source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Do oferty tajwańskiego producenta smartfonów podczas targów MWC 2015 w Barcelonie dołączył nowy telefon. Projektanci HTC One M9 garściami czerpali ze stylistyki nagrodzonego licznymi nagrodami HTC One M8. Tegoroczny topowy telefon tajwańskiej firmy łączy w sobie metalową obudowę, wyjątkowy design, podzespoły z najwyższej półki i kilka ciekawych rozwiązań programowych. HTC to tajwański producent smartfonów, który od lat tworzy bardzo dopracowane i wyjątkowo wyglądające konstrukcje. HTC One M9 nie jest wyjątkiem od tej reguły. Urządzenie wygląda podobnie do zeszłorocznego HTC One M8, ale przy bliższym poznaniu można się przekonać, że producent włożył wiele pracy w dopracowanie do perfekcji procesu produkcji metalowej obudowy unibody. Obudowa HTC One M9 Najnowszy smartfon HTC wykonany jest z jednej bryły metalu, która została poddana bardzo długiemu procesowi obróbki. Producent zadbał o to, by wyszczotkować aluminium w celu uzyskania ciekawej faktury. Dbałość o szczegóły widać, nawet patrząc na umieszczone w obudowie przyciski. Z tyłu urządzenia po środku górnej części plecków znalazł się pojedynczy aparat fotograficzny razem z podwójną diodą doświetlającą. Na lewej i prawej stronie krawędzi znajdują się sloty na karty Nano-SIM i microSD. Po prawej stronie pod gniazdem wyjmowanym za pomocą szpilki umieszczono guziki regulacji głośności. Nieco niżej jest włącznik służący do blokowania i odblokowywania ekranu. Na dole urządzenia znalazły się dwa porty: microUSB służący do ładowania telefonu i transferu danych z i na komputer oraz minijack do podłączania zestawu słuchawkowego. box:imageShowcase box:imageShowcase Wyświetlacz w HTC One M9 HTC kolejny rok z rzędu postanowiło w swoim topowym urządzeniu wykorzystać wyświetlacz o przekątnej długości 5 cali. Wyświetlacz wykonany w technologii Super LCD 3 ma rozdzielczość Full HD. Producent nie zdecydował się na rozdzielczość 2K w swoim flagowym smartfonie, tak jak koreańscy konkurenci w smartfonach LG G3, LG G4, Samsung Galaxy S6 i Samsung Galaxy S6 Edge.To nie jest zła wiadomość. Taka rozdzielczość skutkująca zagęszczeniem pikseli na poziomie 441 PPI jest wystarczająca przy ekranie o takiej powierzchni, a w dodatku powoduje mniejsze obciążenie dla procesora i pobiera mniej energii niż ekrany o większej szczegółowości. Panel bardzo dobrze odwzorowuje kolory, jest wystarczająco jasny nawet w pełnym słońcu. Ma bardzo szerokie kąty patrzenia. Wielkość obudowy Przekątna ekranu o długości 5 cali to nieco mniej niż w przypadku urządzeń konkurencji. Urządzenie mimo to ma dość spore wymiary wynoszące 144,6 x 69,7 x 9,6 mm. Związane jest to z obecnością nad i pod ekranem głośników stereo nazywanych Boomsound.Pomiędzy ekranem i głośnikiem znalazł się dodatkowo czarny pasek obudowy z logo producenta. Mimo sporej wielkości HTC One M9 bardzo dobrze leży w dłoni ze względu na dobrze wyprofilowaną obudowę. Plecki urządzenia nie są płaskie, a układają się w lekki łuk. box:imageShowcase box:imageShowcase Etui HTC DotView Obudowa urządzenia została tak wyprofilowana, by idealnie pasowało do niej etui od producenta. Klienci mogą dokupić do telefonu oryginalny pokrowiec, który chroni plecki urządzenia przezroczystym materiałem. Front telefonu przykrywa dziurkowana klapka.Po odblokowaniu urządzenia przez puste punkty w klapce przebija się światło wyświetlacza, co pozwala wyświetlać proste treści, nawet gdy etui jest zamknięte. Nawet wtedy można sprawdzić prognozę pogody, podejrzeć, kto właśnie dzwoni, odebrać połączenie i zagrać w prostą grę. Moc obliczeniowa HTC One M9 Podobnie jak w przypadku wszystkich innych markowych smartfonów z górnej półki, HTC One M9 ma zapas mocy obliczeniowej i radzi sobie bez żadnych problemów ze wszystkimi postawionymi mu zadaniami. Urządzenie działa płynnie i uruchamia bez żadnych spowolnień animacji nawet te najbardziej zasobożerne aplikacje i gry.HTC zdecydowało się na zastosowanie w swoim tegorocznym sztandarowym smartfonie procesora marki Qualcomm. Wybrany model to potężny ośmiordzeniowy Snapdragon 810. Składają się na niego układ graficzny Adreno 430, cztery rdzenie Cortex-A53 taktowane zegarem 1,5 GHz i cztery rdzenie Cortex-A57 taktowane zegarem 2 GHz. HTC One M9 ma mocną specyfikację Oprócz wydajnego procesora w urządzeniu znalazły się 3 GB pamięci RAM. Producent umieścił też wszystkie niezbędne moduły łączności, takie jak modem LTE, moduł Bluetooth, antenę Wi-Fi, chip NFC i odbiornik Bluetooth. Pamięć urządzenia ma pojemność 32 GB.Urządzenie cechuje się ponadprzeciętnym czasem pracy na zasilaniu bateryjnym dzięki zastosowaniu ogniwa o pojemności 2840 mAh. HTC One M9 wspiera też technologię Quick Charge 2.0. Dzięki temu można naładować 60 proc. pojemności akumulatora w zaledwie pół godziny. Aparat fotograficzny Jedną z największych bolączek posiadaczy HTC One M8 był aparat fotograficzny. Producent postanowił wykorzystać autorską technologię Ultrapikseli. W urządzeniu znalazł się też dodatkowy obiektyw. Dzięki niemu po rejestracji podwójnego zdjęcia przez HTC One M8 można modyfikować głębię ostrości fotografii już po jej wykonaniu.Niestety, zdjęcia wykonane przez HTC One M8 miały nie tylko małą rozdzielczość niecałych 5 megapikseli, ale też nie zadowalały jakością. W HTC One M9 zrezygnowano z dodatkowego obiektywu i zastosowano klasyczny 20-megapikselowy aparat. Z Ultrapikseli korzysta kamera do wideorozmów w HTC One M9, która rejestruje obraz w rozdzielczości czterech megapikseli. Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej zdjęcie1 zdjęcie2 zdjęcie3 Oprogramowanie HTC One M9 HTC One M9 działa pod kontrolą Androida Lollipop, a producent zmodyfikował wygląd oprogramowania. Nowa wersja nakładki Sense UI 7.0 dobrze komponuje się z interfejsem Google o nazwie Material Design. Interfejs jest spójny i kolorowy, a użytkownik ma bardzo dużo opcji dostosowania wyglądu do własnych preferencji i może wybierać wśród wielu motywów graficznych.Tajwańska firma nie zrezygnowała ze znanego z poprzednich wersji nakładki pełnoekranowego widżetu na ekranie głównym o nazwie Blinkfeed, który pozwala przeglądać najnowsze wiadomości i wpisy z mediów społecznościowych. Oprócz tego nakładka oferuje specjalną listę skrótów do aplikacji, które dobierane są w zależności od lokalizacji. Inne aplikacje widać w domu, w pracy i w podróży. Podsumowanie HTC One M9 to bardzo dobry smartfon pod praktycznie każdym względem. Jego mocne strony to nienaganne wykonanie, wysoka wydajność i dopracowane oprogramowanie. Tym modelem tajwańska firma udowodniła, że wyciągnęła wniosek z błędów przy projektowaniu poprzednich dwóch modeli, czyli HTC One M7 i HTC One M8.
HTC One M9 – test topowego smartfona tajwańskiego producenta
Wysoka czułość komórek na insulinę to klucz do łatwego spalania tłuszczu i efektywnego budowania lub zachowania na jednakowym poziomie tkanki mięśniowej. Krótko mówiąc, pozwala nam ona cieszyć się szczupłą, atrakcyjną i wysportowaną sylwetką, a co ważniejsze, także niezachwianym zdrowiem. Insulina to najbardziej anaboliczny i antykataboliczny hormon naszego organizmu. Wrażliwość insulinowa to właściwa reakcja komórek na sygnał wysyłany przez tenże hormon, objawiająca się efektywnym pobieraniem węglowodanów i aminokwasów z krwiobiegu. Brak aktywności fizycznej i złe nawyki żywieniowe prowadzą do insulinooporności. Działająca prawidłowo trzustka wytwarza insulinę, ale komórki organizmu są częściowo głuche na wysyłaną przez nią informację, co spowalnia spadek poziomu cukru we krwi. Pierwszym obszarem, który cierpi na insulinooporności, jest tkanka mięśniowa. Już nieduże zaburzenie wrażliwości insulinowej prowadzi do trudności w budowaniu mięśni, a nawet w zachowaniu ich wielkości na stałym poziomie. Dochodzi do łatwiejszego odkładania się tkanki tłuszczowej, gdyż odpowiedź adipocytów na insulinę spada w drugiej kolejności. W sytuacji, gdy włókna mięśniowe niejako ociągają się z pobraniem glukozy i aminokwasów z krwiobiegu, korzysta na tym podskórny tłuszcz zapasowy, a traci nasza sylwetka. Zaawansowana insulinooporność przyczynia się do rozwoju otyłości, cukrzycy typu 2, miażdżycy, zespołu metabolicznego, a także nowotworów. Jak poprawić wrażliwość na insulinę? Dwa najważniejsze czynniki wpływające na efektywne wchłanianie glukozy oraz aminokwasów przez komórki mięśniowe to aktywność fizyczna i odpowiednia dieta. Siedzący tryb życia stanowi poważne zagrożenie dla kondycji metabolicznej ludzkiego organizmu. Każdy rodzaj wysiłku pozytywnie wpływa na wrażliwość insulinową mięśni, ale wraz z rosnącą intensywnością działanie to jest bardziej zauważalne. Najlepsze pod tym względem są dyscypliny wytrzymałościowe lub siłowo-wytrzymałościowe z krótkimi okresami intensywnego wysiłku (np. trening HIIT na maszynach kardio) oraz trening siłowy. Jednostajna i umiarkowana aktywność fizyczna (np. spacer) także ma pozytywny wpływ na gospodarkę insulinowo-węglowodanową. Sposób odżywiania się jest przynajmniej tak samo ważny jak sport. Należy w jak największym stopniu ograniczyć rafinowane cukry proste (słodycze, słodzone napoje, cukier) oraz wyeliminować tłuszcze trans (niektóre twarde margaryny, tłuszcze smażalnicze, słodycze), gdyż właśnie te dwa składniki są dla nas najgorsze. Węglowodany trzeba dostarczać przy pomocy produktów o niskim indeksie glikemicznym i podzielić na kilka równych dawek w ciągu dnia, unikając wielkich skoków cukru we krwi. Na największą porcję skrobi możemy sobie pozwolić w okresie potreningowym, nawet jeśli przypada on na późny wieczór. Produkty poprawiające wrażliwość insulinową Właściwa odpowiedź komórek na insulinę jest jednoznaczna z łatwością spalania tłuszczu oraz budowania mięśni, co przekłada się na wzrost efektywności naszych działań w kierunku uzyskania wysportowanej i atrakcyjnej sylwetki. Nic zatem dziwnego, że oprócz zmiany nawyków żywieniowych i zwiększenia czasu poświęcanego na aktywność fizyczną, staramy się wspomóc wrażliwość insulinową poprzez zakup produktów, które mają potencjał jej zwiększania. Jedną z grup składników słynących z poprawiania czułości komórek na glukozę są przyprawy, ze szczególnym wskazaniem na cynamon. Jest to produkt od lat słynący z wpływu na gospodarkę insulinowo-glukozową. Obniża poziom cukru we krwi oraz wpływa pozytywnie na cały lipidogram, czyli poszczególne frakcje cholesterolu i trójglicerydy. Poza tym cynamon przeciwdziała infekcjom, poprawia trawienie i pozytywnie wpływa na pracę mózgu. Składnik ten warto stosować w relatywnie dużych ilościach jako przyprawę lub kupić wyciąg z cynamonu w formie suplementu. Z innych przypraw należy zwrócić uwagę na kurkumę i kardamon. Z codziennych zwyczajów kulinarnych pomaga w tym zakresie także picie czarnej herbaty. Z pozytywnego wpływu na czułość insulinową słynie jeden z najpotężniejszych przeciwutleniaczy używanych w przemyśle suplementacyjnym, czyli kwas alfa liponowy (ALA). Związek ten wykorzystywany jest nie tylko w suplementacji sportowej, ale również u pacjentów dotkniętych cukrzycą. Kolejnym ważnym punktem suplementacyjnym na mapie zwiększania efektywności wychwytu glukozy jest chrom. Zazwyczaj dodatkową podaż tego pierwiastka zaleca się osobom z nadmiernym apetytem na słodycze. Chrom wchodzi w skład czynnika tolerancji glukozy (GTF), który wzmacnia odpowiedź komórek na insulinę. Ryba wpływa na wszystko, także na czułość insulinową. EPA oraz DHA, czyli długołańcuchowe kwasy tłuszczowe z rodziny omega-3, pojawiają się w bardzo wielu artykułach o tematyce zdrowotnej. Wystarczy powiedzieć, że produkowane są z nich cztery klasy hormonów tkankowych. Niedobór tych dwóch cząstek, dość popularny w zachodnich społeczeństwach, prowadzi do obniżenia wrażliwości insulinowej. Jeśli w naszym menu nie pojawiają się regularnie ryby, ze szczególnym udziałem tłustych morskich gatunków, należy zaopatrzyć się w tran lub EPA i DHA w kapsułkach. W tej kwestii bardzo istotną rolę odgrywa także stosunek kwasów omega-3 do omega-6, który w zachodnich społeczeństwach jest bardzo mocno przesunięty w prawo. Według badań naukowców powinien się mieścić w zakresie 2–5, a zazwyczaj oscyluje wokół 1–5. Aby to zmienić, należy zrezygnować ze spożycia oleju słonecznikowego oraz z pestek winogron, zastępując je olejem lnianym (głównie omega-3) oraz oliwą z oliwek (głównie omega-9), jednocześnie często sięgając po tłuste ryby lub suplementując DHA i EPA.
Produkty wspomagające wrażliwość insulinową
Soczewki kontaktowe to komfortowy sposób na korekcję różnych wad wzroku. Ich dobór powinien być jednak poprzedzony badaniem wzroku, które pozwala precyzyjnie ocenić stopień natężenia wady i odpowiednio do niej dobrać najlepszą metodę korekcji. Badanie wzroku jest niezbędne, aby ocenić ogólny stan zdrowia oczu oraz wykluczyć ewentualne przeciwwskazania do noszenia soczewek kontaktowych. W przypadku osób, np. z przewlekłymi stanami zapalnymi narządu wzroku czy ciężkimi urazami rogówki, korekcja soczewkami jest niewskazana. Na podstawie badania okulistycznego specjalista może precyzyjnie określić stopień natężenia wady oraz dobrać idealne parametry soczewek, aby ich noszenie było nie tylko skuteczne, ale i komfortowe. Badanie wzroku - jak się przygotować? Pełne badanie wzroku trwa około godziny, warto zatem zarezerwować sobie na nie odpowiednią ilość wolnego czasu. Do okulisty należy zgłosić się bez makijażu, zwłaszcza rzęs i powiek. Resztki kolorowych kosmetyków mogą uniemożliwić prawidłową ocenę poszczególnych struktur oka, np. skóry powiek, podczas badania w lampie szczelinowej. Precyzyjna ocena dna oka jest możliwa po wcześniejszym zakropleniu odpowiedniego leku, który rozszerza źrenice. Na skutek działania preparatu pacjent może gorzej widzieć, dlatego po opuszczeniu gabinetu okulistycznego niewskazane jest samodzielne prowadzenie pojazdów. Badanie wzroku jest całkowicie bezbolesne, jednak u osób bardzo wrażliwych może powodować lekki dyskomfort. box:offerCarousel Badanie okulistyczne - na czym polega? Podstawowe badanie wzroku u okulisty zawsze rozpoczyna się wywiadem lekarskim. Specjalista najczęściej pyta o: dolegliwości, jakie skłoniły pacjenta do umówienia się na wizytę, przebyte choroby, urazy bądź operacje oczu czy ewentualną dotychczasową historię korekcji wady wzroku. Istotną informacją dla lekarza jest również to, czy w najbliższej rodzinie pacjenta, nie występowały wcześniej poważne schorzenia oczu, takie jak: zaćma, jaskra. * Badanie ostrości wzroku to podstawowe badanie okulistyczne, na podstawie którego lekarz ocenia jakość widzenia z różnych odległości. Jednym z jego elementów jest czytanie tzw. tablicy Snellena, wypełnionej znakami i cyframi, różniącymi się między sobą wielkością. Zadaniem pacjenta jest odczytywanie kolejnych symboli wskazanych przez specjalistę. * Komputerowe badanie wzroku wykonuje się, aby określić sprawność aparatu optycznego i ocenić, jaką ma wadę. Polega ono na skierowaniu do wnętrza oka wiązki promieniowania podczerwonego, które jest całkowicie nieszkodliwe dla badanej osoby. Pacjent przez kilka sekund musi patrzeć przez niewielki otwór, gdzie widzi fotografię, a na niej oddalony obiekt. Badanie komputerowe jest wskazówką dla lekarza, jaka metoda korekcji wzroku, w danym przypadku, będzie najbardziej odpowiednia. * Badanie w lampie szczelinowej pozwala precyzyjnie określić stan poszczególnych części oka. W badaniu przedniego odcinka gałki ocznej ocenia się, np.: tęczówkę, rogówkę, ciało rzęskowe, soczewkę, z kolei tylnego - siatkówkę. Badanie dna oka poprzedza się zakropleniem do wnętrza oka specjalnych kropli, które rozszerzają źrenice. Za pomocą lampy szczelinowej można również wykryć przeróżne choroby układowe, takie jak: miażdżyca czy cukrzyca. Badanie ciśnienia wewnątrzgałkowego* może wywołać lekki dyskomfort, dlatego przed jego wykonaniem lekarz znieczula oko. Ciśnienie mierzy się za pomocą tonometru, z którego porcja powietrza uderza w rogówkę i odpowiednio ją odkształca. Za pomocą badania można określić, czy pacjent cierpi na nadciśnienie oczne. W przypadku, gdy podstawowe badania wzroku nie pomogły w postawieniu trafnej diagnozy lekarskiej specjalista zwykle zleca dodatkowe czynności, jak: badanie pola widzenia, USG gałki ocznej czy angiografię fluoresceinową (czyli obrazowanie dna oka). Dobieranie soczewek w gabinecie okulistycznym Po zbadaniu stanu zdrowia oczu oraz określeniu wady wzroku specjalista dobiera odpowiedni rodzaj szkieł kontaktowych. Rozróżnia się 3 podstawowe typy soczewek korekcyjnych: Soczewki toryczne (cylindryczne) - stosuje się do korygowania astygmatyzmu. W przypadku wady wzroku wywołanej przez stożek rogówki, są jedyną efektywną metodą korekcji niezborności (astygmatyzmu). Soczewki progresywne (multifokalne) - używane się do korekcji starczowzroczności. Szkła kontaktowe zbudowane są bowiem z krzywizn o różnych mocach, przez co zapewniają ostre widzenie zarówno przedmiotów z bliska, jak i z oddali. Soczewki sferyczne - przeznaczone są do korekcji daleko- i krótkowzroczności. Ich moc sferyczna jest na tyle wysoka, że są w stanie korygować nawet bardzo duże wady wzroku (od -25 dioptrii do +25 dioptrii). W leczeniu dalekowzroczności stosuje się soczewki o mocach dodatnich (tzw. plusy). Krótkowzroczność korygują szkła kontaktowe oznaczone symbolem minus (czyli o mocach ujemnych). Na podstawie badania wzroku okulista określa również parametry, jakie powinna spełniać soczewka, aby oprócz skutecznego działania, była również wygodna w noszeniu. Miernikiem geometrii soczewki wewnętrznej jest promień krzywizny bazowej (BC). Odpowiednio dobrany spowoduje, że wyrób będzie gładko przylegał do powierzchni oka, zapewniając jednocześnie swobodny przepływ łez pomiędzy soczewką a rogówką. Istotnym parametrem przy doborze szkieł kontaktowych jest również DIA, czyli średnica. Soczewka powinna być bowiem odpowiednio duża, aby przykryć całą rogówkę. Tryb wymiany soczewek Soczewki kontaktowe dostępne są w różnych trybach wymiany, np.: soczewki jednodniowe lub miesięczne. Szkła do wielokrotnego użytku (soczewki miesięczne) to jedna para soczewek, którą nosi się przez 30 dni. Pacjent, który zdecyduje się na noszenie ich w trybie miesięcznym dostaje od lekarza niezbędne informacje dotyczące ich pielęgnacji, czyszczenia oraz przechowywania. Soczewki jednodniowe to wyrób medyczny do jednorazowego użytku. Nie wymagają codziennego czyszczenia, ale każdego dnia na oczy należy założyć parę z nowego opakowania. Soczewki korekcyjne to jedna z najpopularniejszych metod korekcji różnych wad wzroku, np.: astygmatyzmu, starczowzroczności, dalekowzroczności czy krótkowzroczności. Należy jednak pamiętać, że są one wyrobem medycznym, dlatego ich wybór powinien opierać się na fachowej opinii okulisty. Tylko na podstawie profesjonalnych badań wzroku można określić stopień natężenia wady, dobrać odpowiednią metodą korekcji oraz wykluczyć ewentualne przeciwwskazania do noszenia soczewek kontaktowych.
Dobieranie soczewek - na czym polega badanie okulistyczne i jak się do niego przygotować?
Na początku poszukiwań idealnego dla nas modelu wideorejestratora należy sprecyzować, do czego kamera samochodowa jest potrzebna. Jeśli wideorejestrator będzie potrzebny tylko i wyłącznie do nagrywania filmu i nie interesują nas dodatkowe opcje, warto zainteresować się modelem Xblitz Dual Core. Zawartość opakowania i budowa urządzenia W opakowaniu Xblitz Dual Core znajdują się następujące elementy: wideorejestrator, dodatkowa kamera tylna, przyssawka do zamocowania urządzenia na szybie, ładowarka do podłączenia do gniazda zapalniczki w samochodzie oraz instrukcja. Co nieczęsto spotykane, producent dostarcza również czytnik kart pamięci Micro SDHC i Micro SD. Wideorejestrator zwraca uwagę dużych rozmiarów ekranem (3 cale) oraz potężną soczewką. Obiektyw ma duży kąt widzenia – aż 170 stopni. Z boku obudowy są przyciski służące do obsługi menu w języku polskim, od dołu gniazdo na karty pamięci (obsługiwany rozmiar do 256 GB), a od góry złącze do podłączenia zasilania i kamery tylnej. Obudowa jest wykonana solidnie z dobrej jakości trwałych materiałów. Całość wzmacnia metalowa ramka – jak na urządzenie kosztujące około 350 zł jest nieźle. Tylna kamera jest kompaktowa, więc po zamontowaniu nie będzie rzucać się w oczy ani ograniczać widoczności. Nagrywa obraz w rozdzielczości HD (720x480 p), podczas gdy wideorejestrator rejestruje filmy w jakości full HD (1920x1080 p). Oprócz nagrywania filmów Xblitz Dual Core nie oferuje wiele dodatków – ma opcję nagrywania w pętli oraz w trybie nocnym, funkcję automatycznego startu po włączeniu zapłonu samochodu (jeśli kamera została podłączona do zasilania) i czujnik ruchu G-Sensor, przydatny szczególnie w trybie parkingowym. Nie ma tu opcji udostępniania filmów na smartfon, łączności Bluetooth, alarmów czy ostrzegania przed fotoradarami – takie opcje oferują bardziej zaawansowan, droższe wideorejestratory (np. Mio MiVue 788 CONNECT). O ile Xblitz Dual Core został wykonany solidnie, o tyle system montażu budzi sprzeciw. Uchwyt działa za zasadzie przyssawki, co jest niewątpliwą zaletą w porównaniu do przylepców (np. w kamerze Navitel MSR700). Niestety wideorejestrator montuje się do uchwytu poprzez wkręcanie go, co jest niewygodne – znacznie lepsze są systemy polegające na wsuwaniu urządzenia, co trwa krócej i jest mniej skomplikowane. Uchwyt Xblitz Dual Core miewa też luzy nawet po mocnym dokręceniu śrub, co może przekładać się na drgania obrazu podczas jazdy po nierównej nawierzchni. Jakość filmów Jakiej jakości filmy nagrywa wideorejestrator Xblitz Dual Core? Obraz z przedniej kamery jest dobry, pozytywnie zaskakują nasycone i wiernie odwzorowane kolory. To ważne, bo właśnie z kolorystyką mają problemy inne, często droższe kamery samochodowe. W modelu Xblitz Dual Core obraz nie ma najlepszej jakości. Nie jest przesadnie ostry – w innych modelach filmy są bardziej wyraźne. W przypadku urządzenia Xblitz nie jest źle i po zrobieniu pauzy raczej nie będziemy mieli problemów z odczytaniem numeru rejestracyjnego innego pojazdu. Ogólne wrażenie rozmycia obrazu jest jednak odczuwalne. Podsumowanie Xblitz Dual Core to tani, ale dobry wideorejestrator. Niewątpliwe zalety to: * niska cena, * kamera tylna w komplecie, * solidnie wykonana obudowa, * niezłej jakości filmy. Wadami są brak dodatkowych opcji oprócz nagrywania filmów oraz niewygodny system montażu (wkręcanie urządzenia na uchwyt). Szkoda również, że urządzenie nie posiada GPS-u, a w związku z tym nie zapisuje prędkości pojazdu i pozycji na mapie. Dla tych, którzy szukają kamery samochodowej, która nie będzie rozpraszać dodatkowymi funkcjami, a jej zakup nie wyczyści portfela, Xblitz Dual Core to dobry wybór, tym bardziej że w razie potrzeby będzie dostępne nagranie nie tylko z przodu, ale także z tyłu samochodu.
Test wideorejestratora Xblitz Dual Core
W ostatnim czasie znacznie wzrosła popularność multicookerów. Są to maszyny, które mogą zastąpić szybkowar, maszynę do ryżu, maszynę do pieczenia chleba oraz wiele innych urządzeń. Oto najciekawsze sprzęty, które łatwo obecnie znaleźć na rynku. Redmond RMC-M4502 Urządzenia Redmond cieszą się bardzo dobrą opinią. Nie ma w tym nic dziwnego – multicookery tej firmy cechują się bezproblemowym działaniem, bardzo dobrą jakością wykonania, bogatą liczbą funkcji oraz rozsądną ceną. Nie inaczej jest w przypadku modelu Redmond RMC-M4502, który ma aż 34 różne programy gotowania (z czego 16 jest automatycznych), japońską misę z powłoką antyadhezyjną, która zapobiega przypalaniu jedzenia i możliwość pracy jako podgrzewacz do potraw. Urządzenie umożliwia gotowanie, smażenie, pieczenie i gotowanie na parze. Producent rozumie, że nie każdy jest adeptem sztuki kulinarnej, dlatego do urządzenia dodaje książkę kucharską, w której znajduje się 100 przepisów na dania, które można łatwy przygotować przy użyciu multicookera. Możliwości tego urządzenia są ogromne jak na cenę, która wynosi zaledwie 399 zł. Redmond RMC-M90 Nieco lepszym modelem multicookera jest Redmond RMC-M90. To, co odróżnia go od wcześniej opisanego modelu, to przede wszystkim ładniejszy, bardziej futurystyczny wygląd. Producent zdecydował się też na zastosowanie jeszcze lepszej, koreańskiej misy ceramicznej. Co więcej, została ona wyposażona w uchwyty z plastiku żaroodpornego, dzięki czemu wyjmowanie potraw z multicookera jest łatwe i bezpieczne. W tym modelu zastosowano też wyświetlacz dotykowy, który sprawia, że korzystanie ze sprzętu jest bajecznie proste. Warto też zwrócić uwagę na obecność aż 45 programów, z czego 17 jest automatycznych, a 28 można skonfigurować ręcznie. Cena tego sprzętu jest dosyć wysoka, bo wynosi aż 669 zł. Każdy musi odpowiedzieć na pytanie, czy woli nieco prostsze i znacznie tańsze urządzenie, czy może jest w stanie dopłacić za pewne udogodnienia. Panasonic SR-TMX530 Innym bardzo interesującym urządzeniem jest Panasonic SR-TMX530. Wiele osób może dziwić, że jest on wyposażony zaledwie w 20 programów, ale warto zauważyć, że wszystkie z nich są automatyczne. Producent nie zdecydował się tu na zastosowanie programów do samodzielnej konfiguracji. Z jednej strony jest to pewien brak, ale z drugiej jesteśmy przekonani, że bardzo mała liczba osób decyduje się na konfigurację własnych programów. Zależnie od tego, do jakich użytkowników należycie, możecie zatem uznać, że multicooker Panasonica ma mniejsze lub większe możliwości od wyżej wymienionych urządzeń. Bardzo przydatna jest funkcja automatycznego mycia. Wystarczy wlać wodę do misy i ustawić odpowiedni program. Poza tym urządzenie sprawuje się standardowo. Jego obsługa jest bardzo łatwa i sprowadza się do użycia kilku dużych przycisków. Nie będzie miał z nią problemu nawet kuchenny laik. Cena urządzenia jest całkiem rozsądna i plasuje się w okolicach 500 zł. Philips HD3037 Najtańszym urządzeniem w tym zestawieniu jest kosztujący zaledwie 340 zł Philips HD3037. Jego możliwości są jednak sporo mniejsze niż w przypadku poprzednio opisanych urządzeń. Zastosowano tu zaledwie 12 programów. Co prawda poszczególnymi parametrami można też sterować ręcznie, ale to tylko dodatki. Wygodny i przemyślany panel sterowania sprawia, że korzystanie z urządzenia jest wyjątkowo łatwe. Philips na pewno będzie ładnie prezentował się w kuchni, ponieważ jest bardzo dobrze wykonany, a jego wzornictwo przyciąga oko. Jest to jeden z najprostszych nowoczesnychrobotów kuchennych dostępnych na rynku, jednak może spodobać się osobom, które chcą mieć prosty i ładny sprzęt o niskiej cenie. Osoby bardziej ceniące sobie duże możliwości urządzenia powinny dorzucić kilkadziesiąt złotych do modelu Redmond RMC-M4502. Philips HD3167 Bardziej rozbudowanym urządzeniem z oferty Philipsa jest model HD3137. Jest on wyposażony w 15 programów. Ponadto zastosowano tu misę z uchwytami umożliwiającymi przenoszenie. Warto docenić też możliwość zdejmowania elementu odprowadzającego parę. Dzięki temu można łatwo go wyczyścić i mieć pewność, że urządzenie przez długi czas będzie działać jak należy. Zastosowano tu też panel dotykowy ułatwiający obsługę urządzenia. Poza tym możliwości urządzenia są standardowe. Tak jak wszędzie, mamy tu funkcję utrzymywania ciepła, podgrzewania jedzenia. Producent dodał do sprzętu zestaw ciekawych akcesoriów, do których należą silikonowe rękawice, plastikowa tacka, chochla, łopatka, miarka, zestaw pojemników oraz książka kucharska. Cena urządzenia wynosi około 500 zł.
5 polecanych multicookerów
Typografia na dobre weszła do wnętrz. Wycinane, stojące litery, naklejki na ścianach, plakaty z napisami – to wszystko znamy. Litery, znaki lub napisy doskonale komponują się z obrazkami i innymi dekoracjami w domu. Podkreślają naszą indywidualność i pozwalają nadawać wnętrzom klimat. Dziś nauczymy się, jak z tego, co mamy w domu, wykonać prostą tabliczkę z własnym znakiem lub napisem. Czego potrzebujemy? desek, kawałka sztywnej tabliczki, starej deski do krojenia lub czegoś co nadaje się do powtórnego wykorzystania farb kredowych lub akrylowych wosku do drewna lub lakieru szablonów z literami lub napisami gąbki kuchennej ołówka starej świeczki taśmy malarskiej lub izolacyjnej Krok 1: przygotowanie tablic Do naszej zabawy wykorzystałam starą, bardzo zużytą deskę do krojenia chleba, pojedynczą deseczkę, którą już wcześniej próbowałam malować farbami akrylowymi, ale pomysł ostatecznie nie został zrealizowany oraz tył z antyramy w formacie A3 (w antyramie stłukła się szyba i została sztywna podkładka). Poszukaj w domu czegoś, co jest drewniane, blaszane lub wykonane z płyty mdf lub sklejki. Jeśli nie znajdziesz takiej rzeczy – kup deskę lub drewnianą tablicę. Krok 2: wykonanie tła, podstawy box:imageShowcase box:imageShowcase Zdecyduj, jakiego koloru napisy stworzysz. Jeśli chcesz, aby twoja tabliczka wyglądała na nieco starszą, użyj tego samego koloru na krawędziach tabliczki. Z czasem warstwy farby zaczną się ścierać i w ten sposób uzyskasz ciekawy efekt, a tabliczka zyska nietuzinkowy charakter. Krok 3: przecieranie woskiem Pomalowane, suche krawędzie potrzyj starą świeczką. W ten sposób wosk uniemożliwi dokładne pomalowanie i tabliczka z czasem zacznie się w tych miejscach naturalnie przecierać. Krok 4: malowanie Pomaluj tabliczki farbą kredową lub akrylową. Maluj w różne strony, zdecydowanym ruchem pędzla. Nie przejmuj się, że farba nakładana jest nierówno. Nie mocz pędzla w wodzie, niech pozostanie suchy. Liczba warstw zależy od twoich preferencji. Jeśli chcesz, pomaluj dwa lub nawet trzy razy. Ja zdecydowałam się na dwie warstwy, z tym, że tę drugą zastosowałam tylko w niektórych miejscach. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Na pewno już wiesz, jaki napis umieścisz na tabliczce. Możesz kupić gotowe szablony, odrysować gotowy kształt liter albo pobawić się w projektowanie. Proponuję zacząć od prostych znaków i napisów. Kiedy zyskasz trochę wprawy, będziesz mogła tworzyć prawdziwe kompozycje. Gotowe szablony przyklejamy taśmą malarską lub izolacyjną, inna nie jest wskazana, bo może oderwać warstwę farby. Napis nanosimy za pomocą zwykłej gąbki kuchennej. To tak zwane tapowanie. Polega na maczaniu gąbki w farbie oraz bardzo delikatnym nakładaniu jej (miejsce przy miejscu) na szablonie. Uwaga: nie rozrzedzaj farby, nie mocz gąbki, nie nakładaj za dużo farby, aby ta nie dostała się pod płytkę. Jeśli odrysowujesz gotowy znak, wykorzystaj do tego ołówek, a potem po prostu pomaluj właściwym kolorem farby, tak gęsto i równomiernie, jak uważasz. Krok 7: woskowanie lub lakierowanie box:imageShowcase box:imageShowcase To ostatni etap naszej pracy. Jeśli chcesz, aby efekt pozostał matowy, suchą szmatką nanieś wosk. Jeśli wolisz bardziej błyszczące tablice, użyj lakieru bezbarwnego i pędzla. Efekt końcowy Tablice pomalowane są nierównomiernie, ale taki efekt chciałam uzyskać. Ty możesz pomalować je bardzo dokładnie, możesz też pobawić się kolorami i każdą literę malować innym kolorem. Możesz dublować jeden napis i bawić się formą. Zachęcam do zabawy i tworzenia indywidualnych napisów. Tabliczki możesz postawić lub zawiesić na ścianie, wkomponować je w domu w galerię zdjęć albo inne dekoracje. Deskę z napisem EAT możesz wykorzystać w kuchni jako podkładkę lub element dekoracyjny. Dziś do malowania wykorzystywałam farby kredowe Autentico Vintage Polar Blue oraz Nearly Black. Woskowałam jasnym woskiem Autentico Furniture WAX. Do pracy można wykorzystać inne farby kredowelub akrylowe oraz wosk do drewna. Jeśli nie masz czasu samodzielnie wykonać takich tablic obejrzyj gotowe produkty.
Zabawa szablonem: robimy tabliczkę z własnym napisem
Tablet Lenovo Yoga został zaprezentowany przez znanego aktora Ashtona Kutchera. Czy zachwalane urządzenie przez popularną postać show-biznesu jest warte uwagi? Moim zdaniem tak. Czym zatem kusi Yoga? Nietuzinkową obudową oraz mocną baterią. Zapraszam do zapoznania się z testem. Specyfikacja Producent nie zdecydował się postawić na superwydajne podzespoły. Podejrzewam, że to ze względu na cenę, która nie byłaby już tak atrakcyjna dla przeciętnego konsumenta. Dziwić może też niska rozdzielczość, jak na sprzęt z ekranem o przekątnej 10,1 cala. Topowe tablety konkurencji oferują wyświetlacze Full HD. W tym wypadku cieszę się, że mam do czynienia z matrycą o zagęszczeniu pikseli na poziomie 149 ppi, gdyż przekłada się to na dłuższą pracę urządzenia. Choć w popularnym benchmarku AnTuTu uzyskuje ono wyniki 13 423 punktów, czyli gorsze od np. Nexusa 10, to w codziennej pracy spisuje się świetnie. W ciągu dwóch tygodni nie zauważyłem żadnego spowolnienia w działaniu systemu. Podzespoły pozwalają na zagranie nawet w bardziej wymagające tytuły jak np. Asphalt 8, Dead Trigger 2 czy Real Racing 3. Jakość wykonania i obudowa Ashton Kutcher był konsultantem firmy Lenovo w trakcie tworzenia tabletów Yoga. Trudno powiedzieć, ile jego sugestii wykorzystano w finalnym produkcie. Końcowy efekt zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Aż ciśnie się na usta – wreszcie coś nowego! Ashton wcielił się ostatnio w rolę Stevena Jobsa w biograficznym filmie wyreżyserowanym przez J.M. Sterna. Czy ten fakt mógł mieć coś z wspólnego z wybraniem twarzy wspomnianego aktora do kampanii reklamowej? Ciężko jednoznacznie ocenić jak wpłynie to na sprzedaż, jednakże spoty nie były nudne. Przykuły moją uwagę na tyle, aby zdecydować się na test tego tabletu. Zacznę od jakości wykonania, która stoi na wysokim poziomie. Do produkcji użyto aluminium oraz poliwęglan, dzięki czemu tablet prezentuje się solidnie i elegancko. Tym razem nie mamy do czynienia z całkowicie płaskim urządzeniem. W pozycji horyzontalnej, dolna część jest cylindryczna. Ukryto w niej pojemną baterię oraz podstawkę. I to właśnie ta podstawka jest jednym z bardziej praktycznych rozwiązań z jakim spotkałem się, testując tablety. Dzięki niej ze sprzętu korzysta się wygodniej, gdyż możemy je położyć poziomo, tak aby komfortowo oglądać filmy oraz pod kątem, co ułatwia operowanie na ekranie, w momencie kiedy przeglądamy serwisy internetowe, czy piszemy na klawiaturze dotykowej. Yogę wygodnie trzyma się również w jednej dłoni. Wysunięta podstawka i przesunięty środek ciężkości w kierunku dłoni sprawiają, że uchwyt jest pewniejszy. Nie miałem obawy, iż wyśliźnie mi się z ręki. Reszta architektury obudowy jest także dobrze przemyślana. Po bokach walcowatej części umieszczono włącznik oraz port mini-jack 3,5 mm. Na prawej krawędzi znajdziemy regulację głośności i mikrofon. Przyciski mogłoby być trochę większe i bardziej wyczuwalne. Natomiast po lewej stronie znajduje się złącze microUSB. Sporym plusem są dwa, stereofoniczne głośniki ulokowane pod ekranem. Ale o nich więcej w dalszej części testu. Slot na kartę pamięci mircoSD oraz kartę SIM (w modelu z obsługą łączności 3G) znajdziemy z tyłu urządzenia. Ekran W tym aspekcie producent nie zaszalał. Fani rozdzielczości Full HD i zagęszczenia pikseli powyżej 300 ppi będą rozczarowani. Ekran LCD IPS o przekątnej 10,1 cala i rozdzielczości 1280 x 800 pikseli prezentuje całkiem przyzwoity obraz. Przeciętny użytkownik powinien być zadowolony z kontrastu, nasycenia barw i szczegółowości wyświetlacza. Choć nie ukrywam, że różnica pomiędzy ekranem Yogi a np. drugiej generacji Nexusa 7 jest widoczna. Coś za coś. Mniejsza ilość pikseli przekłada się na dłuższe działanie baterii. Osobiście wolę takie rozwiązanie od super rozdzielczości sprzętu, który nie jest telewizorem. Na pochwałę zasługują dobre kąty widzenia oraz precyzyjny multi-dotyk. Audio Kolejną zaletą tabletu są dwa, stereofoniczne głośniki umieszczone pod ekranem. Dzięki czemu filmy czy teledyski ogląda się bardziej komfortowo, niż w przypadku kiedy przetworniki znajdują się z tyłu lub na krawędziach obudowy. Dodatkowo jakość dźwięku wspomagana jest przez technologię Dolby Digital Plus. Bateria Producent deklaruje, że tablet jest w stanie przepracować na pojedynczym cyklu ładowania do 18 godzin. Na papierze ta liczba robi wrażenie. A jak jest w rzeczywistości? Udało mi się wyciągnąć z niego trochę ponad 17 godzin. Wynik fenomenalny. Dwukrotnie lepszy od tych, uzyskiwanych przez większość budżetowych tabletów, jakie do tej pory testowałem. Nie ma co się dziwić, w środku znajdziemy ogniwo o pojemności aż 9000 mAh. Przy bardziej wymagających tytułach 3D i jasności ekranu ustawionej na 50%, pogramy około 10 godzin. Energi na filmy starczy na około 12 godzin przy 50% intensywności podświetlenia wyświetlacza i maksymalnej głośności. Przy założeniu, że będziemy korzystać z Yogi przez 4 godziny dziennie, urządzenie powinno wytrzymać nawet 4 dni. Rezultat nieosiągalny dla większości tabletów. Interfejs i oprogramowanie Tablet pracuje w oparciu o system operacyjny Android 4.2.2 (Jelly Bean). Pomimo niezbyt dużej, jak na obecne czasy, mocy obliczeniowej, OS działa płynnie. Producent wzbogacił tablet o autorską nakładkę i kilka aplikacji. Z górnego prawego rogu wysuwa się menu ze skrótami do najważniejszych ustawień jak np.: poziomu jasności, GPS, baterii, Wi-Fi. Rozwiązanie praktyczne. Ciekawie prezentuje się także Power Manager HD, czyli program do zarządzania energią. Mamy podgląd przez ile godzin, przy obecnych ustawieniach, tablet będzie pracować. Wyłączenie sieci Wi-Fi oraz zmniejszenie intensywności podświetlenia ekranu, znacznie wydłuża ten czas. Prostym programem, pozwalającym na czytanie elektronicznych dokumentów jest txtr ebooks. Kingsoft Office jest pakietem biurowych aplikacji, dzięki którym stworzymy dokument tekstowy, arkusz kalkulacyjny czy prezentację. Do dzielenia się plikami producent udostępnił program SHAREit. Niestety, nie wszystkie aplikacje mają polską wersję językową (również nie każdy element nakładki został przetłumaczony). Są to jednak detale, które nie wpływają zbytnio na korzystnie z tabletu. Podsumowanie Zacznę może od słabszych stron Yogi. Zalicza się do nich niska wydajność (w porównaniu do topowych sprzętów konkurencji) oraz małe zagęszczenie pikseli na cal. Jednak nie jest tak źle, jakby mogło się wydawać. Wszystkie popularne aplikacje powinny działać płynnie. Tablet nie miał też problemów z odtwarzaniem kilku różnych formatów plików wideo. Wyświetlacz nie prezentuje może tak pięknego obrazu, jak iPad Air czy druga generacja Nexusa 7, mimo to, przeciętny użytkownik powinien być z niego zadowolony. Jeżeli miałbym powiedzieć dla kogo został stworzony tablet Lenovo Yoga, to odpowiedziałbym, że dla mnie. Na urządzeniu przenośnym lubię oglądać filmy i Yoga 10 świetnie się do tego nadaje. Podstawka, dobre kąty widzenia, mocna bateria oraz dwa stereofoniczne głośniki na froncie, czynią ten sprzęt idealny dla maniaków filmów czy seriali. Ze względu na wydajny akumulator znajdzie on też uznanie osób, które często podróżują. Yoga to jeden z najdłużej pracujących tabletów na pojedynczym cyklu ładowania baterii. Lenovo należy pochwalić również za to, że odważyło się pójść własną drogą i stworzyć coś oryginalnego, wyróżniającego się na tle mniej lub bardziej podobnych do siebie tabletów. Urządzenie jest praktyczne, solidnie wykonane i ma mocne ogniwo o pojemności aż 9000 mAh. Do tego kosztuje około 900 złotych (wersja Wi-Fi). W sprzedaży jest także 10-calowa wersja z obsługą 3G oraz dwa modele o przekątnej ekranu 8 cali za około 650 złotych (z Wi-Fi). Do tego wszystkiego producent przygotował bezprzewodową klawiaturę, która pełni też rolę etui.
Test Lenovo Yoga 10 – praktyczny tablet od Ashtona Kutchera
Ostatnimi czasy nastała moda na planszówki! Są doskonałym towarzyszem spotkań w gronie rodziny lub znajomych, rozwijają kreatywność, wyobraźnię, ćwiczą logiczne myślenie, ale przede wszystkim są po prostu okazją do świetnej zabawy. Nic dziwnego, że najpopularniejsze światowe planszówki doczekały się wersji dziecięcych. Nieco zmienione reguły oraz wygląd plansz, mniejsze gabaryty ułatwiające przenoszenie, to najważniejsze cechy planszówek przeznaczonych dla najmłodszych. Oto najpopularniejsze, kultowe gry planszowe w wersji junior. 1. Monopoly Junior Klasyczna gra ekonomiczna dla najmłodszych. Uczy, czym jest siła nabywcza pieniądza oraz jak kupować, sprzedawać i negocjować. Monopoly Junior zawiera mniej pól niż jej klasyczny odpowiednik, ma też uproszczone zasady oraz estetyczne, zabawne pionki-zwierzaki. Występuje także w edycjach specjalnych: – Monopoly Frozen – Kraina Lodu, – Monopoly My Little Pony, – Monopoly Jej Wysokość Zosia. Gry tradycyjne można kupić już za 60 złotych, edycje specjalne z bohaterami bajek za około 80-100 złotych. Producent: Hasbro. 2. Scrabble Junior Ta gra stwarza niemal nieograniczone możliwości zabawy słowami. Uczy języka ojczystego, ale także pozwala doskonalić umiejętności językowe, np. po angielsku. Od niedawna występuje w odnowionej, bardziej kolorowej wersji z klockami przedstawiającymi małe – a nie jak bywało wcześniej wielkie – litery. Ten zabieg ułatwi dzieciom naukę pisania i czytania, przyzwyczajając je do wyglądu liter alfabetu. Gra pobudza kreatywne i logiczne myślenie, zwiększa zasób słownictwa i pomaga nabrać wprawy w posługiwaniu się językiem. Scrabble Junior przeznaczona jest dla dzieci od lat 6. Można w nią grać w 2 do 4 osób. Gra kosztuje od 70 złotych wzwyż. Producent: Mattel. 3. Rummikub Junior Ta gra dla maluchów rozwija przede wszystkim umiejętności poznawcze. Uczy liczb, kolorów, kształtów, a także logicznego myślenia oraz planowania kolejnych ruchów z wyprzedzeniem. W zależności od wieku i stopnia zaawansowania uczestników, Rummikub może być prostą grą liczbową lub wspaniałą strategiczną rozgrywką. Sugerowany wiek graczy to 3-7 lat. Gra jest przeznaczona dla 2-4 osób. Zakup Rummikub Juniorto wydatek 40-50 złotych. Producent: TM Toys. 4. Osadnicy z Catanu Junior Ta niezwykle wciągająca gra rodzinna od niedawna występuje także w wersji dla najmłodszych. O ile w grze tradycyjnej jesteśmy budowniczymi zbierającymi zasoby i owce potrzebne do rozbudowy miast, osad i dróg, o tyle w wersji junior przenosimy się na morza i oceany, które przemierzamy, by zdobywać wyspy i pirackie skarby. Także Osadnicy z Catanu Junior wymagają od graczy zabierania zasobów, są one wykorzystywane do budowy osadniczych obozów. Gra jest przeznaczona dla dzieci od lat 6, natomiast jako rozgrywka rodzinna nada się także dla osób dorosłych. Wymagana ilość graczy: 2-4 osoby. Osadnicy z Catanu Junior uczą dodawania, logicznego myślenia, ćwiczą zdolności negocjacyjne i myślenie strategiczne. Dzięki grze dzieci mogą się przekonać, na czym polega handel i jaka jest siła nabywcza pieniądza oraz surowców. Koszt zakupu to 100-120 złotych. Producent: Galaktyka. 5. Milionerzy Junior Najpopularniejszy quiz w wersji planszowej i to przystosowanej specjalnie dla dzieci! Gra logiczna umożliwiająca nie tylko sprawdzenie i poszerzenie swojej wiedzy o świecie, ale także ćwiczenie strategicznego i logicznego myślenia. W zestawie znajdziemy serię kart – pytania i odpowiedzi – specjalne karty użytkowników oraz banknoty symbolizujące wygrane miliony. Uwaga! Gra jest dostępna w polskiej i angielskiej wersji językowej. Nada się więc także dla starszych dzieci, które władają już językiem obcym. Wydanie polskie dostosowano już do poziomu wiedzy 5-latków. Wymagana liczba graczy: 2-5 osób. Gra do kupienia już od 40 złotych. Producent: Brio.
Kultowe gry planszowe w wersji junior
Od 18 września wprowadzimy nowe stawki za wystawienie i prowizję od sprzedaży, a także przestaniemy pobierać opłaty za zdjęcia dodatkowe w wybranych kategoriach Motoryzacji. Od 18 września wprowadzimy nowe stawki za wystawienie i prowizję od sprzedaży, a także przestaniemy pobierać opłaty za zdjęcia dodatkowe w wybranych kategoriach Motoryzacji (szczegóły w tabeli). Nowy cennik dotyczy ofert zwykłych oraz sklepowych. W związku z tą zmianą zaktualizujemy Załącznik nr 4 do Regulaminu Allegro i Regulamin Sklepów Allegro. Nowe brzmienie tych dokumentów przedstawiamy w osobnym dokumencie. Dodane fragmenty zaznaczyliśmy na zielono, a usunięte - na czerwono.
18 września: zmiana w Regulaminie Allegro i Regulaminie Sklepów Allegro
Każdy wędkarz wie, że wyprawa na ryby często wiąże się z siedzeniem w deszczu. Należy być zatem przygotowanym na kiepskie warunki atmosferyczne. Podstawowym wyposażeniem dobrego wędkarza powinien być komplet odzieży przeciwdeszczowej. Na szczęście ma on z czego wybierać, gdyż na rynku jest wiele różnych rodzajów takich okryć. Najpopularniejsze są komplety, można również kupić osobno kurtkę, płaszcz, spodnie, czapkę czy kapelusz. Każda część chroni nas na swój sposób. Co kupić, gdy wybieramy się na ryby? Komplety przeciwdeszczowe Komplet przeciwdeszczowy– na rynku jest wiele zestawów różnych firm. Ciekawa propozycja to JAXON uj-akp, lekki i poręczny zestaw składający się z kurtki i spodni. Producent gwarantuje stuprocentową nieprzemakalność. Kurtka ma kaptur, który można schować w kołnierzu zapinanym na zamek błyskawiczny, a gumowe ściągacze w pasie ułatwiają dopasowanie spodni do figury. Komplet łatwo jest nałożyć na ubranie. Ma staranne wykończenie i nie krępuje ruchów. Kosztuje około 60 zł. Równie interesujący jest komplet przeciwdeszczowy moro spodnie + płaszcz Mistrall, wysokiej jakości dwuczęściowy zestaw dostosowany nawet do najtrudniejszych warunków pogodowych. Wykonany został z wysokiej jakości wodoszczelnego i wiatroszczelnego poliestru. Kurtka ma dwie duże kieszenie zewnętrzne, chowany w kołnierzu kaptur ze ściągaczem oraz otwory wentylacyjne na plecach i pod pachami. Zapinana jest na mocny zamek. Rękawy kurtki mają gumowe mankiety wewnętrzne ze ściągaczami, natomiast spodnie – gumowy ściągacz w pasie, a na nogawkach zatrzaski, co umożliwia dopasowanie ich do kaloszy. Cena takiego zestawu to niecałe 90 zł. Kurtka dla wędkarza Kurtka przeciwdeszczowa – skutecznie chroni przed czynnikami atmosferycznymi, a w szczególności przed deszczem. Dobrym wyborem będzie sztormiak z regulowanym kapturem. Ma opaski odblaskowe na ramionach oraz dodatkową warstwę wodoodpornego materiału na brzuchu. Kaptur jest regulowany. Dostępne rozmiary to XS–5XL. Wykonany jest z poliestru, a więc wodoszczelny. Sztormiak kosztuje 210–280 zł. Płaszcz przeciwdeszczowy Płaszcz przeciwdeszczowy – podobnie jak kurtka świetnie chroni przed deszczem, a w dodatku jest dłuższy. Godny polecenia jest model Emerton, wykonany z poliestru, powlekany PU, wodoodporny. Ma dwie kieszenie dolne przykryte patką, a także kaptur chowany w kołnierzu. Zamek przykrywa szeroka patka zapinana na napy, a rękawy mają regulację na napy. Cena to niecałe 165 zł. Wędkarskie spodnie Spodnie przeciwdeszczowe – warte polecenia są spodnie wędkarskie Plavitex Jaxon Prestige, uszyte z nieprzemakalnego materiału. Nie są ocieplane i można je zakładać na bieliznę. Całkowicie zabezpieczają przed zamoczeniem, a kosztują 60 zł. Na głowę i nogi Kalosze– zapewniają ochronę przed wilgocią. Trafnym wyborem będzie model firmy Demar– superwytrzymałe kalosze, wykonane w całości z PCW. Doskonale zabezpieczają stopy przed wilgocią i zabrudzeniem. Odpowiednio zaprojektowana podeszwa chroni przed poślizgnięciem się na mokrej powierzchni oraz gwarantuje bardzo dobrą amortyzację stopy w pięcie. Cena to około 30 zł. Kapelusz przeciwdeszczowy – świetnie chroni głowę przed opadami. Dobrym wyborem będzie Pinewood Storm, funkcjonalny i wykonany z bardzo elastycznej i wytrzymałej tkaniny soft-rainflex. Kapelusz chroni również kark przed zacinającym deszczem. Cena – 60 zł.
Strój przeciwdeszczowy dla wędkarza
Coraz więcej osób w Polsce decyduje się na kupno samochodu wyposażonego w automatyczną skrzynię biegów. Jazda takim pojazdem jest bardzo przyjemna. Docenia się ją zwłaszcza w czasie miejskich korków, kiedy to nie trzeba co chwilę przełączać biegów. Nowoczesne automaty standardowo oferują sześć biegów, a przecież są jeszcze skrzynie, które posiadają nawet osiem przełożeń. Do tego ich zmiana odbywa się niezwykle szybko, zwłaszcza w skrzyniach dwusprzęgłowych. Poza tym automaty tylko minimalnie zwiększają spalanie w porównaniu do swoich manualnych odpowiedników. W zamian trzeba liczyć się z tym, że nowe auto z automatem jest droższe od odpowiednika ze skrzynią manualną. Automatyczna skrzynia biegów wymaga też specjalnej troski i rygorystycznego przestrzegania terminów wymian oleju, które także są kosztowne. Poza tym, w razie awarii, trzeba być przygotowanym na bardzo duże wydatki. Nie ma też wielu warsztatów, które zajmują się naprawą automatów. Do tego potrzebne są nie tylko umiejętności i wiedza, ale także nowoczesne urządzenia diagnostyczne. Nowoczesny automat to najdroższy i najbardziej skomplikowany podzespół samochodu, który może mieć wartość równą 30% jego ceny. Nietrudno zatem wyobrazić sobie, jak droga jest naprawa takiej skrzyni. Wielu posiadaczy aut z automatycznymi skrzyniami biegów, potrafi przejechać nimi nawet trzysta tysięcy kilometrów bez jakiejkolwiek awarii. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze kierowca zakupił auto ze sprawdzonym automatem, a po drugie, stosował się do zasad, dzięki którym można maksymalnie przedłużyć okres jego eksploatacji. Unikaj awaryjnych automatów Zdecydowana większość nabywców w Polsce kupuje auta używane. Daje to pewną przewagę – można sprawdzić, jakie typowe awarie trapiły dany model. Wiele automatycznych skrzyń biegów okazywało się awaryjnymi i niedopracowanymi. Do takich urządzeń można zaliczyć bezstopniowy automat CVT Multitronic (stosowany w Audi A4 B6 i Audi A6 C5), skrzynię GM z BMW 3 E46, pięciobiegowy automat z Mercedesa S W220, skrzynię Geartronic stosowaną w Volvo S80, V70, XC70 i Renault Vel Satis czy skrzynię Hydra Matic, montowaną w autach Chevrolet. Koszty napraw mogą przekroczyć nawet 10 tys. zł. Awaryjnych modeli jest więcej, warto przed zakupem czytać branżowe artykuły, w których publikowane są rankingi najbardziej awaryjnych automatów i uważnie wybierać konkretny samochód. Wymiana oleju przekładniowego i kontrola jego poziomu Właściciel samochodu z automatem musi kontrolować poziom oleju przekładniowego. Zbyt mała ilość może doprowadzi do zatarcia skrzyni. Trzeba też rygorystycznie przestrzegać terminów wymiany oleju. Producenci najczęściej zalecają pierwszą wymianę co 60 albo 80 tys. km, a kolejne nawet co 30 tys. km przebiegu. Producent samochodu dokładnie określa także specyfikację oleju, jakiego należy użyć do wymiany. To szczególnie ważne, gdyż źle dobrany olej może doprowadzić do przegrzania i w konsekwencji uszkodzenia automatu. W nowoczesnych skrzyniach stosowane są syntetyczne oleje ATF (automatic transmission fluid). Do wymiany potrzeba 7-10 l oleju, dodatkowo 2-3 l na przepłukanie skrzyni. Można przyjąć, że litr dobrego oleju kosztuje ok. 40 zł. Poza tym trzeba także wymienićfiltr oleju skrzyni biegów. Ceny filtrów zależą od modelu auta, rozbieżność cen jest ogromna: od 20 do nawet kilkuset złotych. Przed rozpoczęciem jazdy samochodem z automatem przeczytaj uważnie instrukcję Manualna skrzynia biegów potrafi wybaczyć wiele błędów, w razie złego wrzucenia biegu albo niedociśnięcia pedału sprzęgła, zacznie zgrzytać bądź szarpnie samochodem. Tymczasem już jedno niewłaściwe wrzucenie biegu w automacie może zakończyć się kosztowną wizytą w warsztacie. Najbardziej niebezpieczne dla skrzyni jest błędne uruchomienie w czasie jazdy biegu R, służącego do cofania. Młodym kierowcom i osobom niedoświadczonym w jeździe z automatem zdarza się też wciskać na raz gaz i hamulec, co jest także bardzo niebezpieczne dla urządzenia. Skrzynia biegów ulegnie uszkodzeniu także wtedy, gdy kierowca nieumyślnie albo umyślnie wrzuci bieg P (parking), kiedy auto się jeszcze toczy. Dojdzie wówczas nie tylko do gwałtownego zahamowania kół, ale i do uszkodzenia automatu. Bieg P można włączyć dopiero po całkowitym zatrzymaniu się samochodu. Równie niebezpieczne dla skrzyni będzie wrzucenie luzu w czasie jazdy, czyli biegu N, co może doprowadzić do natychmiastowego uszkodzenia skrzyni. Dlatego też, zanim zacznie się jazdę samochodem z automatem, trzeba przyswoić sobie dokładnie, w jaki sposób należy to robić. Pomoże w tym instrukcja obsługidanego modelu auta. Dopiero po teorii powinien przyjść czas na ostrożną praktykę. Poczekaj, zanim silnik osiągnie właściwe obroty Specjaliści zalecają, aby w samochodzie z zimnym silnikiem nie wrzucać od razu biegu D i nie ruszać. Zimny silnik pracuje w okolicach 1500 obr./min. Po kilkudziesięciu sekundach liczba obrotów spada do około 1000 obr./min. Dopiero wtedy powinno się wrzucić D i ruszyć. Nie nadużywaj wrzucania N czyli luzu W czasie krótkich postojów, na przykład na skrzyżowaniu ze światłami, nie powinno się wrzucać biegu N czyli luzu. Znacznie lepsze dla skrzyni będzie trzymanie samochodu na wciśniętym hamulcu. Po załączeniu biegu N, bardzo spada ciśnienie oleju w skrzyni. Unikaj ruszania z pedałem gazu, wciśniętym do podłogi Agresywna jazda samochodem z automatyczną skrzynią dość szybko doprowadzi do jej uszkodzenia. Można łatwo doprowadzić do przegrzania skrzyni. Niektóre samochody posiadają wskaźnik temperatury oleju przekładniowego. Bieg R (do tyłu) włączaj dopiero wtedy, gdy samochód się zatrzyma Niekiedy kierowcy popełniają błąd i wrzucają wsteczny bieg, kiedy auto jeszcze (nawet bardzo powoli) toczy się do przodu. Tymczasem wystarczy tylko wciśnięcie pedału hamulca, aby zatrzymać pojazd i dopiero wtedy, już całkiem bezpiecznie, można uruchomić bieg R. Kiedy się zakopiesz, wezwij pomoc Ten problem dotyka często posiadaczy SUV z automatami, którzy próbują swoich sił w terenie. Może też przydarzyć się to osobom, które utknęły w zaspach śnieżnych. Kiedy do tego dojdzie, kierowcy, piłują silnik bez litości, doprowadzając do przegrzania oleju w skrzyni biegów. W takich sytuacjach pozostaje próba podsypania lub podłożenia czegoś pod koła. W ostateczności pomóc może linka holowniczai inny kierowca albo pomoc drogowa. Nigdy nie lekceważ ikony ostrzegającej przed przegrzaniem oleju w skrzyni W przypadku przegrzania oleju w skrzyni, na desce rozdzielczejpowinna pokazać się ikonka. Nie wolno jej lekceważyć. Auto trzeba jak najszybciej zatrzymać i dać mu odpocząć. Należy także niezwłocznie dokonać wymiany oleju przekładniowego, gdyż przegrzany, traci swoje właściwości smarujące. Kiedy zapali się ikonka informująca o awarii automatycznej skrzyni biegów… …trzeba jak najszybciej przerwać jazdę autem i wezwać lawetę. Dalsza podróż może spowodować bezpowrotne uszkodzenie automatu. Unikaj holowania auta w czasie awarii Większość producentów aut zabrania ich holowania. Niektórzy je dopuszczają, ale tylko z określoną prędkością maksymalną i na niewielkich dystansach. Lepiej jednak nie ryzykować i w razie awarii wezwać lawetę. To i tak będzie o wielokroć tańsze od kosztów naprawy albo wymiany zatartej skrzyni. W razie awarii można natomiast bez problemu zepchnąć samochód w bezpieczne miejsce wcześniej wrzucając bieg N. Unikaj holowania ciężkich przyczep Holowanie przyczepy bardzo obciąża automatyczną skrzynię biegów. W przypadku gdy jest ona bardzo ciężka, można także doprowadzić do zagotowania się oleju w skrzyni. Prawidłowa eksploatacja automatycznej skrzyni biegów i stosowanie się do zasad obsługi serwisowej, zalecanej przez producenta, pozwoli maksymalnie wydłużyć czas eksploatacji tego urządzenia. Pomoże także uniknąć drogich awarii, a kierowca będzie jedynie ponosił koszty wymiany oleju i filtra.
W jaki sposób maksymalnie przedłużyć życie automatycznej skrzyni biegów?
Po Internecie krąży dowcipny rysunek, który przerabia znaną wszystkim piramidę potrzeb Maslowa. Na jej samym spodzie, czyli jako najważniejszą ludzką potrzebę, pokazuje dostęp do Wi-Fi. Jest w tym ziarno prawdy – w końcu wiemy, że jest coś gorszego niż brak Internetu: wolny Internet! Doprowadza do furii. A co w sytuacji, w której nasz domowy router nie spisuje się w roli dostarczyciela dostępu do sieci? Trzeba zainwestować w repeater. Do czego służy repeater? W zależności od jakości routera ma on różny zasięg. Zazwyczaj jest to kilka metrów. Do tego te kilka metrów trzeba jeszcze traktować jako górną granicę, ponieważ wpływ na sygnał mogą mieć betonowe ściany czy podobne urządzenia u sąsiada. Ostatecznie kończymy wówczas z urządzeniem, które doskonale transmituje sieć w jednym pokoju, ale w drugim nie ma już szans na dobry zasięg. Mówimy tu o mieszkaniu w bloku, a co dopiero w domku jednorodzinnym!W takiej sytuacji urządzeniem, które ratuje nas przed niekończącą się frustracją, jest właśnie repeater. Tak właśnie działa – wzmacnia sygnał domowej sieci Wi-Fi. Sęk w tym, że wśród tego typu urządzeń również jest kilka kluczowych elementów, na które musimy patrzeć w pierwszej kolejności przy zakupie. Na co zwracać uwagę, kupując repeater? Pierwszym ważnym elementem będzie obecność w ogóle lub całościowa liczba gniazd Ethernet. Dzięki odpowiedniej liczbie takich wejść możemy uwolnić się od konieczności umieszczania sprzętów typu konsola czy telewizor blisko routera ze względu na puszki internetowe. Zyskujemy dodatkowe miejsce, gdzie możemy je lokować. Ważna będzie również częstotliwość. Tak jak działanie routera może zakłócać duża liczba urządzeń operujących na tym samym paśmie, tak również i repeater nie będzie wolny od ich wpływu. Dlatego jeśli tylko dysponujemy routerem o częstotliwościach 2.4 Ghz oraz 5 Ghz, warto wydać trochę więcej na repeater, który również obie obsłuży. 5 Ghz wciąż nie jest domyślną wartością, a co za tym idzie, pozostaje mniej popularna, przełączając się na nią możemy więc znacząco poprawić prędkość czy zasięg bez zbytniego kombinowania. Obsługiwana prędkość przesyłania danych to również kolejna istotna wartość. Im większa, tym większy komfort korzystania z sieci. Szybki Internet w jednym pokoju i wolniejszy w drugim nie byłyby satysfakcjonującym rozwiązaniem. Polecane modele Stosunkowo niedrogim, a dobrym modelem repeatera będzie Speedport W100. Obsługuje prędkość do 300 Mbit na sekundę. Niestety jedyna częstotliwość, w jakiej operuje, to 2.4 Ghz, ale pozwala zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych, jeśli więc standardowo nie mamy problemów z zanikającym zasięgiem nawet w pobliżu routera, prawdopodobnie nie będziemy musieli brać tego parametru pod uwagę. Netgear EX6200 to z kolei mercedes wśród repeaterów. Dzięki technologii dual band operuje zarówno na częstotliwości 2.4 GHz, jak i 5 Ghz. Posiada aż pięć gniazd Ethernet, dzięki czemu podłączymy do niego szereg innych urządzeń. Działa w oparciu o wejście USB 3.0, zapewniając szybkie przesyłanie danych. Prędkość, którą osiąga, to nawet 1200 Mbps! Dwie anteny zapewniają bardzo duży zasięg sieci.Jak widać, gdy chodzi o repeatery i inne wzmacniacze sygnału Wi-Fi, wybór jest szeroki i rozstrzał cenowy jest bardzo duży. Najważniejsze więc, by dobrze określić swoje potrzeby. W małym mieszkaniu w bloku wystarczy podstawowy model. Podobnie, jeśli nie zamierzamy podłączać do niego innych urządzeń. Z kolei w domku jednorodzinnym lepiej zainwestować w jeden porządny wzmacniacz zamiast kilka tańszych, które będą jedynie zajmować miejsce w naszym gniazdku. Sprawdź polecane modele repeaterów.
Repeater – na co zwrócić uwagę przy wyborze?
Planując zakup pierwszej maszyny do szycia, dobrze jest wybrać taką, której obsługa nie będzie stwarzać większych problemów. Jej budowa powinna być w miarę prosta, aby nie pogubić się w mnogości przycisków i przełączników. Warto zadbać, aby oferowała wszelkie najważniejsze funkcje i dawała możliwość podstawowych prac krawieckich. Urządzenie służyć będzie do nauki i stawiania pierwszych kroków w świecie szycia. Skomplikowana budowa może ostudzić zapał, tak ważny na początku drogi. Funkcje i wyposażenie pierwszej maszyny do szycia Mimo że może jeszcze nie wiesz, czy szycie stanie się twoją pasją na lata, nie warto od razu oszczędzać na jakości. Wybieraj sprzęt znanych i sprawdzonych marek, popieranych przez doświadczone użytkowniczki. Najlepszym wyborem dla osoby początkującej będzie maszyna mechaniczna. Nie warto od razu rzucać się na głęboką wodę, jaką są elektroniczne i komputerowe modele. Ich obsługa jest dość skomplikowana i służą raczej ułatwieniu pracy doświadczonych krawcowych. W mechanicznych ustawienia dobiera się za pomocą pokręteł i suwaków. Podstawowa maszyna powinna dysponować ściegiem prostym z możliwością zmiany położenia igły oraz zygzakowym (oba z regulacją ich długości i szerokości), opcją szycia wstecz, wolnym ramieniem, które pozwala na podejście rękawem lub mankietem oraz łatwym systemem mocowania i zmiany stopek. Jeśli model, którym się interesujesz ma te funkcje, to znaczy ze masz do czynienia z porządną maszyną, dzięki której podstawowe prace będą możliwe. Inne dodatkowe funkcje i ściegi nie są konieczne do szycia, ale znacząco je ułatwiają i rozszerzają możliwości. Maszyny do szycia polecane dla początkujących Singer 8280 – bardzo prosta maszyna wiodącej na rynku marki. Posiada 7 ściegów, z płynną regulacją, w pełni wystarczających po podstawowych prac. Dwie możliwości położenia igły i zatrzaskowy system mocowania stopek. Obszywanie dziurek odbywa się tu w 4 cyklach. Ma wiele funkcji użytkowych dających szerokie spektrum możliwości pracy. Janome 920 – oferuje płynną regulację długości i szerokości ściegów, a jest ich aż 21 rodzajów: od użytkowych po owerlokowe i ozdobne. Posiada wszystkie podstawowe funkcje, ale też kilka dodatkowych, pozostając nadal prostą domową maszyną. Automatyczne obszywanie dziurek, nie dzielone na etapy, po których trzeba zmieniać ustawienia maszyny. Automatyczne obcinanie nitek i łatwy system nawlekania igły znacznie przyspieszają pracę. Arka 888 – posiada 18 ściegów, w tym owerlokowe, elastyczne i kryty. Dysponuje czterostopniowym systemem obszywania dziurki do guzika. Szerokość i długość ściegów jest płynnie regulowana zależnie od potrzeb. Zatrzaskowe mocowanie stopek pozwala szybko i łatwo je wymieniać. Charakteryzuje się szerokim polem szycia oraz dużymi, wyraźnymi pokrętłami i dźwigniami. Elna 1000 – prócz przyjemnego wyglądu maszyna oferuje 14 rodzajów ściegów z regulacją długości i szerokości, funkcję półautomatycznego obszywania dziurek i wolne ramię. Jej podzespoły są wykonane z metalu, co zawsze jest plusem w budowie tych urządzeń. Mimo że jest wieloczynnościowa, to nie przeładowana funkcjami. Po wyborze konkretnego modelu warto sprawdzić również zaplecze serwisowe danej firmy, jak wygląda proces reklamacji oraz co obejmuje gwarancja. Jak każda maszyna, także te do szycia ulegają awariom, dobrze jeśli mamy w takim wypadku wsparcie sprzedawcy. Z czasem umiejętności i wymagania dotyczące sprzętu rosną. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w przyszłości zmienić model na bardziej zaawansowany, ułatwiający i przyspieszający prace. Na początku potrzebnych jest kilka ściegów służących do nauki i utwierdzenia w przekonaniu o swoich zdolnościach.
Pierwsza maszyna do szycia. Jaki model wybrać?
Kobiece bohaterki nadal są rzadkością w grach, ale już nie taką jak dawniej, więc jest już całkiem sporo pozycji, w których dziewczyny rozstawiają wszystkich po kątach. Długa jeszcze droga przed grami, by kobiety były w nich reprezentowane tak samo często jak mężczyźni. Na szczęście widać już, że na tej drodze uczyniono kilka dużych kroków i szykują się następne, więc możemy się spodziewać w przyszłości przełamania dotychczasowej, tradycyjnej dominacji męskich protagonistów. A w co zagrać już teraz, żeby poczuć „girl power”? Poniżej lista dziesięciu naszych propozycji: “Bayonetta” „Bayonetta” rządzi nie tylko dlatego, że jest gibką, zwinną wiedźmą z pistoletami na obcasach oraz umiejętnościom pozwalającym na rozprawianie się z całymi armiami demonów (i aniołów, jeśli trzeba). Rządzi również dlatego, że ta konsolowa gra akcji, od niedawna dostępna również na komputerach PC, jest jedną z najlepszych, powszechnie uwielbianych, produkcji w swoim gatunku. “Civilization VI” W „Sid Meier’s Civilization VI” dziewczyny rządzą dosłownie. Nie zawsze, bo większość dostępnych w grze nacji ma jednak męskich przywódców, ale mniej więcej jedna trzecia historycznych cywilizacji, które można poprowadzić do światowej dominacji, ma kobiecych władców. W tym także i Polska, której przewodzi królowa Jadwiga. Oprócz niej można grać też jako Kleopatra, królowa Wiktoria czy legendarna władczyni Gruzinów, Tamara. “Hellblade: Senua’s Sacrifice” Jeśli jedno z kochanków umiera i trafia do piekła, a drugie rusza na niebezpieczną wyprawę, by to pierwsze uratować, to zwykle ratującym jest mężczyzna, a ratowaną kobieta. Nie w „Hellblade: Senua’s Sacrifice” jednak, doskonałej grze akcji przypominającej „God of War”. Tutaj wcielamy się w tytułową Senuę, celtycką wojowniczkę, która wkracza do piekła wikingów, by uwolnić z niego duszę swojego ukochanego. box:offerCarousel “Horizon: Zero Dawn” Aloy, rudowłosa bohaterka „Horizon: Zero Dawn”, jest uosobieniem kobiecej siły i determinacji. W świecie, w którym od zagłady naszej cywilizacji minęły tysiące lat, jako przedstawicielka jednego z niewielu ocalałych plemion, walczy z ogromnymi, zrobotyzowanymi bestiami, konstruując nową broń z części zabitych potworów. Ta gra akcji z otwartym światem i elementami RPG jest uznawana za jedną z najlepszych produkcji dostępnych na PlayStation 4. “Life is Strange” box:offerCarousel „Life is Strange”, znakomita, odcinkowa gra przygodowa, aż roi się od kobiecych bohaterek. Główną rolę odgrywa w niej Max Caufield, powracająca po latach do rodzinnego miasteczka i rozpoczynająca naukę w tutejszym liceum. Max musi stawić czoła nie tylko szkolnym dramatom, ale również tajemniczym wydarzeniom związanym ze zniknięciem jej dawnej przyjaciółki. Bardzo pomaga w tym to, że Max dysponuje zdolnością… manipulowania czasem. “Mirror’s Edge” box:offerCarousel Faith, główna bohaterka gier z serii „Mirror’s Edge”, to nieustraszona, wysportowana i gibka jak kot kurierka, która przenosi wiadomości poza oficjalnym obiegiem w futurystycznym, dystopijnym mieście rządzonym przez bezlitosny reżym. Zarówno pierwsza część, jak i nowsze „Mirror’s Edge: Catalyst” skupiają się na przemierzaniu przestrzeni w widowiskowym, dynamicznym, parkour’owym stylu. “NieR: Automata” „NieR: Automata” to druga na liście, po „Bayonettcie” produkcja japońskiego studia Platinum Games jest również widowiskową i dynamiczną grą akcji z elementami RPG, w której naszym głównym zadaniem jest efektowne i efektywne pozbywanie się całych hord przeciwników. Czynić to będziemy jako YoRHa No.2 Type B, kobiecy android, wysłany na opanowaną przez Obcych Ziemię z jednej z ocalałych baz księżycowych. “Obcy: Izolacja” box:offerCarousel “Obcy: Izolacja” to jedna z najlepszych komputerowych adaptacji słynnej filmowej serii i nie powinien dziwić fakt, że tak jak w oryginale, tutaj również główną rolę odgrywa kobieta. Ten pierwszoosobowy, mrożący krew w żyłach horror, pozwala nam wcielić się w Amandę Ripley, córkę słynnej filmowej Ellen Ripley, która poszukuje informacji na temat swojej zaginionej matki na stacji kosmicznej… na której oczywiście grasuje Obcy. “Overwatch” “Overwatch”, podobnie jak inne popularne gry sieciowe, takie jak “DOTA 2” czy “League of Legends”, ma w swoich szeregach wiele kobiecych bohaterek, które nie gorzej od męskich postaci nadają się do przechylenia na swoją szalę wyniku meczu. Wszyscy fani gry Blizzarda znają D.Vę, Trupią Wdowę, Smugę, Łaskę czy Orisę! “Rise of the Tomb Raider” Na tej liście oczywiście nie mogło zabraknąć Lary Croft, bohaterki serii „Tomb Raider”, która reprezentowała dziewczyny w grach zanim jeszcze ktokolwiek pomyślał, że reprezentowane być powinny. W najnowszej części, „Rise of the Tomb Raider” Lara po raz kolejny udowadnia, czym jest kobieca siła, walcząc z niedźwiedziami. Na Syberii. Nożem. Panna Croft jest symbolem kobiecości, siły, zaradności i sprytu od prawie dwóch dekad. I będzie jeszcze przez co najmniej dwie następne. W każdym kolejnym mijającym roku wydawanych jest coraz więcej gier, w których albo główną bohaterką jest kobieta, albo jest jedną z bohaterek, albo też można samemu zdecydować, jaką płeć ma mieć główna postać. Nadal jednak mężczyźni mają nieproporcjonalną, znacznie większą reprezentację i minie jeszcze sporo czasu, zanim także w grach zapanuje równość. Na szczęście jest w co grać, czekając na ten moment.
Girl power! 10 gier, w których rządzą dziewczyny
Nadszedł czas, aby postawić na siłę i sprawność… palców! W tej grze liczy się dobra koordynacja i pamięć. Kto nie klaszcze, ten przegrywa. Nie wahaj się i wybierz wciągającą, idealną na imprezy grę, która sprawi, że wszyscy będą się doskonale bawić! Gotów na zmierzenie się z tempem, które wyklaskują pozostali gracze? Jesteś w stanie rozróżnić symbol Zombie od symbolu Rocky’ego? Jak sprawne są twoje palce? Jest jeden sposób, aby się przekonać. Nie musisz jednak wsadzać palców do tytułowej pralki – wystarczy, że ich sobie nie poplączesz. Zawartość pudełka Pudełko Palców w pralce jest niewielkich rozmiarów i zostało zrobione z lekkiego metalu, dzięki któremu nie straszne mu upadki czy uderzenia. Łatwo je przewozić i przenosić, dlatego sprawdzi się zarówno na imprezie, jak i w podróży. W pudełku znajdziemy: 2 karty z zasadami gry, 1 karta z przygotowaniem do gry, 40 kart „Gest”, 10 kart „Kula”. Palce w pralce to szybka i prosta gra familijna, przeznaczona dla sporej ilości graczy – bawić się może bowiem od 4 do 12 osób, a mogą w nią grać dzieci już od 8 roku życia. Rozgrywka może być krótka lub dłuższa, od 5 do 30 minut – zależy to bowiem od złożoności rundy i tego, jak pójdzie nam klaskanie. Śpiewaj palcami Zasady gry są banalnie proste. Cała zabawa toczy się w rytmie wyklaskiwanego przeboju We Will Rock You. Rozgrywka rozpoczyna się od rozdania kart z symbolami – każdy z uczestników dostaje po jednej. Następnie uczestnicy muszą uderzyć 2 razy dłońmi o kolana i raz klasnąć. W tym czasie osoba, która rozpoczyna rundę musi pokazać swój Gest, klasnąć dwa razy o kolana i pokazać Gest kolejnej osoby. Wskazana osoba wykonuje tą samą czynność – pokazuje swój gest i wskazuje kolejnego gracza. W ten sposób wszyscy uczestnicy zabawy po kolei klaszczą i pokazują swoje gesty, cały czas w akompaniamencie wyklaskiwanego We Will Rock You, aż do momentu, w którym ktoś się nie pomyli. Gdy ktoś się pomyli może oddać swój symbol kolejnej osobie i wykonać nowy. Dodatkowo otrzymuje kartę z symbolem Kuli – powoduje ona dodatkowe, urozmaicające rozgrywkę interakcje, jak np. zamiana miejsc. Gracz, który zbierze najwięcej kart Kuli przegrywa grę. Rozgrywka kończy się w momencie, gdy wszystkie karty Kuli zostaną rozdane – wygrywa osoba, która ma ich najmniej. Palce w pralce – czy dla wszystkich? Palce w pralce z pozoru wydają się grą bardzo prostą. I w dużej mierze tak właśnie jest, głównie dzięki bardzo prostym zasadom. Jednak sama gra nie jest aż tak łatwa, jak się wydaje. Gestów jest bowiem bardzo dużo, a niektóre są bardzo do siebie podobne. Stwarza to problemy, gry w Palce… zaczyna grać ktoś niedoświadczony – rytm klaskania wymusza tempo i bardzo łatwo się pomylić. Zdarza się zatem rozgrywka, w której łańcuszek wyklaskiwania urywa się już po kilku osobach. Niemniej, nawet ciągłe pomyłki, czy problemy z odnalezieniem właściwego rytmu są źródłem śmiechu i dobrej zabawy – Palce w pralce to w końcu gra na imprezy, której zadaniem jest rozbawić i rozluźnić jej uczestników. I z tym zadaniem doskonale sobie radzi.
„Palce w pralce” – recenzja
Paleta określenia „krótkie włosy” jest na tyle bogata, że większość z nas znajdzie w niej fryzurę dla siebie, zwłaszcza że tegoroczne lato stoi pod znakiem krótkiego cięcia, które wcale nie musi być nudne. Modne są zarówno pixie, pixie w wersji curly, włosy z bardzo krótkim tyłem i nieco dłuższymi pasmami po bokach, jak i asymetryczne. Fryzurka z zaczesaną gładko grzywką, czyli pixie Jej ikonami były słynna w latach 60. XX wieku Twiggy oraz młodziutka aktorka Mia Farrow znana między innymi z filmu w reżyserii Romana Polańskiego „Dziecko Rosemary”. Obie miały krótkie, proste włosy z wyraźnym przedziałkiem nad kończącym się lewym łukiem brwiowym. Do dziś mają wierne naśladowczynie, a w tym sezonie króciutka pixie jest szczególnie pożądana wśród dziewczyn w różnym wieku. Tego typu cięcie idealnie pasuje osobom o regularnych rysach twarzy, kształtnej głowie z niewielkimi uszami oraz o drobnej sylwetce. Jej ułożenie nie zajmuje specjalnie wiele czasu. Wystarczy umyć włosy w szamponie India z olejem z konopi oraz zastosować piankę do układania włosów. Ozdobą fryzury latem może być odpowiednia biżuteria, czyli piękne, stylizowane na te, które kilkadziesiąt lat temu wpinała też Twiggy. Pamiętaj, że w tej stylizacji włosów ważne są również proporcje między wielkością głowy a szyi. Zdecydowanie odradzamy ją posiadaczkom dużej i okrągłej głowy oraz masywnej szyi. Skróci bowiem optycznie górną część sylwetki. Nie polecamy jej również kobietom o szerokich oraz barczystych ramionach – bowiem krótkie cięcie i gładkie uczesanie, tylko je jeszcze bardziej wyeksponuje. Pixie w wersji curly Choć ta niesforna fryzurka nie tylko odejmuje kilka lat i jest polecana zarówno kobietom w wieku nastoletnim, jak i średnim, jest lekko perwersyjna (nie nadaje się do pracy w banku czy urzędzie państwowym) i... nie wszystkim będzie w niej do twarzy. Nie powinny jej nosić osoby o odstających uszach, chyba że zastosujemy wariant dłuższy, przykrywający ucho do połowy jego długości. Natomiast będzie pasowała kobietom o szerokim i wydatnym czole, które można ukryć pod rozwichrzoną grzywką lub lokami muśniętymi przez wiatr. Właścicielki wyrazistych nosów à la Kleopatra też wyglądają w niej kobieco oraz zmysłowo. Jak osiągnąć taki efekt? Wystarczy na kilkanaście minut nawinąć dłuższe pasma włosów na wałki samoutrzymujące się i utrwalić wszystko za pomocą lakieru do włosówL'Oreal Infinium Extra Strong . Po kwadransie należy wałki zdjąć, a loki przeczesać grzebieniem typu szpikulec lub rękoma. Oprócz nowoczesnego wyglądu, ta fryzura dodaje uroku oraz wigoru i podkreśla zdecydowany charakter osoby, która ją nosi. Krótki tył, boki i grzywka dłuższe Ten rodzaj fryzury będzie idealny dla dziewczyn, które mają wydatną dolną szczękę oraz wysokie czoło. Dłuższe pasma z przodu twarzy wraz z odpowiednio wystylizowaną grzywką będą optycznie niwelowały drobne mankamenty urody. Do przygotowania tej fryzury wystarczy dobra szczotka do modelowania włosów oraz suszarka. Zmierzwione włosy u nasady oraz asymetryczną grzywkę uzyskasz stosując usztywniającą piankę do włosów lub lakier do włosów. Asymetrycznie Fryzury asymetryczne z dłuższym jednym bokiem oraz długą grzywką lub ostro wygolonymi bokami polecamy jedynie odważnym dziewczynom, które są wyraziste, kochają ekstrawagancki styl i do tego lubią ostry makijaż, który doskonale dopełni całość. Uwaga! Ta fryzura wymaga starannej, codziennej stylizacji i jest dość trudna w idealnym utrzymaniu. Jej sukces to przede wszystkim idealnie profesjonalne cięcie. Jeśli nie możesz sobie na nie pozwolić, zrezygnuj z pomysłu na asymetryczną fryzurę. Artmetyka vs cięcie Jeśli jednak się uprzesz, że potrzebujesz tego lata radykalnej zmiany, wystarczy ci linijka i ołówek. Z ich pomocą dowiesz się, czy taka fryzura jest odpowiednia dla ciebie. Wszystko bowiem zależy od proporcji twarzy, a dokładnie odległości od opuszka ucha do szczytu brody. Jak to zmierzyć? Przyłóż linijkę równolegle do dolnej części ucha, a ołówek lub patyczek prostopadle do brody tak, by oba przedmioty stworzyły kąt prosty. Zmierz odległość pomiędzy nimi. Jeśli jest większa niż 5,5 cm – według specjalistów powinnaś zrezygnować ze zmiany fryzury albo po prostu nie przejmować się artmetycznymi wyliczeniami i oddać w ręce dobrego fryzjera. Na pewno poprawi ci samopoczucie. Nic bowiem lepiej nie wpływa na kobietę niż radykalna zmiana na głowie.
Komu pasują krótkie fryzury?
Gdy mamy do czynienia z dziełem znanym i lubianym od wielu lat, a tak przecież jest w przypadku „Dumy i uprzedzenia” Jane Austen, nic dziwnego, że podejmowane są różne próby kontynuacji losów bohaterów powieści. Nie jest to na pewno zadanie proste – nie tylko trzeba oddać realia, sprawić, by na nowo ożyły postacie z ich wszystkimi zaletami i wadami, ale też zaproponować jakiś ciekawy, niebanalny pomysł na ciąg dalszy. Znana pisarka kryminałów Phyllis Dorothy James, pisząc „Śmierć przybywa do Pemberley”, wzięła wszystkie składniki i tło z historii napisanej przez Austen, ale wypełniła to własną treścią. Ślub, a potem żyli długo i… Szczęśliwie – chciałoby się rzec. Tak wiele osób polubiło błyskotliwą, ironiczną Elizabeth, kibicowało jej w jej sercowych rozterkach i cieszyło się z tego, iż pan Darcy poznał się na jej zaletach, że przełamał swoje uprzedzenia. Nie wyobrażamy sobie, że w ich związku zabrakłoby harmonii, tak dobrze przecież się uzupełniali. Sześć lat po ślubie zamieszkują wspaniałą posiadłość, mają piękne dzieci i są w okolicy bardzo szanowani. Właśnie szykują się, jak co roku, do wystawnego balu, na który zjeżdża się mnóstwo gości, ale w to ich poukładane i szczęśliwe życie wkradnie się tragedia i mrok. Jest trup, jest motyw, więc musi być również morderca Gdy dociera do nich informacja o odnalezieniu w lesie na terenie ich posiadłości ciała pewnego oficera, wstrząs jest ogromny, ale spada na nich jeszcze większy ciężar. Otóż podejrzanym o popełnienie morderstwa jest ich szwagier Wickham, człowiek, od którego przecież już doświadczyli tyle zła, od którego starali się trzymać z daleka. Ale jednak to wciąż mąż Lydii, młodszej siostry Elizabeth, i choćby serce bolało od niesprawiedliwości, to samo serce mówi, że trzeba zrobić wszystko, by zaoferować wsparcie w trudnej sytuacji. Kryminał, ale może nawet bardziej historyczna powieść obyczajowa Nie wiemy dokładnie, co się wydarzyło, śledztwo i późniejszy proces, domysły i podejrzenia będą prawie do końca nam towarzyszyć i będą stanowić dla fanów kryminałów retro (np. w stylu Agathy Christie) fajny smaczek. Ale tak naprawdę powieść zachwyca przede wszystkim ciekawym tłem obyczajowym, tymi wszystkim konwenansami, zwyczajami, zupełnie innymi dla różnych warstw społecznych. Może się wydawać to wszystko trochę sztuczne, sztywne, ale ma to ogromny urok, gdy przyglądamy się światu, który znamy już przecież tylko z powieści czy filmów. No i dzięki książce możemy podejrzeć, jak działał XIX-wieczny system sprawiedliwości. Elizabeth i Fitzgerald, czyli Państwo Darcy, mają tu czas dla siebie, nie znajdziemy więc tu aż tyle błyskotliwych dialogów jak u Austen, raczej troszczą się o innych niż o siebie, ale cały czas czujemy ich ogromną więź. To ciepło, jakie w nich jest, dobroć dla innych, ofiarowywana nawet kosztem własnego poświęcenia, biorą się przecież właśnie z tego, że ich związek jest szczęśliwy, że pragną dla innych tego samego. P.D. James umiejętnie uchwyciła nie tylko pewien klimat z „Dumy i uprzedzenia”, ale potrafiła ten świat sukni, balów, dżentelmenów, XIX-wiecznych zasad moralnych, służby, pałaców i posiadłości opisać tak, iż wydaje nam się przez chwilę niczym żywy. Książkę „Śmierć przybywa do Pemberley” możecie zdobyć na Allegro, również jako e-book – zarówno w formacie MOBI, jak i EPUB. Cena już od 22 złotych. Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.pl
„Śmierć przybywa do Pemberley” P.D. James – recenzja
Dzisiaj silnik diesla ma bardzo wysoko postawioną poprzeczkę. Jeszcze kilkanaście lat temu miał dwa zadania – miał być niezawodny i oszczędny. Teraz musi być dynamiczny, oszczędny, bezawaryjny, cichy oraz musi pracować gładko i spełniać wszystkie normy ekologiczne. Tak wycyzelowane wymagania spędzają sen z powiek konstruktorów i często doprowadzają do sytuacji, w której ostatecznie silnik nie spełnia żadnej z wymaganych funkcji. Są jednak wyjątki, które dumnie podtrzymują tradycję i ambicję aut z silnikiem wysokoprężnym. Lista silników i aut z najlepszymi dieslami Volkswagen – 1.9TDI Niemieckie 1.9TDI to jeden z silników, na którym powstała mityczna legenda niezawodnego Volkswagena. Nie ma się co dziwić, ponieważ silnik ten to niezwykle udana konstrukcja, która przetrwała na rynku prawie 18 lat! Nie obyło się co prawda bez modyfikacji i podnoszenia mocy (od początkowych 75 do nawet ponad 150 koni!), ale sam motor pozostał praktycznie taki sam. Owszem, jest głośny i w słabszych wersjach dość leniwy, ale rekompensuje to niskim spalaniem i wieloma potwierdzonymi przebiegami rzędu nawet pięciuset tysięcy kilometrów! Jedynym potwierdzonym mankamentem były usterki przepływomierza lub bardziej poważne przekręcenie panewek w jednostkach z końca produkcji (po 2006 roku).Przykładowe modele: praktycznie każde auto koncernu VW, czyli: modele VW, Audi, Skody czy Seata. Również Ford Galaxy – jako bliźniak modelu Sharan. Fiat/Alfa Romeo – 1.9 JTD Diesle konstruowane przez koncern Fiata są samoistnym przykładem tego, jak niesłuszna jest obiegowa opinia o mechanice włoskich aut. Praktycznie każdy silnik JTD włoskiego wytwórcy to produkt godny polecenia. Jednak najlepsze recenzje zbiera jednostka 1.9 JTD, wyposażona w osiem zaworów i legitymująca się mocą 120 koni. Jednostka ta to przykład uniwersalnego silnika – ani za szybkiego, ani za wolnego, którego jedyną bolączką jest chyba tylko możliwa awaria termostatu. Jednak jej usunięcie to wydatek oscylujący w granicach 200–400 złotych. Poza tym odrobinę więcej problemów sprawiają jednostki 16-zaworowe o podniesionej mocy. Silniki JTD są jednak tanie w naprawie oraz eksploatacji z uwagi na łatwą dostępność i ceny części oraz stosunkowo nieduże zapotrzebowanie na paliwo.Przykładowe modele: Alfa Romeo – 156, 159, GT, Brera, Fiat – Punto II/Grande Punto, Stilo Croma i inne. Lancia – Delta i Lybra oraz niektóre modele Saaba czy Opla (z oznaczeniem CDTI). Mercedes – diesle w modelu W124 Klasyczny przykład auta i silnika nie do zajechania to wyżej wymieniony Mercedes W124. Chyba najlepszy dla osoby, której zależy na naprawdę długim użytkowaniu auta bez najmniejszego stresu. Silniki T oraz TD, montowane w tym modelu, naprawdę często „dożywają” przebiegu prawie lub ponad miliona kilometrów. Poza tym auto, samo w sobie już mało atrakcyjne pod względem wyposażenia czy osiągów, jest tanie i budowane jeszcze tzw. starą szkołą. Gdy się na nie zdecydujemy, patrzymy raczej na stan techniczny i ogólne zadbanie samochodu niż na rocznik czy stan licznika. Niekiedy auta mające ponad dwieście lub trzysta tysięcy kilometrów bez problemu posłużą nam drugie tyle. Dodam tylko, że samochód coraz częściej zyskuje miano klasyka, więc to najlepsza okazja, by nabyć go w rozsądnej cenie. W miarę zadbany diesel W124 to wydatek nie większy niż 7000 złotych. Tzw. rodzynki to już kwestia niekiedy ponad dwukrotnie wyższa! Zobacz też: Najlepsze oleje do silników wysokoprężnych Koncern PSA – 2.0HDI PSA, czyli koncern oparty na Peugeocie i Citroenie, to bastion chyba jedynego naprawdę niezawodnego diesla z Francji. Powodów do zbytniego narzekania nie dadzą nam chyba żadne jego wersje. Podobnie jak w przypadku 1.9TDI od Volkswagena, silniki 2.0HDI mają za sobą długą drogę pełną udanych ulepszeń i modyfikacji. Pierwsze wersje oscylowały mocą w granicach 90–109 koni mechanicznych. Pod koniec produkcji mieliśmy już produkcje 16-zaworowe z dwoma wałkami rozrządu, które śmiało osiągały moc 140 koni.Niezawodnemu i oszczędnemu HDI zdarza się nieraz zamarudzić. Możemy jednak liczyć na tani i bezproblemowy serwis. To popularny silnik z długim stażem, który jest znany mechanikom. Główne bolączki to: zapychanie się filtra cząstek stałych FAP oraz awarie zaworu EGR. Niekiedy zdarza się głośne zachowanie jednostki na zimnym silniku.Przykładowe modele: Citroën: Xsara, Xantia, C4, DS4, C5, modele Picasso i Berlingo. Peugeot: 206, 306, 307, 308, 406, 407, 607, Partner. Ford: Focus, Mondeo III, Galaxy II i Kuga. Modele Volvo. BMW – 3.0d Jeżeli chcemy cieszyć się posiadaniem sześciocylindrowego, rzędowego silnika, który nie sprawi nam większych problemów, a z jazdy będziemy czerpać przyjemność, należy postawić na jednostki BMW. Podobnie jak poprzednicy, 3.0d był produkowany i modyfikowany przez kilkanaście lat. Inżynierowie zdążyli przez ten czas podnieść jego moc niemal dwukrotnie ze 180 do ponad 300 koni, między innymi dzięki podwójnemu turbo.Jest to jeden z tych silników diesla, które pracują, jakby kompletnie nie zważając na to, że są jednostkami wysokoprężnymi. Motor chodzi gładko i z dużą kulturą, a jego spalanie jest zależne od mocy i osiągów. Jednak nawet podstawowe 184-konne wersje potrafią zadowolić się średnim zużyciem na poziomie 7,5–8 litrów oleju napędowego na 100 km.Jeżeli chodzi o naprawy, to nie ma ich więcej niż w innych polecanych dieslach. Są na pewno bardziej kosztowne, nawet ze względu na większą ilość cylindrów czy zaworów, ale gdy decydujemy się na prestiżowe niemieckie auto, musimy brać pod uwagę nieco inny przedział cenowy.Główne problemy to wtryskiwacze (można je niekiedy regenerować!) oraz koła pasowe. Tradycyjnie problemem nowszych wersji jest filtr cząstek stałych. Profilaktycznie warto również wymieniać kolektor dolotowy, mniej więcej co sto tysięcy kilometrów. Sporadycznie lubią się z niego ułamywać klapki, które wpadając do silnika, sieją w nim spustoszenie. Jest to jednak częściej bolączka jednostki dwulitrowej. Poza tym wymiana elementu raz na sto tysięcy kilometrów nie jest tak bardzo uciążliwa. Listę dobrych i niezawodnych silników diesla można by poszerzyć jeszcze o jednostki Toyoty (1.4did) oraz Hondowskie 2.2 i CTDi i kilka innych przykładów. Pamiętajmy jednak, że tylko zadbany silnik odwdzięczy się nam długotrwałą pracą. Poza tym na wiele rzeczy nie mamy już niestety wpływu. Zapychające się filtry FAP i DPF oraz awarie osprzętu będą już chyba na zawsze zapisane w historii silników wysokoprężnych.
Najlepsze silniki diesla w popularnych modelach aut
Nie każdy wie, że to za pomocą różu do policzków wykonywano pierwsze modelowanie twarzy. Mimo że wiele osób pomija go w swoich wyborach, to trudno nie docenić efektów, jakie tworzy w ogólnym wizerunku. Jeśli jeszcze nie masz tego kosmetyku w swojej kolekcji, koniecznie nadrób zaległości i czerp korzyści z atrakcyjnego wyglądu! Róż do policzków sprawia, że twarz nabiera energii i witalności. Trudno jest dostrzec oznaki zmęczenia na muśniętej kolorem cerze. Lekki rumieniec dopasowany do odcienia karnacji i typu urody działa także odmładzająco. Dziewczęcy urok i blask to pokusa, na którą każda z nas może sobie pozwolić. Jakie kosmetyki w tej dziedzinie określa się mianem kultowych? Wysoka jakość, pewność i popularność wśród fanek na całym świecie to cechy, którym warto zaufać! Róż wypiekany Bourjois Najbardziej rozpoznawalnym kosmetykiem w świecie róży do policzków jest wypiekana propozycja marki Bourjois. Historia i tradycja jego produkcji sięga aż 150 lat. Poręczne, okrągłe opakowanie z lusterkiem i pędzlem zawiera pojedynczy odcień z szerokiej palety oferowanej przez firmę. Wypiekanie w wysokiej temperaturze daje mu dużą trwałość, wydajność i sprawia, że bardzo łatwo się go aplikuje. Nie tworzy smug oraz nie osypuje się. Świetnie stapia się z makijażem. Jest dostępny w wariantach satynowych, perłowych i matowych. Prócz zastosowania na policzkach może być również używany jako cień do powiek albo aplikowany na mokro jako pomadka do ust czy eyeliner. To wszystko czyni go przedmiotem niezbędnym w każdej kosmetyczce. The Balm Down Boy The Balm to marka, którą kochają miliony kobiet na cały świecie. Również w Polsce znalazła rzesze zwolenniczek wśród osób kochających wysokiej jakości kosmetyki kolorowe. Róż o nazwie Down Boy świetnie wpisuje się w nawet najbardziej wygórowane oczekiwania. Zamknięty jest w opakowaniu w stylu pin-up girls, które również jest cechą rozpoznawalną produktów tej firmy. Dodatkowo dołączono małe lusterko, idealne do kontrolowania wyglądu w ciągu dnia. Formuła jest matowa, jedwabista, nie pozostawia na twarzy smug. Bez trudu można osiągnąć efekt naturalnego, zdrowego rumieńca. Benefit Benetint Płynne róże do policzków to kosmetyki, które przypadną do gustu osobom, które mają już wprawę i wiedzę o perfekcyjnym kolorowaniu swojej twarzy. Są niebywale trwałe, a efekty, które można za ich pomocą stworzyć, nieporównywalne do tych uzyskiwanych za sprawą pudrów. Benetint to w tej dziedzinie zdecydowany hit. Produkt zamknięty jest w buteleczce z pędzelkiem, która przypomina lakier do paznokci. W środku znajduje się gęsta ciecz, której już kropelka wystarcza do wyczarowania zdrowego rumieńca. Sekretem sukcesu makijażu z jego użyciem jest dobrze nawilżona, gładka twarz. Można go nakładać zarówno pod podkład, jak i na niego. Po aplikacji odrobiny produktu od razu należy go rozetrzeć lub wklepać opuszkami palców, pędzlem lub gąbeczką. Można go również używać w roli pomadki do ust. Każda maniaczka makijażu powinna wypróbować go chociaż raz. Dior Diorblush Wśród kosmetyków marki Dior co krok można natrafić na przykłady kultowe. Sama firma zaliczana jest do takich, a ekskluzywny charakter dopełnia jej wizerunek. Również róże do policzków Diorblush mogą poszczycić się tym mianem. W czarnej, eleganckiej kasetce z lusterkiem i specjalnie zaprojektowanym pędzlem znajduje się produkt o pudrowej konsystencji i głębokim tonie. Zaaplikowany na twarz stapia się z indywidualnym kolorem cery. Dostępny jest w 17 kolorach, które można dowolnie dobierać według własnych upodobań oraz zależnie do okazji. To szczypta luksusu, na którą warto sobie pozwolić. Jeśli choć raz użyjesz różu do policzków, z pewnością trudno będzie ci z niego zrezygnować. Kosmetyki kultowe to sprawdzona jakość udoskonalana przez lata. Warto pokusić się o taki drobiazg w swojej kosmetyczce, nawet jeśli cena wydaje się wysoka. Niesamowite efekty oraz wielofunkcyjność tych produktów są warte każdych pieniędzy!
Kultowe róże do policzków, które musisz mieć w swojej kosmetyczce!
Zmysłowo pachnące, delikatne, podniecające – gdy ich spróbujesz, trudno będzie ci się bez nich obejść. Kosmetyki erotyczne – bo o nich mowa – to nie tylko przyjemność. Wiele z nich spełnia dodatkowe funkcje! Kosmetyki erotyczne to tylko gadżety, ekscytujące dodatki do życia erotycznego czy może niezbędniki? Trudno na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie, bo seks również bez kosmetycznych wspomagaczy może być udany i satysfakcjonujący. Z całą pewnością jednak kosmetyki erotyczne poprawiają jego jakość, a niektóre działają nawet podobnie jak suplementy diety. 1. Ślisko i mokro, czyli lubrykanty na pierwszej linii ognia box:offerCarousel box:offerCarousel Bez dobrego nawilżenia nie ma udanego stosunku. Podstawowy poślizg zapewniają nasze organizmy – wydzielina pochwowa u kobiet oraz płyn przedejakulacyjny u panów. Jeśli macie jednak problem z suchością pochwy, bez wahania sięgnijcie po lubrykant, najlepiej na bazie wody, np. Water Lube sygnowany przez Rocco Siffrediego. Odczucia płynące ze stosunku diametralnie się zmienią! Nawilżacze są także niezbędne w seksie analnym, ponieważ odbyt nie produkuje własnego lubrykantu. W tym przypadku wybierzcie żel nawilżający na bazie silikonu, np. Pocket for Anal – jest gęstszy, bardziej zwarty i dłużej pozostaje na skórze. Pamiętajcie, by nie stosować go z gadżetami silikonowymi, ponieważ ich powierzchnia może ulec zniszczeniu. 2. Żele przyspieszające i wzmacniające orgazm box:offerCarousel box:offerCarousel Dla wszystkich, mężczyzn i kobiet, mających problem z osiągnięciem orgazmu producenci przygotowali spory wybór kosmetyków erotycznych mających ułatwić to zadanie. Są to głównie żele przyspieszające orgazm będące jednocześnie lubrykantami. Nie dajcie się jednak zwieść marketingowym określeniom orgazmowy czy orgazmiczny, ponieważ nie każdy produkt z takim określeniem w logo zadziała. Szukajcie kosmetyków, które w składzie mają związki rozgrzewające i stymulujące, jak L-arginina – znajdziecie ją w przeznaczonym dla kobiet żelu Woman Stim. Podobnie działa także Libidizer. 3. Żele opóźniające orgazm box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel To grupa kosmetyków erotycznych adresowana do tych panów, którym trudno okiełznać swoje instynkty i szczytują zbyt szybko. Działanie tych produktów polega na chłodzeniu i lekkim znieczuleniu penisa. Dzięki temu bodźce płynące ze stosunku są mniej odczuwalne, a co za tym idzie, zbliżenie może trwać o kilkanaście, kilkadziesiąt minut dłużej. Sprawdzone produkty opóźniające wytrysk to m.in. spray i żel o wspólnej nazwie Orgasm Off marki LoveStim, spray lub serum Pjur Superhero oraz Orgasm Control Gel. 4. Kosmetyki do seksu oralnego box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Kosmetyki erotyczne do seksu oralnego przydadzą się tym, którzy nie przepadają za smakiem penisa czy pochwy. Niwelują one naturalny zapach i smak, nadając narządom wybrany aromat. Do wyboru jest mnóstwo linii zapachowych i smakowych, od czekolady (żel ChocoStim), poprzez malinę (żel Lick It), aż po wiśnię (Żel Intymny Soczysta Wiśnia) i wiele innych. Mogą ich używać ci, którzy lubią nieco urozmaicić swoje erotyczne doznania. 5. Erotyczne kosmetyki do masażu box:offerCarousel Bez nich masaż intymny nie byłby nawet w połowie tak ekscytujący. Zapewniają odpowiedni poślizg, eliminują tarcie i nieprzyjemne ciągnięcie skóry, a do tego zmysłowo pachną, pobudzając ważne receptory węchu. Do wyboru są olejki i żele do masażu erotycznego, a także świece. Warte polecenia są produkty marki Kamasutra – to wysokiej jakości kosmetyki o bogatych, złożonych zapachach, idealnej konsystencji i znakomitych właściwościach nawilżających. 6. Obkurczające pochwę (love Stim) box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Osobną kategorię kosmetyków erotycznych stanowią spray'e i żele ścieśniające pochwę. Przydadzą się one parom, u których stosunek wielkości waginy do penisa sprawia, że zbliżenie nie jest zbyt satysfakcjonujące, oraz paniom, których pochwa uległa rozluźnieniu po naturalnym porodzie. Produkty te zawierają związki o działaniu ściągającym (hamamelis, kasztanowiec, guarana), dzięki czemu potrafią zwęzić pochwę na około 30 minut. Sprawdzone produkty to Clit Stim marki LoveStim, Slimex Gel czy żel Hold Me Tight od Shunga. 7. Jadalne farbki, pudry, kredki do malowania box:offerCarousel To propozycja dla tych par, które lubią w łóżku poszaleć. Macie ochotę namalować coś lub napisać na nagim ciele kochanki, a potem dokładnie to z niej zlizać? Sięgnijcie po kredki, farby czy pudry do malowania ciała. Jakim wzorem upiększycie skórę partnerki lub partnera, to zależy tylko od was, a jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia i odrobina talentu. Dobrym pomysłem może też być użycie jadalnej czekolady do malowania ciała, np. Chocolate Body Paint. 8. Produkty do czyszczenia akcesoriów erotycznych Nie przydadzą się wprawdzie podczas seksu, lecz są niezbędne po użyciu zabawek erotycznych, umycie ich wodą z mydłem może bowiem nie wystarczyć. Jeśli chcecie mieć pewność, że na waszych gadżetach nie rozwijają się bakterie, a także używać ich długo i bezpiecznie, korzystajcie ze specjalnych antybakteryjnych i antygrzybicznych produktów do czyszczenia erotycznych akcesoriów.
8 erotycznych kosmetyków, które warto zabrać ze sobą do łóżka
Lampy nie tylko oświetlają wnętrze, ale również je upiększają. Zapewniają komfort podczas pracy i tworzą przytulną atmosferę. Przedstawiamy topowe modele lamp ze ściemniaczem. Rozświetlone wnętrza Nowoczesne modele lamp wyposaża się często w ściemniacz, czyli inteligentne urządzenie umożliwiające regulowanie natężenia światła, a czasem nawet zmianę jego barwy. Pozwala to zmniejszyć zużycie energii elektrycznej nawet o 50%, co ma ogromny wpływ na wysokość rachunków. Lampa ze ściemniaczem to doskonałe rozwiązanie do pokoju dziecięcego – delikatnie przyciemnione światło spodoba się maluchom, które nie lubią zasypiać po ciemku, ale nie będzie przeszkadzało ani raziło w oczy. Tego typu lampa przyda się również w salonie, m.in. podczas oglądania filmów, popołudniowych drzemek lub rozkoszowania się ulubioną książką, oraz wszędzie tam, gdzie oświetlenie odgrywa ważną rolę w kreowaniu nastroju. Będzie także efektownym uzupełnieniem wystroju wnętrza bez względu na to, czy znajdzie się w przytulnym skandynawskim lofcie, czy w minimalistycznym apartamencie. Podłogowa czy na biurko? Rynek oferuje lampy ze ściemniaczem w wielu interesujących wersjach. Najpopularniejsze są smukłe modele podłogowe oraz kompaktowe stołowe. Lampy podłogowe umożliwiają odpoczynek od intensywnego światła lamp sufitowych, można je postawić w dowolnym miejscu w mieszkaniu, a ich ciekawe kształty doskonale uzupełniają aranżacje różnego typu. Najbardziej interesujące wizualnie są modele na drewnianym trójnogu z rozszerzającym się ku dołowi abażurem z mocnej tkaniny oraz metalowe tyczki o giętkim ramieniu, które wieńczy klosz w kształcie bańki. Lampy stołowe, chętnie wykorzystywane jako lampki nocne, są zazwyczaj niewielkich rozmiarów. Mogą mieć podstawę ceramiczną, drewnianą, z tworzywa, a nawet z dekoracyjnego kamienia, na której osadzony jest niewielki klosz rozpraszający światło. Nieco inną odmianą są lampy biurkowe, przeznaczone głównie do pracy – ich światło jest intensywne i pada prostym strumieniem bezpośrednio na obszar roboczy. We wszystkich wymienionych modelach lamp ściemniacz może mieć postać pokrętła znajdującego się na obudowie bądź nowoczesnego panelu dotykowego umożliwiającego bezstopniową regulację natężenia światła. Lampa Peek Menu. Niezwykły model stołowy pomysłu duńskiego projektanta Jonasa Wagella. Ciężka podstawa gwarantuje stabilność, a skierowany ku dołowi klosz zapewnia optymalną ilość światła. Ściemniacz wkomponowany został w podstawę wraz z włącznikiem oraz miejscem na drobne akcesoria biurowe. Wysokość: 52 cm. Źródło światła: żarówka LED 5 W. Zasilanie: 220 V. Dostępne kolory: biały i czarny. Cena: od 1225 zł. Lampa Sophie Heart of House. Model podłogowy wykonany z metalu z chromowanym wykończeniem. Pięć kloszy w kształcie kulek wyposażono w gniazdo na żarówki typu G4. Obciążenie w podstawie gwarantuje stabilność. Długość przewodu: 150 cm. Lampa ma ściemniacz zintegrowany z włącznikiem. Klosze do wyboru: metalowe lub szklane. Wysokość: 166 cm. Cena: 169 zł. Lampa w dobrym stylu Zarówno w nowoczesnym apartamencie o surowym wystroju, jak i w mieszkaniu urządzonym w stylu kolonialnym znajdzie się miejsce dla lampy ze ściemniaczem. W nowoczesnych wnętrzach kuchennych świetnie wypadają modele proste w formie, wykonane ze stali nierdzewnej, najlepiej z elementami ze szkła. Tego typu lampy zajmują niewiele miejsca i doskonale wtapiają się w każde pomieszczenie. Jeżeli zależy nam na czymś nieco bardziej widowiskowym, możemy się zdecydować na lampę podłogową stylizowaną na model biurowy (w formacie XXL), która dumnie będzie się prezentowała obok industrialnych metalowych mebli. Stylizacje angielskie i prowansalskie to miejsce dla niewielkich lampek nocnych na efektownie rzeźbionych nóżkach, dekorowanych metodą dekupażu. Wnętrza w stylu boho niemal proszą się o marokańskie witrażowe lampki z mosiężnymi uchwytami, a skandynawskie lofty – o proste kolorowe modele na drewnianym stelażu. Lampa ze ściemniaczem to wygodne, praktyczne i bardzo ekonomiczne rozwiązanie, które przy okazji świetnie pełni funkcję dekoracyjną. Warto się zastanowić nad modelem dla siebie.
10 topowych lamp ze ściemniaczem
Bombery przywodzą na myśl uniformy amerykańskich pilotów rodem z filmu „Top Gun”, stroje bejsbolistów zza oceanu i członków tamtejszych drużyn futbolowych. Na ulicy przyciągają uwagę, kojarzą się z nowoczesnym, zawadiackim, chłopięcym stylem, więc bluza tego typu powinna się znaleźć w szafie każdego modnego chłopca. Trochę historii Kurtka typu bomber, zwana też kurtką pilotką, została opracowana jeszcze przed I wojną światową dla amerykańskich pilotów wojskowych. Żołnierze od początku docenili jej znakomity fason, nieograniczający swobody ruchów w ciasnej kabinie samolotu. Jednocześnie dzięki wysokiej stójce, ściągaczom przy rękawach i w pasie oraz suwakom bardzo dobrze chroniła przed wiatrem i zimnem. Tradycyjnie bombery były szyte z wysokiej jakości czarnej lub ciemnobrązowej skóry i podbite grubym kożuchem. Z czasem, kiedy ich fason zyskał powszechną popularność, zaczęto je produkować z materiałów znacznie lżejszych i bardziej praktycznych w codziennym użytkowaniu. Z czasem ten fason zaanektowały drużyny bejsbolowe i futbolowe, a także ich fankluby. Stąd szybko trafiły do amerykańskich szkół i na ulice jako element modnej stylizacji, którym pozostały do dziś. Sportowa klasyka Obecnie bombery to nie tylko kurtki, ale także młodzieżowe bluzy do noszenia na co dzień. Wersje nawiązujące do uniformów drużyn sportowych pozostają klasycznie czarne, szare, granatowe i bordo, z nadrukiem nazwy zespołu i pokaźnej wielkości numerem na plecach. Często stójka i ściągacze wykonane są z tego samego materiału, a oprócz monochromatycznych można spotkać modele urozmaicone paskami. Casualowa bluza typu bomber jest uniwersalna i łatwo dostosować ją do różnych stylizacji. Ze względu na wyjątkowo luźny krój idealnie się nadaje do ubrania dziecka na tak zwaną cebulkę bez obawy, że jego ruchy będą skrępowane. Ponadto ściągacze na rękawach i poniżej pasa hamują odpływ ciepła. Ze względu na wymienione cechy jest ona idealnym wyborem na wszystkie pory roku i zróżnicowaną pogodę. Styl prosto z USA Wersje typu bejsbolówka, znacznie bardziej kolorowe i wyraziste od klasycznych bomberów, są charakterystyczne dla mody ulicznej, która przyszła do nas z USA. Jej charakterystyczne cechy to indywidualizm w ubiorze i łączeniu różnych stylów, a ważną rolę odgrywają ubrania wywodzące się z odzieży sportowej. Wersje bluz z logo drużyn sportowych dostępne na rynku w różnych wzorach i kolorach zaspokoją gusta nawet najbardziej wybrednych. Są przy tym bardzo wygodne i podkreślają dynamiczny, młodzieżowy styl będący teraz na topie. Nasza pociecha z pewnością doceni nie tylko estetykę, którą prezentuje taka bluza, ale i praktyczność, będącą jej główną zaletą. Wygodne i młodzieżowe W obecnym sezonie królują ubrania z printami, czyli różnego rodzaju wyrazistymi obrazami, symbolami, grafikami i abstrakcyjnymi dziełami nadrukowanymi na tkaninie. W ofercie Allegro znajdziemy całą gamę chłopięcych bluz typu bomber z najmodniejszymi wzorami, które z pewnością wyróżnią naszego malucha z tłumu i sprawią, że będzie wyglądał stylowo i na czasie. Musimy jednak uważać, aby nie „przestylizować” malucha. Sama bluza jest już wystarczająco wyrazista i idealne będą do niej proste stonowane spodnie i gładkie podkoszulki. Jeśli zależy nam, aby bluza była uniwersalna i pasowała do różnych ubrań, warto wybrać tę w klasycznych, neutralnych kolorach, takich jak czerń, granat, butelkowa zieleń. Takie okrycie możemy połączyć zarówno z poprzecieranymi dżinsami, jak i eleganckimi spodniami i jasną koszulą. Mając w szafie bluzę typu bomber, stworzymy świetną stylizację na każdą okazję.
Chłopięce bluzy typu bomber
Metoda pedagogiczna opracowana przez Marię Montessori zakłada wspieranie swobodnego i naturalnego rozwoju dziecka m.in. przez stwarzanie mu ciekawej i inspirującej przestrzeni. Pomogą nam w tym różnego rodzaju zabawki spełniające założenia tego nurtu. Prezentujemy najciekawsze z nich. Nurt pedagogiki Montessori, dzięki swoim założeniom nakierowanym na dziecko, wciąż zyskuje nowych sympatyków i kontynuatorów. Jego główną myślą jest pielęgnowanie w dziecku wolności, która jest naturalnym motorem odkrywania świata. Dziecko powinno mieć możliwość swobodnego rozwoju i otrzymywać wsparcie dla swojej spontaniczności, twórczości, potrzeb i zainteresowań. Dzięki takiemu podejściu we właściwym dla siebie tempie zdobywa nowe umiejętności i rozwija się nie tylko pod względem intelektualnym, ale także duchowym kulturowym, fizycznym i społecznym. Zabawki stworzone w duchu Montessori pozwalają wyzwolić naturalną ciekawość i aktywność dzieci, stworzyć im inspirującą przestrzeń, pełną ciekawych wyzwań i możliwości odkrywania, a także zainicjować potrzebę współpracy między najmłodszymi. Naturalny surowiec Myśl pedagogiczna Montessori, oprócz typowo metodycznych wskazówek, zaleca również używanie przez dzieci głównie zabawek wyprodukowanych z naturalnych surowców, np. drewna, tkanin. Głównym argumentem jest fakt, że drewno to najbezpieczniejszy materiał do produkcji zabawek. Jest wytrzymałe, odporne na uszkodzenia nawet podczas bardzo intensywnej zabawy, a wykonane z niego przedmioty mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie. Używane podczas produkcji akcesoriów dla dzieci farby i lakiery muszą spełniać wyznaczone normy i nie mogą zawierać żadnych szkodliwych substancji. Dlatego możemy być spokojni, gdy najmłodsi bawią się zabawkami czy nawet wkładają je do buzi. Spostrzegawczość i logiczne myślenie Zabawki prezentowane jako pomoce edukacyjne w tym nurcie głównie mają za zadanie wyrabianie u dzieci koordynacji, trening umiejętności porównywania, dostrzegania szczegółów i elementów charakterystycznych, ćwiczenie zdolności logicznych i radzenia sobie w prostych sytuacjach wymagających analizy i wyciągnięcia wniosków. Jedną z ciekawszych propozycji są różnego rodzaju sortery. Zwykle mają prostą i znaną dziecku formę, jednak są dla niego wyzwaniem. Tak jest np. w przypadku tęczy sensorycznej (ok. 36 zł), składającej się z kolorowych klocków różnej wielkości i kształtu. Zadaniem dziecka jest ułożenie z nich tytułowej tęczy. Dla starszych dzieci znajdziemy bardziej skomplikowane układanki, polegające na dopasowywaniu do siebie kształtów i nakładania ich na specjalne bolce o różnej wysokości. Wyjątkowo ciekawą propozycją są cylindry dźwiękowe (ok. 110 zł) oparte na klasycznej grze memory. Ta wersja jest jednak nieco trudniejsza. Przed zabawą należy umieścić wewnątrz cylindrów niewielkie elementy, np. ziarenka ryżu, koraliki, dzwoneczki, groch. Dzięki temu każdy z nich podczas potrząsania będzie brzmiał inaczej. Zadaniem dziecka jest dopasowanie do siebie takich samych dźwięków. Praktyczne umiejętności Wszelkie umiejętności dziecko najlepiej przyswaja przez doświadczenie i zabawę. Dlatego zabawki powinny być zaprojektowane w sposób inspirujący je do podejmowania samodzielnych prób. Takie są np. przeplatanki, będące wspaniałym wstępem do nauki sznurowania i wiązania butów. Zdolności motoryczne, a także wszechstronną wiedzę o świecie maluchy mogą zdobywać przy użyciu kolorowych drewnianych puzzli i układanek. Oferta obejmuje kształty zwierzątek, cyferki, mapy świata z flagami poszczególnych państw, a nawet oceanów. W zdobywaniu i poszerzaniu kompetencji matematycznych pomogą m.in. zestawy do nauki liczenia, liczmanyoraz patyczki z koralikami z serii kolorowy trójkąt. Dzięki swojej prostocie i różnorodnym możliwościom wykorzystania będą niezastąpioną pomocą podczas rozwiązywania pierwszych działań matematycznych. Pamiętajmy, że w koncepcji montessoriańskiej zabawki są na dalszym planie. Najważniejsze jest dziecko, właściwe podejście do niego, a także wspieranie go we wszystkich aspektach, inspirowanie i stwarzanie mu pola do rozwoju.
Drewniane zabawki montessoriańskie – wesprzyj rozwój swojego dziecka
Od dziś z automatycznego uzupełniania parametrów skorzystacie w kategorii Książki i Komiksy. Od dziś z automatycznego uzupełniania parametrów skorzystacie w większości podkategorii w ramach Książki i Komiksy. Dzięki temu szybciej wypełnicie wymagane parametry i wystawicie ofertę. Jak to działa Gdy w formularzu wystawiania, w polu tytuł oferty, wpiszecie tytuł książki i jej autora, wyświetlimy propozycje produktów. Po wybraniu jednej z nich, uzupełnimy w formularzu parametry dotyczące oferowanego przedmiotu. Nie uzupełnimy parametru stan. Uzupełnicie go we własnym zakresie. Więcej informacji o autouzupełnianiu
Automatyczne uzupełnianie parametrów w kategorii Książki i Komiksy
W czasach, które pod wieloma względami można słusznie określić mianem: wciąż szarego PRL-u, na muzycznej scenie pojawił się zespół z charakterystycznymi czarno-białymi pasami. Okazało się, że są to barwy, których nie da się nie zauważyć. Fenomen Republiki Leszek Gnoiński wykonał przy tej książce ogromną, a przede wszystkim rzetelną, pracę. Można to zrozumieć dosłownie, bo „Republika. Nieustanne tango” to ponad 700 stron informacji, ciekawostek, smaczków i tego, czego każdy wielbiciel chciałby się dowiedzieć, ale wstydzi się zapytać. Ale można to również zrozumieć jako trudną merytoryczną pracę, bo historia zespołu Grzegorza Ciechowskiego nie jest najłatwiejszym z tematów. Republika już od samych początków wzbudzała różne kontrowersje. Z jednej strony wynikało to z przyjętej przez zespół stylizacji, z drugiej – z pewnego nonkonformizmu muzycznego. Nie chodzi tylko o perfekcjonizm lidera i wokalisty, ale także o to, że muzycy byli w stanie obrać swoją własną drogę, której trzymali się konsekwentnie, nawet jeśli nie wszędzie i nie zawsze przysparzało im to zwolenników. Zaś ci, którzy dali się przekonać Republice, nierzadko narażeni byli na niewybredne żarty ze strony fanów innych zespołów. Można chyba też całkiem otwarcie powiedzieć, że muzycy wyprzedzali swoje czasy i niewykluczone, że niemałą rzeszę fanów pozyskali już po śmierci Ciechowskiego. Republika a rewolucja „Nieustanne tango” to biografia niemal doskonała. Tym bardziej, że autor postanowił nie skupiać się tylko na zespole i jego osiągnięciach. Początki Republiki miały miejsce w czasach, kiedy wiele osób poszukiwało swojego miejsca w kulturze, czegoś, co mogłoby przybliżyć ich do wolności. Muzyka wydawała się być najbardziej atrakcyjnym rozwiązaniem. A było w czym wybierać: Maanam, Perfect, TSA czy Lady Pank. Nowe pokolenie zyskiwało głos, a właściwie wielogłos. I chociaż – już od momentu stworzenia – Republika była zespołem oryginalnym i całkowicie od nowa wymyślonym, to musiała się liczyć z tym, że nie będzie na scenie muzycznej sama. Gnoiński zadbał o to, by informacje na temat kapeli umieścić w tym właśnie kontekście kulturowym i doskonale mu się to udało. Niesamowite teksty oraz muzyczny styl Grzegorza Ciechowskiego i jego grupy pozwalały fanom oderwać się od niechcianej rzeczywistości, uruchomić emocje i myśli – nawet jeśli czasem musieli się oni liczyć z krytyką ze strony wielbicieli innych zespołów. Książka to ponad 700 stron faktów, ciekawostek, niesamowitych zdjęć i wspomnień. To potężna dawka informacji i smaczków, które doceni każdy z fanów zespołu. To również doskonały kandydat na biograficznego półkownika, do którego można sięgać od czasu do czasu, ale nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że część czytelników zdecyduje się jednak na lekturę całości od razu. Książkę znajdziecie na Allegro także w wersji elektronicznej. Źródło okładki: agora.pl
„Republika. Nieustanne tango” Leszek Gnoiński – recenzja
„Inicjały zbrodni” to nowa książka o przygodach Herkulesa Poirota, chyba jedynego detektywa, którego podobnie jak Sherlocka Holmesa znają wszyscy. No dobrze, ale skąd nowe przygody, skoro autorka od dawna nie żyje? Sprawa jest prosta, powoli kończą się pieniądze ze starych, zbliża się też chwila, kiedy książki Agathy Christie zaczną trafiać do domeny publicznej, a żyć z czegoś trzeba. Nie tak dobra, ale też nie tak zła W pewnym hotelu giną trzy osoby, dwie panie i pan. W trakcie śledztwa okazuje się, że łączy je pewna mroczna tajemnica z przeszłości, to udaje się odkryć stosunkowo łatwo. Ale czemu zginęły dopiero teraz i jak było to możliwe odkryć może tylko on, mały pedantyczny Belg z mnóstwem maleńkich szarych komórek. Przyznam szczerze, że intryga wyszła Pani Sophie ciut zbyt skomplikowana, owszem interesująca, ale trochę przekombinowana. Autorka ewidentnie chciała stworzyć coś na miarę mistrzyni, zależało jej na tym, aby nikt z czytających zbyt wcześnie nie odgadł, kto stoi za zbrodnią. Bałem się trochę tego, że autorka zupełnie sobie nie poradzi z intrygą kryminalną, a przecież to prawie najważniejsze w powieściach detektywistycznych i choć bez szaleństw, to jakoś się udało. Ale dlaczego „prawie”? Bo w książkach o Herkulesie jest też istotne, jak wiele jest Poirota w Poirocie, że sparafrazuję określenie, ile jest cukru w cukrze. W „Inicjałach zbrodni” jest go całkiem sporo i to powoduje, że książka się broni. On żyje, Herkules powrócił To właśnie dla tego upartego i marudzącego Belga zdecydowałem się sięgnąć po „Inicjały zbrodni”, ciekawiło mnie przede wszystkim, czy autorka poradzi sobie z jego postacią. Kiedy pisała o nim, z łatwością mogła przesadzić, uczynić go przemądrzałym i zbyt mocno uwypuklić całą gamę wad, którymi obdarzyła go Christie. Udało się jej trafić w sedno i choć książka pozostawia pewien niedosyt, to ten pan wyszedł znakomicie. Co z resztą? Aby móc wypaść jeszcze lepiej, Poirot potrzebuje kogoś do pary i choć jego stare wsparcie, czyli Arthur Hastings, nie występuje we wszystkich powieściach, to jednak Sophie Hannah zdecydowała się wprowadzić kogoś, kto ułatwi jej robotę. Tym kimś jest Edward Catchpool, może niespecjalnie bystry, ale zdecydowanie przydatny pracownik policji, który odświeżająco wpływa na komórki detektywa. Co dalej? Pierwszy nowy Poirot za mną, taka sobie zagadka kryminalna, świetne tło i znakomity główny bohater. Jak dla mnie to wystarczy na początek, może nie będę wracał do tej odsłony jego przygód równie często i z równą przyjemnością, jak to ma miejsce choćby z „Morderstwem w Orient Ekspresie”, ale na pewno z niecierpliwością będę czekał na kolejne książki. Warto dać nowej autorce kolejną szansę, bo przynajmniej w dwóch trzecich sobie poradziła wystarczająco dobrze, aby mogła próbować dalej, uchwyciła to, jak piekielnie irytujące może być krzywe układanie sztućców. Prawdopodobnie miłośnicy twórczości Agathy Christie pogrożą mi palcem, ale cieszę się, że ta książka powstała, jest dużo lepszą kontynuacją twórczości mistrzyni kryminału niż to, co nam zaserwowano z „Panem Samochodzikiem” Nienackiego. Przeczytajcie i zobaczycie, że nie jest źle. Książka „Inicjały zbrodni” dostępna jest także w formie e-booka w formatach EPUB i MOBI w cenie ok. 26 zł. Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl
„Inicjały zbrodni” Sophie Hannah – recenzja
Niestety, stan naszych dróg pozostawia wiele do życzenia. Liczne dziury i nierówności powodują nie tylko znaczne zniszczenia zawieszenia, ale też uszkodzenia felg. Jak sobie poradzić, gdy nasza felga „kręci przysłowiową ósemkę”? Jakie są objawy krzywej felgi? W większości przypadków małe skrzywienie felgi jest nie do wyczucia. Najczęściej do odkrycia, że felga jest krzywa, dochodzi podczas wymiany opon, a co za tym idzie – podczas wyważania kół. W takich sytuacjach spora część wulkanizatorów stwierdza, że skrzywienie jest na tyle małe, że zniwelują krzywiznę za pomocą ciężarków służących do wyważenia koła. Takie podejście nie jest właściwe. Nawet minimalne skrzywienie felgi należy usunąć w sposób mechaniczny, a nie przy użyciu półśrodków. Objawem krzywej felgi są odczuwalne wibracje na kierownicy podczas jazdy, które występują niezależnie od prędkości, a wraz z jej wzrostem się nasilają. Jeżeli wyczuliśmy drgania, możemy pokusić się o sprawdzenie, która felga została skrzywiona. W wielu przypadkach krzywa felga powstaje w wyniku silnego uderzenia (wjechanie w dziurę, ostry podjazd pod krawężnik). Silne uderzenie bardzo często powoduje uszkodzenie felgi, które można zobaczyć gołym okiem. Jeżeli felga została uszkodzona, musimy poważnie się zastanowić nad sensem jej naprawy. Mocno uszkodzona felga Jeżeli nasza felga jest mocno uszkodzona, pomyślmy o jej wymianie. W przypadku felgi stalowej rozwiązanie jest łatwiejsze. Koszt zakupu nowej nie jest wysoki. Warto też rozważyć zakup felgi używanej. Oczywiście upewnijmy się, że pasuje do naszego pojazdu, została sprawdzona ciśnieniowo i nie jest krzywa. Sprawdzenie ciśnieniowe jest bardzo ważne, ponieważ wtedy będziemy mieli 100% pewności, że felga jest w bardzo dobrym stanie technicznym. Gorzej sprawa wygląda w przypadku felg aluminiowych. Możemy wprawdzie postarać się poszukać takiego samego wzoru i dokonać zakupu, jednak przeważnie nie jest to takie łatwe i będziemy zmuszeni oddać felgę do profesjonalnego prostowania. Jak wygląda prostowanie felg? Musimy zdawać sobie sprawę, że pomimo starań profesjonalnego zakładu zawsze istnieje ryzyko pęknięcia felgi, a więc jej całkowitego uszkodzenia, bez możliwości naprawy. Do prostowania wykorzystywana jest specjalna maszyna, w której zostaje umieszczona felga. Naprawa obręczy jest wykonywana za pomocą tłoka hydraulicznego i odpowiednio dobranych nakładek roboczych. Podczas prac felga zostaje podgrzana, dzięki czemu maleje ryzyko jej pęknięcia. Wiele zakładów świadczących usługi prostowania felg w swojej ofercie ma również ich malowanie. W przypadku pojedynczej felgi nie jest to do końca dobre rozwiązanie, ponieważ bardzo trudno jest uzyskać taki sam odcień jak w pozostałych 3 felgach. Najlepiej będzie pomalować cały komplet. Najbardziej trwała jest technika malowania proszkowego. Powłoka proszkowa cechuje się wysoką odpornością na czynniki zewnętrzne oraz idealnie równą powierzchnią. Pamiętajmy, że stan naszych felg to bardzo ważny punkt bezpieczeństwa. Jak by nie patrzeć, to one mają bezpośredni kontakt z podłożem, po którym porusza się nasze auto.
Krzywa felga – jak sobie poradzić?
Tropikalna wyspa, polskie morze czy miejska plaża – niezależnie od tego dokąd się wybierasz, twój strój powinien być przemyślany. Wygodne, przewiewne i stylowe ubrania to niezbędnik każdej plażowiczki! Luz-blues Zanim zaczniesz myśleć, co założyć, by wyglądać super modnie, wybierz ubrania, które będą odpowiednie do pogody i planowanych aktywności. W końcu wyjście na plażę nie ogranicza się do leżenia bez ruchu na kocu. Często w międzyczasie odwiedzamy restauracje lub inne miejsca w kurorcie, a wtedy sam kostium kąpielowy to za mało. Co zatem włożyć? Najlepiej sprawdzą się ubrania z przewiewnych i naturalnych tkanin, takich jak: bawełna, len czy jedwab. Odpowiednie będą suknie i spódnice maksi, szorty, kombinezony, a także długie, zwiewne spodnie i „lekkie” topy. Plażowe dodatki Niepowtarzalnego stylu każdemu ubiorowi dodadzą akcesoria. Tak naprawdę, na plażę wystarczy zabrać słomkowy kapelusz albo modną czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Klasyczne modele, lustrzanki i aviatory to wciąż dobry wybór. Niezbędnym dodatkiem na plaży będzie również torba, koniecznie w rozmiarze XXL. Popularnością cieszą się zwłaszcza te bawełniane bądź winylowe. Możesz też zdecydować się na pleciony z rafii kosz. Biżuteria jest zbędna. Jeśli jednak nie wyobrażasz sobie wyjścia bez niej z domu, kolorowe lub drewniane naszyjniki i bransoletki to rozwiązanie dla ciebie. Makijaż to też dodatek Mało która kobieta lubi pokazywać się światu bez makijażu, nawet na plaży. W tej kwestii postaw jednak na minimalizm. Zamiast podkładu zastosuj krem BB – wyrówna on koloryt skóry i zapewni ci naturalny wygląd. Sięgnij także po wodoodporny tusz do rzęs i nawilżający balsam do ust. Nie zapomnij też pomalować paznokci u rąk i stóp na odważny kolor. Gotowe!
Modne stylizacje na plażę
Osobne pomieszczenie, kącik garderobiany lub duża szafa ulokowana najczęściej w sypialni lub korytarzu – każdy z nas, w zależności od własnych potrzeb i możliwości, aranżuje miejsce, w którym będzie przechowywać odzież i najrozmaitsze dodatki. Odcienie bieli i beżu w garderobie Wydzielenie osobnego metrażu na garderobę sprawdza się zwłaszcza w domkach i dużych mieszkaniach. Dobrze jest uwzględnić ją na etapie planowania rozkładu pomieszczeń, lokując w pobliżu sypialni. Jeśli zdecydujemy się urządzić garderobę w stylu klasycznym, warto pomalować ją na kolor biały lub beżowy, wzbogacając akcentami złota albo fioletu. Wnętrze można nieco uszlachetnić, decydując się na tapetę z ozdobnym ornamentem. W garderobie utrzymanej w tonie dostojnej klasyki dobrze będą wyglądać solidne szafy wykonane z litego drewna, prezentujące się masywnie, ale i niezwykle elegancko. Idealnie będą się komponowały z drewnianą podłogą (najlepiej lakierowaną) lub grubym dywanem w jasnych barwach. Jeśli urządzamy kącik garderobiany, możemy zdecydować się na mniejsze szafy, bardziej delikatne (aby utrzymać styl klasyczny, powinny mieć choćby ozdobne drzwi lub uchwyty). Bardzo dobrym pomysłem na pozyskanie odpowiadającej nam klasycznej szafy jest Allegro, gdzie można kupić antyki i starocie, które można odrestaurować. Takie operacje nie są tanie, jednak dają gwarancję, że szafa posłuży nam wiele lat, a do tego będzie stanowiła doskonałą ozdobę nie tylko garderoby, ale i całego mieszkania. Masywne żyrandole i ozdobne kinkiety W garderobie bardzo ważne jest oświetlenie. Sztuczne światło powinno być jasne i całkowicie oświetlać wnętrze. W pomieszczeniach utrzymanych w stylu klasycznym doskonale sprawdzają się ciężkie żyrandole, np. z żarówkami świecowymi i łańcuchowym zawieszeniem (często regulowanym). Do kompletu można dobrać odpowiednio zdobiony kinkiet, będący nie tylko źródłem światła, ale i dekoracją wnętrza. Niemal historyczny wygląd pomieszczenia lub kącika garderobianego można przełamać, dodając oświetlenie punktowe (choćby sufitowe). W ostatnim czasie w meblach często montuje się oświetlenie oparte o technologię LED. W przypadku wnętrza zaaranżowanego w stylu klasycznym nie powinno ono dominować w garderobie, ale z pewnością przyda się do podświetlenia głębi szaf, które z racji swojej solidności często są bardzo ciemne. Takie rozwiązanie pozwoli uchronić się przed szukaniem rzeczy po omacku. Dekoracje w garderobie Ciekawym dodatkiem w garderobie utrzymanej w stylu klasycznym jest manekin dekoracyjny, najlepiej pokryty materiałem z motywem florystycznym. Można również wzbogacić wnętrze stylową szkatułką, w której będzie przechowywana biżuteria. Nieodzownym elementem garderoby wydaje się być również lustro otoczone elegancką i masywną ramą, najlepiej w odcieniu złota. Kunsztowny, a do tego praktyczny dodatek stanowi kufer lub skrzynia wykonana z tego samego rodzaju drewna co szafa lub choćby utrzymana w identycznym kolorze. Z powodzeniem można trzymać w niej pościel, grube koce lub zimową odzież. Jeśli chcemy, by wnętrze nabrało lekkości, warto zdecydować się na ozdobny kosz lub parawan obity jednolitym materiałem. Styl klasyczny wydaje się być nieśmiertelny. Nieustannie się do niego wraca, ponieważ zachwyca swoją uniwersalnością, kunsztem i trwałością. Jest elegancki, ale też w pewien sposób romantyczny i delikatny. Utrzymanie w tym tonie garderoby sprawdza się najczęściej w domach, w których ceni się tradycję, utrwala historię rodziny lub po prostu lubi się proste, ale pełne elegancji rozwiązania.
Garderoba w stylu klasycznym
Jeden z głównych problemów z historią dotyczy tego, że pomimo wszelkich starań, nie jest ona obiektywna. Prawie zawsze – zgodnie z przysłowiem – jest pisana przez zwycięzców i rządzących. Problem ten staje się znacząco większy, gdy uwzględnimy fakt, że ludzie często nie czują się odpowiednio zmotywowani, by weryfikować to, co czytają na temat konkretnych wydarzeń. A jeśli te ostatnie są wręcz archaiczne... To jak to było naprawdę? Niektórzy nie potrafią, bądź nie chcą, zweryfikować zasłyszanych informacji, a inni nie robią tego, bo tak jest im wygodniej. Po prostu wolą zachować status quo i nie podpadać tym, którzy tę historię napisali. Na szczęście jednak są również i takie osoby, które nie godzą się na taki stan rzeczy. Wtedy mogą pojawić się jednak zgoła inne problemy. Dla Amerykanina nie ma chyba większego grzechu niż brak patriotyzmu. Mieszkańcy USA wybaczą sobie wiele i oczywiście pozwolą każdemu mieć swoje zdanie – tak długo, jak nie będzie ono wygłaszane publicznie. Pod tym kątem „Ludowa historia Stanów Zjednoczonych” nie przysporzyła Howardowi Zinnowi popularności. Autor prezentuje w niej pogląd, że robotnicy też mogą mieć rację, mówi o szeroko pojętej tolerancji oraz bezsensowności niektórych działań wojennych prowadzonych przez armię USA poza granicami kraju. Oberwało się od niego nawet samemu Kolumbowi, który przyczynił się do śmierci lokalnej ludności (szacunkowo między ćwierć a trzy miliony osób), wykorzystywanej w pracach na korzyść Europejczyków. Zinn nie uważał zatem, by Kolumb był taki całkowicie nieskazitelny, jak pojmuje go duża liczba Amerykanów. Na dowód przytacza w książce epizod dotyczący nagrody za „odkrycie” lądu. Bezpośrednio po publikacji książka nie cieszyła się zbyt wielką sprzedażą. Autorowi zaś zarzucano lewicujące poglądy i antyamerykańskość. Rozpoznawalność książki wzrosła jednak – co nieco paradoksalne – po tym, gdy została wspomniana w kultowych produkcjach filmowych. Czy zmieniło się wtedy podejście do samego autora? Trudno stwierdzić. Ale to już było Historia lubi się powtarzać. To powiedzenie wydaje się trywialne i być może trudne do udowodnienia, ale wielbiciele dawnych dziejów bez trudu zauważą powracające motywy. Co więcej, odnotują również, że pewne wydarzenia i schematy nie są przypisane do konkretnego terytorium. Książka Zinna dotyczy wprawdzie Stanów Zjednoczonych, ale z powodzeniem można dostrzec analogie do kronik pisanych na terenie całego świata. „Ludowa historia Stanów Zjednoczonych” to potężna cegła, którą można postawić sobie na półce i czytać na wyrywki albo usiąść na fotelu i przeczytać w kilka wieczorów. Jej objętość nie powinna jednak nikogo przerażać, bo sama książka jest napisana w bardzo lekki i wciągający sposób – atrakcyjny nie tylko dla historyków. Książkę możecie nabyć w wersji elektronicznej za ok. 47-59 zł. Źródło okładki: www.wydawnictwo.krytykapolityczna.pl
„Ludowa historia Stanów Zjednoczonych” Howard Zinn – recenzja
Nie ma zestawu komputerowego bez głośników. Ewentualnie można przez cały czas używać słuchawek, ale nie jest to zbyt wygodne rozwiązanie. Wciąż dużą popularnością cieszą się najprostsze zestawy, które składają się z dwóch małych kolumn. Przetestowaliśmy tego typu głośniki o nazwie Media-Tech Thizz MT3141, które charakteryzują się przede wszystkim niewielkimi rozmiarami i niską wagą. Media-Tech Thizz MT3141 nie są tradycyjnymi głośnikami, które podłączamy do komputera stacjonarnego, aby stały na biurku. To raczej zestaw stworzony z myślą o posiadaczach laptopów z gorszej jakości głośnikami, którzy czasami lubią posłuchać muzyki ze swojego przenośnego komputera. Świadczą o tym nie tylko ich bardzo niewielki rozmiar i niska waga, ale także możliwość zasilania z portu USB. Tym samym z głośników można korzystać także w plenerze, zasilając je z laptopa. Specyfikacja Media-Tech Thizz MT3141 to standardowe głośniki stereo. Mają wbudowany wzmacniacz. Ich moc RMS to 2x3 W, a pasmo przenoszenia mieści się w zakresie od 100 Hz do 20 kHz. Zestaw podłączamy do komputera przy pomocy pojedynczego złącza mini-jack 3,5 mm. Głośniki możemy zasilać albo z portu USB komputera, albo z tradycyjnego gniazdka. Wyboru zależy od nas. W obu przypadkach urządzenie działa dokładnie tak samo. To zdecydowanie zaleta głośników, w końcu możemy ich swobodnie używać zarówno w domu, jak i w miejscu, gdzie nie mamy dostępu do gniazdka elektrycznego. Jakoś wykonania i wygląd Głośniki z pewnością wyróżniają się swoim wyglądem. Nie mają zwykłej, sześciennej obudowy. Zamiast tego producent zdecydował się na dość ciekawe rozwiązanie, jakim jest ścięcie jednego z rogów i stworzenie w ten sposób podstawki. Dzięki temu kolumny są ustawiane pod kątem i skierowane nieco ku górze. W ten sposób głośniki wyglądają ciekawiej, ale potrzeba chwili, aby dobrze je ustawić. Czasami potrafią się przechylać, co bywa dość irytujące. Jednak nie zdarza się to często, więc nie można tego uznać za wielką wadę. Nie ulega wątpliwości, że Media-Tech Thizz MT3141 wyglądają po prostu dobrze, chociaż to oczywiście kwestia gustu. Niestety z jakością wykonania nie jest już tak dobrze. O ile w dotyku zastosowane tworzywo sztuczne jest jeszcze do przyjęcia, o tyle jego trwałość budzi spore zastrzeżenia. Po pierwsze na plastiku dość wyraźnie pozostają ślady palców. Poza tym już nawet paznokciem możemy lekko zarysować obudowę i zostawić wyraźny ślad. Po drugie tworzywo mocno ugina się pod naciskiem. Nie sprawdzaliśmy tego, ale podejrzewam, że przy użyciu większej siły obudowę dość łatwo dałoby się złamać. Już przy niewielkiej sile plastik mocno się uginał. W normalnych głośnikach nie byłoby to większym problemem, bo przecież i tak stoją cały czas na biurku i nie są praktycznie ruszane. Ale w niewielkim i przenośnym zestawie jest to jednak spora wada. Uwagę zwraca także nietypowa regulacja głośności, która znajduje się w tylnej części obudowy jednego z głośników. Normalnie nie byłoby to nic nadzwyczajnego, ani godnego osobnego akapitu, ale w tym przypadku pokrętło nie jest w żaden sposób oznaczone. Producent po prostu umieścił tam niewielką regulację głośności, która nie tylko źle wygląda, to jeszcze nie jest – przynajmniej w pierwszym momencie – łatwa do odnalezienia. Mocno mnie to zaskoczyło i uznaję to za spory minus. Jakość dźwięku Zanim napiszę kilka słów o jakości dźwięku, musimy zdać sobie sprawę z kilku rzeczy, które dość mocno rzutują na ocenę końcową. Przede wszystkim głośniki są bardzo małe, więc siłą rzeczy mogą nie być w stanie zapewnić dobrej jakości dźwięku. Po drugie model Thizz TM3141 powstał właśnie po to, aby zastąpić głośniki w komputerach przenośnych, więc musi być zaledwie nieco od nich lepszy. No i wreszcie zestaw kosztuje niewiele ponad 20 złotych. Tak, zaledwie 20 złotych, co też wiele mówi o urządzeniu. Pamiętając o tym wszystkim dopiero możemy wziąć się za ocenianie. Głośniki Media-Tech Thizz TM3141 wypadają przeciętnie. Można zapomnieć o korzystaniu z nich przy najwyższej głośności, ponieważ wtedy jakość dźwięku drastycznie spada. Kompletnie nie da się w taki sposób słuchać muzyki, ale tego raczej można było się spodziewać. Gdy lekko ściszymy multimedia, jest już dużo lepiej i wydobywający się z przetworników dźwięk, jest zdecydowanie przyjemniejszy. Najważniejsze jest to, że Thizz TM3141 spełniają się w swojej roli – oferują lepszą jakość niż głośniki w większości laptopach, a to już w wielu sytuacjach wystarczy. Nie możemy spodziewać się po tak małych i tanich głośnikach głębokiego basu i soczystych tonów wysokich. Media-Tech Thizz MT3141 to nie są głośniki dla najbardziej wymagających użytkowników, ale tacy nawet by na taki zestaw nie spojrzeli. Prawda jest taka, że model ten musi być po prostu nieco lepszy od tego, co oferuje przeciętny laptop, i tak też właśnie jest. Głośniki można spokojnie zabrać ze sobą na spotkanie ze znajomymi przy grillu, aby w tle leciała sobie muzyka, która jednocześnie nie będzie zagłuszać rozmowy. W tej roli model Thizz MT3141 sprawuje się doskonale. Jakość dźwięku nie jest rewelacyjna, ale wystarcza, o ile nie słuchamy muzyki na maksymalnej głośności. Głośniki prezentują się ciekawie, chociaż jakość wykonania pozostawia wiele do życzenia. Jednak za tę cenę nie stanowi to dużego problemu.
Media-Tech Thizz MT3141 – test głośników w wyjątkowo atrakcyjnej cenie
Obecność na weselu czy innej wyjątkowej okazji to duże wyróżnienie. Warto podkreślić naszą wdzięczność za zaproszenie odpowiednio dobranym, eleganckim strojem. Letnie miesiące to okres, w którym nie brakuje okazji do tego, by spotkać się z bliskimi. Choć część z nich ma z pewnością luźny i niezobowiązujący charakter, to są też takie wydarzenia, które wymagają od nas większej elegancji i staranniejszego doboru garderoby. Elegancko i z klasą Poważniejsze okazje, a zwłaszcza wesela, powinniśmy traktować jako wyjątkowe wydarzenia. Fakt, że ktoś chciał, abyśmy spędzili z nim jeden z najważniejszych dni w jego życiu, wymaga szacunku i wdzięczności. Poza godnym zachowaniem możemy pokazać to także strojem. Na ślubie i weselu najbardziej błyszczeć mają państwo młodzi. Nasza kreacja powinna więc być elegancka, ale skromna. Nie chcemy przecież przyćmić nieodpowiednią sukienką panny młodej! Czasy, kiedy weselnym gościom nie wypadało się ubierać w jasne kolory, dawno już minęły. Ba, teraz wiele par już w zaproszeniach daje znać, że na imprezie obowiązuje specyficzny dress code i wszyscy proszeni są o wykorzystanie w swoim ubraniu konkretnego akcentu kolorystycznego. Pojawienie się na czyimś weselu w bieli – jeśli oczywiście panna młoda nie zażyczy sobie inaczej – też nie jest już wielkim faux pas. Na wszelki wypadek warto jednak postawić na neutralne kolory. Jeśli ślub lub wesele odbywają się latem, dobrze jest wybrać jasne pastele, które pozwolą nam lepiej znieść upały. Krój sukienki na taką okazję powinien być zaś dość prosty: rezygnujemy z długich, powłóczystych kreacji na rzecz krótszych i bardziej komfortowych. Świetne propozycje sukienek na wesele lub inną poważną okazję znajdziecie u polskiej marki Echo, która od lat nie zawodzi, gdy mowa o kreacjach tego typu.Taka sukienka będzie dobrą inwestycją, bo dzięki zastosowaniu różnych dodatków i zestawieniu jej z innymi elementami garderoby możemy tworzyć przy jej pomocy wiele zestawów na inne okazje. Sukienka i coś jeszcze Na te bardziej odkryte kreacje warto założyć coś jeszcze. Może to byćelegancki żakiet albo marynarka (tu znowu z pomocą przychodzi marka Echo) lub coś mniej zobowiązującego, jak szal czy nawet etola (to dla tych pań, które lubią bawić się modą). Zapominamy za to o koszmarnych bolerkach, które jeszcze do niedawna były obowiązkowym punktem eleganckiej kreacji wielu kobiet. Zestawiając z tą samą sukienką różne okrycia, możemy tworzyć stylizacje na wiele okazji. Prosta i klasyczna sukienka będzie w każdej z nich wyglądać równie elegancko, a przy tym świeżo i inaczej. Dodatki nie powinny ograniczać się tylko do torebki i butów. Te ostatnie muszą jednak łączyć styl z wygodą, wszak przed nami tańce do białego rana. Torebka to raczej klasyczna kopertówka, choć i w tym przypadku warto pomyśleć o czymś ciekawym, bo wybór naprawdę jest ogromny. Biżuteria może być efektownym i inspirującym dodatkiem. Ba, możemy nawet właśnie wokół niej zbudować całą stylizację. Elegancka kolia będzie świetnym dodatkiem do kreacji z większym dekoltem, a sznur pereł dobrze sprawdzi się przy mniej odważnych sukienkach. Pięknie w każdym wieku Wybierając sukienkę na wesele lub inną wyjątkową okazję, warto pamiętać, że to kreacja, która ma być dopasowana nie tylko do okoliczności, ale również nas samych. O ile możemy pozwolić sobie na eksperymentowanie z dodatkami, to sama sukienka powinna być dość zachowawcza. Dla młodszych kobiet świetne będą krótsze, rozkloszowane sukienki, które są dziewczęce i urocze. Dojrzałe panie mogą za to wybrać klasyczną shift dress, czyli sukienkę o luźnym kroju, która zamaskuje wszystkie mankamenty figury, podkreślając przy tym jej atuty. Zarówno młodsze, jak i te nieco starsze panie mogą też zawsze zdecydować się na podobne modele – ważne, aby czuć się komfortowo i elegancko. Wybór kreacji na ważną okazję to zadanie, które nie powinno przyćmić radości chwil, które spędzimy z bliskimi. Musimy więc pamiętać, by odpowiednio wcześniej zacząć przygotowania i postawić na sprawdzoną klasykę z nutą fantazji.
Moda na wesela – eleganckie i szykowne sukienki na każdą większą okazję
Mycie samochodu nie powinno ograniczać się tylko do karoserii. Raz na jakiś czas warto odświeżyć też komorę silnika, która po kilku latach eksploatacji może być już bardzo zanieczyszczona. Zanim przystąpimy do tej czynności, warto dowiedzieć się, jak wykonać ją prawidłowo. Niezbędne okażą się także specjalne kosmetyki, które pomogą usunąć oporny brud i ślady płynów eksploatacyjnych. O czym należy pamiętać? Odpowiednie przygotowanie jednostki napędowej pozwoli uniknąć problemów z późniejszym uruchomieniem samochodu. Należy pamiętać o odkręceniu klem akumulatora – brak napięcia w instalacji elektrycznej uchroni nas przed zwarciem. Zabezpieczamy również sterownik silnika, alternator, a w przypadku jednostek benzynowych – cewkę i przewody zapłonowe. Do tego celu można użyć np. folii stretchowej, która dobrze przylega i tworzy szczelne połączenie, warto nią też owinąć układ dolotowy i filtr powietrza. Kosmetyki do mycia silnika Sama woda, nawet pod dużym ciśnieniem, nie usunie wszystkich zanieczyszczeń, jakie zazwyczaj pokrywają jednostkę napędową. Niezbędne okażą się specjalne kosmetyki, które rozpuszczają oporne zabrudzenia, jednocześnie nie niszcząc elementów silnika. Na Allegro jest bogata oferta różnego rodzaju płynów i pianek takich producentów, jak ADBL, K2, Meguiar’s czy Moje Auto. Każdy preparat może mieć inny sposób użycia, dlatego zawsze należy przeczytać instrukcję obsługi i bezwzględnie się do niej stosować. Mycie silnika Silnik przed pierwszym kontaktem z wodą powinien być całkowicie ostudzony. W przeciwnym wypadku rozgrzane elementy na skutek szoku termicznego mogłyby popękać. Wybrany preparat dokładnie nanosimy na jednostkę napędową i czekamy kilka lub kilkanaście minut, aż zacznie działać. Następnie spłukujemy wszystko wodą – nie musi być pod wysokim ciśnieniem, ponieważ preparaty do mycia silnika na tyle rozpuszczają wszelkie zabrudzenia, że wystarczy je po prostu spłukać. Oczywiście można też użyć myjki ciśnieniowej, ale nie należy przesadzać z wysokim ciśnieniem, ponieważ spowoduje to, że woda dostanie się nawet w najmniejsze zakamarki i znacznie trudniej będzie ją usunąć. Zanim uruchomisz silnik… Gdy silnik jest już czysty, należy odczekać kilkadziesiąt minut, aż trochę się osuszy. Następnie zdejmujemy wszystkie zabezpieczenia, których użyliśmy do ochrony newralgicznych elementów jednostki napędowej i jej osprzętu. W takim stanie należy pozostawić samochód do całkowitego wyschnięcia. Jeśli zależy nam na czasie, można użyć sprężonego powietrza. Jeżeli nie mamy kompresora, dobrym rozwiązaniem będzie sprężone powietrze w formie sprayu. Jego pojemność jest ograniczona, ale wystarczy do osuszenia najważniejszych elementów. Co zrobić, gdy silnik nie odpala? Jeśli woda dostanie się w niepożądane miejsca, mogą wystąpić problemy z uruchomieniem silnika. Najbardziej narażone są na to jednostki benzynowe, które do zapłonu potrzebują iskry. W takim przypadku należy dokładnie osuszyć świece zapłonowe, cewkę i przewody wysokiego napięcia. Zalegająca woda będzie powodowała iskrzenie, więc łatwo zlokalizujemy źródło problemu. Wystarczy zakręcić rozrusznikiem i obserwować komorę silnika w zaciemnionym miejscu. Silniki diesla charakteryzują się zapłonem samoczynnym, ich uruchomienie po myciu nie powinno sprawiać problemów. Mycie silnika, jeśli jest przeprowadzone prawidłowo i przy użyciu odpowiednich środków, nie stanowi żadnego zagrożenia. Nie oznacza to jednak, że można tę czynność wykonywać tak często, jak w przypadku karoserii. Lekko przykurzona jednostka napędowa to jak najbardziej normalny stan, a podczas sprzedaży może być tylko dodatkowym atutem. Gruntowne mycie warto przeprowadzić szczególnie wtedy, jeśli zamierzamy uszczelnić jednostkę napędową i chcemy precyzyjnie zlokalizować wszystkie wycieki.
Mycie silnika – jak zrobić to prawidłowo?
Rysowanie to czynność mniej lub bardziej lubiana przez dzieci. Najczęściej jednak w wieku żłobkowym, przedszkolnym i wczesnoszkolnym zabawa ta jest akceptowana, choć poziom graficzny prac kształtuje się u dzieci na różnym poziomie. Warto wiedzieć, jak wspierać maluchy w nabywaniu umiejętności prawidłowego, dokładnego i kształtnego rysowania przy zachowaniu atmosfery zabawy i radości. Przygotowanie do rysowania Od urodzenia do pierwszego roku życia można, a nawet trzeba, urozmaicać dziecku zabawy tak, by nabierało ono różnych umiejętności. Chwytanie zabawek, przemieszczanie przedmiotów, przesuwanie ich po niekształtnych elementach czy chociażby wkładanie i wykładanie elementów różnej wielkości do pojemnika, pozwala na rozwijanie grafomotoryki. Jej dobry poziom jest niezbędny w późniejszym czasie przy tworzeniu prac plastycznych, ale także w nauce pisania. Dlatego im więcej zabaw typu: piramidka z kółek, przeplatanka czy samodzielnie wykonanie masy plastycznej lub rysowanie po mące ziemniaczanej, tym większa szansa na częste angażowanie się młodego człowieka w zajęcia artystyczne. Pierwsze kredki Maluchy roczne zamiast kredek, ołówków, pisaków i elementów typowo piśmienniczych, powinny korzystać przy rysowaniu głównie ze swoich palców, dłoni, rąk, a nawet stóp. Pozwala to na lepsze rozwinięcie grafomotoryki małej i dużej, by w późniejszym etapie życia linie były kształtne, a rysunki dokładne. Firmy, takie jak Crayola, Faber Castel, Bambino lub Herlitz, stworzyły ciekawe rodzaje kredek, przeznaczone dla dzieci od pierwszego roku życia. Są to kredki świecowe i ołówkowe. Warto zapoznać się z bogatą ofertą tych firm i wybrać dla dziecka najodpowiedniejsze. Kredka powinna być odpowiedniej wielkości i grubości, by małe rączki i palce dziecka bez trudu utrzymały ją w dłoni. Przygoda z rysowaniem Im dziecko starsze, tym większe szanse na kształtne tworzenie linii i kółek. Od tych dwóch elementów zaczynają się pierwsze rysunki dziecka, prezentujące określone postaci lub rzeczy. Później pojawiają się też inne figury geometryczne, a postaci mają coraz więcej charakterystycznych szczegółów. W wieku czterech lat bez problemu można rozpocząć przygodę z rysowaniem etapowym, czyli krok po kroku. Krótki wierszyk na ten temat sprawia, że dziecko szybciej i lepiej zapamiętuje poszczególne elementy konkretnego rysunku. Pomogą nam książki, np. Rysowane wierszyki i zagadki. Inną pomocą mogą okazać się książki z zadaniami, np. łączenie kropek, by powstał z nich rysunek. Im dziecko starsze, tym więcej możliwości twórczej ekspresji. Jednym z ciekawych pomysłów jest projektor do rysowania. Dziecko otrzymuje szablon wcześniej przygotowanego rysunku i przy pomocy odbicia może przenieść obrazek na swoją kartkę. Jest kilka rodzajów projektorów i w zależności od funkcji mogą być przeznaczone dla dzieci od trzeciego albo dopiero od szóstego roku życia. Przed zakupem trzeba dokładnie zapoznać się z opisem produktu. Modyfikacje rysunkowe wieku szkolnego Wiek szkolny to coraz więcej możliwości, by samodzielne rysowanie stało się wspaniałą przygodą. Dzieci można zachęcić do samodzielnego rysowania przez skorzystanie z ofert typu: Bazgroszyty – czyli książki, wydruki mające na celu uzupełnienie brakujących elementów obrazka lub pisanie i rysowanie po śladzie. Są one przygotowane z myślą o dzieciach w wieku wczesnoszkolnym, gdyż dużo elementów przyucza dziecko do prawidłowego pisania liter, cyfr i szlaczków. Nauka rysowania krok po kroku – książki instruują młodych artystów, jak narysować zwierzęta, postaci ludzkie, komiksowe czy charakterystyczne postaci z bajek i gier, np. Angry Birds. Rysowanie na sztalugach, szkicowanie – są już dostępne do kupienia zestawy do samodzielnego szkicowania i malowania na sztalugach. Dziecko otrzymuje odpowiednie przybory – małą sztalugę, szablon do odrysowania, informację instruktażową oraz ołówek lub np. węgiel do rysowania. Aktualnie rynek papierniczy zapewnia szereg ciekawych rozwiązań, by odzwierciedlanie, kalkowanie czy samodzielne rysowanie było ciekawą drogą w rozwoju umiejętności plastycznych. Trzeba tylko odpowiednio dobrać materiały do wieku dziecka.
Nauka rysowania dla dzieci
Od jakiegoś czasu wymagania graczy komputerowych względem podzespołów i akcesoriów mocno wzrosły. A co z monitorem? Czy znajdziemy modele przeznaczone dla graczy? Oprócz przekątnej, rozdzielczości i czasu reakcji bardzo ważnym parametrem jest wartość odświeżania na poziomie 144 Hz. Jaki monitor wybrać? Czym wyróżniają się monitory 144 Hz? Zanim przejdziemy do wybranych propozycji, wyjaśnimy, czym charakteryzują się monitory 144 Hz i jaką mają przewagę nad tradycyjnymi modelami legitymującymi się wartością odświeżania na poziomie 60 Hz. Zacznijmy od tego, że częstotliwość odświeżania to ilość obrazów wyświetlanych na ekranie monitora w ciągu jednej sekundy. Monitor 60 Hz odświeża obraz 60 razy na sekundę, podczas gdy monitor 144 Hz robi to aż 144 razy. W przypadku tradycyjnego wykorzystania komputera, np. do pracy, przeglądania Internetu, a nawet oglądania filmów, zwykły użytkownik nie odczuje różnicy pomiędzy monitorem 60 a 144 Hz. Obecnie filmy nagrywane są z maksymalną prędkością 60 klatek na sekundę, więc monitor 60 Hz z powodzeniem poradzi sobie z wyświetlaniem płynnego obrazu bez przekłamań. A jak to wygląda w przypadku gier? Dla większości użytkowników 60 klatek na sekundę w grze to optymalna wartość zapewniająca płynność wyświetlanego obrazu. Jeśli komputer jest w stanie wygenerować więcej klatek, możemy zastosować opcję synchronizacji pionowej, która ogranicza wyświetlanie klatek do wartości obsługiwanej przez monitor (w tym przypadku 60 Hz – 60 kl./s) lub pogodzić się z efektem tearingu. Co to takiego? Otóż efekt ten pojawia się, gdy karta graficzna zaczyna wyświetlać kolejną klatkę obrazu, podczas gdy poprzednia nie zdąży zniknąć z ekranu monitora. Często bywa tak, że na ekranie pojawiają się różne klatki podzielone poziomymi liniami. Rozwiązaniem jest wtedy opcja synchronizacji pionowej (V-Sync) bądź monitor 144 Hz. Monitor dla graczy, charakteryzujący się odświeżaniem na poziomie 144 Hz, jest w stanie odświeżyć obraz 144 razy na sekundę, może więc wyświetlać obraz z prędkością 144 kl./s. To idealne rozwiązanie dla wymagających graczy i posiadaczy wydajnego komputera, będącego w stanie wyświetlić taką ilość klatek na sekundę nawet w nowych grach. Płynność obrazu na takim poziomie oraz brak jakichkolwiek przekłamań i uciekających klatek docenią przede wszystkim zaawansowani gracze w tytułach FPS, np. CS:GO, gdzie liczy się szybkość i dokładność. A jakie modele są godne uwagi? LG Electronics 24GM79G-B To jedna z tańszych dostępnych ofert, bo cena tego monitora to około 1099 zł. Sprzęt od LG posiada przekątną 24 cali, czas reakcji na poziomie jednej milisekundy oraz specjalną funkcję Game Mode, która pozwala na optymalizację monitora dla gier z gatunku pierwszoosobowych strzelanek (FPS) czy strategii (RTS). Dodatkowo monitor ma wbudowane opcje Dynamic Action Sync, minimalizujący opóźnienia oraz Black Stabilizer, który podświetla ciemne miejsca na ekranie, utrudniając przeciwnikom atak z zaskoczenia. ASUS VG248QE Producenci tego modelu sprzedają go za niecałe 1200 zł. W ramach tej ceny otrzymujemy 24-calowe urządzenie o ogromnym kontraście rzędu 80 tysięcy do jednego, co zapewnia ciągle żywy i realistyczny obraz. Asus zaimplementował również ekskluzywną technologię Splendid Video Intelligence Technology. Optymalizuje ona wydajność i wierność obrazu poprzez dostosowanie kolorów, jasności, kontrastu i ostrości. Podobnie jak w modelu od LG, w tym urządzeniu również czas reakcji wynosi tylko jedną milisekundę, czyniąc go opcją godną rozważenia. Samsung C24FG70 Ten zakrzywiony monitor o rozdzielczości 23,5 cala kupimy już za niecałe 1250 zł. Samsung oferuje graczom sprzęt, w którym zastosowana krzywizna nie jest tylko elementem wyglądu. Model 1800 R zapewnia nowe wrażenia podczas grania. Natomiast tryb Eye Saver i technologia Flicker Free zmniejszają zmęczenie oczu. Kolejną zaleta jest technologia Quantum Dot, wyświetlające żywe kolory ze 125 proc. przestrzeni barw sRGB, dzięki czemu pozostają ostre i wyraźne nawet w jasnym świetle, niezależnie od tego czy gramy, pracujemy lub przeglądamy Internet. BenQ 27" XL2730 27-calowy monitor od BenQ kosztuje trochę więcej niż poprzednie propozycje z listy, bo około 1850 zł. W zamian otrzymujemy jednak sprzęt zaakceptowany przez profesjonalnych esportowców. Specjalna technologia pozwala na rozjaśnienie ciemnych scen bez prześwietlania jasnych obszarów, umożliwiając graczom dokładne zlokalizowanie przeciwników. Do tego kontrast dochodzący do 120 tysięcy do jednego, regulacja kąta widzenia i przycisk S-Switch, pozwalający dostosować i zapisać ustawienia wyświetlacza do pracy czy gier. Mnóstwo opcji w dobrej cenie. Acer Predator XB241 Coś dla fanów futurystycznego designu i wysokiej jakości obrazu. 24-calowe urządzenie firmy Acer kupimy za około 2399 zł. Za to otrzymujemy zalety tańszych modeli oraz technologię NVIDIA G-SYNCTM. Synchronizuje ona kadry generowane przez procesor graficzny z częstotliwością odświeżania monitora, minimalizując zacinanie się obrazu. Do tego dzięki wykorzystaniu niebieskiego światła, ochrony wzroku Acer Flicker-Less, regulacji oświetlenia, wysokości i kąta pochylenia ekranu możemy komfortowo grać nawet przez kilka godzin pod rząd. Znakomity wybór dla każdego fana.
Jaki monitor 144 Hz dla gracza?
Widok przedstawicielek płci pięknej za kierownicą samochodów nikogo już dzisiaj nie dziwi. Panie jeżdżą coraz chętniej i jest ich coraz więcej w tej roli. Samochody, które prowadzą na co dzień i od święta, nie są już tylko ich środkiem transportu. Warto więc postarać się o prezenty, które będą wyrazem uznania dla ich umiejętności za kierownicą. I nieważne, że za upominek zapłacimy nie więcej niż 50 zł. Wybór prezentu zawsze wywołuje sporo emocji. Pojawiają się pytania, co kupić, aby osoba obdarowana ucieszyła się z niespodzianki, i jaką kwotę przeznaczyć na prezent. Podstawową sprawą przed wyjściem na zakupy jest przeprowadzenie małego śledztwa pod kątem zainteresowań pani, która otrzyma od nas prezent, a także sporządzenie listy sklepów, w których są oferowane lubiane przez nią produkty związanie np. z jej autem. Czas więc wyruszyć na łowy gadżetów motoryzacyjnych! Porządek w torebce Samochody nie są już domeną mężczyzn. Obecnie panie są częstym widokiem za kierownicą nie tylko aut osobowych, ale także autobusów miejskich czy samochodów ciężarowych. I trzeba przyznać, że w tej roli radzą sobie świetnie. Niezależnie od tego, czy pojazdem kieruje elegancka pani, czy sportsmenka w dresach, obie potrzebują schować gdzieś kluczyki do auta. Zazwyczaj lądują one w czeluściach torebek czy gustownych plecaków, a znalezienie ich często zajmuje sporo czasu. W takiej sytuacji z opresji wybawi je lokalizator kluczy. Choć nazwa być może nie brzmi zachęcająco, to świetne urządzenia. Wyglądem niczym nie różni się od breloczków, które często stanowią ozdobę do kluczy. KeyFinder – z tym breloczkiem znalezienie kluczy w zasięgu 25 metrów nie będzie stanowiło żadnego problemu. Lokalizator działa w technologii Bluetooth, wystarczy więc połączyć się ze smartfonem. Jest kompatybilny z systemem Android oraz iOS. W razie zgubienia kluczy trzeba zlokalizować je za pomocą aplikacji w telefonie, a breloczek zacznie wydawać wtedy sygnał dźwiękowy. Podobnie można znaleźć zagubiony smartfon, przywołując go za pomocą tego sprytnego gadżetu. Jest pomocny, funkcjonalny i co najważniejsze tani. Cena: 10–20 zł. box:offerCarousel Ulubiona muzyka w aucie Muzyka to bardzo często nierozłączny kompan kierowcy. Niektórzy włączają radio z przyzwyczajenia, inni nie przepadają za jazdą w ciszy. Ciekawą propozycją jest korzystanie z transmitera FM. To niewielkie urządzenie, za pomocą którego możemy odtwarzać muzykę z nośników USB, kart pamięci czy nawet przez Bluetooth oraz gniazdo AUX. Transmiter wystarczy wpiąć w gniazdo zapalniczki, a następnie ustawić na nim wolną falę radiową. Na taki sam odbiór nastawiamy radio samochodowe i to wszystko. Ulubiona muzyka jest już gotowa do odtwarzania z głośników. Wybierając transmiter z funkcją Bluetooth, można korzystać z niego jak z zestawu głośnomówiącego i odtwarzać ulubione utwory bezpośrednio z telefonu. Największą zaletą tego typu urządzeń jest duża funkcjonalność i łatwość obsługi. Do montażu nie trzeba niczego rozkręcać czy podpinać kabli do radia. Wszystko odbywa się za pomocą fal radiowych. Większość transmiterów oferowana w tej cenie to produkty chińskie. Podczas zakupu radzimy jednak celować raczej w urządzenia z górnej granicy założonego przez nas budżetu. Transmiter CARG7 - ten model dzięki gusownej obudowie spodoba się każdej kobiecie! Poza wyglądem posiada szereg przydatnych funkcji - poza funkcją odtwarzania muzyki może służyć jako ładowarka samochodowa, a także jako zestaw głośnomówiący. To wszystko już od około 30zł box:offerCarousel Świeże wnętrze Panie uwielbiają, kiedy wokół nich jest czysto i ładnie pachnie. Wysprzątany dom czy wnętrze pojazdu to przyjemny widok, który jest też wizytówką kierowcy. Prawdziwego fana motoryzacji rozpoznamy bez problemu: wystarczy popatrzeć na jego samochód, który zawsze błyszczy. Może warto więc ułatwić paniom zadanie i podarować im zapach samochodowy. Żeby jednak nie było zbyt banalnie, polecamy wybrać go w postaci perfum samochodowych! Wiele z nich na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od oferowanych w drogeriach, flakony są ładne i mylące co do swojego zastosowania. Większość jest zapakowana w pudełka, które imitują opakowania klasycznych perfum. W pudełku najczęściej jest zawieszka, którą wystarczy spryskać zapachem i powiesić w samochodzie. Perfumy Areon - luksusowe perfumy dla wymagających zamknięte w eleganckim flakoniku o pojemności 50ml, zapewniają długotrwały zapach, który otuli całe wnętrze samochodu. Cena około 30zł. box:offerCarousel) Coś dla młodej mamy Jazda samochodem z dziećmi wymaga szczególnej ostrożności. To wszyscy rodzice wiedzą i miejmy nadzieję stosują. Bardzo ważnym elementem każdego podróżującego malca jest fotelik, który w awaryjnych sytuacjach odgrywa dużą rolę. Coraz częściej mówi się o stosowaniu siedzisk, w których dziecko siedzi tyłem do kierunku jazdy. Taka forma przewożenia jest znacznie bezpieczniejsza dla dziecka, którego mięśnie szyi nie są jeszcze na tyle wykształtowane, żeby stabilnie trzymały głowę w każdej sytuacji. Największym minusem takiego rozwiązania jest jednak brak kontaktu wzrokowego kierowcy z dzieckiem, co dla wielu rodziców stanowi dużą przeszkodę. Mama przecież musi mieć swoją pociechę pod kontrolą. Rozwiązaniem problemu może być dodatkowe lusterko, które na pewno ucieszy świeżo upieczoną mamę. Wystarczy zamontować je np. na tylnym zagłówku (nad fotelikiem) i ustawić tak, aby patrząc w lusterko wsteczne, widzieć w nim dziecko. Ten prezent dla młodej mamy może okazać się strzałem w dziesiątkę. Godnym polecenia produktem jest lusterko BeSafe, które umożliwia obserwację dziecka podróżującego tyłem do kierunku jazdy (w foteliku typu RWF) Cena od 29zł. box:offerCarousel Co jeszcze warto kupić? Ciekawym prezentem, który również zmieści się w zakładanym budżecie, może być kubek termiczny. W sprzedaży dostępne są kubki z różnego rodzaju ciekawymi motywami, a nawet możliwością wygrawerowania wskazanego napisu. Wymyślenie oryginalnego hasła to jest to! Taki prezent z pewnością sprawdzi się podczas zimowych podróży. Bardzo fajnym gadżetem w samochodzie jest też uchwyt na telefon, jednak nie klasyczny, lecz montowany do kokpitu. Ciekawą propozycją jest wybór uchwytu magnetycznego, który wcale nie przypomina mocowania na smartfon. Z doświadczenia możemy polecić montowany do nawiewu uchwyt firmy Baseus, który sprawdza się znakomicie nawet w przypadku dużych i ciężkich smartfonów. Jego koszt to niecałe 50 zł. Magnetyczny uchwyt to też spora wygoda. Nie trzeba się męczyć z montażem smartfona, odkręcać nakrętek i zdejmować obudowy ochronnej, co jest często konieczne w przypadku klasycznych uchwytów. Łatwo można również zmienić położenie telefonu – wystarczy go obrócić. box:offerCarousel Zakup prezentu może przynieść sporo radości nie tylko osobie obdarowywanej, ale także poszukującej go. Jak się okazuje, nawet z niewielkim budżetem jest duże pole do popisu i kilka praktycznych rozwiązań do wyboru.
Prezent motoryzacyjny dla kobiety do 50 zł
Okulary przeciwsłoneczne są niezbędnym dodatkiem do garderoby o każdej porze roku. Chronią przed słońcem, wiatrem, a przede wszystkim dopełniają stylizacji – ale muszą być dobrane do całości ubioru i zgodne z aktualnymi trendami. W tym sezonie najmodniejsze są modele z podwójnymi ramkami, zwane double frame. Okulary double frame przykuwają uwagę awangardowym kształtem. Tworzą ciekawy, graficzny obrys oczu i dodają szyku. Są oferowane w różnych kolorach. Prócz klasycznej czerni, brązu i bardzo modnej bieli, tego lata można wybrać modele czerwone, zielone i żółte. Hitem są zwłaszcza okulary z kolorowymi, cieniowanymi szkłami oraz lustrzanki. Można je znaleźć w kolekcjach najbardziej znanych domów mody i w popularnych sieciówkach. Okulary druciane Królują w modelach double frame. Okulary druciane są delikatne i filigranowe, często wykonane z tytanowych, antyalergicznych materiałów – lekkich i wygodnych w noszeniu. Mogą mieć różne fasony – słynnych lenonek, aviatorów czy kocich oczu – dzięki czemu od lat cieszą się niezmienną popularnością. Nie będzie więc problemu z wybraniem kształtu, który odpowiada nam najbardziej. Popularne lenonki Choć pojawiły się w Anglii już około 1880 roku, swą nazwę zawdzięczają wokaliście zespołu The Beatles Johnowi Lennonowi. Okulary lenonki są jednym z bardziej rozpoznawalnych wzorów na świecie. Nosili je fani zespołu oraz hippisi. Charakterystyczne dla nich są okrągłe soczewki w delikatnej, zwykle stalowej oprawce, a ich kształt pasuje do większości twarzy. Najmodniejsze wzory mają kolorowe, często cieniowane szkła i podwójne metalowe, złote lub srebrne oprawki. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Ponadczasowe aviatory Pierwszy model okularów stworzony przez firmę Ray-Ban w latach 30. XX wieku dla pilotów amerykańskich nosił nazwę Aviator. Miał chronić oczy przed słońcem silnie rażącym na dużych wysokościach i umożliwiać bezpieczne latanie. Wyróżniały go duże, metalowe oprawki i zielonkawe szkła. Model ten szybko zyskał sławę także poza wojskiem, podbijając serca zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Od tego czasu niemal nieprzerwanie cieszy się popularnością. Prawdziwy szał na ich punkcie zapanował w 1986 roku po premierze filmu „Top Gun” z Tomem Cruisem w roli głównej. Cenią je zarówno osoby stawiające na klasykę, jak i prowadzące aktywny tryb życia. Najmodniejsze tego lata modele mają szkła lustrzane lub kolorowe. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Kocie oczy w stylu retro Okulary te, jak nazwa wskazuje, mają przypominać wyglądem oczy kota. Nosiły je takie gwiazdy jak Marylin Monroe i Audrey Hepburn. Nawiązują stylem do lat 50., a ich znakiem rozpoznawczym są ostre narożniki w górnej części oprawki. Okulary kocie oczy są zadziorne, niezwykle stylowe i kobiece. W najmodniejszej w tym sezonie wersji mają podwójne druciane lub plastikowe oprawki i kolorowe szkła. Najważniejsze przy zakupie okularów jest ich odpowiednie dobranie do kształtu twarzy. Tylko wtedy zyska ona atrakcyjny wygląd. Poza tym obowiązkowo należy zwrócić uwagę na jakość szkieł. Powinny zapewniać dobrą widoczność, wyostrzać widzenie i jednocześnie chronić przed szkodliwymi dla oczu promieniami słonecznymi dzięki posiadanym filtrom.
Okulary double frame rządzą!
Hipsterzy to ludzie ceniący oryginalność, niebanalne pomysły oraz bunt przeciw kulturze masowej. Czy ich sposób życia można przenieść również na sposób wystroju mieszkania? Oczywiście, że tak. Tego typu rozwiązania wyróżniają się spośród wszystkich stylów urządzania wnętrz. Hipsterskie mieszkanie łączy w sobie inspiracje stylem retro, vintage, loftowym z nutą designu – a wszystko na najwyższym poziomie. Chcąc wprowadzić do własnych czterech kątów ten trend, postawmy na niesztampowe dodatki wnętrzarskie. Chodzi o niebanalność i indywidualizm. Dokładnie przemyślana koncepcja chaosu Hipsterskie wnętrza wyróżnia duża ilość, wydawać by się mogło, nie do końca pasujących do siebie elementów. Mieszanina stylów, mnogość dodatków, designerskich perełek wyszukanych na aukcjach oraz kolorów i wzorów. Początkowe poczucie niedbałości znika jednak w efekcie końcowym, gdzie na pierwszy plan wychodzi dobrze przemyślana koncepcja i zamysł aranżacji. Okulary i wąsy – symbol hipstera Najbardziej rozpoznawalnymi symbolami hipstera są wąsy i okulary w grubych oprawkach. Swoją drogą, ten motyw dawno przeszedł już do popkultury jako znak rozpoznawczy osób w opozycji do niej samej. Wąsy i okulary można wprowadzić do wnętrza za pomocą naklejek ściennych, dzięki czemu zdefiniujemy przestrzeń i podkreślimy jej indywidualny charakter. Można także znaleźć te kształty na kubkach i innych przedmiotach codziennego użytku. Prawdziwy hipster na pewno doceni ten wzór. Meble z palet Bardzo popularne w hipsterskich wnętrzach są meble wykonane z palet. Na początku wykonywane własnoręcznie, teraz oferowane przez wiele firm meblarskich i stolarzy, tzw. „złote rączki”. Możemy znaleźć tu stoliki kawowe na wygodnych kółkach, fotele, pufy czy też całe kanapy i łóżka. Na uwagę zasługują również palety aranżowane na schowki, skrzynki po warzywach i owocach, najczęściej pomalowane na pasujący do projektu kolor. Odnawiane starocie Hipsterzy cenią styl retro i vintage, dlatego tak chętnie szperają w ofertach targów staroci. Wyszukane na aukcjach krzesła, najlepiej każde z innego kompletu i malowane na różne kolory to kwintesencja oryginalnej aranżacji. Możemy zastanowić się nad samodzielną wymianą obicia i przeszlifowaniem ramy lub postawić na gotowe, designerskie propozycje. Grafiki na ścianach W hipsterskim mieszkaniu nie może być pusto. Różnorodność dodatków i przedmiotów ozdobnych zauważymy również na ścianach. Często spotkamy stare grafiki reklamowe, plakaty z filmów lub wizerunki zwierząt oprawiane w ramy lub prezentowane za szkłem. Warto wspomnieć, że kot jest chyba najbardziej hipsterskim stworzeniem na ziemi, a jeśli jeszcze ubierzemy go w muszkę i w formie zdjęcia czy figurki pojawi się on w mieszkaniu, to taki gadżet świetnie zgra się z duszą właściciela. Rękodzieło Hipsterzy jak nikt cenią wytwory ludzkich rąk. To w dużej mierze zapewnia im, że przedmioty będą jedyne w swoim rodzaju. Odróżnienie od masowej produkcji bardzo schlebia indywidualizmowi właściciela mieszkania. Znajdą się tu ręcznie malowane wyroby ceramiczne, rzeźby z gliny, haftowane poduszki i dziergane na drutach pledy. Metalowe lampy W stylu hipsterskim widzimy także nawiązanie do loftów. Ich surowość nie jest tutaj jednak tak zauważalna. Z takich wnętrz warto zaczerpnąć metalowe lampy, klosze i ciężkie oprawy, które świetnie prezentują się w mieszkaniu buntownika.Rozwiązania z pogranicza buntu, oryginalności i pochwały dla niebanalnych przedmiotów, to bardzo wdzięczny temat do użycia we własnym mieszkaniu. Już same dodatki wnętrzarskie mogą skutecznie podkreślić nieszablonowy charakter mieszkańca.
Hipsterskie dodatki wnętrzarskie
Len jest surowcem bardzo wytrzymałym, a przy tym niebywale eleganckim. Wykonane z niego tekstylia to doskonała propozycja dla miłośników ekologii. Poznaj wszystkie zalety tego wyjątkowego materiału. Niezwykłe zalety lnu Len ma zachwycającą, bardzo elegancką fakturę, naturalny połysk i niezwykły kolor. Poza efektownym wyglądem ma również inne zalety, o których warto wspomnieć. Po pierwsze, jest niezwykle lekki i doskonale przepuszcza powietrze, dlatego często używa się go do produkcji letnich ubrań. Po drugie, wyróżnia go doskonała jakość. Jest dwukrotnie wytrzymalszy niż bawełna i odporny na rozciąganie, a każde pranie w wysokiej temperaturze oraz prasowanie dodatkowo go uszlachetnia. Warto dodać, że włókno lniane szybko oddaje wodę, co oznacza, że błyskawicznie schnie, a poza tym wykazuje właściwości plamoodporne. Nie bez znaczenia jest fakt, że len to surowiec naturalny i całkowicie biodegradowalny, a tym samym przyjazny dla środowiska. Lniane wyroby chętnie wybierają wegetarianie, a także miłośnicy ekologicznego stylu życia. A ponieważ len nie akumuluje kurzu i roztoczy, na wykonane z niego tekstylia decydują się także osoby skłonne do uczuleń, o wrażliwej skórze oraz cierpiące z powodu alergii. Lniane cuda i cudeńka Włókna lniane wykorzystuje się do produkcji wielu domowych tekstyliów. Mamy zatem lniane obrusy, bieżniki oraz serwetki, ściereczki kuchenne, zasłony oraz zazdrostki, narzuty, poszwy na kołdrę, a także poduszki. Mogą być w pełni naturalne, co pozwoli nam na podziwianie charakterystycznej faktury materiału, a także farbowane na rozmaite kolory, wyszywane, haftowane bądź drukowane. Dzięki różnorodności wzorów lniane tekstylia doskonale wkomponują się w różnego typu aranżacje i sprawdzą zarówno na co dzień, jak i podczas rodzinnych uroczystości. Z lnu produkuje się również dziecięce zabawki, a także odzież dla dorosłych, dzieci oraz niemowląt. Nasiona lnu można także wykorzystać w zupełnie inny sposób, m.in. do produkcji kosmetyków do pielęgnacji włosów i skóry, jako składnik suplementów diety, a także do tłoczenia oleju i przygotowania mączki. Len jest zatem rośliną o wielu zastosowaniach, z którą warto się bliżej zapoznać. Obrus Irys Aneta.Obrus wykonany z mieszanki lnu (50%) oraz bawełny (50%) w kolorze białym. Doskonale układa się na stole i nie przesuwa na blacie. Brzegi obszyte subtelną koronką. Dostępny w pięciu rozmiarach: 110 cm × 160 cm, 140 cm × 170 cm, 140 cm × 220 cm, 140 cm × 250 cm oraz 150 cm × 350 cm. Wyprodukowany w Polsce. Cena: od 89 zł. Poduszka perłowa. Poduszka dekoracyjna ręcznie wykonana z naturalnego lnu. Wyszywana perełkami, brzegi wykończone wypustką. Zdejmowana poszewka zapinana na suwak. Pięć oryginalnych wzorów i kilka rozmiarów do wyboru. Cena: od 120 zł. Kosz Promo.Kosz z naturalnego lnu przeznaczony do przechowywania prania, koców, zabawek, gazet i innych akcesoriów. Wnętrze pokryte zostało wodoodpornym tworzywem PE, dzięki czemu kosz można wykorzystać również w ogrodzie. Wygodne uszy ułatwiają przenoszenie. Do wyboru kilka rozmiarów oraz kształtów. Cena: od 14,90 zł. Do czego pasuje len? Lniane tekstylia stanowią doskonałą bazę aranżacji wnętrzarskich w różnych stylach. Dzięki swojemu subtelnemu urokowi doskonale prezentują się w pełnych egzotyki wnętrzach kolonialnych oraz rustykalnych, gdzie królują naturalne materiały o swojskim charakterze. Len barwiony na biało sprawdzi się w stylizacjach skandynawskich, prowansalskich i shabby chic, zwłaszcza zestawiony z drewnianymi dekoracjami. W industrialnych loftach lniane tkaniny miękko przełamią fabryczną surowość, a w domach urządzonych w duchu boho będą chwilą wytchnienia od wszechobecnych kolorów i wzorów. Len możemy wykorzystać w salonie, sypialni, kuchni, pokoju dziecięcym, a także w łazience oraz na tarasie.
Len w twoim domu. Piękny i praktyczny
Sportowe ubrania i akcesoria robią w tym sezonie prawdziwą furorę! To kontynuacja trendów letnich, jednak bardziej dostosowana do potrzeb jesieni i zimy. Postaw na wygodną elegancję i noś się od stóp do głów na sportowym luzie z lekkim pazurem. Sportowa linia Sportowe bluzy, kurtki baseballówki i te w stylu bomber jacket, spodnie z luźniejszym krokiem czy w końcu legginsy – to tylko niektóre mocne akcenty trendu sportowego, obowiązującego jesienią i zimą 2014/2015. Postaw na luźne bluzy, najlepiej w wydaniu oversize, o jeden lub dwa rozmiary za duże! Mogą być rozpinane na suwak lub wciągane przez głowę. Niezastąpione jednak będą napisy – krótkie i chwytliwe slogany, litery czy cyfry – bez tego żadna bluza nie może się obejść. Nie rezygnuj także z powłóczystych sukienek oraz długich spódnic do kostek. Koniecznie dorzuć do tego T-shirty i krótkie topy o charakterze sportowym, zdobne w tiulowe bądź przezroczyste wstawki. Ubieraj się na cebulkę, w związku z tym do spódniczki śmiało dobierz legginsy – mile widziane są modele nieco sfatygowane – przetarte czy dziurawe na całej długości nogawki. Jeśli jednak wolisz spodnie „w całości”, zdecyduj się na dół z naszytymi łatami z kontrastujących materiałów, albo ten bogato zdobiony w różne aplikacje czy wzory. Gdy pierwsze mrozy dadzą o sobie znać, wybierz odzienie wierzchnie w postaci długiego, rozpinanego płaszcza o prostym kroju w wersji maksi. Uniwersalny i pasujący do obecnych trendów będzie trencz w kolorze czarnym, grafitowym, oliwkowym lub granatowym. Jeżeli stawiasz na kolor, zdecyduj się lepiej na barwne, wzorzyste płaszcze. Wybierz lamparcie cętki, zebrę czy czarno-białe łaty. Płaszcz noś zamiennie z futrem ze sztucznego włosia o maksymalnej objętości. Nie zapinaj go jednak na wszystkie guziki, bowiem warto eksponować spodnie warstwy swojej stylizacji. Pośród tkanin w twojej szafie na pewno nie może zabraknąć materiałów takich, jak: skóra naturalna lub w wersji ekologicznej, syntetyczne futro, bawełna, dzianina czy ortalion, a także licznych wstawek obrazujących najnowsze trendy – zwierzęce printy, kratę czy motywy rodem z kreskówek. Dodatki Jako uzupełnienie stylizacji świetnie sprawdzą się akcesoria i dodatki, utrzymane w duchu najnowszych trendów. Na twojej głowie nie może zabraknąć modnej czapki. Postaw na model beanie bądź popularnyfull cap, najlepiej z ozdobnym daszkiem czy napisem. Nie zapomnij również o sportowych butach na wyższej podeszwie – klasyczne adidasy, New Balance czy sneakersy, to tylko nieliczne przykłady. Zamiennie noś je z butami na platformie lub słoninie, typu creepers. Sięgaj po modele zróżnicowane, zarówno pod względem wzorów, jak i faktury, najlepiej łączone z kilku różnych materiałów. Powinny być utrzymane w najnowszych tendencjach kolorystycznych. Popularne będą: czernie (koniecznie połączone z bielą), szarości, pastelowe róże i fiolety, burgundy, pomarańcze czy odcienie cytryny, limonki, kobaltu, a także granatu. Ponadto obowiązkowa jest biżuteria, najlepiej w dużej ilości. Prawdziwym hitem stały się metalowe łańcuchy w formie naszyjnika, o zróżnicowanej grubości i długości, utrzymane w tonacji złotej i srebrnej. Im więcej założysz ich na raz, tym twoja stylizacja będzie ciekawsza i oryginalniejsza. Modne są też wszelkie zawieszki w postaci ciężkich kłódek, krzyży czy motywów zwierzęcych. Nie może zabraknąć również pierścionków, prostych w formie, jednak występujących w dużej ilości na jednej lub obu dłoniach. Popularne są także pierścienie imitujące kastety, koniecznie utrzymane w kolorze złota, miedzy czy aluminium. Przy tym trendzie zapomnij o torbach do ręki czy eleganckich kopertówkach! Tu sprawdzą się tylko plecaki, tornistry lub worki na ramię, zdobne w najróżniejsze motywy. Sportowy szyk to nie tylko sportowe ubrania do ćwiczeń. Dlatego dres zostaw głęboko w szafie i ciesz się nowymi i nietypowymi rozwiązaniami na co dzień. Wykorzystaj ten trend do zabawy i licznych eksperymentów z modą!
Sportowy szyk
Strzelectwo sportowe zyskuje w Polsce coraz większą popularność. Powstają kluby i organizacje strzeleckie, budowane są nowe strzelnice, a oferta specjalistycznych sklepów z bronią palną i akcesoriami jest znacznie bogatsza. Coraz więcej ludzi chce strzelać i brać udział w rywalizacji sportowej. Amatorom strzelectwa nie wystarcza już broń obiektowa, dostępna w klubach, chcą oni posiadać swoją własną broń. Strzelec sportowy posiadający broń palną, ale także i myśliwy, kolekcjoner broni czy osoba posiadająca broń do samoobrony, musi ją przechowywać zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Nie ma od tego odstępstw. Niestosowanie się do Ustawy o Broni i Amunicji oraz Rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych w kwestii przechowywania, noszenia oraz ewidencjonowania broni i amunicji, skutkuje zawsze tym samym – odebraniem pozwolenia na broń, którego zdobycie nie jest w Polsce ani sprawą łatwą, ani tanią. Polskie prawo odnośnie przechowywania broni palnej Obowiązują dwa akty prawne. Pierwszym jest Ustawa o Broni i Amunicji z dnia 21 maja 1999 roku. Czytamy w niej w artykule 32: Broń i amunicję należy przechowywać i nosić w sposób uniemożliwiający dostęp do nich osób nieuprawnionych. To ogólne, dosyć oczywiste stwierdzenie uszczegółowiono w Rozporządzeniu MSW z dnia 26 sierpnia 2014 r. O urządzeniach, w jakich powinna być przechowywana broń, mówią paragrafy drugi oraz siódmy: § 2. Broń i amunicję przechowuje się w odpowiednio przystosowanym do tego celu pomieszczeniu, zwanym dalej „magazynem broni”, lub w urządzeniach spełniających wymagania co najmniej klasy S1 według normy PN-EN 14450 § 7. Urządzenia do przechowywania broni posiadają deklaracje zgodności z odpowiednimi Polskimi Normami lub certyfikaty zgodności z odpowiednimi Polskimi Normami, wydane przez jednostkę certyfikującą akredytowaną przez Polskie Centrum Akredytacji Tak więc szafy na broń muszą posiadać – nadaną przez jednostkę certyfikującą – klasę odporności co najmniej S1, według normy PN-EN 14450. W Polsce certyfikaty potwierdzające spełnianie tych wymogów wydaje Instytut Mechaniki Precyzyjnej. Potwierdzeniem posiadania takiego certyfikatu jest specjalna nalepka z hologramem umieszczona na szafie pancernej. Kupując szafę na broń trzeba bezwzględnie wymagać od sprzedawcy umieszczenia takiej nalepki na urządzeniu. W razie kontroli przez policję jest ona potwierdzeniem, że przechowujemy broń zgodnie z obowiązującym prawem. Zyskujemy także pewność, że nasza broń w szafie jest bezpieczna i w razie włamania do domu, czy mieszkania złodziej nie będzie w stanie się do niej dostać. Co oferują producenci szaf na broń? Wybór szaf pancernych w klasie S1 jest bardzo duży. Różnią się one przede wszystkim wielkością. To dosyć duży, nieporęczny i niezbyt estetyczny mebel, więc kupując szafę dla siebie należy kierować się liczbą sztuk posiadanej broni oraz amunicji. Jeśli strzelec dysponuje tylko bronią krótką oraz przechowuje niewielką liczbę amunicji, powinien zastanowić się raczej nad kasetką na broń w klasie S1. Kasetki zajmują zdecydowanie mniej miejsca, przez co łatwiej je ukryć chociażby w szafie. Dla myśliwego Posiadając jedną lub kilka sztuk broni długiej – karabinek, strzelbę typu dubeltówka i sztucer – wystarczy niewielka szafa, przystosowana właśnie do broni długiej. Szafa taka posiada przeważnie także skarbczyk, w którym zmieścimy kilkaset sztuk amunicji różnych kalibrów, a kupują je głównie myśliwi. Sportowcy potrzebują więcej miejsca Strzelcy sportowi posiadają przeciętnie 8-10 sztuk broni palnej. Są to zarówno karabinki centralnego i bocznego zapłonu, karabiny typu snajperskiego, często z dużą i drogą optyką, a także strzelby gładkolufowe typu bock oraz pump-action. Każdy sportowiec ma też kilka pistoletów. Specyfika konkurencji sportowych wymusza posiadanie różnych typów i modeli broni do skutecznej rywalizacji w różnych dyscyplinach. Także ilość posiadanej amunicji jest zdecydowanie większa niż u myśliwych, czy osób posiadających broń do samoobrony. Regułą jest posiadanie kilku tysięcy sztuk w różnym kalibrze, zwłaszcza u zawodników startujących w konkurencjach dynamicznych. Taki arsenał wymaga stosowania dużych i pojemnych szaf. W tym przypadku, producenci oferują szafy o wysokości 1500 mm, szerokości nawet 650 mm i głębokości do 500 mm, często z przegrodą dzielącą szafę na dwie sekcje. Jedna przeznaczona jest do trzymania broni długiej w uchwytach, druga to półki i skarbczyki na zasobniki z amunicją, pudełka na bronią krótką, a także na półprodukty do elaboracji amunicji, takie jak proch, łuski czy spłonki. Takie szafy oferuje firma Stalpol – modele Gun Guard GG-4, GG-8 i GG-12 . Posiadają one przegrodę, od dwóch do czterech półek oraz skarbczyk zamykany osobnym zamkiem. Zamki nie tylko kluczowe Szafy w klasieS1 standardowo wyposażone są w jeden lub dwa zamki kluczowe. Niemal każdy producent oferuje – za dopłatą kilkuset złotych – wymianę zamka kluczowego na zamek elektroniczny lub szyfrowy. Warto dopłacić, tym bardziej, że klucze są duże i niewygodne, a nosić je trzeba zawsze ze sobą, aby nie wpadły w niepowołane ręce. Zabezpieczenie dostępu kodem lub szyfrem zwalnia z tego obowiązku i oszczędza nerwów w przypadku zgubienia klucza. Akcesoria Do szaf na broń można dokupić wiele akcesoriów. Uchwyty oraz stojaki na pistolety i rewolwery pomagają utrzymać porządek w szafie, a także pozwalają na ich przechowywanie w bezpieczny sposób. Pudełka na amunicję ułatwiają identyfikację nabojów różnych kalibrów i ich transport na strzelnicę. Zasobniki różnych rodzajów i wielkości umożliwiają trzymanie w szafie akcesoriów, takich jak środki czyszczące, wyciory, kabury, części zapasowe lub dodatkowe magazynki. Dobrze przemyśl zakup szafy pancernej Zakup szafy S1 to decyzja na długie lata, warto więc przed zakupem dobrze się zastanowić oraz ocenić wielkość potrzebnego miejsca na broń i amunicję. Pozwolenie zawsze można rozszerzyć o kolejne egzemplarze broni i szybko może okazać się, że miejsca jest zbyt mało. Trzeba także koniecznie sprawdzić u sprzedawcy, czy szafa spełnia wymagania polskiego prawa. Niewielką szafę S1 można kupić już od 800 złotych, jeszcze tańsza będzie kasetka na broń krótką. Taką kupimy już za 500-600 złotych. Najdroższe będą duże, pojemne szafy – to wydatek od 1000 do ponad 2000 złotych, za podstawowy model z zamkiem kluczowym. Koniecznie trzeba zwrócić także uwagę na koszty transportu. Szafa może ważyć nawet 150 kg, więc dostawa pochłonie kolejnych 150-200 złotych. Szafa S1 to spory wydatek, jednak rzeczy w niej przechowywane mają dużo większą wartość, a ich utrata w wyniku zaniedbania, grozi poważnymi konsekwencjami prawnymi.
Jaką szafę na broń kupić, aby spokojnie spać?
Tablet Acer Iconia W4 jest dostępny na polskim rynku od początku marca 2014 roku. W4 jest następcą modelu W3, czyli pierwszego tego typu urządzenia wyposażonego w 8-calowy ekran. Jak Acer Iconia W4 wypadł w moim teście? Pierwsze wrażenia i jakość wykonania Acer Iconia W4 mierzy 219 x 135 x 10,8 mm i waży 430 gramów, czyli o 70 gramów mniej niż Iconia W3. Pod względem budowy urządzenie nie różni się zbytnio od Iconii W3. Tablet świetnie leży w dłoni, ale waga 430 gramów jest jak najbardziej odczuwalna i mimo wszystko po jakimś czasie nieco męczy. Acer dość ciekawie rozwiązał kwestię przycisku Home, który znajduje się pod ekranem. Tył obudowy sprawia wrażenie, jakby został wykonany z aluminium. Nie mamy się jednak co łudzić, bo wszystkie elementy obudowy zostały wykonane z plastiku. W kwestii dostępności portów, znajdziemy tu w zasadzie standard, czyli microUSB, złącze słuchawkowe oraz wejście na kartę microSD. Trochę szkoda, że zamiast microUSB producent nie zastosował pełnowymiarowego złącza USB, na które z pewnością znalazłoby się miejsce. Zamiast tego w kartonie z zestawem znajdziemy przejściówkę z microUSB na USB. Ekran Iconia W4 w stosunku do modelu W3 niesie ze sobą ogromną zmianę w kwestii wyświetlacza. Iconia W4 dysponuje matrycą IPS, której rozdzielczość wynosi 1280 x 800 pikseli. To niezbyt wiele, jednak nie martwmy się o wrażenia z codziennego użytkowania sprzętu. Matryca dysponuje za to świetnymi kątami widzenia. Trochę szkoda, że Acer nie zastosował tu nieco mocniejszego podświetlenia, ponieważ czytelność ekranu w jasnym świetle dnia pozostawia wiele do życzenia. Dźwięk Acer w swoim tablecie zamontował dwa głośniki stereo, umieszczone na jego dolnej krawędzi. Według mnie to niezbyt dobre rozmieszczenie, podczas oglądania np. filmu lub gry, kiedy musimy trzymać urządzenie w pozycji horyzontalnej, dźwięk dobiega tylko z jednej strony. Nie spodziewajmy się też, że dzięki Iconii W4 doświadczymy brzmienia zdumiewającej jakości. Co prawda głośniki grają głośno, ale przy najgłośniejszym ustawieniu zaczynają charczeć. Wydajność i oprogramowanie We wnętrzu Iconii W4 znajdziemy czterordzeniowy procesor Intel Atom Z3740 o taktowaniu 1,3 GHz. Jest tu również 2 GB RAM-u oraz 32 GB pamięci na dane. Całość działa pod dyktando najnowszej, dostępnej w chwili pisania tego testu wersji systemu Microsoftu, czyli Windows 8.1. Podczas użytkowania W4 nie spotkałem się, aby tablet w którymkolwiek momencie działał wolno. Oczywiście system operacyjny Windows 8.1 jest wręcz stworzony dla urządzeń z ekranem dotykowym, dlatego też jego obsługa nie nastręcza najmniejszych problemów. Wszelkie czynności wykonujemy na ekranie odpowiednimi gestami palca. Co prawda na początku nauczenie się ich trochę zajmuje, jednak po jakimś czasie zaczynamy ich używać bez zbędnego zastanawiania się. W kwestii możliwości odtwarzania multimediów nie mamy się o co martwić. Wszelkie filmy, jakie ładowałem do pamięci tabletu, uruchamiały się bez problemów. W przypadku braku jakiegokolwiek kodeka, można go ściągnąć z internetu – wszak mamy tu do czynienia z „pełnoprawnym” systemem operacyjnym Windows 8.1, instalowanym także na komputerach stacjonarnych. Czy za pomocą tabletu można pograć w jakiekolwiek gry? Podczas testu udało mi się uruchomić Ashpalt 8: Airborne. Gra działała płynnie i była jak najbardziej grywalna. Oczywiście nie spodziewajmy się, że Iconia W4 zaoferuje wydajność rodem z mocarnych komputerów stacjonarnych. Mimo wszystko z odpaleniem nieco mniej zasobożernych pozycji W4 powinien sobie poradzić. Bateria Acer Iconia W4 we wnętrzu swojej obudowy kryje akumulator o pojemności wynoszącej 4960 mAh. To dość duży przeskok w porównaniu do poprzednika, który dysponuje pojemnością zaledwie 3400 mAh. Normalne użytkowanie urządzenia, polegające na przeglądaniu stron internetowych, odpalaniu aplikacji biurowych itp., pozwala na użytkowanie urządzenia przez około 9 godzin. Według mnie to bardzo dobry wynik. Aż trudno uwierzyć, że z wydawałoby się niezbyt pojemnej baterii, „wyciągnięto” aż tyle. Podsumowanie Tablet Acer Iconia W4 jest według mnie bardzo ciekawą propozycją dla każdego, kto potrzebuje mobilnego urządzenia, zaopatrzonego w standardowy (nie mobilny) system operacyjny Windows. Sprzęt dysponuje naprawdę wieloma zaletami. Urządzenie przede wszystkim działa bardzo płynnie, długo działa na jednym ładowaniu akumulatora oraz dysponuje niezłym ekranem. W chwili pisania tego testu model Acer Iconia W4 w wersji z 32 GB pamięci wewnętrznej oraz Wi-Fi, można kupić za około 2000 zł. Według mnie nie jest to zbyt wygórowana kwota za tak wszechstronne urządzenie.
Acer Iconia W4 – test tabletu z Windows 8.1
Tytułowe pytanie brzmi banalnie – oczywiście nie ma uniwersalnego sposobu na zrobienie dobrego zdjęcia w sensie filozoficznym. Technika to kompletnie co innego. Aby wykonać zdjęcie atrakcyjne technicznie, warto przyjrzeć się poszczególnym sprzętom, które znajdą przytulny domek w naszych torbach fotograficznych. Magiczna skrzynka Zacznijmy od aparatu. Musicie wybrać odpowiedni dla was format – 6 x 4,5 cm, 6 x 6 cm, 6 x 7 cm, 6 x 8 cm albo 6 x 9 cm. To większość standardowych wymiarów klatek przy aparatach średnioformatowych. Im większy będzie format, tym ładniejsze rozmycie i płytszą głębię ostrości złapiecie, ale pamiętajcie, że wiąże się to z tym, że zrobicie mniej zdjęć na jednej rolce filmu. Wiadomo, można kupić Mamiję 645 czy podobny model, ale po co? Nie dość, że są drogie, to dają mały format. Pentacona Six 6 x 6, Kieva60 lub Kiev 88 o tym samym wymiarze klatki kupicie spokojnie za 200–600 zł. Dodatkowo dostaniecie do nich wachlarz świetnych szkieł. Formaty 6 x 7 cm to przeważnie drogie aparaty wysokiej klasy, jak Mamiya RB67 i RZ67 (oraz wersja II) i Pentax 67. Są do nich przeznaczone szkła o wręcz laboratoryjnej ostrości, które sporo kosztują. Estetyka zdjęć jest z pogranicza średniego formatu analogowego i cyfrowej sterylności. Zdjęcia wykonane tym sprzętem są doskonałe. 6 x 8 cm i 6 x 9 cm to już zupełnie inna bajka, która pochłonie kilka dobrych tysięcy. Możecie czasem też znaleźć smaczki, jak Fuji GX680, który jest niesamowitym średnioformatowym kompendium – ma pokłony pionowe i poziome, ostre szkła o wysokiej rozdzielczości i dobre kilka kilogramów żelastwa. Bez statywu się nie obejdzie. Błysk w oku Jeśli wybraliście już aparat, warto pomyśleć o dobrych szkłach do niego. Dobrze sprawdzają się sprzęty z czasów Związku Radzieckiego. Możecie znaleźć obiektywy marki Volna, które według wielu fotografów są optycznie dużo lepsze niż niektóre Carla Zeissa lub firmowe Hasselblada. Brzmi niesamowicie, prawda? Jeśli chodzi o najbardziej popularny format, czyli 6 x 6 cm (według mnie to esencja fotografii średnioformatowej), polecam obiektywy o ogniskowej 80 mm i przysłonie 2.8. To standard, który sprawdzi się w wielu sytuacjach zdjęciowych. Są fotografowie, którzy wręcz nie odłączają takiego obiektywu od korpusu. To też jeden z przypadków, gdzie Volna jest lepsza od Zeissa – ostrzy z krótszej odległości i jest po prostu lepiej wykonana. Przezroczysty obrazek W porządku, mamy aparat z obiektywem. To miło będzie wziąć negatyw. Osobiście gustuję w fotografii czarno-białej i takie negatywy polecam. Jeśli zależy wam na wysokiej jakości bezbarwnych obrazków, najlepiej zacząć zabawę z filmami Ilforda – FP4 (ASA 125) oraz HP5 (ASA 400). Są dość dobre, przystosowane do skanowania, mają w miarę drobne ziarno i szeroką tonację. Dodatkowo wyróżniają się odpornością na błędy w ekspozycji i wywoływaniu. To świetny start! Gdy będziecie bardziej doświadczeni, spróbujcie poeksperymentować z Kodakiem T-MAX, Ilfordem Delta i filmem Fuji Neopan Acros. Mają one ziarenka „T”, które są dużo mniejsze niż standardowe. Poza tym te negatywy są bardziej kontrastowe i mają bardziej gęstą strukturę. Wyglądają po prostu lepiej. Moja mała rada: prześwietlajcie negatywy o 1 EV. Dzięki temu będziecie mieć detale w ciemnych partiach obrazu – film lubi dużo światła, nie lubi natomiast ciemności, bo wtedy szczegóły przepadają i nie da się ich wyciągnąć. Pamiętajcie również o tym, żeby dobrać odpowiednią chemię. Wszystkie filmy wywołuję w Tetenalu Ultrafin albo Adoxie FX39 i utrwalam je w Tetenalu Superfix. Jest to stosunkowo tania i wydajna chemia, która potrafi wyciągnąć doskonałą charakterystykę z każdego negatywu. Podsumowanie Najważniejszy w fotografii jest otwarty, kreatywny umysł – bez niego najlepsze technicznie zdjęcie będzie prezentowało jakieś braki. Osobiście nie jestem zwolennikiem doskonałych technicznie zdjęć – lubię, gdy aparat dodaje coś od siebie, np. losowe zaświetlenia. Uważam, że coś takiego potrafi nadać wartości fotografii i jest niczym podpis naszego sprzętu na każdej klatce. Przemyślcie to przy wybieraniu aparatu.
Jak zrobić dobre zdjęcie średnioformatowym aparatem analogowym?
Orient fascynuje nie od dziś. W Europie towary z Dalekiego Wschodu były na wagę złota. Europejczycy docenili smak egzotycznych przypraw, piękno delikatnego jedwabiu. Pojawiały się ogrody inspirowane sztuką dalekich krajów. Z czasem do Europy dotarła sztuka odpowiedniego modelowania drzew i krzewów, czyli bonsai. Rośliny formuje się w taki sposób, aby mimo miniaturyzacji wyglądały jak stare, wiekowe drzewa. Istnieje wiele stylów, szkół i form bonsai. Najważniejsze jest jednak to, że drzewko bonsai nigdy nie jest skończone. Roślina żyje i zmienia się. Wybieramy odpowiednią roślinę Roślin nadających się do formowania jest wiele. Sosna jest jednym z najpopularniejszych drzew, które się miniaturyzuje. Nadają się także jałowce, graby, dęby czy brzozy karłowate. Bardzo ciekawie wygląda grubosz drzewiasty, inaczej zwany drzewkiem szczęścia. Można wybrać także takie rośliny, które kwitną - wzbogaci to drzewko. Mogą być to jabłonie, azalie czy wiśnie. Przepięknie wygląda też drzewko bonsai, które ma kolorowe liście. Przykuwającą uwagę, piękną, pomarańczowo-czerwonawą barwę mają niektóre odmiany klonu palmowego. Należy pamiętać, że niektóre gatunki roślin nadają się do tylko do uprawy w domu, inne można spotkać także w ogrodach. Na początku warto wybrać gatunki mało wymagające i łatwe w formowaniu. Z czasem można przerzucić się na rośliny trudniejsze w pielęgnacji. Gdzie kupić roślinkę? Roślinkę możemy wyhodować sami – z nasion. Oczywiście jest to opcja trudniejsza i bardziej czasochłonna. Jednak jeśli się nam uda, satysfakcję mamy gwarantowaną. Wersja dla mniej wytrwałych – dostępne są sadzonki drzewek i krzewów. Znajdziemy je zarówno w szkółkach, jak i na aukcjach internetowych. Doniczka i ziemia Ziemię dobiera się do potrzeb rośliny, na którą się zdecydujemy. Iglaki wolą kwaśną ziemię, a liściaste na ogół obojętną. Ważne jest, aby ziemia była przepuszczalna. Często, ze względu na specyficzny układ korzeniowy, stosuje się odpowiedni drenaż. Generalnie nie poleca się zwykłej ziemi doniczkowej (uniwersalnej). Jest ona stosunkowo ciężka i nie nadaje się do roślin posadzonych w takpłytkich doniczkach. Właśnie te specyficzne doniczki są elementem rozpoznawczym bonsai. Naczynie, w którym rośnie drzewko, powinno współgrać z tym, jak wygląda sama roślina. Nie może być ono ani za duże, ani za małe. Często miniaturowe drzewko stanowi część kompozycji, na którą składają się różne dodatki: mchy, kamienie, widoczne na powierzchni ziemi korzenie. Jeżeli zdecydowaliśmy się na kwitnący gatunek, kolor doniczki powinien współgrać z barwą kwiatów. Najczęściej spotykane są ceramiczne doniczki. Zdarzają się też bardziej oryginalne materiały, takie jak na przykład granit. Warto na zakup przeznaczyć trochę więcej pieniędzy i nie wybierać najtańszej opcji, czyli doniczki z tworzywa sztucznego. Drzewko bonsai jest przepiękną formą, wymaga sporo czasu, precyzji i ogromnej cierpliwości. Plastikowe naczynie może po prostu popsuć cały efekt. Najważniejsze jednak, aby doniczka miała taki kształt, który pozwoli nam na odpowiednią pielęgnację rośliny. Akcesoria Drzewko bonsai wymaga stosowania odpowiednich zabiegów, które nadadzą mu unikatowy kształt. Oczywiście efektu nie osiąga się od razu. Roślinki należy w odpowiedni sposób przycinać, aby nadać im odpowiednia formę i wielkość. Jeżeli zdecydujemy się na radykalne cięcie, należy uważać, aby nie ściąć zbyt wiele. Gałązki odrosną, ale zajmie to sporo czasu. Młode pędy można uszczykiwać palcami, do tych grubszych potrzebne będą specjalne nożyczki. Charakterystycznym dla uprawy drzewek bonsai zabiegiem jest drutowanie. Gałązki i pień owija się specjalnym drutem, alby skierować je w odpowiednia stronę. Grubość drutu należy dobrać do grubości gałązek (grubsze gałęzie wymagają mocniejszego drutowania). Drut powinien by nierdzewny, jest to szczególnie istotne, gdy bonsai rośnie w ogrodzie. Drutowanie należy wykonywać bardzo starannie. Drut nie może na siebie nachodzić (krzyżować się), może to spowodować, że drzewko w uciskanym miejscu będzie obumierać. Co jakiś czas należy sprawdzać, czy drut nie wrasta w roślinę. Bonsai może być piękną, żywą ozdobą. Oczywiście gotowe drzewko można kupić, jednak takie własnoręcznie wysiane i potem uformowane będzie sprawiało więcej radości. Praca nad bonsai z pewnością może przeistoczyć się w długoletnie i wciągające hobby.
Bonsai – od czego zacząć?
Rycerz Arkham to w zamierzeniu domknięcie trylogii przygód Batmana, jaką od czasów „Arkham Asylum” serwuje nam studio RockSteady. I, patrząc na całą tę trylogię („Batman: Arkham Origins” nie jest do niej zaliczane), trzeba przyznać, że oto zakończyła się niezwykle rozbudowana i doskonale przemyślana seria gier, na którą na pewno zasłużyła postać Mrocznego Rycerza. Szkoda tylko, że to wciąż wyjątek, a dobrych gier o superbohaterach nie ma na rynku wiele. „Arkham Knight” daje nam oczywiście możliwość wejścia w kostium samego Człowieka-Nietoperza, by kolejny raz ratować Gotham przed szajką szaleńców. Tym razem w roli głównego „tego złego” wystąpił przerażający Scarecrow, znany u nas jako Strach na Wróble. W jego chorym umyśle zrodziła się wizja przejęcia miasta, kraju, a nawet i świata za pomocą rozpylanych neurotoksyn, wywołujących potworne halucynacje. Początkowo wystarczyła jednak demonstracja siły, by cała sześciomilionowa populacja Gotham została ewakuowana z miasta. To sprytny zabieg twórców, wyjaśniający, dlaczego na ulicach nie ma nikogo oprócz zbirów i wszechpanoszącej się anarchii. Scarecrow nie jest jednak w swoich działaniach osamotniony. Współpracuje z nim szajka dobrze wszystkim znanych łotrów, jak i jeden znany zdecydowanie mniej – tajemniczy Rycerz Arkham, któremu cała gra zawdzięcza tytuł. Jego rola w opowieści jest więc niebagatelna, a powolne odkrywanie jego tajemnic to frajda sama w sobie. Pojawi się również wątek Jokera, chociaż nie chcę w tej recenzji zdradzać wam ani grama fabuły – jest naprawdę warta tego, by przekopać ją całą samodzielnie. Nawet przy fantastycznych kinowych dziełach Nolana, Arkham Knight nie wypada blado, a możliwość poprowadzenia dłuższej fabuły została dobrze wykorzystana – w grze napotkamy na kilka zwrotów akcji i wątków co najmniej zaskakujących. Co jednak ważne, w perspektywie całej historii mają one jak najbardziej sens. Nowe-stare miasto Podobnie, jak w „Arkham City”, tak i teraz akcja gry umiejscowiona jest w deszczowym i wietrznym Gotham. Już jednak pierwszy rzut oka wystarczy, by dostrzec różnice w miastach pokazanych w obu tych produkcjach. Oddany nam do dyspozycji teren jest w „Arkham Knight” kilkukrotnie większy niż w przypadku poprzedniej odsłony. Nie tylko wzdłuż i wszerz, ale również wzwyż – kilka wieżowców majestatycznie góruje nad miastem, zachęcając gracza do obejrzenia z ich perspektywy krajobrazu całego miasta. To wszystko – w połączeniu z niezmienioną swobodą eksploracji i możliwością zwiedzania miasta nie tylko z poziomu ulicy, ale również szybując pomiędzy drapaczami chmur – sprawia, że na usta ciśnie się jedno: ta gra robi wrażenie swoją wielkością. Nic dziwnego, że twórcy postanowili pójść graczom na rękę i dodać kilka nowych elementów, które ułatwią poruszanie się po tym niby starym, ale jednak nowym i obszerniejszym środowisku. Przede wszystkim to nowy kombinezon Batmana, przypominający bardziej współczesną wariację na temat zbroi. Oprócz możliwości wytrzymywania większych obrażeń i szybszego poruszania się na ziemi, umożliwia on również szybsze i dłuższe szybowanie ponad poziomem ulic. Jest też i flagowa zmiana nowej odsłony gry – batmobil, ale o nim napiszę za chwilę. Detektyw na pół etatu Gdy „Batman: Arkham City” zasypało nas toną zróżnicowanych mechanizmów rozgrywki, trudno było oczekiwać, że studio RockSteady wyciągnie z kapelusza jeszcze więcej nowości i dorzuci je do kolejnej części. Ku uciesze mojej i fanów tak się jednak stało, dzięki czemu ogromne miasto wypełnione jest atrakcjami niemal po brzegi. Główny wątek to zabawa na długie godziny i już on sam mógłby się obronić. Misje poboczne, stanowiące miły dodatek, znacznie jednak wydłużają i umilają rozgrywkę, chociaż widać wyraźnie, że momentami twórcy nie mieli na nie świeżych pomysłów. W efekcie zdarza się poczucie wykonywania kilka razy tych samych czynności w nieco innej scenografii, ale trudno byłoby to całkowicie wyeliminować w tak rozbudowanej produkcji. Koniec końców wykorzystywać będziemy nie tylko nasz zmysł przestrzenny, czy znany już fanom poprzednich części tryb detektywistyczny. Zupełnie nową jakością jest batmobil. Twórcy chcieli z jego obecności w grze wycisnąć jak najwięcej i chyba się udało. Batmobil służy oczywiście do przemieszczania się, ale z jego pomocą pokonamy wrogie pojazdy, otworzymy niedostępne przejścia, uruchomimy anteny, a nawet wykonamy specjalny nokaut na przeciwniku, którego wybijemy w powietrze, by nasz pojazd – z pomocą działa – dokończył dzieła. Co więcej, Batman w trakcie gry rozwija zarówno swoje umiejętności, jak i możliwości posiadanego sprzętu. Z czasem nasz hak będzie mocniejszy, batarang skuteczniejszy, a batmobil groźniejszy w walce. Zmianie, względem poprzednich części, nie uległ znacząco system walki. Nic dziwnego, to właśnie wprowadzone w „Batman: Arkham Asylum” mechanizmy, są teraz wielokrotnie stawiane za wzór do naśladowania. RockSteady pokusiło się o dorzucenie jeszcze kilku nowych elementów, jednocześnie nie psując niczego w podstawach. Technicznie Kwestie techniczne „Batman: Arkham Knight” to jeden z głośniejszych tematów, jakie pojawiały się w mediach poświęconych grom po premierze tego tytułu. Wszystko przez zamieszanie z wersją przeznaczoną na komputery PC. Ta, jak się szybko okazało, miała szereg problemów z płynnym działaniem nawet na komputerach spełniających minimalne i rekomendowane wymagania sprzętowe. Koniec końców doszło do tego, że sprzedaż wersji pecetowej gry została wstrzymana. W przypadku konsol gra nie ma takich problemów. Co prawda zdarzają się chwilowe spadki płynności, ale nie przeszkadzają one w cieszeniu się widokami. A te naprawdę robią kolosalne wrażenie. Nie spodobał mi się jedynie efekt ciągłego deszczu, który z czasem zaczął mnie irytować, przypominając nieco szumienie ekranu w zepsutym telewizorze. W obliczu całości ta wada nie ma jednak ogromnego znaczenia. „Batman: Arkham Knight” wygląda bardzo dobrze, co przy świecie gry tak dużym, wcale nie było oczywiste. Dobry powrót Batmana „Arkham Knight” to godne zwieńczenie nietoperzej trylogii RockSteady, gra obowiązkowa dla każdego fana Mrocznego Rycerza, jak i ważna pozycja na liście miłośników gier akcji w ogóle. Dobrze jednak wcześniej zapoznać się z poprzednimi odsłonami – również są tego warte. Wymagania systemowe „Batman: Arkham Knight” Minimalne * System operacyjny: 64-bitowy Windows 7 (SP1)/Windows 8.1 * Procesor: Intel Core i5-750, 2.67 GHz/AMD Phenom II X4 965 3.4 GHz * Pamięć: 6 GB RAM * Karta graficzna: GeForce GTX 660/Radeon HD 7870 * DirectX: wersja 11 * Miejsce na dysku: 45 GB dostępnej przestrzeni Zalecane * System operacyjny: 64-bitowy Windows 7 (SP1)/Windows 8.1 * Procesor: Intel Core i7-3770 3.4 GHz/AMD FX-8350 4.0 GHz * Pamięć: 8 GB RAM * Karta graficzna: GeForce GTX 760/Radeon HD 7950 * DirectX: wersja 11 * Miejsce na dysku: 55 GB dostępnej przestrzeni Dostępność Gra „Batman: Arkham Knight” jest dostępna na: PC, PS4, XboxOne.
„Batman: Arkham Knight” – recenzja
Mówi się, że alergik ma często przekichane – dosłownie. Do listy przypadłości trzeba jednak doliczyć swędzenie, pieczenie, wysypki, opuchliznę. A jazda samochodem potrafi te dolegliwości potęgować. Można postarać się je zminimalizować. Uczulenie można mieć na wszystko: pyłki, chemię, materiały. Jeśli mamy alergię na przykład na skórę lub materiały plastikowe, już na etapie kupna samochodu wybierajmy takie, którego wnętrze nie zawiera szkodliwych elementów. Zawiera za to wszystko inne. Samochód to zamknięta puszka, w której gromadzi się dużo pyłków i kurzu. To środowisko sprzyja również powstawaniu pleśni i różnego rodzaju grzybów. Mogą one uczulać nawet osoby, które na co dzień nie borykają się z tym problemem. Po przejechaniu kilkuset kilometrów w samochodzie można znaleźć alergeny ze wszystkich okolic, które zwiedziliśmy. Dbaj o czystość Sprawą absolutnie kluczową jest więc regularne czyszczenie wnętrza. Po pierwsze, warto zainwestować w dobry odkurzacz samochodowy, który na bieżąco pozwoli pozbywać się kurzu i pyłów. Porządne modele kosztują od ok. 200 zł wzwyż. Cechą, na którą powinniśmy zwrócić szczególną uwagę, jest jakość filtru w urządzeniu. Tanie modele często mają zwykłą siateczkę, przez którą jeszcze skuteczniej rozprowadzamy brud po aucie, zdarza się też, że ich obudowa jest po prostu nieszczelna. Trzeba też dość często prać tapicerkę – na szczęście mamy do tego odpowiednie płyny i zestawy do czyszczenia. W ten sposób możemy dość łatwo pozbyć się kurzu wnikającego we wnętrze siedzeń i tkaniny. Oczywiście przed kupnem warto sprawdzić skład chemiczny płynów, by sobie bardziej nie zaszkodzić. Prostym i skutecznym rozwiązaniem jest też szczotka do zbierania sierści – skutecznie zbiera drobne zabrudzenia i kłaczki z tapicerki. Można też używać klejącego wałka do ubrań. Świetnym rozwiązaniem jest stosowanie dobrych płynów czy sprejów do czyszczenia kokpitu, szczególnie polecane są antystatyczne. Do codziennego czy doraźnego użytku nadadzą się specjalne ściereczki. Miejscami, w których brud lubi się gromadzić, są nie tylko zakamarki, ale i schowki – warto zrobić w nich porządek i pozbyć się np. papierowych rachunków, saszetek z cukrem do kawy czy starych map. Bakterie i roztocza uwielbiają takie przysmaki. Podczas czyszczenia auta szczególną uwagę należy zwrócić na wewnętrzną stronę szyb. Pod nimi znajdują się na ogół wyloty powietrza, więc kurz i brud chętnie osadza się na ich powierzchni. Całkiem dobrym wyjściem jest czyszczenie wnętrza gorącą parą. Taką usługę można zamówić w profesjonalnej myjni albo zrobić to samemu za pomocą odpowiedniej myjki – oczywiście jeśli mamy niedaleko do kontaktu. Filtr to podstawa Wszystkie te zabiegi zdadzą się na nic, jeśli regularnie nie będziemy dbać o filtr kabinowy i klimatyzację (jeżeli auto jest w nią wyposażone). Proste filtry kabinowe chronią przed kurzem i brudem. Nie warto na nich oszczędzać, trzeba je regularnie wymieniać, nawet co 10–15 tys. km. Do niektórych modeli aut da się kupić bardzo skuteczne filtry odsiewające nawet drobne cząstki pyłków. Warto też sięgnąć po płyn do odgrzybiania i dezynfekcji układów wentylacyjnych – wiele zabrudzeń odkłada się właśnie w przewodach i na wywietrznikach. Klimatyzacji raczej nie czyśćmy samodzielnie, choć są do tego specjalne zestawy. W każdym razie alergicy o klimatyzację i o filtry powinni dbać jak o własne dziecko. Wszak przez większą część roku muszą jeździć z zamkniętymi szybami. Oczywiście warto też mieć przy sobie leki przeciwalergiczne, najlepiej II generacji. Nie powinny mieć skutków ubocznych, co za kierownicą ma duże znaczenie dla bezpieczeństwa.
Jak radzić sobie z alergią w aucie?
Stacja Jagodno to seria powieści obyczajowych Karoliny Wilczyńskiej, która zdobyła serca wielu czytelniczek. „Życie jak malowane” jest piątą okazją do tego, by spędzić trochę czasu w uroczym, świętokrzyskim zakątku. Byłam ciekawa, jaki pomysł ma autorka na pociągnięcie tej serii. Tom czwarty obfitował bowiem w szczęśliwe zakończenia i należało się spodziewać, że dobra passa nie potrwa długo. Nie warto się poddawać Podobnie jak w pozostałych tomach serii w „Życiu jak malowane” mamy przegląd rozmaitych problemów codzienności. Karolina Wilczyńska stawia przed bohaterami wyzwania i pokazuje, że nawet gdy jest bardzo źle, nie warto się poddawać. To takie historie ku pokrzepieniu serc, ale na szczęście niewpadające w słodkie, cukierkowe tony. Wprawdzie niektóre problemy bohaterowie rozwiązują zbyt łatwo, a kolejne sceny skonstruowane są w sposób niepozostawiający wątpliwości co do tego, jakie wartości chce podkreślić autorka, ale moralizatorskiego tonu udaje się uniknąć, a odniesione sukcesy są efektem pracy włożonej w książki i wsparcia otoczenia. Problemy częścią codzienności W „Życiu jak malowane” mamy problemy dopadające przedstawicieli różnych pokoleń. Moim zdaniem to najmniej sielski ze wszystkich tomów. Będzie o codziennych, zwyczajnych problemach, ale i tych większego kalibru, o żałobie po śmierci nienarodzonego dziecka i strachu przed spełnieniem się gróźb byłego męża. Sporo bolączek spada także na najmłodszych bohaterów. Pierwsze nastoletnie, nieidealne i trudne miłości, niełatwa walka o niezależność, brak pieniędzy i związany z tym wstyd przed pokazaniem się rówieśnikom w znoszonych ciuchach i bez modnego telefonu. Łamie też serce wątek kilkuletniego chłopca, który dźwiga w sobie wielki ciężar. Lepsze jutro „Życie jak malowane” to powieść pełna ciepła i pozytywnych wartości. Jedna z tych, które czyta się z przyjemnością, bo dają nadzieję na lepsze jutro. Zgrabnie napisana, działa kojąco, choć nie gwarantuje wielkich zaskoczeń. To miły akcent literacki, który warto sobie zaserwować po męczącym dniu, w paskudny jesienno-zimowy wieczór albo w chwilach zwątpienia. Karolina Wilczyńska po raz kolejny opowiada o życiu w sposób, który dodaje otuchy i wywołuje uśmiech. Źródło okładki: www.czwartastrona.pl
„Życie jak malowane” Karolina Wilczyńska — recenzja
Jesień na horyzoncie. To idealny czas, żeby przemyśleć jesienną garderobę i być może wprowadzić do niej coś nowego, coś co nada jej nieszablonowy charakter. Co powiesz na pepitkę? Ten drobny wzór w charakterystyczną kratkę ma wiele oblicz. Zrób na nią miejsce w szafie i wykorzystaj modowy potencjał. Pepitka, zwana również „kurzą stopką” i „psim zębem” ma długą historię w modzie. Jej korzenie sięgają III wieku i terenów Skandynawii, gdzie powstawały materiały tkane w nieco przekrzywioną kratę w różnych odcieniach. W postaci zbliżonej do obecnej zaczęła się pojawiać w XVII w. na szkockich wełnianych pledach wykorzystywanych podobno do okrywania i przenoszenia jagniąt. Choć jej początki były dość przyziemne i raczej praktyczne, świat mody szybko dostrzegł potencjał w tym kontrastowym wzorze. Pepitka zaczęła piąć się po drabinie społecznej i w XIX w. była coraz chętniej noszona przez przedstawicieli wyższych klas. Potem było coraz lepiej – wzór trafia na salony dzięki Coco Chanel i Diorowi, który w roku 1947 opakował perfumy „Miss Dior” w pudełeczko ozdobione właśnie tym eleganckim, biało-czarnym deseniem. Czas żebyś i ty dostrzegł jego urok i modowy potencjał. Pepitkę można bowiem nosić na wiele sposobów, nie tylko w stylowych zestawach. Sprawdza się równie dobrze w stylizacjach sportowych i codziennych, dodając im klasy i wyrazu. Jesienią przemycisz ją do swojej garderoby między innymi w postaci płaszcza, który bez wątpienia odmieni twój jesienny look. Jest w nim charakter i styl, które nie giną w szaroburym tłumie zalewającym jesienią polskie ulice. Sprawdź inspiracje poniżej i zaskocz samego siebie – proponujemy ci odważne ujęcie z wyrazistymi chinosami oraz miejską elegancję z pepitką w roli głównej. Miejski look z pazurem Jesienią kolory blakną i za oknem zaczyna się szaruga. Czyż to nie doskonały powód, by wrzucić na siebie coś o wyrazistej barwie i dodać swoim stylizacjom więcej animuszu? Nasz wybór padł na chinosy w nasyconym zielonym kolorze. Będą stanowiły świetną parę dla białej koszuli i czarnych skórzanych brogsów. Czarny pasek zaakcentuje sylwetkę i nada jej jeszcze więcej formy, więc o nim też nie zapomnij. Płaszcz w klasyczną czarno-białą pepitkę będzie wisienką na torcie, która dołoży do stylizacji awangardowy detal. W końcu większość mężczyzn wybiera gładkie płaszcze w stonowanych kolorach, a zatem ty będziesz na pewno wyróżniać się w tłumie. Jeśli to lubisz, a do tego kochasz modę i odważne stylizacje, to jest to propozycja właśnie dla ciebie. Z charakterem, może nawet nieco ekscentryczna, zwłaszcza jeśli dołożysz na przykład zawadiacki kapelusz lub kaszkiet. Odważysz się? box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Elegancja w jesiennych kolorach Dla amatorów miejskiej elegancji mamy zestaw, który bazuje na jesiennej palecie kolorów i uniwersalnych krojach, ale nie jest pozbawiony charakteru. Znalazły się w nim między innymi bordowe spodnie z kantami, które zawsze wprowadzają do stylizacji nutę elegancji, oraz wygodny sweter z dekoltem w szpic. W chłodniejszy dzień możesz założyć pod niego na przykład gładką błękitną koszulę lub t-shirt, jeśli zestaw ma nabrać więcej swobodnego, codziennego stylu. Centralnym elementem jest oczywiście tytułowy płaszcz, tym razem o fasonie trencza, z paskiem z klamrą, dwurzędowym zapięciem i szerokim kołnierzem, który możesz zawadiacko postawić, gdy rozhula się wiatr. Ciemnobordowy pasek dobrze wpisze się w paletę kolorów, podobnie jak skórzane brązowe półbuty, którym charakteru dodaje granatowa podeszwa. Ot, taki mały nieszablonowy detal. W takim zestawie jesień może być naprawdę stylowa, więc już teraz zacznij go kompletować. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Pepitka to bardzo twarzowy wzór, który dodaje stylizacjom elegancji. Jeśli płaszcz w taki deseń to dla ciebie trochę za dużo, zacznij ją wprowadzać do stylizacji w postaci akcesoriów. Poszetka lub krawat będą trafionymi wyborami dla modowego sceptyka, które pozwolą ci okiełznać pepitkę i się z nią zaprzyjaźnić. A naprawdę warto, bo to stylowy deseń.
Płaszcz w pepitkę – stylowa propozycja do jesiennych stylizacji
Nie wszystkie serwisy samochodowe rzetelnie wykonują swoją pracę, wskutek czego naprawy samochodu mogą zostać przeprowadzone niedbale. Jakie oznaki wskazują, że mechanik niewłaściwie przyłożył się do swoich zadań? W poszukiwaniu profesjonalistów Już na etapie wyboru mechanika można zminimalizować ryzyko wystąpienia problemów z solidnością wykonania napraw. Rynek jest szeroki, specjalistów jest sporo, dlatego warto baczniej przyjrzeć się ofertom konkurencyjnych warsztatów. Bynajmniej nie chodzi tu o cenę, gdyż w tym przypadku nie ma reguły co do powiązania wysokości wydatków z jakością przeprowadzonych prac. Solidny serwis powinien być przede wszystkim mocny, biorąc pod uwagę infrastrukturę i wyposażenie. Mowa tu o odpowiednich podnośnikach, kompresorach, urządzeniach do czyszczenia klimatyzacji czy wyważania kół. Warsztat na poziomie ma porządek w budynku i oczywiście cechuje się profesjonalnym podejściem do klienta. Kluczowy jest kapitał ludzki, ale ten czynnik trudno zweryfikować na przysłowiowy pierwszy rzut oka. Niepożądane odgłosy i wrażenia z jazdy Dobrze przeprowadzona naprawa to taka, w przypadku której problem został skutecznie wyeliminowany i to bez efektów ubocznych. Jeśli po wyjechaniu z warsztatu słychać szumy zamiast wcześniejszych pisków lub zaczęły występować inne niepożądane dźwięki, to znak, że eliminacja usterki mogła odbyć się kosztem innego podzespołu lub naprawa nie została przeprowadzona fachowo. Zdarzyć się może także, że choć część została wymieniona profesjonalnie, to jednak problem nie ustał. Oznacza to, że prawdopodobnie specjalista postawił błędną diagnozę i wplątał nas w nieuzasadnione wydatki. Dla przykładu częstą bolączką aut opuszczających serwis są skrzypiące hamulce po wymianie zużytych części. Przyczyną takiego stanu rzeczy mogą być źle dobrane klocki i tarcze bądź niedostatecznie wyczyszczone zaciski. Leczenie objawów, a nie przyczyn Serwis objawowy to kolejna niewłaściwa praktyka spotykana u mechaników. W przypadku zwarcia obwodu elektrycznego czasem łatwiej jest po prostu odłączyć na stałe jeden z bezpieczników zamiast poszukać źródła problemu. Przy odbiorze samochodu otrzymujemy informację od elektryka, że konieczne okazało się profilaktyczne wyłączenie oświetlenia wewnętrznego. Objawy problemu zniknęły, ale przyczyna pozostaje wciąż nieodnaleziona. Mechanik w takiej sytuacji liczyć będzie na naszą pobłażliwość, co nie powinno mieć miejsca. Niechlujne naprawy rozpoznać można też po wdrożeniu przez mechanika rozwiązań prowizorycznych. Znaczący wzrost ilości plastikowych opasek zaciskowych pod maską czy mas uszczelniających oraz taśmy montażowej zamiast fabrycznych zaczepów często oznacza, że pewne elementy łączeniowe zostały ułamane lub zwyczajnie zagubione. Warto zatem po przeprowadzeniu naprawy porozmawiać z serwisantem i dowiedzieć się, w jaki sposób czy przy pomocy jakich środków wykonano niezbędne prace. Niechlujny blacharz i lakiernik Prawdziwą plagą są również niewłaściwie przeprowadzone naprawy blacharskie i lakiernicze, co wynika nie tylko z niechlujności, ale i z oszczędności lub niedotrzymania wymaganych przerw technologicznych. W tej kwestii chodzi o estetykę. Z tego powodu dobrze jest dokładnie, a nie tylko pobieżnie, przyjrzeć się efektom. Nie do zaakceptowania są zacieki od farby na malowanych elementach, duże różnice kolorystyczne między starym i nowym lakierem lub obtarcia powstałe podczas montażu. Kluczowe jest właściwe spasowanie elementów karoserii, które można rozpoznać po wielkości szczelin między poszczególnymi częściami, jak np. reflektorem i zderzakiem czy błotnikiem i maską.
Jak rozpoznać niechlujnie przeprowadzone naprawy?
Większość użytkowników samochodów chciałaby, aby auta zużywały jak najmniej paliwa. Kiedy nagle spalanie wyraźnie rośnie, trzeba sprawdzić, jaki jest tego powód – awaria, a może niewłaściwy sposób eksploatacji pojazdu. Zwiększone zużycie paliwa za sprawą uszkodzonych wtryskiwaczy Wtryskiwacze są najważniejszym elementem w silnikach Diesla odpowiedzialnym za dawkowanie paliwa. To także najdroższe elementy osprzętu silnika i ich awaria zawsze związana jest z poważnymi wydatkami. Koszty można zmniejszyć, jeśli uda się poddać te części regeneracji. Zwiększone zużycie oleju napędowego jest jednym z objawów uszkodzonych wtryskiwaczy. Poza tym silnik nierówno pracuje na biegu jałowym, a układ wydechowy wyrzuca zauważalnie większą ilość spalin. Rośnie też poziom oleju silnikowego, a pojazd uruchamia się z wyraźnym trudem. Rozwiązaniem, niestety kosztownym, jest zakup nowych wtryskiwaczy i ich montaż albo oddanie starych do regeneracji w specjalistycznej firmie. Zwiększone zużycie paliwa za sprawą niesprawnej klimatyzacji Pracujący układ klimatyzacji powoduje znaczące obciążenie silnika i wyraźnie zwiększa spalanie. Przy uruchomionej klimatyzacji, silnik zużywa od 2 do 4 litrów paliwa więcej na każde 100 kilometrów. Dzieje się tak szczególnie w czasie gorącego lata. Największe obciążenie jest wówczas, gdy kierowca wsiada do nagrzanego słońcem samochodu, uruchamia układ klimatyzacji i rusza w drogę. Tymczasem otwarcie drzwi na kilka minut pozwoliłoby wyrównać temperaturę we wnętrzu auta do takiej, jaka panuje na zewnątrz. Klimatyzacja i silnik nie byłyby tak obciążone. Jeśli klimatyzacja jest niesprawna, to układ zwiększa spalanie, ale we wnętrzu kabiny nie odczuwa się jego działania. Powodem tego może być: brak wystarczającej ilości czynnika chłodzącego; w układzie znajduje się niedrożny osuszacz albo filtr kabinowy jest w tragicznym stanie. Przede wszystkim trzeba zacząć od zakupu i wymiany filtra kabinowego, a jeśli to nie pomoże, odwiedzić specjalistyczny warsztat. Zwiększone zużycie paliwa za sprawą zabrudzonego filtra powietrza Filtr powietrza to część niepozorna, ale mająca ogromny wpływ na pracę silnika i jego spalanie. Brudny, dawno nie wymieniany, utrudnia zasysanie powietrza przez silnik, co ma wpływ na niewłaściwy dobór mieszanki i zwiększone spalanie. Warto pamiętać, aby zmieniać go przynajmniej raz na rok. Zwiększone zużycie paliwa za sprawą uszkodzonej świecy żarowej Świece żarowe stosowane są w samochodach z zapłonem samoczynnym, a więc w popularnych Dieslach. Ich zadaniem jest podgrzewanie komory spalania, aby mogło w niej dojść do zapłonu. Najczęściej psuje się jedna świeca i powoduje ona utrudniony rozruch auta oraz zwiększone spalanie. Świece żarowe do starszych Diesli kosztują kilkadziesiąt złotych, do nowych nawet kilkaset za sztukę. Zwiększone zużycie paliwa za sprawą starych świec zapłonowych W silnikach benzynowych z kolei do zapłonu mieszanki paliwowo-powietrznej stosowane są świece zapłonowe. Jeśli są one stare i mocno zużyte, będą powodować zwiększone zużycie paliwa. Zwiększone zużycie paliwa za sprawą uszkodzonej sondy lambda Sonda lambda to czujnik, montowany w układzie wydechowym. Wygląda jak świeca zapłonowa, tylko dodatkowo posiada przewód. Wskazania sondy są przesyłane do komputera silnika, który na ich podstawie ustala proporcje pomiędzy tlenem a paliwem, tworząc optymalną mieszankę paliwowo-powietrzną. Kiedy dojdzie do uszkodzenia tego elementu, komputer otrzymuje fałszywe sygnały. Wówczas dobiera zbyt bogatą mieszankę, silnik auta słabnie, a spalanie, przede wszystkim w ruchu miejskim, znacząco rośnie. Niekiedy nawet o połowę. Rozwiązaniem jest wymiana sondy lambda na nową. W autach od Euro 3 wzwyż stosowane są dwie sondy – jedna przed katalizatorem w kolektorze wydechowym, a druga za pierwszym katalizatorem. Zwiększone spalanie za sprawą awarii układu hamulcowego Awaria elementów, wchodzących w skład układu hamulcowego powoduje, że w czasie jazdy o jedno z kół zaczynają trzeć okładziny cierne. Spalanie wyraźnie rośnie, a samochód bardzo opornie reaguje na naciskanie pedału gazu. Charakterystycznym objawem tego uszkodzenia jest rozgrzanie się felgi samochodowej, przy której okładziny trą o tarcze hamulcowe. Rozwiązaniem jest jak najszybsza wizyta w warsztacie. Najczęściej powód awarii to uszkodzony zacisk hamulcowy. Wystarczy wymienić go na nowy. Zwiększone spalanie na skutek niskiego ciśnienia w oponach Im mniejsze ciśnienie w oponie, im bardziej odbiega ono od tego, które zalecane jest przez producenta samochodu, tym spalanie będzie większe. Jazda na niedopompowanych oponach będzie też powodować ich silne zużycie. Dziś nowe auta wyposażane są w układy kontroli ciśnienia, w starszych warto często kontrolować właściwe wartości. Inne powody zwiększenia spalania Niewielki wzrost zużycia paliwa może być także skutkiem złego ustawienia geometrii zawieszenia, złej zbieżności kół, zamontowania bagażnika dachowego lub dużego obciążenia samochodu (przewożenia kompletu pasażerów i ciężkich rzeczy). Poza tym na zwiększone spalanie wpływa również duże obciążenie instalacji elektrycznej samochodu. To na przykład audio z kilkoma głośnikami i subwooferem, urządzenia o dużym poborze prądu, korzystające z gniazdka zapalniczki bądź dodatkowy sprzęt rozrywkowy (zasilane z instalacji samochodu tablety dla pasażerów tylnej kanapy). Jesienią i zimą auto zużywa także więcej paliwa, na skutek częstszej pracy wycieraczek i ogrzewania kabiny. Zwiększone zużycie paliwa powinno skłonić właściciela pojazdu do kontroli kilku powyższych elementów. Auto przynosi zdecydowanie więcej radości, gdy niepotrzebnie nie obciąża domowego budżetu.
Dlaczego samochód zaczyna zużywać większe ilości paliwa?
Kluczem do sukcesu wydaje się być pożądana i poszukiwana przez wielu - motywacja. W gruncie rzeczy, jest to nic innego, jak zespół czynników, które pobudzają nas do działania. Jednak, jak je wykorzystać, by były motorem do działania, a nie niewidzialnym wrogiem? Motywy ludzkich decyzji nakierowane są zawsze na zaspokajanie jakichś potrzeb, nie zawsze tych w pełni uświadamianych. Dzielimy je więc na: wewnętrzne - tkwiące niejako w nas samych (tj. odczuwana przyjemność, samozadowolenie) oraz zewnętrzne - zawsze nacelowane na uzyskanie nagrody, takiej jak uznanie czy status społeczny, ale i zdobycze medalowe lub finansowe. Określ azymut, kierunek i zwrot! Potrzebę można określić jako cel. Jeśli czegoś naprawdę pragniesz, możesz dla tego wiele poświęcić, zmienić wcześniejsze założenia, zgodzić się na kompromisy. Podobnie jest z celami treningowymi. Warto jest je jednoznacznie nazwać, a później zwizualizować, zarówno te pośrednie, jak i docelowe. W chwilach zwątpienia, czasami wystarczy je sobie jedynie uzmysłowić. Przydatne będą w tym personalizowane przedmioty. Przykładowo, pijąc popołudniową kawę z kubka z nadrukowanym mottem o pozytywnym zabarwieniu, niejako przypominasz swojemu mózgowi co jest dla ciebie ważne. Babcia miała rację – świat jest inny kiedy się wyśpimy Ściśle z motywacją powiązane jest tzw. pobudzenie. Krótko mówiąc, jest to natężenie czynności układu nerwowego człowieka. Jego poziom zmienia się, będąc bardzo niskim w czasie snu, średnio wysokim w trakcie codziennych, dobrze znanych czynności, czy wysoki lub nawet krańcowo wysoki w obliczu wyzwań budzących skrajne emocje, niebezpiecznych. Kondycja organizmu i zmęczenie mają nań bezpośredni wpływ. Jeśli jesteś niewyspany, zwyczajnie ciężej jest pokonać bardziej wymagające przeszkody, łatwiej wpaść w gniew lub przybrać bierną postawę. Zrelaksuj się spoglądając na lampę typu lawa, która ułatwia zasypianie. Zadbaj o zdrowy sen! Ciężko zrozumieć samego siebie… Według badaczy, chodź nie jest to jednoznaczną regułą, poziom oddziaływanej motywacji i pobudzenia są zbliżone, a wraz ze wzrostem pobudzenia wzrasta sprawność i skuteczność działania. Jednakże, dzieje się tak jedynie do osiągnięcia stanu optymalnego. Przemotywowanie, czyli nadmierny wzrost pobudzenia, prowadzi do obniżenia jakości i skuteczności, a w efekcie nawet do niezdolności sprawnego działania. Obawa przed porażką tym bardziej potęguje ten stan. By uwolnić się od takiego błędnego koła, polecam moją tajną broń – stojące na biurku zdjęcie najbliższych osób w dekoracyjnej ramce. Przypomina ono o niezbędnej w życiu równowadze. Sport i związane z nim obrane cele, nie mogą w pełni przysłonić innych aspektów życia. Systematyczność to nie rutyna Czasami uskarżamy się, że zrobiliśmy coś zanim pomyśleliśmy. Paradoksalnie, taki stan rzeczy, w kontekście realizacji założeń, może być pożądany i wynikać z powtarzalności i wypracowanych nawyków. Słysząc poranny budzik, jesteśmy w stanie tak wytrenować samych siebie, by wbrew wrodzonemu lenistwu, natychmiast wstawać. Metoda jest banalnie prosta, a w wielu przypadkach skuteczna. Jeśli czujesz brak weny, wizualizacja nie pomaga i wiesz, że to znowu może być chwila, którą w przyszłości będziesz rozczarowany – nastaw budzik na 3 minuty. Przez te 3 minuty usiądź i odpocznij, pozwól sobie na to by o niczym nie myśleć. Po upływie tego czasu, bez zbędnych analiz wstań i zacznij działać. Na początku będzie ciężko, ale z czasem może się okazać, że wystarczy samo spojrzenie w stronę zegara. Wypróbuj, możesz tylko zyskać!
Wyczynowy sportowiec podpowiada jak oszukać umysł i osiągać zamierzone cele treningowe
Sony Xperia Z może i nie jest najwydajniejszym z dostępnych obecnie na rynku smartfonów. Mimo wszystko, dzięki swojej wodoszczelności i dużemu, 5-calowemu ekranowi, jest świetną alternatywą dla Galaxy S4 oraz HTC One. Jak sprzęt wypadł w moim teście? Zestaw Producent dostarcza standardowe akcesoria, dostępne w tego typu urządzeniach. W opakowaniu (oprócz Xperii Z) znajdziemy: ładowarkę modułową, kabel USB, zestaw słuchawkowy oraz komplet silikonowych nakładek, pozwalających na dostosowanie wielkości słuchawki do naszego ucha. Całe szczęście, że Sony nie poszło w ślad za Samsungiem i nie dołączyło do czarnego smartfona, białych akcesoriów. Wszystkie gadżety, jakie znajdziemy w opakowaniu, są kolorystycznie zgodne z Xperią Z. Obudowa Obudowa Xperii Z ma bardzo specyficzny, nieco kanciasty design. Smartfon wygląda zupełnie tak, jak gdyby ktoś wziął blok szkła i wyciął z niego prostą bryłę o ostrych krawędziach. Obudowa mierzy 139 x 71 x 7,9 mm, a całość waży 146 gramów. Ciężar dość dobrze czuć w dłoni, zresztą w porównaniu np. z Galaxy S4, mamy tu o 16 gramów więcej. Jako, że mam dość duże dłonie, styl Xperii Z przypadł mi do gustu. Może on jednak sprawić problem osobom z małymi dłońmi. Ostre krawędzie urządzenia mogą po prostu denerwować. Na krytykę zasługuje szklana obudowa, która praktycznie z każdej możliwej strony przyciąga odciski palców, niczym magnes. Może i dzięki takiej lustrzanej powierzchni smartfon ładnie wygląda w gablocie sklepowej, niestety, podczas codziennego użytkowania szybko się brudzi, co dobitnie zmniejsza jego atrakcyjność. Oczywiście Xperia Z ma coś, czym mogą się w tej chwili pochwalić tylko nieliczne smartfony, a mianowicie wodoodporność. Jeśli chcemy się dostać do dowolnego złącza Xperii Z, będziemy musieli odsłonić odpowiednią klapkę, która chroni wnętrze smartfona przed zalaniem. Musimy zawsze pamiętać, aby wszelkie zamknięcia dobrze dociskać. W przeciwnym razie, gdy zdarzy się nam zanurzyć telefon w wodzie, może to się skończyć jego trwałym uszkodzeniem. Co znajdziemy na poszczególnych stronach Xperii Z? Z przodu, oprócz ekranu i wizjera kamery, nie dostrzeżemy żadnych przycisków. Japoński producent nie wyposażył swojego smartfona w przycisk Home, znany m.in. z praktycznie wszystkich produktów Samsunga. Tył urządzenia jest równie ascetyczny, co przód. Znajdziemy tu zaledwie obiektyw kamery, pod którym ulokowano flesz LED. Boki Xperii Z kryją już nieco więcej. Mamy tu przyciski regulacji głośności, włącznik, głośnik, sloty na kartę microSD i SIM oraz złącze microUSB i słuchawkowy mini-jack 3,5 mm (z którego nie da się korzystać podczas zanurzenia telefonu w wodzie). Ekran Zaczynając testy Xperii Z, myślałem, że producent wyposażył swoje urządzenie w najlepszy z dostępnych na rynku ekranów, który spokojnie będzie w stanie konkurować z np. samsungowymi wyświetlaczami AMOLED. Niestety, jest inaczej. Co prawda, 5-calowa matryca Full HD zastosowana w Xperii Z wyświetla bardzo wyraźny obraz, niestety jej kontrast i kąty widzenia pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Wystarczy lekko odchylić smartfon, by zauważyć różnice w wyświetlanym obrazie. Według mnie jest to absolutnie nie do przyjęcia w sprzęcie tej klasy. Również czerń widoczna na TFT japońskiego producenta jest dość mocno prześwietlona i przyjmuje raczej szarą barwę. Sony Xperia Z pod względem ekranu nie jest w stanie konkurować z ekranem Galaxy S4, lub doskonałą matrycą Super LCD3 z HTC One. Audio Pod względem wrażeń dźwiękowych, Sony Xperia Z sprawuje się przyzwoicie, lecz odstaje od innych, high-endowych sprzętów. Głośnik zewnętrzny w porównaniu do propozycji konkurencji, gra dość cicho. Ten fakt można jednak usprawiedliwić, gdyż najprawdopodobniej jest spowodowany przez wodoodporne właściwości urządzenia. Pragnę także zwrócić uwagę wszystkich na to, że w momencie, gdy wyciągniemy sprzęt z wody, należy chwilkę poczekać z odtwarzaniem dźwięku. Wilgoć, która dostaje się w okolice głośnika, musi odparować. W przeciwnym razie muzyka, wydobywająca się z urządzenia, będzie sprawiała wrażenie bardzo przytłumionej. Podczas testów przekonałem się, że powrót do normalnego funkcjonowania audio po zanurzeniu, trwa kilkadziesiąt minut. Wydajność Sony wyposażyło swój flagowy smartfon w czterordzeniowy chipset, Qualcomm Snapdragon S4 Pro. Układ co prawda nie jest tak mocny, jak podzespoły głównych rywali urządzenia (Galaxy S4 i HTC One), ale radzi sobie całkiem nieźle. Cztery 1,5 GHz rdzenie Krait, grafika Adreno 320 oraz 2 GB RAM dają smartfonowi ogromny zapas mocy, jaki spokojnie wystarczy do obsługi nawet najbardziej wymagających programów i gier. Bateria Wewnątrz Xperii Z znajdziemy dość duże, niewymienne litowo-jonowe ogniwo, o pojemności wynoszącej 2330 mAh. Z moich testów wynika, że jeżeli smartfona używamy codziennie do przeprowadzania kilku rozmów telefonicznych, zrobienia paru zdjęć, pisania SMS-ów i sporadycznego słuchania muzyki, to bateria spokojnie wytrzyma 3–4 dni na jednym ładowaniu. To całkiem przyzwoity wynik, jak na urządzenie z tak wielkim ekranem i mocnym chipsetem. Łączność Smartfon, który miałem przyjemność testować, dysponował takimi modułami łączności, jak: 2G (GSM 850 / 900 / 1800 / 1900), 3G (HSDPA 850 / 900 / 1700 / 1900 / 2100), Wi-Fi 802.11 a/b/g/n, Bluetooth w wersji 4.0 oraz NFC i GPS. Jeśli chodzi o tradycyjną łączność kablową, służy do tego złącze microUSB (dzięki standardowi MHL, możemy go używać także jako wyjścia TV). Podczas testów nie odnotowałem żadnych problemów z funkcjonowaniem któregokolwiek z modułów. Interfejs i oprogramowanie Sony Xperia Z działa w oparciu o system Android w wersji 4.1.2 Jelly Bean. Nie jest to już co prawda jego najnowsza odsłona, aczkolwiek japoński producent obiecuje, że wkrótce zaktualizuje swój smartfon do wersji 4.2.2. To oczywiście świetna wiadomość, jednak Sony, w mojej opinii, powinno już wcześniej wydać tę aktualizację. Interfejs systemu Android działa na Xperii Z bardzo płynnie. Nie ma się co dziwić, przecież cztery, 1,5 GHz rdzenie Krait oraz Jelly Bean stwarzają ku temu idealne warunki. W pamięci smartfona znajdziemy kilka, preinstalowanych programów. Jest tu m.in.: nakładka na system Timescape UI, odtwarzacz Walkman, aplikacja do obsługi portali społecznościowych Socialife, przeglądarka dokumentów OfficeSuite 6, Notes i wiele innych – o mniejszym znaczeniu. Podsumowanie Sony Xperia Z okazała się być dobrym smartfonem, którego większość aspektów zostało dopracowanych do perfekcji. Mamy tu połącznie doskonałej wydajności i wodoszczelności, co czyni produkt Sony niemal idealnym. Wątpliwości może budzić kształt obudowy, jakiej kanciasty kształt jest mało ergonomiczny. Największy niesmak wzbudził we mnie mimo wszystko ekran, który posiada co prawda 5 cali i rozdzielczość Full HD, ale jego kontrast, kąty widzenia i odwzorowanie czerni stoją na żenująco niskim poziomie. Niestety, podczas moich testów nie zdążyłem sprawdzić, jakiej jakości jest kamera. Xperia Z w pewnym momencie wyłączyła się i nie chciała już włączyć. Nie pomagało podłączenie urządzenia do ładowarki, próby restartu fabrycznego, itp. Wygląda więc na to, że testowy egzemplarz okazał się wadliwy, a szkoda.
Sony Xperia Z – wodoszczelny supersmartfon
Podłoga to ulubiony teren zabaw najmłodszych. Tych zupełnie malutkich, którzy jeszcze nie potrafią chodzić i tych większych, dla których jest najlepszym miejscem do rozłożenia klocków, lalek, a nawet książek. Można urozmaicić zabawę na podłodze, wybierając odpowiednie akcesoria. Mata do zabawy dla maluszka Zanim postawi pierwszy krok, maluch mnóstwo czasu spędza na podłodze. Do chwili, gdy zyska kontrolę nad swoim ciałem na tyle, żeby swobodnie i bezpiecznie się przemieszczać, właśnie w parterze bawi się, drzemie i czuwa, spokojnie obserwując otoczenie. Żeby leżało mu się miękko i wygodnie, wystarczy na podłodze rozłożyć np. kolorowy kocyk. Poza tym właśnie dla takich maluchów przeznaczone są maty edukacyjne. Mata nie tylko pozwala dziecku wygodnie i komfortowo polegiwać na podłodze, ale przede wszystkim zachęca je do działania. Wybór mat jest ogromny – różnią się głównie wielkością i liczbą akcesoriów, które można dowolnie przepinać, dostosowując układ zabawek do swoich potrzeb. Co powinna mieć mata edukacyjna, żeby maluszek chętnie spędzał na niej czas? Dobrze, żeby była uszyta z różnych materiałów: gładkich i szorstkich, śliskich i stawiających opór, błyszczących i matowych, szeleszczących i intrygująco grzechoczących. Rozbudowana mata ma pałąk, do którego są poprzyczepiane różne zabawki. Lusterko, pluszowe zwierzątko, piłeczka – to tylko przykłady. Coraz sprawniejszy maluszek będzie próbował ich dosięgnąć. Na początku będzie to misja niemożliwa, w końcu jednak się uda i radości nie będzie końca. Takie zabawki znakomicie wspomagają rozwój: koordynację ręka – oko, umiejętność podnoszenia główki, dźwiganie ciężaru ciała na rączkach. Odpięte od pałąka elementy będą służyć dziecku jeszcze długo, nawet gdy już wyrośnie z zabawy na macie. Na jakim dywanie najchętniej bawią się starsze dzieci? Urządzając pokój dziecka, warto poświęcić trochę czasu na wybór odpowiedniego dywanu. O tym, że dywan na podłodze to rzecz praktyczna, rodzice wiedzą doskonale. Oprócz podstawowej funkcji izolowania od chłodu dywan może stać się też fantastycznym centrum zabaw, wystarczy znaleźć odpowiedni wzór. Do pokoi dziecięcych najczęściej są wybierane dywany z kolorowym, bajkowym nadrukiem. W sklepach pojawia się coraz więcej takich, które już samym wzorem zachęcają do zabawy. Dywan z namalowaną plątaniną dróg i uliczek to dobry wybór dla małych fanów motoryzacji. Z kilkoma samochodzikami można rozpocząć na nim zabawę w miasto albo w wyścigi. Dziewczynkom z pewnością spodoba się dywan-domek. Nadruk imitujący rzut mieszkania, z sypialnią, kuchnią, łazienką i salonem, pozwala puścić wodze fantazji. W jednej chwili może być zamkiem księżniczki, a już za moment przytulną chatką w górach. Kto w nim zamieszka? Lalki, pluszowe zwierzątka albo plastikowe stworki. Do intensywnego ruchu zachęca dywan z grą w klasy. Teraz rzucać kamyk i skakać na jednej nodze można nawet we własnym pokoju. Po co na podłodze przyklejać taśmę? Czasami pomysł na zabawę na podłodze rodzi się spontanicznie i trzeba działać szybko. Tak bywa przykładowo, gdy dzieci bawią się w salonie, który za chwilę musi znów wyglądać jak salon, a nie plac zabaw. Zdarza się tak również podczas wakacyjnych wyjazdów, gdy trzeba sprawnie zaadaptować zastaną przestrzeń do potrzeb dzieci i równie sprawnie ją posprzątać. Dróżki, autostrady, skrzyżowania i tory kolejowe można narysować na papierze i przykleić go do podłogi za pomocą zwykłej taśmy klejącej. Jest jednak coś lepszego. Dekoracyjna papierowa taśma washi tape ma wielu zwolenników. Jest elastyczna i jednocześnie cienka. Ma wiele nadruków, trzyma się każdej powierzchni i bardzo łatwo ją usunąć. Z pomocą washi każdy wyczaruje na podłodze dowolne linie, np. potrzebne do stworzenia toru do gry w kapsle. Wystarczy odrobina wyobraźni. Dla tych, którzy wolą klasyczne wzory, znakomitą propozycją będą samoprzylepne taśmy kreatywne z namalowanymi ulicami lub torami kolei. Z ich pomocą można stworzyć wspaniałą plątaninę dróg, a gdy zabawa się znudzi – odkleić bez pozostawienia najmniejszego śladu. To świetna alternatywa dla zajmujących dużo miejsca konstrukcji z pociągami albo torami wyścigowymi. Pomysłów na zabawę na podłodze jest wiele. Zanim dzieci wezmą sprawy w swoje ręce i nieodwracalnie „ozdobią” pieczołowicie pielęgnowane deski, warto podsunąć im inspirujące maty, dywany i taśmy. W ten sposób podłoga będzie bezpieczna, a maluchy zyskają kolejne miejsce do swoich aktywności.
Zabawa na podłodze – maty, dywany, taśmy
Jojo Moyes wraca do czytelników z nową wciągającą powieścią. Po bestsellerowych książkach o Willu i Lou serwuje nam kolejną chwytającą za serce opowieść o dwójce ludzi na życiowym zakręcie, których drogi splatają się w niespodziewanym momencie. Kobieta na zakręcie Główną bohaterką Razem będzie lepiej jest Jess – kobieta, której sytuacji życiowej pozazdrościłoby naprawdę niewielu. Jej życie zmieniło się wraz z odejściem męża, które zmusiło ją do pracy w roli sprzątaczki i kelnerki. Wszystko po to, aby móc utrzymać swoją niecodzienną rodzinę. Córka, geniusz matematyczny, stara się przystosować do nowej sytuacji i ciągłej nieobecności matki. Z Jess mieszka również syn jej byłego męża – nastolatek nieprzystosowany do swoich rówieśników i otoczenia. Dodatkiem do całości jest wielki pies, który zamiast pilnować domu, przesypia dni na kanapie. Kiedy Jess dowiaduje się o tym, że jej córka ma niebywałą okazją dostania się do prestiżowej szkoły dla uzdolnionych dzieci, decyduje się zrobić wszystko, aby jej to umożliwić. Miotając się pomiędzy rozmaitymi rozwiązaniami, wszędzie napotyka przeszkody. Ostatnią szansą na rozwiązanie problemów jest olimpiada matematyczna, w której może wystartować Tanzie. Wygranie pieniądzy mogłoby umożliwić jej dalsze kształcenie. Rodzina postanawia zatem wyruszyć w długą podróż sfatygowanym autem byłego męża Jess. To jednak dopiero początek ich przygód. Mężczyzna z przeszłością Czytelnicy równolegle poznają Eda – człowieka sukcesu, który dzięki swojemu talentowi do informatyki i przedsiębiorczości zyskał wysoką pozycję i duże pieniądze. Jego życie prywatne nie jest idealne. Żona, z którą się rozwiódł, zabrała ze sobą nie tylko sporą część pieniędzy, ale też nadzieję na stabilne życie. Sytuacja mężczyzny zmienia się diametralnie przez jedną nieprzemyślaną decyzję. Chcąc pomóc kochance, ujawnia jej tajne informacje. Oskarżony o przestępstwo finansowe, szybko orientuje się, jak mało jest stabilnych elementów w jego życiu. Przypadek sprawia, że po ucieczce z miasta trafia do domu, w którym sprząta Jess, a następnie do baru, w którym pracuje. Ich ścieżki wciąż się krzyżują, choć nie darzą się sympatią. W efekcie Ed proponuje Jess i jej rodzinie podwiezienie ich na olimpiadę matematyczną. W ten niecodzienny sposób rozpoczyna się podróż, która zmieni ich życie i sposób patrzenia na świat. Pośrodku całego zamieszania znajdą się jednak dzieci, które marzą nie o pieniądzach, lecz o spokojnym życiu i uśmiechu matki, goszczącym na jej twarzy częściej niż zmęczenie. Razem będzie lepiej to ciepła opowieść o tym, że nawet z najbardziej dramatycznych sytuacji można wyjść obronną ręką, a na każdego czeka gdzieś bratnia dusza. Chociaż początkom znajomości nie towarzyszą fajerwerki i romantyczna atmosfera, to samo rodzące się zainteresowanie i uczucie obserwuje się z dużą przyjemnością. Jojo Moyes przygotowała dla czytelników powieść idealną na jesienne wieczory – pozytywną i optymistyczną, z którą przyjemnie jest spędzić kolejne godziny. Zobacz także inne książki Jojo Moyes. Źródło okładki: znak.com.pl
J. Moyes, Razem będzie lepiej – recenzja
Zanim rozpoczniesz działalność na Allegro, zdecyduj, jakiego konta potrzebujesz. Zanim rozpoczniesz działalność na Allegro, zdecyduj, jakiego konta potrzebujesz. Masz do wyboru 2 rodzaje kont: konto zwykłe i konto firmowe. Każde z nich jest przeznaczone dla innego rodzaju działalności, ma własną specyfikę i odmienny proces rejestracji. Konto zwykłe Zarejestruj konto zwykłe, jeżeli działasz jako osoba prywatna. Możesz wpisać w ustawieniach konta nazwę przedsiębiorstwa, ale będzie ona jedynie elementem adresu, np. w przypadku, gdy chcesz odbierać przesyłki w miejscu pracy. Konto zwykłe z wypełnionym polem Firma nie stanie się kontem firmowym. Konto zwykłe możesz współdzielić z małżonkiem. Wystarczy, że w ustawieniach konta dopiszesz jego dane. Możesz także przekazać konto małżonkowi, ale nie możesz udostępniać go innym osobom i firmom. Jeśli prowadzisz jednoosobową działalność gospodarczą lub działalność w inkubatorach przedsiębiorczości, możesz przekształcić swoje konto zwykłe na konto firmowe. Konto firmowe Zarejestruj konto firmowe jeżeli: * jesteś przedsiębiorcą, prowadzisz sprzedaż i chcesz ją częściowo lub całkowicie przenieść na Allegro, * jesteś członkiem zarządu, pełnomocnikiem (pracownikiem) spółki, jednostki organizacyjnej wpisanej do rejestru przedsiębiorców (fundacji, stowarzyszenia itp.) i chcesz prowadzić sprzedaż oraz zakupy w jej imieniu i na jej rzecz. Konta firmowego nie można udostępniać innemu podmiotowi gospodarczemu ani osobie. Nie można też dzielić konta firmowego z małżonkiem - po przekształceniu konta zwykłego na konto firmowe, dane małżonka zostaną usunięte. Dopuszczalne zmiany statusu kont Allegro i użytkownika konta formowego znajdziesz w artykułach: Kiedy można zmienić status konta i jak to zrobić? Kiedy można zmienić dane przedsiębiorstwa na koncie firmowym? Różnice między kontem zwykłym i kontem formowym |dostępne opcje | konto zwykłe | konto firmowe | | -------- | -------- | -------- | | opcjonalne dane osoby prowadzącej konto | nie | tak | | napis firma przy nazwie użytkownika | nie | tak | |dodatkowa weryfikacja danych przy rejestracji konta | nie | tak| |dane przedsiębiorcy widoczne w opisie oferty| nie |tak| |automatycznie utworzone konto fakturowe | nie | tak| |dzielenie konta z małżonkiem | tak |nie| |Super Sprzedawca | nie | tak|
Jakie są różnice między kontem zwykłym a kontem firmowym?
Muzyka pozytywnie wpływa na samopoczucie. Koi nerwy, uspokaja i sprawia, że nawet w pochmurny dzień mamy uśmiech na twarzy. Dzieci również lubią słuchać muzyki. Różnorodność odtwarzaczy dla dzieci może zaskoczyć. Sprzęt ten nie tylko zachęca najmłodszych do słuchania muzyki, ale może być także ciekawym elementem wystroju wnętrza. Na co zwrócić uwagę przy wyborze odtwarzacza do pokoju dziecka? Jaki jest koszt dziecięcych odtwarzaczy CD? Profesjonalny sprzęt do słuchania muzyki może kosztować kilka, a nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Chcąc wybrać odtwarzacz dla najmłodszych, nie potrzebujemy aż takiej gotówki. Warto jednak wybrać sprzęt, który posłuży przez kilka lat i będzie na tyle łatwy w obsłudze, aby mógł sobie z nim poradzić nawet kilkulatek. Możliwości odtwarzaczy muzyki Możliwości dzisiejszych odtwarzaczy nie kończą się na włożeniu i włączeniu kasety magnetofonowej. Oczywiście, możemy jeszcze znaleźć odtwarzacze kasetowe, które dodatkowo posiadają czytnik płyt CD. Dodatkową opcją jest możliwość obsługi formatów mp3, a także podłączenie przenośnego odtwarzacza mp3. Warto zwrócić na to uwagę, jeżeli chcemy, aby nasz maluch mógł bez problemu odsłuchiwać większość audiobooków. Zapisuje się je bowiem właśnie w formacie mp3. Dzięki wyjściu AUX możemy również podłączyć do odtwarzacza telefon komórkowy. Do dodatkowych funkcji odtwarzacza zalicza się możliwość powtarzania całej płyty lub wybranych utworów. Ciekawostką jest również opcja ustawienia sprzętu, aby włączył się o określonej godzinie. Jeżeli dziecko niechętnie idzie rano do przedszkola lub szkoły, może ona pomóc mu wstać z łóżka. Przy muzyce zawsze jest raźniej. Odtwarzacz dla dziecka – jak z bajki Kupując odtwarzacz muzyki do pokoju dziecka, możemy wybierać spośród sprzętu ozdobionego w ulubione postaci z bajek. Boombox – Batman Jedną z propozycji może być odtwarzacz muzyki z aplikacją Batmana. Sprzęt posiada wyświetlacz LED, odtwarzacz płyt CD, CD-R, CD-RW. Możemy również programować utwory, słuchać radia FM i podłączyć sprzęty zewnętrze za pomocą wejścia AUX IN. Całość kupimy w czarnym i żółtym kolorze z widoczną aplikacją z bajki o człowieku nietoperzu. Koszt odtwarzacza to około 170 zł. Dla fanów ZygZaka McQueen Prawdziwą gratką dla fanów bajki CARS może być natomiast odtwarzacz, który wygląda jak ZygZak McQueen. Głośniki zostały w tym przypadku umieszczone w tylnych kołach, które można odchylić. Sprzęt ten również posiada wejście AUX IN, co umożliwia podłączenie odtwarzacza mp3 lub telefonu komórkowego. Po podniesieniu mastki auta, możemy umieścić w nim płytę CD. Na dachu znajduje się natomiast wyświetlacz LCD. Odtwarzacz umożliwia odtwarzanie płyt CD, CD-R oraz CD-RW. Koszt to około 220 zł. Monster High Dla dzieci, które swój pokój urządzają pod znaną bajkę Monster High, można wybrać nawiązujący do niej odtwarzacz. Sprzęt jest w czarno-różowym kolorze i posiada dużą kolorową aplikację z postaciami z Monster High. W odtwarzaczu nie zabraknie również wejścia AUX. Możemy także programować utwory i odtwarzać płyty CD, CD-R i CD-RW. Koszt odtwarzacza z Monster High to około 190 zł. Barbie i Little Pony Dla dziewczynek, które cenią sobie mniej mroczne klimaty, możemy wybrać odtwarzacz CD z aplikacją z lalką Barbie lub z Little Pony. Tak jak w poprzednich modelach, te odtwarzacze również posiadają wejściówkę AUX, czytnik płyt CD, CD-R oraz CD-RW, wyświetlacz i możliwość programowania utworów. Koszt odtwarzaczy to od 180 zł do 230 zł. Na co zwrócić uwagę, wybierając odtwarzacz dla dziecka? Wybierając odtwarzacz do dziecięcego pokoju, warto zwrócić uwagę na jego wytrzymałość i łatwość w obsłudze, chociaż dzieci uczą się nadzwyczaj szybko. Ważna jest także jakość dźwięku. Oczywiście, dziecięce boomboxy nie będą miały takiej jakości jak zestaw z kolumnami, ale możemy wybrać sprzęt, który będzie miły dla ucha. Należy w tym przypadku zwrócić uwagę, jaką dany sprzęt ma moc wyjściową (RMS). Im wyższa, tym dźwięk będzie bardziej czysty.
Jaki odtwarzacz muzyki wybrać dla dziecka?
Słońce, woda słona lub słodka, wiatr i gorące powietrze… to brzmi jak przepis na udane wakacje. Niestety takie czynniki negatywnie wpływają na włosy, zwłaszcza farbowane. Jak je chronić, by były piękne i zdrowe także latem? Oto odpowiedź. Im ładniejsza pogoda, im wyższa temperatura, tym stan naszych włosów ulega pogorszeniu. Złudne jest przekonanie, że włosy muśnięte słońcem, z jaśniejszymi refleksami stanowią piękno w czystej postaci. Niestety w rzeczywistości to pierwszy sygnał uszkodzenia włosów, ponieważ promienie słoneczne rozchylają łuski włosów, które mają za zadanie je chronić, tym samym do wewnątrz przedostają się szkodliwe czynniki. Włosy farbowane są jeszcze bardziej podatne na działanie słońca, wiatru, soli i chloru. Dzieje się tak głównie dlatego, że już samo farbowanie obciąża nie tylko cebulki, ale także całą strukturę włosa. Dodatkowe obciążenia tylko ten stan pogłębiają. Dlatego jeśli chcesz cieszyć się pięknym, głębokim kolorem, a przy tym zdrowymi włosami, powinnaś zadbać o ich właściwą ochronę. Dotyczy to zarówno farbowania, jak i codziennej pielęgnacji. Farbowanie Większość z nas chce na urlopie wyglądać jak milion dolarów, dlatego już na kilka tygodni przed wyjazdem przechodzimy na dietę, kompletujemy garderobę, idziemy do kosmetyczki na zabiegi pielęgnacyjne oraz do fryzjera, aby podciąć i zafarbować włosy. Niestety, akurat ostatni z tych zabiegów powinnyśmy odłożyć na czas „po” urlopie, a najlepiej zaplanować koloryzację na około 2 tygodnie przed wyjazdem – włosy zdążą złapać oddech, a my będziemy mogły czuć się pięknie i kobieco bez odrostów i siwizny. O czym jeszcze powinnyśmy pamiętać latem? Nie zaleca się rozjaśniać włosów o więcej niż 2 tony (jedyny wyjątek – odrost!). Lepiej korzystać z produktów niezawierających amoniaku czy wody utlenionej, które mniej obciążają włosy. Czerwienie oraz odcienie rudego pod wpływem słońca i wody bardzo szybko blakną. Jeśli farbujemy włosy na kolory intensywne – rude, czerwienie, brązy i czernie – warto do kosmetyczki wrzucić opakowanie szamponu koloryzującego. Tym sposobem w razie nadmiernego płowienia szybko podratujemy ich barwę. Codzienna pielęgnacja Włosy farbowane potrzebują specjalnej pielęgnacji, która pozwoli dłużej cieszyć się kolorem. Do tego niezbędny jest zestaw odpowiednich kosmetyków. Latem wskazane jest mycie głowy częściej niż zwykle, dlatego słoneczne kosmetyki chroniące kolor sprawdzą się idealnie. szampon do włosów farbowanych – to absolutny niezbędnik każdej kobiety, która farbuje włosy, jednak latem najlepiej zainwestować w szampon zawierający dodatkowo filtr UV. Uwaga! Nie oczekuj, że w tego typu produkcie znajdziesz mocne filtry, które utworzą barierą przed słońcem. Rolą szamponów słonecznych jest przywracanie włosom odpowiedniego pH, ochrona przed przesuszaniem oraz skuteczne pozbywanie się z ich powierzchni soli morskiej, chloru, stosowanych kosmetyków itp. odżywka do włosów farbowanych – produkt, o którym niestety wiele z nas zapomina, a to błąd, dzięki niej bowiem w błyskawiczny sposób wydobędziemy kolor i połysk oraz wzmocnimy ochronę przed słońcem. Ważne, by stosować się do zaleceń producenta odnośnie do czasu trzymania takiej odżywki na włosach. Po spłukaniu polecamy polać włosy chłodniejszym strumieniem – dzięki takiemu zabiegowi staną się gładkie i lśniące. Letnie must have Poza codziennym myciem włosów warto mieć w bagażu produkty, które szybko odżywią włosy i wzmocnią barierę ochronną. Najlepsze będą w tym przypadku odżywki w sprayu (np. Schwarzkopf BC Color Freeze, Goldwell Dualsenses Color Serum, Schwarzkopf Schauma Color Glanz), które można nałożyć na suche włosy. Są one lekkie, nie obciążają włosów, a dzięki zawartym w nich olejkom zapobiegają przesuszeniu. Dodatkowo 1-2 razy w tygodniu należy zafundować włosom intensywną regenerację i odżywienie. W tym celu zaopatrz się w maski lub ampułki (np. Goldwell Dualsenses Color), które dzięki intensywnemu działaniu lepiej wnikają w strukturę włosów, głęboko je odżywiając. Jeśli lubisz produkty L’Oréal, możesz sięgnąć po pełną gamę profesjonalnych preparatów do kompleksowej pielęgnacji włosów farbowanych Professionnel Vitamino Color AOX. Z kolei dla fanek kosmetyków Wella świetna będzie seria SP Color Save Line. Pamiętaj, że ciemny kolor włosów nie jest sam w sobie ochroną (zwiększone właściwości ochronne ma tylko naturalnie ciemna barwa), dlatego ważne, by: możliwie często chronić nie tylko głowę, ale także włosy za pomocą nakrycia – kapelusze, czapeczki są bardzo modne, dlatego nie rezygnuj z nich gdy słońce praży. po kąpieli w basenie, morzu czy jeziorze nie susz włosów na słońcu – usiądź w cieniu, daj im odetchnąć, nie zwijaj ich również w turban i nie ściskaj. nie zapominać o podcinaniu końcówek. Rób to nawet kilka razy w ciągu sezonu, koniecznie po urlopie pełnym słońca .
Ochrona włosów farbowanych przed słońcem
Szukasz emocjonującej lektury? Sięgnij po jedną z poniższych książek! Nasza selekcja najbardziej kontrowersyjnych polskich książek z pewnością dostarczy ci wrażeń. Wśród uznanych książek polskich pisarzy są i takie, które na początku spotkały się z niechęcią lub odrzuceniem ze względu na ich kontrowersyjność. Zazwyczaj są to utwory podejmujące tematy trudne i bolesne. Wybraliśmy dla ciebie kilka z nich. Gnój, Wojciech Kuczok Gnój to pierwsza i chyba najlepiej znana powieść Wojciecha Kuczoka. Głównym tematem książki jest życie rodzinne małego K., daleko odbiegające od stereotypowej sielanki. Chłopiec wychowuje się w domu pełnym kłótni, wyzwisk i strachu. Antybohaterem książki jest jego ojciec, który „tresuje” syna pejczem i nazywa go „gnojem”. Sama książka nie epatuje przemocą, ale okrucieństwo jest w niej wyraźnie obecne, np. w opisie pejcza, narzędzia tortur. Tym, co uderza w powieści Kuczoka, są toksyczne relacje w rodzinie. Jej członkowie krzywdzą się fizycznie i psychicznie, burząc tradycyjny wizerunek rodziny. Gdańsk wojenny i powojenny, Marek Wąs Gdańsk wojenny i powojenny Marka Wąsa nie oszczędza nikogo. Autor bezkompromisowo opisuje zbrodnie z tamtego okresu dokonane przez nazistów i czerwonoarmistów – niekiedy przy pomocy gdańszczan, między innymi arcybiskupa Carla Spletta. Wąs rysuje historię pełną przemocy, której dopuszczają się Niemcy, Rosjanie i Polacy. Ciekawymi wątkami są losy Polaków, którzy zamieszkiwali ziemie bezpośrednio włączone do Rzeszy. Represje, jakim ich poddano, były nieporównywalnie większe od tych, jakie czekały na Polaków w Generalnej Guberni – stąd masowe wpisy na tzw. Volkslistę. Trudne losy Gdańska i Pomorza w latach 1930-1955 to szczególnie interesująca propozycja dla miłośników historii i książek popularnonaukowych. Złote żniwa, Jan Gross Złote żniwa to książka, która wywołała w Polsce prawdziwą burzę. Jan Gross, socjolog i historyk polskiego pochodzenia, podjął w swojej książce temat powojennych losów żydowskiego mienia. Gross opisał to, w jaki sposób Polacy bogacili się kosztem mordowanych Żydów. Wśród najczęstszych praktyk autor wymienia przeszukiwanie domów, wymuszanie okupu od ukrywających się na wsi, handel wodą na trasach transportu do obozów czy przekopywanie szczątków w zrujnowanych obozach koncentracyjnych. Gross spotkał się w Polsce z falą krytyki i oburzenia, ponieważ przedstawił wojenne relacje polsko-żydowskie w wyjątkowo niekorzystnym świetle. Kapuściński non-fiction, Artur Domosławski Książka Artura Domosławskiego o Ryszardzie Kapuścińskim doprowadziła do sporu prawnego pomiędzy autorem i wydawcą a rodziną zmarłego reportażysty. Domosławski zarzucił Kapuścińskiemu nieścisłości i błędy merytoryczne, które ten miał popełnić w swoich książkach celowo, aby nadać tekstowi więcej dramatyzmu lub dopasować realia do swoich tez. Co więcej, zdaniem autora, Kapuściński ubarwiał swoje przygody, kreując się tym samym na nieustraszonego podróżnika. Domosławski naświetlił także polityczny aspekt życia Kapuścińskiego: jego współpracę i związki z PZPR. Autor w Kapuściński non-fiction nie oszczędził również relacji reportażysty z najbliższymi: konfliktów z córką i zdrad żony. Bicia nie trzeba było ich uczyć. Proces Humera i oficerów śledczych Urzędu Bezpieczeństwa, Piotr Lipiński Bicia nie trzeba było ich uczyć… to reportaż autorstwa Piotra Lipińskiego o katach z powojennego aparatu UB. Głównym bohaterem jest Adam Humer, stalinowski wicedyrektor Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Humer był odpowiedzialny za przesłuchiwanie i torturowanie więźniów, wśród których, oprócz żołnierzy AK, znaleźli się także zwykli ludzie, a nawet aktywni działacze komunistyczni. Wstrząsające opisy metod stosowanych przez oprawców, których Lipińskiemu dostarczyli byli kaci i ofiary, poruszą nawet najbardziej stoickiego czytelnika.
Polskie książki, które wywołały kontrowersje
Obecne komputery mogą mieć wiele funkcji. Czasy, w których domowe PC-ty pełniły rolę pomocy szkolnej, narzędzia do pracy lub gier – dawno minęły. Dziś, w zależności od preferencji, mogą pracować jako centrum multimedialne, kino domowe, zestaw muzyczny, itp. Podobnie jest z monitorami, które z prostych urządzeń przeistoczyły się w wielofunkcyjne sprzęty. Tym razem sprawdzimy, jak prezentują się monitory z wbudowanym tunerem TV w różnych przedziałach cenowych. Wszystko w jednym Jeszcze kilka lat temu, chcąc mieć wszystkie urządzenia w domu, niezbędny był zakup wielu modułów – telewizor, komputer, monitor, odtwarzacz plików multimedialnych, dekoder telewizji cyfrowej, itp. Wyobraźmy sobie, że obecnie rolę wszystkich wymienionych sprzętów może pełnić monitor z wbudowanym tunerem TV. Owszem, nie będzie to wielki ekran, imponujące kino domowe czy wielofunkcyjny dekoder, ale jeśli ktoś dysponuje mniejszą ilością gotówki, niewielkim mieszkaniem i chce wszystko zamknąć w jednym, wybór takiego urządzenia będzie optymalny.W naszym zestawieniu umieściliśmy pięć urządzeń z różnych grup cenowych bez większych ograniczeń, tj. dowolna przekątna ekranu, rozdzielczość, dodatkowe funkcje, itp. Zacznijmy zatem od pierwszego kandydata. LG 27MT93V Nasze zestawienie otwieramy monitorem, który spodoba się wybrednym użytkownikom. Z jednej strony mamy bardzo dobrej jakości matrycę o przekątnej aż 27 cali, idealną do codziennej pracy z wieloma programami, np. graficznymi, z drugiej zaś – telewizor, który w niewielkim stopniu odbiega parametrami od większej i zazwyczaj droższej konkurencji. W tym przypadku nie musimy godzić się na kompromisy. Producent zastosował matrycę TFT IPS o matowym wykończeniu, podświetlaną diodami LED i charakteryzującą się rozdzielczością Full HD (1920 x 1080 pikseli). Czas reakcji to zaledwie 8 ms, dzięki czemu nawet dynamiczne gry lub filmy akcji będą wyglądać bardzo dobrze. Jeśli chodzi o tuner TV, zastosowano dwa rozwiązania – DVB-T oraz DVB-C. Na uwagę zasługuje imponująca liczba gniazd wejścia/wyjścia, m.in. 3 x HDMI, 1 x Component (Y, Pb, Pr), 1 x Composite oraz 2 x USB 2.0. Całość prezentuje się bardzo elegancko, zaś jedynym minusem może być cena, która oscyluje w granicach około 1800 złotych. Samsung T24D390EW Jeśli wielki ekran w dość wysokiej cenie to za wiele, alternatywą może być mniejszy i o wiele tańszy model marki Samsung – T24D390EW. Pod tym niewiele mówiącym oznaczeniem kryje się 24-calowy monitor z tunerem TV (analogowym i cyfrowym), z matową matrycą TFT PLS w rozdzielczości Full HD. Być może parametry nie są tak imponujące jak u poprzednika, ale czas reakcji na poziomie 5 ms oraz liczne dodatki w postaci funkcji Mobile High-Definition Link (MHL), czy też kilku podstawowych złącz (2 x HDMI, USB, slot CI+, itp.) powinny wynagrodzić wszystkie braki. Stylistyka jest bardzo elegancka, choć niektórych mogą odstraszyć błyszczące plastiki. Na Allegro jego cena zaczyna się od około 700 złotych. LG 24MT77D-PZ Ciekawą alternatywą dla poprzednika jest monitor z tunerem TV marki LG – model 24MT77D-PZ. W tym przypadku mamy do czynienia z matrycą IPS LED o przekątnej 23,8 cala i rozdzielczości Full HD. Czas reakcji matrycy to również 5 ms, zastosowano przydatną funkcję PIP (obraz w obrazie umożliwiający oglądanie TV w małym okienku podczas pracy np. z programami na komputerze) oraz złącza wejść/wyjść: 2 x HDMI, DVI-D, VGA, SCART, USB 2.0, złącze antenowe, itd. Jeśli chodzi o tunery TV, do dyspozycji użytkownika oddano moduły DVB-T oraz DVB-C. Styliści postawili na czarny, półmatowy plastik z owalną, dość dużą stopką. Monitor można kupić na Allegro już za około 950 złotych. Samsung T22D390EW Oto propozycja dla tych, którzy nie chcą przepłacać i nie mają wiele miejsca na biurku, zaś komputer służy im głównie do zabawy, przeglądania Internetu lub prostych prac. Parametrami model Samsung T22D390EW nie różni się od większego o dwa cale brata – w tym przypadku mamy do czynienia z matrycą o przekątnej 21,5 cala i rozdzielczości Full HD. Tu również zastosowano tunery DVB-C oraz DVB-T, 2 złącza HDMI, jedno złącze USB oraz zestaw wejść pozwalających podłączyć zewnętrzne źródła dźwięku i sygnału. Nie zabrakło możliwości powieszenia na ścianie (Standard VESA). Cena monitora na Allegro to około 600 złotych. LG 22MT57D Nasze zestawienie zamyka model LG 22MT57D. Wybiorą go użytkownicy, którzy nie wymagają wielkiej przestrzeni roboczej, zaawansowanych funkcji i dodatków. Zaletą jest atrakcyjna cena, która wynagradza niewielką przekątną ekranu – 21,5 cala. Zaletą jest z pewnością podświetlenie LED, matowa matryca IPS, rozdzielczość Full HD oraz 2 złącza HDMI. Całość zamknięto w czarnej obudowie. Cena na Allegro to około 780 złotych. Co wybrać? Obecnie, kupując monitor, warto zdecydować się na model z wbudowanym tunerem TV pod warunkiem, że będziemy w stanie wydać na takie urządzenie około 1000 złotych. W tej cenie znajdziemy propozycje o dużej przekątnej ekranu. Oczywiście, dla wymagających również coś się znajdzie, a niektóre modele z powodzeniem mogą konkurować z pełnoprawnymi monitorami. Poniżej tej kwoty także kupimy coś ciekawego, ale obecność tunera TV zazwyczaj wiąże się z nieco gorszymi parametrami na danej półce cenowej, tj. mniejszą matrycą, brakiem kilku złączy czy funkcji. Jeśli jednak ktoś szuka monitora do wszystkiego i może pogodzić się z niewielkimi brakami, powinien zwrócić uwagę na tego typu rozwiązania.
Monitor z tunerem TV – przegląd modeli
Odpowiednio dobrany materac nie tylko zapewni ci maksymalny komfort snu, ale także pozytywnie wpłynie na zdrowie twojego kręgosłupa. W zależności od tego, jaki model wybierzesz, będziesz mieć możliwość dopasowania go optymalnie do swoich potrzeb. Wydaje ci się, że to strata czasu i pieniędzy? Nic bardziej mylnego. To inwestycja w siebie, która na pewno się opłaci. Materace, które pozytywnie wpłyną na jakość twojego snu, kupisz już za mniej niż 300 zł. Materac kokosowy Bonell Explorel Materac kokosowy Bonell Explorel to model, do którego użyto wkładu kokosowego. Jest to surowiec naturalny pochodzący ze skorup orzecha. To materiał lekki i pozwalający oddychać, dzięki czemu zapewnia optymalną cyrkulację powietrza wewnątrz materaca. Ma właściwości antyalergiczne. To jednak nie wszystko. Do jego produkcji wykorzystano sprężyny bonellowe, które charakteryzują się wysoką elastycznością, co zapewnia komfort dla całego ciała osobom znajdującym się w dużym przedziale wagowym. W tym materacu znajdziesz również filc zwiększający jego wytrzymałość oraz włókno klimatyzujące, które wchłania, a następnie oddaje pot i toksyny, które wydziela skóra w trakcie spania. Materac pokryty jest wysokiej jakości pianką poliuretanową. Materac profilowany MEMMORY LUX Jak zapewnia producent, wszystkie surowce wykorzystane do produkcji tych materacy są ekologiczne i spełniają rygorystyczne normy jakościowe. Do największych atutów swoich wyrobów zalicza komfort oraz jakość i nie można mu tego odmówić. Do produkcji materacu profilowanego MEMMORY LUX zostały wykorzystane najnowsze technologie zapewniające trwałość, wygodę i odpowiednią wentylację. Surowce są łączone bezpiecznym klejem wodnym, a sekret, który czyni materac tak wyjątkowym, to optymalne dopasowanie pianek poliuretanowych, które jest zgodne z najnowszymi standardami snu rekomendowanymi przez lekarzy i ekspertów. W tym modelu znajdziesz również najnowszej generacji piankę MEMMORY VISCO, która potrafi odpowiednio dostosować się do temperatury i nacisku, dzięki czemu człowiek znajduje się zawsze w optymalnej pozycji. Materac 9 stref WENUS kieszeniowy Materac 9 stref WENUS to propozycja przede wszystkim dla tych, którzy spędzają w łóżku bardzo dużo czasu. Dlaczego? Producent postanowił zapewnić swoim klientom maksymalny komfort i wziął pod uwagę fakt, że ciało człowieka ma wiele stref, a każda z nich wymaga innego podejścia, czyli w tym wypadku innej siły podparcia podczas leżenia. To sprawiło, że do produkcji zostały użyte sprężyny kieszonkowe o różnym stopniu twardości. W dodatku zostały ułożone tak, by stworzyć 9 stref materaca. Jest jeszcze jeden plus – dzięki wykorzystaniu sprężyny kieszeniowej, nawet gdy na materacu śpią dwie osoby, a jedna z nich ma niespokojny sen i często wierci się w nocy, to druga zupełnie tego nie odczuwa. Producent daje aż 30 lat gwarancji na swój wyrób. Wśród tak ogromnej oferty materaców do spania z łatwością można się zgubić. Warto pamiętać o kilku ważnych zasadach, których przestrzeganie zapewni ci zdrowy i przyjemny sen na długie lata. Po pierwsze, na materacu nie warto oszczędzać. Droższy, wykonany z lepszej jakości materiałów będzie ci służył znacznie dłużej. Po drugie, pamiętaj, żeby wybierać materace wykonane przede wszystkim z naturalnych materiałów i surowców, które zapewnią twojej skórze optymalny komfort. Warto również zwracać uwagę na zastosowane technologie i wybierać te, które będą pozytywnie wpływać na zdrowie kręgosłupa.
Zdrowy sen, czyli najlepszy materac dla twojego kręgosłupa do 300 zł
Gdy zbliża się czas wakacji i snujemy ciekawe plany, warto pomyśleć o tym, jak je odpowiednio udokumentować. Letnie miesiące sprzyjają ekstremalnym przedsięwzięciom, więc dobrze by było uwiecznić je dla potomności albo chociaż dla znajomych i rodziny, żeby wiedzieli jak żyje się na 100%. Według mnie jednym z lepszych rozwiązań są kamerki sportowe. Przy wyborze kamerki sportowej nie liczy się tylko urządzenie, ale również wszelkie peryferia i mocowania stworzone specjalnie do niego. Liderem w tej dziedzinie jest firma GoPro, która rozbudowała swój znany na całym świecie sprzęt, przewidując przeróżne scenariusze jego wykorzystania. Poniżej prezentuję kilka urządzeń, na które warto zwrócić uwagę. GoPro Hero4 Black Edition GoPro Hero4 Black Edition to najnowsza i najbardziej zaawansowana kamerka z serii GoPro. Ulepszona została jakość obrazu, procesor oraz klatkaż, dzięki któremu będziecie mogli nagrywać świetne filmy w zwolnionym tempie. Nie zabrakło możliwości kręcenia w rozdzielczości 4K z prędkością 30 kl./s. Kamera oferuje wodoszczelność do głębokości 40 metrów i rejestrowanie stałych obrazów w rozdzielczości 12 Mpix, co w zupełności wystarczy do wakacyjnych zdjęć. Według wielu osób jest to najlepsze rozwiązanie, które pojawiło się na rynku kamer sportowych. Gdy wrócicie z wakacji, może warto zainteresować się szerzej tematem kręcenia filmów? Pamiętajcie, że w waszych rękach znajduje się w pełni profesjonalne urządzenie. SJCAM SJ5000X Elite Wi-Fi SJCAM SJ5000X Elite Wi-Fi to znacznie tańsza alternatywa dla GoPro. Kamerka oferuje nagrywanie w rozdzielczości 2880 x 2160p przy 24 kl./s oraz z włączoną stabilizacją obrazu. Jest w niej zainstalowany transmiter Wi-Fi, dzięki któremu będziecie mogli kontrolować obraz z poziomu urządzeń mobilnych. Urządzenie jest wodoszczelne do głębokości 30 metrów, więc niewiele mniej niż GoPro. Zdjęcia, podobnie jak przy HERO4, mają rozdzielczość 12 Mpix. Dodatkową zaletą jest możliwość używania kamery jako rejestratora trasy w samochodzie – można ustawić jej włączanie przy odpaleniu silnika. Jeśli natomiast chcielibyście, by służyła jako niewielka kamerka przemysłowa, ma ona wbudowany czujnik ruchu, dzięki któremu zacznie nagrywać. Xiaomi Yi Action Camera BLACK Xiaomi Yi Action Camera BLACK to urządzenie, które szczerze mnie zaskoczyło. Szczerze mówiąc, nigdy nie przepadałem za chińską myślą technologiczną. Komunikacja z kamerą odbywa się za pomocą Wi-Fi lub Bluetootha, a zdjęcia można wykonywać w rozdzielczości 16 Mpix, sensor to Sony EXMOR R CMOS BSI. Filmy możemy nagrywać w rozdzielczości 2K, ale – uwierzcie mi – w zupełności to wystarczy, tym bardziej że większość telewizorów wciąż działa w standardzie Full HD. Urządzenie jest wodoszczelne do 40 metrów, jeśli zamontujecie je w specjalnej obudowie (sprzedawanej oddzielnie). Według mnie jest to realne zagrożenie dla GoPro. Jestem bardzo ciekawy, jak będą wyglądały kolejne edycje tej kamerki. W zależności od budżetu, który chcecie przeznaczyć na udokumentowanie wyjazdu, możecie dobrać odpowiedni sprzęt. Każda z wyżej wymienionych kamer oferuje świetną jakość obrazu i gwarantuje godziny świetnej zabawy. Filmik z wakacji stworzony przy pomocy jednego z tych urządzeń na pewno wprawi w osłupienie niejednego wujka lub ciocię. Nie musicie się martwić o to, co się stanie, jeśli kamerka wam spadnie albo zostanie zalana wodą lub innym płynem. Udanych wakacji!
Kamerki sportowe jako świetny towarzysz podróży
Fotografia to szeroka dziedzina, która do osiągnięcia niektórych efektów wymaga specjalnych akcesoriów. Jednym z podstawowych są filtry o odpowiedniej średnicy, które mocujemy, przykręcając do obiektywu. Możemy to zrobić też za pomocą specjalnych uchwytów, które umożliwiają zastosowanie więcej niż jednego filtra. Dobrym przykładem drugiego rozwiązania jest system filtrów Lee czy Cokin. Zaletą jest także możliwość stosowania tych samych filtrów z obiektywami o różnej średnicy. Zastosowanie filtrów było bardziej powszechne w erze fotografii analogowej, która nie dawała tak szerokich możliwości postprodukcji i fotografowie musieli stosować wiele efektów w momencie wykonywania zdjęcia. Na szczęście nie wszystkie da się zrobić w Photoshopie czy innych programach graficznych, więc filtry nadal się przydają zarówno w fotografii, jak i filmie. Filtr UV Najczęściej stosowanym podstawowym filtrem jest filtr UV, który służy bardziej do ochrony przedniej soczewki obiektywu niż do uzyskania jakiegoś efektu. Oczywiście odcina on też promienie UV, jednak może to mieć wpływ na zdjęcie jedynie na dużych wysokościach, gdzie takie promieniowanie występuje. Większość aparatów cyfrowych ma też filtr UV przed matrycą. Warto wybrać filtr, który jest wytrzymały, przynajmniej ze szkła hartowanego. Dobrym przykładem takiego rozwiązania są filtry Sigma Water Repellent, które są wykonane ze szkła ceramicznego i są bardzo wytrzymałe na uderzenia i zarysowania. Filtr polaryzacyjny Filtr polaryzacyjny to jeden z filtrów, którego efektów nie jesteśmy w stanie odtworzyć w postprodukcji. Najczęściej stosowany jest w fotografii krajobrazowej, w której pozwala na przyciemnianie niebieskiego nieba i wyciąganie białych chmur, jednak nie tylko. Przydaje się także do innych rodzajów fotografii, ponieważ pozwala w pewnym stopniu wysycić kolory, usuwa też odbicia z różnych powierzchni, takich jak np. woda, szkło, wieżowce, okulary czy lakierowane karoserie samochodów. Używamy go, obracając wokół osi obiektywu i obserwujemy, jak zmienia się efekt w wizjerze aparatu. Filtry polaryzacyjne zabierają część światła wpadającego w obiektyw, więc trzeba się liczyć z wydłużeniem ekspozycji o około 2 EV. Filtry ND i połówkowe Filtry ND i połówkowe to kolejna grupa filtrów często wykorzystywanych w fotografii i filmie. Pozwalają przyciemnić całą sceną albo jej część, np. niebo. Filtry ND, czyli szare, występują w różnych wersjach, które różnią się ilością światła, jaką pochłaniają (od 1 EV do nawet 15 EV). Oznacza to, że po zastosowaniu filtra ND 1EV musimy wydłużyć ekspozycję, np. z 1 do 2 s. Najbardziej szare filtry pozwalają na zastosowanie długich czasów ekspozycji w czasie dnia. Filtr Lee Super Stopper pozwala wydłużyć ekspozycję z 2 s do ponad 17 h. Dzięki takiemu zabiegowi możemy uzyskać zdjęcia miasta bez ludzi i ruchomych samochodów, rozmyć wodę albo chmury nawet w słoneczny dzień. Filtry połówkowe także pochłaniają światło, ale tylko w części kadru i przechodzą gradacyjnie do przezroczystego. Za ich pomocą głównie przyciemniamy niebo, wyrównując oświetlenie sceny, dzięki czemu nie trzeba używać np. HDR-ów, czyli składać kilku naświetleń w jeden obraz bogaty w szczegóły zarówno w światłach, jak i cieniach. Podobnie jak filtry ND, filtry połówkowe pochłaniają światło w różnym stopniu. Niektóre filtry połówkowe mają jakąś dominantę, np. ocieplają obraz i dają dodatkowy efekt. Jednak takie efekty łatwo uzyskać w obróbce. Filtry to akcesoria, które mogą urozmaicić przygodę z fotografią i poszerzyć warsztat. Znajdą zastosowanie głównie w fotografii krajobrazowej i kreatywnej. Przydają się zarówno do ochrony obiektywu, jak i uzyskiwania ciekawych efektów, które nie są możliwe bez nich i nie można ich uzyskać w programach graficznych. Warto pobawić się nimi, zwłaszcza gdy ktoś lubi fotografię krajobrazową.
Filtry fotograficzne – po co i jaki wybrać?
Zakup prezentu dla przedszkolaka wcale nie jest łatwy. Trzeba zarówno sprawić dziecku radość, jak i nie zrujnować swojego portfela. Na szczęście są takie przedmioty, które pogodzą te dwie kwestie. Dziecko w wieku przedszkolnym ma już ulubione zajęcia. By spełnić swoje marzenia, często prosi o zabawki zdecydowanie przekraczające zaplanowany budżet. Jak dobrać interesujący prezent w rozsądnej cenie, który ucieszy maluchy? 1. Drobne AGD box:offerCarousel Nawet jeśli twoje nie ma zabawkowej kuchni, z pewnością mały sprzęt AGD sprawi mu radość. Dzieci lubią wcielać się w dorosłych, odgrywać czynności wykonywane na co dzień przez mamę czy tatę. Czajnik, odkurzacz czy toster to świetne propozycje zarówno dla chłopca, jak i dziewczynki. Możesz się pokusić także o naczynia i przybory kuchenne nadające się do użytkowania w prawdziwej kuchni, a wówczas mały pomagier będzie miał okazję gotować z tobą. 2. Zabawki do kąpieli box:offerCarousel Kto powiedział, że starszak nie lubi się bawić w kąpieli? Właśnie wtedy pojawiają się pierwsze próby nurkowania, piętrowe konstrukcje z różnych pojemników czy arcydzieła malowane na łazienkowych płytkach. Zabawki do kąpieli to propozycja ponadczasowa! 3. Figurki box:offerCarousel Przedszkolak świetnie bawi się sam, odgrywając role za pomocą figurek przedstawiających bajkowe postacie czy zwierzęta. Jeśli twoja pociecha ma ulubioną bajkę, z pewnością znajdziesz odpowiedni upominek - figurka czy zestaw zmieszczą się w każdym budżecie i sprawią dziecku ogromną radość. Warto także wspomnieć rodzinie o ulubieńcach dziecka, wówczas podarowane figurki z konkretnych serii będą mogły stworzyć pierwszą poważną kolekcję dziecięcą. 4. „Jenga” box:offerCarousel Drewniana Jenga to absolutny hit! Tę grę powinien mieć każdy przedszkolak; świetnie uczy logicznego myślenia, rozwija koncentrację, sprawność ruchową, wymaga od dziecka maksymalnego skupienia podczas rozgrywki. Idealna opcja na wspólne spędzanie czasu rodziców z dziećmi. 5. Klocki magnetyczne box:offerCarousel Klocki magnetyczne to wyjątkowa propozycja dla małych konstruktorów, idealna dla dzieci, które są chętne do rozwijania wyobraźni przestrzennej i logicznego myślenia. Można z nich budować skomplikowane konstrukcje i wzory – z pewnością zajmą dziecko na długie godziny, a i rodzice będą nimi zachwyceni. 6. Lego Classic box:offerCarousel Klocki Lego to „top of the top” na rynku. Oferują tak wiele zestawów, że każdy może znaleźć coś fajnego dla przedszkolaka. Uniwersalną propozycją są klocki Lego Classic – to kolorowe zestawy startowe, dzięki którym możecie zacząć swoją przygodę z bardziej skomplikowanymi konstrukcjami. Każdy taki zestaw zawiera książeczkę z krótkimi instrukcjami pierwszych konstrukcji. Świetny prezent na każdą okazję! 7. Masy plastyczne box:offerCarousel Bez względu na to, czy twój przedszkolak jest artystą, czy nie, na pewno będzie zachwycony zabawą z masami plastycznymi. Od pewnego czasu bardzo popularna jest piankolina, która występuje w różnych kolorach i daje wiele możliwości kreatywnej zabawy. Większość dzieci miała styczność z popularną domową masą solną, jednak oferowane w sprzedaży mają inną konsystencję, cudowne kolory i niejednokrotnie przyjemny zapach. 8. Puzzle przestrzenne box:offerCarousel Dziecko w wieku przedszkolnym z powodzeniem może rozpocząć przygodę z puzzlami przestrzennymi. Są one bardziej skomplikowane niż tradycyjne układanki, ale z pomocą rodzica z pewnością zostaną właściwie złożone. Przestrzenne konstrukcje lub kule z konkretnym motywem staną się dumą dziecka i ciekawą ozdobą dziecięcego pokoju. Warto je jednak co jakiś czas rozkładać i próbować złożyć po raz kolejny, dzięki czemu dziecko zyska możliwość rozwoju wyobraźni i zdolności manualnych. 9. Skrzyneczka z zabawkami box:offerCarousel Skrzynka z wyposażeniem to niespodzianka 2w1. Dziecko przeżywa radość w momencie otrzymania, a później sprawdzania zawartości skrzyneczki. Mogą się w niej znaleźć zarówno narzędzia małego technika, jak i akcesoria lekarskie lub kosmetyczne. Świetna zabawka dla chłopca i dziewczynki, którzy mogą wcielić się w rolę dorosłych i zaangażować rodziców w zabawę. Szczególnie popularne są skrzyneczki narzędziowe dla chłopców (koniecznie z dużą liczbą śrubek i młotkiem!) oraz kuferki kosmetyczne dla dziewczynek. Popularnością cieszą się także uniwersalne przybory lekarskie. 10. Coś do ozdabiania box:offerCarousel Przedmioty do ozdabiania są odpowiednie tylko dla dziewczynek? To z nimi kojarzą nam się pudełeczka na biżuterię czy akcesoria dla lalek, błyszczące kryształkami lusterka albo filcowe torebeczki. Okazuje się jednak, że chłopcy także lubią bawić się w dekorowanie przedmiotów. Sprawdzą się tutaj drewniane produkty: skrzyneczka na skarby czy kosmiczna rakieta do złożenia i pomalowania. Przedmioty do ozdabiania umożliwiają rozwój wyobraźni, kreatywności i planowania przestrzennego. Obawy dotyczące braku pomysłów na prezent od zajączka okazują się przesadzone. Z wyborem podarku dla przedszkolaka nie powinno być trudności!
10 prezentów od zajączka dla przedszkolaka
Dobra wiadomość dla tych, których surowe, minimalistyczne i perfekcyjne wnętrza przyprawiają o gęsią skórkę. Teraz będzie rządził trend, który przypomina, że nasze domy mają być nie tylko piękne, ale przede wszystkim przytulne i wygodne. Amerykańskie media nie mają wątpliwości: czas idealnie czystych, sterylnych i minimalistycznych wnętrz przemija. Pierwszym krokiem była popularność stylu skandynawskiego i towarzysząca mu moda na hygge, ale w 2018 roku pójdziemy o krok dalej. Starożytny japoński światopogląd koncentruje się na nietrwałości. W domu oznacza to podkreślenie użycia materiałów organicznych i elementów wykonanych z niedoskonałości, nawet jeśli oznacza to, że wnętrze jest nieco… niekompletne. Co to jest wabi-sabi? Koncepcja wabi-sabi jest głęboko zakorzeniona w japońskiej kulturze, chociaż nie znajdziesz tego terminu w słowniku, a wielu Japończyków miewa nawet problem z właściwym opisaniem tego zjawiska. Pomysł rozwinął się, gdy dwa oddzielne słowa, wabi i *sabi, zostały połączone w celu przekazania określonego spojrzenia, uczuć i perspektywy świata. Wabi oznacza coś w rodzaju prostoty, pokory i życia w zgodzie z naturą. Opisuje kogoś, kogo zadowalają małe rzeczy i wykorzystuje w pełni to, co ma, nie dążąc do tego, by mieć więcej. Sabi natomiast odnosi się do tego, co dzieje się z upływem czasu. Chodzi po prostu o przemijanie, piękno i autentyczność wieku. Praktykowanie sabi polega na nauce akceptacji naturalnego cyklu wzrostu i śmierci, a także akceptowaniu niedoskonałości, które towarzyszą temu postępowi. Razem, wabi i sabi* tworzą uczucie, które znajduje harmonię i spokój w tym, co nieskomplikowane, niepozorne, tajemnicze i ulotne. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Wabi-sabi we wnętrzu Wabi-sabi może być trudne do wyczucia, jeśli nigdy wcześniej nie mieliśmy z nim do czynienia. Trzeba jednak podkreślić, że estetyka nie jest niechlujna lub tandetna. Nie jest to również popularny styl shabby chic – nie znajdziesz tu nowych przedmiotów które celowo postarzono lub zniszczono. Zamiast tego piękno wabi-sabi pojawia się, gdy wiek i czas mogą pozostawiać na przedmiotach swój naturalny ślad. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:offerCarousel Jak wprowadzić wabi-sabi do wnętrza? Aby poczuć w swoim domu atmosferę wabi-sabi, nie musisz wydawać fortuny. Nie ma też jasno określonych zasad, które musisz stosować, ale pewne cechy charakterystyczne tak urządzonych wnętrz pozwalają stwierdzić, co na pewno ci się przyda. Naturalne materiały – pomyśl o drewnie, wełnie, glinie, szorstkim papierze, bambusie, lnie, skórach, kamieniu, tkanej trawie i żelazie – wszystkim, co na przestrzeni lat ulega zużyciu, wyszczerbia się, rwie, pęka i rdzewieje. Wazony z ręcznie dmuchanego szkła, lniana pościel, dywaniki z trawy morskiej, gliniane naczynia idealnie pasują do tego trendu. Pozbądź się bałaganu – życie w stylu wabi-sabi ma sprawić, że pozbędziemy się ciężarów i trosk. W urządzaniu wnętrz może oznaczać to zarówno oddanie ubrań, których nie nosisz od lat, jak i pozbywanie się emocjonalnego bagażu, np. zbieranych od lat pamiątek czy bibelotów, na których tylko osadza się kurz. Głównym celem tych porządków jest sprawienie, aby nasze domy były jak najbardziej komfortowe i beztroskie, zarówno dla nas samych, jak i dla naszych gości. Łącz funkcjonalność z estetyką – wabi-sabi celebruje pomysłowość. Inwestowanie w piękne przedmioty użytkowe upraszcza naszą przestrzeń życiową, sprawiając, że w codziennych sytuacjach potrzebujemy mniej rzeczy, które ułatwiają nam życie i czynią nas szczęśliwszymi. Wykorzystuj kolory ziemi – charakterystyczne dla tego trendu kolory są nieco cięższe, mocniejsze. To głównie ciemne szarości, błękity, zielenie i rdza, które kojarzą się z morzem i lasami oraz jaśniejsze barwy inspirowane pustynią lub korą eukaliptusa. Wabi-sabi to styl urządzania wnętrz, o którym wszyscy „niedoskonali dekoratorzy” po prostu muszą wiedzieć.
Wabi-sabi – wnętrzarski trend na 2018 rok. Czym jest i jak go stosować w praktyce?
Gdy przyjdzie ochota na mięsną, sycącą przekąskę, warto wybrać szaszłyki z kurczaka w curry z dodatkiem chili i pesto ziołowego. Przyprawy sprawią, że kurczak będzie miał ostry i charakterystyczny smak, który z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom bardziej pikantnych mięs. Składniki: pesto ziołowe 800 g piersi z kurczaka 1 łyżka przyprawy curry madras ½ łyżeczki chili 2 łyżki oleju kokosowego Krok po kroku: Kurczaka solimy, po czym dodajemy przyprawę curry i chili. Następnie dodajemy olej i marynujemy mięso przez 2 godziny. Kurczaka pieczemy w 200 stopniach lub smażymy na patelni. Podajemy z pesto i świeżymi ziołami. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Kurczak w curry z chili i pesto ziołowym
Dobre garnki, tuż obok sprzętów gospodarstwa domowego, to „must have” w każdej kuchni. Wśród najchętniej wybieranych znajdziemy przede wszystkim emaliowane, które stosowały również nasze babcie oraz prababcie. Czy warto w nie zainwestować? Skąd się wzięły garnki emaliowane? Emaliowanie to technika rzemieślnicza i zdobnicza o bardzo długiej tradycji, której korzenie sięgają starożytności. Wykonane tą metodą naczynia pojawiły się w Chinach, Bizancjum oraz Egipcie, by następnie ok. XI w. przywędrować do Europy. W Polsce znane są mniej więcej od XVIII w., niewiele jest jednak zakładów przemysłowych, które mogą się pochwalić tak długą tradycją. Odpowiednio wykonane garnki emaliowane charakteryzują się dużą wytrzymałością i stosunkowo niską ceną, a przy okazji zachwycają ciekawym designem, nawiązującym do stylu rustykalnego. Wiele zalet garnków emaliowanych Emaliowanie sprawia, że dno naczynia równomiernie rozprowadza ciepło, zapobiegając przypalaniu się potraw. Emaliowane garnki dłużej niż inne utrzymują ciepło, można ich używać na kuchenkach wszystkich typów (również na indukcyjnych) i myć w zmywarce. Powłoka z emalii nie zmienia smaku potraw, jest łatwa w czyszczeniu, a jej całkowicie gładka powierzchnia zapobiega gromadzeniu się bakterii. Co więcej, jest odporna na wysokie temperatury, korozję, ścieranie oraz detergenty, dzięki czemu długo zachowuje swoje właściwości. Pokryte nią garnki to doskonałe rozwiązanie dla osób ceniących higieniczne i korzystne dla zdrowia rozwiązania. Warto pamiętać, że garnki emaliowane wymagają specjalnej pielęgnacji. Nie można do nich stosować żrących środków czystości, drucianych gąbek ani zeskrobywać jedzenia metalowymi sztućcami. Nie nadają się również do kuchenek mikrofalowych i piekarników, ale można przechowywać w nich jedzenie w lodówce. Jeśli powłoka zostanie uszkodzona, garnek należy natychmiast wyrzucić. Nowoczesne rozwiązanie w stylu vintage Garnki pokryte emalią znajdziemy w niemal każdym polskim domu. Choć ich wygląd jest dość charakterystyczny, sprawdzą się nie tylko w kuchniach o tradycyjnym wystroju. Producenci oferują zarówno klasyczne garnki o prostych kształtach, jak i nieco bardziej nowoczesne rozwiązania, np. połączenie emalii, stali nierdzewnej i szkła. Są dostępne w różnych rozmiarach, z uchwytami, rączkami i dzióbkami, zatem nadają się do gotowania różnorodnych potraw. Dzięki temu od lat nie tracą na atrakcyjności. Różnorodność wzorów oraz kolorów sprawia, że garnki emaliowane będą się dobrze prezentowały w każdej kuchni. Urzekają bowiem oryginalnym, nieco przaśnym dekorem z kwiatowych kompozycji, dużych groszków czy motywów zwierzęcych. Mogą być także jednokolorowe (zazwyczaj są to soczyste odcienie czerwieni, zieleni i błękitu). Bez problemu znajdziemy takie, które trafią w gusta domowników i wkomponują się w styl naszej kuchni. Garnki emaliowane wiele lat temu stały się ulubionymi przez polskie gospodynie naczyniami do gotowania. Są chętnie wybierane przez mamy, alergików i zwolenników zdrowego żywienia. To produkty o dobrej jakości, wysokiej wytrzymałości oraz niewielkiej cenie, dostępne w niemal każdym kolorze i rozmiarze. Przy odpowiednim użytkowaniu mogą posłużyć wielu pokoleniom.
Garnki emaliowane – hit czy kit?
Wygodny fotel to gwarancja wypoczynku i relaksu. Maluchy, zwłaszcza te w wieku przedszkolnym i szkolnym, również potrzebują miejsca, w którym będą mogły choć przez chwilę odetchnąć lub posłuchać ulubionej bajki. Dzieci często niechętnie kładą się do łóżka, a jeśli konieczne jest jego rozkładanie – nie zawsze jest to dla rodziców wygodne. Dobrym rozwiązaniem będzie w takiej sytuacji zakup dziecięcego fotela. Jego wygląd uzależniony jest od kilku czynników. Z pewnością powinniśmy mieć na uwadze styl mebli (ale i samego wystroju pokoju), w jakim urządzony jest kącik dla naszej pociechy. Kolejny element to bezpieczeństwo. Mebel tego typu musi być stabilny, nie może się przesuwać po podłożu i nie powinien posiadać żadnych zagrażających dziecku elementów (np. małych guzików). Fotel – element wyposażenia dziecięcego pokoju Jeśli dziecko jest już za duże na niemowlęcy fotelik-bujaczek, ale za małe, by wygodnie siedzieć na dużym krześle, warto przemyśleć zakup dziecięcego fotela. Z pewnością będzie nie tylko miejscem do wypoczynku, ale i sprawi dziecku dużą radość. Siedząc w wygodnym fotelu, można nie tylko oglądać książeczki lub słuchać opowiadanej przez rodziców bajki, ale też dobrze się bawić. Kupując fotel do dziecięcego pokoju, należy sprawdzić, czy jest on odpowiednich rozmiarów i czy jego powierzchnia jest dobrze uformowana. Siedzisko fotela nie może być zbyt miękkie, bo maluch będzie się w nim zapadać i przyjmować nieodpowiednią pozycję. Bohaterowie ulubionych bajek Wygląd fotela można dobrać zgodnie z zainteresowaniami dziecka lub jego upodobaniami. Większość modeli ma obicia, na których przedstawieni są bohaterowie najpopularniejszych bajek. Niektóre z nich wykonane są z delikatnego pluszu, dzięki czemu są miłe w dotyku i sprzyjają efektywnemu wypoczynkowi. Przed zakupem warto sprawdzić, czy materiał można ściągnąć i wyprać w pralce. Pozwoli to utrzymać mebel w czystości, zwłaszcza jeśli dziecko będzie w nim spożywało posiłki. Fotele dziecięce nie mają dużych rozmiarów. Większość z nich idealnie dopasowuje się do wnętrza pokoju. Wybrane modele mają możliwość rozłożenia, stanowią tym samym dobre miejsce do leżakowania. Dostępne są również fotele pompowane, które sprawdzają się zwłaszcza w małych pomieszczeniach. Ułatwiają również transport, np. gdy chcemy zabrać fotel na wakacje lub na działkę. Tego typu meble są łatwe do złożenia i rozłożenia. Wykonane są w większości z dobrej jakości tworzywa, które jest odporne na nacisk. Minifotel dla najmłodszych Jeśli nie odpowiadają nam dziecięce motywy, możemy zwrócić się ku fotelom, które stanowią pomniejszoną wersję mebli dla dorosłych. Są one niezwykle gustowne, eleganckie i oprócz funkcji wypoczynkowej spełniają również rolę ozdoby. Ciekawą propozycją są fotele sako, które przypadły do gustu milionom ludzi. Są bardzo bezpieczne, gdyż nie mają żadnych ostrych krawędzi ani małych elementów. Ich lekkość stanowi ułatwienie w chwili przenoszenia mebla między pomieszczeniami. Dodatkowym atutem jest materiał, który często jest niezwykle miękki i zapewnia wygodną pozycję w czasie odpoczynku. Fotel sako może być użytkowany też przez alergików. Ceny foteli dziecięcych wahają się od 30 do 300 zł. Taki mebel to ciekawy element wystroju, który z pewnością będzie cieszył się dużym powodzeniem. To również doskonałe miejsce do wypoczynku i regeneracji sił oraz do zabawy.
Wybieramy fotel do dziecięcego pokoju
Wielu początkujących ogrodników nie zdaje sobie sprawy, że okres jesienny jest obfity w prace pielęgnacyjne. Natura spowalnia swoje procesy, kończy się okres wegetacyjny wielu roślin i trwają przygotowania do zimy. To czas generalnych porządków, ulgi od suszy i upałów. Warto wtedy zająć się przeorganizowaniem całości, aby w nowym sezonie znów zachwycić się pięknem kwitnących kwiatów i zielonej trawy. Niektóre z roślin będą potrzebowały naszej pomocy w przetrwaniu zimy. Warto rozeznać się w wymaganiach gatunków, które rosną w naszym ogrodzie, aby uniknąć przemarznięcia oraz zapewnić im najlepszą kondycję na wiosnę. Na szczególną uwagę zasługuje również trawnik. Jesień – dobry czas na sadzenie i przesadzanie Jesień to idealny moment na planowanie aranżacji ogrodu. Posadzone teraz drzewa i krzewy zdążą się ukorzenić i przetrwać zimę, a wiosną nie będą tracić czasu na aklimatyzację. Możemy wybierać pomiędzy tymi w pojemnikach i tymi kopanymi w gruncie. Na przełomie października i listopada rośliny zwykle nie mają już liści (owocowe, żywopłotowe, krzewy ozdobne). Brak zagrożenia upałami i suszą pozwala im się w pełni przygotować do mrozów w nowym miejscu. Nie wybierajmy jednak gatunków najbardziej wrażliwych na zmiany temperatury. Jesień to również dobry czas na przesadzanie iglaków oraz dzielenie mocno rozrośniętych bylin. Warto wykorzystać okazję teraz, ponieważ wiosną możemy nie mieć tyle szczęścia i niepotrzebnie przesuszyć roślinę. W tym czasie możemy również pomyśleć nad założeniem ogródka kwiatowego. Zaopatrzmy się w cebule tulipanów, krokusów, narcyzów, hiacyntów, lilii czy zawilców. Gleba dla nich powinna być lekka i przepuszczalna, a stanowisko nasłonecznione. Oczyśćmy wybrane miejsce z chwastów i spulchnijmy szpadlem pokrywę glebową. W zależności o gatunku poszczególne zakopuje się na odpowiedniej głębokości – zwykle trzy razy głębiej niż wysokość cebuli. Po pierwszych przymrozkach warto miejsce sadzenia posypać korą w celu ochrony przed przemarznięciem. Już wczesną wiosną będziemy cieszyć się kolorowym, obfitym kwitnieniem. Nie wszystkie jednak cebule roślin ogrodowych zimują w gruncie. M.in. dalie, mieczyki czy kalie pod koniec września należy wykopać i oczyścić. Jeżeli niektóre z nich są chore, spleśniałe lub uszkodzone, trzeba je wyrzucić, aby nie zaraziły zdrowych okazów. Przechowujemy je w chłodnym, suchym i ciemnym miejscu, np. w skrzynce w piwnicy. box:offerCarousel Zabezpieczenie roślin przed mrozem Jesień to również czas przygotowań do trudów zimy. Aby nasze rośliny nie doświadczyły jej skutków, warto zawczasu je na to przygotować. Z pracami czekamy do pierwszych mrozów, aż wierzchnia warstwa gleby zamarznie. Rabaty bylinowe, wrażliwe drzewa i krzewy oraz pnącza zabezpieczamy, podsypując nasady warstwą kory lub trocinami. Gatunki, które wymagają okrycia w całości, a także trawy ozdobne związujemy i owijamy matą słomianą, agrowłókniną lub jutą. Ważne, aby roślina miała względny przewiew, który eliminuje gnicie i zaparzanie. box:offerCarousel Pielęgnacja trawnika jesienią Nie należy również zaniedbywać trawnika. Dzięki naszej pielęgnacji i trosce wiosną zachwyci nas równomierną zielenią. W połowie września ostatni raz nawozimy go specjalnym jesiennym nawozem bogatym z potas i fosfor. Podlewamy i kosimy tak długo, jak tylko rośnie. Regularnie należy również zgrabiać z jego powierzchni opadłe z drzew liście, ponieważ blokując dostęp słońca i powietrza, mogą powodować gnicie trawy, a w efekcie nieestetyczne żółte plamy, które będziemy musieli ponownie obsiewać. Praca w ogrodzie to świetny sposób na jesienną aktywność fizyczną. Przebywanie na świeżym powietrzu korzystnie wpłynie na nasze zdrowie oraz pozwoli cieszyć się pięknymi roślinami na wiosnę. Przeczytaj również: Kalendarz najważniejszych prac ogrodowych na koniec jesieni
Jesienne prace w ogrodzie
Każdy rodzic zapewne choć raz powiedział swemu dziecku: „Pożycz łopatkę dziewczynce”, co być może spotkało się z dużym buntem. Jak nauczyć swoją pociechę dzielenia się zabawkami? Wszystko zależy od wieku malucha. Roczne dziecko dzieli się nie dlatego, że jest hojne, ale po prostu lubi naśladować innych. Dawanie, przekładanie, wręczanie – to czynności, które same w sobie są dla dziecka zabawą. Oddaje również często to, czym w danej chwili nie jest zainteresowane. Na tym etapie warto rozmawiać z maluszkiem i pokazywać mu, że podzielenie się z kimś nie oznacza, że oddajemy coś na zawsze. Dlaczego dziecko się złości? Dwulatek zaczyna określać samego siebie. Ma swoją ulubioną maskotkę, samochodzik, a nawet bluzeczkę czy czapkę. Niektóre rzeczy przyjmują postać swoistego talizmanu – dziecko czuje się silniejsze i bardziej odważne, gdy trzyma w rączce ulubioną zabawkę. Gdy zaczyna mówić, często wykrzykuje: „To moje!”, a gdy coś mu się zabiera, reaguje buntem i głośnym krzykiem. To zupełnie normalne zachowanie i nie trzeba na tym etapie klasyfikować tego jako problem. Dwulatek myśli wyłącznie w kategoriach „tu i teraz”, żyje tylko chwilą obecną. Dla niego oddanie ulubionego przedmiotu wiąże się z utratą na zawsze. Warto też zauważyć, że w drugim roku życia dzieci nie zawsze lubią bawić się z innymi maluchami. I nie trzeba ich do tego zbyt mocno namawiać, bo gdy skończą trzy lata same zaczną dostrzegać inne dzieci. Zauważą, że zabawa z innymi może przynieść wiele radości. Trzylatki rozumieją już uczucia innych i potrafią je dobrze zinterpretować. Sprawdzone sposoby na naukę dzielenia się Dobrze jest uczyć dziecko wrażliwości na potrzeby innych. Gdy dwulatek nie chce pożyczyć ulubionej zabawki, można mu zaproponować, by poszukał takiej, którą chętnie się podzieli. Trzylatek jest już w stanie zrozumieć komunikat typu: „Zobacz, Małgosia chciałaby pobawić się twoją lalką. Jak skończysz się bawić, pożycz ją jej na jakiś czas”. Niezwykle ważna jest również nauka współpracy. Wracając z zakupów, można dać dziecku do niesienia np. pół bochenka chleba lub jakiś owoc. Czytając bajkę, można wprowadzić rytuał: jedną kartkę przewraca maluch, drugą osoba czytająca. Trzylatek z powodzeniem (i często z dużą radością) będzie wykonywał domowe obowiązki: podlewał kwiaty, zdejmował z rodzicem pranie z suszarki, układał skarpetki w szafce. Nauczą one dziecko, że pracując razem, można szybciej osiągnąć określony cel. Wychodząc z dzieckiem na plac zabaw lub idąc do klubu malucha, dobrze jest raz na jakiś czas dać mu coś, czym będzie się mogło podzielić, np. ciasteczka lub chrupki. Należy jednak pamiętać, by zbyt mocno nie naciskać – nikt nie lubi robić czegoś „pod dyktando”. Gdy do waszej pociechy mają przyjść goście, należy o tym fakcie uprzedzić dziecko. Dobrze jest powiedzieć, że dzieci będą chciały pobawić się jego zabawkami i należy im na to pozwolić. Możecie również razem schować takie zabawki, które dla dziecka mają szczególne znaczenie. Z trzylatkiem z kolei można zaplanować, w co maluchy będą się bawić. Jeśli nie ma wśród dzieci zgody, można z nimi porozmawiać i zastosować ograniczenia czasowe. Maluchy będą bawić się zabawkami przez określony czas, wyznaczony przez klepsydrę lub minutnik. Nie można też zapominać o chwaleniu. Gdy dziecko podzieli się swoją zabawką z innymi, należy to docenić i powiedzieć: „Jak miło, że pozwoliłeś pobawić się Natalce swoją zabawką. Zobacz, jaka jest uśmiechnięta”. Nawet jeśli twoja pociecha będzie wydzielać innym np. herbatniki, warto to uhonorować. Własność dziecka należy szanować. Nie można zatem bez pozwolenia dawać innym jego zabawek. By zobaczyć, jak czuje się wówczas dziecko, warto wyobrazić sobie taką sytuację: siedzisz na ławce w parku, a obok ciebie leży twoja torebka; nagle podchodzi jakaś kobieta i bez pytania bierze ją do ręki i przymierza. Każdy zareagowałby ostro, dlaczego więc dziecku często odbieramy prawo sprzeciwu? Maluch uczy się przez naśladowanie zachowania dorosłych. Jeśli będziemy szanować cudzą własność, nauczymy tego również nasze dziecko.
Jak nauczyć dziecko dzielenia się?
O skuteczności trollingu nie musimy nikogo przekonywać. Możliwości przeczesania ogromnych obszarów wody dają niewątpliwą zaletę i zwiększają szanse na trafienie dużego zębacza. Jakie więc przynęty warto mieć ze sobą na łodzi? Trolling jest metodą z którą nie każdy wędkarz miał styczność – przez ten brak znajomości tematu niektórym może wydawać się, że trolling jest dla wędkarzy leniwych. Nie jest to jednak sprawiedliwa ocena. Istnieje bardzo wiele kwestii bez których skuteczny trolling byłby niemożliwy. Podstawową zasadą jest odpowiednie prowadzenie łodzi, które nie jest zadaniem łatwym i wymaga od nas dużo koncentracji i doświadczenia. Skuteczny trolling, to także umiejętność planowania. Bez wytyczenia konkretnej trasy, która może obejmować potencjalne miejsca przebywania i żerowania drapieżników, ciężko nam będzie uzyskać powtarzalne wyniki. Oczywiście, możemy pływać bez celu i kierować się czystą intuicją, ale wtedy liczymy bardziej na łut szczęścia. Nieodłączną częścią skutecznego trollingu jest także dobra echosonda, za pomocą której możemy odnaleźć skupiska drobnicy i kierować się wokół jej obszaru lub podążać za nią. W myśl zasady – drapieżnik jest tam, gdzie przebywa jego ofiara. Echosonda będzie niezwykle przydatna także w celu odnalezienia naturalnych uskoków dna, wysepek czy płaskich blatów. Przynęty Do trollingu na szczupaka możemy użyć większości przynęt, które stosujemy łowiąc tradycyjnym spinningiem. Jednak najbardziej użyteczne mogą okazać się woblery, które z racji posiadania steru będą pracować na konkretnej głębokości, w zależności od prędkości z jaką płyniemy. Dodatkowo różnorodność tych przynęt pozwala nam na dokładne obłowienie praktycznie każdej partii wody w danym łowisku. Ale jak wybrać odpowiednią przynętę do trollingu spośród kilkuset różnych woblerów? Po pierwsze, powinniśmy określić na jakiej głębokości spodziewamy się spotkać szczupaki. Czy sądzimy, że tego dnia będą przebywać na płytkiej wodzie czy jednak znajdują głębiej, na odcinku 5 - 7 metrów? Kiedy już to określimy, wtedy zakres przynęt jakie mamy do wyboru powinien się znacznie skurczyć. Większość woblerów posiada informację producenta na jakich głębokościach pracuje – przy użyciu spinningu oraz trollingu. W ten sposób dobierzemy odpowiednią przynętę do pożądanej przez nas głębokości. Salmo Perch To przynęta przez wielu wędkarzy uważana za jedną z najbardziej skutecznych i wszechstronnych przynęt trollingowych. Perch jest w ofercie Salmo od roku 1992 i na swoim koncie ma niezliczoną ilość pięknych, metrowych szczupaków. Ta przynęta zdobyła również dużą sławę tam, gdzie okonie są gatunkiem powszechnie występującym. Salmo Perch jest dostępny w trzech różnych wielkościach: 8, 12 oraz 14 centymetrów oraz aż w 4 różnych wersjach: pływająca (F), płytko nurkująca (SR), głęboko nurkująca (DR) oraz super głęboko nurkująca (SDR). Posiadając te 4 wersje możemy z powodzeniem udać się praktycznie na każde łowisko i mieć możliwość jego dokładnego obłowienia. Zdecydowanie jest to przynęta na każdą okazję. Westin Platypus Twórca przynęty Allan Christensen spędził niezliczone godziny nad wodą starając się, aby jego przynęta spełniała wszystkie początkowe założenia i stałą się niezwykle skuteczną bronią. Specjalny kształt i dwa oczka do mocowania linki na sterze sprawiają, że ten wobler jest wręcz stworzony do trollingu. Od momentu wypuszczenia na rynek ukończonego modelu, w krótkim czasie stał się on topową przynętą na skandynawskich łowiskach, ugruntowując sobie pozycję na długie lata w pudełkach wędkarzy. Platypus jest dostępny w dwóch rozmiarach: 9 oraz 12 centymetrów oraz w wersji tonącej oraz wolno pływającej. Daiwa Prorex Diving Minnow To nowość tego roku od konstruktorów Daiwy. Prorex Diving to wobler w kształcie banana, który został zaprojektowany szczególnie dla wędkarzy traktujących trolling jako główną metodę. Bardzo szybko nurkuje, osiągając odpowiednią głębokość i porusza się w wodzie niczym ranna rybka, co nie pozostaje bez uwagi głodnych szczupaków szukających łatwego pożywienia w toni wody. Prorex Diving Minnow jest dostępny w dwóch rozmiarach 8 oraz 12 centymetrów oraz tylko w wersji pływającej. Rapala Shadow Rap Deep Długo wyczekiwany model Rapali z naprawdę niezwykłą akcją, która doskonale imituje naturalną, małą, uciekającą w popłochu rybkę. Przynęta potrafi odskakiwać i robić całkiem spory zamęt w wodzie sprawiając, że mało który szczupak potrafi przejść obok niej z obojętnością. Ta przynęta została zaprojektowania do przeczesywania płytszych partii wody i jest dostępna w jednej, 11 centymetrowej wersji. Natomiast, jak to u Rapali bywa, nie zabrakło naprawdę szerokiej gamy kolorów. Znajdziemy praktycznie każdy kolor, od różnych odcieni i naturalnych barw, poprzez firetiger czy jaskrawo żółte z domieszką ostrej pomarańczy. Dorado Invader Amatorzy trollingu na pewno znają tę przynęte, ponieważ na polskim rynku istnieje już od wielu lat i na swoim koncie ma wiele pięknych szczupaków. Invader, podobnie jak Salmo Perch, występuje w bardzo szerokiej gamie wielkości, kolorów oraz jest dostępny w wersji pływającej. Do połowu jesiennych szczupaków wersja od 9 centymetrów w górę powinna być najbardziej skuteczna.
Jesienny trolling na szczupaka - co warto mieć w pudle?
Kiedy zbliża się czas podejmowania ostatecznych decyzji dotyczących zakupu prezentów dla najbliższych, często stajemy przed trudnym wyborem. Odwlekając wszystko w czasie, decydujemy się na przypadkowy podarunek, dostępny od ręki. Warto zmienić tę regułę i nad prezentami zastanowić się wcześniej. Jeżeli natomiast brakuje nam pomysłu na prezent dla żony, koleżanki czy siostry, zdecydowanie powinniśmy przemyśleć podarowanie jej palety cieni do makijażu. To znakomity dodatek do każdej damskiej kosmetyczki, szczególnie dla pań lubiących eksperymenty z makijażem. Zoeva, Cocoa Blend Ciekawa paleta, która sprawdzi się jako gwiazdkowy prezent zarówno dla młodszych, jak i dla całkiem dojrzałych kobiet. W palecie Cocoa Blend marki Zoeva znajdziemy 10 cieni do powiek. Wszystkie są utrzymane w neutralnej kolorystyce i odcieniach brązu. Ciekawym przełamaniem są dwa fioletowe cienie, które dodadzą makijażowi pazura. To doskonała propozycja nawet dla pań, które na co dzień malują się bardzo delikatnie – z tym zestawem nie sprawi im to problemu. Paletę marki Zoeva kupimy za około 50 zł. The Balm, Nude Tude Paleta Nude Tude The Balm wyróżnia się przede wszystkim opakowaniem – kolorowym, radosnym, stworzonym z myślą o młodych kobietach. Jej zawartość jest równie godna polecenia. Tworzy ją 12 cieni do powiek, utrzymanych w tonacji nude. Obecność zarówno jasnych, jak i ciemnych kolorów pozwala na stworzenie różnorodnych makijaży. W zestawie znajdziemy wygodny pędzelek, idealny do mieszania różnych odcieni. Za zestaw cieni od The Balm zapłacimy na Allegro około 120 zł. Sleek MakeUP, i-Divine Snapshots Palette Kolejna paleta to propozycja na gwiazdkowy prezent dla kobiet lubiących eksperymenty z makijażem i nieco szaleństwa na swoich powiekach. Zestaw cieni Snapshots Palette składa się z 12 ciekawych intensywnych kolorów. Znajdziemy tu błękity, róż, miętę czy pomarańcz, które pozwalają na wykonanie niezwykle barwnych makijaży oczu. Całość jest zamknięta w klasycznym ciemnym opakowaniu z pędzelkiem. Najbardziej ucieszą się z niego odważne kobiety, które lubią zwracać na siebie uwagę i nie boją się niebanalnych makijaży. Koszt palety to około 30 zł. Makeup Revolution, I Heart Chocolate Salted Carmel Salted Carmel to jedna z kilku wersji palet cieni do makijażu marki Makeup Revolution. Składa się na nią 16 cieni. Znajdziemy tu zarówno maty, jak i kolory o wykończeniu perłowym i opalizującym. Zestaw jest bardzo uniwersalny i przyda się tak do codziennych lekkich makijaży, jak i do mocniejszego podkreślenia oka na wieczorne wyjścia. Całość jest zamknięta w pudełku imitującym tabliczkę czekolady i zawiera podwójny aplikator do cieni. Paletę Salted Carmel kupimy na Allegro za około 40 zł. W7, In The Night Paleta In The Night marki W7 jest stworzona z myślą o kobietach lubiących mocniejszy makijaż oczu i to one będą najbardziej zadowolone, kiedy znajdą ją pod choinką. Składa się na nią 12 mocno napigmentowanych cieni do powiek o intensywnych, ciemnych kolorach – fiolet, grafit, brąz czy czerń. Sprawdzą się w szczególności podczas tworzenia makijażu na wieczorne wyjścia i większe okazje. Na uwagę zasługuje również ciekawe fioletowe opakowanie palety. Paleta marki W7 kosztuje na Allegro około 30 zł. Paleta cieni to doskonały pomysł na gwiazdkowy prezent dla kobiet lubiących makijaż. Wśród dostępnych kosmetyków znajdziemy zarówno zestawy neutralne, doskonałe na co dzień, jak i kolorowe zestawy stworzone z myślą o wieczornych wyjściach. Z pewnością uda nam się znaleźć prezent dla mamy, żony czy przyjaciółki.
Paleta cieni – pomysł na prezent pod choinkę dla niej
Możesz obniżyć koszt dostawy Allegro InPost w sekcji "Dostawa i płatność" w formularzu wystawiania. Możesz obniżyć koszt dostawy Allegro InPost w sekcji "Dostawa i płatność" w formularzu wystawiania. Kupujący zapłaci ustaloną przez Ciebie kwotę, natomiast Ciebie będą obowiązywać stałe stawki za poszczególne przesyłki. Faktury wystawi Ci firma InPost. Nie ma możliwości podwyższenia ceny dostawy Allegro InPost.
Chcę obniżyć cenę dostawy Allegro InPost w moich ofertach. Jak pokryć różnicę?
Projektanci, prezentując kolekcję, dobierają makijaż i fryzury modelek tak, aby najlepiej podkreślały urodę dzieł. Dlatego ilu projektantów, tyle trendów w makijażu na 2017 rok. Makijaże wybiegowe rządzą się swoimi prawami i nie wszytkie trendy można swobodnie stosować na co dzień. Co wybrać? Oczy W sezonie lato 2017 rezygnujemy z makijażu smoky eye robionego grafitowymi i szarymi oraz ciemnymi cieniami. Odstawiamy poza tym biały cień do powiek. Hitami sezonu są bowiem eylinery. I to w niezwykłych barwach – projektanci lansują kolor różowy, niebieski i turkusowy. Na pokazach Kenzo można było zobaczyć kreski wychodzące aż na skronie oraz bardzo odważne barwy. Kenzo zresztą nigdy nie stronił od inspiracji teatrem japońskim. Must have wśród cieni do powiek to złoty, niebieski i różowy. Złoty wydaje się być prostym odcieniem, ale zaskakująco trudno zbalansować go w letnich stylizacjach, tym bardziej że proponowany jest do makijaży dziennych. Również róż i niebieski powinnyśmy wybierać w bardzo odważnych natężeniach, trzeba więc wiele wprawy i dobrej stylizacji, by nie otrzeć się o kicz. Dla najodważniejszych pań proponowany jest nawet bogato nakładany, aż do okolicy skroni, cień czerwony. Popularny staje się także kolorowy makijaż brwi – prawdziwym hitem są brwi siwe. Na szczęście są dobre wieści dla tradycjonalistek: makijaż oka nude jest nadal w modzie. W tym sezonie dom mody Chloé postawił na naturalność – podkreślenie oka powinno być tak subtelne, aby tworzyć efekt no make up. W wersji wieczorowej do makijażu smoky eye używamy cieni z palety nude i bronze – dopiero tutaj możemy nieco pobawić się cieniowaniem. box:offerCarousel Co ciekawe, w tym sezonie projektanci są zgodni, że rzęsy powinny wyglądać jak najbardziej naturalnie, a mocne kreski malowane czarnym eyelinerem lepiej zostawić dla stylizacji pin-up. Rezygnujemy zatem z doklejania teatralnych rzęs, wystarczy tylko odrobina mascary. Usta W makijażu ust dominują dwa trendy: pomarańcz i naturalność. Orange stał się hitem wiosennych pokazów i wszedł szturmem na salony nie tylko w skromnym wydaniu pomadek o odcieniu pomarańczowym, ale też soczystej pomarańczy. Pojawił się zresztą w wersji pełnej (usta oraz cień do powiek), jest to jednak stylizacja tak odważna, że zdecydowało się na nią niewielu projektantów. Większość pozostała przy ustach. Decydując się na ten trend, musimy mieć świadomość, że jest to bardzo trudny kolor, podkreśla bowiem wszelkie niedoskonałości cery i wymaga naprawdę promiennie białych zębów. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Kolejny piękny trend lata to makijaż no make up. Cieliste cienie powinny być uzupełnione o pomadkę dopasowaną do koloru karnacji. Co więcej, wybieramy raczej opcję satynową. Taki makijaż pięknie prezentuje się o każdej porze dnia i wbrew obawom wspaniale podkreśla usta. box:imagePins box:pin box:pin Projektanci jak zawsze w trendach robią wyjątki dla klasyki, więc po raz kolejny możemy cieszyć się ulubionym odcieniem czerwonej pomadki. Twarz Wbrew palącemu słońcu lata projektanci proponują jasne i chłodne odcienie podkładów. Oczywiście musimy pamiętać, że odcień dobieramy do karnacji, lecz ten sezon promuje matową alabastrową cerę, z kośćmi policzkowymi delikatnie podkreślonymi różowym albo brązowym różem. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Bronzery nie pojawiają się na twarzach fashionistek. Nie konturujemy twarzy tak, by wyglądała na jak najbardziej opaloną. Decydujemy się raczej na odwrotną tendencję. Ale ostrożnie – efekt maski sprawdzi się tylko na wybiegu. Co istotne, wykończenie makijażu ma być matowe. Rezygnujemy zatem z rozświetlacza i stawiamy na matujące pudry sypkie, najlepiej transparentne. Istotne jest, by pamiętać, że makijaż ma nam dodawać urody i pewności siebie. Jeśli nie czujemy się dobrze w mocnej niebieskiej kresce namalowanej eyelinerem, lepiej wybrać trend no make up. Równocześnie gwiazdy Instagrama od kilku sezonów dyktują trendy w makijażu, takie jak mocne brwi, wachlarze doklejonych rzęs i mocno konturowana rozświetlona twarz. Jeśli bardziej odpowiada nam taki styl makijażu, można śmiało się do niego stosować. Wszak, jak powiedziała Coco Chanel: „Moda, w której nie można wyjść na ulicę, nie jest modą”.
Najmodniejsze trendy makijażowe lata 2017
Piętą achillesową wszystkich smartfonów są ich akumulatory. Długość pracy nie wzrasta wprost proporcjonalnie do ich możliwości. W związku z tym niektórzy producenci zdecydowali się na sprzedaż modeli z dwiema bateriami w zestawie. Krüger&Matz DRIVE 2 Krüger&Matz DRIVE 2 to smartfon z 4,5-calowym ekranem IPS o rozdzielczości 480 x 854 pikseli. Obraz o naturalnych barwach i przyzwoitym nasyceniu kolorów chroni Dragontrail Glass (1-milimetrowa warstwa wytrzymuje nacisk do 60 kg). To samo szkło znajdziemy w m.in. w Sony Xperii Z2. Czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon MSM8212 wraz z 1 GB RAM powinien zagwarantować płynną pracę systemu (Android 4.3) oraz popularnych aplikacji z Google Play. Niewielką ilość pamięci wewnętrznej (4 GB) można rozbudować o karty microSD. W modelu znajdziemy dwie kamery – 5 Mpix oraz 1,3 Mpix. Zaletą DRIVE 2 są dwie baterie, większa o pojemności aż 4000 mAh oraz mniejsza o wartości 2000 mAh. Według producenta oba ogniwa wspólnie powinny zapewnić około 45 dni w trybie czuwania oraz około 70 godzin rozmów (z jedną kartą SIM, gdyż telefon obsługę także dwie karty SIM jednocześnie). To wszystko za cenę około 500 złotych. Overmax Vertis Yard Vertis Yard ma bardziej wydajne podzespoły i większy wyświetlacz od DRIVE 2. W tym modelu zdecydowano się na ośmiordzeniowy układ Mediatek MTK 6592 wraz z czterordzeniowym układem graficznym Mali 450 MP i 2 GB pamięci RAM. To już zdecydowanie nie jest średnia liga. Ekran (5-calowy) IPS o rozdzielczości HD (1280 x 720 pikseli) prezentuje bardzo dobrej jakości obraz. Niestety na stronie producenta nie ma informacji na temat powłoki ochronnej. Za jakość zdjęć odpowiada 13 Mpix aparat z autofocusem. W pudełku znajdziemy dwie baterie – 2600 mAh i 2900 mAh. Trochę szkoda, że producent nie zdecydował się na większą pojemność drugiej z nich. Dodatkowo w smartfonie można korzystać z dwóch kart SIM. Cena Overmaxa Vertis Yard to około 850 złotych. Pentagram Combo Model Combo jest najmniejszym smartfonem w tym zestawieniu. Choć 4-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 480 pikseli nie został wykonany w technologii IPS, to prezentuje całkiem przyzwoite kąty widzenia i odwzorowanie kolorów. Moc obliczeniowa opiera się na czterordzeniowym układzie Qualcomm Snapdragon 200 8225Q i 1 GB RAM. Niestety telefon został wyposażony w trochę już wysłużony system operacyjny Android 4.1.2. Podobnie, jak w Krüger&Matz DRIVE 2, możemy liczyć tutaj na 5 Mpix kamerę, 4 GB pamięci wewnętrznej i Dual SIM. Zestaw obejmuje dwie baterię – Slim (1300 mAh) oraz Fat (3000 mAh). Za produkt Pentragrama przyjdzie nam zapłacić około 400 złotych. Pentagram Monster X5 PRO Nazwa smartfona nie jest przypadkowa. Słowo „monster” odnosi się do większej baterii o pojemności aż 6000 mAh! Mniejsza ma i tak sporą wartość – 3000 mAh. To chyba jedne z największych akumulatorów, jakie znajdziemy w zestawie wraz ze smartfonem. Na 5-calowym wyświetlaczu IPS o rozdzielczości HD (1280 x 720 pikseli) obraz jest szczegółowy, o nasyconych barwach (co staje się już standardem w modelach polskich firmy). Ponadto znajdziemy w nim 13 Mpix aparat fotograficzny, funkcję Dual SIM, czterordzeniowy układ Qualcomm Snapdragon MSM8228, 1 GB RAM oraz 4 GB pamięci wewnętrznej. Co więcej, na krawędzi telefonu ulokowano przycisk, któremu możemy przypisać dowolną funkcję. Tak wyposażony smartfon kosztuje około 770 złotych. A co w wypadku, jeśli twój smartfon ma tylko jedną baterię w zestawie? Nic straconego. Oczywiście da się dokupić dodatkowy akumulator lub Power Bank. Plusem drugiego rozwiązania jest to, że można wybrać dowolną pojemność ogniwa od 2000 do nawet 20000 mAh. W przypadku zewnętrznej baterii nie trzeba zdejmować tylnej klapki i wymieniać akumulatora, wystarczy tylko podpiąć kabel USB. Ceny Power Banków zaczynają się już od kilkunastu złotych.
Smartfony z dwiema bateriami
Każdy młody człowiek przechodzi fazę buntu: przeciwko rodzicom, szkole, konwenansom. Zwykle mija on z wiekiem. Są jednak ludzie, u których płomień buntu nie wygasa po osiągnięciu dojrzałości. O takich buntownikach pisze Max Cegielski. „Leksykon buntowników” to zbiór portretów niepokornych przedstawicieli kultury – od amerykańskich bitników po hiphopowców. Jack Kerouac napisał kiedyś: „Dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną, jak bajeczne race eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd, aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum krzyczy »Ooo!«”. Bohaterowie Cegielskiego bez wątpienia przypominali „bajeczne race”, a ich życie było równie intensywne i krótkie jak fajerwerk. Spalali się w ogniu własnego talentu, niszczyła ich popularność, z którą nie umieli sobie dać rady i przed którą szukali ucieczki w narkotykach i alkoholu. Szukanie duchowości, indywidualizm i nonkonformizm Nie wszyscy z nich pałali chęcią zbawiania ludzkości, jednak ich twórczość nieodwracalnie zmieniła, jeśli nie całe pokolenia, to z pewnością wystarczająco dużo osób, by uznać artystów opisanych w książce za postacie znaczące. Podejście kolejnych buntowników do życia i sztuki zdefiniowali już bitnicy, amerykańscy poeci przeklęci z lat pięćdziesiątych: „odrzucenie materialistycznej filozofii życia przez szukanie duchowości, indywidualizm i nonkonformizm. Zniesienie podziału między tym, co publiczne, a tym, co prywatne. Tworzenie sztuki potwierdzonej biografią, nie tyle autonomicznej, czyli oderwanej od życia, ile niezależnej od obowiązujących norm”. W ten nurt z pewnością wpisali się Jim Morrison, Janis Joplin czy Kurt Cobain. Ucieczka w narkotyki Dążenie do poszerzenia swojej świadomości i zintensyfikowania doznań prowadziło wielu buntowników do eksperymentów z używkami. Przekraczali kolejne bariery, przesuwali granice tego, co społecznie dopuszczalne, chociaż często płacili za to własnym życiem. Narkotyki i alkohol były też sposobem na radzenie sobie z popularnością, często nieoczekiwaną, i presją – w końcu ideały zderzały się z nieuchronnymi prawami rynku. Rzecz jasna, nie wszyscy buntownicy musieli ulegać niszczącej sile używek. Patti Smith jest najlepszym dowodem na to, że i bez nich można być buntownikiem i przeprowadzać udane eksperymenty artystyczne. Portrety subiektywne Max Cegielski do każdego ze swych bohaterów ma osobisty stosunek, każdy coś dla niego znaczył, więc i jego teksty są bardzo subiektywne, daleko im do encyklopedycznej drobiazgowości, choć – rzecz jasna – znajdziemy w niej mnóstwo faktów, dat i cytatów. Wprowadza też tło społeczno-obyczajowe, omawia przemiany kulturowe, jakie zachodziły począwszy od lat pięćdziesiątych: od bitników przez hipisów i punków do grunge’u, od protestów przeciwko wojnie w Wietnamie do protestów przeciwko przemocy seksualnej wobec kobiet. Nawet jeśli nie wszyscy przedstawieni w książce artyści są nam bliscy, to warto ją czytać w całości. Tylko wtedy otworzy się przed nami fascynująca panorama drugiej połowy dwudziestego wieku, która tak wiele zawdzięcza niepokornym i zbuntowanym. Okładka: agora.pl Źródło okładki: www.agora.pl
„Leksykon buntowników” Max Cegielski – recenzja
Przycinanie oraz prześwietlanie drzew, krzewów i innych roślin to podstawowe zabiegi pielęgnacyjne, które wykonujemy w ogrodzie każdego sezonu. Jakie narzędzia będą nam do tego potrzebne? Prawidłowa pielęgnacja W naszych warunkach klimatycznych początek wiosny to najlepszy moment na przycinanie drzew oraz krzewów. W przypadku młodych, mających maksymalnie 4 lata gatunków wykonujemy cięcia formujące w celu odpowiedniego ukształtowania korony, a także odmłodzenia rośliny. Usuwanie pędów dzikich (tzw. wilków), zbędnych, chorych oraz poranionych stymuluje wzrost nowych, wydłuża okres produktywności, opóźnia procesy starzenia, a dodatkowo ułatwia wykonywanie oprysków. W przypadku starszych okazów niezbędne są cięcia prześwietlające, które przerzedzają gęsto usytuowane i krzyżujące się pędy, co umożliwia słońcu dotarcie do wszystkich części drzewa czy krzewu. Prawidłowo wykonane cięcie sprawia ponadto, że drzewa owocowe wydają duże, ładnie wybarwione i pełne smaku plony. Przycinanie oraz prześwietlanie roślin ogrodowych zwiększa ich wytrzymałość oraz odporność na uszkodzenia, wzmacnia szkielet i przyśpiesza wzrost młodych okazów, a także utrzymuje gałęzie w równomiernym rozmieszczeniu. Sekator – narzędzie dla każdego Podstawowym narzędziem używanym do przycinania drzew oraz krzewów jest sekator. Może być krótki, wyglądem przypominający nożyce i idealnie leżący w dłoni, wyposażony w dwie długie rączki lub zamontowany na praktycznym wysięgniku. Najprostsze modele przeznaczone są do przycinania pędów o grubości maks. 3 cm, natomiast te z rączkami radzą sobie z pędami o grubości maks. 5 cm. Warto wybrać model z dźwignią zwiększającą siłę cięcia oraz odbojnikami, które chronią nadgarstki przed urazami. Najwygodniejszym rozwiązaniem jest sekator wyposażony w uniwersalny teleskopowy trzonek, który można dopasować do innych narzędzi ogrodowych. Za jego pomocą bez problemu przytniemy gałęzie o grubości do 4 cm znajdujące się na wysokości nawet 6 metrów. Dobry sekator powinien mieć ostrze pokryte teflonem, który zmniejsza tarcie, oraz lekkie rączki z aluminium bądź tworzywa sztucznego wzmocnionego włóknem szklanym. Sekator Fiskars. Model nożycowy przeznaczony dla osób prawo- oraz leworęcznych. Ma ostrza ze stali nierdzewnej pokryte powłoką PTFE zmniejszającą tarcie, ergonomiczne rączki z tworzywa sztucznego wzmocnionego włóknem szklanym oraz otwór do mocowania opaski na nadgarstek. Specjalna dźwignia zwiększa siłę cięcia. Długość: 208 mm. Cena: od 27 zł. Warto wiedzieć: do cięcia suchych pędów najlepsze są sekatory kowadełkowe z jednym ostrzem, które mogą przecinać nawet bardzo twarde drewno. Nie nadają się one jednak do świeżych pędów, ponieważ je miażdżą. Do przycinania młodych odrostów wykorzystuje się sekatory nożycowe, czyli mające dwa ostrza. box:offerCarousel Uniwersalna piła ogrodowa Podczas przycinania świeżych gałęzi i suchego drewna przyda się piła. Najpopularniejsze są proste modele z rączką, wyposażone w ostrze o długości 180–375 mm. W dobrej jakości sprzęcie zniszczone ostrze można wymienić na nowe. Niektóre piły można również zamocować na wysięgniku umożliwiającym cięcie gałęzi na dużej wysokości. Trzeba się jednak upewnić, że mają one haki zabezpieczające ostrze przed wypadnięciem. Popularne są także piły kabłąkowe z ostrzem obrotowym o długości 350–912 mm. Ułatwiają cięcie suchego oraz mokrego drzewa w trudno dostępnych miejscach. Do przycinania żywych gałęzi wykorzystuje się natomiast piły nazywane potocznie „lisim ogonem”, o charakterystycznym łukowatym kształcie. Warto wspomnieć o nożycach ogrodowych stworzonych z myślą o formowaniu żywopłotu. W sklepach są modele elektryczne (przewodowe) oraz akumulatorowe, których czas pracy jest, co prawda, znacznie ograniczony, ale mają znacznie większy zasięg i nie wymagają dostępu do źródła energii. box:offerCarousel Piła Greenmill Classic. Uniwersalny model sadowniczy, tzw. lisi ogon. Przeznaczony do cięcia pędów, konarów oraz drewna. Ostrze wykonane z wysokogatunkowej stali, profilowany trzonek z naturalnego drewna. Piła wyposażona została w otwór do zawieszenia. Długość: 33 cm. Cena: od 19,50 zł. Nożyce Bosch. Model elektryczny do przycinania żywopłotu. Silnik o mocy 600 W gwarantuje efektywną i bardzo wydajną pracę. Listwa tnąca o długości 55 cm wyposażona została w zęby umożliwiające cięcie gałęzi o grubości do 32 mm. Nieduży ciężar, wyważona rękojeść pokryta materiałem antypoślizgowym oraz ergonomiczna konstrukcja ułatwiają pracę, nie obciążając ramion. Cena: od 410 zł. Przycinanie oraz prześwietlanie roślin drzewiastych czeka każdego właściciela przydomowego ogrodu. Dzięki odpowiednim narzędziom stanie się ono proste i nieobciążające fizycznie. Sprawdź, które z nich będą najlepsze dla ciebie! Zobacz także naszą Strefę Ogrodową - Akcesoria do przycinania roślin wielorocznych.
Przycinanie i prześwietlanie drzew oraz krzewów. Jakie narzędzia będą potrzebne?
USB OTG (skrót od pełnej nazwy „USB On-The-Go”) to rozwiązanie, dzięki któremu możliwe jest podłączenie do smartfona lub tabletu takich akcesoriów, jak klawiatura, mysz, pendrive czy modem 3G. Stosowane jest w wielu tabletach i smartfonach z systemami Android oraz Windows. Jak sprawdzić, czy posiadane urządzenie wspiera to rozwiązanie? W przypadku Androida można pobrać specjalną, darmową aplikację, dostępną w Google Play, jak np. USB OTG Checker. A czym jest tytułowy pendrive USB OTG? To pamięć przenośna, jaką każdy doskonale zna, jednak wyposażona we wtyczki USB i microUSB, co pozwala na umieszczenie jej zarówno w porcie microUSB smartfona, jak i podpięcie do komputera czy laptopa przez USB. Dzięki temu można np. przerzucić na pendrive plik zajmujący sporo miejsca w karcie pamięci telefonu albo też w łatwy sposób przerzucać z pamięci telefonu dane, aby potem np. przenieść je do komputera. Pendrive USB OTG – o czym należy pamiętać? Nie wszystkie smartfony pozwalają na bezpośrednie zapisywanie plików na tego typu pamięci zewnętrznej, dlatego też należy je traktować jako miejsce na magazynowanie większych ilości danych, zapisanych uprzednio na karcie pamięci urządzenia. Nie ma możliwości instalacji na takiej pamięci aplikacji czy gier ani też opcji zapisywania robionych wbudowanym w smartfona aparatem zdjęć i filmów. Jeśli pendrive obsługuje pliki w standardzie FAT32, wówczas wielkość pojedynczego wynosić będzie maksymalnie 4GB. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby na smartfonie odtwarzać filmy bezpośrednio z podłączonego OTG, jak również przeglądać zdjęcia, uruchamiać pliki muzyczne, itp. Pendrive dwustronny SanDisk Ultra Dual OTG to pendrive wyposażony w dwa złącza – z jednej strony jest to microUSB, z drugiej USB. Dostępne są modele wyposażone w 32 lub 64 GB miejsca na dane. Oba złącza wyposażone zostały w zatyczki, które osłaniają je podczas transportu i przechowywania. Pendrive ten może posłużyć do szybkiego przerzucania danych lub tez zostać podpięty do smartfona, służąc za dodatkową pamięć, co przyda się na przykład podczas nagrywania dłuższych klipów wideo lub wykonywania większej ilości zdjęć. W przypadku większego złącza dostępna jest obsługa standardu USB 2.0, a jeśli chodzi o systemy operacyjne, urządzenie bez problemu zostanie wykryte przez systemy od Windows XP w górę oraz Mac OS X od wersji 8. Pendrive ten posiada wygodny uchwyt, za pomocą którego można nawlec go na sznurek, tasiemkę, itp. Wersja z 32 GB miejsca to wydatek wahający się pomiędzy 30-50 złotych, a za 64 GB zapłaci się od 80 do ponad 100 złotych. Inna pamięć przenośna tego typu to Kingston DT Micro Duo. Dostępne są wersje wyposażone w 8, 16, 32 i 64 GB miejsca na dane. Cena waha się w zależności od wybranej i wynosić może od 22 do ponad 100 złotych. Wersja pendrive’a z 16 GB pamięci, kosztująca ok. 37 złotych, pozwala na zapis z szybkością 10 Mb/s oraz odczyt 70 Mb/s, dzięki czemu przerzucanie danych z pendrive na komputer odbywa się bardzo szybko. Złącze USB jest kompatybilne ze standardem USB 3.0, a całe urządzenie współpracuje nie tylko z systemami Windows i Mac OS X, ale również i Linuxem. HAMA OTG to z kolei pamięci przenośne dostępne w dwóch wersjach – Laetia oraz Dual Twin – o pojemnościach 32 i 64 GB. Kosztująca 39 złotych wersja 32GB miejsca na dane wyposażona jest w złącza microUSB 2.0 i USB 3.0, a prędkość zarówno zapisu, jak i odczytu wynosi 45 Mb/s. Dzięki temu transfer plików zarówno na smartfona, jak i komputer odbywa się błyskawicznie, co pozwala na szybkie opróżnienie karty pamięci i możliwość zapisania na niej nowych danych. Czy warto? Obojętnie od tego, jaką kartę pamięci posiada się w swoim telefonie, miejsca na dane nigdy za dużo – zwłaszcza, jeżeli robi się sporo zdjęć oraz nagrywa filmiki. Ponieważ pendrive USB OTG nie jest wielkim wydatkiem, warto mieć go na wszelki wypadek pod ręką i być pewnym, że nie zabraknie nam miejsca na zapisywanie plików.
Polecane pendrive USB OTG do smartfona
Wędrówki po szlakach – któż z nas nie lubi tej formy rekreacji? Świeże powietrze i piękne widoki to tylko niektóre z atrakcji czekających na nas w górach. Jakby nie patrzeć, takie wyprawy często okazują się wyczerpujące, a przerwa na posiłek – niezastąpiona. W dzisiejszym artykule sprawdzimy jak w szybki i łatwy sposób przyrządzić na szlaku obiad z prawdziwego zdarzenia. Kuchenka turystyczna Choć jej nazwa brzmi co najmniej „ponadgabarytowo”, kuchenka może mieć wiele kształtów i wielkości. Najpopularniejszą odmianą używaną na szlaku jest kuchenka w postaci palnika oraz niewielkiej butli gazowej (tak zwanego kartusza), którą bez problemu schowamy do plecaka. Zestaw ten jest wręcz banalny w użyciu i – co ważniejsze – w pełni bezpieczny. Jeśli przyjrzycie się aukcjom internetowym, zauważycie że występują na nich dwa rodzaje kuchenek – kompatybilne z kartuszami wyposażonymi w zawór oraz bezzaworowe. Ze względu na łatwość obsługi, zdecydowanie lepiej wybierać te pierwsze. Zwróćcie również uwagę na to, czy sprzęt jest kompatybilny – palnik dedykowany do kartuszy zaworowych nie będzie współpracował z butlami, które wymagają przedziurawienia. Z ciekawszych propozycji wymienić należy przede wszystkim produkty firmyCampingaz: palniki TWISTER PLUS oraz BLUET MICRO PLUS. Oba współpracują z kartuszami zaworowymi, również dostępnymi w ofercie producenta w kilku rozmiarach i o różnej pojemności. Palnik i kartusz często możemy nabyć w zestawie, jednak warto rozważyć od razu zakup dodatkowej butli z gazem, by zaoszczędzić na kosztach przesyłki. W zależności od pojemności kartusza, możemy go używać na szlaku od kilkudziesięciu minut do nawet kilku godzin. Naczynia i sztućce turystyczne Źródło ciepła mamy już wybrane, ale w czymś nasz posiłek musimy jeszcze przyrządzić. Osoby mniej doświadczone w biwakowaniu pomyślą teraz pewnie, że wystarczy niewielki garnek zabrany z domowej kuchni – nic bardziej mylnego. Wszelkiego rodzaju naczynia turystyczne muszą być obowiązkowo wykonane z aluminium i jest ku temu kilka powodów. Przede wszystkim są one niezwykle lekkie, więc nie odczujemy nawet, że znajdują się w naszym plecaku. Drugą istotną kwestią jest to, że aluminium niezwykle szybko przyjmuje i oddaje ciepło, co ma diametralne znaczenie dla kosztów przygotowania posiłku. Garnki i patelnie wykonane z innego metalu niż aluminium niezwykle długo się nagrzewają. Z kolei kartusze z gazem nie należą do najtańszych, przez co przygotowanie w nich posiłku mogłoby nas słono kosztować. Mówimy tu oczywiście o kwotach zamykających się w kilku złotych, jednak parę wypraw w góry i już robi nam się całkiem okrągła sumka. Lepiej więc zainwestować w naczynia aluminiowe, takie jak garnek czy patelnia, by podczas późniejszej eksploatacji oszczędzać pieniądze na kolejnych kartuszach. Ceny kompletów naczyń, zawierających na ogół garnek, patelnię, sztućce oraz kubki, zaczynają się od kilkudziesięciu, a kończą nawet na kilkuset złotych. Jeśli nie jesteśmy maniakami podróży, a na szlak wybieramy się kilka razy do roku, wystarczy że zaopatrzymy się w jeden z tańszych zestawów. Na pewno sprosta on naszym niewygórowanym oczekiwaniom. Lodówka turystyczna Wiosenne i letnie wyprawy w góry to piękna sprawa, jednak pogoda w tym okresie potrafi być nieprzewidywalna. Często w ciągu kilku godzin temperatura potrafi podskoczyć lub spaść nawet o kilkanaście oczek w górę. Lepiej więc nie ryzykować i nie dopuścić do sytuacji, w której przygotowane na obiad półprodukty zepsują się w naszym plecaku. W tym celu wystarczy wyposażyć się w lodówkę turystyczną. Nie mam jednak na myśli kilkudziesięciolitrowych plastikowych lodówek, których noszenie po szlaku byłoby udręką. Wystarczy, że jedzenie odpowiednio wcześnie schłodzimy w schronisku lub pensjonacie, a później zapakujemy je do poręcznej torby termicznej. Do wyboru mamy klasyczne torby przypominające kształtem reklamówki oraz nieco lepsze torby bądź plecaki naramienne, które posiadają grubszą warstwę izolacyjną. Zakupu którejś z wymienionych rzeczy powinniśmy dokonywać w zależności od tego, o jakiej porze roku wybieramy się w góry, oraz jak długo mamy zamiar przebywać w ciągu dnia na szlaku. Termiczne torby i plecaki naramienne zdecydowanie lepiej utrzymują temperaturę, lecz są dużo mniej praktyczne w transporcie. „Reklamówkę” termiczną, możemy z kolei zwinąć i włożyć do plecaka, ale w największe upały nie uchroni ona naszego jedzenia, które po kilku godzinach może okazać się niezdatne do spożycia. Butelka do uzdatniania wody To ostatni, nieobowiązkowy, lecz bardzo przydatny gadżet na szlaku. Wyposażona wfiltr węglowy butelka do uzdatniania wody pobranej z górskiego oczka czy strumyka pełni bowiem dwie funkcje. Po pierwsze, pozwala nam pozbyć się zbędnego ekwipunku w postaci plastikowych butelek wypełnionych wodą. Z pewnością nieraz wybieraliście się w góry z praktycznie pustym plecakiem, podczas gdy zapas wody stanowił spore obciążenie dla kręgosłupa. Butelka z filtrem sprytnie rozwiązuje ten problem. Po drugie, taka butelka pozwala nam przyrządzić posiłki bezpośrednio na wodzie pobranej ze zbiornika. Jak wiadomo, picie nieprzefiltrowanej, bieżącej wody jest niebezpieczne ze względu na znajdujące się w niej drobnoustroje. Z kolei przegotowanie wody nigdy nie daje nam stuprocentowej pewności. Stąd lepiej wyposażyć się w ten gadżet i cieszyć się na szlaku zarówno mniejszym bagażem, jak i dobrym samopoczuciem przez kilka dni.
Gotowanie na szlaku. Co może nam się przydać?
Kuchnia od lat pozostaje jednym z najważniejszych pomieszczeń w domu. To w niej przyrządzamy posiłki, w niej często prowadzimy niekończące się rozmowy z przyjaciółmi. Czy to w kuchni, czy w aneksie kuchennym, powinniśmy czuć się komfortowo. Za pomocą nietuzinkowego wyposażenia możemy sprawić, że nasze samopoczucie będzie doskonałe, a goście będą zachwycać się urządzoną przez nas przestrzenią. Tablica w kuchni? Warto, aby domownicy pamiętali o ważnych zasadach w kuchni. Czy nie jest tak, że pomimo zostawianych karteczek z jasnymi wytycznymi nasi lokatorzy zapominają pozmywać po sobie naczynia? A ile razy zapomnieliśmy przekazać naszej drugiej połówce listę zakupów na obiad? Aby ugruntować wiedzę naszych domowników, warto zapisywać ważne wskazówki na ścianie. Oczywiście nie chodzi tu o bazgranie po każdej wolnej przestrzeni w kuchni. Pisanie po ścianie umożliwi jej wcześniejsze pokrycie specjalnąfarbą tablicową. Niektóre dostępne produkty mają nawet właściwości magnetyczne, dzięki czemu ściana uzyska takie możliwości jak powierzchnia lodówki. Za pomocą magnesów ozdobimy ścianę ulubionymi zdjęciami. Takie działanie będzie możliwe dzięki farbie Rust-Oleum, z kolei produkt firmy Caparol wykorzystamy nie tylko w kuchni, ale również na zewnątrz, np. na balkonie. Żywność zamknięta w oryginalnej lodówce W dzisiejszych czasach wiele osób decyduje się na zabudowę domowego AGD, a wówczas kuchnia tworzy spójną całość. Warto jednak zastanowić się, czy na pewno zabudowywać lodówkę. To właśnie chłodziarka ze względu na swoje gabaryty najbardziej rzuca się w oczy po przekroczeniu progu kuchni. Możemy pomyśleć o inwestycji w lodówkę w stylu retro. Taki sprzęt z pewnością nie pozostanie niezauważony, a jego smukła linia wzbudzi zachwyt naszych gości. Żywność przechowywana w lodówkach SMEG będzie smakować jeszcze lepiej. Produkty tej firmy zachwycają swoim opływowym kształtem i żywą kolorystyką. Podobną stylistykę znajdziemy w przypadku lodówki RB 50299 firmy Gorenje. Ten model jest otwierany za pomocą pięknej rączki, stylizowanej na klamkę od drzwi starego amerykańskiego samochodu. Wybór chłodziarki imitującej swoim designem lata 50. nada niepowtarzalny charakter naszej kuchni. Deski do krojenia Czy deskę do krojenia należy wyjmować wyłącznie na czas siekania, szatkowania czy przekrawania? Niekoniecznie. Taka deska może być zarówno praktycznym, a jednocześnie ciekawym elementem wystroju naszej kuchni. Właśnie taką deską, a właściwie ich zestawem, jest Joseph Joseph Index. Codziennie przywykliśmy do używania jednej deski, co skutkowało tym, że zapach i smak wcześniej krojonego mięsa przechodził na szatkowaną nieco później cebulę. W tym przypadku producent zaproponował cztery deski, z których każda przeznaczona jest do innej żywności. Na zielonej desce pokroimy owoce i warzywa, czerwona przeznaczona jest do mięs, niebieska do ryb, a na białej pokroimy gorące produkty. W zestawie znajduje się również estetyczna podstawka, która pomoże w przechowywaniu, a jej ciekawy design uatrakcyjni nasze pomieszczenie. Gałki ceramiczne Zmiana uchwytów do mebli kuchennych do najprostsza droga do metamorfozy opatrzonej już przestrzeni. W sprzedaży dostępne są piękne i nieszablonowe gałki ceramiczne, za pomocą których możemy nadać naszej kuchni pożądany charakter. Co bardzo ważne, uchwyty możemy wymienić samodzielnie, potrzebny będzie jedynie śrubokręt. Nic nie sprawia takiej satysfakcji, jak porządnie wykonana własna praca. Piękno tkwi w prostocie, a takie są gałki ceramiczne, których wybór jest naprawdę szeroki. Możemy wybierać wśród jednobarwnych, z nakrapianym wzorem, są i gałki o niekonwencjonalnym kształcie, z dodatkiem złota i srebra czy z namalowanym obrazkiem. Tylko od nas zależy, w którą stronę skierujemy stylistykę naszej kuchni. Oryginalne kubki Mówi się, że wygląd nie jest najważniejszy, ale każdy napój będzie lepiej smakował w ładnym kubku. Nieszablonowe kubki możemy znaleźć w ofercie różnych producentów. Revol proponuje dość pokaźną kolekcję porcelanowych kubków gniecionych. Naczynia przykuwają uwagę swoim oryginalnym kształtem i ciekawym wzornictwem. Francuska firma zajmuje się produkcją porcelany od XVIII wieku i dostarcza odbiorcom ręcznie wykonane przedmioty odporne na wysokie temperatury. To sprawia, że kubki gniecione Revoloprócz swojego podstawowego zadania mogą być również wykorzystywane do pieczenia babeczek i muffinów. Przechowywanie pieczywa W każdej kuchni powinien znajdować się pojemnik do przechowywania chleba. Zadbajmy o to, żeby nasze pieczywo było chronione przed światłem w atrakcyjnym schowku. Chlebaki niemieckiej firmy Wesco z linii Single Boy dostępne są w modnych, żywych kolorach. Wykonane ze stali proszkowanej będą prezentować się elegancko na blacie kuchennym, a design nawiązujący do okresu sprzed 50 lat będzie cieszył oko domowników. Oryginalnym dodatkiem w naszej kuchni będzie również koszyk na pieczywo. Chleb i rogaliki mogą być dostępne na wyciagnięcie ręki w produktach Blomus Desa. Kwadratowy bawełniany kosz wypełniony świeżym pieczywem z pewnością będzie wyglądał nietuzinkowo w naszej przestrzeni. Zobacz również: Gadżeciarska kuchnia
Niebanalne wyposażenie kuchni
Jeansy to najpopularniejsze spodnie na świecie – chyba każda kobieta ma w szafie choć jedną parę. Nic dziwnego, że je kochamy: są wygodne, uniwersalne, odpowiednio dobrane pasują na każdą sylwetkę. Zobacz najmodniejsze modele 2017 roku za mniej niż 200zł! Cokolwiek by mówić o topowych fasonach jeansów proponowanych przez projektantów i blogerów modowych jedno jest pewne – szykuje się prawdziwa rewolucja. Żegnamy się z rozciągliwymi, dopasowanymi rurkami, zastępując je prostym, sztywnym denimem klasycznym, bo główny trend widoczny w przypadku jeansów to powrót do lat 90. Jeansowe trendy polubią szczególnie te z was, którym bliska jest idea DIY – większość najmodniejszych modeli stworzysz w prosty i tani sposób w swoim domu, stosując zasadę: im bardziej „udziwnione”, obszyte, obdarte, pocięte, tym lepiej. Nie oznacza to jednak, że miłośniczki spokojniejszych wersji zmuszone będą pożegnać się z denimem, gdyż mnogość popularnych jeansów w tym sezonie jest jednak tak duża, że każda kobieta znajdzie w 2017 roku idealną parę dla siebie. Mom jeans Pojawiały się już w poprzednich sezonach, ale w tym roku są absolutnym must have każdej kobiety, nic zresztą dziwnego, gdyż z powodzeniem zastępują luźne boyfriendy, stanowią nie lada konkurencję dla rurek, do tego idealnie wpisują się w casualowy look. Najbardziej pożądane będą te o wysokim stanie, zwężających się nogawkach, tylko odrobinę luźne w biodrach, o klasycznym denimowym kolorze, choć ciekawą alternatywą są czarne jeansy mom. Jeśli szukasz inspiracji do stworzenia niebanalnego looku z użyciem jeansów mom, zaufaj takim modowym autorytetom, jak: Gigi Hadid, Miley Cyrus, Kendall Jenner czy Jessica Mercedes – one je pokochały. W cenie do 200 złotych możesz znaleźć naprawdę sporo ciekawych modeli. Haftowane Powrót haftowanych, wzorzystych czy obszytych dżinsów zawdzięczamy w tym sezonie głównie domowi mody Gucci – jako propozycje na sezon wiosna/lato 2017 pokazał wiele jeansowych projektów z florystycznymi zdobieniami. Trend ten niemal natychmiast podłapały sieciówki, wypuszczając linię jeansowej odzieży w cenach przystępnych dla zwykłego śmiertelnika – dla porównania jeansy z kolekcji Gucciego to wydatek prawie 4 tysięcy złotych! box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Do wyboru masz praktycznie każdy model jeansów ozdobionych haftami. W tym przypadku sprawdzą się twoje zdolności manualne – nie muszą być wyjątkowe, wystarczy, że potrafisz posłużyć się igłą i nitką. W pasmanterii kupisz naszywki i zwyczajnie przyszyjesz je ręcznie do ulubionych jeansów czy katany, a efekt supermodnych ciuchów gwarantowany. Zniszczone Kolejnym hitem wśród jeansów są tzw. destroyed, czyli modele fabrycznie postarzane. Jeansy z dziurami były modne już w poprzednich sezonach, ale w tym roku wszystko idzie o krok naprzód. Do dziur – tym razem dużo większych niż lekkie przetarcia – dochodzą efekty potęgujące w postaci odbarwień, plam, metalicznych wykończeń. Pod rozdartymi spodniami nosimy supermodne kabaretki. Cięte box:offerCarousel box:offerCarousel Ten zbiór jeansów może budzić najwięcej kontrowersji, gdyż idzie zupełnie pod prąd tego, co było noszone przez wiele ostatnich sezonów. Jeansy 2017 roku to przede wszystkim fasony ankle (przed kostkę) i cropped (obcięte), ale także „Vokuhila”, nawiązujący do fryzur lat 60. i 70. ubiegłego wieku, czyli z przodu krótsze, z tyłu dłuższe (o około 4 cm). Odważną propozycją są jeansy o formie dzwonów, ale kończące się jak cropped (na wysokości łydki ) – najlepiej ozdobione falbanką, frędzelkami lub strzęsieniami – pamiętaj, że wymagają długich nóg, gdyż nieubłaganie „tną” sylwetkę. Łagodniejszą wersją będą boot-cuty, kończące się kilka centymetrów nad kostką. Proste W tym sezonie żegnamy się na jakiś czas z tym, co mocno dopasowane, szczególnie z modelem skinny, na rzecz jeansów o prostych nogawkach. Absolutny hit to wersje o cygaretkowej długości 7/8, bardzo pożądane są również wszelkie podwinięcia, a także denimowy total look. Modnych wariantów dla każdego jest na prawdę sporo.
Modne jeansy do 200 zł
Typ sylwetki „gruszka” charakteryzuje się dość szerokimi biodrami oraz wydatną pupą, ale wąskimi ramionami i niezbyt dużymi piersiami. Jesteś „gruszką” i nie wiesz, jak się ubrać? Istnieje wiele trików i optycznych iluzji, dzięki którym będziesz wyglądać bosko. Zobacz, jak wybrać sylwestrową kreację, gdy masz figurę gruszki. W sezonie jesień – zima 2015/2016 bardzo modne są tkaniny, które przyciągają wzrok. Cekiny, panterka i błyszczący materiał to coś, czego będziemy szukać. O tym musisz pamiętać, jeśli jesteś „gruszką” Po pierwsze, musisz nauczyć się podkreślać talię. To najwęższy odcinek twojego tułowia, dlatego warto go wyeksponować. Najprostszym sposobem jest przepasanie się paskiem lub wybieranie sukienek czy bluzek z wcięciem w talii. To jednak nie wszystko. Twoim sprzymierzeńcem jest również rękaw o długości 3/4. Kończy się na wysokości najwęższego fragmentu tułowia, więc przyciąga do niego wzrok. Poza tym w stworzeniu iluzji może pomóc także szalik – przewiąż go tak, aby jego końcówki sięgały talii. Po drugie, przyciągnij wzrok do górnej partii ciała. Zakładaj bluzki i koszule w jaskrawych kolorach lub ze śmiałymi wzorami, które będziesz łączyć ze spódnicą lub spodniami w stonowanych i klasycznych, ciemnych barwach. Zakładaj duże naszyjniki i kolie oraz kolczyki – one również przyciągną wzrok. Sylwestrowe cekiny Ubrania z cekinami to idealny pomysł na sylwestra. Co więcej, na pewno skierują uwagę na to, co chcesz podkreślić. Nasza pierwsza propozycja na sylwestrową noc to klasyka. Proponujemy czarną, dość dopasowaną sukienkę do kolan z głębokim dekoltem amerykańskim. Jeśli tego potrzebujesz, załóż pod nią bieliznę wyszczuplającą, która świetnie wymodeluje ciało. Na sukienkę włóż żakiet z materiału w złote cekiny – na pewno rzuci się w oczy. Do tego jeszcze czarne szpilki, duży naszyjnik w kolorze starego złota oraz złota kopertówka. Na pożegnanie starego roku wcale nie musisz ubierać się w sukienkę. Jeśli wolisz spodnie – to je wybierz! Proponujemy stylizację z ciemnymi jeansami o prostej nogawce, do których założysz top ze srebrnymi cekinami z okrągłym dekoltem. Zarzuć na niego dobrze dopasowany biały żakiet z wcięciem w talii i podwiń rękawy. Dodaj szarą kopertówkę oraz kremowe szpilki z czubem w szpic. Sylwestrowa sukienka dla „gruszki” Panie o figurze „gruszki” powinny zwrócić uwagę na krój ubrań. Najlepiej wyglądają w sukienkach, które sięgają do kolan, są dopasowane w talii, a dół jest rozkloszowany. Maskują one wydatne biodra i pupę, a podkreślają walory – szczupłą talię oraz smukłe łydki, które są kolejną cechą charakterystyczną większości pań o budowie typu „gruszka”. Pamiętaj jednak, aby unikać ubrać z cienkich, lejących się materiałów – będą przylegać do ciała i podkreślać mankamenty. Wybierz więc opisaną wyżej sukienkę z dekoltem w serce – bardzo ładnie podkreśli on szczupłe ramiona i sprawi, że biust będzie wyglądał na większy. Możesz poszukać sukienki z delikatnym wzorkiem, np. w kolorze ciemnej zieleni, i połączyć ją z delikatnymi dodatkami – kilkoma sznurami cienkich srebrnych łańcuszków oraz czarną kopertówką i czarnymi butami na wysokim koturnie. W sukienkach o dekolcie w kształcie serca świetnie sprawdzą się również cekiny. Poszukaj sukienki, której góra będzie nimi pokryta. Drugi dekolt, którego powinny spróbować „gruszki”, to karo. Pięknie wydłuży szyję i podkreśli szczupłą obręcz barkową. Do takiej sukienki warto założyć biustonosz, który wyeksponuje piersi, np. bardotkę. W tym sezonie bardzo modnym kolorem w kolekcjach damskich jest róż. Stwórz więc stylizację właśnie z nim i dekoltem karo. Poszukaj sukienki w odcieniu przybrudzonego różu, który wpada niemal w brąz, i połącz ją z krótkim żakietem w kolorze baby pink. Do tego srebrny łańcuszek z delikatną zawieszką, jasna torebka i buty. Sylwestrowa spódnica dla „gruszki” W sylwestrową noc możesz włożyć również modną ostatnio spódnicę midi. Najlepiej będzie wybrać spódnicę o wysokim stanie, podkreślającym talię, uszytą z grubego materiału, który nie będzie przywierał do ciała. Równie dobrą opcją jest spódnica z dużej ilości tiulu, który sprawi wrażenie sukni balowej i świetnie zamaskuje dolną partię ciała. Czarny tiul połącz z bluzką z dekoltem w łódkę i rękawem 3/4, która będzie miała wzór. W pasie przepnij czarny pasek z ozdobną złotą sprzączką, a na nogi załóż szpilki.
Kreacja sylwestrowa dla pani o figurze gruszki
Styl dziewczyn z Kalifornii jest niezwykle popularny szczególnie latem. Seksowny i wyluzowany świetnie sprawdza się podczas wysokich temperatur. Jeśli chcesz ubierać się jak prawdziwa California Girl, sprawdź, jakich elementów garderoby nie może zabraknąć w twojej szafie. 1. Zwiewna sukienka maxi Dziewczyny ze słonecznego stanu Ameryki na pozór nie przykładają aż tak wielkiej wagi do swojego wyglądu. Ich stroje nie są perfekcyjnie skrojone, a raczej wygodne, basicowe i bardzo mocno inspirowane modą dawnych lat. Jednak nawet Kalifornijkom zdarza się podkreślać swoim strojem specjalne okazje. Na randkę lub koncert założą więc zwiewną sukienkę maxi. Jest na tyle elegancka, że sprawdzi się w restauracji, a z drugiej strony na tyle swobodna, że można z powodzeniem założyć ją na plażę. Wybierając idealną sukienkę maxi w stylu California Girl, zwróć uwagę na materiał, z jakiego jest wykonana – najlepiej sprawdzą się mieszanki bawełny i jedwabiu. Kiedy wieczorem się ochłodzi, wystarczy, że założysz do niej sandały i skórzaną kurtkę. box:offerCarousel 2. Jeansy w stylu vintage W garderobie każdej Amerykanki znajdziemy wiele par spodni z denimu. Jakie najchętniej noszą Kalifornijki? Zdecydowanie vintage. W ich szafach pełno jest klasycznych modeli, np. Levi’s 501, ale także nowszych projektów, które są celowo postarzane. Jeśli chcesz więc odtworzyć look prawdziwej California Girl, zainwestuj w parę jeansów z bawełny, z wysokim stanem, w kolorze jasnoniebieskim. Bardzo modne są także jeansy z przetarciami, dziurami i rozcięciami, które podkreślają retro charakter stylizacji. box:offerCarousel 3. Biały t-shirt Do ubierania się w stylu California Girl, będziesz także potrzebować białego t-shirtu – ale nie byle jakiego! Musisz znaleźć ten idealny. Co to oznacza? t-shirt, którego potrzebujesz, powinien być lekko dopasowany – najlepiej, żeby podkreślał twój biust i ramiona, ale nie przylegał na całej długości do ciała. Poświęć także chwilę na znalezienie odcienia bieli, który podkreśli twój naturalny koloryt – możesz wybierać z gamy kolorów od śnieżnej bieli do kości słoniowej. Kiedy uda ci się odnaleźć taki t-shirt, w którym wyglądasz i czujesz się fantastycznie, kup od razu dwa! Na pewno będziesz go często nosić, bo w końcu pasuje do wszystkiego. box:offerCarousel 4. Szorty z postrzępionymi nogawkami W upalne dni dziewczyny w Kalifornii paradują ulicami w szortach. Daisy Dukes odsłaniające pośladki i Cut off z postrzępionymi nogawkami to najpopularniejsze modele w tamtych stronach. Jeansowe spodenki z nogawkami, które wyglądają jakby ktoś przejechał po nich nożyczkami, to kolejny uniwersalny element garderoby. Z białym t-shirtem i tank topem są idealne na plażę, a ze zwiewną bluzką i sznurowanymi sandałami na wieczorne wyjście. box:offerCarousel 5. Bluzka w stylu boho Koszula lub bluzka z delikatnego materiału to must have każdej California Girl. Jest idealna zarówno w stylizacjach na co dzień, jak i eleganckich. Najlepsza będzie taka w klimacie boho – z frędzlami, haftami czy wzorami w stylu etnicznym. Możesz nosić ją zarówno z szortami, jak i z wąskimi spodniami. W takim stroju z pewnością sprawisz wrażenie wyluzowanej hipiski i wolnego ducha, więc świetnie sprawdzi się jako stylizacja na festiwal muzyczny. box:offerCarousel Twoja garderoba w stylu California Girl jest już prawie gotowa! Teraz tylko musisz dobrać odpowiednie dodatki. Niezawodne będą białe sneakersy, sandały gladiatorki, słomiany kapelusz i skórzana tote bag. Masz już te wszystkie elementy w swojej szafie? W takim razie możesz ruszać na podbój Los Angeles!
California Girl – 5 elementów garderoby, dzięki którym odtworzysz jej styl
Słońce, piasek i woda to idealne warunki do letniego wypoczynku. Pakując się na nadmorskie wakacje, chcecie zabrać ze sobą wszystko, co przyda się dzieciom do zabawy, a jednocześnie ograniczyć bagaże do niezbędnego minimum. Dzięki pomysłowym i wielofunkcyjnym akcesoriom unikniecie nadbagażu i zapewnicie maluchom wspaniałą rozrywkę. Kolorowe wiaderka Bez wiaderka na plażę ani rusz. Jeśli musielibyście wybrać tylko jedną zabawkę, którą zabierzecie ze sobą nad morze, bez wątpienia powinno to być właśnie wiaderko. Plastikowe posłuży do przenoszenia wody, gdy dzieci zapragną wybudować zamek z obronną fosą. Zastąpi też foremki, gdy będą chciały stawiać babki. Do wiaderka wrzucicie różne drobiazgi, gdy zabraknie już miejsca w torbie. A jeśli wybierzecie silikonowe wiaderko składane, po zwinięciu w ciasny rulon zmieścicie je nawet w kieszeni. Foremki o różnych kształtach Mokry piasek (a tego na plaży nie brakuje) i zestaw foremek zachęcą do zabawy każdego malucha. Dziecięca wyobraźnia nie zna granic, dlatego najbardziej podstawowe kształty pozwolą na wyczarowanie bajkowych światów, w których zaroi się od tajemniczych budowli i dziwacznych stworzeń. W rękach dziecka najzwyklejsza foremka potrafi przemienić się w samochód, domek albo apetyczne ciasteczko, a jeśli zaopatrzycie się w foremki-lody, zabawa w małą lodziarnię nie będzie miała końca. Komplety foremek mają jeszcze jedną bardzo pomocną cechę – foremki w różnych rozmiarach można włożyć jedna do drugiej i zaoszczędzić w transporcie naprawdę sporo miejsca. Zabawy z wodą Żeby bawić się wodą, wcale nie trzeba siedzieć w morzu. Przyjemny cień pod plażowym parasolem stworzy idealne warunki do odpoczynku i zabawy. Gdy wiaderko pełne słonej wody przestanie wystarczać, zaproponujcie maluchom mokre eksperymenty. Przelewanie z jednej foremki do drugiej, wlewanie wody do wykopanej w piasku dziury i sprawdzanie, jak szybko znika, porównywanie właściwości piachu suchego i wilgotnego. Do zabawy z wodą znakomicie nadają się plastikowe lejki. Z takiego lejka woda wylewa się wolniej niż z wiaderka, a dzięki zwężanej końcówce strumień łatwiej skierować dokładnie tam, gdzie powinien trafić. Dwa w jednym Wszędzie tam, gdzie liczy się oszczędność miejsca (a przecież nie chcecie dźwigać na plażę ogromnych toreb wypełnionych zabawkami) świetnie sprawdzają się akcesoria wielofunkcyjne. Łopatka-walec pomoże wykopać dołek i wytłoczyć na piasku ciekawy wzór. Łopatka-rękawica jest nie tylko zabawna (przypomina łapę dinozaura!), ale i praktyczna, bo dzięki niej można kopać prawie tak sprawnie, jak przy użyciu samej dłoni i jednocześnie zupełnie nie brudzić sobie rąk. Chcąc ograniczyć ilość zabieranych ze sobą zabawek, możecie zdecydować się również na wielofunkcyjną łopatkę łączącą funkcje kopania, przesiewania i grabienia. To dopiero wygoda! Zabawki dmuchane Najpopularniejsze zabawki do wody to te, które można nadmuchać. Lekkie i wytrzymałe zniosą wiele, a po wysuszeniu wystarczy spuścić z nich powietrze i zapakować do niewielkiej torby. Dmuchane piłki występują w wielu rozmiarach i kolorach. Gładkie i pstrokate oraz te z ulubionymi bohaterami z bajek spodobają się każdemu dziecku.Dmuchane koła pomogą utrzymać się na powierzchni i ułatwią ostrożniejszym dzieciom oswojenie się z wodą. Wasze dzieci nie lubią się moczyć? Przejrzyjcie ofertę nadmuchiwanych pontonów i materacy. Planując wakacje nad morzem, pamiętajcie, że dzieci będą chciały korzystać z plaży przez długie godziny. Żeby miło spędzić czas, zaopatrzcie się w akcesoria, którym niestraszne są woda i piasek. Zabawki, które maluchy będą mogły wykorzystać na wiele sposobów nie pozwolą na chwilę nudy.
Praktyczne zabawki nad morze
8-calowy tablet Samsunga ujrzał światło dzienne w chwili debiutu trzeciej generacji urządzeń z rodziny Galaxy Tab. Wcześniej na rynku dostępne były modele w dwóch wersjach ekranowych: 7 i 10,1-calowej. Co może zaoferować użytkownikom testowany model? Oficjalna prezentacja Samsunga Galaxy Tab 3 8.0 nastąpiła kilka dni po udostępnieniu użytkownikom innego 8-calowego tabletu Koreańczyków – Galaxy Note 8.0. Na korzyść bohatera tego testu przemawia niższa waga i cena, nowsza wersja Androida oraz obecność nakładki TouchWiz. Identyczna jest rozdzielczość ekranu i dostępność modułów łączności. Z kolei Note 8.0 oferuje mocniejszy chipset, większą ilość pamięci RAM, rysik i wyjście micro HDMI. Specyfikacja Sercem opisywanego tabletu jest chipset Exynos 4212 z dwurdzeniowym procesorem Cortex-A9, taktowanym zegarem 1,5 GHz. Za przetwarzanie grafiki odpowiada układ graficzny Mali-400MP. Niecodzienna jest ilość zainstalowanej pamięci RAM – to nie 1, ale i nie 2, tylko 1,5 GB. Do wyboru są dwa warianty pojemności – 16 lub 32 GB (jeśli to dla kogoś za mało, do dyspozycji jest jeszcze slot na karty microSD). Do naszej redakcji trafił model z wbudowanym modemem 3G. Poza nim, w urządzeniu znajdziemy jeszcze następujące moduły łączności: Wi-Fi a/b/g/n, Bluetooth, GPS i Glonass. Pierwsze wrażenia i jakość wykonania Pierwszy kontakt z bohaterem tego testu wypada bardzo korzystnie. Urządzenie jest lekkie, smukłe i sprawia wrażenie dopracowanego, a zarazem przemyślanego. Nie zawsze można to napisać o tańszych konkurentach z Dalekiego Wschodu. Trudno jest moim zdaniem zarzucić 8-calowemu tabletowi kiepskie spasowanie lub marnej jakości komponenty, użyte do produkcji. Minusem jest za to fakt, że tylna cześć obudowy jest podatna na zarysowania, a ekran dość mocno zbiera odciski palców (niestety Samsung nie wyposażył go w specjalną powłokę oleofobową, która mogła by temu zaradzić). Urządzenia z linii Galaxy Tab cechują się identycznym designem. Jeśli mieliście już w ręce jednego z pozostałych reprezentantów tej serii, czyli 7- lub 10,1-calowy tablet, to nie będziecie zaskoczeni wyglądem opisywanego tutaj sprzętu. Ramka wokół ekranu na frontowej ściance obudowy ma biały kolor. Uwagę zwraca z całą pewnością jej grubość, która wynosi zaledwie 8 mm. Nad ekranem, poza logotypem producenta znajdziemy także dwa czujniki (oświetlenia i zbliżeniowy) oraz mały obiektyw kamerki do wideorozmów. Z kolei u dołu, odnajdziemy trzy przyciski: „menu”, „ekran startowy” i „cofnij”. Pierwszy i trzeci mają postać pojemnościową i podświetlają się na biało, a drugi to wypukły przycisk fizyczny. Poza frontem, w bieli utrzymane są również „plecy” urządzenia. W lewym, górnym rogu Samsung umieścił obiektyw kamery. Znalazło się tam również przetłoczenie z nazwą producenta, a na dole przeczytać można informacje o wersji tabletu, zgodności oraz numer seryjny i IMEI. Ekran 8-calowa matryca Samsunga wyświetla obraz w rozdzielczości 1280 x 800 pikseli. Przekłada się to na zagęszczenie równe 189 ppi. To gorszy wynik niż u niektórych konkurentów z mniejszymi ekranami, np. drugiej generacji 7-calowego Nexusa, który oferuje rozdzielczość 1920 x 1200 pikseli, przez co może się pochwalić gęstością na poziomie 323 ppi. Jak widzicie, różnica jest znaczna. Z drugiej strony, wyświetlacz koreańskiego 8-calowca sprawuje się w codziennym użytkowaniu naprawdę nieźle. Jasność, kąty widzenia i odwzorowanie kolorów stoją na wysokim poziomie. Audio Głośniki Galaxy Taba całkiem dobrze radzą sobie z odtwarzaniem muzyki. Dużym plusem jest to, że są stereofoniczne, co wciąż nie jest standardem w tym segmencie urządzeń. Minusem jest z pewnością ich umiejscowienie w dolnej krawędzi (jeśli trzymamy tablet w położeniu pionowym). Oprogramowanie Pracą urządzenia steruje Android w wersji 4.2.2 Jelly Bean. W trakcie testowania nie zdarzyło się, aby tablet w jakimkolwiek momencie zwolnił lub zawiesił się. Jak w każdym urządzeniu mobilnym Samsunga, nie mamy tu do czynienia z „czystym” Androidem, ale z jego zmodyfikowaną graficznie wersją w ramach nakładki TouchWiz. Na tablecie zastaniemy kilka preinstalowanych fabrycznie aplikacji, m. in: Game Hub, Group Play, S Voice, Paper Artist, S Tłumacz i Readers Hub. Aparat Tylny, 5-Mpix obiektyw jest w stanie wykonać zdjęcia w maksymalnej rozdzielczości 2560 х 1920 pikseli. Do naszej dyspozycji jest auto-focus, geotagowanie oraz detekcja twarzy. Minusem jest z pewnością brak możliwości filmowania w jakości Full HD. Podsumowanie Samsung Galaxy Tab 3 8.0 to, moim zdaniem, jeden z ciekawszych tabletów z modemem 3G na polskim rynku. Jak przystało na produkt klasy premium, możemy się po nim spodziewać dobrej jakości wykonania, solidnych materiałów użytych do produkcji i stosunkowo niskiej wagi. Sprzęt bywa jednak nierówny w zakresie posiadanych parametrów. Wyświetlacz oferuje bardzo dobrą jakość pod względem nasycenia kolorów i kątów widzenia, ale rozczarowuje jego niska rozdzielczość. Głośniki całkiem nieźle grają (wspierają standard Dolby Surround). Co jednak z tego, skoro są ulokowane w niezbyt przemyślanym miejscu. O wysokiej funkcjonalności testowanego sprzętu decyduje z pewnością obecność modemu 3G. Dzięki temu użytkownicy nie są skazani wyłącznie na sieci Wi-Fi, ale mogą cieszyć się Internetem np. w podróży. 8-calowego Samsunga da się wykorzystywać w charakterze telefonu – tablet obsługuje połączenia głosowe. Minusem testowanego urządzenia jest podatność tylnej pokrywy na zarysowania. Na Allegro Samsunga Galaxy Tab 3 8.0 z modułem 3G możemy kupić za ok. 750 zł.
Test Samsunga Galaxy Tab 3 8.0. Ciekawy 8-calowiec
Padnij – powstań to ćwiczenie ogólnorozwojowe, ostatnio bardzo popularne i często wykorzystywane w różnego rodzaju treningach. Zobacz, komu poleca się burpee, który jest stosowany jako test wydolności organizmu w amerykańskiej armii. Jak prawidłowo wykonać burpee? Ćwiczenie zostało wymyślone przez amerykańskiego fizjologa – Royala H. Burpeego, który opisał je w swojej pracy doktorskiej. Dosyć szybko zostało wykorzystane w armii USA. Jak je zrobić? Burpee składa się z czterech ćwiczeń wykonywanych dynamicznie, jedno po drugim. Są to: przysiad, deska, pompka i wyskok. Szczegóły dotyczące wykonania poszczególnych składowych burpee są bardzo istotne. Stajemy prosto, a następnie robimy przysiad – stopy koniecznie muszą przylegać do podłoża w całości. Pora przejść do kolejnej części ćwiczenia: podskokiem przenosimy nogi do tyłu, przechodząc do pozycji deski. W tej pozycji głowa musi znajdować się w jednej linii z tułowiem. W przeciwnym razie grozi nam zawrót głowy z powodu zbyt szybkiej zmiany ciśnienia. Następna część burpee to wykonanie pompki – z pozycji deski wystarczy zbliżyć ciało do podłogi, uginając ręce. Przy tym ćwiczeniu należy pamiętać o zachowaniu prostych pleców i równomiernym opuszczaniu ciała, zamiast obniżaniu jedynie brzucha i bioder. Kolejny krok to powrót do przysiadu za pomocą skoku. Z przysiadu czeka nas już ostatni wysiłek: wyskok w górę z uniesieniem rąk nad głowę. Kto i kiedy może wykorzystać burpee w swoim treningu? Ćwiczenie bywa polecane każdemu, ale przed jego wykonaniem powinniśmy przez chwilę zastanowić się nad stanem swojego zdrowia. Osoby mające problemy z ciśnieniem: gwałtownymi skokami, zbyt wysokim lub za niskim jego poziomem powinny skonsultować się z lekarzem zanim zabiorą się do burpee. W czasie treningu położenie ciała jest zmieniane bardzo dynamicznie, co niekorzystnie wpływa na samopoczucie. Nieodpowiednia technika wykonania ćwiczenia, a mianowicie opuszczanie głowy poniżej poziomu serca, np. w pozycji deski, może być niebezpieczna. Biorąc pod uwagę szybkość wykonywania ćwiczenia i liczne skoki, ci, którzy skarżą się na ból i obciążenia stawów, również powinni zasięgnąć rady specjalisty przed włączeniem burpee do swojego treningu. Jeśli natomiast nie ma przeciwwskazań do wykonania tego ćwiczenia, naprawdę warto po nie sięgnąć. Przy burpee kształtuje się jednocześnie kilka cech motorycznych: siła, skoczność, wytrzymałość, zwinność i szybkość. Zalety burpees Połączenie ćwiczeń siłowych z aerobowymi wpływa na szybsze spalanie tkanki tłuszczowej i bardzo dobrze rzeźbi sylwetkę. Tempo spalania rośnie także dlatego, że w jednym czasie angażujemy do pracy różne grupy mięśniowe. Z burpee poradzą sobie zarówno początkujący, jak i zaawansowani zawodnicy. Ćwiczący zrobi tyle powtórzeń, ile jest w stanie. Wraz ze wzrostem siły i wydolności, może robić ich więcej. Każdy, komu zdrowie na to pozwala, może, a nawet powinien sięgnąć po to ćwiczenie. Udowodniono, że lepsze efekty daje zrobienie 20 burpees niż 20 przysiadów, pompek i wyskoków oddzielnie. Do wykonania ćwiczenia potrzeba jedynie miejsca, wygodnych dresów, koszulki i sportowych butów z podeszwą zabezpieczającą staw skokowy przed obciążeniem. Do dzieła!
Burpees – wojskowy trening dla każdego?
Wojskowe skrzynki to jedne z najtrwalszych dostępnych na rynku. Wojsko używało ich wiele lat w ekstremalnych warunkach, a one wciąż są w świetnym stanie. Kosztują niewiele, warto więc spróbować swoich sił i stworzyć oryginalny mebel do domu. Wystarczy trochę pracy, a nasze wnętrza zyska na niepowtarzalności. Jak ze skrzynki wojskowej zrobić szafkę? Elementy potrzebne do zrobienia szafki: skrzynka wojskowa papier ścierny deseczka klej do drewna Vicol lustro silikonowy klej do luster farby kredowe i akrylowe bejca wodna bezbarwny wosk taśma malarska zawieszki wkręty szlifierka pędzle do farb wałek malarski kuweta malarska śrubokręt box:video Więcej poradników DIY znajdziesz na kanale allegro Wnętrza.
Jak ze skrzynki wojskowej zrobić szafkę?
Choroba lokomocyjna to bardzo przykra przypadłość dotykająca podróżujących. To efekt niezgodności bodźców odbieranych przez mózg. Oczy widzą, że się poruszamy, czasem nawet bardzo szybko, natomiast ze spoczywającego np. w fotelu samochodowym ciała płyną informacje, że pozostaje nieruchome. Choroba dotyka głównie dzieci, ale i wielu dorosłych ma z nią problem. Jak sobie z nią radzić? Choroba lokomocyjna bywa też nazywana kinetozą lub chorobą ruchu. Bierze się z tego, że błędnik rejestruje coś innego niż inne zmysły – wzrok czy czucie. Docierające do mózgu sygnały są zaburzone. Skutkuje to zawrotami głowy, nudnościami, potliwością, złym samopoczuciem i zmęczeniem. Na chorobę lokomocyjną cierpi co piąty podróżny. Jej objawy pojawiają się dwukrotnie częściej u kobiet niż u mężczyzn oraz u większości dzieci poniżej 15 roku życia. Osoby cierpiące na chorobę lokomocyjną zdecydowanie mniej cierpią w czasie podróży koleją. Niestety, nie zawsze dotarcie do celu pociągiem jest możliwe. Możliwe jest za to złagodzenie dolegliwości. Po pierwsze przed podróżą obowiązuje dieta. W drogę należy się wybierać po lekkim posiłku, ani na czczo, ani z przepełnionym żołądkiem. Należy też unikać napojów z substancjami psychoaktywnymi – kawy, alkoholu – czy produktów gazowanych. Po drugie w samochodzie najlepiej usiąść z przodu, gdzie łatwiej jest skupić wzrok na elementach krajobrazu. Nie warto wpatrywać się w drzewa czy słupy śmigające za oknem – nieprzyjemności gwarantowane. Trzecią ważną kwestią jest komfort. Zbyt głośna muzyka, gorąco i brak świeżego powietrza również są sprzymierzeńcami choroby lokomocyjnej. Podczas podróży można próbować się zdrzemnąć. Nie jest zalecane czytanie. Opaski i plastry na chorobę lokomocyjną Warto również starannie zaplanować przerwy w podróży, najlepiej w spokojnych miejscach. Ruchliwa stacja benzynowa nie jest wymarzonym miejscem dla cierpiącej na kinetozę osoby. Niestety, czasem długość podróży i nagromadzenie bodźców są nie do uniknięcia. Wtedy warto sięgnąć po sprawdzone medykamenty oraz pomocne w tej sytuacji gadżety. Najczęściej spotykanym sposobem na walkę z chorobą lokomocyjną jest masowanie nadgarstków. Najłatwiej jest kupić odpowiednie plastry lub opaski. Mają one wypustki, które po nałożeniu opasek na przeguby, uciskają ich wewnętrzną część.Opaski są wielorazowego użytku, nie powodują efektów ubocznych. Można ich używać profilaktycznie, jak i już po wystąpieniu objawów kinetozy. Bardzo przydatne mogą być zwykłe rolety na samochodowe okna. Z jednej strony ograniczają nieco widoczność, a więc i ilość niepokojących bodźców, z drugiej nie pozwalają wnętrzu auta zbytnio się nagrzać. Najprostsze modele można zamontować za pomocą przyssawki, co daje dużą dowolność w aranżacji wnętrza. Jakie leki na chorobę lokomocyjną? Naturalnym środkiem zapobiegającym chorobie jest wyciąg z kłączy imbiru. Nie upośledza zdolności do prowadzenia auta, nie daje niepożądanych efektów. Z tego powodu może być zażywany w formie pastylek dla dorosłych. Dla dzieci idealnie nadają się lizaki z wyciągiem z imbiru. Można też sięgnąć po suplementy diety pomagające w walce z tą przypadłością a jednocześnie nie powodujące otępienia np. po Lokomotiv dla dzieci dostępny w formie pastylek i syropu. Na rynku są też dostępne silniejsze środki np. popularny Aviomarin. Choroba lokomocyjna u zwierząt Choroba lokomocyjna nie dotyka tylko ludzi. Cierpią na nią też wożone samochodem psy. Nawet 15–20% z nich może mieć objawy kinetozy, część zaś po prostu nie lubi bądź boi się samochodu. Nie należy im podawać środków dla ludzi, lecz skonsultować się z weterynarzem, który przepisze odpowiedni dla zwierząt środek. Ważne jest też to, by psa nadmiernie nie uspokajać czy przytulać – w ten sposób tylko utrwalamy w nim strach przed podróżą. Na koniec trzeba też dodać, że odpowiednim warunkiem do zwalczenia choroby lokomocyjnej jest odpowiedni... kierowca. Płynna i spokojna jazda, bez szarpania kierownicą i deptania po pedałach jest podstawowym warunkiem zapewnienia pasażerom komfortu.
Jak radzić sobie z chorobą lokomocyjną
Każdego dnia miliony ludzi wspomagają się kawą – niektórzy nie wyobrażają sobie bez niej poranka, zaraz po przebudzeniu stawia ich na nogi. Pijemy kawę w pracy, szkole, na spotkaniach z przyjaciółmi, spotkaniach biznesowych. Reasumując, każda pora dnia jest odpowiednia na odrobinę zapomnienia przy „małej czarnej”. Co rzeczywiście daje nam kawa? Swoją popularność zawdzięcza niesamowitemu aromatowi i smakowi, ale przede wszystkim właściwościom pobudzającym aktywność fizyczną i umysłową. Warto poznać również inne pozytywne działanie kawy na nasz organizm. Oprócz doraźnych i krótkotrwałych efektów, takich jak poprawa nastroju czy dostarczenie energii, regularne picie kawy pomaga zapobiegać wielu groźnym chorobom, m.in. chorobie Alzheimera czy cukrzycy typu 2. Zawarta w ziarnach kawy kofeina, trigonelina czy polifenole współdziałają ze sobą, wpływając na procesy zachodzące w ludzkim organizmie. Najlepszą kawę robi się „po włosku”, przyrządzając ją w kawiarce. Czy warto zakupić kawiarkę oraz jaki model będzie najbardziej odpowiedni – o tym w poniższym poradniku. Na co zwrócić uwagę? Kawiarki działają zarówno na kuchenkach gazowych, jak i elektrycznych. Coraz częściej w naszych domach pojawiają się płyty indukcyjne, które wymagają kawiarek dostosowanych bezpośrednio do nich. Czym różnią się kawiarki przeznaczone na kuchenkę gazową i elektryczną od tych dostosowanych do kuchenek indukcyjnych? Przede wszystkim muszą być wykonane ze stali nierdzewnej lub mieć ferromagnetyczne dno oraz posiadać odpowiednio dostosowaną budowę dna, które powinno w całości przylegać do indukcji, a także średnicę większą niż 9 centymetrów. Stalowa czy aluminiowa? Decydując się na zakup kawiarki, stajemy przed ważnym pytaniem – jaką kawiarkę wybrać: stalową czy aluminiową? Kawiarka aluminiowa jest wykonana z bezpiecznego stopu aluminium i przybiera kanciaste formy. Wymaga odpowiedniej pielęgnacji, m.in. nie wolno jej myć detergentami, tylko samą wodą. Po dokładnym umyciu należy precyzyjnie wytrzeć wnętrze suchą ściereczką. Im częściej korzystamy z kawiarki, tym lepiej dla jej „kondycji”. Największą zaletą aluminiowych kawiarek jest ich cena (zazwyczaj są zdecydowanie tańsze od stalowych). Wart uwagi jest fakt, iż jeżeli jesteśmy w posiadaniu pieca indukcyjnego, to najlepszym wyborem będą kawiarki z wprasowanym indukcyjnym dnem. Na Allegro są ciekawe propozycje aluminiowych kawiarek, m.in. Bialetti Moka, Alza czy Gat. Najtańsze kawiarki są dostępne już od 24 zł, a najdroższe oscylują w granicach 249 zł. Kawiarka stalowa to sprzęt wykonany z wysokiego gatunku lśniącej stali nierdzewnej. Ich kształt jest różnorodny, przybierają zarówno klasyczne, jak i nowoczesne formy. W porównaniu do kawiarek aluminiowych są łatwiejsze w utrzymaniu – po zakończeniu użytkowania wystarczy je rozkręcić, umyć i pozostawić do wyschnięcia. Polecane kawiarki stalowe to Bialetti Venus, Bialetti Kitty, Bialetti Musa. Stylowe, eleganckie i wysokiej jakości sprzęty, spełniające oczekiwania wszystkich koneserów kawy, można dostać już od 89 zł. Jeżeli dysponujemy większym budżetem, to warto skusić się na kawiarki marki Grunwerg czy Cilio, które z pewnością zaskoczą nas funkcjonalnością i jakością (nie wspominając o cenie). Zarówno jedna, jak i druga kawiarka umożliwia przygotowanie doskonałego espresso, cappuccino, latte czy macchiato. Jeżeli lubimy klasyczne i tańsze sprzęty, najlepszym wyborem będzie kawiarka aluminiowa. Z kolei gdy cenimy nowoczesność, design, a także sprzęt, który nie wymaga poświęcania dużej ilości czasu na konserwację, powinniśmy wybrać kawiarkę stalową.
Kawiarka na indukcję
Dbanie o bezpieczeństwo na drodze wymaga kontroli stanu samochodu oraz kierowcy. Jednym z istotnych czynników jest trzeźwość. Jak samodzielnie sprawdzić , czy możemy prowadzić samochód? Współcześnie przywiązujemy coraz większą wagę do bezpieczeństwa na drogach. Wpływa na to lepszy stan miejskiej infrastruktury, ale także większa świadomość kierowców. Zbyt szybka jazda czy też prowadzenie pod wpływem alkoholu mogą stanowić zagrożenie zarówno dla nas, jak i dla innych uczestników ruchu. Warto zatem przestrzegać zasad ruchu drogowego oraz nie prowadzić pojazdu w stanie nietrzeźwym. Oczywiście nikt rozsądny nie wsiada za kierownicę bezpośrednio po udziale w suto zakrapianej imprezie. Co jednak zrobić następnego dnia? Czy możemy spokojnie wsiąść do auta czy lepiej nie ryzykować i wezwać taksówkę lub poprosić kogoś o podwiezienie. Właśnie w takich sytuacjach przyda się alkomat samochodowy Alkomat DA-3000 Jeśli nie jesteśmy zawodowymi kierowcami, a pomiar alkomatu służy wyłącznie naszej osobistej orientacji, możemy wybrać ten. Jakość pomiarów nie jest najwyższa, ale utrzymuje się w granicach średniej, możemy ją ocenić na mniej więcej 12/20. Jest także dobrze wykonany i ma dosyć dobrą wytrzymałość sensora oraz kalibrację. Niestety nie sprawdzi się, jeśli chcemy używać go dłużej, ponieważ raczej nie nadaje się do ciągłej pracy. Jest za to łatwy w obsłudze oraz ma duży zakres pomiarowy. Alkomat Alcosafe S4 Jeśli zależy nam na dokładniejszym pomiarze, powinniśmy pomyśleć o kupnie bardziej precyzyjnego alkomatu. Cechuje się dokładnością pomiarów, ale także tym, że możemy sprawdzić wynik ostatnich 64 pomiarów oraz ich całkowitą liczbę. Pomiar mieści się w zakresie od 0 do 4 promili, a rozdzielczość wskazań to 0,001 promila. Alkomat jest dobrze wykonany, wyróżnia się trwałym sensorem, ale tak jak w przypadku poprzedniego, niestety nie sprawdzi się przy pracy ciągłej. Urządzenie przez 2 lata jest na gwarancji. Alkomat CA 2000 Ten alkomat jest wysokiej klasy i przyda się nam, jeśli jesteśmy kierowcami i zależy nam na pewnym wyniku pomiaru, albo bardzo dużo jeździmy, a tym samym zależy nam na bezpieczeństwie własnym oraz naszych pasażerów. Urządzenie jest bardzo dobrze wykonanie, ma trwały sensor i świetną kalibrację. Sprawdzi się przy pracy ciągłej i jest łatwe w obsłudze, więc codzienne użytkowanie nie powinno sprawić problemu. W zestawie znajdują się także: zabezpieczające sprzęt etui, 4 ustniki wielokrotnego użytku, 100 ustników jednorazowych oraz zasilacz samochodowy. Alkomatu możemy zatem użyć w każdych warunkach, a dokonanie pomiaru nie będzie stanowiło problemu, nawet jeśli będzie chciał go wykonać inny kierowca. Alkomat AL 7000 Dosyć drogi sprzęt, ale najdokładniejszy w pomiarach. Wskazuje z dokładnością wyniku do 0.001‰, przy zakresie pomiaru od 0.00 do 4.00 ‰. Miernik sygnalizuje dźwiękowo rozpoczęcie oraz zakończenie pobierania próbki, a także podaje informację, jeśli pomiar z jakichś względów został wykonany nieprawidłowo. Sygnalizuje także rozładowanie baterii, odcina zasilanie po 15 sekundach bezczynności oraz zachowuje w pamięci liczbę przeprowadzonych testów. W zestawie znajduje się także ładowarka samochodowa, która umożliwi użycie urządzenia niezależnie od tego, gdzie się aktualnie znajdujemy. Posiada także certyfikat CE potwierdzający zgodność wyrobu z unijnymi wymogami. Wyróżnia się bardzo wysoką jakością wykonania, trwałym sensorem oraz perfekcyjną kalibracją. Sprawdzi się przy pracy ciągłej, ma duży zakres pomiaru oraz jest bardzo łatwy w obsłudze. Niestety będziemy musieli na niego sporo wydać. box:video Jak wybrać? Wybór alkomatu jest kwestią indywidualną, tak jak niepowtarzalne są potrzeby użytkowników urządzenia. Alkomat powinien przede wszystkim spełniać nasze oczekiwania. Jeśli nie jeździmy zbyt często, a pomiar służy nam bardziej orientacyjnie i nie musi być szczególnie dokładny, warto rozważyć zakup tańszego alkomatu. Dzięki temu zyskamy kontrolę nad naszym organizmem i nie nadwyrężymy domowego budżetu. Jeśli jednak jeździmy samochodem bardzo często, a nawet jesteśmy profesjonalnymi kierowcami, dobrze jest zastanowić się nad zakupem droższego, ale bardziej profesjonalnego i dokładnego w pomiarach sprzętu. W świetle zaostrzonych przepisów drogowych, nie należy ryzykować utraty prawa jazdy, a co za tym idzie pracy, dlatego, że nie sprawdziliśmy wystarczająco dokładnie, czy jesteśmy w stanie bezpiecznie prowadzić samochód, czy też powinniśmy poprosić kogoś o zastąpienie nas w roli kierowcy. Pomijając kwestie przepisów, przestrzeganie pewnych zasad to większa gwarancja naszego i cudzego bezpieczeństwa na drodze. Warto zatem zminimalizować ryzyko, kontrolując te czynniki, na które możemy mieć rzeczywisty wpływ. Najważniejsze jest jednak to, na jaki użytek potrzebny nam alkomat, gdyż tylko wówczas wybierzemy urządzenie spełniające nasze wymagania oraz takie, z którego będziemy korzystać w razie potrzeby.
Przede wszystkim bezpieczeństwo - przegląd alkomatów
Czy wiesz już, czego będziesz życzyć swojej mamie z okazji Dnia Matki? Zdrowia, ciepła, spokoju i wielu innych rzeczy. Ale co jej podarujesz, aby wywołać uśmiech na jej twarzy? Jeżeli twoja mama lubi czytać i wiesz mniej więcej, w jakich lekturach gustuje, najlepszym dodatkiem do życzeń będzie książka. Poniżej znajdziesz 5 tytułów z kategorii: biografia, romans, poradnik, thriller – kryminał oraz powieść obyczajowa. Dla wielbicielki biografii - „Stryjeńska. Diabli nadali” A. Kuźniak box:offerCarousel Jeżeli twoja mama lubi biografie i historie z przeszłości, z pewnością ucieszy ją prezent w postaci książki Angeliki Kuźniak „Stryjeńska. Diabli nadali”. Autorka przedstawia Zofię Stryjeńską – sławną malarkę i żonę znanego architekta Karola Stryjeńskiego. Wielkim atutem tej opowieści jest jej tło, czyli czasy międzywojennej Polski, w której życie kulturalne toczyło się z udziałem takich postaci, jak: Iwaszkiewicz, Tuwim, Witkacy czy Boy-Żeleński Inne propozycje z tej kategorii: „Van Gogh. Życie” S. Naifeh, G. White Smith, „Herbert” A. Franaszek, „Sendlerowa w ukryciu” A. Bikont, Dla fanki romansów -„Światło między oceanami” M. L. Stedman box:offerCarousel Dla mamy romantyczki idealnym podarkiem będzie powieść „Światło między oceanami”, która ponad rok gościła na liście bestsellerów „New York Timesa. To historia pary małżeńskiej, Toma i Isabel, którzy żyją na niezamieszkałej wyspie, gdzie Tom dostał pracę jako latarnik. Para zmaga się z wieloma problemami, jednak największym wydaje się być bezpłodność Isabel. Kiedy do brzegu przybija łódź z niemowlęciem i ze zwłokami mężczyzny, muszą podjąć decyzję, która wpłynie na ich przyszłość. Inne propozycje z tej kategorii: „Jeśli tylko...” K. Klimkiewicz, „Ciało” A. Carlan, „Twoje zdjęcie” M. Moreland. Dla mamy poszukującej inspiracji i wskazówek - „Magia olewania” Sarah Knight box:offerCarousel Zapracowanej mamie, która zawsze i dla każdego jest na zawołanie, podaruj „Magię olewania” Sarah Knight. Twoja mama nieco się odpręży za sprawą rad autorki. Dowie się, jak przestać przejmować się zdaniem innych oraz jak oddzielić rzeczy ważne od tych mniej ważnych. Inne propozycje z tej kategorii: „Anioły istnieją naprawdę” P. Tompkins, T. Beddoes, „Potęga teraźniejszości” E. Tolle, „Jak przestać się martwić i zacząć żyć” D. Carnegie, „Wielki ogarniacz życia" Pani Bukowej. Dla miłośniczki kryminałów - „Siostry” C. Douglas box:offerCarousel Jeżeli twoja mama gustuje w kryminałach lub thrillerach, a psychologia to jej konik, sprezentuj jej książkę Claire Douglas „Siostry”. Opowiada historię Abi, która jest zrozpaczona po śmierci Lucy – swojej siostry bliźniaczki. Kiedy poznaje Beatrice, do której wkrótce się wprowadza, jej stan się poprawia, ponieważ dziewczyna bardzo przypomina jej zmarłą siostrę, do tego sama ma brata bliźniaka – Bena. Nieprzewidywalność zdarzeń, duszny klimat i skomplikowane sylwetki bohaterów sprawiają, że książkę porównywano do bestsellerowej „Dziewczyny z pociągu”. Jeżeli twojej mamie podobała się ta pozycja, to na z pewnością będzie zadowolona z lektury „Sióstr”. Inne propozycje z tej kategorii: „Kobieta o dwóch nazwiskach” J. Smith Fletcher, „Kości proroka” A. Grabowska, „Macbeth” J. Nesbo, „Miasto z lodu” M. Warda. Dla mamy zaczytującej się w powieściach obyczajowych - „Życie pasterza. Opowieść z Krainy Jezior” J. Rebanks box:offerCarousel Jeżeli chciałbyś podarować mamie coś inspirującego, to najlepsza będzie książka Jamesa Rebanksa „Życie pasterza”. Autor opisuje w niej dzieje swojej rodziny, sięgając aż 600 lat wstecz! Jego opowieść o życiu w zgodzie z naturą i tradycjami rodzinnymi, z podkreśleniem specyfiki regionu Krainy Jezior oczarowała wszystkich tych, którzy żyją w pędzie, a chcieliby odrobinę wytchnienia. Inne propozycje z tej kategorii: „Moje miejsce na ziemi” J. Daniels, „Nowe niebo” H. Cygler.
Prezent z okazji Dnia Matki – 5 najlepszych książek, które spodobają się twojej mamie
Jak wiadomo, powinniśmy wypijać dziennie minimum 2 litry wody. Jedni decydują się na mineralną, inni wychodzą z założenia, że ta z kranu jest równie dobra, bo w końcu woda to woda i zawsze można wykorzystać np. dzbanek filtrujący do jej oczyszczenia. A jakie zalety ma woda jonizowana? Woda jonizowana i woda kwaśna W wyniku przeprowadzenia procesu elektrolizy w jonizatorze, wykorzystując zwykłą wodę kranową, uzyskujemy wodę alkaliczną (pH powyżej 7) oraz kwaśną (pH poniżej 7). Pierwszą z nich przeznaczamy do picia, natomiast druga może stanowić skuteczny środek antybakteryjny (dodatkowo można ją wykorzystać do leczenia łupieżu, opryszczki, hemoroidów, trądziku). Zalety wody jonizowanej Alkaliczna woda jonizowana różni się od innych rodzajów wody swoją strukturą. Otóż składa się jedynie z sześciu molekuł, co sprawia, że szybciej wnika w komórki ciała, nawadniając organizm, ale też dotleniając, przyspieszając proces przemiany materii i rozpuszczając toksyny. Co ważne, w trakcie jonizowania powstają antyoksydanty, które – jak wiadomo – skutecznie walczą z wolnymi rodnikami, chroniąc zdrowe komórki organizmu i zarazem wspierając system odpornościowy. Współcześnie coraz więcej osób boryka się z problemem zakwaszenia, co w znacznej mierze jest spowodowane dietą (zwłaszcza wyskobiałkową) oraz siedzącym trybem życia czy długotrwałym stresem. Jest sporo różnych objawów świadczących o tym schorzeniu (m.in. wypadanie włosów, obniżenie nastroju, nieustanne zmęczenie, senność, a nawet bóle mięśni itd.). By postawić diagnozę, konieczne jest oczywiście przeprowadzenie badań. Ze względu na to, że większość płynów w naszych ciałach ma odczyn alkaliczny, spożywanie wody jonizowanej może zarówno pomóc odzyskać balans, jak i skutecznie zapobiegać doprowadzeniu do tego stanu. Co istotne, ten rodzaj wody rozrzedza krew, która w przypadku zakwaszonego organizmu jest bardzo gęsta, co może prowadzić do problemów z krążeniem. Warto zatem zastanowić się nad wprowadzeniem wody jonizowanej do swojej codziennej diety, ponieważ od zakwaszenia jest tylko krok do tak poważnych chorób cywilizacyjnych, jak cukrzyca i osteoporoza czy problemów z sercem. Ponadto dla prawidłowego funkcjonowania narządów wewnętrznych niezbędne są takie mikroelementy, jak wapń, magnez, potas oraz sód, które zawiera woda alkaliczna. Ich niewłaściwa ilość może prowadzić wraz z innymi czynnikami m.in. do osłabienia odporności, otyłości czy alergii. Dodam, że w Japonii jonizatory wody są stosowane już od lat 50. XX wieku. Biorąc to pod uwagę, dowiedziono pozytywny wpływ wody jonizowanej m.in. w przypadku takich schorzeń, jak chroniczne zmęczenie, artretyzm, nadciśnienie, migrena, łuszczyca. Jest to woda bezpieczna i nie zauważono skutków ubocznych jej spożywania. box:offerCarousel Jonizatory w naszym domu Do użytku domowego są przeznaczone różne urządzenia, m.in. dzbankowe (aQuator Silver) oraz naszafkowe (BionTech, IonTech, Nexus). W tym przypadku ceny zaczynają się od nieco ponad 800 zł do nawet 8000 zł, w zależności od pojemności, różnych funkcji itp. Co ważne, bez problemu można dokupić filtry do tych sprzętów. Opcją do przemyślenia, gdy dysponujemy mniejszym budżetem, jest dzbanek alkalizujący z filtrem marki Biocera w cenie 357 zł lub przenośne jonizatory wody z wyglądu przypominające termos (np. Alkaline Water Flask w cenie od 139,90 zł). Gdy nie jesteśmy do końca przekonani do tego pomysłu, ale chcielibyśmy spróbować, na początek można kupić na Allegro butelkowaną wodę alkaliczną Java. Jak widać, możliwości jest całkiem sporo, a woda jonizowana ma naprawdę dużo zalet. Warto zatem wypróbować jej właściwości.
Woda jonizowana – poznaj jej działanie
Przepis na udanego Sylwestra to nie tylko bajkowa kreacja, szampan i tańce do białego rana. Możesz spędzić go równie radośnie w swoim rodzinnym kręgu. Sylwester z dziećmi nie musi wyglądać tak, jak większość wieczorów w waszym domu. To jak powitacie Nowy Rok, zależy przecież od was, a możliwości macie naprawdę wiele. Jak spędzić Sylwestra z dziećmi od roku do lat 3? Maluchy nie lubią się nudzić. Jeśli więc macie ambitny plan doczekać do północy, podzielcie wieczór na zabawy ruchowe i takie, które dziecko zaabsorbują, ale nie znudzą. Starajcie się bawić na przemian: zajęcia ruchowe i mniej aktywizujące. Zabawy ruchowe. Spośród zabaw ruchowych, w które możecie bawić się w domu, warto wybrać m.in.: Łapanie baniek mydlanych. Grę w kolory – popularna zabawa z piłką. Kręgle – dla maluszków najlepiej wybrać lekkie, plastikowe. Małpki – dziecko naśladuje dorosłego. Mały samochodzik – dziecko jest samochodzikiem i trzyma przed sobą piłkę, która jest kierownicą. Rodzic mówi: samochód skręca w lewo, jedzie prosto, hamuje, itp. Na polecenie „garaż” – maluch kuca. Jest to przyjemna zabawa, która uczy rozróżniania strony lewej i prawej. Słuchanie piosenek, a przy tym taniec i śpiewanie. Gry i zabawki. Wśród zabawek dla maluchów powinny się znaleźć: Tablica do malowania kredą lub magnetyczna. Mata gimnastyczna z pianinkiem, np. Fisher Price. Smoczy basenik z piłkami, np. K's Kids Smok. Sześcian edukacyjny, np. Pętli Motorycznej. Klocki – drewniane lub Duplo. Układanki, mozaiki, np. Fantacolor Junior – Kubuś Puchatek. Pomysły na Sylwestra z dziećmi od 4 do 6 lat Starsze dzieci najczęściej same proponują zabawy, które najbardziej lubią. Jeśli jednak ten wieczór ma być wyjątkowy, to wy – rodzice – zaproponujcie coś, czego nie robicie na co dzień, np.: Robienie własnych, sylwestrowych masek – mogą to być wycięte z kartonu okulary albo maska zasłaniająca oczy o ciekawym kształcie. Ozdóbcie je koralikami, brokatem lub pomalujcie, a na brzegach zróbcie dziurkę dziurkaczem i przeciągnijcie wstążkę tak, aby dało się ją zawiązać z tyłu głowy. Tworzenie obrazków przy pomocy ryżu, kolorowego makaronu i waty. Zabawa w magiczny atrament: napisz do dziecka list cytryną, aby go odczytać, przytrzymaj przez chwilę kartkę nad płomieniem świeczki. Umieść kilka takich listów w różnych częściach domu i niech doprowadzą was do ukrytego skarbu – słodyczy. Zagrajcie w gry planszowe, np. Słowostworki, Squarki czy Pycha Micha. Obejrzyjcie wspólnie przygodowy film – będzie dobrym pomysłem na zakończenie Sylwestra. Sylwester z dziećmi i ich przyjaciółmi Może się zdarzyć, że Sylwester z dziećmi oznacza wieczór z twoimi pociechami i dziećmi, które was odwiedzą. Nie obawiaj się jednak, że nie zdołasz zapewnić im rozrywki. Najlepiej sprawdzą się w tym wypadku zabawy ruchowe i drużynowe, w których dzieci można podzielić na dwie grupy. Zabawy, które bez wątpienia umilą wam tę wyjątkową noc, to: Zabawa w chusteczkę haftowaną. Kalambury – pokazywanie przedmiotów albo czynności. Przy tej zabawie sprawdzi się podział na drużyny. Kwiaty i motyle – przygotuj wcześniej powycinane z kolorowego papieru kwiaty. Rozłóż na podłodze tyle, ile jest dzieci, a one niech tańczą nad nimi. Na uzgodniony znak każde dziecko musi złapać kwiatka. W kolejnej rundzie zabierasz jeden, a dziecko, które zostanie bez kwiatka, odpada. Bawcie się tak aż do ostatniego kwiatka – nie zapomnijcie nagrodzić zwycięzcy! Czegoś brakuje i co się zmieniło – jedno dziecko wychodzi z pokoju, a pozostałe zmieniają ustawienie lub chowają jakiś przedmiot. Zadaniem wychodzącego jest zgadnąć, jakich zmian dokonano podczas jego nieobecności. Tajemniczy worek – schowaj w worku jakiś przedmiot i niech dzieci zgadują, co to jest. Jeśli masz na konsoli grę taneczną, np. Just Dance Kids, zamień salon na szkołę tańca. Kiedy będziecie potrzebować chwili na odpoczynek, zaproponuj dzieciom malowanie. Rozłóż na podłodze duży papier i niech wszystkie dzieci namalują wspólnie swoje pomysły i marzenia na Nowy Rok. Gdy nadejdzie północ, zapal zimne ognie (pod żadnym pozorem nie dawaj ich do rąk maluchom) i poczęstuj pociechy bezalkoholowym szampanem. Jeśli dziecko jest starsze i nie boi się hałasu fajerwerków, możesz zabrać je o północy na spacer, na osiedlowy plac zabaw, z którego będziecie mogli podziwiać kolorowe niebo i składać sobie życzenia.
Sylwester z dziećmi – propozycje zabaw i zabawek
Czasem małe szczegóły – uszka przy kapturze kurtki, czerwień kombinezonu, czapka z wizerunkiem misia – wystarczą, by nadać codziennemu strojowi dziecka wyjątkowego charakteru. Wielu rodziców uwielbia przebierać swoje pociechy. Warto więc poszukać takiego stroju, który nie tylko cieszy oko, ale też spełnia swoje funkcje, czyli sprawia, że dziecku jest w nim wygodnie, miło i ciepło. Strój dla dziecka, radość dla rodziców Oczywiście dzieci nie mają pojęcia, że właśnie mogą zostać niedźwiadkiem lub reniferem. Nie mają też z tego powodu ani cienia frajdy. Cała przyjemność leży po stronie dorosłych. Dlatego odzież do zadań specjalnych to świetny pomysł na prezent dla rodziców noworodka albo dla nieco starszego dziecka. Wybór jest ogromny – od ubranek zwyczajnych, ale w kolorystyce świąteczno-zimowo-karnawałowej, ewentualnie z zimowymi wzorami, przez dodatki i akcesoria, dzięki którym łatwo przemienić ubranie w kostium (np. uszy czy łapki w kombinezonach, ogonki przy piżamach, czapki z wizerunkami zwierząt lub postaci z bajek), aż po pełne kostiumy, upodabniające dziecko do konkretnej postaci – raczej nie do użytku na co dzień i niezbyt wygodne. Po pierwsze: wygoda i ciepło Oczywiście w przypadku kostiumów bardzo ważny jest rozsądek. Sprzączki, małe guziczki – choć dekoracyjne, dla małego dziecka są po prostu niebezpieczne i lepiej się ich wystrzegać (wszelkie małe lub ostre elementy to groźba zadławienia, zadrapania). Podobnie jak strojów wierzchnich, które poza ozdobnymi mankietami i kołnierzem nie mają ani grama ocieplenia. Ubranie dziecięce powinno przede wszystkim nie krępować ruchów, być wykonane z naturalnych, przewiewnych i odprowadzających wilgoć tkanin, które nie podrażniają, nie alergizują skóry i dają się uprać w rozsądnej temperaturze (chodzi o utrzymanie czystości i higienę, ale też o łatwość prania – kostium nadający się wyłącznie do czyszczenia chemicznego prawdopodobnie będzie strojem jednorazowym, bo która mama ogarnie czasowo i finansowo pranie ubranek dzieci w ten sposób?). Zabawna czapka? Super, ale tylko wtedy, gdy jest dobrze dobrana do warunków atmosferycznych, nie za mała ani za duża, nie opada na oczy, najlepiej wiązana. Piżamka-króliczek jest urocza, ale tylko wtedy, gdy nocą dziecku jest wystarczająco ciepło, skóra oddycha, a króliczy ogonek nie uwiera podczas leżenia na plecach. Korona księżniczki na opasce zdobi i dodaje uroku dziewczynce, ale tylko wtedy, gdy nie uciska główki i nie denerwuje dziecka. Jakikolwiek kostium przychodzi do głowy, przede wszystkim powinien być zaprojektowany z myślą o najmłodszych i ich potrzebach oraz dostosowany do sytuacji, w której dziecko będzie nosić daną rzecz. Trudno w to uwierzyć, ale wciąż wiele jest produktów, które mimo przeznaczenia dla dzieci, nie nadają się dla nich do noszenia. Czasem są niewygodne, czasem wręcz niebezpieczne. Jak kupować, by kostium był bezpieczny? W sieciówce. Sklepy sieciowe, czy to z odzieżą specjalnie dla dzieci, czy odzieżą dziecięcą w ramach większej marki, są najlepsze, kiedy chcemy zrobić niecodzienne zakupy. Wprowadzane przez sieciówki ubrania mają się sprzedawać masowo, zatem – po pierwsze – są sprawdzane i testowane, po drugie zaś, aby zagwarantować firmie sukces, projektanci wybierają rozwiązania i fasony, co do których jest mniejsze ryzyko, że nie przyjmą się na rynku. I może nie są tak ekstrawaganckie, jak niektóre propozycje młodych designerów, ani tak tanie, jak misiowe kostiumy z bazarków, ale na pewno wykonane z prawdziwej bawełny (często organicznej) lub wełny, odpowiednio uszyte, by nie podrażniać skóry dziecka szwami, pozbawione łatwych do połknięcia guzików, bez poliestrowych dodatków, a jeśli już są kolorowe i sztuczne, to głównie w roli karnawałowego stroju, który zakłada się raz w roku. Oczywiście nie oznacza to, że nie warto kupować ubranek przez Internet. Po prostu podczas wyboru aukcji sprawdzamy producenta odzieży i skład materiałowy. Metka ma znaczenie. Odpowiedni do pory roku. Zimowe kostiumy i ubrania, w których dziecko przypomina zwierzaka lub bajkową postać, to przede wszystkim odzież chroniąca przed temperaturą. Jest to ważne zwłaszcza w przypadku kombinezonów, kurtek, spodni, butów, czapek czy rękawiczek – wszystkich części garderoby, które mają za zadanie chronienie ciała przed zimnem, a przy okazji dbanie o to, by dziecko nie spociło się w ubraniu i nie przeziębiło. Dobrej jakości. Może to tylko kostium świąteczny, może ubranko na cały zimowy sezon, ale jeśli ma sprawiać radość i być wygodne, powinno być odpowiedniej jakości. To gwarantuje, że ubranie będzie trwałe, nie rozciągnie się, nie zniszczy w praniu, kolory pozostaną żywe, szwy mocne, a tkanina przyjemna dla skóry. W odpowiednim rozmiarze. Nikt nie wygląda dobrze w dużo za dużych ubraniach. Albo za szerokich. Wszelkie podobieństwo do bałwanka czy pluszowego misia będzie bez znaczenia, jeśli ubranie nie będzie dopasowane do wymiarów dziecka. Stroje zimowych zwierzaków Najpopularniejsze są kombinezony z uszkami i łapkami, które zmieniają niemowlaka w puchatego misia, zimowego zajączka, bałwanka lub liska. Dziecku jest ciepło (ocieplane łapki i kapturek z uszkami dobrze chronią przed wiatrem i mrozem, gdy dziecko leży nieruchomo w wózku), jego skóra prawidłowo oddycha (o ile kombinezon jest wykonany z odpowiednich materiałów – zawsze sprawdzamy metkę), a rodziców cieszy wygląd malucha. Jeśli do tego dodamy czapkę i szalik z motywem zwierzęcym, mały miś ma szansę stać się prawdziwym misiem z bajki. Inne propozycje? Jednoczęściowe piżamki (rampersy) z nadrukami futra zwierząt (tygryski, liski, króliczki) i zwierzęcymi łapkami, cienkie czapeczki z uszkami, bluzy z kapturem w kształcie głowy zwierzaka, szlafroczki z ogonkami, rajstopki i skarpetki o wyglądzie zwierzęcych łapek – wybór jest ogromny. Kostiumy karnawałowe dla małych dzieci Królewna Śnieżka, Renifer Rudolf, a może bałwanek? Niegdyś pierwsze kostiumy karnawałowe zakładało się dzieciom w przedszkolu, w tej chwili nawet noworodek w okresie okołosylwestrowym występuje w specjalnie dobranym stroju. Oczywiście nie mając o tym pojęcia. Najlepiej, by kostium karnawałowy nie różnił się znacząco fasonem ani materiałem od ubrania, które dziecko nosi na co dzień. Wystarczy kilka warstw tiulu doszytych do białego body i miękka opaska imitująca diadem, by rodzice cieszyli się z obecności małej księżniczki, a ona sama mogła wygodnie oddać się zwyczajnym czynnościom: raczkowaniu, spaniu, zabawie. Najlepiej sprawdzają się zatem te stroje, które jak najmniej odbiegają od klasycznej odzieży dziecięcej, a swój niezwykły wygląd zawdzięczają umiejętnie dobranej kolorystyce, nadrukom na tkaninie, doszytym uszkom, falbankom czy kawałkom futerka. Mały renifer jest słodki, ale tylko wtedy, gdy się uśmiecha.
Mały renifer. Stroje i kostiumy na zimę dla niemowląt i małych dzieci.
Samodzielnie wypieczony, aromatyczny, gorący i chrupiący chleb o poranku – czy to możliwe, gdy nie posiada się dużego pieca oraz umiejętności piekarskich? Owszem, pod warunkiem, że wyposażymy się w wypiekacz do chleba. Popularność tych urządzeń stale rośnie, dzięki czemu na rynku pojawia się dużo ciekawych propozycji. Poznajmy modele do 500 złotych. Camry CR 6408 box:offerCarousel Zaczynamy od modelu Camry CR 6408. Kosztujące około 460 złotych urządzenie to tak naprawdę multicooker, który posiada wiele funkcji, a jedną z nich jest oczywiście możliwość wypiekania chleba. Oprócz tego można w nim smażyć, gotować, dusić i przygotowywać posiłki na parze, co daje szeroki zakres możliwości wykorzystania. Świetną funkcją jest z pewnością opóźniony start, dzięki czemu możemy wieczorem przygotować ciasto na chleb, zostawić je do wyrośnięcia, a następnie ustawić czas, po jakim urządzenie ma rozpocząć pracę. To idealny przepis na gorący, pachnący i świeży chleb o poranku. Moc urządzenia to 1000 W, zaś pojemność misy wynosi 6 litrów. Unold 68415 Kolejną propozycją jest sprzęt marki Unold. Model o oznaczeniu 68415 to zaawansowany wypiekacz chleba wyposażony w aż 11 programów pieczenia, panel sterowany dotykowo, czytelny wyświetlacz informujący o wybranym programie pracy, czasie pozostałym do zakończenia pieczenia oraz okienko, przez które można obserwować aktualny stan zarumienienia. Jest również funkcja opóźnionego startu, która pozwala ustawić czas, po jakim urządzenie rozpocznie proces wypiekania chleba. Całość zamknięto w obudowie ze stali nierdzewnej. Cena tego modelu w dniu publikacji artykułu – około 440 złotych. Clatronic 3365 box:offerCarousel Za około 300 złotych znajdziemy nieco mniejsze, ale równie ciekawe urządzenie Clatronic 3365. Wewnętrzny pojemnik ma pojemność około 2 litrów, co oznacza, że gotowy chleb będzie miał masę około 1 kilograma. Obudowa ze stali szlachetnej jest wytrzymała i łatwo utrzymać ją w czystości. Forma do pieczenia pokryta jest powłoką antyadhezyjną, zaś 11 programów pieczenia pozwala dobrać konfigurację do każdych wymagań i preferencji. Automatyczne przyrządzanie ciasta, a nawet program pozwalający przyrządzić marmoladę sprawia, że jest to sprzęt wielofunkcyjny i przydatny w każdym domu. Klarstein Country-Life 10009348 Kolejna propozycja to model Klarstein Country-Life 10009348. To kosztujący około 350 złotych automat do chleba z 12 programami do wyboru i w pełni automatycznym przygotowywaniem ciasta i chleba. Na uwagę zasługuje szybki i krótki program do przygotowania mniejszych bochenków w krótszym czasie, jak również możliwość wyboru stopnia zarumienienia skórki. Jest także funkcja opóźnionego startu wybranego programu oraz możliwość przygotowywania marmolady. Duży wyświetlacz ułatwia obsługę oraz śledzenie czasu pracy. Inventum BM121B Na zakończenie ciekawe urządzenie Inventum BM121B. Za jego pomocą możemy wypiec do 1,2 kilograma chleba w różnych konfiguracjach. Możemy zdecydować się na jeden duży bochenek lub dwa mniejsze – do wyboru są dwie formy. Urządzenie wyposażono w 12 gotowych programów, między innymi do wyrabiania dżemu lub marmolady, jak również do pieczenia chleba bezglutenowego. Każdy program można uruchomić z opóźnieniem do 13 godzin. Cena tego modelu w dniu publikacji tekstu to około 400 złotych.
Wypiekacz do chleba do 500 zł
Barwna, porywająca, pełna emocji. Taka jest powieść „Cień sułtana” Marii Paszyńskiej, książka, która zainteresuje nawet tych, którym wydaje się, że powieści historyczne to nie ich czytelnicza półka. Autorka po prostu potrafi świetnie opowiadać. Wie, jak przykuć uwagę, jak wciągnąć czytelników w wir zdarzeń, a przy tym tworzy obrazy ogromnie plastyczne, działające na wyobraźnię. Przyjemność czytania Maria Paszyńska zabiera czytelników do drugiej połowy XVI wieku. To właśnie wtedy Imperium Osmańskie zapragnęło zwiększenia strefy wpływów i podbicia Europy. Czytelnik będzie miał okazję znaleźć się po obu stronach barykady, to towarzysząc najeźdźcom, to atakowanym. W obydwu przypadkach nie zabraknie emocji. Akcja będzie dynamiczna, bohaterowie poddawani kolejnym próbom, a mimo dramatyczności zdarzeń — przyjemność czytania będzie ogromna. Wróg u bram Jest 1566 rok, pełnia lata. Jednak nie z tego powodu mamy gorącą atmosferę. Oto z wielkim wezyrem Mehmedem Paszą Sokollu u boku sułtan Sulejman Prawodawca wyrusza na wyprawę przeciwko rodowi Habsburgów. Potężna armia Imperium Osmańskiego kieruje się na Wiedeń. Stary sułtan wprawdzie ma coraz mniej sił, ale chce spełnić marzenie o podboju chrześcijańskiej Europy i zdobyciu panowania nad zachodem kontynentu. To ma być nowy rozdział w historii Imperium. Tymczasem w Szigetvár, jednej z twierdz stojących na szlaku przemarszu osmańskich wojsk, dowódca Nikola Subicz Zrinski z niepokojem wpatruje się w horyzont. Odważny mężczyzna pełen jest obaw o los mieszkańców twierdzy, w tym swoich bliskich. Choć życie uczyniło go wdowcem, ma dzieci, o które musi zadbać. O mężnych synów i dziesięcioletnią córkę, na których spogląda z dumą. W końcu jednak wróg staje u bram. Rozpoczyna się koszmar. Dynamicznie, barwnie, emocjonująco Brutalna walka o władzę, zdrady, intrygi — tego w „Cieniu sułtana” nie zabraknie. Maria Paszyńska opowiada o czasach niespokojnych i niebezpiecznych, gdzie okrutne sceny następują jedna po drugiej, a los bohaterów zdaje się utkany z kolejnych strat, bólu i tęsknot. Na szczęście znajdzie się tu także miejsce na pozytywne wartości i emocje. Na wierność, lojalność i przywiązanie. Na honor, odwagę i poświęcenie, a także na miłość (no dobra, ten wątek jest akurat najmniej przekonujący). Powieść Marii Paszyńskiej jest barwna i dynamiczna i nie sposób nudzić się w czasie lektury. Autorka tworzy ciekawe, wielowymiarowe postaci, a tło maluje ogromnie plastycznie. Pisząc książkę, korzystała ze źródeł historycznych, wyobraźnię uruchamiając wtedy, gdy informacji w owych źródłach brakowało. Luki uzupełniła w sposób nieprzeczący zdarzeniom historycznym. Jesienią pojawi się kolejny tom, którego nie mogę się już doczekać. A jeśli i wy chcecie poznać tę egzotyczną opowieść, możecie zakupić „Cień sułtana” w wersji elektronicznej za ok. 30 złotych. Źródło okładki: www.czwartastrona.pl
„Cień sułtana” Maria Paszyńska — recenzja
Dzięki najnowszym technologiom gra na konsoli nie musi wykluczać aktywności fizycznej naszej pociechy. Producenci popularnych urządzeń proponują kontrolery ruchowe, dzięki którym granie na konsoli może oznaczać aktywną rozrywkę. Dodatkowo niedawno premierę miało kilka tytułów gier dedykowanych właśnie dzieciom. Dodatkowo niedawno premierę miało kilka tytułów gier dedykowanych właśnie dzieciom. Mają różną tematykę – od gier sportowych po wspólne rozwiązywanie zagadek z bajkowymi przyjaciółmi. Poniżej przedstawiamy odpowiednio kontrolery ruchowe dla konkretnych konsol oraz kilka przykładowych gier. Kinect Urządzenie używane na konsolę XboX 360. Zasada sterowania jest ciekawa i w zasadzie unikalna, bowiem to my stajemy się padem – dzięki temu, iż odczytywane są nasze ruchy, a nie ruch kontrolera. Kinect może odczytywać ruch dwóch graczy na raz, co sprawdza się przy grach sportowych opierających się na rywalizacji. Rodzaje gier dla dzieci dla Kinecta to np.: – Just Dance Kids 2014, czyli gra taneczna dla najmłodszych, inspirowana serią dla starszych graczy. Polega na odpowiednim wykonaniu narzuconego układu ruchów. Instrukcje wyświetlane są na ekranie, a następnie program ocenia jak zostały wykonane odpowiednie sekwencje taneczne. Można tańczyć samemu, bądź z trzema innymi graczami jednocześnie. Dzieci mają do wyboru 30 utworów muzycznych. Istotną informacją jest zastosowanie kontroli rodzicielskiej, czyli to rodzice mogą decydować, jakie utwory są odtwarzane i w jakiej kolejności. – Kinectimals to urocza gra dla dzieci kochających zwierzęta. Fabuła rozgrywa się na tropikalnej wyspie, gdzie maluch będzie mógł zając się jednym z pięciu zwierząt. Chodzi głównie o dbanie o pupila (głaskanie, zabawę, karmienie), a także nauczenie go reakcji na polecenia. W grze steruje się gestami oraz głosem (wydawanie komend głosowych, na które zwierzaki reagują). – Harry Potter for Kinect, czyli gra dla fanów Harry'ego Pottera. Pociecha może się wcielić w małego czarodzieja i rozwiązywać zagadki z magicznego uniwersum. Istotny jest sposób sterowania, opiera się bowiem na gestach. Gracz zmuszony jest do skakania, kucania oraz szybkiej gestykulacji rękami. Move To kontroler ruchu na PlayStation 3. W przypadku tej konsoli, aby wydawać jakiekolwiek komendy niezbędny jest nam PlayStation motion controller, tzw. różdżka. Przez odczytywanie jedynie ruchu różdżki, Move jest mniej dokładny niż Kinect i nie wymaga aktywacji całego ciała gracza. Nie wyklucza to jednak intensywnej zabawy. Gry dla małych posiadaczy Move'a to np.: – EyePet i Przyjaciele to gra, w której maluch może zaopiekować się sowim własnym zwierzątkiem. Nie jest to zwykły zwierzak, a wiecznie uśmiechnięta, kolorowa hybryda psa i małpy. Dziecko bawi się ze swoim pupilem, przebiera oraz może go nauczyć kilku sztuczek. Gra posiada tryb kilku graczy, więc można grać w dwie osoby jednocześnie. – Sports Champions 2 to zestaw gier sportowych, przy których dziecko może naprawdę zmęczyć się. Znajduje się tu wiele dyscyplin sportowych jak tenis, narciarstwo czy strzelanie z łuku. Gra wymaga wysiłku i zaangażowania, może być swoistym treningiem malucha. Posiada tryb wielu graczy, więc dziecko nie jest ograniczone do rywalizacji tylko z wirtualnym przeciwnikiem. – Champion Jockey: G1 Jockey & Gallop Racer – niezwykły symulator wyścigów konnych. Potrzebne są dwa kontrolery, które w ręku gracza imitują lejce. Za ich pomocą kieruje się naszym wierzchowcem. Gracz musi pokonywać przeszkody, a także odpowiednio balansować ciałem, żeby nie spaść z konia. Gra ma możliwość trybu wieloosobowego. Wii Wii zaprojektowane przez Nintendo również daje możliwość aktywnej rozrywki. Sposób obsługi jest zbliżony do opisanego wcześniej Move'a. Do kierowania używa się odpowiedniego kontrolera, tj. Wii Remote. Przykłady ciekawych gier: – Wii Sports to pakiet gier sportowych. Gracz wciela się w zawodników i próbuje pokonać przeciwników. Oczywiście gra ma możliwość trybu wieloosobowego, dzięki czemu więcej maluchów może wziąć w niej udział. – Just Dance 4, czyli fajna gra taneczna. Podczas wybranego utworu gracz musi nadążyć w wykonywaniu narzuconego układu tanecznego. Jest to oceniane, a następnie przedstawiane w specjalnym rankingu. Do wyboru tancerz ma 40 różnych utworów, więc na pewno znajdzie coś dla siebie. Dual motion Konsola ruchowa z wbudowanymi 240 grami. Gry te dzielą się na wymagające kontrolera oraz wymagające aktywności fizycznej. Gry ruchowe dostępne w tej konsoli to głównie gry sportowe i zręcznościowe. Do zestawu dołączone są również bezprzewodowe kontrolery. Urządzenie gwarantuje zabawę dzieciom i rodzicom, a przede wszystkim zdrową formę aktywnej rozrywki. Konsola dla dziecka – dobry wybór Wybór gier ruchowych jest dość duży. Jeżeli nie chcesz, a by twoje dziecko było tylko biernym graczem, możesz pomóc mu w wyborze odpowiedniego tytułu. Nie wiadomo, czy gra taneczna lub sportowa nie rozwinie w twoim dziecku pasji do ruchu. Pamiętaj, że konsola nie oznacza bierności, gracz może być aktywny. Poza tym sam możesz zmierzyć się ze swoją pociechą!
Konsola dla dziecka (do gier ruchowych)
Nonszalancja połączona z miejskim szykiem – mężczyźni przeważnie wyglądają świetnie w takich zestawach. Podpowiadamy, jak ubrać się w stylu smart casual! Zdarza się, że na zaproszeniach na spotkania i uroczystości widnieje informacja odnośnie do dress code’u, a w niej wskazanie, aby przygotować strój w stylu smart casual. Jak należy to interpretować? Smart casual zawiera się pomiędzy biznesową elegancją a casualem, czyli swobodną modą codzienną, którą właściwie nie rządzą żadne zasady. W efekcie mężczyzna ma wyglądać elegancko, ale jednocześnie nonszalancko i mniej zobowiązująco. Przedstawiciele różnych środowisk i zawodów odmiennie interpretują styl smart casual. Należy pamiętać jednak, że na smart casual nie mogą składać się poprzecierane dżinsy, bojówki, dżinsowe lub flanelowe koszule, T-shirty z nadrukami lub sportowe buty w jaskrawych kolorach, a także bluzy i krótkie spodenki. Jakie ubrania i jakie kolory? box:offerCarousel Doskonałym przykładem stylu smart casual będą spodnie typu chino w zestawie z marynarką i koszulą, a do tego oczywiście eleganckie buty. Jeżeli chodzi o kolory, najlepiej poruszać się w obszarze barw biznesowych: bieli, granatu, błękitu, szarości i brązu w przypadku dodatków (butów, paska). Dopuszczalne będą także desenie pojawiające się na spodniach czy marynarce albo mniej oficjalne buty typu mokasyny. Jeżeli zamierzamy zrezygnować z marynarki, zadbajmy o to, by kolor koszuli był jak najbardziej oficjalny, np. biały lub błękitny, aby zachować odpowiednie proporcje po stronie elegancji. Marynarkę można z kolei zastąpić kamizelką, dość rzadko spotykaną na polskich ulicach. Ten element dodatkowo pozwoli się wyróżnić, dodając oryginalności całej stylizacji. Podobnie jak w przypadku marynarki i spodni na koszuli mogą pojawić się subtelne, małe wzory, chociaż niektórzy dobrze się czują również z większymi. Smart casual dopuszcza także noszenie swetrów na koszule – szary kardigan lub sweter o grubym splocie doskonale sprawdzi się z białą koszulą. Dodatki w stylu smart casual box:offerCarousel Mężczyzna nie powinien opuszczać domu bez zegarka i paska, niezależnie od tego, czy ubiera się w stylu oficjalnym, czy bardziej luźnym. Niezwykle ważnym elementem każdej stylizacji są także buty. W przypadku stylu smart casual można sobie pozwolić oprócz butów ze skóry licowej i mokasynów na obuwie wykonane z zamszu. Krawat i poszetka nie są obowiązkowe w przypadku stylizacji smart casual, będą za to mile widziane i dodadzą całemu zestawowi szyku i elegancji. Panowie noszący okulary również powinni być świadomi tego, że stanowią one element biżuterii męskiej, który dodaje im uroku. Dżinsy i sneakersy – tak czy nie w przypadku smart casual? To kwestia dyskusyjna, jak interpretujemy zasady stylu smart casual. Jedni uważają, że granatowe lub ciemnoniebieskie dżinsy można śmiało nosić do marynarki i błękitnej lub białej koszuli, inni w ramach smart casual dopuszczają oprócz spodni garniturowych wyłącznie chinosy i spodnie wełniane. Podobną kontrowersję wzbudzają buty sportowe typu sneakers. Z marynarkami doskonale łączy je Kuba Wojewódzki, jednak w programie telewizyjnym nie obowiązują zasady biznesowej elegancji, dlatego można pozwolić sobie na bardziej kontrowersyjne zestawy. W realiach poza obiektywami kamer powinno się jednak raczej unikać sportowego obuwia. Jeśli jednak ma ono zostać uwzględnione w stylizacji smart casual, ważne aby było stonowane w kolorystyce i jednobarwne: białe, szare, grafitowe albo czarne.
Smart casual – czym charakteryzuje się ten styl?
Jeśli wydaje wam się, że list w butelce to niewyszukany sposób na przykucie uwagi czytelnika, to… musicie wiedzieć, iż w tym wypadku sprawdza się doskonale. Ale tutaj nie wszystko jest przewidywalne. Zagadka Mamy do czynienia z trzecim tomem opowiadającym o Departamencie Q, zajmującym się sprawami beznadziejnymi. Jednakże książkę „Wybawienie” można z całym spokojem przeczytać jako samodzielną całość. Historia zaczyna się w nieprzyjemnych okolicznościach, w których dwójka więźniów w oczekiwaniu na kolejną wizytę swojego oprawcy szuka sposobu na ucieczkę. W rozpaczliwej próbie jeden z nich pisze list (własną krwią) i umieszcza go w butelce, którą udaje mu się wyrzucić. Tak właściwie to już może wystarczyć, by czytelnik zaczął się zastanawiać, czy ktoś odnajdzie i odczyta to wołanie o pomoc. Czy więźniowie zostaną uratowani? W jaki właściwie sposób znaleźli się w tej sytuacji? Więcej zagadek Autor pozornie zwodzi ciekawskich i na krótką chwilę przenosi akcję w inne miejsce. Butelka jednak powraca i zaczyna – w pewnym sensie – żyć własnym życiem. W grę wchodzą tu również przesądy i potencjalne klątwy. Dość powiedzieć, że główna zagadka na wyjaśnienie musi trochę poczekać, choć czujny czytelnik może odnieść wrażenie, że przynajmniej kilka razy rozwiązanie znajduje się na wyciągnięcie ręki. Zawsze jednak Adler-Olsen robi coś, co zabiera czytelnika na bok i oddala od finałowego starcia. Akurat ten jeden aspekt może być dla niektórych odbiorców czymś zbędnym. Autor dość intensywnie rozwija wątki poboczne, nie wszystkie z nich doprowadzając do końca. Nie wszystkie też wydają się istotne dla głównej intrygi. Nie zmienia to jednak faktu, że poznaje się je bardzo przyjemnie i bardzo szybko. Łotr Historie poboczne mogą świadczyć o tym, jak bardzo Adler-Olsen pracuje nad swoim warsztatem. Akcja przyspiesza z każdą stroną, a czytelnik jest wciągany w kryminalną karuzelę. Na uwagę i uznanie zasługuje także to, jak autor zbudował postać głównego złoczyńcy. Widać, że jest ona dopracowana i skomplikowana, a jednocześnie przekonująca na tyle, że można odnieść wrażenie, iż jej pobudki są całkiem sensowne i uzasadnione. Dodatkowe zamieszanie (w pozytywnym sensie) wprowadza też przedstawianie tych samych wydarzeń z różnych punktów widzenia – policji i czarnego charakteru. Wątek zdecydowanie zyskuje na takim zabiegu. Choć sama historia jest dość nieprzyjemna – mamy tu serię zabójstw, których ofiarami padają dzieci – to autor zadbał o to, by nie zabrakło w niej także odrobiny humoru. Dotyczy to przede wszystkim elementów policyjnych, ale doskonale wpływa na przyjemność z lektury. „Wybawienie” to dobry kryminał z wciągającą intrygą i dopracowanym warsztatem i jeśli zaczniecie lekturę od trzeciego tomu, to prawdopodobnie zechcecie sięgnąć również po pozostałe opowieści o Departamencie Q. Książkę znajdziecie na Allegro już od ok. 20 złotych. Źródło okładki: www.soniadraga.pl
„Wybawienie” Jussi Adler-Olsen – recenzja
Większość osób kupujących nowy telewizor zwraca uwagę przede wszystkim na przekątną obrazu i rozdzielczość. To bardzo ograniczone podejście, gdyż nowoczesne telewizory charakteryzują się ogromną różnorodnością, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. Warto zatem brać pod uwagę inne parametry, aby wybrać urządzenie spełniające wszystkie wymagania. Przykładem może być odświeżanie obrazu w telewizorach LCD. Na co zwracać uwagę przy zakupie? Trudno obwiniać początkujących i nieobeznanych z technologią użytkowników o to, że traktują wybór telewizora nieco po macoszemu, uważając tylko jedną lub dwie cechy za te decydujące. Zazwyczaj jest to przekątna ekranu i rozdzielczość, zaś reszta parametrów to dodatki i gadżety, które nie mają większego znaczenia. To oczywiście błąd, bo tym sposobem możemy kupić wielki telewizor, który zaoferuje przeciętny obraz i minimalną funkcjonalność dodatkową. Niestety, w danych technicznych znajdziemy mnóstwo parametrów, w których dość trudno się połapać. Jednym z nich jest odświeżanie obrazu w telewizorach LCD. Producenci nie ułatwiają nam zadania, gdyż niektórzy w podstawowych danych technicznych podają odświeżanie dynamiczne wspomagane programowo, które ma niewiele wspólnego z wartością realnego odświeżania. Dlatego możemy spotkać rozbieżności w tym parametrze nawet wśród telewizorów z tej samej półki cenowej. Przy jednym widnieje wartość np. 200 Hz, przy innym zaś 1300 Hz. W czym tkwi różnica i jaki model warto wybrać? Gdyż już wiemy, jaką przekątną matrycy chcemy oraz jaka rozdzielczość nas interesuje, warto określić wartość odświeżania obrazu. Wiele osób nie wie, co to w ogóle jest i do czego może się przydać. Stąd dylemat, czy wybrać telewizor z odświeżaniem 100, 120, 240 czy może 600 Hz. W teorii większa liczba herców oznacza, że w ciągu sekundy wyświetlanych jest więcej klatek obrazu, a to z kolei przekłada się na większą płynność i naturalność ruchu. Jest to szczególnie cenne w przypadku filmów z dynamicznymi scenami, dzięki czemu nie zobaczymy efektu smużenia (efekt ducha – ghosting). W związku z tym przed zakupem warto określić, czy będziemy oglądać tylko seriale telewizyjne i programy informacyjne, czy też filmy na Blu-ray lub grać w gry na konsoli. W tym pierwszym przypadku wystarczy nawet 60 Hz, w drugim zaś im więcej, tym lepiej, ale… Jeśli decydujemy się na telewizor z wysokim parametrem odświeżania, warto sprawdzić, w jaki sposób producent osiągnął wynik 400, 600 czy nawet 1300 Hz. Zazwyczaj odbywa się to przez umieszczanie dodatkowych klatek wideo lub klatek czarnych między faktycznymi klatkami wyświetlanego obrazu. Skutkuje to tym, że upływa mniej czasu między klatkami, a co za tym idzie ruch wydaje się płynny. Pamiętajmy jednak, że w zależności od tego, jakie rozwiązanie wybrał producent, końcowy efekt może być inny. Zdarza się bowiem, że telewizor 400 Hz jednego producenta zaoferuje lepszy obraz niż 600 Hz innej firmy. Niestety, nie da się tego sprawdzić inaczej niż po prostu oglądając wybraną próbkę filmu na kilku modelach. Na tej podstawie dopiero można wybrać ten, który lepiej spełni nasze oczekiwania. Z drugiej strony pogoń za jak najwyższymi parametrami odświeżania obrazu nie ma sensu. Dlaczego? Po prostu brakuje materiałów, które byłyby w stanie wykorzystać tak kosmiczne odświeżanie, jak np. 600 czy 1300 Hz. Przykładowo materiały nadawane przez większość stacji telewizyjnych cechują się odświeżaniem na poziomie 25 lub 30 Hz. Oznacza to, że zarówno telewizor z odświeżaniem 50 Hz, jak i wysoki model 600-hercowy zaoferuje dokładnie taką samą płynność. Po prostu każda klatka obrazu będzie wyświetlana kilkakrotnie, choć zapewne systemy wspomagania i poprawy obrazu zadziałają na korzyść tego droższego modelu. Jeśli jednak w planach mamy częste oglądanie filmów w wysokiej jakości, wybór telewizora o odświeżaniu co najmniej 120 Hz będzie uzasadniony. Co więcej, jeśli nadal interesuje nas obraz 3D, choć ostatnio technologia ta po raz kolejny została odrzucona przez producentów, wybierzmy telewizor z jeszcze wyższą wartością odświeżania. Reasumując, jeśli komuś zależy na nowoczesnym rozwiązaniu, które zapewni dobrą jakość obrazu zarówno podczas oglądania programów telewizyjnych, jak i filmów na Blu-ray bez 3D, powinien zdecydować się na telewizor z odświeżaniem 200 Hz. Jeśli w grę wchodzi technologia 3D, odświeżanie nawet 600 Hz nie będzie wielką przesadą.
Odświeżanie obrazu w telewizorach LCD
Wiele doświadczonych osób zajmujących się sportem popada czasami w pychę i przeświadczenie, że na temat dyscypliny, którą się zajmują, wiedzą już wszystko. Rutyna może doprowadzić do tego, że zaczną zaniedbywać podstawowe zasady, którymi kierowali się na początku swojej sportowej przygody. Zlekceważyć jakiś element treningu czy przygotowania fizycznego jest bardzo łatwo, jednak naprawienie błędu może być długotrwałe i bolesne. Doświadczonych biegaczy często dotyka brak rozwagi i rozsądku. Przeświadczenie o własnej nieomylności i bezgraniczna wiara w swoją wiedzę mogą być przyczyną kryzysu formy fizycznej i psychicznej. Szanujmy swój organizm Jednym z wielu błędów popełnianych przez rutyniarzy jest ignorowanie rozgrzewki. Tacy biegacze zrobią kilka razy wymachy nóg i rąk oraz potruchtają w miejscu i wydaje im się, że są tak mocnymi zawodnikami, że nie muszą ćwiczyć więcej. To błąd, gdyż z wiekiem rozgrzewkę należy wykonywać jeszcze solidniej niż za młodych lat. Jeśli tego nie zrobimy, narazimy się na urazy i wizyta u fizjoterapeuty stanie się koniecznością. Tak samo sprawa się ma ze stretchingiem po zawodach. Jak ktoś poprawił swój życiowy rekord, wbiegł na metę, to już mu się wydaje, że zrobił wszystko, co powinien. Zapomina o swoim organizmie, który teraz należy schłodzić. Trucht zapewni naszym mięśniom odpowiednie rozluźnienie. Oczywiście, wieczorem dobrze jest się porozciągać bardzo dokładnie w różnych pozycjach, również leżąc. Rozmasowanie wszystkich partii mięśniowych także wyjdzie nam na dobre. Trening nie ogranicza się tylko do biegania. Doświadczeni zawodnicy, którzy trenują wiele lat, czasami bagatelizują inne formy ćwiczeń fizycznych, które są niezbędne do poprawnego funkcjonowania organizmu. Należy wzmacniać mięśnie brzucha i pleców, ale także ramion i nóg. Wiele ćwiczeń można wykonać z ciężarkami, ale też bez ich użycia. Podczas przemierzania wielu kilometrów sprawne i silne kończyny pozwolą na szybsze dotarcie do mety. Nie doprowadź do urazów Doświadczeni biegacze czasami zapominają o tym, jak ważna jest technika i odpowiednia postawa naszego ciała podczas biegu. Zwłaszcza z wiekiem należy ciągle o tym pamiętać, bo przecież nasze mięśnie nie funkcjonują tak jak dawniej. Ćwiczenia stabilizujące na piłce pomogą w korekcie postawy i pozwolą na utrzymanie właściwej formy. Są też doskonałym elementem we wzmacnianiu mięśni brzucha i kręgosłupa. Wielu zawodników sądzi, że jeśli nie pójdzie na jeden czy dwa treningi, to nic się nie stanie. Są przecież wytrenowani i biegają od lat. Zapominają tylko, że na swoją formę pracowali bardzo ciężko, nieraz w trudnych warunkach pogodowych. Odpuszczenie treningu spowoduje, że trzeba będzie to nadrobić i być może zwiększyć liczbę wybieganych kilometrów, co niestety może doprowadzić do przeciążeń i kontuzji. Dlatego nie zawieszajmy butów na kołku. Możemy przecież pobiegać krócej, ale nie pozwólmy, by nasze ciało odzwyczaiło się od wysiłku. Często się słyszy, że skoro ktoś biega regularnie, to znaczy, że może jeść wszystko, co tylko zapragnie. Potem tacy zawodnicy skarżą się, że nie mogą zrzucić wagi, gorzej się czują, a ich wyniki nie są takie jak kiedyś. Zapominają, że ciało poddane wysiłkowi fizycznemu potrzebuje odpowiedniego paliwa – bogatego w wiele witamin i składników odżywczych, które pozwolą prawidłowo funkcjonować organizmowi. Trzeba też dbać o dostarczanie dawki energii w postaci żeli i batonów energetycznych. Za błędy trzeba niestety zapłacić. Czasami niedomaganiem własnego organizmu i przerwą w treningach, a bywa i tak, że traci się dobrą reputację wśród innych, mniej doświadczonych biegaczy. Jeśli zbytnio chełpimy się swoją wiedzą, a potem wychodzi na to, że nie mieliśmy racji, to pozostaje tylko wstyd. Dlatego zachowajmy skromność i pokorę, bo bieganie to taki sport, który niejednokrotnie może nas niespodziewanie czymś zaskoczyć.
Błędy doświadczonych biegaczy – jak ich uniknąć?