source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Budzik stacjonarny czy z odbiornikiem radiowym? Wybieramy dobre urządzenie do porannej pobudki. Problem ze wstawaniem rano? Chyba każdy z nas doświadczył tego na własnej skórze. Niezależnie od tego, czy kładziemy się spać wcześniej, czy też jesteśmy na nogach do późnych godzin nocnych, pobudka zawsze ma w sobie mały element katorgi. Aby obudzić się o poranku, potrzebujemy wielkiej motywacji, a także dobrego głośnego budzika, który nie tylko potrafi przerwać nasz słodki sen, ale także zmusi nas do wstania z łóżka. Mimo że większość z nas korzysta z alarmu w telefonie komórkowym, na rynku istnieje wiele modeli budzików połączonych np. z zegarkiem czy odbiornikiem radiowym. Sprawdzimy, które budziki są najpopularniejsze i jaka jest alternatywa dla alarmów w telefonie.
Wybieramy budzik – na co zwrócić uwagę?
Przy wyborze budzika musimy zwrócić uwagę na kilka parametrów, które są niezwykle istotne. Dzięki nim poranne wstawanie będzie łatwiejsze, a nawet przyjemniejsze. Zatem co wziąć pod uwagę? Po pierwsze, widoczność godziny. Budzik jest zawsze połączony z zegarkiem. Gdy wybieramy duży stacjonarny model, ekran z godziną powinien być duży i widoczny.
Są zegarki wskazówkowe lub elektroniczne. Najlepiej wybrać te ostatnie, gdyż o poranku możemy się pomylić ze strzałkami i najzwyczajniej przespać godzinę wstawania do pracy, a tego oczywiście nie chcemy. Godzina powinna być wyrażona dużymi znakami, by nawet z daleka było widać wyświetlacz. Po drugie, często budziki mają wbudowane w sobie radio. Nie od dziś wiadomo, że słuchanie radia o poranku to nieodłączna część porannej rutyny dla wielu osób. Budziki połączone z odbiornikiem radiowym można zaprogramować w taki sposób, by o konkretnej godzinie wstawania urządzenie samodzielnie włączyło naszą ulubioną stację. Radiobudziki omówimy nieco później.
Kolejna i chyba jedna podstawowych rzeczy to łatwy w obsłudze program ustawiania budzika. Tutaj istnieje wiele różnych opcji. Na przykład można ustawić program intensywnego budzenia z bardzo głośnym alarmem. Można także zaprogramować urządzenie w taki sposób, że co jakiś czas (np. co 5 minut) alarm jest głośniejszy. Często budziki mają także funkcję wibracji. Niektóre modele nowej generacji są wyposażone w dodatkowe efekty świetlne. Przykładowo można ustawić rzutnik w taki sposób, by godzina była wyświetlana na suficie czy na ścianie. W tym przypadku jest najczęściej wykorzystywany laser, który nie jest szkodliwy dla oczu.
Na koniec, spośród wielu dodatkowych funkcji każdy budzik powinien posiadać funkcję drzemki. Działa to na takiej zasadzie, że po wciśnięciu odpowiedniego klawisza możemy wyłączyć budzik na wybrany interwał czasu (np. 5 minut). Dzięki temu możemy obudzić się, ale pozostać w łóżku nieco dłużej. Ciekawą funkcją jest także posiadanie wbudowanego w budziku wskaźnika temperatury w domu i na zewnątrz.
Kilka słów o radiobudzikach
Jest to dość popularna opcja szczególnie dla tych, którzy uwielbiają budzić się przy rytmie dobrej muzyki. Niektórzy lekarze przyznają, że ulubione energetyzujące kawałki o wiele skuteczniej pobudzają nasz organizm niż zwykły dźwięk alarmu. Najczęściej radiobudzikiposiadają zegarek wraz z odbiornikiem fal FM (niektóre modele również AM). Warto szukać takich urządzeń, które mogą zapamiętać nasze ulubione stacje, dzięki czemu nie będziemy musieli codziennie programować budzika lub szukać ulubionej muzyki i programów. Gdy mowa o urządzeniach stacjonarnych, najlepiej wybrać model z zasilaniem sieciowym. Co prawda baterie są wygodniejsze i mobilne, ale co jakiś czas trzeba je wymieniać.
Nietypowe modele budzików
Budzik z kamerą – rodzi skojarzenia z metodami detektywistycznymi, jednak może to być zabawny i przydatny gadżet. Sprawdzi się na przykład w pokoju małego dziecka. Tego rodzaju budziki umożliwiają rejestrację wideo, wykonywanie fotografii oraz mają wbudowany dyktafon.
Stacje pogody – większość osób zwykle sprawdza rano prognozę pogody na dany dzień. Stacja pogody z wbudowanym budzikiem może to znacznie ułatwić. Takie modele pokazują temperaturę wewnątrz i na zewnątrz, wilgotność powietrza, prognozę pogody, fazę księżyca czy nawet poziom komfortu (bazując na warunkach panujących w pomieszczeniu).
Uciekający budzik – propozycja dla osób, które mają prawdziwy problem z obudzeniem się rano. Z takim budzikiem wstanie z łóżka będzie nieuniknione, ponieważ o danej godzinie urządzenie dosłownie ucieknie przed nami i będzie się poruszało po podłodzie, dopóki go nie wyłączymy. Idealny prezent dla śpiochów.
Posiadanie dobrego budzika w domu to gwarancja szybkiego i łatwego wstawania. Do wyboru mamy stacjonarne budziki, ręczne zegarki, radiobudziki czy stacje pogodowe z wbudowanym alarmem. Przed kupnem warto sprawdzić kilka podstawowych parametrów, dzięki którym będziemy w pełni usatysfakcjonowani z wyboru. | Jak kupić dobry budzik? |
Aby zrozumieć islam, trzeba pojąć także fenomen Mekki, świętego miasta. Ziauddin Sardar w wyczerpujący sposób przedstawia historię i znaczenie tego miejsca, ale także stwierdza, że Mekka powoli traci swój wyjątkowy charakter, zmieniając się w skomercjalizowaną instytucję. Podczas swojej piątej pielgrzymki do Mekki, autor, będący muzułmańskim intelektualistą oraz badaczem Mekki i pielgrzymów, postanowił, że ostatni odcinek drogi pokona w sposób tradycyjny – pieszo, w charakterze środka transportu bagażu wykorzystując osła. Wydawało mu się, że robi coś wyjątkowego, wracając do korzeni i idąc w ślady słynnego podróżnika Ibn Batuty. Wtedy jednak dowiedział się o pielgrzymie, który podróżował pieszo z Somalii i był już w drodze od siedmiu lat. Jego ego prysło jak bańka mydlana. Zrozumiał, że zmierzał do świętego miasta będącego bytem metafizycznym, wyidealizowanego, nadającego kierunek jego sumieniu. Mekka istnieje jednak również w wymiarze fizycznym, jest umiejscowiona w konkretnym czasie i przestrzeni. O takiej właśnie jej wersji opowiada ta książka.
Paradoks Mekki
Pięć razy dziennie podczas modlitwy pobożny Muzułmanin zwraca się w stronę Mekki. Pielgrzymka, czyli hadż, jest obowiązkiem wszystkich wyznawców islamu. Kiedyś była trudnym, wyczerpującym doświadczeniem, teraz jest przede wszystkim droga. Każdy Muzułmanin jednak o niej marzy, a Mekka jest dla niego swego rodzaju drogowskazem. Aczkolwiek to nie tam rozwijały się nauka i sztuka. To w innych, wielokulturowych miastach islam się przekształcał i zmieniał. Do Mekki wstępu nie mają wyznawcy pozostałych religii. To miejsce odcięte, pilnie strzeżone, zakazane i skrajnie konserwatywne.
Prowadząc więc rozważania o islamie jako religii odcinającej się od reszty świata, warto wziąć pod uwagę doniosłość Mekki i jej symboliczne znaczenie. Ziauddin Sardar przedstawia również ten aspekt miasta, a także wyczerpująco omawia zarówno jego historię, jak i współczesne problemy.
Zmiany
Zanim w Arabii Saudyjskiej znaleziono złoża ropy, do Mekki przybywało około stu tysięcy pielgrzymów rocznie. W ciągu ostatnich trzydziestu lat ta liczba uległa dramatycznemu zwielokrotnieniu. Obecnie do Mekki przyjeżdża nawet 17 milionów osób rocznie. Pochodzą z całego świata, a ich wizyta w świętym mieście to doskonale zorganizowany biznes. Muszą przecież jakoś tam dotrzeć, gdzieś spać, jeść, robić zakupy. W pobliżu Al-Kaby, będącej celem hadżu i najważniejszym świętym miejscem islamu, wyrastają luksusowe galerie handlowe, niekoniecznie mogące się szczycić piękną architekturą, za to zawierające sklepy najbardziej znanych projektantów. Sardara te zmiany przygnębiają, przez co porównuje Mekkę do Disneylandu. Chciałby, by była miastem pielgrzymów, a nie celem turystów.
Mekka. Święte miasto to lektura obowiązkowa dla każdego, kto interesuje się współczesnym islamem. Autor ma wiedzę, potrafi spojrzeć krytycznie na własną religię, ale też, jako jej wyznawca, rozumie ją zupełnie inaczej niż ktoś z zewnątrz.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | „Mekka. Święte miasto” Ziauddin Sardar – recenzja |
Reklamy Allegro Ads rozliczane są w wygodny dla Ciebie sposób Kiedy reklamujesz się w Allegro Ads samodzielnie decydujesz, jaki budżet chcesz przeznaczyć na reklamę. Nie musisz wpłacać żadnych środków przed uruchomieniem reklamy i w dowolnym momencie możesz sprawdzić statystyki pokazujące bieżące zużycie budżetu.
Przy zakładaniu kampanii reklamowej konfigurujesz wysokość budżetu poprzez:
* Budżet dzienny - maksymalna kwota, jaką chcesz zainwestować w reklamę dziennie.
* Budżet całkowity - całkowita kwota, jaką chcesz zainwestować w reklamę w okresie trwania kampanii.
Allegro Ads są rozliczane w modelu, w którym płacisz nie za wyświetlenie, a jedynie za kliknięcie reklamy. Co to oznacza? Po utworzeniu kampanii reklamowej, Twoje reklamy będą wyświetlały się w najbardziej widocznych miejscach na liście ofert, ale zapłacisz jedynie za kliknięcia Twoich ofert przez potencjalnych klientów.
Poziom ceny za jedno kliknięcie określa Max CPC (Cost Per Click), czyli maksymalna stawka, jaką jesteś w stanie zapłacić za pojedyncze kliknięcie. Nie wiesz jaki będzie optymalny poziom kosztu za kliknięcie? Nie przejmuj się - system zasugeruje Ci najbardziej efektywną stawkę dla Twoich ofert.
W zależności od działu, w którym znajduje się Twoja oferta, minimalne CPC może wynosić 10 groszy (dotyczy działów: Elektronika, Moda, Uroda, Sport i Wypoczynek, Motoryzacja, Dziecko, Kolekcje i Sztuka, Kultura i Rozrywka) lub 25 groszy (dotyczy działów: Dom i Ogród, Supermarket, Zdrowie, Firma, Ogłoszenia). Minimalna wartość budżetu dziennego to 3 zł.
Usługa Allegro Ads jest rozliczana z dołu i wszystkie opłaty trafiają na Twój rachunek Allegro na koniec okresu rozliczeniowego - 27 dnia miesiąca (okres rozliczeniowy trwa od 26 dnia danego miesiąca do 25 dnia następnego miesiąca). Jest to wygodny sposób płatności, który sprawia, że możesz zacząć reklamować swoje oferty w dowolnym momencie.
Masz pytania?
Napisz do nas (z maila przypisanego do konta Allegro) na adres: [email protected]
Napisz do nas za pośrednictwem formularza kontaktowego
Skontaktuj się z nami telefonicznie: 800 37 22 37
Skorzystaj z czatu - znajdziesz go bezpośrednio w panelu reklamowym | Ile kosztuje i jak jest rozliczana reklama w Allegro Ads? |
Popularność smartfonów już od dawna nikogo nie dziwi, tak samo jak robone nimi ogromne liczby zdjęć. Nic nadzwyczajnego, ponieważ telefony mamy stale przy sobie. Zastępują nam z powodzeniem notatnik, portfel, mapę, więc dlaczego nie aparat. Coraz więcej gadżetów fotograficznych jest dedykowanych do smartfonów. Jednym z pierwszych, o których warto pomyśleć, jest statyw. Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego od zakupu statywu do telefonu. Otóż nic bardziej mylnego. Różnią się od siebie między innymi przeznaczeniem, rodzajem, a także ceną. Statyw przyda się wtedy, gdy fotografujemy w słabych warunkach oświetleniowych. W takiej sytuacji potrzebujemy unieruchomić telefon, aby uniknąć poruszonego zdjęcia. Inną częstą sytuacją jest chęć złapania szerszej perspektywy w kadrze. Podczas kręcenia filmów uzyskamy ładny, płynny ruch zamiast drżenia. Przykładów użycia jest naprawdę sporo.
Kijek do selfie
box:offerCarousel
To chyba najpopularniejsza odmiana statywu. Nie do końca służy stabilizacji. Jego głównym zadaniem jest oddalenie obiektywu aparatu od fotografowanego obiektu, nadanie perspektywy i poszerzenie kadru. Selfie sticka przeważnie używamy do sfotografowania siebie samych w ładnym otoczeniu lub pośród grupy przyjaciół. Nie jest dużym wydatkiem. Jednym z popularniejszych modeli jest Forever MP-300 dostępny w cenie poniżej 30 zł. Został wykonany z metalu i ma regulowaną długość wynoszącą od 20 do 110 cm. To dobre rozwiązanie sprawdzające się szczególnie podczas transportu.
Klasyczny statyw z przejściówką na telefon
box:offerCarousel
To rozwiązanie nie zawsze jest trafione. Przede wszystkim z uwagi na rozmiary i wagę. Nie zawsze warto dźwigać go ze sobą, o ile nie planujemy fotografowania lustrzanką. Niemniej takie wyjście jest możliwe. Osoby fotografujące często mają już taki tradycyjny statyw lub jeśli nie, decydując się na zakup, powinny pamiętać o możliwości wykorzystania go również do stabilizacji telefonu. Klasyczny statyw ma trzy nogi i możliwość zmiany wysokości oraz kierunku dzięki regulacji głowicy. Rozwiązaniem pośrednim może być mały statyw stołowy. On także ma trzy nogi, ale o wiele krótsze. Dzięki temu jest lżejszy i zajmuje mniej miejsca.
Monopod
box:offerCarousel
To najprostszy rodzaj statywu. Składa się tylko z jednej nogi i będzie stabilizował telefon tylko w jednej, pionowej płaszczyźnie. Większość kijków typu selfie stick może służyć jako prosty monopod. Warunkiem jest utrzymanie smartfona na głowicy w taki sposób, aby był całkowicie pionowo w stosunku do kijka. Monopody mogą także mieć dodatkowe wspierające nóżki, które pozwalają na postawienie go na podłożu bez wsparcia fotografa. Działa wtedy jak normalny statyw. Przydadzą się zawsze, kiedy trzeba użyć dłuższego czasu naświetlania. Są przy tym lekkie i nie zajmują wiele miejsca.
Gimbal
box:offerCarousel
Wartym uwagi gimbalem do smartfonów jest Zhiyun Smooth-Q. Koszt zakupu takiego sprzętu to około 300-400 zł. Tego rodzaju statywy przeznaczone są do filmowania. Dzięki nim obraz będzie płynny. Ten konkretny model jest wyposażony w 3-osiową stabilizację. Jest kompatybilny ze smartfonami do 6 cali. Pozwala nagrywać w pionie oraz poziomie, a dodatkowo ma funkcję automatycznego śledzenia obiektu. Wbudowany akumulator pozwala na pracę aż do 12 godzin. Co więcej, jak zapewnia producent, gimbal został wykonany z lekkich, wytrzymałych materiałów, nie powodując uczucia zmęczenia ręki nawet po długim trzymaniu go w dłoni.
Co wybrać?
Kiedy już zdecydujemy się na zakup statywu do naszego smartfona, powinniśmy pamiętać o kilku rzeczach. Po pierwsze, do wyboru mamy kilka rodzajów produktu. Zastanówmy się, na czym nam zależy najbardziej oraz do czego planujemy go używać. Kolejnymi istotnymi kwestiami są stabilizacja i jakość wykonania. Pamiętajmy, że podstawowym przeznaczeniem statywu jest to, aby pomógł nam w unieruchomieniu naszego urządzenia. Od tego zależy, na ile będzie przydatny, a jego zakup sensowny i długoterminowy. Jeśli wybierzemy dobrze, będzie nam służył długo, a nasze zdjęcia z pewnością zyskają na jakości. | Statywy do smartfona – czym się różnią i jaki wybrać? |
Najważniejsza noc w roku niezaprzeczalnie wymaga efektownej oprawy, by móc uroczyście otworzyć karnawał! Garderoba na imprezy powinna więc przykuwać wzrok fasonami, wzorami i kolorami. Warto skorzystać z podpowiedzi z wybiegów haute couture. Luksusowe krawiectwo ma wszystko, czego szukamy, by wyglądać oszałamiająco podczas imprezy czy balu. Są tu przepych i błysk, a w tym sezonie również kilka powtarzających się motywów, którymi warto się zainspirować. Na poczatek przezroczystości, które znajdujemy w większości kolekcji, w formie prześwitujących tkanin lub koronek (Dior, Alberta Ferretti, Fendi, Zuhair Murad). Suknie kapiące od złota i bogatych ozdób ornamentowych. U Diora gorsetowe z odkrytymi ramionami, u Zuhaira Murada syrenie fasony. Fendi ukwieca sylwetki, podobnie jak Dolce & Gabbana, który zakłada swoim modelkom kwiaty także na głowę w formie barwnych stroików. Od kilku sezonów nie rezygnuje też z tiar – koron, które stosuje w tym sezonie także Elie Saab ubierający panie jak średniowieczne księżniczki w aksamitne suknie i peleryny, czarne, śliwkowe, ze złotymi wzorami. Perły, brokat, pióra, futro – wszystko to widać na światowych wybiegach. Elementy tak szykowne i kojarzące się z luksusem będą idealną propozycją stylizacyjną na sylwestrowe i karnawałowe szaleństwo.
Gorączka sylwestrowej nocy
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Daj się porwać gorącej atmosferze tego wyjątkowego momentu! Jeśli nade wszystko cenisz wygodę, wybiesz brokatowy kombinezon wyszywany srebrną nicią w szykowne wzory. Gorsetowe wycięcie eksponuje szyję, a na niej seksowną aksamitkę z rubinem. Tej nocy powinnaś lśnić, dlatego weź do ręki srebrną, brokatową kopertówkę. Czółenka na kaczuszce mają świetny, żywy kolor czerwieni malinowej i są bardzo wygodne, co jest bardzo ważne podczas całonocnej zabawy na parkiecie. Kurteczka ze skórzanymi rękawami i przodem ozdobionym futerkiem ochroni przed zimnem, gdy wyjdziesz na świeże powietrze.
Noworoczne kwiatowe szaleństwo
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Domy mody Fendi i Dolce & Gabbana motywem kwiatów podkreślają kobiecość. Barwne florystyczne plamy są rozłożone na zestawach. Kwiatowy total look obejmuje też buty i dodatki, takie jak tiary czy fascynatory. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby pełne elegancji, a jednocześnie niesforne kwiaty zastosować w sylwestrowym lub karnawałowym outficie. Bandażowa minisukienka opina ciało jak druga skóra. Ponętny wiązany dekolt sięgający do pępka jest ozdobiony srebrnymi napami, co nadaje sukni rockowy, niegrzeczny charakter. Róże to klasyka, ale tutaj wcale nie zachowawcza, wręcz przeciwnie – aż kipiąca seksem. Botki będą lśnić w świetle dyskotekowej kuli złotem, błękitem i czerwienią. Kwiatowy look uzupełni kopertówka. W szaleństwo kolorów i wzorów włączają się ognista czerwień futra i wielobarwne długie kolczyki.
U senatora wielki bal
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Jeśli wybierasz się na bal, musisz włożyć suknię. Najlepiej maksi, dopasowaną do figury, z koronkowym, przezroczystym karczkiem zwieńczonym golfem, uszytą z mięsistego weluru, z wykrojonym gorsetem, o linii syreny, zakończonej plisowanym dołem. Jeśli wybierz ciepły bordowy kolor, masz suknię idealną na wielkie wyjście i zgodną z panującymi obecnie trendami. Włóż jedynie kolczyki, bo suknia sama w sobie ma tyle faktur i tak wymyślny wykrój, że nie potrzebuje wielu ozdobników. Kolczyki – obowiązkowo złote, ewentualnie ze szlachetnym kamieniem, np. czarnym onyksem. Proste czółenka na szpileczkach, klasycznie czarne, aksamitne. I podobnie klasyczna torebka, która będzie korespondować z kolczykami, np. czarna, ze złotymi okuciami i grubym złotym łańcuszkiem, niebywale szykowna kopertówka. Ukłonem w stronę D&G jest wpięty z tyłu we włosy grzebyk ze stroikiem z kwiatów. W takim zestawieniu będziesz wyglądać, jakbyś zeszła prosto z wybiegu światowego projektanta. | Sylwester i karnawał – propozycje stylizacji |
Są w damskiej garderobie takie ubrania, które zasługują na miano kultowych. Skórzany płaszcz z pewnością do nich należy! Jest niebanalny i wyrazisty. Podkreśla silny charakter osoby, która go nosi. Warto rozważyć dodanie go do swoich stylizacji, ponieważ nigdy nie pozostaje niezauważony. Warto mieć na uwadze, że tak mocny element dominuje w garderobianym zestawie, dlatego należy rozważnie podchodzić do jego komponowania. Skórzany płaszcz z pewnością będzie tu gwiazdą. Na jaki więc model warto się zdecydować? Czym kierować się przy zakupie i czy koniecznie musi być czarny? Zaraz wszystkiego się dowiesz!
Skórzany płaszcz – dla kogo?
Skórzany płaszcz zdecydowanie nie należy do neutralnych ubrań, które można stylizować na wiele sposobów. Jego ekspresyjny charakter powinien iść w parze z osobowością kobiety, która go nosi. Polecany jest osobom dynamicznym, nieobawiającym się awangardy. W nim nie da się przejść obojętnie. Zdecydowanie rzuca się w oczy! Oryginalny styl, zdecydowany krój i szlachetna faktura skóry to mieszanka, która zawsze zwycięży.
Płaszcz – skóra naturalna czy ekologiczna?
Pierwszą kwestią, nad którą trzeba się zastanowić, wybierając skórzany płaszcz, jest rodzaj materiału. Oczywiście najbardziej klasyczna i ekskluzywna wersja to ta wykonana ze skóry naturalnej. To jakość i trwałość, które czuje się przy pierwszym dotyku. Jej faktura jest miła i miękka, a samo ubranie przetrwa lata. Jego żywotność warunkuje wygórowaną cenę, którą zdecydowanie warto zapłacić. Takich rzeczy nie kupuje się na jeden sezon, a ich ponadczasowe piękno – nie ma obawy – nigdy nie przeminie. W obecnym sezonie zaś popularnością cieszą się te wykonane z grubego zamszu.
W sprzedaży dostępne są także płaszcze ze skóry ekologicznej. To dobra alternatywa dla osób, które nie są do końca przekonane do takiego ubrania. Dla tych kobiet, które chcą je wypróbować, zanim zainwestują w droższy model, to najlepszy wybór. Materiał nie jest niestety tak samo trwały jak skóra naturalna i może ulegać przetarciom, uszkodzeniom i przebarwieniom, ale przez sezon lub dwa z pewnością można być z niego zadowoloną. Przed zakupem warto mieć na względzie także jakość podszewki oraz jej skład, który zaważy na komforcie termicznym.
Skórzany płaszcz – kolory
Pierwszą myślą przy rozważaniu o zakupie skórzanego płaszcza jest kolor czarny. Jest najbardziej klasyczny, zresztą kojarzy się z filmowymi kreacjami bohaterów, którzy nosili go dla podkreślenia siły i osobowości. Taki wybór jest idealny dla osób, które zdają sobie sprawę z siły rozważnie i śmiało kreowanego wizerunku. Do wyboru są jednak też inne możliwości. Beżowe i brązowe płaszcze będą delikatniejsze i nieco bardziej kobiece. Kontrowersyjnym tematem są modele wybarwione na zielono, pomarańczowo i czerwono, które – choć odważne – znajdą swoje fanki.
Skórzany płaszcz – z czym go nosić?
Mając na uwadze, że skórzany płaszcz to element dominujący w stylizacji, kolejne ubrania warto dobierać już ostrożnie. Z pewnością świetnie będzie prezentował się ze wszelkimi klasykami: ołówkowymi spódnicami, eleganckimi spodniami, koszulami albo kultową i będącą zawsze na miejscu sukienką – małą czarną. Daje to bardzo stonowany look, któremu nie brak pazura zapewnionego skórą. Jeśli chodzi o buty, to czółenka są zawsze trafionym pomysłem, zresztą, do każdego stroju. Płaszcz wygląda świetnie również w połączeniu z kozakami, sztybletami oraz płaskimi creepersami. Zależnie od stylu całości.
Chcąc dodać nieco luzu i oswoić garderobiany zestaw, można skórzany płaszcz złagodzić kolorową apaszką lub torebką w kontrastującym odcieniu. Wiosną warto wybierać długie, kwieciste sukienki w stylu boho, które wyglądają bardzo kobieco, nawet z grubym okryciem. Jedyne, na co trzeba uważać, to ubrania skórzane. Total looki z tego materiału mogą wyglądać wulgarnie.
Skórzany płaszcz to niemal must have w każdej szafie. Dodaje pewności siebie i zapewnia wyrazistość wizerunku. Jeśli zwrócenie na siebie uwagi jest twoim celem, będzie on idealnym narzędziem do jego osiągnięcia! | Jak nosić skórzany płaszcz? |
W latach 90-tych ogromną popularnością cieszyły się buty o futurystycznym wyglądzie, najlepiej takie, które przypominały słynne obuwie z "Powrotu do przyszłości". Dzisiaj, jak to w modzie bywa, świecące obuwie ponownie cieszy się wielkim zainteresowaniem. Jakie wybrać dla chłopca? Buty ze świecącą podeszwą - hit powracający po latach
Buty z podświetlaną podeszwą już kiedyś cieszyły się wielką popularnością wśród dzieci i młodzieży. Był to jednak towar dość deficytowy i nie każdy mógł znaleźć się w ich posiadaniu. Dzisiaj moda na takie obuwie wraca i znów wszyscy marzą o tym, żeby podczas chodzenia stopy błyszczały blaskiem wielokolorowych światełek. We współczesnym obuwiu tego typu w podeszwie montuje się niewielkie LED-y, które mogą świecić zarówno tylko pod wpływem nacisku, jak i cały czas po ich włączeniu. Buty szczególnie przypadną do gustu dzieciom i młodzieży, jednak noszą je także dorośli, którzy taki model chętnie zakładają do klubów lub na imprezy. Dzieciaki natomiast frajdę ze świecącego gadżetu znajdą z pewnością na co dzień. Buty tego typu często wykorzystywane są także jako buty taneczne, które dodatkowo urozmaicają choreografię. Spodobają się więc dzieciom biorących udział w zajęciach z tańca. Szczególnie lubiane są także przez członków subkultury hip-hop.
Sportowe buty ze świecącą podeszwą
Wielu producentów sportowych butów, wychodząc na przeciw konsumentom, wprowadziło do swojego asortymentu buty ze świecącą podeszwą. Duży wybór tego typu obuwia znajdziesz w ofercie marki Badoxx. Tradycyjne trampki zapinane na rzepy zaprojektowano w neutralnych kolorach, tak, aby na pierwszym planie znalazły się świecące LED-y. Chłopcom z pewnością spodobają się także sportowe buty ozdobione dodatkowo wizerunkiem jednego z ulubionych bohaterów z bajek lub filmów dla dzieci. Może to być obuwie ze Spidermanem, które z pewnością kilkulatek zakwalifikuje do kategorii cool. Również bohaterowie uwielbianej przez wszystkich gry Angry Birds doczekali się świetlnej oprawy na butach dla najmłodszych.
Botki ze świecącą podeszwą
Jeżeli chcesz zakupić swojemu maluchowi oryginalne buty na chłodniejsze dni to wybierz świecące botki. Będzie to doskonały pomysł przede wszystkim dlatego, że chłodnej aurze zazwyczaj towarzyszy zachodzące wcześnie słońce. Dzięki temu twoje dziecko będzie mogło częściej cieszyć się świecącymi w ciemnościach bucikami. Możesz wybrać np. obuwie z cholewką sięgającą za kostkę, ozdobioną futurystycznymi skrzydełkami. W takich butach kilkulatek poczuje się jak mały przybysz z przyszłości i z pewnością z wielką chęcią nałoży taki model na stopy.
Ile kosztują buty ze świecącą podeszwą?
Najtańsze modele w takim stylu nie kosztują więcej niż 50 złotych. Wybór jest na prawdę duży, dlatego z łatwością w takiej cenie znajdziesz buty, które spodobają się twojemu synkowi. Możesz też zdecydować się na droższe warianty, kosztujące ponad 100 złotych. Wśród nich znajdziesz dużo modeli wykonanych ze skóry ekologicznej. Wybierając taki materiał masz pewność, że obuwie będzie wytrzymałe, odpowiednio miękkie i wygodne w noszeniu.
Buty ze świecącą podeszwą to marzenie niejednego chłopca. Wyglądają zjawiskowo i dają mnóstwo frajdy podczas noszenia. Producenci wprowadzają do obiegu mnóstwo modeli wyposażonych w światełka LED, które wspaniale prezentują się na stopach dużych i małych fanów najnowszych trendów. Jeżeli twój syn podąża za modą to z pewnością ucieszy się z prezentu w postaci oryginalnego obuwia. Przeglądając oferty zwracaj uwagę na jakość wykonania, aby mieć pewność, że buty będą służyły chłopcu na długo, sprawiając mu mnóstwo radości każdego dnia. W takich butach nawet do szkoły będzie szło jakoś tak lżej. | Buty ze świecącą podeszwą - jakie dla chłopca? |
Eclipse 180 to wydajne głośniki stereo z nowej serii od marki Modecom. Mają 180 W mocy, wbudowany przetwornik oraz wzmacniacz klasy D, a także moduł Bluetooth 4.0 z NFC i aptX. Oferowana przez nie jakość dźwięku ma zadowolić nawet wymagających użytkowników. Marka Modecom słynie z dobrych głośników. Wśród nowości w portfolio producenta są ciekawe pozycje. Miałem okazję przetestować tańsze MC-HF50.2 (test), które okazały się być dobrą ofertą dla osób posiadających mniejszy budżet. Seria Eclipse to już wyższa półka, aktualnie zawiera dwa modele: mniejsze Eclipse 60 (ok. 500 zł) oraz tytułowe Eclipse 180 (ok. 700 zł). Sprawdźcie, co potrafią testowane głośniki i jak wypadają na tle konkurencji.
Specyfikacja Modecom Eclipse 180
moc: 2x 90 W
procesor i wzmacniacz: Intersil D2 DAE4 DSP (klasa D)
głośnik średnio i niskotonowy: 2x 6,25 cala (55 W)
głośnik wysokotonowy: 2x 1,4 cala (35 W)
pasmo przenoszenia: 35 Hz–22 kHz
interfejs: Bluetooth 4.0 z NFC i aptX, optyczny, RCA
regulacja: tonów niskich i wysokich
pilot: bezprzewodowy
wymiary: 357 x 240 x 220 mm
masa: 5,6 kg (jedna kolumna)
Wyposażenie
W zestawie niczego nie brakuje, można skorzystać z każdej funkcji głośników bez dodatkowych kosztów. Do dyspozycji są:
* kabel zasilający (długość 150 cm);
* kabel głośnikowy (długość 245 cm);
* kabel optyczny (długość 150 cm);
* kabel 2x RCA-minijack (długość 195 cm);
* bezprzewodowy pilot z baterią;
* instrukcja obsługi.
Kabel głośnikowy jest gruby i mocny, ma metalowe, czteropinowe i gwintowane wtyki z nakrętkami. Na pochwałę zasługuje także wymienny przewód zasilający. Jedynie przewód RCA jest podstawowej jakości, więc w przypadku transmisji analogowej lepiej skorzystać z lepszego zamiennika.
Konstrukcja
Modecom Eclipse 180 robią bardzo dobre wrażenie przy pierwszym kontakcie. To wysokie (35,7 cm), szerokie (22 cm) i głębokie (24 cm), a także ciężkie (łącznie prawie 12 kg) kolumny. Ich design przyciąga wzrok. Głośniki są w całości czarne i matowe, jakość obróbki płyty MDF oraz plastikowych paneli nie pozostawia nic do życzenia. Świetnie prezentują się także membrany głośników średniotonowych – mają sześcienną fakturę i miodową barwę.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Fronty obu kolumn są pozbawione maskownic. Głośniki odpowiadające za niskie i średnie tony mają po 6,25 cala średnicy (15,9 cm) i zamontowane są w wyraźnym wgłębieniu. Głośniki wysokotonowe 1,4 cala (3,55 cm) zostały również wyeksponowane i wpuszczone w obudowę, ale ulokowano je znacznie wyżej. Na aktywnej kolumience (prawej), pod tweeterem można dostrzec odbiornik pilota.
Szczyt głośnika pasywnego pozostał pusty, a na szczycie aktywnej kolumny jest panel sterowania oraz czujnik NFC. Ten pierwszy umieszczony został na wydzielonej wstawce, składa się na niego pięć diod oraz cztery płaskie przyciski. Czujnik zbliżeniowy trafił na sam środek.
Z tyłu obu głośników są gniazda połączeniowe oraz otwory bass-reflex z plastikowymi tubami, zamontowane w dolnej części. Panel złącz jest dosyć skromny, zawiera gniazdo zasilania z włącznikiem, wejście optyczne i parę złącz RCA. Oba głośniki stoją na nóżkach z gumy w formie płaskich krążków.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Nieźle prezentuje się pilot. Nie jest to cienka tabliczka, lecz bardziej masywny prostopadłościan z ogumowanym spodem oraz wgłębieniem na palce. Posiada wypukłe, gumowe przyciski, które dają dostęp do wszystkich funkcji.
Ergonomia i obsługa
Długi kabel głośnikowy nie ogranicza rozstawiania kolumn – mogą być one ustawione szeroko, zarówno na dużym biurku komputerowym, jak i przy TV. Trzeba jednak pamiętać o ich rozmiarze i dużej mocy – nie są to głośniki na małe biurko lub do niewielkiego pokoju.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Panel sterowania na szczycie jest niewidoczny podczas siedzenia przed głośnikami. Ma to swoje plusy – diody nie oślepiają. Z drugiej strony nie widać kiedy głośniki są włączone, nie słychać też zakłóceń lub szumów.
Po włączeniu tylnego przycisku zasilania głośniki należy wybudzić włącznikiem na szczycie. Uruchamianie nie jest momentalne, domyślnym trybem działania jest Bluetooth z automatycznym parowaniem. Krótkie wciskanie włącznika powoduje zmianę funkcji – sprzęt przełącza się pomiędzy Bluetooth, AUX (RCA) a OPT (optyczne). Każdy tryb posiada własną diodę. Przycisk obok służy parowaniu (po przytrzymaniu) i regulacji niskich oraz wysokich tonów (krótkie wciśnięcia). Przy regulacji podświetlają się diody bass lub treble, a przyciski z plusem i minusem pozwalają na konfigurację pasm. Nie ma żadnego wskaźnika – ilość niskich i wysokich tonów trzeba regulować na słuch.
Lepiej skorzystać z pilota, dzięki niemu ograniczenia panelu sterowania nie są problemem. Pilot ma wydzielone przyciski do parowania, zmiany źródeł oraz resetu ustawień. Pozwala na płynną regulację głośności i wygodne sterowanie muzyką. Posiada także oddzielne przyciski do regulacji basu i sopranu. Nie natrafiłem na problemy z zasięgiem, interfejs Bluetooth również nie miał z nim problemu – zasięg był stabilny, a parowanie szybkie.
Nieużywane głośniki automatycznie przechodzą w stan uśpienia. To nietypowe rozwiązanie dla głośników stacjonarnych, ale nie utrudnia obsługi. Wystarczy je wybudzić, a Eclipse 180 przywracają poprzednie ustawienia, ale trzeba pamiętać, że tracą je po wyłączeniu zasilania.
Brzmienie
Obawiałem się obecności przesadzonego basu, ale w rzeczywistości brzmienie przypomina raczej monitory studyjne. Eclipse 180 oferują dźwięk neutralny i zrównoważony – bardzo klarowny, czysty i bezpośredni. Barwa dźwięku nie wydaje się ani ocieplona, ani ochłodzona, a nie ma mowy też o przesadnym przyciemnieniu lub rozjaśnieniu brzmienia. Fani dominującego basu w potężnych ilościach mogą nie być zadowoleni, ale według mnie niskich tonów nie brakuje. Eclipse 180 pokazują swój potencjał na wyższych poziomach głośności – to kolumny stworzone do dosyć głośnego grania. Co ważne, radzą sobie z rożnymi gatunkami muzycznymi.
Niskie tony są dawkowane w optymalnej ilości. Na standardowym ustawieniu bas nie dudni i nie muli. Jest zwarty i kontrolowany, ma tzw. dobry atak i przyjemnie brzmi. Niskie tony potrafią mocno uderzyć, szybko pulsować, nie gubią się i nie zalewają reszty pasm. Współpracują zarówno z cyfrowymi samplami, jak i żywymi instrumentami. Robią wrażenie masywnością, niezłym zejściem, ale nie przytłaczają pozostałych instrumentów. Regulacja basu wzmacnia średni i wyższy podzakres, niestety nie daje dużej swobody.
Średnica jest równa, nie została wycofana, ale nie jest jeszcze wypchnięta. Głośniki nie brzmią ciepło, są raczej neutralne. To brzmienie klarowne, jasne i szczegółowe, przypomina bardziej monitory studyjne. Muzyka nie sprawia wrażenia zdystansowanej, dźwięk jest bliski i czytelny. Jednocześnie brzmienie nie wydaje się surowe i suche – instrumenty są nasycone, wokaliści mają odpowiednio głębokie i żywe głosy. Głośniki nie brzmią sztucznie, radzą sobie zarówno z muzyką typu trance, dubstep, drum and bass, jak i rockiem, reggae, jazzem lub bluesem.
Tony wysokie również nie mają cyfrowego nalotu, pozostają mocne i czyste. Dźwięk nie jest jeszcze ochłodzony lub ostry, głośniki nie kłują w uszy. Sopran odpowiednio wspomaga smyczki, solowe gitary lub wysokie głosy. Co ważne, te damskie nie są zgaszone, a talerze perkusyjne wybrzmiewają precyzyjnie, bez szeleszczenia lub szumienia. Regulacja sopranu jest delikatna – dźwięk można nieznacznie przyciemnić i lekko rozjaśnić.
Eclipse 180 mogą zaimponować efektowną stereofonią. Dobre wrażenie robi także głębia – pierwszy plan jest nieznacznie oddalony, ale nadal różnicuje drugoplanowe instrumenty. Wysokość sceny jest typowa; bas zapełnia obszar poniżej głośników, wokale pojawiają się wyżej. Odsłuch możliwy jest także z bliska, dzięki czemu głośniki nadają się również do komputera.
Bluetooth spisał się bardzo dobrze, najlepiej posiadać urządzenie kompatybilne z aptX, gwarantuje to najgłębszy bas i klarowny sopran. W przypadku połączenia optycznego brzmienie było najbardziej płaskie, głębszy bas i lepszą przestrzeń uzyskiwałem w połączeniach analogowych przez RCA.
Podsumowanie
Modecom Eclipse 180 to bardzo dobre głośniki 2.0. Są funkcjonalne, ładne, praktyczne i robią wrażenie jakością brzmienia. Oferują czysty, bezpośredni i klarowny dźwięk do wielu gatunków muzyki, a sprawdzą się także w filmach i grach.
Szkoda, że Eclipse 180 nie mają dodatkowej pary RCA, przydałoby się także wyjście na subwoofer lub interfejs USB. Bas głośników podawany jest w sposób optymalny i kulturalny, nie brakuje go, ale może nie zaspokoić fanów ekstremalnie mocnych niskich tonów. Jest w brzmieniu Eclipse 180 coś bardziej studyjnego, ale dźwięk pozostaje nadal muzykalny i angażujący.
Według mnie Eclipse 180 są lepsze od droższych Edifierów R2730DB – są bardziej klarowne, lepiej zrównoważone oraz nie tak suche i surowe w brzmieniu. Uważam też, że wypadają lepiej niż większe Mircolab Solo 7C, które mają wyraźną „dziurę” w paśmie średnim. Według mnie 689 zł za model Eclipse 180 to nieprzesadzona cena, a warto rozważyć także mniejsze i tańsze Eclipse 60 za około 500 zł.
Zalety: dobre wyposażenie i wykonanie; ładne wzornictwo; Bluetooth 4.0 z aptX, połączenie optyczne i analogowe; wygodny pilot; zrównoważone, dynamiczne i angażujące brzmienie o neutralnym i uniwersalnym charakterze.
Wady: brak wyjścia na subwoofer; tylko jedno wyjście RCA; brak USB; ograniczony korektor dźwięku. | Test głośników 2.0 Modecom Eclipse 180 – brzmienie dużego formatu |
Wynajmujesz mieszkanie albo sprzedajesz dom z wyposażeniem? Chcesz wynegocjować atrakcyjną cenę i marzysz o tym, żeby sprawnie sfinalizować umowę? Podpowiadamy, jak stworzyć przytulne gniazdko, które szybko znajdzie nowych lokatorów. Po pierwsze: postaw na neutralne barwy
Wyrazisty pomarańczowy, ciemny niebieski czy intensywna zieleń nie jest kolorem dla każdego. Musisz o tym pamiętać, jeśli chcesz szybko wynająć mieszkanie albo w krótkim czasie, a przy tym w zadowalającej cenie sprzedać dom. Im bardziej neutralne barwy, tym łatwiej o sukces na rynku nieruchomości. W otoczeniu jasnych szarości, kremów i beżów potencjalnemu najemcy czy nabywcy łatwiej jest wyobrazić sobie wicie gniazda. Zdecyduj się na farbę dobrej jakości, która pokryje wszelkie wcześniejsze zanieczyszczenia i poprzednią ciemniejszą emulsję. Miłośnicy wyrazistej kolorystyki, którzy zechcą stać się nowymi lokatorami twojego mieszkania, chętnie wzbogaconą takie stonowane wnętrza o detale z charakterem i żywe akcenty barwne. Pozwól, aby to właśnie nowi lokatorzy nadali im ostateczny wyraz.
Podobna zasada dotyczy mebli – im bardziej klasyczne i uniwersalne, tym lepiej. Wybierz meble z materiałów wysokiej jakości, pamiętaj przy tym, aby ich wielkość dostosować do metrażu pomieszczeń i ich charakteru. W 10-metrowej sypialni nie zmieszczą się: obszerne łóżko, leżanka, toaletka, dwie komody i pojemna garderoba, ale z powodzeniem możesz wyposażyć ją w standardowe dwuosobowe łóżkoi szafę z drzwiami przesuwnymiw zabudowie. Pomieszczenie, którego wyposażenie dostosowano do metrażu, daje nie tylko wrażenie większego uporządkowania i zastosowania dobrego pomysłu na aranżację, ale przede wszystkim wydaje się bardziej przestronne. Nie zapominaj, że meble powinny do siebie pasować, tworząc zgrany komplet, bo harmonijne wyposażenie zwiększa estetykę wystroju.
Po drugie: stwórz mieszkanie, w którym każdy doskonale się odnajdzie
Kluczem do sukcesu jest uniwersalność aranżacji. Każdy, kto poszukuje mieszkania do wynajęcia albo kupna, chce już od progu poczuć się jak u siebie. Doskonałe wrażenie sprawiają nie tylko stonowane barwy i właściwie dobrane wyposażenie, ale także uniwersalność dodatków. Trudno wyobrazić sobie samego siebie we wnętrzach przepełnionych rodzinnymi zdjęciami właściciela i pamiątkami z ostatnich wakacji.
Mieszkanie warto wyposażyć w doniczki z kwiatami, które kolorystycznie odpowiadają wyposażeniu i stylowi aranżacyjnemu konkretnego pomieszczenia. Można wybrać także miłe dla oka obrazy czy plakaty, byle tylko ich piękno rzeczywiście odpowiadało aranżacji i upiększało wnętrza. Szukając właściwego wystroju mieszkania, nie możesz zapomnieć o tym, że co za dużo, to niezdrowo. W upiększaniu pomieszczeń zachowaj umiar i znajdź złoty środek pomiędzy ocieplającymi i nadającymi charakter ozdobami a przesadną dekoracyjnością. Zwróć uwagę również na okna. Zadbaj o efektowne roletyalbo eleganckie zasłony, które osłonią pokoje przed letnim słońcem i ciekawym wzrokiem sąsiadów, pozwolą także zachować spokój i intymność po zmierzchu.
Po trzecie: liczy się każdy detal!
Poza tym miej na uwadze, że w oczach klientów tracą na atrakcyjności nieruchomości choćby z drobnymi usterkami – cieknący kran czy naderwany zawias w kuchennej szafce mogą w konsekwencji zaważyć na wynajmie czy sprzedaży mieszkania. Tak niewielka naprawa wymaga tylko chwili, a może zwiększyć zainteresowanie mieszkaniem.
Niezwykle ważną kwestią, o której paradoksalnie łatwo zapomnieć, jest również zachowanie nienagannego porządku. Schludne, jasne, czyste i przestronne wnętrza cieszą się wśród kupujących i najemców sporą popularnością. Jeśli przygotowujesz mieszkanie do prezentacji, pochowaj wszystkie zbędne przedmioty, pozostawiając na widoku tylko to, co rzeczywiście wzbogaca jego wystrój. Ceramiczne pojemniki na blacie w kuchni, srebrny talerz na kredensie w salonie czy wiklinowy kosz z pięknym parasolem na korytarzu to funkcjonalne i ważne detale, które jednocześnie dodają wnętrzu i charakteru, i uroku. Kto wie, może wpadną w oko oglądającemu na tyle, że zdecyduje się na podpisanie umowy?
Po czwarte: właściwie zaprezentuj mieszkanie
Prezentacja mieszkania ma ogromne znaczenie. Oglądających warto zaprosić wtedy, kiedy jest dobre światło, a Ty możesz poświęcić im odpowiednio dużo czasu, prezentując się w roli dobrego gospodarza. Pora dnia zależy od pory roku i naturalnego oświetlenia, dlatego zimą warto pokazywać dom np. wczesnym popołudniem, latem masz za to znacznie więcej czasu – na piękne naturalne światło możesz liczyć do samego wieczora. Z uśmiechem na twarzy i otwartością pokazuj swoim gościom mieszkanie, wyczerpująco odpowiadając na ich pytania. Miło będzie im także, kiedy zorganizujesz dla nich mały poczęstunek.
Przygotowując mieszkanie na wynajem lub na sprzedaż, pamiętaj, żeby jego wystrój dostosować do potencjalnego wynajmującego czy kupującego. Czego innego szuka bowiem student, a za czym innym rozgląda się młode małżeństwo. Miej na uwadze, że lepiej prezentują się jasne, minimalistyczne przestrzenie bez osobistych pamiątek i zdjęć, za to z pojedynczymi ozdobami. | Sprzedajesz albo wynajmujesz mieszkanie? Poznaj kilka trików, które zwiększą jego wartość |
Nie wiadomo, jaka siła pcha nas co roku ku temu, aby dekorować dom w sposób, w jaki nie chcielibyśmy, by wyglądał w żadnym innym okresie. Zimą, gdy na dworze szybko robi się ciemno i mroźnie, marzymy o odrobinie ciepła i przyjemnego blasku. Boże Narodzenie jest idealnym pretekstem do tego, aby uzasadnić odrobinę kiczu w naszym otoczeniu i poczuć się jak dziecko w kolorowej chatce. Można jednak inaczej – przystrojenie domu na święta może mieć klasę i styl. Kolorowo
Oświetlenie zewnętrzne domów na święta wymyślili oczywiście Amerykanie. To oni zaczęli dekorowanie domów przenosić na zewnątrz. Dziś ich iluminacje w okresie bożonarodzeniowym zwiększają pobór prądu do tego stopnia, że czasem sieć tego nie wytrzymuje. Ale efekty bywają zadziwiające, a czasem zapierają dech w piersiach.
Czerpiąc pomysły zza oceanu, możemy nieco ucywilizować te dekoracje i zadbać o umiar lub odwrotnie – dać się ponieść kolorowej fali światełek, wężów świetlnych, kurtyn, świecących reniferów i mikołajów, sopli, śnieżynek i gwiazd betlejemskich. To, jaki charakter nadamy naszemu domowi, zależy od ilości światełek, ich rodzaju oraz sposobu dekoracji.
Jeśli chcemy iść na całość, to absolutnie konieczne jest… wszystko. Im więcej kolorów i wzorów, tym lepiej. Wszak symbol Bożego Narodzenia – choinka – w swoim tradycyjnym wydaniu pełna jest ozdób i światełek. Możemy zatem umieścić pod dachem węże świetlne lub na jednej ze ścian elewacji – kurtynę świetlną. Miłośnicy dekoracji świetlnych mogą umocować lampki na każdej krawędzi budynku, łącznie z oknami, przez co dom w nocy będzie wyglądał jak narysowany przez dziecko. W ogrodzie, jeśli mamy choinki lub inne drzewka, możemy zawiesić na nich lampki oraz umieścić figurki świetlne, np. renifery czy mikołaje.
Z umiarem
Dla tych, którzy chętnie ozdobiliby dom odrobiną ciepłego światła lampek, by nadać otoczeniu świąteczny nastrój, najlepsze będą lampki jednokolorowe. Całość kompozycji mogą stanowić umieszczone w podbitce dachowej światełka-sopelki. Na parapetach zewnętrznych można ustawić donice z kompozycją gałązek świerkowych oplecionych światełkami, co stanowi bardzo subtelną, nienachalną dekorację.
Przy wejściu warto zamontować delikatne światełka, postawić lampiony po obu stronach drzwi lub zawiesić na drzwiach wieniec z lampkami. Od własnej inwencji twórczej zależy to, czy wybierzemy zimne światło, czy ciepłe. W dekoracjach tego typu, czyli subtelnych i eleganckich, warto pamiętać, by zdecydować się tylko na jeden kolor oświetlenia.
Bezpieczeństwo
Bezwzględnie trzeba pamiętać, by stosować do dekoracji zewnętrznej oświetlenie specjalnie do tego przeznaczone. Zewnętrzne dekoracje świetlne muszą mieć stopień ochrony IP 44, gdzie pierwsza z cyfr informuje o szczelności opraw, a druga – o wodoszczelności. Oświetlenie musi być lepiej izolowane niż zwykłe lampki wewnętrzne, a oprawy powinny być wykonane z gumy. Zwracajmy także uwagę na to, by wszelkie dane o rodzaju lampek, poborze mocy i napięciu były umieszczone na opakowaniu. Nie wolno używać na zewnątrz lampek do tego nieprzystosowanych. | Oświetlenie świąteczne domu – hit czy kit? |
Istnieje kilka prostych rozwiązań, dzięki którym można dodać autu sportowego wyglądu. Mówimy o usportowieniu pojazdu ze smakiem, a nie korzystaniu z pseudotuningu, którego zadaniem jest tworzenie agresywnych potworków na czterech kołach. Nie ma mowy o montowaniu ogromnych wydechów, paskudnych „brewek” czy spojlerów, jak w samochodach z Formuły 1. Sportowe dodatki nie pasują do każdego auta. Wyjątkowo śmiesznie i żałośnie wygląda usportowione kombi albo mikrus klasy A. Kompaktowe coupe lub kompaktowy trzydrzwiowy hatchback – to najlepsze auta do montażu w nich sportowych dodatków, które mają jedynie pokreślić urodę pojazdu, a nie ją zmieniać czy modyfikować. Zatem nie będziemy ani przerabiać (obniżać) zawieszenia, ani montować miniaturowej, wyścigowej kierownicy czy sportowych foteli. Darujemy sobie także gałki biegów z trupimi czaszkami i tandetne naklejki. Zaczniemy od zmian na zewnątrz auta, a potem sprawdzimy, co można zmienić w środku.
Więcej sportowych emocji w nadwoziu pojazdu
Od czego można zacząć? Od atrapy chłodnicy. Bez trudu można znaleźć interesujące zamienniki standardowych atrap. Mają one inny kształt kratek maskujących wlot powietrza, a przede wszystkim są pokryte błyszczącym chromem albo wykonane w kolorze nadwozia. Zmienić można także kratki w zderzaku. Sam zderzak da się również w prosty i niedrogi sposób zmodyfikować, za sprawą dolnej nakładki (spojlera). Pozwoli to uzyskać bardzo ciekawy efekt.
Warto zamontować nowe ramki tablicy rejestracyjnej – najlepiej w kolorze nadwozia. Najtańsze można kupić już za kilkanaście złotych. Przyda się jeszcze inny chromowy dodatek – końcówka tłumika. Ale o takiej samej średnicy jak fabryczna, to element dekoracyjny, a nie wlot do robota kuchennego.
Z tyłu auta warto też zastosować dolną nakładkę na zderzak. Można zamontować delikatny spojler w górnej części klapy bagażnika. W większości aut jego montaż jest nieskomplikowany. Warto zawsze zajrzeć do instrukcji dołączanej przez producenta. W hatchbackach idealnie wygląda spojler z dodatkowym światłem stop, zamontowany w górnej części szyby. Nie musi mieć on zresztą dodatkowego stopu. Sam „garbaty kształt” jest już bardzo atrakcyjny. Jeśli zdecydujemy się na standardowy spojler, na klapie auta, to wówczas trzeba zrezygnować z tego, montowanego w górnej części szyby. Co za dużo, to niezdrowo.
Sportowe auta wyglądają bardzo ciekawie, kiedy mają zamontowane atrakcyjne felgi aluminiowe. Mogą być one srebrne, ale w ostatnich latach popularne są także felgi białe albo białe z kontrastowym rantem. W sportowych pojazdach świetnie prezentują się opony niskoprofilowe, zatem można zastosować felgi o dość dużym rozmiarze. Zawsze jednak trzeba sprawdzić, co radzi producent samochodu i jakie rozmiary opon i felg są dopuszczalne. Substytutem felg mogą być ciekawe, sportowe kołpaki.
W ofertach producentów oświetlenia samochodowego można znaleźć wiele ciekawych modeli przednich reflektorów oraz tylnych lamp, idealnie nadających się do zamontowania w usportowionych pojazdach. Mogą mieć one inną barwę klosza i przyciągające wzrok soczewki. W tylnych lampach stosuje się obecnie oświetlenie LED, które także prezentuje się świetnie. Ważne, żeby takie lampy przypominały swoim kształtem i rozmieszczeniem diod te, które oryginalnie stosowane są w luksusowych autach sportowych. Tandetne pseudokolorowe lampki tylko zepsują cały efekt. Przechodzimy do wnętrza.
Odrobina sportowych emocji we wnętrzu samochodu
Większości osób auta sportowe kojarzą się ze stosowaniem wściekłych kolorów w ich wnętrzu, takich jak seledyn, jasny żółty czy gryząca w oczy czerwień. Nie musi tak być. Można na przykład wykorzystać kolor ciemnej czerwieni albo bordo. Oferta kolorystyczna producentów ekoskóry jest naprawdę ciekawa. Gdzie można zamontować taką ekoskórę? Warto zakupić pokrowiec na kierownicę (do samodzielnego montażu – obszycia), mieszek dźwigni zmiany biegów oraz komplet pokrowców na siedzenia. Jeśli wszystko będzie utrzymane w jednej tonacji, uzyskamy bardzo ciekawy efekt.
We wnętrzu można zastosować także chromowe nakładki na progi wewnętrzne. Poza tym, w ofertach wielu producentów znajdują się też chromowe nakładki na standardowe wloty powietrza układu wentylacji. Czego nie może zabraknąć w sportowym aucie? Oczywiście, białych tarcz zegarów. Ich wymiana może być jednak skomplikowana.
Oferta producentów jest dziś na tyle szeroka, że każdy jest w stanie usportowić swoje auto, robiąc to ze stylem i smakiem. Sportowy samochód ma bowiem przyciągać spojrzenia, a nie być obiektem drwin i zdjęć na stronach, prezentujących zdjęcia tzw. agrotuningu. | Jak dodać autu sportowego wyglądu? |
Zima nie należy do najbardziej komfortowych pór roku, jeśli chodzi o podróżowanie samochodem. Wejście do chłodnej kabiny pojazdu i konieczność spędzenia w niej następnych kilkunastu czy kilkudziesięciu minut, a czasem i kilku godzin nie nastraja optymistycznie już od samego rana. Na szczęście są sposoby pozwalające zachować przez dłuższy czas temperaturę przyjemną dla naszego organizmu. Jedną z najskuteczniejszych metod stanowi bez wątpienia inwestycja w ogrzewanie postojowe, zwane również potocznie, od nazwy najpopularniejszego producenta – „Webasto” (choć to oczywiście nie jedyny dystrybutor tego typu systemów na rynku). Na kilka, kilkanaście minut przed planowanym wyjazdem, nierzadko nawet bez konieczności wychodzenia z domu, uruchamiamy urządzenie, które nagrzewa samochód do określonej temperatury. Wsiadając za kierownicę, możemy od razu ściągnąć kurtkę, gdyż warunki panujące w pojeździe są dostosowane do naszych wymagań.
Nawiew i klimatyzacja
Poza tym, jeśli na szybie mamy pokrywę lodową, jej usunięcie jest znacznie łatwiejsze, niż gdybyśmy nie posiadali opisywanego udogodnienia. Ogrzewanie postojowe możemy zakupić do wielu rodzajów sprzętu (nawet do pojazdów szynowych, wojskowych, maszyn budowlanych i rolniczych, jachtów). Niektóre koncerny motoryzacyjne włączyły to rozwiązanie również do opcji wyposażenia. Wygoda jednak kosztuje i ogrzewanie postojowe nie jest pomysłem na każdą kieszeń. Jeśli mamy auto w leasingu, dla pewności warto zapytać, czy możemy zamontować to udogodnienie.
Standardowym rozwiązaniem problemu chłodu w samochodzie jest korzystanie z nawiewu lub klimatyzacji. Pamiętajmy, że w tym pierwszym przypadku efekt uzyskamy dopiero, gdy silnik się nagrzeje, do tego czasu wlatuje nam do samochodu chłodne powietrze. Zatem nie włączajmy ciepłego nawiewu od pierwszych chwil po uruchomieniu pojazdu. Niektórzy kierowcy w celu ochrony przed chłodem preferują typowo zimowy ubiór – grubą kurtkę i ciepłe, wysokie buty. W przypadku spacerów mroźną porą takie odzienie stanowi doskonały pomysł.
Zbytnia oszczędność – większe straty
Niestety, osoba zasiadająca za kierownicą musi mieć pełen komfort ruchu i zdolność do wykonywania nagłych manewrów, tak więc powinna mieć na stopach niskie buty i podróżować bez wierzchniego okrycia. Zresztą, jeśli ktoś ma na sobie zbyt wiele rzeczy, których w odpowiednim momencie nie zdejmie, jego skóra zacznie się pocić, co przy powtórnym wyjściu na zimno niechybnie znajdzie finał w postaci leżenia w łóżku i walki z chorobą.
Z powodu oszczędności paliwa wiele osób wyłącza silnik podczas postoju, również zimową porą. O ile stoimy przed przejazdem kolejowym lub przerwa w jeździe będzie krótkotrwała, rozwiązanie to jest jak najbardziej akceptowalne. Co innego, jeśli planujemy dłuższy pobyt w samochodzie, a za oknem temperatura sięga grubo poniżej zera. Eksperyment w znanym programie telewizyjnym Galileo pokazał, że samochód ulega wychłodzeniu bardzo szybko. Z pewnością więcej zapłacimy za lekarstwa i ewentualną konsultację lekarską, niż wydamy na zużyte paliwo, zatem zalecamy rozsądek w tej kwestii.
Dom dla samochodu
Można również spróbować zapobiec wychłodzeniu samochodu. Świetne miejsce postoju stanowi garaż, a wręcz idealne – ogrzewany garaż. Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taki luksus, zatem w celu przyjemniejszego ruszania kolejnego dnia, warto stosować określone akcesoria. Są nimi na przykładmata aluminiowa czy pokrowiec magnetyczny. Nakładane na zewnętrzną część przedniej szyby a nawet lusterka pozwalają uniknąć ich oblodzenia. Niektóre z nich mają zastosowanie również latem, chroniąc pojazd przed nagrzaniem. | Nie każdy jest morsem – jak sobie radzić z zimnem w samochodzie |
Rękawiczki damskie to niezbędny i wyjątkowy dodatek, który obecny jest w modzie od zawsze. Dawniej ten element garderoby świadczył o przynależności do sfer wyższych i był oznaką nienagannej elegancji. Obecnie podstawową funkcją rękawiczek jest ochrona dłoni przed zimnem. Rękawiczki są i będą zawsze modne. Stanowią doskonałe uzupełnienie każdej stylizacji – codziennej i wieczorowej. Jest ich wiele rodzajów, niezliczona liczba kolorów i fasonów, różne przeznaczenie. Są rękawiczki skórzane, wizytowe, wieczorowe, ślubne, rękawiczki z kordonku, rękawiczki samochodowe, rowerowe i do gry w golfa. Mogą być pełne, jednopalczaste lub bez palców, ocieplane, futrzane. Szyte na miarę w pracowniach z tradycjami lub kupowane w każdym sklepie z odzieżą od jesieni do wiosny. Kuszą kolorami, wzorami, ozdobami, wymyślnymi zapięciami.
Klasyczne rękawiczki
Klasyczne rękawiczki damskie są skórzane, sięgają nadgarstka lub są nieco dłuższe, łączą piękno naturalnej skóry i perfekcyjne wykonanie. Na ogół wykonane są z bardzo miękkich skór pochodzących z importu (np. z Włoch czy Hiszpanii) lub polskich garbarni. Skóra barwiona jest na kilkadziesiąt różnych odcieni. Te z renomowanych firm szyte są zazwyczaj elastycznymi nićmi, niezwykle trwałymi. Najczęściej posiadają delikatną podszewkę z jedwabiu lub bawełny.
Odpowiednio dobrany fason może sprawić, że dłoń wydaje się szczuplejsza i dłuższa. Najbardziej pożądane są rękawiczki szyte na miarę. Można wówczas uwzględnić wszelkie preferencje zamawiającego i „wymodelować” dłoń, dobrać rodzaj i odcień skóry oraz odpowiednie dodatki. Rękawiczki skórzane powinny być w odpowiednim rozmiarze – wtedy wyglądają najlepiej. W tym celu mierzymy obwód dłoni bez kciuka, a centymetr musi dość mocno opasywać dłoń. Poza tym długość palców w rękawiczkach powinna być odpowiednia do długości palców naszej dłoni, ale w tym przypadku nie ma konieczności robienia pomiarów – można zaufać pracowni, w której szyjemy rękawiczki na miarę lub dobrać je w sklepie. Takie skórzane rękawiczki, np. w kolorze pomarańczowym, czerwonym, zielonym lub granatowym, można zestawiać z wierzchnim okryciem na zasadzie kontrastu.
Na wieczór i specjalne okazje
Rękawiczki wieczorowe lub wizytowe sięgają zazwyczaj łokcia lub nawet połowy ramienia. Są uszyte ze szlachetnych materiałów, takich jak jedwab, koronka, połyskliwa bawełna lub skóra. Na ogół jednak do specjalnych kreacji rękawiczki szyje się z tego samego materiału, z jakiego jest zrobiona suknia. Mogą być pełne, z palcami lub bez palców, ewentualnie z pętelką, zaczepione na kciuku lub każdym innym palcu. Bardzo efektownie i stylowo wyglądają rękawiczki bez palców, tzw. mitenki. Rękawiczki na specjalne okazje stanowią doskonałe uzupełnienie wieczorowej, długiej sukni bez rękawów. Podkreślają uroczysty charakter stroju.
Na co dzień zabawnie
Rękawiczki na co dzień, jeżeli nie są eleganckie, mogą stanowić zabawny gadżet, świadczący o fantazji właścicielki. Wykonane są z ciepłych materiałów: wełny, skóry, futra lub z wszystkich tych materiałów razem. Najmodniejsze są te wykańczane futrem lub z futrzanymi aplikacjami. Jeżeli lubimy buty typu Emu, to możemy do nich dobrać również rękawiczki typu Emu. Na duże mrozy lub na zimowe, górskie wyjazdy najbardziej odpowiednie będą rękawiczki z jednym palcem, ocieplane wewnątrz futrem. Bardzo dobrze wyglądają z wszelkiego rodzaju sportowymi kurtkami i pikowanymi płaszczami.
Na mniej ekstremalne warunki odpowiednie będą rękawiczki wełniane w kolorowe wzory lub ciekawe desenie. Przyciągają wzrok i są efektowne. Podobnie jak rękawiczki bez palców – mitenki. Są lubiane, bo wygodne i bez konieczności ich zdejmowania łatwo można wyjąć pieniądze z portmonetki, odszukać coś w torbie, odebrać telefon lub samemu zadzwonić.
Rękawiczki do zadań specjalnych
Rękawiczki samochodowe, golfowe, do biegania, chodzenia z kijkami, rowerowe, narciarskie. Właściwie w każdym sporcie ta część garderoby jest niezbędna. Jednak jest to specjalistyczny dodatek do całości sportowego stroju, dostosowany do specyfiki danej dyscypliny. Np. do golfa kupuje się tylko jedną rękawiczkę, na prawą lub lewą rękę, nikt też nie będzie na co dzień używał rękawic narciarskich czy biegowych.
Natomiast jedyne, które funkcjonują w codziennej modzie, są rękawiczki samochodowe, zwane całuskami. Sprawiają, że chwyt kierownicy w samochodzie jest pewny, a ręce się nie ślizgają. Są wykonane ze skóry lub irchy, mają charakterystyczne dziurki i otwory na kostki oraz zapięcie na zatrzask w nadgarstku. Obecnie używane są nie tylko podczas jazdy samochodem, ale również stanowią doskonałe uzupełnienie damskiego stroju. Nadają się do sportowych i eleganckich kreacji i zawsze będą zwracały uwagę. | Rękawiczki na różne okazje |
Każdy marzy o tym, aby zakupione ubrania służyły nam jak najdłużej. Aby jednak tak się stało, warto o nie odpowiednio dbać. Dzięki temu zawsze będą się dobrze prezentować, a my tym samym unikniemy przykrych niespodzianek, chcąc założyć daną rzecz. Podpowiadamy, na co warto zwrócić szczególną uwagę. Czytanie instrukcji na metce
Najważniejszą kwestią, której należy przestrzegać, jest dokładne przeczytanie instrukcji dotyczącej pielęgnacji danego ubrania. Wiele elementów garderoby nadaje się tylko i wyłącznie do prania ręcznego, dlatego instrukcja jest niezastąpiona, aby dowiedzieć się, jaki jest to rodzaj tkaniny i w jakiej temperaturze należy ją prać. Pamiętajmy także o innych symbolach na metce – temperaturze prasowania czy sposobie suszenia.
Kolorystyczny dobór
Kolejnym krokiem jest właściwe dobieranie kolorów do prania. Ważne jest, aby segregować ubrania kolorystycznie. Białe do białego, kolory do kolorów, a ciemne do ciemnych ubrań. Dzięki temu unikniemy sytuacji, kiedy nasz biały, ulubiony t-shirt zostanie zabrudzony przez czarną część garderoby. Dodatkowo ta kolorystyka pomoże nam w uporządkowaniu rzeczy, tym samym ucząc nas zorganizowania.
Odwracanie na drugą stronę
Zabieg ten pozwoli nam na dłużej zachować ozdobne elementy, takie jak cekiny, metalowe dodatki czy nadruki. Przewracanie rzeczy na drugą stronę przed praniem zapewnia także specjalną ochronę przed wyblaknięciem materiału. Pamiętajmy, aby tak samo postąpić przy wieszaniu na suszarce– wywracając ubranie, unikniemy szkodliwego działania promieni słonecznych.
Nie przesadzać z ilością proszku
Często ulegamy błędnemu przekonaniu, że im więcej płynu lub proszku do prania umieścimy w szufladce naszej pralki, tym lepiej ubrania będą wyglądały i pachniały. Tymczasem nic bardziej mylnego. Używanie zbyt dużych ilości środków czyszczących to jeden z najczęściej popełnianych błędów. Bardzo ważne jest, aby dowiedzieć się, jaką ilość detergentu zaleca jego producent. Jeśli jednak nie dostosujemy się do tych zaleceń i wsypiemy zbyt dużą ilość proszku, mogą pojawić się białe ślady, a w najgorszym przypadku trudne do wywabienia plamy.
Delikatne pranie
Nie wolno pominąć również korzystania z delikatnego trybu, jeśli chodzi o pranie ubrań w pralce. Jest to jedno z bardzo istotnych rozwiązań, które pomoże w utrzymaniu dobrej kondycji naszej odzieży i sprawi, że będą służyły nam na znacznie dłużej. Pamiętajmy, że bez znaczenia jest tutaj rodzaj materiału, czy to koronkowa sukienka, bawełniany t-shirt, czy jeansy.
Odpowiednie przechowywanie
Wydawać by się mogło, że sposób przechowywania ubrań nie ma dużego znaczenia, a jednak jest to bardzo istotne. W utrzymywaniu ubrań w dobrej kondycji dużą rolę odgrywa ich rozmieszczenie w szafie. Postaraj się, aby wszystkie elementy garderoby miały wystarczająco dużo przestrzeni. Zbyt ciasne wieszanie lub upychanie na siłę na półkach spowoduje, że będą mocno pogniecione. A z kolei zbyt częste prasowanie może znacząco skrócić ich żywotność.
Zacznijmy od odpowiedniego posegregowania naszych ubrań. Jeśli są takie, które zakładamy jedynie na specjalne okazje, z powodzeniem mogą być schowane w pokrowce. Dzięki temu nie będzie pojawiał się na nich kurz i nie ulegną zagnieceniu. Z kolei koszule i marynarki warto porozwieszać na wieszakach, każdą rzecz z osobna.
Jak widać, nie potrzeba wiele, by utrzymać ubrania w dobrej kondycji. Wystarczy jedynie wdrożyć w życie kilka prostych zasad, które pozwolą nam przedłużyć żywotność naszych elementów garderoby. Dzięki stosowaniu się do powyższych rad z pewnością tak się stanie, a nasze ubrania będą wyglądały jak nowe. | Jak dbać o ubrania, by służyły nam jak najdłużej? |
Największe zmory wakacyjnego relaksu to niewątpliwie komary i kleszcze. Owady przenoszą także różne niebezpieczne choroby (np. kleszcze – boreliozę), dlatego warto zatroszczyć się o bezpieczeństwo swoje i swoich dzieci. Ukąszenia komarów i jak się przed nimi bronić
Jedynym z najbardziej niebezpiecznych owadów dla człowieka są komary. Dotkliwie kąsają, wysysają krew, mogą również przenosić różne choroby. Dlatego właśnie tak ważna jest ochrona dzieci przed nimi, zwłaszcza w bardzo wilgotnych miejscach (jak okolice morza, jezior oraz w parkach ze stawami). W upalne, wakacyjne miesiące komary pojawiają się również w innych, bardziej suchych miejscach.
Na rynku istnieje całkiem sporo środków odpowiednich dla dzieci i dorosłych, które odstraszają te owady. Spryskuje się je na ubraniach lub smaruje nimi skórę, w zależności od rodzaju preparatu. W przypadku używania takich środków, można (a nawet trzeba) zabierać je ze sobą, ponieważ po jakimś czasie zapach wietrzeje, przez co nie działa już tak dobrze, jak zaraz po spryskaniu.
box:offerCarousel
W przypadku maleńkich dzieci najlepszą ochroną przed komarami będzie moskitiera, którą zakłada się na wózek. Standardowe moskitiery mają maleńkie oczka, przez które nie przeciśnie się żaden owad, dzięki czemu maleńkie dziecko jest bezpieczne i może cieszyć się świeżym powietrzem i przyjemnym spacerem.
box:offerCarousel
Oprócz tych dwóch podstawowych gadżetów chroniących dzieci przed komarami istnieją również odstraszacze owadów. Istnieją dwa rodzaje takich urządzeń – na prąd (stosowane w mieszkaniach) oraz na baterie (idealne do wózka czy torby). Odstraszacze emitują ultradźwięki, bardzo nieprzyjemne dla owadów.
Kiedy już komar ukąsi, w miejscu ugryzienia pojawia się czerwona plamka, oznaczająca stan zapalny. Swędzi, boli i jest bardzo nieprzyjemna, zwłaszcza dla małych dzieci, które nie rozumieją, że lepiej jej nie drapać. Z tego właśnie powodu miejsca ukąszenia należy smarować specjalnym żelem łagodzącym, odpowiednim dla wieku dziecka (innych preparatów używa dla dzieci do dwóch lat, a inne dla starszych dzieci). Z kolei idealnym domowym sposobem na złagodzenie ukąszenia jest przetarcie ranki zimną wodą oraz przekrojoną cebulą.
Ukąszenia kleszczy i jak się przed nimi bronić
Kleszcze to owady najczęściej występujące w lasach, głównie w miejscach, gdzie leży granica między lasem liściastym i iglastym. Jednak przed kleszczami należy chronić siebie i dzieci również w innych miejscach – na łąkach, w krzakach, przy jeziorach i innych zbiornikach wodnych, w parkach, a nawet w przydomowym ogrodzie. Po łagodnej zimie jest ich bardzo dużo, dlatego trzeba się przed nimi odpowiednio bronić. Kleszcze zwykle atakują, spadając z drzew, czy krzaków na ofiarę, albo przechodzą na człowieka z niższych partii roślinności lub trawy. Kleszcze wgryzają się w skórę, nasycają się krwią i odpadają (zwykle po 7 dniach).
Najlepszym sposobem na obronę przed kleszczami jest unikanie spacerów pod drzewami i noszenie jasnych ubrań. Przydaje się również kapelusz założony na głowę. Białe ubrania doskonale uwidaczniają owada spacerującego po ciele dziecka, a kapelusz ochrania przed bezpośrednim kontaktem kleszcza ze skórą na głowie. Najlepszą ochroną dziecka przed ukąszeniami kleszczy są specjalne preparaty, które je odstraszają. Po każdym spacerze trzeba również dokładnie obejrzeć całe ciało i głowę dziecka, a dodatkowo można zaszczepić dziecko przeciwko kleszczowemu zapaleniu mózgu.
box:offerCarousel
Jeśli jednak zdarzy się, że rodzic znajdzie kleszcza wbitego w ciało dziecka, musi go jak najszybciej usunąć, a najlepszymi do tego przyrządami są specjalne narzędzia lub zwykła pęseta. Miejsce ugryzienia trzeba zdezynfekować i w razie konieczności przyłożyć okład z Altacetu. Jeśli nie potrafi się zrobić tego osobiście, należy udać się do najbliższego ośrodka zdrowia, bądź szpitala.
Kleszcze i komary są owadami, które bardzo uprzykrzają miłe spędzanie czasu na świeżym powietrzu. Kąsają i nie chcą się odczepić, czasami irytują nawet samym brzęczeniem koło ucha. Żeby uniknąć ich denerwującego i niebezpiecznego towarzystwa, trzeba odpowiednio przygotować się na sezon ich największej aktywności. Inwestycja w moskitiery na okna, odpowiednie urządzenia (zapachowe i dźwiękowe) w gniazdkach oraz środki odstraszające komary i kleszcze na spacery to doskonałe przygotowanie się na spotkanie z nimi. | Jak ochronić dziecko przed kleszczami i komarami? |
Wybór prezentu dla dziecka to nie lada wyzwanie, zwłaszcza gdy chcemy się pochwalić kreatywnością i wybrać upominek, który będzie nie tylko ładny, ale również interesujący. Poniżej przedstawiamy najciekawsze pomysły na podarunki dla 2-latków, mieszczące się w przedziale cenowym do 100 zł. bbox:experiment
Z tego artykułu dowiesz się:
* Jak wybrać odpowiedni upominek?
* Jaki jest idealny prezent dla malucha?
* Jakie są prezenty dla aktywnych dzieciaków
* Jakie są prezenty dla kreatywnych maluchów
* Jakie są prezenty rozwijające wyobraźnię i logikę
[/bbox]
Jak wybrać odpowiedni upominek?
Wybierając prezent dla 2-latka, należy wziąć pod uwagę potrzeby oraz możliwości dziecka, które zamierzamy obdarować. Ponieważ każdy maluch jest inny, to, co sprawdzi się w przypadku jednego, może się okazać zupełnie nietrafione w przypadku drugiego dziecka. Dobrze jest zatem zasięgnąć porady rodziców pociechy, dla której upominek wybieramy. Dwulatki zdobywają i trenują wiele nowych umiejętności – m.in. mówienie, samodzielne przemieszczanie się – i warto wziąć je pod uwagę, wyruszając na zakupy.
Zanim zdecydujemy się na kupno konkretnej zabawki czy gadżetu, musimy się zastanowić nie tylko nad reakcją dziecka, ale również jego rodziców. Zbyt drogie lub bardzo niestandardowe upominki mogą wprawić w zakłopotanie. Zrezygnować powinniśmy także z kupna wielkogabarytowych pluszaków, instrumentów muzycznych (oraz wszelkich zabawek wydających bardzo głośne dźwięki), ubranek, biżuterii i przedmiotów typowo użytkowych (np. mebelków czy dekoracji do pokoju). Absolutnie niedopuszczalne jest przynoszenie w prezencie żywych zwierząt, chyba że zostało to wcześniej uzgodnione z rodzicami.
Jaki jest idealny prezent dla malucha?
Idealny prezent dla malucha powinien być przyjemny dla oka, bezpieczny, praktyczny i mieć walory edukacyjne. Jeśli nie chcemy, żeby dziecko szybko się znudziło nową zabawką, powinniśmy wcześniej dobrze poznać wszystkie jej zastosowania i poszukać recenzji napisanych przez innych rodziców. Warto również pamiętać, że droższe nie zawsze oznacza lepsze. Poniżej prezentujemy wybór najciekawszych upominków dla 2-latka:
Prezenty dla aktywnych dzieciaków
Jeździki. Wszelkiego rodzaju rowerki, samochodziki i hulajnogi, zarówno z napędem elektrycznym, jak i nożnym (np. z pedałami lub takie, które wymagają odpychania się nogami od podłoża).
box:offerCarousel
Zabawki zręcznościowe. Ich główną zaletą są walory edukacyjne oraz fakt, że potrafią pochłonąć malucha na wiele godzin. Najciekawsze ich odmiany mają ruchome elementy, np. domki z zatrzaskami do otwierania, samochody z wyjmowanymi kołami czy słoniki, z których buduje się wieżę według namalowanych na nich wzorów.
box:offerCarousel
Wózki i taczki. Maluchy uwielbiają wkładanie i wyjmowanie przedmiotów z pojemników, przenoszenie ich z miejsca na miejsce, pakowanie i rozpakowywanie koszyków. Wózki dla lalek, taczki i koszyki na kółkach sprawdzą się zatem doskonale.
box:offerCarousel
Domki i namioty. Pociechy uwielbiają budowanie fortów, zamków i szałasów, dlatego warto sprezentować im prostą wersję ulubionej kryjówki. Oferowane przez producentów domki dla dzieci dają się szybko złożyć i zajmują niewiele miejsca w pokoju. Na rynku są modele z materiału (na stelażu lub bez niego) oraz z kartonu – również do kolorowania.
box:offerCarousel
Prezenty dla kreatywnych maluchów
Klocki. Rozwijają kreatywność, wyobraźnię i zdolności psychoruchowe, ćwiczą koncentrację i koordynację ręka–oko, pozytywnie wpływają na rozwój. Na rynku jest wiele rodzajów klocków, m.in. drewniane, z literkami i cyframi, magnetyczne, Lego oraz Duplo.
box:offerCarousel
Zabawki sytuacyjne. Dzieci uwielbiają odtwarzać sytuacje z codziennego życia dorosłych, dlatego dziecięce zestawy typu mały sklepik z produktami, torba lekarza lub weterynarza, budka mechanika z akcesoriami czy dom dla lalek zajmą je na długi czas.
box:offerCarousel
Zestawy plastyczne. Idealne dla małych artystów: stempelki ze zwierzętami, obrazki do kolorowania (ponumerowane pola i farby wskazują, w którym miejscu należy użyć danego koloru), tablica z kolorową kredą, ciastolina.
box:offerCarousel
Prezenty rozwijające wyobraźnię i logikę
Książeczki. To ciekawy i mądry prezent dla dziecka w każdym wieku. Umilają naukę czytania i pozwalają zacieśniać więzi z rodzicami oraz rodzeństwem. Warte uwagi są rozkładane książki w wersji XXL z dodatkowymi gadżetami (np. pluszowym głównym bohaterem).
box:offerCarousel
Puzzle i układanki logiczne. Składające się z różnej liczby elementów wzory doskonale rozwijają zmysł wzroku oraz koordynację ruchową. Do najciekawszych należy gra typu memory, opierająca się nie tylko na zmyśle wzroku, ale i dotyku – maluch musi znaleźć dwa klocki z wyciętym identycznym wzorem (np. dziurkami lub kreseczkami).
box:offerCarousel
Wybór upominku dla malucha nie jest prosty, za to dostarcza niezapomnianych wrażeń. Widok dziecka zafascynowanego otrzymanym prezentem wywołuje uśmiech na twarzy i sprawia, że nawet najdłuższe polowanie na idealną zabawkę wspominać będziemy z radością.
Zobacz również: Pomysłowe prezenty dla siedmiolatki | Praktyczne prezenty dla 2-latka do 100 zł |
Uwielbiasz romanse z wojenną zawieruchą w tle? Poznaj 5 najlepszych książek o miłości w czasie wojny. Wojna to czas strachu, bólu i niewyobrażalnego okrucieństwa. Mimo tego nawet w koszmarnych realiach wojennej rzeczywistości dwoje ludzi potrafi połączyć płomienne uczucie. Niezwykłe opowieści o wojennych kochankach nie zawsze są tylko efektem wyobraźni autorów, ale często bywają również prawdziwymi historiami.
1. „Jeździec miedziany” Paullina Simmons
Akcja „Jeźdźca miedzianego” rozgrywa się w ogarniętym wojną ZSRR. Siedemnastoletnia Tatiana, która mieszka w zablokowanym przez Niemców Leningradzie, poznaje młodego oficera Aleksandra. Choć para szybko się w sobie zakochuje, nie jest im dane zaznać szczęścia. Kiedy Aleksander nieoczekiwanie znika, Tatiana postanawia wyruszyć jego śladami. Dziewczyna samotnie wyprawia się w głąb Rosji, próbując odnaleźć ukochanego. Miłość Tatiany i Aleksandra urzekła czytelników na całym świecie i zapoczątkowała cały cykl książek o bohaterach i ich bliskich.
box:offerCarousel
2. „Listy na pożegnanie” Helmut James von Moltke i Freya von Moltke
Helmut James von Moltke i jego żona, Freya, to postaci historyczne – właściciele majątku Krzyżowa na Dolnym Śląsku i opozycjoniści nazistowskiego reżimu. W trudnych czasach nie pozostawali bierni i skupili wokół siebie ludzi o podobnych poglądach i celach, tworząc Krąg z Krzyżowej. Kiedy po nieudanym zamachu na życie Hitlera Helmut zostaje aresztowany, małżonkowie rozpoczynają korespondencję. Helmut najpierw oczekuje na proces, a następnie na egzekucję – nie jest jednak sam, bo myślami trwa przy nim Freya. Po raz pierwszy opublikowane po polsku listy pary z Krzyżowej to poruszające świadectwo miłości i wiary.
Przeczytaj pełną recenzję książki „Listy na pożegnanie”.
3. „Akuszerka” Katja Kettu
„Akuszerka” jest niezwykłą powieścią, która jednak nie przypadnie do gustu wszystkim czytelnikom. Historia oparta na prawdziwych zdarzeniach opisuje miłość esesmana i fotografa wojennego, Johannesa Angelhursta, i fińskiej akuszerki, nazywanej Krzywe Oko. Miłość, która łączy tych dwoje, nie jest wyidealizowana, romantyczna i subtelna, ale taka jak wojna: zwierzęca, szaleńcza i nie zawsze piękna. Wulgarny język i koszmarne realia obozu jenieckiego, w którym stacjonują bohaterowie, mogą zniechęcić niektórych czytelników, jednak trzeba przyznać, że „Akuszerka” to powieść równie kontrowersyjna, co ważna.
Przeczytaj pełną recenzję książki „Akuszerka”.
box:offerCarousel
4. „I była miłość w getcie” Marek Edelman, Paula Sawicka
„I była miłość w getcie” to kolejna książka, która opowiada o losach prawdziwych ludzi. Marek Edelman wspomina znajomych i kolegów, którzy w koszmarze, jakim było warszawskie getto, odnaleźli swoje drugie połówki. Pisze także o miłości rodziców, którzy poświęcali własne życie dla dzieci, i przyjaciół, którzy ryzykowali dla swoich bliskich. Jak mówi autor: „Życie tam, w getcie, w pojedynkę było niemożliwe”, czym podkreśla, że miłość do drugiej osoby pomagała zmagać się z wojenną codziennością. Niezwykła książka o sile uczucia, która wzrusza, ale i daje nadzieję.
box:offerCarousel
5. „Słowik” Kristin Hannah
„Słowik” Kristin Hannah jest bestsellerową opowieścią o życiu dwóch francuskich sióstr podczas niemieckiej okupacji. Młodsza, Isabelle, nie zważając na nic, wiąże się z ruchem oporu, czym naraża rodzinę na niebezpieczeństwo. Starsza, Vianne, oczekująca w domu na walczącego męża, zostaje zmuszona przyjąć pod swój dach niemieckiego kapitana. Każda z nich doświadcza wojny w inny sposób, ale obie równie boleśnie. Piękna powieść Kristin Hannah porusza wiele aspektów miłości: tej pierwszej, tej zakazanej, ale również tej trudnej – siostrzanej. Choć w „Słowiku” nie brak wątków miłosnych, to jednak nie one wiodą prym, bo ten autorka oddała samym kobietom.
Miłość, także w czasie wojny, niejedno ma imię. Sięgnij po wybrane przez nas książki i poznaj jej wszystkie oblicza. | Miłość w czasie wojny – 5 najlepszych książek |
Wyjeżdżasz na dłużej i potrzebujesz więcej bagażu? Weź ze sobą dużą walizkę. Ładną, która wiele pomieści i zarazem będzie wytrzymała. Obowiązkowo wybierz wersję na czterech kółkach, dzięki którym jej przesuwanie nie sprawi ci wiele kłopotu. Niezbędna podczas wyjazdu jest walizka. Duża, mała lub średnia, w zależności od ilości przewożonej garderoby. Na dłuższy wyjazd powinna być jak najbardziej pojemna. Taka, w której bez problemu zmieści się cała potrzebna odzież oraz wszystkie niezbędne kosmetyki i drobiazgi. Jej wybór nie jest łatwy, ponieważ dostępne na rynku modele różnią się pojemnością, rodzajem konstrukcji, materiałem, z jakiego zostały wykonane, poziomem zabezpieczeń, dodatkami, a także ceną.
Jaką walizkę wybrać?
Najbardziej odpowiednie na dłuższe wyjazdy walizki powinny mieć wysokość nie mniejszą niż 68 cm i pojemności 90–130 l. Podczas gdy do podróży samochodem czy pociągiem najlepsze są modele z syntetycznych tekstyliów, do samolotu lepiej wybrać wykonane z twardego tworzywa ABS, bardziej elastycznego poliwęglanu czy polipropylenu oraz stosowanego w droższych egzemplarzach lżejszego włókna szklanego. Ich ciężar nie powinien być problemem, ponieważ większość dostępnych na rynku walizek wyposażono w kółka.
Niezbędne kółka
To, czy walizki wytrzymają duże obciążenie, a ich przesuwanie nie sprawi trudności, zależy od wielu czynników: ich konstrukcji, jakości materiału, a przede wszystkim liczby i rodzaju kółek. W przypadku większych modeli dwa kółka to zdecydowanie za mało. Aby manewrowanie nimi było łatwiejsze, wybierzmy wersję z czterema kółkami, najlepiej mogącymi się obracać o 360 stopni, które zapewnią pełny zakres ruchu i komfort użytkowania. Kółka wykonane z kauczuku, a nie pękającego po najechaniu na przeszkody plastiku, będą znacznie trwalsze i bez problemu umożliwią pokonanie nawet najbardziej wyboistych nawierzchni. Ważna jest także jakość wykonania uchwytów, które po całkowitym wysunięciu powinny się automatycznie blokować i być na tyle długie, aby osoba prowadząca walizkę się nie garbiła.
Oto wybrane modele.
Wings
Walizka WINGS jest wykonana z wytrzymałego i odpornego na zarysowanie tworzywa ABS Plus. Ma wmontowany duraluminiowy stelaż, dwupoziomową teleskopową rączkę, przyjemne w dotyku gumowe uchwyty oraz zamek szyfrowy. Jej przesuwanie umożliwiają cztery obrotowe kauczukowe kółka, które zapewniają stabilność oraz lekkość prowadzenia w dowolnym kierunku. Wnętrze podzielone jest na dwie funkcjonalne komory. Cena ok. 119 zł.
box:offerCarousel
Puccini Paris ABSO3 B
Duża i elegancka walizka Puccini Paris ABS03 o pojemności aż 102 l wykonana jest z lekkiego i odpornego tworzywa ABS. Ma wysuwaną rączkę na stelażu i cztery kółka ułatwiające jej przesuwanie. Wewnątrz znajdują się dwie komory, pasek spinający i praktyczna kieszeń na bieliznę. Cena 219 zł.
box:offerCarousel
Tourist Swissbags
Wykonana z wysokiej jakości polipropylenu odpornego na pęknięcia i złamania walizka turystyczna Tourist II Swissbags 75 cm (L) jest jednym z najlepszych dużych modeli. Jej zaleta to dobrze zorganizowane i funkcjonalne wnętrze. Wodoodporny zamek chroni jej zawartość przed przemoczeniem. Wysuwany uchwyt i cztery podwójne kółka, które obracają się aż o 360 stopni, zapewniają swobodne jej przesuwanie. Z kolei nowoczesny zamek szyfrowy TSA 007 doskonale zabezpiecza bagaż. Cena ok. 380 zł.
box:offerCarousel
Wittchen
Wygodę podróżowania zapewni walizka Wittchen z twardego i odpornego na zarysowania materiału ABS. Ma cztery wytrzymałe kółka ułatwiające swobodne prowadzenie bagażu, teleskopową rączkę oraz dodatkowy uchwyt pomocny przy przenoszeniu bagażu. Wewnątrz znajduje się zapinana na suwak komora główna i dwie kieszenie z siatki. Np. cena walizki o pojemności 81 l wynosi od 239 zł.
box:offerCarousel
Benelux VIP Collection
Duża, usztywniana walizka Benelux VIP Collection z tworzywa ABS to propozycja dla osób ceniących elegancję i wygodę. Ma cztery kółka, tzw. spinnery o stalowych łożyskach, wykonane z odpornego na uszkodzenia kauczuku. Wysuwana, dwustopniowa rączka aluminiowa na podwójnym stelażu ułatwia prowadzenie walizki. Zintegrowany, 3-cyfrowy zamek szyfrowy zapewnia bezpieczeństwo rzeczom osobistym. W środku znajdują się szelki podtrzymujące bagaż oraz kieszeń z siatki zapinana na zamek błyskawiczny. Jej pojemność wynosi 102 l. Cena od 209 zł.
box:offerCarousel
Jeśli chcemy, aby walizki starczyły nam na lata i sprawdziły się w każdych warunkach, wybierzmy modele solidne, wytrzymałe, które przetrwają niejedną eskapadę. I koniecznie na ułatwiających ich prowadzenie czterech kółkach dobrej jakości. | Duże walizki na czterech kołach – przegląd |
Popularność powieści postapokaliptycznych niezmiennie nie ustaje. Wydarzenia, związane z wizjami tuż po katastrofie znajdziesz w książkach, komiksach czy filmach pełnometrażowych. Gatunek ma swoje wzloty i upadki, ale wciąż pozostaje w strefie zainteresowań i przypuszczeń, jak mogłaby wyglądać planeta po kataklizmie, np. zarazie dziesiątkującej wszelkie życie. Być może to przez odwieczny lęk przed śmiercią bądź ciekawość świata, w którym nie funkcjonują już dotychczasowe zasady, do których człowiek musi się dostosować. „Berserk” Pawła Majki intryguje, gdyż opowiada sugestywną historię, dziejącą się w realnym mieście – Krakowie.
Świat po zmianach
Trudno powiedzieć, co spowodowało gorączkę. Czy była to przyczyna tkwiąca gdzieś w ludziach, niczym tykająca bomba w oczekiwaniu na swój moment? Czy może to wina zarazy? Niezależnie od przyczyn, pewnego dnia cały świat popada w szał. Ludzie nagle zachowują się, jak zaprogramowane maszyny do zabijania. Nic już nie ma znaczenia, tylko konieczność, by dopaść ofiarę i jeszcze samemu nią nie zostać.
Gorączka nie trwa długo. W końcu opada, a ludzie, którzy ją przetrwali nagle trzeźwieją i muszą skonfrontować się z tym, co się działo. Muszą przyjąć do wiadomości, że najprawdopodobniej zabili swoich bliskich. Być może oni byli przyczyną śmierci swoich przyjaciół, znajomych i wielu wielu innych ludzi. Nie wiadomo, co jest większym piekłem: to, że zostało ich tak niewielu, czy to, z jakim piętnem muszą teraz żyć.
Powrót do zwykłej codzienności?
Powrót do normalnego życia nie jest już możliwy. Na skutek działania berserku, czyli nietypowej zarazy, zginęło mnóstwo specjalistów. Pozostali przy życiu to ludzie przeciętni i niewyspecjalizowani w dziedzinach, tj. inżynieria czy medycyna. Przez pewien czas trwa szaber, ludzie okradają opustoszałe sklepy, a niektórzy zaczynają robić zapasy na zimę. Życie w mieście zaczyna być coraz trudniejsze.
Ludzie zaczynają się dzielić na różnorodne grupy. Strażnicy, próbują zapanować nad chaosem obecnego świata. Nomadowie, grasują po opustoszałych miejscach i okradają je. Pokutnicy, pragną samobiczowaniem odkupić świat za jego winy. Zaś Maski – zachowują się tajemniczo i nie każdy wierzy w ich istnienie.
Czworo odmienionych
Powieść jest prowadzona z perspektywy czworga bohaterów, których losy na skutek różnych wydarzeń połączą się. Rafał to człowiek pragmatyczny, który rozumie, że żeby przetrwać trzeba zacząć myśleć inaczej – nie jak przed berserkiem. Teraz należy uruchomić nowe przyzwyczajenia. Podobnie mocno stąpającym po ziemi jest Karol, Kapitan Strażników. Nie inaczej myśli Lucyna, która ma silny instynkt przetrwania. I wreszcie Kaśka, jedno z ocalonych dzieci, która doskonale się zaadaptowała w nowej rzeczywistości.
Śledząc losy tej czwórki czytelnik przejdzie przez wszystkie poziomy emocji. Od obrzydzenia i zniesmaczenia działaniem berserka, przez lęk, koszmary senne czy przerażenie. Skrajne emocje wywołują kolejne odkrycia bohaterów, a także etapów oswajania nowego świata.
Kawał świetnej prozy!
Paweł Majka w „Berserku” pokazał intrygujący świat i zachowań ludzi w sytuacji ekstremalnej. Przedstawił obraz postapokaliptyczny bardzo po ludzku. Jest w nim złość i gniew, utrata podstawowych odruchów cywilizacyjnych w zderzeniu z brutalnością sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie. Dzięki tej książce, dochodzi się do wniosku, że niewiele rzeczy ma ogromne znaczenie, żaden deadline, nowy rokujący projekt czy największe zarobki świata… Nic, nic nie ma takiego znaczenia, jak to, żeby potrafić żyć tu i teraz i cieszyć się tym, co się ma.
Polecam Pawła Majkę uwadze czytelników. Sama niewątpliwie sięgnę po inne jego tytuły, z góry już ciesząc się na świetną lekturą.
„Berserk” znajdziecie na Allegro również w wersji elektronicznej.
Źródło okładki: www.wydawnictwofilia.pl | „Berserk” Paweł Majka – recenzja |
Grzewczy okres zimowy, spędzany w dużej mierze w zamkniętym szczelnie mieszkaniu, wymaga dbałości o właściwą atmosferę. Taką, która pozwoli zminimalizować ryzyko wystąpienia przeziębień i pomoże komfortowo oddychać. Warto przyjrzeć się rozwiązaniom, które można w tym względzie zastosować, tak by dobrać właściwą formę nawilżania, chociażby do rodzaju i powierzchni pomieszczeń w których tego typu urządzenia będą stosowane.
Po co nawilżać?
Zbyt suche powietrze w pomieszczeniach mieszkalnych nie tylko w zimie, lecz także w czasie dokuczliwych upałów może powodować dyskomfort, a nawet prowadzić do problemów zdrowotnych. Nieodpowiednie powietrze sprawia, że błony śluzowe, które mają chronić przed wirusami i bakteriami, stają się nadmiernie wysuszone. Poza tym częstym następstwem zimowej aury są takie objawy jak przesuszona cera, włosy, problemy z zatokami czy kaszlem. Z tego powodu konieczne jest skuteczne nawilżanie pomieszczeń.
Wśród nawilżaczy powietrza najczęściej spotyka się tradycyjne, parowe, ewaporacyjne oraz ultradźwiękowe. Zasady działania wszystkich są podobne. Jedne wykorzystują wodę bezpośrednio z kranu (zwykle mają filtr wapienny), inne – destylowaną albo przegotowaną. Są takie, które mają wbudowany czujnik wilgotności pozwalający na jej automatyczną regulację. Same się włączają i wyłączają. Poziom nawilżania można regulować dzięki termostatowi – raz ustawiona wilgotność będzie się utrzymywała dłużej. Niektóre urządzenia mają też wyświetlacz, a nawet substancje antybakteryjne zapobiegające rozwojowi pleśni i bakterii.
Nawilżacze tradycyjne
Nawilżacze na kaloryfer to niewątpliwie najtańsze rozwiązanie, bez zużycia prądu i zajmowania miejsca w mieszkaniu. Budowa i działanie tego typu urządzeń są proste – zazwyczaj jest to ceramiczny lub stalowy pojemnik, który służy do zawieszenia na kaloryferze. Ciepło z grzejnika sprawia, że woda umieszczona w nawilżaczu paruje, a dzięki temu – delikatnie nawilża powietrze. Tego typu rozwiązanie cechuje niewielka wydajność, dlatego jest ono przeznaczone dla osób, którym nie zależy na nawilżaniu dużych powierzchni mieszkania a ich celem jest jedynie zwiększenie wilgotności pomieszczeń w zimie.
box:offerCarousel
Nawilżacze parowe
Te urządzenia wytwarzają ciepłą mgiełkę. Ich metoda działania przypomina nawilżacze tradycyjne, z tą oczywistą różnicą, że nawilżacze parowe zużywają stosunkowo dużo energii elektrycznej. Woda, która znajduje się w zbiorniku, jest podgrzewana, a powietrze z zewnątrz, które dostaje się do nawilżacza, miesza się z cząsteczkami zimnej wody. Tak wytworzona mgiełka – sterylna (podgrzewanie niszczy bakterie) i niewidoczna – unosi się w pomieszczeniu i delikatnie podnosi w nim temperaturę. Nawilżacz tego typu znakomicie sprawdza się w pokoju dziecięcym, można go stosować również w celu inhalacji.
box:offerCarousel
Nawilżacze ewaporacyjne
Takie nawilżacze wytwarzają zimną mgiełkę – nie mają podgrzewacza, przez co zużycie energii jest dużo niższe. Zamiast niego są wyposażone w bęben lub wkład z filtrem. Po wlaniu do nich wody i włączeniu, zasysane powietrze jest nawilżane i wydostaje się na zewnątrz za pomocą wentylatora. W ten sposób powstaje niewidoczna, chłodna mgiełka. Tego typu urządzenie daje możliwość stosowania aromaterapii, a jedyną jego wadą może być dość głośna praca.
Nawilżacze ultradźwiękowe
Sposób działania tych nawilżaczy wykorzystuje drgania niesłyszalne dla ucha człowieka (słyszą je natomiast niektóre zwierzęta domowe – psy, koty, szczury). Ultradźwięki są tu wykorzystywane do rozbijania cząsteczek wody i tworzenia mgiełki, która wyrzucana przez wentylator na zewnątrz, w zależności od modelu, może być chłodna lub ciepła albo i chłodna, i ciepła (takie rozwiązanie jest zastosowane w większości modeli). W przeciwieństwie do mgiełki wywarzanej przez nawilżacze parowe jest ona przeważnie widoczna (krople są dość duże). Większość nawilżaczy ultradźwiękowych ma wbudowany higrometr kontrolujący stan nawilżenia. Te nawilżacze są bardzo energooszczędne i ciche (dla człowieka). Urządzenie najlepiej sprawdza się u osób, które szukają uniwersalnego narzędzia z możliwością regulacji. Polecane jest jednak tylko wówczas, gdy w domu nie ma zwierząt.
Dzięki różnego rodzaju nawilżaczom szybko i sprawnie można przywrócić optymalną wilgotność powietrza w swoim mieszkaniu, a tym samym podnieść komfort życia wszystkich domowników. Dodatkowo, nowe modele nawilżaczy posiadają funkcję jonizacji, oczyszczania domowego powietrza i osuszania w razie zbytniego nawilżenia. | Zdrowe powietrze w domu? Tylko odpowiednio nawilżone |
Na Allegro nie można sprzedawać przedmiotów zawierających rażące treści pornograficzne, w szczególności z udziałem osób w wieku poniżej 15 lat, związane z użyciem przemocy lub z udziałem zwierząt. Na Allegro nie można sprzedawać przedmiotów zawierających rażące treści pornograficzne, w szczególności z udziałem osób w wieku poniżej 15 lat, związane z użyciem przemocy lub z udziałem zwierząt.
Dozwolone przedmioty o charakterze erotycznym i pornograficznym muszą być umieszczone w kategorii Erotyka. | Pornografia |
Grecję powszechnie uznaje się za kolebkę cywilizacji europejskiej. Wspaniałe dzieła sztuki i architektury, myśl filozoficzna i polityczna, fascynujące rytuały religijne i słynne utwory literackie do dziś pobudzają wyobraźnię milionów ludzi, którzy wybierają się w podróż po Helladzie. Jeśli marzysz o tym, by choć na chwilę przenieść się na rozgrzane słońcem greckie plaże, sięgnij po jedną z poniższych książek. „Mag” John Fowles
Kultowa powieść Johna Fowlesa rozgrywa się na fikcyjnej greckiej wysepce o nazwie Phraxos, której pierwowzorem była rzeczywista wyspa Spetses. Główny bohater książki Fowlesa, młody Anglik Nicholas Urfe, przyjmuje pracę nauczyciela w tym właśnie miejscu. Wkrótce poznaje tam zamożnego właściciela pięknej posiadłości Murice’a Conchisa, który żyje w odosobnieniu. Podejrzewany o kolaborację z nazistami w czasie wojny milioner okazuje się zagadkową postacią. Wciąga młodego przybysza w psychologiczną grę, w której ezoteryka przeplata się z erotyką, metafizyką, mistyką i psychoanalizą. „Mag” przykuwa uwagę czytelnika zarówno intrygującą fabułą, jak i wyjątkowym klimatem Grecji.
„Niebezpieczne związki kulinarne” Andreas Staikos
Staikos zabiera czytelnika do współczesnych Aten, gdzie o względy kapryśnej kokietki Nany walczy dwóch mężczyzn. Główna bohaterka to prawdziwa hedonistka, która stara się czerpać przyjemność z każdej dziedziny życia. Damokles i Dimitris dostarczają jej na zmianę rozkoszy w sypialni i w… kuchni. Obaj mężczyźni są kucharzami, którzy starają się podbić serce niewiernej kochanki coraz to nowymi potrawami. Historię skomplikowanego trójkąta uczuciowego autor przerywa przepisami na dania, których właśnie kosztują bohaterowie. „Niebezpieczne związki kulinarne” to lekka powieść, która dostarczy ci wspaniałej rozrywki, a przy okazji zaostrzy apetyt na greckie wakacje i rarytasy.
„Pod błękitnym greckim niebem” Jennifer Barclay
Jeśli uwielbiasz „Pod słońcem Toskanii”, to powieść Jennifer Barclay powinna również przypaść ci do gustu. Schemat jest podobny: 35-letnia Angielka po rozstaniu ze swoim chłopakiem wyjeżdża do Grecji. Na Tilos Jen zdobywa nowych przyjaciół i poznaje Grecję od podszewki. Dużym atutem książki Barclay są właśnie informacje na temat greckich obyczajów i szczegółowe opisy urzekających krajobrazów, dzięki którym przeniesiesz się na wyspę Tilos, nie ruszając się z domu.
„Wyspa” Victoria Hislop
„Wyspa” to opowieść o odkrywaniu rodzinnych sekretów w malowniczej scenerii greckiej Krety. Wychowana w Londynie Alexis wyrusza do rodzinnej wioski swojej matki, gdzie w dochodzeniu prawdy ma jej pomóc Fotini – przyjaciółka matki dziewczyny. Na miejscu okazuje się, że Plaka – wieś, z której pochodzi rodzina Alexis – leży nieopodal Spinalongi, dawnej kolonii trędowatych. Na wyspę zsyłano chorych, izolując ich od rodzin, a mimo to wielu z nich po wyzdrowieniu nie chciało jej opuścić, ponieważ stała się dla nich domem. Piękna książka Hislop to wzruszająca opowieść o ludzkich dramatach, prawdziwej miłości i przyjaźni.
„Nieszczęście bycia Grekiem” Nikos Dimou
„Nieszczęście bycia Grekiem” to satyryczna opowieść o współczesnych Grekach. Wydana po raz pierwszy w 1973 roku książka Nikosa Dimou cieszy się niesłabnącą popularnością i w samej Grecji wznawiano ją aż 32 razy. Autor przybliża czytelnikom problemy Greków z określeniem ich tożsamości, z poczuciem wyższości mieszkańców Peloponezu nad resztą Europy i z doszukiwaniem się przyczyn ich narodowych niepowodzeń w obcych spiskach. Portret Greków nakreślony przez Dimou jest słodko-gorzki, zabawny, a jednocześnie smutny i przez to (pomimo maski satyry) prawdziwy.
Wakacyjny romans, powieść psychologiczna, a może współczesna satyra? Wybierz jedną z zaproponowanych książek i przenieś się na kilka godzin do słonecznej Grecji. | Nie tylko Zorba – najlepsze książki z Grecją w tle |
Światła to jeden z najważniejszych elementów samochodu, który wpływa na poziom bezpieczeństwa podczas jazdy. Nie może więc dziwić fakt, że kupujący auta coraz częściej zwracają uwagę na oświetlenie. Warto poznać cechy dwóch najpopularniejszych technologii: halogenowej i ksenonowej. Lampy halogenowe
Żarówki halogenowe są najczęściej spotykanym źródłem światła w reflektorach samochodowych. Za proces świecenia odpowiada w nich reakcja, która zachodzi między włóknem wolframowym a mieszanką gazową, którą wypełniona jest bańka żarówki. Mieszanka ta zawiera w składzie halogen, dlatego też żarówki nazywane są mianem halogenowych.
Wzmocnienie i ukierunkowanie strumienia świetlnego w lampach halogenowych odbywa się za pomocą odbłyśnika lub soczewki. Zastosowanie odbłyśników jest prostszym rozwiązaniem, lecz mają one tendencję do oślepiania kierowców jadących z naprzeciwka, co związane jest z trudnością właściwego nakierowania strumienia świetlnego. Reflektory soczewkowe również posiadają odbłyśnik, lecz odbite światło przechodzi jeszcze przez soczewkę, która precyzyjnie ukierunkowuje światło. Problem polega na tym, że część strumienia świetlnego nie wydostaje się z reflektora, zatrzymując się na przesłonie soczewki. Nie dość, że osłabia to efektywność działania światła, to w dodatku przyspiesza zużycie.
Główną wadą lamp halogenowych są dość często przepalające się żarówki, których wymiana bywa uciążliwa. Halogenowe reflektory samochodowe generują snop światła o sile nieprzekraczającej 1500 lumenów (lm), co jest wynikiem wystarczającym do dobrego oświetlenia drogi w nocy. Dość wysoki jest przy tym pobór prądu, który sięga 55 W.
Lampy ksenonowe
Lampy ksenonowe stanowią wyposażenie standardowe samochodów wyższej klasy, co wskazuje na ich zaawansowanie technologiczne i wyższe koszty produkcji. Zasada działania jest jednak inna niż w przypadku halogenów. W żarniku ksenonowym na próżno szukać włókna wolframowego. Bańkę lampy wypełnia gaz, zwany ksenonem, przez który przepływa prąd o wysokim napięciu. Na skutek tego zjawiska zostaje wytworzony bardzo mocny snop światła o wartości ok. 3200 lm, a więc ponad dwukrotnie silniejszy od żarówki halogenowej.
Technologia ksenonowa jest również bardziej energooszczędna, gdyż żarniki pobierają ok. 35 W energii. Zarówno niższy pobór prądu, jak i niższa temperatura wydzielana przez lampy ksenonowe, wpływają na bardzo wysoką żywotność żarników, która wielokrotnie przekracza trwałość żarówek halogenowych.
Niestety, lampy ksenonowe mają również swoje wady. Najważniejszą z nich są wysokie koszty produkcji, co wpływa też na ceny części zamiennych. Żarniki ksenonowe, choć przepalają się rzadziej, są znacznie droższe od swoich halogenowych odpowiedników, a ich ceny dochodzą nawet do 400 zł za sztukę. Trudniejsza jest także wymiana palników ksenonowych, co sprawia, że wielu kierowców decyduje się na zlecenie tej czynności warsztatom samochodowym. Z uwagi na specyfikę zużywania się jarzników ksenonowych, wymieniać je trzeba parami, co stanowi dodatkową uciążliwość.
Większość lamp ksenonowych musi być wyposażona także w układ spryskiwaczy oraz system automatycznego samopoziomowania. Są to wymogi związane z dyrektywą Unii Europejskiej, którą stosuje się do lamp samochodowych wytwarzających strumień świetlny przekraczający wartość 2000 lm. Ukierunkowanie światła, z uwagi na wysoką moc strumienia świetlnego, odbywa się przez zastosowanie soczewki z przesłoną. Z tej właśnie przyczyny w lampach ksenonowych nie stosuje się samych odbłyśników.
Nie ma żadnych wątpliwości, że lampy ksenonowe są lepszym wyborem niż lampy halogenowe. Zalety ksenonów docenią przede wszystkim kierowcy jeżdżący często w nocy i w warunkach ograniczonej widoczności. Lampy halogenowe najlepiej spiszą się w przypadku niedrogich aut miejskich. | Lampy ksenonowe – czym różnią się od halogenowych? Wady i zalety |
Gotowość do nauki cyfr zwykle pojawia się u maluchów naturalnie i rozpoczyna się liczeniem zabawek, mijanych drzew czy schodków, po których udało się wspiąć. Gdy tylko dostrzeżemy u dziecka chęć zgłębiania podstaw matematyki, powinniśmy rozwijać ją wspólnymi zabawami z wykorzystaniem odpowiednich akcesoriów. Dzięki temu nauka przebiegnie całkowicie naturalnie, a zdobyta wiedza będzie świetnym przygotowaniem do jej rozszerzania i utrwalania w przedszkolu i szkole. Prezentujemy zabawki, które warto wykorzystać. Dopasowywanie i układanie
Większość maluchów uwielbia różnego rodzaju układanki polegające na dopasowywaniu do siebie odpowiednich kształtów lub wkładaniu klocków w odpowiednie miejsca. Gdy opanują już tę umiejętność, możemy zaproponować impuzzle do liczenia, w których np. należy dopasować widoczne na obrazku przedmioty do odpowiedniej cyfry lub ułożyć po kolei wagoniki z różną liczbą zwierzątek. Miłośnicy klocków z pewnością polubią zestaw Lego Duplopociąg z cyferkami, który w wersji podstawowej służy do poznawania kształtów i kolejności literek, a gdy dziecko już się ich nauczy, możemy wykorzystać je np. do budowania wież z wyznaczonej liczby kolorowych klocków.
Zalety elektroniki
Samodzielną zabawę, podczas której dziecko może ćwiczyć znajomość cyferek i podstawy umiejętności liczenia, umożliwiają zabawki elektroniczne. Jedną z nich jest Ciasteczkowy Hipcio. Zestaw składa się z elektronicznej figurki wesołego hipopotama i pięciu ciasteczek. Po uruchomieniu zabawki maluch może karmić nimi zwierzątko, które głośno liczy, ile już zjadło. Odliczanie może się odbywać w dwóch językach – po polsku i po angielsku. Równie interesującą zabawką, która ćwiczy liczenie, dodawanie i odejmowanie w zakresie 1–5 jest Wyliczanka z cyferkami. Mała konsola ma kilka wbudowanych przycisków i podświetlanych elementów, z których użyciem dziecko może brać udział w kilku grach i zabawach, sprawdzających umiejętność liczenia i logicznego myślenia.
Liczenie i przyciąganie
Zabawki magnetyczne wciągają i fascynują niezależnie od wieku. Dlatego wykorzystanie ich podczas nauki liczenia jest wspaniałym pomysłem, który na pewno spodoba się dzieciom. Najprostszym z nich jest wykorzystanie specjalnych zestawówmagnetycznych cyfrwraz z symbolami matematycznymi. Taki komplet umożliwia układanie nawet skomplikowanych równań matematycznych na specjalnej magnetycznej tablicy lub po prostu na drzwiach lodówki. Bardzo ciekawe są również magnetyczne układanki, np. plansza w formie labiryntu, przy którego wyjściach są koszyczki oznaczone cyframi. Zadaniem dziecka jest przesuwanie umieszczonych na ścieżkach kuleczek (symbolizujących owoce) za pomocą dołączonego magnesu w taki sposób, aby dostarczyć wymaganą ich liczbę do koszyczków.
Dla starszaków
Dzieciom, które matematyki uczą się już szkole, również możemy zaproponować zabawy wykorzystujące zdobyte umiejętności w praktyce. Świetnie sprawdzą się różnego rodzaju gry planszowe wymagające liczenia, np. najpopularniejsza na świecie gra ekonomiczna, dostosowana do poziomu dzieci, czyli Monopoly Junior, albo znane jeszcze rodzicom z czasów młodości Grzybobranie. Bardzo dobrym pomysłem jest również zabawa w sklep. Możemy w niej wykorzystać liczącą kasę sklepową, co będzie świetnym wstępem do nauki korzystania z kalkulatora, a także zabawkowe pieniądze, których przeliczanie pokaże, że znajomość matematyki jest niezbędna na co dzień. Do samodzielnego trenowania zdobytej wiedzy możemy zaproponować dziecku rozmaite kostki logiczne np. walec-dodawalec, świetnie wspierający naukę rozwiązywania prostych działań, jak również sprawdzający znajomość tabliczki mnożenia.
Wykorzystywanie podczas nauki ciekawych i angażujących dziecko zabawek i akcesoriów sprawia, że nawet skomplikowana wiedza jest przyswajana znacznie szybciej, a jej utrwalanie odbywa się niezauważalnie dla małego ucznia. Dlatego powinniśmy sięgać po nie jak najczęściej i pokazywać naszym pociechom, że nauka może być również wspaniałą i pełną radości zabawą. | Zabawki, które wspomagają naukę liczenia |
Gry planszowe są ciekawą formą wspólnego spędzania czasu w gronie rodzinny czy znajomych. Często jednak jest problem z zebraniem odpowiedniej liczby graczy. Niektórzy chcą się także podszkolić w danej grze, aby przy następnej rozgrywce mieć większe szanse na zwycięstwo. W obu wypadkach z pomocą przyjdą smartfony i tablety. Coraz więcej gier planszowych można znaleźć w Google Play oraz AppStore. Poniżej przedstawiam zestawienie najpopularniejszych z nich. Abalone
Abalone to logiczna gra dla dwóch osób. W wersji cyfrowej straciła jedną ze swoich głównych atrakcji, czyli fizyczne sposoby przesuwania kul. Niemniej zachowała pozostałe zalety, czyli: proste zasady, dynamiczną rozgrywkę i możliwość wysilenia swoich szarych komórek.
Dostępna na: Android, iOS.
Blokus
Blokus to kolejna gra, w jakiej trzeba wykazać się inteligencją i sprytem. Wizualnie podobna do Tetrisa, polega na wykładaniu kafelków o różnych rozmiarach na planszę. Gracz wykłada swoje tak, aby stykały się tylko narożnikami. Wygrywa osoba, której (w momencie niemożności wykonania ruchu), zostało mniej kafelków.
Dostępna na: Android, iOS.
Carcassonne
Carcassonne prędzej czy później, ale musiała trafić na urządzenia mobilne. To jedna z chętniej kupowanych rodzinnych gier planszowych. Proste zasady, miła dla oka szata graficzna i duża grywalność to jej główne superlatywy. Istotnym plusem cyfrowej wersji jest możliwość rywalizacji z graczami z całego świata, bez konieczności wychodzenia z domu.
Dostępna na: Android, iOS, Windows Phone.
Catan
Gra Osadnicy z Catanu ma już na swoim karku prawie 20 lat, nic więc dziwnego, że doczekała się swojej wersji na urządzenia z systemem Android oraz iOS. Niestety tytuł nie posiada jeszcze polskiej wersji językowej. Jednakże zasady rozgrywki są na tyle proste, ze znajomość obcego języka nie jest konieczna.
Dostępna na: Android, iOS.
Monopoly
Tej gry chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Kupowanie, sprzedaż i handel, tak najkrócej można ją scharakteryzować. Aby wygrywać częściej od innych należy mieć żyłkę do biznesu, choć w wielu przypadkach decyduje po prostu wynik rzutu kostką. Monopoly została wiernie przeniesiona na wszystkie trzy popularne systemy operacyjne. Niestety aplikacja jest płatna.
Dostępne na: Android, iOS, Windows Phone.
Hive (Rój)
Gra Rój została w 2006 roku wybrana przez MENSĘ za najlepszą grę umysłową. To chyba jedna z lepszych jej rekomendacji dla tych, którzy lubią logiczne potyczki. Gra jest przeznaczona dla dwóch osób. Jej celem jest otoczenie królowej przeciwnika. Należy to uczynić przy pomocy jedenastu płytek, na jakich znajdziemy pięć różnych owadów.
Dostępne na: Android, iOS.
Rummikub
To kolejny klasyk, jaki znalazł sobie miejsce w wirtualnym świecie. Na wytłumaczenie zasad wystarczy parę minut. Każdy z graczy losuje określoną ilość kostek z różnym oznaczeniem liczbowym oraz kolorystycznym, a następnie stara się je wyłożyć na stół w odpowiednim porządku. Spora interakcja między graczami sprawia, że nie jest to nudna matematyczna rozgrywka.
Dostępne na: Android, iOS, Windows Phone.
Small World 2
Jak sama nazwa wskazuje, gracze będę rywalizować w świecie, który jest za mały dla nich wszystkich. Każda polana, góra czy las są na wagę złota. Podczas rozgrywki będzie można wcielić się w jedną z czternastu dostępnych ras oraz posiąść jedną z dwudziestu specjalności. Tytuł ma piękną szatę graficzną i jest dość dynamiczny. Udział w grze może wziąć od dwóch do pięciu graczy.
Dostępna na: Android, iOS.
Ticket to Ride (Wsiąść do pociągu)
Ostatnia w tym zestawieniu gra może pochwalić się szeregiem nagród, w tym za najlepszą grę roku 2004 (wyróżnienie przyznano w Niemczech). Na początku każdy z graczy losuje bilety na trasy, które następnie będzie musiał zająć swoimi wagonikami. Poszczególne tory można obstawić tylko raz, toteż należy się spieszyć i wykazać strategicznym podejściem. W końcu jest możliwość zagrania w Wsiąść do pociągu w pociągu!
Dostępna na: Android, iOS. | Gry planszowe przeniesione na smartfony i tablety |
Kable to zmora każdego miłośnika nowych technologii. Co prawda coraz więcej sprzętów może działać bezprzewodowo, ale to wciąż kable są najlepszym, a często jedynym rozwiązaniem w wielu sytuacjach. Niestety, zazwyczaj nie wyglądają zbyt estetycznie. Na szczęście nie zawsze trzeba się poddawać temu, co producent dostarczył w opakowaniu. Przewody nie muszą być czarne, białe lub szare. Można pozbyć się nudy! Nie ma co się oszukiwać – zwykłe kable dostarczane przez producentów wraz z urządzeniami są najczęściej nudne i po prostu brzydkie. Niestety, czasami musimy je przeciągać pod ścianami, co psuje całą estetykę pomieszczenia. Jak można sobie z tym poradzić?
Wymień kable
Najprostszym, ale chyba też najbardziej skutecznym sposobem na poprawienie wyglądu kabli jest ich wymiana. W sprzedaży można znaleźć różnego rodzaju przewody w wielu barwach. Bardzo ciekawie prezentują się także kable w oplocie, które dodatkowo są dużo bardziej wytrzymałe od standardowych, zabezpieczonych warstwą gumową lub silikonową. Tym samym nie tylko zyskamy na estetyce, ale również trwałości. Jednak sama zmiana koloru na niewiele się zda, jeśli nadal będą leżeć luzem pod ścianą lub za biurkiem. Dlatego warto zadbać o ich odpowiednie ułożenie, a nawet posegregowanie. Nie można też zapominać o tym, że różne przewody mają różne zastosowania, więc wcześniej lepiej dwa razy sprawdzić, co kupujemy.
Maskownice do kabli
Ale sama wymiana kabli to nie jedyny sposób na pozbycie się nudy lub poprawę wyglądu pomieszczenia. W sprzedaży można znaleźć także specjalne listwy maskujące, których zadaniem – jak sama nazwa wskazuje – jest ukrycie przewodów. Zaletą takiego rozwiązania jest niewielka cena i bardzo prosty montaż. Maskownice są dodatkowo tak projektowane, aby zajmowały jak najmniej miejsca i nie rzucały się w oczy. Ale nam w końcu chodzi o to, aby pozbyć się nudy, więc warto kupić akurat takie, które będą się odznaczać ciekawą kolorystyką. Jeśli nie uda nam się znaleźć odpowiednich, to zawsze można je pomalować we własnym zakresie. Wtedy mamy już zupełną dowolność w wyborze barwy.
Ale są jeszcze jedne maskownice, które mogą pomóc nam w pozbyciu się nudy. To tzw. maskownice elastyczne, najczęściej spotykane w formie maskownic spiralnych. Można w nich zmieścić do kilku przewodów jednocześnie, dzięki czemu – zamiast kilku plączących się kabli – będziemy musieli zapanować tylko nad jednym, ale za to nieco grubszym. W sprzedaży są zarówno wersje aluminiowe, jak i plastikowe, które można pomalować na dowolny, wybrany przez siebie kolor.
Organizery do kabli
Każdy posiadacz komputera, przede wszystkim w wersji stacjonarnej, na pewno miewał problemy z plączącymi się pod nogami kablami. Zapanowanie nad wszystkimi przewodami nie jest zadaniem łatwym. Tutaj z pomocą przychodzą specjalne organizery, dzięki którym każdy kabel ma swoje określone miejsce. Nie tylko będzie nam łatwiej po niego sięgnąć, ale też nie spadnie pod biurko. Co ważne, takie organizery można kupić w wielu różnych kolorach, więc wprowadzą nieco świeżości i oryginalności do biura lub sypialni (w zależności, gdzie stoi komputer). Organizery tego typu często są też nazywane klipsami do kabli.
Istnieje wiele sposobów na to, aby poprawić wygląd pomieszczenia. Jednymi z nich są kolorowe kable, listwy maskujące, maskownice spiralne czy też organizery. Można je kupić w różnych wersjach, także kolorystycznych. Na pewno dodadzą nieco uroku i oryginalności każdemu pokojowi. | Kolorowe kable, czyli pozbądź się nudy |
Elektroniczny obieg dokumentów pozwala oszczędzać papier w wielu przedsiębiorstwach, ale niewiele firm jest w stanie pozbyć się całkowicie konieczności drukowania dokumentów. Odpowiadamy na pytanie, jak wybrać drukarkę do biura. Osoby dbające o wybór sprzętu elektronicznego do firmy powinny zwrócić szczególną uwagę na to, jakie drukarki wybiorą do biura. W zależności od przeznaczenia oraz typu drukowanych dokumentów można wybierać pomiędzy drukarką laserową oraz atramentową.
Drukarka laserowa czy atramentowa?
Drukarki dzielą się na dwa główne rodzaje. Odróżnia je od siebie sposób nanoszenia wydruków na czyste kartki. Tańsze są drukarki atramentowe, które korzystają z tuszóww wymiennych kartridżach. Można zdecydować się też na nieco droższą drukarkę laserową, która korzysta ze specjalnych tonerów.
Drukarki atramentowe są tańsze, jeśli bierze się pod uwagę jednorazowy koszt zakupu urządzenia, ale kojarzone są raczej z użytkownikiem prywatnym i stosowane są głównie tam, gdzie drukuje się dużo zdjęć. Drukarki laserowe mogą być znacznie bardziej ekonomicznym rozwiązaniem.
Przewaga drukarki laserowej
Drukarki laserowe sprawdzą się lepiej od drukarek atramentowych w firmach, w których znacznie częściej drukuje się dokumenty tekstowe i wykresy niż fotografie. Mogą one być znacznie bardziej opłacalnym sprzętem w dłuższej perspektywie.
Trzeba jednak pamiętać, że drukarka laserowa będzie bardziej ekonomicznym wyborem wyłącznie pod warunkiem, że w firmie sprzęt tego typu jest intensywnie eksploatowany. Tylko wtedy uzasadniony będzie wyższy jednorazowy koszt zakupu sprzętu.
Wydajność drukarki
Wybierając nową drukarkę do biura, należy zwrócić uwagę na parametr, jaką jest wydajność sprzętu. Można ją mierzyć w liczbie stron wydrukowanych przez minutę. Warto też na spokojnie oszacować koszt eksploatacji drukarki laserowej i atramentowej w biurze.
Warto zebrać dane, ile w poprzednich miesiącach wydrukowano kartek oraz czy potrzeby w przyszłości będą takie same. Może się okazać, że firma się rozrasta i potrzebne będzie generowanie większej liczby wydruków. Niewykluczone jednak, że ze względu na zastosowanie cyfrowego obiegu dokumentów w firmie liczba drukowanych stron w z miesiąca na miesiąc będzie maleć.
Czy niezbędny jest kolorowy toner lub kartridż z kolorowym tuszem?
Drukarki laserowe mogą mieć kolorowy toner, a drukarki atramentowe mogą korzystać z kartridżów z kolorowym tuszem. Zakup urządzenia drukującego w kolorze nie zawsze będzie jednak dobrym wyborem. Jeśli dokumenty drukowane w firmie składają się wyłącznie z tekstu, to zakup kolorowej drukarki z droższymi wkładami i tonerami nie będzie uzasadniony.
Modele monochromatyczne, niezależnie, czy mowa o drukarce laserowej, czy atramentowej, są zwykle tańsze od porównywalnego pod względem parametrów modelu obsługującego kolor. Trzeba mieć jednak na względzie to, że potrzeby w firmie dotyczące drukarki mogą się zmienić i drukarka monochromatyczna może przestać być wystarczająca.
Czy zwykła drukarka to na pewno dobry wybór?
Przed zakupem drukarki warto się jednak zastanowić, czy klasyczna drukarka będzie dobrym wyborem. W wielu biurach znacznie lepiej sprawdzi się urządzenie wielofunkcyjne pełniące funkcję jednocześnie drukarki, skanera, kserokopiarki oraz faksu.
Takie urządzenie wielofunkcyjne, zwane potocznie kombajnem, pozwoli zachować nieco więcej wolnej przestrzeni w biurze. To też dobry sposób na to, żeby zaoszczędzić na zakupie wszystkich czterech urządzeń osobno.
W przypadku zdecydowania się na klasyczną drukarkę osoba decyzyjna w firmie powinna jeszcze przemyśleć, czy potrzebny jest model klasyczny podpinany do komputera kablem USB, czy też może rozsądniejsze będzie zainwestowanie w drukarkę podłączaną do sieci firmowej, z którą połączą się inne urządzenia podpięte do tej sieci bezprzewodowo. | Drukarka do biura – jaką wybrać? |
Dzięki zaangażowaniu i ciężkiej pracy mieszkańców Catan przeżywa złote czasy rozkwitu. Na wyspę przybywają kupcy, wioząc w swoich karawanach dobra z innych zakątków świata. Taki pozytywny stan przyciąga także barbarzyńców, którzy chcą zagarnąć luksusy tylko dla siebie i obrócić Catan w zgliszcza. Osadnicy muszą mieć się na baczności… Zawartość pudełka
„Kupcy i Barbarzyńcy” wprowadzają do podstawowej wersji gry nie tylko sporą liczbę nowych pionków czy kart, ale dodają także cztery nowe warianty gry, dość rewolucyjne w stosunku do podstawowych zasad, ale o tym za chwilę.
Po otwarciu pudełka natykamy się na aż 138 pionków: 24 rycerzy, 12 mostów, 4 wozy, 36 barbarzyńców, 40 monet i 22 wielbłądy. Ponadto 117 kart: 1 zestaw do scenariusza „Atak Barbarzyńców”, 2 zestawy do „Kupcy i Barbarzyńcy”, 1 zestaw do „Wydarzenia Catanu” oraz 4 karty do wariantu „Rybacy z Catanu”, do tego 3 arkusze pełne żetonów oraz 1 kostka z kolorowymi oczkami. Pierwszy raz w historii gra przewidziana jest już dla 2 graczy, standardowo do 4, w wieku od 10 lat, a rozgrywka zależnie od scenariusza trwa od 60 do 120 minut.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Nie tylko scenariusze, ale i warianty
W poprzednim dodatku, czyli „Żeglarzach”, zostały wprowadzone scenariusze, które nadawały Catanowi warstwę fabularną i ukierunkowywały rozgrywkę. Dzięki temu gracze mogli poczuć się, jakby brali udział w pewnej przygodzie, jednocześnie rywalizując ze sobą o zwycięstwo. Podobnie jest w „Kupcach i Barbarzyńcach” – do dyspozycji graczy zostaje oddanych 5 scenariuszy zmieniających zarówno zasady, jak i zestawy żetonów, na układzie planszy i zadaniach kończąc. Jednak o ile scenariusze są już graczom znane, o tyle z wariantami stykają się pierwszy raz. W „Kupcach i Barbarzyńcach” pojawiają się 4 warianty, które w mniejszy bądź większy sposób modyfikują rozgrywkę.
Pierwszy z nich wprowadza możliwość rozgrywki w 2 osoby (dodając „wirtualnego” gracza i ustalając zasady dla niego), czego jeszcze w Catanie nie było. Drugi zmienia zasady dotyczące poruszania pionka złodzieja i akcji, które powoduje. Jeśli któryś z graczy nie zdobył jeszcze powyżej 2 punktów zwycięstwa – złodziej nie może zostać postawiony przy jego osadach. Unikniemy zatem sytuacji, kiedy już na początku gry ktoś zostanie mocno przyblokowany. Trzeci wariant umożliwia zdobycie karty „Zarządca Portu” za zdobycie min. 3 punktów portu – za budowę osad nad wodą. Ostatni wariant jest najbardziej rewolucyjny, bowiem wyklucza użycie kostki z gry i zastępuje ją talią kart wydarzeń. Jeśli do tej pory ktoś narzekał na zbyt dużą losowość podczas gry w „Catan”, może odetchnąć z ulgą – w talii kart prędzej czy później numer, przy którym ma osadę, zostanie odkryty i zbierze dla siebie surowce.
(R)ewolucja
Tytuł „Kupcy i Barbarzyńcy” z jednej strony wprowadza nowe scenariusze, a więc mógłby aspirować do roli „minidodatku”, z drugiej jednak dodaje do gry cztery nowe warianty, które mogą całkowicie zmienić sposób rozgrywki. Jest to dodatek, który czerpie bardzo dużo z „Miast i Rycerzy” (recenzja), jednocześnie dokładając od siebie nowe elementy. Finalnie osoby, które miały do czynienia z poprzednimi dodatkami, mogą mieć mieszane uczucia, za to gracze, którzy sięgają po ten dodatek jako pierwszy, będą bardzo zadowoleni. Dodatek „Catan: Kupcy i Barbarzyńcy” można kupić na Allegro za ok. 95 zł. | „Catan: Kupcy i Barbarzyńcy” – recenzja gry |
Urodziny tematyczne to nie lada wyzwanie, ale rodzicom kreatywności i doświadczenia nie brak. Jeśli zdecydujemy się na przyjęcie w wiosce smerfów dla małego wielbiciela niebieskich skrzatów, warto oprócz zabaw przemyśleć dekoracje oraz dodatki. Jeśli mamy czas, aby zapewnić dzieciom dobrą zabawę urodzinową i nie zostawiać ich całkowicie samym sobie, najlepiej urządzić przyjęcie z wykorzystaniem jakiegoś motywu. Kreatywni rodzice, orientujący się w upodobaniach dziecka, potrafią wiele, i to niewielkim kosztem. Nawet jeśli prowadzenie zabaw oddamy w ręce doświadczonych animatorów, nie można zapomnieć o dekoracjach, dodatkach i dobrym humorze. A w urodzinowe szaleństwo warto wpleść chociaż kilka zabaw grupowych z określonymi regułami, aby pozytywnie wzmocnić pomysłowość i relacje naszego dziecka z rówieśnikami.
Zaproszenie na smerfną ucztę
Już na wstępie warto zadbać o odpowiednie nastawienie osób, które mają do nas dotrzeć. Dobrze, aby samo zaproszenie nawiązywało do tematu imprezy. Można wybrać gotowe wzory zaproszeń z motywami smerfów albo stworzyć coś samemu, wykorzystując w tym celu dostępne artykuły papiernicze (niebieskie i białe kartki, bibułę, dziurkacze oraz naklejki). Można stworzyć proste karnety ozdobione motywem smerfów lub wymyślić bardziej unikatowy wzór w kształcie domku smerfa (grzybek) lub jego czapki. Jeśli do tworzenia zaproszeń zaangażujemy pociechę, będzie to początek urodzinowej przygody. Na zaproszeniu można bowiem zasugerować, z jakimi atrakcjami, oprócz tortu i tradycyjnego Sto lat, goście będą mieli do czynienia. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby ułożyć prostą rymowankę na temat imprezy, zamieścić na zaproszeniu smerfną zagadkę lub stworzyć minigrę dla gości, której rozwiązanie w prosty sposób prowadzi do wioski smerfów (miejsca przyjęcia). Oczywiście należy uważać na stopień skomplikowania zabawy, żeby ktoś nie dotarł zbyt późno.
Smerfne otoczenie
Aby świętowanie odbywało się w prawdziwie smerfnej atmosferze, warto zainwestować w dekoracje: kolorowe girlandy (również z napisem stworzonym ze smerfnych literek), serpentyny, plakaty i może własnoręcznie wykonane domki. W tym celu wycinamy z brystolu wielkie domy-grzybki z dachem w kształcie muchomora. Do nich dorysowujemy okna i drzwi oraz dodajemy podpis z imieniem wybranego smerfa. Przyczepiamy domy na ścianach dookoła pokoju. Doskonale wkomponują się w całość postaci smerfów wycięte z kartonu lub kupione w formie naklejek ściennych. Zamieszkujące urodzinową wioskę smerfy mogą być również z balonów – tu do wyboru mamy produkty foliowe na hel o kształcie niebieskiego skrzata, jak i tradycyjne balony okrągłe z namalowanymi smerfami. Urodzinowe balony można wykorzystać do wielu zabaw, m.in. prostej gry w odbijanie, lub do tańca z balonem umieszczonym między dziećmi (między głowami, brzuchami, plecami bądź kolanami).
Zastawa, serwetki i dodatki
Smerfne przyjęcie to również odpowiednia zastawa stołowa – talerzyki, kubki i kolorowe sztućce. W zależności od płci jubilata możemy wybrać jednolitą kolorystykę naczyń — standardowo niebieskie dla chłopca, a różowe dla dziewczynki. Można jednak, znając listę gości, dopasować zastawę do nich, kupując oba kolory i pozostawiając wybór gościom. Jeśli w planach będą chłodne napoje, przydadzą się także gustowne, tematyczne słomki. Każdy zaproszony powinien również znaleźć przy swoim nakryciu serwetkę, np. z Papą Smerfem, Harmoniuszem, Smerfetką, kilkoma smerfami lub wybraną postacią. Cały urodzinowy stół może wyglądać wyjątkowo i zostać nakryty niebieskim obrusem z wizerunkami ulubionych postaci. Wśród podawanych na nim pyszności oprócz wyjątkowego tortu (np. przyozdobionego opłatkiem ze smerfami) mogą się znaleźć: smerfne żelki, pianki, niebieska galaretka z lodami, półmiski owoców (w tym jagód, borówek, malin, jeżyn, truskawek itp.) oraz borówkowe ciasto.
Bal i smerfastyczna zabawa
Przyjęcie urodzinowe w wiosce smerfów to wesoła muzyka, radość, prezenty i mnóstwo zabawy. W zależności od wieku i otwartości uczestniczących w nim osób można zaproponować przybycie w przebraniu smerfa lub przygotować dla wszystkich proste smerfne czapeczki (materiałowe bądź tekturowe). Oczywiście świetnie spiszą się także klasyczne urodzinowe czapeczki na gumce z motywem smerfów. Wszystko zależy od nastawienia gości i własnego.
Oprócz tańców warto podczas imprezy urodzinowej zorganizować smerfne wyścigi drużynowe z przeszkodami, rywalizację integrującą oraz konkursy, np. na dopasowanie wylosowanego akcesorium do smerfa (losowane są przedmioty lub kartoniki z obrazkami), na rozwiązanie zagadek. Do urodzinowej zabawy można też wykorzystać smerfną piniatę – w modelu do rozbijania lub otwieraną jednym ze sznurków.
Na koniec ostatnim miłym gestem z pewnością będzie podziękowanie smerfnym gościom za wspólną zabawę. W tym celu można wręczyć każdemu torebkę prezentową z upominkiem prosto z wioski smerfów. Mogą w niej być: figurka smerfa (np. steekez), słodycze w opakowaniach ze smerfami, kolorowanki, krótka smerfna historyjka, dyplom, czapeczka z imieniem gościa. Taką zabawę wszyscy zapamiętają na długo. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że żaden Zgrywus nie przyniesie typowego dla siebie prezentu. | Urodziny w wiosce smerfów - dekoracje na dziecięcą imprezę |
Ważą, liczą, mierzą, sprawdzają – inteligentne wagi coraz częściej goszczą w naszych łazienkach. Dzięki dodatkowym funkcjom pozwalają nie tylko kontrolować stan naszego zdrowia, ale przede wszystkim motywują do postępów w dążeniu do celu. Nowoczesne ważenie
Zafascynowani zdrowym stylem życia Polacy na potęgę kupują fitnessowe gadżety pozwalające na monitorowanie sportowych wyników. Wśród nich znajdują się również wagi łazienkowe. Nie są to jednak wagi, jakie do tej pory gościły w naszych łazienkach, wskazujące jedynie naszą masę ciała, lecz wagi inteligentne, bardzo często będące elementem całych ekosystemów fitnessowych dbających o naszą aktywność fizyczną, zdrowie i dobre samopoczucie.
Inteligentne wagi łazienkowe współpracują z noszonymi przez nas smartfonami i tabletami. Pozwalają monitorować masę ciała, ale także takie parametry, jak procentowa zawartość tłuszczu w organizmie, masa tkanki kostnej, czy BMI. Dodatkowo tego typu wagi, kontrolując na bieżąco parametry naszego ciała, potrafią podpowiadać, w jaki sposób bardziej efektywnie dbać o zdrowie i odpowiednią wagę.
Fitbit Aria
Marka Fitbit to producent o dużym doświadczeniu w tworzeniu inteligentnych gadżetów do monitorowania aktywności fizycznej. Oprócz wagi łazienkowej Fitbit Aria, w ofercie tego producenta znajdziemy opaski fitness, breloki i moduły pozwalające liczyć kroki czy przebyty dystans. Co ważne, te urządzenia działają w oparciu o jedną aplikację, w której są wyświetlane informacje zebrane ze wszystkich używanych przez nas urządzeń Fitbit, tym samym pokazując rzeczywisty obraz stanu naszego zdrowia i trybu życia.
Waga łazienkowa Fitbit Aria została wykonana ze szkła hartowanego i tworzywa sztucznego TPU. W centralnej części szklanej płyty zainstalowano monochromatyczny wyświetlacz LCD, za pomocą którego urządzenie komunikuje się z użytkownikami. Aria potrafi na podstawie wagi rozróżnić do 8 użytkowników, co sprawia, że jest idealnym gadżetem nie tylko dla ciebie, ale również dla całej twojej rodziny. Po stanięciu na wadze na ekranie pokazuje się imię lub inicjały wykrytego użytkownika. Następnie są wyświetlane zmierzone parametry.
Waga komunikuje się bezprzewodowo z Internetem za pomocą domowej sieci Wi-Fi. Za każdym razem, gdy dokona pomiaru, informacje są przesyłane do prywatnej chmury Fitbit użytkownika. Dzięki temu można przeglądać zebrane dane za pomocą komputera, smartfonu lub tabletu. Dodatkowym atutem tego rozwiązania jest wbudowany inteligentny trener personalny, który pomaga osiągnąć wytyczone cele wagowe, a nawet może stworzyć plan żywieniowy. Wagę Fitbit Aria można kupić za 469 złotych.
Withings
Withings może pochwalić się najszerszą ofertą urządzeń współpracujących w ramach swojego ekosystemu. Ten producent ma w swoim portfolio nie tylko dwa modele wag łazienkowych, różniące się od siebie stopniem zaawansowania, ale również ciśnieniomierz, urządzenie monitorujące jakość snu, opaskę fitness i zegarki fitness.
Waga Withings Wireless Scale WS-30 to tańszy model wyposażony w bezprzewodową łączność Bluetooth oraz Wi-Fi. Urządzenie komunikuje się ze smartfonami i tabletami oraz z Internetem. Potrafi rozróżnić 8 użytkowników i współpracuje z niemal 100 aplikacji zewnętrznych firm.
Waga została wykonana ze szkła hartowanego. Spodnia część to solidne tworzywo sztuczne TPU. Oprócz zmierzenia masy naszego ciała, potrafi również sprawdzić procentową zawartość tłuszczu oraz określić BMI. Po zakończeniu każdego pomiaru wyświetla aktualną prognozę pogody, co może ułatwić podjęcie decyzji dotyczącej wyjścia na świeże powietrze, aby pobiegać lub pójść do klubu fitness.
Bardziej zaawansowany model Withings Smart Body Analyzer WS-50 dodatkowo potrafi zmierzyć puls oraz dzięki wbudowanemu czujnikowi zbadać stężenie dwutlenku węgla w pomieszczeniu, w którym stoi. Obie wagi posiadają specjalny system kontroli pozycji, dzięki czemu waga dba o to, aby ważąca się osoba stała prosto, a wskazania jak najbardziej odzwierciedlały rzeczywisty stan naszego organizmu. Waga Withings WS-30 kosztuje około 400 złotych. Model WS-50 to wydatek około 580 złotych.
Thomson TGBF1257
Waga łazienkowa marki Thomson to jedno z najbardziej atrakcyjnych cenowo inteligentnych urządzeń tego typu, które na dodatek oferuje dużą funkcjonalność. Komunikuje się ze smartfonem za pomocą łączności Bluetooth 4.0. Pozwala na zmierzenie masy ciała, procentowej zawartości tkanki tłuszczowej, masy mięśniowej, masy kostnej oraz zawartości wody w organizmie. Wszystkie wskazania są zapisywane w aplikacji, a następnie wyświetlane w formie wykresów i grafów. Aplikacja pozwala na stworzenie sobie celów do osiągnięcia.
Urządzenie jest wykonane z hartowanego szkła i tworzywa sztucznego. Duży monochromatyczny ekran LCD jest dodatkowo podświetlany. Waga jest dostępna już od 300 złotych.
iHealth Wireless Body Analysis Scale
Ten produkt nazywany jest przez producenta „analizatorem składu ciała”, co nie mija się z prawdą, gdyż mierzenie masy ciała jest jednym z 9 parametrów, jakie sprawdza to urządzenie. Stając na wadze iHealth, dowiemy się o procentowej zawartości tkanki tłuszczowej, masy mięśniowej, masy kostnej, zawartości wody, BMI, beztłuszczowej masy ciała, tłuszczu trzewnym i dziennym poborze kalorii.
Urządzenie komunikuje się ze smartfonem za pomocą bezprzewodowej łączności Bluetooth. Dzięki bezpłatnej aplikacji możemy archiwizować swoje wyniki. Jako jedyne urządzenie na rynku pozwala na stworzenie aż 20 profili dla użytkowników. Analizator kupimy na Allegro już za 390 złotych.
Prestigio PHCBFS
Produkt marki Prestigio to najtańsze urządzenie w zestawieniu. Za niewiele ponad 100 złotych producent oferuje szklaną wagę wyposażoną w bezprzewodową komunikację Bluetooth oraz funkcje fitness. Za pomocą modelu PHCBFS sprawdzimy naszą masę ciała, procentową zawartość tłuszczu, wody oraz masy mięśniowej.
Wagę niemal w całości wykonano ze szkła hartowanego oraz metalu. Jest łatwa w czyszczeniu. Wszystkie pomiary zapisuje w bezpłatnej aplikacji dostępnej na smartfony z mobilnym systemem iOS oraz Android. 120 złotych – to najniższa cena, w jakiej udało mi się znaleźć ten produkt.
Medisana TargetScale 2.0
Za pomocą tego urządzenia użytkownik będzie mógł precyzyjnie wyznaczyć masę ciała, indeks BMI, procentową zawartość tkanki tłuszczowej, wody, masy kostnej oraz mięśniowej. Rozróżnia do 8 użytkowników. Dla 4 potrafi określić planowaną wagę docelową. Waga marki Medisana komunikuje się ze smartfonem za pomocą bezprzewodowej łączności Bluetooth. Darmowa aplikacja VitaDock+ pozwala na przechowywanie, synchronizowanie oraz dzielenie się swoimi wynikami ze znajomymi na portalach społecznościowych. Waga kosztuje około 460 złotych.
Zobacz również: Waga łazienkowa z aplikacją na smartfona | Inteligentne wagi łazienkowe – jak działają i dlaczego warto taką kupić? |
Stan opon samochodu to niezwykle ważna sprawa. A dbanie o nie jest niezbyt trudne, należy się tylko wyposażyć w odpowiedni sprzęt. W jaki? Sprawdźcie. O tym, że opony są niezwykle ważne, ponieważ stanowią jedyny punkt styku samochodu z nawierzchnią, pisaliśmy już wielokrotnie. Niestety wielu kierowców nadal zapomina zadbać o ich stan i skontrolować, jakie jest w nich ciśnienie. Tymczasem opona niedopompowana lub napompowana zbyt mocno nie tylko wpływa na zachowanie się samochodu na drodze, ale może też wpędzić niefrasobliwego kierowcę w koszty. Takie opony szybciej się zużywają i łatwiej mogą się uszkodzić, np. podczas najeżdżania na krawężnik.
Dlatego należy kontrolować stan napompowania opon, aby zgadzał się z zalecanym w instrukcji obsługi (sugerowane ciśnienie jest też zwykle wypisane na naklejce widocznej po otwarciu drzwi kierowcy). Dobry zwyczaj każe to robić przy okazji co drugiego tankowania lub przed każdą dalszą podróżą. Pamiętajmy, że im większy ładunek przewozimy w aucie, tym wyższe powinno być ciśnienie w oponach.
Większość osób korzysta z kompresorów dostępnych na stacjach benzynowych. To niezłe rozwiązanie, ale ma swoje wady. Po pierwsze, nie zawsze na stacji jest takie urządzenie… albo nie zawsze my jesteśmy w okolicy stacji (np. gdy w trasie zejdzie nam powietrze z opony). Zresztą takie kompresory często ulegają awariom. Dlatego w myśl zasady „Umiesz liczyć, licz na siebie”, najlepiej mieć własny sprzęt – zwłaszcza że nie mamy możliwości skorzystać ze sprzętu na stacji czy w warsztacie, gdy na przykład zimą musimy upuścić ciśnienia z opon, by wyjechać ze śniegu. Do wyboru jest więc podręczny kompresor oraz pompka samochodowa.
Czy pompka samochodowa to dobre rozwiązanie?
Pompka to proste i niedrogie urządzenie. Wszędzie się zmieści, zajmuje niezbyt wiele miejsca w mieszkaniu czy bagażniku. Dzięki swojej konstrukcji raczej się nie psuje. W dodatku nie wymaga zasilania, dzięki czemu dobrze się nadaje np. do rowerów (większość dostępnych na rynku modeli ma w zestawie dwa typy końcówek), może też pracować podczas ulewy czy opadów śniegu. Urządzenie idealne? Niezupełnie, ponieważ aby mogło działać, potrzebna jest siła naszych mięśni. Owszem, pompka nożna jest wygodniejsza niż ręczna, ale aby funkcjonowała, także trzeba się trochę poruszać. To może być frustrujące, zwłaszcza gdy mamy do napompowania cztery opony w samochodzie.
Jednak ten, kogo odrobina wysiłku nie zniechęca, na rynku znajdzie mnóstwo urządzeń tego typu. Ceny najtańszych zaczynają się już od kilku–kilkunastu złotych. Godni polecenia producenci to na przykład Vorel albo znany też z rynku opon Goodyear.
Pompka nożna Goodyear jest stabilna i prosta w użyciu, ma antypoślizgowe stopki i precyzyjny, czytelny manometr ciśnienia, a także podwójną głowicę do różnych zaworów wentylów. Maksymalne ciśnienie – 7 barów. Cena od 89 zł.
box:offerCarousel
A może kompresor?
Kompresor ma nad pompką jedną olbrzymią przewagę. Aby działał, nie musimy ruszyć ani ręką, ani nogą, ani nawet… głową. Wystarczy podłączyć go do źródła zasilania i gotowe. Niestety są i wady. Po pierwsze, musimy znaleźć jakieś źródło zasilania. W przypadku nowszych, sprawnych aut jest to po prostu gniazdo zapalniczki, ale ze starymi modelami może być problem. Po drugie, kompresor nie może pracować w złą pogodę, taką jak ulewa czy śnieżyca. Po trzecie, większość modeli dość szybko się nagrzewa, więc raczej nie napompujemy nimi całego kompletu opon za jednym zamachem. Trzeba będzie robić przerwy.
K07. To model godny uwagi. Jest bardzo tani – kosztuje zaledwie 17 zł. Ma czytelny manometr, zwijany wąż powietrzny z zaworem o długości ok. 0,5 m, przewód zasilający z końcówką o długości ok. 2,3 m, a także wyłącznik oraz komplet końcówek. Jest zasilany z gniazda zapalniczki. Nada się także do dmuchania m.in. materaców czy piłek.
box:offerCarousel
Vertex 7 BAR. Jest to produkt polski. Jego podstawową cechą jest możliwość podłączenia zarówno do zapalniczki samochodowej DC 12 V, jak i do gniazdka sieciowego w domu, czyli AC 230 V. Ma przewód ciśnieniowy o długości ok. 55 cm, zakończony gwintowaną końcówką przeznaczoną na wentyle samochodowe. Gwintowana końcówka zapobiega spadaniu węża w czasie pompowania. Wyposażony jest we wbudowany manometr wyskalowany do 7 barów (ok. 100 psi), rączkę do wygodnego przenoszenia oraz specjalne miejsca na zawinięcie kabli, co ułatwia przechowywanie i poprawia estetykę kompresora. Radzi sobie z powodzeniem nie tylko z samochodami osobowymi, quadami, motocyklami, ale także z busami czy SUV-ami. Jego czas pracy to maksymalnie 10 min i 30 min przerwy. Cena od 74 zł.
box:offerCarousel
Jak widać, oba rozwiązania mają swoje wady i zalety. Na szczęście zarówno pompki, jak i kompresory nie są drogie – a potrafią uchronić kierowców przed problemami. | Poręczny kompresor czy solidna pompka – wady i zalety obu rozwiązań |
Polecamy nietypowe, oryginalne danie rybne. Frytki z karpia urozmaicą kuchenny jadłospis i z pewnością przypadną do gustu smakoszom ryb. Zapoznajcie się z przepisem poniżej! Składniki:
1 kg karpia
sól
mąka pszenna pełnoziarnista
olej do głębokiego smażenia
Krok po kroku:
Karpia myjemy i dokładnie osuszamy. Kroimy w bardzo cienkie paseczki i solimy. Czekamy 20 minut, po czym obtaczamy go w mące i smażmy w głębokim tłuszczu, aż się przyrumieni.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Frytki z karpia |
Pikanteria to bardzo adekwatne słowo, gdy mowa o książkach Sabiny Czupryńskiej. Jej bohaterki są niesztampowe, a ich zachowania dalekie od delikatnych. I co istotne, wszystkie próbują chodzić własnymi ścieżkami, chociaż te z „Kobiet z domu Sonii” w efekcie wydeptują te same wielopokoleniowe ścieżki, to jednak nie można im odmówić oryginalności w owej powtarzalności. Sabina Czupryńska zdecydowanie wyróżnia się na tle innych pisarek z nurtu literatury środka. Jest inna, nie opiera swojej fabuły na szablonie, nie trzyma się schematów, nie powtarza wątków w kolejnych powieściach. I chociaż jeszcze jest nad czym pracować, już wystarczająco intryguje, by ją obserwować i sięgać po kolejne tytuły.
Słodko-gorzkie wzorce
Przenoszone z pokolenia na pokolenie błędne wzorce to temat ostatnio wdzięczny i popularny w literaturze, ale rzadko komu udaje się go oddać w miarę zgrabnie czy realnie. Przede wszystkim rzadko udaje się pokazać go z perspektywy kogoś świadomego powtarzalności tych wzorców. Bo chociaż psychologia już dawno odtrąbiła związane z pokoleniową sztafetą odtwarzanie czynności zaobserwowanych w domu, tak jednak ciągle każdemu się wydaje, że postępuje zupełnie inaczej.
Krystyna jest świadoma tego, że jej matka, Marianna, zostawiła w jej pamięci z dzieciństwa same sprzeczne komunikaty. I właściwie, tu nie można zaprzeczyć, jest wierną kopią swej rodzicielki w tym temacie. Wydaje się być buńczuczną, kłótliwą i dość kłopotliwą kobietą, z zapędami do feminizmu, toteż zadziwia jej decyzja zamążpójścia za spokojnego, niemalże flegmatycznego Karola, stonowanego, stosującego skromne środki wyrazu. Wydaje się wręcz, że takie małżeństwo nie ma szans na przetrwanie.
W zagadkowym trójkącie
Dlatego zaskakujące jest, jak długo w zasadzie Krystyna i Karol są zgodną parą, czemu nawet nie jest w stanie przeszkodzić pojawienie się tego drugiego, Jacka, dotąd studenta Krystyny, teraz współlokatora tego nietypowego małżeństwa. Właśnie: współlokatora. Jego rola w życiu Krystyny jest co najmniej dwuznaczna, a gdy na świecie pojawia się dziecko, pytanie, jakie mógłby zadać Karol, zawiśnie w próżni.
I nigdy nie padnie na nie odpowiedź. Dość dodać, że z kolei dorosły Rafał długo nie będzie mógł sobie poradzić z powikłaniami emocjonalnymi wynikającymi z dorastania w tak nietypowej rodzinie. Jego próby, by jakoś rozwiązać zagadkę dzieciństwa, jednak nie doprowadzą czytelnika do oczywistych konkluzji.
Dobre, ale…
Jest niewątpliwe potencjał w tej historii, jest zagadkowość i jest mnóstwo pytań, na które czytelnik bardzo chciałby uzyskać odpowiedź. A jednak jest to książka do końca nietypowa, bo nawet trudno doprecyzować, co dokładnie poszło nie tak. Czego zabrakło? Może rozwinięcia niektórych wątków, co powinno wydłużyć opowieść, albo skrócenia jej o te wątki nierozwinięte? Zakończenie, zamiast choć trochę odsłonić zacienienia wokół relacji Krystyny, Karola i Jacka, tak naprawdę nie daje żadnej satysfakcji. Autorka ma nad czym pracować w przyszłości, a to, jak jej poszło, niewątpliwie będzie można sprawdzić przy okazji najnowszej powieści.
„Ta druga, słodka i ostra”to historia na pewno niebanalna i nie powinna znudzić. Jeśli ktoś już polubił autorkę, to myślę, że powinien sięgnąć i po tę powieść, ponieważ ona udowadnia, że Sabina Czupryńska ma pomysł na swoje historie i duże predyspozycje, by w przyszłości zaskoczyć czymś już naprawdę mocnym i dobrym. Liczę na to, że „ta trzecia” powieść będzie już naprawdę słodka i ostra.
Dla zwolenników czytania przy pomocy czytników e-booków wiadomość o wydaniu powieści „Ta druga, słodka i ostra” w formatach EPUB i MOBI będzie na pewno pozytywna, a bonusem jest jej cena w wysokości ok. 22 zł.
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Ta druga, słodka i ostra” Sabina Czupryńska – recenzja |
Jednym z popularniejszych pomysłów na spędzenie wolnego czasu wakacyjnego są spływy kajakowe. To znakomita forma relaksu, a przy okazji sposób dbania o własną sylwetkę i kondycję. Z tej fantastycznej metody łączenia przyjemnego z pożytecznym wcale nie trzeba rezygnować poza sezonem! Wystarczy odpowiedni sprzęt, by przez okrągły rok nie wypaść z formy. Tym sprzętem jest oczywiście wioślarz, zwany także profesjonalnie ergometrem. Urządzenie to powstało po to, aby niezależnie od warunków atmosferycznych móc trenować tak, jakby pływało się kajakiem. Innymi słowy, zawsze możesz przywołać wspomnienia z ostatniego spływu i porządnie przygotować się na następny. Wszystko to jest możliwe dzięki ergometrowi. Na tym jednak nie koniec jego zalet.
Porządny trening
Podczas ćwiczeń na wioślarzu angażujemy większość mięśni. Pracują głównie partie nóg, brzucha, rąk oraz barków. Czyni to z ergometru idealne narzędzie do kompleksowego treningu, pozwala on bowiem pracować mięśniom na obszarze całego ciała jednocześnie. To z kolei powoduje, że trening jest bardziej kompleksowy, a jego rezultaty lepsze niż w przypadku treningu skupionego na wybranej partii ciała.
Nadmienić trzeba, że wioślarz w dobry sposób odwzorowuje ruchy, jakie faktycznie wykonuje się na wodzie. A wioślarstwo jest jedną z tych dyscyplin, które najbardziej rozwijają całe ciało. Według różnych badań przyjmuje się, że podczas ćwiczeń na ergometrze pracuje ponad 80% mięśni!
Zalety
Warto również wspomnieć o tym, że ćwiczenia na ergometrze świetnie sprawdzają się zarówno w sytuacji, w której chcemy zgubić zbędne kilogramy, jak i wtedy, kiedy planujemy zbudować większą masę mięśniową. Jednocześnie dają doskonałe rezultaty w sytuacji, w której chcemy poprawić swoją kondycję i zadbać o wytrzymałość. Ta uniwersalność powoduje, że trudno wyobrazić sobie domową siłownię bez ergometru. Atlas, hantle, ławeczka i drążek – ten sprzęt potrzebuje określonej powierzchni zarówno do przechowywania, jak i do treningu. I o ile drążek nie stanowi żadnego problemu, o tyle nawet zestaw hantli z kilkoma obciążeniami bywa już problematyczny. Nie wspominając już o ławeczce czy atlasie, które zajmują dużo więcej miejsca. Wioślarza z kolei, dzięki specyficznej, dość płaskiej konstrukcji, z łatwością schowamy pod łóżkiem lub postawimy z boku szafy, wyciągając go wtedy, kiedy przyjdzie czas na trening. Jeżeli więc zależy nam na kompleksowym treningu we własnym mieszkaniu, ergometr jest znakomitym rozwiązaniem.
Jeżeli w domu mamy już zaaranżowaną siłownię, nic nie stoi na przeszkodzie, aby potraktować wioślarza jako idealną rozgrzewkę przed właściwym treningiem.
Wszystko zaczęło się dawno temu
O zaletach ćwiczenia wioślarskiego wiedzieli już starożytni Grecy. Ponoć pierwotne wersje maszyn, które z czasem przekształciły się w znane nam wioślarze, mają swoje początki właśnie na południu Półwyspu Bałkańskiego. Były one wykorzystywane przez żołnierzy i stanowiły dodatek do ich zwyczajowego treningu. Z czasem maszyna ewoluowała i zyskiwała na popularności. Powstanie prototypów w pełnym tego słowa znaczeniu datuje się na drugą połowę XIX wieku.
Od tego czasu ergometry przeszły długą drogę, różnicując się zarówno pod względem wyglądu, jak i rodzaju napędu. Dziś na rynku dostępne są modele o różnych rozmiarach, funkcjach i udogodnieniach – każdy znajdzie coś dla siebie.
Współczesność
Jednym z bardziej motywujących czynników są statystyki. Któż z nas nie chciałby pobić swojego poprzedniego rekordu? Sprawdzić ile jest w stanie z siebie wycisnąć? Właśnie dlatego współczesne ergometry najczęściej są wyposażone w małe komputery. Technologia ta pozwala dokładniej kontrolować zarówno sam proces treningu, jak i nasze postępy. Dzięki niej uzyskamy dostęp do takich informacji, jak: ilość spalonych kalorii, czas treningu czy liczba powtórzeń wykonanych w trakcie jego trwania. Niektóre modele pokazują też informację o tym, jaką odległość byśmy pokonali, gdyby trening odbywał się na wodzie.
Ergometry mają bardzo podobną konstrukcję. Podstawową różnicą jest inny system wytwarzający opór. W przypadku sprzętu wykorzystującego koło zamachowe, wioślarz składa się z siedziska, pedałów, linki i uchwytu. Natomiast w przypadku wariantów z siłownikami, mamy do czynienia z dwoma uchwytami, ruchomym siedziskiem, siłownikami hydraulicznymi, belką poprzeczną, pedałami oraz ramą.
Uchwyty to nasze wiosła. To na nich opieramy nasze ręce i nimi wykonujemy znany z kajaków ruch. Dbając o komfort użytkowników, producenci sprzętu powlekają je specjalnymi piankami, które polepszają chwyt. Z kolei na pedałach opieramy nasz stopy. Ta część wioślarza wyposażona jest w pasy i specjalny bieżnik – wszystko po to, aby zapobiec ześlizgiwaniu się stóp z przyrządu.
Za to, ile wysiłku będziemy musieli włożyć w trening, odpowiadają siłowniki hydrauliczne lub koło zamachowe – wszystko zależy od modelu. W pierwszym przypadku to specjalny system śrub reguluje opór, jaki wytwarzają siłowniki, decydując ostatecznie o tym, ile siły należy włożyć w ruch.
Natomiast w drugim wypadku opór wytwarza magnetyczne koło zamachowe, które zapewnia płynną i cichą pracę urządzenia. Ergometry wyposażone w to rozwiązanie są węższe niż te oparte na siłownikach hydraulicznych. Są więc opcją dla tych, którzy posiadają naprawdę niewielkie mieszkania.
Podsumowanie
Ergometr to idealne rozwiązanie dla tych, którzy nie mają pomysłu na domową siłownię, mają za to ograniczoną ilość miejsca. To sprzęt dla tych, którzy pragną zachować (lub uzyskać) dobrą kondycję i zadbać równomiernie o całe ciało. To także znakomite rozwiązanie dla wszystkich, którzy nie mogą doczekać się letniego sezonu i wypraw na spływ, nad jezioro czy nad rzekę.
Słowem: wioślarz to uniwersalne narzędzie do ćwiczeń, które przyda się każdemu! | Urządzamy domową siłownię: wioślarz |
Żarówki w desce rozdzielczej i konsoli centralnej kończą żywot po cichu. Pewnego dnia zauważasz, że nie świeci się jedno światełko, parę tygodni później drugie. I po jakimś czasie wsiadasz do auta, w którego wnętrzu jest ciemniej niż w klasztornej kuchni w środku nocy. Jak sobie z tym poradzić? Wyjść z tej sytuacji jest kilka. Można pojechać do ASO (autoryzowanego serwisu) i zostawić tam sporo pieniędzy. Można udać się do elektryka samochodowego i zostawić nieco mniej gotówki. Można też wydać kilka czy kilkanaście złotych i poradzić sobie z tym samemu, ale kosztem czasu. Jeśli wybierasz bramkę nr 3 – czytaj dalej.
Demontaż
I cały proces również trzeba będzie zacząć od lektury. Rozebranie deski rozdzielczej i konsoli centralnej jest zadaniem dość skomplikowanym, pracochłonnym i mało intuicyjnym. Aby wymienić koło w każdym samochodzie, trzeba podnieść auto, odkręcić koło, wymienić, dokręcić, postawić i gotowe. Natomiast deski rozdzielcze pełne są różnych dziwnych patentów, śrubek, linek i zatrzasków, które mają uczynić ich rozebranie czynnością maksymalnie skomplikowaną. Nie ma jednego sposobu postępowania. Na szczęście z pomocą przychodzi internet, grupy dyskusyjne i fora. Zanim zabierzesz się za wymianę jakiejkolwiek żarówki w desce czy konsoli, musisz znaleźć porządną instrukcję jej demontażu. Jakich narzędzi będziesz potrzebować? Na ogół wystarczy para śrubokrętów – płaski i krzyżakowy, najlepiej dość długich. Być może przydadzą się klucze torx lub imbusowe. Niegłupim pomysłem jest zaopatrzenie się w dźwignie do podważania plastikowych elementów. One również wykonane są z plastiku, więc niczego nie porysujesz. Pamiętaj bowiem, że w zasadzie każde podważenie kawałka plastiku śrubokrętem czy nożem pozostawia na nim nieestetyczny ślad. Odpowiedni sprzęt nazywa się zestawem łyżek do podważania– pamiętaj, by wybrać te z tworzywa. Kosztują na ogół kilka–kilkanaście złotych, ale są nieocenione podczas pracy z zatrzaskami i plastikowymi zaślepkami.
Żarówki
Kolejnym zakupem w ramach przygotowań są oczywiście żarówki do podświetlania zegarów i wskaźników. I tu również musisz na własną rękę się dowiedzieć, ile i jakich potrzebujesz. Jeśli już rozbierasz deskę i konsolę, bo spaliła się jedna czy dwie z kilku lub kilkunastu, warto rozważyć wymianę wszystkich. Może to oznaczać, że zbliża się kres ich trwałości i takie akcje będą się powtarzać. Często spotykanymi typami żarówek są na przykład BAX, R5W, W1,2W czy W5W.
Kwestią wartą rozważenia jest również to, czy włożyć tam radycyjne żarówki, czy zastąpić je LED-ami. Za takim rozwiązaniem przemawia trwałość diod, przeciw – ich jasność. Mogą się okazać zbyt ostre, męczyć wzrok, za mocno rozświetlać ciemności. Mogą też nie współpracować z systemami regulacji jasności podświetlenia. Uniwersalnej rady nie ma.
Samo rozkręcanie deski i konsoli centralnej trochę potrwa – nawet najdoskonalsza instrukcja nie zastąpi ostrożności i precyzji. Warto podczas tej operacji zrobić dokumentację zdjęciową – zarówno dla siebie, jak i innych, by udoskonalić internetowe poradniki. W końcu opierają się one na doświadczeniach użytkowników. Sama wymiana żarówek będzie banalnie prosta. Przy okazji możesz zmienić kolor podświetlenia niektórych elementów. Może zielonkawe lub czerwone światło zamiast nudnego białego nada trochę inny charakter wnętrzu twojego auta? Czasem można poeksperymentować, bo żarówki są naprawdę tanie. Kosztują na ogół od... złotówki w górę, przy czym najdroższe kilka bądź kilkanaście złotych. Jest więc wielka okazja do zabawy kolorami. | Podświetlenie deski rozdzielczej – wymiana żarówek |
Wybór łóżka dla dziecka to niełatwe zadanie. Musi czuć się w nim komfortowo i swobodnie. Jeśli twoje dzieci dzielą ze sobą pokój, stajesz przed wyborem, czy lepiej będzie kupić dwa oddzielne łóżka, czy jedno piętrowe. Pomożemy ci podjąć decyzję. Niezależnie jakie łóżko wybierzesz, musisz zapewnić swoim dzieciom wygodę i komfort. Zwróć uwagę na ich potrzeby. Dowiedz się jakie mają oczekiwania i co najbardziej by im odpowiadało. Wybierając między łóżkiem piętrowym a dwoma oddzielnymi, weź pod uwagę kilka czynników.
Wiek dzieci
Małe dzieci lubią łóżka piętrowe. W końcu to wielka atrakcja wspiąć się na górę, by pójść spać. Bardzo często dochodzi do sprzeczek wśród rodzeństwa, kto ma spać na górnym łóżku. Jednak, im dzieci są starsze, tym mniej im się to podoba. Ponadto, z wiekiem potrzebują więcej własnej przestrzeni. Tą przestrzenią staje się właśnie łóżko. Trzeba pamiętać, że nie służy ono tylko do spania, ale również do czytania książek, odpoczynku i relaksu, a wspinanie się za każdym razem, by poczytać czy odpocząć może być uciążliwe i niewygodne dla starszych dzieci.
Wielkość pokoju
Dużo zależy od tego jakim pomieszczeniem dysponujesz. Pokój dziecięcy to przede wszystkim miejsce zabawy. Nie możesz zatem zabrać całej przestrzeni wstawiając dwa łóżka. W małym pokoiku zdecydowanie lepiej sprawdzi się łóżko piętrowe (ich szeroki wybór znajdziesz tutaj). Należy pamiętać, że oprócz miejsca do spania, będą się tam znajdowały biurka i szafa. Ciekawym rozwiązaniem tego problemu, w małych pokojach, mogą być łóżka na antresolach. System ten polega na tym, że część „sypialniana”, czyli łóżko, znajduje się na górze (tak jak w przypadku tych piętrowych), natomiast na dole pozostaje wolne miejsce na biurko, fotel czy nawet małą komodę. Wstawiając dwa takie łóżka oszczędzamy zarówno miejsce, ale też nerwy stracone na kłótniach kto ma spać na górze. Decydując się na antresolę pamiętaj, aby zadbać o dobre oświetlenie, jeśli poniżej ma znajdować się miejsce do nauki dla dziecka.
2 w 1
Jeśli nadal masz problem z wyborem, może zadowoli cię propozycja piętrowych łóżek, które da się rozłożyć na dwa oddzielne. To dobre rozwiązanie dla rodziców, którzy chcą kupić łóżko na długie lata. Kiedy dzieci są małe, z przyjemnością będą spały na łóżku piętrowym, ale w miarę upływu lat taki wypoczynek może przestać być wygodny, a stać się uciążliwy. Wtedy, zamiast kupować nowe, wystarczy rozłożyć stare łóżko piętrowe i stworzyć z niego dwa, oddzielne łóżka parterowe.
Na co zwrócić uwagę przy wyborze łóżka piętrowego?
Decydując się na taki zakup zwrócić uwagę na kilka istotnych rzeczy.
1) Stelaż
Na rynku dostępne są łóżka wykonane z metalu bądź drewna. Niezależnie od rodzaju materiału, z którego są zrobione, ważne jest, by konstrukcja była stabilna i dobrze wykonana. Trzeba sprawdzić czy podczas wchodzenia dziecka po drabince łóżko nie przechyla się i nie krzywi pod jego ciężarem. Zwróć też uwagę na to czy sama drabinka wykonana jest solidnie i wygodnie dla malucha. Dobrze jest kupić łóżko, którego drabinka jest lekko pochylona, a nie całkowicie pionowa. Ułatwi to wspinaczkę na górę.
2) Poręcz zabezpieczająca górne łóżko
Powinna być na tyle wysoka, by zapewnić bezpieczeństwo twojemu dziecku podczas snu, ale na tyle niska by nie zrobić z łóżka klatki.
3) Materac
Musi on być wygodny i dobrze pokrywać szczebelki łóżka tak, by nie uwierały. To bardzo ważne ponieważ materac, który nie zapewni odpowiedniej amortyzacji, sprawi, że nasze dziecko nie będzie się wysypiało, a co za tym idzie, nie będzie odpowiednio regenerowało sił na następny dzień.
Wiele z dzisiejszych „piętrusów” ma dodatkowe miejsce do spania, które znajduje się w wysuwanej szufladzie pod dolnym łóżkiem. To dobre rozwiązanie, jeśli u twoich pociech nocują koledzy czy koleżanki.
Na co zwrócić uwagę przy wyborze tradycyjnego łóżka?
Tradycyjne łóżka są mniej skomplikowane pod względem technicznym. Oczywiście, podobnie jak w przypadku łóżek piętrowych, ważne jest, by konstrukcja była stabilna, a wykończenie wygodne. Jednak te tradycyjne dają więcej możliwości, jeśli chodzi o ich rodzaje. Na rynku pojawia się bowiem wiele ofert łóżek w różnych kształtach, np. samochodu, piłki, pantofelka itd. Wybór takiego łóżka wiąże się niestety z większymi kosztami. Potrzebujemy do tego również większego pokoju, gdyż zajmują więcej miejsca.
Oba warianty mają swoje wady i zalety. Niezależnie, na który się zdecydujesz, pamiętaj, by łóżko spełniało wymagania nie tylko twoje, ale również twojej pociechy. Nie ma bowiem nic gorszego niż noc w łóżku, którego się nie lubi. | Łóżko piętrowe czy dwa oddzielne dla rodzeństwa? |
Zorganizowana przestrzeń w kuchni to podstawa! Dzięki temu, że wszystko jest na miejscu możemy gotować szybko, sprawnie i z przyjemnością. Największą pułapką na porządek są… kuchenne szuflady. W kuchni często panuje chaos, nieraz w przyjemnej wersji wielu domowników, wspólnie spędzających czas, przygotowujących posiłki i rozmawiających o swoich dniach. Jednak nawet w chaosie przydaje się jakieś uporządkowanie. Zwłaszcza, że przyjemny chaos może łatwo przeobrazić się w prawdziwy tajfun nieporządku. Gdy przygotowujemy posiłek, a wciąż nie możemy znaleźć obieraczki do ziemniaków czy końcówek do miksera, to nawet najprzyjemniejsze, wspólne chwile mogą zamienić się w nerwowe przetrząsanie szuflad i wzajemne pretensje o nieutrzymanie porządku. A to, chociaż często się zdarza, wcale nie jest takie trudne.
Kuchenne szuflady to pułapka – głębokie, łatwo coś wrzucić, trudniej potem znaleźć. Jednak, gdy uda nam się wprowadzić kilka zmian i utrzymać całą tą kuchenną hałastrę w ryzach , będziemy mieć pewność, że gotowanie na powrót stanie się przyjemnością.
Widelce i łyżki – do szeregu!
Szuflada ze sztućcami to pierwsza, kuchenna pułapka. Często zdarza się tak, że nie mamy odpowiednich przegródek, wszystko po myciu ląduje od razu w szufladzie, a potem na próżno szukamy naszego ulubionego widelca. Dlatego organizer kuchenny to must have! Przegrody uporządkują przestrzeń, a także sprawią, że będzie bezpieczniejsza. Nie będziemy musieli grzebać wśród ostrych sztućców by coś znaleźć – wystarczy otworzyć szufladę i sięgnąć do odpowiedniej przegródki.
Jednak przegródka przegródce nierówna – dlatego, po pierwsze, musimy dobrze wymierzyć naszą szufladę. Następnie zdecydować, na jaki model chcemy się zdecydować – noże, widelce, łyżki, łyżeczki. A może oddzielna przegródka na obieraczki?
Jeśli mamy głębokie szuflady, doskonałym rozwiązaniem będzie poziomowy organizer. Może być rozsuwany albo rozkładany, zależy od rozmiaru naszych szafek. To świetne rozwiązanie, jeśli mamy dużo sztućców – pozwala np. schować mniej używane na spód.
box:offerCarousel
Kontrolowany chaos
Dzięki organizerowi sztućce mają porządek. A co z resztą kuchennych akcesoriów? Jakoś trzeba przechowywać te wszystkie łopatki, chochle, wałki i tarki. Z pomocą mogą przybyć… przegródki. Drewniany organizer to świetne rozwiązanie, niezależnie czy mamy płytkie, czy głębokie szuflady. Przy płytkich sprawdzą się przegródki podłużne – łatwo w nich ułożyć i posegregować wszystkie przybory. Możemy wykorzystać do tego pojemniczki drewniane lub plastikowe. Jeśli natomiast mamy głębokie szuflady, możemy użyć stojących pojemników.
Przyprawy już nie uciekną
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
Masz szufladę pełną małych torebek z przyprawami i zawsze musisz przekopywać się przez jej całą zawartość, aby znaleźć to, czego potrzebujesz? Do wprowadzenia porządku wystarczy kilka rzeczy – a gwarantujemy, że zdecydowanie łatwiej będzie zapanować nad kuchennym chaosem.
Pierwszym pomysłem jest zaopatrzenie się w małe słoiczki – najlepiej szklane, ze szczelnie zamykanym wieczkiem. Poprzesypuj do nich przyprawy, na wieczka naklej podpisane etykietki i gotowe! Nie masz tyle miejsca? Posegreguj przyprawy za pomocą przegródek. Organizer na przyprawy zajmuje mało miejsca, a zdecydowanie ułatwia gotowanie!
box:offerCarousel
Talerze pod ręką
Chociaż talerze na ogół trzymamy w szafkach, zdarza się nam też przechowywać je w szufladach. Głęboka, dolna szuflada pod kuchennym blatem to świetne miejsce do trzymania talerzy „na co dzień”. Są zawsze pod ręką – a modele bardziej odświętne możemy trzymać na półkach. Jak jednak przechowywać talerze w szafce, aby łatwo można je wyjąć? Niezbędny okaże się stojak na talerze. Wykorzystuje pomysł ze zmywarki – talerze stoją bokiem, zajmują mniej miejsca i łatwiej je wyjmować. Taki stojak możemy wykorzystać również do przechowywania pokrywek na garnki.
Porządek w szufladach to prosty sposób, aby gotowanie stało się prostsze i przyjemniejsze. Wystarczy zaopatrzyć się w kilka elementów, a wszystko będzie na swoim miejscu. | Porządek w kuchennych szufladach |
Gear S2 Classic to elegancka, bardziej klasyczna wersja S2. Zegarek kusi wykonaniem, wyglądem i możliwościami, ale kosztuje ponad 1500 zł. Specyfikacja Gear S2 Classic
system operacyjny: Tizen (wymagany Android 4.4 lub wyższy, minimum 1,5 GB RAM-u)
chipset: Exynos 3250, procesor 2x 1,0 GHz
RAM: 512 MB
wbudowana pamięć: 4 GB
wyświetlacz 1,2”, Super AMOLED 360 x 360 pikseli, szkło Corning Gorilla Glass 3
bateria: 250 mAh
wodoodporny, zgodnie z normą IP68
łączność Bluetooth 4.1 z NFC, Wi-Fi 802.11 b/g/n
krokomierz, optyczny czujnik pomiaru tętna, żyroskop, akcelerometr, alarm wibracyjny, dwa przyciski fizyczne
wymienne paski (standard 20 mm)
wymiary: 43,6 x 39,9 x 11,4 mm, waga: 42 g
Konstrukcja
Zegarek jest klasyczny nie tylko z nazwy. Urządzenie zostało wykonane ze stali nierdzewnej, skóry, szkła oraz niewielkiej ilości tworzyw sztucznych. Pod względem konstrukcji wcale nie odstaje od tradycyjnych zegarków z wyższej półki jakościowej. S2 Classic dostępny jest w kolorach czarnym i platynowym, a od niedawna można nabyć także wersję pokrytą 18-karatowym złotem.
Samsung zaskoczył wyglądem modeli Gear S2i S2 Classic, odchodząc od nowoczesnych kształtów na rzecz okrągłej koperty, podobnej do tej z Moto 360. Dookoła szkiełka frontu zamontowano obrotowy pierścień z ząbkami, który delikatnie połyskuje, porusza się wyjątkowo precyzyjnie oraz ma słyszalny i wyczuwalny klik. Sama obudowa jest stalowa i posiada mocowania na sprężynowy pasek. Z prawej strony zegarka widoczna jest jeszcze szczelina mikrofonu oraz dwa płaskie przyciski.
Standardowy pasek z zestawu ma metalową klamrę i wyraźny szew przy krawędziach, przez co wygląda bardziej klasycznie i elegancko niż ten z Moto 360. Wewnętrzna strona paska jest wykonana ze skóry, tym razem brązowej i jasnej, z widocznym białym szwem. Paski mają system łatwego wypinania, którego używa się za pomocą bolca, tak jak we wspominanym zegarku od Motoroli.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wyświetlacz jest jasny, bardzo przejrzysty i ma mocne kolory, jak na AMOLED przystało. Nie ma więc problemów z podświetleniem, a rozdzielczość 360 x 360 pikseli przy przekątnej 1,2” daje wysokie zagęszczenie pikseli – 302 ppi. Nie widać poszczególnych punkcików, czcionki i grafiki są gładkie, czerń głęboka, a biel naturalna.
Spód to gładkie tworzywo z oznaczeniami użytej stali oraz nazwą modelu. Na środku widać optyczny czujnik pomiaru tętna, a na obrzeżach niewielkie śrubki.
Na jakość wykonania nie można narzekać. Nie ma żadnych niedoróbek czy problemów ze spasowaniem. Smartwatch jest dosyć masywny, a użyte materiały bardzo przyjemne w dotyku. Szkło nie zbiera odcisków palców, chociaż na stalowej obudowie i pierścieniu widać nieznaczne smugi. Wrażenie robi skórzany pasek, jest gruby i efektownie marszczy się po założeniu zegarka.
Ergonomia
Właściwie nie musimy martwić o komfort, zegarek jest wygodny, ale trzeba go zakładać dosyć ciasno (sztywny pasek sprawia, że gdy jest luźno zapięty, nie układa się idealnie). Smartwatch został wyposażony w optyczny pomiar tętna, więc powinien przylegać do nadgarstka. Dziurki są gęsto rozłożone, dlatego nie powinno być problemu ze znalezieniem odpowiedniego rozmiaru. Dodatkowo w zestawie znajduje się też pasek w rozmiarze S (standardowo założona jest „L-ka”).
Materiały są bardzo przyjemne w dotyku, wrażenie robi gładka i ciepła skóra. Zegarek jest wzorowo ustabilizowany na ręku, nie powoduje też podrażnień. Tarcza ma sensowne rozmiary, o Gear S2 Classic można powiedzieć, że jest raczej zgrabny. Co ważne, przyciski nie odstają, więc nic nie przeszkadza przy zginaniu nadgarstka.
Jak wspomniałem na wstępie, ząbkowany pierścień jest bardzo wygodny w obsłudze. Klika się go na tyle przyjemnie, że chce się z niego korzystać. Stawia idealny opór i jest precyzyjny. Klik przycisków, które są wypukłe i tylko w minimalnym stopniu odstają, również jest bardzo dobry, nie zdarzają się przypadkowe wciśnięcia. Widać, że Samsung inspirował się Motorolą, ale poszedł w inną, mniej minimalistyczną, stronę. Pewnie stąd na obudowie dwa przyciski – ten górny wygodniej kliknąć palcem wskazującym lub środkowym, a dolny kciukiem. Oba przyciski można też obsłużyć dłuższymi palcami, ale wtedy z racji mniejszej średnicy trochę trudniej wciska się ten dolny.
Zegarek wspiera podstawowe gesty, np. obrót nadgarstka podświetli tarczę, a przykrycie smartwatcha dłonią wyłączy wyświetlacz. Resztę można wykonać za pomocą komend głosowych, wyzwalanych ustawionym wcześniej hasłem.
W zestawie z zegarkiem jest bezprzewodowa stacja dokująca z ładowarką (na dosyć krótkim, metrowym, ale wymiennym kablu). Stacja jest podobna do tej z Moto 360 2nd, ale zdecydowanie mniejsza i chudsza. Zegarek trzyma się idealnie na magnesach, chociaż sama stacja sprawdza się gorzej od tej z Motoroli. Czasem przesuwa się lub nawet unosi razem z odczepianym zegarkiem. Cóż, wydaje się, że mogłaby być cięższa.
Obsługa, możliwości, czas pracy
Obsługę smartwatcha można nazwać hybrydową – nie da się z niego w pełni skorzystać za pomocą ekranu ani też obsłużyć bez korzystania z dotyku. Konieczne jest korzystanie z obu interfejsów, mimo wszystko sama obsługa jest wygodna.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Pierścień to rewelacyjny pomysł – przewija listy, ekrany i menu. Przycisk górny służy jako typowe Cofnij, z kolei ten dolny otwiera listę aplikacji, można go także czasami użyć jako potwierdzenia. Na szczęście wygląd interfejsu odpowiada pierścieniowi. Elementy rozkładane są na łuku lub w obrębie koła. Obsługa jest więc intuicyjna i szybka, to lepsze rozwiązanie niż długie, pionowe listy w Moto 360 2nd.
Mimo że zegarek działa pod kontrolą samsungowego Tizena, to widać wiele analogii do oprogramowania Android Wear. Prawy ekran zawiera listę powiadomień, a z góry rozwija się belkę z podstawowymi skrótami (powiadomienia, jasność, obsługa muzyki) oraz informacjami, takimi jak status połączenia czy poziom baterii. Gest przewijania w prawą stronę otwiera na tarczy zegarka rozłożone po łuku widżety: krokomierz, czytnik newsów, pogodę oraz kilka innych, które można dodać, np. kontrolę spożywanych posiłków, skróty do aplikacji czy funkcje sportowe. Ikony są bardzo ładne, kolorowe, pięknie kontrastują na wyjątkowo czarnym (co jest zaletą wyświetlaczy AMOLED) tle.
Dolny przycisk otwiera okrągłą listę aplikacji (ekrany można zmieniać palcem lub przez obrót pierścienia). Jest tam dostęp do S Voice (obsługi głosowej), która jednak nie działa w języku polskim. Do tego dochodzi cała gama funkcji fitness, kalkulator, mapy, namierzanie telefonu i wiele innych. Aplikacje można pobrać ze sklepu Samsung Gear Apps, co ważne, wiele z nich jest za darmo, są dostępne także na inne tarcze zegarka. Przytrzymanie przycisku aplikacji powoduje wyłączanie zegarka lub uruchamianie trybu oszczędzania energii.
Sprzęt powiadomi o nadchodzącym połączeniu, ale rozmawiać trzeba już przez telefon. Jak na nowsze smartwatche przystało, S2 Classic nie ma wbudowanego głośnika.
Wśród aplikacji jest skrót do ekranu ustawień. Można włączyć ciągłe podświetlenie ekranu (domyślnie ekran się wyłącza). Gdy zegarek jest nieużywany, podświetlają się tylko wskazówki. Do tego można połączyć się z Wi-Fi (by pozostać w kontakcie, nawet gdy telefon przestanie być dostępny przez Bluetooth), ustawić jasność podświetlenia i obsługę gestów. Możliwości jest dużo i są logicznie rozlokowane, a sam system działa płynnie i stabilnie, z pewnością nie ustępuje Android Wear.
Smartwatch oferuje właściwie dzień pracy, czasami półtora. Podobnie jak w przypadku Moto 360, stacja dokująca zamienia go w stacjonarny zegarek, więc nocne ładowanie wydaje się naturalne. Jeśli stanie się to nawykiem, nie będzie trzeba przejmować się akumulatorem.
Oprogramowanie
Tutaj do S2 Classic można się przyczepić. Nie wszystkie telefony są wspierane, jedynie te z Androidem 4.4 lub nowszym. Zegarek wymaga też przynajmniej 1,5 GB pamięci operacyjnej w smartfonie. Ponadto w niektórych telefonach nie uda się znaleźć aplikacji Gear w sklepie Google Play, wtedy trzeba szukać plików instalacyjnych w Internecie, ale takie rozwiązanie nie jest oczywiście wspierane. To niestety smartwatch głównie dla smartfonów Samsunga. Szkoda, że zegarek nie wspiera Windows Phone’a, a aktualnie także iOSa (co jednak ma się wkrótce zmienić), ponieważ byłby świetnym konkurentem dla Apple Watch.
Korzystając ze smartfona Sony Xperia Z5 Premium, by móc sparować urządzenia musiałem pobrać program Samsung Gear oraz oddzielny Plugin Gear. W przypadku funkcji fitness potrzebny będzie także S Health, a do pobrania aplikacji wymagany jest także Samsung Gear Apps. Oprogramowanie jest niezłe, pozwala na dodatkowe konfiguracje, ale niestety dosyć mocno obciąża akumulator. Gear i S Health znajdowały się często w czołówce androidowego miernika zużycia baterii. Nie jest to tak lekkie oprogramowanie jak Android Wear, co także widać po wymaganiach dotyczących ilości RAM-u.
Podsumowanie
Samsung Gear S2 Classic to wysoka półka wśród „mądrych” zegarków. Urządzenie jest piękne, bardzo solidne i wygodne w obsłudze. Charakteryzuje się ponadczasowym designem połączonym z najnowszą technologią. Kusi jakością wyświetlacza, ładnym interfejsem i intuicyjną obsługą – obrotowy pierścień działa rewelacyjnie. Koszty są jednak wysokie, wynoszą około 1600 zł. Bardziej nowoczesny Gear S2 kosztuje 100 zł taniej, a również posiada okrągłą kopertę i obrotowy pierścień.
Z drugiej strony szkoda, że do pełnej obsługi konieczne jest korzystanie z fizycznego i dotykowego interfejsu. Czas pracy na baterii jest przeciętny, a wsparcie dla innych urządzeń i systemów takie sobie. Jeśli nie korzysta się ze smartfona Samsunga, to można liczyć się z różnego rodzaju niespodziankami. Mimo że Gear S2 i S2 Classic bardziej podobają mi się wizualnie, to osobiście wolę jednak Moto G 360 2nd. Daje on bardziej uniwersalną współpracę, Android Wear i możliwość minimalistycznej obsługi. | Samsung Gear S2 Classic – piękny design i wyjątkowa obsługa |
Jeśli nasze dziecko narzeka na nudę i nie ma pomysłu na nową zabawę, zaproponujmy mu wykonanie prac plastycznych z wykorzystaniem kreatywnych nożyczek. Z pozoru wyglądają podobnie do tradycyjnych. Różnica zauważalna jest, gdy spojrzymy na ostrza. Kreatywne nożyczki mają różne wzory ostrzy, które umożliwiają wycinanie określonych wzorów w papierze. Za ich pomocą możemy nadać krawędzi kartki dowolny kształt, na przykład fali lub zygzaka. Tak ozdobione krawędzie nadadzą kartkom dekoracyjny wygląd, dzięki czemu możemy je wykorzystać w wielu pracach plastycznych i nie tylko. Okolicznościowe kartki
Ciekawym rozwiązaniem na wykorzystanie kreatywnych nożyczek będzie wykonanie z dzieckiem kartek okolicznościowych, na przykład urodzinowych lub imieninowych, które później będzie mogło wysłać lub podarować jubilatowi bądź solenizantowi z rodziny. Do wykonania kartek wystarczą: kolorowy papier techniczny, skrawki kolorowego papieru i dwustronna taśma lub klej. Można dodać do tego suszone kwiatki, koraliki, cekiny, guziki, a także inne materiały, które znajdziemy w domu i uznamy za ciekawe. Następnie wybranymi nożyczkami z określonym ostrzem wycinamy krawędzie papieru technicznego w taki sposób, aby wszystkie boki kartki miały ten sam kształt. Możemy zmienić ostrze nożyczek, wyciąć różne inne kształty z kolorowego papieru i nakleić je na kartkę. Na sam koniec możemy nakleić suszone kwiatki lub ozdobić kartkę koralikami i guzikami. Taka własnoręcznie wykonana kartka z życzeniami z pewnością ucieszy obdarowaną osobę.
Album ze zdjęciami
Jeśli w domu zalega nam stary album fotograficzny, do którego od dawna nikt już nie zagląda, pozwólmy ozdobić go dowolnie dziecku. Dodatkowo za pomocą nożyczek możemy nadać zdjęciom ciekawe kształty. Falowane brzegi zdjęć, w klimacie retro, powklejane do kolorowego i własnoręcznie ozdobionego albumu, z pewnością będą stanowić bezcenną pamiątkę i sprawią, że chętniej będziemy po niego sięgać. Taki rodzinny album ze zdjęciami może być również prezentem dla dziadków lub rodziców chrzestnych, przywołującym wiele wspomnień.
Laurka dla dziadków
Każda babcia i dziadek ucieszą się z własnoręcznie wykonanej przez wnuka laurki, nawet jeśli będzie to dziesiąta taka karteczka w jednym tygodniu. W końcu każdy dzień jest dobry na to, aby okazać bliskim miłość, ciepło i troskę. Dzięki nożyczkom kreatywnym dziecko bez trudu wykona ciekawą i niepowtarzalną laurkę, którą później może ozdobić przy pomocy wielokolorowych flamastrów, wyklejanek czy kredek.
Serwetki
Kreatywne nożyczki mogą służyć również do nadawania ciekawych kształtów tkaninom. Ważne jest, aby wybrać do tego rodzaju prac odpowiedni materiał – powinien on być w miarę sztywny, a także taki, który po ucięciu od razu się nie postrzępi. Dzięki temu dziecko poradzi sobie ze stworzeniem swojej własnej i niepowtarzalnej serwetki, którą ozdobi domowy stolik lub ławę. Serwetki możemy wykonać również z papieru –wystarczy złożyć kartkę papieru 4 razy, a następnie powycinać dowolne szlaczki i przyciąć odpowiednio krawędzie kartki, używając nożyczek kreatywnych. Po rozłożeniu kartki otrzymamy piękną ażurową serwetkę z papieru.
Zapewniając dziecku aktywność małych dłoni i paluszków, dbamy o rozwój jego motoryki, która przyda się podczas nauki pisania, wiązania butów czy zapinania guzików. Dorosłym takie czynności wydają się nieskomplikowane, natomiast dla dziecka to duże wyzwanie i trudność. Maluch może je wyćwiczyć właśnie dzięki zabawom takim jak wycinanie, rysowanie, malowanie, a także lepienie z plasteliny. Podczas zabawy z nożyczkami kreatywnymi dziecko może ćwiczyć również precyzję i estetykę wykonania prac plastycznych. Już 3-letnie dziecko może rozpocząć zabawę z nożyczkami (ważne jednak, aby było pod okiem rodzica lub opiekuna). Warto chwalić dziecko, nawet jeśli jego początkowe prace nie są symetryczne lub mają inne niedociągnięcia. W końcu, już sama nauka utrzymania nożyczek w rączce to spore osiągnięcie. Z czasem nasze dziecko nauczy się estetycznie wykonywać prace plastyczne, a dzięki systematycznym ćwiczeniom, które są jednocześnie przyjemną zabawą, rozwinie swoje zdolności manualne i kreatywność. | Nożyczki ozdobne do wzorków – jak je wykorzystać z dzieckiem? |
Wymagająca praca, kłopoty osobiste i zwariowani przyjaciele. Marta Kołodziej, bohaterka powieści „Mediatorka” Ewy Zdunek, nie ma łatwo. Przed nią nie lada wyzwania, a przed czytelnikiem spora dawka rozrywki, nieco materiału do refleksji i możliwość podejrzenia pracy mediatora od kuchni. Wszystko to w pierwszym tomie serii, która zapowiada się obiecująco.
Rozmowa zamiast kłótni
Mediator to ktoś, kogo lepiej nie poznawać od strony zawodowej, bo spotkanie z nim w takiej sytuacji oznacza, że jesteśmy stroną konfliktu, którego bez pomocy osoby trzeciej rozwiązać się nie da.
Byłoby pięknie, gdybyśmy umieli ze sobą ze sobą rozmawiać, opanowali sztukę kompromisu, prowadzili dyskusje zamiast kłótni, słuchali, a nie tylko próbowali przeforsować własne zdanie. Gdy jednak drogi bliskich osób się rozchodzą, często okazuje się, że o porozumienie nie jest łatwo. To właśnie mediator ma być wówczas tą osobą, która pozwoli spojrzeć na wszystko z dystansem. Powstrzyma się od oceniania. Zachęci do szukania drogi pojednania. Wysłucha. Wesprze w dialogu zwaśnionych stron.
Najtrudniejsza mediacja
Marta Kołodziej, bohaterka powieści „Mediatorka” Ewy Zdunek, jest właśnie tytułową mediatorką. Nie jest to łatwy ani też dobrze opłacany zawód, a obciążenie psychiczne generuje spore, o czym przekonamy się w trakcie lektury niejednokrotnie. Na dodatek Marta ma też sporo prywatnych problemów. Wśród nich te powodowane przez byłego męża, który chce jej odebrać córeczki, a dla niej samej stanowi coraz większe zagrożenie. Kobieta nie może liczyć na wsparcie rodziców. Szczególnie matka wpatrzona jest w byłego zięcia jak w obrazek. Na szczęście Marta ma też przyjaciół. Dość oryginalnych, trzeba przyznać. Zwłaszcza Zbyszek-kominiarz dostarcza rozrywki i nie sposób się nie śmiać ze scen z jego udziałem.
Przed bohaterką spore wyzwanie. Czeka ją najtrudniejsza, bo bardzo osobista mediacja.
Obiecujący początek
Ewa Zdunek zna zawód mediatora od podszewki. Jej powieść ma lekki, często komediowy i dość zwariowany charakter, ale gdy pojawia się temat mediacji, robi się zdecydowanie poważniej. Autorka opowiada o tym, jak przebiegają mediacje, jaka jest rola mediatora, z jakimi sytuacjami musi się zmierzyć. Pokazuje, jakie trudności czekają na mediatorów, jak postrzegają ich inni ludzie i jak bardzo teoria różni się od praktyki.
„Mediatorka” to udany, obiecujący początek serii, przy której z jednej strony można się świetnie bawić ze względu na jej rozrywkowy charakter, z drugiej poznać kulisy mało znanej profesji, a przy okazji obserwowania poczynań zwaśnionych stron wyciągnąć pewne wnioski.
Źródło okładki: www.gwfoksal.pl | „Mediatorka” Ewa Zdunek – recenzja |
„Just Dance” to bez wątpienia jedna z najbardziej znanych i zdecydowanie najpopularniejsza seria gier tanecznych. Do sklepów trafia właśnie jej najnowsza odsłona – czy oferuje ona tyle samo satysfakcji z tańca co jej poprzedniczki? O ile gry muzyczne wykorzystujące różnorodne kontrolery w kształcie instrumentów odeszły do lamusa, tak produkcje bazujące na tańcu cały czas trzymają się nieźle i to głównie za sprawą jednego tytułu. Mowa o serii Just Dance, która co roku jest solidnym elementem planu wydawniczego Ubisoftu i pewniakiem, jeśli chodzi o dobrą sprzedaż. Nie zdziwi więc Was w związku z tym fakt, że do sklepów trafiła właśnie najnowsza odsłona tej sagi, która ma tylko jedno zadanie – znów przyciągnąć miłośników tańca przed telewizory i sprawić, że stracimy setki kalorii, machając smartfonem w rytm przeróżnych hitów. Niby nic nowego, a wciąż cieszy.
Oczywiście model rozgrywki nie różni się praktycznie w żaden sposób od tego, co znamy z poprzednich odsłon cyklu – naszym zadaniem jest bowiem naśladowanie ruchów tancerzy, którzy prezentują swoje umiejętności na ekranie telewizora, robiąc to możliwie jak najwierniej i z odpowiednią koordynacją. O tym, jak blisko jesteśmy celu, informują tekstowe komunikaty oraz zdobywane punkty, które przekładają się na otrzymywane na koniec gwiazdki. Tradycyjnie jedna oznacza, że poszło nam – mówiąc dość oględnie – nie najlepiej, natomiast pięć to świadectwo doskonałych umiejętności, wypracowanych podczas ciężkiego treningu.
Wszystko to zostało bardzo dobrze zrealizowane, a poziom trudności udało się odpowiednio zróżnicować – to ważne, bo przecież w Just Dance 2019 nie będą grać wyłącznie weterani serii, ale także nowi amatorzy pląsów przed ekranem telewizora. Coś dla siebie znajdą więc zarówno starzy wyjadacze, jak i niedzielni tancerze.
Taneczny smartfon
Rozgrywkę możemy toczyć za pośrednictwem akcesoriów dedykowanych konkretnym konsolom – w przypadku testowanej przez nas wersji na PlayStation 4 jest to PlayStation Camera lub kontrolery ruchowe PlayStation Move. Xbox wykorzystuje z kolei czujnik Kinect. Nie da się jednak ukryć, że zdecydowanie najpopularniejszym urządzeniem wśród graczy będzie ich własny smartfon. Wystarczy zainstalować specjalną aplikację Just Dance Controller, żeby zmienić go w kontroler ruchowy.
Jeśli chcemy, możemy wszystkie opcje gry obsługiwać za pomocą smartfona, a interfejs Just Dance 2019 jest na tyle prosty, że poradzimy sobie z tym zadaniem bez problemu. Ważne jest, że aplikacja współpracuje zarówno z iOS-em, jak i z Androidem – odpalimy ją na szczęście także na smartfonach ze starszymi wersjami wspomnianych systemów. Jedynym technicznym wymogiem jest podłączenie konsoli i urządzenia mobilnego do tej samej sieci Wi-Fi.
Jeśli macie wątpliwości co do skuteczności zastosowania smartfona w grze tanecznej, uspokajam, że takie rozwiązanie sprawdza się naprawdę nieźle. Gra bardzo dobrze odczytuje ruchy telefonu i choć nie jest w stanie jednocześnie wyczuć aktywności naszych nóg, osiągnięcie dobrych rezultatów wymaga zaangażowania wszystkich partii ciała, a nie tylko prawej ręki, w której dzierżymy urządzenie mobilne. Nie jest to oczywiście nowość w serii, bowiem możliwość zabawy w taki właśnie sposób pojawiła się już w kilku poprzednich odsłonach Just Dance, niemniej ten system wciąż sprawdza się nadzwyczaj dobrze.
Bogaty, zróżnicowany soundtrack
Oczywiście najistotniejszy, jak w każdej grze tego typu, jest zestaw kawałków, do których będziemy tańczyć. W przypadku Just Dance 2019 możecie być pewni, że oferowanym soundtrackiem się nie zawiedziecie – nie brak tutaj bowiem gorących radiowych hitów, takich jak Havana Camili Cabello, No Tears Left for the Cry Ariany Grande, Work Work Britney Spears czy One Kiss duetu Calvin Harris i Dua Lipa. W sumie w grze znajdziemy aż 40 utworów, a wśród nich prawdziwą gratkę dla Polaków i jeden z największych hitów rodzimej muzyki rozrywkowej ostatnich miesięcy – mowa o przeboju Sławomira Miłość w Zakopanem, do którego również możemy pohasać.
Nie wszystkie piosenki są dostępne od samego początku, ale na szczęście nie musimy ich odblokowywać, korzystając z mikropłatności – wystarczy zaliczyć ledwie kilka tańców. W międzyczasie pojawiają się także nowe tryby zabawy – oprócz standardowego, opartego na zdobywaniu punktów, znajdziemy tu także moduł o nazwie Sweat, który liczy kalorie spalone w trakcie tańca. Jak więc widzicie, da się połączyć przyjemne z pożytecznym.
Choć 40 utworów to nie jest mało, w łatwy sposób można dorzucić do gry dodatkowe... 400. Uzyskamy je w ramach abonamentu Just Dance Unlimited, którego miesięczna wersja próbna jest dołączana do każdej zakupionej kopii tytułu. Trzeba przyznać, że jeśli ktoś spędza dużo czasu z tą produkcją, może to być sensowny wydatek – roczny koszt subskrypcji wynosi 104 zł, a twórcy cały czas udostępniają nowe kawałki, aktualizując i tak obszerną bibliotekę utworów. Szkoda tylko, że Ubisoft wymaga od nas dopłacania do i tak dość drogiej gry. To nie jest godna pochwały praktyka i pamiętajcie o tym decydując się na zakup Just Dance 2019.
Cieszy za to możliwość tworzenia playlist – dzięki temu nie musimy przebijać się przez dziesiątki piosenek, by trafić na te, które faktycznie lubimy. Autorzy postarali się również o gotowe listy, które pozwalają powyginać śmiało ciało do kilku utworów pod rząd, łączących się pod względem gatunkowym oraz tematycznym.
Wysoka forma potwierdzona
Jeśli jesteście miłośnikami tańca, ale wolicie podrygiwać w domowym zaciszu i lubicie się dobrze bawić zarówno w pojedynkę, jak i ze znajomymi w trybie imprezowym czy przez sieć, to Just Dance 2019 z pewnością przypadnie Wam do gustu. To po prostu bardzo udana gra taneczna, w której odnajdą się zarówno zupełni nowicjusze, jak i doświadczeni posiadacze wcześniejszych odsłon serii. Ubisoft nie wymyślił koła na nowo, ale też nie musiał tego robić – wystarczy przecież sensowny model zabawy, świetny zestaw piosenek i bardzo ciekawe układy choreograficzne, by zagwarantować niemałą porcję frajdy. A tej w przypadku Just Dance 2019 raczej nie zabraknie.
Plusy:
1. zabawa dla każdego – zarówno mniej doświadczonego gracza, jak i starego wyjadacza;
2. prostota obsługi gry i jej interfejsu;
3. aplikacja działa wzorowo zarówno na nowszych, jak i starszych smartfonach;
4. świetny, zróżnicowany soundtrack składający się z 40 kawałków.
Minusy:
1. gra nie jest tania, a abonament Just Dance Unlimited to potencjalny dodatkowy koszt.
Gra Just Dance 2019 dostępna jest na konsolach PlayStation 4, Xbox One, Xbox 360, Nintendo Switch, Wii U i Wii. | „Just Dance 2019” – recenzja gry |
Kobiety, które są zwolenniczkami naturalnej pielęgnacji, powinny zainteresować się kosmetykami z olejkiem neem (jeżeli dotychczas nie miały okazji poznać jego właściwości). Ma on pozytywny wpływ na stan skóry i włosów, dlatego stanowi składnik wielu produktów. Jakich? Drzewo neem – podstawowe informacje
Drzewo neem pochodzi z krajów azjatyckich. W Polsce jest znane pod nazwą miodla indyjska. Przez mieszkańców Indii to drzewo jest określane mianem rośliny obiecanej, ponieważ ma właściwości prozdrowotne. Stanowi składnik wielu preparatów, owoców pracy przedstawicieli starożytnej medycyny indyjskiej – ajurwedy. Z czego wynika pozytywny wpływ drzewa neem na organizm? Zawiera ono azadirachtynę – związek nadający roślinie właściwości antybakteryjne, antypasożytnicze i antygrzybiczne. To on sprawia, że zarówno kora, owoce, jak i liście drzewa neem korzystnie działają na człowieka.
Działanie oleju neem
Z tłoczonych na zimno nasion drzewa neem pozyskuje się olej. Może mieć on zabarwienie od jasnobrązowego do ciemnobrązowego, co zależy od sposobu przetwarzania. Ma gorzki smak. Ze względu na obecność kwasów tłuszczowych w składzie drzewa neem korzystnie oddziałuje na kondycję skóry i włosów.
Jak olej neem działa na skórę i włosy?
Wspomaga walkę z trądzikiem typowym dla cery problematycznej i tłustej – usuwa zanieczyszczenia z zamkniętych porów, które mogą stanowić przyczynę powstawania wyprysków, łagodzi już powstałe stany zapalne, a także wyrównuje koloryt skóry.
Opóźnia procesy starzenia się skóry – zawiera przeciwutleniacze, które chronią przed działaniem wolnych rodników; regularne stosowanie kosmetyków z olejem neem wygładza zmarszczki.
Zwalcza suchość skóry – jako składnik kosmetyków pielęgnacyjnych nawilża skórę; staje się ona gładka, miękka i pozbawiona spękań.
Łagodzi symptomy typowe dla atopowego zapalenia skóry, czyli stany zapalne, podrażnienie, zaczerwienienie, obrzęk, swędzenie i suchość skóry; likwidacja tych objawów to zasługa zawartości m.in. witaminy E i kwasów tłuszczowych.
Poprawia kondycję włosów – pasma stają się zdrowsze, wolne od łupieżu i rozdwojonych końcówek (najlepiej aplikować go na skórę głowy i całe włosy po uprzednim rozcieńczeniu z innym olejem, np. kokosowym). Kosmyki są odżywione, wygładzone i nawilżone. Olej neem przyczynia się też do wyeliminowania problemu wypadania włosów. Na Allegro można go kupić w cenie od 10 do 40 zł (w zależności od pojemności opakowania).
Ponadto olej neem znajduje zastosowanie w pielęgnacji zębów i jamy ustnej, ponieważ niszczy drobnoustroje. Stanowi składnik past do zębów i płynów do płukania.
Kosmetyki z olejkiem neem
Olej z drzewa neem stanowi składnik takich kosmetyków do pielęgnacji, jak maski, żele i kremy do twarzy, szampony do włosów. O kondycję pasm na głowie zadbają szampony z neem (do nabycia na Allegro od 10 do 50 zł), wśród których znajduje się kosmetyk marki Orientana o właściwościach przeciwłupieżowych i naturalnym składzie (oprócz olejku z miodly indyjskiej zawiera wyciąg z zielonej herbaty, która wzmacnia włosy). Produkt nie zawiera SLS, parabenów i silikonów.
Osoby, które borykają się z cerą trądzikową, mogą rozważyć włączenie do pielęgnacji maseczek z olejkiem neem. Na Allegro ten antybakteryjny produkt jest dostępny w saszetkach o pojemności 15 ml, jak również w opakowaniach zawierających 50 g maski (koszt zakupu kosmetyku waha się od 5 do 47 zł). Właścicielkom cery tłustej i mieszanej poleca się żel do mycia twarzy z neem, który dogłębnie oczyszcza pory skóry (produkt dostępny od 6 do 31 zł).
Nie bez przyczyny olej neem jest nazywany ajurwedyjskim złotem – wykazuje wszechstronne właściwości. Kosmetyki z tym składnikiem poprawiają m.in. stan cery i włosów. | Kosmetyki z olejkiem neem – ajurwedyjskim złotem |
Twoja pociecha chce mieć psa lub kota? Oto robopiesek i robokotek – elektroniczne zabawki, które przygotują dziecko do opieki nad żywym pupilem. Zapewnią także wiele radości i doskonałej zabawy. Zanim zdecydujesz się na psa, z którym trzeba będzie o świcie wychodzić na spacer, lub kota, który trenuje pazurki na meblach lub firankach, możesz nauczyć dziecko dbania o elektronicznego zwierzaka. Współczesne, zaawansowane technologicznie zabawki mają wiele zalet i pożytecznych funkcji, choć prawdopodobnie nasze babcie i dziadkowie patrzą na nie z niedowierzaniem i zdziwieniem.
Oferta interaktywnych zwierzaków dla dzieci w wieku przedszkolnym jest imponująca. Jednak na szczególną uwagę zasługują produkty firmy firmy Cobi – jednego z największych dystrybutorów produktów dla dzieci. Proponuje zabawkę niezwykłą – nowoczesną, wielofunkcyjną, edukacyjną i multimedialną, lubianą przez dzieci i cenioną przez rodziców. To robopiesek i robokotek Teksta. Nie są zwykłymi chodzącymi zwierzakami elektronicznymi ze sztuczną inteligencją, chociaż wyglądają jak roboty. I to także jest ich zaleta, bo dzieci kochają roboty. Przyjrzyjmy im się lepiej, a także poznajmy innych elektronicznych pupilów, którzy mogą zostać przyjacielem twojego dziecka.
Pogłaszcz mnie, kiedy jestem smutny!
Zadaniem elektronicznych piesków i kotków jest pokazanie dziecku nie tylko tego, że zwierzę potrzebuje opieki, zabawy i czułości opiekuna, ale też że posiadanie zwierzaka to poważny obowiązek. Robopieski i robokotki Teksta mają emocje i uczą ich dzieci. Jeśli dziecko nie zajmuje się pupilem, nie poświęca mu uwagi, staje się on coraz bardziej niezadowolony, gasną mu oczy, a jego pyszczek wygląda smutno. Może nawet wyć i skamleć lub przeraźliwie miauczeć, kiedy poczuje się bardzo samotny. Czujniki, które odpowiadają za wyrażanie uczuć pupila, umieszczone są na szczycie jego głowy. Wystarczy go pogłaskać, by poprawić mu humor i by radośnie zaszczekał gotowy do zabawy. Pieski i kotki Teksta to jedne z nielicznych zabawek na rynku, które można sterować tabletem – wystarczy pobrać bezpłatną aplikację, by „nauczyć” zwierzaka dodatkowych zabaw.
Chcę jeść! Pobaw się ze mną!
Robozwierzaki muszą być karmione – jak każdy prawdziwy pupil. Pies ma elektroniczną kość, którą musi gryźć przynajmniej raz dziennie. W zestawach piesków Teksta jest też piłeczka, którą pies może „trzymać” przy pysku. Robokotek zaś goni swoją mysz. Piesek lub kotek są bardzo ruchliwe i lubią biegać. W przedniej części ich głowy ukryto sensory ruchu, dlatego zabawki mogą chodzić za dzieckiem – tak jak prawdziwy pies, kiedy chce się bawić. Natomiast kot o imieniu Bootsie ma inny przysmak – rybkę. Bootsie również okazuje emocje, np. mruczy z zadowolenia, gdy się go przytula.
Pogadamy? A może stworzymy rodzinę?
Niektóre interaktywne zwierzaki można kupić w rodzinnych zestawach, np. duży kot + mały kotek. W komplecie dziecko otrzyma plan dnia, który pomoże mu wypełniać obowiązki związane z opieką nad kotami, a także legowisko. Rodzinę można także stworzyć, kompletując zwierzątka Teksta, czyli nabywając roboszczeniaczki i robokocięta oddzielnie. Zaprzyjaźnią się, a dzięki technologii podczerwieni będą się między sobą komunikować. Zabawki reagują na dźwięk ludzkiego głosu i odpowiadają na pytania. „Rozmawiają”, co prawda, w swoim języku, ale wyobraźnia twojego dziecka zawsze mu wyjaśni lub podpowie, co zwierzak miał na myśli. Za to całkiem prawdziwe i zrozumiałe słowa powtarzakot rapujący, który dodatkowo miksuje je z muzyką.
Zrobię, co każesz!
Elektroniczni pupile słuchają swoich opiekunów – pieski i kotki Teksta reagują na ruch, dźwięk i światło. Potrafią siadać, szczekać, mają także swoje popisowe numery – psy robią fikołki, a kotki chodzą na tylnych łapkach. Reagują m.in. na polecenia „Teksta, daj głos”, „Teksta, siad!”.
Inne umiejętności mają zabawki nieco mniej zaawansowane technologicznie. Na przykład piesek o imieniu Lucy reaguje na 14 różnych poleceń, m.in. „Tańcz!” i „Przytulaj się!”, a Lola, młodsza siostra Lucy, na pięć poleceń, np. daje buziaka, tańczy i wita się z opiekunem. Pieski o imieniu Bobby także słuchają właściciela, ale odmiennie reagują na gwizdki o różnych brzmieniach i kolorach. Na przykład jeśli Bobby usłyszy niebieski gwizdek, idzie do przodu, a na dźwięk czerwonego zamerda ogonkiem i radośnie szczeka.Interaktywne kotki w niczym nie ustępują pieskom – też są dobrze wychowane, potrafią pokazać pazurki, głośno miauczeć, a niektóre śpiewają usłyszane właśnie słowa.
Ceny jak psów i kotów z rodowodem
Ceny zaawansowanych elektronicznie piesków i kotków nie są niskie, a czasem nawet porównywalne do cen rasowych kotów czy psów.
Dorosłe robozwierzaki Teksta (Cobi) kupić można za 260–300 zł. Szczeniaczki i kocięta Teksta kosztują od 80 do 100 zł.
Pieski Bobby (Epee) można sprawić dziecku już za ok. 130 zł.
Kot rapujący to wydatek około 30 zł.
Piesek Lucy kosztuje 220 zł, a jej młodsza siostra Lola około 180 zł.
Zestawy dwóch mruczących kotków można kupić za około 70 zł.
Kotek Bootsie (Hasbro) kosztuje około 230 zł. | Robopiesek i Robokotek – świąteczny hit na prezent dla pięciolatka |
Pościel to jeden z elementów, który bardzo szybko może odmienić wygląd dziecięcego pokoju. Co więcej, pod ciepłą kołdrą, obleczoną w miękką pościel z bajecznymi wzorami, sen może przyjść znacznie łatwiej. Sprawdź, jakie komplety pościeli są obecnie popularne na Allegro. Pościel dla najmłodszych
Pościel dla niemowląt i małych dzieci ma najczęściej wymiary 120 x 90 cm. Mieści się zatem w standardowych łóżeczkach ze szczebelkami. Do wyboru mamy modele w misie na chmurkach, żyrafy, owieczki, sówki, słoniki i inne, w różnorodnej kolorystyce. Elementami większości zestawów są też ochraniacze na barierki w tym samym kolorze i wzorze, co cała pościel.
Ciekawą i popularną propozycją są ochraniacze modułowe – poduszki z troczkami, które można umieścić w dowolnym miejscu w łóżeczku. Koszt pościeli dla najmłodszych to od około 30 do 350 zł.
Nie da się ukryć, że dzieci, również te najmłodsze, największą uwagę zwracają na wzory i kształty. Pierwsza pościel jest najczęściej bardziej stonowana, aby wyciszyć malucha. Jednak kolejna, gdy dziecko podrośnie, może nawiązywać do ulubionej bajki.
Pościel jak z bajki dla starszych dzieci
Komplety pościeli z nadrukiem bohaterów z bajek biją rekordy popularności wśród starszych dzieci. Wymiary to najczęściej 140 x 200 cm. Wykonana ze 100% bawełny, jest miękka i miła w dotyku, a jednocześnie wytrzymała. Nadruki są najczęściej dwustronne, a nasycenie kolorów nie blaknie nawet po wielu praniach.
Jakie wzory są dostępne w ofertach na Allegro?
Znajdziemy tu pościel z bajki Jak wytresować smoka. Na poszwie kołdry widnieje Czkawka lecący na Szczerbatku, a na poduszce jest wizerunek samego smoka. Barwy są nasycone, starannie wykonana aplikacja przedstawia screen z bajki. Pod taką pościelą z przyjemnością położy się każdy fan tej bajki i będzie śnił, że też jest jej częścią. Koszt pościeli to około 80 zł.
Minionki to bohaterowie, których język trudno zrozumieć, a ich podejście do życia jest dość specyficzne. Ze swoim niezwykłym poczuciem humoru i uwielbieniem do bananów skradły serca dzieci. Żółte ludziki w dżinsowych ogrodniczkach trafiły również na poszewki kołder i poduszek. Królują tu odcienie niebieskiego, żółtego i szarego, co może dobrze komponować się z dziecięcym pokojem – zarówno dziewczynki, jak i chłopca. Koszt pościeli z Minionkami to około 80 zł.
Jeżeli szukacie czegoś bardziej magicznego i bardziej różowego, ciekawą propozycją może być pościel z bohaterami bajki Mój mały kucyk. Popularne bohaterki odmienią pokój i sny każdej małej księżniczki.
Aplikacje przedstawiają takie postaci, jak: Twilight Sparkle, Pinkie Pie oraz Rainbow Dash na jednym komplecie pościeli. Na innych znajdziemy również Applejack, Rarity, a także Fluttershy. Pościel w odcieniach różu, bieli, fioletu i żółtego, wykonana z bawełny, jest dwustronna. Koszt kompletu pościeli z My little Pony to około 80 zł.
Wciąż modną i popularną bajką, szczególnie w okresie zimowym, jest Kraina Lodu. Nie może więc zabraknąć motywów z jej głównymi bohaterami na dziecięcej pościeli. Elsa, Anna i Olaf mogą przemienić wnętrze w krainę królowej śniegu. Pościel jest wykonana z bawełny, miękka w dotyku, dwustronna. Koszt pojedynczego zestawu to około 90 zł. | Bajkowa pościel dla dzieci – przegląd popularnych modeli |
Jesień potrafi być nieprzewidywalna w kwestii pogody. W jednej chwili rozgrzewa dość gorącym słońcem, by za chwilę postraszyć wiatrem i deszczem. Żeby uniknąć przykrych niespodzianek najlepiej jest ubierać się na przysłowiową cebulkę. Warstwy pozwalają bowiem na dopasowanie stroju do zmieniających się okoliczności bez większego problemu. W okresach przejściowych jak wiosna czy jesień najpraktyczniejsze stylizacje to te, które składają się z kilku warstw. Można je szybko dostosować do dynamicznie zmieniającej się temperatury czy innych warunków atmosferycznych oraz aktywności. Umiejętnie skomponowane warstwy zadbają nie tylko o komfort termiczny, ale również odprowadzą wilgoć z dala od ciała – ochronią w ten sposób na przykład przed przeziębieniem oraz zabezpieczą przed przemoknięciem i przewianiem. Poza funkcjonalnym ujęciem istnieje również kwestia estetyczna. Stylizacje typu „na cebulkę” są po prostu ciekawe dla oka. Wyróżniają się różnymi długościami poszczególnych warstw, intrygują wzorami, grubością materiałów, ich fakturą i kolorem. W kilku słowach – jest na co popatrzeć. Jeśli brakuje ci pomysłów na jesienne zestawy, to koniecznie rzuć okiem poniżej. W kilku słowach podpowiemy ci, jak zbudować modne stylizacje warstwowe, które krótko scharakteryzować jako nowoczesne, wygodne, funkcjonalne i stylowe.
Jesienny zestaw dla zmarzlucha
Inni jeszcze w t-shircie, a ty już sięgasz po sweter lub bluzę? Witaj w gronie zmarzluchów! Naucz się budować warstwowe stylizacje, bo to najlepsze rozwiązanie właśnie dla ciebie. Do jesiennych zestawów przygotuj między innymi t-shirty. Nikt nie powiedział, że wraz z końcem lata musisz je odłożyć do szafy. Będą świetnie wyglądać na przykład pod rozpinanym swetrem. Masz taki w swojej szafie? Jeśli nie, to czas najwyższy taki sobie sprawić. Sprawdza się w okresach przejściowych lepiej niż sweter wkładany przez głowę, bo zawsze możesz go przecież zapiąć lub rozpiąć. Ten fason pozwala pokazać to, co masz pod spodem, a najmodniejsze t-shirty mają nadruki i wyraziste logo. Pozwól im odegrać rolę w swoim stroju! Koszulkę (lub nawet dwie o różnych długościach) możesz nosić luźno na spodniach lub niedbale wpuścić do środka. Dodaj skórzany lub parciany pasek i wskocz w sznurowane brązowe botki. W naprawdę chłodny dzień dodatkową warstwą może być na przykład pikowana kamizelka założona na kardigan – lekka i ciepła na pewno zabezpieczy cię przed kaprysami pogody. Akcesoria? Jasne, że tak. Oprócz wspomnianego wcześniej paska może ci się również przydać szalik w kontrastowym kolorze, który wprowadzi ciekawy akcent do całości.
box:imagePins
box:pin
box:pin)
Warstwowa elegancja
Stylizacje warstwowe nie ograniczają się do mody codziennej czy weekendowej. Miłośnicy elegancji też mogą z powodzeniem zbudować stylizacje, które będą dopasowane do zmieniającej się aury
i szybkie w modyfikacji. W zestawie poniżej proponujemy ci szalenie modne, stylowe spodnie
w kratkę. Doskonałą parą dla nich będzie na przykład bladoróżowa koszula. Jedną warstwę już masz, czas na następną.
Może nią być na przykład sweter w szpic lub z okrągłym dekoltem z wełnianej dzianiny. Sprawdzi się także elegancki kardigan – wypróbuj taki zestaw na przykład w Casual Friday, czyli niezobowiązujący pod względem stylu piątek. Jeśli lubisz awangardowe stylizacje, na koszulę możesz założyć wzorzystą wełnianą kamizelkę i do tego marynarkę. Nie zapomnij o akcesoriach i pozwól im ubarwić swoją stylizację. Poszetka w brustaszy doda kolorowy akcent, podobnie jak krawat czy fular. Diabeł tkwi w szczegółach! Wreszcie ostatnia, wierzchnia warstwa. Prawdziwy elegant nie może jesienią obyć się bez płaszcza. My postawiliśmy na dyplomatkę w odcieniu wielbłądziego brązu z racji na jej ponadczasowość i modny kolor. Specjaliści od mody mówią, że brąz to nowa czerń w tym sezonie – weź to pod uwagę!
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Warstwy na aktywny dzień
Stroje warstwowe sprawdzają się również w stylizacjach sportowych i tych, które zakładamy, gdy spędzamy czas na świeżym powietrzu. Jeśli uprawiasz sporty lub lubisz aktywność, powinieneś w nich zwrócić uwagę przede wszystkim na funkcjonalność. W dni, gdy planujesz ruch, zamień zwykły bawełniany t-shirt na koszulkę z tkaniny syntetycznej. Jej zaletą jest to, że odprowadza wilgoć na zewnątrz i schnie o wiele szybciej niż bawełniana. Nie będziesz ryzykować przemarznięcia i tego niekomfortowego wrażenia, gdy wilgotna koszulka przylepia ci się do ciała. W pozostałe dni śmiało sięgaj po ulubiony t-shirt, wypuść go niedbale na spodnie (u nas są to dresowe joggersy) i na górę załóż wygodną bluzę z kapturem. Jeśli t-shirt jest dłuższy niż bluza, pokaż to! Takie wystające elementy sprawiają, że stylizacja nabiera wielowymiarowości i objętości, staje się ciekawsza. Kolejna warstwa to kurtka z kapturem wykonana z nieprzemakalnej tkaniny. Najlepszy wybór na jesienną słotę! Akcesoria? Co powiesz na czapkę z daszkiem i bandanę na szyi? Będą tutaj idealne.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin)
Stylizacje warstwowe wyróżniają się z tłumu, bo coś się w nich dzieje. Wzory, faktury, różne grubości tkanin tworzą interesującą dla oka całość, która nie nudzi przewidywalnością. Wypróbuj i zacznij swoją własną zabawę z modą! | Co z czym, czyli jak budować warstwowe stylizacje? |
Budując dom, musimy zdecydować, skąd będziemy pobierać wodę – z własnej studni wodociągowej czy z lokalnej sieci. Wybierając drugi wariant, musimy zrobić przyłącze wodociągowe. Jak je wykonać oraz z jakich elementów powinno zostać zrobione – zapraszamy do poradnika. Wniosek o wydanie warunków technicznych przyłączenia do sieci
Jeśli w pobliżu naszej działki przebiega lokalna sieć wodociągowa i chcemy zbudować przyłącze na potrzeby projektowanego budynku, musimy wystąpić do właściciela sieci, czyli przedsiębiorstwa wodociągowego lub komunalnego, o wydanie warunków technicznych. Taki zamiar możemy zgłosić, składając pismo przewodnie w siedzibie właściciela sieci – podając w nim:
adres inwestycji,
powierzchnię użytkową,
szacowane średnie zużycie wody w ujęciu dobowym,
planowany czas wykonania przyłącza.
Wiele przedsiębiorstw udostępnia zainteresowanym gotowy formularz zgłoszeniowy, do pobrania np. ze strony internetowej. Warunki techniczne otrzymujemy zazwyczaj do 30 dni od dnia zgłoszenia zamiaru przyłączenia do sieci. Znajdziemy w nich wytyczne, na podstawie których uprawniony projektant branżowy musi sporządzić projekt budowlany przyłącza wodociągowego.
Projekt przyłącza wodociągowego
Po otrzymaniu warunków technicznych zlecamy przygotowanie projektu. Musi on zawierać przebieg trasy przyłącza wodociągowego opracowany na aktualnej mapie do celów projektowych oraz jeśli to konieczne (z uwagi na wahania wysokości terenu) – przekrój przyłącza wodociągowego. W warunkach znajdziemy również informacje, z jakiego materiału musi zostać wykonane przyłącze – najczęściej są to rury typu:
PE 100 – służą do układania przyłącza w wykopie otwartym na podsypce piaskowej;
PE 100 RC – dwuwarstwowe z polietylenu, które mogą być instalowane bez podsypki i obsypki piaskowej.
box:offerCarousel
Średnice dobiera się do wielkości zapotrzebowania na wodę, czyli jej planowanego zużycia. Przyłącza wodociągowe mogą być wykonane na przewodzie wodociągowym pod ciśnieniem przy użyciu tzw. opaski do nawiercania lub za pomocą trójnika. Pierwsze rozwiązanie stosowane jest dla przyłączy o średnicy nie większej niż 50 mm. Powyżej tej średnicy wykonuje się wpięcie do sieci przez trójnik redukcyjny. Obowiązkowo na każdym przyłączu wodociągowym musi znaleźć się zasuwa odcinająca, zabezpieczona skrzynką uliczną – pozwala ona odciąć zasilanie budynku w wodę np. w przypadku późniejszego uszkodzenia rurociągu wskutek innych robót przyłączeniowych.
Uzbrojenie przyłącza wodociągowego
W warunkach technicznych otrzymujemy również wytyczne co do sposobu opomiarowania zużycia wody. Wodomierz główny może być zlokalizowany w wydzielonym pomieszczeniu w budynku lub w przypadku jego braku bądź przy dużej odległości budynku od przewodu ulicznego – w studzience wodomierzowej na zewnątrz budynku. Dodatkowo, zgodnie z wymaganiami Polskiej Normy, każda instalacja wodociągowa musi mieć zabezpieczenie uniemożliwiające wtórne zanieczyszczenie wody w sieci. W tym celu za zestawem wodomierzowym po stronie instalacji wewnętrznej musi być zamontowany zawór antyskażeniowy zapobiegający przepływom wstecznym.
box:offerCarousel
Zgłoszenie budowy przyłącza nie jest konieczne
Po zatwierdzeniu projektu możemy przejść do robót przyłączeniowych – informując wcześniej właściciela sieci o zamiarze wykonania przyłącza, nie wcześniej niż 7 dni przed planowanymi robotami. Pod względem prawnym zgłoszenie budowy przyłącza nie jest konieczne – zgodnie z przepisami prawa budowlanego inwestor może wykonać przyłącze bez zgłoszenia w starostwie powiatowym. Jest wówczas zobowiązany do wykonania planu sytuacyjnego przyłącza na mapie zasadniczej. Taka mapa wchodzi jednak w skład projektu budowlanego – jest to mapa zagospodarowania terenu, zatem dodatkowa formalność, jaką jest zgłoszenie, w praktyce staje się zbędna. | Przyłącze wodociągowe – jak wygląda procedura? |
Od dłuższego czasu obserwujesz u siebie zaburzenia apetytu albo kaszel? Twoje włosy wypadają, masz zaparcia lub biegunki i czujesz, że jesteś przemęczony? To mogą być objawy zakażenia pasożytami, których nie wolno lekceważyć. Sprawdź, jak rozprawić się z niechcianymi lokatorami w organizmie za pomocą suplementów diety. Czy wiesz, że nawet 95% osób może być żywicielem od jednego do pięciu pasożytów? Te dane są zatrważające! Jakie suplementy diety mogą pomóc zwalczyć pasożyty raz na dobre? Co sprawia, że patogenne organizmy tak chętnie zagnieżdżają się w naszym ciele?
Główne przyczyny zakażeń pasożytami
Helmintolodzy, czyli specjaliści, którzy zajmują się pasożytami, są zgodni co do tego, że szybkie tempo życia, stres, nieregularne posiłki, a przede wszystkim nieprzestrzeganie zasad higieny oraz zdrowego odżywiania mogą powodować zwiększenie zakażeń pasożytami. Najczęściej patogeny dostają się właśnie przez przewód pokarmowy do naszego organizmu. Czasami wystarczy zjeść niedomyty owoc, zakażone mięso, surowe ryby, wypić nieprzegotowaną wodę lub zarazić się po kontakcie z jakimś zwierzęciem. Niestety wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy, że mogą być żywicielami pasożytów i nic nie robią, aby pozbyć się ich z organizmu.
Pasożyty zagrażające zdrowiu
W ludzkim organizmie może żyć i rozmnażać się mnóstwo pasożytów. Zazwyczaj patogenne organizmy bytują w jelicie grubym lub cienkim, ale równie dobrze można je znaleźć w trzustce, wątrobie, płucach, mięśniach czy skórze. Niestety to nie wszystkie miejsca, które „nieproszeni lokatorzy” wybierają na swoje kryjówki. Do najczęstszych objawów zakażenia pasożytami można zaliczyć zaparcia i biegunki, gazy i wzdęcia, bóle mięśni, alergie, wysypki, stany zapalne skóry, bezsenność, zgrzytanie zębami, nerwowość, ciągłe zmęczenie, kaszel, zaburzenia apetytu, wypadanie włosów, a nawet osłabienie systemu immunologicznego. Pasożyty, które bardzo często atakują organizm człowieka, to tasiemce, przywry, glisty ludzkie, owsiki, lamblie, rzęsistki i chlamydie.
box:imagePins
box:pin
Suplementy diety na pasożyty – które są najlepsze?
Wiele osób zaczyna leczenie wyżej wymienionych objawów, nawet nie wiążąc dolegliwości z zakażeniem pasożytniczym. Często zapomina się o głównej przyczynie złego samopoczucia lub dolegliwości, które utrudniają nam codzienne funkcjonowanie. Okazuje się, że można działać prewencyjnie, stosując regularnie detoksykujące suplementy diety, aby zniwelować ryzyko zakażenia pasożytami lub walczyć z ich różnymi postaciami sprawdzonym sposobem. Specjaliści najczęściej rekomendują środki, które powstały na bazie naturalnych ekstraktów pochodzących z ekologicznych i nieskażonych upraw. Suplementy diety na pasożyty mają za zadanie przywrócić harmonię w organizmie, wesprzeć układ immunologiczny i zniszczyć przetrwalnikowe formy patogenów, wytwarzając niekorzystne warunki do ich rozwoju, oczyszczając przy tym ciało z wytwarzanych przez pasożyty toksyn.
box:offerCarousel
Naturalne składniki w produktach antypasożytniczych
Produkty, które pomagają zwalczyć pasożyty, dodatkowo wspierają zdrowie organizmu, usuwają złogi z jelit, oczyszczają jelita, poprawiają trawienie, odporność oraz dodają więcej energii.
Najczęściej w recepturze suplementów diety na pasożyty można znaleźć wyciąg z berberysu, który wzmacnia układ odpornościowy i wspomaga pracę wątroby. Podobne działanie ma mirra. Producenci suplementów diety często w swoich formułach wykorzystują tzw. herbatę Inków, czyli lapacho, piołun, łupiny orzecha czarnego, olej z orzecha włoskiego oraz olej goździkowy, które mają zwiększoną ilość organicznego jodu oraz eugenolu, czyli składników o działaniu oczyszczającym krew, wspierającym odporność przed wirusami i pasożytami oraz o antyoksydacyjnych właściwościach.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Te składniki wspierają również naturalną florę organizmu i walczą z drobnoustrojami. Nie można zapomnieć o czosnku, bogatym w witaminy oraz minerały, który działa jak naturalny antybiotyk i niszczy pasożyty, wirusy oraz bakterie żyjące w ciele człowieka. Antybakteryjne działanie ma także tymianek, szałwia, oregano, kozieradka, a nawet koper włoski, czyli naturalne zioła, które oprócz w postaci suplementów można spożywać na co dzień, dodając je do potraw.
Suplementów diety na pasożyty nie powinny przyjmować kobiety w ciąży oraz karmiące matki. Nie należy nigdy przekraczać rekomendowanej dawki spożycia w ciągu dnia i nie stosować produktu, jeżeli jesteśmy uczuleni na którykolwiek z jego składników. Produkty tego typu mogą występować w formie kapsułek, tabletek oraz płynów do przyjmowania doustnego. Formę należy dobrać do własnych preferencji. | Suplementy diety na pasożyty – sposób na pozbycie się niechcianych lokatorów z organizmu |
Książki dla dzieci są chyba tym działem literatury, w którym bardzo łatwo jest znaleźć kiepskie tytuły. Mam dwóch synów, czytam im od ponad 15 lat, a dzięki dużej różnicy wieku pomiędzy nimi mogę spokojnie powiedzieć, że różności z rynku książki dziecięcej przewinęły się przez moje ręce. I powiem wam tak, że dzięki temu czytałem koszmary, czytałem cuda przesiąknięte głupotą oraz smętnym dydaktyzmem, ale również najbardziej wzruszające tytuły w moim życiu. W ostatnim okresie natomiast pojawił się w naszym dziecięco-czytelniczym życiu pewien pewnik. Jeśli książkę wydało wydawnictwo Dwie Siostry, to na pewno będzie miała ona jakieś „coś”, takie, które powoduje, że warto będzie po nią sięgnąć. To nie zawsze będzie wyłącznie treść, to może być oprawa graficzna, pomysł, wykonanie. Tych elementów może być wiele, ale na tym wydawnictwie jeszcze się nie zawiedliśmy. Oczywiście wszystko jeszcze przed nami!
Historia pewnej miłości
Tym razem sięgnęliśmy po „Kawalerkę”, niewielką książeczkę, dzięki której mieliśmy szansę poznania Józefa, samotnego kawalera mieszkającego w, jakżeby inaczej, kawalerce. Jego mieszkanie jest tak małe, że ogranicza go na wiele sposobów. Uniemożliwia mu rozwój jego pasji, ogranicza jego życie towarzyskie, powoduje, że jego egzystencja staje się coraz smutniejsza. Kiedy jednak okazuje się, że za ścianą mieszka Pani Grażynka, to wszystko się zmienia.
Trochę żartuję
Tak naprawdę „Kawalerka” to jednak przede wszystkim zabawa formą, zabawa rysunkiem, także nieco papierem i ograniczeniami, które narzuca autorowi kartka, na której przychodzi mu pisać i rysować. W książkach dla dzieci bardzo często ogromną rolę odgrywa przecież właśnie rysunek i to on w „Kawalerce” jest ważniejszy od tekstu. To on powoduje, że ze zwykłej historii możemy w diabelnie intrygujący sposób przejść do kreatywnej zabawy z dzieckiem. Dzięki na pozór trywialnemu, a jednocześnie genialnemu w swej prostocie podejściu do tematu mamy książkę, która niedawno dostała nagrodę główną jury międzynarodowego w I edycji międzynarodowego konkursu na projekt ilustrowanej książki dla dzieci JASNOWIDZE.
Warto, nie warto?
Jeśli zatem lubicie rozbudzać wyobraźnię u swoich dzieci, gdy przemawiają do was rzeczy zaskakujące, nie do końca oczywiste, to będzie idealny tytuł dla was. Czytania w tej książce za wiele nie ma, ale jest za to mnóstwo uroku, jest szelmowskie mrugnięcie okiem do dziecka, no i przede wszystkim jest kawaler w swojej kawalerce. Mieszkaniu, które ogranicza, ale także daje szanse na miłość.
Polecam bez zastanowienia, choć syn już wyczytał i wyglądał ją na wszystkie strony, to zostanie w domu dla wnuków. W końcu za jakiś czas nadal będzie jakiś pan Józef i jakaś pani Grażynka, a problemy mieszkaniowe raczej nie znikną.
Źródło okładki: www.wydawnictwodwiesiostry.pl | „Kawalerka” Weronika Przybylska – recenzja |
Wiele poradników traktuje o tym, jak odpowiednio dobierać ubrania do sylwetki. Nie mniej ważna jest bielizna i strój kąpielowy. Ta pierwsza występuje pod ubraniem i determinuje to, jak prezentuje się stylizacja. Kostium zaś jest podstawowym strojem podczas wakacji nad morzem i dni spędzanych na basenie. Dlaczego tak ważny jest dobrze dobrany kostium?
Co roku wybór odpowiedniego kostiumu kąpielowego spędza sen z powiek większości kobiet. To jedyne tak skąpe odzienie, w którym pokazujemy się publicznie. Każda z pań powinna czuć się w nim pięknie i przede wszystkim swobodnie.
Rodzaje strojów kąpielowych
Na rynku dostępnych jest kilka rodzajów bardziej lub mniej zabudowanych kostiumów kąpielowych – od klasycznego bikini po stroje jednoczęściowe. Z wiekiem, gdy skóra zaczyna wiotczeć, powinno się zakrywać coraz więcej ciała i wybierać kostiumy, które to umożliwiają.
Klasyczne bikini składa się z górnej i dolnej partii wiązanej za pomocą cienkich sznureczków. Miseczki mają kształt trójkątów. Jest to model dość wymagający, ponieważ nie jest w stanie utrzymać dużego biustu. Nie powiększy też optycznie drobnego. Dodatkowo, niektóre fasony staników przemieszczają się na klatce piersiowej. Ich noszenie zaleca się więc dziewczynom o idealnych proporcjach.
W halter bikinibiustonosz również jest wiązany na szyi, jednak same ramiączka są dużo szersze, dzięki czemu lepiej podtrzymują biust. Strój ten pozwoli optycznie wyszczuplić ramiona.
Jednym z bardziej problematycznych fasonów jest bandeau bikini (z francuskiego opaska). Występuje w wersji bez ramiączek lub ze sznurkiem poprowadzonym od mostka i wiązanym wokół szyi. Nie posiada fiszbin. Jest o tyle niewdzięcznym modelem, że łatwo się zsuwa, niezależnie od wielkości biustu. Aby nosić ten kostium, należy mieć jędrne piersi i duże wcięcie w talii. W przeciwnym razie górna i dolna partia sylwetki zleją się w jedną całość.
W przypadku małych i średnich piersi, doskonale sprawdzi się braletka – stanik z trójkątów z prostymi paskami na ramionach. Większy biust będzie dobrze czuł się w balkonetce. To część kostiumu, które przypomina klasyczny biustonosz i skutecznie podtrzymuje piersi.
Panie o figurze jabłka będą wyglądały korzystnie w tankini, które nie dość, ze zakryje wystający brzuszek, to pozwoli też na swobodę, jaka występuje przy kostiumach jednoczęściowych. Idealnie sprawdzi się w przypadku kobiet, które przeszły ciążę i borykają się z problemem rozstępów na brzuchu.
Wybierając kostium, zwróć uwagę na kształt majtek. Szorty i bokserki (nazywane też biodrówkami) optycznie skrócą nogi i wydłużą talię. Będą więc dobre dla kobiet o krótkim torsie.
Wysoko odcięte figi pozwalają przykryć brzuszek. Doskonale sprawdzają się u osób o szerokich biodrach. Dużo gorzej wypadają w przypadku niskich kobiet – wyglądają na zbyt obszerne.
By optycznie wydłużyć nogi, wybieraj klasyczne wiązane na sznureczki majtki od bikini. Nadają się one jednak tylko dla pań o płaskich brzuchach.
Ostatni typ majtek występujący w kostiumach to skritini – czyli połączenie fig ze spódniczką. To fason, który z powodzeniem ukryje biodra. Sprawdzi się w przypadku wszystkich rodzajów sylwetek, z wyjątkiem jednej. Podobnie, jak szorty i bokserki, nie będzie modelem idealnym dla niskich kobiet.
Ciekawym rozwiązaniem jest monokini. Występuje w niezliczonej ilości kształtów, dzięki czemu bez problemu znajdziesz wzór odpowiedni dla siebie. Posiadaczki większego biustu powinny szukać modelu z usztywnianą górą.
Zarówno kostiumy jednoczęściowe, jak i majtki przy strojach dwuczęściowych mogą być nisko lub wysoko wycięte. Te pierwsze przeznaczone są dla osób szczupłych w dolnych partiach sylwetki. Zaś wysoko wycięte fasony – dla pań o zaokrąglonych nogach i biodrach. Jeśli jakieś partie ciała sprawiają ci szczególne trudności, okryj je za pomocą pareo.
Istotne przy wyborze kostiumu kąpielowego są także wzory i aplikacje. Powinny znajdować się w miejscach, które chcesz optycznie powiększyć. Jeśli masz drobne piersi, noś biustonosze z falbanami i kwiecistymi aplikacji. Szczupłe panie powinny wybierać kostiumy z mniejszymi wzorami, tęższe – z większymi. Rozmiar deseni musi być proporcjonalny do rozmiaru ciała. | Jak odpowiednio dobrać kostium kąpielowy do sylwetki? |
Skontaktuj się ze swoim bankiem w celu uzyskania potwierdzenia dokonania płatności w formie tradycyjnej (z pieczęciami). Jeśli potrzebujesz potwierdzenia płatności do wniosku o rekompensatę z Programu Ochrony Kupujących, zdobędziesz je na 2 sposoby:
Skontaktuj się ze swoim bankiem i uzyskaj trandycyjne potwierdzenie płatności (z pieczęciami).
Pobierz dokument elektroniczny z Twojego konta internetowego w banku. Taki dokument jest najczęściej opatrzony klauzulą "Dokument sporządzony elektronicznie, nie wymaga pieczęci ani podpisu zgodnie z Ustawą" lub widnieje na nim pieczęć elektroniczna banku.
bbox:hint
Nie przyjmiemy wydruku z internetowej historii operacji.
[/bbox]
Jeśli płatność za przedmiot przebiegła za pośrednictwem Allegro Finanse, zaznacz tę opcję we wniosku o rekompensatę. | Zrobiłem przelew drogą elektroniczną. Jak zdobyć potwierdzenie? |
Od ponad 100 lat na ulicach największych miast świata odbywają się masowe biegi uliczne na dystansie maratońskim. W takich imprezach może wziąć udział właściwie każdy biegacz. Zanim jednak podejmiesz decyzję o udziale w maratonie, zmierz siły na zamiary… Wystarczy wypełnić odpowiedni formularz i opłacić wpisowe, by stanąć na starcie wraz z profesjonalnymi biegaczami, pasjonatami i tymi, którzy biegają dla przyjemności i chcą się sprawdzić. Pamiętaj jednak, że maraton to nie lada wyczyn. Niezbędne są odpowiednie przygotowania i przestrzeganie kilku zasadach w trakcie biegu.
Przygotowanie
Należy założyć, że biegacz jest odpowiednio przygotowany do długotrwałego wysiłku i ma za sobą odpowiedni staż treningowy. To kwestia indywidualna, która zależy od predyspozycji biegacza, jednak eksperci biegowi zalecają, aby start w maratonie był poprzedzony co najmniej trzema latami systematycznych treningów.
Chodzi o przygotowanie układów: krążenia, oddechowego, kostno-stawowego, czyli aparatu ruchu, do długotrwałego, ekstremalnego wysiłku. Amator postrzega maraton jako wysiłek trwający od ok. 3 do ponad 5 godz. Odbywa się on najczęściej po twardej nawierzchni typu asfalt, kostka brukowa. W trakcie biegu dochodzi do głębokich mikrourazów mięśni – z każdym kilometrem stają się coraz głębsze i bolesne. Maratończycy twierdzą, że w końcówce maratonu bolą nawet włosy. Stając na starcie, należy mieć świadomość wszystkich zagrożeń związanych z długotrwałym wysiłkiem. Należy wykonać badania i to lekarz powinien ocenić, czy nasz organizm podoła. Było już kilka przypadków śmiertelnych wśród startujących zawodników, którzy np. nie wiedzieli o wrodzonych wadach serca.
Taktyka, jakim tempem biec?
Największym problemem na maratonie jest oszacowanie tempa biegu, ponieważ zbyt szybkie może spowodować, że nie będziemy w stanie dobiec do mety. Aby dobrać odpowiednie tempo, należy na ok. 5 tygodni przed biegiem przeprowadzić test na zawodach typu półmaraton lub na dystansie10 km. Takie zawody będą bardzo dobrym bodźcem treningowym oraz próbą sił przed maratonem, gdzie będziemy mogli poczuć adrenalinę towarzyszącą startowi. Po takim doświadczeniu tydzień poświęcamy na regenerację, kolejne dwa tygodnie na ostatnie szlify treningowe. Ostatnie dwa to czas na tzw. tapering, czyli wyostrzanie formy i regenerację w myśl zasady: lepiej być niedotrenowanym niż przetrenowanym. Zmniejszamy liczbę planowanych kilometrów i przygotowujemy ciało oraz umysł do maratonu. Wynik osiągnięty w półmaratonie mnożymy przez 2 i dodajemy do niego co najmniej 15 minut. Im mniejsze mamy doświadczenie, tym więcej powinniśmy dodać. Następnie sumujemy czas i dzielimy go przez 42 km i 195 mm lub używamy do tego kalkulatorów, które są dostępne w internecie. Można się też posiłkować odpowiednim zegarkiem z gpsem. Rezultat tych obliczeń określa nasze tempo na każdym kilometrze podczas maratonu. Pierwsze kilometry warto biec wolniej, niż to wynika z naszych obliczeń.
box:offerCarousel
Stracony czas na początku z nawiązką odrobimy na ostatnich kilometrach. Gdy będziemy wyprzedzać innych biegaczy, poczujemy, że to dodaje nam sił i motywuje.
Buty
Aby nie zrobić sobie krzywdy, trzeba wybrać odpowiednie buty i skarpetki. Generalna zasada jest taka, że im większe tempo, tym lżejsze i twardsze powinny być buty, ponieważ stopa musi mieć odpowiednie oparcie. Skarpetki i buty startowe powinny być kilka razy przetestowane na treningu w celu weryfikacji, czy nie powodują pęcherzy, otarć, bólu stopy. Czasami zdarza się, że but wymusza na biegaczu zmianę kroku biegowego, co może powodować przeciążenia mięśni lub bóle stawów. Ponadto nie zaleca się startować w nowych, niesprawdzonych butach.
Strój
Ubranie, czyli spodenki startowe i koszulka, powinny zapewnić komfort i wygodę. Zestaw startowy powinien być również przetestowany na treningach przed maratonem, aby nie podrażniał skóry i nie powodował otarć pachwin, pach i sutków.
Jeżeli ten problem powtarza się na treningach, na pewno przydarzy się na zawodach. Dlatego przed startem miejsca narażone na otarcia należy nasmarować odpowiednim balsamem lub maścią, a na sutki przykleić plastry.
Odżywianie
Jesteśmy dobrze przygotowani, mamy za sobą setki kilometrów i długotrwały trening, wiemy, jakim tempem możemy bezpiecznie przebiec maraton, wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Aby nie zniweczyć naszego wysiłku, należy pamiętać o odżywianiu, ponieważ żołądek w wyniku stresu przedstartowego jest skurczony, a dodatkowo w trakcie wysiłku odpływa z niego krew, która zasila pracujące mięśnie.
box:offerCarousel
Na trzy dni przed biegiem zwiększamy podaż węglowodanów, czyli napełniamy „bak z paliwem” do pełna. Powinien to być powolny proces rozłożony w czasie. Pod żadnym pozorem nie przejadamy się, by nie doprowadzać do przeciążenia układu pokarmowego, który w trakcie maratonu będzie i tak mocno obciążony. Wybierajmy produkty dobrej jakości i unikajmy żywności wysoko przetworzonej. Śniadanie przed biegiem powinno być lekkie – bułka z dżemem wystarcza. Wielu biegaczy, odczuwając stres przed startem, objada się. To błąd, który może spowodować problemy żołądkowe. Na linii startu najlepiej przyjąć żel energetyczny – oczywiście sprawdzony w trakcie treningów poprzedzających start. Ponieważ żel wchłania się do ok. 40 min, najbezpieczniej jest sięgać po niego właśnie w 40-minutowych odstępach czasu.
Nawadnianie
Podczas maratonu ważne jest nawadnianie – tutaj też musimy zadbać o równowagę, bo jeśli coś zrobimy nie tak, narazimy poważnie organizm. Pijmy często, ale mało, by nie doprowadzić do odwodnienia. Unikamy sytuacji, kiedy pojawia się pragnienie.
Za mało wody w organizmie prowadzi do spadku wydolności, przyspieszonego tętna, a w ekstremalnych przypadkach pogorszenia termoregulacji organizmu, a nawet do udaru słonecznego. Z kolei pijąc za dużo, narażamy się na przewodnienie, czyli hyponatremię (niski poziom sodu we krwi), któremu towarzyszą bóle i zwroty głowy, dezorientacja, osłabienie mięśni.
Wnioski
Ukończenie biegu maratońskiego to niezwykle ekscytujące uczucie, dające wiele satysfakcji. Stając na linii startu, należy pamiętać, że to ekstremalny wysiłek, który już dla niejednego śmiałka skończył się tragicznie. Dlatego ważne, aby podejść do tego wyzwania odpowiedzialnie, mieć świadomość własnych ograniczeń i możliwości.
Trening do maratonu to nieustanna praca nad sobą i poznawanie własnego ciała. Na jego podstawie powinniśmy oszacować, czy start jest dla nas dobry, czy raczej należy zrezygnować. Jeśli zdecydujemy się przebiec tak długi dystans, musimy wiedzieć, w jakim czasie chcemy to zrobić i jakie tempo będzie dla nas do zniesienia.
Ukończony bieg jest zwieńczeniem długiego procesu przygotowań. | Jak przebiec maraton i nie zrobić sobie krzywdy |
Utrzymanie porządku w pokoju dziecięcym jest nie lada wyzwaniem. Każdy, kto codziennie pokonuje tor przeszkód z zabawek rozrzuconych po całej podłodze, zgodzi się z tym stwierdzeniem. Dlatego warto ułatwić sobie życie i uszyć kosz z króliczymi uszami. Jak to zrobić? Sprawdź! Co będzie potrzebne?
Do uszycia kosza z króliczymi uszami potrzebujemy kilku rzeczy:
materiału tapicerskiego,
bawełny,
owaty,
maszyny do szycia,
podstawowych akcesoriów krawieckich.
1.Planujemy wymiary kosza. U mnie podstawa ma 42 cm średnicy i 52 cm wysokości. Przy takich wymiarach potrzebujemy skroić następujące części z materiału tapicerskiego, bawełny i owaty:
A. dno o średnicy 44 cm (wszystkie wymiary razem z zapasami na szwy),
B. ściana boczna, prostokąt 54 x 134 cm,
C. uszy o długości 50 cm.
2.Szyjemy część zewnętrzną kosza. Zszywamy krótsze brzegi prostokąta tworzącego ścianę boczną (B), po czym zszywamy go z dnem (A). Rozprasowujemy.
box:offerCarousel
3.W taki sam sposób szyjemy część wewnętrzną, zszywamy bawełnę z owatą. W jednym ze szwów zostawiamy otwór na wywinięcie.
box:offerCarousel
4.Przygotowujemy uszy. Bawełnę i materiał tapicerski, złożone prawymi stronami do środka, układamy na owacie i zszywamy.
Ucinamy zapas materiału na szczycie.
5.Przypinamy uszy do części zewnętrznej kosza.
6.Obie części kosza składamy prawymi stronami do siebie i zszywamy razem. Odwracamy, rozprasowujemy, ręcznie zszywamy otwór.
Nasz kosz z uszami królika jest już gotowy.
Jeśli nie masz czasu na samodzielne wykonanie lub chcesz zobaczyć więcej inspiracji, sprawdź gotowe produkty na Allegro. | Kosz z króliczymi uszami – DIY |
Wizyty w męskich salonach fryzjerskich nie zawsze są konieczne, zwłaszcza gdy nie ma ciągłej potrzeby układania włosów. Najlepszym rozwiązaniem dla mężczyzn, którzy lubią dbać o swój wygląd jest maszynka do strzyżenia. Podczas poszukiwań idealnego urządzenia spełniającego nasze wymagania, ważne jest zwrócenie uwagi na rodzaj zasilania, moc, możliwość ustawienia długości strzyżenia, a także materiał, z jakiego maszynka została wykonana. W poniższym przeglądzie prezentujemy modele, które znajdują się na Allegro w cenie do 200 zł.
Remington HC 5356
Maszynka do strzyżenia włosów Remington HC 5356 to wszechstronne i bardzo funkcjonalne urządzenie, które doskonale sprawdzi się przy wszystkich rodzajach i długościach włosów. Maszynkę można zasilać sieciowo lub przy pomocy wbudowanego akumulatora, który gwarantuje aż 40 minut bezprzewodowej pracy. Dodatkowo Remington HC 5356 został wyposażony w dwie nakładki golące i możliwość regulowania strzyżenia w zakresie długości od 1 do 42 mm. Samoostrzące się ostrza zostały wykonane ze stali nierdzewnej, dzięki czemu są trwałe przez długi czas, a trymetr do brody z łatwością przytnie i wymodeluje zarost. Możliwość czyszczenia maszynki pod bieżącą wodą ułatwia dbanie o czystość. Koszt maszynki to 119 zł.
Philips HC5450
Maszynka Philips HC5450 posiada dwustronny innowacyjny element tnący. Dzięki zaawansowanej technologii tarcie jest zdecydowanie zniwelowane. Ponadto ostrza są zdejmowane, co ułatwia czyszczenie. Urządzenie posiada aż 23 długości do wyboru – od 1 do 23 mm. Można również zdjąć całkowicie nasadkę i przyciąć włosy na długość 0,5 mm. Po naładowaniu maszynki przez godzinę, możliwy czas swobodnej i pełnej mocy pracy to 90 minut. Cena urządzenia rozpoczyna się już od 139 zł.
Moser 1406
Profesjonalna, doskonałej jakości maszynka Moser 1406 została wyposażona w silny sieciowy napęd. Bardzo trwałe tworzywo, z którego ją wykonano, wpływa na żywotność urządzenia. Ponadto ostrze w stylu Star Blade daje pewność, że każda fryzura zostanie wykonana bardzo szybko i precyzyjnie. System Multi Click umożliwia cięcie w długościach od 0,7 do 3 mm. Warto podkreślić, że maszynka podczas strzyżenia jest bardzo cicha, a to dzięki dwubiegunowej cewce. Urządzenie otrzymamy już za 105,90 zł.
Wahl 79900
Przewodowa maszynka do strzyżenia włosów Wahl 79900 jest przeznaczona zarówno dla profesjonalistów, jak i amatorów dbających o swoje włosy w domowym zaciszu. Strzyżenie odbywa się szybko i sprawnie dzięki dużej mocy silnika znajdującego się w maszynce. Ostrza, wykonane ze stali wysokowęglowej, zapewniają precyzyjne strzyżenie i zachowują swoją ostrość przez długi czas. Wbudowany precyzyjny trymetr doskonale sprawdza się podczas modelowania włosów w newralgicznych miejscach (przy uszach, na karku) czy gdy chcemy przystrzyc bokobrody. Dzięki regulowanej dźwigni można ustawić kilka długości cięcia – wystarczy tylko proste przełączenie. Cena maszynki Wahl 79900 oscyluje w granicach 189 zł.
Babyliss 83XE
Wielofunkcyjna maszynka Babyliss 83XE świetnie sprawdzi się do strzyżenia włosów i brody. Ostrza CMS (chrom, molibden, stal nierdzewna) są bardzo trwałe i z pewnością posłużą wiele lat. Ogromną zaletą jest wodoodporność urządzenia, strzyżenie czy golenie może więc odbywać się pod prysznicem. Maszynka umożliwia poza tym doskonalenie konturów baczków, brody, a w zestawie znajduje się też nasadka do nosa i uszu. Sześciostopniowa regulacja długości, maksymalna długość cięcia 1,5 mm i minimalna 0,5 mm z pewnością zadowolą każdego, kto lubi dbać o swoje włosy w domowym zaciszu. Zasilanie w przypadku tego urządzenia jest sieciowo-akumulatorowe. Cena to 149 zł. | Maszynka do strzyżenia do 200 zł – przegląd |
Jeżeli chcesz mieć zadbany i piękny ogród, musisz się zaopatrzyć w odpowiednie narzędzia. Nie kupuj jednak niczego zbyt pochopnie. Pomyśl, jakie prace wykonujesz w ogrodzie i co jest ci potrzebne. Dobierz również narzędzia, które będą ci najbardziej odpowiadały (twojej posturze i sile fizycznej), a także odpowiednie do twojego ogrodu (roślin, które w nim hodujesz, jego wielkości). Sekator
Sekator to rzecz nie do przecenienia w każdym ogrodzie. Dzięki niemu obetniesz suche lub zbędne gałęzie. Podetniesz zbyt rozbujałe pędy. Nadasz odpowiedni kształt swoim drzewom i krzewom. Zetniesz także grube trawy czy kwiaty do wazonu. Jeżeli planujesz większe porządki w swoim ogrodzie i sekator ci nie wystarcza, powinieneś pomyśleć o pile spalinowej. Dzięki niej bez trudu zetniesz grubsze gałęzie. Potniesz również drewno na mniejsze części i napalisz nimi w kominku. Pamiętaj jednak, że przy pile spalinowej trzeba bardzo dbać o bezpieczeństwo, nie tylko swoje, ale również wszystkich osób i zwierząt znajdujących się w ogrodzie.
Grabie
Dzięki grabiom sprzątniesz ze swojego ogrodu wszystkie zbędne liście i inne śmieci. Jeżeli chcesz utrzymać porządek, to narzędzie będzie dla ciebie bardzo przydatne. Do zgarniania większych rzeczy, na przykład kawałków gałęzi, chaszczów, najlepiej sprawdzają się zwykłe grabie ogrodowe z grubymi, mocnymi ząbkami. Do zgarniania liści powinieneś zaopatrzyć się w lekkie grabie stworzone specjalnie do tego celu, które mają cienkie ząbki. Pamiętaj, aby wszystkich narzędzi używać zgodnie z ich przeznaczeniem. Jeżeli będziesz grabił liście zwykłymi grabiami ogrodowymi, większość z nich wymknie się przez duże otwory między ich ząbkami. Jeżeli zaś użyjesz grabi do liści do cięższych prac, możesz wyłamać im ząbki.
Łopata, szpadel
W każdym ogrodzie trzeba czasem coś wykopać, zakopać czy posadzić. Nie dasz rady tego zrobić bez łopaty i szpadla. Szpadlem zdecydowanie łatwiej wbić się w zbitą, twardą ziemię, dlatego jest lepszy do kopania. Jeżeli jednak chcesz coś posadzić w sypkiej, spulchnionej glebie, powinieneś zaopatrzyć się w łopatę. Wcześniej czy później z pewnością będziesz potrzebował obu tych narzędzi.
Motyka, pazurki
Motykai pazurki to niezastąpione narzędzia przy pieleniu ogrodu. Bardzo ciężko byłoby wyrywać każdy chwast ręcznie. Motyka i pazurki rozwiązują ten problem. Dzięki nim wyrwiesz niechcianą roślinę z ziemi a także potniesz i zakopiesz, użyźniając jednocześnie glebę. Długość czcionka obu narzędzi możesz dopasować do swoich indywidualnych potrzeb. Długi trzonek umożliwia pracę na stojąco, krótki jest dla tych, którzy wolą pielić na kolanach.
Wąż do podlewania, konewka
Nawet jeżeli masz zamontowany bardzo dobry system nawadniający, powinieneś się zaopatrzyć w wąż ogrodowy i konewkę. System zawsze może ulec awarii, a rośliny często nie mogą czekać zbyt długo na podlanie. Zdarza się również, że system nawadniający nie dosięga do wszystkich roślin i musisz podlewać je ręcznie. Jeżeli są to tylko pojedyncze kwiaty czy krzewy, możesz użyć konewki. W przypadku większych powierzchni bardzo przydatny będzie wąż.
Podkaszarka
Kosiarka to niezbędny element każdego ogrodu, niezależnie od tego, czy posiadasz duży, czy niewielki trawnik. Często jednak kosiarka nie dociera do wszystkich niezbędnych miejsc. Są również powierzchnie, przy których nie powinieneś jej używać, ponieważ możesz zniszczyć rosnące na nich rośliny. We wszystkich takich przypadkach przydaje się mała podkaszarka. Dzięki swojej wielkości jest bardziej precyzyjna niż kosiarka.
Dodatkowe rzeczy
Bardzo przydatny w ogrodzie jest również wózek ogrodowy. Dzięki niemu nie będziesz musiał dźwigać ani ciężkich narzędzi, ani jakichkolwiek śmieci, jak liście czy gałęzie. Powinieneś się również zaopatrzyć w specjalne rękawice ochronne, ponieważ przy pracach w ogrodzie nietrudno o skaleczenia czy inne drobne uszkodzenia ciała.
W ogrodzie potrzebne są bardzo różne narzędzia. Istnieją jednak takie, które będą dla ciebie szczególnie przydatne. Dzięki nim będziesz w stanie wykonać wszystkie podstawowe czynności w swoim ogrodzie. Później możesz rozszerzać ich zakres o kolejne przedmioty. Jeżeli jednak szukasz dobrego zestawu startowego, powinieneś zacząć właśnie od nich. | Akcesoria przydatne w ogrodzie |
Sezon jesienny zbliża się wielkimi krokami! Już teraz pomyśl o obuwiu modnym i wygodnym, a do tego dopasowanym do chłodniejszych temperatur. Botki na szpilce sprawdzą się idealnie! W kobiecej garderobie butów nigdy dość! Powinnaś mieć parę na każdą okazję oraz pogodę. Wśród jesiennych propozycji prawdziwym hitem są botki na szpilce. Pokochasz je za uniwersalność, elegancki styl oraz duży komfort noszenia!
Botki na szpilce – dla kogo?
Botki na wysokim obcasie pasują do niemal każdej sylwetki! Szpilka sprawia, że nogi wydają się dłuższe i smuklejsze, a do tego zyskujesz kilka dodatkowych centymetrów wzrostu! Ruchy nabierają kobiecego powabu. Cholewka gwarantuje, że będziesz czuła się pewnie z każdym krokiem. Jeśli obawiasz się zachwiania proporcji z powodu zakończenia przy kostce, postaw na model z wcięciem z przodu, jeśli zaś cenisz sobie ekstrawagancję, wybierz niebanalny krój z odkrytymi palcami. Klasyczne czarne botki przydadzą się każdej kobiecie. Dobierzesz do nich zarówno eleganckie, jak i codzienne zestawy ubrań!
Botki na szpilce idealne do pracy!
Wraz z nastaniem chłodnych dni wiele kobiet staje przed dylematem: jakie buty nosić do pracy. Ma być elegancko i z klasą, a do tego chciałoby się czuć w nich dobrze przez cały dzień. Doskonałym pomysłem są botki na szpilce wykonane ze skóry naturalnej. Świetne modele ma w swojej ofercie marka Carinii. Postaw na neutralną kolorystykę: czerń, szarości lub brązy. Sprawdzą się zarówno w połączeniu ze spodniami w kant, jak i ołówkową spódnicą. Do tego koszula i marynarka i zestaw gotowy!
Botki na szpilce w stylizacji wieczorowej
Czy wielkie wyjście może odbyć się bez czółenek? Oczywiście, że tak! Botki na szpilce to idealny wybór na takie okazje! Dzięki nim nie zmarzną ci stopy, poczujesz pewność siebie, jak również przetańczysz całą noc! Zwróć uwagę na propozycje Massimo Poli, a w szczególności modele ozdobione nietypowymi wcięciami lub ażurowymi wzorami. Pasują do niemal każdej sukienki, a wraz z kultową małą czarną uratują cię z niejednej modowej opresji typu: „nie mam w co się ubrać”!
Wiązane botki – hit na co dzień
Chcesz podrasować swoje codzienne stylizacje? W zeszłym sezonie przebojem okazały się wiązania. Umieszczano je na bluzkach, spódnicach, a jesienią trend przeniesiono również na botki na wysokim obcasie. Sznurowadła, troczki i rzemyki to element ozdobny, ale w wielu modelach również sposób na ustabilizowanie kostki. Przekonaj się sama, jakie to wygodne! Model ze szpiczastym czubkiem oferuje firma Betler, w kilku wariantach kolorystycznych. Noś na co dzień w połączeniu z jeansami i luźnymi T-shirtami.
Botki z frędzlami – styl boho na jesień
Choć styl boho w pierwszej kolejności kojarzy się z latem i stylizacjami festiwalowymi, to również jesienią można cieszyć się jego zaletami. Obuwiem, które uwieńczy zestawy z zamszowymi kurtkami i kwiecistymi spódnicami, są botki z frędzlami. Szpilki dodadzą sylwetce lekkości, dzięki czemu całość będzie bardzo kobieca. Jeśli pogoda pozwala jeszcze na trochę szaleństwa, postaw na fason z wycięciem na palcach! Zaskakujące, ale bardzo oryginalne. Jako że taki wybór jest bardzo na czasie, takie propozycje ma w sprzedaży niemal każda marka obuwnicza. Sprawdź, które przypadną ci do gustu.
Prawdziwa elegantka wie, że butów nigdy dość! Wraz ze zmianą sezonu i reorganizacją garderoby zaplanuj zakup nowej pary! Wysoki obcas i ponadczasowy styl staną się uwieńczeniem niejednego zestawu, zarówno na co dzień, do pracy, jak i na wieczorne wyjścia! | Botki na szpilce – buty na jesień dla elegantki |
Piękny uśmiech to wizytówka, która wiele o nas mówi zarówno w szkole, pracy, jak i przy pierwszym kontakcie z nowo poznaną osobą. Lubimy się śmiać, więc co zrobić, by nie wstydzić się naszych zębów? Systematyczne i precyzyjne czyszczenie jamy ustnej szczoteczką elektryczną zapewni nam komfort, a także przyniesie niesamowite efekty. Przed zakupem warto zapoznać się z naszym przeglądem szczoteczek do 100 zł. ORAL-B Vitality 3D WHITE
Pierwszą propozycją jest szczoteczka elektryczna ORAL-B Vitality 3D WHITE, przeznaczona dla wymagających osób. Szczoteczka wraz z doskonale zaprojektowaną główką potrafi wykonać aż 7600 ruchów na minutę. To oznacza, że dokładnie oczyści naszą jamę ustną z osadzającego się kamienia nazębnego i wszelkich przebarwień. Warto wspomnieć o nakładce polerującej, timerze informującym o czasie mycia, a także o ładowaniu sprzętu ładowarką indukcyjną. Szczoteczkę ORAL-B Vitality 3D WHITE można kupić na Allegro już od 68 zł.
AEG model EZS 56664
Kolejna propozycja z naszego zestawienia to soniczna szczoteczka firmy AEG. Idealnie sprawdzi się dla osób, które oczekują od szczoteczki czegoś więcej niż samo czyszczenie. Zaokrąglone włókna jakości Tynex DuPont są bardzo delikatne dla zębów i dziąseł. Ergonomiczny uchwyt ułatwia trzymanie, a wodoodporna obudowa zapewnia bezpieczeństwo. Największą zaletą szczoteczki sonicznej AEG jest aż pięciostopniowa regulacja poziomu jej pracy, m.in. czyszczenie zębów wrażliwych, masaż, czyszczenie normalne. Nieduży pobór mocy (1,4 W) sprawia, że jej użytkowanie jest wydajne. Na Allegro dostaniemy szczoteczkę AEG za 77 zł.
BRAUN ORAL-B DB4
Za około 45 zł kupimy coś dla osób, które często podróżują i potrzebują wygodnego sprzętu. Ta wersja szczoteczki nie wymaga ładowania, zasilają ją dwie baterie AA. Jest lekka (waga wraz z bateriami nie przekracza 160 g) i poręczna. Szczoteczka BRAUN ORAL-B DB4 wykonuje aż 9600 ruchów oscylacyjnych na minutę, dzięki czemu usuwa więcej płytki nazębnej i przebarwień niż szczoteczki manualne. Warto wspomnieć o wibrującej i obracającej się końcówce, która sprawia, że czyszczenie jest precyzyjne, skuteczne, a przy okazji ma również działanie masujące. W komplecie otrzymamy końcówkę Precision Clean mającą o 29% więcej włosia niż standardowe szczoteczki.
ADLER AD 2157
Nasz przegląd zamyka tani sprzęt, co nie oznacza, że jego jakość jest niska – w tym przypadku jest wręcz przeciwnie. Szczoteczka ADLER AD 2157, której cena na Allegro zaczyna się już od 17 zł, skutecznie czyści jamę ustną, usuwa bakterie, chroni płytkę nazębną, a także dociera w trudno dostępne miejsca. Aż 22 000 ruchów na minutę pozwoli dokładnie i komfortowo zadbać o zęby bez konieczności korzystania z dentystycznych zabiegów. Szczoteczka ma wymienne końcówki, zasilana jest baterią typu AAA, co sprawia, że jest to wspaniały gadżet podczas podróży. | Śnieżnobiały uśmiech na wiosnę – przegląd szczoteczek elektrycznych do 100 zł |
Przychodzi taki czas, kiedy skóra twarzy traci jędrność i zaczyna wiotczeć. Policzki nie są już tak uniesione i coraz bardziej poddają się sile grawitacji. Aby opóźnić proces starzenia, wystarczy poświęcić kilka minut dziennie na proste ćwiczenia. Oto one. Rozgrzewka
Przed rozpoczęciem ćwiczeń należy dokładnie zmyć makijaż i umyć ręce. Po tych zabiegach trzeba przeprowadzić rozgrzewkę. Powinna ona trwać około 2 minut. Zacznij rozgrzewać mięśnie twarzy od delikatnego opukiwania ich końcówkami palców. Na początku opukuj czoło i kieruj się w dół twarzy. Następnie możesz lekko podszczypywać skórę, uważając jednak na to, aby jej nie rozciągać.
Ćwiczenia na opadające policzki
W trakcie pierwszego ćwiczenia nabierz w usta powietrza. Następnie "przepychaj" je raz na lewą stronę, a raz na prawą, mocno napinając mięśnie policzków. Na koniec wypuść powietrze, tak jakbyś puszczała bańki.
Kolejnym ćwiczeniem na policzki i linię żuchwy jest "przesuwanie" ust z prawej do lewej i z powrotem. Staraj się jak najmocniej naciągać usta, możesz położyć dłoń na policzkach, aby sprawdzić, które mięśnie pracują. To ćwiczenie pomaga poprawić profil żuchwy.
Trzecie ćwiczenie może wydać się zabawne, ale naprawdę działa. Otwórz szeroko usta i staraj się "przykleić" wargi do zębów. Potem rozciągaj kąciki ust na boki, jak najszerzej. Wytrzymaj tak chwilę i rozluźnij mięśnie.
Następne ćwiczenie polega na szerokim uśmiechaniu się i otwieraniu oczu. Podczas takiego ruchu wszystkie mięśnie twarzy pracują. Staraj się poczuć, jak napinają się poszczególne mięśnie.
Ćwiczenia na pozostałe mięśnie twarzy
Bardzo prostym i zarazem skutecznym ćwiczeniem jest bezdźwięczne wymawianie samogłosek – A, O, E, I, U,Y. Układaj usta tak, jakbyś chciała je wymówić, jednocześnie starając się kontrolować napięcie mięśni.
Jeśli chcesz pozbyć się drugiego podbródka, to ćwiczenie jest dla ciebie. Unieś podbródek do góry i układaj usta tak, jakbyś przesyłała buziaka. Podczas tego ruchu powinnaś czuć napinające się mięśnie szyi i ust.
Zmarszczki wokół oczu to zmora niejednej kobiety. Aby się ich pozbyć, a przynajmniej spłycić je, warto wykonywać następujące ćwiczenie. Palec wskazujący i środkowy połóż około pół centymetra pod okiem, bliżej zewnętrznego kącika. Następnie zmruż oczy, ale ich nie zamykaj. Pod palcami powinnaś czuć napinające się mięśnie.
Kiedy twoim problemem są głębokie bruzdy nosowe, wprowadź do treningu to ćwiczenie. Umieść palce wskazujące po bokach nosa na wysokości kości policzkowych. Następnie marszcz nos.
Po ćwiczeniach
Początkowe treningi nie powinny trwać dłużej niż 7 minut, po 3 miesiącach można wydłużyć je do 10 minut. Jest to konieczne, gdyż mięśnie twarzy nie są tak silne jak mięśnie nóg czy brzucha i dużo łatwiej je przetrenować. Po zakończeniu treningu warto nałożyć na skórę olejek lub krem, skóra po takich ćwiczeniach będzie lepiej chłonęła substancje odżywcze. Aby jeszcze lepiej wykorzystać efekty ćwiczeń, warto zrobić sobie krótki masaż twarzy, który rozluźni mięśnie. Masaż można wykonać albo palcami, albo za pomocą masażera. | Ćwiczenia mięśni twarzy - koniec z obwisłymi policzkami |
Nurkowanie to ekscytujące zajęcie. Jednym nurkowanie kojarzy się z ciepłą, przejrzystą wodą i piękną koralową rafą. Dla innych oznacza chłodne, ciemniejsze wody, w których dopiero z bliska wyłaniają się kształty wraku. Jedni i drudzy oprócz wyszkolenia i odpowiedniego wyposażenia w sprzęt nurkowy potrzebują szeregu akcesoriów, które ułatwią im podwodną przygodę. Boje nurkowe
Najłatwiej można opisać boje nurkowe jako balony lub rury, które nurek może nadmuchać ustnie lub ze sprzętu nurkowego (oktopus lub wąż średniego ciśnienia od inflatora lub suchego skafandra) pod wodą lub na powierzchni. Boja służy do zaznaczenia miejsca zanurzenia i wynurzenia nurka, może sygnalizować miejsce, w obrębie którego nurek przebywa pod wodą, lub też pomaga utrzymać głębokość, na przykład podczas przystanku dekompresyjnego.
Boje dzielą się na:
SMB (Surface Marker Buoy) – ten rodzaj boi pozostaje cały czas na powierzchni – możemy za jej pomocą oznaczyć miejsce przebywania nurka (na przykład: boja sygnalizacyjna TORPEDO Technisub czerwona lub boja oznaczająca miejsce nurkowania firmy Mares) lub używać podczas dryftu (nurkowanie w prądzie) – cały czas sygnalizuje trasę, którą podąża się pod wodą.
DSMB (Delayed Surface Marker Buoy) – ten rodzaj boi nurek „strzela” spod wody, aby zasygnalizować miejsce wynurzenia lub zgłosić osobom przebywającym na powierzchni problem podczas nurkowania.
Kolor boi odgrywa rolę: standardowo jako boje sygnalizacyjne i dekompresyjne używane są modele w kolorze pomarańczowym. Boje mające zasygnalizować problem są w kolorze żółtym. W przypadku braku boi w kolorze żółtym nurek z problemem może wystrzelić dwie boje pomarańczowe. Będzie to oznaczało wystąpienie kłopotów pod wodą.
Ze względu na sposób uszycia boi możemy podzielić je na trzy różne typy:
* Boje otwarte: zszyte są trzy boki, brak zaworów dodawczych – napełnianie odbywa się z oktopusa lub ustami. Mogą mieć zawór nadmiarowy. Zaleta: łatwość pakowania boi, nurek nie potrzebuje dużo miejsca do jej przechowywania (na przykład: boja IST SB -5 , 137cm).
* Boje zamknięte: zszyte są wszystkie cztery boki. Boja zaopatrzona jest w zawór nadmiarowo-upustowy i zawór dodawczy, do którego podpinamy wąż średniego ciśnienia w celu napełnienia boi (na przykład: boja 22/180 zamknięta zawór nadmiarowy firmy Tecline).
* Boje półzamknięte: mają zawór nadmiarowo-upustowy, zawór dodawczy i kaczy dziób. Dzięki temu możemy je napełniać zarówno z węża średniego ciśnienia (jak boję zamkniętą) lub z oktopusa (jak boję otwartą), jednak obecność kaczego dzioba zapobiega „wylaniu się” powietrza z boi, co może zdarzyć się przy używaniu boi otwartej (na przykład: boja Deco TecLine 15/183 cm z zaworem nadmiarowym).
Szpulki i kołowrotki
Szpulek lub kołowrotków nurkowie używają między innymi do strzelania boi. Szpulki są prostsze w użyciu i mniejsze niż kołowrotki. Mogą być wykonane z tworzyw sztucznych lub stali nierdzewnej. Szpulka powinna mieć dość duży otwór – tak aby nurek był w stanie trzymać ją między kciukiem i palcem wskazującym (na przykład: szpulka nurkowa DUX safety spool 33 m). Na zewnątrz znajdują się dziurki do wpięcia karabinka. Koniecznym elementem dodatkowym jest karabinek tłokowy dwustronny. Kołowrotki zbudowane są z bębna i rączki. Mają hamulec i otwory na karabinek (na przykład: Halcyon Kołowrotek Pathfinder 400' 122m).
Tabliczki do pisania pod wodą
Najprostsze tabliczki do komunikacji pod wodą to tabliczki płaskie zaopatrzone w ołówek. Inne (często z trzema kartami) to tabliczki profilowane, które mocowane są na przedramieniu (można zapisać na nich więcej danych w porównaniu z tabliczką płaską). Kolejne rozwiązanie do komunikacji pod wodą podczas nurkowania to notesy podwodne – można zapisać w nich wiele różnych planów nurkowań dekompresyjnych. Ponieważ zwykłe ołówki w kontakcie z wodą bardzo szybko ulegają zniszczeniu, warto zaopatrzyć się w grafitowy ołówek.
Retraktory
Nurkowie używają ich do przypinania dodatkowych elementów wyposażenia (np. aparat fotograficzny, latarka, tabliczka) do kamizelki lub uprzęży. Retraktory możemy podzielić na retraktory na spirali lub z linką. Z jednej strony retraktor ma karabinek do mocowania do kamizelki nurka, z drugiej element, na którym mocujemy dodatkowe wyposażenie. Retraktory na spirali mają dodatkowo klamrę zatrzaskową, dzięki czemu możemy spiralę skrócić lub wydłużyć w zależności od potrzeb nurka (na przykład: retraktor nurkowy spiralny do latarki lub GoPro IST).
Karabinki nurkowe
W nurkowaniu używa się karabinków tłokowych, które w przeciwieństwie do alpinistycznych nie zapinają się same. Najczęściej wykonane są ze stali nierdzewnej lub mosiądzu ze sprężyną ze stali nierdzewnej. Karabinki tłokowe mogą być: jednostronne (z jednym oczkiem i krętlikiem) lub dwustronne (mają dwa oczka). Oprócz tego różnią się rozmiarami. Karabinki dwustronne używane są przy kołowrotkach, szpulkach i w konfiguracji sidemount. Karabinki jednostronne znajdują zastosowanie np. przy mocowaniu butli typu stage, manometru.
Gwizdki i sygnalizatory dźwiękowe
Gwizdek jest bardzo przydatny nurkom do zwrócenia uwagi na powierzchni. Jest niezbędnym wyposażeniem każdego nurka. Pod wodą można używać sygnalizatora dźwiękowego na sprężone powietrze. Jest on mocowany pomiędzy inflator i złącze kamizelki nurkowej. Inne narzędzia do podwodnej komunikacji to: podwodne shakery, którymi potrząsając, nurek zwraca na siebie uwagę, lub kulka na gumce mocowana na butli.
Suche worki i pojemniki wodoszczelne
Wszędzie tam, gdzie chcemy zabezpieczyć nasze rzeczy przed wodą, możemy zastosować suche worki. Będą doskonałym miejscem na przechowanie i zabezpieczenie np. dokumentów na łodzi nurkowej. Mniejsze pojemniki typu „jajo” służą do schowania drobnych rzeczy, np. kluczyków od auta, które możemy zabrać ze sobą bezpiecznie pod wodę.
Zestawy narzędzi i zapasowe O-ringi
Pęknięty O-ring lub wąż wymagający dokręcenia nie zaskoczą nurków, którzy oprócz wymaganego sprzętu nurkowego zawsze mają ze sobą niewielki komplet podstawowych kluczy i uszczelek.
Anty-fog do masek nurkowych
Każdy nurek powinien zabezpieczyć maskę przed parowaniem. Niewielki pojemniczek z płynem w sprayu lub specjalny żel zastosowany przed nurkowaniem sprawi, że widmo zaparowanej maski odejdzie w niepamięć.
Wyjazdy nurkowe zawsze są ekscytujące już od momentu ich planowania. Podczas pakowania niezbędnego wyposażenia warto pamiętać o akcesoriach nurkowych (takich jak boje, szpulki, kołowrotki, tabliczki do komunikacji pod wodą, retraktory), dzięki którym nurkowanie stanie się bezpieczniejsze i bardziej komfortowe. | Nurkowanie – potrzebne akcesoria |
Talerze i misy powinny się znaleźć nie tylko na stole. Niektóre z nich są tak piękne, że mogą cieszyć oko nie tylko podczas obiadu. Zaskakują ciekawym kształtem i oryginalną grafiką, więc warto się nimi pochwalić, zamiast ukrywać je w kredensie. Podpowiadamy, jak ozdobić wnętrze ceramiką dekoracyjną. Design z historią
Pięknymi talerzami, misami i całymi zastawami chwalili się już nasi przodkowie. W renesansie panowała moda na credenza, czyli wysokie kredensy, na których służba podczas towarzyskich obiadów ustawiała najcenniejsze talerze, misy oraz inne eleganckie naczynia. Goście mogli podziwiać bogatą kolekcję porcelany, co świadczyło o klasie i dobrobycie gospodarzy. My również możemy się pochwalić pięknymi naczyniami, nawet jeśli nie pochodzą z jednej zastawy. Powinny mieć jednak ze sobą coś wspólnego: kolorystykę, styl albo motyw przewodni (np. roślinny, zwierzęcy, geometryczny).
Ceramika dekoracyjna ma szerokie zastosowanie w aranżacji wnętrz, a jej popularność nie słabnie z czasem. Wykonuje się z niej zarówno przedmioty użytku codziennego, jak i dekoracje, a także akcesoria łączące obie te funkcje. Niektóre naczynia ceramiczne są tak misternie wykonane, a ich kształty tak fantazyjne, że śmiało można je zaliczyć do dzieł sztuki.
Na co dzień i od święta
Kiedy wybierasz talerze oraz misy, którymi udekorujesz mieszkanie, możesz łączyć materiały (np. porcelanę z fajansem), kształty i rozmiary. Talerze powieszone na ścianie będą niekonwencjonalną ozdobą nie tylko kuchni, ale też salonu czy jadalni. Z powodzeniem zastąpią obrazy, zwłaszcza że powstały piękne kolekcje naczyń inspirowanych malarstwem, chociażby dziełami Chagalla. Ciekawie prezentują się zestawienia różnych talerzy zdobionych, które ożywią wnętrze i nadadzą mu indywidualny charakter. Wykorzystać możemy również gładkie, zdecydowanie lepiej się prezentujące w aranżacjach w stylu minimalistycznym. Talerze i misy możemy także postawić w kuchni na kredensie lub regale, uzyskując w ten sposób klimat rustykalny. Mniej oczywistym, ale oryginalnym rozwiązaniem jest udekorowanie talerzami ściany w łazience (np. nad umywalką) oraz w sypialni (np. nad wezgłowiem łóżka).
Talerze z motywami zwierzęcymi: w kształcie ryby, w pieski i psie łapki, z jelonkiem.
Talerze z motywami geometrycznymi: w romby, kwadraty, z kolorowymi liniami w kropki.
Talerze z motywami roślinnymi: z listkami paproci, w kwiaty, z nadrukiem gałązek i drzew.
box:offerCarousel
Równie ciekawym elementem wystroju wnętrz są designerskie misy, wykonane np. z drewna, szkła, ceramiki, metalu, tworzyw sztucznych lub połączenia tych materiałów. Najlepiej prezentują się w salonie, m.in. na stoliku kawowym lub komodzie, wypełnione szklanymi kuleczkami i świeczkami lub sezonowymi ozdobami (np. szyszkami). W kuchni możemy przechowywać w nich owoce i warzywa. Mniejsze misy, ustawione np. na stoliku obok drzwi wejściowych, pomieszczą klucze domowników, niezbędne drobiazgi lub pocztę. Projektanci naczyń użytkowych i dekoracyjnych zaskakują wyobraźnią, proponując – poza standardowymi formami – również bardzo zaskakujące rozwiązania, np. misy w kształcie rozpryskującej się wody, ptasiego gniazda lub rozłożonego kwiatu.
Misy szklane: z wtopionym kolorowym tworzywem, opleciona metalem, z efektem popękania.
Misy drewniane: z drewna egzotycznego, w kształcie owoców, z orientalnym ornamentem.
Misy metalowe: z motywami roślinnymi, w stylu retro i nowoczesnym, ażurowe. | Designerskie talerze i misy |
Choć matematyka jest królową nauk, nie każdy z nas pała do niej sympatią. Bardzo istotne jest wykorzystanie naturalnej u maluchów ciekawości i chęci zdobywania nowej wiedzy do zainteresowania ich naukami ścisłymi. Przedstawiamy kilka propozycji, które warto wykorzystać. O tym, że matematyka jest w życiu niezbędna, przeważnie przekonujemy się dopiero jako dorośli. Maluchom, które niechętnie podchodzą do nauki liczenia, bardzo trudno to wytłumaczyć i konieczne jest znalezienie sposobu, który zamieni odejmowanie, dodawanie i mnożenie w fantastyczną zabawę. Proste matematyczne aktywności warto rozpocząć jak najwcześniej. Już półtoraroczne pociechy możemy uczyć rozpoznawania kształtów, dopasowywania do siebie geometrycznych figur czy liczenia do trzech. Im starsze dziecko, tym więcej ciekawych i rozbudowanych zabaw możemy wprowadzać.
1. Figury geometryczne
Prostą aktywnością, dzięki której dziecko może się szybko nauczyć rozpoznawania poszczególnych figur geometrycznych, jest ich samodzielne tworzenie za pomocą rozmaitych technik plastycznych. Na początek potrzebny jest wykonany przez opiekuna wzór, a dla starszych dzieci obrazek, np. w książeczce. Następnie maluch stara się go odtworzyć za pomocą dostępnych przedmiotów. Może np. układać go z patyczków, lepić z plasteliny lub – by zabawa była bardziej atrakcyjna – z kolorowego piasku kinetycznego, wycinać z błyszczącego papieru albo rysować na stole posypanym mąką lub drobną kaszą. Podczas zabawy warto również uczyć dziecko nazw konkretnych kształtów.
2. Działania matematyczne
Początkowo dzieciom trudno przychodzi wykonywanie działań jedynie w teorii, dlatego naukę liczenia warto rozpocząć na konkretnych przedmiotach. Najmłodszych możemy uczyć odliczania samochodzików, misiów lub patyczków. Poznanie zasad dodawania i odejmowania jest również zdecydowanie łatwiejsze w praktyce. Do nauki warto też wykorzystywać przedmioty codziennego użytku. Przy ćwiczeniu dzielenia świetnie sprawdzą się podzielne na cząstki owoce, np. mandarynki. Małe łasuchy z pewnością będą zachwycone odejmowaniem trenowanym na cukierkach, połączonym z możliwością zjedzenia odjętych.
3. Gry, zabawy i quizy
Oswajając dziecko z matematyką, warto korzystać również z gotowych gier, dostosowanych do różnych grup wiekowych. Bardzo ciekawą propozycją jest gra planszowa Matematyka na wesoło, przeznaczona dla uczniów klas 2–5 szkoły podstawowej. W pudełku znajdziemy: planszę, pionki, kostkę oraz zestaw kart z pytaniami quizowymi i zagadkami matematycznymi. Podczas gry dzieci mogą przede wszystkim ćwiczyć zdobytą już wiedzę, a uczestniczący w zabawie opiekunowie sprawdzić, czy i jakie braki w wiedzy ma ich pociecha oraz na jakim poziomie są jej matematyczne umiejętności.
4. Ćwiczenie pamięci
Oczywiście wiele matematycznych gier możemy wykonać sami. Jedną z nich jest popularne i lubiane przez maluchy memory, przydatne np. podczas nauki tabliczki mnożenia. Do wykonania zestawu kart potrzebujemy parzystej liczby – np. 12, 24 lub 30 – kartoników takiej samej wielkości i kształtu. Dzielimy je na pary, a następnie na jednym zapisujemy działanie matematyczne, np. mnożenie, a na drugim jego wynik. Potem rozkładamy karty na stole liczbami do dołu. Zadaniem dziecka jest znajdowanie pasujących do siebie par przez odwracanie dwóch dowolnie wybranych kart i sprawdzanie, czy działanie zgadza się z wynikiem.
5. Matematyka na co dzień
Bardzo istotne jest pokazywanie i uświadamianie dzieciom, że matematyka towarzyszy nam codziennie na każdym kroku, a jej znajomość jest niezbędna. W tym celu warto angażować dziecko w odmierzanie i ważenie produktów spożywczych zarówno w domu, jak i w sklepie, wspólne odczytywanie drogowskazów i znaków, pokazujących, ile kilometrów zostało nam do celu, lub mierzenie rozmaitych przedmiotów w domu i porównywanie ich wielkości. Takie zadania przekonają malucha, że matematyka to całkowicie praktyczna wiedza i warto się jej uczyć.
Pamiętajmy, aby proponowane aktywności dostosować do wieku i wiedzy dziecka. Powinny być dla niego ciekawe, więc warto wykorzystać różne formy zabawy. Konieczne jest również ich powtarzanie, aby maluch mógł przyswoić i utrwalić zdobytą wiedzę. | 5 zabaw, dzięki którym dziecko polubi matematykę |
Pływanie to jeden z najczęściej polecanych sportów. Dzięki regularnym treningom można poprawić swoją formę, pływać szybciej i być bardziej zwinnym w wodzie. Najlepsze efekty, poza regularnością, daje zmienność treningów. Nie warto za każdy razem trzymać się jednego schematu, pływać taki sam odcinek z taką samą prędkością. Na dłuższą metę nie przyniesie to progresu, a nawet może prowadzić do pogorszenia wyników. Co gorsze, może nawet zniechęcić i znudzić pływaka. Nie można do tego dopuścić, dlatego należy przygotować plan działania. Skompletuj sprzęt
Przejrzyj swój sprzęt, może trzeba kupić nowy kostiumlub spodenki pływackie. Przydadzą się także okulary pływackie, czepek, klapkii ręcznik. Kiedy już spakujesz torbę treningową, pora zastanowić się nad planem działania. Sprzęt zagwarantuje komfort i wygodę w czasie pływania. Ważna jest jednak strategia, zwłaszcza kiedy planujesz być coraz lepszy.
Zaplanuj treningi
Zacznij od poziomu, który jest odpowiedni dla ciebie. Nigdy nie można zaczynać od zbyt intensywnego tempa. Taki trening męczy i zniechęca do podejmowania kolejnych prób. Planując trening, weź pod uwagę kilka kolejnych tygodni. W tym czasie prowadź dziennik treningowy i zapisuj dokładnie swoje uwagi. To pozwoli lepiej poznać swoje mocne i słabsze strony.
Doskonalenie techniki
Dobrej techniki możesz uczyć się od innych sportowców, instruktorów albo z poradników pływackich. Właściwe opanowanie podstaw zacznie ułatwi doskonalenie techniki i nabywanie nowych umiejętności w basenie. Samo pływanie to jednak nie wszystko.
Warto popracować nad wzmocnieniem mięśni także na macie. Można to zrobić w domu, poświęcając kilkanaście minut każdego dnia, ewentualnie 30 minut 3–4 razy w tygodniu. Przyda się wygodny strój do ćwiczeń – legginsyi koszulka. Wykonuj ćwiczenia wzmacniające, wybierz około 5–7 ćwiczeń w 3 seriach po 12 powtórzeń. Z czasem możesz zwiększyć ich ilość.
Przykładowe ćwiczenia to przysiady, deska, wypady, przysiady na jednej nodze, burpees itp. Możesz sięgnąć po dodatkowe obciążenie, jeśli czujesz, że potrzebujesz mocniejszego treningu. Warto sięgnąć po taśmydo ćwiczeń, hantle, sztangęczy kettle. Im większa różnorodność, tym lepiej. Taki trening pomoże zbudować lepszą kondycję i wytrzymałość.
Na basenie mogą przydać się także płetwy. Kiedy będziesz gotowy i rozgrzany, możesz wskoczyć do basenu i zacząć trening.
Zacznij od powolnego rozpływania: nie spiesz się, pilnuj prawidłowej techniki. Pływaj kilka basenów na brzuchu i na placach, tak by zaangażować całe ciało do pracy.
Nie zapominaj o równomiernym oddechu, nie wynurzaj się z wody za szybko. Najlepiej poćwicz oddychanie w wodzie. Stań przy brzegu basenu, weź wdech, a następnie zanurz się i powoli wypuszczaj powietrze. Pracuj nad tym, aby wydech był naturalny, nie przyspieszaj go. Takie ćwiczenie możesz powtarzać kilkakrotnie w czasie treningu, około 3–5 wydechów do wody.
Skup się na czasie treningu: sprawdź, w jakim czasie przepłyniesz 100 m, następnie 150 i 300. Będzie to łatwiejsze dzięki pulsometrowidostosowanemu do pływania. Staraj się polepszać ten czas, zapisuj wyniki po każdym treningu. Nie zawsze postęp będzie widoczny, ale po kilku tygodniach na pewno go zauważysz.
Zmieniaj style: nawet jeśli nie jesteś w tym najlepszy, pływaj delfinem, grzbietem, żabką, kraulem na zmianę. Z czasem poprawisz technikę i będzie to o wiele łatwiejsze. Warto się ciągle rozwijać i uczyć nowych technik.
Wykonuj trening interwałowy, np. 4 x 50 m z 1 minutą przerwy, a następnie 2 x 50 m i 45 sekund przerwy oraz 2 x 50 m i 30 sekund przerwy. | Zaplanuj trening pływacki |
Japonki to wyjątkowo modne i praktyczne buty. Można z nich korzystać przez cały rok, ale oczywiście najczęściej po tego rodzaju obuwie sięgamy latem. Warto wykorzystać je podczas letnich stylizacji, np. do sukienek i jeansowych szortów, kostiumów kąpielowych na plaży czy basenie. To buty, które zawsze warto mieć pod ręką, kiedy nogi spuchną od upałów lub na stopach pojawią się odciski po całodniowym chodzeniu na wysokich obcasach. Japonki przyniosą ulgę i ukojenie. Są wygodne i kolorowe, dzięki czemu na całym świecie mają ogromną rzeszę fanów. Producenci japonek, aby sprostać oczekiwaniom swoich klientów, wciąż wypuszczają letnie buty w nowych, coraz bardziej oryginalnych wzorach. Na te szczególnie powinnaś zwrócić uwagę.
Japonki Ipanema
Ipanema to dzielnica położona w południowym Rio de Janeiro, tętniąca życiem i słynąca z pięknych piaszczystych plaż. Japonki Ipanema to produkt światowej sławy i klasy. Zostały wykonane z nowoczesnego tworzywa zwanego melfex, które dzięki swojej wyjątkowej odporności i elastyczności sprawia, że buty doskonale dopasowują się do kształtu każdej stopy. To również tworzywo ekologiczne, czyli przyjazne środowisku.
Buty mają antypoślizgową podeszwę i wkładkę wykonaną ze sprężystej pianki EVA. To wszystko sprawia, że są nie tylko doskonałe na spacery po plaży, ale też doskonale się sprawdzą podczas randki czy spotkania z przyjaciółkami. Wystarczy, że zamiast klasycznego modelu w jednym kolorze wybierzesz ten z oryginalnym dodatkiem lub elegancki model na koturnie. Jedną z największych fanek japonek Ipanema jest słynna modelka Gisel Bündchen.
Japonki Havaianas
To kolejna brazylijska firma, która skradła serca kobiet na całym świecie. Japonki Havaianas to model uznawany już za kultowy, obiekt pożądania, ale przede wszystkim to niezwykle wygodne obuwie. Nazwa „Havaianas” pochodzi z języka portugalskiego i oznacza mieszkańców Hawajów (dosł. Hawajczycy). Jednym z najbardziej popularnych modeli są te z niewielkich rozmiarów flagą Brazylii. Od 2003 roku tradycją stało się wręczanie unikalnych i ekskluzywnych modeli japonek Havaianas osobom nominowanym do Oscarów.
Japonki Zaxy
Modne i wygodne, są dostępne w wielu kolorach i wzorach. Japonki Zaxy to eleganckie letnie obuwie, które sprawdzi się podczas letnich wieczornych imprez i popołudniowych przyjęć w ogrodzie. Pasują zarówno do małej czarnej, jak i swobodnych stylizacji w stylu boho. Są przyjemne w dotyku i delikatne dla stóp. Materiał, którym jest wyłożona podeszwa sprawia, że stopa się nie ślizga, a to szczególnie ważne w trakcie upałów, kiedy nasze ciało poci się znacznie bardziej. To również gwarancja stabilności i mniejsze ryzyko drobnych urazów czy niebezpiecznych kontuzji.
Japonki na koturnie
Ten rodzaj japonek przypadnie do gustu szczególnie paniom, które chcą dodać sobie kilka centymetrów. Taki rodzaj butów doskonale wpływa na sylwetkę – optycznie ją wysmukla, podnosi pośladki i wydłuża nogi. Japonki na koturnie to model elegancki i nowoczesny, a do tego wciąż zachowujący swój pierwotny sportowy charakter. Te najmodniejsze mają kolorowe podeszwy (np. w paski lub kwiaty) lub zabawne dodatki (np. owocowe broszki).
Pamiętaj, by przy wyborze modelu zwrócić uwagę na takie elementy, jak miękka gąbczasta wkładka i antypoślizgowa podeszwa. Tylko one zapewnią komfort twoim stopom przez cały dzień. Noś japonki zarówno do letnich zwiewnych sukienek, jak i sportowych szortów. | Japonki damskie. Które są najmodniejsze tego lata? |
Twoja skóra wygląda na zmęczoną, jest poszarzała, a opuchnięcia wokół oczu dają się we znaki? Jeśli tak, warto sięgnąć po maseczki w płatkach. Ostatnimi czasy zyskują coraz większą popularność, a to wszystko za sprawą wspaniałych właściwości. Podpowiadamy, które z nich warto mieć w swojej kosmetyczce i dlaczego. Maseczki w płatkach to wyjątkowa alternatywa dla wszystkich kobiet, które nie mają czasu na spędzanie wielu godzin w gabinetach kosmetycznych. Są nie tylko wygodne, ale przede wszystkim bardzo skuteczne. Poniżej więcej informacji na ich temat.
Na czym polega ich działanie?
Maseczki w płatkach to bardzo wygodne rozwiązanie dla wszystkich kobiet, które potrzebują natychmiastowej pomocy. W zależności od rodzaju, maseczki rozświetlają skórę, wygładzają i odpowiednio nawilżają. Ich działanie jest niezwykle szybkie, ponieważ na uzyskanie zamierzonego efektu potrzeba tylko 10-20 minut. Po upływie tego czasu skóra jest odświeżona, niezwykle miękka i gładka w dotyku.
Maseczki w płatkach – rodzaje
Maseczki nawilżające– najczęściej mają hydrożelową formułę, która szybko i skutecznie wnika do skóry. Już po jednym użyciu skóra staje się odświeżona i nawilżona od środka, a twarz jest pięknie rozświetlona. Polecana zwłaszcza w przypadku wieczornych wyjść, kiedy potrzebujemy natychmiastowego działania.
Maseczki odmładzające – przeznaczone głównie dla kobiet, które ukończyły 35 rok życia. Wiele z tych maseczek zawiera olejek arganowy, kwas hialuronowy oraz kolagen. Te składniki wpływają na poprawę elastyczności i jędrności skóry, opóźnienie procesu starzenia, a poza tym działają przeciwzmarszczkowo. Po użyciu maseczki skóra stanie się delikatna, gładka, odświeżona i w pełni zregenerowana.
Maseczki ujędrniające – sprawdzą się w przypadku cery, która potrzebuje szybkiego liftingu. Tak jak powyższa maseczka, tak i ta przeznaczona jest dla kobiet po 35 roku życia. Już po jednej aplikacji skóra zyska promienny wygląd, a także zostanie odżywiona i zrelaksowana po ciężkim dniu. Pamiętajmy tylko o tym, że jeśli zależy nam na skutecznym działaniu, należy stosować je regularnie.
Jak ich używać?
Aplikacja maseczek w płatkach jest niezwykle łatwa. Płatki mają kształt podkówek, a nakłada się je pod oczy na lekko zwilżoną skórę. Wykonane są z cienkiej bawełny lub specjalnego papieru i zawierają emulsję dopasowaną do potrzeb skóry. Dzięki wyciętym otworom bez problemu dopasowują się do rysów twarzy. Najczęściej czas po nałożeniu powinien sięgać do 30 minut, choć każdy producent zakłada zupełnie inny czas trwania.
Wady i zalety maseczek w płatkach
Największą zaletą maseczek jest ich szybkie działanie. Ponadto są szczelnie zamykane, czyli oznacza to, że są higieniczne. Choć maseczki w płatkach słyną ze swoich cennych właściwości, to mimo to warto dowiedzieć się o ich wadach. Jedną z nich jest jednorazowość. Po jednej aplikacji nie nadają się już do ponownego użytku.
Szukasz ciekawych rozwiązań, które okażą się pomocne w pielęgnacji twarzy? Maseczki w płatkach z całą pewnością pomogą w utrzymaniu dobrej kondycji skóry. Co więcej, mogą być stosowane na wszystkich rodzajach skóry, niezależnie od tego, czy mamy cerę problematyczną, suchą, czy też wrażliwą. | Maseczki w płatach – hit! |
Przedłużamy akcję Monety za pierwszy zakup na telefonie Przedłużamy promocję monetową za pierwszy zakup na telefonie!
Zrób zakupy przez aplikację mobilną lub stronę mobilną Allegro, a otrzymasz 10 dodatkowych Monet.
Akcja potrwa do 30 listopada.
W promocji weźmiesz udział, jeśli
od 2 lat robisz tylko zakupy przez stronę allegro.pl na komputerze
kupisz i skutecznie opłacisz w czasie trwania promocji zakup przez aplikację mobilną Allegro lub przez stronę mobilną Allegro
Szczegóły znajdziesz w Regulaminie Promocji. | Przedłużamy akcję Monety za pierwszy zakup na telefonie |
Jak walczyć z rozszerzonymi porami? Oto kilka sprawdzonych chwytów oraz propozycje dobrych kosmetyków. Rozszerzone pory – problem ten dotyka wielu z nas. Nie każdy jednak wie, że na rynku istnieje wiele sposobów, by temu zaradzić. Skłonność do rozszerzonych ujść gruczołów łojowych jest uwarunkowana głównie genetycznie i nie ma to większego związku z niezdrowym odżywianiem czy brakiem aktywności fizycznej. Najczęściej na rozszerzone pory skarżą się kobiety o mieszanej i tłustej cerze. Jakie są sprawdzone sposoby na walkę z rozszerzonymi porami? W naszym poradniku tłumaczymy, skąd się bierze ten problem oraz jaka jest jego profilaktyka i leczenie. Poza tym zebraliśmy kilka produktów kosmetycznych, które z pewnością mogą pomóc.
Rozszerzone pory – przyczyny
Jak już wspomnieliśmy wcześniej, rozszerzone pory to problem uwarunkowany genetycznie. Może pojawić się w jakimkolwiek wieku i również zniknąć bez żadnych śladów. Oprócz genów przyczyną może być także zanieczyszczenie twarzy, a właściwie zaleganie w porach nadmiaru łoju. Skóra z tendencjami do przetłuszczania się jest najbardziej podatna na rozszerzone pory. Temu problemowi towarzyszy zazwyczaj także nienaturalny szary kolor skóry. Cera wygląda na odwodnioną, przetłuszczoną oraz po prostu zmęczoną.
Rozszerzone pory mogą być także efektem stosowania niewłaściwych kosmetyków pielęgnacyjnych, które nie są dostosowane do naszej cery.
Sposoby na rozszerzone pory
Oczyszczanie oraz intensywna pielęgnacja mogą zredukować rozszerzone pory do minimum. Warto jednak pamiętać, że zbyt częste oczyszczanie skóry twarzy może tylko przysporzyć więcej problemów. Dzieje się tak dlatego, że w trakcie mycia całkowicie usuwane jest sebum. To swoją drogą stymuluje pracę gruczołów do jeszcze intensywniejszej jego produkcji. Jeśli mamy tendencję do przetłuszczającej się skóry, rozszerzone pory mogą przerodzić się w chroniczne schorzenie, a nawet trądzik. Aby nie popełnić wpadki, należy skonsultować sposób używania kosmetyków z dermatologiem lub kosmetyczką. Uniwersalna reguła głosi – myjemy twarz dwa razy dziennie – rano i wieczorem. Używamy do tego żelu oczyszczającego oraz kosmetyku tonizującego o właściwościach ściągających.
Jeśli profilaktyka nie pomaga, należy zastosować specjalne preparaty na rozszerzone pory. Kosmetyki muszą zawierać naturalne składniki (aby przypadkiem nie podrażniły skóry), alfa- i betahydroksykwasy, a także retinoidy. Raz w tygodniu zalecane jest przeprowadzenie całościowego peelingu twarzy. Zabieg ten skutecznie usunie obumarłe komórki naskórka oraz efektywnie wygładzi cerę.
Popularne kosmetyki na rozszerzone pory
Kosmetyki na rozszerzone pory powinny mieć działanie zwężające. Nakładamy preparat zazwyczaj na nos, brodę i czoło. Kosmetyki linii Nivea Visage Light mogą być świetną opcją. Kremy dzienne i nocne nie zatykają porów i bardzo dobrze wygładzają skórę. Dobrym rozwiązaniem są także kremy lub serum matujące (m.in. od takich firm jak Ziaja, Clarena, Farmona czy Bielenda). Kosmetyki takie pobudzają naskórek, zmniejszając tym samym pory. Poza tym widocznie matują skórę, dodając właściwą dawkę nawilżenia.
Pod uwagę możemy wziąć także toniki zwężające. Mają one działanie nie tylko matujące, ale także profilaktyczne i skutecznie zapobiegają zatykaniu porów. Rozjaśniają skórę oraz poprawiają jej koloryt. Dobre produkty tonizujące ma w swojej ofercie Bioderma, Avene, Avon, L’oreal czy La Roche-Posay.
Rozszerzone pory to problem przede wszystkim genetyczny. Aby skutecznie walczyć z tym schorzeniem, pod uwagę możemy wziąć kremy matujące, produkty tonizujące oraz właściwe kosmetyki pielęgnacyjne dostosowane do rodzaju cery. | Sprawdzone sposoby na rozszerzone pory – polecane kosmetyki |
Ćwiczenia w wodzie są tak bezpieczne, że w zasadzie może je robić każdy, przeciwwskazań jest niewiele. Tylko co zrobić, kiedy do zajęć w basenie wkrada się nuda? W większości przypadków za urozmaicenie treningu odpowiada instruktor. Najczęściej fitness w wodzie uprawia się w grupach zorganizowanych i pod fachowym okiem. To ważne, szczególnie dla początkujących, którzy potrzebują instrukcji czy motywacji, oraz dla wymagających szczególnej opieki, np. ciężarnych lub osób po zabiegach czy kontuzjach. One także mogą ćwiczyć (o ile nie zabroni im lekarz), ale wymagana jest kontrola specjalisty. To właśnie instruktor odpowiada zarówno za bezpieczeństwo ćwiczących, jak i za urozmaicenie zajęć, tak aby nie były nudne.
Jeśli jednak już jakiś czas ćwiczysz aqua fitness i zdarza ci się iść na basen w pojedynkę, warto wiedzieć, co może się przydać, żeby rozwinąć umiejętności, przyspieszyć spalanie kalorii i pomóc w rzeźbieniu mięśni.
1. „Makaron”
Piankowy wałek to jeden z najtańszych i najpopularniejszych basenowych gadżetów. Można używać go jak podparcia rąk w czasie wykonywania podskoków hantli (np. wypychając ręce z makaronem do przodu. Woda stawia opór i dzięki temu mięśnie pracują mocniej).
2. Deska
Nawet zwykła deska do nauki pływania może zapewnić świetne urozmaicenie ćwiczeń w wodzie. Wystarczy, że trzymając ją pionowo w dłoniach, zaczniesz robić pajacyki z wyrzuceniem przed siebie ramion. Woda będzie stawiać opór, co pozwoli wzmocnić mięśnie i spalić więcej kalorii.
3. Pas wypornościowy
Pas wypornościowy umożliwia utrzymywanie się na powierzchni wody bez wykonywania ruchów pływackich. Dzięki temu będąc po barki w wodzie, możesz odwzorować ruch chodzenia na głębokim basenie czy podskakiwać tam, gdzie jest płytko. Dzięki temu możesz np. robić kopnięcia czy wspięcia na palce, wzmacniając mięśnie nóg.
4. Piankowe hantle
Piankowe hantle pozwalają wzmacniać mięśnie ramion. Woda, stawiając opór, utrudnia ruch ciężarkami, ale jednocześnie spowalnia go, co zabezpiecza przed przeciążeniami czy szarpnięciami.
5. Podwodna trampolina
Ma zalety zwykłej trampoliny, ale nie posiada wielu jej wad czy ograniczeń. Jest bezpieczniejsza, bo nawet w przypadku wypadnięcia poza nią woda zamortyzuje skok. Ponadto ciało nie jest poddawane gwałtownym szarpnięciom w górę i w dół, które nie są wskazane dla wielu osób.
6. Ekspandery przeznaczone do basenu
Innym przyrządem przydatnym podczas ćwiczeń w wodzie są gumy o różnej mocy wykonane z materiału odpornego na działanie chloru. Pozwalają na wykonywanie ćwiczeń siłowych, rozciąganie czy wzmacnianie mięśni posturalnych.
7. Aqua gymstick
Wygląda jak gryf sztangi z doczepionymi gumowymi linkami. Można go używać podobnie jak sztangę, ale nie tylko, ponieważ pozwala także na robienie ćwiczeń z wykorzystaniem oporu wody.
Aqua running, walking i cycling: opcje, które warto znać
Wbrew pozorom ani „podwodna” jazda na rowerze, ani bieganie nie są dyscyplinami ekscentrycznymi czy pozbawionymi sensu. Przeciwnie. Sprawdzają się w zabiegach rehabilitacyjnych. Są też polecane osobom z dużą nadwagą oraz po przebytych kontuzjach. Dlatego warto te trendy śledzić.
Aqua running to – wbrew pozorom – nie jest bieganie po podwodnej bieżni. To ćwiczenia w pozycji pionowej. Przy użyciu akcesoriów (typu pas wypornościowy czy piankowe rurki) wykonuje się ćwiczenia polegające np. na podskokach, obrotach czy powolnym przemieszczaniu się. Pomagają one przywrócić prawidłowy wzorzec chodzenia i biegania. Świetne jako intensywny i bezpieczny trening. Wskazane również dla osób z bólami mięśni, asymetriami ciała itd.
Aqua walking polega na chodzeniu po podwodnej bieżni. Tego typu ćwiczenia przynoszą szybką poprawę stanu zdrowia osób starszych czy po urazach.
Aqua cycling, czyli podwodny rower, dotyczy korzystania z rowerów spinningowych przystosowanych do pracy w chlorowanej wodzie. Tego typu ćwiczenia zmniejszają obciążenie stawów, jednocześnie pozwalają na wzmacnianie mięśni.
Liczba możliwości wodnego treningu jest ogromna. Warto spróbować i poćwiczyć w wodzie, korzystając z dostępnych akcesoriów. Taki trening nie obciąża stawów, łagodnie wzmacnia mięśnie i poprawia kondycję.
) | Jakimi akcesoriami urozmaicisz swój aqua fitness? |
Osoby szykujące się do zakupu telefonu komórkowego bardzo często jako podstawowe kryterium stawiają jak najwyższą liczbę megapikseli w znajdującym się w urządzeniu aparacie fotograficznym. Nie powinno się w ten sposób wybierać smartfona, ponieważ megapiksele nie są wyznacznikiem jakości. Liczba pikseli w aparacie fotograficznym, niezależnie, czy jest to lustrzanka, kompakt, czy telefon komórkowy, utożsamiana jest często z jakością zdjęć. To błędne podejście. Owszem, wielkość zdjęcia może iść w parze z lepszym odwzorowaniem kolorów i mniejszą ilością szumów, ale nie jest to reguła.
Czym jest megapiksel?
Megapiksel to jednostka opisująca liczbę elementarnych punktów matrycy CCD w urządzeniach elektronicznych służących do robienia zdjęć. Przedrostek mega to milion, czyli w jednym megapikselu (Mpx, Mpix) znajduje się osiem pojedynczych pikseli. Jednostkę megapikseli wykorzystuje się do opisania wielkości zdjęć wykonywanych cyfrowymi aparatami fotograficznymi, także tymi znajdującymi się w smartfonach.
W zależności od proporcji wykonanej fotografii, które najczęściej wynoszą 16:9 lub 4:3, zdjęcie może mieć różną liczbę pikseli w poziomie lub w pionie. 8-megapikselowe zdjęcia panoramiczne wykonane smartfonem z Androidem mają rozdzielczość 3840 na 2160 pikseli, a iPhone’y od Apple robią fotografie w proporcjach 4:3 o wielkości 3264 na 2448 pikseli. Niektóre telefony generują nawet znacznie większe pliki.
Czy liczba megapikseli ma znaczenie?
Im więcej megapikseli w aparacie, tym lepiej, ale tylko do pewnego momentu. Powyżej kilkunastu megapikseli szczegółowość obrazu będzie można dostrzec tylko na bardzo dużym wydruku lub na ekranie cyfrowym przy ogromnym przybliżeniu. W większości przypadków podczas oglądania zdjęć na ekranie komputera, tabletu lub telefonu różnica będzie niedostrzegalna ze względu na rozdzielczość samych wyświetlaczy, na których przeglądane będą fotografie.
Po przekroczeniu granicy kilkunastu megapikseli większą wagę warto przywiązać nie do liczby pojedynczych punktów rejestrujących światło, a do wielkości matrycy. Jeśli fizyczna wielkość matrycy jest w dwóch aparatach taka sama, to chcąc nie chcąc, przy większej liczbie megapikseli pojedynczy punkt zamieniający światło na dane cyfrowe jest mniejszy.
Smartfon to nie lustrzanka
Producenci telefonów dumnie prezentują informację o liczbie megapikseli we wbudowanym aparacie, ale nawetNokia Lumia 1020 z Pure View i 20,7-megapikselowe smartfony Sony Xperia Z nie zapewnią takiej jakości jak profesjonalny aparat fotograficzny.
Różnica w jakości zdjęć jest też ogromna, jeśli porównuje się ze sobą smartfony. Producenci stosują matryce o różnej wielkości i jakości, przez co nawet kilkunasto-megapikselowe aparaty w tańszych komórkach robią wyraźnie gorsze zdjęcia niż iPhone od Apple z „zaledwie” 8-megapikselowym aparatem.
Wyścig na liczbę megapikseli nie ma większego sensu, ale niekiedy producenci przesadzają w drugą stronę. HTC wprowadziło w swoich smartfonach technologię tzw. Ultrapikseli. W teorii 4-megapikselowy aparat w HTC One M8 z matrycą wychwytującą więcej informacji na temat padającego na nią światła to dobry pomysł. Aparat powinien robić zdjęcia bardzo dobrej jakości, ale w przypadku tajwańskiej firmy koncept był dobry, ale zawiodło wykonanie.
Przetwarzanie obrazu ma znaczenie
Nie bez znaczenia jest w końcu oprogramowanie w telefonie. Producenci stosują najróżniejsze sztuczki mające na celu poprawę docelowego zdjęcia. Często nawet fotografia zapisana finalnie w pamięci urządzenia składa się tak naprawdę z kilku różnych zdjęć, które w ciągu ułamka sekundy zostały przetworzone w jeden obraz.
Trzeba też pamiętać, że do wykonania dobrego zdjęcia potrzebna jest nie tylko dobrej jakości matryca generująca obraz o wysokiej rozdzielczości, ale też obiektyw. Ze względu na miniaturyzację dobre obiektywy w smartfonach są bardzo drogie i można je znaleźć tylko w najdroższych modelach.
Wybierając nowy telefon, warto więc sprawdzić samodzielnie, jak prezentuje się jakość wykonanych nim zdjęć, niż zdawać się wyłącznie na specyfikację techniczną, w której producent chwali się liczbami. Nie muszą one bowiem iść w parze z faktyczną jakością fotografii, zwłaszcza podczas wykorzystania aparatu w nocy. | Dlaczego w smartfonie liczba megapikseli aparatu nie jest najważniejsza? |
Jest mroźny zimowy poranek. Zatłoczonymi ulicami przemykają pospiesznie zziębnięte postaci, starające się jak najszybciej dotrzeć do biura. Większość z nich dzierży w dłoniach ogromne kubki z gorącą kawą, pozwalającą lepiej znieść te niesprzyjające warunki pogodowe. Taki obrazek znany nam był z wielu amerykańskich filmów i seriali. Dzisiaj to już także nasza rzeczywistość. Co więcej, kubki termiczne stały się modnym gadżetem i decydując się na określony model, możemy jednocześnie zademonstrować nasze zainteresowania, styl i tryb życia. Kubek termiczny w kształcie obiektywu
To wymarzony prezent dla miłośnika fotografii. Jeśli zajmujesz się robieniem zdjęć, to na pewno zdarzyło ci się spędzić wiele godzin w bezruchu, w oczekiwaniu na to, aby uchwycić w obiektywie idealny moment. Gdy do tego wiał przejmujący wiatr, a krople deszczu wpadały ci za pazuchę, łyk ciepłej herbaty okazywał się niezastąpiony.Ten oryginalny design powoduje, że ani na chwilę nie musisz rozstawać się ze swoją pasją. I tak, jak jedni noszą koszulki z logo ulubionych zespołów, tak kubek termiczny może być odzwierciedleniem twojego hobby. Uważaj tylko, żeby po zamontowaniu pokrywki nie pomylić go z prawdziwym obiektywem...
Kubki termiczne z napisami
To opcja dla osób, które lubią komunikować wszystko wprost, bez zbędnych domysłów i niedopowiedzeń. „Dajcie mi kawy, a nikomu nic się nie stanie!” - rozumiane też jako „Nie odzywaj się do mnie o poranku, póki nie napiję się kawy”. I wszystko jasne. Napisy królują na T-shirtach, bawełnianych torbach na zakupy, są wieszane na ścianach w postaci obrazów – dlaczego więc nie miałyby znaleźć się również na kubkach turystycznych?
Taki kubek może być też świetnym prezentem, jeśli tylko trafnie dopasujemy tekst do właściwej osoby. Głowa rodziny z pewnością ucieszy się z kubka z napisem „Najlepszy Tata na świecie”, a zabieganą przyjaciółkę pocieszy hasło „Ważne jak zaczynasz dzień (oczywiście, od kawy), nieważne, jak go kończysz”. Niektórzy producenci oferują klientom samodzielne stworzenie napisów, co pozwala na uzyskanie wyjątkowego, spersonalizowanego kubka, z którym już nigdy nie będziesz chciał się rozstać.
Kubek termiczny samomieszający
To coś dla zwolenników nowoczesnych rozwiązań. W środku umieszczono niewielkie mieszadełko, które uruchamiane jest za pomocą przycisku na uchu kubka. Jeśli jesteś fanem cappuccino, latte albo macchiato, to takie urządzenie jest przeznaczone właśnie dla ciebie. Możesz zapomnieć o wożeniu ze sobą łyżeczek (które i tak zawsze się gubią i z podróży wracasz uboższy o kolejne sztućce) albo o napojach, w których wsypany bez zamieszania cukier i tak od razu osiada na dnie. Skończą się kłopoty z przyrządzeniem ulubionej kawy z mlekiem podczas jazdy pociągiem albo samochodem, kiedy w jednej ręce musisz trzymać kubek, w drugiej łyżeczkę, a w trzeciej... no właśnie. Twoim jedynym obowiązkiem będzie odtąd zadbanie tylko o to, aby bateria się nie wyczerpała, ale bez obaw: podczas zakupów baterie do mieszadełka często są już dołączane do opakowania.
Kubek termiczny w kształcie opony
Stworzony dla królów szos. Nie dla nich różowe nakrętki, kwiatki i misternie wykaligrafowane hasła. Prawdziwemu kierowcy zupa smakuje podana tylko w kubku z czarnych, grubych opon. A nie da się zaprzeczyć temu, że w czasie podróży taki gorący, domowy posiłek jest na wagę złota, zwłaszcza jeśli po drodze mijamy tylko kolejną budkę z kebabem i frytkami, gospodę, do której nikt nie zaglądał od czasów transformacji ustrojowej, a jedyną alternatywą wydaje się czwarty już tego dnia hot dog, zakupiony na stacji benzynowej.
Jak przystało na motoryzacyjny gadżet, dekiel jest w kształcie felgi, a pokrywka to po prostu kolejne, piąte, zapasowe koło. Kubek doskonale też mieści się w uchwytach w samochodzie. Wyposażony w takie akcesoria możesz śmiało przemierzać kolejne kilometry.
Kubek w kształcie puszki
Nie ma mowy, żebyś napił się ze zwykłego kubka termicznego. Są za duże, nieporęczne i – co tu kryć – zbyt mało nowoczesne. Ty potrzebujesz poręcznego produktu o intrygującym, nietypowym wyglądzie. Najlepiej, gdyby był czerwony, przypominał puszkę ulubionej coli, a gdyby jeszcze miał charakterystyczną zawleczkę, to nie rozstawałbyś się z nim ani na chwilę.
Mówisz, masz. Na rynku dostępny jest szeroki wybór kubków – puszek, jednokolorowych lub w fantazyjne wzory. I kto powiedział, że przeznaczeniem kubków termicznych są jedynie gorące napoje? Te w kształcie puszki same proszą się o to, żeby wypełnić je kostkami lodu i na dokładkę dorzucić plasterek cytryny. Dzięki temu mamy zapewnione orzeźwienie nawet w najgorętszym dniu lata. | 5 oryginalnych kubków turystycznych/termicznych, które będziesz chciał mieć |
Biały garnitur jakiś czas temu zyskał łatkę kiczu. Trendy bywają jednak przewrotne i dzisiaj autorytety świata mody odświeżają klasyczny fason, przywracając element white do łask. Biały garnitur to hit sezonu, który wraca do męskiej szafy w gwiazdorskim stylu. Jak nosić go nowocześnie? Men in white – biel dla indywidualisty
Biel to kolor, który niezwykle łatwo łączy się z innymi tonacjami, należy bowiem do palety podstawowej. Jest to także barwa przez większość utożsamiana z niewinnością i czystością.
Skojarzenia jednak rzadko pokrywają się z rzeczywistością, a w śnieżnobiałe ubrania wbijają się także czarne charaktery. W modzie wszystkie chwyty są dozwolone! Ale należy mieć na względzie okazję, do której stylizacja powinna być dostosowana. Biały garnitur zawiera w sobie sporą dawkę elegancji, a mimo to jest strojem nieco luźniejszym i w niektórych sytuacjach może być źle postrzegany. Odradzam zakładanie go na formalne spotkania, egzaminy oraz wszelkie oficjalne wydarzenia. Być może zastanawiasz się, jakie miejsca będą stosowne dla bieli? Wszelkie imprezy rozrywkowe, np. wesela. Strój ten, sprawdzi się również na romantycznej randce, bowiem płeć piękna bardzo lubi mężczyzn, którzy swobodnie poruszają się w modowej dżungli oraz stawiają na indywidualność. Jeśli zadbasz o odpowiednie dodatki, biały garnitur sprawdzi się także podczas urlopu. Odrobina wyobraźni, szczypta wakacyjnego szaleństwa i twój zestaw z pewnością nie będzie nudny! Dwa elementy i nieograniczone możliwości kompozycji. Spodnie i koszulka polo, czemu nie? Marynarka i szorty albo jasne jeansy to równie efektowne połączenie. Biel pięknie podkreśla słoneczną opaleniznę, wakacyjny luz oraz odcienie dodatków. Jest ponad czasowa i, wbrew niektórym opiniom, bardzo męska.
Biały garnitur – w kilku odsłonach
Trudno wyobrazić sobie lepsze tło dla modnego granatu, błękitów, limonki, czerni i butelkowej zieleni niż biel. Ten kolor w każdym duecie wygląda rewelacyjnie. Koszula w prążki z dwoma rozpiętymi guzikami to przepis na sukces. Pamiętaj jednak o dopracowanej fryzurze i stosownym obuwiu – sprawdzą się na przykład wsuwane półbuty w odcieniu miodowym. Taki look prezentuje Etro na paryskich wybiegach. Aby wyglądać równie atrakcyjnie, nie zapominaj o detalach, zrezygnuj ze skarpetek oraz tandetnej biżuterii. Wszelkie łańcuchy na szyi, będą bowiem kojarzone z kiczem. Z białym garniturem doskonale rezonują koszule, a o ich formalności decyduje typ kołnierzyka, rodzaj mankietów oraz kieszonki. Jeśli stronisz od klasycznej elegancji, postaw na len i oxford. Z bielą korespondują tkaniny gładkie, jak i wzorzyste, kontrastowa czerń, kratka, kwieciste motywy, a także mniej formalne, barwne T-shirty, które tworzą oryginalny outfit z garniturem jednorzędowym.
Kluczem do sukcesu pozostaje umiar – w tym przypadku nie sprawdzą się złotouste bluzki ani ilustracje rodem z komiksu. Inspirację czerp ze stylu marynarskiego oraz etnicznego. Bez obaw sięgaj także do palety pasteli. Zestawiając T-shirt z białym garniturem, warto mieć na względzie guziki marynarki, które powinny być spójne z odcieniem tkaniny. Inaczej rzecz się ma z dwurzędówkami. Tu kontrast jest wisienką na torcie. Guziki współgrają z obuwiem, oprawkami okularów oraz o wzorami na koszuli. Uzupełnienie stylizacji stanowi niebieski krawat. Podobny zestaw z łatwością stworzysz w domu.
Warto podkreślić, że biały garnitur gości na wybiegach nie w jednym, a w wielu oryginalnych fasonach. Elegancki, dwurzędowy ze spodniami podkreślającymi walory męskiej sylwetki oraz jednorzędowy – synonim młodzieńczego luzu. Doskonale skrojona, ale nie obcisła marynarka znajdzie zastosowanie w wielu zestawach, np. z nasyconymi barwami chinosów, klasycznymi lub spranymi jeansami, a także z szortami z bawełny lub lnu. W zależności od nastroju i okazji, na górę załóż T-shirt lub koszulę, najlepiej z długim rękawem. Krótki rękaw niestety nie wygląda tak efektownie. Możesz sobie na niego pozwolić tylko, jeśli nie będziesz zdejmował marynarki.
Spodnie od białego garnituru świetnie wyglądają także solo. A ponieważ lato trwa w najlepsze, to wspaniały czas na flirt z modą. Z odpowiednim zestawem dodatków z łatwością stworzysz look sportowy, szykowny, a nawet casualowy. Wystarczy polówka w pastelowym lub nasyconym odcieniu, lniana koszula z podwiniętymi rękawami albo tradycyjny podkoszulek i kurtka bomber jacket, abyś został królem mody wakacyjnej.
Jakie dodatki do białego garnituru?
Biały garnitur z pewnością nie jest ani nudny, ani monotonny, a wszystko dzięki dodatkom, które stwarzają nieograniczone możliwości. Niewiele elementów męskiej garderoby jest tak dobrym tłem dla wzorów, kolorów i akcesoriów jak white.
Przy wyborze koszuli warto zastanowić się nieco dłużej, szczególnie jeśli planujesz zamienić białe tenisówki lub buty na podeszwie deskorolkowej na bardziej szykowne w mocniejszych tonacjach. Wówczas góra i dół powinny być w podobnym odcieniu. Do granatowej polówki proponuję mokasyny w tym samym kolorze, natomiast do błękitnej koszuli, brązowe obuwie, w zależności od okazji, wykonane ze skóry lub zamszu. Sandały także świetnie rezonują z bielą, ale tylko gdy poszczególne elementy występują solo, np. spodnie bez marynarki, marynarka z szortami.
W tym sezonie królują kontrasty. Biel i czerń to przepis na sukces, szczególnie jeśli nie zapomnisz o przyciemnianych okularach oraz kapeluszu – w zależności od upodobań idealny będzie trilby lub fedora. Jeszcze tylko jedwabna apaszka i jesteś gotowy, aby wyruszyć w miejską dżunglę.
Apaszka sprawdzi się w wielu w zestawach: z koszulką polo, modną koszulą, a także gładkim T-shirtem. Figlarnie przewiązana stanowi efektowny akcent kompozycji bez udziału krawata.
Decydując się na krawat, pamiętaj, że klasy dodają kolor ciemne i stonowane, natomiast duże, kontrastowe wzory obniżają formalność tego dodatku. Istotna jest także tkanina. Atrakcyjne pozostają egzemplarze jedwabne z charakterystycznym, matowym połyskiem. Wełna, grenadyna, bawełna, knity oraz matowy jedwab sprawdzają się w swobodnych stylizacjach.
Wybór obuwia zależy od okazji. Stopień wytworności określa fason, barwa, a także rodzaj skóry. Warto pamiętać – im mniej, tym gustowniej. Im mniej przeszyć i zdobień, tym większy stopień formalności oxfordów, derbów czy półbutów. Do białego garnituru śmiało możesz zakładać mokasyny, espadryle, a nawet barwne snickersy. Pamiętaj jednak, aby w takim zestawie nie zabrakło równie wakacyjnej góry.
Biel tworzy parę idealną ze złotą biżuterią, ale jedynie w damskich zestawach. Mężczyznom proponuję barwne akcenty w postaci pasków, szelek, modnych okularów oraz opalenizny. Jeśli pragniesz pochwalić się zegarkiem, skomponuj outfit bez udziału marynarki.
Biały garnitur stanowi symbol szyku i klasy. Stwarza nieograniczone możliwości stylizacji oraz wyrażania własnej indywidualności. To nie jest zestaw dla zwykłych mężczyzn. To ubiór dla tych, którym nie straszne są nowe trendy, którzy zamiast ukrywać się za szarością, czerpią pełnymi garściami ze słonecznego sezonu. Biel, wbrew pozorom, nie jest dla grzecznych chłopców, chociaż stwarza takie pozory. Odwagi! Odkryj nowe oblicze mody i kreuj swój oryginalny look. | Biały garnitur – z czym nosić? |
Kalifornia wielu jawi się jako kraina wolności, wiecznego słońca i zrelaksowanych ludzi. To tam narodził się ruch dzieci kwiatów, produkowane są przepyszne wina, a Hollywood jest najważniejszym ośrodkiem produkcji filmowej na świecie. Co ciekawego o najbogatszym stanie USA można znaleźć w wybranych przez nas książkach? „Susza” Graham Masterton
Mistrz thrillerów i historii grozy umieszcza akcję swojej powieści w San Bernardino w Kalifornii. To tam rozgrywa się dramat mieszkańców, którzy zmagają się z klęską suszy. Brak wody wywołuje frustrację społeczeństwa, które się buntuje, awanturuje, w mieście dochodzi do rabunków i zbrodni. Walka w książce „Susza” odbywa się na kilku polach – między mieszkańcami, ze skorumpowanymi władzami i groźnymi siłami natury. Kto wyjdzie z niej obronną ręką?
box:offerCarousel
„Droga do raju” Paullina Simons
Akcja powieści Paulliny Simons nie jest co prawda umiejscowiona w Kalifornii, ale słoneczny stan jawi się w niej jako tytułowy raj. Książka to typowa powieść drogi, w której bohaterki podróżują przez całe Stany Zjednoczone właśnie w kierunku Kalifornii, gdzie całe ich życie ma ulec zmianie. Shelby chce odnaleźć tam swoją matkę, Gina pragnie naprawić związek z byłym chłopakiem, a Candy ucieka przed przeszłością. „Droga do raju” to historia o nadziei, kobiecej przyjaźni i dojrzewaniu, która z pewnością całkowicie cię poruszy.
„Śmiałe marzenia” Nora Roberts
„Śmiałe marzenia” to powieść bestsellerowej autorki, której proza najczęściej określana jest mianem literatury kobiecej. Akcję swojej książki Nora Roberts umieściła na słonecznym wybrzeżu Kalifornii. Trzy bohaterki dorastają w luksusowej willi nad oceanem, łączy ich silna przyjaźń, jednak każda z nich ma inne marzenia i plany na przyszłość. Czy ich drogi na zawsze się rozejdą? Co zmieni w ich życiu miłość? Powieść Roberts to jak zwykle lekka, przyjemna i całkiem pozytywna lektura, wręcz idealna na wakacje!
„Wada ukryta” Thomas Pynchon
Kryminał, którego akcja rozgrywa się w latach 60. w Kalifornii. Główny bohater to „Doc” Sportello – wiecznie naćpany i nieokrzesany prywatny detektyw, próbujący odnaleźć swoją byłą dziewczynę i jej bogatego przyjaciela, którzy zaginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Przemierzając kalifornijskie ulice dostrzega społeczną degrengoladę. Wszyscy ćpają, piją, imprezują, prowadzą szemrane interesy. Tytułowa wada ukryta, którą namierza detektyw, ma doprowadzić do upadku społeczeństwa Stanów Zjednoczonych. Powieść Pynchona to świetna i mroczna wizja Kalifornii w czasach dzieci kwiatów i wolnej miłości.
box:offerCarousel
„Los Angeles. Amerykański La-La Land” Michael Stalmarsk
Co jest takiego w kalifornijskim Los Angeles, że przyciąga nie tylko coraz więcej nowych mieszkańców, ale również rzesze turystów? Z pewnością odpowiedź znajdziesz w reportażu Michaela Stalmarska „Los Angeles. Amerykański La-La Land”. Wspaniale przedstawiona historia miasta, które ze swoim zróżnicowaniem etnicznym jest swoistym tyglem kulturowym. Siedziba Hollywoodu, tętniąca życiem kulturalnym i rozrywkowym. Miasto, które z pewnością warto poznać bliżej.
Kalifornia, czyli raj dla surferów, wielbicieli lata, słonecznej pogody, dobrego wina i ogromu rozrywek. Jak widać stała się również inspiracją licznych powieści i reportaży. Sięgnij po wybrane przez nas książki, które pozwolą ci poznać ten region bliżej, a być może staną się też impulsem do podróży. | Książki ze słoneczną Kalifornią w tle |
JBL Everest 310 to odświeżona wersja słuchawek Everest 300. Nowy model, tak jak poprzednik, jest nauszny i składany, ale posiada inną konstrukcję. Słuchawki mają zapewnić wysokiej jakości dźwięk nawet przez 20 godzin. Model Everest 300 (test) oferował przyjemne brzmienie z dobrym basem, bez wycinania średnicy. Ergonomia słuchawek również była udana, a całościowo sprzęt spodobał mi się bardziej nawet od droższego i większego modelu Everest 700 (test). Nowe słuchawki posiadają udoskonaloną konstrukcję i cechują się bardziej efektownym wzornictwem, są też lepiej wyposażone. Sprawdźcie, co potrafią i jak wypadają na tle podobnie wycenionych JBL E65BTNC (test).
Specyfikacja JBL Everest 310
konstrukcja: nauszna, zamknięta
przetworniki: 40 mm
pasmo przenoszenia: 20 Hz–20 kHz
impedancja: 32 Ω
czułość: 96 dB
interfejs: Bluetooth 4.1 z HSP 1.2, HFP 1.6, A2DP 1.2, AVRCP 1.4
funkcje: obsługa rozmów, składana konstrukcja, ShareMe 2.0
czas działania: do 20 godzin
czas ładowania: 2 godziny
masa: 230 g
Wyposażenie
Miłą niespodzianką w zestawie jest solidny futerał zamykany na zamek, który prezentuje się świetnie. Posiada opaskę zapinaną na zatrzask, a wewnątrz został wyścielony miękkim materiałem. W środku znajduje się także kieszonka na pozostałe akcesoria, czyli dwa kable. Przewód USB do ładowania ma płaską izolację, posiada dwustronną wtyczkę typu A i mierzy 100 cm, zaś kabel słuchawkowy z pilotem i mikrofonem ma długość 120 cm.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wygląd
Odświeżony model zmienił się bardziej, niż się wydaje. Kształty są podobne, czyli nowoczesne i łagodne, ale zmieniono konstrukcję pałąka, przyciski sterujące oraz kolorystykę, która teraz jest bardziej metaliczna. Ponownie w obudowie dominują tworzywa sztuczne, ale elementy newralgiczne wykonano z metalu. Materiały są mocne i wzorowo spasowane, a same słuchawki dostępne w kolorze srebrnym lub stalowym.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Muszle słuchawek zamocowano za pomocą zawiasów kulowych w okrągłe ramiona pałąka – to na nich znajduje się interfejs. Na prawej słuchawce widać włącznik w formie suwaka, trzy przyciski sterowania, klawisz parowania oraz dzielenia się muzyką ShareMe 2.0, a także złącze 2,5 mm do połączenia analogowego. Lewa
Nauszniki mają formę obwarzanków, ich ranty są spłaszczone i zszyte, a przetworniki przykrywają siateczki z literowymi oznaczeniami kanałów. Gruba i miękka sztuczna skóra została wypełniona sprężystą pianką pamięciową.
Oba ramiona łamią się do wnętrza pałąka – słuchawki składa się jedna na drugą lub na płasko, tak aby włożyć je do futerału. Mechanizm jest metalowy i precyzyjny, posiada także blokadę składania. Regulacja rozmiaru jest tym razem inna, taka jak w modelu JBL E65BTNC – pałąk rozsuwa się tuż przy opasce, dużo wyżej niż zazwyczaj. Rdzeń regulacji jest stalowy, a na każdą ze stron do dyspozycji mamy dziesięć precyzyjnych skoków. Opaska na szczycie pałąka znajduje się z obu stron, jest wykonana z gładkiej sztucznej skóry i wypełniona od spodu gąbką.
Komfort i obsługa
Kompaktowe słuchawki nauszne o konstrukcji zamkniętej to zazwyczaj duże wyzwanie dla producentów – nauszniki opierają się bezpośrednio o małżowiny uszne, więc wielkie znaczenie ma odpowiedni nacisk pałąka, jak również jakość nauszników. JBL w opisywanym modelu sprostał zadaniu.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Nauszniki są miękkie i sprężyste, osiadają na uszach jak należy, a do tego nie uciskają małżowin. Nacisk pałąka jest optymalny. Słuchawki trzymają się pewnie, ale jeszcze nie ugniatają szczęki i nie uciskają czubka głowy. Muszle poruszają się swobodnie na boki, więc można je dopasować do kształtu twarzy. Trzeba jednak pamiętać, że słuchawki nauszne nigdy nie będą tak wygodne, jak modele wokółuszne – po czasie i tak może pojawić się nacisk, a małżowiny mogą pocić się podczas cieplejszych pór roku.
Regulacja rozmiaru może nie wystarczyć dla każdego. Słuchawki docenią posiadacze małych, średnich i trochę większych głów. W przypadku wyjątkowo dużych czaszek może zabraknąć skali, ale pałąk jest na tyle elastyczny, że potrafi dodatkowo się rozciągnąć. Raczej nie trzeba będzie martwić się też o izolację – słuchawki wyraźnie tłumią odgłosy otoczenia, pozwolą na komfortowe słuchanie muzyki w przestrzeni miejskiej. Szkoda, że konstrukcja lekko trzeszczy, co lekko słychać podczas poruszania głową.
Obsługa jest łatwa, ale trzeba zapamiętać kolejność przycisków, które znajdują się na samej krawędzi muszli i zostały oznaczone od wewnętrznej strony. Plusem jest, że wyraźnie czuć je pod palcami i mają odpowiedni klik – włącznik to suwak z diodą, który sam odskakuje. Użytkownika witają czytelne komunikaty głosowe w języku angielskim, informują one o poszczególnych procesach. Parowanie rozpoczyna się automatycznie po pierwszym uruchomieniu, a później można wywołać je dedykowanym przyciskiem. Trzy przyciski w rzędzie odpowiadają za sterowanie muzyką – krótkie wciśnięcia plusa lub minusa zmieniają głośność, a przytrzymanie przełącza utwory. Środkowy przycisk służy pauzowaniu i wznawianiu, kontroli rozmów itp. Nie zabrakło funkcji ShareMe 2.0, która pozwala sparować Everest 310 z innymi słuchawkami (niekoniecznie produkcji JBL-a) i odtwarzać muzykę jednocześnie na obu urządzeniach.
Producent obiecuje do 20 godzin odtwarzania muzyki po jednym pełnym cyklu ładowania. Jest to możliwe, jeśli nie słuchamy utworów na maksymalnym poziomie głośności. Na szczęście mocy nie brakuje, więc nie trzeba zbliżać się do końca skali.
Brzmienie
Model Everest 310 ma podobne brzmienie do poprzednika – jest ono rozrywkowe, ciepłe i łagodne. Tym razem rozdzielczość dźwięku jest trochę wyższa, a muzyka brzmi bardziej klarownie. Słychać także większą przestrzeń i więcej szczegółów. Słuchawki zostały stworzone, by dawać przyjemność z odsłuchów – nie są idealnie naturalne lub analityczne. Everest 310 sprawdzą się w różnych gatunkach muzycznych, zarówno tych lżejszych, jak i cięższych.
Bas jest podkreślony w średnim zakresie. Niskie tony są więc bardziej soczyste i masywne w brzmieniu, lecz mniej tłuste i wibrujące. Mogą nie spodobać się osobom szukającym wyjątkowo subwooferowego dźwięku. Brzmienie jest nadal odpowiednio efektowne i dynamiczne, potrafi być relaksujące i stanowić podkład do tańca. Słuchawki sprawdzą się w muzyce popularnej, rapie czy też elektronice. Jednak bas nie dominuje, więc z powodzeniem można sięgnąć po jazz, bluesa czy lekkiego rocka – niskie tony nie dudnią i nie zalewają dźwięku.
Pasmo średnie nie zostało wycięte, jest tylko nieznacznie oddalone i podkreślone w niższym zakresie. Zabieg ten nadaje brzmieniu ciepłego charakteru, dosyć naturalnego i przyjemnego dla ucha. Muzyka nie brzmi ostro, zimno lub szorstko – nie drażni i nie męczy nawet przy dłuższych odsłuchach. Brzmienie pozostaje klarowne, dźwięk nie jest zgaszony lub zamulony, słychać też sporo szczegółów. Głosy oraz żywe instrumenty są nadal odpowiednio blisko i brzmią klarownie.
Wysokie tony są obecne i jest ich trochę więcej niż u poprzednika. Dzięki temu dźwięk wydaje się czystszy i bardziej bezpośredni, a muzyka wybrzmiewa swobodnie, nie ma wrażenia, jakby coś ją tłumiło lub zakrywało. Producent nie przedobrzył – sopran nie kłuje w uszy i nie jest sykliwy. Brzmienie wysokich tonów nie brzmi wyjątkowo naturalnie i szczegółowo – dźwięk talerzy perkusyjnych wydaje się trochę sztuczny, lekko zabrudzony. Mimo wszystko Everest 310 i tak należy pochwalić za wysokie tony, których często brakuje w nausznych słuchawkach zamkniętych.
Scena dźwiękowa wypada nieźle. Nie jest to przestrzeń godna większych słuchawek wokółusznych, ale muzyka rozbrzmiewa już szeroko, tzn. jest wyraźnie dzielona pomiędzy prawą a lewą stronę. Niektóre instrumenty oddalają się od uszu, dzięki temu czuć więcej swobody. Dobre wrażenie robi także głębia, czyli różnicowanie przestrzeni w płaszczyźnie przód-tył, dzięki niej wokale pojawiają się bardziej z przodu, a inne instrumenty wybrzmiewają z okolicy ramion. Jedynie wysokość sceny nie robi wrażenia – muzyka trzyma się linii uszu. Nie zawodzi separacja dźwięków, poszczególne instrumenty nie zlewają się ze sobą.
Podsumowanie
JBL Everest 310 to udane słuchawki i krok naprzód w porównaniu do poprzednika. Sterowanie jest wygodniejsze, pałąk ma lepszą opaskę, a pady wygodnie osiadają na uszach. Brzmienie nie zawodzi – jest ponownie rozrywkowe, przyjemne i angażujące. Producent nie przesadził z ilością basu i wysokich tonów, a pasmo średnie nadal współgra z lekką muzyką. Długi czas pracy to również atut opisywanych słuchawek.
Mimo że szczegółowość jest dobra, to Everest 310 nadal nie należą pod tym względem do czołówki. Przestrzeń nie zawodzi, ale brzmienie nie jest jeszcze idealnie trójwymiarowe. Słuchawki mogą nie spodobać się fanom analitycznego dźwięku, czyli jasnego i wyjątkowo szczegółowego. To propozycja dla osób szukających przede wszystkim rozrywki i łagodności.
Cena budzi pewne wątpliwości – Everest 310 kosztują aktualnie około 700 zł. Słuchawki nie mają ANC, które posiada 30–40 zł droższy model E65BTNC. Dodatkowo E65BTNC cechują się wygodniejszą i wokółuszną konstrukcją, a także lepszym brzmieniem, które jest bardziej klarowne i subbasowe, ale tym samym trochę ostrzejsze. Moim zdaniem warto rozważyć dopłatę do tego modelu, chyba że liczą się kompaktowe wymiary i bardziej spokojny dźwięk, wtedy Everest 310 to lepszy wybór.
Zalety: futerał w zestawie; solidne wykonanie i ładne wzornictwo; dobra ergonomia; mocna izolacja; wygodne sterowanie i długi czas pracy; dobre brzmienie o rozrywkowym, ale nadal uniwersalnym charakterze; szeroka scena dźwiękowa.
Wady: lekkie trzeszczenie konstrukcji podczas poruszania głową; rozdzielczość dźwięku mogłaby być wyższa, a scena dźwiękowa bardziej proporcjonalna. | Test JBL Everest 310 – udoskonalone słuchawki mobilne |
We współczesnej modzie nic nas już chyba nie jest w stanie zaskoczyć! Sztywne reguły i klasyczne zasady są już przeszłością, a im kreacja bardziej kontrowersyjna, tym lepiej. W zadziwianiu strojem wprawę mają gwiazdy. To właśnie światowe sławy, których looki śledzą najważniejsi styliści, wypromowały trend na odzież sportową noszoną na co dzień. Nie wiadomo, co było bodźcem, aby stylowe kobiety wyszły na ulicę w ubraniach przeznaczonych na trening. Trzeba jednak przyznać, że to jeden z nielicznych trendów, które gwarantują wygodę, komfort i dobrą samoocenę! Jak więc wykorzystać go na co dzień?
Odzież treningowa na co dzień w stylu Kendall Jenner
Kariera Kendall Jenner coraz bardziej się rozwija. Jedna z młodszych sióstr sławnej Kim Kardashian jest rozchwytywana przez projektantów i chodzi na wybiegach najważniejszych tygodni mody! Trudno się dziwić, jej sylwetka zachwyca, a charyzma zapada w pamięć. Wyróżnia się też niebanalnym stylem codziennym, którego ważną częścią są ubrania sportowe. Przy jej szczupłej sylwetce crop topy i staniki sportowe są po prostu strzałem w dziesiątkę. Jeżeli tylko płaski brzuch na to pozwala, warto pokusić się o taki element w stylizacji. Na dole wystarczą zwykłe, czarne spodnie. Jeśli pogoda nie dopisuje, śmiało zarzućmy na ramiona długi płaszcz lub kurtkę. W tym sezonie modne są bomberki. Nie zapinajmy jej, co wyeksponuje w subtelny sposób śmiały top!
Sportowe ubrania na co dzień według Gigi Hadid
Gigi Hadid jest dla młodych osób przykładem na to, że mimo fortuny rodziców samodzielna praca i wysiłek są bardzo ważne, kształtują charakter i osobowość. Może dzięki temu jest przyjaciółką bardzo wpływowych Taylor Swift i wspomnianej wcześniej Kendall Jenner. To też stylowa kobieta, która inspiruje rzeszę fanek na całym świecie. Elementem, który nieodłącznie kojarzy się z jej strojami, są treningowe legginsy. Gigi chętnie nosi je na co dzień, do restauracji oraz w drodze do pracy. Z pewnością wie, jak bardzo są wygodne i jak świetnie podkreślają nawet pełne kształty. Modelka nosi do nich krótkie bluzki, długie płaszcze oraz ciemne okulary. Tego lata to nieodłączny dodatek wielu stylizacji. Dzięki nim można poczuć się jak gwiazda.
Rihanna i buty sportowe na co dzień
Do tego, że buty sportowe są najwygodniejszym rodzajem obuwia, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Wie o tym również Rihanna, która bardzo często rezygnuje ze szpilek właśnie na ich rzecz. W swoich codziennych stylizacjach udowadnia, że można prezentować się bardzo stylowo także na płaskiej podeszwie, dodając luzu nawet eleganckim sukienkom. Wybierzmy więc również dla siebie przynajmniej jeden model modnych i ponadczasowych sneakersów od takich firm jak: Nike, Adidas lub New Balance. Jeśli chcemy prezentować się jak piosenkarka, zainteresujmy się kolekcją Pumy, która powstała przy współpracy z Riri! Gruba podeszwa i uniwersalne kolory to must have tego sezonu!
Jessica Mercedes i bejsbolówki na co dzień
Nasze rodzime gwiazdy też propagują styl, który wykorzystuje sportowe akcenty w codziennym wydaniu. Czapka z daszkiem przestała więc już być dodatkiem zakładanym na trening. To bardzo wygodne i zapewniające poczucie tajemniczości nakrycie głowy. Na topie są modele od Ralpha Laurena, Nike, New Ery i Dsquared. Nosimy je z wiosennymi płaszczami, casualowymi bluzami, a nawet sukienkami.
Sztywne ramy modowe zaczynają się powoli zacierać, a eksperymenty w tej dziedzinie to domena gwiazd i celebrytów. Warto inspirować się ich stylem. Trend na noszenie ubrań sportowych również poza treningiem to jedna z najwygodniejszych propozycji tego sezonu! | Odzież treningowa na co dzień – trend wykreowany przez gwiazdy |
Jajko z parmezanem to smaczne danie, które przydanie do gustu nie tylko miłośnikom kuchni wegetariańskiej. Jajko podajemy ze śmietaną, sałatą i oczywiście startym serem. Przepis poniżej. Składniki:
4 jajka
4 łyżki oleju
sól
50 g parmezanu
1 opakowanie roszponki
pieprz
4 łyżeczki śmietany 18%
Krok po kroku:
Olej mocno rozgrzewamy. Następnie wbijamy jajka i czekamy, aż przyrumienią się na brzegach i zrobią chrupiące. Zmniejszamy ogień i przykrywamy patelnię. Jajka podajemy z sałatą, śmietaną, pieprzem i startym serem.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Chrupiące jajko z parmezanem |
Jeśli szukasz pomysłu na ozdobę pokoju lub kącika dla noworodka, warto samodzielnie zrobić metryczkę – prezent, który będzie niesamowitą pamiątką za kilka lub kilkanaście lat. A może planujesz prezent bliskiej Ci osobie, która właśnie została rodzicem? Metryczka DIY to doskonały pomysł na wartościowy podarunek. Co będzie ci potrzebne?
Do wykonania metryczki dla noworodka potrzebować będziesz kilku rzeczy:
ramka na zdjęcia,
kawałek bawełny (wielkości ramki),
tasiemka satynowa,
taśma dwustronna,
kartka papieru fotograficznego,
drukarka.
1.Przygotowujemy wszystkie potrzebne materiały. Planujemy rozmieszczenie poszczególnych informacji na kartce i drukujemy na papierze fotograficznym.
2.Kawałek materiału mocujemy do tylnej części ramki (lub kartki odpowiedniej wielkości) za pomocą taśmy dwustronnej przyklejonej w rogach. Pilnujemy, by materiał był rozłożony równomiernie.
3.Na materiale umieszczamy wydrukowaną kartkę – znów możemy pomóc sobie taśmą dwustronną.
4.Przyklejamy tasiemkę, a tym samym maskujemy brzeg kartki. Po wypróbowaniu kilku sposobów mogę śmiało stwierdzić – taśma dwustronna jest najlepszym wyborem (wszelkiego rodzaju kleje są widoczne przez splot tasiemki).
Pamiętamy o ładnym wykończeniu narożników.
5.Gotową metryczkę wkładamy do ramki na zdjęcia.
Jeśli nie masz czasu na samodzielne wykonanie lub szukasz więcej inspiracji, sprawdź gotowe metryczki na Allegro. | Metryczka dla noworodka – DIY |
Nauka jazdy rowerem nie jest łatwym zadaniem, zwłaszcza jeśli maluch uczy się na dwukołowym rowerze. To wymaga treningu koordynacji ruchowej i równowagi podczas poruszania się na jednośladzie. Samodzielna jazda na rowerze stanowi wyzwanie, a zarazem jest pewnego rodzaju osiągnięciem w zdolnościach motorycznych dziecka. Mimo wielu pozytywów, jakie niesie ze sobą ten rodzaj aktywności fizycznej, jazda na jednośladzie może przysporzyć, zwłaszcza najmłodszym, mało wprawionym w jeździe użytkownikom, pewnych zagrożeń i niebezpieczeństw. Dlatego chcąc zapewnić dziecku bezpieczeństwo podczas jazdy na rowerze, należy zapewnić mu odpowiednie wyposażenie, które ochroni newralgiczne miejsca narażone na urazy. Każdy rodzic powinien zaznajomić się z tym, jakie rodzaje ochraniaczy oferują producenci wyposażenia rowerowego po to, aby odpowiednio doposażyć swojego małego rowerzystę.
Odpowiednia ochrona głowy
Najważniejszym akcesorium podczas jazdy rowerem, zwłaszcza podczas pierwszych lekcji jazdy, jest kask ochronny. Kask rowerowy dla dziecka to elementarna część wyposażenia dziecięcego na rowerowe przejażdżki. Ochrona głowy w sytuacji niefortunnego upadku jest bardzo ważna, gdyż – jak wskazują statystyki – może zmniejszyć częstość obrażeń głowy nawet o 85%.
Producenci oferują przeróżne wzory i kolory kasków dla dzieci, dzięki czemu każdy maluch może wybrać taki, który najbardziej mu odpowiada. Ma to istotne znaczenie, gdyż niestety zakładanie kasków, szczególnie wśród dorosłych użytkowników rowerów, nie jest powszechnym nawykiem, co często przekłada się na niechęć wobec tego gadżetu u dzieci. Zachęcanie dziecka do tego, by pamiętało o kasku, bywa trudne, dlatego lepiej zwiększyć jego zainteresowanie, chociażby proponując wybór wzornictwa.
box:offerCarousel
Łokcie i kolana pod ochroną
Chcąc zapewnić dziecku bezpieczeństwo podczas jazdy, warto wyposażyć malucha również w inne akcesoria, które ochronią go przed bolesnymi urazami. Szczególnie narażone są kolana i łokcie, które najczęściej cierpią podczas upadków na rowerze. Bolesny kontakt z podłożem, zdarty naskórek, a nawet otwarte rany – to wszystko przysparza małemu rowerzyście nie tylko mnóstwo bólu, ale też może zniechęcić go do jazdy na jednośladzie. Dobrze jest zatem zabezpieczyć malucha na wypadek tego rodzaju sytuacji, by zminimalizować prawdopodobieństwo wystąpienia dotkliwych obrażeń.
W ofercie Allegro znajdują się ochraniacze na kolana dla dziecka, dzięki którym możliwe będzie zagwarantowanie amortyzacji tej części ciała podczas upadku. Otarcia i bolesne rany wskutek upadku mogą powstać także na łokciach, dlatego dziecięce ochraniacze na łokcie stanowią ważny element wyposażenia małego rowerzysty. Akcesoria te nie są drogie – ceny rozpoczynają się już od 10 zł. Każdy rodzic z pewnością zgodzi się, że taka inwestycja w bezpieczeństwo i ochronę dziecka nie obciąży zbytnio domowego budżetu.
Wybierając ochraniacze rowerowe dla dziecka, warto zwrócić uwagę na zestawy, w skład których wchodzą ochraniacze na łokcie i kolana, a nierzadko też kask. Taki dopasowany kolorystycznie komplet jest idealny na podróże rowerowe. Co więcej, zestawy te zwykle są opatrzone ciekawymi wzorami lub postaciami z bajek, co dodatkowo może zachęcić malucha do ich noszenia.
Podsumowanie
Ochraniacze rowerowe dla dziecka, choć wydają się często zbędnym, niekoniecznie wymaganym wyposażeniem do jazdy na rowerze, zabezpieczają dziecko przed nieprzyjemnościami, które mogą wyniknąć z niefortunnego upadku. Warto myśleć perspektywicznie i wyposażyć malucha w odpowiednie ochraniacze zanim doświadczy nieprzyjemnej przygody. | Ochraniacze rowerowe dla dziecka |
Katalizator występuje praktycznie w każdym aucie. Prędzej czy później przyjdzie czas na jego wymianę. Niestety, nie należy ona do najtańszych. Czym jest katalizator?
Trzeba zdawać sobie sprawę, że „katalizator” to bardzo potoczna nazwa. Katalizator, czyli reaktor katalityczny, konwerter kataliczny lub dopalacz kataliczny, jest obowiązkowym elementem układu wydechowego. To element, który oczyszcza spaliny ze szkodliwych substancji, przeciwdziała ich emisji do środowiska. Najbardziej szkodliwymi substancjami, które przedostają się do atmosfery są: tlenek węgla, tlenek azotu oraz węglowodory. Katalizator wyposażony jest w substancje chemiczne, które wchodzą w reakcję ze spalinami.
Niestety, katalizator nie jest wieczny. Jego żywotność szacowana jest na około 80 000–100 000 kilometrów, chociaż niektóre potrafią dzielnie pracować nawet do 200 000 kilometrów. Dopalacz kataliczny jest montowany w sąsiedztwie silnika, dzięki czemu w bardzo krótkim czasie może osiągnąć swoją temperaturę roboczą, która szacowana jest na około 300–400oC. W wielu silnikach stosuje się dogrzewanie katalizatora, aby szybciej się rozgrzał i pełnił powierzone mu zadanie. Na wytrzymałość konwertera katalicznego znaczący wpływ ma poprawne działanie sondy lambda, która jest odpowiedzialna za odpowiedni dobór mieszanki paliwowo-powietrznej.
Czy silnik benzynowy ma taki sam katalizator jak silnik diesla?
Odpowiedź brzmi – zdecydowanie nie. W silnikach benzynowych stosuje się dopalacze kataliczne trójfazowe TWC, które utleniają węglowodory do wody i dwutlenku węgla oraz zmniejszają ilość tlenów azotu. W przypadku silnika wysokoprężnego używane są reaktory utleniające. Ich zadaniem jest utlenianie tlenku węgla oraz węglowodorów. Z racji ubogiej mieszanki dopalacze kataliczne stosowane w silnikach diesla jednak nie zmniejszają emisji innych szkodliwych substancji.
Pamiętajmy o odpowiedniej eksploatacji pojazdu, która przyczyni się do wydłużenia żywotności katalizatora. Częste pokonywanie krótkich dystansów wpływa negatywnie, ponieważ silnik nie jest w stanie osiągnąć temperatury roboczej i pracuje na bogatej mieszance (duża ilość paliwa), której składniki, często niedopalone, trafiają do katalizatora. Narażeni jesteśmy na awarię również wtedy, gdy wjedziemy w głęboką kałużę i woda dostanie się do rozgrzanego katalizatora.
Chcąc maksymalnie wydłużyć pracę katalizatora, sprawdzajmy regularnie poprawność działania układu zapłonowego. W sytuacji gdy układ jest niesprawny, niespalone paliwo przedostanie się do układu wydechowego i będzie szkodzić katalizatorowi.
Jak poradzić sobie z wymianą katalizatora?
Najłatwiejszym sposobem będzie oczywiście wymiana na nowy. Jednak konwerter kataliczny nie należy do najtańszych części samochodowych. Jeżeli możemy pozwolić sobie na zakup nowego, to oczywiście nie ma co się zastanawiać. W przypadku, gdy jego ewentualna wymiana znacząco może nadwyrężyć nasz budżet, należy poszukać alternatywy. Jeżeli nasze auto posiada jedną sondę lambda, katalizator możemy po prostu wyciąć, a w jego miejsce wstawić zwykłą rurę. Zabieg ten należy jednak powierzyć specjaliście. Oczywiście wycięcie katalizatora będzie skutkować niespełnianiem norm.
Na rynku znajdziemy również sporo używanych katalizatorów. Ostatnią alternatywą jest zakup katalizatora uniwersalnego, jednak nie do końca jest to dobry pomysł, ponieważ w wielu przypadkach jego montaż będzie wymuszał wprowadzenie licznych zmian w układzie wydechowym, a to może mieć wpływ na występowanie licznych awarii elektroniki. | Katalizator do wymiany. Jak poradzić sobie z tym problemem? |
W połowie września ukazała się nakładem Wydawnictwa Akurat powieść amerykańskiego pisarza Johna Scalziego „Wojna starego człowieka”. To pierwszy tom cyklu pod tym samym tytułem. Warto też dodać, że to drugie wydanie książki na rynku polskim, dostępne z nowym tłumaczeniem. Scalzi zabiera swoich czytelników w świat przyszłości. Ziemia jest zniszczona po Wojnach Kontynentalnych, a po konflikcie została powołana Unia Kolonialna. Technologia jest na tyle zaawansowana, że umożliwia podróżowanie w kosmosie, wiele odkrytych planet zostało skolonizowanych, a Ziemianie ochoczo wybierają życie w nowym miejscu. Jest jednak pewien haczyk.
Życie zaczyna się po siedemdziesiątce
A właściwie po skończeniu 75 roku życia. System rekrutacyjny wygląda następująco: po ukończeniu 65 roku życia mieszkańcy Ziemi mogą podjąć decyzję o zaciągnięciu się do Sił Obronnych Kolonii. W wieku 75 lat potwierdzają swoją decyzję. I wtedy ich życie diametralnie się zmienia. Porzucają swoje rodziny, przyjaciół, a ich majątek przepada. W zamian muszą odsłużyć dwa lata w armii (w wyjątkowych sytuacjach ten okres może być wydłużony do 10 lat). Po tym czasie mogą osiąść w którejś z wielu kolonii. Magnesem, który przyciąga staruszków do wojska, jest możliwość poprawienia kondycji fizycznej, a tym samym wydłużenie życia.
I tu czytelnik poznaje głównego bohatera, który przystaje na te warunki – to John Perry, pisarz i copywriter. Po zaciągnięciu się do armii zaprzyjaźnia się z kilkoma rekrutami, z którymi zakłada nawet grupę o nazwie Stare Pryki. Po naprawdę intensywnym szkoleniu zaczynają się przygody, np. okrutne wojny, w których giną jego podopieczni i niedawno poznani przyjaciele. Zdecydowanie John Perry radzi sobie nieźle, zwłaszcza że statystyki są nieubłagane – dwóch lat służby nie dożywa 75% rekrutów.
John Perry – główny bohater i narrator opowieści – to ciekawa postać, której nie można nie lubić. Od pierwszych stron książki wzbudza sympatię czytelnika. Jest charyzmatyczny, ma dystans do siebie i świata oraz poczucie humoru. Czytelnik śledzi jego losy z zapartym tchem.
Scalzi ciekawie opisuje także kolejnych obcych, z którymi walczą żołnierze Sił Obronnych Kolonii. Wraz z nimi zwiedzamy odległe światy i spotykamy przeróżne istoty, z którymi musi poradzić sobie armia. Obce rasy zamieszkujące wszechświat mają swoje wierzenia, kulturę, technologię, które w trakcie trwania walk ulegają stopniowemu zniszczeniu. Podbój kosmosu, szukanie surowców i nowych terytoriów pochłania olbrzymią liczbę ofiar zarówno po jednej, jak i drugiej stronie konfliktu.
Space opera
„Wojna starego człowieka” idealnie wpisuje się w nurt fantastyki naukowej zwany space operą. Mamy w tej książce wszystko, czego wymaga ten gatunek: międzygalaktyczne podróże, wojny w kosmosie, romantyczne przygody, a wszystko to pokazane z perspektywy głównego bohatera. Prędzej czy później powieść Scalziego ktoś przeniesie na ekran, ponieważ to idealny scenariusz na świetny film akcji dziejący się w kosmosie.
Miłośnikom literatury fantastycznej z pewnością powieść przypadnie do gustu, zaś różnorakie wątki (także romansowe) sprawią, że książka może spodobać się także tym, którzy na co dzień nie sięgają po tego typu literaturę.
Czytelnikom, którzy lubią wyróżnione w jakiś sposób książki, należy przypomnieć, że Scalzi nominowany był do Nagrody Hugo właśnie za „Wojnę starego człowieka”, a w 2006, rok po wydaniu powieści w Stanach Zjednoczonych został nagrodzony Nagrodą Campbella dla najlepszego nowego pisarza.
Żródło okładki: muza.com.pl | „Wojna starego człowieka” John Scalzi – recenzja |
Kto z nas nie myśli już o wakacjach? Wysoka temperatura, orzeźwiająca woda i odpoczynek – nie ma nic lepszego na wakacyjne dni. Oprócz planowania trasy wojaży i bukowania biletów lotniczych, w trakcie pakowania walizki warto pomyśleć o niezbędnej apteczce, która pozwoli nam spać spokojnie i nie martwić się ewentualnymi chorobami. Co powinno się w niej znaleźć? Gdy boli głowa...
Leki przeciwbólowe z pewnością zawsze warto mieć pod ręką. Nie ma nic gorszego niż ból głowy, który nie pozwala wysunąć nosa z hotelowego pokoju. To, czy lepiej działa na nas paracetamol, czy ibuprofen, najlepiej wiemy my sami. Jeśli jednak podczas wakacyjnego odpoczynku sięgamy po alkohol, pamiętajmy, że w połączeniu z lekami może spowodować niebezpieczne skutki uboczne.
Jeżeli jednak odczuwamy silny ból, bezpieczniejsze będzie w takim przypadku sięgnięcie po ibuprofen, np. Ibuprom. Tabletki przeciwbólowe to jednak nie jedyne leki, które uśmierzą dokuczliwy ból. Do tej grupy zaliczamy także maści i żele, które przydadzą się, gdy wybierzemy aktywny sposób spędzania wakacji. Jeżeli więc planujemy górskie wędrówki, takie preparaty są obowiązkową pozycją w apteczce. Pamiętajmy jednak, aby posmarowana maścią stłuczona ręka czy noga nie była wystawiana na promienie słoneczne, ponieważ może to doprowadzić do wystąpienia reakcji alergicznej.
Gdy gardło swędzi, a temperatura rośnie...
Ciepłe kraje i grypa? Koszmar. Aby zapobiec konieczności spędzenia wakacji w hotelowym łóżku, koniecznie spakujmy do apteczki leki na przeziębienie. Nie musimy brać wszystkich leków, które mamy w domu. Na pewno przyda się blister tabletek na ból gardła i kilka saszetek środka w proszku na grypę. To leki uniwersalne, które działają na wszystkie objawy choroby. Nie pakujmy już dodatkowych medykamentów na zbicie gorączki – do tego spokojnie mogą posłużyć nam przeciwbólowe leki na bazie ibuprofenu, które spakowaliśmy już do bagażu.
Gdy nie możemy wyjść z toalety...
Zmiana diety, niedokładnie umyte owoce czy niewiadomego pochodzenia woda to główne czynniki, które skutecznie mogą uprzykrzyć wakacje. Długotrwała biegunka czy wymioty mogą doprowadzić do odwodnienia organizmu, a wtedy potrzebna będzie hospitalizacja. Z biegunką najlepiej poradzą sobie leki, które ją zahamują i uniemożliwią dalszą utratę wody. W łagodniejszych przypadkach będzie to Stoperan, jednak gdy biegunka lub wymioty są intensywne, lepiej sięgnąć po lek, który dobrze się rozpuści, a przez to szybciej wchłonie i zacznie działać, np. Imodium Instant. Jeśli minęło trochę czasu, a zażyte leki nie działają, warto sięgnąć po węgiel aktywny. Nie tylko usuwa skutki zatrucia, ale też jego przyczyny, pomagając pozbyć się substancji, która wywołała dolegliwości.
Gdy w pali w przełyku...
To oczywiste, że wyjeżdżając za granicę, chcielibyśmy spróbować wszystkich specjałów nieznanej nam dotąd kuchni. Często jednak może skończyć się to bólem brzucha, zgagą i wzdęciami. Warto więc spakować do podróżnej apteczki leki, które pomogą pozbyć się przykrych dolegliwości. Gdy męczy nas zgaga, sięgnijmy po tabletki lub pastylki do ssania, np. Rennie. Po ciężkich posiłkach może też zbuntować się nasza wątroba. Kiedy zacznie nas boleć po prawej stronie podbrzusza, sięgnijmy po Sylimarol, a na towarzyszące bólowi mdłości pomoże Smecta.
Gdy skóra swędzi...
Ugryzienia komarów zdarzają się zwłaszcza wtedy, gdy wybierzemy aktywny sposób wakacyjnego wypoczynku i zdecydujemy się na biwakowanie pod gołym niebem. Takie ukąszenie może być bardzo dokuczliwe, skóra będzie swędzieć i może wystąpić reakcja alergiczna. Na miejscowy świąd warto nałożyć żel chłodząco-łagodzący, dzięki któremu zapomnimy o swędzącym problemie.
Jeśli nie wiemy nic na temat tego, czy jesteśmy uczuleni na jad owadów, włóżmy do apteczki leki przeciwhistaminowe. Pomogą także wtedy, gdy pyłki traw lub drzew zaczną utrudniać nam swobodne oddychanie i dalszą wędrówkę. Warto mieć przy sobie sól fizjologiczną w małych fiolkach, dzięki której w łatwy i higieniczny sposób przemyjemy oczy zalepione pyłkami lub łzawiące z powodu intensywnego światła.
Jeśli chorujemy przewlekle i codziennie przyjmujemy leki, to również o nich powinniśmy pamiętać przy kompletowaniu apteczki. Nie bierzmy jednak całego opakowania – policzmy, ile tabletek potrzebujemy i taką ilość weźmy. Zaoszczędzimy w ten sposób miejsce, które docenimy, zwłaszcza gdy podróżujemy samolotem. Ponadto do kosmetyczki warto wrzucić kilka plastrów różnej wielkości – nie zajmują wiele miejsca, a zapewnią higienę skaleczonej skórze. Jeśli planujemy podróż samochodem i cierpimy na chorobę lokomocyjną, nie zapomnijmy o lekach typu Aviomarin czy Lokomotiv. Nie ma nic gorszego niż kilkugodzinna podróż, której towarzyszą nudności i wymioty. | Kompletujemy apteczkę na wakacje |
Delikatny podkład mineralny sprawi, że cera będzie wyglądać promiennie i zdrowo. Wybierając kosmetyki na wiosnę, warto decydować się na produkty zawierające w sobie ochronne filtry UV. Odpowiedni podkład do twarzy zapewni świeży i promienny wygląd cery. Wiosną warto sięgnąć po lekkie kosmetyki mineralne o płynnej lub kremowej konsystencji. Do wykończenia makijażu można zastosować puder w kompakcie, a do wzmocnienia trwałości make-upu, np. lekką bazę rozświetlającą, zapewni ona efekt skóry muśniętej słońcem. Miłośniczki mocno kryjących kosmetyków mogą sięgnąć po wodoodporne podkłady, które nie zapychają porów i nie tworzą efektu maski na skórze.
Podkłady mineralne
Kolorowe kosmetyki, których nie może zabraknąć w wiosennej kosmetyczne to podkłady mineralne. Wśród kosmetyków o lekkiej kremowej i płynnej konsystencji największą popularnością u użytkowniczek cieszą się kosmetyki marek m.in.: Alverde, Avon, Golden Rose, Oriflame, Ingrid, Revers czy IsaDora. Podkłady mineralne są bardzo lekkie, a jednocześnie trwałe. Kosmetyki na skórze wyglądają bardzo naturalnie, a ich delikatnych skład nie podrażnia, nawet bardzo wrażliwej cery. Lekki podkład mineralny w kompakcie stanowi idealne wykończenie makijażu. Kosmetyk idealnie sprawdza się do matowienia cery tłustej, ze skłonnością do świecenia się.
box:offerCarousel
Lekki podkład rozświetlający w płynie na wiosnę
Podkład do twarzy Rimmel Wake Me Up to kosmetyk o właściwościach rozświetlających, który doskonale sprawdza się do codziennego stosowanie w ciepłe, wiosenne dni. Zapewnia delikatne krycie, a także zawiera cenne składniki odżywcze, które dodatkowo pielęgnują cerę, która po zastosowaniu produktu wygląda na świeżą i wypoczętą. Wśród marek kosmetycznych produkujących lekkie rozświetlające podkłady do twarzy w płynie popularnością cieszą się również podkłady takich marek jak Bourjois, Lirene, Avon oraz ArtDeco.
Podkład kryjący do cery z niedoskonałościami
Solidne krycie i trwałość makijażu zapewni podkład do twarzy Dermacol Make Up Cover. Kosmetyk sprawdza się do cery z dużymi niedoskonałościami, których nie są wstanie lekkie kremy koloryzujące. Podkład do twarzy jest woodoodporny i pomimo silnego krycia, jego konsystencja jest dość lekka i nie zapycha porów, dlatego cera może swobodnie oddychać przez cały dzień. Produkt dostępny jest w wielu wariantach kolorystycznych, co ułatwia dobranie konkretnego odcienia do własnej karnacji. Podkład wyposażony jest dodatkowo w filtr UV, co zapewnia idealną ochronę w czasie wiosennych słonecznych dni.
Baza rozświetlająca pod makijaż
Panie, które nie przepadają za mocno kryjącymi kosmetykami, aby przedłużyć trwałość makijażu oraz zapewnić sobie efekt skóry muśniętej słońcem mogą skorzystać z bazy rozświetlającej. Kosmetyk stosuje się przed nałożeniem podkładu, aby maksymalnie wygładzić cerę, wyrównać jej koloryt oraz ukryć ewentualne niedoskonałości. Rynek kosmetyczny oferuje wiele primerów o właściwościach rozświetlających, z których największą popularnością cieszą się bazy pod makijaż Golden Rose, Delia Cosmetics oraz Paese. Kosmetyki doskonale dopełniają się z lekkimi podkładami i ożywiają zmęczoną i pozbawioną blasku cerę, aby zapewnić skórze promienny wygląd na wiosnę.
box:offerCarousel
Odcień podkładu do twarzy najlepiej sprawdzać w dziennym świetle. Idealnie dobrany kosmetyk gwarantuje efekt zdrowej i promiennej cery. Większość podkładów do twarzy po nałożeniu na skórę delikatnie ciemnieje, dlatego należy uważać, aby nie wybrać zbyt ciemnego odcienia, który sprawi, że cera będzie wyglądać na starszą niż jest w rzeczywistości. | Lekki podkład do twarzy na wiosnę 2018 - nowości kosmetyczne |
Koło – to jeden z najważniejszych elementów składowych każdego samochodu. Koła zapewniają samochodom możliwość ruchu. Łagodzą także nierówności nawierzchni, po której porusza się auto. Niezwykle ważne dla bezpieczeństwa jest to, aby koła były dobrane zgodnie z zaleceniami producenta samochodu. Tylko wtedy mogą odpowiednio spełniać swoją funkcję. A jak się je dobiera? Za pomocą specjalnych symboli. Koło jezdne składa się z dwóch zasadniczych części. Pierwsza to koło tarczowe, zwane też felgą. Koło tarczowe może być wykonane ze stali (felga stalowa), aluminium (felga aluminiowa) albo może być hybrydą, wykonaną z różnych stopów. Druga część koła to opona – każda wykonana jest z kauczuku syntetycznego, kauczuku naturalnego oraz całego szeregu chemicznych dodatków, będących tajemnicą producenta. Zadaniem opony jest zapewnienie właściwej przyczepności na każdej nawierzchni, przenoszenie siły napędowej wytwarzanej przez silnik, a także siły hamowania. Obecnie zwracamy też uwagę na to, aby opona była cicha i generowała jak najniższe opory toczenia, co przekłada się na zużycie paliwa.
Jednak to wszystko będzie możliwe tylko wtedy, gdy felgi oraz opony zostaną dobrane do auta zgodnie z zaleceniami jego producenta. Producent samochodu podaje zalecane oraz opcjonalne rozmiary felg i opon, przeznaczone do stosowania w danym samochodzie. Poza tym na oponach znajduje się cały szereg innych oznaczeń.
Umiejętność odczytywania oznaczeń, zamieszczanych na felgach i oponach, jest przydatna dla każdego kierowcy. Jak zatem odczytywać tajemnicze symbole na oponach i felgach samochodowych? Zajmiemy się wszystkimi najważniejszymi.
Oznaczenia stosowane na oponach samochodowych
Szerokość opony (szerokość przekroju poprzecznego opony) wyrażana w milimetrach. Mierzona w najszerszym miejscu, od boku do boku opony. W naszym przypadku – 195.
Stosunek wysokości przekroju opony do szerokości przekroju opony, wyrażony w procentach. W naszym przypadku – 60.Oznacza to, że wysokość boku naszej opony stanowi 60% szerokości opony. Jeśli szerokość opony wynosi 195 mm, to wysokość boku opony będzie wynosić 60% ze 195 mm, czyli 117 milimetrów.
Średnica osadzenia. To średnica felgi, na jakiej można zamontować daną oponę, wyrażona w calach. W naszym przypadku to R15, czyli 15 cali.
Maksymalna nośność opony (indeks nośności). W naszym przypadku – 88.
Indeks nośności to dwie cyfry, do których przypisana jest konkretna wartość w kilogramach. I tak:
- indeks 80 oznacza, że maksymalna nośność opony to 450 kg;
- indeks 81 oznacza, że maksymalna nośność opony to 462 kg;
- indeks 85 oznacza, że maksymalna nośność opony to 515 kg;
- indeks 88 oznacza, że maksymalna nośność opony to 560 kg;
- indeks 95 oznacza, że maksymalna nośność opony to 710 kg – i tak dalej.
Poza indeksem opona może posiadać naniesiony na boku napis max LOAD, z oznaczeniem maksymalnej nośności w kg i w lb.
Oznaczenie maksymalnej prędkości, z jaką może poruszać się auto z danym rodzajem opon, za pomocą tzw. indeksu prędkości. W naszym przypadku to V.
Indeks prędkości to jedna litera, do której przypisana jest konkretna wartość prędkości maksymalnej, z jaką może poruszać się samochód.
Zgodnie z tym:
- opona z indeksem P pozwala na jazdę z maksymalną prędkością do 150 km/h;
- opona z indeksem Q pozwala na jazdę z maksymalną prędkością do 160 km/h;
- opona z indeksem T pozwala na jazdę z maksymalną prędkością do 190 km/h;
- opona z indeksem U pozwala na jazdę z maksymalną prędkością do 200 km/h;
- opona z indeksem V pozwala na jazdę z maksymalną prędkością do 240 km/h.
Data produkcji opony – w formie czterocyfrowego kodu. Dwie pierwsze cyfry oznaczają kolejny tydzień roku. Dwie ostatnie – rok. Np. 1518 – opona została wyprodukowana w 15. tygodniu 2018 roku. Świeżutka, prosto z fabryki!
Spójrzmy na inną oponę – 4001, czyli 40. tydzień 2001 roku. Ta opona nadaje się już tylko do oddania do punktu zbierania odpadów. Nie wolno stosować opon starszych niż 10 lat. Chyba że mamy pomysł na wykorzystanie opony np. w roli przydomowego łabędzia albo kwietnika.
Symbol E (E2, E4 itd.), czyli homologacja dla opon na terenie Unii Europejskiej.
Symbol bardzo ważny, albowiem w ostatnich latach do Polski sprowadza się wiele opon z Dalekiego Wschodu, przede wszystkim z Chin. Homologacja oznacza, że opona przeszła odpowiednie testy i jest bezpieczna.
W przypadku opon z bieżnikiem asymetrycznym (inna rzeźba po obu stronach opony) albo kierunkowym na bokach opony znajdują się informacje ułatwiające jej montaż. Może to być napis ROTATION ze strzałką, która wskazuje kierunek, w jakim ma się kręcić koło przy jeździe do przodu.
W przypadku bieżnika asymetrycznego stosuje się oznaczenia OUTSIDE i INSIDE. OUTSIDE określa bok opony, który ma być skierowany na zewnątrz auta, INSIDE – ten bok opony, który ma być skierowany do jego środka.
Zamiast angielskich słów INSIDE i OUTSIDE producent opon może zastosować alternatywne INTERIOR (bok opony skierowany do środka) i EXTERIOR (bok opony skierowany na zewnątrz).
Oznaczenia opon zimowych – to najczęściej chmurka ze śniegiem albo śnieżynka na tle gór. Może to być również symbol 3PMSF.
Oznaczenia opon letnich – najczęściej słoneczko.
Oznaczenia opon wielosezonowych (całorocznych) – może to być sama chmurka na tle gór, jak w przypadku opon zimowych, i napis 4 seasons, występujące obok siebie symbole opon letnich i zimowych, czyli chmurka na tle gór i słoneczko, albo inna kombinacja.
Albo tak…
Oznaczenie materiałów, jakich użyto do produkcji nici kordowych, będących podstawowym elementem konstrukcji opony.
Oznaczenie M plus S, potwierdzające, że opona nadaje się do jazdy po błocie i śniegu. To nie jest oznaczenie opony zimowej. Za to często występuje na oponach zimowych, co jest akurat oczywiste.
Nazwa producenta opony, nazwa handlowa modelu opony, a także kraj, w którym opona została wyprodukowana.
Poza tym typowy kierowca w Europie może jeszcze zwrócić uwagę na takie oznaczenia, jak:
- SAFETY WARNING – ostrzeżenia eksploatacyjne, informujące o tym, w jakich warunkach opony nie wolno używać.
- MAX INFLATION – maksymalne ciśnienie, jakie może panować w danej oponie. W tym przypadku i tak informacją nadrzędną jest to ciśnienie, które podaje producent samochodu. Do takiego należy oponę dopompować.
- RUN FLAT, RFT, EMT, ZP, DSST – oznaczenia opon typu run flat. To opony z segmentu premium, ze wzmocnionymi bokami. W razie przebicia boki potrafią utrzymać ciężar samochodu i pozwalają na dojazd do warsztatu z ograniczoną prędkością.
- TWI – opona z tym symbolem posiada wskaźnik zużycia – nadlewy gumy w czole opony, o wysokości 1,6 mm, dzięki którym kierowca wie, że wysokość bieżnika osiągnęła graniczny poziom.
Symboli na oponach może być więcej, ale wszystkie najważniejsze zostały już przez nas wymienione. Czas zatem zająć się drugą częścią koła, czyli kołem tarczowym albo jak to się mówi popularnie: felgą (stalową lub aluminiową).
Oznaczenia stosowane na felgach samochodowych
W przypadku typowych felg stalowych stosuje się zazwyczaj dwa oznaczenia i one w zupełności wystarczają.
- Średnica felgi wyrażona w calach – np. R15, czyli standardowe 15 cali, stosowane w autach kompaktowych.
- Rozstaw śrub montażowych oraz ich liczba. W tym przypadku stosuje się oznaczenie LICZBA ŚRUB x ROZSTAW, np. 4 x 100.
Co to oznacza?
Nasza felga ma 4 otwory montażowe:
Są one rozmieszczone na okręgu o średnicy 100 mm.
Bardziej skomplikowana sprawa jest z nowoczesnymi felgami aluminiowymi.
Oznaczenia na felgach aluminiowych
Jakie oznaczenia powinny znaleźć się na felgach aluminiowych?
Średnica felgi – wyrażona w calach.
Szerokość wnęki felgi – wyrażona w calach.
Profil przekroju felgi – parametr w postaci litery określa, jaki kształt ma część felgi, która będzie zakryta przez zamontowana oponę.
- H – wygarbienie po wewnętrznej stronie felgi;
- H2 – wygarbienie po wewnętrznej i zewnętrznej stronie felgi;
- FH – płaskie wygarbienie po wewnętrznej stronie felgi;
- FH2 – płaskie wygarbienie po wewnętrznej i zewnętrznej stronie felgi;
- EH2/EH2+ – rozszerzone wygarbienie stosowane w oponach typu RUN FLAT;
- CH – kombinacja dwóch typów wygarbienia.
Liczba śrub (nakrętek) montażowych i ich rozstaw. Tak samo jak w przypadku felg stalowych – rozstaw śrub lub nakrętek to nic innego jak średnica okręgu, na którym znajdują się śruby.
Profil kołnierza felgi (albo typ obrzeża). Parametr literowy określa, jaki kształt ma obrzeże felgi. Stosuje się tutaj oznaczenia literowe:
- J – auta osobowe;
- JJ – auta terenowe;
- P, K – stare samochody osobowe;
- G, H – ciężarówki i półciężarówki.
Średnica otworu centralnego – w milimetrach. Ten parametr określa, czy felgę da się zamontować na czopie piasty. Jeśli średnica otworu centralnego felgi jest zbyt duża, można stosować pierścienie centrujące.
Osadzenie felgi (ET) – w milimetrach. Parametr ten określa odległość pomiędzy tarczą montażową felgi a osią symetrii felgi.
Istnieją różne sposoby zapisywania powyższych danych. Najczęstszy to np. 6J x 15 H.
Ale mogą być też inne.
6J x 15 x 44
Co to oznacza? Że szerokość wnęki naszej felgi to 6 cali, jej obrzeże zostało przystosowane dla aut osobowych (J), średnica felgi wynosi 15 cali, a głębokość osadzenia (ET) to 44 milimetry. | Co oznaczają liczby i symbole, umieszczane na oponach oraz felgach? |
Świąteczne oświetlenie wprowadza miłą atmosferę i gwarantuje przyjemny nastrój. W zimowe dni mrok zapada szybko, jednak można go rozproszyć urokliwymi światełkami, lampkami i świecami. Co wybrać, aby poczuć ducha Bożego Narodzenia w swoim domu? Pomysłów na oświetlenie domu w czasie świąt Bożego Narodzenia jest mnóstwo! Wystarczy tylko wybrać najbliższy sercu styl i określić cel, który chcemy osiągnąć. Warto pamiętać o wszystkich pomieszczeniach, a także zwrócić uwagę na ogród.
Świąteczne lampiony i kominki
Nie ma wątpliwości, że najbardziej nastrojowy jest żywy płomień. Dodaje ciepła otoczeniu, a jego obserwowanie jest niemal hipnotyzujące. Jeśli lubisz świece, koniecznie wybierz ten rodzaj świątecznych dekoracji. Wystarczy porcelanowa patera lub szklany lampion i kilka bloczków wosku przewiązanych drucikiem. Warto też zastanowić się nad kominkiem do podgrzewania olejków eterycznych. Piękne formy, ażurowa konstrukcja, a do tego zapach igliwia lub świątecznych wypieków tworzą wspaniałe tło dla długich zimowych wieczorów.
box:offerCarousel
Nowoczesne oświetlenie świąteczne
Oświetlenie świąteczne można też potraktować w nowoczesny sposób, co przypadnie do gustu minimalistom i osobom zdecydowanym na drobne odstępstwa od tradycji. W sprzedaży znaleźć można wiele lampek podświetlanych żarówkami LED. Wystarczy prosta w formie gwiazda lub choinka na podstawce, aby w łatwy sposób wprowadzić świąteczny klimat do swojego mieszkania. Ciekawym wyborem są także popularne od kilku sezonów sznury cotton balls. Połączenie kolorów: czerwonego, białego i zielonego jednoznacznie się kojarzy, a całość nie przytłacza przepychem.
Świąteczne oświetlenie domu inspirowane naturą
Również natura dostarcza wielu inspiracji do uroczego oświetlenia domu na święta. Świece w kształcie szyszek lub choinek to strzał w dziesiątkę, a nierzadko można je kupić także w wersji w zapachowej! Ciekawym pomysłem są również świeczniki ozdabiane gałązkami drzew. Dzięki nim poczujemy się jak przy kominku!
box:offerCarousel
Oświetlenie świąteczne – sposób na podkreślenie szczegółów
Jako świecąca świąteczna dekoracja doskonale sprawdzają się lampki choinkowe. Sznur migocących światełek utkany na girlandzie sprawia, że pomieszczenie wygląda bajkowo! Takie światełka można też wykorzystać przy tworzeniu kompozycji z figurek czy świeczników. W sprzedaży dostępne są modele zasilane bateriami, dzięki czemu nie trzeba martwić się o dostęp do gniazdka elektrycznego. Prócz klasycznych żarówek do dyspozycji mamy także te w kształcie gwiazdek, serduszek, dzwonków czy bombek.
box:offerCarousel
Oświetlenie zewnętrzne – uroczy dom na Boże Narodzenie
box:offerCarousel
Ogród i przestrzeń przed wejściem jest wizytówką domu i jego właściciela. Jeśli chcemy, aby już na pierwszy rzut oka widać było, że czujemy magię świąt, warto poświęcić czas na udekorowanie tego miejsca. Lampki przeznaczone do zawieszania na zewnątrz są specjalnie zabezpieczone przed wpływem czynników atmosferycznych. Działają dobrze i bezpiecznie nawet podczas opadów czy mrozu. Skraj dachu można zwieńczyć zwisającymi soplami, a na trawniku ustawić świetlną konstrukcję, np. w kształcie renifera czy mikołajowych sań.
Dekoracje bożonarodzeniowe należą do tych najbardziej efektownych! Wprowadzają do domu przytulną, podniosłą atmosferę oczekiwania na Gwiazdkę. Podczas ozdabiania pomieszczeń warto pamiętać o odpowiednim oświetleniu. Nastrojowe świece, sznury choinkowe, nowoczesne lampki oraz nawiązujące do natury lampiony sprawią, że poczujemy magię świąt! | Jak uroczo oświetlić dom na Boże Narodzenie? |
Dzieciństwo to jedyny czas, w którym wszelkie modowe szaleństwa spotykają się z pozytywnymi reakcjami otoczenia. Warto z tego korzystać, wyposażając naszego malucha w nietypowe i zaskakujące akcesoria, które go wyróżnią i podkreślą jego indywidualność. Idealnym gadżetem na ciepłe wiosenne i letnie dni są okulary przeciwsłoneczne w zabawnych oprawkach. Dodadzą uroku, poprawią humor i co najważniejsze, ochronią oczy przed nadmiernym promieniowaniem.
Do noszenia okularów przeciwsłonecznych powinniśmy zachęcać dziecko już od najmłodszych lat. Im wcześniej je polubi i uzna za oczywistą konieczność posiadania ich na nosie w słoneczne dni, tym lepiej dla jego delikatnych oczu. Jednym ze sposobów przekonania sceptycznego w tej kwestii dziecka jest kupno okularów, które zachwycą go i które samo będzie chciało nosić. Oferta okularów przeciwsłonecznych dla najmłodszych jest bardzo duża, jednak dziś zwrócimy uwagę na te w zabawnych i nietypowych oprawkach.
Spojrzenie małej fashionistki
Okulary przeciwsłoneczne pełnią dwie funkcje. Z jednej strony, blokują dopływ szkodliwego promieniowania do oka i poprawiają zdolność widzenia w słoneczne dni, z drugiej – stanowią modny dodatek zwieńczający stylizację. Szukając okularów dla małej modnisi, zamiast najpopularniejszych owalnych czy prostokątnych oprawek warto zaproponować dziewczynce nieco ciekawsze kształty. Małym romantyczkom z pewnością spodobają się okulary z oprawkami w kształcie serc, dostępne w odcieniach czerwieni, różu i fioletu. Przyszłe piosenkarki i aktorki mogą rozpocząć kreowanie swojego gwiazdorskiego wizerunku, zakładając na nos gwiazdy w neonowych barwach. Takie okulary świetnie prezentują się w zestawieniu z letnimi sukienkami czy strojem plażowym.
Dla graczy i miłośników technologii
Jeśli naszą wpatrzoną w ekran monitora pociechę wyjątkowo trudno od niego oderwać, zachęcenie do wyjścia na dwór ułatwią nam okulary inspirowane grą Minecraft. Oprawka do złudzenia przypomina gadżet wyjęty z gry i tak jak wszystkie tworzone w niej elementy wykonana jest z poskładanych razem wielobarwnych „pikseli”. Zakładając takie okulary, można się poczuć jak bohater komputerowej rozgrywki. Wielbiciele technologii będą zachwyceni modnymi obecnie okularami w stylu nerd. Dodają powagi, dorosłości i są idealne na przyszłych naukowców, programistów i innych ścisłych umysłów.
Jak przebranie
Coraz popularniejsze stają się organizowane latem, z okazji Dnia Dziecka, urodzin czy po prostu wakacji, dziecięce przyjęcia ogrodowe. Na niektóre z nich trzeba przyjść w przebraniu. Nierzadko trudno znaleźć odpowiedni strój, który spodoba się dziecku i będzie jednocześnie lekki, przewiewny i wygodny. Szybką i interesującą zmianę wizerunku bez konieczności ingerencji w pozostałe elementy garderoby umożliwią okulary z rozmaitymi wiszącymi lub doczepianymi elementami. Możemy wybrać np.przeciwsłoneczne oprawki z zawieszonymi na nich wąsami. Wystarczy dopasować do nich elegancki cylinder i strój angielskiego dżentelmena gotowy. Dla wielbicieli zwierzątek idealne będą okulary z uszami kotka, myszki czy pieska.
Zaskakujące światełka
Z reguły okulary przeciwsłoneczne nosimy w ciągu dnia, gdy jest widno. Jednak niektórzy nie chcą się z nimi rozstawać nawet po zapadnięciu zmroku. Specjalnie dla nich stworzono świecące oprawki z wbudowanymi światełkami LED. Wystarczy nacisnąć niewielki przycisk na okularach, by – ku zaskoczeniu wszystkich – oprawki rozbłysły jasnym i kolorowym światłem. W zależności od modelu lampki mają kilka trybów – mogą świecić stale lub migać niczym choinkowe. Sprawdzą się podczas wieczornych spacerów – dzięki nim na pewno nie zgubimy dziecka w tłumie.
Wybierając zabawne okulary dla dziecka, pamiętajmy jednak, że poza ciekawym wyglądem powinny spełniać swoją podstawową funkcję, czyli ochraniać oczy malucha. Dlatego niezbędne jest sprawdzenie, czy szkła zawierają filtr UV, im wyższy, tym lepszy. Zatrzyma szkodliwe dla narządu wzroku promieniowanie. Dzięki temu nasza pociecha będzie nie tylko ładnie się prezentować, ale także mieć zdrowe oczy. | Żart w ram(k)ach mody. Dziecięce okulary przeciwsłoneczne w zabawnych oprawkach |
Chociaż komputery stacjonarne z uwagi na coraz większą ekspansję laptopów i tabletów nie są już tak popularne jak kiedyś, to jednak w niektórych kręgach (np. graczy) nadal stanowią główne narzędzie rozrywki. Niestety, każdy komputer ma to do siebie, że po pewnym czasie zaczyna obrastać brudem. Najgorsze jest jednak to, że wszechobecny kurz nie tylko wpływa na estetykę „blaszaka”, ale także na jego funkcjonowanie. Jak więc zadbać o komputer? Czyszczenie obudowy
To chyba najłatwiejszy krok do wykonania. Obudowę regularnie powinniśmy czyścić od zewnątrz, jednak co jakiś czas przydałoby się ją rozkręcić i wyczyścić także w środku. Praktycznie każdy komputer stacjonarny posiada kilka wiatraków, które nieustannie zasysają do środka powietrze i kurz. Jeśli nie czyściliście wnętrza obudowy przez dłuższy czas, to po jej otworzeniu pewnie mocno się zdziwicie, ile w środku zalega kurzu. Wnętrze obudowy możemy delikatnie, nie dotykając elementów elektronicznych, wyczyścić za pomocą odkurzacza. Pamiętajmy jednak, aby mocno zmniejszyć siłę ssania – zbyt duża mogłaby uszkodzić komputer.
Czyszczenie wentylatorów
Jak już wspominałem wcześniej, wentylatory komputera wciąż zasysają do jego wnętrza powietrze, z którym dostają się także różne zanieczyszczenia (głównie sierść zwierząt domowych i kurz). Nietrudno się domyśleć, że część zanieczyszczeń pozostaje na wentylatorach, utrudniając im chłodzenie podzespołów komputera. W krytycznych sytuacjach wentylacja może zostać całkowicie wstrzymana, co spowoduje wzrost temperatury. Efekty tego są różne – począwszy od niestabilnej pracy urządzenia, na jego uszkodzeniu skończywszy. Jak czyścić wentylator? Możemy posłużyć się odkurzaczem, ale przy większych kłębach kurzu przyda się np. pinceta, za pomocą której wyjmiemy wszystkie zanieczyszczenia. Sporadycznie wokół osi wentylatorów mogą się owijać włosy. Te najlepiej przeciąć nożyczkami i wyciągnąć pincetą. Jeśli chcemy być dokładni, możemy też skorzystać np. z małego pędzelka, aby dokładnie zetrzeć nalot kurzu z wentylatora.
Czyszczenie radiatorów
Głównym radiatorem, jaki znajdziemy w komputerze, jest ten umieszczony na procesorze. Znajduje się on zazwyczaj pod wentylatorem, jest więc bardzo narażony na zabrudzenie. Jeśli mamy do niego łatwy dostęp, możemy pokusić się o zdjęcie wentylatora z radiatora i dokładne odkurzenie ożebrowania. Można tutaj także użyć np. sprężonego powietrza do wydmuchania kurzu. Pamiętajmy jednak, że nie powinniśmy zdejmować radiatora z procesora. Między radiatorem a CPU znajduje się pasta termoprzewodząca, która po zdjęciu ożebrowania po prostu może się wytrzeć. W dodatku nieumiejętne rozłączanie tych elementów może doprowadzić do uszkodzenia procesora. Jeśli więc nie mamy wiedzy na ten temat, lepiej nie ryzykujmy.
Karta graficzna
Czyszczenie karty graficznej może być sporym wyzwaniem. Obudowa tego komponentu często po prostu uniemożliwia dotarcie do wszystkich zakamarków i wydobycie kurzu. W tym przypadku bardzo przydaje się sprzężone powietrze, którym dmuchamy z boku obudowy, pozbywając się przez to kłębów kurzu. Musimy jednak pamiętać, że podczas czyszczenia karty należy ją wyciągnąć z wnętrza komputera. Jej przedmuchiwanie sprawia, że na inne elementy opada brud. Uważajmy także, jeśli do czyszczenia karty używamy odkurzacza. Gdy przystawimy go do wiatraka karty, może się on zacząć obracać zbyt szybko i ulec uszkodzeniu.
Zasilacz
W tej kwestii jest już niestety dużo trudniej, ponieważ zasilacz został obudowany praktycznie ze wszystkich stron. W tym przypadku powinniśmy jednak skorzystać z odkurzacza oraz pincety. Zaawansowani użytkownicy mogą się pokusić o rozkręcenie jego obudowy i dokładniejsze wyczyszczenie wnętrza.
Gwarancja
Podczas czyszczenia komputera uważajmy, aby nie zerwać z niego żadnych plomb gwarancyjnych. Jeśli to zrobimy, utracimy gwarancję. Co prawda obudowy „blaszaków” zazwyczaj nie są oplombowane, jednak przed jego rozkręceniem upewnijmy się, czy faktycznie nie ma nigdzie plomb. | Cichy i czysty komputer. Jak o niego zadbać? |
Sylwia Siedlecka debiut literacki ma już za sobą, ale do tej pory czytelnicy mieli okazję poznać ją dzięki krótkim formom, opowiadaniom zawartym w zbiorze „Szczeniaki”. Kolejna jej książka to już powieść, choć znów niewielkiego formatu. „Fosa” jest bowiem pisana językiem konkretów. Tu nie ma miejsca na lanie wody, nieokiełznane słowotoki i nic niewnoszące opisy. Tu każde zdanie ma swój cel i sens. Zwięzłość opisów nie przeszkadza jednak w tym, by opowiedzieć historię niosącą wiele treści. Bohaterką „Fosy” jest kobieta introwertyczna, pełna przeciwieństw, uparta i pełna lęku. Liza nie lubi tłumu ani podróży. Na miejsce akcji autorka wybrała prowincję. Mamy więc niezbyt otwartą na świat i ludzi bohaterkę oraz duszne miasteczko. Co z tego zestawienia może wyniknąć? Okazuje się, że całkiem sporo. Zwłaszcza w sferze emocji.
Niech żyje Młoda Para!
Lizę poznajemy w dniu ślubu. Jest poranek, przyszły mąż śpi zagrzebany w pościeli, ale jego narzeczona ma jeszcze wiele spraw do załatwienia, nim stanie przed ołtarzem i powie „tak”. Suknia wisi wyprasowana na żyrandolu, a panna młoda rusza w teren. Długa to będzie droga, choć miasteczko niewielkie. Liza ma jednak wiele spraw do przemyślenia, a osoby napotykane po drodze przywołają wspomnienia i skłonią bohaterkę do rozliczenia się z przeszłością.
Małe miasteczka, duszne miasteczka
Sylwia Siedlecka tworzy intrygujący portret małego miasteczka. Tu ludzie się znają i wiedzą o sobie więcej, niżby chcieli. W tej opowieści na wierzch wypływają dwuznaczności i niedomówienia, tajemnice, pozbawione zakończeń historie. W ciągu kilkunastu godzin dzieje się wiele, a natłok wrażeń z godziny na godzinę coraz bardziej przytłacza Lizę. Wspomnienia ciążą, kolejne obrazy przypływają nie wiadomo skąd i dlaczego. W ten sposób poznajemy początki znajomości Lizy z Arkiem, jej matkę o silnej osobowości, która nigdy nie pogodziła się z zakończeniem kariery estradowej, czy przyjaciółkę panny młodej i jej tajemnicę.
Nazwisko, które warto zapamiętać
„Fosa”jest lekturą niebanalną, a przy tym niełatwą. Brak tu wyodrębnionej linii dialogowej, a liczne retrospekcje każą uważnie śledzić tekst, by nie stracić wątku. Nie ma tu zbędnych słów i opisów, a choć format książki jest niewielki, rozbudowany drugi plan zasługuje na uwagę nie mniejszą niż postać głównej bohaterki. Być może proza Sylwii Siedleckiej nie trafi do szerokiego grona czytelników, ale warto się z nią zmierzyć, bo jest ona obiecująca, pełna refleksji, zwięzłych, a przy tym trafnych spostrzeżeń i widać, że autorka ma swój styl, oryginalny i przykuwający uwagę. Warto zapamiętać jej nazwisko i śledzić literackie poczynania.
E-book „Fosa” dostępny jest w formatach EPUB i MOBI już za ok. 17 złotych.
Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.com.pl | „Fosa” Sylwia Siedlecka – recenzja |
Koszykówka to sport dla każdego. Rozwija celność, koncentrację, motorykę i zwinność. Ponadto dobrze wpływa na podzielność uwagi, gdyż młody człowiek musi skupić się na kilku rzeczach jednocześnie, jak podawanie, celowanie i do tego kozłowanie piłką. Jakie zestawy do koszykówki znajdziemy na Allegro? Czym się charakteryzują? Sprawdź nasze propozycje. 1. Dmuchana koszykówka
Koszykówka to sport nie tylko do uprawiania na boisku szkolnym czy w przydomowym ogródku. Można w nią grać również w basenie. Dzięki dmuchanej koszykówce jest to bardzo proste, przyjemne i daje wiele radości. Średnica kosza do dmuchanej koszykówki to około 61 cm. Zestaw składa się z kosza do gry, dmuchanego stojaka, piłki i obręczy. Zabawa w upalne dni w przydomowym basenie to prawdziwa frajda dla każdego, niezależnie od wieku. Wystarczy nadmuchać stelaż i obręcz, ustawić na powierzchni wody i gotowe. Zestaw umożliwia grę w kosza oraz popularne ringo – rzucanie obręczy na wystające ze stelaża elementy. Cena dmuchanej koszykówki to około 20 zł.
2. Koszykówka Little Tikes
Kolejną propozycją jest zestaw koszykówki Little Tikes. Jest on przeznaczony dla dzieci od 3 do 12 lat ze względu na możliwość regulacji wysokości obręczy. Możemy ustawić obręcz na wysokości od 150 do nawet 210 cm. Stojak do kosza można złożyć, co sprawia, że nie zajmuje wiele miejsca i jest łatwy w przechowywaniu. Dodatkowo, w celu przemieszczania z miejsca na miejsce, stojak został wyposażony w kółka. Obręcz również można złożyć. Koszt zakupu zestawu do koszykówki Little Tikes to około 350 zł.
3. Koszykówka Hudora
Ciekawą propozycją może być zestaw koszykówki Hudora. Jest on mobilny, można go ustawiać w dowolnym miejscu dzięki zamontowanym kółkom. Składa się z tablicy, obręczy, stojaka i siatki na kosz. Wysokość obręczy jest regulowana i może być ustawiona na wysokości od 206 do 260 cm. Tablica w modelu Hudora została wykonana z trwałego tworzywa ABS i ma wymiary 90 x 60 cm. Średnica obręczy wynosi 45 cm. Zestaw sprawdzi się nie tylko dla starszych dzieci, ale i dla dorosłych. Kosztuje około 360 zł.
4. Koszykówka Hoopy Junior
Kolejnym zestawem do gry w koszykówkę jest Hoopy Junior. Tablica ma wymiary 75 x 52 x 2,5 cm. Wysokość stojaka jest regulowana w zakresie od 165 do 220 cm. Rama została wykonana ze stali. Obręcz kosza jest wzmocniona. W zestawie znajdziemy również zamykany pojemnik na obciążenie, aby całość się nie przewróciła, oraz dwa worki na piasek. Koszt zestawu Hoopy Junior to około 390 zł.
5. Zestaw do koszykówki Home Garden
Ostatnią propozycją jest zestaw do koszykówki Home Garden. Jest on skierowany do starszych dzieci i osób dorosłych. W końcu w kosza można zacząć grać w każdym wieku. Słup na wysięgniku ma tablicę z koszem. Sama obręcz z koszem jest uchylna, a jej wysokość można dostosować do wzrostu i umiejętności graczy. W zestawie znajduje się winylowy zbiornik do obciążenia całej konstrukcji, aby była stabilna i się nie przewróciła. Zbiornik można wypełnić piaskiem lub wodą. Dla łatwiejszego późniejszego przestawienia zbiornik został wyposażony w kółka. Cena zestawu do koszykówki Home Garden to około 670 zł.
Wybierając zestaw do koszykówki, dobrze jest patrzeć w przyszłość i wybrać model, który będzie rósł wraz z dzieckiem, dopasuje się do jego umiejętności i potrzeb. W takim wypadku sprawdzają się stelaże, których wysokość można swobodnie regulować. Ciekawym pomysłem jest również zestaw do basenu. Sprawdzi się na letnie ciepłe dni i urozmaici zabawę w czasie wakacji. | 5 polecanych zestawów do gry w koszykówkę dla dziecka |
Walentynki to jedno z tych świąt, które jest dobrze widoczne. To za sprawą jego symbolu – serca, najlepiej dużego i czerwonego. Aby takie serce zawisło w domu, zdobiąc pokój, korytarz lub kuchnię, najpierw trzeba je przygotować. Sposobów, by zrobić to z dzieckiem, jest tyle, ile ludzi. Dzień Zakochanych w Polsce obchodzony jest stosunkowo od niedawna. Zwyczaj celebrowania 14 lutego pochodzi ze Stanów Zjednoczonych i zakłada obdarowywanie ukochanych osób prezentami. Mogą to być czekoladki, kwiaty, drobne upominki lub droższe prezenty. W przypadku dzieci – najlepiej wybrać wykonane ręcznie upominki.
Walentynki to także elementy wystroju wnętrza. 14 lutego to dzień, kiedy w domu nie może zabraknąć czerwonych serduszek. Można je porozkładać na meblach, zawiesić na ścianie lub przy oknie. Dodadzą klimatu i stworzą miłą atmosferę. Jak je zrobić?
Serduszka z masy solnej
Masa solna to woda, sól i mąka w odpowiednich proporcjach: szklanka mąki, szklanka soli na pół szklanki wody. Wszystko mieszamy i gotowe. Można się bawić. Masa solna jest doskonała dla dzieci w każdym wieku. Młodsze uformują bardziej „ogólne” kształty, starsze będą potrafiły odwzorować szczegóły. W przypadku walentynek nie będą one jednak bardzo potrzebne. Z masy formujemy serduszka – małe, większe i największe, płaskie lub wypukłe. Następnie odkładamy je do nagrzanego na ok. 140 stopni piekarnika na ok. godzinę. Po tym czasie wyjmujemy i sprawdzamy, czy serduszka wyschły. Teraz potrzebne nam będą farby akrylowe, plakatowe lub olejne. Serca trzeba przecież pomalować. Gotowe!
Serduszka z papieru
To coś, co przedszkolaki uwielbiają – wycinanki. Potrzebny będzie papier kolorowy, bibuła, nożyczki i klej. Wspólnie z dzieckiem możesz wykonać witraż w kształcie serduszka. Wytnij ze sztywnego kartonu serce. W środku wytnij okienka i podklej je bibułą w dowolnym kolorze. Gotowe! Taką ozdobę możesz zrobić już z pięciolatkiem.
Ciekawym sposobem na zrobienie ozdoby walentynkowej do domu jest wykorzystanie rolek po papierze toaletowym. Pozwól dziecku pomalować rolkę na kolor czerwony, a później potnij ją poziomo na paski o grubości ok. 2 cm. Teraz formuj z pasków serduszka i przyklejaj poziomo do kartonu, układając serce. Możesz to serce wyciąć i zrobić z niego wieniec na drzwi. Gotowe!
Ozdoby z filcu i pianki
Gruby filc oraz specjalna pianka do zabaw plastycznych to hity w przedszkolu. Dlaczego nie wykorzystać ich w domu? Do zrobienia ozdób potrzebny będzie dość gruby filc w kolorze czerwonym i taka sama pianka. Z filcu można uszyć poduszeczki. Wystarczy, że na materiale odrysujesz dziecku serce i pozwolisz je wyciąć. Jeśli masz w domu ucznia podstawówki, możesz też dać mu te serduszka zszyć. Teraz przygotuj patyczki do szaszłyków i nadziej serduszko na taki patyczek. Ozdoba gotowa.
Za pomocą pianki można wyczarować wiele ciekawych domowych ozdób. Przykład? Ramka na zdjęcia. Aby ją zrobić, potrzebna będzie zwykła drewniana ramka, pianka do wycinania, nożyczki i klej na gorąco. Narysuj na piance serduszka i daj dziecku, by je wycięło. Rozgrzej klej i przygotuj ramkę. Gdy klej już będzie gorący, wyciśnij kroplę na ramkę i przyklej serduszko do ramki. Takich serduszek dziecko może nakleić tyle, ile mu się podoba.
Walentynki to dobra okazja do spędzenia dodatkowego czasu z dzieckiem. Warto ją dobrze wykorzystać. | Ozdoby walentynkowe, jakie zrobisz z dzieckiem w domu |
Zgodnie z zapowiedzią dziś wyłączyliśmy wystawianie różnych rozmiarów obuwia w jednej ofercie. Zgodnie z zapowiedzią dziś wyłączyliśmy wystawianie różnych rozmiarów obuwia w jednej ofercie. Aby w atrakcyjny dla klientów sposób pokazać różne rozmiary i modele butów, najpierw wystaw każdą parę w osobnej ofercie, a następnie połącz je za pomocą Wielowariantowości. Po 8 czerwca przestaniemy wznawiać oferty, w których będzie więcej niż 1 rozmiar.
W kategorii Obuwie nie pobieramy opłat za wystawienie od kont firmowych.
Dowiedz się więcej o przejściu na Wielowariantowość | Zmiana w wystawianiu obuwia |
Pierwsze lata życia dziecka są bardzo ważne dla jego rozwoju. Dziecko poznaje wtedy świat, stawia pierwsze kroki. W tym czasie niezwykle istotny jest dobór zabawek rozwijających jego zdolności manualne oraz kreatywność. Dziecku nie potrzeba pokoju pełnego zabawek – wystarczy kilka takich, które będą stymulować jego integrację sensoryczną. Idealne dla dzieci do 2 lat są właśnie zabawki sensoryczne, które wpływają na zdolność reagowania na bodźce z otoczenia. Angażują one do pracy wszystkie zmysły dziecka. Zabawki sensoryczne dla maluchów
Zabawę z najmłodszymi możemy połączyć z elementami nauki. Takimi zabawkami będą np. dopasowywanki, czyli układanki, w których dziecko musi dobrać dany kolor, zwierzątko czy owoc do pasującego elementu. Wyzwalają one w maluchu umiejętność logicznego myślenia. Idealnym prezentem dla dziecka będzie też kula sensoryczna, np. kanadyjskiej marki B. TOYS. Zróżnicowana faktura i kolory małych piłek zachęcają dzieci do zabawy. Jest to zabawka polecana przez terapeutów.
Maty edukacyjne dla najmłodszych
Równie dobre dla małych odkrywców są maty edukacyjne. Wybieramy spośród tych interaktywnych, planszowych czy składanych. Ich plusem jest to, że można je łatwo złożyć i schować, by nikomu nie przeszkadzały. Przykładem może być znana na rynku mata interaktywna Rainforest Tropical Zoo firmy Fisher Price. Ma wbudowane światełka i muzykę, które zachęcają dziecko do wzmożonej koncentracji przy delikatnych melodiach.
Edukacyjny fotelik dla malucha
Edukacyjny Fotelik Malucha firmy Fisher Price to wspaniała okazja do zabawy i rozwijania nowych umiejętności. Zabawka ma trzy poziomy: odkrywanie (od 12. miesiąca życia), zachęcanie (od 18. miesiąca życia) i naśladowanie (od 24. miesiąca życia). Poziomy zmienia się specjalnym przełącznikiem, dzięki czemu możesz wybrać odpowiedni etap zabawy dla twojego dziecka. Fotelik ten jest również doskonałym wyposażeniem każdego dziecięcego pokoju. Dzięki siadaniu i wstawaniu dziecko uruchamia coraz to nowe zabawy i dźwięki.
Zabawki z postaciami z bajek
Dzieci niezależnie od wieku uwielbiają oglądać bajki. Najczęściej są to bajki Disneya, w których dobro zwycięża, a ich twórcy robią wszystko, by postacie były lubiane. Dzieci chcą mieć wokół siebie przedmioty związane z ulubioną postacią, np. Elzą i Anną z Krainy Lodu, Minionkami czy księżniczką Zosią. Na maluchów lubiących Myszkę Minnie czeka interaktywna maskotka mówiąca w języku polskim. Jest to zabawka edukacyjna – uczy alfabetu, kolorów i liczb. W 5 miejscach (brzuszek i łapki) posiada przyciski, które umożliwiają zabawę.
Lego Duplo dla całej rodziny
Układanie zamków i budowli z klocków Lego to frajda dla całej rodziny. Dla najmłodszych firma stworzyła serię Duplo, czyli powiększone klocki do konstruowania budowli. Budowa zamków i domków z Lego Duplo kształci u dzieci zmysł konstruktorski. Dzięki klockom dzieci mogą również uczyć się podstaw liczenia.
Pamiętajmy, że do dzieci w trakcie zabawy należy nieustannie mówić, ponieważ w ten sposób szybciej nauczą się składać poprawne zdania. Do 3. roku życia u dzieci występuje zjawisko echolalii, czyli powtarzania niektórych słów i wyrażeń. W tym okresie ważne są również zabawki, które uczą przez mowę i śpiewanie. Przy wyborze zabawek dla dzieci do 2. roku życia zwracajmy uwagę na certyfikaty bezpieczeństwa i ryzyko połknięcia drobnych przedmiotów. Aby zabawka była dla dziecka dobra, musi być nie tylko atrakcyjna z wyglądu, ale też bezpieczna i stworzona z jakościowo dobrych materiałów. | 5 zabawek rozwijających kreatywność dziecka do 2 lat |
Myślami jeszcze jesteśmy na urlopie. Słońce, plaża, woda i przyjemny letni wiatr. Aż trudno powrócić do obowiązków. Tymczasem nasza skóra i włosy „dopominają się” o specjalne traktowanie i intensywną regenerację. Skóra twarzy po ekspozycji słonecznej
Najczęstszym problemem, z jakim musi radzić sobie nasza skóra po wakacjach, jest nadmierne przesuszenie. Kiedy opalenizna nieco schodzi, mamy wrażenie, że skóra twarzy lekko szarzeje, wymaga bardzo dużego nawodnienia, staje się niezwykle napięta, a także zrogowaciała i zwyczajnie zmęczona. To efekt nadmiernej ekspozycji na słońcu.
Dla osób z cerą trądzikową czas wakacji bywa zbawienny – zmniejsza się ilość krostek i zaskórników, buzia zdaje się być wyleczona. Jednak są to tylko pozory. Skóra wysuszona słońcem zaczyna produkować większą ilość łoju i na twarzy pojawiają się: pryszcze, zaskórniki, przebarwienia. Po okresie letnim wzmaga się ich ilość, a po pięknej wakacyjnej cerze zostają wyłącznie wspomnienia.
Posiadaczy skóry z tendencją do pękających naczynek też nie ucieszy fakt, że przy wysokich temperaturach i przesuszeniu pojawiają się kolejne zaczerwienienia. Skóra bowiem staje się delikatna, a jej napięcie powoduje pokazanie się wyraźnie zaznaczonych naczynek krwionośnych. A do tego dochodzi jeszcze spora ilość piegów, zmian i przebarwień.
Przy tak dużej ilości problemów po wakacjach naszej skórze twarzy przyda się… Urlop! Tym razem jednak od: słońca, słonej i chlorowanej wody, a także od wiatru.
Jak pielęgnować skórę twarzy?
Dla osób, borykających się z: nadmiernym wysuszeniem oraz przebarwieniami, piegami czy nagłym wysypem niechcianych krostek, pierwszym krokiem w odpowiedniej pielęgnacji będzie dobranie właściwego peelingu. Likwidujemy w ten sposób zbędny, zrogowaciały naskórek. Możemy wypróbować delikatny, drobnoziarnisty peeling do skóry wrażliwej, a ponadto łagodne, złuszczające żele myjące z granulkami. Produkty zawierają w swym składzie kwasy owocowe czy też kwas migdałowy. Są one bezpieczne dla skóry i przy systematycznym stosowaniu (jednak maksymalnie trzy razy w tygodniu) przywracają jej blask, gładkość i miękkość. A co najważniejsze – pobudzają krążenie i tym samym, dotleniają komórki.
Wybierzcie krem, który nawilży zmęczoną skórę
Drugim krokiem, pozwalającym naszej twarzy na złapanie powakacyjnego oddechu, jest dobrze dobrany tonik, najlepiej ten nawilżający. Tonik możemy zastąpić wodą termalną, która nada się również jako odświeżenie w trakcie zapracowanego dnia. Podstawą jest jednak krem. To on będzie fundamentem pielęgnacji i powinien idealnie odpowiadać naszym dolegliwościom. Wbrew pozorom, posiadaczki skóry z trądzikiem nie powinny skupiać się wyłącznie na pielęgnacji, opartej na wysuszaniu. Nasza skóra powinna oddychać, a najważniejszym elementem codziennej troski o nią jest nawadnianie. Na dzień wybierzmy krem matujący, ale noc niech będzie „ucztą wodną”. Im więcej wody dostarczymy do skóry, tym mniej będzie napięta, a produkcja serum znacznie spadnie. Jeśli zauważyliśmy kolejne pękające naczynka na twarzy, bezzwłocznie powinniśmy zainwestować w kremy, zawierające witaminę K i C, a także flawonoidy. To substancje działające na ścianki naczyń krwionośnych i zmniejszające ich pękanie oraz widoczność.
Słońce przyspiesza też proces starzenia się skóry. Jeżeli zauważyłyście pierwsze zmarszczki tuż po powrocie z urlopu, powinniście działać natychmiast. Miejsca newralgiczne to okolice oczu – kurze łapki, zasinienia, podkrążenia – to najczęstsze objawy. Ideał? Odżywczy krem pod oczy pełen witaminy C, A i E, D-Panthenolu. Stosujemy go na noc i nie żałujemy swoim oczom kuracji odmładzającej. Niech odpoczną od mocnego promieniowania!
Jak dbać o skórę ciała po urlopie?
Skóra ciała w trakcie letnich dni była równie mocno narażona na promieniowanie, co nasza twarz. Przyznajcie się… byłyście niegrzeczne. Nie zawsze pamiętałyście o wysokich filtrach i osłanianiu ramion przed mocnym słońcem. Niestety ciało z pewnością to odczuło. Mimo opalenizny często może dokuczać swędzenie spowodowane brakiem nawilżenia. Warto tutaj działać dwutorowo: wewnętrznie i zewnętrznie. Pijmy dużo wody mineralnej, niegazowanej. Ona pomoże także na zewnątrz. Idealna dawka? Co najmniej dwa litry dziennie! A jeśli zdarzy się w ciągu dnia kubek herbaty czy filiżanka kawy – wypijmy do niej szklankę wody. To wspomoże nasz organizm, sprawi, ze szybciej pozbędziemy się toksyn z organizmu. Oczywiście sama woda i działanie wewnętrzne nie wystarczą.
Skoro już wiemy, ile wody pić, to jednak trzeba pamiętać o dobrej pielęgnacji całego ciała. Podobnie, jak ze skórą twarzy, powinniśmy zacząć od delikatnego peelingu. To on pomoże nam przy swędzeniu, przesuszeniu i zrogowaceniu naskórka. Stosowanie peelingu jest również idealnym elementem walki z pomarańczową skórką. Delikatne masaże ud, pośladków i brzucha wpłyną zbawiennie na ich stan, koloryt, gładkość. A podczas urlopu nie zawsze mieliśmy czas na kompleksowe i długie kąpiele.
Jeżeli już tęsknicie za zapachami lata, wybierzcie żele pod prysznic o woni egzotycznych owoców i kwiatów, ale… dokładnie przeanalizujcie ich skład. Niestety w większości z nich już na pierwszym lub drugim miejscu znajdą się składniki SLS i SLES. Czym są? Tanimi detergentami syntetycznymi. Ich właściwości są widoczne gołym okiem – kosmetyki bardzo się pienią, szybciej myją. Jednak równie mocno uczulają, ale przede wszystkim wysuszają naskórek. Jeśli po wyjściu spod prysznica czuliście napięcie i nieprzyjemne swędzenie, wówczas na pewno wasza skóra zareagowała na duże stężenie SLS i SLES. Analizując składy żeli pod prysznic tuż przed zakupem, uchronimy się przed przykrymi konsekwencjami. Dermokosmetyki, zawierające delikatniejsze substancje, być może będą nieco droższe, lecz pomogą naszej skórze po wakacjach.
Świetnym rozwiązaniem na przesuszony, twardy naskórek są także płyny i olejki przeznaczone do pielęgnacji skóry dzieci i osób cierpiących na różne schorzenia. Delikatne oliwki radzą sobie równie dobrze z usuwaniem brudu, a nie podrażniają skóry i pozostawiają na niej bezpieczną warstwę ochronną. Nasza skóra, jeszcze przed nałożeniem balsamu, jest miękką i delikatna.
Po kąpieli niezbędna będzie również aplikacja intensywnie nawilżającego kremu, balsamu lub mleczka do ciała. Ratując naszą skórę po wakacjach, wybierzmy kosmetyki do skóry wrażliwej, przesuszonej, delikatnej. Kierujmy się odpowiednim składem, gdzie D-Panthenol będzie jednym z najważniejszych ingredientów. Równie kojąco na wysuszoną skórę działa: kwas hialuronowy, witaminy, kwasy owocowe, a także – bardzo ostatnio modne – oleje z całego świata.
Nakładając balsam, pamiętajmy o kilku miejscach, szczególnie mocno przesuszonych: kolanach, łokciach, piętach. Jeśli poczujemy, że te okolice na ciele są szczególnie pozbawione jędrności, możemy zastosować specjalne żele i kremy, przeznaczone wyłącznie do suchych miejsc. Mają zazwyczaj formę mocno zastygłego oleju, który rozprowadzamy w wybranych punktach. Aplikowanie oleistych i odżywczych substancji lepiej odłożyć na noc, kiedy nie musimy martwić się o szybką wchłanialność balsamu.
Aplikujcie balsam do ciała po każdej kąpieli
Dla wielbicielek opalenizny niezbędne będą kremy podtrzymujące koloryt skóry. Nie martwmy się, że peelingowanie ciała usuwa opaleniznę. Jeśli dwa razy w tygodniu zaaplikujemy na wypeelingowane ciało balsam, piankę lub żel koloryzujący, wówczas lato pozostanie z nami na dłużej. Bądźmy jednak ostrożne! Bardzo prosto da się przesadzić z ilością bronzera i wyglądać nienaturalnie. Dodatkowo nakładanie balsamów koloryzujących nie należy do najprostszych. Nasza skóra powinna być oczyszczona, sucha. Świetną metodą jest zastosowanie specjalnych rękawiczek, które ułatwiają rozprowadzanie preparatu i chronią nasze dłonie przed bronzerami. Po aplikacji powinnyśmy przez kilkanaście minut unikać leżenia, zakładania ubrań. Dajmy czas, by nasza skóra wchłonęła cały krem. Jeżeli decydujemy się na balsam koloryzujący, sprawdźmy dobrze jego skład. Lepiej wybrać ten mniej brązujący, ale przy tym mocno nawilżający. Bo piękna skóra to nie tylko ta przybrązowiona, ale gładka i jędrna. A to już sprawka wody!
Antidotum na zniszczone włosy
Włosy również były narażone na działanie promieni słonczych czy wody chlorowanej. Często są zmęczone, pozbawione blasku i objętości. My cieszymy się, że nasz blond jest bardziej naturalny dzięki słońcu, ale włosy potrzebują dużej dawki witamin i naprawdę sporej regeneracji, by wyglądać olśniewająco.
Po pierwsze, wybierzemy łagodny szampon, znów najlepiej z póki dla najmłodszych lub z tzw. aptecznej. Delikatna pielęgnacja przywróci witalność naszym włosom. Dodatkowo obciążanie niepotrzebną chemią mogłoby jeszcze mocniej je osłabić. Myjmy włosy i skórę głowy opuszkami palców, bardzo długo i dokładnie spłukujmy wodą. Jeśli mamy możliwość – pozwólmy naszym kosmykom wyschnąć samodzielnie. Jeżeli jednak spieszmy się do pracy, używajmy suszarki ustawionej na jak najniższą temperaturę. A na koniec suszenia skierujmy na nasze włosy chłodne powietrze. Jeśli możemy – rezygnujmy z lokówek, prostownic, termoloków. One przyczyniają się do przesuszania się włosów. Wystarczy kilka tygodni bez zbędnej pielęgnacji termicznej, a nasze kosmki poczują różnicę i będą wyglądać piękniej.
Podczas mycia włosów zazwyczaj stosujemy odżywki. Tym razem postawmy na te supernawilżające, ale posiadające lekką formułę. Jeśli nie chcemy obciążać włosów, najlepiej wybrać te, które spłuczemy wraz z szamponem. Jeżeli, mimo wszystko, trudno ujarzmić nasze włosy i potrzebujemy dodatkowego wsparcia w odżywce w sprayu czy mleczku, postawmy na lekkie mgiełki, jakie nie zawierają w swym składzie alkoholu. On jest naszym największym wrogiem w walce z suchymi włosami, a dodatkowo bardzo je puszy. Niestety znajduje się w większości kosmetyków stylizacyjnych. Może warto zrezygnować z lakieru na kilka tygodni?
Nawilżajcie włosy i zrezygnujcie z pielęgnacji termicznej
Raz lub dwa razy w tygodniu poświęćmy naszym włosom nieco więcej uwagi. Możemy zainwestować w odżywcze i naprawcze maski do włosów. Nakładajmy je na kilkanaście minut i spłukujmy podobnie, jak odżywkę. Inną metodą będzie olejowanie włosów. Olej arganowy, kokosowy, kukurydziany, z pszenicy czy łopianowy stanie się sprzymierzeńcem w walce z suchymi i zniszczonymi włosami. Używamy go dwa razy w tygodniu, aplikując na 30–40 minut przed umyciem włosów. Niektórzy proponują całonocną kurację, jednak uważa się, że te kilkadziesiąt minut będzie wystarczające. Co jest warte uwagi? Szukajmy olejów naturalnych, a nie drogeryjnych kosmetyków, zawierających oleje. To nie tylko sprzyja waszemu portfelowi, ale jest zwyczajnie zdrowsze.
Po powrocie z wakacji bądźmy ostrożni ze zmianą koloru włosów. Zwłaszcza radykalną! Nasze kosmyki są osłabione i zmęczone, a kolejna dawka chemii może je bardzo mocno wycieńczyć. Jeśli koniecznie musimy, to zadbajmy wyłącznie o odrosty, używając farb pozbawionych amoniaku, opierających swoje formuły na naturalnych i przyjaznych składnikach. Ze zmianą image poczekajmy kilka tygodni.
Dodatkowo zadbajmy o:
usta – nakładajcie na noc wazelinę lub mocno nawilżające balsamy. Przywrócą gładkość wargom, a także sprawią, że makijaż będzie wyglądał znakomicie.
dłonie – dwa razy w tygodniu nałóżcie bardzo grubą warstwę kremu na ręce i potrzymajcie je kilkanaście minut w rękawiczkach foliowych.
stopy – pamiętajcie, że i one lubią peelingi! Na noc nakładajcie dużo kremu. Jeśli lubicie – wsadźcie stopy do skarpetek. Podczas stosowania ciepłego kompresu, kremy działają lepiej. | SOS dla urody po urlopie |
Jeśli przeliczymy skrupulatnie liczbę nocy, na które składają się tytułowe lata, miesiące i dni, otrzymamy tysiąc i jedną. Nie jest to zapewne zaskoczeniem dla czytelnika, który wie, że Rushdie to pisarz, który łączy baśnie z rzeczywistością i chętnie czerpie z kultury oraz literatury Wschodu. Dwunasta powieść pisarza, który za „Szatańskie wersety” został skazany przez islamskich fundamentalistów na śmierć, porusza tematy, które zawsze były mu bliskie – walkę między religią a tradycją świecką, między islamem a nauką i rozumem.Na Zachodzie Rushdie darzony jest wielkim uznaniem – jego „Dzieci Północy” zdobyły nagrodę Bookera, a także tak zwanego Bookera Bookerów, czyli nagrodę dla najlepszej książki kiedykolwiek nagrodzonej Bookerem. Mimo to od wielu lat pisarz żyje w ukryciu, chroniony przez brytyjskie władze. Wciąż wywołuje kontrowersje i, oczywiście, wciąż pisze, chętnie sięgając po motywy baśniowe i splatając je z wydarzeniami historycznymi.
Baśnie Szeherezady
Nie jest to też pierwsza przygoda Rushdiego z „Baśniami tysiąca i jednej nocy” – napisał już „Harun i morze opowieści” – zbiór baśniowych tekstów przeznaczonych przede wszystkim dla młodszego czytelnika. Najnowsza książka czerpie z tej samej tradycji, powstała jednak z myślą o dorosłych, jako że sporo w niej scen zawierających seks i przemoc. Narratorem jest bliżej niezidentyfikowana osoba opowiadająca o dwóch latach, ośmiu miesiącach i dwudziestu ośmiu nocach. Choć opowieść snuta jest ze współczesnej perspektywy, opowiada przede wszystkim o tym, co wydarzyło się w dwunastowiecznej Hiszpanii. Rolę Szeherezady przyjmuje sam Salman Rushdie, który snuje przeplatające się opowieści. Historie narastają, pojawiają się w nich dżiny i inne elementy fantastyczne, zaś każda próba zarysowania fabuły skazana jest z góry na porażkę. Mnóstwo tu postaci, jedna historia prowadzi do kolejnej, a w efekcie powieść możemy określić mianem szkatułkowej.
Historia i współczesność
Rushdie chętnie wykorzystuje motywy historyczne w swoich powieściach, tym razem jednak opowiada przede wszystkim o współczesności, choć ubiera ją w baśniowe szaty. Oba plany czasowe przenikają się, a opowieść o dawnych czasach jest przede wszystkim okazją do zdiagnozowania naszego świata i jego słabości. Co ciekawe, autor przenosi się też do przyszłości, próbując przewidzieć, jak mogą potoczyć się nasze losy. Baśniowa formuła zostawia mu przecież pełną dowolność. Jednocześnie zaś, skoro wszystko utrzymane jest w stylistyce baśni, katastroficzny przekaz wyraźnie słabnie, zaś tocząca się wśród nas walka dobra ze złem wydaje się być tylko motywem literackim. A przecież tak nie jest, co widać choćby na przykładzie biografii samego pisarza.
To nietypowa książka, która potrafi zachwycić, ale także znużyć. Rushdie daje prawdziwy popis umiejętności pisarskich – jego opowieści są miejscami błyskotliwe, często zabawne, zaś bogactwo odniesień zarówno do literatury, jak i do kultury popularnej, zadziwia. Jednak momentami może się wydawać, że przesłanie jest dość oczywiste i niezbyt wyrafinowane. Warto jednak sprawdzić samemu i poświęcić trochę czasu na lekturę „Dwóch lat, ośmiu miesięcy i dwudziestu ośmiu nocy” – powinna potrwać dużo krócej niż przez tysiąc i jedną noc, i z pewnością czas ten nie będzie stracony.Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej (formaty EPUB i MOBI) za ok. 33 zł.
Źródło okładki: www.rebis.com.pl | „Dwa lata, osiem miesięcy i dwadzieścia osiem nocy” Salman Rushdie – recenzja |
Gdy upał niemiłosiernie doskwiera i trudno zaspokoić pragnienie, sięgnij po orzeźwiający napój arbuzowy z miętą. Jest bardzo prosty w przygotowaniu i idealnie sprawdzi się na gorące dni. Przepis poniżej. Składniki:
800 g miąższu z arbuza bez pestek
sok z 2 cytryn
1 pęczek mięty
Krok po kroku:
Wszystkie składniki wkładamy do blendera i dokładnie miksujemy. Napój chłodzimy.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Napój arbuzowy z miętą |
Czy poświęciliście kiedyś choć jedną myśl wynalazcy papieru toaletowego? Czy przemknęło wam przez głowę, jak ludzie radzili sobie bez tej miękkiej rolki? Co najwyżej starsi opowiedzą niedowierzającym wnukom o polowaniach na ten przedmiot zbytku w czasach zamierzchłego kryzysu. Nie zaprzątają też naszej uwagi majtki, szczoteczka do zębów czy widelec. Nawet głaszcząc ulubionego psa lub kota, nie westchniemy z wdzięcznością do pierwszego człowieka, który oswoił dalekich przodków naszych pupilów. Leniwa sobota
Sobota, kiedy się nigdzie nie spieszymy i możemy nieco bardziej celebrować nasze codzienne rytuały, to doskonały moment, żeby jednak pomyśleć o tym, co nas otacza. Przewodnikiem niech nam będzie książka Grega Jennera, historycznego konsultanta programów BBC, obdarzonego lekkim piórem i poczuciem humoru (które niekoniecznie każdemu musi przypaść do gustu). „Milion lat w jeden dzień”oferuje przechadzkę po naszym rozkładzie dnia – od pobudki do wieczornego mycia zębów i przewracania się w łóżku w oczekiwaniu na sen.
Bolesna na co dzień pobudka daje pretekst do omówienia rozmaitych sposobów pomiaru czasu przez tysiąclecia, od chwili gdy pierwsi ludzie zauważyli cykliczność nocy i dnia, pływów, faz księżyca czy pór roku. Wieczorne nastawianie budzika to z kolei okazja do przedstawienia rozwoju urządzeń do pomiaru czasu. Wizyta w łazience to początek dłuższej wycieczki po higienicznych zwyczajach człowieka, kolejne posiłki zaś to opowieści o przemianach nawyków żywieniowych i kulturowej funkcji jedzenia (i – oczywiście – picia). Zabawy z kotem i spacer z psem pozwalają ukazać stosunki między ludźmi i zwierzętami, odkąd te ostatnie zaczęły towarzyszyć ludziom, przeglądanie wiadomości w Internecie z kolei wprowadza w dzieje obiegu informacji. Dorzućmy do tego jeszcze szybki przegląd dziejów ubioru i posłań w różnych epokach i kulturach.
Zero nudy
Autor książki za punkt honoru postawił sobie, żeby nie przynudzać, nie zasypywać czytelnika datami i detalami. Opowiada więc lekko, może czasem nawet luzacko, i z humorem, który może razić co wrażliwszych. Z pewnością nastolatków zainteresuje rozdział o toaletach, ze szczególnym uwzględnieniem kwestii „jak to było przed wynalezieniem papieru toaletowego”, starszych pewnie bardziej zaciekawią rozważania o przemianach diety czy strojów.
„Milion lat” dobrze jest sobie dawkować, bo co prawda o nudzie nie ma mowy, ale autor trochę się popisuje kwiecistym stylem. Szkoda byłoby się zniechęcić z tego powodu do lektury, bo książka dostarcza całej masy informacji: istotnych, mniej istotnych i zupełnych ciekawostek. Kiedy powstał papier toaletowy, jak wynaleziono szampana czy płatki kukurydziane, ile par majtek wkładano do grobu faraonom, w jakich okolicznościach telegraf po raz pierwszy przyczynił się do ujęcia przestępcy – to wszystko niby drobiazgi, ale pozwalają ustawić banalne na pozór przedmioty i obyczaje w odpowiedniej perspektywie. Możemy poczuć bliższą więź z przodkami, których bolały zęby i musieli stosować środki zalecane przez egipskich lekarzy, czy ciepło pomyśleć o pierwszych producentach wina (5 tysięcy lat temu) czy piwa (3,5 tysiąca lat temu). Już dzięki garstce anegdot i danych podawanych przez Jennera mamy szanse stać się duszą towarzystwa na każdej imprezie, a niejako przy okazji też docenimy osiągnięcia cywilizacji i udogodnienia, jakie nam zapewnia.
Książka dostępna jest również jako e-book (formaty EPUB i MOBI) za ok. 33 zł.
Źródło okładki: www.wydawnictwo.pwn.pl | „Milion lat w jeden dzień” Greg Jenner – recenzja |
Rozwój technologii związanej z telewizorami nabrał bardzo tempa. Jakiś czas temu szczytem marzeń był płaski telewizor plazmowy lub LCD, dziś są one wypierane przez telewizory LED, QLED oraz OLED. Czym charakteryzuje się ta ostatnia grupa i czy warto zainwestować w sprzęt tego typu? Czym charakteryzuje się technologia OLED?
Wielu użytkowników, którzy nie zagłębiają się w szczegóły i dane techniczne uważa, że OLED to trochę lepszy LED – w końcu jedno i drugie wyświetla obraz. Owszem, ale kluczem jest sposób, w jaki to robi. W przypadku telewizorów LED, a konkretniej LCD LED, diody umieszczone są zazwyczaj na krawędziach ekranu (po bokach lub na górze oraz na dole) i podświetlają matrycę LED. W telewizorach OLED zastosowano cały panel organicznych diod, z których każda odpowiada za pojedynczy piksel. Przed panelem diod znajdują się filtry zmieniające światło na odpowiedni kolor, tworząc widoczny obraz. Każdy piksel nie jest podświetlany, jak w telewizorach LED, tylko świeci niezależnie, oferując nieporównywalnie lepszy kontrast i jasność.
Poza tym ekrany OLED są niezwykle smukłe, cienkie i podatne na formowanie. Producent może bowiem nadać im niemal dowolny kształt, dlatego często spotyka się ekrany o dużym stopniu wygięcia itp.
Dla niewprawionego oka obraz w dobrej jakości telewizorze LCD LED też będzie wspaniały, ale maniacy kina i specjaliści są w stanie wykryć nawet najdrobniejsze niuanse obrazu. Największą zaletą telewizorów OLED jest czerń – równa i głęboka – oraz ogromny kontrast. Nawet w topowych modelach LCD LED nie udaje się uzyskać perfekcyjnej czerni i kontrastu, ponieważ przy krawędziach pojawia się jaśniejsza poświata. W przypadku telewizorów OLED nie ma takiego efektu.
box:offerCarousel
Są jakieś wady?
Niestety tak, choć wraz z rozwojem i upowszechnianiem się tej technologii będą one coraz mniej dokuczliwe. Podstawowym problemem jest cena, ale o przykładowych modelach i kosztach zakupu napiszę za chwilę.
Początkowo oferowane modele dość szybko traciły swą początkową sprawność i parametry. Pierwsze telewizory oferowane na rynku już po kilkuset godzinach traciły swoją maksymalną jasność, kolory stawały się sprane i mniej żywe. Kolejne modele miały szacowaną żywotność na poziomie 30–35 tys. godzin, ale nawet w połowie tego czasu pojawiały się problemy z kolorami, kontrastem i jasnością. Na szczęście parametr ten podlega stałemu polepszaniu i najnowsze modele oferują nawet 100 tys. godzin bezproblemowej pracy, co przekłada się na eksploatację przez wiele lat. Tak czy inaczej stwierdzenie, że telewizor OLED po roku ulegnie awarii, można z powodzeniem włożyć między bajki. Zarazem lepiej unikać niedrogich i używanych modeli z początków produkcji, tj. z lat 2014–2015, gdyż mogą być obarczone „chorobą wieku dziecięcego”.
Przykładowe modele i ich ceny
Co prawda, na chwilę obecną oferty telewizorów OLED w porównaniu do LCD LED są bardzo nieliczne, ale mimo to niemal każdy model oferuje świetną jakość obrazu. Z drugiej strony najtańsze modele z rozdzielczością 4K kosztują około 6000 zł, a więc tyle, ile kosztują topowe urządzenia LCD LED.
Jedną z najciekawszych propozycji jest LG OLED55B7V oferujący 55-calową matrycę OLED o rozdzielczości 4K (3840 x 2160 pikseli) z technologią HDR, Dolby Vision i Dolby Atmos. Takie połączenie sprawia, że obraz i dźwięk stoją na bardzo wysokim poziomie i zadowolą nawet wybrednych użytkowników. Nad wszystkim czuwa intuicyjny i wydajny system webOS 3.5. Jak przystało na telewizor OLED, stylistyka jest nowoczesna i bardzo smukła. Cena to około 6600 zł w dniu publikacji.
Bardzo ciekawą, choć droższą, bo kosztującą około 8400 zł, alternatywą jest Philips 55POS9002. W tym przypadku również mamy do czynienia z matrycą OLED o przekątnej 55 cali i rozdzielczości 4K (3840 x 2160 pikseli). Nad jakością obrazu czuwa dodatkowo procesor P5, który dba o głębię czerni i idealne odwzorowanie kolorów. Ciekawostką jest nowatorska technologia Ambilight, która oświetla ścianę za telewizorem, sprawiając, że obraz niemal wychodzi poza fizyczne ramki ekranu. Całość prezentuje się bardzo nowocześnie i elegancko.
Dla bardzo wymagających polecam Sony KD-65A1. Zastosowano w nim matrycę 65-calową o rozdzielczości 4K (3840 x 2160 pikseli) z procesorem X1 Extreme i technologią Acoustic Surface. To ostatnie rozwiązanie jest bardzo nowatorskie. W przeciwieństwie do większości głośników telewizorów w tym urządzeniu dźwięk dochodzi z całego ekranu. Dwa umieszczone za ekranem siłowniki sprawiają, że ekran drga i przenosi dźwięk na pomieszczenie. Na uwagę zasługuje też stylistyka – telewizor nie posiada standardowej stopki, a jedynie podporę z tyłu, dzięki czemu skupiamy wzrok tylko na ekranie. Cena tego modelu – około 15 500 zł w dniu publikacji. | Telewizory OLED – czym się charakteryzują? |
Może trochę trudno w to uwierzyć, ale Destiny – sieciowy shooter od uznanego studia Bungie – ma już okrągły rok. W branży gier taki okres to cała wieczność, ale akurat ten konkretny tytuł starzeje się powoli – wciąż gromadzi na serwerach miliony głodnych wartkiej rozgrywki graczy. Nic więc dziwnego, że twórcy kują żelazo póki gorące i wciąż zasypują nas kolejnymi dodatkami. The Taken King to trzecie po The Dark Below i House of Wolves rozszerzenie doDestiny. Trzecie, ale z pewnością najważniejsze, a już na pewno najbardziej dopakowane pod kątem zawartości. A do tego widać, że producenci nareszcie poczynili zmiany tam, gdzie było to po prostu konieczne. Na przykład w sposobie opowiadania historii.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Strażnicy galaktyki
Podobnie jak pozostałe dodatki, również The Taken King może pochwalić się nową kampanią fabularną. Wystarczy jednak kilka chwil z nową historią, by przekonać sie, że wygląda to trochę inaczej niż ostatnio. Wszystko z uwagi na to, że Bungie nareszcie dostrzegło potencjał w postaciach, które do tej pory pełniły rolę mało znaczącego elementu otoczenia.
Nagle okazało się, że Clyde, jeden ze sprzedawców w Wieży, to całkiem spoko gość o genialnym poczuciu humoru i podejściu do otaczającej go rzeczywistości. Nawet Eris Morn miała większe pole do popisu niż... w dodatku The Dark Below, w którym była jedną z kluczowych postaci. Tak to powinno wyglądać od samego początku – postaci z Destiny od zawsze miały ogromny potencjał.
Sama historia nie jest odkrywcza – tytułowy The Taken King wkurzył się na Strażników za to, że zgładzili mu syna i teraz postanawia się odegrać. Od razu widać jednak, że gra ani na chwilę nie sili się na niepotrzebny patos i stawia na luźne klimaty. Ogrywając ten dodatek, co chwila czułem się tak, jakbym trafił na plan „Strażników Galaktyki”, a to chyba wystarczająca rekomendacja.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Błędne koło
Martwi jednak wiecznie ta sama struktura misji – idź, zbadaj, zabij. Czasem w innej kolejności... Fajnie, że misje mają teraz o wiele bardziej „ziomalski” klimat, ale powtarzalność misji z fabuły rzucała mi się w oczy na każdym kroku. Podobnie jak fakt, że Bungie zaserwowało nam totalny recykling lokacji – przynajmniej połowa kampanii rozgrywała się w dobrze znanych miejscach.
Miłośnicy grania w kooperacji nie mają jednak powodów do narzekań. Zawarte w tym dodatku misje „Strike” zostały przemyślane w każdym najdrobniejszym szczególe i przestały opierać się na zbyt długich walkach ze zbyt wytrzymałymi bossami. Teraz niejednokrotnie trzeba ruszyć głową, chronić kolegę dzierżącego relikwię czy stale uzupełniać się na polu bitwy. O to chodziło!
Na uwagę zasługują też trzy nowe tryby PvP, a w zasadzie... jeden z nich, który wyraźnie wyróżnia się na tle dwóch pozostałych. Mowa o „Rift”, czyli zabawie polegającej na przejmowaniu relikwii – dwie drużyny plus jeden artefakt równa się walka na całego. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że na tę chwilę „Rift” to najbardziej taktyczny tryb w Destiny.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Średniowiecze 2.0
Zarówno w PvE (gracz kontra otoczenie), jak i PvP (gracz kontra gracz) błyszczą nowe subklasy postaci. Ja jako „Hunter” otrzymałem możliwość rozwoju jako „Nightstalker”, czyli swego rodzaju kosmiczny łucznik. Jest też miotający świetlistymi toporami „Subreaker” (subklasa „Titana”) czy ciskający piorunami „Stormcaller” (subklasa „Warlocka”).
Wszystkie trzy subklasy wprowadzają dużo świeżości do rozgrywki i nie wydają się przesadzone. To szczególnie dobra wiadomość, bo weterani Destiny dobrze wiedzą, jak to z tym zbalansowaniem klas w przeszłości było – na arenach PvP można było spotkać góra dwie różne profesje, bo innymi praktycznie nie opłacało się grać. Teraz widać o wiele większą różnorodność i to się chwali.
The Taken King oferuje także nowy obszar działań, ale nie chodzi o planetę. Tym razem jest to Dreadnaught – czyli statek-matka głównych przeciwników. Jak dla mnie jest to bez wątpienia najbardziej atrakcyjna miejscówka w grze – skrywająca wiele sekretów, a do tego gwarantująca zróżnicowaną rozgrywkę głównie dzięki wymagającym wydarzeniom publicznym – np. bossom.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Strzelanka jakich niewiele
Fajnie wypadają też sami przeciwnicy. Tytułowi „Taken” to nowe formy starych przeciwników – ich opętane formy funkcjonują zgoła inaczej niż pierwowzory, co stanowi miły powiew świeżości, ale również wyzwanie. Odpada bezmyślne przebijanie się przez fale wrogów, bo wystarczy kilku, by położyć nawet najbardziej wytrzymałego Strażnika. Prawie jakDark Souls.
The Taken King to masa nowej zawartości i ciągła zajawka przynajmniej na 15-20 godzin – tyle czasu trzeba poświęcić, by choć raz sprawdzić wszystko, co oferuje to rozszerzenie. A co potem? Ano to, co w innych grach, które celują w klimaty MMO – powtarzanie czynności do chwili, aż zdobędziemy upragnione uzbrojenie i tak dalej. Syndrom World of Warcraft jest silny.
Słabo? Czy ja wiem... Jak na sieciową strzelankę Destiny nie ma sobie równych – żadna inna gra nie oferuje tyle zawartości, co właśnie ta. Odpowiednio dawkując sobie rozgrywkę, z pewnością można się dobrze bawić przez długi, długi czas. A po trzech rozszerzeniach naprawdę jest w czym przebierać. Ja gram już 130 godzin i wciąż jestem za słaby na nowy „Raid”... | Destiny: The Taken King – recenzja |
Odpowiednio dobrana szlifierka to zaledwie połowa sukcesu. Na drugą składa się tarcza, która będzie optymalnie komponować się z naszym sprzętem oraz obrabianym przez nas materiałem. Wybór jest spory, dlatego lepiej najpierw poznać możliwości, a następnie podjąć najlepszą decyzję. Rozmiar
Zanim przystąpimy do przedstawienia charakterystyki poszczególnych rodzajów tarcz szlifierskich, zacząć trzeba od elementarnej kwestii, jaką jest rozmiar tarczy. Niezwykle istotne będą w tym zagadnieniu zarówno wymiary zewnętrzne tarczy, jak i wewnętrzne. Pierwszy determinuje możliwość zamontowania na szlifierce osłony. Jeżeli tarcza, którą chcemy zainstalować na szlifierce, jest za duża i zdecydujemy się na pracę bez osłony, narażamy się na poważne konsekwencje. Takie działanie jest zabronione i wbrew wszelkim zasadom bezpieczeństwa.
Równie niewłaściwa jest próba montażu tarczy o średnicy większej niż trzpień podkładki mocującej szlifierki. Każdy luz w mocowaniu może grozić wypadkiem przy pracy. Poza tym należy porównać maksymalne obroty szlifierki i tarczy. Jeżeli prędkość będzie za duża, tarcza może przegrzać się, a w konsekwencji nawet pęknąć. Źle dobrana tarcza z pewnością też szybciej się zużyje.
Tarcza a materiał
Podobnie jak w przypadku wierteł czy innych elementów wysoce specjalistycznych tarcze szlifierskie dobieramy pod kątem materiałów, z jakimi będziemy na co dzień pracować. Tutaj ponownie decydują względy bezpieczeństwa oraz tempo zużywania się sprzętu. Nie należy także zapominać o najważniejszym, czyli efekcie końcowym. Źle dobrana tarcza skutkować będzie mniejszą precyzją, nierówną pracą i powstałymi w ten sposób niedociągnięciami.
Zasada, jaką kierujemy się przy wyborze tarcz szlifierskich, to prosta analogia. Im twardszy jest materiał, na którym będziemy pracować, tym miększa jest struktura tarczy, jaką dopasujemy. Dla przykładu – jeżeli mamy zamiar ciąć szlifierką kątową niezbyt gruby metal, najlepiej sięgnąć po tarczę korundową, zaprojektowaną do cięcia blach i innych materiałów, gdzie zależy nam na niewielkim zużyciu.
box:offerCarousel
Pomocne oznaczenie
Na szczęście wiedza na temat materiału poddawanego obróbce wystarczy, by dobrać do szlifierki odpowiednią tarczę. Rozeznanie ułatwia bezpośrednie nazewnictwo tarcz. I tak do cięcia aluminium wybierzemy tarczę do aluminium, która przeważnie wyposażona jest ścierniwo zapobiegające powstawaniu przebarwień. Tarcze do metalu powinny charakteryzować się dobrą wydajnością i długą żywotnością. Zapewniają je ziarna z tlenku glinu oraz wzmocnienia wykonane tkaniną z włókna szklanego. Często producenci łączą przeznaczenie tarcz do metalu z tarczami do stali. Te drugie, zwłaszcza do cięcia stali nierdzewnej, powinny być tłoczone na zimno, przez co dodatkowo wzmocniona jest ich trwałość.
box:offerCarousel
Diamentowa jakość
Kilka osobnych słów należy poświęcić tarczom diamentowym. Przede wszystkim wyróżnia je materiał, z którego są wykonane. Najczęściej do ich konstrukcji wykorzystuje się stal lub stopy metali lekkich. Ich nazwa bierze się z pokrycia krawędzi tarczy. Zastosowanie sproszkowanego syntetycznego diamentu wtopionego w metalowe spoiwo ma wzmocnić wytrzymałość tarczy.
box:offerCarousel
Solidna budowa wpłynęła na popularność tarcz diamentowych w branży budowlanej. Tarcze segmentowe wykorzystywane są do cięcia wielu rodzajów materiałów. Jeżeli chcemy efektywnie pociąć miękkie cegły, dachówki czy lekki beton, lepiej zaopatrzyć się w tarcze segmentowe ze szczelinami, które gwarantują stabilniejszą pracę. Ich zaletą jest również większa wydajność. Z kolei bardziej uniwersalne tarcze bez szczelin sprawdzą się przy większości materiałów, nawet tych najbardziej kruchych. Jednak przy częstym używaniu ich żywotność jest mniejsza niż w przypadku tarcz szczelinowych.
Przy wyborze należy też zwrócić uwagę na metodę cięcia. Tarcze diamentowe podzielone są na tarcze do cięcia na sucho i na mokro. Producenci tych drugich zaznaczają, że cięcie na sucho jest zabronione. Podobna konsekwencja jest w wyborze samej metody. Jeżeli zdecydowaliśmy się na cięcie metodą suchą, w ten sposób powinniśmy zakończyć pracę. Jeśli w międzyczasie na powierzchnię dostanie się woda, podłoże i tarcza mogą się uszkodzić. | Tarcze szlifierskie – dostępne rodzaje |
Wiosenne miesiące to świetny czas na pierwsze piesze wycieczki z dziećmi na łono natury. Przedszkolaki uwielbiają atmosferę przygotowań do wyjścia, chętnie włączają się w przyrządzanie jedzenia na piknik i pakowanie plecaka. Dlatego warto już dziś zastanowić się, co powinno znaleźć się w obowiązkowym zestawie małego turysty. Plecak dla przedszkolaka
Głównym bohaterem wszystkich wycieczek jest oczywiście plecak. Dla małego dziecka musi on być przede wszystkim lekki, mały i łatwy w obsłudze. Absolutnie wystarczający będzie taki z jedną kieszenią. Pierwsze wyprawy to nie konkurs noszenia ciężarów, więc do środka plecaka wkładamy naprawdę symboliczne wyposażenie: pelerynę przeciwdeszczową, mały bidonik z wodą lub ostudzoną herbatą, mini-kanapkę, owoc, kilka chusteczek higienicznych i małe opakowanie chusteczek nawilżanych. Po co te wszystkie zabiegi? Argumentów jest kilka. W ten sposób wspieramy samodzielność dziecka. Kilkuletnie maluchy mają też potrzebę kopiowania zachowań dorosłych. Przez naśladowanie czerpią wiedzę o świecie i np. dowiadują się, że na wycieczkę w góry idzie się z plecakiem a nie z torebką. Wspólny wybór sprzętu jest dla dziecka dodatkową frajdą i motywacją do dzielnego maszerowania, bowiem przy odrobinie szczęścia zabierze ono na szlak nie tylko opiekunów, ale także Strażaka Sama albo księżniczkę Elsę. A przy takich postaciach nie można sobie pozwolić na marudzenie! Pierwsze wyprawy to przede wszystkim zabawa i utrwalanie pozytywnych skojarzeń z turystyką pieszą, dlatego starajmy się przewidywać czynniki mogące dziecko zniechęcić. Nie forsujmy malucha, planujmy krótkie a efektowne trasy (z ładnymi widokami, strumykami, ciekawostkami) i nagradzajmy dziecko za każdy przemaszerowany odcinek (np. od jednego do kolejnego oznaczenia szlaku) symboliczną naklejką albo żelkiem.
Buty turystyczne dla malucha
Przed każdą wycieczką z rodziną trzeba koniecznie sprawdzić prognozę pogody i dostosować ubiór do spodziewanych warunków atmosferycznych. Jeśli zapowiada się bezwietrzny, ale deszczowy dzień, nie musimy rezygnować ze spaceru. Zaplanujmy krótszą trasę oraz zaopatrzmy siebie i dziecko w kalosze. Szczególnie praktyczne są takie, które dzięki ściągającym troczkom szczelnie chronią stopę przed wilgocią i chłodem. Wspólne skakanie przez kałuże może okazać się naprawdę świetną zabawą. W dni słoneczne lub z pogodą w kratkę najlepiej sprawdzi się uniwersalne obuwie turystyczne. Nie musimy wybierać najdroższych rozwiązań. Ważne jest, aby but sięgał za kostkę i zapewniał stopie stabilizację na nierównej nawierzchni. To zmniejszy ryzyko skręcenia nogi i przy okazji ochroni skórę przed ewentualnymi kolcami, pokrzywami itd. W wyborze buta pamiętajmy o tym, żeby był on wykonany z oddychającego tworzywa. Stópki dzieci mają tendencję do pocenia się, więc z myślą o ich komforcie, wybierzmy przewiewne materiały. Ponieważ na trasie czasami zdarza się błoto, kałuże lub małe strumyczki, praktycznym obuwiem jest obuwie nieprzemakalne. Świadomość, że dziecko nie przemoczy butów zapewnia rodzicom komfort, a maluchom – większą wolność w eksploracji terenu. Zanim zdecydujemy się na konkretny model buta, przyjrzyjmy się jego podeszwie. Wybierzmy taką, która dobrze trzyma się podłoża i nie ślizga się. Lepiej nie kupować butów „na styk”, ponieważ w chłodniejsze dni dziecko powinno ubrać cieplejsze i grubsze skarpetki.
Odzież i akcesoria turystyczne
Oprócz dobrych butów mały przedszkolak powinien mieć w swoim zestawie turystycznym czapkę z daszkiem, żeby chroniła oczy i twarz (w niektórych modelach nawet kark) przed słońcem. W bardzo słoneczne dni dodatkowy komfort zapewnią też okularki przeciwsłoneczne z filtrem UV. Nie wszystkie dzieci na początku je zaakceptują, ale dobrze jest utrwalać pozytywne wzorce od samego początku. Dla tych, którzy okulary często gubią, dostępne są też modele z gumką. Nie zapomnijmy posmarować buzi dziecka kremem z odpowiednio wysokim filtrem. Wiosną skóra jest blada i podatna na oparzenia. Jeśli planujemy serię wycieczek, bo np. wyjeżdżamy na tydzień w góry albo nad morze, zaopatrzmy malucha w przeciwdeszczową wiatrówkę z oddychających tkanin.
Kiedy wszystko jest już spakowane, czas włożyć buty i udać się na ekscytującą wyprawę. Niech wam dopisują pogoda i humory! | Niezbędnik przedszkolaka turysty |
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych Olga Stanisławska przejechała samotnie Afrykę od Casablanki do Kinszasy. Omijała turystyczne atrakcje, zatrzymywała się u lokalnych mieszkańców, rozmawiała i słuchała. A potem napisała książkę, za którą otrzymała nagrodę Fundacji im. Kościeliskich. „Rondo de Gaulle’a” to książka skromna i niepozorna, o czarno-białej, nierzucającej się w oczy okładce. Przez lata niełatwo ją było kupić, dlatego niezwykle cieszy niedawne wznowienie, jest to bowiem rzecz naprawdę godna uwagi.
Krzyżujące się szlaki
Tytułowe rondo de Gaulle’a to niczym niewyróżniające się miejsce na pustyni. Płaski teren pomiędzy wydmami, który w oczach przypadkowego wędrowca wygląda tak samo, jak każde inne miejsce w okolicy. Jednak to tu właśnie krzyżują się szlaki przemierzających Czad wędrowców.
Nieprzypadkowo właśnie ten kawałek przestrzeni dał tytuł książce Olgi Stanisławskiej. Reporterkę interesują światy, których na pierwszy rzut oka nie widać, mające znaczenie dla ludzi zamieszkujących dane tereny. Takich znaczeń poszukuje, przemierzając kontynent, który w naszej świadomości istnieje w formie kalek i uproszczeń. Postrzegamy Afrykę przez pryzmat wakacji spędzanych na safari albo medialnych doniesień z targanych konfliktami pustynnych krajów. Tymczasem świat nie jest taki prosty, a Afryka ma wiele wymiarów.
Afryka codzienna
Olga Stanisławska pokazuje zwykłych ludzi mieszkających w niezwykłych miejscach. Oczywiście, miejsca te są niezwykłe tylko dla nas – ich mieszkańcy nie wyobrażają sobie, że mieliby żyć gdzie indziej. Kawałek pustej ziemi, otoczony murem, piasek wewnątrz muru i piasek na zewnątrz – tak wygląda dom pewnego żandarma z Mauretanii. On, jego gruba żona (otyłość jest tu oznaką zamożności) i wielu innych członków rodziny spędzają dni, leżąc w cieniu. W Czadzie żołnierze przekopują grządki w cieniu oleandrów. Życie toczy się wszędzie zwyczajnie, nawet jeśli, tak jak w pięknym Brazzaville, nocą słychać strzały.
Uśmiech za uśmiech
Stanisławską interesują ludzie i ich historie. Spędza z nimi czas, słucha ich sugestii, odwiedza miejsca, w które ją zabierają. Afryka okazuje się zaskakująco przyjaznym miejscem dla podróżującej samotnie kobiety. Mężczyźni czują się w obowiązku zaopiekować nią, nawet z oddali, nikt nie jest nachalny, a momenty pełne napięcia zdarzają się tylko podczas konfrontacji z różnej maści urzędnikami. Jeden z poznanych w drodze mężczyzn nazywa pisarkę „podglądaczką cudzego życia”, ale ona uważa, że to, co robi, nie jest podglądaniem, lecz wymianą. Oddaje „uśmiech za uśmiech, opowiadanie za opowiadanie, żart za żart”. Często jest wypytywana o nasz świat, musi relacjonować, ile wielbłądów jest w Polsce i czy na naszym niebie widać te same gwiazdy. Przeżywa rozstania z niedawno poznanymi ludźmi.
„Rondo de Gaulle’a”to zbiór pojedynczych reportaży. Nie jest to relacja z podróży, raczej migawki, krótkie opowieści o mijanych przez autorkę miejscach i poznanych ludziach. Czyta się je znakomicie, choć żal trochę, że Stanisławska nie napisała więcej. Dobrze jednak, że jest ten zbiór, warto się z nim zapoznać.
Źródło okładki: www.wydawnictwo.bauer.pl | „Rondo de Gaulle’a” Olga Stanisławska – recenzja |
Sezon grillowy uważamy za oficjalnie otwarty! Jak zorganizować pierwsze tej wiosny przyjęcie w przydomowym ogródku albo na działce? Jakie smakołyki z grilla podać jaroszom, a jakie zasmakują miłośnikom mięsa? Jak urządzić pierwszego grilla w sezonie?
Jeżeli marzysz o otwarciu sezonu grillowego razem z bliskimi przyjaciółmi, koniecznie odpowiednio wcześnie przygotuj ogród na wiosnę. Zadbaj o to, aby rośliny, trawnik i rabatki pięknie się prezentowały i były odpowiednio pielęgnowane, wyczyść także meble ogrodowe i wypierz poduchy na krzesła ogrodowe. Pamiętaj, że długi weekend na początku maja to doskonała okazja na pierwszego grilla. Jeżeli nie zdążyłaś jeszcze kupić grilla, bo dopiero niedawno zamieszkałaś w nowym domu, koniecznie upewnij się, który będzie najlepszy do twojego ogrodu. Pomyśl też nad zakupem nowego grilla, gdy wysłużył się już ten, który przez kilka ostatnich lat towarzyszył przyjacielskim i rodzinnym spotkaniom w ogrodzie.
Zastanów się, jaki grill wybrać – możesz postawić solidną murowaną konstrukcję albo kupić mniejszy lub większygrill przenośny,który po udanym przyjęciu schowasz do szopki narzędziowej. Przemyśl również wielkość grilla – jeżeli nie ogranicza cię ani domowy budżet, ani niewielka przestrzeń do przechowywania, zdecyduj się na większy model z pokrywą i półkami do przechowywania przypraw, akcesoriów do grilla,węgla drzewnego czy podpałki. Nie zapominaj, że kładzenie jedzenia bezpośrednio na ruszcie jest szkodliwe dla zdrowia. Tłuszcz skapujący na węgiel spala się, wydzielając substancje rakotwórcze, które potem biesiadnicy spożywają razem z kolejnym kęsem grillowanej kiełbasy czy szaszłyka. Kup jednorazowe aluminiowe tacki na grilla – wprawdzie jedzenie będzie zawierało nieco więcej tłuszczu, ale okaże się znacznie zdrowsze od tego położonego bezpośrednio na ruszcie.
Przyjęcie na otwarcie sezonu grillowego – co powinnaś kupić?
Podstawą każdego grillowania jest nie tylko samo urządzenie z węglem, rozpałką i tackami z aluminium, ale też pięknie udekorowany stół i jedzenie. Zanim zaczniesz przygotowywać nakrycie, zastanów się, czy przeszkadza ci mycie naczyń po wiosennej biesiadzie w ogrodzie, czy raczej wolałabyś sięgnąć po jednorazowe naczynia. Jeżeli masz zmywarkę i jesteś pewna, że wśród gości znajdzie się przynajmniej jedna para dłoni skora do pomocy przy sprzątaniu ze stołu, to postaw talerze i szklanki, z których cała rodzina korzysta na co dzień. Inauguracja sezonu zasługuje też na skorzystanie ze świątecznej zastawy, dlatego, jeśli wśród gości nie będzie małych dzieci ani wszędobylskich psów, które mogłyby zrzucić ją ze stołu, nie obawiaj się położenia najpiękniejszych naczyń. Możesz też na pierwsze miejsce wysunąć wygodę, decydując się na jednorazowe naczynia, jednak w trosce o ekologię lepiej wybierz te z papieru niż plastiku. Nie zapominaj o zimnych napojach, serwetkach i wilgotnych chusteczkach, które posłużą do wytarcia brudnych rąk.
Jarskie i mięsne dania z grilla, czyli słodkie i słone przysmaki dla każdego
Mając pełną listę gości, którzy potwierdzili przybycie na garden party, możesz zacząć planować, jakie dania im zaserwujesz. Znajdź inspiracje i w kuchni roślinnej, i wśród potraw mięsnych. Zastanów się też nad słodko-słonymi przekąskami z grilla i przystawkami, które możesz przyrządzić odpowiednio wcześniej. Planując przygotowania, weź pod uwagę, że mięso przed grillowaniem należy zamarynować – będzie wtedy bardziej kruche i lepiej przyprawione.
Wśród grillowych hitów należy wymienić kiełbasę, skrzydełka kurczaka i szaszłyki. Nie lada gratka znajdzie się też dla wegetarian i wegan – jaroszowi możesz podać niebanalny smakołyk, czyli jabłko albo gruszkę na ciepło z plastrem sera z porostem białej pleśni (np. brie lub camembert) i żurawiną. Z takim duetem, zamiast żurawiny, świetnie skomponuje się też gorzka czekolada z możliwie największą zawartością kakao. Ciemna czekolada równie ciekawie wypada z grillowanym bananem. Weganin ucieszy się z kolei z grillowanego pieczywa pełnoziarnistego, który posmarujesz grillowanym ząbkiem czosnku bez łupinki. Na ruszt połóż także inne elementy diety roślinnej, czyli warzywa i grzyby – sięgnij np. po bakłażana, cukinię, pomidor, cebulkę szalotkę, paprykę, kolbę kukurydzy czy pieczarki. Na stole możesz położyć poza tym prostą sałatkę ziemniaczaną, sałatkę z kaszą kuskus albo sałatkę grecką. Smacznego! | Urządzamy garden party na otwarcie sezonu grillowego |
Żonkile to jedne z najpiękniejszych kwiatów. Kojarzą się z wiosną, słońcem i przyrodą budzącą się ponownie do życia. To kwiaty radości, które kochają chyba wszystkie kobiety. Nic dziwnego, że opanowały ulice wielkich miast, szafy celebrytek i blogerek modowych, ale tym razem nie chodzi o kwiaty. Żółty to jeden z najbardziej pożądanych kolorów tej wiosny. Cytrynowy, kanarkowy, piwny, złoty, bursztynowy czy słomkowy – to tylko niektóre z jego odcieni. Jednym z najtrudniejszych do okiełznania jest właśnie kolor żonkili, ale i na to jest sposób.
Płaszcz w kolorze żonkili
Jak noszą go gwiazdy? Victoria Beckham postawiła na total look. Do żółtego płaszcza zawiązanego nonszalancko w pasie cienkim żółtym paskiem założyła spodnie oraz top w tym samym kolorze. Jedynym wyróżniającym się akcentem jej stylizacji były ogromne czarne okulary. Olivia Palmero połączyła żółty płaszcz z elementami garderoby w kolorze czarnym.
Z kolei Kim Kardashian sprytnie dobrała na pozór niepasujące do siebie kolory. Luźny żółty płaszcz doskonale skomponował się z crop topem w mocnym fioletowym kolorze oraz zieloną ołówkową spódnicą. Jak widać na tym przykładzie, mocne kolory po prostu do siebie pasują. Możesz wziąć przykład z celebrytek lub spróbować własnego zestawienia. Żółty płaszcz oversize tej wiosny zestaw z białą koszulą i jeansami w kolorze niebieskim. Do tego zamszowe botki i gotowe.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Sukienka w kolorze żonkili
Żółte sukienki wśród gwiazd królują przede wszystkim na czerwonym dywanie. Wybierają je również na ważne spotkania i imprezy. Jessica Alba do żółtej obcisłej sukienki założyła tylko pomarańczowe szpilki, Kelly Rowland – zamszowe niebieskie buty na wysokim obcasie, a Kendall Jenner – złotą kopertówkę i czółenka zapinane na kostce. Ty też podczas wiosennych imprez w ogrodzie czy wieczornych wyjść do klubów możesz postawić na ten kolor i jednocześnie możesz być pewna, że nikt nie przejdzie obok ciebie obojętnie. Taka sukienka doda ci pewności siebie i podkreśli twoją urodę.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Spodnie w kolorze żonkili
Mogłoby się wydawać, że spodnie w kolorze żółtym to bardzo trudny element garderoby do oswojenia. Nic bardziej mylnego. Na początek popatrz, jak robią to gwiazdy, a robią to doskonale.
Beyoncé szczególnie upodobała sobie ten kolor. Do eleganckich luźnych spodni z podwyższonym stanem założyła biały top, który wpuściła w spodnie. Do tego biała marynarka i słomkowy kapelusz – tak właśnie stworzyła niezobowiązujący wiosenny strój, idealny na weekendowe wypady za miasto. Ta sama gwiazda zachwyciła również ubrana od stóp do głów na żółto, ale tym razem wybrała piękny garnitur, do którego dobrała kolorowe szpilki. Pod marynarkę założyła tylko żółty biustonosz.
A jak ty okiełznasz spodnie w kolorze żonkili? Na luzie. Szerokie luźne spodnie połącz z obcisłym czarnym topem. Na wieczór możesz założyć czarną ramoneskę. Z kolei obcisłe jeansy w soczystym kolorze o długości 7/8 noś do obszernej koszulki opadającej na jedno ramię i sandałów na płaskim obcasie. Duża torba doskonale uzupełni miejski szyk.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Buty w kolorze żonkili
Jeśli buty w kolorze żonkili, to tylko te na wysokim obcasie. Takie obuwie możesz nosić zarówno do czarnych jeansowych rurek, jak i jasnych spodni typu boyfriend. Pasują do małej czarnej, plisowanych spódnic za kolano, białych wiosennych sukienek, kombinezonów w kolorze khaki, koszulowych sukienek, eleganckich garniturów i krótkich spodenek. Takie buty warto mieć w szafie, bo zawsze zrobią piorunujące wrażenie. | Moda na żonkile – jak okiełznać trudny kolor tej wiosny? |
JBL Boombox to potężny głośnik Bluetooth z czterema przetwornikami i dwoma basowymi radiatorami. Urządzenie ma mnóstwo mocy, jest wodoodporne i może odtwarzać muzykę nawet przez dobę. JBL ma w swojej ofercie bardzo oryginalne głośniki. Dostępne są malutkie modele w formie kostki – JBL GO (test), krążki z klipsem – JBL Clip 2 (test), większe głośniki z bankami energii (seria Charge), a także połączenie lampki i głośnika (linia Pulse). Model Boombox jest jednak rekordzistą – to chyba największy głośnik mobilny, z jakim miałem do czynienia. Urządzenie waży ponad 5 kg i ma zastąpić stacjonarne nagłośnienie.
Specyfikacja JBL Boombox
interfejs: Bluetooth 4.2 z HFP, A2DP, AVRCP, SBC, AAC
zasięg: 10 m
moc: 2x 20 W (zasilanie akumulatorowe), 2x 30 W (zasilanie sieciowe)
głośniki: stereofoniczne, niskotonowe 2x 100 mm, wysokotonowe 2x 20 mm, dwa pasywne radiatory
pasmo przenoszenia: 50 Hz–20 kHz
SNR: 80 dB
funkcje: obsługa rozmów, odporność na wodę IPX7, dwa tryby dźwięku, bank energii
czas pracy: 24 godziny (ładowanie 6,5 godziny)
akumulator: 20000 mAh, zasilanie 20 V/4 A
wymiary: 495 mm (długość) x 254,5 mm (wysokość) x 195,5 mm (głębokość)
masa: 5,25 kg
Wyposażenie
W zestawie jest dokumentacja, instrukcja obsługi i duży zasilacz. Dołączono też wymienne przewody, w zestawie są dwa – z wtyczką europejską i angielską. Kabel zintegrowany mierzy 105 cm, a wypinany 110 cm.
Wygląd
JBL Boombox jest praktycznie dwukrotnie większy od modelu Xtreme (test). Ma pękatą i podłużną konstrukcję, która została prawie w całości pokryta maskownicą z tkaniny. Testowane urządzenie różni się od modelu Xtreme nie tylko wymiarami, ale także zintegrowaną rączką.
Nad metalowym znaczkiem na froncie widać panel przycisków – jest ich łącznie sześć, dwa środkowe zostały podświetlone i umieszczone na czarnym tle. Pozostałe to symbole wychodzące bezpośrednio z maskownicy, która, jak zwykle w głośnikach JBL, robi bardzo dobre wrażenie – jest mocna i gładka w dotyku. Na gumowej nóżce znajduje się rząd pięciu diod wskaźnika akumulatora.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Uchwyt w górnej części wykonany został z matowego tworzywa sztucznego, ogumowano go od spodu. Jest szeroki i sztywny, ma wytłoczone oznaczenie modelu. Rączka przechodzi płynnie w zabudowy basowych radiatorów. Radiatory przypominają te zastosowane w wielu innych głośnikach JBL, ale są dużo większe. Ich pokrywki zostały wykonane ze żłobionego aluminium i mają gumowe zawieszenia.
Z tyłu znalazła się zaślepka z panelem gniazd oraz dodatkowy przycisk z dwoma podświetlonymi oznaczeniami – to tryby dźwięku. Zaślepka jest zaskakująco gruba i mocno uszczelniona, skrywa dwa pełnowymiarowe złącza USB, przydatne w trybie banku energii, gniazdo serwisowe (microUSB), gniazdo zasilania oraz wejście liniowe 3,5 mm.
Nie mam najmniejszych zastrzeżeń odnośnie wykonania. Materiały są najwyższej jakości, spasowanie poszczególnych elementów oceniam jako wzorowe. Całość jest zwarta i masywna. Widać, że Boombox to sprzęt z wysokiej półki. Pod względem wizualnym głośnik nie przypomina magnetofonów z lat 80., podobny jest właściwie tylko uchwyt. Trzeba jednak przyznać, że wzornictwo jest atrakcyjne, proste i nowoczesne zarazem.
Obsługa
Określenie Boomboxa mianem głośnika przenośnego trzeba wziąć w nawias ze względu na gabaryty sprzętu. Urządzenie spełnia kryteria mobilności – ma wbudowany akumulator, ale waży jednak 5,25 kg i jest po prostu wielkie. Rączka służy raczej do przenoszenia po domu niż noszenia na duże odległości. Głośnik można przenosić także na barku, ale lepiej uważać – Boombox rozbrzmiewa przestrzennie i ma mnóstwo mocy, bez problemu nagłośni duże pomieszczenie, a poradzi sobie także na zewnątrz. Urządzenie zasilane z akumulatora oferuje 40 W mocy, a podłączone do gniazdka pozwoli wykorzystać pełne 60 W.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Obsługa jest standardowa, taka jak w większości głośników producenta. Niektóre funkcje należy wywoływać kombinacjami klawiszy, np. kilkukrotne wciskanie przycisku odtwarzania zmienia utwór. Na froncie widać przyciski sterowania, które wyraźnie odstają i mają bardzo precyzyjny klik. Dwa środkowe zostały podświetlone – to włącznik i przycisk JBL Connect+, pozwalający połączyć nawet 100 głośników ze sobą. Pozostałe przyciski są czarne i oznaczone symbolem, umieszczono je na czarnym tle, dlatego ich widoczność jest przeciętna. To plus i minus regulacji głośności, przycisk wielofunkcyjny play/pauza (który kontroluje także rozmowy) oraz przycisk parowania. Szkoda, że zabrakło czujnika NFC, ale mimo to parowanie nie powinno sprawiać większych problemów.
Tylny panel gniazd pozwoli na jednoczesne ładowanie nawet dwóch urządzeń, a także podłączenie źródła analogowego. Jest tam przycisk trybów dźwięku z dwoma symbolami, a konkretnie drzewami i domkiem. Pierwszy jest przeznaczony do korzystania z głośnika na zewnątrz, drugi sprawdzi się wewnątrz. Różnią się one zarówno charakterem dźwięku, jak i poborem mocy – tryb zewnętrzny jest bardziej energooszczędny.
Głośnik jest wodoodporny, ale nie posiada ochrony przed pyłem. Nie trzeba się więc nim przejmować podczas imprezy pod chmurką lub na basenie. Spełnia normę IPX7, więc możliwe jest nawet jego zanurzenie do 1 m głębokości przez 30 minut. Trzeba jednak pamiętać o odłączeniu wszystkich wtyczek i dociśnięciu zaślepki. Wodoodporność lepiej traktować jako zabezpieczenie od zalania lub deszczu.
Akumulator 20000 mAh pozwoli nawet na 24 godziny odtwarzania muzyki, o ile korzystamy z trybu outdoor i nie przesadzamy z głośnością. W praktyce głośnik poradzi sobie z nagłośnieniem dłuższego biwaku, a w międzyczasie może naładować niejednego smartfona. Trzeba jednak pamiętać, że ładowanie trwa długo – potrzeba na nie aż 6,5 godziny.
Oprogramowanie
Producent udostępnia aplikację JBL Music, będącą odtwarzaczem muzyki, a także JBL Connect, czyli menedżera urządzeń. Aplikacja pozwoli na skonfigurowanie trybu Party, umożliwiającego połączenie wielu głośników, a także trybu Stereo, który dzieli dwa głośniki na kanały. Do dyspozycji jest także wskaźnik akumulatora, możliwość aktualizacji oprogramowania, jak również konfiguracja przycisku wielofunkcyjnego, który może uruchamiać asystenta głosowego.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Brzmienie
Nie spodziewałem się tak głębokiego basu. Niskie tony są niczym z subwoofera – głębokie, wibrujące i wyczuwalne. Nie słyszałem jeszcze czegoś takiego z głośnika Bluetooth. Ogólny charakter dźwięku jest rozrywkowy – to brzmienie na planie litery „V”. Bas odgrywa ważną rolę, ale nadal można posłuchać lżejszych i spokojniejszych utworów, które nie będą jednak brzmieć wyjątkowo naturalnie.
W praktyce dwa tryby dźwięku oferują różne strojenia. Ten domowy jest bardziej efektowny i sztuczny. Średnicy jest mniej, a bas został mocno napompowany. To podbity subbas, czyli tłuste i wibrujące niskie tony. Tryb zewnętrzny serwuje brzmienie cieplejsze i bardziej naturalne. Stawia na średni bas, czyli bardziej masywny, ciepły i gęsty, który będzie lepiej słychać w terenie.
Pasmo średnicy ma mniejszy priorytet w trybie do odsłuchu w pomieszczeniach. Brzmienie jest wtedy chłodniejsze i bardziej cyfrowe, lepiej sprawdzi się w nowoczesnej elektronice. Natomiast tryb do korzystania na zewnątrz ociepla brzmienie, przybliża lekko średnicę, więc lepiej brzmi rock, metal, starsza elektronika i lżejsze brzmienia. Nadal jest sporo basu, ale nie wibruje on już tak mocno, lecz raczej szybko i twardo uderza. Brzmienie w tym trybie ma większego kopa, ale nie jest już tak efektowne i subwooferowe.
Wysokie tony są odpowiednio klarowne i bliskie w obu trybach. Sopran został podkreślony, cechuje go czystość i dobra kontrola. Muzyka sprawia wrażenie bezpośredniej, nie jest przyciemniona, nie wymaga wsłuchiwania się. Dźwięk jest czysty i jasny, słychać też sporo szczegółów, z powodzeniem można wsłuchiwać się w gitary, perkusję oraz teksty piosenek.
Głośnik generuje sporą przestrzeń. Zaokrąglona obudowa sprzyja rozchodzeniu się dźwięku – nie jest on kierunkowy. Boomboxa nie trzeba więc ustawiać w odpowiednim miejscu, ponieważ słychać go z tyłu, od góry i boków. Ogólna rozdzielczość dźwięku jest dobra, nie zawodzi też separacja instrumentów, poszczególne dźwięki nie zlewają się ze sobą. Słychać stereofonię, łatwo oddzielić lewy kanał od prawego.
Podsumowanie
JBL Boombox to największy i najbardziej basowy głośnik Bluetooth, z jakim miałem do czynienia. Wygląda efektownie, jest świetnie wykonany i funkcjonalny, a do tego ma bardzo dużo mocy. Do dyspozycji są dwa tryby dźwięku, które w praktyce wyraźnie zmieniają brzmienie. Jeszcze nie słyszałem tak głębokiego basu z głośnika Bluetooth w trybie domowym oraz tak mocnego uderzenia w trybie zewnętrznym. Docenić można także funkcję banku energii i potężny akumulator.
Szkoda, że zabrakło NFC, a panel sterowania nie jest bardziej rozbudowany. Przyciski wyglądają efektownie, ale nie wszystkie zostały podświetlone. Nie można też liczyć na wyjątkowo naturalne brzmienie, w trybie domowym basu może być za dużo do odsłuchów w mniejszych pomieszczeniach.
Cena również może zaskoczyć, JBL Boombox kosztuje aż 2099 zł. To zrozumiałe – urządzenie jest wydajne i potężne, a brzmi bardzo dobrze. Jeśli budżet pozwala na zakup i potrzebny jest głośnik do odsłuchów na zewnątrz, Boombox powinien spisać się idealnie. Jeśli jednak to za duży koszt, model Xtreme sprosta zadaniu – jest on dwukrotnie tańszy. Warto zwrócić uwagę także na Sony XB60, który również jest dostępny w podobnej cenie.
Zalety: ładne wzornictwo; wygodny uchwyt; długi czas pracy; dużo mocy; dwa tryby dźwięku; potężny i głęboki bas o mocnym uderzeniu, klarowny i czysty dźwięk średnicy oraz sopranu; przestrzenne wybrzmiewanie.
Wady: brak NFC; niepodświetlone przyciski; sztuczność dźwięku. | Test JBL Boombox – głośnik Bluetooth wagi ciężkiej |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.