source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Wybór karty graficznej to najtrudniejszy moment w trakcie konstruowania komputera dla gracza. Chciałoby się kupić jak najlepszy model, jednocześnie nie wydając zbyt dużo pieniędzy. Niestety karty graficzne mają to do siebie, że są bardzo drogie, dlatego wybór trzeba dobrze przemyśleć. Ale co, gdybyśmy mieli nieograniczony budżet? Wtedy najlepiej wybierać najwydajniejsze egzemplarze, np. marki AMD. Walka na rynku kart graficznych trwa między AMD oraz Nvidią już od wielu lat. Trudno wskazać jednoznacznego zwycięzcę. Raz jedna firma wyprodukuje lepszą kartą, aby za chwilę druga nadgoniła zaległości. Załóżmy, że zdecydowaliśmy się na model AMD i mamy spory budżet do wydania. Jakie są w tym momencie najlepsze karty graficzne tego producenta?
AMD Radeon R9 290X
To aktualnie najwydajniejsza karta graficzna w ofercie AMD. Radeon R9 290X charakteryzuje się 4 GB szybkich pamięci GDDR5 na 512-bitowej szynie oraz obsługą standardu PCI-Express 3.0. Wyposażona jest w aż cztery porty – dwa DVI oraz po jednym HDMI i DisplayPort, dzięki czemu możliwe jest korzystanie z kilku monitorów jednocześnie. Nie ma w tym momencie gry, która nie działałaby na tej karcie w najwyższych ustawieniach graficznych w rozdzielczości Full HD 1920 x 1080 pikseli. Niestety cena – jak to za najwydajniejszy model – jest dość wysoka i mieści się w granicach od 1400 do 2000 złotych.
AMD Radeon R9 290
Nieco słabszym modelem jest Radeon R9 290 (bez „X” w nazwie). To praktyczne taka sama karta co R9 290X, ale pozbawiona kilku elementów. Zamiast 2816 jednostek cieniujących ma ich 2560, a zamiast 176 jednostek TMU ma ich 160. W ten sposób, przy niewielkiej utracie wydajności, udało się stworzyć nieco tańszą kartę dla miłośników gier komputerowych. Pomimo mniejszej mocy obliczeniowej model R9 290 także poradzi sobie z każdą grą w najwyższych ustawieniach. Ceny za tę kartę zaczynają się od 1200 złotych i kończą na 1300 złotych.
AMD Radeon R9 280X
To trzecia pod względem wydajności karta graficzna w ofercie marki AMD. Standardowy model został wyposażony w 3 GB pamięci GDDR5 na 384-bitowej szynie, czyli nieco wolniejszej w porównaniu do wcześniejszych kart. Radeon R9 280Xoferuje poza tym 2048 jednostek cieniujących i 128 jednostek TMU. Pomimo gorszych parametrów to cały czas jest bardzo wydajna karta, która powinna sobie poradzić z najbardziej wymagającymi grami. To też przy okazji dużo bardziej opłacalny model, bowiem ceny zaczynają się już od 800 złotych, a kończą nieco powyżej 1000 złotych.
AMD Radeon R9 285
W przypadku tej karty nieco mylące może być oznaczenie, które sugerowałoby, że model Radeon R9 285 jest lepszy od 280X. Nic bardziej mylnego i widać to już po specyfikacji. Karta Radeon R9 285 ma 2 GB pamięci GDDR5 na 256-bitowej szynie i 256 jednostek cieniujących mniej. Producent ograniczył także – w porównaniu do R9 280X – jednostki TMU, których jest 112 zamiast 128. To wszystko zaowocowało nieco mniejszą wydajnością w grach komputerowych, ale też niższą ceną. To wciąż dość wydajna karta, która poradzi sobie z większością tytułów w najwyższych ustawieniach. Co ciekawe, cena jest zbliżona do modelu 280X i oscyluje w granicach 800-1100 złotych.
AMD Radeon R9 280
Ostatnią kartą graficzną z nowej serii AMD R9 jest model 280 (bez „X” w nazwie). Trudno jednoznacznie określić, czy jest ona wolniejsza, czy szybsza od R9 285. Można śmiało stwierdzić, że są to karty porównywalne. Ten model korzysta z 3 GB pamięci GDDR5 na 384-bitowej szynie i jest wyposażony w cztery złącza – dwa DisplayPort i po jednym HDMI oraz DVI. Cena, jaką trzeba zapłacić za tego Radeona, to mniej więcej 750-900 złotych.
W ofercie firmy AMD znajdują się karty, które pod względem wydajności znalazłyby się po środku stawki, ale są to egzemplarze jeszcze z poprzedniej generacji, których ceny niekoniecznie chcą spadać. Dlatego też nieco lepszym wyborem są karty graficzne z linii Radeon R9. | Najlepsze karty graficzne marki AMD |
Wielu młodych chłopców lubi siłować się z rówieśnikami. Dominuje chęć pokazania, że jest się sprawniejszym i bardziej zwinnym, a położenie rywala na łopatki jest prawdziwym powodem do dumy. Nie jest to takie proste i wymaga nie tylko dobrze rozbudowanych mięśni, ale również bycia sprytniejszym, bardziej gibkim i szybkim. Żeby to osiągnąć, trzeba się doskonalić, nie poddawać i niezłomnie dążyć do celu. Należy po prostu pokazać, że jest się twardzielem. Współcześni gladiatorzy
Tacy właśnie są zawodnicy uprawiający zapasy. Jest to jedna z najstarszych sztuk walki, która była elementem wyszkolenia starożytnych żołnierzy i różnych wojowników. Była też jedną z konkurencji na pierwszych igrzyskach olimpijskich, odbywających się prawie osiemset lat przed naszą erą. Ówcześni zawodnicy byli bardzo podziwiani i darzeni ogromnym szacunkiem w społeczeństwie. Ich zwycięstwa na arenach sportowych opiewano w pieśniach.
W czasach starożytnych zapaśnicy występowali nago. Teraz noszą specjalne jednoczęściowe kostiumy, zwane trykotami. Są one wykonane z syntetycznej tkaniny, która odprowadza wilgoć na zewnątrz, by skóra pozostała sucha. Powinno się dobrać tak kostium, aby dokładnie przylegał do ciała. Szwy powinny być bardzo mocne, żeby podczas walki czy treningu nie zostały rozerwane pod wpływem nieumyślnego szarpnięcia przez przeciwnika. Na stopy zakłada się skarpety, które powinny być dopasowane i zapewniać sprężystość.
Siła i nieustępliwość
W trakcie walki zawodnicy powinni zachować maksymalną koncentrację i uważać na ataki przeciwnika. Zawodnicy muszą być sprawni i wytrzymać napór rywala. Podczas treningu trzeba długo i cierpliwie powtarzać wiele ćwiczeń. Bardzo ważne jest utrzymanie się na nogach i to, by nie pozwolić rywalowi się przewrócić, obejść albo dać sobą rzucić. Liczy się utrzymanie równowagi, dlatego kluczowe jest posiadanie butów z podeszwą o odpowiedniej przyczepności do podłoża.
Zawodnik powinien czuć się w nich komfortowo. Obuwie musi być lekkie i zapewniać odpowiednią wentylację. Buty mają być dopasowane, ale jednocześnie nie mogą krępować ruchów. Ważne jest też to, żeby sznurówki podczas walki były schowane w specjalnej kieszonce.
Specjalne ochraniacze
W zapasach często zdarzają się różnego rodzaju kontuzje związane z atakiem przeciwnika. Zwłaszcza okolice uszu są w największym stopniu narażone na urazy. Podczas zawodów nie stosuje się żadnej osłony tej części głowy, natomiast na treningach i sparingach zakłada się specjalny ochraniacz. Jego głównym zadaniem jest zabezpieczenie uszu przed urazami. Chodzi o to, aby chronić małżowinę uszną przed zniekształceniem, co jest nierzadkim przypadkiem wśród zawodników zapasów.
Zapewniają to tzw. muszle, najczęściej pokryte powłoką żelową. Specjalny system wentylacyjny pozwala na swobodny przepływ powietrza. Dzięki regulowanym paskom ochraniacz można swobodnie dopasować do kształtu głowy.
Podczas uprawiania zapasów bardzo często zawodnik wykonuje różne akcje w tzw. parterze, co oznacza, że musi wielokrotnie opadać na kolana. Są one zatem narażone na kontuzje. By to zminimalizować, zapaśnicy zakładają ochraniacze, które chronią tę część nogi.
Zawodnicy trenujący zapasy muszą być silni i odważni. Stają naprzeciwko przeciwnika, który też chce zwyciężyć. Trzeba zatem nauczyć się, w jaki sposób go podejść, przechytrzyć, chwycić, rzucić lub przewrócić. Dobrym sposobem na wyćwiczenie tych wszystkich umiejętności jest trening z manekinem, który symuluje rywala. Oczywiście, nic nie zastąpi sparingów z innym zawodnikiem, gdyż tylko w taki sposób można sprawdzić się i nabrać doświadczenia.
Zapasy wyrabiają hart ducha, uczą dyscypliny, gdyż trzeba cierpliwie wykonywać wiele różnych ćwiczeń oraz pozwalają stać się silniejszym i sprawniejszym fizycznie. Odwaga też się przydaje, gdy należy stanąć oko w oko z przeciwnikiem na zawodach. Trenując tę dyscyplinę sportu, staniesz się prawdziwym twardzielem. | Zapasy – sport dla twardzieli |
Sony jako jedyna firma wprowadziła i kontynuuje produkcję lustrzanek w technologii SLT, czyli z nieruchomym, przepuszczalnym lustrem. Taka technologia ma oczywiście swoje plusy i minusy. A jak wypada, wyposażony właśnie w taki mechanizm, model Alpha 77 II? Do testów otrzymałem zestaw: korpus wraz z obiektywem 16–50 mm. Jest on pakowany w pudełko o typowych rozmiarach. Równie standardowo prezentuje się dołączony zbiór akcesoriów: zaślepka bagnetu, przyjemny w dotyku pasek na szyję (konkurencja w tym przedziale cenowym oferuje gorsze wyroby) oraz zewnętrzna ładowarka, podłączana do gniazdka elektrycznego. Znalazłem też kabel do połączenia z komputerem i cały komplet ulotek, a także instrukcji (w języku polskim).
Sam aparat nie wyróżnia się spośród „lustrzankowego kanonu” – obudowa jest czarna, a jej wymiary typowe dla aparatów z matrycą APS-C. Korpus sprawia dobre wrażenie, uszczelniono go i zabezpieczono przed kurzem i wilgocią. Trzymając sprzęt w rękach, odczuwa się, że ma się do czynienia z solidnym wyrobem. Przy tym aparat jest dosyć lekki, co pozwala na komfortowe jego użytkowanie przez wiele godzin. Uchwyt Alphy 77 II jest stosunkowo smukły i długi, przez co bardzo dobrze pasuje do standardowych rozmiarów dłoni.
Z przodu większą część przedniej ścianki zajmuje bagnet mocowania typu A, pod którym umieszczono jeden z przycisków funkcyjnych (obsługiwany małym palcem prawej dłoni) i przełącznik wyboru trybu autofocusu: automatyczny (A), pojedynczy (S), ciągły (C) lub manualny (MF). W okolicach oznaczenia modelu znajduje się mały przycisk, a dzięki niemu można otworzyć wbudowaną lampę błyskową. Na uchwycie ulokowano jedno z dwóch pokręteł oraz odbiornik samowyzwalacza.
Na lewej ściance umieszczono zakrywkę, pod którą znajduje się pojedynczy slot na karty SD, zaś na przeciwległej krawędzi, pod gumowymi przykrywkami, schowano: wejście stereo mini-jack do podpięcia mikrofonu, gniazdo synchronizacji lamp błyskowych, gniazdo wężyka spustowego, wyjścia USB oraz HDMI. Istnieje też możliwość zasilania aparatu ze źródła zewnętrznego.
Tylna ścianka przystosowana jest do obsługi aparatu prawą ręką – tylko przycisk MENU zlokalizowano na lewo od wyświetlacza. Po drugiej stronie znalazły się natomiast przyciski: nagrywania wideo, blokady AEL, zmiany trybu autofocusu (w przypadku włączonej automatyki, po naciśnięciu tego przycisku można ręcznie wyostrzyć zdjęcie, natomiast w trybie MF jego wciśnięcie powoduje uruchomienie automatycznego ostrzenia), funkcyjny – Fn, DISP odpowiedzialny za zmianę informacji wyświetlanych na ekranie. Trzy przyciski w dolnej części tylnego panelu służą do podglądu wykonanych fotografii, inteligentnego zoomu i C (domyślnie pozwalającego na ograniczenie zakresu odległości autofocusu – mało który aparat dysponuje taką funkcją).
Górną ściankę aparatu zajmują: przełącznik trybu pracy aparatu (aż trzy własne oraz tryb bardzo szybkich zdjęć seryjnych – 12 klatek na sekundę), gorąca stopka (do podłączenia lamp błyskowych czy zewnętrznego mikrofonu), przycisk do przełączania obrazu między ekranem i wizjerem (warto podkreślić, że czynność ta, z uwagi na wbudowany czujnik, może też przebiegać automatycznie), przyciski zmiany trybu wyzwalania migawki, balansu bieli, korekty ekspozycji, czułości ISO oraz podświetlenia górnego wyświetlacza LCD (pomaga zmienić parametry np. w bardzo mocnym słońcu). Spust migawki połączono z włącznikiem aparatu. Alpha 77 II zasilana jest baterią (o pojemności 1600 mAh i napięciu 7,2 V), która wystarcza na wykonanie około 500 zdjęć.
Wyświetlacz (3-calowy) o rozdzielczości 1 228 800 pikseli z technologią WhiteMagic spisuje się bardzo dobrze. Inżynierowie nie starali się na siłę upiększyć zdjęć wyświetlanych na ekranie poprzez sztuczne podbijanie kontrastu.Dzięki temu można „ufać” ekranowi i poprawnie ocenić np. naświetlenie cieni w kadrze. Wyświetlany obraz prezentuje niezwykle dobrą jakość, jest wyraźny nawet w mocnym słońcu, a kolory są naturalne. Jasność wyświetlacza może być regulowana automatycznie bądź manualnie w pięciu stopniach. Ekran da się odchylać na różne sposoby, zatem wykonując zdjęcia w nietypowych pozycjach, zawsze uda się go ustawić komfortowo, można go też obrócić w kierunku osoby fotografowanej.
Zwykle sceptycznie podchodzę do wizjerów cyfrowych, bo wyświetlany przez nie obraz często ma słabą rozdzielczość, smuży i męczy wzrok. Na szczęście w przypadku opisywanej Alphy 77 II jest inaczej: wizjer od pierwszych chwil pozytywnie zaskakuje wysoką rozdzielczością oraz szybką reakcją. Prawie 2,4 mln punktów to bardzo duża ilość i w zupełności wystarczająca, aby obraz (przy niewielkiej odległości od oka) był ostry i klarowny. Dodatkowym plusem jest fakt, że, w przeciwieństwie do zwykłej lustrzanki, tutaj da się dopasować ilość wyświetlanych informacji (poza czasem migawki i przysłoną może to być także histogram). Zaletą cyfrowego wizjera jest też symulacja naświetlenia zdjęcia, dzięki czemu łatwiej jest dobrać odpowiednie nastawy jeszcze przed zrobieniem zdjęcia. Od razu po wykonaniu fotografii można ją obejrzeć, nie odsuwając twarzy od aparatu czy też przeglądać zdjęcia albo menu. Wizjer można również dostosować do ewentualnej wady wzroku w zakresie od -4 do +3 dioptrii.
Oprogramowanie aparatu jest dopracowane i nie utrudnia robienia zdjęć, choć czasem można się zagubić pośród dostępnych funkcji (według własnego uznania zaprogramujemy aż 11 klawiszy). Aparat działa szybko i bez opóźnienia reaguje na naciskanie przycisków. Menu jest przyjemne dla oka oraz czytelne, co pomaga łatwiej odnaleźć poszukiwaną pozycję. Zastosowanie dwóch pokręteł nastawczych w znacznym stopniu usprawnia pracę, np. zmieniając ISO jednym z pokręteł zmienia się wartość co ⅓ działki, a drugim – co działkę. Samo umieszczenie przycisku ISO w okolicy palca wskazującego jest niewątpliwie udanym pomysłem, gdyż najważniejsze nastawy zmienia się, używając tylko jednej ręki.
Niestety wyjątkowość całości w dużym stopniu niweluje nie najlepszej jakości joystick, gdyż zdarza się mu przesunąć w kierunku innym niż oczekiwany. Kolejną niedogodnością jest drobne opóźnienie wizjera podczas zmiany nastawu czasu migawki czy przysłony, które oczywiście nie występuje na ekranie głównym.
Jak wspomniałem na początku, aparat testowany był z obiektywem 16–50 mm f/2.8, czyli odpowiednikiem pełnoklatkowego, uniwersalnego 24–70 mm. Do obiektywu dołączana jest osłona przeciwsłoneczna oraz dwa dekielki, a na jego obudowie dostępne są dwa przełączniki: autofocusu oraz blokady obiektywu w najkrótszej pozycji, czyli przy 16 mm. Opisywane „szkło” zbudowane jest z aż 16 elementów w 13 grupach, a jego minimalna odległość ostrzenia to 30 centymetrów. Bagnet, mocujący obiektyw do korpusu, został wykonany z metalu, a pierścienie ostrości i ogniskowej cechuje optymalnie dobrany opór. Dzięki zastosowaniu ultradźwiękowego silnika SSM, ustawianie ostrości odbywa się błyskawicznie oraz prawie bezgłośnie. Na tak dobre rezultaty ma też wpływ sam korpus Alphy 77 II, gdzie zastosowano 79-punktowy pomiar ostrości (oparty na detekcji fazy), z czego 15 punktów jest krzyżowych. Autofocus radzi sobie porządnie i tylko w przypadku „ostrzenia” na przedmioty, umieszczone bezpośrednio „pod słońce”, lub w bardzo ciemnym otoczeniu potrafi się zgubić. Nie ma też problemu z „ostrzeniem” ruchomych obiektów w trybie ciągłego autofocusu – przy zdjęciach seryjnych każde kolejne będzie ostre. Automatyczny pomiar ostrości można też dostosować do swoich potrzeb, np. ograniczając go tylko do jednej, wybranej z trzech, grup punktów.
Aparat w połączeniu z wyżej wymienionym obiektywem zapewnia wysoką jakość obrazu, pozwalając zarówno na rozmycie tła w przypadku portretu (50 mm, f/2.8), jak i na bardzo „rozdzielcze” zdjęcia w razie przymknięcia przysłony w okolice f/8. Dzięki stałemu światłu 2.8 w pełnym zakresie ogniskowych można uzyskać mniejszą głębię ostrości bądź skrócić czas naświetlania. Niestety, w wypadku szerokiego kąta wyraźna jest dystorsja beczkowa, choć oczywiście da się jej pozbyć w postprodukcji. Przy maksymalnie otwartej przysłonie widać też winietę, jaka zmniejsza się wraz z przymykaniem otworu. Alpha 77 II wyposażona jest w stabilizację obrazu, która pomaga uzyskać nieporuszone zdjęcia – różnica pomiędzy włączoną i wyłączoną stabilizacją przy dłuższym czasie naświetlania jest zauważalna.
Jakość zdjęć do czułości ISO800 jest satysfakcjonująca, dopiero od 1600 widać wyraźniejszą utratę szczegółów oraz zaszumienie. Od 3200 kolorowy szum coraz mocniej degraduje obraz, a wartości 6400 i 12800 powinno się używać tylko w awaryjnych sytuacjach. Poniżej kilka fotografii wykonanych testowanym urządzeniem.
Fot. 1, Fot. 2, Fot. 3
Jedną z kluczowych funkcji opisywanego aparatu Sony jest wykonywanie wyjątkowo szybkich zdjęć seryjnych z prędkością aż 12 klatek na sekundę. Niestety, jest on dostępny tylko jako oddzielny tryb na pokrętle i działa tylko preselekcja przysłony, nie ma więc pełnej kontroli nad nastawami aparatu, co bardzo utrudnia korzystanie z niego w trudnych, zmiennych warunkach oświetleniowych. Przy zapisie w formacie RAW aparat jest w stanie zrobić naraz 27 zdjęć, co jest dobrym wynikiem, choć po takiej serii urządzenie łapie „czkawkę” i trzeba chwilę odczekać aż znowu zacznie reagować na polecenia.
Aparat jest też zaopatrzony w moduły Wi-Fi oraz NFC. Łączenie z telefonem przebiega szybko i bezproblemowo, a następnie można zdalnie wyzwolić migawkę (wraz z podglądem na żywo, choć nie da się zmieniać parametrów zdjęcia) oraz kopiować zdjęcia na telefon.
Podsumowując, Sony Alpha 77-II to bardzo udany model, łączący zalety lustrzanki cyfrowej (bardzo szybki autofocus) z bezpośrednim podglądem obrazu na matrycy (symulacja ekspozycji). Opisywany aparat sprawdzi się zarówno w przypadku amatora, zabierającego swój sprzęt na wakacje, jak i dla zaawansowanego fotografa, wymagającego porządnej jakości obrazu. | Alpha 77 II, czyli naprawdę dobra lustrzanka Sony |
Słyszymy słowo czosnek i od razu oczami wyobraźni widzimy czosnek, czyli ząbki czosnku na spółkę z cebulą i innymi składnikami. Czosnek może jednak wyglądać inaczej. Do rodzimy Allium, oprócz czosnków cebuli i szczypioru, należą bardzo liczne gatunki ozdobne. Te rośliny cebulowe pochodzące z różnych stron świata są w Polsce uprawiane od lat, ale nie wszystkie są takie same. Opowiem wam dziś o czosnkach ozdobnych. Czosnek ozdobny – czemu tak zachwyca?
Cechą charakterystyczną i największym walorem czosnku ozdobnego są jego kwiatostany. U części odmian są drobne i wdzięczne, a u niektórych wręcz ogromne, umiejscowione na szczycie wysokiej łodygi. Do najpopularniejszych odmian należą:
czosnek olbrzymi – jest to najbardziej efektywny gatunek. Może dorastać na do 100, a nawet 150 cm wysokości. Liście ma długie i równowąskie, w kolorze niebiesko-zielonym. W czerwcu na długim pędzie pojawiają kwiaty, przeważnie różowo-fioletowe lub jasnofioletowe, które zebrane są gęste i zbite kuliste baldaszki o średnicy 15-20 cm. Roślina może kwitnąć nawet do sierpnia. Kolejną jej zaletą jest długa trwałość kwiatostanów po ścięciu. Kwiat długo utrzymuje swą świeżość, dlatego też czosnki mają swoje miejsce w bukieciarstwie oraz uprawach właśnie na kwiat cięty. Odmiany, które wyróżniają się bardzo dużym kwiatem, to: Gladiator; Globemaster; Ambasador; Round and Purple;
czosnek grzebieniasty nadobny – różni się od wyżej wymienionego czosnku olbrzymiego. Roślina dorasta od 30-60 cm wysokości. Kwiatostany tej odmiany są różowe lub ciemnoliliowe na działkach okwiatu, spomiędzy których wystają długie pręciki. W Polsce czosnek grzebieniasty nadobny uznany został za gatunek wymarły – ostatnio widziany był dziko rosnący w 1924 roku. W tym roku, dokładnie we wrześniu, pewien uczony botanik, dr Lucjan Rutkowski, odnalazł roślinę w okolicach przebudowywanej wówczas ulicy Polnej w Toruniu;
czosnek ozdobny Szuberta – to jest dopiero niezwykła odmiana czosnku. Roślina dorasta do 30-60 cm wysokości. Na długim pędzie tworzą się fioletowo-różowe kwiatostany, które wyglądają jak malownicze fajerwerki. Czosnek Szuberta może być traktowany jako roślina na suche kompozycje oraz na kwiat cięty – świeży, w wazonie może stać nawet trzy tygodnie;
czosnek ozdobny Hair – to kolejna bardzo ciekawa odmiana. Roślina ta tworzy prawie bezlistne łodyżki i dorasta do 50-70 cm wysokości. Jej kwiaty są niezwykłe Nazwa tego czosnku – Hair (z ang. włosy) to nie przypadek. Kwiatostan składa się z ciemnofioletowych główek, z których wyrastają cienkie, zielone płatki, które wyglądają jak nitki i sterczą w każdą stronę;
czosnek niedźwiedzi – roślinka dorastająca do 50 cm wysokości. Może nie jest tak ozdobna, jak wyżej wymienione gatunki, ale warto o nim wspomnieć, gdyż ma właściwości lecznicze. Czosnek ten ma silne działanie bakteriobójcze, zawiera mnóstwo witaminy C, obniża cieśnienie krwi, zapobiega nowotworom złośliwym, ma też wiele innych zdrowotnych zastosowań.
box:offerCarousel
Jak uprawiamy czosnki ozdobne?
Cebule czosnków ozdobnych sadzimy na stanowisku słonecznym, w glebie przepuszczalnej, a najlepiej w piaszczysto-gliniastej. Głębność sadzenia powinna być równa dwukrotności średnicy cebuli. Można sadzić w jednym miejscu wiele lat lub wykopywać roślinę co 3-4 lata, aby zapewnić cebulom odpowiednie zagęszczenie. Musimy natomiast pamiętać o dwóch sprawach. Po pierwsze, nawoźmy cebule, lecz nie przesadźmy z ilością nawozu. Po drugie, zawsze po kwitnieniu ścinajmy kwiatostany. Mimo że przekwitnięte kwiaty dalej są bardzo piękne, konieczne jest ich ścięcie, gdyż pozostawione mogą osłabić cebule kwiatowe i spowodować dużo słabsze kwitnienie w roku kolejnym.
Resumując
Czosnki ozdobne dzięki swym niskim wymaganiom oraz mrozoodporności mają szansę być ozdobą niemal każdego ogrodu, świetnie sprawdzą się również w uprawie pojemnikowej na tarasach i balkonach. Mamy do wyboru niskie odmiany, jak np. czosnek złocisty; ekstrawaganckie, jak czosnek sztyletowaty lub Szuberta oraz odmiany o olbrzymich kwiatostanach. Mogą one być ozdobą każdej rabaty, można też posadzić je w grupie jako pojedyncze rośliny, które przykuwają wzrok. Polecam przyjrzeć się czosnkom z bliska! | Czosnek ozdobny – dekoracja ogrodu |
Krótkie buty są najpopularniejszą opcją wybieraną wśród adeptów jeździectwa. I trudno się temu dziwić, bo sztyblety mające już swoją długą historię to najtańsza i najrozsądniejsza propozycja producentów na rynku. Na co jednak zwrócić uwagę przy ich zakupie? Buty skórzane
Przede wszystkim na rodzaj skóry. Najlepsze będą sztyblety miękkie, wykonane ze skóry cielęcej. Takie buty bardzo szybko ułożą się na stopie, zapobiegając tworzeniu się odcisków. Są bardzo łatwe w konserwacji i przez długi czas utrzymują ładny połysk, świetnie się prezentują i nie wymagają żmudnego pastowania. Jeśli jednak producent zaleca używanie specjalnej, sygnowanej przez siebie pasty, to warto przeznaczyć kilka złotych więcej na jej zakup. Taki środek został wyprodukowany specjalnie do tego rodzaju skóry, działa jak impregnat, konserwując skórę i nie zmieniając jej charakterystycznego połysku. Ponadto sztyblety z miękkiej skóry bardzo rzadko pękają na zgięciach. Tego typu buty pojawiają się w ofercie większości marek, zwłaszcza w bardziej ekskluzywnych liniach, a wykonane są zazwyczaj z dużą precyzją i dbałością o detale.
Nieco tańszą wersją są produkty wykonane z twardszej skóry ‒ bydlęcej. Niewątpliwie na początku nie są tak samo wygodne, jak te ze skóry cielęcej, ale z czasem, szczególnie pod wpływem pastowania środkami zmiękczającymi, nabierają pożądanej elastyczności. Niektórzy jeźdźcy wolą nawet twardsze buty, argumentując, że taka skóra jest mocniejsza i dłużej posłuży właścicielowi, co nie do końca jest prawdą. Choć atrakcyjniejsze cenowo, buty ze skóry o gorszej jakości mają nieco inny wygląd, brakuje im charakterystycznego połysku i wrażenia delikatnego lakierowania.
Buty z tworzywa
W sklepach jeździeckich i sportowych można spotkać także sztyblety ze skóry ekologicznej, natłuszczanej lub gumowanej. Niska cena nie rekompensuje jednak braku odpowiedniej wentylacji, czego efektem są m.in. spocone stopy oraz wynikające z tego odparzenia i obtarcia. Decydując się na taki wybór, dobrze zwrócić uwagę na materiał, z jakiego wykonana jest wewnętrzna wyściółka ‒ lepsza będzie skóra niż sztuczny materiał. Takie buty bardziej nadają się jednak do pracy w stajni czy przy koniu niż do treningu, ponieważ łatwo utrzymać je w czystości, bez względu na pogodę.
Podobnie jest z gumowymi oficerkami ‒ kompletnie nie nadają się do jazdy. W ciepłe dni będą grzały nogi, a w zimne ‒ wyziębiały. Do tego są dość ciężkie i oprócz tego, że zaginają się w okolicach kostki (uciskając przy tym nogę), to jeszcze nie układają stopy i łydki w odpowiedni sposób. Oficerki gumowe nadają się na spacer po zabłoconym padoku, ale zważywszy na niewygodne ściąganie takich butów, znacznie lepiej sprawdzają się tu kalosze.
Podeszwa
Istotnym elementem, mającym wpływ na cenę buta, jest podeszwa. Często jeźdźcy nie zwracają uwagi na różnice w wykończeniu, wybierając pozornie ten sam model w niższej cenie w konkurencyjnym sklepie. Dzieje się tak często podczas zakupów internetowych, ponieważ produkty nie zawsze są należycie opisane przez sprzedających.
Najlepszym rozwiązaniem jest podeszwa szyta, a nie klejona, wykonana ze skóry, a nie z gumy. Klejony but pod wpływem niesprzyjających warunków (deszczu, śniegu, błota czy piachu na ujeżdżalni) z czasem zacznie się rozklejać. Gumowane podeszwy najczęściej posiadają właściwości antypoślizgowe, jednak but powinien najlepiej pracować w strzemieniu, a nie podczas chodzenia po ziemi, dlatego warto zdecydować się na droższą wersję sztybletów czy oficerek, wykonanych na podeszwie skórzanej.
Podobnie jak w przypadku wielu innych produktów także tutaj producenci postanowili pójść dalej, konstruując podeszwy odpowiednie do strzemion, tworząc zestaw optymalnie dopasowanych do siebie powierzchni. Taki system ma ułatwić jeźdźcowi pracę stopy w strzemieniu. Innym rozwiązaniem, wykorzystującym zaawansowane technologie, są wielowarstwowe podeszwy umożliwiające doskonałą wentylację czy absorbujące wstrząsy, odciążające kostkę, uniemożliwiające ślizganie się buta w strzemieniu. Są to jednak ekskluzywne rozwiązania, które wprawdzie posiadają niewątpliwe walory, ale także odpowiednio zwiększają cenę sztybletów.
Chociaż wybór nie jest prosty, warto zainwestować w dobrej jakości sprzęt, który posłuży o wiele dłużej niż tanie, ozdabiane, skóropodobne wyroby. Przede wszystkim należy jednak unikać chodzenia w brudnych sztybletach czy oficerkach, które mówią o swoim właścicielu więcej niż piękny koń i markowy sprzęt. | Krótkie buty jeździeckie ‒ jakie wybrać? |
Pojemna, wszechstronna i energooszczędna – to podstawowe cechy lodówki, na które zwracamy uwagę, wybierając sprzęt AGD. Są jednak i inne, które warto uwzględnić przy zakupie. Mogą to być tylko gadżety lub bardzo duże udogodnienia, które przydadzą się w codziennej eksploatacji. Ważny jest oczywiście wygląd, który powinien pasować do kuchni i cieszyć oko zarówno właścicieli, jak i gości. Istotne jest poza tym niskie zużycie energii, ponieważ lodówka pobiera najwięcej prądu ze wszystkich sprzętów AGD w całym domu. Różnica pomiędzy najlepszą klasą energetyczną A+++ a niższą A++ lub A+ na przestrzeni całego roku może wynieść nawet kilkaset złotych, dlatego trzeba mieć to na uwadze przy wyborze. Ważna jest też wielkość – urządzenie powinno swobodnie pomieścić zapasy jedzenia dla całej rodziny. Naturalnie wszystkie te funkcje dotyczą i lodówek wolnostojących, i modeli do zabudowy. A co z pozostałymi opcjami?
Funkcja automatycznego odszraniania i odmrażania
Nie jest to żadna nowość. Funkcja automatycznego odszraniania i odmrażania jest dostępna w większości modeli nawet z niższej półki, ale ze względu na jej dobroczynny wpływ na lodówkę oraz nasz czas, dobrze jest o niej wspomnieć. Jeśli ktoś pamięta lodówki z lat 80. i 90., to doskonale wie, jak monotonnym i męczącym obowiązkiem było odmrażanie tych urządzeń. Po kilku tygodniach działania na ścianach wewnętrznych sprzętu osadzał się szron i lód. Z tego powodu od czasu do czasu niezbędne było odłączenie lodówki od prądu, wyjęcie całej zawartości i dokładne umycie całości.
Dziś jest to zupełnie zbędne, bowiem nowoczesne rozwiązania mają funkcję No Frost. Dzięki niej na ściankach wewnętrznych oraz zawartości lodówki nie osadza się szron, a to z kolei przekłada się na większą higienę i czystość. Rzecz jasna kolejną zaletą jest ogromna oszczędność pracy i czasu, który kiedyś trzeba było poświęcić na doprowadzenie lodówki do stanu używalności.
Wysuwane półki, szuflady typu flex itp.
Naprawdę wiele zmieniło się pod względem sposobu organizacji wnętrza lodówki. Kiedyś podział był prosty – część była poświęcona na zamrażalnik, reszta była podzielona szklanymi półkami. Obecnie przestrzeń jest wykorzystywana do maksimum, a zwykłe szklane półki to absolutne minimum. Bardzo często producenci stosują wysuwane półki, które ułatwiają dostęp do produktów umieszczonych w głębi urządzenia. Są również regulowane półki na drzwiach, stojaki na butelki, szufladki na drobne produkty spożywcze itp.
Bardzo ciekawym dodatkiem może być szuflada typu flex. Co to takiego? Otóż jest to miejsce, w którym możemy ustawić temperaturę w zależności od potrzeb. Jeśli musimy mieć dodatkowe miejsce do zamrożenia produktów, wówczas w szufladzie ustawiamy temperaturę ujemną. W innym przypadku będzie to tradycyjna szuflada np. na warzywa lub owoce. Może to być też specjalna komora świeżości, w której panuje temperatura około 0 stopni Celsjusza – nieco mniej niż w innych sekcjach lodówki, ale więcej niż w zamrażalniku.
Dystrybutor wody i lodu, dzbanek na wodę itp.
Ciekawym dodatkiem jest dystrybutor wody i lodu. Dzięki niemu kostki lodu do drinków lub napojów oraz schłodzona woda latem są zawsze pod ręką i wystarczy jeden gest, aby napełnić nimi szklankę. Przydatny może być także wewnętrzny dzbanek na wodę, który będzie automatycznie napełniany czystą, przefiltrowaną wodą. Do pojemnika można poza tym włożyć owoce lub zioła, aby napój był nie tylko chłodny i orzeźwiający, ale również smaczny i zdrowy.
Elektroniczne sterowanie termostatem
Jakiś czas temu sterowanie lodówką ograniczało się do włączenia jej do prądu i ewentualnie przekręcenia tradycyjnego potencjometru na poziom, który niewiele mówił o temperaturze wewnątrz. Obecnie nawet niedrogie lodówki posiadają elektroniczne sterowanie, które jest zarówno proste w obsłudze, jak i bardzo funkcjonalne oraz przydatne. Wystarczy ustawić żądaną temperaturę, a termostat sam będzie regulował swoją pracę, aby ją utrzymać. To rozwiązanie jest i wygodne, i ekonomiczne. | Nowoczesne funkcje w lodówkach |
Zakręć się na punkcie truskawek i odkryj najmodniejszy kolor oraz wzór tego sezonu. Spróbuj słodkich, owocowych połączeń na ubraniach i dodatkach! Rozkoszuj się nimi i poczuj lato w truskawkowym odcieniu! Marmolada truskawkowa
Odkryj lato w kolorze truskawek! W tym sezonie truskawki zrywamy nie tylko z krzaczka, ale również z wieszaka! Potraktuj ten wzór z lekkim przymrużeniem oka i ciesz się letnią, swobodną stylizacją. Postaw na soczysty kolor truskawek na ubraniach oraz oryginalnych dodatkach. Odcień apetycznej konfitury truskawkowej, całe owoce pod postacią oryginalnych printów, a może truskawkowo-owocowy mix? Tego lata możliwości mamy dużo, wybierz to, co lubisz najbardziej. Zdecyduj się na rozkloszowane sukienki w kształcie tulipana, lekkie szmizjerki oraz tuniki czy przylegający do ciała fason tuby bez ramiączek. Sukienki i spódnice w wersji maxi o długości sięgającej kostek, to również doskonała alternatywa na upalny weekend w mieście.
Soczyste, czerwone motywy i kolory zdobią także elegancką marynarkę w męskim stylu – obowiązkowo pojawiającą się w komplecie ze spodniami typu szwedy o bardzo szerokiej i luźnej nogawce. To wprost idealna propozycja dla wszystkich nowoczesnych bizneswoman oraz pań pracujących w firmach, w których nie obowiązuje rygorystyczny dress code. Ponadto na wybiegach królują również damskie, taliowane koszule na guziki, oversizove T-shirty, lekkie, rozpinane kurtki typu bomber jacket czy ściśle dopasowane do ciała spodnie o długości 7/8, odsłaniające kostki. Popularne będą też kostiumy kąpielowe zarówno te jedno, jak i dwuczęściowe. Skąpe bikini na cienkich sznureczkach, zdobne w nadrukowane, kolorowe motywy soczystych owoców, pośród których truskawka zdecydowanie się wyróżnia, to prawdziwy hit sezonu. Fanki letnich festiwali również znajdą coś dla siebie. Na kapryśną pogodę podczas koncertu lub wakacji pod namiotem sprawdzą się wzorzyste płaszcze przeciwdeszczowe w truskawkowe printy, które dzięki niewielkim rozmiarom z łatwością można zwinąć do torby lub schować do plecaka.
Dla nastolatek i młodszych dziewczynek z pewnością słodką niespodzianką będą wzorzyste, owocowe piżamy. W kolorowym zestawie znajdziemy krótkie szorty do spania, top lub koszulkę z krótkim rękawem, a wszystko to w apetyczne, truskawkowe motywy lub wyszywane, błyszczące aplikacje.
Smaczne połączenia
Truskawkowe motywy w tym sezonie niezaprzeczalnie lubią występować solo. Spotykamy je zarówno pod postacią dużych, nadrukowanych wzorów, jak również drobnego owocowego „rzuciku”. Truskawkowa barwa występuje pod wieloma postaciami, nie tylko jako ubrania, ale również stylowe akcesoria i praktyczne dodatki. Jeżeli truskawkowa odzież od stóp do głów to dla ciebie zbyt duże wyzwanie, to możesz pokusić się o sprawdzone połączenia kolorystyczne z innymi barwami. Czerwone truskawki świetnie prezentują się w połączeniu z lekką i kremową bezą lub czystą bielą czy intensywnie zieloną miętą. Odrobina orzeźwiającej cytryny, kolor miodu lub banana czy wreszcie aromatycznej pomarańczy przemyconej pod postacią dodatków, stworzy piękną stylizację. Natomiast klasyczna czerń, pieprzowy brąz, szlachetny kolor złota i bursztynu czy srebra, na przykład pod postacią biżuterii doskonale uzupełni cały zestaw.
W przypadku materiałów warto zdecydowanie wybierać tkaniny z naturalnych włókien typu bawełna, jedwab, atłas czy satyna. Sprawdzą się także domieszki weluru, wiskozy oraz poliestru.
Moja rada: Jeśli motyw nadrukowanych truskawek czy innych owoców lub warzyw, tak modnych tego lata, wydaje ci się niestosowny do twojego wieku – bez obaw z nich zrezygnuj! Postaw wówczas wyłącznie na intensywny kolor truskawkowej marmolady! Najlepiej wypadnie on w wydaniu total look, czyli od stóp do głów. Ale sprawdzi się również jako kolorowy dodatek, na przykład pod postacią truskawkowych szpilek czy letnich sandałków albo skórzanej torebki listonoszki na długim pasku.
Aromatyczne dodatki
Słodkie, soczyste i pełne słońca dodatki w kolorze dojrzałej truskawki, to propozycja rodem z salonów mody. Projektanci zafascynowali się owocowo-warzywnymi wzorami i motywami – widnieją one niemal na każdej części garderoby. Ponadto prawdziwym hitem będą dodatki – soczyste, kolorowe i obowiązkowo pachnące latem. Prym wiodą tu torby do ręki i na ramię oraz kolorowe plecaki czy marynarskie worki. Dużą popularnością cieszą się również nieduże portfele, portmonetki, zgrabne saszetki oraz płaskie kopertówki w kształcie truskawki.
Podróżne kosmetyczki zdobne w truskawkowe lub owocowe motywy to również strzał w dziesiątkę. Popularne będą wszelkie akcesoria do włosów, takie jak: gumki i frotki z grubszej tkaniny, materiałowe opaski we wzór z truskawek czy drobne spinki do wpinania w owocowym kształcie.
Wśród butów prawdziwym przebojem są wzorzyste i truskawkowe wsuwane trampki typu slip on. Typowo letnimi modelami ozdobionymi owocowym wzorem będą espadryle na słomianej, grubszej podeszwie oraz kolorowe klapki typu birkenstock.
Elegantki mogą wybrać wygodne baleriny w kolorze truskawek oraz sandały na koturnie lub pokaźnym klocku. W wydaniu typowo koncertowym niezmiennie królują kalosze w wersji lakierowanej lub gładkiej, zdobne w truskawkowe wzory oraz krótkie, kolorowe martensy czy sportowe sneakersy.
Niezastąpione będą również wakacyjne akcesoria, jak: czapki z daszkiem zdobne w truskawkowe motywy, okulary przeciwsłoneczne o oprawkach w kolorze truskawek, zadrukowane w kolorowe printy klapki-japonki, ręczniki plażowe lub duże i wzorzyste torby w rozmiarze XXL. Pośród kosmetyków przede wszystkim sprawdzą się truskawkowe nuty w perfumach. W damskiej torebce mile widziane będą niewielkie produkty nawiązujące do panującego trendu. Będą to wszelkiego rodzaju błyszczyki i pomadki o zapachu truskawek, lakiery do paznokci w truskawkowych odcieniach lub opakowaniach w ich kształcie. Przebojem stają się również minidodatki w truskawkowe wzorki przeznaczone do pielęgnacji paznokci, jak na przykład: małe nożyczki, kolorowa pęseta, obcinacz do paznokci, miękki pilniczek, polerka oraz separator pianki do manicure u stóp. Z kolei na rowerowe wycieczki przydatne będą z pewnością wszelkiego rodzaju: ochraniacze na łokcie i kolana, kask rowerowy, zapięcie czy dzwonek, a wszystko to dekorowane w wyraziste i duże wzory truskawek.
Truskawki górą! W tym sezonie kolor truskawek jest warty wypróbowania – solo lub w nierozerwalnej parze ze słoneczną limonką, intensywną miętą, ostrą cytryną oraz ciepłym oranżem. „Skosztuj” soczystych, czerwonych owoców pod postacią wzorów na ubraniach, akcesoriach oraz licznych uwodzicielskich i niepowtarzalnych dodatkach. Daj się skusić truskawkowym motywom, deseniom czy aplikacjom, to topowy kolor lata, którego zdecydowanie nie możesz przegapić! | Lato w kolorze truskawek |
Urządzając swoje mieszkanie, z pewnością już na samym początku spotkasz się z problemem przechowywania. Masz pewnie mnóstwo rzeczy, ubrań i gadżetów, które musisz w jakiś sposób zorganizować. Czym tak właściwie jest szafa tekstylna i w jakich okolicznościach okaże się przydatna? W ogólnym postrzeganiu szafy tekstylne uważa się za alternatywę dla tradycyjnych mebli. Jednak wcale nie musi tak być! Dobrej jakości produkty niewiele odbiegają od drewnianych odpowiedników, a mają też wiele zalet, o których z pewnością przekonasz się podczas ich użytkowania.
Szafa tekstylna – co to takiego?
Szafa tekstylna jest odpowiedzią na potrzebę lekkiego, taniego i funkcjonalnego zaaranżowania przestrzeni. Konstrukcja składa się z metalowego stelażu, na którym rozwieszone są materiałowe układy komór, w których można przechowywać przedmioty. W sprzedaży dostępne są różne rodzaje, różnorodne rozkłady półek, drążków i zamykanych pudełek, które można dopasować idealnie do planowanego przeznaczenia.
Problem przechowywania i sprzątania w mieszkaniu
Nadrzędną zasadą mieszkania sprawiającego wrażenie utrzymanego w porządku jest uwolnienie go od zalegających w nim przedmiotów. Dzięki włożeniu ich do szafy tekstylnej są zawsze pod ręką, bez konieczności wynoszenia ich nadmiaru do piwnicy czy na strych. Warto zauważyć, że również tam materiałowe półki na stelażu sprawdzą się świetnie w ich organizacji. Jest to więc idealne rozwiązanie zarówno do sypialni (do przechowywania ubrań), do łazienki (do trzymania ręczników czy prania), ale również do kuchni, biura, pokoju dziecięcego czy garażu. Kolejną zaletą jest stały dostęp powietrza do wnętrza szafy, które chroni je przed kumulowaniem się w nim zapachów. Takie „meble” łatwo się czyści. Niektóre pokrycia można nawet prać w pralce. Szybko wysychają i są ponownie gotowe do użytku. Rozwiązujesz więc jednocześnie dwa problemy: przechowywania oraz higieny.
Jakie jeszcze zalety ma szafa tekstylna?
Prócz wspomnianego uporządkowania przestrzeni szafa tekstylna to również lekkość i mobilność konstrukcji. Bez problemu możesz rearanżować wystrój, schować ją w innym pomieszczeniu lub przestawić na czas np. przyjmowania gości. Ciężko sobie wyobrazić taką swobodę w tradycyjnym wydaniu! Wiele modeli ma stelaż umieszczony na kółkach, co jest też dodatkowym ułatwieniem w tym wypadku. Szafy tekstylne są banalnie łatwe w obsłudze. Bez trudu złożysz je samodzielnie. Także jeśli po czasie ci się znudzi, po prostu zdemontujesz ją i schowasz w niewielkiej paczce. Nie musisz się martwić o wygląd prezentowany przez taki przedmiot. Dizajn poszedł bardzo do przodu, a niektóre z dostępnych szaf wyglądają bardzo nowocześnie i wręcz dodają wystrojowi zalet. Koniecznie zapoznaj się z dostępnymi wariantami i przekonaj się, że możesz wybrać coś dla siebie i swojego mieszkania.
Wady szaf tekstylnych
Szafy tekstylne oczywiście mają również swoje ograniczenia i wady. Warto pamiętać, że konstrukcja ma określoną nośność i z pewnością nie umożliwi przechowywania tylu rzeczy, co ta wykonana z drewna, sklejki lub tworzywa. Już przy zakupie zwróć uwagę na solidność i wytrzymałość, a zapełniając ją, zachowaj rozsądek, szczególnie przy materiałowych półkach. Twoje indywidualne potrzeby powinny być wyznacznikiem jakości opcji, którą wybierzesz.
Inne sposoby na przechowywanie
Innymi sposobami na przechowywanie, które nie będą wiązać się z kosztownym zakupem kompletu tradycyjnych mebli, są: pudełka, organizery tekstylne i skrzynie. To świetne sposoby na segregację. Wiele z nich daje możliwość eleganckiego opisania zawartości, np. na wieczku, dzięki czemu bez otwierania wiesz, co znajduje się w środku.
Idealny porządek w warunkach domowych po prostu ułatwia życie. Zyskujesz czas, który trzeba poświęcić na sprzątanie, a wyznaczone miejsce dla każdej rzeczy wpływa na jej trwałość. Pomyśl sobie, ile zajmuje Ci odnalezienie konkretnej pary spodni w stosie pozbawionym ładu! Zakup szafy tekstylnej docenisz szybciej, niż Ci się wydaje! | Szafa tekstylna – sposób na przechowywanie rzeczy |
Jeśli masz nowocześnie urządzony dom, pięknie umeblowany w stylu minimalistycznym, pomyśl również o starannym zagospodarowaniu tarasu. Pamiętaj, by z architekturą domu stanowił jednolitą całość. Nie mieszaj więc stylów i kolorów. Postaw na proste formy, najnowsze materiały oraz wygodę. Nowoczesne kanapy tarasowe są na tyle ładne, że z powodzeniem można je postawić w domu. Okrągłe, prostokątne, owalne, półokrągłe lub zasłonięte baldachimami. Łączą światowy design z jakością i trwałością, zachęcają do wypoczynku na świeżym powietrzu. Zgodnie z najnowszymi trendami taras praktycznie niewiele różni się od salonu, a właściwie stanowi jego integralną całość. Wszystko jest starannie zaplanowane, nieprzypadkowe. Odpowiednie parasole, donice, oświetlenie, przy kanapie ustawiony stolik, a w sąsiedztwie biokominek. Kanapy o różnych rozmiarach, kształtach, pokryte poduszkami, najczęściej w kolorze białym, szarym lub czarnym, zachęcają do odpoczynku. Pięknie prezentują się zwłaszcza na podłodze utrzymanej w minimalistycznym stylu – granitowej, z piaskowca, betonu, sztucznej trawy lub drewnianej.
Materiałem najczęściej stosowanym do produkcji mebli tarasowych – stołów i krzeseł – są aluminium, stal nierdzewna i imitujące drewniane deski tworzywo pollywood, ale w przypadku kanap designerzy najczęściej wybierają technorattan, z którego wyplatane są najpiękniejsze modele.
Kanapy technorattanowe
Technorattan, czyli plecionka z włókien polietylenowych, jest odporny na promieniowanie UV, niskie i wysokie temperatury, opady oraz zabrudzenia, np. na plamy z wina i żywności, sól, olejki do opalania czy chlor. Meble z niego wykonane długo zachowają znakomity wygląd i starczą na lata. Zaprojektowane zgodnie z aktualnymi trendami zachwycają bogactwem fasonów, są przy tym wygodne i eleganckie. Często mają szerokie podłokietniki, na których można położyć książkę lub postawić filiżankę z herbatą. Dodatkowo wyposażone są w grube poduchy i materace odporne na wilgoć oraz słońce i szybko schnące w przypadku zamoczenia.
Wiele wzorów
box:offerCarousel
Wśród kanap technorattanowych znajdziemy modele o różnych kształtach, np. tradycyjne prostokątne sofy, najczęściej dwu- lub trzyosobowe, jak elegancka Majorka czy Baham Corfu. Warto zwrócić uwagę na designerskie modele okrągłe, np. sofę Patio z linii Valentine, która po rozsunięciu modułów zamienia się z wygodnej leżanki w dwie kanapy ze stolikami. Prócz tego ciekawie się prezentują sofy z baldachimem, będące wyjątkową ozdobą każdego tarasu, np. klasyczny dwu- lub trzyosobowy model Michigan, półokrągły oraz okrągły model Sydney czy modułowa Lima, którą można ustawiać w dowolnych konfiguracjach. Większość z nich może pełnić funkcję zarówno kanapy, jak i łóżka. Do tego mamy bardzo praktyczne i ustawne modele narożne, np. sofa Lora lub duży modułowy narożnik Farlito IX Corner, dostępny w komplecie ze stolikiem kawowym.
Meble aluminiowe
Oferta kanap aluminiowych jest zdecydowanie uboższa niż technorattanowych, ale można znaleźć modele designerskie. Pięknie się prezentuje np. sofa aluminiowa z drewnianymi wstawkami z zestawu Geneva marki Higold lub zestaw Grace z dwuosobową sofą, fotelami i stolikiem. Aluminiowe meble ogrodowe cechują się niezwykłą lekkością, finezją i elegancją. Dodatkowo są odporne na warunki atmosferyczne, więc nie trzeba ich chować w razie deszczu czy mrozu.
Nowoczesne kanapy będą znakomitą ozdobą tarasu, sprawdzą się również na przydomowych trawnikach. Wykonane zgodnie z najnowszymi technologiami są wygodne i posłużą nam przez wiele sezonów. Już samym wyglądem zachęcają do relaksu. Poza tym bardzo łatwo można je utrzymać w czystości – wystarczy wilgotna ściereczka lub wąż ogrodowy. | Modne kanapy tarasowe |
Kuchnia azjatycka zyskuje w Polsce na popularności. W erze tanich biletów lotniczych i globalnego rynku Polacy coraz częściej korzystają z dobrodziejstw egotycznych kultur. W końcu zaczynamy rozumieć, że kuchnia azjatycka to coś więcej niż kurczak curry czy sajgonki. Azja to ogromny tygiel kulturowy, który kryje w sobie paletę niezliczonych smaków i tradycji kulinarnych. Dziś te smaki są w Polsce dostępne na wyciągnięcie ręki. Sushi przestało być luksusowym daniem dla bogaczy, a sos sojowy dodajemy do naszych rodzimych potraw prawie tak często jak ketchup. Wybór azjatyckich produktów nie kończy się jednak na sosie sojowym. Oferta jest naprawdę bardzo bogata.
Sos hoisin
Choć jego dosłowna nazwa oznacza „owoce morza”, sos hoisin nie zawiera ryb i skorupiaków. Przyrządzany jest na bazie soi i śliwek, dzięki czemu ma charakterystyczny słodko-pikantny smak. Uważni smakosze wyczują w nim także akcenty czosnku, karmelu, chili, sezamu i octu. Sos hoisin jest podstawą kuchni katońskiej, która rozwinęła się w południowych Chinach i jest właściwie najbardziej znaną odmianą kuchni chińskiej. Chińczykom sos hoisin służy jako dip, zwłaszcza do żeberek, drobiu i warzyw. W naszej kuchni sprawdzi się właściwie w każdym daniu. Możemy go użyć, gdy gotujemy tradycyjne azjatyckie potrawy albo po prostu do wzbogacenia smaku zwykłej sałatki z kurczakiem.
Olej sezamowy
To kolejne odkrycie z Azji, które na stałe powinno zagościć w waszym jadłospisie. Poza walorami smakowymi olej sezamowy może być także zbawienny dla naszego zdrowia. Jeśli cierpimy na nadciśnienie, zdecydowanie powinniśmy włączyć olej sezamowy do naszej diety. Zawartość wielonienasyconych kwasów tłuszczowych oraz samego sezamu hamuje również syntezę i wchłanianie cholesterolu. Azjaci olej sezamowyużywają do sałatek i gotowania – olej ten nie nadaje się do smażenia, ale doskonałe wzbogaci smak najróżniejszych potraw. Możemy nim skropić sałatkę ze szparagów lub makaron albo dodać do marynaty.
Bubble tea
Ten egzotyczny napój na bazie herbaty szturmem wtargnął na polski rynek. Bubble tea powstała w latach 80. na Tajwanie – cały zamysł polegał na dodaniu do mocnej, czarnej herbaty smakowych kuleczek tapioki. W ten prosty i genialny sposób zwykła herbata zamieniła się magiczny napój, który szybko podbił nie tylko całą Azję, ale także Amerykę Północą i Europę Zachodnią. Bąbelkową herbatę można kupić także u nas, a nawet przygotować ją w domowym zaciszu. Specjalne perełki tapioki są dostępne w sprzedaży w najróżniejszych smakach. Kolorowe kuleczki pasują także do deserów, naleśników lub mlecznych koktajli.
Pasta miso
Pasta miso dotarła do nas z Japonii. Używa się jej do przyprawiania sosów, ryb, mięs, piklowanych warzyw oraz jako dodatek do zup – miłośnicy kuchni azjatyckiej znają ją przede wszystkim z tradycyjnej japońskiej zupy miso-shiru. Gęsta pasta wytwarzana jest ze sfermentowanej soi, najczęściej z dodatkiem ryżu lub jęczmienia, soli oraz drożdży. Jej właściwości prozdrowotne są nie do przecenienia: pasta miso wzmacnia kości, reguluje ciśnienie krwi, a dzięki dużej zawartości protein odtruwa organizm i może zapobiegać nowotworom.
Pasta z tamaryndowca
Tamaryndowiec to owoc hodowany nie tylko w Azji, ale też w Afryce Wschodniej, Ameryce Środkowej, Jamajce, a nawet na Florydzie. Największą popularność zdobył jednak w kuchni azjatyckiej. Zielono-różowy miąższ tamaryndowca używany jest w Azji jako odpowiednik cytryny. Pastą z tamaryndowca zakwasza się zupy, curry albo chutneye. W Polsce tamaryndowca kupimy albo w wersji sprasowanego bloku, albo jako gęsty koncentrat. W naszej kuchni może sprawdzić się jako przepyszny dodatek do pieczonego mięsa, warzyw lub sałatek, a nawet… lodów. Wszystko zależy od naszej kulinarnej kreatywności.
Warto wypróbować wiele dostępnych w Internecie przepisów, które wprowadzą do naszych codziennych dań smak orientu. Azja powoli odkrywa przed nami tajemnice swojej egzotycznej kuchni. Grzechem byłoby z tego nie skorzystać. | Azjatyckie produkty spożywcze, które warto poznać |
Mikołajki tuż-tuż. Jeśli w naszym domu panuje zwyczaj obdarowywania większej liczby osób – nie tylko dzieci, ale i dorosłych – to najwyższa pora pomyśleć o prezentach dla mężczyzn. Mąż, brat i tata z pewnością ucieszą się, gdy 6 grudnia znajdą w czerwonej skarpecie prezent wybrany z myślą o nich. Co można kupić mężczyźnie, gdy na ten cel chcemy przeznaczyć 200 zł? Prezent mikołajkowy dla brata do 200 zł
Jeśli mamy rodzeństwo płci męskiej w wieku nastoletnim, które preferuje sportowy styl, możemy podarować mu bezrękawnik marki Nike. Ta pozbawiona rękawów kamizelka jest dwustronna, co oznacza, że można ją nosić zarówno na lewą, jak i prawą stronę (różnią się kolorem, na obu widnieje logo firmy). Wewnętrzna część została wykonana z bawełny, zewnętrzna zaś z poliestru. Kamizelka ma odpinany kaptur, który może pełnić funkcję czapki w mroźne dni.
Ta część męskiej garderoby znajdzie zastosowanie również w porze jesiennej – służyć będzie bratu na co dzień do ochrony przed chłodem i wiatrem. Dzięki temu, że kamizelka nie ma rękawów, łatwo można ją połączyć z innymi częściami stroju – swetrem lub bluzą bez kaptura (koszt zakupu bezrękawnika marki Nike na Allegro wynosi 169 zł).
Prezent mikołajkowy dla męża do 200 zł
Z myślą o małżonku, który często podróżuje, możemy kupić skórzane rękawiczki samochodowe (z otworami po zewnętrznej stronie i zapięciem na zatrzask). Początkowo noszono je celem zapewnienia dłoniom komfortu termicznego w trakcie jazdy autem pozbawionym ogrzewania, dziś stanowią praktyczny i modny dodatek, który podkreśla wartość samochodu i stosunek właściciela do tego środka komunikacji. Rękawiczki gwarantują pewniejszy chwyt kierownicy, a otwory – wentylację, która przeciwdziała nadmiernej potliwości dłoni.
Rękawiczki samochodowe powinny być cienkie i wykonane ze skóry naturalnej. W przedziale cenowym do 200 zł na Allegro dostępne są m.in. modele pełne (występują też warianty bez palców) wykonane z wysokiej jakości skóry jelenia. To produkt polskiej rodzinnej firmy Kuc o 25-letniej tradycji. Rękawiczki ze skóry naturalnej wyróżniają się miękkością, a zarazem są trwałe (powinny zatem posłużyć mężowi przez kilka lat). Jest to produkt do użytku całorocznego – w lecie pozwala chwycić nagrzaną słońcem kierownicę, zimą chroni dłonie przed chłodem. Ponadto dodatek ten zabezpiecza skórę przed otarciami i odciskami. Rękawiczki firmy Kuc są dostępne w trzech wariantach kolorystycznych: czarne, brązowe i brązowe z wstawkami z jasnego brązu.
Prezent mikołajkowy dla taty do 200 zł
Mikołajki to okazja, aby podarować tacie nowy portfel, najlepiej skórzany. Dysponując kwotą 200 zł, możemy sobie pozwolić na zakup modelu renomowanej marki Calvin Klein (koszt nabycia waha się od 115 do 199 zł). Produkt wykonano z wysokiej jakości czarnej naturalnej skóry włoskiej. Portfel firmy Calvin Klein jest pojemny (ma kieszeń na monety, miejsce do przechowywania dokumentów i zdjęć), zatem jest funkcjonalny, a przy tym lekki. Produkt wykonano z dbałością o detale. Po dokonaniu zakupu otrzymujemy portfel w oryginalnym, firmowym pudełku z logo marki, a więc w formie idealnej na prezent okolicznościowy. Pamiętajmy, żeby przed zawinięciem go w papier do pakowania włożyć do środka grosik na szczęście i życie w dostatku. | Mikołajkowy prezent dla niego – propozycje do 200 zł |
Jeszcze do niedawna tylko na rodzicu spoczywała odpowiedzialność za to, co dziecko przegląda w Internecie, ale także ile czasu spędza przed komputerem. Gdy tylko był zajęty, ta czynność była mocno zaniedbywana. Ale teraz opiekun nie jest już sam… Producenci wyposażyli routery w specjalną funkcję zwaną kontrolą rodzicielską. Dzięki niej można zablokować wybrane usługi i strony, ale to nie koniec… Funkcja kontroli rodzicielskiej umieszczona w routerze pozwala dbać o bezpieczeństwo naszych dzieci. Jeśli jesteście rodzicami lub opiekunami, zdecydowanie polecam zakup routera z taką opcją. W ustawieniach można zdefiniować, w jakich godzinach pociechy mogą korzystać z Internetu, filtrować strony lub skorzystać z gotowej bazy bezpiecznych stron.
Netgear R6220
To tani przedstawiciel routerów, które są wyposażone w funkcję kontroli rodzicielskiej. Netgear R6220 pozwala na blokowanie stron oraz ustalenie, w jakich godzinach i dla jakiego urządzenia sieć wi-fi może być dostępna. Sprzęt może pochwalić się dwuzakresową siecią wi-fi, portami LAN oraz WAN. Z kolei port USB może być wykorzystany jako serwer SMB, FTP, DLNA, iTunes, Printserwer. Produkt Netgear, oprócz tworzenia filtrów dla dzieci, pozwala także na stworzenie sieci wi-fi dla gości.
ASUS RT-AC1200G+
Oferowany jest w bardzo zbliżonej cenie co Netgear R6220. Oczywiście router ASUS RT-AC1200G+ pozwala na stworzenie bezpiecznej kontroli rodzicielskiej, dzięki której nasze dzieci nie będą mogły korzystać ze stron dla dorosłych, ani połączyć się z wi-fi poza ustalonymi godzinami. Dużym atutem ASUSa są 4 stałe anteny o mocy 5dBi oraz technologia AiRadar z funkcją kształtowania wiązki. Dzięki temu zasięg sieci bezprzewodowej ma być większy niż u konkurencji. Port USB 2.0 współpracuje z modemami 3G/4G, drukarkami oraz może udostępniać i strumieniować pliki.
box:offerCarousel
AVM FRITZ!Box 4040
Niemiecki producent coraz lepiej radzi sobie na polskim rynku, ale wcale mnie to nie dziwi, ponieważ sprzęt AVM FRITZ! jest naprawdę funkcjonalny. AVM FRITZ!Box 4040 (test)
pozwala na nawiązanie szybkiego połączenia z Internetem przy wykorzystaniu każdego rodzaju łącza internetowego. Za pomocą portu USB można podpiąć zewnętrzny modem LTE. Najważniejsze funkcje to 4x Gigabit LAN oraz WLAN AC 866 Mbit/s + N 400 Mbit/s. Opcja kontroli rodzicielskiej pozwala filtrować strony dostępne dla dziecka oraz wyznaczać godziny, w których może korzystać z wi-fi. Dodatkowo usługa DNS FamilyShield blokuje strony dla dorosłych (ma zapisaną własną bazę adresów WWW).
box:offerCarousel
D-Link DWR-921
To jeden z najbardziej zaawansowanych technologicznie routerów w tym zestawieniu, ale i kosztuje najwięcej. Router D-Link DWR-921 przeznaczony jest dla osób, które potrzebują naprawdę wydajnej sieci bezprzewodowej. Sprzęt wyposażono w funkcję kontroli rodzicielskiej, ale to nie koniec. Za bezpieczeństwo odpowiada podwójna aktywna zapora sieciowa oraz szyfrowanie w technologii WPA/WPA2. Router marki D-Link pozwala także na podpięcie modemu 3G/4G. Anteny 3G oraz 4G są wymienialne.
box:offerCarousel
Edimax BR-6208AC
To najtańszy router wyposażony w funkcję kontroli rodzicielskiej. Edimax BR-6208AC pozwala na blokowanie stron, przypisanie komputerów oraz definiowanie godzin, w których dzieci mogą korzystać z Internetu. Nie jest tak wydajny jak konkurencja, ale nasze pociechy na pewno nie wejdą na strony zabronione. Router Edimax może pochwalić się standardem wi-fi 802.11ac oraz prędkościami portów LAN/WAN na poziomie 10/100/1000 Mb/s. Szyfrowanie danych zapewniają technologie: WEP 64/128 bit, WPA-PSK, WPA2-PSK.
TP-Link TL-WR1043ND
Produktu tej marki w moim zestawieniu nie mogło zabraknąć, ponieważ jest to chyba najbardziej znana firma na rynku sprzętu sieciowego. Za około 200 zł można kupić urządzenie TP-Link TL-WR1043ND, które w swoim oprogramowaniu ma wbudowaną funkcję kontroli rodzicielskiej. Ma dokładnie takie same możliwości jak konkurencja, ale jego zaletą są dodatkowe rozbudowane opcje, m.in. ustawienia sposobu przesyłania pakietów w sieciach zawierających routery i ręczne definiowanie trasy przechodzenia pakietów w sieci. Urządzeniem TP-Linka na pewno warto się zainteresować.
box:offerCarousel
Dbajmy o bezpieczeństwo naszych dzieci za pomocą routera z kontrolą rodzicielską
W sieci można znaleźć mnóstwo routerów, które mają wbudowaną taką funkcję. Tylko najtańsze produkty, mniej znanych producentów, mogą być takiej opcji pozbawione. Zdecydowanie polecam kupno routera z kontrolą rodzicielską, ponieważ w ten sposób chronimy nasze pociechy przed informacjami, na które mają jeszcze czas. A sama konfiguracja jest naprawdę dziecinnie prosta. | Router z kontrolą rodzicielską. Najciekawsze modele |
Opony o niskich oporach toczenia i wysokiej żywotności to fundament oszczędnej eksploatacji auta. Warto zatem sprawdzić, które z dostępnych modeli ogumienia potrafią szczególnie zadbać o stan portfela kierowcy. Oszczędnie i żywotnie
Ekonomiczna opona to taki produkt, który umożliwia obniżenie kosztów eksploatacji auta. Parametrem sprzyjającym spełnieniu tego zadania jest niski opór toczenia. Bezpośrednio wpływa on bowiem na zmniejszenie zużycia paliwa przez auto, nawet do ok. 6l na każde przejechane 1000 km. Wszystko jednak zależy od potencjału oszczędnościowego danego modelu i rozmiaru opony.
Na szczęście dzięki standaryzowanym etykietom informacyjnym można łatwo porównać różne produkty. Producent musi bowiem wskazać, do jakiej klasy efektywnościowej (w skali od A do G) przynależy oferowany model ogumienia. Dotyczy to zarówno kryterium oszczędności, jak i przyczepności na mokrej nawierzchni. Nie mniej ważna w kontekście ekonomiki jazdy jest także żywotność opony. Ona również wpływa na koszt każdego przejechanego kilometra.
1. Michelin Energy Saver+, czyli francuski lider trwałości
box:offerCarousel
Biorąc pod uwagę ogólny potencjał do generowania oszczędności, model Energy Saver+ francuskiej marki Michelin znajduje się w ścisłej czołówce stawki. Opona ta charakteryzuje się przede wszystkim bardzo wysoką żywotnością. Potwierdzają to testy przeprowadzane przez różne organizacje i redakcje (m.in. ADAC), w których to produkt Michelin pod względem trwałości otrzymuje najwyższe oceny. Francuski producent zaznacza ponadto, że jego ekologiczny model jest w stanie uzyskać o 20 proc. wyższe przebiegi, aniżeli konkurencja.
Energy Saver+ to opona wszechstronnie oszczędna a ponadto mogąca pochwalić się oporami toczenia na poziomie klasy "B" według etykiety informacyjnej, co należy uznać za wynik godny polecenia.
2. Continental ContiEcoContact 5 – lata praktyki
box:offerCarousel
W zestawieniu najoszczędniejszych produktów nie mogło zabraknąć miejsca dla propozycji Continentala w postaci modelu ContiEcoContact 5. Ta opona segmentu premium łączy w sobie wysokie parametry związane zarówno z przyczepnością, jak i oszczędnością oraz trwałością. Niemiecki model jest często montowany w fabrykach samochodów, jako produkt OEM. Zastosowanie ekologicznego ogumienia umożliwia bowiem producentom obniżenie ilości szkodliwych substancji emitowanych do atmosfery przez auta. Pomaga to w spełnieniu surowych norm środowiskowych.
Warto także zaznaczyć, że ContiEcoContact 5 uzyskał dobre oceny w różnych testach publikowanych m.in. przez organizację ADAC czy czasopismo "Auto Bild". Istotną kwestią pozostaje fakt, że model ten oferowany jest już od kilku lat, stąd też stosunkowo łatwo znaleźć można atrakcyjne cenowo oferty sprzedaży z rynku wtórnego.
3. Fulda EcoControl HP – oszczędnie i całkiem niedrogo
box:offerCarousel
Biorąc pod uwagę opony ze średniej półki, dobrym wyborem okaże się Fulda EcoControl HP. W porównaniu do konkurencji z segmentu premium jest ona tańsza nawet o kilkaset złotych. Model EcoControl HP wyróżnił się podczas testu ADAC na rok 2018, uzyskując dobre oceny zarówno pod względem oporów toczenia, jak i żywotność.
4. Vredestein Sportrac 5 – szybko i oszczędnie
box:offerCarousel
Ciekawym połączeniem agresywnego charakteru i dobrych parametrów ekologicznych charakteryzuje się Vredestein Sportrac 5. Opona ta udowadnia, że nawet celując w średnią półkę cenową można stworzyć produkt uzyskujący dobre wyniki zarówno w kontekście przyczepności, jak i oporów toczenia. Potwierdzeniem tego faktu mogą być rezultaty testu ADAC z roku 2016, w którym model Sportrac 5 zajął pierwsze miejsce, wyprzedzając droższą konkurencję z segmentu premium.
5. Dębica Presto HP – oszczędność z polskim rodowodem
box:offerCarousel
Szukając niedrogiej i taniej w eksploatacji opony, warto rozejrzeć się za produktami polskich marek, których parametry zostały dopasowane pod kątem oczekiwań polskiego kierowcy. Przykładem może być Dębica Presto HP. W cenie otrzymujemy ogumienie o dobrych parametrach, zarówno biorąc pod uwagę oszczędność (klasa "C"), jak i przyczepność (klasa "B"). Producent zaznacza ponadto, że model Presto HP został zoptymalizowany pod kątem osiągania dłuższych przebiegów. | 5 modeli opon letnich wspierających oszczędną jazdę |
Felgi o dużej średnicy kuszą atrakcyjnym wyglądem, który przykuwa uwagę innych kierowców. Czy jednak wygląd to jedyna zaleta tego typu modyfikacji? Duża felga = duży problem?
Zakup felg o większym rozmiarze determinuje konieczność zakupu nowego kompletu opon o niższym profilu. Wynika to z konieczności zachowania średnicy tocznej (całkowitej) koła na maksymalnie zbliżonym poziomie do fabrycznej. Niezastosowanie się do tej reguły skutkować będzie przekłamywaniem prędkościomierza i licznika przebiegu.
Szybsze zużycie zawieszenia
Większa felga to także przyspieszone zużycie poszczególnych elementów zawieszenia. Wynika to ze zmniejszonego profilu opony, która gorzej amortyzuje nierówności nawierzchni. W praktyce nadmierna liczba mikrodrgań zostaje przeniesiona na gumowe tuleje w zawieszeniu, które szybciej będą ulegać uszkodzeniom, pogarszając przy tym pewność prowadzenia auta.
Większe koła to także większa masa elementów nieresorowanych, a więc takich, które łączą zawieszenie auta z nawierzchnią. Zaliczamy do nich przede wszystkim felgę, oponę oraz elementy układu hamulcowego. Zwiększenie ich masy spowoduje przyrost sił, które oddziaływać będą na zawieszenie podczas pokonywania nierówności.
Spadek komfortu jazdy
Ograniczenie ilości materiału amortyzującego, jakim jest guma, negatywnie wpłynie także na komfort podróżowania. Samochód wyposażony w większe felgi staje się twardy i trudniejszy do opanowania na koleinach. Zwiększa się także opór toczenia, co ma dwojaki wpływ na jazdę. Z jednej strony wzrasta zużycie paliwa, a z drugiej – hałas wewnątrz kabiny. Pogorszeniu może ulec efektywność pracy układu wspomagania kierownicy. Szersza i większa felga wymaga założenia proporcjonalnie szerszej opony, która zwiększa tarcie między nią a podłożem. Większą felgę łatwiej jest uszkodzić, szczególnie w warunkach miejskich, gdzie nietrudno o wysoki krawężnik.
Zalety montażu większych felg
W wielu modelach aut sportowych większe felgi pozwalają na montaż tarcz o większym rozmiarze, co podwyższa skuteczność hamowania. To jednak nie jedyna zaleta. Większe felgi w połączeniu z szerszymi oponami o niższym profilu pozytywnie wpływają na prowadzenie auta. Podwyższona sztywność opony powoduje, że auto wykazuje mniejszą tendencję do przechylania się na zakrętach. Szersza felga i opona zwiększają powierzchnię styczności koła z jezdnią. Pojazd nie tylko prowadzi się lepiej, ale także skuteczniej hamuje na nawierzchniach o dobrej przyczepności, gdyż zwiększeniu ulega tarcie między oponą a nawierzchnią.
Sporządzając bilans zalet i wad montażu większych felg, można dojść do wniosku, że nie ma większego sensu decydować się na tego typu modyfikację, jeśli pojazd ma być eksploatowany w warunkach drogowych, a nie sportowych. Trudno jednak ocenić efekt poprawy wizualnej auta, który dla wielu kierowców jest niemalże bezcenny i nie do zastąpienia. | Zalety i wady montażu felg o większej średnicy |
Zadbane włosy i lśniąca skóra sprawiają, że wyglądamy młodziej i atrakcyjniej. Jednak jesienią i zimą często dopada nam niekorzystny efekt złej pogody, czyli przesuszone włosy i zła cera. Aby sobie z tym poradzić, warto zaopatrzyć się w kosmetyki z rokitnikiem. Rokitnik – Złoto Syberii
Czym jest rokitnik i dlaczego nazywa się go rosyjskim ananasem? Jest to roślina należąca do rodziny roślin oliwkowatych, która rośnie: na Syberii, w północnych Chinach, Nepalu, Indiach, Afganistanie i północnym Pakistanie. Ma niewielkie, przypominające jagódki owoce, które są niezwykle smaczne i aromatyczne. Rosną gęsto i z tego powodu po rosyjsku rokitnik nazywa się oblepicha – tę nazwę można często spotkać na opakowaniach kosmetyków. Owoce rokitnika zawierają bardzo mało cukru, są kwaśne, o ananasowym posmaku. Rokitnik wyróżnia się zawartością różnych substancji – w owocach i liściach znajduje się ich ponad 190. Niektórymi ze składników rokitnika są: silne antyoksydanty, aminokwasy, kwasy tłuszczowe, kwas palmitynowy, linolowy, luteina, kwasy organiczne, makroelementy, mikroelementy, witaminy A, E, C, K. W sumie rokitnik zawiera aż 14 witamin i 4 prowitaminy.
Olej z rokitnika
Olej z rokitnika to kosmetyk o niezwykłych właściwościach. Zawiera wiele witamin, w tym witaminę A, która sprawia, że ma on pomarańczowo-czerwony kolor. W związku z tym może barwić skórę na pomarańczowo – dlatego warto go rozcieńczyć, zanim się nim posmarujemy. Rokitnik świetnie wpływa na skórę przesuszoną, podrażnioną, łuszczącą się, naczynkową, zmagającą się ze zmianami trądzikowymi lub oznakami przedwczesnego starzenia. Przydaje się również w pielęgnacji włosów – szampon z rokitnika doskonale odbudowuje i regeneruje zniszczone włosy. Rokitnik przydaje się również przy leczeniu poparzeń i odmrożeń.Jak rokitnik wpływa na skórę?
Rozjaśnia przebarwienia i poprawia koloryt skóry,
chroni skórę przed działaniem wolnych rodników,
opóźnia procesy starzenia się skóry,
poprawia sprężystość i jędrność,
stosowany na świeżą ranę przyspiesza gojenie i zmniejsza widoczność blizn,
wpływa kojąco i leczniczo na zmiany trądzikowe,
łagodzi i leczy oparzenia i odmrożenia.
Jak rokitnik wpływa na włosy?
Sprawia, że włosy stają się lśniące, sprężyste i elastyczne,
leczy i łagodzi stany zapalne skóry głowy,
regeneruje uszkodzenia wewnątrz struktury włosów,
działa przeciwłupieżowo,
znacząco poprawia ogólną kondycję włosów.
Rokitnik w kosmetykach
Olej z rokitnika to nie jedyne zastosowanie złota Syberii. Można go także znaleźć w mniejszych dawkach w kosmetykach do codziennej pielęgnacji – należy wybierać produkty, w których występuje w wysokim stężeniu, np. kremy na dzień. Warto zwrócić uwagę, aby rokitnik lub olej z rokitnika był wysoko na liście składników – dzięki temu będziemy mieć pewność, że jest go dużo, a nasza skóra lub włosy odczują jego dobroczynne działanie. Rokitnik znajdziemy w wielu produktach kosmetycznych i pielęgnacyjnych. Mogą to być zarówno szampony, odżywki, olejki, jak i wszelkiego rodzaju kremy. Do dyspozycji są kosmetyki przystosowane do potrzeb skóry dojrzałej, jak i młodej – z pozytywnych właściwości rokitnika mogą korzystać wszyscy. Dodatkowo sok z rokitnika to prawdziwa bomba witaminowa – pijąc go, możemy wzmocnić swoją odporność i poprawić ogóle zdrowie organizmu.
Rokitnik ma wiele zalet, z których warto korzystać, jeśli chcemy w naturalny i prosty sposób cieszyć się młodym wyglądem i dobrym zdrowiem. | Kosmetyki z rokitnikiem – dla pięknych włosów i cery |
Są takie kroje, kolory i wzory, które nigdy nie wychodzą z mody. Analizując coroczne Fashion Weeks, które są najważniejszymi wydarzeniami w tej branży, dostrzegamy pewne trendy, które są ponadczasowe. Przeanalizujmy dokładniej, jakie zestawienia są uniwersalne i zawsze na topie i o jakie stroje warto poszerzyć garderobę. Biała koszula i cygaretki w kratę
Klasyczna koszula to podstawowy element każdej kobiecej garderoby. Możemy ją założyć do pracy, na randkę, spotkanie z przyjaciółmi czy zakupy. Biała koszula przyda się na bardziej formalne spotkania, ale by przełamać zbyt grzeczny strój, załóżmy do niej cygaretki w kratę. Ten wzór zdobył popularność na początku lat 90. głównie dzięki modnemu wówczas stylowi grunge. Od tamtej pory pojawia się cyklicznie w trendach. Jeśli źle czujemy się w kracie, możemy przemycić ją w dodatkach, np. torbie, pasku czy apaszce.
T-shirt i jeansy
Chyba każda kobieta ma w swojej szafie zarówno T-shirty, jak i jeansy. Takie połączenie zawsze wygląda stylowo, a poza tym jest zwyczajnie wygodne. Kiedy kupujesz jeansy, kieruj się przede wszystkim ich krojem, by wyglądać atrakcyjnie i czuć się swobodnie. Dopiero kiedy już wybierzesz odpowiedni dla siebie fason, decyduj się na kolor i wytarcia.
Jeansy występują w trzech klasycznych krojach: slim, które na całej długości mocno przylegają do ciała, regular, a więc klasyczny, prosty krój, oraz loose, czyli szerokie spodnie. Dużo zależy też od kroju nogawek, które mogą być proste, zwężane ku dołowi, szerokie, czyli tzw. dzwony, oraz w stylu bootcut – delikatnie rozszerzające się od kolan w dół, zakrywające część butów. Bez względu na to, jaki krój wybierzemy, to jeden z pewnych trendów w modzie, zatem warto zainwestować w dobrej jakości materiał – to inwestycja na dłużej niż jeden sezon.
Tunika oversize i woskowane spodnie
Ubrania oversize mają tę zaletę, że dobrze prezentują się na każdym typie sylwetki. Zimą „za duże” swetry, jesienią obszerne kardigany, a wiosną i latem tuniki – to trendy, które nie przemijają. Najlepszą kompozycję tuniki tworzą z obcisłym krojem spodni. Jeśli wybierzesz tunikę cieniowaną z tzw. efektem ombre, która doskonale rozprasza ciężkość stroju, załóż do niej woskowane spodnie, które przypominają ekologiczną skórę. Dzięki temu połączysz klasykę i nowoczesny design, a to sprawdzone zestawienie na codzienne okazje.
Bieliźniana sukienka i żakiet
Bieliźniana sukienka i żakiet to pomysł prosto z wybiegów od Calvina Kleina. Prosty krój sukienki możemy wzbogacić o ciekawy wzór. W tym kontekście dobrze sprawdzają się kwiaty, które od kilku sezonów przeżywają prawdziwy renesans. Jest to połączenie romantyzmu ze stylem boho.
Bieliźniane sukienki często zakończone są falbankami bądź koronką, zatem aby nie wyglądać zbyt infantylnie i nadać stylizacji charakteru, załóżmy do nich marynarkę w kolorze ceglastym lub indygo. To uniwersalny zestaw, który możemy modyfikować, zakładając odpowiednie obuwie. Jeśli chcemy dodać sobie kilku centymetrów i wysmuklić nogi, wybierzmy wysokie szpilki. Natomiast jeśli bardziej stawiamy na wygodę, dobrze sprawdzą się sneakersy.
Bluzka print i pastelowa spódnica
Jeśli nie boisz się odważnych zestawień wzorów i kolorów, postaw na modowy eklektyzm. Bluzki z nadrukiem przeznaczone są dla energicznych i aktywnych kobiet, które cenią sobie wygodę, jak i tych, które potrzebują ukryć pewne mankamenty swojej figury. Do tego typu bluzki dobrze jest dobrać jednolity dół – w tym wypadku doskonale sprawdzi się pastelowa spódnica. Orzeźwiająca mięta, słodki róż, soczysta brzoskwinia czy kolory nieba to barwy doskonałe na lato, ponieważ nie przyciągają słońca tak, jak ciemne ubrania.
Zestawienie printu i pasteli w jednej stylizacji sprawi, że będziemy wyglądać zarówno dziewczęco, jak i elegancko.
To, co nigdy nie wychodzi z mody to minimalizm i dobry smak. Nasze stylizacje powinny być świeże i gustowne, nikt nie chce, aby ubiór go przytłoczył, ponieważ wtedy będzie przebrany, a nie ubrany. Bawmy się modą! W końcu sekretem udanej stylizacji są nietuzinkowe zestawienia i oryginalne dodatki. Warto w swojej garderobie mieć kilka pewniaków, które zawsze są trendy. | Modowe duety, które zawsze są na czasie |
Gracze przenoszą się do XV wieku do doliny Loary. Tam książęta starają się powiększyć swoje wpływy i bogactwa. Dlatego pora zabrać się za handel, hodowlę zwierząt, budowę miast czy rozwój nauki. Gra wymaga przemyślanego działania i planowania. Czy jednak można poczuć tu klimat XV wieku? Zawartość i przygotowanie do gry
W średniej wielkości pudle znajdziemy: 164 sześciokątne żetony włości (budynki, zwierzęta, żetony nauki, zamki, kopalnie i statki), 42 kwadratowe żetony towarów, 20 ośmiokątnych żetonów grudek srebra, 30 kwadratowych żetonów robotników, 12 kwadratowych żetonów bonusowych, 4 znaczniki 100/200 punktów, 8 drewnianych znaczników graczy, 9 kości, planszę oraz 4 dwustronne plansze graczy. Jednym słowem, pudełko wypełniono po brzegi. Grafika na planszy i wszystkich elementach jest w miarę klimatyczna, a wszystko wykonano na bardzo dobrym poziomie.
Gra jest przeznaczona dla 2 do 4 graczy w wieku przynajmniej 12 lat. Na początku rozkładamy planszę na środku stołu. Obok niej kładziemy 20 grudek srebra, 30 robotników i białą kość. Dzielimy 164 żetony włości kolorystycznie i układamy w zakrytych stosach również obok planszy. Tasujemy 42 żetony towarów i 5 zakrytych stosów po 5 sztuk ląduje na planszy. Poza tym trafia tam też 12 żetonów bonusowych. Wręczamy każdemu graczowi: planszę gracza, zamek, 3 losowo dobrane żetony towarów, 2 kości, drewniany znacznik, grudkę srebra oraz znacznik 100/200 punktów. Po przebrnięciu przez przygotowania możemy już przejść do zabawy.
Przebieg rozgrywki
Cała rozgrywka trwa 5 faz, a każda z nich składa się z 5 rund. Naszym losem będą rządzić kości. Każdy gracz posiada 2 sztuki w wybranym przez siebie kolorze. Oznacza to, że będziemy mogli wykonać 2 akcje spośród 4 dostępnych. Gracze mogą używać żetonów robotników, aby zmieniać wynik na kościach o jedno oczko. Oczywiście od decyzji gracza zależy, które akcje wykona i czy jakąś powtórzy. Pierwsza akcja pozwala zabrać żeton włości z magazynu na planszy i możemy go wtedy umieścić w podręcznym magazynie w lewym dolnym rogu na swojej planszy.
W drugiej akcji umieszczamy żeton włości w swojej posiadłości. W zależności od rodzaju żetonu wystąpią różne natychmiastowe efekty. Inna akcja pozwala sprzedać towary. Tym sposobem możemy zarobić na grudkach srebra, jak i żetonach. Czwarta akcja polega na wzięciu 2 robotników z zasobów ogólnych. Fazę kończymy po 5 rundach. Wszyscy posiadacze kopalni dostają grudki srebra. Gra dobiega końca przy zwieńczeniu 5 fazy. Przechodzimy wtedy do ostatecznego punktowania. Punkty zbieramy za niesprzedany towar, za każdą grudkę srebra, za 2 robotników oraz żółte żetony. Gracz z największą liczbą punktów zostaje zwycięzcą.
Podsumowanie
„Zamki Burgundii” to gra ekonomiczna dla bardziej zaawansowanych graczy. Ze względu na losowość w doborze elementów każda rozgrywki jest unikalna. Jednocześnie owa losowość jest dobrze zbalansowana i pozwala graczom mieć kontrolę nad strategią. Do zwycięstwa prowadzi kilka ścieżek, a najlepiej sprawdza się planowanie do przodu. Gra jest bardzo dobrze skalowalna przy różnej liczbie graczy. Do tego wykonanie utrzymano na dobrym poziomie. Podsumowując, „Zamki Burgundii” to gra, którą każdy miłośnik rozgrywek planszowych powinien posiadać. | „Zamki Burgundii” – recenzja gry |
Sprzedawaj za darmo na Allegro przez cały luty Przez cały luty sprzedawaj na Allegro bez opłat za wystawienie i prowizji od sprzedaży.
Promocja nie dotyczy kategorii ogłoszeniowych.
Jak skorzystać z promocji
Wystarczy, że używasz konta zwykłego, za pomocą którego w ostatnich 12 miesiącach kupiłeś co najmniej 1 przedmiot i nie wystawiłeś więcej niż 10 ofert. Jeśli spełniasz te warunki, wejdź do zakładki Centrum zniżek i aktywuj swój pakiet darmowej sprzedaży.
Promocja trwa od 1 lutego do 28 lutego i nie dotyczy kategorii ogłoszeniowych.
Sprawdź szczegóły promocji. | Sprzedawaj za darmo na Allegro - przez cały luty |
Pościel to obok wygodnego łóżka czy ciepłej kołdry jeden z głównych elementów decydujących o wygodzie naszego wypoczynku. Odpowiednio dobrana jest nie tylko elegancka, ale również praktyczna i korzystnie wpływa na zdrowie. Dziś przedstawiamy wady oraz zalety pościeli bawełnianej i jedwabnej. Luksusowa pościel jedwabna
Jedwab jest materiałem całkowicie naturalnym, a jego długie, cieniutkie nitki, choć delikatne, tworzą niezwykle trwały splot. Wykonana z niego pościel jest bardzo wytrzymała, dzięki czemu posłuży przez wiele lat. Jedwab doskonale reguluje temperaturę ciała i zapobiega poceniu się, gwarantując ciepło oraz uczucie świeżości przez całą noc. Pościel jedwabna nie drażni skóry, a ponadto ma właściwości antyalergiczne (jest doskonała dla osób skłonnych do uczuleń).
Wadą pościeli wykonanej z jedwabiu jest to, że wymaga specjalnej pielęgnacji. Należy ją prać w niskiej temperaturze, wybierając program do delikatnych tkanin. Przyda się równieżpłyn do jedwabiu. Poszewki na jaśki i poduszki trzeba prać w specjalnych woreczkach ochronnych, aby uniknąć uszkodzeń (np. zaciągnięć lub przetarć). Niezaprzeczalnym minusem jest również wysoka cena (nawet 1000 zł za komplet), choć biorąc pod uwagę jakość produktu jest ona uzasadniona.
Niekwestionowaną zaletą jedwabiu jest jego luksusowy wygląd. Wykonana z tego materiału pościel dodaje sypialni wytworności i niepowtarzalnego charakteru. Doskonale nadaje się także na prezent ślubny lub dla narzeczonych – w zestawieniu z płatkami róż prezentuje się wyjątkowo romantycznie. Jedwab to wybór dla tych, którzy lubią czuć się wyjątkowo na co dzień.
box:offerCarousel
Naturalna pościel bawełniana
Historia tkanin bawełnianych liczy tysiące lat. Pojawiały się one m.in. w Meksyku oraz Indiach. Bawełna jest lekka, ale jednocześnie trwała, a do tego łatwo utrzymać ją w czystości (wystarczy zwykłe pranie). Doskonale utrzymuje ciepło, gwarantując zarazem optymalny przepływ powietrza, dzięki czemu skóra się nie poci. Warto dodać, żepościel bawełniana jest stosunkowo tania (ceny zależą przede wszystkim od rodzaju oraz jakości splotu). Jej liczne zalety sprawiają, że jest najczęściej spotykanym rodzajem pościeli w naszych domach.
box:offerCarousel
Bawełna satynowa. Jest lekka, gładka i miła w dotyku. Wykonana z niej pościel uznawana jest za zimną, więc najlepiej sprawdza się w sezonie wiosenno-letnim. Satyna to materiał o delikatnym połysku, dlatego dobrze wyglądają na nim wszelkiego rodzaju nadruki.
Kora. Charakterystyczną cechą tej odmiany bawełny jest karbowana struktura (przypominająca właśnie korę drzewa). To materiał niegniotący, dlatego nie trzeba go prasować. Pościel wykonana z kory jest niedroga, ale często uznawana za nieelegancką.
Bawełna egipska.To odmiana bawełny o bardzo dobrej jakości, plecionej z długich, mocnych włókien. Jest bardzo wytrzymała, gruba i mięsista, dlatego doskonale sprawdza się zimą. Niestety jest też stosunkowo droga.
Flanela bawełniana.Lekka tkanina o miękkich, charakterystycznych w dotyku włóknach. Uszyta z niej pościel najlepiej sprawdza się jesienią oraz zimą i doskonale uzupełnia aranżacje w stylu rustykalnym.
Plusem pościeli bawełnianej jest jej dostępność w wielu kolorach, oryginalnych wzorach oraz rozmiarach. Dzięki temu dopasujemy ją niemal do każdego wnętrza – zarówno nowoczesnego (np. w stylu skandynawskim), jak i klasycznego (np. w klimacie romantycznym). Wadą bawełny jest to, że szybko się gniecie, dlatego warto wybierać pościel z bawełny z niewielką domieszką innych tkanin, np. lnu. Dzięki nim będzie mocniejsza, bardziej elastyczna, a tym samym mniej się będzie gniotła. | Pościel jedwabna czy bawełniana – plus i minusy |
Prawie rok temu postanowiłem zaryzykować i spróbować „przerzucić się” z tradycyjnych, papierowych książek na e-booki. Już wcześniej podejmowałem próby z e-czytaniem za pomocą smartfona, a potem tabletu, ale wszystkie podejścia kończyły się porażką. Rezygnowałem z e-booków prędzej czy później. Nie dlatego, że elektroniczne książki są złym pomysłem, ale dlatego że tablet i smartfon nie nadają się do czytania. A w każdym razie nie tak, jak czytnik.
Urządzenia z wyświetlaczem LCD czy LED niestety bardzo męczą oczy. Nie noszę okularów, mam sprawny wzrok z minimalną wadą, która nie wymaga korekcji. Mimo to, czytanie na ekranie nie jest komfortowe i nie sprawia mi przyjemności. Nawet dłuższe artykuły drukuję albo wysyłam na Kindle, bo tylko wtedy mogę się prawdziwie skupić na ich treści.
Dopiero zamówiony w czerwcu 2013 roku czytnik Kindle od Amazona i postanowienie odłożenia tradycyjnych książek na półkę na jakiś czas, pozwoliły mi się przełamać. Okazało się, że czytnik to strzał w dziesiątkę, to narzędzie stworzone na potrzeby czytania i marzenie każdego czytelnika! Mój zachwyt jest przesadny? Być może, po prostu jest to pierwsze urządzenie, które zdołało mnie przekonać do e-czytania. Do czego i was chcę zachęcić.
Wszędobylski
Czytniki są różne. Mniejsze i większe, lżejsze i cięższe, smuklejsze i grubsze. Jednak znakomita większość tych sprzętów jest poręczna, wygodna i zdecydowanie mniejsza od standardowej książki, choć pomieścić może setki lektur. Kindle Classic mieści się też do tylnej kieszeni męskich spodni, nie mówiąc o płaszczu, torbie na laptopa, plecaku czy damskiej torebce. Właśnie jego mobilność zapewnia mu istotną przewagę nad tradycyjną książką, której rozmiary i waga (zwłaszcza w przypadku grubszych pozycji) mogą znacząco obciążyć nasz codzienny ekwipunek.
Biblioteka w kieszeni
Gdy Steve Jobs prezentował w 2001 roku pierwszego iPoda, użył chwytliwego hasła: 1000 piosenek w twojej kieszeni, rozpoczynając okres nazywany „dekadą iPoda”. Parafrazując ukute przez Apple hasło reklamowe, można stwierdzić, że czytniki pozwalają mieć przy sobie całą bibliotekę książek. E-booki to na tyle nieduże pliki, iż na urządzeniu spokojnie umieścimy kilkaset pozycji, a biorąc pod uwagę, że czytając dwie książki tygodniowo (to wyczyn!) w ciągu roku przeczytamy ich nieco ponad sto, taka kolekcja powinna sprostać naszym wymaganiom.
Jednoręki bandyta
Książki posiadają szereg zalet. Pachną, dają się „poczuć” i dostarczają fizyczne poczucie bliskości z lekturą – rozumiem te argumenty, bo sam każdą książkę po zakupie zawsze przystawiam do nosa i wącham. Jednak ta „fizyczność” bywa uciążliwa. Czytanie tradycyjnych książek najczęściej wymaga chwytania ich dwiema rękami. A czytać lubimy przy różnych okazjach. Czytnik z łatwością daje się obsłużyć jedną ręką. Drugą możemy trzymać jedzenie, drinka, tweetować albo głaskać kota. How cool is that?
Archiwum X
Do szewskiej pasji doprowadza mnie sytuacja, kiedy próbuję odnaleźć potrzebną informację w książce, którą przeczytałem i mam pewność, że pochodzi z owej pozycji, a mimo to nie mogę jej odszukać. Przeglądam spis treści, następnie zabieram się za wertowanie lektury strona po stronie. Gdy to zawodzi, a jestem wyjątkowo zdeterminowany, próbuję studiować kolejne linijki tekstu w najbardziej prawdopodobnych rozdziałach. Ostatecznie, w geście rezygnacji, odkładam książkę i porzucam swoje zamiary.
E-booki stają się w tym momencie błogosławieństwem. Czytnik (ale oddajmy innym urządzeniom sprawiedliwość – smartfon, tablet czy laptop także dają taką możliwość) pozwala przeszukiwać całą treść książki według jakiegoś słowa kluczowego, co znacznie ułatwia pozyskiwanie potrzebnych informacji.
Budżet ci podziękuje
E-booki są tańsze od książek w standardowym formacie, choć nie oszukujmy się, rządzący wprowadzając 23-procentowy podatek VAT na e-booki, wyświadczyli czytelnikom prawdziwą niedźwiedzią przysługę, bo w dużej mierze zniwelowali różnicę w kosztach wyprodukowania e-booka i wydrukowania książki. W przypadku elektronicznej książki odchodzą również koszty dystrybucji i magazynowania, ale, to druga strona medalu, gdyż dochodzą nakłady na utrzymanie serwerów i obsługę techniczną. Krótko mówiąc, e-booki mogłyby być jeszcze tańsze, ale za sprawą podatku, nie ma takiej możliwości. Mimo to, są przyjazne dla budżetu mola książkowego.
Częste promocje, popularyzacja e-czytelnictwa, zażarta rywalizacja na rynku i ogólnie niewysokie ceny e-booków, powodują, iż cena czytników zaczyna spadać. Same urządzenia też nie stanowią gigantycznego obciążenia dla budżetu użytkowników, ponieważ są znacznie tańsze od smartfonów i tabletów. Większość z nich znajduje się w przedziale cenowym poniżej 500 złotych.
„Klik” i czytasz co chcesz
Cyfrowa dystrybucja treści sprawia, że książka, którą mamy ochotę przeczytać, może w mgnieniu oka pojawić się na naszym sprzęcie. Wystarczy znaleźć interesującą pozycję w jednym z wielu sklepów z e-bookami, zapłacić (na całą masę sposobów) i pobrać książkę. Z czytnikiem czasy chadzania do księgarni albo zamawiania powieści z dowozem do domu i kilkudniowe oczekiwanie, odejdą do lamusa.
„Oświecenie”
Czytniki wyposażone są w rodzaj elektronicznego papieru, a to oznacza, że w przeciwieństwie do wyświetlaczy obecnych w innych urządzeniach, nie emitują światła. Dzięki temu, czytanie odbywa się podobnie jak przy tradycyjnej książce – aby zagłębić się w lekturze potrzebujemy światła, bo inaczej nic nie zobaczymy. Niemniej istnieją czytniki, np. Kindle Paperwhite, posiadające zaimplementowane podświetlenie ekranu. Na rynku dostępnych jest także wiele futerałów, które za pomocą wbudowanej lampki, oświetlają nam tekst.
Zakładki, karteczki i notatki
Nie tylko w podręcznikach, ale też w zwykłych książkach lubię umieszczać zakładki. Zaznaczam miejsca, do których chcę wrócić, ciekawe cytaty, dane i informacje oraz fragmenty, jakie mogę wykorzystać w recenzji książki, jeżeli takową zamierzam napisać. Nie ukrywam, że tworzenie zakładek zawsze przysparzało mi problemów. Po pierwsze, nagromadzenie kolorowych karteczek nierzadko bywa mało estetyczne, co w moim odczuciu niejednokrotnie „razi”, a nawet przeszkadza. Po drugie, nalepki lubią się odklejać, a zakładki wypadać.Czytanie e-booków pozwala na zaznaczanie czy podkreślanie fragmentów tekstu i wybranych stron oraz robienie notatek. Choć nie ukrywam, korzystanie z klawiatury w czytnikach do najwygodniejszych nie należy. Obszerne notatki zdecydowanie łatwiej się robi na tabletach i smartfonach.
Cegły w plecaku
Jest jeszcze jeden argument przemawiający za korzystaniem z czytników, który w moim przypadku okazał się w zasadzie najistotniejszy. Wielu z nas ma przy sobie całą masę przedmiotów. Uczniowie i studenci noszą podręczniki i zeszyty, większość ma ponadto różne dokumenty i laptopa. To powoduje, że plecak czy teczka stają się bardzo masywne. Obciążanie ich dodatkowo książkami jest zbrodnią na naszych kręgosłupach. Czytnik jest lekki i w minimalnym stopniu wpływa na wagę toreb.
Zdarza mi się także wychodzić z domu bez torby, ale z wąską, zawierającą jedynie przegrodę na laptopa, „aktówkopodobną” teczką, w której książki zwyczajnie się nie mieszczą. Na czytnik miejsce zawsze się znajdzie. Podobnie, jak i w dużej kieszeni kurtki.
Wytrwały towarzysz
Każdorazowo wielokrotnie podkreślam, iż w smartfonach najbardziej irytuje mnie krótki czas pracy baterii. Zdecydowanie wolałbym wydłużoną żywotność ogniwa niż kolejne rdzenie, gigabajty RAM-u i niewykorzystywane bajery. Przyznam szczerze, że gdy kupowałem czytnik nie miałem świadomości, jaka przepaść dzieli ten rodzaj urządzeń od smartfonów, z korzyścią dla tych pierwszych, rzecz jasna. W przypadku Kindle Classic, z którego ja korzystam, w zależności od intensywności eksploatacji, urządzenie wytrzymuje bez ładowania od dwóch do trzech tygodni.
Zamiast lupy
Są wśród nas osoby z problemami okulistycznymi – większymi i mniejszymi, wynikającymi z wieku lub chorób. Z tego powodu ludzie miewają problemy z czytaniem. Różnymi metodami można tekst powiększać, np. (w ramach ciekawostki:) Czesław Miłosz korzystał ze specjalnego projektora, który wyświetlał na ekranie komputera powiększony tekst dokumentu czy książki położonej na szybie skanera. Ponadto większość osób starszych stosuje lupy. Tymczasem czytnik w prosty sposób rozwiązuje ten problem – w e-booku możemy ustawić dowolny rozmiar tekstu, nawet wielokrotnie większy od normalnego.
Czytnik jest więc dobrym pomysłem na prezent dla osoby starszej i takiej, posiadającej z problemy ze wzrokiem. Banalnie prosta obsługa z pewnością pozwoli szybciej opanować obsługę czytnika niż np. komputera.
Walka z przyzwyczajeniami
Czytanie e-booków z pomocą czytnika ma same zalety i niewiele negatywów. Jedyna wada, jaka mi przychodzi do głowy, to problem z dostępnością różnych tytułów w postaci e-booków. O ile wydawane współcześnie pozycje są publikowane także w wersji elektronicznej (choć też nie wszystkie), o tyle starsze tytuły na razie rzadko zostają wznawiane w formie e-booka.
Jeżeli tylko postanowimy spróbować i odrzucimy stereotypowe patrzenie na książkę jako fizyczny, pachnący przedmiot, posiadający papier, który możemy poczuć pod palcami, bardzo szybko przekonamy się do nowej formy czytania – wygodniejszej i tańszej. Najważniejsza jest przecież treść naszych książek, a ona pozostaje niezmieniona i tak samo wartościowa, jak wcześniej. | Dlaczego warto kupić czytnik i czytać e-booki? |
Na pozór wszystko jest proste – piłeś, nie jedź. Ale zdarzają się różne sytuacje i dlatego – dla dobra własnego i innych – warto zaopatrzyć się w alkomat. Oto pięć propozycji, które nie nadszarpną zbytnio domowego budżetu. Alkohol i samochód to połączenie zabójcze. O tym, że „po kieliszku” nie należy wsiadać za kierownicę, wiedzą wszyscy. Jest to nie tylko niebezpieczne, ale także niezgodne z przepisami, grozi – w najlepszym przypadku – utratą prawa jazdy. Czasami pojawiają się jednak niejednoznaczne sytuacje. Piłeś piwo do obiadu, a kilka godzin później musisz gdzieś jechać? Poprzedni wieczór spędziłeś w gronie przyjaciół przy symbolicznej lampce i nie jesteś pewien, czy możesz już prowadzić?
Alkohol nie dla kierowcy
W takich sytuacjach poleganie na własnym samopoczuciu może okazać się złudne. Możemy czuć się doskonale, a jednak organizmie alkohol może jeszcze występować w ilości przekraczającej dopuszczoną przepisami normę (0,2 promila).
Dobrym pomysłem jest wtedy wizyta w najbliższej komendzie policji, gdzie funkcjonariusze nieodpłatnie powinni sprawdzić trzeźwość. Co jednak zrobić w sytuacji, gdy nie mamy takiej możliwości? Dobrym rozwiązaniem zaopatrzenie się we własny alkomat. Ważne jednak, by nie ufać mu bezkrytycznie. Jeśli pokazuje wyniki na pograniczu normy, lepiej poczekać z prowadzeniem auta. Nie należy ryzykować.
Top 5 alkomatów z niższej półki
Rozpiętość na rynku alkomatów jest ogromna – od sprzętów za kilkadziesiąt złotych aż do takich, których cena przekracza kilka tysięcy. Oto pięć propozycji rozsądnie wycenionych alkomatów.
1. Alcosafe S4
box:offerCarousel
To produkt wyposażony w procesor Xense®, mający zapewnić bardzo wysoką dokładność wyników pomiarów. Jak twierdzi producent, „zastosowanie innowacyjnej technologii poboru i obróbki pobranej próbki powietrza (EVT™) oraz elektronicznego systemu kompensacji wpływu warunków środowiskowych na pomiar (DECT™) zapewnia stabilność i wysoką dokładność pomiarów w czasie”. Dokładność: do trzech miejsc po przecinku. Elementy odpowiedzialne za pomiar mają być wyjątkowo odporne na działanie alkoholu, co zapewnia wydłużenie okresów między obowiązkowymi kalibracjami. Możliwość wyboru jednostek, w których ma być wskazywany wynik pomiaru. Pamięć 64 ostatnio wykonywanych pomiarów. Cena: od 172 zł.
2. BacScan F50
box:offerCarousel
Ten alkomat ma wbudowany czujnik przepływu powietrza, system zabezpieczający komórkę pomiarową przed uszkodzeniem w wyniku niewłaściwie przeprowadzonej próby oraz funkcję przypominającą o konieczności wykonania kalibracji. W pamięci urządzenia są automatycznie zapisywane wyniki dziesięciu ostatnich pomiarów. W zależności od preferencji można wybrać jednostkę, w której wyświetlany będzie wynik. Dokładność wskazań urządzenia została potwierdzona przez niezależne laboratorium posiadające akredytację Polskiego Centrum Akredytacji (PCA). Precyzyjny, platynowy sensor elektrochemiczny, 5 lat gwarancji. Cena: od 269 zł.
3. AlkoHit X3
box:offerCarousel
To najmniejszy i najprostszy analizator serii Alkohit. Zakres pomiarowy zawiera się w przedziale od 0 do 2 promili. Podświetlenie (na wyświetlaczu LCD) wyników powyżej 0,2 promila (norma dopuszczalna przez przepisy) na czerwono. Pamięć pięciu ostatnich pomiarów. Próg błędu wskazania – około 5%. Gwarancja na alkomat – 6 lat. Cena: od 318 zł.
4. AlcoFind PRO X5
box:offerCarousel
Ten model producent reklamuje jako „przedstawiciela linii alkomatów profesjonalnych”. Sprzęt wyposażony w zaawansowany technologicznie sensor oraz czytelny wyświetlacz. Podświetlany ustnik pomoże, gdy pomiar jest wykonywany po ciemku. Funkcja pamięci dziesięciu pomiarów wraz z zapamiętywaniem daty i godziny ich wykonania. Alkomat ma również licznik pokazujący, ile czasu pozostało do wykonania kalibracji, koniecznej do poprawnego działania tego typu urządzeń. Dokładność do 0,01 ‰, skala: od 0 do 5 promili. Cena: od 348,99 zł.
5. Promiler AL8000
box:offerCarousel
To sprzęt produkcji koreańskiej. Alkomat nowocześnie stylizowany i dostępny w kilku kolorach (różowy, zielony, niebieski, beżowy, grafit). Błąd pomiaru – maksymalnie 5% wyniku. Wbudowany, wysuwany ustnik kompatybilny z pozostałymi modelami marki Promiler. Kalibracja zalecana co 1000 pomiarów lub raz w roku. Żywotność czujnika to ponad 2000 pomiarów. Zakres działania: od 0 do 4 promili. Cena: od 399 zł.
Można stać się posiadaczem alkomatu dobrej klasy, nie wydając tysięcy złotych. Aby dobrze i długo nam służył, należy przestrzegać instrukcji obsługi, gdzie określono np. minimalny czas, jaki musi upłynąć od picia alkoholu do wykonania pomiaru. Pamiętajmy też o okresowej kalibracji urządzenia, którą wykonuje jego producent. W przypadku większości modeli pierwsza kalibracja jest wykonywana bezpłatnie.
Najważniejsze jest jednak to, by w przypadku jakichkolwiek wątpliwości nie wsiadać za kierownicę! | 5 niedrogich alkomatów |
Tej jesieni płaszcze kuszą geometrycznymi wzorami, mniej lub bardziej symetryczną kratą i nietuzinkowymi plamami, rozsianymi po tkaninach. Co ciekawe, oryginalne desenie opanowały wszystkie fasony – od ponadczasowych klasyków po wyszukane modele, które królują na wybiegach mody. Jaki płaszcz wybrać dla siebie i z czym go zestawić? Które groszki czy finezyjne linie wpadną w oko i idealnie dopasują się do sylwetki? Wzorzyste płaszcze nie tylko dla odważnych
Nawet ikony mody, jak Anna Wintour, uległy magii wzorzystych płaszczy. Słynna redaktor naczelna amerykańskiego Vogue’a nosi ciekawy trójkolorowy płaszcz „geometryczny” (jak go nazywa) z sukienką klasyczną, gładką, w bordowym odcieniu. Nieszablonowe połączenie sprawia, że całej stylizacji nie zagłuszają jaskrawe wzory i kolory. Stonowany element dodaje jej uroku.
Gdy zestawisz krzykliwą część garderoby z łagodniejszymi detalami, złagodzisz efekt, ale na pierwszy plan zawsze wysuwa się odważny element, który przyciąga spojrzenia Zasadę tę dostrzec można na wybiegach, na których królują modelki odziane w płaszcze w śmiałe cętki lub wyraźną pepitkę. Wszystko to w połączeniu z małą czarną albo szarymi kompozycjami.
Jeśli nie obawiasz się ekspresyjnych stylizacji, które zwracają uwagę na szarych, monotonnych ulicach, łącz wiele wzorów. Miks deseni prezentuje się ciekawie, jeżeli potrafisz unikać odpustowego przesytu. Kiedy płaszcz w kolorowe wzory uzupełnisz kołnierzem w czerwone paski, torebką z wężowej skóry i sukienką w odcieniach zieleni, skomponujesz nieszablonowy look.
Zebry, linie, fale i geometryczne kształty
Marzy ci się intrygujący i zjawiskowy design? Spraw sobie czarno-białe nakrycie wierzchnie à la zebra, wyeksponuj kołnierzyk brązowej bluzki w geometryczne koła i uzupełnij zestaw ażurową czarną spódnicą. Jeśli zastanawiasz się nad dodatkami – sięgnij po małe klasyki, w spokojniejszych tonacjach. Wdzięku stylizacji doda niewielka czarna torebka z detalami w ulubionym kolorze – np. czerwieni, jak drobiazgi od Louisa Vuitton.
Ciekawe komplety stworzysz, łącząc wzory podobnej wielkości, ale zachowane w kontrastowych odcieniach. Zwróć uwagę, by geometryczne linie i fale nie zaburzyły proporcji sylwetki. Najlepiej ubierać w większe desenie bardziej krągłe części ciała, a mniejsze ornamenty lokować wokół drobnych elementów figury.
Interesujące propozycje wzorzystych jesiennych płaszczy prezentują fasony oparte na tkaninach opatrzonych ponadczasowymi, folklorystycznymi ozdobami. Styliści postulują zestawiać je z geometrycznymi wzorami – ale niekoniecznie.
Najnowszy sezon przyniósł kolejne wzorzyste „hity” – nadzwyczajną popularnością cieszą się komplety, które, prócz płaszcza w pepitkę, oferują też spodnie i marynarkę oparte na identycznym deseniu. Spore pionowe pasy lub krata, które dekorują szal, komponują się w oryginalną całość z ludowym kolorytem. Niektórzy dyktatorzy mody próbują, z powodzeniem, łączyć poziome desenie skandynawskie z marynarskimi, jednak tego typu kombinacje poleca się koneserom, którzy mają doświadczenie i wszystkie style znakomicie opanowane.
Kolorowa jesień w szafie
Jesień w garderobie powinna epatować kolorami – nie wolno zapominać o wiosennych motywach. W szafie każdej elegantki musi znaleźć się miejsce dla urokliwego płaszcza w kwiaty. Motywy florystyczne, ostatnio bardzo modne, obejmują całą gamę propozycji: kształty duże i małe, malowane ręcznie lub nadruki, czasem spokojniejsze, innym razem – wielobarwne i kontrastowe.
Dobierz deseń do swojego stylu – oferta jest szeroka. Bez trudu trafisz na wzory w wersji hippie, które czarująco przywołują klimat lat 70. ubiegłego wieku. Romantyczną duszę zainteresują ozdoby na zwiewnych tkaninach – delikatne, jakby naniesione ręką artysty. Czerwone maki i róże na czarnym tle to motyw rozpoznawczy Dolce & Gabbana – i w ich kompozycjach sprawdza się wybornie.
Jeśli podobają ci się płaszcze w stylu etno, jesienią z pewnością znajdziesz coś dla siebie. Ciekawe, tradycyjne desenie często uzupełniają charakterystyczne, ozdobne frędzle. Podobnie jak wiosną, nadal modne są kraty, które przypominają nieco kuchenne obrusy z ceraty – niektóre trencze intrygują sentymentalną nutką, nawiązując do mody z lat 50.
Jesień nie musi być szara, smutna i nudna. Kolorowa, śmiała lub stonowana garderoba, w której królują wzorzyste okrycia wierzchnie, pozwoli ci zapomnieć, że dokucza mżawka, wiatr rozwiewa poły płaszcza i znów zapomniałaś parasola. Baw się modą i wyczaruj indywidualne stylizacje, które poprawią ci nastrój. Choćby w najchmurniejszy dzień. | Jesienne stylizacje – płaszcze we wzory |
Chcemy, aby dom stał się naszym azylem, w którym będziemy bezpiecznie spędzać czas w gronie rodziny. Niestety czasami rzeczywistość odbiega od marzeń, dlatego musimy odpowiednio go wyposażyć. Zabezpieczenie przed włamaniem
Mieszkanie pod nieobecność jego właścicieli jest łakomym kąskiem dla złodziei. Często przeprowadzają oni rozpoznanie, by poznać nawyki mieszkańców i sprawdzić wyposażenia domu pod kątem ewentualnego włamania. Trzeba się przed tym zabezpieczyć! Jak to zrobić? Poniżej kilka rad.
Pierwszą ważną czynnością jest wymiana wkładki zamka lub całych drzwi na atestowane o podwyższonej klasie antywłamaniowej. W tym przypadku warto zwrócić uwagę na szwajcarską wkładkę do zamka Keso 10RS Omega. Jest dostępna w dwóch wersjach: z gałką z jednej strony lub obustronnym kluczem. Duża odporność na działanie zarówno wysokich, jak i niskich temperatur gwarantuje niezawodność w każdych warunkach, bo zakres temperatur wynosi od -20 do 80 stopni Celsjusza. Wkładka ma najwyższą klasę C, która znacznie utrudni włamywaczowi sforsowanie zamka. Jeżeli chcemy wymienić drzwi, zwróćmy uwagę na drzwi antywłamaniowe Crystal, które wyróżnia jedna z najwyższych klas antywłamaniowych – RC4. Dodatkowo zostały wyposażone w minialarm, zamontowany w skrzydle i programowany kodem PIN. Alarm ten jest bardzo czuły na elektrowstrząsy i udar towarzyszące próbom rozwiercania zamka lub wyważania drzwi. Ponadto w drzwiach Crystal zamontowano 7 rygli cylindrycznych z hartowanej stali wysokiej jakości. Warto wspomnieć, że grubość samego skrzydła wynosi 96 mm.
Kolejnym ważnym zabezpieczeniem domu są rolety antywłamaniowe. Montujemy je na oknach, aby dodatkowo chronić nasz dobytek. Warte polecenia są np. rolety marki Aluprof. Oprócz ochrony antywłamaniowej ich konstrukcja zapewnia izolację termiczną i akustyczną. Te zalety docenimy zwłaszcza w upalne dni, a także wtedy, gdy zechcemy odciąć się od hałasów ruchliwej ulicy lub sąsiada, który uwielbia kosić trawę wczesnym rankiem w weekendy. Rolety antywłamaniowe marki Aluprof są atestowane.
Jest jeszcze jeden niezbędny element wyposażenia domu, wyraźnie zwiększający bezpieczeństwo: zestaw alarmowy. W sprzedaży są różne modele zestawów alarmowych, zarówno bezprzewodowe, jak i przewodowe. Te pierwsze są przeznaczone dla osób, które nie mają w domu odpowiedniego okablowania. Użytkownicy zestawów bezprzewodowych muszą pamiętać o regularnej wymianie baterii według zaleceń producenta. Godny polecenia jest zestaw Satel Integra 128-WRL GSM, wyposażony – w zależności od wersji – w 8–16 czujników ruchu. Można go oczywiście rozszerzyć, aż do 128 detektorów. Ponadto zawiera sygnalizator akustyczno-świetlny i panel sterowania. Zaawansowana technologia wykorzystana przez producenta umożliwia sterowanie i nadzór za pomocą tabletu czy telefonu.
Zabezpieczenie przed skutkami zdarzeń losowych
Burza, przepięcia instalacji, usterki urządzeń domowych mogą doprowadzić do zalania, przepalenia sprzętu, a nawet pożaru. Najlepszym sposobem na uchronienie się przed ich skutkami jest zamontowanie urządzeń o monitorowania oraz niwelowania ryzyka zdarzeń, do których może dojść w naszym domu.
Czujniki dymu reagują na jego pojawienie się w pomieszczeniu. Najlepsze są modele izotopowe, które wykrywają dym w początkowej fazie zapłonu, gdy jest niewidoczny dla człowieka. Czujnik Kidde 2 w 1 wykrywa nie tylko dym, ale także bardzo niebezpieczny, trujący tlenek węgla. Ten detektor o solidnej konstrukcji i bardzo dobrych parametrach pracy jest objęty 10-letnią gwarancją producenta. Możemy go zamontować na ścianie lub suficie, co nie zaburzy estetycznego wystroju mieszkania.
Instalacja odgromowa, tzw. piorunochron, jest umieszczana na dachu oraz ścianach budynku i doprowadzana do ziemi w celu rozproszenia ogromnej energii pochodzącej z wyładowania atmosferycznego. Trzeba wiedzieć, że jedno wyładowanie niesie prąd o natężeniu do 150 kA oraz napięciu 100 mln V, co odpowiada około 435-krotnemu napięciu, jakie jest w gniazdku elektrycznym. To pokazuje, jak ważna dla naszego bezpieczeństwa, a nawet życia jest poprawnie wykonana instalacja odgromowa.
Czujnik zalania pozwala już w początkowym stadium wykryć pęknięcie wężyka lub awarię urządzenia, z którego wycieka woda. Nowoczesne detektory firmy Satel są wyposażone w elektryczne sondy, które zainstalowane na odpowiedniej wysokości uruchamiają alarm w przypadku pojawienia się wody. Można je połączyć z centralą alarmową i na bieżąco monitorować zagrożenie.
Włamanie, anomalia pogodowa, awaria sprzętu gospodarstwa domowego, nieuwaga lub zaniedbanie – to może sie przytrafić każdemu. Powinniśmy zatem wyposażyć swoje domy i mieszkania w urządzenia, które zwiększą naszą ochronę i zapewnią nam komfort psychiczny. Na bezpieczeństwie nie warto oszczędzać! | Jak urządzić bezpieczny dom? |
Impregnaty dokładnie pokrywają strukturę metalu i chronią go przed osadzaniem się zabrudzeń. Nadają się do zabezpieczania metalowych kwietników, mebli ogrodowych, elementów armatury kuchennej i łazienkowej. Zależnie od intensywności użytkowania, impregnat może utrzymywać się na metalowej powierzchni nawet przez 4 lata. Impregnaty nadają się do konserwacji metalu, stali, aluminium i mosiądzu. Optymalną porą do nakładania środków konserwujących jest temperatura od 5 do 20 stopni Celsjusza i wilgotność powietrza nieprzekraczająca 20%. Takie warunki mają pozytywny wpływ na efektywność i trwałość preparatów do zabezpieczania metalu.
Preparaty konserwujące do metalu chronią przed wilgocią i ułatwiają czyszczenie
Impregnaty do metalu mają szerokie zastosowanie. Mogą być wykorzystywane do konserwacji:
* armatury kuchennej i łazienkowej,
* termostatów,
* górnych dysz systemu natryskowego (tzw. deszczownic),
* mosiężnych elementów kuchennych i łazienkowych,
* felg,
* stalowych zlewów,
* mebli ogrodowych i kwietników.
Dokładnie pokrywając powierzchnię metalu, tworzą cienką powłokę, która zabezpiecza przed działaniem czynników zewnętrznych, powstawaniem tłustych plam i osadzaniem się zabrudzeń, np. z kamienia. Powłoki do metalu zapobiegają utlenianiu się i tworzeniu się ognisk korozji. Poprawiają estetykę powierzchni i ożywiają jej kolor. Impregnaty zastosowane na powierzchnie z połyskującym wykończeniem, zmniejszają jej podatność na powstawanie zjawiska palcowania. Większość z produktów dostępnych w sprzedaży ma także właściwości hydrofobowe, które umożliwiają odpychanie od siebie cząsteczek wody. Dzięki temu zaimpregnowane powierzchnie metalowe, stalowe, aluminiowe i mosiężne są niewrażliwe na wilgoć. Efekty konserwacji metalu utrzymują się zależnie od intensywności użytkowania przez około 2-4 lat.
Impregnacja metalu – krok po kroku
Przed nałożeniem impregnatu do metalu, powierzchnia powinna zostać dokładnie oczyszczona i odtłuszczona, np. alkoholem izopropylowym. Istotne jest także usunięcie wszelkich pozostałości farb i pyłów, ponieważ obniżają one przyczepność środków zabezpieczających. Tak przygotowaną metalową płaszczyznę najlepiej wytrzeć do sucha miękką ściereczką z mikrofibry lub niepylącym papierowym ręcznikiem. Przed nałożeniem impregnatu, opakowanie z preparatem należy wstrząsnąć, aby ujednolicić jego strukturę. Płyn możemy zaaplikować na ściereczkę i rozetrzeć go na metalowej powierzchni. Do impregnacji sprawdzi się również pędzel z miękkim włosiem. Po nałożeniu preparatu, powierzchnię należy wypolerować suchą ściereczką i chronić zaimpregnowane elementy przed wodą i wilgocią przez około dwie godziny. Preparat zasycha do powstania niepalącej się powłoki, która ułatwia czyszczenie i późniejszą pielęgnację.
Zabezpieczanie metalu przed korozją
Największym wrogiem metalowych powierzchni jest rdza. Skorodowane elementy są nie tylko nieestetyczne, ale przede wszystkim mniej trwałe – łatwo kruszeją i zmniejsza się ich przekrój. Korozji sprzyjają wilgotne warunki, promieniowanie UV oraz zmienne temperatury, na co szczególnie narażone są meble ogrodowe czy barierki. Szybkość powiększania i pogłębiania się ognisk korozji zależy od konkretnych warunków atmosferycznych oraz stanu metalowego elementu. Poza impregnatami o złożonym działaniu, do zabezpieczania metalu przed rodzą służą także specjalne podkłady, farby kryjące i emalie nawierzchniowe. Przed ich nałożeniem niezbędne jest jednak staranne oczyszczenie metalowych powierzchni z ognisk korozji, ponieważ ich pozostawienie spowoduje obniżenie efektywności i przyczepności preparatów. Skorodowane elementy czyścimy mechanicznie szczotkując, piaskując lub szlifując je. Jeżeli warstwa rdzy jest powierzchowna, do jej oczyszczenia wystarczy papier ścierny. W przypadku głębokich wżer lub łuszczących się płatów rdzy niezbędne może być zastosowanie opalania lub usuwania zabrudzeń środkami chemicznymi (np. rozpuszczalnikami lub kwasami organicznymi). Jeżeli po oczyszczeniu metalowa powierzchnia będzie gładka i jednolita, warto zmatowić ją drobnoziarnistym papierem ściernym. Dzięki temu kolejne warstwy preparatów lepiej przyczepią się do malowanej powłoki. | Preparaty do impregnacji metalu, czyli czym i jak zabezpieczać kwietniki i metalowe meble ogrodowe? |
„Zwykła zabawka, mała huśtawka, a rozkołysze rozbawi. (…) Przyjaciel wiosny, uśmiech radosny, każdy powinien go mieć” – śpiewała przed laty o koniku na biegunach Urszula. I miała rację, koń na biegunach nie przestaje być kultową zabawką dla dzieci. Jest generatorem uśmiechów i radości, dlatego nie warto na nim oszczędzać. Przyjrzyjmy się zatem zabawkom z wyższej półki. Koń na biegunach
może być drewniany, pluszowy, na wysokich bujakach lub niskich. Może mieć też doczepiane koła lub oparcie. Modeli jest wiele, a każdemu z nich warto poświęcić chwilę uwagi. Oto kilka takich, za które zapłacimy więcej niż 200 zł.
Koń Teamson
To piękny, klasyczny koń drewniany
. Jest odpowiedni już dla dzieci półrocznych, które nauczyły się samodzielnie siedzieć. To dzięki barierce ochronnej, która zabezpiecza przez przechyleniem się na bok lub do tyłu. Poza tym konik został wyposażony w miękki materiał, którym można wyłożyć grzbiet i oparcie. Zwiększa to komfort i wygodę podczas bujania się. Zabawka rośnie razem z dzieckiem. Gdy malec nie będzie potrzebował barierki, można ją zdemontować. Bujak jest stabilny i bezpieczny. W utrzymywaniu stabilności pomagają gumowe końcówki pod płozami.
Co do kwestii wizualnych, zabawka jest wykonana z drewna, a wyglądem nawiązuje do klasycznych, dawnych bujaków. Nowoczesnego image’u nadają jej biały kolor, zdobienia (namalowana uzda) oraz grzywa z materiału i ogon z frędzli. Zabawkę otrzymujemy rozmontowaną – trzeba ją złożyć samodzielnie. Jej wymiary to 22 x 34 x 12 cm. Siedzenie znajduje się na wysokości 22 cm. Za konika zapłacimy 449 zł.
Koniki, które rżą
Do złudzenia przypominają prawdziwe konie. Są miękkie, miłe, z uzdą, lejcami i siodłem. Konie na biegunach wykonane z pluszu
lub innych miękkich tkanin są jednymi z najpopularniejszych na Allegro. Zabawki zrobione są tak, by bawiące się nimi dziecko było w pełni bezpieczne. Specjalnie profilowane siodło i wzmocnione strzemiona dodają komfortu.
Zabawki przypadną do gustu dzieciom także ze względu na realistyczny wygląd. Konie mają drewniane, rzeźbione pyszczki i drewniane kopyta, a płozy są lakierowane. To wszystko dodaje uroku i atrakcyjności. Zabawki są przeznaczone dla dzieci w różnym wieku. Wszystko zależy od wysokości pluszowego zwierzaka – można ją dobrać do wzrostu dziecka. Największą zaletą takiego konia dla dziecka jest wyposażenie zwierzaka w pozytywkę. Dzięki temu koń bujany wydaje odgłosy prawdziwego zwierzęcia, co sprawia, że jazda na nim jest jeszcze bardziej fascynująca. Za konika z rżeniem zapłacimy ok. 200 zł. Modele dla dzieci starszych będą droższe – ceny oscylują wokół 250 zł.
Konik interaktywny
Jeśli twoje dziecko lubi interaktywne zabawki, zainwestuj w konika na biegunach marki Chicco
. To zabawka, która jest „elektronicznym jeździdełkiem”, a bawić się nim mogą już roczniaki. Konik rży, mruga oczami i nawet potrafi chrupać marchewkę. Można go traktować jako bujak (po wmontowaniu w bazę) lub pchacz (po wyjęciu z bazy – wtedy konik porusza się na czterech kołach i może być pomocny w nauce chodzenia). Za zabawkę marki Chicco zapłacimy ok. 230 zł. | Koń na biegunach – przegląd zabawek powyżej 200 zł |
Nawet po krótkiej podróży samochodem może zacząć doskwierać nam ból kręgosłupa. Na tę dolegliwość uskarża się prawie 80% Polaków. Nic dziwnego – siedzenie jest dla kręgosłupa bardziej obciążające niż stanie. Jak więc ustrzec się bólu? Jeśli mamy pewność, że dolegliwości są spowodowane jedynie niewygodną podróżą, zastosujmy się do poniższych rad. Jeśli nie mamy takiej pewności, trzeba koniecznie pójść do lekarza.
Po pierwsze pozycja
Nawet pół godziny spędzone na siedząco w nieprawidłowej pozycji może skutkować bólem pleców. Najbardziej narażone są odcinki lędźwiowe (nad pośladkami) i szyjny. W samochodzie na całe ciało i kręgosłup działają siły i przeciążenia związane z jazdą. Hamowanie, dziury, zakręty – to wszystko przyspiesza i potęguje niepożądane objawy.
Kluczową sprawą jest więc odpowiednie ustawienie fotela. Pozycja kierowcy powinna być jak najbardziej naturalna. Fotel może być jedynie lekko pochylony do tyłu, siedzenie zbyt prosto albo popularne wśród wielu kierowców zaleganie na nim jak na szezlongu zakończy się bólem. Równie ważny jest zagłówek. Jego zadaniem jest ochrona szyi przy uderzeniach z tyłu – kiedy głowa szybko przemieszcza się do tyłu. Powinien być tak ustawiony, by jego środek znajdował się 1–2 cm od potylicy.
Każdy szanujący się instruktor jazdy strofuje swoich kursantów za trzymanie kierownicy tylko jedną ręką. A i tak większość z nich zapomina o tym po odebraniu prawa jazdy. Szkoda, bo nieprawidłowa pozycja wpływa nie tylko na bezpieczeństwo jazdy, ale i na kręgosłup. Jedna ręka na kierownicy, a druga za oknem bądź na lewarku skrzyni biegów powoduje nienaturalne wykrzywienie pleców.
Poduszką pomożesz plecom
W większości nowych samochodów fotele mają możliwość regulacji podparcia odcinka lędźwiowego – to na ogół pokrętło, które wypycha dolną część fotela, dociskając go do pleców. Na szczęście na rynku dostępne są zastępujące go poduszki lędźwiowe, zwane też półwałkami. Rozwiązanie jest bardzo proste i skuteczne, przy tym niedrogie.
Popularne są również maty z koralikami. Ich zadaniem jest masowanie pleców – po prostu poruszają się przy każdym ruchu samochodu i naturalnie pobudzają plecy i pośladki. Trudno jednoznacznie ocenić zalety tego rozwiązania, ale wielu ludzi je sobie chwali. W tym momencie warto też przypomnieć o odpowiednim ubraniu. Wielu kierowców prowadzi samochód w grubych kurtkach czy płaszczach, co nie tylko ogranicza ich ruchy, ale i wymusza nienaturalną pozycję za kierownicą. Każdy doświadczony kierowca wie, że lepiej zainwestować kilkanaście złotych w wieszak na zagłówek i jeździć bezpiecznie i wygodnie.
A jak zadbać o odcinek szyjny kręgosłupa? Najprostszym rozwiązaniem jest jego podparcie, to zaś zapewni mupoduszka w kształcie półksiężyca. Sprawdzi się szczególnie podczas długich podróży, kiedy głowa przez wiele godzin pozostaje wyprostowana. Ich wybór jest ogromny, zarówno jeśli chodzi o kolory, jak i fasony. Dostępne są również modele dla dzieci. Poduszkę warto mieć na okazje dłuższych podróży, w sytuacjach trudniej przewidywalnych można użyć dmuchanej.
Zdarzają się jednak sytuacje, gdy nijak nie możemy dojść do ładu z naszym samochodowym fotelem. Tańszym rozwiązaniem od kupna nowego auta, jest zakup tzw. maty anatomicznej. Jest to specjalna nakładka na fotel, dzięki której będzie lepiej pasował do naszych pleców. Warto poszukać takiej, która będzie dostosowana do naszego auta i ustabilizuje te fragmenty pleców, które cierpią najbardziej.
Warto zauważyć, że wszystkie te udogodnienia są dostępne nie tylko dla kierowcy, ale i pasażerów. Mają oni co prawda większy zakres ruchów i wolności w samochodzie, ale nie znaczy to, że problemy z kręgosłupem ich nie dotyczą.
Ćwiczenia dobre na wszystko
Pamiętajmy, że poduszki i maty pomogą, jeśli im na to pozwolimy. Ich zadaniem jest zmniejszenie obciążeń i bólu, ale nie są panaceum na problemy wynikające z nieprawidłowego ustawienia kręgosłupa. Musimy dać też odpocząć plecom podczas przerw w podróży. Kilka skłonów i rozciąganie da nie tylko wytchnąć plecom, ale i zapewni lepszy nastrój i zastrzyk energii. | Kręgosłup nie boli, czyli jak przetrwać długą podróż |
Kupując komputer, skupiamy się na zastosowanym procesorze, wybraniu odpowiedniej karty graficznej, ale też coraz częściej patrzymy na ilość pamięci RAM. Chcemy, aby było jej jak najwięcej, jednak mało kto zastanawia się, jakie kości najlepiej wybrać. Co należy wiedzieć o pamięci RAM, aby komputer był jak najwydajniejszy? Pamięć RAM w dużej mierze odpowiada za wydajność komputera. Wiele osób kieruje się prostą, ale prawdziwą zasadą, która mówi, że im więcej RAM-u, tym lepiej. Jednocześnie nie można zapominać o takich aspektach jak rodzaj pamięci, częstotliwość taktowania oraz opóźnienia – one również mają ogromny wpływ na szybkość działania komputera.
Rodzaje pamięci RAM
box:offerCarousel
Obecnie wyróżniamy cztery rodzaje pamięci RAM, aczkolwiek powstał już prototyp piątego rodzaju. Mowa tu oczywiście o kościach DDR, od których wszystko się zaczęło. Z czasem przerodziły się one w DDR2. Dzisiaj jednak oba te rodzaje są już bardzo wiekowe i trudno dostępne, a korzystanie z nich nie ma już praktycznego zastosowania. Ponadto trudno byłoby też znaleźć w sklepie płyty główne, które jeszcze obsługiwałyby tak stare pamięci.
box:offerCarousel
Aktualnie w użyciu pozostają jedynie pamięci DDR3 oraz DDR4. Te drugie są nowsze i pod wieloma względami usprawnione, ale DDR3 cały czas są bardzo popularne, nawet w nowych płytach głównych. Na czym polegają różnice między tymi rodzajami pamięci? Przede wszystkim pamięci DDR4 mogą uzyskiwać wyższe taktowania w połączeniu z niższym napięciem. Dzięki temu są bardziej energooszczędne. W praktyce wygląda to tak, że DDR4 najczęściej występują w częstotliwości 2133 MHz, 2400 MHz lub wyższej, zaś DDR3 są przeważnie w 1600 MHz lub 1866 MHz. Kości RAM DDR4 w połączeniu z odpowiednimi podzespołami umożliwiają osiągnięcie maksymalnej na chwilę obecną optymalizacji. Niestety, poszczególne generacje nie są ze sobą kompatybilne, więc wybór pamięci jest uzależniony od wyboru płyty głównej oraz samego procesora, który również musi obsługiwać daną generację RAM-ów.
Co wpływa na wydajność?
O wydajności pamięci RAM decyduje kilka czynników jednocześnie. Konstrukcja komputerów i ich podzespołów nie jest na tyle prosta, aby jednoznacznie powiedzieć, że im wyższe taktowanie danego elementu, tym wyższa moc obliczeniowa. Tak samo jest z pamięciami RAM, chociaż w tym wypadku taktowanie jest jednym z czynników, który wpływa na wydajność. W każdej kolejnej generacji udawało się uzyskiwać coraz wyższe zegary przy jednoczesnym obniżeniu napięcia. Zatem pod tym względem modele DDR4 są lepsze od DDR3. To jednak nie jedyny czynnik, który powinniśmy wziąć pod uwagę.
Istotne są również opóźnienia w pamięciach operacyjnych. Mowa tutaj o CAS latency – stąd skrót CL w specyfikacjach pamięci RAM. Można powiedzieć, że jest to najważniejszy parametr, ma największy wpływ na wydajność komputera. Oznacza czas, który upływa od momentu wysłania żądania do odczytu danych z określonej części pamięci operacyjnej. Także im niższy jest ten parametr, tym lepiej.
Wciąż są tacy, którzy żyją w przekonaniu, że modele DDR3 są lepsze od DDR4, bo mają mniejsze opóźnienia. To tylko potwierdza, jak duże jest niezrozumienie tego aspektu.
box:offerCarousel
Dla porównania – pamięci DDR3 1600 MHz CL10 będą miały dokładnie takie samo opóźnienie jak DDR4 2400 MHz CL15. CL wyrażane jest w cyklach zegara. Jeśli CL wynosi 10, to znaczy, że pamięć musi odczekać 10 cykli. Czas trwania jednego cyklu to 1 na 800 mln, więc rzeczywiste opóźnienie wynosi 10 na 800 mln, czyli 1 na 80 mln. W przypadku DDR4 2400 MHz mamy 15 na 1,2 mld, czyli również 1 na 80 mln. Chociaż CL15 wydaje się być wolniejsze od CL10, to w praktyce nie jest, ponieważ mówimy o różnych rodzajach pamięci, w których są różne cykle pracy zegara.
Kolejnym czynnikiem wpływającym na wydajność jest to, co interesuje nas najbardziej – ilość pamięci RAM. Im więcej, tym lepiej? Zdecydowanie RAM-u nigdy nie jest za mało, ponieważ w skrajnych sytuacjach komputer nie będzie musiał posiłkować się dyskiem twardym, który jest od RAM-ów wolniejszy. Jednak w wielu sytuacjach, jak np. granie w gry komputerowe, przeskoczenie z 32 GB na 64 GB nie da wielkiego skoku wydajności. Są to wartości tak duże, że spełniają wymagania każdego tytułu, nawet tego najbardziej wymagającego. Z kolei przy zaawansowanych projektach graficznych możemy już pozytywnie odczuć większą ilość RAM-u. Trzeba też pamiętać, że w pamięciach dwukanałowych zastosowanie dwóch kości o pojemności 8 GB zadziała lepiej niż jedna kość 16 GB. Dzieje się tak, ponieważ dane trafiają do dwóch kontrolerów jednocześnie. Tak samo działa to w przypadku pamięci 3- i 4-kanałowych, o ile te są obsługiwane przez płytę główną, procesor i układ logiki. Koniecznie trzeba to sprawdzić w trakcie kupowania komponentów do nowego zestawu.
Wpływ pamięci na wydajność komputera
Wpływ pamięci RAM na wydajność komputera najlepiej sprawdzić w grach, które są dla podzespołów niezwykle wymagające. W sieci można znaleźć wiele porównań tego typu i wnioski są dość proste – różnice jak najbardziej występują, ale są one niewielkie.
Jeśli komuś zależy na możliwie największej liczbie wyświetlanych klatek na sekundę, to powinien zainwestować w najszybsze kości. Niestety, w parze z taktowaniem i niskimi opóźnieniami idzie też dużo wyższa cena. Warto przy wyborze kierować się rozsądkiem, tym bardziej że zazwyczaj mamy ograniczony budżet. Dodatkowe złotówki lepiej przeznaczyć na lepszy procesor lub wydajniejszą kartę graficzną, ale nie można też przesadzić w drugą stronę. Najrozsądniejszym wyborem są, tak samo jak w wielu innych przypadkach, kości ze średniej półki. Wciąż mają dobrą cenę, a pod względem wydajności minimalnie ustępują dużo droższym konstrukcjom. No, chyba że cena nie gra dla nas roli, wtedy warto wybrać pamięć RAM z najwyższym taktowaniem i niskimi opóźnieniami.
Pamięć RAM to jeden z najważniejszych elementów każdego komputera, który ma realny wpływ na wydajność całego zestawu. Wybór odpowiednich modułów zależy od ich przeznaczenia. Gracze powinni decydować się na zestawy o wysokim taktowaniu i niskich opóźnieniach, ale nie muszą przesadzać z ilością – 32 GB w zupełności wystarczą. Jeśli zajmujemy się obróbką grafiki, także 3D, to warto zainwestować nawet w 64 GB, gdyż będziemy pracować na dużych plikach, które szybko mogą zapchać RAM-y.
Nie można też zapominać, że systemy 32-bitowe obsługują tylko do 4 GB pamięci i dlatego dzisiaj korzystanie z nich nie ma sensu. Na szczęście twórcy oprogramowania zdają sobie z tego sprawę i nowe wersje systemów Windows oraz różnego typu oprogramowania występują głównie w wariantach 64-bitowych. | Pamięć RAM – wszystko, co musisz wiedzieć, aby komputer był wydajny |
Sezon wakacyjny w pełni, a więc słońce przygrzewa coraz mocniej. Dni i wieczory bywają bardzo ciepłe, dlatego dużo czasu spędzamy na działkach, plażach lub w ogrodach. Kiedy temperatury sięgają ponad 30 stopni Celsjusza, powinniśmy pamiętać nie tylko o opalaniu, ale też o odpowiedniej ochronie – kremach z filtrem, zabezpieczeniu głowy i o odpowiednim nawodnieniu organizmu. Najmłodsi członkowie rodziny w ferworze zabaw i wakacyjnych atrakcji nie zawsze pamiętają o uzupełnianiu płynów, a nawet jeśli chcą pić, to niestety chętniej sięgają po gazowane napoje, słodkie soki lub nektary. Jak sprawić, aby maluch lub starszak polubił wodę i pił ją tak często, jak to możliwe, zwłaszcza w upalne dni?
Im wcześniej, tym lepiej
Od najmłodszych lat podawaj dziecku wodę do picia. Jeśli będzie spragnione, wypije wszystko, co mu podasz. Serwując mu zwykłą niegazowaną wodę, przyzwyczaisz je do neutralnego smaku i zaczniesz wyrabiać zdrowe nawyki żywieniowe. Pamiętaj, że zadanie to będzie utrudnione, jeśli w pierwszej kolejności pozwolisz mu poznać smak słodkich herbatek i przesłodzonych soków. Cukier niestety uzależnia, nawet dzieci. Staraj się zawsze mieć pod ręką butelkę wody (nie tylko w domu, ale także podczas spacerów) i umieszczaj wodę w zasięgu wzroku dziecka, aby w każdej chwili mogło sięgnąć po ten najbardziej zdrowy ze wszystkich napojów.
Urozmaicaj smak wody
Dzieci nienawidzą nudy. Jeśli zauważysz, że twoje dziecko jest znudzone smakiem zwykłej wody, postaraj się go urozmaicić. Dodaj do niej kilka truskawek, plasterek cytryny, pomarańczy lub innego cytrusa. Wrzuć kilka listków mięty. Dziecko od razu zauważy tę zmianę i chętniej sięgnie po napój, który za każdym razem będzie smakował i pachniał nieco inaczej.
Zadbaj też o sposób podania. Zamiast zwykłej szklanki wybierz kolorowy bidon, który dziecko będzie mogło zabrać na plac zabaw lub butelkę z ulubionym bohaterem. Zobaczysz, że picie wody z butelki wyróżniającej się na tle innych nabierze dla niego zupełnie innego wymiaru i dziecko nie będzie przywiązywało aż tak dużej wagi do zawartości. Dodatkową atrakcją będzie również picie wody przez kolorową słomkę.
Dawaj dobry przykład
Dzieci naśladują dorosłych, wiemy to nie od dziś. Kopiują nie tylko zachowanie czy sposób wysławiania się rodziców, ale także zwracają uwagę na to, co dorośli jedzą i piją. Nie oczekuj, że dziecko pokocha smak wody, jeśli na jego oczach będziesz pić kawę, kolorowy gazowany napój lub napój energetyczny. To naturalne, że zapragnie robić to samo, co ty. Zadbaj o to, aby we wspólnych posiłkach pojawiała się woda i żeby dzbanek w kuchni był zawsze napełniony właśnie tym napojem. Bądź pewna, że dziecko zapamięta ten widok i w przyszłości będzie pamiętało o nawykach wyniesionych z domu.
Edukuj dziecko
Serwowaniu wody przy każdej okazji może towarzyszyć edukacja. Dzieci są z natury ciekawe świata, dlatego chętnie posłuchają opowieści o właściwościach wody, pod warunkiem, że informacje te będą przekazane w interesujący sposób, np. w formie opowiadania lub bajki. Alternatywą będzie również eksperymentowanie. Razem z dzieckiem zrób najprostszy eksperyment z użyciem wody – zamroź ją i stwórz figurkę lodową. Dobrym pomysłem na upalne dni jest też wspólne przygotowywanie domowych sorbetów. Stwórz je z wody i owoców, a następnie zjedz z dziećmi w ramach letniego deseru.
I pamiętaj – nie poddawaj się, nawet jeśli na początku waszej przygody z wodą dziecko będzie marudziło i patrzyło z utęsknieniem na półki uginające się od słodkich i niezdrowych napojów. Kiedyś na pewno będzie ci za to wdzięczne. | Jak zachęcić dziecko do picia wody w upalne dni? |
Niezbędna na basenie, wycieczce i koloniach. Kosmetyczka, która znacząco ułatwi naszemu dziecku wykonywanie wszelkich zabiegów higienicznych oraz utrzymanie w porządku przyborów toaletowych w trakcie pobytu poza domem. Prezentujemy przegląd kosmetyczek dla dzieci. Podobnie jak w wypadku wersji dla dorosłych, kosmetyczka bardzo się przydaje podczas całodziennego pobytu poza domem, na basenie czy boisku sportowym, oraz oczywiście w trakcie każdego wyjazdu. O istnieniu kosmetyczek często przypominamy sobie właśnie wtedy, kiedy ich najbardziej potrzebujemy – myjąc się w łazience w hotelu lub na basenie albo bezradnie przeszukując zakamarki torby podróżnej w poszukiwaniu kremu do rąk czy pomadki pielęgnacyjnej. Odpowiedni model pozwoli na utrzymanie porządku w przyborach do mycia i zaoszczędzi naszemu dziecku stresu na kolonii, obozie i w trakcie innych wyjazdów z rówieśnikami. Oprócz tego posiadanie kosmetyczki sprawi, że nasze dziecko poczuje się trochę doroślej, co będzie kolejnym krokiem ku pełnej samodzielności.
Kosmetyczka i piórnik w jednym
Jednym z najpopularniejszych modeli dziecięcych i młodzieżowych kosmetyczek są tuby. Zapłacimy za nie od 5 zł do 35 zł. Cenimy je przede wszystkim za funkcjonalność i uniwersalny charakter. W ciągu roku szkolnego mogą pełnić funkcję piórnika, a gdy trzeba, zamienią się w podręczną kosmetyczkę na najpotrzebniejsze drobiazgi. Są lekkie, zajmują niewiele miejsca i pomieszczą niezbędne akcesoria. Sprawdzą się w trakcie kilkudniowego pobytu poza domem, gdy zapakujemy w nie miniaturowe wersje kosmetyków. Starszym dziewczynkom posłużą jako codzienne kosmetyczki, w których mogą przechowywać lusterko, grzebyk, spinki i gumki do włosów, pilniczek do paznokci i balsam do ust. Przeważającą część oferty stanowią wyroby znanych producentów artykułów szkolnych, np. Coolpacka czy Herlitza. Wybór wzorów i kolorów jest ogromny. Największy hit to puchate, uszyte ze sztucznego futerka kosmetyczki w kształcie pyszczka uroczej pandy, a także w wesołe, wiosenne wzory, m.in. kropki i kwiatki.
Dla małej modnisi
Wiele dziewczynek potrzebuje czegoś, co pomieści spory zestaw kosmetyków, środków higienicznych i akcesoriów. Idealnym rozwiązaniem będą kuferki(w cenie od 25 zł do 80 zł). Są duże i bardzo wygodne, szczególnie do transportowania większych opakowań żelu pod prysznic czy szamponu do włosów. Taka kosmetyczka jest niezbędna w razie dłuższych wyjazdów, gdy dziecko idzie na basen lub na inne zajęcia sportowe. Grafiki zdobiące kuferki, to przede wszystkim postacie i sceny z najpopularniejszych dziewczęcych bajek. Znajdziemy wśród nich oczywiście bohaterki Krainy lodu, Jej wysokość Zosię, a także Myszkę Minnie i Violettę.
Zawsze pod ręką
Idealne do przechowywania niewielkich skarbów, balsamu do ust czy gumek do włosów są lekkie i poręczne saszetki (od 6 zł do 60 zł). Większość z nich ma specjalne zapięcie, którym możemy przymocować taką małą kosmetyczkę do plecaka, torby, a nawet szlufki od paska. W saszetce zmieszczą się najpotrzebniejsze rzeczy i zawsze można ją mieć przy sobie, a znalezienie. np. chusteczek higienicznych będzie o wiele łatwiejsze. Są na tyle popularne, że znajdziemy je w kilkudziesięciu wersjach. Małym elegantkom na pewno spodobają się niewielkie filcowe saszetki, które mogą zastąpić torebkę. W ofercie królują nowoczesne nadruki typu fullprint oraz z grafiką 3D. Dla młodszych dziewczynek możemy wybrać jeden z modeli przypominających kształtem i miękkim futerkiem ulubione zwierzątko.
To, jaką kosmetyczkę wybierzemy, zależy przede wszystkim od potrzeb naszej pociechy i planowanego przeznaczenia. Oczywiście dla wielu dzieci, szczególnie dziewczynek, konieczny będzie zakup kilku kosmetyczek w różnych rozmiarach, do wykorzystywania w różnych sytuacjach. Jednak spora oferta, mnogość wzorów i kolorów pozwoli dobrać kosmetyczkę odpowiednią zarówno dla chłopca, jak i dla dziewczynki. | Przegląd kosmetyczek dla dzieci |
Nie ulega wątpliwości, że jazda z zapiętymi pasami to najskuteczniejszy sposób na łagodzenie skutków ewentualnego wypadku. Ratują one nie tylko zdrowie, ale również życie kierowcy i jego pasażerów. Decydując się na zakup dodatkowych akcesoriów do pasów, zwiększamy zarówno bezpieczeństwo, jak i komfort podróży. Podpowiadamy, w które z nich warto się zaopatrzyć. Nakładki na pasy
Ochraniacze (nakładki, otulinki) na pasy samochodowe są produkowane w dwóch wersjach: mocowane na wysokości części barkowej, gdzie pas styka się z ramieniem, lub brzucha, na zejściu się części pionowej pasów z poziomą. Ich funkcja jest bardzo podobna. Przede wszystkim otulinki przeciwdziałają zsuwaniu się pasów i utrzymują je w prawidłowym położeniu na ciele, co wpływa na bezpieczeństwo i komfort pasażera. Chronią ciało przed uciskiem oraz otarciami, a same pasy przed uszkodzeniem i zabrudzeniami. Ponadto stanowią stylowy gadżet, dzięki któremu „stuningujemy” wnętrze pojazdu. Ochraniacze wykonywane są z różnych materiałów, od bawełny po tkaniny wodoodporne, a także w różnych kolorach. Niektóre z nich mają zabawne napisy, logo ulubionych zespołów muzycznych oraz klubów piłkarskich (np. FC Barcelona, Real Madryt), a także efektowne nadruki. Cena nakładek waha się od 10 do nawet 90 złotych.
Przedłużka do pasów
Niemowlęta oraz dzieci do 12. roku życia mogą podróżować samochodem wyłącznie w specjalnym foteliku. Mocuje się go na specjalnej bazie, montowanej na tylnej kanapie za pomocą systemu IsoFix. Niektóre modele samochodów, szczególnie starsze roczniki, nie posiadają go jednak w standardzie, co całkowicie wyklucza korzystanie z większości baz (np. FamilyFix, 2WayFix). W takim wypadku rodzicom pozostaje zakupienie bazy, którą mocuje się do siedzenia pasami, lub przypięcie nimi samego fotelika. W obu wypadkach często się okazuje, że pasy samochodowe są za krótkie, aby tego dokonać. Wtedy niezbędne jest kupno specjalnego przedłużacza (adaptera), za pomocą którego wydłużymy pasy nawet o 60 cm. Możemy z niego skorzystać również w momencie, w którym potrzebujemy bezpiecznie przewieźć na tylnym siedzeniu przedmiot o dużych gabarytach. Cena przedłużacza to od 20 do nawet 80 zł, w zależności od producenta i jakości.
Adaptery dla kobiet w ciąży
Kobiety w widocznej ciąży są zwolnione z obowiązku zapinania pasów bezpieczeństwa, jednak znacznie zmniejsza to ochronę przyszłej mamy za kierownicą. Należy zatem zapinać pasy, ale w taki sposób, aby górna część przebiegała między piersiami i nad brzuchem, a dolna pod nim. Specjalny adapter przeznaczony dla kobiet w ciąży zapobiega przesuwaniu się pasów z bezpiecznej dla płodu pozycji i eliminuje jakikolwiek ucisk w okolicach macicy. Oznacza to, że podczas ewentualnego wypadku zapięte pasy nie będą zagrażały dziecku, chroniąc jednocześnie mamę. Cena adaptera (np. BeSafe, Clippasafe) to ok. 180 złotych.
Szelki dla psów wpinane do pasów
Przewożenie psa na tylnym siedzeniu samochodu bez żadnego zabezpieczenia naraża nie tylko samo zwierzę, ale również podróżujące z nim osoby. Warto zatem zaopatrzyć się w specjalny zestaw do przewożenia psów, który składa się z miękkiej uprzęży (zakładanej czworonogowi), trzypunktowych szelek z karabińczykiem (mocowanych do uprzęży) oraz smyczy (przypinanej do szelek), którą wpina się w zatrzask pasów samochodowych. Korzystając z tego zestawu, mamy pewność, że pies nie będzie skakał po samochodzie w trakcie jazdy, a podczas ewentualnego wypadku pozostanie bezpieczny.
Pozostałe akcesoria do pasów
Większość nowych modeli samochodów wyposażona jest w różnego rodzaju systemy bezpieczeństwa i ostrzegania, które informują kierowcę np. o tym, że ma niezapięte pasy. Natarczywy sygnał dźwiękowy uruchamia się zawsze wtedy, kiedy silnik jest włączony, a pasy pozostają niezapięte. Częste podróże wymagają jednak niekiedy krótkich postojów, podczas których nie chcemy wyłączać silnika i wychodzić z auta. W takiej sytuacji możemy skorzystać z praktycznej zaślepki do pasów, którą wkładamy w zaczep, aby „oszukać” samochód. Nie wolno jednak korzystać z niej podczas jazdy, bo może się to skończyć mandatem czy poważnymi obrażeniami w momencie stłuczki. W schowku samochodowym warto mieć także młotek bezpieczeństwa z nożem do pasów, z którego będziemy mogli skorzystać w razie zagrożenia (np. nieszczęśliwego wypadku, gdy drzwi lub pasy się zaklinują). | Praktyczne akcesoria do pasów bezpieczeństwa |
W toku wielu badań niejednokrotnie udowodniono już, że sama chęć bycia szczęśliwym najczęściej daje efekt odwrotny od zamierzonego. W skrajnych przypadkach może powodować frustrację a nawet depresję. Na początek warto sobie zadać pytanie: czym jest szczęście, co ono oznacza i z czym się wiąże, oraz najważniejsze: co trzeba zrobić by je osiągnąć. Na to i wiele innych pytań odpowiadają proponowanie poniżej poradniki. W każdym z nich podejście do zagadnienia szczęścia jest inne, dzięki czemu istnieją duże szanse na odnalezienie wśród nich takiego, które będzie najtrafniejsze.
„Jak być szczęśliwym, nawet nie próbując” Frank J. Kinslow
W swojej książce Frank J. Kinslow podejmuje się próby odpowiedzenia na pytania: co zrobić w momencie, gdy próby bycia szczęśliwym oraz kroki podejmowane w celu osiągnięcia sukcesu zawodzą a motywacja szybko mija. Prezentuje również system osiągania poczucia spełnienia, który jest prosty, bezpieczny i efektywny. Jego głównym założeniem jest odłączenie spełnienia w sferze materialnej od poczucia szczęścia, przekonuje też, że jego źródła leżą gdzie indziej. Przy tworzeniu prezentowanej w książce metody posiłkował się badaniami naukowymi oraz doświadczeniami w jej praktykowaniu przez osoby pochodzące z różnych zakątków świata. Autor gwarantuje, że po zastosowaniu się do jego wskazówek od razu czuje się różnicę.
„Weź wyjdź! Sztuka aktywnego odpoczywania przez cały rok” Patryk Świątek
Poczucie szczęścia często związane jest z umiejętnością efektywnego odpoczynku. „Weź wyjdź!” może nie jest poradnikiem stricte mówiącym o tym, jak być szczęśliwym, ale z pewnością wskazuje jedną z dróg w kierunku osiągnięcia takiego stanu. Patryk Świątek zaprasza do podróży po Polsce, podróży wartościowych, pieszych wędrówek wzbogacanych historiami napotykanych po drodze ludzi, zachęca do odnalezienia w sobie harmonii i spokoju poprzez kontakt z przyrodą. Książka ma bardzo ciekawą formę, są w niej miejsca na wytyczanie własnych szlaków, wbijanie pieczątek i opisywanie przygód. Jest to pozycja nietuzinkowa i z pewnością warta sprawdzenia, szczególnie dla osób poszukujących inspiracji do ciekawych wypraw.
„Szczęście. Poradnik dla pesymistów” Oliver Burkeman
Oliver Burkeman jest wyznawcą teorii, iż bezwzględne dążenie do osiągnięcia szczęścia i sukcesu może być powodem porażek i rozczarowań. W związku z tym kieruje uwagę czytelnika w stronę tradycji filozoficznych oraz zachęca do zaprzestania ucieczki od tego, co niewygodne, od zaprzeczania porażkom i rozczarowaniom. Proponuje akceptację wszystkich niepowodzeń, ponieważ jest to jedyna metoda na uwolnienie się od nich. „Poradnik dla pesymistów” to pozycja napisana wartko z odrobiną gorzkiego humoru, momentami nieco wywrotowa, ale z pewnością podnosząca na duchu.
„Mózg odporny na stres” Melanie Greenberg
W świecie ogarniętym obowiązkowym niemal trendem dążenia ku szczęśliwości i perfekcji (w każdej dziedzinie) stres staje się nieodłącznym towarzyszem życia. Jak osiągnąć sukces czy spełnienie, gdy niemożliwym wydaje się zwykły odpoczynek i relaks. Dodatkowo wszechobecne szczęście, które można obserwować na mediach społecznościowych tylko potęguje stan frustracji i niezadowolenia. Melanie Greenberg podpowiada, jak skutecznie radzić sobie ze stresem, jak nauczyć mózg takiego reagowania, aby sytuacje trudne nie były wykańczające zarówno dla ciała, jak i umysłu. Książka „Mózg odporny na stres” jest szczególnie warta polecenia osobom, które patrzą na zagadnienie dotyczące szczęścia wielowymiarowo i z nieco innej perspektywy oraz tych, którzy szczęście pragną osiągnąć poprzez pracę u podstaw. | "Jak być szczęśliwym" - najnowsze książkowe poradniki |
Brodę łatwo zapuścić, ale trudniej o nią dbać. Bliscy osób noszących zarost mogą im zrobić świetny prezent na święta w postaci sprzętu do stylizacji i pielęgnacji brody. Podpowiadamy, jaki trymer warto wybrać. Mężczyźni noszący brodę powinni o nią regularnie dbać. Wystarczy kilka dni i zaniedbany zarost zaczyna wyglądać niechlujnie. Aby do tego nie dopuścić, trzeba ją przycinać, układać oraz stosować odpowiednie kosmetyki. Nie jest to proste zadanie, ale może ułatwić je specjalistyczny sprzęt.
Trymer będzie świetnym świątecznym prezentem dla każdego brodacza
W sprzedaży można znaleźć kilka rodzajów trymerów. Oprócz trymerów do ciała i do owłosienia nosa i uszu dostępne są również trymery uniwersalne oraz specjalistyczne do stylizacji zarostu. Trymery do brody, nazywane również strzyżarkami, to urządzenia, które ułatwiają pielęgnowanie zarostu. Strzyżarki minimalizują też ryzyko zacięcia się podczas golenia.
Rączki trymerów elektrycznych do brody mają podłużny kształt i dopasowują się do dłoni. W zależności od modelu mają wbudowane akumulatory lub są podłączane na stałe do prądu. W wyniku poruszania się silniczka ostrza są wprawiane w ruch i po przyłożeniu do skóry doprowadzają do usunięcia zarostu – lub jego skrócenia po założeniu specjalnej końcówki.
W sprzedaży można znaleźć wiele różnych modeli trymerów do brody od takich firm jak Philips, Remington, Babyliss, Wahl i AEG. Przyjrzeliśmy się ofercie tych producentów i wybraliśmy pięć modeli strzyżarek z różnych przedziałów cenowych, których zakup warto rozważyć przed nadchodzącymi świętami. Każdy z nich będzie świetnym prezentem dla brodacza.
Philips Multigroom MG3720
Urządzenie marki Philips to prosty, uniwersalny trymer 7 w 1, który pracuje godzinę na jednym ładowaniu. Jego samoostrzące się ostrza wykonano ze stali. Powinny bez problemu wytrzymać trzy lata stałego użytkowania, a urządzenie nie wymaga konserwacji ani smarowania. W zestawie można znaleźć 7 różnych końcówek, które ułatwiają utrzymanie nienagannego zarostu.
W zestawie Philips Multigroom MG3720 znalazły się klasyczny trymer oraz trymer do nosa i uszu. Oprócz tego można skorzystać z pięciu różnych nasadek – jednej nasadki do włosów (9 mm), dwóch nasadek do zarostu (1 i 2 mm) i dwóch nasadek do brody (3 i 5 mm). Nie zabrakło też etui, które ułatwia transport urządzenia podczas podróży służbowych lub urlopu. Trymer kosztuje około 120 zł.
box:offerCarousel
Remington MB6550
Ciekawy, aczkolwiek nieco droższy trymer do golenia na sucho ma w swojej ofercie firma Remington. Model oznaczony MB6550 kosztuje około 150 zł. Ma tytanowe, samoostrzące się ostrza i wykorzystuje technologię Vacuum, dzięki której włosy nie wypadają z urządzenia podczas strzyżenia brody.
W zestawie z urządzeniem znalazły się trzy głowice. Szerszy trymer ma głowicę 32 mm, a węższy do dokładniejszego strzyżenia 0,4 mm. Nie zabrakło też nasadki golącej. Oprócz tego producent dołączył cztery grzebienie o długościach 3, 6, 9 i 12 mm oraz regulowany grzebień 2–16 mm.
W obudowie zamontowano akumulator, który pozwala na pracę przez godzinę na jednym ładowaniu. Nie zabrakło wskaźnika stanu naładowania akumulatora, a w opakowaniu z trymerem Remington MB6550 znalazło się etui podróżne. Urządzenie można myć pod bieżącą wodą.
box:offerCarousel
Babyliss E876E
Ciekawą propozycją jest wodoodporny model Babyliss E876E, który pracuje na jednym ładowaniu do 40 minut, a 5 minut ładowania zapewnia 3 minuty pracy. Zakres długości strzyżenia to od 0,4 mm do 10 mm, a użytkownik może wybrać jedno z 48 ustawień z dokładnością 0,2 mm. Ostrza typu W-Tech wykonano ze stali nierdzewnej, a głowica jest obrotowa w zakresie 33 stopni.
W obudowie umieszczono wyświetlacz, który pokazuje parametry golenia. Wybrane ustawienia można zapisać w pamięci. W zestawie znalazły się szczoteczka do czyszczenia oraz olej do konserwacji. Trymer o nazwie Babyliss E876E jest jednak droższy niż wymieniane wcześniej modele marek Philips oraz Remington. Kosztuje nieco ponad 200 zł.
box:offerCarousel
Wahl 9855
W nieco niższej cenie można nabyć wielofunkcyjne urządzenie Wahl 9855, które kosztuje około 120 zł. W obudowie można zamontować jedną z czterech głowic. Podstawowa głowica w modelu Wahl 9855 ma 30 mm szerokości i służy do usuwania zarostu i włosów z karku, pach oraz miejsc intymnych. Druga głowica z okrągłym ostrzem 8 mm pozwoli usuwać włosy z uszu i nosa.
Trzecia wąska głowica 10 mm przyda się do usuwania włosów w uszach, nosie i brwi. Oprócz tego dostępna jest też maszynka do golenia z podwójnym ostrzem foliowym o szerokości ostra 25 mm. Podczas strzyżenia można wykorzystać jedną z czterech nasadek o długościach od 1,5 mm do 12 mm. Czas pracy na jednym ładowaniu to 60 minut.
box:offerCarousel
AEG PT 5675
Ciekawą propozycją jest też bardzo tani trymer AEG PT 5675. Urządzenie nie oferuje tylu zaawansowanych funkcji, co droższe sprzęty z tej kategorii, ale kosztuje zaledwie ok. 35 zł. W zestawie znalazła się klasyczna golarka oraz trymer konturowy, który można wykorzystać do przycinania brody.
W opakowaniu nie zabrakło też trymera do nosa i uszu, który ułatwi usuwanie zarostu z trudno dostępnych miejsc. Zdejmowalne głowice trymera AEG PT 5675 wykonano ze stali nierdzewnej. Urządzenie zasila się za pomocą baterii. W pudełku z urządzeniem znalazła się też podstawka. | Sprzęt do stylizacji brody – pomysł na świąteczny prezent |
Wiosną, latem i jesienią aktywność na świeżym powietrzu jest wręcz wskazana. Powinniśmy spędzać wolny czas, ruszając się. Jeżeli jeszcze w pobliżu miejsca zamieszkania jest las, to łączymy przyjemne z pożytecznym. Pytanie, czym można poruszać się po nierównym terenie charakterystycznym dla leśnych dróg? Mountainboardowa przyjemność
Młodzi ludzie coraz częściej sięgają po deskorolki. Jednak jak wiadomo, podłoże, którego one wymagają, musi być proste. Producenci, tacy jak Scrub czy MBS, wyszli naprzeciw potrzebom młodego człowieka i wymyślili Mountainboard, czyli rodzaj deskorolki ze specjalnie dostosowanymi kołami do różnej nawierzchni (kamienie, asfalt, ziemia, trawa). Niektórym kojarzy się też z deską snowboardową. Bez względu na porównanie, ten rodzaj sprzętu, zwany także AllTerrainBoard (ATB), złożony jest z dwóch osi posiadających amortyzację. Ponadto, ma 4 napompowane koła i wiązania (przednie i tylne) scalające deskę z nogami użytkownika. Aby rozpocząć przygodę z tym sportem, najkorzystniej skorzystać z ofert szkół oferujących pomoc i wsparcie specjalisty. Dodatkowo również warto zaopatrzyć się w dwie najistotniejsze rzeczy:
Kask – z materiału odpornego na wstrząsy, otarcia czy też zniszczenia. Co istotne, dobry kask ma za zadanie zabezpieczyć głowę podczas upadku.
Buty – najczęściej wykorzystywane są te typu skate lub typowe za kostkę.
Kiedy okaże się, że sport ten jest tym, który chce się uprawiać, można zakupić swój własny sprzęt. Profesjonalna deska kosztuje nieco ponad tysiąc złotych. Nieco tańszym sprzętem do kupienia są rolki terenowe, które także zyskują coraz większą rzeszę zwolenników.
Nartorolki, czyli terenowe rolki
Budową przypominają rolki i narty w jednym. Mają duże, pompowane koła, niską wagę, aluminiowe obejmy mocujące stopę do sprzętu i ochraniającą piankę na łydki. Producenci, jak Cross czy Skitire, uwzględnili w tworzeniu tego sprzętu wysokiej jakości materiały, które chronią go przed zarysowaniami oraz uszkodzeniami. Naukę można rozpocząć bez większego problemu samodzielnie. Wymaga to jednak dobrej koordynacji ruchowej i sprawności fizycznej. Jednak na początku do nartorolek można zakupić kijki do podtrzymywania i jednoczesnego przesuwania się po terenie. Produkt ten przypomina ruch jak przy poruszaniu się na nartach biegowych. Co ważne, trzeba zaopatrzyć się w ochraniacze i obowiązkowo kask, by zabezpieczyć ciało przed urazami. Zakup samych rolek terenowych to koszt od 700 zł. Jeżeli jednak preferujemy sporty tradycyjne, to w lesie sprawdzi się wycieczka na rowerach.
Rowery dobre do lasu
Rowery można wybierać ze względu na wygląd, ale przede wszystkim – na ich wykorzystanie w terenie. Jeżeli docelowym miejscem jazdy będzie las i nierówna nawierzchnia, trzeba zainwestować w rowery turystyczne, ewentualnie górskie. Znani producenci specjalistycznego sprzętu to m.in. Kross czy BMX. Charakterystycznymi cechami rowerów terenowych jest szerokość średnicy koła, która umożliwia przemieszczanie się po terenach nierównych, nierzadko piaskowych. Co ważne, także odpowiednio skonstruowana rama i siedzisko pozwalają komfortowo i bez większego wysiłku pokonywać trasy leśne. Przy jeździe na rowerze potrzebny jest kask, który chroni przed urazami spowodowanymi podczas upadku. Koszt rowerów uzależniony jest od firmy, modelu, dodatkowych funkcji, które sprzęt będzie posiadał. | Leśne środki lokomocji – rowery, mountainboard, rolki terenowe |
Minecraft to nie tylko ogromne światy pozwalające na swobodną budowę, ale też charakterystyczne istoty i stwory je zasiedlające. Z tego względu na rynku nie brakuje różnych ciekawych figurek odzwierciedlających znane z wirtualnych wędrówek postacie. Świat Minecrafta zasiedlany jest przez wiele różnych istot: pojawiają się tu zarówno przyjacielskie zwierzątka takie jak świnki czy konie, jak i niebezpieczne stwory w rodzaju Creepera czy Endermana. To, co je łączy, to bardzo charakterystyczny wygląd wynikający ze specyficznej estetyki cechującej Minecrafta. Ich rozpoznawalny wygląd skusił producentów figurek, którzy odtworzyli ikoniczne postacie w swoich produktach.
Sympatyczni przeciwnicy
Na drodze gracza stają różne, wrogo nastawione stwory, których charakterystyczne zachowanie sprawia, że na długo zapadają w pamięć. Ich czołowym przedstawicielem jest tzw. Creeper, czyli dziwny zielony stwór, uwielbiający wybuchać tuż przed graczem. Groźny w świecie gry, staje się jednak bardzo sympatyczny w jednej z wersji figurkowej – wykonana z pluszu 17-centymetrowa postać na fanowskiej kanapie nie wygląda już tak strasznie. Konwersja na pluszaka nie ominęła innego zielonego adwersarza z Minecrafta — Zombi. Zombi poza tym, że jest trochę wyższy od Creepera (24 cm), posiada także przyssawkę z tyłu głowy, dzięki której można przyczepić go w dowolnym miejscu na ścianie. Figurkowy Enderman na oficjalnej licencji twórców Minecrafta, czyli firmy Mojang, również wykonany jest z pluszu, a pod względem wysokości przebija swoich zielonych towarzyszy (26 cm). Nie każdemu może odpowiadać jego mroczna estetyka, więc szukając realnej wersji któregoś z minecraftowych oponentów, można rozważyć zakup wyszczerzonego Szkieletu o znacznie jaśniejszej kolorystyce. Wszystkie powyższe pluszowe figurki nabyć można za kwotę pomiędzy 20 a 40 zł.
Znane twarze
Chociaż minecraftowe stwory doskonale kojarzone są nie tylko wśród fanów tej gry, nie należy zapominać o jej głównych bohaterach. Popularny Steve również doczekał się wersji figurkowej, tym razem wykonanej z plastiku. Posiada ruchome kończyny zdolne do trzymania załączonego w zestawie kilofa. To nie jedyny wariant figurkowej wersji postaci gracza – dostępna jest również specjalna wersja zwana Diamentowym Steve’em. Od swojego pierwowzoru różni się ekwipunkiem, czyli diamentową zbroją oraz wykonanym z tego samego materiału mieczem. Warto zauważyć, że jego unikatowość ma pewne odzwierciedlenie w cenie – zwykły Steve to wydatek ok. 40 zł, podczas gdy diamentowy to ok. 60 zł. Nie zapominano również o żeńskiej wersji Steve’a, czyli Alex, która w swoim zestawie posiada nie tylko miecz, ale także łuk. Tak jak Steve, Alex dostępna jest w wersji tańszej (zwykła) oraz droższej (diamentowa). Każda z powyższych figurek ma tę samą wysokość wynoszącą 7 cm.
Nietypowe propozycje
Co ciekawego można znaleźć wśród minecraftowych figurek poza sztandarowymi przeciwnikami i głównymi bohaterami? Na przykład Iron Golem, którego gracze mogą skonstruować, by ten wspomagał ich w walce z różnymi stworami. Jego plastikowa wersja z ruchomymi nogami oraz rękami wyposażona jest dość nietypowo, gdyż zamiast broni niesie w ręku różyczkę. Znawców może z kolei zainteresować figurka Blacksmith Villagera, czyli niewykorzystany wariant zwykłego mieszkańca osady, z którym gracze mogą prowadzić handel. Figurka z powodu specyfiki swojego modelu znanego z gry nie jest w stanie nieść w ręku żadnych przedmiotów, do zestawu natomiast dołączono duże kowadło, przy którym postać może wykonywać swą pracę. Villager, tak jak Iron Golem i pozostałe figurki z plastiku, ma wysokość 7 cm. Ciekawą propozycją z wyższej półki jest Spider Jockey– szkielet dosiadający pająka. Ów zestaw zawiera więcej elementów niż wcześniej wspomniane: łuk, kilka kościanych strzał oraz kościotrupa i pająka, których można dowolnie rozdzielać. Przekłada się to na cenę – podczas gdy Golem i Villager dostępne są za ok. 40 zł, Spider Jockey kosztuje ok. 80 zł.
Figurki postaci z Minecrafta dostępne są w wariantach plastikowych oraz pluszowych. Te pierwsze dobrze wyglądają na biurku fana chcącego pokazać wierność swojemu ulubionemu tytułowi, te drugie zaś nadają się świetnie dla młodszych graczy, preferujących nieco bliższy kontakt ze swoimi ulubieńcami.
Sprawdź też zestawy Lego Minecraft | Minecraft – przegląd figurek |
Koty zostały udomowione przez nas stosunkowo niedawno. Od samego początku towarzyszyły nam ze względu na łatwy dostęp do jedzenia. Ich obecność była korzystna dla obu stron. Koty rozprawiały się z myszami, które chętnie zaglądały do worków ze zbożem, a ludzie nagradzali łowców spodeczkiem mleka pozostawionym po udoju krów. Jak współcześnie zadbać o dietę kota, który jest coraz częściej lwem kanapowym, a nie strażnikiem spichlerza? Dieta domowa
Koty należą do grupy tzw. bezwzględnych mięsożerców. Zatem podstawowym składnikiem w ich diecie jest tkanka zwierzęca, ponieważ mają zwiększone zapotrzebowanie na białko pochodzenia zwierzęcego. Koty mają praktycznie zerowe zapotrzebowanie na węglowodany, które u innych zwierząt stanowią źródło energii. Wynika to z braku niektórych enzymów w ślinie, a także z wykorzystania jako źródła energii białek i tłuszczy pochodzenia zwierzęcego.
Niestety wciąż panuje powszechne przekonanie, że kot powinien pić krowie mleko. Picie mleka nie swojego gatunku, poza okresem rozwoju po urodzeniu, może być przyczyną biegunek. Koty powinny pić wyłącznie wodę, a jedyne mleko, jakie można im podawać, to specjalne mleko bez laktozy. Nie jest ono jednak polecane w dużych ilościach ze względu na zwiększoną zawartość kalorii.
Mięso dla mięsożercy
Długotrwałe karmienie kotów wyłącznie mięsem może skutkować niedoborami pewnych mikro- i makroelementów. Ponadto surowe mięso wieprzowe może być przyczyną wystąpienia u kotów objawów tzw. pseudowścieklizny, czyli choroby Aujeszkiego. Z kolei karmienie kota wyłącznie rybami może prowadzić do zapalenia tkanki tłuszczowej ze względu na niedobór przeciwutleniaczy – w związku z tym również nie jest zalecane. Nawet w najbardziej zbliżonej do naturalnej diecie typu BARF dla kota nie występuje wyłącznie mięso.
Czym karmić?
Aby zapewnić prawidłowy rozwój, wzrost, a także dostarczenie niezbędnych składników pokarmowych, żywienie powinno być dostosowane odpowiednio zarówno do wieku zwierzęcia, jego aktywności, jak i stanu zdrowia.
Chcąc zapewnić swojemu pupilowi dobrze zbilansowaną dietę, warto zaopatrzyć się w dobrej jakości karmę. Wielu producentów oferuje dwa rodzaje pokarmów – suche i mokre. Jedzenie w postaci suchych chrupek jest zwykle lepiej zbilansowane i można je dłużej przechowywać, przez co jego zakup jest znacznie ekonomiczniejszym rozwiązaniem. Karma mokra jest znacznie mniej trwała, ale zwykle bardziej smakowita i zachęcająca dla kotów, dodatkowo duża zawartość wody, którą kot spożywa w trakcie posiłku, działa pozytywnie na pracę układu moczowego. Rodzaj podawanego pokarmu zależy w głównej mierze od preferencji kota. Warto więc obserwować, jakie pożywienie najchętniej zjada.
Żywienie w zależności od wieku
Oczywiście głównym pokarmem kocich noworodków i osesków jest mleko matki. Jednak gdy rozpoczyna się okres przejścia na pokarm stały, należy wybrać dobrze zbilansowany pokarm dla kociąt/kotów rosnących, z dużą zawartością mięsa, białka pochodzenia zwierzęcego (nawet 35-50%), dużą ilością energii, a także z dodatkiem tauryny niezbędnej do prawidłowego rozwoju oraz lizyny – ważnej w budowaniu odporności przeciwwirusowej.
box:offerCarousel
U kotów dorosłych karmy powinny zawierać minimum 26% białka (zwykle 35-45%), a tłuszczu minimum 5%. Jednak ze względu na poprawę smakowitości tłuszczu w gotowych karmach jest zwykle 25-40%.
Koty starsze, powyżej 7 roku życia, zwykle mają znacznie mniejszą ochotę na aktywność fizyczną. Niestety wskutek tego dochodzi często do przyrostów masy ciała. Dlatego w tym okresie należy zwrócić uwagę na prawidłowy dobór karm zawierających mniejszą ilość kalorii.
Jak odchudzić kota i jak zapobiegać otyłości?
Częstym widokiem w gabinecie weterynaryjnym jest kot z nadwagą. Wielu właścicieli nie potrafi sobie poradzić z kontrolą żywienia swojego pupila. Pierwszym krokiem ku odchudzaniu jest zmiana nawyków żywieniowych. Warto podawać kotu jedzenie w formie posiłków, to znaczy dzielić dzienną dawkę pokarmową na 2-3 podania lub, jeśli jest to możliwe, nawet na więcej posiłków. Niezjedzoną resztkę pokarmu zabieramy. Kot, jako drapieżca w naturze, zanim upoluje swoją zdobycz, zwykle najpierw spali sporo kalorii, aby ją wyśledzić i upolować. Dlatego dobrze sprawdzają się np. kule smakule, czyli kule z otworami, do których wrzucamy granulki karmy, a kot, aby zdobyć pokarm, musi troszkę się nagimnastykować, ponieważ dopiero poprzez toczenie zabawki uda mu się zdobyć jedzenie.
box:offerCarousel
Żywienie kotów po zabiegu sterylizacji
Wraz z usunięciem narządów rozrodczych dochodzi do spadku ilości hormonów płciowych, w wyniku czego zmianie ulega też metabolizm zwierząt. Jednocześnie koty kastrowanie mogą, choć nie muszą, stawać się bardziej wyciszone i mniej ruchliwe. Te dwa czynniki są głównym powodem tycia zwierząt po zabiegu. Warto zainwestować w karmę przeznaczoną dla zwierząt kastrowanych (np. Hill’s Feline Young Adult Sterilised czy Royal Canin Neutered Young Male) – ma ona mniejszą wartość kaloryczną w dawce przy jednoczesnym zapewnianiu uczucia sytości po posiłku. Warto nie zapominać także o zachęcaniu zwierzęcia do codziennego ruchu poprzez zabawę z laserkiem czy wędką.
box:offerCarousel
Żywienie przy współistniejących chorobach wewnętrznych
Istnieje szereg chorób wewnętrznych, które wymagają specjalnego traktowania dietetycznego. Prowadzący pacjenta lekarz weterynarii na podstawie wywiadu, badania klinicznego i badań dodatkowych na pewno zaproponuje odpowiedni rodzaj żywienia. Jedną z najczęstszych chorób wieku starszego kotów jest przewlekła niewydolność nerek. W tym wypadku należy zwrócić uwagę na żywienie kota w szczególny sposób – karma powinna zawierać białko łatwostrawne, łatwoprzysfajalne, a jednocześnie mieć mało fosforu. Ma to na celu odciążenie pracy nerek. W takich wypadkach polecane są karmy typu „renal”.
Przy dobieraniu odpowiedniej diety dla naszego pupila istotne jest, aby karma była odpowiednio zbilansowana, zapewniała wszystkie niezbędne składniki, była atrakcyjna pod względem smaków i zapachów. Należy przy tym pamiętać, że nie ma diety idealnej na całe życie naszego kota – każdy okres życia wymaga modyfikacji składników odżywczych, zawartości kalorii, a niejednokrotnie również konsystencji czy wielkości granulek. | Najzdrowsze karmy dla twojego kota |
Dark Core RGB to ergonomiczna myszka bezprzewodowa stworzona dla praworęcznych graczy. Posiada sensor PixArt PMW3367, interfejs radiowy oraz Bluetooth, dziewięć przycisków, podświetlenie RGB, a także wymienny panel boczny. Corsair stawia na ergonomiczne i funkcjonalne myszki. Przetestowałem już wygodną Glaive RGB (test), która umożliwiała zmianę podpórki na kciuk. Bezprzewodowa Dark Core RGB również może zmienić kształt, ale tym razem do wymiany przeznaczono prawy, a nie lewy panel. Gryzoń bez ogonka posiada też więcej przycisków i może działać na trzy sposoby – przewodowo, bezprzewodowo przez adapter USB, a także przez Bluetooth. Czy to świetna propozycja dla wymagających graczy ceniących wygodę?
Specyfikacja Corsair Dark Core RGB
konstrukcja: ergonomiczna, dla praworęcznych
sensor: optyczny PixArt PMW3367 (od 100 do 1600 dpi)
interfejs: bezprzewodowy 2,4 GHz, Bluetooth, USB 2.0
odświeżanie: 1000 Hz
liczba przycisków: 9, przełączniki OMRON
żywotność przycisków: 50 mln kliknięć
funkcje: podświetlenie RGB (trzy strefy), wymienny panel boczny
czas pracy: 16 godzin z RGB, 24 godziny bez RGB
długość kabla: 180 cm
wymiary: 127 x 89 x 43 mm
masa: 128 g (bez kabla)
Wyposażenie
Żółto-czarne opakowanie skrywa całkiem obfite wyposażenie. Do dyspozycji są:
* kabel USB-microUSB o długości 180 cm;
* adapter na odbiornik USB;
* odbiornik USB;
* dodatkowy panel boczny;
* instrukcja obsługi oraz dokumentacja.
Przewód jest wysokiej jakości – został zabezpieczony oplotem, posiada mocne wtyczki, a także dodatkowy rzep do zwijania. Adapter również wykonano wzorowo, pozwala on przypiąć odbiornik USB bezpośrednio do końcówki kabla. Sam odbiornik nie należy do najmniejszych, ale jest nadal kompaktowy. W przeciwieństwie do Glaive RGB w zestawie umieszczono tylko jeden panel dodatkowy, wyposażony w oparcie na mały palec.
Konstrukcja
Nie ma wątpliwości, że Corsair Dark Core RGB to myszka z wysokiej półki. Urządzenie cechuje się futurystycznym wzornictwem, ale dzięki dominującej czerni i łagodnym kształtom nadal wygląda uniwersalnie. Niektóre tworzywa są grubo ogumowane, inne matowe, a pozostałe połyskujące. Jakość materiałów oceniam wysoko, tak samo mogę ocenić jakość wykonania. Obudowa jest zwarta, a elementy wzorowo obrobione i spasowane.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Tylna część korpusu jest wyklejona gumową wstawką złożoną z wielu wypukłości i posiada podświetlone logo. Przyciski główne zostały wydzielone od pokrywy, są wąskie i lekko wklęsłe. W lewy przycisk wcinają się dwa dodatkowe klawisze, które domyślnie zmieniają poziom dpi. Rolka znalazła się na błyszczącym panelu, jest podświetlona i posiada gumowy bieżnik, a obok niej widać przycisk do zmiany profilów.
Lewy bok wygląda nietypowo. Jest tam tzw. półka na kciuk, która została ogumowana, podobnie jak korpus myszki. Zamiast dwóch przycisków bocznych na panelu ulokowano trzy klawisze: środkowy snajperski (podświetlony lamówką) oraz otaczającą go pokrywkę przycisków „wstecz” i „dalej”. W przedniej części boku widać jeszcze diody, które wskazują wybrany poziom dpi. W tylnej części panelu dostrzec można podświetloną szczelinę.
Na prawej stronie jest podświetlenie oraz magnetyczne mocowanie na dwa panele z zestawu. Ten domyślny jest ogumowany i delikatnie wyprofilowany. Natomiast dodatkowy panel ma krótką podpórkę na palce, ale jest również matowy i gładki. Pod spodem wymiennego panelu znajduje się także dodatkowy ślizgacz.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na spodzie samej myszki są cztery ślizgacze – jeden mały i trzy duże. Obok sensora widać dwa suwaki, czyli włącznik i przełącznik interfejsu (radiowy i Bluetooth). Gniazdo microUSB umieszczono na środku przedniej krawędzi, służy ono do ładowania lub transmisji przewodowej.
Użytkowanie i ergonomia
Mysz jest przeznaczona dla osób praworęcznych, można ją chwycić na różne sposoby i stosować alternatywne techniki grania. Mimo wszystko widać, że to urządzenie stworzone domyślnie do chwytu typu palm grip, konstrukcja jest skośna i dobrze wypełnia wnętrze dłoni, a podpórka daje pewne i wygodne oparcie kciukowi. Ogólny komfort obsługi jest wysoki, kształt myszki dobrze współgra z anatomią dłoni. Fani pełnego chwytu powinni być zadowoleni także z alternatywnego panelu z podpórką na mały palec, który jednak utrudnia unoszenie myszki.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Możliwe jest także trzymanie myszy metodą fingertip grip, czyli palcami, lub połączeniem obu chwytów, czyli częściowo dłonią oraz częściowo palcami. Palce można układać zarówno metodą 1+2+2 (dwa palce na przyciskach głównych), jak i 1+3+1 (ze środkowym na rolce). Z domyślnym panelem możliwe jest także unoszenie myszki, chociaż trzeba wziąć poprawkę na wysoką masę urządzenia – waga wskazała 134 g.
Przyciski główne pracują rewelacyjnie. Mają szybki i dosyć cichy klik, który jest płytki i sprężysty. Dno przycisków jest twarde oraz tylko delikatnie zamortyzowane. Rolka obraca się cicho, precyzyjnie i skokowo, dając wzorowe oparcie na palec. Jedynie klik środkowego przycisku jest dużo głośniejszy i twardszy, ale nadal satysfakcjonuje. Przyciski do zmiany dpi na boku lewego klawisza głównego są płytkie i twarde, a także nie odstają od obudowy, więc nie wciśniemy ich przez przypadek. Przycisk na pokrywie klika wyraźnie głośniej, ale pod względem jakościowym nic mu nie brakuje.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Używanie bocznych przycisków wymaga przyzwyczajenia. Snajperski, który obniża dpi na czas wciskania, znajduje się idealnie pod kciukiem – ma wklęsły kształt, twarde dno i klika cicho. Do przycisku „wstecz” jest łatwy dostęp, ale do klawisza „dalej” trudno sięgnąć – musiałem wyraźnie wyciągać kciuk.
Domyślnie myszka działa bezprzewodowo. Odbiornik USB należy podłączyć do adaptera, a ten wpiąć w kabel, który najwygodniej ułożyć na biurku. W ten sposób po rozładowaniu myszki wystarczy wypiąć adapter z odbiornikiem i wpiąć kabel do myszki, by grać dalej, jednocześnie ładując akumulator. Czas pracy jest dobry, ale nie zachwyca. Jeśli nie wyłączymy RGB, mysz będzie działać około 16 godzin. Gdy zrezygnujemy z kolorowych diod, możemy liczyć na 24 godziny grania bez kabla.
Oprogramowanie
Do konfiguracji myszki przeznaczony jest program iCUE. Główny ekran wyświetla kompatybilne urządzenia marki, a po ich wybraniu umożliwia dokonanie konfiguracji. Kliknięcie w grafikę myszki Dark Core RGB przenosi do menu ustawień, które dzieli opcje na cztery zakładki, czyli: Actions, Lighting Effects, DPI oraz Performance.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Zakładka Actions umożliwia przeprogramowanie przycisków. Można zmienić funkcje wszystkich przycisków oprócz lewego, a także zaprogramować zaawansowane makra. Kolejna zakładka Lighting Effects pozwala na dostosowanie podświetlenia trzech stref – rolki, lewego boku oraz logo z akcentami w tylnej części boków. Dostępne są cztery efekty: stałe podświetlenie, pulsowanie, przełączanie barw oraz tęcza. W zakładce DPI ustawimy rozdzielczość sensora w trzech trybach oraz dpi trybu snajperskiego, a Performance grupuje ustawienia Lift-off Distance (niski, średni, wysoki) oraz prędkości kursora.
Warto zajrzeć do ustawień, czyli Settings, w górnej belce okna. Jest tam możliwość wyłączenia podświetlenia, aktualizacji oprogramowania układowego, skonfigurowania oszczędzania energii, a także włączenia wskaźnika akumulatora w zasobniku systemowym.
Wydajność
PixArt PMW3367 to sensor, który bazuje na rewelacyjnych PMW3360/3366, ale umożliwia precyzyjną konfigurację rozdzielczości co 1 dpi w przedziale od 100 do 16000 dpi. W praktyce sensor sprawdza się znakomicie, a myszka działa równie dobrze bezprzewodowo, co podłączona kablem.
Rozdzielczość sensora nie jest interpolowana w całym zakresie, czyli nie jest programowo zwiększana. Jitter nie stanowi problemu, pewne zakłócenia można wyczuć tylko na maksymalnych wartościach dpi, których raczej nikt nie będzie używał. Częstotliwość raportowania oscyluje wokół 1000 Hz w trybie przewodowym i około 950 Hz w trybie bezprzewodowym, co nie ma wpływu na rezultaty. Mysz jest wyposażona także w interfejs Bluetooth, którego nie polecam stosować do gier, ale przyda się on np. do pracy biurowej na laptopie. Odświeżanie podczas jego używania jest niskie, wynosi około 110 Hz.
Udało mi się rozpędzić myszkę do ponad 5 m/s przy ustawieniu 800 dpi zarówno w trybie przewodowym, jak i bezprzewodowym. Kursor nie przeskoczy nawet używany przez najszybszych graczy, będą oni mieli pełną kontrolę nad myszką, gdyż akceleracja nie występuje. Zachwyca także niski Lift-off Distance (LOD) – na ustawieniu low wystarczy unieść myszkę na 1–1,5 mm, by sensor przestał działać. Dark Core RGB współpracuje wzorowo z różnymi podkładkami, zarówno materiałowymi (np. Dream Machines DM Pad, Genesis M12, Steelseries QCK, Mionix Alioth, Corsair MM300) oraz plastikowymi (np. HyperX Skyn Control/Speed oraz Corsair MM400).
Podsumowanie
Corsair Dark Core RGB to świetna mysz dla wymagających użytkowników. Jest rewelacyjnie wykonana, komfortowa w użyciu i prezentuje się świetnie. Należy docenić precyzyjne przyciski, rolkę oraz znakomite osiągi sensora – mysz w trybie bezprzewodowym działa równie dobrze, co z kablem. Można liczyć także na sporo funkcji dodatkowych, w tym wymienny panel boczny, interfejs Bluetooth oraz efektowne RGB.
Myszka jest niestety ciężka. Nie zachwyca też czas pracy, który wynosi od 16 do 24 godzin w zależności od ustawienia. Jednak ładowanie nie sprawia większego problemu, ponieważ w trakcie zasilania akumulatora mysz działa przewodowo.
Corsair Dark Core RGB kosztuje około 329–399 zł. To już urządzenie z wyższej półki, myszka oferuje topowe możliwości. Warto rozważyć zakup modelu Dark Core RGB SE (około 500 zł), który wspiera bezprzewodowe ładowanie z podkładką Corsair MM1000 Qi (359 zł). Jest na niej specjalna strefa z ładowarką Qi, działającą także ze smartfonami.
Zalety: dobre wyposażenie; bardzo dobre wykonanie; wysoka ergonomia; wymienny panel boczny; wzorowe przyciski oraz rolka; rozbudowane oprogramowanie; interfejs Bluetooth; wzorowe osiągi sensora z kablem i bez.
Wady: duża masa; niezbyt intuicyjne oprogramowanie; problematyczne przyciski boczne. | Test Corsair Dark Core RGB – zaawansowana mysz bez kabla |
Joe Abercrombie to aktualnie jedna z najjaśniej świecących gwiazd fantastyki, człowiek, który w tak zwanym dark fantasy chyba nie ma w tej chwili sobie równych, a przynajmniej ja nikogo takiego nie spotkałem. Jest twórcą znakomitej trylogii Morze Drzazg, należącej do kategorii określanej mianem Young Adult, oraz cyklu Pierwsze Prawo, w skład którego wchodzi interesująca trylogia, trzy samodzielne powieści i zbiór opowiadań “Ostre cięcia”. Zbiory
Ze zbiorami opowiadań bardzo często jest tak, że poziom prezentowanych w nich historii bywa bardzo nierówny – od prawdziwych perełek aż po koszmarne gnioty. Tym razem na szczęście jest inaczej, Abercrombie ani razu nie schodzi poniżej pewnego, dość wysokiego poziomu. Wszystkie historie są osadzone w uniwersum Pierwszego Prawa, często z wykorzystaniem nie tylko miejsc, ale także postaci i wątków, które mieliśmy okazję poznać już wcześniej. To może rodzić pewne obawy, że książka okaże się nieco hermetyczna, ale bądźcie spokojni – Abercrombie wie, co robi.
Odcinanie kuponów
Na pierwszy rzut oka sprawa wygląda na ewidentne odcinanie kuponów od popularności wcześniej już napisanych książek, a tytuł sprawia wrażenie kierowanego niemal wyłącznie do fanów. Na szczęście szybko okazuje się, że tak nie jest. Owszem, ci, którzy nie znają uniwersum, w pewnych przypadkach będą mieli nieco mniej frajdy przy lekturze, ale i tak Joe ich oczaruje. Klasa autora powoduje, że nawet taki tekst jak ten o inkwizytorze Glokcie, choć hermetyczny, ma w sobie coś interesującego dla wszystkich.
Najbardziej udane
Abercrombie w krótkiej formie czuje się równie swobodnie, co w dłuższej. Jego bohaterowie to postacie pełnokrwiste, a fabuły, które tworzy na potrzeby tego zbioru, dostarczają sporo przyjemności czytelnikowi. Pięknie bawi się archetypami fantasy, jego barbarzyńcy są na pozór dokładnie tacy sami jak Conan, a jednocześnie bardzo odmienni od tego, co stworzył Robert E. Howard. W kilku opowiadaniach pojawia się równie klasyczna para, czyli sprytny złodziej i wielki osiłek, ale u Abercrombiego to dwie panie, Shev i Javre. Opowiadania o tej dwójce są tak dobre, że aż szkoda się z nimi żegnać. Jedną z najlepszych historii w zbiorze jest „Dobrana para”, chyba najzabawniejszy tekst dark fantasy, jaki miałem okazję przeczytać – połączenie motywu upartego barbarzyńcy z wzorcową wręcz parą łotrzyków udało się autorowi nad podziw. No i jest jeszcze „Wolność!”, zawsze aktualna historia o tym, jak pięknie można koloryzować historię; prawdziwa zabawa słowem.
To, co najważniejsze
Tym jednak, co w książce „Ostre cięcia” urzekło mnie najbardziej, jest język autora. Barwny, bardzo obrazowy, czasem wręcz brutalny, ale nigdy nieprzekraczający granicy dobrego smaku. Abercrombie pisze tak, że kiedy idziemy z nim przez targ, to zaczynamy czuć zapach sprzedawanych tam przypraw. Gdy jego postać wyciąga miecz, to słyszymy zgrzyt, z jakim to robi. A kiedy jedna z bohaterek spada z wysokiego balkonu, to wraz z nią zaczynamy masować stłuczone kostki. I wszystko to połączone ze świetną fabułą – ten zbiór naprawdę jest wart uwagi.
Źródło okładki: www.mag.com.pl | „Ostre cięcia” Joe Abercrombie – recenzja |
Nie chcesz, by twój ciągnik odmówił współpracy w gorącym okresie prac polowych? Koniecznie zadbaj o powierzchnie trące w jego silniku! W trakcie intensywnej pracy powierzchnie trące i ich okolice bardzo się nagrzewają. Wysoka temperatura jest efektem naturalnym, ale gdy powierzchnie te nie są odpowiednio zabezpieczone, bardzo negatywnie wpływa na mechanizm i prowadzi do uszkodzenia silnika. Dlatego między przesuwające się części silnika koniecznie trzeba wprowadzić cienką warstwę oleju. Zmniejsza on opór tarcia i w ten sposób zabezpiecza poszczególne elementy silnika.
Regularna wymiana oleju to podstawowa czynność, o której w czasie użytkowania ciągnika nie można zapominać! Każdy olej po pewnym czasie traci swoje właściwości i nie zabezpiecza silnika przed uszkodzeniami.
Jak często zmieniać olej?
To zależy od modelu traktora i formy jego eksploatacji. W niektórych przypadkach olej może się nadawać do wymiany nawet po 200 motogodzinach. Aby mieć pewność, jak częstą wymianę przewidział producent, najlepiej zajrzeć do karty gwarancyjnej lub instrukcji obsługi pojazdu. Jedno jest pewne: nie wolno o niej zapominać. Przeważnie zaleca się wymianę przed okresem najintensywniejszej pracy. A więc jeśli ciągnika używamy od wiosny do jesieni, będzie to początek wiosny. Jeśli natomiast służy nam do odśnieżania, to wymianę przeprowadzamy jesienią. Wraz z olejem wymieniamy filtry oleju smarującego silnik.
box:offerCarousel
Dobrą praktyką jest także okresowa kontrola stanu i poziomu oleju. Na prętowym wskaźniku powinien się utrzymywać poziom między minimum a maksimum. Oczywiście ciągnik należy ustawić na płaskiej powierzchni.
Zbyt późna wymiana oleju
Po zalaniu układu olejem jest on wielokrotnie podgrzewany i chłodzony, a także miesza się z pewną ilością paliwa, które dostaje się do silnika. W rezultacie traci swoją lepkość, a tym samym nie chroni odpowiednio powierzchni trących. Traci też zdolność rozkładania dostającej się do wnętrza sadzy, która zaczyna się gromadzić w silniku, grożąc blokadą pierścieni czy przytkaniem kanalików. A stąd już krótka droga do zatarcia silnika.
Ceramizery – pierwsza pomoc w „trących sprawach”
Zdarza się jednak, że mimo starań właściciela powierzchnie trące w silniku zużywają się lub ulegają lekkim uszkodzeniom. Co wtedy? Jest na rynku preparat przeznaczony do użycia właśnie w takich sytuacjach. Mowa o ceramizerze do silników pojazdów i maszyn rolniczych. Jest to również alternatywa i jednocześnie ratunek dla osób, które zwlekały z wymianą oleju. Ceramizacja to technologia regenerowania powierzchni, gdy doszło do tarcia dwóch metalowych powłok. W wyniku działania preparatu na powierzchniach styku powstaje warstwa ceramiczna, która „odbudowuje” uszkodzenia. Całkowita regeneracja następuje mniej więcej po 25 motogodzinach, a dodatkową zaletą jest łatwość aplikacji – ceramizer dolewamy do oleju bez demontowania jakiejkolwiek części, a więc może to wykonać każdy!
Nie tylko mineralny!
Jakość oleju ma wpływ na to, jak pracują poszczególne elementy silnika, dlatego warto stosować produkty sprawdzonych marek. Dobór właściwego ułatwi klasyfikacja jakości – ACEA w Europie lub API w USA i Japonii. Jest to ważne szczególnie w przypadku najnowszych silników, bo zastosowanie w nich oleju niższej klasy może mieć opłakane skutki. Tak naprawdę era olejów mineralnych powoli się kończy. Sprawdzają się już tylko w wiekowych modelach.
Aby maszyna długo służyła i była niezawodna, musisz odpowiednio o nią zadbać. Brak smarowania powierzchni trących w silniku prowadzi do nieodwracalnego uszkodzenia sprzętu. Zawsze wybieraj oleje najwyższej klasy, a możesz być spokojny o swój ciągnik. | Jak chronić powierzchnie trące w silniku ciągnika |
Christian Dior mawiał, że elegancka kobieta nie wychodzi z domu bez płaszcza. Bez wątpienia jest to okrycie dodające szyku i pewności siebie. W chłodne dni niezastąpione będą zwłaszcza wełniane modele z paskiem. Sprawdzamy, jakie płaszcze z wiązaniem możesz wybrać tej jesieni i zimy, by podkreślić atuty sylwetki i wyglądać stylowo. W tym sezonie projektanci postanowili odsłonić kobiece dekolty – modelki noszą płaszcze zsunięte na ramiona. Wygląda to zjawiskowo, ale raczej nie sprawdzi się podczas polskiej jesieni i zimy. Chyba że owiniesz ramiona i szyję ciepłym szalem. Płaszcze domu mody Balenciaga ściśnięte są też paskiem zapiętym na klamrę, która zapewnia efekt wyszczuplenia, u Hermesa zaś przewiązane cienkim rzemykiem. Pasek to damski dodatek-klucz do korzystnego wyglądu. Z mody raczej nie wyjdzie nigdy.
Na czasie zawsze będzie też prawdopodobnie wełna – to najlepszy materiał na klasyczny, ciepły płaszcz wiązany. Ta naturalna tkanina jest:
higroskopijna, czyli wchłania wilgoć ze skóry, a to sprawia, że jest nam ciepło,
ciepła, ponieważ dobrze izoluje,
sprężysta – dlatego jej włókna się nie gniotą,
odporna na brud.
Prawdziwa wełna ma też wady – np. uczula, szybko się rozciąga, mechaci. Dlatego nie bój się domieszek włókien syntetycznych – jeśli nie przekraczają 20 procent, to tkanina z wełny może tylko zyskać, bo stanie się bardziej wytrzymała i mniej się będzie gnieść. Najszlachetniejsze odmiany to wełna owiec rasy merynos (żyją w Australii, Azji, ale też w Europie) oraz kóz kaszmirskich. Kaszmir to jedna z najdroższych na świecie tkanin wełnianych. Jej sekret kryje się w miękkości włókien, powstających z najdelikatniejszego puchu zlokalizowanego tuż przy skórze kozy. Kaszmir jest też drogi – na jeden sweter potrzeba wełny nawet pięciu zwierząt, a na płaszcz jeszcze więcej.
Najlepszy płaszcz z paskiem? Prosty!
Ciekawą propozycją płaszcza uszytego z tkaniny mającej w składzie wełnę, kaszmir oraz poliester, są okrycia polskiej marki Mattire. Są to proste i szykowne płaszcze o okrągłym dekolcie, których krój sprawia, że pasują zarówno do codziennych zestawów z jeansami i sneakersami, jak i do eleganckich sukienek wizytowych. Masz do wyboru całą paletę barw, a przystępna cena (nieprzekraczająca 300 zł) jest dodatkowym atutem tych okryć.
Wodospad – poły lejące lub ujarzmione
Jeśli wolisz mieć wybór – zawiązywać lub nie – dobrym pomysłem będą płaszcze w stylu narzutek z połami waterfall. Poły mogą być zarówno swobodnie puszczone, z paskiem zwisającym po bokach, albo założone jedna na drugą i przytrzymane paskiem – bez uszczerbku dla wyglądu. Warto dodać, że ciasno zawiązany lub zapięty pasek zapewnia ciepło, ponieważ bezlitosny, lodowaty wiatr nie zmrozi nam pleców. Zawsze interesujące modele luźnych płaszczy oferują H&M i Zara. Na uwagę zasługują np. klasyczne wersje długich okryć w kolorze piaskowym, tzw. camel. To jeden z najbardziej uniwersalnych i klasycznych odcieni, który dobrze się komponuje z granatem i szarościami, często wybieranymi do biurowych stylizacji.
Płaszcze jak szlafroki
Dla lubiących prostotę wymyślono płaszcze o kroju przypominającym nieco szlafrok – klapy są bez wcięć, a poły nakłada się głęboko na siebie. Płaszcze te są zazwyczaj dość długie, a więc będą dobrym rozwiązaniem dla osób wysokich. Podobny krój i styl mają niektóre płaszcze z wełny parzonej – jest to gruba tkanina z małymi, zbitymi grudkami wełny, która bardzo dobrze chroni przed wiatrem i mrozem.
Futro – trudny temat
Futra naturalne wyszły z mody, za to sztuczne są bardzo popularne w tym sezonie. Możesz więc bez obaw wybrać wiązany w pasie płaszcz z elementami futrzanymi – najpopularniejsza wersja to nadal futerko na kołnierzu, ale nadaje się ono doskonale na ocieplającą warstwę wewnętrzną. Coraz częściej spotkać można też futerkowe lamówki i obszycia lub futerkowe kieszenie – to bardzo ciekawy sposób na ożywienie klasycznego płaszcza.
Zrób to sama – spersonalizuj pasek!
Nie możesz się zdecydować na konkretny model z paskiem? Wybierz zwykły, prosty lub luźny płaszcz i... dobierz do niego pasek! Za jego pomocą zmienisz charakter całej outdoorowej stylizacji. Możesz też kupić płaszcz z paskiem i wymienić wiązanie na inne. Cieniutki pasek z kokardką sprawi, że będziesz wyglądać dziewczęco i subtelnie. W tym stylu utrzymane są także wąskie paski zdobione kamieniami szlachetnymi. Jeśli wolisz zdecydowane akcenty, kup pas w cętki, a jeżeli jesteś szczupła i wysoka, możesz podkreślić atuty sylwetki szerokim pasem z gumy, zapinanym z przodu na klamerkę. Do przewiązania płaszcza można też wykorzystać rzemyk, sznurek, wąską apaszkę, a nawet męski krawat. Jeśli lubisz styl boho, szukaj pasków szmacianych, zdobionych kolorowymi tasiemkami.
Gwiazdy kochają płaszcze z paskiem
Przekonałaś się do płaszcza z paskiem? Jeśli masz jeszcze wątpliwości, dodajmy, że w tego typu okryciach gustują ostatnio gwiazdy. Na pokazie Gosi Baczyńskiej Małgorzatę Kożuchowską widziano w pięknym, białym płaszczu polskiej marki Patrizia Aryton, paskiem lubi też podkreślać talię Rihanna. Prezenterka stacji TVN Dorota Gardias występuje przed kamerą w prostym, wiązanym, szarym płaszczu w delikatną jodełkę. Wybierz model szary, jeśli potrzebujesz okrycia, które będzie uniwersalne i zagwarantuje dobry wygląd przez kilka sezonów. | Wełniane płaszcze z paskiem do 500 zł |
Powieści opowiadające o prawdziwych ludziach i wydarzeniach są niezwykle intrygujące. Dają możliwość poznania nowych faktów i świeżego spojrzenia na sprawę. Co sprawia, że są aż tak interesujące? Powieści non-fiction przyciągają czytelników, którzy chcą zajrzeć za kulisy prawdziwych wydarzeń, zaczerpnąć nowych informacji na temat zdarzeń, które kształtowały otaczającą ich rzeczywistość czy wpływały na losy ważnych osobowości. Reportaże, biografie oraz powieści zaspokajają ciekawość czytelników, a jednocześnie potrafią być niezwykłą inspiracją lub skłonić do refleksji.
Kapuściński o Afryce
„Heban” Ryszarda Kapuścińskiego to zbiór historii rozgrywających się w Afryce na progu XXI wieku. Kapuściński ukazał kontynent rozdzierany wojnami, głodem, epidemiami i wszechobecną korupcją. Pisarz w charakterystyczny sposób opisuje afrykańską rzeczywistość. Daje czytelnikowi możliwość zagłębienia się w niepowtarzalny klimat, poznania tradycyjnych rytuałów, lokalnej magii, ale także niebezpieczeństw związanych z dziką przyrodą, nieprzyjaznym klimatem i dążącymi do władzy ludźmi.
Opowieść o Kapuścińskim
Artur Domosławski podjął się zadania sportretowania jednego z najsłynniejszych polskich reportażystów. W„Kapuściński non-fiction” prezentuje odważny obraz legendarnego reportera Ryszarda Kapuścińskiego. Jest to ciekawa propozycja dla każdego, kto chciałby zajrzeć za kulisy powstawania słynnych reportaży z Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej, a także dowiedzieć się nieco o prywatnym życiu charyzmatycznego pisarza.
Kim mógł być Mario Vargas Llosa?
Mario Vargas Llosa, peruwiański pisarz, zdobywca literackiej Nagrody Nobla, jest charyzmatyczną, intrygującą postacią. Jego powieści od lat rozbudzają wyobraźnie czytelników na całym świecie. Kim jednak byłby pisarz, gdyby nie zajął się literaturą? W „Listach do młodego pisarza” Llosa pokazuje sekrety swojej pracy, opowiada o inspiracjach i obsesji, które wpływają na jego twórczość. Jest to ciekawa propozycja, nie tylko dla fanów pisarza, ale także dla miłośników literatury.
Podróż po dziejach
Norman Davies w „Zaginionych królestwach” zabiera czytelników w fascynującą podróż po historii. Ukazuje egzotyczne kraje, dawno wymarłe języki, ale także początki narodów. Opowiada w niezwykle barwny, wciągający sposób, zachęcając do odkrywania kolejnych smaczków historycznych. Jest to doskonała książka, która wciąga, a przy okazji także dostarcza cennych informacji.
Historycznie o brzydocie
„Historia brzydoty” to pięknie wydana, bogato ilustrowana antologia, przedstawiająca teksty kultury napisane na przestrzeni trzech tysięcy lat. Umberto Eco prezentuje postrzeganie brzydoty w sposób, który pozwala czytelnikowi na ponowne zdefiniowanie przeciwieństwa piękna i radości.
Religia a nauka
Richard Dawkins opowiada o relacjach między nauką a religią, odrzucając wiarę i kierując się spostrzeżeniami logicznymi. „Bóg urojony” to mocna pozycja, jedna z najważniejszych książek traktujących o religii i ateizmie ostatnich lat, która poruszyła opinię publiczną na całym świecie.
Oczarowani i rozczarowani marksizmem
„Kawior i popiół” Marci Shore to intelektualna podróż opowiadająca o lewicowych pisarzach żyjących i tworzących w latach 1918-1968. Powieść składa się z faktów, anegdot i interesujących szczegółów z życia m.in. Tuwima, Broniewskiego czy Wandy Wasilewskiej. Książka nie jest łatwa z odbiorze, ale z pewnością dostarcza ciekawego spojrzenia na epokę zainteresowania marksizmem oraz przedstawia perspektywę pisarzy tamtego okresu.
Zbrodnia w PRL-u
Reportaż Wiesława Łuki „Nie oświadczam się” przedstawia historię zbrodni z 1976 roku. Książka ukazuje dokładny opis mataczeń, przekupywania i zastraszania świadków, a także postawę oskarżycieli, obrońców i oskarżonych. Jest to skrupulatny reportaż sądowy, momentami ciężki w odbiorze, lecz na pewno ciekawy i godny polecenia dla wszystkich pasjonatów polskiego reportażu.
Przeczytaj pełną recenzję książki Wiesława Łuki „Nie oświadczam się”.
Książki non-fiction pokazują rzeczywistość taką, jaka jest naprawdę. Nie ma tu miejsca na wygładzanie postaci, koloryzowanie czy idealizowanie wydarzeń. Może to właśnie dzięki temu są one tak lubiane przez czytelników, których wciąż intrygują nieznane fakty i kulisy historii. | 8 najciekawszych książek non-fiction |
Działające kiepsko, źle lub w ogóle niedziałające styki elektryczne w samochodzie są zmorą kierowców. I to nie tylko posiadaczy starszych aut. Również w stosunkowo nowych może zawieść jakieś połączenie, skutecznie unieruchamiając maszynę. Jak sobie z tym radzić? Oczywiście im starsze auto, w tym gorszym stanie są jego poszczególne podzespoły, jednak łatwiej sobie z tymi problemami radzić, bo budowa ich układów elektrycznych jest stosunkowo prosta. Im auto nowsze, tym dostęp do elektryki trudniejszy, rośnie też stopień skomplikowania. W wielu przypadkach nie poradzimy sobie bez pomocy zdolnego elektromechanika bądź elektryka. Ale w części z nich spokojnie damy radę.
Objawy źle działającej elektryki
Jest ich sporo i nie są trudne do wstępnego zdiagnozowania. Podstawowe problemy dotyczą akumulatora. Jeśli auto nie chce kręcić, przygasa na niskich obrotach, światła gorzej świecą, to prawdopodobnie mamy do czynienia ze słabym akumulatorem. Albo po prostu z zabrudzonymi klemami i stykami. Jeśli akumulator nie zdradza śladów zużycia (tzw. magiczne oczko na obudowie ma barwę zieloną), to obejrzyjmy klemy. Mimo zakładania na nie osłon po jakimś czasie muszą stać się brudne. Przyczyną jest woda, błoto, piasek, olej i zwykła korozja.
Akumulator to szczególny przypadek, jeśli chodzi o czyszczenie styków. Musimy bowiem sprawdzić, czy możemy go odłączyć – w taki sposób lepiej wyczyścimy klemy i zaciski. Producenci niektórych nowych aut zabraniają samodzielnego odłączania źródła prądu, bo może to zaburzyć pracę delikatnej elektroniki. Zakładając, że w instrukcji nie ma zakazu, zdejmujemy klemy i na początek styki dokładnie czyścimy najdrobniejszym papierem ściernym. Bardzo dobrym sposobem jest też użycie specjalnej szczotki do klem – kosztuje ledwie parę złotych, pozwala zaś dokładnie oczyścić całe połączenie. Drobny papier ścierny może być też stosowany w przypadku innych zacisków czy styków – pamiętajmy jednak, że mowa jest o naprawdę drobnoziarnistym.
Jeśli nie możemy samodzielnie zdjąć klem albo jeśli czyścimy inne połączenia, sięgnijmy po odpowiednią chemię. Środki chemiczne do czyszczenia styków są na ogół w spreju. Puszka całkiem porządnego roztworu kosztuje średnio kilkanaście złotych. Szczerze mówiąc, nie ma znaczenia, po produkt jakiej firmy sięgniemy – może to być wyróbK2, Moje Auto czy Motip.
Szukamy przyczyny kłopotów
Dużo większym problemem będzie samo zdiagnozowanie miejsca awarii. Czy zdejmować każdy styk po kolei, ryzykując jego uszkodzenie? Nie warto. Jeśli na pierwszy rzut oka widzimy, że coś może być nie tak, użyjmy odpowiedniego sprzętu. Multimetr pozwoli zmierzyć parametry prądu przepływającego przez układ elektryczny. Dzięki niemu możemy znaleźć przyczynę kłopotów i się jej pozbyć. Dotyczy to też sytuacji, gdy wszystko na pierwszy rzut oka wygląda normalnie. Przewód elektryczny może pęknąć w środku, może się przetrzeć w niewidocznym miejscu. Pod styki zabezpieczone gumą może się dostać wilgoć i spowodować korozję. To samo dotyczy różnych kostek, które mogą się psuć „od środka”. Szukanie źródła awarii wymaga nieco wiedzy oraz cierpliwości, ale odpowiedni sprzęt niebywale to ułatwia. Mierniki kosztują już od kilku czy kilkunastu złotych wzwyż. Oczywiście jest to sprzęt dla amatorów. Na nieco lepszy wydamy 30–40 zł, a na profesjonalny – już setki złotych.
Warto też pamiętać o zakonserwowaniu wyczyszczonych styków. Owszem, wiele płynów do czyszczenia ma również właściwości zabezpieczające, ale spokojnie można na czyste złącza nałożyć smar do styków, tzw. elektrosol lub wazelinę techniczną. A następnie zabezpieczyć przed dostępem wilgoci. Można taśmą, ale lepiej nadają się do tego koszulki termokurczliwe. To kawałek rurki z tworzywa – zakładamy ją na styk, a następnie podgrzewamy. Pod wpływem ciepła rurka się kurczy i ochrania cały styk. | Styki w aucie źle działają – co robić? |
Zastawa stołowa to duma każdej pani domu. Na co dzień używamy zazwyczaj prostej i taniej zastawy. Są jednak okazje, które chcielibyśmy uczcić bardziej odświętnym nakryciem do stołu. Idealnie nadaje się do tego orientalna zastawa stołowa. Oczywiście orientalny może być jedynie motyw na niej. Wszystko zależy od naszych preferencji. Pomyśl zanim wybierzesz
Orientalna zastawa stołowa to bardzo efektowny przedmiot w domu. Jej kompletowanie może zająć dużo czasu. Wszystko zależy od efektu, jaki chcesz osiągnąć i budżetu, jaki możesz na to przeznaczyć. A także od tego czy zamierzasz zbierać po kolei wszystkie elementy, czy kupić od razu cały ich zestaw.
Kupowanie poszczególnych części zastawy
Dobieranie zastawy partiami ma zarówno plusy, jak i minusy. Dzięki temu możesz osiągnąć niepowtarzalny efekt i zebrać wyjątkowe elementy do swojego serwisu. Każda miseczka czy talerzyk mogą różnić się wzorem. Ważne jednak, żeby wszystko do siebie dopasować. W pewnym stopniu problem może rozwiązać kupowanie stonowanych elementów, jednolitych kolorystycznie.
Kupienie całej zastawy
Kupując na raz całą zastawę, masz pewność, że jest ona spójna. Jej wadą może być jednak wysoki koszt. Dlatego warto się odpowiednio zastanowić przed zakupem, żeby później nie żałować i cieszyć się nią przez długie lata. Kłopot pojawia się również wtedy, gdy zbijesz jakiś element zastawy. Często trudno go czymś zastąpić.
Gdy cena jest zbyt wysoka
Jeżeli nie możesz sobie pozwolić na kupienie całości, dobrym pomysłem wydaje się kupowanie na raz konkretnego zestawu elementów, na przykład osobno talerzy, osobno misek i kubków do picia. Musisz to jednak odpowiednio przemyśleć. Jeżeli kupiłeś białe talerze z motywem kwiatu wiśni, bez większego problemu dobierzesz do nich resztę zastawy w tym samym kolorze, choć już bez motywu. Wszystko będzie do siebie pasowało. Jeżeli jednak kupisz bordowe miski, bardzo ciężko będzie ci dopasować do tego pozostałą część zastawy.
Zastawa stołowa w kształcie kwadratu
Aby osiągnąć orientalny efekt przy ograniczonym budżecie, możesz również kupić zastawę stołową, w której wszystkie elementy będą miały kształt kwadratu. W takiej sytuacji najlepiej nabyć zastawę w czarnym i czerwonym kolorze oraz wymieszać ich elementy. Połączenie czerni i czerwieni jest bardzo często spotykane w zastawach orientalnych. Możesz również skupić się na jednym kolorze, najlepiej ciemnym, ponieważ w ten sposób najłatwiej uzyskasz oczekiwany efekt.
Zestaw do herbaty
Twojej zastawie doda blasku orientalny zestaw do herbaty. Warto poświęcić więcej uwagi temu niezwykle urokliwemu drobiazgowi. Jest to element, który będziesz najczęściej wykorzystywać osobno. Dlatego możesz sobie pozwolić na większą swobodę w jego doborze. Powinien on oczywiście pasować do reszty zastawy, być na przykład w tym samym kolorze. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby różnił się od niej jakimś drobnym wzorem czy odcieniem.
Zestaw do sushi
Orientalną zastawę można również skompletować w bardzo prosty sposób z zestawów do sushi. Zazwyczaj takie zestawy są jedno- lub dwuosobowe. Mają różne wzory i różną liczbę elementów. Niektóre z nich zawierają wszystkie potrzebne przedmioty do normalnej zastawy stołowej. Dodatkowo mają też drewniane podstawki i pałeczki.
Pamiętaj o całym otoczeniu
Wybierając zastawę, musisz zwrócić uwagę także na inne rzeczy, takie jak wystrój całego twojego mieszkania czy choćby obrus na stole. Wszystko musi do siebie pasować. Inaczej efekt może być zupełnie odwrotny od zamierzonego.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę?
Przy zakupie zastawy stołowej zwróć uwagę na jakość ceramiki. Spróbuj także ocenić, czy namalowane na niej wzory nie będą się niszczyły podczas zmywania. Powinieneś pomyśleć również, czy w razie stłuczenia dasz radę łatwo dokupić brakujący element. Pamiętaj, że do orientalnej zastawy najlepiej pasują pałeczki. Jeżeli jednak nie chcesz lub nie potrafisz nimi jeść, dobierz proste, bez zbędnych zdobień, najlepiej posrebrzane sztućce.
Orientalna zastawa doda uroku twoim potrawom. Z przyjemnością będziesz podawał na niej posiłki, gdy przyjdą goście. Dlatego warto starannie dobrać wszystkie jej elementy lub kupić w całości taką, która posłuży ci przez długie lata. Pamiętaj jednak, aby dobrać ją odpowiednio do całego wnętrza oraz innych dodatków, jak obrus czy kwiaty na stole. | Jak skompletować orientalną zastawę stołową? |
Są takie książki, które niełatwo ocenić. Wśród nich są te, które mówią o czasach, ludziach i kwestiach ważnych, ale w nieprzekonujący sposób. Taki problem mam z historią zawartą w powieści „Ojciec '44” Jerzego Ciszewskiego. Polecam ją i nie polecam jednocześnie. Na okładce widnieje entuzjastyczna rekomendacja Patryka Vegi i już ona sprawiła, że nie wahałam się sięgnąć po tę lekturę. A jeśli dodać do tego tło w postaci powstania warszawskiego i fakt, że cała opowieść oparta jest (niestety luźno, jak się okazuje) na wydarzeniach autentycznych – nie trzeba większej zachęty.
Pamięci ojca…
Bohaterem opowieści jest Jerzy Ciszewski, pseudonim Mötz, uczestnik powstania. Jej autorem – syn i imiennik młodego bojownika. Nie dostajemy jednak historii prawdziwej. Pisarz wprost przyznaje, że w wielu miejscach posłużył się wyobraźnią opartą o rozmaite lektury, zdjęcia, filmy czy czyjeś wspomnienia. Niby bohaterem Ojca '44 jest jego ojciec, ale już wszelkie przygody z okupowanej Warszawy niekoniecznie musiały się przytrafić właśnie jemu i nieobowiązkowo w takiej formie, w jakiej zostały opisane w powieści.
Przyznaję, że dla mnie to dziwny sposób na upamiętnienie bliskiej osoby.
Bohater
Faktem jest jednak, że powstaniec Jerzy Ciszewski został odznaczony Krzyżem Walecznych i Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, więc trudno mu odmówić znaczącego udziału w obronie kraju. Szkoda jednak, że trudno w Ojcu ‘44 oddzielić fikcję od faktów, a kolejne akcje Mötza przypominają sceny, których nie powstydziliby się Rambo czy John McClane. Choć naszemu bohaterowi rzeczywiście przypisuje się tak odważne i skuteczne działania, jak zatrzymanie niemieckiego czołgu Pantera, to trudno uwierzyć w realizm tego fragmentu w takiej formie, w jakiej pojawia się on w powieści.
Mocna proza
Ojciec ‘44 jest powieścią mocną, pełną bolesnych, krwawych scen, okrucieństwa, które trudno wytłumaczyć oraz zła w rozmaitych formach. Nie ma tu ładnych obrazków ku czci powstańców. Jest silny, paskudny i jasny przekaz – wojna to potworność, która ludzi zmienia w bestie. To proza bardzo dokuczliwa, krwawa, działająca na wyobraźnię. Z jednej strony jest to więc książka niepozbawiona wad, z drugiej – nie pozostawia obojętnym, bo i trudno spojrzeć bez emocji na tak drastyczną rzeczywistość.
Jerzy Ciszewski nie tworzy klasycznej fabuły. Jego książka to raczej zbiór mocnych, sugestywnych scen tworzących obraz wojny. Czytelnikom przydadzą się silne nerwy.
Ebook Ojciec ‘44 dostępny jest w formatach epub i mobi za ok. 20 złotych.
Źródło okładki: www.czarnaowca.pl | „Ojciec '44” Jerzy Ciszewski – recenzja |
Zawsze na początku dobór odpowiednich strun jest trudny – dostępnych jest przecież tyle rozmaitych „drutów”. Najpierw często sugerujemy się niską ceną lub pozytywną opinią kolegi. Jednak po pewnym czasie nasuwa się jedno pytanie – jakie będą najlepsze dla mnie? Wybór strun jest niezwykle ważny, ponieważ to element, z którym nasze palce mają bezpośredni kontakt i nie może zostać zbagatelizowany. Aktualnie na rynku możemy wybierać między wieloma firmami, rodzajami i napięciem (twardością). Od czego zacząć? Jak odpowiednio je wybrać, a następnie wymienić?
Firmy, które przodują na rynku strun do gitar klasycznych to przede wszystkim: Ernie Ball, Savarez, Martin, D’Addario, Dunlop, Rotosound, GHS. Każda z nich posiada tańsze i droższe modele, w których wykorzystane są rozmaite technologie, mające zwykle na celu przedłużyć żywotność struny, bądź wpłynąć na brzmienie, faworyzując którąś z częstotliwości.
Jakie struny będą najodpowiedniejsze?
W wypadku gitar klasycznych, rozróżniamy struny ze względu na ich twardość (napięcie, ang. tension). Są to struny: low tension, normal/medium tension oraz hard tension. Rodzaj naciągu strun w gitarze klasycznej odpowiada rozmiarom strun w gitarze elektrycznej lub akustycznej. Struny low tension charakteryzują się miększym naciągiem strun, przez co łatwiej jest docisnąć je do progu. Jednocześnie taki rodzaj będzie cichszy od pozostałych. Hard tension są ich całkowitym przeciwieństwem. Tutaj struny są dużo twardsze i co za tym idzie – głośniejsze. Wyczuwalny jest większy opór struny przy jej dociskaniu do progu. Normal/medium tension to nic innego jak wypośrodkowanie cech low i hard tension – nie za miękko, nie za twardo. Aby sprawdzić, który rodzaj strun będzie dla nas najodpowiedniejszy, powinniśmy po prostu poeksperymentować, sprawdzając różne z nich.
Kolejną cechą może być sposób, w jaki zakładamy struny – bez tulejki lub z tulejką na końcu struny. Struny bez tulejki należy zawiązać wokół mostka przed przeprowadzeniem struny przez trzpień klucza. Natomiast struny zakończone tulejką możemy bez zawiązywania przełożyć przez otwory w mostku. Jest to wygodne rozwiązanie, jednak najlepsze struny do gitary klasycznej nie są w ogóle produkowane w tej wersji – firmy, takie jak np. Savarez, skupiają się przede wszystkim na modelach bez tulejek. Zwykle te zakończone tulejkami są po prostu gorszej jakości, dodatkowo przez producentów traktowane po macoszemu – w tej kwestii w dalszym ciągu obowiązuje tradycja używania strun o standardowym, beztulejkowym zakończeniu. Dostępne są również różne rodzaje owijek, występujących w trzech strunach basowych. Oprócz tradycyjnych: brązowej 80/20 i fosfor-brązowej, które ocieplą brzmienie, możemy kupić również struny z owijką posrebrzaną – zapewni to jaśniejszy, ale za to bardzo podatny na artykulację dźwięk.
Jak poprawnie założyć struny?
Proces zakładania strun w gitarze klasycznej różni się od tego, który znamy z gitary akustycznej czy elektrycznej. Tutaj najważniejsze jest, by odpowiednio zawiązać strunę na mostku. Po przełożeniu struny przez otwór w mostku musimy odpowiednio owinąć trzy razy koniec struny wokół własnej osi i przełożyć go pod pierwszym ze zwojów. Grafiki i tutoriale jak wykonać tę czynność dostępne są również w Internecie. Musimy też zwrócić uwagę na to, by założyć odpowiednią strunę w odpowiednim miejscu – producenci oznaczają zwykle opakowanie z pojedynczą struną literką, symbolizującą dźwięk, do jakiego dana struna ma zostać nastrojona.
Kolejnym krokiem jest zaczepienie struny na kluczu. Ilość wykonanych na nim zwojów nie powinna być większa niż sześć i nie mniejsza niż cztery. Przełożoną strunę (oczywiście powinniśmy zostawić trochę „zapasu” żeby zwoje ułożyły się na kluczu) naciągamy kluczem, np. za pomocą korbki do nawijania strun, lub dłonią. Po nawinięciu struny, stroimy ją do pożądanego dźwięku, a następnie delikatnie podciągamy w celu rozciągnięcia i odpowiedniego ułożenia struny. Proces powtarzamy dla każdej ze strun. Nigdy, pod żadnym pozorem, nie należy zakładać strun do gitary akustycznej w gitarze klasycznej. Struny metalowe, które używane są w akustykach, posiadają znacznie większy naciąg, który dodatkowo nie będzie zredukowany przez pręt napinający gryf, ponieważ w produkcji gitar klasycznych zwykle się go nie stosuje. Po takiej operacji możemy być pewni uszkodzeń gryfu i mostka (takich jak np. jego odklejenie).
Warto też sprawdzić różne poradniki dostępne np. na YouTube, by w bardziej obrazowy sposób zobaczyć, jak ten proces powinien wyglądać. | Jak dobrać i wymienić struny w gitarze klasycznej? |
Książki popularnonaukowe pisane są po to, by nawet największy laik mógł pojąć rzeczy, które dotychczas wydawały mu się poza zasięgiem jego rozumienia. Astronomia, astrofizyka, fizyka czy chemia to doskonałe przykłady nauk, z powodu których niejedna osoba źle wspomina szkołę. Jednak, gdy zagadnienia te zostaną pokazane w ciekawy sposób i potocznym językiem, może się okazać, że... doskonale się je zrozumie! Ponadto pozwalają one na zapoznanie się z tym, jaki stan wiedzy prezentuje współczesna nauka. Sekrety Wszechświata
Wszechświat i astronomia to tematy, jakie wzbudzają zainteresowanie nawet tych osób, które nauki ścisłe odstraszają. Informacje o gwiazdach, pozaziemskich planetach czy też mechanizmach funkcjonowania kosmosu są o tyle ciekawe, że dotyczą dosłownie każdego. Aby wejść w świat współczesnej astronomii, warto sięgnąć po jedną z książek niezrównanego gawędziarza i wielkiego popularyzatora nauki – Michia Kaku. Jego Hiperprzestrzeń to napisana dowcipnym językiem, bogato ilustrowana opowieść o stanie współczesnej wiedzy na tematy powstania i ekspansji kosmosu, a także zbiór wciąż weryfikowanych hipotez, dotyczących przestrzeni wielowymiarowych, podróży w czasie i tuneli czasoprzestrzennych. Choć brzmi jakscience fiction, jest to jednak faktyczny stan rzeczy – naukowcy rozważają te właśnie tematy. Lekturę warto uzupełnić kolejną pozycją autora – Wszechświaty równoległe. Stworzenie Wszechświata, wyższe wymiary i przyszłość kosmosu, która została wydana dekadę po Hiperprzestrzeni i zawiera zaktualizowane informacje.
Obok Kaku dobrymi przewodnikami po tematach gwiezdnych są Brian Greene i John D. Barrow. Ten drugi odpowiada za powstanie książki Nieskończoność w teorii i praktyce, która jest wspaniałą, fascynującą lekturą dla każdego myślącego człowieka, a porusza takie tematy, jak astronomia, zagadnienia filozoficzne dotyczące nieskończoności, a także logika. Natomiast Greene w książce Piękno Wszechświata poświęca sporo miejsca mechanice kwantowej. Jednak nie robi tego suchym, oficjalnym tonem, a bardziej jak gawędziarz snujący opowieść dla grupki słuchaczy. Dzięki takim zabiegom każdy będzie w stanie zrozumieć, czym aktualnie zajmuje się współczesna fizyka i co mogą przynieść badania w tym obszarze nauki.
O znanych w sposób przyjazny
Literatura popularnonaukowa to nie tylko opisy odkryć i teorii, ale również często opowieści o twórcach przełomowych wynalazków. W wielu przypadkach życiorysy postaci, o jakich uczymy się w szkole, mogłyby posłużyć za kanwę dobrego filmu kinowego. Udowadnia to Rocky Kolb książką Ślepi obserwatorzy nieba, która poświęcona jest sławnym astronomom. Życiorysy Tycho Brahe, Keplera czy Gamowa pokazują, że naukowiec nie musi być nudnym człowiekiem, całkowicie zaprzątniętym swoimi sprawami. Żyjący w XVI wieku Brahe był kimś w rodzaju ówczesnego celebryty, Kepler wychowywał się w rodzinie, w której znajdowali się m.in. markietanka i twardy najemnik, zaś Gamow znany był z ekstrawagancji i zamiłowania do całonocnych imprez.
Z kolei Daniel Meyerson w Tajemnicy hieroglifów poświęca uwagę nie tylko Champollionowi, ale również i Napoleonowi Bonaparte. Z kart tej książki poznać można niezwykły charakter cesarza Francuzów, któremu przeciwstawiono całkowite wycofanie od spraw tego świata Champolliona. To opowieść o tym, jak dwa mocne, silne charaktery potrafią zmienić świat – jeden za pomocą wojsk, drugi – zamiłowania do starożytności.
O czym nie przeczytasz w podręcznikach historii
Osobny dział popularnonaukowy stanowią książki poświęcone historii współczesnej. Ponieważ składają się z licznych wspomnień osób, które przeżyły piekło wojny, dowiadujemy się z nich takich szczegółów, jakich próżno by szukać w podręcznikach edukacyjnych. Richard Hargreaves w opracowaniu Ostatnia twierdza Hitlera. Breslau 1945 opisuje gehennę obleganego miasta, pokazując sytuację zarówno od strony obrońców, jak i atakujących. Przy jej tworzeniu sięgał nie tylko do dzienników i pamiętników tych, którzy przeżyli, ale również i zapisków osób, które zginęły w trakcie oblężenia. Daje to plastyczny, namacalny obraz koszmaru, który spadł w 1945 roku na dzisiejszy Wrocław.
Podobny zabieg wykonał Max Arthur w książce nazwanej po prostu Pierwsza wojna światowa, którą warto przeczytać, jeżeli chce poznać się od kuchni wydarzenia z lat 1914-1918. | O trudnych rzeczach w sposób zrozumiały dla każdego |
Formuła 1 nazywana jest królową sportów motorowych. Przez wiele lat gracze nie mieli okazji uczestniczyć w wirtualnych wyścigach między Ferrari, Mercedesem, Red Bullem lub Williamsem. Zmieniło się to w 2010 roku za sprawą firmy Codemasters i serii o prostej nazwie „F1”. W tym roku otrzymujemy kolejną odsłonę, która ma być najlepszą w historii. Jak jest w rzeczywistości? Seria „F1” jest wydawana przez Codemasters od 2010 roku. Przez te lata miewała się naprawdę różnie. Niektóre części były niezwykle udane i zbierały świetnie recenzje, aby rok później pojawiały się koszmarki, w które nie dało się grać. Jedną z bardziej nieudanych odsłon była zeszłoroczna, czyli „F1 2015” (recenzja). Gdyby i w tym roku na sklepowych półkach pojawiła się tak zła gra jak poprzednio, to mógłby to być powolny upadek serii. Na szczęście pracownicy Codemasters stanęli na wysokości zadania i „F1 2016” to gra bardzo udana.
Zawartość
Ogromnym plusem całej serii są licencje na wszystkie zespoły, tory i nazwiska kierowców. Co roku otrzymujemy pełny pakiet licencji, dzięki któremu możemy poczuć się, jak gdybyśmy oglądali prawdziwy wyścig. Nie ma tutaj mowy o zmyślonych zawodnikach. W grze ścigamy się z Lewisem Hamiltonem, Nico Rosbergiem, Sebastianem Vettelem czy też Fernando Alonso. Co więcej, robimy to na prawdziwych torach w Monaco, Kuala Lumpur lub Abu Zabi. Wyścigów jest dokładnie 21, czyli tyle samo, ile w normalnym sezonie Formuły 1. Wszystko jest na swoim miejscu.Ale licencje to nie wszystko. W końcu Formuła 1 to nie tylko sam wyścig. Ten to tak naprawdę zwieńczenie ogromnej, weekendowej pracy zespołów i zawodników. Każde Grand Prix to trzy sesje treningowe, kwalifikacje i dopiero wyścig. W grze „F1 2016” możemy uczestniczyć w całym weekendzie wyścigowym. A nawet nie tyle co możemy, co tak naprawdę powinniśmy, bowiem gra Codemasters – o ile nie pójdziemy na łatwiznę – jest bardzo wymagająca. Odpowiednie ustawienie bolidu i poznanie toru to kluczowe kwestie, które decydują o wygranej lub porażce. Poza tym za udział w każdej sesji zdobywamy punkty, które później możemy wydawać na ulepszenia. To trochę tak jak w grach z gatunku RPG. Jeśli chcesz być dobry, to musisz zdobyć doświadczenie. A aby zdobyć doświadczenie, musisz jak najwięcej jeździć, także w sesjach treningowych i kwalifikacjach. Bardzo miłym dodatkiem są także minigry, które – oprócz wspominanych już punktów – uczą nas oszczędzania opon, odpowiedniego pokonywania zakrętów i pomagają uzyskać jak najlepszy czas okrążenia.
W „F1 2016” uczestnictwo w całym weekendzie wyścigowym w końcu ma sens i chce się w nim brać udział.Nie sposób też nie wspomnieć o trybie kariery. Na początku gry możemy stworzyć własnego zawodnika. Może to być Jan Kowalski z Polski. Wybieramy też zespół, dla którego będziemy jeździć. Może to być Ferrari, ale warto zacząć od gorszego teamu. W trakcie sezonu rozmawiamy z mechanikami, mamy swojego menadżera, podpisujemy kontrakty, a nawet rywalizujemy z innym kierowcami. Nie każdy wyścig da się wygrać, ale warto przynajmniej być przed naszym nemesis. Każda wygrana to pożywka dla mediów, dzięki którym rośnie nasza rozpoznawalność. W sumie kariera zawodnika trwa 10 sezonów, co przekłada się na 210 weekendów treningowych, czyli 630 sesji treningowych, 210 kwalifikacji i 210 wyścigów. W skrócie – jest co robić.Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o trybie online. Ten jest zaskakująco ubogi. Możemy pojechać pojedynczy wyścig z innymi graczami lub nawet całe mistrzostwa. Ale na tym zabawa się praktycznie kończy. Brakuje dodatkowych zawartości, które przyciągałyby przed ekran telewizora, jak chociażby wyzwania.
Fizyka jazdy
Fizyka jazdy i stopień trudności w dużej mierze zależą od nas samych. Codemasters od zawsze daje graczom wybór – bardziej arcade’owy styl, w którym liczy się przede wszystkim zabawa, lub symulacja, gdzie za mocne dodanie gazu na zakręcie kończy się piruetem i co najmniej utratą kilku pozycji. W sumie w grze jest pełno asystentów i suwaków, które można przestawiać według własnych preferencji. Przygotowano też kilka predefiniowanych ustawień, które szybko pozwalają określić stopień trudności. Ale największa zabawa jest przy jak najwierniejszym oddaniu wyścigowych realiów, chociaż wtedy dużym ułatwieniem jest dobrej jakości kierownica. Jednak zwykły kontroler nie oddaje także dobrze ruchów samochodu, a precyzja jest bardzo ważna. Najechanie na krawężnik, zbyt mocne wciśnięcie pedału przyspieszenia czy nawet mocne hamowanie – każdy niepewny lub zbyt gwałtowny ruch może skończyć się na poboczu lub na bandzie. Potrzeba sporej liczby godzin na liczniku, aby dojść do zadowalającego poziomu, który pozwoli nam na przynajmniej plasowanie się w pierwszej piątce zawodów. A do tego dochodzą jeszcze informacje na temat stanu bolidu, możliwość rozmawiania z mechanikami oraz manualny start i manualne zjeżdżanie do pitstopu. To wszystko sprawia, że możemy poczuć się jak prawdziwi kierowcy F1.
Sztuczna inteligencja
Szkoda, że Codemasters nie popracowali więcej nad sztuczną inteligencją komputerowych oponentów. Ci nie walczą z taką zaciekłością, jaką średnio co drugi tydzień – w trakcie sezonu – oglądamy na ekranach telewizorów. Normalnie kierowcy walczą od każdy metr lub nawet centymetr toru i odpuszczają dopiero w momencie, gdy są już na przegranej pozycji, a dalsza walka mogłoby się skończyć wypadkiem. Ich komputerowe odsłony są raczej mocno ugodowe i z całą pewnością nie tak zawzięte. Wirtualni kierowcy nie walczą zażarcie o pozycję. Często oddają miejsce w stawce zdecydowanie zbyt łatwo. Czasami wystarczy lekkie dotknięcie się bolidami, aby momentalnie stracili orientację i szybko wycofali się z walki. To wszystko sprawia, że największym przeciwnikiem nie jest inny kierowca, a nasze własne umiejętności prowadzenia wymagającego pojazdu.
Oprawa
„F1 2016” prezentuje się bardzo dobrze. Pod względem graficznym to jedna z najładniejszych gier wyścigowych na rynku, chociaż trudno nie odnieść wrażenia, że brakuje jej ostatnich szlifów. Problem polega na tym, że taka oprawa mocno odbija się na płynności. Twórcy założyli sobie osiągnięcie 60 klatek na sekundę, za co należą im się brawa. Niestety, założenia nijak mają się do rzeczywistości. Nawet mniej wprawne oko zauważy, że animacja potrafi zwolnić i to dość znacząco. Na pewno nie są to spadki poniżej 30 klatek na sekundę, ale już chyba lepsze byłoby stabilne 30 klatek niż ciągłe skakanie między 45 a 60 FPS-ów. Z czasem potrafi to po prostu męczyć.
Podsumowanie
„F1 2016” to zdecydowanie najlepsza odsłona serii. Jest najbardziej dopracowana i najładniejsza. Z całą pewnością nie jest to też gra idealna. Nie potrafi utrzymać stałych 60 klatek, a do tego trybów dla wielu graczy jest jak na lekarstwo i po czasie mogą po prostu nudzić. Kariera, chociaż bardzo ciekawa i rozbudowana, też może z czasem nużyć. Codemasters muszą popracować nad dodatkowymi elementami, które zatrzymają graczy na dłużej przy „F1 2016”.
Sprawdź również recenzję poprzedniej odsłony gry!
Zdjęcie pudełka: www.codemasters.com | „F1 2016” (PS4) – recenzja gry |
Skóra niemowlęcia jest bardzo wrażliwa, szczególnie skóra pod pieluszką, która narażona jest na częsty kontakt z moczem i kałem. Dodatkowo pod pieluszką jest gorsza cyrkulacja powietrza, zwiększona wilgotność i temperatura. Takie warunki bardzo łatwo mogą spowodować podrażnienie okolic pośladków, pachwin i narządów płciowych dziecka. Należy więc szczególnie zająć się tą okolicą podczas codziennej pielęgnacji, aby zapobiec odparzeniom. Co to są odparzenia?
Odparzenia są to lekkie stany zapalne spowodowane nadmierną wilgocią i problemem z oddychaniem skóry. Dodatkowo podrażniona przez mocz i kał skóra okolic pośladków jest bardziej podatna na pojawienie się bolesnych zmian. Zwykle zaczyna się od lekkiego zaczerwienienia skóry, lecz później, im stan zapalny bardziej się pogłębia, mogą pojawiać się rumień, otarcia, przechodząc w pieluszkowe zapalenie skóry - wysypkę, drobne ranki, bolesne grudki. Odparzenia dotyczą większości niemowląt, ponieważ nawet chwila nieuwagi wystarczy, aby pod pieluszką pojawiło się zaczerwienienie. Warto jednak profilaktycznie dbać o skórę od samego początku, aby uchronić maluszka przed tą nieprzyjemnością. A jeśli pojawi się podrażnienie - znać sposoby jak sobie z nim jak najszybciej poradzić. Na szczęście skóra niemowląt bardzo szybko się regeneruje, więc szybka reakcja zakończy się w krótkim czasie powodzeniem.
Jak zapobiegać odparzeniom?
Aby uchronić dziecko przed pojawieniem się odparzeń, należy szczególnie dbać o higienę pod pieluszką. Najważniejsze są regularne zmiany pampersów - co 3 godziny oraz bezpośrednio po każdej kupce.
box:offerCarousel
Przy zmianie pieluszki należy dokładnie umyć okolice intymne dziecka. Najlepiej zrobić to gazikami nasączonymi w przegotowanej wodzie lub pod bieżącą wodą. Jeśli nie mamy takiej możliwości (np. na spacerze lub wyjeździe), użyjmy mokrych chusteczek. Pamiętajmy jednak o tym, żeby przy zakupie kierować się składem produktu. Po umyciu pupy należy ją dokładnie osuszyć, ponieważ gdy tego nie zrobimy, przez wilgoć pod pieluszką znów narażamy dziecko na powstanie odparzenia. Skórę osuszamy, delikatnie dociskając ręcznik - nie pocieramy bolącej skóry. Możemy używać ręczników papierowych, co pozwoli nam lepiej zachować higienę.
Po każdej zmianie pieluszki stosujemy maść ochronną - przeciw odparzeniom. Maść powinna być tłusta i pozostawiać na skórze warstwę, która będzie chroniła ją przed drażniącymi czynnikami. W codziennej pielęgnacji unikajmy kremów z cynkiem w składzie - wysusza skórę, przez co zmniejsza jej barierę ochronną.
U niektórych dzieci alergia będzie objawiała się odparzeniami, dlatego warto podczas wprowadzania pokarmów szczególnie obserwować skórę pod pieluszką.
Co zrobić, jeśli pojawi się odparzenie?
Jeśli zauważymy zaczerwienienie na skórze maluszka, umyjmy ją i pozwólmy jej oddychać. Wystarczy położyć dziecko na macie do przewijania na kilkanaście minut kilka razy dziennie. Powietrze jest jednym z lepszych lekarstw na problemy skórne pod pieluszką. Jeśli dziecko niechętnie leży na macie, możemy zająć je zabawką, aby umilić mu ten czas i odciągnąć uwagę. Starajmy się robić jak najwięcej przerw w noszeniu pieluszek podczas dnia.
Jeśli zaniedbamy skórę dziecka i stan zapalny będzie się pogłębiał, może to grozić pojawieniem się pieluszkowego zapalenia skóry, czyli zakażenia bakteriami lub drożdżakami. Musimy zwracać uwagę na to, czy na skórze nie pojawiają się krostki, pęcherze, rany. Jeśli tak, to oznacza, że stan zapalny postępuje i należy pilnie zgłosić się do lekarza, by podjąć leczenie - zwykle antybiotykami, maściami przeciwgrzybiczymi lub sterydami.
Przy pojawieniu się zaczerwienienia, należy jeszcze częściej zmieniać pieluszki, aby zmniejszyć kontakt z drażniącymi czynnikami moczu i kału.
Warto też obserwować skórę pod kątem uczulenia na konkretne pieluszki - one czasami również mogą być przyczyną pojawiania się podrażnień na skórze. Jeśli problem nie mija, a zmiana pieluszek jednorazowych nie pomaga, warto zastanowić się nad stosowaniem pieluszek wielorazowych.
box:offerCarousel
Aby złagodzić objawy odparzenia, możemy do kąpieli dodać roztwór nadmanganianu potasu, który dodatkowo ma działanie antybakteryjnie. Kąpiel z roztworem powinna mieć jasnoróżowy kolor. Skórę można również przemywać srebrem koloidalnym. | Pod pieluszką - jak zapobiegać odparzeniom |
Nadzwyczajny słonik (mały i różowy) o wdzięcznym imieniu Pomelo powstał dzięki autorce Ramonie Bădescu oraz ilustratorowi Benjaminowi Chaudowi. Zwierzątko jest niezwykłe, przeżywa więc i niecodzienne przygody oraz ma... bardzo filozoficzne myśli. Na język polski przetłumaczonych zostało siedem z jedenastu książeczek o przygodach tego miłego, różowego zwierzaka, którego pokochają nie tylko dzieci, ale i dorośli. Pomelo ma się dobrze pod swoim dmuchawcem
W pierwszej książeczce o słoniku poznajemy go, dowiadujemy się, gdzie mieszka i jakie ma zwyczaje. Jest trochę śmieszny, bo zdarza mu się nadepnąć na swoją trąbę, ale i trochę poważny: mimo tego, że słonik Pomelo jest malutki i uroczy, to jego problemy czasem bywają duże. Na szczęście (i jak to w życiu bywa) po smutku jest czas na radość. Poznajemy także jego znajomych z ogródka, w którym mieszka, bo jest to słoń... ogrodowy! Już na początku warto zaznaczyć, że do tej książeczki warto zajrzeć jako do pierwszej – żeby dowiedzieć się o zwierzątku więcej. Kolejność czytania następnych pozycji może być zachowana, ale nie musi. Podczas ich lektury, razem z Pomelo, mali i duzi czytelnicy zagłębią się w bardziej metafizyczne problemy.
Pomelo jest zakochany
Pierwszym dylematem Pomelo jest… miłość. Słonik ma jej w sobie bardzo wiele, bo kocha między innymi rzodkiewki, swój cień, krople rosy i swoich przyjaciół. A najbardziej zakochany jest w żabie Ricie, mimo tego, że ona wcale na niego nie zwraca uwagi. Pomelo w subtelny, ale jednak wyraźny sposób pokazuje, że warto doceniać to, co ma się na co dzień dookoła i, że świat jest piękny – dobrze jest go obserwować i się w nim zakochać.
Pomelo śni
Tym razem czytelnicy dowiedzą się, co takiego śni się słonikowi. A są to rzeczy zupełnie różne – czasem śni, że ktoś go obserwuje, a kiedy indziej wydaje mu się, że jakieś zwierzęta, które nie istnieją. Bywa też tak, że Pomelo wcale nie pamięta swoich snów. Miewa nawet koszmary. Senne wizje Pomelo zilustrowane są kolorowo i bajkowo – jak zresztą wszystkie inne przygody słonika. Ale snów nie warto się bać, lepiej urządzić karnawał (co robi Pomelo), bo i tak potem znowu będzie trzeba iść spać. A senne wizje są zupełnie niegroźne.
Pomelo i przeciwieństwa
Ogrodowy zwierzak po raz kolejny bierze na warsztat temat, który wcale nie jest tak łatwo wyjaśnić. Jemu to się udaje. Otwierając książeczkę, zobaczymy znajdujące się po lewej i po prawej stronie pomysłowo, czasem niespodziewanie zilustrowane pary przeciwieństw, nawet takich, które naprawdę trudno sobie uzmysłowić, jak oczywiste-niewyobrażalne czy oryginał-podróbka. Najbardziej zaskakująca i ujmująca jest puenta książeczki.
Pomelo się zastanawia
Słonik po raz kolejny pokazuje czytelnikom swój świat i skłania do tego, żeby razem z nim zastanowić się nad tym, co nas wszystkich otacza i odpowiedzieć na z pozoru błahe, ale jak ważne pytania. Jednym z nich jest pytanie o to, co by było, gdyby nie było ogrodu? Pomelo myśli również nad tym, co mogłoby się stać, gdyby był całkiem sam? Albo gdyby jego sympatia wreszcie na niego spojrzała? Rozmyśla i stara się sobie wyobrazić, co by było, gdyby było inaczej niż jest. Jego pytania pozostają jednak bez odpowiedzi, bo na szczęście (albo niestety) nie musi takiej być.
Pomelo i kolory
Bădescu i Chaud przyglądają się kolorom oczyma Pomelo – jak za każdym razem – w niebanalny sposób. Słonik przypisuje barwom odpowiednie skojarzenia. Czasem są oczywiste, a czasem takie, jakich raczej nie można by się spodziewać – Pomelo zaskakuje w swoim stylu. I nie jest to tylko zwykła książeczka zapoznająca najmłodszych z pojęciem koloru oraz ucząca je rozróżniać – to po raz kolejny wyprawa do magicznego świata umysłu duetu pisarki i ilustratora.
Pomelo wyrusza za mur ogrodu
W, jak do tej pory, ostatniej przetłumaczonej na język polski książeczce, Pomelo postanawia opuścić to, co mu dobrze znane, zostawić ukochany dmuchawiec i ruszyć poza ogród. Coś w życiu Pomelo się zmieniło, zaczyna się zastanawiać, co tak naprawdę może go spotkać, czy może liczyć na swoich przyjaciół i czy świat poza ogrodem wygląda tak samo, jak w nim.
Książeczki o słoniku przeznaczone są dla dzieci w każdym wieku, ale zapewne rodzicom również się spodobają. Filozoficzne, ale zrozumiałe, pół-żartem i pół-serio, urocze, ale chwytające za serce teksty Ramony Bădescu wraz z pięknymi, kolorowymi ilustracjami Benjamina Chauda (które zajmują większą część książki) stanowią magiczny, wręcz metafizyczny duet. Przygody Pomelo, stawiane przez niego pytania oraz świat, który pokazuje, same w sobie poruszają ważne i ważkie tematy, zachęcają też do dyskutowania z dzieckiem na temat tego, co właśnie się przeczytało i obejrzało. Dla najmłodszych będą to teksty o niesamowitym i mądrym słoniu, dla trochę starszych inspiracja do dyskusji, a dla najstarszych? Być może otwarcie drzwi dla metafizyki i filozofii w dziecięcym, ale nie naiwnym wydaniu. Warto zaprosić słonia Pomelo do domu.
Źródło okładki: www.zakamarki.pl | Sympatyczny słoń Pomelo poznaje świat – książki dla małych i dużych |
Opinie o produktach możesz wystawiać dla przedmiotów kupionych w poniższych kategoriach: Opinie o produktach dostępne są dla przedmiotów kupionych w poniższych kategoriach:
Telefony komórkowe
Telewizory
Oleje silnikowe
Lego
Opony w ramach podkategorii:
Do samochodów osobowych
Do samochodów 4x4/SUV
Do samochodów dostawczych
AGD do zabudowy w ramach podkategorii:
Ekspresy do kawy
Lodówki
Okapy
Piekarniki
Szuflady do podgrzewania
Płyty grzewcze
Płyty elektryczne
Płyty indukcyjne
Płyty gazowe
AGD wolnostojące w ramach podkategorii:
Zamrażarki
Pralki
Pralko-suszarki
Zmywarki
Kuchnie wolnostojące
Kuchenki przenośne
Suszarki do ubrań
AGD drobne w ramach podkategorii:
Do domu
Odkurzacz
Odkurzacze tradycyjne
Roboty sprzątające
Odkurzacze pionowe
Odkurzacze wodne i piorące
Odkurzacze ręczne
Pozostałe
Żelazka
Stacje parowe
Higiena i pielęgnacja
Wagi łazienkowe
Depilatory
Golarki
Trymery
Szczoteczki elektryczne
Prostownice i karbownice
Lokówki
Suszarki do włosów
Do kuchni
Czajniki elektryczne
Ekspresy do kawy
Ekspresy ciśnieniowe
Ekspresy przelewowe
Ekspresy kapsułkowe
Ekspresy ciśnieniowo-przelewowe
Jajowary
Krajalnice
Mini piekarniki
Maszynki do mielenia mięsa
Opiekacze
Grille elektryczne
Sokowirówki
Miksery ręczne
Roboty kuchenne
Blendery kielichowe
Blendery ręczne
Szatkownice i rozdrabniacze
Tostery
Wagi kuchenne
Wyciskarki
Zgrzewarki
Moda i uroda w ramach podkategorii:
Termoloki
Książki i Komiksy w ramach podkategorii:
Literatura piękna, popularna i faktu
Książki naukowe i popularnonaukowe
Książki dla dzieci i młodzieży
Książki do nauki języka obcego
Książki obcojęzyczne
Mapy, przewodniki, książki podróżnicze
Poradniki i albumy
Czasopisma
Komiksy
Podręczniki do szkół podst. i średnich
Audiobooki - CD
Kalendarze, gadżety i akcesoria
Elektronika w ramach podkategorii:
Monitory
Tablety
Pamięć RAM
Myszki
Bezprzewodowe
Przewodowe
Trackball
Artykuły dla zwierząt w ramach podkategorii:
Dla psów
Dla kotów
Uroda w ramach podkategorii:
Makijaż
Manicure i pedicure
Pielęgnacja
Sport i turystyka w ramach podkategorii:
Turystyka
Akcesoria GSM w ramach podkategorii:
Uchwyty
Zestawy słuchawkowe
Motoryzacja | Lista kategorii, w których dostępne są opinie produktowe |
Apple ma w swojej ofercie komputery typu all-in-one oraz monitory Thunderbolt Display, ale firma Tima Cooka nie zdecydowała się jeszcze na stworzenie własnego telewizora. Produkt o nazwie Apple TV nie jest więc ekranem, a przystawką do telewizorów typu set-top-box przeznaczoną dla posiadaczy innych urządzeń marki Apple. Niepozorne akcesorium producenta komputerów z rodziny MacBook, iMac i Mac Mini oraz telefonów iPhone i tabletów iPad to tzw. set-top-box. Urządzenie ma formę małego czarnego prostopadłościanu, które stawia się obok telewizora i podłącza do niego za pomocą kabla HDMI.
Czym jest set-top-box?
Urządzenia typu set-top-box podłącza się do portu HDMI w telewizorze. Pozwalają one oglądać materiały wideo, zdjęcia i słuchać muzyki oraz najczęściej dają dostęp do aplikacji przygotowanych do obsługi na dużym nie dotykowym ekranie za pomocą dedykowanego pilota lub w niektórych przypadkach myszki albo klawiatury.
Na set-top-boksach można odtwarzać pliki zgromadzone na lokalnych nośnikach, filmy, muzykę i zdjęcia z dysków sieciowych lub strumieniować materiały z zewnętrznych serwerów. Możliwości set-top-boksów różnią się w zależności od producenta i wykorzystanego oprogramowania.
Możliwości Apple TV
Po uruchomieniu Apple TV użytkownik może przeglądać zasoby sklepu Apple Store. Menu podzielone jest na sekcje, gdzie można przyjrzeć się ofercie filmowej i muzycznej producenta. Za pomocą dedykowanego urządzeniu pilota można wybrać odtwarzanie zwiastunów lub zakupionej wcześniej muzyki. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by kupić na własność cyfrową kopię filmu lub ją wypożyczyć na 48 godzin.
Materiały strumieniowane są do Apple TV w jakości 1080p i użytkownicy z dobrym łączem internetowym mogą cieszyć się obrazem bardzo wysokiej jakości. Oprócz tego do menu Apple TV można dodać wybrane aplikacje przygotowane przez producenta, takie jak np. YouTube. Niestety, chociaż urządzenie pracuje pod kontrolą zmodyfikowanego systemu iOS znanego z iPhone’ów i iPadów, Apple TV nie ma dostępu do sklepu z aplikacjami.
Apple TV jest skierowane do posiadaczy sprzętów Apple
Niektóre set-top-boksy to urządzenia uniwersalne, a część z nich może współpracować z innymi sprzętami dowolnego producenta. W przypadku Apple TV sytuacja wygląda nieco inaczej. Z tego sprzętu może korzystać każdy pod warunkiem zalogowania się na swoje konto Apple ID, ale pełnię możliwości uzyskuje się dopiero, jeśli połączy się telewizyjny gadżet Apple.
Pozwala to oglądać na ekranie urządzenia, do którego podłączono Apple TV, treści ze źródeł, których nie przewidział producent. Użytkownicy iPhone’ów, iPadówi komputerów Apple takich jak MacBooki, Maci Mini i iMaci mogą przesyłać w czasie rzeczywistym obraz i dźwięk z urządzenia mobilnego prosto na ekran telewizora.
Apple TV wykorzystuje do tego AirPlay
AirPlay to protokół sieciowy Apple służący do transmisji obrazu i dźwięku w sieci bezprzewodowej. Podłączenie Apple TV do domowej sieci pozwala na klonowanie treści wyświetlanej na ekranie telefonu, tabletu lub komputera na telewizorze oraz odtwarzanie materiałów audio na podłączonych do telewizora głośnikach.
Protokół AirPlay jest natywnie obsługiwany przez wszystkie nowe urządzenia elektroniczne Apple, ale nie ogranicza się wyłącznie do nich. Powstały już aplikacje do innych systemów operacyjnych, które pozwalają przesyłać obraz i dźwięk do Apple TV, co poszerza wachlarz zastosowań tego gadżetu.
Obecnie w sprzedaży dostępna jest już trzecia generacja Apple TV, która została zaprezentowana przez producenta w marcu 2012 roku. W zestawie z set-top-boksem znajduje się dedykowany i minimalistyczny pilot Apple Remote, a na urządzeniach mobilnych można wgrać aplikację pozwalającą na obsługę Apple TV bez konieczności korzystania z pilota.
Zobacz również: ShowMax i nie tylko – do czego może się przydać Apple TV | Jakie możliwości ma Apple TV? |
Dbanie o samochód wielu osobom kojarzy się głównie z myciem karoserii. Wnętrze również wymaga starannej i regularnej pielęgnacji. Wpływa to na komfort eksploatacji samochodu, szczególnie podczas dłuższych podróży. Nie zawsze mamy czas na kompleksowe sprzątanie, najczęściej ograniczamy się do wytrzepania dywaników. Jednak przynajmniej raz w miesiącu warto przeprowadzić gruntowne sprzątanie i konserwację elementów wnętrza. Przygotowanie do sprzątania
Zanim przystąpimy do sprzątania, musimy zaopatrzyć się w niezbędne akcesoria oraz przygotować odpowiednio samochód. Potrzebny będzie odkurzacz z długą i wąską końcówką do trudno dostępnych miejsc. Jeśli nie mamy możliwości podłączenia tradycyjnego odkurzacza, możemy zaopatrzyć się w odkurzacz samochodowypodłączany do gniazda zapalniczki, który dodatkowo wyposażony jest w szereg różnych końcówek idealnych do sprzątania samochodu. Warto jednak omijać najtańsze modele, ponieważ ich skuteczność jest bardzo słaba. Ponadto potrzebujemy płynu do mycia szyb samochodowych, płynu do prania tapicerki, środka do konserwacji elementów wnętrza, chłonnych ściereczek bawełnianych oraz małego pędzelka z plastikowym włosiem. Z wnętrza powinniśmy usunąć wszystkie zbędne przedmioty. Musimy także pamiętać, aby w czasie sprzątania samochód nie stał w bardzo nasłonecznionym miejscu, ponieważ utrudni to mycie szyb.
Zaczynamy sprzątanie
Sprzątanie zaczynamy do wyjęcia dywanikówi wytrzepania ich. Kolejnym etapem jest dokładne odkurzenie tapicerki oraz wykładziny podłogowej. Musimy zwrócić uwagę na wszystkie trudno dostępne miejsca, np. szczeliny między tunelem środkowym a przednimi fotelami. Plamy na tapicerce usuwamy za pomocą preparatów dostosowanych do konkretnego rodzaju tapicerki, ściśle przestrzegając dołączonej do nich instrukcji. Kawałki gumy do żucia usuniemy, chłodząc je kostką lodu, a następnie wyczesując szczoteczką o twardym włosiu. Taka szczoteczka będzie też niezbędna do usunięcia sierści z tapicerki, ale musimy uważać, żeby nie zmechacić materiału.
Kolejnym etapem jest konserwacja plastików. Wilgotną szmatką ścieramy kurz ze wszystkich elementów plastikowych. Do trudno dostępnych miejsc, takich jak kratki nawiewu czy szczeliny w tunelu środkowym, idealny będzie mały pędzelek. Następnie za pomocą bawełnianej ściereczki nanosimy piankę do konserwacji plastikowych elementów. W trudno dostępnych miejscach możemy użyć preparatu w spreju. Czyścimy deskę rozdzielczą, tunel środkowy, boczki drzwi, osłony słupków oraz pozostałe elementy plastikowe, takie jak obudowy przednich foteli.
Gdy wnętrze jest już czyste i pachnące, możemy przystąpić do mycia szyb. Do tego celu używamy specjalnego płynu. Posiada on właściwości zapobiegające powstawaniu smug podczas mycia. Jest to bardzo ważne szczególnie w przypadku szyby czołowej, ponieważ podczas jazdy takie smugi powodują refleksy, które utrudniają widoczność. Nie zapomnijmy także o wyczyszczeniu szybki liczników oraz ekranu multimedialnego, jeśli taki posiadamy.
O czym należy pamiętać?
Pielęgnacja samochodu składa się z dwóch głównych części, tj. czyszczenia wnętrza oraz mycia karoserii. Czynności te powinny się uzupełniać, aby po ich wykonaniu osiągnąć idealny efekt. Dlatego czyszczenie wnętrza warto rozszerzyć o dodatkowe czynności, które będą wstępem do mycia karoserii. Podczas sprzątania wnętrza warto umyć progi oraz przestrzenie drzwi i klapy bagażnika. Te elementy bardzo się brudzą, ale niestety nawet mycie samochodu myjką ciśnieniową nie usunie tych zanieczyszczeń, wiec musimy to zrobić ręcznie. Przy okazji warto zabezpieczyć także uszczelki silikonem w spreju. Pamiętajmy również o odkurzeniu bagażnika i usunięciu z niego zbędnych przedmiotów.
Profesjonalne sprzątanie
Jeśli nie mamy czasu, warunków lub po prostu brakuje nam cierpliwości do regularnego sprzątania samochodu, możemy oddać auto w ręce profesjonalistów. W każdym większym mieście są zakłady, które w profesjonalny sposób zajmują się myciem i czyszczeniem samochodów. Takie firmy często zlokalizowane są w bliskim sąsiedztwie supermarketów, dzięki temu bez straty czasu możemy oddać samochód do czyszczenia podczas codziennych zakupów. Z usług takich firm powinniśmy także skorzystać, jeśli mamy trudne do wyczyszczenia plamy na tapicerce.
Pielęgnacja samochodu to czasochłonne zajęcie, które wymaga wiele zaangażowania i cierpliwości. Warto jednak co jakiś czas gruntownie posprzątać wnętrze i przeprowadzić jego konserwację. Dzięki temu nawet stojąc w długim korku, spędzimy czas w miłym i pachnącym otoczeniu naszego samochodu. | Jak prawidłowo przeprowadzić konserwację elementów kabiny? |
Cellulit to problem, który dotyka zdecydowaną większość kobiet. Prawie każda z nas na jakimś etapie swojego życia się z nim spotka lub spotkała. Szukamy więc sposobu, aby się go pozbyć. Pomarańczowa skórka jest nieestetyczna oraz bardzo widoczna. Jak sobie z nią poradzić? Odpowiedzią jest przede wszystkim odpowiednia dieta i zdrowy styl życia. Zapewnią one kompleksowe odżywienie i oczyszczenie organizmu oraz jego dobrą kondycję, która sprzyja pozbywaniu się cellulitu. W walce z uciążliwym problemem mogą pomóc nam również wyspecjalizowane kosmetyki.
Jak samodzielnie walczyć z cellulitem?
Oferta gabinetów medycyny estetycznej w dziedzinie walki ze skórką pomarańczową jest niezwykle bogata. Jednak batalię tę możemy z powodzeniem przeprowadzić w zaciszu domowym, jeśli tylko zrobimy to rzetelnie. Regularność jest tutaj bardzo ważna. Nikłe szanse na piękną skórę bez cellulitu, jeśli od czasu do czasu posmarujemy się kremem z kofeiną.
Zacznijmy od zastanowienia się, jakie źródło ma obecny stan rzeczy i pomyślmy nad zmianą niezdrowych nawyków: diety bogatej w sól, braku aktywności fizycznej czy też niewystarczającego nawodnienia. Stosując kosmetyki antycellulitowe, powinniśmy zwrócić uwagę szczególnie na ich aplikację. Zwykle są to balsamy i żele, które można połączyć z intensywnym drenażem. Pomaga on zaktywizować komórki do usuwania nadmiaru wody, zwiększa ich ukrwienie i zmniejsza grubość tkanki tłuszczowej. Taki masaż należy wykonywać, zaczynając od dołu, ku górze, aby ułatwić przepływ limfy. Pamiętajmy o systematyczności. Najlepiej, jeśli włączymy tę czynność do swojego po kąpielowego rytuału – rano i wieczorem. Po około dwóch miesiącach możemy się spodziewać już pierwszych widocznych efektów.
Kosmetyki antycellulitowe – jakie kupić?
Kosmetyki mające działanie antycellulitowe zawierają w składzie zwykle kofeinę, zieloną herbatę, algi morskie, skrzyp polny czy też l-karnitynę. Dzięki nim nasza skóra stanie się gładka i piękna. Warto zapoznać się z nowymi propozycjami producentów:
Tołpa Green Cellulit– antycellulitowy krem-żel wygładzający. Skład oparty jest na cenionych właściwościach werbeny i goździkowca. Działają one drenująco i wygładzająco. Dzięki pobudzaniu mikrocyrkulacji usprawniają metabolizm tłuszczów w skórze. Kosmetyk ten nadaje się do stosowania przez osoby o skórze wrażliwej. Nie zawiera alergenów oraz silikonów.
Perfecta Express Slim – turbo koncentrat na uporczywy cellulit – zastosowanie innowacyjnych technologii kosmetycznych zapewnia o wysokiej skuteczności działania, nawet przy utrwalonym i długoletnim cellulicie. Dodatkowo ujędrnia skórę, pozostawiając ją gładką i piękną. Jego działanie oparte jest na drogocennych właściwościach kofeiny.
Eveline Dermapharm – multi-oil essence – profesjonalny olejek do pielęgnacji skóry 8 w 1. Kosmetyk wysoce wszechstronny, łączący w sobie naturalne oleje z najnowszymi osiągnięciami kosmetologii oraz medycyny estetycznej. Pozwala walczyć z: cellulitem, bliznami, rozstępami, oznakami starzenia, przebarwieniami, zaczerwienieniami, suchością i szorstkością skóry.
Elancyl Cellu Slim Noc – preparat do stosowania w nocy o intensywnym działaniu. Kompleks cekropii, kofeiny i GP4G zapewnia innowacyjne działanie wygładzające i wyszczuplające, które zostaje pobudzone w nocy wraz z metabolizmem komórek. Wystarczy stosować tylko raz dziennie.
Soraya Body Diet 24 Serum – fat burner dla ciała. Połączenie L-karnityny, kofeiny i guarany to skoncentrowane oręże do walki z cellulitem. Sprawia, że komórki spalają tłuszcz zarówno podczas wysiłku ,jak i w nocy. Zapobiega wzrostowi oraz zwiększeniu liczebności komórek tłuszczowych, dodatkowo blokuje wchłanianie przez nie glukozy.
Walka z cellulitem to zmora niemal każdej z nas. Warto zaopatrzyć się w preparaty, które pomogą nam w dążeniu do zwycięstwa. Pamiętajmy, że na powstawanie i uporczywe powracanie tej formy niedoskonałości mają wpływ czynniki z różnych obszarów. Zdrowa dieta, aktywność fizyczna, wykonywanie masaży oraz odpowiednie kosmetyki pozwolą nam pożegnać się z problemem na zawsze – wystarczy tylko odrobina wytrwałości. | Kosmetyki antycellulitowe – pięć nowych pozycji |
Jednymi z najczęściej kupowanych smartfonów są właśnie te, których cena nie przekracza 400 zł. A które modele wydają się być najciekawsze? O tym przekonacie się, czytając niniejszy poradnik. Kruger&Matz Flow 5
Pierwszym smartfonem, z którym chcę was zapoznać, jest kosztujący niecałe 400 zł Kruger&Matz Flow 5. To jedno z nowszych urządzeń ze stajni tej marki. W stosunkowo niskiej cenie otrzymujemy tu naprawdę wiele. Na dużą uwagę zasługuje system operacyjny Android, który został tu zainstalowany w jednej ze swoich najnowszych odsłon – wersji 7.0 Nougat. Pozostałe parametry są równie mocne, mamy tu bowiem czterordzeniowy procesor taktowany zegarem aż 1,3 GHz, wspierany przez 2 GB pamięci RAM. Potencjalnemu użytkownikowi nie powinno też zabraknąć pamięci na dane, której producent zamontował 16 GB.
Jednym z głównych elementów każdego smartfon jest oczywiście ekran. W tym przypadku mamy sporą, bo 5-calową matrycę, której rozdzielczość wynosi 1280 x 720 pikseli. Co istotne, ekran został wyprodukowany w technologii IPS gwarantującej dobry kontrast i świetne kąty widzenia wyświetlanego na nim obrazu. Co z kamerami? W tej roli mamy 8 Mpix sensor główny oraz 2 Mpix kamerę przednią. Ogromną zaletą jest też to, że smartfon zaopatrzono w dual SIM, co oznacza, że bez problemu można korzystać z dwóch kart SIM.
box:offerCarousel
Lenovo/Motorola Moto E3
Jeśli w cenie do 400 zł chcielibyście kupić smartfon jednego z największych producentów elektroniki na świecie, to powinniście się zainteresować Moto E3. Jest to stosunkowo nowy model, który swój debiut miał pod koniec 2016 roku. Sprzęt ten działa pod kontrolą systemu Android w wersji 6.0 Marshmallow. Co z resztą specyfikacji? Jako ekran zastosowano 5-calową matrycę o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli. Podobnie jak w przypadku prezentowanego przed chwilą Kruger&Matz, została ona wyprodukowana w technologii IPS.
Idąc dalej, natrafiamy na procesor, który ma cztery rdzenie i częstotliwość zegara wynoszącą 1,0 GHz. W kwestii dostępnej pamięci znajdziemy tu 1 GB RAM oraz 8 GB przestrzeni na dane. Co z kamerami? Tego producent nie pożałował, ponieważ kamera główna ma 8 Mpix, natomiast kamera przednia (służąca najczęściej do robienia selfie) posiada przetwornik 5 Mpix. Sprzęt ten możemy kupić za ok. 330 zł.
box:offerCarousel
LG K4 (2017)
Kolejnym godnym uwagi smartfonem w zamierzonym przez nas budżecie 400 zł jest kosztujący ok. 390 zł LG K4 (2017). W tej cenie jest on sprzedawany głównie w wersji wyposażonej w dual SIM, co jest bardzo dużą zaletą. Czym jeszcze K4 może się pochwalić? Jest tu 1 GB pamięci RAM, 8 GB pamięci wewnętrznej oraz odpowiadający za wydajność czterordzeniowy 1,1 GHz procesor.
Dla wielbicieli robienia zdjęć zainstalowano tu dwie kamery. Obydwie mają przetworniki 5 Mpix. Jeśli chodzi o ekran, jest to zdecydowanie najsłabsze urządzenie z tutaj omawianych, ponieważ matryca ma co prawda przekątną 5 cali, jednak jej rozdzielczość to 854 x 480 pikseli. Co z systemem operacyjnym? To rzecz jasna Android w wersji 6.0.1 Marshmallow.
box:offerCarousel
Ulefone S8
W cenie ok. 360 zł ciekawy wydaje się być smartfon nieco mniej znanej marki – Ulefone S8. Producent chwali się, że urządzenie ma aż trzy aparaty – dwa z tyłu (8 Mpix i 5 Mpix) oraz jeden z przodu (2 mpix). Takie zestawienie aparatów głównych sprawia, że sprzęt potrafi zrobić jeszcze lepsze zdjęcia, nawet w nieco gorszych warunkach oświetleniowych. Co znajdziemy tu poza kamerami? Między innymi 5,3-calowy ekran o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli, 1 GB RAM, 8 GB pamięci wewnętrznej, a także dual SIM. System to Android w wersji 7.0 Nougat. Za moc obliczeniową odpowiada z kolei czterordzeniowy 1,3 GHz procesor. | Smartfony do 400 zł – IV kwartał 2017 |
Życie wybitnych ludzi zawsze budziło zainteresowanie, a wśród wielkich muzyków nie brakuje postaci interesujących, o osobliwych życiorysach. Biografie twórców muzyki to fascynujące lektury. O dobrej biografii możemy mówić wtedy, gdy życie nietuzinkowego człowieka zostało przedstawione w sposób barwny i ciekawy, a opisane fakty są dobrze udokumentowane. Na allegro.pl możemy kupić wiele dobrych biografii wielkich muzyków. Poniżej przedstawiamy 7 propozycji.
„Wodecki. Tak mi wyszło” – Kamil Bałuk, Wacław Krupiński
„Wodecki. Tak mi wyszło” jest reporterską opowieścią o wielkim polskim muzyku, którego już, niestety, nie ma wśród nas. Konstrukcję książki można podzielić na dwie części. Pierwsza z nich to opowieść Kamila Bałuka o Zbyszku, który powraca na scenę 40 lat po brawurowym i pełnym sukcesów debiucie. Druga to relacja z rozmów Wacława Krupińskiego ze Zbigniewem Wodeckim, tuż przed wybuchem „zbyszkomanii”.
„Satysfakcja. Historia zespołu The Rolling Stones” – Daniel Wyszogrodzki
Pierwsze wydanie „Satysfakcji” miało miejsce w 1998 roku. Książka cieszy się tak ogromną popularnością, że średnio co 2-3 lata jest wznawiana. Wychowują się na niej kolejne pokolenia fanów The Rolling Stones. Daniel Wyszogrodzki opowiada przede wszystkim o ludziach, czasem nawet chłopcach, którzy zakochali się w bluesie.
box:offerCarousel
„Pearl Jam. Kontra” – Bartek Koziczyński
Pearl Jam to klasyka rocka i ostatni z zespołów grunge na światowej scenie muzycznej. Książka Bartka Koziczyńskiego to historia kompletna i biografia jakiej od dawna brakowało na rynku wydawniczym. Zawarte w niej szczegółowe omówienia płyt, wiele ciekawostek i szczególny nacisk na polskie epizody w karierze tego legendarnego zespołu to wielkie atuty tej publikacji.
„Obywatel Jack. O tym, jak Jack imperium z bluesa zbudował” – Nick Hasted
Książka Nicka Hasteda to pierwsza rzetelna i poważna biografia Jacka White’a. Autor zgłębia w niej buntowniczą osobowość chłopca dorastającego w zrujnowanym Detroit. Pokazuje drogę do sławy tego ekscentrycznego i genialnego artysty oraz założyciela niezależnej i liczącej się w muzycznym świecie wytwórni muzycznej. To fascynująca historia opowiedziana z wnikliwością i pobudzającą wyobraźnię elokwencją.
„Lżejszy od fotografii. O Grzegorzu Ciechowskim” – Piotr Stelmach
Od śmierci Grzegorza Ciechowskiego minęły już niemal dwie dekady, a na polskiej scenie muzycznej do tej pory nie pojawiła się postać podobnego formatu. Książka Piotra Stelmacha (redaktora radiowej Trójki) jest relacją z życia charyzmatycznego artysty, muzyka, poety i lidera zespołu. To opowieści jego najbliższych przyjaciół i współpracowników, to zapis wspomnień o Ciechowskim, jakiego do tej pory nie było na rynku.
„Poletko pana Fogga” – Dariusz Michalski
W połowie lat siedemdziesiątych Dariusz Michalski osobiście poznał Mieczysława Fogga przy okazji realizacji programu telewizyjnego. Od tego czasu świat ruszył dynamicznie na przód, a muzyka Fogga pozostawała niezmiennie aktualna. Energiczny, pracowity, skromny, elegancki, niezniszczalny – tak mówili ludzie, którzy go znali. Dariusz Michalski stworzył w swojej książce doskonały portret jednego z najwybitniejszych polskich artystów minionego stulecia.
„Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe” – Wojciech Bonowicz
Wojciech Waglewski jest postacią, która tworzyła i wyznaczała nowe kierunki w polskiej muzyce. To artysta wszechstronny, muzyk legendarnego Osjana i założyciel Voo Voo, doskonały kompozytor i autor tekstów. Książka Wojciecha Bonowicza to owoc ponad 10-letnich spotkań i rozmów z Wojciechem Waglewskim, dzięki którym powstał wielowymiarowy i kompletny portret jednego z największych artystów polskiej sceny muzycznej. | 7 najlepszych biografii wielkich muzyków |
Postęp technologiczny, zwłaszcza na rynku informatycznym, jest wręcz przerażający. Niemal z miesiąca na miesiąc producenci oferują nam ciekawe i innowacyjne rozwiązania. Niedawno pojawiła się nowa generacja procesorów marki Intel – Skylake. Wyższa wydajność, mniejsze zużycie energii, niższa temperatura pracy. Jednym słowem – postęp. Procesory z tej serii zadebiutowały bardzo niedawno, ale my dziś sprawdzimy płyty główne. Jeśli ktoś posiada w miarę nowoczesny komputer, chcąc zmienić sam procesor na jeden z modeli z serii Skylake, musi zainwestować w nową płytę główną z podstawką s.1151. Wybór jest bardzo duży, choć nadal daleko mu do lidera popularności na chwilę obecną, czyli płyty Socket 1150. Możemy znaleźć różne modele. Od podstawowych konstrukcji za około 200–250 złotych po potężne platformy przeznaczone dla graczy i bardzo wymagających użytkowników, których cena nierzadko przekracza 1000 lub 1500 złotych. Zestawienie zaczniemy od topowych modeli.
Płyty główne powyżej 1000 złotych
Jeśli ktoś korzysta z komputera okazjonalnie, ulubione gry mają kilka lat, zaś podkręcanie procesora i pamięci to pojęcia zupełnie mu obce – niech lepiej zapomni o płytach głównych w tej cenie. Dlaczego? Po prostu nie będzie w stanie wykorzystać ich możliwości. Konstrukcje te przeznaczone są w głównej mierze dla graczy. Oferują wszystko, co tylko można zastosować w płycie głównej: niesamowitą stabilność, wiele złącz zewnętrznych i wewnętrznych, rozbudowane chłodzenie, a wszystko jest okraszone ciekawymi dodatkami i gadżetami, które mają rozpieścić przyszłego użytkownika.
Przykładem może być płyta główna Asus Maximus VIII, która już na pierwszy rzut oka prezentuje się niesamowicie: rozbudowany układ chłodzenia, dodatkowo obudowany specjalnym tworzywem, czarny laminat z minimalną ilością elementów, cztery gniazda na pamięć DDR4 o maksymalnej pojemności 64 GB. Co ciekawe, model ten dostępny jest w dwóch wersjach – Hero oraz Gene.
Pierwsza z nich to pełnowymiarowa płyta główna w standardzie ATX, druga zaś – micro ATX – to propozycja dla tych, którzy chcą zamknąć ogromną wydajność komputera do gier w niewielkiej, „salonowej” obudowie. W zestawie znajdziemy mnóstwo dodatków i ciekawych gadżetów wraz z… zawieszką na drzwi z logo ROG (Republic of Gamers). Cena na Allegro nieznacznie przekracza 1000 złotych.
Płyty główne do 1000 złotych
Jeśli ktoś może przeznaczyć na płytę główną nieco niższą kwotę – na poziomie ok. 700 złotych, nie musi się martwić. W tej cenie również znajdzie wiele ciekawych propozycji, które zapewnią stabilność i wydajność w każdych zastosowaniach. Przykładem może być oferta marki MSI. Model Z170A-G45 GAMING jest przeznaczony dla wymagających graczy, którzy dysponują nieco niższym budżetem.
Nie oznacza to jednak, że muszą rezygnować z wielu znaczących funkcji i przydatnych cech. Tutaj również zastosowano chipset Intel Z170, cztery gniazda pamięci DDR4 do 64 GB (częstotliwość szyny od 2133 do 3600 MHz). Oprócz tego trzy złącza PCI-E 16x ver. 3.0, cztery złącza PCI-E 1x oraz 6 gniazd dla urządzeń SATA. Na uwagę zasługuje także zintegrowana karta graficzna oraz karta muzyczna Realtek ALC1150 oferująca dźwięk 7.1. Cena tego modelu na Allegro to około 750 złotych.
Płyty główne do 600 złotych
W cenie do 600 złotych wciąż jest mnóstwo ciekawych propozycji, choć producenci zaczynają stosować pewne ograniczenia. Mimo to nawet wymagający użytkownicy, również gracze, powinni być w pełni zadowoleni z wyboru. Co ciekawe, **nadal znajdziemy tu chipset Intel Z170 lub B150 oraz gniazda pamięci DDR4.
Możemy również trafić na modele z gniazdami DDR3**, co będzie świetną wiadomością dla tych, którzy zmieniają tylko procesor i płytę główną i chcą skorzystać ze starszych podzespołów bez konieczności wymiany np. kości pamięci na nowszy standard.
Interesująco prezentuje się propozycja firmy Asus – B150 Pro Gaming – która łączy w sobie chipset Intel B150 z obsługą pamięci w standardzie DDR3 (z częstotliwością taktowania od 1333 do 1866 MHz). Oprócz tego do dyspozycji użytkownika oddano dwa złącza PCI, jedno złącze PCI-E 16x ver. 3.0, jedno złącze PCI-E 4x oraz dwa złącza PCI-E 1x. Całość prezentuje się naprawdę nieźle, co podkreśla miła dla oka stylistyka z czarnym laminatem. Cena? Na ten model trzeba wydać około 520 złotych.
Alternatywa? Ciekawie prezentuje się propozycja marki Gigabyte. Model GA-Z170M-D3H wyposażono w gniazda pamięci DDR4, a pieczę nad działaniem trzyma chipset Intel Z170. Ponadto płyta ma jedno złącze PCI-E 16x ver. 3.0, jedno złącze PCI-E 4x oraz dwa złącza PCI. Niektórzy mogą narzekać na brak złącza PCI-E 1x, jednak jeśli ktoś nie korzysta z dodatkowych kart (np. muzycznych), nie powinien odczuć większej różnicy. Na uwagę zasługuje liczba portów USB – aż 6 na panelu tylnym i do 8 portów do wyprowadzenia na panelu przednim obudowy. Cena na Allegro to około 500 złotych.
Płyty główne do 300 złotych
Zestawienie zamykamy budżetowymi rozwiązaniami w cenie do 300 złotych. Mimo sporych oszczędności i braku wielu dodatków, to nadal świetna propozycja dla użytkowników z nieco mniejszymi wymaganiami. Przykładem jest płyta główna Asus H110M-K D3, która co prawda na pierwszy rzut oka pokazuje wiele oszczędności poczynionych przez producenta, ale stanowi świetną podstawę pod nowe procesory Skylake, nawet topowe z serii i7.
Pewnym ograniczeniem mogą być tylko dwa gniazda na pamięć w standardzie DDR3 i jedno złącze PCI-E 16x ver. 3.0, przy czym w zamian otrzymujemy dwa złącza PCI-E 1x oraz 4 gniazda SATA. Wszystko to zamknięto na czarnym laminacie mieszczącym się w rozmiarach micro ATX. Cena tego modelu na Allegro to około 240 złotych.
Ciekawie prezentuje się również propozycja marki MSI. W modelu H110M PRO-VH, podobnie jak w przypadku poprzednika, znajduje się tu chipset Intel H110, jednak zamiast DDR3 możemy zastosować dwie kości pamięci DDR4 z taktowaniem 2133 MHz o pojemności do 32 GB. Oprócz tego taka sama liczba złącz – jedno PCI-E 16x ver. 3.0, dwa złącza PCI-E 1x oraz 4 gniazda SATA. Ten model można kupić na Allegro już za około 280 złotych. | Płyta główna dla procesorów z serii Skylake – przegląd nowości |
Lista opcjonalnego wyposażenia, jakie można zainstalować w samochodzie, jest praktycznie nieograniczona. Bez względu na to, czy posiadamy podstawową wersję, czy też bogaty pakiet opcji dodatkowych, możemy rozszerzyć wyposażenie naszego samochodu o różnego rodzaju akcesoria. Sprawdźmy, w co warto zainwestować, aby poprawić komfort i wygląd samochodu. Wyposażenie obowiązkowe
Jeszcze kilka lat temu to producenci samochodów decydowali, jakie standardowe wyposażenie będzie miał każdy z pojazdów opuszczających linię produkcyjną. Obecnie jest to regulowane przez dyrektywy unijne, które jasno określają, które elementy wyposażenia bezwzględnie muszą znaleźć się w samochodzie. Przepisy te nie obejmują wszystkich nowych samochodów, a jedynie te, które w czasie obowiązywania dyrektywy przechodzą proces homologacji. Są to nowe generacje samochodów, a także te po face liftingu. Przepisy dotyczą głównie elementów związanych z bezpieczeństwem oraz ochroną środowiska, takich jak: ESP, TPMS (system kontroli ciśnienia powietrza w oponach), ISOFIX czy sygnalizacja optymalnego przełożenia skrzyni biegów.
Felgi aluminiowe
Większość używanych samochodów posiada felgi stalowe i kołpaki. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ dopłata za komplet felg aluminiowych przy zakupie nowego auta często wynosiła nawet kilka tysięcy złotych. Aby obniżyć koszt zakupu nowych felg, możemy skorzystać z bogatej oferty na rynku wtórnym. Za komplet oryginalnych felg w dobrym stanie zapłacimy mniej więcej tyle, co za nowe zamienniki. Warto jednak wiedzieć, że chińskie podróbki są tak niskiej jakości, że wjechanie nawet w niewielką dziurę może spowodować ich pęknięcie. Unikajmy również felg, które były naprawiane, ponieważ powoduje to nieodwracalne osłabienie ich konstrukcji. Używane felgi można poddać procesowi regeneracji, dzięki czemu odzyskają swój dawny wygląd.
Przyciemniane szyby
Przyciemniane szyby są jednym z elementów, który radykalnie zmienia wygląd samochodu i podnosi jego estetykę. Szyby możemy przyciemnić na dwa sposoby: za pomocą folii samoprzylepnej lub metodą piecową. W pierwszym przypadku mamy do wyboru różne odcienie folii, które w razie potrzeby można w miarę łatwo usunąć. Natomiast metoda piecowa polega na pokryciu szyby związkami tytanu, chromu i innych metali w specjalnym piecu technologicznym. Uzyskany efekt jest bardzo trwały i trudno przywrócić taką szybę do pierwotnego stanu.Warto pamiętać, że według przepisów nie można przyciemniać szyb w przednich drzwiach oraz szyby czołowej. W tym przypadku przepuszczalność światła musi wynosić co najmniej 70%. Takich ograniczeń nie ma w odniesieniu do szyb bocznych drugiego rzędu oraz tylnej.
Box dachowy
Mimo że samochody są coraz przestronniejsze, to zdarzają się sytuacje, w których pojemność bagażnika okazuje się niewystarczająca. Zamiast zmieniać auto na większe, możemy zainstalować bagażnik dachowy. Jest to idealne rozwiązanie, gdy okresowo potrzebujemy przewieźć więcej bagażu. Bagażniki tego typu cieszą się dużym uznaniem osób, które wyjeżdżają na narty. Do boxu dachowego z powodzeniem zapakujemy sprzęt narciarski dla wszystkich pasażerów. Rozmiary bagażników są różne, dlatego przed zakupem musimy określić, do jakich celów będziemy go wykorzystywać. Podstawowe modele boxów firmy THULE dostępne są na Allegro już od 600 zł.
Hak holowniczy
Hak holowniczy to kolejny element wyposażenia samochodu podnoszący jego funkcjonalność. W połączeniu z ofertą wypożyczalni i niektórych stacji benzynowych, które za kilkanaście złotych na dobę oferują wynajęcie przyczepki, umożliwia znaczące zwiększenie możliwości przewozowych samochodu. Montaż haka holowniczego jest czynnością, którą lepiej zlecić wyspecjalizowanemu warsztatowi, ponieważ wszelkie błędy podczas instalacji mogą mieć poważne konsekwencje. Pamiętajmy również o konieczności wykonania badania technicznego oraz wpisania adnotacji o montażu haka do dowodu rejestracyjnego.Dodatkowe wyposażenie może poprawiać walory użytkowe samochodu, a także jego estetykę. Stale podnoszony poziom bezpieczeństwa, dzięki coraz nowszym systemom oraz przepisom nakazującym ich montaż, czyni z samochodów nie tylko praktyczne narzędzia do przemieszczania się, ale także eleganckie i bezpieczne pojazdy. Dlatego warto rozbudowywać wyposażenie naszego samochodu – to się po prostu opłaca. | Wyposażenie samochodu - przegląd najpopularniejszych części i akcesoriów |
Kucyki to jedne z ulubionych bajkowych postaci kilkuletnich dziewczynek, dorosłych nie powinno więc dziwić, że maluchy uwielbiają także konie. Dziecięcy zachwyt nad zwierzętami jest zupełnie naturalny, a wszelkie gadżety i zabawki z wizerunkiem konia malują piękne uśmiechy na ich buźkach. Co kupić małej miłośniczce koni? Zabawki dla małej miłośniczki koni – figurki, klocki i odgrywanie ról
Chcąc sprezentować małej fance koni choćby drobną zabawkę, naprawdę masz w czym wybierać. Kilkulatka wpadnie w zachwyt na widok ulubionych klocków, które pozwolą jej bawić się w opiekunkę koni albo dżokejkę. Zwróć uwagę na klocki Playmobil, a także na wybrane zestawy Lego Friends. Wśród tych pierwszych możesz wybrać m.in. dużą stajnię albo stajnię przenośną w walizce, jak również zestaw z bryczką, lekarzem weterynarii albo myjnią, wybiegiem czy boksem dla konia. Lego w zestawach przygotowanych z myślą o dziewczynkach umieściło klocki, z których można zbudować np. teren wystawy koni, ranczo, boks dla koni czy wóz do ich przewozu. Duńska marka pomyślała też o młodszych konstruktorach – w zestawach Lego Duplo znajdziesz m.in. stadninę czy stajnię dla koni.
Z kolei miłośniczki układanek i kreatywnej zabawy nie będą zawiedzione, kiedy do ich rąk trafią puzzle z wizerunkiem ulubionego zwierzaka. Możesz wybrać puzzle 2d albo przestrzenne, drewniane lub z tektury, są nawet puzzle do kolorowania – pewnym jest, że trafisz w gust każdej dziewczynki! Fajnym pomysłem na prezent okazuje się również zakupfigurki konia, która może posłużyć jako zabawka albo ozdoba dziecięcego pokoju. Do kompletu warto dokupić przyczepę do transportu koni.
Znajdzie się również coś wyjątkowego dla fanek zabawy lalkami. Ich ulubienica – jasnowłosa Barbie też kocha wierzchowce! Możesz wybrać lalkę, która wciela się w rolę trenerki albo uzupełnić kolekcję Barbie o strój dżokejki, osiodłanego konia, karocę albo stadninę z młodszymi siostrami Barbie i dwoma wierzchowcami. Podobnie bogatą ofertę znajdziesz wśród lalek marki Simba –wybierz Steffi z koniem albo w stajni, zdecyduj się na Evi siedzącą na koniu, prowadzącą wóz do przewozu wierzchowców albo siedzącą w uroczej karecie.
Jak urządzić pokój dla miłośniczki koni?
Czym byłoby dziecięce królestwo bez widocznych zabawek? W pokoju zaaranżowanym z myślą o miłośniczce koni warto wyeksponować konika na biegunach i pluszowe wierzchowce, których dziewczynka ma na pewno bez liku. W ofercie Allegro znajdziesz nie tylko niewielkie, miłe w dotyku maskotki, ale też konie w pluszowej torebce, puchate jednorożce i osiodłane rumaki, na których dziecko może usiąść (maksymalne obciążenie takiej zabawki to aż 100 kg).
W urządzaniu wnętrza z jeździeckim motywem przewodnim warto pójść jednak o krok dalej, pamiętając, że zamiłowania smyków mogą odmienić się w mgnieniu oka. Zamiast fototapet z końmi wybierz zatem odpowiednie dodatki, dzięki którym pokój nabierze właściwego charakteru bez konieczności remontu i wprowadzania wielkich zmian. Wygląd ściany szybko odmienią obrazki z końmii odpowiednie naklejki ścienne, a w senne marzenia o jeździe na wierzchowcu albo własnej stadninie łatwiej będzie się przenieść dziewczynce, która zaśnie w pościeli w sam raz dla miłośniczki koni.
Przedszkolakowi albo pierwszakowi przydadzą się z kolei szkolne akcesoria z ukochanym zwierzakiem – zdecyduj się na jeden z tornistrów albo plecaków, w którym uczeń będzie nosił piórnik i książki, nie zapomnij też o worku na buty. Na szczęście w nowym roku szkolnym czy przedszkolnym możesz podarować dziecku skarbonkę z grosikiem w środku. Warto abyś wzbogaciła również dziewczęcą szafę – idealne wydają się nie tylko elementy stroju jeźdźca, takie jak buty sztyblety, spodnie bryczesy, puchowa kamizelka, jesienny kapelusik przypominający toczek czy marynarka typu rajtrok, ale także swobodniejsze elementy stroju, np. koszulka z koniem. Podczas przyjęcia z przebraniami albo balu karnawałowego doskonale sprawdzi się za to przebranie konia.
Konie to piękne zwierzęta, które podziwiają i dorośli, i dzieci. Kup pociesze rozkochanej w rumakach zabawki zgodne z jej zainteresowaniem, zadbaj także o wystrój pokoju odpowiedni dla prawdziwej fanki wierzchowców. | Zabawki i gadżety dla małej miłośniczki jeździectwa |
Śmiech jest nieodłącznym towarzyszem człowieka przez niemal całe jego dzieje. Nie zawsze bezpiecznie było się śmiać, nie zawsze było łatwo. Ale każdy lub prawie każdy lubi się solidnie pośmiać – dobrze więc, gdy jest ktoś, kto potrafi człowieka do tego skłonić. Kabaretowa ewolucja
To oczywistość, ale warto ją zaznaczyć. Dzisiejsze rozumienie słowa „kabaret” odbiega nieco od jego pierwotnego znaczenia i często sami nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jest to między innymi zasługą rozwoju gatunku oraz ewolucji. Można odnieść wrażenie, że dziś z jednej strony dużo łatwiej jest kogo rozbawić, a z drugiej – poziom, który rozbawia, jest cokolwiek niższy.
„Mistrzowie kabaretu” Anny Mieszkowskiej to książka opowiadająca o tuzach kabaretu, ale tego przedwojennego. Bohaterami tej historii są Marian Hemar i Fryderyk Járosy, a wraz z nimi cała plejada nazwisk, które dziś znane są przede wszystkim z tabliczek. Obydwaj panowie mogli z czystym sumieniem być nazwani jednoosobową orkiestrą. W asortymencie swoich możliwości mieli pisanie, reżyserię, konferansjerkę i wiele innych umiejętności i talentów. Ale to tylko część opowieści.
W starym kinie
Ta książka to również barwna i na swój sposób egzotyczna podróż w czasie i przestrzeni. Wprawdzie większość opowieści kręci się tu wokół Warszawy i działających w niej kabaretów („Morskie Oko”, „Cyrulik Warszawski”, „Qui Pro Quo”…), ale czytelnik wędruje po niemal całym świecie. Sami bohaterowie, zanim się poznali i zaczęli działać w polskim kabarecie, przekroczyli więcej niż jedną granicę.
Autorka przedstawia historię kabaretu i kariery Hemara i Járosy’ego w kilku odsłonach. Mamy tu więc międzywojnie – zdecydowanie barwne i niekoniecznie spokojne. To czas, kiedy kabarety się zawiązywały i rozpoczynały swoją działalność. Artyści zaś wypracowywali kanony, które służyły potem za przykład następnym pokoleniom. Należy mieć na uwadze, że wartości moralne i etyczne były wtedy na nieco innym poziomie i to, co wówczas wydawało się frywolne i niemal niedopuszczalne, dziś możemy uznać za bardzo łagodne czy wręcz aż nazbyt pospolite. A jednak wtedy wystarczyło, by rozbawić lub zszokować odbiorców.
Następną odsłoną jest czas wojny – z przyczyn oczywistych bardzo burzliwy i niebezpieczny. Warszawska scena kabaretowa jako taka przestała istnieć, a artyści rozjechali się po świecie (znów) lub dostali się do niewoli. To bardzo ciekawy moment, na podstawie którego można stwierdzić, jak wiele zostaje w człowieku z kabareciarza, czy faktycznie ze wszystkiego można się śmiać i na ile udaje się podtrzymać innych na duchu.
Po wojnie panowie również nie próżnowali, choć ich aktywność przybrała nieco inną formę.
Książka przenosi w czasie nie tylko na płaszczyźnie tekstowej. Część ilustracyjna przedstawia przedwojenne afisze i logotypy, których stylu nie da się podrobić. Do tego są jeszcze zdjęcia z dancingów i występów prezentujące „najnowsze trendy w modzie” – doskonała pożywka dla wyobraźni.
Książkę znajdziecie na Allegro również w wersji elektronicznej.
Źródło okładki: zwierciadlo.pl | „Mistrzowie kabaretu. Marian Hemar i Fryderyk Járosy” Anna Mieszkowska – recenzja |
Urządzenie pokoju dziecka wcale nie jest prostą sprawą. Komplikuje się szczególnie wtedy, gdy malec na własne wyobrażenie, jak ma wyglądać jego enklawa spokoju. Choć trzylatek sam łóżka raczej nie wybierze, to w kwestii tematyki ma sporo do powiedzenia. Jak zatem urządzić pokój, którego właściciel szczególnie umiłował las? Oto kilka naszych propozycji. Las, świat zwierząt i roślin to ogromne pole do popisu. Stwarzają one wiele możliwości – można wykorzystać różne metody i techniki, tworzyć i korzystać z tego, co pochodzi z natury. A jej bogactwo jest ogromne. Do dekoracji pokoju utrzymanego w stylu leśnym, naturalnym, możesz wykorzystać kamienie, drewno, wiklinę, naturalne materiały. Nie bój się eksperymentować, ale pamiętaj, by wszystkie elementy były bezpieczne.
Elementy drewniane
Obowiązkowym elementem w pokoju, który ma kojarzyć się z lasem, jest drewno. Można je wykorzystać na wiele sposobów. Na pewno atrakcyjnie będą wyglądać poziome panele zamontowane na fragmencie ściany lub drewniane półki. Aby nie zepsuć naturalnego efektu, nie maluj ich farbą, pociągnij je tylko lekko lakierem, najlepiej matowym. Dziecko poczuje się jak w lesie, jeśli do jego pokoju wstawisz… prawdziwe drzewo. Zanim to zrobisz, trzeba je porządnie wysuszyć, by usunąć ewentualne robaki. Takie drzewo (np. brzozę) trzeba przyciąć do wymiarów pokoju, można też przyozdobić sztucznymi liśćmi.
Naklejki i tapeta
Uroku dodadzą na pewno ozdoby, które można nakleić na ścianę. Warto przejrzeć różne tapety. Te imitujące las, pnie brzóz, liście lub trawy na pewno będą dobrze komponować się z innymi elementami utrzymanymi w leśnej stylistyce. Jeśli twoje dziecko zamiast tapety chce mieć na ścianie naklejkę, nic prostszego. Na Allegro znajdziesz ogromny wybór dekoracji. Do pokoju leśnego będą pasować zwierzęta, kwiaty i drzewa. Warto kupić cały zestaw, który można przykleić w różnych miejscach pokoju.
Dywany i dywaniki
Do leśnego pokoju małego dziecka potrzebny będzie dywan. Lepiej nie kupować wykładziny – istnieje ryzyko, że dziecko zalepi ją plasteliną lub obleje np. sokiem. Zdecydowanie lepszą alternatywą będzie mały okrągły dywanik. I tutaj znowu pojawia się pole do popisu. Wszystko zależy od tego, jak bardzo barwne są ściany pokoju. Jeśli zdecydowałeś się na zastosowanie na nich naklejek lub tapety, postaw na dywan jednobarwny. Natomiast jeśli ściany są jednolite, kup dywan pstrokaty, np. w leśne zwierzęta. Doskonale prezentują się sowy.
Pościel i poduszki
Charakter pokoju to nie tylko ściany i podłogi, ale też inne elementy. Jeśli chcesz ów charakter podkreślić, zdecyduj się na pościel z motywami leśnymi. Zrezygnuj z bajek, zastępując je motywami bardziej realnymi. Na Allegro można również dostać urocze poszewki na poduszki. Takie elementy ocieplają wnętrze, dodając humoru.
Oświetlenie
Do pokojów inspirowanych naturą będą pasować lampki i żyrandole z elementami drewna. Styl leśny możesz też połączyć z kulturą Indian Ameryki Północnej, kupując i ustawiając w pokoju dziecka namiot tipi. Będzie pełnił funkcję bazy do zabaw – dzieci kochają takie namioty. Oświetleniem, które pasuje do namiotów tipi są cotton balls. Małe okrągłe lampki w różnych kolorach są delikatne i rzucają miękkie światło. Mogą być także nocną lampką, która ochroni dziecko przed koszmarami. Jeśli z kolei chcesz postawić na oryginalność, kup zwykły żyrandol i przymocuj do niego kilka cienkich gałęzi brzozowych lub wierzbowych. Stworzysz w ten sposób niepowtarzalny klimat.
Styl leśny w pokoju małego dziecka to doskonały pomysł. Da poczucie przebywania w lesie, wśród natury, pozwoli na swobodną zabawę i dodatkowo – zrelaksuje. | Jak urządzić pokój dziecka zafascynowanego lasem? Propozycje akcesoriów |
Rozdrabniacz do gałęzi nie tylko ułatwia utrzymanie porządku w ogrodzie, ale również umożliwia zamianę przyciętych konarów w zrębki do ściółkowania. Podpowiadamy, jaki model wybrać. Dlaczego warto?
Rozdrabniacz do gałęzi to praktyczne urządzenie, które przyda się nie tylko profesjonalistom. Dzięki niemu prace porządkowe przeprowadzimy znacznie sprawniej, uzyskując przy okazji naturalny kompost, ściółkę do podsypywania sadzonek, a nawet opał na zimę. Rozdrabniacz przyda się nie tylko tam, gdzie jest dużo drzew, ale również w przypadku ogrodów gęsto obsadzonych krzewami oraz bylinami. W sadach owocowych jest oczywiście niezbędny. Warto wspomnieć, że zrębki i trociny powstające podczas rozdrabniania drewna można również sprzedawać.
box:offerCarousel
Meec Tools. Rozdrabniacz elektryczny do kompostu o mocy 2,4 kW z nożowym mechanizmem tnącym o maksymalnej prędkości 4500 obr./min. Ma wygodny podajnik na odpady ogrodowe, blokadę przeciwprzeciążeniową i wyłącznik bezpieczeństwa. Maksymalna średnica gałęzi: 40 mm. Cena: od 399 zł.
Sposób zasilania
Na rynku są dwa rodzaje rozdrabniaczy: elektryczne oraz spalinowe. Modele elektryczne są lekkie i stosunkowo tanie, ale kosz na zrębki mają niewielki, a dodatkowo ich zasięg jest ograniczony ze względu na konieczność podłączenia urządzenia do źródła zasilania. Sprawdzą się zatem w niewielkich ogrodach, gdzie rozdrabnia się małe gałęzie w niewielkich ilościach. Modele spalinowe mają większą moc, dzięki czemu radzą sobie z grubymi konarami drzew, a ponadto są wyposażone w automatyczny podajnik, który ułatwia rozdrabnianie długich gałęzi. Nie wymagają podłączania do sieci elektrycznej, ale są dość masywne, co ogranicza ich mobilność, a poza tym generują szkodliwe dla zdrowia spaliny. W dużych sadach oraz ogrodach są jednak niezastąpione.
box:offerCarousel
Hecht 624. Elektryczny rozdrabniacz do gałęzi z silnikiem o mocy 2400 W i mechanizmem nożowym. Urządzenie wykonane zostało ze stali oraz tworzywa sztucznego. Ma worek na zręby o pojemności 50 l, rączkę do popychania gałęzi, blokadę ponownego rozruchu w przypadku utraty zasilania i zabezpieczenie przeciwprzeciążeniowe. Maksymalna średnica gałęzi: 45 mm. Cena: od 349 zł.
Mechanizm tnący
Ogromne znaczenie dla wydajności urządzenia ma rodzaj mechanizmu tnącego. Najprostsze są rozdrabniacze wyposażone w noże tnące, które niestety radzą sobie tylko z niewielkimi gałęziami. Znacznie skuteczniejsze są noże ślimakowe, charakteryzujące się dużą siłą cięcia i wysoką wytrzymałością, a także walce zębate, które co prawda pobierają dużo mocy, ale są niezwykle wydajne, odporne na uszkodzenia i niestraszne im grube gałęzie. Spotyka się również rozdrabniacze wyposażone w turbiny tnące – efektywne, ale wymagające profesjonalnego zasilania.
box:offerCarousel
Makita UD2500. Elektryczny rozdrabniacz do gałęzi o mocy 2500 W. Ma aluminiowy korpus oraz koła z gumowanym bieżnikiem ułatwiające transport. Wyposażony został w dwa biegi oraz wygodny panel sterowania. Mechanizm tnący: frez palcowy o maksymalnej prędkości 4000 obr./min. Maksymalna średnica gałęzi: 45 mm. Pojemność kosza na zręby: 65 l. Cena: od 797 zł.
Funkcje dodatkowe
Rozdrabniacze do gałęzi mogą być wyposażone w różne udogodnienia, dzięki którym praca jest efektywniejsza, wydajniejsza, szybsza i mniej męcząca. Należą do nich m.in. automatyczny podajnik do gałęzi, który ogranicza do minimum wykonywanie jakichkolwiek czynności przez człowieka, a także bieg wsteczny, przydatny w przypadku zacięcia się mechanizmu tnącego, oraz kosz na zrębki, w którym gromadzone są rozdrobnione elementy. Warto również sprawdzić, czy wybrany przez nas model rozdrabniacza ma zabezpieczenie przed przypadkowym uruchomieniem, koła ułatwiające transport oraz regulator średnicy zrębków.
box:offerCarousel
Lider SCR32. Rozdrabniacz spalinowy z 4-suwowym silnikiem benzynowym OHV o mocy 4,4 KM. Wyposażony został w tarczowy mechanizm tnący, kosz na zręby oraz wygodne koła, które ułatwiają transport. Maksymalna średnica gałęzi: 50 mm. Pojemność zbiornika na paliwo: 1,2 l. Pojemność zbiornika na olej: 0,6 l. Cena: od 1269 zł.
Rozdrabniacz do gałęzi to praktyczne urządzenie, które przyda się w każdym, nawet bardzo małym ogrodzie. Dzięki niemu nie tylko przyśpieszymy niezbędne prace porządkowe, ale również zapewnimy sobie zapas naturalnej ściółki, którą można wykorzystać na wiele sposobów. | Rozdrabniacz do gałęzi – narzędzie nie tylko dla sadowników |
Podstawową zasadą, której powinniśmy się trzymać, urządzając sypialnię dla starszego członka naszej rodziny, jest nie tylko jej wygląd, ale przede wszystkim komfort użytkowania. Pamiętajmy, że takie pomieszczenie powinno być wygodne, proste w użytkowaniu oraz bezpieczne. Obecnie sklepy oferują sporo udogodnień, które możemy wykorzystać w sypialni dla seniora. W tym artykule postaramy się przygotować zestaw idealny dla osoby starszej, a także zadbamy o jego otoczenie. Łóżko, rama i stelaż
Biorąc pod uwagę wygodę oraz bezpieczeństwo, musimy założyć, że łóżko dla seniora nie powinno być zbyt wysokie. Za duża odległość materaca od podłogi mogłaby utrudnić seniorowi siadanie oraz wstawanie. Mebel nie może być też za niski, ponieważ podnoszenie się z siedziska umiejscowionego niemal przy samej podłodze wymaga większego nakładu sił. Ustalono, że optymalne usytuowanie stelaża znajduje się mniej więcej na linii kolan dorosłej osoby. Warto zadbać również o takie udogodnienie, jak regulacja poziomu oparcia. Na rynku dostępne są modele łóżek wyposażone zarówno w tradycyjną, ręczną regulację, jak i elektroniczną – sterowaną pilotem. Przygotowując sypialnię dla osoby starszej i chcąc uczynić ją miejscem jak najbardziej funkcjonalnym, dobrym pomysłem jest rozejrzeć się za łóżkiem, którego stelaż regulować można zarówno w oparciu, jak i w podnóżku. Osobom chorym bądź słabszym w podnoszeniu się z pozycji leżącej pomóc może specjalna drabinka rehabilitacyjna. Oprócz pomocy w siadaniu, przyrząd taki doskonale wzmacnia mięśnie ramion oraz rąk. Specjalistyczne sklepy oferują nawet drabinki doskonale widoczne w ciemności, których sekret tkwi we fluorescencyjnych zakończeniach szczebelków.
Materac
Pamiętajmy, że najzdrowszym, bo najlepiej działającym na kręgosłup materacem jest model o średniej twardości. Sklepy oferują materace lateksowe, sprężynowe i termoplastyczne, natomiast ich wybór pozostaje zawsze w sferze prywatnych preferencji klienta. Osoby, które większość czasu spędzają w pozycji leżącej na pewno powinny posiadać materac leczniczy, który będzie dopasowywał się do kształtu ciała, dawał wytchnienie w ciepłe dni (za sprawą strony z bawełną), a także przeciwdziałał nadmiernemu poceniu się (strona z wełną owczą). Materac powinien mieć zdejmowany pokrowiec, gdyż w ten sposób o wiele łatwiej będzie nam utrzymać go w czystości. W specjalny, antybakteryjny pokrowiec można oczywiście zaopatrzyć się zupełnie osobno. Do tego zestawu idealnym dodatkiem będzie zapewne specjalna profilowana poduszka ortopedyczna, która zapewni leżącej osobie optymalne ułożenie kręgów szyjnych, a także dopasuje się do kształtu ciała.
Kolory i światło
W żadnym wypadku nie powinniśmy malować ścian w sypialni seniora na kolory agresywne i krzykliwe. To miejsce ma koić, relaksować, a zatem barwy powinny być spokojne, stonowane. Zwróćmy również uwagę na kolor zasłon, szaf, półek, pościeli i dywanu, gdyż niezwykle istotne jest, by każdy element sypialni kolorystycznie ze sobą współgrał. Niezwykle istotną kwestią jest oświetlenie pomieszczenia. Najlepiej, jeśli sypialnia ma swobodny dostęp do światła słonecznego, przez co rozumiem duże okno z możliwością całkowitego odsłonięcia (rolety bądź zasłony). Oświetlenie sztuczne powinno być dwojakie i składać się z lampy na suficie oraz lampki na stoliku nocnym. Dostęp do włączników musi być swobodny. W miarę możliwości, postarajmy się o w włączniki podświetlane, gdyż będą one idealnie widoczne w ciemności.
Sypialnia w domu
Miejsce odpoczynku seniora nie powinno być usytuowane w zbyt dużej odległości od łazienki i kuchni. Pomyślmy o tym, by osoba starsza wszędzie miała blisko. Odradza się kładzenia na podłodze śliskich paneli, ale także dywanów z gęstym włosiem. Za wszelką cenę powinniśmy zminimalizować do zera możliwość poślizgnięcia się, natomiast nie możemy również dopuścić do sytuacji, w której osoba starsza mogłaby się potknąć lub mieć problem z wprowadzeniem wózka inwalidzkiego. Pod samym łóżkiem połóżmy najlepiej mały, ciepły chodniczek. | Wygodna i stylowa sypialnia dla seniora |
Kurzajki to bardzo uciążliwa dolegliwość wywołana przez wirusy brodawki. Są one zaraźliwe i bywa, że ciężko jest się ich pozbyć. Niekiedy same znikają albo też odrastają, nawet te na pozór zniszczone. Podpowiadamy, jak skutecznie bronić się przed ich powstaniem, a jeżeli już się pojawią, to jak się ich pozbyć. Czym są kurzajki?
Kurzajki to inaczej brodawki wirusowe. Z wyglądu przypominają grudkowate narośla przypominające niekiedy odciski czy zgrubienia skóry. Najczęściej są podłużnego lub okrągłego kształtu, o szorstkiej powierzchni. Z pewnością nie służą do tego, aby ozdabiać nasze ciało, jednak nie tylko na tym kończy się ich dokuczliwość. Wrastając w skórę, mogą powodować silny ból, dlatego nie należy zwlekać z podjęciem kroków, które pozwolą się ich pozbyć.
Skąd się biorą?
Za kurzajki odpowiedzialny jest wirus HPV. Jest to odmiana brodawczaka ludzkiego, inaczej wirusa, który wywołuje wszystkie brodawki. Zjawisko ich występowania jest powszechne, bowiem można się w łatwy i szybki sposób zarazić poprzez kontakt z zainfekowaną osobą lub przedmiotem, którego ta osoba dotykała. Zdarza, że nasz układ immunologiczny szybko je niszczy, jednak niestety często bywa i tak, że kurzajki utrzymują się przez wiele miesięcy, a nawet lat. Przez ten czas istnieje ryzyko zakażenia siebie, domowników czy innych ludzi, z którymi będziemy mieli styczność. Pamiętajmy, że ta z pozoru banalna zmiana skórna nie jest wcale tak prosta do usunięcia, jak mogłoby się wydawać.
Kurzajki – gdzie występują?
Typową dla nich lokalizacją są dłonie i stopy. Oczywiście istnieje ryzyko powstania ich również w innych miejscach, choć nie zdarza się to często. U osób obgryzających paznokcie mogą się pojawić także na ustach. Tego typu brodawki nie tylko wyglądają nieestetycznie, ale dodatkowo bywają bardzo uciążliwe, bowiem umiejscowione na dłoniach mogą występować w skupiskach, a z kolei na stopach – utrudniać chodzenie. Wnikając głęboko w skórę, są w stanie spowodować powstanie stanu zapalnego. Bardzo często mylone z odciskami są wycinane, smarowane specjalnymi płynami lub zaklejane plastrami na odciski, co niestety nie przynosi poprawy.
Jak się ich pozbyć?
Walkę z kurzajkami warto zacząć od leczenia farmakologicznego, choć w tym przypadku należy być cierpliwym, gdyż może to trwać od sześciu do nawet ośmiu tygodni. Na rynku dostępnych jest wiele preparatówpod postacią płynów czy maści do miejscowej aplikacji. Większość z nich zawiera kwas salicylowy lub mlekowy. Trzeba jednak pamiętać, aby codziennie smarować brodawkę, by kuracja przyniosła pozytywny skutek. Równie skuteczną metodą likwidowania kurzajek jest tak zwane lapisowanie, które polega na smarowaniu zmian patyczkiem lapisowym z płynem, żelem czy też maścią zawierającą mocznik.
Domowe sposoby
Warto pokusić się także o zastosowanie domowych metod leczenia kurzajek z wykorzystaniem ziół. Jednym ze sposobów jest glistnik, czyli jaskółcze ziele. Aplikuje się go poprzez złamanie łodygi, z której wycieka pomarańczowy sok. Warto stosować go przez co najmniej kilka dni, choć zdarza się, że wymaga to znacznie więcej czasu. Możemy również wykorzystać czosnek. W tym przypadku plasterki czosnku przykładamy do kurzajki i zaklejamy plastrem. Pamiętajmy jednak, aby opatrunek zmieniać dwa razy dziennie aż do całkowitego zniknięcia kurzajki.
Jest wiele metod usuwania kurzajek, ale nie wszystkie są równie skuteczne, dlatego warto zastosować się do powyższych rad, które pomogą w walce z problemem. Mimo wszystko nie należy się poddawać i zawsze trzeba podejmować kolejne próby pozbycia się tych niechcianych i uciążliwych dolegliwości skórnych. | Jak skutecznie pozbyć się kurzajek? |
Choć malarstwo nie należy do najłatwiejszych sztuk, można nauczyć się kilku podstawowych zasad, które pozwolą stworzyć obraz. I nawet jeśli pierwsze próby nie zachwycą, nie powinieneś się zrażać. Praktyka czyni mistrza – kolejne doświadczenia zbliżą się do ideału i, co najważniejsze, sprawią wiele radości i satysfakcji z samego faktu obcowania z ponadczasową ars. Pamiętaj, że „nie od razu Rzym zbudowano” – prawdopodobnie pierwszy malunek nie dorówna obrazom Picassa czy van Gogha. Potraktuj go jak wprawkę, ćwiczenie wykonywane dla osiągnięcia biegłości. Zacznij od podstaw – poznaj techniki mieszania i nakładania kolorów, poczytaj o perspektywie i wybierz się do muzeum lub galerii sztuki, by podziwiać dzieła najwybitniejszych mistrzów malarstwa.
Znajdź mistrza, który cię zainspiruje
Na początek sięgnij po dowolną historię sztuki. Dzięki niej dowiesz się, jak malowali twoi znakomici poprzednicy, od czego zaczynali, z jakimi problemami i kryzysami twórczymi musieli zmagać się w swoich epokach. Warto również zaznajomić się z technikami malarskimi, podejrzeć, jak łączono poszczególne kolory. W ten sposób odkryjesz własną drogę i wybierzesz metodę ci najbliższą, która pozwoli postawić kilka pierwszych, czasem nieśmiałych kroków w nowym świecie sztuki. Ucz się od największych – twoje obrazy tylko na tym zyskają.
Często słyszy się, że do malowania niezbędny jest wielki talent – na miarę Rembrandta czy Vermeera. Tymczasem, by rozpocząć przygodę z malarstwem, wystarczy sama radość, jaka towarzyszy aktowi twórczemu. Jeśli nie brak ci zapału i odrobiny wiedzy fachowej – chwyć za pędzel.
Zastanów się, jakie tematy malarskie są najbliższe twemu sercu, które inspirują cię i sprawiają, że masz ochotę sięgać po płótno i sztalugi? Drugą rzecz, jaką powinieneś ustalić, stanowi technika, którą się posłużysz. Na początek wybierz jedną metodę i skup się na jej doskonaleniu. W swoim warsztacie twórczym możesz wykorzystaćtradycyjne farby olejne, rozcieńczane terpentyną czy olejem. Niektórzy wolą akwarele, akryle albo pastele.
Przeczytaj również: Najlepsze książki o historii malarstwa europejskiego
Wyprawka początkującego malarza
Musisz zaopatrzyć się w odpowiednie i niezbędne dla artysty-malarza akcesoria. Na początek wystarczy kilka pędzli i specjalne ołówki do kreślenia na płótnie. Przydadzą się także sztalugi dla początkujących – zastanów się, gdzie będziesz oddawał się nowej pasji. Jeśli myślisz o tworzeniu na łonie przyrody – posłuż się sztalugami plenerowymi. Kup również tzw. podobrazia i rozcieńczalniki. W pierwszym okresie posługuj się jedynie paroma farbami, jednak nie zapomnij o sporym zapasie białego koloru, który przyda się szczególnie podczas malowania farbami olejnymi czy akrylowymi.
Zwróć uwagę na właściwą postawę przy sztalugach – musisz dokładnie widzieć malowany obiekt, nic nie może też krępować ruchów ręki, w której trzymasz pędzel. Doświadczeni malarze postulują rozpocząć od namalowania prostej bryły – używając wyłącznie dwóch zmieszanych kolorów: białego i niebieskiego.
Naukę mieszania farb rozpocznij od tzw. gamy podstawowej, którą tworzą barwy: czerwona, niebieska i żółta. W czasie pierwszych prób zwykle powstają „błotniste” odcienie, ale ćwiczenie i cierpliwość pozwolą ci osiągać upragnione rezultaty. Z kolorów: niebieskiego i czerwonego bez trudu uzyskasz fiolet, z żółtego i niebieskiego – zieleń, a z czerwonego i żółtego – pomarańcz.
Przy płótnie – na skrzydłach wyobraźni
Poszczególne odsłony tworzenia obrazu zależą od indywidualnych preferencji. Z czasem nabierzesz wprawy i bez trudu ustalisz kolejne etapy malowania. Na początku warto ołówkiem nakreślić na płótnie temat czy obiekt, który chcesz uwiecznić. Potem możesz zaznaczyć kluczowe obszary pędzlem i odpowiednim kolorem. Dopiero na końcu cyzeluj i skup się na szczegółach, cieniach i najdrobniejszych niuansach malunku. Technika sprawdza się zwłaszcza w malarstwie tradycyjnym – gdy próbujesz odzwierciedlić ciekawy pejzaż, kosz owoców, klasyczną postać albo portret. Jeśli jednak marzy ci się malarstwo abstrakcyjne lub „spontaniczne” – uporządkowana kolejność nie spełni swojej roli. Wówczas powinieneś posłuchać intuicji i tworzyć według jej „podpowiedzi”.
Niektórzy artyści, nim przystąpią do „właściwego” aktu twórczego, sporządzają miniaturowy wariant przyszłego obrazu. Dzięki temu mogą zawczasu zmienić szczegół kompozycji, dodać lub usunąć wybrany element.
Pamiętaj, że w procesie tworzenia obrazu najważniejsza jest wyobraźnia – uczyń ją swoją przewodniczką, oddaj się jej całkowicie i nie stawiaj przed nią jakichkolwiek ograniczeń, a na pewno namalujesz niepowtarzalne i oryginalne dzieło. Czerp radość z kolejnych aktów kreacji i daj się unieść skrzydłom fantazji. Tak tworzy się sztukę, która nie ulegnie upływowi czasu – „zemstę ręki śmiertelnej”, jak niegdyś mawiała Wisława Szymborska. | Każdy może malować obrazy – od czego zacząć? |
Jesienna garderoba powinna być już niemal skompletowana! Z przyjemnością otulamy się ciepłymi swetrami, grubymi szalami i poszukujemy jesiennych płaszczy. Pogoda o tej porze roku jest zmienna, czasem pojawia się jeszcze ciepła, złota jesień, a czasem nieznośna plucha i wiatr. Żeby wybrać modne i funkcjonalne ubrania na ten czas, warto podejrzeć nowojorskie stylizacje na jesień. Inspirując się modą wprost z Nowego Jorku, musimy pamiętać, że tak naprawdę mają na nią wpływ co najmniej trzy grupy ludzi. Po pierwsze, zwykli mieszkańcy, którzy znakomicie wyczuwają trendy i doskonale łączą je z casualowymi, wygodnymi ubraniami. Po drugie, blogerzy, styliści i celebryci pokazujący się w oryginalnych stylizacjach podczas Tygodnia Mody – często nie są to stali mieszkańcy Nowego Jorku, ale stylowi goście prezentujący trendy, które stają się kwintesencją wielkomiejskiego stylu. Po trzecie, projektanci oraz koncerny modowe, których ubrania możemy oglądać podczas Nowojorskiego Tygodnia Mody, a także w witrynach sklepowych.
To oni oraz nieograniczony zasięg Internetu sprawiają, że to, co założy popularna modelka i w czym uda się ją sfotografować tuż przed pokazem mody w Nowym Jorku, staje się w okamgnieniu inspiracją dla dziewczyn na całym świecie. Wiedzą o tym menedżerowie celebrytów oraz marek modowych, dlatego skrzętnie korzystają z siły mediów społecznościowych. To właśnie gwiazdy Instagrama potrafią sprawić, że jakaś marka staje się popularna w danym sezonie. Blogerki jednym wpisem lub filmem mogą spowodować, że tkanina królująca kilka tygodni temu dziś jest już niemodna, a w jej miejsce pojawia się inna. Jak dodać do swojej garderoby odrobinę stylu wprost z Nowego Jorku?
Druga młodość jeansów
W zasadzie jeans nigdy nie wychodzi z mody, kilka par dobrze dopasowanych spodni denimowych zawsze powinno znajdować się w naszej szafie. W tym sezonie jeansy zdominowały większość stylizacji, nie są to jednak najbardziej klasyczne modele i fasony.
Prawdziwym hitem okazały się jeansy sięgające tuż przed kostkę, które wyglądają tak, jakby brakowało im obszycia. Mocno postrzępione, z wywiniętym i widocznym mankietem, bardzo często o nieco rozszerzonym kroju. Takie są jeansy prawdziwej fashionistki z Nowego Jorku. Wiele z dziewczyn wybierało również modele z widocznymi szwami lub w stylu patchworkowym, gdzie np. kieszenie lub część nogawki są w zupełnie innym kolorze (wyglądają, jakby były doszyte). Jeansy odsłaniające kostkę to doskonały sposób, by pokazać smukłość stopy i odciągnąć uwagę od wystającego brzuszka czy większych bioder. Jesienią nosimy je z ulubionymi botkami na obcasie, męskimi mokasynami lub sportowymi butami. W tym sezonie skarpetki są mile widziane, a nawet pożądane!
Jeansy z wystrzępioną nogawką sprawdzą się w biurze, jeśli nie musimy całkowicie przestrzegać zasad dress codu. Dziewczyny z Nowego Jorku do takich spodni dobierają satynowy top i marynarkę w męskim stylu, sięgającą do połowy uda. Wraz z czarnymi szpilkami, sznurem pereł i czerwoną pomadką będą tworzyć klasyczną stylizację o nieco luźniejszym charakterze.
Kobiety, które nie boją się wyzwań, mogą swoje jeansy z frędzlami zestawić z ogromną męską koszulą, skórzaną pilotką i pończochami w kropki połączonymi z sandałami w ostrym kolorze lub mokasynami z futerkiem. Efekt będzie bardzo ekstrawagancki i stylowy!
Najbardziej klasyczny z możliwych
Co powinna mieć kobieta w swojej garderobie? Teorii jest wiele. Jednak większość z nich wymienia posiadanie klasycznego płaszcza o kroju szlafroka. Ten fason świetnie prezentuje się na każdej sylwetce, podkreślając kobiece kształty, uwidacznia wcięcie w talii dzięki szarfie w pasie, wysmukla sylwetkę, optycznie dodaje centymetrów i ukrywa za duże biodra. Jednym słowem to doskonała inwestycja, trudno o lepsze rozwiązanie! Wiedzą o tym dziewczyny odwiedzające Nowojorski Tydzień Mody. Płaszcz w kolorze karmelowym, granatowym czy szarym stanowi niezbędny element stylizacji. Nic dziwnego, wszak wysokogatunkowy płaszcz może być centralnym elementem ubioru, mimo iż to „tylko” nakrycie wierzchnie.
Wbrew pozorom płaszcz nie jest wyłącznie eleganckim dopełnieniem stroju. Doskonale sprawdza się w stylizacjach miejskich i casualowym stylu, z którego słyną mieszkańcy Nowego Jorku. Podstawą jest dobór wygodnych butów, najlepiej ulubionych trampek lub wysłużonych oficerek. Przydadzą się również bardzo wygodne i mocno osadzone w trendach tego sezonu jeansy z dziurami (zwłaszcza w okolicach ud) w wersji maxi. Można dobrać też odpowiedni golf, który staje się hitem obecnego sezonu. Ten ostatni świetnie sprawdza się w jesiennej, polskiej szarówce. Klasyczny płaszcz wcale nie sprawia, że stylizacja jest „grzeczniejsza”, wręcz przeciwnie – dodaje jej charakteru.
Można zestawić płaszcz ze skórzaną spódnicą, w tym sezonie koniecznie w wersji lakierowanej. Może być czarna, czerwona, a nawet żółta! To zdecydowanie gorący trend tej jesieni i zimy. Wraz z prostym topem lub kaszmirowym sweterkiem będą tworzyć gustowny, niepozbawiony wyobraźni zestaw. Jeśli wybieramy spódnicę w wersji mini, wówczas dobrze sprawdzą się masywniejsze buty o motocyklowym stylu. Spódnica w wersji midi będzie pięknie komponować się z nadal modnymi kozakami za kolano oraz okularami z oprawkami o kocim kształcie.
Bluza od chłopaka robi wrażenie
Zaskakujące, że najbardziej pożądanym elementem garderoby okazuje się zwykła bluza z kapturem w rozmiarze oversize. My możemy pójść nieco prostszą drogą i przejrzeć ofertę z działu męskiego, ale nowojorscy bywalcy Tygodnia Mody zaopatrzyli się w bluzy od najbardziej znanych projektantów. Bez wątpienia ogromny wpływ na popularność obszernych, sportowych bluz ma Kanye West, który lansuje je w swoich kolekcjach, a także stylizuje siebie i całą rodzinę Kardashian. Jednak prawdziwym hitem wśród blogerek stały się bluzy Vetements, które, co prawda, mają francuski rodowód, ale były widoczne na amerykańskiej ulicy.
O tym, że noszenie sportowych bluz na co dzień nie jest zaskoczeniem, nie trzeba nikogo przekonywać. Ten trend jest bardzo mocny od wielu sezonów. Jednak bluzy jeszcze nigdy nie były tak duże, powyciągane, można rzec, że wręcz niechlujne! Ich cecha wspólna to wielki rozmiar, więc z powodzeniem możemy wybrać model sięgający do kolan. Do tego rękawy mają zakrywać palce, a bluza powinna mieć obszerny kaptur. Ogromne bluzy nosimy zarówno w wersji eleganckiej, jak i ulicznej.
Wraz ze szpilkami lub kobiecymi botkami, ołówkową spódnicą, złotymi kolczykami i mocno biżuteryjną torebką będziemy łączyć to, co wyrafinowane, z tym, co uliczne. To świetna propozycja dla odważnych pań na spotkanie z przyjaciółkami, wyjście do pubu czy imprezę.
Jeśli chcemy zachować ortodoksyjny, uliczny styl bluzy, świetnie sprawdzi się do tego tiul lub gotycka koronka! Brzmi dziwnie? Być może, ale długa koronkowa spódnica, buty na ciężkiej platformie, czapka z daszkiem i jeansowa kurtka obszyta naszywkami stanowią idealne nawiązanie do stylu Courtney Love. Wokalistka uwielbiała łączyć kobiece i męskie elementy garderoby.
Jego królewska mość – welur
Niezwykle delikatny, przypominający królewskie szaty, idealny na jesień i zimę. Welur – tkanina o aksamitnym wykończeniu, bardzo przyjemna w noszeniu i sprawiająca, że nawet najprostsza stylizacja nabiera szyku i królewskiego charakteru. Jednak nie jest najłatwiejsza w noszeniu, więc trzeba uważać! Po pierwsze, może podkreślić obfite kształty i na dodatek sprawić, że sylwetka będzie bardziej masywna. Po drugie, ma charakter retro, więc warto pilnie śledzić trendy, by nie przesadzić i zamiast stylowego zestawu nie stworzyć stroju, który nas postarza.
Doskonałą bazą do tworzenia stylizacji będą welurowe spodnie, które przypominają dresy. To trend, który bardzo dobrze pamiętamy z początków nowego millenium, kiedy pluszowe, pastelowe spodnie nosiły niemal wszystkie gwiazdy. Tym razem zamiast stylizacji w klimacie sexy and sporty stawiamy na uliczny luz. Welurowe spodnie łączymy z bawełnianym topem, chokerem i ulubionym płaszczem. Możemy nosić je ze sportowymi butami lub wygodnymi botkami na obcasie w kształcie słupka. Miejski charakter podkreśli również mały plecaczek i gruba opaska na uszy. Jest miękko, wygodnie i przede wszystkim ciepło!
By oswoić tak trudny materiał, zacznijmy od czegoś prostszego, np. miękkiej marynarki. W tym sezonie możemy postawić na nieco militarny charakter okrycia i nasz żakiet ozdobić przypinkami, medalami, złotymi nićmi i guzikami imitującymi tłoczenia na wojskowych mundurach. Marynarkę nosimy z rozkloszowaną spódnicą o długości midi, ulubionymi jeansami czy skórzanymi spodniami. Doskonale sprawdza się zarówno w wersji eleganckiej, jak i rock’n’rollowej. Zestawiona z białą koszulą i męską muchą sprawi, że będziemy prezentować się jak prawdziwy dandys!
Minimalizm i lata 90.
Jeśli skupimy się na tym, co nosiły modelki w tym sezonie nie podczas pokazów, ale przed lub tuż po nich, to zauważymy, że najmocniej inspirują Nowy Jork lata 90. To była epoka minimalizmu, prostych form, uniseksowych ubrań i zaskakujących konstrukcji. Wówczas królową była Brytyjka Kate Moss, która mocno odróżniała się od zmysłowych Campbell, Crawfrod, Evangelisty, czyli ikon mody wprowadzających nas do ostatniego dziesięciolecia XX wieku. Choć idealna kobieca sylwetka roku 2016 ma przyjemne krągłości, to dzisiejsze topowe modelki zdecydowanie wybierają stylizacje inspirowane prostymi formami w stylu tych, które nosiła Moss.
Kendall Jenner i Gigi Hadid wybierają jeansy z wysokim stanem, tzw. mom jeans. Podkreślają one biodra i pupę, wyraźnie zaznaczają talię. To kultowe jeansy, były niezwykle popularne w latach 90. i kojarzą się z dziewczynami z serialu Beverly Hills. Modelki łączą ulubione jeansy z prostymi topami, jeansowymi kurtkami lub bomberkami przypominającymi okrycia klubowych, licealnych drużyn futbolowych. Dziewczyny mogą pozwolić sobie również na eksponowanie brzucha, i tak robią. Krótkie crop topy, bluzy kończące się tuż nad pępkiem to również ulubione elementy stylizacji Jenner i Hadid. Celebrytki lubią też dodatki w stylu lat 90., czyli paski z dużymi klamrami, okulary lenonki, chokery, czapki z daszkiem i skórzane plecaki.
Jeśli marzy się nam stylizacja inspirowana latami 90., możemy postawić na proste garniturowe spodnie, klasyczne adidasy i minimalistyczny płaszcz za kolano. A jeśli lubimy nieco mocniejsze klimaty, wówczas idealnie sprawdzi się jeansowa spódnica, motocyklowe buty, koszula w kratę i parka. Lata 90. to przecież epoka grunge.
Niezwykle mocnym akcentem, którego nie sposób przeoczyć, jest również epatowanie dużym logo marek, które były niezwykle popularne właśnie w latach 90. Prym wiodą: Calvin Klein, Tommy Hilfiger, Adidas Orginals, Levi’s. Nowojorskie fashionistki z dumą noszą bluzy, jeansy, adidasy czy kurtki opatrzone ogromnymi logotypami, a przecież jeszcze kilka lat temu było to synonimem obciachu i złego smaku.
Wiktoriańskie inspiracje
Moda nie znosi nudy! I jeśli wydaje się nam, że najpopularniejszy jest minimalizm, surowość i szlachetna prostota, to bardzo szybko okazuje się, że równie mocny jest opozycyjny trend. Doskonałym przykładem jest choćby wielka popularność ubrań i dodatków w stylu wiktoriańskim i cygańskiej bohemy.
Oczywiście możemy interpretować ten trend na wiele sposobów, ale idąc śladem nowojorskich trendsetterów, nie poprzestajemy na klasycznych realizacjach. Jeśli wybieramy ozdobną bluzkę lub koszulę, wówczas łączymy ją z mocno przetartymi i podziurawionymi jeansami, skórzaną kurtką, idealną na motocykl, i kapeluszem z dużym rondem. Koszula z żabotem lub bluzka fantazyjnie wiązana pod szyją to wbrew pozorom niezwykle zmysłowy element garderoby. Bardzo często tego typu ozdoby powiększają biust lub przyciągają wzrok do dekoltu, więc warto pamiętać o stonowanym dole.
Nie możemy również zapomnieć o sukienkach maxi w stylu cyganerii. To rewelacyjnie rozwiązanie na jesienne spacery. To rzeczy romantyczne, melancholijne i bardzo stylowe. Jesień, podobnie jak lato, bardzo lubi styl bohemy, więc warto dodać odrobinę koloru do swych stylizacji. Wraz z przytulnym, długim kardiganem, wojskowymi butami i skórzanym paskiem w talii stworzymy stylowy look. A jeśli szukamy prawdziwie wiktoriańskich inspiracji, wówczas przyda się czarna sukienka z tiulem połączona ze sportową bluzą, czapeczką w stylu beanie i grzecznym dziewczęcym kołnierzykiem o kroju bebe. To mieszanka wybuchowa, godna Nowego Jorku!
Bielizna jest na wierzchu
Trend bieliźniany już tak mocno zadomowił się na salonach, że tak naprawdę nikogo nie dziwią suknie wyglądające jak koszule noce, płaszcze przypominające szlafroki i satynowe bluzki, które mogłyby być częścią zmysłowych kompletów. Tym bardziej, że cała rzesza gwiazd ciągle przekonuje nas, iż bielizna „na wierzchu” to nic zdrożnego. Beyonce, Niki Minaj, Rihanna czy Kylie Jenner to gwiazdy, które mogłyby być ambasadorkami bieliźnianych ubrań na co dzień.
Najgorętszym zestawieniem z minionego Tygodnia Mody jest połączenie prostego, białego topu i lekkiej, satynowej sukienki na cieniutkich ramiączkach. To zestaw, który pokochały modelki, blogerki i celebrytki. Już doczekał się masowego przetwarzania przez znane sieci sklepów. Nie musicie komponować oddzielnych ubrań, ponieważ top i sukienka są ze sobą połączone. I choć to spore ułatwienie, zdecydowanie lepiej mieć w szafie biały T-shirt i satynową sukienkę. Tę drugą możemy jesienią połączyć z białą lub błękitną koszulą, ulubionym płaszczem i sportowymi butami.
Jeśli nie mamy ochoty na sukienkę, wówczas sięgnijmy po koronkowy lub satynowy top na cieniutkich ramiączkach i znów nałożymy na niego cieniutki sweterek bądź ulubiony golf czy koszulę w kratę. Ten kobiecy element garderoby doda prostej stylizacji charakteru, a rockowej koszuli i jeansom słodkiego stylu.
Doskonały i bardzo nowojorski pomysł to również lekki, satynowy płaszcz narzucony na cieplutki sweter w dużą jodełkę, skórzane spodnie i prosty top czy jeansowy total look – koszula i spodnie. Lejący się płaszcz sprawia, że sylwetka staje się lżejsza, a falujące poły okrycia dodają jej eteryczności.
Nie możemy również zapomnieć o najgorętszej bieliźnie sezonu! To znów produkty od Calvina Kleina, a widoczne logo wystające spod spodni czy bluzki jest jak najbardziej w modzie. Nośmy oversizowe swetry i mocno eksponujmy ramiączka biustonosza z kultowym logotypem. | Jesień w stylu nowojorskim – stylizacje wprost z wybiegów oraz ulic Nowego Jorku |
Intel SSD 730 to dysk z wyższej półki o zwiększonej trwałości, przedłużonej gwarancji i solidnej obudowie. Reklamowany jest jako demon prędkości, dysk dla graczy, o czym ma świadczyć zdobiąca go efektowna czaszka. Jak jest w rzeczywistości? SSD 730 dostępny jest w wersji 240 i 480 GB – pierwsza to koszt około 700 zł, druga 1400 zł. Do testu otrzymałem dwa dyski o niższej pojemności. Postanowiłem sprawdzić jak radzą sobie one osobno i wspólnie – połączone w macierz dyskową RAID 0.
Specyfikacja
kontroler Intel PC29AS21CA0
interfejs SATA III (6 GB/s)
pamięć NAND 20 nm MLC
odczyt 550 MB/s, zapis 270 MB/s, losowy odczyt IOPS 86k, zapis IOPS 56k
średni czas bezawaryjnej pracy 2000000 h, maksymalny łączny zapis 91 TB, do 50 GB dziennie
wsparcie TRIM, NCQ, S.M.A.R.T
temperatura pracy 0-70°C
wymiary 100 x 70 x 7 mm, waga 78 g
pobór mocy 3,8 W / 1,5 W spoczynek
gwarancja 5 lat
Wyposażenie i konstrukcja
Dysk w wersji OEM pakowany jest w proste, kartonowe pudełko wypełnione gąbką. Zabezpiecza go folia antystatyczna, oprócz tego w zestawie znajdziemy tylko dużą naklejkę z efektownym hasłem „Speed Demon”. Niestety o adapterze 3,5’, śrubkach, okablowaniu można tylko pomarzyć. Nie stanowią one dużego wydatku, ale w cenie, którą przychodzi nam zapłacić za sprzęt przydałby się na wyposażeniu.
Dysk zamknięty jest w wyjątkowo solidnej, ale też odpowiednio ciężkiej obudowie – wykonana ją z aluminium także w spodniej części. Całość utrzymana jest w surowej, srebrnej kolorystyce. Sprzęt jest też przyjemny w dotyku. Ma również nadrukowane proste logo producenta oraz obramowanie na naklejkę. Ta jest biała z motywem konturowej czaszki. Niestety ktoś usunął ją z testowanych dysków, ponieważ przeszkadzała w dostaniu się do wnętrza obudowy.
Spodnia część dysku jest wykonana dużo gorzej, nie została obrobiona – jest szorstka i nieestetyczna. Wydaje się też być dużo grubsza. W niej nawiercono również otwory na śruby – gwinty powinny być trwałe.
Nie mamy co liczyć na ładny wzór, daleko Intelowi do szczotkowanego Plextora M6 Pro, dostępnego przecież w podobnej cenie. Firma dedykuje dyski graczom, a oni raczej będą chcieli schować je w obudowie, niż eksponować na zewnątrz tak, jak chociażby SSD od HyperX.
Oprogramowanie
Intel oferuje do dysków SSD dwa rodzaje oprogramowania. Pierwszy, Intel SSD Toolbox, to standardowo narzędzie do monitorowania dysku i aktualizacji. Jest to prosty program o charakterystycznej dla producenta szacie graficznej. Nie wszystkie jego funkcje wspierane są przez nowe systemy. Drugi program to oddzielne urządzenie do aktualizowania firmware. Tej czynności można dokonać także z poziomu SSD Toolbox.
Platformy oparte o chipsety Intela mają jeszcze inne atuty sprzętowe związane z zastosowaniem SSD od tego samego producenta. Mowa tu o funkcji Intel Rapid (nie mylić z RAPID Samsunga). Ten program wykorzysta ułamek przestrzeni na pamięć podręczną oraz może przydać się, gdy dyski połączone są w RAID. Nie jest więc konieczny, by skorzystać z całego potencjału SSD Intela.
Intel SSD 730 w liczbach
Do testów użyłem AS SSD, Crystal Disk Mark, ATTO Disk Benchmark, HD Tune. Przeprowadziłem je na wydajnej platformie: komputerze PC z procesorem Intel I5-4690k, z płytą główną MSI Gaming 5 z SATA III, z 8 GB RAM-u HyperX DDR3 2400 MHz oraz dyskami HDD Seagate 1 TB, WD Green 1 TB oraz SSD Samsung 840 EVO 120 GB z zainstalowanym systemem Windows 8.1 Pro w wersji 64 bitowej.
Rezultaty są następujące:
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
W przypadku Intela 730 rozbieżności pomiędzy programami są dosyć znaczne. Zapis jest praktycznie taki sam, jak deklarowany przez producenta, ale odczyt jest wyraźnie wolniejszy. To i tak dobre wyniki, chociaż – zważywszy na cenę – zapis nie zachwyca. Wypada zdecydowanie gorzej niż w podobnie wycenianym M6 Pro Plextora. Na pochwałę zasługuje jednak wysoka prędkość zapisu i odczytu próbki 4K, szczególnie biorąc pod uwagę Crystal Disk Mark. Dysk gwarantuje więc szybki dostęp do poszczególnych bloków danych. Ogólnie wydajność pojedynczego SSD 730 nie jest najwyższa w porównaniu do konkurencji.
Na tle innych testowanych dysków SSD Intela prezentuje się następująco:
Intel SSD 730 w RAID 0
Sytuacja zmienia się znacząco po połączeniu obu dysków w jeden, czyli w macierzy dyskowej, a dokładnie RAID 0. Czym jest owo połączenie? To rozwiązanie dla minimum dwóch dysków, które sumuje ich pojemność (o ile jest taka sama) i teoretycznie dubluje wydajność. Zwiększa to jednak prawdopodobieństwo awarii, a gdy zużyje się jeden dysk, to traci się wszystkie dane. Dla bezpieczeństwa lepszym rozwiązaniem jest RAID 1, zabezpiecza dane, ale spowalnia dyski – co nie jest mile widziane w przypadku SSD.
Te same programy wykazały:
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Cyferki robią już większe wrażenie, chociaż zapis dalej wypada podobnie do poziomu pojedynczego dysku SSD z tej półki cenowej. Wartości odczytu i zapisu sekwencyjnego rzeczywiście się zdublowały, bez problemu dało się to odczuć w praktyce. Warto też zwrócić uwagę na wykres transferu w programie HD Tune – prędkość kopiowania była utrzymywana na wyjątkowo stabilnym poziomie. Jednak co dwa SSD, to nie jeden.
Intel SSD 730 w praktyce
Oba dyski służyły jako przestrzeń na pliki multimedialne, gry komputerowe, a także system operacyjny – zarówno w trybie pojedynczych dysków, jak i macierzy. Praca była stabilna i bezproblemowa, temperatury w normie. Dyski były już długo używane, z pewnością przeszły przez wiele rąk, więc reklamowana przez Intela gwarancja trwałości to nie są puste słowa.
Dla użytkownika z 240 GB dostępne są 223 GB.
Jeden Intel SSD 730 przekopiował folder z różnymi plikami o łącznym rozmiarze 2 GB w 8 sekund. Duży folder o wadze 38 GB, zawierający wiele plików zajął już 4 minuty 30 sekund. Dla porównania, dużo tańszy Crucial BX100 250 GB wykonał ten samą operację w 3 minuty i 40 sekund. Dyski Intela oferują dosyć stabilny transfer. Przy wielu plikach utrzymywał się on na poziomie 150 – 200 MB/s.
Inaczej sprawa miała się po połączeniu w RAID 0, kopia małego folderu zajęła tyle samo, ale kopia 38 GB trwała już tylko 2 minuty i 29 sekund. Transfer wyniósł 200 – 350 MB/s.
Podsumowanie
Czy Intel SSD 730 to demon prędkości, idealny dysk dla entuzjasty lub gracza? Nie. To szybki dysk, ale jego walory są inne. Składają się na nie: trwałość, długi okres gwarancyjny i mocna obudowa. To raczej dysk, na którym można polegać, dający gwarancję długiej przydatności. Sprawdzi się także do profesjonalnego użytku, np. w macierzy dyskowej. Tutaj właśnie pokazuje swój pazur – bardziej opłaca się więc zakupić dwa dyski 240 GB niż jeden 480 GB (1400 zł, czyli, tak jak dwa 240 GB). Cena mniejszego to około 715 zł, co w przeliczeniu daje prawie 3 zł za 1 GB. To z pewnością nie jest tani dysk.
Fani prędkości, ładniejszego wykonania i lepszego wyposażenia powinni rozważyć raczej zakup SSD Plextor M6 Pro, który ma także 5 lat gwarancji. Z niższej półki warto wziąć pod uwagę model Crucial BX100.
Zalety: solidna obudowa, trwałość, stabilna praca, dobry zapis i odczyt próbki 4K.
Wady: nie najszybszy zapis, słabe wyposażenie, wysoka cena. | Test dysku Intel SSD 730 240 GB – demon prędkości czy niezawodny SSD na lata? |
Wspinaczka górska to sport, który wymaga odpowiedniego przygotowania, ale także specjalistycznego wyposażenia. Plecak jest jednym z tych elementów sprzętu trekkingowego, który kupujemy z myślą o wielu latach użytkowania i kolejnych szczytach, jakie z nim zdobędziemy. Ile powinniśmy przeznaczyć na zakup dobrego plecaka? Na te i inne pytania odpowiadamy poniżej. Różni producenci, różna specyfikacja, odmienne materiały, a przede wszystkim ceny. Przeglądając oferty plecaków wspinaczkowych, nietrudno się zagubić. Na co zwracać uwagę, kupując plecak do wspinaczki górskiej?
Pojemność
Odpowiednia ładowność to pojęcie względne i zależy od indywidualnych potrzeb. Pojemność plecaków górskich waha się od 25 do 50 litrów. W sklepach znajdziesz również modele większe, nawet 80-litrowe. Pamiętaj jednak, że zakup zbyt dużego to błąd. Poruszanie się z plecakiem ciężkim lub wypełnionym jedynie do połowy będzie utrudnione i spowoduje, że szybciej opadniesz z sił.
Materiał zewnętrzny
Plecak do wypraw w góry powinien być odporny na deszcz, błoto czy otarcia. Dlatego wybieraj modele wykonane wyłącznie z trwałych tkanin. Firmy produkujące plecaki stosują wiele materiałów odpornych na warunki panujące w górach. Prym wśród nich wiedzie cordura – najtrwalsza i najmocniejsza ze wszystkich tkanin.
System nośny
Kupując plecak, sprawdź, czy ma w pełni regulowany system, czyli pas biodrowy, pas piersiowy oraz szelki. Pozwoli to optymalnie dostosować go do indywidualnych potrzeb. Dobrze wykorzystany system nośny pozwoli przemieścić większość ciężaru z pleców na biodra, dzięki czemu barki, plecy i kręgosłup pozwolą ci pokonać dłuższą i trudniejszą trasę.
Wyposażenie i funkcjonalność
Zwróć uwagę na sposób otwierania plecaka. Worki o mniejszej pojemności zazwyczaj otwierają się od góry i jest to rozwiązanie optymalne. W większych stosowane są przeważnie suwaki umieszczone wzdłuż, dzięki czemu dostęp do wnętrza jest łatwiejszy. Dodatkowym atutem jest komin z klapą, który zwiększa pojemność. Dobry plecak powinien mieć dwie komory i kilka kieszeni zewnętrznych, które pozwolą ci zachować porządek. Mile widziane są również uchwyty, troczki, pętelki, do których można przyczepić czekany, kijki trekkingowe, karimatę lub śpiwór.
Jaki plecak i za ile
Plecak to po butach drugi z najistotniejszych elementów wyposażenia osób poruszających się po górach. Dlatego nie należy na nim oszczędzać. Przy odpowiedniej konserwacji i właściwym użytkowaniu jest to zakup na wiele lat. Dobry plecak renomowanej marki kosztuje od 400 zł do 1000 zł. Na szczęście nie jest to reguła. Czytając dokładnie specyfikacje, możesz znaleźć dobrej klasy plecaki do wspinaczki górskiej w cenie od 100 zł do 200 zł.
Producenci plecaków prześcigają się w konstruowaniu coraz to nowszych modeli. Sklepowe półki uginają się wręcz pod ciężarem nowości. Nie każda jednak jest warta twojej uwagi. Godne polecenia są produkty renomowanych marek, takich jak Deuter, Jack Wolfskin, Berghaus. Ich ceny jednak nie należą do najniższych. Wysokiej klasy plecaki oferują również polskie firmy 4F lub Hi-Tec.
I tak na przykład na pierwszą górską wyprawę doskonale się nadaje plecak Hi-Tec Aruba o pojemności 35 litrów. Ceny tego modelu zaczynają się od 145 zł. Jest bardzo lekki i funkcjonalny. Ma komorę wraz z licznymi kieszeniami oraz uchwytami. Konstrukcja V-Lite sprawia, że plecak nosi się komfortowo, ze stałą wentylacją. Dodatkowym atutem jest pokrowiec przeciwdeszczowy w zestawie. Na dłuższe wyprawy możesz zabrać również plecak 4F Batian o pojemności 35 litrów. Ten model kosztuje ok. 200 zł i ma w pełni regulowany system nośny. Pomimo dużych gabarytów plecak waży tylko 1 kg. Ma dużo uchwytów, pętli mocujących oraz zestaw kieszeni (dolna, biodrowa, na pokrywie, z pokrowcem przeciwdeszczowym). | Plecak do wspinaczki górskiej |
W poszukiwaniu dodatkowej przestrzeni bagażowej kierowcy często zastanawiają się nad zakupem boxu dachowego. W wielu przypadkach ostateczny wybór pada na najtańsze produkty. Czy faktycznie warto się nimi zainteresować? Uniwersalny charakter boxów dachowych
Problem ograniczonej pojemności bagażnika pojawia się szczególnie w okresach urlopowych, a ulokowanie dodatkowych przedmiotów na dachu auta wydaje się najbardziej rozsądnym rozwiązaniem. Pakowanie kufra samochodowego po dach lub wożenie bagażów na tylnej kanapie wiąże się z ograniczeniem bezpieczeństwa podróżowania. Wystarczy wyobrazić sobie zdarzenie drogowe, podczas którego siły działające na nieodpowiednio zabezpieczone przedmioty przemieszczają je bezwładnie w stronę szyby czołowej pojazdu.
Na powierzchni dachu można zamontować uchwyt narciarski lub rowerowy. Są to rozwiązania sezonowe – przydadzą się podczas wyjazdów o charakterze sportowym i rekreacyjnym. Box dachowy jest natomiast najbardziej uniwersalny, gdyż pozwala na zamknięcie w jego wnętrzu różnych przedmiotów. Śmiało spakujemy do niego sprzęt snowboardowy, a kupując box o większych wymiarach, zmieścimy nawet narty czy wózek dziecięcy. Tak naprawdę wszystko zależy od naszych potrzeb, a box dachowy pozwoli na spakowanie wielu rodzajów przedmiotów. Trzeba tylko pamiętać o wzięciu pod uwagę maksymalnej nośności dachu i wytrzymałości boxu.
Najtańsze boxy dachowe
box:offerCarousel
Przeszukując oferty sprzedawców oferujących boxy dachowe, można trafić na produkty w cenie nieprzekraczającej 400–500 zł. To niedużo, biorąc pod uwagę, że modele wiodących firm (np. Thule), potrafią kosztować nawet 3000 zł. Przy ograniczonym budżecie trudno oczywiście liczyć na znalezienie nowego boxu którejś ze znanych powszechnie marek.
Za kwotę 400 zł można natomiast kupić produkt oznaczony nazwą Relax 300. Wyróżnia się długością zewnętrzną 200 cm, co pozwala na przewożenie długich nart karvingowych. Pojemność wynosi 300 l, a nośność to 50 kg. Biorąc pod uwagę niską cenę, są to parametry godne pochwały, które gwarantują dobre możliwości załadunkowe. Relax 300 jest przystosowany do montażu do najtańszych, stalowych belek bazowych, co z pewnością ucieszy osoby szukające dalszych oszczędności. Za zabezpieczenie przewożonych przedmiotów odpowiada 3-punktowy zamek.
box:offerCarousel
Za kwotę ok. 450 zł kupimy box dachowy firmy HAKR o podobnych parametrach, co Relax 300. Jego długość to 205 cm, a pojemność wynosi 310 l.
box:offerCarousel
Jeśli nie potrzebujemy aż tak dużego kufra, do wyboru są mniejsze modele. Przykładem jest box ECO323
o długości 132 cm i pojemności 320 l. Będzie stanowił dobre rozwiązanie dla osób przewożących bagaże o większej wysokości. Cena to 430 zł.
box:offerCarousel
Cechy wspólne najtańszych bagażników
Wszystkie opisane wyżej boxy są wykonane z plastiku ABS, mają zamek i sprężynowy system otwierania. Są one mocowane na cybantach, a więc tzw. uchach, co sprawia, że przymocujemy je tylko do tradycyjnych stalowych belek poprzecznych. To istotna cecha, gdyż właściciele bagażników bazowych typu „aero”, a więc aluminiowych, będą mieć problem z ich montażem. Jest to jednak rozwiązanie logiczne, gdyż tani box pasuje do równie tanich stalowych belek poprzecznych.
Najtańsze boxy dachowe dobrze sprawdzą się w codziennym użytkowaniu, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że nie będą ani tak wytrzymałe, ani tak komfortowe w użyciu, jak ich droższe odpowiedniki. Wymagający użytkownicy powinni więc zrezygnować z budżetowych rozwiązań. | Ile warte są najtańsze boxy dachowe? |
Niejedna kobieta zastanawia się, jakie pędzle powinny znaleźć się w jej kosmetyczce. Między przyborami do nakładania podkładu, pudru i cieni często zapomina się o akcesorium do rozświetlacza. Jak dobrać właściwy pędzel do jego aplikacji? Wykonując makijaż, za każdym razem staramy się, żeby wyglądał on świeżo i promiennie. Taki właśnie efekt zapewnia rozświetlacz. Zawarte w nim drobinki, które odbijają światło, pomagają wymodelować twarz i przywrócić jej młodzieńczy blask. Jasne i opalizujące produkty, nałożone na wypukłe miejsca, takie jak kości policzkowe, górna krawędź ust i środek czoła, dadzą efekt uniesienia tych partii twarzy. Zwłaszcza teraz, kiedy nowym trendem w makijażu stała się technika „strobing”, polegająca wyłącznie na rozświetlaniu twarzy, porady dotyczące wyboru właściwego pędzla do rozświetlacza przydadzą się szczególnie. Przy nakładaniu rozświetlacza na twarz pędzel jest niezbędny, w przeciwieństwie do podkładu lub cieni, gdzie do aplikacji można użyć gąbki lub choćby własnych palców. Rozświetlacza nie można nałożyć palcem lub dłonią. Do tej czynności trzeba zaopatrzyć się w specjalne narzędzie. Specyfikacja takiego gadżetu zależna jest od tego, jaki efekt chcemy uzyskać.
Dla efektu „tafli”
Przy mocnej i intensywnej aplikacji, gdy zależy nam na uzyskaniu efektu „tafli” na kościach policzkowych, najlepszy będzie dosyć krótki pędzel z gęstym, miękkim oraz zbitym włosiem. Powinien być szeroki, płaski i zaokrąglony lub ścięty prosto. Przykładem takiego pędzla jest model H21 marki Hakuro. Został wykonany z bardzo sprężystego, naturalnego włosia. Rączka o długości ok. 12 cm zrobiona jest z pomalowanego na czarno drewna. Oprócz rozświetlacza z powodzeniem możemy nim nakładać również róż i bronzer. Taki pędzel nie nada się jednak do nakładania kremowych produktów, ponieważ naturalne włosie przeznaczone jest do specyfików suchych, zarówno prasowanych, jak i sypkich – wykorzystywanie naturalnych pędzli do kremowych kosmetyków szybko je zniszczy.
Zyskaj naturalny blask
Jeśli chcemy uzyskać na twarzy efekt lekkiej, rozproszonej mgiełki i naturalnego blasku, najlepszy będzie pędzel o długim, miękkim i sprężystym włosiu. W przypadku, gdy boimy się plam, które mogą powstać przez nałożenie zbyt dużej ilości produktu, właśnie to rozwiązanie okaże się właściwe. Dużym plusem w tego typu pędzlach jest długa rączka, która pozwoli na lżejszą aplikację. Pędzel powinien przypominać kształtem łezkę lub jajo, być delikatnie spiczasty na czubku, puszysty i okrągły w przekroju. Taki właśnie jest H22 z Hakuro. Solidnie wykonany, długi, o wspomnianym kształcie, z dwukolorowym, syntetycznym włosiem, doskonale nadaje się do nakładania rozświetlacza w formie zarówno prasowanego pudru, jak i produktów kremowych lub płynnych.
Kobieta zmienną jest
A co, kiedy czasem mamy ochotę na delikatne, dzienne rozświetlenie, a innym razem na pełen błysk prosto z czerwonego dywanu? W takiej sytuacji z pomocą przychodzi pędzel wielofunkcyjny. W zależności od tego, jak chcemy go użyć, taki da efekt. Możemy wykorzystać go do nakładania nie tylko rozświetlacza, ale też różu lub bronzera. Mowa tu o najbezpieczniejszej opcji, czyli o uniwersalnym, skośnie ściętym pędzlu. Jego kształt dopasowuje się do wszelkich wypukłości lub zagłębień na twarzy, dlatego dla początkujących w dziedzinie makijażu okaże się idealny. Takim wielozadaniowym gadżetem jest pędzel H24 od Hakuro. Skośny, płaski kształt, a także gęstość oraz długość włosia sprawiają, że produkt ten będzie idealny dla wszystkich kobiet, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z makijażem. Wykonany został z syntetycznego włosia, co sprawia, że możemy nakładać nim nie tylko pudry, ale również produkty w kremie oraz w płynie.
Szeroki wachlarz możliwości
Bardzo popularnym rozwiązaniem w kwestii nakładania rozświetlających produktów stał się również pędzel wachlarzowy, tzw. fan brush. Jest bardzo płaski i szeroki, kształtem przypomina wachlarz. Najczęściej tego rodzaju pędzla używa się do nakładania produktów suchych, pyłków lub prasowanych pudrów. Dużym zainteresowaniem na rynku kosmetycznym cieszą się również pędzle typu duo fiber (dwukolorowe włosie zarówno naturalne, jak i syntetyczne o różnej długości), tzw. skunks (ze względu na biały i czarny kolor włosia). „Skunksy" świetnie sprawdzają się przy aplikacji kosmetyków zarówno suchych, pudrowych, jak i płynnych czy w kremie. Oba rodzaje pędzli zapewniają dość delikatną aplikację, która pozwala uniknąć źle wyglądających plam z nieroztartego na twarzy rozświetlacza. Tego typu produkty oferuje wiele marek, między innymi: Real Techniques, Zoeva, Maestro czy Sigma.
Dokonać dobrego wyboru
Każda kobieta w sobie właściwy sposób dobiera kosmetyki i przybory do wykonywania makijażu. Krótki przegląd pędzli, którymi można nakładać rozświetlacz, powinien pomóc w wyborze idealnego akcesorium, dostosowanego do potrzeb wszystkich pań. Tak jak każdy artysta ma swoje ulubione przybory, którymi maluje obrazy, tak też kobieta powinna wybrać swoje narzędzie pracy, którym będzie uwydatniać atuty twarzy i wydobywać z niej piękno. Warto więc zaufać najnowszym trendom w makijażu i nie bać się korzystać z nowości na rynku kosmetycznym. | Pędzle do rozświetlacza – na co zwrócić uwagę podczas zakupu? |
Gogle dla motocyklisty to element wyposażenia przydatny o każdej porze roku. W deszczowych miesiącach chronią oko przed kroplami deszczu, w cieplejszych – przed owadami. Niespodziewane dostanie się do oka ciała obcego może wywołać niekontrolowaną reakcję, przez co łatwo stracić panowanie nad motocyklem, zwłaszcza przy dużej szybkości. Pomijając praktyczność tego dodatku, warto zauważyć, że jest on również ozdobą nadającą szyku. Jakie gogle najlepiej wybrać? Gogle do jazdy motocyklem
Porządne gogle do jazdy motocyklem można nabyć już od kilkunastu złotych wzwyż. Miłośnicy starszych modeli powinni zainteresować się produktem Retro Gogle na Motor – gogle te można kupić od 11 zł i pasują do wszystkich kasków w klasycznym stylu. Posiadają solidne szkła, a design w stylu vintage będzie doskonale pasować na wszelkiego rodzaju zloty miłośników starych motocykli.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Niecałe 60 zł należy zapłacić za Moto Quad Okulary Gogle. Ich szkła posiadają filtr UV400, chroniący oczy nie tylko przed słońcem, ale i przed promieniowaniem, co jest szczególnie ważne w przypadku dłuższych wyjazdów na motocyklu. Kolejną zaletą jest fakt, że szkła te nie parują, a oprawki wykonano z anty-alergicznego tworzywa. Do wyboru są cztery wersje, różniące się barwą szkieł: żółte, jasne, przyciemniane oraz błękitne. Każda z nich ma ciemną oprawę, miło kontrastującą z kolorem szkła.
Google dla miłośników bezdroży
Zaprezentowane modele doskonale nadają się do jazdy po drogach i autostradach. Co jednak, gdy ktoś preferuje bezdroża? Wówczas polecić można gogle Fox MAIN 180 Enduro/Cross/ATV. Ich oprawki wykonane są ze specjalnego, lekkiego tworzywa, a szkła wyposażone w warstwę chroniącą przed zadrapaniami oraz parowaniem. Gogle te posiadają specjalne zaczepy do zrywek – jeśli na szybkach osadzi się błoto i brud, wystarczy zedrzeć zrywkę i już widzi się teren przez idealnie czyste szkła. Nie jest też ważne, jaki motocyklista ma kask – specjalny pasek zapobiega zsuwaniu się gogli, a potrójna gąbka we wnętrzu sprawia, że przylegają one miękko do twarzy.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Inne gogle przeznaczone do wypraw terenowych i crossów to gogle Predator Motor Cross Enduro. Wykonane są ze specjalnego tworzywa - lekkiego, a równocześnie niezwykle odpornego na zarysowania, pęknięcia i złamania. Podobnie jak i poprzednio opisywane, te również posiadają regulowany pasek, a także gąbkę wewnątrz, a dzięki specjalnym otworkom wentylacyjnym nie zachodzą parą. Wykonane są w nowoczesnym, zwracającym uwagę stylu. Ich cena wynosi 59,90 PLN.
Gogle na quady i inne pojazdy terenowe
Nie ma zasadniczej różnicy pomiędzy goglami przeznaczonymi na motocykl crossowy a quada. Oba te pojazdy przeznaczone są do pokonywania nieprzyjaznego terenu, więc wiele tego typu produktów jest dedykowanych zarówno posiadaczom motocykli, jak i quadów. Eks Brand Cross Enduro Lustro to gogle kosztujące niecałe 180 zł lustrzane o nowoczesnym designie. Dostępne są w kilku wersjach kolorystycznych – każda ma żywe, jaskrawe barwy, odcinające się wyraźnie od czarnej, poliwęglanowej oprawy. Wykonane są z poliflexu, który pozwala dopasować wygodnie kształt gogli do twarzy. Szkła chronią przez osadzeniem się pary oraz promieniowaniem UVA, a specjalna pianka wentylacyjna umożliwia ucieczkę gromadzącej się wilgoci. Dla wygody użytkownika, druga pianka we wnętrzu gogli posiada aż cztery warstwy, dzięki czemu przylegają miękko do twarzy.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Równie ciekawa propozycja to gogle Thor HERO. Łączą w sobie nowoczesny design z praktycznymi rozwiązaniami technicznymi. Wyposażone są w jedną przyciemnioną szybkę, która ma powłokę zapewniającą brak zaparowania oraz chroni oczy przed promieniowaniem UV. Można na nią naklejać zrywki. Elastyczny, szeroki pasek pozwala na stabilne ich położenie.
Podsumowując
Na rynku znajduje się taki szeroki wybór gogli, że każdy bez problemu znajdzie coś dla siebie w rozsądnej cenie. Zapaleni miłośnicy motocykli powinni dopasować okulary do swoich potrzeb – jeżeli nie jeżdżą po bezdrożach, niepotrzebne im szkła umożliwiające naklejanie zrywek. Motocykliści ceniący sobie styl mogą dopasować gogle do innych elementów stroju, takich jak kominiarka czy kask. | Jakie gogle dla motocyklisty? |
Dziecko i zwierzak to często mieszanka wybuchowa, ale mimo to zawsze warto inwestować czas na budowanie tej relacji. Jako mama chłopca, który od dnia narodzin wychowuje się z dość dużym psem, jestem przekonana, że udział naszej suni w rozwoju Sebastiana jest wręcz nieoceniony. Jeśli więc zastanawiasz się, czy warto wychowywać dziecko ze zwierzęciem, zdecydowanie odpowiem, że tak. Zanim jednak popędzisz do sklepu, zobacz, jak się do tego przygotować i o czym warto pamiętać. Dlaczego warto mieć zwierzęta?
Zwierzaki to nie tylko przyjaciele naszych dzieci, z którymi można się bawić i obserwować ich zachowania. Zwierzęta przede wszystkim uczą: empatii, emocjonalnego zaangażowania, bycia dla kogoś innego, bezinteresowności i poczucia obowiązku. Dodatkowo poszerzają wiedzę na temat danego gatunku, a także pokazują, czym jest przemijanie, starzenie się, śmierć.
Ponadto zwierzak w domu to poczucie bezpieczeństwa dla dziecka, np. w chwili, gdy zostaje w domu bez rodzica lub w trudnych momentach. Ma on bowiem swojego małego przyjaciela, o którego samodzielnie musi się zatroszczyć. Młodsze dzieci bardziej angażują się w relacje z psem lub kotem, dzieci w wieku szkolnym równie łatwo zaprzyjaźniają się z mniejszymi zwierzątkami. Wybór zwierzaka powinien więc zależeć nie tylko od marzeń pociechy, ale także od jej wieku. Maluchy nieświadomie mogą zrobić krzywdę królikowi, śwince czy chomikowi, dlatego decydując się na mniejsze zwierzątko, najlepiej pozwalać dziecku na głaskanie go lub karmienie wyłącznie pod opieką dorosłych.
Przygotowania na pojawienie się zwierzaka w domu
Decyzja o kupnie bądź adopcji psa, kota czy jakiegokolwiek innego zwierzęcia nigdy nie powinna być podjęta pod wpływem chwili. Należy to uzgodnić z całą rodziną. Powinny zostać omówione wszystkie obowiązki poszczególnych jej członków. Prawda jest taka, że po miesiącu spadną one na rodzica, a dokładniej – na mamę, dlatego to właśnie ona musi być najbardziej przygotowana do nowej roli. Decydując się na zwierzaka, musicie uwzględnić wszystkie wyjazdy – czy będziecie mogli zabrać zwierzę ze sobą lub będziecie mieli komu je zostawić na ten czas, a także mieć świadomość, że pies, kot czy królik żyją nawet ponad 10 lat. Przed przyniesieniem pupila do domu warto przygotować wszystko to, co będzie mu niezbędne: posłanie, jedzenie, miski, transporter, klatkę oraz zapoznać się z tym, czego będzie wymagał: szczepienia, preparaty przeciw pchłom i kleszczom, pierwsza wizyta u weterynarza.
Kupno czy adopcja?
Jeśli szukasz zwierzaka, który ma być domowym pupilem i nie oczekujesz od niego rodowodu ani zwycięstwa na wystawach – zaadoptuj. W schroniskach i fundacjach pomocy zwierzętom znajdziesz psy i koty różnych ras oraz w różnym wieku. Nie tylko szczeniak jest idealny dla malucha. Dorosłe psy równie szybko adaptują się w kochającym domu i są wdzięcznymi przyjaciółmi rodziny. Warto też zaadoptować zwierzaka z domu tymczasowego lub od osoby prywatnej. Decydując się na zakup zwierzęcia, upewnij się, że kupujesz je z pewnego źródła, nie z pseudohodowli.
Pies? Kot? A może świnka morska?
Każde z tych zwierząt świetnie sprawdzi się jako przyjaciel dla twojego dziecka. Warto jednak wybrać zwierzę dopasowane do osobowości pociechy i domowników.
Pies
Jest najbardziej wymagającym zwierzęciem, bo wymaga regularnych spacerów. Adopcję psa powinni przemyśleć te osoby, które całe dnie spędzają w pracy, szkole czy na zajęciach dodatkowych. Dla dzieci to idealni przyjaciele do zabaw – uwielbiają biegać, pluskać się w wodzie, łapać patyki czy wygłupiać się z piłką. Pies to idealne rozwiązanie dla aktywnych dzieci, które nie lubią się nudzić.
box:offerCarousel
Kot
O ile pies bawi się zawsze wtedy, gdy pokażesz mu jego zabawkę, o tyle kot bawi się wtedy, gdy ma na to ochotę. Z kotem świetnie porozumieją się dzieci nieśmiałe i spokojne. Nie powinnaś obawiać się także zagrożenia ze strony kota, który oskarżany jest o możliwość zarażenia toksoplazmozą. Porozmawiaj z weterynarzem o regularnych badaniach i odrobaczaniu oraz o zasadach higieny podczas sprzątania kuwety.
box:offerCarousel
Królik
Ten uroczy i mądry zwierzak częściej podbija serca dziewczynek. Myli się ten, kto widzi królika jako leżącego w klatce pupila. Króliki uwielbiają zabawę! Kula-smakula, turlanie piłeczek czy zabawy z innymi królikami, to prawdziwy świat tych uszatych stworzonek. Wybierając królika, ważna jest znajomość zasad jego żywienia.
box:offerCarousel
Fretka
Ten sympatyczny zwierzak dostarczy wiele radości. Grzecznie spaceruje po domu i chętnie wychodzi na spacery, np. na smyczy. Dodatkowo fretki serdecznie witają swoich opiekunów, gdy ci wracają do domu. Uwielbiają dobrą zabawę i relaks na fretkowym hamaku.
box:offerCarousel
Świnka morska, chomik
Te zwierzątka są mniejsze od królika czy fretki, dlatego z jeszcze większą ostrożnością należy dawać je dzieciom do głaskania czy przytulania. Świnki wydają uroczy pisk, który oznacza chęć na coś pysznego lub zabawę. Chomiki są mniej absorbujące, gdyż najczęściej lubią spędzać dzień w kołowrotku lub w swoim domku. Kupując chomika, należy uważać przy puszczaniu go na podłogę do pobiegania – jest malutki i może schować się za regał czy pod łóżko.
box:offerCarousel
Papugi
Nie są polecane alergikom ani osobom z chorobami płuc, jeśli jednak te schorzenia nie dotyczą waszej rodziny, na pewno wniosą do domu wiele uroku. Papugi lubią się wdzięczyć przed lustrem i podskubywać z sympatii opiekuna. Można je nauczyć wielu sztuczek, nawet pewnych dźwięków i słów. Decydując się na ptaki, warto zaopatrzyć się w nawilżacz powietrza.
Akwarium
Akwarystyka często staje się pasją, gdyż nie tylko jest ozdobą domu, ale także wycisza i uspokaja. Posiadacze akwarium wiedzą, że ryby szybko się przyzwyczajają np. do regularnych por karmienia, pływania za palcem czy oznajmiania, że są głodne podpływaniem w miejsce, w którym zawsze się je karmi.
Niezależnie od tego, na jakie zwierzę się zdecydujesz, pamiętaj, aby decyzja była przemyślana i został ustalony podział obowiązków. Każde zwierzątko wymaga opieki, sprzątania i funduszy na jego utrzymanie. | Jakie zwierzę wybrać dla dziecka? |
Grudzień przywitał nas chłodem i pierwszymi przymrozkami! Najwyższy czas, by zaopatrzyć się w akcesoria niezbędne w zimowe dni. Każdy stara się znaleźć idealną czapkę, rękawiczki, szalik, czy kapelusz. Ale jak wśród tylu propozycji znaleźć te najmodniejsze i najbardziej funkcjonalne? Jak sprawić, by poprzez mały gadżet, jak czapka czy szalik, odmienić całą stylizację? Wystarczy zanurkować w głąb swojej szafy i określić, jaki styl preferujemy tej zimy i to właśnie do niego dobrać odpowiednie akcesoria. Zacznijmy z głową!
Jeśli lubimy być na czasie, koniecznie wybierzmy kapelusz. W tym sezonie to nakrycie głowy przechodzi prawdziwy renesans. Widoczne jest to nie tylko na półkach najpopularniejszych sklepów sieciowych. Trend ten podchwyciła także polska ulica. Dziewczęta w wieku szkolnym, studentki, dziewczyny pracujące i dojrzałe panie – wszystkie noszą kapelusze o sporych rondach i w przeróżnych kolorach. Numerem jeden jest fedora w czarnej barwie, nierzadko wykończona tasiemką czy ćwiekowym paskiem. Pasuje świetnie do klasycznych płaszczy o wielbłądzich barwach, czarnych aktówek, dwurzędówek czy trenczów. Możemy wybrać także te w innych kolorach. Modne są odcienie zieleni, wina czy brązu. To stylowy i bardzo klasyczny dodatek, który będzie na czasie jeszcze przez kilka sezonów. A co najważniejsze – pasuje niemal każdej osobie! Świetnie będą się w nim prezentować fanki romantycznego stylu, dziewczyny preferujące minimalistyczną garderobę oraz osoby, które lubią rock’n’rollowe stylizacje. Wybierając swój kapelusz, zwróćcie uwagę na materiał, z jakiego jest wykonany – najlepiej zdecydować się na produkt wełniany, ponieważ posłuży przez wiele lat.
Świetną alternatywą dla klasycznego kapelusza jest legendarny… toczek! Nie jest to jednak okrycie głowy, przeważnie noszone przez amazonki, a model inspirowany wyścigami. Odrobinę ekscentryczny, ale silnie przyciągający uwagę. To alternatywa dla tych pań, które cenią sobie styl retro i w tym sezonie inspirują się latami 60. i swingującym Londynem. W podobnych nakryciach głowy chadzała Twiggy czy Verushka.
Równie zabawnym dodatkiem jest kapelusz posiadający… uszy! Swoim fasonem nawiązuje do klasycznego toczka, ale dzięki takim „wykończeniom” dodaje stylizacjom lekkości i humoru. W tym sezonie bardzo popularne będą zwierzęce motywy, dlatego bez obaw możemy nosić czapki wykończone uszamikota, królika czy misia. To hit nie tylko wśród nastolatek! Ten dodatek doskonale sprawdzi się w codziennych i weekendowych stylizacjach. Bo przecież nic tak nie dodaje energii, jak odrobina uśmiechu. A takie czapki dają nam (i przechodniom!) mnóstwo radości.
Czapka typu beanie zwana także czapką krasnala lub smerfa) to hit od kilku sezonów, który nadal nie wychodzi z mody. Jest popularny we wszystkich grupach wiekowych. Uczniowie i studenci wybierają modele z krzykliwymi napisami lub sloganami, a nieco starsze osoby bawią się ciekawym designem i kolorem. W tym roku klasyczny „smerf” zmienia nieco oblicze i zakończony jest pomponem. Fason mocno nawiązuje do czapek noszonych w latach 80. Bo jak się okazuje – retro jest cool!W tym roku projektanci nie zapomnieli, że nakrycie głowy to nie tylko dodatek, ale przede wszystkim forma ochrony przed mrozem, śniegiem, wiatrem i deszczem. Swoje inspiracje znaleźli w garderobach zacnej carycy i proponujączapki futrzane lub wykończone futerkiem. Zamiast naturalnego materiału, doradzamy futerko sztuczne, które dzisiaj jest równie ciepłe i funkcjonalne. Futrzany trend świetnie zmiksował się z trendem zwierzęcym – nosimy czapki wykończone uszami, futrzane i na dodatek przedłużane w szal zakończony rękawiczkami. Na wielkie mrozy przydadzą się nam także pilotki, zwane dzisiaj częściej uszatkami lub uszankami. Mogą być zrobione zarówno z futerka, jak i z grubej wełny czy ocieplanego, nieprzemakalnego materiału. To nakrycie głowy jest całkowicie unisex! Jeśli założymy uszankę do prostego płaszcza, boyfriendów i botków, będziemy wyglądać modnie i odważnie. A przede wszystkim – nie zmarzniemy!
Zakrywamy się po szyję
Najmodniejszym okryciem tego sezonu jest ogromny szal, swoimi gabarytami przypominający koc. Możemy okręcić go wokół szyi wielokrotnie, zawiązać misterny supeł, stworzyć piękny, ciepły komin, a także założyć go na głowę. Najmodniejszy deseń tej zimy tokrata, natomiast kolor jest już wyłącznie kwestią naszych upodobań. Mocnym połączeniem jest czerwono-czarna kratka z kurzą łapką. Kontrowersyjnie, ale bardzo modnie. Samodzielnie noszonapepitka to również doskonały wybór. Klasyczny wzór, który urozmaici każda stylizację. Dobierając szalik, musimy pamiętać o tym, że niekoniecznie musi on pasować do naszej czapki. Unikajmy kompletów – czapka, rękawiczki, szalik. To nudne i schematyczne. Akcesoria są właśnie po to, by urozmaicić garderobę i dodać jej niepowtarzalnego charakteru. Najpopularniejszym materiałem, z którego wykonywane są szaliki, jest oczywiście wełna. I jeśli zima okaże się sroga, to bez wątpienia w taki szal powinniśmy się zaopatrzyć.Wełniany szalik chroni przed zimnem jak żaden inny materiał! W parze z funkcjonalnością idzie możliwość wyboru – kolorów jest pod dostatkiem: od słodkich i modnych pasteli, po męską czerń czy granat. W tym sezonie nie ma żadnych ograniczeń.
Dłonie dobrze chronione
Nie zapominajmy o ochronie naszych rąk, które zimą narażone są na największe chłody. Często zapominamy bowiem o rękawiczkach. W tym sezonie może się to zmienić! Wybór wzorów i kolorów, a także materiałów, z których są stworzone, przyprawia o zawrót głowy. Jeśli znajdziemy dla siebie idealne rękawiczki, na pewno nie wyjdziemy bez nich z domu. Czym kierować się przy ich wyborze? Najlepiej wybrać te super ciepłe – jednopalcowe. Zrobione z wełny, podszyte polarem lub futerkiem, skutecznie ochronią nasze ręce przed mrozem. Dla osób ceniących styl, najlepszym rozwiązaniem będą klasyczne,skórzane rękawiczki, które powinny być mocno dopasowane do kształtu dłoni. W tym sezonie możemy wybierać spośród wielu wzorów – skóra bowiem może być marszczona, wyszywana,pikowana, a nawetozdobiona ćwiekami. Świetnym i bardzo modnym rozwiązaniem będą również rękawiczki góralskie. Niektóre wykończone futerkiem, inne zaś wyszywane w regionalne wzory.
A może coś innego?
Tej zimy możemy również skorzystać z nieco zapomnianych już trendów. Dla wszystkich pań tęskniących za dawnymi czasami świetnym dodatkiem będzie etola (niekoniecznie z prawdziwego futra). To powrót do klasycznych okryć i silna inspiracja dawnymi divami Hollywood. Aby nie wyglądać na przebraną, warto stonować resztę stylizacji.Etola będzie świetnie wyglądać w towarzystwie minimalistycznej peleryny, prostych oficerek i klasycznych jeansów. Równie ciekawym rozwiązaniem, i niezwykle ciepłym, jest mufka. To element garderoby, który zapewni ochronę naszym dłoniom, gdy rękawiczki nie wystarczają. Świetnie współgra ze skórzanymi elementami stylizacji, a także z miękką, przytulną dzianiną. Dobrym rozwiązaniem są także kominy, które obecnie są niezwykle modne i często noszone zamiast szalików i chust. Oczywiście, znów najlepiej zainwestować w model wykonany z wełny, gdyż będzie skutecznie chronił przed niepogodą. Na nieco lżejsze mrozy przyda się barwnybawełniany model. | Ciepłe, funkcjonalne i modne akcesoria na zimę |
Na Allegro nie możesz sprzedawać przedmiotów Na Allegro nie możesz sprzedawać przedmiotów
propagujących faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa,
nawołujących do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość.
Przykład: Współcześnie wyprodukowane kubki, breloki, smycze, popiersia z nazistowską swastyką, innymi symbolami nazistowskimi lub z podobiznami zbrodniarzy wojennych.
Możesz sprzedawać przedmioty o wartości
artystycznej,
edukacyjnej,
kolekcjonerskiej,
naukowej.
Przykład: Oryginalne przedmioty z epoki, współczesne kopie mundurów oraz części umundurowania, publikacje o charakterze naukowym lub kolekcjonerskim. | Towary propagujące ustrój totalitarny |
„Battefield 1” ma być nowym otwarciem dla studia DICE oraz Electronic Arts. Twórcy popularnej serii strzelanek porzucili nowoczesne konflikty na rzecz I wojny światowej. Już po samej zapowiedzi gracze byli wniebowzięci. Czy tak samo jest po spędzeniu w grze kilku godzin? Ostatnie odsłony „Battlefielda” nie były najlepsze. Twórcy serii starali się wmówić graczom, że nowoczesne konflikty są dużo ciekawsze niż wydarzenia historyczne, które rzeczywiście się wydarzyły. Tak powstawały kolejno „Battlefield 3” oraz „Battlefield 4”, które nie były grami złymi, ale brakowało im tego „czegoś”. Kolejny był „Hardline”, który zamiast wojny zaoferował potyczki między policją i gangsterami. To po prostu nie mogło się udać. „Battlefield” to wojna, a nie napady na bank. Właśnie dlatego powstał „Battlefield 1”, który dzieje się w czasach I wojny światowej. Ten okres historyczny był do tej pory rzadko wykorzystywany w grach. Tym bardziej nowa gra cieszy.
Kampania dla jednego gracza
Bolączką wcześniejszy odsłon serii „Battlefield” były bez wątpienia kampanie dla jednego gracza. Nie tylko bywały strasznie krótkie, ale przede wszystkim nudnawe i mało przekonujące. Postaciom brakowało charakterów, znanych chociażby z „Bad Company 2”, które przez wielu graczy wciąż jest uznawane za najlepszego „Battlefielda”. Historie bywały mocno naciągane, nie wspominając już o lukach w fabule. Do tego wystarczył zaledwie jeden dzień, a w sumie to nawet 3-4 godziny, aby w całości zaliczyć kampanię. To zdecydowanie za mało, aby zadowolić graczy. Co prawda „Battlefield” od dawna stoi potyczkami dla wielu graczy, ale jeśli już deweloper decydował się na dodanie kampanii dla jednego gracza, to powinien nieco bardziej się postarać.
No i postarał się przy okazji „Battlefielda 1”. Tak naprawdę to w grze nie mamy jednej kampanii, ale kilka mniejszych. W każdej sterujemy poczynaniami innego bohatera. Każda różni się od siebie w sposób znaczący. Raz walczymy w Alpach, a innych razem na afrykańskich pustyniach. Raz stajemy za sterami czołgu, aby za chwilę wcielić się w pilota. W sumie tych mini-kampanii jest pięć. Nie wszystkie są równe – jedne trochę lepsze, inne nieco gorsze, ale każda z nich trzyma na tyle wysoki poziom, że po prostu chce się w nie grać. Opowiadają ciekawe historie. Pokazują koszmar wojennych zmagań. Momentami, głównie dzięki ciekawej narracji, chwytają za serce. Są interesujące, mocno emocjonalne. Czasami to granie na emocjach jest trochę prymitywne i uzyskiwane za pomocą bardzo prostych środków, ale to i tak dużo lepsze niż to, co czekało na graczy w poprzednich odsłonach.
Multiplayer
Nie ma jednak co się oszukiwać – to tryb dla wielu graczy jest najważniejszy w każdej grze z serii Battlefield. To potyczki z innymi graczami z całego świata najbardziej ekscytują. Chociaż nie mają fabuły i opierają się na prostych zadaniach, jak zdobycie flagi, to potrafimy spędzić przy nich setki, a nawet tysiące godzin. To myśl, że drugą postacią steruje prawdziwy człowiek, a nie sztuczna inteligencja, jest najbardziej emocjonująca.
W przypadku Battlefielda 1 emocji z pewnością nie brakuje. Na każdej mapie może znajdować się nawet do 64 graczy, co sprawia, że potyczki mają odpowiedni rozmiar i rozmach. Natrafienie na przeciwnika nie jest niczym trudnym. Wręcz przeciwnie, unikanie kontaktu jest niemożliwe. A to, że mamy do czynienia z osprzętem sprzed niemal 100 lat nie stanowi zbyt wielkiej różnicy. Karabiny na pewno nie były wtedy tak precyzyjne, jak dzisiaj, a jednak zabicie wroga ze znaczącej odległości nie jest aż tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Z czasem możemy odblokować dodatkowe bronie, dzięki czemu możliwe jest stworzenie własnej klasy.
W Battlefield 1 jest zdecydowanie mniej pojazdów, niż we wcześniejszych odsłonach serii. Oczywiście wynika to po części z umiejscowienia w okresie historycznym, ale jest przekonany, że jest to też celowy zabieg twórców. W Battlefieldzie 3oraz 4 całą walkę można było stoczyć za sterami czy to samolotu, czy też czołgu. w BF1 nadal jest to możliwe, ale zdecydowanie trudniejsze. Dzięki temu rozgrywka jest też lepiej zbalansowana. Pojazdów jest zdecydowanie mniej, ale jak już się pojawią na polu walki, to niszczą wszystko na swojej drodze. Unieruchomienie, nie mówiąc już o wysadzeniu czołgu, jest dużo trudniejsze, ale daje też ogromną satysfakcję.
Na osobny akapit zasługują mapy. Tych jest oczywiście kilka i każda w znaczący sposób różni się od poprzedniej. W wersji beta mogliśmy bardzo dobrze zapoznać się z Pustynią Omańską, która łączyła w sobie duże, otwarte tereny z niewielkimi zabudowaniami. Mapa wypadała bardzo dobrze i walka na niej jest sporą przyjemnością. Tylko że Pustynia Omańska to tak naprawdę jedna z najgorszych map w grze. Jest dobra, ale inne są zwyczajnie lepsze. To kwestia gustu, ale rewelacyjnie wypada chociażby francuskie miasto Amiens z piękną katedrą i licznymi budynkami, w których można się chować przed przeciwnikami, ale też prowadzić ostrzał. Rewelacyjnie prezentuje się także Monte Grappa, które znajduje się wśród szczytów Alp Weneckich. Widoki zapierają dech w piersiach, a prowadzenie ostrzału z pokładu wielkiego sterowca to coś wręcz niesamowitego.
Tryb multiplayer w Battlefield 1 jest bardzo dobry. Najlepszy od wielu, wielu lat.
Oprawa audio-wizualna
Na temat oprawy audio-wizualnej nie ma co się wiele rozpisywać, bowiem stoi na bardzo wysokim poziomie. Graficzne Battlefield 1 to majstersztyk. Lokacje prezentują się niesamowicie, niezależnie od tego, gdzie wylądujemy. Nawet na słabszych komputerach ze zmniejszonymi ustawieniami szczegółów graficznych gra wygląda dobrze. Zresztą wymagania sprzętowe BF1 są zaskakująco niskie, więc nawet posiadacze starszych komputerów mogą cieszyć się potyczkami w czasach I Wojny Światowej.
Jeśli chodzi o dźwięk, to jest i dobrze, i źle jednocześnie. Z jednej strony mamy odgłosy wojny, strzały i wybuchy. Te brzmią rewelacyjnie i nadają walkom klimat. Z drugiej strony jest polski dubbing, który – tradycyjnie już – mógłby być lepszy. Kwestie brzmią nieco sztucznie, czasami da się odczuć, że aktor silił się na przesadny patos. Na szczęście nie przeszkadza to w rozgrywce, a to jest najważniejsze.
Podsumowanie
Battlefield 1 to najlepszy Battlefield od lat. Jednocześnie jest bardzo podobny do poprzednich odsłon i bardzo się od nich różni. To krok w dobrym kierunku. Nie ma tutaj wielkiej rewolucji i trzęsienia ziemi. Wszyscy fani serii wciąż będą czuli się jak u siebie, ale to jakby przesiadka z małej kawalerki do wielkiego domu. Niby meble te same, ludzie ci sami, ale jakoś tak dużo lepiej. | „Battlefield 1” (PC) – recenzja |
Drobne kolizje parkingowe przytrafiają się bardzo często, przede wszystkim kierowcom użytkującym auto w miejskim gąszczu. Skutki zdarzeń drogowych można najczęściej dostrzec na powierzchni zderzaków. Na szczęście istnieją sposoby na szybkie, samodzielne i niedrogie zamaskowanie uszkodzeń. Usuwamy drobne rysy ze zderzaka
Niewielkie zarysowania lakieru zderzaka najczęściej można usunąć przez polerowanie. Do wykonania tej czynności potrzebna będzie jest pasta polerska. Najtańsze z nich kosztują ok. 10 zł, ale warto dołożyć do lepszego produktu, który nie pozostawi żadnych śladów użycia. Wśród polecanych firm są pasty Menzerna, Meguiars, 3M, Sonax. Do nakładania pasty na powierzchnię lakieru można wykorzystać specjalny aplikator, który kupimy już za kilka złotych, lub ściereczkę z mikrofibry.
Przed użyciem pasty powierzchnię zderzaka należy dobrze oczyścić, aby żadne drobiny nie dostały się między aplikator a lakier. Pastę wcieramy ruchami kolistymi i polerujemy aż do uzyskania pożądanego efektu. Pasty polerskie mają skłonność do wypełniania rys, dlatego po wykonaniu pracy trzeba powierzchnię zderzaka wytrzeć np. alkoholem izopropylowym, który usunie pozostałości. Dopiero wówczass możemy dokładnie ocenić efekt przeprowadzonych prac.
Polerowanie ręczne jest czynnością czasochłonną, dlatego warto wykorzystać maszynę polerską. Niedrogi zestaw polerski z niezbędnymi akcesoriami nabędziemy już za 200 zł. Podczas wyboru dobrze jest zwrócić uwagę na wartość prędkości obrotowej i możliwość jej płynnej regulacji. Posiadanie maszyny polerskiej w praktyce pozwala na usuwanie głębszych rys, w przypadku których polerowanie ręczne nie dałoby odpowiedniego rezultatu.
Maskujemy odpryski na zderzaku
Nieco mocniejsze uderzenie w zderzak może spowodować powstanie odprysku, a więc oderwania warstwy bazowej lakieru od powierzchni. Choć są to niewielkie uszkodzenia, mogą rzucać się w oczy, dlatego warto podjąć się naprawy. Do zamaskowania wystarczy dorobienie lakieru zaprawkowego, którego koszt nie powinien przekroczyć kilkunastu złotych. W tej cenie otrzymamy kilkadziesiąt mililitrów lakieru umieszczonego w buteleczce z pędzelkiem.
Podczas zakupu będziemy musieli podać podstawowe dane pojazdu i kod lakieru. Znajdziemy go na tabliczce znamionowej samochodu, którą praktycznie zawsze można odnaleźć pod maską silnika. Właściwa czynność nałożenia zaprawki jest prosta. Wystarczy wyczyścić i odtłuścić powierzchnię zderzaka (np. benzyną ekstrakcyjną), a następnie pędzelek zanurzyć w lakierze i pomalować odprysk.
Maskujemy większe uszkodzenia lakieru na zderzaku
Rozległe uszkodzenia zderzaka z reguły wymagają jego demontażu i ponownego lakierowania. Koszt takiej operacji jest spory, więc jeśli nie wymagamy idealnego wyglądu od naszego auta, możemy pokusić się o maskowanie we własnym zakresie. Ma to jednak sens, gdy zderzak nie jest pęknięty. W innym wypadku należy w pierwszej kolejności oddać zderzak specjaliście od spawania plastiku, który usunie wszelkie spękania. Do zamaskowania większych ubytków lakieru wykorzystamy lakier bazowy w sprayu, podkład do plastików i lakier bezbarwny. Cały komplet można kupić także w zestawach – koszt to ok. 60–80 zł.
W pierwszej kolejności czyścimy i odtłuszczamy powierzchnię zderzaka. Następnie, wykorzystując papier ścierny o drobnych ziarnach, staramy się zmatowić pozostałości po starym lakierze. W kolejnym kroku rozpylamy dwie warstwy podkładu do plastików, aby zwiększyć przyczepność lakieru bazowego. Aplikacja powinna odbyć się w odstępach kilkunastominutowych. Malujemy powierzchnię dorobionym pod kolor lakierem bazowym. W tym wypadku również dwie warstwy powinny wystarczyć do odpowiedniego pokrycia kolorem. Na końcu wykorzystujemy lakier bezbarwny dla zapewnienia dodatkowej ochrony malowanego elementu. Oczywiście nie ma co liczyć na to, że polakierowana przez nas powierzchnia będzie idealnie dopasowana kolorystycznie do lakieru fabrycznego. Odcienie będą się widocznie od siebie różnić. Z drugiej strony efekt maskowania zostanie osiągnięty i to stosunkowo niedużym kosztem.
Usuwanie uszkodzeń zderzaka we własnym zakresie jest jak najbardziej możliwe. Prace nie wymagają specjalnych zdolności technicznych, więc większość kierowców z pewnością poradzi sobie samodzielnie. Im niższa wartość auta, tym bardziej warto zakasać rękawy i samemu zamaskować uszkodzenia. Oszczędność pieniędzy jest bowiem gwarantowana. | Jak samodzielnie zamaskować uszkodzenia zderzaka? |
Kierowcy w Polsce coraz bardziej świadomie podchodzą do sezonowej wymiany ogumienia. Większość z nich deklaruje wymianę opon zimowych na letnie i starannie wybiera moment tej czynności. Wielu jednak nadal zapomina o sprawdzeniu, czy zakładane opony letnie nadal nadają się do użytku. Dlaczego opony są tak ważne?
Możemy nie zdawać sobie z tego sprawy, ale opony to jeden z najbardziej istotnych systemów bezpieczeństwa w samochodzie. Odpowiadają za komfort jazdy i to, ile paliwa będzie zużywał samochód.
Opony to też jedyny element samochodu, który łączy go z asfaltem, a powierzchnia styku czterech gumowych walców (dla rozmiaru 195/65 R15) z nawierzchnią jest równa w przybliżeniu do powierzchni kartki A4. To bardzo mało. Z tego powodu powinniśmy za wszelką cenę dążyć do tego, aby powierzchnia styku była optymalna, czyli wówczas, kiedy opony będą w nienagannej kondycji. Dobrą okazją do bliższego przyjrzenia się oponom jest moment sezonowej wymiany ogumienia.
Dlaczego i kiedy wymienić opony na letnie?
Jazda na oponach dostosowanych do pory roku to optymalne rozwiązanie z punktu widzenia bezpieczeństwa. W ciepłe dni na rozgrzanym asfalcie tylko opony letnie zapewnią nam optymalne osiągi, krótką drogę hamowania i prawidłową przyczepność. Miękka mieszanka gumy opon zimowych w letnich warunkach stanie się zbyt elastyczna, będzie szybciej się zużywać i nie zagwarantuje dobrej trakcji. Pamiętajmy, że eksperci zalecają wymianę opon z zimowych na letnie, gdy średnia dobowa temperatura przekroczy 7 stopni Celsjusza.
Kontrola głębokości bieżnika
box:offerCarousel
Musimy pamiętać, że wymiana opon na letnie to nie wszystko. Jeżeli komplet opon letnich ma już kilka lat, to sezonowa wymiana ogumienia powinna być również okazją do bliższego przyjrzenia się kondycji każdej opony. Przede wszystkim należy sprawdzić głębokość bieżnika. Minimalna, dopuszczalna przez przepisy głębokość bieżnika wynosi 1,6 mm, ale w praktyce taka wartość może stwarzać zagrożenie, ponieważ znacznie ogranicza odporność opony na aquaplaningu. Z tego powodu eksperci koncernów oponiarskich zalecają wymianę opony letniej na nową, gdy głębokość bieżnika będzie mniejsza niż 3 mm.
Pamiętajmy, aby głębokość bieżnika sprawdzić w kilku miejscach na obwodzie opony i na każdej z opon osobno. Może się zdarzyć, że w wyniku źle ustawionej geometrii zawieszenia czy zbieżności kół, będzie on zużyty w różnym stopniu. Przydatne będzie w tym celu urządzenie do pomiaru głębokości.
Kontrola ścianki bocznej opony
Niezmiernie istotne dla bezpieczeństwa jazdy są również ścianki boczne opony. W trakcie miejskich manewrów są one narażone na uszkodzenie w wyniku przyszczypania o krawężnik czy wjechania w dziurę. Należy bacznie przyjrzeć się wszystkim uszkodzeniom na ściance bocznej opony. Niestety, wszelkie wybrzuszenia kwalifikują ją do wymiany – mogą grozić wystrzałem opony przy gwałtownym manewrze.
Mniej niebezpieczne są przyszczypania i ubytki gumy w tym miejscu. Płytkie nacięcia czy niewielkie oderwanie fragmentu gumy nie powinno nas niepokoić, w razie wątpliwości uszkodzenie warto skonsultować z wulkanizatorem.
Kontrola wieku opony i zmian starzeniowych gumy
Ważnym aspektem eksploatacyjnym opony przekładającym się na bezpieczeństwo jazdy jest także jej wiek. Nie powinniśmy poruszać się na oponach, które są starsze niż 10 lat oraz takich, na których zauważymy sieć mikropęknięć spowodowanych starzeniem się gumy.
Data produkcji opony jest zawsze naniesiona na jej ściankę boczną i zapisana w ciągu cyfr zaczynających się od skrótu DOT. Dwie ostatnie cyfry oznaczają rok produkcji opony, a dwie poprzedzające – tydzień tego roku. Miejmy więc na uwadze, że dla własnego bezpieczeństwa przed założeniem opon letnich do samochodu dobrze sprawdzić trzy powyższe aspekty. | Kontrola opon – sprawdź czy twoje opony letnie nadal nadają się do jazdy |
O korzyściach płynących ze spożywania warzyw i owoców nie trzeba nikogo przekonywać. Zawierają witaminy, sole mineralne, błonnik i niewiele kalorii. To doskonała przekąska, deser i dodatek do potraw. Według badań przeprowadzonych przez naukowców prawie połowa polskich dzieci w swoim codziennym jadłospisie ma ich za mało. Dbając o dietę swojej pociechy zależy nam na tym, by była bogata w składniki odżywcze i zbilansowana. Co zrobić gdy maluch kręci nosem na widok brokuła lub złości, gdy na jego talerzu pojawi się marchewka? Jest na to kilka sprytnych i przyjemnych w realizacji sposobów.
1. Kolorowe i uśmiechnięte kanapki dla dzieci
Dzieci to wzrokowcy, dlatego przygotowanie ładnie wyglądających i barwnych posiłków jest podstawą, szczególnie gdy naszym celem jest zachęcenie do przyjęcia rekomendowanych 5 porcji warzyw i owoców w ciągu dnia. Pomocne w tym przypadku będą foremki do wycinania kształtów. Można też je wykrawać, używając zwykłych foremek do ciastek. Pokrojony w cienkie plastry ogórek jest doskonały na zrobienie kanapkowej trawy, a kawałek banana w postaci pięknej gwiazdki bez trudu zmieści się w dziecięcym lunch boksie i posłuży jako przekąska lub drugie śniadanie. Wykrawanie serduszek z papryki czy robienie pomidorowych uśmiechów to przede wszystkim doskonała zabawa, która dodatkowo pobudza kreatywność dziecka.
box:offerCarousel
2. Warzywny makaron sposobem na nudę
Jeżeli maluch nie przepada za pływającymi w zupie warzywami, dobrym rozwiązaniem jest przygotowanie kremu z chrupiącymi grzankami. Makaron przygotowywany z jarzyn to doskonały zamiennik będących często przeszkodą w jedzeniu klusków oraz ciekawy wizualnie efekt. Makaron taki można przygotować za pomocą specjalnej maszynki do takiego makaronu lub tzw. temperówki do warzyw. Powstałe w ten sposób kształty są nie tylko świetnym dodatkiem do ulubionego sosu, ale znakomicie sprawdzą się również w roli nietypowej sałatki lub dekoracji talerza. Makaron można przygotować np. z cukinii, marchewek, buraków, selera korzeniowego, czy kalarepy. Temperówka lub spiralna tarka są doskonale do tworzenia dań z owoców.
box:offerCarousel
3. Zdrowe soki i pasztety
Sokowirówka, blender lub wyciskarka do owoców do kolejne kuchenne akcesoria, które pomogą w przekonaniu najmłodszych do zdrowego jedzenia. Ze świeżo przygotowanego soku możemy zrobić pyszne napoje lub sorbety. Z pozostałości po wyciskaniu soku warzywnego można upiec aromatyczny pasztet. Jeżeli dziecko nie przepada za mięsnymi smakami, taki pomysł może mu bardzo przypaść do gustu. Maluchy chętnie sięgają też po smoothie. Banany, mleko, truskawki i kolorowa słomka to przepis na owocowy sukces.
box:offerCarousel
4. Własny ogródek lub wspólna wyprawa na targ
Warzywa i owoce z własnego ogródka to jeden z najlepszych sposobów na zainteresowanie nimi dziecka. Przy czym ważne jest, by uczestniczyło ono w pielęgnacji i doglądaniu plonów. Samodzielnie zebrane pomidory czy ogórki zawsze smakują o wiele lepiej niż te przyniesione ze sklepu. Zabranie pociechy na warzywno-owocowe zakupy to też dobry pomysł na to, by bardziej przychylnie spojrzało na talerz pełny warzyw. Piękne targowe stoiska dają również okazję, by wszystko dokładnie obejrzeć, porozmawiać ze sprzedawcą i być może później stworzyć dokumentujący całe darzenie rysunek.
box:offerCarousel
5. Przekonuj dziecko powoli, smacznie i konsekwentnie
Jeżeli maluch nie przepada za warzywami i owocami, należy poświęcić czas na to, by go do nich przekonać. Pośpiech i karcenie za niezjedzony szpinak niestety przyniosą odwrotny od zamierzonego skutek. Ważny również jest smak. Wiele dorosłych osób ze zdziwieniem odkrywa, że nielubiane w dzieciństwie warzywo jest w rzeczywistości bardzo smaczne. Częstym powodem takiej sytuacji jest fakt, że posiłki były po prostu nieapetyczne. Wspólne gotowanie pozwala na poznanie dziecięcych smaków. Samo może doprawić danie i wyrazić opinię na jego temat. Zaangażowanie oraz praca i trud jakie zostaną włożone w przygotowanie jedzenia, zaowocują większym apetytem na zdrowe przekąski.
Dzieci, które niechętnie próbują nowych smaków, najlepiej przekonać do skosztowania potrawy poprzez jej wspólne przygotowanie. Poświęcenie dziecku czasu i zaangażowanie go do kulinarnych eksperymentów może zaowocować tym, że z warzywnego niejadka stanie się koneserem zdrowej żywności. Pamiętajmy też, że w domu, w którym nigdy nie było popularne jedzenie warzyw i owoców dużo trudniej będzie przeorganizować nawyki żywieniowe. Jeżeli my niechętnie sięgamy po warzywa, to dziecko również nie będzie ich jadło. Ważne również jest, by nie oszukiwać, przemycając warzywa w każdym posiłku. | 5 sposobów na zachęcenie dziecka do jedzenia warzyw i owoców |
Oczyszczanie starych mebli bywa problematyczne. Wiele warstw farby, nierówno pomalowane fragmenty mebla to wielka zmora przy odnawianiu mebli. Prezentujemy metody oraz narzędzia, dzięki którym praca pójdzie szybciej i sprawniej, a mebel będzie nadawał się do dalszego użytku. Techniki oczyszczania mebli
Elementy przydatne do oczyszczania mebli:
żel do starych powłok
wata stalowa
papier ścierny
skrobak
cyklina
opalarka
gąbka ścierna
rękawice ochronne
box:video
Więcej poradników DIY znajdziesz na kanale allegro Wnętrza. | Techniki oczyszczania mebli |
Jeśli szukasz smartfona na prezent i masz do wydania około 700 zł, mam dla Ciebie wiele dobrych propozycji. W poniższym poradniku znajdziesz zarówno większe, jak i bardziej kompaktowe smartfony, które z pewnością ucieszą obdarowywanego. W ostatnim roku rynek niedrogich smartfonów uległ znacznej poprawie. Aktualnie kupując telefon z tego przedziału cenowego, można mieć już dość duże wymagania do jakości podzespołów i ogólnej funkcjonalności. Wiele urządzeń posiada nowoczesne ekrany, zwane „bezramkowymi”, które są wydłużone, więc na froncie jest więcej przestrzeni roboczej. Standardem stały się czytniki linii papilarnych, a coraz częściej smartfony posiadają także wbudowane skanery twarzy. W przypadku niektórych modeli można liczyć na moduł NFC, który zastąpi kartę płatniczą, a nawet podwójne aparaty z dedykowanymi trybami portretowymi. Nie wszystkie smartfony z tej półki cenowej mają obudowy z aluminium, ale nawet jakość tych wykonanych z tworzyw sztucznych nie zawiedzie. W tej cenie nie można liczyć jeszcze na nowoczesne USB typu C lub rozbudowane moduły łączności. Wybrałem najciekawsze modele od Xiaomi, TP-Link, Motoroli oraz Huaweia i Honora.
Xiaomi Redmi 5 Plus
wyświetlacz: 5,99 cali, Full HD+ (1080 x 2160 pikseli), IPS w proporcjach 18:9
procesor: Qualcomm Snapdragon 625 + 3 GB RAM
pamięć: 32 GB + microSD do 128 GB
karta: nanoSIM (hybrydowy Dual SIM)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n, Bluetooth 4.2, GPS z GLONASS, Beidou i A-GPS
aparaty: główny 12 Mpix (nagrywanie 4K w 30 kl./s), przedni 5 Mpix
bateria: 4000 mAh
wymiary i masa: 158,5 x 75,5 x 8,1 mm, 180 g
box:offerCarousel
Xiaomi Redmi 5 Plus to hitowy smartfon z dużym, 6-calowym ekranem w proporcjach 18:9, więc jego wymiary są zbliżone do smartfonów o przekątnej 5,5 cala ze starszej generacji. Urządzenie zamknięte jest w aluminiowej obudowie, a ekran IPS działa w rozdzielczości Full HD+ i ma zaokrąglone rogi, więc można liczyć na wysoką ostrość, dobre podświetlenie i ładne kolory. Nie zabrakło czytnika palca, umieszczonego z tyłu urządzenia. Wewnątrz jest także duża bateria o pojemności 4000 mAh, która zapewnia długi czas działania. Za wydajność odpowiada niezły, ośmiordzeniowy Qualcomm Snapdragon 625 z 3 GB RAM-u i 32 GB pamięci wbudowanej. Nie jest to najnowszy układ, ale w tej cenie nadal stanowi świetne rozwiązanie. Trzeba pamiętać, że główny aparat Redmi 5 Plus jest pojedynczy, smartfon nie ma portu USB C, a także modułu NFC. Polecam rozważyć dopłatę do wersji z 4 GB RAM-u i 64 GB pamięci wbudowanej.
TP-Link Neffos X1 Max
wyświetlacz: 5,5 cala, Full HD (1080 x 1920 pikseli), IPS w proporcjach 16:9
procesor: MediaTek Helio P10 + 3 GB RAM
pamięć: 32 GB + microSD do 128 GB
karta: nanoSIM (hybrydowy Dual SIM)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n (dwuzakresowe), Bluetooth 4.1, GPS z GLONASS i A-GPS
aparaty: główny 13 Mpix (nagrywanie Full HD w 30 kl./s), przedni 5 Mpix
bateria: 3000 mAh
wymiary i masa: 152,8 x 76 x 7,75 mm, 148 g
box:offerCarousel
TP-Link zyskał wielu fanów swoimi przystępnymi cenowo smartfonami – model X1 Max jest największym wielkościowo przedstawicielem linii Neffos. To smartfon z 5,5-calowym ekranem IPS o klasycznych proporcjach. Jego obudowa jest aluminiowa i wyjątkowo smukła, a ekran zabezpiecza tafla szkła z zaoblonymi krawędziami. Pod głównym aparatem znajduje się praktyczny czytnik palca, a na boku widać także suwak profilów, który sprawdza się znakomicie do wyciszania smartfona. Za wydajność odpowiada niezły układ MediaTek Helio P10, smartfon dostępny jest w wersjach z 3 GB RAM-u i 32 GB pamięci lub z 4 GB RAM-u oraz 64 GB pamięci. Jeśli potrzebny jest mniejszy i wyraźnie tańszy smartfon, warto zainteresować się także podobnymi modelami X1 oraz X1 Lite. Ten pierwszy jest aluminiowy, a drugi posiada obudowę wykonaną z tworzywa sztucznego.
Huawei Y6 Prime 2018
wyświetlacz: 5,7 cala, HD+ (720 x 1440 pikseli), IPS w proporcjach 18:9
procesor: Qualcomm Snapdragon 425 + 3 GB RAM
pamięć: 32 GB + microSD do 256 GB
karta: nanoSIM (Dual SIM)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n, Bluetooth 4.2 LE, GPS z GLONASS i A-GPS
aparaty: główny 13 Mpix (nagrywanie Full HD w 30 kl./s), przedni 8 Mpix
bateria: 3000 mAh
wymiary i masa: 152,4 x 73 x 7,8 mm, 150 g
box:offerCarousel
Huawei Y6 Prime 2018 początkowo nie zrobił furory, bo był zbyt drogi. Aktualnie smartfon wyraźnie już staniał (poniżej 700 zł) i może okazać się świetnym prezentem. To urządzenie, które posiada spory ekran 5,7 cala o dobrych parametrach i nowoczesnych proporcjach 18:9, co na dzisiejsze standardy sprawia, że jest ono dość poręczne i lekkie. Czterordzeniowy procesor nie zadowoli wymagających użytkowników, ale w podstawowych zadaniach poradzi sobie dobrze. Do dyspozycji są 3 GB pamięci operacyjnej oraz 32 GB pamięci na dane, które można rozszerzyć o kartę microSD, jednocześnie nie tracąc opcji korzystania z Dual SIM. Smartfon posiada także wbudowany czytnik palca oraz pojemny akumulator 3000 mAh, który przekłada się na długi czas działania. Można liczyć także na niezłe zdjęcia z głównego aparatu, a meloman doceni wsparcie dla zaawansowanych kodeków Bluetooth. Radzę jednak omijać model Huawei Y6 2018 – wersja bez dopisku Prime nie posiada czytnika palca i ma mniej pamięci.
Xiaomi Redmi 6
wyświetlacz: 5,45 cala, HD+ (720 x 1440 pikseli), IPS w proporcjach 18:9
procesor: MediaTek Helio P22 + 4 GB RAM
pamięć: 64 GB + microSD do 256 GB
karta: nanoSIM (Dual SIM)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n, Bluetooth 4.2, GPS z GLONASS, Beidou i A-GPS
aparaty: główny 12 Mpix (nagrywanie Full HD w 30 kl./s) + 5 Mpix, przedni 5 Mpix
bateria: 3000 mAh
wymiary i masa: 147,5 x 71,5 x 8,3 mm, 146 g
box:offerCarousel
Xiaomi Redmi 6 to nowy smartfon chińskiej marki, który nie robi tak dobrego wrażenia, jak opisany wyżej Redmi 5 Plus, ale broni się kilkoma aspektami. To również smartfon z nowoczesnym ekranem, ale o przekątnej 5,45 cala, co czyni urządzenie dość kompaktowym i bardzo lekkim. Redmi 6 zmieści się w ciasnej kieszeni spodni i nie zmęczy dłoni w trakcie długich rozmów telefonicznych. Układ MediaTeka oferuje satysfakcjonującą wydajność, a do dyspozycji jest też droższy wariant z 4 GB RAM-u i aż 64 GB pamięci. System operacyjny posiada najnowszą i wysoce funkcjonalną nakładkę producenta MIUI 10, z tyłu obudowy jest sprawnie działający czytnik palca, a na froncie dodatkowy skaner twarzy. Dobre wrażenie robią także podwójny aparat główny z trybem portretowym, jak również przedni aparat do selfie. Największą wadę Redmi 6 stanowi obudowa z tworzywa sztucznego, którą jednak łatwo pomylić z aluminium. Warto wyposażyć się w dodatkowe etui silikonowe.
Honor 7A
wyświetlacz: 5,7 cala, HD+ (720 x 1440 pikseli), IPS w proporcjach 18:9
procesor: Qualcomm Snapdragon 430 + 3 GB RAM
pamięć: 32 GB + microSD do 256 GB
karta: nanoSIM (Dual SIM)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n, Bluetooth 4.2 LE, GPS z GLONASS i A-GPS
aparaty: główny 13 Mpix (nagrywanie Full HD w 30 kl./s) + 2 Mpix, przedni 8 Mpix
bateria: 3000 mAh
wymiary i masa: 152,4 x 73 x 7,8 mm, 150 g
box:offerCarousel
Honor to druga marka Huaweia, stworzona z myślą o młodzieży, która często oferuje praktycznie te same telefony, ale w dużo niższej cenie. Honor 7A to bardzo ciekawa alternatywa dla Huaweia Y6 Prime 2018. Smartfon również posiada ekran 5,7 cala w proporcjach 18:9, czytnik palca z tyłu, a także aluminiową obudowę. Za jego działanie odpowiada jednak ośmiordzeniowy układ Snapdragon 430, który nadal nie należy do demonów szybkości, ale i tak zapewnia lepsze możliwości od czterordzeniowego Snapdragona 425 montowanego w modelu Y6 Prime 2018. Co ciekawe, Honor 7A posiada także podwójny aparat główny. Co prawda, dodatkowy aparat ma rozdzielczość jedynie 2 Mpix i wspomaga tryb portretowy, ale to i tak mile widziany dodatek. Ponownie nie można liczyć na łączność NFC i nowoczesne USB typu C, ale Honor 7A jest solidnie wykonany, lekki i poręczny. Trzeba jedynie pamiętać, że smartfony marki Honor mają zazwyczaj gorsze wsparcie w aktualizacjach oprogramowania od urządzeń Huaweia – zapewne bliźniaczy model Y6 Prime 2018 będzie wspierany dłużej.
Motorola Moto G5S Plus
wyświetlacz: 5,5 cala, Full HD (1080 x 1920 pikseli), IPS w proporcjach 16:9
procesor: Qualcomm Snapdragon 625 + 3 GB RAM
pamięć: 32 GB + microSD do 256 GB
karta: nanoSIM (hybrydowy Dual SIM)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n (dwuzakresowe), Bluetooth 4.2 z NFC, GPS z GLONASS i A-GPS
aparaty: główny 13 Mpix (nagrywanie 4K w 30 kl./s) + 13 Mpix, przedni 5 Mpix
bateria: 3000 mAh
wymiary i masa: 153,5 x 76,2 x 8 mm, 168 g
box:offerCarousel
Moto G5S Plus nie jest najnowszym średniakiem w ofercie Motoroli, ale aktualnie to pozycja zdecydowanie warta uwagi. Dlaczego? Ponieważ smartfon mocno potaniał, a oferuje funkcje niedostępne wśród niedrogiej konkurencji. Obudowa jest aluminiowa i solidna, ekran ma klasyczne proporcje 16:9, ale jest dobrej jakości, a pod nim zmieścił się wygodny czytnik palca. Za wydajność odpowiada Snapdragon 625, czyli nadal żwawy, ośmiordzeniowy układ. Nie zabrakło NFC, więc możliwe są płatności zbliżeniowe. Aparat główny jest podwójny, a fotografie oraz wideo robią wrażenie jakością. Nie zawiedzie się fotograf, ale także meloman będzie zadowolony – brzmienie na słuchawkach jest bardzo dobre, a smartfon wspiera także kodek Bluetooth aptX. Należy docenić czysty system operacyjny, który został wzbogacony jedynie o praktyczne dodatki, takie jak gesty. Narzekać można jedynie na brak USB typu C. | Smartfon na prezent do 700 zł – Święta 2018 |
Czyszczenie domowych dywanów lub tapicerek nie musi odbywać się za pośrednictwem firm specjalistycznych. Do mycia różnego rodzaju zabrudzeń można zastosować domowe sposoby, jak: talk, kwasek cytrynowy, pianka do golenia bądź użyć gotowych środków piorących. Dywany pokojowe i tapicerka meblowa to materiały, które są szczególnie narażone na zabrudzenia, a tym samym trudne do oczyszczenia ze względu na nieregularną fakturę. Do usuwania plam możemy wykorzystać produkty, które zwykle mamy już w domu.
Czyszczenie dywanów – informacje podstawowe
Oczyszczanie materiałów dywanowych czy tapicerek należy zawsze rozpocząć od sprawdzenia, jakich wskazówek na ten temat udziela ich producent. W pierwszej kolejności trzeba ochronić podłogę, meble i obicia, np. folią malarską. Upewnijmy się też, że dywan na pewno wyschnie w ciągu doby – inaczej uszkodzeniu może ulec znajdująca się pod nim posadzka.
5 sposobów na pranie dywanów
1. Gotowe środki do prania dywanów
Odplamiacze do dywanów – np. w postaci płynu czy wygodnego sprayu, to skuteczne środki czyszczące na silnie zabrudzone powierzchnie. Stosując gotowy preparat, musimy pamiętać, aby do prania używać tylko piany, gdyż zbyt silne nawilżenie materiału może powodować kurczenie się dywanu lub odbarwienia. Powierzchnia dywanowa jest gotowa do odkurzenia klasycznym odkurzaczem dopiero po całkowitym wyschnięciu środka czyszczącego.
Plamy na dywanie można oczyścić również za pomocą specjalnych proszków. Do najbardziej znanych marek środków czyszczących do prania dywanów należą: Vanish, Karcher, Tenzi, Tornado.
2. Domowe sposoby na świeże świeże plamy na dywanie
Do czyszczenia jeszcze świeżych i wilgotnych plam sprawdzi się zwykła pianka do golenia. Na zabrudzone miejsce należy obficie nałożyć piankę. Po kilku minutach za pomocą wilgotnej szmatki lub gąbki wystarczy usunąć pozostałości preparatu i dokładnie wysuszyć dywan.
Tłuste plamy, np. rozlany olej do smażenia, można skutecznie usunąć posypując zabrudzone miejsce talkiem i pozostawić na 24 godziny. Produkt wchłonie tłuszcz, który później z łatwością będzie można usunąć odkurzaczem.
3. Domowy sposób na stare, zaschnięte plamy na dywanie
Roztwór sporządzony z octu spożywczego i proszku do pieczenia to domowy sposób na stare i przyschnięte plamy na dywanie. Do 1 litra ciepłej (ale nie gorącej) wody należy dodać 2 łyżeczki proszku i 3 łyżeczki octu. Mieszankę wcieramy w plamę za pomocą czystej gąbki, a potem starannie osuszamy czyszczone miejsce.
4. Sposoby na przyklejoną gumę do dywanu
Przyklejoną gumę do dywanu z łatwością można usunąć, przykładając do niej kilka kostek lodu. Po upływie kilku minut, gdy guma do żucia stwardnieje i stanie się krucha, wystarczy delikatnie wyjąć ją palcami z włókien dywanu. W przypadku gum kolorowych najlepiej sprawdzi się delikatne pocieranie plamy benzyną ekstrakcyjną.
5. Bibuła lub papier toaletowy na rozlany wosk
Aby usunąć wosk, wystarczy ułożyć na dywanie kilka warstw bibuły lub papieru toaletowego i przyłożyć do nich rozgrzane żelazko, nastawione na średnią temperaturę. Pod wpływem ciepła wosk lub parafina roztopią się i zostaną wchłonięte przez bibułę bądź papier.
4 skuteczne sposoby na czyszczenie tapicerki
1. Gotowe środki do prania tapicerki
Do czyszczenia tapicerki, podobnie jak dywanów, przeznaczone są gotowe środki piorące, które nie pozostawiają na materiale białych smug, skutecznie usuwają nawet tłuste plamy i neutralizują brzydkie zapachy. Są dostępne w ofercie Allegro, np.: odplamiacze i proszki do prania.
box:offerCarousel
2. Płyn do mycia naczyń
Domowym sposobem na czyszczenie zabrudzonej tapicerki jest płyn do mycia naczyń. Wystarczy odrobinę płynu wlać do ciepłej wody i delikatnie pocierać zabrudzone miejsce miękką szmatką.
3. Szare mydło
W domowych warunkach sprawdza się również szare mydło. Produkt można, podobnie jak płyn do mycia naczyń, połączyć z wodą bądź kostką przetrzeć bezpośrednio po plamie i szorować zwilżoną gąbką. Po takim czyszczeniu, aby uniknąć białego nalotu na tapicerce, wystarczy wytrzeć je ponownie, ale tym razem szmatką zwilżoną w czystej ciepłej wodzie.
box:offerCarousel
4. Kwasek cytrynowy
Kwasek cytrynowy poradzi sobie z plamami po kawie i herbacie. Wystarczy łyżeczkę kwasku rozpuścić w 0,5 l letniej wody i czyścić zabrudzenie gąbką bądź miękką szmatką. | Jak samemu skutecznie wyczyścić dywan i tapicerkę meblową? 9 najlepszych sposobów |
Marzysz o gładkiej, promiennej i zadbanej cerze? Zastosuj mikrodermabrazję. Jest skuteczniejsza niż zwykły ziarnisty peeling i zasychające na twarzy maseczki typu peel off. Już po pierwszym użyciu zauważysz poprawę wyglądu swojej skóry oraz poczujesz się piękniej i młodziej. Aby skóra była gładka i pozbawiona zaskórników, wymaga systematycznej pielęgnacji, stosowania dobrych kosmetyków, unikania słońca i odwiedzania kosmetyczki. Jednak najwięcej w trosce o jej urodę możesz zdziałać sama. W domowym zaciszu, z urządzeniami i preparatami, które są łatwe i szybkie w użyciu oraz tańsze niż wizyta w salonie kosmetycznym. Dzięki nim ulubiony przez kobiety zabieg upiększający jest w zasięgu twojej ręki.
Co to jest mikrodermabrazja?
Mikrodermabrazja to rodzaj głębszego peelingu wykorzystującego bardzo drobne kryształki złuszczające – diamentowe lub korundowe. Działają zarówno na górną warstwę naskórka, jak i na warstwy głębsze. Poprzez ścieranie skutecznie usuwają zrogowaciałą skórę oraz drobne zaskórniki. Likwidują drobne zmarszczki i blizny oraz przebarwienia związane z wiekiem, powstałe po ekspozycji na słońcu czy po trądziku. Przy okazji ich użycie pobudza mikrokrążenie, co wpływa na produkcję kolagenu i elastyny, przez co skóra staje się elastyczna i nabiera zdrowego, promiennego wyglądu.
box:imagePins
box:pin
Kremy do mikrodermabrazji
Zabieg można wykonać również samodzielnie w domu, używając specjalnych kremów do mikrodermabrazji. Dzięki ręcznemu masażowi nie tylko oczyszczają skórę, ale także tonizują i stymulują odnowę naskórka.
box:offerCarousel
Na rynku jest wiele takich preparatów opartych na formule stosowanej w gabinetach kosmetycznych. Wśród nich wartym polecenia produktem jest nawilżający, dotleniający i zarazem rozświetlający krem do mikrodermabrazji VitaC Infusion Mincer, zawierający witaminę C (od 19 zł), polecany także do cery trądzikowej Vitalderm Mikrodermabrazja arganowa (od 13 zł), Marion Spa Profesjonalna mikrodermabrazja (od 2,60 zł), Bielenda Peeling drobnoziarnisty z kwasami AHA (od ok. 2,50 zł) czy Abradermol Sesderma (od 67 zł).
Maszynki do domowego użytku
Bardziej spektakularny efekt uzyskamy, używając urządzeń do mikrodermabrazji przeznaczonych do samodzielnego stosowania. Ich działanie jest bardzo zbliżone do tego oferowanego w salonie kosmetycznym. Wystarczy zaledwie pięciominutowy zabieg 1–2 razy w tygodniu, by skóra była odnowiona i oczyszczona. Delikatnie masują, zasysają i złuszczają naskórek. Mają wymienne nakładki, które dostosowuje się do potrzeb i rodzaju skóry. Popularnym sprzętem stosowanym w domu jest Beautyfly – oprócz końcówek do mikrodermabrazji ma dodatkowo końcówki ssące do pozbywania się wągrów i zaskórników (ok. 200 zł), Newdermo (ok. 850 zł), Sanitas (od 69 zł) – nie tylko złuszcza skórę, ale także dzięki masażowi pobudza mikrokrążenie.
box:offerCarousel
Skóra po zabiegu
Po wykonaniu mikrodermabrazji twarz przemywamy ciepłą wodą i aplikujemy tonik i krem. Znakomite efekty przyniesie nałożenie bezpośrednio po zabiegu odżywczej maseczki oraz serum z kwasami glikolowym lub migdałowym, który pogłębi efekt złuszczenia. Pobudzona podczas zabiegu do metabolizmu skóra lepiej wchłonie kosmetyki, a efekt odżywienia i rozświetlenia będzie jeszcze bardziej widoczny.
Mikrodermabrazja polecana jest zwłaszcza osobom mającym drobne blizny po trądziku, płytkie zmarszczki i szorstką skórę. Ale nie tylko! Może ją z powodzeniem stosować każdy, komu zależy na zadbanym wyglądzie i świeżej, pełnej blasku cerze. Tutaj wiek nie stanowi żadnej bariery, ponieważ zabieg ten rozwiązuje wiele problemów, z jakimi borykają się zarówno skóry młodsze, jak i starsze. Mimo wielu zalet powinny jej unikać osoby z trądzikiem różowatym, łuszczycą i wszelkimi innymi dolegliwościami skórnymi, które podczas zabiegu mogą być narażone na dodatkowe podrażnienie i infekcję. Nie wykonuje się jej także bezpośrednio po przebywaniu na słońcu lub na mrozie, kiedy skóra jest silniej uwrażliwiona i narażona na podrażnienia.
Mikrodermabrazja to profesjonalny zabieg, który z powodzeniem wykonasz w domu. Już teraz, możesz zadbać o swoją cerę w domowym zaciszu, tak jak u kosmetyczki. | Domowa mikrodermabrazja – kosmetyki i urządzenia do samodzielnego użytku |
Wielbicieli nastrojowych kryminałów pisanych przez Marthę Grimes na pewno nie trzeba zachęcać do sięgnięcia po jej kolejną powieść. Tych, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać bliżej twórczości tej autorki, namawiam do jak najszybszego działania. Jak bowiem można się oprzeć prawdziwie angielskim w duchu książkom, których autorką jest rodowita Amerykanka? A może właśnie w tym tkwi sekret sprawy? Może trzeba być osobą z zewnątrz, żeby w pełni docenić urok danego miejsca? W tym wypadku miejscem tym jest angielska wieś, doskonale odmalowana przez Marthę Grimes.
Na angielskiej prowincji
„Przystań nieszczęsnych dusz” to już szósta część cyklu, którego głównym bohaterem jest inspektor Jury, a poszczególne tomy noszą tytuły będące nazwami pubów w miejscowościach, w których toczy się akcja. Ten uroczy zabieg przypomina, że brytyjska, a właściwie przede wszystkim angielska prowincja jest pełnoprawnym bohaterem tego cyklu.Mamy tu więc wszystko, co kojarzy się nam z małą miejscowością położoną gdzieś na północ od Londynu. Jest niewielka społeczność spotykająca się w lokalnym pubie, jest dworek lub posiadłość zamieszkana przez mniej lub bardziej zubożałych potomków właścicieli ziemskich. Jest ekscentryczna ciotka, lord, który zrzekł się tytułu, i inspektor Scotland Yardu skłócony ze swoim przełożonym.I oczywiście jest doskonała, zagmatwana, kryminalna zagadka, którą mało który czytelnik potrafi rozwiązać samodzielnie.
Ponure tajemnice
Tym razem zbrodnia jest wyjątkowo paskudna, ofiarą padają bowiem dzieci. Zginęła już trójka, wszystkie dostały cios nożem w plecy. Inspektor Jury zostaje wezwany z Londynu, ale będzie musiał współpracować z miejscowym sierżantem. Ta dwójka będzie się doskonale uzupełniać – różnią się od siebie jak ogień i woda, mają też inne style pracy i zupełnie inne podejrzenia. Sierżant Macalvie opętany jest pewną obsesją – za wszelką cenę chce rozwiązać zagadkę sprzed dwudziestu lat, kiedy to w tajemniczych okolicznościach zamordowano młodą kobietę, matkę małej dziewczynki. Ta obsesja sprawi, że będzie doszukiwał się i w tej sprawie związków z dawną zbrodnią.
Plejada bohaterów
Pojawiają się tu oczywiście postaci, które wierni czytelnicy cyklu zdążyli już dawno polubić. Nic nie stoi na przeszkodzie jednak, żeby zawrzeć z nimi znajomość, zaczynając właśnie od „Przystani nieszczęsnych dusz”. Oprócz wiernego towarzysza Jury’ego, czyli niejakiego Melrose’a Planta, mogącego się pochwalić znakomitymi koneksjami, mamy też kogoś, kto występuje w każdej części cyklu, choć zawsze pod postacią innej osoby. Taką wiecznie obecną bohaterką jest bystra, mała dziewczynka, która swoją rezolutnością zbija z tropu dorosłych. Grimes wprowadza podobne bohaterki do wszystkich chyba swoich książek, i jest to zabieg udany, wnoszą one bowiem powiew świeżości i sporo humoru.Dobra lektura dla wszystkich, którzy lubią kryminały Agathy Christie lub inne, osadzone na angielskiej prowincji.
Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.pl | „Przystań nieszczęsnych dusz” Martha Grimes - recenzja |
Leonie Swann znana jest ze swoich dwóch zaskakujących książek, w których bohaterem kryminalnej intrygi uczyniła... stado owiec. Zarówno „Sprawiedliwość owiec”, jak i „Triumf owiec” stały się bestsellerami w wielu krajach, a fani długo wypatrywali ich kontynuacji. Tymczasem autorka zdecydowała się napisać powieść, która jest chyba jeszcze bardziej zaskakująca. O ile w książkach o owcach realne wydarzenia komentowane przez zwierzęta i widziane z ich punktu widzenia mogły wydawać się zabawne czy dziwne, w „Krocząc w ciemności” już od początku wrzuceni jesteśmy w świat, delikatnie mówiąc, pełen magii i zjawisk paranormalnych. Jeżeli czegoś nie widzimy, wcale nie znaczy, że to nie może istnieć – to zdanie dobrze nakreśla nam to, czego możemy się spodziewać. Chociaż nie – tu naprawdę trudno przewidzieć to, co nas spotka.
Pchły, rusałki, smoki i inne stwory
Czy w naszej, tak znanej nam rzeczywistości mogą żyć i funkcjonować stworzenia, których nawet nie potrafimy sobie wyobrazić? Jeżeli się ukrywają przed nami, możemy przecież nigdy ich nawet na swojej drodze nie spotkać. Ale co jeżeli wszystkie te syreny, rusałki, elfy, kobiety-ślimaki i całą masę dziwadeł, stworów znanych z legend i baśni ktoś zacznie łapać, by wystawiać je w swoich przedstawieniach? Isaac Fawkes zyskał sławę genialnego sztukmistrza, ale wciąż mało mu nowości, pragnie więcej i więcej. Poszukiwanie tego, co wyjątkowe, dziwne, oryginalne, czym można zadziwić ludzi, stało się jego obsesją. Nie wszystkim to, co robi, się jednak podoba.
Wolność. Po co wam wolność?
W tej zupełnie szalonej historii, pełnej akcji i zaskakujących postaci, można jednak odnaleźć całkiem sporo całkiem ciekawych przemyśleń na temat wolnej woli, poczucia bezpieczeństwa i metod, którymi można zapewnić sobie współpracę w przygotowaniu przedstawień pełnych magii. Przeciwnikiem rzucającym Fawkesowi rękawicę i starającym się uwolnić wszystkie stworzenia, które tamten zbiera, jest przecież człowiek również posiadający ambicje do tego, by być oklaskiwanym, który pracuje – można by rzec – w podobnej branży. Julius Birdwell jest bowiem nie tylko świetnym jubilerem, ale również... dyrektorem pchlego cyrku. Jakże inaczej jednak podchodzi do swej „sztuki” – nie ma tu mowy o tresurze, o zniewoleniu, dla swoich aktorów jest raczej reżyserem, przyjacielem i... karmicielem.
Gdzie wam będzie lepiej
Każdy z obu „dyrektorów” uważa, że robi coś dobrego, wyjątkowego i nie ma wątpliwości, że los jego podopiecznych nie mógłby być lepszy. Gdy one dochodzą do głosu, cała sprawa przeradza się w naprawdę piramidalną aferę. Czego tu nie ma! Terapeuci zajmujący się wymazywaniem wspomnień, chyba najbardziej ekscentryczni i oryginalni w prowadzeniu swoich dochodzeń detektywi, las, który jest żywym labiryntem, mały legwan, który niedługo stanie się prawdziwym smokiem, śpiewające pchły, prawdziwi gangsterzy i jeszcze prawdziwsza magia. Londyn jeszcze chyba nie był świadkiem tak szalonych wydarzeń.
Wiele rzeczy może tu zaskakiwać – nie tylko różne postacie, ale choćby sposób prowadzenia narracji, w której z początku pewnie trudno się połapać. Wydarzenia wydają się ze sobą w żaden sposób nie łączyć, każdy opowiada jakiś swój kawałek historii, a czytelnik musi sobie to pozlepiać w jakąś spójną całość. Gdy jednak przebrniemy przez pierwsze rozdziały, nagle stwierdzamy, że trudno od tej historii się oderwać. Surrealizm niektórych scen, humor, który tu jest zawarty, nie tylko nie przeszkadzają, ale stanowią właśnie o uroku tej książki. Tajemniczej, zabawnej i zwariowanej.
„Krocząc w ciemności” to naprawdę wybuchowe połączenie groteskowych wizji przypominających choćby „Alicję z krainy czarów” czy powieści Pratchetta z akcją rodem z literatury kryminalnej. Nie jest to ani fantasy, horror, ani banalna, żartobliwie napisana przygodówka – Leonie Swann po raz kolejny proponuje swoim czytelnikom coś zupełnie innego, świeżego i zaskakującego. Jeżeli nie zależy Wam na wersji papierowej albo Wasze regały nie pomieszczą już ani jednej pozycji, zawsze pozostaje kupno e-booka. Na Allegro ten tytuł znajdziecie już za 25 zł.
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Krocząc w ciemności” Leonie Swann – recenzja |
O tym, że skóra niemowlęcia jest bardzo delikatna, nie trzeba nikogo przekonywać. Podrażnić ją może wszystko – nieodpowiednio dobrane kosmetyki, zbyt szorstkie ubrania czy metki. Dlatego oprócz codziennej pielęgnacji warto zadbać o odpowiednie pranie ubranek małego dziecka. Skóra niemowlaka jest kilkukrotnie cieńsza od skóry osoby dorosłej i bardziej podatna na działanie czynników zewnętrznych. Do prania dziecięcych ubranek można stosować naturalne preparaty, np.: orzechy piorące, boraks, płatki mydlane, a nawet środki, które znajdują się w każdym domu, np.: sodę oczyszczoną czy ocet.** Obecnie firmy, które zajmują się produkcją gotowych środków do prania, oferują szeroki wybór preparatów przeznaczonych do prania ubranek dla maluchów. Płyny, żele, proszki czy kapsułki są przebadane klinicznie i całkowicie bezpieczne dla delikatnej skóry niemowlaków.
Środki piorące rodem z natury
Orzechy piorące
Naturalnym i niewywołującym uczuleń preparatem do prania są orzechy piorące. W Indiach i Nepalu ich właściwości znane są od setek lat, ale do Polski dotarły dopiero niedawno, na fali mody na ekologię. Orzechy piorące z gatunku Sapindus mukorossi zawierają dużą ilość naturalnego detergentu o właściwościach myjących – saponiny. Jest on odpowiedzialny za wytwarzanie charakterystycznej piany natychmiast po zetknięciu orzecha z wodą. Saponina, choć jest środkiem delikatnym, doskonale walczy nawet z ciężkimi plamami.
Cena orzechów piorących zależy od wagi opakowania. Za woreczek 250 gramów zapłacimy już 5,50 zł. Natomiast opakowanie kilogramowe kosztuje od 16,90 zł. Przy zakupie warto kierować się jakością orzechów. Te błyszczące i w jednym kawałku posłużą znacznie dłużej. Orzechy piorące nadają się do wielokrotnego użytku.
Boraks, czyli czteroboran sodu
Kolejnym środkiem, którego właściwości czyszczące można wykorzystać do prania, szczególnie ubranek niemowlęcych, jest boraks, czyli czteroboran sodu. Z jego pomocą można przygotować własny, ekologiczny i w stu procentach naturalny proszek do prania. Wystarczy wymieszać łyżkę boraksu z łyżką sody oczyszczonej, można dodać też dwie łyżki płatków mydlanych. Taki proszek będzie idealny do niemowlęcych ubranek – nie uczuli, nie wywoła wysypki ani zaczerwienienia. Boraks jest tani i wydajny. Kilogramowe opakowanie kosztuje ok. 8-9 zł.
box:offerCarousel
Środki piorące, które są w każdym domu
Soda oczyszczona
Niegdyś była jednym z najpopularniejszych środków piorących i czyszczących. Po wielu latach funkcjonowania jedynie jako substancja spulchniająca do ciast, dzisiaj znowu wraca do łazienki. Soda oczyszczona, czyli wodorowęglan sodu, to doskonała substancja usuwająca uporczywe plamy. Ten biały, bezwonny proszek jest wydajny i tani. Opakowanie zawierające 200 gramów sody oczyszczonej kupimy już za 1,99 zł. Przy czym, przy rozsądnym stosowaniu do prania niemowlęcych ubranek, może wystarczyć nawet na 10 prań. Soda jest łagodnym wybielaczem do białych i jasnych tkanin. Można ją stosować np. w połączeniu z delikatnym płynem przeznaczonym do prania dziecięcych ubranek. Wystarczy, że przed każdym praniem do pojemnika z płynem dodamy 2–3 łyżeczki sody.
Ocet spożywczy
Doskonałe właściwości czyszczące ma także obecny w każdej kuchni ocet. Już niewielka jego ilość wystarczy, by usunąć plamy z tłuszczu, potu, soków owocowych lub pomidorów. Jest to dość istotne szczególnie wtedy, gdy do diety niemowlaka zaczynamy wprowadzać pokarmy stałe. Przed użyciem ocet należy rozcieńczyć z wodą w proporcji 3:1 i polać ubranie częścią płynu. Pozostałą ilość wlewamy do pojemniczka na proszek do prania. Jednak największą zaletą octu jest jego silne działanie dezynfekujące. Dlatego bardzo dobrze sprawdzi się przy praniu pieluszek wielorazowych.
Wybór naturalnych substancji do prania jest ogromny. Z dnia na dzień na rynku pojawia się coraz więcej nowości. Patrząc przez pryzmat bezpieczeństwa skóry naszego niemowlaka, na pewno warto wypróbować również gotowe hipoalergiczne środki piorące, bezpieczne dla maluszków już od pierwszego dnia życia. Są wygodne w użyciu, a przeprowadzone na nich badania kliniczne to gwarancja skuteczności, a przede wszystkim bezpieczeństwa delikatnej skóry niemowlaków.
box:offerCarousel
Gotowe hipoalergiczne środki piorące – rodzaje
W ofercie Allegro znajduje się szeroki wybór różnorodnych preparatów o właściwościach hipoalergicznych, przeznaczonych do prania ubranek dziecięcych. Należą do nich:
proszki do prania,
żele do prania,
płyny do prania,
płyny do płukania,
kapsułki do prania,
mleczka do prania,
odplamiacze.
Do zaufanych marek środków piorących dla dzieci i niemowląt, oferujących bezpieczne i delikatne dla skóry produkty, należą: Lovela, Dalli, Persil, Ariel, Frosch, Bryza.
Środki piorące dla dzieci i niemowląt – dlaczego warto stosować
Środki piorące dla dzieci i niemowląt są, przede wszystkim, wygodne w użyciu. Ich skład został opracowany z myślą o najbardziej wrażliwej skórze, osobach chorujących na atopowe zapalenie skóry (AZS), a także alergikach. Ich skład został przebadany klinicznie, dlatego też większość gotowych preparatów do prania można stosować już od pierwszych dni życia dziecka, np. środki piorące marki Lovela. Środki piorące dla dzieci i niemowląt nie zawierają szkodliwych dla skóry wybielaczy, enzymów, sztucznych barwników czy alergenów. Ich zapach jest neutralny, a formuła proszków, płynów, żeli czy mleczek jest delikatna dla skóry rąk, dlatego można je stosować także do prania ręcznego.
Skóra niemowląt jest bardzo delikatna i wymaga specjalnego traktowania. Silne środki piorące zawierają drażniące enzymy, dlatego wychodząc naprzeciw oczekiwaniom rodziców, opracowano specjalne preparaty myjące, pozbawione wszelkich szkodliwych substancji, takich jak barwniki czy alergeny. Wybierając produkt do prania dziecięcych ubranek, należy zwrócić uwagę, czy został on wcześniej przebadany klinicznie i czy można go stosować już od pierwszych dni życia maluszka. | Naturalne środki do prania ubranek niemowląt |
Jak się ubrać na świąteczne przyjęcie w pracy? Jaką sukienkę wybrać, aby wyglądać modnie i stylowo? Jak przekształcić dzienną stylizację, aby stała się wieczorową? Naszą stylizację na świąteczne przyjęcie w pracy powinnyśmy dobrać do miejsca i pory. Jeżeli przyjęcie jest zaplanowane po godzinach pracy w naszym biurze, wystarczy elegancki strój i zmiana dodatków na wieczorowe. Jeżeli szefowie zaplanowali bal, niezbędne będą szykowne kreacje i wieczorowy styl.
Christmas party – najmodniejsze sukienki
W tym sezonie na szykowne przyjęcie włóżmy aksamitną kreację. W trendy wpisze się np. granatowa sukienka z weluru. Hitem w tym roku będą rozkloszowane kreacje z okrągłym dekoltem. Wystarczy dobrać do nich delikatną złotą biżuterię i szpilki z metalicznym wykończeniem.
Na lubiących się wyróżniać czeka zestaw ze złotą ołówkową sukienką. W tym roku tworzymy kompozycje inspirowane latami 90. Sięgnijmy np. po efektowną sukienkę na jedno ramię z błyszczącej tkaniny. Zdradzamy, że detalami sezonu są kokardy, falbanki i cekiny. W tej stylizacji przy dodatkach lepiej postawić na minimalizm typu delikatne zamszowe czółenka i niewielka torebka do ręki.
Wśród koktajlowych kolorów nie może zabraknąć bordowych kreacji. Czekają na nas modne sukienki z półgolfem i dopasowanym dołem. W tendencje sezonu wprowadzą również kreacje na cienkich ramiączkach lub z wiązaniami na plecach. Ponadto szyku dodadzą kroje z długimi rękawami o długości do kolana. Wśród akcesoriów modnym wyborem będą aksamitne szpilki i torebki. W biżuterii stawiamy na klasykę.
Klasyka na świąteczne imprezy w biurze
Gdy nie mamy pomysłu na elegancką stylizację, zawsze możemy sięgnąć po małą czarną. Pamiętajmy, aby dobrać krój czarnej sukni podkreślający figurę. Podpowiadamy, że na topie jest zestawienie jej z czarnymi transparentnymi rajstopami. Buty w tej stylizacji dobieramy także w czarnym odcieniu.
Kolejna modna propozycja to połączenie białej koszuli z krawatką ze spodniami z kantem. Taką stylizację możemy założyć do pracy i pozostać w niej na przyjęciu. Wieczorowy charakter uzyskamy dodatkami. Złote duże kolczyki i widoczna złota bransoletka sprawdzą się jako ozdobna biżuteria. Do ręki zabierzmy zamszową kopertówkę. Obowiązkowym elementem są buty na obcasie.
Stylowy zestaw zbudujemy również na bazie koronkowych sukienek. Na czasie pozostają ołówkowe sukienki z koronki z rękawami do połowy łokcia. Do czarnej sukienki z koronki dobierzmy srebrne buty na obcasie. Z biżuterii wystarczą długie srebrne kolczyki i srebrny zegarek. Na wierzch załóżmy krótkie czarne futerko lub futrzaną etolę.
Sprawdzone kolory kreacji – jakie wybrać?
Christmas party to także dobra okazja na założenie typowych dla świątecznego okresu kolorów. Warto skusić się na koktajlową sukienkę np. w czerwonym odcieniu. Przypominamy, że najmodniejsze materiały to aksamit i satyna. W tym roku dobrą bazą stylizacji będzie także ołówkowa sukienka w kratę w tonacji czerwieni.
Kolejna sprawdzona, a zarazem modna, propozycja na świąteczne przyjęcie w pracy to zielona kreacja. Dopasowana sukienka w zielonej tonacji świetnie połączy się ze złotymi akcesoriami. Jako akcesoria sprawdzą się: złote szpilki, złota torebka i złota biżuteria.
Czekają na nas również śliwkowe sukienki. Na przyjęcie w pracy wybierzmy np. rozkloszowane fasony. Efektowną stylizację zbudujemy na bazie fioletowych sukienek z tiulowymi dołami. Modnym wyborem będą sukienki wiązane na szyi. Fiolet modnie połączymy z czernią i srebrem. Na zimowych przyjęciach w firmie egzamin zdadzą eleganckie szare suknie. Możemy skusić się na dodatki tiulu, szyfonu czy aksamitne wstawki. Świąteczny okres to także dobry czas na mieniącą się biżuterię, np. naszyjnik z kryształów czy srebrną kolię z kamieniami. | Christmas party w pracy – w co się ubrać? |
Wydawać by się mogło, że latarki płaskie to w dzisiejszych czasach zupełny przeżytek. A jednak wbrew pozorom mogą okazać się całkiem przydatnym gadżetem. Dlaczego zatem warto skusić się na ich zakup? Chociaż wielu fanów nowoczesnych technologii pokręci w tym momencie głową z niedowierzaniem, to nie da się zaprzeczyć, że taki typ latarki ma naprawdę wiele zalet. Wśród nich wskazać można trzy najważniejsze: funkcjonalność, uniwersalność i wytrzymałość. Koszt latarki płaskiej jest niewielki, a może ona wybawić nas z niejednej opresji.
Domowy pomocnik
Najprostsze latarki zakupimy już za kilka złotych. To stare modele, nad którymi z pewnością pochylą się z sentymentem nasi rodzice. Niewykluczone bowiem, że towarzyszyły im one podczas niejednego biwaku. Nawet jeśli nie spędzamy już weekendów na survivalowych wypadach, a nasze dzieci nie mają zbyt wiele wspólnego z harcerstwem, takie latareczki znajdą swoje zastosowanie, na przykład w gospodarstwie domowym. Ot, chociażby wtedy, gdy przyjdzie nam zejść do piwnicy i wśród wielu innych szpargałów odnaleźć słoiki z przetworami. A co z poszukiwaniami drobiazgów w garażu? Przecież dobrze wiemy, że bywa on studnią bez dna. Latarki wykonane są z metalu, nie musimy więc obawiać się, że w ferworze poszukiwań niechcący upuścimy je na ziemię. Źródło światła zapewnia nam zasilana jedną baterią żaróweczka 3,6 V. Przeciętne wymiary latarki to 67x110x27 mm, dzięki czemu jest ona poręczna i możemy posługiwać się nią nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach. A do takich należą często wspomniane wcześniej przydomowe warsztaty, piwnice i garaże.
Na turystycznym szlaku
No dobrze, ale dlaczego właściwie mamy skazywać naszą latarkę na oglądanie piwnicznych ścian? Pomimo upływu lat i rozwoju technologii, latarki płaskie nadal świetnie nadają się do tego, by zabrać je ze sobą w podróż. Tutaj możemy pokusić się już o zakup nieco droższego sprzętu. W efekcie otrzymamy dodatkowe funkcje, które przydadzą się nam w czasie naszej wycieczki. Mogą to być specjalne przesłony generujące aż trzy rodzaje światła: standardowo białe, a dodatkowo czerwone i zielone. Czas działania latarki to ponad 3,5 godziny – może się więc zdarzyć, że obędziemy się bez wymiany baterii. I – co istotne dla wielu podróżników – nie musimy się martwić ani o miejsce w bagażu, ani o ciężar. Latarka jest nie tylko niewielka, ale i lekka – jej waga nie przekracza zwykle 200 gramów. Jak wszyscy dobrze wiemy, pakowanie przed podróżą może czasami pójść w zupełnie nieoczekiwaną stronę i to, co mieliśmy zmieścić w jednym plecaku, rozrasta się nagle do dwóch walizek, torby podręcznej i reklamówki z obowiązkowym prowiantem. W takich warunkach latareczka, którą zmieścimy do kieszeni w spodniach, będzie zdecydowanie bezcenna!
Nowe oblicze dawnej latarki
Na szczęście na rynku można też znaleźć coś dla miłośników nowoczesnego designu, dla których wygląd sprzętu jest nie mniej ważny niż jego funkcje. Latarka nadal posiada wytrzymałą, metalową obudowę, ale zamiast intensywnych (i – według niektórych – infantylnych) kolorów wyróżnia ją elegancka, klasyczna czerń. To doskonała propozycja dla tych, dla których nie przemawia styl retro. Stary gadżet w modnej odsłonie? Dlaczego nie!
W ramach ciekawostki można dodać, że latarkę płaską da się również wykorzystać jako… element czołówki. Taka latarka posiada zazwyczaj regulację intensywności światła, co jest dodatkową gwarancją bezpieczeństwa. Jeżeli planujemy górską wyprawę, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, pomyślmy o zainwestowaniu w sprzęt tego rodzaju. Latarka czołowa płaska przyda się też rowerzystom, dla których sezon na dwa kółka trwa przez cały rok, a jazda wcale nie kończy się wraz z zapadnięciem zmroku.
Sądzić można, że w dzisiejszych czasach zarówno turystyka, jak i uprawianie sportów wymagają ogromnego nakładu finansów i długotrwałych przygotowań. Rzeczywiście, nie da się zaprzeczyć, że wiele nowoczesnych urządzeń pozwoliło na to, co wcześniej było nieosiągalne. Pomyślmy jednak o tym, jak dawniej radzili sobie nasi dziadkowie i rodzice. By może okaże się, że wystarczy tylko najprostszy sprzęt, a wraz z nim dużo chęci i zapału, by pokonać najtrudniejsze szlaki. | Gadżet z plecaka podróżnika – latarka płaska |
Kowboj rodem z Dzikiego Zachodu, dalekomorski pirat, dzielny policjant i odważny żołnierz. Wszystkich ich łączy jeden atrybut – pistolet. Z pozoru wydaje się, że zabawy w strzelanki niczego nie uczą. Jednak celowanie gumowymi strzałkami, wodnymi kulkami czy plastikowymi piłeczkami w upatrzony obiekt to świetny trening precyzji, koncentracji i oczywiście celności. Przeczytaj, czym można strzelać z pistoletów-zabawek. Precyzyjne strzałki
Jednym z najpopularniejszych rodzajów amunicji stosowanej w zabawkowych pistoletach są strzałki. Gumowe, z umieszczonymi na końcach przyssawkami, łatwo przyczepiają się do każdej płaskiej, gładkiej powierzchni (szyby, płytki ceramiczne, lakierowane drewno, plastik). Dzięki temu znakomicie się nadają do zawodów w strzelaniu do celu. Miękkie i w formie podłużnych nabojów umożliwiają oddawanie strzałów na daleką odległość (nawet 27 m). Warto zauważyć, że producenci wytwarzają pistolety na strzałki nie tylko dla chłopców. W ofercie znajdziemy zarówno broń, jak i zestawy strzałek specjalnie dla dziewczynek. Produkty zostały utrzymane w szaro-fioletowo-różowej kolorystyce, a każdy z nabojów ma designerskie zdobienia z roślinnymi i abstrakcyjnymi motywami.
Żelowe pociski
Najnowszym typem bezpiecznej dla dzieci broni są pistolety i karabiny na kulki wodne. W zestawie z zabawką otrzymujemy kilka tysięcy takich naboi. Otwierając opakowanie z hydrożelowymi pociskami, zobaczymy malutkie, wydawałoby się plastikowe kuleczki. Jednak włożone na kilka godzin do pojemnika z wodą napęcznieją, zmiękną i przybiorą właściwą, żelową konsystencję. Przygotowywanie takich naboi to fascynująca lekcja fizyki. Kulki, dzięki swoim właściwościom, są całkowicie bezpieczne dla młodych użytkowników. Pociski są nietoksyczne, całkowicie biodegradowalne i nie zostawiają trwałych plam. Dostępne są w kilku wersjach kolorystycznych, dzięki czemu możliwe jest urządzenie prawdziwej bitwy, po której policzymy zwycięskie strzały.
Dla najmłodszych
Młodszym dzieciom – które nie potrafią się jeszcze skoncentrować na precyzji strzału, a cieszy je sam fakt, że z zabawki wylatują pociski – spodoba się pistolet na miękkie piłeczki. W większości modeli naboje wykonane są z lekkiej i wytrzymałej pianki. Kolorowe pociski o średnicy 2–3 centymetrów są bezpieczne, a uderzenie nimi całkowicie bezbolesne. Celowanie z takiej broni do ustawionych przeszkód, np. w postaci wiaderek, obręczy lub baloników, będzie wyśmienitą zabawą dla przedszkolaka, która z pewnością pochłonie go na długie godziny.
Zabawa w ogrodzie
W ciepłe, wiosenne i letnie dni wymarzonym akcesorium do zabaw na świeżym powietrzu będzie pistolet na wodę. Oferta jest ogromna, a poszczególne modele tak wiernie odwzorowane i bogato wyposażone, że z zewnątrz niczym się nie różnią od broni na kulki lub strzałki. Dopiero tryskająca woda w zaskakujący sposób informuje o właściwościach pistoletu. Znajdziemy również modele wielofunkcyjne, które mają opcję innych pocisków. Alternatywą dla wodnych pistoletów, wymagającą po zabawie zdecydowanie mniej sprzątania, są wersje wypuszczające mydlane bańki. Ten pomysł spodoba się przede wszystkim najmłodszym dzieciom, a także mniej bojowo nastawionym dziewczynkom.
Efektownie i bez bałaganu
Jeśli chcemy uniknąć rozrzuconych po całym domu pocisków i zestrzelonych celów, wyposażmy naszą pociechę w broń strzelającą światłem. To wspaniała zabawka szczególnie dla pasjonatów laserowych mieczy. Różnokolorowe strumienie światła połączone z elektronicznymi dźwiękami czynią taki pistolet niezbędnym wyposażeniem każdego podróżującego do przyszłości, odkrywcy niezbadanych zakamarków kosmosu i pogromcy siejących zniszczenie robotów.
Mimo obaw niektórych rodziców nowoczesne zabawkowe pistolety, dzięki rozmaitym wbudowanym funkcjom, mogą być elementem naprawdę ciekawej i rozwijającej aktywności naszej pociechy. | Czym strzelają pistolety-zabawki? Przegląd bezpiecznych pistolecików |
Korzystanie z opcji promowanie na stronie działu wymaga spełnienia szczególnych warunków. Korzystanie z promowania na stronie działu wymaga spełnienia szczególnych warunków.
Przy jego pomocy nie można promować przedmiotów o charakterze erotycznym. Oferta z przedmiotami dla dorosłych widoczna na stronie działu może zostać usunięta.
Dodatkowe ograniczenia dotyczą także opisu promowanej w ten sposób opisu oferty:
* W opisie nie mogą znajdować się informacje o innych ofertach Sprzedającego, jeżeli wystawione na nich zostały towary przeznaczone dla osób dorosłych.
* Tytuł nie może zawierać adresu WWW.
Wyjątek: sprzedaż domeny tworzącej dany adres lub serwisu internetowego działającego pod tym adresem.
Oferta nie może w żaden sposób negatywnie wpływać na wizerunek Allegro.
Oferty promowane przy pomocy opcji promowanie na stronie działu nie mogą w żaden sposób odsyłać do ofert objętych ograniczeniami (szczególnie przez podanie adresu WWW).
W przypadku naruszenia powyższych zasad możemy usunąć taką ofertę. | Zasady promowania na stronie działu |
Wydajną kartę graficzną możemy kupić już za 600–800 złotych, ale jeśli ktoś oczekuje naprawdę wysokiej mocy i pewności, że za rok nowe gry również uruchomią się w najwyższej rozdzielczości i z najlepszą jakością grafiki, inwestycja na poziomie 1000 złotych będzie świetnym pomysłem. Sprawdźmy, co oferują różni producenci. Wybór w tym przedziale cenowym jest ogromny. Wielu producentów prześciga się, by zaoferować jak najbardziej atrakcyjny zestaw. Jedni stawiają na rozbudowane układy chłodzenia, inni – na wyposażenie i dodatki. Jedno jest pewne, karta graficzna z tej półki z pewnością zaoferuje świetną wydajność w grach przy rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) lub wyższej.
nVidia GeForce GTX960
Oto topowy model z obozu nVidia w naszym zestawieniu – GeForce GTX960. Karta jest dostępna w dwóch wersjach, tj. z 2 lub 4 GB pamięci GDDR5 na szynie 128-bitowej. Pamięć jest taktowana zegarem 7010 MHz, natomiast rdzeń graficzny działa z taktowaniem na poziomie ponad 1100 MHz. Oczywiście oba parametry mogą być w niewielkim stopniu modyfikowane za pomocą dołączonego do zestawu oprogramowania. Jak przystało na sprzęt z wyższej półki, nie zabrakło kompletu złączy – DVI, DisplayPort oraz HDMI – oraz wsparcia dla najnowszych technologii, czyli DirectX 12.1 i OpenGL 4.5.
Zastosowano tutaj bardzo rozbudowane i wydajne chłodzenie, które wymaga sporej ilości miejsca w obudowie. Należy również zadbać o odpowiedni zasilacz o mocy co najmniej 400–450 W. Odmiany z 2 GB pamięci GDDR5 kosztują na Allegro około 850 złotych. Za topowe wersje z 4 GB pamięci GDDR5 trzeba zapłacić nawet 1000 złotych.
nVidia GeForce GTX760
Oto kolejna, nieco starsza propozycja – nVidia GeForce GTX760. Ale czy starsza oznacza gorsza? Nic z tych rzeczy! Ten model zapewni naprawdę imponującą wydajność, a jedynym minusem jest brak wsparcia dla najnowszych technologii DirectX 12 i OpenGL 4.5. Mimo to 2 GB pamięci GDDR5 na 256-bitowej szynie z taktowaniem ponad 6000 MHz oraz rdzeń graficzny z taktowaniem nawet 1100 MHz zapewnią płynną grę z wysoką jakością detali nawet w najnowszych tytułach.
Niektóre modele wyposażono w bardzo długą płytkę PCB i bardzo rozbudowane chłodzenie, dlatego przed kupnem warto sprawdzić miejsce w obudowie. Oprócz tego wymagane jest potężne źródło zasilania – co najmniej 400–450 W. Cena? Na Allegro jest to kwota około 900 złotych.
AMD Radeon R9 380
Przejdźmy do konkurencyjnego obozu i sprawdźmy, co oferuje firma AMD Radeon. Praktycznie już na starcie trafiamy na wydajnościowego potwora – model AMD Radeon R9 380. Parametry imponują i dają gwarancję, że nawet najnowsze gry uruchomią się z maksymalną ilością detali. Pomoże w tym 4 GB pamięci GDDR5 na 256-bitowej szynie oraz procesor graficzny z taktowaniem nawet 1000 MHz. Rzecz jasna standardem jest komplet portów w różnych ilościach, w zależności od producenta, czyli DisplayPort, DVI oraz HDMI.
Parametry karty i działanie chłodzenia mogą być modyfikowane za pomocą dedykowanego oprogramowania. Podobnie jak w przypadku innych propozycji, tak samo tutaj zastosowano dość duże chłodzenie, zaś apetyt na energię sprawia, że zasilacz powinien dysponować mocą minimum 400–450 W. Cena na Allegro wynosi około 800 złotych za podstawowe modele.
Oto propozycja dla indywidualistów stworzona specjalnie przez firmę XFX. Model AMD Radeon R9 285 dysponuje 2 GB pamięci GDDR5 osadzonej na 256-bitowej szynie z taktowaniem na poziomie 5500 MHz. Rdzeń graficzny charakteryzuje się taktowaniem 918 MHz i zapewnia wydajność w najbardziej wymagających grach. Nie zabrakło również kompletu złączy: DVI-D, DVI-I, HDMI oraz DisplayPort.
Jeśli chodzi o wspierane technologie, karta poradzi sobie z DirectX 11.2 oraz OpenGL 4.3. Oczywiście, jak przystało na model tej klasy, zastosowano wydajne chłodzenie, zaś cała karta ma długość aż 22 cm. Cena na Allegro za ten model zaczyna się od 950 złotych.
AMD Radeon R7 370OC
Ostatnia propozycja bazuje na modelu AMD Radeon R7 370, z którego wyciśnięto wszystkie soki. Literki OC w nazwie sugerują wyśrubowane osiągi i ponadprzeciętną wydajność. Nic dziwnego, gdyż na karcie zamontowano aż 4 GB pamięci GDDR5 na 256-bitowej szynie z taktowaniem 5600 MHz. Rdzeń graficzny dysponuje taktowaniem niemal 1000 MHz. Oprócz kompletu złączy – DVI-D, DVI-I, DisplayPort oraz HDMI – otrzymujemy pełne wsparcie dla DirectX 12 oraz OpenGL 4.4.
Niestety, podniesione parametry sprawiają, że konieczne było zastosowanie potężnego chłodzenia, zaś rekomendowana moc zasilacza to aż 500 W. Cena na Allegro kształtuje się na poziomie około 800 złotych. | Karta graficzna do 1000 złotych – styczeń 2016 |
Gdy „Król” pojawił się w zapowiedziach, większość wielbicieli twórczości Szczepana Twardocha spodziewała się kolejnej mocnej powieści. Z kolei jego krytycy zapewne oczekiwali, że pisarz celebryta, jak często złośliwie nazywa się Twardocha, napisze coś, co będzie można wziąć na tapet. Myślę, że Twardoch nie zawiódł tylko tych pierwszych. Oczywiście jeśli jakiś krytyk zechce, to i tak znajdzie coś, czym będzie można się wyzłośliwiać. Jako stała i wierna czytelniczka Twardocha mogę tylko powiedzieć, że właściwie to tylko jego strata, ponieważ Król to kolejna świetna, mocna, gęsta od emocji i natłoku wrażeń proza.
Ugniatając czas
Czasu nie można wyrazić inaczej, jak w sposób linearny. Jest jakiś początek, jest jakiś koniec, są kolejne etapy, daty i wydarzenia. A jednak są takie powieści, gdzie czas wydaje się przelewać przez palce, staje się postrzegany nielinearnie, mężczyzna ma w jednej chwili siedemnaście lat, za chwilę ma ich już sześćdziesiąt siedem. Wydaje się, że ten czas jest mierzony zupełnie inaczej. A może emerytowany żołnierz Mosze Inbar, który właśnie spisuje swoje wspomnienia w Tel Awiwie, te sprzed pół wieku, gdy był zwykłym, chudym Mojżeszem Bersztajnem, po prostu nie potrafi zapanować nad falą wspomnień? A może wszystko, co ponownie przeżywa, nigdy się nie wydarzyło? A może jednak nadal ma siedemnaście lat i przebywa w przedwojennej Warszawie? W tej narracji trudno będzie to rozstrzygnąć do końca. Zdrowemu rozsądkowi zaprzecza ciągle obecna postać kaszalota Litanii, który niczym odwrócona wersja legendy o Jonaszu w brzuchu wieloryba staje się widmem kolejnej serii zła. Niespodziewanie okazuje się, że ta powieść ma mnóstwo wymiarów, odgałęzień i podejmowanych tematów. Warszawa z roku 1937, podzielona na dwa światy, polski i żydowski, biedny i bogaty, światy, które się ze sobą ścierają i jednocześnie odgradzają grubą kreską, wreszcie temat zła i przemocy, traktowania kobiet i polityki instrumentalnie. Właśnie taki świat porywa nas z kart najnowszej powieści Szczepana Twardocha.
Na bokserskim ringu
Powieść otwiera ważny mecz bokserski, po którym życie młodego Mojżesza Bersztajna zmieni się całkowicie. Właściwie już uległo drastycznej zmianie, kiedy jego ojciec został przykładnie zamordowany po tym, gdy nie spłacił długu rządzącemu ówczesną Warszawą Kumowi Kaplicy. Wyrok wykonał Jakub Szapiro, prawa ręka Kuma, jednocześnie najważniejsza gwiazda owego bokserskiego sparingu. Jest to o tyle dziwne, że Jakub jest Żydem, nienawidzi antysemityzmu, ale bierze udział w uciskaniu biednych Żydów w sposób okrutny i niesprawiedliwy, wykonując pracę dla Kuma Kaplicy. Szapiro ma jednak wiele twarzy. Zabija ojca Mojżesza, ale samego chłopca bierze pod swoje skrzydła, oferując mu nie tylko dach nad głową, ale także swoją markę, która zapewnia chłopakowi poczucie bezpieczeństwa, zainteresowanie ludzi, dobrobyt. Tak oto poznajemy oczami siedemnastolatka świat ówczesnej gangsterki. Głównie rządzi w niej przemoc, która jest właściwie wszędzie. Począwszy od domowych pieleszy, gdzie najpierw bije się do krwi własną żonę, przez ulicę, na której trzeba pobić niepłacących na czas, po prostytutki w burdelu, którym trzeba zmasakrować twarz, gdy nie spisują się jak należy. Przemoc, krew, narkotyki, alkohol, dobrze skrojone garnitury i drogie samochody. To nie jest świat, jaki chcielibyśmy widzieć w przedwojennej Warszawie. A to jest właśnie świat Króla.
Pokrętna narracja
Opowieść jest właściwie formą spisywania wspomnień Moszego Inbara, które zaważyły na całym jego życiu. Jednocześnie jest to narrator mocno niepewny. Jest i go nie ma, istnieje jakby na uboczu, bo historia właściwa przecież dotyczy Jakuba Szapiro. Kim jest Mojżesz? Czy Mojżesz istnieje? Mosze jest i jednocześnie zaprzecza swojemu istnieniu. Przeskakuje wątkami, usilnie jednak wracając do tamtych wydarzeń w Warszawie z 1937 roku, pokazując jej mroczne oblicze i rodzący się antysemityzm, wróżbę drutów kolczastych i obozów koncentracyjnych. Jest to tak gęste, tak mocne, że trudno się wyzwolić z tej wizji brudnej, złej Warszawy. A jednocześnie walka dwóch Warszaw między sobą, narodowcy, oenerowcy, marsze i transparenty – czyż to wszystko nie brzmi znajomo? Czy Twardoch próbuje przywołać Warszawę tamtych lat, czy diagnozować Warszawę współczesną? Jak to zwykle bywa w jego prozie, nic nie jest jednoznaczne ani łatwe w ocenie. Można dać się ponieść fali interpretacji, można zatrzymać się na tym, że to powieść tak naprawdę o niczym. A jednocześnie jest w niej narkotyczne działanie, wciągające, zasysające, zniewalające czytelnika. Nawet jeśli chwilami nie jest łatwo, gdy chciałoby się pisarzowi palnąć mówkę soczystą i grubą w wymowie, to nadal jest to proza, od której po prostu trudno się oderwać. Zachęcam do sprawdzenia. To nie jest coś, co można ocenić subiektywnie. Twardoch właśnie tak pisze, że nawet antagoniści jego prozy nie są w stanie przejść obojętnie wobec kolejnych tytułów.
Powieść jest dostępna także w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI.
Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl | „Król” Szczepan Twardoch – recenzja |
Jak co roku część z nas wybiera się na wakacje nad morze. Dla niektórych będą to być może pierwsze wakacje w „powiększonym gronie”, inni już wiedzą, jaką przyjemnością jest dla ich pociech pluskanie się w wodzie i budowanie zamków w rozgrzanym piasku. Co zrobić, by ta przyjemność nie skończyła się dla najmłodszych przykrymi dolegliwościami? Jak uchronić nasze dzieci przed promieniowaniem słonecznym? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedzi w artykule. 1. Czym jest promieniowanie słoneczne i dlaczego należy korzystać z niego w umiarkowanych ilościach?
Promieniowanie słoneczne obejmuje światło widzialne, ciepło i promieniowanie ultrafioletowe (UV). Głównym obszarem naszego zainteresowania jest promieniowanie UV. Obejmuje ono zakres długości fal 100-400 nm i dzieli się na trzy pasma: UVA, UVB oraz UVC.
Gdy światło słoneczne przechodzi przez atmosferę, całe promieniowanie UVC i około 90% promieniowania UVB jest pochłaniane przez ozon, parę wodną, tlen i dwutlenek węgla. Promieniowanie UVA jest mniej podatne na działanie atmosfery, dlatego promieniowanie UV docierające do powierzchni Ziemi składa się w dużej mierze z promieniowania UVA i małego składnika UVB. Istnieje szereg czynników, które mają wpływ na ilość docierających do nas promieni UV. Są to m.in.:
Położenie Słońca – im wyżej na niebie znajduje się Słońce, tym wyższy poziom promieniowania UV. W związku z tym promieniowanie UV zmienia się w zależności od pory dnia i pory roku, a maksymalne poziomy występują, kiedy słońce osiąga maksymalną wysokość.
Szerokość geograficzna – im bliżej równika, tym wyższe poziomy promieniowania UV.
Osłona chmur – poziomy promieniowania UV są najwyższe w warunkach bezchmurnego nieba. Nawet przy zachmurzeniu poziomy promieniowania UV mogą być wysokie ze względu na rozpraszanie promieniowania UV przez cząsteczki wody i drobne cząstki w atmosferze.
Wysokość – na wyższych wysokościach cieńsza atmosfera filtruje mniej promieniowania UV. Z każdym wzrostem wysokości o 1000 metrów, poziom UV wzrasta o 10% do 12%.
Ozon – pochłania część promieniowania UV, które w przeciwnym razie dotarłoby do powierzchni Ziemi. Poziomy ozonu zmieniają się w ciągu roku, a nawet w ciągu dnia.
Powierzchnie odbijające – promieniowanie UV jest odbijane lub rozpraszane w różnym zakresie przez różne powierzchnie, np. śnieg może odbijać nawet 80% promieniowania UV, suchy piasek plażowy około 15%, a piana morska około 25%
Promieniowanie UV jest jednym z najistotniejszych czynników środowiskowych wpływających na wygląd i kondycję skóry. Reakcją skóry na promieniowanie słoneczne jest jej zaczerwienienie oraz opalenizna, będąca głównym mechanizmem obronnym organizmu. Odległymi skutkami skumulowanego działania promieniowania UV są: fotostarzenie skóry oraz stymulacja rozwoju procesów nowotworowych.
Przewlekła ekspozycja na działanie promieni UV jest przyczyną zwiększonej częstości występowania czerniaka, a także innych nowotworów skóry: raka podstawnokomórkowego i kolczystokomórkowego. Wykazano, że ryzyko zachorowania na czerniaka zwiększa się około dwukrotnie w przypadku doznania 2-5 oparzeń słonecznych przed 15 r.ż
2. Czy opalanie jest zdrowe?
Na temat opalenizny nadal pokutuje wiele mitów. Sondaż przeprowadzony wśród 1 tys. Brytyjczyków wykazał, że co trzeci z nich sądzi, iż opalenizna jest dobra dla zdrowia dzieci. Prawda jest niestety taka, że nie istnieje takie pojęcie jak „zdrowe opalanie”. Już samo zbrązowienie skóry świadczy o jej uszkodzeniu, gdyż próbuje się ona bronić przed nadmiarem UV. Melanocyty, komórki pigmentowe, wytwarzają wtedy melaninę, która ma pochłaniać zbyt dużą dawkę promieniowania słonecznego. Objawem tego jest brązowienie skóry. Oczywiście nie oznacza to, że należy unikać całkowicie słońca, gdyż pod jego wpływem w organizmie wytwarzana jest witamina D.
Od maja do września wystarczy jednak wystawić swoje ciało na działanie promieni słonecznych przez 15 minut dziennie, żeby została wyprodukowana wystarczająca ilość tej witaminy. Odstępstwem od tego są niemowlęta przed ukończeniem 6. miesiąca życia. Powinny być one całkowicie chronione przed bezpośrednim narażeniem na słońce.
Warto wiedzieć, że wszystkie osoby, w tym szczególnie dzieci, które przebywają na słońcu dłużej niż 15 minut, w okresie od maja do września, powinny używać kremów przeciwsłonecznych z filtrem co najmniej SPF 15.
3. Jak zatem chronić delikatną skórę dzieci przed szkodliwym promieniowaniem? Czy same kremy przeciwsłoneczne wystarczą?
W celu zmniejszenia niebezpieczeństwa związanego z negatywnym oddziaływaniem promieni słonecznych stosowane są preparaty kosmetyczne, które zawierają tzw. filtry UV – fizyczne oraz chemiczne. Mechanizm działania filtrów fizycznych polega głównie na zjawisku odbijania lub rozpraszania promieni słonecznych, natomiast filtry chemiczne wykazują zdolność ich absorbowania.
Coraz częściej wprowadza się także składniki pochodzenia naturalnego, które mają zdolność pochłaniania promieniowania UV, jak również przeciwutleniacze. Celem stosowania tych ostatnich jest neutralizacja wolnych rodników powstających pod wpływem UV, co powoduje ograniczenie uszkodzeń skóry. Należy podkreślić, że ilość przeciwutleniaczy w kosmetykach ochrony przeciwsłonecznej nie jest wystarczająca dla ochrony przed nadmierną ekspozycją na promieniowanie UV. Ponadto ich wchłanianie przez skórę jest ograniczone, dlatego należy również uwzględnić odpowiednią podaż antyoksydantów w diecie, która powinna być bogata w warzywa i owoce.
U dzieci zaleca się stosowanie filtrów mineralnych, ponieważ ulegają jedynie niewielkim przemianom po ekspozycji na promieniowanie UV i nie ma ryzyka ich wchłaniania. Amerykańska Akademia Dermatologii zaleca, aby dzieci do 6. miesiąca życia nie eksponować na słońce, a u starszych dzieci stosować filtry o współczynniku SPF co najmniej 30. W ramach ochrony dzieci powinny także nosić odpowiednie ubrania i przebywać w cieniu.
Podsumowując, możemy zrobić dużo więcej aniżeli tylko nałożenie kremu. Zalecane są następujące środki ochronne, mające na celu zapobieganie ostrym i przewlekłym skutkom działania promieni UV:
Unikanie bezpośredniej ekspozycji na słońce na 2 godziny przed i 2 po osiągnięciu przez słońce maksymalnej wysokości, zwłaszcza latem. Warto również pamiętać, że korzystanie ze słońca w godzinach porannych związane jest z większym ryzykiem oparzenia słonecznego.
Noszenie ubrań wykonanych z materiałów nieprzepuszczających promieniowania słonecznego, chronienie głowy kapeluszem z szerokim rondem oraz okularami przeciwsłonecznymi. Najbardziej pożądane są przewiewne, letnie ubrania, zakrywające również przedramiona i nogi. Pamiętajmy, zwłaszcza w przypadku u dzieci, że mokre ubrania tracą w dużym stopniu swoje właściwości ochronne. Nakrycia głowy oraz odpowiednie buty zapewniają dodatkową ochronę. Wszystkie te elementy garderoby są dostępne modelach odpowiednich dla dzieci.
Należy surowo przestrzegać zasad stosowania środków ochronnych zawierających filtry.
Powinno się aplikować odpowiednie ilości środków ochronnych na wszystkie miejsca niechronione ubraniem, takie jak: twarz, kark, uszy, ramiona i ręce. Ochrona powinna być dostosowana do warunków, w jakich przebywamy – od silnych do bardzo silnych filtrów.
4. Wielu rodziców zastanawia się również, jak postępować, gdy ich pociecha ma znamiona?
Termin „znamię” jest stosowany w dermatologii do określenia różnych zmian skórnych o łagodnej etiologii. Znamiona barwnikowe, potocznie nazywane „pieprzykami”, występują stosunkowo często. Przyjmuje się, że do końca pierwszej dekady życia u każdego dziecka rasy białej stwierdza się średnio 15–30 znamion, a u dzieci pochodzenia afrykańskiego, azjatyckiego i rdzennych Amerykanów – 5-10 znamion.
Ryzyko przekształcenia się łagodnego znamienia w czerniaka złośliwego w ciągu całego życia dziecka wynosi około 1 do 10 000. W ponad 50% przypadków czerniak złośliwy powstaje de novo (tj. w uprzednio niezmienionej skórze). Zwiększone ryzyko czerniaka złośliwego dotyczy osób, które mają więcej niż 50 znamion barwnikowych oraz znamiona klinicznie nietypowe. Czynnikiem ryzyka rozwoju czerniaka złośliwego jest duża liczba nietypowych znamion, a nie ich nieprawidłowy wygląd, dlatego w takich przypadkach konieczne jest regularne badanie całej skóry.
5. Co może się stać, jeśli zaniedbamy kwestie ochrony przeciwsłonecznej?
Poza poparzeniem delikatnej skóry dziecka może dojść również do zjawiska, jakim jest udar słoneczny (udar cieplny lub porażenie cieplne). Przyczyną udaru słonecznego jest przegrzanie organizmu na skutek długotrwałego wystawiania ciała na działanie promieni słonecznych, co zaburza pracę ośrodka termoregulacji, prowadzi do odwodnienia i nadmiernej utraty elektrolitów.
Do objawów udaru słonecznego należą:
wysoka gorączka (>40C)
płacz,
wycieńczenie organizmu,
wymioty,
nudności,
biegunka,
skąpomocz lub zahamowanie oddawania moczu,
zaczerwienienie skóry,
brak potliwości,
zapadnięcie oczu,
dreszcze,
wzrost ciśnienia tętniczego,
przyspieszony oddech,
zwiotczenie mięśni,
utrata przytomności.
6. Co robić w momencie wystąpienia u dziecka udaru cieplnego?
W pierwszej kolejności należy niezwłocznie wezwać pogotowie. Do czasu przybycia służb medycznych należy zdjąć z dziecka ciepłe ubrania. Później możemy stopniowo ochładzać organizm dziecka poprzez, np. okładanie ciała ręcznikiem namoczonym letnią wodą. Absolutnie nie należy dziecka wkładać do zimnej wody ani ochładzać lodem, ponieważ może to spowodować szok termiczny, co w efekcie powoduje szybkie i niekontrolowane oddechy, zaburzenia przepływu krwi, a w skrajnych przypadkach, denaturację, czyli ścinanie białek w komórkach. Zaleca się też masaż stóp i łydek, co przywraca poprawne krążenie krwi.
O ile dziecko jest w stanie przełykać, należy podawać mu płyny, w celu nawodnienia organizmu.
Udar słoneczny zagraża zdrowiu a nawet życiu małego dziecka.
Pamiętajcie, że odpowiednia ochrona przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych jest niezwykle istotna, szczególnie w przypadku najmłodszych. Dlatego, jeśli jesteście na wakacjach albo niedługo się wybieracie na odpoczynek w słonecznym miejscu, dobrze przygotujcie swoje pociechy. | Dziecko na plaży – jak chronić najmłodszych przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych? |
Gryzak to niezbędny gadżet, gdy dziecko ząbkuje. Jaki wybrać? Zdecydowanie stawiamy na ekologiczny! Świat oszalał na punkcie ekologii. Najwyższa pora. Coraz chętniej zmieniamy swoje nawyki żywieniowe, wybieramy produkty z certyfikatem BIO, segregujemy śmieci. Warto przyjrzeć się również przedmiotom codziennego użytku, zwłaszcza przeznaczonym dla najmłodszych. Naturalne, ekologiczne gryzaki dla maluchów są nie tylko estetyczne. Przede wszystkim nie zawierają szkodliwych związków chemicznych, barwników i farb toksycznych, często używanych do produkcji tworzyw sztucznych.
Magia drewna
Drewniane gryzaczki to nie tylko chwilowa moda. Wolne od niebezpiecznej chemii są doskonałe dla wyrzynających się ząbków i mają przyjemny, naturalny zapach. Producenci stosują wiele rodzajów drewna – do wyboru mamy bukowe, sosnowe, jesionowe czy klonowe. Różni je przede wszystkim twardość właściwa każdemu z tych gatunków. Podstawowa zaleta materiału, jakim jest drewno, to zawartość naturalnych olejów i wosków, które mają właściwości antyseptyczne i antybakteryjne.
Drewniane gryzaczki należy przecierać wilgotną szmatką, można również użyć ekologicznego płynu do dezynfekcji zabawek, np. Bentley Organic. Nie wyparzajmy drewna we wrzątku ani nie traktujmy nieprzeznaczonymi do tego celu środkami chemicznymi. Może to powodować jego wysychanie. Doskonałym środkiem do pielęgnacji drewnianego gryzaka będzie również zwykły olej jadalny, dowolnego rodzaju, którym musimy gryzak delikatnie nasączyć. Pamiętajmy, że każdy gryzak, a w szczególności drewniany, należy co jakiś czas wymieniać. Zużyte, mocno pogryzione zabawki nie będą spełniały swojej funkcji.
Gryzak idealny
Bezpieczny dla maluszka gryzak z drewna powinien mieć przede wszystkim atest, który zagwarantuje, że produkt został odpowiednio przebadany i nie zaszkodzi zdrowiu dziecka. Z wysokiej jakości i kompletu certyfikatów słyną między innymi drewniane zabawki i gryzaki marki Haba. Producent powinien także zaznaczyć, gdzie towar został wyprodukowany i kto jest odpowiedzialny za jego jakość.
Wiele mam może się niepokoić, czy drewno to odpowiedni materiał na gryzak. Drewniane wyroby kojarzą się nam z szorstką powierzchnią z drzazgami. Ekologiczne zabawki przeznaczone dla maluszków, a w szczególności gryzaki powinny być gładkie, pozbawione ostrych kantów. Dobrze, gdy są lekkie i mają prosty kształt, dopasowany do rączek i buzi niemowlaka. Mogą być zwykłym kółeczkiem lub przyjmować formę zabawki czy zwierzątka. Klonowy gryzaczek Mr B Lullalove jest wykonany z litego drewna odpowiednio suszonego i szlifowanego. Nie nasiąka śliną i nie pęcznieje podczas gryzienia. Jest pozbawiony drzazg. Ma ergonomiczny kształt dostosowany do motorycznych możliwości najmłodszych. Dodatkowym atutem jest design gryzaczka, który wygląda jak sympatyczny miś.
Gryzaczki to niewielkie przedmioty, które często giną. Ciekawe rozwiązanie problemu to zastosowanie śliniaka Lullalove, do którego dołączony jest ekologiczny, klonowy gryzaczek. Dziecko zawsze będzie miało pod ręką swojego „przyjaciela” bez ryzyka upuszczenia go na podłogę. Marka oferuje również drewniane gryzaki z praktyczną zawieszką, którą można przyczepić do łóżeczka, wózka lub ubranka malucha.
Naturalny kauczuk
Innym ekologicznym tworzywem jest naturalny kauczuk. Materiał ten powstaje ze specjalnego mleczka, które wypływa z drzew hevea, rosnących w tropikalnym, wilgotnym klimacie. Naturalny kauczuk nie uczula i ma właściwości antybakteryjne oraz antypleśniowe. To tworzywo bardzo przyjemne i miękkie w dotyku. Gryzaczki marki Lanco są zrobione całkowicie z naturalnego kauczuku. Wolne od szkodliwych, chemicznych substancji produkty dla najmłodszych są ręcznie malowane naturalnymi barwnikami spożywczymi. Do wyboru mamy proste, płaskie formy z wygodnym miejscem do chwytania albo zabawne zwierzątka, które przy ściskaniu i gryzieniu piszczą. Z naturalnego kauczuku wykonana jest również sympatyczna żyrafka Sophie firmy Vulli. Jej długie nóżki są idealne do gryzienia dla ząbkującego maluszka. Ekologiczna Sophie zapakowana jest nawet w biodegradowalne pudełko.
Wybór bezpiecznego dla dzieci i środowiska ekologicznego gryzaka to nie fanaberia, ale przejaw świadomego rodzicielstwa. Nie ma nic ważniejszego, niż dbanie o zdrowie i nasze otoczenie.
Czytaj więcej o ekogryzakach | Ekologiczne gryzaki dla maluszków – pożyteczne akcesorium czy fanaberia? |
Modelarze mają różne marzenia: wygrać zawody albo skonstruować model od początku do końca „z niczego”. Droga do tego zwykle daleka. Ale jak w każdej podróży, najważniejszy jest pierwszy krok. Pierwszym krokiem na drodze do realizacji swoich marzeń jest decyzja, jaki obiekt zamierzamy zbudować, a potem zgromadzenie na jego temat specjalistycznej wiedzy.
Od czego zacząć?
Większość modelarzy zaczyna swoją przygodę z tym pięknym hobby od sklejania modeli „gotowych”. Czy będą to modele plastikowe, czy kartonowe, czy jakiekolwiek inne, to sprawa drugorzędna. Na początku modele są zwykle bardzo proste, często blokowe, potem coraz bardziej skomplikowane i coraz bardziej redukcyjne. Wreszcie pojawia się pokusa, aby samemu coś w nich zmienić, np. dodać kabinę pilota, dołożyć więcej szczegółów. Od tego już tylko krok od budowania modeli od zera.
Żeby jednak móc zbudować taki model, najpierw trzeba czegoś się o nim dowiedzieć. Warto zatem zacząć od poznania historii obiektu, np. pojazdu, którego model chcemy zbudować. Jest to ważne, ponieważ od tego może zależeć, jaką jego wersję wybierzemy, np. model najpopularniejszej wersji, maszynę jakiegoś asa, być może interesujący prototyp lub rzadka wersja specjalistyczna, a może taką, na której jeździł, pływał czy walczył dziadek. Jeśli ktoś już się zdecydował na samodzielną budowę modelu, wybór należy do niego.
Plany modelarskie
Następnie należy zebrać dokumentację techniczną i fotograficzną. Zacznijmy od pierwszej. Najważniejszą pozycją będą tu plany modelarskie. Jednymi z najstarszych publikacji tego typu są te drukowane w tygodniku „Skrzydła i motor” (wydawanym już w latach 40. XX wieku). W czasach PRL Liga Obrony Kraju (LOK) publikowała dwumiesięcznik „Plany Modelarskie”. W czasach kryzysu lat osiemdziesiątych częstotliwość ukazywania się kolejnych zeszytów co prawda spadła, ale przez kilkadziesiąt lat istnienia (1965-1989) udało się wydać aż 150 bardzo dokładnych planów modelarskich. Każdy zeszyt zawierał krótką historię obiektu, schemat malowania i kilka dużych kart z planami. Zamieszczono na nich przekroje wzdłużne i poprzeczne rysunki techniczne oraz „przestrzenne” wszystkich (lub większości) urządzeń i detali znajdujących się w obiekcie. Uboższe były plany zamieszczone w przeznaczonym dla modelarzy czasopiśmie „Modelarz”. Aby z nich skorzystać, trzeba było mieć więcej doświadczenia. Wielu modelarzy budowało na ich podstawie bardzo skomplikowane modele. Swoją serię książeczek dla modelarzy, w których publikowano plany modelarskie, wydawały też Wydawnictwa Komunikacji i Łączności. Plany modelarskie statków i okrętów można znaleźć także w takich czasopismach, jak „Profile morskie” i „Wilk Morski”. Kopalnią wiedzy i planów dla modelarzy zajmujących się kolejnictwem było pismo „Koleje małe i duże”. Dziś cennymi publikacjami zawierającymi plany modelarskie może pochwalić się np. lubelskie wydawnictwo Kagero. Dostać też można sporo publikacji zagranicznych z planami modelarskimi.
Dokumentacja fotograficzna
Czas na dokumentację fotograficzną. W przypadku popularnych obiektów zebranie jej nie powinno stanowić wielkiego problemu. Na rynku dostępnych jest mnóstwo publikacji historycznych i „historyczno-modelarskich” przeznaczonych m.in. dla modelarzy samodzielnie budujących swoje modele. Zwróćmy uwagę np. na książki poświęcone czołgom T-34 czy Shermanowi, samolotom Supermarine Spitfire czy Messerschmittowi BF-109. W przeciwieństwie do posuchy na półkach księgarskich jeszcze kilka dziesięcioleci temu dziś notuje się raczej nadmiar publikacji specjalistycznych…
Źródłem zdjęć mogą też okazać się artykuły publikowane w prasie specjalistycznej, jak choćby (oprócz wymienionego wcześniej „Modelarza”) w „Militariach XX wieku”.
Jeśli oprócz zbudowania modelu koniecznie chcemy zgromadzić dokumentację „wzorcową”, warto pokusić się o kupno oryginalnych zdjęć z epoki (lub ich zdobycie np. z... rodzinnych albumów). To nie żart. Oryginalnych zdjęć, np. samochodów, czołgów czy samolotów jest na rynku antykwarycznym sporo. Jest to ważne, choć niekiedy można na nich dostrzec coś, co odbiegało od standardu. Różne „patenty” stosowane przez żołnierzy, które miały ułatwić im życie lub zwiększyć szansę na jego zachowanie (jak choćby dospawane ogniwa gąsienic do pancerza, co dodawało czołgowi odporności). Ponadto zdjęcia pokazują, że jakieś elementy wyglądały... zupełnie inaczej, niż wynika to z planów.
Innym sposobem na zdobycie dokumentacji technicznej jest... stworzenie jej samodzielnie. To również nie żart. Można udać się do muzeum militarnego, kolejnictwa, motoryzacji czy wreszcie do muzealnych jednostek pływających, czyli tam, gdzie znajduje się obiekt, którego model chcemy wykonać, i tam zrobić zdjęcia. Im więcej, tym lepiej. Nie zapomnijmy przy tym umieścić na fotografowanym elemencie np. linijki, dzięki której będzie można wyliczyć długość danego elementu. W niektórych muzeach da się po prostu pewne rzeczy zmierzyć. I koniecznie trzeba zrobić dokładne notatki. Po tygodniu nie będziemy wiedzieli, gdzie znajdował się detal przedstawiony na jednym z kilkuset zdjęć.
Stawianie pierwszych kroków bywa trudne. Na szczęście droga w tym przypadku została już niejednokrotnie przetarta. Korzystajmy więc z planów modelarskich. | Plany modelarskie jako sposób odwzorowania historycznego obiektu |
Zapewne wielu z nas pamięta osiedlowe parkingi zastawione maluchami, trabantami, syrenami wartburgami, których właściciele pieczołowicie okrywali je plandekami czy pokrowcami. To nie był zły pomysł! Dziś niewiele aut stojących na parkingach jest w ten sposób zabezpieczanych. I trudno powiedzieć dlaczego. Może chodzi o to, że kiedyś w duchu podśmiewaliśmy się ze starszych panów, którzy aż do przesady dbali o swoje maszyny – dziś budzące a to trochę politowania, a to nieco sentymentu.
Kiedy zadajemy sobie pytanie, jak zabezpieczyć auto na wyjeździe, rzadko przychodzi nam na myśl samochodowy pokrowiec. Chyba niesłusznie – to w sumie świetny, prosty i niedrogi sposób na uniknięcie wielu problemów.
Dziś pokrowce na samochody nie są już wykonywane z ciężkich i szorstkich tkanin w kolorze spłowiałej zieleni. Do boju weszła nowoczesna technologia i producenci – również polscy, np. Kegel-Błażusiak – szyją je z materiałów wodoodpornych, przepuszczających parę i mających całe spektrum świetnych funkcji. Są przy tym łatwe do złożenia i transportowania, można je wziąć na weekendowy wypad czy na całe wakacje. Często się zdarza, że po dotarciu na miejsce wypoczynku porzucamy auto na kilka dni lub dłużej, pozostawiając je na pastwę warunków atmosferycznych i okolicznych zwierząt.
Nowoczesne pokrowce chronią przede wszystkim przed wodą. Owszem, autu nic się nie stanie, kiedy zmoknie, ale woda w połączeniu z kurzem i pyłkami z drzew potrafi szybko stworzyć brudną, lepką i obrzydliwie wyglądającą warstwę na karoserii. Jesienią chroni przed liśćmi, zimą przed śniegiem. Może w codziennym zastosowaniu bywa nieco uciążliwa, ale myślę, że już na 2–3 dni postoju w jednym miejscu nadaje się wprost idealnie. Plandeki są wykonywane z materiałów oddychających, co oznacza, że minimalizują ilość wilgoci pod swoją powierzchnią – zupełnie jak nowoczesne ubrania sportowe.
Letni wyjazd najczęściej oznacza dla naszego auta konieczność parkowania pod chmurką i w pełnym słońcu. To niszczy karoserię – promienie UV powodują blaknięcie lakieru, staje się on też bardziej podatny na korozję. Okrycie auta pokrowcem powoduje, że promienie nie docierają do blachy. Jasne barwy pokrowców odbijają też część promieni słonecznych, samochód nie nagrzewa się więc zbyt mocno. Warto pamiętać, że rozgrzany lakier staje się bardziej miękki i podatny na uszkodzenia.
Nie można też zapomnieć, że ptasie kupy łatwiej usunąć z pokrowca niż karoserii. Nie zostaną też na niej ślady pazurów kotów, które często lubią się wygrzewać na maskach i dachach aut.
Na co zwrócić uwagę, kupując plandekę
Przede wszystkim na jakość. Najtańsze pokrowce kosztują małe kilkadziesiąt złotych, ale oferują niewiele. To w zasadzie cienka warstwa ortalionu, chroniąca jedynie przed brudem. Lepiej wybrać pokrowiec dwuwarstwowy – sztuczna tkanina ochronna na zewnątrz plus miękka wyściółka wewnątrz. Taka plandeka nie przylgnie nam do karoserii. Oczywiście są i pokrowce składające się trzech czy czterech warstw. Te grubsze polecane są na zimę oraz do ochrony przed gradem. Sprawdźmy też, czy pokrowiec ma wywietrzniki – bo dobra wentylacja jest bardzo ważna – oraz dobry system mocowania. Chodzi oczywiście o gumki, ściągacze czy haczyki – powinny skutecznie uniemożliwiać porwanie plandeki przez wiatr.
Uważajmy też, żeby jej nie podrzeć – nawet jeśli zostanie zszyta, to utraci część swoich właściwości. Natomiast w kwestii czyszczenia ściśle przestrzegajmy instrukcji obsługi. Plandeki można na ogół czyścić wodą z dodatkiem detergentu, ale pranie ich w wysokich temperaturach raczej nie wchodzi w grę.
Ile to kosztuje
Zależy, ile chcemy wydać. Dobrej jakości plandeki na standardowe auta można kupić już za sto–sto kilkadziesiąt złotych. Najlepsze kosztują nawet 300–400 zł. Możemy więc spokojnie dobrać pokrowiec do naszych możliwości finansowych. | Brać pokrowiec na wyjazd? |
Lato to czas muzycznych festiwali, szalonych koncertów i nowych inspiracji. Niezobowiązujący styl cyganerii i artystycznej bohemy to idealny wybór, który zapewni ci połączenie wygody ze szczyptą drapieżnej ekstrawagancji. Boho-chic łączy hippisowską feerię barw z luzem i oryginalnością bohemy. Kultowymi już przedstawicielami tego artystycznego szyku są: futrzane kamizelki, długie spódnice, przedłużane jeansowe katany, zwiewne sukienki, frędzle i chusty w każdym wydaniu. Jako że festiwalowa moda rządzi się swoimi prawami, przedstawiamy połączenia, w których każda impreza będzie niezapomniana.
Eklektycznie
Jeśli wybierasz się na koncert muzyki pop lub elektonicznej, podczas którego twoje ciało nie ryzykuje otarć i siniaków w trakcie spontanicznego pogo pod sceną koncertu metalowego – możesz zdecydować się na klasyczne, dziewczęce zestawienie.
Sukienki boho są zwiewne i delikatne, często wyróżniają się oryginalnym haftem, dodatkiem koronki lub [kwiatowego motywu](https://allegro.pl/kategoria/odziez-damska-sukienki-124264?offerTypeBuyNow=1&wzor-dominujacy=kwiaty&string=sukienka%20boho%20kwiaty&cechy-dodatkowe=print%20(nadruk&buyNew=1&bmatch=base-relevance-floki-5-nga-fas-1-3-0731&order=qd). To propozycja idealna dla miłośniczek minionej epoki i ujmującej prostoty.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Nie przepadasz za sukienkami? W festiwalowym must have znajdują się też długie spódnice, które świetnie podkreślają hippisowską swobodę i w niewymuszony sposób eksponują kobiecość.
Luzacko
Nie lubisz się stroić, a w czasie koncertu ulubionej kapeli stawiasz przede wszystkim na wygodę? Nieśmiertelnym połączeniem stworzonym dla ciebie będzie T-shirt z nazwą ukochanego zespołu i krótkie jeansowe szorty.
Krztynę boho dla luzaków ceniących swobodę stanowi koszula – doskonała będzie propozycja w kratę albo z haftami. Dobrze dobrana dodaje elegancji, jednocześnie nie ograniczając ruchów. Całość stylizacji dopełni kamizelka z fredzlami lub futrzana, które dodadzą całości niesamowitego look'u. Możesz też postawić na kowbojki!
box:offerCarousel)
box:imagePins
box:pin)
Dodatki - słowo klucz
Lubisz się wyróżniać? Dodatki w stylu boho sprawią, że nie przejdziesz niezauważona. Koniecznie sprawdź hit tego lata – sandałki z pomponami lub z frędzlami. Te, często kolorowe, propozycje ujmują oryginalnością i dziewczęcym urokiem.
Nie zapomnij o ochronie przed słońcem – ponadczasowe lenonki zapewnią twoim oczom komfort, a tobie intrygujący wygląd.
box:offerCarousel
Boho to również nietuzinkowa biżuteria – polecamy chokery w każdym wydaniu – misternie plecione warkoczyki, rzemyki i koronki oplatające szyję dodają tajemniczości i kojarzą się ze stylem femme fatale. Ta szalenie kobieca opcja dopasuje się do każdej stylizacji, wzbogacając ją o nutę zagadkowego czaru.
Interesującą propozycję stanowią elementy łączące w sobie retro i folk. Pamiętaj, że na festiwalu nic cię nie ogranicza – im więcej tym lepiej! Łącz ze sobą koraliki, kamyki, srebrne zawieszki, rzemyki i obroże. To ty masz być królową nocy.
box:offerCarousel)
Wolna jak ptak, z kwiatami we włosach
W charakterystykę stylu boho, który wyraża swobodę i nieskrępowanie, idealnie wpisują się dodatki z ptasim motywem. Opaski i naszyjniki z piórkami przywodzą na myśl indiańskie księżniczki zaprzyjaźnione z naturą. Ciekawym wyborem są też kwiatowe wianki, które dodadzą stylizacji romatyzmu.
Jeśli pragniesz inspirować się stylem artystycznej bohemy, nie możesz zapomnieć o chustach wszelkiej maści – narzucone swobodnie na ramiona lub przewiązane na biodrach, w dzień wzbogacają nawet najprostsze zestawienia, ciesząc oko barwnymi wzorami, a w nocy świetnie spisują się jako ochrona przed chłodem. Koniecznie sprawdź duże, ozdabiane frędzlami oraz te czerpiące z estetyki ludowej – kuszące kolorowymi, kwiatowymi wzorami. | Festiwalowy look w stylu boho |
Eksploatacja pojazdu, szczególnie na nierównych drogach, to duże wyzwanie dla układu zawieszenia. Mimo zaawansowanych rozwiązań, jakie regularnie wprowadzają producenci, pewne elementy charakteryzuje ściśle określona wytrzymałość i prędzej czy później trzeba je wymienić. Niektóre z usterek możemy usunąć samodzielnie, ale będą do tego potrzebne odpowiednie narzędzia. Przedstawiam najpopularniejsze z nich. Zestaw kluczy
Klucze wysokiej jakości umożliwią odkręcenie nawet bardzo zapieczonych śrub bez ich uszkodzenia. Zestaw do obsługi zawieszenia powinien zawierać najpopularniejsze klucze oczkowe i nasadowe, przedłużki i przeguby do trudno dostępnych miejsc oraz solidną grzechotkę, dzięki której praca będzie przebiegała znacznie szybciej. Najtańsze zestawy renomowanych producentów kupimy na Allegro już od około 200 zł.
Podnośnik i kobyłki
Solidny podnośnik garażowy jest o wiele wygodniejszy w użyciu niż podstawowy lewarek, jaki większość z nas ma w samochodzie. Możliwość szybkiego podnoszenia i opuszczania, duża stabilność oraz szeroki zakres pracy to zalety, które z pewnością docenimy podczas naprawy zawieszenia. Podnośniki punktowe (tzw. żaby)kupimy na Allegro już od kilkudziesięciu złotych. Wielu sprzedawców w komplecie dołącza zestaw kobyłek do odciążenia podnośnika i zabezpieczenia samochodu przed ewentualnym opadnięciem.
Klucz dynamometryczny
Dokręcanie niektórych śrub metodą „na oko” to nie najlepszy pomysł. Jeśli producent podaje określoną wartość momentu, należy jej bezwzględnie przestrzegać. Pomoże nam w tym klucz dynamometryczny, który będzie niezwykle przydatny przy obsłudze wybranych elementów układu zawieszenia. Funkcjonalność tego narzędzia jest znacznie szersza, wykorzystamy je również podczas wielu innych napraw. Najtańsze klucze dynamometryczne kupimy na Allegro już od około 30 zł.
Ściągacz do sprężyn
Wymiana sprężyn to dosyć prosta czynność, ale wymaga użycia specjalnych ściągaczy. Bez wcześniejszego ściśnięcia sprężyny nie uda nam się jej zdemontować, a wykorzystywanie do tego celu „domowych patentów” może okazać się bardzo niebezpieczne. Podczas zakupu zwróćmy uwagę na jakość wykonania, lepiej wybrać nieco droższy, ale bardziej solidny zestaw. Ściągacze do sprężyn kupimy na Allegro już od kilkudziesięciu złotych.
Narzędzia do wahaczy i tulei
Elementy metalowo-gumowe to jedne z najczęściej zużywających się podzespołów zawieszenia. Zakup kompletnego wahacza może być dosyć kosztowny, dlatego wiele osób decyduje się na regenerację. Polega to na wymianie sworzni i tulei, wykorzystuje się do tego specjalne ściągacze oraz prasę hydrauliczną lub śrubową. W przypadku tej ostatniej nie ma konieczności demontażu wahacza. W przypadku samochodów, w których zawieszenie jest wyjątkowo nietrwałe, zakup takich narzędzi jest idealnym rozwiązaniem.
Klucz udarowy
Klucz udarowy zdecydowanie przyspiesza wszelkie prace przy zawieszeniu i ułatwia odkręcanie nawet bardzo zapieczonych śrub. Jeśli w garażu nie mamy dostępu do stałego zasilania, dobrym wyborem będzie model akumulatorowy, który na jednym ładowaniu umożliwi wykonanie całej naprawy. Zazwyczaj w komplecie znajdziemy zestaw popularnych nasadek i walizkę. Najtańsze klucze udarowe dostępne na Allegro kosztują około 150 zł.
Wiele usterek układu zawieszenia możemy usunąć samodzielnie, oszczędzając w ten sposób na kosztach robocizny. Podstawą jest zestaw odpowiednich narzędzi i dobre stanowisko pracy. Oczywiście niewiele z nas ma dostęp do profesjonalnego podnośnika, ale wykonywanie niektórych napraw (np. na parkingu pod chmurką) też nie jest dobrym pomysłem. Czasami warto się zastanowić nad wynajęciem stanowiska w profesjonalnym warsztacie, aby przeprowadzić naprawę w bardziej komfortowych warunkach. | Sam naprawiam zawieszenie – jakie narzędzia okażą się niezbędne? |
Wysiłek kardio to wszelkiego rodzaju wysiłek tlenowy, obejmuje takie aktywności, jak bieganie, jazda na rowerze, pływanie, nordic walking, taniec itp. Nie każdy lubi taki wysiłek, ale też nie każdy może wybrać ten rodzaj ćwiczeń. Ograniczenia mogą być różne. Często są to problemy ze stawami, kontuzje, stan po wypadkach. Nie znaczy to jednak, że nie można podejmować innych aktywności. Do najczęstszych przeciwwskazań należą choroby układu krążenia, problemy z układem oddechowym, zaburzenia psychiczne, niewydolność niektórych narządów wewnętrznych. W niektórych wypadkach wysiłek jest wskazany, ale wymaga konsultacji z lekarzem i odpowiedniego zaplanowania.
Osoby z nadwagą i otyłością
Trening tlenowy może być problemem dla osób z większą wagą. W tym wypadku nie chodzi jedynie o nadmierne odciążenie mięśnia sercowego, ale także o ochronę stawów. Zbyt duża masa ciała może znacznie obciążyć stawy kręgosłupa i stawy kolanowe czy biodrowe. Zaleca się odpowiednią dietę i ćwiczenia statyczne, które z czasem można zmienić na wysiłek kardio. Pomoże to skutecznie redukować tkankę tłuszczową, a jednocześnie będzie bezpieczne dla zdrowia. Najważniejsze, żeby po zrzuceniu nadmiernych kilogramów móc wykonywać najlepszy dla siebie wysiłek.
Trening beztlenowy
Trening anaerobowy, czyli siłowy, to taki, w trakcie którego mięśnie produkują energię w procesach beztlenowych. W czasie tego typu ćwiczeń obciążenie jest duże, dlatego najlepiej wykonywać je bez sprzętu, a jedynie z obciążeniem własnego ciała. Przy użyciu zewnętrznego oporu krew nie nadąża z dostarczeniem odpowiedniej ilości tlenu do krwi. W czasie takich reakcji mięśnie nie są w stanie spalać tkanki tłuszczowej, a energia do ich wykonania pochodzi z beztlenowego spalania cukrów.
Jak w każdym wypadku, do treningu przyda się wygodny strój – legginsy lub spodnie dresowe i koszulka. Nie bez znaczenia są też odpowiednie buty, które dobrze ustabilizują staw skokowy.
Do ćwiczeń siłowych zaliczamy wiele popularnych i dobrze znanych, np. brzuszki, przysiady, pompki, wypady nóg, ćwiczenia z ciężarkami czy sztangą, ćwiczenia na maszynach. Mają one na celu wzmocnienie i rozwój mięśni.
Jak działa taki trening?
Ćwiczenia siłowe nie spalają tkanki tłuszczowej, ale pośrednio się do tego przyczyniają. Dzięki temu, że rozwijają tkankę mięśniową i zwiększają jej masę, sprawiają, że spoczynkowa przemiana materii wzrasta i nawet w bezruchu spalasz więcej kalorii. Dodatkowo produkowany w większej ilości hormon wzrostu stymuluje spalanie tłuszczu.
Ćwiczenia siłowe w praktyce
Wykonuje się je w krótkich i intensywnych seriach. Można dostosować trening do swoich potrzeb i skupić się na partiach mięśniowych, które wymagają wzmocnienia. Najlepiej jednak przeprowadzić trening ogólnorozwojowy, który zaangażuje całe ciało. Prostym i skutecznym sprzętem są drążki do podciągania, które skutecznie poprawiają siłę. Ćwicząc regularnie, szybko można zobaczyć rezultaty.
Niewiele miejsca zajmują też uchwyty do pompek, które umożliwiają ich wykonywanie w wielu kombinacjach. To bardzo ważne dla równomiernego wytrenowania mięśni grzbietu. Pompki to jedno z najskuteczniejszych ćwiczeń, które wymaga zaangażowania wszystkich mięśni.
Jednym z najnowszych trendów, jeśli chodzi o ćwiczenie siłowe, są odważniki typu kettlebell. Dzięki wygodnej rączce można je wygodnie złapać i wykonać wiele złożonych ruchów. Ich podnoszenia i podrzucenia angażują wiele mięśni jednocześnie. Wymaga to odpowiedniej techniki i pewnego chwytu. Kiedy opanuje się technikę, ćwiczenia są dużą przyjemnością.
Warto wykonywać trening siłowy. Przeprowadzany regularnie, minimum 3 razy w tygodniu, przyniesie najlepsze rezultaty. Ćwicząc ze sprzętem, dobrze jest zaopatrzyć się w rękawice, które znacznie ułatwią prawidłowy chwyt i uchronią przed kontuzją stawów nadgarstkowych. | Co zrobić, gdy wysiłek kardio nie jest dla ciebie? |
Zamarznięte szyby to jeden z najpowszechniejszych zimowych problemów każdego kierowcy. Można sobie z nim w mig poradzić przy pomocy klasycznej skrobaczki lub odmrażacza w aerozolu. Który ze sposobów jest bardziej skuteczny i wygodny? Jeśli skrobaczka, to tylko fińska Murska
Wielu kierowców, korzystając ze skrobaczki, miało styczność tylko z najprostszymi modelami, dodawanymi często jako gratis i posiadającymi plastikową końcówkę, która jest mało efektywna i potrafi zarysować szybę. Zdecydowanie trwalszym i lepiej dopracowanym produktem jest Murska, czyli skrobaczka zaprojektowana i produkowana w Finlandii. Jej największym wyróżnikiem jest końcówka wykonana z mosiądzu. Dzięki wykorzystaniu tego stopu metali cechuje się relatywnie wysoką gładkością i niską twardością, co sprawia, że jest bezpieczna dla szyby.
box:offerCarousel
Murska to skrobaczka o przemyślanej konstrukcji i niezwykle uniwersalna. Posiada gumową ściągaczkę, przy pomocy której z łatwością ściągniemy wodę czy resztki śniegu. Dodatkowo wyposażono ją w ząbki pozwalające na wyczyszczenie gum wycieraczek z lodu oraz uchwyt do zawieszenia. Co ważne, podstawowy model Murski oznaczony numerem 575 kupimy już za ok. 5 zł. Nieco droższa będzie Murska 580L z dłuższą rękojeścią umożliwiającą usuwanie lodu z szyb o znacznie większej powierzchni. Koszt jej zakupu to ok. 10 zł. Najwyższy model Murski to natomiast 585, który jest przedłużony i posiada szczotkę zamocowaną do drugiego końca uchwytu.
Odmrażacz tylko dla leniwych?
Zgoła innym produktem do usuwania lodu z powierzchni szyb jest odmrażacz. Wykorzystuje się tu nie tarcie i siłę fizyczną, jak w przypadku skrobaczki, lecz reakcje chemiczne, wskutek działania których dochodzi do niemal natychmiastowego roztopienia lodu. Odmrażacz jest bardzo prosty w użyciu. Wystarczy spryskać nim szyby i zebrać wodę przy pomocy np. gumowej ściągaczki. Co ważne, produkty tego typu można stosować w bardzo niskich temperaturach, a producenci deklarują pełną skuteczność do -60 stopni Celsjusza.
box:offerCarousel)
Ceny odmrażaczy nie są wysokie. Za bardzo popularny środek, jakim jest K2 Alaska, przyjdzie nam zapłacić ok. 8 zł za 700 ml. W podobnej cenie zakupimy produkty takich marek, jak Autoland czy Tenzi. Droższy, bo kosztujący ok. 10 zł za 500 ml, jest natomiast niemiecki odmrażacz marki Sonax.
Odmrażacze mają jednak również wady. Nie są w pełni bezdotykowe, gdyż szyba po ich użyciu i tak powinna zostać wytarta do sucha. Ponadto przed użyciem trzeba oczyścić powierzchnię ze śniegu, a jeśli lód jest gruby, to prawdopodobnie konieczne będzie mimo wszystko wykorzystanie skrobaczki, aby pozbyć się jego resztek. Skrobaczka poradzi sobie więc w każdych warunkach, a odmrażacz niekoniecznie.
Zobacz też:
Odmrażacze – kupować czy nie?
Zimowy płyn do spryskiwaczy - kiedy lać i jaki wybrać?
Maty antyszronowe dla zapobiegliwych
box:offerCarousel
Wiedząc, że noc będzie mroźna, można zdecydować się na założenie maty antyszronowej, która wyeliminuje poranny problem nawet w zupełności, jeśli tylko zastosujemy produkty o odpowiednich rozmiarach. Najtańsze osłony na przednią szybę kosztują ok. 5 zł. Zakup jednego z największych modeli, który pozwoli na osłonięcie wszystkich szyb, to wydatek rzędu 50–120 zł w zależności od jakości wykonania. | Skrobaczka czy odmrażacz? Co lepsze na poranne mrozy? |
Masz piękne plecy i chętnie nosisz głęboki dekolt z tyłu sukienki? Świetnie! Proponujemy idealną kreację wieczorową np. na zabawę sylwestrową. Nie masz czasu na bieganie po sklepach i szukanie odpowiedniej sukienki na karnawałową imprezę lub elegancką uroczystość? W takich sytuacjach Allegro zawsze przychodzi z pomocą, to właśnie tu, w jednym miejscu, możesz znaleźć wymarzoną kreację, nie wychodząc z domu!
Suknia wieczorowa powinna sięgać do kostek. Jeśli dress code zakłada kreacje wieczorowe, nie powinnaś łamać zasad organizatora. W naszej ofercie znajdziesz wiele sukienek mini z dekoltem na plecach, ale zostaw je zdecydowanie na mniej zobowiązującą imprezę, np. w klubie.
Zostań królową balu!
W dobrym guście będzie, jeśli odsłaniając plecy, pozostałe części ciała pozostawisz zakryte, tzn. dekolt z przodu oraz nogi. Aczkolwiek możesz sobie pozwolić na rozcięcie w sukni odsłaniające jedną nogę – tego typu kreacje znajdziesz np. w kolorze popielato-fioletowym ze srebrnym, błyszczącym pasem.
Wśród innych ciekawych modeli jest m.in. piękna suknia w odcieniach głębokiego granatu z nadwyżką materiału, ciągnącą się efektownie po ziemi. Suknia ta jest wiązana na plecach w kokardę. Brak zdobień sugeruje dobranie do niej odpowiedniej biżuterii, np. długich kolczyków.
box:offerCarousel
Coś dla siebie znajdą także wielbicielki oryginalnych kreacji o nieco architektonicznym sznycie, np. jasnoszarą, dopasowaną suknię zapinaną z tyłu na eleganckie guziki obszyte materiałem, przywodzącą na myśl kreacje w stylu retro. Sukienkę czynią jeszcze bardziej wyjątkową koronkowe rękawy, nadające całości delikatność. Doskonałym uzupełnieniem stylizacji byłby w tym przypadku romantyczny warkocz dobierany wokół głowy i zwisające, srebrne kolczyki oraz srebrne szpilki i kopertówka. Taka suknia zapewne przypadłaby do gustu niejednej gwieździe stąpającej po czerwonym dywanie. Wielbicielki bardziej widowiskowych klimatów zapewne zainteresowałaby złota, cekinowa suknia z owalnym wycięciem na plecach.
Na Allegro znajdziesz również spory wybór sukni w najmodniejszym kolorze tej zimy, czyli karminowej czerwieni. Jedna z nich, oprócz wycięcia na plecach, ma także głęboki dekolt na biuście w kształcie litery V oraz rozcięcie na nodze zaczynające się tuż nad kolanem. Długie rękawy nadają sukni łagodny charakter. W tym przypadku zasada odkrytej jednej części ciała może zostać pominięta, wyczucie w modzie jest bowiem najważniejsze. Taka suknia to propozycja zdecydowanie dla odważnych kobiet, ale mając ją na sobie, zrezygnuj ze zdobnej biżuterii. Bardziej skromna suknia w czerwieni, którą można znaleźć na Allegro, jest zabudowana aż pod szyję i nie ma rękawków, a wyróżnia ją lejąca warstwa materiału układająca się z tyłu nad biodrami. Ten model występuje także w kolorze czarnym, ecru, różowym, fioletowym i szarym. Będą w niej świetnie wyglądać panie o chłopięcym typie sylwetki, z małym biustem.
Paniom ceniącym prostotę i oryginalne kolory polecamy żółtomiodową suknię o prostym kroju z lejącej wiskozy. Pięknie wypadną w niej kobiety o ciemnej karnacji. Nas wyjątkowo zachwyca burgundowa suknia z koronkowym przodem w kwiaty oplatającym szyję, odkrytymi ramionami i dołem z lejącego szyfonu. To idealna kreacja dla romantyczki. Całość warto podkreślić fioletową szminką i delikatnymi falami na głowie. Taki sam model znajdziemy także w odcieniu pudrowego różu. Polecamy go blondynkom. Fanki błękitu mogą natomiast zamówić piękną sukienkę w tym kolorze z wysokim rozcięciem na nodze, bez rękawów, ze zdobionym gipiurą gorsecikiem.
Suknia do ziemi z dekoltem na plecach uczyni cię gwiazdą każdego balu i imprezy. Życzymy ci niezapomnianych chwil na parkiecie! | Wieczorowa suknia z odkrytymi plecami |
Moda na styl skandynawski trwa w najlepsze. Nic w tym dziwnego, bo jest to styl prosty i znacząco odbiega od dotychczas bardzo popularnego przeładowanego stylu oraz zimnego i szpitalnego klimatu, jaki do pomieszczenia wnoszą ultranowoczesne meble na wysoki połysk. Zasady stylu
Urządzenie wnętrza w stylu skandynawskim nie wymaga dużych nakładów finansowych. Mieszkania zgodne z tym trendem są przestronne i jasne. Ściany, meble, podłogi – wszystko w miarę możliwości powinno być białe, kolorowe są jedynie dodatki. Ich odcienie mogą być bardzo wyraziste, natomiast forma powinna być raczej oszczędna i prosta.
Budowanie wnętrza w tym klimacie nie jest trudne, jeśli znamy kilka podstawowych zasad: podłoga powinna być drewniana, preferowane są białe kolory desek lub paneli, wybieramy meble o prostej formie, nie stosujemy skóry w obiciach meblowych, można wykorzystać drewno jako element ozdobny. Taka całkowita oszczędność stylu nie powinna posuwać się do tego, że nie będziemy się czuć przytulnie we własnym mieszkaniu. Bardzo dobrym sposobem na ocieplenie pomieszczenia są dywany.
Szarości, biel, czerń i… inne
Dywany
w odcieniach bieli, szarości
i czerni sprawdzają się dobrze w każdym wnętrzu, ale ich popularność bardzo wzrosła od czasu, gdy moda na daleką Północ weszła do magazynów lifestylowych. Są bardzo pożądane w mieszkaniach w stylu skandynawskim, a prostota wzorów pozwala dowolnie dopasowywać dodatki. Warto stawiać na te kolory, jeśli nie chcemy zmieniać podłogi i mamy stare panele albo parkiet. Chłodne odcienie lepiej wprowadzą pożądany klimat niż kolory. Popularne wzory to gwiazdy, romby, trójkąty, koniczyny, krata czy nawet wzór imitujący fakturę drewna albo liści.
Bardzo ciekawe propozycje w tym zakresie można znaleźć w serii SCANDI oraz 3D SCANDI
. Chodzi bowiem raczej o mocne i powtarzalne wzory, a nie o skomplikowany kunszt dywanów wschodnich. Jeśli mamy białe podłogi i meble, warto dodać wnętrzu trochę barw. Trzeba pamiętać o tym, że kolory mogą być bardzo mocne, ale wzornictwo powinno pozostać maksymalnie proste. Prym będą wiodły klasyczne wzory znane z norweskich swetrów, choinki, romby, trójkąty. Bardzo ważne jest również to, by mieszanka kolorystyczna nie składała się ze zbyt wielu barw – lepsza jest zabawa dwoma, trzema kolorami albo odcieniami jednej barwy.
Wyjątek stanowią małe dywany, chodniczki robione ze sznurków, skrawków materiału lub kolorowych tasiemek. Tkanina przeplatana jest na kanwie i potem przeszywana, aby się nie rozpadała. Taki chodnik nie powinien być elementem wyposażenia salonu, lecz raczej przedpokoju i sypialni – ma przede wszystkim chronić podłogę, a nie ją ozdabiać. Poszukujący inspiracji mogą się zainteresować firmą CANVAS
, a szczególnie serią SCANDINAVIAN.
Kształt, wykonanie, materiał
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Oczywiście znaczenie ma nie tylko kolor, ale i kształt. Dywan skandynawski
nie powinien zakrywać całej podłogi, tylko stanowić centrum pokoju. W dużych pomieszczeniach nawet dywan 2 x 2 m będzie się wydawał niewielki. Typowe dla wystroju są raczej dywany prostokątne albo po prostu chodniki. Ważne, by nie przykrywały całej podłogi, która powinna zachwycać swoim naturalnym pięknem. Bardzo popularne są też okrągłe dywaniki. Co ważne, meble nie powinny stać całkowicie na dywanie, ma on stanowić element wyposażenia i powinien być widoczny.
Nie tylko kształt i kolor mają znaczenie, ale również materiał i sposób wykonania. Typowe miękkie dywany nie sprawdzą się w nordyckich wnętrzach. Wybierać należy raczej dywaniki tkane
z kawałków materiału na kanwach, przeplatane, wyplatane czy nawet dziergane. Dywany powinny sprawiać wrażenie robionych ręcznie – cierpliwi mogą nawet zabawić się w splatanie albo utkanie własnego chodniczka z gałganków lub wydzierganie okrągłego dywanika ze sznurka. We wnętrzu stawia się na prostotę, naturalne materiały i przestrzeń. | Dywaniki w stylu skandynawskim |
Dopłata może być konieczna w 2 sytuacjach: Dopłata może być konieczna w 2 sytuacjach:
* przy pierwszej wpłacie zapomniałeś uwzględnić jakieś koszty, na przykład cenę przesyłki lub dopłatę za priorytet.
* od Sprzedającego dostałeś e-mail o konieczności dopłaty.
Aby dopłacic brakującą kwotę do zakończonej płatności
Przejdź do zakładki Kupione,
wybierz właściwe zamówienie, a następnie rozwiń szczegóły,
kliknij [Dopłać].
Maksymalna kwota dopłaty przez zakładkę Kupione wynosi 30 zł.
Dopłatę możesz wykonać tylko raz dla danego zamówienia. | Jak zrobić dopłatę przez Allegro Finanse? |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.