source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Każdy, kto obcuje z komputerem na co dzień, wie doskonale, jak ważny jest komfort i bezpieczeństwo pracy. Kilka godzin przed źle dopasowanym ekranem i nasze samopoczucie gwałtownie się obniża, a zmęczone oczy dają się we znaki. Ciągłe skupianie wzroku prowadzi do szybkiego przemęczenia organizmu, co skutkuje zmniejszoną efektywnością wykonywanych obowiązków. Jak zatem uniknąć przykrych konsekwencji ciągłej pracy przed monitorem? Odpowiedź jest całkiem prosta – należy dobrać odpowiedni ekran, a aby tego dokonać, trzeba unikać 7 popularnych błędów. Wygoda użytkowania Błąd pierwszy: dobór przekątnej. Gdzie tak właściwie umieścimy nasz ekran? Na biurku, na meblach, czy może przymocujemy go do sufitu? Zależnie od swojego przeznaczenia, urządzenie powinno posiadać odpowiednie wymiary. Im dalej znajdujemy się od monitora, tym większa powinna być jego przekątna. Zgodnie z zaleceniami, odległość pomiędzy nadajnikiem a odbiorcą nie może być mniejsza niż dwukrotność przekątnej, ale jednocześnie nie większa niż jej pięciokrotność. Według przelicznika 1 cal wynosi w przybliżeniu 2,5 cm. Zatem dla dwudziestodwucalowego ekranu optymalna odległość waha się od 110 do 225 cm. Takie wartości w zupełności wystarczą dla przeciętnego użytkownika. Błąd drugi: pod jakim kątem? Ważną kwestię stanowi maksymalny kąt widzenia, podawany w stopniach. Jeżeli nasz fotel biurowy posiada kółka i ciężko nam wysiedzieć w jednym miejscu, parametr ten wzbudzi naszą sympatię. Im wyższa wartość kąta widzenia, tym lepsza jakość obrazu, gdy spoglądamy na monitor z boku lub z góry. Atrybut posiada swoje wartości w pionie i poziomie, a ich maksimum to 180 stopni. Przegląd techniczny Błąd trzeci: akcja, reakcja. Każdy monitor posiada obszerną specyfikację, jednak jej przegląd bywa kłopotliwy. Masa liczb i oznaczeń nic nam nie mówi, jednak to od nich zależy, jak dobrze będzie nam się pracowało. Powszechnym błędem jest zły dobór czasu reakcji. Z reguły celujemy w wyższe wartości i w tym przypadku jest to zgubny nawyk. Czas przejścia z koloru czarnego do białego powinien być możliwie jak najkrótszy, zapobiega to bowiem efektom smużenia obrazu. Błąd czwarty: chcę większy obraz! Grając w gry, oglądając filmy czy zdjęcia, zawsze staramy się ustawić możliwie największą rozdzielczość. Im więcej, tym lepiej. Jest to prawda, ale tylko częściowo. Kupując wyświetlacz należy dopasować jego rozdzielczość do posiadanej karty graficznej, może się bowiem okazać, iż nasz domowy komputer nie obsługuje wysokich standardów. Filmy jakości Full lub Ultra HD stanowią gratkę dla miłośników kina, jednak ich przechowywanie wymaga ogromnej pamięci na dysku. Konfrontacja możliwości jednostki centralnej z możliwościami monitora stanowi podstawę wyboru optymalnej rozdzielczości. Błąd piąty: nic nie widać... Poważny problem stanowi jasność ekranu, wyrażana w cd/m2. Od jej wartości zależy, jak dobrze widzimy obraz w jasnych pomieszczeniach. Właściwie ciężko określić jej wartość optymalną. Jeżeli pomieszczenie posiada okna od strony wschodniej i spodziewamy się dużego nasłonecznienia, warto zakupić ekran o wartości wyższej niż 200 cd/m2. Jeśli jednak pracujemy przy zasłoniętych roletach bądź wieczorami, wyższa jasność nie znajdzie zastosowania. Wymiar technologii Błąd szósty: telewizor czy monitor? Producenci oferują dwa w jednym, chcąc jednak połączyć te dwie funkcje, można się bardzo rozczarować. O ile każdy współczesny telewizor może odbierać obraz z komputera, o tyle już nie każdy monitor posiada funkcje telewizora. Wbudowane głośniki czy obsługa pilota to tylko niektóre z nich. Sedno sprawy tkwi we wbudowanym tunerze telewizyjnym. Jeśli go brak, nie uda nam się zamienić monitora w odbiornik tv. Błąd siódmy: diodowa rewolucja. Diody LED stają się coraz popularniejsze na rynku, wyposażone w nie są ekrany, światła, a nawet zegary w samochodach. O co tak naprawdę chodzi w technologii LED? Dotyczy ona podświetlenia barw. Wierność kolorów jest wyższa, gdy korzystamy z tego rozwiązania. Ekrany z diodami wyświetlają 114% przestrzeni barwy właściwej, a normalne monitory 82 (do 97 w najlepszych modelach). Wynika z tego, iż użytkowanie diod powinno ograniczyć się zatem do ludzi, pracujących z grafiką zawodowo. Czas na zakupy Wiele problemów wynika z nieznajomości parametrów. Powyższe przykłady są niejako zbiorem częstych dylematów i pytań, jakie klienci zadają sprzedawcom. Ciężko polecić konkretny model, gdy nie zna się dokładnego przeznaczenia i warunków pracy użytkownika. Podejmij odpowiednią decyzję. Wiesz już, jakich błędów unikać.
7 popularnych błędów popełnianych przy wyborze monitora
Jeśli mamy w planach kilkugodzinną pieszą wędrówkę, warto się do niej dobrze przygotować. Nie ulegajmy fałszywemu przekonaniu, że nie może się zdarzyć nic nieoczekiwanego. Przygotowanie zacznijmy od wyboru plecaka. Plecak turystyczny powinien spełniać kilka wymogów. Pierwszy i najważniejszy: powinien po zapakowaniu wygodnie leżeć na plecach. Ważne są również szerokie i regulowane szelki oraz wentylacja pleców. Dobrze, gdy ma pas piersiowy i biodrowy, które dodatkowo go trzymają. Jego pojemność uzależniamy od liczby rzeczy, które chcemy zabrać. Na jednodniowy wypad powinien wystarczyć plecak o pojemności 35 l. Na przykład model Aruba firmy Hi-Tec jest oferowany w zestawie z osłoną przeciwdeszczową. Doceni ją każdy, kto choć raz wędrował w rzęsistym deszczu. Co wrzucamy do plecaka? Mapa i kompas To tak oczywisty zestaw, że... o nim nie pamiętamy. Mapę trzeba ze sobą zabrać. Nie wiadomo, czy wszędzie na szlaku będą oznaczenia albo dobrzy ludzie, którzy wskażą trasę. Dziś często korzystamy z map i kompasów w telefonach, lecz w razie awarii nic nie zastąpi zestawu tradycyjnego. Kupując mapę, lepiej wybrać wersję laminowaną, co przedłuży jej żywotność i pozwoli rozłożyć ją nawet w czasie deszczu. Jeżeli korzystamy z papierowych, przyda nam się pokrowiec na mapę, który ją ochroni przed wodą i zniszczeniem. Scyzoryk turystyczny Bez tego ani rusz! Scyzoryk to nie tylko nóż, którego możemy użyć choćby do obrania owocu, ale też wiele innych narzędzi przydatnych w nieprzewidzianych sytuacjach. W skład scyzoryków typu multitool wchodzi nie tylko otwieracze do kapsli i konserw, ale też piłka, kombinerki, śrubokręt, nożyczki itp. Scyzoryki zazwyczaj są zapakowane w etui ze szlufką, więc można je przytroczyć do paska lub plecaka, by zapobiec zgubieniu. Apteczka Niezbędny przedmiot w plecaku turysty. W podstawowej wersji apteczka powinna zawierać: środek dezynfekujący, zestaw plastrów, bandaż elastyczny, leki przeciwbólowe oraz leki przyjmowane przez nas stale. Do tego zestawu warto dorzucić krem z filtrem, płyn przeciw owadom (szczególnie dobre są spreje dla wędkarzy), żel na ukąszenia oraz środki higieniczne (chusteczki, papier toaletowy itp.). Latarka Latarka w telefonie komórkowym nie jest najlepszym rozwiązaniem. Może się okazać, że smartfona będziemy potrzebowali do innych, ważniejszych celów. Sprawdźmy koniecznie latarkę, zanim wrzucimy ją do plecaka. Dzięki wykorzystaniu diod ledowych baterie lub akumulatorki mają dłuższą żywotność, wystarczy zadbać o zapas baterii. Latarki czołowe wydają się wygodniejsze, bo mamy większą swobodę ruchu, czasem jednak lepsza okazuje się latarka ręczna. Nie ulega jednak wątpliwości, że przynajmniej jedną powinniśmy mieć ze sobą. Zapałki i sznurek Coś równie oczywistego, ale często pomijanego. Przez doświadczonych turystów noszone w foliowym woreczku. Dobrym wyborem są zapałki kowbojskie odpalane od wszystkiego. Można też zaopatrzyć się w zapałki wodoodporne lub tak zwaną wieczną zapałkę. Prowiant W czasie wędrówki powinniśmy robić postoje co 1–3 godziny. Zależy to od trudności trasy oraz kondycji naszej i grupy. Podczas odpoczynku warto się posilić. Miejmy przy sobie coś odżywczego. Nie liczmy na to, że może po drodze uda się nam coś kupić. Dobre kanapki, owoce i batony musli zapewnią siłę oraz energię na dalszą wędrówkę. Ważne, byśmy mieli ze sobą zapas wody – najlepiej w bidonach. Butelki typu pet nośmy zawsze w środku plecaka, ponieważ nie powinno na nie padać słońce. Odzież Ktoś może zapytać: „Po co, skoro idziemy tylko na kilka godzin?”. Zawsze warto mieć oddychającą koszulkę na zmianę, dodatkową parę skarpetek, jeśli obetrzemy stopy, oraz bluzę, która uchroni nas przed chłodem. Obecnie odzież turystyczną szyje się z takich materiałów, że zajmuje ona niedużo miejsca. Coś na słońce, coś na deszcz Nie wyruszajmy na szlak bez nakrycia głowy – czapka lub kapelusz ochronią przed słońcem i wiatrem. Dodatkowo warto mieć ze sobą okulary przeciwsłoneczne. Zestaw na odmienną aurę, czyli peleryna przeciwdeszczowa i stuptuty, musi znaleźć się w plecaku turysty, zwłaszcza górskiego, bo pogoda w górach może nieźle zaskoczyć. Jeżeli nasz plecak nie jest wyposażony w odpowiednią ochronę, kupmy wodoodporny pokrowiec, dzięki czemu zabezpieczymy nasze rzeczy przez przemoknięciem. Naładowany telefon komórkowy Z wpisanym numerami alarmowymi oraz kontaktem do osoby, którą należy zawiadomić w razie wypadku. Dziś telefon wykorzystujemy jako mapę, latarkę, aparat fotograficzny, kompas, odtwarzacz muzyki... Pamiętajmy, że podczas wycieczek, zwłaszcza wielogodzinnych, to jedyny łącznik ze światem w razie zgubienia się, wypadku lub innego zagrożenia. Dokumenty wraz z informacją o chorobach przewlekłych i przyjmowanych lekach Warto je schować do wodoodpornego etui. W naszych dokumentach powinna się znaleźć karta ratownicza, którą możemy sami przygotować. Umieśćmy na niej informacje o grupie krwi, chorobach przewlekłych i przyjmowanych stale lekach. A także numer kontaktowy do osoby, którą należy zawiadomić w razie wypadku. Pamiętajmy, by był to ktoś, kto z nami na tę wycieczkę się nie wybrał. Plecak turysty jest jak polisa ubezpieczeniowa, bo tak naprawdę mamy w nim wiele rzeczy „na wypadek, gdyby”. Jeśli ich nie wykorzystamy w 100%, tym lepiej!
10 przedmiotów, które powinny znaleźć się w plecaku turysty pieszego
Tematyka dinozaurów bywa dla dzieci od samego początku czymś fascynującym. Pochłaniają one wiadomości o tych tajemniczych zwierzętach. Często jednak ze względu na brak możliwości bezpośredniego obcowania z prehistorycznymi stworami pozostaje niedosyt. Wszak nie ma jeszcze możliwości przeniesienia się w czasie i zobaczenia na żywo tyranozaura goniącego swoją ofiarę... Gry planszowe z założenia próbują stworzyć namiastkę takiej sytuacji, a efekt próby zależy od zaangażowania i wyobraźni graczy. „Wyspa Dinozaurów” zabiera dzieciaki do czasów prehistorycznych i daje im szansę uratowania części stworzeń poprzez zabranie ich na swoją wyspę. Zawartość pudełka Mając w rękach pudełko „Wyspy Dinozaurów” nietrudno odgadnąć, że jest to gra przeznaczona przede wszystkim dla dzieci. Żywe kolory i wręcz cukierkowa grafika przykuwają uwagę najmłodszych. Karty w pudełku (162, w tym 6 kart pomocy) przedstawiają się tak samo, zachęcając do rozłożenia ich i obejrzenia. Poza tym w środku znajdziemy oczywiście instrukcję. Gra została wydana przez FoxGames, przewidziana jest dla od 2 do 6 graczy w wieku od 7 lat, a rozgrywka zajmuje ok. 15 minut. Na ratunek! Jak już wcześniej wspomniałem, „Wyspa Dinozaurów” polega na ratowaniu okazów z wyspy zagrożonej katastrofą. W jaki sposób? Na środku stołu wykłada się karty początkowych dinozaurów (o najniższych wartościach), które zamieszkują główną wyspę. Wyspa podzielona jest na określone strefy, a dinozaury na rodzaje. Gracze otrzymują do ręki 7 kart oraz kartę swojej wyspy, którą wykładają przed sobą. W każdej turze wybierają maksymalnie 2 karty tego samego rodzaju i kładą zakryte przed sobą. Następnie wszyscy odkrywają karty i zaczyna się zdobywanie okazów z wyspy głównej. By pozyskać dinozaura wartość wyłożonych przez gracza kart musi być oczywiście wyższa od karty znajdującej się na środku. Jeśli kilku graczy zagra karty tego samego typu, w pierwszej kolejności kartę pozyskuje ten, który odsłonił najwyższą sumaryczną wartość. Zabiera kartę ze środka, a na jej miejsce kładzie jedną z wcześniej wyłożonych. Po 10 analogicznych rundach następuje katastrofa i wyspa główna zostaje zniszczona. Gracze podsumowują wartości punktowe posiadanych przez siebie dinozaurów i wygrywa osoba, która zdobyła ich najwięcej. Aby wprowadzić nieco zamieszania, podczas każdej tury odsłaniana jest dodatkowo karta zdarzenia, która powoduje np. zasłonięcie pewnych obszarów na wyspie. Podsumowanie „Wyspa Dinozaurów” skierowana jest przede wszystkim do dzieci i w takim gronie sprawdza się najlepiej. Mogą w nią grać zarówno 7-latkowie, jak i trochę młodsze dzieci, które potrafią liczyć do 20. Wszystko dzięki dwóm trybom rozgrywki (łatwiejszemu i trudniejszemu), które delikatnie modyfikują zasady i wpływają na uniwersalność tego tytułu. W obu wariantach skomplikowanie gry jest niewielkie, a rozgrywka dość szybka. Nie ma tutaj miejsca na tworzenie rozbudowanej strategii, czy długie zastanawianie się nad ruchem, ponieważ wszystko zależy od dobieranych w trakcie gry kart. Dużą rolę natomiast odgrywa blef. Istotne są także próby odgadnięcia, jakie karty zagrali przeciwnicy i które dinozaury będą chcieli w danej turze pozyskać. „Wyspę Dinozaurów” można kupić na Allegro za ok. 40zł.
„Wyspa Dinozaurów” – recenzja gry
Rozwój technologii pozwala nam na łatwiejsze funkcjonowanie w otaczającym nas świecie. Smartfony coraz częściej zastępują nam komputery, telewizję, kalendarze i aparaty. Nagrywanie filmów smartfonem również staje się coraz popularniejsze. Zabieranie na ważne wydarzenie, imprezę czy wakacje całej torby sprzętu i potrzebnych do ładowania kabli jest uciążliwe. Z pomocą przychodzą nam smartfony, w których często kryją się zaawansowane podzespoły oraz przyzwoite parametry optyki i matrycy – dorównujące jakością dobrej klasy aparatowi fotograficznemu czy kamerze cyfrowej. Dobry aparat to nie wszystko Dobre narzędzie to dopiero połowa sukcesu. Aby nakręcić porządne wideo, trzeba pamiętać, że wiele zależy także od nas samych. Przed rozpoczęciem przygody z filmowaniem, warto zapoznać się z wszystkimi możliwościami i opcjami telefonu.Pierwszym krokiem w nauce operowania telefonem jest łapanie ostrości i korzystanie z zoomu. W następnej kolejności dobrym pomysłem jest zgłębianie wiedzy na temat różnych „sztuczek” oraz akcesoriów ułatwiających pracę ze smartfonem. Zbyt kontrastowe lub niedoświetlone wideo Pierwszą rzeczą, na jaką trzeba zwrócić uwagę, jest światło. Nagrywając telefonem, trzeba pamiętać, że nie jest to lustrzanka. Przejścia światła nie będą tak płynne, a samo urządzenie jest bardzo czułe na światło. W związku z tym należy unikać filmowania pod światło. Obiektyw smartfonu zawsze będzie się starał wydobyć jak najwięcej szczegółów z obrazu, dlatego nagrania są bardzo kontrastowe.Filmowanie ocienionego miejsca w słoneczny dzień sprawi, że urządzenie będzie chciało wydobyć dużo szczegółów z ciemnego tła, natomiast prześwietli całą resztę kadru. Jeśli nie można uniknąć takich ujęć, z pomocą może przyjść funkcja kompensacji ekspozycji. Pozwoli to własnoręcznie ustalić stopień rozjaśnienia obrazu. W sytuacji, kiedy światła jest zbyt mało, można zwiększyć czułość ISO, ale traci się wtedy czystość obrazu. Pomocne mogą być przenośnie lampy LED, mocowane np. do gniazda słuchawkowego, które doświetlą twarz lub filmowany przedmiot. Poruszenia obrazu Kolejną bardzo istotną kwestią jest drganie obrazu. Obiektyw smartfonu nie jest tak szybki jak ludzkie oko. Chcąc nagrać cały horyzont, obracając telefon wokół własnej osi, warto poświęcić na to nie kilka sekund, a kilka minut. Unika się wtedy rozmazania obrazu, a każdy szczegół zostanie zachowany. Wiele smartfonów ma automatyczną stabilizację obrazu, co pozwala na uniknięcie niechcianych drgań podczas nagrania. Jeżeli jednak telefon nie został wyposażony w taką funkcję, warto zapewnić mu maksymalne oparcie. Filmując z dłoni, dobrze jest chwycić urządzenia w dwie ręce i oprzeć je o własne ciało lub stabilny przedmiot. Jeżeli to za mało, pomocny będzie statyw do smartfonu. Na rynku znajdziemy wiele różnych modeli, a ich ceny zaczynają się już od 15 zł. Kompozycja Filmując, trzeba pamiętać o kompozycji. Główną zasadą jest umieszczanie całego interesującego nas obiektu lub osoby w kadrze, bez ucinania kawałka ramienia, czubka głowy lub palca. Najprostszym i najłatwiejszym kadrem będzie umieszczenie głównego obiektu na środku kadru. Można jednak przesunąć go na prawą lub lewą stronę, ciągle pamiętając o tym, by nie uciąć niechcący jego części.Czasami smartfony ograniczają nas w różnorodności ujęć. Ciekawym pomysłem na ich urozmaicenie będą specjalne obiektywy mocowane do telefonu za pomocą klipsa. W akcesorium tym znajdziemy różne opcje, np. obiektyw z efektem „rybiego oka” lub obiektyw do zdjęć makro. Za zestaw około 3 obiektywów zapłacimy od około 15 zł. Podsumowanie Smartfon może nam niejednokrotnie zastąpić ciężką, drogą oraz zazwyczaj mało wygodną lustrzankę lub profesjonalną kamerę. Filmowanie telefonem stanie się czystą przyjemnością, jeżeli będziemy przestrzegać kilku podstawowych zasad, poznamy możliwości naszego telefonu oraz wyposażymy się w dodatkowe akcesoria.
Nagrywanie filmów smartfonem – co należy wiedzieć i jakie akcesoria będą przydatne?
Samoakceptacja to jedno z najtrudniejszych zadań, przed jakimi stoimy w życiu. Aby dobrze sobie z nim poradzić, warto sięgnąć po fachową literaturę. Dzisiejszy rozpędzony świat stawia przed nami coraz więcej trudnych do spełnienia wymagań. Wszyscy musimy być pewni siebie i znać swoją wartość, aby im sprostać. Nauka samoakceptacji nie jest zadaniem prostym, ale z pomocą książek, które trafiły do naszego zestawienia, będzie to zdecydowanie prostsze. „Jak dobrze być sobą. Skuteczny plan budowania poczucia własnej wartości” Nathaniel Branden To niewielkich rozmiarów książeczka, która ma wielką moc. Tytuł jest wprawdzie nieco mylący, bo autor wcale nie ma dla nas gotowego planu na odnalezienie naszego poczucia własnej wartości, ale po lekturze „Jak dobrze być sobą” sami łatwo odnajdziemy właściwą drogę. W książce znajdziemy nie tylko obszerne definicje takich terminów jak poczucie własnej wartości, samoakceptacja czy pewność siebie, ale przede wszystkim proste rady na to, jak odkryć i uwierzyć we własne możliwości. To pozwoli nam z kolei w pełni wykorzystać drzemiący w nas potencjał i sprawi, że łatwiej będziemy mogli realizować postawione sobie cele i marzenia. „Pokochaj siebie” Wayne W. Dyer Tytuł tej książki może przywoływać skojarzenia z jakimś tandetnym poradnikiem o małej wartości, jednak prawda jest zupełnie inna. Dzieło Dyera – po raz pierwszy wydane w oryginale ponad 40 lat temu – to jedna z najpopularniejszych i najbardziej szanowanych pozycji w literaturze psychologii humanistycznej, zajmującej się takimi zagadnieniami, jak twórczość, miłość, autonomia jednostki, obiektywność, tożsamość czy odpowiedzialność. Choć książka także w Polsce cieszy się ogromną popularnością, to mam wrażenie, że nasz rodzimy wydawca zrobił jej dużą krzywdę, źle tłumacząc jej tytuł, który w oryginale brzmi „Your Erroneous Zones”. I to właśnie na tych „zafałszowanych strefach”, jakie drzemią w umyśle każdego z nas, skupia się autor. Dyer analizuje najbardziej powszechne i popularne zafałszowane sposoby myślenia, które decydują o naszym zachowaniu i podejmowanych przez nas decyzjach. Choć od czasu premiery tej książki w psychologii pojawiło się wiele nowych trendów i nurtów, to nie straciła ona nic na swojej aktualności i nadal skłania do refleksji i porusza, napędzając czytelników do zmiany nastawienia. „Potęga podświadomości” Joseph Murphy Ta kultowa pozycja nie jest poradnikiem samoakceptacji per se, jednak nie mogło jej zabraknąć w naszym zestawieniu. Książka Murphy’ego jest bowiem świetnym sposobem na to, aby udowodnić sobie, że wszystko, czego zapragniemy, jest tak naprawdę na wyciągnięcie ręki. A jak mamy uwierzyć w potęgę naszej własnej podświadomości, jeśli nie uwierzymy najpierw w nas samych? Dzięki radom autora będziemy mogli spróbować przekuć nasze słabości w mocne strony i wykorzystać je do osiągnięcia celów. „Potęga podświadomości” ma na całym świecie grono zarówno swoich zagorzałych fanów, jak i przeciwników. Nie można jednak ignorować faktu, że w metodę Murphy’ego uwierzyło kilkadziesiąt milionów ludzi – samo to robi wrażenie! „Pozytywna psychologia porażki. Jak z cytryn zrobić lemoniadę” Paweł Fortuna Porażki z pewnością nie ułatwiają nam utrzymania wysokiego poziomu pewności siebie. Paweł Fortuna w swojej książce udowadnia jednak, że z każdej można wyciągnąć wnioski na przyszłość, które nauczą nas czegoś nowego i pomogą w dalszych działaniach – to prawda stara jak świat, czyż nie? Niech nie z myli Was jednak ten zabawnie i lekko brzmiący tytuł. Fortuna to uznany coach psychologii i naukowiec, a w „Pozytywnej psychologii porażki” nie brakuje poważnych analiz, badań i wiedzy teoretycznej, która pomoże nam „wycisnąć z życiowych cytryn najsmaczniejszą lemoniadę”. Nie jest to jednak typowy poradnik, w którym znajdziemy podane na tacy rozwiązania na nasze problemy, a raczej zaprezentowanie dostępnych dla nas narzędzi, które pomogą nam uporać się z kłopotami. Autor wierzy jednak, że z każdego błędu i porażki możemy wyciągnąć wnioski, które pomogą nam zweryfikować wcześniejsze zachowania. Niezwykle interesująca jest też czyniona przez autora analiza porażki z perspektywy psychologii pozytywnej. „Ku doskonałości. 30 dni pracy nad sobą” Iwona Majewska-Opiełka To książka, która wykorzystuje własne doświadczenia autorki w pracy nad samodoskonaleniem. Majewska-Opiełka skorzystała z uznanej na Zachodzie metody Stephena Coveya, który zachęca do nieustannego rozwoju i pracy nad sobą. Autorka rozrysowuje przed czytelnikiem 30-dniowy plan samodoskonalenia i cały czas motywuje nas do dalszej pracy i niepoddawania się. Rozwój osobisty w jej wydaniu ma nam przede wszystkim umożliwić głębsze odczuwanie wszystkiego, co się dzieje wokół nas. Nie chodzi tu o wspinanie się po szczeblach kariery czy gromadzenie materialnego majątku, lecz bogactwo duchowe i obfite w emocje życie wewnętrzne. „Na błędach. Poradnik-odradnik” Paulina Młynarska Na koniec coś dużo lżejszego, wszak nikt nie powiedział, że w odnajdywaniu poczucia własnej wartości pomocne mogą być tylko książki autorstwa psychologów i terapeutów. Paulina Młynarska w „Na błędach” opisuje kilkanaście historii ze swojego własnego życia, które czegoś ją nauczyły – i mogą okazać się szalenie przydatne również dla Ciebie. Młynarska jest do bólu szczera i prawdziwa, dzięki czemu każdy z czytelników może się z nią identyfikować. Dziennikarka opisuje swoje życiowe „burze i przejaśnienia, które zawsze po nich następują”. Nie uważa się za specjalistkę od naprawiania cudzych błędów, ale nauczona własnymi doświadczeniami ma dla nas garść przyjacielskich porad i trików, które ułatwiają życie. Siłą tej książki jest stwierdzenie, że popełniane przez nas błędy nie są porażkami, a poczucie osamotnienia i słabości towarzyszy czasem każdemu – i nie jest niczym złym. To dobry czas na refleksję i przemyślenia na temat naszych doświadczeń i podejmowanych decyzji. Poszukiwanie własnej wartości i samoakceptacji może być trudnym zadaniem, a droga do celu – długa i kręta. Nic jednak nie da nam takiej satysfakcji jak pokonanie barier, które najczęściej tworzymy sami, nieświadomi drzemiącej w nas siły. Oby lektura którejś z proponowanych przez nas książek pomogła Wam przebrnąć przez to wyzwanie szybko, pewnie i, co najważniejsze, z uśmiechem na ustach.
Jak nauczyć się akceptować siebie? 6 najlepszych poradników
Philips BT1300, inaczej zwany PIX3L, to niewielki głośnik Bluetooth o mocy 2 W. Ma oferować czysty i głośny dźwięk, także w trakcie rozmów telefonicznych. Aktualnie można go nabyć za około 110 zł. Sprawdźcie, co potrafi. Specyfikacja Philips BT1300 (PIX3L) Bluetooth 3.0 A2DP, AVRCP, HSP, HFP zasięg do 10 m moc 2 W skuteczność 81 dB SNR 70 dBa pasmo przenoszenia: 80 Hz–16 kHz głośnik monofoniczny 1,75” akumulator litowo-polimerowy 500 mAh, czas pracy do 8 godzin wymiary 55 x 55 x 55 mm waga 120 g Wyposażenie W zestawie wraz z głośnikiem jest instrukcja obsługi, zawieszka oraz przewód USB. Ten ostatni prezentuje się bardzo ciekawie, gdyż ma formę tasiemki z matową izolacją, jego długość to 45 cm (bez wtyków). Zawieszka to 16-centymetrowa smyczka w pstrokatym, materiałowym oplocie. Wygląd Design jest mocną stroną BT1300. Ta niewielka kostka o boku 5,5 cm przykuwa wzrok. Jeden róg sześcianu został mocno ścięty i pełni funkcję podstawy głośnika. Mocną obudowę z tworzywa sztucznego umieszczono w grubej, silikonowej nakładce o matowym wykończeniu. Nie przysłania ona jedynie membrany i panelu sterowania znajdującego się z tyłu urządzenia. Producent postawił na wyraziste barwy, PIX3L można nabyć w kolorze żółtym, czerwonym, niebieskim lub czarnym. Ostatnia wersja kolorystyczna ma białą membranę. Poszczególne głośniki różnią się także kolorami zabezpieczenia kopułki oraz smyczki – jej wzór to swoisty miks barw, który pasuje do stylistyki sprzętu. Mały głośnik na froncie ma wklęsłą, matową kopułkę, zawieszoną na gumowym mocowaniu. Otacza go druciane zabezpieczenie, które w górnym fragmencie zachodzi mocno na membranę, pokrywając trzy czwarte jej średnicy. Zabezpieczenie może mieć wpływ na brzmienie, np. poprawiać rozchodzenie się wysokich tonów. Dolny róg zawiera przycisk rozmów, a górny niebieską diodę o intensywnym świetle, która umieszczona została w szczelinie. Na prawym boku dojrzeć można jedynie szczelinę mikrofonu. Na dolnej krawędzi jest mocowanie na zawieszkę, a z tyłu, na czarnym pasku, znalazł się panel sterowania. Zawiera on gniazdo microUSB do ładowania, wejście 3,5 mm oraz trójstopniowy włącznik. Mimo że BT1300 to głośnik Bluetooth z niskiej półki cenowej, jego wykonanie prezentuje się dobrze. Materiały są wysokiej jakości, konstrukcja mocna, a elementy spasowane wzorowo. Urządzenie ma przyjemnie w dotyku ogumowanie, wysokiej jakości zawieszkę i cieszące oko kolory. Obsługa PIX3L jest niewielki, nazwa pasuje do jego gabarytów. Urządzenie świetnie się przenosi, głośnik dobrze leży w dłoni, szczególnie jeśli owiniemy nadgarstek smyczką. Sprzęt nie zajmie dużo miejsca w plecaku lub torbie, zmieści się także w kieszeni bluzy. Ogumowanie nie spełnia tylko funkcji estetycznej, powłoka jest na tyle gruba, że zamortyzuje przypadkowy upadek. Ścięty róg to rewelacyjny pomysł. W wielu małych głośnikach brzmienie albo rozchodzi się po blacie mebla, albo idzie w górę, w przydatku PIX3L wylot dźwięku ustawiony jest bezpośrednio w stronę uszu słuchacza. W praktyce ścięty róg sprawdza się świetnie. Tego typu rozwiązanie stosuje często JBL w dużo droższych głośnikach Bluetooth. Niezabudowany głośnik gwarantuje także lepsze wybrzmiewanie dźwięku, ale ma też swoje wady praktyczne. Zabezpieczenie to tylko wąski drut, chociaż jest mocny i nie będzie łatwo go zagiąć, to trzeba jednak uważać podczas transportu urządzenia – lepiej nie wrzucać go do kieszeni z innymi przedmiotami, szczególnie kluczami. Kopułka głośnika jest dobrze zabezpieczona, gdyż wykonano ją ze sztywnego tworzywa sztucznego, ale gumowe zawieszenie może zostać łatwo uszkodzone. Głośnik jest bardzo prosty w obsłudze, włącznik z tyłu służy też jako tryb parowania. W środkowej pozycji nie włącza interfejsu Bluetooth, można wtedy podłączyć głośnik do laptopa, odtwarzacza mp3 lub smartfona za pomocą kabla z końcówką mini-jack. Pozwoli to oszczędzić baterię. Szkoda jednak, że w zestawie nie ma takiego kabelka. PIX3L nie został wyposażony w regulację głośności, mocą należy więc sterować z poziomu smartfona. Można natomiast rozmawiać bezpośrednio z głośnika. Przycisk rozmów ma wygodną lokalizację, a jakość dźwięku jest na przyzwoitym poziomie. Producent podaje, że głośnik może odtwarzać muzykę do 8 godzin na jednym ładowaniu, tak też jest w praktyce. To dobry wynik w kontekście wymiarów i pojemności akumulatora. Brzmienie Wybierając BT1300, trzeba wziąć poprawkę na jego cenę i wymiary. To monofoniczne maleństwo, dlatego nie należy oczekiwać od niego szczególnie potężnego basu. Urządzenie tego typu ma fizyczne ograniczenia, zatem nie będzie eksponować niskich tonów. Jest jednak i tak dobrze. Muzyka jest nieźle zrównoważona, niskie tony są tylko delikatnie słyszalne, ale za to brzmienie jest czyste, przejrzyste i bezpośrednie. Robi wrażenie ogólna klarowność dźwięku, który można określić mianem Hi-Fi. Brzmienie jest trochę sztuczne, lekko chłodne, lecz nie słychać ewidentnych zniekształceń. Głośnik nie „brumi”, nie szumi i nie szeleści. Dźwięk jest tylko delikatnie piaszczysty, minimalnie zabrudzony. W tej cenie jest to jak najbardziej do wybaczenia. Dobre wrażenie robią wysokie tony. Nie syczą, nie męczą oraz nie drażnią uszu. Są wyraźne, nie ma wrażenia przymulenia i przyciemnienia. Dzięki temu dźwięk jest bezpośredni oraz bliski. Efekt potęguje konstrukcja głośnika, która kieruje go w stronę twarzy. Także separacja instrumentów zasługuje na pochwałę – muzyka nie zlewa się w całość, łatwo wydzielić śpiew wokalistów czy poszczególne instrumenty, słyszalna jest nawet linia basu. Mimo że to pojedynczy głośnik, sprawia wrażenie pewnej przestrzeni z wyczuwalną głębią. Mimo słabej słyszalności niskich tonów, dźwięk ma przyzwoitą dynamikę i brzmi odpowiednio energicznie. Rytmika perkusji posiada odpowiednie tempo, choć nie ma uderzenia stopy perkusyjnej. Głośnik generuje więc nadal angażujący dźwięk. PIX3L ma tylko 2 W mocy, ale nawet w średniej wielkości pomieszczeniu jest dobrze słyszalny. Nie ma co jednak liczyć, że poradzi sobie w głośnych warunkach na zewnątrz lub zrobi klimat na imprezie. To raczej głośnik do osobistych odsłuchów. Dobrze, że nie przesadzono z mocą, dzięki temu dźwięk nie przesterowuje się i nie trzeszczy, gdy ustawiony jest na maksymalnej głośności. Podsumowanie BT1300 to bardzo sensowny głośnik, oferuje sporo możliwości w niezłej cenie. Wyróżnia go design. Urządzenie nie tylko świetnie wygląda, ale jest też praktyczne – ścięty róg w podstawie głośnika to strzał w dziesiątkę. Dźwięk spodoba się osobom szukającym przyjemnego tła, czystości i czytelności muzyki. Nie jest to brzmienie efektowne, może wydać się nudne, ale trzeba brać poprawkę na rozmiary „pikselka”. Być może niewielki otwór w obudowie wzmocniłby niskie tony – szkoda, że producent nie zdecydował się na taki zabieg. Philips po raz kolejny pokazał, że potrafi zaoferować niezłe brzmienie w miniaturowej obudowie. Równie dobrze brzmi „mała doniczka”, czyli model BT100, jak i „granaty ręczne”, czyli SBA3010 lub SBT30. Warto rozważyć także rozkładany BT2000, czyli model FL3X. Zalety: niewielkie wymiary, bardzo dobre wykonanie, nietuzinkowy design – ładny dla oka i praktyczny, kierunkowy głośnik, czyste i bezpośrednie brzmienie o łagodnym charakterze. Wady: delikatne niskie tony (brak otworu bass-reflex), niewiele mocy, brak przewodu 3,5 mm.
Test głośnika Philips BT1300 (PIX3L) – muzyczna kostka
Mięśnie brzucha są rusztowaniem ludzkiego organizmu i jedną z największych grup mięśniowych. Utrzymanie ich w dobrym stanie pozwala zachować prawidłową postawę i zapobiega bolesności kręgosłupa. Mocne mięśnie brzucha nie tylko zapewniają dobrą sylwetkę, ale przede wszystkim są konieczne do zachowania zdrowia. Bóle kręgosłupa to ogromny problem naszych czasów. Sprzyja temu siedzący tryb życia i brak ruchu na co dzień. Dbanie o mięśnie brzucha i grzbietu powinno być nawykiem. Tylko dzięki temu będziemy mogli cieszyć się sprawnością i zachowaniem prawidłowych funkcji kręgosłupa przez długie lata. Aktywność dla zdrowia Nadmierne kilogramy są nie tylko problemem estetycznym, ale też szkodzą zdrowiu. Tkanka tłuszczowa jest obciążeniem dla kręgosłupa. Wpływa na ustawienie kręgów i krążków międzykręgowych. Spora nadwaga może prowadzić do ścierania się krążków i zmniejszenia ich wysokości. Prowadzi to do silnego bólu, a nawet obrzęków w stawach międzykręgowych. Jak ćwiczyć? Optymalnie będzie, jeśli znajdziesz kilka minut na ćwiczenia każdego dnia. Jeśli masz wyznaczone inne treningi, postaraj się wpleść do nich kilka ćwiczeń wzmacniających mięśnie brzucha. Ćwicząc systematycznie, szybko zobaczysz rezultaty, a codzienna aktywność będzie mniej wymagająca. Zdecydowanie najtrudniej jest zacząć. Klasyczne brzuszki to tylko jedno z ćwiczeń na mięśnie brzucha, jest ich dużo więcej. Zaskakuj mięśnie i modyfikuj ćwiczenia, ciągłe powtarzanie tych samych sprawia, że mięśnie przestają się rozwijać. Ćwiczenia na mięśnie brzucha Spięcia brzucha. Połóż się na macie, ustaw stopy na podłodze i zegnij nogi w kolanach. Następnie dłonie spleć za głową i pilnuj, żeby łokcie były rozstawione szeroko. Spinaj mięśnie brzucha, odrywając łopatki od podłoża i podnosząc górną część tułowia. Nie przyciągaj brody do klatki piersiowej, głowa powinna być przedłużeniem kręgosłupa. Wykonaj około 15–20 powtórzeń. Kiedy ćwiczenie będzie zbyt proste, możesz trzymać w dłoniach małą piłkę lekarską dla zwiększenia trudności. Spięcia boczne. Nie zmieniając pozycji, ułóż lewą stopę na prawym kolanie i przyciągnij do niego prawy łokieć. Wystarczą krótkie spięcia brzucha. Powtórz ćwiczenie 10–15 razy na każdą stronę. Spięcie brzucha z naprzemiennym unoszeniem nóg. Połóż się na plecach, ugnij nogi w kolanach i unieś na wysokość bioder. Dłonie spleć nad głową. Pracuj naprzemiennie, przybliżając łokieć do przeciwległego kolana. Klatkę piersiową trzymaj cały czas lekko uniesioną. Możesz chwycić w dłonie mały odważnik kettlebell, zwiększając trudność ćwiczenia. Unoszenie bioder. Połóż się na plecach, stopy ułóż na podłodze, ugnij kolana. Z wydechem unieś biodra jak najwyżej. Zaciśnij przy tym pośladki i napnij mięśnie brzucha. Wykonaj ćwiczenia około 15–20 razy. Możesz przyłożyć gumę do ćwiczeń na biodra, która dodatkowo zwiększy opór. Nogi w górze. Unieś nogi i wykonuj delikatne spięcia brzucha. Dzięki innemu ustawieniu nóg zadziałasz na mięśnie położone niżej. Wykonaj 20 powtórzeń. Nie rób wszystkich ćwiczeń naraz. Wybierz około 3–4 i wykonaj po 15–20 powtórzeń w trzech seriach. Z czasem będzie coraz łatwiej i będzie można poszukać bardziej wymagającego zestawu ćwiczeń. Mocne mięśnie brzucha są konieczne dla zachowania zdrowego kręgosłupa, dlatego warto o nie zadbać.
5 minut na ćwiczenia mięśni brzucha każdego dnia – sprawdź, dlaczego warto się zmobilizować
Jeśli lubicie podróżować, ale zdarza wam się czasem pomyśleć, że świat w dzisiejszych czasach jakby się skurczył i ma coraz mniej nowych atrakcji do zaoferowania, być może nadszedł czas, by zwrócić się w stronę rzeczy starych i starszych. Przechadzka po historii Cywilizacja ma to do siebie, że nadzwyczaj często czymś nowym zakrywa to, co było wcześniej, a „odbudowa na gruzach” niekoniecznie musi być tylko metaforą. Zjawisko to najlepiej można zaobserwować na stanowiskach archeologicznych i w miastach, których historia sięga czasów antycznych. Widoczne są tam kolejne warstwy osadnictwa, kolejne katastrofy i następujące po nich odbudowy. Nie oznacza to jednak, że przeszłość została w tych miejscach całkowicie pogrzebana. Człowiek, to – mimo wszystko – istota bardzo praktyczna, dzięki czemu kolejne pokolenia odkrywają to, co ich poprzednicy starali się ukryć. Czasem są to skarby materialne, czasem zaś wyraz duchowych potrzeb (np. katakumby) czy dbania o komfort. O wielu takich przypadkach możemy przeczytać w książce „Miasta do góry nogami” Joanny Lamparskiej i Piotra Kałuży. Autorzy to również zapaleni podróżnicy, stale poszukujący nowych i ciekawych miejsc. Tym razem postanowili zabrać czytelnika w podróż po świecie podziemnej Europy. Ale, jak się możecie domyślać, nie jest to zwyczajna relacja… Nie tylko starożytność Kolejne rozdziały książki odpowiadają opisom konkretnych miejscowości rozrzuconych po całej Europie. Odwiedzimy więc między innymi: Maltę, Rzym, Kraków, Paryż, Pragę i Wieliczkę, a nie zabraknie również wzmianek o Moskwie, Watykanie czy Białym Domu. Okazuje się bowiem, że tajemne przejścia i tunele nie zniknęły wraz z zakończeniem ery zamków i twierdz. Wiele z nich także dzisiaj ma znaczenie taktyczne. Lamparska i Kałuża dołożyli wszelkich starań, by naszkicować czytelnikowi jak najszerszy, a jednocześnie rzetelny, obraz historyczno-geograficzny tuneli i piwnic, do których się wybierali. Być może z czasem ten okazuje się on nawet nieco wyraźniejszy niż sam obiekt, ale to tylko potwierdza niesamowitość opisywanych miejsc. Zresztą… jeśli kiedyś przyjdzie wam zejść do starej kopalni, czy nie chcielibyście najpierw poznać legend z nią związanych? A tych ostatnich jest naprawdę wiele – i nie zawsze kończą się dobrze. Na zakończenie trzeba powiedzieć o jeszcze jednej rzeczy. Autorzy nie ukrywają, że podziemia to nie tylko świadectwo przeszłości. W obawie o swoje życie i zdrowie – w kontekście wielu konfliktów – człowiek uznał, że chowanie się w schronach podziemnych może być dobrym rozwiązaniem. Dzięki „Miastom do góry nogami” możemy się dowiedzieć o kilku takich miejscach, które oferują względne bezpieczeństwo i obietnicę samowystarczalności, gdy nastanie taka konieczność. Dobry początek Nie będę próbował was przekonać, że z książki dowiecie się wszystkiego, ale z całą pewnością jest to bardzo dobry punkt wyjścia do zaplanowania atrakcyjnego wyjazdu, który nie musi być związany tylko z tym, co znajduje się pod ziemią. Jeśli szukacie więc pomysłów na wakacje, ten zbiór inspiracji znajdziecie na Allegro już za ok. 31 złotych. Źródło okładki: national-geographic.pl
„Miasta do góry nogami. Podziemia Europy i ich tajemnice” Joanna Lamparska, Piotr Kałuża – recenzja
dasdasdasd Spora część świeżo upieczonych kierowców dysponuje ograniczonymi funduszami, nie ma więc potrzeby dyskutować na temat sensowności zakupu taniego auta. Trzeba jednak przyznać, że znalezienie perełki wśród morza złomu nie jest łatwe, choć nie jest niemożliwe. Wyobrażenia vs rzeczywistość Gdy kupujemy samochód bez względu na to, czy będzie to pierwszy egzemplarz, czy kolejny, chcemy, żeby jeździł, a nie stał w warsztacie mechanicznym. Teoretycznie im nowszy i droższy model, tym mniej powinien być wyeksploatowany. W rzeczywistości jednak kilkunastoletni samochód, kupiony za kilka tysięcy od starszego pana (nierzadko pierwszego właściciela) może być w lepszym stanie niż sprowadzona do kraju „okazja”, na którą wydamy 3 czy 4 razy tyle. Na co zwracać uwagę? Trzeba mieć świadomość, że przy tak ograniczonym budżecie niezbędne będzie pójście na kompromis. Znalezienie samochodu do 5000 zł, który będzie w dobrym stanie technicznym, a jednocześnie bogato wyposażony, jest zadaniem karkołomnym. Dlatego należy przeglądać oferty samochodów zdroworozsądkowo. Szukamy więc auta ze sprawnym silnikiem, w którym naprawy były wykonywane systematycznie (dobrze, jeśli sprzedający posiada przynajmniej faktury dokumentujące np. wymianę hamulców, amortyzatorów, oleju czy rozrządu). Szczególną uwagę zwracamy na stan blachy (niewielkie ogniska korozji czy nawet lakiernicza przeszłość nie eliminują samochodu, jednak duże ubytki, dziurawe progi czy nadkola oznaczają dodatkowe koszty). Jeśli chodzi o wyposażenie, z pewnością nie warto rezygnować ze wspomagania, jednak inne ułatwienia typu ABS, ESP czy nawet klimatyzacja nie są obowiązkowe. Pamiętajmy, że na rynku jest dostępnych wiele udogodnień, które pozwolą wraz z dopływem gotówki doposażyć auto. Czujniki parkowania, miniklimatyzatory czy centralny zamek możemy kupić i zamontować we własnym zakresie. Nie bez znaczenia jest także spalanie, a co za tym idzie pojemność silnika samochodu. Nie musi to być mała jednostka 1.0, choć jeśli szukamy ekonomicznego modelu do jazdy miejskiej, taki motor może okazać się idealny. Wybór jednostki o pojemności 2500 cm3, która będzie palić kilkanaście litrów, to kiepski pomysł. Bardzo ważne jest także poznanie cen części zamiennych do danego samochodu. To, że prędzej czy później auto będzie wymagało wkładu finansowego, chociażby w postaci wymiany amortyzatorów czy klocków hamulcowych, to sprawa naturalna. Warto jednak stawiać na marki, do których części są niedrogie i przede wszystkim łatwo dostępne. Polecane modele Dla różnych grup kierowców są polecane różne typy aut, np. ekonomiczny model miejski oraz taki, który przykuje uwagę przechodniów. Renault Clio II box:offerCarousel To jedna z najbardziej udanych produkcji francuskiego koncernu. Samochód nie wyróżnia się linią nadwozia i osiągami, jednak z pewnością jest świetną propozycją dla tych początkujących kierowców, którzy szukają taniego w eksploatacji auta miejskiego. Co więcej, na tle niedużych kompaktów z podobnej półki cenowej (takich jak Fiat Panda, Punto czy Daewoo Matiz) Clio drugiej generacji wypada nieźle. Pod maską Clio II pracują benzynowe silniki R4 (od 1.2 o mocy 58 i 76 KM, przez 1.4 i 1.6, których moc oscyluje wokół 100 koni, aż do 179-konnej wersji 2.0) oraz 3-litrowy V6 o mocy przekraczającej 226 KM! Wśród diesli są wersje 1.5 dCi, 1.9D oraz 1.9 dTi. Spośród dostępnych silników warto zawęzić obszar poszukiwań do benzynowych motorów o pojemności 1.2, 1.4 lub 1.6. Są one najmniej awaryjne i tanie w utrzymaniu. Trzeba jednak pamiętać, że w latach swojej największej popularności Renault Clio II często zasilały szeregi firmowych flot, stąd nietrudno na rynku wtórnym o wyżyłowane do granic możliwości egzemplarze. Dlatego należy dokładnie sprawdzić historię pojazdu i to, w czyich rękach był od momentu zjechania z linii produkcyjnej. Największą bolączką Renault Clio II jest układ elektryczny, zamki w drzwiach i korodujące przewody. Blacha również nie grzeszy wysoką trwałością, jednak jeśli zaczyna korodować, to raczej delikatnie, w okolicach wlewu paliwa. Usterki te są raczej denerwujące niż niebezpieczne czy kosztowne w naprawie. Ford Focus Mk1 box:offerCarousel W latach, kiedy zjeżdżał z linii produkcyjnych (1998-2004), był jednym z najbardziej wyróżniających się w swojej klasie samochodów. Ciekawa jak na tamte czasy stylizacja, przestronność i bogate wyposażenie sprawiają, że nadal ma grono zwolenników i pod tym względem na tle konkurencji wypada nieźle. Mocną stroną Focusa Mk1 jest przede wszystkim dość trwałe zawieszenie. Samochód dobrze trzyma się drogi, nie jest sztywny, prowadzenie go jest przyjemne. Focus pierwszej generacji był dostępny zarówno z silnikiem benzynowym (75-konny 1.4, 100-konny 1.6, 115-konny 1.8, a także 2.0 o mocy 130 KM, ST 173 KM i RS kolekcjonerski egzemplarz generujący moc 215 KM!), jak i w wersji wysokoprężnej (1.8 TDDI o mocy 75 lub 90 KM oraz 1.8 TDCI o mocy 100 i 115 KM). Jednak już na początku warto ograniczyć swój wybór do jednostek benzynowych. Najlepszą propozycją jest wersja benzynowa z silnikiem 1.6 lub (choć jest trudniej dostępny) 1.8. Słabe strony Focusów to bez wątpienia podatność na korozję oraz problemy z układem zapłonowym (najczęściej cewką) i elektryką (np. zacinający się zamek). Diesle są narażone na kłopoty z układem wtryskowym i dwumasą. Opel Astra G box:offerCarousel Model, który bez zbytniej przesady można uznać za jeden z najchętniej kupowanych samochodów używanych. Opel Astra G zadebiutował w 1998 r. i był produkowany aż do 2009r., mimo że już w 2004 r. na rynek trafiła kolejna wersja Astry – H. Fenomen tego samochodu tkwi przede wszystkim w łatwości utrzymania. Astra II nie jest może zawrotnie szybka, nie można jej też nazwać bezawaryjną, jednak należy pamiętać, że na tle konkurencji wyróżnia się dostępnością części zamiennych i zaskakująco niskimi kosztami naprawy. Opel zaproponował w Astrze II 6 wersji nadwozia (3- i 5-drzwiowy hatchback, kombi, sedan, coupé oraz cabrio) i aż 20 odmian silnika – 8- i 16-zaworowe zasilane benzyną (od 1.2 do 2.2) oraz TD, DTI, CTDI wśród silników wysokoprężnych. Właściwie każdy z nich można uznać na swój sposób za udany, jeśli jednak szukamy kompromisu między mocą, kosztami utrzymania i komfortem jazdy, najlepiej zdecydować się na 16-zaworowy benzynowy 1.6. Jeśli natomiast zależy nam na dynamice jazdy, lepszy może się okazać silnik 1.8 16 V o mocy 125 KM, a jeśli na ekonomice – warto rozważyć zakup modelu z 8-zaworowym silnikiem 1.6. Wśród diesli najlepszym wyborem wydaje się 1.7 CDTI. Główne bolączki Astry drugiej generacji to problemy z elektryką, szybko matowiejące plastiki i klosze reflektorów, podatność na korozję układu wydechowego oraz na karoserii, szczególnie w obszarze nadkoli i dolnych partii drzwi. Problemem może się także okazać żywotność paska rozrządu, dlatego lepiej wybierać modele z niedawną udokumentowaną jego wymianą. Mazda 323F box:offerCarousel Ten samochód sprawi frajdę każdemu, kto szuka czegoś więcej niż tylko zwykłego środka transportu. Mowa o Mazdzie 323F. Czy jest to wybór oczywisty? Nie! Czy jest to wybór racjonalny? Nie! Czy zatem warto? Absolutnie tak! Mazda 323F produkowana w latach 1994-1998 to jedno z najciekawszych aut tamtego okresu. Może mało praktyczna – gdyż miejsce w kabinie (szczególnie z tyłu) jest wyraźnie ograniczone, a elementy kokpitu przypominają, że jest to pojazd starszy niż niejeden jego właściciel – ale mimo to nawet po latach potrafi przykuć uwagę przechodniów. Części do tego modelu Mazdy nie należą do tanich, jednak warto pamiętać, że jest to samochód stosunkowo trwały i solidny. Nie powinien zawieść silnik, karoseria natomiast może nosić ślady korozji. Jeśli któraś z części wymaga wymiany, są to najczęściej tylne amortyzatory oraz łączniki stabilizatorów. Najbardziej polecana wersja silnikowa to benzynowy 1.8 o mocy 114 koni. Trzeba przygotować się na spalanie w granicach 10-12 litrów w cyklu miejskim oraz 8-9 litrów w mieszanym. Rekompensatą kosztów paliwa z pewnością okaże się przyjemność, jaką sprawia prowadzenie 323F. Zakup pierwszego, własnego samochodu to wielka sprawa. Aby ta chwila nie odbiła się czkawką, trzeba przygotować się finansowo na ewentualne drobne prace serwisowe. W trakcie przeglądania ofert warto zwracać uwagę na takie szczegóły, jak informacja o niedawno wymienionych hamulcach, ważnym przeglądzie czy dodatkowym komplecie opon. To wszystko redukuje koszty, które bez względu na kwotę wydaną na zakup samochodu będziemy musieli ponieść.
dasdasda erg erg
W tym sezonie modnych jest wiele kolorów, spośród których wyróżniają się szczególnie żółty i zielony. Każda trendsetterka powinna mieć w swojej szafie ubrania i dodatki w tych barwach. Z naszego poradnika dowiesz się, jakie odcienie są najmodniejsze oraz jakie elementy stylizacji wyglądają najlepiej w kolorze żółtym i zielonym. Sprawdź sama i wybierz coś dla siebie. Kolory wiosny Nie ma wątpliwości, co do tego, że zieleń i żółć to kolory wiosenne. Przywodzą na myśl miłe wspomnienia, ciepłe chwile. Symbolizują radość, życie i wiosnę – zieloną trawę, roślinność, ciepłe słońce, plażę. Budując swoje stylizacje, możesz zdecydować się na total look, wykorzystać dodatki w tych kolorach, połączyć oba w jednym stroju, ponieważ świetnie ze sobą współgrają, lub zestawić je z innymi kolorami, m.in. czerwonym, pomarańczowym, brązowym, niebieskim, czarnym i białym. Zielono mi Wybieraj spośród całej palety koloru nadziei. W spodniach w kolorze butelkowym, sukni wieczorowej czy kombinezonie olśnisz wszystkich. W jaskrawym – wręcz neonowym – zielonym staniesz się królową parkietu niejednej zwariowanej imprezy. W odcieniach zgniłej i oliwkowej zieleni możesz zaprezentować się na spotkaniu biznesowym lub na rozmowie kwalifikacyjnej. Typowo wiosenna będzie właśnie tzw. zieleń wiosenna, pogodna i radosna. Załóż ciekawy top, szorty lub dodatki, zieloną apaszkę, opaskę, pasek lub torebkę. Zieleń pojawia się również we wzorach – to jeden z kolorów modnej w tym sezonie kraty. Wiele wzorów kwiatowych zawiera także zielone motywy roślinne. To jeden z podstawowych kolorów gorącego obecnie stylu boho i indiańskiego. Pistacjowy zielony Jeden odcień zieleni zdominował tegoroczne wiosenne wybiegi. To pastelowa zieleń, a dokładniej – pistacja. Wprost zjawiskowe są pistacjowe sukienki koktajlowe, idealne na garden party, spotkania i uroczystości rodzinne. Pastelową zieleń łącz z innymi odcieniami pasteli, a także z bielą, która ją niezwykle uszlachetni, doda uroku i naturalności. Żółty kolorem wiosny! Kolor radości, ale i agresji. Wszystko zależy od preferencji i punktu widzenia, ale w praktyce – od intensywności żółci. Podobnie jak zieleń, kolor ten dobrze oddaje charakter kreacji koktajlowych. Jest lekko, przyjemnie, naturalnie, ale równocześnie szykownie. Sukienki w odcieniach żółtego prezentują się elegancko i szlachetnie. Najczęściej są to takie odcienie, jak kanarkowy i cytrynowy. Spokojnie możesz je łączyć w wersję total look. Żółty dobrze wygląda także w połączeniu z czernią i bielą. Takie zestawienia sprawdzą się zwłaszcza w smart casual i stylu biznesowym. Niezwykle oryginalne są neonowe dodatki. Żółty fluo to hit klubowych imprez. Żółty jako baza Żółty stał się jedną z podstawowych barw stylu boho, hippie i country. Obecny jest też w nawiązaniach do lat 70. i 80., często pojawia się w trendach pop-artowskich. Najmodniejsze odcienie żółtego Podobnie jak w przypadku zieleni, tak i pastelowa żółć jest tą najbardziej pożądaną w tym sezonie. To nie tylko sukienki, spódnice, ale i spodnie, kurtki oraz jasnożółte koszule. Obok pasteli często pojawia się mandarynkowy, który jest pochodnym pomarańczowego, ale pastelowa wersja mandarynki świetnie współgra z pastelową żółcią. Te kolory są obecne m.in. w kolekcji Michaela Korsa.
Żółty i zielony, czyli kolory, które musisz mieć w swojej szafie w sezonie 2015
Wiele osób zdaje sobie sprawę z ryzyka, które niesie za sobą poruszanie się po zamarzniętej tafli jeziora, rzeki czy stawu. Nie każdy jednak wie, jak zachować się bezpiecznie i jak postąpić podczas nagłej sytuacji. Nie ma znaczenia, czy mamy w planach jazdę na łyżwach, łowienie ryb, czy zwyczajny spacer. Każda z tych aktywności musi się odbyć w odpowiednich warunkach oraz przy zachowaniu szczególnej ostrożności. W pierwszej kolejności musimy wiedzieć, że każdy akwen nawet w tym samym okresie może cechować się inną wytrzymałością i grubością lodu. Zwłaszcza rzeki mogą okazać się zdradliwe, ponieważ proces utwardzania się pokrywy lodowej jest zależny od odmiennych warunków przepływów i tam najczęściej występują znaczące skoki jakości lodu. Dlatego wody płynące obarczone są szczególnym ryzykiem. Grubość lodu Przed wejściem na zamarzniętą wodę musimy być pewni, że lód jest wystarczająco gruby. Nigdy nie wchodźmy, gdy nie mamy takiej pewności, zwłaszcza gdy jesteśmy sami i nikt nie znajduje się w pobliżu. Sprawa tyczy się szczególnie początku zimy i pierwszych minusowych temperatur, gdy pokrywa lodowa nie jest jeszcze wszędzie dostatecznie wytrzymała. Minimalna grubość pokrywy lodowej, która zapewni bezpieczne utrzymanie dorosłego człowieka – to 10 cm. Przed wejściem przyjrzyjmy się, jaki kolor posiada lód i czy jest na nim duża warstwa śniegu. Jeśli tafla lodu jest wolna od grubej warstwy śniegu, jest przezroczysta oraz bez dużych i widocznych bąbli powietrza, to mamy szczęście, ponieważ taki rodzaj pokrywy lodowej cechuje się największą wytrzymałością. Lecz jeśli spotkamy się z tym, że na akwenie zalega spora warstwa śniegu, ma on mętny i nieprzezroczysty kolor – upewnijmy się trzykrotnie, że jest on w stanie bez problemu nas udźwignąć. Jak wchodzić na lód? Zawsze wchodźmy od strony brzegu, który jest wolny od różnego rodzaju roślinności. Bowiem szczątki i pozostałości roślin potrafią podczas rozkładu wytwarzać pod wodą dwutlenek węgla, który może osłabiać lód. Unikajmy także roślinnych wysepek, które często możemy spotkać na jeziorach czy rzekach – mogą być niebezpieczne. Co warto wiedzieć i mieć ze sobą? Aktualnie na rynku istnieje kilka środków, które pomogą w tragicznej sytuacji załamania się lodu pod nami. – Najpopularniejszym środkiem asekuracyjnym, a zarazem naprawdę niezbędnym, w który powinniśmy się uzbroić, są kolce lodowe. Dzięki nim możemy znacznie skuteczniej podciągnąć się z wody, wbijając je w lód. Samodzielne wydostanie się z załamanego lodu w pojedynkę i bez przyczepności, które gwarantują nam kolce lodowe, jest zadaniem bardzo trudnym, a w sytuacji stresu i szoku temperaturowego ta trudność się potęguje. Dlatego, gdy wchodzimy na lód, kolce lodowe powinniśmy mieć zawieszone cały czas na szyi. – Miejmy ze sobą zawsze naładowany i sprawny telefon komórkowy, aby móc wezwać pomoc, kiedy będziemy świadkami wypadku. –Jeśli nad akwen wybraliśmy się samochodem, to warto trzymać w nim zapasowy zestaw suchych ubrań oraz koc. – Jeśli po raz pierwszy wybieramy się na zamarznięty akwen i nie jesteśmy pewni, czy w otoczeniu znajdziemy inne osoby – załóżmy na siebie kamizelkę ratunkową. Ale pamiętajmy, że nawet jeśli uda nam się pozostać na powierzchni wody, to wyjście z załamanego lodu jest naprawdę arcytrudnym zadaniem, szczególnie jeśli robi się to w pojedynkę i bez dodatkowej asekuracji. Dlatego starajmy się być zawsze w zasięgu czyjegoś wzroku i pamiętajmy o kolcach lodowych – to jest rzecz niezbędna! – Jeśli dotarły do nas odgłosy trzasku i pękania lodu – natychmiast wycofajmy się w kierunku, skąd przyszliśmy. Najlepiej, jeśli zrobimy to, kładąc się lub klękając, wtedy nasza masa ciała rozkłada się na większą powierzchnię lodu. Pamiętajmy, aby o tym fakcie zaalarmować inne osoby. Jeśli zarwał się lód Każdy z nas widział te sceny dziesiątki razy w filmach czy wyobraźni, lecz często nie wiemy, co robić w takiej sytuacji. Po pierwsze – nie panikuj. Zachowaj spokój i łap głębokie oddechy, które zminimalizują szok organizmu na nagłą zmianę temperatury. Po drugie – zacznij wzywać pomocy. Użyj gwizdka, jeśli go posiadasz. Po trzecie – jeśli w pobliżu nie ma osoby, która mogłaby ci pomóc lub zawiadomić służby ratownicze, to spróbuj wydostać się o własnych siłach. Odwróć się w kierunku, z którego przyszedłeś. Jeżeli posiadasz kolce lodowe, to chwyć je mocno w dłoniach, przysuń się do lodu, wbij je pewnie i spróbuj się podciągnąć, tak aby klatka piersiowa znalazła się na lodzie. Spróbuj wyprostować nogi, aby znaleźć się w pozycji poziomej, i wbij kolce dalej, podciągając się kolejny raz. Jeśli uda ci się wydostać na lód – nie wstawaj od razu. Zacznij powoli się czołgać w kierunku miejsca, z którego przyszedłeś. Kiedy znajdziesz się na pewniejszym lodzie, zdejmij przemoczone ubranie i postaraj obtoczyć się w śniegu – dzięki temu pozbędziesz się większości lodowatej wody. Następnie udaj się w celu szukania najbliższej pomocy. Zawsze kierujmy się rozwagą, kiedy mamy zamiar wejść na zamarznięte jezioro, rzekę czy nawet staw w parku. Każde z tych miejsc może być zdradliwe i nawet doświadczona osoba nie przewidzi wszystkich zdarzeń. Dlatego wyruszając na spacer, łyżwy czy łowienie ryb, wybierajmy te miejsca, które są pod stałą kontrolą innych osób czy odpowiednich służb. A jeśli zabieramy ze sobą dzieci, to korzystajmy tylko ze specjalnych i wyznaczonych do tego miejsc. Pamiętajmy także, że jeśli widzimy niepokojące czy nierozważne zachowanie innych osób – zawiadommy od razu odpowiednie służby.
Bezpieczeństwo na lodzie – co musimy mieć ze sobą?
Dzisiaj Kościół oficjalnie nie potępia żadnych książek, ale duchowni nadal z chęcią otwarcie wypowiadają się przeciwko wielu współczesnym autorom. Sprawdźcie, które publikacje trafiłyby na teraźniejszy Indeks Ksiąg Zakazanych! Indeks Ksiąg Zakazanych oficjalnie stracił moc prawną dokładnie pięćdziesiąt lat temu. Wcześniej na liście nieaprobowanych przez Kościół katolicki książek i dzieł literackich znalazły się m.in. dzieła starożytnych filozofów, Szekspira czy Karola Darwina. Nie zabrakło też oczywiście polskich wątków – „na indeksie” (to stąd wzięło się z resztą to powiedzenie!) widniało przełomowe dzieło Mikołaja Kopernika „O obrotach sfer niebieskich” i twórczość Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Dzisiaj żaden oficjalny watykański spis podobno nie istnieje, jednak nie przeszkadza to wielu księżom, a także osobom świeckim, sugerować, że niektóre współczesne dzieła nie powinny być czytane przez katolików. Sprawdźcie, o jakie książki chodzi! „Harry Potter” J.K. Rowling To z pozoru zaskakujące, że uwielbiana przez miliony dzieci i dorosłych na całym świecie seria mogłaby wzbudzać jakiekolwiek negatywne emocje. Wszak dziełu Rowling często przypisywano (może nieco na wyrost), że uratowało rynek literatury dziecięcej i młodzieżowej przed niechybnym kresem, odrywając dzieciaki od ekranów telewizorów i komputerów. Tymczasem wielu duchownych ma za złe autorce, że historia młodego czarodzieja w „Harrym Potterze” i jego przyjaciół gloryfikuje czary (a zwłaszcza czarną magię). Nie pomogły nawet tłumaczenia, że J.K. Rowling bardzo inspirowała się inną bestsellerową serią, „Opowieściami z Narni”, której autor, C.S. Lewis, oparł jej fabułę o swoją głęboką wiarę. Zobacz także inne książki J.K. Rowling. „Alchemik” Paulo Coelho Dzieła brazylijskiego pisarza od lat budzą wielkie emocje nie tylko wśród obrońców religijności. Wielu zarzuca mu pseudo filozofowanie i kiczowatość. W dodatku Coelho chętnie korzysta w swoich książkach z biblijnych przypowieści, historii Świętych czy maryjnych objawień. Czemu więc bestsellerowy „Alchemik” i inne dzieła autora mogłyby trafić na współczesny indeks? Wielu zarzuca pisarzowi, że jego rzekoma religijność to tylko przykrywka. Sprawie nie pomaga popularny w Internecie pogląd, że w młodości Paulo Coelho był… satanistą. „Kod Leonarda da Vinci” Dan Brown O bestsellerowej książce Dana Browna zrobiło się głośno, gdy przedstawiciele owianej tajemnicą chrześcijańskiej organizacji Opus Dei skrytykowali autora, zarzucając mu obrazę uczuć religijnych. Niestety trudno uznać tę opinię za obiektywną, bo Brown w „Kodzie” ostro potępił Opus Dei, przedstawiając stowarzyszenie jako niezwykle groźne i właściwie pociągające za sznurki w całym Kościele. Jeszcze większe kontrowersje wywołała zawarta w książce teza o małżeństwie Jezusa i Marii Magdaleny. Uznany za obrazoburczy wątek sugerował, że potomstwo pary dało początek francuskiej linii królewskiej. O „Kodzie Leonarda da Vinci” negatywnie wypowiadali się zarówno duchowni, jak i konserwatywni politycy, którzy domagali się wycofania książki i jej późniejszej filmowej ekranizacji. „Lolita” Vladimir Nabokov Kontrowersyjna powieść rosyjskiego pisarza dzisiaj uznawana jest za arcydzieło współczesnej literatury. Do tej pory jej fabuła wydaje się mocno skandaliczna. Opowiada historię dojrzałego mężczyzny zafascynowanego 12-letnią pasierbicą, Dolores, zwaną Lolitą. Ze względu na temat pedofilii, książkę przez lata uznawano za wyjątkowo oburzającą, a Nabokov długo nie mógł znaleźć wydawcy, który odważyłby się ją opublikować. Dzisiaj „Lolita” nie budzi już może aż tak gorących emocji, ale nadal traktowana jest jako dzieło kontrowersyjne i „grzeszne”. „O powstawaniu gatunków” Karol Darwin To oczywiście stała pozycja w zestawieniach o tej tematyce. Wydana po raz pierwszy w 1859 roku praca zawiera podstawy nieuznawanej przez Kościół teorii ewolucji, całkowicie zaprzeczającej boskiej ingerencji w powstaniu życia na Ziemi. Ponieważ Darwin użył do opisu swoich badań prostego i przejrzystego języka, jego dzieło cieszyło się ogromną popularnością, jednocześnie budząc wielkie kontrowersje. Wszystko dlatego, że biolog po raz pierwszy sprzeciwił się panującym dotychczas zasadom, według których teorie przyrodnicze godziły wiedzę biologiczną z… biblijnymi zapisami. „O powstawaniu gatunków” posłużyło za podwalinę do dalszych badań ewolucyjnych, a autor i jego dzieła trafiły na indeks. Darwinowi nie pomogło nawet to, że w drugim wydaniu pracy zmodyfikował nieco jej ostatnie zdanie, sugerując, że „Stwórca” (z ang. „The Creator”) jednak miał jakiś wpływ na rozwój życia na naszej planecie.Dzisiaj nieoficjalne listy ksiąg zakazanych traktuje się bardziej jako ciekawostkę, niż wytyczne, którymi należy się kierować przy wyborze lektury. Co więcej, wiele dzieł po tym, jak zostanie mniej lub bardziej oficjalnie wyklęte, cieszy się jeszcze większym zainteresowaniem publiczności. Być może więc „indeks” to po prostu sprawnie działające narzędzie marketingowe.
5 książek zakazanych przez Watykan
Koniec października i początek listopada to okres, który kojarzy się z szarością. Złota, piękna jesień mija, do zimowego krajobrazu jeszcze kilka tygodni. Jednak możemy wpleść trochę koloru w jesienną szarugę, z pomocą idą nam sztuczne kompozycje kwiatowe. Nie potrzeba zdolności manualnych, by stworzyć coś niebanalnego, wystarczy trochę sztucznych kwiatów i kilka akcesoriów florystycznych. Co będzie nam potrzebne do zrobienia stroika? sztuczne kwiaty i liście, gąbka florystyczna, doniczka klej na gorąco lub taśma dwustronna. Krok 1. W doniczce umieszczamy gąbkę florystyczną (dedykowaną do sztucznych roślin). Stabilizujemy ją klejem na gorąco lub taśmą dwustronną. Jeśli chcesz wykorzystać stroik jako dekorację na cmentarzu, pamiętaj o dodatkowym obciążeniu doniczki – możesz użyć piasku lub kilku cięższych kamieni. Krok 2. Z największych kwiatów tworzymy zarys stroika – wbijamy je w gąbkę florystyczną. Krok 3. Dodajemy resztę kwiatów. Te umieszczone w środku powinny być trochę wyżej od tych z przodu i po zewnętrznych stronach doniczki. Krok 4. Dodajemy wypełniacze – w tej roli dobrze sprawdzą się gałązki bluszczu lub eukaliptusa. Nasz stroik jest już gotowy. Możesz wykorzystać go do jesiennej dekoracji domu lub zabrać ze sobą na cmentarz, odwiedzając groby bliskich. Jeśli szukasz więcej inspiracji, sprawdź, jakie kompozycje kwiatowe możesz znaleźć wśród produktów na Allegro.
Listopadowy stroik – DIY
Każda kobieta marzy o pięknej, nieskazitelnej skórze, jednak z wiekiem ciało niestety ulega pogorszeniu. Skóra traci jędrność, elastyczność i pojawia się niechciany cellulit. Są jednak kosmetyki, które pomagają z tym walczyć, tylko czy one naprawdę działają? Poniżej postaramy się odpowiedzieć na to pytanie. Spadek jędrności skóry Nasza skóra odnawia się do 25 roku życia. Po tym czasie niestety wszystkie procesy w niej zachodzące stopniowo zwalniają i właśnie wtedy zaczynają pojawiać się na naszym ciele różnego rodzaju defekty związane ze starzeniem się. Powyżej 30 roku można już zauważyć różnicę, chociażby w gojeniu się skóry, ale największy spadek elastyczności następuje około 45-50 roku życia. Dlatego kiedy tylko zaobserwujemy na naszej skórze niepokojące objawy, koniecznie należy zacząć działać i stosować kosmetyki ujędrniające. Co z cellulitem? Nie tylko utrata jędrności jest dokuczliwa, ale także pojawiający się z upływem czasu cellulit. Jest to problem bardzo dużej ilości kobiet, a każda z nas próbuje za wszelką cenę się go pozbyć. Walkę z nim należy rozpocząć od wartościowych kosmetyków. Oczywiście nie gwarantują one sukcesu, ale z pewnością zapobiegną powstaniu nowych zmian na skórze i zwalczaniu już wcześniej powstałych. Najważniejsze jest jednak, aby nie zwlekać, a działać już w momencie, kiedy tylko zmiany pojawią się na naszym ciele. Jakie kosmetyki stosować? Skóra na naszym ciele jest znacznie grubsza niż na twarzy. Dlatego jeśli chcemy osiągnąć długotrwały efekt, pomyślmy o głębszych warstwach, do których musimy się dostać. W tym wypadku obowiązkowy jest Retinol, czyli inaczej witamina A, a także kwasowe pochodne witaminy A, tak zwane retinoidy. To właśnie te substancje pomagają w produkcji i odbudowie już wcześniej zniszczonych włókien kolagenu i elastyny oraz sprzyjają odnowie komórek. Równie skuteczne są peptydy. Inaczej aminokwasy, które bardzo dobrze wpływają na skórę, rozluźniają i usuwają napięcie mięśni, co z kolei powoduje nawodnienie i znaczne poprawienie elastyczności. Niestety nie należą one do tanich kosmetyków. Popularne, choć nie do końca tak samo skuteczne są również balsamy zawierające w swoim składzie mentol, miętę i kofeinę. Wygładzają i pomagają walczyć z cellulitem, jednak nie spodziewajmy się natychmiastowych i długotrwałych efektów. Czy kosmetyki ujędrniające i wyszczuplające naprawdę działają? Kosmetyki ujędrniające i wyszczuplającegłównie mają za zadanie pozbyć się zbędnej tkanki tłuszczowej, zwiększyć odporność skóry na jej elastyczność poprzez pobudzanie do wytwarzania włókien elastycznych i kolagenowych, redukować rozstępy i cellulit, a także ujędrniać skórę. Należy pamiętać, że same chęci nie wystarczą. Jeśli chcemy uzyskać szybkie i znacznie widoczniejsze efekty, które utrzymają się na naszej skórze, musimy używać ich systematycznie. Tylko w taki sposób, połączone z dietą i wzbogacone o niezbędną aktywność fizyczną, mogą przynieść pożądany efekt. Bez wątpienia stosowanie kosmetyków ujędrniających i wyszczuplających wpływa w większym bądź mniejszym stopniu na kondycję naszej skóry. Dzięki nim skóra stanie się nie tylko gładsza i sprężystsza, ale także będzie utrzymana w znacznie lepszej kondycji. Pamiętajmy jednak, aby nie opóźniać ich stosowania, a działać od razu. Kosmetyki te znacząco spowalniają nieuniknione procesy starzenia skóry, dlatego po 30 roku życia, powinny stać się one nieodłącznym atrybutem każdej kobiety.
Kosmetyki ujędrniające i wyszczuplające – czy naprawdę działają?
Wtrysk benzynowy jest o wiele bardziej trwałą konstrukcją niż jego wysokoprężna odmiana. Niestety, trwalsza nie oznacza wieczna. Czasami dochodzi do jego awarii, która nie należy do najłatwiejszych w diagnozie. Dlaczego wtrysk benzynowy jest trwalszy od diesla? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta – wtrysk benzynowy jest mniej wysilony. Mniejsze wysilenie skutkuje mniejszą precyzją w pracy, która przekłada się na wydłużenie żywotności. Nie zapominajmy również, że silniki wysokoprężne pokonują znacznie wyższe przebiegi niż jednostki benzynowe. Jedną z przyczyn awarii benzynowych wtrysków jest ciągła jazda na paliwie złej jakości. Oczywiście wtrysk benzynowy jest bardziej odporny na złej jakości paliwo niż wtrysk zastosowany w silniku diesla. Najczęstsze objawy niepoprawnej pracy wtrysku benzynowego Najczęstszym objawem uszkodzonego wtrysku benzynowego jest problem z rozruchem auta. Niestety, przyczyn takiego zachowania może być wiele, a najczęściej wymieniane są poprawnie działające wtryskiwacze. Rozwiązanie problemu z rozruchem auta powinniśmy rozpocząć od dokładnego sprawdzenia, czy w zbiorniku znajduje się paliwo. Coraz częściej dochodzi do uszkodzenia pływaków odpowiedzialnych za informowanie nas o jego poziomie. Kolejną rzeczą, którą trzeba skontrolować, jest poprawna praca pompy paliwowej – nie wystarczy tylko usłyszeć dźwięk załączanej pompy paliwa, aby uznać, że jej praca jest właściwa. Jeżeli wszystko jest w należytym porządku, należy sprawdzić filtr paliwa, który w przypadku pojazdów wyposażonych w silnik benzynowy jest bardzo często niewymieniany. Filtr paliwa, który przez długi okres nie został wymieniony, może zwyczajnie się zapchać. Jego wydajność wówczas zostanie znacząco obniżona, w efekcie czego dawka paliwa dostarczona do wtryskiwaczy będzie za mała. Następnie warto sprawdzić szynę wtryskową. Najprościej jest to zrobić przez jej rozłączenie. Wtedy zobaczymy, czy z wtryskiwaczy wydostaje się paliwo. Dobrze jest wówczas uruchomić rozrusznik. Jeżeli z wtryskiwaczy wydostaje się paliwo, oznacza to, że działają poprawnie. Silnik nierówno pracuje Kolejną przyczyną uszkodzonych wtryskiwaczy benzynowych może być nierówna praca silnika. Pamiętajmy jednak, że to nie jedyny objaw tej usterki, może być ich wiele. Na początek sprawdźmy, czy silnik nie „zasysa lewego powietrza”, czyli czy układ dolotowy ma nieszczelność. Gdy jego stan techniczny nie wzbudza zastrzeżeń, możemy przystąpić do diagnostyki komputerowej. box:offerCarousel W wielu przypadkach użycie interfejsu diagnostycznego w bardzo szybki sposób spowoduje, że dowiemy się, gdzie leży problem nierównej pracy silnika. Jeśli diagnostyka komputerowa nie przyniesie rezultatu, skontrolujmy, kiedy ostatni raz wymieniane były świece zapłonowe oraz cewki zapłonowe. Jeżeli silnik wyposażony jest w przewody zapłonowe, również dobrze jest je wymienić. Gdy zabiegi te nie przyniosą efektu, należy zdemontować wtryskiwacze i sprawdzić ich poprawność działania. Uszkodzony wtryskiwacz. Co dalej? Jeżeli diagnoza jest jednoznaczna: wtryskiwacz uległ uszkodzeniu – nie pozostaje nic innego, jak jego wymiana na nowy. W przypadku wtryskiwaczy benzynowych nie znajdziemy ofert ich regeneracji. Dlaczego? Ponieważ wtryskiwacze benzynowe ulegają awarii na tyle rzadko, że ich regeneracja bywa zwyczajnie nieopłacalna. Zanim jednak zdecydujemy się na zakup nowych wtryskiwaczy, dobrym pomysłem jest dokładne oczyszczenie starych, ponieważ często ich nieprawidłowa praca spowodowana jest zanieczyszczeniem. Jeżeli zakup nowych wtryskiwaczy nas nie ominie, pamiętajmy, aby dokładnie sprawdzić, czy dany wtrysk będzie pasował do naszego pojazdu.
Awaria wtrysku benzynowego. Jak rozpoznać?
Cyfrowy aparat kompaktowy to niezbędnik każdego wyjazdu wakacyjnego czy uroczystości rodzinnej. Mimo rosnącej popularności lustrzanek i aparatów w smartfonach, kompakty ciągle przekonują do siebie nowych użytkowników. Łatwa obsługa, niewielkie gabaryty to jedne z zalet aparatów kompaktowych. Jakość zdjęć również możemy uzyskać satysfakcjonującą - przedział cenowy kompaktów jest duży. Możemy zmieścić się w budżecie zarówno 300 złotych, jak i wydać 3000 złotych. Dlaczego aparat kompaktowy? Aparat kompaktowy jest jednym z najbardziej popularnych typów aparatu fotograficznego. Cechują go: niewielkie rozmiary, intuicyjna obsługa i niewymienna optyka. Najczęściej jest wyposażony w obiektyw zmiennoogniskowy, aczkolwiek są też modele z tzw. stałką. Cyfrowe aparaty kompaktowe wyróżnia brak wizjera. Podgląd obrazu mamy na czytelnym, zazwyczaj około 3-calowym ekranie LCD. Podgląd zrobionego zdjęcia otrzymujemy natychmiast, zaś zdjęcia zapisywane są na karcie pamięci umieszczonej w urządzeniu. Warto dodać, że wyświetlacze w kompaktach coraz częściej są dotykowe. Wpływa to na większy komfort i prostotę użytkowania. Oczywiście rynek kompaktów ciągle się rozwija. Świadczy o tym dostępność różnorodnych modeli - od budżetowych, kieszonkowych aparatów do tych woodpornych, umożliwiających nagrywanie obrazu w rozdzielczości 4K i wyposażonych w superzoom. Niektóre aparaty kompaktowe są również połączeniem profesjonalnego wyglądu lustrzanki i intuicyjnej obsługi aparatu kompaktowego. Posiadając przy sobie kompakt, możemy zrobić wiele zdjęć, jednocześnie oszczędzając baterię w i tak mocno eksploatowanych smartfonach. Budżetowe modele kompaktów Jeśli szukamy typowego aparatu kompaktowego na wakacyjny wyjazd lub po prostu do uwiecznienia codziennych chwil to z pewnością znajdziemy coś dla siebie w segmencie do 500 złotych. Użytkownicy mają wybór pomiędzy aparatami firm takich, jak: Nikon, Sony, Panasonic, czy Canon. Firmy najbardziej kojarzące się ze sprzętem fotograficznym również mają w ofercie kompakty. U Nikona znajdziemy serię Coolpix m.in.: z modelami A10 i A100. Pierwszy z nich kosztuje około 300 złotych. Jest wyposażony w 16,1-megapikselową matrycę, stabilizację obrazu i obiektyw z 5-krotnym zoomem optycznym (ekwiwalent ogniskowej 26-105 mm), umożliwia też nagrywanie filmów w rozdzielczości HD (720p). Drugi model jest droższy, trzeba za niego zapłacić ok. 500 złotych. Jakość zdjęć będzie odrobinę lepsza niż z tańszej wersji Coolpixa. Mamy też większą rozdzielczość matrycy (20,1-megapikseli), pozostaje za to 5-krotny zoom optyczny i nagrywanie w 720p. Z kolei Canon ma w swojej ofercie m.in. IXUS 185 wyposażony w 20-megapikselową matrycę i 8-krotny zoom optyczny. W podobnym pułapie cenowym warto zwrócić uwagę na Panasonic Lumix SZ10. Jest to przykład aparatu do 500 złotych z modułem Wi-Fi, 12-krotnym zoomem optycznym (ekwiwalent ogniskowych 24 - 288 mm) i odchylanym ekranem. Z tej ostatniej opcji mogą być zadowoleni entuzjaści vlogowania i selfie. Dobrą alternatywą dla Panasonica będzie Sony Cyber-shot DSC-W830 z 8-krotnym zoomem optycznym i stabilizacją obrazu. Aparaty kompaktowe z wyższej półki cenowej Lepsza jakość zdjęć i filmów wiążę się z wyższą ceną aparatów. Jeśli przekroczymy kwotę 2000 złotych za sprzęt, będziemy mogli liczyć chociażby na matrycę w systemie micro 4/3, dobry i szybki autofokus, wbudowany jasny obiektyw, czy możliwość nagrywania filmów w rozdzielczości 4K i Full HD. Przykładem tego jest Panasonic DMC-LX 100. Co prawda waży niecałe 400 gramów (kieszonkowe kompakty około 150 gramów), ale z jego możliwości wielu użytkowników powinno być zadowolonych. Jego ogromną zaletą jest niezwykle jasny obiektyw f/1.7-2.8 o ogniskowej 10,9-34 mm (ekwiwalent 24-75 mm dla pełnej klatki). Ponadto jest wyposażony w moduły Wi-Fi, NFC. Jakość zdjęć jest zadowalająca, filmów również - maksymalna rozdzielczość nagrań to 4K przy 30 kl./s. Na plus można odnotować tryb do makrofotografii. Interesującą propozycją, szczególnie dla początkujących vlogerów powinien być Canon G7X Mark II. Aparat kosztuje około 2300 złotych. Ma co prawda mniejszą matrycę (1-calową) niż Panasonic DMC-LX 100, ale za to 4,2-krotny zoom optyczny (ekwiwalent 24-100 mm dla pełnej klatki). Obiektyw jest również bardzo jasny, o przysłonie f/1.8-2.8. Kompakt od Canona jest wyposażony w moduł Wi-Fi, 5-osiową stabilizację obrazu, za jego pomocą nakręcimy nim filmy w maksymalnej rozdzielczości Full HD i 60 kl/s. Jest też możliwości wykonania filmów poklatkowych, brakuje natomiast rejestrowania obrazu w 4K. Konkurencją dla wymienionych kompaktów może być również Sony DSC-RX100M3 z równie jasnym obiektywem i zadowalającym zoomem. Jest lekki, poręczny i niezwykle intuicyjny w obsłudze. Z kolei pod względem jakości zdjęć lepiej wypada Panasonic DMC-LX 100. Jeśli ktoś jednak szuka optymalnego kompaktu do kręcenia codziennych filmów i vlogów, to najbliżej mu będzie do Canon G7X Mark II. Jeśli nie mamy w planach kupna drogiego smartfona, a chcemy przede wszystkim szybko uzyskać satysfakcjonującej jakości zdjęcia w formacie JPG to z pewnością aparaty kompaktowe są dla nas. W modelach za około 2000 złotych mamy dostępne - łączność Wi-Fi, stabilizacje obrazu, dobry zoom. Ponadto kompakty są lekkie, zmieszczą się do wyjazdowego bagażu. Dzięki wbudowanej optyce odchodzi nam też dodatkowa inwestycja w drogie obiektywy.
Dlaczego warto zdecydować się na aparat kompaktowy?
Pamięć osiąga swoją pełną dojrzałość około 15. roku życia. Wcześniej mamy wiele możliwości, aby ją kształtować i ćwiczyć. Dzięki grom i zabawom rozwijającym pamięć, dziecko łatwiej przyswaja wiedzę i szybciej kojarzy. Jak pomóc ćwiczyć zapamiętywanie? Jak możemy wspomóc proces zapamiętywania u dzieci? Żeby wspomóc rozwój pamięci u dzieci, warto zachęcać je do opowiadania, wspominania i powtarzania. Taki trening może przynieść bardzo korzystne rezultaty. Do wywoływania wspomnień odnośnie konkretnych wydarzeń – na przykład wyjazdu nad morze, wizyty u rodziny za granicą i innych – pomocne mogą się okazać pamiątki oraz zdjęcia. Dzieci bardzo lubią zbierać różne przedmioty z nowych miejsc. Niekiedy jest to kamyk, innym razem karta do gry, zabawka, gazetka. Możemy być czasami zdumieni, gdy nasz przedszkolak sięga po dawno niewidziane pudełko, wyciąga z niego biały kamyk i mówi dokładnie, gdzie i kiedy go znalazł. Dlatego ciekawym pomysłem może być przygotowanie pudełeczka na pamiątki lub skrzyni skarbów. Dziecko będzie miało swoje własne miejsce na przeróżne znaleziska. Po jakimś czasie warto otworzyć taki pojemnik i zadawać pytanie, co to jest, a gdzie to znalazłeś, a skąd to jest – efekty mogą być fascynujące. Często również pytamy podopiecznych, jak minął im dzień, jak było w szkole lub przedszkolu. Kieruje nami ciekawość, ale samo opowiadanie ma o wiele więcej korzyści. Dziecko przypomina bowiem sobie, co robiło. Niekiedy są to fragmenty oderwane od całości. Czasami zapadają w pamięć dziecka rozmowy z kolegami, co było na obiad lub zabawa na podwórku. Cokolwiek dziecko powie, jest dobrym treningiem dla pamięci. Powtarzanie, zapamiętywanie obrazków i zasad gry, to kolejny pomysł na ćwiczenie pamięci. Jakie gry wspomogą jej rozwój? Memo Popularne gry Memory to jedna z podstawowych gier dla małych dzieci. Gra składa się z kartoników z obrazkami. Mogą mieć różny kształt i są wykonane z papieru, drewna lub plastiku. Ważne jest, aby każdy obrazek miał swoją parę. Gra polega na odwróceniu wszystkich kartoników obrazkiem do dołu. Następnie każdy gracz może w jednej turze odwrócić tylko dwa kartoniki, szukając dwóch takich samych obrazków. Jeżeli nie znajdzie pary, ponownie zasłania obrazki. Gra Memo ma wiele odsłon. Możemy dobrać taką, która przypadnie do gustu naszemu dziecku. Są zatem: samochodziki, owoce, zwierzaki, postacie z bajek, dinozaury i wiele innych. Wspólna zabawa z dzieckiem może być także dobrym treningiem pamięci dla rodziców. Skojarzenia Gry w skojarzenia także poprawiają i rozwijają pamięć. Zadaniem jest dopasowanie dwóch elementów, które do siebie pasują. Może to być kura i jajko lub postać z bajki i jej cień. Ciekawą formą gry w skojarzenia są również kartoniki z fragmentami obrazków. Dziecko musi zgadnąć na przykład, co to za zwierzątko, widząc tylko ucho, nogę, oko lub ogon. Bystre oczko Bystre oczko to gra na spostrzegawczość, refleks i zapamiętywanie. Mając cztery plansze z kilkunastoma małymi obrazkami, losujemy kartonik z pojedynczym elementem. Celem gry jest odnalezienie wśród obrazków tego jednego. Gra może być ciekawym początkiem na zaznajomienie najmłodszych dzieci z kolorami, kształtami i konkretnymi przedmiotami. Z początku maluch je nazywa, opowiadamy, do czego służą i jak się nazywają. Zamiast losowania możemy również zadać dziecku pytanie: „Gdzie jest na tej planszy kaczuszka?”. Dzięki temu ćwiczymy z dzieckiem nie tylko analizę wzrokową, ale także słuchową. Zgadnij kto to? Zgadnij kto to? to propozycja dla dzieci, które lubią zagadki. Gra ćwiczy nie tylko pamięć, ale również uczy zadawania odpowiednich pytań. Zgadnij kto to? składa się z dwóch konsol z obrazkami – ludzi, zwierząt, postaci z bajek, itp. Gracze wybierają postać i zadają pytania, które mają pomóc w odgadnięciu, o którą osobę chodzi przeciwnikowi. Obrazki są umieszczone na zamykanych okienkach. Jeżeli więc nie chodzi o żadną postać, na przykład w kapeluszu, to zamyka się wszystkie osoby, które mają takie nakrycie głowy. Każdy gracz może odpowiedzieć na pytanie drugiej osoby tylko „tak” lub „nie”. Grę, gdzie dwóch graczy zgaduje w tym samym czasie, ułatwia dodatkowy panel ze wszystkimi postaciami, na którym zaznaczamy tę, którą sami wybraliśmy. Gra może być nie lada gratką dla małych i dużych detektywów. Rozwija pamięć, kojarzenie, spostrzegawczość i uczy zadawania pytań. Pszczółki Pszczółki to również gra dla całej rodziny. Tym razem mamy 6 uli, 6 kolorowych pszczółek i 36 kart z obrazkami. Pszczółkichowają się pod ulami, a zadaniem każdego gracza jest odnaleźć pszczołę w takim kolorze, jaki przedstawia karta. Nie jest to jednak takie proste, gdyż owady mogą zmieniać miejsce. Odgadując kolor, przesuwamy cały ul w swoją stronę. Gracz, który zdobędzie 4 ule – wygrywa. Podsumowanie Rozwój pamięci jest wspierany poprzez opowiadanie, wspominanie, powtarzanie i wszelkiego rodzaju gry i zabawy. W celu poprawienia koncentracji i zapamiętywania powinniśmy również pamiętać o dawce świeżego powietrza, które dotleni mózg i poprawi jego pracę. Wybierzmy również odpowiedni moment na gry pamięciowe. Dziecko powinno być wypoczęte, najedzone i chętne do tego typu zabaw.
5 gier rozwijających pamięć dziecka
Aktywność fizyczna i zbilansowana dieta pomogą ci utrzymać formę, a nawet ją poprawić, jednak przede wszystkim – pozwolą cieszyć się dobrą kondycją zdrowotną. Najtrudniej jest zacząć, ale kiedy pewne nawyki wejdą ci w krew, wszystko stopniowo stanie się łatwiejsze. Wypróbuj kilka „sztuczek” i dbaj o zdrowie również w sytuacjach, które do tej pory uważałeś za typowo rozrywkowe. Zdrowe nawyki, które podniosą jakość twojego życia Aktywność fizyczna i zbilansowana dieta pomogą ci utrzymać formę, a nawet ją poprawić, jednak przede wszystkim – pozwolą cieszyć się dobrą kondycją zdrowotną. Najtrudniej jest zacząć, ale kiedy pewne nawyki wejdą ci w krew, wszystko stopniowo stanie się łatwiejsze. Wypróbuj kilka „sztuczek” i dbaj o zdrowie również w sytuacjach, które do tej pory uważałeś za typowo rozrywkowe. Piłka rehabilitacyjna – alternatywa dla krzesła Nie musisz codziennie odwiedzać siłowni, uczestniczyć w zajęciach fitness czy nawet rozpoczynać domowego treningu, by każdego dnia poddawać swoje mięśnie małym wyzwaniom. Żeby to uczynić, warto nabyć piłkę szwajcarską (rehabilitacyjną) i używać jej jako krzesła. W ten sposób pracujesz na komputerze (zarabiasz albo oddajesz się rozrywkom – według uznania), a jednocześnie wzmacniasz głębokie mięśnie posturalne. Na początku będzie wymagało to o wiele więcej wysiłku niż później, gdy już przyzwyczaisz się do takich warunków. Natomiast możesz zacząć zauważać, że wiele innych czynności stanie się dla ciebie łatwiejsze – utrzymanie równowagi podczas wieszania firanek albo właśnie na treningu podczas ćwiczeń wykonywanych na jednej nodze. Siedząc na piłce, możesz także oglądać telewizję, jeść obiad czy prasować. Użyj swojej kreatywności. Podręczna butelka wody Zawsze noś przy sobie butelkę wody. Dlaczego? Chęć podjadania, rozdrażnienie i kłopoty z koncentracją oraz osłabienie mogą być wynikiem odwodnienia i żeby się z nimi uporać, często wystarczy po prostu ugasić pragnienie. A warto o tym przypominać, bo wielu z nas w dalszym ciągu ignoruje tę potrzebę. Styl życia powoduje, że często jej nie zaspokajamy. Tymczasem organizm powinien przyjmować od 30 do 45 ml wody dziennie w przeliczeniu na każdy kilogram masy ciała. Dobrze jest przy tym uzmysłowić sobie, że kawa, herbata i słodkie soki to płyny ujemne, które nie tylko nie nawadniają organizmu, ale powodują, że potrzebuje on jeszcze więcej wody. Z tego względu – zamiast kombinować – warto sięgnąć po proste, ale skuteczne rozwiązania i tę butelkę (lub bidon) rzeczywiście przy sobie mieć, zarówno w pracy, w podróży, jak i podczas krótkich wypadów na miasto. Natomiast podczas samych treningów systematyczne uzupełnianie płynów podniesie twoją efektywność, a tym samym i osobistą satysfakcję. Sala gimnastyczna zamiast baru Lubisz spotkania towarzyskie i chętnie umawiasz się ze znajomymi w barze, żeby pożartować, rozładować napięcia dnia codziennego oraz spędzić czas w przyjemnej atmosferze? Jeżeli zazwyczaj na miejsce spotkania wybieracie bar, następnym razem zastanówcie się, czy raz na jakiś czas uda wam się wspólnie wynająć salę gimnastyczną i pograć w piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę czy piłkę ręczną. A może wspólnie zorganizujecie wyjście na lodowisko? Jeżeli zbierze się was grupa kilkunastu osób, koszty rozłożą się w ten sposób, że nie powinny stanowić dla nikogo dużego obciążenia finansowego – na pewno nie w porównaniu z wydatkami w klubach, pubach lub innych lokalach. Taka alternatywa pozwala zaspokajać potrzeby społeczne, a przy tym stanowi przysługę dla zdrowia. Jest to również okazja, by poznać siebie nawzajem w nieco innych okolicznościach. Jeżeli któryś z pomysłów przypadł ci do gustu, śmiało zastosuj go w życiu. Uskuteczniaj również własne inspirujące, zdrowotne idee. Warto łączyć przyjemne z pożytecznym, by jak najlepiej zorganizować własną codzienność i czerpać z niej rzeczywistą satysfakcję.
Zdrowe nawyki, które podniosą jakość twojego życia
Marzy ci się nietypowa pamiątka z wakacji na Krecie, w Rzymie albo w Barcelonie? Zamiast przywożenia kolejnych drobiazgów, zaaranżuj mieszkanie zgodnie z wystrojem wnętrz, które oczarowało cię w trakcie wakacyjnego urlopu za granicą. Poznaj główne elementy hiszpańskiego, włoskiego i greckiego stylu urządzania wnętrz! Styl hiszpański: inspirujące aranżacje czerpiące z wielu tradycji Z jednej strony surowy i oszczędny, z drugiej – pełen żywych kolorów i dekoracji, które pełnymi garściami czerpią ze zróżnicowanych tradycji. Tak jednym zdaniem można by opisać styl aranżacji wnętrz, który charakteryzuje Hiszpanię. W iberyjskich domach proste formy, szare lub białe ściany i kamienie spotykają się z wyrazistymi dekoracjami ozdobionymi charakterystycznymi dla tej części półwyspu barwami i wzorami. Jeśli chcesz stworzyć prawdziwie hiszpańskie wnętrze, koniecznie wybierz regały i stoły kawowe z ciemnego drewna, zwróć uwagę także na plastikowe fotele czy metalowe meble, które tworzą piękne hiszpańskie wnętrze tradycyjnie przepełnione kontrastami. Skoro diabeł tkwi w szczegółach, przywiąż ogromną wagę do wyboru dodatków. W domach w Madrycie znajdziesz wiele elementów w intensywnych odcieniach i z ciekawymi wzorami, choć w prostej, oszczędnej formie. Iberyjskie motywy zwierzęce i roślinne, wzory geometryczne i wyraźne detale zaczerpnięte z kultury arabskiej to cechy charakterystyczne ozdób, których powinnaś szukać. Hiszpańskie wnętrze swojego polskiego domu lub mieszkania powinnaś wzbogacić także ceramicznymi płytkami na ścianachi podłogach. Bardzo cenione są też rękodzielnicze dodatki. Styl włoski: la dolce vita w luksusowych wnętrzach Słodkie życie pod błękitem włoskiego nieba pozostawiło niezatarty ślad w twojej pamięci? Wrażenia ze słonecznej Italii przenieś pod swój polski dach! Włoskie wzornictwo uważane jest za klasę samą w sobie – bez wątpienia dzieła tamtejszych projektantów są esencją prawdziwej elegancji. Takie też są włoskie wnętrza – minimalistyczne, nowoczesne, sprawiające wrażenie luksusu. Nie ma miejsca na kontrasty – faktury i barwy ścian oraz wszystkich elementów aranżacji powinny ze sobą idealnie współgrać. Włoski styl to doskonała mieszanka naturalnych barw (bieli, beży, szarości, brązów, czerni), wysokiej jakości mebli i detali (Włosi lubią metal, drewno i naturalny kamień), lakierowanych powierzchni, niebanalnych źródeł światła i nielicznych wysmakowanych dodatków (wazony o klasycznej linii,puszyste dywany czy ciekawa grafika zawieszona na ścianie). Raczej wystrzegają się wzorów, chętnie dodają czyste, modne w danym sezonie kolory – wprowadzają je, ustawiając wazon w sypialni czy poduchy na kanapie w salonie. Styl grecki: antyczne cuda w biało-niebieskich kontrastach Grecja to nie bez powodu kraj pod niebiesko-białą flagą. Ulubiony kontrast Greków widać nie tylko nad morzem, gdzie błękit morza spotyka białą zabudowę nabrzeża, ale też w tamtejszej aranżacji wnętrz. Wystrój typowego mieszkania Greków jest bardzo oszczędny, blisko mu do skromnego domku na wsi. Biała ściany i detale nawiązujące do morza, takie jak zdobienia deseniami przypominającymi fale i muszle, to cechy charakterystyczne takich wnętrz. Znakami rozpoznawczymi są także drewno, kamień i cegły jako podstawowy budulec domków, a także ciemne drewno mebli, marmury i mozaiki wypełniające wnętrza. Elementem stylu greckiego, który jednak trudno będzie przenieść do Polski, są wewnętrzne dziedzińce (w formie patio) – prawdziwa ukwiecona ostoja domowników. Kobaltowy błękit kontrastujący z bielą (często w postaci pasów) i białe zasłony w oknach dodadzą nawet polskim wnętrzom greckiej świeżości, a przede wszystkim wakacyjnej lekkości i beztroski. W greckich domach można spotkać także jasne szarości i pastelowe błękity, za to trudno zobaczyć miękkie meble, wyściełane sofy z poduchami czy koce. Pamiętaj, że Grek ogranicza liczbę mebli do niezbędnego minimum. Za dekoracje posłużyć mogą za to rośliny typowe dla tego kraju albo wyroby hand made, np. z motywem osiołka czy oliwki, gliniane czy ceramiczne dzbany i naczynia codziennego użytku. Hiszpański, który pomimo minimalizmu, wzbogacony wyrazistymi dodatkami staje się ciepły i przytulny? Włoski oznaczający ni mniej, ni więcej bezpretensjonalny powiew luksusu? Grecki, który łączy biel z kobaltem (koniecznie wybierz ten odcień niebieskiego!) i przywodzi na myśl wakacje nad brzegiem morza? Wybierz swój ulubiony styl aranżacyjny przywieziony z wakacji!
Wnętrza inspirowane podróżami, czyli sekrety hiszpańskiej, włoskiej i greckiej aranżacji
Czapki, berety, kapelusze, z wełny, bawełny czy futra, w różnych fasonach, mniej lub bardziej efektowne i ciepłe – choć chronią przed chłodem, to wprowadzą spore zamieszanie na głowie. Aby włosy się z tym uporały, musisz wcześniej zadbać o ich kondycję. Marzysz o lśniących kosmykach bez rozdwojonych i połamanych końcówek? Pięknej fryzurze od razu po zdjęciu czapki? Jest na to sposób. Musisz uporać się z trzema najważniejszymi problemami dotykającymi twoje włosy jesienią: wypadaniem, przesuszeniem i elektryzowaniem. I choć noszenie czapek i szalików, które ocierają się o włosy, jest podczas chłodniejszych dni konieczne, możesz zminimalizować ich niszczące działanie, przestrzegając pewnych wskazówek. Wypadanie włosów box:offerCarousel box:offerCarousel Jesienią największym problemem włosów jest ich nadmierne wypadanie. O ile zwykle traci się ok. 50 włosów dziennie, po lecie może być ich nawet trzy razy więcej. To głównie przez zmiany hormonalne – mniejsze wydzielanie o tej porze roku estrogenów. Poza tym skóra głowy jest nadmiernie wysuszona słońcem i słoną lub chlorowaną wodą. Z wieloma problemami możesz poradzić sobie sama, np. odpowiednią, urozmaiconą dietą bogatą w cynk, selen, krzem, żelazo oraz witaminą D3, suplementami oraz stosowanymi na skórę głowy ampułkami, które pobudzą cebulki do aktywności (Seboradin, Radical). Czasami jednak problem jest na tyle poważny, że niezbędna okazuje się wizyta u trychologa. Odpowiednie nawilżenie box:imagePins box:pin box:pin Po lecie wysuszona skóra głowy i włosy potrzebują głębokiego nawilżenia. Aby włosy odzyskały witalność i piękny wygląd, zaleca się stosowanie szamponów, odżywek i masek, które szybko przyniosą ukojenie nadmiernie przesuszonym włosom. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Na rynku dostępna jest cała gama kosmetyków nawilżających. Musisz jednak pamiętać, że nic tak korzystnie nie wpłynie na stan włosów jak ich systematyczna pielęgnacja. Zaleca się mycie włosów łagodnymi szamponami nawilżającymi (L'Oreal Nutrifier, Artego Rain Dance) i za każdym razem stosowanie odżywki nawilżającej (Biosilk, Wella Enrich Moisturising). Sprawi ona, że kosmyki staną się bardziej elastyczne i mniej podatne na zniszczenia. Nie możesz także zapomnieć o masce nawilżającej (na przykład Kerastase Masquintense lub Alfaparf Lisse Design) i aplikować ją przynajmniej raz w tygodniu. Konieczne, zwłaszcza w przypadku włosów farbowanych i rozjaśnianych, jest nałożenie na ich końcówki serum (Stapiz, Artego), które uchroni je przed łamaniem i kruszeniem się. Elektryzowanie Aby włosy się nie elektryzowały, musisz też nosić odpowiednią czapkę. Wybierz luźną i przewiewną, by jak najmniej zdeformowała fryzurę. Obowiązkowo z naturalnego materiału: wełny, bawełny, z domieszką jedwabiu czy kaszmiru. Unikaj akrylu, który nie tylko powoduje elektryzowanie się włosów, ale również zwiększa potliwość skóry głowy. Pamiętaj również, by po każdym praniu czapki stosować zmiękczający płyn do płukania. Po zdjęciu nakrycia głowy włosy delikatnie spryskaj wodą w sprayu lub delikatnym, nawilżającym lakierem. Pamiętaj również o nakładaniu balsamów, które wygładzają powierzchnię kosmyków i zapobiegną ich elektryzowaniu. Dobra suszarka Jeśli myślisz, że to, jakiej suszarki używasz, nie ma znaczenia – jesteś w błędzie. Kiepskiej jakości sprzęt nie posiada wszystkich potrzebnych funkcji, które zadbają o kondycję włosów. Bardzo ważna jest regulacja temperatury nawiewu. Wiadomo że włosy nie lubią gorącego powietrza, które je wysusza i prowadzi do ich nadmiernej łamliwości. Zwłaszcza jesienią i zimą, kiedy nakłada się na głowę czapki, a wokół szyi owija szale, włosy muszą być elastyczne, zdrowe i odpowiednio nawilżone. Pamiętaj też o zachowaniu odpowiedniej odległości między skórą głowy a strumieniem powietrza z suszarki. Im większa, tym lepiej. Prostownice i lokówki stosuj rzadko, najlepiej wyłącznie na specjalne okazje. Zły stan włosów po lecie wcale nie musi być zmorą. Nierzadko wystarczy kilka prostych zabiegów i umiejętna pielęgnacja, a perspektywa zakładania i zdejmowania czapki, szala czy chustki nie będzie napawała strachem.
Jak poprawić kondycję włosów przed sezonem na czapki?
Sprzedający może odwołać oferty w trwającej licytacji w wyjątkowych, poniższych przypadkach: Sprzedający może odwołać oferty w trwającej licytacji w wyjątkowych sytuacjach, na przykład gdy: * licytowany przedmiot został skradziony lub zniszczony, * licytujący nie budzi zaufania Sprzedającego, * licytujący poprosił wycofanie swojej oferty kupna. Sprzedający może odwołać ofertę kupna w dowolnym momencie trwania licytacji. Każdorazowo musi podać powód wycofania oferty licytującego. Odwołane oferty kupna są widoczne na stronie licytacji, w zakładce Oferty kupna. Masz pytanie? napisz do nas.
Kiedy sprzedający może odwołać ofertę kupna w trwającej licytacji?
Sporty zimowe, a w szczególności narciarstwo i snowboarding to świetna zabawa. Jednak jazda na ośnieżonych stokach może się okazać niebezpieczna. Najbardziej narażone na urazy są nogi, ale nie tylko. Promienie słoneczne odbijające się od kryształków śniegu to ogromne zagrożenie dla naszych oczu. Ochronią je gogle narciarskie. Jednak nie każda para tych specjalnych okularów sportowych spełni nasze wymagania. Co powinniśmy o nich wiedzieć, zanim je kupimy? Bezpieczeństwo na stoku to podstawa. Choć wielu osobom może się to wydawać błahą sprawą, szczególnie narażone na urazy są nasze oczy. Ich bezpieczeństwu mogą grozić wystające gałęzie, niewłaściwe posługiwanie się kijkami narciarskimi lub nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa na stoku. Jednak o wiele większe zagrożenie to promienie słoneczne odbijające się od śniegu, które mogą spowodować bardzo poważne stany zapalne oczu, a w razie przebywania na dużych wysokościach nawet utratę wzroku. Z rażącym światłem słonecznym nie ma żartów. Podobnie jak z silnym i mroźnym wiatrem, który wywołuje łzawienie, a w konsekwencji mrużenie oczu oraz pogorszenie widoczności. Dlatego przy zakupie gogli narciarskich nie należy oszczędzać. Soczewki i ich parametry Najważniejszym elementem gogli, który decyduje o ostatecznym wyborze, są soczewki. Te specjalne okulary narciarskie mogą być wyposażone w jedno lub dwa szkła. Modele z jedną soczewką bywają nieco bardziej podatne na różnego rodzaju uszkodzenia i pęknięcia. Większość szkieł wytwarza się z polikarbonatu, tworzywa bardzo twardego i wytrzymałego na różnego rodzaju zarysowania i uderzenia. Ich kolor powinien być przystosowany do warunków oświetleniowych. Ilość promieni słonecznych, jakie przedostają się przez nie, zależy od koloru szkieł. Transmisja światła maleje w ciemniejszych soczewkach, a wzrasta w jaśniejszych. Kolor soczewek jest ściśle powiązany z filtrami, jakie ma każda para gogli. Jest to najważniejszy parametr określający ochronę oczu przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym. W pięciostopniowej skali filtry oznacza się od S0 do S4. Gogle z filtremS0 mają białe szkła i przeznaczone są wyłącznie do jazdy nocą, gdyż przepuszczają zbyt dużo promieni słonecznych. Z kolei modele z filtrem S4 są czarne i świetnie sprawdzą się nawet w słoneczne dni na lodowcach. Rozwiązaniem najbardziej uniwersalnym są gogle z żółtymi bądź brązowymi szkłami, o przepuszczalności promieni od 25 do 60 procent. Rozmiar gogli i kąt widzenia Rozmiar gogli zależy od wieku. Mimo regulacji dzieciom i młodzieży zaleca się mniejsze rozmiary. Zbyt duże gogle narciarskie mogą nie przylegać do twarzy, więc dostanie się pod nie zimne powietrze, a soczewki będą zaparowane. Z kolei za małe gogle mogą ograniczać pole widzenia. W sportach tak dynamicznych niezmiernie istotna jest doskonała widoczność, również na boki, dlatego kąt widzenia powinien wynosić około 160 stopni. Mniej istotny jest kształt oprawek gogli. W tym wypadku możemy w pełni uwzględnić swoje upodobania. Wyściółka oraz system wentylacji Komfort noszenia gogli narciarskich zależy od tworzywa, z jakiego zostały wyprodukowane. Zwykle jest to pianka, miękka i przyjemna w kontakcie ze skórą. Najważniejsze jest, aby przylegając do skóry, nie powodowała otarć i szczelnie chroniła przed śniegiem i wiatrem. W obudowie gogli powinny się również znajdować niewielkie otwory, umożliwiające swobodną cyrkulację powietrza. Z pewnością nic nie uchroni nas w stu procentach przed parowaniem, jednak dobrze rozmieszczony system wentylacji jest niezbędny. Dodatkowo specjalna warstwa Anti-Fog, znajdująca się na wewnętrznej stronie soczewek, zmniejsza prawdopodobieństwo powstawania pary.
Co musisz wiedzieć, zanim kupisz gogle narciarskie
Szukasz naturalnych sposobów na pielęgnację włosów? Na łupież, wypadanie i przetłuszczanie się włosów pomogą ci odpowiednie zioła. Sprawdź, jakie napary warto pić, by wzmocnić włosy i jak przygotować ziołowe płukanki na różne problemy. Zioła dla pięknych włosów Szukasz naturalnych sposobów na pielęgnację włosów? Na łupież, wypadanie i przetłuszczanie się włosów pomogą ci odpowiednie zioła. Sprawdź, jakie napary warto pić, by wzmocnić włosy i jak przygotować ziołowe płukanki na różne problemy. Zioła do picia dla zdrowia włosów Większość z nas marzy o pięknych i zdrowych włosach, które są symbolem kobiecości. Farbowanie, stylizacja i nieodpowiednia pielęgnacja sprawiają, że kosmyki stają się słabe i brakuje im witalności. Myślisz, że rozwiązaniem są suplementy diety w kapsułkach? Owszem, obecnie dostępnych jest wiele preparatów, które mają pomóc na problemy z urodą. Jeśli jednak cenisz ekologiczne i naturalne rozwiązania, sięgnij po zioła. Pokrzywa to bez wątpienia najbardziej znana ziołowa recepta na piękne włosy. Chociaż jest zupełnie zwyczajną rośliną, posiada naprawdę imponujące właściwości. To przede wszystkim źródło witamin i minerałów, w tym witaminy C, żelaza, potasu, siarki i fosforu. Od wieków była stosowana w medycynie ludowej, a obecnie wciąż jest polecana na wzmocnienie odporności, problemy z układem pokarmowym oraz dla poprawy kondycji skóry i włosów. Regularne picie herbaty z pokrzywy wzmacnia włosy i przyspiesza ich porost. To zasługa bogactwa mikroskładników, które dodają sił cebulkom włosów od wewnątrz. Jeśli chcesz wzmocnić włosy przez picie ziół, koniecznie zaparz sobie herbatę ze skrzypu polnego. Roślina ta słynie z dużej zawartości krzemu, który jest odpowiedzialny za dobry stan skóry, włosów i paznokci. Jeśli twoje włosy są łamliwe i zauważyłaś, że nadmiernie wypadają, możesz cierpieć na niedobór krzemu. Aby uzupełnić braki, warto zastosować kurację skrzypem polnym. Przygotowanie naparu jest banalnie proste – suszone zioło należy zalać gorącą wodę i odstawić na kilkanaście minut do zaparzenia. Po tym czasie można pić herbatę, która na pewno pozytywnie wpłynie na stan włosów i cery. Ziołowe płukanki do suchych włosów Zioła można stosować wewnętrznie, ale warto również przygotować z nich ziołowe płukanki do włosów. Jeśli twoje kosmyki są suche i zniszczone, sięgnij po nagietek oraz melisę. Zioła należy zaparzyć (ok. 2 torebki na 1 litr wody) i poczekać, aż wystygną, a następnie wypłukać nimi włosy po myciu. Nawilżające działanie ma również płukanka z siemienia lnianego oraz wspomnianego już skrzypu. Wystarczy 2 razy w tygodniu płukać włosy ziołowym naparem, by nabrały blasku i odzyskały witalność. Ziołowe płukanki do włosów przetłuszczających się Twoje włosy szybko się przetłuszczają, są oklapnięte i musisz je codziennie myć? Rozwiązaniem twoich problemów mogą się okazać płukanki z ziół, które regulują wydzielanie sebum, a tym samym przetłuszczanie się włosów. Wypróbuj kłącze tataraku o właściwościach przeciwzapalnych i poprawiających cyrkulację skóry głowy. Na nadmierny łojotok pomaga chmiel oraz rozmaryn, dzięki którym skóra produkuje mniej sebum. Przyda się również suszona lawenda o właściwościach przeciwgrzybicznych i przeciwzapalnych. Płukankę przygotuj w ten sam sposób – zioła zaparz, a po ostygnięciu użyj ich do płukania włosów. Ziołowe płukanki na wypadające włosy Wypadanie włosów to problem wielu kobiet. Aby zapobiec nadmiernej utracie włosów, należy przyjrzeć się diecie i uzupełnić ją o produkty, które wzmacniają włosy. Kurację warto wspomóc preparatami do stosowania zewnętrznego. Najczęściej polecaną płukanką na wypadające włosy jest napar z pokrzywy. Regularne płukanie nim wzmacnia i regeneruje włosy, hamuje wypadanie i dodaje fryzurze blasku. Podobne właściwości ma płukanka ze skrzypu polnego, który sprawia, że włosy stają się miękkie, błyszczące i odżywione. Na wypadanie włosów pomaga również łopian, który regeneruje cebulki i powstrzymuje utratę włosów.Przygotowując płukanki, pamiętaj, że nie powinny być zbyt gorące. Włosy najlepiej płukać chłodnym naparem, który dodatkowo zamyka łuski włosów i sprawia, że stają się one bardziej błyszczące i gładkie. Przeczytaj również: Zioła na stres
Zioła dla pięknych włosów
Włosy po wizycie w salonie fryzjerskim są miękkie, odżywione, gładkie i pełne blasku. To przyjemne uczucie zapewniają kosmetyki profesjonalne, których skoncentrowane formuły zostały opracowane z myślą o natychmiastowych efektach. Używanie w domowym zaciszu profesjonalnych odżywek do włosów niesie za sobą wiele zalet. Dzięki nim kondycja naszej fryzury się polepszy, co odczujemy, widząc poprawę zdrowia i wyglądu włosów. Co oferuje nam rynek salonowych kosmetyków do włosów? Goldwell Rich Repair 6 Effects Serum - profesjonalny preparat do włosów suchych i zniszczonych. Nowoczesne technologie oparte na uzupełnianiu ubytków warstw lipidowych – wewnętrznej i zewnętrznej – sprawiają, że włosy stają się odporne na uszkodzenia, podatne na stylizację, są pełne blasku i miłe w dotyku. Produkt należy nałożyć na umyte włosy i końcówki, nie spłukiwać. Goldwell Innereffect Repower Color Live - odżywka w formie lekkiego żelu przeznaczona do codziennego stosowania. Jej zaletą jest połączenie działania regenerującego i wzmacniającego z intensywną ochroną koloru włosów farbowanych. Zapewnia odczuwalne dodanie objętości i sprężystości bez obciążania. Kosmetyk pozostawiamy na włosach przez kilka minut, następnie dokładnie spłukujemy. Matrix Total Results Sleek - odżywka wygładzająca i odbudowująca do włosów zniszczonych, ze skłonnością do puszenia. Masło shea i olejek morelowy dodają miękkości i poprawiają strukturę włosa. Preparat nakładamy po myciu, odczekujemy kilka minut i dokładnie spłukujemy. Matrix Oil Wonders - odżywka dyscyplinuje i odżywia nasze kosmyki, dzięki czemu łatwiej jest je wystylizować. Zawartość marokańskiego olejku arganowego zapewnia miękkość i blask każdemu rodzajowi włosów. Preparat przeznaczony jest do codziennego użytku. Należy nakładać go na umyte włosy, a po kilku minutach spłukać. Artego Rain Dance Milk Spray - intensywnie nawilżająca odżywka w formie wygodnego w użyciu kremowego sprayu. W składzie znajdziemy olejek z kamelii, tsubaki, arganowy i proteiny jedwabiu. Naprawia uszkodzone końcówki i zapobiega ich rozdwajaniu. Włosy łatwo się suszy, są pełne blasku, pachnące i miękkie w dotyku. Preparat można nakładać zarówno na suche, jak i mokre kosmyki. Artego Easy Care Magical Color - odżywka do włosów farbowanych. Idealna tuż po zabiegu – idealnie rozpuszcza i zmywa pozostałości preparatów koloryzujących. Zmniejsza ryzyko zmatowienia i utrwala kolor. Chroni przed promieniowaniem UV, a także nawilża skórę głowy i łagodzi podrażnienia spowodowane farbą. L’Oreal Professionnel Volumetry - preparat do użytku codziennego, do spłukiwania. Wzmacnia włókno włosa, dostarczając mu budulca, przez co zyskuje na objętości. Cała fryzura nabiera kształtu i zdrowego wyglądu. Intensywne nawilżenie zapewnia miękkość i delikatność w dotyku. Schwarzkopf Professional Oil Miracle Liquid - dwufazowa odżywka w sprayu na bazie olejku arganowego. Dzięki lekkiej formule nie obciąża włosów. Ułatwia ich rozczesywanie, odżywia, wzmacnia i nabłyszcza. Przyjemny zapach utrzymuje się przez długi czas. Należy spryskać nią umyte włosy i wysuszyć jak zwykle. Selective Professional Mineralizer Serum - lotion odbudowujący w ampułkach, zawierający kompleks mineralizujący strukturę włosów. Regeneruje i odżywia, a na powierzchni włosa tworzy ochronną powłokę molekularną. Dzięki niemu włosy są miękkie, elastyczne i łatwe w stylizacji. Profesjonalne i luksusowe linie kosmetyków produkowane przez cenione w świecie fryzjerów firmy są teraz w zasięgu każdego, kto chce postawić na pielęgnację z najwyższej półki. Na początku musimy jedynie określić cele i potrzeby naszych włosów, by następnie zaopatrzyć się w idealnie dobrany preparat.
Profesjonalne odżywki do włosów – przegląd
Suchy szampon to przebój ostatnich kilku sezonów. Opinie na jego temat są jednak podzielone. Zwolennicy uważają, że nie tylko okaże się niezbędny w sytuacji, kiedy musimy nagle wyjść z domu, a nie mamy czasu na tradycyjne mycie głowy, ale także doskonale sprawdzi się w stylizacji fryzury, dodając włosom spektakularnej objętości. Przeciwnicy z kolei twierdzą, że częste stosowanie może doprowadzić do zniszczenia włosów, ich osłabienia i wypadania. Podpowiadamy, czy warto go stosować i dla kogo będzie dobrym wyborem. Suchy szampon – jakie rodzaje? Obecnie mamy do wyboru dwa rodzaje szamponów na sucho. Są dostępne w postaci aerozolulub pudru. Różni je jedynie sposób aplikacji, a działanie jest takie samo. Oczywiście istnieją plusy i minusy danego rodzaju. Suchy szampon w sprayu jest znacznie poręczny i łatwiej można go zaaplikować. Mankamentem natomiast jest fakt, że zawiera alkohol, który podobnie jak inne preparaty do ciała wysusza skórę. Wersja pudrowa z kolei pozbawiona jest alkoholu, ale jego użycie jest znacznie trudniejsze w nakładaniu i dozowaniu. Jak stosować? Cała procedura jest bardzo prosta i łatwa w wykonaniu. Wystarczy bowiem, że na rozczesane włosy nałożymy nasz suchy szampon i pozostawimy go na kilka minut. Po odczekaniu usuniemy nadmiar kosmetyku i dobrze wyszczotkujemy włosy. W ten sposób staną się puszystsze, pachnące i nie będą nieestetycznie posklejane. Pamiętajmy, aby nie wcierać preparatu za pomocą palców czy grzebienia, gdyż wtedy może być trudny do usunięcia. Suchy szampon nie dla każdego? Kilka lat temu suchy szampon był trudno dostępny, ale obecnie na rynku możemy spotkać wiele firm, które mają ten produkt w swojej ofercie. Należy jednak pamiętać, że nie dla każdego będzie spełniał te same wymagania. W przypadku, kiedy posiadamy ciemny bądź rudy kolor włosów, szampon ten nie przyniesie zadowalającego skutku. Jest znacznie bezpieczniejszy w użytkowaniu dla blondynek, ponieważ nawet po dokładnym wyczesaniu może być widoczny na naszych włosach biały nalot, który sprawi, że nie będę one błyszczące, a wręcz przeciwnie, staną się matowe, pozbawione blasku. Dodatkowo ciężko jest się go pozbyć. Nie zaleca się również używania odpowiednika tradycyjnego szamponu osobom, których włosy są w bardzo złej kondycji. Pamiętajmy także, że używając go zbyt często, możemy dodatkowo podrażnić skórę głowy i doprowadzić do przesuszenia, a nawet powstania łupieżu. Chcąc uniknąć spotęgowania tego problemu, najlepiej jeśli wrócimy do zwykłego szamponu albo chociaż będziemy ograniczać jego stosowanie. Warto więc obserwować reakcje ciała, aby uniknąć dodatkowych problemów. Pamiętajmy, że choć suchy szampon jest bardzo przydatny, to jednak nigdy nie zastąpi tradycyjnego mycia włosów. Nie zmyje z naszej głowy zanieczyszczeń, a jedynie ją odświeży. Dlatego traktujmy go tylko jako koło ratunkowe w nagłych sytuacjach. Zbyt częste stosowanie może sprawić, że nasze włosy staną się suche, matowe i pozbawione blasku. Dlatego nie wolno nam przesadzać z jego ilością. Nawet jeśli mamy problem z przetłuszczającą się skórą głowy, nie sięgajmy po suchy szampon jako antidotum. Zdecydowanie lepszym wyjściem będzie udanie się do specjalisty.
Suchy szampon – pomaga czy szkodzi?
Spódnica to niewątpliwie modny atrybut lata! W ciepłe dni warto pokazywać nogi, pamiętając, aby było nam wygodnie. Co powiesz na spódnicę wykonaną z lnu? Dlaczego len? Ubrania wykonane z lnu posiadają wiele zalet. Przede wszystkim – są lekkie i przewiewne, czyli idealne na letnie upały. Len przewyższa inne tkaniny jeśli chodzi o trwałość. Będziesz mogła cieszyć się pięknymi ubraniami o wiele dłużej! Oprócz białej koszuli, która jest najpopularniejszą częścią garderoby tworzonej z lnu, świetnym wyborem są właśnie lniane spódnice! Jak prać lniane tkaniny? Najbezpieczniej w temperaturze 40 stopni, przy użyciu dobrych środków piorących. Pamiętaj, że aby len dobrze się prasował, najlepiej rób to, gdy tkanina jest jeszcze nieco wilgotna. Lniana spódnica – absolutny must have Lniana spódnica w wersji maxi to coś dla kobiet, które posiadają małe kompleksy w stosunku do swoich nóg. Nie musisz się bać, że będzie ci w niej gorąco – jak już wcześniej wspomniałam, len to bardzo przewiewna, lekka tkanina. Możesz zestawić tę spódnicę z białą koszulą i szpilkami, aby stworzyć elegancki zestaw do pracy lub z topem i espadrylami, jeśli wybierasz się na plażę czy też na spotkanie ze znajomymi. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Jeśli chcesz pokazać nogi, wybierz lnianą spódnicę w wersji mini. Latem staraj się nosić jasne, pastelowe kolory – w końcu to one są barwami dominującymi podczas tej pory roku. W upalne dni, nie zapomnij o kapeluszu – oprócz tego, że będzie świetnie współgrał ze spódnicą, pozwoli ci ochronić twoją głowę przed działaniem promieni słonecznych. Co na stopy? Polecamy sandałki – możesz wybrać ich elegancką wersję lub zdecydować się na te wiązane. Nie tylko zwykły, jednolity kolor jest w cenie. Latem możesz zaszaleć i postawić na bardziej odważne stylizacje. Spódnica w kwiaty? Czemu nie! Ten wzór z pewnością doda Ci kobiecości! Lniana spódnica to uniwersalna część garderoby – świetnie sprawdzi się podczas wieczornego wyjścia z przyjaciółkami, ale i nie tylko! W słoneczny, upalny weekend, gdy pogoda zmusza nas do wyjścia z domu, spódnica ta będzie strzałem w dziesiątkę! Piknik nad jeziorem? Plażowanie? Niezależnie od tego, gdzie się wybierasz, spakuj do walizki lnianą spódnicę! Len jest tkaniną idealną na lato. Dlatego oprócz spódnic, warto zainwestować w inne części garderoby stworzone właśnie z tej tkaniny. Koszule, spodnie czy też nawet lniane sukienki – to wszystko powinnaś mieć w swojej szafie! Jakie dodatki? Do tego rodzaju ubrań na wieczorne wyjście dobierz listonoszkę lub małą torebkę na złotym łańcuszku. Jeśli wybierasz się za miasto – duża, pojemna silikonowa torba ze sznurkami będzie jak znalazł! Jeśli latem doskwierają ci upały, możesz temu zaradzić. Len to prawdziwy złoty środek!
Lniana spódnica - hit na lato!
Chinosy, mokasyny, klasyczne marynarki, dużo beżu i kolorowych dodatków. Jak powinien się ubierać dojrzały mężczyzna? Oto krótki poradnik dla seniorów oraz siedem sprawdzonych pomysłów na stylizację. Wybór odzieży dla osób w starszym wieku nie jest prostym zadaniem. Szczególnie ten problem tyczy się panów, którzy zazwyczaj mają już wypracowany styl i nie są zbyt chętni na odzieżowe eksperymenty. To jednak wcale nie znaczy, że panowie po pięćdziesiątce skazani są na stare marynarki i płaszcze. Istnieje wiele sposobów na odmłodzenie starszego mężczyzny w taki sposób, by wyglądał zadbanie i elegancko. Przedstawiamy 7 wiosennych pomysłów na ubranie dla seniorów. Co powinni mieć w szafie? Jakie fasony i kolory wchodzą w grę? Oto krótki przewodnik, który wytłumaczy krok po kroku, jak powinien ubierać się dojrzały mężczyzna. Kolory i fasony – na co warto postawić? Niestety szafa zdecydowanej większości polskich seniorów jest zdominowana przez czerń i szarości. Jedni przyznają, że kompletnie nie umieją dobierać intensywnych barw w ubraniu, inni z kolei twierdzą, że w tym wieku nie wypada już szaleć z jaskrawymi kolorami. A szkoda, bo dojrzały mężczyzna może wiele zawdzięczać soczystej kolorystyce w swoim ubraniu. Odpowiednio dobrane barwy mogą nie tylko wizualnie odjąć kilka lat, ale także podkreślić gust i wyczucie stylu. W przypadku panów po pięćdziesiątce radzimy wybierać stonowane połączenia – najlepiej trzy kolory w jednym zestawie. W grę wchodzi granat, beż, ciemna zieleń, brązy, intensywna żółć czy soczysta pomarańcza. Pod względem fasonów najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie wybór klasycznych modeli, które znamy od lat. W szafie przyda się mieć kilka marynarek (m.in. sportową, na co dzień czy elegancką) na różne okazje, klasyczny model jeansów oraz spodnie typu chinosy. Idealnie sprawdzą się także flanelowe koszule w kratkę czy koszulki typu polo dopasowane w pasie i ramionach. Ubranie na co dzień Na co dzień warto wybrać klasyczne męskie chinosy w połączeniu z golfem lub flanelową koszulą. Do takiego zestawu najlepiej będą pasować zamszowe lub skórzane mokasyny na gołą stopę. Ewentualnie można postawić na krótkie sportowe skarpetki. Całość najlepiej uzupełnić sportowym zegarkiem. Z wykorzystaniem jeansu Dojrzali panowie nie powinni stronić od jeansowych elementów w stylizacji. Klasyczne niebieskie jeansy w połączeniu z prostym białym T-shirtem lub koszulką polo to idealny zestaw na spacer, grill czy wyjście z przyjaciółmi. Na nogi można założyć zarówno mokasyny, jak i sportowe buty. Coś na ciepłą pogodę Podczas ciepłych sezonów przyda się mieć w zanadrzu kilka lekkich i przewiewnych pozycji, dzięki którym będziecie się czuć komfortowo, a upały za oknem nie będą wam straszne. Świetną opcją tutaj może być lniane ubranie. Materiał ten świetnie wspomaga cyrkulację powietrza, dzięki czemu pocimy się zdecydowanie mniej. Warto postawić na lniane spodnie oraz lekką białą koszulkę z bawełny. Na nogi można założyć np. sandały ze skóry. Uwaga, do tego rodzaju obuwia nigdy nie zakładamy skarpetek. W stylu preppy Stylizacje preppy z pewnością przypadną do gustu wszystkim fanom amerykańskiego luzu. Do klasycznych męskich chinosów w beżowym kolorze można założyć koszulkę polo, a całość uzupełnić kolorowym swetrem (np. granatowym, czerwonym czy w kolorze butelkowej zieleni). Obuwie? Brązowe mokasyny ze skóry sprawdzą się tutaj najlepiej. Na sportowo Kto powiedział, że seniorom nie wypada zakładać sportowych dresów? Niezależnie od tego, czy ćwiczycie na siłowni, czy też uprawiacie sport na świeżym powietrzu – warto mieć w swojej szafie kilka sportowych spodni oraz koszulek. Ubranie sportowe może być wykonane z miękkich dzianin lub materiałów termoaktywnych. Te ostatnie świetnie odprowadzają wilgoć, dzięki czemu minimalizują pocenie się. Stylizacja z nutką elegancji Na okazje, które wymagają nutki elegancji, można połączyć klasyczne jeansy z marynarką. Tradycyjną białą koszulę warto zastąpić ciekawym kolorowym modelem (np. różowy czy zielony). W tej sytuacji należy pamiętać o tzw. zasadzie „dwa plus jeden”. Oznacza ona, że dwie części stylizacji powinny być w tym samym kolorze, tymczasem jeden z elementów (np. krawat czy mucha) powinien wprowadzać kontrast do całości. Na nogi można założyć kolorowe skarpetki (np. czerwone, żółte lub zielone) oraz eleganckie letnie mokasyny. Szykowna stylizacja dla seniora Na specjalne okazje warto mieć w swojej szafie dopasowany do sylwetki garnitur. W grę wchodzą jedno- lub dwurzędowe modele. Zdecydowanie radzimy postawić na jasne kolory, które potrafią odjąć kilka lat. Można postawić na beżowe, brązowe lub ciemnoniebieskie garnitury. Mogą być zarówno jednolite w swoim kolorze, jak i mieć geometryczne wzorki. Całość należy podkreślić za pomocą krawata, który powinien wprowadzić kontrast do całej stylizacji. Do garnituru najlepiej dobrać odpowiedni elegancki zegarek na skórzanym lub metalowym pasku. Garderoba dojrzałego mężczyzny nie powinna być nudna. Wykorzystanie kilku jaskrawych barw w stylizacji może wizualnie odjąć lat, podkreślić sylwetkę i ukryć mankamenty urody. Przedstawione pomysły na stylizacje pomogą posłużyć jako inspiracja do rozbudowania swojej garderoby. Warto pamiętać, że moda nie zna granic wiekowych, a eksperymenty z ubraniem nie są wyłącznie domeną młodzieży.
7 sprawdzonych stylizacji dla seniora na wiosnę 2015
Karta graficzna to bez wątpienia najważniejszy element komputera przeznaczonego do gier. Oczywiście liczą się również mocny procesor, szybki dysk i pamięć RAM, ale to układ graficzny w głównej mierze odpowiada za wydajność w grach. Na rynku pojawiły się nowe układy z obozu nVidia – modele GeForce z serii 10xx. Sprawdźmy, czym się charakteryzują. nVidia GeForce GTX1080 Zacznijmy od topowego modelu z tej serii – nVidia GeForce GTX1080. Karta pojawiła się na rynku jako pierwsza i od razu pozytywnie zaskoczyła swoją wydajnością w stosunku do poprzednika. Już podstawowa odmiana (tzw. Founders Edition) cechuje się imponującymi parametrami. Częstotliwość taktowania pamięci to około 10 000 MHz, taktowanie GPU natomiast ustawiono na poziomie około 1770 Mhz. Wiele zależy również od wersji, gdyż poszczególni producenci stosują swoje własne ustawienia. Kartę wyposażono w aż 8 GB pamięci GDDR5 na 256-bitowej szynie oraz wsparcie dla DirectX 12 i OpenGL 4.5. Warto pamiętać, że karta ta ma bardzo wysokie zapotrzebowanie na prąd i przestrzeń wewnątrz obudowy. Cena zaczyna się od około 2600 zł za podstawową edycję. nVidia GeForce GTX1070 Model plasujący się o szczebelek niżej to nVidia GeForce GTX1070. Podstawowe wersje to koszt około 1900 zł. Mimo kilku braków wybredni gracze nie będą narzekali na wydajność nawet w najnowszych grach. Taktowanie pamięci na poziomie około 8000 MHz oraz GPU – około 1600 MHz trochę odstaje od mocniejszej edycji, ale 8 GB pamięci RAM GDDR5 na 256-bitowej szynie sprawdzi się w każdych warunkach. Topowe odmiany z udoskonalonym chłodzeniem świetnie nadają się do podkręcania, a wtedy wydajność niebezpiecznie zbliża się do modelu GTX1080. nVidia GeForce GTX1060 Rodzinę nowych kart (na chwilę obecną) zamyka nVidia GeForce GTX1060. To „najsłabsza” karta w zestawieniu, ale to słowo nie pasuje tu najlepiej, bowiem GTX1060 w wielu testach wydajnościowych przebija poprzednika z wyższej półki (tj. GTX970), a czasami nawet GTX980. Co ciekawe, jego cena, w przypadku podstawowych modeli, nie przekracza 1000 zł. Między innymi dlatego karta ta już teraz jest hitem sprzedażowym i propozycją dla tych, którzy wymagają wydajności, ale nie stać ich na topowe modele (nierzadko za ponad 3000 zł). Podstawowe modele dysponują 3 GB pamięci GDDR5 na 192-bitowej szynie. Taktowanie GPU to około 1600 MHz, natomiast taktowanie pamięci to około 8000 MHz. Modele do 1000 zł Kartę graficzną z serii GTX10xx kupimy już za niespełna 1000 zł. Co prawda, będzie to podstawowy model GTX1060, ale mimo to wydajność zadowoli nawet wymagających graczy. Przykładowo w tej cenie znajdziemy propozycje marki Zotac bądź Gainward. W przypadku tej drugiej możemy liczyć na 3 GB pamięci RAM GDDR5 na 192-bitowej szynie, taktowanie GPU na poziomie nawet 1700 MHz w trybie BOOST oraz taktowanie pamięci 8000 MHz. Topowe modele w cenie powyżej 3200 zł Niektórzy są w stanie złożyć komputer za mniej niż 3000 zł, inni zaś gotowi są za więcej kupić tylko i wyłącznie kartę graficzną. I właśnie dla takich entuzjastów przygotowano serię GTX1080. Przykładowo za około 4000 zł otrzymamy model marki MSI – Sea Hawk EK X z chłodzeniem wodnym. Ciekawie prezentuje się również propozycja marki Palit – GameRock Premium. Alternatyw jest więcej i jedno jest pewne – każda z nich zapewni niezrównaną wydajność na wiele lat.
Karty graficzne z serii nVidia 10xx
Podzespoły stosowane w urządzeniach mobilnych, w tym w telefonach komórkowych i tabletach, różnią się od tych z komputerów osobistych. To samo tyczy się procesorów. Co należy zatem wiedzieć o procesorach w smartfonach? Smartfony to dzisiaj tak naprawdę malutkie komputery. W obudowie mieszczącej się w kieszeni zamknięte są podobne podzespoły do tych, które spotyka się w komputerach osobistych: procesory, pamięci, moduły łączności itp. Jaka jest podstawowa różnica pomiędzy nimi oprócz wielkości danych podzespołów? Architektura procesorów mobilnych i stacjonarnych Procesory wykorzystywane współcześnie w komputerach korzystają najczęściej z architektury x86. Wiodącymi producentami takich układów są firmy Intel oraz AMD. Na rynku mobilnym wygląda to zgoła inaczej. Znaczną część smartfonów napędzają chipy z procesorami o architekturze ARM, które powstają na licencji ARM Holdings, nieprodukującej własnego sprzętu. W świecie komputerów architekturę x86 kontrolują w różnym stopniu Intel, AMD i Nvidia. Historycznie uznawano procesory ARM za bardziej energooszczędne, a procesory x86 – za wydajniejsze. Obie architektury pozwalają też na uruchamianie innego oprogramowania, ale powoli te różnice zaczynają się zacierać. Niemniej jednak architektura x86 nigdy nie zdobyła znaczącej popularności w smartfonach. O wiele bardziej znane są procesory ARM wykorzystujące najczęściej rdzenie z rodziny Cortex. Najpopularniejsi producenci procesorów do smartfonów Na świecie jest kilka firm zajmujących się produkcją układów o architekturze ARM. Jednym z wiodących producentów procesorów do smartfonów jest obecnie amerykański Qualcomm. Firma sprzedaje swoje układy typu system-on-chip (w skrócie SoC) zawierające w sobie procesor i inne podzespoły wielu producentom smartfonów na świecie. Te układy można znaleźć w sprzętach takich firm jak HTC, LG czy Sony. Swoje własne procesory projektuje Apple, która zleca produkcję układów z serii A montowanych w iPhone’ach swoim podwykonawcom: TSMC i koreańskiemu Samsungowi. Gigant z Korei zaś samodzielnie produkuje chipy Exynos do swoich sprzętów z linii Galaxy. W sprzętach pochodzących z Chin często można znaleźć układy marki MediaTek, a HiSilicon to dostawca procesorów Kirin dla Huawei. W przeszłości swoich sił na tym rynku próbowała znana z produkcji układów graficznych Nvidia. Firma odpuściła jednak rynek mobilny, chociaż swego czasu ich układy Tegra 3 cieszyły się sporym wzięciem. Fiaskiem zakończyły się też próby Intela, aby przekonać producentów do montowania w smartfonach układów o architekturze x86. To rozwiązanie nigdy nie zdobyło ogromnej popularności. Podsumowanie Kupując nowy smartfon, warto zwrócić uwagę na to, jaki ma procesor. Tak naprawdę jednak suche parametry są mniej istotne od optymalizacji systemu operacyjnego, a w świecie mobilnym sprawdzają się konstrukcje wielordzeniowe, w których niektóre z rdzeni mają niższe taktowanie i wykorzystywane są do mniej wymagających zadań – ma to pozytywny wpływ na czas pracy smartfonów z dala od gniazdka. Taktowanie procesora nie ma tak dużego znaczenia, a o wiele istotniejsza jest wielkość procesu technologicznego – co do zasady: im mniejsza, tym lepiej. Porównywanie szybkości w benchmarkach procesorów mobilnych ma w dodatku znacznie mniej sensu niż w przypadku komputerów osobistych. Trzeba też pamiętać, że równie istotna jak moc obliczeniowa jest energooszczędność takich układów.
Procesory w smartfonach – co musisz o nich wiedzieć
Wielu posiadaczy smartfonów i tabletów zastanawia się, czy na ekran urządzenia należy założyć folię ochronną. Wszyscy wiemy, że chroni ona wyświetlacz przed zarysowaniami. Czy warto zatem korzystać z takiej folii? A może lepiej dać sobie spokój i wcale jej nie zakładać? Kto powinien jej używać? Nie każdy jest estetą i pedantycznie podchodzi do wyglądu swojego smartfona. Wiele osób traktuje swój smartfon lub tablet po prostu jak urządzenie robocze, które podczas pracy przecież musi się tu i ówdzie podniszczyć. Jeśli więc masz właśnie takie podejście do smartfona lub tabletu, to daruj sobie zakup folii. Co innego, jeśli chcesz, aby twój drogocenny sprzęt zawsze wyglądał jak nowy (lub prawie nowy). W takim przypadku lepiej jest dla świętego spokoju kupić i założyć folię. Szkło Gorilla Glass jest całkowicie odporne na zarysowania? Pewnie wielu z was, dumnych posiadaczy smartfona lub tabletu, z ekranem pokrytym szkłem Gorilla Glass myśli, że we wszechświecie nie ma absolutnie żadnej siły, która by sprawiła, że taki wyświetlacz zostanie zarysowany. Czy tak jest faktycznie? To nie jest prawda, bo chociaż produkowane przez firmę Corning szkło Gorilla Glass jest bardzo odporne na zarysowania, to mimo wszystko nie jest niezniszczalne. Gorilla Glass z powodzeniem opiera się uszkodzeniom spowodowanym np. przez noszone w tej samej kieszeni klucze lub monety. Pragnę wam jednak uświadomić, że np. drobinki piasku bez trudu zarysują nawet Gorilla Glass. Dlaczego? Ponieważ składnikiem piasku jest kwarc, jeden z najtwardszych minerałów, jakie możemy spotkać na naszej planecie. Jeśli w kieszeni wraz ze smartfonem znajdzie się choć trochę piachu, możemy być praktycznie pewni, że stworzy on na jego ekranie drobne (a nawet nieco grubsze) ryski. Dlatego, jeżeli często zabieracie (lub macie zamiar zabierać) smartfon lub tablet na plażę, to mimo wszystko na waszym miejscu skusiłbym się i zamontował na jego ekranie folię. W przypadku, gdy nie chcecie mieć jej na stałe, równie dobrze możecie ją później zerwać. Czy folia obniża czułość ekranu na dotyk? Podstawowy zarzut, jaki stawiają przeciwnicy folii na ekran, jest taki, że obniża ona czułość wyświetlacza na dotyk. Czy to prawda? Niestety, tak. Każdy, nawet najcieńszy obiekt naklejony na ekran sprawia, że miedzy naszym palem a warstwą dotykową pojawia się dodatkowa przestrzeń. Im folia grubsza i gorzej wykonana, tym nasz ekran będzie mniej podatny na dotyk. Naturalnie, równie dobrze jej obecności możemy wcale nie odczuwać, jednak niektóre tanie folie sprawiają, że ekran dotykowy obsługuje się naprawdę źle. Jeśli więc mamy zamiar zainwestować w tego typu akcesorium, lepiej kupić nieco droższy, markowy produkt. Naklejanie… Naklejenie folii to niełatwe zadanie. Nie dość, że musimy wręcz idealnie wyczyścić ekran, na który ją nakleimy, to w dodatku powinniśmy zadbać o to, aby w trakcie tej czynności na wyświetlacz nie dostała się ani jedna drobinka kurzu. Dlaczego? Ponieważ każde, nawet najdrobniejsze zanieczyszczenie spowoduje, że pod folią pojawią się bąbelki powietrza. Po pierwsze – wygląda to bardzo nieestetycznie, a po drugie – może utrudniać korzystanie z ekranu. Przyznam się szczerze, że kiedy sam mam zamiar nakleić folię na ekran, zawsze kupuję ich kilka. Z doświadczenia wiem, że nierzadko potrzeba kilku prób. Czy warto kupić taką folię? Jeśli wasz smartfon lub tablet nie posiada absolutnie żadnej ochrony (w postaci np. odpornego na zarysowania szkła Gorilla Glass), to według mnie warto zainteresować się folią. W taki gadżet powinny zaopatrzyć się też te osoby, które mają tendencję do niszczenia swojego sprzętu, upuszczania go na ziemię i trzymania w kieszeni razem z bilonem lub kluczami. Gdy jednak wasz smartfon lub tablet posiada odporne na zarysowania szkło i jesteście osobami, które dbają o swój sprzęt (np. nosząc go w pokrowcu), to taki zakup można mimo wszystko odpuścić.
Czy powinniśmy korzystać z folii chroniących ekrany smartfonów i tabletów?
Na Allegro nie można sprzedawać broni i amunicji, w szczególności: Na Allegro nie można sprzedawać broni i amunicji. Zakaz dotyczy w szczególności Broni palnej, w tym broni bojowej, myśliwskiej, sportowej, gazowej, alarmowej i sygnałowej. Zakazem nie jest objęta broń alarmowa i sygnałowa o kalibrze do 6 mm, korzystająca z amunicji ślepej bocznego zapłonu typu short oraz broń palna rozdzielnego ładowania wytworzona przed rokiem 1885 lub jej replika. * Broni pneumatycznej. Zakazem nie są objęte wiatrówki o energii pocisku nieprzekraczającej wartości 17J. Sprzedający jest zobowiązany umieścić w opisie przedmiotu oświadczenie, że energia pocisku nie przekracza wartości 17J. * Broni cięciwowej w postaci kusz (również ich istotnych części - łuczysk, łóż). * Innych przedmiotów wymienionych jako broń w Ustawie o broni i amunicji (na przykład kastetów, nunczaków, ostrzy ukrytych w przedmiotach nie mających wyglądu broni). Zakaz sprzedaży obejmuje także gotowe lub obrobione istotne części broni palnej i pneumatycznej (szkielet broni, baskila, lufa z komorą nabojową, zamek, komora zamkowa, bęben nabojowy), istotne części amunicji (pociski wypełnione materiałami wybuchowymi, chemicznymi środkami obezwładniającymi lub zapalającymi albo innymi substancjami, których działanie zagraża życiu lub zdrowiu, spłonki inicjujące spalanie materiału miotającego i materiał miotający w postaci prochu strzelniczego), broń palną pozbawioną w sposób trwały cech użytkowych, nawet jeśli została zalegalizowana w innych krajach. Pozwalamy na sprzedaż gazów pieprzowych i paralizatorów (przedmiotów obezwładniających przy użyciu energii elektrycznej) w kategoriach Gazy pieprzowe i Paralizatory wyłącznie przez punkty posiadające koncesję na sprzedaż wyrobów o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym, po spełnieniu odpowiednich wymagań technicznych i po naszej weryfikacji zezwoleń. Wymagane dokumenty Pełne dokumenty firmy i aktualny CEIDG w przypadku osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Pozwolenie na prowadzenie punktu sprzedaży wyrobów o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym (przedmioty do obezwładniania osób za pomocą energii elektrycznej, gazy pieprzowe) w formacie PDF oraz kopia w wersji papierowej poświadczonej za zgodność z oryginałem. Aby zarejestrować punkt sprzedaży wyrobów o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym, dołącz koncesję uprawniającą do obrotu specjalnego. Zasady przyznawania koncesji są wymienione w ustawie z dnia 22 czerwca 2001 o wykonywaniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym (Dz. U. z 2001 nr 67, poz. 679). Certyfikacja UE. Na Allegro można sprzedawać gazy tylko dopuszczone do sprzedaży na terenie UE. Nazwa, adres, numer telefonu kontaktowego punktu, w którym prowadzona jest fizyczna sprzedaż. Dopuszczamy sprzedaż amunicji pozbawionej cech bojowych, niewypełnionej materiałami wybuchowymi, chemicznymi, obezwładniającymi lub zapalającymi albo innymi substancjami, których działanie może zagrażać życiu lub zdrowiu. W opisie takiego przedmiotu musisz umieścić oświadczenie, że amunicja jest pozbawiona cech bojowych.
Broń, amunicja, wiatrówki
Zmywarka to wspaniały przyjaciel nowoczesnej kobiety, który gwarantuje mniejsze rachunki za wodę, czyste i lśniące naczynia, a co najważniejsze – oszczędność czasu. Zamiast stać przy zlewie pełnym brudnych naczyń, można wybrać się z rodziną na spacer albo do kina. Nie warto czekać z decyzją zakupu zmywarki do remontu, bo dostępne są urządzenia wolnostojące, które pod względem funkcji nie różnią się od urządzeń przeznaczonych do zabudowy. Zalety zmywarki wolnostojącej Niezwykle szybki i prosty montaż. Nieograniczony wybór miejsc w kuchni, gdzie urządzenie można postawić, oraz odkryty panel sterujący na zewnętrznej stronie drzwiczek, który ułatwia szybką zmianę programu. Większość modeli zmywarek wolnostojących wyposażona jest w zdejmowaną górną ścianę, co umożliwia zamontowanie blatu kuchennego. Ogromną zaletą jest również cena. Zmywarki wolnostojące są tańsze od urządzeń do zabudowy. Jeśli w kuchni nie masz zabudowanej lodówki, możesz wybrać zmywarkę dokładnie w takim kolorze, jak inne urządzenia AGD – wówczas uzyskasz efekt spójnej całości. Na co zwrócić uwagę, wybierając zmywarkę Ponieważ zakup zmywarki to spory wydatek, warto dokładnie przyjrzeć się liczbie programów, które każde urządzenie mieć powinno, tj.: Wstępny – przepłukiwanie wodą; ok. 10 minut. Normalny – do codziennego zmywania; 90-100 minut. Intensywny – przeznaczony do mycia naczyń bardzo zabrudzonych; 90-120 minut Szybki – najlepszy do naczyń lekko zabrudzonych, bez zaschniętych resztek; 30-60 minut Delikatny – idealny do naczyń nieodpornych na wysokie temperatury, np. porcelanowych filiżanek czy zdobionych talerzy; ok. 90 minut. Dobrym wyborem są zmywarki wyposażone w wyświetlacz LED, który pokazuje informacje o etapach pracy urządzenia. Szukając zmywarki idealnej, warto zwrócić uwagę na klasę zmywania, która określa, jak wybrany sprzęt radzi sobie z zabrudzeniami. Klasa A to mycie najdokładniejsze, natomiast klasa suszenia dotyczy stopnia dosuszania naczyń. Klasa A jest najlepsza, a najgorsza to ta oznaczona literą G. Urządzenia wyposażone w przepływowy ogrzewacz wody, np. firmy Electrolux, są łatwiejsze w utrzymaniu czystości oraz oszczędniejsze w porównaniu z urządzeniami z grzałką, ponieważ do obiegu wprowadzana jest od razu ciepła woda. Problem kamienia na grzałce nie istnieje. Funkcje dodatkowe oraz czyszczenie zmywarki Dodatkowo zmywarka może być wyposażona w program automatyczny, dzięki któremu temperatura i czas zmywania są dobierane przez urządzenie, a to z kolei pozwala zaoszczędzić energię, wodę i środki chemiczne. Jest to program najbardziej zaawansowany. Ciekawą funkcją jest także program LEGO, umożliwiający mycie drobnych elementów, np. dziecięcych klocków. Niektóre urządzenia wyposażone zostały w program usuwający brud z talerzyków, butelek oraz smoczków, które zmywać można na specjalnie do tego przystosowanej klapce. Wybierając zmywarkę, warto zwrócić uwagę, jaką ilość wody urządzenie zużywa podczas jednego cyklu – przeciętnie jest to 10–15 litrów. Niezbędne w każdym sprzęcie są kosze (w większość zmywarek są dwa) oraz wyświetlacz informujący o braku soli czy tabletek. W niektórych modelach firm (np. Candy oraz Whirlpool) znajduje się trzeci kosz na sztućce. Kupując zmywarkę, warto zwrócić uwagę, czy wśród wielu funkcji znajdziemy: Opóźniony start, pozwalający na zaprogramowanie zmywania nawet na 24 godziny na przód, dostępny np. w modelach firmy Mastercook. Elektroniczną regulację twardości wody. Mycie strefowe, które umożliwia wybór kosza przeznaczonego do mycia. System Aqua Stop zabezpieczający przed zalaniem kuchni w przypadku awarii urządzenia. Dodatkowe zabezpieczenie, które uniemożliwia otwieranie w trakcie pracy zmywarki. Aby zachować długą żywotność zmywarki, warto o nią odpowiednio dbać, ponieważ osady z rur czy brud mogą przyczynić się do awarii tego sprzętu. Przede wszystkim trzeba przestrzegać instrukcji pielęgnacji oraz użytkowania. Poza tym: Raz w miesiącu należy przepłukać filtr. Zawsze należy używać soli do zmywarek. Do czyszczenia warto używać specjalnych proszków i płynów. Boczne uszczelki muszą być ręcznie czyszczone płynem do naczyń lub octem, a następnie wytarte do sucha. Zmywarkę trzeba używać regularnie, aby nie dopuścić do rozwoju grzybów czy pleśni. Szukając odpowiedniego urządzenia do zmywania, warto zwróć uwagę na parametry oraz rozmiar, który powinien być dostosowany do stylu życia i liczby domowników. Wybór zmywarek jest spory i zróżnicowany cenowo, np. model marki Bosch jest wyposażony w powłokę chroniącą front zmywarki przed odciskami palców, urządzenie Beko z programem BabyProtect, który zapewnia wysoki poziom higieny naczyń, to doskonały wybór dla rodziców z małymi dziećmi, z kolei Siemens oferuje w swych sprzętach czujniki badające zabrudzenie wody. Zatem pamiętaj – zmywarka wolnostojąca, bez względu na markę, powinna przede wszystkim spełniać twoje potrzeby.
Na co zwrócić uwagę, wybierając zmywarkę wolnostojącą?
Lenovo to marka, która na polskim rynku tabletów jest już bardzo dobrze rozpoznawalna. Chiński producent oferuje bogate portfolio produktów, od urządzeń ekonomicznych po klasę premium. Tym razem miałam okazję testować budżetowy model TAB 2 A7-30. Jak sprawdził się on w codziennym użytkowaniu? Specyfikacja techniczna W tablecie Lenovo znajdziemy czterordzeniowy procesor MediaTek 8382M, taktowany zegarem 1,3 GHz. Za przetwarzanie grafiki odpowiada układ graficzny Mali-400MP4. Oprócz tego możemy liczyć na 1 GB pamięci RAM – to w dzisiejszych czasach niezbędne minimum w urządzeniach z systemem Android, aby można było mówić o płynnym i komfortowym działaniu. Lenovo nie poskąpiło pamięci wewnętrznej, do dyspozycji użytkownika jest aż 16 GB przestrzeni na dane. W razie konieczności zawsze możemy skorzystać ze slotu na karty microSD, który rozpozna nośniki do 32 GB (szkoda, że nie większe – sporo konkurencyjnych modeli obsługuje nośniki pamięci o pojemności 64 lub nawet 128 GB). Do komunikacji przewodowej służy port microUSB. Wymiary tabletu to 191 x 105 mm, a grubość obudowy jest równa 8,9 mm. Lenovo TAB A7-30 waży 269 g. Obudowa Do testów otrzymałam egzemplarz, który w słowniku Lenovo figuruje pod nazwą cotton candy (określiłabym go jako pudrowy róż). Oprócz tego do wyboru są również pozostałe trzy opcje kolorystyczne: pearl white (perłowa biel), ebony black, aqua blue (morski błękit). Patrząc na tablet, który trzymamy w dłoni w pozycji pionowej, na prawej krawędzi widzimy przycisk zasilania oraz dwa pozostałe przyciski, służące do regulacji głośności. Górna krawędź skrywa port ładowania miniUSB oraz port mini-jack 3,5 mm do podłączenia słuchawek. Z kolei po prawej stronie, za specjalną zaślepką, znajdziemy dwa sloty: na kartę SIM i microSD. Na swojej stronie internetowej producent określa obudowę testowanego tabletu mianem ultralekkiej. I rzeczywiście trudno się z tym nie zgodzić. Jak już wspomniałam, grubość obudowy wynosi 8,9 mm. Smukły profil Lenovo w połączeniu z relatywnie niewielką wagą, wynoszącą 269 g, przekłada się niewątpliwie na komfort użytkowania, który oceniam wysoko. Nawet w trakcie dłuższej pracy z urządzeniem moje dłonie nie męczyły się. Z tego właśnie powodu Lenovo TAB 2 A7-30 mogę śmiało polecić wszystkim kobietom i dzieciom – w ich wypadku waga urządzenia, z oczywistych względów w istotny sposób wpływa na wygodę użytkowania. Ekran Lenovo wyposażyło model TAB 2 A7-30 w 7-calowy ekran IPS Infinity MultiTouch, który pracuje w rozdzielczości 1024 x 600 pikseli. Przekłada się to na zagęszczenie pikseli na poziomie 170 punktów na cal. Nie ma co ukrywać, że to wynik, który mocno odstaje od współczesnych możliwości reprezentantów klasy średniej i premium, gdzie 7-calowe tablety oferują tryb Full HD, czyli 1920 x 1080 pikseli. Dźwięk Urządzenie chińskiego producenta zostało wyposażone w 1 głośnik, znajdujący się z przodu. Lenovo na swojej stronie internetowej zaznacza, że testowany produkt jest kompatybilny z technologią Dolby Audio. Aparat Z całą pewnością można stwierdzić, że Lenovo TAB 2 A7-30 nie jest adresowany do pasjonatów mobilnej fotografii. Rozdzielczość obiektywu przedniej kamery to zaledwie 0,3 Mpix. W przypadku tylnej wynosi ona skromne 2 Mpix. Testowe fotografie są rozmyte i pozbawione wyrazistości. Nie najlepiej jest również z odwzorowaniem kolorów. Łączność Wbudowany w tablet moduł Wi-Fi obsługuje tryby 802.11 b/g/n i umożliwia wykorzystanie tabletu w roli hot-spota. Niestety urządzenie nie jest zgodne ze standardami Wi-Fi Direct oraz DLNA. W tablecie znajdziemy również moduł Bluetooth (wersja 4.0) oraz GPS. Niewątpliwe największym atutem jest modem 3G, który zapewni dostęp do Internetu nie tylko w obszarze zasięgu domowej lub biurowej sieci Wi-Fi, ale również poza nią, np. w trakcie samochodowej podróży. Bateria Za zasilanie urządzenia odpowiedzialna jest litowo-jonowa bateria o pojemności 3450 mAh. Zgodnie z deklaracjami producenta powinna ona wystarczyć na 8-godzinny czas pracy. W moim przypadku, przy włączonym Wi-Fi i maksymalnym stopniu podświetlenia ekranu, ogniwo pozwoliło na nieco ponad 6 godzin pracy. Chociaż w praktyce nie udało mi się osiągnąć wartości deklarowanej przez producenta, to jednak powyższy wynik uważam za w pełni satysfakcjonujący. System i aplikacje Lenovo TAB 2 A7-30 pracuje w oparciu o system Android 4.4 KitKat. Producent zapewnia, że posiadacze tabletu mogą liczyć na aktualizację do wersji 5.0 Lolipop. Wzorem innych modeli Lenovo, w tablecie znajdziemy wiele preinstalowanych aplikacji: Security HD (zwalnianie nieużywanych zasobów pamięci RAM, blokowanie reklam wyświetlanych na pasku powiadomień przez niektóre aplikacje, przenoszenie części aplikacji z pamięci wewnętrznej do kart microSD), SYNCit HD (kopia bezpieczeństwa wiadomości i kontaktów, dzięki wykorzystaniu chmury), Share IT (błyskawiczne przesyłanie dużych plików między urządzeniami mobilnymi), WPS Office (alternatywny pakiet programów biurowych, kompatybilny z takimi aplikacjami jak: Microsoft Word, Excel i Power-Point). Nie zabrakło alternatywnej przeglądarki internetowej – UC Browser, a nawet gry – Tap the Frog. Wydajność W trakcie testowania tabletu nie zauważyłam błędów w działaniu Androida, samodzielnych restartów, spowolnień w pracy i innych niepokojących symptomów. Tablet nie zwolnił swojej pracy także w czasie użycia bardzo obciążających gier, takich jak Real Racing 3 czy Dead Trigger 2. Warto jednak nadmienić, że chociaż nie zanotowałam spadku wydajności, odczuwalny był wzrost temperatury obudowy, zwłaszcza wokół obiektywu kamery. Podsumowanie Zakup tabletu Lenovo TAB 2 A7-30 będzie wiązać się z wydatkiem rzędu ok. 430 zł. Będzie to dobry tablet dla tych wszystkich, którzy w wyborze sprzętu mobilnego kierują się głównie kryterium cenowym. Za nieco ponad 400 zł otrzymamy urządzenie w kompaktowych rozmiarach ze smukłą i relatywnie lekką obudową, którą z całą pewnością docenią panie, zwłaszcza w czasie długotrwałego użytkowania. Kolejny atut to fakt, że w przypadku Lenovo TAB 2 A7-30 możemy liczyć na obecność wielu różnych standardów łączności, w tym Wi-Fi 802.11 b/g/n, Bluetooth 4.0, modemu 3G oraz GPS. Dzięki temu ostatniemu modułowi będziemy w stanie używać Lenovo w charakterze przenośnej nawigacji samochodowej. Z kolei modem 3G umożliwi nawiązanie łączności poza zasięgiem sieci Wi-Fi, a Bluetooth ułatwi wymianę danych z innymi urządzeniami mobilnymi i komputerami PC. Za plus należy uznać również relatywnie sporą przestrzeń na pliki użytkownika – 16 GB. To wynik, który zwłaszcza w tabletach budżetowych robi wrażenie. Podobnie jest z wydajnością tego modelu. Gry, takie jak Real Racing 3 czy Dead Trigger 2 na średnim poziomie ustawień graficznych, działały płynnie, nie powodując niespodziewanych restartów lub zawieszania się systemu. Co jest słabością testowanego urządzenia? Z całą pewnością na tej liście powinna znaleźć się ekranowa rozdzielczość. Nie ma co ukrywać, mocno odstaje ona od współczesnych standardów. Kolejnym słabym punktem produktu marki Lenovo jest aparat fotograficzny, który oferuje jakość zdjęć i filmów wideo zdecydowanie poniżej oczekiwań nawet średnio wymagającego użytkownika. Jacy są główni rynkowi konkurenci dla Lenovo TAB 2 A7-30? Tak naprawdę trudno jest w mojej ocenie znaleźć obecnie produkt, który cechowałby się identyczną specyfikacją techniczną jak Lenovo i kosztował podobną kwotę. Jeśli pojemność wbudowanej pamięci wewnętrznej nie jest dla nas priorytetowa i bylibyśmy skłonni iść w tej kwestii na kompromis, to alternatywą dla Lenovo mógłby być jeden z modeli polskiego dystrybutora sprzętu elektronicznegoOvermax QUALCORE 7021. Tablet z polskim rodowodem jest od Lenovo nieco grubszy (10 mm), ale pozostałe elementy specyfikacji są identyczne lub bardzo zbliżone (7-calowy ekran, 1024 x 768 pikseli rozdzielczości). Jeśli z kolei bylibyśmy skłonni zrezygnować z modemu 3G, to moglibyśmy rozważyć zakupSamsunga Galaxy Tab 3 Lite T113 za ok. 400 zł. Ma on do zaoferowania czterordzeniowy procesor, identyczne jak w Lenovo parametry matrycy (7-calowa przekątna oraz 1024 x 768 pikseli), taką samą ilość wbudowanej pamięci RAM – 1 GB oraz zbliżoną pojemność baterii (3600 mAh). Samsung ustępuje jednak Lenovo pod względem ilości pamięci na dane użytkownika. Zamiast 16 GB mamy tutaj do dyspozycji tylko 8 GB.
Tani i dobry? Test tabletu Lenovo TAB 2 A7-30
Tostery w stylu retro cieszą się rosnącą popularnością. Nie da się jednak pominąć faktu, że modele z metką „retro” są urządzeniami z wyższej półki cenowej. Przed wyborem odpowiedniego tostera warto więc upewnić się, czy za wyższą ceną konkretnego modelu stoi nie tylko piękny wygląd, ale też najlepsza dostępna na rynku funkcjonalność. Podczas wyposażania kuchni z chęcią wracamy do sprawdzonych form i kolorów, które często odbiegają od nowoczesnych trendów. Tostery inspirowane wzornictwem rodem z minionych lat są ciekawą dekoracją kuchni. Co istotne, nowe modele, przypominające wyglądem swoich dawnych kuzynów, w kwestii funkcjonalności w niczym nie ustępują urządzeniom nowoczesnym. Producenci wyposażają je w najnowsze, ergonomiczne rozwiązania, które wraz z wyróżniającym się designem są uzasadnieniem dla wyższej niż standardowa ceny produktu. Jak wytworna dama – toster DeLonghi Brillante Wyglądem tostera DeLonghi z serii Brillante można zachwycać się godzinami. Opływowa obudowa została ozdobiona wyjątkowym wykończeniem o fakturze diamentu. Wysoki połysk nadaje urządzeniu elegancji, dzięki czemu samo w sobie stanowi ono nietuzinkową ozdobę każdej kuchni. Srebrne uchwyty i pokrętła ciekawie komponują się z każdą wersją kolorystyczną tostera. Stylizowany wskaźnik mocy opiekania nadaje mu charakteru. Toster pozwala w krótkim czasie opiekać jedno- i dwustronnie, podgrzewać lub rozmrażać aż cztery tosty jednocześnie. Posiada także możliwość rozgrzania połowy urządzenia, tak aby nie marnować energii i opiec tylko dwie kromki. Urządzenie ma system automatycznego środkowania pieczywa, dzięki czemu możemy być pewni, że zrumieni się jednolicie. Do wyboru mamy sześć stopni wypieczenia. Uchwyty pozwalają podnieść tosty znacznie wyżej niż tradycyjnie, co umożliwia łatwiejsze wyciągnięcie małych kromek. Okruszki usuniemy za pomocą specjalnej tacki w podstawie urządzenia. Toster dostępny jest w wersji z dwoma otworami, wyposażonej w dodatkowy ruszt. Zgrabne i praktyczne – tostery Morphy Richards Stylizowana obudowa tosterów Morphy Richards wyróżnia się charakterystycznymi zaokrągleniami górnych narożników. Urządzenia występują w różnych wersjach i kolorach – od soczystej czerwieni, przez zieleń i fiolet, po delikatny krem. Projektanci zadbali o ich najwyższą funkcjonalność i przyjemność użytkowania. Posiadają ładne, chromowane uchwyty i przyciski, które dobrze współgrają ze stylistyką pokręteł. Tostery Morphy Richards przykuwają uwagę dwuzakresowymi rozwiązaniami. W wersji z czterema otworami można jednocześnie opiekać cztery tosty – i co ciekawe, każdą parę z różną mocą. Istnieje także możliwość uruchomienia tostera tylko dla dwóch kromek, co oszczędza energię. Urządzenia opiekają i rozmrażają. Sześciostopniowa skala wypieczenia tostów pozwala dopasować chrupkość kromek do naszych indywidualnych oczekiwań, a ich wysokie wysuwanie usprawnia wyciąganie pieczywa z urządzenia. Warto wspomnieć także o niestandardowo dużych wlotach na tosty, które umożliwiają opiekanie szerszych kromek. Co praktyczne, toster posiada schowek na przewód. Tostery Morphy Richards dostaniemy także w mniejszej wersji na dwa tosty. W klimacie sprzed półwiecza – tostery DeLonghi Icona Urządzenia rodem z lat 50. Ich wygląd doskonale oddaje wzornictwo tamtego okresu. Chromowane wykończenie oraz czarne lub brązowe elementy sterujące świetnie współgrają z różnymi stylami obudowy, lakierowanymi na popularne przed pięćdziesięcioma laty kolory – beż, brąz, błękit, czerwień czy czerń. Seria tosterów DeLonghi Icona to designerska perełka na rynku urządzeń nawiązujących wyglądem do minionych trendów. Zróżnicowane sposoby opiekania (jedno- i dwustronne), podgrzewanie oraz rozmrażanie spełniają oczekiwania wymagających amatorów tostów. Podnośnik kromek umożliwia wyjęcie z urządzenia pieczywa o niedużych rozmiarach. W wersji z czterema otworami toster może pracować niezależnie dla każdej pary kromek. Posiada funkcję automatycznego wyśrodkowywania tostów. Mniejszy toster z dwoma otworami wyposażony jest dodatkowo w ruszt do opiekania rogalików nad obudową. Smukła linia w pełnym szyku – toster Russell Hobbs Red Flame Toster o szykownym, czerwonym froncie, inspirowany popularnymi przed laty sprzętami kuchennymi w koralowej czerwieni. Smukła linia obudowy oraz subtelne przyciski i uchwyty nadają urządzeniu awangardowego charakteru. Klasyczna forma tostera została przełamana matowym wykończeniem powierzchni, ciekawie kontrastującym ze srebrną obudową ze stali szlachetnej. Russel Hobbs Red Flame posiada nietypowy, wydłużony wlot na pieczywo, dzięki czemu można opiekać w nim nie tylko klasyczne tosty, ale także bagietki, paluchy czy bajgle. Poręczna tacka na spodzie urządzenia dokładnie zbiera wszystkie okruszki – możemy być spokojni o porządek w kuchni. Rączka tostera ma wydłużony zasięg, co pozwala wyciągnąć z niego nawet wąskie kawałki pieczywa. Toster Russel Hobbs Red Flame ma dwie funkcje – rozmraża i opieka pieczywo zgodnie z indywidualnymi ustawieniami domowników. Jego dużą zaletą jest stosunkowo wąska obudowa, dzięki czemu można go łatwo zmieścić na kuchennym blacie. Toster wyposażono w ruszt do opiekania bułek. Jest dostępny także w standardowej, krótkiej wersji.
Toster w stylu retro
Przed dłuższą zimową lub letnią wyprawą samochodem warto zapoznać się z przepisami, jakie obowiązują w krajach, do których się wybieramy lub przez które będziemy przejeżdżać. Należy także dostosować do nich wyposażenie naszego pojazdu. Może będą potrzebne akcesoria, które nie są u nas obowiązkowe, ale w innych krajach ich brak zostanie ukarany mandatem. Bagażniki, walizki, torby W zależności od celu wyjazdu samochodem z rodziną lub znajomymi, zabieramy narty, a latem rowery, deski surfingowe lub inny sportowy sprzęt. Warto mieć odpowiedni do przewożenia takiego sprzętu bagażnik, przystosowany do marki i modelu samochodu. Wybór bagażników jest ogromny, mają one różne sposoby mocowania do auta. Jeżeli nie chcemy kupować bagażnika, możemy go wypożyczyć, a montaż powierzyć fachowcom.Jeżeli podróżujemy z dzieckiem niezbędny jest (i wymagany właściwie w każdym kraju europejskim) fotelik dla dziecka, dostosowany do wieku malucha i sposobu mocowania w samochodzie. Powinien posiadać homologacje i stosowne certyfikaty. Jeżeli natomiast wybieramy się w elegancką podróż we dwoje, możemy zaopatrzyć się w zestaw toreb i walizek podróżnych dostosowanych do marki samochodu i kształtów bagażnika. Marki Premium, takie jak Porsche, Audi, BMW, VW czy Mini Morris, często oferują zestawy podróżne specjalnie zaprojektowane do danego modelu. Jest to wygodne i eleganckie rozwiązanie. Walizki i torby można mocować w bagażniku specjalną siatką lub pasami – nie przemieszczają się np. przy hamowaniu. Można także takie akcesoria dokupić. Obowiązkowe wyposażenie auta w krajach europejskich W Polsce musimy posiadać w aucie homologowany trójkąt ostrzegawczy oraz gaśnicę ze świadectwem legalizacji. Natomiast takie przedmioty, jak apteczka, zapasowe żarówki, kamizelka odblaskowa warto mieć, ale ich brak nie jest karany mandatem. W wielu krajach Europy obowiązują inne przepisy i wymagania co do obowiązkowego wyposażenia samochodu. W większości krajów obowiązkiem jest posiadanie kamizelki odblaskowej, trójkąta ostrzegawczego i apteczki. Policja może zapytać o takie wyposażenie auta w Austrii, we Włoszech, Francji, w Niemczech, Czechach i na Słowacji.Zimą w bagażniku należy wozić łańcuchy na koła – w wielu krajach są odcinki dróg lokalnych, gdzie nie trzeba ich stosować. We Francji np. obowiązkowym wyposażeniem auta jest również komplet żarówek, a kamizelkę odblaskową musi posiadać każdy pasażer samochodu. Nie można zapomnieć o podnośniku, kluczu do odkręcania kół, zestawie naprawczym, który przyda się, gdy uszkodzimy oponę, czy lince holowniczej. Te wszystkie elementy zaoszczędzą nam nerwów i w razie awarii znacznie skrócą czas naprawy. Jeżeli w Austrii, Czechach, na Słowacji, w Szwajcarii podróżujemy autostradami, należy kupić winietę i nakleić ją na przednią szybę. Nie warto liczyć, że uda nam się przejechać nawet kilka kilometrów autostradą bez winiety. Tygodniowa winieta uprawniająca do przejazdu autostradami w Austrii kosztuje 8 euro, mandat za jej brak – 200 euro. Nawigacja i inne drobiazgi Ze względów bezpieczeństwa warto posiadać zestaw głośnomówiący. Znacznie ułatwi i uprzyjemni nam jazdę dobra, markowa nawigacja satelitarna. Jeżeli nie jest w nią wyposażony samochód, można takie urządzenie kupić osobno i zamocować w aucie przy pomocy specjalnego uchwytu. Możemy również używać do tego celu telefonu komórkowego, ale koniecznie musi on posiadać specjalny uchwyt do zamocowania na szybie. Ważne, by mapy w nawigacji były aktualne. Dobra nawigacja znacznie ułatwi nam podróż – pokaże, gdzie jest najbliższa stacja benzynowa, jakie ciekawe obiekty do zwiedzenia znajdują się na trasie, będzie ostrzegała o utrudnieniach w ruchu, a nawet umożliwi zarezerwowanie hotelu czy stolika w restauracji. Jeżeli mamy miejsce, możemy postawić w samochodzie niewielki kosz na śmieci, jeżeli nie – wystarczy siatka, do której będziemy wrzucać puste puszki, butelki, papiery i inne odpadki. Można również zabrać ze sobą kubek termiczny – przyda się na kawę lub ulubiony napój. By podróżować bezpiecznie, należy zwrócić uwagę na sposób pakowania auta. Wszelkie drobiazgi we wnętrzu, takie jak butelki z płynami czy puszki, rzucone byle gdzie, w trakcie nagłego hamowania działają jak pocisk i mogą wyrządzić nam krzywdę. Tego typu rzeczy należy włożyć do schowków, szuflad pod fotelami, kieszeni na plecach foteli.
Zagraniczna podróż autem – co warto ze sobą mieć i o czym musimy pamiętać, aby bezpiecznie dotrzeć do celu?
Szukasz smartfona z dobrym nagłośnieniem do filmów, gier i muzyki? Wybrałem modele, które posiadają głośniki stereo. W zestawieniu są urządzenia z różnych przedziałów cenowych z dwoma głośnikami na froncie oraz innymi funkcjonalnymi rozwiązaniami. W najnowszych smartfonach przekątna ekranu rośnie, ramki stają się coraz mniejsze, a w konsekwencji jest mniej miejsca na złącza i głośniki. Obudowy są chudsze, baterie większe, więc często brakuje takich rozwiązań, jak: wyjście słuchawkowe czy głośniki stereo na froncie – a przecież to niezwykle istotne elementy poprawiające jakość konsumpcji multimediów. Aktualnie najczęściej spotyka się monofoniczne głośniki na dolnej krawędzi, które nie zachwycają brzmieniem i głośnością. Bardzo łatwo zakryć je przypadkowo dłonią podczas oglądania filmów lub grania. Całe szczęście są wyjątki od tego trendu. Wybrałem najciekawsze modele smartfonów z głośnikami stereo, którymi warto się zainteresować. Na liście są urządzenia z głośnikami na froncie, z tyłu oraz na krawędziach, możemy także znaleźć smartfony, których głośnik rozmów wspiera główne nagłośnienie. W wielu przypadkach nie ma co liczyć na brzmienie lepsze od głośników Bluetooth, ale niektóre zaprezentowane poniżej smartfony mogą z powodzeniem wytrzymać takie porównanie. HTC U11 Niedługo premierę będzie miał nowy flagowiec marki, czyli HTC U12, ale U11 to nadal topowy smartfon pod względem audio – co ważne, obecnie U11 mocno potaniał. Producent znany jest z nagłośnienia BoomSound, smartfon wykorzystuje podobną konfigurację głośników do HTC 10. Nie jest to pełne stereo z głośnikami na froncie, jak w starszych modelach flagowej serii, lecz konfiguracja z jednym głośnikiem na froncie oraz dolnym na krawędzi. W obudowie U11 znajduje się także specjalna komora wzmacniająca bas. W efekcie smartfon lekko wibruje podczas odtwarzania muzyki, a niskie tony są dodatkowo wzmacniane, gdy urządzenie leży na płaskiej powierzchni. Mocy nie brakuje, a sam dźwięk jest czysty i dosyć naturalny. Nokia 6 Nokia 6 to wyższy średniak z oferty producenta, smartfon jest bardzo podobny do Nokii 5, ale został zamknięty w trwalszej obudowie. Urządzenie posiada głośnik na dolnej krawędzi, który wspomaga głośnik rozmów. Nokia 6 wspiera system Dolby Atmos, zatem brzmienie jest donośne i klarowne, a w muzyce lub filmach słychać większą przestrzeń w porównaniu do smartfonów z głośnikami monofonicznymi. Nie jest to jeszcze topowy poziom pod względem jakości dźwięku, ale trzeba pamiętać, że Nokia 6 kosztuje aktualnie około 900 zł, a może pochwalić się lepszymi głośnikami od niejednego flagowca. Sony Xperia XZ1 lub Xperia XZ2 W zestawieniu nie mogło zabraknąć smartfonów Sony – producent nie zapomina o nagłośnieniu. Xperia XZ1 to aktualnie flagowy model, który niedługo zostanie zastąpiony przez XZ2. Jeśli mamy ograniczony budżet, Xperia XZ1 powinna być satysfakcjonującym wyborem – jest aktualnie korzystnie wyceniona. Urządzenie ma głośniki stereo na froncie, które nie są najgłośniejsze, ale brzmią czysto i bezpośrednio, trudno je też zasłonić. Gdy jednak zależy nam na najnowszych rozwiązaniach, lepiej poczekać na nadchodzący model XZ2 z głośnikami stereo, a także specjalnym systemem wibracji wzmacniającym bas. Efekty mają być znakomite. Lenovo K6 lub K6 Power K6 oraz K6 Power od Lenovo to średniaki z niższej półki cenowej, które mogą pochwalić się nagłośnieniem stereo ze wsparciem systemu Dolby Atmos. Głośniki są nietypowo zlokalizowane, gdyż znajdują się z tyłu smartfona, w dolnej części obudowy, dosyć blisko siebie. Rezultaty takiego rozmieszczenia są zaskakująco dobre, wbudowane głośniki brzmią czysto, głośno i przestrzennie. Spodobają się szczególnie osobom preferującym trzymanie smartfona w pionie – w takim przypadku dłoń tworzy komorę rezonansową, która wzmacnia brzmienie. Niestety oba smartfony brzmią gorzej, gdy trzyma się je poziomo lub gdy leżą na spodzie obudowy. Razer Phone Razer Phone to smartfon od gamingowej marki, który zrobił sporo zamieszania na rynku, pozytywnie zaskakiwał wydajnością, ekranem o odświeżaniu 120 Hz, jak również głośnikami na froncie. Producent postawił na prawdziwie stereo – w dolnej i górnej części frontu znajdują się szerokie ramki, które są w rzeczywistości dużymi maskownicami. Głośników nie sposób zasłonić, a mocy jest bardzo dużo – słychać niskie tony oraz stereofonię, brzmienie jest czyste i dynamiczne, docenią je nie tylko gracze, ale też melomani i kinomaniacy. W przypadku tego smartfona zakup dodatkowego głośnika Bluetooth może nie mieć sensu. Google Pixel 2 lub Pixel 2 XL Mniejszy Pixel 2 i większy Pixel 2 XL to aktualne flagowce Google’a, które posiadają podwójne głośniki na frontach, to rzadkość wśród smartfonów z najwyższej półki. Głośniki są duże, więc nie sposób ich zasłonić. Mocy nie brakuje, a brzmienie jest wysokiej jakości i to bez względu na poziom głośności – dźwięk nie przesterowuje się nawet na maksymalnej skali. Oba telefony to jednak duży wydatek, ale pozostałe aspekty również nie budzą zastrzeżeń – Pixel 2 oraz Pixel 2 XL posiadają konfigurację z najwyższej półki. ZTE Axon 7 lub Axon 7 Mini ZTE Axon 7 to flagowiec z 2015 roku, który zasłynął świetną jakością audio, znany był nie tylko ze względu na głośniki, ale także przez obecność świetnego wyjścia słuchawkowego. Smartfon jest nadal warty uwagi, mimo że już coraz trudniej go kupić. Urządzenie posiada głośniki stereo na froncie z systemem Dolby Atmos – maskownice są duże, brzmienie donośne, czyste i szczegółowe. Ogólna specyfikacja smartfona nadal satysfakcjonuje: Snapdragon 820, 4 GB RAM oraz duży ekran QHD. Mniejszy Axon 7 Mini ze średniej półki również zasługuje na uwagę – na froncie ma podobne głośniki stereo, co wersja pełnowymiarowa. Apple iPhone X Flagowy smartfon od Apple przykuwa wzrok, kusi specyfikacją, wydajnością i ekranem. Dużo zostało powiedziane o Face ID, sterowaniu gestami oraz jakości wyświetlacza OLED, a mniej o głośnikach. Nagłośnienie to teoretycznie nic specjalnego – w końcu jeden głośnik znajduje się na dolnej krawędzi i wspomaga go głośnik rozmów. W praktyce brzmienie cechuje się bardzo wysoką jakością, a dźwięk jest wyjątkowo donośny – iPhone X to najgłośniejszy smartfon Apple. Jeśli moc nie ma takiego znaczenia, warto zainteresować się także iPhonem 8 i 8 Plus z podobną konfiguracją głośników. Alcatel Idol 4 lub Idol 4S Idol 4 lub 4S od Alcatela to starsze smartfony ze średniej półki, które zostały docenione z wielu powodów – ciągle warto po nie sięgnąć. Metalowo-szklane obudowy mają zintegrowane głośniki stereo, które znajdują się na odstających krawędziach, po obu stronach ekranu. Mocy jest dużo (łącznie ponad 7 W), a brzmienie jest donośne, czyste i szczegółowe. Smartfony nawet lekko wibrują podczas odtwarzania niskich tonów. W ustawieniach można znaleźć korektor graficzny, a także tryb Boom, który dodaje brzmieniu basu i efektowności. Oba modele pod względem jakości dźwięku wygrywają z wieloma flagowcami. Samsung Galaxy S9 i S9 Plus Nagłośnienie nie było mocną stroną starszych flagowców Samsunga, ale sytuacja uległa zmianie wraz z najnowszą premierą serii Galaxy. Na froncie modelu S9 lub S9 Plus nie ma podwójnych głośników, ale tym razem te dolne są wspomagane przez głośniki rozmów, podobnie jak w HTC U11. Oba głośniki nie brzmią identycznie – ten pierwszy ma więcej basu i oferuje bardziej wibrujące brzmienie, ten drugi zaś brzmi chudo, ale jasno i przejrzyście. Dźwięk jest jednak bezpośredni, czysty i klarowny, słychać też efekty stereofoniczne. Producent chwali się wsparciem dla Dolby Atmos i strojeniem dokonanym przez kultową markę AKG. Koreański producent nie porzucił też wyjścia słuchawkowego 3,5 mm, w przeciwieństwie do marki Apple, to z pewnością dodatkowy atut.
Smartfony z głośnikami stereo – przegląd wybranych modeli
Drewniane okiennice wewnętrzne, tzw. shuttersy, to eleganckie i praktyczne rozwiązanie do każdego domu oraz mieszkania. Są nie tylko niebanalnym elementem aranżacji wnętrza, ale także doskonałym sposobem na zapewnienie sobie intymności bez odcinania dopływu świeżego powietrza. Podpowiadamy, dlaczego warto się zdecydować na montaż shuttersów. Zalety instalowania shuttersów Okiennice wewnętrzne to nowoczesne rozwiązanie osłonowe, które sprawdza się zarówno w domach, jak i mieszkaniach. To niezwykle oryginalny, ale także praktyczny sposób naudekorowanie wnętrza. W lecie poprawiają w nim klimatyzację, blokując jednocześnie promienie słoneczne, a w zimie ułatwiają utrzymanie stałej temperatury, co znacznie obniża rachunki za ogrzewanie. Co więcej, shuttersy tłumią część hałasu dochodzącego z zewnątrz i pozwalają na zachowanie intymności, nie zmuszając nas do zamykania okien i odcinania dostępu świeżego powietrza. Jest to szczególnie ważne w lecie, kiedy w pomieszczeniach szybko robi się duszno. Okiennice wewnętrzne są doskonałym elementem wyposażenia dla kinomaniaków, ponieważ dobrze zaciemniają pomieszczenie nawet w środku dnia, zapewniając idealne warunki do seansu! Pozwalają na ciekawą grę światłem i tworzą wyjątkowy klimat, idealny np. na romantyczny obiad we dwoje. Rodzaje okiennic wewnętrznych Okiennice wewnętrzne wykonuje się z różnych rodzajów drewna, w tym m.in. tekowego, cedrowego, lipowego oraz kompozytowego (mieszanki pyłu drzewnego z tworzywem sztucznym). W zależności od budowy i sposobu otwierania mają jeden lub kilka paneli o szerokości dopasowanej do indywidualnych potrzeb. Warto się zdecydować na model z ruchomymi lamelami (system podobny jak w żaluzjach), które można ustawiać pod różnym kątem, regulując ilość światła wpadającego do pomieszczenia. Shuttersy możemy podzielić na cztery rodzaje: otwierane, składane, przesuwane oraz przesuwno-składane. Każde z tych rozwiązań jest równie praktyczne i eleganckie, dlatego przy wyborze należy się kierować przede wszystkim rozmiarem okien, wygodą oraz ceną. Okiennice wewnętrzne Prestige.Różnorodna kolekcja shuttersów zarówno do pokojów, jak i łazienek. Wyposażone w ruchome lamele (o szerokości 63, 89 lub 114 mm) z listwą umożliwiającą regulację ich położenia. Dostępne w wielu eleganckich kolorach, m.in. białym, czarnym, brązowym oraz w odcieniach naturalnego drewna. Produkowane na indywidualne zamówienie z wysokiej jakości materiałów. Producent udziela na nie 3-letniej gwarancji, a za dodatkową opłatą oferuje montaż. Na co zwrócić uwagę podczas zakupu? Przede wszystkim należy się przyjrzeć jakości wykonania, ponieważ to ona wpływa na to, jak długo posłużą nam okiennice wewnętrzne. Drewno powinno być wytrzymałe, pozbawione sęków i odpowiednio zabezpieczone przed wilgocią oraz promieniowaniem UV. Zawiasy muszą być estetyczne (warto pomyśleć o ich ukryciu), koniecznie pokryte preparatem antykorozyjnym. Dzięki tym dwóm zabiegom naszym okiennicom nie będą straszne zmienne warunki atmosferyczne, a co więcej, zyskamy możliwość zainstalowania ich również w łazience. Ważny jest również sposób czyszczenia wybranych przez nas shuttersów (dobrze zaimpregnowane drewno wystarczy przecierać wilgotną szmatką) oraz ich budowa. Ogólnie rzecz biorąc, im mniej zakamarków, tym łatwiej będzie dbać o to, by cały czas pozostawały w idealnym stanie.
Shuttersy, czyli wewnętrzne okiennice drewniane
Na etapie projektowania domu musimy podjąć wiele ważnych decyzji co do przyszłej instalacji grzewczej. Chodzi o wybór źródła ciepła, materiał, z jakiego wykonamy instalację c.o., i typ grzejników pokojowych. Większość inwestorów stawia na instalację grzejnikową złożoną z wiszących grzejników płytowych – ich alternatywą są grzejniki kanałowe, które znajdą zastosowanie wszędzie tam, gdzie nie mamy możliwości powieszenia grzejnika ściennego. Grzejniki to największe – oprócz kotła – i najbardziej widoczne elementy instalacji grzewczej. Rozprowadzają one energię cieplną dostarczaną przez nośnik ciepła z kotła do ogrzewanego pomieszczenia. Lokalizacja grzejnika w dużym stopniu wpływa na korzystny rozkład temperatur w pomieszczeniu. Najlepiej, gdy grzejnik zlokalizujemy w miejscu o największych stratach ciepła. Takim miejscem są okna w ścianach zewnętrznych – ustawiony pod oknem grzejnik ogrzewa zimne powietrze infiltrujące przez nieszczelności, ogrzane powietrze unosi się do góry i cyrkuluje w pomieszczeniu. Grzejniki dostępne w ofercie rynkowej możemy podzielić ze względu na: * materiał, z jakiego są wykonane – członowe aluminiowe, stalowe płytowe i ogniwowe żeliwne; * sposób montażu – ścienne, kanałowe; * sposób podłączenia – grzejniki z podłączeniem bocznym, dolnym lub krzyżowym; * przeznaczenie – grzejniki pokojowe, higieniczne, dekoracyjne czy łazienkowe. Grzejniki płytowe – tradycyjne i widoczne Wśród grzejników ściennych największą popularnością cieszą się grzejniki stalowe płytowe. Mają one bardzo estetyczny wygląd i gładką powierzchnię, łatwą do utrzymania w czystości. Grzejniki te wykonuje się z wyprofilowanej blachy stalowej. Z zewnątrz pokryte są one warstwą ochronną – najczęściej jest nią podkładowa farba antykorozyjna oraz lakier proszkowy, nałożone w celu ochrony przeciwkorozyjnej. Grzejniki wyposażone są w obudowę boczną i ozdobną kratkę górną typu grill, zawieszenia i odpowietrznik. W ofercie rynkowej producentów znajdziemy grzejniki płytowe dostępne w wysokościach 300-900 mm i długościach 400-3000 mm. Umożliwiają podłączenie boczne zarówno z prawej, jak i lewej strony, specjalne modele mają opcję podłączenia od dołu. Na rynku znajdziemy również grzejniki płytowe wyposażone we wbudowaną wkładkę zaworową z regulacją wstępną. Pamiętajmy, że grzejniki płytowe z wbudowaną wkładką zaworową do prawidłowej eksploatacji wymagają zastosowania dodatkowo odpowiedniej głowicy termostatycznej – informację o typie preferowanej głowicy znajdziemy w karcie katalogowej producenta. Decydując się na montaż grzejnika w strefie podokiennej, uważnie sprawdźmy wymiary montażowe. Wymagana odległość grzejnika od podłogi i od parapetu wynosi co najmniej 100 mm. Dopuszcza się zmniejszenie tych odległości do 70 mm pod warunkiem, że zwiększymy moc grzejnika o 5-10 proc. Jeżeli odległość od podłogi i parapetu jest mniejsza od 70 mm – należy wybrać typoszereg grzejników o mniejszej wysokości. Jeżeli z powodu dużych przeszkleń nie mamy możliwości wykonania grzejnika ściennego – należy wziąć pod uwagę wykonanie grzejnika kanałowego. Grzejniki kanałowe – nowoczesne i niewidoczne Alternatywą dla grzejników ściennych są podłogowe grzejniki kanałowe – chronią one przed napływem zimnego powietrza z tarasów i balkonów, czyli przez duże przeszklenia. Grzejniki kanałowe umieszczane są we wnęce w warstwach podłogi – stanowią niewidoczny element instalacji, więc nie ograniczają przestrzeni w pomieszczeniach, możemy je umieścić bezpośrednio pod przeszklonymi drzwiami prowadzącymi do tarasu lub do ogrodu, nie utrudniając do nich dostępu. Jednocześnie dostarczają ciepło dokładnie tam, gdzie jest ono najbardziej potrzebne, czyli w okolicach ścian zewnętrznych. Grzejniki kanałowe o odpowiednio dobranej mocy mogą być samodzielnym źródłem ciepła w pomieszczeniu. Stanowią alternatywę dla ogrzewania podłogowego, które często ze względów konstrukcyjnych nie może zostać wykonane (lekki drewniany strop międzykondygnacyjny, brak możliwości podniesienia poziomu podłogi etc.). Wierzch grzejnika kanałowego przykryty jest kratką maskującą – ta może być wykonana z drewna, z aluminium w szerokiej palecie kolorów lub ze stali nierdzewnej. Grzejniki kanałowe pasują do każdego pokoju – są niewidoczne i, co ważne, zapewniają swobodną aranżację pomieszczenia.
Grzejniki ścienne czy kanałowe – co i kiedy wybrać?
Jogging to niezwykle popularna forma aktywności fizycznej, mająca zarówno młodszych, jak i starszych zwolenników. Jednak podczas upalnych dni może być niezwykle uciążliwy, a wręcz groźny dla zdrowia. Jak więc bezpiecznie biegać w upały? Bieganie to niezwykle skuteczne ćwiczenie aerobowe, angażujące wiele partii mięśni, a przy tym niewymagające dużych nakładów finansowych. Upał w okresie letnim może skutecznie zniechęcić do systematycznego treningu, a także wywołać nieprzyjemne konsekwencje. Nie ma co jednak snuć pesymistycznych wizji. Istnieje kilka prostych zasad, które ułatwią bieganie nawet w razie wysokiej temperatury powietrza. ABC biegania w upały Podstawową, wręcz żelazną zasadą uprawiania joggingu w upały jest oczywiście nawadnianie organizmu. Brak odpowiedniej ilości płynów może mieć poważne konsekwencje, między innymi zawroty głowy, nerwobóle, urazy mięśni oraz omdlenia. Pamiętaj, aby wypić co najmniej pół litra wody na 1–2 godziny przed treningiem i zjeść słoną i lekkostrawną przekąskę, która pozwoli zmagazynować wystarczającą ilość energii. Następnie przed biegiem wypij 100–200 ml wody. Jeżeli masz taką możliwość, zabierz ze sobą butelkę do biegania i spożywaj niewielkie ilości płynów co jakiś czas w trakcie ruchu. Wygodnym rozwiązaniem są pasy biodrowedla biegaczy, w których można umieścić bidon lub żel energetyczny. Nie zapomnij o rozgrzewce. Przed rozpoczęciem biegu przygotowuj swoje mięśnie i stawy do wysiłku. Każdy bieg rozpocznij od krótkiego marszu lub truchtu, stopniowo zwiększając tempo. Pozwól też organizmowi na ochłodzenie, kończąc jogging kilkuminutowym truchtem. Przeznacz 30–60 minut na bieganie, w zależności od stopnia zaawansowania. Dla początkujących: możesz zacząć od krótszego, np. 10-minutowego biegu 3 razy dziennie lub też w pierwszym tygodniu biegać codziennie przez 15 minut, z każdym tygodniem wydłużając swój trening. Na uprawianie tej aktywności latem warto wybrać odpowiednią porę dnia. Najlepsze są godziny poranne, między 5.00 a 6.00 rano, kiedy słońce dopiero wznosi się nad horyzont, a temperatura powietrza nie jest tak uciążliwa. Jeśli nie masz możliwości biegać rano, odpowiednie będą też późne godziny popołudniowe, kiedy słońce nie jest tak intensywne. Odpowiednia odzież do biegania do podstawa Wybierz wygodny, niekrępujący ruchów strój, wykonany z naturalnych materiałów, albo specjalną, „oddychającą” odzież. Biegając podczas upałów, pamiętaj o odpowiedniej termoregulacji – twoja skóra musi mieć dostęp do powietrza, a odzież odprowadzać pot. Sztuczny materiał może doprowadzić do przegrzania i szybkiej utraty sił. Zwróć szczególną uwagę na odpowiedniebuty do biegania, które powinny być lekkie i wygodne. Dużo firm produkuje obuwie sportowe dla biegaczy. Do najpopularniejszych zalicza się buty marki Adidas, Nike, Asics oraz New Balance, mające różne systemy amortyzujące. Specjaliści radzą również dobierać buty nieco większe niż używane na co dzień. Warto też zainwestować w dobre skarpetki do biegania, w których noga będzie się mniej pociła. Jeśli będziesz biegać w ciągu dnia, zaopatrz się w okulary przeciwsłoneczne i pamiętaj, by zabezpieczyć skórę przed słońcem, stosując na odsłonięte części ciała preparaty z filtrem przeciwsłonecznym. Aplikuj je mniej więcej na pół godziny przed wyjściem z domu. Możesz też ochronić głowę przed słońcem, używając lekkiej, przewiewnej – najlepiej wykonanej z siateczki – czapki z daszkiem. Ze słońcem nie ma żartów. Brak odpowiedniego przygotowania do biegania w upale może mieć fatalne skutki. Właściwe nawodnienie, solidna rozgrzewka oraz specjalistyczna odzież sprawią, że nawet wysoka temperatura nie powstrzyma cię przed osiągnięciem celu.
Jak biegać w upały?
Moda na liny przyszła razem z rosnącą popularnością crossfitu. Teraz w prawie każdym klubie fitness znajdziemy kawałek pustego miejsca przeznaczonego do ćwiczeń z linami. Cieszą się one dużą popularnością, dlatego prawie nigdy to stanowisko nie jest puste. Dlaczego warto wprowadzić do swojego treningu ćwiczenia z linami? Liny Liny używane w tym treningu to w zasadzie jedna lina złożona na dwie. Po środku przymocowana jest do podłogi lub ściany. Jej długość waha się w granicach od 5 do 12 m. Przeciętnie ważą 10 kg i mają średnicę 4–5 cm. Im lina jest cięższa, tym więcej wysiłku trzeba włożyć w jej poruszanie. Jeśli masz dużo miejsca w domu i chcesz mieć własny kącik z linami, kup linę sznurkową o średnicy 38–40 mm i oklej jej końce taśmą izolacyjną lub owijką do rakiet tenisowych (do kupienia na Allegro). Dla kogo? Trening z linami jest dla wszystkich, którzy chcą rozbudować górne partie ciała lub schudnąć. W zależności od tego, jakie ćwiczenia wykonujemy i z jaką intensywnością, trening można dopasować zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych. Jeśli dopiero rozpoczynasz swoją przygodę z siłownią i linami, zapytaj trenera, jak poprawnie wykonywać ćwiczenia, bo technika jest bardzo ważna. Efekty Ćwiczenia z linami na początku były robione głównie przez sportowców trenujących sztuki walki i piłkarzy. Stanowiły one jeden z elementów treningu. Jeśli jednak wprowadzimy do nich pewne urozmaicenia, spokojnie mogą stać się jego ważną częścią. Głównym efektem tych ćwiczeń jest rozbudowa mięśni górnej partii ciała. Liny mogą zastąpić sztangę i ćwiczenia z hantlami, powodując rozrost mięśni pleców, klatki piersiowej, barków i rąk. Jeśli urozmaicimy ćwiczenia, mogą też wpłynąć na pozostałe partie ciała. Trening z linami zwiększa wytrzymałość i siłę. Poruszając linami w odpowiednim tempie i zmieniając ich wagę, zmuszamy organizm do wytężonej pracy. Takie ćwiczenia mogą zastąpić trening wytrzymałościowy. Duży wysiłek powoduje wzrost wydolności całego organizmu. Wpływa on na działanie układu krążenia i oddechowego, które muszą nadążyć z dostawą tlenu i substancji odżywczych do intensywnie pracujących mięśni. Kolejnym powodem, dla którego warto wprowadzić ten trening do swojego planu, jest ogromna ilość kalorii, jaką spala się podczas wysiłku. Jeżeli chcemy zrzucić kilka kilogramów, jest to coś dla nas. Chudnie się z całego ciała, więc nie ma znaczenia, czy wykonuje się ćwiczenia na górną czy dolną partię mięśni. Do treningu odchudzającego dobre będą lżejsze liny, którymi łatwo manewrować i wykonywać ćwiczenia. Trening z linami poprawia koordynację ruchową i balans ciała. Poruszanie linami, kontrolowanie tempa i utrzymywanie odpowiedniej postawy powoduje, że angażowane są mięśnie głębokie, które pomagają utrzymać równowagę, co wbrew pozorom nie jest takie proste, kiedy intensywnie porusza się rękami. Ćwiczenia z linami wpływają też na motywację. Stanowią świetne urozmaicenie treningu, dzięki czemu znacznie chętniej się go wykonuje. Naukowcy dowiedli, że liny treningowe mają taki sam wpływ na rozbudowę mięśni, jak kettlebells. Liny są ciekawą propozycją dla wszystkich, którym znudził się klasyczny trening. Dają wiele możliwości i sprawiają, że każdy plan treningowy nabiera nowego charakteru.
Trening z linami – czy warto go wykonywać?
Zmywarka to jedno z urządzeń kuchennych, które pozwala nam zaoszczędzić czas, a na dłuższą metę również pieniądze. Czy wiesz, jak wkładać do niej naczynia, żeby uzyskiwać najlepsze rezultaty? Codzienne używanie zmywarki może sprawić, że z biegiem czasu urządzenie będzie mniej efektywne. Musisz więc odpowiednio o nie dbać, by temu zapobiegać. Duże znaczenie ma również sposób, w jaki układasz naczynia. Sprawdź, co zrobić, by wyjmowane talerze, szklanki i sztućce były czyste i lśniące. Podstawy Prawidłowe ułożenie naczyń wpływa nie tylko na poprawne działanie urządzenia, ale jest również świetnym sposobem na zniwelowanie przykrych zapachów. Zanim zaczniesz załadowywać swoją zmywarkę, poznaj kilka podstawowych zasad, które ci to ułatwią. Przed umieszczeniem talerzy, misek, sztućców czy innych naczyń w zmywarce, upewnij się, że nie ma na nich większych resztek jedzenia. Najlepiej wyrzucić je do kosza. Pozostałości po jedzeniu mogą przedostać się do rur odpływowych albo blokować ważne części urządzenia, co zmniejszy efektywność zmywania. Warto również co jakiś czas sprawdzać, czy w filtrach nie osadziły się resztki, by zapobiegać awariom. Nie musisz dodatkowo płukać naczyń – zmywarka jest od tego, by zrobić to za ciebie. Po ułożeniu naczyń w zmywarce sprawdź, czy nic nie blokuje ramion spryskiwaczy ani innych ruchomych elementów urządzenia. W tym celu najlepiej przekręcić je kilka razy, by mieć pewność, że swobodnie się poruszają. Nie przeładuj urządzenia, które może sobie nie poradzić ze zbyt dużą ilością rzeczy w środku. Tym samym zapobiegniesz jego uszkodzeniu. Układaj naczynia tak, by woda mogła docierać w każde miejsce, zachowuj odstępy pomiędzy talerzami i dbaj o to, by poszczególne części nie nachodziły na siebie. To mogłoby spowodować uszkodzenie naczyń. Przy załadunku ważna jest wielkość rzeczy, które wkładasz do środka. Na górze powinny znaleźć się najmniejsze naczynia, zaś dolny kosz możesz wypełnić np. garnkami. Podobnie jest w przypadku intensywności zabrudzeń. Te mocno zanieczyszczone umieść na dole, zaś lekko przybrudzone powinny zająć górny kosz. Górny kosz Skoro znasz już podstawowe zasady, możemy teraz szczegółowo opisać, co powinno się znaleźć w poszczególnych koszach. Nie każda zmywarka ma identyczne wyposażenie, ale z reguły jest uniwersalne. Zacznijmy więc od górnego kosza. Ułóż na nim te naczynia, które są lekkie, delikatne i nieduże. To odpowiednie miejsce na umieszczenie wszelkiego rodzaju szklanek, kubków, filiżanek, a także spodków, talerzyków deserowych czy sosjerek. Postaraj się, by każde z naczyń leżało stabilnie, tak, aby docierająca do nich woda pod ciśnieniem, nie spowodowała uszkodzeń. Górny kosz to również dobre miejsce na umiejscowienie sztućców. W zmywarkach zazwyczaj znajdują się specjalne koszyki na łyżki, widelce i noże. Ostrożnie układaj te ostatnie. Ostro zakończone noże najlepiej położyć na płasko pomiędzy naczyniami. Inne z powodzeniem możesz umieścić w przeznaczonym do tego koszyku. Pamiętaj także, by nie układać razem sztućców srebrnych i stalowych, gdyż może to przyspieszyć ich rdzewienie. Trzony widelców czy łyżek powinny być skierowane ku dołowi. Dolny kosz Dolna część zmywarki przeznaczona jest przede wszystkim na naczynia gabarytowe, takie jak garnki, patelnie, rondle, pokrywki czy półmiski. Układaj je do góry dnem, by krążąca po zmywarce woda z detergentem mogła docierać w każde miejsce i odpowiednio je czyścić, zamiast wpływać do środka. Płytkie naczynia umieszczaj pod skosem, by zapewnić swobodny ruch wody, wysokie zaś najlepiej ułożyć po bokach zmywarki, co nie zablokuje ramion spryskiwaczy. Odpowiednie umieszczenie naczyń w zmywarce to nie jedyna rzecz, którą należy wykonywać, by urządzenie było efektywne i działało bez zarzutu przez długi czas. Pamiętaj o wyborze odpowiedniego programu oraz używaniu dodatków, które zapewnią czystość zarówno samej zmywarce, jak i naczyniom. Zobacz również: Strefę zmywarek
Jak prawidłowo ułożyć naczynia w zmywarce?
Przekąski – lubimy je serwować na przyjęciach, spotkaniach z przyjaciółmi i wieczorach filmowych. Występują na ciepło lub na zimno, są bardziej lub mniej sycące i zazwyczaj można je zjeść na tzw. jeden kęs. Do najpopularniejszych sklepowych przekąsek można zaliczyć chipsy, chrupki, popcorn, krakersy, paluszki. W tym zestawieniu prażona kukurydza wydaje się być najzdrowszą wersją szybkiej przekąski. Wbrew pozorom wcale nie musi kojarzyć się wyłącznie z przesoloną wersją dostępną w kinach, którą pochłaniamy, zapijając gazowanym napojem. Właściwości popcornu Popcorn to nic innego, jak uprażone ziarna kukurydzy. Są chrupiące i łatwe w przygotowaniu, a przy tym mają najwięcej właściwości zdrowotnych spośród większości gotowych przekąsek. Popcorn może występować bez żadnych dodatków i w takiej postaci jest najzdrowszy. Wówczas będzie doskonałym źródłem białka i błonnika, który działa jak mała miotełka oczyszczająca jelita. Popcorn wpływa również korzystnie na procesy trawienne, reguluje poziom cholesterolu i pomaga kontrolować poziom glukozy. Działa moczopędnie i jest bogaty w antyoksydanty. Znajdziemy w nim wiele cennych witamin i minerałów, takich jak cynk, potas, fosfor, żelazo, magnez i miedź. To wszystko sprawia, że warto po niego sięgać bez większych wyrzutów sumienia. Należy on do przekąsek, które mogą występować w wielu wersjach smakowych. Jeśli znudzi się wam kukurydza bez dodatków, możecie zdecydować się na słoną lub słodką wersję tego przysmaku. Oto propozycje dla łasuchów. Popcorn karmelowy Jedną z propozycji słodkiego popcornu jest prażona kukurydza o smaku karmelowym. Pierwszy raz ten smak zauważyłam kilka lat temu w wersjach dostępnych w sklepach i kinach. Wielu osobom popcorn z karmelem przypomina słodką watę cukrową lub karmelki i pozwala przenieść się w beztroskie czasy dzieciństwa. Nietrudno przygotować go w domu, zwłaszcza jeśli lubimy rozpieszczać kubki smakowe i serwować im coraz to nowe doznania. Czego potrzebujemy? Pół szklanki ziaren kukurydzy (lub więcej), ok. 1 szklankę cukru białego lub brązowego (może być więcej), 3 łyżki oleju, 4 łyżki masła lub margaryny, szczyptę soli, 2 łyżki wody. Kukurydzę przygotowujemy w dużym garnku. Po rozgrzaniu oleju wsypujemy tam ziarna i koniecznie przykrywamy. Następnie potrząsamy naczyniem, aby nie dopuścić do przypalenia – na początku od czasu do czasu, później coraz częściej, do momentu, aż popcorn przestanie strzelać. Po odkryciu pokrywki przesypujemy go do żaroodpornego naczynia lub wysypujemy na blachę do pieczenia. box:offerCarousel Teraz czas na karmelową polewę. W rondelku umieszczamy cukier i wodę. Gdy zacznie bulgotać, dodajemy masło i sól, ciągle mieszając. Gorącym karmelem polewamy przygotowany popcorn, energicznie mieszając tak, aby cały został nim przykryty. W takiej wersji może być gotowy do spożycia. Opcjonalnie można go jeszcze piec w piekarniku przez ok. 15–20 minut lub dłużej. Wiele osób uważa, że w takiej wersji jest jeszcze bardziej chrupiący. Popcorn z miodem Jeśli znudzi się wam smak karmelizowanego popcornu, cukier potrzebny do przygotowania karmelu zastąpcie miodem z przyprawami. Szklankę miodu podgrzewamy z łyżeczką soli, szczyptą granulowanego czosnku i odrobiną płatków chili. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby do miodu dodać inne przyprawy takie, jak cynamon, kolendra czy granulowana cebula. Przyprawiony miód następnie łączymy z roztopionym masłem i polewamy przygotowany popcorn. Domowy popcorn można przesypać do specjalnych opakowań – papierowych torebek lub kubełków. Będą atrakcyjne nie tylko dla najmłodszych członków rodziny i pozwolą poczuć kinowy klimat.
Popcorn na słodko – jak przyrządzić?
To było ogromne zaskoczenie. Trylogia kryminalno-sensacyjna z Wiktorem Forstem doczekała się tomu... czwartego. Remigiusz Mróz sprawił tym samym wielką radość swoim fanom. Sam Forst nie jest zapewne zadowolony z takiego obrotu sprawy. Bo jeśli można być czegoś pewnym, to tego, że mu się porządnie oberwie. Powrót w Tatry Po „Ekspozycji”, „Przewieszeniu” i „Trawersie” przyszła kolej na „Deniwelację” (a to jeszcze nie koniec, bo już wiadomo, że pojawi się także kolejny tom). Powracamy w Tatry, gdzie co prawda nie grasuje już słynna Bestia z Giewontu, ale pojawił się jej naśladowca. Książka powtarza schemat znany z poprzednich tomów. Dochodzi do makabrycznych, wymyślnych morderstw, pojawia się zagadka z numizmatyką w tle, a komisarz Forst obrywa nieustannie. Całość toczy się jednak w zdecydowanie wolniejszym tempie, a główny bohater jakby stracił nieco pazur. Trudno się temu dziwić, zważywszy na to, co przeszedł, ale i trochę szkoda, bo to on jest głównym magnesem przyciągającym czytelników do tej serii. Tajna misja i makabryczne znalezisko W „Deniwelacji” jednocześnie towarzyszymy Forstowi przebywającemu w Hiszpanii, gdzie podejmuje się niebezpiecznej i tajnej misji, prokurator Dominice Wadryś-Hansen zajętej sprawą zwłok znalezionych w Tatrach oraz samemu mordercy, którego tożsamości oczywiście nie znamy. Nie wiadomo, kim są kobiety znalezione na zboczach Giewontu. Co je łączyło i dlaczego nie widnieją w rejestrze osób zaginionych? Sytuację zaognia fakt, że jedna z ofiar ubrana jest w koszulę i czapkę Wiktora Forsta. Komisarz staje się jednym z podejrzanych. Tymczasem on sam przebywa w Hiszpanii, w okolicach Torrevieja (które po tej lekturze przestanie czytelnikom kojarzyć się wyłącznie ze słońcem i uroczymi, słonymi, różowymi jeziorkami), w towarzystwie mafiozów, w których łaski próbuje się wkraść. Przybrał nową tożsamość i realizuje swój plan. Jaki? Tego dowiemy się z czasem. Na razie wiadomo tyle, że ryzyko jest ogromne, a sam Forst znajduje się w niebezpieczeństwie. Trochę na tak, trochę na nie „Deniwelacja” to lekka lektura o zdecydowanie rozrywkowym charakterze. Czyta się ją szybko, autor nieustannie wprowadza szokujące wątki, ale całość zdaje się przekombinowana, a motyw symboli wprowadzony na siłę. Z jednej strony cieszy powrót Forsta, a finał zachęca do sięgnięcia po kolejny tom, z drugiej zaś najnowsza część odstaje od poprzednich i wydaje się być stworzona nieco z przymusu. Uczucia mam więc mieszane. Proza Remigiusza Mroza od dawna wzbudza jednak skrajne emocje. Jedni się zachwycają, inni widzą w jego twórczości tworzoną na kolanie grafomanię. Warto więc samemu zdecydować. W wersji elektronicznej „Deniwelację” można kupić już za ok. 22 złote. Źródło okładki: www.wydawnictwofilia.pl
„Deniwelacja” Remigiusz Mróz — recenzja
Wykładzina jest miękka, miła i przyjemna w dotyku. Doskonale wycisza i ociepla mieszkanie. Dodatkowo zapewnia jednolite i harmonijne wykończenie podłóg. Warto się więc zastanowić, czy zamienić dywan na wykładzinę. Zwolennicy wykładziny podkreślają, że jej podstawową zaletą jest pokrywanie całej podłogi. Nie trzeba więc chodzić po zimnych posadzkach. Co ważne, idealnie kryje wszelkie niedoskonałości i ubytki w parkiecie lub miejscowe zarysowania oraz przetarcia. A przecież nie od dziś wiadomo, że efektownie zagospodarowana podłoga może być wizytówką mieszkania. Jaką wykładzinę wybrać? Wykładzinę dywanową można dowolnie przycinać, łączyć kolory, tworząc wzory i rozmiary idealnie dopasowane do oczekiwań. Decydując się na ten rodzaj pokrycia, należy pamiętać, że aranżowanie podłóg za pomocą wykładzin dywanowych nie ogranicza się do kupna materiału, który nam się podoba, i wyłożenia nim pomieszczenia. Wykładziny dywanowe różnią się bowiem nie tylko wyglądem, ale także odpornością na uszkodzenia i wytrzymałością. Składają się z trzech warstw: podkładu, runa i osnowy. Każda ma znaczący wpływ na walory użytkowe wykładziny. Liczy się też klasa jej ścieralności. W salonie najlepiej sprawdzi się wykładzina wykonana z włókien sztucznych, które są bardzo wytrzymałe, a także łatwe do utrzymania w czystości. Warto zwrócić uwagę na nowoczesne wykładziny dywanowe z poliestru, polipropylenu czy poliamidu. Najlepiej wybierać modele z krótkim włosiem, dość gęsto plecione. Kupując wykładzinę, warto też zwrócić uwagę na gramaturę. Określa ona gęstość włókien. Im większa gramatura, tym większa wytrzymałość produktu. Wykładziny wełniane box:offerCarousel box:offerCarousel Wełna jest włóknem naturalnym, co przekłada się zarówno na wysoką jakość wykonanej z niej wykładziny, jak i jej walory estetyczne. Dzięki właściwościom termoizolacyjnym skutecznie chroni przed chłodem ciągnącym od podłogi i zapewnia stopom ciepło. Wykładziny wełniane są miękkie, miłe w dotyku, ciepłe i elastyczne, a równocześnie bardzo wytrzymałe i wyjątkowo sprężyste. Świetnie wyciszają pomieszczenie. Mogą również regulować poziom wilgoci w pomieszczeniu: pochłaniać ją z powietrza lub oddawać do otoczenia. Nie elektryzują się, więc nie przyciągają kurzu. Łatwo je czyścić. Wykładzina San Diego – pętelkowa, przeznaczona do użytku domowego. Została wyprodukowana w Belgii ze 100% naturalnej wełny. Cena: około 40 zł/m2. Wykładzina wełniana Organic – w 100% wełniana wykładzina dywanowa o konstrukcji pętli. Do zastosowania w pokojach dziennych, salonach i sypialniach. Dostępna w szerokości 4 m i 5 m. Cena około 80 zł/m2. Wykładziny poliamidowe i polipropylenowe Bardzo popularne są runa sztuczne – poliamidowe i polipropylenowe. Wykładzina z poliamidowym runem, czyli nylonowa, jest miękka, sprężysta, odporna na gniecenie i ścieranie. Trudno wchłania wodę, więc jeśli coś rozlejemy, płyn nie wsiąknie głęboko. Jest niepalna. Ma jednak wady: nylon jest mało odporny na zabrudzenia, a poza tym łatwo się elektryzuje. Serenade Tresor to wyjątkowa wykładzina dywanowa, charakteryzująca się miękkim i puszystym runem poliamidowym oraz żywą kolorystyką. Jest przyjemna w dotyku i komfortowa podczas chodzenia. Dzięki szerokiej gamie kolorystycznej można ją wkomponować w każde wnętrze. Ma podkład filcowy zapewniający wygłuszenie oraz izolację od podłoża. Jest łatwa do odkurzenia i czyszczenia chemicznego. Cena: około 70 zł/m2. Wykładziny z runem polipropylenowym są łatwe w utrzymaniu i odporne na działanie wody. Można je bez obawy przed zniszczeniem czyścić na mokro. Ten rodzaj runa jest też wyjątkowo odporny na ścieranie i trwały. Łatwo jedynie ulega wgnieceniom, np. pod naciskiem ciężkich mebli. box:offerCarousel Wykładzina dywanowa SHAGGY idealnie nadaje się do salonu. Wykonana w 100% z włókna polipropylenowego. Jest odporna na wgniecenia, a runo jej jest miękkie i miłe w dotyku. Można ją czyścić na sucho i mokro środkami przeznaczonymi do dywanów. Rekomendowana alergikom. Nie elektryzuje się. Filcowy spód ociepla i wycisza pomieszczenie. Jest przyjazna dla środowiska. Dostępna w ośmiu kolorach. Cena: około 30 zł/m2.
Wykładziny, które zastąpią dywan w salonie
Uwielbiasz stylizacje w jasnych kolorach, pełne dziewczęcego uroku i kobiecej zmysłowości? Postaw na połączenie bieli i pudrowego różu – to barwy, które doskonale podkreślą wakacyjną opaleniznę i przedłużą letnie wspomnienia! Jasne ubrania nie są zarezerwowane tylko i wyłącznie podczas wakacji. Oczywiście, gdy słońce mocno świeci, a temperatury pną się w górę, stylizacje w kolorach pastelowych sprawdzają się najlepiej. Ale będą również świetnie wyglądać, gdy wakacje dobiegną końca! Biel i pudrowy róż – dla kogo? Biel w połączeniu z pudrowym różem (i ogólnie pastelowymi barwami) to połączenie, w którym świetnie wygląda każdy typ urody. Polecany jest zwłaszcza dla blondynek, którym dodaje uroku, ale brunetki również wyglądają w nim świetnie! To także połączenie, które jest wprost idealne do najnowszych trendów fryzjerskich. Jeśli masz włosy w stylu syrenki lub jednorożca – to kolory dla ciebie! Siwe, fioletowe, lawendowe, różowe, błękitne – każdy z tych kolorów na włosach sprawdzi się doskonale przy stylizacji z udziałem bieli i różu. Takie połączenie kolorystyczne ma również wiele innych zalet. Przede wszystkim – podkreślają wakacyjną opaleniznę. Dzięki temu wyglądamy na wypoczęte, a także możemy dłużej pamiętać o wakacjach – a to z pewnością źródło dobrego humoru! Biel i jasny róż to także połączenie bardzo dziewczęce – ale nie tylko dziewczynki wyglądają w nim świetnie! Jasne kolory odmładzają, dodają sylwetce lekkości i sprawiają, że wyglądamy świeżo i radośnie. Cukierkowe kolory do pracy box:offerCarousel Chociaż to połączenie kolorystyczne kojarzy się ze słodkością i niewinnością, będzie doskonałym strojem do pracy. Nie wierzysz, że można w takich kolorach wyglądać na poważną businesswoman? Odważ się i załóż białe, garniturowe spodnie, do tego jedwabną koszulę, również białą. Dodaj do tego marynarkę w odcieniu pudrowego różu i szpilki nude. Podkręć stylizację kilkoma dodatkami – sprawdzi się minimalistyczny zegarek na szerokiej bransolecie i drobna biżuteria. Może i diabeł ubiera się u Prady, ale o ile Prada stawia na róż! box:offerCarousel Wybierając strój do pracy można sugerować się także gwiazdami. Spójrz tylko na Victorię Beckham – to prawdziwa kobieta sukcesu. Chcesz wyglądać jak ona? Załóż różowe spodnie w kant, mogą być garniturowe albo w typie palazzo. Dobierz do tego klasyczną, białą koszulę i podwiń rękawy. Stylizacja potrzebuje odrobiny szaleństwa – postaw więc na intensywnie żółte lub czerwone szpilki, sportowy, wyrazisty zegarek, a włosy zakręć w mocne fale. Gotowe! Delikatnie na spotkanie z przyjaciółkami box:offerCarousel Wybierasz się na kawę lub lunch z koleżankami na mieście? Pudrowy róż i biel to doskonały wybór! Wybierz białą spódnicę mini – może być klasyczna, trapezowa, ale prawdziwym hitem będzie biały jeans, najlepiej delikatnie postrzępiony! Biała spódnica wręcz cudownie podkreśli opalone nogi – wystarczy dobrać do niej espadryle. Do tego wybierz różowy, oversize’owy sweter z głębokim dekoltem w serek. Boisz się, że będzie ci zbyt ciepło? Pod sweter załóż jedynie delikatny, koronkowy biustonosz – będzie ci przewiewnie, a strój sprawdzi się, gdy zajdzie słońce. box:offerCarousel Kolejnym pomysłem jest połączenie delikatności i odrobiny pazura. Wybierz zwiewną, różową spódnicę maxi, najlepiej z bocznym rozcięciem. Do tego dobierz niskie botki z frędzlami lub kowbojki – koniecznie w jasnym kolorze! Na górę zarzuć lejący się sweter odkrywający ramiona. Na wieczór sprawdzi się też wersja z białą, satynową bluzką w stylu bieliźnianym i zarzuconą na ramiona ramoneską – najlepiej postaw na model biały, ozdobiony ćwiekami. Sprawdzi się też ramoneska pudrowo różowa, albo metaliczna! box:offerCarousel Pudrowy róż i biel to połączenie, które możesz nosić niezależnie od wieku, czy ulubionego stylu. Sprawdzi się zarówno do pracy, na spotkanie, jak i na randkę. Możesz pozostać w delikatnej kolorystyce, stawiając na minimalistyczne dodatki, albo podkręcić stylizację, łącząc ją z wyrazistymi kolorami lub cięższymi materiałami.
Biel i pudrowy róż – nie tylko na wakacje
Dla jednych freestyle football to żonglerka piłką w powietrzu, dla innych to pasja przekładająca się nawet na styl życia. Zasady są proste, ale wykonanie trudne, wymaga miesięcy, a nawet lat ćwiczeń. Przeczytajcie, jak ćwiczyć robienie podstawowych trików piłkarskich. Naturalnym skojarzeniem z freestylem jest piłka nożna, szczególnie odmiana halowa. Podobieństwa kończą się jednak na sprzęcie – o ile buty halowe, piłka czy koszulki są podobne, to zasady i – automatycznie – style gry są już zupełnie inne. Fundament tkwi w samej idei, każda odmiana piłki (halowa, trawiasta, plażowa) to gra zespołowa. We freestyle’u każdy gra na swoje konto. Warto nadmienić, że triki wykonujemy piłką o mniejszym rozmiarze (4,5) niż w tradycyjnym futbolu, gdzie piłkarze grają „piątką”. Dla zupełnie początkujących, którzy chcą podbijać, nie mając obycia z dużą piłką, zaleca się poćwiczenie małą futbolówką (rozmiar 3), a nawet zośką. Niegdyś była to garść piasku owinięta materiałem, teraz za wielopanelowy produkt wypełniony kuleczkami zapłacimy nawet do kilkudziesięciu złotych! Baza – żonglerka Zaczyna i kończy każdy trik freestylera. Dokładniejsze opanowanie piłki zdecydowanie ułatwia wykonywanie „akrobacji”. Żonglerka to podbijanie futbolówką raz prawą, raz lewą nogą, w klasycznej wersji na przemian. Mając opanowane takie „klepanie” piłki, należy przed zmianą ćwiczyć podbijania jedną nogą. Dwa, trzy, cztery podbicia i tak dalej. Urozmaiceniem żonglerki jest podbijanie piłki kolanami, co z kolei wymaga większej siły, która jest związana z regularnym zginaniem kolana pod kątem prostym. Wzrok freestylera cały czas jest skupiony na futbolówce. Dookoła świata (ATW) Skoro żonglerka to baza, w takim razie trik nazywany ATW (z ang. Around the World – dookoła świata) należy uznać za klasyk w tym sporcie. Po podbiciu piłki unosimy kolano, zataczając nad nią koło, po czym podbijamy piłkę jeszcze w powietrzu. Trik należy wykonywać na płaskiej powierzchni, z usztywnioną stopą w piszczelu. Podbicie piłki wykonuje się zewnętrzną częścią stopy, piłkarskim „fałszem”, przez co nadaje się jej charakterystyczną rotację. Odbicie centralną częścią i czekanie na nabranie przez piłkę wysokości to najczęściej przytrafiające się błędy, które uniemożliwiają „złapanie” futbolówki nad ziemią. Toe Bounce Ten trik nie ma polskiego tłumaczenia. Należy do grupy prostych, podobnie jak „dookoła świata” po podbiciu noga wykonuje łuk nad piłką. Ta spada centralnie na czubek buta stopy, która podtrzymuje freestylera. Należy się lekko odchylić do tyłu, kolano musi być wyprostowane. TB jest do nauczenia w jeden dzień, wymaga jednak cyklicznego powtarzania. Hop the World HPW, czyli okrążenie świata z podskokiem. Trik podobny do stacjonarnego ATW. Punktem wyjściowym jest piłka trzymana w powietrzu w przestrzeni między czubkiem buta a piszczelem (silniejsza stopa). Po podbiciu okrążamy piłkę (słabszą stopą), podbijając ją jeszcze nad ziemią (również słabsza). Silną utrzymujemy równowagę na podłożu. Siata, balans ciała i wiele innych We freestyle’u występuje gama trików, których wykonanie uzależnione jest od… ogrywanego przeciwnika. To właśnie dlatego zachwycają i kuszą młodych adeptów podbijania, ale i futsalu. Konfiguracji jest mnóstwo, wymienić można choćby złapanie przeciwnika na wykroku i… kopnięcie piłki pomiędzy jego nogami z obiegnięciem go włącznie. Zaawansowani potrafią kombinować z obrotami piłką w pozycji siedzącej, a nawet leżącej! Wcześniej spędzają jednak tysiące godzin na „kapkowaniu”, balansowaniu, kręceniu nogami nad piłką i wieloma innymi trikami. Niebezpieczne i uzależniające Przy ćwiczeniach, zwłaszcza bardziej zaawansowanych trików z wykorzystaniem szybkości, należy uważać na kontuzje. Są one związane głównie ze skręceniem kostki w wyniku źle postawionej stopy lub wywrócenia się na piłce. Dryblingi, zwody, balanse ciałem to coś, co uzależnia zarówno freestylerską, jak i piłkarską brać. Inspirowanie się filmikami-tutorialami przygotowywanymi przez fachowców w serwisach filmowych bywa najczęstszym początkiem freestylowego „uzależnienia”. Zaletą dyscypliny jest możliwość uprawiania jej zarówno latem, w butach z turfem (do boisk ze sztuczną nawierzchnią), na trawie (w korkach), jak i zimą, w wersji halowej. Polską odmianą święta freestylerów jest Freestival Football Żerków.
Jak ćwiczyć piłkarski freestyle?
Choć wydawać by się mogło, że królestwem łazienki rządzą płytki ceramiczne, to jednak nic bardziej mylnego. Ostatnimi czasy coraz większą popularność zyskuje fototapeta. Dekoracja, która posiada różne oblicza i wiele zastosowań. Tylko czy aby na pewno warto ryzykować? Poniżej więcej informacji na ten temat. Fototapeta to oryginalny sposób na dekorację ścian. Wykorzystywana praktycznie w każdym pomieszczeniu, lecz ostatnio coraz śmielej wkracza w łazienkową przestrzeń. Nie tylko jest w stanie ożywić wnętrze i podkreślić jego charakter, ale również optycznie je powiększa. Niestety wiele osób rezygnuje z tego rozwiązania ze względu na fakt, że łazienka jest miejscem szczególnie narażonym na wilgoć. Czy faktycznie tak jest? Podpowiadamy, jakie są rodzaje fototapet i co warto wiedzieć na ich temat. Jaka fototapeta do łazienki? Na rynku dostępnych jest wiele rozwiązań, które sprawdzą się we wszystkich pomieszczeniach, łącznie z łazienką. Niestety nie każde z nich okaże się tak samo odporne na uszkodzenia mechaniczne, które mogą wystąpić w miejscu narażonym na częsty kontakt z wodą. Wyróżnia się fototapety winylowe, lateksowe laminowane, fototapety w aluminiowej ramce, za szkłem lub też wersje drukowane bezpośrednio na szkle hartowanym. Jak widać, możliwości jest wiele, jednak wybór powinien być przede wszystkim uwarunkowany stylem, w jakim urządzone jest wnętrze. Fototapety winylowe – popularny rodzaj fototapet, który wykonany jest z wodoodpornego i wytrzymałego materiału. Tego typu fototapety łatwo jest utrzymać w czystości, a to wszystko z uwagi na możliwość przecierania szczoteczką lub delikatną gąbką. Należy jednak pamiętać, aby używać do tego celu delikatnych detergentów. Choć materiał sam w sobie jest odporny, to mimo to nie ryzykujmy i nie przyklejajmy go w miejscu, które jest w dużej mierze narażone na styczność z wodą. Fototapety lateksowe laminowane – są grubsze od poprzedniego rodzaju, a co się z tym wiąże – ściana, na której fototapeta zostanie przyklejona, musi być idealnie gładka. Dzięki powłoce lateksowej fototapeta papierowa nie rozciąga się i nie ulega kurczeniu. Możemy ją czyścić zwilżoną ściereczką, gdyż jest zdecydowanie odporniejsza od pozostałych fototapet. W sam raz dla wszystkich tych, którzy poszukują ciekawego, niewymagającego rozwiązania. Fototapety szklane – jest to alternatywa dla wymagających klientów, którzy szukają niezawodnego rozwiązania. Szklana wersja nie tylko jest wyjątkowo łatwa w utrzymaniu, ale także stanowi atrakcyjny dodatek, który urozmaici każde wnętrze. Największą zaletą fototapety na szkle jest całkowita ochrona przed wilgocią. Do wyboru mamy model umieszczony pod szkłem hartowanym, model z podwójnym oszkleniem, a także fototapetę drukowaną na szkle hartowanym. Wszystkie te fototapety są dobrym rozwiązaniem i której wersji byśmy nie wybrali – i tak będziemy zadowoleni. Fototapety to bardzo dobry pomysł na oryginalną aranżację łazienki. Co najważniejsze, są proste w montażu, a ich główną zaletą jest to, że bez problemu możemy wybrać rozmiar, który będzie idealnie dopasowany do wielkości naszego pomieszczenia. Ponadto rynek oferuje wiele produktów, które różnią się kolorystyką, wzorem i fakturą. Dlatego też będziemy w stanie dopasować wybraną przez nas fototapetę do stylu, jaki panuje w naszej łazience. Jeśli zatem jesteśmy osobami lubiącymi proste, a zarazem nietuzinkowe rozwiązania, to fototapeta jest w sam raz dla nas.
Pomysł na oryginalną łazienkę – fototapeta
Żeglowanie to sport cieszący się coraz większą popularnością nie tylko latem, ale także zimą, kiedy jest wietrznie i chłodno. Żeglarz musi więc być przygotowany na każdą pogodę. Warto go wspomóc praktycznym i ładnym prezentem, który z pewnością sprawi mu dużą przyjemność. Każdy wilk morski udający się w rejs jachtem musi liczyć się ze zmienną aurą i niespodziewanymi sytuacjami. Aby mógł sobie poradzić z wszelkimi przeszkodami i cało wyjść z opresji, powinien mieć na pokładzie niezbędne przedmioty zarówno odpowiednią odzież, jak i drobne akcesoria, które w wielu sytuacjach mogą się okazać niezastąpione. 1. Poradnik Praktyczny prezent dla każdego żeglarza - koniecznie w formie książki. Nieduży, poręczny i pełen ważnych wskazówek. Poinstruuje przy nauce węzłów, oznakowania żeglugowego czy sygnalizacji. Dostarczy wiedzy o pływach, bezpieczeństwie i silnikach. Będzie także przydatnym poradnikiem z zakresu meteorologii (można go kupić już za kilkanaście złotych). box:offerCarousel 2. Okulary żeglarskie W czasie słonecznych czy wietrznych dni zapewnią ochronę wzroku. Niezbędne są podczas przebywania na jeziorze lub morzu, gdzie promienie słoneczne są szczególnie uciążliwe, gdyż dodatkowo odbijają się od tafli wody. Warto zainwestować w modele lepszej jakości, z wymiennym paskiem, filtrami UV i koniecznie polaryzacyjne, np. marki Lozano. Cena: od 100 zł. box:offerCarousel 3. Latarka LED Przydatny sprzęt na każdej łodzi. Aby sprawnie działała, należy wybrać wodoodporną, wytrzymałą na wstrząsy i upadki. Przyda się nie tylko na pokładzie, ale także do odkrywania uroków podwodnego świata. Niektóre latarki można ładować, podłączając je kablem ze złączem USB do komputera, np. marki Bigblue (od ok. 480 zł). Cena: od 15 zł. box:offerCarousel 4. Kurtka Koniecznie przeciwdeszczowa i chroniąca przed wiatrem, powinna znaleźć się w wyposażeniu każdego żeglarza. Należy zwrócić uwagę na to, by kurtka miała klejone szwy, wysoki kołnierz i regulowany kaptur. Najlepiej, by sięgała za pas i była na tyle obszerna, aby zmieścił się pod nią ciepły sweter lub polar. Warto zwrócić uwagę na to, aby miała wodoszczelny zamek, elementy odblaskowe oraz ściągany lub zapinany mankiet zabezpieczający przed dostaniem się wody do rękawów. Cena: od 30 zł. box:offerCarousel 5. Czapka Niezależnie od pogody każda osoba przebywająca na jachcie powinna mieć nakrycie głowy, które zabezpieczy przed słońcem i wiatrem. Latem może to być szybkoschnącabejsbolówka z zapinką do kołnierza, np. marki Musto, albo dodatkową osłonką na uszy i szyję. Cena: od 20 zł. Sprawdzi się także wodoodporna szyprówka. Cena: od 100 zł. Zimą stylowo będzie się prezentować czapka beanie. Cena: od 80 zł. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel 6. Śpiwór Przyda się każdemu, kto udaje się w dłuższy rejs jachtem. Ciepły, wodoszczelny i chroniący przed chłodem. Aby wybrać najbardziej odpowiedni, należy sprawdzić, do jakich temperatur jest on przeznaczony. Inny będzie na lato, jeszcze inny na zimą. Do wyboru są śpiwory w różnych kształtach: prostokątne lub mumie szczelnie otulające ciało. Także dwuosobowe dla podróżujących w parach. Cena: od 30 zł. box:offerCarousel 7. Rękawice żeglarskie Mogą być ciekawym prezentem dla fana sportów wodnych. Rękawice chronią przed chłodem, odciskami i przetarciami. Najpraktyczniejsze są fasony bezpalcowe lub z trzema palcami – Tribord, Lalizas. Spód zazwyczaj jest z matowej skóry zamszowej (amara), natomiast wierzch z neoprenu. Cena: od 56 zł. box:offerCarousel 8. Worek żeglarski Trudno udać się na jacht bez praktycznego worka żeglarskiego do przechowywania odzieży, laptopa czy innych cennych przedmiotów. Najlepiej zdecydować się na model sprawdzonego producenta. Powinien być wykończony taśmą o regulowanej długości, dzięki czemu można go nosić na ramieniu, lub zapinany na rzep, co uniemożliwi dostanie się do niego wody. Należy zwrócić uwagę na to, by worek był uszyty z dobrej jakości tkaniny, odpornej na wilgoć i przetarcia, np. worek Mustad, Helly Hansen, Henri Lloyd. box:offerCarousel 9. Etui Co zrobić, by podczas wyprawy jachtem zabezpieczyć banknoty, dokumenty i telefon przed zamoczeniem? Najlepiej zaopatrzyć się w wodoodporne etui z elastycznej folii, która w przypadku wielu modeli telefonów umożliwia posługiwanie się nimi bez konieczności wyjmowania ich z woreczka. Po napompowaniu worek może utrzymywać się na powierzchni wody, np. marki Rockland i Meteor. Cena: od 10 zł. box:offerCarousel 10. Zegarek Niezastąpiony podczas każdej wodnej eskapady. To już zdecydowanie upominek z wyższej półki. Obowiązkowo należy wybrać model wodoodporny, najlepiej z kompasem, barometrem i wysokościomierzem. Najnowocześniejsze i zarazem odpowiednio droższe zegarki zapewniają łączność ze zgodnymi ploterami nawigacyjnymi oraz innymi urządzeniami, umożliwiając przesyłanie do zegarka danych, takich jak prędkość, głębokość, temperatura i kierunek wiatru. Poza tym wyświetlają powiadomienia z telefonu, takie jak maile i SMS-y. Takie rozwiązania są w modelach Garmin GPS Quatix 3 i Garmin GPS Quatix 5. Cena: od 2100 zł. box:offerCarousel Przy wyborze prezentu dla żeglarza należy pamiętać o tym, by był solidnie wykonany i przeznaczony do użytkowania na sprzęcie wodnym. Tylko wtedy spełni praktyczną funkcję i nie ulegnie zniszczeniu przy kontakcie z wodą, piaskiem i siłą wiatru.
10 prezentów dla żeglarza jachtowego - Święta 2017
Prezenty komunijne co roku wywołują rozmaite dyskusje. Co dawać? Ile dawać? Jak uniknąć szaleństwa gadżetowego i jak skupić się na sednie uroczystości, czyli wartościach religijnych? Jednak niezależnie od poglądów indywidualnych, trendów szkolnych i zwyczajów rodzinnych istnieje lista modnych produktów, które są w okresie komunijnym kupowane najczęściej. Elektronika Elektronika wręczana z okazji Pierwszej Komunii, dawniej wybierana głównie dla chłopców, coraz częściej jest kupowana także dziewczynkom i nic nie poradzimy na to, że produkty elektroniczne to top topów. Sprzęty i akcesoria z tej kategorii służą do szeroko pojętej rozrywki: do grania, do robienia zdjęć, surfowania w sieci, oglądania filmów, czyli wszystkiego tego, co 9-latki kochają robić najbardziej. Dzieci na swojej liście pragnień zawierają: konsole do gier, tablety, iPady, laptopy i smartfony. Coraz popularniejsze stają się aparaty fotograficzne (lustrzanki lub cyfrówki). Dzieje się tak zapewne za sprawą tych serwisów społecznościowych, których idea polega właśnie na umieszczaniu fotografii na profilach. Pamiętajmy, że funkcje aparatu mają także smartfony, więc osobny aparat przyda się tylko temu dziecku, które rzeczywiście przejawia zainteresowania w tym zakresie. Sprzęty sportowe Rosnąca moda na aktywny styl życia dorosłych niesie ze sobą nadzieję na rozruszanie zasiedziałych przed monitorami dzieci. Zatem rower, rolki, deskorolka (oczywiście te dwa ostatnie z wypasionymi dodatkami) mogą wzbudzić ich zainteresowanie. Przed wyborem sprzętu sportowego, warto porozmawiać z dzieckiem na ten temat, bo może się okazać, że kupiony rower przeleży w piwnicy wiele lat, tylko dlatego, że będzie nie takiej marki czy nie z takim przeznaczeniem, jak mają chłopaki na podwórku. Jeśli chodzi o sprzęty sportowe, jest szansa, że wyprą całkowicie modę sprzed kilku lat na skutery i quady. Biżuteria Biżuteria to akurat bardzo stary i sprawdzony pomysł, ale niestety często może być traktowany zaledwie jako dodatek do właściwego prezentu. Łańcuszki, medaliki, kolczyki – ich wartość nabierze znaczenia po latach, ale w danej chwili będzie dla dziecka mało istotna. Nie znaczy to wcale, aby rezygnować z tego typu pamiątek – wręcz przeciwnie. Dobrze jednak pomóc przy ich zakupie babci albo cioci. Obecnie bardzo modne są bransoletki na rzemykach ze srebrnymi lub złotymi dodatkami. Taka ozdoba jest chętnie noszona przez dziewczynki, bo po prostu noszą je rówieśniczki. Do rzemyków można doczepiać kolejne moduły albo elementy. Zegarek Nie wiem, jak mała dziewczynka poradzi sobie z olbrzymim złotym lub pozłacanym zegarkiem, ale dokładnie takie są teraz modne. Oczywiście nijak się ten design będzie miał do mody za kilka lat, kiedy dziecko zacznie zegarka naprawdę potrzebować, dlatego warto dobrze przemyśleć ten zakup. W przypadku chłopców możemy wybierać w ofercie zegarków elektronicznych. Jak sobie z tym poradzić? Rynek komunijny (stroje, prezenty, przyjęcia rodzinne, prezenty) jest wart nawet 3 mld zł rocznie. Jako goście, nie unikniemy kupienia prezentu, nie zawsze jednak trzeba wydać na niego majątek. Nie unikniemy też tego, że dzieci w zetknięciu z rówieśnikami będą porównywać otrzymane podczas uroczystości trofea. Nie unikniemy także podliczania wręczanych w kopercie banknotów i żywego entuzjazmu dziecka z tym związanego, być może nawet większego niż emocje sprzed ołtarza. Jedyne co możemy zrobić, to próbować zachować równowagę i ustalić zasady akceptowalne dla wszystkich stron (dziecka, gości, rodziny). Nie udawajmy, że temat nas nie dotyczy, że nasze dziecko jest inne i ucieszy się z medalika albo anioła. Lepiej ustalmy wspólnie z nim na co wydamy zebrane pieniądze, zaplanujmy rozsądnie zakupy. Jeśli zdecydujemy się na drogi prezent, to może złożyć się na niego kilka osób – dla dziecka naprawdę nie ma znaczenia, kto ile dał, ale jest ważne, czy dostało to, o czym marzyło, a najczęściej pragnie tego, co ma większość dzieci w klasie. Podzielmy role w rodzinie: niech podczas uroczystości nie zabraknie rzeczy istotnych: Pisma Świętego, albumu, medalika. Przy odrobinie wysiłku i mądrości, możemy połączyć wszystkie te kwestie.
Prezenty komunijne – co właściwie jest modne?
Czasem za mało uwagi poświęcamy skarpetkom, ale sytuacja się zmienia, gdy pogoda przestaje być łaskawa i zaczynamy się obawiać przemarznięcia. Osoby aktywnie uprawiające sporty outdoorowe chcą trenować cały rok, więc powinny zadbać o ciepło i komfort stóp. Dopasowanie skarpet sportowych do rodzaju aktywności oraz pogody jest ważne, bo dobre skarpety zapewnią stopom ciepło i ochronią je przed obtarciami. Warto więc poświęcić chwilę, by znaleźć produkt, który będzie odpowiadał naszym oczekiwaniom. Na co zwracać uwagę podczas zakupów? Grubość Przyjmuje się, że przy temperaturze poniżej -10˚C zakłada się skarpety grube, z kolei powyżej +15˚C skarpety cienkie: Grube skarpety, przeznaczone do noszenia zimą, są zazwyczaj wygodne, zapewniają stopom dobrą amortyzację; często są wykonane z użyciem włókien izolujących, takich jak primaloft lub thermolite, które zapewniają odpowiedni komfort cieplny. Skarpety o średniej grubości, przeznaczone na sezon wiosenny i jesienny, mają specjalne strefy, których zadaniem jest zapewnienie stopom odpowiedniej amortyzacji, a także strefy wentylujące i odprowadzające wilgoć z miejsc narażonych na przegrzanie. Cienkie skarpetki, przeznaczone do noszenia latem, mają przede wszystkim odprowadzać wilgoć, dlatego do ich produkcji używa się przeważnie włókien typu coolmax, najczęściej zawierających też jony srebra działające bakteriobójczo. Rodzaj włókien To, jak skarpetki będą się zachowywać podczas użytkowania, zależy przede wszystkim od materiału, z którego powstały. Zazwyczaj spotkamy skarpetki wykonane z następujących włókien: Wełna – klasyczny i najbardziej naturalny surowiec wykorzystywany do produkcji skarpet, również jeden z najcieplejszych; jej minusem jest to, że absorbuje wilgoć, więc skarpetki będą schły dłużej niż wykonane z włókien syntetycznych. Bardzo popularne stały się produkty z wełny merynosów, którą cechują dobre właściwości termoizolacyjne i doskonała oddychalność, ponadto skarpetki z tej wełny są lżejsze i nie podrażniają skóry. Bawełna – to surowiec często używany do produkcji skarpet, jednak modele w 100 procentach bawełniane nie nadają się na jesienno–zimową aktywność. Szybko absorbują wilgoć, nie wysychają odpowiednio szybko, więc może dojść do przemarznięcia. Jeżeli jednak lubimy bawełnę, szukajmy produktów, w których będzie ona jedną ze składowych. Bambus – popularność włókien bambusowych rośnie, wykonuje się z nich coraz więcej bielizny, w tym również skarpetki. Świetnie odprowadzają wilgoć, dzięki temu idealnie sprawdzą się latem. Włókna syntetyczne – możemy je podzielić na dwa rodzaje: izolujące i odprowadzające wilgoć. Pierwsze są odpowiedzialne za właściwości termiczne skarpet, drugie zaś za transport potu na zewnątrz. Włókna syntetyczne mają tę przewagę nad naturalnymi, że szybciej wysychają i są bardziej wytrzymałe. Włókna izolujące są stosowane do produkcji modeli o dużej i średniej grubości, przeznaczonych do noszenia zimą, późną jesienią i wczesną wiosną – im więcej ich w składzie, tym cieplejsze skarpety. Włókna odprowadzające wilgoć stosuje się w skarpetach cienkich i o średniej grubości, które nosi się latem, późną wiosną i wczesną jesienią. Kształt i sposób wykonania W skarpetach sportowych i trekkingowych warto jeszcze zwrócić uwagę na dwie kwestie: Szwy – a właściwie ich brak. Treningi w skarpetkach ze szwem mogą powodować obtarcia, których wyleczenie wymaga czasu i może wykluczyć z ćwiczeń, a wielogodzinne wędrówki w takim przypadku to już katorga, a nie przyjemność. Warto więc kupić skarpetki bezszwowe. Anatomiczny kształt – gwarantuje doskonałe przyleganie do stopy, zapobiega zsuwaniu się skarpet. Są jak druga skóra, wzmacniająca izolację i chroniąca przed wychłodzeniem, a o to nam najbardziej chodzi jesienią i zimą. Zatem skarpety anatomiczne to najlepsze rozwiązanie. Nasze typy box:offerCarousel * Dla biegaczy – zimowe skarpety kompresyjne firmy ASICS z dodatkiem wełny mają ściągacze na śródstopiu zapobiegające przesuwaniu się skarpet, i wysoki stan. Gwarantują równomierne uciskanie pracujących mięśni i kompresję niwelującą ich zmęczenie. Bezszwowa i anatomiczna konstrukcja zapewnia komfort. Kosztują ok. 100 zł. box:offerCarousel * Dla kolarzy – skarpety FORCE FREEZE z 50-procentową zawartością wełny merino zapewniają komfort termiczny stopom, mają anatomiczny kształt i wzmocniony materiał na piszczelach oraz na podeszwach. Kosztują ok. 40 zł. box:offerCarousel * Dla trenujących nordic walking – głównym włóknem w skarpetach NORDHORN NH4P jest primaloft, mający właściwości izolacyjne. Podwójne ściągacze zapobiegają opadaniu, ściągacze na śródstopiu – przesuwaniu się. Strefy na palcach i piętach są wzmocnione. Kosztują 35–50 zł. box:offerCarousel * Dla turystów pieszych – skarpety turystyczne BRIDGEDALE są wykonane w technologii WoolFusion® (połączenie wełny i włókien endurofil podnoszących wytrzymałość skarpetek). To bardzo ciepłe skarpetki z bezuciskowymi ściągaczami i płaskimi szwami. Kosztują 70–80 zł. box:offerCarousel * Dla fanów trekkingu – skarpety MOUNTAINEERING EXTRA HEAVY CREW firmy SMARTWOOL wyprodukowane z wełny merynosów zapewniają doskonałą termoizolację. Są wzmocnione z wykorzystaniem technologii WOW, co zapewnia lepszą ochronę i amortyzację stóp. Kosztują 80–120 zł.
Skarpetki na jesienno-zimowy outdoor – jakie wybrać?
W marcu tego roku ukazała się już trzecia Wielka Księga przygód. Basia. Znajdziemy w niej siedem historyjek z życia zabawnej, ciekawej świata dziewczynki w wieku przedszkolnym. Trzeba przyznać, że pomysł stworzenia serii, której główną bohaterką będzie pospolita – wesoła, piegowata, a nawet nieco pulchna dziewczynka, a treścią – codzienne problemy każdego przeciętnego przedszkolaka, okazał się strzałem w dziesiątkę. Na tym bowiem polega fenomen Basi. Na jej zwyczajności i prawdziwości. Świat Basi Basia to pięciolatka. Ma starszego brata Janka i młodszego – Franka. Posiada żółwia Kajetana i najlepszego pod słońcem towarzysza zabaw, pluszowego misia, Miśka Zdziśka. Jej tata Jacek jest lekarzem i dużo pracuje. Czasami musi wyjechać na konferencję medyczną, albo wraca zmęczony po nocnym dyżurze. Mama Tosia, jak mawia Janek, pracuje na laptopie i jednocześnie zajmuje się trojgiem dzieci, ma więc zawsze ręce pełne roboty. Rodzina Basi nie jest idealna. Rodzina Basi jest po prostu prawdziwa – kochająca się, szanująca, mająca swoje słabości, a nie zgrywająca bohaterów. Każdy domownik popełnia błędy, ale i potrafi się do nich przyznać, wspólnie przeżywając radosne, jak i smutne chwile. Janek to mądry i grzeczny chłopiec, choć bywa nad wyraz nieznośny i dokuczliwy. Mama próbuje wprowadzić w życie określone reguły i granice, np. ograniczając spożywanie słodyczy przez wszystkich członków rodziny i ustanawiając „słodyczowy dzień”. Jednak i ona ma swoje słabości i po kryjomu podjada batoniki. Bywa również rozdrażniona czy kłótliwa, np. wtedy, gdy musi szybko wykonać zlecenie do pracy. Tata – lekarz, który zamiast dawać przykład swoim dzieciom, sam jak ognia unika wizyty u dentysty, a zmęczony po pracy nie udaje, że ma ochotę na zabawę z dziećmi, lecz podsypia w fotelu. I wreszcie Basia – słodka łobuziara. Dla niej zrozumienie reguł rządzących światem i zaakceptowanie niektórych zasad ustanowionych przez rodziców bywa niekiedy bardzo trudne. W ich życiu bywają sytuacje śmieszne, ale i poważne. Wszystkie jednak są prawdziwe. Prawdziwe tak jak sama Basia, posiadająca takie same dylematy, problemy czy lęki, jak każdy przeciętny przedszkolak. Nie lubi zakładać rajstop, bo się skręcają i zwijają, jak dwie okropne gąsienice, nie jest zadowolona, gdy mama każde jej posprzątać pokój, boi się wizyty u dentysty, chce mieć bluzkę z Królikiem Kicusiem, bo Zuzia ma aż trzy, albo prawdziwy telefon, bo ten klockowy do niczego się nie nadaje, nie dzwoni, nie ma klapki i nie można na nim pisać SMS-ów. Nie rozumie dlaczego mama nie chce kupić jej nowej laleczki – przecież ona jest gratis, znaczy za darmo i dlaczego ludzie najpierw oddają pieniądze do bankomatu, żeby je z niego wyjąć. A jak już je wyjmą, to muszą stać w kolejce, żeby je znowu oddać. Wydawać by się mogło, że autorzy serii sięgają po banalną i prostą problematykę, taką jak: wycieczka na plac zabaw, pójście do przedszkola, wyjście do centrum handlowego, pierwsza wizyta u dentysty, chęć posiadania tego, co mają inni, czy odwiedziny dziadków. Jednak dla poznającego świat i rozwijającego się kilkulatka tematy te są bardzo ważne, bo na co dzień mu najbliższe. Wszystkie historie to ogromna dawka humoru. Do tego podana w niezwykle przystępny i atrakcyjny wizualnie sposób. Autorka serii, Zofia Stanecka, posługuje się prostym i zrozumiałym dla kilkulatka językiem, a ilustracje Marianny Oklejak doskonale uzupełniają treść. Najważniejszą jednak zaletą Basi jest jej edukacyjny charakter. Twórcy serii nie zapomnieli też o ważnych uniwersalnych wartościach, tj.: rodzinie, miłości, przyjaźni, mądrości czy dobrym wychowaniu. Opowiadania Zofii Staneckiej pokazują, że nie warto dać się zwariować współczesnemu światu konsumpcjonizmu (Basia i pieniądze), czy nowym technologiom (Basia i telefon, Basia i telewizor). Uczą odpowiedzialności (Basia i bałagan). Pokazują, jak radzić sobie z emocjami i jak zachować się w nowej sytuacji (Basia i nowy braciszek). Co zrobić, gdy nie jest się akceptowanym przez rówieśników (Basia i przedszkole). A także pomagają zmierzyć się z niezwykle trudnymi dla dziecka tematami, takimi jak choroba czy śmierć najbliższych (Basia i dziadkowiebądź Basia i kolega z Haiti). Seria W marcu tego roku swoją premierę miał kolejny tom z przygodami Basi –Basia i piłka nożna. W sumie w serii ukazały się już 24 książki w dużym formacie, m.in.: Basia i przedszkole, Basia i nowy braciszek, Basia i bałagan, Basia i opiekunka. Ponadto wydawnictwo Egmont wydało też cztery pozycje zbiorcze – Wielka księga. Basia, w której znajdziemy zbiór krótkich opowiadań publikowanych w miesięczniku Dziecko. Księga zawiera aż 28 historii, a także rodzinne drzewo genealogiczne Basi. Pozycja ta stanowi doskonałe wprowadzenie do świata przesympatycznej dziewczynki, której po prostu nie da się nie lubić. Ponadto w sklepach do kupienia są również trzy Wielkie księgi przygód Basi. Każda zawiera 7 opowieści, które ukazały się wcześniej w dużym, tekturowym formacie. To świetne rozwiązanie na wakacje lub wyjazd do babci – 7 ulubionych opowiadań w kompaktowym rozmiarze i do tego dostępnych za rozsądną cenę. Basia to jednak nie tylko książki. To również audiobooki, zeszyty ćwiczeń, specjalne wydania w bestsellerowej serii Czytam sobie, przeznaczonej do samodzielnej nauki czytania, małe, kartonowe książeczki dla najmłodszych oraz gratka dla fanów kreatywności i dobrej zabawy – kolorowanki. Jednym słowem: z Basią żadne dziecko nie będzie się nudzić!
Poznaj Basię! – recenzja serii wydawniczej dla dzieci w wieku przedszkolnym
Szukasz pomysłu na mikołajkowy prezent dla klasowej koleżanki twojego dziecka? Dzięki naszym propozycjom uporasz się z tym zadaniem błyskawicznie! Prezent na szkolne mikołajki z zasady nie ma być czymś wielkim. Drobna zabawka, jakieś słodycze i owoc wystarczą w zupełności. Pamiętajmy jednak, że dla dzieci jest to ważny moment, dlatego nie traktujmy zakupu prezentu po macoszemu. Naprawdę wystarczy krótka rozmowa z dzieckiem o osobie, którą ma obdarować, a następnie kilka chwil w sklepie (stacjonarnym czy internetowym), by trafić w dziesiątkę. Poniżej przedstawiamy 10 pomysłów na prezent dla dziewczynki. Ich cena nie przekracza 30 zł! 7, 8, 9 lat! box:offerCarousel 1. Zestaw gumek Loom Bands Własna biżuteria, ubranka dla lalek, dodatki do własnych stylizacji. Która dziewczynka o tym nie marzy? Z zestawem gumek Loom Bands każda mała projektantka stworzy niepowtarzalne ozdoby. Zestaw zawiera około 20 tys. różnokolorowych gumek, 4 krosna, łączniki i odblaski oraz zawieszki i koraliki, a wszystko zamknięte w gustownym przezroczystym kuferku. Doskonała, wielogodzinna zabawa gwarantowana. Gumki mają certyfikat bezpieczeństwa. Cena około 23 zł. box:offerCarousel 2. Laboratorium mydlarskie Dziewczynka z pewnością ucieszy się z zestawu, za którego pomocą stworzy własne mydło czy musujące kule do kąpieli. Korzystając z ilustrowanego podręcznika, dowie się, jakie czynności wykonać, by otrzymać naturalnie zrobiony kosmetyk. W komplecie znajdują się płatki mydlane i perfumowa baza, a także niezbędne akcesoria – szpatułka, pipetka, foremki oraz flakonik z atomizerem. Za Laboratorium mydlarskie zapłacimy około 24 zł. box:offerCarousel 3. Maskotka Beane boos Słodkie, urocze i niezwykle mięciutkie maskotki firmy TY to doskonały pomysł na mikołajkowy prezent dla koleżanki. W całej serii jest kilkadziesiąt różnych postaci – od flamingów przez pingwiny, żyrafy, lamparty, pieski, żółwie i goryle, na bohaterach bajek kończąc. Te pluszaki różnią się od innych przede wszystkim niesztampowym podejściem do kolorystyki (niebieska sowa, różowa żyrafa) oraz przepięknymi szklistymi oczkami z brokatową obwódką. Pełnowymiarowa maskotka kosztuje około 22 zł, natomiast już za 12 zł możemy kupić miniaturowy brelok, który każda dziewczynka będzie mogła przypiąć do plecaka czy piórnika i mieć go zawsze przy sobie. box:offerCarousel) 4. Pamiętnik Monster High Ta wampirza seria jest nadal w czołówce ulubionych bajek dziewczynek w wieku wczesnoszkolnym. Nic więc dziwnego, że na rynku znajdziemy tysiące różnych zabawek i gadżetów sygnowanych nazwą Monster High. Bardzo ciekawym gadżetem, który świetnie nada się na mikołajkowy prezent, będzie poduszka z aplikacją Monster High, która kryje sekretny notes – pamiętnik zapinany na kłódkę. Wewnątrz poduszki znajdziemy także zmywalny pisak, torebeczkę z suwakiem, a także kieszonkę na MP3, bo poduszka ma także wmontowany głośniczek, przez który po podłączeniu do odtwarzacza można słuchać ulubionej muzyki. Dodatkowa atrakcja to wgrana oryginalna piosenka „Monster High”. Cena od 25zł. 10, 11 lat! box:offerCarousel) 5. Puzzle z 500 elementów Dziewczynki znacznie częściej niż chłopcy sięgają po puzzle, dlatego będą one dobrym prezentem. Oczywiście puzzle powinny być dostosowane stopniem trudności do wieku obdarowywanej. Dziesięciolatki z pewnością poradzą sobie z układankami zawierającymi 500 elementów. Żeby prezent na pewno się sprawdził, warto postawić na bohaterki ulubionych dziewczęcych seriali. Do wyboru mamy m.in. puzzle Soy Luna, Violetta czy Następcy. Cena około 20 zł. box:offerCarousel 6. Poduszka + kubek Mając do dyspozycji 30 zł, możemy sobie również pozwolić sobie na zakup kompletu składającego się z poduszki i kubka ozdobionych podobizną ulubionego bohatera oraz imieniem obdarowywanej dziewczynki. Do wyboru mamy w zasadzie każdą znaną postać z bajek i seriali dla dzieci: m.in. „Monster High”, „Viana Moana”, „Trolls”, „Elena z Avaloru”. box:offerCarousel 7. Torebka Ever After Hight Listonoszki to najmodniejsze torebki w tym sezonie, więc czemu nie sprawić przyjemności prawie już nastoletniej pannie i nie kupić jej takiego stylowego dodatku? Oczywiście nie szukamy wśród modeli dla dorosłych, ale sięgamy do dziecięcych kolekcji. Świetna będzie torebka inspirowana bajką „Ever After Hight”, której żadnej dziesięciolatce nie trzeba przedstawiać! Do wyboru mamy kilka wzorów, wszystkie utrzymane w kolorystyce czarno-fioletowej, choć znajdziemy także interesujące modele ze złotymi wstawkami na klapie. Ceny torebek wahają się od 17 do 30 zł. 12+! box:offerCarousel 8. Woda Violetta Dance W tym wieku spokojnie możemy kupić dziewczynce jakiś zapach. Powinna to być delikatna kompozycja o odświeżającej kwiatowo-owocowej nucie. Idealnie w tej roli sprawdzi się woda perfumowana Violetta Dance od La Rive. Każda nastolatka będzie superszczęśliwa, otrzymując taki prezent. Cena około 23 zł. box:offerCarousel 9. Książka „Oskar i pani Róża” Nastolatki, wbrew pozorom, uwielbiają czytać! Wystarczy odpowiednio pokierować je w stronę ciekawych pozycji literackich, by nie mogły się oderwać opisywanych historii. „Oskar i pani Róża” Érica-Emmanuela Schmitta to przepiękna opowieść o mocy przyjaźni i pięknie życia. Cena od 12 zł! box:offerCarousel 10. Portfel Każda nastolatka ucieszy się z modnego portfela. Nasza propozycja to portfel firmy Jordan. W zależności od upodobań mamy do wyboru wersję małą, średnią i dużą. Portfele cechuje ciekawe wzornictwo – do wyboru widoki, megamodne sówki, śmieszne psy, retro obrazy. Uszyte są z ekologicznej skóry, zapinane na suwak. Cena od 14 do 20 zł.
10 prezentów na szkolne mikołajki 2017 do 30 zł dla dziewczynki
iPhone X to obecnie najdroższy masowo produkowany smartfon na rynku. Jego najwyższy wariant pamięciowy kosztuje niemal 6000 zł, a to dopiero początek wydatków. Przecież trzeba jeszcze kupić akcesoria. Jakie są niezbędne? Niewątpliwie 2017 rok należy do iPhone’a X. Na to urządzenie czekało mnóstwo fanów produktów Apple, ale także tych używających produktów konkurencji, którzy z ciekawością spoglądają w stronę sprzętów z nadgryzionym jabłkiem na obudowie. Choć ten smartfon jest bardzo drogi, jego zakup tuż po premierze na całym świecie graniczył z cudem, ponieważ popyt znacząco przewyższył możliwości produkcyjne tej marki. iPhone X po prostu wszystkim bardzo się spodobał. Czym się charakteryzuje iPhone X? Niestety, pierwsze recenzje dowiodły, że choć to bardzo interesujący smartfon, to zarazem nie należy do najbardziej solidnych i niezbyt dobrze opiera się wszelkiego rodzaju uszkodzeniom. Apple zastosowało w nim bardzo duży 6,8-calowy ekran, który pokrywa niemal cały front urządzenia. Również plecy w pełni są szklane. Niewiele lepiej jest ze stalową ramą, która – wypolerowana na błysk – bardzo łatwo zbiera odciski palców i rysy. Co gorsza, właściciele ciemnej wersji kolorystycznej Space Grey skarżą się na łuszczącą się farbę pokrywającą stal. Nie ma co dyskutować, iPhone X to sprzęt drogi, a przy tym bardzo delikatny. Protektor ekranu W naszym kraju Apple nie oferuje usługi AppleCare+, po wykupieniu której można bezpłatnie otrzymać zupełnie nowego iPhone’a. Trzeba się zatem posiłkować ofertami prywatnych ubezpieczyli lub dobrze zabezpieczyć smartfon odpowiednimi akcesoriami. Obowiązkowe wydaje się być szkło ochronne na przód telefonu. W końcu wymiana ekranu do wydatek rzędu 1500 zł. Warto chronić kruchy ekran na okoliczność przypadkowego upadku. Dobrym zabezpieczeniem będzie bardzo odporne szkło hartowane JCPAL Preserver Hardness Glass. Ten szklany protektor został poddany procesowi hartowania o twardości 9 H, co jest maksymalnym poziomem przy szkle tej grubości. Dzięki temu, że protektor w całości pokrywa front telefonu aż po jego brzegi, zapewnia on bardzo wysoki poziom ochrony. Jego farbowane krawędzi sprawiają, że po aplikacji na urządzeniu jest w zasadzie niezauważalny. Urządzenie wygląda tak, jakby nic na nim nie było. To bardzo duża zaleta. Ponadto producent zadbał o to, aby światło słoneczne zbytnio nie odbijało się w szklanej powierzchni oraz by ilość odcisków palców była ograniczona do minimum. Za ten szklany protektor zapłacimy około 130 zł. Jeżeli nie odpowiada nam całościowa forma ochrony ekranu, co wiąże się z ograniczeniami co do możliwości użycia etui, które nie może nachodzić na przednią część telefonu, można wybrać równie odporne szkło JCPAL iClara. Nie posiada barwionych brzegów, ale pozwala z powodzeniem skorzystać z tych rodzajów etui, które nachodzą na ekran. Kosztuje 99 zł. W cenie około 50 zł nabędziemy z kolei zestaw szkieł hartowanych na przód i tył iPhone’a X marki Remax 3D Caesar. W komplecie jest szkło hartowane 3D z barwionymi brzegami, zasłaniające cały front telefonu, oraz szklany protektor na tylne plecy. Może nie będzie to najbardziej udany zakup dla osób, które korzystają z etui (najczęściej wyklucza to możliwość skorzystania z protektora na tył), ale to dobra opcja dla osób nieznoszących wszelkiego rodzaju zakładanych obudów. Etui ochronne Warto się zastanowić nad tym, czego oczekujemy: czy tylko ochrony stalowej ramy telefonu, bo na przodzie i tyle i tak zamierzamy mieć szkło hartowane, czy chcemy etui, które ochroni oraz zasłoni plecki smartfona. W pierwszym przypadku rozejrzyjmy się za dobrej jakości bumperem, czyli etui zakładanym wyłącznie na krawędzie urządzenia. Miałem okazję testować ostatnio rozwiązanie marki Patchworks Silhoutte. To bumper dostępny w kilku wariantach kolorystycznych, bardzo dobrze współgrających z kolorystyką obu iPhone’ów X. Zapewnia wysoki poziom ochrony potwierdzony wojskowym certyfikatem. Poza tym nie zwiększa zbytnio gabarytów smartfonu i odpowiednio eksponuje jego niesamowity design. Kosztuje około 100 zł. Natomiast chcąc wybrać etui chroniące krawędzie i plecy telefonu, należy rozeznać się w ofercie marki Spiegen. Ja preferuję minimalizm w tej kwestii, dlatego zawsze na pierwszym miejscu stawiam etui przezroczyste, które jest niejako kompromisem między wygodą i bezpieczeństwem na okoliczność upadku. Moim wyborem jest Spigen Liquid Crystal iPhone X. To etui całkowicie przezroczyste, cienkie, ale odpowiednio chroniące krawędzi i tył sprzętu. Dużą zaletą jest cena – mniej niż 50 zł. Ładowarka iPhone X to jeden z pierwszych telefonów Apple, który oferuje bezprzewodowe ładowanie indukcyjne oparte o otwartą technologię Qi. Ładowarki bezprzewodowej jednak nie znajdziemy w zestawie. Trzeba ją dokupić osobno i póki co nie u Apple, gdyż firmowa ładowarka bezprzewodowa nie została jeszcze wprowadzona do sprzedaży. Na szczęście niezależnie od tego, jakiej firmy kupimy ładowarkę Qi, bez problemu będzie ona współpracować z iPhonem. Bardzo spodobała mi się ładowarka Nillkin Qi. Jest wykonana z wysokiej jakości materiałów, w tym z twardego szkła hartowanego, które dodatkowo może być podświetlone jedną z 16 milionów barw. Wygląda niesamowicie i pozwala skorzystać z pełni mocy ładowania iPhone’a X wynoszącej 7,5 W. Kosztuje 129 zł.
Jakie akcesoria do iPhone’a X kupić?
Jeśli biegasz, chodzisz do siłowni lub uprawiasz inną dyscyplinę sportu, na pewno wiesz, jak kłopotliwe są wypadające z uszu słuchawki. Na szczęście jest rozwiązanie tego problemu w postaci słuchawek sportowych, takich jak Xblitz Pure Sport. Xblitz Pure Sport to słuchawki opracowane z myślą o sportowcach. Po pierwsze – są bezprzewodowe. Podczas biegu lub treningu w siłowni już nie będzie cię denerwował plątający się i zahaczający o wszystko kabel. Tutaj problem ten został wyeliminowany dzięki zastosowaniu modułu Bluetooth, który pozwala sparować słuchawki, np. ze smartfonem bez użycia jakichkolwiek przewodów. To rozwiązanie nie tylko wygodne, ale także w przypadku uprawiania sporu wręcz zbawienne. Aby słuchawki można było wygodnie powiesić na szyi, połączono je ze sobą gumowanym sznurkiem, który podczas treningu nie przeszkadza. To jednak nie koniec rozwiązań, które czynią z Xblitz Pure Sport sprzęt przeznaczony dla sportowców. Charakterystyczna jest również budowa słuchawek – elastyczne mocowanie zauszne zapewnia pewne trzymanie nawet podczas intensywnego biegu, skakania czy skłonów. Nie zdarzyła się sytuacja, by słuchawki Xblitz Pure Sport spadły mi z głowy, co przy standardowych typu „pchełki” było wręcz notoryczne. Nie sposób nie wspomnieć również o bardzo delikatnych i miękkich wkładkach dousznych, czyli elemencie, który ma bezpośredni kontakt z uszami. Te doskonale dopasowują się do kształtu uszu i skutecznie odcinają hałas dochodzący z zewnątrz. Jest to pomocne nie tylko w trakcie słuchania muzyki, ale także podczas prowadzenia rozmów. Taką funkcję słuchawki Xblitz Pure Sport mają za sprawą wbudowanego mikrofonu. Jeśli sparujemy słuchawki z telefonem, wystarczy w momencie nadejścia połączenia wcisnąć znajdujący się na prawej słuchawce, łatwo dostępny przycisk, a połączenie zostanie odebrane. Obsługa Korzystanie ze słuchawek Xblitz Pure Sport sprawia przyjemność, szczególnie gdy chodzi o ich obsługę. Jest ona banalnie prosta. Aby sparować Xblitz Pure Sport z telefonem, wystarczy przez 3 sekundy przytrzymać przycisk na słuchawce, aż zaczną migać na niej kolorowe diody. Wówczas na ekranie smartfona wybieramy pozycję „Xblitz Pure Sport” z listy dostępnych urządzeń Bluetooth i to wszystko. Sprzęt jest gotowy do użycia. Bardzo wygodnie rozmieszczono również przyciski służące od obsługi Xblitz Pure Sport. Na prawej słuchawce znajduje się przycisk wielofunkcyjny, który służy m.in. do włączania i wyłączania zestawu, odbierania i kończenia rozmów, zatrzymywania odtwarzania muzyki czy oglądanego filmu. Ponadto na słuchawce znajdują się tylko dwa mniejsze guziki – plus i minus służące do regulowania poziomu głośności. Jakość dźwięku Słuchawki sportowe z pewnością wybieramy głównie ze względu na ich charakterystyczną budowę i pewne trzymanie na uszach, nie można jednak zapominać o jakości dźwięku. Jak ten aspekt przedstawia się w przypadku Xblitz Pure Sport? Biorąc pod uwagę niewielkie rozmiary i przystępną cenę, wynoszącą zaledwie 70–80 zł, do jakości dźwięki byłem nastawiony raczej sceptycznie. Okazało się, że spotkało mnie miłe zaskoczenie:Xblitz Pure Sport grają naprawdę nieźle! Trudno tu mówić o audiofilskiej jakości, ale porównując brzmienie Xblitz Pure Sport do otrzymywanego za pomocą słuchawek, które dostajemy w zestawie z telefonem, jest bardzo dobrze. Może nie tak znakomicie, jak zestaw dodawany do iPhone’a, ale na pewno znacznie lepiej niż w słuchawkach znajdujących się w zestawie z telefonem Samsung Galaxy. Dźwięk jest wyraźny, głęboki, a przede wszystkim czysty i wolny od zakłóceń – mimo łączności bezprzewodowej. Sporo zależy od rodzaju muzyki. Na Xblitz Pure Sport lepiej słucha się muzyki elektronicznej niż żywych instrumentów w rocku czy metalu. Mój jedyny zarzut do Xblitz Pure Sport pod względem jakości brzmienia dotyczy tylko i wyłącznie basów – są dobre, ale nie tak głębokie i wyczuwalne jak w słuchawkach do kilkuletniego telefonu Apple’a. Czas pracy na baterii Słuchawki Xblitz Pure Sport mają wbudowaną baterię litowo-polimerową o pojemności 110 mAh. W praktyce oznacza to czas działania wynoszący 6–7 godzin podczas słuchania muzyki. Wiele zależy od poziomu głośności – im niższy, tym dłużej bateria będzie działać.Producent przy średniej głośności zapowiada do 9 godzin działania słuchawek. Słucham muzyki raczej głośno, w związku z tym szybciej się one rozładowały. Naładowanie baterii w słuchawkach do pełna za pomocą dołączonego kabla USB trwa ok. 2 godzin, czyli dosyć długo. Podsumowanie Zdecydowanie polecam zakup słuchawek Xblitz Pure Sport, które będą wykorzystywane podczas uprawiania sportu. Są niedrogie, wygodne, bardzo proste w obsłudze, doskonale trzymają się na głowie i oferują przyzwoitą jakość dźwięku. Zalety: Bezprzewodowość Wygodna obsługa Dobrze trzymają się uszu nawet podczas intensywnego treningu Wodoodporność klasy IPX4 Wbudowany mikrofon i możliwość prowadzenia rozmów telefonicznych Długi czas pracy na baterii wynoszący 6–7 godzin Cena Wady: Mało podkreślone basy Dość długi czas ładowania
Xblitz Pure Sport – recenzja słuchawek
Miłośnicy motocyklowych, quadowych czy nawet samochodowych wypadów w teren są narażeni na poważne kontuzje. Uprawiając sporty motorowe w trudnych warunkach, należy pamiętać o odpowiedniej ochronie. Ochrona głowy i oczu Idealny kask powinien być lekki, wytrzymały, zapewniać dobrą widoczność i być przewiewny – co ma szczególne znaczenie latem. Niestety, nie istnieją rozwiązania perfekcyjne. Profesjonaliści uznają, że waga kasku powinna zawierać się w przedziale 1,1–1,4 kg. Wybierając kask crossowy, warto się kierować jakością i zwrócić uwagę na produkty markowe. Ceny porządnych modeli zaczynają się od 200–300 zł. Sporo jest też produktów tańszych, niekoniecznie dużo gorszych. Dobrym rozwiązaniem są wyjmowane wkładki, które można prać – łatwo wtedy zadbać o higienę i uniknąć nieprzyjemnego zapachu potu. Nie zapominajmy też o oczach. Nawet drobinka żwiru czy owad mogą nie tylko popsuć zabawę, ale i uszkodzić narząd wzroku. Przy założeniu, że jeździmy raczej rekreacyjnie niż wyczynowo, wystarczą nam po prostu gogle. Są stosunkowo niedrogie (od kilkudziesięciu złotych). Wybierajmy te, których producent zapewnia możliwość serwisu, czyli dokupienia gąbek i wizjerów. Warto poszukać odpornych na parowanie, co zapewni lepszą widoczność w zmiennych warunkach, i z filtrem UV. Rękawice crossowe Do jazdy nadają się nawet rozbudowane rękawiczki rowerowe. Zapewniają dobry chwyt, ochronę knykci oraz całej reszty dłoni przed atakami drobnych przedmiotów. Do ostrzejszej jazdy warto mieć rękawice crossowe, stabilizujące również przegub ręki, który łatwo wygiąć. W porządne rękawice powinni się także zaopatrzyć miłośnicy samochodowego offroadu. Zapewnią dobry chwyt niesfornej często kierownicy, pozwolą uniknąć urazów podczas obijania się o wnętrze auta. Przydadzą się także podczas wyciągania auta z pułapki – do targania lin, pasów i innych niezbędnych sprzętów. Chronimy nogi – od stóp po kolana Stopa i jej staw skokowy są narażone na obciążenia i kontuzje. Kierowca podpiera się stopami na trudnych zakrętach, obrywa gałęziami i kamieniami, podczas wywrotki noga może zostać pod motocyklem. Na dobrych butach nie warto oszczędzać. Jak je wybrać? Obecnie chyba najlepsze połączenie wygody i ochrony oferują buty ze specjalnymi zawiasami. Są dość drogie – kosztują około tysiąca złotych, natomiast zwykłe, bez zawiasów, ale dobrej jakości – od 400 złotych wzwyż. Wysokie buty chronią również piszczele. Nieco wyżej są kolana – kolejne wrażliwe i podatne na uszkodzenia miejsce. Najłatwiej chronić je nakolannikami. Wybór jest olbrzymi – od prostych modeli chroniących przed uderzeniami, przez rozbudowane, osłaniające również piszczel, aż po przypominające ortezy. Te ostatnie to najbardziej zaawansowane przedsięwzięcie, stabilizujące kolana w każdej płaszczyźnie. Dzięki nim unikniemy zarówno tzw. przeprostu kolana, jak i jego wygięcia w bok. Najprostsze modele kosztują kilkadziesiąt złotych, zaawansowane – około stu. Najlepsze, z zawiasami – od 200 zł w górę. Pupa i biodra Upadek na kość ogonową czy biodro potrafi być wybitnie bolesny, a sam ból może dokuczać wiele dni czy tygodni. Pupę najlepiej chronić spodniami lub spodenkami. Wybór zależy od indywidualnych upodobań jadącego – jedni wolą założyć ochronną bieliznę, inni pełne spodnie z wszytymi poduszkami. Wybór jest ogromny, a ceny zróżnicowane. Można jednak przyjąć, że ochrona bioder i pupy wymaga zainwestowania przynajmniej stu–stu kilkudziesięciu złotych. Żebra, klatka piersiowa i łokcie Podstawową ochronę korpusu zapewni nambuzer. To na ogół lekka kurteczka z naszytymi lub wszytymi plastikowymi ochraniaczami bądź lekka zbroja. Jego zaletą jest lekkość i niekrępowanie ruchów. Jeśli jednak zamierzamy poruszać się po twardszym terenie, lepiej zainwestować w pełną zbroję. Obecnie różnice między buzerem a ciężką zbroją się zacierają. Można uznać, że buzer chroni przed lekkimi uderzeniami, zbroja zabezpiecza żebra, mostek, kręgosłup, a także barki. Wadą drugiego rozwiązania jest waga i krępowanie ruchów. Chrońmy też szyję Ochraniacze na szyję nie cieszą się wielką popularnością wśród motocyklistów i quadowców. Zbyt mocno ograniczają ruchy głową. Za to bardzo przydają się w offroadzie samochodowym. Kiedy auto buja się i szarpie we wszystkie strony, najbardziej pracują mięśnie brzucha, próbujące ustabilizować tułów, oraz szyja. Na pierwsze niewiele można poradzić, natomiast warto się zaopatrzyć w ochraniacz na szyję. To rozwiązanie nietanie – trzeba wydać 150–200 zł na najprostszy model.
Ochrona w offroadzie
Przywiezione z zagranicy rozbite samochody po ich naprawie trafiają do sprzedaży. Potencjalni kupcy natomiast chcą wiedzieć, które pojazdy mają pewną historię. Zakup samochodu używanego staje się nie lada wyzwaniem. Nie dość, że musimy wybrać odpowiedni dla siebie model auta, to jeszcze znaleźć godny zainteresowania egzemplarz. Gdzie go szukać? Autoryzowany sprzedawca U autoryzowanych dealerów wszystkich marek samochodowych można kupić nie tylko nowe pojazdy. Ich place zazwyczaj są wypełnione również autami używanymi, które najczęściej pozostały w rozliczeniu lub były samochodami służącymi do jazd próbnych. Na przykład u dealera Forda można kupić używane Skody, Kia, Renault, Fiaty i inne. Czy więc dealerzy to dobre źródło zakupu wymarzonego samochodu używanego? Historia samochodu Wiele argumentów przemawia na ich korzyść. Po pierwsze historia takich pojazdów jest nie tylko bardzo dobrze znana, ale także udokumentowana. Jeśli dany pojazd był kupiony w konkretnym salonie, a później serwisowany przez zatrudnionych w nim specjalistów, dealer dokładnie wie na temat tego, jak auto było eksploatowane i naprawiane. Brak udokumentowanej historii to najczęstszy problem samochodów przywożonych z zagranicy i w tej kwestia auta krajowe mają dużą przewagę, budząc o wiele większe zaufanie wśród kupujących. Informacje na temat samochodu dotyczą m.in. bezpieczeństwa jazdy oraz jego bezawaryjności. Bardziej bezpieczny będzie samochód bezwypadkowy niż ten, który został rozbity i naprawiony, tym bardziej że naprawę wykonano po kosztach i przy użyciu nieoryginalnych części. Z kolei bardziej bezawaryjnym pojazdem będzie ten, który ma prawdziwy przebieg – jeśli samochód przejechał kilkadziesiąt czy nawet kilkaset tysięcy kilometrów więcej, niż pokazuje licznik, może to oznaczać, że jego komponenty zaczną szybciej się psuć, gdyż są bardziej zużyte, niż zakładaliśmy. Testy jakości Samochody używane oferowane przez dealerów przechodzą rygorystyczne testy jakości. Składają się one zazwyczaj z około 100 punktów kontrolnych, które pozwalają dokładnie sprawdzić i określić stan techniczny pojazdu, który trafia do oferty. Gwarancja Kolejnym argumentem na rzecz zakupu auta używanego bezpośrednio u dealera, a nie z komisu lub od handlarza, jest gwarancja. Większość marek samochodowych oferuje specjalne programy, w których ramach oferuje tylko sprawdzone auta, na które daj i udziela na nie gwarancji. Toyota Plus, Volvo Selekt, Das WeltAuto dla Volkswagena, Audi czy Skody – oferty tych programów są do siebie zbliżone. Trzeba pamiętać, że jest to gwarancja autoryzowanego przez producenta salonu, który w razie potrzeby będzie dysponował zarówno wiedzą, jak i sprzętem niezbędnym do przeprowadzenia nawet najbardziej skomplikowanych napraw. Podobnie jest z dostępem do części oryginalnych, z którymi niezależne serwisy mogą mieć problem. Bonusy Oprócz gwarancji na samochód dealerzy bardzo często oferują dodatkowy pakiet korzyści, np. ochronę serwisową, auto zastępcze oraz assistance w razie awarii przez rok od zakupu auta używanego z autoryzowanego salonu. Prawo do wymiany Jeśli nadal nie czujesz się przekonany, że zakup auta używanego bezpośrednio od dealera to dobry pomysł, warto wspomnieć o prawie do wymiany pojazdu już po jego zakupie. W zależności od marki salony zapewniają możliwość zamiany auta na inny w terminie od 7 do nawet 30 dni od daty zakupu. Jeśli po przejechaniu się danym egzemplarzem rozmyślimy się i stwierdzimy, że jednak nie jest to spełnienie naszych marzeń, będziemy mogli zwrócić auto i wymienić je na inne, ale nie tańsze. Auto w rozliczeniu Kupując u dealera samochód używany, w rozliczeniu możemy również zostawić swój pojazd. Nie musi to być auto tej samej marki. Czy będzie to opłacalne, okaże się z biegiem czasu, gdyż każdy przypadek należy traktować indywidualnie. Warto pamiętać, żeby przy zakupie samochodu używanego zachować rozwagę. Auto należy dokładnie obejrzeć i przemyśleć decyzję. Nawet u dealerów trafiają się pojazdy, których zakup nie będzie korzystny. Faktem jest, że decydując się na pojazd używany u dealera, ryzykujemy mniej, niż biorąc je z komisu lub handlarza importującego auta we własnym zakresie. Nawet jeśli coś pójdzie nie tak, to właśnie z autoryzowanym salonem powinniśmy najszybciej dojść do porozumienia. Nawet mimo czasami wyższej ceny warto wziąć to pod uwagę podczas poszukiwania pojazdu.
Czy warto kupić samochód używany od dealera?
Standardowo większość producentów nawigacji oferuje swoje urządzenia z pięciocalowym ekranem. A co powiedzielibyście na dużo większy, siedmiocalowy wyświetlacz? Duży wyświetlacz to coś, co wszyscy lubimy. Przynajmniej w teorii większy powinien być bardziej czytelny, wyraźny i co najważniejsze – łatwiejszy w obsłudze, zwłaszcza jeśli mowa o ekranach dotykowych. Czy są w takim razie jakieś wady takiego dużego wyświetlacza? Ja zauważyłem jedną: po przyczepieniu do szyby nawigacja, w moim odczuciu, zajmowała zbyt dużo miejsca, przez co ograniczała widoczność. Miałem nawet problem z jej właściwym umiejscowieniem tak, abym mógł szybko rzucać na nią okiem, ale żeby nie przeszkadzała przy tym zbytnio podczas jazdy. Wygląd i skład zestawu Miłym zaskoczeniem było to, jak nawigacja została opakowana w pudełku. Zwykle jest to plastikowa torebka, natomiast tutaj Vordon postarał się trochę bardziej i dołączył do zestawu niewielkie etui w postaci czarnego woreczka. Niby nic wielkiego, ale miły i zarazem praktyczny gest ze strony producenta. Myślę, że taki futerał pozwoli lepiej dbać o urządzenie, a zwłaszcza o ekran, co w tym przypadku jest wyjątkowo istotne, gdyż jego przekątna liczy aż siedem cali. Dodatkowo w pudełku znajdziemy kabel USB, ładowarkę samochodową 12 V, instrukcję obsługi oraz uchwyt składany z dwóch elementów. Sam uchwyt zapewnia regulację położenia nawigacji względem osi pionowej i poziomej, więc nikt nie powinien mieć większych problemów z jej odpowiednim ustawieniem, natomiast wydaje się być on zrobiony ze średniej jakości plastiku. Ponadto, chcąc poluzować jego miejsca obrotowe, trzeba uważać, aby nie zgubić małej nakrętki na śrubkę, która wypada, gdy za bardzo rozkręcimy mechanizm. Nie jest to może duża wada w przypadku montażu, ale po prostu trzeba na to uważać. Zaletą nawigacji Vordon GPS 7jest z pewnością jej wygląd. Już sam siedmiocalowy wyświetlacz prezentuje się dość elegancko, a efekt ten pogłębia chromowana ramka wokół ekranu. Stworzono naprawdę cieszący oko design, dzięki któremu mamy wrażenie, że sprzęt nie jest tani. Niestety trochę gorzej jest z jakością wykonania. Plastik jest bardzo cienki i wydaje się być dość kruchy. Dobrze natomiast zapowiada się wyświetlacz. Pomimo tego, że jest on oporowy, świetnie się z nim współpracuje. Obsługa i nawigowanie Nawigację GPS Vordon 7 obsługuje się za pomocą siedmiocalowego wyświetlacza dotykowego, który dzięki swoim wymiarom jest bardzo wygodny. Wyświetlane na nim przyciski są naprawdę duże, co znacznie ułatwia obsługę. Ponadto producent dodaje rysik, który raczej nie powinien być przydatny. Obsługi natomiast zdecydowanie nie ułatwia system zainstalowany na urządzeniu. Po jego włączeniu odniosłem wrażenie, że producent postawił sobie zbyt wysoki cel i zamiast zwykłej nawigacji chciał zaprojektować tablet. Wgrane są aplikacje do oglądania filmów, słuchania muzyki, czytania ebooków, kalkulator, kilka gier, przelicznik walut i możliwość zmiany tematu/wyglądu wewnętrznego oprogramowania. Jest nawet Explorer Windowsa, który pozwala nam na przeniesienie się w jego środowisko. W efekcie tego wszystkiego jest po prostu za dużo. I tak większość będzie korzystać z tego urządzenia tylko jako nawigacji, bo inne funkcje przejmuje telefon lub tablet, które są zdecydowanie lepsze do tego. Przechodząc do nawigowania ¬– tu również widać natłok zbędnych informacji i zbyt skomplikowane funkcje. Nawet zwykłe wyszukanie konkretnego adresu często jest bardzo zawiłe. Po pierwsze, przy wpisywaniu miejscowości ustawione jest podpowiadanie według kolejności alfabetycznej, zamiast wielkości miasta, co w praktyce kompletnie się nie sprawdza. Po drugie, mamy do czynienia z dziwnym podziałem adresów. Przykładowo, wpisując "Warszawę", system podpowiada nam kilka "Warszaw", a nam pozostaje celowanie w tę właściwą, ponieważ pod jedną z nich kryją się jedne adresy, a pod drugą kolejne. Nie pozostaje nic innego, jak metoda prób i błędów. Ponadto, jeśli już znajdziemy to, o co nam chodziło, nie możemy mieć pewności, że system wyszuka optymalną trasę. Podczas jazdy po Warszawie nawigacja czasami znajdowała trasy dłuższe o około 20 kilometrów od optymalnej. Zdziwił mnie również fakt, że nawigacja dobrała drogę tak, aby zawrócić na autostradzie. Jeśli chodzi o skomplikowaną obsługę, to należy dodać jeszcze, że urządzenie nie zapamiętuje naszych ustawień – jeśli chcemy, aby na ekranie – zamiast ustawionego domyślnie podglądu ilości satelitów, które nas widzą – była wyświetlana prędkość, to musimy przestawiać to ręcznie za każdym razem po włączeniu urządzenia. box:imageShowcase box:imageShowcase Podsumowanie Podsumowując, nawigacja GPS Vordon 7 jest eleganckim i dobrze prezentującym sie urządzeniem, jednak bardzo ciężko się z niego korzysta. Oprogramowanie jest niepotrzebnie rozbudowane, co wpływa na funkcjonalność, a korzystanie z map nie tylko nie jest najłatwiejsze, ale i mało przydatne. W skrócie: aby dojechać do celu z GPS Vordon 7, trzeba dobrze znać drogę.
GPS Vordon 7: test nawigacji z dużym ekranem
Od dziś nowa nazwa metody "Paczka 48 odbiór w punkcie" to "Punkty Poczta, Żabka, Orlen, Ruch". Od dziś nowa nazwa metody "Paczka 48 odbiór w punkcie" to "Punkty Poczta, Żabka, Orlen, Ruch". Inne szczegóły tej metody dostawy pozostają bez zmian. W jej ramach do dyspozycji masz łącznie ponad 10000 punktów odbioru! Dlaczego wprowadziliśmy tę zmianę Nazwa jest teraz jednoznaczna i jasno wskazuje, gdzie Klienci mogą odbierać kupione na Allegro przedmioty.
Metoda dostawy "Paczka 48 odbiór w punkcie" zmienia nazwę
Dzień Mamy, wypadający 26 maja, jest jedną z najbardziej znanych dat. Niestety, zdarza się, że czasem zapominamy, iż niecały miesiąc później obchodzimy Dzień Ojca – a przecież trud wychowania był udziałem obojga rodziców. Zarówno mamie, jak i tacie w dużej mierze zawdzięczamy swoje usposobienie, ścieżkę edukacji, przekonania oraz światopogląd. Powinniśmy więc wyrażać wdzięczność również naszym ojcom. Pamiętajmy o ich święcie i wybierzmy dla nich choćby drobny upominek. Oto inspiracje na prezenty dla majsterkowiczów, elegantów, łasuchów oraz miłośników gotowania. Tata-majsterkowicz Prawie każdy tata jest domorosłym majsterkowiczem, tak zwaną złotą rączką. W kuchni naprawi cieknący kran, w łazience odetka rury, a w ogrodzie odmaluje huśtawkę czy piaskownicę. Nic więc dziwnego, że taki majsterkowicz potrzebuje odpowiednich narzędzi i urządzeń. Jeśli więc wiemy, że nasz ojciec uwielbia ciągle coś remontować i reperować, z pewnością ucieszy się z praktycznego prezentu. Świetnie sprawdzi się chociażby pojemna skrzynka na narzędzia, w której tato będzie mógł składować wszystkie potrzebne mu rzeczy, a na dodatek, która będzie wygodna do przenoszenia. Można również sprawdzić, czy ojciec posiada takie sprzęty jak: szlifierka kątowa, wiertarka, funkcjonalny multitool czy kosa spalinowa. To obowiązkowy komplet każdego entuzjasty napraw oraz prac domowych. Pamiętajmy także o ubraniach roboczych. Tato, który bez ustanku zajmuje się reperacjami, potrzebuje porządnego kombinezonu z wieloma kieszeniami. Tata-elegant Bywa też, że ojciec to mężczyzna, który zawsze prezentuje się wzorcowo, dba o swój ubiór oraz roztacza wokół siebie orzeźwiający, elegancki zapach wody kolońskiej. Prezent dla takiego taty musi oddawać jego usposobienie oraz charakter, dlatego też warto postawić na nieśmiertelne klasyki, takie jak koszula, skórzany portfel, krawat albo spinki. Takim upominkiem trafimy w sedno. Z drugiej strony jednak, ile razy można wręczać wciąż te same podarunki? Tata-elegant zwraca uwagę nie tylko na to, w co się ubiera, ale także, jak się prezentuje i wygląda, dlatego Dzień Ojca to idealna okazja, aby sprezentować swojemu rodzicowi zestaw dermokosmetyków, starannie dobranych do jego wieku oraz potrzeb. W ten sposób można zapewnić tacie odpowiednią pielęgnację skóry twarzy oraz włosów. Tata-łasuch Często mówi się, że to kobiety uwielbiają słodycze, jednakże i pośród mężczyzn można odnaleźć sporo łasuchów, którzy zrobią wszystko dla kawałka pysznego ciasta z kremem. Takich ojców, jak nic innego, ucieszy pudełko ulubionych pralin, czekolad, ciastek oraz innych słodkości. Aby prezent prezentował się elegancko, warto wszystkie słodkie przekąski zapakować do wiklinowego koszyka oraz dołączyć do nich na przykład butelkę dobrego alkoholu lub ulubiona kawę i gustowną filiżankę. Taki koszyk to świetny sposób na wręczanie tego typu upominków, gdyż potem może się on przydać obdarowywanej osobie. Tacie, który ze wszystkich słodyczy najbardziej upodobał sobie smak kakao, wręczmy elektrycznie zasilaną fontannę do czekolady. Wówczas ojciec każdego popołudnia będzie mógł zaserwować sobie prawdziwą ucztę, maczając w płynnej czekoladzie owoce lub herbatniki. Tata-miłośnik gotowania Jeśli popatrzymy na najbardziej renomowane restauracje świata, zauważymy, iż większość szefów kuchni to mężczyźni. Nie bez powodu więc mówi się, że to właśnie oni są najlepszymi kucharzami. Wielu ojców sprawdza się w tej roli doskonale, serwując swoim rodzinom naleśniki na śniadanie, spaghetti na obiad oraz lekkie sałatki na kolację. Jeśli wiemy, że pasją naszego taty jest gotowanie, wówczas sprezentujmy mu ciekawy, kuchenny gadżet lub sprzęt. Może to być wielofunkcyjny blender, duża gofrownica, wyciskarka do owoców czy też zestaw różnej wielkości noży. Dzień Ojca wypada 23 czerwca, w samym środku sezonu grillowego – aż prosi się, by amatorowi gotowania podarować duży grill, książkę z poradami i przepisami grillowymi lub zabawny fartuch, który z jednej strony będzie ochraniał tatę przed poplamieniem ubrań, a z drugiej stanie się atrakcją grillowego wieczoru. Dzień Ojca to tak samo ważne święto jak Dzień Matki. Nawet jeśli to zazwyczaj tata gra rolę tego twardszego i mniej ustępliwego rodzica, to przecież każdy z nas w duchu wie, że może liczyć na jego troskę, zrozumienie oraz pomoc. 23 czerwca okażmy więc swoją wdzięczność i miłość ojcom oraz wręczmy im przemyślany prezent, dostosowany do ich charakteru oraz pasji. Tego dnia najważniejsze są pamięć i kilka dobrych słów, ale rozpieśćmy swoich ojców również miłym podarunkiem, tak jak oni rozpieszczali nas w dzieciństwie. Miłego świętowania!
Pomysły na prezent na Dzień Ojca
Lato i wakacje sprzyjają podróżom. A te mają to do siebie, że potrafią się dłużyć. Dlatego, nim dotrzemy do upragnionego miejsca odpoczynku, warto sprawdzić, jak z podróżowaniem radzą sobie prawdziwi wyjadacze. Przysłuży się temu książka albo kilka, jeżeli podróż zapowiada się niezwykle długo. Odwieczny najlepszy przyjaciel dłużących się minut w pociągu, autobusie, samochodzie czy samolocie. Rynek wydawniczy pełny jest pozycji idealnych na lato. My proponujemy książki podróżnicze. Dzięki nim, niezależnie od azymutu własnej podróży, można zwiedzić cały świat – i to dużo lepiej niż palcem po mapie. Książki pobudzają wyobraźnię, potrafią w mgnieniu oka z fotela samolotu przenieść nas w zupełnie inny zakątek globu. Oto pięciu autorów, których musicie znać! Wojciech Cejrowski Jeden z najpoczytniejszych polskich autorów. Ekscentryczny i kontrowersyjny, zawsze ma swoje zdanie, którego nie obawia się wypowiadać. Inicjator uwielbianej przez wielu Polaków serii „Boso przez świat””. Jego książki o odległych krajach, które odwiedził w czasie swych wypraw, napisane są ze swadą i polotem, znanym z jego telewizyjnego show. Szczególną uwagę warto zwrócić na takie tytuły, jak: „Wyspa na prerii” – książka opowiadająca o tej odległej krainie, pełnej kurzu, owadów, dzikich zwierząt i niezwykłych ludzi. Arizona okazuje się bowiem nie tylko wysuszonym słońcem terenem, ale ziemią ludzi o spokojnym, wyjątkowym podejściu do życia. Przeczytaj pełną recenzję książki Wojciecha Cejrowskiego „Wyspa na prerii”. box:offerCarousel „Rio Anaconda”– amazońska dżungla zawsze pociągała ludzi ciekawych świata. Dzięki tej pozycji każdy może poczuć się, jakby przemierzał niedostępne dla zwykłego człowieka obszary i obserwował jedno z plemion indiańskich, które żyje w tej głuszy od dawna, odcięte od cywilizacji. „Gringo wśród dzikich plemion” – kolejna wyprawa Cejrowskiego do niedostępnej Amazonii, do plemion ją zamieszkujących. Bogato ilustrowana jest zarówno książką podróżniczą, jak i przygodową. Świetnie się ja czyta – co znalazło potwierdzenie w kolosalnym nakładzie pół miliona egzemplarzy! Beata Pawlikowska Znana polska podróżniczka, która jest autorką cyklu książek o „Blondynce”. Tytułowa posiadaczka jasnych włosów to oczywiście Beata Pawlikowska, która podróżując po świecie, trafia do Chin, Brazylii czy na Bali. A to tylko wierzchołek góry lodowej – jest ona bowiem autorką 35 książek podróżniczych. Każde ze spotkań z obcą kulturą czy krajobrazem opisuje. Czytając jej publikacje, można nie ruszając się z domu, zwiedzić naprawdę cały świat. Warto zwrócić uwagę, że obok książek podróżniczych jest ona autorką także rozmówek w obcych językach, noszących tytuł „Blondynka na językach”. Ponadto jest twórczynią pozycji lifestyle’owych, dotyczących kulinariów, porad na temat lepszego życia i codzienności. Marek Kamiński Autor książek idealnych na upalne lato. Wszak mamy do czynienia z legendarnym polarnikiem, zdobywcą obu biegunów, który postanowił opisać swoje przygody. Najlepszym dowodem na to będzie autobiograficzna w duchu książka „Moje życie polarnika”, gdzie opisuje całe swe życie. Nie pomija jego wczesnych etapów oraz przygotowań i realizacji swoich największych wypraw, w czasie których stanął na obu biegunach. Co ciekawe, tytuł książki stanowi hołd dla autobiografii Roalda Amundsena, wielkiego odkrywcy, który zasłynął tym, że został pierwszym zdobywcą bieguna południowego. Trudno chyba sobie wyobrazić lepszy tytuł biografii Marka Kamińskiego. To nie jedyna pozycja literacka w dorobku wielkiego polskiego polarnika, wszyscy spragnieni recepty na upały powinni się nią zainteresować. Tomek Michniewicz Dziennikarz, fotograf, backpacker i autor książek. W swej najsłynniejszej publikacji „Swoją drogą” opisał perypetie trzech wyjątkowych podróżników, którzy dzięki podróży zmienili swoje życie. Autor książki zaproponował swoim bohaterom możliwość odbycia właśnie takiej wyprawy, ale pod jednym warunkiem: decyzja o podjęciu wyzwania musiała zostać powzięta w chwili zadania pytania. Kamerun, Nowy Orlean i Arabia Saudyjska – tam trafili ci, którzy nie wahali się i powiedzieli „tak”. O tym, co było dalej, dowiecie się z lektury. Przeczytaj pełną recenzję książki Tomka Michniewicza „Swoją drogą”. box:offerCarousel Martyna Wojciechowska Jedna z najbardziej wyjątkowych i aktywnych kobiet. Karierę zaczynała w telewizji, gdzie prowadziła zarówno programy rozrywkowe, motoryzacyjne (jest wielką miłośniczką samochodów) i podróżnicze. Ponadto jest redaktorką naczelną czasopisma „Kaleidoscope” przeznaczonego dla podróżników. Wydała m.in. cykl książek „Kobieta na krańcu świata”, które opisują jej podróże do różnych zakątków globu. Namibia, Zanzibar czy Tajlandia. Jej największą zaletą jako pisarki jest umiejętność doboru bohaterów, kobiet, których losy przedstawia. Pochyla się nad nimi z uwagą i troską, pokazując różne oblicza kobiecości na całym świecie. Podsumowanie Dzięki książkom podróżniczym każdy może zostać odkrywcą. Każdy może poczuć na sobie duchotę amazońskiej puszczy, arktyczne mrozy czy nieznane smaki azjatyckiej kuchni. Każdy może przeżyć przygodę w Indiach, poznać zwyczaje i mieszkańców Czarnego Lądu albo nurkować w krystalicznie czystych wodach dowolnego oceanu. Może zwiedzić najodleglejsze zakątki świata i postarać się lepiej go zrozumieć.
6 współczesnych polskich podróżników, których książki warto przeczytać
Erich Segal jest pisarzem znanym głównie za sprawą „Love story”. Jest to jedna z najpiękniejszych historii o miłości, a sławy niewątpliwie dodaje jej ekranizacja z 1970 roku. Jednakże Erich Segal napisał kilka również poczytnych, choć dziś nieco zapomnianych powieści. Warto odkurzyć o nich wiedzę i sięgać po inne tytuły niż tylko „Love story”. Powieść, w której Segal opowiada o trudach lekarskiego życia, należy do jednej z najciekawszych w jego dorobku. Poplątane losy, niełatwe czasy Późne lata 50. w Ameryce, trudna sytuacja kobiet, osób czarnoskórych, dźwiganie się gospodarki po ostrym kryzysie w latach 30., podsumowując: ciężkie czasy. Zarówno dla rdzennych Amerykanów, jak i emigrantów, których chociaż przyjmowano do kraju, tak jednak nie uznawano ich kwalifikacji zawodowych uzyskanych w rodzinnych krajach. Taki los dotyczył doktora Castellano, ojca Laury, który choć był znakomitym lekarzem, mógł zajmować się tylko pracą w laboratorium. Z kolei Bennett jest jedynym czarnoskórym człowiekiem na wydziale medycyny na harwardzkiej, prestiżowej uczelni. Laura zaś jedną z nielicznych kobiet. Barneya do dziś boli odmowa lekarza, który nie uratował jego ojca, dlatego także postanowił zostać lekarzem. Nikt z młodych studentów medycyny nie zdawał sobie sprawy, jakie piekło, ale też, jakie możliwości się przed nimi otwierają. Doktorzy Każdy rzetelny student wie, że nauka wymaga wielu wyrzeczeń i lat tytanicznej pracy. Jednakże tylko studenci medycyny rozumieją tę tytaniczną pracę najlepiej. Erich Segal, opowiadając o swoich bohaterach, ukazuje ich w kontekście prywatnych historii, przeszłości i tła, które prowadzi bezpośrednio na medycynę, ale jednocześnie poświęca dużo czasu opowieści o trudach studenckiego losu. Godziny na wkuwaniu poszczególnych części ciała człowieka, godziny w prosektorium, wreszcie przy operowaniu na żywym organizmie i przy pierwszych dylematach moralnych. Brak snu, odpoczynku, ambicja niejednokrotnie sięgająca granic absurdu i pierwsze samobójstwa na wydziale. Czy to nie przypomina przedsionka piekieł? A prowadzi tych młodych ludzi prosto do ich specjalizacji, do późniejszego ratowania życia, naprawiania ciała i psychiki. Ostatecznie wszystkie ich wyrzeczenia mają twarz pierwszego pacjenta. Bez znieczulenia, ale z uczuciem Erich Segal poddaje czytelnika dość trudnej próbie, gdy tak bezlitośnie obnaża, jak ciężko jest zdobyć zawód lekarza, jak ogromne trudności napotyka przeciętny student medycyny, pod jaką ogromną presją jest jego psychika i wreszcie, w jak trudnych czasach powieściowym bohaterom przyszło zdobywać swój wymarzony zawód. Te trudności równoważy ciepłymi opisami ich wzajemnych relacji, rodzącej się więzi, przyjaźni, a wreszcie także miłości. I być może książka jest już nieco przebrzmiała, bo od czasów, gdy powstała, wiele się zmieniło zarówno w nauczaniu, jak i w nauce nad budową oraz funkcjonowaniem mózgu, jednak trudno odmówić Segalowi prawdziwego talentu i zdolności narracyjnych. „Doktorzy”to powieść, którą czyta się z ogromną przyjemnością i odkłada niechętnie na półkę po zakończeniu lektury. Książka jest dostępna także w wersji elektronicznej, w formatach EPUB i MOBI. Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com
„Doktorzy” Erich Segal – recenzja
Marek Cieślik i Wojciech Koerber w książce Pół wieku na czarno wprowadzają czytelników w świat żużla, pełnego smaru, emocji i sportowej rywalizacji. W jednym ze zdań o żużlu Cieślik mówi: „Laik stwierdzi, że to tylko ściganie się w kółko”. Czy nie ma racji? Osoby, które nie znają zasad i reguł tego sportu, wynudzą się w ciągu pierwszych minut meczu, lecz czytając tę książkę, w ciągu pierwszych minut wciągną się w tę dyscyplinę i będą chcieli poznać całą historię, zobaczyć zawodników w akcji, obejrzeć mecz i doświadczyć tej atmosfery. Dzięki lekturze można bezproblemowo i z łatwością poczuć całą otoczkę żużlu i zakochać się w tym sporcie. Czytelników znających wcześniej postać Marka Cieślika nie zaskoczy barwny i bezpośredni język, jakim jest napisana książka. Szczery, bezkompromisowy fachowiec On sam jest legendą w dziedzinie polskiego żużla – to zawodnik, który dwukrotnie sięgał po drużynowe wicemistrzostwo świata, tytuł wicemistrza Polski, drużynowego mistrza Polski, jest zdobywcą Złotego Kasku. Następnie kontynuował karierę w roli trenera, zdobywając czterokrotnie drużynowe Mistrzostwo Polski, a także aż pięciokrotnie Drużynowy Puchar Świata z reprezentacją kraju. Był obecny w profesjonalnym sporcie aż pół wieku, nietrudno nazwać go więc profesjonalistą i wysokiej klasy fachowcem. Szczerze dzieli się swoimi historiami z dzieciństwa, opowiada o żużlowym „pierwszym razie”, o fascynacji tym sportem, karierze zawodnika i trenera. Ponadto można zagłębić się w mnóstwo ciekawych anegdot, które często bawią do łez. Sport dla prawdziwych mężczyzn Oprócz wielu rodzinnych, towarzyskich historii, miłości do sportu i szaleńczej pogoni za sukcesem, książka odkrywa kulisy polskiej i światowej historii żużla. Marek Cieślik nie zapomina o ciemnej stronie tej dyscypliny – opowiada o kontuzjach zawodników, śmiertelnych wypadkach na torze, które za każdym razem wpływają na psychikę. Sam wspomina o zmiażdżonym kręgu lędźwiowym, kontuzji łękotek, obojczyka czy żeber. Poszczególne fragmenty (np. „Na mecz szło się jak na wojnę! Człowiek nigdy nie wiedział czy wróci”) przekonują o brutalności i nieprzewidywalności tego sportu, a zarazem uświadamiają, że jest on przeznaczony dla prawdziwych mężczyzn. Dodatkowym smaczkiem są wywiady z Griegiem Hancockiem – trzykrotnym indywidualnym mistrzem świata, Sławomirem Drabikiem – dwukrotnym indywidualnym mistrzem Polski, a nawet z żoną Marka Cieślaka. To z pewnością nie lada gratka dla fanów Speedwaya. Książkę Pół wieku na czarno czyta się lekko, a pozytywne emocje, jakie jej wzbudza, sprawiają, że nie chce się jej kończyć. Fanatycy żużla, bez względu na barwy, będą tą pozycją zachwyceni, z kolei czytelnicy, którym świat tego sportu jest daleki, z pewnością się nim zauroczą i nie będą żałowali spędzonego z nią czasu. Źródło okładki: www. wsqn.pl
Marek Cieślak, Wojciech Koerber, Pół wieku na czarno – recenzja
Olejowanie włosów to jeden ze skuteczniejszych sposobów na poprawę ich kondycji. Wystarczy, że kilka razy w tygodniu nałożymy niewielką ilość wybranego produktu na kilkadziesiąt minut, a następnie zmyjemy go szamponem. Już po pierwszym zabiegu zauważymy poprawę, jednak aby odżywienie włosów było trwałe, potrzebujemy kilku tygodni. Kolejną kwestią jest dobór odpowiedniego oleju, który będzie najlepiej pasował do specyfiki włosów. Charakterystyka włosów średnioporowatych Włosy średnioporowate ma większość kobiet. Często mają one tendencję do niższej lub wyższej porowatości. Są to włosy, które charakteryzuje średnie odchylenie łusek włosa. Nie sprawiają na co dzień większych problemów, ale zdarzają się momenty, kiedy są zbyt obciążone lub przeciwnie – nadmiernie spuszone, wyglądające na przesuszone. Kluczem do pielęgnacji włosów średnioporowatych jest zachowanie równowagi między różnymi składnikami, jakie stosujemy w produktach do pielęgnacji. Ważne jest obserwowanie naszej fryzury i sprawdzanie, co sprawdza się najlepiej. Oleje do włosów średnioporowatych Włosy średnioorowate lubią oleje półwnikające, czyli takie, w których przeważają kwasy tłuszczowe jednonienasycone. Mają one najlepszy wpływ na fryzurę i poprawiają jej kondycję. Jeżeli włosom bliżej jest do wysokiej porowatości, możemy pokusić się o oleje wnikające. W odwrotnej sytuacji, kiedy włosy zbliżają się do niskiej porowatości, warto wypróbować oleje niewnikające. Dobrym rozwiązaniem są też mieszanki kilku olejów, które działają kompleksowo, odżywiając włosy, nawilżając je i nie obciążając nadmiernie fryzury. Olej macadamia – to jeden z olejków najczęściej stosowanych w pielęgnacji. Znajdziemy w nim zarówno nienasycone kwasy tłuszczowe, jak i składniki mineralne. Dzięki temu doskonale regeneruje włosy, pozwalając na ich sukcesywne odżywienie. Dobrze sprawdzi się również stosowany na końcówki, ponieważ je zabezpieczy i ochroni przed uszkodzeniami. box:offerCarousel Olej ze słodkich migdałów – jest dosyć lekki, idealnie sprawdzi się na cienkich włosach o średniej porowatości. Sprawi, że będą nawilżone, bardziej błyszczące i będą się lepiej układały. Unikniemy jednocześnie zbyt dużego obciążenia włosów i utraty ich objętości. Dobrze sprawdzi się też w sytuacji, kiedy włosy potrzebują intensywnego nawilżenia. Przeczytaj więcej o właściwościach olejku ze słodkich migdałów. box:offerCarousel Olej arganowy – to kolejny klasyk w pielęgnacji włosów średnioporowatych. Z uwagi na wysoką cenę, warto stosować go do nawilżenia końcówek lub mieszać z innymi, lżejszymi olejami. Jest też dobrą alternatywą dla cienkich włosów. Posiadaczki włosów mocniejszych lub bardziej zniszczonych mogą nakładać olej na całą ich długość. Przeczytaj więcej o właściwościach oleju arganowego. box:offerCarousel Olej z awokado – jest idealny dla włosów średnioporowatych ze względu na dużą przewagę kwasów tłuszczowych jednonienasyconych, przez co zaliczamy go do grupy półwnikającej. Olejek pozwala na ich zdyscyplinowanie i wygładzenie, więc dużo lepiej się prezentują. Trzeba uważać z jego ilością, jeżeli nasze włosy mają tendencję do szybkiego przetłuszczania się lub utraty objętości. box:offerCarousel Olej sezamowy – będzie odpowiedni dla posiadaczek włosów średnioporowatych, które mają tendencję do wyższej porowatości. Zawiera głównie kwasy tłuszczowe jednonienasycone i wielonienasycone. Sprawdzi się na włosach przesuszonych lub zniszczonych, które nawilży, odżywi i poprawi ich wygląd. Przeczytaj więcej o właściwościach oleju sezamowego. Posiadaczki włosów średnioporowatych będą zadowolone z olejów półwnikających. Musimy jednak pamiętać, że ten rodzaj porowatości jest najczęstszym, a jednocześnie najbardziej zróżnicowanym typem, dlatego warto testować różne oleje, by sprawdzić, które z nich dają najlepsze efekty. Pamiętajmy również, że najlepsze efekty uzyskamy, regularnie stosując ten rodzaj pielęgnacji. Włosy odwdzięczą się doskonałą kondycją i pięknym wyglądem.
Oleje w pielęgnacji włosów średnioporowatych
Salon w stylu rustykalnym to idealna opcja dla miłośników natury. Takie wnętrze jest przytulne, przyjacielskie i swojskie. Królują w nim naturalne materiały i prostota. Chociaż przywodzi na myśl tradycyjny, wiejski dom, może przybrać bardziej nowoczesny charakter – wszystko zależy od odpowiedniego doboru poszczególnych elementów. Charakterystyczne cechy salonu rustykalnego We wnętrzu rustykalnym nie brak naturalnych materiałów. Nieodłącznym elementem jest podłoga z drewna – nowoczesne deski często są celowo postarzane. Z tego samego materiału wykonuje się framugi drzwi i okien. W rustykalnym wnętrzu można wykorzystać drewniane belki pod sufitem (mogą być elementem czysto dekoracyjnym, nie konstrukcyjnym), typowe dla wiejskiego domu. Oprócz drewna, pożądanymi materiałami są: kamień, żelazo, ceramika, żeliwo i miedź. Niewskazane jest użycie sklejki i plastiku. Drewno i kamień mogą również posłużyć do ozdobienia ścian. W przeciwnym razie można postawić na bielone ściany, które w rustykalnym wydaniu nie muszą być idealnie gładkie. W salonie należy używać naturalnych barw, takich jak biel, brązy, beże, zieleń i czerwień. Poszczególne elementy salonu w rustykalnym stylu mogą wyglądać na niewykończone. Na meblach mogą być sęki, słoje, pęknięcia. Taki efekt naturalności jest zamierzony. Urządzając to pomieszczenie, największe pole do popisu mają rękodzielnicy – wiele elementów, a nawet mebli, można wykonać samodzielnie na przykład z palet. Z pewnością należy unikać nowoczesności i miejskiej elegancji. Lepiej postawić na prostotę i naturalność. Nieco trudu może przynieść rozmieszczenie w rustykalnym wnętrzu sprzętów takich, jak telewizor – powinien być dyskretnie ukryty, na pewno nie może stanowić centralnej części salonu. Meble w salonie rustykalnym Meble w stylu rustykalnym to przede wszystkim proste meble drewniane. W takim salonie nie może zabraknąć drewnianej ławy, skrzyń, kredensu. Preferowane są meble masywne. Kolejnym niezbędnym elementem rustykalnego wnętrza jest kominek – murowany lub z kamienia. Może to być także piec kaflowy. Meble w rustykalnym wnętrzu często zmieniają swoje zastosowanie. I tak drewniana skrzynia może się stać na przykład stolikiem kawowym. Jeżeli chodzi o kształt mebli, lepiej unikać modeli fantazyjnych i misternie zdobionych. Na kanapie i fotelach dobrze sprawdzą się kwiaty, pasy czy krata, chociaż można też wybrać tkaninę gładką. Dodatki w salonie rustykalnym W salonie w stylu rustykalnym nie może zabraknąć odpowiednich dodatków, takich jak wiklinowe kosze, ceramiczne naczynia, lampy naftowe, a także ozdobne tkaniny – len, wełna i bawełna. Kilimem lub dywanem można ozdobić ściany. Wśród typowych wzorów warto wymienić motywy ludowe, folkowe, kratę i kwiaty. Należy jednak pamiętać, aby urządzając rustykalne wnętrze, zachować umiar – przepych nie jest wskazany. Rustykalny klimat można podkreślić szydełkowymi serwetkami, tkanymi chodnikami, skórami zwierząt i koronkowymi firankami. Doskonale będą się prezentować dekoracyjne figurki, żelazka z duszą, zegary z kukułką lub ustawione na komodzie obrazy przedstawiające sceny z życia wsi, rośliny w drewnianych lub ceramicznych doniczkach. Styl rustykalny to idealna propozycja dla miłośników natury i prostoty. W takim wnętrzu nie znajdziemy plastiku i designerskich dodatków. Bazuje na materiałach naturalnych, przede wszystkim na drewnie i kamieniu. Aby ocieplić salon, można wykorzystać takie tkaniny, jak len czy bawełna. Należy unikać nadmiaru zdobień, które są dopuszczalne w drobnych elementach wystroju. Zachowując umiar i konsekwentnie stosując się do zasad stylu rustykalnego, można uzyskać naprawdę przytulne, oryginalne wnętrze.
Jak urządzić salon w stylu rustykalnym?
Bezlusterkowiec to aparat z cyfrową matrycą i z wymienną optyką. Mimo że modeli w tej grupie nie ma aż tak wiele, od czasu do czasu możemy przeczytać o jakiejś nowości pojawiającej się na rynku. Świadczy to o niesłabnącej popularności od kilku lat. W takim wypadku warto przyjrzeć się kilku polecanym modelom o różnych specjalizacjach. Istotne parametry Porównując ze sobą poszczególne modele, powinniśmy brać pod uwagę przede wszystkim jakość zdjęć. Jest to zawsze najważniejszy parametr. Inne istotne rzeczy, o których powinniśmy pamiętać, to solidność wykonania, wielkość matrycy, ilość Mpix, ale również to, czy ma wysokiej jakości wyświetlacz, jakie dodatkowe obiektywy są dostępne do danego modelu. Cena oczywiście nie pozostaje bez znaczenia, choć zwykle jest wypadkową wszystkich powyższych cech. Oceń swoje potrzeby Jednak podczas całego procesu wyboru to, o czym często zapominamy, to nasze potrzeby. Powinniśmy uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie, do czego będę używać swojego nowego bezlusterkowca. Nie zawsze potrzebujemy aparatu z najwyższej półki, takiego jak Sony A7R III. Ten pełnoklatkowy model bez kompleksów może konkurować z najlepszymi lustrzankami. Posiada matrycę o rozdzielczości 42,4 Mpix z 5-osiową stabilizacją, doskonale radzi sobie z wysokimi czułościami, nagrywa filmy w rozdzielczości 4K, a przy tym wszystkim waży zaledwie 657 g. To mniej niż waga podobnej klasy lustrzanki. Jest to model polecany do profesjonalnego użytku, a cena za body wynosi ponad 14 000 zł. Popularny Olympus serii E-M10 Bardziej amatorski Olympus OM-D E-M10 III miał swoją premierę w listopadzie 2017 roku i jest trzecim modelem tej serii. Dobre recenzje i wysokie pozycje w rankingach świadczą o sympatii wśród użytkowników. Zyskał opinię aparatu o wyglądzie modelu prosto z lat 70. XX wieku przy bardzo nowoczesnym wnętrzu i możliwościach. Solidna, wytrzymała obudowa ukrywa w sobie matrycę o rozdzielczości 16 Mpix z 5-osiową stabilizacją. Zdjęcia są ostre i dobrej jakości. Nagrywa filmy w rozdzielczości 4K. Bezlusterkowiec został wyposażony w 3-calowy dotykowy ekran LCD oraz elektroniczny wizjer. Jest szybki, wygodny oraz łatwy w obsłudze. Nie należy więc dziwić się, że właśnie ten model polecany jest dla poczatkujących osób. Sony z nagrodą EISA 2017-2018 Wybierając odpowiedni dla siebie aparat, zawsze warto przejrzeć rankingi oraz zapoznać się z wynikami testów interesujących nas modeli. Nie powinniśmy także zapominać o nagradzanych modelach tak jak w przypadku Sony A6500, który został najlepszym bezlusterkowcem dla zaawansowanego konsumenta według EISA 2017-2018. Jest to aparat z 24,2 Mpix sensorem Exmor CMOS APS-C i 5-osiową stabilizacją obrazu. Jest chwalony za solidne wykonanie oraz ponadprzeciętne możliwości filmowania. Oprócz rozdzielczości 4K ma wiele funkcji zapożyczonych z profesjonalnych kamer. Z pewnością zadowoli wymagających użytkowników. Wysoka jakość przy niewielkich rozmiarach O bezlusterkowcach często mówi się, że są to możliwości lustrzanek ukryte w wygodniejszej, bardziej kompaktowej obudowie. Tym właśnie jest Canon EOS M6. Niektóre rozwiązania zastosowane w lustrzankach Canon z powodzeniem odnajdziemy również w tym aparacie. Jedną z nich jest system Dual Pixel. Ma matrycę w formacie APS-C o rozdzielczości 24 Mpix. Wyposażony jest również w uchylany, dotykowy ekran LCD. Znajdziemy tu funkcjonalność Wi-Fi, NFC i Bluetooth, która umożliwia zdalne fotografowanie przydatne na przykład przy zdjęciach grupowych. Producent zapewnia także duży wybór obiektywów, a dzięki gorącej stopce możliwe jest zamontowanie zewnętrznej lampy reporterskiej. Wygląd i jakość w jednym Innym nagradzanym bezlusterkowcem jest Fujifilm X-T20 o modnej, utrzymanej w stylu retro stylistyce. Jest to kolejny aparat o bardzo dobrych parametrach, który z powodzeniem w wielu sytuacjach może nam zastąpić lustrzankę. Po raz kolejny otrzymujemy bezlusterkowiec z wieloma profesjonalnymi rozwiązaniami wprost przełożonymi z bardziej zaawansowanych aparatów. Model ten ma 24,3 Mpix matrycę APS-C, którą wykonano w technologii X-Trans CMOS III. Oczywiście wyposażony jest w dotykowy, odchylany ekran, który stał się w zasadzie standardem. Cena aparatu nie jest wygórowana, więc może to być również ciekawy pomysł na drugi aparat, jeśli mamy już w domu lustrzankę. Bezlusterkowce są dla wszystkich Jaki w takim razie powinien być dobry bezlusterkowiec? Oprócz tego, że powinien robić przyzwoite, ostre zdjęcia, fajnie, jeśli jego budowa jest solidna i dobrze leży w ręku. Cała reszta zależy od naszych potrzeb. Nie polecam kupowania bardzo drogich i skomplikowanych aparatów, jeśli nasze umiejętności nie są wystarczająco zaawansowane. Lepiej wtedy skupić się prostocie obsługi i wygodnych funkcjach. Dzięki temu nadal będziemy mieli frajdę z fotografowania, a zaoszczędzone pieniądze będziemy mogli przeznaczyć na dodatkowy obiektyw lub lampę. Wybór jest na tyle duży, że z pewnością każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.
Jaki powinien być dobry bezlusterkowiec?
Nietolerancja i rasizm to problemy, z którymi wciąż musimy się mierzyć. Nic dziwnego, że inspirują też twórców, którzy często przelewają na papier swoje własne doświadczenia z tymi trudnymi kwestiami. Choć żyjemy w świecie, który szczyci się swoją coraz większą otwartością i zrozumieniem dla inności, problem rasizmu wciąż jest żywy. Trudności, z jakimi zmagają się ludzie o innym kolorze skóry lub pochodzeniu, przybliżają nam nie tylko smutne i wzbudzające złość historie z telewizji, prasy i Internetu, ale również pisarze, dla których rasizm i ksenofobia stanowią źródło inspiracji. Powstają z tego dzieła ważne, wstrząsające i często wywołujące dyskusję na temat stanu naszego społeczeństwa. 1. „Zabić drozda” Harper Lee Przełomowa, wstrząsająca książka amerykańskiej pisarki, która do niedawna pozostawała jej jedynym dziełem. Wielka literatura, którą zachwycali się najwybitniejsi pisarze drugiej połowy XX wieku, w tym sam Truman Capote, autor słynnego „Śniadania u Tiffany’ego”. „Zabić drozda” to poruszająca historia dwojga dorastających na amerykańskim Południu w latach 30. dzieci, które obserwują swoimi ufnymi, poznającymi dopiero świat i funkcjonujące w nim zasady oczami, cały szereg ludzkich zachowań. Jednym z najważniejszych wątków tej rozbudowanej fabuły jest sprawa Toma Robinsona, Afroamerykanina oskarżonego o gwałt na biednej, białej dziewczynie, Mayeli Ewell. Obrońcą Toma zostaje Atticus Finch, co wywołuje spore poruszenie w niewielkiej społeczności amerykańskiego miasteczka. Sprawa wydaje się beznadziejna, bo uprzedzenia rasowe mieszkańców jeszcze przed startem procesu wydały wyrok na Robinsonie. Przeczytaj pełną recenzje książki Harper Lee „Zabić drozda”. box:offerCarousel 2. „Służące” Kathryn Stockett Kolejny mocny i głośny debiut książkowy. Powieść Stockett to historia młodej Skeeter, która po studiach dziennikarskich wraca do rodzinnego Jackson, na głębokim Południu Stanów Zjednoczonych, gdzie w końcówce lat 60. XX wieku nadal funkcjonował wyraźny podział pomiędzy białymi i czarnymi. Skeeter, chcąc zdobyć posadę w lokalnej gazecie, zaczyna w tajemnicy pisać reportaż o życiu czarnoskórych kobiet pracujących w domach jej bogatych przyjaciół. Trzymana w sekrecie współpraca białej dziewczyny ze służącymi da początek niezwykłej przyjaźni. Książka Kathryn Stockett porusza, wyciska łzy, ale i bawi. Równie udana jest też jej filmowa ekranizacja w gwiazdorskiej obsadzie. Przeczytaj pełną recenzję książki Kathryn Stockett „Służące”. box:offerCarousel 3. „Sekretne życie pszczół” Sue Monk Kidd Wzruszająca i ciepła historia o przyjaźni, miłości i poszukiwaniu własnych korzeni. Przed lekturą najlepiej zaopatrzcie się w chusteczki! Czternastoletnia Lily wiedzie smutne i pozbawione rodzicielskich uczuć życie. Przed laty doszło do tragedii, w wyniku której zginęła jej matka. Przygnieciona poczuciem winy dziewczynka nie odnajduje jednak wsparcia u ojca – bezdusznego, szorstkiego i nieczułego człowieka, który nie daje jej zapomnieć o wypadku sprzed lat. Pewnego dnia Lily, wraz ze swoją czarnoskórą opiekunką Rosaleen, ucieka z domu i trafia na plantację hodujących miodne pszczoły sióstr Boatwirght, których imiona to nazwy letnich miesięcy. Tam dziewczynka wreszcie odnajduje zrozumienie, ale ten spokój okazuje się być bardzo kruchy, bo siostry też skrywają wiele sekretów. „Sekretne życie pszczół” zostanie z wami na długo. Przeczytaj pełną recenzję książki Sue Monk Kidd „Sekretne życie pszczół”. box:offerCarousel 4. „Czarny jak ja” John Howard Griffin Szokująca, nawet dzisiaj, relacja z niepoprawnego politycznie eksperymentu, który obnażył ogromną skalę rasizmu na Południu Stanów Zjednoczonych. Jest rok 1959. John Howard Griffin, szanowany dziennikarz, fotograf i działacz społeczny, postanawia podjąć się wyjątkowego eksperymentu. Przez kilka tygodni przyjmuje specjalne środki wspomagające czernienie skóry, mocno się opala i goli głowę na łyso. Jako Murzyn (tak określano czarnoskórych mieszkańców USA, zanim przyjęło się bardziej poprawne określenie Afroamerykanin) przemierza amerykańskie Południe. „Czarny jak ja” to wstrząsająca relacja z kraju przepełnionego niechęcią i rasizmem wobec „obcych”, którzy przecież są u siebie. To także jeden z najbardziej rewolucyjnych i wstrząsających tzw. reportaży wcieleniowych, który dzisiaj, z uwagi na poprawność polityczną, nie miałby już szans na ukazanie się. 5. „Zniewolony” Solomon Northup Wstrząsająca historia wolnego czarnoskórego mieszkańca Północy, który w wyniku podstępu został porwany i sprzedany jako niewolnik na plantację bawełny. Wspomnienia Northupa, który spędził w niewoli długie 12 lat, to absolutny ewenement, bo przedstawiają niewolnictwo z punktu widzenia zniewolonego, a nie jego pana. Na podstawie książki powstał obsypany nagrodami film pod tym samym tytułem. Książki o rasizmie to wstrząsające i poruszające historie, które długo z nami zostają. Jeszcze bardziej szokuje jednak fakt, że wiele z tych opowieści, mimo upływu lat, nie traci na aktualności.
5 książek poruszających problem rasizmu
Ławeczki cmentarne to bardzo użyteczne meble. Kiedyś trzeba było je robić samemu. Dzisiaj producenci oferują ich pełną gamę. Są wykonane z metalu, drewna i PCW. Na co zwrócić uwagę, gdy je kupujemy? Początek listopada i ostatnie miesiące roku to okres, kiedy częściej odwiedzamy groby bliskich nam osób, by pomodlić się lub podumać o nich i spędzonych razem chwilach. Takie wizyty trwają czasami kilkadziesiąt minut, więc zapewne przydałaby się ławeczka, na której moglibyśmy spokojnie usiąść. Zanim kupimy ławkę cmentarną, po pierwsze, upewnijmy się, że przy grobie, przy którym ma stanąć, wystarczy na nią miejsca, a po drugie, dowiedzmy się, czy możemy tego dokonać na własną rękę, czy też trzeba wystąpić o zgodę do administratora cmentarza. Stal, drewno, PCW Ławki cmentarne produkowane są obecnie z wielu materiałów. Najczęściej spotykane sąławeczki o konstrukcji stalowej – wykonane z metalowych profili malowanych proszkowo. Część z nich ma metalowe siedziska, ale jest to niezbyt wygodne, gdy na dworze jest chłodno, dlatego zdecydowana większość została wyposażona w siedziska z listewek drewnianych lub PCW, ułożonych podłużnie lub poprzecznie, jak klawisze fortepianu. Ławka dwuosobowa Image. Wykonana ze stalowych profili zamkniętych, zakończonych zaślepką z tworzywa sztucznego, piaskowanych i malowanych metodą proszkową. Siedzisko z czarnej sztachetki PCW. Wysokość: 75 cm. Szerokość: 65 cm. Szerokość siedziska: 25 cm. Ławka ma przy nogach otwory pozwalające dodatkowo zabezpieczyć ją podczas montowania przed wyrwaniem. Cena: 58 zł. Siedzi się na takich ławeczkach bardzo wygodnie, ale mają tę wadę, że chociaż drewno jest bejcowane i pokrywane lakierami, to jednak ochronna powłoka szybko niszczeje na deszczu i mrozie. Trzeba więc co kilka lat zedrzeć starą warstwę zabezpieczającą i położyć nową farbę do drewna. Materiałem konstrukcyjnym ozdobnych ławeczek o dużych rozmiarach jest również żeliwo. Ławki żeliwne są dość ciężkie, ale prezentują się okazale i są wygodne, dlatego warto się na nie zdecydować, jeśli mamy wystarczająco dużo miejsca i możemy wydać co najmniej 200 zł. Ławeczki cmentarne produkuje się również w całości z polipropylenu. Ławki z PCW są wygodne, lekkie, dosyć odporne na obciążenia i – co jest ich wielką zaletą – wpływ warunków atmosferycznych. Ławki z udogodnieniami Ławki ze skrzyniami to bardzo praktyczne rozwiązanie. Można przechowywać w nich narzędzia i środki chemiczne do czyszczenia grobu. Skrzynie zamykane są na kłódkę. Oczywiście nie oznacza to, że są w stu procentach zabezpieczone przed złodziejami. Ławka drewniana ze schowkiem i podłokietnikiem. O klasycznym wyglądzie, oparta na czterech żeliwnych nogach. Wysokość siedziska: 43 cm. Długość ławki: 100 cm. Wysokość skrzynki: 20 cm. Szerokość: 24 cm. Długość: 70 cm. Wykonana z drewna sosnowego, dwukrotnie impregnowana. Skrzynkę można zamknąć na kłódkę, a ławkę do przymocować do podłoża. Waga około 29 kg. Cena: 310 zł. Ławka cmentarna Laura.Wykonana z PCW. Opiera się na czterech nogach, nie wymaga montażu. Wyposażona w skrzynkę zamykaną na małą kłódkę. W nogach najdują się otwory do zablokowania jej przed wyrwaniem z ziemi. Wysokość: 80 cm. Szerokość: 79 cm. Szerokość siedziska: 23 cm. Maksymalne obciążenie: 150 kg. Cena: 103 zł. Jeśli przy grobie jest niezbyt wiele miejsca, to dobrym pomysłem jest zamontowanie ławki składanej. Jej wykonane z drewna lub PCW siedzisko można łatwo podnieść i opuścić. Ławka drewniana składana dwuosobowa.Stelaż stalowy. Siedzisko uchylne z listew drewnianych dwukrotnie bejcowanych. Wysokość: 78 cm. Szerokość: 25 cm. Długość siedziska: 75 cm. Cena: 60 zł. Przeciw złodziejom Kradzieże na cmentarzach to plaga, dlatego gdy kupujemy ławeczkę, zwróćmy uwagę, czy w czasie montażu można będzie zabezpieczyć ją przed kradzieżą. Jednym z patentów stosowanych przez producentów jest przyspawanie do nóżki stalowego oczka. Przekłada się przez nie stalowy łańcuch, przypinany później np. do drzewa lub betonowego słupka. Nie jest to jednak rozwiązanie estetyczne, dlatego część ławeczek ma na dole nóżek, w części montowanej w gruncie, poprzeczne płaskowniki stalowe lub nawiercone otwory, w które wkładamy w poprzek np. grube gwoździe. Następnie nóżki zabetonowujemy. Mniej pewnym, ale estetycznym rozwiązaniem są nóżki z płaskimi stopkami, w których wywiercone są dziurki umożliwiające przykręcenie ławeczki do podłoża.
Wygodne ławeczki na cmentarz
Gry, zabawki, puzzle i pojazdy od lat mają jednego wspólnego wroga – piach. Pokonują go zwykle łatwo, gdy nastaje brzydka pogoda lub nadchodzi jesień. Nie musi jednak tak być! Jeśli twoje dziecko uwielbia zabawy w piasku, a ty obawiasz się sprzątania po piaskownicy w mieszkaniu, jest na to rozwiązanie – stolik do zabawy piaskiem. Ten prosty gadżet gwarantuje długie chwile kreatywnej zabawy bez konieczności sprzątania całego mieszkania. Jak się przygotować do zabawy piachem w domu? Myśl o domowej piaskownicy może mrozić krew w żyłach, ale zupełnie niepotrzebnie. Wystarczy zamienić tradycyjny piach na piasek kinetyczny, który jest masą pomiędzy tradycyjnym piaskiem a ciastoliną. Również pozwala na stawianie babek i lepienie zamków czy innych budowli, lecz z tą znaczącą różnicą, że nie rozsypuje się na pojedyncze ziarenka, dzięki czemu łatwo jest go zebrać. Zabawę dobrze jest rozpocząć w miejscu, w którym nie ma dywanu. Wielofunkcyjne stoliki do piasku Stoliki do piasku różnią się przede wszystkim wielkością i możliwościami zabawy. Jeśli szukasz stolika idealnego zarówno do domu, jak i na dwór, który doskonale sprawdzi się także dla rodzeństwa, zwróć uwagę na stoliki dwukomorowe. Kosztują średnio ok. 60 zł i wyróżnia je przedzielony, głęboki blat z wysokimi ściankami. Dwukomorowe stoliki to idealne rozwiązanie dla rodzeństwa, jak również dla dziecka, które bawi się piaskiem w różnych kolorach. To także świetny pomysł na przechowywanie foremek i piasku po skończonej zabawie. Warte uwagi są piaskownice 2 w 1, łączące w sobie kuwetę na piach z blatem stolika. Blat otwiera się na zewnątrz przy pomocy dwóch rozkładanych elementów, na których można stawiać babki. Po skończonej zabawie wystarczy zsypać piach do przegródek i zamknąć skrzydła blatu, aby cieszyć się niedużym stolikiem, który można wykorzystać też do innych zabaw (cena ok. 153 zł). Stoliki do 50 zł Szukając czegoś dla młodszego dziecka, dobrym wyborem będzie mniejszy stolik, które kupisz za mniej niż 50 zł. Zaletą jest zdejmowana kuweta na piach, dzięki czemu stolik może stać wyżej na nóżkach, możemy położyć go również na podłodze, a dziecko może lepić babki na siedząco. Modele tego rodzaju kosztują ok. 49 zł i dostępne są w zestawach wraz z foremkami. Stoliki do piasku mogą być także wykorzystywane do zabawy wodą, zwłaszcza te mniejsze, które mogą stać się alternatywą dla misek czy innych naczyń. Zamykane piaskownice Szukając większej piaskownicy, która sprawdzi się w domu, na balkonie lub w ogrodzie, warto zwrócić uwagę na zamykane piaskownice, np. muszelki(cena ok. 48 zł). Są doskonałym pomysłem zwłaszcza dla mniejszych dzieci, które chętnie w nich usiądą. Po zabawie piaskownicę można szybko zamknąć, aby piasek się nie rozsypywał. Co więcej, piaskownica po zamknięciu tworzy swego rodzaju muszelkowy, niski stolik, który można wykorzystać do innych zabaw w domu lub na świeżym powietrzu.
Stoliki do zabawy piaskiem – przegląd
Ten podtytuł książki wiele mówi nam o tym, co znajdziemy w środku. To ciekawy pomysł, by pokazać trochę bliżej pracę reporterów, zebrać tych dziennikarzy prasowych, telewizyjnych, radiowych, fotografów wyjeżdżających w różne zapalne punkty świata. Nie jednego, jakiegoś superbohatera, najsłynniejszego, ale właśnie poprzez to, że bohaterów tej pozycji jest wielu, lepiej widać różne podobieństwa i różnice w ich historiach. Choć czasem nie kojarzymy ich twarzy, czasem tylko głos, to świetnie pamiętamy różne sceny przez nich relacjonowane. Afganistan. Czeczenia. Irak. Rwanda. Bałkany. Przybliżali nam to, co się tam działo, tłumaczyli racje stron konfliktów, nie zważając na ryzyko, próbowali dotrzeć wszędzie tam, gdzie coś się działo. Korespondent – nie tylko zawód, ale sposób na życie Wiernikowska, Czarnecki, Miller, Jagielski, Milewicz, Bater. I jeszcze kilkoro innych. Snują wspomnienia i próbują odpowiedzieć na pytanie, na czym polega specyfika tego zawodu, opowiadają, jak się go uczyli. Czasem odwołują się do poczucia misji, każdy przecież chyba ma nadzieję, że jego relacje, zdjęcia nie pozostawiają ludzi obojętnymi. A innym razem bardzo szczerze przyznają się do tego, że to coś tkwi także w charakterze – jakiś element ryzykanctwa, poszukiwania adrenaliny, chęć zwiedzania świata, zaglądania w miejsca, w których inni dziennikarze nie bywają. Większość z nich startowała po 1989 roku, gdy konkurencja na rynku medialnym, duże pieniądze i pogoń za newsami wreszcie otworzyły drogi do takich wyjazdów dla dziennikarzy z Polski. Jak wygląda specyfika takiej pracy? Czym różnią się nasze realia od korespondentów z dużych koncernów zachodnich? No i pytanie, które pewnie wszystkim nam się nasuwa: czy to bezpieczne? Kule świszczą, czyli gdzie są granice ryzyka Każdy pewnie gdzie indziej sobie tę granicę stawia – sami przyznają, że np. z kamerą i aparatem musisz podejść bliżej, natomiast dziennikarze prasowi czy radiowi mają łatwiej. Przeżyli swoje – dziś już starsi, mądrzejsi i z rodzinami, mówią, że chyba więcej by nie ryzykowali, ale coś jednak jest takiego w ich wspomnieniach, że czujemy tęsknotę, jakąś dumę i może nawet chęć powrotu na tę pierwszą linię frontu. Okazuje się, że nawet nie samo zagrożenie życia bywało najtrudniejsze – dużo więcej kosztowało ich oglądanie różnych sytuacji, które były po prostu ogromnym wstrząsem. Ludzkie nieszczęście, śmierć, tragedia, gdy dociera do ciebie ogrom bezradności czy nawet obojętności świata, okrucieństwo, do jakiego człowiek jest zdolny wobec drugiego – to chyba najtrudniejsze w tym zawodzie. Niedziwne więc, że w ich wspomnieniach raz żartobliwie, a innym razem zupełnie poważnie powraca temat radzenia sobie ze stresem – narkotyków, alkoholu, rozpadu więzi. Kilku z nich wspomina o leczeniu, jakie musieli przejść na pewnym etapie życia. Książka „Korespondenci.pl” to świetne uzupełnienie różnych reportaży, spojrzenie bardziej zza kulis, ale spokojnie można ją polecić nie tylko tym, którzy lubują się w literaturze faktu. Każdy tekst trochę inny – mamy wywiady, fragmenty dziennika, ale także portrety budowane ze wspomnień innych. Jeżeli czytacie e-booki, polujcie na tę pozycję – książkę „Korespondenci.pl” możecie kupić na Allegro już za ok. 27 zł. Źródło okładki: www.czarnaowca.pl
„Korespondenci.pl. Wstrząsające historie polskich reporterów wojennych” Dorota Kowalska, Wojciech Rogacin – recenzja
Świat motoryzacji pełen jest różnego rodzaju oznaczeń i skrótów. W większości przypadków dotyczą one wersji silnikowych czy wyposażenia. Ale są też specjalne oznaczenia sportowe i im się dzisiaj przyjrzymy. Sportowe oznaczenia samochodów są stosowane zazwyczaj wtedy, gdy duży producent samochodów kieruje do sprzedaży sportową wersję popularnego modelu, na przykład tak zwanego hot hatcha (usportowionego hatchbacka, zbudowanego w oparciu o popularny model samochodu). Ale nie tylko. Jest bowiem wiele strategii. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby usportowić wygodną, elegancką limuzynę. Pozostawić w niej całe luksusowe wyposażenie, a dodać bardzo mocny silnik i zawieszenie z amortyzatorami o regulowanej sile tłumienia. I w ten oto sposób uzyskuje się "luksusową rakietę", idealną do pokonywania setek kilometrów po autostradach. Kolejną, bardzo popularną grupą aut sportowych, przeznaczonych dla masowego odbiory, są coupe. One również mogą być zbudowane na bazie aut różnych klas. Możemy mieć do czynienia z coupe zbudowanym na bazie kompaktu albo limuzyny klasy średniej wyższej. Czym jest coupe? To pojazd trzydrzwiowy, zazwyczaj z mocniej uniesionym tyłem i silnie opadającym ku tyłowi dachem. Może mieć również sportowe dodatki. No właśnie, a czym są sportowe dodatki, które przeobrażają typowe auto w pojazd usportowiony? Czym takie auto różni się od swojego standardowego, metalowego brata? Co znajduje się na jego wyposażeniu? * Mocna jednostka napędowa, na przykład widlasta V6 albo V8, o dużej pojemności, stosowana tylko jako element napędu samochodów sportowych. * Wzmocniona jednostka napędowa – klasyczna, masowo produkowana jednostka, ale ze zwiększoną mocą, z turbodoładowaniem (za pomocą turbosprężarki albo kompresora), zmodyfikowanym oprogramowaniem i wzmocnionym układem chłodzenia oraz przeniesienia napędu. * Skrzynia biegów dostosowana do sportowej jazdy – klasyczna manualna albo automat z łopatkami do zmiany biegów przy kierownicy * Zmodyfikowane zawieszenie, w pełni niezależne, najlepiej wielowahaczowe, bo takie zapewnia świetną przyczepność. Może być obniżone w stosunku do standardowej wersji auta. Może mieć możliwość obniżenia i zmiennej charakterystyki tłumienia. * Szersze opony i specjalne felgi, najlepiej alufelgi, zapewniające lepsze chłodzenie dla układu hamulcowego. * Wzmocniony układ hamulcowy. * Sportowe elementy nadwozia auta – atrapy chłodnicy, zderzaki, spojlery, dyfuzory, sportowy wydech, specjalne lakiery, listwy ozdobne, przyciemniane szyby, sportowe oznaczenia. * Sportowe elementy wnętrza kabiny – kubełkowe fotele, sportowe zegary, inne kolory tapicerki niż w wersjach standardowych itd. Kiedy już wiemy, czego się spodziewać po usportowionym samochodzie, możemy spojrzeć na typowe oznaczenia sportowych wersji stosowanych przez producentów aut. Oznaczenia uniwersalne, stosowane przez różnych producentów: * Coupe – np. Renault Megane Coupe, * Turbo – często używane oznaczenie sportowych, doładowanych silników, * Sport – np. Fiat Bravo II Sport. Oznaczenia stosowane przez poszczególnych producentów aut do wersji usportowionych ALFA ROMEO – oznaczenie GT, GTA np. Alfa Romeo 147 GTA; Quadrifoglio – Alfa Romeo Giulia Quadrifoglio, Alfa Romeo MiTo Quadrifoglio, AUDI – oznaczenie S (modele usportowione np. Audi S3) lub oznaczenie RS (modele mocno usportowione), np. Audi RS3, BENTLEY – oznaczenie GT, GTC, Supersports, np. Bentley Continental Supersports, BMW – oznaczenie M – np. BMW M5, CITROEN – oznaczenie VTS – np. Citroen Xsara VTS, RACING (Citroen DS3 RACING); obecnie DS jest osobną marką, należącą do koncernu PSA – Peugeot Citroen, CHEVROLET – oznaczenie SS – Super Sport – np. Chevrolet Camaro SS, DACIA – oznaczenie R.S. Racing Spirit – Dacia/Renault Sandero Racing Spirit, DAEWOO – oznaczenie Sport – np. Daewoo Lanos Sport, Daewoo Tacuma Sport, FIAT – oznaczenia Abarth (np. Fiat 500 Abarth) albo Sporting (np. Fiat Seicento Sporting); obecnie Abarth jest osobną marką, należącą do koncernu FCA (Fiat Chrysler Automobiles), FORD – oznaczenia RS lub ST np. Ford Fiesta ST, HONDA – oznaczenia NSX, Si, Coupe, Type R, Type S – np. Honda Civic Type R, HYUNDAI – oznaczenie N lub Hatch – np. Hyundai I30 N, KIA – oznaczenie GT – np. Kia Stinger GT, ŁADA – oznaczenie Sport – np. Łada Kalina Sport, LAND ROVER/RANGE ROVER – oznaczenie Sport – np. Range Rover Sport, LEXUS – oznaczenie F – np. Lexus RC F, Lexus GS F, MAZDA – oznaczenie MPS – np. Mazda 3 MPS, MERCEDES BENZ – oznaczenie AMG lub GT np. Mercedes Benz E63 AMG S, MINI – oznaczenie S – np. Mini Cooper S, MITSUBISHI – oznaczenia Sport, np. Mitsubishi Pajero Sport, VR4 np. Mitsubishi Galant VR4, NISSAN – oznaczenia Superturbo (np. Nissan Micra Superturbo), RS (Nissan Silvia RS), GTI-R (Nissan Pulsar GTI-R), R (Nissan Juke R), PEUGEOT – oznaczenie GTi (np. Peugeot 205 GTi), RENAULT – oznaczenia GT Line (Renault Clio GT Line), RS (Renault Megane RS), ROVER/MG – oznaczenie ZS – Rover 45ZS/MG ZS, SEAT – oznaczenie CUPRA (Seat Ibiza Cupra) lub FR (Seat Leon FR), SKODA – oznaczenie RS (Skoda Octavia/Fabia RS), SMART – oznaczenie BRABUS (Smart ForFour Brabus), SUZUKI – oznaczenie Sport (np. Suzuki Swift Sport, Suzuki Kizashi Sport), TOYOTA – oznaczenia T SPORT (Toyota Corolla T-Sport, Toyota Celica T-Sport), VOLKSWAGEN – oznaczenia GTI (Volkswagen Polo GTI) i R (Volkswagen Golf R), VOLVO – oznaczenia T6 (Volvo S60 T6), R-Design (Volvo V40 R-Design). Usportowione auto to marzenie wielu kierowców. Teraz, kiedy wiemy już, co oznaczają poszczególne oznaczenia, wyszukanie wymarzonego auta będzie o wiele łatwiejsze.
Sportowe oznaczenia aut
Duszony karp w śmietanie z papryką, roszponką i porem to smaczna propozycja na piątkowy obiad. Wypróbujcie przepis we własnej kuchni! Składniki: 4 dzwonki z karpia 1 posiekany ząbek czosnku 1 posiekany por 1 łyżka słodkiej papryki 150 ml wina białego wytrawnego 300 ml śmietany kremówki sól, pieprz olej 4 łyżeczki pasty chili 1 opakowanie roszponki Krok po kroku: Na dużej patelni rozgrzewamy olej. Następnie dodajemy słodką paprykę, czosnek i pora. Gdy się zeszklą, dolewamy wino. Gdy odparuje, dodajemy śmietanę i karpia. Solimy i dusimy około 15 minut. Przed podaniem nakładamy roszponkę i pastę z ostrej papryki. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Karp duszony w śmietanie z papryką, roszponką i porem
Układ hamulcowy to w zasadzie najważniejszy element bezpieczeństwa czynnego w naszym samochodzie. Pamiętajmy, że to nie prędkość zabija, lecz gwałtowna jej utrata. Sprawne hamulce pozwalają nam się zatrzymać skutecznie i bezpiecznie. Jak działają tarcze hamulcowe? Układ hamulcowy to zestaw kilku elementów. Wciskając pedał hamulca, zwiększamy ciśnienie płynu hamulcowego, który naciska na klocki. Te zaś zaciskają się na tarczach hamulcowych, odbierając energię kołom i powodując zatrzymanie się pojazdu. Energia kinetyczna jest zamieniana na cieplną – tarcze się nagrzewają, a następnie oddają ciepło do otoczenia. To maksymalnie skrócona wersja opisu działania hamulców, ale dziś skupimy się nie na nim, a na tarczach. Ponoć po raz pierwszy zostały zastosowane w legendarnym 24-godzinnym wyścigu w Le Mans. Weszły do powszechnego użytku, choć nieco starsze auta mają jeszcze na tylnych kołach hamulce bębnowe. Tarcze zawsze dobierane są do konkretnych modeli samochodów. Owszem, wiele z nich pasuje do kilku modeli jednego producenta i nie ma w tym nic dziwnego. Ale przed kupnem nowych tarcz hamulcowych koniecznie sprawdźmy, czy pasują do naszego auta. Na co są narażone? Tarcze to niezwykle twarde kawałki metalu (tańsze robi się ze specjalnego żeliwa, lepsze z wysokogatunkowej stali). O jakości materiału może świadczyć fakt, że zużywają się bardzo wolno – mówimy o milimetrach. Grubości tarcz należy pilnować jak oka w głowie. Możemy zrobić to samodzielnie, za pomocą suwmiarki. Każda tarcza ma określoną grubość graniczną. Jeśli jest to np. 18 mm, a nam pozostało 19 mm, nie ma się czym martwić, jeszcze pojeżdżą. Wymieńmy, kiedy osiągną wartość graniczną. Tarcze narażone są na przegrzanie – po kilku ostrych hamowaniach w krótkim czasie mogą po prostu przestać działać. Na ogół wystarczy dać im ostygnąć. Rozgrzane stają się jednak bardziej podatne na uszkodzenia. Mogą pęknąć, zwłaszcza gdy po ostrych hamowaniach wjedziemy w wodę. Mogą się pokrzywić lub porysować. Sami na to nic nie poradzimy – trzeba się udać do mechanika. Jeśli grubość tarczy na to pozwoli, można ją przeszlifować – jest to zabieg polecany również przy wymianie klocków. Paradoksalnie dzięki temu tarcze mogą posłużyć nam dłużej. Równiejsza powierzchnia będzie działać skuteczniej. Są dwie metody szlifowania tarcz – po zdjęciu lub na kole. W pierwszym wypadku oczywiście trzeba ją zdemontować. Lepiej zrobić to na piaście, przy użyciu specjalnego urządzenia. Dzięki temu możemy również zniwelować drobne zwichrowania piasty. Zdecydowana większość producentów sugeruje wymianę tarcz przy każdej wymianie klocków. Prawda jest taka, że tarcze wytrzymują prawie dwa razy dłużej niż klocki. Klocki hamulcowe można więc przynajmniej raz wymienić bez konieczności zmiany tarcz. Mówimy oczywiście o normalnej eksploatacji. Stan tarcz warto co jakiś czas kontrolować, trudno bowiem wyczuć, kiedy mogą się „skończyć”. Klocki dają o tym znać piszczeniem i ogólnym pogorszeniem skuteczności hamowania. Tarcze umierają powoli – znane są przypadki, gdy nieświadomi użytkownicy jeździli z kompletnie startymi i nie mieli o tym pojęcia. Wyższa klasa tarcz W autach sportowych lub usportowionych stosuje się tarcze o zwiększonym tarciu. Są po prostu twardsze. Można je założyć do zwykłego auta, ale trzeba się liczyć z ich szybszym zużyciem. Trzeba też pamiętać, że lepsze tarcze wymagają lepszych klocków – zwykłe zostaną ekspresowo „zjedzone”. Sportowe tarcze często są nacinane – dzięki temu lepiej odprowadzają pył z klocków, zabrudzenia i wytwarzające się podczas hamowania gazy. W zwykłym, niewyczynowym aucie nie są potrzebne. Warto za to zwrócić uwagę na ich jakość. Nie kupujmy produktów firm, o których nigdy nie słyszeliśmy. Wszyscy znają zestawy hamulcowe Ferodo, Bremboczy ATE. Bezpiecznie jest też sięgnąć po produkty przeznaczone do konkretnych marek – np. Motorcraft do fordów. Dobrym wyborem będą również tarcze innych znanych marek, takich jak Bosch, TRW czy Zimmerman.
Regeneracja tarcz hamulcowych
Nie masz pomysłu na przekąski podczas przyjęcia? Wyprawiasz imprezę dla rodziny lub przyjaciół i chcesz podać coś wykwintnego, co przypadnie do gustu twoim gościom? Deska serów to świetny wybór! Dowiedz się, jak ją skomponować. Deska wypełniona aromatycznymi serami, a także dodatkami, które podkreślą ich smak, do tego wino i bagietka! Czy można sobie wyobrazić coś pyszniejszego i prezentującego się tak świetnie? Dodatkową zaletą jest fakt, że całość przygotowań nie wymaga wiele pracy i specjalistycznej wiedzy! Czego nie możesz pominąć? Deska serów – na czym podawać? Zanim zastanowisz się nad rodzajami serów, zdecyduj, na czym je podasz. Najbardziej klasycznym wyborem jest oczywiście drewniana deska. Może być prostokątną lub okrągła. W sprzedaży znajdziesz modele obrotowe, które pozwolą każdemu z gości w wygodny sposób sięgać po wypatrzone kąski, niezależnie od tego, gdzie się znajdują. Zależnie od zamysłu aranżacyjnego i własnej kreatywności możesz również pokusić się o podanie serów na kamiennej płycie, tacy, płaskim talerzu albo piętrowej paterze. Wszelkie nieszablonowe pomysły zostaną z pewnością docenione przez biesiadników! Jak wybrać sery? Dla laika wybór gatunków serów może być nie lada wyzwaniem! Przyjmuje się, że deska przygotowana do podania powinna zawierać od 3 do 6 rodzajów, jednak wszystko zależy również od ilości gości oraz indywidualnych upodobań. Warto postawić na różnorodność i postarać się, aby w zestawie znalazły się sery pleśniowe, jak camembert lub brie, miękkie, jak romadur czy limburski, półtwarde, np. cheddar czy mimolette, i twarde, jak bursztyn i parmezan. Warte wypróbowania są sery z dodatkami, ziołami i przyprawami, a także wyróżnienie na tacy gatunków owczych, kozich i krowich. Jak przygotować sery do podania? Prócz samego wyboru rodzajów serów ważny jest również sposób ich przygotowania i podania. Kawałki należy wyjąć z lodówki już na godzinę przed wizytą gości. Ich temperatura powinna być jedynie o 2-3 stopnie niższa od pokojowej, dzięki czemu smak i aromat oraz konsystencja nabiorą pełni. Żeby zapachy nie mieszały się, każdy gatunek powinien był układany z zachowaniem wzajemnej odległości. Jak kroić sery? Sposób krojenia serów zależy od ich kształtu i konsystencji. Warto zadbać o to, aby każdy kawałek zawierał zarówno część skórki, jak i środka. Okrągłe i trójkątne sztuki kroi się tak jak tort, podłużne na grube plastry, a pleśniowe – ukośnie. Do każdego typu przyda się odpowiedni nóż. Sery kremowe można porcjować nożem do smarowania, twardsze nożem z niewielkimi ząbkami. Narzędzia dedykowane serom mają również dziurki w ostrzach, które zapobiegają przyklejaniu, oraz szpikulce na końcu, które pozwalają przenosić części w wygodny sposób. Najtwardsze rodzaje sera, takie jak parmezan lub bursztyn oraz długo dojrzewające sery owcze, w ogóle nie powinny być krojone, ponieważ niweluje to ich aromat. W tym wypadku niezastąpione okazuje się dłutko do łupania. Deska serów – dodatki i pieczywo Sery dobrze jest podawać z dodatkami, które podkreślą ich smak. Tutaj doskonale sprawdzą się świeże owoce: jabłka, gruszki i winogrona, jak i suszone: figi, żurawina, daktyle. Można postawić również na orzechy: włoskie, laskowe, migdały i nerkowce. Wielkim powodzeniem cieszyć będą się także: oliwki, kapary, marynowane kolby kukurydzy, suszone pomidory, które układa się na desce lub w talerzykach do przekąsek. Ciekawym pomysłem jest też maczanie kawałków sera w miodzie lub konfiturach. Do tego jeszcze krakersy oraz bagietka z chrupiącą skórką! Deska serów to świetny wybór, jeśli chcesz urozmaicić swoje przyjęcie, zaserwować coś niebanalnego oraz wzbudzić zachwyt swoich gości. Może być jedną z wielu przekąsek na stole lub podawana solo. Napełnij kieliszki pysznym winem i delektuj się wyjątkowymi chwilami!
Deska serów – co i jak podać?
Skutkiem ubocznym galopującego rozwoju gier wideo jest fakt, że bardzo szybko się starzeją. Film sprzed trzydziestu lat to już klasyk, ale jeżeli był sprawnie nakręcony, to wciąż bawi tak, jak kiedyś. Utwory muzyczne sprzed dwóch dekad nawet dziś potrafią rozbrzmiewać w komercyjnych stacjach radiowych. Posiadająca dziesięć lat na karku gra wideo jest natomiast zabytkiem, którego mało kto chce ruszać. Dziesięć lat to czas, w trakcie którego następuje też zmiana generacji konsol. Wsteczna kompatybilność, czyli możliwość odpalania starych gier na nowych sprzętach tej samej marki wcale nie jest regułą. Lepiej jest na PC, ale tylko pozornie – różne systemy operacyjne, sterowniki czy zabezpieczenia potrafią sprawiać problemy przy starszych grach. Nawet jeżeli dana konsola obsługuje jednak tytuły z poprzedniej generacji, a komputer z nami chętnie współpracuje, to gry te i tak nie zachęcają do zabawy. Są brzydkie, mają niską rozdzielczość i generalnie na tyle mocno odbiegają oprawą od nowości, że poza najbardziej zagorzałymi graczami nikt po nie nie sięga. Pod brzydkim płaszczykiem bardzo często znajduje się jednak wciąż wciągająca rozgrywka. Trzeba do niej dotrzeć przez nieatrakcyjne wizualia, albo... poczekać na pełnoprawny remake. Ze względu na koszty takiego przedsięwzięcia nie jest to często spotykana praktyka, ale największe hity największych wydawców mogą czasem na taki zabieg liczyć. Po części jest to ukłon w stronę fanów, a po części – element kampanii marketingowej mającej przygotować grunt pod pełnoprawną i już nowoczesną kontynuację. Gears of War: Ultimate Edition spełnia oba te warunki. Nic się nie zmieniłeś, Marcus Gears of War było grą, dla której przed dziewięcioma laty kupowaliśmy Xboksy 360. Zapierająca dech w piersiach oprawa, w połączeniu z nowatorską, opierająca się na systemie osłon rozgrywką, urzekła graczy, po czym doczekała się trzech kontynuacji. Choć czwarta jest w drodze (na Xboksa One), to właśnie odświeżona "jedynka" zachęca jednak już dziś do konsoli Microsoftu. Twórcy nie ograniczyli się bowiem tylko do podniesienia rozdzielczości ekranu i wygładzenia ząbków na krawędziach, ale napisali de facto tę grę od nowa. Od nowa, ale w ramach istniejącego szkieletu. Struktura misji i fabuła są więc takie same, inne okazują się natomiast tła czy kolorystyka. Mniej mroczna, nowocześniejsza, ale co najważniejsze – naprawdę wysokiej jakości. Gears of War: Ultimate Editionto rozdzielczość Full HD i szereg efektów graficznych, które we właściwie niezmienionej formie pojawią się w Gears of War 4 w 2016 roku. Gra wygląda świetnie i jeżeli ktoś by nie wiedział, że to remake tytułu sprzed lat, to mógłby pomyśleć, że Microsoft właśnie wydał pełnoprawny sequel. Rozgrywka nie jest tak nowatorska jak kiedyś – wtedy novum w gatunku, dziś jest standardem. W co drugiej grze TPP przylegamy do osłon, wychlamy się zza węgła, strzelamy na ślepo czy wykonujemy brutalne finishery. Nawet przy nowszej konkurencji Gearsy się jednak nie postrzały i po prostu dobrze się w nie gra. Spora w tym zasługa konstrukcji misji i poziomów, gdzie dynamiczne wymiany ognia przeplatane są spokojniejszymi momentami. Wtedy mamy czas na popodziwianie widoków, zabawy światłem czy animacji postaci. A podziwiać jest co. Czego nie widać Gears of War: Ultimate Edition to nie tylko zmiany kosmetyczne. Twórcy powiększyli dostępną pulę poziomów trudności, usprawnili system punktów kontrolnych, sprawiając, że w razie śmierci nie musimy powtarzać znacznych fragmentów poziomów. Delikatnym zmianom uległo też sterowanie, troszkę ze względu na upływ czasu, a troszkę na o wiele bardziej precyzyjny kontroler od Xboksa One. Celowanie jest dokładniejsze, można robić uniki w większej liczbie kierunków niż kiedyś. Zmieniono też reżyserię wielu cutscen, dzięki czemu doskonale znaną historię walki z Szarańczą znów ogląda się z zapartym tchem. Marcus Fenix to wirtualna, przerysowana ikona amerykańskiego superbohatera. Jego towarzysze zresztą też – każdy z nich jest szerszy w barach niż wyższy, a do tego nie mówi, a właściwie wygłasza wszystkie kwestie. Z kamienną twarzą i nieustającą pogardą dla przeciwników. Polotu i humoru w tym niewiele, całości bliżej do kina akcji lat 80. niż takich "Niezniszczalnych" bawiących się konwencją lat 80., ale to nie jest minus Gears of War. To ich esencja. Dodatki Ultimate Edition w tytule zobowiązuje – Microsoft dorzucił więc do konsolowej wersji gry na Xboksa One dodatki, które wcześniej dostępne były tylko na pecetowej konwersji z Xboksa 360. Piąty epizod autorstwa warszawskiego People Can Fly to widowiskowa walka z Brumakiem czy strzelanina na pędzącym pociągu. Ultimate Edition to też wszystkie dostępne w pierwowzorze i dedykowanych mu dodatkach mapy do rozgrywek multiplayer. Kupując grę, otrzymujemy więc naprawdę sporo, a jeżeli zrobimy to jeszcze przed końcem 2015 roku, to dostaniemy w pakiecie cztery poprzednie części na Xboksa 360, które dzięki wstecznej kompatybilności będzie można uruchomić na Xboksie One. OK, a czy Gears of War: Ultimate Edition ma jakieś wady? Według niektórych "kiedyś było lepiej". Brzydsza, ale też mroczniejsza i o wiele bardziej kontrastowa grafika nadawała grze nieco innego charakteru. Wadą może być też to, co pojawia się przy ocenie każdego remaku albo konwersji HD – płacimy w gruncie rzeczy drugi raz za to samo. Ale skoro mając takie "Gwiezdne Wojny" na VHS kupiliśmy je na DVD, a teraz przymierzamy się do Blu-raya, to dlaczego nie zrobić tak z tą grą? Ranga tytułu w medium gier porównywalna, a zmiany o wiele większe niż w filmowej czy muzycznej branży w tego typu przypadkach.
Gears of War: Ultimate Edition – recenzja
Bluza jest to taka część garderoby, która powinna znaleźć się w każdej kobiecej szafie. Nie tylko świetnie komponuje się z klasycznym topem i opinającymi leginsami, ale także na co dzień z przetartymi jeansami. Oprócz oryginalnego wyglądu bluza gwarantuje nam wygodę i swobodę ruchu. Podpowiadamy, jaki model wybrać, aby spełniał nasze wymagania oraz urzekał swoją oryginalnością. Jesteś znudzona już uatrakcyjnianiem swojej stylizacji marynarką lub swetrem? W takim przypadku idealnym rozwiązaniem będzie wybór odpowiedniej bluzy. To właśnie za jej sprawą stworzymy na nowo nasz atrakcyjny, stylowy i cały czas modny wizerunek. Rynek oferuje wiele produktów spełniających te kryteria. Możemy wybierać pomiędzy modelem z kapturem, z kieszeniami, zasuwaną na zamek, a także bluzą wkładaną przez głowę. Pamiętajmy, że ostatni typ będzie świetnym uzupełnieniem naszej garderoby, jeśli lubimy styl casual albo sportswear. Oryginalne bluzy – nasza efektowna wizytówka Jeszcze do niedawna bluzy damskie kojarzyły nam się tylko i wyłącznie ze sportowymi zajęciami, a nikt nie przypuszczał, że ta odzież zostanie okrzyknięta uniwersalnym wielofunkcyjnym produktem, nadającym się niemalże w każdej sytuacji. Stojąc przed wyborem, mamy nieograniczone możliwości. Na rynku dostępnych jest wiele kolorów, fasonów i wzorów, dopasowanych do naszego gustu i charakteru. Począwszy od gładkich, jednokolorowych modeli, które powinny znaleźć się w szafie każdej z nas, a zakończywszy na zabawnych, ciekawych nadrukach. To właśnie one ożywią nawet najzwyklejsze klasyczne jeansy. Pamiętajmy, że nie są już tylko przeznaczone dla nastolatek, ale i dorosłych kobiet, które chcą urozmaicić własną stylizację, wprowadzając do niej żywe kolory lub ciekawe motywy. box:offerCarousel Bluzy z kapturem Ten rodzaj bluzy to rzecz obowiązkowa, nawet jeśli nie przepadamy za sportowym stylem, kojarzącym nam się z obszernym kapturem. Nic bardziej mylnego. Bluzy z kapturem wcale nie muszą być nudne, zwykłe i szare. Moda idzie cały czas naprzód, co z kolei sprawia, że właśnie ta część garderoby gwarantuje nam wiele pomysłów na to, w jaki sposób możemy prezentować się znakomicie. box:imagePins box:pin Na chłodniejsze dni idealne będą bluzy mające postać tunik bądź płaszczyków, zaś fasony cieńsze sprawdzą się podczas okresu letniego. Mogą być zapinane na guziki, zatrzaski, zasuwane lub też nie. Jeśli chodzi o materiały i wzory, możemy wybierać spośród wielu alternatyw. Ostatnimi czasy modne są wszelkie zdobienia pod postacią ciekawych nadruków, haseł czy sloganów. box:offerCarousel Bluzy rozpinane Jest to klasyczny rodzaj, który nie tylko charakteryzuje się wygodą, ale i pozwala pokazać swój indywidualny styl. Dodatkowo idealnie sprawdza się o każdej porze roku. Nadaje się zarówno na ciepłe, letnie wieczory, jak i jesienne ochłodzenie. Niewątpliwie jest to uniwersalny typ ubioru, bowiem pasuje praktycznie do wszystkiego. Znakomicie komponuje się ze spodniami dresowymi, krótkimi szortami czy zwykłymi jeansami. Ciężko sobie wyobrazić garderobę i niepowtarzalny wizerunek bez wyjątkowej bluzy. Jest to obowiązkowy punkt podążających za modą kobiet, które pragną wyróżniać się na tle innych, a także ceniących sobie ponad wszystko komfort i wygodę. Pamiętajmy jednak, że nie warto ograniczać się do jednego wzoru czy fasonu, a wręcz przeciwnie – postawmy na niebanalny, unikalny wizerunek. Efektowne nadruki, zabawne motywy, niepowtarzalny wygląd – wszystko to sprawi, że jesteśmy w stanie kreować swój własny styl, w zależności od naszych upodobań.
Zabawne bluzy nie tylko dla nastolatek
Co prawda, obecnie dostępnych jest coraz więcej telewizorów z rozdzielczością 4K Ultra HD, ale nadal największą popularnością cieszą się modele z rozdzielczością Full HD. Są najbardziej przystępne cenowo, więc ich wybór dla przeciętnego użytkownika wydaje się najbardziej korzystny. Wyższe modele potrafią zaserwować bardzo dobry obraz, który w dużej mierze zależy od jednego z parametrów – odświeżania. Jak to wygląda w praktyce i na co zwracać uwagę przy zakupie? Nie rozmiar, a jakość Wielu początkujących użytkowników, którzy nie zagłębiają się w parametry techniczne wybieranych telewizorów, ustawia sobie jeden cel – największy ekran w jak najniższej cenie. Pogoń za rozmiarem może być zgubna, ponieważ producent, stosując dużą matrycę w modelu, który ma niższą cenę, musi na czymś zaoszczędzić. Zazwyczaj jest to jakość obrazu, więc rozdzielczość na niewiele się w takim przypadku zda. Oczywiście błędne jest myślenie, że telewizor o przekątnej np. 55 cali i rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) w cenie około 2000 zł zaoferuje tak samo dobry obraz, jak model o takiej samej przekątnej i rozdzielczości w cenie 4000 zł. Na jakość obrazu składa się bowiem wiele czynników. Jednym z podstawowych jest odświeżanie obrazu. Zakłada się, że im wyższa wartość, tym lepsze efekty na ekranie, ale ślepa pogoń za liczbami może być zgubna, gdyż producenci stosują skuteczne zabiegi oraz programowe wspomagacze, dzięki którym mogą podać w danych technicznych wartości przekraczające 1000 Hz. Są one możliwe do osiągnięcia przez wyświetlanie dodatkowych klatek obrazu między klatkami głównymi, dzięki czemu płynność obrazu zostaje nieznacznie zwiększona. Jaki model wybrać, a jakich unikać? Jaki wybrać? Jeśli często oglądamy programy telewizyjne, zaś po filmy na Blu-ray lub z innego źródła sięgamy rzadko, a o grach nawet nie myślimy, telewizor z odświeżaniem nawet 100 Hz będzie odpowiednim wyborem. Programy emitowane przez stacje telewizyjne w większości przypadków są wyświetlane z prędkością 25–30 klatek na sekundę, więc teoretycznie telewizor z odświeżaniem 50 Hz dałby sobie radę, ale jeśli kupujemy nowy odbiornik, lepiej iść z duchem czasu i przygotować się na ewentualne zmiany. Poza tym wyższa częstotliwość odświeżania obrazu to również większy komfort dla naszych oczu. Model z częstotliwością 50 Hz niemal niezauważalnie migocze, co po jakimś czasie może doprowadzić do bólu głowy, a nawet nudności. Nieco inaczej wygląda sprawa, jeśli telewizor ma służyć między innymi do oglądania filmów akcji na Blu-ray. Produkcje w bardzo dobrej jakości i z dużą ilością efektów specjalnych zasługują na odpowiedni sprzęt, który wyświetli obraz bez zniekształceń, zakłóceń i z pełną gamą kolorów, a co najważniejsze w pełnej płynności. Wtedy możemy rozważyć zakup telewizora o odświeżaniu realnym na poziomie 200 Hz. Oczywiście są dostępne telewizory z technologią 3D. Co prawda, materiałów nie przybywa, ale te już dostępne kuszą miłośników kina. Jeśli planujemy zakup telewizora z taką funkcją, zwróćmy uwagę na modele o odświeżaniu nawet 400 Hz. A co z telewizorami o odświeżaniu powyżej 400 Hz, nawet 1300 Hz itp.? Nie ignorujmy ich, gdyż niektóre modele są wyposażone w bardzo sprawne systemy poprawy jakości wyświetlanego obrazu i nawet „sztuczne” poprawianie odświeżania pozytywnie wpływa na ostateczny odbiór. Warto przed zakupem po prostu przetestować dwa wybrane modele i samodzielnie określić, który obraz pasuje nam bardziej. Może się bowiem okazać, że telewizor z odświeżaniem 200 Hz poradzi sobie lepiej niż przereklamowany model z odświeżaniem 1300 Hz lub więcej.
Odświeżanie obrazu w telewizorach z Full HD
Pączki – drożdżowe słodkości, które lubią chyba wszyscy. Zarówno te klasyczne, z lukrem, jak i amerykańskie donuty mają swoich fanów. Mimo sporej liczby kalorii często sięgamy po nie w cukierni. Czas wzmożonego zainteresowania tym słodkim przysmakiem przypada na okres karnawału i znany wszystkim Tłusty Czwartek. Wówczas nie można odmówić sobie pączka. Te najlepsze to przygotowane własnoręcznie, w domu. Domowe pączki Przygotowywanie pączków w domu kojarzy się z pełną mąki kuchnią, niezbyt przyjemnym zapachem smalcu do smażenia i bałaganem. Są na to wszystko sposoby. Producenci sprzętu AGD wymyślili urządzenia, które sprawią że przyrządzanie pączków stanie się przyjemnością.Główne składniki ciasta na pączki stanowią: mąka, droższe, mleko, jajka, tłuszcz oraz cukier. Połączenie tych składników przysparza sporo kłopotów. Klejące się do dłoni ciasto to nic przyjemnego, a dodanie mąki, która sprawi że nie będzie ono takie lepkie może sprawić, że będzie ono zbyt twarde. Lepiej do połączenia produktów na pączki wykorzystać roboty kuchenne, które brudną robotę wykonają za nas. Najlepsze będą miksery z wbudowaną miską które pracują samodzielnie. Wystarczy ustawić prędkość obrotów i poczekać, aż wszystkie składniki zostaną połączone. Wyrobione ciasto należy przykryć bawełnianą ściereczką i postawić w ciepłe miejsce, aby wyrosło. Ciasto gotowe. Maszyny do robienia pączków Tradycyjne pączki to te smażone, ale można je także piec. Do robienia tych słodkości skutecznie zniechęca smażenie ich w garnkach pełnych oleju. Można jednak tego uniknąć i to w bardzo przyjemny sposób. W przyrządzeniu pączków w głębokim oleju pomoże frytkownica. Ten sprzęt AGD nie służy tylko do smażenia frytek. Z powodzeniem przygotować można w niej także pączki. Dzięki specjalnemu zamknięciu, odpowiedniej temperaturze oraz koszykowi, który pomoże w wyciągnięciu gotowych pączków, słodkości zrobić można szybko, a ciasto nie „wpije” zbyt dużej ilości tłuszczu. Wyciągnięte pączki warto położyć na ręczniku papierowym, aby odsączyć nadmiar smalcu czy oleju. Pączki można także piec. Służą do tego specjalne maszyny. Na rynku dostępne są sprzęty do pieczenia tradycyjnych, okrągłych pączków oraz do przygotowywania amerykańskich donutów (pączki z dziurką). Maszyny znacznie ułatwiają wykonanie pysznych słodkości, ponieważ niemal wszystko robią za nas. Ich atutem są niewielkie rozmiary, które sprawiają, że zmieszczą się w kuchennych szafkach oraz fakt, że można w nich, jednocześnie, przygotować kilka pączków. Wystarczy rozgrzać urządzenie, wlać do form ciasto, zamknąć pokrywę i czekać na sygnał, który świadczy o tym, że pączki są gotowe. Takie przygotowanie pączków ogranicza ilość wykorzystanego tłuszczu. Jaką maszynę do pączków kupić? Zakup maszyny do przygotowywania pączków nie jest trudny. Wystarczy zastosować się do kilku zasad i bez problemu zakupi się sprzęt, który przyrządzi doskonałe, świetnie wypieczone słodkości. Najważniejsza jest powłoka wewnętrznych form. Powinna być ona teflonowa. Teflon sprawi, że ciasto nie będzie przywierać i nie trzeba nacierać formy dodatkową warstwą tłuszczu. Wybierając maszynę, należy sięgnąć po tę, która posiada automatyczne informowanie o osiągnięciu odpowiedniej temperatury. Sygnały świetlne są najpopularniejsze. Warto zwrócić uwagę na fakt, ile pączków jednocześnie jest w stanie zrobić sprzęt. Im więcej, tym szybciej będziemy mogli raczyć się ich smakiem. Pamiętać należy, że maszyna musi być szczelna i posiadać odpowiednie zamknięcie, które sprawi, że nadmiar ciasta wlanego do form nie wyleje się. Ceny takich maszyn wahają się od 50 do 100 złotych. Lukrowanie pączków Usmażone lub wypieczone pączki należy polukrować. Słodka polewa jest obowiązkowa. Niektórzy zamieniają ją na cukier puder, ale to właśnie lukier jest najpopularniejszy. Coraz częściej wymyślane są wariacje na jego temat. Dodaje się do niego barwniki, które zabarwiają półprzezroczystą masę na różowo czy żółto. Każdy lukier należy odpowiednio nałożyć. Ze względu na jego gęstość oraz lepkość nie jest to łatwe. Najlepiej użyć do tego silikonowego pędzelka, który pozwoli na dokładne pokrycie wierzchniej warstwy pączka lukrem. Warto obsypać go kolorowymi posypkami cukrowymi. Pączki będą jeszcze ładniejsze.Przygotowywanie pączków, dzięki nowoczesnym maszynom i świetnym pomysłom, jest szybkie i przyjemne, a domowe łakocie jeszcze lepsze niż te z cukierni. Warto spróbować.
Pieczemy pączki. Przegląd maszyn do wyrobu pysznych słodkości
Czytniki linii papilarnych to nic nowego. Na rynku od lat dostępne są urządzenia wykorzystujące tę technologię. Wybierając laptopa, warto zastanowić się, czy trochę nie dopłacić kilka złotych, by kupić model właśnie z takim czytnikiem. Zapewnia on bezpieczeństwo danych i brak możliwości zalogowania się przez niepowołane osoby. Poniżej zestawienie komputerów przenośnych w kilku przedziałach cenowych. Przedział 1000-1500 złotych W tym przedziale cenowym znajduje się między innymi laptop Lenovo B50-45 A6-6310. Za około 1200 złotych dostaniemy cztery gigabajty pamięci operacyjnej, czterordzeniowy procesor AMD A6-6310, dysk HDD 500 GB lub 320 GB oraz zintegrowaną kartę graficzną AMD Radeon R4. Laptop posiada złączę USB w standardzie 3.0 oraz matową matrycę LED 15,6” pracującą z rozdzielczością 1366 x 768 pikseli. Za 1200 zł znajdziemy kilkuletni już model, ale nadal prezentujący wysoką specyfikację. Elitebook 8460Pto propozycja biznesowa od HP. Druga generacja procesora Intel Core i5, 4 GB pamięci operacyjnej oraz szybki dysk SSD. Urządzenie wyposażone jest w matrycę 14,1” z powłoką antyrefleksyjną. Przedział 1500-2500 złotych Propozycją z tego przedziału jest Dell Vosto 5470. Cena urządzenia wynosi od 1500 do 2500 zł, w zależności od podzespołów. Najtaniej znajdziemy laptopy z układami Intel Core i3 - 4010u - 1,7 Ghz z 500 GB dyskiem HDD oraz 4 GB pamięci operacyjnej. Droższe wersje posiadają na pokładzie Intel Core i5 -4200U 1.60 - 2.60 GHz oraz dedykowaną kartę graficzną nVidia GeForce GT 740M 2 GB. Wybór zależy od potrzeb konsumenta. Jeśli lubisz czasem pograć na swoim laptopie, to niewątpliwie opłaca się dopłacić do karty graficznej, która będzie o wiele bardziej wydajna niż ta zintegrowana. Przedział powyżej 2500 złotych HP ENVY 17 FHDto propozycja z najwyższej półki cenowej. Za blisko 4000 zł dostajemy 8 GB pamięci operacyjnej, procesor Intel Core i7 4700MQ 4x2.4 GHz (Turbo 3.4GHz), kilka wariantów dyskowych (od 125 GB SSD do 1 TB HDD). Urządzenie posiada 17,3-calowy dotykowy ekran. Warto zauważyć, że laptop wyposażono w system głośników Beats Audio. Zapewnią one wysokiej jakości bas i czystość dźwięku. Laptop posiada cztery porty USB 3.0, a wyspowa klawiatura ma podświetlane przyciski. Za ponad 4000 złotych dostaniem laptopa Asus Pro B551LG.Procesor i5-4310U (2.0 GHz, 3.0 GHz Turbo, 3 MB Cache), 8 GB lub 16 GB pamięci operacyjnej, dysk od 240 GB SSD do 1 TB HDD. Urządzenie wyposażone w matrycę 15,6” pracującą z rozdzielczością 1920 x 1080 px oraz dedykowaną kartę graficzną współpracującą z biblioteką DirectX 11, doskonale sprawdzi się jako laptop biznesowy i średnio zaawansowany gamingowy. Laptop posiada dwa porty USB 3.0. Podsumowanie Wybór odpowiedniego laptopa z czytnikiem linii papilarnych nie jest łatwy. W zależności od potrzeb na rynku znajdziemy urządzenia w różnych przedziałach cenowych i prezentujące różne specyfikacje. Oczywiście modeli pozwalających zabezpieczyć dane za pomocą odciska palca jest o wiele więcej, ale w tym tekście przedstawiliśmy te, które naszym zdaniem są godne polecenia. Warto zauważyć, że na rynku dostępne są również czytniki podłączane do portu USB. Doskonale sprawdzą się jako zabezpieczenie starszego laptopa lub komputera stacjonarnego.
Laptop z czytnikiem linii papilarnych. Jakie urządzenie wybrać?
Jesień to czas, kiedy zmianie ulega nie tylko nasza garderoba, ale również kosmetyki, z których korzystamy każdego dnia. Warto poświęcić czas, aby znaleźć krem, który odpowiednio zabezpieczy naszą skórę przed wpływem niskich temperatur i zmiennej aury. W innym wypadku narażamy się na takie problemy, jak: silne przesuszenie cery, podrażnienia, zaczerwienienia czy suche skórki. Aby tego uniknąć, wystarczy jedynie zmienić codzienny krem na taki, który sprawdzi się podczas chłodniejszych dni. Dobieramy krem na jesień i zimę Każda cera ma swoje indywidualne potrzeby, które należy zaspokajać odpowiednią pielęgnacją. Dlatego, zmieniając krem na zimowy, kierujmy się nie tylko zapewnieniami producenta o zabezpieczeniu skóry przed mrozem, ale przede wszystkim składem i formułą preparatu. Cera sucha i wrażliwa będzie potrzebowała dużo bogatszego kremu, który natłuści ją i ochroni przed utratą wilgoci. Posiadaczki cery tłustej lub mieszanej z powodzeniem mogą sięgnąć po lżejsze kosmetyki, szczególnie jeżeli na co dzień nie spędzają dużo czasu na zewnątrz. W przypadku cery dojrzałej dobór kremu jest zwykle łatwiejszy, ponieważ większość z nich ma bogatą formułę. Dobierając krem na jesień i zimę, musimy wziąć pod uwagę nie tylko negatywny wpływ czynników atmosferycznych. Kobiety, które większość dnia spędzają w domu lub biurze, powinny postawić na kremy silnie nawilżające. Suche, ciepłe powietrze może bowiem bardzo negatywnie wpływać na stan cery, zwłaszcza gdy przebywamy w pomieszczeniach, które rzadko są wietrzone. Narażamy się wówczas na utratę nawilżenia, przez co cera staje się przesuszona i podrażniona. W takiej sytuacji z powodzeniem sprawdzą się nieco lżejsze kremy, które zatrzymają wodę w skórze i dobrze ją odżywią, a jednocześnie zabezpieczą ją podczas pobytu na zewnątrz. Przegląd kremów na jesień i zimę Estēe Lauder Revitalizing Supreme (ok. 140 zł) – idealny krem dla cery dojrzałej. Nie tylko nawilża i regeneruje skórę, ale też niweluje pierwsze objawy starzenia. Poradzi sobie z ochroną przed niskimi temperaturami i wiatrem, sprawiając, że cera będzie wyglądała młodziej i zdrowiej. Bandi Krem ochronny z probiotykami (ok. 55 zł) – kosmetyk chroni skórę przed zimnem i przed promieniami UV, ponieważ zawiera filtr SPF 30. Dzięki bogatemu składowi odbudowuje barierę ochronną cery i doskonale łagodzi ewentualne podrażnienia. Ma również właściwości regeneracyjne i nawilżające. Avène Antirougeurs (ok. 60 zł) – krem przeznaczony do cery naczynkowej lub mającej skłonność do zaczerwienień i podrażnień. Chroni skórę, uszczelnia naczynka krwionośne i ma działanie kojące. Zawartość olejków roślinnych i wody termalnej sprawia, że krem dobrze radzi sobie także z poprawą nawilżenia cery. Vichy Aqualia Thermal konsystencja bogata (ok. 70 zł) – bogaty krem nawilżający dla kobiet w każdym wieku. Świetne rozwiązanie dla cery przesuszonej i wrażliwej. Dzięki zwartości 15 minerałów wzmacnia naturalne mechanizmy obronne skóry, co jest szczególnie istotne w okresie jesiennym i zimowym. Norel Sensitive Krem półtłusty ochronny (ok. 60 zł) – sprawdzi się do cery tłustej, wrażliwej i naczynkowej. Dzięki bogatej konsystencji doskonale chroni skórę przed niekorzystnym działaniem warunków atmosferycznych. Odżywia i nawilża. Wzmacnia naczynka, zapobiegając ich pękaniu i pojawianiu się zaczerwienień. Koniec lata to doskonały moment, aby wybrać krem na zbliżającą się jesień. Kosmetyk powinien nie tylko chronić naszą skórę, ale też dbać o jej codzienne nawilżenie. Warto wcześniej sprawdzić skład takiego produktu, wybierając taki, który zawiera substancje nawilżające i natłuszczające. Dzięki temu cera zachowa piękny wygląd niezależnie od zmian pogodowych.
Kremy na jesień i zimę – propozycje do 150 zł
Jeszcze do niedawna turbosprężarka kojarzyła się tylko i wyłącznie z silnikami diesla. Obecnie – wraz z rozwojem downsizingu – coraz częściej turbinę możemy spotkać także w silnikach benzynowych. Turbosprężarka – co to takiego? Turbosprężarka to tak naprawdę turbina oraz sprężarka, które są osadzone na wspólnym wale. Służy do doładowania silnika, czyli chwilowego zwiększenia jego mocy. Turbina jest zasilana spalinami z silnika, natomiast sprężone powietrze zasila silnik. Turbosprężarka została opatentowana w 1905 roku przez Szwajcara, doktora Alfreda Buchni. Od 1938 roku znalazła zastosowanie w samochodach ciężarowych, a od roku 1973 – w samochodach osobowych. Jak działa? Do napędu turbosprężarki są wykorzystywane spaliny, a konkretniej – ich energia. Wirnik turbiny jest napędzany spalinami, które powstały w wyniku spalania mieszanki paliwowo-powietrznej w komorze silnika. W efekcie prędkość obrotowa wału kształtuje się w przedziale od 100 do 200 tysięcy obr./min. Niekiedy prędkość ta jest o wiele większa. Z racji, że turbina jest osadzona na tym samym wale co sprężarka, wraz ze wzrostem prędkości obrotowej turbiny zaczyna pracować wirnik sprężarki. Wirniki znajdują się w kadłubach, a komplet turbiny i sprężarki utrzymuje się w kadłubie środkowym przy pomocy łożyska oporowego i ślizgowego. Przy wykorzystaniu specjalnych kanałów olejowych dostarczany jest olej, który jest konieczny do odpowiedniej i bezpiecznej pracy turbosprężarki. Wirnik sprężarki wtłacza dodatkową ilość powietrza kolektorem dolotowym do komory spalania. Efektem tego jest możliwość spalania większej ilości paliwa, czyli uzyskanie większej mocy. Zabieg ten nie powoduje zmiany sprawności silnika. Ważnym czynnikiem, prócz uzyskania większej mocy, jest również mniejsza emisja substancji szkodliwych do atmosfery. Turbodziura Układ wyposażony w turbosprężarkę nie jest bez wad. Największą z nich jest tzw. turbodziura, czyli chwilowa mniejsza moc silnika. Dzieję się tak, ponieważ pomimo dostarczenia odpowiedniej ilości paliwa do komory spalania, sprężarka nie ma w danej chwili odpowiedniej prędkości, a co za tym idzie – nie jest wstanie dostarczyć w danym momencie odpowiedniej ilości powietrza, które jest niezbędne do odpowiedniego spalania. Obecnie coraz więcej turbosprężarek, dzięki zastosowaniu usprawnień konstrukcyjnych, ma mniejszy moment bezwładności wirnika, natomiast dawkowanie paliwa jest dokładniejsze, a co za tym idzie – efekt turbodziury jest mniej wyczuwalny. Warunki pracy Opisując warunki pracy turbosprężarki, można się pokusić o stwierdzenie: „łatwo nie ma”. Temperatura spalin w przypadku silników doładowanych jest o wiele większa niż w przypadku silników wolnossących. Spaliny jednostki wysokoprężnej osiągają temperaturę na poziomie 700 stopni Celsjusza, natomiast przy silnikach benzynowych wartość ta wzrasta do około 1000 stopni Celsjusza. Bardzo ważnym czynnikiem ułatwiającym pracę turbosprężarki jest dobrej jakości olej, który powinien być regularnie wymieniany. Nie zapomnijmy również o wymianie filtra oleju oraz powietrza. Dodatkowe sterowanie Do bezproblemowej pracy turbosprężarki są wykorzystywane dodatkowe elementy, które regulują ilość dostarczanego powietrza do silnika. Najbardziej popularnym rozwiązaniem jest stosowanie zaworu wastegate, czyli tzw. zaworu upustu spalin, umiejscowionego przed dolotem spalin do turbiny. W przypadku otwartego zaworu spaliny trafiają bezpośrednio do układu wydechowego. Proces otwarcia zaworu jest regulowany, a co za tym idzie – bezpośrednio wpływa na obciążenie turbiny. Dzięki zastosowaniu turbosprężarki silniki zyskują o wiele większą moc. Podczas pracy z silnikiem wyposażonym w turbosprężarkę należy pamiętać o dwóch bardzo ważnych elementach, które znacznie wydłużą okres eksploatacyjny tego podzespołu. Pierwszym jest nagrzanie oleju przed korzystaniem z wysokich obrotów turbosprężarki. Drugim – odczekanie paru sekund przed zgaszeniem pojazdu w celu zejścia turbosprężarki z obrotów. W momencie kiedy turbosprężarka ma wysokie obroty, a silnik zostanie wyłączony, turbosprężarka zostanie pozbawiona odpowiedniego smarowania.
Jak działa turbosprężarka?
Jak się okazuje, zakup smartfonu w cenie do 1200 zł wcale nie jest łatwym zadaniem, zwłaszcza gdy nie mamy rozeznania w tematyce. Za pośrednictwem portalu Allegro znajdziemy wiele urządzeń w tej cenie. Jak wybrać najodpowiedniejszy model? W tym postaram się pomóc, przybliżając kilka ciekawych urządzeń. Huawei P10 Lite P10 Lite to jedno z nowszych urządzeń firmy Huawei, które za pomocą Allegro możemy kupić za ok. 1100–1200 zł. Dlaczego warto zainteresować się właśnie tym sprzętem? P10 Lite to – jak nazwa wskazuje – nieco okrojona wersja flagowego P10. Smartfon oferuje naprawdę mocarną specyfikację, obejmującą 5,2-calowy ekran o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli, 8-rdzeniowy procesor z zegarami 2,36 GHz oraz 1,7 GHz, a także 3 GB RAM. Mocnym aspektem P10 Lite jest kamera 12 Mpix, wspierana przez kamerę przednią 8 Mpix. Urządzenie zasila pojemna bateria 3000 mAh, a całość działa pod dyktando systemu Android 7 Nougat. Koniecznie muszę dodać, że P10 Lite jest dostępny w wariancie z dual SIM. box:offerCarousel Sony Xperia XA1 Kolejnym smartfonem jest Sony Xperia XA1. Marka ta jest znana m.in. z tego, że do swoich smartfonów montuje naprawdę solidne aparaty. Podobnie jest i w tym przypadku, ponieważ Xperia XA1 dysponuje kamerą główną 23 Mpix. Na dokładkę mamy tu kamerkę z przodu 8 Mpix. Co z resztą parametrów technicznych? Ekran stanowi 5-calowa matryca o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli. Za wydajność odpowiada z kolei 8-rdzeniowy procesor taktowany częstotliwością 2,3 GHz oraz 1,6 GHz, wspierany przez 3 GB RAM. Jako pamięć wewnętrzną zamontowano z kolei układ 32 GB. Tak jak w przypadku wspomnianego przed chwilą Huawei, i tutaj system operacyjny to Android 7 Nougat. Zasilanie składa się z kolei z ogniwa o pojemności 2300 mAh. Cena? Niecałe 1200 zł. box:offerCarousel Motorola Moto X Style A co, jeśli nie chcecie na smartfona wydawać maksymalnej przewidzianej przez nas kwoty? W takim razie warto zwrócić uwagę na urządzenie Motorola Moto X Style. Wbrew cenie (która wynosi ok. 1050 zł) wcale nie mamy tu do czynienia ze „słabymi wnętrznościami”. Specyfikacja obejmuje bowiem 6-rdzeniowy procesor z zegarami 1,4 GHz oraz 1,8 GHz, 3 GB RAM, kamerę główną 21 Mpix (i kamerę przednią 5 Mpix), a także pojemną baterię 3000 mAh oraz 16/32/64 GB przestrzeni na dane. Najmocniejszą cechą Motoroli Moto X Style jest jednak ekran, który ma przekątną aż 5,7-cala i rozdzielczość wynoszącą astronomiczne 1440 x 2560 pikseli. Co z systemem? Tę rolę pełni Android, który dostał aktualizację do wersji 7 Nougat. box:offerCarousel Xiaomi Mi 5 Na zakończenie mam dla was dzieło chińskiej myśli technologicznej, smartfon Xiaomi Mi 5. Urządzenie sprosta chyba większości potrzeb, ponieważ mamy tu specyfikację rodem z flagowych urządzeń. Jako ekran zamontowano 5,15-calową matrycę o rozdzielczości 1080 x 1920 pikseli, 3 GB pamięci operacyjnej RAM, 64 GB pamięci wewnętrznej oraz kamerę główną 16 Mpix i przednią 4 Mpix (np. do robienia selfie). 4-rdzeniowy procesor w tym przypadku może się pochwalić zegarami 2,15 GHz oraz 1,6 GHz. W kwestii systemu operacyjnego jest tu Android. Urządzenie na starcie działa w oparciu o wersję 6 Marshmallow, która może zostać zaktualizowana do 7 Nougat. Xiaomi Mi 5 nie ma się też co wstydzić swojego zasilania, ponieważ energii życiowej dostarcza tu ogniwo o pojemności 3000 mAh. Jedną z głównych zalet tego sprzętu jest to, że został wyposażony w dual SIM. Jeśli zdecydujemy się na zakup Mi 5, przyjdzie nam za niego zapłacić ok. 1150–1200 zł.
Smartfony do 1200 zł – II kwartał 2017
HTC Desire Eye, choć nie jest uznawany przez swojego producenta za flagowy model, jak choćby HTC One (M8), szybko może zyskać ten status. Smartfon „stworzony do robienia selfie” jest bowiem ciekawą odskocznią od „poważnych” i eleganckich modeli HTC skierowanych do starszego i bardziej wymagającego użytkownika. Muszę przyznać, że testowanie telefonu działającego na systemie Android było dla mnie sporym wyzwaniem. Dotychczas używałem wyłącznie systemu iOS. Okazuje się jednak, że poradziłem sobie z obsługą HTC Desire Eye lepiej niż przypuszczałem, a całe doświadczenie było bardzo udane. Po raz pierwszy poważnie zacząłem rozważać zmianę klubowych barw. Design i wygląd Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, gdy Desire Eye wpadł w moje ręce, był jego rozmiar. Smartfon jest naprawdę duży (jego wymiary to: 151,7 mm × 73,8 mm × 8,5 mm) i nawet przy moim iPhonie 6 wydawał się potężny. Szybko jednak okazało się, że pomimo swoich gabarytów Desire Eye bardzo dobrze układa się w ręce, a ponieważ jest lekki – nie ciąży w kieszeni. Kolejnym istotnym elementem, który przykuwa uwagę, jest wyjątkowo duży obiektyw przedniej kamery, obok którego umiejscowiono dwie lampy błyskowe. Wszak telefon ten stworzono do robienia selfie. Nic więc dziwnego, że jego designerzy zadbali o to, by użytkownicy mieli do czynienia z kamerami najwyższej jakości. HTC Desire Eye, w przeciwieństwie do bardziej eleganckich poprzedników, wykonany jest w całości z poliwęglanu, co nadaje mu nowoczesności i lekkości. Telefon przeznaczony jest raczej dla młodszych użytkowników, o czym świadczyć może jego kolorowa obudowa – dostępne są modele w dwóch wariantach kolorystycznych: białoczerwonym i niebieskim. Obudowa jest matowa i „szorstka”, dzięki czemu telefon, choć jest duży, nie wyślizguje się z dłoni. W nowym smartfonie HTC wprowadzono kilka kosmetycznych poprawek dotyczących chociażby umiejscowienia przycisków funkcyjnych. Lewy bok skrywa dwa sloty: pierwszy na karty nanoSIM, a drugi na microSD. Na dole znajduje się pierwszy mikrofon i wodoodporny port microUSB. Z prawej strony mamy przycisk spustu aparatu, a wyżej przyciski power i regulacji głośności. Na górnej krawędzi zostało umiejscowione wodoodporne gniazdo słuchawkowe typu jack. Z tyłu obudowy znajdziemy drugi moduł aparatu z podwójnym flashem LED (choć nieco niefortunnie umiejscowiony, przez co dość łatwo można przesłonić go palcem), kolejny mikrofon, logo HTC i certyfikaty. Tylna klapka nie jest ściągalna, a baterii w modelu nie możemy wymienić. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Na pierwszy rzut oka można by też pomyśleć, że HTC zrezygnowało ze świetnych głośników BoomSound, ale po prostu zostały one ukryte w obudowie. Mimo to wciąż świetnie działają, co może oznaczać, że już na zawsze znikną z przedniej obudowy smartfonów tajwańskiej marki. Co ciekawe obudowa HTC Desire Eye ma certyfikat IPx7, co oznacza, że możemy nawet na 30 minut zanurzyć go pod wodę na głębokość 1,5 metra. Aparat(y) Smartfon HTC Desire EYE został wyposażony w dwa aparaty o matrycy 13 Mpx. Różnią się one jednak nieco swoją specyfikacją. Tylna kamera ma obiektyw o ekwiwalencie ogniskowej 28 mm i jasności f/2.0, a przednia charakteryzuje się szerokokątną optyką 22 mm o nieco niższej jasności (f/2.2). Oba aparaty obsługują autofocus, opcję nagrywania w jakości 1080p, tryb HDR, jak również są wspierane przez podwójne lampy diodowe. Chcąc zaznaczyć, że Desire Eye to model typowo „fotograficzny”, projektanci HTC w bocznym panelu umiejscowili przycisk spustu migawki, który świetnie zdaje egzamin. Podstawowe oprogramowanie aparatu wygląda jak w HTC One (M8), choć zostało ono nieco uporządkowane, więc teraz jest bardziej przejrzyste i wygodniejsze w użyciu. Jego dużą zaletą jest szybkość, bo aplikacja uruchamia się niemal natychmiastowo, a autofocus w dobrym świetle działa właściwie błyskawicznie. Oba aparaty sprawują się nieźle, zwłaszcza, gdy korzystamy z nich przy dobrym świetle. Mimo potężnych matryc, zwłaszcza w przednim aparacie, można było się jednak spodziewać nieco lepszych efektów pracy kamer. Nie są złe, nie rozczarowują, jednak jak na sprzęt reklamowany jako „smartfon fotograficzny” moglibyśmy spodziewać się większych fajerwerków. Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej. zdjęcie1 zdjęcie2 Ciekawym pomysłem jest jednak umiejscowienie przy przednim obiektywie podwójnej lampy błyskowej. Normalnie raczej nie myślimy o tym, by robić sobie selfie z włączonym fleszem, bo chcemy uniknąć prześwietlenia zdjęcia. W HTC Desire Eye zastosowano jednak ciekawe rozwiązanie, które rozwiązuje ten problem. HTC wykorzystuje dwie diody dające światło różnego koloru i dostosowuje ich siłę tak, aby dopasować barwę do światła otoczenia i nie przepalać części kadru.Moje wątpliwości wzbudziło za to zastosowanie w przednim aparacie obiektywu o krótszej ogniskowej. Wprawdzie ułatwia to zrobienie selfie grupowego, jednak przy robieniu zdjęcia samemu sobie musimy zwracać uwagę, czy kamera nieco nie zniekształciła naszej twarzy.Desire Eye kręci filmy maksymalnie w rozdzielczości FullHD 25 klatek na sekundę. Można by się spodziewać, że HTC wyposaży swój nowy model w kamerę mogącą zarejestrować 60 klatek/sek., jednak nie jest to duży problem, bo filmy kręcone kamerami smartfona są naprawdę dobrej jakości. Dane techniczne Projektantom Desire Eye udało się zmieścić w nim nieco większy niż w modelach One ekran o przekątnej 5,2 cali. Na uwagę zasługuje przede wszystkim świetna jasność, dzięki czemu korzystanie ze smartfona jest wygodne nawet w bardzo słoneczny i jasny dzień.Odwzorowanie kolorów nie jest jednak idealne, a barwy wydają się chłodne. To nie przeszkadza jednak w codziennym użytkowaniu sprzętu.Sprzęt HTC działa na Androidzie 4.4.2 KitKat, do którego dodana jest nakładka Sense 6. Prezentuje się ona niemal identycznie jak w przypadku One (M8). System zawiera kilka świetnych aplikacji, które pozwalają tworzyć własne news feedy, łącząc ulubione strony z mediami społecznościowymi. W nakładce Sense 6 powróciły też słynne animacje w aplikacji pogodowej, których brakowało w kilku poprzednich modelach smartfonów HTC. Być może to tylko gadżet, ale jest on bardzo miły dla oka i z pewnością wyróżniał Androida od innych systemów operacyjnych. Bardzo ciekawą, nową funkcją jest aplikacja HTC EYE Experience, która oferuje całą gamę dodatkowych funkcji fotograficznych. Wśród nich można znaleźć takie tryby jak: Face Tracking, Screen Share, Split Capture, Face Fusion, Live Makeup, Auto Selfie, Voice Selfie czy Photo Booth. Mają one pomóc w robieniu zdjęć selfie. Nowy tryb śledzenia twarzy ma stale ustawiać ostrość nawet na czterech osobach, a Split Capture ma jednocześnie robić zdjęcie przednią kamerką oraz nagrywać krótki materiał wideo głównym aparatem (oba materiały są później łączone). Desire Eye został wyposażony w czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 801 taktowany zegarem 2.3 Ghz, chip graficzny Adreno 330 oraz 2 GB pamięci RAM. Na liście modułów nie zabrakło Radia Fm, Bluetootha w wersji 4.0, NFC, LTE, GPS oraz GLONASS. Model ma wbudowane 16 GB pamięci wewnętrznej, jednak dzięki slotowi na karty microSD możemy powiększyć ją aż do 126 GB. HTC Desire Eye został wyposażony w stosunkowo mały akumulator o pojemności 2400 mAh. Jest mały, bo biorąc pod uwagę gabaryty tego smartfona i konkurencyjne modele dostępne na rynku, projektanci z pewnością mogli zmieścić w nim baterię o dużo większej pojemności. Nie oznacza to jednak, że Desire Eye źle sobie radzi z tym, z czym został stworzony. Nie możemy narzekać, bo bateria smartfona poradzi sobie z 10,2 godzinami surfowania po Internecie przy połączeniu WiFi. Podobnie jak w innych modelach HTC mamy też możliwość włączenia trybu ekstremalnego oszczędzania baterii, co sprawia, że telefon – choć mocno ograniczony w funkcjonalnościach – będzie nam służył jeszcze dłużej. Podsumowanie HTC Desire Eye to z pewnością jeden z ciekawszych smartfonów, jakie pojawiły się na rynku w ostatnich miesiącach. Choć nie wprowadza on żadnych rewolucyjnych zmian, to z pewnością znajdzie całą rzesze oddanych fanów. Telefon jest duży, ale poręczny, robi dobre zdjęcia, a jego system operacyjny działa płynnie, nie zawiesza się i nie spowalnia. Moim zdaniem to świetny model dla wszystkich, którym smartfon już dawno zastąpił aparat fotograficzny i którzy są bardzo aktywni w mediach społecznościowych.
HTC Desire Eye – test smartfona tajwańskiej marki
Pływanie pod wodą jest umiejętnością, która przydaje się nie tylko płetwonurkom. Prawidłowa pozycja pod wodą ma ogromne znaczenie dla pływaków, triathlonistów, a także niezaawansowanych, którzy chcieliby pooglądać przybrzeżne rafy. Przepłynąć basen przy dnie Przemieszczanie się pod wodą, z racji znacznego oporu, jaki ona stawia, wymaga bardzo dobrej techniki i wysokiej ekonomii ruchu (najwyższy stopień wtajemniczenia to umiejętność przepłynięcia kraulem przy dnie bez wynurzania – to potrafią tylko najlepsi). Płynąc na powierzchni, można nadrobić wiele rzeczy siłą, ale po zanurzeniu jest to już najczęściej niemożliwe i liczy się perfekcyjna technika. Jak pływać pod wodą? Żabką Strzałką Strzałką w płetwach 25 metrów bez wynurzenia Oto kilka porad, które pomogą ci w swobodnym pokonaniu 25 metrów bez wynurzania. Aby twoje ciało stawiało jak najmniejszy opór, maksymalnie je wyprostuj. Nie zginaj bioder, wyciągnij ręce daleko przed siebie. Złącz ręce. Wyciągnij je przed siebie. Postaraj się utrzymywać je w linii ciała tak, aby się nie wyginać w prawo lub w lewo. Nabieraj niezbyt dużo powietrza przed zanurzeniem. Wypuszczaj je stopniowo, nie zatrzymując na siłę. Płyń wolno. Nie machaj energicznie kończynami, nie ruszaj ciałem bez potrzeby. Zużyjesz w ten sposób mniej tlenu i dalej dopłyniesz. Po wykonaniu ruchu poczekaj chwilę z wykonaniem następnego. Wykorzystaj rozpęd i płyń, utrzymując pozycję, dopóki znacznie nie zwolnisz. Dopiero wtedy wykonaj kolejne odbicie. Dzięki temu wolniej zużyjesz tlen. Odbicia pod wodą powinny być mocne i efektywne. Ćwiczenia, które pomogą ci nauczyć się pływania pod wodą Pływanie z deską Deskę trzymasz w dłoniach. Nogi pracują jak podczas kraula. Zanurz twarz pod wodę (pilnuj, aby twoja głowa nie opadała poniżej linii ramion). Wypuszczaj powietrze rytmicznie pod wodę. Rób to spokojnie i długo. W tym ćwiczeniu możesz także wykorzystać płetwy pływackie. Wzmocnisz nogi, co ułatwi ci pływanie pod wodą, ale nie tylko. Treningi w płetwach wzmacniają także nogi do pływania kraulem lub na grzbiecie. Mocne odbijanie Spróbuj odbijania się od brzegu basenu. Zanurz się przy ścianie, odbij nogami i przyjmij pozycję strzałki, starając się jak najdłużej znajdować pod wodą. Nie wykonuj żadnych ruchów, ale jak najdłużej utrzymuj prawidłową pozycję ciała. Utrzymuj proste ciało, pilnując, aby nie opadały ci nogi. Podwodna żabka Po odbiciu się od ściany basenu zacznij spokojnie płynąć podwodną żabką. Wyciągaj każdy ruch, spokojnie poczekaj z kolejnym kopnięciem, aż znacznie zwolnisz. Postaraj się, aby poślizgi były jak najdłuższe. Naucz się dobrze pływać wszystkimi stylami w standardowy sposób Im pewniej czujesz się na powierzchni i im lepszą masz technikę, tym sprawniej poruszasz się pod wodą. Szkolenie techniki pływania jest bardzo istotne. Nie wystarczy wejść do basenu i przepłynąć kilometr, aby być dobrym pływakiem. Precyzyjne szlifowanie detali, pływanie w wiosełkach, z boją czy rurką czołową poprawia ekonomikę ruchu. Liczą się zarówno ruchy rąk, kąt natarcia, pozycja ciała, jak i ułożenie stóp. Trenuj oddychanie Wszelkie ćwiczenia oddechowe pomogą ci zapanować nad tym, ile powietrza masz w płucach i w jaki sposób je wykorzystujesz. Wielu osobom pomaga także… medytacja. Uspokojenie umysłu często spowalnia oddychanie. Warto pamiętać, że np. palenie znacznie zmniejsza wydolność płuc. Warto nauczyć się ekonomicznego pływania pod wodą, bo poprawia to także technikę pływania klasycznego. A w wodzie ekonomia ruchu jest bardzo istotna. Spróbuj!
Akcesoria do treningu pływania pod wodą
Kompresor olejowy to urządzenie, które pozwoli zamienić domowy garaż w mały warsztat samochodowy. Dużym problemem może okazać się jednak wybór właściwego produktu z uwagi na dużą ilość parametrów określających wydajność pracy kompresora. Na jakie z nich zwrócić uwagę, aby zakup okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę? Szerokie zastosowanie kompresorów olejowych Zadaniem kompresora olejowego jest wytworzenie strumienia sprężonego powietrza, które będzie stanowiło swoiste paliwo dla podłączonych do niego narzędzi. Jak się okazuje, siła gazu o podwyższonym ciśnieniu znajduje szerokie zastosowanie także w motoryzacji. Z pomocą kompresora olejowego napędzimy klucz pneumatyczny, dzięki któremu odkręcimy nawet najbardziej zapieczone śruby. Z takim urządzeniem wymiana kół stanie się banalnie prostą i szybką czynnością. Sprężone powietrze sprawdzi się także przy pompowaniu opon. Wystarczy do tego odpowiedni pistolet wyposażony w manometr, a więc miernik ciśnienia. Uzupełniać powietrze można także w piłkach, fotelach dmuchanych, materacach. Powietrze pod wysokim ciśnieniem pozwala również na oczyszczanie trudno dostępnych miejsc z kurzu i innych zabrudzeń. Do kompresora olejowego można też podłączyć tzw. ropownicę, czyli urządzenie do mycia i konserwacji wyposażone w lancę i pojemnik na ciecz. Bez kompresora nie obejdzie się żaden warsztat lakierniczy, gdyż pistolety lakiernicze wymagają podłączenia do źródła sprężonego powietrza. Kompresor sprawdzi się i w zastosowaniach domowych, chociażby do malowania drewnianego wyposażenia ogrodu, przedmuchiwania i czyszczenia. Parametry charakterystyczne dla kompresora Sercem każdego kompresora jest silnik, który odpowiada ze sprężanie powietrza. Ważne jest, aby motor miał jak największą moc, która przełoży się na wysoką efektywność jego pracy. Pochodną mocy silnika jest niezwykle istotny parametr pracy kompresora, a więc jego wydajność podawana w l/min, która pozwala określić, jaką objętość powietrza o zadanym ciśnieniu może wytworzyć urządzenie w ciągu minuty. Ciśnienie maksymalne dla większości kompresorów wynosi przeważnie 8 barów. Ostatnim istotnym parametrem jest pojemność zbiornika. Im większa jego wartość, tym bardziej można liczyć na dłuższą, nieprzerwaną pracę urządzenia. Wydajny kompresor, czyli jaki? Popularne klucze pneumatyczne o momencie maksymalnym sięgającym 1500 Nm wymagają kompresora o wydajności co najmniej 150 l/min. Jeszcze bardziej wymagające są pistolety lakiernicze, które potrzebują do prawidłowej pracy 200, a nawet 250 l/min. Można więc przyjąć, że do amatorskich zastosowań potrzebny będzie kompresor olejowy o wydajności ok. 200 l/min. Niedrogie urządzenia takich marek, jak Kraft&Dele, Germann, Tagred oferują przepływ w przedziale 200–220 l/min w cenie ok. 450 zł. Za mocniejsze urządzenie o wydajności 350–400 l/min przyjdzie zapłacić minimum 600 zł. Dla wygodnej pracy amatora mechaniki kompresor powinien posiadać zbiornik o pojemności 50 l. Bardziej wymagający użytkownicy będą usatysfakcjonowani z pojemności 100 l. Pojęcie wydajnego kompresora zależy od oczekiwań przyszłego posiadacza. Jeśli nie prowadzimy intensywnych prac warsztatowych, to już za 400–450 zł nabędziemy model dopasowany do naszych potrzeb. W innym wypadku będziemy musieli zainwestować większą sumę pieniędzy.
Wybieramy wydajny kompresor olejowy
Podczas urządzania bądź generalnego remontu łazienki zastanawiamy się nad tym, co lepiej wybrać – wannę czy prysznic. Odpowiedź nie jest wcale taka prosta, ponieważ musimy wziąć pod uwagę wiele aspektów. Obydwie wersje mają zarówno wady, jak i zalety, a wybór nie zależy tylko od naszych przyzwyczajeń czy upodobań. Oto kilka informacji, które pomogą ci podjąć właściwą decyzję. Zdarza się, że po ciężkim, stresującym dniu marzymy jedynie o tym, aby wziąć długą, gorącą kąpiel w wannie. Innym razem natomiast liczy się dla nas czas i szybkie orzeźwienie pod prysznicem. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby mieć i jedno, i drugie. Jeśli jednak powierzchnia naszej łazienki jest ograniczona, a budżet nam niczego nie ułatwia, musimy stanąć przed dylematem i dokonać wyboru. Wielkość łazienki, czyli jak dopasować oczekiwania do możliwości? Podstawowym kryterium, które ułatwi nam podjęcie decyzji jest metraż. Jeśli posiadamy małą łazienkę, prysznic będzie zdecydowanie lepszym rozwiązaniem. Zajmie o wiele mniej miejsca i dzięki temu będziemy mogli lepiej zagospodarować pozostałą przestrzeń. Co prawda na rynku dostępne są małe wanny, które można dopasować do każdego wnętrza, ale czy właśnie o taki komfort nam chodzi? Kąpiel w wannie – wady i zalety Jedną z głównych zalet wanny jest relaks, który nam oferuje. Odpowiednio dobrana do wystroju wnętrza łazienki stworzy niesamowity klimat, zapewniając możliwość wyciszenia i odprężenia. Jeśli mamy małe dzieci, nie powinniśmy mieć żadnych wątpliwości. Wanna w tym przypadku sprawdzi się najlepiej. W znacznym stopniu ułatwia codzienną pielęgnację, a tym samym jest wspaniałą okazją do wodnej zabawy dla naszych maluchów. Wanna umożliwia nam zażywanie kąpieli leczniczych i upiększających. Za sprawą dodatków ziół czy olejków może pomóc nam w złagodzeniu bóli kostno-stawowych oraz dolegliwości skórnych. Taka kąpiel wspomaga również powysiłkową regenerację. Wannę łatwiej jest utrzymać w czystości niż kabinę prysznicową. Jednak jeśli chcemy, aby zachowała swój nieskazitelny wygląd, musimy pamiętać o odpowiedniej pielęgnacji. Wady i zalety prysznica Podstawową zaletą są gabaryty, ponieważ do postawienia małej kabiny wystarczy już pół metra kwadratowego powierzchni. Niewątpliwie warto zwrócić uwagę na aspekt ekonomiczny. Korzystając z prysznica, oszczędzamy zużycie wody, a przy jej stale rosnących kosztach może być to dla nas decydujący argument. Dużym plusem jest również łatwy dostęp. Dzięki temu osoby starsze czy niepełnosprawne mogą przynajmniej po części same wziąć prysznic. Kabiny prysznicowe ciężko jest utrzymać w czystości. Musimy uzbroić się w cierpliwość, gdyż mydło pozostawia nieestetyczne smugi. Ponadto nie tylko w przypadku wanny liczy się rozmiar. Prysznic z kolei, jeśli będzie niewielki, może dawać wrażenie ciasnoty i uniemożliwiać swobodne wykonywanie ruchów. Inne rozwiązania Jeśli nadal nie jesteśmy przekonani, które z urządzeń będzie dla nas lepszym rozwiązaniem, możemy zdecydować się na dwa w jednym, tzn. zamontowanie wanny z parawanem. Takie rozwiązanie jest bardzo praktyczne. Zapewnia nam nie tylko możliwość długiej kąpieli, ale i wzięcia szybkiego prysznica. Oprócz wanny z parawanem istnieją na rynku inne ciekawe alternatywy, m.in. kabina prysznicowa z głębokim brodzikiem i siedziskiem. Łazienka jest najmniejszym, ale jednocześnie najważniejszym pomieszczeniem w domu. Warto dołożyć wszelkich starań, aby była urządzona funkcjonalnie i praktycznie. W przypadku wyboru pomiędzy wanną a prysznicem warto wziąć pod uwagę praktyczność, łatwość czyszczenia, możliwość swobodnego dostępu dla dzieci i osób starszych oraz powierzchnię, jaką dysponujemy.
Prysznic czy wanna – jakie rozwiązanie będzie najlepsze dla twojej łazienki?
Gry dla dzieci w wieku od dwóch do czterech lat nie tylko wspaniale wpływają na ich rozwój intelektualny, ale też zacieśniają więzi rodzinne. Układanie memory ze starszym rodzeństwem albo zabawa w sznurki i dziurki z rodzicami to świetny pomysł na spędzenie wieczoru. Jakie gry dla dzieci w wieku 2–4 lat proponuje Granna? Granna to polska firma, która powstała w 1991 roku. Od tamtego czasu produkuje gry, zresztą nie tylko dla dzieci. Kolejne produkty podbijają serca najmłodszych rozkochanych w grach planszowych i puzzlach. Jeśli szukasz zabawy, która urozmaici chłodne popołudnia i wieczory spędzane z kilkulatkiem w domu, wszelkie gry są najlepszym wyborem. Przedszkolak może bawić się nimi sam, z rodzicami, rodzeństwem, a nawet z rówieśnikami mieszkającymi w pobliżu. Na które gry od Granny warto zwrócić uwagę? Granna – 10 najciekawszych gier dla dzieci od 2. do 4. roku życia Memino. Przeciwieństwa– gra składa się z 12 par obrazków. Zadaniem kilkulatka jest odnalezienie kartoników, które przedstawiają przeciwstawne sobie obrazy, np. lato i zimę. Proponując pociesze tę rozrywkę, dajesz jej doskonałą okazję do ćwiczenia pamięci i spostrzegawczości. Puzlino. Co pasuje?, czyli puzzle wykonane z grubej tektury. 24 elementy należy ułożyć w pasujące do siebie pary. Dziecko może ćwiczyć kojarzenie faktów i logiczne myślenie, dobierając w pary parasol i kalosze, kurę i jajko czy lokomotywkę i wagonik z zabawkami. Domino – w ofercie Granny znajdziesz kilka rodzajów tej gry. Niezależnie od tego, czy tematem przewodnim wybranej zabawki edukacyjnej są kolory, księżniczki czy zwierzęta, wszystkie łączą te same zasady – w każdym pudełku znajdują się kartoniki z dwoma obrazkami. Zabawa polega na tym, aby znaleźć wśród swoich elementów kartonik z odpowiednim obrazkiem, który koresponduje z ilustracją na jednym albo drugim końcu domina. Doskonała sposobność do wyćwiczenia koncentracji i spostrzegawczości. Sznurki i dziurki to idealne ćwiczenie rozwijające sprawność maleńkiej rączki! Maluch znajdzie w opakowaniu zestaw kolorowych sznurowadeł i cztery obrazki z dziurkami. Cała zabawa polega na tym, aby smyk utkał zabawny sznurowadłowy wzór na jednym z wybranych kartoników. Lotto Dom, czyli gra polegająca na odnalezieniu kartoników z przedmiotami, które maluch spostrzeże na większym obrazku. W zestawie znajdują się 4 duże plansze i 24 kartoniki z poszczególnymi elementami wyposażenia domu, które pozwolą brzdącowi na trenowanie spostrzegawczości. Laleczki – doskonała okazja do ćwiczenia wyobraźni! Kilkulatka z radością rozpakuje tę grę, w której znajdzie 4 laleczki (2 dziewczynki i 2 chłopców) z mnóstwem ubranek i akcesoriów. Zabawie towarzyszy czasomierz, ale przecież ubieranie laleczek na czas to jeszcze większa frajda! Tęcza to gra w kolory, dzięki której kilkulatek w mgnieniu oka przyswoi sobie nazwy poszczególnych barw. Zabawa polega na układaniu kolorowych kółeczek obrazkiem do dołu i zapamiętywaniu, gdzie leży czerwony pomidor czy pomarańczowa dynia. Nauka kolorów, trening koncentracji i ćwiczenie spostrzegawczości w jednym. Mój pierwszy quiz – zgadywanka dla najmłodszych z klaunem w roli głównej. Każda karta z ciekawą zagadką ma na dole 3 otwory na dziecięcy paluszek. Malec wkłada palec w otwór odpowiedni dla odpowiedzi, której udzielił. Jeśli na rewersie karty nad dziecięcym paluszkiem jest klaun, oznacza to, że smyk podał prawidłową odpowiedź. 9.Figuraki– w zestawie znajdują się 4 dwustronne plansze i 72 elementy (koła, trójkąty, prostokąty i kwadraty w 6 kolorach), a zadaniem gracza lub graczy jest ułożenie obrazka zgodnie z tym, co wyznacza rzut dwiema kostkami (jedna wskazuje kolory, a druga figury). Wspaniała zabawa przy poznawaniu kształtów i kolorów murowana! Patyczaki – trudno znaleźć lepszą kreatywną zabawę od tej, którą proponuje Smok Obibok. W pudełku przedszkolak znajdzie patyczki (a właściwie płaskie prostokątne klocki) w 4 różnych kolorach. Zadaniem smyka jest ułożenie patyczkowego obrazka według dołączonych szablonów albo zgodnie z własną inwencją. Niektórymi z wymienionych gier mogą bawić się już dwulatki, inne posłużą dzisiejszym trzy- i czterolatkom nawet do zakończenia przedszkola. Pewnym jest, że produkty Granny zniosą wiele prób, a dziecięcej radości z rozwijających zabaw nie będzie końca.
Granna – zabawki edukacyjne dla dzieci w wieku 2-4 lat
Od dziecka słyszymy, że zdrowe kości to zasługa picia mleka oraz spożywania nabiału. Jak się okazuje, dostarczanie do organizmu dużej dawki wapnia wcale nie wzmocni naszego układu kostnego. Żeby kości, chrząstki i stawy dobrze funkcjonowały, należy zadbać również o odpowiedni poziom witaminy D3 i K2. Witamina D3 i K2 to nierozłączny duet, który coraz częściej spotykamy w suplementach diety. Wyjaśniamy, dlaczego producenci preparatów witaminowych stosują właśnie takie połączenie, opisujemy skutki niedoborów tych dwóch witamin i odpowiadamy na pytanie, czym jest „paradoks wapnia”, którego powinniśmy bezwzględnie unikać. Witamina D3 wsparciem dla organizmu Witamina D3, nazywana również witaminą życia, produkowana jest w organizmie podczas ekspozycji na słońce i jest potrzebna organizmowi każdego dnia. Jeśli jej brakuje, zaczynamy chorować, mamy słabszą percepcję i często jesteśmy ospali. Witamina D3 zwiększa odporność i polepsza samopoczucie, bierze udział w podziale komórkowym, a nawet może obniżać ryzyko wystąpienia nowotworów. Dodatkowo poprawia funkcjonowanie układu krążeniowego oraz trawiennego. W okresie jesienno-zimowym warto uzupełniać jej niedobory, jedząc ryby, jajka, wątróbkę lub sery, ale to może czasami nie wystarczyć. Szacuje się, że w Polsce na niedobór tej witaminy cierpi aż 90 procent populacji, a problem statystycznie dotyczy prawie każdego z nas. Witamina K2 i jej właściwości Witamina K2 jest składnikiem, który występuje w produktach fermentowanych i serach. Udowodniono, że w naturze jej największa ilość znajduje się w japońskiej potrawie o nazwie natto. Wiele osób cierpi na jej niedobory. Jeszcze do niedawna sądzono, że dzienną dawkę witaminy K2 dostarczamy dzięki biosyntezie mikrobiologicznej dokonywanej przez bakterie żyjące w jelitach, jednak to nie wystarcza. Jej ubytki mogą powodować osłabienie wytrzymałości kości oraz zahamowanie wzrostu komórek, dlatego witaminę K2 powinno się dostarczać każdego dnia do organizmu w dawce około 100 mikrogramów, ponieważ podobnie jak witamina D – nie jest magazynowana w naszym ciele. box:offerCarousel Czy wapń może nam szkodzić? Dzięki witaminie D3 przyswajamy wapń odpowiedzialny za zdrowe kości i zęby. Niestety jego wysokie stężenie wcale nie jest dobre. Dlaczego? Nadmiar wapnia w diecie prowadzi do tzw. „paradoksu wapnia”. Oznacza to, że wapń nie wchłania się do kości i nie mineralizuje ich, ale zalega w naczyniach krwionośnych, powodując ich zwapnienie. W efekcie prowadzi to do odkładania się tego pierwiastka w stawach, tętnicach oraz w wątrobie. Gospodarka wapniowa powinna przebiegać prawidłowo, aby nie doprowadzić do miażdżycy, a w skrajnych przypadkach nawet do zawału serca i udaru mózgu. Co zrobić, żeby uniknąć takich problemów? Odpowiedź jest jedna… Witaminy do zadań specjalnych Najlepszym wyjściem jest połączenie witaminy D3 z witaminą K2, która zadba o wyregulowanie gospodarki wapniowej. Z jednej strony będziemy przyswajać odpowiednie ilości wapnia, a z drugiej nie pozwolimy na jego nadwyżkę. Ta witaminowa synergia zapewnia nam zdrowe kości, a tym samym zapobiega wystąpieniu ryzyka osteoporozy czy miażdżycy. Absorpcję wapnia w ciele reguluje osteokalcyna oraz białka MGP (Matrix GLA-protein). Aby spełniły swoją funkcję w 100%, potrzebna jest witamina K2, która wraz ze wspomnianą osteokalcyną przetransportuje wapń do kości oraz zwiększy ich gęstość. D3 + K2 w kapsułkach czy w tabletkach? Wiele badań potwierdziło, że jednoczesne dostarczanie do organizmu witaminy D3 i K2 zwiększa gęstość kości i oczyszcza tętnice. Aby konsumentom ułatwić zadanie, producenci suplementów diety bardzo często łącza te dwie witaminy w jednej kapsułce lub tabletce, co jest bardzo wygodne. Zamiast dwóch opakowań wystarczy kupić jedno, scalające D3 i K2 w jeden zdrowotny kompleks. Bez względu na to, czy wybierzemy witaminę D3 + K2 w kroplach, w tabletkach lub w kapsułkach, możemy być pewni, że takie połączenie zagwarantuje nam zdrowe kości, stawy, zęby i prawidłowe funkcjonowanie układu trawiennego. Warto pamiętać, że długotrwałe dostarczanie witaminy D3 do organizmu bez dodatku witaminy K2 może spowodować poważne problemy zdrowotne, takie jak obciążenie nerek i innych organów. Nie pozwólmy na to i wybierzmy najlepsze połączenie witaminy D3 i K2 dla siebie.
Witamina D3 + K2 – dlaczego należy stosować je razem?
W Allegro niedozwolona jest sprzedaż systemów do gier liczbowych (w tym także tzw. "systemów lotto"), inwestycji giełdowych oraz zakładów bukmacherskich. W Allegro zabroniona jest sprzedaż systemów do gier liczbowych (oraz tak zwanych systemów lotto), inwestycji giełdowych oraz zakładów bukmacherskich. Nie wolno także oferować usług związanych z udzielaniem pomocy przy zawieraniu takich zakładów. bbox:hint Zakaz nie dotyczy oficjalnych publikacji książkowych posiadających nadany numer ISBN. [/bbox]
Systemy do gier liczbowych i pokrewne
Sylwester! Jedyna taka noc! Niepowtarzalna i magiczna okazja do zabawy, dla niektórych jedyna w roku. Nieważne, czy bawimy się w gronie znajomych, w klubie, czy na wielkich balach, zawsze chcemy czuć się wyjątkowo i wyglądać pięknie. Szczególnie kobiety pragną wyróżniać się z tłumu. Coraz popularniejsze stają się domówki bądź prywatki. Tak, to określenie domowej imprezy wraca do łask. W naszym poradniku dowiesz się, jak olśnić wszystkich w tę jedyną noc w roku, tak inną od pozostałych. Sylwester tematyczny Umów się ze swoimi znajomymi na określony dress code i wciel się w niecodzienną postać. Sylwestrowa domówka daje nieograniczone możliwości kreacji. Popuść wodze fantazji i zorganizuj imprezę tematyczną. Bardzo modne są prywatki w stylu vintage, nawet określenie trąci myszką, ale przez to imprezy tego typu są klimatyczne i bardzo na czasie. Popularne motywy to lata 20., 30., 60., 80. Stwórz stylizację rodem z kabaretu lat 20. Cekinowe sukienki do kolan, piórowe szale boa, kabaretki, toczki, woalki. Zainspiruj się Marilyn Monroe lub Audrey Hepburn. Proponujemy plisowane sukienki i spódnice przepasane wstążką w kolorze pudrowego różu, błękitu, bieli, beżu albo sukienki w charakterystyczne grochy. Do tego przewiąż włosy wstążeczką, kokardką i włóż balerinki. Zaszalej w przygotowaniu outfitu à la lata 7080. Spodnie dzwony, kolorowe bluzki, koraliki, rzemyki, opaski w stylu hippie sprawią, że poczujesz się jak dzieci kwiaty. A może wolisz być gwiazdą muzyki disco? Idealne będą lateksowe spódniczki, kolorowe i fluoroscencyjne bluzki z falbankami, słuchawki na uszach. Alternatywną dla stylizacji w stylu lat 80. może być look z pazurem w postaci skórzanej kurtki z ćwiekami, spodni typu rurki albo podkoszulka z odkrytym brzuchem, legginsów i szortów z podwyższonym stanem. Pamiętajcie, że dress code może być różny. Wszystko zależy od kreatywności twojej imprezowej ekipy. Aktualne trendy sylwestrowe Nikt nie mówi, że podczas Sylwestra musisz przeobrazić się w księżniczkę i wyruszyć na wielki bal w wieczorowej sukni. Ale każda z was chce poczuć się wyjątkowo, przykuwając uwagę wszystkich. Rozbłyśnij, i to w dosłownym sensie. Wybierz sukienkę z cekinami lub z wplecioną srebrno-złotą nicią. Modne są także oryginalne rozwiązania fakturowe i materiałowe, jak pikowania, marszczenia, wstawki ze skóry. Obowiązujące sylwestrowe trendy kolorystyczne to czerń, granat, czerwień, ale również ich połączenia z bielą czy bardziej wyrazistymi barwami – żółtym, pomarańczowym lub różowym. Sugerujemy natomiast zrezygnować z odcieni pastelowych, które są zarezerwowane raczej dla kreacji koktajlowych, jak i wzorów czy printów typu krata, pręgi, panterki. Mogą się pojawić, ale w formie dodatków. Zawsze warto postawić na klasykę, jeśli chodzi o kroje i rozwiązania kolorystyczne, a całość uzupełnić ciekawymi i wyrazistymi dodatkami. Nasza propozycja konkretnych dodatków, które uczynią twoją stylizację wyjątkową to: Złota torebka kopertówka i inne złote akcesoria do czarnej bazy. Czerwone szpilki i wstążki. Marynarka w nieoczywiste printy (np. geometryczne, florystyczne). Fluoroscencyjna biżuteria. Dopinany kołnierzyk, muszka, gruby łańcuch lub broszka pod szyję lub kołnierzyk. Pamiętajmy, że najlepiej do klasycznej bazy dodać ulubione akcenty, bardziej oryginalne, natomiast wyrazistą podstawę stonować klasycznymi wykończeniami. Unikajmy podczas sylwestrowej zabawy ubrań warstwowych.
Najważniejsza domówka w roku – wizerunkowe propozycje na sylwestrowe imprezy ze znajomymi
Nowa generacja konsol zadomowiła się już na rynku, ale poprzednia jeszcze nie odeszła. To znakomity moment na porównanie padów wykorzystywanych przez najpopularniejsze platformy. Przekonajmy się, czy „nowsze” oznacza „lepsze”. Pad może zdecydować o sukcesie lub porażce konsoli. Nintendo Wii dzięki sterowaniu ruchowemu znalazło ponad sto milionów nabywców, a ciężki, niewygodny joypad stał się gwoździem do trumny Atari Jaguara. Teraz, gdy nabywców znajdują zarówno leciwe Sony PlayStation 3 i Xbox 360, jak i nowsze Xbox One oraz PlayStation 4, możemy porównać joypady dwóch generacji i przekonać się, czy ewolucja kontrolerów zmierza we właściwym kierunku. Pad do PS3 i Xbox 360 Choć najstarszą ze wspomnianych wyżej konsol jest Xbox 360, to przegląd padów zaczniemy od PS3. To Sony bowiem ustanowiło w roku 1997 wzór do naśladowania dla całej branży, wypuszczając pada DualShock do pierwszego PlayStation. Był to niemal ideał – dwie gałki, krzyżak kierunkowy, cztery przyciski główne i cztery frontowe sprawdziły się doskonale. Nic dziwnego zatem, że stary schemat jest powielany do dziś. DualShock 3 do PS3 można na pierwszy rzut oka pomylić z jego protoplastą, wygląda bowiem niemal identycznie. To wbrew pozorom wada, bo pady Sony zawsze były małe w porównaniu do konkurencyjnych i niezbyt dobrze leżały w ręku. Gałki znajdują się zbyt blisko siebie, a przyciski frontowe są tak małe, że osoby o większych dłoniach mogą mieć problemy z wciskaniem kombinacji przycisków. Na dodatek dwa „spusty” pod palcami wskazującymi nie są wystarczająco precyzyjne. Jeśli chodzi o pozytywy, DualShock 3 jest wyposażony w wewnętrzny akumulator, dzięki czemu nie trzeba wymieniać zużytych baterii. Z drugiej strony, jeśli akumulator się zepsuje, pad będzie się nadawał do wyrzucenia. Joypad do PS3 posiada również funkcję wibracji oraz czujnik ruchu, jednak nie jest on zbyt precyzyjny... albo twórcy gier nie potrafią w pełni wykorzystać jego możliwości. Pad do Xbox 360 wzoruje się na padzie Sony, ale naprawia niemal wszystkie jego błędy. Jest większy i cięższy, dzięki czemu wygodniej leży w dłoniach. Znakomitym pomysłem okazała się zamiana miejscami lewej gałki i krzyżaka kierunkowego. Spusty działają idealnie, a do tego są tak wyprofilowane, że przypominają prawdziwe spusty broni, dzięki czemu w strzelaniny gra się znacznie przyjemniej. Pad wykorzystuje do zasilania baterie, choć można też zaopatrzyć się w produkowane przez Microsoft akumulatorki. Istnieją również modele przewodowe oraz ciekawe akcesoria, np. podłączana do rękojeści klawiatura czy zestaw słuchawkowy. Jedyną wadą joypada jest niedokładny krzyżak kierunkowy. Pady nowej generacji DualShock 4 został wyposażony w panel dotykowy oraz głośnik – funkcje wykorzystywane w wielu grach, jednak stanowiące raczej ciekawostkę niż wartościowy, ułatwiający sterowanie dodatek. Proporcje w stosunku do DS3 korzystnie się zmieniły: większy odstęp między gałkami pozwala wygodniej nimi operować. Naprawiono także spusty. Dodano wejście microUSB, obsługę Bluetooth czy wejście na słuchawki. Początkowo wadą DS4 był niskiej jakości materiał, z którego wykonano gałki, jednak problem został rozwiązany. Niektórych graczy irytował też zbyt silny blask diod wbudowanych do pada, które służą m.in. do obsługi funkcji ruchowych w połączeniu z kamerą, ale i z tym kłopotem już się uporano. Dziś można powiedzieć, że DualShock 4 jest wyraźnym krokiem naprzód dla Sony. Pad do Xbox One nie miał zbyt trudnego zadania – wystarczyło poprawić krzyżak kierunkowy. I tak się stało. Microsoft pozostał przy bateriach, co trudno uznać za wadę lub zaletę: to wybór, który części użytkowników na pewno bardziej przypadnie do gustu niż akumulator. Kontroler został wyposażony w wejście microUSB, pod względem dodatkowych możliwości jest więc uboższy niż DS4, a nawet jego poprzednik. Jest to jednak bardzo dobre, solidne urządzenie. Który pad do konsoli jest najlepszy? Starcie dwóch generacji wygrywa obecnie DualShock 4. Joypad do PS4 ma najwięcej funkcji, a przy tym jest niemal tak wygodny, jak jego konkurent od Microsoftu. Pady do Xbox One i X360 plasują się na drugim miejscu. To niemal takie same urządzenia; kontroler do XO ma wprawdzie świetny krzyżak, ale niewiele gier obsługuje się głównie za jego pomocą. Na końcu zostaje DualShock 3 do PS3 – pad dobry, ale sprawiający wrażenie nieprzemyślanego. Warto jednak podkreślić, że wszystkie oficjalne pady do najpopularniejszych konsol to urządzenia najwyższej klasy, z którymi niewiele kontrolerów – stworzonych przez zewnętrzne firmy – może konkurować. Czy pad do konsoli można podłączyć do PC? Na zakończenie dodajmy, że pady konsolowe sprawdzają się także jako pady do PC. Kontrolery do Xbox 360 i Xbox One można podłączyć do komputera, korzystając z kabla microUSB oraz pobierając właściwe sterowniki ze strony xbox.com. Niestety, funkcja bezprzewodowa nie będzie obsługiwana. Pady do konsol PS3 i PS4 też można podłączyć do PC, jednak jest to proces bardziej skomplikowany, jako że Sony nie wypuściło oficjalnych sterowników.
Porównanie padów do PS4, Xbox One, PS3 i Xbox 360
Zima to ciężki okres nie tylko dla drogowców, lecz także dla twojego auta. Czemu powinieneś się przyjrzeć tuż przed nadejściem wiosny? Początki wiosny Chyba każdy z utęsknieniem wyczekuje dni, gdy temperatura będzie naprawdę wiosenna, na drzewach pojawią się pierwsze zielone liście, a przyroda zacznie na nowo odżywać. Wtedy też warunki na drodze ulegają znakomitemu polepszeniu, dzięki czemu prowadzenie auta jest nie tylko łatwiejsze, lecz również sprawia większą frajdę. Nim jednak ruszysz w wiosenne wojaże, warto doprowadzić auto do porządku po okresie zimowym. Nawet jeżeli wyjątkowo skrupulatnie dbasz o samochód, niektórych procedur wprost nie można pominąć. Sprawdź, na co zwrócić szczególną uwagę wraz z końcem zimy i mrozów. Po pierwsze – karoseria Ta część twojego auta jest najbardziej narażona na zniszczenia i ubytki w chłodnym półroczu. Ma na to wpływ kilka czynników. Głównym z nich są oczywiście wszelkiego rodzaju chemikalia, które są stosowane do oczyszczania ulic ze śniegu i lodu. Te środki nie działają one dobrze na twoje auto. Drobinki rozmaitych substancji dostają się do wszelkich zakamarków karoserii, gdzie ulegają rozkładowi. Wraz z tym, na powierzchni tworzą się ubytki, często występuje także korozja, która natomiast może doprowadzić do wystąpienia nadżerek. Pamiętaj, że takie czynniki jak bardzo niskie temperatury, zamarzający śnieg czy lód także niszczą karoserię. Niestety, w tym wypadku nie masz dużego pola manewru – chyba, że garażujesz samochód. Co ważne, zimą nie zaleca się mycia auta właśnie z powodu niskich temperatur. Dlatego powinieneś porządnie wyszorować swój samochód wraz z rozpoczęciem wiosny. Nie pomiń żadnego zakamarka, by dokładnie wypłukać wszystkie zabrudzenia. Warto także zastosować preparaty konserwujące i wzmacniające lakier. Opóźni to wystąpienie większych uszkodzeń i zapobiegnie pojawieniu się kolejnych. Jeżeli już takowe występują, zabezpiecz je za pomocą odpowiedniej kredki lub zaprawki. Wybór metody zależy głównie od wielkości uszkodzenia oraz jego umiejscowienia. Jeśli twój samochód ma więcej niż 5 lat, dobierając kolor, nie sugeruj się nadbyt oznaczeniami producenta. Jego barwa bowiem w naturalny sposób jaśnieje i matowieje, zwykle zatem korzystniej dopasować kolor „na oko“. Po drugie – opony Po sezonie zimowym bezwzględnie powinieneś zmienić opony. Niestety, ogumienie stosowane zimą zupełnie nie sprawdza się wiosną czy latem. Nieprawidłowy jest zatem tok myślenia, zgodnie z którym opony nadające się na trudne warunki zimowe, bez problemu poradzą sobie z łagodniejszym klimatem wiosennym. Opony zimowe posiadają głębszy bieżnik i znakomicie radzą sobie na śniegu, świetnie odprowadzają również wilgoć. Odpowiedniki zimowe mają inne zadanie, ich rola polega przede wszystkim na maksymalnym skróceniu drogi hamowania. Eksperci zalecają wymianę opon w momencie, gdy przeciętna temperatura osiągnie około 6-7 stopni Celsjusza. Zasada ta nie dotyczy oczywiście aut z oponami całorocznymi. Największą ich zaletą jest korzystna cena, jednak opinie co do ich skuteczności bywają sporne. Dlatego też zaleca się opony sezonowe. Kontroluj również głębokość bieżnika. Jeśli jest ona zbyt mała, powinieneś zdecydować się na zakup nowych. Po trzecie – zawieszenie Układ zawieszenia często jest mocno zanieczyszczony w okresie zimowym. Wtedy to na drodze powstaje wiele dziur, co przyspiesza zużywanie amortyzatorów. Jednak przy kontroli tego elementu warto zasięgnąć rady bardziej doświadczonego kolegi lub nawet mechanika. Przeciętny właściciel auta może nie zauważyć zmian, a dyskomfort w czasie jazdy nie zawsze budzi konkretne podejrzenia. Objawy popsutego zawieszenia mogą być różne. Najczęściej jednak są wyczuwalne w czasie jazdy, z okolic kół słychać wtedy niepokojące odgłosy, nierzadko pojawiają się również trudności podczas prowadzenia pojazdu. I kilka pozostałych drobiazgów Na progu wiosny powinieneś skontrolować poziom płynów eksploatacyjnych, takich jak płyn chłodniczy, hamulcowy i płyn do układu wspomagania kierownicy. Konieczne będzie też sprawdzenie samych hamulców, gdyż czasem wspomniane już osady drogowe mogą uszkodzić klocki bądźtarcze hamulcowe. Nie zapomnij o naładowaniu klimatyzacji, która jest przecież tak bardzo przydatna w sezonie wiosennym i letnim.
Stan techniczny samochodu – na co zwrócić uwagę po zimie?
Kiedy temperatura za oknem ulega gwałtownej zmianie, bez wątpienia należy zaopatrzyć swoją garderobę w ciepłe dodatki. W walce z mroźną aurą przyjdą nam na pomoc różnego rodzaju ocieplacze na stopy, akcesoria na szyję, a także rękawiczki na dłonie. Poniżej podpowiadamy, jakie modele warto mieć na oku, aby nadążać za zmieniającymi się trendami w modzie. Ocieplacze Dla wielu kobiet ocieplaczekojarzą się jedynie z trendami obecnymi w latach osiemdziesiątych, a teraz znowu powracają do łask. Są bardzo uniwersalne, bowiem pasują nie tylko do legginsów lub bardzo dopasowanych jeansów, ale także do sukienek i mini spódnic. Dodatkowo ich największym atutem jest fakt, że są bardzo ciepłe i z pewnością po ich założeniu będziemy czuć się bardzo komfortowo, nawet jeśli za oknem temperatura nie napawa optymizmem. W tym sezonie dostępnych jest wiele fasonów, różnych grubości i kolorów, choć najczęściej wybierane są odcienie stonowane, ponieważ pasują do każdej stylizacji. Podkolanówki Jeszcze do niedawna podchodziłyśmy do podkolanówekz dystansem. Kojarzyły nam się z czasem szkolnym, kiedy były niechętnie zakładane przez dzieci. Stereotyp ten uległ gwałtownej zmianie, bowiem obecnie uznawane są za niezwykle modny trend panujący w kolekcjach znanych, światowych projektantów. W okresie zimowym szczególnie ciekawe są te fasony wykonane z bawełny lub grubej wełny. Nie ma również ograniczeń co do kolorów i wzorów. Możemy wybierać pomiędzy gładkimi, ażurowymi czy też o grubych splotach. Możliwości jest wiele, a wszystko zależy od naszych upodobań i naszego stylu. Jedno jest pewne – podkolanówki robią zdecydowanie większe wrażenie niż same rajstopy. Rajstopy W tym sezonie obowiązują mocne, intensywne kolory i wzory. Mogą to być motywy kwiatowe, paski, kratka czy też kropki. Najważniejsze jest, aby były duże i robiły niesamowite wrażenie. Jest to ciekawe rozwiązanie również z tego powodu, że duże wzory skupiają uwagę na sobie, a omijają mankamenty i defekty naszej figury. Absolutnym must have jest również koronka. Pasuje do większości stylizacji i nadaje się na każdą okazję. Możemy założyć takie rajstopy zarówno na wieczorne wyjście, jak i spotkanie z przyjaciółmi. Pamiętajmy jednak, że z tymi wszystkimi wzorami warto się kontrolować, aby nie przesadzić. Jeśli postawimy na odpowiedni motyw, reszta stroju powinna być gładka. Szale i kominy Nieustającą popularnością cieszą się cały czas szaliki i kominydamskie. Jedne i drugie nie schodzą z wybiegów, a co sezon projektanci oferują nam coraz więcej ciekawych rozwiązań. Bogaty wybór tkanin, z jakich są wykonane, sprawia, że możemy wybrać odpowiedni model na każdą okazję czy porę roku. W sezonie zimowym króluje wełna i kaszmir, chociaż zdarzają się modele wykonane z futer naturalnych oraz sztucznych. Rękawiczki Ich zadaniem jest nie tylko ochrona naszych dłoni przed zimnem, ale także stanowią świetny dodatek podkreślający nasz charakter. Różnorodność rękawic nie zna granic. Projektanci w tym sezonie stawiają na rockowy pazur, czyli skórzany model sięgający do łokci. Nie warto jednak decydować się na klasykę w postaci czerni. Ciekawą alternatywą są metaliczne odcienie bądź kontrastujące, żywe kolory. Oczywiście warto zaopatrzyć się w takie, które posiadają modne ozdoby. Mogą to być marszczenia, cyrkonie, cekiny czy dżety. Moda zmienia się w tempie błyskawicznym i ciężko za nią nadążyć. Niektóre kwestie pozostają bez zmian, zaś niektóre przechodzą metamorfozę. Niewątpliwie wyżej wymienione zimowe niezbędniki, odpowiednio dobrane do reszty ubioru, staną się niesamowicie ciekawym dodatkiem, który dopełni całość naszej stylizacji, choć niektóre nie zawsze były tak uwielbiane, jak teraz. Pamiętajmy jednak, że to za ich sprawą podkreślimy charakter i nasz własny styl.
Ocieplacze, podkolanówki, kominy – czyli najmodniejsze dodatki na zimowy sezon
Wydawałoby się, że o II wojnie światowej i obozach koncentracyjnych napisano już tyle, że trudno dodać coś nowego, przedstawić jakieś inne spojrzenie. Mam jednak nieodparte wrażenie, że autorom „Dobranoc, Auschwitz” to się jednak udało. Może dlatego, że nie skupiają się jedynie na samych przeżyciach obozowych swoich bohaterów, że ich słuchają, starają się pokazać te osoby po prostu jako prawdziwych ludzi. Przecież ich pobyt w Auschwitz, choć naznaczył mocno całe ich życie, był tylko jakimś małym jego fragmentem. Nie zapominajcie Fascynujący jest już sam punkt wyjścia tej książki. Autorzy, zbierając różne dane na temat pracy z osobami starszymi, natknęli się w Krakowie na doktor Alicję Klich-Rączkę, która opowiedziała im o prowadzonej przez siebie przychodni dla byłych więźniów obozów koncentracyjnych i o swoich pacjentach. Tak właśnie zrodził się pomysł, by nagrać rozmowy z tymi ludźmi, ich świadectwa, bo przecież lada chwila może ich zabraknąć. Na spotkaniach tego środowiska twarzy jest coraz mniej. Nie wszyscy chętnie wracają do tamtych przeżyć, ale dla każdego z rozmówców w „Dobranoc, Auschwitz” jest jasne, że zapomnieć nie wolno. Co nas łączy Pięć osób: czterech mężczyzn i kobieta. Tak różne charaktery i wspomnienia, choć łączy je przecież jeden obóz. Józef Paczyński, więzień z pierwszego transportu, fryzjer komendanta Rudolfa Hössa, chętnie opowiadający różne historie, choćby na spotkaniach w szkołach. Najmłodsza z nich Lidia Maksymowicz, która do Auschwitz trafiła jako trzyletnia dziewczynka i została oddzielona od matki. Marceli Godlewski, zaangażowany w walkę w podziemiu, konspirator, który nawet z obozu chciał uciekać. Karol Tendera, w ostatnich latach mocno zaangażowany w procesy w sprawie „polskich obozów zagłady”. Stefan Lipniak, czterdzieści cztery miesiące za drutami. Wspominają swoje życie, opowiadają o tym, co trudne, ale i o tym, jak potem próbowali budować normalne, szczęśliwe życie. I pytają: co nas wyróżnia, co sprawiło, że nam udało się przeżyć ten koszmar? Czy taka opowieść może dawać nadzieję Choć autorzy „Dobranoc, Auschwitz” piszą o bardzo trudnym temacie, udało im się w tych rozmowach zawrzeć bardzo wiele pozytywnego przesłania, jakiegoś pokrzepienia. Dla kolejnych pokoleń, dla bliskich ich bohaterów, może dla samych siebie. W tych rozmowach przecież pada wiele słów nie tylko o cierpieniu, ale i o wybaczeniu, o chwilach trudnych, lecz także o odruchach dobra, chwilach, które dawały siłę, nadzieję, chęć życia. Każde z nich próbowało potem przeżyć swoje życie z sensem, pomagając innym, tak by ten otrzymany po raz drugi dar się nie zmarnował. Niebanalny reportaż Ta książka nie jest więc jedynie świadectwem życia w obozie, grozy wojny, ale przede wszystkim wzruszającą opowieścią o ludziach, których wspomnienia są pełne pasji, miłości, zaangażowania. Doświadczyli oni bestialstwa, traktowano ich jak zwierzęta, ale nie zapomnieli o tym, że są i chcą być ludźmi. Fragmenty dotyczące tego, co potem, co po obozie, są tu równie interesujące, a może nawet cenniejsze, bo rzadko o nie pytamy. Autorzy właściwie są w tekście niewyczuwalni, choć ich wkład w zebranie i ułożenie całości jest nie do przecenienia. „Dobranoc, Auschwitz” czyta się zadziwiająco lekko, w książce nie zawarto pytań, więc bohaterowie tak jakby zupełnie swobodnie snują przed nami swoją opowieść. Źródło okładki: www.wydawnictwoznak.pl
„Dobranoc, Auschwitz” Aleksandra Wójcik i Maciej Zdziarski – recenzja
Od wielu lat na rynku wydawniczym popularnością cieszą się pozycje z dziedziny samodoskonalenia. Czasem zawarte w tych poradnikach przemyślenia motywują do zmian lub podsuwają nowe. Poniżej zaprezentowano kilka pozycji. Niektóre trafiły już do kanonu self-help, inne to nowości. Nawyki skutecznego działania Klasyczny już poradnik Stephena Coveya "Siedem nawyków skutecznego działania" opisuje tytułowe nawyki, które lepiej pomogą osiągnąć cele, jakie przed sobą stawiamy. Autor w przystępny sposób przedstawia, co możemy zmienić w sobie, żeby skuteczniej radzić sobie w życiu zawodowym i realizować cele poza miejscem pracy. Dowiemy się także, jakie zasady pomogą nam lepiej współpracować z innymi dla osiągnięcia wspólnych celów. Siedem nawyków... sprzedano w liczbie ponad 20 milionów egzemplarzy. Bill Clinton konsultował się z autorem książki, aby wprowadzić zasady opisane przez Coveya w życie podczas swojej prezydentury. Powstała także kontynuacja poradnika, którą warto się zainteresować – "Ósmy nawyk". Do sukcesu wielkimi krokami Amerykanin chorwackiego pochodzenia Anthony (Tony) Robbins jest kolejnym autorytetem w sprawach rozwoju osobistego. Jako ekspert często wypowiada się na tematy kształtowania kariery i troski o prywatne finanse. Jego bestseller "Obudź w sobie olbrzyma" proponuje czytelnikom zerwanie z tradycyjnym przekonaniem o przeznaczeniu – autor zachęca, abyśmy sami byli kowalami swojego losu. Dzieli się technikami samodoskonalenia, których się nauczył i rozwinął, aby skutecznie wyznaczać i osiągać cele. Metoda Robbinsa zakłada aktywne wpływanie na własny stan umysłowy, emocjonalny, fizyczny i materialny. Dzięki zastosowaniu wskazówek będziemy podążać do sukcesu wielkimi krokami. Autor dzieli się także przemyśleniami na temat tego, skąd wykrzesać energię na realizację naszych pragnień. Gra ze stresem Techniki radzenia sobie ze stresem to jeden z częściej poszukiwanych tematów dotyczących doskonalenia osobowości. Autorem interesującej koncepcji na ten temat jest W. Timothy Gallwey. W książce "Wewnętrzna gra: stres" prezentuje swoją koncepcję dwóch gier, które toczymy; wewnętrzna gra odbywa się w nas samych, zaś zewnętrzną grę prowadzimy ze światem. Opanowanie naszych wewnętrznych problemów i ograniczeń, a także znalezienie w sobie siły jest równie ważne, co nasze codzienne zmagania ze światem zewnętrznym. Gallwey to autor podobnych poradników na temat gry w tenisa i golfa – stąd najlepiej wyobrazić sobie jego metodę właśnie przez porównanie ze sportem. Dżungla podświadomości Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jakieś wewnętrzne przeszkody stoją nam na drodze do szczęścia i sukcesu. Mamy wszelkie potrzebne środki, ale nie udaje nam się skutecznie działać; nasze otoczenie wydaje się spełniać nasze oczekiwania, ale nie czujemy się szczęśliwi. Może to być wina złych podszeptów naszej podświadomości. Wśród rodzimych autorów, którzy piszą na ten temat, jest też znana podróżniczka Beata Pawlikowska – od niedawna poza relacjami z wyjazdów zajmuje się też tematyką coachingową. W znacznej mierze jej porady są skierowane do kobiet, ale poruszana tematyka sprawia, że metody pracy nad własnym charakterem mogą być uniwersalne. Przykładem poradnika Pawlikowskiej o podświadomości jest "Trening szczęścia". Warto również zapoznać się z innymi tytułami z serii "W dżungli podświadomości", do której należy ta książka. Spełnianie marzeń "Potęga podświadomości" autorstwa Josepha Murphy’ego należy do kanonu poradników motywacyjnych. Pomogła już wielu czytelnikom uwierzyć w siebie, osiągnąć swoje cele, pozbyć się nałogów i usunąć bariery przeszkadzające w dążeniu do spełnienia ich marzeń. Murphy podsuwa czytelnikom prostą metodę, dzięki której wykorzystamy wyobraźnię do realizacji swoich pragnień. Według autora książki, jeśli potrafimy w coś uwierzyć bez zastrzeżeń i zobrazować w umyśle – nasza wiara zamieni się w rzeczywistość. Brzmi to dość łatwo, a nawet rodzi pytanie o skuteczność metody, ale warto się zapoznać z poradami Murphy’ego i wykorzystać opisane ćwiczenia w działaniu. W książce znajdziemy porady dotyczące pracy i kariery, pieniędzy, związków i przyjaźni. Zawieranie cennych znajomości Kolejny poradnik w tym zestawieniu dotyczy zawierania znajomości, wywierania wpływu i przewodzenia, ale też pielęgnowania przyjaźni i troski o relacje z najbliższymi. "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi", której autorem jest Dale Carnegie – mimo dość podejrzanie dosłownego tytułu - wcale nie oferuje banalnych przemyśleń. Wręcz przeciwnie: zaskakuje żywym stylem, wieloma ciekawymi historycznymi anegdotami i wszechogarniającym optymizmem, jaki z czasem udziela się czytelnikowi. Carnegie analizuje kolejno zasady, którymi powinniśmy się kierować w kontakcie z ludźmi, aby zyskać ich przychylność. Nie stara się przedstawiać metod, popularnych dziś, manipulacji i perswazji, ale raczej opiera swoje rady na przyjaznym zrozumieniu drugiej osoby. Zaprezentowane książki na pewno zainteresują czytelników, którzy nie boją się wprowadzania zmian w życiu i stale pracują nad sobą. Jeśli interesuje cię radzenie sobie ze stresem, stawanie się bogatym, spełnianie marzeń, pokonywanie wewnętrznych lęków i barier, czy zawieranie cennych znajomości – warto zacząć od opisanych tutaj pozycji. Najważniejsze jest jednak wprowadzanie przeczytanych porad w życie – i właśnie po to sięgniemy po te książki, prawda?
Książki pomagające doskonalić osobowość
Czy wiesz, co powinno jeść twoje dziecko w okresie niemowlęcym? Wprowadzanie kolejnych produktów do diety malucha to bardzo ważny element jego rozwoju – należy robić to z głową, aby dziecko było zdrowe i rozwijało się prawidłowo. Maluchy to wyjątkowo wybredni konsumenci żywności. Organizmy małych dzieci powoli przystosowują się do nowych pokarmów, dlatego należy je odpowiednio wprowadzać, aby nie nabawić dziecka alergii pokarmowej lub nie zaszkodzić jego rozwojowi. Wiele młodych mam nie wie, kiedy jest odpowiedni moment na wprowadzenie nowego jedzenia do diety dziecka, czego nie powinno pić i jak uzupełniać jego jadłospis, aby odżywianie było jak najzdrowsze. To właśnie z myślą o młodych mamach Marta Jas-Baran stworzyła poradnik, w którym zebrała najważniejsze informacje oparte nie tylko o wiedzę, ale również własne doświadczenia, a także zdanie najważniejszego recenzenta, czyli jej syna Krzysia. Jak odżywiać niemowlę? Marta Jas-Baran w książce „U malucha na talerzu. Zdrowa dieta dla niemowląt” podaje nie tylko sporą dawkę wiedzy teoretycznej, ale załącza również przepisy na zdrowe dania, które są szybkie i proste w przygotowaniu oraz wyjątkowo zdrowe i odpowiednie dla małego dziecka. Autorka w przejrzysty sposób pokazuje, jak i czym karmić dziecko, aby było zdrowe i przygotowane na dalsze urozmaicanie diety. Zaznacza również, jak ważne jest dawkowanie posiłków, aby w przyszłości maluszek jadł odpowiednie porcje jedzenia. Jest to szczególnie istotne w obecnych czasach, gdy problem nadwagi u dzieci z roku na rok się powiększa. Nowoczesne i zdrowe gotowanie dla młodego smakosza Dużym plusem „U malucha na talerzu” są właśnie przepisy na potrawy, które są nowoczesne i zawierają odpowiednią dawkę zdrowych składników. Wszystkie przystosowane są do zaleceń lekarzy i zgadzają się z normami Komitetu Żywienia Europejskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci. Dzięki temu czytelniczki mają pewność, że stosując przepisy autorki, dają swoim dzieciom to, co najlepsze. Istotne są również zawarte w książce dane dotyczące nowego modelu żywienia niemowląt karmionych piersią, które odpowiadają zaleceniom lekarzy pediatrów. „U malucha na talerzu” Marty Jas-Baran to książka, która w przejrzysty sposób dostarcza odpowiedzi na wiele pytań, które nurtują młode mamy. To spora dawka wiedzy, którą łatwo przetrawić i wykorzystać w codziennych życiu, aby mieć pewność, że odżywiamy dziecko w najlepszy z możliwych sposobów. Źródło okładki: publicat.pl
„U malucha na talerzu. Zdrowa dieta dla niemowląt” Marta Jas-Baran – recenzja
Trwały i funkcjonalny blat to element każdej kuchni. Na nim przygotowujemy posiłki, stawiamy gorące naczynia i kroimy warzywa. Często jednak nie wiemy jak wybrać ten odpowiedni. Oto kilka porad, które pomogą ci podjąć decyzję. Na początek ustalmy, że każdy blat kuchenny powinien być funkcjonalny, wygodny i trwały. Żeby jednak nie było za prosto, musisz wybrać go tak, aby pasował do stylu, w którym urządzona jest kuchnia. Trzeba więc połączyć walory estetyczne z jego praktycznymi funkcjami. Jak to zrobić? Po pierwsze: odporność na zabrudzenia i uszkodzenia Kupując blat do kuchni zwróć uwagę na materiał, z którego jest wykonany. Ponieważ korzysta się z niego na co dzień, głównie do przygotowywania posiłków, powinien być trwały i odporny na zarysowania i zabrudzenia. Nie może wchłaniać płynów oraz soków wydzielanych np. z warzyw i owoców. Ponadto powinien być łatwy w użytkowaniu i nie ulegać ścieraniu. Często zdarza się, że niechcący upadnie nam jakieś naczyne. Blat musi być wytrzymały na uszkodzenia mechaniczne, dlatego tak ważny jest wybór materiału. Popularne są blaty laminowane, nie tylko ze względu na swoją niską cenę. Cechują się bowiem odpornością na wysokie temperatury i plamy z tłuszczu. Łatwo się je czyści. Nie są jednak odporne na działanie wody. Jeśli stawiasz na solidność to wybierz blat z betonu lub granitu. Nie straszna im woda i inne zabrudzenia. Są wytrzymałe na wszelkie uszkodzenia. W dodatko wyglądają efektownie. Po drugie: szerokość blatu Blat kuchenny powinien być nieco szerszy niż szafki stojące. Standardowa głębokość blatu wynosi 60 cm i większość producentów dostosowuje się do tej normy. Dzięki takiemu rozplanowaniu, ściekająca ciecz nie będzie brudziła innych mebli, a jedynie podłogę, z której zdecydowanie łatwiej usunąć zanieczyszczenia. Ponadto ułatwia to zbieranie okruchów i pozostałości z blatu. Po trzecie: kolor Dopasowanie koloru blatu zależy od tego, jaki efekt chcesz osiągnąć. Blat może mieć odcień podłogi lub z nią kontrastować. To samo, jeśli chodzi o szafki lub płytki. Ważne, by wkomponował się w wystrój kuchni. Nie musisz ograniczać się do jednego materiału. Możesz łączyć ze sobą różne faktury i desenie. Pamiętaj jednak, że im skromniej, tym lepiej. Zazwyczaj na blacie kuchennym stoi wiele rzeczy, a w połączeniu z bogatym wzorem, można mieć wrażenie nieporządku. Do białej kuchni pasuje zarówno blat drewniany, jak i czarny. Jeśli chcesz ożywić wnętrze, wybierz blat kolorowy. Biały blat jest odpowiedni dla tych, którzy chcą mieć stonowaną kuchnię. Połączenie takiego samego koloru szafek, podłogi i blatu będzie mdłe. Lepiej tego unikać. Oprócz aspektów estetycznych, kolor również musi być funkcjonalny. Przede wszystkim nie może się ścierać i blaknąć pod wpływem czynników atmosferycznych (np. promienie słoneczne). Nie powinien również tracić połysku. Po czwarte: odporność na temperatury Nie trzeba chyba mówić, że prędzej czy później na blacie znajdzie się rozgrzany garnek, czy inne naczynie, wyjęte prosto z piekarnika. Przed zakupem blatu upewnij się, że materiał, z którego jest zrobiony, sprosta wysokim temperaturom. Wybierz tak, aby gorąca brytfanka i świeżo parzona kawa nie zostawiły na nim śladu. Po piąte: cena To również istotny aspekt, szczególnie dla twojego portfela. Ceny blatów sa bardzo różne. Najtańsze rozwiązanie to blat laminowany. Jest lekki i występuje w wielu wzorach i kolorach. Łatwo się go czyści, ale źle wykończony na krawędziach pęcznieje po kontakcie z wodą. Najdroższe natomiast są blaty stalowe i szklane. Idealne do kuchni nowoczesnych. Charakteryzują się bardzo wysoką trwałościa i odpornością na zarysowania, stłuczenia, wilgoć oraz plamy. Są jednak zimne w dotyku i trzeba je dokładnie wycierać, by nie pozostawić nieestetycznych smug. Możesz również wybrać blat betonowy, kamienny, żywiczny bądź drewniany. Każdy z nich ma swoje wady i zalety. Ważne żeby kierować się względami praktycznymi. Blat musi dobrze spełniać swoje zadanie, być funkcjonalny i wytrzymały. Ponadto powinien zostać dobrany tak, by pasował do wystroju kuchni.
Wybieramy blat do kuchni - 5 praktycznych porad
Polacy mają coraz mocniejszą ofertę inteligentnych telefonów komórkowych. Ich urządzenia zdecydowanie nie mogą się równać z topowymi modelami zachodnich konkurentów, ale są też od nich zdecydowanie tańsze. Czym więc warto się zainteresować? Oto sześć najciekawszych polskich smartfonów! MODECOM XINO Z46 X4+ Za wydajność XINO Z46 X4+ odpowiada czterordzeniowy procesor MT6582M Cortex-A7 o częstotliwości taktowania 1,3 GHz. Telefon został wyposażony w slot obsługujący dwie niezależne karty SIM. Pozwala to na jednoczesne użycie zarówno firmowej, jak i prywatnej karty telefonicznej w tym samym urządzeniu. Nie zabrakło też całkiem sporego, 4,6-calowego wyświetlacza IPS z matrycą o rozdzielczości qHD (960 x 540 pikseli). Pamięć operacyjna o pojemności 1GB oraz podwójna 64-bitowa magistrala oznacza przyzwoite działanie procesów systemowych oraz uruchomionych aplikacji.W smartfonie zastosowano układ graficzny Mali-400 MP2 z wbudowanym akceleratorem grafiki 3D, który umożliwia odtwarzanie filmów wysokiej rozdzielczości Full HD oraz korzystanie z gier i aplikacji opartych na trójwymiarowej grafice. Zamontowany w przedniej części smartfona dwumegapikselowy aparat pozwala prowadzić wideorozmowy. Z kolei tylna kamera o rozdzielczości 8 megapikseli z wbudowanym autofocusem oraz lampą błyskową LED wykonuje całkiem przyzwoite zdjęcia. Dodatkowo tylny aparat umożliwia rejestrację filmów wideo w jakości HD 1080p. Pamięć wewnętrzną (8 GB) można poszerzyć za pomocą czytnika kart pamięci microSDHC do 32 GB. Całością zarządza system operacyjny Android 4.4 KitKat. Overmax Vertis Yard Ośmiordzeniowy procesor 1,7 GHz, 2 GB RAM i 16 GB pamięci wewnętrznej zdecydowanie powinny zapewnić komfort użytkowania. To jednak nie koniec zalet tego smartfona. Dzięki zamontowanemu aparatowi o rozdzielczości 13 MPix z autofocusem telefon ten może zastąpić nam aparat kompaktowy. Dzięki technice HDR (High Dynamic Range) zrobimy zdjęcia scen charakteryzujących się dużą rozpiętością tonalną. Aparat posiada także opcję wykrywania twarzy i uśmiechu. Gdy tylko w kadrze znajdzie się twarz, aparat natychmiast ustawia odpowiednią ostrość.5-calowy wyświetlacz HD jest wykonany w technologii IPS. Telefon wyposażono w szereg przydatnych złącz (MicroUSB, MiniJack), GPS, Bluetooth (w wersji 4.0), Dual SIM i modem 3G. Do zestawu dołączono dodatkową baterię o pojemności 2900 mAh. Dodatkowa tylna obudowa z przednim interaktywnym panelem nie tylko zabezpieczy telefon przed uszkodzeniem, ale również ułatwi korzystanie z jego podstawowych funkcji.Smartfon posiada również komplet preinstalowanych aplikacji – m.in.: Onet News, Nexto, Antywirus Avast, Yanosik, Flotis i nawigację BeOnRoad. W zestawie u wybranych sprzedawców użytkownicy znajdą również starter Internet Play ze stanem konta 300 Mb ważny przez 3 dni. Krüger&Matz Soul 2 Telefon ten jest wyposażony w wyświetlacz o przekątnej 4,7 cala. Jest zarządzany przez prosty w obsłudze i mający opinię praktycznie bezproblemowego i bezawaryjnego system Windows Phone 8.1. Za wydajność odpowiada procesor Qualcomm MSM8212, co w zupełności wystarczy do komfortowego korzystania z telefonu bez irytującego „zacinania się” czy długiego czasu oczekiwania na uruchomienie aplikacji. Telefon posiada 8 GB pamięci na dane, co nie jest oszałamiającą ilością, ale z czasem możemy ją rozszerzyć za pomocą karty microSD. Soul 2 obsługuje tryb dual-SIM, co oznacza, że może równocześnie obsługiwać dwie karty od telefonii komórkowej. To z kolei oznacza, że możemy używać jednego urządzenia zarówno do prywatnych, jak i służbowych celów. Nie zabrakło w tym telefonie najnowszych modułów komunikacji bezprzewodowej, w tym Bluetooth 4.0.Całość uzupełnia 4,7-calowy wyświetlacz pracujący w rozdzielczości HD oraz 8-megapikselowy aparat, który powinien nam wystarczyć do uwiecznienia większości ciekawych chwil w przyzwoitej jakości. Według producenta akumulator wystarczy nam na osiem godzin korzystania z telefonu (a więc przy włączonym cały czas wyświetlaczu), co również jest przyzwoitym wynikiem. GOCLEVER INSIGNIA 530 LTE INSIGNIA 530 LTE to smartfon obsługujący szybką transmisję danych 4G LTE. Zasięg sieci został dodatkowo wzmocniony dzięki zastosowaniu czterech laserowo nakładanych anten. Ekran INSIGNII 530LTE wykonany jest w technologii IPS i pracuje w rozdzielczości HD 1280x720 pikseli. Wyświetlacz wspiera pięć punktów dotyku i w celu podwyższenia odporności pokryty został taflą DragonTrail, dzięki czemu ekran jest cieńszy i wytrzymalszy na naprężenia, a tym samym na wszelkiego rodzaju uszkodzenia. Opisywana INSIGNIA to smukły (8 mm grubości) smartfon w obudowie z metalowymi elementami. Zastosowana w aparacie INSIGNII 530 LTE 13-megapikselowa matryca Sony gwarantuje dobre zdjęcia nawet w trudnych warunkach oświetleniowych. 2 GB pamięci operacyjnej RAM w telefonie wystarczy nawet do bardziej wymagających aplikacji i jest uzupełniona o 16 GB pamięci masowej, którą można rozszerzyć za pomocą karty microSD. Ciekawym dodatkiem do telefonu jest przezroczyste etui na tylną obudowę. Osłania smartfon za pomocą cienkiej plastikowej powłoki, pozostawiając dostęp do portów, kamery i przycisków. Manta Quad Titan MSP4004 Quad Titan MSP4004 pracuje pod kontrolą systemu Android 4.4 KitKat. Jego interfejs wyświetlany jest na wyświetlaczu o przekątnej 4 cali oraz rozdzielczości 480 x 800 pikseli, który rozpoznaje jednocześnie do pięciu punktów dotyku. Nie zabrakło też obsługi dwóch kart SIM równocześnie.Za wydajność odpowiada czterordzeniowy procesor MT6589 Quad Core o częstotliwości taktowania 1,2 GHz, który poradzi sobie z wymagającymi aplikacjami oraz trójwymiarowymi grami. Układowi scalonemu towarzyszy 512 MB pamięci RAM. Wbudowany do telefonu moduł GPS w połączeniu z preinstalowaną nawigacją poprowadzą nas pod wskazane miejsce. myPhone Infinity 3G To telefon na naprawdę światowym poziomie. Konstrukcja o grubości 7,4 mm, tafla szkła Gorilla Glass 3 pokrywająca przedni oraz tylny panel i wydajne podzespoły o tym świadczą. Warto tu wskazać chociażby wyświetlacz HD, ośmiordzeniowy procesor oraz 8-megapikselowy aparat Sony BSI F2.4. myPhone Infinity dostępny jest także w wersji obsługującej sieć LTE. Ochronna 5-warstwowa powłoka oleofobowa na wyświetlaczu zapobiega nadmiernemu zanieczyszczaniu ekranu, a wspomniany wyżej aparat Sony obsługuje funkcje zdjęć panoramicznych, techniki HDR czy wykrywania uśmiechu. Dodatkowo aparat umożliwia rejestrowanie wideo w rozdzielczości Full HD 1080p. Równie ciekawy jest przedni aparat 5-megapikselowy z optyką OmniVision i szafirowym szkłem obiektywu. Koniecznym wsparciem dla procesora jest wystarczająca ilość pamięci operacyjnej RAM. Tu zainstalowano jej jeden gigabajt, chwaląc się, że system operacyjny Android KitKat dostosowano tak, by zanadto jej nie obciążał. Z kolei na dane mamy do dyspozycji 16 GB. Dołączony akumulator o pojemności 2000 mAh wystarczy, by zapewnić nam do dwóch dni pracy urządzenia przy standardowym użytkowaniu. Czas czuwania wynosi 11 dni. Smartfony polskich producentów może nie imponują możliwościami i swoim designem, ale z pewnością oferują dobrą jakość za dość niską cenę. Jeżeli szukamy budżetowego inteligentnego telefonu, warto zainteresować się ofertą polskich firm.
Topowe smartfony polskich producentów
Zima zadomowiła się w Polsce już na dobre. Śnieg i ujemne temperatury nie sprzyjają beztroskiej jeździe motorem. Motocykliści spędzają więc czas wolny na wiele innych sposobów. Jednym z nich jest oglądanie filmów, także tych o tematyce dotyczącej jednośladów. Co obejrzeć w tę zimę, by nie stracić czasu? Oto kilka filmowych propozycji. Takie klasyki kina motocyklowego, jak Easy Rider czy Motór z pewnością każdy zna i lubi. Dlatego te klasyki w poniższym zestawieniu będą z premedytacją pominięte. Skupimy się raczej na filmach mniej znanych, choć bardzo lubianych przez środowisko motocyklistów. Będą produkcje dokumentalne, historyczne i te o sporcie motocyklowym. Droga wolna, czyli kino drogi Film Droga wolna jest świeżą produkcją, bo do kin wszedł w 2014 roku. Reżyserami, scenarzystami i bohaterami są trzej motocykliści, którzy dokumentują swoją podróż przez Rumunię, Ukrainę, Turcję i Gruzję. Droga wolna to film, w którym motocykle są jedynie tłem dla przygód, który doświadczają bohaterowie. Te doświadczenia to m.in. pozowanie do obrazu malarki o polskich korzeniach, piłkarska rozgrywka z drużyną złożoną z nastolatków, czy też procesja z obrazem świętym odbywająca się w wiosce w Gruzji, znajdującej się u podnóża Małego Kaukazu. Podróżom towarzyszą oczywiście wzloty i upadki, te na motocyklach przede wszystkim, a także samodzielny serwis maszyn, noce pod gwiazdami i jedzenie z puszek. Całość dopełniają piękne krajobrazy. W dwóch słowach: podróż -marzenie, taka, o której wielu motocyklistów fantazjuje lub taka, którą wielu już odbyło. Co nas kręci? W filmie o tym tytule fani motocykli opowiadają o tym, skąd wzięła się ich pasja. Wypowiadają się zawodowcy, m.in. zawodnicy MotoGP, potentaci na rynku odzieży ochronnej dla motocyklistów, ale także ci „przeciętni” miłośnicy jednośladów. W filmie oglądamy historie tych najmłodszych – kilkulatków zarażonych pasją przez rodziców, a także tych starszych, którzy pamiętają początki popularyzacji kultu motocykli na świecie. Z filmu płynie jeden ważny przekaz: jednoślady są dla wszystkich, bez względu na płeć, wiek czy sprawność. Prawdziwa historia Jak sama nazwa wskazuje, film opowiada prawdziwą i zarazem niezwykłą historię Burta Munro (Anthony Hopkins), konstruktora motocykla Indian, którym bohater chce pobić rekord prędkości podczas wyścigów na wyschniętym jeziorze Bonneville. Aby się tam dostać, Munro przebywa drogę pełną przeciwności i niepowodzeń, ale mimo wszystko jego marzenie okazuje się silniejsze. Burt przesiaduje całymi dniami w garażu i dopracowuje każdy szczegół, by w dniu próby wszystko poszło tak, jak zaplanował. Choć Munro to mężczyzna w podeszłym wieku, jego marzenia i pasja są wciąż młodzieńcze. Bohater kocha wszystko, co ma silnik i dwa koła. Odtwórca głównej roli, Anthony Hopkins, przyznał, że postać Burta Munro jest rolą jego życia. Gratka dla fanów sportu motocyklowego Film Najszybszy jest skierowany do wszystkich, którzy celebrują każdy weekend, oglądając wyścigi MotoGP. Reżyser filmu pokazuje, ile poświęcenia wymaga zaangażowanie w wyścigi motocyklowe. W filmie prezentowane są ekskluzywne wywiady z zawodnikami (Valentino Rossi, Marco Simoncelli i inni), a także wyjątkowe zdjęcia z toru. Najszybszy to prezentacja wyścigów „od zaplecza” i uświadomienie widzowi, że na sam szczyt prowadzi droga często bardzo wyboista i pełna niepowodzeń. To tylko kilka z wielu filmów, które dotyczą motocykli. Z pewnością obejrzenie któregoś z nich umili zimowy wieczór.
Motocyklowe filmy na zimowe wieczory
Pokaż mi jak mieszkasz, a powiem ci kim jesteś. Aranżacja wnętrza mieszkania lub domu, w którym przyszło nam spędzać życie, to doskonała wizytówka nas samych, naszych preferencji, gustu i osobowości. Jednak z biegiem lat nasze upodobania często ulegają zmianie. Wychodząc naprzeciw tym tendencjom, projektanci wymyślili niezwykły system mebli, który jak żaden inny nie pozwala na nudę, daje za to możliwość samodzielnej aranżacji wnętrza. Mowa tu oczywiście o meblach modułowych. Regał modułowy – historyczne początki Początki tego bardzo popularnego dzisiaj rozwiązania sięgają jeszcze lat czterdziestych. Zniszczenia po II wojnie światowej i idąca za tym zła sytuacja mieszkaniowa pociągnęły za sobą wiele zmian. Większe lokale zaczęto dzielić na mniejsze. Niewielki metraż wymagał zastosowania nowych rozwiązań w aranżacji wnętrz. Kredensy, masywne biurka i inne przedwojenne meble w nowych warunkach okazały się nieprzydatne, bowiem były za duże i za ciężkie. To wymusiło zmiany w ich konstrukcji. Pod koniec lat czterdziestych małżeństwo amerykańskich projektantów – Charles i Ray Eamesowie – zaprezentowało światu swój projekt regału modułowego i inspirowanej nim serii modernistycznych mebli. Flagowy mebel składał się ze stalowej ramy i płyt ze sklejki, można było go złożyć samodzielnie. Miał służyć do przechowywania dużej ilości przedmiotów o różnych gabarytach. Jednak na Zachodzie nie zdobył popularności. Za to w Polsce? Wręcz przeciwnie. Meblościanka Meblościanka Kowalskich była młodszą siostrą regału modułowego i niezbędnym elementem wyposażenia każdego PRL-owskiego mieszkania w bloku z wielkiej płyty. Pełniła rolę przede wszystkim funkcjonalną, nie estetyczną – jej zadaniem było przechowywanie jak największej ilości przedmiotów. Mało kto wie, że jej nazwa nie wzięła się z jej dostępności dla przeciętnego „Kowalskiego”, ale od nazwiska jej twórców – Bogusławy i Czesława Kowalskich, którzy wygrali konkurs na projekt mebla przeznaczonego do mieszkań o niedużym metrażu. Meblościanka wykonana była na ogół z płyty paździerzowej. Jej poszczególne, dostępne na rynku modele, nazywane były imionami kolejnych projektantów. W tamtych czasach trudno było znaleźć mieszkanie, w którym nie znajdowała się „Irena” czy „Jan”. Meblościanka złożona była z różnego rodzaju elementów – szafek, szuflad, barku, które należało umieścić jedno na drugim. W rezultacie otrzymywało się konstrukcję zajmującą całą ścianę. W czasach, w których przestrzenne lokale w kamienicach były już tylko wspomnieniem, a wielopokoleniowa rodzina zajmowała niewielkie mieszkanie, jedno lokum nierzadko pełniło funkcję sypialni, jadalni i pokoju dziennego – w jego centrum znajdowała się oczywiście meblościanka. Mebel ten, pogardzany dziś przez jednych, wspominany z sentymentem przez drugich, nierozerwalnie wiąże się z historią współczesnej Polski, a dla wielu wciąż jest elementem codziennego wystroju wnętrz, o czym możemy się przekonać szczególnie wtedy, gdy dzielimy mieszkanie z rodzicami lub dziadkami. Meble modułowe – powrót do łask W ostatnich latach na rynku deweloperów ogromnym wzięciem cieszą się kawalerki i mieszkania o małych metrażach. Kluczową rolę odgrywają tu względy cenowe – każdy z nas chce mieć własny lokal, a mieszkania wielopokojowe czy apartamenty często pozostają poza naszym zasięgiem finansowym. Szukanie nowych rozwiązań w aranżacji wnętrz dla mieszkań o małym metrażu przyczyniło się do powrotu mebli modułowych. Choć inspirowane pomysłami znanymi z meblościanek, dzisiejsze meble modułowe nie mają z nimi wiele wspólnego. Są lżejsze, mniejsze i bardziej nowoczesne. Co jednak najważniejsze, są elementami autonomicznymi – można je łączyć w dowolny sposób, układając jeden na drugim bądź rozmieścić osobno, co było nie do pomyślenia w klasycznych meblościankach. Ciężkie meble, zakrywające ścianę od podłogi do sufitu, to już przeszłość. Dla indywidualistów Meble modułowe cieszą się ogromnym powodzeniem ze względu na to, że jak żadne inne wspierają indywidualizm – możemy je rozmieścić wedle naszego gustu i preferencji. Z tego samego zestawu elementów jesteśmy w stanie stworzyć nieskończoną ilość aranżacji. Możemy zmienić układ, jeśli dotychczas obowiązujący zwyczajnie nam się znudzi, bowiem przestrzeń w łatwy sposób daje się przearanżować. Ta sama szafa czy regał, które wczoraj stały koło okna, jutro mogą już stać koło drzwi. Niezwykle ważne jest to, że to meble modułowe przystosowują się do mieszkania, nie na odwrót. W czasach dużej mobilności, kiedy zdarza nam się zmieniać lokal mieszkaniowy kilkakrotnie w ciągu życia, jest to szczególnie ważne – te same meble w innym układzie sprawdzą się doskonale w innym miejscu. Są więc inwestycją na lata. Na personalizację aranżacji wnętrz pozwala nie tylko wielorakość możliwych zestawień mebli modułowych, ale również ich dostępność w nieskończonej gamie wzorów i kolorów. Indywidualizm tego rozwiązania widoczny jest już w momencie zakupu – z zestawu dostępnych mebli sami wybieramy te, które chcemy wykorzystać u siebie w domu. W miarę potrzeb możemy później dokupić kolejne elementy. Ogromne znaczenie ma również fakt, że meble modułowe są niezwykle funkcjonalne i ergonomiczne. Często funkcjonują na zasadzie „dwa w jednym” – szafa może mieć wysuwany blat, który służy jako biurko, a w łóżku mogą znajdować się szuflady do przechowywania butów lub ubrań. To pozwala na oszczędność miejsca, co jest szczególnie ważne w mieszkaniach o małych metrażach. Meble modułowe wpisują się w obowiązujący od kilku lat trend personalizacji i minimalizmu w aranżacji wnętrz. Są jednocześnie piękne i praktyczne. Sprawdzą się doskonale jako wyposażenie sypialni, łazienki czy kuchni. To obowiązkowy zakup dla każdego urządzającego mieszkania indywidualisty i fana praktycznych rozwiązań.
Powrót mebli modułowych
Kiedy słyszymy słowo grunge, zazwyczaj oczami wyobraźni widzimy zbuntowanych, raczej pesymistycznie nastawionych do życia nastolatków ubranych w kraciaste koszule, poszarpane jeansy oraz ciężkie buty, w wolnych chwilach jeżdżących na deskorolkach i wsłuchujących się w gitarowe brzmienie oraz teksty takich klasyków, jak Nirvana czy Alice in Chains. Być może nasza młodość przypadła na lata 80. lub 90. i możemy pochwalić się zdjęciami przedstawiającymi nas w takim właśnie wydaniu. Nostalgia za tym okresem jest wciąż żywa i wraca w tym sezonie w nieoczywistych odsłonach. Skąd czerpać inspiracje? Na początek warto sięgnąć do źródeł i poczuć klimat klasycznego nurtu grunge sprzed ponad dwudziestu lat. Wśród kobiecych ikon tego stylu wymienia się między innymi: Gwen Stefani, Courtney Love, Drew Barrymore, Liv Tyler, Kim Gordon oraz PJ Harvey. Ich stylizacje utrzymane w tonacjach czerni, fioletu, granatu i zieleni wyróżniał pozornie niedbały charakter – górną część garderoby stanowiły przykładowo T-shirty z nadrukami, kardigany, swetry oversize lub flanelowe koszule w kratkę, które chętnie wiązano również na biodrach. Dolną część stylizacji tworzyły najczęściej spódniczki mini lub wytarte, podziurawione jeansy. Sukienki grunge również były szyte z tego materiału, pojawiały się także modele z dżerseju w kratkę lub motywy kwiatowe na ciemnym tle, które zestawiano obowiązkowo z mocniejszymi dodatkami, podkreślającymi swobodę i naturalność stylizacji. Na nogi zakładano trampki lub martensy. Nie liczyła się wyszukana torebka czy dopracowany makijaż. Zgodnie z założeniami grunge, to my określamy w czym czujemy się dobrze, możemy przełamywać schematy – bezrefleksyjne podążanie za tym, co jest aktualnie modne, nie ma najmniejszego sensu. Warto jednak szukać inspiracji. Wśród zagranicznych gwiazd, które często decydują się na ciekawe zestawienia grunge, można wymienić kiedyś słodkie, dziś buntownicze bliźniaczki Olsen, gwiazdę serialu Plotkara Taylor Momsen czy też Kristen Stewart, znaną z tego, że podczas oficjalnej gali potrafi zamienić eleganckie szpilki na trampki. W Polsce na uwagę zasługują utrzymane w tym klimacie stylizacje Mariny Łuczenko, Małgorzaty Halber oraz Mai Sablewskiej. Styl grunge po liftingu Swoboda i drapieżność tego stylu nadal inspirują projektantów kobiecej odzieży i dodatków, choć obecnie nadaje im się bardziej „wygładzonego” i seksownego charakteru. Koszule nadal powinny być w kratkę, najlepiej czarno-czerwoną lub czarno-niebieską, ale już niekoniecznie z flaneli. Niekiedy nie zaleca się wiązania ich na biodrach, ponieważ w ten sposób dodają optycznie kilka zbędnych centymetrów. W ich ukryciu mogą natomiast pomóc obszerne T-shirty z nadrukami oraz swetry, które zgodnie ze stylistyką grunge sprawiają wrażenie spranych, znoszonych. Popularnym deseniem, obok kratki, są czarno-białe paski. Tak jak w przeszłości, jak najbardziej wskazane jest eksponowanie nóg. Modne są więc spódniczki mini oraz krótkie podziurawione jeansowe szorty, często zestawiane z czarnymi rajstopami. Niekiedy pojawiają się stylizacje z długimi spódnicami – czarnymi lub w kratkę. Jeżeli chodzi o długie spodnie, równolegle z klasycznymi, „poszarpanymi”, jeansowymi rurkami (głównie niebieskimi w rozmaitych tonacjach, choć pojawiają się także czarne i marmurkowe szare), funkcjonują imitujące czarną skórę legginsy oraz spodnie w kratkę. W chłodniejsze dni, dla podkreślenia buntowniczego charakteru stylizacji, warto założyć kultową ramoneskę lub jeansową kurtkę, również w wersji oversize. Pomóc w tym mogą także dodatki – masywne botki na słupku lub koturnach, trepy, w okresie letnim zamienione na ciężkie wizualnie sandały (na przykład traktory) lub trampki. Klimat grunge można wydobyć także z neutralnych ubrań bazowych zestawionych z ćwiekami, rzemykami, szalami, czapkami w kratkę, jeansowym, spranym plecakiem. Dużą rolę odgrywają tutaj kontrasty – łącząc na przykład skarpetki z falbanką, pończochy czy zakolanówki z ciężkimi butami lub zakładając militarne buty w żywym, ciepłym kolorze, nadajemy stylizacji bardziej kobiecy charakter. Czy jest to styl dla każdego? Każda z nas lubi sobie pozwolić przynajmniej na odrobinę luzu i spontaniczności – nie jest to cecha sztywno przypisana do wieku. Czasem wystarczy mocniejszy dodatek, deseń, aby uczynić stylizację bardziej drapieżną. Po dziesięciu godzinach duszenia się w gorsecie korporacyjnego dress code, warto dać sobie prawo do założenia ubrania, które podkreśli naszą indywidualność. Współczesny grunge nie jest zarezerwowany wyłącznie dla zbuntowanych nastolatków – ma wiele odsłon i stanowi obecnie jeden z dominujących nurtów w modzie ulicznej.
Grunge w nowoczesnym wydaniu