cm, tasiemki satynowej lub bawełnianej, maszyny do szycia. Krok 1. Wycięte kawałki bawełny obrębiamy zygzakiem lub owerlockiem. Krok 2. Jeden z krótszych brzegów zakładamy na szerokość 2 cm i stębnujemy. Krok 3. Kawałek materiału składamy, tak by po złożeniu szerokość wynosiła 40 cm. Krok 4. W dolnych rogach umieszczamy kawałki tasiemki. Pamiętaj, by lekko stopić jej końce (dzięki temu nie będzie się pruć). Krok 5. Zszywamy wzdłuż górnego i dolnego brzegu. Odwracamy na prawą stronę i rozprasowujemy. Zostało nam tylko włożyć poduszkowe wkłady. Dzięki zdejmowanej poszewce, w każdej chwili będzie można odświeżyć poduszki w pralce. Nie straszny im kurz czy dziecięce rączki, ubrudzone błotem. Praktyczne, prawda? Jeśli potrzebujesz więcej inspiracji, sprawdź gotowe propozycje poduszek na krzesła. Największy wybór znajdziesz na Allegro!
Poduszki na krzesła – DIY
Ambitne cele są nierzadko dużym wyzwaniem. Bez względu na to, czy dotyczą one zdobycia większych pieniędzy, awansu w pracy czy zrzucenia zbędnych kilogramów, ciężko jest nam się zmobilizować do tego, aby je osiągnąć. Po jakimś czasie przychodzi zniechęcenie lub brak pomysłu na konkretne działania, które przybliżą nas do wymarzonego celu. W efekcie po raz kolejny nie udaje nam się zrealizować swoich planów, a cele pozostają w sferze marzeń. Istnieje jednak rozwiązanie, które nawet w trudnych sytuacjach pomoże nam zrealizować to, co sobie założyliśmy. Małe cele, wielkie efekty Autor książki Siła małych celów, Tom O’Neil, stawia w niej na praktyczną realizację zasady jednego procenta. Według niej nie musimy od razu mierzyć się z bardzo ambitnymi zadaniami. Wystarczy, że zadamy sobie jedno, bardzo proste pytanie – co możemy zrobić, aby poprawić jakość swojego życia o jeden procent. W praktyce oznacza to podejmowanie małych, prostych decyzji, które od razu będziemy mogli wcielić w życie. Nieważne, czy będzie to rezygnacja z dodatkowej łyżeczki cukru do porannej kawy, czy odkładanie do skarbonki reszty pozostałej z codziennych zakupów. Autor udowadnia, że takie działanie sprawia, że niemal od razu zaczynamy widzieć efekty swoich decyzji. Nie są one spektakularne, ale w widoczny sposób zmieniają nasze życie i motywują do kolejnych działań. Założenie sobie małego celu zwiększa bowiem szanse na to, że będziemy w stanie go zrealizować. Takie plany są też łatwiej mierzalne, ponieważ dotyczą bardzo konkretnych czynności. Zrozumie to każdy, kto choć raz założył sobie schudnięcie 15 kilogramów czy zaoszczędzenie kilku tysięcy złotych. Bez konkretnych rozwiązań jest to trudne do zrealizowania i w rezultacie najczęściej się nie udaje. Poradnik dla każdego Siła małych celów to poradnik, po który może sięgnąć niemal każdy. Jest napisany bardzo przystępnym językiem i będzie zrozumiały nawet dla czytelników, którzy na ogół unikają tego typu pozycji. Nie jest to książka, która zakłada, że po kilku miesiącach zrealizujemy wszystkie plany. To raczej motywacja do tego, by rzeczy, na których naprawdę nam zależy, realizować od razu, skupiając się na małych, łatwych do zrealizowania celach. Każdy z nich przybliża nas do poprawy jakości życia. Książka będzie dobra dla każdego – nieważne, czy celem jest rozwój osobisty, awans czy zmiana stylu życia na zdrowszy. Zaletą książki jest również dużo praktycznych porad, takich jak lista przykładowych celów, które możemy realizować, jeżeli zależy nam poprawie zdrowia, rozwoju kariery czy wzmocnieniu swojego związku. Są to bardzo przemyślane zadania, które możemy wprowadzić do swojej codzienności. Wartościowa dla czytelnika jest także część trzecia książki, w której autor przedstawia 30-dniowy plan pozwalający na wprowadzenie zasady jednego procenta w różnych sferach życia. W przeciwieństwie do wielu poradników są to wskazówki, które zastosujemy z łatwością, niezależnie od tego, w jakim momencie życia aktualnie się znajdujemy. Siła małych celów to poradnik, dzięki któremu możemy w realny sposób zmienić swoje życie na lepsze. Musimy jednak pamiętać, że samo przeczytanie książki nie będzie w stanie nam pomóc. Kluczowe jest w tym wypadku podążanie za autorem i wprowadzanie proponowanych rozwiązań do naszego życia. Być może nie zrealizujemy wszystkich marzeń i celów, ale na pewno uda nam się wprowadzić pozytywne zmiany. Źródło okładki: dwpwn.pl
T. O’Neil, Siła małych celów – recenzja
Najmodniejszym modelem obuwia noszonego latem są sandały. To też jedne z najstarszych butów – ich historia sięga VII wieku p.n.e. Występują w wersji na płaskiej podeszwie, koturnie oraz obcasie. Wybierz model, który najlepiej podkreśli twoje nogi. Historia sandałów Pierwsze sandały wykonane były ze splecionych traw, włókien palmy i niegarbowanej skóry. Były wytwarzane przez ludzi na obszarach o ciepłym klimacie, głównie w Egipcie i na Krecie. Egipcjanie uchodzą za protoplastów pierwszych japonek tworzonych ze skóry oraz rzemyka, będących wtedy synonimem luksusu. W Europie sandały pojawiły się dopiero w XVIII wieku wraz z modą nawiązującą do stylu antycznej Grecji i Rzymu. Łączono je z długimi drapowanymi sukienkami. W 1920 roku pojawił się model na obcasie, dzięki czemu obuwie to na dobre zadomowiło się także w modzie wieczorowej. Nazwa „sandały” pochodzi od rzymskich solea (sandalia). Były to buty ze skórzaną podeszwą i rzemieniami podtrzymującymi stopy. Nazywano je też obuwiem spartańskim i noszono wyłącznie w domu. Najmodniejsze fasony na lato 2015 Niewątpliwie największą popularnością tej wiosny cieszą się wysokie skórzane gladiatorki.Sięgają aż do kolan i są zapinane z tyłu, dzięki czemu pasy nie ściskają łydek. Najczęściej spotykane są modele na płaskiej podeszwie. Idealnie wpisują się w modny w tym sezonie styl hippie, dlatego też łącz je z wzorzystymi i koronkowymi sukienkami, jeansowymi kurtkami, torebkami z frędzlami i dużymi okularami. Wierną fanką tego fasonu jest niekwestionowana ikona, modelka Kate Moss. Wybiera ona zarówno wysokie, jak i niskie, zapinane na wysokości kostki, modele. Łączy je z jeansami i prostymi T-shirtami, tworząc niezobowiązujące, nonszalanckie zestawy. W gladiatorkach często pokazują się takie gwiazdy, jak Rihanna czy Rita Ora. W przeciwieństwie do Kate Moss, noszą one wersje na obcasie, zestawiając je z barwnymi i wzorzystymi ubraniami. Rosyjska supermodelka Elena Perminova ma w swojej kolekcji beżowe sandały na szpilce z platformą z przodu. Projektanci pokochali gladiatorki. Sonia Rykiel zaprezentowała je w połączeniu z transparentną asymetryczną czarną sukienką, Anthony Vaccarello – ze skórzaną ramoneską, białą bluzą i rockową spódnicą, Isabel Marant – z krótką drapowaną kreacją wieczorową. Na wybiegach fason ten nabiera rockowego charakteru. Doskonale sprawdzi się także w towarzystwie klasycznych ubrań: prostych sukienek, białych koszul i eleganckich marynarek. Zaraz za gladiatorkami, miejsce na podium zajmują w tym sezonie sandały z frędzlami. Podobnie jak ich poprzedniczki, świetnie czują się w towarzystwie ubrań i dodatków utrzymanych w stylu boho. Frędzle poruszają się podczas chodzenia, dzięki czemu są bardzo efektowne. Noś je z wzorzystymi sukienkami o szerokich rękawach, kapeluszami, wiankami, poprzecieranymi jeansami. Spróbuj też wersji z kombinezonem i ogrodniczkami. Tego lata frędzle są najgorętszym z trendów, dlatego nie obawiaj się zestawiać ich z innymi frędzlami znajdującymi się na ubraniach i dodatkach. Kolejny fason lansowanych przez projektantów sandałów jest bardzo minimalistyczny. Występuje w wielu wariacjach: na słupku, szpilce, koturnie lub płaskiej podeszwie. Najlepiej prezentuje się w towarzystwie równie minimalistycznych ubrań. Lubi też graficzne i kontrastowe zestawienia, jak w przypadku żółto-białej kolekcji Phillipa Lima. Ralph Lauren proponuje sylwetki utrzymane w stylu safari, gdzie złote sandały z cienkimi paseczkami zestawione zostają z szyfonową spódnicą w kolorze khaki oraz kurtką o tej samej barwie. Bardzo oryginale połączenie można było zobaczyć na wybiegach u Kenzo i DKNY. W przypadku ostatniego domu mody, minimalistyczne sandały stanowiły tło dla wzorzystej stylizacji. Wybierając odpowiedni dla siebie model sandałów, kieruj się nie tylko preferencjami, ale też rodzajem posiadanej sylwetki. Jeśli chcesz optycznie wydłużyć nogi, zapomnij o obuwiu zapinanym lub wiązanym wokół kostek. Mogą sobie na nie pozwolić panie o długich i szczupłych nogach. Ważna jest też grubość obcasów. Tęższe kobiety powinny szukać modeli na koturnie i platformie, drobniejsze – na szpilce. Dzięki temu zostaną zachowane prawidłowe proporcje sylwetki. Niezależnie od tego, jaki fason sandałów wybierzesz, zwróć uwagę na jakość wykonania oraz materiał, z którego są zrobione. Zarówno wkładka, jak i materiał zewnętrzny powinny być skórzane.
Najmodniejsze damskie sandały na lato (przegląd fasonów)
Amatorów cudzej własności niestety nie brakuje. Rozwiązaniem, które może zniechęcić potencjalnego złodzieja, jest blokada motocyklowa. Oto słabe i mocne strony najpopularniejszych – disc-locka i u-locka. Motocykl to nie jest zwykły pojazd do pokonywania trasy z punktu A do punktu B. Dla większości motocyklistów jest to symbol pasji i wolności. Nic więc dziwnego, że darzymy swój jednoślad sentymentem, inwestujemy w niego i dbamy, aby służył nam przez wiele lat. Zniechęcić złodzieja Bardzo często wartość dodatkowego wyposażenia motocykla kilkakrotnie przewyższa cenę samej maszyny w wersji podstawowej. Dlatego też strata wynikająca z jego kradzieży jest niezwykle przykra. Tymczasem dla złodzieja, który z racji fachu pozbawiony jest zasad, jego wartość emocjonalna nie ma znaczenia. Rzadko również kradnie, bo zakochał się w naszej maszynie. Najczęściej chodzi o zarobek. Pomysłowość amatorów cudzej własności jest ogromna, rośnie również ich profesjonalizm. Dlatego praktycznie każde zabezpieczenie jest dla nich do pokonania. Nie oznacza to jednak, że z założonymi rękami masz czekać, aż zwędzą ci motocykl. Dzięki dostępnym na rynku blokadom, alarmom i nadajnikom możesz zniechęcić potencjalnego złodzieja do swojego jednośladu. Co mamy do wyboru? box:offerCarousel Sprzętu zabezpieczającego motocykle przed kradzieżą jest tak dużo, że można spędzić długie godziny, szukając idealnego rozwiązania. Bez rezultatu. Dlaczego? Przede wszystkim mnogość ofert może przyprawić o zawrót głowy, po drugie, żadne z rozwiązań nie jest w pełni skuteczne, po trzecie, pojawia się dylemat, czy zaufać nowoczesnym technologiom, czy raczej wierzyć w siłę i grubość stali z której wykonane są tradycyjne zabezpieczenia. Wraz z rozwojem technologii coraz częściej pojawiają się zabezpieczenia oparte na elektronice, stąd wielu motocyklistów decyduje się na montaż alarmów oraz lokalizatora GPS, które w razie konieczności poinformują go, gdzie znajduje się ich własność. Takie rozwiązania są jednak stosunkowo drogie i rzadko spotykane, częściej właściciele jednośladów decydują się na tradycyjne zabezpieczenia – łańcuchy, disc-locki i u-locki. Disc-lock box:offerCarousel Pod obco brzmiącą nazwą disc-lock kryją się zabezpieczenia motocyklowe montowane na tarczach. Najczęściej z racji łatwiejszego dostępu i mniejszego ryzyka pobrudzenia się, np. smarem, montowane są na przednim kole, choć umieszczenie ich na tylnym kole daje większe bezpieczeństwo. Blokady typu disc-lock sprawdzą się na tarczach ze standardowymi otworami, bo ich montaż polega na umieszczeniu w otworze bolca, który po zaciśnięciu skutecznie blokuje koło. Przed ich zakupem należy sprawdzić, czy tarcze w naszym jednośladzie nie mają nietypowych nacięć, które uniemożliwią dopasowanie disc-locka. Warto również sprawdzić średnicę bolca, gdyż zbyt duży nie będzie kompatybilny z tarczami skuterów czy mniejszymi modelami tylnych tarcz hamulcowych. Coraz częściej blokady disc-lock dodatkowo wyposażane są w czujnik z alarmem, będącym dodatkowym straszakiem. box:offerCarousel Do mocnych stron disc-locków należą ich gabaryty – są niewielkie, więc łatwo z nimi podróżować, a ich montaż nie wymaga specjalnego miejsca parkingowego (np. ze słupkiem, do którego przymocujemy motocykl), zazwyczaj nie da się ich niepostrzeżenie zdemontować. Na niekorzyść przemawia unieruchomienie tylko jednego koła, zwłaszcza jeśli jest to koło przednie. Uniesienie przodu lekkiego motocykla, umieszczenie go np. na popularnej wśród złodziei deskorolce i podwiezienie pod bus to niewielki problem. Małe gabaryty mogą również sprawić, że zapomnisz go zdemontować i wtedy uszkodzenie hamulców lub „gleba” gotowe. U-lock Zabezpieczenie u-lock wzięło swoją nazwę od kształtu, w jaki wygięty jest kawałek metalu użyty do jego wykonania. Zwolennicy tego mechanicznego zabezpieczenia cenią je przede wszystkim za sposób mocowania, który polega na zaczepieniu blokady wokół koła oraz dodatkowo wokół innego stałego elementu (najczęściej znaków, betonowych słupków itp.). box:offerCarousel Część producentów poszła o krok naprzód i również wyposażyła swoje u-locki w alarm. Zalety dobrego u-locka to solidność i trudność sforsowania go bez zwracającego uwagę „ciężkiego” sprzętu. Minusem są duże wymiary, które sprawiają, że zmieszczenie go w schowku modelu sportowego graniczy z cudem. W innych modelach często mieści się pod siedzeniem. Więc co wybrać – disc-lock czy u-lock? Które zabezpieczenie będzie lepsze? Ostateczny wybór zależy przede wszystkim od sposobu i częstotliwości użytkowania motocykla. Jeśli masz możliwość przyczepiania go do solidnego słupka, wybierz dobry u-lock. Natomiast na wyjazdy zaopatrz się w disc-lock, który ma małe wymiary i pozwala unieruchomić jednoślad w każdym miejscu.
Blokada motocyklowa – disc-lock czy u-lock? Co wybrać?
Kuchnia – miejsce szczególnych smaków i wyjątkowych aromatów. Jej nieodzownym elementem są sprzęty kuchenne, które coraz częściej pełnią funkcję taką jak meble – komponują się z całością aranżacji, a dodatkowo umożliwiają przygotowywanie potraw. Zadanie to spełnia przede wszystkim kuchenka. Śmiało można stwierdzić, że to najważniejszy kuchenny sprzęt. Przystępując do wyboru kuchenki, warto zastanowić się, na jaki rodzaj chcemy się zdecydować. O tym, czy będzie to kuchenka wolnostojąca czy przeznaczona do zabudowy, należy pomyśleć już na samym początku. Wiąże się to z koniecznością umieszczenia urządzenia w odpowiednim miejscu. Nie bez znaczenia są przyłącza hydrauliczne. To one wpływają na przyszłe miejsce kuchenki. Warunkuje je również zaplanowana aranżacja przestrzeni kuchennej. Poradnik prezentujący oba modele oraz przedstawiający ich zalety i wady na pewno ułatwi podjęcie decyzji i sprawi, że w kuchni stanie perfekcyjnie dobrany sprzęt do gotowania. Kuchenka wolnostojąca Kuchenka wolnostojąca to sprzęt mobilny, który możemy ustawić w dowolnie zaplanowanym miejscu. Możliwe jest nawet, w przypadku kuchni elektrycznych, zmienianie pierwotnego miejsca przeznaczenia. Kuchenki wolnostojące to spora grupa tego typu sprzętów. Wśród nich spotkać można te gazowe, gazowo-elektryczne oraz elektryczne. Wybór powinien być uzależniony od własnych preferencji oraz możliwości budynku mieszkalnego. Jeśli jest do niego doprowadzony gaz, warto rozpatrzyć zakup kuchenki gazowej. Kuchenki wolnostojące to także modele, które posiadają dodatkowe funkcje. Najczęściej spotykane to termoobieg oraz zabezpieczenie, które automatycznie odcina dopływ gazu w momencie zgaśnięcia ognia. Zalety kuchenki wolnostojącej: Cena – kuchenki wolnostojące należą do tańszych niż te do zabudowy; dobrą kuchenkę gazową można kupić już za kilkaset złotych Brak konieczności jej zabudowania – w przypadku tych kuchenek nie trzeba kupować specjalnych szafek Mobilność – możliwość ustawienia kuchenki w dowolnym miejscu Wady kuchenek wolnostojących: Trudności w utrzymaniu czystości – niewielkie okruchy mogą wpadać w przestrzeń pomiędzy kuchenką a meblami; wąska szczelina to trudne do wyczyszczenia miejsce Mniejsza estetyka – kuchnie wolnostojące są albo emaliowane, albo wykonane ze stali; osoby ceniące sobie spójną kompozycję na pewno bardziej docenią kuchenki do zabudowy Kuchnie do zabudowy To rodzaj kuchni, który różni się od tej wolnostojącej sposobem montowania. Konieczne jest tu zadbanie o specjalne miejsce, a mianowicie o szafkę, w którą wstawimy piekarnik. Na niej montuje się także blat z mocowaną w nim płytą grzejną. Pamiętać należy o tym, że piekarnik powinien zostać wyposażony w funkcję chłodzenia, która umożliwi ochronę mebli przed nadmiernym ich nagrzaniem. Kuchnie do zabudowy posiadają w na ogół takie same cechy jak te wolnostojące. Jednak znajdziemy i takie, które charakterystyczne są tylko dla nich i mogą świadczyć o ich wyższości – choćby czyszczenie pyrolityczne. To sposób dbania o piekarnik, w którym na skutek wysokiej temperatury w jego wnętrzu wszelkie zanieczyszczenia zamieniają się w popiół. W piekarnikach do zabudowy panele umożliwiające ich sterowanie posiadają zaawansowane funkcje. Dzięki temu potrawy odznaczają się wysoką jakością. Na rynku dostępne są i takie, które mają zapisane w pamięci przepisy kulinarne. W przypadku kuchenek do zabudowy najczęściej wybieranym typem płyty grzejnej jest płyta indukcyjna. To drogie, aczkolwiek bardzo wygodne rozwiązanie. Jeśli chodzi o piekarnik, to pozostaje zdecydować się na ten elektryczny. Nie ma możliwości zastosowania piekarnika gazowego. Zalety kuchenki do zabudowy: Estetyka – możliwość wbudowania piekarnika i płyty grzejnej w specjalną szafkę sprawia, że kuchenna przestrzeń prezentuje się spójnie Zaawansowane technologie – kuchenki do zabudowy to sprzęty w których przygotować można niemal wszystkie potrawy, a czyszczenie wnętrza piekarnika, jak się okazuje, nie zajmie wiele czasu Ciągłość blatu – montaż kuchenki umożliwia zachowanie ciągłości blatu, który można swobodnie wykorzystać, nawet jako stół Wady kuchenki do zabudowy: Cena – główna wada tego typu kuchenek – za taki sprzęt należy zapłacić przynajmniej około 2000 zł Brak możliwości przestawienia – czasami okazuje się, że pierwotnie wybrane miejsce na kuchenkę nie jest funkcjonalne – niestety takiej kuchenki nie można po prostu umieścić w innej części kuchni Kuchenka to sprzęt niemalże obowiązkowy w każdym domu. Nawet, jeśli nie jesteś mistrzem kuchni, potrafisz zagrzać tylko wodę na herbatę, a za wyczyn uważasz niedzielną jajecznicę, musisz ją mieć. Wybór odpowiedniego urządzenia może sprawić, że odkryjesz swoje kulinarne talenty. Zanim jednak zostaniesz mistrzem patelni, podejmij decyzję, jaka kuchenka stanie w twojej kuchni. Czy będzie to wolnostojąca kuchenka w rozsądnej cenie czy kuchenka przeznaczona do zabudowy, która idealnie wkomponuje się we wnętrze? Zastanów się i ruszaj na zakupy!
Kuchenka wolnostojąca czy do zabudowy?
Przedpokój to często zaniedbywane miejsce, a przecież to pierwsze, co widzimy po wejściu do mieszkania. Jego przemiana nie musi być kosztowna. Przedpokój to zwykle małe pomieszczenie, którego urządzenie może okazać się sporym problemem. Na niewielkiej powierzchni musimy tu bowiem nie tylko zmieścić kilka bardzo ważnych mebli, ale w dodatku to swoista wizytówka mieszkania – pierwsze, co widzimy po wejściu do środka. Planowanie wystroju przedpokoju jest utrudnione nie tylko przez jego niewielkie rozmiary, ale często również z powodu kształtu tego pomieszczenia i dużej ilości drzwi, które prowadzą do innych pomieszczeń. Na szczęście jest wiele prostych sposobów na to, by odmienić tę przestrzeń, odświeżyć ją i tchnąć w nią nowego ducha. Tych kilka sprawdzonych porad sprawi, że twój przedpokój zyska charakter i styl, a ty nie wydasz na tę metamorfozę fortuny! Zmień lustro i drzwi Lustro to jeden z tych elementów, bez których trudno wyobrazić sobie przedpokój. Mało kto pamięta jednak o tym, że pełni w nim ono nie tylko funkcję praktyczną, ale również estetyczną, a w dodatku pomaga optycznie powiększyć niewielką przestrzeń. Zmiana zwierciadła na większe lub o innym kształcie może więc sprawić, że całe pomieszczenie nabierze zupełnie nowego charakteru. Teraz niezwykle modne są lustra okrągłe, a w przedpokoju naprawdę możesz poszaleć z ich rozmiarem, wybierając nawet takie na całą ścianę. Innym, równie stylowym rozwiązaniem, będzie lustro w prostokątnej, dość grubej ramie, zamontowane tak, by wyglądało na oparte o ścianę i odchodzące od niej pod lekkim skosem. Jeszcze innym rozwiązaniem jest po prostu lustrzana ściana wykonana albo z jednej dużej lustrzanej tafli, albo mniejszych, zestawionych ze sobą, płytek. Dobrym pomysłem będzie też wymiana drzwi prowadzących z przedpokoju do innych pomieszczenia na takie z przeszkleniami, co doda mu lekkości i światła. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Zainstaluj nowy wieszak Wiele osób woli chować kurtki i wierzchnie okrycia od razu do szafy. Tam, gdzie nie ma miejsca na większe meble, doskonale sprawdzi się wieszak na ubrania. Choć być może ten element wyposażenia przedpokoju wydaje się wam nudny, to nic z tych rzeczy. Projektanci już dawno docenili wpływ takich, z pozoru banalnych, przedmiotów na całe wnętrze, dlatego dzisiaj bez problemu znaleźć można ciekawe wieszaki i listwy, na których można powiesić kurtkę, torbę czy klucze. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Pomyśl o oszczędności przestrzeni W małym pomieszczeniu liczy się każdy centymetr i trzeba dobrze wykorzystać dostępną przestrzeń. W takiej sytuacji świetnie sprawdzą się wielofunkcyjne meble. W przedpokoju najbardziej przydatna będzie ława z siedziskiem i pojemnikiem, np. na buty. Bez problemu znajdziesz taką, którą dopasujesz do reszty wystroju, a zaoszczędzona w ten sposób przestrzeń ułatwi korzystanie z małego albo wąskiego przedpokoju. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Wybierz dobre oświetlenie Małe zmiany przynoszą czasem duże efekty, o czym przekonasz się, jeśli tylko wymienisz oświetlenie w swoim przedpokoju. To pomieszczenie, w którym powinno być jasno, więc warto zainwestować w dobrej jakości lampy. Tu rzadko jednak możemy sobie pozwolić na długie żyrandole czy stojące lampy. Zamiast nich wybierz kinkiety albo plafony – będą równie efektowne, a przy okazji nie zabiorą cennego miejsca. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Pochowaj niepotrzebne rzeczy W przedpokoju i tak dużo się dzieje, warto więc zadbać o to, by nie widać w nim było dodatkowego bałaganu i niepotrzebnych przedmiotów. Tu z powodzeniem sprawdzą się wszelkiego rodzaju pudełka, kosze i pojemniki, które ukryją sezonowe dodatki, jak czapki, szaliki czy torebki. W wysokim pomieszczeniu dobrze też pomyśleć o zainstalowaniu pod sufitem wąskich półek, na których ustawisz te pudełka. Uzyskana w ten sposób dodatkowa przestrzeń na przechowywanie nie obciąży optycznie wnętrza. Przedpokój to ważne, choć często zaniedbywane pomieszczenie. Kilka prostych zmian może jednak sprawić, że tchniesz w jedną z ważniejszych części domu zupełnie nowe życie.
5 pomysłów na tanią i efektowną metamorfozę przedpokoju
Usta na spodniach? Tak. Buziak na koszulce – oczywiście. Całuśne nadruki stały się bardzo popularne. Jeśli się na nie zdecydujesz, masz gwarancję lekkiego, słodkiego i dziewczęcego wyglądu. Sprawdzamy, jakie elementy garderoby z tym motywem warto mieć. Usta w modzie do niedawna kojarzyły się ze słynnym logo zespołu Rolling Stones, które rozsławił jego frontman Mick Jagger. I choć nie do kończa pasuje do niego określenie „słodki”, to kultowe koszulki z ustami i językiem co roku proponują niemal wszystkie liczące się na rynku sieciówki – te T-shirty w szafie po prostu trzeba mieć. Na szczęście usta w wydaniu rockowym nie są osamotnione w modzie. Najbardziej dziewczęca? Oczywiście sukienka! W jaki sposób najprościej osiągnąć dziewczęcy look? Włożyć sukienkę nadrukowaną w usta, która jak wiadomo zawsze dodaje kobiecości i lekkości. A jeśli są na niej usta, to efekt urokliwego wyglądu – gwarantowany. Motyw ten jest nieco frywolny, dlatego sukienka z nadrukiem ust może nie będzie najlepszym wyborem na spotkanie w sprawie pracy lub ważne biznesowe rozmowy, ale na inne, mniej oficjalne okazje sprawdzi się świetnie. Spodnie + szpilki + szminka A jeśli nie chcesz być ubrana w usta od góry do dołu, możesz zdecydować się na rozwiązanie nieco mniej słodkie i wybrać spodnie z tym motywem. Co na górę? Jeżeli lubisz wyraziste połączenia, zdecyduj się na bluzkę także we wzory. Wolisz spokojne zestawienia? Włóż gładki T-shirt lub koszulę z kołnierzykiem. Lubisz, gdy mocne kolory korespondują ze sobą w stylizacji? Dobierz czerwone czółenka na niezbyt wysokim obcasie, a usta, te prawdziwe, koniecznie podkreśl czerwoną szminką. Bluzka – lepiej wąska niż szeroka Koszula, bluzka czy tunika? Motyw ust jest niemal wszędzie. Jeśli zamierzasz włożyć marynarkę, wybierz raczej elegancką koszulę na guziki. Do krótkich spodenek lub zwykłych dżinsów możesz włożyć luźną tunikę. Pamiętaj, że oversize to trend, który powoli się nudzi – w najnowszych kolekcjach wielu projektantów odchodzi od szerokiego kroju, podkreślając kobiece kształty i wąską talię. Twoje usta na ubraniu! Usta możesz też mieć na własnych warunkach – zrób własny T-shirt z tym motywem. Wystarczy wybrać jedną z wielu propozycji aplikacji i przyprasować ją lub naszyć na wybraną koszulkę – dobrą propozycją będzie biały t-shirt lub czarny. Naszywkami możesz też ozdobić inne ubrania, np. odświeżyć w ten sposób stare dżinsy lub kurtkę. Czy wiesz, że? Usta służą też do... siedzenia Usta zrobiły karierę nie tylko w modzie, ale także we wzornictwie. W roku 1936 roku Salvador Dali pokazał na Międzynarodowej Wystawie Surrealistów w Londynie obraz zatytułowany „Twarz Mae West, która może być używana jako surrealistyczne mieszkanie”, na którym sofa przybrała kształt ust aktorki. To właśnie one stały się pierwowzorem dla słynnej kanapy, którą później Dali wraz z przyjacielem, poetą Edwardem Jamesem wspólnie zaprojektowali. Sofa została obita była aksamitną tkaniną w kolorze, który nazwano shocking pink. Kanapę wyprodukowano jedynie w pięciu egzemplarzach. Potem powstawały kolejne reprodukcje, aż do roku 1972, kiedy włoski projektant Franco Audrito, założyciel Studia 65, przygotował sofę Bocca (z jęz. włoskiego – usta), dla której inspiracją była Marylin Monroe.
Buziaki, całusy, pocałunki – noś ubrania z motywem ust i wyglądaj słodko!
Nudne pościele to już przeszłość, bo na ich miejsce coraz częściej wybieramy pościele trójwymiarowe. Dają one niesamowity efekt, dzięki czemu prezentują się naprawdę wyjątkowo. Sprawdzą się idealnie do sypialni, poza tym mogą być doskonałym pomysłem na prezent. Co więcej, pościele 3D wcale nie kosztują fortuny, bo dostaniemy je już za mniej niż 200 zł. Na co zwrócić uwagę przy wyborze? Ciekawy motyw to jedno, ale zanim rozpoczniesz poszukiwanie tego jedynego określ, jakiej pościeli potrzebujesz. Sprawdź przede wszystkim rozmiar, aby najlepiej pasował do poduszek i kołdry. Najbardziej typowe komplety są w rozmiarze 160 x 200 cm. Jeśli jednak szukasz pościeli na duże sypialniane łóżko, upewnij się, czy rozmiar 200 x 220 cm nie będzie optymalny. Podobnie jest z materiałem, z którego jest uszyta pościel. Najczęściej są wybierane trójwymiarowe pościele z satyny bawełnianej. Jest ona miła w dotyku, delikatna i można ją prać w pralce (według zaleceń producenta zamieszczonych na metce). Za pościel 3D zapłacimy od 69 do 199 zł, w zależności od materiału, motywu, jakości nadruku, ale także ilości elementów, które wchodzą w skład zestawu. Dostępne są komplety składające się z 3, 4, a nawet 6 części (np. poszwa na kołdrę, dwie duże poduszki, dwa jaśki i prześcieradło). Motywy zwierzęce Jednym z najchętniej wybieranych motywów na pościelach trójwymiarowych są wzory zwierzęce. Ciekawie prezentują się zwierzęta na tle ich naturalnego środowiska lub na gładkim, zwykle ciemnym tle, które jeszcze bardziej je wyróżnia. Świetnie prezentują się zwłaszcza dzikie zwierzęta, w szczególności pantery, pumy czy tygrysy. Wśród motywów zwierzęcych znajdziemy także ptaki, np. pelikany czy pawie. Są delikatniejsze od dzikich zwierząt, choć prezentują się równie ciekawie. Dla młodzieży i dzieci dostępne są pościele 3D z takimi zwierzątkami, jak psy, koty czy króliki. Motywy urbanistyczne Innym motywem, który często jest wybierany w przypadku pościeli 3D, jest miasto. Najpopularniejsze są znane na całym świecie budowle symbolizujące dane państwo, np. Wieża Eiffla czy Big Ben. Świetnie prezentują się też pościele przedstawiające miasto nocą widziane z lotu ptaka. Światła w wieżowcach i nad mostami ładnie kontrastują z ciemnym tłem, dzięki czemu jest podkreślony efekt trójwymiarowości nadruku. Szukając pościeli 3D z widokiem miasta, dobrze jest się upewnić, czy nadruk jest jeden na środku kołdry oraz czy motyw jest mniejszy, ale powielany kilkukrotnie. W drugim przypadku efekt może być mniej spektakularny. Motywy florystyczne Ciekawie prezentują się także pościele 3D z nadrukami kwiatowymi. Najczęściej wybierane są róże, magnolie czy maki. Pościele z kwiatami zwykle są bardziej kolorowe niż te z widokiem miasta. Dominują róże, beże i czerwienie. Dla większego efektu warto wybrać pościel, której motyw kontrastuje z tłem. Tego rodzaju komplety sprawdzą się na prezent dla kobiety. Popularne komplety Oprócz zwierząt czy kwiatów znajdziemy także inne komplety pościeli 3D. Na czasie jest zwłaszcza motyw sportowy, w szczególności piłka nożna. Dla mężczyzn są przeznaczone pościele z samochodami lub motocyklami. Dobrym wyborem będą również pościele o nietypowym motywie, np. drewna, rozrzuconych kamieni, motyli czy imitacji patchworkowej narzuty.
Pościele 3D do 200 zł – przegląd
Światowa Organizacja Zdrowia podaje, że co roku aż 14 milionów osób na całym świecie dowiaduje się, że ma raka. Czy nowotworu można uniknąć? Ważne miejsce wśród sposobów zapobiegania zajmuje odpowiednia dieta. Co jeść, aby zmniejszyć ryzyko nowotworu? Dieta kontra rak Złe nawyki żywieniowe, stres, zanieczyszczenie środowiska oraz palenie papierosów to główne czynniki zwiększające ryzyko zachorowania na raka. Jeśli chcemy uniknąć groźnych chorób cywilizacyjnych, powinniśmy zmienić styl życia, zaczynając od diety. Powiedzenie „jesteś tym, co jesz” nabiera szczególnego znaczenia w przypadku profilaktyki nowotworowej. Odpowiednie produkty spożywcze są w stanie uchronić nas przed rakiem. Jak powinna wyglądać dieta antynowotworowa? Warzywa do walki z rakiem Podstawą diety antyrakowej powinny być produkty pochodzenia roślinnego, czyli warzywa i owoce. Witaminy, minerały oraz przeciwutleniacze to potężna oręż do walki z nowotworami, dlatego nie powinno ich zabraknąć w naszym codziennym menu. Jakie warzywa mają właściwości przeciwnowotworowe? Należy szukać produktów o intensywnym kolorze i wyrazistym smaku. Naturalne barwniki, które nadają warzywom barwę, chronią komórki przed działaniem substancji chorobotwórczych. W diecie antyrakowej powinny znaleźć się marchew, burak, rzodkiewka, które są bogate w beta-karoten. Nie zapominajmy o zielonych warzywach liściastych. Chlorofil, witamina C oraz kwas foliowy to składniki, które wzmacniają układ odpornościowy i niszczą wolne rodniki. Szpinak, rukiew wodna, rukola, sałata, cykoria, szczaw, liście pokrzywy to warzywa, których nie może zabraknąć w diecie antyrakowej. Poza tym należy regularnie jeść brokuły, kapustę, brukselkę, jarmuż, czyli warzywa z rodziny kapustnych, zawierające cenny chlorofil oraz błonnik pokarmowy. Nie zapominajmy również o pomidorach – zawarty w nich likopen ma właściwości antyoksydacyjne i neutralizuje wolne rodniki, które uszkadzają komórki. Owocowa recepta na zdrowie Na szczycie listy produktów, które zapobiegają nowotworom, królują owoce jagodowe. Wszystko to za sprawą zawartości antyoksydantów, które hamują rozwój komórek nowotworowych, niszczą wolne rodniki i działają przeciwzapalnie. Należy więc jak najczęściej sięgać po truskawki, maliny, borówki, jagody, porzeczki, jeżyny, jagody goji. Świetne właściwości mają również cytrusy oraz owoce egzotyczne. Są bogate w witaminy i przeciwutleniacze. Warto jeść pomarańcze, grejpfruty, ananasy, kiwi, mango oraz wyciskać z nich świeże soki. Pełne ziarno w profilaktyce rakowej Produkty pełnoziarniste są źródłem błonnika, dzięki któremu substancje kancerogenne są szybciej wydalane z organizmu. Błonnik pokarmowy pozytywnie działa na procesy trawienne oraz produkcję dobrych bakterii w jelitach, dzięki czemu organizm zyskuje siły do walki z nowotworami. Jakie produkty z pełnego ziarna warto jeść? Pieczywo razowe, brązowy ryż, makaron razowy, płatki owsiane, kasze to dobre źródła cennego błonnika. Zdrowe napoje o działaniu antynowotworowym Zielona herbata to jeden z najlepiej przebadanych produktów spożywczych. Naukowcy odkryli, że liście herbaty zawierają katechiny, które niwelują wolne rodniki. Badania wykazały, że picie zielonej herbaty może zmniejszyć zmiany nowotworowe. Powinniśmy pić 2–3 filiżanki zielonej herbaty dziennie, aby odczuć jej pozytywne działanie na organizm. W diecie rakowej nie może zabraknąć niezwykłej substancji – resweratrolu. Tajemniczy związek hamuje proces tworzenia się komórek nowotworowych oraz pomaga w regeneracji uszkodzonych komórek. Najlepszym źródłem resweratrolu jest czerwone wino. Można też sięgnąć po sok z winogron albo jeść te owoce na surowo. Podobne działanie ma niezwykle bogaty w antyoksydanty sok z granatu. Kuracja nim wzmacnia odporność i pozwala pozbyć się szkodliwych substancji. Szczypta przypraw przeciwko rakowi Okazuje się, że właściwości antynowotworowe mają nawet przyprawy! Szczypta aromatycznego dodatku nie tylko podkręca smak potraw, ale może też wzmocnić nasze zdrowie. Na szczególną uwagę zasługuje kurkuma. Intensywnie pomarańczowa przyprawa, składnik mieszanki curry, zawiera substancję o nazwie kurkumina. Naukowcy dowiedli, że kurkumina sprawia, że komórki nowotworowe ulegają samozniszczeniu. Warto więc dodawać ją do zup, sałatek oraz warzyw. Podobne właściwości ma imbir, który likwiduje stany zapalne oraz zapobiega nowotworom, ponieważ spowalnia rozwój komórek rakowych. Kłącza imbiru są też źródłem przeciwutleniaczy, czyli najważniejszych substancji w profilaktyce nowotworowej.
Dieta antyrakowa. Co jeść, aby uniknąć nowotworu?
Paryżanki od dekad inspirują świat mody. A może to świat mody fascynuje je? Paryski szyk to transakcja wiązana, która niezmiennie wywiera ogromny wpływ na miłośniczki mody na całym świecie. Ines de la Fressange to jedna z najsłynniejszych modelek, która jest prawdziwą, francuską ikoną stylu. Jej kreacje zawsze są szeroko komentowane, zarówno przez jej rodaków, jak i dziennikarzy modowych w każdej, liczącej się gazecie piszącej o stylu i trendach. Ines potrafi zadać szyku – i właśnie postanowiła podzielić się swoimi sekretami i wskazówkami. Autorka doskonale wie, o czym pisać – przez wiele lat pracy zdobyła nie tylko cenne doświadczenie i wiedzę, ale także sama wypracowała swój indywidualny styl, w którym z elegancją i wyczuciem łączy najnowsze trendy i nieśmiertelne klasyki, które każda kobieta powinna mieć w swojej szafie. Ines de la Fressange pisze o modzie i urodzie, zdradzając zakulisowe tajniki modowego świata, dzięki którym każda czytelniczka będzie mogła na własnej skórze przekonać się, jak dobrze można wyglądać, dzięki paryskiemu szykowi. Garderoba w stylu francuskim Paryski styl, chociaż wyrafinowany, elegancki i bardzo kobiecy, w rzeczywistości opiera się na zaledwie siedmiu podstawowych elementach. Brzmi nieprawdopodobnie? A jednak! Nie trzeba mieć ogromnej garderoby, aby zawsze wyglądać świetnie. Wystarczy dobra podstawa i kilka ponadczasowych dodatków, aby wyglądać jak dziewczyna z okładki francuskiego magazynu o modzie. Nie tylko moda „Paryski szyk. Podręcznik stylu” to nie tylko moda i uroda. Ines de la Fressange prezentuje także lifestyle, który doskonale współgra z jej rolą modnej, francuskiej dziewczyny. Autorka przeprowadza czytelników przez sekrety mody, urody, ale także zdradza liczne wskazówki dotyczące dekoracji wnętrz i urządzania przyjaznej, a jednocześnie stylowej przestrzeni wokół siebie. Książka została również wzbogacona o zdjęcia jej córki, a także liczne szkice i zdjęcia wykonane przez samą autorkę. Dzięki temu „Paryski szyk” to nie tylko opowiastka o ubraniach, a szeroko zakrojony opis tego, co składa się na pożądany przez kobiecy na całym świecie francuski styl. Ines de la Fressange odkrywa przed czytelnikami także Paryż, widziany jej oczami. W swoim „Podręczniku stylu” oprowadza po ukochanym mieście artystów i kreatorów, zdradzając najlepsze, subiektywnie wybrane hotele, restauracje, a także miejsca w których można odpocząć i poczuć prawdziwy klimat tego pięknego miasta. „Paryski szyk” to książka dla miłośników mody, ale nie tylko – to także ciekawe spojrzenie oczami autorki na to, co właściwie składa się na francuski styl. Źródło okładki: www.rebis.com.pl
„Paryski szyk. Podręcznik stylu” Ines de la Fressange – recenzja
Wielu kierowców w upalne dni decyduje się na parkowanie pod drzewami. Może się to okazać bardzo niekorzystne dla lakieru, zwłaszcza latem, kiedy z drzew intensywnie wydzielają się soki. Spadająca żywica może odbarwić lakier, dlatego warto ją jak najszybciej usunąć. Znalezienie wolnego miejsca parkingowego w godzinach szczytu często graniczy z cudem, więc chcąc nie chcąc, niejednokrotnie musimy zaparkować samochód pod drzewem. Takie miejsce jest szczególnie niebezpieczne dla lakieru, jeśli staniemy pod jakimś iglakiem. Większość z nich latem wydziela spore ilości żywicy, którą trudno usunąć samą wodą z szamponem. Często konieczne jest sięgnięcie po specjalistyczną chemię, która znacznie szybciej poradzi sobie z problemem. Szybka wizyta w myjni? Mogłoby się wydawać, że najlepszym rozwiązaniem po zauważeniu plam na karoserii będzie wizyta w myjni. Jeśli są to ślady po sokach drzew, prawdopodobnie wystarczy zwykła woda z pianą. Nieco inaczej sytuacja wygląda, jeśli na lakierze znajduje się żywica, którą niełatwo usunąć. Po wizycie w myjni warto więc jeszcze raz dokładnie obejrzeć pojazd. Jeśli na karoserii nadal znajdują się ślady soku, konieczne będzie sięgnięcie po odpowiedni preparat. Odradzamy eksperymentowanie z różnego rodzaju rozpuszczalnikami, które mogą wyrządzić jeszcze większe szkody. Jakich środków użyć? Z problemem powinna sobie poradzić większość środków polecanych do walki z silnymi zabrudzeniami. Ważne jednak, aby zareagować jak najszybciej, zanim zawarte w żywicy związki zaczną wnikać w lakier, wchodząc z nim w reakcje. W awaryjnych sytuacjach, kiedy nie mamy dostępu do odpowiedniego preparatu, możemy sięgnąć po benzynę ekstrakcyjną. Jest niegroźna dla lakieru, a często radzi sobie z sokami drzew czy ptasimi odchodami. Jednak gdy jest upalnie, radzę wyposażyć się w jeden z polecanych środków, które zawsze warto mieć przy sobie, zwłaszcza że są niedrogie. * Tenzi TG Cleaner box:offerCarousel Wysokiej jakości preparat gotowy do użycia, skutecznie usuwający z lakieru żywicę, smołę czy pozostałości po klejach. Nie wymaga rozcieńczania, wystarczy go nanieść na plamę i odczekać kilka minut. Cena ok. 35 zł za litrowe opakowanie. * Atas Resinol box:offerCarousel Przeznaczony do walki z żywicą preparat w spreju. Nadaje się do stosowania na karoserii, ale też szybach samochodu. Gotowym środkiem wystarczy prysnąć na defekt i odczekać minutę. Następnie zaleca się przemycie miejsca wodą z szamponem. Cena ok. 10 zł za opakowanie 250 ml. * Sonax box:offerCarousel Popularny, cieszący się dobrą opinią preparat. Usuwa żywicę, ptasie odchody i inne uporczywe zabrudzenia ze wszystkich lakierów samochodowych, szyb i tworzyw sztucznych. Cena: ok. 28 zł za opakowanie 400 ml. Co jeszcze warto zrobić? Uniknięcie kontaktu z żywicą i innymi sokami drzew jest bardzo często niemożliwe. Wystarczy nawet chwila pod drzewem podczas postoju w korku, żeby na lakierze pojawiły się plamy. Istnieją jednak sposoby, które pozwolą nieco utrudnić żywicy wnikanie w lakier. Jednym z nich jest nawoskowanie karoserii, co dodatkowo znacznie ułatwia usuwanie z lakieru wszelkich zanieczyszczeń. Powierzenie zabiegu profesjonalnej firmie detailingowej wiąże się z dosyć dużymi kosztami. Szukając alternatywy, można wykonać mniej profesjonalny zabieg własnoręcznie, używając np. wosku na mokro firmy Plak, kosztującego ok. 15 zł za opakowanie 750 ml. Efekt może nie będzie tak imponujący jak po interwencji profesjonalistów, ale pozwoli zabezpieczyć lakier przed niekorzystnymi czynnikami. Parkując samochód pod drzewami, musimy się liczyć z zabrudzeniem lakieru. Warto się jednak przygotować na taką sytuację i mieć przy sobie odpowiedni środek. Zbagatelizowanie sprawy może skończyć się odbarwieniem lakieru, a jego naprawa wiąże się już z dużo większym wydatkiem niż zakup preparatu do walki z żywicą.
Żywica z drzew na karoserii. Czym usunąć?
Mając zakupiony zestaw nowych głośników samochodowych, możemy udać się do warsztatu car audio, który zamontuje je za nas lub zakasać rękawy i samemu zmierzyć się z zadaniem. To wcale nie jest takie trudne! Modelowy przykład Zakupiony został przez nas jeden z najpopularniejszych modeli głośników, a więc dwudrożny i odseparowany zestaw o średnicy 165 mm. Składa się on z czterech głośników. Pierwsze dwa to przetworniki nisko-średniotonowe (tzw. woofery), które zastąpią fabryczne głośniki montowane w dolnej części tapicerki drzwi. Dwa kolejne to głośniki wysokotonowe (tzw. tweetery), które postaramy się umieścić na wysokości uszu kierowcy, by stworzyć jak najlepszą scenę dla odsłuchu. Wychodzimy przy tym z założenia, że auto nie posiada fabrycznych miejsc na tweetery. Omawiany zestaw ma charakter odseparowany, a więc tweeter został oddzielony od woofera i nie gra w jego osi. Ostatnim elementem kompletu są zwrotnice, do których podłącza się okablowanie, dzielą one pasmo częstotliwości na tony niskie i wysokie. Demontaż elementów drzwi Pierwszym poważnym zadaniem związanym z wymianą głośników jest demontaż tapicerki przednich drzwi. Tapicerka może być przymocowana w różny sposób. W przypadku nowszych aut są to najczęściej zwykłe zaczepy, co ułatwia pracę, gdyż ich demontaż wymaga jedynie użycia siły. W starszych autach zwykło się stosować połączenia śrubowe, które często ukryte są za zaślepkami. Należy uważnie przyjrzeć się tapicerce, aby zlokalizować wszystkie śruby, które należy wykręcić. W niektórych autach zdarzają się także mocowania mieszane, a więc zarówno z użyciem śrub, jak i zaczepów. Przed demontażem tapicerki warto przejrzeć źródła internetowe, gdzie znaleźć można zdjęcia tapicerek drzwi konkretnych modeli aut lub poradniki, które pomogą w sprawnym poradzeniu sobie z zadaniem. Na dodatkowe trudności natknąć mogą się posiadacze aut wyposażonych w ręczny mechanizm opuszczania szyb. Otóż korbki szyb mocowane są do drzwi specjalnymi haczykami, których wypięcie bywa uciążliwe. Po zdjęciu tapicerki drzwi naszym oczom powinny ukazać się głośniki, które należy najpierw wykręcić, a następnie wyciągnąć wtyczkę z okablowaniem. Okablowanie i zwrotnica Kolejny etap stanowi zamocowanie zwrotnicy. Najlepszym wyjściem jest wywiercenie dwóch otworów w poszyciu drzwi i przykręcenie do nich zwrotnicy. Przed ostatecznym montażem warto przymierzyć boczek i sprawdzić, czy nie będzie problemów z jego ponownym przymocowaniem. Kable fabrycznie zasilające woofer podłącza się do zwrotnicy w jej części oznaczonej najczęściej słowem input. Połączenia fabryczne z reguły posiadają dedykowane końcówki, które należy odciąć, a następnie usunąć kawałek izolacji i przykręcić kable zgodnie z polaryzacją. Kable głośnikowe od woofera i tweetera również przykręca się do zwrotnicy. Mocując końcówki kabli do woofera, warto je przylutować, co zapewni trwałe i pewne połączenie. W zależności od modelu auta przykręcenie nieoryginalnego głośnika do drzwi może wymagać zastosowania dodatkowych dystansów, których zakup na szczęście nie jest drogi. Głośnik wysokotonowy Kolejną kwestią jest montaż głośników wysokotonowych. Jeśli auto posiada przygotowane fabrycznie miejsce, sytuacja jest prosta. Problem pojawia się w przypadku starszych modeli, gdzie producenci najczęściej nie oferowali rozbudowanych systemów głośnikowych. Tweetery zamontować można jednak w niemal bezinwazyjny sposób na podszybiu wnętrza auta, przeciągając kabel głośnikowy do drzwi w miejscu, w którym prowadzone są fabryczne wiązki elektryczne. Jest to rozwiązanie proste i estetyczne. Po zainstalowaniu głośników w drzwiach warto dokonać próbnego odsłuchu, aby wykluczyć ich fabryczne wady. Ostatnim krokiem jest zamontowanie z powrotem tapicerki drzwi. Wymiana głośników daje sporą poprawę jakości dźwięku, a także mnóstwo satysfakcji z wykonanej pracy i zaoszczędzonych pieniędzy, które przeznaczyć można np. na nowy radioodtwarzacz lub materiały do wygłuszenia drzwi.
Samodzielny montaż głośników w aucie
Po naturalną pielęgnację włosów sięga coraz więcej kobiet. Częstym problemem, przed którym wtedy stają, są szampony do włosów, a właściwie jeden z ich składników – SLS. Silne detergenty są często posądzane o zły wpływ na włosy i skórę głowy, dlatego część kobiet rezygnuje z takich kosmetyków. Czy warto zupełnie usunąć je ze swojej pielęgnacji? Czym są SLS i kiedy należy ich unikać? Działanie szamponów z SLS SLS (Sodium Lauryl Sulfate) oraz SLES (Sodium Laureth Sulfate) to syntetyczne detergenty. Znajdziemy je w wielu produktach – od szamponów do włosów, przez żele pod prysznic, aż po płyny do mycia naczyń. W przypadku włosów ich głównym zadaniem jest oczyszczanie skóry głowy z brudu, martwego naskórka i nadmiaru sebum. Często zarzuca się im to, że działają zbyt drażniąco na skórę. Rzeczywiście, stosowane w dużych ilościach mogą powodować podrażnienia, a nawet przyspieszać przetłuszczanie się włosów. Nie są wskazane szczególnie osobom z wrażliwą skórą, skłonną do przesuszania. Alternatywą dla szamponów z SLS i SLES są kosmetyki zawierające delikatniejsze substancje myjące. Często są to produkty pochodzenia naturalnego lub kosmetyki przeznaczone dla dzieci. Świetnie sprawdzają się przy częstym myciu włosów, pozostawiając je oczyszczonymi, ale nie podrażniając przy tym skóry głowy. Po silniejsze szampony z SLS dobrze jest sięgać co jakiś czas, aby dokładniej oczyścić skalp. Jest to szczególnie ważne, jeżeli na co dzień stosujemy produkty do stylizacji zawierające duże ilości silikonów nierozpuszczalnych w wodzie. Stosowanie takiego oczyszczającego szamponu co kilka myć wyjdzie na dobre włosom i skórze głowy. Przegląd szamponów bez SLS Szukając szamponów bez SLS, warto rozejrzeć się wśród kosmetyków przeznaczonych dla alergików, produktów aptecznych lub naturalnych. Z łatwością znajdziemy preparat dopasowany do potrzeb zarówno naszych włosów, jak i skóry głowy. Pamiętajmy, aby zawsze czytać skład takiego szamponu, by mieć pewność, że wybieramy produkt, w którym nie znajdują się silne detergenty. Biovax Latte (ok. 20 zł) – szampon zawiera proteiny mleczne, które pomagają w odbudowie i regeneracji włosów. Będzie idealny, jeśli włosy są osłabione lub zniszczone. Nie zawiera w składzie SLS, SLES ani parabenów. Sylveco Odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany (ok. 20 zł) – delikatny szampon, który idealnie sprawdza się przy codziennym stosowaniu. Nawilża włosy i skutecznie łagodzi suchą skórę głowy. Będzie doskonałym rozwiązaniem dla posiadaczek wrażliwego skalpu, podatnego na przesuszenia i podrażnienia. Natura Siberica Rokitnikowy szampon do włosów osłabionych i zniszczonych (ok. 25 zł) – kosmetyk ma bogaty skład, w którym znajdziemy wiele naturalnych wyciągów i olejków. Świetnie sprawdzi się na zniszczonych włosach potrzebujących odpowiedniej, delikatnej pielęgnacji. Z powodzeniem można stosować go do codziennego mycia włosów. Orientana Ajurwedyjski szampon do włosów imbir i trawa cytrynowa (ok. 30 zł) – kosmetyk, który sprawdzi się na różnych typach włosów. Doskonale oczyszcza skórę głowy bez jej niepotrzebnego podrażniania. Skład oparty jest na indyjskich recepturach wykorzystujących naturalne składniki idealne do pielęgnacji włosów. Planeta Organica Szampon odżywczy Aleppo (ok. 15 zł) – delikatny szampon do włosów, w składzie którego znajdziemy m.in. oliwę z oliwek oraz ekstrakty z czarnego kminku, fig i róży damasceńskiej. Dobrze oczyszcza skórę głowy, odżywia włosy i ułatwia ich rozczesywanie. Jego naturalny skład sprawia, że świetnie sprawdzi się u posiadaczek wrażliwego skalpu. Znalezienie idealnego szamponu niezawierającego silnych detergentów jest coraz łatwiejsze. Do wyboru mamy dużą gamę kosmetyków o naturalnych składach, które sprawdzą się zarówno u posiadaczek wrażliwej skóry, jak i u osób, które chcą ograniczyć silne detergenty w swojej codziennej pielęgnacji. Przed zakupem szamponu warto sprawdzić jego skład, aby przekonać się, czy nie zawiera detergentów mogących mieć zły wpływ na delikatną skórę głowy.
Szampony bez SLS – kiedy po nie sięgnąć i jakie produkty wybrać?