source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Skarpety mogą być supermodnym dodatkiem. Zwłaszcza, gdy są grube, rzucające się w oczy i wystają z botków, sztybletów lub kozaków. Pomysł brzmi ekstrawagancko? Nie, gdy pomyśli się o zimie, mrozie i marznących stopach. Projektanci proponują nam dodatek, który nie tylko jest modny, ale także wygodny i sprawia, że będzie nam ciepło. Czego chcieć więcej? Skarpetki na ogół są schowane w kapciach, butach, pod spodniami. Nie rzucają się w oczy i traktujemy je jako coś oczywistego i praktycznego. Wystające z butów często kojarzą nam się także z wizerunkiem polskiego turysty na wakacjach – białe skarpetki noszone do sandałów i klapek to symbol jednego z największych modowych kitów. Pora jednak przełamać ten wizerunek. Tej zimy nadszedł czas, abyśmy spojrzały na skarpetki jak na najmodniejszy dodatek.
W obronie stóp przed zimnem
Każda z nas to zna – kupiłyśmy piękne, modne kozaki i wyszłyśmy na zewnątrz, nie bojąc się śniegu i mrozu. Jednak niesprzyjająca spacerom zimowa pogoda daje się nam we znaki i po jakimś czasie i tak zaczynamy odczuwać nieprzyjemny chłód, a nasze stopy marzną. Co może nas uratować w takiej sytuacji? Na ratunek przyjdą nam grube skarpety. W tym roku projektanci zaczęli lansować na wybiegach skarpetki, podkolanówkii zakolanówki, wystające nie tylko z botków i kozaków, ale także noszone do szpilek. Chociaż trend jest trudny, istnieje kilka możliwości, aby nie wyglądał tandetnie, tylko elegancko i stylowo. Ponadto modne skarpetki sprawią, że będziemy nie tylko wyglądać trendy, ale także będzie nam ciepło i wygodnie.
Jak dobrać skarpety do butów?
Aby wystające z butów skarpetki wyglądały stylowo, należy zwrócić uwagę na odpowiednie proporcje i długość dodatków. Najlepiej, by wystawały zaledwie kilka centymetrów ponad krawędź cholewki buta. Istnieje zasada, że im dłuższe skarpetki, tym but powinien być wyższy. Krótkie, sięgające kostki skarpetki sprawdzą się do mokasynów i butów w stylu oxford. Jeśli chcemy założyć zakolanówki, najlepiej wybrać wysokie kozaki na obcasie. Należy także pamiętać, że skarpetki mogą optycznie skracać nogi. Gdy założymy je do mini, nie musimy się specjalnie martwić o nasze proporcje. Jednak jeśli nie masz długich nóg supermodelki, powinnaś unikać skarpetek noszonych do spódnic sięgających połowy łydki.
Koronki dla romantyczek
Jednym z lansowanych przez projektantów modeli są skarpetki ozdobione koronką. Nie powinny być zbyt długie, aby nie wyglądały infantylnie. Sprawdzą się jako uzupełnienie romantycznych stylizacji, np. utrzymanych w pastelowych kolorach, z rozkloszowaną, szeroką spódnicą i krótkim, jasnym sweterkiem. Możemy także za ich pomocą przełamać mocne, rockowe stroje, dobierając je do ciężkich botków lub martensów.
Seksowne zakolanówki
Nic nie wydłuża i wyszczupla nóg tak jak ciemne, sięgające kolan kozaki. Jeśli dobierzemy do nich zakolanówki, ciemne lub w kontrastującym z butami kolorze, możemy mieć pewność, że nasze nogi będą sięgać nieba.
Grube sploty na mrozy
Zimowy wieczór z przyjaciółkami i gorącą czekoladą? Idealną stylizacją, zarówno wygodną, jak i modną, będzie długi sweter oversize, delikatne bransoletki i grube wełniane skarpety o wyrazistych splotach.
A może z kotem?
Jeśli chcesz pokazać poczucie humoru, doskonałym wyborem będą kolorowe, zabawne skarpetki w printy, np. we wzorki z kotkami. Możesz znaleźć także skarpetki w babeczki, cukierki, renifery czy pieski. Wybór jest olbrzymi. Za ich pomocą pokażesz, że masz dystans do mody i potrafisz się nią bawić.
Skarpetki przestały być nudnym elementem codziennej garderoby. Są teraz modnym dodatkiem, za pomocą którego nie tylko zabezpieczamy nasze stopy przed zimnem, ale także budujemy swoje stylizacje i pokazujemy, że znamy się na trendach. | Grube skarpety – modny dodatek na zimę |
Czysty sprzęt elektroniczny odwdzięczy się długą pracą. Dlatego warto co jakiś czas zaglądać do obudowy komputera, telewizora czy innego urządzenia, aby usunąć zgromadzony tam kurz. Szczególnie jest to ważne w pecetach, gdzie brud może utrudnić pracę chłodzenia procesora i karty graficznej, a to z kolei może doprowadzić do awarii, której następstwem będzie kosztowna naprawa. Utrzymanie sprzętu w czystości zapewnia jego bezproblemową pracę. Gromadzenie się kurzu na poszczególnych elementach może sprawić, że po pewnym czasie zaczną się przegrzewać. O elektronikę trzeba dbać, dlatego podczas domowych porządków nie zapominajmy o naszym komputerze, sprzęcie audio i innych urządzeniach. Warto jednak znać pewne zasady bezpieczeństwa, ponieważ nieprzestrzeganie ich może doprowadzić do trwałego uszkodzenia. Przede wszystkim zły dobór chemikaliów może zmatowić błyszczące powierzchnie, uszkodzić teksturę, a co gorsza przyczynić się do pojawienia się na niej przebarwień.
Czyszczenie obudowy tylko suchymi ściereczkami
Na rynku smartfonów jest kilka modeli, które cechują się wodoodpornością. Jeśli nasz model nie należy do tego grona, obudowę musimy czyścić przede wszystkim suchą ściereczką. Najlepiej, aby była wykonana z delikatnego materiału, ponieważ będziemy pewni, że nie pozostaną na obudowie żadne rysy. Dotyczy to także innego sprzętu elektronicznego, takiego jak obudowa komputerowa, sprzęt audio lub telewizor. Pamiętajcie, aby unikać ściereczek nasączonych wodą, ponieważ krople wody mogą dostać się do wnętrza obudowy, co spowoduje trwałe uszkodzenie elektroniki. Trudno dostępne miejsca możemy wyczyścić pędzelkiem.
Czyszczenie ekranów
W przypadku ekranów w naszych smartfonach, telewizorach czy komputerach powinniśmy używać specjalnie stworzonych do tego ściereczek. Nasączone alkoholem izopropylowym nie rysują warstw ochronnych i antyodblaskowych. Ich plusem jest także to, że nie pozostawiają smug czy paprochów, a przede wszystkim nie rysują ekranu. Nie wolno wykorzystywać do czyszczenia matryc takich preparatów, jak płyn do mycia szyb. Jeśli chcemy koniecznie w taki sposób przywrócić blask ekranowi, należy wyposażyć się w specjalną piankę, a następnie użyć np. wspomnianych wcześniej suchych ściereczek z mikrofibry.
Wilgotnego materiału także można używać, ale tylko w pewnych sytuacjach
Jeśli czyścimy plastikowe elementy, np. nóżki telewizora, podstawkę monitora lub kolumny głośnikowe, możemy użyć wilgotnej ściereczki. Lekko wilgotny materiał skutecznie usuwa brud z myszki komputerowej. Dużo kurzu zbiera się także pomiędzy kablami. Tam również powinniśmy utrzymywać porządek. Odłączone od prądu przewody też możemy wyczyścić za pomocą wilgotnego materiału. Pamiętajmy jednak, że przed ponownym podłączeniem do gniazdka kable muszą być suche.
Czyszczenie klawiatury
Klawiatura jest tak naprawdę magazynem wszelkich nieczystości. Pomiędzy klawiszami znajdziemy włosy, okruszki po jedzeniu i oczywiście kurz. Najszybciej klawiaturę wyczyścimy sprężonym powietrzem. Za niecałe dziesięć złotych kupimy puszkę z cienką rurką, która pozwoli na dostanie się do trudno dostępnych miejsc. Do skutecznego czyszczenia klawiatury możemy wyciągnąć klawisze, jednak pamiętajmy, jaką mają kolejność. Prostym sposobem jest zrobienie zdjęcia klawiatury przed rozpoczęciem tej czynności. Niestety, w laptopach mocowanie jest dosyć skomplikowane, dlatego lepiej samemu nie wyciągać klawiszy, ponieważ przypadkowo możemy coś urwać.
Czyszczenie peceta
Nieco bardziej skomplikowane może być czyszczenie peceta. Przede wszystkim musimy odłączyć go z gniazdka, a następnie odkręcić śruby znajdujące się na tylnej części obudowy. Po otworzeniu bocznego panelu widzimy wnętrze naszego PC.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Dolną część wnętrza obudowy możemy odkurzyć bądź użyć wspomnianego wcześniej sprężonego powietrza. Jeśli decydujemy się na czyszczenie całego sprzętu elektronicznego, powinniśmy wyposażyć się w pastę termoprzewodzącą, ponieważ ją także będziemy wymieniać. W zależności od zastosowanego chłodzenia, musimy zdjąć wiatrak z radiatorem, przymocowany do płyty głównej. W naszym przypadku wystarczy odłączyć przewód łączący wiatrak z płytą główną, odkręcić cztery śruby, zdjąć wiatrak, a następnie przesunąć dźwignię, która dociska radiator do procesora.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Kolejnym krokiem jest zdjęcie radiatora. Róbmy to delikatnie, aby nie uszkodzić elektroniki. Zaschnięta pasta termoprzewodząca może działać teraz jak klej. Po ściągnięciu tego elementu warto użyć odkurzacza do przeczyszczenia żeberek – tam często zalega bardzo duża ilość kurzu. Zwykłym papierem usuńmy starą pastę termoprzewodzącą z radiatora i procesora, a następnie nałóżmy nową, którą kupiliśmy. Kolejnym krokiem jest podpięcie radiatora i wentylatora. Robimy to w odwrotnej kolejności.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Warto również zadbać o poprawne ustawienie przewodów. Nie chodzi tu tylko o kwestie estetyczne, lecz także o odpowiedni przepływ powietrza wewnątrz obudowy. Jeśli mamy dwa wentylatory, z przodu i tyłu, powietrze będzie odpowiednio filtrowane, co powinno obniżyć temperaturę poszczególnych podzespołów znajdujących się we wnętrzu.
Warto czyścić sprzęt elektroniczny nie tylko ze względów estetycznych
Czyszczenie sprzętu elektronicznego jest bardzo ważne, aby utrzymać go w dobrej kondycji przez długi czas. Brak kurzu wewnątrz obudowy komputera będzie oznaczał niższą temperaturę podzespołów. Czysty ekran telewizora, monitora czy wyświetlacza w smartfonie pozwoli na komfortową pracę. Oczywiście zostają także kwestie estetyczne. Chyba nikt z nas nie lubi brudu. Dlatego oprócz cyklicznego sprzątania kurzu z biurka, półek, blatów i innych elementów nie zapominajmy także o sprzęcie elektronicznym. | Jak czyścić sprzęt elektroniczny? |
Chusty zdobywają coraz więcej miłośniczek i słusznie, bo są nie tylko praktyczne, ale również sprawiają dziecku przyjemność. Spaceruje ono przy piersi mamy lub siedząc na plecach, podziwia świat z wysokości taty. Są wręcz zbawieniem dla rodzica dziecka, które jest „nieodkładalne” i sprawdzają się także podczas usypiania. Ich uniwersalność sprawia, że również tatusiowie mogą z nich korzystać, a widok mężczyzny z dzieckiem w chuście dodaje mu bez wątpienia atrakcyjności. Chusty, rzecz jasna, nie są nowością, jednak wciąż znajdują się w cieniu wózków. Czy słusznie? Dla kogo są chusty?
Ciężko wskazać wady noszenia dziecka w chuście, bo takowych praktycznie nie ma. Nad chustą warto zastanowić się jedynie, gdy lekarz nie zaleca noszenia dziecka albo maluszek po prostu tego nie lubi. Nie jest prawdą, że dziecko może być za małe do chusty, bo nawet kilkudniowe noworodki chętnie dają się w nią zamotać i jest to dla nich bezpieczne. Co więcej, chusta pomaga w zmaganiach z kolką.
Do kiedy chcesz nosić dziecko w chuście, zależy od ciebie i od twojego kręgosłupa. Starsze dzieci, które są znacznie cięższe i wyższe, najlepiej nosić na plecach. Prawidłowo zawiązana chusta daje dziecku nie tylko komfort i wygodę, ale jest przede wszystkim dla niego bezpieczna: zarówno trzyma maluszka tak, że w żaden sposób nie może się wyślizgnąć i nadaje dziecku pozycję żabki – bardzo ważną dla prawidłowego rozwoju małych bioderek. Jeśli pragniesz nosić dziecko, a boisz się samodzielnie je zawiązać, skonsultuj się z doradcą chustowania – znajdziesz go w większości szkół rodzenia.
Dlaczego warto nosić dziecko w chuście?
Dla noworodka i niemowlaka mama jest najważniejsza. Jej zapach, dotyk czy głos uspokajają maleństwo, które potrzebuje bliskości. Chusta mu je zapewnia i nie jest prawdą, że maluszek przyzwyczai się do noszenia. Sprawdza się na spacerach, bo dociera tam, gdzie nie dotrze wózek i jest bardzo praktyczna na szybkie wyjścia, np. do sklepu. Pozwala mamie mieć wolne ręce, a maleństwu widzieć wszystko, co go otacza, zwłaszcza gdy jest na plecach rodzica. Wiązanie dziecka w chuście wcale nie jest tak trudne, jak może wydawać się za pierwszym razem. Po kilku próbach przekonasz się, że zajmuje ci to nie więcej niż rozłożenie wózka, a spośród sporej ilości możliwych sposobów wiązania, na pewno wybierzesz ten idealny dla siebie i twojej pociechy.
Czym się kierować przy wyborze chusty?
Przede wszystkim określ jej długość. Chusty dostępne są w kilku rozmiarach: 3,6 m – dla osoby szczupłej i niższej; 4,2 i 4,6 m – najbardziej popularne i uniwersalne rozmiary; 5,2 m – dla większego dziecka lub większego rodzica, np. gdy nosi mężczyzna. Nie tylko na długość należy zwrócić uwagę, ale także na materiał i splot, z którego chusta jest wykonana. Na pierwszą chustę dla noworodka lub niemowlaka warto wybrać tę o splocie skośno-krzyżowym. Popularnością cieszą się także sploty diamentowe i żakardowe. Chusty tkane najczęściej wykonane są z bawełny. Mogą posiadać domieszkę lnu, bambusa, konopi czy jedwabiu. Oprócz nich występują także chusty wełniane, lniane i bambusowe. Popularnością cieszą się również chusty elastyczne – przeznaczone dla maluszków do ok. 6. miesiąca życia, oraz chusty kółkowe – sprawdzą się przy dziecku starszym, siedzącym.
Polecane modele chust
Do najbardziej popularnych i polecanych marek należą m.in.:
1. Lenny Lamb
Proponuje nam chusty tkane, żakardowe, bambusowe, diamentowe, wełniane, a także elastyczne i kółkowe. Jedną z moich ulubionych chust tej marki jest chusta o nazwie Kraciasty Dziki Zachód o splocie diamentowym.
2. Little Frog
Cieszą się dużym zainteresowaniem, zwłaszcza modele bawełniane i z dodatkiem lnu. Chustą tej marki, która zdecydowanie się wyróżnia, jest Lodowy Agat – pastelowe kolory tęczy zachwycają i pasują zarówno dla chłopców, jak i dziewczynek.
3. Natibaby
Spośród chust tej firmy dużą popularnością cieszą się te z dodatkiem jedwabiu lub konopi. Warto zwrócić uwagę m.in. na takie modele, jak Rosetta Ametyst czy Aztec Glass Cinnamon – z dodatkiem lnu.
4. Didymos
Poleca nie tylko żakardy, ale i pasiaki – są dobrym wyborem dla początkujących „chustonoszek”. Wśród pasiaków wyróżnia się np. chusta Tobi. Nie sposób też przejść obojętnie obok takich modeli, jak India Summer Lila czy Ultramarine.
5. Oscha
Jedną z ciekawszych chust tej firmy jest Surya Benvolio. Jest średnio-grubą chustą o gramaturze 260 g, wykonaną w 100% z bawełny. Świetnie sprawdzi się w przypadku większych dzieci.
6. Pellicano Baby
To wyjątkowe chusty, które zdecydowanie zapadają w pamięć. Jednymi z ciekawszych modeli od Pellicano są Maschera Irides, Zoya Soley czy Freya Oren.
7. Artipoppe
Piękne chusty wykonane z egipskiej bawełny i jedwabiu. Uwagę przykuwa Boho Krasnapolsky, ArtiNouveau Actress i Paisley Persian Red o gramaturze 312 g.
8. Diva Milano
Atrakcyjna Rose Azurro czy Barocco Lions Diamante to właśnie chusty Diva Milano. Ta druga wykonana jest w całości z egipskiej bawełny, podobnie jak Reticella Petrel.
9. Lawilde
Marka ta posiada przepiękne chusty wykonane z egipskiej bawełny i najwyższej jakości jedwabiu. Warte uwagi są takie modele, jak Bryony Lewis, Latreille Pele czy Poukham Banjara.
10. Tula
Marka znana głównie z nosidełek, ale również produkuje chusty. Warta uwagi jest m.in. tkana Migaloo Delight czy elastyczna Folk Birds. | Chusty – rodzaje i polecane modele |
Polski kontekst historyczno-społeczny jest taki, że znamy biedę i znamy głód. Ciągle mamy gdzieś w pokoleniowej pamięci czasy, gdy wszystkie produkty były w deficycie. Może dlatego dla wielu Polaków Stany Zjednoczone to taki kraj mlekiem i miodem płynący. To tylko domniemanie, próba zrozumienia. Ponieważ o tym, że i amerykańska historia jest pełna bolesnych wydarzeń, o których nie lubi się mówić w przestrzeni publicznej, wiadomo już z wielu reportaży, filmów dokumentalnych i gazet, które anglojęzyczni Polacy swobodnie mogą czytać. A jednak mit i uwielbienie jest ciągle silne.
Krzywdzące stereotypy
Czasy największej popularności powieści Karola Maya, zabaw w Indian czy wreszcie gatunku filmowego zwanego westernem, są rzecz jasna znane mi tylko z opowieści i książek. Jednakże pamiętam, że nawet za czasów mojego dzieciństwa ten fenomen ciągle trwał. Nadal bawiliśmy się w Indian, nadal były pościgi konne i zdzieranie komuś jego „skalpa”. Nikt z nas nie wiedział, że te wszystkie zabawy kompletnie przekłamują rzeczywistość.
Dopiero jako dorosła osoba zrozumiałam, z jaką krzywdą – przede wszystkim dla rdzennych mieszkańców Ameryki – były te wszystkie zabawy, książki Maya, który w trakcie pisania swoich słynnych powieści nawet stopy nie postawił na amerykańskiej ziemi, i stereotyp brutalnego kolekcjonera ludzkich skalpów. „Powrócę jako piorun” to kolejna książka, która obala wszystkie powstałe wokół sprawy Indian w Ameryce mity, a także obnaża wstydliwe fragmenty z historii Stanów Zjednoczonych.
Przeszłość naznaczona śmiercią
Jak łatwo można się domyślić, to bezrefleksyjne uwielbienie dla Stanów Zjednoczonych będzie poddane dużej próbie podczas lektury reportażu Macieja Jarkowca. Przede wszystkim czytelnik pozna dosadnie przekłamania, jakie tworzyła polityka amerykańskiego rządu wobec rdzennych Amerykanów, cały szereg działań mających na celu wyzyskanie od Indian ich ziem, oszukanie ich kolejnymi fałszywymi porozumieniami, wreszcie, sprawę najistotniejszą w tym dziele – historię Russella Meansa.
Zawadiaka, bitnik, aktor (tak! możecie go kojarzyć z filmu „Ostatni Mohikanin”), wreszcie najbardziej znany obrońca praw Indian. Historia jego działań cofnie nas do lat 60., kiedy powstał Ruch Indian Amerykańskich, jednakże przełomem okazał się rok 1971, kiedy doszło do morderstwa Indianina Raymonda, znanego jako „Żółty Grom”. Sprawa jako pierwsza trafiła do mediów i poruszyła nie tylko opinię publiczną, ale wreszcie do pewnego stopnia nagłośniła sytuację Indian w Ameryce.
Trudny, ale ważny reportaż
To jeden z najsmutniejszych i najtrudniejszych reportaży ostatnich miesięcy. Maciej Jarkowiec nie owija w bawełnę, gdy omawia jak bardzo amerykańskie społeczeństwo nie miało pojęcia o losie Indian, jak często przekłamywana historia odbija się czkawką w polityce kolejnych rządzących, jak trudne jest życie Indian nadal, gdy są traktowani jak obywatele drugiej kategorii, żyjąc w małych rezerwatach.
Jednakże – paradoksalnie pomimo dramatu – to jest niesamowicie ważny reportaż. Odczarowuje cukierkowy mit Ameryki, pokazuje karty z jej brutalnej i nadal zamiatanej pod dywan historii, wreszcie przywraca pamięć Russelowi Meansowi, o którego działaniach warto, a nawet trzeba wiedzieć. Każdy buntownik i przeciwnik wobec przemocy jest godzien tego, żeby o nim pamiętać. Czytajcie Jarkowca!
Źródło okładki: www.wydawnictwoagora.pl | „Powrócę jako piorun. Krótka historia Dzikiego Zachodu" Maciej Jarkowiec – recenzja |
Górskie dramaty rozpalają wyobraźnię ludzi i od dawna trafiają na kartki książek, które nieodmiennie cieszą się popularnością wśród czytelników. Tragedie rozgrywają się zarówno w Himalajach, jak i w dużo niższych górach. Poszukiwanie przyczyn dramatów i próba wyjaśnienia, dlaczego w górach zginęli ludzie, to tematyka wielu książek.
Dramat na Broad Peak
Himalaje od dawna pochłaniają ofiary, a tragedie te, oprócz współczucia dla ofiar, budzą ogromne zaciekawienie i pytania, czy można było uniknąć dramatu. Tak było też po śmierci dwóch uczestników wyprawy na Broad Peak w 2013 r. Jacek Hugo-Bader w książce „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak” opisuje kulisy tragicznej w skutkach wyprawy. Autor dołączył do wyprawy po ciała zmarłych wspinaczy, a jego relacja wzbudziła szereg kontrowersji i wywołała dyskusję o granicach oraz rzetelności reportażu.
Ta sama górska tragedia jest tematem książki Bartka Dobrocha i Przemysława Wilczyńskiego „Broad Peak. Niebo i piekło”. Autorzy zastanawiają się nad kondycją polskiego himalaizmu w kontekście wydarzeń na Broad Peak oraz nad tym, jaką cenę może zapłacić człowiek za realizację swoich marzeń. Rzetelnie udokumentowana książka pozbawiona jest sensacji i poszukiwania oraz osądzania winnych.
Ofiary na Evereście
Głośny film o tragedii na Evereście w 1996 r., kiedy podczas załamania pogody zginęło 8 osób, sprawił, że odżyło zainteresowanie tymi wydarzeniami. Jednym z ocalałych wspinaczy był Jon Krakauer, który w książce „Wszystko za Everest” krytycznie opisał organizowanie komercyjnych wypraw na najwyższy szczyt świata. Poruszająca lektura od lat znajduje się na liście bestsellerów.
Inne aspekty tego samego wydarzenia porusza Beck Weathers. „Na pewną śmierć” jego autorstwa to opowieść o uzależnieniu do gór, niepotrzebnym ryzyku, trudnych wyborach oraz kosztach wspinaczki, nie tylko dla zdobywców najwyższych szczytów, ale także dla ich rodzin.
Niebezpieczne Tatry
Niektóre książki są wielokrotnie wznawiane, ale rzadko zdarza się, by każde kolejne wydanie było wzbogacane o opis nowych wydarzeń. A tak jest z „Wołaniem w górach”Michała Jagiełły. Autor, wieloletni naczelnik GOPR, opisał najważniejsze tatrzańskie tragedie z ostatnich stu lat, aktualizując kolejne wydania o to, co się ostatnio działo w naszych najwyższych górach. Więcej uaktualnień niestety już nie będzie, gdyż na początku 2016 roku Michał Jagiełło zmarł.
Gdy w górach zginą najbliżsi
Reinhold Messner to pierwszy na świecie zdobywca wszystkich ośmiotysięczników, jednak zanim ten wybitny himalaista odniósł spektakularne sukcesy, przeżył ogromną tragedię – podczas wspinaczki na jeden z ośmiotysięczników stracił brata, a opinia publiczna przez lata przypisywała mu winę za tę śmierć. „Naga Góra. Nanga Parbat – brat, śmierć i samotność” Reinholda Messnera to próba zmierzenia się z przeszłością.
Himalaiści, którzy giną w górach, często pozostawiają najbliższych, którzy wcześniej przez lata musieli żyć ze świadomością, że w każdej chwili może dojść do nieszczęścia. Olga Morawska, która straciła męża w Himalajach, przeprowadziła rozmowy z rodzinami wybitnych wspinaczy, którzy zginęli w górach. Rozmowy te zamieszczone zostały w książce „Góry na opak, czyli rozmowy o czekaniu”i ukazują, jakie koszty ponoszą najbliżsi osób mających niebezpieczne hobby.
Miłość do gór czasem kosztuje wiele i niejeden człowiek za swoją pasję zapłacił życiem. Książki o śmierci w górach stanowią próbę odpowiedzi na pytanie o granice ryzyka i przyczyny tragedii. | Góry i śmierć – 7 książek o wielkich tragediach górskich |
Współczesny handel staje się coraz bardziej precyzyjny. Jest to tendencja rozwijająca się obustronnie. Klienci chcą być dokładnie obsługiwani, natomiast sprzedawcy nie mają zamiaru tracić na niedokładności. Dlatego decyzja o zakupie wagi stała się czymś więcej niż tylko przypadkowym wyborem. Pomóc może odpowiedzenie sobie na kilka podstawowych pytań. Jaka będzie funkcja wagi?
Waga ma przede wszystkim ważyć, to bardziej niż oczywiste. Jednak te urządzenia spełniają obecnie coraz więcej funkcji. Dlatego aby nie utrudniać sobie codziennej pracy, warto przyjrzeć się dostępnym możliwościom.
Pierwszą, najprostszą opcją jest waga kontrolna. Jej podstawową i jedyną funkcją jest ważenie produktów. Przeznaczone są dla tych, którzy potrzebują jedynie „zorientowania się” w masie danego produktu. Dzięki braku dodatkowych wymagań tego rodzaju sprzęt cechują najczęściej wytrzymałe akumulatory oraz prosta konstrukcja – przydatna, kiedy waga ma być również mobilna.
Nieco więcej wymagać można od wagi kalkulacyjnej. Ma bowiem opcję wprowadzenia do pamięci ceny jednostkowej towaru oraz naliczania należności za ważony towar. Wagi kalkulacyjne to również większa wariantywność. Można wybierać między podstawowymi modelami a takimi, które oferują m.in. możliwość podłączenia do komputera lub kasy fiskalnej. Zatem decydując się na bardziej zaawansowany model, można znacznie usprawnić pracę.
Spory wybór znaleźć można też wśród wag etykietujących. Tutaj, oprócz podstawowej funkcji w postaci możliwości drukowania etykiet, dochodzi możliwość zawierania na nich większej liczby informacji, jak kod kreskowy, nazwa towaru, należność, cena za kilogram, masa, logo firmy, a nawet pochodzenie towaru, skład, reklama lub inne elementy graficzne. Tego typu wagi szczególnie sprawdzają się w większych sklepach lub na stoiskach wędliniarskich, gdzie ważenie nie odbywa się w tym samym czasie co zapłata za towar. W tym przypadku również pojawia się możliwość podłączenia do komputera, choćby w celu kalibracji funkcji i wprowadzenia danych. Z kolei łączność z kasą fiskalną skraca czas oczekiwania klienta i optymalizuje proces obsługi.
box:offerCarousel
Przeczytaj również: Legalizacja wagi – wszystko, co musisz wiedzieć
Jaki ma być zakres ważenia?
Dobór wagi powinien być uzależniony od typu działalności oraz towarów, jakie będą docelowo na nich ważone. W sprzedaży największą popularnością cieszą się wagi o rozpiętości między 30 kg a 50 kg. Przy wyborze przedsiębiorcy często wyznają zasadę „lepiej więcej niż mniej”. Taka zapobiegliwość może jednak zadziałać na ich niekorzyść, ponieważ wagi ograniczone np. do 15 kg będą w codziennym użytkowaniu towarów lżejszych bardziej precyzyjne niż sprzęt, który w zamyśle producenta ma ważyć produkty o masie 40 kg. Jednak na to zagadnienie należy spojrzeć także z odmiennego punktu widzenia. Ważenie zbyt ciężkich towarów na wadze dostosowanej do 30-kilogramowego obciążenia może szybko rozregulować wagę i w konsekwencji prowadzi do błędnych pomiarów. Ważenie niewłaściwych towarów to również narażenie się na pozbawienie prawa do gwarancji, ponieważ urządzenie zostanie uznane za użytkowanie niezgodne z przeznaczeniem.
Istotna legalizacja
Na koniec bardzo ważna kwestia, o której nie wolno zapomnieć przy wyborze odpowiedniej wagi dla prowadzonej działalności. Legalizacja zakupionego sprzętu to gwarancja poprawnego działania wagi, jej dokładności oraz rzetelności. Dlatego należy pamiętać o terminach i oznaczeniach związanych z legalizacją. Nowo zalegalizowana waga może pracować 3 lata, licząc od 1 stycznia następnego roku po dacie produkcji wagi. Kolejne legalizacje przeprowadza się co 25 miesięcy od daty widniejącej na naklejce legalizacyjnej. Przykładowo jeśli widnieje data VII 17, to ta waga traci ważność legalizacji z upływem ostatniego dnia lipca 2019 roku. Wagi bez odpowiednich oznaczeń nie mogą być użytkowane w obiegu handlowym. Jeżeli przedsiębiorca zdecyduje się na korzystanie z niezalegalizowanego urządzenia, grożą mu kary finansowe ze strony Urzędów Miar i innych jednostek administracji państwowej. | Sprawa dużej wagi – jak dobrać odpowiednią wagę? |
„Rozjemca” to opowieść, która ma w sobie wszystko: księżniczki, Króla-Boga, bóstwa i nieśmiertelnego człowieka. Dołóżcie do tego mocną i szybką akcję, klimatyczny świat i wciągającą narrację. Otrzymujemy dawkę wybuchową, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością! „Rozjemca” to mocne wejście w fantastyczną, niezwykle wciągającą i pokazującą ogromną wyobraźnię autora krainę, od której żal się odrywać. Zwłaszcza, że Brandon Sanderson kończy książkę mocno, nie pozostawiając złudzeń, że musimy pożegnać się z niezwykłymi bohaterami. Może to i lepiej – bo dzięki temu powieść jest zamknięta, mocna i po prostu dobra.
Popis wyobraźni – świat pełen magii
Kraina prezentowana w powieści Brandona Sandersona to fantastyczne miejsce, w którym każdy, kto zginął w chwale, powraca do życia jako bóg i mieszka w zamkniętej stolicy Hallandren. Ich czyny mogą być dobre i złe – wszystko zależy od ich decyzji.
Każdy z Powracających może dysponować magiczną mocą, zwaną Biochromą. Kolekcjonuje się ją na podstawie Oddechów, jak i czerpaniu magii kolorów z nieożywionych przedmiotów. Oddechy można zbierać jedynie pojedynczo od konkretnych osób. A zdobytą w ten sposób magię… cóż, każdy może zdecydować sam, co zamierza z nią uczynić.
„Rozjemca” opowiada historię dwóch sióstr-księżniczek, które starają się ocalić swoje królestwo przed armią Nieżywych, dowodzonych przez bogów z Hallandren – ale to nie jedyne bohaterki tej opowieści. Znajdziemy tu także intrygującą postać Króla-Boga, który ma zamiar poślubić jedną z sióstr, a także kilka charakternych bóstw. Ciekawą postacią jest tytułowy Rozjemca, nieśmiertelny człowiek o imieniu Vasher, który stara się odkupić całe zło, wyrządzone przez niego setki lat temu. To wybuchowe połączenie charakterów i motywacji, które zmieszane daje czytelnikowi niezwykłą akcję.
„Rozjemca” to same plusy!
To, co zasługuje na szczególną uwagę w powieści Brandona Sandersona to niezwykle rozbudowany, dopracowany z najmniejszymi szczegółami świat. Jego powieść wypełniona jest magią, ale nie jest to magia przypadkowa – tu wszystko ma swoje wytłumaczenie, swoje zasady działania i logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Dzięki temu czytelnik może totalnie zanurzyć się w magiczny klimat prezentowanego świata i uwierzyć autorowi – a to znacznie podwyższa poziom przyjemności, płynący z czytania!
„Rozjemca” to powieść, którą koniecznie powinien przeczytać każdy miłośnik fantastyki – znajdziemy tu akcję, charyzmatycznych bohaterów, niepowtarzalny klimat i przygodę. Wszystko to daje nam całość, w którą można się zagłębić z prawdziwą przyjemnością.
Źródło okładki: mag.com.pl | „Rozjemca” Brandon Sanderson – recenzja |
Znana dziennikarka i piętnaście rozmów z popularnymi celebrytami, sportowcami i muzykami, którzy niekoniecznie muszą kojarzyć nam się z głęboką religijnością. Każdy z nich szczerze i otwarcie opowiedział o swojej drodze do odnalezienia Boga. Inspirujące. Ostatnio osoby publiczne coraz chętniej, otwarcie i bez wstydu, opowiadają o swojej wierze i religijności. Robią to gwiazdy z pierwszych stron gazet, najsłynniejsi polscy sportowcy, dziennikarze czy politycy. Mimo to taka otwartość w tym temacie wciąż może zaskakiwać, szczególnie jeśli image celebryty nieszczególnie pokrywa się z wizją osoby bogobojnej i religijnej.
Z tym mitem postanowiła rozprawić się Katarzyna Olubińska, popularna dziennikarka telewizyjna, reporterka programu „Dzień Dobry TVN”. Olubińska od ponad dwóch lat prowadzi blog „Bóg w wielkim mieście”, na którym opisuje swoją drogę do głębokiej wiary. Sukces strony zainspirował ją do wydania książki o tym samym tytule, w której dzieli się z czytelnikami swoimi wyjątkowo osobistymi rozmowami z piętnastoma inspirującymi postaciami, które, podobnie jak ona, odnalazły Boga.
Religijny „coming out”
Olubińska w książce „Bóg w wielkim mieście” rozmawia z osobami, które znają właściwie wszyscy Polacy. Są tu więc pogodynka Agnieszka Cegielska, prezenterka Anna Kalczyńska, aktor Sebastian Fabijański czy koszykarz Marcin Gortat. Część z nich nigdy nie ukrywała swojej religijności, a dla innych te wywiady stały się swoistym „coming outem”.
Taki wybór rozmówców jest szczególnie ważny, bo każdy z nich odnosi w swojej dziedzinie wielkie sukcesy. Większość nie może narzekać również na brak szczęścia w życiu prywatnym i rodzinnym. Tymczasem rozmówcy Olubińskiej, choć z pozoru niewiele ich łączy, szybko zdradzają jej, że dopiero po tym, jak odkryli w sobie żarliwą potrzebę umocnienia więzi z Bogiem, doświadczyli prawdziwego szczęścia i spełnienia. Jednocześnie każda z osób, z którymi autorka przeprowadziła wywiady, miała inną motywację do zwiększenia swojej religijności. Niektórzy odczuwali zawodowe wypalenie, innym brakowało miłości, a jeszcze innym – zdrowia.
Olubińska w „Bogu…” stara się więc pokazać, że takie rozterki dotykają każdego z nas, niezależnie od statusu materialnego czy miejsca na drabinie społecznej. Jednocześnie udało się autorce w ciekawy i odświeżający sposób pokazać, że współcześni wierzący to osoby dynamiczne, pełne pasji, angażujące się w wiele ciekawych projektów i poszukujące wyzwań. Nie mają nic wspólnego z wizerunkiem „starych dewotek w moherowych beretach”, z jakim wciąż wielu kojarzą się osoby, które otwarcie przyznają się do swojej religijności.
Wierzący Bad Boy
Choć każdy z piętnastu rozmówców Katarzyny Olubińskiej reprezentuje inny, interesujący punkt widzenia, to dla mnie najciekawsze okazały się rozmowy z mężczyznami. Być może dlatego, że zdecydowanej większości z nich nie podejrzewałbym o taką otwartość w dyskutowaniu o dość osobistym, żeby nie rzec intymnym, temacie. Szczególnie ciekawe są rozmowy z aktorami Sebastianem Fabijańskim (który popularność zdobył rolą raczej mało religijnego Cukra w „Pitbullu”) i Krystianem Wieczorkiem (ten grał za to w serialowej „Plebanii”, ale i tak jego obecność na liście rozmówców okazała się sporym zaskoczeniem). Obaj panowie, męscy, przystojni, mający rzesze fanek i zazwyczaj wcielający się w nieczułych macho i twardzieli, z zaskakującą szczerością opowiadają o swojej potrzebie wiary i kontaktu z Bogiem. Równie interesująca jest rozmowa z Wojciechem Modestem Amaro, znanym kucharzem, który po latach życia z dala od Kościoła nawrócił się.
Rozmówcy Katarzyny Olubińskiej w ciekawy i pozbawiony ortodoksyjnej maniery sposób opowiadają o Bogu, religijności i potrzebie głębszego życia duchowego. To ciekawa pozycja nie tylko dla osób wierzących, ale i dla wszystkich „niedowiarków”, którzy chętnie poznają inny punkt widzenia.
Źródło okładki: www.e.wydawnictwowam.pl | „Bóg w wielkim mieście” Katarzyna Olubińska – recenzja |
Kojarzy się z lukrowaną babeczką lub lekkim kremem truskawkowym – jasny odcień słodkiego różu to w obecnym sezonie prawdziwy hit, zwłaszcza gdy mowa o kurtkach, płaszczach i żakietach. Pudrowy, przydymiony, delikatny, bieliźniany – tak jeszcze nazywamy ten odcień różu. Chyba nie ma kobiety, która wygląda w nim źle – na zasadzie kontrastu pasuje szczególnie brunetkom, podkreśla też jasną cerę blondynek i rudowłosych. W sezonie jesienno-zimowym pudrowe płaszcze były przebojem ulic wielkich miast i wybiegów projektantów. Róż ten doskonale komponuje się z naturalnym odcieniem zieleni – to połączenie lubi zwłaszcza Vivienne Westwood, wiele ubrań w tym kolorze ma nawet Dior, a często ostatnio wybierają go również projektanci Maison Margiela i Balenciaga. Bomberki z błyszczącej satyny są w najnowszej kolekcji Karla Lagerfelda, a jego projekty w kolekcji Chanel Resort 2018 również obfitują w róż.
Bomberka na zieloną trawkę
Popularnym zestawieniem kolorystycznym ciepłych sezonów jest tzw. cukierek na zielonej trawie, czyli róż łączony z jasną zielenią. To wyjątkowo wiosenno-letnia kompozycja. Dlatego decydując się na różową bomberkę, śmiało włóż zieloną spódnicę, może być plisowana, lub spodnie w kolorze wojskowym. Zawsze sprawdzi się też uniwersalny jeans w odcieniu błękitnym. Mile widziany będzie też kolor słodkiej mięty – to także niezmienny przebój ostatnich lat, zwłaszcza jeśli chodzi o okrycia wierzchnie.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Prochowiec i „Dirty dancing”
W tym sezonie do łask powróciły płaszcze – najmodniejsze mają luźny krój – a także prochowce z szerokimi klapami, które obowiązkowo nosimy z paskiem swobodnie puszczonym po bokach. Choć płaszcz kojarzy się tradycyjnie z eleganckimi stylizacjami, to w ostatnich sezonach nosimy go do zestawień swobodnych oraz sportowych. Na zasadzie kontrastu prochowce doskonale komponują się ze jeansami odsłaniającymi kostkę i adidasami ze złotymi akcentami. Płaszcze dobrze też wkomponują się w popularny ostatnio look rodem z lat 80., który nawiązuje trochę do stylu głównej bohaterki kultowego filmu „Dirty dancing”. Jeśli właśnie to lubisz, dodaj jeszcze czarne, gładkie body oraz jeansy z wysokim stanem.
Żakiet – szerokie rękawy i luźny krój
Idealne okrycie wierzchnie, które pasuje do biura i jednocześnie do swobodnych stylizacji? Żakiet! Najlepiej w kolorze pudrowego różu. To barwa, która pasuje zarówno do uniwersalnej czerni, spokojnego granatu, jak i z popularnych szarości i beżu. Jeśli lubisz wyraziste zestawienia, możesz połączyć pudrowy żakiet z czerwoną bluzką wiązaną pod szyją na kokardę. Wyjątkowo wakacyjny styl uzyskasz, dodając żółte elementy, np. spodnie lub torebkę. Jeśli chcesz być bardzo na czasie, wybieraj modele żakietów z lekko rozszerzanym lub dodatkowo marszczonym rękawem, najlepiej o długości do łokci.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Parka do pary ze wszystkim
Jeśli zamiast krótkich bomberek i żakietów wybierasz raczej ubrania długie i luźne, to zapewne dobrze wiesz, że niekwestionowanym hitem tego sezonu jest parka. Teraz możesz mieć ją również w kolorze waty cukrowej lub truskawkowej bezy – pudrowe parki doskonale wkomponują się w miejski styl. Łącz je z jeansowymi koszulami i białymi spodniami. Wkładaj do modnie poszarpanych jeansów w stylu boyfriend i jasnych converse'ów. Cukierkowa parka sprawdzi się też w stylizacjach z dziewczęcymi sukienkami, w których lekkość wyglądu możesz nieco przełamać, zakładając np. zamiast czółenek ciężkie buty z cholewkami. Delikatny róż tej kurtki będzie też pasował do innego przeboju sezonu – falbaniastej bluzki, a szczególnie popularnego modelu w wąskie paseczki. | Cukier puder – słodki róż wiosennych kurtek i żakietów |
Podróżniczka Nela tym razem wyrusza na fascynującą przygodę po oceanach. Zanurz się z najmłodszą reporterką na świecie w Oceanie Indyjskim i odkryj niezwykły świat wodnych stworzeń! Kto jeszcze nie zna Neli? To mała podróżniczka, która razem z rodzicami odkrywa cały świat i opisuje swoje wrażenia w książkach, które tworzy od ósmego roku życia. A te przybliżają młodym czytelnikom niezwykły świat fauny, flory i widoków, które zapierają dech w piersiach. Nela odkrywa i fascynuje – ale nie tylko niezwykłe sekrety świata. Dzięki jej książkom dzieci mogą odkryć w sobie małego podróżnika i zafascynować się nową pasją. Bo ten, kto jest ciekawy świata to ten, kto będzie wiedzieć więcej.
Gotowy na delfiny?
Kolejna książka z serii podróżniczych przygód Neli zabiera czytelników na morską wyprawę. Nela opisze nurkowanie i przybliży najmłodszym odkrywcom interesujący, podwodny świat, który pełen jest kolorowych ryb, tych małych i dużych, niespotykanych nigdzie indziej ssaków i flory, która zachwyca kształtami i kolorami.
Dzieci, razem z Nelą, będą miały okazję zbadać dno Morza Czerwonego, zanurkować w Oceanie Indyjskim, a także poznać świat zwierząt! Komu niestraszne rekiny i skrzydlice? A może ktoś marzy o pływaniu z delfinami?
Nela spotka także fantastyczne diugonie, czyli krowy morskie, które zachwycają pogodnym usposobieniem. W oceanach spotkamy również płaszczki, manty, ośmiornice, ale nie tylko. Dzielni podróżnicy spróbują znaleźć zwierzęta głębinowe, które żyją tak daleko od powierzchni, że nie dociera tam światło. Kto się nie boi ciemności?
Na odważnych czeka również olbrzymia ławica makreli – może da się do niej dołączyć? Dajcie nura!
Odkrywaj świat razem z Nelą
Każda powieść młodej podróżniczki warta jest poznania. Nie inaczej jest w przypadku „Neli i tajemnic oceanów”. Książki z tej serii to naprawdę mądre opowieści, które rozwijają wyobraźnię dziecka, dają mu okazję do przeżycia niezwykłej przygody i wzbudzają ciekawość świata. Dzieciaki uwielbiają czytać o przygodach i podróżach, a poznawanie świata z perspektywy dziewczynki w ich wieku jest ogromnych plusem.
„Nela i tajemnice oceanów” to kolejna książka, wypełniona kolorami, ciekawostkami i całą masą cudownych zdjęć, które spodobają się każdemu. Książka zachwyca również wiedzą, przedstawioną w prosty, ale wyczerpujący sposób – a ta często przyda się również dorosłym. Kto wie, może i ty się zainspirujesz którąś z podróży małej reporterki?
Źródło okładki: www.burdaksiazki.pl | „Nela i tajemnice oceanów” Nela – recenzja |
Ubranie dla czworonoga to częściej konieczność niż sama pogoń za modą, bo nasi pupile, zwłaszcza ci najmniejsi, także marzną na spacerach. O ubranku dla swojego ulubieńca powinni pomyśleć też właściciele tych zwierząt, które w ostatnim czasie przeszły zabiegi chirurgiczne, chorują na nerki lub są już w podeszłym wieku. Psia garderoba
Swetry, golfy, bezrękawniki, kurtki z kapturem i kombinezony – to wszystko może znaleźć się na półce twojego czworonoga. Zanim więc zaczniesz wybierać styl i kolor, zastanów się, jakiego ubranka potrzebujesz. Hitem są bluzy z kapturemdla psa, które podkreślą sportowy styl życia jego właściciela. Sprawdzą się podczas jesiennego joggingu lub wycieczki poza miasto. Powodzeniem cieszą się także bluzy z modnymi wzorami, np. symbolem Supermana. Bardziej klasyczne są swetry i golfy, które – podobnie jak bluzy – kupisz już za mniej niż 50 zł. Na spacery w mroźne dni najlepszym rozwiązaniem będzie kurtka lub kombinezon. Ten drugi osłania psu nogi aż do samych łap, więc polecany jest zwłaszcza na śnieg. Spośród kurtek modne są te ocieplane z kapturem, pikowane lub ze wzorami. Popularnością cieszą się pasiaste golfy, a także swetry z napisami. Jeśli planujesz wraz ze swoim pupilem zdobywać górskie szlaki, warto zaopatrzyć go w pelerynę przeciwdeszczową.
Największy wybór ubranek będą mieli właściciele kotów i mniejszych psów, np. yorków, shih tzu czy maltańczyków. Jeśli twój czworonóg to urodzony fashionista i uwielbia się ubierać, na specjalne okazje możesz wyszukać dla niego sukienkę lub garnitur. Tego typu ubrania zwykle są dostępne w mniejszych rozmiarach od XS do L.
Właściciele kotów także znajdą coś dla swoich ulubieńców. Choć wydaje się, że asortyment odzieżowy dla ich zwierzaka jest skromniejszy, to są to tylko pozory. Aby znaleźć ubranko dla kota, najlepiej szukać wśród ubranek dla psów w rozmiarach od XS do L. Niektóre koty czują się niekomfortowo w szeleszczących i dopasowanych kurtkach, więc na krótkie spacery warto wybrać sweterek.
Jak dopasować rozmiar?
Aby odpowiednio dobrać rozmiar ubranka dla pupila, należy zmierzyć długość jego grzbietu, obwód szyi i klatki piersiowej i określić rozmiar na podstawie tabeli:
Rozmiar Długość grzbietu Obwód szyi Obwód klatki piersiowej
8/XS 18–22 cm 20–24 cm 26–29 cm
10/S 23–27 cm 24–26 cm 30–34 cm
12/M 28–32 cm 27–29 cm 36–40 cm
14/L 33–37 cm 30–33 cm 42–46 cm
16/XL 38–42 cm 34–37 cm 48–52 cm
18/XXL 43–47 cm 38–41 cm 54–58 cm
Wymiary należy przenieść na tabelę i określić rozmiar, dzięki któremu dobierzemy ubranka dopasowane do wielkości naszego przyjaciela, np. ubranka w rozmiarze Sczy kurtka dla psa – XL. Warto jednak pamiętać, że nawet te same rozmiary mogą się od siebie nieznacznie różnić. Powodem może być indywidualna rozmiarówka danego producenta.
Akcesoria dla pupili
Jedne pomagają, inne dodają uroku. Mowa tu o dodatkach, które właściciele czworonogów mogą im zafundować. Najbardziej popularne są kokardki dla psów, które służą do podtrzymywania grzywki i czesania kucyka, ale także mogą być wykorzystywane jako muszka. Dla psów ślizgających się na domowej podłodze polecane są antypoślizgowe skarpetki. Cena za komplet (4 sztuki) waha się od 10 do 40 zł. Warte kupienia są także kamizelki odblaskowe, które idealnie sprawdzą się w sezonie jesienno-zimowym, gdy wcześnie robi się ciemno. Dopasowanie rozmiaru jest analogiczne jak w przypadku zakupu kurtki bądź swetra. Coraz popularniejsze są także obroże z chustą bądź imieniem pupila. Koty zazwyczaj nie przepadają za dodatkami, ale większość z nich akceptuje obróżki. Podobnie jak w przypadku psów, możesz zdecydować się na obrożę z imieniem, chustą, a nawet z dzwoneczkiem. | Modne ubranka dla pupila – ubranka na jesień i zimę dla psów i kotów |
Żeby być aktywnym i uprawiać jakiś sport, wcale nie potrzeba dużo sprzętu. Na pewno niezbędny jest zapał i wystarczająco dużo chęci. Z drugiej strony pewne urządzenia potrafią w znaczący sposób podnieść samoświadomość na temat własnego ciała oraz poszerzyć zakres wiedzy na temat jakości podejmowanego treningu. Jeżeli masz problemy z motywacją lub wręcz przeciwnie – działasz tak dużo, że potrzebujesz nowych bodźców, ten temat jest dla ciebie. Lifelogging – o co chodzi?
Po pierwsze, zacznijmy od tego, czym w ogóle jest lifelogging. Chodzi tutaj o monitorowanie swojego życia przy pomocy nowoczesnych technologii, rejestrowanie czy wprowadzanie danych na temat codziennej aktywności i/lub podejmowanych działań poprzez specjalne urządzenie, które we współpracy z aplikacją daje informację zwrotną na temat wykonywanych czynności, ich słuszności oraz o postępach na drodze ku realizowanym celom. Przy pomocy skromnej z wyglądu bransoletki zakładanej na nadgarstek możesz otrzymywać dane o liczbie wykonanych kroków, przebytym dystansie oraz spalonych kaloriach. W następnej kolejności możesz wprowadzać informacje na temat zjadanych posiłków i kalorii oraz sprawdzać, jaka jest jakość twojego snu. Bransoletki zazwyczaj są wodoodporne, dzięki czemu można ćwiczyć z nimi w różnych warunkach pogodowych, a w niektórych modelach – nawet na basenie. Opaski są zwykle gumowe, zaopatrzone w elektroniczny wyświetlacz. Niektóre z nich mają w pasku złącze USB, dzięki czemu łatwo je doładować.
Czy ta opaska cię ucieszy?
Inteligentne opaski są na pewno dla osób lubiących nowinki techniczne. Jest to sprzęt, który już wkroczył na rynek, ale w Polsce nie jest jeszcze w powszechnym użyciu. Coraz więcej osób o nim słyszy, jednak kolejni ochotnicy przekonują się do niego stopniowo. Jest to więc w dalszym ciągu gadżet dla pionierów.
Inna grupa, która może dostrzec realny sens posiadania takiej bransoletki, to osoby, u których występują trudności ze zmotywowaniem samego siebie do aktywności. Bransoletka daje konkretne informacje zwrotne. Te pozwalają stwierdzić, czy prowadzony styl życia jest zdrowy. Jeżeli ktoś nie rusza się prawie w ogóle, odpowiedź będzie raczej jednoznaczna i negatywna. Natomiast widok określonych wyników na opasce obejmującej nadgarstek może pobudzić do działania. Tym bardziej, że wyświetlone liczby nie będą „miłe same z siebie, żeby nie robić ci przykrości”. W obliczu takich okoliczności niektórzy zdają sobie sprawę, że jeżeli nie wezmą się za siebie, nic się w tej kwestii nie poprawi. I właśnie o to chodzi.
Ponadto taka opaska jest praktyczna dla osób, które nie lubią zewnętrznej kontroli. Co prawda wyniki mają dawać jasno do myślenia, ale zna je tylko właściciel i użytkownik opaski. Chyba że ma ochotę podzielić się ze znajomymi. Zazwyczaj dzieje się tak dopiero, gdy ktoś już ma się czym pochwalić.
Co warto wiedzieć przed zakupem?
Na rynku są różne modele takich opasek. Przed zakupem warto dokładnie zapoznać się z opisem wszystkich funkcji, które oferuje dany producent. Estetyka bransoletek jest zbliżona. W pierwszej kolejności należy więc zwrócić uwagę na wartość praktyczną nabywanego sprzętu. Ostatecznie powinno wybrać się ten, który sprosta osobistym preferencjom i oczekiwaniom. Warto sprawdzić również, czy klienci zwracają konkretny model, czy może służy on im przez długi czas.
Po dokonaniu wyboru pozostaje już tylko wypróbować bransoletkę na własnej skórze i cieszyć się każdym postępem, który widzimy sami oraz tymi, które obserwujemy dzięki opasce. To oczywiste, że bez działania nie ma efektów, ale dzięki bransoletce te działania mogą wydać się nam ciekawsze. | Lifelogging – inteligentne bransoletki dla aktywnych |
Step pojawił się z Stanach Zjednoczonych ponad 15 lat temu, jednak ciągle nie traci na popularności. Jest wykorzystywany na zajęciach fitness i w treningu wzmacniającym mięśnie. Zajęcia ze stepem są chętnie wybierane zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Daje on możliwość przeprowadzenia treningu choreograficznego lub siłowego. Ćwiczenia z nim sprawiają, że efekty pojawiają się szybko. Czym jest step?
Step to platforma, która w czasie treningu służy za stopień, a dzięki regulowanej wysokości można skutecznie zwiększać intensywność ćwiczeń. Początkującym zaleca się ruch na najniższym poziomie, z czasem można go zwiększać. Patrząc na step, wydaje się nam, że ćwiczenia polegają na monotonnym wchodzeniu i schodzeniu ze stopnia. Specjaliści przekonują, że można wykonać około 300 różnych typów ruchów. W zależności od muzyki trening może być wolny lub bardzo szybki i energetyczny.
O tym nie możesz zapomnieć
Do treningu na stepie potrzebny jest wygodny strój. Dobrze sprawdzą się dopasowane legginsy lub spodnie dresowe i koszulka z oddychającego materiału. Podstawą są buty sportowe z odpowiednią amortyzacją, które ochronią przed urazem. Ćwiczenia na stepie wymagają opanowania podstaw i poznania podstawowych kroków. Z czasem coraz łatwiej można łączyć je ze sobą, tworząc bardziej skomplikowane kombinacje. Step umożliwia poprawę kondycji oraz zgubienie zbędnych kilogramów. W czasie ćwiczeń angażowane są mięśnie całego ciała.
Przeciwwskazania
Na stepie nie powinny ćwiczyć osoby, które mają problemy ze stawami. W czasie ćwiczeń dochodzi do obciążenia stawów kolanowych i skokowych. Kluczowe jest przede wszystkim zachowanie prawidłowej techniki, źle wykonywane mogą niepotrzebnie narażać stawy na przeciążenia.
Co daje step?
Poprawę wydolności, pracy układu sercowo-naczyniowego, a także wzmocnienie mięśni. Największą pracę w czasie ćwiczeń wykonują mięśnie nóg i pośladków. Warto kontrolować tętno za pomocą pulsometru. Pomoże on utrzymać odpowiedni zakres w zależności od tego, na jakim efekcie nam zależy.
Ćwiczenia wzmacniające na stepie
Step może być dobrym przyborem do ćwiczeń wzmacniających, w tym celu jest chętnie wykorzystywany przez kobiety i mężczyzn. Większość ćwiczeń można utrudnić, dodając dodatkowe obciążenie, np. niezbyt ciężkie hantle lub obciążniki na ręce czy nogi. Oto kilka przykładowych ćwiczeń:
Wypady nóg – jedna stoi stabilnie na stepie, drugą wykonujemy wypady do przodu i do tyłu. Następnie zmieniamy nogę.
Naskoki na step – obiema nogami wskakujemy na step, a następnie z niego schodzimy.
Step można wykorzystać jako ławeczkę przy wzmacnianiu mięśni prostych i skośnych brzucha.
W leżeniu tyłem na stepie – unoszenie prostych nóg do góry.
W leżeniu tyłem na stepie – trzymając nogi w pionie, rozchylamy je na zewnątrz.
W leżeniu przodem na stepie – unosimy raz prawą, raz lewą nogę.
W leżeniu przodem – kolana ugięte pod kątem 90 stopni, stopy zadarte, unosimy nogi ku górze.
Siedząc wzdłuż stepu – dłonie oparte o niego tuż za biodrami. Kolana ugięte pod kątem prostym. Uginamy ramiona, jednocześnie prostując raz jedną, raz drugą nogę.
Dłonie oparte na brzegu stepu, ciało wyprostowane w jednej linii. Wykonujemy pompki.
Trening najlepiej wykonać, łącząc około 5–7 ćwiczeń, każde po 15–20 powtórzeń, wszystko razy trzy. Taki wysiłek skutecznie wzmocni ciało. Stosując dodatkowe obciążenie, efekty zobaczymy znacznie szybciej. Osoby początkujące powinny zacząć od podstaw, bowiem najważniejsza jest prawidłowa technika. Na początku treningu należy pamiętać o rozgrzewce, a na końcu – o rozciąganiu. | Step nie tylko dla kobiet – przykłady ćwiczeń dla mężczyzn |
Fotelik samochodowy to jedna z pierwszych rzeczy kupowanych przez świeżo upieczonych rodziców. Przedstawiamy pięć polecanych przez specjalistów modeli z grupy 0–36 kg, w których dziecko może podróżować od urodzenia aż do 12. roku życia! Foteliki samochodowe na lata
Foteliki z grupy 0+/1/2/3 (0–36 kg) przeznaczone są dla dzieci od urodzenia aż do 12. roku życia. Ich konstrukcja – m.in. możliwość regulowania kąta nachylenia oparcia oraz wysokości zagłówka – pozwala na komfortowe i przede wszystkim bezpieczne przewożenie zarówno noworodków, które muszą podróżować na leżąco, jak i starszych dzieci. Oto pięć modeli, które przetrwają lata:
1. Joie Every Stage FX
box:offerCarousel
Fotelik montowany tyłem (do 18 kg) oraz przodem do kierunku jazdy za pomocą pasów samochodowych lub na bazie z systemem ISOFIX z użyciem pasa Top Tether. Wyposażony został w system AutoAdjust, dzięki któremu podczas regulowania zagłówka siedzisko się poszerza. Ma 5-punktowe pasy bezpieczeństwa, oparcie z 6-stopniową regulacją kąta nachylenia i zagłówek z 10-stopniową regulacją wysokości. Stalowa powłoka wewnętrzna w połączeniu z miękką dzianinową tapicerką zapewnia dziecku komfort oraz bezpieczeństwo. Cena: 1149 zł.
2. Graco Milestone
box:offerCarousel
Fotelik montowany tyłem (do 13 kg) oraz przodem do kierunku jazdy za pomocą pasów samochodowych. Wyposażony został w 5-punktowe pasy bezpieczeństwa, które można obsługiwać jedną ręką, zagłówek z 10-stopniową regulacją wysokości, oparcie z 4-stopniową regulacją odchylenia z mechanizmem oznakowanym kolorami, zdejmowaną tapicerkę, którą można prać w pralce, i wkładkę dla noworodka. Technologia Safety Surround i głębokie wyściełane siedzisko zapewniają dziecku bezpieczeństwo w przypadku zderzenia czołowego, bocznego oraz od tyłu. Producent dołącza do fotelika uchwyt na bidon. Cena: od 629 zł.
3. Babysafe Golden
box:offerCarousel
Fotelik montowany tyłem (za pomocą pasów samochodowych) i przodem (na bazie z systemem ISOFIX) do kierunku jady. Ma 5-punktowe pasy bezpieczeństwa z systemem ochrony szyi SOS, wkładkę redukcyjną dla noworodka oraz wkładkę adaptacyjną na zagłówku, która dopasowuje się do wielkości głowy dziecka. System ochrony bocznej SIP, centralny napinacz pasów, regulowane oparcie i zagłówek z 7-stopniową regulacją wysokości zapewniają dziecku bezpieczeństwo od urodzenia aż do 12. roku życia. Cena: od 490 zł.
4. Star iBaby Travel
Fotelik montowany przodem do kierunku jazdy za pomocą pasów samochodowych lub na bazie z systemem ISOFIX i pasem Top Tether. Wyposażony został w 5-punktowe pasy bezpieczeństwa z ochraniaczami na ramiona pochłaniającymi wstrząsy podczas zderzenia czołowego, oparcie z 4-stopniową regulacją kąta nachylenia, regulowany zagłówek w kształcie rogala i wkładkę redukcyjną dla noworodków. System ochrony bocznej zapewnia doskonałą ochronę w przypadku uderzenia z boku. Cena: 499 zł.
5. Baby Code Select
box:offerCarousel
Fotelik montowany zarówno przodem, jak i tyłem do kierunku jazdy za pomocą pasów samochodowych. Ma 5-punktowe pasy bezpieczeństwa z ochraniaczami na ramionach, zagłówek z 6-stopniową regulacją wysokości i dodatkową poduszeczką dla maluchów do 9 kg, wkładkę redukcyjną dla noworodków wykonaną z ekoskóry oraz oparcie z 4-stopniową regulacją kąta nachylenia. Fotelik ma nowoczesny kubełkowy kształt, dzięki czemu chroni dziecko z każdej strony. Cena: 399 zł.
Jak wybrać fotelik?
Fotelik samochodowy dobieramy przede wszystkim do dziecka i do samochodu. Oznacza to, że przed zakupem powinniśmy go „przymierzyć” – sprawdzić, czy mieści się na kanapie i czy maluchowi jest w nim wygodnie. Ważny jest również sposób montażu, ponieważ nie w każdym samochodzie jest system ISOFIX, oraz oczywiście przedział wagowy lub wiekowy określony przez producenta. Dobrej jakości fotelik powinien mieć homologację ECE R44, która oznacza, że produkt spełnia określone wymagania techniczne, a także oceny w testach zderzeniowych (np. ADAC, Test Plus). Warto wybierać foteliki wyposażone w rozwiązania gwarantujące bezpieczeństwo, np. system ochrony bocznej, dodatkowy pas mocujący Top Tether czy ochraniacze pochłaniające wstrząsy.
Wybór fotelika samochodowego nie jest łatwy, ale przy odrobinie cierpliwości na pewno znajdziemy model spełniający wszystkie nasze oczekiwania. Zwracając uwagę na sposób montażu, oceny w testach zderzeniowych ADAC oraz opinie innych użytkowników bez problemu wybierzemy fotelik idealny! | Fotelik samochodowy na lata. Pięć niezniszczalnych modeli 0–36 kg |
Każdy o nim słyszał, choć w podręcznikach historii brak wzmianek o tych żelaznych strażnikach niewieściej czystości. Od wieków rozpalają wyobraźnię, a wielu nawet na nich zarobiło. Do czego przydają się w dobie wolności seksualnej i feminizmu? Odpowiedź z pewnością zaskoczy! Przez wieki pas cnoty był symbolem ograniczeń nakładanych na kobiecą seksualność przez patriarchalne społeczeństwo. Pierwsze informacje o nim pochodzą ze starożytności. Homer pisał w „Odysei” o tym, jak Afrodyta zdradzała Hefajstosa z jego bratem Aresem. Bóg kowali i złotników, gdy się dowiedział o jej występkach, wykuł dla żony specjalny pas, który miał uniemożliwiać jej kolejne zdrady.
Historia fantazją pisana
Wzmianki dotyczą również Semiramidy – legendarnej asyryjskiej królowej, która obawiając się uwiedzenia syna, ubrała w pasy cnoty wszystkie przebywające na dworze kobiety. Pewnie dlatego pas cnoty nazywany bywa niekiedy opaską syryjską. Jak podaje Waldemar Kuligowski w książce „Miłość na Zachodzie. Historia antropologiczna”, pasy cnoty miały zapewnić dwie rzeczy: niemożność zażywania przez kobiety pozamałżeńskich rozkoszy z innymi mężczyznami oraz uniemożliwienie im praktyk masturbacji.
Za okres największej popularności tego przemyślnego urządzenia uznawane było średniowiecze. To wtedy właśnie wyruszający na wojny rycerze mieli zakuwać w pasy swoje żony, by wyręczyć je w dbaniu o wierność małżeńską. Opowieści te jednak można włożyć między bajki, ponieważ w czasach wypraw krzyżowych rycerze najprawdopodobniej o istnieniu pasów cnoty nawet nie słyszeli. Pierwszy opis pasa cnoty zawiera bowiem pochodząca dopiero z 1405 roku książka Konrada Kaysera pod tytułem „Bellifortis” („Fortyfikacje wojenne”). Umieszczenie przedmiotu ściśle powiązanego z życiem seksualnym w publikacji dotyczącej broni, fortyfikacji i innych militariów oraz to, że we wcześniejszych wzmiankach pojawia się on jedynie w literaturze pięknej, wydaje się dość silnym argumentem za fikcyjną naturą pasa cnoty.
Pas cnoty, czyli mit, który ożył
Fantazje o pasie cnoty tak bardzo rozpalały wyobraźnię twórców i społeczeństw, że w końcu dokonała się ich materializacja. Do szerszego użycia weszły dopiero w XVIII wieku, czyli grubo ponad trzysta lat od ich rzekomego średniowiecznego panowania, i są produkowane do dzisiaj. Na początku, częściej niż do ograniczania wolności kobiet, były wykorzystywane do chronienia młodzieży przed masturbacją. W XIX wieku stosowano je także w zakładach karnych, by zabezpieczyć więźniów i więźniarki przed gwałtami ze strony strażników i współosadzonych.
Były także przedmiotem pożądania ekscentrycznych kolekcjonerów starożytności, dlatego przez stulecia powstało mnóstwo podróbek, na których co sprytniejsi kowale zbijali fortuny. Najstarszy z zachowanych pasów cnoty pochodzi z 1388 roku, ale i tu historycy nie są pewni, czy eksponat prezentowany w weneckim Pałacu Dożów jest autentyczny.
Zabawa zamiast zniewolenia
Dziś pasy cnoty należą do ulubionych gadżetów miłośników BDSM i, co ciekawe, przeważająca większość modeli została zaprojektowana z myślą o panach. Wykorzystuje się je w play rolling, gdy dominuje kobieta, a mężczyzna jest stroną uległą. Kochanka zakuwa swojego niewolnika we współczesny pas cnoty, by powstrzymać go przed stosunkiem oraz zapobiec masturbacji, a w efekcie zdominować. Wielu osobom takie zniewolenie przynosi większą satysfakcję niż klasyczny seks, co znajduje odzwierciedlenie w popularności tego gadżetu w sklepach z akcesoriami erotycznymi.
box:offerCarousel
Miękka skóra i lateks zamiast żelaznych okuć
Wybór kształtów i materiałów, z których wykonuje się dziś pasy cnoty, jest na rynku ogromny. Męskie akcesoria tego typu przybierają najczęściej formę różnego rodzaju slipek z osłoną na penisa lub samych osłon. Szorty, obcisłe spodenki do kolan lub stringi są wykonywane z miękkiej skóry lub jej imitacji, lateksu lub winylu. Często, dla podkreślenia stylu są wysadzane ćwiekami, sznurowane, mają błyszczące klamerki. Penis zostaje uwięziony w ozdobnych pochwach, a można go wydobyć dopiero po rozsznurowaniu, otwarciu kłódki lub zamka na szyfr.
Osobnym nurtem są pasy cnoty obejmujące samego penisa, nazywane także czasem klatkami na penisa albo klatkami masturbacyjnymi. Wiele z nich przybiera formę niemal biżuteryjną. Niektóre, podobnie jak majtki, uszyto ze skóry, lateksu bądź winylu. Inne tworzy się z silikonu, przezroczystego plastiku, stali chirurgicznej, a nawet drewna. Są modele w całości okrywające członek, inne, zgodnie z nazwą, mają postać klatki. Niektóre wyposażono w otwory umożliwiające ejakulację – w końcu służą zabawie, nie prawdziwemu zniewoleniu!
box:offerCarousel
Damskie pasy cnoty to dziś stylizowana, najczęściej skórzana bądź lateksowa bielizna wyposażona w suwak, kłódkę, łańcuszki albo zamek na szyfr i całe szczęście daleko im do żelaznych, ciężkich i raniących ciało okuć, o których mężczyźni marzyli przez wieki. | Pas cnoty – kto go dzisiaj używa |
Świat zwierząt fascynuje dzieci w każdym wieku. Czasem jednak trudno znaleźć nam odpowiedzi na wszystkie pytania zadawane przez najmłodszych. Wtedy z pomocą przyjdzie literatura, która łączy naukę z zabawą, jak „Ilustrowany inwentarz zwierząt”. Trudno byłoby zmieścić w jednej książce informacje o wszystkich zwierzętach, jakie żyją na Ziemi. Autorki „Ilustrowanego inwentarza zwierząt” – Virginie Aladjidi i Emmanuelle Tchoukriel – musiały więc mocno ograniczyć liczbę opisywanych przez siebie gatunków. Francuzki wybrały więc 95 najpopularniejszych zwierząt żyjących na lądzie i w wodzie, i to nimi się zajęły.
Z naukową precyzją
Virginie Aladjidi, odpowiedzialna za opracowanie tekstów, które znalazły się w „Inwentarzu”, stanęła przed nie lada wyzwaniem. Opisanie niemal stu gatunków zwierząt w sposób, który zainteresowałby nawet najmłodszego czytelnika, nie odejmując jednak książce na wartości naukowej, z pewnością nie było proste. Dziennikarka i pisarka, sławna we Francji ze swoich popularnych książek o tematyce popularnonaukowej, zdecydowała się więc na wybór tych przedstawicieli fauny, którzy charakteryzują się ciekawym i osobliwym wyglądem. W ten sposób Aladjidi mogła opisać sekrety kolorowego dziubka tukana czy zmieniającego kolor skóry kameleona, mając pewność, że jej czytelnicy nie będą się nudzić podczas lektury (kto nie chciałby poznać odpowiedzi na sekrety zwierzęcych metamorfoz?).Dodatkowo autorka podzieliła swoich zwierzęcych bohaterów nie zgodnie z gatunkami, lecz miejscami, w których występują. W ten sposób łatwo możemy odnaleźć mieszkańców Sahary, amazońskich lasów tropikalnych czy płynącego wartkim nurtem Nilu. Aladjidi nie zapomina też oczywiście o europejskich zwierzętach gospodarskich i – co może być szczególnie interesujące dla polskich czytelników – o gatunkach, jakie spotkać można w miastach. W albumie znajdziemy nie tylko ciekawostki o danym zwierzęciu, ale również wszystkie podstawowe informacje na jego temat, a nawet jego łacińską nazwę.
Rysunek ważniejszy od słowa?
Choć teksty Virginie Aladjidi są bardzo ważnym elementem „Ilustrowanego inwentarza zwierząt”, to trudno oprzeć mi się wrażeniu, że to jednak rysunki (zresztą zgodnie z samą nazwą) grają tu pierwsze skrzypce. Emmanuelle Tchoukriel, autorka ilustracji, naprawdę postarała się, aby z tej książeczki dla dzieci zrobić piękny album. Rysowniczka zainspirowała się stylem, w jakim tworzono w XIX wieku ryciny naukowe. Ponieważ były one ówczesnym zastępstwem dla fotografii, to rysowano je z wyjątkową dokładnością i dbałością o detale. Tchoukriel do stworzenia swoich ilustracji wykorzystała rapidograf, czyli specjalny pisak kreślarski (tworzyła nim kontury), i farby akwarelowe, które dodały rysunkom uroku i klimatu, bowiem wyglądają one jak autentyczne dziewiętnastowieczne ryciny. Na kolejnych kartach książki rysunki zdają się ożywać na naszych oczach, a dbałość o każdy detal, z jaką podeszła do tego zadania Emmanuelle Tchoukriel, naprawdę zachwyca i każe długo studiować każdą ilustrację z osobna. Kolorowe i zwyczajnie śliczne rysunki przykują uwagę każdego malucha, a i z pewnością jego rodzice uznają je za wyjątkowo interesujące.
Nie tylko zwierzęta
W Polsce, jak do tej pory, ukazały się dwa albumy z serii „Inwentarze”. Poza książką o zwierzętach dostępna jest także ta o… drzewach. Aladjidi i Tchoukriel w równie fascynujący sposób opisały w niej 57 gatunków tych majestatycznych roślin.Lektura „Ilustrowanego inwentarza zwierząt” to wciągające zajęcie, a zawarte w książce ciekawe informacje i piękne rysunki sprawią, że dziecko z wielką ochotą będzie rozwijać swoją wiedzę na ten temat. Kto wie, być może spotkanie z bohaterami przedstawionymi na kartach albumu zainspiruje twoje dziecko do dalszego odkrywania świata?
Źródło okładki: www.zakamarki.pl | „Ilustrowany inwentarz zwierząt” Virginie Aladjidi, Emmanuelle Tchoukriel – recenzja |
Długa podróż samochodem z dzieckiem nie należy do najprzyjemniejszych rozrywek rodzica. Wie to każdy tata i każda mama, którzy próbowali zająć czas mniejszemu lub większemu podopiecznemu w różnoraki sposób. Opowiadane bajki, zabawy słowne, oddanie swojego smartfona i inne metody wymyślane przez opiekunów, po pewnym czasie przestają skutkować. Radzimy jednak się trochę wysilić, by jazda dla całej rodziny była maksymalnie komfortowa. Sposób na sen
Na długo przed planowaną eskapadą należy dobrać dziecku odpowiedni fotelik samochodowy. Oczywiście, najważniejsze jest to, by był on w pełni bezpieczny. Wiele fotelików posiada funkcję zmiany pozycji na bardziej leżącą. Maluchowi chcącemu spać można więc to ułatwić, ustawiając siedzisko w pozycji optymalnej do odbycia możliwie jak najdłuższej drzemki. Dlatego przed zakupem upewnijmy się, że wybrany sprzęt ma taką możliwość, przy czym nieistotna jest liczba pozycji, ale różnica między siedzącą a leżącą.
Starszym dzieciom, niepotrzebującym już fotelika, w odpoczynku pomoże z pewnością poduszka podróżna, na której bezpiecznie i wygodnie można oprzeć głowę. Oczywiście, w obu opisywanych przypadkach, niepoślednią rolę odgrywa kierowca – jego płynna jazda, bez dynamicznych przyspieszeń i ostrych hamowań, przyczyni się do komfortowego snu malucha.
Jedzie z nami pilot
Dzieci powyżej pięciu, sześciu lat można mianować „pilotem podróży”, ale nie chodzi tutaj o powierzenie kierowania samochodem. Proponujemy dwa sposoby. Po pierwsze, wręczyć mapę papierową. Aby zabawa miała sens, warto przed wyjazdem nauczyć dziecko szukania odpowiedniej trasy, rozróżniania rodzajów dróg, a nawet liczenia odległości między poszczególnymi miejscowościami. Dzięki temu, jadąc na przykład z Poznania do Wrocławia, będąc w Lesznie, możemy zapytać pilota, ile kilometrów zostało do Rydzyny, gdzie jest ładny zamek, który warto zobaczyć.
Po drugie, warto nauczyć podopiecznego korzystania z nawigacji samochodowej. Przy czym samo ustawienie trasy nie musi kończyć zabawy – maluch razem z głosem urządzenia (zresztą można go wyłączyć lub mocno wyciszyć) ma przecież szansę podpowiadać kolejne manewry lub na przykład informować o fotoradarach. Swoją drogą obranie kilku celów pośrednich, wpisywanych wraz z przebiegiem trasy, zamiast jednego docelowego to również ciekawy pomysł.
Naturalnie oba sposoby na zajęcie czasu ciekawego wszystkiego malucha wymagają od kierowcy wcześniejszego sprawdzenia możliwego przebiegu podróży, by trwała ona nie sześć godzin, tylko planowane trzy.
Oglądać i słuchać
Bardzo dobrym gadżetem do samochodu jest tablet. Stanowi on niemal idealne źródło odtwarzania różnego rodzaju filmów dla młodszych i starszych dzieci, a także możliwość zabawy. Duży ekran i dość prosta obsługa dają nam szansę przejechania w spokoju i komforcie kolejnych minut. A przecież nie trzeba tylko dla zabicia czasu udostępniać elementów rozrywkowych – tablet przy rozsądnym rodzicielskim zarządzaniu to także ciekawy sposób edukacji potomstwa.
Kolejny pomysł to rozsądne korzystanie z radia samochodowego. Oczywiście, kierowcy najlepiej jeździ się przy dźwiękach ulubionej muzyki lub ulubionej audycji. Mając jednak do wyboru częste postoje i nerwowe odgłosy płynące z tylnego siedzenia, z pewnością poświęci władzę nad urządzeniem na poczet spełnienia życzeń dziecka. A mogą one dotyczyć zarówno słuchania ukochanych piosenek (i raczej wątpliwe, by gusta pokoleniowe były takie same), jak i ciekawej bajki z audiobooka.
Na koniec jeszcze jedno. Jeśli jedziemy całą rodziną, warto dużo rozmawiać, zwracać uwagę na ciekawe elementy związane z pokonywaną trasą, zaplanować wyjazd nieco wcześniej, by podczas przerwy odwiedzić jakieś ciekawe – również z punktu widzenia dziecka – miejsca. W organizowaniu czasu ogranicza nas jedynie nasza własna kreatywność. | Z dzieckiem w podróży – o co musisz zadbać? |
Boskiet jest pojęciem ściśle związanym z ogrodami francuskimi. Formami tworzącymi ten element ogrodu są również bliższe nam szpaler i żywopłot. Słowo boskiet pochodzi z francuskiego bosquet lub włoskiego boschetto, oznaczającego lasek, gaik, zagajnik. Należy do głównych elementów francuskich ogrodów barokowych. Tym terminem nazywano zwarty element architektury ogrodowej w postaci masywu drzew i krzewów o geometrycznej formie, ograniczony strzyżonymi szpalerami lub żywopłotami.
Boskiety były zazwyczaj oddalone od części głównej oraz bryły budynku. Stanowiły mały kwaterowy lasek posadzony w różnej formie: pełnej lub otwartej. Formy pełne tworzono w kwaterach na bazie kwadratu, czyli mówiąc bardziej obrazowo, drzewa sadzono na planie kwadratu,
lub tzw. cynka lub kwinkunksu (łac. quincunx – drzewa sadzone w narożnikach kwadratu z jednym drzewem pośrodku), czyli tak zwanego boskietu szachownicowego.
Istniały też boskiety otwarte, czyli alejowe, tworzone przez dwa równoległe szpalery drzew,
lub liniowe – w formie pojedynczego szpaleru.
Boskiety pełne często były poprzecinane seriami alejek w układach krzyżowych lub gwiaździstych, które w miejscu przecięcia tworzyły gabinety lub sale ogrodowe. W tych punktach stawiano rzeźby i fontanny lub organizowano teatr, w którym odbywały się uroczystości czy wydarzenia dworskie. Z boskietów tworzono również popularne w tym okresie labirynty. Boskiety otwarte, połączone koronami drzew, lecz przycinane od dołu, tworzyły tzw. kolumnadę. Boskiety oprócz funkcji wydzielającej poszczególne części ogrodu pełniły również funkcje ciennika.
Szpalery to nie tylko część boskietów, ale również pojedyncze elementy ogrodowe popularne w XVIII- i XIX-wiecznych ogrodach głównie jako podkreślenie osi, zasłaniania nieatrakcyjnych widoków czy jako ciennik.
Szpalery sadzono zwykle wzdłuż alejek, dróg doprowadzających do posesji czy też jako nasadzenia śródpolne poprawiające mikroklimat pola. Obecnie jest to głównie element pełniący funkcje ochronną i fitoremediacyjną (oczyszczanie powietrza, wyłchwytywanie zanieczyszczeń, filtr) w miastach.
Szpalery to nie tylko równo posadzone lub przycinane drzewa. Obecnie w miastach często spotyka się drzewa o płaskich koronach prowadzone na specjalnych stelażach. W tej formie występują również drzewa owocowe w sadach.
Historia żywopłotów wiąże się bardziej z krajobrazem Anglii, gdzie w ten sposób rozgraniczano posesje i pola. Stanowiło to swoistą mozaikę pól podzielonych wąskimi pasami niewysokich żywopłotów, które często miały ponad tysiąc lat. Te tradycyjne żywopłoty stanowiły plątaninę krzewów, składających się zwykle z gatunków kolczastych, aby były trudne do przebycia. Obecnie żywopłoty sadzi się nie zamiast, ale wzdłuż ogrodzenia.
To nie tylko ochrona przeciw nieproszonym gościom, ale również przed wzrokiem sąsiada. Wiele z nich to najczęściej zimozielone wysokie równo przycięte prostokątne formy.
Niekiedy można również spotkać niskie żywopłoty, umownie stanowiące ogrodzenie, a raczej obwódkę. Takie żywopłoty najczęściej występują w Anglii, gdzie tzw. przedogródek jest wizytówką właściciela domu.
Gatunki na żywopłoty, szpalery i boskiety
Boskiety
Najbardziej znanymi drzewami stosowanymi na boskiety były drzewa liściaste. Nadają się do tego lipy: drobnolistna (Tilia cordata) i szerokolistna (Tilia platyphyllos), a także krymska (Tilia euchlora); graby – głównie pospolity (Carpinus betulus), kasztanowiec zwyczajny (Aesculus hippocastanum) i leszczyna pospolita (Corylus avellana). Gatunki te doskonale znoszą cięcie i ładnie się zagęszczają, tworząc tzw. pędy odroślowe nie tylko na konarach, ale też często na pniu czy u podstawy drzewa, co pozwala na dowolne formowanie grupy.
Szpalery
Podobnie jak w przypadku boskietów szpalery tworzy się głównie z roślin liściastych. Najczęściej w tym celu sadzi się lipy, graby, kasztanowce, ale również klony (jesionolistny – Acer negundo), buki (Fagus sp.) czy topole (obecnie nie sadzi się topól wzdłuż ulic ze względu na ich łamliwość). Kiedyś tworzono szpalery jodłowe (Abies sp.), ale obecnie ze względu na zanieczyszczenie powietrza lepsze są drzewa liściaste. Częstym materiałem na szpalery miejskie są również platany (Platanus acerifolia), choć należy wybierać odmiany bardziej odporne na mrozy.
Żywopłoty
Dobór materiału na żywopłoty jest uniwersalny. Występuje mnóstwo roślin, z których można formować żywopłoty. Może być ich wiele form: formowane, nieformowane, iglaste, liściaste, kwitnące, owocujące, cierniste czy zimozielone. Żywopłoty nieformowane z gatunków o piramidalnej formie, takich jak popularne tuje, czyli żywotniki olbrzymie (Thuja plicata) i zachodnie (Thuja occidentalis), cyprysik Lawsona (Chamaecyparis lawsoniana), jałowiec chiński (Juniperus chinensis), pospolity (Juniperus communis), cis pospolity (Taxus baccata) i pośredni (Taxus x media).
Kwitnące – ze świdośliwy (Amelanchier sp.), żylistka (Deutzia sp.), krzewuszki (Weigela sp.), forsycji (Forsythia sp.), pięciornika (Potentilla sp.)
Zimozielone – z roślin iglastych lub liściastych, takich jak bukszpan (Buxus sempervirens), ligustra (Ligustrum vulgare), ostrokrzewu (Ilex sp.), mahonii (Mahonia aquifolium)
Owocujące – z ognika szkarłatnego (Pyracantha coccinea), berberysa (Berberis sp.), rokitnika (Hippophae rhamnoides), irgi (Cotoneaster sp.), pigwowca (Chaenomeles sp.). | Szpaler, żywopłot czy boskiet – tajemnice formowania drzew i krzewów |
Gry planszowe wcale nie odeszły do lamusa, wręcz przeciwnie. Nie dały się pokonać grom komputerowym i stawiają czoła konsolom. Z tej sytuacji powinniśmy się cieszyć, bo większość z nas z uśmiechem na ustach wspomina rywalizację z rodzeństwem lub przyjaciółmi podczas gry w Chińczyka. Nasze dzieci również mogą tego doświadczyć, mając do dyspozycji znacznie więcej gier. Korzyści płynące z gier
Gry planszowe, logiczne i quizy niosą ze sobą wiele korzyści. Przede wszystkim integrują dzieci i kształcą maniery. Dzięki grom nasze pociechy uczą się nie tylko wygrywać, ale także przegrywać, co przekłada się na ich emocje. Gry pobudzają wyobraźnię, uczą logicznego i kreatywnego myślenia, a przy tym poszerzają wiedzę. Quizy nie tylko motywują dziecko do poznawania świata, ale także mobilizują do szybkich analiz podczas zastanawiania się nad odpowiedzią. Gry planszowe łączą pokolenia, bo nie tylko dzieci, ale i rodzice, a nawet dziadkowie chętnie zasiądą do wspólnej zabawy.
Gry logiczne dla najmłodszych
Wspólna zabawa z maluchami to przede wszystkim nauka, dlatego gry logiczne warto proponować już dwu- i trzylatkom. Dobrym pomysłem będzie popularna gra Domino. W zależności od wieku maluszka, możecie dopasowywać do siebie klocki, łącząc kolory, zwierzątka lub owoce. Starsze dzieci mogą łączyć kropeczki – uczą się przy tym liczyć. Dla dzieci w wieku szkolnym sprawdzi się domino językowo-obrazkowe. Dla starszej młodzieży – domino językowe, np. w języku angielskim.
Maluchy chętnie grają także w Memo, a więc odkrywanie takich samych kart. Ćwiczą przy tym pamięć i spostrzegawczość. Popularnością cieszy się również gra Wieżowce w budowie. Łamigłówka polega na tym, że dzieci układają z klocków wieżowce tak, aby budowniczy zawsze stali na ich szczycie. Przeznaczona jest dla dzieci od 5. roku życia.
Gry dla starszaków do 100 zł
Wraz z wiekiem zwiększa się pula gier, którą możesz dopasować do umiejętności dziecka. Gier logicznych i quizów jest na rynku naprawdę wiele. Wśród nich warte uwagi są m.in.:
Gra 5 sekund – cena ok. 70 zł. Dostarcza ogromnych emocji i wciąga zarówno małych, jak i dużych. Zadaniem gracza jest udzielenie odpowiedzi na 3 pytania w ciągu 5 sekund. Czas odmierza czasomierz w postaci rozpraszających kulek. Poprawne odpowiedzi pozwalają na przesunięcie pionka w stronę mety.
Gra Było sobie życie – cena ok. 70 zł. Jeśli twoje dziecko marzy o zostaniu lekarzem albo jest wielbicielem filmów animowanych z tej serii, gra Było sobie życie to strzał w dziesiątkę. Quiz polega na tym, aby prawidłowo odpowiadać na pytania i zbierać żetony z wizerunkiem Hemo. Dzięki tej grze twoje dziecko wzbogaci swoją wiedzę z zakresu anatomii i życia człowieka.
Gra Scrabble Junior – cena ok. 89 zł. Scrabble od lat są na topie. Dużym zainteresowaniem cieszą się również te dla najmłodszych. Wersja Junior to zabawa na dwóch poziomach – łatwiejszym i trudniejszym. Gra uczy alfabetu, nowych słów i poprawnej pisowni. Co więcej, wprowadza dzieci w świat krzyżówek.
Gra Abalone Classic – cena ok. 60 zł. Bez wątpienia wciąga, hipnotyzuje i zapewnia długie chwile rodzinnej zabawy. Gracze muszą przepchnąć swoje kule na stronę przeciwnika. Bile są umieszczone na planszy z wgłębieniami i muszą przeturlać się w kolejne dołki. Gra zdobyła wiele nagród i cieszy się popularnością na całym świecie. Uczy nie tylko logicznego myślenia, ale także stymuluje rozwój manualny dziecka.
Gra Tajemnice Świątyni – cena ok. 39 zł. Jeśli twoje dziecko uwielbia labirynty, ta gra jest stworzona dla niego. Zawiera 48 zadań o różnym stopniu trudności. Gracz musi przesuwać ściany, aby przejść labirynt. Można w nią grać samemu, wraz z rodzeństwem czy przyjaciółmi. Przeznaczona jest dla dzieci powyżej siedmiu lat. | Gry logiczne i quizy dla dzieci do 100 zł |
Książki psychologiczne dotyczą sfery naszego umysłu. Wiedza psychologiczna jest bardzo rozległa i obejmuje wiele aspektów – poznawania, osobowości, wychowania, psychoterapii, psychoanalizy i innych. W tym poradniku przedstawiamy kilka propozycji książek, które mogą pomóc odnaleźć się w pracy, stosunkach rodzinnych, relacjach z dziećmi oraz lepiej poznać samego siebie. „Potęga podświadomości”
„Potęga podświadomości” Josepha Murphy’ego to książka, która może pomóc zmienić sposób myślenia. Dlaczego miałoby się to nam przydać w codziennym życiu? Po co zmieniać coś, z czego korzystaliśmy do tej pory? A jednak każdy z nas ma nawyki i nałogi, z którymi chciałby skończyć lub które chciałby zmienić. Niekiedy również brakuje nam odwagi, aby spełnić najskrytsze marzenia, podejść do osoby, która nam się podoba, aby po prostu porozmawiać, zmienić pracę lub cokolwiek innego. Lęk, obawy, co będzie jeśli – blokują nas, nie pozwalają działać.
„Potęga podświadomości” otwiera przed nami nowe horyzonty – uczy, jak wznieść się ponad myślenie, które nas ogranicza.
Przeczytaj pełną recenzję książki Josepha Murphy’ego „Potęga podświadomości”.
box:offerCarousel
„Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi?”
„Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi?” to książka napisana przez Dale'a Carnagie, która sprawdza się nie tylko w życiu towarzyskim i rodzinnym. Techniki w niej przedstawione i reguły, które uczą nas, jak stać się człowiekiem nietuzinkowym, umiejącym zjednywać sobie ludzi, być popularnym i dobrze się wysławiać, przydają się również w życiu zawodowym.
Przeczytaj pełną recenzję książki Dale'a Carnagie „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi?”.
box:offerCarousel
„Sposób na trudne dziecko”
„Sposób na trudne dziecko” to propozycja dla tych, którzy chcą się dowiedzieć, jak reagować na złość podopiecznego, jak z nim rozmawiać, jak nagradzać i jak chwalić. Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziemy właśnie w tej książce. Dzięki temu nauczymy się, jak postępować w sytuacjach trudnych, które wzbudzają w nas negatywne emocje.
„7 nawyków skutecznego działania”
„7 nawyków skutecznego działania” Stephena Coveya to książka, która pokazuje cechy – nawyki będące fundamentem relacji z innymi. Autor odnosi się do wewnętrznej uczciwości, szacunku do innych i robienia tego, co ważne, a nie tego, co pilne. Wypracowanie siedmiu nawyków nie jest rzeczą prostą, ale w rezultacie prowadzi do kształtowania trwałych relacji z innymi, inspiruje do podnoszenia swoich kwalifikacji – zarówno tych osobistych, jak i zawodowych, poza tym daje poczucie zmian wewnętrznych.
Przeczytaj pełną recenzję książki Stephena Coveya „7 nawyków skutecznego działania”.
box:offerCarousel
„Dlaczego zebry nie mają wrzodów?”
„Dlaczego zebry nie mają wrzodów?” Psychofizjologia stresu Roberta M. Sapolsky’ego to kompendium współczesnej wiedzy z psychofizjologii stresu. Autor łączy psychologię, neurologię, immunologię oraz endokrynologię i pokazuje, co się dzieje z człowiekiem, gdy się denerwuje. Dzięki powyższej lekturze dowiemy się, że stres wpływa na całe nasze życie. Może sprawić, że jesteśmy bardziej podatni na choroby i mamy gorszą pamięć. Co więcej, nadmierny stres może prowadzić do otyłości, a także do cukrzycy.
Niestety, nie dowiemy się z tej książki, jak całkowicie wyeliminować stres ze swojego życia. Tego po prostu nie da się zrobić. Rozwiązaniem jest jednak sposób myślenia, poznanie mechanizmów, które wywołują u nas zdenerwowanie i… zapanowanie nad nimi. A wszystko to dla lepszego samopoczucia i poprawy zdrowia.
„Inteligencja emocjonalna – jak panować nad uczuciami?”
Na koniec propozycja dla tych, którzy chcą się więcej dowiedzieć o inteligencji emocjonalnej i o tym, w jakim stopniu wpływa ona na nasze życie. Książka „Inteligencja emocjonalna – jak panować nad uczuciami?” Justyny Tomczyk pokazuje, że to nie wiedza naukowa sprawia, że jesteśmy ludźmi mądrymi i szczęśliwymi. Większe znaczenie ma inteligencja emocjonalna. To ona pozwala nam rozumieć emocje własne i innych, wpływa na nasze myślenie, zachowanie i relacje międzyludzkie. Z kolei dojrzałość emocjonalna to czynnik, który ułatwia nam osiągać wyznaczone cele, odnaleźć szczęście i zrealizować marzenia.
„Inteligencja emocjonalna – jak panować nad uczuciami?” to poradnik, który uczy budowania relacji ze współpracownikami i z rodziną. Znajdziemy w nim test do zdiagnozowania poziomu własnej inteligencji emocjonalnej oraz sposoby, aby ją rozwijać. | Jak zrozumieć siebie i innych? Przegląd książek psychologicznych |
Marynarka to prawdziwy klasyk, który powinien znaleźć się w każdej kobiecej szafie. Nie od dziś wiadomo, że to właśnie dzięki marynarce możemy sprawić, że nasza sylwetka ulegnie optycznemu wyszczupleniu bądź za jej sprawą odejmiemy sobie kilka lat. Podpowiadamy, jaki fason okaże się w tym przypadku najlepszy. Marynarkajest jednym z najbardziej uniwersalnych elementów garderoby. Nie tylko świetnie sprawdza się w stylizacjach casualowych, biznesowych, sportowych, ale i tych bardziej awangardowych. Marynarka to jedna z mocnych pozycji w budowaniu własnego dobrego wizerunku, dlatego też nic w tym dziwnego, że znajduje się w szafie każdej kobiety. Jeśli jednak tak nie jest, to koniecznie należy to zmienić. Poniżej wskazówki, jaki krój wybrać, aby spełniała nasze wymagania i zamiast zaburzać proporcje naszego ciała, dodawała nienagannego szyku.
Jak za sprawą marynarki wysmuklić sylwetkę i odmłodzić nasz wygląd?
Kluczową rolę pełni tutaj krój i fason marynarki. Chcąc uzyskać efekt optycznego wyszczuplenia, koniecznie musimy wybrać taki model, który będzie posiadał dekolt w szpic i małe klapy – ten model przeznaczony jest dla kobiet niskiego wzrostu i przede wszystkim szczupłych. Dobrze dobrane klapy mogą pomóc nam uzyskać efekt wysmuklenia, a nawet wydłużenia szyi, jednak to model bez klap okaże się strzałem w dziesiątkę, kiedy zależy nam na optycznym wydłużeniu i wyszczupleniu całego ciała. Klapy bardzo duże z kolei prezentują się idealnie na wysokich kobietach.
Przy wyborze zwróćmy uwagę na jej długość. Pamiętajmy, że każda pozioma linia jeszcze bardziej poszerzy dane miejsce. Dlatego też warto zadbać o to, aby nie przekraczać linii naszych bioder. Oczywiście jest kilka wyjątków od tej reguły. Jeśli sylwetka posiada dodatkowe zbędne kilogramy, wtedy warto postawić na krój znacznie dłuższy, zakrywający co nieco. Zaś w przypadku wcięcia w talii marynarka musi być specjalnie taliowana. Jest to bardzo ważne z tego względu, że potrafi dodać sylwetce lekkości, a nawet odjąć kilka kilogramów.
Kolejną, bardzo ważną kwestią jest wykończenie. Za wszelką cenę starajmy się unikać poziomych linii. To właśnie one sprawiają, że nasza sylwetka wydaje się znacznie szersza, niż jest w rzeczywistości. Wybierajmy więc takie, które posiadają cięcia pionowe lub skośne. Chodzi także o klapy czy cięcia kieszeni. Nie możemy także zapomnieć o odpowiednim doborze poduszek wszytych w ramiona marynarki. Jeśli posiadamy ramiona spadziste, w kształcie trójkąta, poduszki będą niezastąpione. W przeciwnym wypadku starajmy się ich unikać. Wtedy wybierajmy marynarki sportowe, wykonane z dzianiny.
Warto również zwrócić uwagę na jakość. Stawiajmy na materiały lekkie, nie sprawiające kłopotu w trakcie użytkowania. Odpada len bądź całkowicie grube i sztywne materiały. One jedynie spotęgują zniekształcenie sylwetki, będzie wydawała się niezgrabna. W łatwy sposób możemy zorientować się, czy wybrany przez nas ubiór jest w odpowiednim kroju i rozmiarze – kiedy wstajemy z krzesła, a marynarka w naturalny i luźny sposób wraca na swoje miejsce, oznacza to, że wybrałyśmy ją zgodnie z powyższymi zaleceniami.
Marynarka jest bardzo uniwersalną częścią kobiecej garderoby, dlatego też jest tak lubiana. Możemy zakładać ją na mniejsze bądź większe okazje, zakładać do niej dopasowane jeansy i szpilki albo ozdabiać je nietuzinkowym szalem i zestawiać z płaskim obuwiem. Istnieje wiele alternatyw, a wszystko zależy od nas samych i naszych preferencji. Liczy się nasz patent na to, aby podkreślić nie tylko zalety sylwetki, ale także indywidualność i własny styl. Pamiętajmy, że jakiej marynarki byśmy nie wybrały, każda emanuje kobiecością i dodaje uroku. | Marynarki do zadań specjalnych |
Sweterek to idealne ubranie na jesienne i zimowe dni. Przyjemnie otula, zapewnia ciepło i komfort, jest również znacznie elegantszy od zwykłych bawełnianych bluz i sprawdza się w rozmaitych stylizacjach. Dziś przyjrzymy się dziewczęcym sweterkom w paski – z czym je zestawić i jak nosić, aby prezentowały się idealnie. Jesienna aura sprawia, że każdy z nas ma ogromną ochotę wtulić się w miękkie i ciepłe okrycie, w którym spokojnie będzie mógł przeczekać do wiosny. Dlatego w chłodniejszej części roku niepodważalnie królują swetry i sweterki. Kompletując ciepłą garderobę dla dziewczynki, warto jednak zrezygnować z ciemnych i smutnych kolorów na rzecz wyrazistych i żywych zestawień, które dodadzą energii i charakteru każdej stylizacji. Jedną z takich propozycji jest sweterek w barwne paski– wkładany przez głowę, rozpinany, zapinany na duże drewniane guziki czy wyposażony w obszerny, gruby kaptur. Na rynku znajdziemy rozmaite modele, spośród których każda mała modnisia wybierze coś dla siebie. Nie bez znaczenia są pozostałe elementy garderoby, z którymi zestawimy naszego głównego bohatera. Podpowiadamy, jak je wybrać.
Z czym połączyć wyraziste paski?
Wzorzyste ubrania często wydają się kłopotliwe. Wyraźny wzór i mocne kolory wymagają nie tylko odpowiednich dodatków, ale także właściwego dobrania pozostałych elementów garderoby. Bardzo istotne jest, aby w stroju dominował tylko jeden element. Jeśli decydujemy się na sweterek w energetycznej, wielokolorowej wersji, pozostałe ubrania powinny być raczej stonowane i gładkie. Oczywiście jeśli sweterek jest mniej kolorowy, możemy sobie pozwolić na więcej, dobierając resztę ubrań. Najbezpieczniej jest stawiać na kolory widoczne na sweterku, dzięki czemu cała stylizacja będzie sprawiała wrażenie spójnej kompozycji. Nie powinniśmy zestawiać swetra i np. spodni w paski, jedynym odstępstwem od tej reguły jest strój na bal przebierańców, mający przemienić naszą pociechę w pszczółkę lub więźnia.
Do spódniczek i sukienek
Lekki ażurowy sweterek może stanowić wspaniałą podstawę urokliwej, dziewczęcej stylizacji. Pięknie będzie się prezentował z sukienką na szelkach. Wybierzmy jednak stonowany, gładki model, np. w kolorze granatowym. Możemy również zestawić go ze spódniczką. Świetnym pomysłem na co dzień do szkoły lub przedszkola będzie wygodna spódniczka dżinsowa w kształcie trapezu, w tym przypadku z ozdobnymi guzikami lub ciekawą aplikacją, najlepiej w kolorystyce sweterka. Chcąc stworzyć efektowną wyjściową stylizację, warto zestawić pastelowy sweterek z wąską, np. ołówkowąspódniczką w ciemnym odcieniu – czarnym, ciemnoszarym lub granatowym.
Z wąskimi spodniami i wygodnymi legginsami
Klasyczne zestawienie w postaci dżinsów, koszulki i sweterka to wygodny i praktyczny strój na każdy dzień. Sweter w kolorowe pasy przyciąga wzrok, rozwesela i uatrakcyjnia z pozoru nudną stylizację. W sklepach znajdziemy również kilka sweterków o ciekawym kroju, dłuższych z tyłu, łączących zalety ciepłej bluzy i wygodnej tuniki. Taki model najlepiej wygląda z wąskimi spodniami typu rurki. W pomieszczeniu mogą to być najmodniejsze, poprzecierane i rozdarte na wysokości kolan dżinsy w wersji vintage. Przy chłodnej aurze możemy zaproponować dziewczynce włożenie pod spód wyrazistych, kolorowych rajstop, które prześwitując przez dziury, dadzą ciekawy efekt. Dzianinowa tunika w paski jest wprost stworzona do gładkich czarnych legginsów, modnych i ciepłych podkolanówek, a nie do zimowych kozaczków. Supermodna, ciepła i wygodna stylizacja na długi spacer na świeżym powietrzu.
Bajecznie kolorowy sweter w paski pozornie ma same zalety, jednak często okazuje się, że „gryzie”, co skutecznie może zniechęcić do jego noszenia. Obecnie oferowane sweterki wykonane są z różnych naturalnych i syntetycznych materiałów. Owcza wełna, akryl czy anilana w różnych zestawieniach i domieszkach sprawiają, że każdy znajdzie coś odpowiedniego dla swojej skóry i jej wrażliwości. Do wyboru mamy sweterki z większą liczbą naturalnych składników – „gryzą” bardziej, ale są cieplejsze – i modele z włókien sztucznych lub z ich domieszką, mniej drażniące delikatną skórę dziecka. | Z czym zestawić dziewczęcy sweterek w paski |
Lśniąca „kolarzówka” czy BMX – nowy rower to bodziec dla potencjalnego złodzieja, zwłaszcza gdy jest słabo zabezpieczony. Jakie rodzaje blokad rowerowych warto zaproponować użytkownikom dwukołowców w cenie do 100 zł? Zobaczcie w poniższym poradniku. Grubsze i dłuższe linki
Pleciona stal okraszona „gumą” lub silikonem to zabezpieczenie rowerowe na każdą kieszeń. Zawijane zapięcia dostaniemy już od kilku złotych. Jednak w kontekście wydatku stuzłotowego zdecydowanie bardziej opłaca się postawić na inny typ blokad przeciwwłamaniowych, czyli popularne u-lockioraz łańcuchy.
Jeśli koszty i psychologiczna pewność sprawiają, że skłaniamy się do zakupu zapięcia typu linkowego, weźmy pod uwagę kryterium długości i jakości. Co do pierwszego – na Allegro znajdziemy przeróżne długości linek, od kilkudziesięciu do prawie dwóch metrów. Mając w perspektywie przypinanie roweru do szerszych parkanów czy latarni, ale też zamykania dwóch czy trzech rowerów, warto dysponować odpowiednio długim zapięciem. Co do drugiego – powinno być jak najlepszej jakości. W tym celu szukajmy sprzętów pewnych producentów, jak Kellys, Author, Vorel.
U-locki z uchwytem
Zapięcia szeklowe stanowią nieco wyższy wydatek niż linki oplecione silikonem. Otrzymujemy bowiem trudniejszy do przecięcia pręt, najczęściej o grubości 8–15 milimetrów. Na taki typ blokady nie wystarczy zwykły przecinak, potrzebna jest piłka mechaniczna.
W cenie kilkunastomilimetrowego pręta producenci powinni „dorzucić” uchwyt (gwarantujący zamocowanie żelastwa, najczęściej do ramy, ale też kierownicy czy bagażnika), utwardzany zamek, antypoślizgową powierzchnię z PVC. Za zapięcie do 100 zł bezpieczeństwo naszych rowerów będą utrzymywać szczególnie polecane produkty Kryptonite, ale też Axaczy Kellys.
Łańcuchy
Najdroższy i najpewniejszy typ zabezpieczenia w proponowanej cenie 100 zł zagwarantują zapięcia typu łańcuchowego. Już sam fakt, że tego typu blokady stosuje się w innych środkach lokomocji (motory, łodzie), za o wiele większą kwotę (300–400 zł) powinien świadczyć o jakości metalowych ogniw. Oczka o grubości 5–8 milimetrów dostaniemy nawet w cenie do 50 zł z wysyłką.
Korzystając z nieco wyższego pułapu cenowego, lepiej kupić dla swojego roweru „więcej bezpieczeństwa” właśnie w formie łańcuchów na zatrzask. Stal pancerną (jak określają ją producenci) oczka osłaniają przeważnie materiały syntetyczne odporne na zabrudzenia, nieprzepuszczające wody.
Dłuższy zakres łańcucha (powyżej metra) oznacza większy balast w rowerze (sięgający dwóch kilogramów), ale zarazem większe bezpieczeństwo przy dłuższym pozostawianiu roweru w terenie niezabudowanym. Dłuższy zasięg łańcucha ma niebagatelne znaczenie w kontekście zapięcia – rower możemy wówczas przypiąć do drzewa, lampy, balustrady.
Zapinajmy za ramę
Pozostając w temacie blokad, nie można nie wspomnieć o sposobie zapinania. Pozostawienie zapiętego przez szprychy, kierownicę czy bagażnik roweru to woda na młyn dla złodzieja. Wystarczy mu odpiąć wspomniane części (które dokupi później) i reszta sprzętu jest jego. Nie bez kozery zaleca się wybieranie szekli i łańcuchów oraz przypinanie nimi rowerów przez ramę roweru. Tej ostatniej rabuś nie rozmontuje w pięć czy piętnaście minut.
Zobacz również - Zabezpieczenia roweru – selekcja modeli | Zapięcia do roweru do 100 zł |
Sport to zdrowie, a w zdrowym ciele zdrowy duch – wszyscy znamy te powiedzenia. Już dawno dowiedziono, że regularna aktywność fizyczna polepsza samopoczucie, wydłuża życie, zwiększa jego komfort, pozwala uniknąć wielu groźnych chorób. Czasem warto jednak odpuścić trening –dlaczego? Każdy ma swój powód, dla którego podejmuje aktywność fizyczną. Dla jednych to pasja, dla innych miłość, dla kolejnych potrzeba czy środek do celu albo konieczna składowa higienicznego trybu życia. Mimo że sport to zdrowie, czasem zdarza się, że lepiej z niego zrezygnować.
Choroba
Choroba to – podobnie jak sport – pojęcie szerokie. Istnieje wiele schorzeń, które wykluczają uprawianie jakiegokolwiek rodzaju sportu. Zalicza się do nich m.in. choroby serca (przerost tego narządu, uszkodzenie, migotanie przedsionków, niewydolność), niektóre rodzaje nowotworów, nieopanowaną cukrzycę oraz nieuregulowane nadciśnienie. Dodać można też stany zapalne czy chorobę wrzodową. Z kolei w przypadku padaczki i uszkodzonego błędnika odradza się pływanie, natomiast dyskopatia to wyraźne przeciwwskazanie dla podnoszenia ciężarów.
Co ważne, nawet zwykła infekcja może być powodem zaprzestania ćwiczeń. Zapchany nos, katar, kichanie, gorączka – to wszystko sprawia, że nie tylko trudno wykonać trening, ale i można sobie w ten sposób zaszkodzić.
Ćwiczenia, zwłaszcza te budujące mięśnie, przynoszą efekty, jeśli w trakcie ich wykonywania następuje seria mikrourazów w mięśniach, które muszą się odbudować w czasie odpoczynku. Tymczasem, gdy przechodzimy infekcję, organizm przeznacza wszystkie siły na jej zwalczanie. Nie nastąpi zatem wówczas odpowiednia regeneracja i dodatkowo wydłuży się okres powrotu do zdrowia. Najlepiej całkowicie odpuścić trening. Jeśli jednak nie możemy sobie bez niego wyobrazić życia, załóżmy na sztangę czy gryf mniejsze obciążenia, zdecydujmy się na podnoszenie lżejszych hantli, a z atlasu odejmijmy co najmniej 10 kg od obciążenia.
Rzecz jasna samo wyjście na siłownię, gdzie można narazić się na spotkanie z innymi mikrobami, przeciągi czy wychłodzenie, nie jest najlepszym pomysłem. Również ćwiczenia kardio to nie jest dobry wybór, ponieważ podwyższają temperaturę ciała, zużywają dużo energii i wymagają dostarczenia odpowiedniej ilości tlenu do mięśni. Już zwykły katar o większym nasileniu mocno utrudnia tego typu trening. Jeśli musi się on odbyć, wybierzmy raczej bieżnię w domu, rowerek stacjonarny albo orbitrek, a nie bieganie na dworze.
Przetrenowanie
Przetrenowanie może dopaść każdego niezależnie od dyscypliny sportowej. Objawy zwykle są podobne – po treningu dopada nas tak wielkie zmęczenie, że trudno wrócić do domu. Po czasie zaczynają one sprawiać dużo więcej problemów. Obwody mięśni nie zwiększają się, waga przestaje spadać i nieodłącznym towarzyszem jest chroniczne zmęczenie. Potem zaczyna brakować wolnych chwil na odsypianie, dochodzi rozdrażnienie, obniżenie nastroju, niechęć do wszystkiego. A to tylko pierwsze symptomy wskazujące na przetrenowanie.
Po ich pojawieniu się jest tylko gorzej – bezsenność, objawy odwodnienia, gorączka, depresja, brak siły choćby na codzienne czynności, obniżone libido. W wynikach morfologii można zauważyć duże rozchwianie i niedobory, zakłócone jest działanie układu dokrewnego, pojawia się niedokrwistość i anemia. Dlatego jeśli zauważymy u siebie objawy przetrenowania utrzymujące się dłużej niż 2 tygodnie, koniecznie trzeba ustalić z trenerem zmianę planu. Przede wszystkim zafundujmy sobie co najmniej tydzień odpoczynku. Oczywiście to jasne, że będziemy się obawiać zmarnowania dotychczasowych osiągnięć, ale odpoczynek jest bezwzględnie konieczny.
Gdy lęk nie daje nam się zrelaksować, to lepiej w tym czasie postawić na spokojne zajęcia na basenie – wystarczy do tego strój albo spodenki, okularki, czepek, klapki. Można także wybrać chodzenie z kijkami albo spokojną jazdę na rowerze czy rolkach. Dobrą opcją okaże się rozciąganie – właściwie wystarczy do tego jedynie mata. Przede wszystkim pamiętajmy, że nie zmieniamy aktywności po to, by bić nowe rekordy. Chodzi o relaks i regenerację organizmu.
Nieznane objawy
Każdy wie najlepiej, jak funkcjonuje jego ciało. Z wiekiem mogą się pojawić pewne dolegliwości i jest to całkowicie normalne. Jeśli nie wiemy, co je powoduje, to koniecznie zaprzestańmy wykonywać treningi do czasu wyjaśnienia tego stanu rzeczy. Przykładowo mamy świadomość, że dotykają nas migreny i umiemy sobie z nimi radzić, lecz gdy głowa boli inaczej, częściej, a do bólu dołączyły nowe symptomy, których wcześniej nie było (np. mdłości albo bóle oczu), koniecznie trzeba to skonsultować z lekarzem.
Nie dotyczy to wyłącznie sytuacji treningowych. Jeśli np. nagle zacznie nękać nas ból żołądka, uczucie pełności i przelewania się w brzuchu, krwawienia z przewodu pokarmowego, bóle w stawach, zawroty głowy, zmiany na skórze czy pod nią – od razu zrezygnujmy z ćwiczeń aż do czasu postawienia diagnozy. Wszystko, co nietypowe, może być oznaką jakiejś choroby (czasami ciężkiej), której rozwój może zostać przyspieszony przez przemęczenie sportem. Im szybciej skonsultujemy obawy ze specjalistą, tym większa szansa na całkowite wyleczenie lub szybkie uregulowanie stanu, co pozwoli na powrót do sportu.
Podczas ćwiczeń warto pamiętać, że sport ma służyć udoskonalaniu naszego ciała i sprawiać nam przyjemność, a nie być kolejnym obowiązkiem i niebezpiecznie nas obciążać. Dlatego odpuszczenie treningu to czasem najzdrowsza opcja. | Kiedy najlepiej zrezygnować z treningu? |
A gdyby powtórzyć podróż życia? Spróbować podążyć własnymi śladami sprzed lat? Przeżyć przygodę w jesieni życia, nawet jeśli wszelkie argumenty za takim wyborem zakrawałyby na szaleństwo? A może po prostu dać się ponieść lekturze? To niewątpliwie bezpieczniejsze działanie, a jednocześnie nadal pozwala przeżyć przygodę. Na przykład za sprawą nowej powieści Petera Maya „Na gigancie”.
Młodość i naiwność, starość i upór
U schyłku życia wybryki młodości wydają się niesamowicie odległe. Jakby dokonane przez kogoś innego. Wszak tamten szalony nastolatek istotnie był kimś innym, dawał się ponieść zwariowanym pomysłom czy namiętności do dziewczyny. Teraz dorosły mężczyzna wstydzi się tamtych wyborów i decyzji, ale jednocześnie z nostalgią wspomina minione lata.
Tym mężczyzną jest Jack, teraz prawie siedemdziesięcioletni, mający za sobą największe wzloty i porażki. Jego życie miało być wspaniałą przygodą wielkiego muzyka, jakim marzył, że zostanie, jednakże podzielił los większości przeciętnych ludzi. Nie ma na koncie żadnych wybitnych osiągnięć, ani zawodowych, ani życiowych. Gdy zatem umierający na raka Maurie, tonem nieznoszącym sprzeciwu, proponuje mu powtórzenie ucieczki do Londynu, jaką odbyli pięćdziesiąt lat wcześniej, Jack mimochodem traktuje tę podróż całkowicie serio.
W podróży do Londynu
Pięćdziesiąt lat wcześniej uciekali w piątkę – Jack, Dave, Maurie, Jeff i Luke. Piątka chłopców z Glasgow, zespół The Shuffle, jak siebie nazwali, pełni marzeń, a przede wszystkim przekonania o własnej świetności. Teraz wyjeżdżają w okrojonym składzie – Jack, Dave i Maurie – a pomaga im wnuk Jacka, Ricky. Wtedy uciekali, jak sądzili, ku wolności. Teraz pragną zrozumieć, do czego tak naprawdę pcha ich Maurie, główny pomysłodawca aktualnej wycieczki.
W 1965 roku w pościg za nimi ruszyli ojcowie Jacka i Maurie, w 2015 roku ściga ich ojciec Rickiego. I w ówczesnej, i teraźniejszej rzeczywistości przeżyją brawurową jazdę autem, utratę samochodu i stratę wszystkiego, co ze sobą zabrali, na skutek kradzieży. I w tym aktualnym momencie, i pięćdziesiąt lat wcześniej każdy w drodze dojrzewa do innych przemyśleń. Przeżywają zarówno chwile uniesień, jak i zgrozy. Ostatecznie jednak, co jest najistotniejsze, docierają do sedna całej historii.
Z morderstwem w tle
Całą historię spina tajemnicze morderstwo sprzed lat, o którym czytelnik najpierw otrzymuje zaledwie szczątkowe informacje, i morderstwo dokonane na początku całej historii na, zdawałoby się, zupełnie pobocznej postaci. Obydwa zdarzenia oczywiście coś ze sobą łączy, ale summa summarum to nie rozwiązanie zagadki kryminalnej jest motorem napędowym fabuły.
Najważniejszy w powieści wydaje się motyw naprawienia win sprzed lat i próba pogodzenia się z tym, że nie da się niczego zmienić. Pościg za przeszłością staje się odpowiednim momentem na rozpoznanie własnych dylematów, spychanych gdzieś w głąb podświadomości, i tego, co najbardziej boli w dotychczasowych decyzjach. A może, jak czasami pokazuje życie, nie wszystkie decyzje są zamkniętymi sprawami i niektóre z nich mogą okazać się nadal otwartymi rozdziałami?
Powoli, ale nie bez napięcia
Peter May prowadzi fabułę dwutorowo, przerzucając czytelnika między epokami. W 2015 roku, w którym rozpoczyna całą historię, udziela zaledwie paru odpowiedzi dotyczących fabuły, szczególnie na początku, by rozwijać wiedzę czytelnika w opowieści z 1965 roku, a ostateczną odpowiedź dać tak naprawdę na samym końcu.
Powieść jest prowadzona spokojną, powolną narracją, co w natłoku mnóstwa pytań o losy postaci przemilczanych na początku czy tych pojawiających się w części z 1965 roku, a nieobecnych w 2015 roku, może budzić odrobinę frustracji. Jednakże jeśli uda nam się uzbroić w cierpliwość, otrzymamy historię wartą przeczekania i przebrnięcia przez wiele, jakby się zdawało, nieistotnych szczegółów. A jak się okazuje, wszystko w tej powieści zostało użyte w określonym celu i nie warto tego przegapić. Polecam waszej uwadze ten tytuł, nie tylko z okazji jesiennych wieczorów.
Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com | „Na gigancie” Peter May – recenzja |
Rynek nowych samochodów kwitnie. Z roku na rok coraz więcej kierowców decyduje się na zakup nowego auta. Dzięki korzystnym warunkom finansowania (kredyt, leasing, wynajem długoterminowy) klienci rezygnują z zakupu auta używanego na rzecz nowych egzemplarzy prosto z salonu. Które marki najbardziej zyskały na popularności w 2017 roku? Zakup nowego samochodu ma podstawową korzyść w postaci pewnego stanu technicznego. Kupując auto z rynku wtórnego, nigdy nie wiemy, na co trafimy. Pełno jest tak zwanych „handlarzy”, którzy nie zawsze uczciwie przedstawiają stan auta. Niestety Polska wiedzie prym w naprawianiu aut, które na Zachodzie zostałyby uznane za niezdatne do dalszej eksploatacji, a w konsekwencji zezłomowane. Dlatego podczas zakupu używanego samochodu, nie znając jego historii, trudno uwierzyć w wiarygodność zapewnień sprzedawcy, że auto jest bezwypadkowe, niemalowane, a jeździł nim lekarz i to tylko do kościoła w niedzielę. Podejmując decyzję o zakupie nowego samochodu, mamy 100% pewności, że auto jest sprawne i spełnia wszelkie standardy bezpieczeństwa. Dodatkowym atutem jest także gwarancja, która zabezpiecza przyszłego właściciela przed nieplanowanymi wydatkami związanymi z naprawą pojazdu. Okres ochrony gwarancyjnej z reguły wynosi od 2 do 4 lat, lecz niektóre marki oferują nawet 7-letnią gwarancję.
Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, korzystając z danych zawartych w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, opracował zestawienie najczęściej wybieranych pojazdów w Polsce. Przedstawione dane dotyczą okresu od stycznia do września 2017 roku, a podany wzrost prezentuje zwiększenie liczby kupionych pojazdów w stosunku do tego samego okresu w roku 2016.
Fiat Tipo – łącznie 6505 egzemplarzy, przyrost do roku poprzedniego o 4737 sztuk
box:offerCarousel
Choć pierwsza generacja Fiata Tipo była produkowana w latach 1987–1995, w 2015 roku na rynku pojawiła się druga odsłona modelu. Dwa lata temu zadebiutowała wersja sedan. Rok później Fiat wprowadził do oferty kolejne dwa typy nadwozia – hatchback i station wagon, czyli kombi. W ten sposób marka wystawiła swoich zawodników niemal w każdym segmencie aut kompaktowych, oferując bardzo przystępne ceny.
Najtańsza propozycja to Tipo w wersji sedan, którego kupimy od 43 900 zł. Auto ma elegancką sylwetkę, pojemny bagażnik (520 litrów) i obiecujące wyposażenie podstawowe. W standardzie otrzymujemy manualną klimatyzację, elektryczne przednie szyby, radio z portem USB, światła do jazdy dziennej, systemy bezpieczeństwa ESC (m.in. Hill Hold Control – asystent ruszania na wzniesieniu, kontrolę trakcji, Panic Brake Assist – podczas awaryjnego hamowania system wytwarza maksymalną siłę w układzie hamulcowym, zapewniając najkrótszą drogę hamowania, i wiele innych).
Innym wariantem jest 5-drzwiowy Tipo w wersji hatchback, którego cena zaczyna się od 49 900 zł. Kompaktowe nadwozie jest wygodniejsze dla wieloosobowej rodziny. Choć bagażnik jest nieco mniejszy (440 litrów), to znacznie łatwiej zmieścić w środku większe przedmioty ze względu na klapę unoszoną razem z tylną szybą. Przestrzeń w kabinie pasażerskiej pozwala wygodnie podróżować pięciu osobom.
Dla osób potrzebujących jeszcze więcej przestrzeni idealnym rozwiązaniem będzie Fiat Tipo w wersji station wagon, czyli popularne kombi. Bagażnik auta pomieści aż 550 litrów, a dodatkowo kombi zostało wyposażone w Magic Cargo Space, czyli podwójną podłogę. Dzięki temu możemy albo pogłębić bagażnik, albo schować pod podłogą delikatne przedmioty.
Do wyboru jest aż sześć wersji silnikowych. Z jednostek z zapłonem iskrowym mamy do dyspozycji 1.4 Fire o mocy 95 KM, 1.4 T-Jet o mocy 120 KM, a także 1.6 E-Torq o mocy 110 KM. Nie zabrakło również jednostek wysokoprężnych: 1.3 MultiJet 95 KM i 1.6 MultiJet 120 KM (który jest także dostępny w wersji z automatyczną przekładnią DDCT). Ciekawą opcją jest także Tipo z fabryczną instalacją gazową – 1.4 T-Jet LPG 120 KM.
Toyota C-HR – łącznie 4602 egzemplarze (model w sprzedaży od początku 2017 roku)
box:offerCarousel
Toyota C-HR miała swój debiut stosunkowo niedawno, dokładnie pod koniec 2016 roku. Auto pojawiło się w polskich salonach w styczniu 2017 roku, a mimo to już znalazło wielu nabywców. Kluczową rolę odgrywa tu bardzo przyjazny napęd hybrydowy, który jest nie tylko ekologiczny, ale i ekonomiczny. Toyota C-HR w wersji hybrydowej zużywa w mieście 3,3–3,6 litra benzyny na 100 kilometrów. Dodatkowo model ten może pochwalić się nietuzinkowym wyglądem, który przyciąga młode i aktywne osoby.
Cennik Toyoty C-HR zaczyna się od 81 900 zł za wersję z benzynowym silnikiem 1.2 Turbo o mocy 116 KM. Decydując się na odmianę hybrydową z silnikiem 1.8 Hybrid o mocy 122 KM, za bazową wersję wyposażenia zapłacimy 106 900 zł. Mamy wówczas auto z bezstopniową przekładnią E-CVT, która bardzo dobrze sprawdza się w mieście.
Skoda Fabia – łącznie 13 452 egzemplarze, przyrost do roku poprzedniego o 2508 sztuk
box:offerCarousel
Na trzecim miejscu najchętniej kupowanych przez Polaków nowych samochodów znalazła się Skoda Fabia. Obecnie mamy na rynku już trzecią generację modelu, który pojawił się w sprzedaży w 2014 roku. Auto jest oferowane w dwóch wersjach nadwozia – hatchback i kombi. Dzięki temu, decydując się akurat na ten model, możemy dobrze dobrać samochód do naszych potrzeb i liczebności rodziny.
Fabia w wersji hatchback ma nieduży bagażnik, który pomieści 330 litrów. Do poruszania się głównie po mieście kompaktowe auto sprawdza się idealnie. Skoda Fabia to auto często wybierane przez przedstawicieli handlowych właśnie ze względu na swoje gabaryty, poruszanie się nią w zatłoczonych miastach nie stanowi problemu.
Jeśli jednak potrzebujemy większej przestrzeni, rozwiązaniem jest Fabia w wersji kombi, w której zmieścimy już 530 litrów bagażu, a po złożeniu tylnej kanapy nawet 1395 litrów.
Cennik trzeciej generacji Skody Fabii zaczyna się od 37 590 zł za pięciodrzwiowego hatchbacka, i 43 090 zł za rodzinny wariant kombi. Dodatkowym atutem dla wielu osób mogą być także szerokie możliwości personalizacji – Fabię możemy nabyć w jednym ze 110 wariantów kolorystycznych.
Do wyboru mamy wiele jednostek napędowych. Z silników benzynowych możemy zdecydować się na 1.0 MPI 75 KM, 1.2 TSI 90 KM, 1.2 TSI 110 KM (dostępne zarówno z 6-biegową skrzynią manualną, jak i automatyczną o 7 przełożeniach). W ofercie nie zabrakło także oszczędnych diesli: 1.4 TDI 90 KM (także z opcją wyboru między 5-biegowym manualem a 7-biegową skrzynią automatyczną) oraz mocniejszy wariant 1.4 TDI o mocy 105 KM.
Skoda Kodiaq – łącznie 2117 egzemplarzy (model w sprzedaży od początku 2017 roku)
box:offerCarousel
Tuż za Fabią uplasował się inny model Skody, który na rynku pojawił się pod koniec zeszłego roku. To pierwszy duży SUV w tym zestawieniu. Taki typ nadwozia jest coraz częściej wybierany przez klientów. Badania pokazują, że wielu kierowców preferuje wyższą pozycję za kierownicą, gdyż w dużych autach czuje się po prostu bezpieczniej. A Kodiaq to naprawdę duże auto. Mierzy prawie 4,7 metra długości, a na pokład może zabrać nawet 7 osób (trzeci rząd siedzeń jest dostępny za dopłatą). Dodatkowo auto może pochwalić się imponującym bagażnikiem o pojemności 720 litrów, który po złożeniu oparć tylnej kanapy wzrasta do astronomicznych 2100 litrów.
Skoda Kodiaq może opcjonalnie działać z napędem na cztery koła, dzięki czemu znacznie poszerzają się jej możliwości – błoto czy szutrowe drogi nie będą dla Kodiaqa żadnym wyzwaniem.
W ofercie znajdziemy szeroki wybór silników. Z jednostek benzynowych możemy wybierać spośród trzech silników w różnych konfiguracjach. Oferta zaczyna się od 1.4 TSI o mocy 125 KM. Ta wersja jest także dostępna w mocniejszym wariancie – 150 KM, który możemy zestawić z manualną, 6-biegową skrzynią (opcjonalnie z napędem 4x4) lub z przekładnią automatyczną o 6 przełożeniach. Dla osób potrzebujących mocniejszej jednostki napędowej Skoda udostępnia silnik 2.0 TSI o mocy 180 KM, który pracuje w duecie z 7-stopniową przekładnią automatyczną i ma napęd na wszystkie koła. W ofercie znalazły się także wersje z silnikami Diesla – 2.0 TDI o mocy 150 KM występuje w trzech wariantach: z 7-biegową skrzynią automatyczną i napędem tylko na przednią oś, jak również z 7-biegową przekładnią automatyczną, ale z napędem 4x4, a także z 6-biegową skrzynią manualną i napędem na wszystkie koła. Mocniejsza propozycja to również 2.0 TDI, ale o mocy 190 KM.
Cena Skody Kodiaq zaczyna się od 92 400 zł za bazową wersję wyposażenia, zwaną Active, z najsłabszym silnikiem benzynowym 1.4 TSI o mocy 125 KM. Decydując się na topowego diesla i wersję wyposażenia Style, trzeba przygotować 152 900 zł. Dopłata do wersji 7-miejscowej to wydatek 4700 zł w bazowej wersji wyposażenia Active i 4000 zł w wyższych Ambition i Style.
Renault Clio – łącznie 7132 egzemplarze, przyrost do roku poprzedniego o 2043 sztuki
box:offerCarousel
Renault Clio od lat jest jednym z częściej wybieranych aut z segmentu B. Nie inaczej było w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2017 roku. Przyrost na poziomie 2043 sztuk dał miejskiemu Renault piąte miejsce w rankingu najchętniej kupowanych aut osobowych w Polsce. Aktualnie na rynku dostępna jest już czwarta generacja tego modelu, która w 2016 roku przeszła gruntowny lifting. Jednak nie tylko klienci z sektora prywatnego polubili popularną „cliówkę”. Firma carsharingowa Traficar wykorzystuje 300 pojazdów Renault Clio na terenie Warszawy.
Renault Clio, podobnie jak obecna w zestawieniu Skoda Fabia, to typowo miejskie autko, które świetnie sprawdzi się nawet w zatłoczonych miejscach. Jest nieduże, ale przy tym ma całkiem przestronną kabinę pasażerską i bagażnik mieszczący 300 litrów bagażu.
Renault Clio poza swoją bazową odmianą może występować także w pakiecie GT Line, który dodaje mu sportowego charakteru. Rodzinom spodoba się wersja Grandtour, czyli kombi, w bagażniku którego znajdziemy przestrzeń na 445 litrów, z czego 85 litrów znajduje się pod wyjmowaną podłogą. Takie rozwiązanie w razie potrzeby pozwala powiększyć łączną przestrzeń bagażową, a w codziennych sytuacjach możemy odseparować delikatne przedmioty od reszty przewożonych rzeczy.
Cena Renault Clio z silnikiem 1.2 o mocy 75 KM zaczyna się od 42 400 zł za podstawową wersję wyposażenia, tzw. Life (poziomów wyposażenia łącznie jest aż pięć). W gamie silnikowej znajdziemy turbodoładowane silniki Energy TCe o pojemności 0.9 litra i mocy 90 KM, a także o pojemności 1.2 litra w dwóch wariantach mocy: 90 i 120 KM, z czego ten drugi może współpracować z automatyczną, dwusprzęgłową przekładnią EDC. Decydując się na auto z silnikiem wysokoprężnym, mamy w czym wybierać, ponieważ marka oferuje półtoralitrowego diesla Energy dCi w trzech wariantach mocy: 75, 90 i 110 KM.
Citroen C3 – łącznie 2286 egzemplarzy, przyrost do roku poprzedniego o 1902 sztuki
box:offerCarousel
Drugie francuskie auto w zestawieniu najchętniej kupowanych samochodów osobowych to Citroen C3. Auto zadebiutowało w 2002 roku, jednak od 2016 roku mamy na rynku trzecią generację. Nowe wcielenie „C-trójki” upodobniono do modelu C4 Cactus z oferty Citroena, a wszystko za sprawą plastikowych „bumperów”, umieszczonych w dolnych partiach drzwi. Dzięki nim, nawet jeśli ktoś na ciasnym parkingu uderzy drzwiami w nasze auto, nie zakończy się to wgnieceniem ani zarysowaniem, ponieważ plastik przyjmie na siebie wszelkie uderzenia. Dodatkowo w aucie fabrycznie jest zamontowany wideorejestrator, który, zapętlając nagranie, stale nagrywa naszą podróż. Może nam ono pomóc w razie kolizji drogowej.
Cena Citroena C3 zaczyna się od 39 900 zł za podstawową wersję wyposażenia – Live. Jednak za tę sumę otrzymujemy samochód bez radia (choć instalacja jest przygotowana do jego montażu) i bez klimatyzacji. Wybierając środkową wersję wyposażenia o nazwie Feel, będziemy mieć już w aucie nie tylko radio i klimatyzację, ale i elektryczne lusterka boczne, a opcjonalnie też podgrzewane fotele i czujniki parkowania z tyłu.
W ofercie silnikowej znajdziemy silniki benzynowe o objętości skokowej 1.2 litra i trzech poziomach mocy: 68, 82 i 110 KM – najmocniejszy wariant może współpracować z automatyczną skrzynią biegów. Jeśli ktoś preferuje silniki wysokoprężne, to w Citroenie C3 znajdzie jednostkę o pojemności 1.6 litra o mocy 75 lub 99 KM (obie z manualnymi skrzyniami biegów).
Skoda Octavia – łącznie 13 979 egzemplarzy, przyrost do roku poprzedniego o 1578 sztuk
box:offerCarousel
To już trzecia Skoda w zestawieniu najpopularniejszych aut w Polsce. Octavia od lat jest często wybieranym autem rodzinnym, a na rynku pojawiła się w 1996 roku. Obecna, już trzecia generacja kompaktowego sedana z segmentu C (choć od trzeciej generacji Octavia pozycjonowana jest na pograniczu segmentów C i D) jest znana od 2013 roku. Jednak na początku 2017 roku model przeszedł dość kontrowersyjny lifting. Zupełnie zmieniono przód pojazdu, który podzielił fanów motoryzacji na dwa obozy o zupełnie skrajnych poglądach. O ile profil i tył samochodu estetycznie wyostrzono, o tyle zupełne przeprojektowanie przednich reflektorów mało komu przypadło do gustu.
Mimo dyskusyjnego wyglądu przodu Octavia nadal świetnie sprawdza się jako auto rodzinne i nie tylko. Jest często wybierana przez menedżerów wielu firm. Jej atuty to przestronność i duży bagażnik (590 litrów, a po złożeniu oparć tylnej kanapy – 1580 litrów). Jeśli zdecydujemy się na odmianę kombi, miejsca w środku będzie jeszcze więcej (w bagażniku odpowiednio 610 i 1740 litrów).
Ceny Skody Octavii po liftingu zaczynają się od 59 800 zł za wersję z silnikiem 1.2 TSI o mocy 85 KM, w podstawowej wersji wyposażenia Active. Wariant kombi w tej samej konfiguracji to wydatek rzędu 66 750 zł. Obecnie Skoda oferuje upusty w wysokości do 4000 zł na roczniki modelowe z 2017 roku.
Skoda Octavia ma bardzo szeroką gamę silnikową, która obfituje w najróżniejsze warianty. Silniki benzynowe to nie tylko wspomniana jednostka 1.2, ale także wariant litrowy 1.0 TSI o mocy 115 KM (z manualną skrzynią biegów bądź dwusprzęgłową automatyczną DSG), 1.4 TSI 150 KM, 1.4 o mocy 110 KM – z innowacyjnym zasilaniem gazem CNG, 1.5 TSI 150 KM, a także najmocniejszy wariant 1.8 TSI o mocy 180 KM, który nie tylko może pracować z dwusprzęgłową skrzynią automatyczną, ale opcjonalnie może mieć napęd przekazywany na wszystkie koła. W ofercie znajdziemy też silniki Diesla – 1.6 TDI o mocach 90 i 115 KM oraz 2.0 TDI o mocy 150 lub 184 KM. Najmocniejszy wariant zawsze posiada napęd 4x4 i skrzynię DSG. Taka konfiguracja to wydatek od 113 290 zł za drugą od dołu wersję wyposażenia o nazwie Ambition.
Toyota Corolla – łącznie 4879 egzemplarzy, przyrost do roku poprzedniego o 1576 sztuk
box:offerCarousel
Toyota Corolla to auto o bogatej historii. Pierwszy egzemplarz tego modelu pojawił się na rynku w 1966 roku, czyli ponad 50 lat temu! Od początków produkcji sprzedano aż 44 miliony sztuk tego modelu. Toyota jest produkowana w 16 fabrykach, a Corolla stanowi aż 20% łącznej sprzedaży Toyoty na świecie! Marka nie ma w swojej ofercie drugiego tak rozpoznawalnego pojazdu, który jest sprzedawany w aż 150 krajach (na niektóre rynki trafiają auta z kosmetycznymi zmianami).
Obecna, już jedenasta generacja jest na rynku od 2013 roku, jednak w ubiegłym sezonie przeszła delikatny lifting. Nowa Corolla znacznie urosła w stosunku do poprzedniczki, ponieważ rozstaw osi wydłużono o 10 centymetrów, a samo auto jest dłuższe o 8 centymetrów. Dzięki temu udało się uzyskać jeszcze bardziej przestronne wnętrze. Bagażnik Corolli pomieści 452 litry.
Toyota Corolla jest dostępna z silnikami w trzech wersjach. Cennik otwiera odmiana z silnikiem 1.33 Dual VVT-i o mocy 99 KM, z manualną skrzynią biegów. Za takie auto w podstawowej wersji wyposażenia Active zapłacimy obecnie 67 400 zł. Mocniejszy wariant benzynowy 1.6 Valvematic o mocy 132 KM to wydatek co najmniej 70 900 zł. Jedyny w gamie silnikowej diesel to 1.4 D-4D o mocy 90 KM. Takie auto kupimy od równych 78 000 zł.
Volvo XC60 – łącznie 4082 egzemplarze, przyrost do roku poprzedniego o 1563 sztuki
box:offerCarousel
Pierwsza generacja Volvo XC60 pojawiła się na rynku w 2008 roku i zdobyła niemałą popularność. Nie na darmo mówi się, że Volvo wiedzie na rynku motoryzacyjnym prym, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Z tego względu szwedzkie auta są często wybierane przez posiadaczy rodzin.
W marcu 2017 roku na targach w Genewie pojawiła się nowa generacja modelu, który mocno upodobniono do większej wersji XC90, z którą zresztą „sześćdziesiątka” dzieli płytę podłogową. Nowe wcielenie bestsellerowego modelu jeszcze bardziej trafiło do gustu klientom. Ciekawostką jest jednak fakt, że rok 2016, czyli ostatni rok produkcyjny pierwszej generacji, był dla marki rekordowy, jeśli chodzi o liczbę zamówień. Trudno też porównywać wyniki sprzedażowe drugiej generacji, ponieważ samochód pojawił się w salonach dopiero w lipcu tego roku.
Nowa wersja urosła w stosunku do poprzedniej, jednak straciła na wadze około 90 kilogramów. Większe gabaryty, a także zwiększony o 9 cm rozstaw osi przełożyły się na jeszcze przestronniejsze wnętrze. Bagażnik nowego Volvo XC60 pomieści 505 litrów.
W ofercie silnikowej znajdziemy najróżniejsze propozycje – od rozsądnych i ekonomicznych, po te, które przyspieszają bicie serca. W trosce o bezpieczeństwo i przyczepność w każdych warunkach każda wersja występuje z napędem na cztery koła AWD. Do wyboru mamy dwa dwulitrowe silniki benzynowe: T5 o mocy 254 KM oraz T6 o mocy 320 KM. Wśród silników Diesla również znajdziemy dwie jednostki o objętości skokowej dwóch litrów: D4 o mocy 190 KM oraz D5 o mocy 235 KM. Dla amatorów mocnych wrażeń marka przygotowała potężną jednostkę T8, w której zastosowano technologię hybrydową typu plug-in (z możliwością ładowania z gniazdka i jazdy jedynie w trybie elektrycznym). Sam dwulitrowy silnik spalinowy generuje moc 320 KM, jednak jest dodatkowo wspierany przez motor elektryczny o mocy 87 KM. Wszystkie silniki (poza najsłabszym dieslem) współpracują z automatycznymi przekładniami Geartronic o 8 przełożeniach.
Ceny skandynawskiego, bestsellerowego auta nie są niskie, a mimo to na polskim rynku znalazło się wielu nabywców. Cennik otwiera kwota 184 500 zł za najsłabszego diesla D4 w podstawowej wersji wyposażenia Momentum. Dla porównania topowa odmiana T8 z technologią hybrydową plug-in i w najwyższej wersji wyposażenia Inscription to wydatek 290 800 zł. W konfiguratorze znajdziemy też usportowioną wersję R Design za 283 900 zł.
Volkswagen Tiguan – łącznie 4336 egzemplarzy, przyrost do roku poprzedniego o 1527 sztuk
box:offerCarousel
Czy ktoś był zdziwiony brakiem w zestawieniu modeli Volkswagena? Choć wiele osób zapytanych o najpopularniejsze auto instynktownie wskazuje Golfa, na dziesiątym miejscu najchętniej kupowanych aut w 2017 roku znalazł się Volkswagen Tiguan.
Model Tiguan pojawił się na rynku w 2007 roku jako odpowiedź na rosnące zapotrzebowanie klientów na crossovery. Od tamtej pory moda na ten typ nadwozia zagościła w Polsce na dobre i obecnie prawie każda marka ma je w swojej ofercie. Jednak druga generacja Tiguana do sprzedaży trafiła dopiero w 2016 roku. Mimo to model cieszy się dużą popularnością.
Statystyki pokazują, że coraz częściej rezygnujemy z aut kombi właśnie na rzecz SUV-ów czy crossoverów. Bagażnik Tiguana jest tego najlepszym dowodem, ponieważ pomieści aż 600 litrów, czyli więcej niż niejedno kombi. Dodatkowo tylna kanapa jest asymetrycznie dzielona, a każda z części ma możliwość indywidualnego przesuwania do przodu lub do tyłu w zakresie 18 centymetrów. Dzięki temu w razie potrzeby możemy zwiększyć bagażnik kosztem przestrzeni w drugim rzędzie siedzeń lub powiększyć przestrzeń kabiny. W razie gdyby, mimo pokaźnych rozmiarów, Tiguan okazał się za mały, marka oferuje fabrycznie montowany składany hak, który może pociągnąć przyczepę o masie nawet 2,5 tony. Opcjonalnie auto może też posiadać system Trailer Assist, umożliwiający manewrowanie przyczepą.
Cennik Tiguana otwiera kwota 97 790 zł za bazową wersję wyposażenia Trendline. Jednak w tej cenie otrzymujemy m.in. tylne światła wykonane w technologii LED, czujnik zmierzchu, asystenta zmiany pasa ruchu – Lane Assist, system Front Assist z funkcją awaryjnego hamowania, manualną klimatyzację, system audio z kolorowym wyświetlaczem o przekątnej 6,5 cala i wiele innych opcji.
W gamie silnikowej znalazł się benzynowy silnik 1.4 TSI w dwóch wariantach mocy: 125 KM lub 150 KM z 6-biegową skrzynią manualną lub dwustopniową automatyczną (opcjonalnie z napędem na cztery koła 4Motion). Mocniejsza propozycja to 2.0 TSI o mocy 180 lub 220 KM, która występuje z 7-biegową przekładnią DSG i z napędem na obie osie. Również wśród silników wysokoprężnych możemy przebierać niemal do woli. Co ciekawe, silniki Diesla w gamie są jedynie dwulitrowe. Najsłabszą jednostką jest 2.0 TDI o mocy 115 KM z manualną skrzynią biegów. Mocniejszy 150-konny wariant może współpracować zarówno z 6-biegowym manualem, jak i 7-stopniową przekładną DSG, a także opcjonalnie posiadać napęd 4Motion. Mocniejsze propozycje to 2.0 TDI, ale w wariantach mocy 190, a nawet 240 KM. Topowy model z silnikiem Diesela i w wersji wyposażenia Highline to wydatek rzędu 177 890 zł.
Powyższe zestawienie prezentuje wzrost zainteresowania danymi modelami w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy (styczeń–wrzesień) 2017 roku. Można tym samym uznać, że są to auta, których popularność w stosunku do ubiegłego roku znacznie wzrosła. Jak widać, Polakom nie wiedzie się wcale źle, ponieważ poza propozycjami budżetowymi w rankingu znalazły się też auta warte nawet ćwierć miliona złotych.
Tekst powstał na podstawie opracowania Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar. | Najczęściej kupowane nowe auta osobowe w 2017 roku |
Smartfon to bardzo przydatne urządzenie, które może służyć nie tylko do szeroko rozumianej konsumpcji treści oraz komunikacji, ale też ułatwiania naszego codziennego życia. Posiadacze urządzenia z systemem iOS lub Android mogą na przykład wykorzystać go do sterowania swoim domem. Sam smartfon to za mało
Oczywiście nie ma co łudzić się, że każdym domem będzie można sterować przy użyciu urządzenia mobilnego. Pełną kontrolę nad budynkiem można uzyskać wyłącznie, jeśli jest on wyposażony w zintegrowany z nim system inteligentnego domu. By się przekonać, jak działają tego typu systemy, warto zapoznać się chociażby z ofertą APA Innovative. Ta polska firma produkuje najbardziej zaawansowane systemy inteligentnego budownictwa, ale ich ceny nie są niskie. Zależnie od stopnia skomplikowania i wielkości budynku wynoszą one od 10 000 do ponad 100 000 zł.
Jednak zdecydowana większość ludzi mieszka w domach i mieszkaniach pozbawionych takich możliwości. Na szczęście można je uczynić bardziej nowoczesnymi, korzystając z różnego rodzaju gadżetów kosztujących od kilkudziesięciu do nawet kilku tysięcy złotych. Ich możliwości nie są tak duże, jak zintegrowanego systemu smart home, ale mimo to sprawiają, że użytkowanie domu staje się o wiele łatwiejsze. Wybierając inteligentne urządzenia, warto zdecydować się, w miarę możliwości, na korzystanie ze sprzętów jednej firmy. W wielu przypadkach obsługa takiego zestawu będzie odbywać się za pomocą jednej aplikacji, a nie kilku zupełnie odmiennych programów.
Tym samem łatwiej będzie przyzwyczaić do niego osoby, które nie są zbyt zaznajomione z techniką. Systemy takie produkuje między innymi Fibaro, które ma w ofercie praktycznie każdy możliwy sensor i pozwala na obsługę całego systemu właśnie za pomocą jednego programu. Oczywiście nie jest to rozwiązanie bez wad, bo wymusza stosowanie akcesoriów jednej, konkretnej firmy, której produkty mogą być droższe niż u konkurencji. Dlatego przed kupnem takiego sprzętu warto sprawdzić, jakie moduły wykonawcze będzie można do niego podłączyć. Zestaw taki może też wymagać dokupieniajednostki centralnej, czyli centrum dowodzenia wszystkimi akcesoriami.
Jakie sprzęty zainstalować w domu?
Podstawowym inteligentnym urządzeniem, które warto nabyć, jest gniazdko elektryczne, znane też jako smart plug. Łączy się ono z routerem za pomocą łączności WiFi, dzięki czemu można je zdalnie wyłączyć. Osoby korzystające z niego nie będą zastanawiać się po wyjściu z domu, czy na pewno wyłączyły żelazko. Po prostu spojrzą w ekran smartfona i w razie potrzeby zdalnie odłączą prąd od konkretnego gniazdka. Inne bardzo ciekawe sprzęty, które również korzystają z łączności WiFi, to różnego rodzajuczujniki ruchu i kamery, zresztą często występujące w formie jednego urządzenia.
Sprzęt taki pozwala na sprawdzenie, czy w budynku nie znajduje się niepożądany gość. Tego typu urządzenia bardzo często produkują firmy zajmujące się rozwiązaniami sieciowymi, takie jak Belkin, D-Link oraz Edimax. Coraz częściej w inteligentne gadżety inwestują też firmy oświetleniowe, tworząc inteligentne żarówki umożliwiające swobodną zmianę koloru oświetlenia. Ciekawie prezentują się również czujniki dymu i zalania, dzięki którym można łatwo sprawdzić, czy dom jest bezpieczny.
Co więcej, w przypadku gotowych zestawów mogą one zostać zintegrowane z oświetleniem i domowymi głośnikami. Dzięki temu w razie wykrycia jakiejkolwiek nieprawidłowości wszystkie światła w budynku będą mogły zapalić się na wybrany wcześniej kolor (na przykład czerwony dla wykrycia dymu i niebieski dla zalania), a wszystkie osoby przebywające w budynku usłyszą donośny alarm.
Inteligentne sprzęty mogą dbać nie tylko o nasze bezpieczeństwo i wygodę, ale również oszczędności. By się o tym przekonać, wystarczy zobaczyć, jak działa inteligentny termostat. Dopasowuje on temperaturę w domu do optymalnego poziomu zależnie od tego, czy wykryje w domu aktywność ludzi. Jeśli takową zauważy, podniesie temperaturę i poprawi komfort przebywania w budynku. W przeciwnym razie obniży temperaturę, tym samym ograniczając wysokość rachunków za energię.
To dopiero początek
Jestem pewien, że w ciągu kilku, maksymalnie kilkunastu lat inteligentne mieszkania i domy obsługiwane za pomocą smartfona staną się standardem. Jednak rozwiązania te są na tyle przydatne, łatwe w obsłudze i interesujące, że warto już dziś wdrożyć w swoim gniazdku rozwiązania jutra i nieco uprościć swoje życie. Zwłaszcza, że można sterować nimi z każdego miejsca na Ziemi. | Dom sterowany smartfonem |
Wymyślili go kilkanaście lat temu fińscy biegacze na nartach. Postanowili trenować również wtedy, gdy nie ma śniegu. By uprawiać tę dyscyplinę sportu, potrzebujemy kijków z „rękawiczkami” i odrobiny samozaparcia w trakcie szlifowania techniki chodzenia. Tu nie chodzi o zwykłe chodzenie o dwóch kijach, by było podwójnie wygodnie, ale o solidne ćwiczenie całego ciała. W trakcie wyglądającego bardzo niewinnie treningu mamy zaangażować 70 proc. mięśni i wypracować prawidłowe schematy ruchowe. Tak by w zimie nie mieć problemu z poruszaniem na nart biegowych. Wielką zwolenniczką tej dyscypliny sportu jest Justyna Kowalczyk, supergwiazda biegów na nartach, która od wiosny do jesieni poświęca treningowi z kijkami do nordic walkingu dużo czasu. – Świetnie rozbudowuje mięśnie. Na rowerze albo podczas biegania wyrzeźbimy sobie nogi. Na basenie górę. A nordic walking rozwija wszystko – mówiła w jednym z wywiadów.
Technika chodzenia
Osobom, które nie próbowały chodzenia z kijkami, wydaje się, że to żadna filozofia. No bo co to za sztuka… chodzenie? Zupełnie jak z wykonywaniem formy w tai chi. Ludzie patrzą i mędrkują: „Co to za sztuka ruszać rękoma”. Gdy jednak biorą kijki do ręki, okazuje się, że albo stukają nimi przed sobą, jakby zapomnieli w domu balkonika, albo uginają ręce w łokciach i w ten sposób unieruchamiają mięśnie obręczy barkowej, albo idą, w ogóle nie odpychając się kijkami. I z dynamicznego ruchu ramion i nóg biegacza pozostaje niewiele.
Tymczasem ta dyscyplina sportu jak wszystkie inne wymaga pracy nad techniką. Można opanować jej podstawy w czterech krokach.
Pierwszy krok. Chwytamy kijki w połowie i maszerujemy naturalnym krokiem, przenosząc ciężar z pięt na palce. Krok: lewa ręka i prawa noga, następny: prawa ręka i lewa noga. Ręce rozluźnione, nie zginamy ich, za to pracujemy barkami. Naprzemiennie: lewy bark i prawe biodro. Tułów wyprostowany.
Drugi krok. Zakładamy kijki. Nie chwytamy ich dłonią. Trzymają się na „rękawiczkach”. Znowu idziemy żwawym krokiem naprzemiennie: prawa ręka i lewa noga, lewa ręka i prawa noga, ciągnąc za sobą kijki. Nie pracujemy rękami w łokciach, ale barkami. Po kilkunastu minutach zauważymy, że chociaż nie chwytamy kijków, to dzięki „rękawiczkom” lekko się nimi odpychamy.
Trzeci krok. Najtrudniejszy. Maszerujemy. Chwytamy kijek prawą dłonią, trzymamy go pod kątem. Gdy lewa noga jest wysunięta maksymalnie do przodu, wbijamy kijek punktowo w ziemię mniej więcej na wysokości bioder. Gdy przeniesiemy ciężar na lewą nogę, nasza prawa dłoń powinna mijać linię bioder. Wówczas otwieramy dłoń i puszczamy kijek, który zawiśnie swobodnie na rękawiczce, a wyprostowana prawa ręka z rozluźnioną dłonią jak wahadło zegara wędruje poza linię bioder. Analogiczny schemat ruchu realizujemy w kroku prawą nogą (plus lewa ręka). Marsz powinien być swobodny, ale żwawy. Bez uginania rąk w łokciach.
Czwarty krok. Do poprzedniego schematu dodajemy wyraźne odepchnięcie kijkiem z rotacją barków. Wydłużamy też krok. Tak jakbyśmy „na sucho” usiłowali naśladować mistrzowski bieg Justyny Kowalczyk.
Sprzęt
Częstym błędem popełnianym podczas wyboru sprzętu jest pomylenie kijków do nordic walkingu z kijkami trekkingowymi, z którymi nie da się prawidłowo wykonać kroku nordic walking. Mają zwykłe paski, które zsuwają się z ręki po rozluźnieniu dłoni. Kije trekkingowe służą do podpierania się, a nie „narciarskiego” odpychania. Kije, które nam są potrzebne, mają „rękawiczki”, czyli szeroką taśmę z osobnym miejscem na kciuk. Przyjrzyjmy się im dokładnie w momencie zakupu. Sprawdźmy, jak są wykonane i z jakiego materiału zrobiona jest taśma, którą wpinamy w kijek (kupujmy raczej sprzęt z wypinanymi rękawiczkami!). Ważna jest też jakość gumowych nakładek na kije – tzw. bucików, kopytek – które zakładamy na końcówkę kija, gdy poruszamy się po twardej nawierzchni.
Oczywiście z powodu specyfiki ruchu – ciężar przenosimy z pięty na palce – bardzo ważne są również odpowiednio dobrane buty. | Nordic walking w czterech krokach |
Tablet to nadal świetny pomysł na komunijny prezent. Ważny jest jednak odpowiedni dobór urządzenia, aby służyło długo i dawało nie tylko przyjemność, ale również możliwość wykorzystania go do nauki. Poznajmy kilka urządzeń, które warto wziąć pod uwagę podczas zakupu. Tablet to zaawansowane urządzenie, które pozwala nie tylko na korzystanie z Internetu, przeglądanie stron www, portali społecznościowych czy też serwisów z filmami i muzyką, ale również do grania oraz do nauki, a nawet pracy. Co prawda znajdziemy na rynku urządzenia bardzo tanie, za mniej niż 200 złotych, ale oferują one bardzo niską wydajność. Są również urządzenia za kilka tysięcy złotych, ale tak kosztowny prezent na komunię może być za dużym obciążeniem i zobowiązaniem. Optymalnym wyborem będzie wydajny tablet w cenie do 1000 złotych. Poznajmy kilka propozycji.
Lenovo Yoga 3 X50F
Procesor: 4-rdzeniowy Snapdragon 212(4 x 1.3 GHz)
Pamięć: 16 GB pamięci na dane oraz 2 GB RAM
Ekran: dotykowy, 10,1'', HD, IPS
Łączność: Wi-Fi, Bluetooth
Aparat: 8.0 Mpix (obrotowy)
Funkcje dodatkowe: dźwięk dolby Atmos, obrotowy aparat, obudowa z podstawką i uchwytem
System: Android 5.1 Lollipop
box:offerCarousel
Pierwszą propozycją jest świetnie zaprojektowany tablet Lenovo Yoga 3 X50F. Nietypowa obudowa nie tylko ułatwia codzienne korzystanie z tabletu, ale również pozwala na jego postawienie np. na biurku, a nawet powieszenie na ścianie. To sprawia, że codzienna nauka i rozrywka jest wygodniejsza i przynosi więcej radości. Całości dopełnia duży ekran, niezłe parametry i obrotowy aparat fotograficzny. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji artykułu – około 900 złotych.
Lenovo MIIX 310
Procesor: 4-rdzeniowy Intel Atom Z8350 (4 x 1.44 GHz - 1.92 GHz)
Pamięć: 32 GB pamięci na dane oraz 2 GB RAM
Ekran: dotykowy, 10,1'', HD, IPS
Łączność: Wi-Fi, Bluetooth, modem LTE
Aparat: 5.0 Mpix (tył) + 2.0 Mpix (przód)
Funkcje dodatkowe: odłączana pełnowymiarowa klawiatura, wbudowany modem LTE
System: Microsoft Windows 10
box:offerCarousel
Kolejna propozycja to równie ciekawy model Lenovo MIIX 310. W tym przypadku jest to połączenie tabletu z laptopem. Dzięki temu jest to idealne urządzenie zarówno do zabawy, rozrywki, jak również do nauki i pracy, w czym pomoże pełnowymiarowa, odłączana klawiatura. Całość prezentuje się bardzo elegancko, zaś dobre parametry pozwolą na uruchamianie nawet wymagających aplikacji. Całość działa pod kontrolą systemu Windows – to umożliwia instalację znanych programów biurowych, graficznych itp. Cena w wersji z 32 GB pamięci wbudowanej – około 1000 złotych.
Samsung Galaxy Tab E T560
Procesor: 4-rdzeniowy Spreadtrum SC7730SE (4 x 1.30 GHz)
Pamięć: 8 GB pamięci na dane oraz 1,5 GB RAM
Ekran: dotykowy, 9,6'', HD, IPS
Łączność: Wi-Fi, Bluetooth, AGPS
Aparat: 5.0 Mpix (tył) + 2.0 Mpix (przód)
Funkcje dodatkowe: duży ekran, smukła obudowa
System: Android 4.4 KitKat
box:offerCarousel
Kolejna propozycja to niedrogi tablet Samsung Galaxy Tab E T560. Mimo niewygórowanej ceny, sprzęt legitymuje się dużym ekranem oraz przyzwoitą wydajnością, a także elegancką obudową. Nie jest to co prawda sprzęt do gier, ale jeśli przyszły użytkownik w głównej mierze korzysta z Internetu, portali społecznościowych oraz różnego rodzaju multimediów, parametry będą w zupełności wystarczające. Cena tego modelu w dniu publikacji to około 550 złotych.
Samsung Galaxy Tab A 10.1
Procesor: 8-rdzeniowy Exynos 7870 (8 x 1.60 GHz)
Pamięć: 32 GB pamięci na dane oraz 2 GB RAM
Ekran: dotykowy, 10.1", Full HD, PLS
Łączność: Wi-Fi, Bluetooth, GPS
Aparat: 8.0 Mpix (tył) + 2.0 Mpix (przód)
Funkcje dodatkowe: elegancka obudowa, ekran Full HD, dobry aparat fotograficzny
System: Android 7.0 Nougat
box:offerCarousel
Kolejna propozycja jest co prawda droższa – około 900 złotych w dniu publikacji tekstu – ale legitymuje się o wiele lepszymi parametrami praktycznie pod każdym względem. Lepszy procesor, więcej pamięci wewnętrznej oraz RAM, lepszy wyświetlacz z rozdzielczością Full HD i aparaty. Również pod względem stylistycznym urządzenie wyróżnia się na tle innych – jest eleganckie i nowoczesne. Bateria o pojemności 7300 mAh pozwoli na wiele godzin bezproblemowej eksploatacji.
Huawei MediaPad M3 Lite
Procesor: 8-rdzeniowy Snapdragon (4 x 1.4 GHz + 4 x 1.1 GHz)
Pamięć: 32 GB pamięci na dane oraz 3 GB RAM
Ekran: dotykowy, 10.1", WUXGA, PLS
Łączność: Wi-Fi, Bluetooth, GPS, modem LTE
Aparat: 8.0 Mpix (tył) + 8.0 Mpix (przód)
Funkcje dodatkowe: elegancka obudowa, czytnik linii papilarnych, świetny dźwięk
System: Android 7.0 Nougat
box:offerCarousel
Kolejna propozycja jest jeszcze bardziej wydajna i zaawansowana. To model Huawei MediaPad M3 Lite wyposażony w mocny procesor, aż 3 GB pamięci RAM oraz komplet modułów łączności, które pozwolą na dostęp do Internetu nie tylko w domu, ale również w podróży. Dwa aparaty o rozdzielczości 8 Mpix pozwolą uwieczniać najpiękniejsze chwile, zaś wydajna bateria zadba o to, aby tablet był jak najdłużej do dyspozycji. Cena tego modelu w dniu publikacji artykułu opiewała na kwotę około 1100 złotych.
Huawei MediaPad T3 10.0
Procesor: 4-rdzeniowy Snapdragon 425 (4 x 1.40 GHz)
Pamięć: 16 GB pamięci na dane oraz 2 GB RAM
Ekran: dotykowy, 9.6'', HD, IPS
Łączność: Wi-Fi, Bluetooth, GPS, modem LTE
Aparat: 5.0 Mpix (tył) + 2.0 Mpix (przód)
Funkcje dodatkowe: głośniki stereo, częściowo metalowa obudowa
System: Android 7.0 Nougat
box:offerCarousel
Nieco gorszą specyfikacją, ale znacznie niższą ceną charakteryzuje się model Huawei MediaPad T3 10.0. W cenie około 700 złotych otrzymamy tablet z blisko 10-calowym ekranem HD, wydajnym procesorem oraz podstawowym aparatem. Głośniki stereo pozwolą na słuchanie muzyki w odpowiednio wysokiej jakości, jak również oglądanie filmów ze znajomymi. Wydajność jest w zupełności wystarczająca do komfortowej eksploatacji, a nawet wielu mało wymagających gier.
Overmax Qualcore 1023
Procesor: 4-rdzeniowy (4 x 1.30 GHz)
Pamięć: 16 GB pamięci na dane oraz 1 GB RAM
Ekran: dotykowy, 10.1'', HD, IPS
Łączność: Wi-Fi, Bluetooth, GPS, modem 3G
Aparat: 5.0 Mpix (tył) + 2.0 Mpix (przód)
Funkcje dodatkowe: etui z klawiaturą, Dual SIM, modem 3G
System: Android 7.0 Nougat
box:offerCarousel
Na zakończenie niedrogie, ale bardzo interesujące urządzenie. Za około 400 złotych otrzymamy model Overmax Qualcore 1023, który co prawda nie może legitymować się aż taką jakością wykonania i wydajnością jak poprzednicy, ale kilka ciekawych dodatków w zestawie sprawia, że jest godny uwagi. Mowa między innymi o klawiaturze, która pozwoli na wygodne pisanie, jak również o etui, które zapewni bezpieczeństwo urządzeniu podczas podróży. | Komunia 2018 – jaki tablet na prezent komunijny? |
Geometria samochodu to nic innego jak właściwe ustawienie kół. Od poprawnego wykonania tej czynności zależy, w jaki sposób auto się prowadzi i w jakim stopniu trzyma się drogi. Dlaczego jest tak bardzo istotna i kiedy ją należy ustawić? Sprawdź! Czym właściwie jest geometria?
Każdy kierowca powinien wiedzieć, że geometria kół to ich ustawienie, na które składa się kilka kluczowych parametrów. Są to:
* zbieżność kół, kąt ich pochylenia,
* kąt pochylenia osi sworznia zwrotnicy,
* kąt wyprzedzenia osi sworznia zwrotnicy.
Brzmi dosyć obco i mało zrozumiale. Nic się nie martw. Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Najważniejszym spośród wymienionych parametrów jest zbieżność, czyli wzajemne ustawienie przednich i tylnych kół. Celem geometrii jest to, aby w czasie jazdy po linii prostej koła były ustawione równolegle do osi pojazdu i zapewniały mu stabilność. Sprawa ma się nieco inaczej, gdy auto jedzie po łuku. Wówczas każde z kół pokonuje inną drogą. Ważną kwestią jest, aby każde koło niezależnie od promienia łuku, jaki pokonuje, przylegało do drogi jak największą powierzchnią. Niby wydaje się to oczywiste, ale w rzeczywistości wielu kierowców kompletnie zapomina o regularnym sprawdzaniu geometrii. Może to być bardzo niebezpieczne w skutkach.
Kiedy należy ją ustawić?
Wielu ekspertów radzi, aby geometrię samochodu przeprowadzać regularnie raz do roku. Bardzo dobrym pomysłem jest połączeniem tej czynności z wymianą opon. Należy ją również przeprowadzić w momencie, gdy widzimy, że z pojazdem dzieje się coś niepokojącego.
Najczęstszym objawem jest ściąganie auta podczas jazdy po linii prostej. Bardzo łatwo jest wykonać krótki test, polegający na puszczeniu kierownicy w trakcie jazdy po prostej drodze. Jeżeli auto będzie zjeżdżać na prawą lub lewą stronę, to możemy być niemal pewni, że kąt pochylenia kół jest błędnie ustawiony.
Można też sprawdzić, w jakim stanie są opony. Jeżeli ich zużycie jest wyraźnie nierównomierne, to winą można obarczyć niewłaściwą zbieżność. Może to być bardzo niebezpieczne i prowadzić do pęknięcia opony w trakcie jazdy.
Równie częstym objawem źle wyważonych kół może być spóźniona reakcja auta na ruchy kierownicą bądź piski opon w trakcie wchodzenia w zakręt.
Objawem wskazującym na konieczność sprawdzenia geometrii jest także niewłaściwy kierunek kierownicy w trakcie jazdy na wprost.
Ważne jest również, aby geometrię samochodu wykonać po każdej wizycie w warsztacie, gdy ingerowano w okolice kół, np. po wymianie końcówki drążka kierowniczego.
Żadnych z wyżej wymienionych objawów nie należy bagatelizować. Od właściwie ustawionej geometrii samochodu zależy bowiem bezpieczeństwo nasze i pozostałych uczestników ruchu drogowego.
Prawidłowe sprawdzenie geometrii kół
Zanim mechanik przystąpi do kontrolowania geometrii kół, powinien poddać badaniu trzy bardzo ważne elementy. W pierwszej kolejności należy zajrzeć do silentbloków wahacza. Łączą one wahacz z nadwoziem. Są to elementy bardzo podatne na zużycie, a ma na to wpływ zły stan dróg. Koszt wymiany tych części to około 200 zł. Kolejnymi elementami, które koniecznie trzeba obejrzeć, są sworznie wahaczy. Te z kolei łączą wahacze ze zwrotnicami. Jeżeli są zużyte, to w trakcie jazdy po nierównościach z zawieszenia dochodzą stuki. Wymiana jednego z tych elementów wiąże się z wydaniem około 70 zł. Kolejną częścią, która powinna zostać sprawdzona, jest drążek kierowniczy wraz z jego końcówką. Koszt jego wymiany może wynieść od 70 do 300 zł.
Pamiętaj, aby regularnie kontrolować zbieżność kół. W dzisiejszych czasach, przy tak dużym zaawansowaniu sprzętu diagnostycznego, mechanik wykona tę usługę w kilka chwil. Nie uderzy cię to zbytnio po kieszeni (koszt od kilkudziesięciu do około 200 zł, w zależności od konstrukcji) ani nie pozbawi samochodu na kilka dni, a ma ogromny wpływ na bezpieczeństwo na drodze. Ważne jest również, aby nie bagatelizować objawów wskazujących na złą geometrię kół samochodu. | Geometria samochodu – kiedy należy ją ustawić |
Zbyt małe okno, wysokie drzewa czy bliskość innych budynków – to wszystko wiąże się z możliwością słabego oświetlenia w pomieszczeniu. Ciemny pokój często przestaje być używany, gdyż może źle wpływać na nasze samopoczucie i nastrój. Podpowiadamy, jak rozjaśnić taką przestrzeń. Odpowiednia kolorystyka ścian
Duży wpływ na ilość naturalnego światła mają zastosowane przez nas barwy. W niedoświetlonych pomieszczeniach idealnie sprawdzą się jasne kolory, zwłaszcza pastele i biel. Niekiedy biel niesie ze sobą ryzyko pojawienia się chłodu, dlatego najlepiej jest sprawdzić wybrany odcień na małym fragmencie ściany, aby uniknąć popełniania błędu podczas malowania. Pamiętajmy, że w każdym wnętrzu barwy mogą przybierać inny odcień. Kolejną propozycją są odcienie delikatnej żółci i błękitu. To dzięki nim jesteśmy w stanie rozświetlić oraz optycznie powiększyć nasze wnętrze, tym samym dodając mu blasku i jasności.
Podłoga
W słabo oświetlonym wnętrzu warto postarać się o jak największą liczbę dodatków, które będą dobrze wpływać na odbiór danego pomieszczenia. Jeśli zdecydujemy się na ciemnobrązową lub czarną wykładzinę czy drewno w podobnym kolorze, możemy sprawić, że niedoświetlony pokój będzie jeszcze bardziej ponury. Dlatego też nie bez powodu zaleca się wykorzystanie jasnych kolorów. Idealnym rozwiązaniem okaże się błyszcząca powierzchnia, czy to w aranżacji płytek ceramicznych, czy też paneli drewnianych. W przypadku wykładzin i dywanów warto zwrócić także uwagę na motyw. Nie może być zbyt intensywny, aby nie przytłaczał naszego wnętrza.
Oświetlenie
Kolejnym ważnym kryterium, które należy wziąć pod uwagę podczas rozświetlania naszego pokoju, jest właściwe oświetlenie. Koniecznie musimy postarać się o wprowadzenie światła w te miejsca, do których nie dociera naturalne oświetlenie. Zazwyczaj są to kąty zlokalizowane najdalej od okna. Co prawda sztuczne oświetlenie nie wpływa dobrze na nasz organizm, ale w przeciwnym razie nie będziemy w stanie w pełni rozświetlić ciemnego pomieszczenia. Wskazane jest stosowanie intensywnego oświetlenia górnego. Ponure zakamarki rozjaśnią lampy lub kinkiety. Nie dajmy się zwieść przekonaniu, że wybór jednego, dużego żyrandola będzie skutecznym sposobem, a wręcz przeciwnie – lepiej jest zainstalować mniejsze lampy, w większej ilości.
Tapety
Szukając kolejnego sposobu na rozświetlenie niedoświetlonego pokoju, warto wykorzystać tapety. Idealnie sprawdzą się tutaj tapety ze zdjęciami, najlepiej jeśli będą w jasnych, stonowanych barwach, m.in. ecru, brązie czy wspomnianych wyżej pastelach. To właśnie dzięki nim będziemy w stanie nie tylko rozświetlić pomieszczenie, ale także sprawić, że przestrzeń stanie sie optycznie większa.
Dodatki
Nie wolno nam zapomnieć o dodatkach. Dobrym rozwiązaniem będzie zastosowanie lekkich firan i równie delikatnych zasłon. Dodatkowo w ciemnych pokojach świetnie sprawdzą się duże lustra. Najlepiej takie, które będą przylegały do prostopadłej do nich ściany. Odbijając światło, nadadzą one wnętrzu lekkości i zwiewności.
Jak widać, ciemny pokój można w łatwy i szybki sposób rozjaśnić. Wystarczy jedynie dobrać odpowiednie dodatki czy spokojną, stonowaną kolorystykę ścian. Otrzymany efekt spowoduje wzmocnienie naturalnego światła wpadającego przez okno. Warto zadbać o naszą przestrzeń, bowiem w przeciwnym razie brak dostatecznej ilości światła spowoduje senność, zmniejszy chęć do działania, a także wpłynie negatywnie na nastrój. | Jak rozświetlić niedoświetlony pokój? |
Fitoterapia to – najprościej rzecz ujmując – leczenie za pomocą ziół. Dzieli się ją na ziołolecznictwo tradycyjne (ludowe) oraz nowoczesne ziołolecznictwo. Rozróżnienie to opiera się głównie na formach roślinnych preparatów stosowanych w kuracjach rozmaitych schorzeń. Fitoterapia tradycyjna wykorzystuje ziołowe mieszanki, napary, odwary i nalewki. Nowoczesna natomiast polega na wyodrębnianiu z roślin czystych substancji wykazujących określone właściwości farmakologiczne.
Zioła często zawierają silnie działające składniki, ponadto mogą wchodzić w interakcje z przyjmowanymi równolegle lekami syntetycznymi. Należy pamiętać, że warunkiem skuteczności fitoterapii jest właściwy dobór preparatów oraz ich odpowiednie dawkowanie, które może zaordynować jedynie lekarz.
Podręcznik do ziołolecznictwa
„Fitoterapia i leki roślinne” opracowanie zbiorowe pod redakcją: Elizy Lamer-Zarawskiej, Barbary Kowal-Gierczak oraz Jana Niedworoka to pięciuset stronnicowa książka, która jest kompendium wiedzy dla osób zainteresowanych tematyką ziołolecznictwa. Skonstruowano ją w bardzo przejrzysty sposób. Składa się z czterech rozdziałów. W pierwszym przedstawiono rys historyczny oraz wyjaśniono pojęcie fitoterapii. Drugi opisuje farmakognozję, czyli dziedzinę farmacji zajmującej się wykorzystywaniem substancji pochodzenia roślinnego jako preparaty lecznicze. Trzecia część została poświęcona formom terapeutycznego użycia surowców zielarskich oraz pozyskiwanych z nich składników z podziałem na poszczególne układy oraz wybrane choroby. Ponadto jeden podrozdział zawiera informacje dotyczące interakcji preparatów ziołowych z niektórymi lekami. Całość kończy część czwarta wyjaśniająca zagadnienia dotyczące toksykologii roślin leczniczych oraz charakterystycznych objawów zatruć w wyniku przedawkowania lub omyłkowego spożycia niektórych ziół.
„Fitoterapia i leki roślinne” zawiera jedynie te rośliny i surowce ziołowe, których lecznicze działanie zostało potwierdzone i udokumentowane specjalistycznymi badaniami oraz międzynarodowym naukowym piśmiennictwem.
box:offerCarousel
Przewodnik po ziołach
„Atlas ziół krajowych” autorstwa Arkadiusza Iwaniuka to książka dla osób, pragnących samodzielnie zbierać zioła. Znalazło się w niej niemal 50 gatunków roślin, które opatrzone zostały kolorowymi zdjęciami, ilustracjami oraz ikonografiką, ułatwiającą szybką identyfikację schorzenia, w terapii którego zalecane jest dane zioło. Zamieszczone są tam także informacje dotyczące zastosowania i właściwości (łącznie z podaniem jadalnej części rośliny) surowców leczniczych i sposobów ich przetwarzania. Atlas ma bardzo intuicyjny i przejrzysty układ, który umożliwia szybkie wyszukiwanie potrzebnych informacji. Z jego autorem wiedzą dzielili się m. in. zakonnicy zakonu Bonifratrów, autorytety z dziedziny fitoterapii.
box:offerCarousel
Fitoterapia w kuchni
„Atlas ziół. Kulinarne wykorzystanie roślin dziko rosnących” Aleksandry Halarewicz to książka nietuzinkowa i idealna dla osób, które poszukują nowych smaków i pomysłów na przyrządzenie nietypowych i przede wszystkim zdrowych posiłków. Atlas zawiera szczegółowe charakterystyki wraz ze zdjęciami 120 ziół, które powszechnie uznawane są w naszym kraju za chwasty oraz popularnie stosowanych w kuchni i cenionych w fitoterapii przypraw. Przy każdym opisie znajduje się ciekawostka dotycząca danej rośliny oraz pomysł na oryginalne zastosowanie jej w kuchni. Autorka podpowiada sposoby na wkomponowanie w codzienny jadłospis m. in.: macierzanki, dziko rosnących nagietków, fiołków, pokrzywy, mniszka lekarskiego, nasturcji, łopianu, krwawnika, podbiału czy rosnącej w naturalnym środowisku na wysokość niemal 40 cm rzeżuchy. Składników do przyrządzenia pachnącej i kolorowej sałatki lub pysznej pokrzywowej zupy poszukuje się w ogródku, na polanie lub łące. Tego rodzaju książka łączy w sobie wiedzę z zakresu fitoterapii z przepisami na potrawy, które powinny częściej gościć na polskich stołach.
Fitoterapia i sięganie do wiedzy ludowej to trend, który jest obecny w naszej kulturze już od kilku lat. Ostatnio przybiera na sile. Zbierając zioła do kanapek lub na odżywczy napar należy pamiętać, o tym, że bardzo ważne jest miejsce pozyskania tego rodzaju surowca. Najlepiej by była to łąka lub polana oddalona od ruchliwych dróg i miast. Warto również uprawiać zielniki w przydomowych ogródkach, na balkonach i kuchennych parapetach. | Fitoterapia – przegląd najlepszych książek o ziołach i ziołolecznictwie |
Zakup samochodu używanego to bardzo poważna inwestycja. Nic więc dziwnego, że przed dokonaniem zakupu konkretnego modelu, chcielibyśmy jak najlepiej poznać jego historię od chwili, kiedy opuścił fabrykę. W niektórych przypadkach sprzedający, którzy skrupulatnie prowadzili ewidencję samochodu, przekazują nam całą dokumentację. Niestety w większości przypadków otrzymujemy tylko książkę serwisową, której autentyczność budzi zazwyczaj wątpliwości. Są jednak sposoby, aby sprawdzić historię pojazdu i zweryfikować ją z zapewnieniami sprzedającego.
Wizyta w ASO
Weryfikację historii samochodu najlepiej rozpocząć od wizyty w ASO. W bazie producenta samochodu możemy znaleźć wiele interesujących informacji. Przede wszystkim dowiemy się, jak często pojazd pojawiał się w autoryzowanej stacji obsługi oraz jakie czynności serwisowe były wykonywane. Każda wizyta w serwisie opatrzona jest dokładną datą oraz stanem licznika.
Ponadto możemy uzyskać informacje o tym, jakie wyposażenie fabryczne powinien posiadać samochód. Jest to o tyle ważne, że w przypadku samochodów powypadkowych, wiele elementów wyposażenia, które uległy uszkodzeniu, demontuje się, aby obniżyć koszty naprawy. To może być bardzo cenna wskazówka w ustaleniu, czy samochód ma bezwypadkową przeszłość. Aby uzyskać powyższe informacje, musimy posiadać numer VIN samochodu. Często jest on podawany w ogłoszeniach, a jeśli nie, to zawsze możemy poprosić sprzedającego o jego udostępnienie.
Historia w Internecie
Za pomocą Internetu również możemy dowiedzieć się wielu informacji o przeszłości samochodu. Warto zacząć od wizyty na stronie historiapojazdu.gov.pl. Jest to internetowy system śledzenia historii pojazdu uruchomiony przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w czerwcu 2014 roku. Strona umożliwia bezpłatne wygenerowanie raportu, który za pomocą osi czasu ilustruje historię samochodu. Po wpisaniu podstawowych danych, takich jak numer rejestracyjny, numer VIN oraz data pierwszej rejestracji, możemy uzyskać m.in. następujące informacje:
1) Dane techniczne
2) Rok produkcji
3) Aktualność polisy OC
4) Aktualność badania technicznego (od 2014 roku informacja podawana jest wraz ze stanem licznika)
5) Liczba właścicieli i współwłaścicieli
Istnieją również inne serwisy internetowe, które umożliwiają zweryfikowanie historii pojazdu. Po podaniu numeru VIN otrzymujemy wykaz rekordów, które dostępne są dla interesującego nas samochodu, np. rok produkcji, historia uszkodzeń, przebieg, baza pojazdów skradzionych, dane techniczne, wyposażenie, usterki fabryczne czy zdjęcia pojazdu. Jeśli interesujące nas dane są dostępne, możemy zamówić raport, którego koszt wynosi kilkanaście złotych. Możemy także skorzystać z raportów zewnętrznych, które oferują dodatkowo szczegółowe oględziny samochodu przez doświadczonego eksperta. Koszt takiej usługi to kilkaset złotych.
Na rynku samochodów używanych mamy do czynienia z wieloma oszustwami. Nieuczciwi sprzedający robią wszystko, aby zatuszować niewygodne fakty z przeszłości samochodu i osiągnąć przy tym jak największą korzyść finansową. Dlatego bardzo cieszy fakt, że mamy coraz więcej możliwości, żeby walczyć z tym procederem. Warto skorzystać z każdej z nich, aby ustrzec się przed nietrafionym zakupem. | W jaki sposób można zweryfikować historię samochodu? |
Klasyczna brytyjska czy ekstrawagancka we włoskim stylu? Jakie fasony marynarek są popularne w tym sezonie? Na co zwrócić uwagę przy wyborze? Oto kilka podstawowych informacji, które warto znać przed zakupem męskiej marynarki. Nie od dziś wiadomo, że garnitur jest podstawowym elementem męskiej garderoby. Dobrze skrojona marynarka to nie tylko uniwersalny męski strój, ale także atrybut luksusu i symbol męskości. Każdy dżentelmen powinien posiadać w swojej szafie co najmniej kilka marynarek, by być w pełni przygotowanym do każdej okazji.
Na co zwrócić uwagę przed zakupem marynarki? Jakie fasony są w tym sezonie najpopularniejsze? Sprawdzamy najciekawsze modele garniturów i marynarek.
Marynarka i garnitur – skąd się wzięły?
Garniturjuż od dawna jest wizytówką każdego dżentelmena. Pierwsze marynarki pojawiły się w Brytyjskim Imperium na przełomie XIX i XX wieku. Początkowo ten element garderoby miał dość funkcjonalne zastosowanie i był używany przez marynarzy i wojskowych jako zwykłe okrycie na chłodniejsze dni. Na uroczystości i wyjątkowe okazje zakładano wówczas fraki i surduty. Status marynarki znacznie awansował w latach 30., kiedy to pod wpływem rewolucji obyczajowej w modzie można było sobie pozwolić na odważniejsze eksperymenty. I właśnie wtedy marynarka przeszła do kanonu męskiej elegancji. Od tego czasu jest to nieodłączny element męskiej garderoby. Jak przyznają specjaliści od wizerunku, garnitur dodaje pewności siebie i zwiększa autorytet. Jest nie tylko obowiązkową częścią biurowego dress code’u, ale także nadaje się na bardziej codzienne okazje. Wszystko zależy od fasonu i koloru.
O czym warto pamiętać przy zakupie marynarki?
Materiał, kolor oraz krój to podstawowe rzeczy, na które warto zwrócić szczególną uwagę przed zakupem marynarki. Dobry garnitur powinien być wykonany z wysokiej jakości materiału. Najczęściej na rynku spotkamy tweed czy połączenie wełny ze sztucznymi tkaninami. Stanowczo odradza się kupowanie garnituru z syntetycznych składników. Życie takiej marynarki nie będzie długie.
Pod względem koloru można pozwolić sobie na eksperymenty. Wbrew panującym stereotypom, czerń wcale nie jest uniwersalną barwą, która się sprawdzi zarówno na gali, jak i w biurze. Co ciekawe, styliści zalecają używanie czarnej marynarki wyłącznie w połączeniu z białą koszulą i tylko na specjalne okazje. Na spotkanie biznesowe czy do pracy można założyć jaśniejsze odcienie lub wybrać ciekawe wzory (np. grochy czy paski). Warto także pamiętać o nieśmiertelnej zasadzie 2+1. Przy zakładaniu garnituru dwa elementy z trzech powinny być do siebie dopasowane np. do marynarki w kratkę zakładamy koszulę w tym samym wzorze oraz jednolity krawat.
Popularne fasony garniturów
Krój jest najważniejszym elementem marynarki, który potrafi przemienić mężczyznę w prawdziwego eleganta. Odpowiednio dobrany do wymiarów sylwetki fason może wizualnie podnieść wzrost i odjąć kilka kilogramów. Oczywiście model warto wybierać w zależności od okazji. Na rynku istnieje wiele fasonów, które z pewności kojarzymy z filmów. Większość popularnych wzorów to modele, który były spopularyzowane w latach 30. i od tego czasu były raz na kilka dziesięcioleci lekko modyfikowane. Klasyka gatunku jednak pozostała nienaruszona.
Model angielski – marynarka jest dopasowana do sylwetki posiadacza. Ma podkreślone ramiona, a rękawy kończą się równo na granicy z nadgarstkiem. Kozerka (czyli miejsce połączenia kołnierza i klapy) ma ostre wykończenie, a boczna część jest profilowana zgodnie z talią. Kieszonki najczęściej posiadają płatki. Struktura jest sztywna, przypominająca mundur.
Model klasyczny – w przeciwieństwie do angielskiego modelu klasyczny rodzaj marynarki jest nieco luźniejszy w kroju, a talia nie jest wyjątkowo profilowana. Ten rodzaj garniturów jest bardzo niebezpieczny pod względem estetycznym. Błędna rozmiarówka sprawi, że wszystkie mankamenty figury będą szczególnie widoczne.
Model dwurzędowy lub jednorzędowy – różnica polega na ilości rzędów guzików – dwa lub jeden.
Marynarka o potrójnym lub podwójnym zapięciu – ten ostatni może się przydać szczególnie w przypadku niższych mężczyzn, którzy chcą wizualnie dodać sobie kilka centymetrów do wzrostu.
Marynarka neapolitańska – marynarka o włoskim temperamencie. Model ten jest zazwyczaj krótszy niż jego angielski odpowiedniki. Włoscy szewcy uważają, że marynarka powinna być lekka i przewiewna. I to właśnie dlatego tamtejsi krawcy nie stosują podszewek i poduszek na plecy. Tutaj klapy są szerokie (nawet 9 cm), a kozerka podniesiona o wiele wyżej niż w klasycznej marynarce.
Smoking – najbardziej ekskluzywny strój wieczorowy dla mężczyzny, z reguły nie zakładany wcześniej niż o godz. 19. Marynarka w tym przypadku jest zawsze czarna z gładkimi jedwabnymi klapami.
Podsumowanie
Wybór marynarki nie jest zadaniem trudnym. Na decyzję warto poświęcić najlepiej kilka dni, by pochopnie nie kupić nieodpowiedniego modelu. Fason marynarki zawsze warto dostosować do okazji. Podczas gdy marynarka angielska czy neapolitańska jest najbardziej uniwersalnym rozwiązaniem nadającym się zarówno do pracy, jak i na uroczystość, smokingwarto zachować na szczególną okazję. | Męska marynarka – najpopularniejsze fasony |
Wątroba jest odpowiedzialna za odtruwanie naszego organizmu. Pozostawia w nim potrzebne substancje, a szkodliwe wydala za pośrednictwem nerek. Sama ma duże możliwości regeneracyjne, ale warto wiedzieć, co robić, by pomóc jej pozbyć się zanieczyszczeń. Jak możemy zadbać o ten narząd? Rola wątroby w funkcjonowaniu organizmu
Wątroba jest jednym z najbardziej pracowitych narządów w organizmie. Pełni kilkaset różnych funkcji. Jest odpowiedzialna m.in. za filtrację krwi i neutralizację toksyn, a także za magazynowanie żelaza i witamin (przede wszystkim witamin A, D i K), które uwalnia w zależności od potrzeby. To centralny punkt wytwarzania i wydzielania żółci na trawienie. Odpowiada za metabolizm tłuszczów, węglowodanów i białek. Aby wszystkie procesy z jej udziałem przebiegały pomyślnie, wątroba potrzebuje detoksykacji.
Przyczyny dolegliwości wątroby
Powodem nieprawidłowej pracy wątroby są złe nawyki, do których należy picie alkoholu czy niewłaściwy sposób odżywania się obfitujący w węglowodany i tłuszcze (głównie nasycone). Zjadanie zbyt dużych porcji posiłków również niekorzystnie wpływa na ten organ. Obciążeniem dla wątroby jest przyjmowanie nadmiernych ilości lekarstw oraz stosowanie doustnych środków antykoncepcyjnych. Wątroba jest organem, którego dolegliwości są związane z brakiem równowagi emocjonalnej. Wysoki poziom stresu, gniew i frustracja spowodowane codziennymi problemami mają bezpośredni wpływ na kondycję tego narządu.
Jakie są objawy zanieczyszczonej wątroby?
Naszą czujność powinna wzbudzić suchość i uczucie goryczy w ustach, zauważalne zwłaszcza po przebudzeniu. Nieświeży oddech i spód języka pokryty białawym lub żółtawym nalotem to wskaźniki, że nasza wątroba potrzebuje oczyszczenia. Innym objawem jest brak apetytu i poczucie niestrawności po zjedzonym posiłku.
Warto bacznie obserwować swoje ciało. Jeżeli na skórze pojawiły się nowe brodawki i brązowe znamiona, a także zauważyliśmy plamy o tym samym zabarwieniu przy korzeniach włosów, mogą to być sygnały problemów z wątrobą. Niepokojąca jest też zimna i wilgotna skóra ciała oraz rąk. Trudności z poruszaniem się, na przykład brak możliwości wykonania jedną nogą tak długiego kroku, jak drugą i skurcze łydek to także objawy zanieczyszczonej wątroby.
Jak naturalnie oczyszczać wątrobę?
Najbardziej naturalną, a jednocześnie najprostszą metodą oczyszczania wątroby jest dieta. Jej zasady są łatwe do wdrożenia – w czasie diety wątrobowej warto zaopatrzyć lodówkę w owoce cytrusowe oraz banany i winogrona. Zielone warzywa, które powinny królować na naszym talerzu to: brokuły, szpinak i brukselka oraz szparagi i kapusta włoska. Nie zapominajmy o przyprawach. Nasze dania nabiorą aromatu i będą przyjazne dla wątroby, jeśli oprószymy je słodką papryką, majerankiem lub cynamonem. Warto w domowym ogródku zasiać nasiona kopru, pietruszki i bazylii.
Istotnym elementem diety wątrobowej jest woda. Należy przyjmować od 8 do 10 szklanek wody niegazowanej dziennie. Poprawę pracy wątroby osiągniemy również przez głodówkę, która bazuje jedynie na piciu wody. Powinna trwać od 1 do 2 dni, w czasie których rezygnujemy z żywności oraz innych płynów. Możemy ją przeprowadzać kilkakrotnie w ciągu roku.
Zioła w oczyszczaniu wątroby
Proces detoksykacji można uzupełnić ziołami. Przed snem warto wypić napar z mniszka lekarskiego i korzenia karczocha (przyrządzamy go, zalewając łyżeczkę każdego ze wspomnianych ziół szklanką gorącej wody; należy odczekać około 10 minut). Taka mikstura pozwala zregenerować komórki wątroby, a jej składniki mają działanie żółciopędne i żółciotwórcze. Innym ziołem wspomagającym oczyszczanie tego narządu jest ostropest plamisty.
Wątroba to wielofunkcyjny narząd, który nie ma czasu na odpoczynek, dlatego warto o niego zadbać, by uniknąć nieprzyjemnych dolegliwości. Kilka prostych kroków, takich jak prawidłowa dieta, ziołowe napary, rezygnacja z alkoholu oraz unikanie palenia biernego i czynnego sprawi, że będzie lepiej pracować, a my zapewnimy sobie dobre samopoczucie. | Jak naturalnie oczyszczać wątrobę, by lepiej pracowała? |
Korea Północna dobrze strzeże swoich tajemnic. Niełatwo tam się dostać, jeśli jest się zagranicznym turystą, a tym bardziej dziennikarzem. Ci, którym się udało, są pod całodobową „opieką” miejscowego przewodnika, który pilnuje, by nie zobaczyli i nie usłyszeli niczego nieodpowiedniego. Dlatego też relacje osób, którym udało się zyskać nieco bardziej swobodny dostęp do mieszkańców tego państwa, są wyjątkowo cenne. Taką właśnie niecodzienną historię ma do opowiedzenia Suki Kim, Amerykanka koreańskiego pochodzenia, która postanowiła zrobić coś, by zyskać dostęp do mieszkańców Korei Północnej. Złożyła podanie o pracę jako nauczycielka angielskiego na Uniwersytecie Naukowo-Technicznym w Pjongjangu. Przez dwa lata wymieniała maile z różnymi osobami odpowiedzialnymi za powstanie uczelni bardzo, jak na ten kraj, niezwykłej – wykładać na niej mieli tylko obcokrajowcy. Oczywiście w założeniu miała to być szkoła dla elit – uczniami Suki Kim zostali synowie koreańskich dygnitarzy.
Studenci bez tożsamości
Oryginalny tytuł książki bardzo dużo mówi o tym, z jakimi studentami przyszło Suki Kim pracować. Brzmi on w dosłownym tłumaczeniu: „Bez ciebie nie ma nas”. Są to słowa pieśni śpiewanej trzy razy dziennie na kampusie, jej adresatem był oczywiście człowiek mający wówczas w Korei Północnej władzę absolutną – Kim Dzong Il.Opowieść o chłopcach, którzy nie mają pojęcia o jakiejkolwiek technologii, choć mają stanowić elitę kraju i studiują na Uniwersytecie Naukowo-Technicznym, jest przejmująco smutna i groteskowa. Pieśń śpiewana co dzień jest tylko symbolem tego, z czego Suki Kim wkrótce zda sobie sprawę – że ci młodzi ludzie nie posiadają własnej tożsamości. Są, nawet we własnym mniemaniu, częścią większej całości, której istnienie całkowicie zależy od dyktatora.
Powiew zmian
Być może jest to dość daleko posunięta refleksja, ale autorka książki jest zdania, że także ten tak zacofany i zamknięty kraj zaczyna powoli się zmieniać. Jest świadkiem tego, jak część studentów zyskuje dostęp do wyszukiwarki Google. Oszałamia ich fakt, że na każde zapytanie dostają setki tysięcy odpowiedzi. Ich dostęp do Internetu jest ściśle kontrolowany, co więcej, nie mogą nikomu powiedzieć ani o tym, czego się dowiedzieli, ani o tym, że coś takiego jak Google w ogóle istnieje. Niemniej jednak to, że w ogóle pozwolono im zapoznać się z zasobami Internetu, świadczy zdaniem autorki o tym, że nawet północnokoreańscy dygnitarze mają świadomość tego, że nie unikną pewnych zmian.
Bycie nauczycielem, który nie może uczyć
Fascynująca jest opowieść o tym, jak Suki Kim budowała relacje ze swoimi studentami. Ci niemający pojęcia o świecie chłopcy przechwalali się przed nią, jak fantastyczne rzeczy wynaleziono w Korei Północnej, ale też powoli zaczynali zadawać coraz więcej bardzo ostrożnych pytań. Wiedząc, jak wiele złego mogą przynieść odpowiedzi, jak niebezpiecznie jest zasiewać ziarno nadziei na zmiany w sercach i umysłach tych chłopców, Suki Kim lawirowała, a teraz sama nie wie, czy mimo swoich starań nie wyrządziła swoim uczniom krzywdy.Autorka, opowiadając o Korei Północnej, opowiada jednocześnie o swojej rodzinie i swojej ojczyźnie. Wojna i podział Korei na Północną i Południową odcisnęły swoje piętno na rodzinie Suki Kim. Ona sama, od dzieciństwa rozdarta, tęskniąca za krajem, w którym się wychowała, w „Pozdrowieniach z Korei” opowiada teoretycznie o Korei Północnej, a tak naprawdę o świecie podzielonym i rozdartym. Warto przeczytać.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit” Suki Kim – recenzja |
Dzieci miewają przeróżne zainteresowania. Jednego dnia interesuje je piłka nożna lub kucyki Pony, a następnego pałają bezgraniczną miłością do dinozaurów. Jeżeli akurat twój podopieczny marzy o pokoju, gdzie tematem przewodnim będą te wielkie gady – spraw mu prezent. Meble z dinozaurową nutą
Planując gruntowny remont dziecięcego pokoju, którego właściciel uwielbia dinozaury, możesz prace i zakupy rozpocząć od odpowiednich mebli. Na Allegro dostępne są meble z aplikacjami dinozaurów. Na przykład nocna szafka o wymiarach 32 x 41 x 31 cm, w kolorze zielono-biało-niebieskim. Szuflada i blat szafki są zdobione w dinozaury. Koszt to około 200 zł.
Inną propozycją może być regał ze stali i plastiku. Składa się z 6 sześcianów, które ustawia się jeden na drugim. Trzy pary drzwiczek dolnych szafek są ozdobione kolorowymi aplikacjami z wesołymi dinozaurami. Wymiary regału po złożeniu to 114 x 38 x 114 cm. Koszt to około 240 zł.
Jeżeli nie zamierzamy kupować mebli ze specjalnymi zdobieniami, zawsze możemy wybrać meble bez aplikacji, na przykład w kolorze białym. Dzięki naklejkom na meble, drzwi i ściany, które łatwo się przyklejają, możemy stworzyć własne, oryginalne dekoracje na bokach szafy, regału lub biurka. A kiedy dziecku znudzi się gadzi motyw, naklejki łatwo odkleić i zmienić dekorację.
Naklejki z dinozaurami
Naklejki ścienne są proste w aplikacji i trwałe. Wybór matowych naklejek sprawia, że dziecku nie męczą się oczy, a rysunek wygląda jak namalowany. Dostępne są w różnych rozmiarach i kolorystyce. Niektóre mają bardzo rzeczywisty wygląd ogromnych gadów.
Naklejki możemy zakupić w zestawie kilku sztuk lub samodzielnie skomponować własną aranżację. Warto sprawdzić, czy naklejki łatwo się przyklejają i odklejają. Zwróćmy również uwagę, czy materiał, z którego zostały wykonane, jest bezpieczny dla dziecka. Wielkość naklejek może być naprawdę imponująca, na przykład 120 x 150 cm, i niekiedy wystarczy jeden lub dwa takie dinozaury, aby całkowicie odmienić wystrój dziecięcego pokoju.
Koszt naklejek z dinozaurami to od 2 do 140 zł.
Pościel w dinozaury
Kolejną propozycją na urządzenie dziecięcego pokoju w dinozaury jest wybór odpowiedniej pościeli. Pościel w prehistoryczne gady może szybko i skutecznie odmienić całe wnętrze. Wykonana z wysokiej jakości materiału sprawi, że sen pod nią będzie bajeczny.
Do wyboru mamy pościel z wizerunkiem Triceratopsa, Tyranozaura i Pterodaktyla. Koszt pościeli to około 80 zł. Drobnym akcentem w pokoju może być również sama poduszka z poszewką w dinozaury.
Dywan w dinozaury
Ukoronowaniem całego wystroju wnętrza może być dywan w dinozaury. W końcu to na nim dziecko spędza czas podczas zabawy. To na dywanie może ułożyć całą kolekcję figurek dinozaurów i przenieść się w czasy, gdy na ziemi panowały te ogromne gady.
Wybierając dywan w dinozaury, zwróćmy uwagę nie tylko na wzór, ale także na jego jakość i wytrzymałość. Sprawdźmy sposób czyszczenia, aby zachował świeżość na długi czas.
Koszt dywanów z dinozaurami to od około 60 do 350 zł.
Świecące dinozaury
A jeżeli przychodzi noc i twój maluch wciąż mówi i rozmyśla o dinozaurach, podaruj mu coś wyjątkowego i oryginalnego. Zamiast świecących gwiazdek naklej na ścianę lub ramę łóżka świecące, kolorowe dinozaury. | Jak urządzić pokój dziecka interesującego się dinozaurami? |
Wielkanocne dekoracje – zajączki, pisanki, baranki oraz kurczaczki – sprawiają, że aranżacja stołu nabiera niepowtarzalnego uroku. Podpowiadamy, jak go przystroić dodatkami z drewna i wełny. Pomysł na Wielkanoc
Zgodnie z tradycją wielkanocny stół powinien zostać przystrojony gałązkami z baziami, wiosennymi kwiatami, kolorowymi pisankami, cukrowymi barankami i rzeżuchą. Nie trzeba jednak rezygnować z klasycznych rozwiązań, żeby wprowadzić do świątecznej aranżacji trochę nowoczesności. Nietypowe dekoracje nawiązujące do natury będą miłą odmianą, a ponadto na pewno zachwycą najbliższych i gości zasiadających z nami do wspólnego śniadania. Obowiązkowym motywem na wielkanocnym stole są drewno i wełna. To ekologiczne materiały, które dzięki prostocie i stonowanej kolorystyce wyglądają niezwykle elegancko. Poza tym można wykonać z nich niemal każdy wzór, szczególnie w przypadku wyboru przedmiotów hand made, czyli wykonywanych ręcznie na zamówienie. Zarówno wełna, jak i drewno są uniwersalne, dzięki czemu doskonale komponują się z innymi materiałami i pasują praktycznie do każdej stylizacji. Wykonane z nich dodatki można zatem wykorzystywać przez wiele lat, ciesząc się ich charakterystycznym ludowym charakterem.
Dekoracje drewniane
Dodatki wykonane z drewna przypadną do gustu miłośnikom rozwiązań ekologicznych, a także nawiązań do świata roślin i zwierząt. Są kwintesencją stylu rustykalnego i skandynawskiego, ale z powodzeniem upiększą również aranżacje minimalistyczne oraz klasyczne. Najciekawszym rodzajem dekoracji drewnianych są wszelkiego rodzaju figurki, które można postawić w dowolnym miejscu na stole. Małe żółte kurczaczki, rzeźbione baranki, ręcznie ozdabiane jajka i zajączki „na biegunach” będą prezentowały się doskonale przy talerzach, porozstawiane pomiędzy półmiskami albo jako część większej aranżacji. Ciekawie prezentują się również drewniane świeczniki, skrzyneczki, miseczki w kształcie koszyczka wielkanocnego, w których wyłożyć można m.in. łakocie czy orzechy, a także kieliszki na jajka w kształcie króliczków. Popularne jest także układanie cieniutkich drewnianych zawieszek na serwetkach i talerzach. Można zrobić z nich wizytówki, zapisując na każdej z nich imię gościa. Po świętach będą piękną pamiątką dla każdego z nich.
Drewniane pisanki. To jedna z najpopularniejszych dekoracji wielkanocnych od wielu lat. Pisanki wykonywane są ręcznie z litego drewna (nie są puste w środku), malowane na przeróżne kolory i lakierowane. Wśród pojawiających się na nich worów dominują kwiatowe kompozycje ludowe oraz geometryczne ornamenty. Drewniane jajka można włożyć do koszyczka ze święconką lub udekorować nimi stół. Cena: od 3,70 zł/10 szt.
box:offerCarousel
Dekoracje wełniane
Wełniane ozdoby wielkanocne są wciąż mało popularne, ale warto wprowadzić je na świąteczny stół. Mogą to być chociażby zwierzątka zrobione z wełny czesankowej, z której produkuje się filc. Jest ona puszysta i bardzo miękka, dlatego doskonale nadaje się na wełnianego baranka czy wełnianą kurkę. Gotowe dekoracje można dodatkowo uatrakcyjnić, przyczepiając do nich dzwoneczki, kwiatki oraz wstążeczki. Ciekawe są także wykonane z tego samego materiału urocze osłonki na jajka. Po pierwsze, utrzymują ciepło, a po drugie, są oryginalną ozdobą wielkanocnego koszyczka. Efektowne są też drobiazgi wyprodukowane z samego filcu (np. króliczki na patykach, które można włożyć do wazonu). To bardzo plastyczny i elastyczny surowiec, z którym da się zrobić praktycznie wszystko. Innym sposobem wykorzystania wełny jest wydzierganie z niej np. miniaturowych koszyczków na pisanki, małych serwetek pod nakrycia na stole lub zawieszek w kształcie zajączków. Wełnę można również wykorzystać do dekorowania wydmuszek, plecenia stroików i szydełkowania podkładek pod szklanki i kubeczki.
Zając Amsel. Dekoracja wielkanocna w kształcie zajączka wykonana z drewna oraz wełny. Dostępny w trzech różnych wzorach i w dwóch kolorach (białym oraz brązowym). Ozdoba wykonana ręcznie. Cena: od 78 zł.
Dekoracje wielkanocne wykonane z naturalnych materiałów cieszą się niesłabnącą popularnością. Są efektowne i niedrogie, a do tego pasują do każdej aranżacji. Przekonaj się, jak pięknie będą wyglądały na twoim stole! | Wielkanocne ozdoby na stół z drewna i wełny. Które wybrać? |
Futerał na gitarę to niezbędnik każdego muzykanta, niezależnie od tego, czy dopiero rozpoczynamy przygodę z nauką gry, czy spędzamy większość życia w trasach koncertowych. Każdy amator gitary przyzna jednak, że nie ma nic gorszego niż uszkodzony, obdrapany lub rozstrojony z powodu zimna instrument. Oto kilka porad, czym kierować się przy zakupie futerału do gitary. Ważne jest przede wszystkim, jak często i w jakich warunkach będziemy używać futerału. Od tego zależy, czy zdecydujemy się na miękki pokrowiec do gitary, futerał piankowy, czy sztywny futerał. Zwracajmy uwagę na takie parametry jak trwałość, wodoodporność, waga oraz kształt.
Pokrowiec na gitarę
Pokrowiec na gitarę posłuży nam przede wszystkim, jeśli jesteśmy mobilni i poruszamy się głównie pieszo lub komunikacją miejską. Jest to najlżejsza forma zabezpieczenia naszego instrumentu, idealnie więc sprawdzi się dla uczniów szkół muzycznych codziennie noszących ze sobą gitarę. Pokrowiec to także dobre rozwiązanie dla tych, którzy instrument transportują okazjonalnie i nie zależy im na solidnym zabezpieczeniu.
Pokrowce gitarowe wykonane są przeważnie ze sztucznych materiałów – typu nylon, ortalion, poliester czy kodura. Pamiętajmy, że gitary klasyczne i akustyczne reagują na zmianę temperatury, jeśli więc wybieramy pokrowiec na taki właśnie sprzęt, to powinien być on ciepły, grubo wyścielany np. gąbką. Sprawdzajmy solidność zamka oraz obecność dodatkowych kieszeni na akcesoria. Dla uczniów rzeczą niezbędną będą mocne, regulowane (najlepiej odpinane) szelki oraz duża kieszeń na nuty. Pokrowiec na gitarę firm EVER PLAY lub CANTO to wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych.
Futerał piankowy
Futerał piankowy to dobry kompromis między lekkością pokrowca a wytrzymałością futerału. Wybierając miękki pokrowiec piankowy, kierujmy się solidnością wykonania. Skoro ma nam służyć często i w różnych warunkach atmosferycznych, powinien być wykonany z dobrego materiału. Bardzo dobrze sprawdza się kodura, czyli dedykowany głównie na pokrowce wodoodporny materiał wykonany z poliestru, pokryty PCV.
Podstawowym kryterium jest jednak grubość pianki, która waha się od 5 do 30 mm. Lekki futerał piankowy może być sztywny ze względu na styropianową formę, która dodatkowo zabezpiecza instrument przed uszkodzeniem (np. modele firmy YARO). Kolejnym przykładem futerałów piankowych są produkty FUSION-BAGS, charakteryzujące się połączeniem solidności wykonania i lekkości. Ten wodoodporny pokrowiec posiada system wentylacji, a do tego jest wyposażony aż w 30-milimetrową powłokę z pianki. Ponadto posiada rzep do „złapania” gitary, dzięki czemu nasz instrument nie będzie się przesuwał.
Futerały sztywne
Na sztywne futerały do gitary decydujemy się, gdy zależy nam na jak największej ochronie instrumentu. Dzielimy je na formowane – dedykowane konkretnemu modelowi gitary, dzięki czemu sprzęt ściśle przylega do wnętrza, oraz bardziej uniwersalne futerały prostokątne.
Futerały dedykowane mają bardzo wielu zwolenników. Większość klasycznych modeli ma podobne wymiary i kształt, dzięki czemu łatwo znaleźć odpowiedni egzemplarz dla naszej gitary – np. futerały marki EPIPHONE pasują do większości gitar akustycznych z korpusem typu jumbo.
Klasyczny case na gitarę
Futerały prostokątne (tzw. case) to opcja dla najbardziej wymagających pod względem zabezpieczenia instrumentu. Zostały zaprojektowane, by przetrwać w najcięższych warunkach. Sprawdzą się przede wszystkim w wypadku częstego przenoszenia wartościowego sprzętu. Jeśli dużo koncertujemy i jesteśmy zmuszeni wrzucać nasze instrumenty do samochodu technicznego wraz z całą masą innych urządzeń muzycznych czy oświetleniowych, to ciężki, pancerny case będzie niezbędny.
Futerały typu case mogą być sklejkowe lub z ABS-u. Te sklejkowe są bardziej wytrzymałe, ale mogą się zadrzeć i są cięższe. Decydując się na futerał prostokątny, pamiętajmy, że on także powinien być dopasowany! Klasycznym modelem jest ciężki, obity skórą drewniany futerał prostokątny, chroniony od wewnątrz obiciem z pluszu. Natomiast futerały wykonane z tworzywa ABS – twardego i odpornego na zarysowania – są wygodne, lżejsze i charakteryzują się wyższą ochroną przed czynnikami atmosferycznymi. Do częstego transportu instrumentu najlepiej sprawdzą się aluminiowe flightcase, posiadające wystającą bądź chowaną rączkę, np. CASE POKROWIEC GITAROWY THOMANN.
Za solidny futerał prostokątny zapłacimy kilkaset złotych. Dokonując wyboru, zwracajmy uwagę na rodzaj zapięć (np. chromowane zamki), liczbę zawiasów, trwałe poszycie wewnętrzne, rodzaj profili (np. aluminiowe), rączki i nóżki (też mogą być chromowane, metalowe albo plastikowe) oraz wewnętrzną formę. Niektóre modele oferują formę na szyjkę instrumentu, zabezpieczoną dodatkowym obiciem.
Zabezpieczenie dla gitary
Przy zakupie futerału do gitary kierujmy się bezpieczeństwem i ochroną przechowywanego bądź przenoszonego instrumentu. Do biegania z gitarą po mieście wystarczy nam tradycyjny pokrowiec lub futerał piankowy, w którym zwracamy uwagę na rodzaj materiału, ochronę przed deszczem oraz funkcjonalność (kieszenie, szelki). Przy wyborze futerału dedykowanego lub prostokątnego liczą się konstrukcja cechująca się ekstremalną odpornością na zarysowania i otarcia, poszycie wewnętrzne (plusz, welur, pianka), wykończenia oraz dodatkowe zabezpieczenia (kluczyk, rzepy itp.). | Wybieramy futerał do gitary – czym kierować się przy zakupie? |
Uciśniony kraj o zielonych pastwiskach, ludziach, którzy ukradkiem pielęgnują tradycje i wielbią Dalajlamę, pacyfiści pracujący w ruchu oporu. Jeśli tak wygląda wasze wyobrażenie Tybetu, sięgnijcie po książkę Roberta Stefanickiego. Zdziwicie się. Tybet z naszych wyobrażeń nie istnieje. Wszystko, co wiemy, a zapewne nie ma tego wiele, jest tak czy inaczej przekłamaniem. Prawda o Tybecie jest inna, dużo bardziej skomplikowana i bardziej brutalna. Nieliczni reporterzy, którzy docierają do tego obsesyjnie chronionego przed zachodnimi dziennikarzami kraju, opowiadają historie, które rozwiewają nasze złudzenia. Jednym z nich jest Robert Stefanicki.
Zmiany
Stefanicki był w Tybecie trzy razy – w 2001, 2006 i 2013 roku. Opisuje swoje wyjazdy chronologicznie, nie tylko dla zachowania pewnej ciągłości narracji, ale przede wszystkim dla uwypuklenia dynamiki zmian, które zachodzą w Tybecie. Podczas ostatniej wizyty w Lhasie nie mógł poznać tego miasta. Zresztą ta relacja jest jak papierek lakmusowy i doskonale obrazuje to, jak szybko zanika kultura tybetańska. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć sobie to, że w mieście, które niegdyś było siedzibą Dalajlamy, obecnie znajduje się dzielnica tybetańska! Tak jakby w Londynie wydzielić dzielnicę angielską, w Paryżu francuską, a w Warszawie polską…
Nic nie jest czarno-białe
Autor nie stawia jednak oczywistych tez. Maluje swój Tybet, używając różnych odcieni szarości, uciekając od prostych oskarżeń. Niewątpliwie kultura tybetańska jest systematycznie wypierana przez chińską, jednak wizja uciśnionego narodu walczącego o wolność i niepodległość jest bardzo daleka od rzeczywistości. Młodzi Tybetańczycy często nie słyszeli nigdy o Dalajlamie, a jeśli nawet, to w wolność swojego kraju nie wierzą, traktują ją jako odległą, utopijną ideę, a nie realną możliwość. Zresztą gdzie byłby Tybet, gdyby znienacka stał się niepodległym państwem? Jeden z rozmówców Stefanickiego, tybetański profesor, brutalnie stwierdza: „Tam, gdzie pięćdziesiąt lat temu. W feudalnym, zacofanym, brudnym grajdole”.
Tybet sprzed czasów chińskiej inwazji był krajem zamkniętym i podejrzliwym, niechętnym reformom i postępowi. Nawet Harrer, autor książki, która stała się podstawą filmu „Siedem lat w Tybecie”, porównał władzę sprawowaną przez tybetański kler do dyktatury. Zresztą władze tybetańskie dotknięte były tymi samymi przypadłościami, co politycy wielu innych krajów – wykorzystywali swoją pozycję do własnych celów, nie licząc się bynajmniej z interesem państwa. Byli skorumpowani i ograniczeni intelektualnie.
Romantyczne wyobrażenia a rzeczywistość
W Tybecie wciąż żyją nomadowie przenoszący swoje jurty na kolejne pastwiska. Wciąż działa ruch oporu, tak w kraju, jak i poza jego granicami. Rzeczywistość tej krainy jest jednak dużo bardziej skomplikowana. Stefanicki przejechał Tybet wzdłuż i wszerz, odwiedzając zarówno Tybetański Region Autonomiczny, gdzie towarzyszyli mu przewodnicy tybetańscy (bez ich towarzystwa obcokrajowcy nie mogą tam przebywać), jak i zewnętrzne prowincje, w których swoboda podróżowania jest nieco wyższa. Rozmawiał z ludźmi przedstawiającymi bardzo różne poglądy. Wtapiał się w tłum chińskich turystów, ale odwiedzał też tybetańskie domy. I doskonale, na chłodno i z dystansem relacjonuje te podróże, zostawiając ostateczne wnioski czytelnikowi. Pochyla się nie tylko nad Tybetańczykami, ale także nad Chińczykami, również skrzywdzonymi przez władze własnego państwa.
„Czerwony Tybet” to ważna, mądra i potrzebna książka, której nie powinno zabraknąć w biblioteczce osoby interesującej się współczesnym światem.
Źródło okładki: www.wydawnictwoagora.pl | „Czerwony Tybet. Komunizm w Krainie Śniegu” Robert Stefanicki – recenzja |
Pasiasta ściana sprawia, że pomieszczenie wydaje się przytulniejsze, bardziej harmonijne i przede wszystkim przestronniejsze. Najłatwiejszym sposobem na wykończenie wnętrza w pasy jest tapeta, jednak nie wszyscy to lubią. Radzimy zatem, jak namalować je samemu! Jakie pasy wybrać?
Pasy sprawdzą się zarówno we wnętrzach klasycznych, jak i nowoczesnych, np. skandynawskich czy minimalistycznych. Wszystko zależy od tego, jaki wzór oraz kolor wybierzemy. Pasy pionowe dodają wnętrzu wytworności, a poza tym optycznie podwyższają pomieszczenie. Chętnie stosujemy je w salonach, gabinetach oraz na poddaszach. W wąskich pomieszczeniach, takich jak przedpokój czy garderoba, świetnie prezentują się pasy poziome, dzięki którym wydaje się ono przestronniejsze. Dodatkowo sprzyjają relaksowi, więc można o nich pomyśleć także w kontekście sypialni czy pokoju dziecka. Na proporcje wnętrza wpływa ponadto wielkość pasów, dlatego w reprezentacyjnym salonie najlepiej sprawdzą się wzory szerokie, natomiast w łazience czy schowku – drobne prążki. Wybierając kolorystykę pasów, zwykle decydujemy się na będące ze sobą w harmonii, np. pastele, monochromy albo różne odcienie tej samej barwy. Zestawienia kontrastowe (np. czerwień z zielenią) są znacznie bardziej ekspresyjne, ale właśnie z tego względu rzadziej wybierane.
Co będzie potrzebne?
Przed przystąpieniem do pracy powinniśmy się zaopatrzyć w akcesoria, bez których trudno będzie uzyskać na estetyczne pasy. Przyda się nam m.in. sznurek do wyznaczania pionu na ścianie, poziomnica do pasów poprzecznych oraz taśma malarska różnej szerokości. To dzięki niej wyznaczymy równe pasy, paseczki bądź prążki. W sklepach są również szablony z tworzywa, ale stosuje się je raczej do ozdabiania niewielkich fragmentów powierzchni. Będziemy ponadto potrzebowali wałków oraz pędzli malarskich, których wielkość zależy od tego, jakie pasy zamierzamy namalować. Ważnym elementem jest oczywiście baza, czyli farba podkładowa, oraz farba wierzchnia – np. lateksowa, ceramiczna, matowa, satynowa albo zmywalna. Przed zakupem warto przetestować kilka wariantów kolorystycznych, wybierając ten, który będzie pasował zarówno do charakteru pomieszczenia, jak i stylu, w jakim chcemy je urządzić. Do koszyka z akcesoriami malarskimi warto dorzucić folię zabezpieczającą podłogę oraz meble, kuwetę na farbę (jest niezbędna, jeżeli zamierzamy malować wałkiem) oraz ołówek.
box:offerCarousel
Jak malować?
Samodzielne malowanie pasów nie jest trudne i nie potrzeba do tego fachowców. Pracę zaczynamy od zabezpieczenia podłogi folią oraz wyznaczenia na ścianie pionu lub poziomu. W przypadku pasów pionowych przykładamy przy suficie długi sznurek z obciążnikiem, a potem pozwalamy mu swobodnie opaść i podklejamy oba końce masą klejącą. W przypadku pasów poprzecznych wystarczy poziomnica, od której ołówkiem odrysowujemy na ścianie linie. Następnie:
Za pomocą taśmy wyznaczamy szerokość oraz położenie pasów, starannie odmierzając odległości między elementami. Na tym etapie warto zanotować, w którym miejscu będą poszczególne kolory, co pozwoli nam uniknąć pomyłek.
Malujemy fragmenty ściany na wybrany odcień, nachodząc farbą na taśmę. Najwygodniej będzie malować wałkiem, który gwarantuje stosunkowo równomierne rozłożenie farby. W przypadku prążków praktyczniejszy może okazać się pędzel. Zawsze należy wykonywać tę czynność delikatnie, żeby uniknąć przesączania się farby pod taśmę.
box:offerCarousel
Taśmę odrywamy, kiedy farba jest jeszcze lekko wilgotna. Dzięki tej sztuczce nie naruszymy struktury farby (tzn. nie odejdzie ona razem z klejem na taśmie), a namalowane pasy będą miały równe krawędzie.
Pozostawiamy farbę do wyschnięcia na co najmniej 24 godziny (lub na tak długo, jak sugeruje producent). W przypadku bardziej skomplikowanego wzoru pracę możemy rozłożyć na kilka etapów, pamiętając, że poprzednia warstwa musi dobrze wyschnąć.
Pasiasta ściana prezentuje się bardzo elegancko zarówno w małych mieszkaniach, jak i okazałych domach jednorodzinnych. Wykonanie tego efektownego wzoru nie jest na szczęście skomplikowane – wystarczy trochę cierpliwości oraz odpowiedni zestaw akcesoriów malarskich. Przekonaj się, jakie to łatwe!
) | Malowanie pasów na ścianie. Co będzie nam potrzebne? |
Waga łazienkowa nie jest może przedmiotem pierwszej potrzeby, jednak dobrze mieć ją w domu. Posłuży do sprawdzania wagi nie tylko osoby dorosłej, ale również dziecka. W tym drugim przypadku regularne ważenie pozwala ocenić, jak rozwija się młody człowiek. Waga łazienkowa za niedużą cenę
Waga łazienkowa nie jest produktem, który mocno nadwyrężyłby domowy budżet. Najtańsze modele to wydatek poniżej 20 złotych, jak na przykład szklana waga Y238 w dwóch kształtach do wyboru: owalnym lub kwadratowym. Wykonana jest z hartowanego szkła o grubości 8 mm. Może ono bez problemu utrzymać do 150 kg, a wymiary wagi to zaledwie 30x30 cm. Nie jest to zwykły mechanizm wagowy, ale urządzenie elektroniczne. Włącza się w momencie, gdy spocznie na nim ciężar, a wynik pomiaru ukazuje się na wyświetlaczu LCD. Dla wygody użytkowników waga została wyposażona we wskaźnik zużycia baterii oraz błędów pomiarowych. Wszystko to zasila jedna bateria 3 V.
Inna tania waga łazienkowa toGallet PEP 950. Przyciąga wzrok ciekawym, kolorowym designem na grubym szkle – dostępnych jest kilka wzorów. Maksymalny jej udźwig to 150 kg, a dokładność pomiaru wynosi do 100 g. Podobnie jak poprzednio opisany model, także i ta waga wyposażona została w wyświetlacz LCD, na którym pojawia się wynik ważenia. Jej oryginalną funkcją jest możliwość odczytu pomiaru w różnych jednostkach. Urządzenie to włącza się i wyłącza automatycznie, dzięki czemu zasilająca je bateria może działać przez dłuższy czas.
Wagi łazienkowe do 200 złotych
W kategorii droższych wag uwagę zwraca elektroniczny model Maxima. Jego czarna barwa sprawia, że doskonale komponuje się z kafelkami każdego koloru. Waga w kształcie kwadratu (o boku 30 cm) oprócz wskazywania kilogramów wyświetla także informacje o tkance tłuszczowej, którą mierzy na podstawie wyniku pomiaru. Przyda się to zwłaszcza osobom, które walczą z nadwagą lub też prowadzą aktywny tryb życia. Maxima kosztuje niewiele, bo zaledwie 51 złotych.
20 złotych więcej trzeba wydać naLife4Home. Wykonana z czarnego szkła, wyposażona w cztery niezależne czujniki zapewnia dokładny pomiar niezależnie od środka ciężkości ważonej osoby. Wynik odczytujemy na wyświetlaczu elektronicznym i, podobnie jak w poprzednio opisanych modelach, maksymalne obciążenie wynosi do 150 kg. Jej wymiary to 31x30 cm, a grubość powierzchni – 2,5 cm.
Kosztująca 109 złotych waga Kardio Test KT – BF005 to produkt przeznaczony dla osób, które chcą znać nie tylko wagę, ale również inne parametry ciała. Urządzenie podaje dokładny stan masy ciała, tkanki tłuszczowej, tkanki mięśniowej, tkanki kostnej oraz wody w organizmie! Wyposażone jest w pamięć, gdzie zapisuje się do dwunastu różnych zestawów danych – dzięki temu każdy w rodzinie może rejestrować niezależnie od innych swoją historię pomiarów. Waga zasilana jest dwiema bateriami litowymi.
Wagi łazienkowe powyżej 200 złotych
W wyższej kategorii cenowej mamy również duży wybór wag łazienkowych. Uwagę zwraca model Soehnle Slim Design. Waga ta wykonana jest ze szkła hartowanego i tworzywa sztucznego. Jej wymiary to 22×23 cm, a na wyświetlaczu pokazuje wynik pomiaru masy ciała. Jest ona bardzo cienka – jej grubość to zaledwie 1,8 mm. To doskonałe wyposażenie łazienki – może być nie tylko urządzeniem do ważenia, ale również ozdobą.
Specjalistyczna waga diagnostyczna marki Beurerkosztuje 240 złotych. Za pomocą USB można wymieniać dane między nią a komputerem, a wynik pomiaru to nie tylko waga ciała, ale też zawartość tkanki tłuszczowej w organizmie, wody, tkanki mięśniowej oraz zapotrzebowanie kaloryczne. Niewielki wyświetlacz można odczepić od wagi i zamontować w dowolnym miejscu lub po prostu postawić na szafce czy biurku. Gdy nikt nie używa wagi, wyświetlacz może posłużyć za zwykły zegarek elektroniczny. | Waga łazienkowa do 300 zł - użyteczna rzecz za nieduże pieniądze |
Dieta Dukana jest wysokobiałkową dietą odchudzającą. Eliminacji podlegają przede wszystkim produkty zawierające węglowodany. Dieta Dukana pozwala na zredukowanie masy ciała, jednak może mieć negatywny wpływ na organizm prowadząc m.in. do problemów trawiennych i uczucia zmęczenia. Dieta Dukana jest jedną z popularniejszych kuracji odchudzających. Opiera się na wysokobiałkowym jadłospisie, z którego eliminuje się węglowodany. Program żywieniowy w diecie Dukana składa się z czterech etapów, które należy realizować zgodnie z ustaloną kolejnością.
Na czym polega diet Dukana? Zasady programu żywieniowego
Dieta Dukana nazywana jest inaczej dietą protal, proteinową lub białkową. Została opracowana przez francuskiego dietetyka i lekarza - Pierre’a Dukana.
Jest to dieta odchudzająca, która składa się z czterech, kolejno po sobie następujących etapów. Pierwsze dwa etapy prowadzą do spadku masy ciała, natomiast kolejne dwa mają zapobiegać tzw. efektowi jo-jo, czyli ponownemu przyrostowi wagi. Dieta Dukana opiera się na produktach białkowych i zakłada restrykcyjne ograniczenie w jadłospisie węglowodanów i tłuszczy. Wywodzi się z założenia, iż organizm zużywa więcej energii na strawienie białek w porównaniu do węglowodanów czy tłuszczy. Zwolennicy tej diety często włączają do jadłospisu dodatkowo preparaty proteinowe w postaci proszku, z których przygotowuje się koktajle. Posiłki można przyrządzać na tzw. podkładach antytłuszczowych do smażenia i pieczenia.
W diecie Dukana nie ma ściśle określonej ilości dozwolonych posiłków i częstości ich spożywania. Zakłada ona jedzenie takich ilości pokarmu, których organizm potrzebuje, aby nie odczuwać głodu. W diecie tej nie ma również konieczności liczenia przyjmowanych kalorii. Twórca diety protal zaznacza jednak, że należy przestrzegać pewnych proporcji między dostarczanymi wraz z pożywieniem substancjami odżywczymi: białkami, tłuszczami i węglowodanami. Stosunek między nimi powinien wynosić 5:3:2. Ważną zasadą diety Dukana jest picie 1,5 litra wody mineralnej dziennie. Inspiracji dotyczących komponowania posiłków w diecie Dukana można szukać w licznych poradnikach kulinarnych poświęconych tematyce tej diety.
Fazy w diecie Dukana
Faza uderzeniowa jest pierwszym etapem programu żywieniowego zaproponowanego przed Pierre’a Dukana. Trwa około 5-7 dni i ma doprowadzić do radykalnego spadku masy ciała. Etap ten można określić jako etap białkowo-tłuszczowy. Z jadłospisu całkowicie eliminuje się produkty węglowodanowe. Dozwolone są natomiast produkty białkowe o niskiej zawartości tłuszczu. Zalecane są:
chude mięsa - kurczak, indyk, wołowina, cielęcina,
podroby - ozory, wątróbka cielęca i drobiowa,
ryby - sardynki, łosoś, makrela, tuńczyk, okoń, pstrąg, sola, dorsz, ryby wędzone i konserwowane,
jaja (bez ograniczeń i w różnej postaci),
chudy nabiał - jogurty, twarogi, mleko o niskiej zawartości tłuszczu.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Faza naprzemienna zakłada stosowanie się do zasad żywieniowych zawartych w pierwszym etapie. Jadłospis uzupełnia się o warzywa, które można jeść co drugi dzień. Nie wszystkie jednak warzywa są dozwolone. Przeciwwskazane są te, które zawierają duże ilości węglowodanów, czyli ziemniaki i rośliny strączkowe (np. fasola, bób, groch, soczewica). W jadłospisie powinny się pojawić natomiast: pomidory, marchew, sałata, ogórki, szpinak, papryka, seler, kapusta, cykoria, rzodkiewka. Faza druga ma doprowadzić do uzyskania upragnionej wagi ciała.
Faza utrwalania powinna rozpocząć się po osiągnięciu założonej wagi ciała. Etap ten trwa 10 dni na każdy utracony kilogram masy ciała, czyli np. gdy w ciągu pierwszych dwóch etapów ubytek wagi wynosił 10 kg, to faza III powinna trwać 100 dni. Podstawowym założeniem fazy utrwalania jest utrzymanie uzyskanej wagi i zapobieganie efektowi jo-jo. Etap III ma na celu przyzwyczaić organizm do nowych nawyków żywieniowych. Do dziennego jadłospisu włącza się: 3 łyżki otrąb pszennych, 2 kromki chleba pełnoziarnistego, warzywa, jedną porcję owoców. Maksymalnie dwa razy w tygodniu można jeść makaron, ryż lub ziemniaki.
box:offerCarousel
Faza stabilizacji jest ostatnim etapem diety Dukana. Faza ta polega na tym, że przez 6 dni w tygodniu można jeść dowolne produkty i potrawy. W jeden wybrany dzień tygodnia należy odżywiać się wyłącznie produktami białkowymi wskazanymi w zaleceniach fazy uderzeniowej (pierwszy etap). Faza IV umożliwia ustabilizowanie osiągniętej wagi ciała, pod warunkiem respektowania zasad racjonalnego żywienia. Należy unikać cukru, wszelkich słodyczy, słonych przekąsek i fast foodów.
Czy dieta Dukana jest zdrowa? Wady i zalety diety białkowej
Dieta Dukana jest popularnym programem żywieniowym, jednak budzi wiele zastrzeżeń wśród lekarzy i dietetyków. Zwolennicy diety proteinowej uważają, że jej zaletą jest osiągnięcie wymarzonej wagi ciała w stosunkowo krótkim czasie. Dieta protal ma również chronić przed niepożądanym efektem jo-jo. Znacznym atutem diety Dukana jest brak konieczności liczenia kalorii i ograniczenia ilości spożywanych posiłków. Jadłospis powinien być skomponowany w taki sposób, aby nie dopuścić do odczucia głodu. Dieta Dukana ma dostarczać również dużej ilości kolagenu przyczyniającego się do poprawy kondycji skóry.
Dieta protal nie jest jednak zgodna z zasadami zdrowego i racjonalnego odżywiania. Może skutkować poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Program żywieniowy Dukana prowadzi do stanu ketozy, który polega na tym, że organizm spala kwasy tłuszczowe zamiast glukozy w celu pozyskania energii niezbędnej do jego funkcjonowania. Efektem ketozy jest uczucie zmęczenia oraz zaburzenia koncentracji. Może pojawić się również nieświeży oddech oraz wydzielanie przez skórę nieprzyjemnego zapachu. Dieta Dukana przyczynia się do przeciążenia nerek i wątroby, gdyż nadmierna ilość białka w jadłospisie skutkuje dodatnim bilansem azotowym oraz zwiększonym wytwarzaniem mocznika i amoniaku. Dieta Dukana może prowadzić do wystąpienia wzdęć brzucha i uciążliwych zaparć spowodowanych niewielką ilością błonnika pokarmowego oraz do niedoborów witamin i minerałów. Duża ilość białka w diecie utrudnia m.in. wchłanianie wapnia, co z czasem może skutkować ubytkiem masy kostnej sprzyjającym osteoporozie. | Dieta Dukana - zasady, wady i zalety |
Dmuchanie baniek, leciutkich piłeczek czy baloników to jedne z najprostszych zabaw, jakie możemy sobie wyobrazić, jednak maluchy je uwielbiają. Dają mnóstwo radości, wymyślanie nowych zasad rozwija kreatywność, a prosta forma pozwala na jednoczesną zabawę całej gromadki dzieci. Taka aktywność ma jeszcze jedną ważną zaletę: wspaniale ćwiczy aparat mowy i układ oddechowy. Zabawa w dmuchanie to jedno z ćwiczeń najczęściej zalecanych przez logopedów. Dzięki swojej prostocie może być wykonywane przez dzieci w każdym wieku. Doskonale trenuje aparat mowy, sprzyja rozwinięciu i poszerzeniu objętości płuc oraz wzmacnia mięśnie odpowiedzialne za efektywne oddychanie. Dzięki aktywności związanej z kontrolowaniem podmuchu dzieci mogą ćwiczyć umiejętność szybkiego i efektywnego nabierania powietrza i długiego wydychania, co jest wyjątkowo przydatne podczas wypowiedzi ustnych i śpiewania. Ćwiczenia oddechowe mają również wyjątkowy wpływ na dykcję, umiejętne stosowanie pauz i ich dopasowywanie do długości mówionego tekstu. Oczywiście takie zabawy są również po prostu wesołe, łatwe i możliwe do praktykowania w każdym miejscu. Podpowiadamy, jak i czym bawić się w dmuchanie.
Gry towarzyskie
Zabawy związane z dmuchaniem mogą być interesującym elementem dziecięcych przyjęć, spotkań w gronie rówieśników, a także spędzania czasu całą rodziną. Możemy wykorzystać własne pomysły lub skorzystać z gotowych propozycji. Jedną z nich jest gra towarzyska Happy Party przeznaczona dla 2–4 graczy w wieku od 4 lat. Pudełko zawiera planszę, kostki, świeczki z uchwytami, symbole prezentów, a także listę życzeń związanych z prezentami dla każdego gracza. Gracze kolejno rzucają kostką. Po odczytaniu liczby oczek zawodnik sprawdza, którą świeczkę na torcie wskazuje wyrzucona liczba, a następnie stara się ją zdmuchnąć w taki sposób, by nie przewrócić sąsiednich świeczek. Gdy uda mu się tego dokonać, otrzymuje prezent. Może ten prezent zatrzymać, jeśli ma go na swojej liście. Zwycięża ten, kto pierwszy zgromadzi wszystkie podarunki ze swojego spisu. Rozgrywka trwa około 15 minut. Jest dynamiczna i z pewnością spodoba się uczestnikom w różnym wieku.
Zabawki logopedyczne
Jeśli chcemy, aby nasza pociecha ćwiczyła za pomocą profesjonalnego narzędzia, możemy wyposażyć ją w specjalną dmuchawkę logopedyczną. To urządzenie o bardzo prostej konstrukcji, oferowane w rozmaitych formach atrakcyjnych dla najmłodszych, np. helikopterów, lokomotyw i wszelkiego typu zwierzątek. Zasada jest jednak zawsze taka sama. Zabawka składa się z ustnika, przez który wdmuchujemy powietrze, otworu, przez który się ono wydobywa, i niewielkiej, wyjątkowo lekkiej kulki styropianowej, która dzięki podmuchowi utrzymuje się w powietrzu. Dziecko ma za zadanie kontrolować siłę i ilość wypuszczanego powietrza tak, aby piłeczka znajdowała się stale na tej samej wysokości. To wspaniały trening oddychania, ale również koncentracji, skupienia i realizowania postawionych celów. Ciekawe i kolorowe kształty oraz możliwość fabularyzacji sprawiają, że dzieci bardzo chętnie podejmują się tej aktywności. Ze względu na małe elementy (styropianową kulkę) zabawka jest zalecana dla dzieci powyżej 3. roku życia.
Festiwal mydlanych baniek
Jedną z najbardziej lubianych przez dzieci zabaw związanych z dmuchaniem jest puszczaniebaniek mydlanych. Na rynku są wszelkiego rodzaju płyny i akcesoria, które sprawią, że nasze bańki będą pięknie mieniły się w słońcu i osiągną niezwykłe rozmiary. Jeśli chcemy połączyć zabawę z ćwiczeniami oddechowymi, najlepsze będą najprostsze przyrządy do dmuchania. Najmłodszym dzieciom, które nie potrafią jeszcze samodzielnie puszczać baniek, możemy zaproponować pistolet, który robi to są pomocą wbudowanej obrotowej części, lub miecz, z którego bańki wydobywają się podczas intensywnego machania. Gdy zostaniemy już otoczeni przez latające bąbelki, zadaniem dzieci może być dmuchanie w ich kierunku tak, aby jak najdłużej utrzymywały się w powietrzu.
Zabawy w dmuchanie mają same zalety, które docenią wszyscy opiekunowie. Są łatwe do przeprowadzenia, gwarantują świetną rozrywkę i wymagają minimum akcesoriów. Dlatego zdecydowanie warto wpleść je do codziennej aktywności. | Bawimy się dmuchaniem – gry i zabawy |
Lato to doskonały moment, aby zadbać o swój wygląd i samopoczucie. Świetnym sposobem na poprawę kondycji zdrowotnej jest włączenie do codziennej diety porcji świeżych, orzeźwiających soków, które dostarczą organizmowi cennych składników odżywczych. Przedstawiamy właściwości nieco mniej znanych, jednak niezwykle zdrowych, naturalnych napojów. Sok z kurkumy
Napój przygotowany na bazie kurkumy przywędrował do nas prosto z południowo-wschodniej Azji, gdzie od setek lat jest uważany za prawdziwy eliksir życia. Swoje niezwykłe właściwości zawdzięcza kurkuminie – związkowi, który wykazuje silne działanie przeciwutleniające i przeciwzapalne. Zwalcza on także szkodliwe bakterie i wirusy, a dodatkowo wspomaga zachodzące w naszym organizmie procesy detoksykacyjne. Badania sugerują, że kurkuma może być pomocna w walce z chorobami nowotworowymi. Sok z kurkumy warto polecić osobom, którym zależy na zrzuceniu kilku kilogramów – wspomaga on bowiem metabolizm i przeciwdziała odkładaniu się tkanki tłuszczowej.
Sok z aloesu
Sok z tej kaktusowatej rośliny charakteryzuje się równie szerokim spektrum prozdrowotnych właściwości. Napój wspomaga pracę układu odpornościowego oraz przyspiesza procesy regeneracyjne organizmu.
Podobnie jak sok z kurkumy, oczyszcza ciało z nagromadzonych toksyn i przy okazji wyraźnie poprawia kondycję skóry. To także skuteczny i bezpieczny lek na problemy trawienne – pomaga uporać się z biegunkami i zaparciami, wspiera leczenie choroby wrzodowej żołądka, kojąc jednocześnie towarzyszące jej objawy. A wszystko za sprawą sporej ilości znajdujących się w jego składzie związków, wśród których warto wymienić choćby aminokwasy, witaminy, enzymy, minerały i zdrowe kwasy tłuszczowe.
Sok z żurawiny
W zestawieniu zdrowotnych soków nie mogłoby zabraknąć napoju z żurawiny. Choć roślina ta gęsto porasta polskie bagna i łąki, nie cieszy się wielką popularnością. A szkoda! Sporządzony z niej sok to świetne źródło błonnika i cennej dla zdrowia witaminy C. Znajdziemy w nim ponadto witaminy z grupy B, wapń, miedź, fosfor oraz jod. Sok jest stosowany od wieków w medycynie niekonwencjonalnej jako skuteczny środek pomocny w leczeniu infekcji dróg moczowych. Wyciąg z owoców stanowi składnik wielu preparatów leczniczych, których zażywanie jest zalecane w przebiegu schorzeń urologicznych. Poza tym związki zawarte w tym soku zwalczają bakterie odpowiedzialne za powstawanie próchnicy oraz chorób dziąseł.
Sok z rokitnika
Pośród całego grona organicznych napojów wyróżnia się także sok z rokitnika, określanego jako rosyjski ananas. Jego nietuzinkowy skład obfituje w beta-karoten i flawonoidy, które działają antybakteryjnie, przeciwzapalnie i antywirusowo. O pozytywnym wpływie soku na organizm decyduje spora ilość witamin, nienasyconych kwasów tłuszczowych, minerałów i pektyn. Poprawia on stan naczyń krwionośnych i wpływa na utrzymanie optymalnego poziomu cholesterolu.
Działa ponadto antyoksydacyjnie, opóźnia proces starzenia się skóry, wspomaga proces regeneracji komórek i dodaje energii. Warto sięgnąć po niego, kiedy dokuczają nam nieprzyjemne dolegliwości ze strony układu trawiennego.
Sok z aronii
U schyłku lata warto zaopatrzyć się w owoce aronii – sok z nich to nieocenione źródło wielu cennych dla zdrowia związków. Zyska na tym nasz układ krążenia – udowodniono, że zawarte w nim substancje chronią naczynia krwionośne, a także zapobiegają miażdżycy i zawałowi serca. Pomagają również regulować ciśnienie tętnicze, działają uspokajająco i przeciwkrwotocznie. Za sprawą zawartych w soku antocyjanów zwalczamy wolne rodniki, przeciwdziałając tym samym wystąpieniu choroby nowotworowej.
Pektyny i błonnik poprawiają natomiast metabolizm, przyspieszając efekty odchudzania. Warto sięgać po niego zwłaszcza w upalne dni, gdyż aronia chroni skórę przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. | Zdrowe soki – po które warto sięgać? |
Moda ma to do siebie, że pewne trendy wracają cyklicznie, lecz w innowacyjnych odsłonach. Nie pozbywajmy się od razu tego, co nam się znudzi – być może kiedyś będzie to znowu na czasie. Jakie hity z PRL-u są aktualnie na topie? Półkotapczany
Funkcjonalne meble są dziś hitem wnętrzarskim zwłaszcza w małych mieszkaniach. Zajmują niewiele miejsca, a pełnią wielorakie funkcje. Dobrym przykładem jest półkotapczan. Niegdyś królował w salonach będących również sypialnią. Dziś najczęściej stanowi wystrój pokoju dziecięcego. Meblościanka z ukrytym w środku tapczanem to także doskonałe rozwiązanie do kawalerki.
Boazeria
Boazeria cieszyła się popularnością jeszcze w latach 90. Drewnianą okładzinę na ścianach wielu wspomina z sentymentem, ale z czasem boazeria stała się symbolem braku wyczucia stylu. Tymczasem drewno na ścianach znowu wraca do łask, głównie za sprawą trendów ze Skandynawii, gdzie dość często pojawia się bielone drzewo i panele imitujące drewno. Obecnie w nowoczesnych mieszkaniach stosuje się deski znacznie szersze niż niegdyś i wykłada się nimi tylko część ścian, a nie cały pokój czy korytarz.
Czasem, aby zróżnicować strukturę powierzchni, stosuje się deski różnej grubości, dzięki czemu otrzymujemy innowacyjną odsłonę znanej od lat boazerii.
Wykładzina elastyczna
Żółknące, sztywne i trudne w układaniu linoleum? Może tak było w czasach PRL-u! Dziś wykładzina pojawia się w zupełnie nowej odsłonie z PCV i jest dostępna w wielu wzorach i kolorach. Współcześnie wykładziny są trwałe, tłumią hałas i amortyzują kroki, co wpływa nie tylko na ciszę w mieszkaniu, ale także komfort użytkownika, ponieważ odciąża jego stawy i kręgosłup. Dostępne na Allegro wykładziny są antypoślizgowe i odporne chociażby na oddziaływanie promieni słonecznych.
Meblościanka
Najpopularniejsza była w latach 70. i 80. i wówczas składała się z segmentów łączonych wspólnymi ściankami bocznymi. Meblościanka – bo o niej mowa – jest reliktem minionej epoki, który obecnie przeżywa swój renesans, zauważono bowiem, że to bardzo funkcjonalny mebel. Moduły stojące oraz wiszące i lakierowane na wysoki połysk są obecnie dostępne w wersji bezuchwytowej, a kupowane oddzielnie, pozwalają na stworzenie oryginalnej kompozycji i rozbudowanie systemu zgodnie z własnymi potrzebami.
Fotel „366” Chierowski
Bez wątpienia fotel „366” to najpopularniejszy fotel w PRL-u. Jest to projekt Józefa Mariana Chierowskiego, który stworzył ten model w 1962 roku. Produkcja trwała do połowy lat 80. Obecnie na aukcjach internetowych znowu znajdziemy słynne fotele „366”. Takie propozycje pojawiają się chociażby w projektach Piotra Kuchcińskiego, który tchnął nowe życie w ten mebel, tworząc fotele Clapp. Fotel ten to połączenie minimalizmu zaczerpniętego z pierwowzoru z nowoczesnym designem, jest zatem nie tylko wygodny, ale także stylowy.
Porcelanowe figurki
Figurki z porcelany zdobiły niegdyś blaty wielu domów. Później przez długi czas były postrzegane jako zbędne bibeloty, tymczasem obecnie znowu wracają do łask. W czasach PRL-u najpopularniejsza wytwórnia porcelany „Świt” mieściła się w Ćmielowie, ale z produkcji porcelany słynęły również Wałbrzych, Chodzież i Katowice. Odkąd w 1996 roku Adam Spała zakupił ćmielowską fabrykę, porcelanowe figurki znowu produkowane są na masową skalę.
Przez jakiś czas były źródłem kpin, teraz znowu są na czasie – stawiane w witrynach i na kredensach, nadadzą wyrafinowania nawet najbardziej chłodno urządzonemu wnętrzu. | Wnętrzarskie hity PRL-u, które znowu są modne |
Myślisz, że nastolatki nie układają puzzli? To nieprawda. Zarówno chłopcy, jak i dziewczęta powyżej 10. roku życia lubią ten rodzaj zabawy, jednak musi ona być dostosowana do ich wieku. Potrzebne będą zatem puzzle o dużej liczbie elementów. Jeśli zastanawiasz się nad takim zakupem, przejrzyj nasze zestawienie najpopularniejszych puzzli dla nastolatków. Jak wybrać puzzle dla nastolatka?
Kluczem jest tutaj obrazek. Puzzle dla młodzieży często nie mają już na planszach bohaterów bajek czy filmów. Do ułożenia mamy zwierzęta, dziką naturę, kwiaty, krajobrazy. Warto wybrać taki obraz, którzy spodoba się obdarowywanemu dziecku. Młodzież lubi także puzzle trójwymiarowe. Do wyboru mamy tutaj budynki z całego świata, np. Wieżę Eiffla. Oto najpopularniejsze na Allegro puzzle dla nastolatków.
Puzzle Trefl – 1000 elementów
Firma Trefl jest prawdopodobnie najbardziej znanym polskim producentem puzzli. Układanki marki ze znaczkiem oryginalnej koniczynki znalazły się na pierwszym miejscu naszego zestawienia. Do wyboru mamy wiele plansz. Możemy zatem wybierać spośród plansz z krajobrazami, zwierzętami, elementami architektury, wypiekami, dziełami sztuki, postaciami. Taki zestaw zawiera 1000 elementów i zwykle jest dość trudny do ułożenia. Cena to ok. 19 zł.
Puzzle 3D Ravensburger – Wieża Eiffla
Coś dla nastolatków ciekawych świata, o duszy odkrywcy. Puzzle marki Ravensburger pozwalają odkryć fascynujący świat projektowania 3D. Do ułożenia Wieży Eiffla w trójwymiarze nie potrzeba ani kropli kleju, wszystkie elementy łączą się w ten sam sposób, co w puzzlach tradycyjnych. Stabilność zapewniają konstrukcji specjalne złącza. Zestaw zawiera 216 elementów, które po złożeniu odzwierciedlają francuską budowlę. Wysokość Wieży Eiffla po złożeniu to 44 cm. Cena puzzli to 60 zł.
Puzzle 3D Ravensburger – Empire State Building nocą
Trzecie miejsce w naszym zestawieniu najpopularniejszych kompletów puzzli dla nastolatków zajął trójwymiarowy komplet firmy Ravensburger. Na planszy znajduje się jeden z bardziej znanych wieżowców Stanów Zjednoczonych – Empire State Building w nocy. Co ciekawe, do podstawy puzzli można zamontować światełka LED, dzięki czemu budowla będzie świeciła na różne kolory. W skład zestawu wchodzi 216 elementów. Po złożeniu budowla ma wysokość 47 cm. Cena puzzli to ok. 99 zł.
Puzzle 3D Ravensburger – Big Ben
Kolejny zestaw puzzli 3D w naszym zestawieniu. Tym razem mowa o budynku londyńskiego zegara Big Bena. Budowla ma wysokość 44 cm, składa się z 216 elementów. Może być oświetlana lampkami LED w różnych kolorach. Puzzle 3D wykonane są z plastiku, charakteryzują się stabilnością, dokładnym łączeniem i doskonałą jakością. Cena zabawki to już ok. 60 zł. Dostępne są także zestawy z mniejszą liczbą elementów oraz o mniejszych wymiarach budowli.
Puzzle Trefl – Titanic
Titanic robi wrażenie nawet na obrazku. Nic dziwnego, że puzzle z takim obrazkiem są jednymi z najczęściej wybieranych kompletów na Allegro. Zestaw zawiera 1000 elementów, po ułożeniu powstaje obrazek o rozmiarach 68 x 48 cm. Całość została wydrukowana w nasyconych kolorach i z użyciem ekologicznych farb. Cena zestawu puzzli to ok. 18 zł.
Puzzle Trefl – Panorama Miami
Jedno z najsłoneczniejszych miast Stanów Zjednoczonych wieczorową porą. Puzzle z panoramą Miami to przyjemność układania. Zestaw składa się z 1000 elementów, a po ułożeniu ma wymiary 97 x 34 cm. Jego cena to ok. 20 zł.
Puzzle Trefl – Londyn
Jedna z największych europejskich stolic europejskich – Londyn – ma bardzo charakterystyczny krajobraz. To dzięki kołu obserwacyjnemu London Eye. I to właśnie ono jest jednym z elementów krajobrazu umieszczonym na planszy puzzli marki Trefl. Zabawka ma 1000 elementów. Jej cena to ok. 20 zł.
Puzzle Trefl – Wieczór w Wiedniu
Ósme miejsce w naszym zestawieniu jest wyjątkowe. Znalazł się na nim komplet zawierający 3000 elementów. Obrazek do ułożenia to panorama Wiednia, stolicy Austrii, z lotu ptaka. Wymiary planszy po ułożeniu to 116 x 85 cm. Cena puzzli to ok. 40 zł.
Puzzle 3D Ravernsburger – Tower Bridge
Tower Bridge to most zwodzony łączący dwa brzegi Tamizy w Londynie, z charakterystycznymi niebieskimi przęsłami. Teraz można go złożyć z puzzli 3D. Taki komplet składa się z trzech rodzajów puzzli: elementów zakrzywionych, zawiasowych i płaskich. Wspólnie tworzą jedną konstrukcję. Komplet ma 214 elementów. Cena to ok. 130 zł. Na Allegro znajdziemy także mniejsze komplety puzzli w Tower Bridge. Są one odpowiednio tańsze.
Puzzle 3D Ravensburger – Zamek Neuschwanstein
Ten zestaw puzzli spodoba się fanom rycerskiego stylu życia. Tak jak do poprzednich zestawów puzzli trójwymiarowych, do jego ułożenia nie jest potrzebny klej. Komplet zawiera 216 elementów. Kosztuje ok. 130 zł. Dostępne są też mniejsze wersje zestawu. | Puzzle dla nastolatka. Jakie wybrać? |
Jak i gdzie przechowywać produkty żywnościowe? Jak zachować świeżość przygotowanego posiłku? Gdzie najlepiej przetrzymywać owoce i warzywa? Podpowiadamy! Wydawać by się mogło, że przechowywanie jedzenia w lodówce całkowicie wystarczy, by kupiona przez nas żywność zachowała swój smak i świeżość na długo. Nie jest to jednak reguła. Warto pamiętać, że nie każde jedzenie nadaje się do przetrzymywania w chłodzie. Dodatkowo, w zależności od rodzaju produktu, niektóre pozycje należy wkładać na górną półkę w lodówce, z kolei inne najlepiej przechowywać w dolnych szufladach. W naszym poradniku publikujemy podstawowe informacje na temat przechowywania produktów żywnościowych w domowych warunkach. Które artykuły spożywcze najlepiej spakować do pojemników lub owinąć folią?
Co przechowywać w chłodzie?
Produkty żywnościowe najlepiej przechowywać w suchym, chłodnym i zamkniętym miejscu. Dzięki temu zakupione jedzenie zachowa swój pierwotny smak i będzie świeże. To też ułatwi nam ochronę artykułów spożywczych przed szkodnikami. Oprócz lodówki możemy wykorzystać także miejsce w spiżarni lub piwnicy.
W chłodzie należy przechowywać produkty o względnie krótkim terminie ważności. Do tej kategorii należy m.in. nabiał, mięso i owoce morza oraz niektóre rodzaje warzyw. Surowe mięso należy przechowywać w specjalnych torebkach foliowych maksymalnie do czterech dni. Jeśli nie zamierzamy przyrządzać kupionego mięsa w najbliższym czasie, warto je po prostu zamrozić.
Sery i wędliny z kolei możemy przechowywać w folii aluminiowej. Wędzone produkty z reguły mogą nadawać się do spożycia przez kilka tygodni.
Resztek po posiłku nie musimy koniecznie wyrzucać. W normalnej temperaturze mogą one być przechowywane maksymalnie do dwóch godzin. W przeciwnym wypadku będzie to miejsce rozprzestrzenienia się różnych bakterii żywnościowych. Jeśli zostało nam dużo jedzenia po obiedzie czy kolacji, możemy włożyć potrawy do specjalnego plastikowego lub szklanego pojemnika. W taki sposób nie tylko zachowamy względną świeżość jedzenia, ale także zabezpieczymy naszą lodówkę przed rozprzestrzenieniem się zapachów posiłku. Niektóre przygotowane dania (np. kluski czy pierożki) możemy też zamrozić.
Otwarte przetwory (np. dżemy, konfitury czy sosy) z kolei możemy umieścić na bocznych półkach lodówki. Tam też warto trzymać jajka (do dwóch tygodni). Uwaga, jajka nie powinny być myte, wówczas tracą swoją błonę ochronną i będą przydatne do spożycia o wiele krócej.
Czego nie warto wkładać do lodówki?
Oliwę, pieczywo czy słodycze najlepiej przechowywać poza lodówką, np. w szafkach kuchennych. Do produktów mącznych (np. bułeczki czy chleb) możemy użyć zamykanego pojemnika plastikowego. Pamiętajmy, chleb powinien być przechowywany w foliowym woreczku, by zabezpieczyć go przed przedostaniem się dużej ilości powietrza do produktu.
Podobnie jest z warzywami i owocami. Większość z nich nie lubi chłodu. Idealnym miejscem na ich przechowanie jest ciemna szafka kuchenna, gdzie średnia temperatura nie przekracza 15 stopni. W ciepłych miesiącach te warzywa i owoce bardzo szybko tracą swoją świeżość, więc latem najlepiej je wkładać do dolnej komory lodówki. Z reguły w tym miejscu jest większa wilgotność, która jest potrzebna do dobrego przechowywania produktów tego rodzaju. W tym miejscu idealnie także dojrzewają twarde sery w pojemnikach.
Aby zapewnić produktom żywnościowym jak największą świeżość, warto dokładnie wiedzieć, jak należy przechowywać kupione artykuły spożywcze. Produkty z mąki i zboża należy trzymać w suchych, ciemnych miejscach, które nie są zbytnio otwarte na kontakt z powietrzem. Tymczasem mięso, wędliny oraz nabiał warto przetrzymywać w lodówce (najlepiej na górnych półkach). Aby zapewnić tym produktom większą ochronę i zachować ich smak, możemy owinąć je folią aluminiową lub plastikową. | Jak przechowywać żywność, by na długo zachowała swój smak i świeżość? |
Dbamy o miejsce, w którym żyjemy, segregujemy odpadki, używamy wielokrotnych toreb na zakupy, coraz częściej jesteśmy wegetarianami lub weganami. Uczymy się zachowań proekologicznych. Jak w tej nowej rzeczywistości traktować wyroby ze skóry naturalnej, czyli odzwierzęcej? Czy tak zwana skóra ekologiczna warta jest wyrzeczeń i czy naprawdę mamy do czynienia z produktem ekologicznym? Nie wszystko, co określane jest jako ekologiczne, musi być eko. Dobrze jest wiedzieć, co kupujemy, aby później rozczarowanie nie było zbyt duże. Skóra ekologiczna
Pod tym pojęciem kryje się syntetyczny materiał imitujący skórę naturalną. Bynajmniej nie jest to wynalazek naszych czasów i trendu w modzie. Taki rodzaj syntetyku sprzedawany był już kilkanaście lat temu pod nazwą derma lub skaj. Określenie „ekologiczna” to po prostu chwyt marketingowy, bo takie jest zapotrzebowanie, a klientów zwracających uwagę na to, by być eko, jest coraz więcej. Eksperci definiują ekologiczną skórę jako skaj, dermę, dermatoid, ekoskórę, sztuczną skórę. Są to materiały mające imitować skórę naturalną, tymczasem jest to tkanina poliestrowa pokryta warstwą polichlorku winylu. Wyprodukowana całkowicie chemicznie, w całości sztuczna, syntetyczna. Wykorzystywana jest szeroko w produkcji butów i galanterii skórzanej, bo pozwala uzyskać niższą cenę produktu. Powierzchnia tego syntetyku może naśladować fakturę tak, by przypominała np. skórę zwierzęcą. Rodzajem sztucznej skóry, ostatnio bardzo popularnej, jest również alcantara. Jest to materiał jak najbardziej syntetyczny, bardzo dobrze imitujący skórę naturalną. W dotyku praktycznie nie różni się od naturalnej, jest miękka, odporna na ścieranie i łatwa w utrzymaniu. Alcantarę produkuje się z bardzo drobnych, w specjalny sposób splecionych, mikrowłókien poliestru i poliuretanu.
Wady ekoskóry
Czy skóra ekologiczna jest gorszej, czy lepszej jakości od skóry prawdziwej? Jeżeli kupimy buty wykonane z tworzyw sztucznych, musimy liczyć się z pewnymi niedogodnościami podczas ich użytkowania. Skóra ekologiczna nie oddycha, mogą tworzyć się odparzenia, noga się poci, co może spowodować rozwój bakterii i grzybów. Noszenie butów z tworzyw sztucznych to także pewien dyskomfort, bo po kilku godzinach chodzenia buty wydzielają bardzo nieprzyjemny zapach. Latem natomiast nawet paski sandałków mogą odparzać. Dodatkowo taki materiał jest też dużo mniej wytrzymały, dużo gorszej jakości niż skóra naturalna, mało odporny na pęknięcia i przetarcia. Jedyną zaletą butów ze skóry ekologicznej jest cena, co najmniej o połowę niższa od butów ze skóry odzwierzęcej. Co ważne dla ekologów – taki materiał nie jest biodegradowalny.
Jak odróżnić sztuczną skórę od naturalnej?
Butów wykonanych ze skóry ekologicznej jest coraz więcej, to obecnie prawie 50% całej produkcji. Jak rozpoznać buty wykonane z takiej skóry? Przede wszystkim po cenie – obuwie z ekologicznej skóry jest znacznie tańsze. Wygląd zewnętrzny bywa złudny – nic nie powie nam na temat rodzaju skóry ani kolor, ani fason, ani połysk buta. Technologia produkcyjna jest tak rozwinięta, że na pierwszy rzut oka te dwa materiały są prawie nie do rozróżnienia! Możemy zadać sobie trud i próbować ocenić strukturę materiału. Poza tym poszczególne rodzaje skóry powinny być oznaczone odpowiednimi kodami lub symbolami (na pudełku lub bucie), ale to już wyższa szkoła jazdy. Można próbować dopytać sprzedawcę… Jeżeli jednak nie jesteśmy do końca pewne i nie ufamy zapewnieniom sprzedawców, którzy najczęściej sami nie wiedzą, czym handlują, wystarczy czasem powąchać i dotknąć materiału – tworzywo sztuczne jest cieńsze i posiada specyficzny, nieprzyjemny zapach.
Czy wybierzemy buty ze sztucznej, czy naturalnej skóry, zależy tylko od nas. Niektóre z nas będą uważały, że lepiej zainwestować w jedną parę butów ze skóry naturalnej, niż kupić trzy pary ze sztucznej. Wyglądają bardzo podobnie, ale bystre oko koleżanki na pewno dostrzeże różnicę, a podobno buty, torebka oraz dodatki świadczą o stylu i klasie właścicielki. Argumentem za butami ze skóry naturalnej będzie jakość, a w konsekwencji – zdrowe i zadbane nogi. | Buty ze skóry ekologicznej – czy warto je kupić? |
Wielu użytkowników smartfonów jeszcze nie może cieszyć się systemem Google Android 7.0 Nougat, mimo to gigant z Mountain View w sierpniu zapowiedział nową odmianę popularnego systemu mobilnego. Jakie nowości przyniesie najnowszy Android 8.0 Oreo i na których modelach smartfonów się pojawi? System z pewnością będzie zamontowany na tegorocznych „flagowcach” większości producentów, a o przykładowych modelach piszemy niżej. Przejdźmy tymczasem do najciekawszych nowości, jakie przyniesie kolejny „ciasteczkowy” Android.
Najciekawsze usprawnienia i modyfikacje
Nowy system Android zawsze niesie ze sobą usprawnienia dotyczące bezpieczeństwa, stabilności oraz wydajności – to standard. Użytkownicy czekają jednak na zmiany w działaniu oraz na nowości w postaci ciekawych funkcji i usprawnień. Co prawda, wraz z 8.0 oraz słodką nazwą Oreo nie spotkamy się z rewolucją i mobilnym trzęsieniem ziemi, lecz wiele funkcji znanych z wybranych flagowców może pojawić się w smartfonach ze średniej półki. O czym mowa?
Znaczące poprawienie wydajności. Nie jest wielką tajemnicą, że nawet na topowych smartfonach uruchamianie systemu trwa bardzo długo. Tym razem ma być znacznie lepiej. Zdaniem Google system ma uruchamiać się nawet dwa razy szybciej niż w przypadku poprzednich wersji. Wprawdzie użytkownicy zazwyczaj nie wyłączają swoich urządzeń, ale gdy bateria całkowicie „padnie”, ponowne uruchomienie po podłączeniu do ładowarki trwa nawet minutę. W przypadku, gdy chcemy szybko wykonać jakieś działanie na smartfonie, takie oczekiwanie bywa mocno irytujące.
Zwiększenie funkcjonalności. W systemie Android 8.0 znajdziemy naprawdę hurtową ilość większych i mniejszych zmian funkcjonalnych. Jedną z ciekawszych i bardziej przydatnych modyfikacji będzie pojawienie się powiadomień przy ikonach aplikacji na pulpitach smartfona. Chociaż taką funkcję znajdziemy w niektórych modelach, nie zawsze działa to odpowiednio. Teraz na przykład przy ikonce Gmaila lub Messengera pojawi się ikonka z liczbą nieprzeczytanych wiadomości.
Do tej pory długie dotknięcie ikony aplikacji sprawiało, że mogliśmy ją usunąć lub przenieść na inny pulpit. W najnowszym systemie długie dotknięcie wywoła menu kontekstowe z ostatnimi powiadomieniami, skrótami, widżetami i innymi opcjami, między innymi usunięcia aplikacji czy jej przeniesienia. Ponadto długie dotknięcie powiadomienia przeniesie nas do okna zarządzania wszystkimi powiadomieniami.
Kolejną funkcją, która spodoba się miłośnikom multimediów, będzie tryb PIP (picture-in-picture). Co to takiego? Otóż okno z filmem będzie można zmniejszyć i przypiąć na wierzchu w dowolnym miejscu ekranu, a następnie będziemy mogli zająć się innymi rzeczami, jak pisanie maila, przeglądanie internetu itp. Do tej pory podobna funkcja działała w obrębie aplikacji YouTube.
Drobniejsze usprawnienia i ciekawostki. W nowym systemie nie zabraknie nowych emoji, choć dla niektórych użytkowników nie ma to większego znaczenia. Istotne będą za to rozwinięte funkcje związane z kopiowaniem i wklejaniem tekstu. Nawet w przypadku smartfonów z dużymi ekranami kopiowanie konkretnego fragmentu tekstu nigdy nie było proste. Teraz, po zaznaczeniu tekstu, system „będzie się uczył” naszego działania i zaproponuje skopiowanie na przykład adresu mailowego, linku do strony itp.
Jakie telefony dostaną nowego Androida?
Oczywiście pierwszymi użytkownikami, którzy dostaną w swoje ręce najnowszy system Android 8.0 Oreo, będą posiadacze urządzeń Google z serii Pixel oraz Nexus. Oprócz tego na nowy system mogą liczyć posiadacze topowych modeli wielu producentów z tego roku. Chodzi oczywiście o Samsunga Galaxy S8, S8+ oraz Note 8, jak również topowe odmiany LG, Sony, Huawei itp. Posiadacze flagowców z zeszłego roku także powinni otrzymać nowe „ciastko”, choć w tym przypadku mogą pojawić się pewne opóźnienia. | Android 8.0 Oreo – jakie nowości przyniesie? |
Sylwester to wyjątkowa noc, w którą każda z nas chce wyglądać zjawiskowo, by oczy wszystkich były zwrócone na nas. Przymierzamy dziesiątki sukienek, by znaleźć tę najlepszą. Oto krótki poradnik, jaką sukienkę wybrać w 2017 roku. Cekinowa
box:offerCarousel
Cekinowa sukienka niewątpliwie uczyni cię królową balu! W końcu Sylwester rozpoczyna szalony czas karnawału, gdzie wszystko się błyszczy, świeci, kule dyskotekowe się kręcą, a my bawimy się przy najlepszych hitach minionego roku. Obcisła i krótka lub luźna, ale dłuższa – tak naprawdę każda cekinowa sukienka sprawi, że będziesz przyciągać spojrzenia. Pasować będą do niej zarówno eleganckie szpilki, jak i skromne baleriny (np. z cyrkoniami), a nawet trampki (pod warunkiem, że to domówka wśród znajomych). Całości niech dopełnią równie świecące kolczyki, brzęczące bransoletki i kolorowe korale.
Rozkloszowana
box:offerCarousel
Dziewczęce, zmysłowe, zjawiskowe. Rozkloszowane sukienki wirują w tańcu i olśniewają, roztaczają aurę tajemniczości z każdym obrotem. Zabaw się długością – wybierz albo tę do kolan, albo do kostek (np. z rozcięciem z boku). Ta druga z pewnością doda ci powabu i klasy, a jednocześnie elegancji i tajemniczości. Nie zapominaj, że jednym z najmodniejszych materiałów w tym sezonie jest koronka. Koronkowy dekolt i rękawy sprawdzą się w tym przypadku idealnie. Przy tym wariancie dobierz delikatne dodatki, które będą błyszczeć w świetle, ale nie odwrócą uwagi od głównej „gwiazdy”, czyli sukienki. Przy wyborze dodatków kieruj się także spójnością – niech wszystko będzie w jednym kolorze, który współgra z barwą stroju.
Ołówkowa
box:offerCarousel
Nic piękniej nie podkreśli twoich kształtów niż ołówkowa sukienka. To właśnie w tę noc możesz zaprezentować figurę, nad którą ciężko pracujesz przez cały rok, a ten krój ci w tym pomoże. Jeśli to impreza u znajomych, możesz pozwolić sobie na krótszą długość lub głębszy dekolt, by oczarować swojego mężczyznę (albo jeszcze nie swojego, ale już niedługo). Polecamy też intensywne barwy, takie jak czerwony, różowy czy kobaltowy. Natomiast jeżeli czeka cię elegancki bal lub bankiet, postaw na długość do kolan i w bardziej stonowanych kolorach, jak granatowy, bordowy czy odcienie szarości. Do tego modny duży naszyjnik, czółenka, piękny makijaż i zostaniesz królową imprezy!
Tiulowa
box:offerCarousel
Na bale świetnie nada się tiulowa sukienka, która uczyni z ciebie prawdziwą księżniczkę. Możesz wybrać bardziej rozłożystą lub skromniejszą, gdzie tiulu użyto tylko na pokrycie materiału na wierzchu. Te rozłożyste sprawdzą się i w krótkiej długości, i w długiej (te tylko na szykowne bankiety). Załóż eleganckie lub skórzane bolerko, a na pewno nikt nie odmówi ci dobrego gustu. W wersji odważniejszej dobierz do tego wyróżniające się dodatki (np. choker) i postaw na wyraziste kolory, jak czarny czy czerwony. Dla „grzeczniejszych” dziewczyn polecamy pudrowe, pastelowe i stonowane kolory oraz delikatną biżuterię.
Sukienka bombka
box:offerCarousel
Prosta góra, fikuśny dół. Drapowana czy z falbankami – każda sprawdzi się w tę wyjątkową noc. „Bombki” mają to do siebie, że z jednej strony trochę maskują niedoskonałości, ale z drugiej dodają krągłości. Zatem gdy chcesz uzyskać któryś z tych efektów, ten krój świetnie się do tego nadaje. Jeśli chodzi o kolorystykę, to wybierz jeden z najmodniejszych kolorów sezonu: śliwkowy, niebieski lub różowy. Najodpowiedniejszy będzie model na ramiączkach, a do tego krótkie bolerko (np. futrzane), poza tym kolia (najlepiej srebrna) i gruba bransoletka. Nie zapomnij o wysokich szpilkach, które wyszczuplą twoje nogi.
W doborze sukienki nie zapominaj o tym, żebyś dobrze się w niej czuła i mogła przetańczyć w niej całą noc. Ma się pięknie prezentować, ale i być wygodna, byś mogła swobodnie w niej chodzić i siedzieć. I nie żałuj sobie na to szaleństwo, bo taka noc jest tylko raz w roku! | 5 najmodniejszych sukienek na Sylwestra |
Stephanie Plum, słynna łowczyni nagród, kolejny raz wyrusza na polowanie. Tym razem stawka jest ogromna, a na talerzu ląduje głowa szefa kuchni. Przygotujcie się na sporą dawkę wrażeń i całą masę wybuchających samochodów. I oczywiście niezapomniane spotkanie z Babcią Mazurową. „Smakowita piętnastka” to piętnasty tom z serii o Stephanie Plum – charyzmatycznej i charakternej łowczyni nagród. Główna bohaterka pracuje na zmianę dla firmy KomandoMan, którą prowadzi jej przyjaciel Komandos, a także dla policji, od której dostaje zlecenia dzięki Vincentowi, który czasami jest jej narzeczonym, a czasami nie. W najnowszym tomie przygód zadziorna bohaterka musi zmierzyć się z dwoma wyzwaniami – serią włamań oraz morderstwem. Czytelnicy, którzy nie znają powieści o Śliwce, nie muszą się jednak obawiać – książki Janet Evanovich można czytać w dowolnej kolejności, ponieważ każda powieść to oddzielne śledztwo.
Kucharz stracił głowę
Słynny szef kuchni Stanley Chipotle przyjechał do Trenton, aby wziąć udział w konkursie kulinarnym. Jednak kucharzowi nie dane było cieszyć się nowym miejscem – wkrótce po przybyciu do miasta jego głowa została brutalnie oddzielona od reszty ciała. Na szczęście-nieszczęście świadkiem morderstwa była Lula, która na skutek tego niefortunnego zdarzenia musi uciekać i ukrywać się przed mordercami. Prosi Stephanie Plum o pomoc w złapaniu sprawców okrutnego czynu. Stawką jest milion dolarów nagrody. Jednocześnie Stephanie dostaje zlecenie od Komandosa – jej zadaniem jest dowiedzieć się, który z pracowników KomandoMana sabotuje firmę i okrada ochraniane przez nią domy.
Wybuchowa Śliwka i jej kompania
Śliwka w „Smakowitej piętnastce” ma pełne ręce roboty. Akcja goni akcję, a zdarzenia są nie tylko pełne napięcia, ale także momentami absurdalnie zabawne. Autorka Janet Evanovich doskonale wie, jak pisać, aby czytelnik pokładał się ze śmiechu, a jednocześnie był zupełnie wciągnięty w pędzącą, dynamiczną akcję. Ogromną zaletą cyklu o Stephanie Plum jest humor, ale również sposób, w jaki autorka kreuje swoich bohaterów. Każdy z nich jest wyrazisty i wywołuje zupełnie inne emocje. Śliwki i Babci Mazurowej po prostu nie da się nie kochać – to postaci, które budzą niezwykłą sympatię i napędzają dalszą akcję. Ponadto język, jakim posługuje się autorka, jest wyjątkowo zachęcający do lektury – Janet Evanovich pisze w sposób przyjemny i przystępny, dzięki czemu jej książki czyta się w mgnieniu oka. „Smakowita piętnastka” udowadnia, że autorka nie zwalnia tempa, ma niezwykłą wyobraźnię, a jej powieści pełne są zadziornego humoru i oryginalnych, niepowtarzalnych pomysłów. Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej za ok. 30 zł.
Źródło okładki: www.swiatksiazki.pl | „Smakowita piętnastka” Janet Evanovich – recenzja |
Niektórzy kierowcy nie wyobrażają sobie prowadzenia samochodu bez słuchania muzyki czy wiadomości radiowych. Nie każde auto posiada na wyposażeniu firmowe audio. Nie trzeba wydawać wiele, aby wyposażyć samochód w ciekawy zestaw do odtwarzania muzyki i odbioru fal radiowych. Naszą kwotą graniczną jest 100 złotych. Elektronika bardzo mocno ewoluuje w ostatnich czasach. Dwadzieścia lat temu auta miały na wyposażeniu radia z odtwarzaczem kasetowym. Kasety najczęściej wkładało się do odtwarzacza bokiem. Taśmy łatwo się plątały, można było je też rozmagnesować, co wpływało fatalnie na jakość dźwięku. Kilka lat później przyszedł czas na CD. Najpierw szczytem techniki były zmieniarki, które montowano w bagażniku samochodu. W zależności od typu, mogły mieć od sześciu do dziesięciu lub więcej płyt. Potem CD można było umieszczać już bezpośrednio w odtwarzaczach. Płyty CD Audio też miały wady – zajmowały miejsce, miały ograniczoną pojemność i łatwo można było je zarysować. W ostatnich latach radioodtwarzacze zostały dostosowane do odtwarzania muzyki w formatach MP3 i WMA, najpierw zapisanej na płytach CD/DVD potem na kartach pamięci Micro SD, które można bezpośrednio umieszczać w odtwarzaczach albo w portach samochodowego systemu multimedialnego. To już zdecydowanie ułatwia korzystanie z urządzenia, bo na miniaturowej karcie można zapisać kilkaset nagrań w bardzo dobrej jakości. Niektóre współczesne urządzenia potrafią też łączyć się bezprzewodowo ze smartfonami, czerpiąc dane z ich kart pamięci albo wykorzystując je w roli źródła dostępu do Internetu. Dzięki temu droższe urządzenia mogą łączyć się z tysiącami stacji radiowych, działających w Internecie.
Nie każdego kierowcę stać na to, aby wydać kilkaset złotych na dobrej jakości sprzęt lub kilka tysięcy na system multimedialny z ekranem dotykowym do nowego auta. Dlatego „pójdziemy po kosztach” i przyjrzymy się dostępnym na rynku radioodtwarzaczom, w cenie do 100 złotych.
box:offerCarousel
Mamy 100 zł! Kupujemy radioodtwarzacz do samochodu!
Cena może wydaje się śmieszna, ale jak się okazuje, w zupełności wystarcza do zakupu naprawdę nowoczesnego urządzenia. Oczywiście, nie ma co się spodziewać doskonałej jakości dźwięku po takim urządzeniu. Trzeba też pamiętać, że poza radioodtwarzaczem musimy kupić też głośniki. Do nagłośnienia typowego auta potrzebne będą cztery głośniki – dwa z przodu i dwa z tyłu. Niezbędne będą też przewody głośnikowe.
Za ile kupimy najtańszy radioodtwarzacz samochodowy? Już za 50 – 55 złotych. Zdziwiłby się ten, kto oczekiwałby siermiężnego urządzenia ze staroświeckimi gałkami.
* Za tą cenę kupimy urządzenie firmy Voice Craft VK 6214. Radioodtwarzacz wyposażony jest w duży wyświetlacz LCD, w kolorze białym albo w wersji wielokolorowej. Wersja w kolorze białym prezentuje się znacznie lepiej, kolorowa jest nieco tandetna. Urządzenie posiada wbudowane radio FM, a także odtwarzacz MP3. Urządzenie posiada swój własny czytnik, w którym można umieszczać karty microSD z muzyką. Poza tym ma ono także wbudowany port USB. Można do niego podłączyć pendrive z muzyką, odtwarzacz MP3 albo smarfon za pomocą przewodu.
Sprzęt spełnia wymogi ROHS, podłącza się go za pomocą standardowych kostek ISO. Co ciekawe, w skład zestawu wchodzi też prosty pilot, który przykleja się do kierownicy. Pozwala on na wykonywanie podstawowych czynności bez konieczności odrywania wzroku od drogi i rąk od kierownicy. Urządzenie może współdziałać z czterema głośnikami o mocy do 45 W.
Za około 60 zł możemy kupić radioodtwarzacz RS2A. Ma on podobny wygląd do poprzednika, również posiada ekran LCD, na którym, w razie bezczynności, wyświetlane są wskazania cyfrowego zegara. To urządzenie może współpracować z czterema głośnikami do 25 W. Posiada ono korektor barwy dźwięku (equalizer) z wbudowanymi ustawieniami. W pamięci urządzenia można zapisać do osiemnastu stacji FM. Sprzęt posiada także możliwość podłączenia go do zewnętrznego wzmacniacza audio (najtańszy wzmacniacz kupimy już za 90 zł). Poza tym RS2A oferuje dokładnie to samo, co poprzednik.
Może coś droższego z dodatkowymi funkcjami? Nasz wybór padł na urządzenie R19. Jak to zwykle bywa wśród tanich produktów z Chin, tylko niektórzy producenci umieszczają na nich swoje nazwy. Stąd też posługujemy się tylko symbolami. Radioodtwarzacz R19 kosztuje 80–85 złotych. Może współpracować z czterema głośnikami do 45 W. Tak jak poprzednicy, posiada cyfrowe radio FM z pamięcią 18 stacji, odtwarzacz MP3, wbudowany equalizer z pięcioma ustawieniami, pilota, wyjście AUX, wejście na kartę microSD i port USB, do którego można podłączyć pendrive. Ale ma coś jeszcze, co może przydać się kierowcy w czasie jazdy. To wbudowany Bluetooth oraz mikrofon. Co można dzięki temu zyskać? Wygodny zestaw głośnomówiący do prowadzenia rozmów telefonicznych w czasie jazdy. Wystarczy połączyć smartfon z radioodtwarzaczem za pomocą Bluetooth. Połączenie można odebrać, naciskając przycisk na pilocie radioodtwarzacza. Głos rozmówcy będzie słyszany w głośnikach audio. Głos kierowcy będzie przekazywany za pomocą mikrofonu, wbudowanego w radioodtwarzaczu.
Ile kosztują głośniki samochodowe?
Skoro mamy już odtwarzacz, spójrzmy, za ile możemy kupić do niego głośniki samochodowe. Najtańszy dwudrożny głośnik o mocy maksymalnej 120 W kupimy już za ok. 25 zł za sztukę.
Ile kosztują przewody głośnikowe do samochodu i akcesoria?
box:offerCarousel
Przy demontażu starego radia przydadzą nam się klucze do demontażu radioodtwarzacza. Najtańsze kupimy za kilka złotych. Potrzebne mogą nam być przedłużacze kabla antenowego (od 5 zł), nowe ramki radia (od 6 zł), wzmacniacze antenowe (od 7 zł), przewody głośnikowe (od 1–2 zł za metr) i oryginalne maskownice, jeśli montujemy głośniki w drzwiach, a stare uległy uszkodzeniu.
Kupno prostego, ale całkiem niezłego radia samochodowego za mniej niż 100 zł nie jest zatem żadnym problemem. Niecałe 200 zł powinno wystarczyć na zakup radioodtwarzacza, głośników i potrzebnych akcesoriów. | Najtańsze audio do samochodu – co można kupić za mniej niż 100 złotych? |
Małe ząbki, także te pierwsze, wymagają szczególnej opieki. Warto o nie zadbać jeszcze zanim się wyrżną. A gdy już się pojawią, trzeba pielęgnować je regularnie. W ten sposób zminimalizujemy ryzyko próchnicy – choroby uzębienia, która dotyka już ok. 80% dzieci w różnym wieku w Polsce. Jeśli dopiero zaczynasz przygodę z pielęgnacją zębów u dziecka, przeczytaj ten tekst. Podpowiemy, jakie produkty do mycia zębów u dzieci są potrzebne, a co lepiej sobie darować. Kiedy dzieciom wyrastają zęby?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Można ją sformułować tak: u każdego dziecka w innym terminie. Wyrastanie pierwszych siekaczy jest kwestią bardzo indywidualną, opartą o geny i czynniki środowiskowe. Bywa, że to, co u jednych maluchów wyrośnie po 5. miesiącu życia, u innych pojawi się dopiero po miesiącu 8. Zazwyczaj pierwsze pojawiają się zęby przednie, dolne lub górne siekacze. Po nich rosną dwójki, później kły – trójki, następnie przedtrzonowce – czwórki i trzonowce – piątki. Ta kolejność jest bardzo umowna, ponieważ – jak już zostało podkreślone – wszystko jest kwestią indywidualną.
Kiedy zacząć myć dziecku zęby?
Pielęgnację jamy ustnej w zasadzie można rozpocząć jeszcze przed wyrżnięciem się zębów. Warto wtedy przecierać dziąsła bawełnianą ściereczką namoczoną w naparze z rumianku. Taki zabieg złagodzi zaczerwienienia spowodowane rosnącymi zębami, zadziała łagodząco i ściągająco. Można też dać dziecku do gryzienia specjalną szczoteczkę z zabezpieczeniem. Dzięki takiej nakładce malec nie włoży sobie szczoteczki daleko do gardła, a jedynie pomasuje dziąsła. Wymiata ona z jamy ustnej pozostałości posiłków, dzięki czemu sprzyja higienie i zapobiega rozwojowi próchnicy.
Pastę dla dzieci warto kupić, gdy wyrośnie pierwszy ząbek. Najpierw może to być pasta bez fluoru, ale po 3. roku życia, gdy dziecko oduczy się jej połykania, można kupić pierwszą pastę z fluorem. Dobrze, jeśli będzie ona przeznaczona dla dzieci, ponieważ taki produkt zawiera odpowiednią dla kilkulatka dawkę fluoru. Pierwiastek ten w nadmiarze może być szkodliwy.
Jeśli zaś chodzi o szczoteczkę, to na pierwszą najlepiej wybrać taką z miękkim włosiem. Ma ona delikatnie masować małe ząbki i dziąsła. Szczoteczka za twarda może poranić delikatną jamę ustną dziecka. Im starsze dziecko, tym intensywniej można zastanawiać się nad zakupem szczoteczki elektrycznej. Zdarza się jednak, że po zakupie takiej „pomocy” w myciu zębów dziecko się rozleniwia i traci ochotę do szczotkowania uzębienia. Lepiej wprowadzać takiej szczoteczki za wcześnie. Elementem, który będzie przydatny, może okazać się nić do zębów. Nawyk nitkowania po szczotkowaniu należy wprowadzać od wczesnego dzieciństwa, ponieważ jest doskonałym uzupełnieniem higieny jamy ustnej.
Akcesoria do mycia zębów
Niezbędne są trzy: szczoteczka, pasta i nić dentystyczna. Zbędnych jest o wiele więcej. Można za takie uznać wszelkie ozdobne kubeczki do płukania jamy ustnej po myciu. Taki gadżet, stojąc w łazience, kurzy się, a przez to magazynuje bakterie. Zęby należy płukać wodą z czystej szklanki. Małemu dziecku niepotrzebne są także pojemniczki na szczoteczkę. Powinna być przechowywana w specjalnym kubeczku, ale w takim, z którego dziecko nie będzie piło.
Mycie zębów to zdrowy nawyk, który należy wcielać w życie już od najmłodszych lat. Jego powtarzanie zapewni zdrowie nie tylko zębom, ale i całej jamie ustnej. | Jak dbać o małe ząbki? Produkty niezbędne i zbędne |
W ostatnich latach firma NAC wyrosła na jedną z największych w segmencie sprzętów ogrodniczych na Polskim rynku. W swojej ofercie posiada wiele kosiarek spalinowych. Postanowiliśmy przetestować jedną z nich. Wybraliśmy LS50-475HS – kosiarkę spalinową z napędem i dosyć bogatym wyposażeniem, która dostępna jest w bardzo przystępnej cenie. Sprawdźmy więc, jak sprawuje się w praktyce. Budowa i wykonanie
Sercem kosiarki jest czterosuwowy, górnozaworowy silnik z tuleją żeliwną, o mocy 4,75KM. Silnik jest produkowany specjalnie dla firmy NAC i sygnowany jej logo. Silniki górnozaworowe charakteryzują się wysoką odpornością na uszkodzenia oraz niewielkim apetytem na paliwo. Kosiarka posiada korpus metalowy oraz kosz siatkowy na trawę o pojemności 60L. Niewątpliwą zaletą kosiarki jest jej funkcjonalność: może wrzucać skoszoną trawę do kosza, można też ustawić ją tak, aby wyrzucała trawę na bok lub do tyłu. Posiada również funkcję mulczowania – podczas koszenia mieli trawę na drobne kawałki i rozrzuca je po trawniku.
Urządzenie ma 50 cm szerokości koszenia. Napęd jest przekazywany na tylną oś, a centralna, siedmiostopniowa regulacja wysokości pracuje w zakresie od 25 do 75 mm. Kosiarka ma dosyć duże koła – z przodu 175 mm, a z tyłu aż 250 mm. Koła zostały zamontowane na łożyskach kulkowych, dzięki czemu bardzo łatwo się kręcą. Rączki kosiarki mają dwustopniową regulację wysokości, ale jest ona niewielka i nie powoduje znaczącej zmiany. Na uwagę z pewnością zasługuje drobny króciec do mycia kosiarki. Podłącza się do niego węża z szybkozłączką, a ciśnienie wody przy włączonej kosiarce samo myje korpus. Urządzenie robi wrażenie przyzwoicie wykonanego, jedynie uchwyty do włączania zapłonu i napędu są mało ergonomiczne.
Kosiarka podczas pracy
Pracę kosiarką zaczynamy od napełnienia silnika olejem i paliwem. Dostęp do wlewów jest wygodny, a do otwierania korków wlewowych nie potrzebujemy żadnych narzędzi. Po zalaniu naciskamy kilkakrotnie trymer z przodu kosiarki i, trzymając za czerwoną dźwignię przy uchwycie kosiarki, pociągamy za linkę rozruchową. Kosiarka odpala przy pierwszym pociągnięciu i pracuje na stałych, nieregulowanych obrotach. Przyciągnięcie czarnej dźwignie do uchwytu kosiarki uruchamia napęd na tylne koła. Napęd jest stałej prędkości i został dostosowany do tempa poruszania się człowieka – prędkość jest naprawdę dobrze ustawiona.
Przy opcji koszenie do kosza cała trawa rzeczywiście do niego trafia. Przy koszeniu z włączoną funkcją mulczowania nie ma konieczności grabienia skoszonej trawy, a pozostałe drobinki są praktycznie niewidoczne. Jeżeli chodzi o koszenie z wyrzutem bocznym lub tylnym, to skoszona trawa jest rozrzucana, ale nie jest rozdrabniana. Na zadbanych trawnikach byłaby koniczność jej zgrabiania, ale domyślam się, że te funkcje służą raczej do koszenia trawy w częściach ogrodu, gdzie nie ma konieczności idealnego sprzątnięcia lub rozrzucenia skoszonej trawy. Przełączanie pomiędzy czterema opcjami koszenia polega na podłączaniu lub demontowaniu odpowiednich akcesoriów, które są dołączone do kosiarki. Samo koszenie jest dokładne – nie pozostają żadne nieskoszone źdźbła trawy. Napęd działa bez zarzutu – po kilku chwilach intuicyjnie włączamy i wyłączamy go, ciągnąc lub puszczając dźwignię.
box:offerCarousel
Centralna regulacja wysokości koszenia pracuje płynnie i dokładnie. Mycie kosiarki jest bardzo pomocne i faktycznie działa. Trzeba jedynie pamiętać, żeby uruchomić mycie każdorazowo zaraz po skończonej pracy. Do specjalnego króćca w obudowie kosiarki podłączamy węża ogrodowego za pomocą szybkozłączki, a następnie włączamy wodę i kosiarkę. Strumień wody uderzający w pracujący nóż jest rozpraszany w taki sposób, że myje od spodu całą kosiarkę. To praktyczne i bardzo wygodne rozwiązanie.
Podsumowanie
Kosiarka NAC LS50-475HS jest niewątpliwie bardzo ciekawą propozycją dla tych, którzy szukają dobrze wyposażonego sprzętu w przystępnej cenie. Niezawodność i bogate wyposażenie to wielkie zalety tej kosiarki. Do minusów należy zaliczyć słabo wyprofilowane dźwignie zapłonu i napędu oraz brak malowania proszkowego obudowy. Ogólna ocena jest pozytywna. | Kosiarka spalinowa NAC LS50-475HS – test niedrogiej kosiarki z napędem |
Jesteś zwolennikiem turystyki pieszej? Lubisz podróżować po kraju i odkrywać jego uroki? Jeżeli tak, to z pewnością wiesz, że odzież przeciwdeszczowa stanowi podstawę garderoby każdego turysty. Ci, którzy nie zdążyli przemoknąć do suchej nitki na szlaku, nie orientują się, jaki komfort zapewniają ubrania chroniące przed czynnikami atmosferycznymi. Wybór jest naprawdę ogromny – od zwykłych sztormiaków, przez softshelle i kurtki 3 w 1, a kończąc na specjalistycznych kurtkach wyprawowych, które zapewnią skuteczne zabezpieczenie nawet w najwyższych pasmach górskich. Jeśli czeka cię kupno odzieży przeciwdeszczowej, musisz odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie, w jakich warunkach będziesz jej używać. Każdy rodzaj turystyki wymaga odmiennego ubioru. Na jaki typ odzieży się zdecydować? Podpowiedź znajdziesz poniżej.
Rodzaje odzieży przeciwdeszczowej
W zależności od przeznaczenia ubrania przeciwdeszczowemożna podzielić na kilka podstawowych modeli. Odzież miejska charakteryzuje się tym, że jest cienka, lekka i zajmuje niewiele miejsca po złożeniu. Kurtki miejskie, potocznie zwane szwedkami, są luźne i krótkie. Charakteryzują się modnym, sportowym stylem. Fakt, osłonią cię przed wiatrem i deszczem, jednak nie zapewnią stuprocentowej izolacji. Sytuacja wygląda zupełnie inaczej w przypadku ubrań trekkingowych, przeznaczonych do uprawiania turystyki kwalifikowanej. Odzież tego typu, podobnie jak miejska, jest lekka oraz zdecydowanie lepiej chroni przed deszczem oraz wiatrem. Jej niewątpliwą zaletą jest funkcjonalność. Kurtki oraz spodnie trekkingowe mają dużo kieszeni zewnętrznych i wewnętrznych, specjalnych suwaków, zawieszek, gumek czy rzepów, które mogą się bardzo przydać w czasie wędrówki.
Osoby poszukujące odzieży przeciwdeszczowej, która chroni również przed chłodem, powinny zwrócić uwagę na modele softshellowe. To rozwiązanie pośrednie między zwykłymi ubraniami przeciwdeszczowymi a ocieplanymi lub uszytymi z polaru. Softshelle wykonane są z cienkiej, a za razem trwałej tkaniny poliestrowej, połączonej ze specjalną membraną wodoodporną i fleece. Dzięki temu zyskujesz lekką i cienką kurtkę na chłodne dni, która chroni zarówno przed deszczem, jak i wiatrem. Najlepsze zabezpieczenie przed warunkami zewnętrznymi z pewnością zapewni ci odzież wyprawowa. Są to ubrania w najlepszym gatunku, wykonane z najtrwalszych materiałów, odpornych na uszkodzenia mechaniczne. Dzięki nim uzyskasz najwyższej klasy izolację cieplną i tzw. oddychalność, a także ochronę przed wiatrem i deszczem. Producenci odzieży przeciwdeszczowej oferują również kurtki 3 w 1 i trzeba podkreślić, że w tym wypadku powiedzenie „Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego” nie ma zastosowania. To połączenie polaru z letnią kurtką trekkingową stanowi doskonały zestaw na jesienno–zimowe wędrówki. Obie części są odpinane i można ich używać osobno.
Najważniejsze parametry ubrań przeciwdeszczowych
Pierwszym i najistotniejszym parametrem jest wodoodporność, tak jak w wypadku namiotów wyrażana w milimetrach słupa wody. Im wyższy jest ten wskaźnik, tym odzież skuteczniej chroni. Zwykłe kurtki miejskie zazwyczaj mają wodoodporność rzędu 1000 mm, natomiast w wypadku ubrań solidnie chroniących przed deszczem powinna ona wynosić 4000–5000 mm. Kolejnym ważnym wskaźnikiem jest tzw. oddychalność materiału, gwarantująca odprowadzenie potu na zewnątrz, liczona w gramach na metr kwadratowy na dobę. Jego odwrotnością jest RET, czyli parametr wskazujący opór materiału na przepuszczanie pary wodnej – jego wartość powinna być jak najniższa. Trzecim, równie ważnym parametrem jest CFM – wskaźnik odporności na wiatr. Dla przykładu: kurtki o CFM równym 10 dostatecznie chronią przed wiatrem, a modele o CFM 0 nie przepuszczają go ani odrobiny. | Turystyczne ubrania przeciwdeszczowe |
Podczas siedzenia na statycznym fotelu podpierającym górną część pleców, zniekształca się naturalna krzywizna kręgosłupa. Odcinek lędźwiowy wygina się do tyłu, co po długim siedzeniu w jednej pozycji powoduje dolegliwości bólowe. Jak zadbać o swój kręgosłup i wybrać odpowiednie dla siebie alternatywne siedzisko? Klękosiad do pracy przy komputerze
Używając do pracy przy biurku krzesła-klęcznika, odciążasz dolną część kręgosłupa. Klękosiadto wygodne siedzisko z klęcznikiem, wymuszające na siedzącym przyjmowanie wyprostowanej pozycji ciała. Według opinii Kliniki Neurochirurgii w Łodzi na krześle-klęczniku przesuwa się środek ciężkości ciała, a mięśnie grzbietu pracują i pomagają utrzymać naturalnie proste plecy. Pozycja klęcząca pomaga też w swobodnym przeponowym oddychaniu. Klękosiad zapobiega bólom krzyża i chorobom krążków międzykręgowych, dlatego polecany jest profilaktycznie u osób spędzających wiele godzin przed komputerem każdego dnia. Czas pracy na krześle to maksymalnie 4 h (po tym czasie daj odpoczynek kolanom i podudziom).
Bieganie zamiast siedzenia, czyli biurko z ruchomą bieżnią
Amerykanie wpadli na pomysł, że skoro wielogodzinne siedzenie przy biurku w pracy obciąża kręgosłup, trzeba zmobilizować pracowników do uprawiania sportu. I to w godzinach pracy. A dokładniej – w trakcie pracy. Wymyślili więc biurko z bieżnią. Wygląda jak to typowe, przy którym codziennie pracujesz, z tą różnicą, że zamiast krzesła stoi przed nim bieżnia (zintegrowana z biurkiem). Pracownik, wykonując swoje codzienne obowiązki zawodowe, może jednocześnie ćwiczyć. Taki spacer lub bieg podczas pracy chroni kręgosłup, zwiększa poziom energii, utrzymuje ciało w dobrej kondycji i pomaga schudnąć. Walkstation to właśnie bieżnia połączona z biurkiem. Urządzenie pracuje cicho, dzięki czemu nie zakłóca normalnej pracy.
Piłka do siedzenia (balance chair)
Jeden z najbardziej ekonomicznych zamienników fotela biurowego. W trakcie siedzenia na piłce stale zmieniasz ułożenie tułowia, miednicy i kończyn dolnych. Piłka jest niestabilna, więc każdy twój ruch powoduje jej przesuwanie się. Dla większej stabilizacji możesz umieścić ją na stelażu z kółkami i oparciem na plecy. Tułów będzie wyprostowany, a odcinek lędźwiowy podparty. Na piłce da się wygodnie siedzieć do 3h.
Brak siedziska, czyli biurko z elektryczną regulacją wysokości
Biurko z regulacją wysokości przyda ci się w pracy, kiedy zmienisz pozycję z siedzącej na stojącą. W ciągu godziny powinieneś przynajmniej na 15 minut wstać z krzesła, przejść się albo stanąć przy biurku. Żeby jednak zachować ergonomię miejsca pracy (monitor musi być na wysokości oczu), należy podnieść biurko. Doskonale sprawdzi się więc w tym przypadku mebel z elektrycznym blatem. Wystarczy, że naciśniesz przycisk, ustawisz odpowiadającą ci wysokość i gotowe.
Poduszka sensomotoryczna na krzesło
Jeśli zaczyna ci doskwierać ból kręgosłupa, ale wymiana fotela jest niemożliwa, skorzystaj ze specjalnej podkładki na krzesło. Poduszka sensomotoryczna to aktywne siedzisko wymuszające prawidłową pozycję ciała. Balansowanie na dmuchanej półpiłce odciąża górne partie pleców i pomaga rozbudować mięśnie w części dolnej. Podkładka pasuje do każdego rodzaju fotela i krzesła, dlatego używaj jej podczas siedzenia także w domu.
Siedzisko sprężynujące
BAMP to oryginalne siedzisko marki Swarzędz Home, w którym wykorzystano naturalną elastyczność drewna. Wymusza prostowanie sylwetki, powoduje stałe poruszanie się i działa relaksacyjnie.
Fotel z „aktywnym siedzeniem”
Funkcja aktywnego fotela zastosowana w krzesłach komputerowych SpinaliS ćwiczy mięśnie pleców w odcinku lędźwiowym i poprawia ukrwienie. Siedzisko umieszczono na sprężynującej podstawie, dzięki czemu podczas siedzenia poruszasz ciałem. Prostujesz plecy i ściągasz ramiona do tyłu, przez co rozluźniasz sztywny kręgosłup szyjny. W przeciwieństwie do siedzisk statycznych aktywne siedzenie likwiduje bóle pleców i zmniejsza nacisk w części lędźwiowej.
Nakładka rehabilitacyjna
Tylko fotel z możliwością regulacji siedziska oraz oparcia należy do kategorii siedzisk ergonomicznych, a przez to przyjaznych kręgosłupowi. Jeśli fotel w twojej pracy nie daje się wyregulować, a chcesz zadbać o zdrowie swoich pleców, skorzystaj z nakładki rehabilitacyjnej. Specjalnie zaprojektowana, wspiera lędźwie, utrzymuje głowę odchyloną do tyłu i właściwe napięcie mięśni kręgosłupa (rozluźnione mięśnie przestają neutralizować siły działające na krążki międzykręgowe).
Wielogodzinne siedzenie przy komputerze w niewłaściwej pozycji może spowodować nieodwracalne zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa. Nawet jeśli teraz nie doskwiera ci ból pleców, profilaktycznie używaj w pracy alternatywnych siedzisk. | Co zamiast fotela biurkowego. Alternatywne siedziska do komputera |
Każda z nas chciałaby mieć rzęsy jak firanki. Nie każda jednak jest zainteresowana regularnym przedłużaniem i doklejaniem sztucznych włosków. Choć dzięki nim oczy wyglądają naprawdę pięknie, to po zaprzestaniu tych praktyk ciężko jest pogodzić się z rzeczywistością i zaakceptować swoje znacznie krótsze i cieńsze rzęsy. Na szczęście branża kosmetyczna ciągle się rozwija i na rynku pojawia się coraz więcej kosmetyków, których zadaniem jest wzmocnienie, wydłużenie i pogrubienie rzęs. Kluczem do sukcesu jest systematyczność, bo tylko wtedy widać efekty. Sprawdźmy, jakie odżywki do rzęs dostaniemy w serwisie Allegro, jeśli chcemy zmieścić się w przedziale do 200 zł.
Nanolash – Eyelash Conditioner
Jeśli zdecydujesz się na zakup odżywki Nanolash, będziesz o krok od idealnych rzęs. Według producenta efekty są widoczne już po kilku tygodniach stosowania. Włoski zyskują na grubości, długości i objętości. Spojrzenie jest więc odmienione i naturalnie piękne. Ponadto odżywka wykazuje działanie wzmacniające oraz przeciwdziała łamaniu się i wypadaniu włosków. Z każdym użyciem stają się mocniejsze i bardziej odporne na ewentualne uszkodzenia. Zmianie ulega również ich kolor – rzęsy będą delikatnie przyciemnione.
Odżywka ta jest odpowiednia także dla osób mających wrażliwe oczy. Formuła została bowiem stworzona w oparciu o naturalne składniki, które nie powodują podrażnień i alergii. Aplikacja kosmetyku odbywa się przy pomocy pędzelka. Serum nakładamy tuż przy linii rzęs. Kosmetyk kupimy na Allegro za 150–160 zł.
Miralash
Twoje rzęsy są krótkie, cienkie i słabe, a w dodatku wypadają? Wypróbuj odżywkę Miralash, która wydłuża fazę wzrostu włosków i spowalnia proces ich wypadania. Idealnie dobrane składniki sprawiają, że marzenia kobiet o długich i grubych rzęsach się spełniają. Produkt jest całkowicie bezpieczny. W jego składzie znaleźć można m.in. ekstrakty z pokrzywy i żeń-szenia, które otaczają skórę wokół oka delikatną warstwą ochronną. Stosowanie odżywki jest łatwe i przyjemne. Aplikator przypomina z wyglądu eyeliner i tak też się go stosuje. Serum o pojemności 3 ml starcza nawet na 4 lub 5 miesięcy regularnego stosowania. Kupimy je od ok. 130 do 170 zł.
Revitalash Advanced
Osoby o słabych i delikatnych rzęsach mogą również zdecydować się na odżywkę Revitalash Advanced. Połączenie najnowszych technologii i naturalnych ekstraktów roślinnych pozwoliło stworzyć produkt, który pobudza wzrost rzęs i poprawia ich dotychczasowy wygląd. Wystarczy aplikować go raz dziennie przy samej nasadzie przez 4–6 tygodni. Pierwsze efekty będą widoczne nawet po 20 dniach. Odżywka Revitalash nie tylko upiększa rzęsy, ale również wzmacnia je i uodparnia na uszkodzenia związane z codzienną stylizacją. W zależności od pojemności kupimy ją od 100 do 200 zł.
Xlash Eyelash Serum
Pobudzenie rzęs do wzrostu to także zadanie odżywki Xlash. W jej formule znajdziemy naturalne składniki roślinne, które były wykorzystywane w recepturach Dalekiego Wschodu, m.in. urzet barwierski, owoce chebułowca i czerwony koral. W efekcie rzęsy są grubsze, dłuższe i ciemniejsze. Produkt stosuje się raz dziennie, przed snem. Pędzelkiem smarujemy tylko górną podstawę rzęs, ponieważ podczas snu formuła spływa na dolne rzęsy. Koszt odżywki Xlash to 160–170 zł.
Revita Lash EPS
Revita Lash EPS to odżywka wyprodukowana w Stanach Zjednoczonych. Można ją stosować w przypadku krótkich i cienkich rzęs, ale nie tylko. Pomoże też chorym na hipotrichozę (chorobę objawiającą się brakiem rzęs) oraz osobom, które przeszły chemioterapię. Zawiera kompleks łatwo przyswajalnych peptydów stymulujących geny keratynowe i wpływających na stan powiek. Na początku kosmetyk najlepiej jest stosować dwa razy dziennie po oczyszczeniu skóry, rano i wieczorem. W odróżnieniu od pozostałych preparatów smarujemy nim nie tylko górną, ale i dolną linię rzęs. Odżywka Revita Lash EPS kosztuje ok. 160 zł. | Odżywki do rzęs do 200 zł |
Wielkanoc to święta pełne symboliki i radości. Jednym z elementów, który kojarzy się nam z tym świętem jest zajączek. Maluchy wkładają go do koszyczka, a w niektórych regionach „dostają od niego” drobne prezenty. Zajączek jest nieodłącznym symbolem Wielkanocy. Możesz więc sprawić swojemu maluchowi niespodziankę, kupując mu wielkanocny gadżet z zajączkiem w roli głównej. Co wybrać? Króliczek-maskotka – wielkanocna przytulanka
Pluszowy zajączek może stać się ulubioną przytulanką twojego maluszka. Jest to zabawka szczególnie uwielbiana przez małe dziewczynki. Słodki zajączek z długimi uszkami cieszy oko i zachęca do przytulania.
Interaktywny króliczek do nauki przez zabawę
Świetnym pomysłem na wielkanocny prezent może być króliczek edukacyjny. Interaktywna zabawka zapewni maluchowi doskonałą rozrywkę. Niektóre króliczki potrafią na przykład opowiadać bajki. Taki prezent z pewnością przypadnie do gustu każdemu dziecku.
Figurki zajączków – idealne do koszyczka
Zabawkowe figurki w kształcie zajączka mogą być doskonałym gadżetem do włożenia do wielkanocnego koszyczka. Mogą też posłużyć jako ozdoba dziecięcego pokoju. Figurki zajączków są także świetną zabawką, która zachwyci zwłaszcza dziewczynki.
Prace ręczne z zajączkiem w roli głównej
Wielkanoc to doskonała okazja, aby zachęcić dziecko do wykonywania prac ręcznych. Plastyczne zabawy nie tylko sprawiają mnóstwo radości, ale także rozwijają kreatywność maluchów i wspierają rozwój ich zdolności manualnych. Zestawy plastyczne z króliczkami w roli głównej mogą być okazją do wspólnej rozrywki z dziećmi. Wśród propozycji znajdziesz na przykład: formę do odlewów gipsowych, króliczki z filcu do uszycia, kolorowe naklejki, zajączki do wycinania i sklejania oraz wiele innych pomysłowych zabawek. Taka rozrywka z pewnością umili oczekiwanie na święta. Do tego twoja pociecha będzie mogła być dumna z samodzielnego stworzenia wielkanocnej ozdoby.
Gry zręcznościowe z króliczkiem
Pomysłem na świąteczną rozrywkę dla całej rodziny może być wspólne granie w grę zręcznościową. Zabawa z króliczkiem to mnóstwo śmiechu i radości. Jedną z ciekawszych gier jest Króliczek Pentliczek. Zabawa polega na próbie podebrania marchewki królikowi tak, aby ten nie wyskoczył ze swojej kryjówki. Spora dawka pozytywnych emocji gwarantowana.
Zbuduj sobie króliczka – klocki do świątecznej zabawy
Klocki, z których powstanie królik to doskonała propozycja pasjonującej rozrywki na wielkanocne dni. Z małych elementów, przy odrobinie cierpliwości, można wyczarować uroczego królika. Maluch z pewnością skorzysta z twojej pomocy i wspólnie będziecie mogli stworzyć piękną figurkę. Dobra zabawa gwarantowana.
Ubranka z króliczkiem w sam raz na Wielkanoc
Motyw króliczka często pojawia się na dziecięcych ubrankach, zwłaszcza tych dla malutkich dziewczynek. Na wielkanocne odwiedziny u babci możesz więc założyć swojemu maluchowi uroczy komplet z króliczkiem lub zabawną czapeczkę z króliczymi uszkami. Motyw zajączka powtarza się równie często na bluzkach lub uroczych sukieneczkach. Z łatwością więc znajdziesz ubranko dla malucha, które ozdabia słodki królik. Do tego taki strój z pewnością zachwyci wszystkich członków rodziny.
Ozdoby do pokoju dziecka z motywem zajączka
Wielkanoc wymaga odpowiedniej oprawy, dlatego wspólnie z dzieckiem możecie ozdobić pokój malucha świątecznymi gadżetami. Możecie wykonać je samodzielnie, korzystając z zestawów kreatywnych lub z gotowych ozdób. Świetnym pomysłem może być ozdobienie okien lub ścian pokoju naklejkami z królikiem. Uroczym pomysłem może też być przykrycie łożka malucha kocykiem z motywem zajączka.
Wielkanocny zajączek jest jednym z głównych bohaterów świąt. Maluchy uwielbiają zwłaszcza pluszaki z długimi uszami. Zabawka z motywem zajączka może być doskonałym pomysłem na wielkanocny prezent – zarówno dla maluszków, jak i dla kilkulatków. Dla starszych dzieci wybierz gadżety, które pozwolą na kreatywną zabawę, która uruchomi ich wyobraźnię i rozwinie sprawność manualną. Zachęć swoją pociechę do wykonania świątecznych ozdób – z pewnością twoje dziecko będzie dumne. Wielkanocna zabawa z zajączkiem w roli głównej sprawi wszystkim mnóstwo radości. | Wielkanocne gadżety z zajączkiem w roli głównej |
Najmodniejsza depilacja okolic bikini to ta, którą wykonujemy... z głową, czyli dbając o preferencje własne oraz partnera, a nie bezrefleksyjnie podążając za nowinkami. Jedyne, do czego nie wypada się posunąć, to włoski na udach i w pachwinach wystające poza linię bielizny. Kilka lat temu na Zachodzie, zwłaszcza w kręgach feministycznych, pojawił się trend, by owłosienie intymne pozostawić bez kontroli, a Cameron Diaz w swojej książce „Ja, kobieta” amatorki depilacji laserowej nazwała wręcz wariatkami oraz przestrzegała je przed infekcjami intymnymi. Nie jestem przekonana, czy podejście au naturel to najlepsza droga, zwłaszcza że statystyki badające męskie preferencje pokazują jasno: łono nie musi być całkowicie gładkie, ale na pewno powinno być zadbane i przystrzyżone. Umiar, złoty środek i osobiste upodobania jest tym, czym powinnyśmy się kierować, wybierając intymną fryzurkę w tym sezonie.
Busz kontra bikini à la Barbie
Kiedy wiemy już, że nie możemy się zaniedbać, sprawdźmy, jakie możliwości w typach depilacji intymnej mamy do wyboru. Zacznijmy od fryzur bardziej obfitych. Jeśli ty i twój partner lubicie widok, dotyk i zapach włosów łonowych, wystarczy, że będziesz regularnie usuwała owłosienie z pachwin i ud, resztę pozostawiając bez interwencji. Look w stylu lat 70. to dla was za wiele, ale cenicie sobie fakt, że dorosła kobieta wygląda jak kobieta, a nie jak dziecko? Do depilacji pachwin dołącz lekkie trymowanie wzgórka łonowego, pozostawiając włoski o długości pozwalającej na tworzenie się intymnych loczków, jednak nie daj im się wymknąć spod kontroli. Idąc krok dalej, otrzymujemy najbardziej chyba lubiany przez dojrzałe panie, panów zresztą też, estetyczny trójkącik, będący pomostem między fryzurami intymnymi w stylu retro a podejściem nowoczesnym. Jego wielkość zależy oczywiście od osobistych preferencji. To właściwie ostatni sposób depilacji okolic bikini, w którym włosy łonowe są widocznym, mocnym akcentem. Jakie są zalety obfitszych fryzur intymnych? Na pewno łatwość ich utrzymania, brak podrażnień skóry, które są utrapieniem przy częstym goleniu, a także „dorosły” wygląd. Niektórzy utrzymują też, że we włosach łonowych gromadzą się feromony, dlatego osoby z większym zarostem wydają się płci przeciwnej bardziej pociągające. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że łono także podlega grawitacji i u dojrzałych kobiet może nie wglądać już tak ponętnie jak u dwudziestolatek, to gęstsza i większa fryzurka z pewnością pomoże ukryć ewentualne mankamenty.
Młode kobiety i nastolatki wybierają najczęściej sposób pośredni, czyli pozostawienie paseczka włosków na wzgórku łonowym. Paseczek ten może być krótszy lub dłuższy, szeroki na jeden, dwa albo trzy palce, może także przybierać różne zabawne formy: strzałki, serca, koniczynki. Niektóre panie pozostawiają włoski tylko na wzgórku łonowym, a usuwają je całkowicie z warg sromowych, inne pozwalają im rosnąć także tam, pamiętając oczywiście o regularnym przycinaniu.
Najbardziej ekstremalną formą fryzury intymnej jest jej brak, czyli bikini brazylijskie. Polega ono na całkowitym usunięciu włosków z łona, warg sromowych większych oraz okolic odbytu – jednym słowem doprowadzamy poziom owłosienia intymnego z lat przedszkolnych. Możemy oczywiście zdecydować się na którąś z form przejściowych – wydepilować tylko łono albo łono i wargi sromowe.
Wybierz metodę depilacji idealną dla ciebie
Kobiety depilują się od tysięcy lat, zatem i sposobów usuwania włosków łonowych jest wiele, a w sukurs idzie nam rozwój techniki i nauk chemicznych. Jak zatem włosy usuwać? Poniżej znajdziesz różne sposoby z wymienionymi wadami i zaletami oraz fryzurkami intymnymi, przy których sprawdzą się najlepiej.
Golenie maszynką jednorazową
Zalety: szybkość i wygoda, niski koszt, bezbolesność
Wady: włoski bardzo szybko odrastają, mogą stawać się mocniejsze, grubsze i gęstsze, możliwość „zacięcia się”, podrażnienia skóry, wystąpienia zapalenia mieszków włosowych, wrastanie włosków
Dedykowane fryzurki: golenie pach i pachwin, trójkącik
Golenie golarką do miejsc intymnych
Zalety: szybkość i wygoda, stosunkowo niski koszt, bezbolesność, używanie „na sucho”, trymer, którym można przycinać włoski na dowolną długość.
Wady: włosy szybko odrastają, może dochodzić do podrażnień skóry.
Dedykowane fryzurki: depilacja pach i pachwin, trójkącik, paseczek, wzorki.
Usuwanie włosów kremem do depilacji
Zalety: szybkość i wygoda, niski koszt, możliwość wydłużenia efektu za pomocą kremów spowalniających odrastanie włosów, bezbolesność
Wady: stosunkowo szybkie odrastanie włosów, nieprzyjemny zapach podczas zabiegu, możliwość podrażnienia skóry i reakcji alergicznych
Dedykowane fryzurki: wszystkie te, przy których depiluje się większe obszary skóry, bikini brazylijskie, nie polecam do paseczków i wzorków
Depilacja pastą cukrową, plastrami, woskiem
Zalety: usuwanie włosów wraz z cebulkami, trwałość – dłuższy czas odrastania włosków, gładka skóra po zabiegu, stosunkowo niski koszt
Wady: bardzo duża bolesność, trudność w wykonaniu zabiegu samodzielnie, podrażnienia skóry, uszkodzenia naskórka, wrastanie włosów
Dedykowane fryzurki: wszystkie te, przy których będziesz w stanie wytrzymać ból
Usuwanie owłosienia depilatorem
Zalety: usuwanie włosów wraz z cebulkami, trwałość – dłuższy czas odrastania włosków, możliwość wykonania w domu, po kupieniu depilatora zerowy koszt zabiegu
Wady: czasochłonność, bardzo duża bolesność, trudność w wykonaniu zabiegu samodzielnie w okolicach odbytu i warg sromowych, podrażnienia skóry, uszkodzenia naskórka, wrastanie włosów
Dedykowane fryzurki: depilacja pach i pachwin oraz tych miejsc, gdzie zdołasz dotrzeć i wytrzymasz ból
Depilacja laserowa
Zalety: trwałość, usunięcie włosów na stałe, problem zbędnego owłosienia przestaje istnieć
Wady: bolesność, wysoki koszt, konieczność rezygnacji z opalania przez kilka tygodni przed zabiegiem i po nim, możliwość wystąpienia poparzeń, nieodwracalność – przy prawidłowo wykonanej serii zabiegów włosy w depilowanych miejscach nie odrosną nigdy lub co najmniej przez kilka, kilkanaście lat
Dedykowane fryzurki: wszystkie, zwłaszcza bikini brazylijskie | Depilacja intymna – rodzaje, sposoby, trendy 2018 |
Sekretem udanych pierogów jest odpowiednio przygotowane ciasto. To ono stanowi podstawę każdego typu pierogów – i tych podawanych na słodko, i tych w wersji wytrawnej. Przedstawiamy prosty przepis, który pomoże zrobić ciasto na pierogi. Zapoznajcie się z nim i bez problemów twórzcie przeróżne pierogowe wariacje. Składniki:
500 g mąki pszennej
190 g bardzo gorącej wody
70 g masła w temperaturze pokojowej
sól
Krok po kroku:
Mąkę łączymy z solą i rozdrobnionym masłem. Zalewamy całość wodą i czekamy, aż masło się rozpuści. Następnie zagniatamy ciasto i odstawiamy na godzinę, aby odpoczęło.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Ciasto na pierogi |
Jeszcze nie tak dawano uważany za całkowicie niemodny i mało stylowy, teraz wrócił w pełnej krasie. Zachwyca, inspiruje i dodaje kobietom mocy. Garnitur, zapożyczony z szafy męskiej, spektakularnie sprawdza się nie tylko podczas biznesowych i formalnych spotkań. Stanowi doskonałą alternatywę dla wieczorowych kreacji, a stylowe rozwiązania możemy obserwować na czerwonym dywanie, gdzie nawet największe gwiazdy wybierają zestaw typu spodnium. Historia męskiego garnituru w kobiecym wydaniu sięga lat 30. XX wieku i spektakularnej roli Marleny Dietrich w filmie „Błękitny Anioł”. Aktorka wzbudziła sensację i stała się symbolem seksu, a męskie odzienie noszone przez bohaterkę Lolę Lolę wzbudzało skrajne emocje. Dietrich doskonale wykorzystała szum, jaki wzbudził noszony przez bohaterkę smoking, który z kolei stał się stałym elementem garderoby aktorki. Gwiazda nierzadko dodawała pikanterii swym stylizacjom, nosząc męski melonik oraz muchę.
Warto zaznaczyć, że jedną z pierwszych pań, które doceniły to męskie ubranie, była Coco Chanel. To ona jako pierwsza wprowadziła na salony wygodne i funkcjonalne odzienie, wcześniej przypisane wyłącznie mężczyznom. Oczywiście najbardziej szokującym elementem były spodnie, które pozwoliła sobie włożyć, odrzucając tym samym jedną z najbardziej twardych reguł, dzielących garderobę męską i damską.
Zestaw marynarka-spodnie-kamizelka stał się atrybutem wielu słynnych kobiet, także gwiazd filmowych. W latach 70. XX wieku mogliśmy obserwować dwa równie mocne trendy w noszeniu męskiej garderoby. Diane Keaton w filmie Annie Hall sprawiła, że szerokie garniturowe spodnie „dzwony”, biała koszula, krawat i kamizelka stały się wzorem stroju dla prawdziwej intelektualistki. Tytułowa bohaterka nosiła typowo męskie elementy garderoby w zgaszonych kolorach natury – beżach, brązach, szarościach. I zachwycała swoją erudycją, ciętym językiem i lekkim podejściem do skostniałych obyczajów. W tym samym czasie królowało już disco i garnitur zaczął błyszczeć, przyciągać wzrok ciekawymi kolorami – bielą, różem, błękitem. Nosiły go Bianca Jagger czy Barbara Streisand, ozdabiając kolorowymi boa.
Lata 80. XX wieku to prawdziwy triumf garnituruw wersji biznesowej. Cecha charakterystyczna – mocno podkreślone, watowane ramiona. Najbardziej stylowe propozycje tworzył Yves Saint Laurent, ubierając m.in. Catherine Deneuve. Kobiety miały władze i siłę – w garniturze pojawiała się także Margaret Thatcher, choć ze względów formalnych nosiła doń spódnice. Najbardziej charakterystyczną gwiazdą pop, która garnitur traktowała jak drugą skórę, była wówczas Annie Lennox.
Przez kolejne dwie dekady pojawiały się gwiazdy reinterpretujące męski szyk w kobiecym wydaniu, ale dopiero teraz, od kilku sezonów, garnitur znów jest niezwykle modnym i szykownym elementem garderoby na czerwony dywan czy bal. Doskonale dowodzą tego Tilda Swinton i Cate Blanchett, które eksperymentują z kolorami i materiałami swoich stylizacji.
Kontrowersyjny biały anioł
Najgorętszym garniturowym trendem jest biel. Biała marynarka i białe, dopasowane spodnie typu cygaretki – to hit w stylizacjach gwiazd i celebrytek. To zestaw, który idealnie sprawdza się podczas oficjalnych spotkań oraz bankietów. Jeśli chcemy wyróżnić się z tłumu balowych kreacji, postawmy na biel. Jeśli wybieramy się na eleganckie przyjęcie, powinnyśmy stonować cały strój poprzez klasyczne dodatki – czarne szpilki, czerwone usta i minimalistyczną biżuterię. Pod marynarką dekolt nie powinien być zanadto wyeksponowany, dlatego najlepiej wybrać prosty top w kolorze cielistym lub czarnym.
Przy mniej formalnych okazjach możemy pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa i dodać więcej pieprzu swojej stylizacji. Z bielą świetnie prezentują się dodatki w kolorze srebrnym. Wysoka szpilka czy metaliczna kopertówka idealnie dopełnia stroju. Podobnie jak intensywna szminka w kolorze fuksji.
W mistrzowski sposób biały garnitur noszą gwiazdy. Rihanna wybiera delikatne spodnium z mocnymi akcentami i koszulami z bardzo głębokimi dekoltami, które eksponuje poprzez niezapiętą marynarkę. Na galę proponuje również, zamiast długich spodni, krótkie, ale równie eleganckie białe szorty origami. To również interesujący sposób na interpretację imprezowej stylizacji; w sam raz dla młodych i odważnych dziewczyn.
Nieco starsze panie powinny przyglądać się Diane Kruger, która wybiera tzw. total white look, ale uzupełnia go kryształowymi sandałami i delikatną biżuterią. Dekolt jest schowany, a marynarka zapina się dość wysoko. Mimo wszystko aktorka prezentuje się kobieco i seksownie.
Absolutną mistrzynią w noszeniu białych garniturów jest Jane Fonda, która doskonale wie, że biel odmładza. Aktorka i ikona stylu eksperymentuje i do białego spodnium dobiera ciekawe bluzki, ażurowe szpilki i mocne kolczyki – również w białej barwie. Jasne odcienie w okolicach twarzy rozświetlają, odmładzają i ukrywają cienie pod oczami.
Czarna klasyka w nowym wcieleniu
We własnej szafie prawdopodobnie bez problemu odnajdziemy elementy, dzięki którym stworzymy bazowy, czarny garnitur. Czarna marynarka lub krótki żakiet w zestawieniu z ulubionymi spodniami w tej samej barwie sprawdzą się doskonale przed zakupem garniturowego kompletu. Nasz strój wcale nie musi pochodzić z jednego zestawu.
Panie o szczupłych sylwetkach i zgrabnych nogach powinny je podkreślić poprzez dopasowane, ciemne spodnie cygaretki lub materiałowe rurki z kantami. Całość będzie bajecznie wyglądać z marynarką oversize. Jeśli dodamy do zestawu kobiece akcenty – gładko uczesane włosy, mocny kolor szminki i paznokci oraz skrząca się biżuterię, zyskamy seksowny i prowokujący look. Jednocześnie będziemy czuć się komfortowo i pewnie. Podglądajmy Angelinę Jolie, która dała garniturowi nowe, kobiece wcielenie. Aktorka nie obawia się przyjść w spodnium nawet na największa galę; wybiera czarny zestaw i łączy go z męską, smokingową koszulą z dość mocno rozpiętym dekoltem i niezapięta muszką. Wygląda szalenie pociągająco i inspirująco.
Nieco pulchniejsze panie powinny wybierać marynarki dopasowane tak, by nie dodawać sylwetce niepotrzebnych kilogramów i jej nie obciążać. Spodnie powinny być szersze i dość długie, by sięgały do szpilki. Wówczas nasze nogi wydają się bardziej smukłe i dłuższe, a cała sylwetka nabiera apetycznych kształtów. Absolutną ikoną stylu dla okrąglejszych pań powinna być Kim Kardashian, która opanowała noszenie garnituru do perfekcji. Przede wszystkim eksponuje piękny dekolt, wybiera mocno wycięte bluzki o dekolcie w łódkę lub w kształcie litery „V”. Nigdy nie zapomina o wysokich szpilkach lub botkach. Niekiedy dobiera do czerni kontrastowe barwy – cielistą, złotą, srebrną. Możemy sobie pozwolić na ten trik, jeśli wybieramy się na duże przyjęcie i chcemy podkreślić balowy charakter stroju.
Wiele gwiazd stosuje jeszcze jeden zabieg, by dodać pikanterii spodnium: „zapominają” o biustonoszu. Jeśli znajdziemy idealnie skrojoną marynarkę, którą dodatkowo wzmocnimy poprzez specjalne taśmy do ubrań, możemy również pozwolić sobie na taką ekstrawagancję. Oczywiście jest to propozycja dla pań o nieco skromniejszych piersiach bądź takich, które mogą cieszyć się idealnie jędrnym biustem. Jeśli dekolt marynarki nie jest bardzo rozbudowany, możemy skorzystać z silikonowych biustonoszy, które podnoszą biust i pozostają niezauważone.
Oczywiście trend na eksponowanie koronkowej bielizny jest równie silny! Pod marynarką możemy mieć wyłącznie dobrze dopasowany biustonosz lub gorset. Idealnie prezentują się delikatne koronki. Możemy również zdecydować się na przykuwający wzrok stanik z ciekawymi przeszyciami z przodu i dodatkowymi ozdobami. W połączeniu z garniturem stworzymy mocny, seksowny look, ale w bardzo nowoczesnym wydaniu.
W innym stylu
Garnitur daje nam wiele możliwości. Możemy wybrać także niecodzienne barwy i faktury. Dla odważnych pań świetnym i trafionym pomysłem na wieczorne wyjście będzie spodnium w kolorze czystego srebra. Piękna marynarka i świetliste spodnie to propozycja, która sprawdzi się podczas najbardziej uroczystych balów. Absolutną królową tego typu połączeń jest Kate Moss, która równoważy połyskliwy duet poprzez czarny lub szary top. Dba jednak o szczegóły: bluzki pod marynarką są zawsze z luksusowych materiałów i dlatego nadają się znakomicie na galę. Moss idzie jeszcze dalej i proponuje złote dodatki do srebrnego zestawu – szpilki czy mocny, biżuteryjny pasek. W srebrnym zestawie pokazała się również kilkakrotnie Rita Ora. Młoda gwiazda pop dodaje do spodnium sportowych akcentów. Bandażowy top czy duża biżuteria to jej sposób na okiełzanie klasycznej garderoby.
Absolutny hit to garnitur w kratę tartanową. Zieleń, czerwień, szarość, granat – wszystkie kratki są niebywale modne i stylowe. Tak wyrazisty wzór najlepiej nosić z wygaszonymi dodatkami – białą koszulą, czarnym jedwabnym topem, ciemnymi szpilkami. Jeśli jednak bal, na który się wybieramy, ma mniej formalny charakter, wówczas nie zaszkodzi szaleństwo. Dlaczego nie połączyć kolorowej kraty z wzorzysta bluzką i neonowymi szpilkami? Całość będzie stylowa i bardzo na czasie. | Garnitur zamiast sukienki – inne oblicze kreacji wieczorowych |
Wielu modelarzy nie poprzestaje na wykonaniu modelu. Stosuje np. weathering, czyli nanosi na model błoto, kurz, piach, sprawiając, że wygląda on, jakby właśnie wrócił z akcji. Dodaje też figurki żołnierzy, dzięki czemu uzyskuje bardziej realistyczny efekt. Trzeba przyznać, że producenci gadżetów stanęli na wysokości zadania i wprowadzili do sprzedaży mnóstwo różnych figurek żołnierzy. Teraz tę wiedzę trzeba tylko uporządkować.
Cel i zastosowanie
W sprzedaży znajdziemy figurki żołnierzy ze wszystkich epok. Na półkach sklepów modelarskich znajdziemy np. egipskich wojowników, przez greckich hoplitów, rzymskich legionistów i żołnierzy formacji pomocniczych, po barbarzyńskich wojów. Średniowieczni rycerze, także zakonni, giermkowie, łucznicy, doskonale nadają się do budowy dioram przedstawiających średniowieczne bitwy, np. z Mongołami. Jeśli ktoś ma ochotę, może stać się właścicielem wojsk nowożytnych, np. od szwedzkiej piechoty czy polskiej husarii po żołnierzy każdej formacji napoleońskiej Wielkiej Armii (z samym Napoleonem Bonaparte włącznie). Można również kupić figurki dziewiętnastowiecznych żołnierzy (i nie tylko; doskonale prezentują się też np. Indianie czy Zulusi). W formacji pierwszo-, drugo- czy zimnowojennej także są dostępne liczne figurki żołnierzy. Chcemy polskich kawalerzystów czy piechurów z Wojny Obronnej 1939 r., proszę bardzo. Żołnierzy Wilhelma II czy Franciszka Józefa – żaden problem. Jednostki radzieckiego specnazu czy amerykańskich chłopców z czasów wojny w Wietnamie – nic wielkiego.
Asortyment nie ogranicza się do żołnierzy. Można kupić zestawy „cywili”, np. uchodźców, strażaków, płetwonurków. Do dyspozycji modelarzy są też zwierzęta, a nawet… zombie.
Z czego je skonstruowano?
Najwięcej figurek zostało wykonane z plastiku lub innych tworzyw sztucznych. W zależności od skali, w której są wykonane, figurki będą albo „całościowe”, albo do samodzielnego sklejenia. Plastikowych żołnierzy można sklejać, nadając im do pewnego stopnia „osobnicze” cechy. Dużą popularnością cieszą się też figurki metalowe, a ściślej cynowe. I nie chodzi tu o „proste” cynowe żołnierzyki, jakimi bawili się nasi pradziadkowie. Dostępne dziś na rynku figurki są starannie wykonane i wykończone. Same w sobie mogą być kolekcjonowane, a kolekcje te mogą być cenne. „Niszowy odbiorca”, potrzebujący np. do dioramy (bądź kolekcji) członków konkretnej formacji lub konkretnego pułku, często jest skazany na figurki z żywicy. Zazwyczaj są produkowane w niewielkich partiach, a w związku z tym sporo kosztują, co nie zraża zatwardziałych zbieraczy. Doświadczeni modelarze są też w stanie uformować figurkę np. ze… zmoczonego papieru. Ale to już wyższa szkoła jazdy, a „zestawu” do stworzenia takiego cudeńka próżno szukać w jakimkolwiek sklepie.
Niektóre figurki można samodzielnie skleić z elementów (w zestawie są oddzielnie poszczególne części ciała oraz uzbrojenie i wyposażenie), a następnie pomalować. Można też kupić figurki będące odlewem, który modelarz będzie musiał pomalować. Trzeba jednak zadawać sobie sprawę, że malowanie takiej małej figurki to praca żmudna, precyzyjna i czasochłonna. Można też kupić (zwłaszcza cynowe i żywiczne) figurki już pomalowane.
W jakiej skali?
Wyróżnia się kilka skali figurek. Duże figurki, wykonane w skali 1:16, mają kilkanaście centymetrów wysokości. Często są one umieszczone na niewielkich postumentach, na których można je eksponować. Mniejsze (liczące kilka centymetrów) i tylko nieco mniej dokładnie odwzorowane są figurki w skali 1:32 i w znacznie popularniejszej skali 1:35. Te ostatnie doskonale da się połączyć z wykonanymi w tej samej skali modelami pojazdów (czołgów, armat itd.). Można też kupić figurki w skali 1:48, pasujące do wielu modeli lotniczych (pokaźna część ofert w tej skali dotyczy figurek lotników bądź personelu naziemnego). Około 2 cm mają figurki wykonane w skali 1:72 i 1:76. Podobnie jak w przypadku 1:35 można je połączyć z pojazdami, np. pancernymi, a także modelami samolotów. Przygotowanie z nich dioramy będzie dla modelarzy wyzwaniem.
Są też inne skale, począwszy od 1:6, gdzie figurki są już naprawdę duże, a dokupić do nich można nawet… szyte z materiałów mundury, a skończywszy na ludzikach do makiet kolejowych, np. w skali H0 (1:87). I tu mamy ogromny wybór – możemy kupić zarówno kolejarzy i pasażerów, jak i np. plażowiczów pomalowanych bądź do samodzielnego malowania.
Warto dodać, że w niektórych z tych skali można dokupić np. części uzbrojenia. Doskonale sprawdzą się one do „dozbrojenia” żołnierzyka albo przy budowie dioramy. Można z nic zrobić np. leżące na dnie okopu porzucone lub zgubione części wyposażenia wojskowego.
Figurki można kolekcjonować jako samodzielne obiekty albo połączyć z modelami czołgów, samolotów czy samochodów. Można wykorzystać je do zrobienia dioramy. Zastosowań jest mnóstwo. | Figurki kolekcjonerskie żołnierzy - rodzaje, skale oraz ich zastosowanie |
Kremowa, écru, beżowa czy śnieżnobiała? Jaką sukienkę wybrać na lato? Sprawdź swój typ urody i dobierz właściwą. Dla wielu biel to obowiązkowa barwa letnich sukienek, spodni i spódnic. Według innych to prawdziwa stylowa ruletka – nie każdemu pasuje odcień śnieżny, nie wszyscy doceniają moc koloru kremowego czy écru. Latem obowiązuje klasyka: białe koszule, które nosimy luźno, z podwiniętymi rękawami, żakiety z rękawami do łokci – potraktuj je jako uzupełnienie letniej stylizacji na chłodniejszy dzień lub na bardziej formalne spotkanie, a białe spodnie, zwłaszcza te z lekkimi poszarpaniami, nadal są modne. W tym roku nosimy też wąskie szorty o długości do kolan. Wciąż modne są sukienki bez ramion, zwane hiszpankami. To doskonała propozycja nie tylko na letnie wieczory, ale także na przyjęcia i wesela.
Żeby jednak uniknąć wpadki, dopasuj odcień bieli do typu urody.
Wiosna lekka jak deszczyk
Typ wiosenny jest delikatny i świeży. Twoja cera ma kolor kości słoniowej, po kąpieli słonecznej pojawiają się na niej piegi i łatwo się rumienisz. Jeśli twoje włosy się kręcą, to po deszczu prawdopodobnie masz na głowie burzę niesfornych loczków. Wybieraj biel lekką i delikatną jak mgiełka, postaw na zwiewne, lejące tkaniny. Najlepsze będą bluzki i sukienki z lekką nutą beżu, ale w łagodnej odsłonie – barwa dająca łososiową lub brzoskwiniową poświatę będzie najlepsza. Stonowana wiosna jest pastelowa. Żeby nieco ożywić ten łagodny wygląd, wybieraj dodatki w mocnych kolorach – chabrowe błękity i karmelowe odcienie brązu oraz pomarańczowego będą najlepsze. Wiosna kontrastowa może mieć nieco rudawy odcień włosów – wówczas zdecyduj się na dodatki w kolorze złota, które podkreślą lekko brązowe odcienie.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Lato lekko przydymione
Jasna, porcelanowa skóra i blond włosy to twoje atuty? Jesteś letnim typem urody, któremu pasuje wiele odcieni bieli, ale zdecydowanie najlepsze będą stonowane, lekko przybrudzone. Biały dla letniego typu urody nie może być jaskrawy. Jeśli jesteś kontrastowym typem lata o bardzo jasnej karnacji, łącz biel z chłodnym błękitem, ciemnym różem czy granatowym. Dla typu stonowanego – o słowiańskiej urodzie z blond włosami i ciemniejszą cerą – dobrą propozycją będą sukienki w przygaszonej bieli, zwłaszcza modele z delikatnymi motywami kwiatowymi.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Jesień ma ciepłe odcienie
Jesteś typem jesiennym? Masz cerę o złocistym lub brzoskwiniowym kolorze, piegi i rude włosy? Unikaj czystej bieli, która będzie dla ciepłej urody za chłodna. Wybieraj écru, lekkie beże i kość słoniową. Jeśli jednak musisz wkładać śnieżne odcienie, np. koszulę w takim kolorze do biura, dobieraj dodatki, które ocieplą jej zimny charakter. Dobrym pomysłem będą np. naszyjniki w stylów vintage z postarzanego złota. Jeśli twój typ urody można określić jako jesień kontrastową – masz ciepłą, lekko oliwkową cerę i jasne włosy – wówczas dobrze będzie ci w bardzo modnych w tym sezonie sukienkach z koronkowymi akcentami. Typ jesieni stonowanej ma śniadą cerę, do której pasuje błysk, zatem możesz odważyć się i włożyć jedną z sukienek z delikatnego szyfonu.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Zima jest śnieżnobiała
Jeśli ponad wszystko kochasz śnieżnobiały odcień i dobrze w nim wyglądasz, to znaczy, że twój typ urody to zima. W wersji stonowanej twoja cera jest lekko śniada. Typ kontrastowej zimy ma bardzo jasną cerę i ciemne, odróżniającej się od niej włosy. Najlepsze kolory to zimne i intensywne, a śnieżna biel dobrze będzie wyglądała z czernią, fioletem i srebrem. Możesz więc do bielutkiej spódnicy włożyć czarny, prosty top oraz ciemne espadryle lub baleriny. | Biel bieli nierówna – odcienie najlepsze na wakacje |
Łatwo się pogubić wśród tylu nowości, którymi co sezon raczą nas projektanci. Wiele trendów szybko się pojawia i równie szybko znika. Jeszcze inne pozostają niezauważone. Są jednak i takie, które za sprawą gwiazd muzyki, filmu, modelek czy celebrytów stają się obiektem pożądania wielu kobiet. Te potrafią przetrwać z nami wiele sezonów. Jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. To dlatego dodatki pełnią niezwykle istotną funkcję w kobiecych stylizacjach. Są tzw. kropką nad i, ale również potrafią z nawet najbardziej prostych ubrań stworzyć oryginalną stylizację. W przypadku obowiązujących trendów wiosna/lato 2016 warto postawić na te, które dodadzą uroku wielu stylizacjom.
Sandały z pomponami
To sandałki, które zachwycają. Są kolorowe, wygodne i przyciągają wzrok. Do tej pory pompony były zarezerwowane wyłącznie jako dodatek do czapek lub jako brelok do torebek. W tym roku pompony trafiły w niecodzienne miejsce, bo na sandałki. Takie buty nie powinny być zakrywane długimi spodniami czy spódnicami o długości maxi. Są zbyt zjawiskowe, żeby je zasłaniać. Możesz je wiązać na kostce, ale również oplatać skórzanymi sznurkami całe łydki. W towarzystwie pomponów pojawiają się koraliki, monety szczęścia oraz małe dźwięczące kulki. To propozycja idealna na lato.
Torebka z frędzlami
Frędzle pojawiają się teraz absolutnie wszędzie. Przy skórzanych kurtkach, rękawach od sukienek, kozakach, sandałach czy krótkich spodenkach. Niestety, to bardzo trudny trend, który przez niewłaściwą stylizację może zrobić z ciebie gwiazdę muzyki country z lat 80. Jeśli mimo tego bardzo ci się podoba, postaw na mocny dodatek. Torebka z frędzlami pasuje do każdej stylizacji w zależności od tego, jaki jej kształt czy kolor wybierzesz. Klasyczna czerń jest najbardziej uniwersalna. Kupując taką torebkę, wybierz materiał wysokiej jakości – skórę lub zamsz. Wtedy będziesz mieć pewność, że dodatek przetrwa więcej niż jeden sezon.
Pleciony zegarek
Jest kolorowy i niebanalny. Doskonale prezentuje się w towarzystwie biżuterii z metali szlachetnych (złota i srebra) oraz sznurkowych bransoletek z zawieszkami. Pleciony zegarek to wyjątkowy dodatek na wiosenne i letnie miesiące. Taka bransoleta nadaje stylizacjom bardzo kobiecego, delikatnego charakteru. Im bardziej kolorowa, tym lepszy efekt. To dodatek dla kobiet, które przepadają za stylem boho i hippie. Pleciony zegarek sprawi, że nie tylko będziesz na czasie, ale również zawsze na czas.
Złote bransoletki na nogę
To bardzo kobiecy i seksowny dodatek, który jest również wymagający. Nie nadaje się do takich butów, jak adidasy, botki czy każde inne, które będą go skutecznie zasłaniały. Nie sprawdzi się także w towarzystwie długich spodni, sukienek czy spódnic. Złote bransoletki na nogę powinny być widoczne. Pięknie prezentują się przy letnich espadrylach, skórzanych sandałach czy błyszczących klapkach. Nadają kobiecości takim butom, jak mokasyny czy jazzówki. Pamiętaj jednak, że przy odkrytych stopach twój pedicure powinien być nieskazitelny. Inaczej nie uzyskasz seksownego, letniego efektu.
Metaliczne tatuaże
Kochają je gwiazdy, blogerki i ty też pewnie je pokochasz. To doskonała alternatywa dla osób, które nie lubią nosić w lecie biżuterii lub tych, które nie są przekonane do permanentnych tatuaży. Metaliczne tatuaże możesz wykonać wszędzie – na nogach, kostkach, dekolcie, rękach, a nawet włosach. Są bardzo tanie i gwarantują niesamowity efekt. Przy pomocy wyobraźni stworzysz dzięki nim unikalne wzory na ciele, które wyglądają pięknie w blasku ciepłego słońca. | Najmodniejsze dodatki wiosna-lato 2016 |
Kompresor większości kierowców kojarzy się tylko i wyłącznie z maszyną do pompowania opon. Nic bardziej mylnego! Kompresor wykorzystywany jest w wielu urządzeniach w naszych pojazdach. Sprężarka a kompresor
Sprężarka to tak naprawdę zamienna nazwa kompresora. Zatem, czym jest kompresor? W dużym skrócie kompresor to maszyna, której zadaniem jest podwyższenie ciśnienia gazu wprowadzanego do urządzenia. Należy pamiętać, że podczas pracy kompresora wydzielana jest duża ilość ciepła, które musi być gdzieś odprowadzane. W przypadku urządzeń stosowanych w pojazdach chłodzenie to jest bezpośrednie, czyli nie wymaga montowania dodatkowych chłodnic.
Najbardziej popularne zastosowanie
Bezdyskusyjnie, najbardziej popularnym zastosowaniem kompresora jest wykorzystanie go jako pompkido kół. Przy wyborze takiego urządzenia zwróćmy uwagę na ilość dodatkowych końcówek w zestawie, które pomogą nam nie tylko napompować koła auta, ale piłkę czy nawet dmuchany materac.
Zawieszenie z kompresorem?
Oczywiście, że tak. Jego nazwa to pneumatyczne zawieszenie. W tym przypadku kompresor ma za zadanie wypełniać powietrzem poduszki. Stosowany jest zarówno w samochodach osobowych, jak i ciężarowych. W przypadku pojazdów osobowych zawieszenie pneumatyczne wraz z kompresorem montowane jest seryjnie, natomiast przy samochodach ciężarowych montażu możemy dokonać samodzielnie.
Klimatyzacja bez niego nie zadziała
Kompresor stanowi kluczowy element klimatyzacji w aucie. To właśnie dzięki sprężarceczynnik chłodzący się przemieszcza, zmienia temperaturę i zwiększa ciśnienie. Efektem jego działania jest schłodzenie wnętrza pojazdu, nawet podczas upalnych dni.
Klakson zbyt cichy?
Co zrobić, gdy nasz klakson w aucie jest zbyt cichy? Możemy nasz pojazd doposażyć w dodatkowy klakson, który wyposażony będzie w kompresor. W tym wypadku jego funkcja będzie polegać tylko i wyłącznie na wpompowaniu powietrza do wnętrza klaksonu, a efekt ten na pewno usłyszmy. W ofercie klaksonów znajdziemy takie, których głośność będzie wynosiła około 140 dB.
Kompresor we współpracy z silnikiem.
Wielu producentów samochodów stosuje seryjnie kompresory w swoich silnikach. Efektem zastosowania kompresora w silniku jest zwiększenie jego mocy poprzez „wepchnięcie” do komory spalania jak największej ilości powietrza. Większa ilość powietrza i paliwa pomieszane ze sobą w efekcie dają większa moc. Dużym plusem zastosowania kompresora w silnikach jest fakt, że do jego napędzania służy wał korbowy, a co za tym idzie wzrost mocy jest liniowy. W skrócie wzrost mocy odczuwalny jest już przy najniższych obrotach silnika.
Jak widać, kompresor ma wiele zastosowań w naszym pojeździe. Należy również pamiętać, ze kompresory wykorzystywane są przy produkcji pojazdów. To dzięki nim nasze auto ma idealnie położony lakier czy też spasowaną deskę rozdzielczą. | 6 zastosowań kompresorów |
Planujesz zakup nowych okularów, ale sądzisz, że nie znajdziesz fajnych oprawek w cenie do 150 zł? Jesteś w błędzie! Modnie i stylowo nie musi oznaczać drogo. Podpowiadamy, jakie oprawki będą na topie w sezonie 2016 oraz jak dobrać je do kształtu twarzy. Jak dobrać oprawki do kształtu twarzy
Zanim kupisz modne oprawki, warto wiedzieć, jaki model najlepiej wyeksponuje twoją twarz oraz podkreśli urodę. Odpowiednio dobrane oprawki mogą wyszczuplić buzię albo ją pogrubić, dodać uroku lub sprawić, że staniesz się szarą myszką. Warto je również dobrać pod kątem stylu ubrań, który nosisz na co dzień, oraz zawodu, który wykonujesz. Okulary muszą być spójne z tobą, twoim charakterem oraz stylem życia, ale przede wszystkim z kształtem twojej twarzy. Jakie więc będą dla ciebie najlepsze?
Twarz okrągła
Najlepsze dla okrągłej buzi będą oprawki kwadratowe. Wprowadzą kontrast i dzięki temu twarz będzie wyglądać na smuklejszą. Zapomnij o okrągłych oprawkach, które sprawiają, że twoja twarz przypomina księżyc w pełni.
Twarz kwadratowa
Tu również zadziała zasada kontrastu, więc wybierz model z okrągłymi oprawkami, które złagodzą rysy. Najlepsze będą ciemne, kontrastujące z twarzą.
Twarz trapezowa
Trapezowy kształt twarzy to dość wąskie czoło i wyraźnie zarysowana szczęka. Idealne do niej będą kocie oprawki, które wzmocnią linię brwi. Dobrze będą wyglądać również oprawki prostokątne z mocną linią brwi.
Twarz podłużna
Najważniejsza zasada to… zapomnij o wąskich, kwadratowych oprawkach. Najlepsze do podłużnej twarzy będą aviatorki, które skorygują jej kształt.
Twarz trójkątna
Świetnie sprawdzą się większe i okrągłe oprawki oraz cieńszy model, w jasnych kolorach.
Twarz owalna
Posiadaczki owalnej twarzy mogą szaleć z oprawkami. Jedyne, na co powinnaś uważać, to ich wielkość: nie powinny być tak wyraziste, że nie będzie ciebie spoza nich widać.
Najmodniejsze oprawki do 150 zł
Kocie
Trend ten jest związany z modą na retro i pin-up girls. Cieszymy się, że takie oprawki będą modne i w tym roku, ponieważ są zalotne, figlarne i jak żadne inne podkreślają naszą kobiecość. Kocie oprawki wyszczuplą twarz i nadadzą jej seksowny charakter.
Kujonki
Kujonki (inaczej nerdy) to okulary o wyrazistych i kanciastych oprawkach. Moda na nie trwa od kilku dobrych lat i nie mija! To zasługa ich wyjątkowego charakteru – nadają inteligentny wygląd, ale nie postarzają. Pokazują nasz dystans do siebie oraz znajomość trendów.
Aviatorki
To bardzo popularny model, kojarzący się głównie z okularami przeciwsłonecznymi. Jednak w tym sezonie nosimy je ze szkłami korekcyjnymi. Są dwie wersje do wyboru: cięższe, grube i kolorowe oraz delikatne.
Okrągłe
Mogą być duże, małe (à la lenonki), z delikatnym rogowymi oprawkami. Panuje pełna dowolność, a każda wersja będzie supermodna. Dużą zaletą okrągłych oprawek jest to, że są dostępne w wielu rozmiarach, więc każdy zdoła je dopasować do wielkości twarzy.
Kolorowe
Oprawki w kolorach pudrowego beżu, delikatnego różu i błękitu w odcieniu baby blue to niekwestionowany hit wiosny 2016. Bardzo modne będzie również kontrastowe zestawienie czerni i bieli. W tym sezonie mniej liczy się kształt, a bardziej kolor. Im jaśniej i subtelniej, tym lepiej. Każda z nas będzie mogła nosić najmodniejsze oprawki i wyglądać przy tym rewelacyjnie. Znajdź swój idealny kształt oprawek i wybierz kolor najbardziej pasujący do twojej karnacji. | Modne damskie oprawki do 150 zł |
Ta elegancka bombka ma więcej wspólnego z biżuterią niż z ozdobami choinkowymi. Metal i dekoracje stosowane w jubilerstwie sugerują, że jest wykonana z materiałów szlachetnych. Prawda jest jednak zupełnie inna. Technika zdobienia, jaką zastosowano do ozdobienia akrylowej bombki, nazywa się mix media. Polega ona na łączeniu różnych technik. Stosuje się w niej preparaty imitujące metal, patynę, rdzę, dekoruje metalowymi, biżuteryjnymi ozdobami. Płatki szlagmetalu mogą być w kolorze srebra, złota, miedzi, interesująco wyglądają mieszane kolory. Efekty te powstają na powierzchni dekorowanego przedmiotu lub wewnątrz – tak jak w tej bombce. Po zakończeniu pracy wystarczy połączyć obie części bombki, nie trzeba już zabezpieczać powierzchni.
Będą potrzebne:
dwuczęściowa bombka akrylowa;
klej do złoceń;
płatki szlagmetalu;
pędzle;
bitum;
pinceta;
pistolet do kleju na gorąco;
łańcuszek;
metalowe ozdoby;
wstążka.
Krok 1.
Rozdziel bombkę. Umyj ją i dokładnie wytrzyj, zwłaszcza w środku.
Krok 2.
Pokryj środek bombki klejem do złoceń. Zostaw do wyschnięcia na ok. 45 minut. Klej będzie niewidoczny, a powierzchnia lepka.
Krok 3.
Nakładaj na klej płatki szlagmetalu. Wygodnie jest to robić pincetą, ponieważ płatki są bardzo delikatne.
Krok 4.
Wygładź szlagmetal pędzelkiem. Przesuwaj fragmenty, które się nie przykleiły w nowe miejsca. Nie wypełniaj powierzchni zbyt szczelnie.
Krok 5.
Na szlagmetal nałóż warstwę bitumu, zwracając uwagę na to, aby dostał się w nieszczelności. Stworzy to efekt postarzenia.
Krok 6.
Tak wygląda prawa strona bombki.
Krok 7.
Połącz połówki bombki.
Krok 8.
Przygotuj dekoracje: łańcuszek, metalowe ozdoby, wstążkę.
Krok 9.
W miejscu łączenia połówek bombki przyklej klejem na gorąco łańcuszek. Dzięki temu połączenie zostanie zamaskowane.
Krok 10.
Wyciśnij na środek bombki klej.
Krok 11.
Przyłóż do niego większą ozdobę.
Krok 12.
Po jej bokach przyklej mniejsze ozdoby.
Krok 13.
Przez oczko do zawieszania przeciągnij kawałek łańcuszka i przyklej.
Krok 14.
Zawiąż kokardkę.
Zrobienie biżuteryjnej bombki nie jest trudne, najważniejsze jest posiadanie odpowiednich materiałów. Można wykorzystać różne dekoracje, np. zamiast bitumu (preparatu do przyciemniania i postarzania) można zastosować płynną patynę, zamiast płatków szlagmetalu – folię aluminiową. Dekoracje przyklejane na zewnątrz bombki mogą być z tworzywa sztucznego, pokryte metaliczną farbą lub patyną będą wyglądać na zabytkowe. | Jak zrobić bombkę biżuteryjną |
Zbliżający się wielkimi krokami okres świąteczny skłania nas do poszukiwań prezentów gwiazdkowych. Jednym z najlepszych podarunków może być zestaw ulubionych kosmetyków. Wybór mamy pod tym względem niemal nieograniczony; wśród dostępnych na rynku produktów znajdziemy kosmetyki dla każdego. Kosmetyki mają tę zaletę, że możemy obdarować nimi najbliższych w każdym wieku. Zarówno najmłodszemu pokoleniu, jak i seniorom dedykowane są całe serie środków pielęgnacyjnych, regeneracyjnych, upiększających i zapachowych. Ich bogactwo może przyprawić o zawrót głowy, dlatego podpowiadamy, co może sprawić radość i być miłą niespodzianką dla nastolatka, rodziców czy ukochanych dziadków.
Kolorowy zawrót głowy
Nastolatki, które wkraczają w świat makijażu, chętnie eksperymentują z kolorowymi kosmetykami. Polem do popisu może być dla nich podarunek w postaci palety cieni. Te dostępne na rynku dają ogromne możliwości. Możemy więc kupić niewielkie zestawy, złożone z kilku cieni w jednej tonacji, lub też składające się z kilkudziesięciu różnych kolorów. Praktycznym rozwiązaniem są te zbiory kosmetyków, w których znajdziemy nie tylko cienie do powiek, ale również: błyszczyk do ust, puder, róż, tusz do rzęs, kredkę do oczu, pędzelki i gąbki oraz różnobarwne lakiery do paznokci. Znajdzie się także coś dla wielbicielek makijażu w stylu smoky eyes. Zestawy te zawierają, oprócz czarnego, cienie w różnych odcieniach szarości lub grafitu oraz pędzelki do aplikacji.
Coś dla mamy i dla taty
Spore pole do popisu mamy też, jeśli chodzi o kosmetyki dla średniego pokolenia. Mogą to być np. zestawy zapachowe, złożone z perfum, wód perfumowanych, balsamów do ciała lub mgiełek do włosów, utrzymanych w jednej tonacji. Sporą popularnością cieszą się kosmetyki pielęgnacyjne anti-aging. W tego typu zestawie mogą się znaleźć kremy na dzień i na noc, również pod oczy.
Jednym z ciekawszych pomysłów na prezent gwiazdowy będzie zestaw do japońskiego manicure. Sam zabieg to kuracja wywodząca się z Kraju Kwitnącej Wiśni. Jej celem jest wzmocnienie, odżywienie oraz regeneracja osłabionej płytki paznokcia. Pożądany efekt uzyskuje się dzięki preparatom bogatym w witaminy, keratynę i inne substancje odżywcze. W zestawie znajdują się m.in. pasty, pudry, polerki oraz akcesoria do wykonania zabiegu w zaciszu domowym.
Z kolei dla panów ciekawym pomysłem może być męski zestaw kosmetyków, złożony z produktów do golenia lub pielęgnacji twarzy. Dla tych, których praca związana jest z częstymi wyjazdami służbowymi, można wybrać zestaw podróżny z kosmetykami ulubionej marki w poręcznych, niewielkich opakowaniach. Dla panów szczególnie dbających o wygląd dobrym prezentem będzie zestaw do manicure w eleganckim etui.
Kosmetyki dla seniorów
W przypadku kosmetyków dla seniorów możemy wybierać spośród szerokiej oferty kremów i balsamów pielęgnacyjnych, dedykowanych skórze dojrzałej. Są to zwykle preparaty bogate w substancje odżywcze, których zadaniem jest ujędrnienie i poprawa elastyczności skóry. Przy ich wyborze należy wykazać się jednak ogromną delikatnością. Podarowanie takiego zestawu może niekiedy urazić obdarowanego. Lepszym rozwiązaniem będzie upominek, który nie będzie podkreślał jego wieku. Przykładem prezentu, który z pewnością przypadnie mu do gustu i będzie dla niego miłą niespodzianką jest zestaw borowinowy. Borowina jest odmianą torfu stosowaną w leczeniu chorób reumatycznych, zwyrodnieniowych stawów i stanów zapalnych. Kąpiele borowinowe mają szerokie zastosowanie w uzdrowiskach i sanatoriach. Warto więc zafundować babci namiastkę zabiegu leczniczo-relaksacyjnego i obdarować zestawem złożonym z borowinowego płynu do kąpieli, żelu pod prysznic i mydełka.
Z kolei dla seniora oryginalnym prezentem będzie piwny zestaw do kąpieli. Ekstrakty z drożdży piwnych oraz chmielu mają działanie przeciwzapalne i nawilżające. Kąpiel z dodatkiem takiego płynu będzie dla każdego mężczyzny prawdziwą przyjemnością.
Wybierając prezent gwiazdkowy dla najbliższych, należy kierować się gustem obdarowanego, a także wykazać się dużą dozą dyplomacji. O ile najbliższym, czyli rodzicom lub dziadkom, możemy podarować krem przeciwzmarszczkowy, o tyle dalszym krewnym lub znajomym ze starszego pokolenia lepiej kupić prezent bardziej neutralny. Mogą to być np. podróżne zestawy kosmetyków lub oryginalne produkty do kąpieli. Zawsze należy pamiętać, aby były pięknie zapakowane. W tym celu można sięgnąć po klasyczne pudełka, ale równie dobrym pomysłem będzie podarowanie prezentu w eleganckiej kosmetyczce lub etui. | Zestawy kosmetyków. Prezenty gwiazdkowe dla każdego |
Każdy płetwonurek staje w końcu przed wyborem - tańsza mokra pianka czy droższy suchy skafander? Niestety chęć nurkowania w zimnych wodach, których temperatura poniżej 20 metra wynosi zaledwie 4°, wymaga znacznie lepszej izolacji termicznej, niż ta którą daje zwykły neopren. Suchy skafander do nurkowania nie jest przeznaczony tylko i wyłącznie do stosowania w zimnych wodach. Wielu nurków pływa w nim również np. w Egipcie, mając na uwadze, że przy dłuższych eksploracjach woda wychładza ciało znacznie szybciej niż powietrze, nawet jeśli temperatura przekracza 20°.
Materiał - cienki laminat czy grubszy neopren?
Oczywiście największą zaletą popularnego “suchara” jest fakt, że całkowicie izoluje ciało od wody. Każdy użyty do jego produkcji materiał ma swoje plusy i minusy. Obecnie większość dostępnych skafandrów wykonana jest z kilku rodzajów laminatów, które są cienkie, a jednocześnie w miarę odporne na rozdarcia, a co najważniejsze (zwłaszcza przy zagranicznych podróżach) mają niewielką wagę, więc można zapakować sprzęt w jedną torbę podróżną, zamiast korzystać z dodatkowo płatnej opcji bagażu dodatkowego. Niestety uszkodzony laminat wymaga specjalistycznego serwisu i klejenia.
Neopren to dokładnie ten sam materiał, z którego uszyta jest pianka, ale w tym przypadku został poddany odpowiednim procesom kompresji. Jest oczywiście grubszy, przez co daje już na wstępie większy komfort termiczny - jest to zaleta doceniana zwłaszcza w zimnych wodach. Dodatkowo ma znacznie większą odporność na przetarcia, a niewielkie uszkodzenie powłoki można szybko zabezpieczyć zwykłym klejem do neoprenu.
Niezależnie jakiego wyboru dokonamy, trzeba liczyć się z tym, że pływanie w suchym skafandrze wymaga ukończenia specjalistycznego kursu u wykwalifikowanego instruktora.
Zamek w skafandrze na plecach czy z przodu?
Pomimo tego, że nadal można znaleźć starsze i tańsze suche skafandry z zamkiem na plecach, warto rozważyć teleskopowy tors i zamek z przodu. Jest to znacznie wygodniejsze rozwiązanie, przede wszystkim pozwala na samodzielne ubranie się w sprzęt (bez pomocy drugiej osoby). Dodatkowo ten krój pozwala zachować znacznie lepszą mobilność pod wodą i na powierzchni, co jest zaletą, zwłaszcza przy eksploracjach, wymagających wykonania dodatkowej pracy i nurkowaniach szkoleniowych.
Każdy przyszły właściciel skafandra musi pamiętać również o kieszeniach. Przy zakupie nowego produktu, mamy już w opcji dwie pojemne kieszenie, które nie generują dodatkowych kosztów. Starsze typy (używane) mogą mieć jedną kieszeń lub trzeba będzie je oddzielnie dokleić, co oczywiście wiąże się z dodatkowymi zakupami i opłatami serwisowymi.
Przydatne akcesoria dodatkowe - o czym każdy nurek pamiętać powinien?
Warto rozważyć ofertę, w której do skafandra dodany jest np. kaptur nurkowy. Skoro już zdecydowaliśmy się na ten większy wydatek, dobrze wybrać tę propozycję, która zapewnia najwięcej opcji dodatkowych. Kolejny zakup, na który decyduje się większość nurków to suche rękawice, montowane do rękawów za pomocą m.in. systemu odpowiednich pierścieni i tzw. O-ringów (gumowych uszczelek).
box:offerCarousel
Oczywiście można stosować mokre neoprenowe rękawice, ale w zimnej wodzie bardzo szybko odczuwalny będzie dotkliwy dyskomfort. Te, które nie przepuszczą wody, umożliwiają założenie pod spód dodatkowych ocieplaczy, np. z wełny. | Jak wybrać najlepszy suchy skafander do nurkowania? |
Zapuściłeś brodę i jesteś z niej dumny? To świetnie, ale nie zapomnij o odpowiedniej pielęgnacji. Piękna broda doda ci uroku, ale zaniedbana już niekoniecznie. Resztki jedzenia i picia, kołtuny i twarde włosy ani nie pociągają płci pięknej, ani nie są zdrowe dla ciebie. Chcesz, by broda była twoim atutem? Nadeszła pora zaopatrzyć się w szampon do brody i wąsów! Dbaj o brodę
Moda na brody i drwali trwa nieprzerwanie od kilku sezonów. Nic dziwnego – dodaje męskości, a przy tym odpaca Ci codzienne golenie. Choć broda jest wygodnym rozwiązaniem, nie oznacza to, że można o nią nie dbać. Broda to również włosy, a czy wyobrażasz sobie nie myć głowy? No właśnie. Jednak włosy na brodzie są inne niż te na głowie, dlatego potrzebują odpowiednich kosmetyków, które nie mogą podrażniać, a muszą nawilżać i odżywiać oraz eliminować brzydkie zapachy. Szczególnie trzeba dbać o wąsy, ponieważ to one mają najwięcej kontaktu z jedzeniem i piciem. Na szczęście w ostatnim czasie powstało wiele marek przeznaczonych dla brodaczy. Dzięki nim dbanie o siebie staje się przyjemnym rytuałem, który zabiera niewiele czasu. Szampony do brody pozostawiają przyjemny i świeży zapach, zazwyczaj w wersji cytrusowej. Brodę i wąsy najlepiej myć codziennie, ewentualnie co drugi dzień. Na pewno rozumiesz, że każda broda jest piękna, ale i o każdą trzeba dbać. Dla siebie i swojej ukochanej.
Zapraszamy na przegląd najpopularniejszych szamponów do brody i wąsów!
Mr Bear – Wilderness
Mr Bear to prawdziwy hit dla brodaczy. Został stworzony na bazie naturalnych składników, wśród których znajdziemy również glicerynę pochodzenia roślinnego zamiast oleju palmowego. Dzięki niej broda będzie doskonale nawilżona. Szampon marki Mr Bear łagodzi podrażnienia, zapobiega puszeniu się włosów i nadaje im zdrowy wygląd. Ma męski zapach dzikich ziół.
box:offerCarousel
Renee Blanche – H. Zone
Linia Essentiel Beard wykorzystuje liczne właściwości olejków eterycznych. Twoja broda będzie pachnieć nutami paczuli, mięty, drewna i goździków. Olejki te doskonale nawilżają brodę oraz głęboko ją oczyszczają. Według zapewnień producenta zapach szamponu H. Zone długo się utrzymuje na brodzie.
box:offerCarousel
Selective – Professional Beard 15 w 1
Dla fanów prostych i skutecznych rozwiązań – jeden produkt, piętnaście właściwości! Szampon marki Selective nie tylko myje i oczyszcza brodę, a również usuwa pozostałości sebum i łupieżu. Zapobiega powstawaniu nieprzyjemnego świądu i nawilża brodę oraz skórę twarzy. Usuwa nieprzyjemne zapachy i nadaje przyjemne uczucie świeżości. Dodatkowo ułatwia rozczesywanie brody i przywraca równowagę hydrolipidową skórze i włosom.
box:offerCarousel
Dr. K Soap – Beard Soap
Irlandzki szampon marki Dr. K Soap to prawdziwy ewenement. Wytwarzany ręcznie w laboratorium wyłącznie z naturalnych składników doskonale oczyszcza i odżywia brodę. Ma w składzie nawilżającą glicerynę i pantenol, dzięki czemu włosy uzyskają miękkość i zdrowy połysk. Przepiękny zapach gwarantuje olejek eteryczny z limonki.
box:offerCarousel
Dear Beard – Wash
Dear Beard jest luksusową włoską marką profesjonalnych kosmetyków do pielęgnacji i stylizacji wąsów i brody. Szampon Wash zapobiega zaczerwienieniom i podrażnieniom skóry twarzy. Zmiękcza brodę i usuwa nieprzyjemny zapach. Intensywnie nawilża i odżywia. Delikatnie pachnie cytrusami (olejek eteryczny ze słodkiej i gorzkiej pomarańczy, mandarynki i mięty).
box:offerCarousel
Codzienne mycie brody najlepiej jest uzupełnić aplikowaniem balsamu lub olejku nawilżającego. Dzięki temu będziesz mógł się pochwalić bujnym i zdrowym zarostem! | Przegląd szamponów do brody i wąsów |
Klimatyzacja to układ odpowiedzialny przede wszystkim za chłodzenie powietrza dostającego się do wnętrza samochodu. Układ ten, oprócz chłodzenia, potrafi również nagrzać powietrze. Nie zapominajmy zatem używać klimatyzacji zimą. Jazda z uruchomioną klimatyzacją poprawia bezpieczeństwo
Okres zimowy sprzyja parowaniu szyb, co obniża komfort i bezpośrednio wpływa na nasze bezpieczeństwo podczas podróżowania. Usuwanie pary powstałej na szybach zmusza nas do wykonywania ruchów, przez co nie jesteśmy w stanie w 100% poświęcić uwagi na sytuację panującą na drodze. Zastosowanie klimatyzacji w tym przypadku w bardzo szybki i skuteczny sposób oczyści szyby z pary. Dlaczego? Układ klimatyzacji jest wyposażony w osuszacz, którego zadaniem jest osuszanie powietrza. Za jego sprawą powietrze wydostające się z układu klimatyzacji zmniejsza obecność wilgoci wewnątrz auta.
Zadbaj o zdrowie
Układ klimatyzacji wymaga częstych przeglądów oraz tzw. odgrzybiania. Oczywiście wiąże się to z koniecznością wymiany filtra kabinowego. Dobrym zwyczajem jest dokonywanie przeglądu dwa razy w roku – wiosną i jesienią. Okres zimowy to przede wszystkim duża wilgoć, która przyczynia się do znacznie szybszego zużycia filtra kabinowego, dlatego warto dokonać jego wymiany zarówno przed rozpoczęciem, jak i po jego zakończeniu. Pamiętajmy, że podstawowy przegląd klimatyzacji to jedynie wymiana filtra kabinowego i przeprowadzenie odgrzybiania bądź ozonowania wnętrza. Nie wiąże się z to z koniecznością wymiany czynnika chłodniczego, który do tanich nie należy.
Korzystając z klimatyzacji cały rok, zaoszczędzisz
Wiele osób stwierdzi, że poruszanie się z włączoną klimatyzacją powoduje, że ich auta więcej spalają. Trzeba się z tym zgodzić, ponieważ pojazd faktycznie potrzebuje o około 0,5 litra więcej paliwa na 100 kilometrów. Z drugiej strony w przypadku, gdy nie decydujemy się na stosowanie klimatyzacji przez długi czas, w jej układzie dochodzi do rozdzielenia czynnika chłodniczego z olejem odpowiedzialnym za smarowanie chociażby sprężarki. Wówczas jej uruchomienie może spowodować zatarcie serca układu, czyli sprężarki klimatyzacji, a co za tym idzie będzie to wymagać sporego wydatku.
Decydując się na jazdę z uruchomioną klimatyzacją przez cały rok, przyczyniamy się do regularnego smarowania całego układu klimatyzacji, zarazem zmniejszając ryzyko wystąpienia poważnej awarii. Producenci poszczególnych elementów układów klimatyzacji radzą, aby przynajmniej raz w tygodniu uruchomić układ na około 20 minut. To w zupełności wystarczy, aby czynnik chłodniczy go zabezpieczył.
Na koniec należy pamiętać, że układ klimatyzacji skonstruowany jest w taki sposób, by w sytuacji, gdy temperatura powietrza spadnie poniżej 5 stopni Celsjusza, zadziałał mechanizm, który uniemożliwi uruchomienie układu klimatyzacji. Ma on na celu ochronę parownika, a dokładniej przeciwdziałanie jego oblodzeniu. W takim przypadku nie można panikować, że układ klimatyzacji uległ awarii, wystarczy przejechać kilka kilometrów w celu nagrzania silnika, a następnie ponownie spróbować uruchomić układ klimatyzacji.
Jazda z uruchomioną klimatyzacją w trakcie zimy nie tylko poprawia komfort oraz bezpieczeństwo podróży, ale również wiąże się ze zminimalizowaniem ryzyka wystąpienia poważnej awarii układu klimatyzacji. | Czy zimą należy uruchamiać klimatyzację w naszym pojeździe? |
Okulary przeciwsłoneczne nie tylko chronią oczy przed szkodliwym działaniem promieni UV, ale są też doskonałym uzupełnieniem stylu. Mogą dodawać charakteru i męskości. Przede wszystkim jednak komunikują, że mężczyzna decydujący się na konkretne oprawki jest świadomy swego wyglądu i dobrze się czuje w tym, co nosi. Jaki mamy wybór? Moda okularowa, na szczęście, nie podlega tak drastycznym zmianom jak to jest w przypadku innych części garderoby. Na rynku znajdziemy kilka kultowych modeli, które z przerwami królują od… kilkudziesięciu lat. Prześledźmy, o jakich modelach mowa.
Trzy klasyki w świecie okularów, które podbiły świat głównie za sprawą kultury masowej, to aviatory, wayfarery oraz clubmastery. Jako że zawojowały rynek już wiele lat temu, zdążyły przejść liczne powroty, a co za tym idzie – transformacje. Dzisiejsza branża modowa oferuje szeroki wachlarz fasonów różniących się kolorem i kształtem szkieł oraz oprawek. Każdy mężczyzna powinien znaleźć wśród nich coś dla siebie.
Aviatory – inaczej pilotki
Aviatory (lub awiatory) to chyba najstarszy model okularów przeciwsłonecznych, który na taką skalę podbił świat. A zaczęło się niewinnie. Zostały zaprojektowane przez Bausch & Lomb (późniejszy kultowy Ray-Ban) na potrzeby amerykańskich sił powietrznych w latach 30. XX wieku. Cel: ochrona oczu pilotów przed refleksami świetlnymi podczas latania na dużych wysokościach. Najbardziej klasyczny model to czarne, lustrzane pilotki.
Aviatory mają charakterystyczny, zaokrąglony kształt szkieł (przypominający łezkę), a na oprawki składają się cienkie metalowe ramki z podwójnym lub potrójnym nanoskiem (elementem osadzającym okulary na nosie). Dużą popularnością cieszyły się w latach 50., ale swój renesans przeżyły w latach 80. dzięki roli Toma Cruise’a w filmie Top Gun – od tej pory królują niezmiennie. Swoją ponadczasowość zawdzięczają uniwersalnemu kształtowi, pasującemu do wielu twarzy.
Wayfarery lub nerdy
Wayfarer, czyli druga kultowa marka wypromowana przez firmę Ray-Ban, charakteryzuje się grubszymi, bardziej zdecydowanymi oprawkami. Okulary tego typu powstały w latach 50., ale swoją największą sławę przeżywały w latach 80. dzięki filmowi The Blues Brothers, by po roku 2000 na nowo zagościć na nosach największych celebrytów w formie nerdów (ang. nerd – kujon, frajer), czyli popularnych kujonek. Wayfarery to klasyk wśród klasyków, a ich cechą charakterystyczną są wyraziste, masywne oprawki w prawie prostej linii przy łuku brwiowym, lekko zaokrąglone na dole. Wayfarery były początkiem końca ery oprawek metalowych na rzecz plastikowych.
Clubmastery
Clubmastery to lżejsza w formie wersja wayfarerów oraz kompromis między delikatnością awiatorów i nachalnością wayfarerów. Kształtem przypominają nerdy, z tym że górna oprawka nadal jest dość gruba i plastikowa, przytrzymująca jakby szkła zakończone lekko, np. metalową cienką ramką. Górna, cięższa oprawka ma imitować linię brwi, stąd okulary te znane są również jako browline glasses. Hipsterska subkultura oraz zainteresowanie stylem retro doprowadziły po roku 2010 do wielkiego powrotu clubmasterów na salony. Przyczyniła się do tego także popularność serialu Mad Men, który przywrócił inspirację modą z lat 50. i 60.
Beckhamy, lenonki, matrixy
Okulary Beckham, wypromowane przez znanego piłkarza, trochę przypominają aviatory, ponieważ większość modeli jest lustrzana, oprawiona delikatną ramką. Jednak w przeciwieństwie do pilotek składają się z jednego elementu (szkła nie są połączone ramką), stąd nazywa się je również maską. Znane na całym świecie lenonki do tej pory rządziły głównie wśród okularów korekcyjnych. Małe, o owalnym kształcie, kiedyś były domeną hippisów, a świat zwariował na ich punkcie w szczycie sławy The Beatles. Swoje zastosowanie znalazły również w okularach przeciwsłonecznych, głównie w stylizacjach hipsterskich – do ich promocji przyczynił się chociażby Ozzy Osbourne. Inny celebryta, Keanu Reeves, wypromował czarne, węższe, zabudowane ze wszystkich stron okulary, tzw. matrixy, nazywane na cześć filmu Matrix.
Co dla kogo?
Przy doborze okularów przeciwsłonecznych rządzi jedna naczelna zasada – kształt okularów powinien być inny niż kształt twarzy. Przy mocnych rysach dobieramy oprawki delikatniejsze, jeśli natomiast chcemy dodać twarzy charakteru, a także przy twarzy okrągłej, wybieramy oprawki zdecydowane, grube, kanciaste. Jeśli okulary to stały element naszej garderoby i dzięki nim uzupełniamy stylizację, możemy zdecydować się na któryś z klasycznych modeli w ciekawym kolorze oprawek. Producenci poszaleli w tym zakresie i w tej chwili na rynku możemy dostać praktycznie każdy kolor oprawek i szkieł oraz szkła z soczewkami z refleksem, lustrzane, cieniowane itp.
Przeciwsłoneczne okulary sportowe
Jeśli okulary przeciwsłoneczne to mniej element garderoby, a bardziej praktyczny gadżet przy aktywnym trybie życia, możemy zdecydować się na okulary sportowe. Do wyboru mamy szkła z powłoką polaryzacyjną, lustrzaną i antyrefleksową. Okulary polaryzacyjne nie tylko posiadają filtry chroniące przed promieniowaniem UVA i UVB, ale także niwelują ostre światło odbijające się od jasnych powierzchni, uszkadzające gałkę oczną. Okulary takie gwarantują lepszy kontrast i nie przekłamują kolorów. Powłoka lustrzana chroni przed promieniowaniem czerwonym (IR) i stosowana jest w okularach do warunków pustynnych i wysokogórskich. Okulary z antyrefleksem natomiast ograniczają dopływ szkodliwych refleksów świetlnych do oka, ale nie zmieniają kontrastu i kolorów. W przypadku okularów sportowych zwracamy uwagę na komfort noszenia (nanoski, zauszniki, osłonki boczne) oraz materiał oprawek – wśród okularów sportowych dominują oprawki poliwęglanowe. | Okulary przeciwsłoneczne dla niego – jakie wybrać? |
Wydawać by się mogło, że w XXI wieku potrafimy rozmawiać o wszystkim, a tematy tabu są coraz rzadsze. Nieprzerwanie jednak pojawia się nieśmiertelne „dawniej tak nie było” – albo jeszcze lepiej: „przed wojną ludzie byli porządniejsi”. Czy aby na pewno? Niewygodna prawda
To nie jest pierwszy raz, kiedy Kamil Janicki odsłania przed czytelnikiem sekrety minionych epok. I trzeba przyznać, że tym razem nie jest to specjalnie miła ani lekka lektura. „Epoka milczenia” podejmuje bowiem dość nieprzyjemne tematy. Jeszcze mniej przyjazne okazuje się podejście społeczeństwa z międzywojnia. Już w tekście otwarcia mamy do czynienia z pozornie zwykłym porwaniem dziecka. Wydaje się, że pobudki sprawców są głównie finansowe i może odrobinę polityczne. Dopiero kiedy udało się odzyskać dziewczynkę, światło dzienne ujrzała okropna prawda. Ujawniły ją badania, które wykazały, że ofiara została zarażona chorobą weneryczną. Porywacz nie przyznawał się do niczego więcej niż uprowadzenie. A to dopiero początek.
W dalszej części książki czytelnik zapozna się z dużo większym asortymentem przestępstw seksualnych, które bagatelizowano lub ignorowano publicznie, a czasem wręcz starano się zrzucić odpowiedzialność na ofiarę. Janicki przedstawia historie, w których pasażerka podróżująca bez ważnego biletu zostaje zgwałcona i pobita, służąca przyjmowana do pracy jest wprost pytana o choroby weneryczne, by „nie zaraziła panicza”. No i jest jeszcze sprawa wykorzystywania dzieci.
Prasa i to, co siedzi w nas
To nie jest tak, że ówczesne władze nie próbowały nic zrobić ze zgłoszonymi przestępstwami. Czasem jednak ich starania zdecydowanie pogarszały sytuację, zamiast ją naprawić. Tak było między innymi z gwałtami, kiedy to sądy ogłosiły, że wszelkie postępowanie w takich przypadkach będzie podejmowane na wniosek poszkodowanej. Doprowadzało to do nowych porcji upokorzenia, bo to kobieta musiała udowodnić, że do czynu doszło wbrew jej woli, a ryzykowała oskarżenie o zniesławienie. Niewdzięczną rolę w takich wydarzeniach pełniła również prasa, która posuwała się często do ich relacjonowania w sposób żartobliwy i umniejszający. Można było odnieść wrażenie, że czytelnicy tego właśnie chcieli.
Ostatnia książka Kamila Janickiego różni się od jego wcześniejszych. Sekrety, które zdradzał wcześniej, powodowały uśmiech na twarzy. Tym razem najsilniejsze uczucia to złość i bezradność. Czasem są one tak potężne, że chciałoby się rzucić książką o ścianę. Warto jednak przeczytać ją do końca. Efekty skrupulatnej pracy autora prawdopodobnie dadzą czytelnikowi wiele powodów do myślenia na temat wiedzy historycznej, a może i pozwolą się zastanowić nad własnymi reakcjami na podobne wiadomości. Tak czy inaczej po lekturze tej książki pomyślicie dwa razy, zanim powiecie, że „dawniej było lepiej”.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Epoka milczenia” Kamil Janicki – recenzja |
Zasada jest prosta: dobry żeglarski śpiwór to taki, w którym będzie nam ciepło i sucho niezależnie od pogody. Początkujący żeglarz nie wyda na niego więcej niż 100 zł. Doświadczeni żeglarze, zarówno z małych jachtów, jak i pełnomorskich żaglowców, mają ulubione modele, dostosowane do indywidualnych potrzeb i upodobań. Ale jaki sprzęt mają wybrać osoby, które dopiero rozpoczynają karierę wilków morskich i niezbyt dobrze wiedzą, jakie wyzwania czekają na nie pod żaglami? Warto zadać kilka pytań osobom obytym z tematem. Będzie bardzo zimo czy ciepło? Śpiwór będzie narażony na wilgoć czy nie? Wybrać krępującą ruchy ciepłą mumię czy prostokąt? Potrzebuję śpiwora na próbę czy na lata? Pojedynczy, podwójny czy kompatybilny? Z kołnierzem, kapturem i podpinką czy prosty? Z ociepliną puchową czy syntetyczną?
Żaglówka czy żaglowiec?
To rozróżnienie wydaje się oczywiste. Inne warunki panują na łódeczce prującej wody Jezioraka, a inne na STS Fryderyk Chopin.
Jeśli mamy być załogantami na pełnomorskim ogrzewanym statku, możemy się zdecydować na śpiwór zapewniający ciepło w temp. do 10°C. Jeśli pozostanie przez cały rejs w koi, warto wziąć pod uwagę prostokątny puchowy, z polarową wkładką, bardzo przyjemny w użytkowaniu. Dlaczego nie tzw. mumia? Bo na żaglowcu długie godziny spędza się w przechyle i rozstawione w śpiworze nogi zapobiegają turlaniu się po łóżku.
Śpiwór Seeb Hi-Tec. Prostokątny. Gwarantuje komfort w temp. od 6 do 15°C. Warstwę zewnętrzną tworzy poliester 190T, przepuszczający parę wodną na zewnątrz, ale niedopuszczający do zawilgocenia ociepliny. Wypełnienie wykonano z włókien syntetycznych w pełni hipoalergicznych, bez dodatków organicznych, przepuszczających parę wodną na zewnątrz. Warstwa wewnętrzna jest uszyta z miłej w dotyku mikrofibry. Całość waży 1 kg. Cena: ok. 45 zł.
Ale doświadczenie uczy, że noce nie zawsze spędza się w koi. Pełni się wachty, np. stoi „na oku”. Czasami za zgodą oficera można się na chwilę zdrzemnąć. Nikt przytomny nie biega wówczas pod pokład, ale otula się tym, co jest pod ręką, i kładzie na pokładzie, w najbliższym zacisznym zakątku. Dlatego warto zabrać ze sobą w rejs kilka „dyżurnych” syntetycznych, bardzo ciepłych śpiworów. W tym wypadku im niższe oznaczenie temperatury komfortu, tym lepiej. Optymalny jest model z ociepliną o włóknach pokrytych wodoodporną warstwą, by grzały nawet wtedy, kiedy jest lekko zawilgocony. Niestety ceny takich śpiworów sięgają kilkuset złotych.
Na Mazurach
Klimat na polskich jeziorach jest przychylny dla żeglarzy. Poza ekstremalnymi zjawiskami, takimi jak biały szkwał, pogoda jest w miarę przewidywalna. Dlatego zdania doświadczonych żeglarzy na temat śpiworów idealnych na mazurskie rejsy bardzo się różnią.
Przede wszystkim chodzi o cenę. Jedni preferują droższy sprzęt, który ma im posłużyć przez wiele lat, inni kupują najtańszy, „do szlajania” po pokładzie, przy ognisku itp. Po rejsie oceniają, czy nadaje się jeszcze do użytku. Jeśli nie, rozstają się z nim bez żalu.
Jedni żeglarze wolą nawet zmarznąć, ale nie lubią towarzystwa w śpiworze, dlatego nie w głowie im zwracanie uwagi, czy ich śpiwór da się spiąć z drugim. Inni, szczególnie żeglujące pary, lubią się w nocy przytulić, dlatego kupują modele kompatybilne, dające się spiąć. Jedni wolą mumie, inni przestrzeń prostokątnych „worków”.
Co do jednego panuje zgodność – nawet na wakacyjne rejsy po polskich jeziorach warto zaopatrzyć się w śpiwór o temperaturze komfortowej w granicach 5–10°C, który ma pokrycie zewnętrzne bardzo dobrej jakości (lekkie, gęste, by nie przepuszczało wody, oddychające, by przepuszczało parę z ciała na zewnątrz) z podpinką. Jeśli jest gorąco, śpiwór można rozpiąć i używać jak kołdrę. Raczej preferowane są modele z wypełnieniem syntetycznym i syntetyczną podpinką, gdyż łatwiej je wysuszyć. Puchowe wybierane są wtedy, gdy załoganci mają pewność, że nie będą narażone na wilgoć.
Abarqs M250. Śpiwór typu mumia. Dostępny w trzech kolorach. Wypełniony puszystą ociepliną ze spiralnie skręconych włókien poliestrowych o przekroju rurkowym, które zatrzymują powietrze. Ma dobre parametry izotermiczne. Idealnie nadaje się na biwak, wakacje i wypady z rodziną w temperaturze ok. 9°C. Wypełnienie nie chłonie wilgoci, jest antyalergiczne, szybko schnące, lekkie. Zachowuje właściwości ocieplające nawet w wilgotnym otoczeniu warunkach. Cena: ok. 45 zł.
Outhorn Wild Tiger. Świetnie nadaje się do łączenia z drugim śpiworem w jeden. To połączenie śpiwora typu kołdra z mumią. Zamek rozpina się na całej długości dwóch boków, po rozpięciu można zrobić z niego standardową kołdrę. Charakteryzuje się świetną odpornością na zawilgocenie i przepuszczaniem na zewnątrz pary wodnej, wysoką jakością wykonania. Dzięki temu sprawdza się nawet do temperatury 0°C. Waży 1,2 kg. Cena: ok. 80 zł.
Dla zmarzluchów
Jeśli nie jesteśmy pewni, co mamy wybrać, zerknijmy również na sprzęt przeznaczony dla wędkarzy. Te modele często łączą dwie najbardziej pożądane cechy śpiwora dla żeglarza – ochronę przed wilgocią i chłodem. Przecież wędkarze to urodzeni „kanapowcy”, którzy nie pozwolą zrobić sobie krzywdy…
Baits Phantom Ex 5 Season. Całoroczny, odpowiedni na niską temperaturę. Wyposażony w wyjmowaną poduszkę. Antypoślizgowy system utrzymuje go stabilnie na łóżku. Doszczelnienie dolnej części. W górnej części wewnętrzna kurtyna utrzymująca ciepło. Można go prać w pralce. Cena: ok. 500 zł.
Kupując śpiwór na rejs, pamiętajmy, że odczuwanie chłodu zależy nie tylko od temperatury i wilgotności, ale i od naszego samopoczucia, poziomu zmęczenia, niedospania. Dlatego na wszelki wypadek wybierzmy model nieco cieplejszy. Wówczas na pewno w nocy nie zmarzniemy. | Śpiwór dla żeglarza. Jaki wybrać? |
W 2018 roku projektanci wnętrz dalej dają wyraz swojej fascynacji naturą, szczególnie florą. W tym sezonie jednak wzór drobnej łączki znany z poprzednich lat zastąpiony zostaje przez duże kwiaty, najchętniej wykorzystywane w formie efektownych akcentów. Drobne, romantyczne kwiaty popularne w zeszłych sezonach pasują do bardziej klasycznych wnętrz. Nadają pomieszczeniu stylu retro, który nie zawsze jest pożądany. Dla tych spragnionych bardziej nowoczesnej alternatywy pojawił się wymarzony trend: duże kwiaty i rośliny, najlepiej jak rodem z holenderskiej martwej natury – albo wprost z nowoczesnego studia graficznego.
Jak wykorzystać duże wzory kwiatowe?
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Kwiaty to ryzykowny wzór – mnogość barw i kształtów może optycznie pomniejszyć pomieszczenie, przytłoczyć je albo niepotrzebnie nadać mu nieco staromodny wygląd. Duże kwiaty zmniejszają to ryzyko. Warto jednak korzystać z nich głównie w formie kontrastowych akcentów, np. pokryć jedną ścianę pomieszczenia kwiatową tapetą, a resztę ścian pozostawić w jednolitym, neutralnym kolorze dobranym tak, aby jak najlepiej eksponować towarzyszący mu wzór.
Z tapet i materiałów w kwieciste, nowoczesne wzory słynie m.in. fińska firma Marimekko. W roli akcentów sprawdzą się też wszelkiego rodzaju dodatki, które będą stanowić atrakcyjną wizualnie wzorzystą plamę koloru, dzięki czemu dopełnią stonowane pomieszczenie. Mogą to być pojedyncze meble, np. kanapy lub fotele obite kwiatową tkaniną, ale też poduszki, dywaniki, zasłony, a nawet naklejki naścienne.
Kuchnię i jadalnię ożywią naczynia zdobione wzorem kwiatowym czy obrus rozłożony na stole. W sypialni można zdecydować się na kwiatową pościel lub obicie wzorzystym materiałem np. zagłówka łóżka. Wolną przestrzeń na ścianie można też ozdobić obrazem lub plakatem z motywem kwiatów. Tym, którzy lubią rękodzieło, może też przypaść do gustu własnoręczne rozwiązanie – wystarczy ususzyć wybrane kwiaty i oprawić je w ładne ramki i passe-partout. Własne obrazy kwiatowe można też wykonać, oprawiając w ramy ozdobny papier, tapetę lub materiał.
Wariacje na temat motywu kwiatowego
Kwiaty w tym sezonie mogą być nie tylko duże, ale też utrzymane w głębokich, odważnych kolorach i nowatorskie w kształcie. Poza nawiązaniami do klasycznego malarstwa, dużą popularnością wśród projektantów cieszą się też graficzne, nowoczesne formy, często uproszczone, przypominające np. rysunek tuszem. Punktem wyjścia są najczęściej kształty róż, lilii i tulipanów, ale pojawiają się też mniej oczywiste opcje, takie jak, np. maki.
Wnętrza inspirowane naturą
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Duże motywy kwiatową wpisują się w coraz bardziej popularny trend fascynacji motywami florystycznymi w dekoracji wnętrz. Wiąże się to, zarówno z wykorzystaniem we wzornictwie typowych dla różnorodnej flory wzorów i kolorów, ale też z coraz częstszą obecnością w mieszkaniu prawdziwych roślin. Projektanci, nieraz już na etapie planowania pomieszczenia, przewidują, jakie konkretnie rośliny będą stały i gdzie. W mieszkaniach królują już nie tylko ozdobne kwiaty, jak orchidee czy skrzydłokwiaty, ale też rośliny o dużych, soczyście zielonych liściach, takie jak monstera czy sansiewieria. Stąd też popularność, zarówno ciemnej, jak i oliwkowej zieleni jako kolorów czy motywu egzotycznych liści, wzorowanych np. na liściach bananowca lub palmy. Do łask wracają też wiklinowe i ratanowe meble.
Duże motywy kwiatowe to odważny wzór, który z pewnością ożywi pomieszczenie i szybko stanie się głównym elementem jego wystroju. Odpowiednio wykorzystany będzie pasował nawet do nowoczesnego wnętrza o zdecydowanym charakterze. | Trendy wnętrzarskie w roku 2018: duże kwiaty |
Dobór odpowiedniego kleju do rodzaju podłoża może nastręczać problemów. Skąd mamy wiedzieć, że klej, który wybraliśmy na pewno spełni nasze oczekiwania? Co oznacza kod na opakowaniu? Jakie czynniki wziąć pod uwagę przy wyborze kleju do płytek? Postaramy się rozwiać wasze wątpliwości. Klej do płytek powinien być dobierany w zależności od podłoża. Czy to jedyny czynnik? Niestety nie. Musimy jeszcze określić wielkość płytek. Jeżeli przykładowo chcemy położyć duże kafle na podłodze, powinniśmy zastosować klej do płytek charakteryzujący się dużą zdolnością do odkształceń. Kleje o takim przeznaczeniu mają płynniejszą konsystencję, dzięki czemu wypełniają całą przestrzeń pod kaflem. Jest to konieczne ze względu na duże naprężenia, jakie działają na płytki. To tylko jeden z czynników, a jest ich dużo więcej.
Dobór kleju do temperatury
Nie bez znaczenia jest temperatura, w jakiej będziemy układać kafle. W gorące dni najlepiej zastosować zaprawę klejącą o wydłużonym czasie schnięcia. W dni chłodne zalecane jest stosowanie kleju szybkowiążącego.
Pion czy poziom?
Innym istotnym czynnikiem jest to czy płytki kładziemy na podłodze, czy na ścianie. Jakie to ma znaczenie? Chodzi o obciążenia mechaniczne, na jakie narażone są nasze kafelki. Dużo większe obciążenia muszą znosić płytki znajdujące się na podłodze. W przypadku miejsc narażonych na obciążenia mechaniczne najlepiej stosować zaprawę wysokoodkształcalną.
Na zewnątrz czy wewnątrz?
Ważnym punktem podczas wyboru kleju jest odpowiedź na pytanie czy będziemy pracowali w pomieszczeniu, czy też na zewnątrz? Jeżeli nasze płytki narażone są na działanie warunków atmosferycznych, zastosujmy zaprawę mrozoodporną. W pomieszczeniach takich jak łazienka, kuchnia warto stosować klej wodoodporny.
Rodzaj płytki ma znaczenie
Nie sposób wymienić wszystkich materiałów, z jakich producenci wytwarzają kafle. Należy jednak ocenić stopień, w jakim płytka podatna jest na nasiąkliwość. Źle dobrana zaprawa klejąca może spowodować powstawanie brzydkich przebarwień. Podczas przygotowania zaprawy pamiętajmy o ścisłym trzymaniu się podanych proporcji. Zbyt duża ilość wody może obniżyć skuteczność kleju.
Rozszyfrować klej
Kiedy spojrzymy na opakowanie kleju, znajdziemy tam dziwną kombinację liter i cyfr. Co one oznaczają?
Pierwsza litera oznacza typ kleju:
C – cementowy,
D – dyspersyjny,
R – na bazie żywic.
Cyfra oznacza klasę przyczepności kleju:
1 – klej zwykły, normalne tempo wiązania,
2 – klej o mocniejszym działaniu.
Ostatnia pozycja w kodzie wyrażona jest literą:
E – wydłużony czas, w którym od nałożenia kleju na podłoże możliwe jest naklejenie płytki,
F – klej szybkowiążący,
T – klej o wolniejszym wiązaniu.
Inny podział zapraw klejowych:
cienkowarstwowe (2-5 mm),
średniowarstwowe (4-20 mm),
grubowarstwowe (>2 cm).
Jeżeli pracujemy na równym, dobrze oczyszczonym podłożu, zalecane jest stosowanie zapraw cienkowarstwowych. Kleje średniowarstwowe oraz grubowarstwowe stosuje się na podłożach o nierównej fakturze. Zwróćmy uwagę na informacje odnośnie zużycia kleju. Taka informacja powinna znajdować się na opakowaniu.
Dobór kleju – decyzja warta przemyślenia
Jak widać dobór odpowiedniego kleju nie jest łatwy. Wpływ na to ma bardzo wiele czynników, które należy wziąć pod uwagę. Pamiętajmy, że oprócz doboru odpowiedniego kleju istotne jest także jego prawidłowe użycie, zgodne z zaleceniami producenta. Mimo że wybór właściwej zaprawy wymaga czasu, warto go poświęcić, aby praca przy układaniu płytek nie była uciążliwa. | Dobieramy klej do płytek |
Końcówka wiosny to idealny moment na rozpoczęcie sezonu windsurfingowego. Również w Polsce! Podpowiadamy, co powinnaś zabrać ze sobą na taki wyjazd. Windsurfing, czyli pływanie na desce z żaglem, to nie tylko bardzo efektowny (i wymagający nie lada umiejętności!) sport. To również cała filozofia bycia surferem i związany z tym styl życia mający swoje odbicie również w modzie.
O ile męska stylizacja na surfera jest dość prosta (wystarczą wzorzyste bermudy, kolorowy T-shirt i japonki), to dziewczyny, jak zwykle, muszą włożyć w taki look trochę więcej przygotowań.
Styl surferski – co to takiego?
Surfing kojarzy się nam nieodłącznie z latem, słoneczną pogodą, morską bryzą i niekończącymi się wakacjami. Nic więc dziwnego, że styl dziewczyny-surferki odzwierciedla te wyobrażenia w stu procentach. Ma być kolorowo, luźno i swobodnie, ale jednocześnie bardzo sexy. Surferki chętnie odsłaniają swoje smukłe, wysportowane ciała i opaloną dzięki godzinom spędzonym na plaży skórę.
Krótkie szorty, kuse bikini, kolorowe T-shirty – to coś, z czym zwykle kojarzymy modę à la surfer.
Styl surferski nie korzysta z trendów wyznaczanych przez projektantów największych marek, choć oni sami często się tym lifestyle’em inspirują, czerpiąc z niego pełnymi garściami. Niedawno nawet samo Chanel wypuściło na rynek serię… luksusowych desek do pływania. Prawdziwym surferkom nie w głowie jednak śledzenie pokazów mody, szczególnie w czasie przygotowań do kolejnego sezonu spędzonego w Chałupach – co nie oznacza, że nie są one stylowe!
Moda w surferskim stylu jest przede wszystkim kolorowa – im bardziej, tym lepiej. Neonowe odcienie zieleni i żółci łączymy z intensywnym błękitem, kobaltem czy czerwienią, tak by wyróżnić się z tłumu (i być dobrze widoczną na plaży!).
Walizka surferki – co musi się w niej znaleźć?
Przygotowując się do wyjazdu nad morze, warto pamiętać, że większość surferów spędza sezon w warunkach dalece odległych od luksusowych hoteli i turystycznych kurortów. Tu śpi się pod namiotami, ewentualnie w kamperach lub vanach. A to oznacza jedno: na wyjazd trzeba zapakować wyłącznie to, co absolutnie jest nam potrzebne.
Najważniejszy jest oczywiście sprzęt do pływania: deska, żagiel, odpowiednie buty. Poza nimi warto wybrać dobrej jakości piankę, najlepiej wykonaną z neoprenu. To materiał, który praktycznie nie przepuszcza wody i spowalnia proces wychładzania się organizmu. Choć moda ma tu znaczenie drugoplanowe, to w sieci można znaleźć pianki, które zapewnią ci nie tylko komfort, ale w dodatku zachwycą wzorami i kolorami.
Z neoprenu szyje się już również zwykłe kostiumy kąpielowe – materiał ten doskonale bowiem dopasowuje się do ciała, jest lekki, a przy okazji maskuje mankamenty sylwetki.
box:offerCarousel
Co jeszcze, poza pianką, powinno znaleźć się w walizce surferki? Przede wszystkim kilka kostiumów kąpielowych, kolorowe T-shirty i spodenki – niezmiennie modne pozostają jeansowe szorty (w tym roku szczególnie popularne są te z wysokim stanem) i wzorzyste bermudy.
Nie zapomnij również o klapkach (najlepiej takich wykonanych z pianki), ciepłej bluzie i chroniącej przed przeszywającą morską bryzą kurtce wiatrówce.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Surferzy i surferki mają swoje ulubione marki, których produkty dopasowane są do ich potrzeb i świetnie wpisują się w ten styl. To znane i popularne również u nas brandy, takie jak Roxy, Billabong, Quicksilver czy O’Neill, które mają w swojej ofercie nie tylko kostiumy kąpielowe i pianki, ale również koszulki, krótkie spodenki czy klapki. Produkty dla surferów tych marek często nie należą jednak do najtańszych, więc warto łączyć je z propozycjami z sieciówek lub tym, co znajdziecie w internecie.
Styl surferski to odzwierciedlenie wyjątkowej życiowej filozofii. Kojarzy się z pozbawioną trosk młodością i wiecznymi wakacjami. Jednocześnie jednak surferki muszą pamiętać o swoim komforcie i bezpieczeństwie, by po powrocie z wakacyjnych wojaży mieć z tego okresu tylko same dobre wspomnienia. | Trendy 2017 – strój dla surferki |
Kurtka jeansowa to zdecydowanie faworyt wśród modnych okryć wierzchnich na sezon jesień-zima. Odnajdzie się nie tylko w letnich stylizacjach, ale również w towarzystwie ciepłych, bawełnianych bluz z kapturem, jak i długich spodni jeansowych. Szukasz sprawdzonych inspiracji? Koniecznie sprawdź poniższe propozycje. Masz dosyć nudnych stylizacji szkolnych, które opierają się na połączeniu basicowego t-shirtu, dzianinowych joggerów i sportowej „góry”? Z naszą pomocą uda ci się stworzyć efektowne zestawy dla swojego malucha, które bez wątpienia uprzyjemnią każde wyjście do szkoły.
Skórzane trampki
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Kurtka jeansowa w niebieskim kolorze to klasyk, który bez dwóch zdań powinien wisieć w szafie każdego chłopca – niezależnie od tego, czy ten na co dzień preferuje sportowe, czy casualowe stylizacje. To wyjątkowo uniwersalny element odzieży i pasuje niemal do każdego stroju. Tym razem jednak przedstawiamy wariant szkolny, gdzie podstawę stanowią spodnie jeansowe. Jeśli zdecydujesz się na kurtkę z dodatkiem wzorów, warto wybrać gładki model spodni, najlepiej w kontrastującym odcieniu – mocny granat w tym przypadku sprawdzi się idealnie. Ten denimowy duet koniecznie dopełnij klasycznym t-shirtem i skórzanymi trampkami. Kolorystyka zależy tylko od osobistych preferencji malucha. Jeans ma to do siebie, że świetnie współgra zarówno z neonowymi, jak i pastelowymi dodatkami.
Granatowe sneakersy
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Nie od dziś wiadomo, że kurtka jeansowa ma wiele odsłon. Tym razem, zamiast tej klasycznej, pojawia się w formie bomberki ze ściągaczami, która cieszy się szczególnie dużą popularnością wśród dzieci. Może być zasuwana na suwak lub zapinana na guziki, a także w wersji z kapturem lub bez. Zastanawiasz się, z jakimi elementami odzieży kurtka jeansowa w granatowym kolorze stworzy niepowtarzalny zestaw? Bez wątpienia będą to czerwone spodnie materiałowe i basicowy t-shirt w białym kolorze. Jest to jeden z tych duetów, który przypadnie do gustu niemal każdemu chłopcu. A jeśli dodatkowo zostanie dopełniony sneakersami, dopasowanymi także pod kątem kolorystycznym, nie będzie miał sobie równych.
Bawełniane joggery
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Sportowe zestawy w wielu przypadkach opierają się na nudnych, szablonowych połączeniach odzieży. Zazwyczaj są to bluza z kapturem, bawełniane joggery, trampki na rzepy lub sneakersy i, w zależności od pory roku, dopasowana pod kątem ocieplenia odzież wierzchnia. Z pewnością jest to jeden z najwygodniejszych zestawów dla malucha, ale warto go raz na jakiś czas uzupełniać o inne dodatki. Tym razem w wersji z kurtką jeansową, która wyjątkowo dobrze sprawdza się w takich stylizacjach. W zależności od doboru dresów można zdecydować się na gładki model lub też nieco zaszaleć, wybierając kurtkę z przetarciami, haftami lub innymi, oryginalnymi aplikacjami. Na rynku dostępnych jest wiele ciekawych wzorów, dlatego z pewnością każdy maluch znajdzie coś dla siebie.
Kurtka jeansowa to niezbędnik szkolnych stylizacji. Jeśli nie masz pomysłów na wykorzystanie jej w zestawach dla swojego malucha, koniecznie weź pod uwagę powyższe propozycje. Wśród nich znajdzie się coś zarówno dla fanów sportowych, jak i casualowych połączeń. Jak widać, możliwości jest naprawdę wiele, a wybór zależy od waszych upodobań. | Kurtka jeansowa, niezbędnik szkolnych stylizacji – jak ją nosić? Trzy stylizacje dla chłopca |
Jeszcze niedawno port USB w radiu samochodowym był dodatkiem ekskluzywnym i umieszczanym tylko w drogich produktach. Teraz sytuacja zmieniła się diametralnie. W sklepach ze sprzętem elektronicznym można kupić radio samochodowe z USB już za 70 zł! Jednak ważne, aby podłączyć mały, praktyczny pendrive, bo inaczej w szybki sposób możemy go zniszczyć. Jak? Otóż pasażer na pewno prędzej czy później trąci go kolanem i ułamie. Znam to z autopsji… Dlatego przygotowałem zestawienie małych i praktycznych pendrive’ów, które charakteryzują się dużą pojemnością i niewielką konstrukcją. Dzięki temu będą służyć w radiu samochodowym przez wiele lat. Co ważne, za taki sprzęt nie trzeba płacić dużych pieniędzy, a dosłownie od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych. Jeśli zdecydujemy się na wersję 8 GB, to cena każdej propozycji z zestawienia wyniesie około 20 zł.
Toshiba Hayabusa
To cała seria pendrive’ów od marki Toshiba. Produkt oferowany jest w różnych pojemnościach – od 8 GB do 64 GB. Na szczęście liczba wbudowanych gigabajtów w żaden sposób nie wpływa na wielkość konstrukcji. A jest ona idealna do zamontowania w samochodzie. Oczywiście istnieją praktyczniejsze rozwiązania, ale ten sprzęt na pewno się sprawdzi. Niewielka obudowa Toshiba Hayabusa nie powinna być zahaczona kolanem przez pasażera. Prędkość zapisu oraz odczytu danych zależna jest od danej konfiguracji pendrive’a. Do wyboru mamy kilka kolorów, m.in. biały i niebieski.
box:offerCarousel
Goodram Piccolo
Jest to idealny pendrive do zamontowania w radiu samochodowym. Jego konstrukcja jest takiej wielkości jak czytnik Bluetooth do myszki komputerowej, czyli urządzenie będzie ledwo widoczne. Z kolei waga wynosi zaledwie 3 g. Prędkość odczytu i zapisu danych zależna jest od konfiguracji sprzętowej. Klient do wyboru ma pendrive Goodram Piccolo z pamięcią 4 GB, 8 GB, 16 GB oraz 32 GB. Za wersję 8 GB trzeba zapłacić 22 zł z przesyłką.
box:offerCarousel
SanDisk Cruzer Fit
Kolejny niewielki pendrive, który z powodzeniem może służyć w samochodzie jako potencjalne źródło muzyki - SanDisk Cruzer Fit, dostępny jest w kilku wersjach: 8 GB, 16 GB, 32 GB oraz 64 GB. Producent oferuje pendrive z portem USB 2.0 lub 3.0 (w zależności od konfiguracji). Dane zapisane w pamięci można zabezpieczyć za pomocą hasła dzięki oprogramowaniu SanDisk® SecureAccess™. SanDisk Cruzer Fit 8 GB wyceniono na 40 zł z przesyłką. Zdecydowanie bardziej opłaca się spojrzeć na model 16 GB.
SanDisk Ultra Fit
Firma SanDisk w swojej ofercie ma co najmniej dwa pendrive’y, które można umieścić w tym zestawieniu. I drugim takim modelem jest SanDisk Ultra Fit. Jego mała konstrukcja również nie jest narażona na przypadkowe uszkodzenie przez pasażera. Najmniejsza pojemność to 8 GB, a najwyższa to aż 128 GB. SanDisk Ultra Fit jest droższym rozwiązaniem niż SanDisk Cruzer Fit, ale można go również wykorzystać w sprzętach sieciowych.
box:offerCarousel
Leef Ice
Pendrive, który wygląda naprawdę bardzo pięknie i może się podobać, choć o gustach się nie dyskutuje. Leef Ice wykonano z anodyzowanego aluminium i materiału metaakrylowego na bazie żywicy. Po podłączeniu pendrive’a uruchamia się wbudowana dioda LED, która świeci lekko i stylowo. Obudowa jest odporna na działanie wody, wstrząsów i pyłu. Choć w samochodzie nam się to nie przyda, to jednak możemy być pewni, że byle jaki czynnik atmosferyczny nie spowoduje, że utracimy dane. Wersja 16 GB kosztuje 29 zł.
Kingston DTSE9
Pendrive, który z powodzeniem można przenosić wraz z kluczami, a to dzięki specjalnemu oczku na drugim końcu obudowy. W żadnym wypadku nie przeszkadza to w zamontowaniu modelu Kingston DTSE9 w radiu samochodowym. Metalowa konstrukcja zabezpiecza przed przypadkowym uszkodzeniem i utratą danych, w tym przypadku muzyki. Klient do wyboru ma kilka wersji produktu Kingstona – od 8 GB do 128 GB. Za egzemplarz z 8 GB trzeba zapłacić 20 zł.
Kingston DataTraveler Micro
Firma Kingston w zestawieniu ma również drugiego przedstawiciela. Pendrive Kingston DataTraveler Micro może pochwalić się małą konstrukcją oraz dużą wydajnością. Obudowa została wykonana z aluminium, dzięki czemu nie powinien się tak łatwo uszkodzić. Urządzenie można kupić w wersji od 8 GB do 128 GB. Kingston DataTraveler Micro 8 GB wyceniono na około 20 zł.
box:offerCarousel
Mały pendrive do radia samochodowego
Ja od lat korzystam z pendrive’a w moim radiu i jestem z tego rozwiązania bardzo zadowolony. W każdej chwili bez większych problemów mogę wymienić moją bibliotekę muzyczną. Gwarantuję, że kto raz skorzysta z pendrive’a w radiu samochodowym, na pewno już nie będzie chciał używać płyt CD. Podłączenie USB jest po prostu o wiele praktyczniejsze. | Jaki pendrive do radia samochodowego? Przegląd małych i praktycznych |
Czysta podłoga w domu, w którym są dzieci oraz czworonożni przyjaciele, to prawdziwy luksus. Nikt z nas nie ma tyle czasu ani zapewne ochoty na to, aby nieustannie biegać po domu ze ścierką i wycierać każde pojawiające się na podłodze zabrudzenie. Istnieją jednak sposoby na to, aby utrzymać podłogę czystą dłużej i skuteczniej. Podstawa to wybór odpowiedniego mopa, który pomoże nam w domowych porządkach. Do wyboru mamy mopy płaskie, sznurkowe, obrotowe, a także parowe. Decydując się na zakup jednego z nich, warto rozważyć wszelkie za i przeciw, a także zastanowić się, który z nich sprawdzi się w naszym domu.
Mop płaski
Ten rodzaj mopa z pewnością sprawdzi się podczas mycia większych pomieszczeń. Dzięki szerokiej i płaskiej powierzchni z łatwością usuniemy zabrudzenia z całej podłogi i nie namęczymy się przy tym zbytnio. Warto zwrócić uwagę na to, z czego wykonana jest końcówka czyszcząca. Jeśli z bawełny, to będzie miała bardzo dobre właściwości wchłaniające wodę i inne zanieczyszczenia. Jeśli natomiast z wiskozy, to możemy mieć pewność, że nie zostawi nam niechcianych kłaczków na panelach. Co więcej, szybko wyschnie, a dodatkowo nie wchłonie żadnych zapachów.
box:offerCarousel
Mop sznurkowy
Mopem sznurkowym z powodzeniem usuniemy zabrudzenia z mniejszych powierzchni, również takich o nieregularnych kształtach. Mniejsza końcówka czyszcząca pozwala na precyzyjniejsze ruchy, zwłaszcza w trudno dostępnych miejscach, w których często zbiera się kurz. Wybierając mopa sznurkowego, warto również zwrócić uwagę na to, z czego wykonane są włókna czyszczące. Najlepsze będą te z bawełny, ponieważ wchłoną sporą ilość wody, a co za tym idzie nie pozostawią mokrych śladów na podłodze.
box:offerCarousel
Mop obrotowy/rotacyjny
To mop wyposażony w wiadro, które posiada mechanizm służący do odwirowania nadmiaru wody. W większości przypadków uruchamiamy go za pomocą specjalnego pedału. Na rynku znajdziemy również takie modele, w których mechanizm ten działa w wyniku nacisku drążka z końcówką czyszczącą. Dzięki odwirowaniu wody możemy dokładnie umyć podłogę, nie pozostawiając smug i zacieków. Decydując się na mopa rotacyjnego, szczególną uwagę zwróćmy na stabilność wiadra z systemem rotacyjnym. Nie chcielibyśmy przecież, aby podczas wirowania woda wylała nam się na podłogę.
box:offerCarousel
Mop parowy
Jednym z najbardziej nowoczesnych rozwiązań jestmop parowy. Dzięki wysokiej temperaturze, którą generuje, mamy pewność, że wszystkie drobnoustroje i zarazki znajdujące się na naszej podłodze dłużej na niej nie pozostaną. Jest to dość wygodne rozwiązanie, ponieważ nie wymaga od nas dostosowywania detergentów do różnego rodzaju podłóg znajdujących się w naszym domu. W większości przypadków są to panele, parkiet, glazura lub gres. Dzięki zastosowaniu pary, umyjemy je wszystkie jednakowo dokładnie. Do rozpoczęcia sprzątania wystarczy uzupełnić zbiornik odpowiednią wodą destylowaną lub demineralizowaną – zwykła kranowa zawiera zbyt wiele kamienia.
box:offerCarousel
Końcówka czyszcząca mopa parowego ma zwykle kształt trójkąta, dzięki czemu w łatwy sposób dotrze do trudno dostępnych miejsc. Wbrew pozorom, cena mopa parowego nie przewyższa cen standardowych modeli. Dodatkowym atutem mopa parowego jest możliwość zastosowania go do mycia okien, luster, a także praktycznie wszystkich powierzchni płaskich.
Podejmując decyzję o zakupie mopa, warto zastanowić się nad tym, do czego będziemy go używać, a także co bardziej nam się opłaci. Pamiętajmy, że kupując tańszego mopa z pewnością częściej będziemy musieli wymieniać końcówki czyszczące, dlatego w dłuższej pespektywie może okazać się, że wcale na nim nie zaoszczędziliśmy. Podczas zakupu zwróćmy uwagę także na drążek – powinien być odpowiednio długi i wygodny podczas użytkowania. Ważnym aspektem jest również wiadro, jeśli oczywiście znajduje się w zestawie. Powinno być stabilne, pojemne, a także posiadać wygodne uchwyty. Jeśli nasze mieszkanie jest niewielkie i nie mamy zbyt wiele miejsca, wybierzmy mopa składanego – będzie nam go łatwiej przechować. | Płaski, obrotowy czy parowy? Mop, który spełni twoje oczekiwania |
Spryskiwacz do szyb wydaje się najprostszym układem na świecie. Wciskasz dźwignię, leci płyn. Ale czasami nie leci, bo coś się popsuło. I najczęściej mamy spory udział w tym, że nie działa. Czego nie lubią spryskiwacze w naszych samochodach?
Jednym z najczęstszych błędów kierowców jest wlewanie wody do zbiorniczka z płynem. Czasem ma to sens, oczywiście w sytuacjach awaryjnych. Kiedy zaczyna brakować płynu, stacji benzynowej nie ma w zasięgu wzroku, a szyba jest brudna lub coś na nią pada – możemy nalać i wody. Najlepsza byłaby zdemineralizowana. Ale jeśli zwykłą kranówę będziemy lać często i bez umiaru, to spryskiwacze mogą się zatkać na amen. Jak i dlaczego? Przez kamień. W ten sposób możemy „załatwić” pompkęi dysze spryskiwaczy. Pamiętajmy: jeśli dolewamy wodę, to powinna być pozbawiona żelaza i minerałów.
Nie warto również eksperymentować z innymi cieczami, które nie są przeznaczone do spryskiwania szyb. Mowa tu na przykład o denaturacie, rozpuszczalnikach, płynach do naczyń a nawet alkoholach spożywczych, które w akcie desperacji niektórzy wlewają do zbiorniczka.
Niedopuszczalne jest też męczenie pompki spryskiwacza „na sucho”, a niestety niektórzy kompletnie nie przejmują się tym, że płynu już nie ma. Nie mogą uwierzyć, że się skończył, i próbują coś jeszcze wycisnąć. „A pociągnę za dźwigienkę jeszcze raz, może poleci”. Nie poleci, pogódź się z tym, że już go nie ma. A pompka bardzo nie lubi pracować na sucho. Jest przystosowana do tego, by pompować płyn, a nie powietrze.
Bardzo częstym błędem jest nieprzewidzenie nadejścia zimy. Ilu z nas zamarzł kiedyś letni płyn w zbiorniczku i wężykach? Chyba każdemu. Niestety, tego również nie lubi układ spryskiwania. Szczególnie narażone są części sztywne, które nie mogą powiększyć swojej objętości, rozciągnąć się. W przypadku zamarznięcia dysz czy wężyków pod maską na ogół wystarczy włączyć silnik i poczekać kilka czy kilkanaście minut, aż jego ciepło rozgrzeje zamarznięte elementy, a następnie wlać jak najwięcej dobrego płynu zimowego. Ale jeśli złapał nas siarczysty mróz, a płynu w zbiorniku było sporo, pomóc może chyba tylko wstawienie auta do ogrzewanego garażu ewentualnie podgrzewanie poszczególnych elementów tzw. farelką. Do rozmrażania nie należy używać gorącej wody, może ona narobić sporo szkód, zwłaszcza gdy polejemy nią przednią szybę. Powstałe w ten sposób naprężenia grożą pęknięciem.
Dysze spryskiwaczy nie lubią też brudu. Są dość mizernych rozmiarów, więc mogą się przytkać, jeśli w zbiorniczku zbiorą się jakieś fuzle albo piasek. Wtedy najlepiej przedmuchać je sprężonym powietrzem. Nie powinno się dłubać w dyszach szpilką. Dysze mogą się także rozregulować i psikać w niewłaściwe miejsce szyby. Tak się dzieje, jeżeli podczas mycia myjką ciśnieniową skierujemy na nie za mocny strumień wody. Jeśli dysza jest zatkana, można spróbować ją udrożnić czymś sprężystym, ale miękkim – na przykład kawałkiem grubej żyłki wędkarskiej albo włosia wyrwanego z jakiejś szczotki. Kiedy się rozregulują, trzeba je ponownie ustawić. Najlepiej użyć drucika, ale niezbyt ostrego. Dlatego nie nadaje się to tego szpilka czy igła. Lepiej znaleźć kawałek miedzianego drucika albo cieniutki klucz imbusowy.
Może się też zdarzyć, zwłaszcza w starszych autach, że dysze będą po prostu zniszczone. Ich wymiana nie jest specjalnie skomplikowana, można to zrobić samemu w pół godziny. Nowe dysze kosztują na ogół kilka–kilkanaście złotych za parę, w niektórych przypadkach ich cena może sięgnąć kilkudziesięciu złotych. | Grzechy, których nie wybaczy układ spryskiwania szyb |
Zegarek na komunię czy rower na Dzień Dziecka to prezenty rodem z ubiegłej epoki. W czasach, gdy wszystko jest „inteligentne” i smart również zabawki muszą dotrzymać kroku temu trendowi. Czym w takim razie bawią się obecnie smart dzieciaki? Najlepiej, aby zabawka była multimedialna. Mało tego – musi się komunikować z posiadanym przez dziecko smartfonem. Dobrze by było, aby zabawa odbywała się w rozszerzonej rzeczywistości, tzw. AR (Augmented Reality), i by mogły w niej uczestniczyć inne dzieci. Na rynku pojawiają się coraz ciekawsze zabawki tego typu. Niektóre są zaawansowane do tego stopnia, że sam nabierzesz ochoty, aby choć trochę się nimi pobawić. Drogi rodzicu, przygotuj się na zabawę XXI wieku! Przedstawiamy najciekawsze smart zabawki dostępne w tym roku.
Sphero 2.0 – piłka-robot zabawi cię na 1000 sposobów
Wygląda jak zwykła plastikowa piłka. W rzeczywistości to najnowocześniejsza technologia, którą producent zamknął w jej wnętrzu. Sphero 2.0 to piłka-robot, którą możesz sterować za pomocą aplikacji uruchomionej na tablecie lub smartfonie. Ty i twoje dziecko możecie wspólnie bawić się ze Sphero. **Co ważne, zabawka zachęca do zabaw nie tylko w domu, gdy na zewnątrz jest pochmurnie, ale również na świeżym powietrzu.
Jak działa Sphero 2.0? Wewnątrz zabawki umieszczono czujniki – żyroskop trzyosiowy, dzięki któremu reaguje na zmianę położenia, oraz akcelerometr potrafiący mierzyć przyspieszenie. Piłka potrafi poruszać się bardzo precyzyjnie po wskazanym przez nas kursie.** Dla ubarwienia zabawy nasza zabawka rozświetla się 16 milionami kolorów, ponieważ jest wyposażona w diody LED RGB.
Obecnie producent zapewnia aż 25 aplikacji pozwalających na różne sposoby zabawić twoje dziecko. Kolejne są w przygotowaniu. Programy w wielu przypadkach wykorzystują do zabawy rozszerzoną rzeczywistość AR wyświetlaną wprost na ekranie tabletu lub telefonu. Sphero 2.0 nie tylko potrafi być głównym bohaterem, którym będziemy sterować, ale także może służyć jako narzędzie do różnych zabaw – w domu i w plenerze.
Sphero 2.0 został wykonany z bardzo solidnego tworzywa sztucznego. Z powodzeniem może stanąć na nim dorosły człowiek. Można nim rzucić o twarde podłoże, a nawet zatopić w wodzie. Potrafi poruszać się z bardzo dużą prędkością – aż do 2 metrów na sekundę! Prędkość można dostosować do umiejętności i wieku dziecka, aby nabierając doświadczenia w różnych zabawach, mogło w pełni wykorzystać potencjał robota. Urządzenie komunikuje się bezprzewodowo w technologii Bluetooth. Wbudowana bateria pozwala na godzinę zabawy. Jej ładowanie odbywa się za pomocą dołączonej do zestawu ładowarki indukcyjnej. Za Sphero 2.0 zapłacimy niewiele ponad 500 złotych.
Parrot Minidrones Rolling Spider – latający dron dla małych dzieci
Jeżeli twoje dziecko marzy, by w przyszłości zostać pilotem, podaruj mu małego drona, którym będzie mógł sterować za pomocą telefonu lub tabletu. Wystarczy pobrać bezpłatną aplikację, aby podniebne akrobacje i wysokie oraz dalekie loty były w jego zasięgu. Parrot Minidrones Rolling Spider to niewielki dron, mieszczący się w dwóch dziecięcych dłoniach, o ogromnym potencjale.
Jest wyposażony w cztery śmigła, dzięki którym w kilka chwil wzniesie się w górę i odleci nawet na 20 metrów. Trzyosiowy żyroskop, akcelerometr, czujnik ciśnienia, czujnik ultradźwiękowy oraz wbudowana kamera dbają o to, aby latanie było dosłownie dziecinnie proste i dawało mnóstwo frajdy. W razie niebezpieczeństwa przycisk na ekranie pozwoli sprowadzić drona bezpiecznie na ziemię.
Zabawka bezprzewodowo połączy się ze smartfonem za pośrednictwem Bluetooth 4.0. Została ona wykonana z solidnego tworzywa sztucznego. Jeżeli uderzy w jakąś przeszkodę lub zaliczy twarde lądowanie, nic złego nie powinno się stać. Jej bateria pozwala na kilka minut świetnej zabawy. Koszt Parrot Minidrones Rolling Spider to niewiele ponad 300 złotych.
Parrot AR.Drone 2.0 – latający dron dla dużych dzieci
Dla nieco starszych pociech, mających aspiracje bycia pilotem, Parrot przygotował model AR.Drone 2.0. Ten quattrocopter pokochało już ponad pół miliona użytkowników na całym świecie. Latają nim w przestworzach, wykonują akrobacje, fotografują i filmują świat z góry, a dzięki dodatkowym aplikacjom spotykają się z innymi użytkownikami, tocząc z nimi podniebne wojny w rozszerzonej rzeczywistości AR.
Dron jest wykonany z solidnych materiałów, dzięki czemu nawet jeżeli upadnie z dużej wysokości, nic złego nie powinno się mu stać. Dodatkowo w zestawie znajduje się styropianowy zderzak, który pozwoli z powodzeniem nabrać wprawy podczas lotów w pomieszczeniu zamkniętym i bezpiecznie lawirować między przeszkodami na świeżym powietrzu.
Komunikacja z dronem odbywa się za pomocą Wi-Fi, które – w odróżnieniu od Bluetooth – zapewnia zdecydowanie większy zasięg naszego quattrocoptera (około 100 metrów). Możliwe wysokie i dalekie loty potrafią natchnąć pilota do wykonania fotografii oraz nagrań wideo interesujących miejsc, zupełnie niedostępnych do zobaczenia z ziemi. Media możemy tworzyć za pomocą kamer, w które jest wyposażony AR.Drone 2.0. Główna kamera pozwala na rejestrację sekwencji wideo w rozdzielczości HD 720p. Druga kamera, zainstalowana w podwoziu drona, służy do obliczania prędkości. Można ją również wykorzystać do fotografowania tego, co znajduje się pod nim.
Akumulator pozwala na około 15–20 minut zabawy. W sprzedaży dostępne są części zamienne do tej zabawki, dzięki czemu niezależnie od tego, jaki element nam się zgubi lub uszkodzi, bez najmniejszego problemu samodzielnie będziemy mogli zreperować AR.Drona 2.0. W zależności od zestawu i wyposażenia, zabawka dostępna jest w cenie od 999 złotych.
Parrot Bebop ze Sky Controller – dron, którym sam chętnie polatasz
Najnowszy, najbardziej zaawansowany i dający najwięcej frajdy z zabawy dron marki Parrot. Wyposażony w kamerę 14 megapikseli, moduł nawigacji GPS, wbudowaną pamięć pozwalającą rejestrować filmy i fotografować otaczający świat – zapewni maksimum doznań z pilotażu quattrocoptera. Przy tym jest dziecinnie prosty w obsłudze, chociaż niezwykle zaawansowany jak na sprzęt rekreacyjny.
Jeżeli posiadasz trochę niepotrzebnej gotówki, którą chciałbyś przeznaczyć na prezent dla swojego dziecka i… dla siebie, zakup Parrot Bebop Sky Controller będzie idealnym wyborem. Dron jest wykonany z lekkich i bardzo solidnych materiałów. Łączność Wi-Fi umożliwia loty do 100 metrów, a przy użyciu Sky Controllera – nawet do 2 kilometrów. Taki zasięg pozwala zrealizować dziecięce marzenia o pilotażu w nieznane zakamarki najbliższej okolicy. Wszystkie loty można rejestrować w formie wideo w wysokiej rozdzielczości Full HD 1080p.
Sterowanie Bebop odbywa się dzięki bezpłatnej aplikacji na tablety i smartfony. Pilotaż jest dziecinnie prosty. Moduł GPS, będący na wyposażeniu quattrocoptera, pozwala nie tylko wytyczać trasę na mapie w aplikacji, dzięki której dron w trybie autopilota wykona manewr, ale również w związku z dużym zasięgiem pozwoli przywołać zabawkę do pilotującej go osoby w przypadku, gdy odleci poza zasięg naszego wzroku.
Sky Controller to dodatkowa przystawka pozwalająca poczuć się jak za sterami drona. Wygodne gałki do wykonywania manewrów oraz przyciski szybkiego dostępu zapewnią pilotowi świetną zabawę i poczucie, jakby rzeczywiście siedział za sterami maszyny. Dodatkowych atrakcji może dostarczyć podłączenie okularów typu Oculus RIFT, które spotęgują wrażenia. Bebop to koszt rzędu 1800 złotych. Zestaw ze Sky Controllerem to wydatek 3500 złotych.
Ollie – super szybki robot sterowany smartfonem
Robot został zaprojektowany z myślą o szybkości i nieprawdopodobnie zwinnych ewolucjach. Trwały materiał, z którego został wykonany, zachęca do trenowania skoków, upadków, driftów i innych niezliczonych trików. Komunikuje się za pomocą Bluetooth 4.0 ze smartfonami i tabletami. To za ich pomocą wydajemy mu komendy.
Ten cylindryczny robot potrafi poruszać się z zawrotną prędkością 22 kilometrów na godzinę (6 metrów na sekundę). Dzięki gumowym oponom znajdującym się w zestawie może bardzo sprawnie działać na śliskich powierzchniach, takich jak parkiet, dobrze sobie poradzi również na chodnikach. Jeżeli chcemy ćwiczyć drifty lub bączki, należy zdjąć opony, aby zabawka miała lepszy poślizg.
Kolorowe podświetlenie kadłuba diodami RGB zwiększa atrakcyjność, a piorunujący efekt uzyskamy podczas jazdy po zmroku. Producent przygotował kilka aplikacji pozwalających na różnego rodzaju zabawy. W przygotowaniu są kolejne. Za Ollie trzeba zapłacić około 400 złotych.
Parrot Jumping Sumo – jedź lub skacz!
Pierwsza zabawka francuskiego Parrota, która nie potrafi się trwale oderwać od ziemi. Jednak doskonale sobie radzi z pokonywaniem różnych przeszkód. Skacze na wysokość 80 metrów, wykonuje manewr skręcania pod kątem 90 stopni, a to wszystko z prędkością 2 metrów na sekundę.
Jest wykonany z trwałego tworzywa sztucznego oraz pianki. Wyposażono go w kamerę, dzięki której w czasie rzeczywistym widzimy na ekranie smartfonu lub tabletu to, co znajduje się przed nim. Zasięg 50 metrów pozwala na zabawę na świeżym powietrzu i wjeżdżanie w najciekawsze zakamarki. Jumping Sumo steruje się za pomocą tabletu lub smartfonu z zainstalowaną aplikacją, dostępną bezpłatnie w sklepach z aplikacjami na twoim urządzeniu mobilnym.
Różne tryby pracy i wysoka odporność na uszkodzenia mechaniczne sprawiają, że dzięki tej zabawce wykonasz najbardziej karkołomne akrobacje, bez szwanku dla samego urządzenia. Wbudowana kamera pozwoli je wszystkie zarejestrować, a następnie szybko opublikować na portalu społecznościowym. Bateria zabawki umożliwia 20 minut pracy. Cena to około 470 złotych. | Zabawki sterowane smartfonem – czym się teraz bawią smartdzieciaki? |
Fotografia studyjna to dziedzina wymagająca znajomości właściwości światła. Trzeba je poskromić, a do tego przyda się niezbędna wiedza o modyfikatorach. Swoją drogą, jest ich bardzo dużo – niektóre są drogie, inne nie. Z czego wynikają te różnice? O co chodzi z tymi modyfikatorami?
Kiedy kupiliście już swoją pierwszą studyjną lampę błyskową, przyszedł czas na wybór modyfikatorów i sprawdzenie, jakie dadzą efekty. Modyfikatory to nakładki zakładane na mocowanie lampy błyskowej (najpopularniejsze jest mocowanie Bowens), które rozpraszają lub skupiają światło. Najważniejsze kwestie, na które powinniście zwrócić uwagę przy zakupie, to jakość wykonania, kolor, wywietrzniki, sposób składania i mobilność.
W cenie do 1000 zł można obkupić się w modyfikatorach aż miło – trzeba tylko wiedzieć, co wybrać. Oczywiście ich cena zależy na przykład od materiału, z jakiego zostały wykonane, wielkości, sposobu rozkładania oraz tego, czy i gdzie mają wywietrzniki, żeby nie zagotować lampy.
Modyfikatory – na co zwrócić uwagę?
Najtańszymi i najbardziej popularnymi modyfikatorami są parasolki – mają one różną wielkość oraz 2 typy – jedne są przepuszczalne (światło przechodzi przez biały materiał), drugie są odbijające – lampą celuje się w środek parasola (biały lub srebrny), a ten rozprasza światło. Jeśli nie myślicie o parasolkach parabolicznych o wielkości 220 cm, to zwykłe kupicie już od 10 zł. Efekt, który dają, nie jest zachwycający, ale to zawsze lepiej niż goła lampa.
Nie opłaca się kupować bardzo tanich modyfikatorów ze względu na niską jakość wykonania i problemy z modyfikacją światła. Wiele z nich ma żółtawy kolor lub po prostu potrafi się stopić podczas pracy, w skrajnych przypadkach – jeśli się nie przepali, to zwiększy temperaturę wewnątrz softboxa tak, że może pęknąć palnik lampy. Uważajcie na bardzo tanie rozwiązania w przypadku układów zamkniętych.
Modyfikatory marki Quadrolite (Quantuum) są bardzo ciekawą opcją dla początkujących i zaawansowanych fotografów. Wszystkie z nich mają mocowanie typu Bowens, czyli będziecie mogli je zaczepić do wielu lamp, ten system jest bardzo popularny. Ponadto wyróżniają się dość wysoką jakością wykonania w stosunku do ceny. Zostały przystosowane do pracy w wysokich temperaturach, większość z nich ma wywietrzniki oraz suwak ułatwiający składanie i rozkładanie.
Softboxy to najbardziej popularne modyfikatory – zaliczają się do nich kwadratowe, stripboxy, softboksy oktagonalne oraz inne kształty. Składają się z mocowania, czarnego korpusu (wykonanego z materiału) ze srebrnym lub białym środkiem oraz powłok rozpraszających. To właśnie od tych ostatnich zależy w dużej mierze charakterystyka światła. Wpływ ma również kształt softa i jego głębokość.
Głębsze softboxy silniej kierunkują światło. Godne polecenia są modyfikatory serii Fomex od Quadrolite – praktycznie wszystkie. Dodatkowo zwróćcie uwagę na to, by zakupić grid, czyli nakładkę typu plaster miodu, przystosowaną do waszego modyfikatora. Pozwoli wam ona na silniejsze ukierunkowanie światła.
Jeśli chodzi o standardowe czasze, wrota i strumienice, kupicie je za około 100 zł. W przypadku tych modyfikatorów nie trzeba specjalnie się koncentrować, ponieważ efekty, które dają, są bardzo przewidywalne. Trzeba tylko zwrócić uwagę na jakość wykonania i odporność na temperatury, ponieważ te modyfikatory są bardzo blisko palnika i silnie się nagrzewają.
Jeśli chodzi o modyfikatory typu Beauty Dish, sprawa się komplikuje. Na rynku jest ich mnóstwo – o różnych krzywiznach i rozmiarach. To bardzo trudny modyfikator w wykorzystaniu i niewiele osób jest w stanie poprawnie to zrobić. Koszt takiego modyfikatora to od 100 do około 600 zł. Najlepsze są te produkowane przez firmę Bowens, gdzie płaszczyzna rozbłysku cudownie doświetla fotografowanego modela – bez znacznej utraty światła i niekontrolowanych przecieków.
Podsumowanie
Jak widzicie, wybór odpowiedniego modyfikatora jest dość trudny. O ile w kwestii softboxów w miarę łatwo jest znaleźć ten dobry, to w przypadku Beauty Disha sprawa się komplikuje. Mam nadzieję, że chociaż trochę rozwiałem wasze wątpliwości. Z pewnością kwota 1000 zł to naprawdę konkretny budżet na modyfikator. | Modyfikatory do studyjnych lamp błyskowych do 1000 zł |
Opony są jedynym miejscem kontaktu auta z drogą. Niestety niewielu kierowców regularnie sprawdza w nich ciśnienie, a powinniśmy to robić, szczególnie w okresie letnim, gdy są upały. Pozwoli to nie tylko poprawić bezpieczeństwo, ale także poczynić oszczędności. Jak często powinno się sprawdzać ciśnienie w oponach samochodu? Minimum raz na miesiąc, a najlepiej raz na dwa tygodnie. Do tego, obowiązkowo, przed każdym dłuższym wyjazdem.
Kontrolujesz? Oszczędzasz!
O sprawdzeniu ciśnienia często się jednak zapomina bądź sprawdza „na oko”, co jest metodą nieprecyzyjną (zwłaszcza w przypadku opon o niższym profilu). Coraz popularniejsze stają się wprawdzie montowane fabrycznie czujniki ciśnienia w oponach, ale nie zawsze można zaufać ich wskazaniom.
Tymczasem dbanie o to, by ciśnienie było prawidłowe, jest nie tylko kwestią bezpieczeństwa. Być może bardziej do wyobraźni przemówi argument ekonomiczny – auto jeżdżące na niedopompowanych oponach spala więcej paliwa, a gumy szybciej się zużywają. Pogarszają się również właściwości jezdne auta.
Kiedy sprawdzać ciśnienie?
O ile najczęstszym błędem jest utrzymywanie za niskiego ciśnienia, o tyle zdarza się również, że opona jest napompowana za mocno. Wtedy odczuwalnie spada komfort jazdy, a ogumienie może ulec uszkodzeniu.
Ciśnienie należy sprawdzać na zimnych oponach. Podane przez producenta zalecane wartości (najczęściej można je znaleźć na naklejce we wnęce drzwiowej auta lub na progu) dotyczą opon zimnych.
Naturalne zmiany ciśnienia
Należy również zwrócić uwagę na warunki atmosferyczne. Pojawia się pytanie, czy w związku z wysokimi temperaturami opony należy napompować bardziej, czy mniej?
Ciśnienie w kołach zmienia się między kolejnymi pomiarami w zależności od warunków zewnętrznych. Oprócz prozaicznych powodów, takich jak nieszczelne wentyle czy uszkodzone felgi, przyczyną jest powolne uchodzenie powietrza poprzez mikroskopijne przestrzenie w ściankach opony. Co więcej, powietrze kurczy się przy niskiej temperaturze i rozszerza przy wyższej, co sprawia, że ciśnienie zmienia się w zależności od temperatury. Gdy jest gorąco, rośnie.
Przestrzegaj zaleceń
Czy to oznacza, że latem należy jeździć na słabiej napompowanych oponach? Niekoniecznie. Trzeba dostosować się do zaleceń producenta. Jeśli na tabliczce widnieje informacja, że powietrze w oponach ma mieć ciśnienie 2,2 bara (najpopularniejsze zalecane ciśnienie), tak właśnie róbmy… Ale nie stosujmy najwyższego zalecanego ciśnienia (jeżeli są widełki, np. 2,1–2,3 bara lub notka max pressure XX PSI), bo gdy zrobi się gorąco, w oponach będzie za duże ciśnienie, co odbije się zarówno na komforcie jazdy, jak i bezpieczeństwie oraz trwałości ogumienia.
Podstawą jest regularne sprawdzanie kół, ale ważne, by nie robić tego, gdy opony są rozgrzane. Sprawdzajmy rano, gdy auto przez kilka godzin nie było w ruchu i nie stało na słońcu. Nie ma powodów do zmartwień, jeśli ciśnienie okresowo nieco się zmienia – wszystko powinno wrócić do normy, gdy temperatura spadnie.
Tego nie rób!
Najgorsze, co można zrobić, to spróbować spuścić nieco powietrza z kół, gdy są one rozgrzane. W ten sposób, gdy auto ostygnie, zazwyczaj kończy się „flakiem”.
Dobry manometr
box:offerCarousel
box:offerCarousel
W celu sprawdzania ciśnienia w oponach warto zaopatrzyć się w dobrej jakości manometr (ciśnieniomierz), by nie polegać tylko i wyłącznie na urządzeniach na stacjach benzynowych. Są one w różnym stanie technicznym i nie zawsze podają prawidłowy wynik. Warto kupić sprzęt firmy Schrader, który sprawdzi się również przy pompowaniu kół. Ma on atest firmy Michelin. Aparat do pompowania spełnia normę 86/217/EEC; UNI EN 12645. Każdy ma numer fabryczny oraz dokument potwierdzający homologację. Pistolet został wyskalowany z zakresem odczytu od 0,7 do 12 barów. Cena: ok. 290 zł.
box:offerCarousel
Tego typu sprzęt można podłączyć do kompresora przenośnego. Z takim zestawem nie ma powodu obawiać się nawet najgorszych warunków drogowych i atmosferycznych. Trzeba jednak nie tylko dbać o poziom ciśnienia w oponach, ale także nie dopuszczać do uszkodzeń, no i przede wszystkim jeździć rozsądnie. Nawet w najbardziej upalne dni. | Jakie powinno być ciśnienie w oponach w okresie upałów? |
Po kilku latach przerwy Harlan Coben, dla wielu jeden z najlepszych autorów thrillerów kryminalnych, powraca do uwielbianego przez czytelników cyklu o Myronie Bolitarze, byłym koszykarzu i agencie sportowym. Co z naszymi dziećmi?
„W domu" to już jedenasty tom z tego cyklu, ale fani Cobena chyba nie mają jeszcze dość zagadek rozwiązywanych przez Myrona, ponieważ wciąż czekają na nowe. Tym razem na prośbę swojego przyjaciela Wina zajmie się on sprawą zniknięcia dwóch sześcioletnich chłopców z zamożnych rodzin. Co prawda wydarzenie to miało miejsce dziesięć lat wcześniej, ale teraz pojawiły się poszlaki sugerujące miejsce przebywania jednego z nich. Wszystko wówczas wskazywało na porwanie, bo młodą opiekunkę, która zajmowała się chłopcami, związano, ale nikt nie zgłosił się po okup. Sprawa więc wydaje się dość dziwna. Co się z nimi działo przez te lata? Czy w ogóle żyją? A może ktoś próbuje wykorzystać rozpacz rodziny i zbić na tym jakiś interes?
Pedofilia, kłamstwa i sekrety z przeszłości
Ślady prowadzą do półświatka ludzi zajmujących się handlem żywym towarem, w mroczne zaułki Londynu, gdzie jeden z chłopców ma być męską prostytutką. Nadzieja na to, że śledząc go, szybko trafi się na trop drugiego i sprawę szybko będzie można zakończyć, okazuje się dość naiwna. Kłopoty, tajemnice i sekrety dopiero zostaną przed przed Myronem i Winem odkryte. Może i sama historia przedstawiona w „W domu" nie jest bardzo oryginalna, ale Coben potrafi zadbać o to, żeby czytelnik poczuł większą dawkę emocji. Choć stawia raczej na dialogi i akcję, a nie opisy, trudno odmówić mu umiejętności pisania realistycznych i wciągających opowieści.
To po prostu świetna rozrywka
Pewną niespodzianką dla tych, którzy znają wcześniejsze powieści z serii, może być to, iż narratorem jest tu nie Boliwar, a jego wieloletni druh. Ten zabieg jednak ma tu swoje znaczenie, bo w centrum powieści będą nie tylko rodzina, dom, ale również więzi przyjaźni. Mimo że to cykl i pewnie lepiej jest czytać tomy po kolei, by lepiej poznać życie prywatne bohaterów, „W domu" można poznawać również zupełnie niezależnie i w ten sposób rozpocząć znajomość z tymi postaciami.
Coben dostarcza solidnej rozrywki – podobnie jak w przypadku innych jego książek, od tej również trudno się oderwać. Nawet gdy autorowi zdarzają się trochę słabsze tytuły, to i tak zapewniają one sporo frajdy. Lekki styl, odrobina wisielczego humoru oraz dobre tempo akcji będą podobać się nie tylko fanom autora, ale wszystkim tym, którzy lubią kryminały i thrillery. A jeżeli cenicie posiadanie książki zawsze pod ręką, w telefonie lub na czytniku, znajdziecie ten tytuł na Allegro za około 22 złote.
Źródło okładki: wydawnictwoalbatros.com | „W domu" Harlan Coben – recenzja |
Siedem życzeń to takie pozytywne skojarzenie. Siódemka w ogóle ma jakąś magiczną moc i budzi pozytywne emocje. Pewnie dlatego siedem opowiadań zebranych w tym tomie też przynosi dużo ciepłych uczuć i nadziei. Ludzie w niej opisani, choć nie są pozbawieni wad, sprawiają, że świat wydaje się dużo lepszym miejscem. Siedem polskich pisarek, znanych i cenionych w gatunku powieści obyczajowych, opowiedziało historię jednego wieczoru przez pryzmat swoich bohaterów. Pozornie niepowiązane ze sobą części płynnie przechodzą jedna przez drugą, by w efekcie zebrać bohaterów pod dachem jednego, nietypowego pensjonatu. Pensjonatu „Pod kurą”. Tak, dobrze czytacie. Pod kurą!
Nietypowa Wigilia
Tradycyjnie Wigilia w Polsce odbywa się w jeden tylko możliwy sposób: przy rodzinnym stole, w gronie najbliższych. Wszelkie odstępstwa… cóż, są dziwne. Przecież nikt nie spędza Wigilii na dyżurze w radiu. Albo w szpitalu. A jednak, ktoś tam jest, skoro możecie nadal tego radia słuchać, ktoś nadal dyżuruje na ostrym dyżurze, gdy wam się zdarzy jakiś wypadek, ktoś też może nagle otworzyć pensjonat właśnie w tym dniu, nawet jeśli nie do końca miał to w planach. Czasami jednak pojawiają się niespodziewani goście, na zewnątrz trwa ogromna śnieżyca, a drogi robią się nieprzejezdne. I wtedy właśnie rozpoczyna się ta nietypowa noc wigilijna, podczas której, jak wiadomo, mogą zdarzyć się cuda. To takie drobne, choć piękne, codzienne cuda. Jeden człowiek wyciągnie rękę do drugiego. Ktoś nie pozwoli spędzić komuś samotnie świąt. Ktoś inny zostanie porzucony, żeby zrozumieć, że sam wcześniej też porzucił. I nagle zmądrzeje. I wtedy nawet śnieżyca nie będzie przeszkodą, by dotrzeć do celu.
Wszystkie drogi prowadzą do…
To znane powiedzenie, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, można swobodnie dopasowywać do różnych miejsc. W zbiorze „Siedem życzeń” większość dróg prowadzi do małego mazurskiego pensjonatu, gdzie spędzą wigilię obcy sobie ludzie, a jednak zjednoczeni w tej zimowej przygodzie i świątecznej aurze. Ta droga będzie miała też parę odnóg, prowadzących do pewnego radia, nadającego cały czas komunikaty o atakach zimy, czy na dyżur nieasertywnej lekarki, która przeżywa pierwszy w życiu bunt. Wszystkie jednak prowadzą swoich bohaterów w jednym kierunku: w drodze do miłości. Czy to tej zupełnie nowej, jak dla babci Agnieszki, czy dla radiowca Michała, czy to z powrotem w ramiona tej niegdyś odrzuconej, jak w historii Kingi. Noc wigilijna po raz kolejny pokazuje, że jest nocą cudów. Nawet jeśli to takie cuda powszednie. W książce macie okazję poznać całkiem zgraną ekipę, wśród której warto wymienić nazwiska Ałbeny Grabowskiej, Małgorzaty Wardy czy Magdaleny Witkiewicz. Każda opowieść jest na swój sposób wyjątkowa, w każdej bohaterowie niosą swoją cząstkę tej całości. Warto spędzić z tym zbiorem opowiadań nie tylko świąteczne chwile. Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI.
Źródło okładki: www.wydawnictwofilia.pl | „Siedem życzeń” praca zbiorowa – recenzja |
Niewłaściwe wykorzystywanie samochodowych halogenów to często spotykany problem na polskich drogach. W jakich warunkach uzasadnione jest więc włączenie świateł przeciwmgłowych? Czym są właściwie halogeny?
Halogenyto powszechnie używane określenie świateł przeciwmgłowych, których zadaniem jest poprawienie widoczności w trudnych warunkach panujących na drodze. Obowiązkowo każdy z pojazdów wyposażony jest w tylne światło przeciwmgłowe. Jego przednie odpowiedniki są dopuszczalne, choć nieobligatoryjne. Montaż halogenów regulują przepisy homologacyjne, a w praktyce instalowane są jak najbliżej jezdni, gdyż poprawia to ich efektywność działania podczas mgły.
Uwarunkowania prawne
Znajomość wśród kierowców przepisów regulujących możliwość korzystania ze świateł przeciwmgłowych jest stosunkowo niska. Z jednej strony wynika to z zawiłości prawa drogowego w tej kwestii, a z drugiej – z braku świadomości kierowców o istnieniu wspomnianych podstaw prawnych. Brak wiedzy na ten temat nie wyklucza jednak otrzymania mandatu, który wynieść może 100 zł i 2 punkty karne.
Światła przeciwmgłowe przednie
Uzasadnioną przyczyną włączenia przednich świateł przeciwmgłowych jest zmniejszona przejrzystość powietrza, a więc ograniczona widoczność. Może być ona spowodowana mgłą, opadami atmosferycznymi lub innymi czynnikami. W takich warunkach obowiązkiem kierowcy jest włączenie świateł mijania lub przeciwmgłowych. Można także włączyć obydwa rodzaje świateł jednocześnie. Wybór należy do nas.
Przepisy nie określają jednak konkretnej widoczności, poniżej której użycie halogenów znajdzie uzasadnienie. Jest to kwestia problematyczna i trzeba podejść do niej z odpowiedzialnością, pamiętając o tym, że światła przeciwmgłowe mogą oślepiać jadących z naprzeciwka, co zwiększa niebezpieczeństwo wypadku. Przednie światła halogenowe można włączyć także w warunkach normalnej widoczności na odcinkach dróg oznaczonych jako kręte. Przepis ten dotyczy jednak tylko pory nocnej.
Kierowcy korzystają z przednich świateł przeciwmgłowych w celu poprawienia widoczności także wtedy, gdy przepaleniu uległa żarówka świateł mijania. Jest to zachowanie niedopuszczalne i grozi podwójnym mandatem za nieuzasadnione użycie halogenów i jazdę bez sprawnych świateł mijania.
Światła przeciwmgłowe tylne
Inaczej sformułowane zostały przepisy dotyczące tylnych świateł przeciwmgłowych. Można z nich korzystać tylko w momencie, gdy widoczność spada poniżej 50 m. W tej kwestii również pojawia się problem z właściwym zidentyfikowaniem obniżonej przejrzystości powietrza. Trudno bowiem wymagać, abyśmy byli w stanie ocenić z dokładnością do 1 m widoczność. Można ją jednak określić z dużą dozą prawdopodobieństwa. Wystarczy wykorzystać fakt, że odległość pomiędzy dwoma słupkami odblaskowymi montowanymi przy drogach wynosi 100 m. Przejrzystość powietrza poniżej połowy tej odległości pozwala więc na włączenie świateł przeciwmgłowych tylnych.
Światła halogenowe bezsprzecznie pomagają w bezpiecznym podróżowaniu w warunkach pogorszonej widoczności. Nie należy jednak zapominać o tym, że na drodze nie jesteśmy sami. Przednie światła przeciwmgłowe oślepiają jadących z naprzeciwka, a tylne utrudniają identyfikację momentu rozpoczęcia hamowania przez pojazdy jadące za naszym autem. | W jakich warunkach można korzystać z halogenów? |
W dobie cyfrowego odtwarzania muzyki posiadanie w samochodzie radia, które odtwarza płyty CD i pliki MP3, nie jest już niczym wyjątkowym. Hitem nie jest też zmieniarka CD ukryta w schowku na rękawiczki czy bagażniku. Nastały czasy kart pamięci, pendrive’ów z nagraną muzyką i transmisją Bluetooth. I co najważniejsze, by móc korzystać z tych technicznych nowinek niekoniecznie trzeba wydawać tysiące złotych. Radioodtwarzacze MP3
Powiedzmy sobie szczerze – słuchanie płyt CD w samochodzie to skomplikowane zadanie. Płyty kompaktowe są delikatne, szkodzi im kurz i bardzo szybko się rysują. Nawet schowane do pudełka i ułożone w schowku czy podłokietniku drgają podczas jazdy. A gdy już się porysują, zaczynają się przycinać i przeskakiwać. Również laser, który znajduje się w odtwarzaczu, ma wyjątkowo ciężkie życie. Wykonuje bowiem bardzo skomplikowaną pracę, jaką jest odczyt cyfrowy płyty w niemal ekstremalnych warunkach, gdy dookoła wszystko drga.
Dlatego jakiś czas temu zaczęto wprowadzać gniazda USB lub AUX w niektórych odtwarzaczach samochodowych. Okazało się, że patent ten przyjął się tak dobrze, że użytkownicy coraz częściej zapominali o filigranowych płytach kompaktowych na rzecz praktycznie „pancernych” nośników, jakimi są karty pamięci i pendrive’y. Mimo że puryści stwierdzą, że muzyka na CD ma lepszą jakość niż ta w formacie MP3, system ten ma ogromną rzeszę zwolenników.
Dzięki temu obecnie możemy kupić radioodtwarzacz do samochodu, który pozbawiony jest możliwości czytania płyt CD właśnie na rzecz gniazd USB czy czytników kart. Poza tym to rozwiązanie jest o wiele tańsze w produkcji, więc radia takie możemy kupić już za około 90 zł. Standardem w praktycznie wszystkich urządzeniach tego typu są różnego rodzaju equalizery, korektory dźwięku i piloty. Niektóre nowe odtwarzacze pozwalają również korzystać z telefonu komórkowego w trybie głośnomówiącym przez Bluetooth.
Transmitery FM
Transmiter jest dobrym rozwiązaniem dla każdego, kto chciałby zostawić w aucie oryginalne, fabryczne radio. Jest wiele powodów, dla których dobrze zostać przy fabrycznym radiu.
Po pierwsze, wiele modeli ma sterowanie z kierownicy, które bardzo rzadko da się sparować z nieoryginalnym sprzętem. Po drugie, radia są często połączone z wyświetlaczami (np. nad nawiewami w środkowej części deski rozdzielczej lub między zegarami). Po trzecie, w przypadku niektórych aut nieoryginalne radio wygląda brzydko lub kompletnie nie pasuje do wnętrza, które przystosowane jest do oryginalnego odtwarzacza (jak np. w starym Fiacie Bravo/Brava).
Transmiter FM daje możliwość słuchania ulubionych utworów w formacie MP3 i pozostania przy oryginalnym odtwarzaczu. Jest to niewielkie urządzenie, które wpina się w gniazdko zapalniczki. Po podpięciu odpowiedniego urządzenia wyjściowego (w zależności od ilości funkcji i gniazdek może to być karta pamięci, pendrive, smartfon) transmiter programuje się w taki sposób, by jego sygnał był odczytywany jak sygnał stacji radiowej.
Możemy więc ustawić w nim falę, która jest nieużywana, a gdy znajdziemy ją w radiu w aucie, usłyszymy naszą muzykę. W przypadku transmiterów warto zainwestować w droższy sprzęt, ponieważ dość często w tym przypadku jakość urządzenia i nadawanego przezeń sygnału spada drastycznie wraz z ceną. Pomimo tego dość porządne urządzenie możemy dostać już od 20–25 zł. Wiele nowoczesnych transmiterów posiada jeszcze Bluetooth, dzięki któremu mogą służyć jako zestawy głośnomówiące dla telefonów.
Wzmacniacz
A co, jeżeli nasz odtwarzacz spełnia pokładane w nim oczekiwania, a mimo to wciąż odczuwamy niską jakość muzyki? Należałoby wtedy zastanowić się nad kupnem zewnętrznego wzmacniacza. Często jest tak, że uboga jakość dźwięku fabrycznych głośników bardzo często ma związek z tym, że są sterowane z wewnętrznego, wbudowanego wzmacniacza w odtwarzaczu, dlatego wzmacniacz zewnętrzny, który skupia się na korekcji i dopracowaniu dźwięku jeszcze zanim dotrze on do głośników, ma spore znaczenie.
Kupując to urządzenie, należy zwrócić uwagę na kilka istotnych rzeczy. Są to między innymi: moc znamionowa RMS, rodzaj zamontowanych bezpieczników (gdzie 50 A jest lepsze niż np. 30 A), ilość kanałów oraz wysokość mocy przekazywanej na kanał (im większa, tym lepiej). Ważna jest również klasa wzmacniacza. Najpopularniejsze, jeżeli chodzi o zależność pomiędzy jakością a ceną, są wzmacniacze klasy A/B.
Wzmacniaczy na rynku jest bardzo dużo, ponieważ muszą odpowiadać na wiele potrzeb. Aby wybrać idealny do swojego auta, lepiej nie robić tego pochopnie. Jednak gdy już zdecydujemy się na zakup, pamiętajmy, że markowy sprzęt to wyższa jakość, która na pewno broni się sama. | Car audio dla każdego. Przegląd modyfikacji na każdą kieszeń |
Musisz pozbierać owoce z wysokiej jabłoni albo przyciąć żywopłot? Do wykonania tych prac niezbędna ci będzie drabina ogrodowa. Ważne, aby była praktyczna, solidna i trwała. Nie wszystkie prace ogrodowe można wykonać, stojąc na ziemi. Przycinanie żywopłotu, zbieranie owoców, malowanie ogrodzenia, naprawa dachu czy rynny – do wykonania wszystkich tych czynności niezbędna jest drabina albo przynajmniej stabilny stołek ogrodowy. Z niskiej wiśni czy karłowatej jabłonki pozbieramy owoce bez problemu, jednak w przypadku wysokich czereśni, grusz czy śliw nie obejdziemy się bez „pomocnika”.
Przede wszystkim: bezpieczna
Drabina ogrodowa musi być przede wszystkim stabilna i bezpieczna, tak aby ryzyko upadku z niej było minimalne. Kiedyś drabiny wykonywano z grubych, drewnianych kołków i opierano je o gruby konar drzewa. Często gałąź nie wytrzymywała ciężaru albo sama drabina okazywała się nie dość solidna i wszystko kończyło się bolesnym upadkiem. Dlatego dziś producenci przywiązują dużą wagę do odpowiedniej konstrukcji drabin oraz ich wykonania. Podczas użytkowania drabiny należy ściśle przestrzegać instrukcji dołączonej do produktu, przede wszystkim nadmiernie jej nie obciążać, odpowiednio ustawiać itp. To zagwarantuje nam bezpieczeństwo podczas prac na wysokości.
Lekka aluminiowa
Do prac ogrodowych możemy wykorzystać aluminiową drabinę malarską, której zazwyczaj używamy do malowania ścian podczas domowych remontów, do wieszania zasłon czy wymiany żarówek. Wykonana z aluminium jednostronna drabinka jest bardzo lekka, każdy może bez trudu ją unieść i przenieść w inne miejsce. Łatwo się ją składa i przechowuje. Po złożeniu zajmuje niewiele miejsca.
Aluminiowe drabinki malarskie mogą mieć od 4 do 10 stopni. Mimo że są lekkie, udźwigną osobę ważącą nawet 100 kg. Stopnie są przeważnie ryfowane, antypoślizgowe, a na szczycie drabinki znajduje się szeroki podest, który bez trudu utrzyma wiaderko albo skrzynkę na narzędzia. Wchodząc na drabinkę, która ma sześć stopni, możemy sięgnąć do wysokości ok. 3 m.
Najniższa, czterostopniowa drabinka kosztuje ok. 100 zł, wyższe odpowiednio więcej. W zestawach czasami proponowane są od razu wiaderka z uchwytami, praktyczne podczas zbierania owoców.
box:offerCarousel
Wygodne rusztowanie
Rusztowanie czy też podest roboczy to doskonałe rozwiązanie dla osób, które mają lęk wysokości i nie przepadają za pracami wysokościowymi. Rusztowanie kosztuje wprawdzie nieco więcej niż drabina, ale za to umożliwia swobodne i bezpieczne przemieszczanie się wzdłuż muru czy żywopłotu. Daje stabilne oparcie, a szeroka, długa platforma pozwala na postawienie potrzebnych wiaderek czy narzędzi. Aluminiowe rusztowanie możemy kupić już za 300–400 zł.
Do prac na drabinie warto zakładać rękawice ochronne, którymi łatwiej chwycimy jej krawędź w trakcie wspinania – dłonie nie będą nam się ślizgały po aluminiowej powierzchni.
box:offerCarousel
Dla tradycjonalistów
Jeśli mimo wszystko mamy sentyment do drewnianych drabin, a aluminium jakoś nam nie pasuje do ogrodu, możemy kupić rozkładaną drabinę drewnianą. Wykonane z drewna sosnowego, rozwierane drabiny mają od 2 do 10 stopni. Mają też od razu haczyk do zawieszania wiadra. Takie modele kosztują od 100 zł w górę.
Do niższych drzewek możemy użyć taboretu czy stołka ogrodowego, który zazwyczaj służy do siedzenia.Musi mieć jednak mocną, stabilną konstrukcję, aby wytrzymał nasz ciężar.
Świeże powietrze, zapachy roślin, kwiatów i owoców – to wszystko sprawia, że praca w ogrodzie może być prawdziwą przyjemnością. Zawsze jednak pamiętać trzeba o bezpieczeństwie i jeśli mamy do zrobienia coś, co wymaga użycia drabiny, zaopatrzmy się w taką, która będzie wygodna, praktyczna i solidna. I z której na pewno nie spadniemy. | Wygodna drabina do pracy w ogrodzie |
Wiosna w pełni, choć jeszcze wciąż ma humory i zaskakuje nas zmienną pogodą. Niebawem jednak przyjdzie lato, a wraz z nim cieplejsze i upalne dni. Mając w ogrodzie basen dla dzieci, możemy stworzyć im niezapomniane wakacje. Jakie baseny kupimy na Allegro w cenie do 200 zł? Oferta basenów dla dzieci jest bardzo szeroka. Możemy wybierać spośród baseników z nadmuchiwanym daszkiem, który chroni malucha przed słońcem, lub większych basenów z wieloma atrakcjami – zjeżdżalniami, bramkami, miejscem do wrzucania kolorowych kulek. Niektóre są małymi placami zabaw, w których woda odgrywa kluczowe znaczenie. Jeżeli chcesz stworzyć własny aquapark w ogrodzie, wybierz coś oryginalnego. Przedstawiamy baseny, za które nie zapłacisz więcej niż 200 zł.
Baseny dla najmłodszych
Baseny dla najmłodszych są niskie, kolorowe i wyposażone w daszek chroniący przed słońcem. Niektóre modele mają daszek odczepiany, aby w późniejszym okresie mogły z basenu korzystać starsze pociechy.
Basen i namiot w jednym od Bestway to jedna z propozycji dla najmłodszych. W powierzchni namiotu zastosowano filtr 50+, który zmniejsza ryzyko poparzeń słonecznych. Dno basenu zostało odpowiednio wyprofilowane, aby uchronić malucha przed poślizgnięciem. Wymiary basenu to: 97 x 97 x 74 cm. Koszt to ok. 75 zł.
W ofercie znajdziemy również baseny rozporowe, których nie trzeba wcześniej pompować – wystarczy wlać do nich wodę. Basen taki możemy kupić już za ok. 25 zł.
Chcąc zachęcić najmłodsze dzieci, które z początku obawiają się wejścia do basenu, możemy wybrać coś bardzo kolorowego, co wcale nie przypomina zbiornika z wodą. Atrakcyjny wygląd dla najmłodszych mogą mieć baseniki z daszkiem w kształcie muchomorka, żółwika lub drzewka. Baseny te mają niewielkie rozmiary, dlatego w pierwszym etapie mogą pełnić funkcję basenu z kolorowymi kulkami. Dopiero w cieplejsze dni możemy taki model z łatwością przenieść do ogrodu.
Baseny niczym plac zabaw
Jedną z propozycji basenowego placu zabaw może być Zamek od Intex. Zbiornik ma wymiary: 185 x 152 x 107 cm. Został wykonany z winylu i ma kształt dmuchanego zamku. Na czterech wieżach wykonano grafikę z wizerunkiem rycerza lub księżniczki. W zestawie znajduje się dmuchana zjeżdżalnia, smok Wańka-Wstańka, który po podłączeniu do węża ogrodowego zionie wodą, dmuchane tarcze, lanca i fontanna. Koszt basenu to ok. 120 zł.
Wielbiciele dinozaurów mogą wybrać Plac Zabaw Dinozaur od Intex. Całość jest bardzo kolorowa, ma dmuchaną zjeżdżalnię i dinozaura, którego można karmić piłkami. Ponadto znajdziemy tu fontannę i palmę, która również tryska wodą. Wymiary basenu to: 249 x 191 x 109 cm. Kosztuje ok. 150 zł.
W ofercie basenów od Bestway znajdziemy plac zabaw o tematyce dżungli i safari. W zestawie tym są dmuchane zwierzątka: aligator oraz żółw, pięć dmuchanych pierścieni do rzucania, piłki. Daszek w formie palmowego liścia ochroni najmłodszych przed słońcem, a podłączenie basenu do węża ogrodowego dostarczy dodatkowej atrakcji – brama w kształcie tygrysa przemieni się w fontannę. Wymiary basenu to: 280 x 170 x 137 cm. Cena – ok. 140 zł.
Na co zwrócić uwagę, wybierając basen dla dziecka?
Dmuchane baseny mogą łatwo ulec uszkodzeniu. Wybierajmy zatem modele wytrzymałe, solidnie wykonane i od sprawdzonych producentów. Warto dowiedzieć się, czy dany model posiada zestaw naprawczy – dzięki temu będzie można kontynuować zabawę.
Zwróćmy również uwagę na:
Wielkość zbiornika.
Dodatki.
Jakość wykonania.
Bezpieczeństwo.
W przypadku najmłodszych dzieci dno basenu powinno być zabezpieczone przed ślizganiem się. | Kupujemy basen dla dziecka do 200 zł |
Gdy nadchodzi jesień, zakładamy milutkie i ciepłe ubrania. Czy wiedziałaś, że twoje paznokcie też mogą być w dotyku jak pluszowe futerko? Jeśli nie, przedstawiamy velvet manicure, który fakturą przypomina aksamit. Jest oryginalny, świetnie współgra z jesiennymi stylizacjami i przyciągnie spojrzenia innych. Dowiedz się, jak go wykonać krok po kroku oraz jakie ma wady i zalety. Coś nowego
Jeśli przetestowałaś w swoim życiu wszystkie rodzaje manikiur i pragniesz czegoś nowego, velvet manicure jest propozycją dla ciebie. Puszyste paznokcie są również idealne na różne specjalne okazje bądź imprezy. Będą wyglądać jak aksamit dzięki niezliczonej ilości cieniutkich włosków przytwierdzonych do płytki paznokcia. Być może brzmi to skomplikowanie, ale ten efektowny manikiur z powodzeniem możesz sama wykonać w domu. Jest naprawdę prosty, nawet jeśli nie masz wielkiego doświadczenia w ozdabianiu paznokci.
Co jest potrzebne do wykonania velvet manicure’u?
aksamit w proszku w wybranym kolorze,
lakier bazowy,
lakier w tym samym kolorze co aksamit w proszku lub o ton ciemniejszy,
lakier bezbarwny,
drobny pędzelek z włosia,
gruby pędzelek z włosia.
Jak zrobić krok po kroku velvet manicure?
Pokryj płytkę paznokcia bezbarwnym lakierem, pamiętając o dokładnym pomalowaniu końcówek. W ten sposób zabezpieczysz paznokcie przed rozdwajaniem, a lakier będzie mniej odpryskiwał.
Teraz pomaluj paznokcie lakierem w tym samym kolorze co aksamit. Ważne, by był to kolor identyczny lub o ton ciemniejszy, dzięki temu nie będzie prześwitywał przez aksamit.
Kiedy lakier schnie, przygotuj miseczkę i wsyp do niej aksamit.
Nałóż ponownie bezbarwny lakier na paznokcie, a następnie odciskaj je w miseczce z aksamitem. Odciskaj paznokcie tak, by aksamit pokrył je równomiernie. W szczelinę między płytką paznokcia a skórką wprowadź plusz za pomocą pędzelka. Kiedy płytka została idealnie pokryta, oczyść obrzeża palców z niepotrzebnego pyłku.
Przyda ci się pędzelek-miotełka, za pomocą której dokładnie pozbędziesz się niechcianych resztek pyłku. Omiataj nim paznokcie, usuwając nadmiar proszku. Aksamit na szczęście łatwo schodzi ze skóry.
Jakie zalety?
Największa zaletą velvet manicure’u jest jego oryginalność – nikt nie przejdzie obok niego obojętnie. Takie paznokcie przykuwają wzrok. Kolejną zaletą jest łatwość i szybkość wykonania go w domu. Nie potrzeba specjalnych umiejętności, a aplikacja zajmie ok. 30 minut. Na końcu warto wspomnieć o atrakcyjnej cenie. Zestaw do velvet manicure’u kupisz za 30–60 zł.
Jakie wady?
Niestety, nie jest to manikiur trwały. Efekt utrzyma się w najlepszym wypadku do dwóch dni. Trzeba bardzo uważać przy myciu rąk oraz przy wszystkich ręcznych robotach. Velvet manicure jest zdecydowanie na specjalne okazje. | Velvet manicure – wszystko, co powinnaś o nim wiedzieć |
Złoto, srebrno, cekiny, brokat – w poszukiwaniu idealnych butów na sylwestra wszystkie chwyty dozwolone! Jak wybrać te, które będą modne, wygodne, a my przetańczymy w nich całą noc? W modzie jest wszystko, co się błyszczy – nieważne jak, ważne, aby obuwie było widoczne z daleka. Buty są podstawą sylwestrowej garderoby. Piękne obuwie jest w stanie doskonale dopełnić naszą wyjątkową stylizację, dodać jej pazura, kobiecości, zadziorności. Odpowiednie dobrane buty potrafią zdziałać prawdziwe cuda – jeśli wybierzemy nietypowy model, rzucający się w oczy i przyciągający spojrzenia, możemy być pewne, że nawet najzwyklejsza czarna sukienka stanie się sylwestrową kreacją z prawdziwego zdarzenia. A my będziemy wyglądać jak gwiazdy wieczoru.
Błysk? Cekiny? A może wszystko naraz?
Sylwestrowe trendy pozwalają na naprawdę dużą dowolność. Jednak jeśli chcemy, aby impreza była wyjątkowa, warto wybrać buty, które podkreślą podniosłość sytuacji. W końcu nie na każdą okazję możemy ubrać się od stóp do głów w cekiny i nie wyglądać przerysowanie. Sylwester rządzi się swoimi prawami i im więcej błysku, tym lepiej! Szukając butów, wybierajmy modele nieprzeciętne, rzucające się w oczy – doskonałe będą zarówno cekinowe szpilki pasujące do sukienki w stylu glamour, wyszywane diamencikami aksamitne lordsy w stylu dandysa, jak i złote, brokatowe botki, które idealnie uzupełnią rockową stylizację.
Szpilki czy płaskie?
Najpopularniejszą opcją na sylwestrową imprezę są oczywiście szpilki. Modne są zwłaszcza modele o szpiczastych noskach i metalicznej, cienkiej szpilce. Sprawdzą się także buty na platformie, które zapewnią dodatkowe podparcie i optycznie wydłużą nogi. Jednak jeśli nie czujemy się komfortowo na wysokich obcasach, idealnych rozwiązaniem będą także cekinowe baleriny, błyszczące botki, brokatowe koturny czy nawet kowbojki z ćwiekami. Wszystko zależy od stylu, który preferujemy – sylwestrowe kreacje mogą składać się zarówno z klasycznych, podkreślających figurę sukienek, noszonych do wysokich obcasów, jak i damskich garniturów, do których dobierzemy wysokie słupki lub eleganckie baleriny.
Złoto i srebro – sylwestrowe klasyki
Najefektowniejsze z pewnością będą buty w kolorze złota i srebra. Złote szpilki idealnie sprawdzą się przy stylu glamour, będą świetnym dodatkiem do czarnej lub bordowej sukienki i wyrazistej złotej biżuterii. Z kolei srebrne sandały dopełnią nowoczesne, minimalistyczne kreacje. Srebrno sprawdzi się np. z białym garniturem, tworząc połączenie niezwykle modne i nieoczywiste, w sam raz dla prawdziwych fashionistek.
Metaliczne buty – hit sylwestra 2016
Oprócz cekinów i brokatu na sylwestrowej imprezie możemy także wykorzystać metaliczne odcienie złota i srebra. Lustrzane szpilki są niezwykle modne, pasują do wielu kreacji i podkreślają naszą znajomość trendów. Ich powierzchnia odbija światło, dzięki czemu buty pięknie się mienią i skupiają wzrok innych na naszych nogach.
Brokat na wieczór
Doskonałą opcją, która podkreśli nowoczesność i elegancję stylizacji, są brokatowe szpilki. Nie są tak oczywiste jak obuwie wysadzane diamencikami i cekinami, a w równie ciekawy sposób odbijają światło i sprawiają, że nasza kreacja jest wyjątkowa. Idealnym modelem są granatowe, brokatowe szpilki, które doskonale sprawdzą się przy czerwonej sukience.
Wybierając obuwie na sylwestra, warto zwrócić uwagę na wysokość obcasa – powinnyśmy dopasować ją do swoich możliwości i charakteru imprezy, na jaką idziemy – wszystko zależy od tego, czy nosimy szpilki na co dzień i jak długo zamierzamy tańczyć. Oprócz tego przy wyborze może ograniczać nas jedynie wyobraźnia. Pora założyć błyszczące buty i roztańczonym krokiem powitać nowy rok! | Buty na sylwestra – błysk, cekiny i brokat |
Turtle Rock Studios uznało, że na rynku mamy już wystarczająco dużo gier z zombiakami, więc zamiast wypuścić kolejne Left 4 Dead, firma postawiła na zupełnie nową markę. Evolve pozbawione jest jakichkolwiek zgniłków, a ich miejsce zajęły wszelkiej maści mutanty. Sama gra to natomiast jedna wielka zabawa w kotka i myszkę. Evolve to w pełni sieciowe doświadczenie i tego należy się trzymać. Ciężko polecić ten tytuł komuś, kto oczekuje rozbudowanego scenariusza, bo go po prostu nie ma. Graczowi wystarczy wiedzieć, że akcja rozgrywa się na fikcyjnej planecie Shear, gdzie nowo założone kolonie ciągle atakowane są przez "miejscowych", czyli w tym wypadku najróżniejsze bestie.
Jak równy z równym
Do akcji wkraczają najbardziej elitarni z elitarnych łowców, którzy wypowiadają prawowitym mieszkańcom Shear wojnę.
Evolvestawia na niezbyt popularny w grach wideo, aczkolwiek całkiem ciekawy, asymetryczny model rozgrywki. Każda rozgrywka odbywa się w formacie czterech na jednego, czyli czwórka łowców kontra jedna bestia. Szanse są jednak równe, bo samotne monstrum stale ewoluuje, dzięki czemu zyskuje m.in. odporniejszy pancerz czy nowe zdolności, stając się prawdziwym utrapieniem.
To wszystko sprawia, że Evolve jak żadna inna produkcja wymaga od czwórki łowców ciągłej współpracy. Łowcy różnią się od siebie nie tylko wyglądem, ale także specjalizacją (do wyboru: szturmowiec, medyk, wsparcie i łowca), dostępnym arsenałem oraz umiejętnościami, co oznacza, że bez sprawnej synchronizacji nie ma co myśleć o ubiciu potwora.
Bestia pełną gębą
Bestia również występuje w kilku odmiennych wariantach, dzięki czemu każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Obecnie w puli znajduje się w miarę uniwersalny Goliath, stawiający na ataki z dystansu Kraken, piekielnie szybki Wraith, a także odporny jak skała Behemoth. Nie ma czegoś takiego jak "najlepsza bestia", bo wszyscy kandydaci mają zarówno mocne, jak i słabe strony.
Jednym z ciekawszych elementów gry jest fakt, że role bardzo lubią się odwracać. Z początku to łowcy mają inicjatywę i jawną przewagę nad potworem, ale wystarczy, że ten zacznie grać na czas i całość może ulec diametralnym zmianom. Bo bestia stale rośnie, żywiąc się mniejszymi od siebie stworzeniami, co znacznie poszerza jej wachlarz możliwości.
Gracz wcielający się w monstrum musi więc stale kombinować, zacierać ślady (potwór zostawia ślady tylko wtedy, gdy biega) i wtapiać się w otoczenie, kiedy tylko ma taką możliwość. Taka "odwracana" zabawa w kotka i myszkę to całkiem miły powiew świeżości w grach wideo i coś, czego próżno szukać w tytułach konkurencji. Czasem można się nawet poczuć jak w Thief.
Kwas się poleje!
Jednego nie można grze Evolve odmówić: widowiskowości. Akcje rodem z filmu Predator to w zasadzie chleb powszedni tej produkcji ¬– całość jest mocno filmowa. Sprzyja temu wyszukany i świetnie udźwiękowiony arsenał, liczne pułapki na potwora (w szczególności wielka kopuła, która uniemożliwia bestii wydostanie się na zewnątrz) i miłe dla oka efekty wizualne.
W Evolve nie wszystko jest jednak na tip-top. Nie da się ukryć, że rozgrywka jest jednak mocno powtarzalna i ciągła zabawa w polowanie może w końcu znużyć. Na ratunek przybywają jednak rozmaite tryby rozgrywki (np. "Nest", "Rescue" czy "Defend") dostępne w ramach mini-kampanii "Evacuation", choć tam również wszystko sprowadza się do konfrontacji z bestią.
Taka mini-kampania nie jest żadnym wynagrodzeniem braku trybu single, bardziej czymś na wzór dynamicznej rotacji paru wymienionych wyżej trybów. Słówko "dynamiczna" zostało jednak użyte nie bez przypadku, bo rotacja działa na zasadzie "chybił-trafił", a strona wygrywająca dany mecz może liczyć na określone bonusy w kolejnym, na przykład wsparcie dla łowców w postaci dronów.
W sam raz
Mapy nie są duże, ale nie są też małe – w zasadzie to w sam raz. Potwór ma więc całkiem sporo miejsca, by się ukryć, ale nie może też czuć się zbyt swobodnie i długo przesiadywać w jednym miejscu. Plansze są zróżnicowane, często już w ramach jednego obszaru, gdzie z jednej strony mamy do czynienia z ogromną szklarnią, a chwilę później z iście syberyjską śnieżycą.
Evolve to także raj dla wszystkich tych, którzy lubią z czasem odblokowywać nową zawartość. W tym przypadku chodzi o dostęp do kolejnych łowców, jak również kolejnych bestii. Bo zanim zechce się zagrać Krakenem, trzeba będzie się wykazać jako Goliath i zebrać wystarczającą ilość punktów w poszczególnych kategoriach. To samo zresztą tyczy się łowców.
Dla kogo jest Evolve? Przede wszystkim dla tych, którzy cenią sobie zwartą kooperację i wartką, asymetryczną rozgrywkę. Gra ani na moment nie zwalnia tempa i skutecznie pompuje adrenalinę, choć momentami potrafi trochę znużyć – granie według utartego schematu "łowca kontra ofiara" to coś, co raczej nie sprzyja wielogodzinnym maratonom.
Ale umiejętnie dawkowane może dawać całe mnóstwo frajdy. | Evolve (PS4) – recenzja |
Ślub to jedno z ważniejszych wydarzeń w życiu. To właśnie wtedy wypowiadamy sakramentalne „tak” i świat przewraca się do góry nogami – bez obaw – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zanim jednak tak się stanie, każda kobieta stoi przed wyborem sukni ślubnej. Podpowiadamy, jakie długości są modne w tym sezonie i co należy brać pod uwagę. Sięgająca do ziemi, za kolano, mini czy może krótsza z przodu, a z tyłu dłuższa? Producenci co sezon zachwycają nas nowymi wzorami, materiałami, a także długością sukien ślubnych. Choć wiele kobiet nie wyobraża sobie zawarcia związku małżeńskiego bez sukni z trenem, a najlepiej w towarzystwie długiego, ciągnącego się po ziemi welonu – warto poznać kilka opcji.
Idealna suknia ślubna – jaka powinna być?
Nie ma takiej sukni, która prezentowałaby się wyjątkowo dobrze na każdej kobiecie. I nie chodzi tutaj o samą suknię, ale przede wszystkim o sylwetkę. Kobieta o długich nogach może, a nawet powinna, pozwolić sobie na sięgającą po kostki suknię. Może być to romantyczna wersja wykonana z lejącej i delikatnej tkaniny lub też koronkowa suknia o fasonie syrenki.
Niska kobieta z krągłościami wprost przeciwnie – powinna postawić na suknię gorsetową o długości midi. Ten fason skutecznie zatuszuje mankamenty ciała i optycznie wydłuży sylwetkę. Welon również znajdzie tutaj swoje miejsce, choć w nieco innej odsłonie. Trzeba pamiętać, że nie może być dłuższy niż suknia ślubna, dlatego najlepszym wyborem będzie długość do pasa.
Jaką długość wybrać?
Mini – mimo że zakup krótkiej sukni ślubnej to dla wielu kobiet istne szaleństwo, to jednak panny młode chętnie wybierają taką długość. Mini wcale nie musi oznaczać ekstrawaganckiej kreacji. Wszystko zależy od fasonu i dodatków, które zakupimy. Niezwykle efektownie prezentują się delikatne sukienki z długim rękawem oraz modele z przedłużanym tyłem, które mogą być wykonane w całości lub częściowo z koronki. To ciekawa propozycja dla tych kobiet, które obawiają się całkowitego odsłonięcia nóg lub też zmiennych warunków atmosferycznych – zwłaszcza jeśli bierzemy ślub w okresie jesienno-zimowym.
Midi – to kolejna długość sukni ślubnej, na którą bardzo często decydują się kobiety. Zwłaszcza w tym sezonie jest szczególnie na topie. Pojawia się w wersji gładkiej, idealnie dopasowanej do ciała, bez zbędnych dodatków lub też bogato zdobiona – koronką, kryształami lub falbankami.Przed podjęciem ostatecznej decyzji dotyczącej zakupu sukni midi należy pamiętać o zestawieniu jej z odpowiednim obuwiem. Jak na pannę młodą i na tę długość przystało, warto w ten szczególny dzień założyć choć kilkucentymetrowe szpilki. Suknia midi odsłania nogi, dlatego obuwie musi być dopasowane pod względem koloru i designu.
Maxi – długa suknia to propozycja dla wszystkich tradycjonalistek, które nie wyobrażają sobie ślubu bez ciągnącego się za nimi welonu. A skoro o długim welonie mowa, to nie ma innej możliwości, jak tylko wybór sięgającej do ziemi sukni. Żaden inny rodzaj nie będzie prezentował się równie efektownie.Suknie maxi mają to do siebie, że z reguły pasują wszystkim kobietom. Wiele zależy od fasonu, jednak niewątpliwie jest to długość najmniej ryzykowna spośród innych przedstawionych opcji. Mogą być koronkowe, wykonane z tiulu czy też subtelnego jedwabiu. Na rynku dostępnych jest wiele rodzajów, dlatego bez problemu każda panna młoda znajdzie swój upragniony model.
Wybór sukni ślubnej nie jest wcale tak łatwy, jak mogłoby się wydawać. Na rynku dostępnych jest mnóstwo modeli różniących się krojem, fasonem i materiałem, dlatego zanim podejmiemy ostateczną decyzję, warto zastanowić się, który rodzaj sukienki będzie najodpowiedniejszy dla naszej sylwetki. | Trendy w modzie ślubnej 2016 – jaką długość sukni wybrać? |
Wraz z rosnącą popularnością manicure’u hybrydowego uznanie zyskały nowe, nieznane dotąd sposoby zdobienia paznokci. Absolutnym hitem ostatniego sezonu stał się tzw. efekt syrenki. Mieniący się w świetle pyłek przekonał do siebie nawet kobiety, które na co dzień gustowały w bardzo stonowanych lakierach. Chyba największą zaletą efektu syrenki jest to, jak łatwo się go wykonuje. Z zestawem do hybryd i odrobiną wprawy można go zrobić nawet samemu. Nie kosztuje zbyt wiele, a na każdym kolorze bazowym wygląda zupełnie inaczej. Wydawać by się mogło, że to zdobienie będzie domeną letnich stylizacji, a jednak cieszyło się ogromną popularnością przez cały rok.
Czym jest efekt syrenki?
Efekt syrenki to niepowtarzalny sposób na zdobienie paznokci. Jest to bardzo drobno zmielony błyszczący pył, który zdecydowanie różni się od zwykłego brokatu. Stopień odbicia w nim światła jest wyjątkowo wysoki i zmienia się zależnie od kąta padania promieni. Stosuje się go jako wykończenie manicure’u hybrydowego.
Czym wyróżnia się syreni manicure?
Charakterystyczną cechą efektu syrenki jest oczywiście jego połysk. Nie da się go porównać do tego, jaki dają tradycyjny brokat czy metaliczne lakiery. Na każdej dłoni oraz o różnych porach dnia będzie prezentować się inaczej. Właśnie dlatego zyskał tak wielkie uznanie. Znaczną zaletą jest również łatwość jego wykonania. Można zrobić go samodzielnie, do czego nie potrzeba dużej precyzji, a jedynie wprawy.
Rodzaje pyłków
Wraz z rosnącą popularnością efektu syrenki powstawały różne rodzaje pyłków. Pierwowzorem był złoty i srebrny połysk, które pasują do każdego koloru bazowego, wzbogacają go i odmieniają. Nową propozycją jest pyłek o szmaragdowym połysku, który świetnie pogłębia wszelkie zimne odcienie. Drugim zaś jest tzw. holo, którego drobinki iskrzą się we wszystkich kolorach tęczy i tworzą holograficzny mokry look. Biorąc pod uwagę wpływ na wierzchni kolor odcienia znajdującego się pod spodem, możliwości są po prostu niezliczone!
Jak wykonać manicure z efektem syrenki?
Manicure z efektem syrenki jest bardzo prosty. Poprawnie wykonany jest też bardzo trwały. Zwykle usuwa się go nie ze względu na powstałe na jego powierzchni uszkodzenia czy odpryski, ale przez wymuszenie odrostem paznokcia. Można więc przyjąć, że przy wolno rosnących płytkach wystarczy nawet na 3 tygodnie!
Zdobienie rozpoczynamy tak jak zwykły hybrydowy manicure. Na odtłuszczone paznokcie nakładamy bazę i dwie warstwy lakieru w dowolnie wybranym kolorze. Każdą warstwę z osobna utwardzamy w specjalistycznej lampie, zgodnie z podanym na zakrętce czasem.
Ostatnia warstwa lakieru po naświetleniu pozostaje jeszcze odrobinę lepka, to ona właśnie „złapie” drobinki pyłku. Posypujemy nim obficie całą płytkę lub jej wybraną część. Efekt syrenki można również nakładać jak ombre albo przesypywać przez szablon. Następnie zmiatamy jego nadmiar za pomocą pędzelka albo szczoteczki.
Ostatnim etapem jest tylko zabezpieczanie pyłu lakierem powierzchniowym, tzw. topem. Utwardzamy w lampie przez określony przez producenta czas, odtłuszczamy i gotowe! Wykonanie efektu zajmuje około 2 minut więcej niż zwykły manicure, a rezultatem różni się spektakularnie.
Kreatywne zdobienie paznokci to nie tylko sposób na piękne dłonie. To też coraz popularniejsze hobby i pretekst do spotkań z przyjaciółkami, a także odprężenie i relaks. Nic dziwnego, że zestawy do wykonywania hybryd cieszą się tak dużym wzięciem! | Efekt syrenki – sposób na paznokcie |
Mogłoby się wydawać, że pompowanie opon azotem to ciekawostka, nieszkodliwa fanaberia dla motoryzacyjnych pasjonatów. Pozory mylą – to całkiem sensowne rozwiązanie. Dlaczego? Większość kierowców pompuje koła swoich bolidów sprężonym powietrzem. To najprostsze rozwiązanie, tanie i skuteczne. Przemawia za nim łatwość jego stosowania. Kiedy sprawdzamy ciśnienie w oponach, możemy od razu szybko je dopompować. Najłatwiej byłoby zrobić to za pomocą kompresora na stacji benzynowej, ale niekiedy bywa on uszkodzony, nieprecyzyjny lub w ogóle niedostępny i warto mieć ze sobą ciśnieniomierz (manometr) i pompkę lub kompresor zasilany z gniazda zapalniczki. Po co więc to wszystko komplikować używaniem azotu? Jego przecież samodzielnie nie dopompujemy.
Otóż powietrze, którym oddychamy, zawiera ok. 21% tlenu. Fajnie, bo dzięki temu żyjemy. Tlen nie jest jednak gazem obojętnym i wchodzi w reakcje z materiałami, z którymi się styka. Dotyczy to też felgi i wnętrza opony. Azot zaś jest gazem obojętnym i nie powoduje korozji, więc w praktyce wydłuża życie gumy i felgi.
Wbrew pozorom używanie azotu do pompowania kół nie jest też najnowszym wymysłem. Już w latach 60. wykorzystywano go w pojazdach pracujących w trudnych warunkach. W trudnych warunkach jeżdżą też auta rajdowe i bolidy F1. Ich opony również są pompowane azotem. Najbardziej w kość dostają opony lądujących samolotów. Chyba domyślacie się już, co mają w środku?
Azot – niewrażliwy
Gaz oznaczany w tablicy Mendelejewa literą N jest też mało wrażliwy na zmiany temperatury – nie powodują one dużych zmian jego objętości. Z powietrzem jest inaczej. Po nadejściu pierwszych mrozów okazuje się, że ciśnienie w oponach spada, podczas poważnych upałów i podczas szybkiej jazdy – rośnie. Z azotem takich numerów nie ma.
Kolejnym argumentem za stosowaniem tego gazu jest jego czystość. Otóż azot pompowany w koła pochodzi z butli, ktoś go wyprodukował i tam wtłoczył. I tylko azot. Tymczasem kompresor na stacji benzynowej zasysa wszystko, co się w powietrzu znajduje. Spaliny, różnego rodzaju zanieczyszczenia, opary benzyny, a nawet olej. To są substancje, które niszczą gumę – wewnątrz, tam, gdzie tego nie widzimy.
Azot jest trwały
Jeszcze nie jesteście przekonani? Myślicie: „Przecież nie jestem Lewisem Hamiltonem!”. Przeczytajcie to: azot w oponie utrzymuje ciśnienie trzykrotnie dłużej, niż zwykłe, przestarzałe technologicznie powietrze. Co to dla nas oznacza? Że trzykrotnie rzadziej możemy sięgać po manometr. Ale ma też bardziej pragmatyczny wymiar. Chodzi o to, że przez długi czas ciśnienie w oponie ma prawidłową wartość. Dzięki temu nie będziemy się poruszać na gumach niedopompowanych lub przepompowanych. A ciśnienie niższe od nominalnego o 0,2 bara zwiększa zużycie opon o 10%. Dokładnie o połowę spada żywotność gum z ciśnieniem niższym o 0,6 bara od zalecanego.
Wady azotu?
Jedynym minusem stosowania tego gazu jest fakt, iż sami raczej sobie kół nim nie napompujemy. U wulkanizatora czy w warsztacie kosztuje to od 20 zł w górę. Mechanik musi najpierw usunąć jak najwięcej powietrza z opony, a następnie wypełnić ją azotem. W ten sposób jego stężenie w kole sięga nawet 95%.
W sytuacji awaryjnej oczywiście możemy dopompować koło powietrzem, ale potem znowu warto wybrać się na aplikację azotu, by cieszyć się jego zaletami. To oznacza konieczność wydania kilku złotych i spędzenia odrobiny czasu u wulkanizatora. Kolejny, ale drobny wydatek, który musimy (a przynajmniej powinniśmy) ponieść, wiąże się z kupnem odpowiednich nakrętek na wentyle – oczywiście zwykłych, ale w kolorze zielonym lub czerwonym. To ułatwia zadanie mechanikom – wiedzą po prostu, że koło jest napompowane azotem i tym gazem powinno być dopompowane. | Pompowanie opon – azot czy powietrze? |
Katarzyna Bonda została obwołana przez Zygmunta Miłoszewskiego królową polskiego kryminału nie bez powodu. Wszak od dawna dzielnie okupuje listy bestsellerów, na jej spotkania autorskie przychodzą tłumy, a zdobycie autografu wymaga stania w długich kolejkach. Od czego warto zacząć przygodę z jej twórczością? Dla pisarki ogromnie ważny jest research. Dużą wagę przykłada do szczegółów, współpracuje z wieloma konsultantami i nim czytelnik dostanie do rąk kolejną jej książkę, może być pewien, że zostanie ona gruntownie sprawdzona nie tylko pod kątem logiki fabuły, ale i od strony wiarygodności faktograficznej. Jej powieści są dopracowane, wielowątkowe, coraz częściej zdecydowanie wychodzące poza ramy literatury kryminalnej.
Debiut na przystawkę
Na dobry początek myślę, że warto sięgnąć po debiut autorki, by towarzysząc jej od początku, z czasem przekonać się, jaką drogę przebyła, nim oddała do rąk czytelników finalny tom tetralogii z Saszą Załuską.
„Sprawa Niny Frank” nie tylko otwiera trylogię z Hubertem Meyerem, ale także jest tą powieścią, od której zaczęło się zainteresowanie polskich pisarzy kryminalnych postacią policyjnego profilera (trzeba jednak dodać, że w podobnym czasie tę samą postać wprowadził do swojej twórczości Mariusz Czubaj). To zdecydowanie bardziej kryminalna powieść (podobnie jak cała trylogia) niż późniejsza tetralogia z Załuską, więc spodoba się tym, którzy niekoniecznie szukają mocno rozbudowanych, zaangażowanych społecznie kryminałów, lecz interesuje ich przede wszystkim sama zbrodnicza intryga. W „Sprawie Niny Frank” śledztwo dotyczy morderstwa aktorki, finał zaskakuje, a postać profilera przykuwa uwagę. Trylogię dopełniają tomy „Tylko martwi nie kłamią” oraz „Florystka”.
Tetralogia jako danie główne
Po spotkaniu z Meyerem warto poznać Saszę Załuską. Ta seria przypadnie do gustu tym czytelnikom, którym niestraszne opasłe tomiska, wielowątkowe fabuły, problematyka społeczna czy traktowanie wątku kryminalnego jako jednego z wielu, niekoniecznie odgrywającego pierwsze skrzypce.
„Pochłaniacz”, „Okularnik”, „Lampiony” i „Czerwony Pająk” kolejno przybliżają nam niełatwą historię profilerki Saszy, prowadzą w różne zakątki Polski, dostarczają rozrywki, ale i niejednokrotnie materiału do przemyśleń. Każda z powieści związana jest z innym żywiołem (stąd tytuł tetralogii – „Cztery żywioły Saszy Załuskiej”), każda wiąże się z inną metodą kryminalistyczną stosowaną w czasie prowadzonych śledztw i każda jest efektem koronkowej roboty pisarki. Autorka dostarcza sporej wiedzy na temat technik kryminalistycznych, porusza współczesne problemy i trudne, kontrowersyjne tematy (np. żołnierzy wyklętych w „Okularniku”), ciekawie portretuje ludzi i miejsca (np. Łódź w „Lampionach”). Jej książki przestała napędzać intryga kryminalna. Z tomu na tom stają się coraz mniej przypisaną gatunkowi czystą rozrywką, odgrywając obecnie rolę realistycznej powieści wprowadzającej w świat rzeczywistych problemów nurtujących społeczeństwo.
Na deser nieco faktów
Twórczość Katarzyny Bondy to nie tylko beletrystyka. Miłośnicy literatury faktu nie będą pokrzywdzeni. Autorka przygotowała także coś dla nich.
Świetną pozycją jest zbiór „Polskie morderczynie”, w którym pisarka przybliża sylwetki kobiet skazanych za zabójstwa. Nim zaczęła pisać książki, pełniła funkcję m.in. sprawozdawcy sądowego i to właśnie wówczas, pod wpływem wysłuchanych historii, zrodził się pomysł na to, by opowiedzieć o morderczyniach w inny sposób, niż to często bywa na łamach zorientowanych na sensację gazet. Katarzyna Bonda rozmawia ze swoimi bohaterkami, próbuje zrozumieć ich motywy, poznać ich historie. Nie tylko prezentuje fakty z sądowych akt, ale także oddaje głos skazanym.
Czym jeszcze zaskoczy nas królowa kryminałów, która niedawno oddała do rąk fanów finałowy tom tetralogii z Saszą? Przekonamy się za jakiś czas. Jednego jestem pewna – nie zawiedzie swoich czytelników. | Twórczość Katarzyny Bondy pod lupą – z czym warto zapoznać się na początku? |
Trening siłowy przeżywa w ostatnich latach prawdziwy boom. Siłownie są oblegane przez setki osób pragnących doprowadzić swoje ciało do wymarzonego ideału. Nie każdy jednak może pozwolić sobie na regularne korzystanie z siłowni. Niektórych przeraża formuła ćwiczeń z „żelazem”. Dla osób poszukujących alternatywnych rozwiązań, które pozwolą wykonać niebanalny trening w zaciszu własnego domu, można polecić taśmy TRX. To doskonały przyrząd do ćwiczeń siłowych z wykorzystaniem oporu własnego ciała. Oto korzyści, jakie się za nim kryją. Taśmy TRX to nowinka, która skradła serca wielu entuzjastom treningu siłowego. Metoda ta skupia się na ćwiczeniach w zawieszeniu. Opory stanowi masa ciała i grawitacja. Każde ćwiczenie angażuje dużą liczbę mięśni, w tym partie głębokie, które zazwyczaj są pomijane. Dzieje się tak, ponieważ taśmy są niestabilne i wymagają zachowania maksymalnej równowagi.
Ideą TRX jest prosta budowa oraz obsługa, która pozwala przechowywać je w każdym miejscu. Łatwy sposób montażu umożliwia trening w sali gimnastycznej, w domu, a także w plenerze. Ten regulowany zestaw taśm zrobionych z wytrzymałych polimerów układa się w kształt litery „Y”. Z obu stron znajdują się bardzo wygodne gumowe uchwyty na dłonie lub paski, na których można oprzeć stopy. W skład zestawu wchodzą również karabinek pozwalający na przymocowanie TRX oraz klamry do regulacji długości taśm.
Zalety treningu na taśmach TRX
Trening na taśmach TRXkształtuje wszystkie cechy motoryczne – siłę, wytrzymałość, szybkość oraz moc. Poza wzrostem siły czy wytrzymałości mięśni poprawia się również wydolność krążeniowo-oddechowa. Wykonując ćwiczenia w podwieszeniu, wzmacniamy nie tylko te największe, zewnętrzne partie mięśniowe, ale także warstwy głębokie. To też doskonały sposób na zredukowanie nadmiaru tkanki tłuszczowej i wzmocnienie stawów. Trening na taśmach jest stosowany także w rehabilitacji i profilaktyce bólów kręgosłupa. TRX jest wbrew pozorom urządzeniem uniwersalnym. Każda osoba ma możliwość dostosować zestaw ćwiczeń do poziomu własnej sprawności i zaawansowania. Wśród palety wielu zadań są dostępne lekkie, o prostym ruchu oraz bardziej skomplikowane dla osób zaawansowanych. Ćwiczenia możemy wykonywać w umiarkowanym tempie, dostosowując je do własnych potrzeb. Trening jest w 100 procentach efektywny i każdy sobie z nim poradzi.
Jak ćwiczyć na taśmach TRX
Wykonując trening w podwieszeniu, musimy pamiętać o kilku zasadach, które są istotne dla prawidłowego wykonywania ćwiczeń. Po pierwsze, taśmy muszą być w ciągłym napięciu. Ani przez moment nie możemy dopuścić do sytuacji, w której ulegną rozluźnieniu. Po drugie, trzeba dobrać odpowiednią pozycję wyjściową do ćwiczeń. Po trzecie, dbajmy, żeby nie zginać bioder lub cofać ich. Utrzymanie lordozy lędźwiowej w neutralnej pozycji ma niebagatelne znaczenie. Po czwarte, za wszelką cenę unikajmy kontaktu ciała z taśmami. Dostosowując trening na taśmach TRX do indywidualnych potrzeb, pamiętajmy również o dwóch ważnych rzeczach. Podczas zmiany kąta nachylenia tułowia względem podłoża sprawiamy, że ćwiczenie staje się łatwiejsze lub trudniejsze. Im bliżej podłoża znajduję się ciało, tym ćwiczenie jest trudniejsze. Dodatkowo ograniczając liczbę punktów podparcia, możemy sprawić, że ćwiczenie stanie się jeszcze trudniejsze.
Trening na taśmach możemy wykonywać od dwóch do pięciu razy w tygodniu. Każde ćwiczenie powinno składać się z co najmniej 3-4 serii, po 8-15 powtórzeń. Pomiędzy serie na taśmach TRX warto wplatać ćwiczenia przyśpieszające spalanie, np. burpee, skipy, podskoki na skakance. | TRX, czyli trening w podwieszeniu |
Wydawnictwo Dwie Siostry promuje m.in. polskich ilustratorów. Wśród wielu utalentowanych twórców zdecydowanie wyróżniają się Aleksandra i Daniel Mizielińscy. Małżeństwo grafików odpowiada m.in. za cudowną książeczkę dla dzieci „Pora na potwora”. Potwór na trzy litery
Maluchy boją się potworów. Tych ukrytych w szafie, pod łóżkiem albo czyhających za drzwiami w ciemnej łazience. Gdyby tak jednak spróbować te straszliwe stworzenia oswoić? A może nawet stworzyć własnego potwora, który ani trochę nie będzie straszny. Powiedzmy potworka z głową kota, tułowiem węża i pupą (a właściwie odwłokiem) osy. I oto mamy zupełnie niedorzecznego stworka z najśmieszniejszą nazwą na świecie: „KĄA”. Czy już wiecie, o co chodzi? „Pora na potwora” to książeczka, której tekturowe strony podzielone są na trzy części: „głowę”, „tułów” i „pupę”. Ten genialny w swej prostocie pomysł pozwala na niezliczone ilości kombinacji. Maluchy, które jeszcze nie rozpoznają liter, mogą po prostu do woli tworzyć najdziwniejsze stworzenia, a starsze dzieci na pewno będą miały świetną zabawę, łamiąc sobie język przy szalonych nazwach.
Wspólna zabawa
„Pora na potwora” to znakomity przykład książki interaktywnej. Dziecko może samodzielnie tworzyć treść, co wpływa na kształtowanie się u niego kreatywnego podejścia do świata. „Pora na potwora” angażuje dziecko, ale także rodzica. Przedziwnie brzmiące nazwy stworów i absurdalne połączenia są po prostu zabawne – zarówno na poziomie dziecięcego, jak i dorosłego zmysłu humoru. Innymi słowy – drodzy rodzice, kupując tę książkę swojemu dziecku, sami będziecie się świetnie bawić. Ważne jest również to, że przydatność, a właściwie wartość „Pory na potwora” rośnie razem z maluchem. Dwulatek chętnie poogląda obrazki i pobawi się przesuwaniem tekturowych stron, a gdy przyjdzie czas na naukę literek – „Pora na potwora” idealnie spełni zadanie pierwszego elementarza. Nazwy wszystkich zwierzątek-potworków składają się tylko z trzech liter, co ułatwia zadanie uczącemu się czytać dziecku. Poza tym nie brakuje także naszych wspaniałych polskich „łamaczy języka” – „ś”, „ż” czy „ą”.
Piękne ilustracje
Autorami „Pory na potwora” są Aleksandra i Daniel Mizielińscy. Ich nazwisko powinno właściwie wystarczyć za całą recenzję. Utalentowane małżeństwo ma już na swoim koncie wiele godnych polecenia pozycji dla dzieci. Ich książki były wielokrotnie nagradzane: „D. O. M. E. K.” został wpisany na międzynarodową Listę Honorową IBBY 2010, a „Mapy” otrzymały wyróżnienia Prix Sorcières 2011 i Andersen 2013. Książki Mizielińskich poznaje się od razu. Ich styl to proste, kolorowe rysunki, które w swojej naiwnej kresce mogą uchodzić za narysowane przez dziecko. „Pora na potwora” trzyma wysoki poziom ilustracji, dzięki czemu od najmłodszych lat wyrobimy u swojej pociechy dobry gust. To zresztą także znak czasów. Do lamusa odeszły bowiem książki z tandetnymi ilustracjami i ohydną paletą kolorów. Dzisiaj w księgarniach na dobre zagościły pozycje pokroju „Pory na potwora”. Dlatego zdecydowanie warto uzupełnić o tę uroczą książkę biblioteczkę swojego dziecka. „Pora na potwora” to gwarancja wybuchów śmiechu, wspólnej zabawy i niewymuszonej, ale na pewno efektywnej nauki pierwszych literek.
Źródło okładki: www.wydawnictwodwiesiostry.pl | „Pora na potwora” Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński – recenzja |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.