source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Pisanki-jednorożce podbiły moje serce, gdy tylko je zobaczyłam. Są oryginalne, urocze i przede wszystkim bardzo proste w wykonaniu! Taki projekt nadaje się idealnie, aby wykonywać go razem z dziećmi. Gwarantuję, że to świetna zabawa, zwłaszcza jeśli przygotujecie te pisanki całą rodziną! To nie tylko sposób na to, aby wprowadzić nieco nowoczesności do tegorocznej Wielkanocy. Możesz go wykorzystać również jako pomysł na zachęcenie swoich dzieci (zwłaszcza nastolatków) do angażowania się w przygotowania i zrozumienia istoty Wielkanocy. W końcu to wspólne spędzanie czasu jest najważniejszym elementem każdych Świąt.
Co będzie Ci potrzebne?
Do wykonania pisanek przydadzą się:
wydmuszki (najlepiej białe) lub plastikowe jajka (w dowolnym kolorze);
drobne sztuczne kwiaty;
kolorowy papier;
marker;
pistolet z klejem na gorąco
opcjonalnie: złota/srebrna farba w sprayu.
Krok 1: właściwie jedyny! Cały projekt polega na ozdobieniu górnej części pisanek – przyklej sztuczne kwiaty, róg i domaluj oczy! Zobacz, jak zrobiłam to ja w zdjęciowym tutorialu poniżej!
Ze zwykłego papieru zwinęłam rogi, przycięłam je na interesującą mnie długość, a następnie pomalowałam farbą w sprayu! Po wyschnięciu przykleiłam je do pisanek.
box:offerCarousel | DIY – Pisanki-jednorożce |
Luty to miesiąc pełen miłości! Nie tylko święto zakochanych skłania nas do randkowania, ale również długie zimowe wieczory. Mamy ochotę rozkoszować się obecnością drugiej połowy lub… intensywnie randkować i poznawać nowych ludzi. Na randkę – prócz świetnego nastroju – potrzebujemy idealnej garderoby. A cóż zmiękcza męskie serce lepiej niż piękna, kusząca sukienka? Nie ma takiej okazji (no, prawie!), podczas której nie sprawdziłaby się sukienka. Kobieca, podkreślająca wszystkie walory i ukrywająca mankamenty. Wraz z delikatnym makijażem sprawi, że nasz wybranek nie będzie mógł oderwać od nas oczu. I, co najważniejsze, również my będziemy czuć się znakomicie.
Kino albo teatr
Seans filmowy to zdecydowanie najczęściej wymieniany pomysł na pierwszą randkę. To oczywiste, bo tuż po nim na pewno znajdziemy temat do wspólnej rozmowy i przełamania pierwszych lodów. Sukienka do kina nie powinna być zbyt elegancka – raczej wygodna, w luźnym, miejskim stylu. Idealną propozycją są modne dresowe kreacje. Wybierając szarą, dresową sukienkę o luźnym, sportowym fasonie, możemy pozwolić sobie na niebanalne dodatki, np. bardzo modne i niezwykle kobiece kozaki za kolano ze skóry lub z zamszu. Całość będzie wyśmienicie wyglądała z minimalistyczną biżuterią, miejską torebką i skórzaną, motocyklową kurtką. To stylizacja łącząca w sobie seksowny pazur i styl dziewczyny z sąsiedztwa – mieszanka wybuchowa! Dziewczyny ceniące sobie nieco więcej elegancji mogą wybrać błękitną dresową sukienkę i połączyć ją z karmelowym płaszczem, modnym kapeluszem i wielkim, zimowym szalem. To propozycja wygodna, ale też – dzięki ciekawym akcesoriom – zalotna.
Jeśli randkę będziemy spędzać w teatrze, potrzebujemy bardziej odświętnej oprawy. Nie powinnyśmy jednak przesadzać, jeśli nie znamy dobrze naszego partnera! Lepiej wybrać skromne, sprawdzone stylizacje, by nie narazić się na modowe faux pas. Perfekcyjnym wyborem będzie mała czarna. Dodając do niej kryjące rajstopy, botki na grubym obcasie i sztuczne futerko, stworzymy stylizację w odrobinę staromodnym klimacie. Jeśli znamy naszego partnera, wówczas możemy wybrać seksowne pończochy i czerwoną szminkę, które pięknie wypełnią kobiecą stylizację i sprawią, że nasz wybranek oszaleje z zachwytu. Ważne jednak, by strój do teatru był stonowany, a długość sukienki co najmniej do połowy uda.
Spotkanie w restauracji lub przy kawie
Jeśli mamy ochotę na romantyczną kolację w pięknej scenerii, musimy pamiętać o tym, że idealnie dopasowana sukienka może po posiłku podkreślać brzuszek. Dobra rada? Bielizna korygująca, której nie jest straszna nawet największa kolacja. Jeśli jednak planujemy założyć seksowne, koronkowe figi, wówczas lepiej wybrać krój nie tak bardzo opinający ciało. Bardzo przyjemnym dla oka i funkcjonalnym rozwiązaniem będzie ozdobiona kołnierzykiem kreacja o rozkloszowanym fasonie. Świetnie podkreśli nasze walory – biust i talię, ale ukryje brzuszek i biodra. Ten kobiecy fason w stylu retro pasuje do niemal każdej sylwetki, a delikatny detal przy szyi będzie świetnie zastępował biżuterię. Do tak słodkiego zestawu możemy dobrać buty o męskim charakterze – sztyblety lub oxfordki. Jeśli jednak chcemy za wszelką ceną sprawić, by stylizacja miała ultrakobiecy charakter, wówczas najlepiej dopasować niebanalne szpilki w zdecydowanym kolorze.
Jeśli wybieramy się na kawę, najlepiej postawić na niezobowiązujący look, który pozwoli czuć się swobodnie. Doskonałym pomysłem jest wybór sukienki stworzonej ze specjalnej, lekkiej pianki. Modny materiał, dostępny we wszystkich kolorach tęczy, świetnie dopasowuje się do sylwetki, wygląda intrygująco i bardzo nowocześnie. Jeśli chcemy ukryć krągłości, lepiej zainwestować w fason mniej opięty. Dziewczyny o niewielkim biuście mogą pozwolić sobie na wersję dość mocno opinającą ciało i wykończoną modnym golfem. Tak intrygującą całość najlepiej uzupełnić złotem lub srebrem – paskiem, kopertówką przypominająca puzderko czy dużymi kolczykami o minimalistycznej formie.
Na imprezę i do pubu ze znajomymi
Jeśli wybierzemy na miejsce naszej randki klub, to pewnie nie będziemy miały możliwości, by długo i intensywnie rozmawiać, ale za to możemy olśnić partnera na parkiecie. Moda klubowa ma za zadanie podkreślić wszystkie walory naszej sylwetki, a imprezy pozwalają zaszaleć z fasonem czy kolorem kreacji. Od kilku sezonów niezwykle modnym materiałem jest koronka i jeśli chcemy puścić wodze fantazji, to będzie świetną propozycją na imprezę. Koronkowa sukienka przykuje wzrok, a mnogość kolorów i fasonów pozwoli dopasować kreację do swoich potrzeb. Panie, którą pragną podkreślić swoje kształty, mogą wybrać suknię z gorsetową górą, ale uzupełnioną koronkowymi rękawami. To świetne połączenie, które jednocześnie kusi i nie odsłania zbyt wiele. Możemy również zdecydować się na model koronkowej kreacji z pięknie wyciętymi plecami. To propozycja dla odważnych pań, które lubią przyciągać spojrzenia.
Nieco skromniejsze, ale równie seksowne są sukienki w interesujące printy, które optycznie zmniejszają sylwetkę poprzez ułożenie bloków materiałów. Kontrastowe kolory wstawione jako poziome pasy w okolicach bioder, biustu i brzucha wydłużają sylwetkę, dodają jej lekkości i oczywiście ujmują kilogramów. Z wysokimi szpilkami będziemy prezentować się jak gwiazdy, które z resztą kochają ten fason sukienek: Kate Winslet, Kim Kardashian czy Beyoncé.
Jeśli nasza randka odbędzie się w pubie, w gronie przyjaciół, wówczas również możemy postawić na luz, ale z odrobiną pikanterii. Wybierzmy seksowną sukienkę z imitacji skóry, sięgająca do połowy łydki. Długość midi pozwoli nam czuć się komfortowo, a jednocześnie przykuwać uwagę. Tak mocny materiał lubi równie intensywne towarzystwo. Postawmy na ciężkie botki, nawet w stylu lat dziewięćdziesiątych, które przypominają buty wojskowe. Do tego duże pierścionki i bransoletki, ale spokojny makijaż. Wybierając nieco grzeczniejszą wersję, czyli sukienkę o asymetrycznym kroju, również będziemy w centrum zainteresowania. Przy szczupłej sylwetce możemy pozwolić sobie na lekki tren. Połączony ze sportowym materiałem, będzie prezentował się modnie i nowocześnie. Okrąglejsze panie mogą pobawić się długością i zatuszować mankamenty poprzez bloki kolorów o różnej długości. Świetnym rozwiązaniem jest również tunika oversize z przedłużanym tyłem.
Na kręglach, na łyżwach, a może na koncercie?
Jeśli ukochanych postanowił zrobić nam sportową niespodziankę i zabrać na lodowisko… wcale nie musimy rezygnować z kobiecej sukienki. Musimy tylko pamiętać o ciepłym materiale; wełnie, grubej dzianinie. Najlepiej wybrać długość sięgająca kolan, ale niezbyt dopasowaną do sylwetki, by zachować swobodę ruchów. Wełniana sukienka o fasonie litery A to idealne rozwiązanie! Do niej zakładamy grube rajstopy lub kuszące zakolanówki; jest szykownie i dziewczęco. Jeśli jesteśmy totalnymi fankami stylu Carrie Bradshaw, możemy pójść na całość i tak, jak bohaterka serialu, wybrać sukienkę w bieliźnianym stylu i rockową kurtkę. Być może nieco zmarzniemy, ale na pewno zostaniemy królowymi lodowiska! Mimo wszystko przy takim zestawie pamiętajmy o dodatkach – ciepłej czapce lub nausznikach, grubych rękawiczkach i dużym szalu.
Na kręglach możemy spróbować stylu boho, który jest bardzo dziewczęcy i zdecydowanie romantyczny. W sam raz na długie, zimowe randkowanie! Bazą powinna być lekka, może nawet letnia, sukienka w kwiaty, najlepiej o długości do połowy uda lub kolan. Dzięki temu nasze ruchy będą nieskrępowane i pewne. Do tego wybierzmy długi, ciepły sweter w neutralnych barwach oraz kobiece botki. Postawmy na delikatny styl – włosy niech będą naturalnie zakręcone, makijaż lekki i dziewczęcy. Na kręgle możemy również wybrać sukienkę z przyjaznego i miękkiego dżerseju. Świetnie dopasowuje się do ciała, podkreśla walory, ale nie jest zbyt opięta. Dodając do niej krótką kurtkę typu bomber, kolorowe lub złote adidasy i intensywną szminkę, stworzymy look w stylu buntowniczki i hipsterki. To zdecydowanie wersja na randkę z kimś bliskim, przy kim możemy czuć się swobodnie!
Świetną propozycją na koncert będzie trochę mocniejszy wizerunek, w militarnym stylu. Moda na wojsko trwa nadal i jest to jeden z gorących trendów zimowych i wiosennych. Wybierając kreację w militarnym klimacie, będziemy czuć się seksownie, jeśli dodamy do niej botki na obcasie, skórzaną kurtkę lub prosty płaszcz i ciekawe dodatki – rękawiczki, oversizową kopertówkę na łańcuszku, złotą, prostą biżuterię. Jeśli wybieramy się na kameralny koncert, najlepiej wybrać pastelowe kolory. Mięta, pudrowy róż, delikatny żółty czy brzoskwinia to dziewczęce odcienie, które pięknie podkreślają mocniejszy makijaż. Wybierzmy do nich jasny płaszcz, białe szpilki i torebkę z frędzlami w jasnych barwach. Całość będzie romantyczna, delikatna i kobieca.
Romantyczna kolacja w domu
Jeśli planujecie randkę w domu, możesz pozwolić sobie na więcej! Niech kreacja będzie kusząca i niegrzeczna. To idealny moment, by naprawdę zaszaleć! Możemy postawić na długość mini i bardzo mocno wyeksponować nogi. Oczywiście niezbędne będą wysokie szpilki i seksowne pończochy. Przy krótkiej sukience zadbajmy o to, by kolor bielizny był dobrze dobrany, a dekolt nie aż tak głęboki. Nie musimy eksponować wszystkiego! To, co ukryte, również przyciąga.
Doskonałym pomysłem jest również zabawa kolorem. Jeśli wiecie, że wasz partner uwielbia dziewczęce stylizacje, na randkę warto wybrać białą, delikatną sukienkę. Może być to styl pensjonarski – z kołnierzykiem, haftkami i koronką. Do takiej stylizacji nie będziemy potrzebować obuwia! Bosa stopa, dyskretna biżuteria i rozwiane włosy będą idealnym dopełnieniem looku. Fani ostrzejszego wizerunku będą zachwyceni sukienką w kolorze ognistej czerwieni. Mocna barwa i głęboki dekolt to zgrany i uwodzicielski duet. Czarne szpilki, czerwone usta i kocie oko będą świetnymi towarzyszami seksownej stylizacji. | Sukienki, które uwodzą |
Buciki z plecionymi podeszwami wracają każdego lata, kiedy dziecko potrzebuje lekkiego obuwia. Są wygodne i dobrze wyglądają w wielu stylizacjach. W letnie upały stopy potrzebują przewiewnych butów. Liczy się komfort. Espadryle mają długą historię. Po raz pierwszy pojawiły się w średniowieczu. Były wówczas kawałkiem słomianej juty, którą obszywano cienkim płótnem. Używali ich przede wszystkim rolnicy, którzy potrzebowali lekkich butów. Ten genialny w swojej prostocie wynalazek przeżył wielki come back w latach 60. XX wieku, kiedy to w espadrylach zakochali się hipisi. Do dzisiaj płócienne buty są chętnie włączane w stylizacje typu flower power. Chociaż mają „niski” rodowód, to w espadrylach chodzą także gwiazdy, które często pojawiają się na wybiegach, a to za sprawą Yves Saint Laurenta, który wprowadził je do high fashion w 1973 r., wkładając na nogi swoich modelek buciki z plecionymi podeszwami obszytymi satyną. Klasyczne espadryle – w paski albo denimowe – sprawdzają się w stylu marynarskim. Niektórzy zresztą dopatrują się ich pochodzenia właśnie wśród żeglarzy, którzy wyplatali je z lin.
W kolekcjach dziecięcych, u Gucciego, Chanel czy Ralpha Laurena, są przeważnie właśnie klasyczne – w formie balerinek lub sandałów, skórzane lub materiałowe. W tym sezonie najczęściej białe, czasami ozdobione charakterystycznymi elementami dla danej marki, np. logo. Burberry Kids plecionkę obszywa tkaniną w charakterystyczną kratę.
Buty tego typu można wykorzystać w outfitach na różne okazje.
Stylizacja dla dziewczynki na wesele
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. 5.10.15., Cool Club, Paso, Primigi
Biel i czerwień w duecie zapewniają spektakularny efekt w stylizacjach na specjalne okazje, szczególnie gdy towarzyszą im kwiaty i słodki kotek. Trapezowa sukienka ma na spódniczce kolorowy ogród, a białe, szykowne espadryle podbijają wrażenie dzięki wplecionej w podeszwy srebrnej nici, którą wyszyto też śliczne kwiatki na wierzchu.
Espadryle na pierwszą "randkę"
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. H&M, F&F, Mochito, Schekers
Trochę starsza dziewczynka na spotkanie z chłopcem może włożyć espadryle na delikatnych koturnach, zdobione modną falbanką. Koresponduje z nią sukienka, którą także dekorują urocze falbanki. Jako dodatki proponujemy modne kapelusz i torbę plecione ze słomy.
Stylizacja na spotkanie z przyjaciółmi
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. 5.10.15., Mohito, Endo, Cool Club, 5.10.15.
Espadryle mogą przybierać różne formy, tu są balerinki z letnim motywem połówek arbuzów. Podstawę zestawu stanowią denimowe szorty wykończone pomarańczowymi pomponikami i biały T-shirt z wydłużonym tyłem. Swoboda, kolor i uśmiech. | Dziecięce espadryle – wygodna alternatywa dla sandałów |
Z czym ci się kojarzy kolor niebieski? Z niebem, z przejrzyście czystym morzem, radosnymi oczami dziecka, delikatnymi niezapominajkami. Wszystkie te rzeczy sprawiają, że czujemy się dobrze i bezpiecznie. Nic dziwnego – według psychologii barw kolor niebieski działa uspokajająco i pobudza naszą kreatywność, rozwija wyobraźnię. Niebieski jest wyjątkowo sprzyjającym kolorem, który podkreśla zarówno delikatną urodę blondynek, jak i mocne rysy brunetek czy właścicielek rudych włosów. Dlatego zanim zdecydujesz się na pomalowanie całego mieszkania na błękit, spróbuj wprowadzić kilka niebieskich elementów do swojej garderoby. Na początek niech to będzie coś wyjątkowo kobiecego i letniego, czyli sukienka.
Sukienka a figura
Nie zawsze to, co nam się podoba najbardziej, będzie świetnie na nas leżało, podkreślało nasze atuty i ukrywało mankamenty. Sekret udanych stylizacji tkwi w dużej świadomości swojego ciała. Najlepiej w swoich ubraniach prezentują się panie, które wiedzą, jak dopasować krój do kształtów i rozmiarów swojej sylwetki. Dlatego jeśli jesteś właścicielką pełnych, seksownych bioder, nie staraj się na siłę wbijać w sukienkę odciętą w talii, ale zacznijmy od początku.
Panie o figurze „jabłko” mają wyjątkowo zgrabne i długie nogi, są zazwyczaj dosyć szczupłe, ale to, na co najczęściej narzekają, to wystający brzuszek i zbyt obfity biust. Na szczęście wszystkie mankamenty można zatuszować za pomocą odpowiedniego stroju. Tego lata warto postawić na sukienki odcięte w pasie, które znakomicie wyrównają proporcje. Dobrym rozwiązaniem będą również te ozdobione baskinką, która zasłoni brzuszek lub szmizjerki z dużym kołnierzykiem.
Kobiety o kształcie „gruszki” mają niestety trudniejszy orzech do zgryzienia. Najbardziej charakterystyczne cechy tej figury to wąskie ramiona, szerokie okrągłe biodra, wyraźnie zaznaczona talia i niewielkich rozmiarów biust. Aby sylwetka zyskała wręcz idealne proporcje, należy optycznie zmniejszyć różnicę pomiędzy biodrami a ramionami i podkreślić talię. Najlepsze będą sukienki z wysokim stanem, które mają szarfę lub ozdobny pasek. Niebieskie sukienki o rozkloszowanym kroju to słodycz sama w sobie i właśnie kobiety „gruszki” będą prezentowały się w nich wyjątkowo dziewczęco.
Panie o figurze w kształcie „klepsydry”, czyli właścicielki proporcji niemal idealnych, mogą pozwolić sobie na dużo więcej. Pełny biust, ramiona i biodra podobnej szerokości, mocne uda i wyraźnie zaznaczona talia – to ich największe atuty. Sukienki w kolorze niebieskim przy tak kobiecych kształtach zdecydowanie będą działać na plus, gdyż nadadzą lekkości i młodzieńczego uroku. Dla kobiet o takiej sylwetce proponujemy sukienkę ołówkową, która podkreśli wszystkie zalety figury.
Jeśli jesteś właścicielką figury, którą określa się mianem „kolumny”, to wiedz, że jak żadna sylwetka wcześniej, to właśnie twoja została stworzona do noszenia najmodniejszych w tym sezonie sukienek w stylu boho. To sylwetka postrzegana przez projektantów mody jako idealna. Jej właścicielki są wysokie i szczupłe, pozbawione kobiecych krągłości.
Dodatki do niebieskich sukienek
Niebieski kolor, zwłaszcza ten w delikatnym pastelowym odcieniu, lubi równie stonowane kolory i dodatki. Decydując się na zakup butów czy torebki, sięgaj po takie kolory, jak cytrynowy, pudrowy róż, mięta czy lawenda. Takie elementy ubioru, jak ciężkie kozaki, skórzana kurtka czy duża miejska torba mogłyby niepotrzebnie przytłoczyć całą stylizację. | Wielki błękit – piękne letnie sukienki w kolorze nieba |
Jeśli myślisz, że po przeczytaniu tego poradnika będziesz wiedzieć, jak w tym roku ubrać choinkę, to od razu uprzedzam, że to się nie uda. O ile kiedyś sprawa z choinkami była prosta – ubieraliśmy drzewko w ozdoby w odpowiednim kolorze, o tyle dziś nie masz pewności, że choinka w ogóle będzie drzewkiem. Kreatywność projektantów i swoboda aranżacyjna daje nam niesamowite możliwości. Kiedy w XVIII/XIX wieku katolicka Europa zachwycała się choinkowym drzewkiem, nikt nie przypuszczał, że w XXI wieku choinkę będzie udawać drabina, kawałek deski lub drut. Design poszedł dziś tak daleko, że choinka może być indywidualną wariacją na swój własny temat.
Według tradycji, choinka to drzewko najczęściej jodłowe lub świerkowe, żywe lub sztuczne. Symbolizowało życie i niektórzy twierdzą, że wywodzi się jeszcze z czasów przedchrześcijańskich, choć takie ubrane okazy, wystrojone w ozdoby z papieru i jabłka znamy z XVI wiecznej Francji, dopiero potem kojarzone były z niemieckimi protestantami.
Tradycyjnymi ozdobami wieszanymi na choince były słodkie wypieki – ciasteczka albo pierniczki. Wieszano też owijane w sreberka i złotka orzechy – symbol siły. Nie mogło zabraknąć jabłek, które mocowane były na pierwszych choinkach w XVI wieku i kojarzyły się od zawsze z rajskim drzewem oraz Adamem i Ewą, a oznaczały zdrowie i urodę. Dekoracje i ozdoby robiono z papieru, słomy i bibuły, a były to dzwonki, aniołki i łańcuchy. Choinka koniecznie musiała być oświetlona świeczkami lub zimnymi ogniami, bo to – według wierzeń – odpędzało złe moce i przypominało Chrystusa.
W odniesieniu do tych, mocno już encyklopedycznych i teoretycznych informacji, spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, w co ubieramy choinkę w tym roku?
Drzewko i wariacje na temat drzewka
Sztuczne drzewka są zupełnym przeżytkiem. Teraz kupujemydrzewko żywe, najlepiej w donicy lub pojemniku z ziemią, aby zaraz po świętach przesadzić je do ogrodu lub parku. Jeśli chcemy wybrać takie drzewko, zwróćmy uwagę na kolor igieł, czy roślina wygląda zdrowo, czy ma stabilny system korzenny. To wszystko gwarantuje nam, że uda się ją przesadzić. Choinkę przeznaczoną do ogrodu lepiej kupować u leśniczego lub w sprawdzonych punktach ogrodniczych. Przypadkowi sprzedawcy drzewek mogą niewłaściwie pielęgnować roślinę. Warto poczytać o zasadach trzymania choinek w pomieszczeniach, przerywaniu ich zimowego snu i przyzwyczajaniu drzewka do zmiany warunków.
W dobie obecnego, wnętrzarskiego trendu florystyczno-botanicznego, możemy spodziewać się drzewek miniaturek, kompozycji leśno-kwiatowych lub sukulentów z motywem bożonarodzeniowym. Takie drzewka i kompozycje praktycznie nie są ubierane. Ich urok polega na tym, że po prostu są zielone.
Jeśli jesteś odważny, potrafisz wyłamać sie tradycji lub wyznajesz idee upcyklingu – zdecyduj się na choinkę z drabiny, kartonu, gałęzi, kawałka używanej tkaniny lub koca, z drutu lub pozbijanych w kształt choinki desek albo choinkę drewnianą. Wiele inspiracji znajdziesz na blogach lub w czasopismach wnętrzarskich. Do takich umownych choinek przywieszamy lampki i ozdoby świąteczne wedle uznania.
Co wieszamy na choince?
Można powiedzieć, że istnieją dwa stałe elementy wieszane na choince – lampki choinkowe oraz zawieszki choinkowe. O ile te pierwsze są dość oczywiste, o tyle w tych drugich znowu istnieje swoboda aranżacyjna. Jeśli masz ochotę powiesić na choince widelce lub talerze, nikt ci tego nie zabroni. Jeszcze parę lat temu istniała moda na kolorystykę choinki, teraz się to zupełnie zaciera. Nie jest ważne co znajdziesz w katalogach wnętrzarskich, ważne aby choinka pasowała do wnętrza i stylu mieszkania. Druga istotna wytyczna – choinka nie jest jedynym elementem wystroju wnętrza na Boże Narodzenie, często jest częścią większej aranżacji. I nie chodzi tu o tradycyjne wianki czy lampiony, ale o tekstylia, naczynia i inne dodatki wnętrzarskie.
Co sądzić o takich trendach? Pozostawiam czytelnikom pole do refleksji. Zanim jednak powiesimy na choince łańcuchy ze śrubek, warto przypomnieć sobie smak ciasteczek korzennych, upieczonych z mamą lub szelest odwijanego cukierka, urwanego ukradkiem z gałązki choinkowej w bożonarodzeniowy poranek. Warto przypomnieć sobie zapach drzewka, przyniesionego przez tatę przed Wigilią oraz szaleństwo kolorów w pudle z ozdobami choinkowymi, odkrywanymi co roku na nowo, po przyniesieniu ich ze strychu. Wreszcie może warto przypomnieć sobie sklejane godzinami kolorowe łańcuchy przy kuchennym stole lub mozolne przewlekanie nitek przez oczka bombek. Ta tradycja wcale nie była taka zła. | Choinka 2015… czy choinka tradycyjna? |
iPhone’y to jedne z najdroższych telefonów świata. Topowe modele marki Apple kosztują znacznie więcej niż smartfony z Androidem o podobnej specyfikacji. Co zatem przemawia za tym, by wydać pieniądze na iPhone’a? Patrząc na oferty producentów telefonów, można zachodzić w głowę, dlaczego iPhone’y są tak drogie. Często mają słabsze parametry niż znacznie tańsze urządzenia konkurencji. Przed decyzją o zakupie telefonu warto jednak poznać wszystkie za i przeciw.
Dlaczego warto kupić iPhone’a?
Apple jest nie tylko producentem telefonów, ale przygotowuje na nie swoje autorskie oprogramowanie. Dzięki temu iPhone’y do płynnego działania nie potrzebują aż tak dużo mocy obliczeniowej jak smartfony konkurencji – co nie zmienia faktu, że iPhone’y pod względem specyfikacji to topowa liga.
System iOS jest w dodatku uznawany za znacznie mniej awaryjny niż Android, który trafia na telefony bardzo wielu firm o najróżniejszej specyfikacji. iPhone’y to smartfony z górnej półki, które charakteryzuje duża szybkość i responsywność interfejsu oraz wysoka kultura pracy. Telefony Apple’a to przy tym jedne z najlepszych mobilnych aparatów fotograficznych na rynku.
Apple przygotowuje samodzielnie oprogramowanie na iPhone’y i udostępnia swoim użytkownikom wiele usług na wyłączność. Tylko sprzęty mobilne Apple’a pozwalają skorzystać z komunikatora iMessage lub sklepu z wideo w ramach iTunes.
Ekosystem
Jedną z największych zalet iPhone’ów jest integracja oprogramowania urządzeń z różnych kategorii. Wybranie telefonu marki Apple najbardziej docenią posiadacze komputerów Mac, tabletów iPad, przystawek do telewizora Apple TV, zegarków Apple Watch, słuchawek AirPods itp.
Integracja systemów iOS, macOS, tvOS i watchOS ułatwia pracę i przyspiesza wykonywanie codziennych czynności. Na komputerze można łatwo połączyć się z mobilnym hotspotem w telefonie bez wyciągania smartfona z kieszeni.
Notatki, kalendarze, poczta itp. są synchronizowane automatycznie w ramach aplikacji systemowych. Każde z urządzeń może korzystać z tej samej biblioteki zdjęć w chmurze oraz plików z dysku w chmurze iCloud.
Technologia bezprzewodowej transmisji obrazu i dźwięku pozwala w banalnie prosty sposób wysłać sygnał audio lub wideo z telefonu prosto na telewizor lub głośniki. Urządzenia mogą wykorzystać też mechanizm AirDrop do lokalnego wysyłania plików.
Apple App Store
Oprócz świetnych wbudowanych aplikacji użytkownicy iPhone’ów mogą skorzystać z zasobów App Store, czyli oficjalnego repozytorium aplikacji od niezależnych programistów.
Często firmy trzecie w pierwszej kolejności wydają aplikacje na iPhone’y, a potem dopiero na inne systemy. Oprogramowanie na telefony Apple’a bywa też zazwyczaj bardziej dopracowane i zaawansowane ze względu na konkretne wytyczne firmy oraz moderację pracowników sklepu.
Podsumowanie
Porównując suchą specyfikację techniczną telefonów Apple’a do produktów konkurencji, można dojść do wniosku, że zakup iPhone’a jest zupełnie nieopłacalny. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Telefony z logo nadgryzionego jabłka na obudowie oferują znacznie więcej, niż wynikałoby z zastosowanych w nich podzespołów. | Ekskluzywne smartfony od Apple’a? Warto wydać więcej? |
Bohater bestsellerowego „Projektu Rosie” powraca w nowej, jeszcze zabawniejszej i bardziej uroczej odsłonie! Don Tillman to jeden z najbardziej uroczych bohaterów, o jakich miałem przyjemność czytać. Nic więc dziwnego, że „Projekt Rosie”, którego autorem jest Australijczyk Graeme Simsion, był światowym bestsellerem. Teraz w Polsce ukazała się kolejna część przygód Tillmana i, choć może się to wydawać niemożliwe, jest jeszcze zabawniejsza!
Projekt Ciąża
Don Tillman, neurotyczny naukowiec ze zdiagnozowanym zespołem Aspergera, dokonał tego, co sam do niedawna uznawał za niemożliwe: zakochał się, i to z wzajemnością. Choć jego ukochana Rosie nie mogłaby się od niego bardziej różnić, to jakimś cudem tworzą zgrany i wspierający się duet. Don nadal wprawdzie czasem obawia się, że Rosie „przejrzy na oczy” i zostawi go, to pod wpływem partnerki potrafił trochę wyluzować, a jego życie nie składa się już z powtarzalnych i z góry zaplanowanych czynności i zdarzeń.
Na błogostanie Dona cieniem rzucają się jednak dość niespodziewane dwie informacje. Najpierw okazuje się, że mężczyzna musi zgodzić się, by pod jego dachem zamieszkał Gene, jego najlepszy przyjaciel, którego żona wyrzuciła z domu za zdrady. Jakby tego było mało, to niespodziankę ma też dla niego partnerka. Okazuje się, że Rosie jest w ciąży, a Don – choć wniebowzięty – szybko zaczyna zastanawiać się, czy podoła obowiązkom taty.
Mężczyzna szybko zaczyna zapoznawać się z wszystkimi możliwymi informacjami na temat ojcostwa i wychowywania dzieci. Don inicjuje też oczywiście kolejny projekt, tym razem o szumnej nazwie „Dziecko”, a swoim zachowaniem (w które wlicza się m.in.: ułożenie nowego menu dla ciężarnej Rosie i zaprojektowanie najbezpieczniejszego wózka dziecięcego) zaczyna doprowadzać ukochaną do szału.
Bohater rodem ze szklanego ekranu
Don Tillman to bohater, którego albo się kocha od razu, albo… zakochuje się w nim po kilku stronach „Efektu Rosie”. Mężczyzna ten, ze wszystkimi swoimi neurozami, dziwnymi przyzwyczajeniami i zwyczajami, mógłby łatwo doprowadzić do szału każdego, jednak Simsion stworzył postać tak uroczą, że wprost nie sposób się nie uśmiechnąć, czytając o jej kolejnych perypetiach.Autor działa tu, wykorzystując zasadę przeciwieństw: neurotyczny, zamknięty w sobie i momentami po prostu dziwaczny Don musi zmierzyć się z Rosie, której zachowanie jest o 180 stopni inne. Do tego dochodzi też (przezabawna) postać najlepszego przyjaciela naukowca, Gene’a, który choć zawsze chce dobrze, to czasem powinien swoje rady i pomysły zachować tylko dla siebie.
Wielką mocą „Efektu Rosie” (ebook) jest fakt, że książkę czyta się niemal jak gotowy scenariusz hitowej komedii. To ciepła, zabawna i momentami wzruszająca literatura, która aż prosi się o przeniesienie na srebrny ekran. Czy tuzy Hollywood zainteresują się bohaterami książki Graeame’a Simsiona? Tego jeszcze nie wiadomo, ale jestem pewien, że oparty na nich film byłby kasowym przebojem.
Simsion stworzył ciepłą i lekką opowieść, w której bohaterach możemy się przejrzeć jak w lustrze. Kto z nas, podobnie jak Don, nie ma swoich przyzwyczajeń i małych neuroz, utrudniających nam na co dzień życie? A może jesteśmy jak Rosie, która z anielską cierpliwością znosi te dziwactwa? „Efekt Rosie” czyta się jednym tchem, to doskonała lektura na ciepłe letnie dni albo po prostu na moment, kiedy potrzebujemy trochę uśmiechu.Książkę znajdziecie na Allegro również w wersji elektronicznej w formatach ePUB i MOBI.
Źródło okładki: www.mediarodzina.pl | „Efekt Rosie” Graeme Simsion – recenzja |
Dzieci czekają na święta wyjątkowo niecierpliwie. Upływające dni łatwiej im liczyć dzięki kalendarzowi adwentowemu, a ukryte w nim drobiazgi sprawią, że czas oczekiwania będzie o wiele przyjemniejszy. Kalendarz adwentowy możesz zrobić samodzielnie, używając produktów, jakie znajdziesz w domu. 1. Koperty
Pomysł najprostszy z możliwych. Potrzebujesz 24 kopert – po jednej na każdy dzień, który będziecie z dziećmi odliczać od początku grudnia do świąt. Minimaliści zadowolą się białymi kopertami, ale przecież ma to być kalendarz dla dzieci, a wybór kolorowych kopert jest ogromny. Pięknie wyglądać będą koperty srebrne lub czerwone albo kombinacja tych dwóch kolorów. Zieleń z granatem lub szlachetne złoto i zimny błękit też prezentują się interesująco.
Kolory warto dobrać tak, aby gotowy kalendarz zdobił miejsce, w którym go zawiesisz. Każdą kopertę można ozdobić naklejką z Mikołajem, bałwankiem albo reniferem. Koperty oznacz cyframi od 1 do 24 i przywiąż je do długiej wstążki. Gotowa girlanda może zawisnąć na ścianie w dziecięcym pokoju.
2. Skarpetki
Ten motyw w kalendarzu adwentowym wydaje się najpopularniejszy. Wiele dzieci wierzy, że to właśnie w skarpecie Mikołaj zostawia prezenty, dlatego wieszane są często na balustradzie schodów czy przy kominku, a emocje towarzyszące zaglądaniu do środka są podobne do tych, jakie przeżywają dzieci podczas rozrywania szeleszczącego papieru z kolorowych pudełek ułożonych pod choinką.
Aby zrobić skarpetkowy kalendarz adwentowy, potrzebujesz 24 skarpetek – najładniej będą prezentowały się skarpetki wełniane, ze świątecznymi motywami, wystarczająco duże, żeby do każdej wsunąć po drobnej niespodziance. Skarpetki przypnij do rattanowego lub jutowego sznurka za pomocą zwykłych drewnianych klamerek do bielizny. Każdą klamerkę oznacz datą.
3. Słoiki
Ten kalendarz ma w sobie coś z tajemnicy butelki wyrzucanej przez fale na brzeg morza. A dzieciaki kochają zaszyfrowane wiadomości i tajemnice! Duży zbiór słoików, a właściwie słoiczków – bo potrzebujesz niewielkich, jak po dżemie lub miodzie – znajdzie się pewnie w piwnicy albo na strychu. Nie muszą być identyczne, ale powinny mieć pokrywki. W końcu moment odkręcania wieczka, żeby dostać się do środka, jest bardzo ekscytujący.
Na zakrętkach przyklejasz kolejne cyfry, słoiki obwiązujesz świąteczną wstążką, dzięki czemu będą się prezentować naprawdę pięknie. Gotowe słoiczki można ustawić w dowolnej konfiguracji, konieczność odnalezienia każdego dnia właściwej daty będzie dla dzieci dodatkowa zabawą.
4. Pudełka po zapałkach
Kolejny pomysł wpisujący się w nurt eko, w końcu wykorzystasz zużyte opakowania, nadając im drugie (jakże ciekawe!) życie. Kalendarz z pudełek po zapałkach jest świetnym rozwiązaniem tam, gdzie nie ma wiele miejsca na stawianie rozbudowanych konstrukcji. Nie martw się, że do środka nie zmieści się wiele. Czekoladka, garść suszonych owoców i orzechów lub maleńka plastikowa figurka to niespodzianki w sam raz, a jeśli chcesz podarować dziecku coś większego, do pudełka włóż elegancki kartonowy bilecik uprawniający do odbioru prezentu.
Pudełka oklej kolorowym papierem. Jeśli użyjesz papieru do pakowania świątecznych prezentów, kalendarz zyska klimatyczny, zimowy wygląd. Ustawiając pudełeczka jedno na drugim w kształt choinki, stworzysz efektowną ozdobę. Aby otworzyć pudełko, wystarczy wysunąć szufladkę.
5. Rolki po papierze toaletowym
Kalendarz z rolek będzie wymagał trochę więcej pracy, ale efekt jest tego wart. Rolki dobrze zacząć zbierać wcześniej, 24 to spora liczba. Papierowe tutki trzeba ze sobą połączyć i okleić, na przykład bibułą. Papier można ozdobić świątecznymi stempelkami, brokatem, błyszczącymi tasiemkami – dzieci uwielbiają błyskotki. Każda rolka musi być zamknięta. Jeśli do zrobienia denka użyjesz zwykłego szarego papieru pakowego, nawet maluszek nie będzie miał problemu, żeby zrobić w nim dziurę paluszkiem i dostać się do środka.
Pamiętaj o numerkach! Możesz napisać je czarnym markerem albo użyć kolorowych naklejek. Gotowy kalendarz można postawić na biurku lub komodzie, powiesić na ścianie, na wysokości wzroku i w zasięgu ręki dziecka.
Robiąc kalendarz adwentowy, samodzielnie możesz dostosować go do własnych potrzeb, wybrać pasujące do wnętrza kolory i wielkość. Kalendarz będzie piękną świąteczną ozdobą i niebanalną edukacyjną zabawką. Maluchy odliczające dni do świąt, chcąc dobrać się do niespodzianek, będą dodatkowo zmotywowane, żeby nauczyć się cyferek.
A jeśli nie masz czasu na przygotowanie własnego kalendarza adwentowego, możesz skorzystać z gotowych propozycji, np. od Lego. | Jak zrobić kalendarz adwentowy: 5 prostych pomysłów |
Tablety to urządzenia, które z roku na rok zyskują coraz większą popularność. W ofertach sprzedawców znajdziemy bardzo różnorodny sprzęt. Co jednak zrobić, gdy chcemy kupić 7-calowy tablet, ale do wydania mamy maksymalnie 300 zł? Kwota 300 zł to oczywiście bardzo niewielki budżet, jednak także i w tej cenie można coś kupić. Niestety nie spodziewajmy się, że za takie pieniądze kupimy np. produkt firmy Apple. W tym poradniku postaram się więc przybliżyć kilka tabletów, opartych o system Android.
Prestigio MultiPad 7.0 Pro Duo
MultiPad 7.0 Pro Duo to jedna z ciekawszych propozycji w cenie do 300 zł. Urządzenie posiada 7-calowy ekran IPS, którego rozdzielczość wynosi 1024 x 600 pikseli. Mamy tu także 1,6 GHz, dwurdzeniowy procesor Rockchip RK3066, 2 Mpix kamerę główną oraz 0,3 Mpix kamerę frontową. Całości dopełnia 1 GB pamięci RAM oraz 8 GB powierzchni dostępnej na dane użytkownika. Tablet działa oczywiście na bazie systemu Android, w wersji 4.0 Ice Cream Sandwich (jest już dostępna aktualizacja do 4.1 Jelly Bean). Jeśli chodzi o akumulator, to mamy tu całkiem spore ogniwo, o pojemności wynoszącej aż 4100 mAh. W chwili kiedy piszę te słowa, Prestigio MultiPad 7.0 Pro Duo można kupić za niecałe 250 zł. Według mnie to świetna oferta sprzętu w tej klasie.
OVERMAX BasicTab II
BasicTab II to kolejny tablet, który kupimy w cenie sporo niższej niż 300 zł. Producent wyposażył go w nieco skromniejszą specyfikację niż tę, jaką znadziejmy MultiPad 7.0 Pro Duo. We wnętrzu znajduje się więc 512 MB RAM, dwurdzeniowy procesor o taktowaniu 1 GHz, 4 GB pamięci na dane oraz 7-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 480 pikseli. Jako system operacyjny zainstalowano Android w wersji 4.2 Jelly Bean. Niestety firma OVERMAX poskąpiła użytkownikom pojemności baterii, gdyż wynosi ona zaledwie 2600 mAh (czyli tyle, ile we współczesnych smartfonach). Co ważne, w BasicTab II zabrakło kamery. Tablet będzie na pewno świetnym wyborem dla każdego, kto chce wydać na tego typu urządzenie jak najmniej. Ceny BasicTab II kształtują się poniżej 200 zł.
Tracer OVO GT4
To kolejny, niedrogi tablet, jaki zakupimy już za około 230 zł. Dysponuje on 7-calowym wyświetlaczem o rozdzielczości wynoszącej 1024 x 600 pikseli. Wewnątrz jest zresztą całkiem mocna specyfikacja, obejmująca czterordzeniowy (1,2 GHz) chipset ATM7029, 1 GB RAM, 4 GB pamięci na dane (całe szczęście jest też slot na kartę microSD) oraz układ graficzny Vivante GC1000. Co z baterią i systemem operacyjnym? Tracer w OVO GT4 zamontował 3000 mAh ogniwo oraz Android 4.2.2 Jelly Bean. GT4 dysponuje też dwiema kamerami, 2 Mpix główną oraz 0,3 Mpix z przodu. W urządzeniu znajdziemy wyjście HDMI, co z pewnością ucieszy wszystkie osoby, pragnące wyświetlić obraz z tabletu na swoim telewizorze.
GOCLEVER Elipso 71
Wśród polecanych tabletów nie mogło zabraknąć produktu firmy GOCLEVER, a mianowicie urządzenia Elipso 71. W jego specyfikacji znalazły się: 7-calowy ekran o rozdzielczości 1024 x 600 pikseli, 1 GB RAM, aż 8 GB pamięci na dane, dwurdzeniowy układ Marvell PXA986 (dwa rdzenie Cortex-A9 o taktowaniu 1,2 GHz) oraz 2 i 0,3 Mpix kamery. Podobnie, jak w przypadku OVO GT4, tutaj także znajdziemy 3000 mAh akumulator. Mimo wszystko, głównym atutem GOCLEVER Elipso 71 jest wbudowany w tablet modem 3G (obsługujący jedną kartę SIM). Sprzęt jako systemu używa Androida 4.2 Jelly Bean. Elipso 71 można kupić w cenie ok. 280 zł, co dla osób potrzebujących łączności 3G, będzie bardzo przyzwoitą kwotą.
MODECOM FreeTAB 7001 HD IC
Firma MODECOM również w swojej ofercie posiada tablety w cenie poniżej 300 zł, a jednym z nich jest model FreeTAB 7001 HD IC. Urządzenie na tle konkurencji wyróżnia się przede wszystkim chipsetem, ponieważ w obudowie znalazło się miejsce na układ Intel Atom Clovertrail+ Z2520, z dwoma rdzeniami taktowanymi częstotliwością 1,2 GHz. Atom jest dodatkowo wspierany przez grafikę PowerVR SGX 544 MP oraz 1 GB RAM. Dla użytkownika umieszczono tu aż 8 GB pamięci na dane (jest też czytnik kart microSD). Ze wszystkich tabletów, o których tutaj wspominałem, to właśnie FreeTAB 70001 HD IC dysponuje najnowszym systemem Android, w wersji 4.4 KitKat. Producent nie zapomniał o kamerach, więc mamy tu 2 Mpix i 0,3 Mpix. Niestety nazwa sprzętu jest nieco myląca, bo FreeTAB 7001 HD IC nie ma nic wspólnego z HD – jego 7-calowy ekran dysponuje rozdzielczością 1024 x 600 pikseli. MODECOM FreeTAB 7001 HD IC jest sprzedawany w cenie ok. 250 zł. | 7-calowy tablet do 300 zł – jaki wybrać? |
Wieloletnia uprawa łączy się z ryzykiem „zmęczenia gleby”, a więc drastycznego pogorszenia jej parametrów. Dlatego rozsądnie planujmy siew czy sadzenie różnych grup roślin oraz okres odpoczynku gleby – choć raz na kilka lat. Wykorzystanie znajdują tu rośliny na nawóz zielony oraz fitosanitarne. Zarówno w przydomowym ogrodzie, jak i na działce może się pojawić problem ze zmęczeniem gleby. Dzieje się tak najczęściej w przypadku monokultury, długoterminowej uprawy roślin należących do tej samej rodziny lub wytwarzającej podobny system korzeniowy. Dlatego uprawy trzeba rozsądnie planować. W warzywniaku dotyczy to zmianowania i odpowiednich następstw roślin, w sadzie – dobrego wykorzystania międzyrzędzi i zrównoważonego dokarmiania. Warto wykorzystywać w tym celu nawozy zielone oraz rośliny fitosanitarne. Pierwsza grupa głównie wzbogaci glebę w azot (rośliny często należą do rodziny bobowatych, wiążących pierwiastek z powietrza), druga pozwoli rozwiązać problem z zachwaszczeniem i odstraszy lub zlikwiduje szkodniki. Wybór roślin na rynku jest duży – można je dopasować do rodzaju gleby, charakteru poszczególnych partii ogrodu lub działki, a także do źródła problemu. Poniższe gatunki trzeba jednak traktować jako uzupełnienie nawożenia organicznego, a nie jako główną metodę uprawy ziemi.
Rośliny do ogrodu ozdobnego
Wiele roślin „dobroczynnych” dla podłoża z powodzeniem można uprawiać na rabatach lub w innych częściach przydomowego ogrodu. Wyróżniają je wysokie walory dekoracyjne, dzięki czemu dodatkowo wzbogacają zielony zakątek. W tym wypadku można trochę poczekać z koszeniem. To między innymi rośliny należące do grupy łubinów, ozdobne nie tylko z kwiatów, ale także liści. Do najpopularniejszych gatunków należy łubin żółty (Lupinus luteus) oraz łubin niebieski (Lupinus angustifolius). To rośliny jednoroczne, które po kilku miesiącach od siewu można przekopać i wymieszać z glebą. Wytwarzają głęboki system korzeniowy i nadają się do poprawy gleb różnego typu.
Duże walory dekoracyjne ma także wyka siewna (Vicia sativa). Wysiewa się ją od końca wiosny do jesieni. Odmiany jare kosi się jesienią, a ozime – wiosną. Wyka dobrze się sprawdza na piaszczystym podłożu. Oryginalny wygląd charakteryzuje facelię błękitną (Phacelia tanacetifolia). Roślina wytwarza dzwonkowate kwiaty z długimi, wystającymi pręcikami. Wysiewa się ją od połowy wiosny do połowy lata. Facelię warto potraktować nie tylko jako nawóz zielony, ale także jako pożytek dla zapylaczy. Co pewien czas warzywniak warto obsiać aksamitką (Tagetes). Korzenie tej popularnej rośliny rabatowej wydzielają substancje, które niszczą chorobotwórcze nicienie glebowe.
box:offerCarousel
Bogate źródło azotu – bobowate i nie tylko
Jednym z popularniejszych nawozów zielonych, często traktowanych jako chwast trawników, jest koniczyna (Trifolium). Poszczególne gatunki mają nieco inne „parametry”, zwykle jednak nadają się do różnych gleb i w szybkim tempie (2–4 miesiące) zapewniają dużą ilość zielonej masy. Na podłożach wilgotnych warto uprawiać bobik (Vicia faba). Powinno się go wysiewać wczesną wiosną (najlepiej do końca kwietnia). Dobrym przedplonem, chociaż na gleby mniej wilgotne, jest także peluszka – groch polny (Pisum sativum). Cennym gatunkiem charakteryzującym się długim okresem wegetacji jest seradela (Ornithopus). Wytwarza silnie rozwinięty system korzeniowy, dzięki czemu spulchnia glebę i poprawia jej strukturę.
box:offerCarousel
Naturalne sposoby na chwasty i szkodniki
Do najcenniejszych gatunków fitosanitarnych zalicza się gorczycę białą (Sinapsis alba), nostrzyk (Melilotus), rzepak ozimy (Brassica napus var. napus), rzodkiew oleistą (Raphanus sativus var. oleiferus) oraz grykę zwyczajną (Fagopyrum esculentum). Gorczycę wyróżnia szybki przyrost zielonej masy. Z tego względu często jest wykorzystywana jako międzyplon. Hamuje rozwój chwastów, a także niektórych chorób grzybowych, np. patogenów wywołujących białą zgniliznę cebuli. Nostrzyk to jeden z najskuteczniejszych ekologicznych sposobów na pozbycie się z upraw i ogrodu gryzoni – mysz i nornic. Rzepak ozimy to z kolei dobra metoda na wyeliminowanie chwastów z upraw. Roślina ma jednak duże wymagania glebowe i zaleca się ją siać w żyznym podłożu. Znacznie mniej wymagająca jest rzodkiew oleista. Raz na kilka lat dany teren warto obsiać gryką (szczególnie na działkach zlokalizowanych w pobliżu lasów). Oprócz „standardowego” działania jej korzenie ograniczają rozwój pędraków.
Stosowanie roślin fitosanitarnych i nawozów zielonych to jedna z najefektywniejszych ekologicznych metod poprawy jakości gleby. Rośliny są tanie – a więc opłacalne – i łatwe w uprawie. Dzięki nim można znacznie polepszyć plony gatunków jadalnych i wygląd roślin ozdobnych. Oczywiście trzeba je traktować jak każdą inną zieleń i podobnie jak w jej przypadku wykonywać zabiegi pielęgnacyjne (nawożenie, podlewanie w czasie susz itp.). Uprawia się je jednorodnie (tylko jeden gatunek) lub w mieszankach. | Rośliny na nawóz zielony i fitosanitarne |
„Qwirkle cubes” jest wersją 3D znanego i lubianego „Qwirkle”. Jednak w tym przypadku gracze zamiast płytek z kolorowymi symbolami będą operować drewnianymi kośćmi. Zwykłe „Qwirkle” ćwiczyło wyobraźnię i spostrzegawczość, a trochę strategii oraz mały łut szczęścia pozwalały zdobyć masę punktów i pokonać przeciwników. Pytanie jak w tym wszystkim sprawdzą się kości i czy „Qwirkle cubes” może zaproponować graczom coś nowego? Wnętrzności i przygotowanie do gry
W dość pokaźnych rozmiarów pudle znajdziemy 90 drewnianych kości i biały bawełniany woreczek. Kości występują w 6 kolorach: żółtym, pomarańczowym, czerwonym, zielonym, niebieskim i fioletowym. W każdym z nich jest 15 kości, a na ich bokach widoczne są różne symbole. Kości są wykonane z dużą dbałością o szczegóły, płócienny worek ułatwia rozgrywkę (losowanie bez podglądania), ale rozmiary pudełka są zdecydowanie przesadzone. Cała zawartość spokojnie zmieściłaby się w o połowę mniejszym opakowaniu.
Gra jest przeznaczona dla 2 do 4 graczy w wieku przynajmniej 6 lat, jednak 6-latek może mieć problem z działaniem strategicznym i pewnym myśleniem perspektywicznym, więc warto cierpliwie podejść do rozgrywek z młodszymi graczami. Na początku wrzucamy wszystkie kości do woreczka i każdy gracz losuje 6 sztuk (oczywiście bez podglądania). Potem nimi rzucamy i nie ruszamy ich do czasu, aż nadejdzie nasza kolejka. Przygotowujemy notes, coś do zapisywania punktów i rozpoczynamy kościaną rywalizację…
Przebieg rozgrywki
Zawsze na początku swojego ruchu gracz może ponownie rzucać wybranymi kośćmi. Dlatego mimo że przeciwnicy widzą przez cały czas, co mamy, możemy sobie pomóc (wyrzucając potrzebne nam symbole) i jednocześnie wprowadzić trochę zamieszania przy stole (mała nieprzewidywalność). Potem wybrane przez siebie kości dokładamy do tych już leżących na stole. Ważne, aby kości pasowały do siebie symbolem lub kolorem. W sytuacji gdy dokładamy kości symbolem, to wszystkie w rzędzie będą miały różne kolory (nie mogą się powtórzyć). Natomiast przy drugiej opcji wszystkie kości w rzędzie będą w jednym kolorze, ale każda musi mieć inny symbol. Dodatkowo dokładane przez nas kości nie muszą się ze sobą stykać, więc można je ułożyć w różnych miejscach tego samego rzędu.
Na koniec swojego ruchu gracz podlicza punkty za wyłożone kości i otrzymuje wtedy po jednym punkcie za każdą kość znajdującą się w tym rzędzie (włącznie z tymi, które już wcześniej się tam znajdowały). Dodatkowo można otrzymać 6-punktowy bonus, gdy stworzy się rząd składający się z 6 kości, czyli tzw. Qwirkle. Potem gracz dobiera z woreczka tyle kości, aby z powrotem mieć 6 sztuk, i nimi rzuca. Wtedy kolejka przechodzi na następnego gracza. Rozgrywka toczy się do chwili, aż któryś z graczy pozbędzie się wszystkich swoich kości i oczywiście nie będzie możliwości dobrania niczego z woreczka. Otrzymuje wtedy 6 dodatkowych punktów i dolicza do tego punkty za swój ostatni ruch. Podliczamy punkty wszystkich graczy i zwycięzcą zostaje ten, który zdobył ich najwięcej.
Podsumowanie
„Qwirkle cubes” jest ciekawą odmianą klasycznego „Qwirkle”. Zasady gry są bardzo proste, a gracze grający wcześniej w „Qwirkle” będą znać je od podszewki, bo jedyną zmianą są przerzuty kości. Kościana wersja wymusza na graczach opracowanie zupełnie innej strategii. Wszyscy widzą, jakie kości mają przeciwnicy, mogą się tylko zmienić symbole na nich widniejące (jeden rzut i po sprawie). Dzięki temu zwiększa się losowość i nieprzewidywalność rozgrywek, a co za tym idzie – emocje potrafią sięgać zenitu. Zaletą kościanej wersji jest też to, że zajmuje o wiele mniej miejsca na stole. Jeśli szukacie lekkiej i prostej gry kościanej, która zachwyci zarówno młodszych, jak i starszych graczy, a do tego rozrusza szare komórki na odpowiednim poziomie, to czas zainwestować w „Qwirkle cubes”.
Grę można dostać na Allegro za ok. 110 zł. | „Qwirkle cubes” – recenzja gry |
Zbyt niska wycena szkody związanej z ubezpieczeniem komunikacyjnym to przykre zaskoczenie dla każdego kierowcy. Sprawę można jednak wziąć we własne ręce i doprowadzić do satysfakcjonującego finiszu. Prawo do rekompensaty szkody
Zaniżanie wycen szkody jest praktyką, która przynosi ogromne korzyści ubezpieczycielom. Niestety najczęściej wykorzystywana jest przy tym niewiedza konsumentów na temat praw, które im przysługują jako podmiotom ubezpieczonym.
Likwidacji szkody dokonać można na dwa różne sposoby. Pierwszy z nich to rozliczenie bezgotówkowe, a więc poprzez wykorzystanie prawa do przywrócenia stanu pojazdu do tego sprzed wypadku.
Druga możliwość ma charakter gotówkowy i oznacza przekazanie kwoty, która odpowiadać będzie poniesionym stratom. Utożsamiane jest to z prawem do zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej, rekompensującej szkodę.
Teoretycznie wycena obydwu tych wariantów powinna być podobna, lecz w praktyce różnice bywają kolosalne. Składa się na to wiele czynników, wśród których znajdują się również takie, których uzasadnienie prawne bywa wątpliwe.
Zamienniki części oryginalnych
Naprawiając pojazd, mamy pełne prawo, aby zażądać zastąpienia uszkodzonych części odpowiednikami oryginalnymi. Wycena zakładu ubezpieczeniowego opiera się jednak często o zamienniki, które w założeniu oferować mają podobną jakość, ale przede wszystkim są tańsze. Choć ubezpieczyciele nie widzą w tym problemu, to przykładowy właściciel nowego auta może czuć się pokrzywdzony, gdyż w praktyce zamienia część oryginalną na tani, chiński zamiennik.
Amortyzacja części
Kolejną powszechną praktyką jest stosowanie tzw. potrąceń amortyzacyjnych. Jest to różnica między ceną nowych części a wartością zużycia starych, uszkodzonych. Stanowi to proces urealniania cen, który dla ubezpieczonego jest oczywiście niekorzystny. Stawka zużycia części, ustalana umownie przez zakład ubezpieczeniowy, zostaje potrącona od wartości części nowej. Efekt? Zmniejszona kwota odszkodowania, która w praktyce jest zbyt niska, aby pokryć nią zakup części nowej.
Zaniżenie wyceny pojazdu
Kierowcy mogą spotkać się także z problemem zaniżania wartości samochodu. Wycena pojazdu często nie uwzględnia wyposażenia dodatkowego czy innych cech, które mogłyby wskazywać na mniejsze jego zużycie w trakcie eksploatacji, jak np. niski przebieg. Problem ten staje się szczególnie uciążliwy, gdy szkoda – poprzez zbyt niską wycenę auta – zostaje zaliczona jako tzw. całkowita, co oznacza możliwość odstąpienia od umowy przez ubezpieczyciela i wypłaty mniejszego odszkodowania. W tym wypadku warto dokonać ponownej wyceny, której podejmie się niezależny ekspert, a nie pracownik firmy ubezpieczeniowej.
Ubezpieczyciel dla własnego dobra dążyć będzie do rozliczenia szkody w formie gotówkowej na podstawie pierwszej wyceny. Może być ona oparta o zamienniki, skorygowana o amortyzację i – ogólnie rzecz biorąc – dużo niższa niż koszty naprawy.
Weź sprawy w swoje ręce
Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby wybrać wariant bezgotówkowy i samemu zadbać o naprawę auta. Pierwszym krokiem ku temu będzie umówienie się z ubezpieczycielem na oględziny. Na ich podstawie ustalona zostanie lista części niezbędnych do wymiany oraz czynności, które należy przy tym wykonać. Jeśli w trakcie naprawy okaże się, że inne elementy również uległy uszkodzeniu, należy niezwłocznie zgłosić ten fakt ubezpieczycielowi w celu ustalenia terminu kolejnych oględzin. Warto zatem pamiętać, aby nie dokonywać żadnych napraw przed wizytą rzeczoznawcy zakładu ubezpieczeniowego.
Po wykonaniu oględzin, rzeczoznawca przedstawi wycenę szkody. Z pewnością będzie ona niesatysfakcjonująca, ale dotyczy w praktyce wypłaty odszkodowania w oparciu o najniższe stawki rynkowe. Ubezpieczyciel przyzna wyższe odszkodowanie, ale w momencie, kiedy naprawa zostanie odpowiednio udokumentowana poprzez faktury VAT przedstawiające realne koszty, które zostały poniesione. Będzie stanowić to namacalny dowód wyższych cen części i robocizny niż założone w kosztorysie. Możemy więc śmiało zakupić części we własnym zakresie, zaś naprawę zlecić dowolnemu warsztatowi naprawczemu, który za swoje usługi wystawi fakturę.
W potyczce z zakładami ubezpieczeń nie jesteśmy na z góry przegranej pozycji. Należy być świadomym swoich praw i dążyć do ich egzekwowania. Zamiast więc przyjmować z pokorą niską wycenę ubezpieczyciela, warto samemu udokumentować wyższe koszty naprawy. | Niskie odszkodowanie? Sam zadbaj o części i przedstaw ubezpieczycielowi faktury |
Nowoczesne urządzenia potrafią łączyć różne rozwiązania. Tak jest w przypadku nawigacji samochodowych posiadających wbudowany wideorejestrator jazdy. Czy warto zdecydować się na taką hybrydę? Jakie modele są godne polecenia? Nawigacja z kamerką – zalety rozwiązania
Jazda z przymocowanym do szyby wideorejestratorem i nawigacją to przede wszystkim spadek komfortu jazdy. Pogarsza się widoczność, a w kabinie plącze się więcej kabli. Ponadto trzeba zastosować rozdzielacz gniazda zapalniczki, aby podłączyć obydwa urządzenia do zasilania. Dwa ekrany mogą także rozpraszać, a ciągłe chowanie i wyjmowanie nawigacji oraz kamerki jest po prostu irytujące.
Dla kierowców, którzy zdążyli już poznać zalety i nawigacji, i wideorejestratora, przygotowano hybrydę, czyli kamerkę wbudowaną w obudowę urządzenia GPS. Dzięki niej wszystkie wymienione wyżej wady wykorzystywania osobnych urządzeń zostaną zniwelowane, a podróż stanie się bardziej komfortowa i bezpieczna zarazem.
Mio MiVue Drive 65 LM
box:offerCarousel
Szukając urządzenia 2 w 1, charakteryzującego się wysoką jakością wykonania, warto rozważyć zakup modelu Mio MiVue Drive 65 LM. Wbudowany rejestrator wyróżnia się możliwością nagrywania filmów w bardzo wysokiej rozdzielczości wynoszącej 2304 x 1296 px. Ponadto obiektyw, w który wyposażono urządzenie, jest bardzo jasny (F1.8), dzięki czemu świetnie będzie radził sobie z nagrywaniem materiałów w warunkach ograniczonej widoczności. Co warto podkreślić, kamerka ma także funkcję asystenta jazdy, jak np. ostrzeżenie przed zjechaniem z pasa ruchu.
Ekran nawigacji ma średnicę 6,2’’ i rozdzielczość nominalną wynoszącą 800 x 480 px. Oprogramowanie urządzenia oparto o system Windows CE 6.0, a wbudowana mapa Europy została opracowana przez firmę TeleAtlas. Mio MiVue Drive 65 LM posiada ponadto system TMC, a więc informacje o utrudnieniach w ruchu wraz z korkami oraz automatycznym ich omijaniem. Cena urządzenia to ok. 1000 zł.
Budżetowe urządzenia no name z mapami iGo
box:offerCarousel
Szukając tańszych alternatyw, warto zainteresować się urządzeniami no name z mapami iGo, które są dystrybuowane pod różnymi oznaczeniami (T101, MO707), ale w praktyce mają te same parametry. Największą ich zaletą jest niska cena, nieprzekraczająca 400 zł, co stanowi kwotę o 600 zł mniejszą od opisywanego wcześniej Mio. Pomimo atrakcyjnej ceny produkty niemarkowe również mogą pochwalić się dobrymi parametrami, o czym świadczy chociażby czterordzeniowy procesor o taktowaniu 1.3 GHz czy duży 7-calowy dotykowy ekran.
Ponadto w zestawie otrzymamy wbudowane mapy Europy od iGo oraz oczywiście zintegrowany z obudową wideorejestrator. Kamerka umożliwia nagrywanie w jakości Full HD oraz ma szerokokątny (140 stopni) i dość jasny (F2.0) obiektyw. Wbudowana pamięć wewnętrzna ma natomiast rozmiar 8 GB. Urządzenie opiera swoje działanie o system Android 4.4.2 i, co ważne, można na nim zainstalować dowolne mapy ze sklepu Google.
Media-Tech MT4058
box:offerCarousel
Alternatywną propozycją może okazać się lusterko wsteczne z wbudowanym ekranem nawigacji i kamerką samochodową. Taki produkt w cenie ok. 500 zł oferuje polska firma Media-Tech. Jest to urządzenie nie 2 w 1, lecz 3 w 1 albo nawet 4 w 1, gdyż w zestawie otrzymamy aż dwie kamerki: przednią i tylną z dodatkową funkcją asystenta cofania.
Przedni wideorejestrator nagrywa filmy w rozdzielczości Full HD (1080 px), natomiast tylny – w HD (720 px). Niestety, chcąc zamontować drugi obiektyw w tylnej części auta, konieczne będzie przeciągnięcie kabla przez podsufitkę do bagażnika oraz podpięcie go także pod światło cofania, aby obraz załączał się w odpowiednim momencie.
Ekran nawigacji ma przekątną o wielkości 5’’ i rozdzielczość 854 x 480 px. W zestawie nie znajdziemy mapy, ale można je ściągnąć ze sklepu Google, gdyż urządzenie jest wyposażone w system Android 4.4. Za szybkie działanie nawigacji jest odpowiedzialny czterordzeniowy procesor o taktowaniu 1.2 GHz. | Wybieramy nawigację z wbudowaną kamerką – polecane modele 2017 |
Studniówka jest bez wątpienia najważniejszą do tej pory imprezą w życiu nastolatka. Pierwszy bal to też doskonały pretekst do zakupu garnituru z prawdziwego zdarzenia. Jak wybrać garnitur na studniówkę? Garnitur czy smoking? Oto jest pytanie!
Studniówka to wyjątkowa uroczystość, organizowana – jak sama nazwa wskazuje – na 100 dni przed rozpoczęciem egzaminów maturalnych. W życiu szkolnym nie ma drugiej tak podniosłej uroczystości, dlatego niezwykle ważne dla każdego nastolatka jest założenie odpowiedniego ubrania. Tradycyjnie panowie mają do wyboru dwie możliwości – mogą założyć garnitur albo sięgnąć po smoking. O ile garnitur jest uniwersalny i na pewno przyda się na maturze czy w trakcie sesji egzaminacyjnych na studiach, o tyle smoking to typowo wieczorowy strój, zakładany przez eleganckich mężczyzn do filharmonii, teatru albo na przyjęcia sylwestrowe. Jeśli w twojej szafie nie ma jeszcze garnituru, najwyższy czas nadgonić braki, tym bardziej że sezon studniówkowy, który przypada na przełom stycznia i lutego, zbliża się wielkimi krokami! W środku zimy jest chłodno, a do garnituru nie możesz założyć ulubionej puchówki, dlatego koniecznie poszukaj dla siebie też klasycznego płaszcza.
Pamiętaj, żeby wybierać z głową, mając też na względzie zasobność portfela. Podpowiadamy, czym powinieneś się kierować, gdy masz do dyspozycji budżet wysokości 900 zł. Już na początku załóżmy zatem koszty zakupu poszczególnych elementów stroju na studniówkę: 500 zł to cena dwu- lub trzyczęściowego garnituru, 130 zł to koszt zakupu koszuli, na buty przeznaczmy 170 zł, a na dodatki około 100 zł.
Kolor i krój garnituru – jak wybrać najlepszy?
Typowy szkolny kolor to granat i taki odcień jest też dobrą podpowiedzią, jakich garniturów warto szukać na studniówkę. Granatowy jest klasyczny i stonowany, pasuje właściwie do każdego typu męskiej urody, przy tym jego głęboki odcień w niczym nie przypomina smutnej czerni. Na parkietach auli i sal gimnastycznych w szkołach średnich na 100 dni przed maturą bawią się też młodzi mężczyźni, którzy ubrali się w czarne, szare i grafitowe, a nawet bordowe garnitury. Bez wątpienia ostatni odcień jest najodważniejszy, ale i niezwykle szykowny. Czarny garnitur uważany jest z kolei za strój wieczorowy, którego nie powinno zakładać się przed godz. 18:00. Szaremu i grafitowemu ubraniu przypisuje się biznesowy charakter. Zupełnie inaczej jest z kolorem brązowym, dla którego nie ma miejsca po godz. 18:00, nie nadaje się więc na studniówkę. Granatowy to zatem ponadczasowy kolor eleganckich ubrań, w których pójdziesz jeszcze do teatru, na rozmowę kwalifikacyjną czy na wigilię do przyszłej teściowej. Podczas studniówki możesz też zaszaleć z doborem barw – czarne spodnie od garnituru, które nosiłeś do tej pory, zestaw np. z bordową albo granatową marynarką.
Wybierając garnitur, sprawdź jakość materiału – dopuszczaj tylko w 100% naturalny skład i tkaninę, która trudno się gniecie. Niezwykle istotny jest także wybór kroju garnituru i, choć taka uwaga może wydać się mało poważna, jego odpowiedniego rozmiaru. Mężczyzna w niczym nie wygląda tak źle jak w za dużym garniturze. Zwracaj też uwagę na ponadczasowy fason – popularne stebnowania, czyli obszycia klapy czy kieszeni, prędzej czy później stracą na aktualności, a twój studniówkowy garnitur na zawsze zalegnie w szafie. Idealna jest przylegająca marynarka, fason jednorzędowy zapinany na dwa guziki (górny musi być na wysokości pasa, a dolny powinien być zawsze rozpięty) z klasycznymi klapami i dwoma rozcięciami z tyłu.
ABC mody studniówkowej, czyli szukamy koszuli i dodatków
Diabeł tkwi w szczegółach, a szyk garnituru na studniówkę w odpowiednio dobranych dodatkach. Szukając idealnej koszuli, krawata i butów, miej na uwadze barwę garnituru. Najlepszy kolor koniecznie bawełnianej koszuli na studniówkę to biel, możesz też zastanowić się nad wyborem bladego różu albo błękitu. Mankiet koszuli (na spinki albo z guzikiem) musi wystawać na 1–1,5 cm spod marynarki, a buty nie mogą być niewygodne – w końcu przetańczysz w nich całą noc! Najlepiej sięgnąć po najprostszy, a zarazem ponadczasowy model ze skóry w kolorze czarnym. Wybór krawata zależy od kolorystki garnituru i koszuli – powinien odpowiadać barwom obu elementów stroju na studniówkę, przy czym najlepiej, żeby był gładki albo w subtelny wzór. Pamiętaj, że do krawata konieczny jest kołnierzyk klasyczny lub włoski, zapięty aż na ostatni guzik. Klamra paska, obramowanie tarczy zegarka i spinki do mankietów muszą być w takim samym kolorze – nie wolno łączyć srebra ze złotem.
Jako zgrana, i to nie tylko studniówkowa para, możecie wspólnie wybrać kreację dla niej i strój dla niego, które będą ze sobą korespondować. Najlepiej, jeśli wybierzesz garnitur w uniwersalnym kolorze granatowym, a magię jego głębokiego odcienia podkreślisz eleganckimi dodatkami. Szampańskiej zabawy! | Strój na studniówkę dla chłopaka do 900 zł |
W rywalizacji polskich dróg z samochodowymi zawieszeniami zwykle górą są te pierwsze. W tej nierównej walce kierowcy mają jednak szansę na tryumf. Jakim producentom warto zaufać, aby wydłużyć sprawność elementów składających się na układ jezdny? Nie czekaj z naprawą zawieszenia
Zawieszenie auta to konstrukcja bardzo zwarta, gdyż odpowiada za prawidłowe prowadzenie po drodze. Z tego powodu wszelkie luzy powstające w wyniku eksploatacji wpływają negatywnie na właściwości jezdne pojazdu. Najpopularniejszym objawem zużycia elementów zawieszenia są odgłosy przypominające stuki, wydobywające się z okolic koła po pokonaniu nierówności nawierzchni. Ważną kwestią wpływającą na żywotność układu jezdnego i ograniczenie kosztów napraw jest bieżące serwisowanie pojazdu. Nie warto czekać z wymianą części, gdyż każdy kolejny luz przyspiesza w praktyce zużycie kolejnych podzespołów.
TRW
TRW to jeden z najbardziej znanych producentów zamienników części zawieszenia na rynku. Oferta TRW jest szeroka i obejmuje zarówno elementy resorujące (amortyzatory, sprężyny), jak i prowadzące (m.in. wahacze, stabilizatory). Produkty tego amerykańskiego producenta znane są z wysokiej jakości i dobrze radzą sobie w starciu z dziurawymi drogami. Warto zaznaczyć, że TRW produkuje wiele części na tzw. pierwszy montaż na potrzeby takich koncernów, jak Fiat, Toyota czy Opel.
FEBI Bilstein
Historia niemieckiej firmy FEBI Bilstein sięga końca XIX wieku, co już samo w sobie może stanowić rekomendację. FEBI wyspecjalizowało się w produkcji wysokiej klasy zamienników elementów zawieszenia. Oferta niemieckiego producenta jest bardzo szeroka i obejmuje m.in. wahacze, końcówki drążków kierowniczych, łączniki stabilizatorów i elementy gumowe. Podobnie jak w przypadku TRW, FEBI może się pochwalić dostarczaniem podzespołów na linie montażowe nowych aut dla różnych producentów.
Lemforder
Lemforder to kolejny niemiecki przedstawiciel w zestawieniu, który wspólnie z TRW należy do grupy kapitałowej ZF Friedrichshafen. Przez wielu kierowców produkty Lemforder uważane są za najlepsze i najwytrzymalsze zamienniki na rynku. Oferta firmy jest szeroka, lecz głównie skierowana do właścicieli samochodów wielkości co najmniej klasy średniej. Szczególnie popularne są kompletne zestawy wahaczy aluminiowych, łączniki stabilizatorów i elementy układu kierowniczego.
Monroe
Monroe to kolejna firma dobrze znana wielu kierowcom w Polsce, zwłaszcza dzięki licznym kampaniom reklamowym emitowanym w telewizji. Ten amerykański koncern wyspecjalizował się w produkcji elementów resorujących zawieszenia (sprężyny i amortyzatory) do praktycznie wszystkich aut na rynku. Monroe dostarcza także produkty na taśmy produkcyjne, przede wszystkim do aut produkcji amerykańskiej.
Kayaba
Kayaba (KYB) to największy producent amortyzatorów i sprężyn na świecie. Oferta tej japońskiej firmy jest bardzo szeroka i obejmuje nie tylko części do aut produkowanych w Kraju Kwitnącej Wiśni. Kayaba znaczną część swoich produktów dostarcza na tzw. pierwszy montaż, m.in. na potrzeby Forda, Nissana czy Toyoty. Produkowane przez Kayaba zamienniki również można uznać za powszechnie polecane.
Dokonując napraw zawieszenia, warto zaufać renomowanym producentom, gdyż trwałość ich części jest znacznie wyższa w porównaniu do tańszych marek. Dłuższe okresy eksploatacji to w praktyce rzadsze wizyty u mechanika, a więc oszczędność czasu, nerwów i pieniędzy. | Najlepsi producenci podzespołów do zawieszenia |
Lato, czas – start! Czy masz już skompletowane ubrania na festiwalowe wyjazdy? Przygotowaliśmy dla ciebie pomysły na stylizacje, które doskonale sprawdzą się podczas zabawy na świeżym powietrzu! Koszula jeansowa oprócz tego, że nie wychodzi z mody, podobnie jak inne ubrania z denimu, jest także funkcjonalna. Mimo, że koncerty zaczynają się z reguły po południu, szybko nadciąga wieczór, temperatura spada i właśnie wtedy koszula jeansowa szczególnie się przydaje. Na aukcjach znajdziesz klasyczne koszule denimowe z długimi rękawami, modele bez rękawów, taliowane i o męskim kroju, uszyte z jasnego i ciemnego materiału, z przetarciami oraz postrzępione na dole. Możesz też znaleźć modele bardzo oryginalne, np. jeansowy T-shirt, który przypomina koszulę dzięki paskowi materiału imitującemu zapięcie na guziki. Są też koszule z naszywkami i z doszytymi partiami materiału, z rękawami do podpięcia nad łokciami na zatrzask, a także modele tunikowe – zapinane tylko na kilka guzików od góry. Jeśli lubisz wyroby Zary, znajdziesz na aukcjach również wiele modeli tej hiszpańskiej marki o oryginalnych krojach, np. oversizowe.
Mistrzyni stylu
Czy wiesz, jak denimową koszulę nosi prawdziwa fashionistka? Wcale nie jako ostatnią warstwę stylizacji. Zakłada na nią jeszcze skórzaną kurtkę, oversizowy sweter z długimi lub sięgającymi do łokci rękawami albo kardigan! Zdziwiona? Jeśli z reguły nosisz jeansową koszulę na top albo T-shirt, wiedz, że to już passé. Zestaw, który masz na sobie, uzupełnij dodatkową warstwą, oczywiście jeśli w środku nocy będziesz się bawić na koncertach! Włóż jeansy w odcieniu podobnym do odcienia koszuli (jeansowe total looki również nie wychodzą z mody i zawsze są stylowe) lub czarne rurki. Do tego trampki lub buty w stylu biker.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Niebezpieczna modnisia
Złośliwe koleżanki nie lubią, gdy któraś dziewczyna wygląda od nich lepiej, jeśli jednak masz ochotę zagrać im na nosie, ubierz się niebezpiecznie seksownie… Czarny, długi top lub prosta sukienka, a na to długa, jeansowa koszula i kluczowy smaczek: buty kończące się nad kolanami! Oczywiście wybierz model na płaskim obcasie, żeby móc się swobodnie poruszać– i tak masz już pewność, że będziesz zgarniała spojrzenia wszystkich facetów!
Związana
Jeśli chcesz włożyć spódnicę, wybierz wersję z podwyższonym stanem, a do niej koszulę, której dół zawiążesz na kokardkę. Może mieć standardowe, długie rękawy lub być bokserką. Będzie to kolejna oryginalna wariacja na temat sposobu noszenia denimowej koszuli. Spódnica może zarówno sięgać kolan i być plisowana, jak mieć długość do ziemi. Pod długą możesz włożyć rajstopy, gdy wieczór zrobi się chłodniejszy, ale to wymaga zakrytych butów! Jeśli nie lubisz wiązań, wsuń koszulę w spódnicę i wykorzystaj pasek, np. w stylu vintage. Denimowa koszula będzie się doskonale komponować ze spódnicą przypominającej cygańską chustę – najlepiej z przewagą koloru bordo. Do tej stylizacji najbardziej pasowałyby buty w stylu kowbojskim z frędzlami.
Z szortami
Proponujemy włożyć jeansową koszulę do szortów w stylu skróconych marchewek w jakimś soczystym kolorze, np. żółtych albo pomarańczowych. Jeśli opady nie są przewidywane, włóż np. espadryle albo mokasyny i postaw na kolorowe dodatki, np. duży naszyjnik. Pamiętaj też, że podstawą festiwalowego looku są okulary – na wakacjach możesz je nosić nawet po zmroku! | Stylizacje na festiwal z koszulą jeansową w roli głównej |
Jak należy bezpiecznie holować samochód osobowy i w jakich sytuacjach można to zrobić? Jakich aut nie wolno holować? Umiejętność holowania pojazdu osobowego może przydać się w najmniej spodziewanym momencie. Albo sami możemy wymagać pomocy, albo możemy pomóc komuś innemu.
Musimy jednak pamiętać o tym, że nie każdy samochód można holować. Pamiętajmy też o tym, jak ważne jest odpowiednie zamocowanie linki holowniczej, używanie właściwych świateł i poruszanie się z prędkością określoną przez przepisy kodeksu ruchu drogowego.
Co jest niezbędne do holowania?
Co kierowca powinien mieć zawsze w samochodzie?
* Linkę holowniczą o długości 3 m – nie jest to duży wydatek, najtańsze linki można kupić już za kilka złotych. Najlepiej, jeśli linka jest w kolorze biało czerwonym.
* Trójkąt ostrzegawczy – to obowiązkowe wyposażenie każdego auta, musimy o tym pamiętać. Trójkąt będzie nam niezbędny do oznaczenia holowanego pojazdu i ostrzegania innych kierowców.
* Czerwony trójkąt z materiału, czerwono biały kawałek materiału – coś, co mamy obowiązek umieścić na lice holowniczej, aby zwiększyć jej widoczność i ostrzegać innych kierowców. Nie jest on potrzebny, jeśli linka jest w kolorze białoczerwonym.
* Wkręcany hak do holowania (ucho holownicze) – jeśli w naszym aucie nie ma zamocowanych stałych haków, w bagażniku – tam, gdzie koło zapasowe – powinien znajdować się wkręcany hak (ucho holownicze). Ma on formę metalowego uszka, w którym nóżka posiada gwint. Jeśli takowego haka nie posiadamy (a nie mamy stałych), powinniśmy go dokupić i wozić ze sobą.
Kiedy możemy holować inny samochód osobowy?
W pierwszej kolejności powinniśmy sprawdzić, czy posiadane przez nas ubezpieczenie OC/AC nie zawiera opcji darmowego holowania w razie kolizji albo uszkodzenia. Jeśli posiada – mamy problem z głowy. Jeśli nie – zabieramy się do działania.
Podstawowa kwestia techniczna – wielkość. Możemy holować auto mniejsze od naszego albo takie samo. Ale holowanie SUV za pomocą pojazdu klasy B może się źle skończyć dla naszego silnika i sprzęgła.
Jeśli mamy automatyczną skrzynię biegów – również nie starajmy się kogoś holować, bo możemy doprowadzić do przegrzania skrzyni (powinna o tym ostrzec kontrolka, po czymś takim skrzynia musi ostygnąć, a olej przekładniowy i filtr skrzyni biegów nadają się do natychmiastowej wymiany).
Zgodnie z przepisami auto, które będziemy holować musi mieć sprawny układ kierowniczy, sprawny układ hamulcowy, sprawne koła i oświetlenie zewnętrzne. Holowane auto musi mieć również opłacone ubezpieczenie OC.
Przepisy zabraniają nam holowania lekko uszkodzonego pojazdu, który ma rozbity reflektor. Nie będziemy mogli też odholować zapomnianego auta z parkingu, bo nie ma ono OC. Nie odholujemy auta z rozładowanym akumulatorem (nie będzie można korzystać z jego oświetlenia). Pozostaje laweta, albo doładowanie akumulatora i dopiero holowanie. Nie możemy też holować pojazdów, które mają uszkodzoną stacyjkę (do jej uszkodzenia/zablokowania dochodzi w starszych pojazdach). Jeśli nie można włożyć kluczyka – w czasie jazdy dojdzie do zablokowania się kierownicy. To samo dotyczy pojazdów z kartami dostępowymi. Awaria karty – wzywamy lawetę.
Auto holowane, zgodnie z przepisami, musi mieć sprawny układ kierowniczy i hamulcowy. Nie oznacza to, że musi być sprawne wspomaganie układu kierowniczego albo wspomaganie układu hamulcowego. Czasami może być ono sprawne, ale z racji awarii silnika, nie będzie ono działać. Ważne, żeby sam układ działał, a kierowca (choć przy użyciu znacznie większej siły) mógł hamować i nadawać samochodowi odpowiedni kierunek jazdy.
Jakich pojazdów na pewno nie możemy holować?
Zgodnie z przepisami nie możemy holować:
* aut z uszkodzonym oświetleniem zewnętrznym albo z brakiem zasilania dla oświetlenia (uszkodzony akumulator/alternator),
* pojazdów z automatyczną skrzynią biegów dowolnego typu (hydrauliczna, CVT, DSG). Jak już wspomnieliśmy wcześniej, są tu pewne odstępstwa, informacje o nich powinny znaleźć się w instrukcji auta. Jednakże naszym zdaniem – lepiej nie ryzykować,
* samochodów z napędem hybrydowym i elektrycznym. Sytuacja jak w poprzednim punkcie. Lepiej nie ryzykować,
* aut większych i cięższych od naszego,
* pojazdów z zawieszeniem hydraulicznym i pneumatycznym. W tym przypadku po prostu się nie da. Aby zawieszenie mogło osiągnąć odpowiedni prześwit, umożliwiający jazdę, silnik auta musi pracować (aby np. napędzać kompresor, tłoczący powietrze do miechów),
* pojazdów ze stałym napędem na cztery koła.
Pamiętajmy też, że przepisy zabraniają holowania pojazdów na autostradach.
Jak bezpiecznie holować samochód osobowy?
Jeśli pojazd spełnia kryteria, o których napisaliśmy wcześniej, przygotowujemy się do holowania.
W aucie, które ma holować, znajdujemy metalowe ucho holownicze pod tylnym zderzakiem, przeznaczone do holowania. Jeśli takiego ucha nie ma, w dolnej części zderzaka znajduje się zapadka z tworzywa sztucznego. Po jej zdjęciu powinno ukazać się stałe metalowe ucho. Jeśli tak nie jest, w zderzaku musi znajdować się mała zapadka z tworzywa sztucznego. Po jej zdjęciu (potrzebne może być podważenie nożem), naszym oczom ukaże się gwint. Wkręcamy do niego uszko, które powinno znajdować się w bagażniku, przy kole zapasowym.
W aucie, które ma być holowane, znajdujemy metalowe uszko, przeznaczone do holowania, pod przednim zderzakiem. Jeśli takiego uszka nie ma, w dolnej części zderzaka znajduje się zapadka z tworzywa sztucznego. Po jej zdjęciu powinno ukazać się uszko. Jeśli tak nie jest, w zderzaku musi znajdować się mała zapadka z tworzywa sztucznego (kształt prostokąta). Po jej zdjęciu (potrzebne może być podważenie nożem), naszym oczom ukaże się gwint. Wkręcamy do niego uszko, które powinno znajdować się w bagażniku, przy kole zapasowym.
Obydwa uszka – w aucie holującym i holowanym – muszą znajdować się po tej samej stronie.
Naciskamy ruchomą część haka linki holowniczej (zapadkę) i zaczepiamy linkę o metalowe uszko w zderzaku lub pod zderzakiem w aucie holującym.
Naciskamy ruchomą część haka linki holowniczej (zapadkę) i zaczepiamy linkę o metalowe uszko w zderzaku lub pod zderzakiem w aucie holowanym.
W połowie długości linki mocujemy czerwony trójkąt z materiału, materiał w kolorze czerwonobiałym, itd. Chyba że sama linka jest w tym kolorze, wówczas nie trzeba tego robić.
Kierowcy ustalają znak ostrzegawczy, na który kierowca auta holującego ma się zatrzymać – np. mrugnięcie światłami.
Umieszczamy trójkąt ostrzegawczy w widocznym miejscu auta holowanego – za tylną szybą, na wycieraczce tylnej szyby – tak, aby był widoczny i zabezpieczony przed upadkiem.
Trzeba wybrać odpowiednią drogę do punktu docelowego – bez rond, skomplikowanych skrzyżowań, korków, ciasnych ulic jednokierunkowych w mieście. Lepiej nadłożyć drogi, ale jechać bezpieczniej.
Kierowcy włączają w obydwu samochodach światła mijania. Nie włączamy świateł awaryjnych w żadnym z aut – to błąd!
Kierowca auta holującego delikatnie rusza. W trakcie jazdy unika gwałtownych manewrów, a także gwałtownego przyspieszania i hamowania. Holować trzeba płynnie i spokojnie, dbając o odpowiednie napięcie linki.
Kierowca auta holującego cały czas kontroluje pracę jednostki napędowej, skrzyni biegów i sprzęgła, aby nie doszło do ich uszkodzenia. W razie jakichś problemów, należy się zatrzymać.
O czym należy pamiętać?
Nie wolno zaczepiać linki holowniczej do haka holowniczego, zderzaków albo elementów zawieszenia. W terenie zabudowanym wolno holować z prędkością do 30 km/h, a w niezabudowanym – do 60 km/h. Światła mijania w obu autach muszą być włączone, niezależnie od warunków na drodze (nie wolno holować z włączonymi światłami do jazdy dziennej DRL).
Powyższy fotoporadnik pokazuje, jak należy holować auto osobowe. Diametralnie inaczej holuje się pojazdy dostawcze, ciężarowe, autobusy oraz motocykle. | Fotoporadnik – jak bezpiecznie holować samochód osobowy? |
Montaż zimowych opon to czynność, której nie wykonamy samodzielnie. Ale należy wiedzieć, jak zrobić to dobrze, by uniknąć późniejszych kłopotów. Natomiast część kierowców nie montuje samych opon, lecz zestawy kół – a to już damy radę zrobić sami. Skupmy się więc najpierw na tym drugim przypadku. Coraz więcej osób dysponuje nie tylezimowymi oponami, co całymi zestawami kół. Jest to rozwiązanie bardzo pomysłowe, na początku nieco droższe – bo przecież musimy kupić drugi zestaw felg. Większość osób nabywa w tym celu stosunkowo tanie i mało podatne na uszkodzenia i korozjęfelgi stalowe. Na dłuższą metę jest to wyjście, które pozwala oszczędzić zarówno pieniądze, czas, jak i nerwy.
Felgi stalowe są przede wszystkim dość tanie, ich ceny zaczynają się od kilkudziesięciu złotych za sztukę. Porządny komplet możemy kupić już za 500–700 zł, czyli tyle, ile zapłacimy za kilkakrotną wymianę opon – oczywiście w zależności od miejsca zamieszkania i poziomu cen w warsztatach. Są one różne, ale przyjmijmy, że usługa kosztuje od 50 do 100 złotych. Zlecamy ją dwa razy w roku, więc prosty rachunek wykazuje, że 2–3 lata mogą wystarczyć, by komplet felg się zwrócił pod względem czysto finansowym. Oczywiście całe koła zimowe i letnie trzeba gdzieś trzymać, optymalny byłby duży, suchy, ciemny i lekko ogrzewany garaż. Najlepiej położyć je płasko na drewnianej lub solidnej kartonowej podkładce. Koła mogą leżeć jedno na drugim, poprzekładane kartonem. Przed odstawieniem trzeba je umyć i potraktować preparatem do konserwacji opon. Nie powinny stać, bo mogą się odkształcić, za to można je powiesić na hakach lub położyć na specjalnym stojaku. Ciśnienie w oponach powinno być normalne – zalecane przez producenta. Warto też zwrócić uwagę na to, by nie leżały na słońcu – nie lubią tego. Tak sezonowane koła w zasadzie od razu możemy założyć „na samochód”, upewniając się, że nie skorodowały i są w dobrym stanie. Sprawdźmy, czy nie ma wybrzuszeń, czy ciśnienie nie wskazuje na to, iż któraś z nich przepuszcza – niewielki ubytek ciśnienia nie jest rzeczą niepokojącą, zresztą i tak przed lub po zamontowaniu musimy je wyrównać.
Opony warto oznaczyć (można zwykłą kredą), by wiedzieć, z której strony samochodu były i być powinny – popularnym sposobem jest nabazgranie symboli LT (lewy tył), PP (prawy przód) itd. Kontrowersje pojawiają się wtedy, gdy opony zużywają się nierównomiernie – a dzieje się tak często. Mamy więc dwie lepsze i dwie gorsze. Co wtedy? O tym za chwilę.
Opony zimowe – na co zwrócić uwagę u wulkanizatora?
Większość kierowców dysponuje jednym kompletem felg i dwoma kompletami opon. Można je magazynować w piwnicy, w podobnych warunkach, jak opisane wcześniej dla kół. Jedyna różnica polega na tym, że mogą stać pionowo, ale warto je co jakiś czas obracać o ćwierć kąta pełnego. Mogą też być w plastikowych workach, byle nie hermetycznie zamkniętych.
Co pół roku bierzemy więc ten komplet do bagażnika i udajemy się do wulkanizatora. Najlepiej mieć własnego, sprawdzonego. Przy pierwszym śniegu jest taki boom na wymianę opon, że zabiera się za nią praktycznie każdy – choć wielu nie powinno.
Wulkanizator powinien obejrzeć opony i sprawdzić, po pierwsze, ich stan pod kątem zużycia i ewentualnych uszkodzeń, a po drugie, czy są kierunkowe i asymetryczne. Opona symetryczna może być zamontowana praktycznie dowolnie. Kierunkowa (taka jest większość zimówek) musi się kręcić w określonym kierunku, który wskazuje strzałka na boku. Asymetryczna musi być zamontowana w określony sposób względem auta – ma stronę wewnętrzną i zewnętrzną. Lepiej się nie pomylić.
Tu dochodzimy do kwestii opon mniej i bardziej zużytych. W zasadzie większość wulkanizatorów uważa, że te lepsze montuje się na tylnej osi, jednak w przypadku zimowych powinny być one montowane z przodu. I chodzi nie tylko o to, że większość aut jest przednionapędowa i zapewni nam to lepszą trakcję w trudnych warunkach. Większa siła hamowania jest przykładana do przednich kół, dlatego lepsze zimówki powinny być właśnie na tej osi.
Wulkanizator powinien też zwrócić uwagę na stan wentyli i ewentualnie je wymienić, śruby zaś najlepiej dokręcać kluczem dynamometrycznym – z odpowiednią siłą. Są to może drobiazgi, ale dobry wulkanizator zwraca na nie uwagę. | Jak prawidłowo zamontować zimowe opony? |
Zima wcale nie musi oznaczać rezygnacji z motocyklowych przejażdżek. Jeśli w tym okresie nie chcemy rozstawać się ze swoim jednośladem, warto zaopatrzyć się w odpowiednie opony zimowe. Łagodniejsze ostatnimi latami okresy zimowe sprawiły, że wiele osób decyduje się nie odstawiać swojego motocykla na ten czas do garażu. Nic tak nie poprawia humoru jak weekendowa przejażdżka ze znajomymi, jeśli jednak zdecydujemy się na taki krok, musimy pamiętać o przygotowaniu swojego jednośladu. Coraz popularniejsze na polskim rynku stają się opony zimowe do motocykli. Znacznie zwiększają przyczepność, dzięki czemu ruszanie oraz hamowanie jest o wiele łatwiejsze niż na zwykłych gumach, których używa się w okresie letnim.
Opony warte uwagi – nasze subiektywne TOP 5
Heidenau – propozycja zimowych opon niemieckiej produkcji. Wysokiej jakości produkt wykonany jest z mieszanki gum z dodatkiem krzemionki, co korzystnie wpływa na zachowanie elastyczności opony. Specjalny kształt bieżnika doskonale się sprawdza w ciapie powstającej po stopnieniu śniegu. Producent proponuję formę bezdętkową, jednak jeśli chcemy, bez problemu zamontujemy wewnątrz niej dętkę. Za prezentowany komplet opon modelu K73 Snowtex musimy zapłacić około 800 zł.
Michelin City Grip Winter – tego producenta nie trzeba nikomu przedstawiać, każdy kierowca z pewnością słyszał o firmie Michelin. Model ten idealnie nadaje się na mokrą nawierzchnię oraz śnieg. Dzięki specjalnym lamelom droga hamowania jest o wiele krótsza. Wyważona mieszanka gum sprawia, że City Grip Winter dość szybko się nagrzewają, nawet w ujemnej temperaturze. Idealnie nadaje się do skuterów w formie bezdętkowej. Koszt zakupu zależy oczywiście od rozmiaru opony – za komplet klasycznych 14” zapłacimy około 500 zł.
Mitas XT-946 – opona przeznaczona do motocykli typu cross/enduro. Charakteryzują się one specjalnym kolorowym paskiem wokół osi opony – biały oznacza produkt przeznaczony na zimowe warunki. Mitas XT-946 dzięki zastosowaniu najmiększej mieszanki gum oraz specjalnie wyprofilowanemu bieżnikowi doskonale sprawdza się w trudnych warunkach, na śniegu i w deszczu.
Bridgestone Battlax BT45 – kolejną propozycją jest opona renomowanej marki Bridgestone. BT45 idealnie sprawdza się zarówno na mokrej, jak i suchej nawierzchni. Bez problemu możemy więc użyć jej w zimie oraz w lecie. System SACT( Straight and Cornering Technology) zapewnia doskonałą przyczepność na zakrętach. Cena kompletu 16” to około 600 zł.
Awina F952 – przeznaczona jest do skuterów, które zyskują na naszych drogach coraz większą popularność. Oponę Awina F952 zamontujemy bez konieczności użycia dętki.
Co jeszcze trzeba wiedzieć o motocyklowych zimówkach?
Przede wszystkim należy zauważyć, że opona zimowa w motocyklu spełnia inne zadanie niż ta, którą stosujemy w samochodzie. W pojazdach z czterema kołami zimowe ogumienie m.in. ułatwia poruszanie się po śniegu. Inaczej w jednośladzie. Tutaj zimówka ma nam ułatwić podróżowanie w temperaturach dodatnich, bliskich zeru, a przede wszystkim utrzymać przyczepność na mokrym, czarnym asfalcie. Jeśli liczysz, że po ich zakupie niestraszne ci będą śnieżne zaspy, to studzimy entuzjazm – do tego potrzebne są opony z kolcami, ale tych z kolei nie użyjesz na asfalcie.
Kusić może także zakup używanego kompletu opon. Nie polecamy, ale jeśli musisz, dokładnie sprawdź stan ich bieżnika. Obejrzyj je też dokładnie – wszelkiego rodzaju wybrzuszenia są niedopuszczalne i dyskwalifikują je z użytku. Nie bez znaczenia pozostaje też kwestia przechowywania opon. Należy ograniczyć dostęp do promieni słonecznych, dlatego po sezonie najlepiej je przykryć i umieścić w ciemnym miejscu. Takie zabezpieczenie pozwoli zachować oponom swoje właściwości przez dłuższy czas.
Jeśli zamierzamy poruszać się jednośladem w okresie jesienno-zimowym, koniecznie wymieńmy opony na zimowe – najlepiej wysokiej jakości. Dzięki nim sezon motocyklowy może trwać praktycznie cały rok! | 5 wysokiej jakości zimówek motocyklowych |
Już czas wyskoczyć z delikatnego, letniego obuwia: sandałków, japonek i leciutkich mokasynów. Schowajmy je już do szafy. Tematem przewodnim każdej jesiennej stylizacji będą buty. Najważniejsze jest to, żeby były wyraziste. Fasony popularne w latach 70. i 90. XX wieku witamy ponownie z otwartymi ramionami. Buty duże, ciężkie, na szerokich słupkach, platformach, grubych podeszwach. Będziemy je nosić w połączeniu z nawet najbardziej subtelnie wyglądającymi stylizacjami. Czeka nas bardzo barwna jesień. Nie będziemy bać się wyrazistości zarówno w fasonach, jak i w kolorach.
Unieś się na platformie
Na wczesną jesień, kiedy nie chcemy jeszcze zakrywać kostek polecam buty na grubej podeszwie – creepersy. Na pierwszy rzut oka prezentują się dość topornie, jednak świetnie wyglądają w połączeniu z niezbyt luźnymi, podwiniętymi nad kostkę spodniami, eleganckimi cygaretkami , a nawet z dziewczęco wyglądającymi spódniczkami. Zależnie od doboru akcesoriów nadają stylizacji rockowy, lub wręcz przeciwnie, dziewczęcy look. Jeśli chodzi o kolorystykę, tej jesieni mamy bardzo szeroki wybór: kolorowe creepersy na białej podeszwie są równie popularne, jak te całe czarne.
Buty na wysokim i szerokim słupku
Słupek to najprawdopodobniej najwygodniejszy obcas jaki można stworzyć. Jest szeroki, dzięki czemu możemy poczuć się na nim stabilnie, ale mimo wszystko „unosi” naszą sylwetkę, nadając jej więcej smukłości i lekkości. Efekt wysmuklenia łydki potęgowany jest kontrastem „ciężkości” buta do sylwetki. Tej jesieni będziemy nosić botki na słupku z różnymi ozdobami – klamrami, zamkami oraz te jednolite, bez żadnych dodatkowych zdobień. Odważniejsze kobiety założą mokasyny na szerokim słupku z frędzlami lub ze zwierzęcym wzorem.
Oficerki
Oficerki to fason ponadczasowy. W tym sezonie warto zwrócić uwagę na krótkie oficerki na słupku i platformie. Ciasno zawiązane, pięknie dopasowują się do szerokości kostki, dzięki czemu są jeszcze wygodniejsze. Nie tracą jednak tego, co najbardziej w tym fasonie kochamy, czyli uniwersalności. Oficerki pasują do prawie każdego stroju. Ubraniami i butami w stylu militarnym podbijają serca na pokazach mody tacy projektanci, jak na przykład Tommy Hilfiger. Warto się temu przyjrzeć i trochę zaszaleć z tym surowym modelem.
Wygoda i nietuzinkowy styl
Wszystkie wymienione wyżej fasony, choć są tak różne, mają jedną wspólną, ogromną zaletę. Są bardzo wygodne i mimo podwyższenia czujemy się w nich stabilnie. Poza tym w ciężkich butach nogi wyglądają dużo szczuplej, co nadaje figurze delikatności. Dlatego właśnie takie buty wyglądają świetnie w połączniu z dziewczęcymi stylizacjami – rozkloszowanymi spódniczkami, kwiaciastymi sukienkami, lekkimi koszulami w drobne wzory. Ale nie tylko dziewczęca świeżość będzie rządziła w tym sezonie. Długie, oversizowe marynarki i spodnie cygaretki również uzupełnimy wyrazistymi butami na słupku lub tymi na grubej podeszwie, o lekko sportowym wyglądzie.
Przełamana dziewczęcość
Jak dobierać stylizacje do takich butów? Przede wszystkim na zasadzie kontrastu. Nie bójmy się tiulowych spódnic, dziewczęcych, kwiatowych motywów. Ciężkie buty w połączeniu z bardzo subtelnym strojem wyglądają zjawiskowo. Rockowo, a zarazem dziewczęco. Jeśli chodzi o kolorystykę i fakturę butów, tej jesieni nie boimy się prawie niczego. Mogą być klasyczne, skórzane, ale nie tylko. Materiał imitujący skórę węża, aksamit, zamsz – zakładaj na co tylko masz ochotę. Tej jesieni nosimy buty czarne, bordowe, brązowe, beżowe, a nawet takie w metalicznych odcieniach lub z kwiatowymi printami i haftami.
Wybór butów na jesień 2016 nie będzie łatwy, mamy do dyspozycji szeroką ofertę obuwia w wielu odcieniach, kształtach i stylach. Jedno jest pewne – powinnyśmy wybierać odważnie i z fantazją. To buty będą centralnym punktem naszych stylizacji, więc powinnyśmy zadbać o to, by były jak najbardziej wyraziste. Unośmy się na platformach, słupkach, nie bójmy się grubych podeszw. Styl końca ubiegłego wieku wraca do nas w kolejnych sezonach dzięki różnym elementom stylizacji. Tej jesieni wehikułem czasu są buty, dlatego wkroczmy w tę porę roku odważnie i mocno „ciężkim” butem. | Ciężkie buty na platformie hitem jesieni i zimy 2016 |
Coraz więcej z nas korzysta z naziemnej telewizji cyfrowej. Jest to rozwiązanie praktyczne i przede wszystkim darmowe. Do dyspozycji mamy określoną liczbę programów i jeśli nam ona wystarczy, nie potrzebujemy korzystać z operatorów usług telewizyjnych. Tylko co zrobić, gdy chcemy sygnał telewizyjny doprowadzić do większej ilości urządzeń? U operatorów wykupujemy usługę typu multiroom i korzystamy z kolejnego, płatnego dekodera. W przypadku naziemnej telewizji cyfrowej musimy rozdzielić sygnał. Jeśli korzystamy z naziemnej telewizji cyfrowej, to sygnał do naszego telewizora dociera prosto z anteny (z wykorzystaniem dekodera albo bez niego). Jeśli jesteśmy na etapie projektowania mieszkania od podstaw, to sprawa wydaje się prosta. Z góry wybieramy miejsca, w których ma znajdować się wyjście sygnału antenowego – w każdym z tych pomieszczeń będziemy mieli dostęp do telewizji. Problem pojawia się, gdy w naszym mieszkaniu jest tylko jeden taki punkt. Nie będziemy kupować osobnych anten do każdego pomieszczenia z telewizorem. Należy pamiętać, że kupno kolejnych dekoderów DVB-T również nie rozwiązuje problemu. Nie będziemy przecież do każdego z nich dokupować osobnej anteny. Z pomocą przychodzą rozdzielacze sygnału, które sprawią, że sygnał telewizyjny możemy mieć w całym domu.
Rozgałęźnik antenowy, czyli rozdzielacz sygnału
Rozgałęźnik antenowy, inaczej rozdzielacz sygnału lub z języka angielskiego splitter, to niewielkie urządzenie, które umożliwia doprowadzenie sygnału telewizyjnego do kilku telewizorów jednocześnie. Wizualnie rozgałęźnik zmieści się w dłoni przeciętnego dorosłego człowieka. Najczęściej jest w kształcie prostopadłościanu z odchodzącymi gniazdami wyjścia sygnału i jednym wejściem. Wykonany jest z metalu. Jego zaletą jest to, że bez problemu możemy go zamaskować w wielu miejscach w domu i poprowadzić kable antenowe do odpowiednich pomieszczeń.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Przy wyborze odpowiedniego rozdzielacza sygnału zwracajmy uwagę, czy ma odpowiednią ilość wejść oraz wyjść. Jeśli chcemy doprowadzić sygnał telewizyjny do trzech telewizorów, to nasz rozgałęziacz powinien mieć co najmniej trzy porty wyjścia. Warto też zapoznać się z informacją o mocy sygnału danego splittera, gdyż przekazywany sygnał najczęściej będzie zawsze z jakąś stratą. Za to kolejną zaletą takiego rozwiązania jest oczywiście cena – za splitter zapłacimy średnio kilkanaście złotych. Są też droższe rozwiązania, ale to głównie w przypadku, gdy potrzebujemy rozdzielacza aktywnego.
Rozgałęziacz pasywny czy aktywny
Szukając rozgałęziacza do sygnału antenowego, znajdziemy aukcje z wersją pasywną lub aktywną. Najpierw omówimy pasywne rozdzielacze sygnału. Jeśli nie są one opisane na aukcji – będą to najtańsze modele, bez konieczności zewnętrznego zasilania. Rozgałęziacz pasywny dzieli jeden sygnał z anteny telewizyjnej na dwa wyjścia lub więcej. Jednak należy pamiętać, że dzielony sygnał będzie ze stratą – np. jeśli na dwa wyjścia strata wynosi 4 dB, to przy czterech wyjściach już około 8 dB. Obecnie nowe rozdzielacze sygnału są budowane w technice linii mikropaskowych. Oznacza to, że mają małe tłumienia przelotowe i posiadają właściwości izolacji dla każdego z wyjść. Występuje jedynie nieunikniony spadek poziomu o 3 dB, który wynika z samego podziału sygnału. Taki splitter powinien bez problemów sprawdzić się w momencie, gdy chcemy podzielić sygnał na dwa wyjścia antenowe. Warto pamiętać, że zawsze możemy dodatkowo użyć wzmacniaczy antenowych.
Nie musimy tego robić w przypadku rozdzielaczy aktywnych. Ich układ i budowa są praktycznie takie same, jak w przypadku rozgałęziaczy pasywnych. Jednak w obudowie splittera aktywnego jest umieszczony wzmacniacz, który ma na celu zniwelować stratę mocy sygnału spowodowaną przez zjawisko rozdzielenia. Aktywne rozgałęziacze sygnału wymagają jednak zewnętrznego zasilania – przez cały czas działania muszą być podłączone do źródła prądu. Ponadto główna różnica pomiędzy rozgałęziaczem aktywnym a pasywnym jest w cenie. Ten pierwszy to wydatek rzędu 50 złotych, drugi zaś około 10. Kwoty mogą się różnić w zależności od tego, w ile wyjść ma być wyposażony nasz rozdzielacz sygnału.
Tłumienie przejścia, częstotliwość i dekoder
Każdy z rozgałęźników ma określone tłumienie przejścia. Warto sprawdzić w specyfikacjach urządzenia, ile ono wynosi. Tłumienie na poziomie 4-6 dB na dwa wyjścia powinno być akceptowalne – jednak wszystko zależy od tego, skąd i dokąd chcemy poprowadzić sygnał telewizyjny. Każdy z rozdzielaczy antenowych pracuje na danych częstotliwościach. Przy odbiorze naziemnej telewizji cyfrowej wystarczy przedział częstotliwości od 5-1000 MHz. Są rozdzielacze, które pracują w przedziale częstotliwości 5-2450 MHz – dzięki nim bez problemów rozdzielimy sygnał z telewizji naziemnej, satelitarnej czy kablowej.
Mamy już rozdzielacz sygnału i doprowadziliśmy kabel antenowy do każdego telewizora. Pozostaje nam jeszcze kwestia odbioru naziemnej telewizji cyfrowej – sprawdźmy, czy każdy z telewizorów ma wbudowany tuner DVB-T lub czy mamy odpowiednią liczbę dekoderów.
Jeśli skorzystamy z jednego dekodera, który umieścimy na wyjściu rozdzielacza, to wtedy na każdym odbiorniku będzie wyświetlany ten sam kanał, np. jeśli włączymy mecz reprezentacji Polski w TVP, to ten mecz będzie na każdym telewizorze, do którego dochodzi sygnał z użytego dekodera. Jeśli zaś kabel antenowy będzie dochodził do różnych dekoderów lub urządzeń z tunerem DVB-T, to każdy telewizor będzie wyświetlał kanały niezależnie od innego. | Rozdzielacze sygnału, czyli jak podzielić sygnał TV na kilka odbiorników |
Klocki Lego to prezent wyjątkowy, kreatywny i bardzo wyczekiwany przez dzieci. Sprawdzi się idealnie na pierwszą komunię świętą. Jakie zestawy są godne zakupu? 1. Lego City Górski posterunek policji
box:offerCarousel
Ten klasyczny komplet klocków zawiera 663 elementy. Na Allegro dostępny jest za 275 zł. Zbudować z nich można główną kwaterę górskiej policji. Budynek składa się z dwóch poziomów, posiada wyrzutnię sieci na dachu i celę, której ścianę lub drzwi można wyłamać.
Do zestawu dołączone są dwa helikoptery z ruchomym wirnikiem i łańcuchem z hakiem oraz samochód terenowy i motocykl crossowy. Zabawę urozmaici 7 ludzików i figurka pumy.
2. Lego City Baza w dżungli
box:offerCarousel
Wielu fanów ma też zestaw Baza w dżungli. Kosztuje ok. 320 zł. Składa się z 813 elementów, z których można zbudować pełną zakamarków bazę. W jej okolicach znajduje się wrak samolotu, do którego dostępu bronią dzikie zwierzęta. Ruiny świątyni zaś skrywają skarb, ale jego odkrycie nie jest takie proste.
Zestaw wyposażony został w siedem figurek postaci oraz zwierząt: lamparta, krokodyla, węża, żaby i dwóch pająków.
3. Lego Batman Pojazd Kroczący
box:offerCarousel
Miłośnik Batmana będzie zachwycony, gdy w prezencie otrzyma ten zestaw klocków. Jego zakup to wydatek rzędu 450 zł. Do złożenia jest pojazd kroczący, z którego m.in. można wyrzucić sieć. W pudełku znaleźć można również figurki oraz wiele różnych akcesoriów, które uczynią zabawę jeszcze ciekawszą.
4. Lego Batman Rezydencja Jokera
box:offerCarousel
Ten zestaw składa się z ponad 3000 elementów i jest dedykowany nieco starszym dzieciom, ale mały miłośnik Lego również sobie poradzi z ich ułożeniem. Rezydencja Jokera jest po brzegi wypełniona detalami i ma wiele ciekawych funkcji. Jest choćby rollercoaster, kiwający się znak "The Joker" i obrotowa wieża z wielkim okiem. Do kompletu dołączonych jest 10 minifigurek i całe mnóstwo akcesoriów. Cena: 1 399 zł.
5. Lego Chima Ognista świątynia Feniksa
box:offerCarousel
Ognista świątynia Feniksa to propozycja dla miłośników świata fantasy. Do ich dyspozycji jest budynek z otwieraną bramą, zbiornikiem ognistych kul oraz dwoma wieżyczkami strzeleckimi z celownikiem. Jego wymiary to 16 cm wysokości, 44 cm długości i 46 cm szerokości. Do zestawu dołączonych jest 7 figurek. Kupując ten zestaw na Allegro, trzeba wydać ok. 450 zł.
6. Lego Star Wars Transformacja Dartha Vadera
box:offerCarousel
Star Wars cieszą się niesłabnącą popularnością. Nic zatem dziwnego, że ta kolekcja klocków Lego została tak dobrze przyjęta. Znajdziemy w niej zestaw Transformacja Dartha Vadera, którego cena zaczyna się od 100 zł.
Do zbudowania jest ambulatorium z obracającym się stołem operacyjnym i aplikatorem hełmu. Zabawę urozmaicają trzy minifigurki i dwóch druidów.
7. Lego Star Wars Czołg Bojowy Republiki
box:offerCarousel
Za ok. 100 zł na Allegro dostępny jest też zestaw składający się z 305 elementów, który pozwala na zbudowanie bojowego czołgu. I to nie byle jakiego! Pojazd ma otwierany właz, tylny schowek na amunicję oraz dwie podnoszone wyrzutnie klocków. Możliwe jest umieszczenie w kokpicie jednej z dwóch figurek dołączonych do kompletu.
8. Lego Nexo Knights Arsenał Axla
box:offerCarousel
Zestaw Arsenał Axla zawiera 604 elementy i kosztuje ok. 220 zł. Cieszy się dużą popularnością wśród najmłodszych. Pozwala na zbudowanie miniczołgu ze skrzynią i uchwytem na tarczę oraz miejscem w kokpicie, a także zwodzonego mostu. W zestawie znajduje się też Jestrolot z dwoma ruchomymi skrzydłami.
Zabawę można urozmaicić, korzystając z bezpłatnej aplikacji MERLOK 2.0 dostępnej na smartfona lub tablet.
9. LEGO Nexo Knights Wulkaniczna kryjówka Jestro
box:offerCarousel
Ten zestaw to marzenie wielu chłopców. Zawiera 10 minifigurek. Do zbudowania jest wulkaniczne gniazdo z odłączanym tronem, miotaczem dysków, biblioteką z dwoma księgami zaklęć, skarbcem i magazynem broni. Obok klocków jest też całe mnóstwo wykonanych z dbałością o szczegóły akcesoriów, m.in. hełm, tarcza i zbroja. Zestaw na Allegro kupić można za ok. 450 zł.
10. Lego Classic Kreatywne Klocki
box:offerCarousel
Jeśli nie wiemy, który zestaw klocków Lego najbardziej przypadłby do gustu dziecku, bezpiecznie jest kupić komplet klasyczny. Zawiera 790 elementów, z których zbudować można nieograniczoną ilość konstrukcji. Klocki są w 33 różnych kolorach, wśród nich znajdują się okna, drzwi, opony i felgi. Są też dwie zielone płytki konstrukcyjne. Komplet tych klocków znajdziemy na Allegro za ok. 160 zł. | 10 rekomendowanych zestawów Lego na komunię dla chłopca |
To nie jest książka naukowa, choć wszystkie wydarzenia są dobrze udokumentowane, raczej emocjonalny reportaż, zwrócenie uwagi na ważny problem. Dlatego choć pewnie będzie u niektórych budzić kontrowersję, trudno ten tytuł zignorować, warto go poznać. Nie tylko dobro
Profesor Leociak, od lat badający Holocaust, napisał książkę o stosunku Kościoła Katolickiego do Żydów i o tym, jak różne powtarzane poglądy, opinie mogły mieć wpływ na masowość zbrodni dokonywanych na Żydach w czasie wojny. Trudno zaprzeczyć, że w Polsce istniała atmosfera antysemityzmu i mocny udział w jej krzewieniu mieli właśnie katolicy. Nie zawsze oczywiście same uprzedzenia przekładały się na konkretne czyny, czasem jednak wystarczała obojętność, brak pomocy, ciche przyzwolenie dla tego, co robili Niemcy. Wśród katolików nie brakowało tych, którzy poruszeni skalą zła i cierpienia, nie zważając na wcześniejsze przekonania, ratowali setki i tysiące potrzebujących, jednak jak twierdzi autor „Młynów Bożych. Zapisków o Kościele i Zagładzie”, to dobro nie może skłonić nas do tego, by zapomnieć również o tym, co było złego.
Aż czasem trudno uwierzyć, że człowiek mógł być do tego zdolny
Leociak pisze więc i o jednym, i o drugim, choć nie ukrywajmy, że o przykładach mrożącej krew w żyłach i niezrozumiałej niechęci, czasem nienawiści do Żydów, mówi się u nas dużo mniej, dlatego w „Młynach Bożych” to właśnie tych autor postanowił pokazać więcej. W archiwach i wspomnieniach można znaleźć ich bardzo wiele, ale przypominanie ich niejednokrotnie jest odbierane jako niepotrzebne jako atak na Kościół. Zamykanie się na prawdę nie jest dobrym rozwiązaniem, może czasem warto skonfrontować się z takimi sytuacjami i nazwać je po imieniu, odciąć się raz na zawsze, mówiąc o tym, jak bardzo niezgodne są one z Ewangelią. To jedyny sposób na to, by wyeliminować je raz na zawsze i nie wstydzić się za to, że nienawiść do Żydów mogą głosić ludzie, którzy ośmielają się nazywać wierzącymi w Boga i kochającymi bliźnich.
Wdzięczni Hitlerowi?
Autor nie ukrywa, że „Młyny Boże” mają charakter subiektywny, wybiórczy, mają poruszać i zmuszać do przemyśleń. Te luźne, czasem chaotyczne zapiski nie są bynajmniej atakiem na samych duchownych, choć ich milczenie mogło mieć olbrzymie znaczenie dla wielu wierzących, podobnie jak przykład tych, którzy nie zgadzali się na zło. Dodajmy nie tylko duchownych katolickich, ale również np. protestanckich. Postrzeganie Holocaustu jako „zasłużonej kary bożej” wpisywało się w pewną narrację chrześcijańską o narodzie, który wydał wyrok śmierci na Jezusa. To jednak nie atak, a raczej gniewny apel, by o takich rzeczach nie milczeć, by je piętnować. Zbyt często w mówieniu o histerii manipuluje się u nas faktami, to wybielając, to znów oczerniając różne postacie, przemilczając to, co niewygodne dla naszych tez i ocen.
Książka kontrowersyjna, ale też z solidnie udokumentowanymi źródłami. Leociak pisze nie tylko o podłożu, na jakim wyrosły takie przekonania i postawy, ale i o tym, że nawet po wojnie można je czasem dostrzec, choćby w narracji na temat różnych wydarzeń. To raczej zapiski i ironiczne, czasem pełne złości przemyślenia, a nie monografia wyczerpująca temat, ale na pewno prowokuje do pewnych refleksji.
Książka dostępna także jako e-book.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | „Młyny Boże. Zapiski o Kościele i Zagładzie” Jacek Leociak – recenzja |
Dla każdego rodzica najważniejsze jest zdrowie i bezpieczeństwo jego dziecka. Stara się on usunąć lub przynajmniej zminimalizować potencjalne zagrożenia , jakie czekają na jego pociechę. Dotyczy to także sfery zabawy. Podpowiadamy na co zwrócić uwagę, wybierając bezpieczne zabawki. Sprawdzaj oznakowania
Zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej, wszystkie zabawki muszą mieć załączone widoczne ostrzeżenia, instrukcję oraz informacje dotyczące bezpiecznego użytkowania. Najbardziej charakterystycznym oznakowaniem, znanym w zasadzie każdemu, jest czerwony okrąg i przekreślenie, zawierające wewnątrz, na białym tle, czarne cyfry 0-3 oraz twarz dziecka. Oznacza to, że zabawka jest nieodpowiednia dla dziecka poniżej 36 miesiąca życia. Ponadto do takiego ostrzeżenia producent musi dodać wyjaśnienie (na przykład możliwość połknięcia, zadławienia).
Kolejne oznakowanie, które sprawia już nieco więcej problemów, to CE. Stanowi ono deklarację producenta, że zabawka została wykonana zgodnie ze wszystkimi dyrektywami Unii Europejskiej (w języku francuskim – Conformité Européenne, stąd skrót). Nie jest to jednak tożsame z gwarancją bezpieczeństwa. Ważne, aby dokładnie przyjrzeć się literom, ponieważ łudząco podobnie wygląda oznaczenie China Export (także CE). Różni je tylko mniejsza odległość między literami oraz minimalnie dłuższa środkowa belka E w przypadku znaku chińskiego eksportu.
CE to jedyne oznakowanie zgodności z wymogami unijnymi, ale dodatkowo można umieszczać inne, te o zasięgu krajowym. Przykładem jest PN – znak zgodności z polską normą, który zapewnia gwarancję jakości i bezpieczeństwa. Aby produkt otrzymał certyfikat PN, musi przejść pozytywnie szereg badań.
Zaufaj własnej intuicji
Poza kierowaniem się oznaczeniami, możesz także dokonać samodzielnej oceny bezpieczeństwa danego przedmiotu – zaufaj swojej intuicji. Wybierając zabawkę, obejrzyj ją dokładnie. Zwróć uwagę na to, czy nie posiada żadnych ostrych, wystających części, które mogą zranić dziecko. Skup się na poszczególnych elementach. Oceń, czy nie są zbyt drobne lub zbyt słabo przymocowane, przez co maluch mógłby je połknąć – jakość wykonania produktu jest niezwykle istotna.
Nie zapomnij o materiale, z którego zrobiono zabawkę, sprawdź jak pachnie –nieprzyjemny zapach może oznaczać zbyt dużą zawartość szkodliwych substancji.
Jeśli jest to zabawka grająca, zwróć uwagę na poziom głośności dźwięku – gdy wyda ci się zbyt wysoki, nie ryzykuj uszkodzeniem słuchu dziecka i zrezygnuj z zakupu. W przypadku opcji grającej ważne jest też solidne zabezpieczenie dostępu do baterii. Na stronie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów dostępny jest rejestr wyrobów niezgodnych z wymogami – na liście znalazły się także dziecięce zabawki, dlatego warto się z nią zapoznać.
Bezpieczne zabawki dla najmłodszych
Wszystkie powyższe zalecenia są niezwykle istotne, kiedy wybierasz zabawkę dla dziecka poniżej 3 roku życia, które w szczególności narażone jest na niebezpieczeństwo. Jeśli jakiś produkt budzi choćby najmniejsze wątpliwości, zrezygnuj z zakupu. Postaw na jakość, nawet jeśli wiąże się to z większym wydatkiem. Zwróć także uwagę na dodatkowe oznaczenia, takie jak certyfikat Instytutu Matki i Dziecka, Centrum Zdrowia Dziecka czy Państwowego Zakładu Higieny, które pozwolą ci wybrać mądrze. Na co więc warto się zdecydować?
Egzamin zdadzą z pewnością miękkie zabawki (na przykład grzechotki, książeczki, zwierzątka) z bezpiecznych dla dzieci materiałów, a także szmaciane lalki z antyalergicznymi wkładami. Są one przyjemne w dotyku, odznaczają się wysoką jakością wykonania. Doskonale sprawdzą się także zabawki ekologicznewykonane z drewna, które cieszą się ostatnio ogromną popularnością. Poza tradycyjnymi klockami na rynku znaleźć można rozmaite pojazdy i figurki.
Szczególnie trudnym okresem są pierwsze lata życia dziecka, kiedy wymaga ono nieustannej opieki i uwagi dorosłych. Ponieważ myślenie przyczynowo-skutkowe pojawia się stopniowo, maluch wielu rzeczy po prostu nie rozumie. Nie jest też w stanie przewidzieć konsekwencji swoich działań, a kieruje nim przede wszystkim ciekawość. Odpowiedzialnością za jego bezpieczeństwo obciążeni są więc rodzice, którzy powinni dołożyć wszelkich starań, by ograniczyć ryzyko wypadku. Pamiętaj, że nie jesteś w stanie wyeliminować wszystkich zagrożeń – drobne urazy, takie jak stłuczenia czy zadrapania, są przecież nieodłącznym elementem dzieciństwa. Możesz jednak je zredukować, wybierając mądrze zabawki dla swojej pociechy. | Zabawa a bezpieczeństwo. Jakie zabawki wybrać, by mieć pewność, że dziecku nic nie grozi? |
Nie ma bardziej dziewczęcej części garderoby niż sukienka w kwiaty! Dodaje lekkości, uroku, sprawdza się w wielu sytuacjach. Każda z nas powinna mieć ten wiosenny hit w swojej szafie. Zakładając ją, mamy już prawie gotową stylizację. Odpowiednio dobrane dodatki oraz akcesoria będą stanowić o końcowym wyrazie kreacji. Wiosna to najlepszy czas dla kwiecistych wzorów. Są idealnie na czasie, powracają co sezon, a my zupełnie nie chcemy z nich rezygnować. Sukienkę w kwiaty możemy założyć zarówno do pracy, jak i wybierając się na rankę. Dobierzmy krój do swojej sylwetki i cieszmy się korzystnym efektem.
Wygodna sukienka w kwiaty w stylizacji na co dzień
Na co dzień zwykle wybieramy ubrania wygodne, niekrępujące ruchów, takie, w których komfortowo przemierzać będziemy miejską dżunglę i oddawać się codziennym zajęciom. Sukienka to idealny pomysł, ponieważ dobrze dobrana jest niemal jak druga skóra. Wybierzmy model na ramiączkach, który estetycznie podkreśli dekolt. Długość przed kolano zapewni komfort i swobodę. Drobny i kolorowy wzór doda energii całości, co w życiu codziennym bardzo się ceni. Na ramiona zarzućmy jeansową kurteczkę, która ochroni przed chłodem i wiatrem. Wygodne sandałki również spełnią świetnie swoje zadanie. Torebka w rozmiarze XXL pomieści wszystko, co będzie nam potrzebne. Okulary przeciwsłoneczne na nos i możemy podbijać świat!
Kwiecista sukienka do pracy
Jeżeli tylko obowiązujący w pracy dress-code zakłada pewne odstępstwa od nudnych, stonowanych mundurków, to śmiało wybierajmy kwiaty i sukienki w nie przystrojone. Drobna łączka na czarnym tle nie będzie niepotrzebnie rozpraszać, a jednocześnie ożywi biurowy nastrój. Marynarka nałożona na wierzch podkreśli profesjonalny look. Na nogi załóżmy szpilki na niewysokim obcasie z zakrytymi palcami. Biżuteria powinna być minimalistyczna i subtelna w wyrazie.
Sukienka w kwiaty na randkę
Kwiaty to niemal synonim romantyzmu, wiec dlaczego by nie założyć sukienki nimi ozdobionej właśnie na randkę. Osoba, z którą się spotkamy, na pewno zachwyci się tym, jak się prezentujemy. Wybierzmy krótki, rozkloszowany model, który podkreśli talię oraz wyeksponuje nogi. Łydki wysmuklimy za pomocą czółenek na wysokim obcasie. Błyszczący naszyjnik oraz bransoletka rozświetlą naszą cerę, dzięki czemu będziemy wyglądać promiennie i z klasą. Na spotkanie zabierzmy też mini kopertówkę.
Eleganckie wyjście w kwiecistej sukience
Wielu stylistów zarzuca kwiecistym wzorom infantylność i banalność. Nie jest to jednak słuszne podejście, ponieważ wszystko zależy od rodzaju oraz fasonu sukienki. Biała sukienka o prostym kroju w różowe kwiaty zestawiona z płaszczem w pudrowym kolorze będzie prezentować się znakomicie, jeżeli tylko postawimy na wysoką jakość materiałów oraz odpowiednio skomponujemy dodatki. Sukienki w kwiaty mają to do siebie, że już same w sobie są bardzo ozdobne, dzięki czemu nie jest to trudne zadanie. Jasna skórzana torebka to to, czego szukamy. Eleganckie czółenka podkreślą nogi.
Plażowy look w sukience w kwiaty
Sukienki w kwiaty chętnie wybieramy również latem, ale ta stylizacja dobrze sprawdzi się także przy okazji wiosennego spaceru czy pikniku w ogrodzie. Modne kroje z odkrytymi ramionami w tym wydaniu będą prezentować się świetnie. Długość maxi sprawia, że efekt jest bardzo kobiecy i zrównoważony. Narzutka ze zwiewnego materiału podkreśli styl rodem z lat 70. Moda dzieci-kwiatów jest idealna na lato. Do tego słomkowy kapelusz z dużym rondem, a promienie słoneczne nie będą nam straszne. Na ramieniu oczywiście koszyk z ręcznikiem i balsamem do opalania. Na pewno nie pozostaniemy niezauważone.
Wiosną i latem warto wybierać kwieciste sukienki. Są one bardzo uniwersalne, ponieważ dobrze sprawdzą się przy różnych okazjach. Dodatki i biżuteria sprawią, że look będzie kompletny, a my będziemy czuć się pięknie, lekko i kobieco. | Sukienka w kwiaty – pięć propozycji stylizacji |
Pierwsze obcinanie paznokci odbywa się zwykle po powrocie do domu i – szczególnie w przypadku początkujących rodziców – towarzyszy mu mnóstwo emocji. Konieczne jest odpowiednie przygotowanie się do zabiegów higienicznych i kupno małych nożyczek z zabezpieczonymi końcami. Bezpieczne materiały
Niewątpliwą zaletą nożyczek jest możliwość precyzyjnego obcięcia paznokci u rączek, jakiej nie dają tradycyjne cążki. Te drugie lepiej wykorzystać do paznokci u stóp, które powinny być obcinane „na prosto”. Zdecydowana większość takich akcesoriów wykonana jest ze stali nierdzewnej. Jak wskazuje nazwa, jest to materiał odporny na korozję, dlatego możemy używać wykonanych z niego sprzętów bardzo długo. Jest również odporny na działanie wysokich temperatur, dlatego bez obaw możemy nożyczki polać wrzątkiem w celu odkażenia przed kolejnym użyciem. Stal nierdzewna jest trwała, bezpieczna i rzadko bywa przyczyną alergii, dlatego wykonane z niej akcesoria nadają się do pielęgnacji nawet bardzo malutkich dzieci.
Ergonomiczny kształt
Do pielęgnacji maluszków nie powinniśmy używać ani nożyczek zwykłych, ani przeznaczonych do obcinania paznokci u dorosłych. Te dla dzieci zostały zaprojektowane specjalnie tak, by jednocześnie zapewnić niemowlakom maksimum bezpieczeństwa. Charakterystyczną cechą tych akcesoriów są zaokrąglone końcówki ostrzy, które zapobiegają przypadkowym ukłuciom i skaleczeniom opuszków palców. Większość dorosłych z własnego doświadczenia wie, że takie uszkodzenia są wyjątkowo nieprzyjemne, bolesne i długo się goją. Dodatkowym elementem zwiększającym wygodę użytkowania są ostrza wygięte w kształcie łuku, dzięki czemu są jeszcze bardziej bezpieczne i o wiele pewniej możemy się nimi posługiwać.
Wygodny uchwyt
O ile wielkość nożyczek wszystkich modeli jest standardowa i znacznie mniejsza od tradycyjnych, o tyle rodzaj uchwytu możemy dostosować do swoich preferencji. Na rynku znajdziemy jednolite stalowe nożyczki bez żadnych dodatków i uchwytów (np. Baby Ono). Prostota wykonania ma tu swoje zalety. Nie musimy się obawiać uszkodzenia elementów plastikowych np. podczas upadku – są wyjątkowo trwałe. Jednak gładkość stali może być również przyczyną ślizgania się nożyczek na palcach, szczególnie u osób z suchą skórą dłoni. Dla nich lepsze będą nożyczki z plastikowym uchwytem (np. Tommee Tippee).
Dodatkowe możliwości
W ofercie znajdziemy również nożyczki wyposażone w praktyczną osłonkę na ostrza (np. Canpol, Chicco). Po założeniu stanowi ona dodatkowe zabezpieczenie przed skaleczeniem się przez maluszka, w którego rączki się dostaną. Osłonka umożliwia także bezpieczne przechowywanie nożyczek, dzięki niej nie otworzą się przypadkowo, a także nie osadzi się na nich kurz.
Praktycznym pomysłem jest również wybranie zestawu do pielęgnacji, którego nożyczki są jednym z elementów. Oprócz nich, w zależności od modelu, zestaw zawiera: cążki, pilniczki czy szczoteczkę do mycia rączek i czyszczenia paznokci. Rozbudowane zawierają również szczotkę i grzebyk do włosów, a nawet pierwszą szczoteczkę do mycia ząbków.
Niezależnie od rodzaju przyborów, które wybierzemy, warto wcześniej sprawdzić, czy posługiwanie się nimi nie będzie nam sprawiać kłopotów. W zależności od producenta i modelu nożyczki mogą się różnić uchwytem lub wyprofilowaniem ostrza, dlatego warto starannie dobrać takie, by nasze zdolności manualne umożliwiły ich bezproblemowe użycie. Dzięki temu paznokcie naszego malucha będą zdrowe i zadbane, a my zaoszczędzimy mu bólu i niepotrzebnego stresu. | Bezpieczne nożyczki do pielęgnacji maluszków |
Dla wielu ludzi zwierzęta to istoty, które nie mają czegoś takiego jak dusza, a więc nie mają także uczuć. Dopiero gdy potrzebują pomocy czworonoga, doceniają piękno tych istot. A zwierzę to nie tylko przyjaciel czy terapeuta, pomoc dla niewidomego czy wsparcie emocjonalne. To przede wszystkim istota czująca. Istota, która także rozróżnia takie emocje jak oddanie, wierność, miłość i lojalność. „Świat według psa” jest taką fikcyjną, ale bardzo trafną opowieścią o tym, że pies też czuje i również przeżywa wiele znanych człowiekowi emocji. Świat oczami psa
Bolek jest jamnikiem, który trafił do niewłaściwych opiekunów. Jest zaniedbywany, niekochany, traktowany jak przedmiot. Jest świadkiem kłótni między ludźmi, którzy mieli się nim opiekować, widzi zdradę, jaka zapanowała w ich związku, i odczuwa lęk. Nie wie, co dalej z nim będzie, nie rozumie, dlaczego jest tak traktowany i jak długo jeszcze będzie trwała ta okropna sytuacja. Szczęśliwym przypadkiem trafia wreszcie do domu wspaniałej kobiety, Irmy, a dzięki temu jego los odmienia się wreszcie na szczęśliwszy. Dzięki Irmie i jej wyrozumiałości Bolek może zacząć żyć pełnią życia i ma okazję wysłuchać historii o niezwykłej miłości. I nie tylko. W domu Irmy zaczną pojawiać się także inne zwierzęta i inni ludzie, przyniosą oni ze sobą dużo strachu i nadziei, ale również ogromne pokłady miłości. A wszystko to możemy „zobaczyć” oczami niewielkiego pieska, którego przeżycia i doświadczenia wyostrzyły zmysł obserwacji.
Bujna wyobraźnia pisarza
Dorota Sumińska dała się ponieść pisarskiej wyobraźni i stworzyła swojego psiego bohatera na podobieństwo człowieka, ale z uwzględnieniem znanych jej, jako weterynarzowi i psiemu behawioryście, psich upodobań i nawyków. W ten sposób czytelnik „Świata według psa” otrzymuje niezwykłą mieszankę powieści obyczajowej z elementami nienachalnej dydaktyki odnośnie traktowania zwierząt. Wzruszająca historia Bolka i jego niezwykłej pani Irmy skruszy nawet zatwardziałych antagonistów zwierząt, a może nawet nieco odmieni ich spojrzenie na relacje człowieka i psa? To powieść, w której każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Jest i historia miłosna, i opowieść o trudnej przeszłości, jest i zdrada, i trudne macierzyństwo. Jest też opowieść o tym, jak niewiele potrzeba psu do szczęścia, choć to niewiele nie każdy człowiek potrafi psu ofiarować. To uniwersalna opowieść, przyjemna dla amatorów psów i dobra dla osób lubiących niezwyczajne historie o zwyczajnych ludziach. Dla zwolenników e-czytania książka „Świat według psa” dostępna także w wersji elektronicznej, w formatach EPUB i MOBI za niecałe 23 złote.
Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl | „Świat według psa” Dorota Sumińska – recenzja |
Twój maluch uparł się, że chce mieć w domu papugę albo kanarka? Opór na nic się nie zda. Musisz pomyśleć o kupnie odpowiedniego domku dla przyszłego lokatora. Dobór odpowiedniej klatki jest bardzo ważny i chodzi nie tylko o komfort jej mieszkańca, ale także o wygodę osoby, która będzie ją sprzątać. Zazwyczaj bowiem dziecko chce mieć zwierzątko, a rodzicom przypada potem dodatkowy obowiązek. Przy wyborze klatki warto zatem i na to zwrócić uwagę. Ptaszek w złotej klatce
Woliery to duże pomieszczenia, bądź wielkowymiarowe klatki dla ptaków. Mogą być prostokątne (dokładniej: w kształcie prostopadłościanu) lub owalne, czasem z wyglądu przypominają domek. Korpus jest zrobiony zwykle z metalu lub drewna, a przestrzeń między elementami konstrukcji zazwyczaj wypełnia druciana siatka. Im większa klatka, tym swobodniej czuje się w niej jej lokator. Dlatego, mając na uwadze samopoczucie naszych zwierzątek, warto zainwestować w wielkowymiarowe woliery ustawiane na podwórku czy w ogrodzie. Jednak do mieszkania przeciętnej wielkości nie kupimy woliery zajmującej pół pokoju. Większe, ruchome klatki możemy stawiać na tarasie lub w ogrodzie, o ile mamy taką możliwość.
Wybierając klatkę, warto zwrócić uwagę na to, aby był w niej łatwy dostęp do szuflady, którą trzeba często opróżniać. Większość oferowanych to klatki wyposażone w naczynia na pokarm, poidełka, drewniane patyczki dla ptaków, niektórzy producenci oferują też promocyjnie porcję ziaren.
Eleganckie woliery dla ptaków mogą stanowić element wyposażenia wnętrza, jeśli jej stylistyka pasuje do aranżacji pomieszczenia. Jeśli mamy w nim np. elementy mosiężne lub pozłacane, wybierzmy klatkę ocynkowaną.
Proste lub wyszukane
Zwykła klatka z plastikowym dnem za 40 złotych czy ekskluzywna woliera za prawie 5000 złotych? Wszystko zależy od tego, jak dużej klatki szukamy i jak dużą wagę przywiązujemy do jej wyglądu. Najzwyklejsze klatki dla ptaków kosztują kilkadziesiąt złotych, są najczęściej w kształcie prostokąta, z plastikowym dnem, z zamontowanymi już urządzeniami do karmienia i poidełkiem. Takie nadają się do pokoi dziecięcych, bo są zazwyczaj produkowane w jasnych, wesołych kolorach. Drogie woliery to prawdziwe dzieła sztuki. Są zazwyczaj montowane na kółkach, co pozwala je przesuwać bez większych problemów. W przestronnej wolierze ptak może czuć się swobodnie, a ona sama stanowi ozdobę pomieszczenia.
Najlepsze dla papug
Aby papuga dobrze się czuła w swojej klatce, klatka musi być na tyle duża, aby ptak mógł po niej w miarę swobodnie fruwać, czyli o wielkości co najmniej pięć razy dłuższej niż jego wzrost. W przypadku klatki mniejszej należy kilka razy dziennie wypuszczać papugę, aby mogła swobodnie polatać po pomieszczeniu. Najlepiej, aby klatka dla papugbyła wykonana ze stali nierdzewnej lub mosiądzu, pręty muszą być poziome, rozmieszczone w odległości co najmniej 1,5 cm, aby ptaki mogły się po nich wspinać. Co najmniej dwa drążki, kostka wapienna do ścierania dzioba oraz piasek wysypany na dnie klatki – to niezbędne minimum wyposażenia.
Kanarki lubią się kąpać
Kanarki z kolei nie umieją się wspinać, za to lubią skakać i oczywiście latać. Minimalna klatka dla kanarka ma rozmiary 60x40x50 cm. Ptaki te nie obgryzają przedmiotów, dlatego pręty ich klatek mogą być z tworzywa sztucznego. Najlepsza dla nich jest klatka o prostokątnej podstawie i trzech litych ścianach. Jeśli ma boki ażurowe, trzeba ją ustawić w kącie, przy ścianie, aby osłonić ptaka od przeciągów i mocnego światła. Kanarki nie lubią bowiem zbyt ostrego słońca: z tego powodu odradza się kupowanie im klatek pozłacanych, które odbijają światło i mogą oślepiać. Żerdki do siedzenia i skakania najlepsze są drewniane lub z naturalnych gałązek. W klatce powinien się znajdować domek do kąpieli, bo żaden ptak nie kąpie się tak chętnie jak kanarek.
Mała klatka czy obszerna woliera – to zależy od naszych możliwości lokalowych. Wiadomo, że każdy ptak czuje się tym lepiej, im więcej ma przestrzeni do latania. Śpiewający lokator w domu to ogromna przyjemność. Wbrew pozorom, mały kanarek potrafi się zaprzyjaźnić z właścicielem, a skrzeczenie papugi może nam się wydawać najpiękniejszą muzyką… | Woliera dla ptaków |
Skóra rąk jest niezwykle podatna na wysuszenie i podrażnienie. Dłonie są bowiem bardzo często wystawiane na działanie niekorzystnych czynników zewnętrznych, takich jak mróz i silny wiatr. Pewnie zdarzyło ci się wyjść zimą bez rękawiczek. Poza tym skóra często ulega wysuszeniu podczas prac domowych, np. przy wycieraniu kurzu czy zmywaniu naczyń. Dowiedz się, jak pielęgnować dłonie, aby były piękne i gładkie! Kosmetyki niezbędne do pielęgnacji dłoni
O skórę dłoni należy dbać równie starannie, jak o skórę twarzy. Każdego dnia powinnaś aplikować na ich powierzchnię krem o właściwościach nawilżających. Zawarte w nim składniki zapobiegają nadmiernej utracie wody z głębokich warstw naskórka. Dzięki temu dłonie są miękkie i gładkie w dotyku. Regularne stosowanie takiego kosmetyku zapobiega również zadzieraniu się skórek okalających paznokcie. Polecamy kremy do rąk marek Johnson’s oraz Sally Hansen.
Jeżeli cierpisz z powodu skrajnie wysuszonej i podrażnionej skóry dłoni, rozważ stosowanie kremów natłuszczających. Zawierają one duże ilości substancji tłuszczowych, które pozostawiają na powierzchni skóry warstwę ochronną przed działaniem czynników zewnętrznych. Dzięki temu dłonie są zabezpieczone przed nadmiernym odwodnieniem. Może to być skoncentrowany krem z masłem kakaowym Palmers lub krem regenerujący Norel. Pamiętaj tylko, aby używać kremu po każdym myciu rąk.
W sytuacji gdy twoje dłonie często są wystawiane na działanie niskiej temperatury, pomyśl o stosowaniu kremu barierowego. Taki produkt doskonale zabezpiecza skórę przed mrozem. Wystarczy, że nałożysz go na powierzchnię rąk bezpośrednio przed wyjściem. Ze względu na silne działanie natłuszczające taki kosmetyk powinnaś zmyć po powrocie do ciepłego pomieszczenia. W przeciwnym razie dłonie mogą być lepkie i skłonne do pocenia. Kosmetykami do rąk o właściwościach barierowych są kremy marek takich, jak Neutrogena oraz Floslek z serii Winter Care.
Akcesoria i zabiegi zabezpieczające skórę dłoni przed wysuszeniem
Od czasu do czasu warto zapewnić dłoniom coś więcej niż codzienną aplikację kremu do rąk. Możesz dodatkowo zafundować im raz w tygodniu kąpiel w podgrzanym olejku rycynowym, np. Botanique lub Nat Vita. Taki zabieg zwiększy poziom nawilżenia skóry dłoni. Co więcej, przyczyni się również do wzmocnienia paznokci.
Na pewno słyszałaś o tym, aby zabezpieczać dłonie w czasie sprzątania. Dlaczego? W trakcie mycia naczyń są one poddawane niekorzystnemu działaniu wody oraz detergentów obecnych w środkach czyszczących. Skóra rąk może zostać skrajnie wysuszona i silnie podrażniona, co objawia się jej pieczeniem i podrażnieniem. Gumowe rękawice mogą skutecznie temu zapobiec. Zakładaj je w czasie mycia naczyń oraz w trakcie innych porządków domowych.
W zaciszu domowym znajdź również miejsce na bawełniane rękawiczki. Zakładaj je bezpośrednio przed snem na uprzednio nakremowane dłonie. Ciepło wytwarzane pod wpływem rękawiczek sprawia, że składniki zawarte w kremie mogą przeniknąć w głębsze warstwy naskórka. Dzięki temu twoje dłonie czerpią znacznie więcej korzyści z działania kosmetyku.
Odpowiednia pielęgnacja i ochrona dłoni sprawią, że będą one piękne i gładkie w dotyku. Co więcej, zapomnisz o dyskomforcie związanym z przesuszeniem i będziesz mieć lepszy nastrój. | Pielęgnacja dłoni, czyli co powinno znaleźć się w twojej kosmetyczce |
Genialny w swojej prostocie zaparzacz do kawy i przykład jednego z najlepszych projektów sztuki użytkowej coraz większą popularnością cieszy się również w Polsce. Oto, co musicie wiedzieć o Chemexie! Jeśli wydaje ci się, że prawdziwi kawosze najbardziej marzą o posiadaniu luksusowego (i kosztownego) ekspresu ciśnieniowego, w którym mogliby przygotowywać idealne espresso czy latte jak z włoskiej café, to grubo się mylisz. Okazuje się bowiem, że powszechnie pożądanym przez miłośników kawy urządzeniem do jej przyrządzania jest dużo prostszy (i tańszy!), choć równie efektowny, Chemex. Ten nieskomplikowany zaparzacz od 75 lat jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej cenionych przez wielbicieli czarnego naparu narzędzi, za pomocą których można przygotować kawę o najwyższych walorach smakowych. W czym tkwi jego sekret?
Chemex – co to jest?
Chemex to genialny w swojej prostocie wynalazek zaprojektowany w 1941 roku w Stanach Zjednoczonych przez niemieckiego emigranta – dr chemii Petera Schlumbohma. Zafascynowany ergonomicznymi i efektownymi kształtami laboratoryjnych naczyń Niemiec postanowił przerobić jedno z nich na „ekspres” do kawy. Słowo to biorę w cudzysłów, bo Chemex, który rzeczywiście przypomina swoim kształtem albo laboratoryjną kolbę, albo prostą karafkę do wina, nie jest urządzeniem elektrycznym, choć sposób jego działania podobny jest do popularnych ekspresów przelewowych.
Zwężony w jednym miejscu Chemex parzy kawę, przepuszczając przez grubo zmielone ziarna gorącą wodę. Ta przepływa przez kawę powoli, wydobywając z niej nie tylko intensywny smak i aromat, ale w dodatku ograniczając jej gorycz. Urządzenie zaprojektowano w taki sposób, aby wytwarzało większą ilość gotowej kawy, uwypuklając jej naturalną słodycz. Grube, papierowe filtry (również wciąż produkowane w firmie założonej przez Schlumbohma) nie przepuszczają osadu, co z pewnością zachwyci miłośników klarownego, pozbawionego zawiesiny naparu.
Klasyczny, elegancki i ponadczasowy design zaparzacza sprawił, że Chemex nie tylko wciąż cieszy się uznaniem miłośników pięknych przedmiotów, ale w dodatku już w 1956 roku został wyróżniony przez naukowców Illinois Institute of Technology za jeden ze 100 najlepiej zaprojektowanych przedmiotów sztuki użytkowej.
Oryginalny projekt Chemexa (przez lata zaparzacz był bowiem udoskonalany, a jego kształt – w niewielkim stopniu modyfikowany) jest też jednym ze stałych eksponatów w prestiżowym Museum of Modern Art w Nowym Jorku.
Jak zaparzyć kawę w Chemexie?
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Proces parzenia kawy wykorzystujący Chemex jest dość żmudny i pracochłonny, choć kawowi fanatycy twierdzą, że dla efektu końcowego warto poczekać trochę dłużej. Zanim zabierzesz się za parzenie właściwego naparu, musisz trochę nagrzać sam filtr i karafkę. W tym celu dobrze przelać przez Chemex ok. 0,5 litra wrzącej wody. Dzięki temu późniejszy napar nie będzie miał „papierowego” posmaku.
Tę wodę wylewamy, a następnie wsypujemy do filtra (tego samego, namoczonego wcześniej) grubo zmieloną kawę (grubiej niż do ekspresu przelewowego, ale nie aż tak jak do French Pressu) – ok. 6 g na każde 100 ml wody. Pamiętaj, aby najpierw przykryć kawę wrzątkiem – to proces tzw. preinfuzji, który pozwala jej zwiększyć swoją objętość i pozbyć się odpowiedzialnego za nadmierną gorycz dwutlenku węgla. Po 30 sekundach zacznij dolewać kolejne porcje wody. Cienkim, delikatnym strumieniem polewaj ziarna od środka do zewnątrz. Staraj się unikać ich nadmiernego „wzburzania”, bo przez to kawa może być potem zbyt gorzka. Po zalaniu kawy całą przygotowaną ilością wody, wyrzucamy papierowy filtr z kawową pulpą, a z Chemexa, trzymając go za drewniany uchwyt, rozlewamy napar do kubków lub filiżanek. Cały proces parzenia nie powinien trwać dłużej niż 4,5 minuty.
Jakie akcesoria dobrać do Chemexa?
Poza samym zaparzaczem i dopasowanymi do niego filtrami warto zaopatrzyć się dodatkowo w akcesoria, które ułatwią parzenie w nim kawy.
Z pewnością bardzo pomocna będzie waga, którą odmierzysz odpowiednią ilość ziaren do zaparzenia. Do ich zmielenia przyda się za to młynek – ręczny jest tańszy, ale elektryczny działa dużo szybciej. Sporym ułatwieniem będzie też na pewno timer odmierzający czas podczas przelewania się wody przez filtr do zbiornika na kawę. O ile klasyczny czajnik kuchenny poradzi sobie z nalewaniem wody do filtra, to prawdziwi miłośnicy kawy z pewnością będą chcieli mieć w swoich kuchniach specjalny model z cienką i długą wylewką ułatwiającą precyzyjne nalewanie gorącego płynu.
Kawa zaparzona w kultowym Chemexie jest aromatyczna i delikatna. To urządzenie o niewielkich rozmiarach i niepozornym kształcie kryje w sobie bowiem wielką moc, którą docenią nie tylko najbardziej wprawieni kawosze. Chemex jest nie tylko estetyczny, ale i wygodny w użyciu zarówno w domu, jak i np. podczas wyjazdów, gdzie z powodzeniem może zastąpić elektryczny ekspres przelewowy. | Chemex – co musisz o nim wiedzieć? |
Urban jungle to styl, który przebojem wdarł się nie tylko na salony – wykorzystanie tropikalnych motywów, pełnego wachlarza odcieni zieleni oraz naturalnych materiałów pozwala na stworzenie oryginalnego wnętrza w każdym pomieszczeniu i bez względu na jego metraż. Idea miejskiej dżungli
Odnajdujemy w niej chęć powrotu do natury, stworzenia kawałka kojarzącej się z nią zielonej przestrzeni wewnątrz naszych domów i mieszkań – w sytuacji, gdy zwłaszcza te ostatnie częstokroć są małym fragmentem wielkiej betonowej płyty. Wreszcie to sposób na realizacje chociażby w niewielkim stopniu marzeń o egzotyce, dlatego też stylistyka urban jungle świetnie komponuje się z motywami etno czy inspirowanym nimi boho i tworzy spójną całość z elementami stylu kolonialnego.
Jak wprowadzić styl urban jungle do wnętrza?
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Kluczowa dla stylu jest tu zieleń – najbardziej oczywistym rozwiązaniem są rośliny doniczkowe. Inny sposób to oparcie się na roślinnych motywach w postaci obrazów, plakatów, printów na tekstyliach, wzoru na ścianach – ten szeroki wachlarz możliwości sprawia, że nie jesteśmy zależni od pilnowania właściwego dla roślin oświetlenia czy konieczności dbania o prawidłową ich pielęgnację.
box:shoppingList
box:shoppingItem
box:shoppingItem
box:shoppingItem
box:shoppingItem
box:shoppingItem
box:shoppingItem
Rośliny doniczkowe – przy wyborze konieczna jest przynajmniej podstawowa znajomość, wymagań, jakie muszą być spełnione, by rośliny dobrze rosły – zarówno glebowych, jak i tyczących się najlepszego stanowiska. Wybierając rośliny pokojowe, pamiętajmy, że część z nich charakteryzuje się trującym sokiem, który choć na co dzień niegroźny, dla dzieci i zwierząt może okazać się toksyczny.
Sama decyzja o posiadaniu roślin w domu nieodłącznie musi wiązać się z zapewnieniem im odpowiednich warunków do życia, a więc niesie to za sobą konieczność zatroszczenia się o odpowiednie akcesoria:
podłoże kwiatowe wraz z odpowiednim materiałem drenażowym – każdorazowo dostosowane do danego gatunku roślin (np. sukulentów, cytrusów, storczyków etc.);
doniczki, osłonki, pojemniki – tworząc aranżację wnętrza w stylu urban jungle warto wybierać te o dodatkowych walorach dekoracyjnych, np. z naturalnych materiałów, np. traw, korzeni hiacynta, drewna, usztywnianego lnu, miedzi czy mosiądzu oraz w kolorach ziemi – palecie zieleni, brązów, beżu;
nawozy i preparaty ochrony roślin – zwłaszcza w okresie wegetacji większość roślin potrzebuje wspomagania w postaci nawozów, zwłaszcza tych naturalnych, np. o recepturze opartej na biohumusie. Podobnie w przypadku chorób i pasożytów – wielu z nich jesteśmy w stanie się pozbyć jedynie z użyciem specjalistycznych środków.
box:offerCarousel
Elementy szeroko pojętej technicznej aranżacji wnętrza
Na aranżację wntętrza składają się między innymi:
kolor – farby w kolorach ziemi, tematycznie nawiązujących do stylu urban jungle, ewentualnie kolory podstawowe jak biel i czerń;
struktura – cegły i kamienie dekoracyjne: najlepsze efekty uzyskuje się przez zastosowanie ich na jednej ścianie. Większe ilości mogłyby przytłoczyć pomieszczenie, zwłaszcza gdy w grę wchodzi niewielki metraż. Dobrze z botanicznymi motywami współgra też wykończenie nieco loftowe w charakterze, np. beton architektoniczny lub środki tworzące efekt rdzy;
motyw – uzyskany za pomocą naklejek bądź szablonów;
fototapety i klasyczne tapety w rolce;
podłogi – deska, panele imitujące drewno, kamień.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Tekstylia – sprawdzą się w sytuacji niskobudżetowych metamorfoz, a także w pomieszczeniach, gdzie niemożliwa jest większa ingerencja czy remont, np. wynajmowane mieszkanie:
pościel, koce, pledy i narzuty – dobrane kolorystycznie lub ze względu na motyw, np. botaniczny czy zwierzęcy
poduszki dekoracyjne;
dywany;
skóry naturalne.
Dekoracje – podobnie jak tekstylia, pozwalają na istotną zmianę wyglądu pomieszczenia bez ponoszenia znacznych kosztów (w większości przypadków):
obrazy i plakaty – najlepiej z motywami botanicznymi, przywodzącymi na myśl karty starego zielnika. Warto zaopatrzyć je w ramki, które można także wykonać samodzielnie w myśl idei DIY lub przerobić stare, nadając im charakteru vintage
kwietniki do ekspozycji naszej kolekcji roślin – mogą być duże w formie półek czy regału, stojące lub wiszące – tu świetnie wyglądają wszelkie formy makramy. Najlepszy materiał to odpowiednio impregnowane drewno lub metal z powłoką antykorozyjną i bez nadmiaru zdobień;
lampiony i latarnie w oszczędnej stylistyce – tu wobec bogactwa roślin sprawdzi się minimalizm.
Styl urban jungle daje ogromne możliwości aranżacyjne i potrafi w bardzo istotny sposób wpłynąć nie tylko na samo pomieszczenie, w którym go zastosujemy, ale także na nasze samopoczucie – pozwala się wyciszyć, ułatwia poszukiwanie wewnętrznej harmonii. Nie wymaga wielkich nakładów finansowych, a zmiany łatwo można wprowadzać stopniowo. Sama uprawa roślin, choć jest elementem niezwykle pożądanym, nie jest jednak nieodzowna, możemy bowiem posiłkować się wyłącznie motywami botanicznymi lub sięgnąć po kwiaty sztuczne, dzięki nowoczesnym technologiom coraz częściej łudząco przypominające żywe rośliny. | Urban jungle – motywy i rośliny kreujące zieloną przestrzeń |
Kupno samego komputera to dopiero początek kompletowania całego zestawu urządzeń. Oprócz pudła potrzebujemy jeszcze myszki i klawiatury oraz monitora. Szczególnie wybór tego ostatniego musimy dobrze przemyśleć, bo zazwyczaj monitory wymieniamy bardzo rzadko. Na szczęście już w cenie do 500 złotych można kupić przyzwoity model LED, który posłuży nam przez lata. Cena do 500 złotych ogranicza nas tak naprawdę tylko pod jednym kątem – przekątnej ekranu. O ile przy takiej sumie bez problemu znajdziemy urządzenia z rozdzielczością Full HD 1920 x 1080 pikseli, a nawet z matrycami IPS, o tyle nie mamy co liczyć na monitorwiększy niż 24 cale. Jaki model najlepiej wybrać?
LG 22M37A
Monitor marki LG oferuje wszystko to, czego można by oczekiwać od tego typu urządzenia. Model ten został wyposażony w 21,5-calowy ekran LED o rozdzielczości Full HD 1920 x 1080 pikseli. Plamka ma rozmiar 0,249 mm. Monitor ma bardzo dobry czas reakcji, który wynosi zaledwie 5 ms, dzięki czemu sprawdzi się nawet w bardziej dynamicznych grach. Maksymalna jasność ekranu to 250 cd/m2, a kontrast dynamiczny wynosi 5000000:1. LG 22M27A jest zgodny ze standardem VESA 75 x 75 mm, więc bez problemu można go zawiesić na ścianie. Za urządzenie trzeba zapłacić około 450-500 złotych.
BenQ GL2450
BenQ GL2450 to model godny rozpatrzenia z wielu powodów, ale głównym jest trudno dostępna w tej cenie przekątna 24 cali. Poza tym monitor – pod względem specyfikacji – jest raczej standardowym urządzeniem, które ma wszystkie najważniejsze cechy i funkcje. Ekran może wyświetlać obraz w rozdzielczości Full HD 1920 x 1080 pikseli. Jego czas reakcji to 5 ms, a jasność wynosi 250 cd/m2. Do tego dochodzi jeszcze kontrast dynamiczny 12000000:1 oraz dwa złącza: DVI oraz D-Sub. Cena oscyluje w granicach 480-500 złotych.
Samsung S22D390Q
Model Samsunga wyróżnia się przede wszystkim rodzajem zastosowanej matrycy. Panele PLS, a taki tutaj właśnie znajdziemy, pod wieloma względami są lepsze od najczęściej stosowanych matryc TN oraz IPS. Pod względem parametrów monitor wypada praktycznie identycznie jak konkurencji w tej samej cenie, co oznacza, że ma: rozdzielczość Full HD 1920 x 1080 pikseli, 5 ms czas reakcji oraz kontrast dynamiczny 10000000:1. Na uwagę zasługuje funkcja polepszania obrazu o nazwie Samsung Magic Upscale, a także specjalny tryb dla graczy. Za Samsunga S22D390Q trzeba zapłacić mniej więcej 450-470 złotych.
Acer G227HQLABID
Monitor Acera został wyposażony w 21,5-calową matrycę IPS o rozdzielczości Full HD 1920 x 1080 pikseli. Urządzenie można podłączyć do karty graficznej w komputerze przy pomocy jednego z trzech złączy – HDMI, DVI-I lub VGA (D-Sub). Model ten charakteryzuje się stosunkowo niskim poborem mocy, który wynosi 25 W. Dość imponująco wygląda kontrast dynamiczny 100 milionów do 1, ale musimy pamiętać, że tak naprawdę dużo ważniejszy jest kontrast statyczny (często niepodawany przez producentów). Za monitor musimy zapłacić około 480-500 złotych.
LG 22MP55HQ
To kolejny model marki LG, który jednak wyróżnia się jedną, dość ważną funkcją o nazwie Flicker Safe. Dzięki niej urządzenie minimalizuje niebieską poświatę wyświetlacza, która jest najbardziej szkodliwa dla naszych oczu. W ten sposób możemy dłużej i bardziej komfortowo czytać teksty cyfrowe. Reszta specyfikacji jest dość standardowa, co oznacza między innymi: przekątną 22 cale czy też rozdzielczość Full HD 1920 x 1080 pikseli.LG 22MP55HQ kosztuje od 460 do 500 złotych.
Monitor to urządzenie na lata, więc nie ma sensu oszczędzać na tym elemencie. Musimy pamiętać, że za kilka lat najprawdopodobniej wymienimy komputer, ale monitor pozostawimy ten sam. Dlatego też warto wybrać rozsądnie i z myślą o przyszłości. | Najlepsze monitory LED do 500 zł |
Jakim jesteś czytelnikiem? – pyta Justyna Sobolewska w „Książce o czytaniu”. Żyjesz książkami, jak Emma Bovary, a może bywasz zbyt zajęty tym, co dzieje się w twoim życiu, żeby skupić się na lekturze, jak czytająca w pociągu Anna Karenina? Krytyczka literacka, dziennikarka „Polityki”, a w tym przypadku przede wszystkim czytelniczka – Justyna Sobolewska zastanawia się nad tym, jak i dlaczego czytamy. Tylko bez zaginania rogów!
Nawet jeśli czytamy te same książki, miewamy zupełnie różne nawyki i przemyślenia z nimi związane. Dla jednych zaginanie rogów to oczywistość, drudzy uważają, że jest to niemal zbrodnią. Zdaniem niektórych, właściwym sposobem układania książek jest zachowanie kolejności alfabetycznej albo zgodności tematycznej, inni stawiają na estetykę – na ich półkach literatura poddaje się więc kryterium koloru okładki albo rozmiaru. O to, czy czytniki wypchną z rynku książki papierowe albo czy tytuł ma znaczenie, toczy się niekończąca się dyskusja pomiędzy zwolennikami różnych poglądów. Justyna Sobolewska w „Książce o czytaniu” nie próbuje udowodnić, kto ma rację, ale przygląda się temu wszystkiemu z ciekawością.
Czytamy w samotności, ale o książkach możemy też rozmawiać
Oddawanie się lekturze to jedno z tych czynności, przy których chwila samotności jest wręcz niezbędna – chyba że czytamy na głos, jak kiedyś. Justyna Sobolewska stwierdza wręcz żartem, że przecież właśnie po to ma się dzieci – żeby razem z nimi wrócić bezkarnie do „Harry’ego Pottera” albo „Tajemniczego ogrodu”. Najczęściej jednak jesteśmy przy tym działaniu sami, ale rozmawiając o książkach budujemy więź.
Generalnie książki zbliżają do siebie ludzi. Kiedy widzimy, że ktoś w parku czyta naszą ulubioną lekturę, od razu czujemy, że moglibyśmy polubić tę osobę. Odwiedzając znajomego, automatycznie przyglądamy się tytułom na jego półkach, szukając tych, które sami cenimy. To przyzwyczajenia, które miewa każdy lubiący czytać, dlatego w „Książce o czytaniu” nietrudno poczuć, że wiemy dokładnie, o czym mowa.
Justyna Sobolewska o lekturze opowiada nie tylko z własnego doświadczenia. W „Książce o czytaniu” przybliża też, co na ten temat mieli do powiedzenia różni pisarze: od Nietzschego („To, że każdemu wolno posiąść umiejętność czytania, szkodzi z czasem nie tylko pisaniu, ale i myśleniu”) po autorów współczesnych. Przede wszystkim jednak zastanawia się, jak wygląda to z perspektywy „zwykłego czytelnika”, a więc takiego, który zawłaszcza sobie książki dla przyjemności.
Autorka komentuje też zjawiska i przypomina najważniejsze wydarzenia w świecie literatury, takie jak powstanie nowego tłumaczenia „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, głośne przyjęcie esejów Virginii Woolf czy powody popularności książek takich jak „Pięćdziesiąt twarzy Greya” czy „Zniszcz ten dziennik”. „Książka o czytaniu” Justyny Sobolewskiej to zbiór wiedzy, ciekawostek i interesujących przemyśleń dla każdego, kto lubi od czasu do czasu poczytać o czytaniu.
Książka dostępna jest również w wersji elektronicznej za ok. 30zł.
Źródło okładki: www.iskry.com.pl | „Książka o czytaniu” Justyna Sobolewska – recenzja |
Samsung Galaxy K Zoom to jeden z niewielu modeli na rynku wyposażonych w aparat z zoomem optycznym. Warto wydać 1500 zł? K Zoom to następca wypuszczonego na rynek w 2013 roku S4 Zoom i kuzyn Galaxy S5 z lepszym aparatem. Rozbudowane możliwości fotograficzne wymagają konstrukcji ruchomej, stąd niewielu producentów decyduje się na takie rozwiązanie. Największe zmiany w stosunku do poprzednika to większy ekran o wyższej rozdzielczości (4.3 cala 540x960 vs 4.8 cala 720x1280 pikseli), więcej RAM-u (1.5 vs 2 GB) oraz lepszy procesor.
Specyfikacja
Łączność: 2G, 3G, 4G (LTE)
Procesor: Exynos 5260, 4x 1.3 GHz + 2x 1.7 GHzRAM: 2 GB
Ekran: Super AMOLED, 4.8 cala, 720x1280 pikseli, Gorilla Glass 3
Wbudowana pamięć: 8 GB + slot kart microSD
System operacyjny: Android 4.4.2 KitKat
Główny aparat fotograficzny: 20.7 MPix, 10-krotny zoom optyczny, optyczna stabilizacja obrazu, lampy: ksenonowa oraz LED
Bateria: 2430 mAh, do 14 godzin rozmów
Wymiary i waga: 137,5 x 70,8 x 16,6 mm, 200 g
Widać, że Samsung nie oszczędzał na podzespołach – 6-rdzeniowy procesor oraz 2 GB pamięci RAM to połączenie, które (przynajmniej w teorii) zapewnia wysoką wydajność. Cieszy obecność slotu na kartę pamięci, zwłaszcza że 8 GB wbudowanej pamięci to w obecnych czasach niewiele, szczególnie w fotograficznym modelu. Pojemność baterii również wydaje się być dosyć mała jak na smartfon z prawie 5-calowym ekranem, w dodatku gruby. Dobrym krokiem jest umieszczenie modułu łączności LTE.
Konstrukcja
Po wzięciu telefonu do ręki, we znaki od razu daje się jego waga – 200 gramów to wyraźnie więcej niż wynosi obecny standard i jest to niestety ciężar bardzo odczuwalny tak w ręku, jak i w kieszeni. K Zoom cechuje się też ponadprzeciętną grubością, choć wcale nie przeszkadza to w dobrym chwycie urządzenia. Z przodu telefon wygląda bardzo podobnie do innych modeli Samsunga z serii Galaxy – gładką, szklaną powierzchnię przełamuje tylko fizyczny przycisk umieszczony centralnie poniżej wyświetlacza, otoczony przez dwa przyciski dotykowe wymagane do obsługi systemu Android.Przeważającą cześć panelu przedniego zajmuje ekran o przekątnej 4,8 cala – duży, choć troszkę mniejszy niż we flagowym Galaxy S5. Powyżej wyświetlacza umieszczono logo Samsunga, głośnik do rozmów, przednią kamerę oraz czujniki. Na prawej krawędzi znajdują się cztery przyciski: dwa do regulacji głośności, włącznik oraz dwustopniowy spust migawki aparatu. Jego pozycja jest zbliżona do tej w tradycyjnych aparatach fotograficznych, więc trzymając urządzenie poziomo, łatwo go wyczuć. Gniazdo microUSB zwyczajowo trafiło na dolną ściankę, a wyjście słuchawkowe – na górną.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Sporą część tylnej ścianki zajmuje aparat fotograficzny, któremu towarzyszą: pomarańczowa dioda podświetlająca autofocus oraz sporych rozmiarów ksenonowa lampa błyskowa. Głośnik umieszczony został ponad miejscem zarezerwowanym aparatowi. Tylna klapka jest zdejmowana i umożliwia szybką wymianę baterii oraz karty microSIM. Niestety, jest ona cienka i sprawia kiepskie wrażenie materiału o niezbyt wysokiej jakości, zwłaszcza przy smartfonie za 1500 zł, choć akurat tylne klapki Samsung w ogóle traktuje po macoszemu. Na szczęście reszta obudowy jest już wykonana solidnie.
Ergonomia
Mimo swojej wagi i sporej grubości, K Zoom leży w ręku dobrze – nie trzeba bać się o przypadkowe upuszczenie telefonu. Wyświetlacz jest duży, co warunkuje również odpowiednie wymiary telefonu, jednak przy odrobinie wprawy większość funkcji można wywołać, używając wyłącznie jednej ręki. Niestety, przycisk włącznika umieszczono na równi z powierzchnią obudowy, przez co jest on słabo wyczuwalny.Korzystając z aparatu fotograficznego, można wygodnie chwycić telefon prawą dłonią i obsługiwać spust migawki palcem wskazującym oraz wykorzystać drugą dłoń do podparcia urządzenia podczas korzystania z dużego zoomu optycznego.
System operacyjny
K Zoom działa pod kontrolą Androida 4.4, a więc bardzo świeżej wersji systemu od Google. Jak przystało na Samsunga, fabrycznie wgrane jest oprogramowanie producenta zmieniające wygląd Androida i dodające najróżniejsze funkcjonalności. Większość elementów menu przyjęła charakterystyczny niebieski kolor, a na pulpicie widać odnośniki do aplikacji dodanych przez producenta telefonu. Nakładka spełnia swoją rolę – opisywany smartfon obsługuje się z przyjemnością, a dzięki wydajnym podzespołom wszystkie polecenia wykonywane są bez zbędnych opóźnień. K Zoom nie ma w zwyczaju zamyślać się nad prostymi czy nawet bardziej skomplikowanymi czynnościami. Telefon chodzi bardzo stabilnie i podczas testów ani razu nie zdarzyło mu się zawiesić ani zrestartować.
Wyświetlacz
Samsung w opisywanym modelu nie zdecydował się na modną ostatnio pogoń za wielkimi rozdzielczościami i zdecydował się na umieszczenie ekranu 720 px. To dobry krok, bo oznak niższej niż FullHD rozdzielczości wcale nie widać, nawet przyglądając się ekranowi z bliska. Litery są bardzo wyraźne, a oglądanym zdjęciom również nie brakuje ostrości, zaś wyświetlacz Super AMOLED zapewnia szerokie kąty widzenia oraz dużą jasność (nie ma problemu z obsługą telefonu w pełnym słońcu), ale przede wszystkim świetny kontrast (w końcu w tego typu ekranach czerń jest idealna). To sprawia, że wyświetlane fotografie prezentują się znakomicie. Poza efektownością wysoka jakość ekranu pozwala również dobrze ocenić obrazy pod kątem ekspozycji czy nasycenia kolorów, co również należy docenić w przypadku smartfona o zacięciu fotograficznym.Pojemnościowy interfejs dotykowy obsługujący wiele punktów naraz działa bardzo dobrze. Jest bardzo czuły i wystarczy muśnięcie palcem, aby telefon zarejestrował klik. Pozostaje też dokładny, dzięki czemu zawsze trafimy w pożądaną funkcję.
Bateria
Mimo sporych gabarytów bateria ma pojemność 2430 mAh – to niby nie mało, ale z drugiej strony przy sporej oraz naprawdę grubej obudowie można było spodziewać się baterii w okolicach 3000 mAh. Zastosowane ogniwo pozwala na jeden dzień intensywnego korzystania (gry, automatyczna synchronizacja, GPS). Przy bardziej oszczędnym sposobie używania można czas pracy wydłużyć do 2 dni.
Multimedia
Czas na największą zaletę K Zooma, czyli dostęp do multimediów. Aparat fotograficzny o rozdzielczości 20 megapikseli jest bardzo dobry. Nie przeważa on jednak nad innymi smartfonami rozpiętością tonalną czy ostrością obrazu (po prostu pod tym kątem aparaty w topowych smartfonach są obecnie również bardzo dobre), ale regulowane przybliżenie to coś, czego próżno szukać u konkurencji. Zoom można regulować za pomocą przycisków głośności na obudowie lub wykonując na ekranie odpowiednie gesty. Przybliżanie jest bardzo pomocne w kadrowaniu, pozwala także pozbyć się charakterystycznego dla telefonów efektu szerokiego kąta obiektywu – maksymalna ogniskowa jest jak najbardziej używalna, mimo zdarzającego się czasem spadku kontrastu. Wbudowana stabilizacja optyczna bardzo ułatwia fotografowanie obiektów znajdujących się w dużej odległości od fotografa, zaś ksenonowa lampa błyskowa spełnia swoją rolę i doświetla nawet zdjęcia robione w zupełnej ciemności.
Zastosowany obiektyw jest niestety dość ciemny, przez co trudno jest odpowiednio rozmyć tło przy portrecie. Czerwona dioda podświetlająca pomiar ostrości jest dość mocna i przydaje się w kiepskich warunkach oświetleniowych. Aplikacja aparatu z jednej strony pozwoli laikowi wykonać całkowicie poprawne zdjęcie, z drugiej strony – fotoamator może wybrać jeden z wielu trybów aparatu, w tym całkowicie manualny, gdzie zyskuje kontrolę nad czasem naświetlania, przysłoną, czułością ISO czy balansem bieli. Dostępne są także opcje artystyczne, w tym dedykowany program Studio do postprodukcji wykonanych fotografii z takimi funkcjonalnościami, jak: korekta ekspozycji, jasności, kontrastu, krzywych, nasycenia barw, itd. Przednia kamera oferuje rozdzielczość 2 megapikseli, a więc w zupełności wystarczającą do rozmów wideo bądź zrobienia selfie.Dzięki wydajnym podzespołom telefon bez zająknięcia uruchomi każdą, nawet nową grę 3D. Można zatem spodziewać się, że procesor czy grafika jeszcze przez kilka, kilkanaście miesięcy pozwolą cieszyć się najlepszymi grami przy pełnej płynności obrazu. Wbudowany głośnik zapewnia przyzwoitą jakość i jest dosyć głośny.
GPS i łączność
Podczas testowania regularnie używałem sieci Wi-Fi oraz modułu GPS i nie zauważyłem żadnych problemów z połączeniem. Telefon nie gubi też zasięgu, a rozmowy mają dobrą jakość.
Podsumowanie
Samsung Galaxy K Zoom nie jest telefonem dla każdego, ale dla kogoś, kto dla dobrego aparatu jest w stanie nosić urządzenie większe i cięższe niż telefony ze standardowymi możliwościami fotograficznymi (tj. pozbawione zoomu optycznego). Biorąc to pod uwagę, cena 1500 zł wcale nie wydaje się wygórowana. | Samsung Galaxy K Zoom – jedyny słuszny smartfon do zdjęć? |
Choć wydawać by się mogło, że pościel nie ma nic wspólnego z jakością snu i odczuwanym przez nas komfortem, to nic bardziej mylnego. Z uwagi na niezliczoną ilość dostępnych materiałów warto dowiedzieć się, który rodzaj okaże się dla nas najlepszy, zwłaszcza w trakcie upalnych nocy. Podpowiadamy, jaką wybrać pościel na okres letni. Odpowiedni wybór pościeli jest niezwykle istotny. Wbrew pozorom jest to bardzo ważna decyzja, ponieważ niektóre materiały mogą nawet powodować powstawanie alergii skórnych, a to wszystko dlatego, że są wyprodukowane ze sztucznych materiałów. Skąd więc wiadomo, która pościel jest dla nas w pełni bezpieczna, a jednocześnie gwarantująca zdrowy i w pełni komfortowy sen? Poniżej wskazówki stanowiące dla nas pomoc w podjęciu ostatecznej decyzji.
Pościel bawełniana
Jest to jedna z najpopularniejszych tkanin, z jakich produkowane są pościele. To właśnie pod nią nasza skóra jest w stanie swobodnie oddychać, jednocześnie odprowadzając nadmiar wilgoci. Ponadto jest niezwykle przyjemna dla ciała, miękka, a materiał nie ulega gnieceniu. Na rynku dostępnych jest jej wiele wariantów, różniących się nie tylko kolorem, ale także wzorem. Dodatkowo jej utrzymywanie nie jest w żaden sposób skomplikowane, ponieważ bawełnę można prać nawet w wysokich temperaturach. W sam raz na letnie dni, choć nie jest polecana na wyjątkowe upały.
box:offerCarousel
Pościel jedwabna
Kiedy wysokie temperatury utrudniają nam normalne funkcjonowanie, nie ma nic lepszego niż otoczenie się wyjątkowym luksusem, jakim jest pościel wykonana z delikatnego jedwabiu. Nie tylko jest miła w dotyku, ale także umożliwia znakomitą wymianę powietrza, a co najważniejsze – materiał jest stosunkowo chłodny. Kolejną zaletą jest antyalergiczność – nie przyciąga kurzu, więc będzie idealna dla osób z uczuleniem. Charakteryzuje ją połysk, gładka, śliska, a także cienka w dotyku faktura. Wiele osób uważa, że pościel jedwabna korzystnie wpływa także na kondycję skóry – pomaga zachować sprężystą i młodą cerę.
box:offerCarousel
Pościel satynowa
Satyna to inaczej bawełna z domieszką satynowego splotu, który sprawia, że ta tkanina zachowuje wszystkie zalety bawełny, jednocześnie posiadając elegancki i delikatny połysk. Niestety jej utrzymanie jest znacznie bardziej skomplikowane niż w przypadku klasycznej bawełny. Chodzi o to, że jeśli zależy nam na długim utrzymaniu jej pierwotnego kształtu, musimy prać ją odwróconą na lewą stronę. Ponadto powierzchnia pościeli satynowej jest nieco chłodna, dlatego też polecana jest zwłaszcza latem.
box:offerCarousel
Pościel z kory
Kolejna ciekawa alternatywa dla bawełny. Kora charakteryzuje się wyjątkową odpornością oraz wytrzymałością na procesy prania. Co najważniejsze, jest to materiał w pełni naturalny, biodegradowalny. Nie tylko zapewnia najwyższy komfort, ale także wyjątkową delikatność. Podobnie zresztą jak pościel bawełniana, kora również należy do grupy produktów wysokiej jakości. Nie dość, że się ładnie prezentuje, jest wyjątkowo dobrym gatunkowo materiałem, to jeszcze jest antyalergiczna i posiada właściwości oddychające.
Pamiętajmy jednak, że nawet ta najlepsza pościel potrzebuje należytego utrzymania. Dlatego też zawsze postępujmy z nią tak, jak zostało opisane na metce. W przeciwnym razie możemy sprawić, że pościel, którą tak bardzo lubimy, szybko się zużyje i będzie się nadawała tylko do wyrzucenia. Zwłaszcza z wariantem letnim musimy obchodzić się wyjątkowo ostrożnie. Cienki materiał jest znacznie bardziej podatny na uszkodzenia aniżeli gruba wełna czy flanela. | Wybieramy pościel na lato – na jaki materiał warto postawić? |
Kołowrotek to jeden z najważniejszych elementów w zestawie wędkarskim. Każdy wędkarz posiada kilka odpowiednio dobranych kręciołków, które są dostosowane do danej metody wędkarskiej. Wybór mocnego, solidnego oraz dobrej marki kołowrotka wędkarskiego jest inwestycją na wiele lat, która szybko się zwraca. Kołowrotki można podzielić na kilka grup. Najbardziej popularne są kołowrotki uniwersalne z przednim lub tylnym hamulcem. Mają zastosowanie w każdej metodzie wędkarskiej. Inną grupą są kręciołki morskie, sumowe oraz karpiowe. Ich cechą charakterystyczną jest wzmocniona konstrukcja, posiadają duże szpule służące do wywózki. Morskie są odporne na sól, natomiast sumowe posiadają wzmocniony hamulec, który pozwala na wyholowanie ryby o wadze nawet 100 kg.
Rynek wędkarski w Polsce rozwija się dynamicznie. Od kilkunastu lat można zaobserwować wielki wyścig i walkę producentów sprzętu wędkarskiego o każdego użytkownika. Marki, które były znane tylko za granicą, otwierają się na polski rynek. Są to takie firmy, takie jak: FOX, Matrix, Drennan. Wynika to nie tylko ze wzrostu popytu na artykuły wędkarskie, ale przede wszystkim z doskonalenia umiejętności wędkarzy. Polska jest jednym z największych rynków zbytu w Europie i plasuje się w na 5. miejscu.
Przegląd modeli 2016
Wędkarze są otwarci na wszelkiego rodzaju nowości i bardzo szybko zdobywają wiedzę na temat produktu za pomocą poradników i magazynów wędkarskich.
Od wielu lat wśród wytrawnych wędkarzy wielkim powodzeniem cieszy się sprzęt firmy Mikado. Bestsellerem 2016 jest uniwersalny kołowrotek Convert 2 Speed, który jest wyposażony w przekładnie do zmiany położenia. Modele o wielkości 3007 nadają się do spinningu, natomiast modele o wielkości 6007 lub 8007 doskonale się sprawdzą na suma lub dorsza i halibuta.
Firma Mikado zdominowała również rynek karpiowy ekonomiczną linią kołowrotków z serii carp line. Sprzęt bardzo mocny i wysokiej jakości. W modelu Lentus typu big pit producent zastosował ślimakowy nawój szpuli, który zapewnia precyzyjną oscylację. Dzięki temu żyłka jest idealnie nawijana na szpulę. Kręciołek wyposażono w hamulec speed drag. Podczas zacięcia wędkarz może z wolnego biegu szpuli dokręcić hamulec w kilka sekund.
W ostatnich latach możemy zaobserwować wzrost zainteresowania wędkarstwem castingowym. W roku 2016 Mikado wprowadziło na rynek niskoprofilowy multiplikator PROCLAIM 201LH, który wygląda ekskluzywnie.
Firma Dragon również nie pozostaje w tyle. Wzbogaciła swoją ofertę, zarówno o modele, które wędkarz może nabyć za kilkadziesiąt złotych – z serii Elite, jak również profesjonalne kołowrotki z segmentu premium. Z oferty Dragona korzystają miłośnicy klasycznej gruntówki. Kołowrotki do połowów gruntowych, nie tylko karpi, wyposażone są w technologię wolnej oscylacji szpuli (wolny bieg). Firma Dragon w roku 2016 wzbogaciła swoją ofertę feeder o serię Mega Baits. Z tak ciężkiego sprzętu wędkarz może korzystać zarówno na rzece, jak i jeziorze. Model BLACK SHADOW FR z serii MB doskonale sobie poradzi z udźwigiem i wyholowaniem walecznych, dużych okazów.
Świetną alternatywą dla Black Shadow FR są młynki Okumy Inspire, które przeszły modernizację, a ich modele przeskoczyły do segmentu premium. Nowa maszynka Okumy – Inspira C-40X, dzięki 9 łożyskom pracuje cicho i płynnie. Zarówno żyłka, jak i plecionka, nawijane są równo. Jest on dość lekki i dobrze się spisuje podczas spinningu. Model C-40X oferowany jest w 3 wersjach gabarytowych – 20, 30 i 40. Tego typu rozwiązania pozwalają dopasować rozmiar kołowrotka do stylu łowienia oraz rodzaju łowiska.
Cenionym producentem przez wędkarzy jest firma Shimano, która w 2016 wprowadziła nowość – model Shimano Twin Power. Kołowrotek z górnej półki cenowej. Sprzęt spełnia oczekiwania zaawansowanych wędkarzy. Posiada supersztywny korpus Hagane, który jest odporny na uderzenia oraz odkształcenia. Mechanizm zapewnia siłę, w której wędkujący kręci korbką. A wszystko to przekłada się na siłę zwijania linki. Innowacyjność rozwiązań pozwala na wędkowanie w ekstremalnych warunkach.
Na rynku nie brakuje kołowrotków takich firm, jak: Shimano, Quantum oraz Zebco. Najważniejsze jest dopasowanie kołowrotka do naszych potrzeb i znalezienie odpowiedzi na pytanie: czy ma to być kręciołek uniwersalny, gruntowy, spinningowy czy morski. Wszystko jednak zależy od umiejętności wędkarza, od jego zdolności do zapanowania nad rybą. | Ekskluzywne kołowrotki – przegląd modeli 2016 |
2 lata to granica wieku, która niektórym rodzicom spędza sen z powiek. Przecież prawie każdy zna określenie „bunt dwulatka”. Na każdym kroku podkreślany przez psychologów, mamy na placach zabaw oraz specjalistów internetowych. Na szczęście coraz częściej mówi się, że dotyka on każde dziecko, bo po prostu jest naturalnym etapem rozwoju. Naturalnym nie oznacza jednak łatwym dla rodziców. Poniżej znajdziecie kilka ciekawych i wartych uwagi książek, dzięki którym będzie wam łatwiej zrozumieć zachowanie swoich dzieci. Książki Jespera Juula
box:offerCarousel
„Twoje kompetentne dziecko”, „Nie z miłości” oraz „Przestrzeń dla rodziny” to bestsellerowe książki autorstwa duńskiego terapeuty Jespera Juula, który stawia przede wszystkim na budowanie relacji i więzi z dziećmi. Nie znajdziecie w nich surowych zasad wskazujących, co wolno, a czego nie, ani przesadnego liberalizmu, w skutek którego rodzice tracą moc decydowania o rodzinie. Lektura tych pozycji z pewnością wiele wniesie do relacji w całej rodzicie i jestem pewna, że będziecie chcieli sięgnąć po kolejne tego autora.
Rozmowa w miejsce zakazów
box:offerCarousel
„Dialog zamiast kar” Zofii Żuczkowskiej to książka podważająca wiele staromodnych stereotypów i metod wychowawczych. Autorka poleca przede wszystkim budowanie relacji z dzieckiem, ale także ze wszystkimi bliskimi w rodzinie.
Złość, która pozostawia ślad
box:offerCarousel
Autorzy „Kiedy Twoja złość krzywdzi dziecko” na podstawie badań i doświadczeń w grupach wsparcia opisują, jak przemoc, złość i negatywne emocje destruktywnie wpływają na rozwój dziecka. Obok statystyk pokazujących niekorzystny wpływ przemocy i złości rodzice znajdą też sposoby na wczesne rozpoznawanie swoich negatywnych emocji i radzenie sobie z nimi. Jeśli jako rodzice dwulatka zajrzycie do niej raz, jestem pewna, że będziecie do niej wracać.
Dla rodziców 2-letniego chłopca
box:offerCarousel
Jeśli jesteś mamą lub tatą chłopca, książka „Dzikie stwory. Sztuka wychowywania chłopców” z pewnością się przyda. Niektórych początkowo tytuł może zniechęcać, bo czym może się różnić wychowywanie chłopców od dziewczynek w wieku 2 lat? Znajdziecie w niej jednak wiele praktycznych wskazówek dotyczących tego, jak wykorzystać w pełni potencjał małego mężczyzny oraz jak wychować silnego i dojrzałego emocjonalnie dżentelmena.
Bez sztywnych reguł
box:offerCarousel
„Mocno mnie przytul. Jak zbudować i utrzymać silną więź w rodzinie” to książka napisana w dużej opozycji do harmonogramów, ścisłych zasad i reguł w wychowywaniu dzieci. Można stwierdzić, że to pozycja napisana z dużą miłością do dzieci, ale również z dużą sympatią i szacunkiem do rodziców. To idealna opcja dla tych, którym szczególnie nie odpowiada sztywny system nagród i kar oraz harmonogramów w wychowywaniu dzieci. To też świetna książka do przekazania zajmującym się waszymi dziećmi babciom lub ciociom, których metody wychowawcze nie do końca wam odpowiadają.
Jak skłonić do słuchania?
box:offerCarousel
„Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały” Joanny Faber to pierwsza z serii książek, po którą powinien sięgnąć każdy rodzic. To poradnik uczący empatycznej komunikacji, tłumaczący emocje dzieci. Buduje zasoby empatii w rodzicach, co bezpośrednio przekłada się na większy spokój i pozytywną atmosferę w domu. Po tej lekturze czekają na was kolejne: „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały” oraz „Jak mówić do nastolatków, żeby na słuchały”.
Jeśli czytasz ten tekst, szukasz wsparcia, pomysłów na to, jak poradzić sobie z nadmiarem emocji małego człowieka, to zapewniam, że jesteś już w połowie sukcesu. Mam nadzieję, że sięgniesz po którąś z wyżej wymienionych książek, zamiast stosować utarty system nagród i kar lub – co gorsza – złościć się na dziecko. Jeśli tak zrobisz, będzie to mój ogromny sukces! Trzymam za was kciuki. | Książki dla rodziców 2-latka – co warto mieć w swojej biblioteczce? |
Kto z nas, dorosłych, nie pamięta Ulicy Sezamkowej? Kultowe muppety od lat podbijają serca kolejnych pokoleń młodej publiczności. Jakie zabawki i gadżety z postaciami z tego amerykańskiego serialu edukacyjnego znajdziesz na Allegro? Historia muppetów, czyli jak Ulica Sezamkowa podbiła świat
Ulica Sezamkowa to kultowy serial dla dzieci w wieku przedszkolnym, którego walory edukacyjne trudno przecenić. Od premiery w 1969 roku do dziś stworzono 46 sezonów, podzielonych na prawie 4,5 tys. odcinków. Z rozpoznawaniem postaci znanych z Ulicy Sezamkowej najmniejszego problemu nie mają ani młodsi fani, ani już całkiem dorośli miłośnicy muppetów. Postacie zamieszkujące Sezamkową stworzył plastyk i lalkarz Jim Henson, a ich nazwa to zlepek dwóch słów: marionette, czyli marionetka, i puppet, czyli lalka. Mieszkańcy Ulicy Sezamkowej stali się ikonami popkultury, są bohaterami filmów i komediowego programu dla dorosłych widzów The Muppet Show – w tym programie satyrycznym gościło wielu znamienitych gości, m.in. pierwsza dama USA Michael Obama.
W Polsce sympatyczne kukiełki dzieci poznały dopiero w pierwszej połowie lat 90. Dzisiaj smyki chętnie oglądają nie tylko Ulicę Sezamkową, ale też inne programy, w których głównymi bohaterami są muppety. Najmłodsze dzieci uwielbiają np. zawsze roześmianego Elmo, który przekazuje im wiedzę o świecie w dwóch programach: Świat Elmo i Musical Elma. Dorosłych widzów bawią z kolei Muppety.
Zabawki i gadżety z najbardziej znanymi muppetami
Kermit, to sympatyczna, rezolutna żaba, którą z łatwością pozna i młodszy, i starszy fan Ulicy Sezamkowej. Zielona kukiełka z wyłupiastymi oczami może bawić twoją pociechę, nawet kiedy malec nie patrzy w ekran telewizora. Pluszowy Kermit okaże się świetnym pomysłem na upominek dla małego telemaniaka. Brzdąca zakochanego w muppetach ucieszy też gadżet, który wzbogaci aranżację dziecięcego królestwa, albo ubranko z ukochanym bohaterem programu.
Panna Piggy, czyli bohaterka, którą szczególnie mocno lubią dziewczynki. Zabawna świnka do przytulania może towarzyszyć im na spacerze, w przedszkolu czy na placu zabaw, będzie też świetną towarzyską podczas zasypiania.
Elmo, czyli prawdziwy ulubieniec najmłodszych. Czerwona kukiełka z pomarańczowym nosem i wyłupiastymi oczami doczekała się swoich własnych programów edukacyjnych, w których opowiada 3- i 4-latkom o otaczającym je świecie. Nic dziwnego, że smyki uwielbiają bawić się zabawkami z Elmo. Na Allegro znajdziesz nie tylko mięciutkie maskotki do przytulania, ale też mówiące po polsku interaktywne zabawki edukacyjne albo Elmo na baterie, który śmieje się jak najweselszy z mieszkańców Ulicy Sezamkowej.
Ciasteczkowy potwór, ten ani trochę niebędący strasznym potwór, tak samo, jak dzieci uwielbia słodycze! Kiedy czuje jednak głód, a w zasięgu jego ręki nie ma żadnych herbatników ani innych łakoci, może zjeść cokolwiek, aby tylko poskromić swój ogromny apetyt. Prawdziwy fan tego niebieskiego muppeta będzie wniebowzięty, kiedy zaproponujesz mu partyjkę gry Ciasteczkowy Potwór, która polega na wykradaniu ciasteczek z paszczy przyjaznego potwora. Brzdąc będzie też zachwycony maskotką albo ubrankiem z ulubionym bohaterem Ulicy Sezamkowej.
Ernie i Bert, właściwie nierozłączni przyjaciele, których charaktery są zupełnie odmienne. Lekkoduch Ernie i twardo stąpający po ziemi, a do tego ponury Bert to zgrani przyjaciele, którzy wspólnie mieszkają. Dziecko, uwielbiające tę dwójkę, ucieszy się z ich pluszowych podobizn albo gumowej kaczuszki do kąpieli, podobnej do tej, którą Ernie bawi się w wannie.
Wielki Ptak, znany także jako Żółtodziób, to najwyższy mieszkaniec Ulicy Sezamkowej. Ma wiele talentów i łatwo nawiązuje przyjaźnie, a przy tym nie wstydzi się swojej niewiedzy, co jest ogromnie ważne dla dzieci, które dopiero dowiadują się wielu interesujących faktów na temat otaczającej je rzeczywistości. Wielki Ptak przyjaźni się z Panem Snuffleupagusem.
Oskar, który jest najbardziej nietypowym mieszkańcem Ulicy Sezamkowej. Obserwując relacje, jakie nawiązują pozostałe muppety i ludzcy mieszkańcy Sezamkowej z bohaterem żyjącym w koszu na śmieci, najmłodsi widzowie uczą się tolerancji i interesowania się losami innych.
Muppety zamieszkujące Ulicę Sezamkową to bohaterowie, których zna chyba każdy przedszkolak. Kocyk z Ciasteczkowym Potworem może zdobić pokój fana tych zabawnych kukiełek, interaktywny Elmo szybko nauczy twoją pociechę cyfr, a pluszowa Panna Piggy z łatwością ukołysze kilkulatkę do snu. | Ulica Sezamkowa – zabawki i gadżety z kultowymi bohaterami |
Chorowanie to nic przyjemnego! Chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości. Wysoka temperatura ciała, złe samopoczucie i wiele dni spędzonych w łóżku dają się we znaki szczególnie najmłodszym. Co zrobić, żeby urozmaicić choremu dziecku leżenie w łóżku? Przedszkolak – kiedy żywe srebro jest chore i leży w łóżeczku…
Pamiętasz jeszcze słowa wierszyka „Pan kotek był chory”? Dla rozbrykanego smyka, który leży chory w łóżku, czytanie może być jedną z recept na nudę. Wybierz ten popularny wierszyk, a na buzi pociechy zobaczysz radosny uśmiech. Sięgnij też po ulubione powiastki i ukochanych autorów smyka – będzie zachwycony miłą lekturą, a czas spędzony w łóżku szybciej minie w towarzystwie książek i czytającego rodzica. Pomyśl również o włączeniu pociesze audiobooka.
Poza tym możesz zaproponować brzdącowi jedną z jego ulubionych kreatywnych zabaw. Pamiętaj, że takiej rozrywce pociecha w każdym wieku najwygodniej oddawać się będzie na specjalnym stoliczku-tacy na nóżkach (na tacy tego typu podaje się na przykład śniadanie do łóżka). Zaproponuj kilkulatkowi rysowanie i kolorowanie. Pozwól wybrać mu pomiędzywyjątkową tablicą ze znikopisem atradycyjną kolorowanką. Być może uda ci się znaleźć kolorowanki z jego ulubionymi postaciami z bajek. Twórcze zdolności przedszkolak może także rozwijać, kiedy podpowiesz mu inne świetne zabawy, które zażegnają nudę, takie jak odbijanie stempelków albo zabawy różnymi zestawami z ciastoliną. Weź jeszcze pod uwagę układanki –puzzle, których trudność powinna być dostosowana do wieku smyka, mogą pochłonąć go na długie godziny.
Uczeń klas 1-3 – dochodzenie do zdrowia podczas twórczych zabaw
Siedmio- czy dziewięciolatek nie jest już aż tak rozbrykany jak żywiołowy przedszkolak, ale nadal trudno wytrzymać mu kilka dni pod kołdrą. Kiedy jesienne przeziębienie nie pozwala na wyjście z łóżka, warto zaproponować brzdącowi jego ulubioną kreatywną zabawę. Dziewczynki z radością wpadną w wir prac plastycznych albo tworzenia biżuterii. Doskonałym pomysłem na uatrakcyjnienie chorowania sązestawy plastyczne Pana Robótki. Uczennica będzie mogła stworzyć zwierzątka z pomponów czy swój własny teatrzyk albo wyczarować prawdziwe cuda, korzystając ze skarbów skrytych w komódce, skrzyni czy walizeczce Pana Robótki. Śliczne drobiazgi smyk może też przygotować, bawiąc się koralikami Bindeez. Ogrom zabawy czeka również na dziecko tworzące biżuterię – chcąc zapewnić pociesze frajdę, sięgnij po niezwykle popularne gumki Loom Bands i inne zestawy do tworzenia biżuterii. Chłopiec ucieszy się z kolei z klocków do skręcania albo klocków konstrukcyjnych. Wybierając te ostatnie, zwróć uwagę chociażby na belgijskie klocki Clics czy amerykańskie klocki Modular. Dziecko znużone konstruowaniem i tworzeniem biżuterii może poczytać – dla siedmiolatka wybierz koniecznie książeczki z większymi literami, które ułatwiają naukę czytania.
Uczeń klas 4-6 – rozwijające zabawki edukacyjne to najlepszy przyjaciel chorego
Uczniowi, który etap nauczania początkowego ma już za sobą, łatwiej zaakceptować, że z powodu grypy czy innej choroby musi przez cały tydzień leżeć w łóżku. Urozmaicisz mu ten czasu, dając jedną z rozwijających zabawek. Doskonała będzie najzwyklejsza kostka Rubika – kto wie, może dojdzie w jej układaniu do perfekcji, bijąc kolejny rekordy szybkości ułożenia kostki? Chłopcu spragnionemu zabaw logicznych polegających na konstruowaniu możesz podsunąć puzzle 3D, z układania trójwymiarowej figury ucieszy się też dziewczynka. Kilka dni, podczas których pociecha ma zdrowieć w zaciszu własnego pokoju, to długi okres, w którym warto zadbać o jak najwięcej rozrywek. Poza układankami, przydadzą się też zestawy do samodzielnego szycia lalekczyzabawki solarne. Tak duże dziecko może też spędzić czas na czytaniu książek, choćby takich światowych bestsellerów, jak cykl powieści o Ani z Zielonego Wzgórza czy o doktorze Dolittle.
Nikt nie zna twojego dziecka tak jak ty – pamiętaj, że choroba to dla niego niezwykle trudny czas. Nie dość, że kiepsko się czuje, to jeszcze nie ma kontaktu z rówieśnikami, a cały dzień spędza pod kołdrą. Kierując się swoją rodzicielską intuicją, wybierz dla pociechy rozrywkę, która odzwierciedla jej zainteresowania i pozwoli na uatrakcyjnienie dni przeleżanych w łóżku. | Chorowanie bez nudy – zabawki i akcesoria, które umilą dziecku czas spędzony w łóżku |
Układ chłodzenia samochodu często „z wierzchu” wygląda na zdrowy, ale w rzeczywistości może niedomagać. Jak sprawdzić jego stan i zadbać o prawidłowe działanie? Chłodnica
Przegląd powinniśmy zacząć od obejrzenia chłodnicy. Warto się upewnić, że jest szczelna, że nie ma wycieków. Cóż, najlepszą wskazówką jest tu oczywiście poziom płynu chłodzącego. Sprawdzamy go pod maską – znajduje się tam zbiorniczek z podziałką. Poziom płynu powinien się mieścić w określonych strzałkami czy podziałkami granicach. Ubytki płynu mogą świadczyć o tym, że chłodnica przecieka, albo o tym, że płyn przedostaje się do silnika. Jeśli wpływa do silnika, wówczas powinniśmy zauważyć biały dym z rury wydechowej, a silnik zaczyna szarpać i mało kulturalnie pracować. W takim przypadku najprawdopodobniej mamy do czynienia z awarią uszczelki pod głowicą. Skupmy się jednak na brakach płynu.
Chłodnica to nic innego jak mały kaloryfer zrobiony z delikatnych żeberek. Powierzchnia wystawiona na działanie wiatru ma ok. 20m² – a więc całkiem sporo. Żeberka łatwo uszkodzić, może to zrobić nawet mały kamień albo duży owad. Jeśli widzimy uszkodzenie i nieduży wyciek, możemy zakleić dziurkęklejem do chłodnic lub Poxiliną. Jeśli uszkodzenie jest na tyle mikroskopijne, że go nie widać gołym okiem, użyjmy płynu do uszczelniania chłodnic – uszczelniacz może mieć też formę proszku, który wsypujemy do środka. A kiedy podejrzewamy, że w chłodnicy i rurkach zbiera się kamień, przepłuczmy ją płynem do czyszczenia chłodnic. Uwaga – wszystkich tych środków używajmy po wcześniejszym zapoznaniu się z instrukcją obsługi.
Płyn chłodzący
Przegrzanie chłodnicy, tak częste w gorące letnie dni, może mieć związek z używaniem nieodpowiedniego płynu – wiele osób wlewa do niej wodę. Tak naprawdę wodę można dolewać, ale jest to rozwiązanie awaryjne, możliwe do zastosowania, gdy stracimy sporo płynu. I powinna to być woda zdemineralizowana (destylowana), bo dzięki temu we wnętrzu chłodnicy nie osadzi się kamień. Pamiętajmy: zasadniczo do chłodnicy leje się płyn chłodniczy, a nie wodę. Dobrym rozwiązaniem jest wymiana chłodziwa raz do roku, najlepiej przy okazji wymiany oleju silnikowego. Jeśli zaś musieliśmy dolać wody, to po dojeździe na miejsce usuńmy awarię i wymieńmy wymieszaną zawartość chłodnicy na nowy, świeży płyn.
Zawsze używajmy takiego typu płynu, jaki zaleca producent auta. Używanie wody jest szczególnie groźne zimą, bo chłodnica może po prostu zamarznąć na kość i popękać. Przed operacjami z płynem chłodniczym sprawdźmy w instrukcji auta, jaki jest zalecany do naszego modelu i tej wskazówki się trzymajmy.
Tester płynu chłodniczego
Jeśli nie mamy pewności, czy nasz płyn w chłodnicy ma odpowiednie parametry, możemy łatwo to sprawdzić odpowiednim testerem. To proste urządzenie kosztuje na ogół ok. 20 zł. Tester płynu chłodniczego pokazuje temperaturę zamarzania i wrzenia chłodziwa. Wystarczy rozgrzać silnik do normalnej temperatury pracy, odkręcić korek chłodnicy i zassać niewielką ilość płynu. Strzałki na testerze pokażą parametry płynu. Temperatura jego wrzenia powinna wynosić przynajmniej sto kilkanaście stopni. Jeśli bliżej mu do wody w czajniku – wymieńmy go.
Używanie nieodpowiednich płynów do chłodnicy albo jeżdżenie ze starym chłodziwem może spowodować przytkanie termostatu. Tę awarię sygnalizuje spadek wydajności ogrzewania oraz zbyt późne włączanie się silnika wentylatora.
Przyczyną kłopotów z właściwym chłodzeniem silnika może być też system start/stop, montowany w coraz większej liczbie nowych aut. Jeśli jest gorąco, jedziemy w korku, co chwila się zatrzymujemy, a silnik gaśnie, to cyrkulacja płynu chłodzącego może być mocno zaburzona. Co robić? W takich sytuacjach lepiej po prostu wyłączyć system – bywa to skomplikowane, ale jest możliwe. | Jak przygotować układ chłodzenia do upałów? |
Nauka hiszpańskiej gramatyki sprawia ci trudność? Mnie też! Dlatego wciąż poszukuję ciekawych i skutecznych sposobów jej przyswojenia. W ten sposób trafiłam na książkę Aleksandry Srokowskiej „Hiszpańska gramatyka inaczej”. Byłam ciekawa, na czym polega ta inność i czy proponowany przez autorkę sposób nauki przypadnie mi do gustu.
Dla początkujących, dla zaawansowanych
„Hiszpańska gramatyka inaczej” to podręcznik dla uczących się na różnym poziomie. Mamy tu najważniejsze zagadnienia gramatyczne zarówno dla początkujących (A1), jak i tych dużo bardziej zaawansowanych (C1). Zaczynamy więc od odmiany czasowników w czasie teraźniejszym, rodzajników czy przyjrzenia się różnicom pomiędzy zastosowaniem „ser”, „estar” i „haber”, a kończymy na czasach przyszłych, następstwie czasów i zdaniach warunkowych.
Aleksandra Srokowska przygląda się w sumie trzydziestu zagadnieniom, przystępnie odpowiadając na pytania nurtujące wielu uczniów.
Co znajdziesz w „Hiszpańskiej gramatyce inaczej”?
Język, jakim autorka objaśnia kolejne zagadnienia, nie ma nic wspólnego z nudnymi podręcznikowymi formułkami. Aleksandra Srokowska ma doświadczenie nauczycielskie i wie, w jaki sposób omówić dany temat, by potrafili go zrozumieć nawet najodporniejsi na gramatyczną wiedzę. Każde zagadnienie kończy sekcją „do przetłumaczenia”, w której znajdują się krótkie zdania oraz dłuższe teksty związane z omawianym tematem. Dobry sposób na to, by sprawdzić nabytą wiedzę w praktyce.
To jeszcze nie wszystko. Książka składa się w zasadzie z dwóch części: wspomnianych omówień zagadnień wraz ze zdaniami do przetłumaczenia oraz podzielonego na krótkie rozdziały opowiadania. Tak jak poprzednio — każdy rozdział dotyczy innego zagadnienia gramatycznego. Np. rozdział pierwszy pozwoli sprawdzić wiedzę dotyczącą rodzajników. Czytając tekst, wybieramy właściwy rodzajnik spośród dwóch możliwości, a następnie porównujemy odpowiedź z kluczem, który nie tylko wskazuje właściwy wybór, ale zawiera też jego uzasadnienie.
By wiedza łatwiej wpadała do głowy
„Hiszpańska gramatyka inaczej” to książka, która z pewnością będzie mi towarzyszyć podczas mojej nauki języka. Jest przystępnie napisana, w przejrzysty sposób podane są w niej wszelkie informacje. Autorka podaje liczne przykłady zdań obrazujących dany temat, podpowiada, jak najlepiej zapamiętać zasady oraz dzieli się trikami przydatnymi w toku nauki pozwalającymi na lepsze przyswojenie materiału.
Co jakiś czas pojawia się też coś, co wywołuje uśmiech. Ilustrowane wiersze Andrzeja Tylkowskiego to rymowany, zabawny sposób na to, by zapamiętać niektóre konstrukcje gramatyczne.
Dla mnie „Hiszpańska gramatyka inaczej” jest świetnym uzupełnieniem książki Magdaleny Filak „Hiszpański w tłumaczeniach”.
Źródło okładki: www.prestonpublishing.pl | „Hiszpańska gramatyka inaczej” Aleksandra Srokowska — recenzja |
Początków fitnessu należy doszukiwać się w aerobiku, który w latach 90. święcił triumfy w siłowniach i klubach sportowych. Teraz jednak aerobik odchodzi do lamusa. Wszyscy ćwiczą jumping fitness, ABS, fat burning i wiele innych styli. Dla tych, którzy jeszcze nie znają najpopularniejszych gatunków fitnessu, przedstawiamy krótką ściągę. Siódme poty z fat burning
Fat burning to wzmacniające i rozciągające ćwiczenia w rytm muzyki. Instruktor może zaproponować wersję spokojniejszą (tzw. low) lub energiczną, wymagającą lepszej kondycji wersję hight. Wersja low jest polecana dla osób z dużą nadwagą i kiepską kondycją. Ćwiczenia są oparte na marszu, a sam układ jest mało skomplikowany. Wersja hight to dynamiczne ćwiczenia wykonywane w szybkim tempie. Układ choreograficzny jest bardziej skomplikowany i wymaga znacznie lepszej kondycji.
Fat burning modeluje głównie mięśnie dolnej partii ciała – pośladki, uda, łydki, brzuch i biodra. Trening ma charakter aerobowy, co sprawia, że jest polecany osobom chcącym zgubić zbędne kilogramy. W czasie godzinnego treningu można spalić do 900 kcal. Do wykonywania ćwiczeń nie trzeba specjalistycznego sprzętu, wystarczą buty sportowe z dobrą amortyzacją (np. z air systeme) i luźny strój do fitnessu. Dobrym wyborem jest zakup ubrań z tkaniny dobrze odprowadzającej wilgoć, gdyż podczas tych ćwiczeń organizm bardzo się poci.
Trampoliny na siłowni
Jumping fitness to specjalny system treningowy, który łączy w sobie wysiłek i zabawę. Ćwiczenia polegają na wykonywaniu ćwiczeń aerobowych, podskoków i szybkich biegów. Pozwalają one na utratę kilogramów, poprawę gibkości, kondycji i koordynacji. Wzmacniają i modelują mięśnie całego ciała, przynosząc dużo radości. W czasie jednego treningu jumpingu można spalić nawet 800 kcal.
Ten rodzaj fitnessu wymaga małej jednoosobowej trampoliny. Przy jej wyborze warto zwrócić uwagę na sprężyny – powinny być solidne, najlepiej beczkowe. Dzięki nim trampolina będzie dobrze amortyzowała skoki. Na początek wystarczy trampolina dla dzieci, jednak trzeba sprawdzić jej dopuszczalny udźwig. Innym rozwiązaniem są zajęcia w klubach fitnessu, gdzie pod okiem doświadczonego instruktora można trenować jumping.
Body Sculpting
Body sculpting (BS) to trening ogólnorozwojowy, w skład którego wchodzą ćwiczenia wzmacniające i modelujące. Dzięki nim można wzmocnić mięśnie całego ciała, poprawić kondycję i wyrzeźbić sylwetkę. W zależności od poziomu zaawansowania zajęcia z body sculptingu mogą być bardziej lub mniej intensywne, wszystko zależy od instruktora i poziomu grupy. BS można wykonywać bez obciążenia i sprzętu lub z wykorzystaniem hantli, taśm i sztangi. W drugim przypadku ćwiczenia powodują większy wysiłek i modelują konkretną partię ciała. Zaletą tego rodzaju treningu jest jego prostota.
Z piłką na fitness
Dla osób nielubiących dynamicznych ćwiczeń idealnym rozwiązaniem będą zajęcia z fitball, czyli specjalną piłką do fitnessu. Piłki takie są wykonane z bardzo odpornego materiału i mają różne rozmiary. Dobiera się je do wzrostu uczestników. Ćwiczenia z piłką modelują i wzmacniają mięśnie całego ciała. Trening rozpoczyna się od rozgrzewki, następnie przechodzi się do ćwiczeń dużych grup mięśni (nogi, pośladki, brzuch, klatka piersiowa i ręce). Na zakończenie wykonuje się ćwiczenia rozciągające i relaksacyjne. Ćwiczenia z fitball pozwalają spalić 400 kcal w ciągu godziny.
Aby ćwiczenia były w pełni efektywne, a ryzyko kontuzji znikome, należy wybrać odpowiednią piłkę. Dla osoby o wzroście 155 cm najlepsza piłka będzie miała 50 cm średnicy, dla 175 cm – 65 cm, dla 180 cm – 75 cm, a powyżej 180 cm – 80 cm. Warto również zwrócić uwagę na cenę – piłka za mniej niż 10 zł najprawdopodobniej jest słabej jakości.
Pilates
Pilates może wydawać się mało dynamicznym treningiem, lecz w jego skład wchodzi ponad 500 ćwiczeń, m.in. z zakresu baletu i jogi. Bardzo ważna przy jego wykonywaniu jest technika, której trzeba się nauczyć, ponieważ tylko wtedy ćwiczenia przyniosą oczekiwany efekt. Podczas ćwiczeń z pilatesu liczy się każdy najdrobniejszy szczegół: prawidłowy oddech, odpowiedni kąt nachylenia i stopień napięcia mięśni brzucha.
To wszystko sprawia, że dopiero na drugi czy trzeci dzień odczuwa się, jaką pracę wykonały mięśnie. Zajęcia trwają około 90 minut, podczas których wykonuje się ciąg ćwiczeń. Każde z nich powtarza się 10 razy, więc nie ma ryzyka wkradnięcia się monotonii i nudy. W czasie treningu spala się około 200 kcal. Zaletą tego rodzaju treningu jest stymulacja mięśni głębokich, poprawa gibkości i neutralizowanie stresu.
Aerobik odchodzi w zapomnienie, teraz króluje fitness. Można go uprawiać w domu, plenerze lub klubach fitness, które powstają jak grzyby po deszczu. Oferta jest bardzo bogata, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie. A więc do dzieła! | 5 twarzy fitnessu (o najpopularniejszych typach fitnessu) |
Trzy produkty wystarczą, żeby przygotować pastę dr Johanny Budwig, która ma pozytywny wpływ na stan zdrowia. Stanowi ona podstawowy element diety tej niemieckiej biochemiczki, siedmiokrotnie nominowanej do Nagrody Nobla. Proponowany przez nią sposób odżywiania zakłada włączenie do jadłospisu produktów bogatych w węglowodany złożone, błonnik pokarmowy, antyoksydanty i tłuszcze omega-3. Pasta dr Budwig – przepis
Lista niezbędnych składników:
1. Olej lniany – około 2–3 łyżki stołowe (butelkę o pojemności 0,5 litra kupimy na Allegro od 17 zł).
2. Odtłuszczony twaróg – około 125 g.
3. Mleko, jogurt lub kefir – wykorzystana porcja tego produktu mlecznego zależy od tego, jak gęstą pastę chcemy uzyskać.
Aby wzbogacić smak tej pasty, można do jej przyrządzenia użyć dodatkowych składników. Jeśli preferujemy słodkie potrawy, warto dodać cynamon lub miód, natomiast jeśli lubimy te o ostrym smaku, możemy przyprawić ją imbirem (mielony jest dostępny od złotówki za 50 g), czosnkiem albo kurkumą (na Allegro już od 1,60 zł). Ponadto jako dodatek do pasty dr Budwig można wykorzystać zioła. Rośliny, które sprawdzą się w tym przypadku, to m.in. bazylia i mięta. Pastę można też jeść z orzechami (włoskimi, brazylijskimi i pekan) lub owocami. W wersji na słodko warto wykorzystać banany i wiśnie.
box:offerCarousel
Sposób przygotowania pasty dr Budwig w wersji na ostro
Niezbędny w tym celu będzie blender. W kielichu tego urządzenia umieszczamy składniki pasty (oprócz twarogu), dodajemy dwie szczypty kurkumy i imbiru, szczyptę soli i pieprzu. Miksujemy. Następnie wrzucamy porcję twarogu. Ponownie miksujemy. Dodajemy pozostałą część sera i znów miksujemy do momentu uzyskania masy o gładkiej konsystencji (powinna być pozbawiona grudek i konsystencją przypominać nieco serek homogenizowany). Pastę przechowujemy w lodówce.
Dawkowanie: profilaktycznie trzeba przyjmować dwie łyżki pasty dziennie. W przypadku lekkich chorób zaleca się jeść 4 łyżki, z kolei pacjenci z poważnymi schorzeniami powinni spożywać 6 łyżek każdego dnia. Pastę dr Budwig można jeść samodzielnie lub w towarzystwie płatków zbożowych, startego jabłka i mielonego siemienia lnianego (najlepiej na śniadanie).
Dieta dr Budwig – charakterystyka
Dieta dr Johanny Budwig powstała z myślą o terapii osób chorych na nowotwory i inne schorzenia cywilizacyjne. Obecnie jest popularna jako sposób na oczyszczenie organizmu i przywrócenie mu sił. Dieta opracowana przez niemiecką biochemiczkę jest określana mianem olejowo-białkowej. Wynika to z tego, że jej podstawę stanowi tłuszcz i białko. Najważniejszy produkt to olej lniany, który jest bogaty w kwasy tłuszczowe z grupy omega-3. Z kolei produkt białkowy to chudy twaróg, który zawiera około 20% tego składnika pokarmowego. Inne produkty mleczne, które zaleca jeść dr Budwig, to chude mleko, kefir i jogurty naturalne (powinny być ekologiczne).
Pozytywny wpływ tego duetu (oleju i białka) na organizm to efekt połączenia L-cysteiny (aminokwasu) z niezbędnymi nienasyconymi kwasami tłuszczowymi. Natomiast wśród zakazanych na tej diecie produktów spożywczych wymienia się m.in. złe tłuszcze (masło i margaryna), te zawierające konserwanty i środki poprawiające smak, a także słodziki i produkty wysoko przetworzone. | Pasta dr Budwig. Przepis i właściwości |
Wybór mebli na taras to poważna decyzja. Wszak to od nich w dużej mierze zależy nasz komfort i poziom relaksu. Podpowiadamy, jak wybrać najlepsze meble na taras. Ogród, taras, a nawet nieduży balkon z powodzeniem mogą stać się przedłużeniem salonu. Wystarczy, że wyposażymy je w odpowiednio dobrane meble, które pozwolą nam nie tylko odpoczywać w komforcie, ale również wygodnie podejmować rodzinę i przyjaciół. Dobre meble na taras muszą spełniać kilka warunków. Sprawdźcie, o czym nie możecie zapomnieć, wybierając zestaw na swój taras!
Meble ogrodowe na teraz: to musisz wiedzieć
Zakup mebli ogrodowych wiąże się z dużym wydatkiem. Warto więc dobrze zastanowić się, jakie meble na pewno będą nam potrzebne, a z jakich możemy zrezygnować. Być może okaże się, że spokojnie wystarczą ci dwa leżaki albo fotele, a stół będzie zbędny, bo nie planujesz spożywać na tarasie posiłków i urządzać przyjęć.
Chcesz korzystać z tarasu głównie do opalania i odpoczynku? Postaw na wygodne leżaki i fotele. Jeśli pozwolą ci na to rozmiary tarasu, możesz zdecydować się też na dość spore leżanki, które z pewnością zapewnią ci jeszcze większy komfort.
Ważna jest również powierzchnia tarasu – na mniejszym balkonie zwyczajnie możesz nie zmieścić wszystkich mebli, o których sobie zamarzysz. Wtedy dobrze zdecydować się na zakup składanych modeli, które z łatwością schowasz, gdy nie będą ci potrzebne.
Praktyczne meble na taras: jaki materiał wybrać?
Jak każdy inny element wyposażenia, także meble ogrodowe dostępne są w różnych wariantach wykonania. Możesz wybierać między meblami z drewna, metalu, rattanu czy tworzyw sztucznych, a każda z tych alternatyw ma swoje wady i zalety.
Najprostsze w obsłudze i konserwacji są meble plastikowe, które wystarczy właściwie jedynie opłukać od czasu do czasu wodą ze środkiem myjącym. Meble takie są odporne na chłody i działanie wilgoci, więc mogą służyć nawet do późnej jesieni. Niewątpliwą zaletą plastikowych foteli i leżaków jest też ich niska – w porównaniu z innymi materiałami – cena i długa eksploatacja. Meble z tworzyw zazwyczaj jednak nie urzekają designem, a walory estetyczne też są przecież ważne.
Niezwykle popularne są meble drewniane, które charakteryzują się zazwyczaj wysoką jakością wykonania. Dzięki swojemu ciężarowi są też bardzo stabilne, ale jednocześnie mniej mobilne. Drewno, jako naturalny materiał, wymaga jednak specjalistycznej konserwacji, by przetrwało działanie zimna, wilgoci i promieni UV. Dobrze zabezpieczone będzie przez pewien czas na nie odporne. Drewno wprowadzi ciepłą i elegancką atmosferę na tarasie. Meble z tego tworzywa są jednak bardzo kosztowne – za zestaw można zapłacić nawet 5000 złotych.
box:offerCarousel
Możemy też wybrać meble ogrodowe wykonane z metalu. Te jednak nie są tak przytulne i ciepłe jak meble drewniane. Są dość zimne w dotyku, a te nowoczesnego projektu mogą wydawać się surowe. Trzeba dobrze zadbać o ich konserwację, by nie uległy korozji pod wpływem długotrwałego działania wody. Metalowe meble są jednak bardzo odporne na uszkodzenia i dość lekkie. Pasują do minimalistycznie urządzonych wnętrz. Metalowe ramy można też po jakimś czasie odnowić, przemalowując je na inny kolor farbą do metalu. Prosty metalowy leżak kupimy już za ok. 150 złotych.
Meble ogrodowe z wikliny i rattanu stają się w Polsce coraz popularniejsze. Nic dziwnego, bo łączą w sobie naturalne materiały z nowoczesnością i lekkością.
Meble z wikliny są wygodne, estetyczne i nie wychodzą z mody. Wiklina nie jest jednak odporna na wilgoć i musi być przed nią zabezpieczona. Długotrwałe działanie promieni słonecznych też wpłynie na jej wygląd. Zakup mebli wiklinowych dobrej jakości nie wiąże się ze sporym wydatkiem – znajdziemy zestaw nawet w cenie ok. 800 złotych.
box:offerCarousel
Rattan jest bardziej elastyczny i zapewnia jeszcze większy komfort. Meble rattanowe zwykle przykrywa się też miękkimi poduszkami i siedziskami, co pozwala łatwiej dopasować je do wystroju. Rattan to materiał lekki, przez co meble mogą być niestabilne. Trzeba go też zabezpieczyć przed wodą, jednak nawet specjalne lakiery i farby nie gwarantują, że problem zniknie. Nowocześniejszą odmianą rattanu jest tzw. technorattan, który nie wymaga stosowania dodatkowych zabezpieczeń. Często łączy się go z metalem, tworząc nowoczesne, oryginalne siedziska i zestawy. Zestaw mebli z rattanu to jednak duży wydatek – może kosztować nawet ok. 4000 złotych, a z technorattanu – od 1000 zł w górę.
box:offerCarousel
Wybór mebli ogrodowych nie jest prosty, ale modele wysokiej jakości będą służyły ci przez lata. Dobrze przemyślany zakup okaże się więc inwestycją na wiele sezonów. | Wybieramy praktyczne meble na taras |
W obecnych czasach sztuka motywacji ma niesamowicie wysoką rangę. Dzięki wyspecjalizowanym trenerom i ich metodom pracy można poczuć się lepiej, znaleźć w sobie siłę i lepiej radzić sobie z trudami codzienności. Rozwój osobisty stał się modny i przejawia się w wielu aspektach życia. Okazuje się, że także w wystroju wnętrz ma swoje miejsce! Być może podobnie jak wiele osób, aby się zmotywować do rozmaitych aktywności, potrzebujesz bodźca. Czegoś, co pomoże ci wziąć się w garść albo naprowadzi na drogę do celu. Niezależnie od tego, czy chodzi o ćwiczenia fizyczne, trzymanie się diety, sprostanie osobistym projektom, czy też po prostu optymizm życiowy, pomocne mogą okazać się gadżety i dodatki motywacyjne do domu. Posiadanie ich w zasięgu wzroku nie pozwoli ci się zniechęcić!
Plakaty motywacyjne w domu
Idealnym pomysłem na wprowadzenie w wystroju domu odrobiny motywacji są plakaty. Jeśli masz swoją ulubioną myśl lub cytat, możesz zlecić wydrukowanie takiego na specjalne zamówienie. Będzie dopasowany rozmiarem i fontem dokładnie do twojego pomysłu. W ofercie sprzedaży znajdziesz jednak mnóstwo uniwersalnych możliwości, które na pewno trafią w twój gust.
Plakaty możesz wieszać bezpośrednio na ścianie lub oprawiać. Antyramy lub ramy tradycyjne sprawią, że papier nie będzie się niszczył ani kurzył, co mogłoby skrócić czas jego świetności. Nawet jeśli nie masz wystarczająco dużo wolnej powierzchni lub chcesz uniknąć wbijania gwoździ, ramę możesz oprzeć przy podłodze lub postawić na szafce.
Motywacyjne naklejki ścienne
Świetnym sposobem na motywującą myśl na ścianie jest teżnaklejka ścienna. Produkowane są w wielu kolorach i wzorach, więc na pewno trafisz na idealną dla siebie. Napisy są umieszczane na specjalnej folii transferowej, która ułatwi ci ich montaż. Bez problemu poradzisz sobie nawet samodzielnie. Takie rozwiązania są bardzo popularne wśród osób pragnących nadać indywidualnego charakteru swojemu mieszkaniu. Trzeba przyznać – w bardzo udany sposób!
Przestrzenne litery do domu
Motywujące nie musi być zawsze całe słowo lub zdanie. Czasem wystarczy jedna litera lub inicjał o znaczeniu symbolicznym. Jeden rzut oka wystarczy, aby poczuć się lepiej. Wśród oferty przedmiotów dekoracyjnych do domu znajdziesz litery w przestrzennych formach. Mogą być wykonane z drewna, tworzywa sztucznego lub styropianowe. Dobierz taki materiał, który idealnie wpisze się w wystrój pomieszczenia. Umieszczaj je na półkach lub przyklejaj do ścian. Trójwymiarowa forma zagwarantuje interesujący ozdobny wygląd.
Zegary jako dodatki motywacyjne do domu
Oczywistym jest, że do realizacji wyznaczonych celów i osiągnięć potrzeba czasu. Czasem jest go mniej, czasem całe lata. Zegary to świetny sposób na symboliczne ujęcie tego faktu i zmotywowanie się do nietracenia chwil na bezsensowne czynności. W ciągu dnia spoglądasz na zegarek wiele razy. Warto mieć w domu jego duży ścienny model, który zawsze przypomni ci o tym, co najważniejsze. Możesz wybierać w szerokiej gamie wzorów, które mogą nawiązywać do tematu twoich marzeń, np. podróży czy nauki.
Motywujące kubki do kawy
Przyjemnie spędzony poranek to świetny wstęp do produktywnego dnia! Nic nie zastąpi w tym wypadku pysznej aromatycznej kawy. Żeby dodać rytuałowi jej picia szczypty motywacji, możesz pokusić się o kubek, który wprawi cię w pozytywny nastrój. Wybierz ulubione hasło, slogan albo rozweselający komiks czy rysunek. Możliwości jest naprawdę mnóstwo!
Każdego od czasu do czasu dopada chandra i brak chęci do życia. Warto w takich chwilach szukać bodźców motywujących do działania. Również twój dom i przedmioty, które w nim umieścisz, mogą pomóc ci przybliżyć się do realizacji upragnionych celów. | Motywacyjne gadżety i dodatki do domu |
2500 zł to spora kwota pieniędzy, którą możemy przeznaczyć na zakup naprawdę solidnego laptopa. Problem jednak w tym, że w takim budżecie mieści się cała gama różnych modeli, które niekoniecznie są warte swojej ceny. Jak odnaleźć się w gąszczu ofert? O tym postaram się powiedzieć w niniejszym poradniku, polecając kilka interesujących laptopów, których cena nie przekracza 2500 zł. Dell Inspiron 5558
Na początek produkt bardzo dobrze znanego producenta laptopów – firmy Dell. Model Inspiron 5558 to jeden z najczęściej sprzedawanych sprzętów na Allegro. Występuje on w wielu różnych wariantach konfiguracyjnych. Jeden z popularniejszych (kosztujący ok. 2300 zł) oferuje procesor Intel Core i5-5200U (2,2–2,7 GHz), 8 GB pamięci RAM, 15,6-calowy ekran o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli, kartę graficzną Intel HD Graphics 5500, a także dysk SSD o pojemności 120 GB.
Asus R556LB
Jeśli w kwocie 2500 zł chcielibyście kupić laptopa z dość mocną dedykowaną kartą graficzną, to warto zastanowić się nad serią laptopów oznaczonych kodem R556LB. Rzecz jasna, są one sprzedawane z różną specyfikacją. Za ok. 2300 zł możecie kupić model wyposażony w procesor Intel Core i5-5200U (2,2–2,7 GHz), 8 GB RAM, 1 TB dysk HDD, a także dedykowaną grafikę NVIDIA GeForce 940M (2 GB własnej pamięci). Jest tu też standardowy 15,6-calowy ekran, którego rozdzielczość wynosi 1366 x 768 pikseli.
Acer V3-574G
Jako kolejny chcę wam polecić sprzęt firmy Acer, a konkretnie model V3-574G. Jeden z wariantów tego laptopa (kosztujący niecałe 2500 zł) oferuje procesor Intel Core i5-5200U, wspomagany przez 8 GB pamięci RAM, a także dedykowaną kartę graficzną NVIDIA GeForce 940M (2 GB pamięci własnej) i 1 TB dysk HDD. Konfiguracja tego urządzenia jest w zasadzie bardzo podobna do wspomnianego przed chwilą Asusa R556LB, ponieważ tutaj jako ekran również służy 15,6-calowa matryca o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli.
HP Pavilion 17
Żaden z prezentowanych do tej pory modeli was nie zachwycił? Być może w takim przypadku powinniście zwrócić uwagę na laptopa firmy Hewlett-Packard, a konkretnie linię Pavilion 17. W kwocie ok. 2400–2500 zł (w zależności od wariantu) możemy otrzymać procesor Intel Core i5-5200U, 8 GB RAM, grafikę Intel HD Graphics 5500 i duży 256 GB dysk SSD. W tym przypadku koniecznie trzeba wspomnieć o ekranie, ponieważ w tym urządzeniu zamontowano bardzo dużą, 17,3-calową matrycę, której rozdzielczość wynosi 1600 x 900 pikseli.
Lenovo Z51-70
Na koniec zostawiłem laptopa dobrze znanego z produkcji niedrogich, lecz wydajnych sprzętów chińskiego producenta – firmy Lenovo. Jest to model oznaczony jako Z51-70. Oferuje on wspominany już niejednokrotnie procesor Intel Core i5-5200U, 8 GB RAM, a także „mieszany” dysk twardy SSHD o pojemności 1 TB + 8 GB. Koniecznie trzeba dodać, że oprócz standardowej zintegrowanej karty graficznej Intel HD Graphics 5500, jest tu także dedykowana – Radeon R9-M375, która posiada własną pamięć o pojemności 2 GB. O czym jeszcze warto wspomnieć?
Oczywiście o ekranie, bo chociaż zamontowano tu matrycę o standardowej przekątnej wynoszącej 15,6 cala, to jednak jej rozdzielczość może się już poszczycić mianem Full HD, czyli wynosi 1920 x 1080 pikseli. Kupując ten model, trzeba zwrócić uwagę na to, czy jest w nim zainstalowany system operacyjny Windows. Wiele z wariantów tego urządzenia jest sprzedawane bez systemu, więc trzeba doliczyć wydatek związany z kupnem i instalacją Windowsa. Urządzenie można też zaopatrzyć np. w darmowego Linuxa, ale jest to już kwestia osobistych upodobań. Cena tego urządzenia to ok. 2350 zł. | Laptopy do 2500 zł – II kwartał 2016 |
Anna Wojtacha, dziennikarka i korespondentka wojenna po raz pierwszy pojechała do Rosji w 1990 roku. Od tamtego czasu wracała do niej wielokrotnie, próbując zrozumieć Rosjan, ich stosunek do władzy i Polaków oraz dramatyczne wybory, jakich muszą dokonywać. Co ją w Rosji fascynuje? Twoje pierwsze zetknięcie z Rosją?
Pierwszy raz pojechałam tam, kiedy miałam zaledwie 10 lat. To były wakacje z rodzicami w Soczi. Wspomnienia mam dobre, nawet bardzo dobre, bo Soczi jest pięknie położonym miastem, w ogóle cały region jest piękny. Niestety tylko do pewnego momentu było cudownie, bo kiedy mieliśmy wracać do Polski, miasto nawiedziła potężna powódź i nie mogliśmy się stamtąd wyrwać. Pierwszy raz widziałam na oczy taki żywioł. Dla dziesięciolatki to duże przeżycie. Ludzie uciekający przed wodą, zalane ulice, unoszone przez rwący nurt meble, sprzęty domowe... To było przerażające, ale jednocześnie to jedne z wakacji, które pozostaną niezapomniane. Chyba wtedy Rosja mnie pochłonęła czy raczej można by powiedzieć, że w niej utonęłam...
„Zabijemy albo pokochamy” to tytuł twojej książki. Rosję się kocha albo nienawidzi?
To jest zdanie, które faktycznie wypowiada jeden z bohaterów, już w pierwszym rozdziale książki. Wiktor jest komandosem Specnazu (rosyjskich służb specjalnych), na lewej piersi ma podobiznę Putina i to on w pewnym momencie mówi do mnie: „Pamiętaj, bo z nami to jest prosta sprawa, albo cię zabijemy, albo pokochamy”. To jest zdanie, które padło już parę ładnych lat temu, ale gdzieś cały czas we mnie siedziało. Często faktycznie tak jest u Rosjan, oczywiście nie dosłownie, ale przeskoczenie od jednego uczucia do drugiego, skrajnego – nie jest niczym dziwnym.
Co Cię tam najbardziej zaskakuje?
Całe mnóstwo małych i dużych spraw. Teraz, z czasem, jest ich już pewnie coraz mniej, bo przecież jeżdżę do tego kraju od wielu lat, ale jeśli miałabym wymienić kilka rzeczy, to na pewno niezwykła serdeczność i chęć pomocy drugiemu człowiekowi, co pewnie wielu czytelnikom może się teraz wydać absurdalne. Istnieje powszechne mniemanie, że Rosjanie nas, Polaków, nie lubią. To nieprawda. Są oczywiście środowiska skrajnie radykalne i tam jest wrogość, ale przecież u nas jest tak samo. Kolejna rzecz to niesamowita zdolność Rosjan do adoptowania się w rozmaitych warunkach. Oni jakby doświadczeniem historii nauczeni są czekać bez narzekania czy funkcjonować w naprawdę trudnych warunkach. U nas jak jest kolejka w urzędzie czy gdziekolwiek indziej, to wcześniej czy później będzie awantura, tam nie, ludzie będą spokojnie czekać.
Kim są opisani przez Ciebie bohaterowie?
Jeżdżę do Rosji od wielu lat i na swojej drodze spotykam wielu ludzi. Opowiadają mi swoje historie, wpuszczają do swojego życia. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że ich losy warto byłoby zapisać, i właśnie takie osoby stały się bohaterami mojej książki „Zabijemy albo pokochamy. Opowieści z Rosji”. W trakcie rozmów podejmowaliśmy różne tematy, tych politycznych nie dało się uniknąć, ale pomiędzy nami odbywały się dyskusje o tym, co się dzieje na co dzień, jakie Rosjanie mają dziś kłopoty, o czym myślą.
Nie mieli obaw związanych z podejmowanymi rozmowami?
Rozmawiając z tymi ludźmi, którzy się pojawiają w książce, nie miałam zamiaru ani planu, by o nich pisać. Nie jechałam do Rosji z założeniem napisania książki. W życie bohaterów wchodziłam jako człowiek, a nie dziennikarz, dlatego czasem historie te są niewątpliwie bardzo osobiste, wręcz intymne. Potrafiłam zbudować sobie u nich takie zaufanie, by mi te historie zechcieli opowiedzieć. W żadnym momencie nie odczułam, by mieli w sobie jakiś strach ze względu na opowiadane przez siebie losy.
Trudno było Ci się z nimi rozstawać?
Bardzo się z nimi związałam, pewnie dlatego też książka pełna jest emocji, często bardzo skrajnych. Z kilkoma osobami nadal mam kontakt, jak na przykład z Ogim, z którym bardzo się przyjaźnimy i dzwonimy do siebie kilka razy w tygodniu. Sporadycznie mam tez kontakt z Nadią i Swietłaną. Myślę, że połączyło nas coś bardzo dobrego, wyjątkowego i bardzo się cieszę, że akurat takich ludzi spotkałam na swojej drodze. Wiele im zawdzięczam.
Tą książką próbowałaś zrozumieć Rosjan?
Myślę, że tak. Jeżeli jeździ się tyle czasu do Rosji, ile ja, to znaczy, że ten kraj nie jest mi obojętny. Miałam w sobie i mam ogromną chęć zrozumienia Rosji i Rosjan, choć osobiście te dwie rzeczy rozdzielam. Życie potwierdza, że często nie są one ze sobą tożsame. W Rosji pomiędzy wielkimi ośrodkami miejskimi, jak np. Moskwą czy Petersburgiem, a prowincją jest ogromna przepaść. Od lat próbuję to jakoś ze sobą zestawiać, wyciągać wnioski. Bywa, że wydaje mi się, że czasami ich rozumiem, by chwilę później dojść do tego, że jednak niekoniecznie. Być może stąd wzięła się moja ogromna fascynacja tym krajem.
Anna Wojtacha – dziennikarka i korespondentka wojenna. Relacjonowała konflikty zbrojne w Iraku, Afganistanie, Gruzji, Izraelu i Strefie Gazy, Czadzie, a także zamachy terrorystyczne w Indiach oraz przewrót rządowy w Tajlandii.
Źródło zdjęcia: archiwum prywatne | Romans z Rosją – wywiad z Anną Wojtachą |
W okresie ciąży i karmienia piersią kobieta szczególnie musi dbać o swoje ciało. Nie wszystkie składniki zawarte w kosmetykach są jednak dla mam bezpieczne, dlatego tak ważny jest ich odpowiedni dobór. Z których lepiej zrezygnować, a które można stosować bez obaw? Kosmetyki polecane
Kobieta w ciąży i podczas karmienia piersią bez obaw może sięgać po kosmetyki zawierające pantenol, glicerynę, kwas hialuronowy, olejek jojoba i z awokado, a także z zawartością witaminy C, E i F. Szczególnie polecane są preparaty z olejkiem: migdałowym, który zapobiega rozstępom, różanym, mającym działanie wygładzające, oraz cytrynowym – o właściwościach bakteriobójczych. Najbezpieczniej jest używać kosmetyków ekologicznych, dermatologicznych oraz hipoalergicznych bez dodatków zapachowych lub takich, których skład opracowany został na potrzeby kobiet ciężarnych (m.in. Bielenda Sexy Mama, Perfecta Mama, Mustela, AA Ja & Mama, Dzidziuś dla Mamy czy Lirene Będę Mamą).
Substancje szczególnie polecane przyszłym i obecnym mamom:
rumianek – działa przeciwzapalnie i łagodząco,
pantenol – doskonały na podrażnienia i zaczerwienienia,
sól morska – nawilża i ujędrnia, likwiduje opuchliznę stóp,
siemię lniane – łagodzi podrażnienia, nawilża przesuszony naskórek,
gliceryna – zapobiega nadmiernej utracie wody,
witamina E – ma działanie silnie nawilżające,
witamina F – regeneruje, przeciwdziała utracie wody.
Kosmetyki zakazane
Niektóre składniki kosmetyków są w czasie ciąży oraz w okresie karmienia piersią zakazane lub przynajmniej niepolecane. Mogą przenikać do łożyska, powodując uszkodzenia i wady rozwojowe płodu, lub do mleka matki, wywołując różnorodne reakcje alergiczne. W tym okresie należy unikać preparatów z zawartością alkoholu, hormonów, kwasów AHA o dużym stężeniu oraz kofeiny. Warto także zwrócić uwagę, czy wybrane przez nas kosmetyki nie zawierają:
niektórych olejków – np. rozmarynowy ma działanie poronne, a bergamotowy nasila występowanie plam pigmentacyjnych; do zakazanych w ciąży należą także: lawendowy, melisowy, tymiankowy, majerankowy, szałwiowy oraz jaśminowy;
witaminy A i jej pochodnych, czyli retinolu – powoduje ona uszkodzenia płodu;
kwasu salicylowego i tetracyklin (zawartych w kosmetykach przeciwtrądzikowych) – powodują m.in. zaburzenia krzepliwości krwi u noworodka i działają toksycznie na wątrobę.
Niewskazane jest również stosowanie specyfików antycellulitowych i wyszczuplających, olejków eterycznych oraz farb koloryzujących (ze względu na dużą zawartość silnych środków chemicznych). Odradza się także używanie wszelkich kosmetyków z konserwantami, barwnikami i środkami zapachowymi, które należą do składników najczęściej uczulających.
Niezbędnik kobiety ciężarnej i karmiącej
Choć z pewnych kosmetyków mamy powinny zrezygnować, to na rynku jest ogromny wybór takich, które warto mieć w domowej i „wyjściowej” kosmetyczce. Podpowiadamy, co może się przydać:
Balsam do ciała przeciw rozstępom. Podczas ciąży oraz po urodzeniu dziecka skóra jest mocno naciągnięta, co zwiększa ryzyko pojawiania się rozstępów. Regularne (min. 2 razy dziennie) stosowanie przeznaczonego do tego celu balsamu zapobiegnie ich występowaniu lub zmniejszy widoczność tych, które już się pojawiły. Zaleca się smarowanie ud, pośladków, brzucha oraz bioder, czyli partii skóry szczególnie podatnych na uszkodzenia.
Krem na biust. Ponieważ w czasie ciąży piersi przygotowują się do karmienia, zwiększa się ryzyko pojawienia się na nich rozstępów. Krem uelastyczni i wzmocni skórę, a dodatkowo zmniejszy ból nabrzmiałych od mleka piersi.
Krem na brodawki. Polecany szczególnie w początkowej fazie karmienia, kiedy delikatna skóra brodawek jest mocno podrażniona i popękana. Najlepiej zdecydować się na taki, którego nie trzeba zmywać przed karmieniem.
Płyn do higieny intymnej o delikatnym, przyjaznym PH. Okolice intymne w okresie ciąży oraz karmienia są szczególnie podatne na infekcje, dlatego płyn jest wówczas niezbędny. W trakcie ciąży nie należy zmieniać marki płynu stosowanego wcześniej – może to powodować stany zapalne i podrażnienia.
Żel do łydek i stóp. Wskazany szczególnie w ostatnich miesiącach ciąży, zwłaszcza jeśli przypadają w sezonie wiosenno-letnim. Ma działanie chłodzące i zmniejsza opuchliznę. Warto stosować go profilaktycznie, a nie tylko w momencie pojawienia się problemu.
Krem do twarzy. Najlepiej z wysokim filtrem UV (nawet zimą), ponieważ w okresie intensywnych zmian hormonalnych skóra jest szczególnie podatna na przebarwienia.
Dbanie o ciało w czasie ciąży nie tylko pozwoli nam cieszyć się jego pięknem w późniejszym okresie, ale także pozytywnie wpłynie na komfort i samopoczucie naszego malucha. Warto zatem poświęcić kilka chwil na skompletowanie idealnego zestawu kosmetyków na ten szczególny etap życia. | Kosmetyki, które można stosować w ciąży i w czasie karmienia piersią |
Wakacje to czas relaksu i odpoczynku, podczas którego nierzadko zapominamy o intensywnej pielęgnacji naszego ciała. Jest ono dodatkowo wystawione na wiele niekorzystnie działających czynników, takich jak promienie słoneczne, woda morska czy chlorowana woda w basenach. Efekty urlopu często zauważamy po powrocie do domu. Skóra jest przesuszona, szorstka i niemiła w dotyku. To ostatni moment, aby sięgnąć po intensywną, regenerującą pielęgnację, która pozwoli na przywrócenie naszemu ciału odpowiedniego nawilżenia. Dobry balsam to podstawa
Podczas urlopów rzadko mamy ze sobą intensywne balsamy nawilżające, co szybko odbija się na naszej skórze, która zaczyna być coraz bardziej przesuszona. Intensywny balsam pomoże w szybkiej poprawie tego stanu. Najlepszym rozwiązaniem będą kosmetyki zawierające naturalne olejki i substancje nawilżające. Kluczowa jest w tym wypadku regularność – balsam lub masło do ciała powinniśmy stosować po każdym umyciu, minimum raz dziennie.
Neutrogena Odżywcza emulsja do ciała z maliną nordycką (ok. 20 zł) – balsam intensywnie nawilża skórę i pomaga w poprawie jej wyglądu. Szybko się wchłania, co sprawia, że można z powodzeniem stosować go nawet przed wyjściem z domu.
Garnier Regenerujące mleczko do ciała (ok. 15 zł) – kosmetyk zawiera w składzie m.in. syrop z klonu, dzięki któremu ma bardzo dobre właściwości nawilżające. Już po kilku dniach widoczna jest poprawa stanu skóry, w tym miejsc najbardziej problematycznych – łokci i kolan.
Vichy Ideal Body Mleczko-serum do ciała (ok. 80 zł) – produkt łączy w sobie lekką formułę, idealną na cieplejsze dni, z bardzo dobrym działaniem nawilżającym. W składzie znajdziemy m.in. kwas hialuronowy, LHA i naturalne oleje, które doskonale radzą sobie z przesuszoną skórą.
Naturalne oleje i olejki
To bardzo dobra alternatywa dla balsamów i maseł do ciała. Olejki świetnie wchłaniają się w skórę, pomagając w jej regeneracji i przywracając prawidłowe nawilżenie. Najlepiej stosować je zaraz po kąpieli lub prysznicu, na wilgotne ciało. Mają wówczas szansę na lepsze i skuteczniejsze działanie. Już po pierwszym użyciu zauważalna jest poprawa stanu skóry, która staje się gładka i przyjemna w dotyku, a przy tym dużo lepiej wygląda.
KTC Olej ze słodkich migdałów (ok. 15 zł) – to jeden z najlepszych naturalnych olejów do ciała. Poprawia jędrność i nawilżenie skóry. Efekty jego działania są widoczne niemal natychmiast. Przy dłuższym stosowaniu wpływa na lepsze napięcie skóry i poprawia jej wygląd.
Alverde Pflegeol Kokos (ok. 25 zł) – mieszanka wyciągu z kokosa i naturalnych olejków: ze słodkich migdałów, pestek winogron i słonecznika. Idealnie sprawdza się w codziennej pielęgnacji suchej, zniszczonej skóry. Przyspiesza jej regenerację i poprawia nawilżenie.
Evrēe Power Fruit (ok. 25 zł) – dwufazowy olejek nawilżający do ciała. W jego składzie znajdziemy olejek winogronowy, malinowy, jojoba i z awokado, wzbogacone kwasem hialuronowym. Jest łatwy w stosowaniu, wydajny i bardzo dobrze radzi sobie z suchą skórą.
Odpowiednie nawilżanie skóry po wakacjach to gwarancja przywrócenia jej właściwego poziomu nawilżenia. Pamiętajmy, aby oprócz stosowania balsamów, maseł czy olejków nie wystawiać skóry na działanie czynników mogących pogłębiać problemy, takich jak solarium, chlorowana woda czy gorące kąpiele. Delikatna pielęgnacja, bogata w substancje nawilżające, sprawi, że już po kilku tygodniach nasze ciało odwdzięczy się doskonałym wyglądem, gładkością i jędrnością. | Nawilżanie skóry po wakacjach – przegląd najlepszych kosmetyków |
Nie ma możliwości uzyskiwania dobrych wyników sportowych bez przygotowania mięśni na ciężką pracę. Nie wystarczy skupić się wyłącznie na elementach związanych stricte z daną dyscypliną. Należy też pomyśleć o treningu ogólnorozwojowym. Narciarstwo biegowe bazuje na silnych mięśniach. Niejednokrotnie trzeba pokonać strome wzniesienia i przedzierać się przez trasy, na które właśnie sypie gęsty śnieg. Wzmacnianie mięśni rąk, pleców, barków i brzucha
Zawodnicy uprawiający tę dyscyplinę sportu muszą do swojego planu treningowego włączyć ćwiczenia na siłowni. Ważne jest, żeby wzmacniać stawy i ścięgna oraz wszystkie partie mięśniowe. W narciarstwie biegowym liczą się nie tylko silne nogi, które wykonują bardzo ciężką pracę, ale także ręce. Pomagają one zawodnikowi nabrać odpowiedniej szybkości i pokonać podbiegi, zarówno te niewielkie, jak i bardziej strome.
Jednym z podstawowych ćwiczeń, które powinien wprowadzić do swojego treningu miłośnik biegów narciarskich, są pompki. Można je wykonywać w sposób klasyczny, ale najlepiej jeśli będą robione na specjalnych uchwytach. Takie ćwiczenia pozwolą na lepsze wzmocnienie mięśni i pogłębienie wysiłku. Wykonywanie pompek i podciągnięć na poręczach pozwoli wzmocnić bicepsy, ale także mięśnie pleców i barków.
Podczas biegu solidne i mocne mięśnie brzucha dbają o wyprostowaną sylwetkę. Im bardziej jest się zmęczonym, tym bardziej człowiek się garbi i pochyla do przodu. Dlatego ważne jest wzmacnianie tych partii naszego ciała.
Wykonywanie wszelkiego rodzaju nożyc i różnych odmian „brzuszków” z pewnością w tym pomoże. Wystarczy tylko mata gimnastyczna i już można ćwiczyć nie tylko na siłowni czy sali sportowej, ale i w zaciszu domowym. Dla urozmaicenia warto przejść na drążek. Na tym urządzeniu można robić najrozmaitsze ćwiczenia, które pozwolą wzmocnić mięśnie brzucha, barków, pleców i rąk. Wykonujemy podciąganie całego ciała oraz unoszenie nóg w zwisie z wyprostowanymi lub z ugiętymi kolanami.
Trening nóg
Oddzielny trening należy poświęcić na wzmacnianie mięśni kończyn dolnych. To one pracują najbardziej podczas treningów i zawodów. Muszą być silne i wytrzymać nie tylko w czasie wysiłku związanego z poruszaniem się po zaśnieżonych trasach, ale także kiedy trzeba pokonać wzniesienie, które czasami ciągnie się przez kilkaset metrów. Podczas zjazdów i przy wchodzeniu w zakręty silne mięśnie nóg pomogą również zachować równowagę i uchronić się przed upadkiem.
Ćwiczenia, które są stosowane w celu wzmocnienia mięśni nóg, możemy wykonać przy pomocy taśm treningowych. Stosujemy je dosłownie w każdej pozycji: leżąc, stojąc lub siedząc na krześle. To bardzo uniwersalny sprzęt. Zakładając je np. powyżej kolan, możemy przez odwodzenie nóg na zewnątrz wzmacniać mięśnie ud. Sami regulujemy napięcie taśm, co pozwala zwiększyć wysiłek.
Dobrze sprawdzi się też agrafka, która nie zajmuje dużo miejsca, a można na niej wykonać solidny trening. Warto też ćwiczyć za pomocą tzw. prasy, którą montuje się na ławce. To stabilny i potrafiący wytrzymać duże obciążenia sprzęt. Wzmacnianie na nim mięśni jest w pełni komfortowe dla ćwiczącego. Oczywiście, dobrze jest poświęcić jakiś trening na kompleksowe zajęcia na atlasie. Możemy na nim wzmacniać mięśnie ud, pośladków, ale również łydek.
Każdy miłośnik biegania na nartach, zarówno profesjonalny, jak i amator, powinien zadbać o ćwiczenie mięśni zanim w pełni zacznie sezon startowy. Trzeba mieć dużo sił, aby poruszać się po śniegu. Warto wcześniej zatroszczyć się o odpowiednią moc, silne ręce i nogi. To pozwoli nie tylko na szybszy bieg, ale też na uniknięcie upadków, a co za tym idzie – kontuzji. Warto co jakiś czas wykonać trening siłowy. | Trening siłowy dla biegacza narciarskiego |
Najpopularniejsza dieta hollywoodzkich gwiazd jest w zasięgu ręki każdego z nas. Sekrety paleo zdradza w swojej książce Pete Evans. Warto sprawdzić, co ma do powiedzenia. Chyba każdy z nas choć raz próbował jakiejś diety. Odchudzanie się jest jak moda: tu też obowiązują trendy, wyznaczane przez celebrytów i gwiazdy. Niektóre nurty przemijają równie szybko, jak się pojawiły, ale część cieszy się popularnością mimo upływu kolejnych sezonów. Jednym z takich evergreenów jest niewątpliwie dieta paleo, zwana też dietą… człowieka pierwotnego.
Ten sposób odżywiania szczególnie upodobały sobie hollywoodzkie gwiazdy, jednak okazuje się, że takie menu wcale nie jest zarezerwowane tylko dla sławnych i bogatych. O tej magicznej diecie w jasny i przystępny sposób pisze Pete Evans w swojej książce o prostym tytule – „Dieta Paleo”.
Jedz jak człowiek pierwotny
Paleo z założenia jest szalenie proste. To taki sposób odżywiania, który dostosowany jest do tego, jak wyewoluowały nasze organizmy. Dzięki temu dostarczamy sobie wszystkich składników odżywczych, niezbędnych do zachowania zdrowia i dobrej formy. To dieta naśladująca sposób odżywiania naszych przedwiecznych przodków, żyjących w okresie paleolitu (stąd nazwa). Nie oznacza to jednak, że nagle mamy jeść jak jaskiniowcy. Chodzi po prostu o to, by wyeliminować z codziennego jadłospisu te składniki, których nie było w menu naszych przodków, a które zwyczajnie nam szkodzą.
Pete Evans to uznany szef kuchni, współpracujący z najlepszymi restauracjami i najbardziej wymagającymi klientami. Mimo to w jego książce „Dieta Paleo” wcale nie znajdziemy skomplikowanych dań rodem z cuisine. Proponowane przez autora potrawy są proste w przygotowaniu, jednakże mogą imponować – fantazją i nietuzinkowością.
Więcej owoców i warzyw, mniej cukru i glutenu
Evans zdaje sobie sprawę, że kluczem do sukcesu jest umiarkowanie i prostota. W książce znajdziemy więc ponad 100 przepisów o różnym stopniu trudności. Każdy z nich jest efektowny i pobudzi wyobraźnię, niezależnie, czy mowa o hummusie z jarmużu, czy tarcie z limonki. Wszystkie propozycje łączy wykorzystanie dużej ilości warzyw i owoców, przy jednoczesnym ograniczaniu zbóż, cukrów czy nabiału.
Od razu widać też, że Pete Evans czerpie wielką przyjemność nie tylko z samego gotowania, ale też z opowiadania o jedzeniu. Niemal każdy przedstawiony w jego książce przepis opatrzono bowiem dodatkową historyjką czy anegdotą.
Dla wielu czytelników niespodzianką może być też fakt, że autor, który nie ukrywa, że fanem diety paleo jest dopiero od niedawna, nie idzie na łatwiznę i nie stosuje półśrodków. Duża część zawartych w „Diecie Paleo” przepisów w stu procentach pokrywa się z najbardziej restrykcyjnymi wytycznymi tego sposobu żywienia.
Jedyny problem? Fantazja Evansa. Ci z Was, którzy preferują bowiem bardziej tradycyjną kuchnię, mogą uznać propozycje autora za zbyt wyszukane czy udziwnione. Fakt, przepisy Pete’a Evansa z pewnością nie są przeznaczone dla całkowitych żółtodziobów. Nie oznacza to jednak, że powinniście rezygnować z kulinarnych eksperymentów, szczególnie, jeśli mowa o tak zdrowych i dietetycznych specjałach.
„Dieta Paleo” to propozycja dla wszystkich tych, którzy szukają świeżego spojrzenia na codzienne menu. To świetna pozycja również dla tych, którzy na diecie paleo są już od jakiegoś czasu i zwyczajnie szukają inspiracji.
Źródło okładki: pascal.pl | „Dieta Paleo” Pete Evans – recenzja |
Tapeta to nie tylko sposób na zasłonięcie ściany, ale również wspaniała dekoracja każdego pomieszczenia. O tym warto pamiętać, zanim zaczniecie tapetowanie. Tapety, do niedawna uważane za pozostałość z przeszłości i relikt dawnych czasów, dzisiaj znowu są w modzie. Wzorzyste lub gładkie, z papieru lub tkaniny – niezależnie, na jaką się zdecydujecie, tapeta potrafi całkowicie odmienić wnętrze, nadać mu charakter, a także zakryć to, czego w nim nie lubimy.
Zanim jednak będziecie mogli rozkoszować się odświeżonym wnętrzem salonu czy sypialni, warto dobrze przygotować się do tapetowania. W ten sposób unikniecie kłopotliwych niespodzianek, które niepotrzebnie wydłużą ten proces. Podpowiadamy, jak przygotować odpowiednią ilość tapety.
Jak wyliczyć ilość tapety?
Choć w sieci można znaleźć specjalne kalkulatory do tego typu obliczeń, ich samodzielne wykonanie nie będzie trudne.
Obliczanie ilości tapety, jaka będzie ci potrzebna, musisz zacząć od dokładnego zmierzenia obwodu pomieszczenia, które będzie tapetowane. To znaczy, że musisz zmierzyć długość wszystkich ścian i zsumować pomiary.
Za przykład niech posłuży nam pomieszczenie, którego wymiary wynoszą 3 x 4 metry. To oznacza, że całkowita długość jego ścian to 14 metrów.
box:imagePins
box:pin
Otrzymany wynik trzeba teraz podzielić przez szerokość rolki tapety. Iloraz wskaże, ile arkuszy tapety będziesz potrzebować, aby pokryć nimi wszystkie ściany. Standardowo rolka ma 53 cm szerokości, choć obecnie zdarzają się też szersze i węższe wariacje na ten temat.
W naszym przykładowym pokoju to działanie wygląda tak:
14 m∶10,53 m=26,41 arkuszy tapety
Otrzymaną liczbę zaokrąglij w górę i pomnóż przez wysokość pomieszczenia, dodaj ok. 10 centymetrów zapasu (to szczególnie istotne w przypadku tapet z wzorami, bo pozwoli dopasować arkusze do siebie i stworzyć jednolity motyw).
Przyjmijmy, że nasze pomieszczenie ma 3 metry wysokości, więc działanie będzie wyglądało następująco:
27 arkuszy tapety x 3,10 m=83,7 m.
Podobnie będzie w przypadku pomieszczeń o innych wysokościach.
Pomieszczenie o wysokości 2,5 m:
27 arkuszy tapety x 2,6 m (dodajemy 10 cm zapasu)=70,2 m.
Pomieszczenie o wysokości 2,6 m:
27 arkuszy tapety x 2,7 m (dodajemy 10 cm zapasu)=72,9 m.
Pomieszczenie o wysokości 2,7 m:
27 arkuszy tapety x 2,8 m (dodajemy 10 cm zapasu)=75,6 m.
Odpowiedni do wysokości pomieszczenia iloczyn musisz teraz podzielić przez długość jednej rolki tapety - standardowo to 10 metrów:
83,7 m∶10 m=8,37 m
70,2 m∶10 m=7,02 m
72,9 m∶10 m=7,29 m
75,6 m∶10 m=7,56 m.
Otrzymany wynik zaokrąglij w górę. W ten sposób otrzymasz liczbę potrzebnych rolek tapety do wyłożenia pomieszczenia o ww. parametrach. Dla pewności, od całkowitej powierzchni ścian nie odejmuj powierzchni niewielkich okien lub pojedynczych drzwi. Taki zapas pozwoli ci zabezpieczyć się w przypadku porwania arkusza lub potrzeby ponownego nałożenia tapety na fragment ściany.
Układanie tapety z wzorem
Układanie tapety z wzorem jest nieco bardziej skomplikowane, ale wystarczy zapamiętać, by znaleźć jego początek. Może się bowiem okazać, że początek rolki tapety wcale nie równa się początkowi samego wzoru.
Przytrzymaj tapetę przy ścianie i, kierując się ku górze, znajdź początek kompletnego wzoru. Zaznacz punkt, w którym rozpoczyna się pełen wzór. Takie tapetowanie, w przeciwieństwie do gładkiej tapety, najlepiej zacząć nie od okna, lecz od środka głównej ściany w pomieszczeniu. To sprawi, że wzór będzie wyglądał estetyczniej i w najważniejszym punkcie pokoju będzie widoczny w całości, bez przesunięć i nierówności. Ważne jest, aby tapety były rozwijane tylko w jednym kierunku.
box:offerCarousel
Gęstość powtórzenia wzoru powinna być wyraźnie zaznaczona na etykiecie tapety, np. co 50 cm. Podobnie jak w przypadku gładkiej tapety, tu również musisz określić, ile arkuszy będzie ci potrzebne do pokrycia ściany. Najważniejszymi czynnikami w tej sytuacji są: szerokość ściany oraz tapety.
Przykład:
Długość rolki to 10 m, wysokość ściany (razem z 10 cm zapasu na zakładki z góry i z dołu) to 2,6 m, a gęstość powtórzenia wzoru to 0,50 m. W przypadku wzoru wymagającego prostego dopasowania, wszystkie pasy są takie same – w celu przycięcia wzory układa się na siebie. W przypadku wzorów z przesunięciem, wzór przesuwa się o co drugi pas tapety o połowę – wtedy co drugi pas tapety jest identyczny. W tym przypadku połowa gęstości wzoru wynosi 0,25 m.
Twoje obliczenia będą następujące:
1.2,60 m wysokości+0,25 m (połowa gęstości wzoru)=2,85 m
2.10 m∶2,85 m=ok.3 m.
To oznacza, że jedną rolkę tapety z wzorem musisz podzielić na trzy równe paski.
Tapetowanie wymaga dokładności i cierpliwości. Tym bardziej warto więc dobrze się do niego przygotować, by cały proces przebiegł sprawnie i szybko. | Tapety znowu są w modzie: jak wymierzyć ściany przed tapetowaniem? |
Ekspander to bardzo prosty przyrząd, który jest wielkim sprzymierzeńcem sylwetki. Może być równie skuteczny jak trening z dodatkowym obciążeniem. Pozwala na wzmocnienie wszystkich partii mięśniowych. Dzięki temu, że nie zajmuje dużo miejsca i jest niedrogi, stanowi świetny przyrząd do domowych treningów. Trening przy użyciu ekspandera jest szczególnie dobry dla osób, które dopiero zaczynają ćwiczenia z obciążeniem. Dzięki niemu można wykonać ćwiczenia podobne do tych na siłowni. Sprzęt może zastąpić hantle, sztangę i drążek do podciągania. Dobrze przygotowuje ciało pod bardzo wymagające treningi. Osoby bardziej zaawansowane, z większą siłą mięśniową, także mogą wykonać skuteczny trening z jego pomocą. Raz w tygodniu można przeprowadzić solidny trening z tym urządzeniem w celu urozmaicenia ćwiczeń.
Jak wybrać ekspander?
Kiedyś ekspander składał się z kilku długich sprężyn połączonych ze sobą za pomocą dwóch uchwytów. Teraz odchodzi się od sprężyn, które mają małą elastyczność i nie sprawdzają się przy treningach całego ciała. Obecnie najczęściej używa się ekspanderów wykonanych z gumy. Mają duży zakres rozciągania i mogą być regulowane. Przy wyborze warto wziąć pod uwagę swój wzrost. Osoby niższe powinny wybrać przyrząd z krótszymi linkami.
Bardzo często gumy są wymienne, a w zależności od ich koloru różni się też opór w czasie ćwiczeń. Dzięki ekspanderowi można przeprowadzić bardzo urozmaicony trening. W domowym zaciszu przyda się dodatkowo mata do ćwiczeń, wygodny strój i obuwie sportowe. Kupując ekspander, warto wybrać regulowany, który umożliwia stopniowe zwiększanie obciążenia wraz z robieniem postępów.
Poza kolorami ekspandery mogą różnić się także kształtem, wyróżniamy między innymi:
Koło (ring) – wykonane z elastycznego materiału. Ma kształt okręgu lub elipsy i jest wyposażone w dwa wygodne uchwyty. Wykorzystywane jest często na zajęciach typu pilates. Polecane szczególnie paniom.
Ósemka– składa się z uchwytów i dwóch gumowych linek, które w środku są złączone i tworzą kształt ósemki.
Ekspander na nogi, tzw. wiosła – ma solidne uchwyty na stopy, które są połączone ze sobą przy pomocy elastycznej linki. Po umieszczeniu stóp w uchwytach można imitować ruch wiosłowania.
Taśma (guma) – wykonana z lateksu, bardzo rozciągliwa, bez dodatkowych uchwytów. Ma wszechstronne zastosowanie, można używać jej w ćwiczeniach siłowych, na zajęciach pilatesu, a nawet w rehabilitacji. W zależności od koloru różni się rozciągliwością.
Trening z ekspanderem
Trening powinien być poprzedzony solidną rozgrzewką angażującą całe ciało. Ćwiczenia przy użyciu ekspandera wymagają przygotowania mięśni. Trening nie jest skomplikowany, polega na naciąganiu linek za pomocą nóg i rąk, z wykorzystaniem różnych technik. Ekspander należy dobrać do swoich możliwości. Im większa elastyczność gumy, tym łatwiejszy trening, ponieważ urządzenie stawia mniejszy opór. W miarę postępów i wzrostu siły mięśniowej warto zmieniać elastyczność urządzenia i stopniowo poprawiać swoje możliwości.
Ćwiczenia z ekspanderem mogą być traktowane jako oddzielna jednostka treningowa, ale mogą być też dodatkiem do innych ćwiczeń. Po wykonanej rozgrzewce można przeprowadzić trening obwodowy, każde ćwiczenie wykonując przez 30 sekund lub minutę, w zależności do poziomu wytrenowania. Dla uzyskania najlepszych efektów dobrze jest przeprowadzać taki trening 3 razy w tygodniu. | Ekspander – prosty przyrząd do skutecznych ćwiczeń |
Najnowsza książka z cyklu „Gwiezdne wojny” od wydawnictwa Uroboros bierze na tapetę jedną z najbardziej tajemniczych bohaterów trylogii Disneya. „Star Wars. Phasma” opowiada o przeszłości zakutej w chromowaną zbroję bezwzględnej kapitan Najwyższego Porządku. Disney wprowadził w trzeciej trylogii „Gwiezdnych wojen” wiele nowych postaci, o których wiemy bardzo mało. Jedną z nich jest Kapitan Phasma, która niczym Boba Fett nie rozstaje się ze swoim pancerzem i wypowiada w filmach zaledwie kilka zdań.
O bohaterce odgrywanej przez Gwendoline Christie w VII i VIII epizodzie sagi do tej pory wiedzieliśmy bardzo niewiele. Światło na twarz kryjącą się za przerażającą maską rzuca najnowsza powieść „Star Wars. Phasma”, której autorką jest Delilah S. Dawson.
Kim jest Kapitan Phasma?
Jak dowiadujemy się z kart książki, Phasma była mieszkanką planety Parnassos. Jej świat został dotknięty kataklizmem, który zmienił glob w wypalone pustkowie. Główna bohaterka książki przejęła władzę w klanie tubylców i starała się zapewnić przetrwanie swoim ziomkom.
Jej życie wywróciło się do góry nogami, gdy niedaleko jej wioski rozbił się statek. Na jego pokładzie znalazł się generał Najwyższego Porządku, którego syna o tym samym nazwisku – Hux – poznaliśmy w „Przebudzeniu Mocy”. Spotkanie z nim było dla Phasmy szansą na opuszczenie umierającego świata.
„Star Wars. Phasma” bardzo blisko do typowych powieści postapokaliptycznych
Bohaterowie, przedzierając się przez niegościnne pustkowia, napotykają innych ocalałych, którzy na gruzach cywilizacji próbują bez powodzenia odbudować namiastkę społeczeństwa. Porównania z klimatem serii filmów „Mad Max” nasuwają się podczas lektury same.
Z powieści poświęconej bohaterce dowiadujemy się, jak wyglądała młodość protagonistki. Obserwujemy też, jak przebiegło jej pierwsze spotkanie z przedstawicielami Najwyższego Porządku. Wyjaśnia się również jej rola w strukturach organizacji militarnej wyrosłej na gruzach Imperium.
„Star Wars. Phasma” jest książką zbudowaną z retrospekcji
Powieść de facto otwiera spotkanie przedstawicielki Ruchu Oporu z jednym z żołnierzy Najwyższego Porządku nazywanego Kardynałem. Po pochwyceniu szpiega, szkoleniowiec szturmowców stara się dowiedzieć czegoś na temat swojej, jak się okazuje, konkurentki.
Historię tytułowej bohaterki poznajemy za pośrednictwem opowieści, które zasłyszała uwięziona kobieta. Nietypowa forma narracji sprawdza się bardzo dobrze. Dzięki temu czytelnik podczas lektury z napięciem czeka na poznanie dalszych losów postaci z dwóch linii czasowych.
Podsumowanie
„Star Wars. Phasma” ucieszy wszystkich fanów sagi, którzy po obejrzeniu nowych filmów mieli niedosyt informacji na temat nowej antybohaterki.
Książka opisuje wydarzenia, które ukształtowały postać, ale autorka nie odkrywa wszystkiego, dzięki czemu niesławna kapitan nadal pozostaje tajemnicza.
Źródło okładki: www.starwars.pl | „Star Wars. Phasma”, Dawson Delilah S. – recenzja |
Chrom na elementach samochodu to powłoka mikroskopijnej grubości, która nadaje lustrzany efekt blasku. Tworzy trwałą warstwę zabezpieczającą, jednak sam wymaga odpowiedniej pielęgnacji specjalnie do tego przystosowanymi środkami. Chrom to metal podobny we właściwościach do niklu, cechuje się wysokim połyskiem oraz dużą odpornością na matowienie i korozję. Swoją unikatowość zawdzięcza temu, że w kontakcie z tlenem zawartym w powietrzu wytwarza powłokę tlenku chromu. Wykorzystywany jest w licznych gałęziach przemysłu, w tym również w motoryzacji.
Chrom w samochodzie pełni najczęściej rolę ozdobną, występuje w postaci listew wokół szyb czy na atrapie chłodnicy i sprawia, że samochód wyróżnia się na ulicy, zyskuje bardziej prestiżowy charakter i przyciąga uwagę. Wszystko oczywiście w granicach rozsądku, ponieważ zbyt duża ilość chromu na samochodzie kojarzy się z tuningiem niskich lotów.
Chrom wymaga odpowiednich środków
Jak wszystkie pozostałe elementy samochodu, również te chromowane wymagają czyszczenia. Często nawet bardziej starannego niż karoseria czy felgi. Zaniedbane elementy chromowane szybko tracą blask i zaczynają szpecić pojazd.
Dbanie o chromowane elementy – niezależnie czy są to felgi, czy listwy ozdobne – sprowadza się do regularnego czyszczenia ich za pomocą specjalnych środków. Mamy wówczas pewność, że będą one skuteczne i bezpieczne dla chromowanej powłoki. Często bowiem można spotkać się z elementami chromowanymi, które w wyniku konserwacji nieodpowiednimi preparatami (np. zawierającymi substancje ścierne) uległy trwałemu zmatowieniu.
Jak i czym czyścić oraz pielęgnować chrom w samochodzie?
Powinniśmy wyposażyć się w ściereczkę z mikrofibry, która będzie bazą do stosowania odpowiednich środków chemicznych. A jakie to preparaty? Przede wszystkim pasty do chromu. Specjaliści polecają pastę firmy Autosol, która przez lata zyskała renomę jednego z najlepszych środków do powierzchni chromowanych. Pasty w trakcie jednoetapowego procesu polerowania nadają chromowanym listwom czy felgom lustrzany połysk. Podobną pastę znajdziemy również w ofercie firmy K2.
Popularna jest również pasta do polerowania chromu firmy Motul, dzięki której usuniemy drobne rysy, zmatowienia i przebarwienia. Dzięki zawartości wosku pasta nadaje lustrzany połysk i działa antykorozyjnie. Dużym zaufaniem cieszy się też pasta do powierzchni chromowanych firmy Sonax w cenie około 10 zł. Preparaty tego typu powinny być stosowane w przypadku większych i trudnych do usunięcia zabrudzeń.
Do codziennej pielęgnacji powierzchni chromowanych w samochodzie zaleca się specjalne płyny, np. Q11 lub Duragloss, które łagodnie usuwają powierzchniowy brud i nie pozostawiają zacieków. To dosyć uniwersalne środki, które można stosować również do szyb i innych elementów, w tym metalowych.
W ofercie preparatów do pielęgnacji chromu znajdziemy mleczka, np. Chrome Polish. Są to najczęściej zaawansowane woski o długotrwałym działaniu. Przywracają połysk i blask powierzchniom wykonanym z chromu, niklu. Skutecznie usuwają utlenienia, rdzę i śniedź z wszystkich elementów, nawet jeśli nie były czyszczone od lat.
Wśród mleczek wyróżnić możemy również TurtleWax Metal Polish do chromu, służący do szybkiego i skutecznego usuwania smug, zmatowień, rdzy oraz nalotów tlenków z powierzchni wykonanych ze stopów metali lekkich. Przywraca połysk i lustrzany wygląd regenerowanym powierzchniom.
Nie zaniedbuj chromu
Pamiętajmy, tylko odpowiednio zabezpieczone i zadbane chromy będą spełniać swoją funkcję estetyczną. Zdecydowanie warto zainwestować w 1–2 preparaty do ich konserwacji i czyszczenia, aby cieszyć się lustrzanym blaskiem i uniknąć kosztownych renowacji w serwisie. | Zadbaj o chromowane detale w nadwoziu samochodu – 5 preparatów, które ci w tym pomogą |
Malka Kafka, znana i ceniona restauratorka, udowadnia, że bezwarunkową miłość można okazać, zapraszając bliskich do wspólnego posiłku. Przekonaj się, że gotowanie to doskonały punkt wyjścia do obdarowywania innych i dzielenia się z nimi. Autorka, założycielka znakomitej restauracji Tel Aviv w Warszawie, w swojej kulinarnej książce wegańskiej zebrała oryginalne przepisy oparte na bogactwie połączeń ziół i przypraw. Jednak „God Food” przekazuje też coś więcej – filozofię życia, sposób na eleganckie i zdrowe biesiadowanie w gronie najbliższych.
Malka Kafka nie tylko oferuje zbiór porad kulinarnych, ale zachęca do aranżacji mieszkania w taki sposób, aby była w nim wydzielona przestrzeń do rozmów: duży stół – miejsce spotkań rodziny i przyjaciół, przystanek pozwalający na zwolnienie tempa życia i relaks.
Boskie smaki
Przepisy podzielone są na dwie grupy. W pierwszej części znajdują się podstawowe przepisy na mieszanki przypraw, dipy, pesto, oliwy, hummusy i pasty oraz pieczywo. Receptury są tylko narzędziem do tego, aby być razem, cieszyć się wspólnymi posiłkami i dostrzegać boski pierwiastek w ludziach i jedzeniu. Część druga zawiera pomysły na kanapki, śniadania i lunche, zupy i eintopfy (dania jednogarnkowe) dobre na wszystko, dania główne i dodatki do dań oraz desery i napoje.
Przed każdym przepisem pojawia się słowo wstępu od autorki – czasem jest to opis potrawy, innym razem historia związana z przepisem, krótka satyra lub głęboka refleksja. Pozycja ta jest więc nie tylko książką kulinarną, ale też spotkaniem z ciekawą osobą, która chętnie dzieli się swoją filozofią życia, bogactwem doświadczeń podróżniczych i wielokulturowymi spostrzeżeniami. W przepisach określone są porcje, potrzebne utensylia i oczywiście składniki oraz sposób przygotowania. Każdy przepis opatrzony jest fotografią, wykonaną w pięknej stylizacji. Proponowane potrawy są dość proste, składniki łatwo dostępne, a przygotowanie jedzenia nie wymaga używania specjalistycznych sprzętów. Najważniejsza jest miłość i radość dzielenia się sobą i swoim czasem, przy okazji spożywania zdrowych i smacznych obiadów czy kolacji.
„God Food” to zdecydowanie książka warta polecenia – zarówno jako piękny album, idealny na prezent dla kogoś bliskiego, jak i jako prezent dla samych siebie, kiedy poszukujemy inspiracji.
Źródło okładki: www.wydawnictwoznak.pl | „God Food. Boska kuchnia Malki Kafki” Malka Kafka – recenzja |
Rumianek z cytryną i rozmarynem to zdrowy i bardzo smaczny napój, który można serwować, gdy wysokie temperatury na zewnątrz nie dają odetchnąć. Skorzystajcie z poniższego przepisu! Składniki:
4 łyżki suszonego rumianku
1 cytryna
kilka gałązek rozmarynu
miód
Krok po kroku:
Rumianek zalewamy 1 l wody. Następnie zagotowujemy i przecedzamy. Dodajemy sok z cytryny, miód i rozmaryn. Odstawiamy na kilka godzin do schłodzenia. Podajemy z pokrojonymi cytrusami.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Rumianek z cytryną i rozmarynem |
Moda na brokatowy, świetlisty look jest jednym z najważniejszych trendów w tym sezonie. Brokat nosimy dosłownie od stóp do głów. Zarówno ubrania, jak i makijaż oraz fryzura powinny błyszczeć i migotać. Szczególnie w karnawale możesz, a nawet powinnaś, pozwolić sobie na brokatowy look! Zaprzyjaźnij się z brokatowymi lakierami, a na każdej imprezie będziesz zaskakiwać i zachwycać swoim wyglądem. A chyba o to chodzi w karnawale?! Lakier z brokatem do włosów
To kosmetyk przeznaczony tylko na specjalne, wyjątkowe okazje. Niestety, rzadko mamy możliwość z niego korzystać – jest wyjątkowo mocnym akcentem i nie będzie pasował na elegancki bal. Jeśli jednak lubisz eksperymentować ze swoim wyglądem i marzysz o odmianie, wypróbuj lakier z brokatem. W okresie karnawału możesz szaleć z najbardziej odważnymi fryzurami – loki, koki, warkocze... Jeśli spryskasz je lakierem z brokatem, uzyskasz niepowtarzalny, błyszczący efekt. Lakier z brokatem utrwala tak samo dobrze jak zwykły, jednak należy uważać, żeby za bardzo nie skleił włosów. Brokat jest dość ciężki i w nadmiarze może obciążyć włosy oraz sprawić, że będą wyglądać na tłuste. Jeśli chodzi o kolor brokatu, producenci kosmetyku oferują go w wielu wersjach kolorystycznych: złotej, srebrnej, niebieskiej, różowej czy wielokolorowej. Fryzura blondynek będzie się przepięknie mienić w połączeniu ze złotym lakierem, a brunetki powinny wybrać wersję srebrną. Rudzielce mogą podkreślić swój płomienny kolor np. różowym lub czerwonym lakierem.
Lakier z brokatem do paznokci
Jeśli jesteś znudzona klasycznym manikiurem, powinnaś rozważyć brokat na paznokciach! Pięknie lśni i przyciąga spojrzenia. Jest przy tym niezwykle trwały, możesz nie martwić się odpryskami na paznokciach co najmniej przez tydzień. W tym sezonie modne są lakiery z dużymi drobinkami. Brokatowego lakieru do paznokci możesz używać zarówno na co dzień, jak i stworzyć taki manikiur wyłącznie na imprezę. Delikatny lakier z drobinkami będzie pasować nawet do pracy czy na uczelnię. Wtedy najlepiej pomalować paznokcie tylko jedną warstwą. Jeśli jednak lubisz wyraziste paznokcie lub wybierasz się na imprezę, nałóż dwie lub nawet trzy warstwy. By wzmocnić wrażenie, najpierw zastosuj lakier jednolity, zbliżony kolorem do brokatowego – uzyskasz piękny i trójwymiarowy efekt. Nie musisz malować wszystkich paznokci! Manikiur wygląda bardzo interesująco, gdy nie wszystkie paznokcie są ozdobione brokatem, ale np. co drugi. Wariacji na temat brokatu jest naprawdę dużo, wszystko zależy od twoich indywidualnych preferencji oraz pomysłowości.
Lakier z brokatem do ciała
Obecnie bardzo modna jest świetlista i błyszcząca skóra. Wiele gwiazd show-biznesu stosuje różnego rodzaju rozświetlacze, które sprawiają, że ciało apetycznie się mieni i po prostu wygląda lepiej. Warto podchwycić tę modę, szczególnie zimą, gdy skóra jest szara i zmęczona. Brokat na ciele to świetne rozwiązanie na imprezie! Wyróżnisz się na tle innych i będziesz przepięknie lśnić. Bardzo często lakier z brokatem do włosów jest równieżsprejem do ciała. Te kosmetyki są hipoalergiczne, nie uczulają i łatwo się zmywają. Dają efekt świetlistej poświaty na skórze i cudownie błyszczą. Na rynku są również brokatowe spreje przeznaczone tylko do ciała. Najładniej będą wyglądać produkty ze złotymi drobinkami. Srebrny, perłowy odcień sprawdzi się tylko na mocno opalonej skórze. W połączeniu z jasną karnacją może dać „trupi” efekt. | Lakier z brokatem nie tylko do włosów |
Wybór tapicerki, zwłaszcza gdy w samochodzie wozimy kilkuletnie dzieci to poważny dylemat. Jaką wybrać? Estetyczną, kremową ze skóry lub weluru czy praktyczną, szarą lub czarną ze zmywalnej tkaniny? Czyszczenie wnętrza auta zaczynamy zawsze od dokładnego odkurzania. To bardzo ważne, bo śmieci na fotelach czy w zakamarkach utrudnią kolejny etap, czyli pranie.
Najczęściej spotykane tapicerki samochodowe to:
Welurowa – im bardziej puchata i miękka, tym gorzej dla nas. Sprzątanie takiego wnętrza jest niezwykle uciążliwe. W puchate dywaniki i tapicerkę pod nogami wsiąka wilgoć, a w długo niewietrzonym aucie utrzymuje się charakterystyczny, nieprzyjemny zapach.
Z alcantary – zdecydowanie najlepsza dla rodzinnych podróży. Używana jest w droższych wersjach wyposażeniowych samochodów osobowych. Jest miękka, odporna na ścieranie, trwała, łatwa w utrzymaniu oraz ma dobrą przyczepność.
Skórzana – najbardziej szlachetna, znacznie podnosi cenę samochodu.
Praktyczna tapicerka z alcantary
Tapicerkę z alcantary czyścimy zwilżoną ściereczką (nie może być zbyt mokra). Poza czyszczeniem, alcantarę należy również pielęgnować. Służą do tego specjalne preparaty. Użycie nieodpowiednich środków może spowodować jej trwałe zniszczenie. Systematyczne czyszczenie oraz pielęgnowanie alcantary pozwala zachować jej dobry stan na dłużej. Warto również pamiętać o czyszczeniu elementów plastikowych. Do tego używamy płynów o specjalnym składzie, które dobrze rozpuszczają zabrudzenia. Kokpit wystarczy spryskać i czyścić miękką szmatką. Potem trzeba go natrzeć środkiem konserwującym i antystatycznym. Jeżeli plastiki są dobrej jakości, można użyć mleczka na bazie naturalnych wosków. Uwaga! Są dwa rodzaje takiego mleczka: możemy wybierać, czy chcemy, by plastiki w naszym aucie były matowe czy błyszczące.
Jak dbać o skórzaną tapicerkę?
Skórzana tapicerkawymaga szczególnej troski. Zdaniem fachowców powinno konserwować się ją dwa razy do roku. Żeby materiał zachował swoje właściwości, konserwację musi poprzedzić dokładne czyszczenie. Preparat myjący można nałożyć na gąbkę i spienić, a następnie nanieść na fotele. Jeśli skóra jest mocno zabrudzona, czyścimy ją szczotką o bardzo miękkim włosiu. Potem wycieramy fotele szmatką. Na koniec nanosimy preparat pielęgnująco-ochronny, który pozostawiamy do wyschnięcia. Do czyszczenia skórzanej tapicerki nie powinniśmy używać tak zwanych „mokrych chusteczek”, które nie są przeznaczone do produktów ze skóry, gdyż zawarte w nich związki chemiczne mogą wysuszyć, a nawet odbarwić tapicerkę. Świeże plamy najlepiej usunąć natychmiast szmatką dobrze wchłaniającą wilgoć. Z uwagi na różne rodzaje skór i sposoby ich impregnowania, zalecane jest przeprowadzenie próby w niewidocznym miejscu, pozwalającej określić trwałość farby.
Pierzemy tapicerkę z materiału
W samochodach z materiałową tapicerką do czyszczenia elementów podłogi, bagażnika oraz foteli używamy środka i odkurzacza piorącego. Uporczywe zabrudzenia usuwamy delikatną szczotką. Szczególnej troski wymaga podsufitka – aby nie zmechacić materiału czyści się ją miękką szmatką lub pieluchą. Detergenty nanosi się bardzo ostrożnie, aby zbyt mocno nie namoczyć powierzchni. Zanim zaczniemy sprzątać wnętrze auta, sprawdźmy pogodę, pamiętając, że po czyszczeniu wnętrze pozostaje mocno wilgotne. Dlatego pracę warto zaplanować na słoneczny, wietrzny i ciepły dzień. Otwarty samochód zostawiamy na kilka godzin, co gwarantuje całkowite jego wyschnięcie i ulotnienie się wszelkich zapachów, które w nadmiarze mogą być szkodliwe.
Jeżeli nie lubimy sprzątać swojego auta, możemy zamówić kompleksowe pranie wnętrza samochodu. Wymaga ono specjalistycznego sprzętu i dobrych, odpowiednio dobranych do rodzaju tapicerki detergentów. Dlatego generalne sprzątanie wnętrza auta warto zlecić profesjonalistom. Trochę to kosztuje, ale jest gwarancja, że nie będzie plam i zacieków Ceny usług zależą od wielkości auta i rodzaju materiałów, z jakich wykonane jest wnętrze. Wyczyszczenie klasycznej, materiałowej tapicerki i plastików kosztuje ok. 300 zł. Jeśli fotele są skórzane, cena jest wyższa – od 500 do 800 zł.
Czym czyścimy?
Istnieje duży wybór środków czyszczących do tapicerek. Opakowanie preparatu do czyszczenia plastików to wydatek ok. 30 zł, a konserwujący i nabłyszczający spray na bazie silikonu kosztuje ok. 15–20 zł. Do czyszczenia skórzanej tapicerki samochodowej idealnie nadają się specjalne zestawy kosmetyków. Takie środki najczęściej sprzedawane są w specjalnej butelce z aplikatorem piany. Wiele z nich zawiera specjalną kombinację delikatnych komponentów czyszczących skórę. Usuwa zabrudzenia z jej powierzchni, ale nie uszkadza i nie ściera farby. Płyn niweluje nieprzyjemne zapachy: dym papierosowy, pot itp. Warto również skorzystać z środków zabezpieczających przed wycieraniem i pękaniem skóry, które jednocześnie impregnują jej powierzchnię. Zawarte w nich antyutleniacze hamują proces rozkładu, a filtry UV chronią przed blaknięciem. Po takim zabiegu skórzana tapicerka odzyskuje swoją miękkość i jest odpowiednio natłuszczona.
Bez odpowiedniej konserwacji tapicerki i pozostałych elementów wnętrza samochodu trudno będzie utrzymać ich estetyczny wygląd, a jest to ważne, również przy odsprzedaży pojazdu – brudna, zaplamiona i zaniedbana tapicerka znacznie obniża wartość samochodu, a nam może obrzydzić najpiękniejszą podróż. | Jak skutecznie wyczyścić samochodową tapicerkę? |
Nigdy nie jest za wcześnie, żeby zacząć rozwijać w twoim dziecku zmysł estetyczny i „oko”, którym będzie oglądać dzieła sztuki. Te książki ci w tym pomogą! W dzisiejszych czasach najmłodsi mają mnóstwo zajęć i gadżetów, od których trudno odciągnąć ich uwagę. Telefony komórkowe, tablety, komputery i konsole do gier to pożeracze czasu skutecznie oduczające maluchy sztuki koncentracji i spędzania czasu z dala od ekranu. Tym bardziej karkołomna może więc wydawać się próba zwrócenia uwagi twojego dziecka na… sztukę.
Na szczęście z pomocą przyjdą ci ciekawe pozycje książkowe, które zamienią poznawanie sztuki w jeszcze lepszą zabawę – i to „w realu”.
1. „S.Z.T.U.K.A. Szalenie Zajmujące Twory Utalentowanych i Krnąbrnych Artystów” Aleksandra i Daniel Mizielińscy, Sebastian Cichocki
Kto powiedział, że dzieci powinny poznawać tylko sztukę klasyczną? Z tym mitem walczą autorzy książeczki „S.Z.T.U.K.A.”, czwartej z cyklu zabawnych i lekkich pozycji przybliżających najmłodszym artystów i ich dzieła.
Tym razem autorzy na celownik wzięli dzieła sztuki nowoczesnej i ich twórców. Przedstawiając 50 najciekawszych, najoryginalniejszych i najbardziej zwariowanych obiektów, Mizielińscy i Cichocki chcą pokazać najmłodszym (ale i ich rodzicom, jeśli ci nie orientują się w temacie), że nowoczesna sztuka może być przede wszystkim świetną zabawą.
Wszystko pięknie zilustrowane, co sprawia, że od książeczki trudno się oderwać.
box:offerCarousel
2. „Historie Mona Lizy” Piotr Barsony
Jak najprościej uzmysłowić najmłodszym różnice między kierunkami w malarstwie? Pokazać im… ten sam obraz namalowany w różnych stylach! Ten genialny w swojej prostocie pomysł wybrał Piotr Barsony, autor książki „Historie Mona Lizy”. W swojej książce autor na przykładzie tego chyba najsłynniejszego obrazu opisuje najróżniejsze kierunki i style w malarstwie: od klasyki przez kubizm, fowizm, impresjonizm czy surrealizm. Efekt? Świetna zabawa i masa wiedzy podana w przystępny sposób.
3. „Zróbmy sobie arcydziełko” Marion Deuchars
Zabawna i wciągająca książka, która łączy pokaźną wiedzę teoretyczną z ćwiczeniami rozwijającymi zdolności manualne twojej pociechy. Przygotowane przez autorkę zadania nawiązują do dzieł największych mistrzów - od Leonarda Da Vinci aż do Andy’ego Warhola. „Zróbmy sobie arcydziełko” to świetna zabawa dla całej rodziny!
box:offerCarousel
4. „Dlaczego sztuka pełna jest golasów?” Susie Hodge
Zawarte w tytule książki Susie Hodge pytanie, na które z pewnością nie tak łatwo znaleźć prostą odpowiedź, zapewne prędzej czy później zada wam poznająca świat sztuki pociecha. Autorka w prosty, przystępny, ale niepozbawiony humoru sposób odpowiada na nie i na wiele innych najczęściej zadawanych pytań na temat artystów i ich dzieł.
„Dlaczego sztuka pełna jest golasów” to bogato ilustrowany album, który – choć przeznaczony dla uczniów szkoły podstawowej i wzwyż – z pewnością spodoba się też rodzicom.
box:offerCarousel
5. „Cuda wianki. Polski folklor dla młodszych i starszych” Marianna Oklejak
Wspaniała, rozwijająca książka, która przybliży waszym dzieciom (ale i wam samym również) ludowe tradycje z różnych regionów Polski. Pięknie wydana i zilustrowana, książka „Cuda wianki” to hołd dla kultury polskiego folkloru, opowiadająca o niej z pasją i ogromną wiedzą. Od Łemkowszczyzny przez Kurpie, podhalańskie łąki aż do Roztocza – ta podróż przez polskie wsie i miasteczka jest naprawdę fascynująca.
Sztuka, choć może wydawać się mało interesującym dzieci tematem, odpowiednio zaprezentowana staje się wielką przygodą. A zaprezentowane przez nas książki tylko rozbudzą w twoim dziecku apetyt na więcej. | 5 książek, dzięki którym twoje dziecko zacznie poznawać sztukę |
Trwają wyprzedaże. Wiele ubrań i butów możemy nabyć w niższej cenie. Gorączka zakupów sprawia, że nierzadko dokonujemy nieprzemyślanych wyborów. Pod wpływem chwili kupujemy sukienki, bluzki czy spodnie, których później nie nosimy, gdyż przestały nam się podobać lub nie są trendy. Jakie elementy garderoby warto nabyć, ponieważ będą modne tegorocznej wiosny? W okresie wyprzedaży można kupić ponadczasowe elementy garderoby o klasycznym kroju i w stonowanych kolorach, które nigdy nie wychodzą z mody, np. małą czarną, marynarkę w ciemnym odcieniu czy białą koszulę. Ponadto świadomość tego, co będzie święcić triumfy w nadchodzącym sezonie, gwarantuje, że rzeczy nabyte w promocyjnej cenie nie będą zalegać na dnie szafy. Jakie damskie ubrania będą modne wiosną 2017 roku?
Trzy trendy na wiosnę 2017
Wiosną tego roku modne będą m.in. ubrania we wszystkich odcieniach różu, wykonane z przezroczystych materiałów, a także damskie buty wiązane wokół kostek. Jeśli znajdziemy na Allegro ten model obuwia w naszym rozmiarze i wpisujące się w te trendy ubrania, które pasują do sylwetki lub zostały wykonane z tkaniny w twarzowym kolorze, czym prędzej dokonajmy zakupu. Nosząc te stroje wiosną, udowodnimy, że wiemy, co w modzie piszczy, a ponadto nie wydamy dużej sumy.
Ubrania w odcieniach różu
Za kilka miesięcy na ulicach będzie królował róż (zapowiadają to kreacje, w których modelki spacerują po wybiegach). Ubrania w tym kolorze można było obejrzeć na pokazach wiosenno-letnich kolekcji światowej sławy projektantów, takich jak Hermes czy Valentino. Modne będą wszystkie odcienie różu, począwszy od pudrowego, przez malinowy, aż po fuksję.
Jaką część garderoby warto kupić w tym kolorze? Mogą to być buty (np. sznurowane bladoróżowe szpilki na wysokim obcasie z noskiem w szpic), które ożywią stylizację utrzymaną w stonowanych barwach. Warto rozważyć również zakup długiej marynarki (ewentualnie modelu oversize) w odcieniu fuksji, którą wiosną będzie można wykorzystać do tworzenia casualowych stylizacji oraz strojów do pracy.
Buty wiązane wokół kostki
Takie marki, jak Yves Saint Laurent czy Jason Wu, na wiosnę 2017 roku proponują modele obuwia, które mają przykuwać wzrok osób z otoczenia do kobiecych kostek. Ta część nóg ma zwracać uwagę za sprawą detali, np. wstążek (wykonanych z cienkich sznurków lub rzemyków), które należy zawiązać na kokardę, lub paska znajdującego się na tej wysokości. Buty wiązane wokół kostki mogą mieć wysoki obcas lub płaską podeszwę (najatrakcyjniej kobiece łydki prezentują się w szpilkach, wydają się bowiem szczuplejsze, a cała sylwetka jest bardziej smukła), zaokrąglony czubek albo nosek w szpic. Ponadto, biorąc pod uwagę materiał, może to być obuwie skórzane, zamszowe lub pokryte atłasem.
Ubrania z przezroczystych materiałów
Nadchodzącej wiosny będą modne również ukazujące bieliznę i fragmenty ciała bluzki i półprzezroczyste spódnice. Ten trend popularyzują tacy projektanci, jak Christian Dior czy Giorgio Armani. To propozycja dla odważnych kobiet, raczej o nienagannych sylwetkach.
Jeśli jednak mamy opory związane z odkrywaniem ciała i biustonosza, pod transparentną bluzkę możemy założyć cielisty top, a pod spódnicę-mgiełkę – spodnie (to jeden z kolejnych gorących trendów zbliżającej się wiosny). O tej porze roku kobiety o konserwatywnym podejściu do mody mogą nosić tzw. spódnicę baletnicy – model wyposażony w wewnętrzną podszewkę, rozkloszowany, wykonany z tiulu, składający się z wielu warstw. | Trendy na wiosnę 2017, w które warto zaopatrzyć się na wyprzedażach |
Dynamiczny rozwój nurkowania zawdzięczamy J.Y. Cousteau, który skonstruował automat oddechowy i połączył go z butlą nurkową (aqualung). Od tego momentu nurek stał się swobodny pod wodą, a w nurkowaniu rozpoczęła się nowa era. Butla nurkowa – budowa i materiały
Jest to zbiornik ciśnieniowy, który ma kształt cylindra, zakończony gwintowaną szyjką, do której wkręcamy zawór. Butle nurkowe służą do przechowywania czynnika oddechowego (bardzo często jest to powietrze atmosferyczne). Nurek może zabierać pojedynczą butlę nurkową lub łączyć je w zestawy butlowe.
Butle wykonuje się z jednego kawałka materiału. Dzięki temu butle są odporne na naprężenia, jakie działają podczas wielokrotnego napełniania butli gazem pod wysokim ciśnieniem.
Materiały wykorzystywane do produkcji butli nurkowych:
Stal – butle wykonane ze stali charakteryzują się dużą ujemną pływalnością w wodzie (nurkowie zabierają nieco mniej balastu niż podczas nurkowania z butlą z aluminium), wypukłym dnem (żeby można było postawić butlę mocuje się na niej tzw. stopę) i niższą odpornością na korozję – dlatego do nurkowania w morzach i oceanach częściej używane są butle aluminiowe. Standardowo do nurkowania rekreacyjnego używa się buli o objętości 12 i 15 litrów, o ciśnieniu roboczym 232 bar i wadze 13,3-14,5 kilograma. W Polsce popularne są butle niemieckiej huty EuroCylinder (ECS). ECS produkuje też butle stalowe o pojemności: 3, 8.5 i 10 litrów. Mocowane zawory mogą być pojedyncze (nurek wkręca jeden pierwszy stopień automatu) lub podwójne typu „T” (w tym przypadku nurek mocuje dwa niezależne pierwsze stopnie automatu oddechowego).
Stop aluminium – butle nurkowe wykonane z aluminium mają płaskie dno i są odporne na korozję. Pełna butla aluminiowa ma jedynie nieznaczną ujemną pływalność i wraz ze spadkiem ciśnienia (podczas zużywania przez nurka czynnika oddechowego) zmienia pływalność na dodatnią. To sprawia, że podczas używania butli aluminiowych nurek musi zabrać nieco więcej balastu, aby zapobiec „wyciąganiu” go na powierzchnię pod koniec nurkowania. Aluminiowe butle są często używane w słonych wodach. W Polsce nurkowie najczęściej używają ich jako butli bocznych (tzw. stage). Najpopularniejsze pojemności to: 5.7 i 7 litrów (do tlenu używanego podczas nurkowań technicznych) oraz 11.1 litra do nitroksu lub gazów podróżnych. Producent aluminiowych butli nurkowych to na przykład firma Catalina.
Kevlar – butle wykonane z kevlaru są lekkie i wytrzymałe jednak nie są popularne w nurkowaniu.
Nurkowie rekreacyjni mogą również zaopatrzyć się w małe butle ucieczkowo-ratunkowe (na przykład Spare Air 300), które są dodatkowym elementem bezpieczeństwa podczas nurkowania.
Automat nurkowy
Pierwszy stopień automatu
Jego zadaniem jest redukować ciśnienie z wysokiego i podawać czynnik oddechowy pod ciśnieniem aktualnie otaczającym nurka. Najpopularniejsze podczas nurkowań rekreacyjnych są automaty z obiegiem otwartym. Oznacza to, że cały wydychany przez nurka gaz wydostaje się do wody. Inne systemy to obieg półzamknięty i zamknięty, w których czynnik oddechowy krąży w tzw. pętli oddechowej. Systemy te znajdują zastosowanie w rebreatherach.
We współcześnie używanych automatach nurkowych redukcja ciśnienia odbywa się w dwóch etapach. Pierwszy etap to obniżenie ciśnienia z wysokiego do wartości stałego nadciśnienia względem ciśnienia otoczenia – za to odpowiada pierwszy stopień redukcji, który mocowany jest do zaworu w butli. Kolejny etap to redukcja ciśnienia do ciśnienia otoczenia przy pomocy drugiego stopnia. Pierwszy i drugi stopień automatu połączone są pojedynczym wężem. Drugi stopień automatu zakończony jest ustnikiem, który nurek trzyma w ustach.
Ze względu na charakterystykę pracy automaty dzielimy na:
* przeciwbieżne nieodciążone,
* współbieżne odciążone,
* przeciwbieżne nieodciążone,
* przeciwbieżne odciążone.
Automaty odciążone podają czynnik oddechowy pod takim samym ciśnieniem niezależnie od ciśnienia w butli – z tego wynika ich duża popularność we współczesnym nurkowaniu. W automatach nieodciążonych obniżające się ciśnienie w butli przekładało się na podawanie czynnika oddechowego przez drugi stopień.
Ze względu na rodzaj elementu sterującego pracą pierwszego stopnia automaty dzielimy na:
* tłokowe,
* membranowe.
Ciśnienie na pierwszym stopniu automatu działa na dwa różnego typu mechanizmy: tłok lub membranę – stąd bierze się podział pierwszych stopni automatu.
Innym ważnym elementem pierwszego stopnia automatu jest sucha komora – woda nie działa bezpośrednio na tłok czy membranę, ale na silicon lub mieszaninę alkoholową, która zamyka dostęp do automatu. Obecność suchej komory zabezpiecza pierwszy stopień przed solą i innymi zanieczyszczeniami oraz stanowi ochronę przed zamarzaniem podczas nurkowań w zimnych wodach. Ma to bardzo duże znaczenie podczas nurkowań w Polsce.
[oddychanie 3]
Drugi stopień automatu
Najczęściej używane to stopnie membranowe z przyciskiem dodawczym na puszce drugiego stopnia automatu. Za pomocą przycisku dodawczego nurek może na przykład oczyścić automat z wody. W drugim stopniu automatu zwykle stosowany jest współbieżny typ zaworu – konstrukcja jest prosta, co przekłada się na niezawodność, łatwość oddychania i w przypadku uszkodzenia zwykle pozostaje w pozycji otwartej (z takim bąblującym automatem nurek może bezpiecznie wynurzyć się na powierzchnię). Niektóre drugie stopnie mają zawór pilotujący – otwiera się on za pomocą małej dźwigni poruszanej membraną podczas wdechu. Ten mały zawór otwiera ciśnienie gazu, które z kolei otwiera główny zawór. Zaleta takiej konstrukcji to większy przepływ czynnika oddechowego przy mniejszym wysiłku.
Zawory pilotujące zwykle mają dźwignię powierzchnia/nurkowanie, co zapobiega wzbudzaniu się automatu na powierzchni.
Popularni producenci automatów nurkowych to: Scubatech, Apex, Mares, Aqualung, Scubapro.
Szeroka gama dostępnych butli i automatów pozwala na dobranie najlepszej konfiguracji do warunków, w jakich planowane są nurkowania. | Oddychanie pod wodą – automaty i butle nurkowe |
Podczas sezonu świątecznego wielu z nas w wsiada do samochodów i udaje się w długą trasę, aby odwiedzić rodzinę. Część z nas będzie podróżowała ze swoimi pociechami. Co zrobić, aby zabawić je podczas drogi? Co powiecie na audiobooki dla dzieci? Zobaczcie naszą listę i wybierzcie coś dla siebie. Dla najmłodszych
Nasza pierwsza propozycja to Niezwykłe przygody detektywa Pozytywki (wiek 0–6) Grzegorza Kasdepki, czytana przez Wojciecha Malajkata. Główny bohater jest niezwykłym detektywem. Do walki ze złoczyńcami używa siły umysłu, a jego jedyna broń to... kaktus. Na płycie CD znalazły się wszystkie sprawy detektywa Pozytywki. Podczas słuchania można uczestniczyć w śledztwie, a potem zajrzeć do książeczki dołączonej do płyty, aby przekonać się, czy mieliśmy rację.
Najmłodsi mogą posłuchać również Kocich opowieści (wiek 6+) Tomasza Trojanowskiego, czytanych przez Jarosława Boberka. Na płycie znajdują się aż trzy kocie opowieści, które składają się na kocią trylogię. Bohaterami książki są Herman, Zofia i Gienek, którzy uwielbiają, gdy coś się dzieje. Nic dziwnego, że ich właściciel musi mieć anielską cierpliwość – trójka kotów może narobić w domu sporego zamieszania. Ciekawe, co się stanie, kiedy dołączy do nich jeszcze czteroletnia dziewczynka...
Nasza ostatnia propozycja dla najmłodszych to opowieść Babcia na jabłoni (wiek 5+) Miry Lobe, czytana przez Wojciecha Solarza. Główny bohater, Andy, bardzo żałuje, że nie ma babci jak wszyscy jego koledzy. Na szczęście pewnego dnia na jabłonce niespodziewanie pojawia się babcia, którą do tej pory znał tylko z fotografii. Jest to babcia bardzo nietypowa – oprócz tego, że mieszka na drzewie, to jeszcze poluje na tygrysy i ujeżdża dzikie konie. I pomimo że nie jest taka, jak inne, dla Andy’ego jest najlepsza, bo jest jego.
Sześciolatki
Wśród audiobooków znajdziemy też bardzo ciekawe propozycje dla sześciolatków, np. Małą Ninę (wiek 6+) Sophie Scherrer, czytaną przez Joannę Pach-Żbikowską. To coś dla fanów przygód niesfornego Mikołajka. Nina jest tak samo niesforna i też ma niesamowite pomysły. Chce między innymi ochrzcić swoją nową świnkę morską, tak jak chrzci się statek, rozbijając butelkę szampana. Poza tym zastanawia się nad zawiłościami świata i często dochodzi do wniosków, które zaskoczą nie tylko dzieci.
Dla swoich sześciolatków możecie wybrać również Mity greckie dla dzieci (wiek 6–8) Grzegorza Kasdepke, czytane przez Krzysztofa Tyńca. Poznacie niezwykły świat bogów, herosów, nimf, centaurów i śmiertelników. Odwiedzicie mityczną górę Olimp oraz starożytną Grecję. Dzięki audiobookowi dzieci zapoznają się z najbardziej popularnymi mitami greckimi, np. o Dedalu i Ikarze, Achillesie, Pandorze, królu Midasie i wieloma innymi.
A może wybierzecie Posłuchajki. 12 ważnych opowieści (wiek 6+), czytane przez Maję Ostaszewską? Jak mówi sam tytuł, jest to zbiór opowiadań, w których porusza się najważniejsze kwestie: miłość, szacunek, odpowiedzialność, mądrość, szczęście, dobroć, piękno, odwagę, przyjaźń, samodyscyplinę, uczciwość, sprawiedliwość. Wszystko to we wspaniałym wykonaniu, które przypadnie do gustu każdemu dziecku.
Dla trochę starszych
Dla troszkę starszych dzieci mamy dwie ciekawe propozycje. Pierwsza z nich to wzruszająca powieść Bella i Sebastian (wiek 8+) Nicolasa Vaniera, czytana przez Wojciecha Żołądkowicza. To historia małej alpejskiej wioski, która musi znosić niemiecką okupację. A jakby tego było mało, stada owiec zaczynają być dziesiątkowane przez drapieżne zwierzę. W tym wszystkim znajduje się również osierocony Sebastian. Pewnego dnia spotyka zdziczałego psa Bellę. Czy uda im się sobie wzajemnie zaufać?
Drugi audiobook to Czarny Maciek i tunel grozy (wiek 9+) Dariusza Rekosza, czytany przez Piotra Borowskiego. To wspaniała powieść detektywistyczna dla dzieci. Maciek wraz ze swoją klasą wygrywają w konkursie wycieczkę do Suchej Beskidzkiej. Na miejscu okazuje się, że czeka tam na nich prawdziwa sztuczna inteligencja. Niestety, na drugi dzień robot znika, a wraz z nim wychowawca klasy. Teraz Maciek i inni uczniowie muszą rozwiązać zagadkę tego tajemniczego zaginięcia. | Najlepsze audiobooki dla dzieci |
Plaster drewna, niepotrzebne kubeczki i talerzyki plastikowe czy stare talerze wystarczą, aby zrobić niesamowity kuchenny gadżet. Nic nie cieszy bardziej niż samodzielnie wykonana patera na ciasta, babeczki bądź owoce. Można ją użyć podczas ważnej dla nas uroczystości bądź podarować osobie, na której nam zależy. Sprawdźcie, jak w parę minut można przygotować bajer, który wyróżni się na naszym stole. Jak zrobić paterę na ciasta i owoce?
Elementy potrzebne do wykonania patery:
grube plastry drewna
plastikowe talerzyki
plastikowe kubeczki
stare talerze
ceramiczny świecznik
małe doniczki
*klej dwuskładnikowy
papier ścierny
olej spożywczy
poxilina
rękawice ochronne
rękawiczki gumowe
pędzle
box:video
Więcej poradników DIY znajdziesz na kanale allegro Wnętrza. | Jak zrobić paterę na ciasta i owoce? |
Nie do wiary, jak bardzo Holocaust jest nośnym tematem. Jacek Dehnel w swoim felietonie „Czarny Disneyland” napisał o tym dosadnie i na temat: „Tak oto – na ogół w dobrej wierze – w oparciu o ogromną tragedię milionów ludzi powstają całe tony tekstów, które nie mają żadnej wartości: ani historycznej, ani literackiej”. Oczywiście nie jest tak, że każda książka, której autor weźmie na warsztat temat Zagłady, jest równie zła czy niepotrzebna. „Wstręt do tulipanów” umiejscowiłabym gdzieś pomiędzy. Nie jest to zła literacko książka, bo autor pisze całkiem nieźle i miał na nią jakiś pomysł. Niestety jednak nie wnosi ona nic nowego.
Zbrodnie dziecka
„Wstręt do tulipanów” jest historią prostą, w której główną rolę odegra uporczywy głód i związana z nim okrutna decyzja podjęta przez małego chłopca. Okresem, w którym rozgrywa się opowieść, jest II wojna światowa, a miejscem akcji ówczesny Amsterdam. Główni bohaterowie to zwykła rodzina, która boleśnie odczuwa skutki wojny.
Głód, ubóstwo w okresie wojennej zawieruchy nie są niczym zaskakującym, jednakże życie rodzinne dodatkowo utrudnia rodzinna patologia oraz zawód, jaki przyniósł rodzicom mały Joop. To on jest narratorem tej historii, to on będzie poszukiwać rozwiązania trudnej sytuacji, to wreszcie on dokona czynu zbrodniczego i wyda miejsce kryjówki Anne Frank.
Bez wstrętu, ale i bez emocji
Tytułowy „wstręt do tulipanów” to efekt przymusowego głodu i próba zaspokojenia go cebulkami tulipanów, bo tylko one nie były wówczas produktem deficytowym. Joop już na całe życie miał czuć właśnie ów wstręt do tulipanów. Czy tylko ze względu na wspomnienie głodu? Czy może jednak powodowały dodatkowo wyrzuty sumienia? Trudno powiedzieć.
Opowieść Joopa nie wzbudza większych emocji, bo trudno jest mu tak do końca uwierzyć. Przemilczając fakt, że tożsamość człowieka, który najprawdopodobniej faktycznie wydał Anne Frank, nigdy nie została odkryta, jest to opowieść, w której trudno odnaleźć psychologiczne prawdopodobieństwo, ponieważ trudno jest uwierzyć w prawdziwość odczuć chłopca.
Gładka historia
Mechanizm psychologiczny, jaki uwarunkował zachowania chłopca, jego chęć, by naprawić swój błąd i uzyskać rodzicielskie wybaczenie, tło całej historii przez pryzmat wojny i głodu oraz patologia rodzinna, w której dorastał, są oddane bardzo sprawnie, nie odstępują od realiów, są nieźle skomponowane.
Właściwie cała powieść Richarda Louriego to kawałek dobrej literackiej roboty, wszystko jest poprawnie skonstruowane, charaktery bohaterów ciekawie oddane, wydaje się, że nie ma nic, co można by zarzucić autorowi. A jednak, jest to wszystko tak składne, tak ładne, tak gładko opowiedziane, że trudno czuć cokolwiek w trakcie lektury. Może odrobinę niesmaku związanego z odczytywaniem fragmentów dziennika Anne Frank w sposób mający usprawiedliwić Joopa samego przed sobą.
Zgrabna opowieść bez sensu
„Wstręt do tulipanów”, wracając do „Czarnego Disneylandu”, to przykład powieści około holocaustowej, która nie jest ani świadectwem czasów, ani nie wnosi do literatury nic oryginalnego. Owszem, jest to zgrabnie napisana historia, ciekawie przedstawiona z perspektywy podstarzałego już bohatera, który opowiada o skrywanej od czasów wojny tajemnicy swemu od dziesięcioleci nieobecnemu w jego życiu bratu, ale nadal – niewnosząca nic nowego.
Przeczytane i za chwilę zapewne będzie to już zapomniane. A przecież to temat zbyt ważny, by tak go potraktować.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Wstręt do tulipanów” Richard Lourie – recenzja |
Samochody kompaktowe muszą być uniwersalne, ponieważ często służą rodzinom w każdych warunkach. Są pojemne, stosunkowo niedrogie i często też bardzo ekonomiczne. Które z nich palą najmniej? O tym poniżej. Aby to sprawdzić, firma Equa Index przeprowadziła szereg testów realnego spalania aut kompaktowych z Niemiec i Wielkiej Brytanii. Dokładne sprawdzenie tysięcy egzemplarzy pozwoliło na przedstawienie wiarygodnych wyników, które często różnią się od tych podawanych przez producentów samochodów.
Niestety również i ta organizacja ma problem z dobieraniem poszczególnych aut do konkretnych segmentów. W przypadku aut kompaktowych mamy jedną gafę – Seata Ibizę, który raczej nie powinien należeć do tego zestawienia, dlatego wspomnę o nim, lecz nie będzie przeze mnie szczegółowo komentowany.
Tak jak w poprzednich grupach, auta podzielono ze względu na wykorzystywane silniki pod maską. Nie uwzględniono wersji hybrydowych, elektrycznych i wodorowych.
Najoszczędniejsze auta z silnikiem benzynowym.
Seat Leon 1.2 (110 KM) – 6,43 l/100 km
box:offerCarousel
Jednostka ta, dzięki doładowaniu, zapewnia pojazdowi dość dobre osiągi i odpowiednią ekonomię użytkowania. Większy silnik i karoseria spowodowały wynik ponad 6-litrowy. Broszury informacyjne aut kompaktowych często kuszą mniejszymi ilościami, ale to tylko marketingowe obiecanki. Leon poza ciekawym wyglądem i kompaktowymi wymiarami odwdzięczy się też sprawdzonymi rozwiązaniami grupy Volkswagena oraz szeroko dostępnymi częściami zamiennymi.
Skoda Octavia 1.0 (115 KM) – 6,36 l/100 km
box:offerCarousel
Największy przedstawiciel segmentu C, a jednak jeden z najbardziej oszczędnych. Litrowy silnik o trzech cylindrach posiada turbosprężarkę, co ratuje dynamikę jazdy tym samochodem. Ogromne możliwości załadunkowe auta mogą podnieść powyższe spalanie, aczkolwiek odpowiednie prowadzenie według zasad eco drivingu odbije się pozytywnie podczas wizyt na stacjach benzynowych.
Seat Ibiza 1.0 (95 KM) – 5,96 l/100 km
box:offerCarousel
Nazwanie Ibizy kompaktem to lekkie nadużycie, więc to kolejna pomyłka Equa Index.
Volkswagen Golf 1.0 (85 KM) – 5,81 l/100 km
box:offerCarousel
Król kompaktów i jeden z najstarszych przedstawicieli tego segmentu góruje również w zestawieniu pod względem ekonomii użytkowania. Oprócz szeregu udogodnień ergonomicznych i szerokiego wachlarza wyposażenia, Golf może zaskoczyć również uniwersalnością silnikową. Gama jest naprawdę szeroka, a nawet najmniejsze jednostki (też trzycylindrowe) pozwalają na miejskie użytkowanie. Dla fanów ekologii Golf dostępny jest również w wersji elektrycznej ładowanej z wtyczki.
Audi A3 1.0 (116 KM) – 5,75 km
box:offerCarousel
Znów sytuacja, w której jeden z najdroższych samochodów jest jednocześnie najbardziej ekonomiczny pod względem spalania. Produkt Audi wymaga zostawienia większej kwoty w salonie, aczkolwiek można zaryzykować stwierdzenie, że jest to samochód Premium, co gwarantuje lepsze wykonanie, wyposażenie, a także wyższą wartość przy ewentualnej odsprzedaży.
Najoszczędniejsze auta z silnikiem wysokoprężnym.
Mercedes Klasy A 1,5 (109 KM) – 5,3 l/100 km
A dokładnie oznaczenie modelowe A180d kryjące w sobie 4 cylindry i 109 KM oraz maksymalny moment obrotowy na poziomie 260 NM. Kolejny przykład na to, że samochód ekonomiczny wcale nie jest najtańszy. Nie wiem, czy klasę A można nazwać autem Premium ze względu na słabej jakości materiały wykończeniowe, ale wspomniany silnik diesla pracuje równo i cicho, a przy tym pozwala na rzadkie tankowanie tego kompaktu.
BMW Serii 1 1,5 (116 KM) – 5,3 l/100 km
Odwieczni rywale z Niemiec zamykają stawkę najoszczędniejszych w klasie kompaktów. BMW Serii 1 nie należy również do tanich aut, ale przynajmniej jego spalanie jest imponujące. A nie widać w nim bezwzględnego dyktanda trendu downsizingu, który producentów zachęca do zmniejszania pojemności silników.
Volkswagen Golf 2.0 (150 KM) – 5,15 l/100 km
box:offerCarousel
Golf zajął ostatnie miejsce na podium, aczkolwiek ten motor to jeden z najlepszych silników grupy VAG. Idealnie łączy ekonomię z dostępnymi osiągami oraz bezawaryjność i renomę motorów TDI. Dodając do tego uniwersalne nadwozie i popularność tego modelu, zakup Golfa może być strzałem w dziesiątkę. Dzięki sporemu bakowi zasięg auta może wynosić nawet 1000 kilometrów.
Volvo V40 2.0 (120 KM) – 5,13 l/100 km
box:offerCarousel
Volvo kojarzy się raczej z bezpieczeństwem niż ekologią, ale szwedzki kompakt dowodzi, że spory, bo 2-litrowy silnik może też mało palić. V40 w tej odmianie tylko nieznacznie przegrywa z najoszczędniejszym kompaktem. Standardowa konstrukcja silnika (duża pojemność i mała moc) gwarantują spokojne użytkowanie przez dłuższe przebiegi. Chętnych na V40 może zmartwić fakt, że auto nie należy do największych w tej klasie.
Seat Leon 1.6 (115 KM) – 4,91 l/100 km
box:offerCarousel
Znalazł się na końcu zestawienia aut benzynowych, ale wśród motorów wysokoprężnych zdobywa laur, deklasując nawet swojego bogatszego brata – Golfa. Niezawodna konstrukcja TDI oraz 115 KM mechanicznych to spokojniejsza wersja większego i mocniejszego silnika z Volkswagena. Spalanie na poziomie niecałych 5 litrów może zaciekawić nie tylko osoby indywidualne, ale też firmy, ponieważ oszczędność jest zauważalna. Na szczęście nie traci za bardzo na prowadzeniu, ponieważ Leon z tym silnikiem nie jest wcale zawalidrogą.
W przypadku aut kompaktowych różnica benzyniaków względem Diesli jest już znacznie większa. Ponad litr różnicy na 100 km może decydować o chęci zakupu, ale trzeba pamiętać, że samochody z silnikiem wysokoprężnym pod maską są zazwyczaj trochę droższe niż ich odpowiedniki z motorem benzynowym. Patrząc na reprezentantów, widać dużą liczbę droższych aut, ale rynek niemiecki rządzi się swoimi prawami.
Kolejny artykuł z serii najoszczędniejszych aut za nami – kolejne dotyczące innych klas samochodów już niedługo. | Najoszczędniejsze auta kompaktowe |
Mężczyzna dba o swój wygląd, bo wie, że ten pomaga nie tylko w życiu prywatnym, ale i zawodowym. Liczy się nie tylko elegancki i dobrze skrojony garnitur, odpowiednio dobrane buty, krawat czy rękawiczki, ale również notes w odpowiedniej oprawie, etui na klucze, wizytówki czy telefon komórkowy oraz teczka na laptop czy neseser na dokumenty. Stylowe dodatki to niezbędne atrybuty współczesnego mężczyzny. Skórzana klasyka
Są firmy, które swoje kolekcje dla panów nazywają Elegance – są one przeznaczone dla tych, którzy chcą dobrze wyglądać i doceniają jakość dodatków, którymi się posługują. Na biznesowym spotkaniu w doborowym gronie warto mieć przed sobą markowy notes w skórzanej oprawie z eleganckim długopisem oraz wizytownik w tym samym stylu, a obok dobrze „zorganizowaną” teczkę. Bogactwo wzorów, kolorów, rodzajów zapięć oraz uchwytów w męskiej galanterii jest ogromne i idzie w zgodzie z duchem światowej mody.
Na przykład akcesoria Elegance firmy Wittchen to wysmakowane dodatki z nutką ekstrawagancji. Kolekcja o tej nazwie trafia do firmowych salonów dwa razy w roku: na sezon wiosna-lato i jesień-zima. Łączy różnorodne style, wzory i materiały, ma bardzo ciekawą, niebanalna kolorystykę. Najbardziej ekskluzywne są oczywiście dodatki wykonane z najlepszych (np. włoskich) skór cielęcych, garbowanych metodą naturalną, czyli garbnikami roślinnymi lub mineralnymi. Takie wyroby są często zdobione złotymi, mosiężnymi emblematami i znakami firmowymi. O ich wysokiej jakości świadczy podwójne szycie, i mistrzowskie wykończenie.
Męskie teczki, etui, portfele na ogół występują w klasycznych kolorach: antracytowej czerni i mahoniowym brązie. Jeżeli trzeba, wykończone są jedwabną podszewką, a logo marki to ważny element wyrobu, tak samo jak torebka z logo Chanel u kobiety. Są również akcesoria mniej klasyczne dla tych, którzy lubią modę ekstrawagancką i chcą się wyróżniać. Kolorowe, lakierowane lub matowe skóry, wymyślne fasony sprawdzają się w mniej oficjalnych sytuacjach lub pasują do bardziej luźnego, sportowego stylu.
Idealnie dobrany pasek
Każdy mężczyzna powinien mieć choć jeden, porządny, dobrej jakości pasek. To, czy spodnie są Diora czy Próchnika nie ma żadnego znaczenia – to właśnie pasek często stawia kropkę nad „i”. A pasek paskowi nierówny i wcale nie chodzi tu o jego długość. Pozornie tak samo wyglądające, różnią się znacznie jakością i ceną. Najbardziej trwałe są te z litej skóry naturalnej, a nie te zszywane czy klejone. Elegancki pasek powinien mieć stonowaną, minimalistyczną klamrę, by przy rozpiętej marynarce nie przykuwała wzroku, jedynie stanowiła dyskretny ozdobny element.
Jak dobrać pasek? Kompletując oficjalny strój, często zapominamy o doborze odpowiedniego paska do spodni. Nie powinien być za długi – długość pasków zawsze mierzy się od początku klamry do środkowej dziurki. Niektóre modele mają funkcję indywidualnego dopasowania długości, czyli możliwość skrócenia przy klamrze. Dobrze, by pasek do garnituru miał podobny kolor co buty, które planujemy założyć. Przy stroju weekendowym możemy pozwolić sobie na duże i bardziej ozdobne, a nawet krzykliwe klamry. Pasek nie musi być skórzany, a jego kolor może kontrastować z innymi częściami garderoby. Założenie wizytowego paska do luźnego stroju można wybaczyć, ale całkowicie nie do zaakceptowania jest codzienny, kolorowy pasek przy eleganckich spodniach.
Teczka i inne akcesoria
Elegancka teczka, neseser, etui na laptop to rzeczy nieomal tak istotne, jak buty. Obecnie wybór tego rodzaju galanterii jest ogromny: cenione są wyroby takich firm, jak Wittchen, Ochnik czy Puccini, ale także Bellugio, Cavaldi, Dr Koffer, Nicolas, Raffaello, Wild. Wybierając teczkę, warto zwrócić uwagę nie tylko na wygląd zewnętrzny i rodzaj skóry czy materiału, z jakiego jest wykonana, ale również na sposób jej zamknięcia oraz zorganizowania, czyli przegródki, kieszonki, uchwyty i możliwości dopasowania jej do swoich potrzeb. Do teczki warto dobrać takie akcesoria, jak: portfel, etui na wizytówki, etui na klucze czy na okulary. Przyda się także elegancka kabura do telefonów komórkowych, najlepiej skórzana, zamykana na magnes. Najczęściej jest ona mocowana do garderoby na dwa sposoby – poprzez szlufkę oraz klips. Jeżeli zamawiamy wizytówki i staramy się, by były wyjątkowe, to warto dać im odpowiednia oprawę. Prawdziwy koneser może zamówić wizytownik według własnego pomysłu. Ale to już wyższa szkoła jazdy i na razie niewielu się na takie rozwiązanie decyduje, choć są już polskie firmy, które proponują skórzane, męskie akcesoria szyte na zamówienie.
Bardziej niż o wygląd, warto zadbać o jakość wykonania męskich akcesoriów, by służyły jak najdłużej, tym bardziej, że moda męska zmienia się rzadko i dodatki z ubiegłorocznej kolekcji nie będą w złym guście. Muszą jednak pasować do stroju i okazji. Niedopuszczalne w dzisiejszych czasach są grube, źle dobrane do ubioru skarpetki i reklamówka w ręku. Oprócz eleganckich dodatków konieczny jest miły uśmiech i poczucie humoru – także na swój temat. Takich mężczyzn my, kobiety, lubimy najbardziej. | Akcesoria dla eleganta |
Jaśminowiec i lilak to rośliny idealne do ogrodów naturalnych i w stylu wiejskim. Intensywnie pachną i spektakularnie kwitną, a dodatkowo są łatwe w pielęgnacji i nie mają szczególnych wymagań co do gleby. Lubią za to miejsca słoneczne. Jaśminowiec i lilak to rośliny często wykorzystywane w perfumiarstwie, ale znane są od lat także z przydomowych ogródków. Jaśminowiec i lilak pojawiają się też jako element miejskiej zieleni, ponieważ są łatwe w pielęgnacji i nie mają wygórowanych wymagań co do podłoża. Oba krzewy dobrze znoszą zanieczyszczenie powietrza.
Jaśminowiec – wybór odmian, zastosowanie w ogrodzie, pielęgnacja
Najpopularniejszym gatunkiem jaśminowca jest jaśminowiec wonny. Ma wiele odmian, które różnią się kolorem liści. Wiele odmian jaśminowca ma zielone liście, które kontrastują z bielą kwiatów. Niektóre odmiany mogą mieć żółte liście, np. Aureus i Innocence.
Wspólną cechą wszystkich jaśminowców jest posiadanie intensywnie i słodko pachnących kwiatów. Najczęściej spotykane odmiany to te kwitnące na biało, np. Variegatus, Snowbelle, Albatre czy Biały Karzeł. Zdarzają się też odmiany o innych niż białe kwiatach, np. jaśminowiec plamisty – ma czerwone zabarwienie u nasady każdego płatka i pachnie podobnie do truskawek, jest jednak o wiele bardziej wymagający w uprawie niż inne odmiany.
Jaśminowiec można sadzić pojedynczo lub w grupach, np. jako żywopłot. Poddaje się formowaniu, ale lepiej sprawdza się jako żywopłot naturalny. Dorasta w zależności od odmiany do 2, a nawet do 3 m. Najlepiej wygląda w ogrodach w stylu wiejskim i ogrodach naturalnych.
box:imagePins
box:pin
Jaśminowiec preferuje stanowiska słoneczne i półcieniste. Nie ma wygórowanych wymagań co do podłoża, ale najlepiej rośnie w glebach przepuszczalnych i lekko zasadowych, umiarkowanie wilgotnych. Jaśminowce z reguły nie wymagają nawożenia ani zabezpieczania przed mrozem. Młode rośliny można raz do roku zasilić nawozem wieloskładnikowym.
Pielęgnacja jaśminowca nie jest skomplikowana i nie wymaga wiele wysiłku. Krzew powinien być przycięty pierwszej wiosny po posadzeniu – pędy skraca się do długości 15 do 20 cm. Co roku na wiosnę jaśminowiec należy przycinać w celu pozbycia się suchych i chorych pędów, co kilka lat można wykonać cięcie odmładzające, które polega na pozbyciu się pędów starszych niż 5 lat. Jaśminowce są odporne na choroby i szkodniki.
Lilak (bez) – wymagania, zastosowanie, najciekawsze odmiany
Lilak pospolity ma ponad tysiąc odmian, które różnią się od siebie przede wszystkim kolorem kwiatów. Jako gatunek ma cechy charakterystyczne powtarzające się w poszczególnych odmianach. Najpopularniejsze w Polsce są odmiany o kwiatach białych, np. Marie Legraye, Beauty of Moscow (białe kwiaty i różowe pąki) czy Miss Ellen Willmott, oraz w odcieniach fioletu, np. Aucubaefolia, Belle de Nancy, Henri Robert, Katherine Havemeyer czy Paul Deschanel. Różnią się nie tylko odcieniami, ale też często kształtem kwiatów. Warte zainteresowanie są również odmiany o purpurowych i wielokolorowych kwiatach.
box:offerCarousel
Lilak pospolity niezależnie od odmiany posiada intensywnie, słodko pachnące kwiaty. Rosną one w skupiskach, a kwitną od maja do lipca. Podobnie jak w przypadku jaśminowca – są one wykorzystywane w przemyśle perfumeryjnym.
Lilak bez nadaje się do sadzenia pojedynczo, zwłaszcza w ogrodach naturalnych i w stylu wiejskim, a także na żywopłoty. Poddaje się formowaniu, ale może być też żywopłotem naturalnym. Dorasta do 7 m wysokości i może osiągać 5 m szerokości. Tego typu pachnąca ozdoba powinna być sadzona w pewnej odległości od miejsc wypoczynku, ponieważ intensywny zapach wdychany przez długi czas może przyprawić o ból głowy.
Lilak najlepiej rośnie na stanowiskach słonecznych i w półcieniu. Preferuje gleby żyzne, o odczynie obojętnym lub lekko alkalicznym. Lilaki są mrozoodporne i dobrze znoszą suszę. Są także odporne na choroby i szkodniki.
Przycinanie lilaków polega przede wszystkim na pozbywaniu się przekwitniętych pędów. łatwo można zrobić to sekatorem lub nożycami. Co 3 lub 4 lata można wykonać cięcie prześwietlające, polegające na mocnym przycięciu zbyt zagęszczonego krzewu. Lilaki można nawozić raz do roku lub dwa razu do roku nawozami wieloskładnikowymi. | Krzewy znane z babcinych ogródków - jaśminowiec i lilak bez - gdzie pasują? |
Filtr cząstek stałych (w skrócie DPF lub FAP) to element powszechnie spotykany w samochodach z nowymi silnikami diesla. Ma za zadanie oczyszczać spaliny, jednak w trakcie tego procesu sam ulega zabrudzeniu i się zatyka. Co robić, by uniknąć częstych problemów z DPF/FAP? Uwaga na filtr
Filtr cząstek stałych to ceramiczny osadnik umieszczony w metalowej puszcze zamontowanej w układzie wydechowym samochodu. Wyłapuje on cząstki sadzy w spalinach silnika diesla. Tym samym oczyszcza je oraz sprawia, że samochód jest mniej uciążliwy dla środowiska. Niestety, z biegiem czasu w filtrze gromadzi się sadza, która – jeżeli nie zostanie wypalona – stopniowo prowadzi do jego całkowitego zatkania.
Gromadzącą się sadzę można wypalić, jednak jest do tego potrzebna wysoka temperatura (około 600 stopni Celsjusza). Aby wytworzyć ją w DPF/FAP, konieczne jest przeprowadzenie tzw. procesu wypalania filtra. Samochód zazwyczaj informuje o częściowym zatkaniu DPF/FAP – wówczas należy przejechać kilkadziesiąt kilometrów ze stałą prędkością i stałymi obrotami. W mieście jest to praktycznie niemożliwe, a mimo to komputer często inicjuje taką procedurę, co prowadzi do jeszcze szybszego zatykania filtra.
W trakcie procedury wypalania filtra podawana jest większa ilość paliwa. Niespalone resztki trafiają do miski olejowej, powodują nie tylko rozrzedzenie oleju silnikowego, ale również jego przybywanie, co jest równie niebezpiecznym zjawiskiem. Z tego powodu jednym z podstawowych czynności eksploatacyjnych w silnikach diesla z filtrem DPF/FAP powinien być regularny serwis olejowy. Warto stosować specjalne oleje silnikowe przeznaczone do jednostek z filtrem DPF. To tzw. oleje niskopopiołowe Low SAPS o małej zawartości siarki, fosforu i potasu. Wymiana oleju co 10–12 tys. km nie będzie przesadą.
Jak wydłużyć żywotność filtra DPF?
Przede wszystkim powinniśmy zmienić styl jazdy. Filtr DPF/FAP nie lubi gwałtownych przyspieszeń od niskich obrotów – powodują one, że paliwo nie spala się całkowicie, tworząc tym samym duże ilości sadzy zapychającej filtr. W miarę możliwości należy też unikać jazdy na krótkich dystansach, kiedy silnik nie ma możliwości nagrzania się do temperatury roboczej i podawana jest bogatsza mieszanka paliwa. Niewskazana jest także jazda, która polega na staniu w korku. Nie da się ukryć, że typowo miejskie warunki eksploatacji nie są komfortowe dla filtra cząstek.
Z tego powodu co pewien czas warto udać się samochodem w dłuższą podróż na obwodnicę miasta lub autostradę, nawet jeśli jej nie planowaliśmy. Z pewnością musimy to zrobić, kiedy kontrolka w samochodzie zasygnalizuje częściowe zatkanie filtra. Wówczas należy zadbać, aby utrzymać stałą prędkość jazdy przy większym obciążeniu silnika. Producent w instrukcji obsługi pojazdu zazwyczaj szczegółowo opisuje warunki, jakie muszą zostać spełnione, aby wypalanie filtra było skuteczne. Przykładowo dla 2-litrowego diesla VW to jazda przez 15 minut ze stałą prędkością co najmniej 60 km/h na 4. lub 5. biegu.
Dbanie o filtr cząstek stałych polega również na kontrolowaniu szczelności turbosprężarki i wtryskiwaczy. Nieszczelności powodują, że do komory cylindra dostaje się olej silnikowy. Przy jego spalaniu powstają związki, które trwale zatykają filtr cząstek stałych.
Warto zwrócić uwagę na jakość paliwa wlewanego do baku. Szerokim łukiem omijajmy podejrzane, małe stacje paliwowe, a co jakiś czas tankujmy do pełna paliwo premium. Dobrze jest też od czasu do czasu zastosować specjalny dodatek do oleju napędowego. | Eksploatacja silnika diesla – co robić, by uniknąć problemów z DPF/FAP |
Własna uprawa warzyw i owoców jest niezwykle satysfakcjonująca, a same rośliny – dużo zdrowsze od produktów kupionych w markecie. Mając dostęp do świeżych warzyw – obojętnie, czy naszych, czy kupionych w sprawdzonej hurtowni – możemy pokusić się o przechowanie ich przez dłuższy czas. Aby przechować warzywa czy owoce, musimy przestrzegać kilku zasad. Ważny jest nie tylko sposób przechowywania, na jaki się zdecydujemy, ale także wybór odmian oraz ich termin zbioru. Nasze warzywa muszą przede wszystkim zachować swoje walory smakowe, jak i wizualne! Jak to zrobić?
Jakie warzywa możemy przechowywać przez zimę?
Do przechowywania najlepiej nadają się: buraki, oczywiście marchew i pietruszka, cebula wraz z chrzanem i czosnkiem, kapusta, seler i por, kalafior, pomidor czy nawet rzodkiewka.
Na co musimy zwracać szczególną uwagę?
Jednym z najważniejszych czynników jest oczywiście zdrowotność warzywa. Bardzo istotne jest to, aby zostało ono zebrane przy suchej i pogodnej aurze. Nasze warzywa muszą też być świeżo zebrane, nieuszkodzone mechanicznie, niezwiędnięte, jak również nieprzejrzałe. W innym przypadku niestety jest duże ryzyko, że będą pleśnieć i gnić.
Niestety przenawożone warzywa, które były zbyt obficie podlewane, zwłaszcza azotem, mogą przechowywać się nieco gorzej, a proces gnilny może się rozpocząć dużo szybciej. Dlatego też nawozimy warzywa bardzo ostrożnie, szczególnie późnym latem. Ważny jest także dobór odmiany. Znaczy to, że do przechowywania musimy wybrać te warzywa, które są właśnie do tego przeznaczone. Przeważnie są to odmiany późne, gdyż to one najlepiej się przechowują.
Dla przykładu chociażby z polskich odmian cebuli idealnie do tego nadają się odmiany Wolska czy też Sochaczewska. Wybierając kapustę, warto zwrócić uwagę na Aros F1 lub Langer. Marchew, która cechuje się najwyższą trwałością przechowalniczą, to odmiany Perfekcja, Jawa czy też Koral. Co do innych warzyw, jak np. buraki, selery i pietruszki, większość odmian uprawianych w naszym klimacie ma dobrą trwałość przechowalniczą. Ciekawostką jest to, że w przypadku warzyw korzeniowych takich jak pietruszka, burak czy marchew największe znaczenie ma właściwy termin siewu. Znaczy to, że najlepiej, jeżeli byłby on opóźniony i wykonany na przełomie maja i czerwca.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Jak możemy przechowywać warzywa przez zimę?
Oczywiście najważniejsza w przechowywaniu warzyw jest odpowiednia temperatura i wilgotność powietrza. Najlepiej, jeśli temperatura wynosi około 0 stopni Celsjusza i oczywiście nie może zbyt drastycznie wzrastać, gdyż nasze warzywa mogą się wtedy zagrzać i, niestety, rozpocząć swój rozwój. Jeżeli do tego dojdzie, to zauważymy wyrastanie młodych liści i korzeni.
Gdy chcemy przechować warzywa korzeniowe czy też kapustne, muszą mieć one zapewnioną bardzo wysoką wilgotność powietrza oraz temperaturę wahającą się między 1 a 4 stopniami Celsjusza. Warzywa te możemy śmiało przechowywać w nieogrzewanych piwnicach i garażach. Wystarczy poukładać je w skrzynkach razem lub ułożyć luzem. Babcinym sposobem, który stosuje się do dziś, jest wysypywanie wilgotnym, żółtym piaskiem warzyw znajdujących się w wiaderkach lub skrzynkach. Robimy tak, aby zabezpieczyć je przed wyschnięciem. Możemy również wyłożyć nasze skrzynki folią polietylenową.
box:offerCarousel
Jeżeli chodzi o kapustę, to nie przykrywamy jej ani piaskiem, ani folią, gdyż zwyczajnie się nam popsuje. W przypadku czosnku i cebulki pamiętajmy, że w czasie przechowywania wymagają one niskiej wilgotności powietrza. Dzięki temu możemy je przechowywać w miejscach dość przewiewnych, takich jak na przykład altanki na działkach czy też strychy, o ile oczywiście mamy pewność, że nie przemarzną. W tym czasie temperatura dla cebuli i czosnku powinna wahać się między 1 a 7 stopniami Celsjusza. Najlepiej jest przechowywać je ułożone w skrzynkach, ewentualnie wyłożone cienką warstwą maty słomianej lub powieszone w wiankach. Jeżeli jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami ogrodu lub działki, to możemy pozostawić nasze warzywa ułożone w specjalnych kopcach. Pod warzywa, które mogą się gorzej przechować, jak na przykład seler, marchewka czy pietruszka, wykopujemy rowki o szerokości mniej więcej 45 cm i podobnej głębokości. Kapustę i buraki najlepiej jest przechowywać w rowach nieco płytszych, bo o głębokości 20 cm. Mając przygotowane w ten sposób warzywa spoczywające w rowach, przesypujemy je cienkimi warstwami dość piaszczystej ziemi. Na wierzch kopczyka rozsypujemy warstwę ziemi, około 5 cm, i delikatnie oklepujemy szpadlem. Kiedy nadejdą przymrozki, naszą okrywającą warstwę pogrubiamy do kilkunastu centymetrów, a z czasem, gdy nadejdą solidne mrozy dzienne i nocne, a powierzchnia kopczyka lekko zmarznie, kładziemy około 30-centymetrową warstwę słomy, a na to jeszcze kilkanaście centymetrów ziemi.
Reasumując
Przechowywanie warzyw nie jest niczym skomplikowanym. Świeże warzywa możemy przechowywać na balkonach i tarasach, w piwnicach i garażach lub na własnej działce. Mamy pewność, że gdy wygrzebiemy je z piasku, będą one o niebo lepsze od marketowych. | Przechowywanie warzyw zimą - jak to robić? |
Pająki, skorpiony, węże, legwany, kameleony – wiele osób te gatunki napawają strachem lub obrzydzeniem. Są jednak tacy, którzy w gadach, płazach czy stawonogach znajdują przedmiot fascynacji i uwielbienia. Decydując się na trzymanie w domu takiego pupila, trzeba do tego dobrze przygotować nie tylko siebie i domowników, ale również mieszkanie Zwierzęta te żyją zazwyczaj w ciepłym klimacie i wilgoci, niezbędne jest więc odtworzenie panującego w ich naturalnych warunkach mikroklimatu. Uda nam się to tylko przy pomocy profesjonalnego terrarium. Można kupić je gotowe bądź próbować zbudować samemu, nigdy jednak nie należy zabierać się do tego bez odpowiedniej wiedzy i umiejętności – kwestią priorytetową jest zapewnienie bezpieczeństwa zarówno zwierzęciu, jak i nam samym. Należy też podkreślić, że rodzaj i warunki panujące w terrarium będą bardzo zróżnicowane w zależności od gatunku i preferencji posiadanego zwierzęcia. My przedstawimy kilka uniwersalnych zasad, które pomogą w jego przygotowaniu.
Terrarium od podstaw
Przystępując do budowy terrarium, warto zaopatrzyć się w fachową literaturę – tutaj można wymienić takie tytuły jak „Terrarium – poradnik dla początkujących” Thomasa van Kampena czy „Zwierzęta w terrarium” Cyryla Przybyszewskiego. Dużo fachowych porad znajdziemy również na forach dla miłośników tych zwierząt. Znajdujące się w sieci specjalne programy umożliwią nam stworzenie wirtualnego projektu własnego terrarium, który następnie, krok po kroku, możemy realizować. Podstawą jest pomieszczenie – oszklone lub plastikowe – oraz ścianka imitująca naturalne warunki, takie jak skały czy konary drzew. Można ją wykonać samodzielnie ze styropianu, wycinając potrzebne kształty nożykiem oraz zaprawiając ją klejem do glazury. Równie ważne jest tło do terrarium, które powinno być odporne na wilgoć, pleśń i grzyby oraz zapewniać dobrą izolację. Ściany terrarium możemy okleić, a ogrom dostępnych wzorów, m.in. drzew, kamieni czy poszycia leśnego, umożliwia jeszcze lepszą imitację naturalnych warunków zwierzęcia.
Oświetlenie i ogrzewanie
Mieszkańcy terrarium zazwyczaj przyzwyczajeni są do ciepłych klimatów, ogromnie ważne jest więc odpowiednie oświetlenie, które nie tylko rzuca światło, ale również ogrzewa. Wyróżniamy dwa rodzaje żarówek – dzienne i nocne. Pierwsze rzucają światło białe, drugie – czerwone lub niebieskie. Bardzo ważny jest wybór żarówki o odpowiedniej mocy – te zbyt mocne mogą poparzyć nasze zwierzę, energooszczędne natomiast niewystarczająco je ogrzewać. Temperatura panująca w terrarium musi odpowiadać naturalnym warunkom występowania zwierzęcia. Ta idea przyświeca przede wszystkim terrariom biotopowym, które starają się jak najdokładniej odwzorować naturalne środowisko zwierzęcia. Ich przeciwieństwem są terraria sterylne (przeznaczone głównie do hodowli wielkich wężów, takich jak pytony), w których warunki są surowe i sprowadzają się do najpotrzebniejszych urządzeń technicznych.
Terrarium suche, półsuche, tropikalne
Wśród terrariów stymulujących naturalne środowisko wyróżniamy suche, półsuche i tropikalne. Pierwsze z nich odwzorowuje warunki panujące na pustyni – wbrew pozorom, nie oznacza ono zawsze niezwykle wysokiej temperatury, jako że na pustynnych obszarach są stosunkowo zimne noce. Odpowiednie warunki zapewnimy, wyposażając terrarium w przewód grzejny ogrzewający podłoże. Powinno być ono podzielone na strefy, różniące się nagrzewaniem – oprócz strefciepła konieczne są obszary zacienione, aby nasz pupil w razie potrzeby mógł się nieco ochłodzić.
Terrarium tropikalne odwzorowuje warunki panujące w dżungli, którą charakteryzuje wysoka, pozbawiona znacznych wahań temperatura i wysoki poziom wilgotności. W celu kontrolowania tych dwóch wartości warto wyposażyć się w termometri higrometr – miernik wilgotności – co da nam gwarancję, że nasz pupil rozwija się w odpowiednich warunkach. Możemy wybierać spośród różnych modeli – na rynku dostępne są analogowe i elektroniczne, zaopatrzone w specjalną sondę umożliwiającą łatwe odczytanie wyniku. W terrarium półsuchym, imitującym sawannę lub step, nie trzeba aż tak dbać o wilgotność – wystarczy ta panująca w naszych domach.
Naturalne podłoże
Równie ważną kwestią jak oświetlenie jest podłoże, które pozwoli zwierzęciu korzystać z jego naturalnych umiejętności. W przypadku mieszkańców terrariów suchych, takich jak agamy brodate czy skorpiony, odpowiedni będzie drobny piasek. W sprzedaży jest piasek kwarcowy w rozmaitych kolorach – czarnym, czerwonym, żółtym, białym i wielu innych. Terrarium można też udekorować kawałkamiskał, kamieniami i korzeniami, pod którymi zwierzę będzie mogło się ukryć. Pośród nich warto zasadzić kilka roślin. W przypadku zwierząt zamieszkujących lasy tropikalne roślinności powinno być znacznie więcej, w ich naturalnym środowisku jest ona bowiem wyjątkowo bujna. Podłoże może być zrobione z torfu, a dekoracje z korzeni i pnączy. Ciekawym urozmaiceniem terrarium jest wodospad – możemy kupić gotowy wraz z pompką. Jego umieszczenie nie tylko zwiększa wilgotność, ale również stymuluje naturalne zachowanie picia, dzięki czemu jest idealny dla miejsca, w którym mieszkają kameleony, agamy czy żaby. Terrarium półsuche łączy niektóre cechy suchego i tropikalnego, można więc udekorować je piaskiem i torfem, korzeniami i skałami oraz posadzić pęki traw. Niezależnie od rodzaju terrarium, każde z nich musi być zaopatrzone w poidło z wodą, a jego kształt i głębokość powinny być przystosowane do rodzaju zwierzęcia.
Dobrze urządzone terrarium to podstawa egzystencji naszego zwierzaka. Jego samodzielne przygotowanie nie należy do najłatwiejszych, zatem jeśli nie czujemy się na siłach, warto skorzystać z pomocy specjalisty i kupić gotowe terrarium bądź skorzystać z ofert budowy na zamówienie. | Co musisz mieć, by urządzić domowe terrarium? |
Pogoda za oknem coraz częściej zachęca do przeniesienia rozgrywek pod dach. Odpowiednie obuwie to jeden z podstawowych elementów, który pozwoli grać na najwyższym poziomie. Dla wielu amatorów najważniejszym elementem w tym sporcie jest rakieta. Nie można się z nimi nie zgodzić, ponieważ bez niej rozegranie tenisowego meczu nie byłoby w ogóle możliwe. Często jednak mało doświadczeni gracze zapominają o doborze odpowiedniego obuwia, które także ma wpływ na wyniki. Źle dopasowane szybko da się we znaki bolesnymi otarciami czy mniej lub bardziej poważnymi kontuzjami.
Jak dobrać buty do tenisa halowego?
Start, zatrzymanie, zmiana kierunku – bez tych czynności nie obejdzie się na korcie. Praca nogami to podstawa osiągnięcia dobrego wyniku w tym sporcie, dlatego tak ważne jest ich odpowiednie zabezpieczenie. Dobór odpowiedniego obuwia to niełatwa sprawa. Decydując się na ich zakup, zwróćmy uwagę na to, czy mają dobrą wentylację. Odpowiednia cyrkulacja powietrza pozwoli nam zachować suche stopy, dzięki czemu będą o wiele mniej podatne na otarcia i odciski. Stabilizacja stóp to kolejny ważny element, bez którego gra nie będzie komfortowa. Dzięki odpowiedniemu usztywnieniu unikniemy kontuzji m.in. stawu skokowego, która potrafi wyeliminować z gry na dłuższy czas. Podeszwy to jedyny element naszego ubioru mający bezpośredni kontakt z nawierzchnią, po której się poruszamy. Powinny być odpowiednio elastyczne, co wyeliminuje drgania powstające podczas nagłej zmiany kierunku. Oczywiście na samym początku nie trzeba kupować najdroższego modelu (choć z pewnością zapewniłby maksimum komfortu i bezpieczeństwa), wbrew pozorom można znaleźć warte uwagi buty do tenisa halowego za mniej niż 200 zł.
Proponowane modele do tenisa halowego w wersji basic
HEAD LAZER
box:offerCarousel
Wykonane z dobrej jakości skóry syntetycznej cholewki zapewniają graczowi całkiem dobry komfort. Dodatkowe bezpieczeństwo zapewnia zastosowanie specjalnych kołnierzy przy kostkach. Dzięki wkładkom EVA buty dobrze dopasowują się do stóp. Wykonane ze specjalnej gumy podeszwy w butach Head Lazer nie pozostawiają śladów na nawierzchni, dlatego doskonale nadają się do gry w hali. Cena prezentowanego modelu to około 150 zł.
WILSON NVISION ENVY
box:offerCarousel
Klasyczne buty tenisowe renomowanej marki doskonale sprawdzą się podczas rekreacyjnej gry. Zapewniają całkiem dobrą amortyzację dzięki zastosowaniu materiału R-DST, co korzystnie wpływa również na odbicie zawodnika. Technologia DURALAS OUTSOLE zapewnia bardzo dobrą trakcję, a podeszwy wykonane ze specjalnej gumy – jeszcze lepszą przyczepność. Dodatkowym atutem modelu NVISION ENVY jest zastosowanie siatki w środkowej części cholewek, co znacznie obniża wagę butów. Ten model kosztuje około 150 zł.
ADIDAS ADIZERO ATTACK
box:offerCarousel
To bardzo popularny model butów dla osób ceniących sobie cenę i jakość. Dzięki licznym otworom w przedniej części cholewek stopy mają zapewnioną odpowiednią wentylację. Podeszwy zaprojektowany w systemie ADIWEAR gwarantują dobrą przyczepność i odporność na ścieranie. Środki butów wyścielone są wkładkami EVA, które dodatkowo zwiększają amortyzację i pochłaniają wszelkie drgania. Niepozostawiające śladów podeszwy pozwalają używać modelu ADIZERO ATTACK w hali. Jeśli zdecydujemy się na zakup tego modelu, musimy się liczyć z wydaniem około 170 zł.
ASICS GEL GAMEPOINT
box:offerCarousel
Kolejne obuwie przeznaczone do gry w tenisa ziemnego. Dzięki podeszwom typu ALL COURT możemy bez problemu używać go zarówno na tradycyjnych kortach, jak również w hali sportowej. Model GAMEPOINT przeznaczony jest dla osób rozpoczynających swoją przygodę z tenisem. System FOREFOOT GEL CUSHIONING dobrze tłumi wszelkie wstrząsy, dzięki czemu są one o wiele mniej odczuwalne. Lekka konstrukcja oraz przewiewne cholewki sprawiają, że buty są bardzo wygodne. Wkładki EVA gwarantują doskonałe dopasowanie się obuwia do naszych stóp. Za prezentowany model musimy zapłacić około 190 zł.
Wybór butów do tenisa ziemnego nie należy do łatwych. Przede wszystkim kupmy te, w których czujemy się najlepiej. Jeśli zamierzamy grać w hali, zwróćmy uwagę, czy producent dołączył informację o tym, że podeszwy nie pozostawiają śladów na parkiecie. Pamiętajmy, że dobrze dobrane obuwie to nie tylko gwarancja wygody, ale także ochrona przed kontuzjami. | Buty do halowego tenisa ziemnego w wersji basic |
Moto G6 Plus to powiększona i bardziej wydajna wersja popularnego średniaka Motoroli. Może pochwalić się Snapdragonem 630, 4 GB RAM-u, 64 GB pamięci, ekranem o przekątnej 5,9 cala, z matrycą IPS w rozdzielczości Full HD+ oraz podwójnym aparatem głównym. Czy to dobry wybór? Specyfikacja Motoroli Moto G6 Plus
wyświetlacz: 5,9 cala, IPS, 18:9, Full HD+ (2160 x 1080 pikseli), szkło Gorilla Glass 3 2.5D
chipset: Qualcomm Snapdragon 630 (8x 2,2 GHz, rdzenie Cortex-A53)
grafika: Adreno 508
RAM: 4 GB
pamięć: 64 GB + obsługa kart microSD do 256 GB
format karty SIM: nano (funkcja dual SIM)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11ac (dwuzakresowe), Wi-Fi Direct, Bluetooth 5.0 LE z NFC, GPS z A-GPS i GLONASS, Beidou, Galileo
system operacyjny: Android 8.0 Oreo
aparat główny: 12 Mpix (f/1.1) + 5 Mpix (f/2.2), dwutonowa dioda LED, autofokus dual pixel z detekcją fazy, nagrywanie wideo w rozdzielczościach 2160p/30 fps, 1080p/60 fps
aparat przedni: 8 Mpix, f/2.2, nagrywanie wideo w rozdzielczości 1080p
funkcje: czytnik linii papilarnych, skaner twarzy, szybkie ładowanie, odporność na zachlapania
czujniki: akcelerometr, zbliżeniowy, światła, kompas, żyroskop
bateria: 3200 mAh
wymiary: 160 x 75,5 x 8 mm
masa: 167 g
Konstrukcja
Wizualnie G6 Plus to po prostu powiększona „G6-tka”. Mam jednak pewne wątpliwości odnośnie do wykonania. Byłem przekonany, że Moto G6 zrobiono ze szkła i aluminium, a w przypadku G6 Plus czuć, że boki są wykonane z tworzyw sztucznych. Możliwe jednak, że G6 również posiada plastikową ramę, tylko łatwiej to zauważyć w większej G6 Plus. Niemniej wykonanie jest i tak świetne – szkło to Gorilla Glass 3, boki zostały wzorowo obrobione, a konstrukcja jest idealnie spasowana.
Ekran otaczają szerokie, jak na smartfon o proporcjach 18:9, ramki. Tafla szkła jest zaoblona przy krawędziach, a wyświetlacz posiada zaokrąglone rogi. Pod ekranem widać wąski czytnik linii papilarnych, szczelinę mikrofonu oraz logo marki, a nad wyświetlaczem umieszczono: przedni aparat, głośnik rozmów/multimedialny, czujniki oraz diodę doświetlającą.
Boki są obłe i zwężone przy dłuższych krawędziach, trochę przypominają te ze smartfonów Samsunga. Na prawej stronie znajdują się przyciski – włącznik jest żłobiony, a regulacja głośności gładka. Tacka czytników kart trafiła na szczyt, a obok niej widać dodatkowy mikrofon. Dolna krawędź zawiera dwa złącza: USB C oraz wyjście słuchawkowe.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Szklane plecy zostały zagięte przy krawędziach i ozdobione logo marki. W górnej części wyraźnie odstaje kolista optyka podwójnego aparatu, podobnie jak w smartfonach z serii Z lub w modelu Moto X4. Składa się ona z dwóch obiektywów oraz dwutonowej diody LED.
Ergonomia i użytkowanie
Moto G6 Plus jest smartfonem dużym, ale niezbyt ciężkim (167 g). To urządzenie przeznaczone do obsługi obiema rękoma, ale dzięki możliwości rozwijania górnej belki na dole lub pomniejszania ekranu, możliwa jest częściowa obsługa jedną dłonią. G6 Plus bardzo dobrze leży w dłoni – obła obudowa jest przyjemna w dotyku, a jej boki chwyta się pewnie. Smartfon jest szklany, więc szybko pokrywa się warstwą smug, może być także podatny na zarysowania. W zestawie jest jednak silikonowe etui, które rozwiązuje te problemy.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Przyciski na boku pracują wzorowo, mają sprężysty klik i są średnio twarde. Niestety umieszczono je trochę za wysoko, przez co trudno się do nich sięga. Nawigacja jest ekranowa, ale czytnik linii papilarnych na froncie służy jako przycisk domowy. Możliwa jest także obsługa gestami na czytniku palca, która z powodzeniem zastępuje przyciski wyświetlane na ekranie. Samo skanowanie linii papilarnych jest szybkie i precyzyjne. Do dyspozycji jest także skaner twarzy, który działa jednak wolniej i jest mniej bezpieczny od czytnika palca.
Świetnie, że zastosowano złącze USB typu C (w wersji 2.0) i nie zrezygnowano z wyjścia słuchawkowego. Podoba mi się także nagłośnienie – głośnik rozmów odpowiada za multimedia, generuje czysty, donośny i bezpośredni dźwięk. Szkoda jedynie, że zabrakło diody powiadomień, ale jej funkcję pełni aktywny wyświetlacz, który włącza się po podniesieniu smartfona lub przybliżeniu dłoni. Warto też wspomnieć, że G6 Plus obsługuje jednocześnie dwie karty SIM oraz kartę pamięci, nie zabrakło również NFC, a konstrukcja jest odporna na zachlapania.
Obudowa smartfona robi się ciepła jedynie w trakcie długotrwałego obciążenia, np. podczas grania. W trackie normalnej obsługi pozostaje chłodna w dotyku.
Wyświetlacz
Ekran ma przekątną 5,9 cala i rozdzielczość Full HD+ (2160 x 1080 pikseli), co przekłada się na zagęszczenie pikseli na poziomie 409 ppi. Jest więc ono mniejsze niż w przypadku Moto G6 (424 ppi), ale ostrość nadal pozostaje wysoka. Ekran G6 Plus jest czytelny w słońcu, kąty widzenia nie sprawiają problemów, czerń jest przyzwoicie głęboka, a biel naturalna. Kolory budzą pewne wątpliwości – w większym modelu barwy są trochę bardziej sprane, mniej nasycone niż w Moto G6, także w trybie „jaskrawy”. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku Motoroli G5S i G5S Plus, ale nie zmienia to faktu, że z ekranu G6 Plus nadal korzysta się z przyjemnością. Interfejs dotykowy jest idealnie czuły i obsługuje 10 punktów dotyku.
System operacyjny i wydajność
Motrola Moto G6 Plus działa pod kontrolą czystego Androida 8.0 Oreo. Szufladę wysuwa się gestem, lewy ekran zajmuje wyszukiwarka Google z czytnikiem newsów, a ustawienia w menu zostały logicznie posegregowane. Producent dołożył udaną aplikację Moto, która zdecydowanie zwiększa funkcjonalność systemu, wprowadzając gesty ekranowe i ruchu, możliwość obsługi czytnikiem palca, pomniejszanie ekranu i wiele innych praktycznych opcji. W pamięci jest pakiet narzędzi Google’a, a także aplikacje LinkedIn oraz Outlook, które w razie potrzeby można odinstalować.
Optymalizacja systemu w smartfonach Motoroli nigdy nie zawodzi, nawet Moto G6 ze Snapdragonem 450 działa zaskakująco sprawnie, więc nie ma co martwić się o wydajność G6 Plus z układem o oznaczeniu 630. Jedynie w trakcie instalowania dużych aplikacji i uruchamiania zaawansowanych gier czuć, że G6 Plus to smartfon ze średniej półki – wszystkie inne operacje wykonywane są szybko, płynnie i stabilnie. Smartfon radzi sobie dobrze z wielozadaniowością, trzyma w pamięci dużo aplikacji i umożliwia natychmiastowe przełączanie się pomiędzy nimi. Benchmark AnTuTu 7.1.0 ocenił G6 Plus na 90157 punktów, a Geekbench 4 na 872 punkty w teście single-core oraz 4153 punkty w multi-core. Wydajność graficzna według 3DMark Sling Shot Extreme to 840 punktów w Open GL ES 3.1 oraz 704 punkty w Vulkan.
Bateria
Ogniwo jest większe w porównaniu do G6 (3200 mAh vs 3000 mAh), ale czas pracy wypada podobnie. W przypadku korzystania z samego Wi-Fi osiągalne jest 8–9 godzin działania na włączonym ekranie, gdy pomieszamy Wi-Fi z LTE czas pracy wyniesie 6–7 godzin, a z samym LTE można liczyć na 4–5 godzin pracy. G6 Plus to w praktyce smartfon na intensywny dzień pracy lub, przy rzadszym korzystaniu z urządzenia, na 2 dni. Do zestawu dołączona jest szybka ładowarka, która w pół godziny uzupełni około 40% akumulatora, a cały naładuje w mniej niż 120 minut.
Multimedia – gry, aparat, audio
Wydajność układu jest już wystarczająca, by z powodzeniem pograć w wymagające gry 3D. PUBG Mobile działał domyślnie na niskich ustawieniach grafiki i średnich płynności – gra była w pełni komfortowa.
Aplikacja aparatu ma wyciągnięte na wierzch wszystkie potrzebne skróty oraz wyzwalacze, w tym HDR oraz Google Lens. Wydzielona ikonka, przełączająca pomiędzy automatem a trybem ręcznym, umożliwia skonfigurowanie: ostrości, balansu bieli, migawki (1/6000–1/3), ISO (100–3200) oraz ekspozycji. Jakość zdjęć jest lepsza niż w Moto G6 z jednym wyjątkiem. Wyższy model wykonuje ostrzejsze i bardziej szczegółowe zdjęcia, a także lepiej radzi sobie z balansem bieli. Kolory są ponownie żywe i naturalne, ujęcia lekko wyostrzane i odszumianie, co widać na zdjęciach z zoomem. Nie można liczyć na udane fotki po zmroku – do uzyskania najlepszych efektów potrzeba sporo światła. Niestety widać też pewne problemy z ostrością z prawej strony kadru, które nie występowały w Moto G6, chociaż może być to problem egzemplarza testowego. Dodatkowy obiektyw 5 Mpix służy do rozmycia tła w portretach, które prezentują się dobrze, ale nie można polegać na rozpoznawaniu konturów, np. fryzur. Dobrze sprawdza się za to przedni aparat do selfie z diodą flash (nasycone kolory, ostre i naturalne ujęcia twarzy), także nagrania wideo wypadają całkiem nieźle. W przeciwieństwie do G6, Moto G6 Plus nagrywa w rozdzielczości 4K w 30 kl./s – wideo jest ostre i szczegółowe, ale brakuje stabilizacji. Cyfrowo stabilizowane są tylko nagrania Full HD w 30 kl./s – drgania są skuteczne zminimalizowane, ale jakość wideo wyraźnie ustępuje nagraniom 4K. Rejestrowany dźwięk nie zachwyca, ale nadal satysfakcjonuje. Przykładowe zdjęcia dostępne poniżej.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Meloman doceni jakość dźwięku na słuchawkach. Bas jest wyraźny, brzmienie klarowne i bezpośrednie, jedynie niezbyt przestrzenne. Można docenić jakość dźwięku słuchawek Bluetooth z wyższej półki – Moto G6 Plus obsługuje bowiem kodeki aptX, aptX HD i LDAC, mimo że producent nie podaje tego w specyfikacji.
Łączność i jakość rozmów
Nie miałem problemów z łącznością, a Moto G6 Plus jest pod tym względem lepiej wyposażona od G6. Wi-Fi jest szybkie – działa w standardzie 802.11ac i jest dwuzakresowe – nie ograniczało łącza 250 Mbit. Do tego Bluetooth jest w wersji 5.0, zamiast starszej 4.2. GPS obsługuje satelity GLONASS oraz Beidou, ale nie jest kompatybilny z Galileo. Jakość rozmów nie budziła zastrzeżeń.
Podsumowanie
Moto G6 Plus to udany smartfon, który może poszczycić się świetnym wykonaniem, dobrą ergonomią, wysoką wydajnością, niezłym ekranem i funkcjonalnym systemem. Zadowala także aparat oraz wideo, a nie mam większych zarzutów do jakości audio – frontowy głośnik sprawdza się wzorowo. Świetnie, że nie zabrakło złącza USB C, wyjścia słuchawkowego, a także czujnika NFC, Bluetooth 5.0 i szybkiego Wi-Fi.
Moim zdaniem zarówno G6, jak i G6 Plus to smartfony godne rekomendacji. Jeśli większy rozmiar ekranu nie stanowi problemu, to warto rozważyć dopłatę do G6 Plus – procesor jest szybszy, jakość zdjęć wyższa, a smartfon hojniej wyposażony. Powiększona G6 ma też lepsze moduły Bluetooth i Wi-Fi.
Moto G6 z 3 GB RAM-u kosztuje 999 zł, a G6 Plus z 4 GB pamięci operacyjnej to koszt 1299 zł. Znajdą się tańsze smartfony z większymi akumulatorami oraz lepszymi procesorami (np. Xiaomi Redmi Note 5), ale moim zdaniem Moto G6 i G6 Plus to również atrakcyjne propozycje. Mogą pochwalić się dużymi możliwościami, dobrymi aparatami oraz czystym systemem, a pod tymi względami Xiaomi kuleje – Redmi Note 5 nie posiada NFC oraz USB typu C. | Test smartfona Motorola Moto G6 Plus – lepsza niż Moto G6? |
Czekoladki, przekąski, gazowane napoje, a także kosmetyki czy błoto to zmora właścicieli samochodów. Często pozostawiają w samochodzie ślad po sobie pod postacią uporczywych plam, z którymi trudno sobie poradzić. Zabierając się za wiosenne pranie tapicerki, będziemy potrzebować kilku praktycznych gadżetów. W co się zaopatrzyć? Różne rodzaje tapicerek
Przed rozpoczęciem jakichkolwiek prac przy tapicerce należy dokładnie zapoznać się z rodzajem materiału, z którego została wykonana. Nie każdy środek czyszczący nadaje się do wszystkich typów tapicerek samochodowych, a źle zastosowane preparaty mogą je trwale uszkodzić. Najdroższa, ale jednocześnie najłatwiejsza do utrzymania w czystości jest tapicerka skórzana. Na rynku dominują jednak wykonane z odpornego na zabrudzenia, ale bardzo elektryzującego się polimeru, oraz przyjazne użytkownikom bawełniane, które natomiast łatwo się brudzą.
Niezbędne akcesoria
Tapicerka skórzana wymaga tak naprawdę wyłącznie odkurzenia oraz delikatnego wytarcia specjalnym mleczkiem nałożonym na miękką ściereczkę. W ten sposób usuniemy większość zabrudzeń, choć pozbycie się m.in. niebieskich przebarwień od dżinsów może wymagać nieco więcej pracy i dodatkowych środków chemicznych. Pranie tapicerki tekstylnej jest zdecydowanie bardziej skomplikowane i wymaga dobrego sprzętu. Powinniśmy się zaopatrzyć m.in. w odkurzacz lub pistolet piorący, odkurzacz klasyczny z końcówkami o różnej szerokości, opryskiwacz ciśnieniowy, miękką szczotkę z włosia, ściereczki z mikrofibry, ciepłą wodę oraz preparaty do prania tapicerki.
Pranie krok po kroku
Pranie tapicerki zawsze rozpoczynamy od dokładnego odkurzenia obu foteli, kanapy, podsufitki oraz dywaników. Aby dotrzeć do najmniejszych zakamarków, w których zbiera się brud (np. na łączeniu oparcia z siedziskiem), potrzebujemy cienkiej końcówki szczelinowej do odkurzacza. Warto pamiętać, że im większą moc ma odkurzacz, tym mniej pracy czeka nas na kolejnych etapach prania. Następnie dokładnie wymiatamy resztki piachu, sierści i drobinek kurzu szczotką o grubym włosiu, np. przeznaczoną do czyszczenia wykładziny podłogowej. Jeżeli włosia jest dużo lub zostało mocno wbite w tapicerkę, możemy je usunąć papierem ściernym.
Kolejnym etapem jest naniesienie na zabrudzone części tapicerki tzw. pre-sprayu (również za pomocą szczotki), którego zadaniem jest rozpuszczenie brudu i oddzielenie go od włókien oraz rozmydlenie tłustych plam (np. z oleju). Warto rozważyć również zakup odplamiaczy ukierunkowanych na konkretne rodzaje plam, dzięki którym szybciej się ich pozbędziemy. Wybierając środek piorący (np. piankę), należy pamiętać, by był on odpowiedni dla naszego typu tapicerki i od renomowanego producenta (np. Sonax, CarPlan). Absolutnie niedozwolone jest stosowanie chemikaliów przeznaczonych do prac domowych, np. odplamiaczy do ubrań, ponieważ może się to skończyć trwałym uszkodzeniem materiału.
Na koniec zbieramy brud z powierzchni tapicerki odkurzaczem piorącym z końcówką natryskująco-ssącą, starając się nie przemoczyć materiału. Zależy nam na wyciągnięciu zabrudzeń z powierzchni tkaniny, a nie ze znajdującej się pod spodem pianki. Na koniec przecieramy kanapę, fotele i inne elementy tekstylne miękką szmatką z mikrofibryi pozostawiamy do wyschnięcia. Jeśli pogoda sprzyja, możemy po prostu otworzyć drzwi na oścież, pozwalając tapicerce wyschnąć samoistnie, lub zamknąć drzwi, włączając jednocześnie gorący nawiew na maksymalną moc (pamiętając o uchyleniu jednego z okien na kilka centymetrów). | Wiosenne pranie tapicerki. Czego będziemy potrzebować? |
Wiosna i jesień to czas wzmożonych prac w ogrodzie. Wiosną przygotowujemy go do sezonu związanego z jego użytkowaniem, a jesienią sprzątamy po tym sezonie, aby zostawić nasz mniej lub bardziej rekreacyjny areał jak najlepiej przygotowanym na martwy okres zimy. Zajęcia, jakie wykonujemy w tym czasie, to także prace porządkowe, jak na przykład usuwanie gałęzi. Do sprawnej utylizacji tego typu materiału organicznego nieodzownym pomocnikiem okazuje się być rozdrabniacz do gałęzi. Krótka charakterystyka
Do prac przydomowych i zrąbkowania małych gałęzi z prywatnego ogródka idealnie nadaje się rębak UD2500 marki Makita. Podstawową zaletą charakteryzującą ten rębak jest to, że wyposażony został w zbiornik na urobek. Jest to szczególnie istotne podczas pracy w przydomowym ogrodzie lub na rekreacyjnej działce, gdzie ważne jest pozostawienie po pracy trawnika lub gleby w nienaruszonym stanie. Zrąbkowane gałęzie przecież bardzo trudno wygrabia się z trawnika. Dzięki pojemnikowi na urobek zachowanie porządku oraz transportowanie urobku w miejsce składowania jest wyjątkowo proste i wygodne.
Funkcje
Wspomniany już zbiornik na urobek łatwo się demontuje i można go swobodnie opróżniać bez unoszenia czy też przemieszczenia całego rębaka. Jest on wsuwany po prowadnicach, które umożliwiają proste umieszczenie zbiornika na maszynie we właściwej pozycji.
Ponadto, dla łatwego przemieszczania, urządzenie wyposażono w koła jezdne, które, dzięki dużej średnicy i gumowej okładzinie z bieżnikiem, radzą sobie świetnie w trudnym terenie jakim jest ogród. Łatwo przetaczać rębak zarówno po trawie, jaki i po grząskiej glebie.
Sprawne przemieszczanie urządzenia jest możliwe także dzięki uchwytom transportowym umieszczonym z dwóch stron, które umożliwiają zarówno chwytanie do przetaczania za pomocą układu jezdnego, jak i uchwyt oburącz – w celu załadunku lub wyładunku.
Nie bez znaczenia jest metalowy wspornik pomiędzy kołami. To dzięki niemu można bez większego wysiłku pochylić urządzenie, naciskając na niego stopą, ażeby możliwe było jego przetaczanie.
Wielofunkcyjny włącznik, będący panelem sterującym, pozwala nie tylko na załączanie lub wyłączanie napędu urządzenia, ale również umożliwia szybką reakcję w przypadku ewentualnego zakleszczenia gałęzi w mechanizmie zrąbkującym. Jest tam bowiem przełącznik do ustalania kierunku obrotów, za pomocą którego możliwe jest cofnięcie gałęzi w sytuacji awaryjnej.
Rębak posiada pokrętło nastawcze do regulacji ostrzy zrąbkujących poprzez nadawanie im odpowiedniego luzu, aby praca była efektywna niezależnie od materiału, jaki podlega rozdrabnianiu.
Gardziel do podawania gałęzi jest tak wyprofilowana, żeby do rębaka nie trafiła przypadkowo gałąź o zbyt dużym przekroju poprzecznym. Dzięki temu użytkownik nie musi się obawiać o to, że mechanizm zrąbkujący nie poradzi sobie z załadowanym materiałem.
Użyte materiały
Obudowa rębaka jest wykonana z bardzo trwałego i odpornego na udarowe uderzenia tworzywa sztucznego. Dzięki temu konserwacja rębaka została ograniczona do minimum, gdyż tworzywo sztuczne charakteryzuje się odpornością na takie zjawiska, jak choćby rdzewienie i inne skutki związane z wyeksponowaniem go na trudne warunki atmosferyczne. Sam mechanizm zrąbkujący oraz jego bezpośredni korpus wykonano z metalu, aby był odporny na duże obciążenia występujące w procesie siekania gałęzi i innych materiałów drewnianych.
Metalowa rama stanowi stabilną konstrukcję nośną urządzenia.
Gumowe stopki podporowe zabezpieczają urządzenie przed niezamierzonym przemieszczaniem się w wyniku drgań powstałych w czasie pracy.
Parametry
Rębak Makita UD2500 jest urządzeniem przeznaczonym do zrąbkowania gałęzi o średnicy do 45mm. Jest to możliwe dzięki silnikowi o mocy 2500W. Rozdrabniacz jest stosunkowo lekkim urządzeniem – waży 31kg. Zbiornik na urobek pozwala na pomieszczenie do 67 litrów rozdrobnionego materiału organicznego.
Rozwiązania techniczne
Rozdrabniacz Makita UD2500 bazuje na mechanizmie zrąbkującym w postaci frezu zębatego. Gałęzie są miażdżone i rozdrabniane za pomocą dużego wałka, na którego powierzchni znajdują się ostrza w postaci zębów wzdłużnych. To efektywna metoda zrąbkowania, która charakteryzuje się tym, że materiał jest zaciągany samoistnie. Możliwa jest regulacja szczeliny pomiędzy frezem o powierzchnią oporową, dzięki czemu można dostosować ją i zapewnić optymalną pracę, w zależności od obrabianego materiału – bez względu na to, czy są to suche gałęzie, czy tez mokre pędy.
Wyposażenie
Rębak, tak jak wspomniano, wyposażony jest w zbiornik na urobek organiczny, dzięki któremu jego zagospodarowanie i zachowanie porządku w miejscu pracy jest szczególnie ułatwione.
Podsumowanie
Makita UD2500 to rębak do raczej delikatnych zastosowań w przydomowych ogródkach lub na działkach rekreacyjnych. Jest on bardzo wygodnym w użyciu urządzeniem, lecz należy pamiętać o jego ograniczeniach związanych z maksymalną średnicą zrąbkowanych gałęzi, która wynosi 45mm. Dla większości zastosowań w ogrodzie jest to zakres wystarczający. | Testujemy rębak Makita UD2500 |
Każdy maluszek wymaga troskliwej opieki, również podczas kąpieli. Warto zatem zadbać o jego komfort podczas tego miłego rytuału. Oto przegląd popularnych modeli ręczników dla dziecka. 1. Okrycie kąpielowe dla niemowląt
Najmłodsze dzieci wymagają delikatności i wyjątkowej troski. Dlatego w przypadku mycia takich maluszków należy uwzględnić to, by ręczniki doskonale je otulały i chroniły. Popularnym modelem, który świetnie się w tej roli sprawdza, jest okrycie kąpielowe dla niemowląt. Taka forma ręcznika, wyposażona w kapturek, pozwala wygodnie opatulić maleństwo i osuszyć jego skórę.
box:offerCarousel
2. Okrycie frotté
Modele frotté są doskonale znane i znajdują się niemal w każdym domu, ponieważ świetnie wchłaniają wodę. Śmiało możemy wybrać taki ręcznik dla dziecka, ponieważ jest to prosty i sprawdzony produkt, a do tego przyjemny w dotyku.
box:offerCarousel
3. Okrycie kąpielowe z tkaniny bambusowej
Biorąc pod lupę tkaniny, z jakich mogą być wykonane ręczniki lub okrycia dla najmłodszych pociech, oprócz frotté uwzględnijmy jeszcze inne propozycje. Ciekawą i przyjazną dla delikatnej skóry maluszka opcją może być okrycie kąpielowe z tkaniny bambusowej, która obecnie stanowi popularną opcję. Tkaniny bambusowe są coraz chętniej wybierane, gdyż są przyjemne w dotyku i bezpieczne dla dzieci.
box:offerCarousel
4. Duży ręcznik do kąpieli
Aby dobrać odpowiedni ręcznik dla malucha, by nauczyć go, który model do czego służy, najlepiej wyposażyć go w osobiste ręczniczki. Kompletowanie łazienkowej wyprawki można rozpocząć od dużego ręcznika, który przyda się podczas kąpieli. Trening czystości, w którym zostanie uwzględnione przeznaczenie poszczególnych modeli, w przyszłości zaowocuje pozytywnymi nawykami.
box:offerCarousel
5. Ręcznik do twarzy lub rąk
Ucząc naszą pociechę tego, jak dbać o higienę, dobrym pomysłem jest przekazywanie wiedzy o przedmiotach, które do tego służą. Mały ręcznik wykorzystujemy do higieny twarzy czy rąk, przyda się więc podczas szczotkowania zębów i mycia buzi. Jeśli rodzic, ucząc dziecko wykonywania tych czynności, od razu zwróci uwagę na rodzaj ręcznika, na pewno zostanie to zapamiętane.
box:offerCarousel
6. Ręcznik z osobistym haftem
Ciekawą propozycją ręcznika dziecięcego, który pozwala odróżniać różne ręczniki, jest ten ze spersonalizowanym haftem. Podpisany imieniem ręcznik nie pozostawia wątpliwości co do tego, kto jest jego właścicielem. Jest to szczególnie istotne podczas nauki utrzymywania higieny. Zwrócenie uwagi na to, że każdy członek rodziny posiada swój ręcznik, powoduje, że maluch dostrzega, iż jest to przedmiot osobisty. Haft z imieniem to proste rozwiązanie, a niezwykle użyteczne dla wszystkich.
box:offerCarousel
7. Ręcznik poncho
Ręcznik typu poncho może być wykorzystywany przez dzieci zarówno w domu, jak i na plaży. Ta wygodna forma pozwala na osuszenie ciała po prostu przez założenie go na siebie. Modele tego typu wyposażone są nierzadko w specjalne kapturki, które dbają też o głowę i włosy malucha.
box:offerCarousel
8. Ręczniki z nadrukami
Przeglądając różne modele ręczników, zwróćmy uwagę na te z nadrukami różnego rodzaju postaci z bajek, które oglądają dzieci. I chociaż rodzice zwykle nie są przekonani do tego typu modeli ze względu chociażby na przyciągającą wzrok kolorystykę, to jednak mogą one doskonale sprawdzić się w przypadku tych maluchów, które nie przepadają za kąpielami. Codzienny rytuał mycia zwieńczony wykorzystaniem ręcznika z ulubioną postacią z bajki, takiej jak np. Masza i Niedźwiedź czy Myszka Mickey, może stać się przyjemnością dla dziecka.
box:offerCarousel
9. Ręcznik dla małej księżniczki
Wybierając ręcznik dla dziecka, uwzględnijmy jego płeć. Dziewczynki chętniej zdecydują się na ręcznik z postaciami z Krainy lodu albo z ozdobną koronką. I choć wydaje się, że jest to tylko akcesorium uzupełniające wyprawkę łazienkową dziecka, to ten niewielki element może zachęcić je do tego, by dbać o higienę. Dobrze jest to wykorzystać, a jednocześnie pokazać maluchowi, że dostrzegamy jego zainteresowania.
box:offerCarousel
10. Propozycja dla fanów piłki nożnej
Chłopcy zdecydowanie lepiej będą się czuli, gdy w ich posiadanie wejdzie ręcznik nawiązujący do ulubionego sportu, jak np. piłka nożna. Mali fani z pewnością będą zachwyceni, nie wspominając już o tych chłopcach, którzy uwielbiają grać w piłkę z kolegami na podwórku lub uczęszczają na zajęcia sportowe. Poza tym ręcznik z symbolem ulubionej drużyny lub ulubionym piłkarzem będzie trafionym prezentem.
box:offerCarousel
Rodzice przy dokonywaniu wyboru ręcznika mają wiele możliwości. Pamiętajmy o tym, że to, jakiego ręcznika dziecko używa, może rzutować na jego nawyki dotyczące higieny w kolejnych latach. Należy zatem zachęcić je do dbania o czystość i zatroszczyć się o to, by utrzymywanie higieny ciała było przyjemnością, a nie przykrym rytuałem. | Wybieramy ręcznik dla dziecka – przegląd 10 popularnych modeli |
Od dziś za produkty z większości kategorii Allegro można płacić za pomocą rat Od.nowa. Sprawdź, co zmieniło się w wypłatach środków z Allegro Finanse. Zgodnie z zapowiedzią od dziś pieniądze za zakupy w ramach rat Od.nowa przekazujemy tylko przez usługę Przelewy24. Dotyczy to większości kategorii w Allegro.
Aby wypłacać środki z rat Od.nowa, włącz Przelewy24 w Allegro Finanse. Zobacz jak to zrobić.
Raty Od.nowa to innowacyjna metoda płatności za zakupy udostępniana w ramach Allegro Finanse Kupującym, którą udostępniliśmy dotąd w działach: Sport i turystyka, Dom i ogród, Elektronika, a od dziś dodaliśmy pozostałe kategorie Allegro. Sprawdź, w których kategoriach Twoi Klienci nie skorzystają z rat. Dla Ciebie nowa metoda płatności oznacza więcej szans na udane transakcje w nadchodzącym okresie przedświątecznym.
Za przyjmowanie wpłat i wypłacanie środków z usługi Przelewy24 nie są pobierane opłaty - jest ona, podobnie jak PayU, całkowicie bezpłatna. | Zmiana w wypłatach środków z Allegro Finanse w większości kategorii Allegro |
Im lepiej zadbasz o motocykl przed zimą, tym bardziej odwdzięczy się na wiosnę – głosi stara prawda. Najgorsze, co możesz zrobić, to porzucić swoją maszynę bez właściwej konserwacji. Sprawą kluczową jest znalezienie właściwego miejsca, w którym przezimuje motocykl. Opcją idealną jest ogrzewany garaż, nieco gorszą – bez ciepełka w środku. Dla większości z nas jest to dość kłopotliwe, można ten problem rozwiązać, wynajmując jeden garaż w kilka osób albo poprosić o przysługę znajomego z dużym garażem. W ostateczności można zostawić maszynę na parkingu podziemnym. Zdecydowanie nie warto porzucać jej na zewnątrz – choć dla wielu osób jest to nieunikniona konieczność.
Jednakże nasz klimat nieustannie się ociepla i rośnie liczba motocyklistów, którzy jeżdżą cały rok. W sumie nie jest to zły pomysł – śnieg pada rzadko, trzeba jednak bardzo uważać na śliskiej czasem nawierzchni.
Konserwacja motocykla – od czego zacząć?
Jeśli decydujemy się na zimowanie motocykla, oczywiście trzeba zacząć od umycia go. Najłatwiej zrobić to za pomocą myjki ciśnieniowej, uważajmy jednak na wrażliwe elementy. Nie kierujmy strumienia wody na łożyska, ruchome elementy zawieszenia, główkę ramy i układy elektryczne, w tym zapłonowy. Silnik i wydech przed myciem muszą zostać wystudzone. Do mycia można też użyć gąbki i szamponu do motocykla, wspomagając się na przykład płynem do usuwania owadów.
Idźmy dalej – zalecana jest wymiana oleju. Po całym sezonie olej w silniku naszego motocykla jest już bardzo zanieczyszczony. Zbierają się w nim kwasy i brud. Warto go więc wymienić, oczywiście łącznie zfiltrem oleju.
Jeśli mamy gaźnik, spuśćmy z niego paliwo, a bak zalejmy do pełna. Dzięki temu będzie w nim minimalna ilość powietrza, a więc i wilgoci. Trzeba też zadbać o łańcuch. W zasadzie wystarczy użyć do tego specjalnego środka, tzw. chain cleanera. Po wyczyszczeniu trzeba go potraktować odpowiednim smarem do łańcuchów, to samo czyniąc z każdą ruchomą częścią – tu możemy użyć w zasadzie dowolnego smarowidła w spreju.
Jeśli łańcuch jest mocno zabrudzony, możemy użyć pędzelka, uważając jednak, by nie wbijać brudu głębiej, lecz go usuwać. Delikatne ruchy, a nie szorowanie.
Akumulator lepiej wyjąć
Różne są szkoły postępowania z motocyklowym akumulatorem. Niektórzy nie robią nic. Jeśli motocykl zimuje w cieple, to faktycznie nie ten element nie wymaga dużej uwagi. Warto go od czasu do czasu doładować. Niektórzy podłączają go do automatycznego prostownika. Najlepiej jednak wymontować baterię, zanieść ją do domu i co jakiś czas podłączyć do prostownika. W ten sposób zadbamy o niego optymalnie i wiosną nie sprawi nam żadnej przykrej niespodzianki. Przy okazji oczyśćmy i nasmarujmy klemy.
A opony?
Jeśli motocykl pozostawimy na parę miesięcy na kołach, to opony dostaną w kość. Zdarza się, że nie mamy innego wyjścia – wtedy pamiętajmy o regularnym ich przetaczaniu. Powiedzmy, raz na tydzień, dwa obrócimy je o ćwierć obrotu. Dużo lepiej postawić maszynę na stojaku – wybierzmy taki, który zapewni mu stabilność i brak kontaktu kół z podłożem.
Ubranko
Nie tylko my mamy na zimę specjalne ciuchy, motocyklowi również się przydadzą. Pokrowiec na motocykl powinien chronić go przed kurzem i zanieczyszczeniami, ale nie można opakowywać go jak szynkę w celofan. Wilgoć musi mieć gdzie odparować.
Na sam koniec pozostaje kwestia, czy odpalać motocykl zimą, żeby trochę „pochodził”. Nie, w żadnym wypadku. W ten sposób tylko go niszczymy! Zanim zimny i zgęstniały olej zacznie smarować silnik, minie chwila. A zanim minie, silnik będzie pracował praktycznie na sucho, co jest dla niego zabójcze. Jeśli wykonamy wszystkie opisane czynności, wystarczająco zabezpieczymy swoją maszynę na długą zimową noc. | Zimowy postój motocykla |
Rozmowa z człowiekiem, który mówieniem nie jest zbytnio zainteresowany. Publicznym mówieniem – bo wokół wszyscy tylko piszą, plotą, gadają. Jednak w tej plątaninie słów znalazł się moment na szczerą, inteligentną rozmowę z aktorem. Czy łysy facet musi być zły?
Jeśli miałbym być szczery, to Adam Ferency wywołuje we mnie mieszane uczucia. Niewykluczone nawet, że jestem mu winien przeprosiny. A to z tego powodu, że w jakiś dziwny sposób przez długi czas kojarzyłem go przede wszystkim z czarnymi charakterami. Co więcej, był w tych swoich rolach tak dobry, że podświadomie przekładałem to na jego osobowość jako człowieka. Dopiero po jakimś czasie trochę się to we mnie odwróciło i zacząłem doceniać jego warsztat i umiejętności. Role Adama Ferecego z negatywnych (a przynajmniej części) zaczęły przekształcać się w bardzo inteligentne i świadome interpretacje, a ja sam zacząłem nabierać ochoty, by poznać tego człowieka bliżej. A przecież najlepiej dokonać tego przez rozmowę.
Tylko jak namówić na wywiad kogoś, kto nie jest przekonany, czy powinien się do powszechnego gadulstwa dorzucać?
Ona – Maja
Książka zaczyna się od takiego właśnie esemesowego dialogu, w którym Adam Ferency daje Jaszewskiej jasno do zrozumienia, że to być może nie najlepszy pomysł i że łatwo nie będzie. Ona jednak dopięła swego, choć bywały trudne chwile.
Najbardziej sztampowe określenie brzmiałoby: Aktor należy do zupełnie innego pokolenia. A jednak problem tkwi w tym, że tak właśnie jest, o czym czytelnik może się przekonać niemal na każdej stronie. Dziennikarka pytała go o wszystko: o poglądy, o historię, o męskość i kobiecość, o prawdę, o role, o stosunek do widza i o życie. On zaś odpowiadał szczerze i wielokrotnie zaskakująco. Kiedy już wydaje się, że jesteśmy w stanie odczytać jego intencje (raczej nie użyję słowa „poglądy”), mówi coś, co przede wszystkim daje czytelnikowi do myślenia – także na jego własny temat.
Aktor nie boi się trudnych zagadnień. Jeśli czuje, że coś jest istotne, opowiada o tym wprost. Jeżeli uważa, że sytuacja tego wymaga, decyduje się użyć dosadniejszego języka. Ale są również chwile, gdy potrafi powiedzieć swojej rozmówczyni wprost, że jest zmęczony jej pytaniami, i zaproponować kolejny termin. W książce przeczytamy o sprawach prywatnych, rodzinnych, zawodowych oraz o pewnych procesach, które doprowadziły do tego, że Adam Ferency jest dziś taki, jaki jest. Myślę, że czytelnik bez trudu będzie mógł przenieść niektóre z poruszanych spraw na własne podwórko – w formie przemyśleń nad własnymi poglądami czy reakcjami. Sam wielokrotnie łapałem się na tym, że głos w mojej głowie mówił: „To genialne. Ten człowiek ma rację”.
Jeśli lubicie i cenicie pana Adama, to namówienie was do przeczytania tej książki nie powinno być trudne. Najprawdopodobniej potwierdzi ona wasze opinie. Jeśli jednak z nazwiskiem Ferency dopiero się zapoznajecie… to powinniście poznać jedną z najnowszych na rynku „przegadanych” książek – tę prawdopodobnie warto przeczytać znacznie bardziej niż dziesięć innych.
Na Allegro znajdziecie ją już za ok. 25 złotych.
Źródło okładki: editio.pl | „Nie i tak. Adam Ferency w rozmowie z Mają Jaszewską” Maja Jaszewska, Adam Ferency – recenzja |
Wybierając monitor do komputera, trzeba najpierw określić, do czego będzie wykorzystywany. Monitory dla graczy cechują się nieco innymi parametrami niż wyświetlacze wybierane do pracy biurowej oraz obróbki grafiki lub filmu. Gracze potrzebują innego monitora do komputera niż osoby pracujące w biurze. Przy wyświetlaniu dynamicznie zmieniających się scen liczą się inne parametry niż przy renderowaniu statycznych obrazów i tekstu. Dobre odwzorowanie kolorów może okazać się mniej istotne od wysokiej częstotliwości odświeżania.
Monitor gamingowy – rozdzielczość i częstotliwość
Zwykłe monitory mają rozdzielczość full HD, która na ekranie o wielkości zwykle od 20 do 30 cali postawionym na biurku będzie wystarczająca dla większości graczy. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by kupić monitor o wyższej rozdzielczości, ale nie każdy komputer poradzi sobie z wyrenderowaniem obrazu o takiej liczbie pikseli.
Dla graczy istotniejszym parametrem od rozdzielczości może okazać się czas reakcji, który nie powinien przekraczać 5 ms, oraz tempo odświeżania obrazu. Zwykłe monitory odświeżają się z częstotliwością 60 Hz. Monitory gamingowe mogą cechować się odświeżaniem na poziomie 120 Hz, a nawet 144 Hz lub więcej. Niestety im szybsze odświeżanie, tym wyższa cena sprzętu.
Gry będą wyglądać ładniej w rozdzielczości 4K, ale wyższa częstotliwość może dać przewagę podczas rozgrywek wieloosobowych. Trzeba tylko pamiętać, że zwiększenie liczby klatek na sekundę i rozdzielczości wymaga dużych pokładów mocy obliczeniowej, więc oprócz monitora trzeba wyposażyć się w szybki procesor, dużą ilość pamięci operacyjnej i wydajną kartę graficzną.
box:offerCarousel
Monitor do gier – przekątna ekranu i proporcje
Przekątną ekranu powinno dobrać się do odległości, w jakiej gracz znajduje się od monitora podczas zabawy. Im dłuższa przekątna, tym wyższa cena monitora.
Przy porównaniu modeli o różnej przekątnej i tej samej rozdzielczości trzeba pamiętać, że wielkość pojedynczego piksela w monitorze o dłuższej przekątnej będzie większa. Wyświetlacze o dłuższych przekątnych mogą mieć wyższą rozdzielczość.
Od preferencji gracza zależy to, jakie proporcje ekranu wybierze. Standardowa wartość to filmowe 16:9, ale często można spotkać monitory ultrapanoramiczne o kinowych proporcjach 21:9 zapewniających szersze pole widzenia podczas rozgrywki.
Matryca w monitorze gamingowym
Wybierając monitor, można zdecydować się na modele o matrycach TN lub IPS. Nie ma jasnej odpowiedzi na pytanie, który typ jest lepszy – zależy to od indywidualnych preferencji gracza. Matryce TN wyświetlają z reguły gorszy obraz niż matryce IPS. Zaletą matryc TN w monitorach dla graczy jest zwykle lepszy czas reakcji, co docenią miłośnicy gier multiplayer.
Im czas reakcji jest niższy, tym szybciej gracz może zareagować na dynamicznie zmieniającą się sytuację na polu bitwy, gdzie o wygranej lub porażce decydują czasem milisekundy. Obecnie powstają monitory z matrycami IPS o bardzo niskim czasie reakcji, ale są znacznie droższe od monitorów z ekranami TN.
Monitory z matrycami IPS cechują się znacznie lepszym odwzorowaniem kolorów. Gry wyglądają na nich o wiele lepiej. Monitory gamingowe tego typu mają szersze kąty widzenia, ale niestety niższy czas reakcji, co może dawać przewagę przeciwnikom.
Podsumowanie
Monitor dla graczy powinien ponadto cechować się możliwie niskim parametrem o nazwie input lag, który określa opóźnienie od wysłania sygnału z komputera do wyświetlenia obrazu. Oprócz tego warto zdecydować się na model o wysokim kontraście statycznym, odpowiedniej jasności i dobrymi kątami widzenia.
Przy zakupie monitora do gier warto zwrócić też uwagę na inne czynniki niż parametry obrazu. Poszczególne modele różnią się liczbą i rodzajem dostępnych złącz. Niektóre posiadają wbudowane głośniki, inne nie. Trzeba też pamiętać o gabarytach obudowy i przed zakupem porządnie zmierzyć biurko. | Wybieramy dobry monitor do gier |
Jeśli jeszcze nie kupiłaś płaszcza na jesień, pewnie jesteś w trakcie jego poszukiwań. Przed jego zakupem warto się jednak zastanowić, jaki materiał sprawdzi się najlepiej. Tkanina idealna
Tkanina idealna to taka, która świetnie wygląda mimo upływu lat oraz zmiany trendów. Dodatkowo dobrze chroni przed zimnem. Płaszcz lub kurtka mogą być uszyte z różnego rodzaju materiałów i nie ma odpowiedzi na pytanie, który jest najlepszy. Wszystko zależy od naszego gustu oraz stylu życia. Kaszmirowy płaszcz, piękny i drogi, raczej nie sprawdzi się przy dwójce małych dzieci, które uwielbiają rozrabiać. Jeśli zaś jesteś poważną bizneswoman, to chodzenie w puchówce na oficjalne spotkania nie będzie dobrze widziane. Odpowiedz sobie na pytanie, gdzie będziesz nosić płaszcz lub kurtkę oraz w czym będzie ci po prostu wygodnie.
Wełna
Wełna to naturalne włókno pozyskiwane z sierści owiec, lam, kóz, królików, wielbłądów i innych. Włókno wełniane doskonale nadaje się do wytwarzania wysokiej jakości tkanin. Najbardziej wartościowa wełna pochodzi z owiec zwanych merynosami. Najcenniejsza jest za to wełna kóz kaszmirskich, czyli kaszmir.
Największą zaletą wełny jest to, że chroni nas od zimna. Dzięki bardzo dobrej izolacji świetnie zatrzymuje ciepło. Nawet jeśli płaszcz wydaje się cieniutki, ale został uszyty ze 100-procentowej wełny, nie musisz się obawiać chłodów. Zasada jest taka, że im więcej wełny w składzie tkaniny, tym płaszcz będzie cieplejszy. Co więcej, doskonale odparowuje wilgoć ze skóry, dlatego warto nosić wełnianą czapkę! Wełna ma więcej zalet: nie gniecie się, trudno ją pobrudzić i słabo chłonie wilgoć.
Niestety wełna ma również wady. Rozciąga się, zwłaszcza w wodzie. Kolejnym problemem jest to, że się mechaci – pod wpływem tarcia powstają małe kuleczki. Na szczęście można je uciąć nożyczkami lub specjalną golarką do ubrań. Może uczulić, niezależnie od tego, czy jest wysokiej jakości, czy nie. Ostatnią kwestią jest to, że wymaga specjalnej pielęgnacji – najlepiej czyścić wełnę chemicznie lub prać ręcznie.
Flausz
Jego nazwa wywodzi się z języka niemieckiego, a dokładniej od słów „flausch” lub „flaus”, które oznaczają kosmyk. Jest to gruba, wełniana tkanina z przędzy zgrzebnej. Wełna ta jest poddawana drapaniu i strzyżeniu, dzięki czemu staje się przyjemniejsza w dotyku.
Wady i zalety flauszu są bardzo podobne do właściwości wełny. Podstawowa różnica polega na tym, że flausz jest delikatniejszy i przyjemniejszy w dotyku oraz mniej się mechaci od tradycyjnej wełny. Wady – płaszcz z flauszu może trochę gorzej trzymać ciepło.
Tweed
Tweed to gruba i szorstka tkanina wełniana z przędzy zgrzebnej o skośnym splocie i bardzo ścisłej strukturze. Jest wytwarzany w wersji w popularną jodełkę lub kurzą łapkę. Tweed jest idealnym materiałem na płaszcz, ponieważ się nie gniecie i jest bardzo wytrzymały. Występuje w stonowanym wersjach kolorystycznych, takich jak beż, brąz, szarość, zieleń lub niebieski. Wygląda dość surowo i nie każda kobieta będzie się dobrze czuła w płaszczu z tego materiału. Jeśli lubisz słodkie i kobiece ubrania, to nie jest propozycja dla ciebie. Natomiast jeśli jesteś fanką nowoczesności i minimalizmu, tweed będzie dobrym rozwiązaniem.
Pikowanie
Pikowanie to znana już w starożytności technika łączenia dwóch rodzajów materiału. Nazwa wzięła się od francuskiego słowa „piqué”, czyli ukłucie. Pikowanie polega na zszywaniu dwóch warstw materiału, między którymi znajduje się dodatkowa warstwa ocieplająca – najczęściej gruba tkanina wełniana lub bawełniana albo wata. Po złożeniu trzy warstwy materiału są przeszywane razem. Dzięki temu pikowana kurtka jest naprawdę ciepła i dobrze chroni przed chłodem i wilgocią. Problemem może być kwestia estetyczna, ponieważ nie każdej kobiecie podoba się taka kurtka. A szkoda! Jest naprawdę wygodna i jeśli dobrze poszukasz ładnego i zgrabnego modelu w sklepie, na pewno go znajdziesz. | Tkaniny idealne na odzież wierzchnią |
Właśnie wyszedłeś z wystawnego, karnawałowego przyjęcia, na którym stoły uginały się od przysmaków i czujesz, że łapie cię zgaga? Jeśli problem ma charakter sporadyczny i winę za niego ponosi tylko bogate menu, nie musisz się martwić. Istnieją skuteczne sposoby radzenia sobie z dolegliwością. Zgaga – co to takiego?
Zgaga zwykle doskwiera po większych posiłkach. Karnawał to czas, kiedy przypadłość szczególnie daje się we znaki amatorom świątecznych specjałów. Najpierw pojawia się całkiem miłe uczucie sytości, które szybko zastępuje mocne pieczenie w przełyku, nieraz także za mostkiem. Wywołuje je kwas, który cofa się z żołądka. Prawdopodobnie sam zapracowałeś na dolegliwość, warto zrobić sobie szczery rachunek sumienia.
Jeśli jadłeś w sposób nieumiarkowany, nie stroniłeś od ostrych dań i toastów wznoszonych kieliszkami lub lampkami alkoholu – już znasz przyczynę zgagi. Gdy smaczny, choć kaloryczny obiad albo kolację zakończyłeś „dymkiem” z papierosa, dodatkowo przysłużyłeś się przypadłości.
Pamiętaj: jeżeli zgaga nie dokucza ci okazjonalnie, ale pojawia się częściej, zwróć się o poradę do specjalisty. Nawracająca dolegliwość może świadczyć o wielu chorobach, które rozwijają się w organizmie. Jak dochodzi do zgagi? To stosunkowo prosty mechanizm: pożywienie, wprowadzone do żołądka, zwykle przebywa tam do momentu strawienia. Zwieracze tzw. wpustu pilnują, by nie wróciło do przełyku. Kiedy zwieracz dolnego przełyku nieodpowiednio pracuje, rozluźnia się i pozwala cofać treści żołądka. Wraz z nią wydostają się enzymy i kwasy solne, które drażnią śluzówkę przełyku i wywołują piekący ból. Łacińska nazwa dolegliwości wiele mówi o jej prawdziwym charakterze: „pyrosis” pochodzi od „pyros”, czyli ogień.
Jak złagodzić nieprzyjemne objawy zgagi?
Jak sobie ulżyć? Na początek zaparz dobroczynną herbatkę ziołową, która złagodzi dolegliwości i pozwoli ci odetchnąć. Jeśli masz pod ręką korzeń imbiru lekarskiego – zetrzyj łyżeczkę i zalej szklanką wrzątku. Po kwadransie remedium powinno być gotowe. Nie możesz znaleźć imbiru? Sięgnij po kmin rzymski. Dwie łyżeczki aromatycznej przyprawy wsyp na szklankę wrzącej wody i trzymaj pod przykryciem ok. 10-15 minut. Przecedź wywar przez gęste sitko – będzie piło ci się przyjemniej. Istnieją także inne zioła, które pomagają pozbyć się uciążliwej przypadłości, m. in. koper włoski, kwiat lipy, prawoślaz, kardamon i rdest wielokwiatowy. Na kłopoty ze zgagą poleca się też napar z dziurawca, słabą herbatę z chudym mlekiem lub imbirem i zimny okład na brzuch. Dotkliwe objawy uśmierzają ziarna jałowca – należy żuć kilka ziaren dziennie.
Jeśli zgaga staje się szczególnie dokuczliwa, możesz wesprzeć się lekami z apteki. Środki bez recepty zobojętniają kwas solny albo ograniczają jego wydzielanie. Nie zapomnij zapoznać się z informacjami na opakowaniu lub ulotce i nie przyjmuj większych dawek niż zalecane. Tradycyjne preparaty na niestrawność również przynoszą ulgę.
Lepiej zapobiegaj
Jeżeli nie chcesz, by zgaga powróciła, w najbliższym czasie powinieneś nieco zmienić nawyki żywieniowe. Szerokim łukiem omijaj sute dania – przyrządzaj sobie niewielkie porcje i staraj się spożywać posiłki o tej samej porze. Nie jedz kolacji tuż przed snem, ale co najmniej trzy godziny przed nocnym odpoczynkiem. Kiedy wstajesz od stołu, unikaj wysiłku fizycznego i gwałtownego pochylania się. Nie kładź się też wygodnie na sofie – pozycja stojąca jest bezpieczniejsza. Zadbaj o luźną i wygodną odzież – wszelką obcisłą garderobę i bieliznę musisz zostawić w szafie.
Profilaktyka pomaga najskuteczniej uporać się ze zgagą, dlatego zmodyfikuj swoje dotychczasowe menu. Przez jakiś czas nie przyjmuj zaproszeń na karnawałowe szaleństwa. Jeśli – mimo wszystko – wybierzesz się na bankiet, przestrzegaj kilku zasad nowej diety. Unikaj słodkości, zwłaszcza czekolady. Zapomnij o mocnej herbacie, kawie i tytoniu. Na twoim talerzu nie mogą pojawiać się tłuste, ostre i kwaśne dania. Nie jedz potraw smażonych i zrezygnuj z napojów gazowanych. Zwróć uwagę, czy do sałatek nie dodano cebuli, czosnku albo rzodkiewki – składników, które również znajdują się na cenzurowanym.
Nieprzyjemne objawy zgagi niebawem powinny ustąpić – ale pamiętaj, że warto wytrwać przy zdrowych nawykach żywieniowych. Gdybyś nie zauważył istotnej poprawy po upływie trzech tygodni, zarejestruj się do lekarza. Nie odkładaj wizyty u specjalisty na później. Dolegliwość, gdy się utrzymuje, może uszkodzić żołądek, przełyk lub wywołać chorobę wrzodową żołądka i dwunastnicy. | Zgaga po karnawałowych balach i imprezach – jak sobie pomóc? |
Xperia Z5 Premium to najwyższy model serii Z, z pierwszym na świecie smartfonowym ekranem 4K. Czy warto płacić za niego około 3000 zł? Specyfikacja Xperia Z5 Premium
wyświetlacz: 5,5 cala 1080 x 1920 i 2160 x 3840 (4K) pikseli, IPS, szkło odporne na zarysowania, warstwa oleofobowa
chipset: Qualcomm Snapdragon 810 (4x 1,5 GHz + 4x 2 GHz)
grafika: Adreno 430
RAM: 3 GB
pamięć: 32 GB + slot microSD (do 200 GB)
slot na karty nanoSIM
łączność: LTE, Wi-Fi b/g/n, Bluetooth 4.1 aptX, NFC, GPS + GLONASS, radio FM
system operacyjny: Android 5.1.1 Lollipop
aparat: 23 Mpix z autofokusem i diodą LED, 5,1 Mpix z przodu, nagrywanie wideo w rozdzielczości 4K – 30 fps lub Full HD – 60fps
wodoodporność i pyłoodporność zgodnie z normą IPX68
akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, kompas, barometr
czytnik linii papilarnych
bateria: 2700 mAh
wymiary: 154,4 x 7,8 x 7,8 mm
waga: 180 g
Konstrukcja
Z5 Premium to niejako kwintesencja designu całej linii Xperia. Smartfon wygląda bardzo atrakcyjnie, postawiono na prostotę, ale w eleganckim i prestiżowym wydaniu. Urządzenie dostępne jest w kolorach szarym, srebrnym i złotym. Wykonano je prawie w całości z metalu i szkła, ilość tworzyw sztucznych została ograniczona do minimum.
Front to gładka tafla szkła, która robi wrażenie grubością i sztywnością, a przy tym pozostaje przyjemna w dotyku – od razu czuć, że to materiał z wyższej półki. Ekran otaczają ramki, od boków są niewielkie (około 1 mm), a od góry i dołu szerokie (po około 15 mm). Przy krawędziach schowano frontowe głośniki stereo, mają one postać niewielkich szczelin z delikatnie widocznymi maskownicami. Nad ekranem widnieje logo producenta, przedni obiektyw aparatu oraz czujniki i dioda powiadomień.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Boki są w całości metalowe. Jedynie na rogach zastosowano tworzywa sztuczne, ale zostały one równie dobrze obrobione. Krawędzie są delikatnie zaokrąglone oraz minimalnie połyskują. Na prawej stronie znalazł się srebrny włącznik, zintegrowany z czytnikiem linii papilarnych. Poniżej trafiła regulacja głośności, a na samym spodzie widać spust migawki aparatu, który jest już typowy dla serii Xperia. Dolna krawędź zawiera gniazdo microUSB do ładowania (szkoda, że nie USB typu C) oraz mocowanie na smyczkę. Lewy bok skrywa zaślepkę czytnika kart, a na jego szczycie ulokowano wyjście słuchawkowe oraz dodatkowy mikrofon.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Plecy urządzenia są spłaszczone i mają lustrzane wykończenie. Dodatkowo boki delikatnie odstają, przez co smartfon nie leży bezpośrednio na tylnej tafli szkła. Umieszczony w lewym górnym rogu obiektyw w ogóle nie wystaje ponad bryłę urządzenia, co budzi uznanie, zważywszy, że smartfon ma tylko 7,8 mm grubości!
Z5 Premium to bez wątpienia ładny smartfon oraz prestiżowe urządzenie. Z wyglądu to właściwie prosta tabliczka, która jednak przykuwa wzrok. W testowanej wersji kolorystycznej urządzenie wygląda niczym wycięte bezpośrednio ze sztabki złota. Ma ono klasyczny odcień, nie jest to bowiem ani złoto różowawe (jak w iPhonie 6s), ani szampańskie (jak w Samsungu Galaxy S6). Do samego wykonania nie można się przyczepić – widać za co się płaci.
Ergonomia i użytkowanie
Przy projektowaniu Z5 Premium ważne były design i jak najmniejsza grubość bryły, te aspekty bezpośrednio przekładają się na ergonomię.
Z5 chwyta się pewnie, jego boki nie drażnią palców. Poprawnie zlokalizowano zintegrowany z czytnikiem linii papilarnych włącznik, jest umiejscowiony dokładnie pod kciukiem prawej dłoni lub palcem wskazującym lewej dłoni. Z uwagi na wgłębienie łatwo go wyczuć. Czytnik linii papilarnych tylko czasami wymaga ponownego przyłożenia palca. Przy 5,5-calowym ekranie przyciski głośności umieszczone na spodzie są wygodne – to zdecydowanie bardziej fortunna lokalizacja niż w małej Z5 Compact. Dwustopniowy spust migawki jak zwykle sprawdza się świetnie, cieszy również obecność slotu na karty microSD.
Z5 Premium niestety niewygodnie podnosi się z blatu mebla. Xperia jest płaska i cienka, więc trudno telefon podważyć i chwycić. Tym samym, często trzeba unieść obudowę, bo inaczej nie tak łatwo skorzystać z czytnika linii papilarnych. To mniej wygodne rozwiązanie niż w OnePlus 2 czy Galaxy S6, ale pod tym względem Z5 Premium wypada lepiej od Huawei Honor 7 z czytnikiem na plecach. Wolę też zaokrąglenie pokrywy w stylu LG G4, lub Motoroli Moto X Style, które lepiej wypełniają dłoń, przez co telefon trzyma się pewniej. Z uwagi na śliską pokrywę opisywany smartfon może wyśliznąć się z ręki podczas wyciągania z kieszeni.
Smartfon jest też ciężki i dosyć duży, a sama bryła została wyraźnie wydłużona. Przekątna 5,5 cala to nie rozmiar dla każdego, ale w tym przypadku urządzenie wydaje się być jeszcze większe – szkoda, że ramki górna i dolna nie są węższe. Przestrzeń pod ekranem wydaje się idealna pod dotykowe przyciski, lecz zastosowano te ekranowe.
Smartfon nagrzewa się podczas dużego obciążenia, szczególnie przy pobieraniu wielu danych w tle lub intensywnym korzystaniu z multimediów. Ciepły robi się jednak jedynie w górnej części, co nie przeszkadza tak bardzo. Mimo że wyposażony został w łatwo nagrzewającego się Snapdragona 810, nie ma problemów z przegrzewaniem.
Wyświetlacz
Ekran jest świetny, cechują go bardzo dobre kolory, wysoki kontrast, jest też jasny i czytelny. Kąty widzenia są szerokie, czcionki gładkie i precyzyjne, na wyświetlacz patrzy się z przyjemnością. Można także dostosować barwy w trzech trybach: wyłączyć ulepszenia, zastosować opcję X-Reality lub skorzystać z trybu superżywych kolorów. Moim zdaniem najlepiej sprawdza się opcja środkowa, którą ustawiono zresztą domyślnie.
Ekran działa właściwie w dwóch trybach, przez większość czasu w rozdzielczości Full HD, co daje zagęszczenie pikseli na poziomie 401 ppi. 4K włącza się przy korzystaniu z wideo lub zdjęć o adekwatnej rozdzielczości, wtedy 2160 x 3840 pikseli daje piorunujące 806 ppi. Ludzkie oko niestety nie jest tak dobre, by różnica była znacząca, niemniej zmiany są widoczne. Moment, w którym smartfon przechodzi w tryb 4K (po kilku sekundach), można dostrzec – poprawia się kontrast, zdjęcie lub wideo wyostrza się, a ilość detali znacząco rośnie.
Interfejs dotykowy (10-punktowy wielodotyk) jest wzorowy. Korzystanie z ekranu to czysta przyjemność.
System operacyjny i wydajność
Z5 Premium wyposażony został w Androida Lollipop w wersji 5.1.1, ale obiecano aktualizację do wersji 6.0 Marshmallow. System, jak zwykle, cechuje obecność lekkiej nakładki Sony oraz pakietu dodatkowych aplikacji. Praktycznie nie zmieniła się górna belka, przerobiono za to szufladę aplikacji – jest przewijana na boki i pozwala segregować zawartość. Ekran otwartych aplikacji wyposażono w przycisk zamykania wszystkich programów jednocześnie oraz dodatkowe skróty, które otwierają okienka z aplikacjami (przeglądarką, kalkulatorem itp.). Przeorientowano także menu ustawień, a ekran wzbogacono o dodatkowe widżety. Niestety wstawki Sony wyglądają trochę staromodnie i niezbyt pasują do minimalistycznego stylu Material Design Google’a.
W pamięci umieszczono też aplikacje multimedialne, takie jak Movie Creator, tworzący pokazy z wykonywanych zdjęć, czy Efekt AR, będący prostą aplikacją wykorzystującą wirtualną rzeczywistość. Dostępne są także chmura Dropbox, Facebook, antywirus AVG, aplikacja Amazonu oraz Xperia Lounge, która oferuje specjalne promocje.
System działa wspaniale, to chyba idealnie zoptymalizowany Snapdragon 810. Z telefonu korzysta się świetnie, na nic nie trzeba czekać, nie zdarzają się przycięcia lub spowolnienia. Praca na wielu aplikacjach naraz to przyjemność, można spokojnie pobierać dużo danych w tle. Podczas testów system ani razu nie złapał „czkawki”. Telefon ma też chyba najlepsze wyniki w benchmarkach dla tego układu – Z5 Premium w AnTuTu 6.0.1 zdobył 81798 punktów, z kolei Geekbench 3 ocenił go na 1352 punkty w teście jednordzeniowym i 4170 punktów w wielordzeniowym. Wymagający graficznie 3DMark SlingShot ES 3.1 dał rezultat 1126 punktów.
Bateria
Producent obiecuje do 2 dni pracy na baterii i taki wynik można osiągnąć, ale trzeba oszczędzać (przyciemnić wyświetlacz, rzadziej korzystać z multimediów). W praktyce, przy typowym użytkowaniu smartfon wytrzyma około 1,5 dnia, a bardziej obciążony – 1 dzień. Trzeba jednak pamiętać, że to właśnie akumulator był powodem ograniczenia rozdzielczości 4K tylko do korzystania z multimediów – wideo lub zdjęcia wykorzystujące 4K będą bardziej drenować baterię. Na szczęście ładowanie przebiega nadspodziewanie szybko. 90% udaje się osiągnąć już w 90 minut.
Multimedia – gry, aparat, audio
Nie ma zaskoczenia, wydajność w grach jest topowa – Modern Combat 5, Asphalt 8, Real Racing 3 i inne wymagające gry 3D działają płynnie, a grafika prezentuje się świetnie. Interfejs dotykowy sprawdza się też bardzo dobrze w zręcznościowych grach 2D, rozgrywka to sama przyjemność.
Aplikacja aparatu jest dosyć prosta, praktyczna, ale nie idealna. Zawiera skróty do potrzebnych funkcji z lewej strony, gdzie ulokowano też listę zaawansowanych ustawień. Z prawej strony, oprócz trybu aparatu i kamery, umieszczono także skrót do dodatkowych trybów, nakładek VR oraz efektów (wiele z nich trzeba dodatkowo pobrać). Manualne ustawienia ograniczają się do regulacji ekspozycji i temperatury kolorów, to trochę za mało jak na flagowca. Zdjęcia są jednak dobrej jakości, mają sporo szczegółów oraz wierne kolory, chociaż sam proces zapisywania w pamięci często trwa zastanawiająco długo. Jakość przedniej kamery jest podobna, a wideo prezentuje solidny poziom – jest płynne, szczegółowe i ostre. Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej:
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4.
Głośniki na froncie sprawują się bardzo dobrze. Głośność dobrana została odpowiednio, a dźwięk jest czysty i czytelny. Telefon tak samo dobrze radzi sobie z dzwonkami, jak i multimediami. Wyjście słuchawkowe zadowoli nawet melomana – dźwięk jest czysty i krystaliczny, jak na Sony przystało. Z5 Premium docenią również fani słuchawek bezprzewodowych, bowiem smartfon wspiera kodek apt-X.
Podsumowanie
Sony Xperia Z5 Premium to bardzo dobry telefon, ale jednocześnie budzi szereg kontrowersji. Już rozdzielczość QHD ma wątpliwy sens w normalnym użytkowaniu, a UHD/4K wydaje się być wręcz absurdalna na 5,5-calowym wyświetlaczu smartfona – skoro w przypadku telewizorów zalecana do tej rozdzielczości przekątna to powyżej 43–46 cali. Trzeba też pamiętać, że tryb 4K włącza się tylko, kiedy jest potrzebny, co ma pomóc w oszczędzaniu baterii. Fani najwyżej jakości zdjęć i wideo będą zadowoleni, bowiem różnicę rzeczywiście widać, ale nie jest ona duża. Osoby mniej wymagające mogą z powodzeniem zaoszczędzić, wybierając Z5, Z5 Compact lub konkurencyjne flagowce.
Za bohatera niniejszego testu przyjdzie bowiem sporo zapłacić. Jego zakup to koszt ponad 3000 zł. Trzeba pamiętać, że podobne podzespoły można znaleźć w smartfonach o połowę tańszych. W przypadku Z5 Premium, oprócz 4K, płaci się także za świetne wykonanie oraz optymalizację systemu. Telefon to istna błyskawica, co wbrew pozorom wcale nie jest takie oczywiste w przypadku urządzeń ze Snapdragonem 810. | Sony Xperia Z5 Premium – test flagowca z wyjątkowym ekranem |
Projektanci wnętrz coraz chętniej bawią się kolorami, łamiąc dotychczasowe zasady i tworząc nowatorskie połączenia. Jednak w jaki sposób przenieść te pomysły do zwykłych mieszkań? Jeśli generalny remont nie jest możliwy, wystarczy nieco ruszyć głową. Kolorystyczny ton pomieszczeniu nadają najczęściej jego ściany. Ostatnio coraz chętniej zostawia się je białe, szczególnie w mniejszych i ciemniejszych mieszkaniach, gdzie pozwalają optycznie powiększyć przestrzeń oraz dodać jej światła i lekkości. Białe ściany mają też tę zaletę, że pozwalają na dużą swobodę w urządzaniu wnętrza, w tym w dobieraniu mebli i dodatków – na neutralnym tle niemal wszystko wygląda dobrze i jest wyraźnie widoczne. Nie należy jednak bać się kolorowych ścian. Nadają one pomieszczeniu unikalny charakter i potrafią pięknie odświeżyć nawet najbardziej staromodne czy opatrzone wnętrza. Można również rozważyć pomalowanie jednej ściany akcentowej, która wyznaczy ton kolorystyczny pokoju, a jednocześnie go nie przytłoczy.
Dobór palety
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Dobieranie kolorów w pomieszczeniu wymaga namysłu i rozwagi, nie jest jednak aż tak skomplikowane, jak się wydaje. Dobrze jest zacząć od jednego koloru, który odpowiada gustom właściciela mieszkania, a pozostałe tony w pomieszczeniu dobierać do niego. Można posłużyć się w tym celu, np. stronami internetowymi dla grafików i projektantów wnętrz, które szybko generują całe palety kolorów na podstawie barwy podstawowej. Warto myśleć przy tym w kategoriach tonu i odcienia. Choć czyste barwy podstawowe mają swój urok, mogą okazać się nieco zbyt intensywne na co dzień, zwłaszcza jeśli nie są przełamane innym kolorem. Dlatego warto zastanowić się m.in. nad preferowaną temperaturą barwy czy jej jasnością. Zamiast zwykłego pomarańczowego do sypialni lepsza może okazać się chłodniejsza pastelowa brzoskwinia (łączona w trendach na rok 2018 z czarnymi dodatkami), a zieleń w jasnym kolorze mięty sparowana z bladym albo z bardzo intensywnym różem może ożywić nawet najmniejszy salon.
Siła kontrastowych dodatków
Najprostszy sposób na grę kolorami to umiejętne rozłożenie akcentów. Niestandardowe barwy mogą pojawiać się nie tylko na ścianach, ale też na podłodze – drewnianej lub zakrytej, choćby częściowo, dywanem – szafkach kuchennych czy futrynach okiennych. Warto przyjrzeć się urządzanemu pomieszczeniu świeżym okiem i zadać sobie pytanie, w jakich jeszcze zaskakujących miejscach może pojawić się w nim kolor? Da się również wprowadzić nowe kolory w pomieszczeniu bez generalnego remontu. Wystarczy polegać na sprawdzonych dodatkach, takich jak tekstylia (zasłony, poduszki, wymienialne obicia mebli), grafiki i obrazy na ścianach oraz pomniejsze elementy wyposażenia wnętrz, jak lampy, stoliki kawowe czy taborety i stołki.
Jedna barwa – wiele odcieni
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Choć dawniej unikano łączenia różnych odcieni tego samego koloru na rzecz operowania wyłącznie kontrastami barwnymi, można obecnie obserwować wyłanianie się nowego trendu, który jest zaprzeczeniem tej zasady. Zestawione zostają ze sobą różne tony: od bardzo ciepłych po zimne, od najjaśniejszych po najciemniejsze. Czasem mogą być przełamane jednym elementem w kontrastowym kolorze – np. sypialnia utrzymana w różnych odcieniach szarości może zostać uzupełniona dywanikiem lub narzutą w kolorze przypalonego pomarańczu.
Niebanalne zestawienia kolorystyczne mogą niewielkim kosztem finansowym stworzyć efekt jedyny w swoim rodzaju. Warto jednak wcześniej przemyśleć całą koncepcję i nie uzupełniać jej innymi przypadkowymi kolorami, które mogą zakłócić pożądany efekt. | Nieoczywiste łączenia kolorów to wnętrzarski hit: jak wykorzystać go w praktyce? |
Kuchnia – ze względu na ograniczony metraż i częste użytkowanie przez domowników – powinna być maksymalnie funkcjonalna. Aby w pełni wykorzystać jej możliwości, warto się zaopatrzyć w kilka praktycznych akcesoriów. Przedstawiamy najciekawsze z nich! Przechowywanie
W kuchni, pomieszczeniu zazwyczaj niedużym, każdy metr kwadratowy jest cenny. Właśnie dlatego sprytne gadżety umożliwiające nam wygodne przechowywanie różnych akcesoriów czy żywności są tak ważne. Do najpopularniejszych rozwiązań ułatwiających organizowanie przestrzeni należą m.in. wkłady do szuflad wyposażone w praktyczne przegrody lub specjalne maty antypoślizgowe, dzięki którym sztućce się nie przesuwają. Bardzo wygodne są również metalowe koszyki z zaczepami, które można zamontować wewnątrz szafki. Dzięki nim zyskujemy dodatkową półkę np. na serwetki lub filiżanki do kawy. Jednym z ciekawszych akcesoriów kuchennych są uchwyty do przechowywania pokrywek na wewnętrznej stronie drzwiczek szafki oraz regulowane stojaki do segregowania talerzy. Warto także rozważyć zakup specjalnych pojemników ściennych na torebki jednorazowe.
Mata D-C-Fix. Mata antypoślizgowa przeznaczona do zabezpieczania szuflad, półek w szafce i lodówce, a także innych powierzchni. Chroni przed uszkodzeniami i zapobiega przesuwaniu się zawartości. Doskonale dopasowuje się do każdej płaszczyzny. Nadaje się do kontaktu z żywnością oraz mycia pod bieżącą wodą, może być stosowana w temperaturze od + 40°C do - 40°C. Sprzedawana jest w rolce, należy przyciąć ją na wymiar. Cena: od 12,49 zł.
box:offerCarousel)
Segregowanie
Coraz bardziej doceniamy ekologiczne rozwiązania, dzięki którym o środowisko możemy dbać na co dzień. Właśnie dlatego segregujemy odpady, wykorzystując w tym celu kosze z kolorowymi workami na śmieci, do których wkładamy papier, plastik, metal czy szkło. Mogą być wykonane z tworzywa sztucznego, które łatwo utrzymać w czystości, lub z metalu, który jest bardzo wytrzymały i nie przejmuje zapachów. Warto wybierać kosze z uchylnymi pokrywami z opcją ustawiania jeden na drugim lub sprytnie schowane w szufladzie pod zlewem. Segregować możemy również inne przedmioty, np. baterie, których nie powinniśmy wyrzucać do kosza, tylko zanosić do odpowiednio oznaczonych punktów, i plastikowe zakrętki do butelek. Odpady organiczne przydadzą się natomiast do przygotowania domowego kompostu – oczywiście w kompaktowym kompostowniku kuchennym, który będzie doskonałym gadżetem dla posiadaczy balkonowego ogródka.
Kosz IKEA Sortera. Seria koszy do segregowania odpadów wykonanych z łatwego w czyszczeniu polipropylenu. Można je wygodnie ustawiać jeden na drugim, a dzięki składanej pokrywie zawsze mamy dostęp do ich zawartości. Istnieje możliwość dokupienia naklejek, za pomocą których można oznaczyć przeznaczenie każdego kosza. Dostępne pojemności: 37 l lub 60 l. Cena: od 31 zł.
box:offerCarousel
Ułatwianie
Są przedmioty, które warto mieć zawsze pod ręką. Należą do nich ściereczki, łapki do podnoszenia gorących naczyń, nożyczki do przycinania ziół czy utensylia do gotowania. Możemy je przechowywać na tradycyjnych relingach ściennych, panelach magnetycznych lub na uchwytach zaczepianych na drzwiczkach szafek. Tego typu rozwiązanie sprawdzi się również w przypadku ściereczek i rękawic kuchennych. Bardzo funkcjonalne są także pojemniki na obierki i inne odpady, mocowane przy krawędzi blatu na drzwiach od szafki. Warto się również zastanowić nad specjalną nakładką na zlew wyposażoną np. w deskę do krojenia, pojemny durszlak do płukania owoców czy wkładkę ociekową.
Pojemnik Excellent Houseware. Praktyczny pojemnik na obierki i inne odpady powstające podczas gotowania. Wykonany z tworzywa sztucznego, łatwy do opróżnienia i utrzymania w czystości (nadaje się do mycia pod bieżącą wodą). Można go zawiesić na brzegu szuflady albo na drzwiczkach od szafki. Cena: od 12 zł.
box:offerCarousel
Co jeszcze warto mieć?
Nasza kuchnia będzie zdecydowanie bardziej funkcjonalna, jeśli zwykłe półki w szafkach zamienimy na kosze typu cargo, zwłaszcza składane i obrotowe. Dzięki nim znacznie lepiej wykorzystamy dostępną przestrzeń, co pozwoli nam znaleźć miejsce na wszystkie garnki, patelnie oraz pokrywki bez konieczności upychania ich po kątach. Niektórzy producenci mebli kuchennych oferują również ekstremalnie wąskie szuflady przeznaczone do przechowywania butelek, słoików czy puszek lub skrywające w środku obszerny stojak na noże. Ciekawym rozwiązaniem są również wysuwane deski do krojenia z frontem imitującym zwykłą szufladę oraz rolety z tworzywa sztucznego zastępujące klasyczne drzwiczki. Ułatwią one dostęp do zawartości wszystkich szafek i pozwolą na ustawienie ich tam, gdzie w innym wypadku możliwe byłoby jedynie wykorzystanie otwartych półek.
Kuchnia to – obok sypialni i łazienki – jedno z najczęściej eksploatowanych pomieszczeń w każdym domu. Sprawdź, które akcesoria wybrać, aby była maksymalnie funkcjonalna, a korzystanie z niej stało się prawdziwą przyjemnością! | Akcesoria meblowe, dzięki którym kuchnia stanie się bardziej funkcjonalna |
Rzadko kiedy debiut wzbudza tak silne emocje i zbiera tyle pochwał i nagród. W Stanach Zjednoczonych to obecnie jeden z najbardziej dyskutowanych, gorących tytułów. I choć jest to fikcja literacka, omawiana jest w wielu aspektach: choćby społecznym czy politycznym. Zapomnijcie o amerykańskim śnie
Co sprawiło, że „Następne życie" wywołało taki zachwyt? To obraz mieszkańców Stanów Zjednoczonych, którzy nie załapali się na słynny amerykański sen o sukcesie. Żyją gdzieś na marginesie społecznym, bo albo nikt nie daje im szansy, albo też sami jej sobie nie dają. Nie wierzą w swoje możliwości i nie radzą sobie z narastającymi problemami psychicznymi. Zou Lei jest nielegalną imigrantką, Brad Skinner po trzech turach misji w Iraku nie potrafi poradzić sobie z wojennymi doświadczeniami, które odcisnęły na nim silne piętno. Czy owocem ich spotkania może być miłość? W tej historii nie ma jednak miejsca na to, co zwykle kojarzy się z romansem. Bohaterowie nie mają złudzeń, co do swojego losu, ale paradoksalnie właśnie dzięki temu mogą być dla siebie wsparciem.
Żyjąc na dnie
Nowy Jork, Bliski i Daleki Wschód – kocioł kulturowy, w którym wciąż mieszają się różne wpływy, zwyczaje, języki, religie i spojrzenia na świat jest nie tylko obecny w powieści Lisha, ale znacząco wpływa na jej kształt i rytm. Po wydarzeniach 11 września zszokowani Amerykanie stali się bardziej nieufni, zamknięci na innych, zapominając, że ten kraj od początku tworzyli imigranci. W „Następnym życiu" to wszyscy ci inni, spychani na boczne tory, żyjący bez perspektyw stają się naszymi przewodnikami po Stanach Zjednoczonych. Widziane ich oczami wcale nie przypominają raju, krainy mlekiem i miodem płynącej. Ale oni przecież również pragną szczęścia i na swój sposób nieustannie go szukają.
Surowa i delikatna zarazem
Choć to powieść, chwilami czyta się ją niczym reportaż: mocny, naturalistyczny i dość ponury. Jednocześnie jednak Atticus Lish pisze z olbrzymią empatią, wręcz czułością dla swoich bohaterów. W efekcie mamy ciekawe połączenie surowości i poetyckiej narracji, tragedii, przemocy, ale i delikatności. Podobnie zmienia się również styl autora: od miejscami chaotycznego strumienia świadomości, przez ciekawie uchwycone dialogi, aż po barwne opisy.
„Następne życie” to opowieść o mieście widzianym z poziomu ulicy, a nie wieżowców. Intensywna, żywa i poruszająca – takie książki zapamiętuje się na długo. Warta jest uwagi nie tylko jako ciekawy debiut, ale po prostu jako bardzo dojrzała, przemyślana i dobrze opowiedziana historia. To będzie chyba jedna z ważniejszych książek wydanych w Polsce w roku 2018.
Źródło okładki: www.wydawnictwopoznanskie.com.pl | „Następne życie" Atticus Lish – recenzja |
AirPrint to technologia opracowana przez firmę Apple, która ułatwia drukowanie z poziomu urządzeń tej marki. O ile w przypadku komputerów różnica między drukarką sieciową wspierającą AirPrint a tą, która tej funkcji nie posiada, jest niewielka, o tyle w przypadku chęci drukowania z urządzeń mobilnych AirPrint znacząco wpłynie na naszą produktywność i wygodę pracy. AirPrint ułatwia drukowanie dokumentów i zdjęć w pełnej jakości z komputerów Apple, jak również urządzeń mobilnych tej firmy – iPhone’a, iPada czy iPoda Touch. Apple już kilka lat temu przy okazji nowej aktualizacji dodał do obsługi iOS wsparcie dla bezpośredniego drukowania z iOS. Niestety, początkowo technologia domowego drukowania z iPhone’a była dostępna tylko w wysokich modelach drukarek, przez co do tej pory nie była zbyt popularna. Dziś jednak można kupić drukarkę wspierająca AirPrint już za niewiele ponad 200 zł i będzie to dobry markowy produkt.
Xerox Phaser 3052
Jeżeli zależy nam jedynie na szybkiej, solidnej drukarce do wydruku dokumentów, powinna nas zainteresować monochromatyczna drukarka laserowa Xerox Phaser 3052. Wydajny procesor, o taktowaniu aż 600 MHz i wspierającej go pamięci operacyjnej o pojemności aż 256 MB, gwarantuje stabilną pracę i wydruk nawet najbardziej złożonych, wielostronicowych projektów. Drukarkę możemy podłączyć bezpośrednio do komputera lub obsługującego funkcję przewodowego połączenia routera. Dzięki wbudowanej łączności Wi-Fi Direct możemy podpiąć urządzenie do bezprzewodowej sieci Wi-Fi.
Drukarka dzięki AirPrint pozwala na drukowanie dokumentów bezpośrednio z ekranu iPhone’a czy iPada, bez konieczności instalowania dodatkowych aplikacji czy wprowadzania konfiguracji. Pojemnik na papier zmieści arkusz składający się z 250 kartek. Laserowa technologia i sprawny podajnik zapewniają wydruk 26 stron na minutę. Za tę drukarkę zapłacimy na Allegro około 370 zł.
New Dell B1265DNF 4in1
Idealna do domu, sprawdzi się także w niewielkiej firmie. New Dell B1265DNF to wielofunkcyjne urządzenie, które zapewni wysoką jakość wydrukowanych dokumentów przy zachowaniu optymalnych kosztów wydruku. Urządzenie oferuje druk monochromatyczny przy wydajności nawet 20 tys. stron na miesiąc. Poza drukowaniem sprzęt pozwala na skanowanie, kopiowanie i faksowanie dokumentów. Urządzenie może zostać podpięte do komputera bezpośrednio lub może być połączone za pomocą firmowej sieci przewodowej LAN czy bezprzewodowej WLAN.
Dodatkowo drukarka otrzymała wsparcie dla technologii AirPrint, dzięki czemu oferuje bezpośredni wydruk dokumentów z handheldów Apple pracujących pod kontrolą systemu iOS, bez konieczności instalowania dodatkowych aplikacji i wstępnej konfiguracji. W przypadku urządzeń mobilnych, działających pod kontrolą Androida, również jest możliwe drukowanie bezpośrednio z ekranu smartfonu, jednak do tego potrzebna jest instalacja dedykowanej aplikacji. To urządzenie wielofunkcyjne kupimy za około 550 zł.
Canon Pixma MX495 Wi-Fi
To idealna propozycja do domowego użytku. Tania, markowa drukarka Canon Pixma MX495 to wielofunkcyjne urządzenie oferujące kolorowe wydruki, skanowanie, kopiowania i faksowanie dokumentów. Dzięki komunikacji z domowym Wi-Fi drukarka potrafi połączyć się z chmurą, jak również pracować w domowej sieci, w tym przy wsparciu dla technologii AirPrint oraz Google Cloud Print. Chmura PIXMA Cloud pozwala na drukowanie zdjęć w kilka sekund z serwisu Facebook, Twitter i albumów internetowych. Pojemne kasety XL z tuszem zapewniają niski koszt eksploatacji i konserwacji drukarki. Jej cena to niewiele ponad 200 zł.
Epson Workforce WF-3620DWF
Niedrogie i praktyczne rozwiązanie dla małych i średnich firm oferuje Epson. Urządzenie wielofunkcyjne Workforce WF-3620DWF oferuje druk obustronny, skanowanie, kopiowanie i faksowanie dokumentów. Sprzęt możemy podłączyć bezpośrednio do komputera lub sieci LAN i WAN. Pojemny podajnik pomieści 250 arkuszy papieru.
Obsługę urządzenia ułatwia spory ekran dotykowy z intuicyjnym interfejsem. W ciągu jednej minuty urządzenie jest w stanie wydrukować 19 stron. Atramentowa technologia zapewnia niski koszt eksploatacji i łatwość konserwacji urządzenia. Wsparcie dla technologii drukowania Apple – AirPrint – oferuje wydruk bezpośrednio z urządzeń mobilnych, takich jak iPhone, iPod Touch oraz iPad, jak również z komputerów Mac. Za to urządzenie musimy zapłacić około 570 zł.
HP DeskJet Ink Advantage 5645
To urządzenie jest przeznaczone głównie do domowego użytku. Technologia atramentowa w połączeniu z tanimi wymiennymi tonerami zapewnia niskie koszty wydruku i eksploatacji. Drukarka oferuje wydruk monochromatyczny i w kolorze. Obsługuje papier zwykły i fotograficzny. Wygodny w obsłudze wyświetlacz dotykowy pozwala na łatwą obsługę dzięki intuicyjnemu interfejsowi. Drukarkę podłączymy bezpośrednio do komputera lub obsługującego ją routera. Dodatkowo można podłączyć ją do domowej sieci WLAN. Wsparcie dla AirPrint zapewnia obsługę urządzeń mobilnych Apple. Koszt to mniej niż 500 zł. | Drukarka z AirPrint nie musi być droga – przegląd modeli przy budżecie około 500 zł |
Często zaczyna się od ostrzegawczych bólów w pośladkach czy krzyżu, od nadmiernego napięcia barków i szyi albo męczącego bólu między łopatkami. Bywa, że mija samo, jednak najczęściej nasila się, a ból promieniuje do kończyn, dając uczucie drętwienia i skurczu albo mrowienia. Są to najczęściej objawy towarzyszące chorobie zwyrodnieniowej kręgosłupa, na którą zapada coraz więcej młodych ludzi. Przyczyny
Siedzący tryb życia to stałe narażanie kręgosłupa na przeciążenia i nieprawidłową pozycję. Jednak to nie wszystko, co złego robimy naszym kręgosłupom – klimatyzowane, pełne przeciągów pomieszczenia, zbyt obcisłe spodnie, zbyt wysokie szpilki o zbyt wąskich czubkach. Wszystko to sprawia, że nasze ciało nie zachowuje prawidłowej postawy i pewne odcinki kręgosłupa narażone są na obciążenie kilkakrotnie przewyższające fizjologicznie prawidłowe. Dodatkowo każdy z nas chce zachować formę, dlatego wprost z pracy pędzimy na siłownię czy fitness i zaczynamy ćwiczyć bez prawidłowej rozgrzewki, bez przygotowania lub nawet minimalnego naciągnięcia.
Taki gwałtowny wysiłek po całym dniu odkształcania może się skończyć dyskopatią albo – co gorsza – przepukliną kręgosłupa. Każdy z nas zna kogoś, kto nie mógł się wyprostować po tym, gdy się zbyt gwałtownie nachylił. Taka sytuacja jest skutkiem długoletnich zaniedbań, na które narażamy nasz kręgosłup. Dlatego powinniśmy stosować się do najprostszej prawdy, że lepiej zapobiegać, niż leczyć i już teraz zmienić tryb życia. No dobrze, ale co robić, jeśli już się to stało i nasz kręgosłup się zbuntował za lata zaniedbań?
Sportowe i ruchowe SOS
Jedną z najważniejszych prawd jest to, że skoro dotychczasowe przyzwyczajenia doprowadziły do jakiejś dolegliwości, trzeba je czym prędzej zmienić. Oczywiście w stanie, gdy ból jest najsilniejszy i jesteśmy zmuszeni przyjmować leki przeciwzapalne i przeciwbólowe, żadne ćwiczenia fizyczne nie mogą wchodzić w grę. Lekarze dopuszczają spacery i unoszenie się na wodzie.
Po zakończeniu farmako- i fizykoterapii należy już zadbać o podjęcie jakiejś stałej formy aktywności ruchowej, zaczynając od łagodnych ćwiczeń i powoli przechodząc do trudniejszych form. Warto też nauczyć się od nowa ruszać – skręcać tułowiem, podnosić, schylać się i dźwigać, pamiętając o kręgosłupie. Nauki wymagają często najprostsze domowe czynności, jak mycie naczyń czy zębów. Przy tych zajęciach wskazane jest, aby jedna noga była nieco podniesiona i oparta o mniej więcej 30-centymetrowy stopień.
Prawidłowa aktywność pozwoli zbudować gorset mięśniowy, znacznie opóźni postępowanie zwyrodnienia i zminimalizuje jego dokuczliwe objawy. Szczególnie zaleca się pływanie, chodzenie i jogę. Zwłaszcza ta ostatnia forma ruchu, wdrażana pod okiem profesjonalisty, może pomóc w unormowaniu postawy ciała i ulżyć w dolegliwościach bólowych. Wprowadzanie bardziej wyczynowych sportów, takich jak ćwiczenia siłowe, bieganie, gry zespołowe czy rower, powinno odbywać się pod kontrolą lekarza i… zdrowego rozsądku.
Pomoc domowa
W domu powinniśmy poczynić kilka zmian. Jeśli lubowaliśmy się w miękkich materacach, trzeba je czym prędzej zmienić na twarde. Istotne jest dobranie materaca do ciężaru cała – zbyt wyginający się i odkształcający materac nie pozwala zachować prawidłowej, prostej postawy kręgosłupa, w związku z czym nie ma on szans regenerować się w nocy. Oczywiście zbyt twardy materac również nie spełni swojej funkcji, zatem przysłowiowe spanie na desce też nie jest dobrym rozwiązaniem. Przy leczeniu dolegliwości narządów ruchu ważna jest nie tylko jakość, ale i ilość snu. Trzeba sobie zapewnić minimum 8 godzin w stanach zapalnych, a później przynajmniej 7 godzin snu dla regeneracji.
Jeśli mamy możliwości i środki, warto zaopatrzyć swój prysznic w panel do hydromasażu albo wymienić kabinę na taką z pełną funkcją hydromasażu. Ta sama zasada dotyczy wanny. Jeżeli nie możemy pozwolić sobie na wannę z funkcją hydromasażu, można zainwestować przynajmniej w matę z taką funkcją.
Takie zakupy zaczną przynosić pozytywne efekty już od pierwszego użycia – łagodzą ból, rozluźniają spięte i przytrzymujące kręgosłup mięśnie, a w dalszej perspektywie, kiedy możemy już uruchomić mocniejsze programy, pomagają je wzmocnić. Trzeba zaznaczyć, że ciepła kąpiel (chociaż niewskazana z innych powodów zdrowotnych) może być bardzo pomocna przy bólach pleców. Po wyjściu z wanny warto wymasować się przy użyciu rozpuszczonych w oleju bazowym olejków eterycznych. Do masażu można użyć masażera kulkowego na pasie, szorstkiego ręcznika albo własnych rąk.
Sen, masaże i sport nie są w stanie całkowicie zniwelować negatywnych skutków siedzenia po kilka godzin dziennie. Dlatego jeśli mamy pracę siedzącą, warto zadbać o prawidłową pozycję kręgosłupa w trakcie wykonywania codziennych czynności. Pomocne będą wszelkiego rodzaju podpórki lędźwiowe. Należy jednak przede wszystkim ustalić poziom bólu, z którym się zmagamy. W ostrych stanach, jeśli już istnieje konieczność pracy, krzesło powinno w całości podpierać kręgosłup, a nogi powinny być lekko uniesione, a nie ustawione pod kątem 90 stopni, jak to ma najczęściej miejsce.
Każdy z nas zna zapewne kogoś, albo może sam jest tym kimś, kto nieustannie kręci się w pracy biurowej, próbując usiąść po turecku albo na własnych stopach. Są to objawy tego, że ciało walczy o zmianę pozycji, aby zminimalizować dolegliwości i napięcia, których początkowo bardzo mocno nie odczuwamy. Dla wiercących się zbawienny może być klękosiad albo duża dmuchana piłka. Taki typ siedzenia wymusza wyprostowaną postawę kręgosłupa, ale ze względu na duże obciążenie obręczy barkowej, w przypadku gdy spoczywamy na takim nietypowym siedzisku, nie powinniśmy pracować w tej pozycji dłużej niż 4 godziny dziennie.
Zastosowanie się do zaleceń lekarskich oraz zmiana trybu życia na zdrowszy i bardziej aktywny mogą na wiele lat odsunąć widmo operacji kręgosłupa, wyeliminować konieczność przyjmowania leków przeciwbólowych oraz pozwolą prowadzić normalne życie. | Dyskopatia i przepuklina kręgosłupa – jak radzić sobie z dolegliwościami bólowymi? |
Huśtawki przyciągają do siebie dzieci. Większość maluchów uwielbia ten typ spędzania wolnego czasu. Budując przydomowy plac zabaw dla dzieci, warto zatroszczyć się, aby dziecko znalazło na nim coś do bujania i huśtania. Jakie huśtawki można znaleźć na Allegro dla dzieci w wieku 2–6 lat? Jakie są zalety z huśtania? Zalety z huśtania
Huśtawka to nie tylko zwyczajne bujanie do przodu i do tyłu lub z góry na dół, jak w przypadku huśtawek-ważek. Huśtawka rozwija zmysł równowagi i stymuluje układ nerwowy. Jej niewątpliwą zaletą jest to, że wpływa na koncentrację, wycisza i wzmacnia mięśnie. Co więcej, w zależności od rodzaju huśtawki, może być odpowiednią zabawką dla dzieci w różnym wieku. Zarówno mali, jak i duzi mogą z nich korzystać.
Huśtawki dla najmłodszych
Huśtawki dla najmłodszych mają najczęściej formę kubełka. Wysokie oparcie pleców i boków sprawia, że dziecko jest w takiej huśtawce bezpieczne. Większość huśtawek kubełkowych posiada pasy bezpieczeństwa. Dzięki temu mogą z nich korzystać maluchy, które już dobrze siedzą. Różnorodność kolorystyczna huśtawek kubełkowych sprawia, że każde dziecko znajdzie swój ulubiony sprzęt do bujania. Koszt pojedynczej huśtawki tego typu to około 30 zł.
Na Allegro wciąż możemy dostać huśtawki drewniane dla najmłodszych. Mają drewniane siedzisko i otoczone są drewnianymi barierkami w różnych kolorach. Ich koszt to około 40 zł.
Huśtawki dla nieco starszych
Inną propozycją jest huśtawka typu gniazdo. Najczęściej ma formę koła, choć zdarzają się również modele kwadratowe. Dno huśtawki może być plecione z linek lub całkowicie zakryte materiałem odpornym na warunki atmosferyczne. Dostępne są modele o różnej średnicy i różnej maksymalnej wadze – niektóre utrzymują ciężar 120 kg, więc i dorośli mogą poczuć się jak dzieci i trochę pobujać w obłokach.
Huśtawka „bocianie gniazdo” może być montowana do drzewa, na tarasie, przydomowym placu zabaw, a także w domu. Posiada regulację wysokości. Koszt huśtawek tego typu to 180–500 zł. Z huśtawki może korzystać więcej niż jedno dziecko na raz. Jest przeznaczona dla dzieci od 3. roku życia.
Huśtawki dla starszaków
Starsze dzieci w wieku 4–6 lat dobrze radzą sobie na huśtawkach typu deska. Nie mają one specjalnych oparć ani pasów bezpieczeństwa. Mają kształt standardowej huśtawki, którą tworzy jedynie siedzisko. Może ono być wykonane z tworzywa sztucznego lub drewna.
Większość tego typu huśtawek posiada regulację wysokości. Dzięki temu kupujemy jedną huśtawkę na lata. Koszt huśtawek typu deska to od 16 do 40 zł. Przy zakupie warto zwrócić uwagę na maksymalny ciężar, który wytrzymuje huśtawka. Starsze dzieci mogą również korzystać z huśtawki typu kwiatek. Są to okrągłe huśtawki o średnicy około 30 cm w cenie około 30 zł.
Podsumowanie
Huśtawki stanowią wspaniałą zabawę bez względu na wiek. Nawet dorośli uwielbiają się huśtać i tworząc plac zabaw dla własnego dziecka, wybierają konstrukcję, która wytrzyma większy ciężar. Przy zakupie zwracajmy uwagę na jakość wykończenia nie tylko siedzisk, ale także lin mocujących. Ponadto dopasujmy huśtawkę do wieku dziecka. | Przegląd huśtawek dla dzieci w wieku 2–6 lat |
Być może przymierzałaś już wiele sukien ślubnych, ale nadal nie masz tej jedynej. Jeśli twoja figura to „jabłko”, to masz spory wybór. Musisz tylko wiedzieć, czego szukać. Dekolt w kształcie litery V oraz krój w kształcie A – oto suknie dla ciebie. Jesteś „jabłkiem”
Całe życie marzyłaś o najpiękniejszej sukni ślubnej, jaką widział świat. Tymczasem krótki spacer po salonach sukien ślubnych sprawił, że uważasz, że w niczym dobrze nie wyglądasz. Błąd. Po prostu nie określiłaś właściwie, jaki masz typ figury, jakie są twoje atuty, a co lepiej zakryć. Jeśli jesteś okrąglejsza w biodrach i na brzuchu, a twój biust nie mieści się w miseczce B, to oznacza, że jesteś „jabłkiem”. Prawdopodobnie masz też całkiem niezłe nogi.
Jabłkowy krój
Najważniejszy przy wyborze sukni ślubnej jest krój. Najlepszy dla „jabłek” jest krój w literę A. Oznacza to, że jest on rozkloszowany ku dołowi. Pilnuj jednak, by góra nie była zbyt obcisła. Idealne są też suknie z odcinanym stanem. W tym miejscu – pod biustem – może się znajdować tasiemka, kokarda, kwiat. Taki rodzaj sukni sprawi, że wydatne biodra i odrobina tłuszczyku na brzuchu znikną pod fałdami bieli. Podkreślony będzie biust i piękny dekolt.
Korzystny dla ciebie jest też krój w stylu greckim. Jeśli chcesz być antyczną boginią, to coś dla ciebie. Głęboki dekolt w kształcie litery V, odcinany stan, podkreślony antycznymi motywami na materiale, oraz stylowe, grube ramiączka sprawią, że będziesz wyglądać wspaniale.
Jeśli wraz z „jabłkowym” kształtem figury masz zgrabne nogi, możesz pójść pod prąd i kupić krótką suknię ślubną. Uważaj jednak na mini, łatwo popaść w przesadę. Nie chcesz przecież wyglądać wulgarnie. Długość przed kolano wystarczająco podkreśli twoje bajeczne nogi, przy okazji ukrywając trochę szersze biodra. Bądź jednak ostrożna. Krótka suknia skraca optycznie sylwetkę, sprawiając, że może wydawać się przysadzista. Konieczne są zatem wysokie obcasy.
Jabłkowy dekolt
Dekolt i biust – oto dwie partie ciała, które powinnaś podkreślić. Niech przykuwają uwagę i oszałamiają. Oprócz wspomnianego już dekoltu w kształcie litery V, świetny będzie także okrągły, głęboki dekolt w sukni bez ramiączek. Możesz także eksperymentować z asymetrią. To przyciąga uwagę do góry sukni. Nie zapominaj o dodatkach, które powinny być dobrane do stylu sukni, a wielkością – do dekoltu. Mają zdobić, ale nie przytłaczać. Przy asymetrycznym dekolcie bądź ostrożna z biżuterią. Czasem mniej znaczy więcej.
Aby dekolt wyglądał znakomicie, konieczny jest dobrze dobrany stanik. Nie mogą spod sukienki wystawać ramiączka lub inne jego elementy. Wybierz taki, który będzie dobrze zbierał i podtrzymywał biust, a jednocześnie nie będzie potrzebował ramiączek. Jedyny wyjątek stanowi sytuacja, kiedy sukienka ma na tyle szerokie ramiona (styl antyczny), że bez problemu ukryje ramiączka stanika. Jeśli masz kłopot z dobraniem odpowiedniego biustonosza, skorzystaj z porad brafitterki. Dobry biustonosz sprawia, że sylwetka staje się smuklejsza i bardziej strzelista.
To nie dla ciebie
Choćbyś całe życie marzyła o sukni typu syrena – zapomnij, to nie dla ciebie. Daruj sobie wszystkie proste, dopasowane, ołówkowe suknie. Unikaj także dekoltów typu serduszko – chcemy podkreślić biust, ale go nie powiększać lub sprawiać wrażenia „wylewania się”. Klasyczne, wielowarstwowe bezy także nie są najlepszym wyborem. Wiele warstw materiału zrobi z ciebie białą kulę zamiast pięknej bogini. I najważniejsze: kup porządne buty. Niech będą piękne, ale przede wszystkim wygodne – w końcu masz w nich przetańczyć całą noc. | Jak wybrać suknię ślubną dla figury „jabłko”? |
Jazda na rowerze to sport dla każdego, ale nie każdy wie, jak się do niej przygotować, aby jeździć efektywnie i bezpiecznie. Trzeba pamiętać, że kolarstwo zaliczane jest do sportów wytrzymałościowych, więc odpowiednie przygotowanie organizmu jest niezbędne. Należy zacząć od jazdy na krótszych dystansach i stopniowe je wydłużać oraz zwiększać liczbę treningów i tempo. Dieta podnosząca sprawność rowerzysty
Jeździe na rowerze bardzo często towarzyszą skurcze mięśni. Aby ich uniknąć, a tym samym podnieść swoją sprawność podczas rowerowych treningów, należy odpowiednio się odżywiać oraz nie pić kawy, napojów energetycznych ani alkoholu. Powyższe napoje wypłukują z organizmu podstawowe minerały – magnez, wapń i potas, co powoduje powstawanie zaniżających sprawność skurczów. Dostępne są rozmaite suplementy diety, które uzupełniają te niedobory.
Rozgrzewka i rozciąganie to podstawa
Tak jak każdy sport, jazda na rowerze każdorazowo wymaga od nas właściwie przeprowadzonej rozgrzewki. Może ona trwać 8–10 minut. Nie powinna być ani za lekka, ani zbyt intensywna i musi obejmować zestaw ćwiczeń wzmacniających, siłowych i kondycyjnych. Na tym etapie należy również rozciągnąć te mięśnie, które będą wykonywały największą pracę podczas jazdy rowerem, czyli mięsień czworogłowy uda i trójgłowy łydki. Mobilizujemy również odcinek piersiowy kręgosłupa, wykonując ćwiczenia wzmacniające.
Po intensywnej jeździe na rowerze z kolei nie można zapomnieć o rozciąganiu mięśni, które najintensywniej pracowały. Są to mięśnie ud, łydek i pleców, których rozciąganie pozwala uchronić się przed zakwasami.
Pulsometr – niezbędny gadżet rowerzysty
Poza odpowiednim sposobem odżywiania i przygotowaniem fizycznym w efektywnej jeździe na rowerze wspomoże nas także sprzęt elektroniczny. Podstawowym atrybutem jest pulsometr, czyli urządzenie do mierzenia tętna spoczynkowego i tętna wysiłkowego. Wyglądem przypomina zegarek na rękę z elastycznym paskiem. Jest połączony z sensorem na klatkę piersiową.
Podstawowymi funkcjami pulsometru są: możliwość ustalenia stref wysiłku, informacja o przekroczeniu danej strefy, maksymalne i średnie tętno. Urządzenie to przede wszystkim pomaga lepiej zrozumieć pracę naszego organizmu, dzięki czemu lepiej wykorzystujemy czas jazdy na rowerze i dokładniej dostosowujemy intensywność pedałowania. Im szybciej pedałujemy, tym szybciej bije nasze serce, zatem częstotliwość bicia serca jest idealnym miernikiem intensywności wysiłku. Z kolei serce bije tym szybciej, im więcej mięśni jest zaangażowanych w wykonywaną czynność.
Trening interwałowy
Najlepsze efekty osiągniemy, trenując interwałowo, czyli jeżdżąc na zmianę z mniejszą i większą intensywnością. Ten rodzaj treningu może stosować każdy, należy jednak pamiętać o odpowiednim i indywidualnym doborze intensywności. Dobrze jest w trakcie jazdy mierzyć sobie tętno i właśnie do tego służy pulsometr. Trening interwałowy warto stosować z kilku powodów: pozwala zadbać o wydolność układu krążenia i układu oddechowego, kondycję i sylwetkę. Jest to jedyny rodzaj treningu kardio, który przyśpiesza metabolizm na dłużej niż trwa sam wysiłek. Zmienność intensywności powoduje także, że trening nie jest dla nudny.
Trening interwałowy jest jednak bardzo ciężki – wymaga dużej mobilizacji sił i odpowiedniej regeneracji, zatem zaleca się stosować go z umiarem i nie częściej niż dwa razy w tygodniu.
Technika pedałowania
Istotnym elementem wpływającym na efektywność jazdy na rowerze jest technika pedałowania. Na pedały nie tylko się naciska, ale także ciągnie się je stopą ku górze. Niezbędne są do tegobuty(np. firm Shimano, Look) pozwalające odpowiednio wpiąć się w pedał lub noski na pedały. Ten sposób kręcenia pozwala pracować naprzemiennie różnym partiom mięśniowym – gdy jedne są obciążone, inne odpoczywają.
Jazda na rowerze to wyjątkowo popularny sport, pozwalający atrakcyjnie spędzać czas i pozytywnie wpływający na stan organizmu. Poprawa kondycji, spalanie kalorii, zmniejszenie napięcia to jedynie kilka z jego wielu zalet. Rowerzyści najwyżej cenią poprawę ogólnej sprawności fizycznej. Nie zapominajmy jednak, że aby trening rowerowy był efektywny, należy przestrzegać wszystkich zasad umiejętnego pedałowania i że warto wykorzystać cuda techniki, które nas w osiąganiu tych celów wspomagają. | Rowerowe treningi – jak poprawić sprawność za kierownicą? |
Jazda na rowerze to doskonała forma aktywności fizycznej, która stanowi nie tylko przyjemny sposób spędzania wolnego czasu z rodziną, ale również poprawia kondycję i jednocześnie wpływa korzystnie na wygląd naszej sylwetki. Ważne jest, aby podczas uprawiania tego sportu zadbać o strój, który zapewni swobodę podczas jazdy oraz komfort w trakcie intensywnego wysiłku. O czym warto pamiętać?
Niezależnie od tego, czy jesteś rowerzystą amatorem, czy też na poważnie uprawiasz ten sport, powinieneś pamiętać o tym, aby zadbać o wygodne ubranie, które umożliwi swobodne poruszanie się na jednośladzie. Mylą się ci, którzy myślą, że zwykłe dżinsy czy dowolne obuwie wystarczą do wygodnej jazdy na rowerze. Strój na rower powinien stanowić połączenie komfortu z funkcjonalnością. W niniejszym poradniku zostaną przedstawione kluczowe elementy garderoby rowerzysty, w które powinien się wyposażyć rowerzysta, aby czerpać przyjemność z uprawiania tego sportu.
Koszulki na rower
Zazwyczaj dobrze sprawdzają się tradycyjne T-shirty, zwłaszcza te bawełniane. Mają dość luźny krój, są przewiewne i pozwalają na swobodne oraz nieskrępowane ruchy. Inną opcją, zwłaszcza dla bardziej zaawansowanych rowerzystów, są koszulki przeznaczone specjalnie do jazdy na rowerze. Czym różnią się od zwykłych, bawełnianych koszulek? Przede wszystkim materiałem, z którego zostały wykonane. Termoaktywne koszulki rowerowe są zrobione ze specjalnej tkaniny, która przyczynia się do lepszej wentylacji ciała podczas jazdy.
Warto zaznaczyć, że takie koszulki do jazdy na rowerze charakteryzują się bardziej dopasowanym krojem, dzięki czemu idealnie przylegają do ciała.
Termoaktywne spodnie
Prawdopodobnie to właśnie spodnie stanowią najważniejszą część stroju rowerowego, gdyż podczas jazdy nogi odgrywają kluczową rolę. Dlatego warto kupić spodnie, które dobrze spełnią swoją funkcję i pozwolą na komfortową jazdę jednośladem. Duży wysiłek, który nogi muszą wykonać, wiąże się z koniecznością szczególnego zadbania właśnie o dolną część garderoby.
Termoaktywne spodnie rowerowe są specjalnie zaprojektowane w taki sposób, aby doskonale przylegały do ciała i jednocześnie systematycznie wentylowały i odprowadzały pot na zewnątrz. W tego rodzaju specjalistycznych spodenkach wykorzystano tkaniny, które dobrze współpracują z ciałem podczas ruchu, zwiększając tym samym komfort podczas jazdy. Spodnie rowerowe często są dodatkowo wyposażone w specjalną wkładkę, która chroni miejsca najbardziej narażone na ucisk czy otarcia. Korzystając z tego rodzaju specjalistycznej odzieży, z czasem przyzwyczajamy się do komfortu, który nam gwarantuje i zyskujemy wrażenie, że stanowią naszą „drugą skórę”.
Praktyczne i wygodne sportowe obuwie
Podczas jazdy na rowerze warto zadbać o odpowiednie obuwie. Najbardziej optymalne są oczywiście buty sportowe. Elastyczna podeszwa oraz oddychająca tkanina to cechy, którymi powinny charakteryzować się komfortowe buty do jazdy na rowerze. Producenci oferują szeroką gamę modeli o różnych właściwościach. Ważne jest, aby oprócz wygody użytkowania buty ułatwiały stabilną jazdę, której z pewnością nie zapewnią nam klapki czy zwykłe trampki.
Podsumowanie
Niezależnie od tego, czy rower to twoja prawdziwa pasja, czy też stanowi jedynie środek transportu, warto wyposażyć się w komfortową odzież, np. termoaktywne spodnie czy wygodne sportowe obuwie. Chociaż często te elementy ubioru są oznaczane jako typowo rowerowe, z pewnością będziesz mógł uprawiać w nich inne sporty, np. bieganie. Wkładając tyle wysiłku w poprawę własnej kondycji, warto wykorzystać dostępne możliwości, które poprawią komfort twojego treningu. | Wygodny i funkcjonalny strój na rower dla niego |
Dach samochodu to w wielu przypadkach najlepsze miejsce na przyczepienie deski snowboardowej, nart i kijków. Trzeba jednak robić to z głową, wybierając odpowiednie rozwiązania. Przede wszystkim pamiętajmy o bezpieczeństwie. Część samochodów, zwłaszcza większych, ma w tylnej kanapie specjalne otwierane sekcje, które umożliwiają przewożenie długich rzeczy w bagażniku. Zaletą tych otworów jest to, że nie musimy składać tylnej kanapy lub jej części. Zmieszczą się więc na niej wygodnie dwie osoby a to, co z bagażnika wystaje, nie będzie im przeszkadzać. Problemem pozostaje jednak zabezpieczenie nart, by nie przesuwały się podczas hamowania. W awaryjnej sytuacji mogą spowodować sporo problemów i zrobić komuś poważną krzywdę.
Dlatego też wiele osób decyduje się na kupno dachowych boksów i bagażników do przewozu nart. To świetny pomysł, pozwalający oszczędzić sporo miejsca w bagażniku i przedziale pasażerskim. Co znajdziemy na rynku?
Boks dachowy
Jednym z najlepszych pomysłów na przewożenie nart czy desek snowboardowych jest zamontowanie boksu dachowego, zwanego często i dosadnie trumną. Jest to również rozwiązanie najdroższe. Porządny boks, do którego zmieszczą się narty, kosztuje od tysiąca złotych w górę. Do tego musimy doliczyć koszt tzw. bagażnika bazowego, czyli poprzecznych rozpórek, do których boks przyczepimy. Najtańsze kosztują już kilkadziesiąt złotych, ale średnie ceny dobrej jakości sprzętu to od stu kilkudziesięciu do ok. 350 zł. Oczywiście są i droższe.Bagażniki bazowe dzielą się na dwa typy – jedne są montowane do relingów, drugie – na ogół do rynienek dachowych w autach, w których nie ma relingów brak. Bagażniki dachowe mają sporo zalet. Po pierwsze, możemy do nich włożyć oprócz nart całkiem sporo bagażu. Buty, odzież – te rzeczy na ogół zajmują sporo miejsca, a spokojnie upchniemy je w boksie. Musimy tylko pamiętać o tym, by nie przekroczyć jego dopuszczalnej wagi. Odpowiednie informacje o tym limicie znajdziemy na ogół w instrukcji obsługi samochodu. Na dodatek narty dojadą na miejsce czyste, nie będą narażone na sól, piach i wszystko, co wylatuje spod kół innych aut. Boksy są zamykane na kluczyk, chroniąc bagaż przed kradzieżą. No i nie widać, co się w bagażniku znajduje, więc potencjalny złodziej działałby więc w ciemno.
Uchwyty na narty
Drugim rozwiązaniem są specjalneuchwyty na narty. Mamy do wyboru kilka ich rodzajów. Jedne wymagają zamontowania wcześniej bagażnika bazowego. Do niego przyczepiamy odpowiednie uchwyty – na jedną parę nart, dwie, na deskę. Są też modele zamykane na kluczyk, co zapewnia nieco większe bezpieczeństwo na parkingach. Za 100–200 zł znajdziemy całkiem spory wybór takich uchwytów. Są nawet podwyższone modele przystosowane do przewożenia nart karvingowych. Pewnym minusem tego rodzaju uchwytów jest to, że nasze narty czy deski są narażone na zmienne i nieraz trudne warunki podróżowania. Wiele osób radzi sobie, owijając sprzęt workami foliowymi i taśmą klejącą, niektórzy używają elastycznej folii opakowaniowej. Nie jest to więc wielki problem.
Uchwyty magnetyczne
Ostatnio sporą popularność zdobywają magnetyczne uchwyty na narty. Mają sporo zalet – nie wymagają bagażnika bazowego, można je szybko i łatwo montować i demontować. Większość modeli kosztuje od 200 zł do 350 zł. Co ważne – nie zajmują miejsca w domu, nie sprawiają problemów z przechowywaniem, kiedy nie są potrzebne. Jednakże łatwość ich zakładania i zdejmowania może okazać się problemem, jeśli chodzi o złodziejskie zapędy. Ale jeśli od domu na stok czy do hotelu mamy prostą drogę bez dłuższych postojów, to wydają się bardzo dobrym rozwiązaniem.
Pamiętajmy, że w każdym przypadku narty czy deskę trzeba solidnie umocować, by nie przesuwały się w trakcie jazdy albo nie wybrały wolności podczas ostrego hamowania. | Jak prawidłowo przewozić narty na dachu auta |
Okap to obowiązkowe wyposażenie każdej nowoczesnej kuchni. Gwarantuje oczyszczanie powietrza z nieprzyjemnych i brudzących oparów, które powstają w trakcie smażenia i gotowania. Wyłapuje z powietrza nie tylko parę wodną, ale również tłuste cząsteczki, kurz i substancje odpowiadające za nieprzyjemny zapach w domu. Ważne jest, aby zachować okap w czystości. Dzięki temu ulotne pozostałości powstające w trakcie kulinarnych przygód są efektywniej wychwytywane i nie osadzają się na meblach i ścianach. Odpowiednia pielęgnacja zapobiega też potrzebie gruntownego czyszczenia lub napraw w serwisie.
Jak często czyścić okap
Najwięcej zanieczyszczeń oczywiście gromadzi się na elementach zewnętrznych, czyli siatkach okapu i jego obudowie. Im świeższe zabrudzenie, tym łatwiej je usunąć. Dlatego, przy codziennym gotowaniu, najlepiej czyścić okap raz w tygodniu. Osoby, które rzadziej przyrządzają posiłki w domu, mogą wyczyścić go raz na dwa, trzy tygodnie. Ze względu bezpieczeństwa, przed przystąpieniem do czynności pielęgnacyjnych należy odłączyć urządzenie od źródeł zasilania.
Prosty sposób na czyszczenia okapu
Lekkie i świeże zabrudzenia najlepiej usuwać ciepłą wodą z domieszką płynu do naczyń lub płatków szarego mydła. Nie wchodzą one w reakcję z czyszczoną powierzchnią. Lekko wilgotną ściereczką można zetrzeć brud z zewnętrznej obudowy okapu, a potem przetrzeć dodatkowo suchą szmatką. Siatki okapu należy ostrożnie ściągnąć i zanurzyć w naczyniu lub zlewie wypełnionym ciepłą wodą z płynem, tak by były całkowicie zamoczone w roztworze. Najlepiej pozostawić je tam na minimum pół godziny – ciecz rozpuści brud nagromadzony w małych szczelinach. Po odpowiednim czasie wystarczy przetrzeć siatkę miękką szczoteczką lub gąbką. Zabrudzenia powinny odpaść. Jeśli pomimo starań brud się utrzymuje, potrzebne będą specjalne detergenty.
Środki do czyszczenia okapu
Gdy brud jest „uparty”, trzeba sięgnąć po specjalistyczne środki. Można użyć też płynów do czyszczenia piekarników lub płyt grzewczych, ale – uwaga! – przed zaaplikowaniem detergentu trzeba koniecznie sprawdzić, czy nie wchodzi w reakcję chemiczną w zetknięciu z czyszczoną powierzchnią. Warto przeczytać również zalecenia na opakowaniu, bo użycie żrącego preparatu może grozić całkowitym zniszczeniem mytej płaszczyzny. Producenci oferują też liczne środki specjalnie do okapów. Najlepiej wybierać preparaty przeznaczone do danego materiału.
Kategorycznie odradza się stosowania żrących i ścierających środków oraz takich, które zawierają alkohol lub rozpuszczalniki. Odpowiednio dobrany preparat powinien uporać się z brudem, nie może pozostawiać smug lub zmatowień. Dobre do czyszczenia są ściereczki z mikrofibry i delikatne gąbki.
Jak często wymieniać filtry w okapie
Świeże filtry zapewniają prawidłową wentylację i świeży zapach w kuchni. Inaczej konserwuje się filtry węglowe, a inaczej filtry przeciwtłuszczowe. Te pierwsze posiadają zdolność pochłaniania zapachów aż do momentu całkowitego nasycenia i nie jest możliwe ich umycie – wymagają wymiany zazwyczaj raz na dwa miesiące. Sposób pielęgnacji filtrów przeciwtłuszczowych zależy od materiału, z którego są wykonane – metalu, akrylu lub włókiem. Jedynie filtry metalowe można myć, postępując tak jak w przypadku siatki zewnętrznej. Inne materiały wymagają wymiany na skutek eksploatacji, również raz na dwa miesiące przy standardowym używaniu. Przy kupnie nowych filtrów najlepiej zapoznać się z zaleceniami producenta sprzętu AGD.
Czyszczenie okapu – kilka ważnych rad w skrócie
Zapoznaj się z zaleceniami producenta. Stosuj się do wskazówek, zwłaszcza w zakresie wymiany filtrów i konserwacji.
Przed czyszczeniem odłącz okap od źródła prądu!
Systematycznie myj jego powierzchnię zewnętrzną. Najlepiej raz w tygodniu przy codziennym gotowaniu.
Delikatnie demontuj części, używaj odpowiednich preparatów, płynu do mycia naczyń lub szarego mydła i miękkiej gąbki do wyszorowania zewnętrznej siatki.
W przypadku silnych zabrudzeń wykorzystaj środek chemiczny do czyszczenia mikrofalówek i piekarników. Zrób najpierw próbę, aby nie uszkodzić powierzchni. W przypadku okapów chromowanych zrezygnuj z preparatów żrących lub na bazie alkoholu – zaopatrz się w specjalny środek.
Raz na dwa miesiące wymień pochłaniający zapachy filtr węglowy – sprawdź wymagania producenta.
Raz na dwa miesiące wymień lub umyj filtr przeciwtłuszczowy (zależnie od materiału, z którego go wykonano).
Czyszczenie okapu kuchennego to konieczność. Wybierz odpowiedni środek czyszczący – czynność stanie się mniej męcząca, sprzęt będzie dobrze wykorzystywał wszystkie swoje funkcje i przez wiele lat nie będzie wymagał naprawy serwisowej, a twój dom zachowa czystość i świeży zapach. | Jak prawidłowo dbać o okap w kuchni? |
Kiedyś było tak, że zbierała się grupa śmiałków i wyruszała na wyprawę przeciwko potworom, zdobywając po drodze masę skarbów. Potem świętowano powrót bohaterów i chełpiono się wielkim bogactwem. Jednak z biegiem czasu potwory straciły cierpliwość i mają dość takiego traktowania. Teraz trolle, smoki, insekty i takie tam różne bestie chcą odzyskać zrabowane im bogactwo. W imię tej złotej myśli gracze wcielają się w potwory i opracowują plan zdobycia jak największej liczby skarbów… Wnętrze i przygotowanie do gry
W średniej wielkości pudełku znajdziemy 4 części planszy zamku (wymiary zamku będą zależały od liczby graczy biorących udział w rozgrywce), 12 płytek króla, 81 żetonów monet, znacznik pierwszego gracza, 30 kart potworów oraz 36 kart strażników. Wszystkie elementy są znakomitej jakości. Grafika jest bajkowa i bardzo klimatyczna.
Gra jest przeznaczona dla 3 do 6 graczy w wieku co najmniej 8 lat, dzięki czemu pozycja świetnie sprawdza się podczas rozgrywek rodzinnych zarówno pod względem tematyki, jak i poziomu trudności. Na początku składamy planszę zamku – liczba elementów jest ściśle powiązana z liczbą graczy, jednak zawsze wejście będzie po jednej stronie, król siedzący na tronie po drugiej i tylko długość korytarza będzie ulegać zmianie. Wręczamy każdemu graczowi 5 złotych monet i każdy wybiera potwory dla siebie. Do tego w pakiecie idzie 5 kart odpowiedniej frakcji potworów. Talia strażników ląduje przy wejściu do zamku i wykładamy zakryte karty na odpowiednich polach na planszy (na rewersie jest widoczna siła strażnika). Reszta monet idzie do skarbca, który umiejscawiamy koło tronu władcy.
Przebieg rozgrywki
Niby drużyna zaczęła walkę o swoje skarby wspólnie, ale jak się później okazało, kooperacja nie leży w ich naturze i każdy zaczął grać do własnej bramki. Rozgrywka toczy się przez 5–6 rund, które składają się z trzech etapów:
1. Zagrywania kart potworów – gracze wybierają po 2 karty potworów ze swojej ręki i umieszczają je przy wybranych strażnikach. Można skorzystać z wolnego pola lub zamienić wyłożonego wcześniej potwora.
2. Walki ze strażnikami – gracze odkrywają po kolei karty strażników, rozpoczynając od samego wejścia. Porównują jego siłę z siłą potworów, które się obok niego znajdują. W sytuacji gdy bestie są silniejsze, to gracze dzielą się złotem pomiędzy sobą. Jeśli strażnik okaże się silniejszy – wygrywa pojedynek (na szczęście nie oddajemy mu żadnego złota).
3. Leczenia potworów – gracze wpłacają do skarbca ilość złota pozwalającą na wyleczenie ich potworów (wartości są widoczne na kartach).
Po rozegraniu trzech etapów zbieramy karty strażników z planszy, a potwory wracają do swoich właścicieli i zostają oznaczone jako wykorzystane. Wykładamy nowych strażników, usuwamy jedną płytkę króla i bierzemy nowe karty potworów do ręku. Tym sposobem toczymy boje runda po rundzie, a gracz z największą liczbą złotych monet na koniec gry zostaje zwycięzcą.
Podsumowanie
„Złoto bohaterów” jest grą lekką, szybką i przyjemną, która dostarczy rozrywki graczom w różnym wieku. Zasady są proste i łatwe do wytłumaczenia, a partie dość dynamiczne. W grze właściwie nie występują elementy losowości, a wszystko zależy od naszego planu działania. Gracze mogą też zadecydować, czy będą się skupiać na sobie, czy wybiorą wspólne działania. W końcu łatwiej pokonuje się strażników we dwoje, ale z drugiej strony złoto trzeba wtedy dzielić. Wykonanie, jak i szata graficzna cieszą oko, a kompaktowe pudełko nie zajmie dużo miejsca na półce. Jeśli szukacie rodzinnego tytułu na jesienne wieczory, to nic, tylko rozpocząć poszukiwania „Złota bohaterów”. | „Złoto bohaterów” – recenzja gry |
Okno jest często miejscem niedocenianym. O ile skupiamy się na ozdabianiu pokoju na święta, o tyle w przypadku okna w głównej mierze kończymy na jego umyciu (choć nieraz i to nam umknie). Tymczasem jest to idealne pole do uskuteczniania wielu pomysłów. Ozdabianie dziecięcego pokoju
Z okazji każdych świąt (Bożego Narodzenia czy Wielkanocy) warto ozdabiać pokój dziecka. Przybliżamy w ten sposób tematykę tych szczególnych dni, angażujemy malca w przygotowania, a jednocześnie ciekawie spędzamy czas wolny. Nawet jeśli nie mamy pomysłu na ozdobienie pokoju, dobrze jest zająć się oknem. Ograniczona powierzchnia nie wymaga dużego nakładu pracy i pozwala na stworzenie fantastycznego klimatu. To, w jaki sposób ozdobimy okno, zależy oczywiście od naszej inwencji twórczej. Pomysły można podpatrzeć u innych, bo podstawą jest i tak uprzednie umycie okna i wypranie firanki. Żadne ozdoby nie będą się ładnie prezentować, jeśli nie zadbamy o czystość.
Pomysły na ozdoby świąteczne na okno
Ozdoby można wykonać samodzielnie. Trzeba najpierw zgromadzić potrzebne materiały, a potem puścić wodze fantazji. Pomysłów jest sporo.
Kształty ze sztucznego śniegu – przykładamy do szyby gotowy szablon (lub wycinamy taki z bloku technicznego) i rozpylamy sztuczny śnieg w aerozolu. Bardzo szybko uzyskujemy niesamowity efekt.
Girlandy – z brystolu wycinamy narysowane elementy świąteczne, naklejamy na okno i malujemy pozostałą część szkła. W wersji bez malowania okna brystol podklejamy bibułą.
Farby witrażowe – malujemy nimi na foliach, pozostawiamy do wyschnięcia, po czym wzory odklejamy i przenosimy na szybę. Warto poszukać takich, które w zestawie mają szablony z elementami świątecznymi.
Wycinanki – nie tylko pięknie wyglądają, ale też ich wykonanie rozwija sprawność manualną i koordynację wzrokowo-ruchową. Potrzebujemy tylko kartki papieru i nożyczek. Gotową wycinankę ozdabiamy brokatem, dzięki któremu będzie pięknie błyszczeć.
Gotowe ozdoby świąteczne
Jeśli nie mamy pomysłu lub czasu na samodzielne wykonanie ozdób, gotowe dekoracje będą idealne. Ważny jest przy tym umiar. Okno z dużą ilością ozdób nie będzie wyglądało ładnie, tylko prostu kiczowato. Można zdecydować się na jeden wybrany element.
Zawieszki – to bardzo prosty sposób na szybką odmianę okna i pokoju. Przypinamy do firanki lub przywiązujemy dłuższy sznurek i montujemy go np. do karnisza.
Naklejki na okno – najlepiej wybierać te typowo przeznaczone na okno, gdyż mamy wtedy pewność, że po zdjęciu nie pozostawią żadnych śladów.
Świąteczny stroik – to ozdoba, którą można powiesić na sznurku lub ustawić na parapecie. W zależności od rozmiaru, sprawdzi się również jako stylowa ozdoba na ścianie i drzwiach.
Lampki ledowe – można je tak zamontować, by po podłączeniu wtyczki do gniazdka elektrycznego okno pięknie się rozświetliło. Takie rozwiązanie sprawia, że w pokoju robi się bardzo przyjemnie i nastrojowo. To dobry pomysł na szybkie wyciszanie dzieci przed snem. Lampki takie można również wykonać samodzielnie. W tym celu na małe światełka choinkowe nakładamy piłeczki do tenisa stołowego (po uprzednim zrobieniu w nich otworów). Otrzymujemy w ten sposób znakomity efekt przy niskim nakładzie finansowym.
W ramach ozdabiania okna dobrze jest pomyśleć również o postawieniu doniczki z rosnącym kwiatem, np. z gwiazdą betlejemską na święta Bożego Narodzenia lub z narcyzem w okresie świąt wielkanocnych. Dziecko nie tylko obserwuje wtedy wzrost kwiatka, ale przede wszystkim musi o niego zadbać, regularnie go podlewając. | Ozdoby świąteczne na okno w dziecięcym pokoju |
Jak wiecie, fotografia nie kończy się tylko na zakupie samego aparatu. Warto zwrócić uwagę na inne sprzęty i rzeczy okołofotograficzne, które ułatwią wam rozpoczęcie przygody z fotografowaniem. Na pewno część z nich wykorzystacie od razu, reszta okaże się pomocna w ciągu najbliższych miesięcy. Szklane oczko
Przede wszystkim przydałby się jakiś obiektyw. I tutaj może pojawić się niemały problem. Warto określić, co chcecie fotografować. Na początek na pewno przyda się obiektyw „kitowy” typu 18–55 mm, który pozwoli wam zrozumieć, na czym to wszystko polega. Jeśli jednak chcecie pójść o krok dalej i powoli zacząć się określać fotograficznie, proponuję zakup obiektywu o standardowej ogniskowej, tj. 50 mm na pełnej klatce. Dla aparatów o matrycy mniejszej niż pełna klatka ta ogniskowa wynosi ok. 22 mm – Canon ma w sprzedaży taki obiektyw przeznaczony dla aparatów z matrycą APS-C.
Jeśli już wiecie, co chcecie fotografować, do dzieła! Do reportażu przyda się 35, do portretu 85wzwyż. Zarówno na pełnej klatce, jak i na małej matrycy sprawdzi się obiektyw 28 mm, który może robić za jasny „standard” albo szkło do reportażu i fotografii ulicznej.
Oczywiście są różne obiektywy zmiennoogniskowe, ale niestety ich jakość optyczna pozostawia wiele do życzenia. Jak to mówią: kto tanio kupuje, dwa razy kupuje, więc radzę się porządnie zastanowić nad waszym pierwszym obiektywem. Ja rozpoczynałem swoją przygodę od 50, która nigdy nie traci na wartości, a pozwala się mocno rozwinąć. Najtańsze możecie kupić za około 500 zł, niezależnie od systemu.
Magiczne nóżki
Na początku eksperymentów fotograficznych na pewno przyda się statyw. Magiczne trzy nóżki potrafią nieźle pomóc, zwłaszcza przy początkowej fascynacji krajobrazem nocnym. Jest to zakup, który zostanie na długo, jeśli kupicie coś porządnego pokroju Manfrotto. Statywy Hama i niektóre Valbony szybko padną. Fakt – są niedrogie i lekkie, ale w przypadku tego sprzętu wysoka cena przeważnie idzie w parze z wysoką jakością.
Na nóżkach przyda się zamocować głowicę, żeby operować sprzętem. Zwróćcie uwagę przede wszystkim na udźwig. Im więcej wytrzyma, tym dłużej będzie przydatna, ponieważ z czasem wasze zaplecze sprzętowe na pewno ulegnie rozbudowie. Szczerze mówiąc, najbardziej polecam głowice 3D, które mają 3 wajchy do regulacji płaszczyzny obrazowania. Są one również najtrwalsze.
Akcesoria, które warto mieć
Na pewno przyda wam się torba lub plecak. To zależy od was. Bierzcie pod uwagę to, że wasza rodzinka fotograficzna będzie się rozrastać, a nie ma sensu kupować kilku toreb. Poszukajcie od razu takiej, która starczy na dłużej. Firmy, które produkują najtrwalszy sprzęt to Lowepro, Thule i Think Tank (który daje dożywotnią gwarancję). W kwestii pielęgnacji aparatu i optyki zwróćcie uwagę na ściereczki (najlepiej takie, które będą jednocześnie szarą kartą) i zestawy do czyszczenia.
Gruszka jest jednym z podstawowych akcesoriów, których będziecie używać przez całą swoją karierę fotograficzną. Jeśli chodzi o lampę błyskową, na razie lepiej się wstrzymać. Z czasem będziecie wiedzieli, jakiej potrzebujecie. Natomiast okrągła blenda 5 w 1 o średnicy 120 cm na pewno wam się przyda. Pierścienie makro i gripy to natomiast zbędne dodatki, które realnie rzadko się sprawdzają.
Ostatnią rzeczą, w którą radzę zainwestować jest dobry, szybki czytnik kart pamięci. To urządzenie, które kupuje się raz na kilka lat i leży spokojnie w domu albo w torbie. Jeśli korzystacie z aparatu w podróży, może warto wyposażyć się w powerbank, dzięki któremu naładujecie telefon w terenie i oznaczycie miejsce, gdzie zrobiliście zdjęcie.
Podsumowanie
Są rzeczy absolutnie niezbędne do fotografowania, takie jak aparat i obiektyw. Statyw, plecak, zestawy czyszczące i blenda to opcjonalne akcesoria, które warto mieć od początku swojej przygody ze zdjęciami. Każde z nich prędzej czy później wam się przyda. A jeśli będziecie mieli je pod ręką, istnieje większe prawdopodobieństwo, że z nich skorzystacie. | Co oprócz aparatu będzie potrzebne, by zacząć przygodę z fotografią? |
Pewnie część z was widziała zdjęcia Erwitta albo Bressona i zastanawialiście się, jak oni to zrobili. Co trzeba mieć, by osiągnąć takie efekty? Przede wszystkim należy mieć odwagę. Co jeszcze? Dowiecie się z tego poradnika. Ale o co chodzi?
To bardzo dobre pytanie. Fotografia uliczna (street photography) to odmiana fotografii dokumentalnej, której tematyka dotyczy przestrzeni miejskiej, ulicznej. Jej charakter to pokazywanie codziennego życia, kontekstów wizualnych lub niecodziennych sytuacji, które możemy zaobserwować w naszym otoczeniu. Ta sztuka wymaga od fotografa wyczucia chwili oraz znacznej umiejętności obserwacji świata.
Jak to działa?
W fotografii ulicznej istnieje kilka trendów rządzących tą dziedziną. Pierwszym, najbardziej powszechnym i według mnie pożądanym jest „decydujący moment”. Jest to koncepcja zdefiniowana przez Henri Cartier-Bressona – jednego z ojców streetu (wato zapoznać się z jego albumem). Polega ona na tym, że jako fotograf znajdujemy miejsce, wizualizujemy sobie kadr i potencjalną możliwość wystąpienia jakiejś sytuacji i… czekamy, czekamy, czekamy.
Może się okazać, że nasza wyobraźnia poniosła nas za daleko i to, czego pragniemy, nigdy się nie wydarzy. Ale takie jest ryzyko. Inne rozumienie „decydującego momentu” oparte jest na obserwowaniu świata i szybkiej reakcji na to, co się dzieje oraz ujęciu niepowtarzalnej chwili w ułamku sekundy.
Kolejnym sposobem na wykonywanie fotografii ulicznych jest zabawa kontekstami wizualnymi. Wyobraźcie sobie sytuację, że na ławce siedzi mężczyzna, a za nim gdzieś w oddali jest na przykład kwietnik w kształcie kuli. Jeśli spojrzycie pod odpowiednim kątem, może się wydawać, jakby człowiek miał na głowie kwiatek! Takie zdjęcia są często przekomiczne i wychodzą naprawdę świetnie.
Jakich tematów unikać?
Jak w każdej dziedzinie fotografii, jest kilka oczywistości, których nie powinniśmy uwieczniać, ponieważ są to po prostu oklepane motywy, na które szkoda klatek albo robienie im zdjęć jest zwyczajnie niestosowne. W pierwszym przypadku zaliczyłbym tutaj street art – to element życia ulicy, ale czy aby na pewno warto robić zdjęcie czemuś, co jest integralną jej częścią i jest oczywiste. Tak samo wygląda sprawa w przypadku artystów ulicznych – grajków, mimów, rysowników. To temat, który jest bardzo powszechny w fotografii streetowej, ale nudny.
Czego nie należy fotografować albo czego unikać? To proste – nie należy robić zdjęć, którymi moglibyśmy wyrządzić komuś krzywdę. Osobiście unikam fotografowania ludzi bezdomnych lub niepełnosprawnych. Uważam, że niemoralne jest robić sobie rozrywkę z czyjegoś nieszczęścia. Może zamiast tego lepiej jest porozmawiać z taką osobą, zapytać, czy nie możemy jej jakoś pomóc, a jeśli nie chcecie tego robić – wziąć udział w aukcji charytatywnej lub wesprzeć jakąś organizację.
Jak zacząć?
Odwieczne pytanie i bardzo dobrze, że je zadajecie. Największym problemem fotografów wychodzących na ulicę po raz pierwszy jest nieśmiałość. Warto jest wyjść na miasto, zapoznać się z otoczeniem, wiedzieć, co i gdzie się dzieje, być może zaobserwować jakieś prawidłowości charakterystyczne dla konkretnych miejsc i godzin.
Świetnym ćwiczeniem jest na przykład wypad na lokalne targowisko w dni największego ruchu, żeby zacząć obserwować ludzi wykłócających się o ceny skarpet, albo do miejscowej budki z kebabami. Nie bójcie się być jak najbliżej tematu, bo inaczej wasze zdjęcia będą zdystansowane, nie ma co fotografować z ukrycia. W najgorszym wypadku ktoś poprosi was o usunięcie zdjęcia.
Wiem, co i jak, ale czym?
Jak wspomniałem, trzeba być jak najbliżej tematu. Fotografia dokumentalna wymaga wtopienia się w otoczenie, życie tematem. Do tego gatunku sztuki wizualnej polecam obiektywy szerokokątne (krótkie ogniskowe). Świetnie w pracy streetowca na pewno sprawdzą się aparaty kompaktowe bez wymiennej optyki (Fujifilm X100T, Fujifilm X30) oraz bezlusterkowce (Sony A7 II), które dadzą dobrą jakość obrazka, a nie będą rzucały się w oczy.
Osobiście uwielbiam małe analogowe „małpki”, które nie błyskają fleszem, na przykład Olympus MJU, Lomo LC-A. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście wyciągnęli na ulicy wielką lustrzankę cyfrową, ale gwarantuję wam – zwrócicie tym na siebie uwagę. Nie zapomnijcie przy tym zakleić taśmą izolacyjną oznaczeń aparatu – okazja czyni złodzieja. Jeśli chcecie połączyć użytkowość oraz styl, proponuję dalmierzowe aparaty analogowe albo cyfrowe, jak Leica M9 lub Leica Monochrom. Piękna rzecz, ale droga, chociaż warta każdej wydanej złotówki.
Moja rada dla wszystkich: nie bójcie się – im bardziej próbujecie się ukryć, tym bardziej zwracacie na siebie uwagę. Powodzenia! | Fotografia uliczna – wprowadzenie |
Długodystansowe podróże rowerowe wymagają dokładnego planowania. Podróżując rowerem – z namiotem, w terenach słabo zaludnionych, o znikomej infrastrukturze turystycznej – podróżnik musi myśleć o tym, gdzie będzie spał, gdzie i co jadł, jaki dystans pokonać jednorazowo, aby się nie sforsować. W dobie wszechobecnej elektroniki ułatwiającej podróże, takiej jak nawigacje satelitarne i telefony komórkowe, musi także przewidzieć, w jaki sposób zaopatrzyć te urządzenia w prąd. Rowerowa nawigacja satelitarna ułatwia poruszanie się w nieznanym terenie, a telefon komórkowy, oprócz zwykłej łączności z rodziną czy znajomymi, może także w sytuacjach krytycznych służyć do wezwania pomocy. Musi mieć on zatem cały czas odpowiedni zapas energii w akumulatorach.
Jeśli wyprawa jest krótka, weekendowa, to zwykle wystarczy porządnie naładować telefon przed wyjazdem. Większość współczesnych smartfonów wytrzymuje bez ładowania dwa, do trzech dni niezbyt intensywnego użytkowania. Problem powstaje, kiedy wyprawa jest dłuższa – trwa tydzień, dwa lub jeszcze dłużej.
Sposobów, aby sobie z tym poradzić jest co najmniej kilka.
Ładowarka solarna
Bateria słoneczna wydaje się być rozwiązaniem niemal idealnym. Niestety, praktyka jest nieco inna. Ładowarki solarnemają wiele wad. Pierwszą, najważniejszą jest ich mała sprawność. Do naładowania telefonu potrzebują kilku, a nawet kilkunastu godzin wystawienia na działanie promieni słonecznych. Poza tym ich wymiary są dosyć spore i umieszczenie ich na rowerze w sposób zapewniający optymalne nasłonecznienie jest bardzo trudne. Trzecią nie mniej ważną wadą jest ich cena. Ładowarka, która może poradzić sobie z naładowaniem smartfona, kosztuje od 250 zł w górę.
Powerbank
Nowoczesne banki energii o pojemność dochodzącej do 10.000 mAh pozwalają dwu- lub nawet trzykrotnie naładować smartfona do poziomu 100 %. Koszt takiego urządzenia jest o wiele niższy niż zakup ładowarki słonecznej. Cena porządnego powerbanku np. modelu Nexo powerBOX style to ok. 100 zł. Zapewni on nam prąd na kilkudniową wyprawę. Problem powstanie, kiedy prąd w powerbanku się skończy. Można oczywiście szukać źródła prądu, ab uzupełnić bank energii, jednak nie zawsze jest to możliwe.
Przemieszczając się rowerem sam rowerzysta produkuje energię, dlaczego więc jej nie wykorzystać?
Ładowarka rowerowa
Niemiecka firma KEMO jest producentem wielu gadżetów elektronicznych, między innymi bardzo użytecznej w omawianej sytuacji ładowarki rowerowej.
Ładowarka rowerowa KEMO m172N wykorzystuje prąd powstający podczas obrotu koła roweru, czyli podczas jazdy.
Aby wyprodukować prąd, potrzebne jest jeszcze dynamo. Może to być typowerowerowe dynamo ślizgowe, które produkuje energię, wykorzystując tarcie o koło. Najsprawniejsze jest jednak dynamo wbudowane w piastę koła rowerowego. Dynamo w piaście można kupić jako samodzielne urządzenie i zapleść w koło rowerowe lub kupić całe gotowe koło rowerowe z wbudowanym w nie dynamem.
Sama ładowarka KEMO to niewielkie plastikowe pudełko, dostarczane przez producenta w blistrze.
Na górze obudowy znajduje się mechaniczny przełącznik, odpowiadający za wybór trybu pracy ładowarki. KEMO może zasilać lampę rowerową lub ładować urządzenia elektroniczne. Obok przełącznika znajdziemy małą diodę LED, informującą o tym, czy urządzenie pracuje prawidłowo. Kiedy prąd jest produkowany, dioda świeci na zielono.
Na spodzie obudowy zainstalowano standardowe gniazdo USB, do którego podłączyć można dowolny przewód w tym standardzie. Obok znajdują się trzy otwory, poprzez które należy przeprowadzić przewody do lampy rowerowej oraz do dynama.
Podłączenie ładowarki do dynama jest bardzo proste, wystarczy poprowadzić przewody zgodnie z oznaczeniami na obudowie ładowarki. Cały proces jest też bardzo szczegółowo opisany w instrukcji obsługi dołączonej do urządzenia.
Ładowarkę mocuje się na ramie rowerowej w miejscu najbardziej optymalnym ze względu na dostęp do urządzenia. Montaż ułatwia wyprofilowanie spodniej części ładowarki, pasujące do standardowych ram rowerowych. Ładowarkę przytwierdza się do ramy za pomocą dołączonych do zestawu opasek zaciskowych, tzw. trytek.
Po zamocowaniu i podłączeniu urządzenia do dynama rowerowego wystarczy podpiąć do niego odpowiedni przewód USB i podłączyć smartfona lub nawigację. Ładowarka rozpoczyna ładowanie, kiedy rowerzysta porusza się z prędkością od ok. 13-15 km/h, czyli spacerowym tempem. Dobrym i najczęściej stosowanym rozwiązaniem jest podłączenie do ładowarki powerbanku i ładowanie go przez cały czas jazdy rowerem, a następnie wykorzystanie zgromadzonego prądu do naładowania urządzeń elektronicznych.
W takim połączeniu zalet powerbanku oraz ładowarki rowerowej, podróżnik zyskuje niemal całkowitą niezależność od zewnętrznych źródeł prądu.
Koszt ładowarki KEMO m172N na Allegro to około 150 złotych z przesyłką. | Ładowarka rowerowa KEMO M-172 – prąd z rowerowego dynama |
Przygotowując pokój dla dziecka, do pomalowania ścian warto wybrać farbę funkcyją. Jest to rozwiązanie estetyczne, a jednocześnie praktyczne. Znaczenie ma bowiem nie tylko kolor, ale i właściwości farby, między innymi to, czy posiada stosowne atesty. Jakimi właściwościami wyróżniają się te, które nazywamy „funkcyjnymi”? Czym są farby funkcyjne?
Mianem farby funkcyjnej określa się produkt, który oprócz właściwości dekoracyjnych wykazuje dodatkowe zalety – istotne z punktu widzenia zdrowia. Wśród nich wymienia się między innymi zdolność regulowania poziomu wilgotności powietrza. Co więcej, farby funkcyjne (produkt firmy Magnat do pokoju dziecka – puszkę farby o pojemności pół litra – kupimy na Allegro od 87 zł) mogą również przeciwdziałać powstawaniu grzybów i pleśni na ścianach. W związku z tym wnętrze, którego ściany pokrywają tego typu produkty, jest nie tylko piękne, ale też bezpieczne dla dzieci i osób dorosłych. Farby funkcyjne są szczególnie polecane do pokojów maluchów i nastolatków – miejsc, w których dzieci bawią się i uczą, a więc spędzają wiele czasu, dlatego powinny w nich panować komfortowe i zdrowe warunki.
Zalety farby funkcyjnych
Wśród zalet farb funkcyjnych wymienia się odporność na uszkodzenia, brak negatywnego wpływu na zdrowie, właściwości oczyszczające. Ponadto pomagają rozwijać kreatywność dzieci (mowa o farbach magnetycznych, do których można przyczepić rysunki za pomocą magnesów, oraz tablicowych, po których można pisać za pomocą kredy). Co to oznacza?
Farby funkcyjne są odporne na wszelkie uszkodzenia mechaniczne. Wyróżniają się trwałością i wytrzymałością, co jest bardzo ważne w przypadku pokoju, w którym dzieci się bawią, używając kredek, piłek czy innych przedmiotów. To produkty wysokiej jakości o wytrzymałej powłoce, która jest odporna na zarysowania i uszkodzenia. Jeśli się na nie zdecydujemy, nie będziemy się martwić wyglądem ścian przez długi czas, niezależnie od pomysłów dziecka.
box:offerCarousel
Farby funkcyjne są plamoodporne, co ma ogromne znaczenie w przypadku dzieci, które lubią malować, nie ograniczając się przy tym do powierzchni kartki z bloku rysunkowego. Nierzadko idealnym „płótnem” do stworzenia kolejnego dzieła artystycznego jest ściana. Wybierając farby funkcyjne, możemy pozwolić dziecku na tego typu zabawę, ponieważ są one łatwo zmywalne. Bez problemu usuniemy rysunki z powierzchni ściany. Co ważne, w trakcie jej czyszczenia powłoka nie zostanie uszkodzona, a kolor pozostanie bez zmian.
Farby te są bezpieczne dla zdrowia dziecka, ponieważ to produkty hipoalergiczne. Co więcej, mogą być stosowane w mieszkaniach, których lokatorami są alergicy, ponieważ nie uczulają. Mają właściwości antystatyczne, dzięki czemu kurz i pył osadzają się na ścianach tylko w niewielkich ilościach. Ponadto w ich składach nie ma rozpuszczalników ani lotnych związków organicznych.
box:offerCarousel
Farby funkcyjne są określane mianem „inteligentnych”. Dlaczego? Wynika to z faktu, że oczyszczają powietrze (eliminują toksyczne substancje) w pomieszczeniu, w którym zostały zastosowane. Tym samym zapobiegają powstawaniu grzybów, pleśni i bakterii. Neutralizują też brzydkie zapachy. W związku z tym jest to idealne rozwiązanie do zastosowania w sypialniach osób dorosłych i dzieci. Ponadto tworzą optymalny mikroklimat, zapewniając czyste powietrze w pomieszczeniach, w których śpimy. | Farby funkcyjne w pokoju dziecka. Właściwości |
Subsets and Splits
No saved queries yet
Save your SQL queries to embed, download, and access them later. Queries will appear here once saved.