source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Chyba nie będzie przesadą, jeśli powiem, że ta książka zupełnie nie pasuje do dzisiejszych czasów. Co więcej, właśnie to niedopasowanie jest najatrakcyjniejszą stroną opowieści. Simona Kossak stworzyła katalog mniejszych i większych cudów natury, napisany przystępnie i zrozumiale dla każdego miłośnika przyrody. Zapisane w genach Książki „O ziołach i zwierzętach” nie można jednoznacznie zaszufladkować. Mamy tu inwentarz i zielnik, wiadomości podręcznikowe mieszają się z nastrojową gawędą, a informacje poważne z tymi nieco bardziej fantazyjnymi. Mimo takiej różnorodności czytelnik otrzymuje przede wszystkim bilet na egzotyczną wycieczkę w świat natury z niesamowitym przewodnikiem. Bo chyba nikt inny, bardziej niż sama autorka, nie nadawałby się lepiej na to stanowisko. Simona Kossak wydawała się być skazaną na taką rolę. Z dziada pradziada (i to dosłownie) miała zaszczepioną w sobie miłość do zwierząt i natury w ogóle. Inna gałąź rodzinnego drzewa łączyła ją z kolei gawędziarskimi powiązaniami z Marią Pawlikowską-Jasnorzewską. Oba te związki doskonale ze sobą współgrają i ujawniają się w niemal każdym rozdziale książki. Skromny wycinek Simona Kossak związała swoje życie zawodowe i prywatne z Puszczą Białowieską. Jednak jej zainteresowania i aktywność wykraczały daleko poza ten obszar – tak w przypadku audycji, jak i licznych książek. Na terenie Polski żyje ponad trzydzieści tysięcy gatunków zwierząt. Świat roślinny jest dużo uboższy, ale to i tak przynajmniej kilka tysięcy. Na potrzeby książki autorka wybrała z nich wszystkich blisko stu przedstawicieli, których postanowiła przybliżyć swoim czytelnikom. Każdy z podanych przykładów to mała pigułka podstawowej wiedzy – czasem współczesnej, a czasem nieco bardziej historycznej. Simona Kossak bardzo swobodnie korzysta z tego rodzaju nawiązań. I tak – oprócz danych na temat występowania danej rośliny – mamy też (o ile były znane) informacje na temat tradycyjnych zastosowań leczniczych i kulinarnych. Ale nawet samo wprowadzenie do każdego nowego rozdziału to przykład małej gawędy, opowieści rozpoczętej od spaceru, obserwacji pogody, czy wreszcie jakiegoś bardziej lub mniej osobistego wspomnienia. Magia radia Być może nie jest to najlepszy komplement, jaki książka może otrzymać, ale lektura kolejnych rozdziałów „O ziołach i zwierzętach” właśnie taką myśl mi podsunęła. I wydaje mi się, że nie jest to do końca pozbawione sensu. Simona Kossak miała przecież swoje audycje, w których opowiadała o białowieskim zwierzyńcu. Książka, która swoją drogą jest wznowieniem, w swojej formie bardzo przypomina radiowe opowieści i w bardzo podobny sposób oddziałuje na wyobraźnię. Bez wątpienia są to również historie wyjątkowe i istniejące jakby poza czasem. Wrażenie to potęgują reprodukcje rycin, które wydają się być zaczerpnięte z wiekowych zielników i notesów botanicznych. To niemal obowiązkowa pozycja przed weekendowym wypadem do parku. Książkę znajdziecie na Allegro również w wersji elektronicznej. Źródło okładki: marginesy.com.pl
„O ziołach i zwierzętach” Simona Kossak – recenzja
Skorzystaj z promocji, zanim rozejdą się najlepsze modele! Od 1 października do 11 listopada znajdź swoje wymarzone buty na Allegro i nie płać za dostawę oraz ewentualny zwrot. Skorzystaj z promocji, zanim rozejdą się najlepsze modele! Od 1 października do 11 listopada znajdź swoje wymarzone buty na Allegro i nie płać za dostawę oraz ewentualny zwrot. Aby skorzystać z promocji, wybierz buty za minimum 89 zł i jedną z wygodnych dostaw Allegro InPost. Dowiedz się więcej
Od 1 paździenika darmowa dostawa i zwrot w Obuwiu - informacja dla Kupujących
Niestety nie każdy może sobie pozwolić na ogromne mieszkanie z dającą się łatwo zaaranżować przestrzenią. Nie ma jednak co się przejmować, bo nawet niewielki salon czy jadalnia pomysłowo urządzone są funkcjonalne i dają wiele radości. Stół to jeden z najważniejszych mebli w domu, a tradycja spędzania przy nim czasu z rodziną jest naprawdę piękna. Zacieśnia on więzy między mieszkańcami, a także integruje zaproszonych gości. Czym kierować się przy wyborze modelu odpowiedniego do małych pomieszczeń? Ile miejsca potrzeba na stół? Wiele osób tkwi w przekonaniu, że w małych pomieszczeniach w ogóle nie mogą pozwolić sobie na stół. Nie jest to prawda, ponieważ istnieją rozwiązania dedykowane właścicielom właśnie niewielkich metraży. Zanim zabierzemy się do wybierania, warto mieć na względzie kilka kwestii. Przeznaczenie stołu – czy ma on służyć podejmowaniu gości, czy tylko domowym posiłkom. Czy uda nam się wygospodarować kącik jadalniany, czy też mebel znajdzie się w kuchni? Przestrzeń wokół stołu – aby całość dobrze funkcjonowała i łatwo się z niej korzystało, również wokół stołu musi znaleźć się wystarczająca ilość miejsca na krzesła i przejście za nimi. Rodzaj krzeseł– pamiętajmy, że spójna i harmonijna aranżacja wyróżnia się zgraniem poszczególnych elementów. Już na etapie wyboru stołu miejmy na uwadze pasujące do niego, jak i do wystroju, siedzenia. Przewaga stołu prostokątnego nad okrągłym Okrągłe stoły prezentują się bardzo efektownie, ale w małych pomieszczeniach są wyjątkowo problematyczne. Wymagają bowiem zachowania dużej ilości miejsca wokół nich. Najtrafniejszym wyborem w niewielkim salonie lub jadalni będzie prostokątny stół, który przykładowo można rozsunąć. Taka opcja przyda się na większe przyjęcia! Stół do małego mieszkania Zasada jest prosta: ciemne kolory przytłaczają, jasne podkreślają przestrzeń. Małe pomieszczenia starajmy się więc urządzać w białych, beżowych, szarych lub pastelowych tonacjach. Ponadto sama konstrukcja i bryła mebli ma znaczenie. Cienkie listwy czy ażurowe prześwity charakteryzują się lekkością w wyrazie. Bierzmy więc pod uwagę wszelkie triki optyczne. Nie trzeba chyba zaznaczać, że styl minimalistyczny gwarantuje niezagraconą przestrzeń. Do tego dodać można przytulny, ale nieprzytłaczający skandynawski, utrzymany w wybielonych barwach, czy nowoczesny, ze swoimi wyraźnymi liniami. Receptą na sukces w tym wypadku będzie przede wszystkim umiar. Szklany blat – rozwiązanie do małych pomieszczeń Świetnym sposobem na stół do małego pomieszczenia jest wybór modelu ze szklanym blatem. Dzięki przezroczystości forma mebla nie dominuje we wnętrzu. Całość prezentuje się bardzo nowocześnie i jednocześnie spełnia wszelkie swoje praktyczne zadania. W szerokim asortymencie firm meblarskich nietrudno jest też dopasować krzesła, np.: te wykonane z metalu, tworzywa sztucznego albotransparentnego akrylu. Stół na zawiasach Świetnym i bardzo popularnym rozwiązaniem, jeśli stół musi znaleźć się w kuchni, jest wybór blatu mocowanego bezpośrednio do ściany. Dzięki zawiasom można go, w razie potrzeby, złożyć. Wtedy wisi wzdłuż płaszczyzny i nie przeszkadza w poruszaniu się po kuchni. To metoda na wspólne posiłki w rodzinnym gronie nawet w najbardziej mikroskopijnym pomieszczeniu. Każdy rodzaj mieszkania ma swoje wady i zalety, które odkrywamy zwykle wtedy, kiedy przychodzi nam je urządzić. W przypadku niewielkiego metrażu trików i sztuczek jest naprawdę wiele. Dzięki nim nie trzeba rezygnować z czegoś, co jest dla nas ważne.
Stoły, które sprawdzą się w niewielkich pomieszczeniach
Tapety 3D to stosunkowo nowa moda. Dzięki nim można optycznie powiększyć przestrzeń i uczynić ją ciekawszą. Wybór wzorów jest niemal nieograniczony, jednak nie każdy z nich będzie wyglądał dobrze w każdym miejscu. Aby salon stał się interesujący dzięki tapecie 3D, trzeba wiedzieć, jak nie przesadzić. Fototapety 3D Fototapety po latach zapomnienia wróciły na salony. To już nie tylko laski brzozowe za wysłużoną wersalką, jak to bywało. Dzisiejsze fototapety mają mnóstwo wzorów, a technologia 3D sprawia, że ich odpowiednie wykorzystanie może optycznie powiększyć pomieszczenie. Bardzo ciekawie wyglądają fototapety przedstawiające jakąś określoną przestrzeń: uliczkę we włoskim miasteczku, ścieżkę w lesie czy ruchliwą ulicę Nowego Jorku. Takie zdjęcie w odpowiedniej proporcji daje wrażenie, że można wejść w ruch uliczny, las czy wstąpić na kawę do pobliskiej trattorii. box:offerCarousel Jednak tego typu fototapeta jest bardzo wymagająca. Przede wszystkim potrzebna jest ściana, która będzie wolna od jakichkolwiek mebli. Owszem, pod ścianą z włoską uliczką można postawić kawiarniany stolik, który będzie sprawiał wrażenie, jakby wyszedł z fototapety, ale dosunięta do ściany wersalka przy tapecie z nowojorską ulicą nie będzie wyglądała dobrze i zepsuje cały efekt, dlatego warto dokładnie przemyśleć, jaką fototapetę damy na ścianę i czy wystrój wnętrza będzie z nią współgrał. Tapety 3D Mniej wymagające są tapety 3D we wzory geometryczne, cegły czy wzory abstrakcyjne. Te można położyć na jednej ze ścian, nadając charakter całemu wnętrzu. Wzory abstrakcyjne i geometryczne pasują do nowoczesnego salonu pretendującego do stylu minimalistycznego. Wzory cegieł czy kwiatów nawiązują do stylu retro, skandynawskiego lub angielskiego. Plusem takich deseni jest to, że można swobodnie ustawiać meble przy wytapetowanej ścianie, nie zakłócając jednocześnie efektu. Warto jednak wybrać odpowiednią ścianę, by była ona najbardziej wyróżniająca się. Może to być ta, na której jest telewizor lub naprzeciwko wejścia. Można postawić także na kolor i wybrać taką tapetę, która będzie nosiła barwę przewodnią, powtórzoną w subtelnie dobranych dodatkach. Trzeba przy tym pamiętać o odcieniach, by były możliwie spójne. box:offerCarousel Ceny tapet i fototapet 3D Koszt fototapety 3D zależy od jej wielkości i waha się w granicach od 49 złotych za wzory abstrakcyjne do około 500 złotych za pejzaże. Ceny tapet 3D są również bardzo zróżnicowane. Cegiełki możemy kupić już za 24,99 złotych za rolkę. Efekt pikowanej skóry to koszt 89,89 złotych. Najdroższe są wypukłe tapety, które można wielokrotnie malować. Ich cena sięga 1139,99 za jedną rolkę. Jest to ekskluzywny produkt przeznaczony do pomieszczeń stylowych i przestronnych. Zobacz również: Tapeta na jednej ścianie – pomysły do salonu i sypialni
Tapeta 3D do salonu – przegląd
Allegro Poczta Polska Odbiór w Punkcie Wspólnie z Pocztą Polską udostępniliśmy nową metodę dostawy Allegro Poczta Polska Odbiór w Punkcie. Nowa oferta jest dostępna dla firm sprzedających na Allegro. Twoi Klienci będą mogli wygodnie i łatwo odbierać paczki w sieci placówek Pocztowych lub punktach partnerskich. Sprawdź korzyści dla Ciebie i Twoich klientów Jak włączyć Allegro Poczta Polska Odbiór w Punkcie w ofertach Jak nadać przesyłkę Cennik Kontakt z Pocztą Polską Sprawdź korzyści dla Ciebie i Twoich klientów ponad 8000 punktów odbioru - placówki Poczty Polskiej, saloniki i kioski RUCHu stacje Orlen, sklepy Żabka i Freshmarket wysoka skuteczność doręczeń - paczka czeka na klienta aż 7 dni konkurencyjna cena usługi - 6,50 PLN netto (do 30 kg) duże wymiary przesyłki - maksymalna długość to 150 cm, a suma wszystkich wymiarów przesyłki to maksymalnie 250 cm (długość + szerokość + wysokość) śledzenie przesyłki online - na stronach Allegro i Poczty Polskiej powiadomienia SMS o możliwości odbioru paczki elastyczne godziny odbioru - większość stacji paliw Orlen jest czynna 24/7, a sklepy Żabka i Freshmarket w godzinach 6:00-23:00 Jak włączyć Allegro Poczta Polska Odbiór w Punkcie w ofertach W Formularzu wystawiania, w Cennikach dostawy oraz w Menedżerze Sprzedaży udostępnij opcję dostawy Allegro Poczta Polska Odbiór w Punkcie (płatna z góry i za pobraniem). Maksymalna cena, jaką możesz ustawić w ofercie to: 8,00 PLN dla opcji płatnej z góry 10,46 PLN dla opcji z pobraniem Jak nadać przesyłkę Jeżeli nie masz jeszcze umowy z Pocztą Polską: Wyślij wiadomość na adres [email protected] i poczekaj na kontakt ze strony przedstawiciela Poczty Polskiej Po podpisaniu umowy będziesz mógł nadawać przesyłki w ramach transakcji zawartych na Allegro z wybraną metodą dostawy Allegro Poczta Polska Odbiór w Punkcie Przesyłki nadasz za pomocą aplikacji Elektroniczny nadawca, wystarczy skorzystać z opcji Przesyłki > Import > API Allegro Jeśli masz już umowę z Pocztą Polską: Skontaktuj się ze swoim opiekunem handlowym, aby zawrzeć umowę na nowy rodzaj przesyłek Po tym, jak rozszerzysz umowę o Allegro Poczta Polska Odbiór w Punkcie, korzystaj z aplikacji Elektroniczny nadawca i nadawaj przesyłki do swoich klientów. Cennik | nazwa usługi | opłata netto | opłata brutto | | -------- | -------- | -------- | | Allegro Poczta Polska Odbiór w Punkcie | 6,50 zł | 8,00 zł | | Allegro Poczta Polska Odbiór w Punkcie pobranie | 8,50 zł | 10,46 zł | | usługi dodatkowe | | Ostrożnie | 4,05 zł | 4,99 zł | | Możliwość sprawdzenia zawartości przesyłki przez klienta | 6,00 zł | 7,38 zł | | opłaty dodatkowe | | Zadeklarowanie wartości powyżej 100 zł (1) | 0,05 zł za każde 10,00 złotych zadeklarowanej wartości lub ich część, nie mniej niż 1,00 zł | | Przesyłka niestandardowa (2) | 200% opłaty za usługę | | opłata za ubezpieczenie przesyłki | | suma ubezpieczenia | opłata za składkę | | 1 000,00 zł | wliczona w opłatę za usługę | | 5 000,00 zł | 0,70 zł | | 10 000,00 zł | 1,50 zł | | 20 000,00 zł | 2,00 zł | | 50 000,00 zł | 2,80 zł | | powyżej 50 000,00 zł, nie więcej niż 250 000,00 zł | 0,2% sumy ubezpieczenia | (1) Maksymalna zadeklarowana wartość przesyłki wynosi 70 000,00 zł. (2) Przesyłka musi być zgodna z regulaminem. Maksymalny udział przesyłek niestandardowych w wolumenie Klienta nie powinien być większy niż 15%. W przypadku przekroczenia tego udziału opłata za nadanie przesyłki niestandardowej wynosi 500% opłaty za usługę. Pozostałe opłaty wskazane są w umowie z Pocztą Polską lub w „Cenniku opłat dodatkowych” dostępnym na stronie internetowej www.poczta-polska.pl. Kontakt z Pocztą Polską Wyślij wiadomość na adres [email protected] i poczekaj na kontakt ze strony przedstawiciela Poczty Polskiej.
Allegro Poczta Polska Odbiór w Punkcie
Ile zwierząt zmieści się na tratwie? Czy dwa słonie, trzy wielbłądy i dwa niedźwiedzie polarne to już przypadkiem nie za duży tłum? Wydawnictwo Egmont opublikowało serię gier przeznaczoną dla najmłodszych dzieci. Znajdą w niej coś dla siebie zarówno dwulatki, jak i najstarsze przedszkolaki. Wszystkie gry z serii „Zagraj ze mną” są przepięknie wykonane, ale przede wszystkim mają ogromne walory edukacyjne. Zawartość opakowania „Zwierzaki na tratwie” to gra zaprojektowana przez włoskiego projektanta Carlo A. Rossi. W 2009 roku zdobyła w Norwegii tytuł najlepszej gry dla dzieci, a w Niemczech była do tego tytułu nominowana. Pudełko z grą jest duże i kwadratowe. W środku znajdują się drewniane figurki zwierząt, karty z kolorowymi, ładnymi ilustracjami, 6 tratw, klepsydra, żetony do głosowania i żetony z punktami. box:imageShowcase box:imageShowcase Przygotowanie i przebieg gry Gra przeznaczona jest dla 2 do 4 graczy w wieku powyżej pięciu lat. Zasady jednak nie są wcale trudne do zrozumienia, więc i młodsze dzieci doskonale się przy niej bawią. Rozgrywka, jak na grę dla tak małych dzieci, trwa dość długo – ok. 30 minut. Ale – o czym za chwilę – nie widziałam jeszcze rozgrywki, która skończyłaby się wcześniej. W „Zwierzakach na tratwie” będziemy się bawić w… szacowanie. Na środku stołu kładziemy tratwę, a dookoła wykładamy 10 kart. Na każdej karcie stawiamy pasującą do niej figurkę zwierzaka. Gracze mają dwa żetony do głosowania: zielony, oznaczający „tak” i czerwony – „nie”. Każdy z graczy wybiera jeden nich i głosuje: czy wszystkie zwierzęta zmieszczą się na tratwie? Jeśli wszyscy zgodnie odpowiedzieli „tak”, dokładana jest nowa karta, a wraz z nią nowe zwierzę. Na początku jest łatwo, ale z każdą nową kartą napięcie rośnie… box:imageShowcase box:imageShowcase Karty dokładamy tak długo, aż któryś z graczy zagłosuje na „nie”. Wtedy odwracamy klepsydrę i pod presją czasu staramy się zmieścić wszystkie zwierzęta na tratwie. Gracze, którzy dobrze zagłosowali, otrzymują punkty. I tak przez 6 rund, bo właśnie tyle jest różnych tratw. Możemy oczywiście użyć mniejszej liczby tratw, ale jeszcze nie spotkałam się z tym, by jakiekolwiek dziecko chciałoby w ten sposób skrócić rozgrywkę. Podsumowanie W „Zwierzakach na tratwie” liczy się nie tylko zdolność oszacowania, czy wszystkie zwierzęta wejdą na tratwę, ale też odpowiednie ułożenie ich (cały czas ścigając się z piaskiem, nieubłaganie przesypującym się w klepsydrze). Gra wyzwala ogromne emocje i, co najlepsze, sprawia radość zarówno dzieciakom, jak i grającym z nimi dorosłym. To niewiarygodne, że czasami wystarczy garść prostych zasad i parę ładnych ilustracji, by stworzyć grę, przy której będziemy się doskonale bawić przez wiele wieczorów.
„Zwierzaki na tratwie” – recenzja gry
VOID PRO RGB to słuchawki wyposażone w port USB, składany mikrofon, podświetlenie RGB i dźwięk Dolby 7.1. Mają zapewnić wzorowy komfort i epickie brzmienie. Zastosowano w nich przetworniki dynamiczne 50 mm i kierunkowy mikrofon o wysokiej czułości. Corsair kusi swoją ofertą komputerowych peryferiów dla graczy. W portfolio marki znajduje się bardzo dużo klawiatur, myszek oraz zestawów słuchawkowych. Ta ostatnia kategoria dzieli się na dwie serie – prostsza HS oraz bardziej efektowna VOID. Tytułowe VOID PRO RGB są drugim modelem w serii i pierwszym z wbudowaną kartą dźwiękową, więc pozwolą na skorzystanie z możliwości oprogramowania Corsair iCUE. Czy warto je kupić? Specyfikacja Corsair VOID PRO RGB konstrukcja: zamknięta, wokółuszna przetwornik: dynamiczny 50 mm interfejs: USB pasmo przenoszenia: 20 Hz–20 kHz skuteczność: 107 dB mikrofon: kierunkowy, pasmo 100 Hz–10 kHz, czułość -38 dB funkcje: RGB, dźwięk Dolby 7.1, oprogramowanie iCUE długość kabla: 200 cm masa: 394 g Wyposażenie Wyposażenie jest skromne, ale może być przydatne. Oprócz instrukcji obsługi i dokumentacji do dyspozycji jest filtr na mikrofon w formie gąbki oraz zaślepka na wtyk USB. Konstrukcja VOID PRO RGB to słuchawki o efektownym, a jednocześnie udanym wzornictwie. Nie wyglądają agresywnie, jak wiele urządzeń gamingowych, lecz raczej futurystycznie. Uwagę zwraca nietypowy kształt muszli, a w oko wpadają też charakterystyczne ramiona pałąka. Słuchawki wykonane są głównie z tworzyw sztucznych, zarówno matowych, jak i połyskujących, dostrzec można także metal, z którego skonstruowano ruchomy rdzeń pałąka oraz mocowania muszli. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Muszle są zamknięte i wokółuszne. Na obu znajdują się połyskujące elementy z logo marki, które zostały podświetlone wielokolorowymi diodami – barwy są jasne i nasycone. Cały interfejs trafił na lewą stronę. Tam znajduje się regulacja głośności, zintegrowana z przyciskiem, a także duży klawisz wyciszania mikrofonu. Sam mikrofon jest składany, ma elastyczny pałąk i dodatkową diodę. Kabel również wpięto w lewą muszlę, mierzy około 2 m i jest zakończony wtyczką USB. Nauszniki odpowiadają kształtem muszlom, są wykonane z oddychających siateczek, wypełnionych pianką pamięciową. Przetworniki również przykrywają siateczki, ale są one w kolorze szarym. Słuchawki wpięto w pałąk za pomocą wygiętych ramion, które umożliwiają lekki ruch w pionie, a także składanie muszli na płasko. Pałąk został wyklejony grubą opaską, także zrobioną z siatki, wypełnia ją miękka gąbka. Regulacja rozmiaru jest rozsuwana i oferuje 10 wyraźnych stopni na każdą stronę. Na pałąku wytłoczono także przejrzystą podziałkę. Wykonanie jest bardzo dobre, choć można dostrzec małe wady. Nie mam zastrzeżeń do jakości matowych tworzyw i ogólnego spasowania elementów, ale lusterkowe wstawki na muszlach przytarły się już w trakcie sesji zdjęciowej. Komfort i obsługa Mimo że VOID PRO RGB nie należą do słuchawek najlżejszych, ich używanie nadal jest komfortowe – masę rozłożono równo po obu stronach. Ergonomii nie psuje nacisk pałąka, który jest optymalny – słuchawki pewnie trzymają się głowy, ale nie miażdżą jej. Skala regulacji jest szeroka, a nauszniki pojemne, więc słuchawki będą pasowały każdemu. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Opaska pałąka dobrze osiada na czubku głowy i nie ugniata czaszki, neutralizując nacisk. Nauszniki również są miękkie, dopasowują się do kształtu twarzy i równo przylegają. Siateczkowy materiał ma swoje zalety i wady – pozwala skórze oddychać, ale jest trochę szorstki. Poziom ergonomii jest i tak dużo lepszy niż w przypadku słuchawek Logitecha z tego typu nausznikami, które należały do wyjątkowo nieprzyjemnych w dotyku. Słuchawki cechują się wokółuszną i zamkniętą konstrukcją. Tłumienie jest całkiem niezłe, podczas grania lub słuchania muzyki otoczenie nie powinno przeszkadzać. VOID PRO RGB nie odcinają w pełni od świata zewnętrznego, hałas przebije się do uszu. Mogłem jednak bez problemu skupić się na rozgrywce lub muzyce. Ponadto dźwięk tylko lekko wycieka na zewnątrz, zatem osoby postronne nie powinny narzekać. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Obsługa VOID PRO RGB jest łatwa do opanowania. Głośność reguluje się przełącznikiem na lewej muszli, który odskakuje po użyciu. Jest on także połączony z przyciskiem, który zmienia ustawienia korektora dźwięku po krótkim wciśnięciu lub włącza efekt Surround 7.1 po przytrzymaniu. Poszczególne informacje potwierdzane są komunikatami głosowymi o wysokiej jakości. Mikrofon jest składany, ale złożenie nie wycisza go automatycznie – na muszli widnieje dedykowany przycisk do wyciszania. Może jest to mniej wygodne rozwiązanie, ale dzięki niemu można chwilowo wyciszyć mikrofon bez konieczności jego każdorazowego składania; wyciszony mikrofon sygnalizuje podświetlony na czerwono pierścień. Ramię jest częściowo giętkie, więc mikrofon można przybliżyć lub odsunąć od ust. Moje pierwsze wrażenia co do mikrofonu były negatywne – jakość dźwięku była fatalna. Okazało się jednak, że mikrofon domyślnie działa w trybie jakości telefonicznej w ustawieniach dźwięku systemu Windows. Po zmianie efekty były już dużo lepsze – mikrofon rejestrował czysty i szczegółowy dźwięk, a także dobrze wyciszał hałas otoczenia. Niestety jest on dosyć cichy, trzeba ustawiać go blisko ust i mówić głośno. Nie brakuje jednak opcji nasłuchu (sidetone), którą można skonfigurować w iCUE. Oprogramowanie Do konfiguracji słuchawek przeznaczony jest nowy program Corsaira, czyli iCUE, który obsługuje różne urządzenia marki. Interfejs wygląda estetycznie, a program działa stabilnie. Obsługa nie jest idealnie intuicyjna, można odnieść wrażenie, że niektóre ustawienia są rozmieszczone dosyć chaotycznie. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Główny ekran wyświetla podłączone urządzenia Corsaira, a po wybraniu słuchawek uruchamia ich konfigurację. Do dyspozycji są rozwijane karty z lewej strony okna. Pierwsza to Profiles, pozwoli ona zapisać w słuchawkach różne ustawienia. Druga karta, Lighting effects, odpowiada za podświetlenie. Do wyboru jest wiele efektów, między innymi miganie, pulsowanie, tęcze i podświetlenie stałe. Można wyregulować także prędkość animacji, jak również połączyć je z konkretnymi profilami. Ostatnia karta EQ Presets to korektor z różnymi trybami, między innymi przeznaczonymi do gier FPS, rozmów lub filmów. Warto zajrzeć jeszcze do ustawień, klikając Settings na górnej belce. Tam można zaktualizować oprogramowanie układowe słuchawek lub zmienić jasność podświetlenia, a także wyłączyć komunikaty głosowe. Corsair VOID PRO RGB w grach Corsair VOID PRO RGB to dobre słuchawki gamingowe, które jednak z małą pomocą mogą stać się jeszcze lepsze. Na standardowym ustawieniu słychać pewne problemy ze strojeniem i pozycjonowaniem, łatwo je jednak wyeliminować. Przy domyślnej konfiguracji brzmienie jest donośne, dosyć głębokie w basie i tym samym czytelne w paśmie średnim i wysokich tonach. Uniknięto dudnienia niskich tonów, zupełnego zamulenia dźwięku lub też ostrości i sykliwości. Słychać jednak wzmocnienie w paśmie wyższego basu i niższej średnicy, które nadaje brzmieniu efektu przygłuszenia i jakby przymglenia. Warto w korektorze iCUE odjąć lekko pasma w zakresie od 125 Hz do 500 Hz, wtedy brzmienie stanie się bardziej neutralne i krystaliczne, ale głosy innych graczy i ich kroki nadal będzie łatwo wychwycić. Szczegółowość jest ogólnie dobra, a brzmienie przyjemne w odbiorze. Standardowo pozycjonowanie nie zachwyca – brzmienie wydaje się mocno skupiać w obszarze głowy. Słychać, że dźwięki dobiegają np. z boków, z góry lub z dołu, ale trudno dokładnie ocenić odległość. Zazwyczaj odradzam korzystanie z efektów 7.1 i innych wspomagaczy, ale akurat w przypadku VOID PRO tryb Dolby 7.1 znacząco poprawia pozycjonowanie. Dźwięk nie wydaje się już dobiegać bezpośrednio z głowy, rozbrzmiewa jakby obok nas, dzięki czemu można precyzyjnie określić skąd dochodzą poszczególne odgłosy i jak są daleko. Tryb Surround dodaje pewnej sztuczności, ale nie wzmaga pogłosów lub dudnienia, więc zdecydowanie warto z niego skorzystać. Corsair VOID PRO RGB w muzyce Słuchawki sprawdzą się także w muzyce. Generują dosyć głęboki bas z niezłym zejściem, więc potrafią zawibrować niskimi tonami. Nieźle brzmi także lżejsza muzyka, średnica jest blisko, więc można docenić także żywe instrumenty i wokale. Warto pozostawić korektor na takim samym ustawieniu jak w grach, dzięki temu dźwięk będzie bardziej zrównoważony. Moim zdaniem muzyka brzmi lepiej bez efektu 7.1, który poprawia przestrzeń w grach, ale nadaje sztuczności przy odsłuchach. Nie można jedynie liczyć na dużą scenę dźwiękową, ale ogólna jakość dźwięku jest dobra. Podsumowanie Corsair VOID PRO RGB to nieźle wykonane, ładne i wygodne słuchawki. Nie zawodzi tłumienie, sterowanie nie stanowi wyzwania, a oprogramowanie oferuje duże możliwości. Brzmienie jest dobre, a po małej konfiguracji nawet bardzo dobre. Tryb Dolby 7.1 sprawdza się świetnie – rzadko zdarza się, że chwalę tego typu rozwiązania. Corsair VOID PRO RGB nadają się także do muzyki, zarówno nowoczesnej, jak i opartej na żywych instrumentach. Mimo że mikrofon jest wygodny i przechwytuje dźwięk w dobrej jakości, to niestety jest trochę za cichy. Trzeba pamiętać, by mówić głośno lub spróbować podnieść jego głośność w grach. Można mieć pewne zarzuty do brzmienia lub pozycjonowania na standardowym ustawieniu, więc warto sięgnąć po oprogramowanie. VOID PRO RGB można kupić za 369 zł. To dobra oferta, jeśli szukamy nowoczesnych słuchawek gamingowych. Warto zainteresować się też tańszymi VOID PRO w wersji analogowej lub droższą wersją Wireless. Mocnym konkurentem opisywanego sprzętu są HyperX Cloud II, również wyposażone w interfejs USB, które lepiej tłumią, ale nie są tak wygodne i nie brzmią tak efektownie. Zalety: dobre wykonanie; wysoki komfort; niezłe tłumienie; łatwa obsługa; wygodny mikrofon; funkcjonalne oprogramowanie; czyste i bezpośrednie brzmienie z niezłym basem; udany tryb 7.1, dobra szczegółowość i niezłe pozycjonowanie. Wady: pewne braki brzmieniowe; cichy mikrofon; specyficzne oprogramowanie.
Test Corsair VOID PRO RGB – udane słuchawki z USB i Dolby 7.1?
W standardowym wyposażeniu samochodów coraz częściej można znaleźć bardzo praktyczny gadżet, jakim jest termometr. W zależności od typu i klasy pojazdu może on mieć mniej lub bardziej rozbudowane funkcje. Jednak nawet ta podstawowa, jaką jest odczyt temperatury zewnętrznej, okazuje się niezwykle przydatna, szczególnie w okresie zimowym. Jeśli nasz samochód nie jest wyposażony w termometr lub zależy nam na dodatkowych funkcjach, warto rozważyć zakup takiego urządzenia. Sprawdźmy, na co zwrócić uwagę, wybierając termometr samochodowy. Jaki termometr wybrać? Na Allegro możemy znaleźć bardzo bogatą ofertę termometrów samochodowych. Jak się w nich odnaleźć i wybrać model idealnie dopasowany do naszych potrzeb? Musimy sobie odpowiedzieć na kilka podstawowych pytań, które znacząco zawężą obszar poszukiwań. Najważniejsze z nich to sposób i miejsce montażu. To od tego zależy, czy lepszy będzie podstawowy model, czy też wersja modułowa, która składa się z centralki sterującej i wyświetlacza. Zaletą pierwszego rozwiązania jest bardzo prosty montaż. W drugim przypadku wyświetlacz można wbudować w deskę rozdzielczą, dzięki czemu zyskujemy pełną integrację z elementami wnętrza. Jeśli zależy nam na estetyce, będzie to najlepszy wybór. Kolejnym ważnym kryterium jest rodzaj pomiaru, jaki może być wykonany za pomocą urządzenia. Praktycznie wszystkie dostępne modele umożliwiają pomiar temperatury wewnętrznej. Jednak z praktycznego punktu widzenia ważniejszy będzie odczyt temperatury na zewnątrz pojazdu. Podczas zakupu wybierajmy więc modele, które wyposażone są w czujnik zewnętrzny. Dodatkowe funkcje Termometry samochodowe coraz częściej wyposażone są w wiele dodatkowych funkcji. W większości przypadków standardem jest wyświetlanie aktualnej daty i godziny. Nieco bardziej zaawansowane modele umożliwiają dodatkowo pomiar stopnia naładowania akumulatora. Najwyższą półkę stanowią urządzenia, które z powodzeniem można określić jako rozbudowane komputery pokładowe, a lista funkcji, jakie oferują, jest naprawdę imponująca. Najważniejsze z nich to: Wyświetlanie zużycia paliwa. Poziom paliwa w zbiorniku. Aktualny zasięg. Temperatura cieczy chłodzącej/oleju. Wyświetlanie prędkości obrotowej silnika. Pomiar przyśpieszenia. Przypomnienie o włączeniu świateł. Alarm o możliwości wystąpienia gołoledzi. Funkcjonalność tego typu urządzeń jest ściśle uzależniona od liczby podłączonych czujników, z których odczytywane są kluczowe parametry pracy silnika oraz innych podzespołów samochodu. Wiąże się to z koniecznością wykonania profesjonalnej instalacji, dlatego taką pracę lepiej powierzyć serwisowi specjalizującemu się w elektronice samochodowej. Przykładowe modele Jedną z ciekawszych propozycji w segmencie cenowym do 50 zł jest termometr samochodowy 3 w 1 AG97. Urządzenie umożliwia pomiar temperatury wewnętrznej, zewnętrznej oraz stopnia naładowania akumulatora. Duży i wyraźny wyświetlacz może być podświetlony na jeden z dwóch kolorów: niebieski lub pomarańczowy. Koszt zakupu tego modelu na Allegro to niespełna 40 zł. Akcesoryjne termometry samochodowe mają jedną podstawową wadę – zaburzają estetykę wnętrza. Design wielu urządzeń bardziej pasuje do aut z poprzedniej epoki, a całe okablowanie niezbędne do pracy również nie dodaje uroku. Rozwiązaniem tego problemu jest zakup termometru z wbudowanym transmiterem FM. Urządzenie umożliwia pomiar temperatury wewnętrznej i zewnętrznej oraz sygnalizuje, gdy spadnie ona poniżej zera. Wszystkie wskazania przesyłane są bezpośrednio do radia samochodowego wyposażonego w system RDS. Całe okablowanie i obudowę możemy ukryć pod deską rozdzielczą. Koszt zakupu takiego termometru na Allegro to 279 zł. Dla osób poszukujących bardziej zaawansowanych urządzeń ciekawą propozycją mogą być uniwersalne komputery pokładowe (UKP). Pomiar temperatury to jedna z bardziej prymitywnych funkcji, w jakie są wyposażone. Mamy tutaj dostęp do informacji o kluczowych parametrach silnika i jego podzespołów, pokonanym dystansie, spalaniu (również LPG), a nawet przypomnienia o inspekcjach serwisowych. Urządzenie składa się z modułu sterującego oraz wyświetlacza, które połączone są za pomocą taśmy sygnałowej. Wyświetlacz możemy umieścić np. na desce rozdzielczej w przygotowanym wcześniej otworze montażowym lub dokupić specjalną obudowę. W komplecie otrzymujemy oprogramowanie umożliwiające ustawienie parametrów pracy urządzenia oraz bieżący odczyt pomiarów. Uniwersalny komputer pokładowy dostępny jest na Allegro już od 300 zł. Samochodowe termometry to w wielu przypadkach bardzo zaawansowane urządzenia, które oprócz pomiaru temperatury oferują szereg dodatkowych funkcji. Nawet mniej zaawansowane modele charakteryzują się przyzwoitą jakością wykonania, a ich montaż we wnętrzu pojazdu nie sprawia większych trudności. Oczywiście jakość idzie w parze z ceną, dlatego lepiej unikać najtańszych urządzeń.
Termometr samochodowy – gadżet, który przyda się szczególnie zimą
W modzie wszystko wraca... I tak właśnie jest z plisowanymi spódnicami midi. Pokochały je już gwiazdy, blogerki i stylistki, a sklepy sieciowe oferują bogatą kolekcję tego rodzaju spódnic w różnych kolorach i z różną szerokością plis. Możemy włożyć je na każdą okazję, wystarczy, że umiejętnie zostaną dobrane dodatki. Bardzo modna spódnica midi to taka, której długość sięga nieco za kolano. Po raz pierwszy pojawiła się na wybiegach w latach pięćdziesiątych i od razu podbiła serca pań. Długość midi sprawia, że spódnice te są noszone przez kobiety niezależnie od wieku czy sylwetki. Można bowiem sięgać po różne fasony plisowanych spódnic midi, aby wyeksponować to, co najpiękniejsze, oraz ukryć te partie ciała, które pozostawiają nieco do życzenia. Niezależnie od kroju takiej spódnicy w zestawieniu z wysokimi szpilkami uzyskamy jednak elegancki, a zarazem seksowny look. Plisowana spódnica midi dopasowana do figury Jeśli chcemy wyglądać obłędnie w plisowanej spódnicy midi, musimy dobrać ją do swojej sylwetki. Nie jest to trudne, jeżeli mamy wiedzę o tym, na co powinniśmy zwracać uwagę i czego lepiej w naszym przypadku unikać. Zacznijmy od tego, że plisowana rozkloszowana spódnica dodaje odrobinę centymetrów w biodrach. Jednak jeżeli połączymy ją z oversize’owym swetrem, co często robią znane blogerki, to skutecznie zatuszujemy biodra i talię. Kobiety o bardziej korpulentnych kształtach powinny sięgać po spódnice z wąskimi plisami, które są gęsto rozłożone, co pozwoli wysmuklić sylwetkę. Natomiast szczupłym paniom, które chcą uwydatnić swoją figurę, projektanci proponują spódnice z szerokimi plisami. Zaletą długości midi jest to, że pozwala zatuszować masywne łydki, ale może jednocześnie optycznie skrócić nogi, powodując dysproporcje sylwetki. W związku z tym niskie kobiety powinny do spódnic midi nosić szpilki, które „wydłużą” nogi. Dotyczy to spódnic midi wszelkiego rodzaju, nie tylko plisowanych! Z kolei panie wysokie mają o tyle łatwiej, że mogą się bawić modą i do spódnic za kolana wkładać buty na płaskich podeszwach. box:offerCarousel Modne zestawienie z plisą Spódnica plisowana midi może stanowić element stylizacji eleganckiej lub casualowej, którą włożymy do pracy lub na zakupy. Taki swobodny i niezobowiązujący look uzyskamy, jeśli do spódnicy dobierzemy T-shirt z nadrukiem (lub gładki), sneakersy, trampki lub baleriny i do tego dużą torbę typu worek... Jeśli zastanawiamy się nad tym, jaką stylizację wybrać na romantyczną randkę, połączmy spódnicę z koronkową bluzką, kopertówką i koniecznie butami na wysokich obcasach. Gdy natomiast czeka nas biznesowe spotkanie, wystarczy, że koronkę zastąpimy białą koszulą z kołnierzykiem oraz zrezygnujemy z kopertówki, a uzyskamy stosowny do sytuacji efekt. Plisowanki midi lubią też zestawienie z wełnianymi swetrami oraz długimi kozakami. Ta stylizacja jest wręcz idealna na jesień i zimę. Moda prosto z wybiegu Światowej sławy projektanci podczas swoich pokazów na najbliższy sezon prezentują liczne stylizacje ze spódnicami plisowanymi midi w roli głównej. Na ich podstawie można zauważyć, że gorącym połączeniem są plisy w towarzystwie żakietu oraz bluzek w tym samym kolorze. W kolekcji jesienno-zimowej nie może zabraknąć swetrów o grubym splocie, które świetnie współgrają z tego rodzaju spódnicami. Dominują plisy w literę A, czyli takie, które mają wąską talię i rozszerzają się ku dołowi. Domy mody, takie jak Louis Vuitton, Lanvin czy Balenciaga, których plisowane spódnice były prezentowane na wybiegach, zastosowały połączenia góry i dołu na zasadzie kontrastu. Dominowało zatem zestawienie zwiewnej spódnicy plisowanej z grubymi swetrami, futrami oraz odzieżą wierzchnią wykończoną barankiem. Takie zestawienia ze sztucznym futrem pojawiły się też u Diora i Chloé. Hitem sezonu jesienno-zimowego są kolorowe wzory geometryczne, które mają odzwierciedlenie również w plisach. Dom mody Zara proponuje metaliczną, połyskującą spódnicę plisowaną we wzory geometryczne, która stanowi element ożywiający stylizację składającą się z czarnej ramoneski oraz bluzki, torebki i kozaków w tym samym kolorze… Wielu projektantów stawia na plisy połyskujące, a nawet neonowe, które w najbliższych miesiącach warto mieć w szafie. Uwagę powinniśmy zwracać też na plisy w odważnych kolorach, z pionowymi paskami oraz motywami zwierzęcymi. Na sportowo box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. 4F, H&M, Monnari, Puma Moda streetowa uwielbia zestawianie plisowanej eleganckiej spódnicy z dużymi bluzami – takie łamanie stylów to wyraźny trend ostatnich lat. Tutaj kolorowy dół w drobniutkie plisy do bluzy oversize zdobionej białymi koralikami. Kolacja box:imagePins box:pin box:pin box:pin) Fot. Green Point, Ochnik, Pinko, Tommy Jeans Złoto to w tym sezonie również jest modne. Na złotej spódnicy plisowanej wygląda wyjątkowo interesująco. Proponujemy zestawienie jej z pomarańczowym, krótkim, włochatym sweterkiem. Biuro box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Baldowski, Sinsay, Monnari, Liu Jo Midi plisowanka może być trafnym wyborem na okazje biznesowe. Czarna, w eleganckie pliski do szykownej koszuli, a jeśli nie musimy być bardzo oficjalni, to w połączeniu z efektownym białym sweterkiem, zdobionym warkoczowym splotem. Do tego modna w tym sezonie kratka na botkach i na torebce.
Plisowane spódnice midi - jak je nosić?
Kiedy usłyszałem od znajomej o „Sierocych pociągach”, stwierdziłem, że autorka miała niezły pomysł, przecież coś takiego nie mogło wydarzyć się naprawdę. Nikt nie wysyłałby pociągami sierot z wielkich miast na tereny rolnicze środkowego zachodu Stanów Zjednoczonych. Myliłem się. Jak to się zaczęło Kiedy Molly Ayer zostaje przyłapana na kradzieży książki, ma do wyboru dwie możliwości. Albo wykona pewną ilość godzin prac społecznych, albo trafi do poprawczaka. Mieszkająca w rodzinie zastępczej nastolatka decyduje się na to pierwsze i ląduje na strychu pewnej wdowy, ma jej pomóc porządkować to pomieszczenie. Spotkanie tych zupełnie różnych osób zaowocuje zaskakującą wyprawą w przeszłość, a opróżnianie pudeł będzie początkiem fascynującej historii. Okazuje się bowiem, że te dwie zupełnie różne osoby łączy nad podziw wiele. Obie kobiety część swojego życia spędziły u obcych ludzi, a losy staruszki stają się początkiem opowieści o sierocych pociągach. To jednak prawda „Sieroce pociągi” to fabularyzowana opowieść o zjawisku, które naprawdę miało miejsce, to historia jednej z dziewczynek, która wsiadła do takiego pociągu w Nowym Jorku i wylądowała w maleńkim miasteczku jako szwaczka. Pomysł, który miał przynieść poprawę losu dla wielu nowojorskich sierot, okazał się w przypadku niektórych kompletnym niewypałem, wiele z tych dzieciaków zostało potraktowanych jako darmowa siła robocza. Poprzez losy małej Irlandki, która jest bohaterką powieści, autorka pokazuje spore spektrum tego zjawiska, od tych najbardziej oczywistych, takich jak niewolnicza praca, poprzez molestowanie seksualne, aż po ludzi, którzy potrafili tym sierotom zapewnić prawdziwe domy. Czy warto? Choć książka opowiada fabularyzowaną historię, to z całą pewnością warto po nią sięgnąć, nie ma to znaczenia, że nie jest do końca prawdziwa. Patrząc z polskiej perspektywy, sam pomysł nie niesie ze sobą aż tylu emocji, jak to miało na pewno miejsce w Stanach, ale „Sieroce pociągi” to z po prostu świetnie napisana powieść obyczajowa i jestem przekonany, że określanie jej mianem literatury kobiecej będzie dla tej książki krzywdzące. Jedynym elementem, który nie do końca mnie przekonał było zakończenie, ale nie czarujmy się, każdy z nas lubi, kiedy historia, która nas zainteresowała, kończy się dobrze, nawet jeśli odrobinę mało wiarygodnie. Źródło okładki: www.czarnaowca.pl
„Sieroce pociągi” Christina Baker-Kline – recenzja
Kiszenie jest najstarszą i jedną z najzdrowszych metod zabezpieczania żywności przed psuciem. I chociaż kojarzy się głównie z kapustą i ogórkami, to warto kisić także buraki, gdyż powstały w ten sposób zakwas jest prawdziwą bombą witaminową. bbox:experiment Z tego artykułu dowiesz się: * Dlaczego warto jeść buraki? * Jak przygotować kiszone czerwone buraki? [/bbox] Kiszonki to najlepszy probiotyk. Dzieje się tak za sprawą kwasu mlekowego, który powstaje w trakcie procesu kiszenia. Zawarte w kiszonkach substancje regulują florę bakteryjną w jelitach, wspomagają trawienie i wchłanianie produktów przemiany materii, a także zmniejszają poziom złego cholesterolu. Ponadto poprawiają metabolizm i ułatwiają trawienie białek, tłuszczów i węglowodanów. Wygładzają skórę, wzmacniają włosy i paznokcie, zwiększają przyswajalność żelaza, dodając energii i witalności. Najpopularniejsze są oczywiście kapusta i ogórki, ale nie tylko one nadają się do kiszenia. Mogą to być również buraki, kalafior, marchew, biała rzodkiew, cebula, czosnek, fasolka szparagowa, botwinka, bakłażany, papryka, a nawet owoce takie jak cytryny, śliwki, jabłka i gruszki czy oliwki. Trzeba tylko pamiętać, by były świeże, zdrowe i dojrzałe. Dlaczego warto jeść buraki? Buraki zawierają mnóstwo witamin: A, C, E, K, PP i z grupy B, a także żelazo, potas, wapń, magnez i kobalt oraz kwas foliowy, który jest bezcenny dla kobiet w okresie ciąży. Zakwas z buraków oczyszcza i wzmacnia krew, zwiększając liczbę czerwonych krwinek. Polecany jest przy przeziębieniach, ogólnym osłabieniu oraz anemii. Powinny go pić osoby po leczeniu antybiotykami. Obniża poziom złego cholesterolu i zwiększa odporność. Świetnie odkwasza organizm, spowalnia procesy gnilne w jelitach oraz pomaga w wydalaniu kwasu moczowego, czyli wspiera nerki w oczyszczaniu organizmu. Szczepy bakterii, które powstają w trakcie fermentacji, chronią przed grzybicą, mają także silne właściwości antybakteryjne i przeciwwirusowe. Poza tym kiszone buraki łagodzą uderzenia gorąca w trakcie menopauzy, u mężczyzn podnoszą sprawność seksualną (podobno działają jak afrodyzjak), zwiększają wytrzymałość, bo są napojem, który dodaje energii, wzmacnia kondycję fizyczną i poprawia wydolność organizmu. Sok z buraków jest też świetnym lekarstwem na kaca. Wspomaga odchudzanie, regulując metabolizm, ułatwia trawienie białek, tłuszczów i węglowodanów. Uważać na niego powinni jedynie chorzy na cukrzycę, ponieważ buraki mają wysoki indeks glikemiczny. Jak przygotować kiszone czerwone buraki? Najpierw trzeba zaopatrzyć się w kamionkowe naczynie, w którym buraki najlepiej się ukiszą lub duży słój. Ponadto potrzebne będą: 3 kg buraków, najlepiej ekologicznych, 4 litry przegotowanej wody, 1 główka czosnku, 4 łyżki (jedna na litr) soli niejodowanej (najlepiej kamiennej do przetworów), liście laurowe, czarny pieprz w ziarnach, kminek, ziele angielskie, 2–3 łyżki soku z ogórków kiszonych lub kapusty kiszonej. Obrane, pokrojone na plastry buraki włożyć do kamionki lub słoja. Warstwowo przesypać przyprawami (mniej więcej po pół łyżeczki), czyli ziarnami czarnego pieprzu, kminkiem, zielem angielskim, 2–3 liśćmi laurowymi, czosnkiem. Zagotować wodę z solą – sól należy pominąć lub zmniejszyć jej ilość, gdy ktoś ma kłopoty z nadciśnieniem). Przestudzoną wodą zalać buraki, dodać kwas z ogórków lub kapusty. Całość docisnąć talerzykiem, by wszystkie buraki były zanurzone (gdy wystają nad powierzchnię, mogą pokryć się pleśnią). Odstawić w ciepłe miejsce. Gdy po około trzech dniach na górze pojawi się biała pianka, należy ją zebrać i wyrzucić. Kwas buraczany powinien być gotowy po 5–7 dniach. Wtedy trzeba przelać go przez sitko do wyparzonych słoików lub butelek i wstawić do lodówki. Pić 1 szklankę dziennie (niekoniecznie naraz). Zakwas buraczany można użyć do zrobienia barszczu czerwonego. By jednak zachował swoje cenne właściwości, należy go dodać pod koniec gotowania. Pozostałe po kiszeniu buraki można zastosować jako składnik surówek.
Hit na jesień i zimę! Przepis na sok z buraków kiszonych
Mimo że jesień kojarzy się najczęściej ze słotą i siedzeniem w domu, to także czas słonecznej pogody i zabaw na świeżym powietrzu. Silniejsze podmuchy wiatru, które pojawiają się coraz częściej, stwarzają doskonałe warunki do puszczania latawca. Warto wykorzystać ostatnie cieplejsze dni i wybrać się z dziećmi na spacer – to najlepszy czas na tego typu atrakcję! Latawce przybyły do nas z Chin, a ich historia sięga kilkuset lat przed naszą erą. Przez wiele wieków były wykorzystywane w celach wojennych, znacznie później stając się ulubioną zabawką dzieci. To doskonały, choć nieco zapomniany pomysł na aktywne spędzenie rodzinnego popołudnia. Puszczanie latawca zapewni mnóstwo zabawy zarówno dzieciom, jak i dorosłym – wybierzcie więc odpowiedni model, sprawdźcie pogodę na najbliższe dni i zabierzcie maluchy na spacer. Jaki latawiec wybrać? Oferta gotowych latawców jest naprawdę ogromna. Przy wyborze warto zwrócić uwagę na konstrukcję latawca – im lżejsza, tym lepiej, często stosuje się w tym celu włókno szklane – oraz materiał, z którego został wykonany – powinien być mocny i lekki jednocześnie, najlepiej sprawdza się nylon lub poliester. Dzięki temu latawiec nie będzie miał problemu z unoszeniem się nawet przy niewielkim wietrze. Niezbędna jest również linka – dobrze, aby posiadała też uchwyt do jej zwijania. Jeżeli wybrany latawiec jest duży, warto zwrócić dodatkowo uwagę na sposób, w jaki się składa. Jeśli chodzi o wzory i kolory, tę decyzję najlepiej pozostawić dzieciom – dzięki temu dużo chętniej dołączą do zabawy. Poza tym wybór, jest tak duży, że rodzic może mieć problem z dokonaniem właściwego… Dostępne są rozmaite kształty, zwierzątka, samoloty, postacie z bajek. Trudno przecież zgadnąć, który bohater jest najbardziej ulubionym spośród wszystkich ulubionych i chyba nie warto ryzykować. W przypadku dwójki lub więcej maluchów najlepiej, aby każdy miał własny latawiec – to jedna z tych atrakcji, gdzie czekanie na swoją kolej może okazać się dla nich zbyt trudne, a obrażona mina niepotrzebnie popsuje całą zabawę. Które latawce cieszą się największą popularnością? Dziewczynki najczęściej wybierają te z postaciami z kultowej już Krainy Lodu, z Myszką Minnie, księżniczkami Disney’a, kucykami, Barbie i Kubusiem Puchatkiem, a także te w kształcie barwnych motyli i biedronek. Chłopcy wolą natomiast Auta i Żółwie Ninja oraz latawce wyglądające jak prawdziwe ptaki (papugi, mewy, orły), a także rozmaite nietoperze, smoki, rekiny, statki pirackie i samoloty. Jeśli chodzi o cenę, zazwyczaj nie przekracza ona 100 zł, a najtańszy i najbardziej podstawowy model, czyli niewielki tęczowy latawiec, to wydatek rzędu zaledwie 3 zł. Jak samodzielnie wykonać latawiec? Latawiec można też wykonać razem z dziećmi. Wspólne konstruowanie to dodatkowa atrakcja, a także pretekst do nauki poprzez zabawę – bez problemu można tu wpleść zasady fizyki oraz elementy matematyki. Ponadto maluchy będą mogły same dowolnie ozdobić zabawkę. Co będzie potrzebne? Dwie lekkie listewki lub proste patyki różniące się nieznacznie długością, żyłka, papier pakowy lub cienki materiał, dobry klej albo zszywacz do przymocowania materiału do konstrukcji, mocny sznurek oraz akcesoria do ozdoby. Listewki należy skrzyżować tak, aby krótsza znalazła się mniej więcej na 1/3 wysokości dłuższej i połączyć dobrze ze sobą. Następnie na ich końcach wykonujemy niewielkie nacięcia, aby można było umieścić tam żyłkę, która stworzy ramę. Do gotowej konstrukcji klejem lub zszywaczem mocujemy odpowiednio przycięty papier lub materiał. Najtrudniejszym zadaniem jest przymocowanie sznurka – należy przymocować go do każdego z rogów latawca i zebrać na środku tak, by stworzyć odpowiedni kąt nachylenia, nie można jednak napiąć go zbyt mocno, aby konstrukcja nie pękła. Dobrze też pamiętać o przyczepieniu ogona. Kompromisem między kupieniem gotowego latawca a samodzielnym wykonaniem go może być latawiec do kolorowania, który dzieci będą mogły dowolnie ozdobić przy pomocy dołączonych wodoodpornych flamastrów. O czym warto pamiętać? Najważniejsza jest oczywiście wietrzna pogoda, ale istotne są także inne czynniki. Do puszczania latawca trzeba wybrać możliwie największy otwarty teren, który będzie pozbawiony drzew, zabudowań i linii wysokiego napięcia – unikniemy dzięki temu zderzenia latawca z przeszkodą. Ważne też, aby osoba trzymająca latawiec ustawiona była plecami do kierunku wiatru, co znacznie ułatwi sterowanie. Puszczanie latawca to zabawa stara, choć nieco zapomniana – warto więc przypomnieć o niej naszym pociechom i czym prędzej zabrać je na jesienny spacer.
Latawiec – idealna zabawa na jesienne dni!
Wiele problemów trapiących samochód można zdiagnozować po stanie ogumienia. Czego skutkiem jest nierównomierne zużywanie się bieżnika? Dlaczego opony ulegają „ząbkowaniu”? Jak zapobiegać przyspieszonemu pogarszaniu się ich kondycji? Nierównomierny docisk – problemy z amortyzatorami box:offerCarousel Charakterystyczne i dość łatwe do rozpoznania są ubytki w bieżniku spowodowane uszkodzeniem amortyzatora. Przyjmują one bowiem postać miejscowego zużycia, które może występować w mniej więcej równych odstępach na czole opony. Taki efekt powstaje podczas hamowania, gdy wyeksploatowany amortyzator nie jest w stanie zapewnić odpowiedniego docisku koła do podłoża. Warto nadmienić, że problemy z amortyzatorami mogą przyczynić się do wewnętrznych uszkodzeń ogumienia, które powstają wskutek spadku właściwości tłumiących zawieszenia. Wówczas opona ze znacznie większą siłą uderza w ubytki nawierzchni, co doprowadza do szybkiego uszkodzenia jej konstrukcji. Kłopoty z geometrią kół Jako jedną z najczęstszych przyczyn nierównomiernie zużywającego się bieżnika specjaliści podają problemy z geometrią kół. Może stanowić ona chociażby efekt silnego uderzenia koła w przeszkodę lub niefachowo przeprowadzonych napraw układu kierowniczego. W takim przypadku dochodzi najczęściej do asymetrycznego zużycia czoła opony. Jeśli nadmiernie starta jest zewnętrzna część bieżnika, to można domniemywać zbyt dużą zbieżność kół. Z kolei gdy sytuacja jest odwrotna i to wewnętrzne pasy czoła opony są zużyte, to znak, że koła są zbyt rozbieżne względem siebie. Zdarzają się także takie sytuacje, w których tylko w przypadku jednej opony dochodzi do nierównomiernego i jednostronnego zużycia bieżnika. Wtenczas należy wziąć pod uwagę możliwość wystąpienia zbyt dużego pochylenia koła w jedną ze stron. Niewłaściwe ciśnienie opon box:offerCarousel Nierzadko okazuje się, że problemy ze zużyciem bieżnika mają dość błahą przyczynę, a mianowicie nieodpowiednie ciśnienie powietrza w kołach. Jeśli przez dłuższy okres było ono zbyt wysokie, to znak, że zewnętrzna część bieżnika nie przylegała dobrze do podłoża, a więc w praktyce środkowe pasy zużyte są mocniej. Odwrotna i zarazem częściej występująca sytuacja będzie miała miejsce, gdy samochód przejechał sporą liczbę kilometrów na niedopompowanych oponach. Wtedy to boczne obszary bieżnika ulegną szybszemu zużyciu. W trosce o stan opon i przyczepność warto regularnie sprawdzać poziom ciśnienia w ogumieniu i w razie potrzeby uzupełnić go lub obniżyć. Problem „ząbkowania opon” Patrząc na oponę z profilu, powinna przyjmować ona zaokrąglony kształt. Czasem wyróżnia się jednak występowaniem „schodków”, przypominających nieco ząbki piły. W takim przypadku problem może leżeć zarówno po stronie geometrii, amortyzatorów, jak i stylu jazdy kierowcy. Nie chodzi tutaj o agresywne techniki prowadzenia pojazdu, ale wręcz odwrotnie. Spokojna jazda na zakrętach sprawia, że położenie opon nie ulega żadnej zmianie i stają się w ten sposób bardziej podatne na efekt „ząbkowania”. Podobne w wyglądzie do „ząbkowania” są też miejscowe „falowania” bieżnika opony. I w tym przypadku winowajcą mogą być amortyzatory albo łożysko koła. Dobrze jest pamiętać o tym, że bardziej podatne na nierównomierne zużycie będą opony stare oraz wątpliwej jakości. Z tego powodu zawsze należy kierować się marką podczas zakupu nowego kompletu ogumienia. Wśród najlepszych producentów opon wyróżnić można takich producentów, jak Continental, Michelin czy Bridgestone.
O czym świadczy nierówne zużycie opon?
Odświeżone wizerunki starych bohaterów oraz całkiem nowe pojazdy w kilku odsłonach. Klasyczne, metalowe resoraki, zaskakujące samochodziki akcji i zdalnie sterowane modele. Na które z nich zwrócić uwagę i wybrać do swojej kolekcji? Najnowsza część serii „Auta” to prawdziwa mieszanka wyjątkowych postaci. Oprócz znanych nam Zygzaka McQueena, Złomka czy wójta Hudsona zobaczymy w niej młodego i brawurowego Jacksona Storma, niepowstrzymaną Cruz Ramirez i wiele innych, charakternych samochodzików, które być może staną się nowymi ulubionymi bohaterami naszych dzieci. Wszystkie znalazły już swoje odzwierciedlenie w dostępnych na rynku zabawkach. Oto zestawienie tych, obok których żaden fan bajki nie przejdzie obojętnie. Dla małych kolekcjonerów W trzeciej odsłonie „Aut” oprócz starych i dobrze znanych już postaci pojawia się kilka nowych, które wywołują spore zamieszanie w samochodowym świecie. To właśnie one będą głównym obiektem pożądania wiernych fanów serii, którzy zdążyli już z pewnością zgromadzić całkiem pokaźną kolekcję. Bogatą ofertę resoraków w skali 1:55 przygotowała firma Mattel (od 31 zł za sztukę) – znajdziemy w niej wszystkie ważniejsze samochodziki pojawiające się w filmie. Uwaga małych fanów skieruje się najpierw na dwie istotne postaci - młodego i zawziętego Jacksona Storma, który stanie do walki z Zygzakiem McQueenem, oraz energiczną trenerkę Cruz Ramirez, która podejmie się poprowadzenia dotychczasowego mistrza do zwycięstwa. W kolekcji znajdziemy również odświeżone pojazdy takich postaci jak m.in. Złomek, Luigi i Guido czy Kamasz. Wszystkie wykonane są z niezwykłą dbałością o szczegóły, a wyraziste kolory i animowane oczy sprawiają, że wyglądają zupełnie jak na kinowym ekranie. Samochodziki mają metalowe nadwozia i ruchome koła, są wytrzymałe i z łatwością jeżdżą po różnego rodzaju powierzchni. Dla miłośników kraks i wywrotek W nowej odsłonie bajki wyścigi stają się jeszcze szybsze, bardziej niebezpieczne i całkowicie nieprzewidywalne, a główny bohater nie może liczyć na żadną taryfę ulgową i coraz częściej zdarza mu się zaliczyć spektakularne kraksy. Dla wielbicieli szybkości i wartkiej akcji, którzy chcieliby odtworzyć w zabawie sceny z filmu stworzono dwie specjalne kolekcje samochodów. Pierwsza z nich to Zwariowana ósemka (od 31,20 zł). Pojazdy (do wyboru: Zygzak McQueen, ABP, Cruz Ramirez i Taco) zostały wyposażone w nietypowe koła, które sprawiają, że po przeciągnięciu ich po powierzchni, np. podłodze, pojazd rozpoczyna widowiskowy drift, zderzając się przy tym z innymi, stojącymi mu na drodze pojazdami. Druga propozycja to Auta z kraksą (od 64,90 zł). Z pozoru zwykłe samochody, mają dwie ruchome osie, po których obróceniu auto wygląda, jakby właśnie odniosło bardzo poważne uszkodzenia w efektownej kraksie. Do wyboru mamy żółty pojazd Cruz Ramirez lub klasycznego Zygzaka McQueena. Zasiąść za kierownicą Po wyjściu z kina niejeden mały miłośnik samochodów zamarzy o tym, by jak najszybciej dorosnąć i samodzielnie poprowadzić niepowstrzymaną wyścigówkę. Zanim jednak tak się stanie, świetnym treningiem koordynacji i szybkości reakcji, a przede wszystkim niezwykle emocjonującą zabawą będzie kierowanie zdalnie sterowanym samochodem rajdowym. Świetne propozycje znajdziemy w Dickie Toys (od 125,50 zł). Zasilane bateriami pojazdy w skali 1:24 (ok. 17 cm długości) głównych bohaterów bajki (McQueen, Ramirez i Storm) są sterowane za pomocą wyposażonego w joysticki pilota. Umożliwia to nie tylko jazdę do przodu i w tył, lecz również bardziej skomplikowane manewry i ewolucje, a także błyskawiczne przyśpieszenie przy użyciu opcji turbo. Zabawka sprawdzi się szczególnie na dworze, gdzie może zostać przetestowana na rozmaitych powierzchniach i uczestniczyć w prawdziwych wyścigach. Kolorowe, precyzyjnie wykonane i fantastycznie oddające charakter postaci samochodziki zachęcają nie tylko do kolekcjonowania, ale również do kreatywnej zabawy w odgrywanie ról, odtwarzanie filmowych scen czy budowanie nowych historii o przygodach ukochanych bohaterów. Każdy taki pojazd sprawi miłośnikowi bajki ogromną przyjemność i da nowe możliwości fantastycznej aktywności.
Auta 3 – przegląd samochodzików z filmu
Autorka bestsellerowego cyklu „Malownicze” powraca z kolejną serią. Inna epoka, inne czasy – ale zachwyt nad jej twórczością wciąż tak samo wielki. Choć wielka powieść ma się dzisiaj lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, to mało kto decyduje się na pisanie epickich historii o przeszłości i dawno minionych czasach. A przynajmniej niewielu jest takich twórców w Polsce. Tym większym zaskoczeniem może być więc powieść „Córka wiatrów” Magdaleny Kordel, otwierająca jej nowy cykl „Wilczy dwór”. Autorka, znana i lubiana za swoje współczesne powieści obyczajowe, m.in. bestsellerowe serie „Uroczysko” i „Malownicze”, tym razem zdecydowała się na całkowitą zmianę klimatu, ryzykując bardzo wiele. Jej najnowsza powieść to bowiem swoisty hołd dla pozytywistycznych powieści Elizy Orzeszkowej, w dodatku ze szczyptą romantycznej magii rodem z poematów Mickiewicza i Słowackiego. Wszyscy znamy te utwory, ale przecież dzisiaj właściwie już ich nie czytamy, nie licząc uczniów w szkołach. Czy Kordel udało się tchnąć w gatunek powieści historycznej nowe życie? Dawno niewidziany przyjaciel Bohaterką „Córki wiatrów”jest Konstancja, silna i dojrzała kobieta, która sporo w życiu przeszła. Jej ukochany mąż nie żyje, a dorosły syn podróżuje po Europie. Ona sama została zaś panią na włościach, rządzącą przekazywanym z pokolenia na pokolenie majątkiem zwanym Wilczym Dworem. Jej życie nie jest pozbawione problemów, ale płynie spokojnie. Nagłe pojawienie się Jana, niewidzianego od ponad dekady dawnego przyjaciela, burzy jednak ten kruchy spokój, rozbudzając w Konstancji skrywaną głęboko tęsknotę za przeszłością i wspomnienia, o których istnieniu zapomniała już chyba nawet ona sama. Jan nie pojawia się w majątku kobiety bez powodu – przekazuje jej pewną smutną wiadomość. Okazuje się, że przyjaciółka Konstancji umiera i chce spotkać się z nią po latach. Zanim dawni przyjaciele wyruszą w podróż, by spełnić życzenie umierającej, będą jednak musieli stawić czoło bezwzględnemu dzierżawcy części dworu, który wchodzi w konflikt z Janem. Mężczyzna, upokorzony przez przyjaciela Konstancji, poprzysięga jej zemstę. Siła przeszłości Choć główną bohaterką „Córki wiatrów” jest Konstancja, to ma ona sporą konkurencję w postaci… przeszłości. Ta występuje z kolei w książce Kordel dwojako. Akcja powieści toczy się w przeszłości, tuż po tragicznym w skutkach powstaniu listopadowym, w realiach rosyjskiego zaboru. Przeszłość jest tu jednak obecna również we wspomnieniach Konstancji, które budzi niespodziewane pojawienie się Jana, o którym kobieta nigdy nie zapomniała. Konstancja dawno już uporała się ze śmiercią męża, ale teraz na powrót musi zmierzyć się z kolejną tragedią. Doświadczenia z przeszłości sprawiły jednak, że stała się twarda i zaradna. Wizyta dawnego przyjaciela prowokuje ją do sporych zmian, otwierając kobiecie oczy na otaczający ją świat oraz ludzi. Te niespodziewane wydarzenia wyrywają Konstancję z letargu i uświadamiają, że nic już nie będzie takie samo jak kiedyś. Kordel z wielką dbałością o szczegóły odtwarza rzeczywistość XIX-wiecznej Polski, malując przed czytelnikami realistyczny obraz życia pod zaborami. A choć Konstancję dzieli od bohaterek innych powieści pisarki 130 lat, to udowadnia, że kobiecość i siła są wartościami, które nigdy nie tracą na aktualności – i zawsze idą ze sobą w parze. Źródło okładki: www.wydawnictwoznak.pl
„Córka wiatrów” Magdalena Kordel – recenzja
Pielęgnacja niemowlęcia to nie lada wyzwanie dla każdego świeżo upieczonego rodzica. Książki, portale, fora pełne są rad, jak powinno wyglądać dbanie o higienę, a informacyjny chaos dodatkowo komplikują sprawdzone porady mam, dobrych cioć i babć. Jak poruszać się w gąszczu często wykluczających się informacji? Oto najpopularniejsze mity dotyczące dbania o niemowlę. Dziecko należy kąpać codziennie – MIT Niemowlę nie brudzi się i nie poci tak jak dorosły człowiek, dlatego codzienna kąpiel w wanience nie jest konieczna. Bez wątpliwości dziecku należy umyć buzię i rączki, starannie oczyścić wszystkie fałdki i zakamarki, zwłaszcza w okolicy szyi i za uszkami, bo tam może gromadzić się ulany przez niemowlę pokarm. Umycie dziecku pupy i całej okolicy „pieluszkowej” to również codzienny obowiązek. Do mycia mogą posłużyć specjalne chusteczki lub zwilżona szmatka. Dziecka nie należy kąpać, zanim odpadnie kikut pępowiny – MIT Brzuszka i kikuta nie należy zamaczać, ale nie oznacza to, że nie wolno dziecka w tym czasie kąpać. Wystarczy nalać do wanienki taką ilość wody, by sięgała poniżej pępka. A jeśli kikut przypadkowo się zamoczy, to nie jest to żadna tragedia. Należy delikatnie go osuszyć, przemyć 70% spirytusem i pamiętać o tym, żeby go szczelnie nie zakrywać. Noworodkowi nie należy obcinać paznokci – MIT Paznokcie noworodków rosną tak samo jak u osób dorosłych. U tak małych dzieci są natomiast wyjątkowo ostre i maluchy często zadrapują sobie buzię. Wyjściem jest zakładanie im bawełnianych rękawiczek, które chronią przed takimi uszkodzeniami, ale nie jest to najlepsze rozwiązanie. Paznokcie należy obcinać noworodkowi raz w tygodniu. Najlepiej podczas snu, gdy dziecko jest spokojne i nie wierci się oraz nożyczkami o zaokrąglonych końcach. Krążące po forach dla mam porady o obgryzaniu paznokci u noworodka pozostawiamy bez komentarza. Nie należy usuwać woskowiny z uszu dziecka – PRAWDA Usuwanie woskowiny z ucha dziecka nie jest konieczne, a wręcz zabronione. Woskowina jest naturalną substancją ochronną i dzięki włoskom wyściełającym wnętrze małżowiny przesuwana jest na zewnątrz ucha. Wtedy można ją delikatnie usunąć gazikiem lub specjalnym patyczkiem dla niemowląt o grubej główce. Nie wolno oczyszczać ucha dziecka za pomocą typowych patyczków higienicznych. Niemowlę należy każdorazowo smarować oliwką lub balsamem po kąpieli – MIT Oliwka lub balsam czy mleczko nawilżające są potrzebne, gdy maluch ma suchą skórę. Pediatra może wtedy zalecić stosowanie specjalnych preparatów. Jeśli jednak skóra dziecka ma prawidłowe nawilżenie, wystarczy, że do kąpieli dodasz kilka kropel płynu z emolientami, codzienne smarowanie balsamem nie jest koniecznością. Oliwkę wykorzystaj do masażu – taki relaksujący zabieg sprawi maluchowi dużo przyjemności. Ubranka niemowląt należy prasować – MIT Wyprasowane ubranka są z pewnością milsze w dotyku, a wysoka temperatura zabija drobnoustroje. Warto więc od czasu do czasu przeprasować pościel, śpioszki i kaftaniki, zwłaszcza w przypadku noworodków. Nie popadajmy jednak w przesadę! Zdrowie dziecka na pewno nie ucierpi z powodu niewyprasowanych ubranek. Przed zimowym spacerem należy smarować buzię i rączki dziecka – PRAWDA Mróz, zimny wiatr i wilgoć to trochę za dużo dla delikatnej skóry niemowlęcia. Smarowanie jej specjalnym kremem ochronnym jest zalecane szczególnie w zimie. Latem nie zapominajmy o kremach z wysokim filtrem UV! Niemowlęciu nie trzeba myć codziennie włosów – PRAWDA Jeśli maluch nie zabrudził sobie włosów na przykład podczas samodzielnego jedzenia lub nie spocił się, mycie włosów nie jest konieczne. Gruczoły łojowe nie pracują u dzieci tak jak u dorosłych, włosy i skóra nie przetłuszczają się tak szybko. Wystarczy, że będziecie myć głowę 2 razy w tygodniu. Częstsze mycie jest zalecane w przypadku noworodków, które często ulewają pokarm, a ten spływa między innymi na szyję i na tył głowy. Nie zapominaj o tym! Włosy niemowlęcia najlepiej myć tym samym delikatnym mydełkiem co resztę ciała. Ciemieniucha to efekt zaniedbań i nieprawidłowej higieny – MIT Ciemieniucha, czyli grube, żółte łuski na głowie dziecka to efekt nadmiernego działania gruczołów łojowych pobudzonych hormonami matki krążącymi w organizmie dziecka. Problem zazwyczaj mija sam po około 3 miesiącach, gdy gospodarka hormonalna dziecka wraca do normy. W międzyczasie należy smarować główkę oliwką przed myciem, a po zmiękczeniu łusek delikatnie wyczesywać je miękką szczotką i myć włosy. Niemowlę należy przewijać po każdym karmieniu – MIT/PRAWDA Jeśli maluch ma w pieluszce kupkę, sprawa jest oczywista. Noworodki wypróżniają się bardzo często i zmiana pieluszek w ich przypadku jest konieczna tak często, jak często następuje karmienie, czyli co około 2 godziny. Kilkumiesięczne niemowlę wypróżnia się rzadziej, więc wielokrotna zmiana w ciągu dnia nie jest konieczna. Duża chłonność pieluszek jednorazowych sprawia, że zazwyczaj maluch nie odczuwa dyskomfortu. Nie należy jednak przesadzać. Napęczniała pielucha i wilgotna skóra to znak, że przewijanie powinno następować częściej.
Obalamy mity na temat pielęgnacji niemowlęcia
Jak dobrać modny zestaw na jesienny weekend? Czy można połączyć wygodę z trendy wyglądem? Podpowiadamy sprawdzone jesienne stylizacje. Modnie i aktywnie – dobieramy sportowy zestaw Moda na wysportowaną sylwetkę narzuca nam nowe trendy. Dzięki niej do naszych codziennych stylizacji z chęcią dokładamy sportowe elementy. Przy weekendowym zestawie postawmy na czarne legginsy. Zapewnią komfort i pozwolą na dużą aktywność. Pamiętajmy jednak, aby były wykonane z kryjącego materiału. Na stopy obowiązkowo wkładamy kolorowe sneakersy z siateczki w neonowych kolorach, np. Nike Roshe Run. Takie buty to przebój jesieni. Do całości dobieramy kardigan w beżowym odcieniu lub luźny sweter z golfem. W totalnie sportowym zestawie warto pokusić się o modną bluzę z kapturem. Do ręki zabieramy torebkę typu shopper z gładkiej, grubej skóry. Przy tej stylizacji pamiętamy o umiarze w dodatkach. Delikatny wisiorek lub subtelne kolczyki spełnią swoje zadanie. Stawiamy na wygodną modę Nie trzeba przypominać, że jeansy to podstawa wygodnych stylizacji. W tym sezonie na czasie będą wersje z szerszymi nogawkami lub modele boyfriend z przetarciami. Musimy jednak pamiętać, że jeansy powinny pasować do naszego stylu i figury, dlatego przy ich wyborze najlepiej kierować się własnymi upodobaniami, a nie tylko modą. Na górę zakładamy prosty biały T-shirt, a na wierzch – modne ponczo w kratę lub rozpinany sweter z frędzlami. Całość podkreślą trampki na grubszej podeszwie i torebka-worek. Przy chłodniejszej temperaturze nasz zestaw uzupełni duża chusta. Kobiece stylizacje na weekend W wolne dni możemy postawić także na kobiece, ale zarazem wygodne stylizacje. Rezygnujemy ze sztywnych tkanin na rzecz miękkiej bawełny i jerseyu. Dopasowana ołówkowa sukienka za kolano z bawełny będzie strzałem w dziesiątkę. Dobieramy do niej długi rozpinany sweter lub miękki blezer. Jako dodatki wybieramy wygodne lordsy lub balerinki w zwierzęce wzory. Przez ramię przekładamy modny kuferek mini lub listonoszkę. Trendy zestaw – czas na modne boho W weekendowych stylizacjach pozwalamy sobie na odrobinę modowego szaleństwa. Długa sukienka hippie w drobne kwiaty to świetna opcja na towarzyską sobotę. Do takiej kreacji dopasowujemy aksamitny żakiet lub narzutkę w etniczne wzory. Pamiętamy o modnym łączeniu różnych faktur materiału. Odważne wielbicielki trendów powinny pokusić się o kapelusz i kolczyki koła. W deszczową pogodę sprawdzą się kalosze, przy słonecznym dniu – zamszowe kozaki. Przypominamy, że w tym sezonie bardzo modne będą wysokie kozaki za kolano. Do ręki zabieramy małą torebkę z frędzlami. Jesień w miejskim stylu Do casualowej kompozycji wybieramy modne obcisłe spodnie. Dobrą opcją będą np. cygaretki o długości przed kostkę lub czarne rurki. Do tego wkładamy prosty top z miękkiej bawełny w szarym odcieniu. Przy takich bluzkach szukajmy luźnych modeli o asymetrycznym kroju. Koszulkę wpuszczamy z przodu w spodnie, dzięki temu wydłużymy optycznie nogi. Charakteru całości nada modny trapezowy płaszcz lub peleryna. Na fanki rockowego stylu czeka natomiast obszerna skórzana kurtka z puszkiem. W naszym miejskim zestawie skupiamy się na akcesoriach. Wybierzmy wygodne trampki, np. Converse All Star, lub modne sportowe buty typu New Balance czy Nike Air Max. Zamiast torebki stawiamy na skórzany plecak. Plecaki z ćwiekami, frędzlami i przypominające torebki to przebój sezonu. Nie zapominamy także o biżuterii. Męski zegarek, bransoletki i długi naszyjnik dodadzą uroku całości.
5 modnych stylizacji na jesienny weekend
Choć każdy nowoczesny smartfon, laptop i tablet ma wbudowany mikrofon, to jeżeli chcesz profesjonalnie podchodzić do nagrywania materiałów wideo, powinieneś zaopatrzyć się w specjalny sprzęt. Podpowiadamy, jak wybrać najlepszy. W dzisiejszych czasach każdy nowoczesny laptop i każda kamerka internetowa, smartfon czy aparat fotograficzny mają wbudowany mikrofon. Jednak nie są kierunkowe, co oznacza, że nagrają nie tylko nasz głos, ale również inne dźwięki, których wcale nie musimy chcieć uwieczniać: szum wentylatora, dźwięk klaksonu samochodu za oknem i trzaskanie drzwiami. Najważniejszą zasadą, jaką należy się kierować przy wyborze mikrofonu, jest wybór sprzętu kierunkowego. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, dzięki nagraniom na YouTube’a albo innych serwisach społecznościowych, zainwestuj w dobrej jakości sprzęt, który będzie spełniał twoje oczekiwania i twoich widzów. Jeżeli chcesz ograniczyć się do nagrywania krótkich formatów wideo na YouTubie, to dobrej jakości mikrofon kupisz już za mniej niż 300 zł. Bardziej wymagające projekty potrzebować będą sprzętu o wyższym stopniu zaawansowania technologicznego, przez co cena będzie stosunkowo wyższa. Warto pamiętać, by przed zakupem mikrofonu – upewnić się, że korzystanie z niego nie wymaga dokupienia kosztownych przejściówek i da się go podłączyć bezpośrednio do komputera. Jaki mikrofon dla YouTubera? W domowych warunkach najlepszym rozwiązaniem będzie jednokierunkowy mikrofon pojemnościowy, zbudowany z ruchomej membrany i stałej nakładki. Jeżeli potrzebny jest ci mikrofon do gier – stawiaj na jednokierunkowy. Jeśli chcesz filmować jednocześnie swój głos i rozgrywkę, wtedy lepiej sprawdzi się dwukierunkowy lub wielokierunkowy. Doskonale spisze się także dobrej jakości mikrofon w słuchawkach, np. jeden z modeli, który wykorzystywany jest do tworzenia muzyki. Tak samo należy wybierać mikrofon do Let’s play, do Hitbox, do Twitch i do podcastów. Dodatkowym wspomaganiem do mikrofonu będzie pop filter, czyli specjalny mechanizm, który eliminuje dźwięki powstające przez ruch powietrza. Mikrofon dla YouTubera – przegląd propozycji Behringer C1U To jeden z najczęściej polecanych modeli mikrofonów, charakteryzujący się prostą obsługą i przystępną ceną. To model kardioidalny, dzięki czemu dobrze izoluje niepożądane dźwięki otoczenia i jest o wiele bardziej odporny na sprzężenia zwrotne w porównaniu do mikrofonu wszechkierunkowego. Zapobiega sprzężeniom i świetnie sprawdza się przy nagrywaniu wokalu. Mikrofon Behringer C1U jest w pełni zasilany ze złącza USB i nie potrzebuje dodatkowych kabli. W urządzeniu zastosowano układ beztransformatorowy, co pozwoliło uzyskać niski poziom szumu i szeroki zakres dynamiki. Jego cena to około 250-300 zł. Superlux E205u Profesjonalny, studyjny mikrofon wielkomembranowy ze złączem USB, które umożliwia bezpośrednie podłączenie i nagrywanie do komputera. Idealnie sprawdzi się dla muzyków i twórców podcastów. Wysoka rozdzielczość dźwięku oraz mikrofon Superlux E205u sprawia, że rejestracja głosu jest bardzo dobra. Posiada regulowane wyjście słuchawkowe. Rode Nt-USB Wszechstronny mikrofon o charakterystyce kardiodialnej, idealny do nagrywania wokali. W korpusie NT-USB, poza pokrętłami odpowiedzialnymi za poziom głośności i miks, umieszczone zostało gniazdo jack (3,5 mm), umożliwiające monitorowanie nagrywanych partii w czasie rzeczywistym. Trust Madell Jeden z tańszych, ale jakościowo dobrych modeli mikrofonów, który świetnie sprawdzi się w przypadku początkującego twórcy. Mikrofon Trust Madell ma wbudowany Pop Filter, dobrze tłumi hałasy z otoczenia i ma dobre proporcje jakości do ceny. Samson G-Track USB Rewolucyjny mikrofon Samson G-Track jest pierwszym mikrofonem studyjnym USB na świecie ze zintegrowaną kartą dźwięku i mikserem. Dzięki temu łączy funkcję mikrofonu pojemnościowego wielkomembranowego z wyposażonym interfejsem komputerowego audio, a także mikserem z rozdzielczością monitora w jednym. W zależności od tego, co chcemy nagrywać, potrzebujemy odpowiedniego sprzętu ze szczegółowymi paramentami.
Mikrofon do nagrywania na YouTube – jaki wybrać?
Żyjemy na pełnych obrotach, coraz szybciej, gonimy czas, żeby ze wszystkim zdążyć, a mimo to on wciąż nam gdzieś ucieka. Mamy coraz więcej obowiązków i coraz mniej czasu na ich wykonanie, a gdzie jest w tym wszystkim czas na życie? Wystarczy, że nauczymy się kilku prostych zasad zarządzania sobą w czasie, a okaże się, że znajdziemy czas na wszystko. Czym jest czas? Amerykański psycholog Philip Zimbardo w Paradoksie czasu pisze o znaczeniu czasu dla każdego z nas. Przyglądając się upływowi ludzkiego życia i zmianom, jakie w nim zachodzą, zastanawia się, czym jest przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Pokazuje emocjonalne i subiektywne postrzeganie czasu każdego człowieka. Ważne jest czerpanie pozytywnych wspomnień z przeszłości, otwarcie się na teraźniejszość i umiarkowane planowanie przyszłości. Istotne jest, aby w każdej z perspektyw nauczyć się odnajdywać szczęście. Uświadamia, jak – dzięki świadomości upływu czasu – zadbać o lepsze zdrowie, dochodowe inwestycje, karierę i radość w życiu prywatnym. W czasie znaczną rolę odgrywają także relacje międzyludzkie, rozwój duchowy i gotowość na zmiany. Czas jest cenny. Mamy go dla siebie tylko na określony moment, ważne więc, żeby wykorzystać go jak najlepiej. Znajdź marzenie i dąż do celu Tak naprawdę czas jest względny. Nie można go mieć lub nie mieć. Jeśli ktoś twierdzi, że ciągle brakuje mu czasu – to nieprawda. Brakuje mu po prostu celu i priorytetów. Każdy cel powinien być SMART, czyli: Szczegółowy, Mierzalny, Atrakcyjny, Realistyczny i Terminowy (określony w czasie) – to pomoże nam zaplanować jego realizację. Najpierw jednak trzeba zastanowić się, który cel jest dla nas w danej chwili najważniejszy i od niego zacząć, bo nie można zrobić wszystkiego naraz. Pracuj mniej, ale z głową Więcej pracy wcale nie spowoduje, że szybciej uporamy się z danym zadaniem, a potem będziemy odpoczywać. Nie, ponieważ nawet jeśli uda się nam osiągnąć w ten sposób cel, to za chwilę znajdziemy sobie kolejną ważną rzecz do zrobienia. A jak pisze – w Życiologii, czyli o mądrym zarządzaniu czasem – Miłosz Brzeziński, doby nie można rozciągnąć. Dlatego warto nauczyć się kilku podstawowych zasad i technik stosowanych przez ludzi sukcesu. Zasada Pareto, zwana także zasadą 20/80, zakłada, że 20% badanych obiektów związanych jest z 80% pewnych zasobów, czyli zaledwie mała część wykonywanej przez ciebie pracy odpowiada za większą część korzyści, jakie otrzymujesz. Jak pracując mniej, osiągnąć więcej, pisze m.in. Arkadiusz Bednarski w książce Opanować czas. Jedną z technik zarządzania czasem, o której pisze Mike Clayton w książce Zarządzanie czasem, jest OATS (z ang. owies), na który składają się 4 kroki: wyniki (Outcomes), czyli określenie, co chcesz osiągnąć w danym czasie; działania (Activities), czyli ustalenie wszystkich działań niezbędnych do zrealizowania każdego wyniku; czas (Time), czyli uświadomienie, ile czasu potrzeba na realizację wyników; przygotowanie konkretnego harmonogramu (Schedule) prac. Przy określaniu czasu potrzebnego do wykonania danego działania warto znać prawo Parkinsona, mówiące o tym, że jeżeli pracownik ma określony czas na wykonanie danego zadania, zostanie ono wykonane w możliwie najpóźniejszym terminie. Prawo to można wykorzystać jako swoiste nożyczki czasu. Okazuje się, że jeśli dasz sobie mniej czasu na zrobienie czegoś, zrobisz to wtedy, kiedy zakładasz, czyli szybciej. Pętla OODA to adaptacyjny cykl podejmowania decyzji, model stosowany w armii amerykańskiej, a także coraz częściej w środowisku biznesowym. Wyróżniamy w niej 4 bazowe obszary przetwarzania informacji: Obserwacja, która polega na zbieraniu danych; Orientacja, a więc analiza tych danych; podejmowanie Decyzji; podjęcie działań (czyli Akcja). Złodzieje czasu Przy zarządzaniu czasem, czyli tak naprawdę uporaniem się z obowiązkami i realizacją naszych marzeń, ważna jest motywacja i uświadomienie sobie, co zabiera nam nasz cenny czas. Przyczyną możemy być my sami, nasze podejście do życia czy zadania, brak motywacji do działania, niezorganizowanie lub odkładanie wszystkiego na potem. Nad osobowością można pracować, organizacji można się nauczyć, a wiele „złodziei czasu” można zwyczajnie wyeliminować. Jak? Jeśli zastanowimy się, ile razy dziennie sprawdzamy pocztę czy Facebooka lub oglądamy kolejny odcinek serialu, który znamy na pamięć, żeby odwlec chwilę zabrania się do pracy, zobaczymy, ile czasu moglibyśmy zyskać, ograniczając te typowe rozpraszacze naszej uwagi. O tym, jak m.in. radzić sobie ze złodziejami czasu, pisze w Zarządzaniu czasem Brian Tracy.
Książki o zarządzaniu czasem
Polowanie na czarownice to nie wymysł pisarzy. To niechlubna karta w historii świata. Beth Underdown na podstawie prawdziwych wydarzeń napisała pasjonującą, niełatwą emocjonalnie powieść „Czarownice z Manningtree”. Jeśli tak wygląda debiut, to ciekawa jestem, czym jeszcze autorka nas zaskoczy. Brytyjka sięga do historii swego kraju, wygrzebuje z jej czeluści postać równie ciekawą, co okrutną i, uzupełniając fakty pisarską wyobraźnią, opowiada o samozwańczym łowcy i jego ofiarach. W kręgu podejrzeń Podejrzenia o czary, pakt z diabłem, kontakty z ciemnymi mocami dla wielu kobiet kończyły się wyrokami śmierci. Często niewiele brakowało, by ta czy tamta została okrzyknięta czarownicą. Wystarczyło, że komuś podpadła, w kimś wzbudziła niechęć lub strach. Wystarczyło, że jej zachowanie lub wygląd odbiegały od „normy”. Niewyraźnie mówiła, nadmiernie gestykulowała, miała pieprzyki, brodawki czy rude włosy. Wystarczyło, że z kimś weszła w konflikt, a później na tego kogoś spadło nieszczęście. Lub że miała czarnego kota. Albo nie miała dzieci, za to chętnie bawiła się z dziećmi cudzymi. W Europie najwięcej kobiet posądzonych o czary stracono w XV, XVI i XVII wieku. Poddawano je torturom, okrutnym próbom. Wieszano, topiono, palono na stosach. Z dnia na dzień przestawały być lubianymi sąsiadkami, cenionymi zielarkami, szanowanymi akuszerkami. Samozwańczy łowca Beth Underdown osadziła akcję swojego debiutu w XVII wieku, kiedy to młoda wdowa wraca w rodzinne strony, do Manningtree, by w domu brata znaleźć schronienie przed samotnością i biedą. Matthew nie odzywał się do Alice przez lata, za złe mając jej ślub z przybranym synem służącej. Rozstali się w gniewie i ów gniew przez ten czas nie okrzepł. Alice nie ma jednak wyjścia. Musi liczyć na łaskę brata. Brzemienna wdowa z zaskoczeniem odkrywa, jak okrutnym zajęciem para się Matthew, jak wiele bezsensownego cierpienia przynoszą jego działania. Samozwańczy łowca czarownic odwiedza kolejne miasteczka, by tropić służące diabła i wydać na nie wyrok śmierci. Przerażające jest to, że Matthew Hopkins jest postacią autentyczną i choć źródła historyczne nie obfitują w fakty na jego temat (zwłaszcza odnoszące się do życia prywatnego), to pewnym jest, że ma na sumieniu śmierć wielu kobiet. Polowanie trwa „Czarownice z Manningtree” to udany debiut, który choć przenosi nas głęboko w czeluści historii, zawiera także pewne ostrzeżenie, które warto sobie wziąć do serca. Czasy się zmieniły, ale uwspółcześnione polowanie na czarownice trwa. Kobiety mają więcej praw, ale wychodzą na ulice, by nie zostały im odebrane, by mogły decydować o swoim życiu. Nietrudno odgadnąć, w jakim kierunku potoczy się historia Matthew i jego siostry zmuszonej do uczestniczenia w procederze, który wywołuje w niej grozę. A jednak powieść czyta się z dużym zainteresowaniem. Wiele tu ciekawych wątków, mnóstwo tajemnic do odkrycia, emocjonujących historii, przykuwających uwagę postaci. Jest klimat, jest moc. Alice spisuje swoje wspomnienia w zamknięciu. Jaka jest jej historia? Jaka przyszłość ją czeka? Źródło okładki: proszynski.pl
„Czarownice z Manningtree” Beth Underdown – recenzja
Aby pozbyć się plam i zimowej stęchlizny z auta, nie wystarczy spryskanie tapicerki najtańszym płynem i maźnięcie szmatą. Owszem, nawet taki zabieg jest lepszy od żadnego, ale jeśli już coś robić, to porządnie i środkami dobrej jakości. Na samym początku musimy przyznać, że najwyższej jakości środki do prania i czyszczenia samochodowej tapicerki są naprawdę drogie. To oznacza, że na komplet preparatów możemy wydać więcej niż na pranie w wyspecjalizowanym zakładzie. Cena takiej usługi zależy od wielu czynników, ale kształtuje się w granicach od 150–200 zł w górę. Wydanie podobnej lub większej sumy na komplet kosmetyków do czyszczenia i konserwacji tapicerki nie jest żadnym problemem. A te do skórzanej są jeszcze droższe. Postaw na zestaw box:offerCarousel Podczas kupna motokosmetyków staniemy przed trudnym wyborem. Wiele firm produkuje profesjonalne środki dla myjni samochodowych. Warto z nich skorzystać pod warunkiem, że opakowania mają rozsądną pojemność. Nie ma sensu kupowanie kilku litrów płynu do prania tapicerki. Bardzo dobrym wyborem mogą być za to zestawy składające się z kilku kosmetyków oraz akcesoriów. Wychodzi to taniej, niż kupowanie wszystkiego osobno. Do 100 zł Świetną opinię i dość wysoką cenę mają środki do czyszczenia tapicerki marki Oranje. Oferta produktów jest stosunkowo wąska i obejmuje: płyn, impregnat, odplamiacz i neutralizator zapachów. Każdy z nich kosztuje nieco poniżej 100 zł za butelkę. Sporo, ale jeśli potrzebujemy kilku środków, możemy kupić je na spółkę z sąsiadem albo szwagrem, bo są to preparaty bardzo wydajne. box:offerCarousel box:offerCarousel Wysoką jakość czyszczenia zapewnią nam płyny marki Tenzi. Drobny problem w tym, że to typowa chemia dla myjni. Trzeba więc dokładnie sprawdzić, czy się zamawia odpowiednią ilość płynu. Ale preparaty tej marki są jak najbardziej dostępne w opakowaniach typowo „detalicznych”. Około 50 zł Od 50 zł w górę wydamy na preparaty do tapicerki marki Poorboy’s World. Nie spotkałem jeszcze nikogo zawiedzionego ich działaniem. Zawierają enzymy rozpuszczające brud oraz neutralizatory zapachów (Enzyme Stain & Odor Remover). Dwa w jednym, a więc – mimo pozornie wysokiej ceny – oszczędzamy. Nie można przejść obojętnie obok środków Meguiar’s. Pianka do tapicerki Meguiar's Carpet Upholstery Clean kosztuje ok. 50 zł, ale świetnie czyści i pozostawia miły zapach. Ta firma produkuje bardzo wiele samochodowych kosmetyków o różnej pojemności i różnym przeznaczeniu. Pomocne akcesoria Warto też zauważyć, że użycie nawet najdroższych kosmetyków nie gwarantuje sukcesu, jeśli nie zapewnimy sobie właściwych akcesoriów. Chodzi choćby o mocny i wydajny odkurzacz, ściereczki z mikrofibry, a nade wszystko o miękką, ale sprężystą szczotkę. I od tego powinniśmy zacząć. Ściereczki z mikrofibry to akurat niewielki wydatek. Kosztują już od kilku złotych za komplet kilku sztuk. Warto zaopatrzyć się w parę ściereczek różnych rozmiarów, całkiem przydatne są też rękawice z mikrofibry, którymi można łatwo wyczyścić np. kierownicę, dźwignię zmiany biegów, a nawet wypolerować nadwozie. Bardzo łatwo się je pierze i są wielokrotnego użytku. Trudniej znaleźć dobrą szczotkę do czyszczenia tapicerki. Musi być sprężysta, ale delikatna. Osobiście polecam te o dużej powierzchni. Z małą będziemy się po prostu męczyć, jak przy próbie wyczyszczenia łazienki szczoteczką do zębów. Niezłą opinią cieszą się szczotki Shiny Garage. Kosztują więcej, niż inne, 25–30 zł za sztukę, ale czyszczą porządnie i nie niszczą tapicerki.
Wysokiej jakości płyny, pianki i proszki do prania tekstylnej tapicerki
Małych smartfonów na rynku jest jak na lekarstwo. Czy zmniejszona Xperia X z 4,6-calowym ekranem, Snapdragonem 650 oraz 3 GB RAM-u zadowoli fanów mobilności? Specyfikacja Sony Xperia X Compact * wyświetlacz: 4,6 cala, IPS, 1280 x 720 pikseli, technologia Triluminos, szkło 2,5D odporne na zarysowania, warstwa oleofobowa chipset: Qualcomm Snapdragon 650 (4x 1,4 GHz A53 + 2x 1,8 GHz A57) grafika: Adreno 510 RAM: 3 GB pamięć: 32 GB + obsługa kart microSD do 256 GB slot na karty nanoSIM łączność: LTE, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac (2,4 + 5 GHz), Wi-Fi Direct, Bluetooth 4.2 z aptX, GPS z A-GPS i GLONASS system operacyjny: Google Android 6.0.1 Marshmallow aparat główny: 23 Mpix, f/2.0, 24 mm, autofocus z detekcją fazy, czujnik podczerwieni, dioda LED, nagrywanie wideo 1080p w 60 kl./s aparat dodatkowy: 5 Mpix, nagrywanie wideo 1080p w 30 kl./s funkcje: czytnik palca, Quick Charge 2.0, USB typu C czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, barometr, kompas bateria: 2700 mAh wymiary: 129 x 65 x 9,5 mm masa: 135 g Konstrukcja Design najnowszej Xperii X Compact zmienił się mocno w porównaniu do poprzednika (Z5 Compact test), jest też odmienny od Xperii X lub X Performance. Zastosowano inne materiały – w przypadku X Compact nie można już liczyć na szkło i metal, dominują mocno połyskujące i przypominające ceramikę tworzywa sztuczne. Także kształt telefonu jest inny – tafla ekranu została zaokrąglona, podobnie jak plecy i boki, ma wyraźne ścięcia przy dolnej i górnej krawędzi. W efekcie tych zabiegów smartfon przypomina nieco Lumie. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Ekran to szkło odporne na zarysowania z warstwą oleofobową. Zastosowano technologię 2,5D – boczne krawędzie i obudowa są zaoblone. Wyświetlacz otaczają niewielkie ramki po bokach, szeroka od dołu mierzy około 1,5 cm, a węższa od góry około 1 cm. Na froncie znalazły się głośniki stereo, górny pełni także funkcję głośnika rozmów. Pod ekranem nie ma klawiszy dotykowych, zaś nad nim znalazły się: obiektyw, czujniki oraz dioda powiadomień. Boki mają kształt charakterystyczny dla serii X, ale układ przycisków jest podobny do tego z Z5 Compact. Na środku prawej krawędzi umieszczono wklęsły i zintegrowany z czytnikiem palca włącznik. Przy dolnej krawędzi ulokowano przyciski regulacji głośności oraz spust migawki aparatu. Po prawej jest jeszcze pojedyncza zaślepka z foremką na kartę SIM oraz microSD. Górną ściankę zajmuje złącze słuchawkowe z dodatkowym mikrofonem, a na spodzie widać port USB typu C (2.0). box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Połyskujące plecy ozdobiono logotypami, a w lewym górnym rogu znalazł się duży obiektyw wraz z diodą doświetlającą, laserowym autofocusem oraz czujnikiem podczerwieni. Klapka zamocowana jest na stałe, nie ma dostępu do baterii. Mimo zastosowania tworzyw sztucznych wykonanie opisywanej Xperii jest bardzo dobre. Materiały są grube oraz wzorowo spasowane. Smartfon wygląda bardzo ładnie, szkoda jednak, że zrezygnowano ze szkła i metalu. Ergonomia i użytkowanie Xperia X Compact świetnie leży w dłoni. Tworzywa są bardzo przyjemne w dotyku, gładkie, nie widać na nich zabrudzeń, także ekran pozostaje stosunkowo czysty – nawet podczas intensywnego korzystania urządzenie wygląda estetycznie. Smartfon jest niestety śliski, przez co porusza się na blacie mebla, może też wypaść z wilgotnej dłoni. Należy jednak unikać zachlapania telefonu – Xperia X Compact niestety nie jest już wodoodporna. Rozmieszczenie przycisków mogłoby być lepsze. Pozycja włącznika nie jest zła, a czytnik palca działa idealnie, choć trzeba go najpierw wcisnąć, aby ekran się odblokował. Umiejscowienie czytnika może być jednak problemem dla osób leworęcznych, praworęczni użytkownicy nie będą narzekać – w końcu smartfon jest zgrabny i bardzo wygodnie obsługuje się go jedną dłonią. Obecność fizycznego przycisku spustu migawki to standard (przycisk sprawdza się świetnie). Niestety klawisze regulacji głośności umieszczono zdecydowanie zbyt nisko. Ceną za niewielką przekątną ekranu jest wyraźnie pogrubiona bryła – smartfon ma 9,5 mm, czyli niby wciąż niewiele, ale w porównaniu z modelami siedmio- czy nawet pięciomilimetrowymi urządzenie wygląda lekko topornie. Obudowa opisywanej Xperii ma tendencję do nagrzewania się. Podczas mocnego obciążenia i przy pobieraniu danych w tle smartfon robi się wyraźnie ciepły, choć temperatura nie przeszkadza zbytnio w użytkowaniu – Z5 Compact spisywała się pod tym względem znacznie gorzej. Obecność głośników stereo na froncie to plus, choć jakość oferowanego przez nie brzmienia jest już przeciętna. Dźwięk jest niezły, ale nie ma co liczyć na bas, szczegółowość czy wyjątkową czystość – smartfon nie dorównuje pod tym względem np. Alcatelowi Idol 4 (test). Wyświetlacz Specyfikacja ekranu się nie zmieniła, to nadal rozdzielczość 720p, na 4,6 calach zagęszczenie pikseli wynosi zatem 319 ppi. To wciąż ostry obraz, ale szkoda, że japoński producent nie pokusił się o rozdzielczość Full HD – X Compact to w końcu drogi smartfon. Reszta parametrów jest już wzorowa – barwy mocne i nasycone, kąty widzenia szerokie, a jasność ekranu wysoka. Kontrast robi wrażenie, czerń jest głęboka, a biel wygląda naturalnie. Balans bieli można dostosować, a nawet włączyć tryb superżywych kolorów, w którym barwy stają się wręcz jaskrawe. Interfejs dotykowy spisuje się idealnie. System operacyjny i wydajność Xperia X Compact ma ten sam system co pozostałe modele z serii X, czyli Android Marshmallow z odświeżoną nakładką. Górna belka jest niczym z czystego Androida, szufladę aplikacji zmodyfikowano o wyszukiwarkę i skróty często używanych programów. Menu ustawień zawiera kolorowe ikonki, jest logiczne i czytelne, a w pamięci wgranych jest sporo dodatkowych aplikacji (multimedialnych, czytników newsów itp.), które raz na jakiś czas o sobie przypominają. Strona wizualna jest bardzo dobra, stanowi dopełnienie zewnętrznego designu, całość wygląda świetnie. Mimo że sercem X Compact jest procesor Qualcomm Snapdragon 650 – znany z Xperii X, a nie Snapdragon 820 z modelu X Performance – to wydajność jest wzorowa. System został bardzo dobrze zoptymalizowany, nie ma przycięć, aplikacje startują momentalnie, można się między nimi szybko przełączać i pracować na wielu programach jednocześnie. 3 GB RAM-u w pełni wystarczają do komfortowej pracy. Problem w tym, że to procesor ze średniej półki, a seria Compact do tej pory wykorzystywała topowe układy. W testach X Compact nie poprawiła się względem Z5 Compact – to 77371 punktów w AnTuTu 6.2.1, 1392 punktów w teście single-core i 3361 punktów multi-core w GeekBench 4 oraz 881 punktów w 3DMark SlingShot ES3.1. Bateria Czas pracy to jeden z plusów zastosowania rozdzielczości HD i sporego, jak na te wymiary, ogniwa (2700 mAh). Pod tym względem X Compact spisuje się rewelacyjnie. Trzy dni pracy są możliwe, zresztą nawet przy mocnym obciążeniu da się pracować półtora dnia. Ja uzyskiwałem zazwyczaj 5–6 godzin na włączonym ekranie przy dwóch dniach pracy. Mimo że w zestawie nie ma szybkiej ładowarki, to czas ładowania nie przekraczał 1,5 godziny. Wykorzystano też nowoczesną baterię z systemem inteligentnego ładowania – smartfon zapamiętuje czas podpięcia oraz odłączenia od zasilania i analizuje go, np. podłączony na noc będzie rozkładał czas ładowania tak, by skończyć je tuż przed naszą pobudką, co ma zwiększyć żywotność ogniwa. Multimedia – gry, aparat, audio Wydajność w grach to kolejna zaleta zastosowania rozdzielczości HD. Jest lepiej niż w przypadku Xperii X Performance – wymagające gry 3D, jak Real Racing 3 czy Asphalt 8: Airborne, działają płynnie, podobnie jak strzelanki w stylu Unkilled. Prostsze gry 3D czy skomplikowane tytuły 2D nie będą wyzwaniem. Generalnie Xperia X Compact to świetny telefon do multimediów. Mały ekran zupełnie nie przeszkadza w oglądaniu filmów czy graniu w gry. Aplikacja aparatu jest prosta i czytelna. Tryby zmienia się za pomocą gestów, dostępne są inteligentny automat, nagrywanie oraz tryb manualny z dostosowywaniem ostrości, migawki (do 1 sekundy), ekspozycji czy balansu bieli. Aplikacja ma wygodne skróty i dodatki znajdujące się pod ręką – filtry, gry itp., znane z poprzednich Xperii. Teoretycznie aparat nie różni się niczym do tego z dużych modeli serii X, ale w przypadku X Compact posiada on laserowy autofocus i dodatkowy czujnik podczerwieni, który poprawia odwzorowanie barw. Te ostatnie rzeczywiście wypadają nieźle, są mocne, nasycone, chociaż balans bieli czasami się gubi. Zdjęcia są zazwyczaj ostre, ale czasami widać lekkie rozmycie na brzegach kadru. Rejestrowana jest duża ilość detali. Pochwalić można także przedni aparat; autoportrety są wysokiej jakości, przyzwoicie sprawdza się tryb kamery, choć pod tym względem nie ma rewelacji. Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej: zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3. Głośniki stereo nie robią specjalnego wrażenia, ale na słuchawkach jest już dobrze – dźwięk jest czysty, przestrzenny i naturalny, powinien zadowolić melomana. Jest także opcja inteligentnego dostosowania jakości brzmienia, jak również wiele efektów i ulepszaczy. Łączność i jakość rozmów Nie miałem żadnych problemów z zasięgiem poszczególnych interfejsów, nie narzekałem także na jakość rozmów – głos rozmówcy jest czytelny i krystaliczny, a z przekazywaniem naszego głosu nie ma problemów. Podsumowanie Xperia X Compact to bardzo dobry telefon – ładny, wydajny, praktyczny. Co ciekawe, ma on też pewne funkcjonalności nieobecne w dużej wersji Xperii X, np. port USB typu C, głośniki stereo czy wyższą wydajność 3D. Jednocześnie jest na co narzekać. Smartfon wykonano z tworzyw sztucznych, cechuje go brak wodoodporności, dosyć gruba bryła i układ ze średniej półki. Tym samym X Compact brakuje wielu elementów, z których dotychczas znane były modele z serii X. Nie byłoby z tym zresztą problemu, gdyby nie cena. Aktualnie urządzenie kosztuje 2200 zł. Za tyle można by już oczekiwać Snapdragona 820 oraz metalowej obudowy. Warto więc poczekać, aż X Compact stanieje, chociaż jeśli cena nie gra roli, to opisywany smartfon już teraz może dać wiele satysfakcji.
Sony Xperia X Compact – test najnowszego wcielenia kompaktowego flagowca
Aby obudzić organizm po zimowych miesiącach i przygotować go na nadejście wiosny i lata, zazwyczaj już w marcu i na początku kwietnia przeprowadzamy detoks całego ciała. Plan doskonały? Niekoniecznie, bo detoks powinien być przeprowadzany regularnie przez cały rok. Tylko wtedy daje najlepsze efekty. Co więcej, nie tylko nasza wątroba, żołądek czy układ limfatyczny potrzebują oczyszczenia, wymagają tego również nasze włosy i skóra głowy, a o tych częściach ciała najczęściej zapominamy. Niestety, niewłaściwa pielęgnacja, codzienne stylizacje, kosmetyki, czynniki zewnętrzne znacznie je obciążają. Gdy skóra jest nieodżywiona, cierpią całe włosy – są łamliwe, suche i wypadają. Jak odzyskać piękne, zdrowe włosy? Zacznij regularnie detoksykować włosy i skórę głowy. Możesz to zrobić samodzielnie w domu. Detoks dla włosów Detoks włosów polega przede wszystkim na ich prawidłowym oczyszczeniu, czyli umyciu. Chociaż mogłoby się wydawać, że jest to czynność prosta, wciąż większość z nas nie wykonuje jej prawidłowo. Od czego zacząć? Przede wszystkim od wyboru szamponu. Aby prawidłowo oczyścić włosy, zrezygnuj z szamponów z dodatkiem olejków, nawilżających i zwiększających objętość. Szampon, który wybierzesz, powinien zawierać jak najwięcej naturalnych składników, pomogą też szampony ziołowe i te przeznaczone dla dzieci. Szukaj szamponów ze skrzypem polnym, aloesem i algami. Możesz postawić na szampony ekologiczne lub wegańskie. Jeśli nie masz czasu na zastanawianie się, wybierz po prostu szampon oczyszczający. Rutyna to najgorszy doradca w przypadku dbania o włosy. Pamiętaj, że przed myciem włosy należy rozczesać – to nie tylko ułatwi samą czynność, ale również pomoże pozbyć się resztek kosmetyków. Następnie zwilż włosy ciepłą wodą, odmierz odpowiednią ilość szamponu (przy włosach krótkich wystarczy wielkość orzecha włoskiego, przy dłuższych – proporcjonalnie większa). Teraz czas na przyjemny masaż – okrężnymi ruchami wmasuj szampon z odrobiną wody we włosy i skórę głowy. Dokładnie spłucz szampon i powtórz całą czynność. Na koniec polej włosy zimną wodą – w ten sposób pobudzisz krążenie i ukrwienie skóry, a to pierwszy krok do detoksu skóry głowy. Pamiętaj, że włosy mokre bardzo łatwo ulegają uszkodzeniom. Obchodź się z nimi w delikatny sposób. Nie szarp, nie wycieraj mocno i nie szczotkuj. Pozwól im podeschnąć i dopiero przejdź do kolejnych etapów pielęgnacji. Gdy wykonujesz detoks, pozwól im wyschnąć naturalnie, nie stosuj żadnych odżywek czy olejków. Spać możesz iść wtedy, gdy włosy będą suche. W przeciwnym razie podczas snu ulegną poważnym uszkodzeniom. Detoks dla skóry głowy Prawidłowo przeprowadzony detoks skóry głowy nie tylko oczyści ją z toksyn i resztek kosmetyków, ale także sprawi, że będzie lepiej odżywiona i gotowa na przyjęcie niezbędnych witamin i składników mineralnych znajdujących się w kosmetykach pielęgnacyjnych. Pierwszy krok już wykonałaś, teraz czas na kolejne. Odżywiające dla skóry głowy będą naturalne ziołowe płukanki z dodatkiem: rumianku, tymianku, szałwii i lawendy. Jeśli możesz, wetrzyj w skórę głowy dobroczynny olejek kokosowy, który zapewni dobrą regenerację. Aby pobudzić cebulki do działania, głowie przyda się solidny masaż – wykonuj go okrężnymi ruchami, nigdy nie drap delikatnej skóry paznokciami. Nie masz w domu ziół ani oleju kokosowego? Sprawdzi się ocet jabłkowy, który szybko i skutecznie przywróci skórze głowy jej naturalne pH. Detoks powinien być powtarzany co tydzień. Już po miesiącu zauważysz, że włosy mniej wypadają, są mocniejsze i bardziej błyszczące.
Detoks dla włosów i skóry głowy. Sprawdź, jak go przeprowadzić
Profesjonalni gracze korzystają z klawiatur mechanicznych – to fakt, z którym ciężko polemizować. Ale dlaczego tak naprawdę używają tego typu urządzeń? Jakie mają one zalety, dzięki którym sprawdzają się najlepiej właśnie do gier? Klawiatury mechaniczne są najpopularniejsze wśród graczy. Jeśli mowa o profesjonalistach, to wykluczone, aby korzystali oni z innego typu przełączników. To dlatego, że modele mechaniczne mają niekwestionowane zalety, dzięki którym przeważają nad innymi wariantami, np. membranowymi i nożycowymi. Skąd wzięły się klawiatury mechaniczne? Co ciekawe, klawiatury mechaniczne mają dużo dłuższą historię, niż wielu osobom mogłoby się wydawać. Tak naprawdę istnieją dłużej niż klawiatury membranowe. To właśnie popularne „mechaniki” były pierwszymi klawiaturami, które pojawiły się na sklepowych półkach w latach 70. Pierwsza była dołączana do komputera Altair. Potem za ich produkcję wzięły się Commodore, IBM czy też Apple. Dopiero w latach 90. zadebiutowały klawiatury membranowe i dzisiaj są najczęściej wykorzystywane przez użytkowników. Nie oznacza to jednak, że są najlepsze. Jak jest zbudowana klawiatura mechaniczna? Pod normalnymi klawiaturami membranowymi umieszczona jest gumowa powłoka z tytułowymi membranami. Jeden element pokrywa wszystkie klawisze. W przypadku klawiatur mechanicznych jest inaczej. Każdy przycisk to zupełnie osobny mechanizm, często z indywidualnym podświetleniem. Jak sama nazwa wskazuje, jest to „mechanizm mechaniczny”. Jedną z najważniejszych ról odgrywa metalowa sprężyna. To od niej w dużej mierze zależy to, jak dany klawisz będzie się zachowywać. Właśnie dlatego wyróżnia się przełączniki mechaniczne o różnej sile nacisku, skoku przycisku i momencie aktywacji. Co daje klawiatura mechaniczna? Klawiatury mechaniczne mają wiele zalet, dzięki którym przeważają nad klawiaturami membranowymi. Co ważne, będą dużo lepszym rozwiązaniem nie tylko dla graczy, ale także dla osób, których praca opiera się na pisaniu. Na zaletach „mechaników” skorzystają także copywriterzy, pisarze i dziennikarze. Klawiatury mechaniczne są dużo szybsze. Wynika to z dwóch rzeczy. Po pierwsze, mają szybszy moment aktywacji klawisza. Po drugie, z powodu braku gumowej membrany momentalnie wracają do pozycji początkowej, dzięki czemu można dużo częściej je wciskać. Pozwala to na błyskawiczne reagowanie w dynamicznych grach, ale także na szybsze pisanie. Ale to nie jedyne zalety. Klawiatury mechaniczne są również dużo bardziej wytrzymałe od membranowych. Guma w tych drugich z czasem parcieje, co wiąże się z zakupem nowego urządzenia. Maksymalna żywotność klawiatur membranowych to 20 mln aktywacji klawiszy, ale częściej jest to 5-10 mln. W przypadku klawiatur mechanicznych mowa o nawet 50-70 mln aktywacji klawiszy, co w praktyce powinno wystarczyć na 10 lat. Dlatego, chociaż wersje mechaniczne są sporo droższe, to w praktyce zakup takiego modelu może mieć dużo większy sens ekonomicznie. Ale nie ma róży bez kolców. Klawiatury mechaniczne mają też swoje wady. Przede wszystkim są droższe. Najtańsze to koszt co najmniej 200-250 zł, ale za naprawdę dobrą trzeba zapłacić około 400 zł i więcej. Poza tym są dużo głośniejsze od membranowych. Co prawda firma Cherry – najpopularniejszy producent przełączników mechanicznych – stworzyła ciche wersje, ale na razie jest niewiele tego typu klawiatur, a dostępne są bardzo drogie. To wszystko sprawia, że osoby poważnie myślące o graniu powinny koniecznie zakupić klawiaturę mechaniczną. Będzie ona dużo szybsza, bardziej responsywna i trwalsza od modelu membranowego. Nie bez powodu z „mechaników” korzystają profesjonalni gracze „Counter-Strike’a”, „League of Legends” czy też „Dota2”.
Klawiatura mechaniczna – dlaczego jest najlepsza dla gracza?
Navroad to firma, która zaistniała na polskim rynku jako producent systemów nawigacyjnych dla kierowców. Od jakiegoś czasu w swojej ofercie ma również tablety. Jak sprawuje się 8-calowy model Nexo Avio z ekranem IPS, modułem GPS i opcją rozmów telefonicznych? Pierwsze wrażenia Coraz więcej producentów decyduje się udostępnić w swoim portfolio tablety o przekątnej 8-cali. Z takiego założenia wyszedł również właściciel marki NavRoad, oferując model Nexo Avio. Dzięki temu dysponujemy znacznie większą przestrzenią roboczą w porównaniu z modelami 7-calowymi, a z drugiej strony urządzenie jest lżejsze i bardziej poręczne niż warianty 10-calowe. Chociaż NavRoad Nexo Avio nie jest smartfonem, bez przeszkód możemy go chwycić jedną ręką, czego zdecydowanie nie można powiedzieć o większych tabletach. Waga sprzętu wynosi 379 g. Obudowa Obudowa NavRoada jest utrzymana w czerni. Frontowy panel pokrywa w całości szklana tafla. Znajdziemy tam również głośnik oraz kamerę do wideorozmów. Boki wykonane zostały z połyskliwego, tzw. fortepianowego plastiku. Górny bok kryje sloty na karty microSD i SIM, port microUSB oraz wejście słuchawkowe. Z kolei na prawej krawędzi znalazły się guziki do regulacji głośności oraz przycisk zasilania. Uwagę zwracają metalowe, pomalowane matowym lakierem „plecy”. Dobre wrażenie estetyczne psują w moim odczuciu połyskliwe wstawki, umieszczone na dole i górze, gdzie znalazł się grill głośnika oraz obiektyw kamery. Ekran Na 8-calowym ekranie IPS Nexo obraz jest wyświetlany w rozdzielczości 1280 x 800 pikseli. Ekran niestety dość mocno zbiera odciski palców. Za to bardzo dobrze prezentuje się zarówno jasność, jak i kąty widzenia ekranu, które stoją na wysokim poziomie. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że NavRoad jest produktem budżetowym, to powody do pochwał są jeszcze większe. Głośnik Jak na sprzęt mobilny NavRoad może się pochwalić całkiem niezłymi głośnikami. Ich moc oraz jakość odtwarzanych partii basowych w szkolnej skali oceniam na „czwórkę”. Pełnię szczęścia psuje fakt, iż przy maksymalnym ustawieniu ich głośności słyszalne są charakterystyczne zniekształcenia. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że nie jest to jedynie słabość NavRoada, ale też wielu innych budżetowych tabletów. Kamery Najsłabszym ogniwem w modelu są z pewnością kamery (0,3 i 2,0 Mpix), zwłaszcza tylna, przeznaczona do fotografowania. Wykonywane nią zdjęcia cechują się kiepską ostrością i znacznym rozmyciem szczegółów. Przykładowe fotografie, wykonane opisywanym sprzętem, znajdziecie poniżej: System i wydajność W urządzeniu znajdziemy Android w wersji 4.2.2 Jelly Bean. I właściwie opis systemu można by zakończyć na tym jednym zdaniu, gdyby nie to, że to jeden z „najczystszych” Androidów, jakie widziałem w tablecie. Przez pojęcie „czystości” rozumiem tu pozbawienie go wszelkich, ochoczo dołączanych przez wielu producentów mniej lub bardziej (częściej mniej) potrzebnych programów, które nie tylko zabierają przestrzeń w ramach wbudowanej pamięci, ale przede wszystkim obciążają system i redukują przestrzeń na dane. W modelu Nexo Avio nie ma nawet… Gmaila. NavRoad wyszedł najwyraźniej z założenia, że zainteresowany konkretną aplikacją użytkownik, sam ściągnie ją z Google Play. Sercem urządzenia jest czterordzeniowy procesor MediaTek MT8382 1,3 GHz. Do dyspozycji użytkownika jest ponadto 1 GB pamięci RAM. Za dostarczanie energii odpowiada litowo-jonowa bateria o pojemności 4000 mAh. Wielkość wbudowanej pamięci to 8 GB, którą możemy w razie konieczności rozszerzyć dzięki slotowi na karty microSD. Podsumowanie Na Allegro tablet NavRoad znajdziemy za nieco poniżej 500 zł. To, w mojej ocenie, bardzo kusząca propozycja. W tej cenie otrzymujemy 8-calowe urządzenie, które sprawdzi się zarówno w charakterze nawigacji samochodowej, jak i multimedialnego tabletu. Na uwagę zasługują z całą pewnością bardzo dobre parametry wyświetlanego obrazu, obecność modułu Bluetooth oraz możliwość wykonywania połączeń głosowych, wysyłania i odbierania wiadomości SMS, a także nawiązywania łączności za pośrednictwem sieci 3G. Parametry techniczne sprzętu wykluczają go raczej z grona urządzeń przeznaczonych dla entuzjastów gier. Podobnie jest z amatorami mobilnej fotografii – zdjęcia wykonane tabletem nie zachwycają. Jeśli jednak przymkniecie oko na te dwa minusy, powinniście docenić walory tego produktu. Zwłaszcza, że trudno byłoby znaleźć na polskim rynku 8-calowy tablet z modemem 3G, Bluetooth i przyzwoitym wyświetlaczem IPS za kwotę mniejszą niż 500 zł.
Test NavRoad Nexo Avio. Przyzwoity 8-calowiec w atrakcyjnej cenie
Zawsze, kiedy przyrządzasz mięso w wysokiej temperaturze, czy to je grillując, smażąc, czy piekąc, wytwarzają się w nim szkodliwe substancje rakotwórcze nazywane heterocyklicznymi aminami aromatycznymi. HAA powstają w produktach o dużej zawartości białka, czyli w mięsie, rybach i owocach morza. Podczas obróbki cieplnej, kiedy tłuszcz z mięsa lub ryby styka się ze źródłem ciepła, wytwarzają się również wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (PAH), które także działają rakotwórczo. Radzimy, co zrobić, żeby w trakcie grillowania ograniczyć negatywny wpływ szkodliwych substancji. Smażone na grillu Jak podają amerykańskie badania, HAA i PAH mają duży wpływ na powstawanie różnych form raka. Osoby, które regularnie spożywały dobrze wysmażone mięso – grillowane, smażone na patelni, pieczone w piekarniku, były w 60% bardziej podatne na zachorowania na raka trzustki. Dłuższy czas obróbki cieplnej zwiększa również ryzyko zapadalności na raka żołądka, płuc i piersi. Kilka prostych zasad grillowania pozwoli ci cieszyć się smacznymi i zdrowszymi potrawami. Ziołowa marynata to podstawa W 2008 r. przeprowadzono badanie wskazujące, że pikantne marynaty zmniejszają wytwarzanie się HAA. Nie bój się więc posypać mięsa odrobiną ostrej papryki. Niektóre przyprawy napakowane są antyoksydantami, które pomagają zlikwidować HAA podczas grillowania. Dodawanie do marynaty takich ziół jak tymianek, szałwia czy czosnek zmniejsza powstawanie HAA o 60%. Szczególnie wartościowym ziołem jest rozmaryn. Zawarte w nim olejki eteryczne obniżają HAA aż o 90% (w zależności od rodzaju marynaty i grillowanej potrawy). Przyprawy i zioła połącz z oliwą z oliwek, odrobiną octu winnego lub soku z cytryny i marynuj mięso ok. 4-5 godzin przed smażeniem na grillu. Alkohol na grillu nie tylko do picia Jak podaje badanie przeprowadzone w Portugalii, nie tylko ziołowa marynata sprawia, że mięso staje się zdrowsze. Marynowanie wołowiny w czerwonym winie przez 6 godzin przed grillowaniem obniża poziom substancji rakotwórczych o 40% w porównaniu z mięsem niemarynowanym. Podobne działanie wykazuje marynata piwna, a efekt zależy od gatunku piwa. Najlepsze do marynowania jest ciemne piwo (typu porter lub ale) – obniża powstawanie PAH o 68%. Pilsner redukuje węglowodory aromatyczne o 36%, a bezalkoholowe jasne piwo o 25%. W trakcie grillowania poleca się również popijanie potraw piwem. Zawarte w nim drożdże mają działanie neutralizujące negatywny wpływ HAA. Niska temperatura i krótki czas grillowania Grillowane potrawy najlepiej podzielić na małe porcje i piec je jak najkrócej. Substancje rakotwórcze zaczynają powstawać w mięsie przy 162°C, więc im niższa temperatura mięsa, tym mniej HAA. Żeby mięso było dobrze zrobione i nie zawierało groźnych dla zdrowia bakterii, a jednocześnie nie było przesmażone, skorzystaj ze specjalnego termometru, którym zmierzysz temperaturę wewnętrzną. Twoje potrawy będą dzięki temu dużo zdrowsze. Grillowanie na tackach i deskach Ilość substancji rakotwórczych zmniejszysz też przez układanie mięsa i ryb na specjalnych tackach do grillowania lub cedrowych deskach. Cedrowa deska do grillowania ryb nie tylko zmniejszy wydzielanie się HAA i PAH, ale nada też przyrządzanej potrawie charakterystycznego smaku. Obróbka mięsa w kuchence mikrofalowej Zanim wrzucisz mięso na grilla, podgrzej je w kuchence mikrofalowej przez 2-3 minuty na średniej mocy. Dzięki temu obniżysz wydzielanie się HAA w trakcie grillowania mięsa aż o 90%. Pamiętaj jednak, żeby wylać sos, który wycieknie z mięsa, bo to właśnie w nim gromadzi się najwięcej szkodliwych substancji. Oczyszczanie spalonej skórki Spalona skórka na kiełbasie czy mięsie gromadzi najwięcej substancji rakotwórczych. Dlatego zanim sięgniesz po mocno wysmażoną kiełbaskę, oczyść ją ze zwęglonej skórki. Unikaj też przyrządzania na grillu przetworzonych produktów mięsnych, takich jak gotowe burgery itp. Grillowanie warzyw Przy grillowaniu warzyw nie wytwarzają się substancje rakotwórcze (powstają w produktach zawierających białko), więc można je jeść bezkarnie. Jeśli jednak nie możesz wyobrazić sobie grilla bez mięsa, przygotuj szaszłyki mięsno-warzywne. To znacznie zdrowsza propozycja niż jedzenie samego mięsa, bo warzywa częściowo neutralizują negatywny wpływ HAA. Jeśli często jadasz mięsne potrawy z grilla, smażone lub pieczone, wprowadź do swojej diety jak najwięcej warzyw i owoców zmniejszających szkodliwy wpływ rakotwórczych substancji. Sięgaj po tzw. superpożywienie zawierające dużo antyoksydantów (np. borówki, porzeczki, awokado, szpinak, brokuły, pietruszka) i pij zieloną herbatę.
Zdrowe grillowanie – jak przyrządzać na grillu zdrowe potrawy?
Z jednej strony nieco surowo, ascetycznie, z drugiej zaś przytulnie, z miękkimi dodatkami, które nadają wnętrzu domowy charakter. Styl skandynawski nieustannie czaruje minimalizmem i ciepłem. Na ten klimat ogromny wpływ ma królowa wszystkich aranżacji – drewniana podłoga. Niewielka ilość naturalnego światła oraz hołd oddawany naturze sprawiły, że we wnętrzach północnej części naszego kontynentu dominują: prostota, ascetyczne zagospodarowanie przestrzeni oraz nieprzytłaczające, jasne barwy, które optycznie powiększają wnętrza. Uzupełnieniem tak „oddychającej”, ale przede wszystkim słonecznej i czystej przestrzeni, są naturalne materiały (juta, len i bawełna) oraz niezwykle elegancka, drewniana podłoga. Jaką wybrać do wnętrza w klimacie scandi? Naturalna jasność W zależności od klimatu wnętrza, jaki chcemy stworzyć, powinniśmy dobrać podłogę postarzaną albo klasycznie gładką. Jednak zawsze powinna być drewniana – ten naturalny surowiec to najpopularniejszy i najbardziej ceniony materiał wykończeniowy w skandynawskiej aranżacji. Niezależnie od tego, na jaki gatunek drewna się zdecydujemy, kluczowa będzie jego barwa – w kompozycjach inspirowanych mroźną Północą najlepiej sprawdzą się klasyczne biele, ponadczasowe szarości i stonowane beże – koniecznie w nieco chłodniejszym, piaskowym odcieniu oraz o fakturze sęków, z widocznym usłojeniem. Duża ilość naturalnego światła w połączeniu z jasnym wybarwieniem drewna, które potrafi je pięknie odbijać, stwarza wrażenie dodatkowej przestrzeni, lekkości i świeżości. Elegancki dąb, wytrzymały jesion czy egzotyczny bambus – każdy rodzaj drewna otwiera przed nami paletę delikatnych odcieni, które będą świetnym tłem dla dodatków w stylu scandi. Naturalna niedoskonałość Czas działa na korzyść drewna. Im starsze, tym wdzięczniej uzupełni minimalistyczne wnętrze. Nie musimy jednak czekać dekady, by wymarzona podłoga zyskała szlachetny urok starych desek. Wystarczy ręczne postarzanie materiału, aby nadać wnętrzu niebanalny charakter. Naturalnie niedoskonałe deski poddawane są barwieniu, fazowaniu i rzeźbieniu na nich sęków. Wielu producentów oferuje możliwość nacinania, szczotkowania, młotkowania czy kornikowania – wszystko zależy od efektu, który chcemy uzyskać. Gatunek ma znaczenie Drewniana podłoga to okładzina, która wymaga od użytkownika sporo uwagi, dlatego tak istotny jest właściwy dobór materiału i jego odpowiednia pielęgnacja. Wybierając podłogę do wnętrz o dużym natężeniu ruchu, na przykład pokoju dziennego czy salonu z aneksem kuchennym, pamiętajmy, że im twardsze drewno, tym trudniej będzie je uszkodzić. W tym wypadku doskonale sprawdzą się: jesion – ze względu na twardość i stabilność, dąb – ze względu na wysoką odporność na ścieranie – gdy zostanie wzmocniony powłoką z twardego wosku olejnego, stanie się wspaniałym uzupełnieniem pomieszczeń o podwyższonym stopniu eksploatacji, bambus egzotyczny – ze względu na niezwykłą wytrzymałość; jego jasna kolorystyka może stanowić neutralne tło niemal każdej aranżacji. Dzięki nowoczesnemu i trwałemu wykończeniu jasna, drewniana podłoga nie będzie uciążliwa w pielęgnacji. Wystarczy systematyczne dbanie o jej czystość, przestrzeganie zasady: im mniej wody, tym lepiej, używanie odpowiednich preparatów oraz cykliczna konserwacja. I po kłopocie! Dodatki są istotne Jednolita tafla drewnianej podłogi dla niektórych może się wydawać zbyt monotonna. Aby w takiej sytuacji nie odchodzić od aranżacji w duchu scandi, ale wprowadzić jakieś urozmaicenie, warto wybrać niebanalny detal, na przykład dywan o wyrazistym, geometrycznym wzorze. Nie zakrywajmy nim jednak naturalnej podłogi – potraktujmy go raczej jako kontrastujące, oryginalne, designerskie, miękkie i przytulne uzupełnienie. W duecie z drewnem okaże się strzałem w dziesiątkę! Drewniana podłoga to podstawa aranżacji w skandynawskim klimacie. Stanowi nie tylko piękne tło dla ascetycznych mebli i doskonałe dopełnienie wnętrza pełnego światła, ale jest mocnym punktem aranżacyjnym w minimalistycznym wnętrzu pełnym natury. Czy już jesteście gotowi na północne inspiracje?
Wybieramy podłogę do skandynawskiego wnętrza
Dużo kobiet boi się przekroczenia czterdziestki. A mogą to być najpiękniejsze lata twojego życia. Przy odpowiedniej diecie i dawce ruchu możesz zachować swoją witalność i atrakcyjną figurę. Aby zadbać o zdrowie i jeszcze lepsze samopoczucie, włącz do swojej diety suplementy. Prawdopodobnie masz już odchowane dzieci, stałą pracę i stabilizację życiową. Na dodatek masz więcej czasu dla siebie, możesz w końcu iść na siłownię, fitness i zadbać o siebie. Nareszcie możesz robić to, z czego być może musiałaś rezygnować na poczet dzieci czy budowania kariery. Twój organizm zaczyna się zmieniać i musisz bardziej o niego zadbać, jeśli chcesz zachować zdrowe ciało i zdrowego ducha. Ogromną rolę odgrywa tu odżywianie. Niewątpliwie twój metabolizm zaczyna gwałtownie zwalniać, nietrudno zatem o przybieranie na wadzie. Na dodatek wkraczasz w okres menopauzy, a więc obniża się twoja sprawność fizyczna, a mięśnie stają się słabsze. W tym trudnym dla kobiety czasie wspomogą cię różnorodne witaminy i suplementy diety, których na rynku nie brakuje, a ich właściwości nierzadko są zbawienne dla organizmu. Tabletki na odchudzanie Nie słuchaj mitów, że po czterdziestce nie da się schudnąć. Niektóre kobiety uparcie twierdzą, że nie ma już na co liczyć i trzeba tylko pilnować, by waga nie wzrosła. Jest to oczywiście bzdura. Przy wprowadzeniu odpowiednich nawyków spokojnie zrzucisz zbędne kilogramy i podbudujesz swoją pewność siebie (która to również się obniża wraz z wiekiem). Przydatnym pomocnikiem w tym procesie będą tabletki odchudzające. Ich główną zaletą jest to, że utrzymują prawidłowy poziom cukru w organizmie i powstrzymują proces odkładania tłuszczu. Przyspieszają metabolizm, dzięki czemu łatwiej spalasz kalorie. Nie obciążają żołądka i wątroby. Suplementy z olejem rybnym i kwasem omega-3 W swojej diecie powinnaś pamiętać o jedzeniu ryb, najlepiej dwa razy w tygodniu. Zawierają one zdrowe tłuszcze, które zapobiegają chorobom serca i nadciśnieniu. Olej rybny skutecznie ogranicza ryzyko zachorowania na raka piersi. Alternatywą do jedzenia ryb będzie zażywanie suplementów z olejem rybnym w postaci kapsułek. Najpopularniejsze są suplementy z kwasem omega-3, który zawiera w sobie zdrowe oleje rybne. Do wyboru są kapsułki, krople czy płyny, ale warto zaopatrzyć się również w tran, który ma wiele cudownych właściwości, m.in. wzmacnia odporność i poprawia pracę mózgu. box:offerCarousel Skrzyp box:imagePins box:pin box:pin To naturalne, że twoja skóra zaczyna tracić elastyczność, włosy zaczynają wypadać, a paznokcie stają się bardziej łamliwe. Zawarta w skrzypie krzemionka stymuluje produkcję kolagenu – to on wpływa na kondycję twojej skóry i wygląd cery. Dzięki dostarczaniu tego składnika, twoja skóra nadal będzie sprężysta, elastyczna i pełna blasku. Ponadto skrzyp korzystnie wpływa na układ moczowy i jest wsparciem w początkowym stadium kamicy nerkowej. Najczęściej spotkamy kapsułki i tabletki ze skrzepem, ale można go znaleźć również w płynie lub proszku. Witamina E Po czterdziestce twój system odpornościowy może się nieco pogorszyć, dlatego warto go wspierać. Witamina E nie tylko wspomaga układ odpornościowy, ale także wątrobę i zapobiega zachorowaniu na Alzheimera. To również wyjątkowa witamina, która pomaga w walce z nadprogramowymi kilogramami. Najczęściej można ją spotkać w formie kapsułek, rzadziej w kroplach i płynie. Czterdziestka to nie taki straszny wiek, jak go malują. Wiele kobiet dopiero wtedy ma czas dla siebie i odżywa. Dołącz do swojej diety warzywa i owoce, nie zapominaj o rybach i zdrowych tłuszczach, a ponadto zażywaj witaminy, których ci brakuje, a będziesz się cieszyć piękną sylwetką, promienną cerą i wspaniałym samopoczuciem na stałe.
Co powinny suplementować kobiety po 40. roku życia
Podróżowanie kamperem to doskonałe rozwiązanie dla osób, które lubią wycieczki, ale nie chcą rezygnować z domowego komfortu. Aby rodzinne eskapady były jeszcze przyjemniejsze, a przy okazji bezpieczne, warto zaopatrzyć się w kilka praktycznych akcesoriów. Podpowiadamy, które z nich warto wybrać do kampera i do czego mogą się przydać. Kamper dla każdego Wypady kamperem to doskonała okazja do rozkoszowania się urokami natury bez konieczności rezygnowania z udogodnień cywilizacyjnych. Jego podstawowe wyposażenie to jednak nie wszystko, zwłaszcza jeśli podróżujemy z dziećmi lub wybieramy rejony odosobnione, gdzie niełatwo o sklep. Przed wyjazdem warto się zatem zastanowić nad tym, czego możemy potrzebować, co nie przydało się ostatnim razem i bez czego nie wyobrażamy sobie żadnej wycieczki. Może się okazać, że brak niektórych gadżetów jest na tyle uciążliwy, że skutecznie popsuje nam humor. Co w takim razie zabrać? Absolutne must have Przede wszystkim nie możemy zapomnieć o podstawach. W kamperze muszą się znaleźć m.in.: trójkąt, hak holowniczy, apteczka, zestaw narzędzi samochodowych, latarka, a w sezonie zimowym także łańcuchy na koła. Przed wyjazdem warto sprawdzić poziom napełnienia butli gazowej, która umożliwia gotowanie. Dobrym pomysłem będzie zaopatrzenie się we własny generator prądu lub panele solarne, z których skorzystamy, znajdując się poza zasięgiem lokalnej sieci energetycznej. Przyda nam się także lodówka, przenośny grzejnik, kuchenka gazowa oraz sprzęt do czyszczenia kampera, czyli m.in. wąż ogrodowy. Na naszej liście zakupów nie może zabraknąć drobiazgów, np. naczyń, sztućców, kosza na śmieci i innych praktycznych elementów wyposażenia. To się może przydać Podczas postoju na parkingu czy na wyznaczonym miejscu na polu, nawet na płaskim terenie, będą nam potrzebne kliny lub podkładki poziomujące pod koła. Jeśli zatrzymujemy się na dłużej, przyda się markiza – zwijana ręcznie lub elektrycznie, mocowana do dachu lub ściany – zapewniająca nam zadaszenie przed kamperem. Dzięki niej będziemy mogli się rozkoszować urokami natury bez względu na warunki pogodowe. Dla osób poszukujących bardziej zaawansowanych rozwiązań doskonałym wyborem będą przedsionki z oknami (wyglądające jak namiot) wykonane z wodoodpornych materiałów. Zapewniają większą prywatność i bezpieczeństwo, zwiększając jednocześnie użytkową przestrzeń kampera. Miłośnicy dalekich wypraw rowerowych i aktywnego wypoczynku powinni rozważyć zakup bagażnika rowerowego, mieszczącego nawet cztery rowery jednocześnie. Przytwierdza się je z tyłu kampera za pomocą specjalnego systemu montażowego lub na haku holowniczym. Do kompletu warto dokupić linkę zabezpieczającą przed kradzieżą z zamkiem szyfrowym oraz pokrowiec przeciwdeszczowy. Przydatne mogą się także okazać składane stopnie, drabinka ułatwiająca dostęp do dachu oraz klapy wentylacyjne (alternatywa dla klimatyzacji, zapewniają dostęp światła i świeżego powietrza). Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, na rynku znajdziemy niezliczone wewnętrzne i zewnętrzne zamki o różnej wielkości, dzięki którym możemy spać spokojnie. To jeszcze nie wszystko Osobnym tematem w przypadku kamperów, a także przyczep kempingowych i furgonetek, jest przechowywanie. Ze względu na niewielki metraż konieczne jest korzystanie z różnego rodzaju sztuczek oraz akcesoriów, które umożliwiają pomieszczenie wszystkich niezbędnych przedmiotów. Pomysłowe torby, organizery i pojemniki mogą się okazać niezbędne, jeśli podróżujemy większą grupą lub z dziećmi. Najefektywniejsze będą montowane na ścianach (np. kieszenie siatkowe) oraz na dachu lub tyle kampera (np. boxy odporne na wstrząsy, wodę i zmienne temperatury). W tych ostatnich możemy przewozić m.in. składane krzesła, stolik czy akcesoria rowerowe.
Praktyczne akcesoria do kampera
Czy jest jeszcze ktoś, kto nie słyszał o „Pięćdziesięciu twarzy Greya”? Podejrzewam, że nawet osoby, które nie czytały książki, znają fabułę doskonale. Skąd ten fenomen? Jak to się stało, że nagle otworzyła się niewidzialna furtka i zapotrzebowanie na powieść erotyczną okazało się tak duże? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Być może to zapotrzebowanie istniało zawsze, ale dopiero teraz zyskało głos. Niewątpliwie właśnie w ten nurt wpisuje się powieść Lauren Blakely „Pan wyposażony”. Z męskiego punktu widzenia Pierwszy tom cyklu „Big Rock” prowadzony jest z perspektywy głównego męskiego bohatera. Spójrzmy prawdzie w oczy – nie jest to najbardziej błyskotliwy prolog, jaki przeczytacie. Już na wstępie całej historii dowiadujemy się, że jego największym autem, jego najlepszą zaletą i w ogóle tematem numer jeden jest wielkość jego penisa. Powiało męską szowinistyczną świnią? Przyznam, że na początku zdecydowanie tak. Gdy jednak przejść przez ten mało elokwentny początek, dostajemy już trochę normalniejszą, choć niepozbawioną tego wątku (wszak tytuł zobowiązuje!), historię pewnej relacji, która szybko przeradza się w coś poważniejszego. Zaczyna się od niepozornego kłamstwa, a rozwija.. ach! Oczywiście w klasycznym stylu, nasz bohater nie zauważa, że miłość jest na wyciągnięcie ręki. Nieoczywiste love story Spencer Holiday to klasyczny wykwit męskiej dominacji. Przystojny, bogaty, pewny siebie i swoich możliwości. Rozwija własny biznes, zmienia partnerki jak przysłowiowe rękawiczki i generalnie jest człowiekiem bardzo zadowolonym ze swojego życia. Do momentu, gdy jego ojciec, właściciel sieci sklepów jubilerskich, potrzebuje jego wsparcia i pewnej odmiany, ekhem, jego upodobań… Otóż potencjalny kupiec sklepu jubilerskiego jest tradycjonalistą. Ceni rodzinne usposobienie innych ludzi, dobre prowadzenie się i ogólnie, najlepiej nieskazitelną opinię. Spencer, który jest stałym bohaterem wszystkich portali plotkarskich, ma nie lada orzech do zgryzienia. Od czego jednak są przyjaciele? A Spencer ma nie tylko najlepszą przyjaciółkę w swojej wspólniczce Charlotte, ale również bardzo wyrozumiałą partnerkę biznesową. I tak oto wplątuje się w historię udawanego narzeczeństwa. Jak to się może skończyć? Miłość rośnie wokół nas Każda historia miłosna, nawet gdy nie do końca napisana literackim językiem, jakiego byśmy oczekiwali, nadal wywołuje swoiste drżenie serca. Ten romantyczny wątek, oczekiwanie na to, by bohaterowie zauważyli, że właśnie spotkali miłość swojego życia, zawsze wywołuje w czytelnikach miłe i pozytywne skojarzenia. Może dlatego „Pan wyposażony”, mimo że nie jest literaturą najwyższych lotów, może wywołać uśmiech na twarzy, rozpalić wyobraźnię i poruszyć serce. W końcu miłość jest tematem ponadczasowym, uniwersalnym, jedynym, który łączy ludzi niezależnie od charakterów, poglądów na życie i statusu społecznego. Miłość jest po prostu naszą najważniejszą sprawą. Dlatego nawet „Pan wyposażony” może się wam spodobać! Źródło okładki: editio.pl
„Pan wyposażony” Lauren Blakely – recenzja
Szukacie inspiracji na to wyjątkowe święto? Mamy gotowy pomysł, który na pewno wypali! Ten wieczór będzie szczególny nie tylko dlatego, że spędzicie go razem, ale głównie z tego powodu, że wspólnie przygotujecie się do niego już wcześniej. Kilka dni przed walentynkami warto zaplanować dokładnie, jak je spędzicie. Kino, kolacja, wspólna kąpiel… i łóżko! Taki plan na ten wieczór będzie najlepszy, a na pewno umilą go coraz bardziej popularne kosmetyki erotyczne. Najlepiej, jeśli zamówicie je już teraz w internecie. Odpowiednia relaksacja box:offerCarousel Jakie kosmetyki erotyczne wybrać? Najważniejsza w tym dniu jest atmosfera, by jak najbardziej zbliżyć się do upragnionego uczucia relaksu. Osiągnięcie odpowiedniego klimatu można uzyskać dzięki świeczkom. Blask płomienia w półmroku działa relaksująco. Ma to związek z życiem płodowym – gdy dziecko przebywa w brzuchu matki, widzi przebijające przez jej skórę światło. Dlatego też powinniście na ten wieczór zaopatrzyć się w świece. Nie te standardowe, ale te do masażu. Świeczki do masażu są wykonywane ze specjalnego wosku, przebadanego i bezpiecznego dla skóry, który po roztopieniu i kilkuminutowym wystygnięciu stanowi idealny olejek do masażu ciała. Producenci świeczek nadają im zwykle wyjątkowe, relaksujące zapachy, które odprężają, np. kokosa, wanilii, czekolady, cynamonu, owoców cytrusowych i trawy cytrynowej. Świeczka do masażu pali się w niższej temperaturze niż tradycyjna. Nie ma zatem ryzyka, że płynny wosk poparzy skórę masowanej osoby. Po sesji masażu skóra będzie nawilżona, wygładzona i pachnąca. Odprężająca moc box:offerCarousel Taka świeczka to właściwie dwa produkty w jednym – płomień do nadania odpowiedniej atmosfery i olejek do masażu. Jednak jeśli mimo wszystko obawiacie się oparzenia (choć to praktycznie niemożliwe), możecie zaopatrzyć się w odpowiedni kosmetyk. Na rynku najpopularniejsze do tego celu są olejki do masażu wykonane z naturalnych olejków, odżywiających i pielęgnujących skórę. Preparatem dobrym do masażu, choć mającym mniej walorów pielęgnacyjnych, jest lubrykant do masażu, który może być stosowany również do nawilżenia miejsc intymnych. W zależności od producenta lubrykanty są produkowane na bazie wody (mogą być stosowane łącznie w prezerwatywami), ale takie szybciej wysychają, lub na bazie organicznego silikonu, wówczas wchłaniają się powoli i pozostają na skórze znacznie dłużej niż wodne. A jeśli macie ochotę na prawdziwą ucztę po masażu, możecie się zdecydować na jadalne olejki. Ich głównym składnikiem jest olej ze słonecznika, a zastosowane aromaty są aromatami spożywczymi. Olejki nie zawierają parabenów i olejów mineralnych, są więc w pełni bezpieczne dla organizmu. Zwykle mają smak gorzkiej czekolady. Coś dla ducha box:offerCarousel box:offerCarousel A jeśli mówimy o jadalnych kosmetykach do ciała, nie sposób nie wspomnieć o czekoladzie do ciała, która jest bardzo przydatna w czasie gry wstępnej. Czekoladę możecie nakładać palcem lub inną częścią ciała. Przetestujcie obie opcje i wybierzcie tę, która daje wam najwięcej przyjemności. Idealny na ten wieczór będzie również puder do ciała, który wspaniale działa na zmysły. „Smakowity i smakowy puder do ciała, aplikuje się jak klasyczny, z tą różnicą, że jest przeznaczony na upojne chwile we dwoje. Pokryta nim skóra będzie podniecać partnera i zachęcać do wzięcia jej w usta czy pieszczot językiem. A to bez wątpienia będzie rozkosznie miłe dla was obojga…” – taki opis możemy przeczytać na stronie produktu. Pomyślcie także o erotycznym piórku, które łaskocząc skórę, delikatnie ją pobudzi i błyskawicznie wywoła orgazm, tak jak zlizywanie jadalnych produktów z ciał. Kosmetyki nie muszą tylko pielęgnować, ale mogą także działać na nasze zmysły. Dlatego warto je mieć nie tylko w walentynki. []( categoryId: "64957" buyNow: "true" searchPhrase: "jadalny olejek" sort: "popularity desc" limit: 2 )
Kosmetyki erotyczne dla umilenia wieczoru walentynkowego
Zarówno odzież z wypełnieniem puchowym, jak i z syntetycznym stanowi bardzo dobrą izolację termiczną i wcale nie musi być używana jedynie zimą. Lżejsze i nieco cieńsze ubrania będą idealne na chłodniejsze dni i wiosenne przymrozki. Decydując się na zakup kurtki turystycznej lub bezrękawnika, warto przemyśleć, czy lepiej wybrać puch naturalny, czy może jednak syntetyczny. Lekka, wygodna i kompaktowa odzież z puchem naturalnym lub syntetycznym podbiła serca wielu użytkowników, przydaje się ona zarówno na szlaku, jak i w miejskiej dżungli. Po pierwsze, ma bardzo dobre właściwości termiczne. Po drugie, gdy ją nosimy, prawie nie czujemy, że mamy coś na sobie, a kiedy potrzebujemy się rozebrać, bez problemu włożymy ubranie do plecaka czy nawet torebki. Kolejną zaletą tego typu odzieży jest jej uniwersalność. Puchówki lub syntetyki sprawdzą się na nartach, w mieście, w trakcie spaceru przy wietrznej pogodzie nad Bałtykiem, a także podczas trekkingu w minusowych temperaturach. Poniżej prezentujemy główne różnice pomiędzy puchem naturalnym a syntetycznym. Puch naturalny – właściwości Puch naturalny pod względem izolacji termicznej nie ma sobie równych. Nawet zaawansowane technologicznie ociepliny syntetyczne nie są (póki co) w stanie dorównać wysokiej jakości puchowi. Pod względem właściwości termoizolacyjnych kurtki z puchem naturalnym będą wypadały nawet o ok. 40% lepiej niż kurtki z puchem syntetycznym. Co to oznacza? Puch naturalny powoduje, że odzież staje się znacznie cieplejsza, łatwiej magazynuje i utrzymuje ciepło, a poza tym od razu zaczyna grzać. Odzież puchowa jest też zdecydowanie lżejsza w porównaniu do syntetycznych odpowiedników, możemy kupić ubranie nawet o ok. 30–50% lżejsze. Kolejnym atutem jest pakowność. Możliwości kompresji puchu są lepsze o ok. 30%, dzięki czemu w plecaku zyskamy dodatkowe miejsce. Wypełnienie z puchu naturalnego nie jest jednak pozbawione wad. Jego największym minusem jest niższa tolerancja na wilgoć. Przy jej nadmiarze puch zaczyna się zbijać i tracić swoje właściwości izolacyjne. Ponadto bardzo długo schnie, a proces jego czyszczenia jest czasochłonny i skomplikowany, dlatego wielu właścicieli puchowych kurtek decyduje się na korzystanie z profesjonalnej pralni. Kolejnym minusem jest wysoka cena, jednak otrzymujemy za nią trwały produkt o bardzo wysokiej jakości. Przykładowo bezrękawnik puchowy kosztuje ok. 200–500 zł, ceny kurtek puchowych dochodzą nawet do ok. 1000 zł, a na rynku znajdziemy produkty jeszcze droższe. Puch puchowi nierówny – parametry W trakcie zakupu powinniśmy zwrócić uwagę na dwa parametry: wartość cuin oraz stosunek puchu do pierza. Wartość cuin określa sprężystość puchu. Im jest wyższa, tym lepszy puch i jego właściwości termiczne. Wartości cuin wahają się zwykle od ok. 500 do nawet ponad 900. Przyjmuje się, że puch z wyższej półki to już ok. 700–800 cuin. Stosunek puchu do pierza to parametr zapisywany jako 95/5, 80/20, 70/30 itp., co oznacza, że wypełnienie składa się kolejno z 95%, 80% lub 70% puchu oraz 5%, 20% lub 30% pierza. Wniosek: im więcej puchu, tym lepiej. Warto też zaznaczyć, że puch gęsi posiada lepsze właściwości niż puch kaczy. Wypełnienie syntetyczne – właściwości Podstawową zaletą puchu syntetycznego jest jego odporność na działanie wilgoci. W warunkach o dużym zawilgoceniu powietrza nadal będzie on utrzymywał izolację cieplną na zadowalającym poziomie. Puch tego rodzaju zdecydowanie szybciej schnie, dzięki czemu jest także łatwiejszy w pielęgnacji. Jeżeli szukamy atrakcyjnego cenowo produktu, to syntetyki będą lepszym wyborem. W porównaniu do puchu naturalnego są dużo tańsze. Minusy ubrań z puchem syntetycznym to w pierwszej kolejności gorsze właściwości izolacyjne. Zakłada się, że właściwości sztucznego puchu odpowiadają puchowi gęsiemu o parametrach 500–600 cuin. Inne wady to zdecydowanie większa waga oraz mniejsze możliwości kompresji. Podsumowanie Dzięki rozwojowi technologii na rynek co chwilę trafiają wysokiej jakości ociepliny syntetyczne, jak chociażby Primaloft, który dość skutecznie imituje puch naturalny. Mimo to nadal nie wyprodukowano syntetyka, który właściwościami izolacyjnymi zrównałby się z puchem naturalnym. To, jakie wypełnienie wybierzesz, zależy jednak już tylko od Ciebie. Uwzględnić należy przede wszystkim rodzaj aktywności, jaką chcemy podejmować, oraz warunki klimatyczne. Podsumowanie najważniejszych cech puchu naturalnego i syntetycznego umieściliśmy w poniższej tabeli. | | Zalety | Wady | | -------- | -------- | -------- | | Puch naturalny | bardzo dobre właściwości izolacyjne w stosunku do wagi; niska waga; po złożeniu zajmuje bardzo mało miejsca, bez problemu zastąpi cięższy i kilkukrotnie większy objętościowo polar; wysoki komfort noszenia, puch jest miękki i przyjemny; trwałość | wysoka cena; bardzo duży spadek właściwości izolacyjnych przy dużym zawilgoceniu powietrza; długo schnie, a proces czyszczenia jest dość skomplikowany i długotrwały | | Puch synyetyczny | zachowuje dobre właściwości izolacyjne nawet w przypadku zawilgocenia; komfort noszenia zostaje zachowany, nawet gdy włókna ociepliny są wilgotne; łatwość czyszczenia; można wyprać w pralce i wysuszyć w suszarce bębnowej; właściwości ociepliny zostaną zachowane; krótki czas schnięcia; cena | większa waga; większa objętość, również po złożeniu; komfort noszenia jest niższy niż w przypadku puchu naturalnego; syntetyk nie jest taki lekki i miękki |
Wybór odzieży. Co jest lepsze – puch naturalny czy wypełnienie syntetyczne?
Paznokcie, którym brakuje witamin, są wysuszone, łamliwie, rozdwajają się i nie chcą rosnąć. Aby je wzmocnić, nie zapominaj o stosowaniu odżywki także podczas wakacji. Naturalne paznokcie mogą wyglądać świeżo i delikatnie, pod warunkiem że są zadbane. Dlatego wiele specjalistek od pielęgnacji poleca zrobienie przerwy w malowaniu paznokci lub stosowaniu lakierów hybrydowych. Żeby odżywka miała szansę zadziałać, potrzebujemy czterech tygodni na odpowiednią pielęgnację. Idealną odżywkę do paznokci poznasz po tym, że pięknie rozprowadza się na płytce paznokcia, co może oczywiście stanowić doskonałą bazę pod lakier, ale zostawiona sama też będzie ładnie lśnić. Jeśli nie chcemy rezygnować z malowania paznokci, dodatkowym atutem odżywki będzie to, że przedłuży trwałość lakieru. Nikt nie ma ochoty spędzać na zabiegach wiele czasu, zwłaszcza że latem są zdecydowanie lepsze sposoby na jego wykorzystanie, dobra odżywka powinna charakteryzować się tym, że szybko schnie. Polecane przez specjalistki Obecnie zamiast oglądać programy poświęcone urodzie w telewizji i czytać rubryki w magazynach, chętniej oglądamy kanały youtuberek i sugerujemy się ich rozeznaniem oraz rzetelnymi recenzjami produktów. Mająca największe zasięgi na YouTube, czerwonowłosa Red Lipstic Monster zdecydowanie rekomenduje odżywki marki Golden Rose. Za najlepszą ekspertka uznaje odżywkę Black Diamond, która zawiera podwójną liczbę mikrocząsteczek diamentu oraz składników utwardzających tworzących na powierzchni paznokci twardą, błyszcząca powłokę, zapewniając trwałe wzmocnienie słabych i łamliwych paznokci. Odżywka zapobiega też ich rozdwajaniu oraz odpryskiwaniu lakieru, jeśli go zastosujemy. Pod hybrydy Kolejną znaną i cenioną marką specjalizującą się w kosmetykach do manicure, a zwłaszcza w lakierach hybrydowych, jest Semilac, którego fanką jest m.in. blogerka i youtuberka koncentrująca się na produktach luksusowych – Olfaktoria. Marka ma w swoim asortymencie takie produkty jak Spa Medina Ritual będący ,,bioenergią do paznokci”, a dokładniej odtruwającym lakierem na bazie wody. Jego formuła została wzbogacona o ekstrakty odżywcze – wyciąg z cytryny i ekstrakt z malachitu, stymulujący tworzenie się kolagenu, elastyny i keratyny, jednocześnie odtruwający, wybielający i rewitalizujący płytkę paznokcia. Produkt jest również bogaty w miedź hamującą powstawanie wolnych rodników. Spa Medina Ritual jest jednym z kilku odżywczych preparatów do paznokci i dłoni marki Semilac. Wraz z innymi można go kupić w zestawie, by mieć gwarancję skuteczności. Na początek kuracji warto zastosować peeling Semilac Shiraz Dunes, następnie sięgnąć po Semilac Medina Ritual, a w dalszej kolejności nawodnić paznokcie skoncentrowaną maską Semilac Marrakech Inspiration, zaaplikować wypełniający bruzdy i zmarszczki na dłoniach Semilac Muscat Temptation, a na koniec użyć trzyfazowego olejku, wzbogaconego o składniki nawilżające i regenerujące, olejek jojoba, wyciąg z kwiatu japońskiej wiśni i witaminę E – Semilac Roma Affection. Należy pamiętać, że żadnej z odżywek nie wolno nakładać na pomalowane paznokcie. Dla mężczyzny Jeżeli panowie nie wzdrygają się przed pielęgnacją dłoni, powinni zastosować jeden z markowych zestawów, np. Semilac SPA for MEN. Składa się on z pięciu preparatów przeznaczonych do regeneracji i pielęgnacji paznokci, a każdy z nich charakteryzuje się innymi właściwościami – od wybielenia płytki, poprzez odtruwanie, odżywienie, aż po wzmocnienie płytki paznokcia.
Odżywki do paznokci – pamiętaj o pielęgnacji również latem
Podobno szczęśliwi czasu nie liczą. Możliwe, ale nawet oni muszę gotować jajka, piec ciasto, zdążyć na autobus. Do tych przyziemnych celów przyda się zegar ścienny. Ogromny wybór zegarów jest na Allegro i z pewnością każdy znajdzie dla siebie najbardziej odpowiadający mu wzór. Nowoczesna klasyka Dla fanów klasyki, którzy jednak chcą nadać jej nowoczesny wydźwięk, świetnie sprawdzi się zegar ścienny z kukułką. Tego typu zegary można dostać na Allegro już od 29,99 zł (IKEA Starholk), a ich cena dochodzić może do 899 zł. Stanowią ciekawe połączenie klasyki i nowoczesności oraz bardzo interesujący dodatek do kuchni czy przedpokoju w stylu skandynawskim. Szlachetne drewno Do wnętrz w stylu skandynawskim i rustykalnym świetnie sprawdzi się też zegar ścienny drewniany. Przy czym można mówić tu zarówno tylko o drewnianej ramie, jak i o pięknym zegarze Trattoria firmy Bugatti, który łączy w sobie nowoczesny design z cudowną strukturą surowego drewna. Dodatkowo drewno można malować na różne kolory, nadawać mu nowoczesny albo postarzony wygląd i – wbrew pozorom – jest bardzo ekologiczne. Pamiątki rodzinne Zegary ścienne z ramkami na zdjęcia również cieszą się coraz większym powodzeniem. Każde zerknięcie na taki zegar przypomina nam tych, z którymi lubimy spędzać czas lub tych, którzy już odeszli albo widujemy ich zbyt rzadko. Sztuka Ciekawym rozwiązaniem, zwłaszcza do salonu, będzie zegar ścienny obraz – od widoków na tryptykach, po zegary na obrazach wielkich mistrzów. Taki zegar sprawdzi się i w nowoczesnym surowym wnętrzu, i w salonie stylizowanym na sklepik z antykami. Oświetlenie Ciekawym rozwiązaniem będzie też zegar ścienny kinkiet. Świecące w różnych kolorach urządzenia można kupić na Allegro już od 224 zł. Co ciekawe, wyłączony zegar zachwyca cyferblatem stylizowanym na marmurową tablicę. Zrób to sam Bez wątpienia hitem kilku sezonów są zegary 3D, których mechanizm i cyferki naklejamy na ścianach sami. Rozmiary zegarów tego typu wahają się od 20 do 150 cm średnicy – wszystko bowiem zależy od wielkości cyfr, ściany oraz naszych preferencji. Znacznikami godzin mogą być klasyczne cyfry, ale też motyle, ptaki, zdjęcia, planety, balony, napisy i wiele, wiele innych.
Nietypowe zegary ścienne - ozdoba Twojego domu
Jaką kamizelkę warto wybrać na wiosnę? Z czym nosić tę część garderoby, aby wyglądać modnie? Przedstawiamy gorące trendy wśród kamizelek. Kamizelki z wybiegów Kamizelki – kiedyś domena eleganckich mężczyzn, obecnie mogą być także noszone przez kobiety. Współcześni projektanci zmieniają kroje klasycznych kamizelek przez wydłużenie długości, powiększenie dekoltu czy dodanie sportowych kieszeni. W sezonie wiosna/lato 2016 damskie kamizelki pojawiły się na wielu wybiegach. U Louis Vuittona były noszone w stylu pirackim i minimalistycznym. U Christiana Diora zastępowały płaszcze. U Diane Von Furstenberg pełniły funkcję bluzek, sukienek i elementów letnich garniturów. U Lanvin zestawiono je z szykownymi spodniami. Saint Laurent zachęca, aby kamizelki nosić na rockowo. Modne kamizelki na co dzień Tej wiosny asymetryczne kamizelki z miękkich tkanin dobieramy do codziennych kompozycji. Szare rurki, szyfonowa koszula i jasnoszara kamizelka to świetna propozycja na dzień. Dłuższe kamizelki nadadzą modnego charakteru jeansowym szortom i jasnym koszulkom. Wiele pań z pewnością skusi się na połączenie garniturowej kamizelki ze skórzanymi rurkami. Kremowa kamizelka, jeansy skinny i śmietankowy T-shirt to również modny zestaw na wiosnę. Kamizelki w stylu hippie Taliowane kamizelki z frędzlami pasują do wzorzystych, szyfonowych sukienek. Z kolei ponadczasowe ażurowe kamizelki w jasnych odcieniach zakładamy do szortów i białych koszulek. Na miłośniczki stylu hippie czekają także ozdobne kamizelki. Wkładamy je do wzorzystych ubrań, lekkich spodni w geometryczne wzory czy dzwonów. Krótkie kamizelki podkreślą np. białe koszule z falbankami i szerokimi rękawami. Kamizelki dla wielbicielek trenów Bardzo modne w tym sezonie są długie kamizelki. Przedłużona linia i wyraźne kołnierze pojawiają się na garniturowych kamizelkach. Szukajmy fasonów ze sztywniejszych, eleganckich tkanin. Takie kamizelki możemy nosić w monochromatycznych zestawach. Czarna minimalistyczna kamizelka bez kieszeni zestawiona z luźnymi spodniami w kant będzie wyglądała niezwykle trendy. Pod spód dobierzmy zwykłą koszulkę z długim rękawem. Prostą kamizelkę do kolan (np. w odcieniu karmelowym) warto zestawić kontrastowo z granatowymi spodniami z kantem. Jeansowe kamizelki – co do nich dobierać? Wiosną do łask wracają także jeansowe kamizelki w stylu lat 90. Takie fasony podkreślą topy z szerszym rękawem i dopasowane spodnie z przetarciami.Jeansowe kamizelki wkładamy również do spódnic maksi i prostych koszulek. Fanki trendów z pewnością skuszą się na wtopienie denimowej kamizelki w totalnie jeansowy zestaw. Jak nosić kamizelki skórzane? Dużą popularnością będą cieszyły się skórzane kamizelki-ramoneski. Zakładamy je zamiast kurtki do zestawów w różnym stylu. Czarna skórzana kamizelka uzupełni białą koszulę z kołnierzykiem i czarną dopasowaną spódnicę. Kamizelka z ćwiekami nada charakteru prostym czarnym rurkom i koszulce z krótkim rękawem. Na topie pozostają kamizelki-kimona. Te kroje zestawmy z szykowanymi spodniami i butami na obcasie. Weekendowe połączenia z wygodnymi kamizelkami Kamizelka z powodzeniem zastąpi kurtkę. W chłodniejsze dni postawmy na klasyczne pikowane kamizelki. Nosimy je w stylu angielskim, wkładając do nich proste jeansy, kalosze i sweter. Tweedowe kamizelki świetnie komponują się z koszulami w kratę. Jednokolorowe kamizelki podkreślą bluzki w paski. W tym roku przyglądamy się bliżej oliwkowym kamizelkom w stylu militarnym. Zwracajmy uwagę na takie detale, jak pagony, kieszenie, widoczne zamki. Marszczoną kamizelkę z wywiniętymi klapami w odcieniu przygaszonej zieleni dodajemy do czarnej koszulki z okrągłym dekoltem i długiej ołówkowej spódnicy.
Modna kamizelka na wiosnę – jak ją nosić?
Alergia na kurz to częste schorzenie, które może nasilać się w trakcie sprzątania. Zwykły odkurzacz bez filtra wodnego unosi roztocza będące alergenami w powietrze. Pojawiają się wtedy kaszel, kichanie bądź inne objawy alergii. Z tego powodu lepiej zaopatrzyć się w odkurzacz z filtrem wodnym. Godne polecenia są też oczyszczacze powietrza, które wychwytują pyłki, kurz i inne alergeny z otoczenia. Często mają funkcję jonizatora, który również działa korzystnie na zdrowie alergika. Niewiele osób wie, że nawilżacz powietrza nie jest przydatny w domu alergika. Nie ma wpływu na oczyszczanie powietrza – w przeciwieństwie do oczyszczacza. Sprzątanie w domu alergika W domu, w którym mieszka osoba chora na alergię, nie powinno się kłaść włochatych dywanów. Lepiej też zrezygnować z mebli z tapicerką. Tkaniny tego rodzaju gromadzą sierść zwierząt, ludzkie włosy i naskórek, a także roztocza, pyłki i pleśnie. Zdecydowanie zwiększa to ryzyko pojawienia się nieprzyjemnych dolegliwości związanych z alergią. W czasie sprzątania tradycyjnym odkurzaczem wszystkie te zanieczyszczenia unoszą się w powietrze. Lepiej kupić gładkie meble oraz zdecydować się na cienką wykładzinę bądź położenie parkietu. Warto też zdecydować się na odkurzacz z filtrem wodnym, który pierze zanieczyszczenia. Usuwa je zaraz po zakończeniu odkurzania. Wszelkie pyłki, kurz oraz roztocza są unieszkodliwiane poprzez pozostanie we wnętrzu urządzenia. Zmniejsza to ryzyko rozmnożenia się roztoczy i ponownego pojawienia się ich w mieszkaniu lub domu. Filtr wodny w odkurzaczu zbiera nawet 99,99% zanieczyszczeń, w tym najmniejszych cząstek bakterii itp. Oprócz odkurzania istotne jest też zmienianie pościeli. Należy zakładać świeże poszewki po około tygodniu. Zużyte trzeba prać przez godzinę w temperaturze 60 stopni Celsjusza. Wtedy też giną szczątki i odchody pajęczaków, a także żywe osobniki. Warto korzystać z funkcji dodatkowego płukania, która lepiej wypłukuje środki czyszczące z tkanin. To ważne aspekty, gdyż sen zajmuje 1/3 życia. Spanie na poduszce pełnej roztoczy kurzu domowego może wywołać objawy alergii. Czasem można też wyprać pościel w 90 stopniach Celsjusza, co oprócz oczyszczenia tkanin pozwala na usunięcie nieprzyjemnego zapachu z wnętrza pralki. box:offerCarousel Oczyszczanie powietrza w domu alergika Z wielu badań wynika, że powietrze we wnętrzu mieszkań jest bardziej zanieczyszczone niż na zewnątrz. Kurz w domu, na który składają się pyłki, naskórek, bakterie, resztki tkanin, pozostałości po martwych owadach oraz inne cząsteczki, nie ma szansy zostać oczyszczony przez wilgoć, mgłę czy deszcz. To zdecydowanie niekorzystne dla alergików. W takim przypadku warto kupić oczyszczacz powietrza, który zmniejszy ilość oraz aktywność alergenów, w tym głównie roztoczy kurzu – głównego składnika uczulającego. Warto wiedzieć, że nawilżacz powietrza nie jest dobrym rozwiązaniem dla osób uczulonych. Oczyszczacz nie musi być w każdym pomieszczeniu w mieszkaniu. Wystarczy, że będzie stał w miejscu, w którym najczęściej przebywa alergik. Zazwyczaj jest to sypialnia. Jedynie nawilża powietrze, nie oczyszczając go z różnego rodzaju pyłków. box:offerCarousel Przy zakupie urządzenia warto zwrócić uwagę na jego parametry. Filtrowanie powietrza o natężeniu przepływu 30-300 m3 na godzinę pozwoli na pięciokrotną wymianę powietrza w trakcie godziny. Dotyczy to pomieszczenia o powierzchni 25 m2. Oczyszczacz podłącza się do prądu 230 V lub zasilacza 12 V. Jest stosunkowo cichy – zwykle osiąga głośność około 62 dB. We wnętrzu urządzenia znajduje się główny filtr. Wyróżnia się dwa rodzaje: elektrostatyczny lub zaporowy. Zatrzymują one ponad 99% zanieczyszczeń znajdujących się w powietrzu. Oczyszczacze wyposażone w filtr elektrostatyczny pracują ciszej od tych z zaporowym. W praktycznie każdym urządzeniu znajduje się filtr wstępny, który zatrzymuje większe zanieczyszczenia, w tym sierść i kurz. Inny filtr, przez który może przepływać powietrze w mieszkaniu to węglowy. Jego dodatkową funkcją jest pochłanianie zapachów. Jest jednak mało trwały i należy go wymieniać co 2-3 miesiące. Wiele oczyszczaczy powietrza ma też jonizator, który poprawia samopoczucie, szczególnie w pomieszczeniach, w których znajdują się urządzenia elektryczne, np. komputery.
Czyste powietrze w domu alergika. Urządzenia do sprzątania i oczyszczania powietrza
Jakie swetry są najlepsze na zimę? Moda czy klasyka? Na co postawić przy wyborze idealnego swetra? Sweter to nieodłączny element zimowej garderoby. Idealny model na chłodną porę powinien nas ogrzewać i dodawać stylu. Trudno będzie nam przejść obojętnie obok modnych wełnianych fasonów. Jeżeli szukamy swetra na kilka lat, wybierzmy klasyczne kroje, z dobrym składem. Pamiętajmy jednak, że naturalne włókna wymagają specjalnej pielęgnacji. Takie sweterki najlepiej prać ręcznie. Czas na kardigany – jakie wybrać? Zimą w każdej szafie powinno znaleźć się miejsce na rozpinany sweter. Warto zainwestować w ten dodatek, gdyż będziemy sięgały po niego co roku. Stawiajmy na naturalne odcienie wełny, przybrudzony beż czy krem. Szyku dodadzą luźne fasony z naturalnymi fakturami wełny. Wystarczy założyć gruby kardigan z warkoczami i połączyć go z białą gładką koszulką. Do tego boyfriendy, botki, długi naszyjnik i mamy gotowy strój. Kardigany oversize z wełny sprawdzą się także w duecie z sukienkami. Modne pozostają wełniane narzutki. Docenimy je przy braku czasu na komponowanie fantazyjnych zestawów. Nasze stylizacje ożywią narzutki w azteckie wzory. Takie swetry są bardzo uniwersalne i pasują je na różne okazje. Wełniane poncza dobierzemy do klasycznych koszul czy prostych bluzek i dżinsów. Swetry podkreślające elegancki styl Do eleganckich zestawów załóżmy cienkie rozpinane sweterki. Wybieramy stonowane kolory, czyli czerń, karmel i czerwień. Stylowe sweterki zestawiamy z sukienkami, koszulami z kołnierzykiem lub bluzkami z okrągłym dekoltem. Przypominamy, że sweter nie musi być gruby, aby ogrzewał nas zimą. Zwracajmy uwagę na składy z domieszką wełny i kaszmiru. Nie zapominamy o krótkich swetrach z okrągłym dekoltem. Możemy skusić się na ponadczasowy sweter z warkoczami z grubej wełny. Dla kontrastu nosimy go z eleganckimi spodniami i spódnicami. Do swojej garderoby dobieramy także cienki dopasowany sweterek w odcieniu granatu lub czerni. Na odważnych czekają natomiast swetry z wzorami, np. śnieżynek, kropek. Szukajmy moherowych swetrów. Wybierajmy je w wersji luźnej z golfem lub dużym dekoltem. Szary moherowy sweter będzie dobrze wyglądał w połączeniu z czarnymi rurkami czy leginsami. Natomiast moherową tunikę z dekoltem w łódkę uzupełnią top i skórzane legginsy. Swetry na mrozy Na mrozy dobrze jest wybrać grube swetry w wersji oversize z wywijanymi rękawkami. Obszerne swetry, niczym pożyczone z szafy mężczyzny, to hit. W trendy wpiszą się następujące odcienie: śmietankowy, burgund i szarość. Grube swetry będą idealną bazą swobodnych stylizacji. Sprawdzą się zarówno podczas leniwego weekendu w domu, jak i intensywnego dnia w mieście. Luźne góry równoważmy dopasowanym dołem, np. rurkami lub ołówkową spódnicą. Na co dzień niezastąpiony będzie także długi sweter. Wełniana lub dzianinowa tunika to idealna propozycja dla zabieganych. Trapezowe swetry z dekoltem w łódkę w odcieniach czerni i melanżowej szarości będą przebojem. Wystarczy dodać do nich kryjące rajstopy i wysokie kozaki. Taki sweter nas ogrzeje i będzie świetną podstawą przy minusowych temperaturach. Bardzo modne w tym roku są swetry-płaszcze. Wyciągnięte góry to idealna propozycja do chłodnego biura. Zdradzamy, że wygląda się w nich niezwykle szykownie i trendy. Asymetryczne płaszczyki z wełny powinny pojawić się w spokojnych odcieniach, np. kawowym. Przyglądamy się bliżej prostym swetrom do kolan z kieszeniami i guzikami. Nie zapominamy, że sweter powinien podkreślać naszą sylwetkę. Marszczenia, falbanki czy naszycia dodają centymetrów.
Idealny sweter na zimę – jaki wybrać?
Czy wyobrażacie sobie jesień bez swetrów? To zdecydowanie nieodłączny element jesiennej garderoby! Jakie swetry są najmodniejsze (i najcieplejsze) w tym sezonie? Musztardowy box:offerCarousel Musztardowy sweter to często element bazowy jesiennych stylizacji większości fashionistek. Dlaczego tak bardzo kochamy ten kolor? Ponieważ niewątpliwie najbardziej odzwierciedla on odcień jesieni. Poza tym jest bardzo uniwersalny, będzie pasował niemal do wszystkiego – a my, kobiety, uwielbiamy takie rozwiązania! Z czym go zestawiać, aby stworzyć outfit godny zauważenia? Przede wszystkim jeansy! Jasne jeansy i sweter to zawsze idealne połączenie. Szczególnie polecamy boyfriend jeans. Musztardowy sweter wpuść w spodnie, ale tylko z przodu! Całość udekoruj czarnym paskiem z ozdobną, srebrną klamrą. Koniecznie włóż także czarne botki na słupku! Tę jesienną stylizację dopełnisz beżowym płaszczem oraz czarnym kapeluszem. Nie może zabraknąć także torebki! Najlepiej sprawdzi się mały model na złotym łańcuszku lub ten z ozdobną rączką. Czerwony box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Gorrrrąca czerwień to niewątpliwie najmodniejszy kolor tegorocznej jesieni! Nie mogło go też zabraknąć w zestawieniu najlepszych swetrów. Z czym połączyć ognisty sweter? Otóż do stworzenia outfitu idealnego, potrzebna ci będzie jeansowa spódniczka oraz… kabaretki! Były one modne w sezonie letnim, jednak jak się okazało, zostają z nami na dłużej! Czarny płaszcz ochroni cię przed jesiennym wiatrem. Ponadto idealnym dodatkiem, oprócz torebki z haftem, będą także czarne botki ze złotą klamrą. Jeśli preferujesz wygodę – wybierz te na płaskim obcasie. Natomiast jeśli chcesz optycznie wyszczuplić i wydłużyć swoje nogi – wysoki obcas będzie jak najbardziej wskazany! Aby podkreślić czerwień w całym zestawieniu, wykorzystaj czerwoną szminkę na ustach oraz czerwone, długie kolczyki. Golf box:offerCarousel Nie ma nic cieplejszego od golfu! Kochamy go za to, że otula naszą szyję i daje nam ciepło, którego bardzo potrzebujemy, szczególnie jesienią. Jaki kolor golfu będzie najlepszy? Tutaj masz już dowolność, aczkolwiek my szczególnie polecamy jasny beż. Podkreśli on delikatność i dziewczęcość zarówno blondynek, jak i brunetek. Do beżowego golfu załóż brązowe, zamszowe krótkie spodenki. Zwróć uwagę na to, aby nie były za krótkie i zbyt opięte! Nie idziesz przecież na plażę, tylko na miasto. Do spodenek włóż czarne rajstopy oraz… czarne długie kozaki! Całość dopełnisz czarnym płaszczem oraz torebką-workiem. Oversize box:offerCarousel Wszystko co oversize jest modne w tym sezonie – także swetry. Jeśli posiadasz w swojej szafie jeden „za duży” model – czas go wyciągnąć. Jak zrobić idealną, kobiecą stylizację z jego wykorzystaniem? Weź do ręki biały sweter oversize (powinien on sięgać nam do połowy uda), czarny pasek oraz kozaki za kolano. Wystarczy że zwiążesz pasek wokół swojej talii – optycznie wyszczupli on całość, a sweter zamieni się w… sukienkę! Długie, czarne kozaki sprawią, że całość będzie wyglądała naprawdę zmysłowo! To jednak nie jedyna opcja na wykorzystanie tego swetra w jesiennych stylizacjach. Jeśli nie chcesz wykorzystać pomysłu z sukienką, do swetra oversize włóż dopasowane, skórzane spodnie oraz sztyblety. Jeśli wybierasz się na zakupy, na ramię zarzuć shopper bag i możesz podbijać centrum handlowe! Sweter-sukienka box:offerCarousel Zabieg z użyciem swetra oversize jako sukienki jest świetnym pomysłem. Aczkolwiek jeśli chcesz nieco bardziej podkreślić swoje kształty lub nie masz swetra o wystarczającej długości, wybierz swetrową sukienkę! Szczególnie modne są te o długości za kolano. Idealnie podkreślą one twoja sylwetkę – zarysują nie tylko talię, ale także biodra. Aby całość wyglądała naprawdę stylowo, do sukienki włóż kabaretki, a na stopy załóż trampki! Spacerując w słoneczny, jesienny dzień, z pewnością zwrócisz na siebie uwagę wszystkich! Jeśli natomiast wybierasz się na randkę, wystarczy, że zamiast trampek włożysz kozaki na obcasie i wieczorowa stylizacja gotowa!
Top swetry na jesień
Parka, trencz, chinosy, a do tego wojskowy plecak i okulary aviatory? Militarne motywy w modzie męskiej wciąż są na topie. Sprawdźmy, jakie klasyki warto mieć w szafie! Militarne inspiracje są znane modzie męskiej już od dawna. Okrycia wierzchnie, koszule czy dodatki, które z pewnością mamy w swojej szafie, często nawiązują właśnie do żołnierskich mundurów. Odzież wojskowa kojarzy się z męskością, klasyczną elegancją, podkreśla szyk i klasę. Ponadto jest wygodna w noszeniu i świetnie komponuje się ze stylizacjami ulicznymi. Dziś postanowiliśmy sprawdzić, jakie militarne elementy można wykorzystać w męskiej garderobie. Które modele i fasony wchodzą w grę? Jakie kolory najlepiej będą pasować do tego stylu? Oto kilka praktycznych wskazówek oraz inspiracje. Odzież wojskowa w szafie współczesnego mężczyzny Mimo że obowiązek wojskowy w większości zachodnich krajów jest już dawno zniesiony, militarne inspiracje wciąż pozostają mocnym trendem w męskiej modzie. Odzieżowe motywy rodem z armii są na tyle mocno zakorzenione w męskiej estetyce, że niektóre elementy ubioru przeszły już do klasyki. Weźmy choćby klasyczny męski trencz od Burberry. Dwurzędowy płaszcz sięgający kolan z podkreślonymi ramionami oraz paskiem w talii podczas II wojny światowej był elementem mundurów żołnierzy brytyjskiej armii. Podobnie rzecz się ma ze spodniami typu chino, które były masowo zakładane przez amerykańskich wojskowych walczących w Azji. Po wojnie chinosy zostały hitem lat 70. i od tego czasu zapisały się w kanonie męskiej mody. Czym się charakteryzują militarne motywy? Przede wszystkim prostymi krojami, podkreślonymi ramionami (często ze wstawkami), wygodą oraz specjalną gamą kolorów. W grę wchodzą m.in., brązy, beże, ciemna żółć, granat, czerń czy zieleń. Kultową barwą nawiązującą do wojskowych mundurów jest także khaki. Militarne motywy w stylizacji – na co postawić? Woskowana kurtka - wywodzi się z lat 20. XX wieku. Doskonale znamy ten model m.in. z kultowych filmów szpiegowskich. W woskowanym modelu często pojawiał się na planie również James Bond. Z boku wygląda nieco na znoszoną. Jest gruba pod względem materiału. Wykonana z woskowanej bawełny, dzięki czemu jest wodoodporna. Ma także kilka pojemnych kieszeni. Długością sięga do pasa. Jest tradycyjnie zapinana na zamek oraz jeden rząd guzików. Woskowana kurtka jest flagowym elementem ubioru motocyklistów. Świetnie wygląda w połączeniu z jeansem. Parka - kolejny rodzaj okrycia wierzchniego przeznaczony na srogą zimę. Dobrze dobrany model może zapewnić należytą izolację ciepła nawet przy mrozach sięgających -50 stopni Celsjusza. Parka jest wykonana z nylonu i bawełny. Posiada dodatkowo futro na kapturze, dwie pojemne skośne kieszenie po bokach oraz wysoki kołnierz. Do dziś jest używana przez amerykańskich żołnierzy podczas wypraw na Alaskę. Chinosy - ten model spodni został spopularyzowany przez amerykańskich żołnierzy w latach 70. Chinosy charakteryzują się prostą nogawką i czterema kieszeniami – dwie z tyłu i dwie skośne z przodu. Spodnie są niezwykle wytrzymałe w splocie i praktyczne w noszeniu. Kolory? Odcienie beżu, ciemna zieleń oraz khaki. Chinosy pasują do sportowych koszul i mokasynów. Skórzane kaszkiety - mimo, że kaszkiet kojarzy się przede wszystkim ze starymi filmami rodem z lat 30., ten model nakrycia głowy również nawiązuje do klasycznych wojskowych mundurów. Klasyczne modele miały zaokrągloną formę oraz doszyty mały pompon po środku. Zazwyczaj były wykonane ze skóry. W najnowszych kolekcjach projektantów, np. Dolce & Gabbana, można także znaleźć kaszkiety tweedowe. Idealnie pasują do stylizacji smart casual z koszulą i kamizelką. Wojskowe dodatki - okulary aviatory, wojskowy plecak, a może parciany pasek? Militarne motywy można wykorzystać również w akcesoriach. Latem szczególną popularnością cieszy się styl marynarski. W grę wchodzą różnego rodzaju zawieszki nawiązujące do morskich wypraw (np. statki, kotwice), a także eleganckie zegarki w tej stylistyce. Militarne motywy w modzie męskiej są cały czas na topie. Do wyboru mamy zarówno okrycia wierzchnie, jak i typowe wojskowe spodnie (np. chinosy lub bojówki) czy dodatki. Militarne ubranie jest zazwyczaj bardzo wygodne i praktyczne. Kolorystycznie zamyka się w gamie beżów, ciemnej zieleni, brązów czy khaki. Są to barwy, na których plamy użytkowe są najmniej widoczne. Militarne inspiracje nadają się przede wszystkim do ulicznych casualowych looków.
Militarne elementy w męskiej stylizacji
Przesilenie wiosenne może odbić się nie tylko na naszym zdrowiu i samopoczuciu, ale także na cerze. Kiedy jesteśmy przemęczeni, skóra staje się szara, matowa i traci blask, a nam jeszcze bardziej psuje się nastrój, kiedy spoglądamy w lustro. Na szczęście możemy temu zaradzić, stosując proste domowe sposoby. Jak przywrócić skórze promienny blask? Odzyskaj naturalne piękno Nie oszukujmy się: zarwane noce, stres, nieodpowiednia dieta, brak aktywności fizycznej – wszystko to od razu widać na naszej twarzy. Podkrążone oczy, ziemista cera, uśmiech bez wyrazu… Zamiast wydawać fortunę na tuszujące kosmetyki, zadbajmy o to, aby nasza skóra odzyskała swój naturalny blask. W jaki sposób? Przede wszystkim wysypiaj się. Ta rada może wydać się banalna, ale sen jest niezwykle ważny dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. 7–8 godzin snu na dobę sprawi, że będziesz mieć jasny umysł, łatwiej pokonasz wyzwania w ciągu dnia, a skóra nie straci naturalnego blasku. Ważna jest zbilansowana dieta – nie musisz liczyć kalorii, ale pilnuj wagi, ponieważ jej wahania niekorzystnie wpływają na kondycję skóry – w ten sposób łatwo tworzą się rozstępy i cellulit. Jedz dużo warzyw i owoców, dostarczaj organizmowi chudego białka, pełnozbożowych węglowodanów oraz zdrowych tłuszczy. Zadbaj o witaminy i składniki mineralne – skóra najbardziej lubi witaminę A, która zapobiega powstawaniu wolnych rodników oraz nadaje jej naturalny koloryt; witaminę B, również spowalniającą starzenie się skóry; witaminę C, która zapobiega trądzikowi; witaminę E, nazywaną witaminą młodości. Pamiętaj o piciu wody – przynajmniej 1,5 litra dziennie, dzięki czemu cera będzie stale nawodniona. S.O.S. dla zmęczonej skóry Po męczącym dniu zafunduj sobie domowe spa. Możesz przygotować w tym celu napar z rumianku. Parówka delikatnie rozpulchni skórę na twarzy, co sprawi, że kosmetyki łatwiej będą się wchłaniać, a cera będzie nawilżona. Dokładnie oczyść swoją twarz, stosując peeling, który pomoże pozbyć się obumarłych komórek naskórka. Następnie nałóż maskę. Możesz wybrać np. maseczkę peel-off, maseczkę z glinką, z alg, odżywczo-regenerującą lub kolagenową. Zmęczenie najbardziej widać po podkrążonych oczach – połóż na nie plastry ogórka i trzymaj przez 15 minut. Takie zabiegi najlepiej stosować wieczorem, kiedy już nie planujemy wyjść na zewnątrz. Jeżeli jednak zabiegi pielęgnacyjne robimy z rana, należy po wszystkim wklepać w skórę odżywczy krem lub podkład. Czasem regeneracyjna pielęgnacja twarzy i ciała nie pomaga od razu. Wówczas konieczny jest kamuflujący makijaż, który ukryje przemęczenie. W tym celu wybieraj preparaty, które rozświetlają cerę pozbawioną blasku. Takie kosmetyki powinny zawierać: cynk, mangan, chrom, miedź, magnez i wapń. Wyciągi z zielonej herbaty, aloesu, żeń-szenia lub skrzypu dodatkowo dotlenią skórę, ale nadają się one do pielęgnacji każdego rodzaju cery z wyjątkiem trądzikowej i naczyniowej. Rozświetlający makijaż Przed wykonaniem rozświetlającego makijażu nałóż na twarz bazę pod podkład. Dzięki niej make-up utrzyma się na twarzy nawet przez kilkanaście godzin. Wybierając bazę, dostosuj ją do typu swojej cery. Kosmetyki rozświetlające (fluidy lub podkłady) powinny zawierać w swoim składzie np. beta-karoten, masło shea, wyciąg z mącznicy lekarskiej. Zastosuj też korektor, którym przykryjesz cienie pod oczami i zatuszujesz zmiany skórne. Postaw na delikatny, naturalny makijaż. Ostre kolory czy ciężki fluid mogą dodatkowo uwydatnić zmęczenie, dlatego wybieraj cienie do powiek w formie pudrowej lub w kremie. Doskonale sprawdzą się ciepłe kolory – beże i brązy. Do tego delikatna kreska wykonana eyelinerem i tusz do rzęs. Od zmęczonych oczu uwagę odwrócą mocno podkreślone usta – postaw na koralową pomadkę lub błyszczyk. Chociaż przemęczoną skórę możesz ratować domowymi sposobami i umiejętnie wykonanym makijażem, dbaj, aby nie dopuścić do takiego stanu. Wysypiaj się, stosuj odpowiednią dietę, pij dużo wody i uprawiaj sport, a nie będziesz musiała kamuflować zmęczenia makijażem.
Sposoby na promienną skórę w okresie przemęczenia
Legendy miejskie mają swoje początki w mieszkaniach zwykłych ludzi. Czasami jednak ci, zdawałoby się, zwykli ludzie są zupełnie niebanalni, a ich życiorysy okazują się prawdziwą kopalnią ludzkich ułomności i dziwactw. I to one prowokują pewne historie do nieustannego krążenia z ust do ust. Prawdziwi bracia Collyer zostali znalezieni martwi w swoim mieszkaniu wiosną 1947 roku. Dla nowojorczyków to odkrycie było o tyleż szokujące, że bardzo trudno było znaleźć ciała obydwu mężczyzn w stosach papierów i książek, między labiryntami których prowadzili swoje mocno nietypowe życie. Dziwni bracia Najpierw odnaleziono ciało starszego z braci, Homera, poszukiwania Langleya przedłużyły się do kilku dni. Dopiero gdy wyniesiono z domu wszystkie papiery i książki kolekcjonowane przez młodszego Collyera, odkryto także jego zwłoki. Na temat śmierci Homera i Langleya istnieją jedynie spekulacje. Przyczyną śmierci Langleya najprawdopodobniej była jego własna pułapka przeciwko intruzom, zaś ociemniały Homer pozostawiony sam sobie prawdopodobnie zmarł z głodu i chorób, które go nękały od jakiegoś czasu. Ich śmierć była niejako kwintesencją i konsekwencją stylu życia: odgrodzili się od ludzi, chcieli żyć samotnie pośród labiryntu książek i unikali towarzystwa do tego stopnia, że zatracili, być może nigdy nieposiadane, jakiekolwiek społeczne zdolności. Powieść, nie rekonstrukcja „Homer i Langley” to powieść bazująca na tej prawdziwej historii braci Collyer, jednakże niebędąca sama w sobie rekonstrukcją wydarzeń, które doprowadziły do tragicznego finału. Jest to raczej swobodna literacka fiksacja o tym, jak to mogło wyglądać, nie do końca wierna faktom. Doctorow zmienia kolejność urodzenia braci oraz ich upodobania, jednakże dzięki jego wyobraźni można spróbować choć trochę wniknąć w styl funkcjonowania tych niezwykłych postaci. Pokazać niejako od kuchni to, co było znane tylko z perspektywy obserwacji postronnego widza, jakim byli sąsiedzi, kolejni inkasenci próbujący dostać się do domu czy przedstawiciele banków domagający się spłaty zadłużenia. Samotność i izolacja z wyboru Człowiek, jako istota stadna, zawsze lgnie do drugiego człowieka, nawet gdy relacje z nim są jedynie źródłem udręki. Wybieranie samotności, izolowanie się od społeczeństwa jest czymś absolutnie zaskakującym. A przecież powieściowi bracia nie od razu stali się takimi, jakimi zastajemy ich u schyłku życia. Na Langleya duży wpływ miała wojna, która zmieniła go w cynika, a jego płuca w ledwie zipiące miechy. Homer powoli tracił wzrok i wraz z tą utratą uczył się swojej rzeczywistości od nowa. Wspólne życie uzależniają powoli od swoich chorób i kolejnych niecodziennych pomysłów, jak stworzenie jednej jedynej gazety na świecie omawiającej całe zło na świecie czy planowanie pułapek na intruzów… Powoli obaj bracia stają „jakimś mitycznym żartem”. A przecież jedyne, czego oczekiwali, to, żeby ich zostawiono w spokoju. Przyjemne rozczarowanie „Homer i Langley” jest takim miłym rozczarowaniem, bo choć opowieść o braciach Collyer jest szalenie smutna, to czytanie tej wdzięcznej, ładnej i dźwięcznej prozy przynosi podczas lektury dużą dawkę czytelniczej przyjemności. Jest w niej i samotność i rozpacz, ale i miłość do muzyki oraz próba zrozumienia świata takim, jakim on jest. Doctorow ciekawie wykorzystał materiał tej miejskiej legendy, dodał jej esencjonalności, a przy okazji pozostawił Homera i Langleya wiecznie żywymi na kartach swej powieści. Źródło okładki: www.swiatksiazki.pl
„Homer i Langley” E. L. Doctorow – recenzja
Jesteś pasjonatką zdrowego trybu życia i zdrowego odżywiania? Nie wyobrażasz sobie dnia bez soku ze świeżych owoców lub warzyw? Jeśli dopiero zaczynasz kuchenne rewolucje, sprawdź jakie urządzenia bywają pomocne na nowej – zdrowej, drodze życia. Sokowirówka – tak czy nie? To dość popularne i mało skomplikowane urządzenie. Aby przygotować pyszny sok, nie potrzebujesz pomocy mężczyzny, wystarczy włączyć przycisk i cierpliwie czekać. Nie musisz także szatkować produktów, wystarczy pokroić je na kawałki średniej wielkości, po czym sukcesywnie wrzucać w otwór. Istnieją także modele, np. Philips Avance, które posiadają duży wylot, dzięki czemu można upychać owoce w całości. Według zapewnień producenta, urządzenie z łatwością upora się zarówno z miękkimi, jak i twardymi owocami. Wadą niemal każdej sokowirówki, jest jednak głośna praca. Niestety, jest to urządzenie, które skutecznie zagłuszy dźwięk radia czy TV. Słowem, zapomnij o kaprysach i odpalaniu sokowirówki w środku nocy. Zanim jednak wybierzesz się po sprawunki, zastanów się jakie soki lubisz, czy częściej sięgasz po cytrusy czy rodzime owoce. W pierwszym przypadku lepiej sprawdzi się wyciskarka do cytrusów. Decydując się na zakup sokowirówki należy zwrócić uwagę na parametry: moc, wydajność, napęd, materiał, z którego urządzenie zostało wykonane i wielkość pojemnika na odpady. Kryterium przy wyborze stanowi także liczba domowników. Singlowi wystarczy znacznie mniejszy sprzęt, rodzina potrzebuje większego. Kluczowe za lub przeciw podczas buszowania w sklepie, powinno stanowić także sito. W tym szczególe tkwi powiedzeniowy diabeł. Jeśli sito okaże się kiepskiej jakości, przysporzy więcej zmartwień niż radości, a na koniec rozczaruje bardzo krótką żywotnością. Stal nierdzewna – to warunek zadowolenia klienta. Ale to nie wszystko. Dobra sokowirówka powinna posiadać taką funkcję, jak regulacja prędkości pracy oraz gęstości soku. Każdy ma inny gust, a ponieważ soki ze świeżych owoców i warzyw stanowią niezwykle istotny element diety, warto nabyć model, który zachęci, a nie zniechęci do zdrowego odżywiania. Wyciskarka do soków – dlaczego warto? Ten produkt przypadnie do gustu osobom, które nie żyją w ciągłym biegu i preferują slow life.Wyciskarki produkują sok nieco dłużej niż sokowirówki, a w niektórych modelach pojawia się także funkcja ograniczenia pracy ciągłej, co w praktyce oznacza, że po 30 minutach, maszyna powinna odpocząć kolejne pół godziny. Zasada działania urządzenia znacznie różni się od tradycyjnej sokowirówki. Przede wszystkim, inne jest tempo obrotów. Tu nadarza się okazja, aby sprawdzić swoją cierpliwość i przekonać się, co w praktyce oznacza termin slow. W wyciskarkach wykorzystana jest tzw. wolnoobrotowa technologia wyciskania soku, co z kolei przekłada się na jego jakość. Sok pozyskany w ten sposób, zachowuje więcej witamin i enzymów, a ponadto konsystencja jest bardziej jednorodna. Warto także wspomnieć, że jest to urządzenie, które świetnie radzi sobie z ziołami, szpinakiem, kapustą, natką pietruszki oraz drobnymi owocami. To zdecydowanie dobra wiadomość dla miłośników zdrowego żywienia i koloru zielonego. Wspaniałe koktajle z udziałem świeżych owoców oczarują twoich gości, a tobie zapewnią dobre samopoczucie i młodzieńczy wygląd. Domowe soki to także optymalna dawka witamin dla maluchów. Z takim urządzeniem bez trudu skomponujesz smak idealny dla brzdąca. Dylemat może pojawić się podczas zakupów, bowiem w sprzedaży dostępnych jest kilka modeli wyciskarek, a każdy posiada wady i zalety. Zarówno w sklepach stacjonarnych, jak i internetowych znajdziesz: 1.Poziome wyciskarki do soków – poza funkcją wyciskania, urządzenia posiadają także opcje mielenia ( m.in. orzechów, maku, mięsa), przygotowania lodów, przecierów oraz puree. 2. Pionowe wyciskarki do soków – działają na tej samej zasadzie, co poziome. Kształt co prawda przyspiesza produkcję soku, jednak ze względu na swoją konstrukcję, urządzenia te nie posiadają dodatkowych funkcji. Wadą jest także pracochłonne czyszczenie poszczególnych elementów wyciskarki. 3. Dwuślimakowe wyciskarki do soków – zaliczane są do najbardziej wydajnych urządzeń do produkcji świeżych soków. Te model świetnie radzi sobie z każdym produktem, dlatego znajduje szerokie zastosowanie w dietetyce oraz terapeutyce. Niestety, urządzenie nie posiada żadnych funkcji dodatkowych. Sok i tyle. Ponadto mankamentem jest pracochłonne mycie – szczególnie trudno dostępnego sita. box:video Sok wyciśnięty z wyciskarki a sok wyciśnięty z sokowirówki – wady i zalety Każde z urządzeń posiada plusy i minusy. Każde ma zwolenników i przeciwników. O ile na czyszczenie i czas produkcji soku można przymknąć oko i w międzyczasie poczytać kolorową gazetkę lub jeden z poradników Allegro, o tyle na obecność bisfenolu A w sitku już nie. Towarzystwo tej substancji jest niewskazane, szczególnie w przypadku, gdy soki przygotowujesz dla dzieci. Zanim podejmiesz decyzję zakupu, dopytaj sprzedawcę o tworzywo, z którego wykonane zostało sitko. Aby nie tracić całego dnia na pobyt w sklepie, zastanów się jakie soki lubisz, jakie pragniesz pić każdego dnia. Czy pośpiech jest twoim stałym kompanem, czy cenisz slow. Sokowirówka czy wyciskarka? Oba urządzenia różnią się designem, ceną oraz jakością soku. Oto krótka ściągawka na temat witaminowych pyszności: Sok z sokowirówki: nie musisz kroić owoców i warzyw, sok pozyskiwany jest błyskawicznie, mała różnorodność w doborze produktów - urządzenie wyciśnie sok jedynie z podstawowych owoców i warzyw, duże warstwy piany świadczą o dużym napowietrzeniu, co z kolei determinuje jakość soku, przede wszystkim kolorowa woda - wiele cennych składników i enzymów ginie pod wpływem temperatury, rozwarstwienie. Sok z wyciskarki: konieczność krojenie owoców i warzyw, długi czas oczekiwania na sok, intensywny smak, maksymalne stężenie cennych witamin, enzymów i minerałów, minimalne rozwarstwienie, niewielka ilość piany, sok można przechowywać w lodówce do 48h bez obaw, że utracić cenne składniki. Wyciskarka czy sokowirówka – decyzja należy do ciebie. Bez względu na wybrane urządzenie, sok domowy i tak jest lepszy od swojego modnego kuzyna w kartonach. To swoista inwestycja w zdrowie, która z pewnością zaprocentuje.
Smacznie i zdrowo – sokowirówka czy wyciskarka?
Jakim modelom opon zimowych można bez obaw powierzyć bezpieczeństwo jazdy w trudnych warunkach? Wśród wielu opon zimowych znaleźć można takie produkty, które od dłuższego czasu są szczególnie doceniane nie tylko przez kierowców, ale także ekspertów motoryzacyjnych. Continental WinterContact TS 860 box:offerCarousel Marka Continental to jeden z liderów segmentu premium, który wyznacza trendy w rozwoju branży oponiarskiej. Topowym modelem zimowym niemieckiego producenta jest opona WinterContact TS 860, odznaczająca się przede wszystkim fenomenalnymi właściwościami jezdnymi. Szukając potwierdzenia tej tezy, wystarczy przejrzeć wyniki testów z ostatnich lat. Product Continental wygrał aż 11 porównań, z tego 3 w samym roku 2018. Następca modelu TS 850 jest więc jak najbardziej produktem godnym polecenia, choć niektórych kierowców odstraszyć może wysoka cena zakupu. Dunlop Winter Sport 5 box:offerCarousel Innym wyróżniającym się przedstawicielem opon zimowych segmentu premium jest Dunlop Winter Sport 5. Model ten cechuje się zaawansowanym bieżnikiem wielokątowym opartym o zróżnicowany system lamelek. Sprawia to, że Winter Sport 5 jest produktem wszechstronnym, gwarantując bardzo dobre prowadzenie na nawierzchni śliskiej oraz suchej. Opona ta znalazła się w trójcę najlepiej ocenionych przez organizację ADAC modeli w teście na sezon 2018/2019. Jedyną wadą Dunlopa jest wysoka cena. Goodyear UltraGrip 9 box:offerCarousel Goodyear to marka kojarzona z topowymi produktami oponiarskimi, co potwierdza także zimowy model UltraGrip 9, który oferowany jest od 2014 roku. Mimo upływu lat opona ta wciąż zajmuje czołowe pozycje w testach, udowadniając przy tym swoje zaawansowanie technologiczne i uniwersalność. Produkt firmy Goodyear gwarantuje bowiem nie tylko wiodące właściwości jezdne, ale także wysoką trwałość i niskie zużycie paliwa. Za szereg zalet trzeba jednak sporo zapłacić, co stanowi cechę charakterystyczną modeli segmentu premium. Nokian WR D4 box:offerCarousel Zimowe produkty marki Nokian są bardzo doceniane przez polskich kierowców, co wynika z ich znakomitych właściwości jezdnych na ośnieżonej nawierzchni. Czołowym modelem fińskiego wytwórcy jest opona WR D4, która zadebiutowała w 2015 roku, uzyskując jako pierwsza w klasie notę „A” w kategorii przyczepności według etykiety informacyjnej UE. Cechą charakterystyczną Nokiana jest unikalna mieszanka Twin Track oparta o naturalny kauczuk, krzemionkę oraz olej rzepakowy. Taki skład potwierdza odpowiedzialne podejście marki nie tylko do kwestii bezpieczeństwa, ale także ekologii produkcji. Kleber Krisalp HP3 box:offerCarousel Linia modelowa Krisalp niemieckiej marki Kleber znana jest z bardzo dobrego współczynnika ceny do jakości. Trzecia generacja opony zadebiutowała w 2017 roku i już w pierwszych testach zyskała uznanie wśród ekspertów z branży motoryzacyjnej. Za duży sukces trzeba bowiem uznać uplasowanie się na 3 miejscu w teście ADAC 2017 i uzyskanie takiej samej pozycji w zestawieniu AutoBild 2018. Kleber Krisalp HP3 kusi jednak nie tylko bardzo dobrymi właściwościami jezdnymi, ale także rozsądną ceną. Fulda Kristall Control HP 2 box:offerCarousel Kolejną propozycją wartą polecenia jest model Fulda Kristall Control HP2 reprezentujący średnią półkę cenową. Druga odsłona opony obecna jest na rynku od 2017 roku i potwierdza wysokie aspiracje Fuldy odnośnie jakości oferowanych produktów. W teście drogi hamowania przeprowadzonym w 2018 roku przez AutoBild model Kristall Control HP2 zajął 2 miejsce na 51 sprawdzanych opon, ustępując tylko dużo droższemu konkurentowi marki Continental. Dębica Frigo HP2 box:offerCarousel Dużym zaufaniem wśród polskich kierowców wciąż cieszą się rodzime marki z branży oponiarskiej. Choć Dębica kapitałowo należy do koncernu Goodyear, to jednak opony te wciąż produkowane są w naszym kraju. Wśród produktów o przeznaczeniu zimowym wyróżnić można drugą generację dobrze znanego modelu Frigo, który jest przedstawicielem segmentu budżetowego. Obok atrakcyjnej ceny Dębica Frigo HP2 oferuje też dobre właściwości jezdne, co potwierdzają wyniki testu ADAC 2018, w którym to polski reprezentant uzyskał ocenę zadowalającą. Barum Polaris 5 box:offerCarousel Nowością na sezon 2018/19 jest model Barum Polaris 5, który zastępuje swojego uznanego poprzednika oznaczonego cyfrą „3”. Nowa opona zyskała ulepszony wzór bieżnika, a także zmodyfikowaną mieszankę zawierającą w swoim składzie krzemionkę znaną z produktów segmentu premium. W porównaniu do wcześniejszej generacji opona Barum Polaris 5 charakteryzuje się niższymi oporami toczenia i dłuższymi przebiegami. Co ważne, wszystkie te cechy zawierają się w atrakcyjnej cenie, co ucieszy oszczędnych kierowców.
Modele opon zimowych znajdujące uznanie od lat
Firmy zajmujące się produkcją smartfonów wykorzystują najróżniejsze materiały. Obudowy mogą być wykonane z tworzywa sztucznego, szkła lub aluminium. Przygotowaliśmy zestawienie kilku modeli telefonów, które posiadają metalową obudowę. Jeszcze kilka lat temu znalezienie smartfona, który nie byłby wykonany z plastiku, było nie lada wyzwaniem. Dzisiaj sytuacja osób, które chcą kupić telefon z obudową wykonaną z metalu, jest znacznie lepsza. Oto kilka polecanych modeli smartfonów z różnych półek cenowych, które mają obudowy wykonane z aluminium. Apple iPhone Jednym z producentów wykorzystującym metal w obudowach swoich smartfonów jest Apple. Amerykańska firma eksperymentowała kilka lat temu ze szklanymi obudowami, ale odeszła od tego pomysłu. Od kilku lat wszystkie telefony z rodziny iPhone mają aluminiowe obudowy, a producent zdecydował się na obudowy typu unibody. Niezależnie od tego, czy klienci zdecydują się na topowe modele w ofercie takie jak iPhone 7 i iPhone 7 Plus, nieco bardziej przystępny cenowo model iPhone SE, bądź też któryś z poprzednio wydanych modeli (od iPhone'a 5s w górę), mogą spodziewać się świetnej jakości wykonania i najlepszych materiałów. Honor 8 Pro Metalowe obudowy nie są domeną wyłącznie sprzętów z najwyższej półki cenowej od najbardziej znanych firm. Aluminium do produkcji swoich urządzeń wykorzystywane jest także w smartfonach Honor, których producentem jest firma Huawei. Przykładem takiego urządzenia jest Honor 8 Pro. To telefon z 5,7-calowym ekranem o rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli, który napędza ośmiordzeniowy procesor HiSillicon Kirin 960 2,4 GHz i aż 6 GB pamięci operacyjnej. Lenovo Moto G5 i G5 Plus Szukając telefonu z metalową obudową w jeszcze niższej cenie, warto przyjrzeć się ofercie firmy Lenovo. W tegorocznym portfolio chińskiego producenta znalazły się dwie nowe wersje smartfonów ze średniej półki z rodziny Lenovo Moto G5. Oba urządzenia, czyli Lenovo Moto G5 i Moto G5 Plus, cechuje nie tylko metalowa obudowa, ale też bardzo dobry stosunek ceny do jakości. Urządzenia różnią się nie tylko ceną i wielkością, ale też podzespołami, a G5 jest nieco szybszy. Krüger&Matz Live 5+ Smartfony z metalową obudową oferują również polskie firmy. Można znaleźć je w ofercie Krüger&Matz. Nowy telefon to atrakcyjna cenowo propozycja, a Krüger&Matz Live 5+ może pochwalić się 5,5-calowym ekranem Full HD, ośmiordzeniowym procesorem i aż 4 GB RAM. Dopełnieniem specyfikacji jest akumulator o ponadprzeciętnej pojemności 6000 mAh. Xiaomi Redmi 4 Pro Ostatni telefon w naszym zestawieniu to produkt chińskiej marki Xiaomi. Ten smartfon to dowód na to, że nawet wśród sprzętów z niskiej półki cenowej można znaleźć urządzenie z metalową obudową. Xiaomi Redmi 4 Pro oferuje 5-calowy ekran Full HD, a napędza go ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 625. Podsumowanie Jeszcze kilka lat temu do produkcji większości smartfonów będących w sprzedaży wykorzystywano tworzywa sztuczne. Wyłącznie topowe, a zarazem najdroższe modele, były wykonane z aluminium. Na szczęście to się zmieniło - smartfony z metalową obudową stały się powszechnie dostępne, a klienci mają spory wybór.
Smartfony w metalowych obudowach – wybrane modele
Wideorejestratory testuję od wielu lat, ale takiego kształtu, jaki ma kamera samochodowa Xblitz X5 Wi-Fi, jeszcze nie spotkałem. Czy okaże się to jego zaletą, czy największą wadą? Budowa i dane techniczne Już po wyjęciu wideorejestratora z pudełka w oczy rzuca się jego nietypowy kształt. Miałem przyjemność zrecenzować już kilkadziesiąt modeli kamer samochodowych, ale Xblitz X5 Wi-Fi pod względem wyglądu z pewnością należy do bardzo nietypowych. Gdy patrzy się na urządzenie z boku, przypomina ono… ślimaka. Podłużny kształt z obiektywem w przedniej części „dźwiga” na sobie ekran o przekątnej 2,45 cala. Zdaję sobie sprawę, że to porównanie może brzmieć absurdalnie, ale czy można się mylić? Co można powiedzieć o parametrach technicznych Xblitz X5 Wi-Fi? Jak na urządzenie kosztujące ok. 350 złotych wyglądają bardzo obiecująco. Sensor optyczny Sony IMX323, soczewka zbudowana z 6 warstw szkła o polu widzeniu 140 stopni, technologia WDR dla poprawy jakości obrazu i wbudowany tryb nocny dają nadzieję, że wideorejestrator zapewni dobrą jakość filmów bez względu na warunki oświetleniowe. Czy tak jest w rzeczywistości? Obsługa Zanim pokażę, jakiej jakości filmy nagrywa kamera samochodowa Xblitz X5 Wi-Fi, podzielę się wrażeniami z obsługi tego urządzenia. Ze względu na nietypową budowę są specyficzne. Do szyby samochodu montujemy urządzenie za pomocą przylepca. Owszem, zapewnia on pewny montaż, ale już raz przyczepiony wideorejestrator trudno przenieść w inne miejsce. Obiektyw jest ruchomy w osi pionowej, co w pewnym zakresie pozwala na dobranie odpowiedniego kadru i wycelowanie kamery w taki sposób, aby optymalnie nagrywała film podczas jazdy samochodem. Pewien problem pojawia się jednak z ekranem… Wyświetlacz na stałe jest zamontowany do korpusu urządzenia, a w związku z tym po przyklejeniu kamery do szyby auta znajduje się pod nienaturalnym i niewygodnym dla kierowcy kątem. Ekran jest zbyt mocno pochylony i mało czytelny. Wyświetlacz jest dobrej jakości, a obraz na nim jest wyraźny. Problem stanowi więc to, pod jakim kątem jesteśmy zmuszeni na niego patrzeć. Brawa dla producenta, że sam zauważył tę niedogodność i do Xblitz X5 Wi-Fi dołącza dwa rodzaje uchwytów w różnym kształcie przeznaczone do szyb samochodowych o różnym kącie pochylenia, dzięki którym jesteśmy w stanie nieco lepiej dopasować kamerę w trakcie montażu. Na szczęście obsługa przycisków, które są umieszczone pod ekranem, jest wygodna. Są cały czas widoczne i dobrze opisane za pomocą ikonek, dlatego dotarcie do interesującej nas funkcji w menu nie stanowi problemu. Jakość filmów Jak wygląda jakość filmów nagrywanych za pomocą kamery samochodowej Xblitz X5 Wi-Fi? Oceńcie sami: Największy problem to czasami pojawiające się mocne refleksy deski rozdzielczej w szybie, co nieco ogranicza widoczność. Poza tym trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do jakości obrazu, tym bardziej że chodzi o wideorejestrator, który można kupić za kwotę nieprzekraczającą 350 zł. Obraz na filmie jest jasny, wyraźny, ostry i w pełni czytelny, a kolory są świetnie nasycone, co czasami bywa problemem w przypadku innych modeli kamer z tej półki cenowej. W kwestii jakości nagrywanych filmów Xblitz X5 Wi-Fi spisuje się bardzo dobrze. Wi-Fi – po co to komu? Bezprzewodowa łączność Wi-Fi jest dostępna w każdym wiedeorejestratorze, a jeśli mówimy o półce cenowej Xblitz X5 Wi-Fi, będzie to wręcz rzadko spotykany dodatek. Co Wi-Fi daje w praktyce? Dzięki łączności bezprzewodowej możemy sparować kamerę Xblitz X5 Wi-Fi ze smartfonem, aby z poziomu telefonu sterować podstawowymi funkcjami wideorejestratora – głównie podglądać obraz na żywo oraz zmieniać dostępne w menu urządzenia opcje. Łączność Wi-Fi umożliwia również bezprzewodowy, szybki i prosty dostęp do nagrań zgromadzonych w pamięci kamery. I to właśnie jest największą zaletą posiadania Wi-Fi w kamerze samochodowej. W każdej chwili, bez użycia kabli, możemy odtworzyć lub zgrać na telefon interesujący nas film. To z pewnością wygodniejszy sposób kopiowania materiału niż podłączanie wideorejestratora do komputera za pośrednictwem kabla USB. Czy warto? Konkurencja na rynku wideorejestratorów w kwocie do 300-350 zł jest bardzo duża, co nie ułatwia zadania Xblitz X5 Wi-Fi. To ciekawa kamera o bardzo dobrych parametrach technicznych, której największą wadą jest nietypowy kształt. Sprawia on, że nie w każdym samochodzie ekran wideorejestratora będzie dobrze widoczny. Na szczęście producent dołącza do tej kamery dwa uchwyty w różnym kształcie. Jeśli nie Xblitz X5 Wi-Fi, to co? W budżecie oscylującym wokół 300 zł polecam takie modele jak Navitel R600 oraz Mio MiVue C320, które charakteryzuje znakomity stosunek jakości do ceny.
Xblitz X5 Wi-Fi – test wideorejestratora
Uchwyty montażowe to podstawa w przypadku montażu świateł do jazdy dziennej LEDriving FOG. Jak dobrze dobrać uchwyty? Czym jest LEDriving FOG? Zestaw OSRAM LEDriving FOG to najwyższej jakości zestaw świateł do jazdy dziennej ze światłami przeciwmgielnymi wykonanymi w technologii LED. Co ciekawe, produkt może być zastosowany tylko jako światła przeciwmgielne lub jako światło doświetlające zakręty. Doświetlanie zakrętów aktywowane jest w momencie uruchomienia kierunkowskazu. Światła cechują się stałą optyką, dzięki czemu zapewniają szeroką wiązkę światła. Produkt jest kompatybilny z systemami 12- oraz 24-voltowymi. Według zapewnień producenta instalacja zestawu LEDriving FOG jest bardzo prosta i odbywa się na zasadzie plug&play. Dodatkowo producent zapewnia o dużej odporności soczewki na uderzenie kamienia. Wysoką jakość produktu potwierdza 5-letnia gwarancja. Po co uchwyty montażowe? Wiele osób zadaje pytanie, dlaczego są potrzebne uchwyty, skoro producent zapewnia, że montaż zestawu odbywa się na zasadzie plug&play? W większości przypadków tak jest. Co więcej, światła LEDriving FOG zamontujemy w każdym pojeździe, ale w niektórych dobrym zwyczajem jest zastosowanie dodatkowych uchwytów montażowych, które zapewnią solidny montaż. Jak dobierać uchwyty montażowe? Dobór uchwytów montażowych jest stosunkowo prosty. Wystarczy znaleźć uchwyty montażowe, które są przypisane do naszej marki samochodu. Ułatwią one dopasowanie świateł LEDriving FOG do istniejących otworów w naszym aucie. Pamiętajmy, że montaż dodatkowego oświetlenia nie powinien sprawić problemu, jednak gdy nie czujemy się na siłach, zlećmy go mechanikowi w celu uniknięcia niepotrzebnych pomyłek, które w rachunku końcowym mogą okazać się nieopłacalne. Decydując się na zakup najwyższej jakości produktu, musimy zapewnić odpowiedni montaż. Czy mogę zamontować zestaw, nie mając świateł przeciwmgielnych? Oczywiście, że tak, lecz pozostaje jedno „ale” – konieczność zastosowania wielu przeróbek, przez co koszty znacznie wzrosną. W takim przypadku należy upewnić się, czy najlepszym rozwiązaniem będzie zakup używanego zderzaka wyposażonego w światła przeciwmgielne. Powinien on być w kolorze identycznym, jak nasze auto. Dodatkowo warto zorientować się, czy do naszej marki pojazdu producent świateł dziennych nie przewidział uchwytów montażowych, które znacząco ułatwią montaż świateł. Pamiętajmy, aby przed zakupem używanego zderzaka dokładnie wypytać sprzedawcę o jego faktyczny stan techniczny – poprosić o większą ilość zdjęć i zapytać o możliwość wymiany. Czy warto montować światła LEDriving FOG? Odpowiedź jest jednoznaczna: tak. Światła LEDriving FOG służą nie tylko do jazdy dziennej, są to również światła przeciwmgielne o większej wydajności od tradycyjnych. Największym plusem rozwiązania LEDriving FOG jest możliwość uruchomienia funkcji oświetlania zakrętów, która w wielu przypadkach bywa bardzo pomocna, a niestety wcześniej była trudno osiągalna dla starszych pojazdów. Dodatkowo światła LEDriving FOG przyczyniają się do zmniejszenia zużycia paliwa w pojeździe. Decydując się na zakup LEDriving FOG, sprawdźmy, czy w ofercie producenta znajduje się dodatkowy uchwyt montażowy przeznaczony do marki naszego pojazdu. Jeżeli tak, nie zwlekajmy z ich zakupem.
Uchwyty montażowe do świateł LEDriving FOG
O właściwościach zdrowotnych ryb można napisać poemat. Są źródłem łatwo przyswajalnego białka oraz skarbnicą witamin: A, D, E (rozpuszczalnych w tłuszczach) oraz witamin z grupy B. Znajdziesz w nich jod, selen, wapń i fluor. Ryby zawierają jednak coś jeszcze bardziej cennego – nienasycone kwasy tłuszczowe z rodziny omega-3, które chronią organizm przed rozwojem groźnych dla życia chorób układu naczyniowo- sercowego, takich jak miażdżyca czy zawał. Kwasy te pomagają również zachować szczupłą sylwetkę i obniżają poziom złego cholesterolu we krwi. Ryby są niskokaloryczne, smaczne i wyjątkowo korzystne dla naszego zdrowia. Niestety, ich spożycie w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Wiele osób twierdzi, że nie potrafią przygotować ryby tak, aby była smaczna i zazwyczaj ograniczają swoje spożycie do ociekających tłuszczem paluszków rybnych, które najczęściej mają niewiele wspólnego z prawdziwą rybą. Sprawdź, jakich ziół i przypraw używać, aby dania z ryb były nie tylko smaczne, ale i zdrowe. Gorczyca To przyprawa, która zaostrza delikatny smak ryb. Pasuje zwłaszcza do dań z gotowanych ryb, takich jak np. potrawka czy zupa rybna. Na jej bazie możesz przygotować ostry sos, który świetnie smakuje z grillowanym pstrągiem czy łososiem. Gorczyca to źródło witamin, minerałów, wartości odżywczych i cennych kwasów tłuszczowych. Łagodzi dolegliwości związane z zatokami i pomaga pozbyć się bólów reumatycznych. Jest polecana przy problemach żołądkowych, takich jak wrzody czy stany zapalne żołądka. Starożytni Grecy i Rzymianie uważali ją za afrodyzjak. Fenkuł Ma gorzki, lekko anyżowy smak i aromat. To przyprawa idealna do tłustych i wędzonych ryb, gdyż nadaje im lekkości. Warto przygotować na jego bazie sos jogurtowy i podawać jako dodatek do dania głównego, a także przekąsek rybnych. Fenkuł, czyli koper włoski, od wieków był stosowany w medycynie naturalnej jako lek na kaszel i skuteczny środek na wzdęcia. Znajdziesz w nim takie minerały, jak cynk, wapń, magnez, żelazo, potas i sód. Działa relaksująco, pomaga pozbyć się bólów brzucha i podobno wzmaga potencję u mężczyzn. Jałowiec box:video Jałowiec jest wykorzystywany przede wszystkim do przygotowania ciepłych sosów do duszonych ryb. Suszona przyprawa ma słodki smak i zapach przypominający krem balsamiczny. To zioło wspomagające pracę układu moczowego. Chroni m.in. przed zapalenie pęcherza, gdyż działa moczopędnie. Dzięki tym samym właściwościom ułatwia pozbycie się cellulitu. Jałowiec działa bakteriobójczo. Pomaga na problemy z wątrobą. Czosnek Ma silny i wyraźny smak oraz aromat. Wielu mistrzów kuchni nie wyobraża sobie przygotowywania dań rybnych bez jego dodatku. Nic dziwnego, bo wzmacnia smak potraw – zwłaszcza tych pieczonych czy z grilla. Dodaje rybom pikantności. Czosnek jest uważany za naturalny antybiotyk. Doskonale wzmacnia układ odpornościowy organizmu, zapobiega infekcjom i przyspiesza czas powrotu do zdrowia podczas grypy czy przeziębienia. Dzięki zawartości silnych antyoksydantów jest wykorzystywany w profilaktyce nowotworów. Trawa cytrynowa Jeśli lubisz orzeźwiający aromat cytryny, ale nie przepadasz za jej kwaśnym smakiem – wybierz trawę cytrynową. Najlepiej smakuje ryba zamarynowana właśnie z jej dodatkiem. Trawa cytrynowa poprawia nastrój. Jest znana ze swoich właściwości rozgrzewających. Pobudza procesy trawienne i pomaga na problemy z krążeniem. Działa uspokajająco i pomaga osobom mającym problemy z zasypianiem. Ponadto pozwala ustabilizować poziom cholesterolu i cukru we krwi.
5 zdrowych sposobów na ryby
Na naszych drogach możemy zaobserwować coraz więcej samochodów. W większych miastach w godzinach szczytu praktycznie nie ma możliwości, by zaparkować w jakimś sensownym miejscu. Gdy już jednak miejsce się znajdzie, nie raz trzeba zaparkować tyłem. I tu pojawia się problem. Rozwiązaniem kłopotu mogą być czujniki albo kamery cofania. Które sprawdzą się lepiej w twoim przypadku? Umiejętność zaparkowania w każdym wolnym miejscu nabywamy na kursie na prawo jazdy. Podczas egzaminu sprawdzane jest również to, czy umiemy zaparkować. Jednak wielu Polaków ma nadal duży problem z parkowaniem tyłem i poprawnym ocenieniem odległości od samochodu czy słupka, który stoi za naszym samochodem. Często skutkuje to mniejszą lub większą stłuczką. By się od tego uchronić, warto zastanowić się nad czujnikami lub kamerą cofania. Które rozwiązanie jest lepsze? Kamery lub czujniki cofania nie zaparkują za kierowcę Pamiętaj, że żaden czujnik czy kamera cofania nie zaparkuje za kierowcę. Wynalazek ten może jedynie pomóc kierowcy w trudnościach z ocenieniem odległości od słupka czy pojazdu, przed którym chcemy zaparkować. Jeżeli kierowca nie posiada tych urządzeń, a ma wątpliwości, czy wystarczy miejsca na bezpieczne zaparkowanie samochodu, to niech tego po prostu nie robi. Może natomiast zastanowić się i wybrać, czy chce kupić czujniki cofania czy kamerkę – urządzenia, które mogą mu w tym pomóc. O plusach i minusach tych urządzeń poniżej. Co jest lepsze – kamera czy czujnik cofania? Obecnie wiele aut wyjeżdżających z salonów ma zamontowane czujniki. Na naszych drogach wciąż jednak nie brakuje pojazdów, które takowych nie miały lub są dostępne za wysoką cenę. Podłączenie czujników cofania z łatwością wykonamy samodzielnie lub za niewielką opłatą w warsztacie samochodowym. Decydując się na tą drugą opcję i tak zaoszczędzamy w porównaniu do ceny zestawu fabrycznego. Czujników cofania montuje się kilka. Najczęściej jest ich 6 na tylnym zderzaku, aby mieć pogląd na każdą jego stronę. Czujniki cofania są nie tylko łatwe w montażu, ale również bardzo funkcjonalne.Kamerki cofania natomiast to rozwiązanie droższe, ale równie skuteczne. O ile sam zakup kamery to stosunkowo tania zabawa, o tyle montaż wyświetlacza, na którym będziemy widzieć to samo, co kamera, to już nieco droższa sprawa. Na szczęście coraz częściej kamery sprzedawane są w zestawach z lusterkiem wstecznym, w które wbudowano wyświetlacz widoczny jedynie podczas cofania. Montaż takiego lusterka jest dziecinnie prosty. Pamiętaj jednak, że tanie kamery ciężko znoszą niekorzystne warunki atmosferyczne i się szybko psują. Warto więc zainwestować w kamerę droższą, która da nam obraz z tyłu pojazdu nawet nocą.Jeżeli w waszych pojazdach nie ma omawianych akcesoriów bądź przy zakupie oferowane są za sporą dopłatą, warto zamontować je samodzielnie lub skorzystać z usług warsztatu. Nie są to tylko gadżety – pomagają one ograniczyć ryzyko drobnych stłuczek czy zarysowania karoserii podczas parkingowych lub przydomowych manewrów.Zarówno kamerki, jak i czujniki cofania mają swoje plusy i minusy. Trudno ocenić, które rozwiązanie jest lepsze. Nie będzie przesadą, jeśli stwierdzimy, że warto kupić zarówno kamerkę, jak i czujniki cofania. Dlaczego? Bo jak mówi stare porzekadło – co dwie głowy, to nie jedna.
Czujniki czy kamery cofania – które sprawdzą się lepiej w twoim przypadku?
Szara podłoga wprowadza do domu spokój i harmonię, pozwalając wszelkim dodatkom zabłysnąć i wysunąć się na pierwszy plan. Choć w rzeczywistości ona też potrafi zrobić wrażenie! Wykorzystaj aranżacyjną siłę szarości w swoim wnętrzu. Boisz się szarości? Bez obaw! Nie grozi nam zalanie falą melancholii. Jej odcienie są modne, ale i ponadczasowe, a desenie, które przywdziewa, potrafią wywołać zawrót głowy nie mniej niż kolorowe kobierce. Zawsze modna szarość O tym, że Dorota Szelągowska uwielbia szarości, wie każdy fan współczesnej aranżacji wnętrz, który na bieżąco śledzi poczynania projektantki w jej programach telewizyjnych. Dzięki niej wiemy już, że szarości: * nie są nudne i zawsze się sprawdzają, * mają mnóstwo ciekawych odcieni, * tworzą wspaniałe duety kolorystyczne, * odnajdują się w każdej stylizacji. Spektakularny sukces Na hasło „szarość we wnętrzach” Google podaje ponad 11 mln wyników (!). Czy to oznacza, że kolor ten zdominował współczesną aranżację wnętrz? Sprawdźmy. Hasło „kolor we wnętrzach” to 7,7 mln rekordów, zaś „czerń we wnętrzach” zebrała zaledwie 1,7 mln wyników. Okazuje się, że szarość godnego konkurenta znalazła tylko w… złocie. Hasło „złoto we wnętrzach” ma bowiem dokładnie 14 mln rekordów. Godny konkurent? Z pewnością, i do tego bardzo elegancki! Nowocześnie, klasycznie, w każdej stylizacji box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Black Red White, Nanimarquina, Agata Meble, Nanimarquina, EpicCarpets, Essential Home Szarość (w zależności od intensywności i temperatury określana mianem gołębiej, grafitowej, mocnej, delikatnej, chłodnej, zimnej itp.) doskonale podkreśla charakter wnętrza. Stosowana na posadzce staje się tłem ciekawej aranżacji, jako dywan lub chodnik – jej głównym elementem. Dywany jako pierwsze rzucają się w oczy, po przekroczeniu progu pomieszczenia przyciągają wzrok, podkreślają rysunek podłogi i kolor ścian. Są świetnym miejscem do zabaw dla dzieci. Ich zalet nie sposób przecenić. W porze zimowej stanowią izolację, latem – zwłaszcza modele z miękkim, naturalnym włosiem – mogą posłużyć za miejsce odpoczynku dla całej rodziny. Wśród modeli w modnym kolorze szarości szczególną uwagę zwracają kobierce z wytłoczeniami 3D, z geometrycznym układem linii, a także wchodzące od jakiegoś czasu na rynek modele w nietypowej formie i nieregularnych kształtach (idealne do pokoi młodzieżowych, dziecięcych lub nowoczesnych gabinetów). Szarość z kroplą koloru box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Nanimarquina, Almi Decor, Black Red White, Almi Decor, Nodus Rug Jeśli nie przemawiają do nas wnętrza szare, monochromatyczne, postawmy na modne kolorystyczne duety. Ciekawie w salonie lub sypialni będą prezentować się dywany z wyraźnym akcentem, jedno- lub wielobarwnym, który posłuży za punkt wyjścia dla pozostałych elementów dekoracyjnych. Szarość świetnie podkreślą ciepłe żółcienie, błękity, przygaszone róże, amaranty, turkusy i błękity. Firmy wnętrzarskie nieraz proponują gotowe zestawy kolorystyczne, dzięki którym nawet mało wprawny w aranżowaniu pomieszczeń użytkownik poradzi sobie z dopasowaniem dywanu do poduszek czy zasłon. Ważna będzie także długość runa – te najbardziej puszyste wykorzystajmy w sypialniach, w strefach komunikacyjnych (np. w przejściu z salonu na taras lub pod stołem w jadalni) łatwo można je zadeptać… Posadzka w kolorze szarym box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Wineo, Grupa EGA, Quick-Step, Arkit, Cerrad, DekoConcrete Dywany to nie wszystko. Po pierwsze nie zawsze się sprawdzają, po drugie nie każdy je lubi. Zamiast nich możesz zdecydować się na szarą posadzkę – w postaci paneli, gresu, kamiennych lub betonowych płyt. Wybór materiału zależy od przeznaczenia wnętrza i stosowanych w nim instalacji (np. ogrzewania podłogowego). Podłoga lubi trwałość, starajmy się więc wybierać dobrej jakości materiały, które przetrwają lata szurania kapciami i stukania obcasami. Cechy, na jakie należy zwrócić uwagę, to klasa użyteczności, klasa ścieralności, grubość, przeznaczenie, struktura. Zwróćmy też uwagę na elementy uzupełniające: do płytek (w kuchni, w ogrodzie zimowym czy w łazience) należy dobrać w odpowiednim kolorze fugi, do kamieni naturalnych – impregnat, deski naturalne lubią olejowanie lub lazurowanie, z kolei panele – dobrej jakości podkład wygłuszający, który zniweluje ich akustykę.
Szara podłoga. Dobierz panele, płytki i dywany
Ozdabianie świec jest dość łatwe i nie wymaga stosowania preparatów. W krótkim czasie można zrobić świecę, która będzie idealnie pasowała do wnętrza albo na specjalną okazję. Świeca pod serwetkę powinna być biała lub kremowa, w zależności od tła serwetki – jeśli jest białe, świeca też powinna być biała. Na początek kup grubszą świecę, dzięki czemu łatwiej będzie ją trzymać w ręku, a ponadto unikniesz gorących podmuchów suszarki. Przygotuj: * białą swiecę; * serwetkę; * papier do pieczenia; * suszarkę do włosów; * taśmę do klejenia; * nożyczki. Krok 1. Wytnij z serwetki fragment, który naniesiesz na świecę, rozdziel warstwy i pozostaw tylko tę z nadrukiem. Pozostałe wyrzuć. Krok 2. Wytnij z papieru do pieczenia taki fragment, aby móc owinąć nim całą świeczkę. Krok 3. Nałóż serwetkę na świeczkę. Krok 4. Następnie owiń świecę papierem do pieczenia. Krok 5. Boki sklej taśmą, aby papier nie przesuwał się w trakcie pracy. Krok 6. Nastaw suszarkę na wysoką temperaturę i z bliskiej odległości ogrzewaj świeczkę. Rób to miejsce przy miejscu, aby każdy fragment serwetki wtopił się w świecę – wtedy wzór zrobi się wyraźniejszy. Krok 7. Zdejmij papier i sprawdź, czy serwetka wtopiła się w świecę – powinna być w dotyku taka jak świeca. Jeśli tak nie jest i pod palcami czujesz papier, możesz ten fragment podgrzać suszarką i lekko przecierać kawałkiem papieru do pieczenia. Prezentowana technika wymaga cierpliwości, ale daje wspaniałe efekty. Serwetka wtapia się w świecę tak, że w dotyku czujemy świecę, a nie papier. Przy niewielkim nakładzie pracy z białej zwykłej świecy możemy zrobić prawdziwe cudo!
Decoupage na świecach
Styl sportowy – zarezerwowany niegdyś wyłącznie na wizyty w siłowni lub czas spędzony w domowym zaciszu – od kilku sezonów z powodzeniem wpisuje się w trendy zimowe i letnie, stając się częścią codziennych stylizacji. Z każdym rokiem zyskuje nowych zwolenników, którzy bardziej niż wygląd cenią sobie wygodę. Nie oznacza to jednak, że sportowe ubrania muszą wyglądać źle. Wręcz przeciwnie, projektanci coraz większą uwagę przywiązują do tych właśnie rzeczy. Jak włączyć styl sportowy do codziennych zestawów? Sportowe ubrania i obuwie, które będziesz nosić nie tylko do ćwiczeń, muszą być bardzo dobrej jakości. Wszystkie zabrudzenia, przetarcia i inne ślady użytkowania mogą sprawić, że twoja stylizacja zamiast nonszalancko będzie wyglądała niechlujnie. Tak więc powyciągane bluzy, spodnie z wypchanymi kolanami i zabrudzone buty możesz wyrzucić do śmieci lub używać wyłącznie udając się na jogging. Styl ten daje duże pole do popisu. W zależności od tego, ilu elementów użyjesz w zestawie, osiągniesz bardziej casualowy lub elegancki efekt końcowy stylizacji. Oprócz typowo sportowych fasonów, projektanci i sklepy proponują klasyczne kroje z wykorzystaniem materiałów teoretycznie wykorzystywanych w produkcji ubrań do ćwiczeń. Co za tym idzie, mamy dresowe marynarki i spodnie typu „marchewy”. Sportowa elegancja to też zestawy, w których jeansy występują w towarzystwie eleganckiej bluzki czy białej koszuli. Elementy stylu sportowego Najczęściej wybieranym detalem jest obuwie sportowe, które z powodzeniem zastępuje klasyczne baleriny, mokasyny, lordsy i tomsy zakładane do dziennych stylizacji. Czynnikiem dominującym jest tu wygoda, ale także coraz większa finezja wykonania tych butów. Mamy modele ze skóry, materiałowe, z cekinami, wzorzyste i gładkie. Prawdziwy renesans przeżywają klasyczne czarne i białe modele Nike, Reebook, Adidas i Converse. Obuwie sportowe można łączyć nie tylko ze spodniami czy szortami. Od wielu sezonów projektanci i blogerzy pokazują, w jaki sposób zestawiać je z bardziej dziewczęcymi elementami garderoby, takimi jak sukienki i spódnice. Nawet tiulówki występują w towarzystwie tenisówek. Kolory i wzory również nie stanowią problemu. Uważaj jedynie na zbyt formalne kroje i wieczorowe fasony. Tam lepiej postawić na klasyczne szpilki lub sandały na obcasie. Równie często, co obuwie sportowe, wybieramy spodnie dresowe. W codziennym stroju najlepiej sprawdzą się te w neutralnych kolorach, a więc w czerni, szarościach i beżach. Dobrze wyglądają też szlachetne barwy: szmaragd, granat i burgund. Nieco mniej atrakcyjne i na pewno trudniejsze w zestawieniu są pastele i kolory fluo. Spodnie dresowe łączymy zazwyczaj ze szpilkami. Świetnie wyglądają też z marynarkami: męskimi lub z zaznaczona talią. Możesz je więc mieszać z klasycznymi ubraniami i dodatkami, ale także spróbować wersji bardziej casualowej, zastępując marynarkę swetrem, a szpilki – mokasynami lub balerinami. W przypadku ubrań noszonych w górnych partiach ciała, nie jest tak łatwo jak ze spodniami i obuwiem. Bluzę trudniej połączyć ze szpilkami, nawet jeśli dół stylizacji będzie mieć swobodny, luźny charakter. Podobnie w przypadku baseballówki. Bardzo łatwo o modowe faux pas na tym polu. Dlatego lepiej, by bluzy i sportowe kurtki występowały w towarzystwie jeansów lub materiałowych spodni, najlepiej rurek oraz butów na płaskiej podeszwie. Inaczej ma się sprawa z T-shirtami. Koszulki z krótkim rękawkiem, ale także sportowe topy na grubych ramiączkach pozwalają na nieskończoną ilość kombinacji. Pasują zarówno do marynarek, jak i rozpinanych swetrów, jeansów i spódnic, także tych ołówkowych. Warto zadać sobie pytanie: czy styl sportowy jest dla wszystkich? Myślę, że tak. Moda każdego dnia pokazuje, że nawet panie, które zazwyczaj wybierają kroje retro albo są fankami vintage, odnajdują się w sportowej konwencji. Zacznij od małych kroczków i postaw na pojedynczy sportowy detal. Zobaczysz, że nie skończy się na jednym. Wygoda odgrywa obecnie kluczową rolę w damskiej modzie. Jedynym miejscem, w którym sportowe elementy są niemile widziane, jest środowisko pracy. Obowiązujący tam biznesowy dress code nie pozwala na nadmierną nonszalancję w stroju.
Styl sportowy nie tylko na siłownię
Perfekcyjny makijaż może czynić cuda na naszej twarzy! Dzięki niemu poprawiamy naszą urodę, maskujemy niedoskonałości i uwydatniamy zalety. Wiele z nas dzięki niemu pozbywa się kompleksów. Konturowanie daje nam możliwość wpływu na naturalne rysy i kształty, a potrzebne nam są do tego specjalne kosmetyki. Produkty do konturowania twarzy wdarły się przebojem na rynek kosmetyczny. Do wyboru mamy szeroką gamę bronzerów i rozświetlaczy, a nawet całe zestawy dostosowane do konkretnych zadań i typów karnacji. Każda z nas z pewnością dobierze idealny dla siebie i za jego pomocą osiągnie zamierzone cele. Na czym polega konturowanie twarzy? Konturowanie to jeden z pierwszych etapów w nakładaniu makijażu. Wiele z nas nie przykłada do niego wielkiej wagi, jednak warto zgłębić temat i czerpać z szerokich możliwości, jakie nam oferuje. Przystępujemy do niego zaraz po nałożeniu kremu na dzień lub bazy. Proces opiera się na użyciu dwóch lub trzech kosmetyków o określonym działaniu. Bronzery charakteryzują się ciemniejszym odcieniem niż nasza cera i tworzą na niej złudzenie optyczne maskujące części, na które go nałożymy. Za jego pomocą możemy również wyszczuplić twarz lub skorygować kształty, np. zbyt wysokie czoło, pękate policzki czy szeroki nos. Dzięki zaś rozświetlaczowi możemy w łatwy i szybki sposób uwydatnić zalety naszej twarzy i ją uwypuklić. Najczęściej nakładamy go na szczycie kości policzkowych, pod łukiem brwiowym. Korektor także ma tu swoje zastosowanie. Jego jasny odcień zasłoni cienie pod oczami, przez co przestrzeń ta nabierze gładkości i jednolitej barwy. Do każdego kształtu twarzy sposób nakładania kosmetyków należy dobrać indywidualnie. W niektórych przypadkach ostre rysy będziemy łagodzić, a w innych zaznaczać niezbyt wyraźne naturalnie kształty. Wiele makijażystek w swoich pracach pokazało, że za pomocą bronzera i rozświetlacza można zmienić oblicze niemal nie do poznania. Jakie produkty warto kupić? Polecane kosmetyki do konturowania twarzy – przykłady Bronzer The Balm Bahama Mama – nazwa oraz opakowanie produktu od razu zdradzają, jak piękne tony opalenizny możemy za jego pomocą uzyskać. Doceniło go wiele makijażystek oraz blogerek urodowych. Nie bez przyczyny. Bronzer daje matowe wykończenie idealne przy konturowaniu, a brak pomarańczowych tonów pozwala uniknąć błędów i nieestetycznych plam. Shisheido Bronzer Oil-free – puder brązujący o lekkiej, beztłuszczowej formule, dzięki czemu nie zatyka porów, a efekt jest delikatny i naturalny. Jego bogaty skład jednocześnie pielęgnuje skórę oraz reguluje wydzielanie sebum. Dostępny jest w trzech odcieniach, a do opakowania dołączony jest pędzel z naturalnego włosia oraz lusterko pod wieczkiem. Rozświetlacz The Balm Mary Lou Manizer – jeden z wiodących produktów marki. Rozświetlacz o intensywnej pigmentacji daje spektakularne efekty. Dodaje cerze zdrowego blasku i świetnie uwydatnia zaznaczone obszary. Łatwo się aplikuje, a szampański odcień sprawdzi się u większości kobiet. Makeup Revolution Golden Goddess – rozświetlacz marki, która przebojem wdarła się do kosmetyczek polskich kobiet całkiem niedawno. Pudełeczka w kształcie serc zachwycają już przed użyciem produktu. On sam jest pudrem wypiekanym o delikatnej konsystencji, która daje aksamitny efekt subtelnego blasku. Korektor Collection 2000 Lasting Perfection – intensywnie kryjący korektor dla tych wszystkich z nas, które potrzebują dodatkowego oręża w drodze do uzyskania idealnie gładkiej cery. Sprawdzi się zarówno przy maskowaniu niedoskonałości, jak i ukrywaniu cieni pod oczami, a także jako czynnik uwydatniający czubek nosa lub łuk brwiowy. Matowa formuła jest bardzo uniwersalna, a efekt utrzymuje się przez wiele godzin. Sleek Face Contour Kit – wygodny zestaw do konturowania twarzy składający się z bronzera i rozświetlacza umieszczonych w jednym opakowaniu z wbudowanym lusterkiem. Puder ciemny o jedwabistej, matowej formule świetnie dopasowuje się do odcienia naszej skóry, zaś jasny dodaje blasku i promiennego wyglądu. Konturowanie twarzy to nie tak trudne zadanie, jakby mogło nam się wydawać. Dobrze dobrane kosmetyki pozwolą nam osiągnąć spektakularny efekt i być może pozbyć się wielu kompleksów.
6 polecanych kosmetyków do konturowania twarzy
Miłość pokona wszystko. Czy aby na pewno? Lydia, pozostawiona w samym sercu powstania malajskiego, dowiaduje się, że została oszukana przez męża. Kobieta postanawia zrobić wszystko, aby odnaleźć córki, nie bacząc na toczącą się wojnę. „Rozłąka” to nowa powieść autorki bestsellerowej „Żony plantatora herbaty” i „Córki handlarza jedwabiem”. Dinah Jefferies tym razem zabiera czytelników na Malaje Brytyjskie, do 1955 roku. W całym kraju trwa stan wyjątkowy spowodowany powstaniem malajskim. Lydia Cartwright, żona brytyjskiego urzędnika, jak najszybciej wraca z męczącej podróży, aby zjednoczyć się z rodziną. Okazuje się jednak, że męża i córek już nie ma w ich posiadłości. Kobieta dostaje informację, że jej rodzina udała się na północ – wyrusza więc, aby do nich dołączyć, nie bacząc na niebezpieczeństwa, które na nią czyhają w ogarniętym wojną kraju. Pragnie jedynie ponownie zobaczyć swoje córki – dwunastoletnią Emmy i ośmioletnią Fleur. Jednak wkrótce dowiaduje się, że męża i córek nie ma na północy Malajów i nigdy nie było, a informacja o ich położeniu od początku była fałszywa. Jej rodziny w ogóle nie ma w kraju – potajemnie wyruszyli do rodzinnej Anglii. Kobieta nie może uwierzyć, że mąż ją porzucił – lecz wkrótce okazuje się, że Alec Cartwright nie był takim człowiekiem, za jakiego go uważała. Mężczyzna świadomie pozostawił ją w egzotycznym kraju i odizolował od córek – a w zanadrzu kryje jeszcze wiele sekretów. Determinacja matki i tęsknota córki Lydia wyrusza w niebezpieczną podróż, aby odnaleźć ukochane córki. Po drodze dowiaduje się rzeczy, które wstrząsają jej światem, lecz jest niesłychanie zdeterminowana i waleczna. Co ciekawe, historia nie jest opowiedziana jedynie z jej punktu widzenia. Czytelnik poznaje też przeżycia i emocje starszej córki, dzięki czemu ma pełny wgląd w wydarzenia i może intensywniej wczuć się w przeżycia bohaterów. Połączone losy rodziny Dinah Jefferies po raz kolejny nie zawodzi. „Rozłąka” to pięknie napisana powieść o trudnych zdarzeniach, tęsknocie, odwadze, miłości i niesłychanej determinacji. Losy bohaterów poprowadzone są bardzo umiejętnie, ich historie przeplatają się, tworząc zgrabną, wciągającą całość. Książka z pewnością nie pozostawia czytelnika obojętnym. Doświadcza on całej gamy emocji, od tych pozytywnych po frustrujące doznania i gorzkie chwile. Książka wypełniona jest zwrotami akcji, które zaskakują i sprawiają, że opowieść jest nieprzewidywalna. Ogromnym atutem jest także bezbłędne przeniesienie czytelnika w realia połowy XX wieku, które sprawia, że w lekturze można się zagłębić z prawdziwą przyjemnością. Książka dostępna jest również w wersji elektronicznej za około 25 złotych. Źródło okładki: www.harpercollins.pl
„Rozłąka” Dinah Jefferies – recenzja
Układ chłodzenia ma za zadanie ochronę silnika przed przegrzaniem, a także utrzymywanie optymalnej temperatury roboczej w czasie pracy jednostki napędowej. Kiedy temperatura płynu chłodzącego jest zbyt wysoka, silnik jest zagrożony przegrzaniem i zatarciem. Co może być przyczyną zbyt wysokiej temperatury płynu chłodzącego? Co należy zrobić, aby usunąć ten problem? We współczesnych samochodach stosuje się układy chłodzenia, które wykorzystują czynnik roboczy, jakim jest płyn chłodniczy. Właściciel auta może wybrać, jaki rodzaj cieczy roboczej zastosuje w swoim samochodzie. Może to być uniwersalny płyn chłodniczy, koncentrat płynu chłodniczego, zalecany przez producenta samochodu, rozmieszany w odpowiednich proporcjach z wodą zdemineralizowaną lub też inny koncentrat rozcieńczony w odpowiednim stopniu z wodą zdemineralizowaną. Niestety, kierowcy stosują też samą wodę, co jest źródłem wielu problemów. Ciecz robocza wprowadzana jest w ruch za pomocą pompy cieczy chłodzącej, która z kolei jest napędzana przez napęd rozrządu. Za obniżanie temperatury płynu chłodniczego odpowiedzialna jest chłodnica, która chłodzi płyn dzięki wymuszonemu ruchowi powietrza, a w przypadku bezruchu, wysokich temperatur letnich lub zbyt wolnej jazdy, za chłodzenie odpowiedzialny jest wentylator elektryczny. W skład układu wchodzi jeszcze szereg elementów, między innymi termostat (przyspiesza on rozgrzewanie płynu), węże i przewody układu chłodniczego, zbiorniczek wyrównawczy, a także czujniki, kontrolujące temperaturę pracy. Układ może być bardziej rozbudowany w autach wyposażonych w system ogrzewania postojowego. Typowy układ chłodniczy w samochodzie z silnikiem średniej wielkości (1.4 – 1.6) wykorzystuje od sześciu (silniki benzynowe) do dziewięciu (silniki wysokoprężne) litrów cieczy chłodzącej. Przeciętna temperatura cieczy chłodzącej w typowym silniku to 85 – 95 stopni Celsjusza. W niektórych silnikach z elektroniczną regulacją temperatury cieczy chłodzącej, może ona sięgać nawet do 120 stopni Celsjusza. Negatywny wpływ zbyt wysokiej temperatury płynu chłodzącego na silnik Zbyt wysoka temperatura płynu chłodzącego powoduje szereg problemów. Najgorszy z nich to wzrost temperatury oleju silnikowego, który zaczyna tracić swoje właściwości smarne i ochronne. Przez to następuje przyspieszone zużycie pracujących elementów silnika, a nawet może dojść do ich zatarcia. Zbyt wysoka temperatura płynu chłodzącego zmniejsza również wydajność pompy cieczy chłodzącej. To z kolei wpływa na mniejsze ciśnienie płynu w układzie i dalsze zmniejszenie skuteczności w odbieraniu ciepła. Co jest powodem podwyższonej temperatury cieczy chłodzącej? Pierwszym powodem może być zbyt mała ilość płynu chłodzącego w układzie. Płyn może wyciekać na skutek nieszczelności, powodowanych przez skorodowaną chłodnicę, przez nieszczelności przy pompie cieczy chłodzącej albo za pomocą uszkodzonych przewodów chłodniczych. Przewody mogły ulec uszkodzeniu mechanicznemu, zestarzeć się i popękać lub też mogą być zbyt słabo dokręcone przez opaski metalowe. Przeciekać może też pęknięty króciec głowicy. W najgorszym przypadku płyn chłodniczy może „uciekać” za sprawą uszkodzonej uszczelki pod głowicą. Płyn miesza się wówczas z olejem silnikowym, co również może doprowadzić do zatarcia silnika. To droga awaria, ze względu na dużą ilość pracy, jaką mechanik musi włożyć w jej usunięcie. Jeśli dochodzi do nieszczelności, koniecznie trzeba ustalić miejsce wycieku albo skontrolować, czy powodem nie jest uszkodzona uszczelka pod głowicą. Jeśli nieszczelności nie uda się znaleźć, koniecznie jest zastosowanie metody ciśnieniowej i specjalnego płynu fluorescencyjnego. Drugim powodem problemów ze zbyt wysoką temperaturą cieczy chłodzącej może być uszkodzona pompa cieczy chłodzącej. Mogła ona ulec zużyciu i należy ją wymienić na nową. Poza tym problem może być powodowany przez źle napięty pasek rozrządu (winny jest napinacz). W przypadku wymiany pompy wody na nową, trzeba też zamontować nowy pasek rozrządu i skontrolować stan napinacza oraz koła pasowego rozrządu. Trzeci powód to niedrożna chłodnica. Dzieje się tak w starszych autach, a także w tych, w których używana była woda w układzie. Chłodnica mogła zapchać się kamieniem kotłowym. Chłodnicę, tak samo jak pompę wody i inne elementy układu chłodniczego, wymienia się na nowe. Obecnie nie naprawia się ani chłodnic, ani pomp, ani wentylatorów. Skoro jesteśmy przy wentylatorze chłodnicy – jeśli temperatura płynu chłodniczego niebezpiecznie wzrasta w czasie pracy silnika na biegu jałowym, podczas jazdy w korku albo w czasie jazdy z małą prędkością, winny może być wentylator. Może dojść do całkowitego uszkodzenia wentylatora, a także do uszkodzenia wtyczki albo samych przewodów, doprowadzających prąd. W tych dwóch ostatnich przypadkach można dokonać naprawy bez konieczności wymiany wentylatora. Ostatni powód groźnego wzrostu temperatury płynu chłodzącego to termostat. Jego awaria polega na zablokowaniu się, a wówczas płyn chłodniczy krąży na tzw. małym obiegu, omijając chłodnicę. Przez to nie może się schłodzić. Termostat na szczęście nie jest drogi. Przy jego wymianie, tak samo, jak przy wymianie pompy czy chłodniczy, należy zastosować nowy płyn chłodniczy. Układ chłodniczy jest na tyle prosty, że w większości przypadków można dokonać naprawy samodzielnie. Naprawy u profesjonalnych mechaników też nie powinny zrujnować portfela.
Za wysoka temperatura płynu chłodzącego – przyczyny i naprawa
Nie da się ukryć, że dysponując budżetem w wysokości 3000 zł, możemy od kupowanego laptopa żądać już naprawdę wiele. Mało tego, w takiej cenie można nawet natrafić na sprzęty przeznaczone dla graczy. Oczywiście ofert Allegro w tej kwocie jest całe mnóstwo, więc postaram się nieco ułatwić wam to zadanie. Lenovo Y50-70 Jeśli chcecie kupić laptop w miarę uniwersalny, który posłuży także do gier, idealnym rozwiązaniem będzie Lenovo Y50-70. Sprzęt ten jest przeznaczony m.in. dla graczy. Dlaczego? W sprzedaży jest cała masa różnych wariantów specyfikacyjnych tego urządzenia, a ich cechą wspólną jest wydajność. Jedna z wersji, którą chcę wam przybliżyć, kosztuje ok. 2900 zł. Podzespoły, jakie tu zamontowano, są naprawdę mocne. Mamy tu procesor Intel Core i7-4710HQ, 8 GB pamięci RAM, dysk SSHD o pojemności 1000 GB oraz 15,6-calową matrycę IPS o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Ekran jest matowy, co wpływa jeszcze bardziej na użyteczność tego urządzenia. Najważniejszą cechą jest tu jednak karta graficzna, mocarna NVIDIA GeForce GTX860M z 4 GB pamięci własnej. System operacyjny to Windows 8.1. box:offerCarousel Dell LATITUDE E5470 A co z osobami, które szukają laptopa do bardziej biznesowych rozwiązań? Dla was mam Dell LATITUDE E5470. Wersji tego urządzenia jest wiele. Polecam sprzęt, który dysponuje procesorem Intel Core i5-6440HQ, 8 GB pamięci RAM, bardzo szybkim dyskiem SSD 128 GB, a na dokładkę mamy tu 14-calową matową matrycę o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Jak przystało na biznesowe rozwiązanie, nie ma co liczyć na dedykowaną kartę graficzną, ponieważ za przetwarzanie obrazu odpowiada zintegrowany układ Intel Mobile HD 530. A co z ceną? Omawiany przeze mnie wariant kosztuje ok. 2700 zł. box:offerCarousel Asus ZENBOOK FLIP UX360 Dla poszukujących smukłego laptopa świetnym wyjściem będzie Asus ZENBOOK FLIP UX360. Urządzenie to waży zaledwie 1,3 kg i mierzy tylko 13,9 mm grubości. To jednak nie wszystko, bo zawiasy w tym laptopie działają w zakresie 360 stopni. Oznacza to, że UX360 jest sprzętem konwertowalnym, więc gdy odegniemy ekran maksymalnie, uzyskamy pełnoprawny tablet. Naturalnie żaden tablet nie obejdzie się bez warstwy dotykowej, dlatego UX360 ma 13,3-calową dotykową matrycę o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Co z resztą parametrów? Jako CPU zamontowano tu Intel Core M3-7Y30, wspierany przez 4 GB RAM. Dysk twardy to SSD o pojemności 128 GB, natomiast za grafikę odpowiada zintegrowany chip Intel HD Graphics 615. Wersja, o której mówię, ma też preinstalowany system operacyjny Windows 10. Cena? Ok. 2900 zł. box:offerCarousel Acer F5-573G Kolejnym godnym uwagi laptopem w cenie do 3000 zł jest Acer F5-573G. Producent reklamuje to urządzenie jako idealne do pracy i rozrywki. Trzeba przyznać, że poniekąd jest to prawda, ponieważ w tym zwyczajnie wyglądającym laptopie zamontowano naprawdę solidne podzespoły. Jakie? Oczywiście wariantów F5-573G znajdziemy wiele. Ja skupię się na wersji, która została wyposażona w procesor Intel Core i5-7200U, 8 GB pamięci RAM, 15,6-calowy matowy ekran o rozdzielczości wynoszącej 1920 x 1080 pikseli, a także dysk twardy 1000 GB (na którym swoją drogą można upchnąć całkiem pokaźny zestaw gier). Ważnym elementem jest również dedykowana karta graficzna NVIDIA GeForce 940MX, mająca 2 GB pamięci własnej. Oczywiście nie jest to ultramocna karta, ale w zupełności wystarczy do odpalenia większości tytułów. Warto dodać, że w wersji, o której mówimy, jest też zainstalowany system operacyjny Windows 10. Koszt zakupu tego urządzenia plasuje się w okolicach 2900 zł.
Laptopy do 3000 zł – II kwartał 2017
Nie ma nic bardziej relaksującego niż spokojny, cichy wieczór. Nastrojowa muzyka, kubek herbaty i rozmowa o miłych sprawach. To wszystko może zostać podkreślone przez delikatne światło. Warto do tego wykorzystać lampiony, które nie tylko są niezwykle dekoracyjne za dnia, ale także bardzo praktyczne wieczorem i w nocy. Mogą się przydać zarówno w domu, jak i na zewnątrz. Światło świec pozwala odpocząć. Przez cały dzień w pracy towarzyszy nam sztuczne oświetlenie, często mało przyjemne. Delikatny płomień i żywy ogień potrafią zdziałać cuda. Dzięki pięknym lampionom będzie to widok przyjemny nie tylko dla ducha, ale także dla oka. Metalowe i drewniane Najpopularniejsze są małe, metalowe latarenki z czterema szybkami i rączką. Można je kupić w wielu kolorach, co ułatwi dopasowanie do wnętrza. Mogą być bardzo proste, bez żadnych ozdób albo wręcz przeciwnie – niezwykle dekoracyjne. Niekiedy zdobione są ścianki lampionów. Takie latarenki bardzo ładnie wyglądają w grupach. Mogą być to ażurowe obramowania czy listewki dzielące ścianki na cztery części. Trzy lampiony (duży, średni, mniejszy) poustawiać możemy na podłodze, na przykład blisko kominka. Ciekawie wyglądają też lampiony przypominające metalowe klatki dla ptaków. Projektanci umieszczają w środku miejsce na dużą świecę albo trzy (lub więcej) półeczki na małe tealighty. Takie lampiony są bardzo kobiece i sprawdzą się w sypialniach. Dodatkowo można je ozdobić według uznania, wsypując na dno dekoracyjne kamienie czy kryształy. Na wyjątkowe okazje podstawę takiej lampionowej klatki wyłożyć można główkami kwiatów, na przykład goździków czy róż. Taka ozdoba sprawdzi się w roli dekoracji na romantycznie zastawiony stół. W podobnych kształtach można kupić drewniane lampiony. Jeżeli chcemy podkreślić to, że zostały one wykonane z drewna, warto zdecydować się na naturalny kolor stelażu. Jeżeli mieszkamy w bloku i nie mamy możliwości zainstalowania kominka, możemy stworzyć jego atrapę. Wypełnieniem mogą być zarówno świece, jak i właśnie takie lampiony. W świetle orientu Dla miłośników orientu także znajdą się odpowiednie lampiony. Kolory stelaży mogą być bardzo różne, od czerwonych po czarne. Bardzo często spotkać można lampiony z elementami witrażu. Takie rozwiązanie gwarantuje prawdziwą grę kolorów. Orientalne lampiony mogą być podwieszane pod sufit. Jest to z pewnością wersja dla odważnych, gdyż takie źródło światła musi pasować do całego wystroju. Glina i nie tylko Jeśli cenimy naturę i prostotę, możemy postawić na gliniany lampion. Na rynku dostępna jest cała gama lampionów ceramicznych. Mają one przeróżne kształty. Mogą to być domki z powycinanymi wzorkami czy też mini kanki z doczepionymi rączkami. Lampiony mogą spełniać także funkcję kominków do aromaterapii. Łączymy wtedy relaksującą moc naturalnego światła i dobroczynne działanie olejku zapachowego. Szkło Lampiony mogą być wreszcie wykonane ze szkła. Jest to, wbrew pozorom, bardzo dekoracyjne rozwiązanie. Zwykłe, przezroczyste naczynie przypominające trochę słoik, przewiązane grubym sznurkiem, wspaniale nada się jako świetlna dekoracja na przykład do łazienki. Do środka wystarczy nasypać trochę piasku z plaży, wstawić tealight i można cieszyć się morskim klimatem podczas relaksującej kąpieli. Takie szklane lampiony często zdobi się ciekawymi napisami. Typografia jest wnętrzarskim hitem od kilku sezonów i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie miała ustąpić. W ogrodzie Większość z wyżej wymienionych lampionów i latarenek sprawdzi się także w ogrodach i na balkonach. Pamiętać należy, że każde źródło ognia, także tak niewielkie jak świeczka, może spowodować pożar. Świec nie zostawiamy zatem „bez opieki”. Do ogrodu można zastosować lampiony z minipanelem słonecznym. Dzięki temu nie będziemy musieli martwić się ani o to, czy przez przypadek nie zaprószymy ognia, ani czy wystarczy nam świec na długie, nocne rozmowy. Solarne lampiony mogą być także podwieszane. Nie można umieścić ich zbyt blisko zadaszenia (balkonu, tarasu), gdyż nie będą miały dostatecznie dużo światła, aby się naładować. Warto zadbać o takie niewielkie źródła światła. Tworzy ono intymny klimat, który pozwala na długie rozmowy i chwile relaksu.
Lampiony do domu i do ogrodu
Lokalizatory GPS to bardzo sprytne, niewielkie urządzenia, które nie tylko w precyzyjny sposób potrafią ustalić pozycję, ale także wysłać dane na jej temat, np. do centrum monitoringu lub naszego domowego komputera. Nie ma się więc co dziwić, że wiele osób w swoich samochodach instaluje lokalizatory GPS po to, aby ustrzec się przed złodziejami lub po prostu wiedzieć, gdzie się nasze auto aktualnie znajduje. Czym jest lokalizator GPS i jak działa? Lokalizatory GPS najczęściej przyjmują kształt niewielkiego pudełka, do wnętrza którego wkłada się kartę SIM, umożliwiającą komunikację z centrum monitoringu lub właścicielem. Pudełko umieszcza się w samochodzie – w miejscu, gdzie mamy pewność, że zarówno sygnał GPS, jak i GSM nie będą tłumione (wykluczone jest montowanie lokalizatora w metalowych, całkowicie zamkniętych skrzyniach). Lokalizator chowa się najczęściej pod tapicerką lub w okolicach fotela, a nie w bagażniku czy komorze silnika, gdzie urządzenie praktycznie ze wszystkich stron byłoby otoczone blachą. Można też kupić urządzenia wyposażone w osobną, odłączaną antenę, którą można wyprowadzić w dowolne miejsce. Po co komu takie urządzenie? Samochodowe lokalizatory GPS są najczęściej wykorzystywane przez firmy posiadające własną flotę samochodów. Dzięki zastosowaniu tych małych urządzeń kierownictwo wie, czy kierowcy poruszają się po zaplanowanych trasach oraz czy ich jazda jest ekonomiczna. Z tego rozwiązania mogą swobodnie korzystać także osoby prywatne, np. kontrolując, gdzie jeździ ich samochodem dziecko i czy przestrzega przepisów ruchu drogowego. To jednak nie wszystko, bo lokalizator GPS może nam posłużyć do odnalezienia samochodu, gdy zostanie on skradziony. A na pewno ułatwi on pracę policji. Oprogramowanie współpracujące z lokalizatorami GPS posiada często wiele zaawansowanych funkcji. Możemy zaprogramować, aby urządzenie wysyłało nam sygnał alarmowy w momencie, kiedy samochód rusza ze swojego miejsca parkingowego lub przekracza dozwoloną prędkość. Niektóre sprzęty mają także możliwość ustalenia obszaru, poza który nie powinny się przemieszczać. To doskonałe rozwiązanie dla osób, które chcą, by ich samochód nie wyjeżdżał np. poza granice danego miasta. Gdy tak się stanie, właściciel auta może otrzymać stosowny alert. Bardziej zaawansowane lokalizatory GPS można też połączyć z immobiliserem oraz alarmem, dzięki czemu po przekroczeniu określonego obszaru sprzęt spowoduje zatrzymanie samochodu i włączenie alarmu. Wiele z lokalizatorów ma też możliwość nagrywania rozmów wewnątrz kabiny kierowców. Nie da się ukryć, że tego typu urządzenia są idealne np. dla kogoś, kto chce się upewnić, że nie jest zdradzany przez swojego partnera. Takie zastosowanie lokalizatora GPS to już jednak temat na zupełnie odrębny poradnik. Niestety, musimy pamiętać także o tym, że lokalizator GPS nie jest urządzeniem niezawodnym. Profesjonalni złodzieje mogą wykorzystać specjalne zagłuszacze sygnału GPS, dezaktywując w ten sposób ochronę samochodu. Cena Kwoty, jakie trzeba wydać na lokalizator GPS, są bardzo zróżnicowane. Proste urządzenia można kupić już za około 100 zł, podczas gdy bardziej skomplikowane, dokładniejsze, z większą liczbą funkcji i bogatszym oprogramowaniem – mogą kosztować nawet 500–1000 zł. Oczywiście, wybierając taki sprzęt, powinniśmy mieć na uwadze, czy warto wydawać duże pieniądze na urządzenie, które będzie wykorzystywane w sposób amatorski.
Lokalizator GPS – gdy chcemy wiedzieć, gdzie jest nasze auto
Każdy miłośnik kuchni azjatyckiej na pewno nie raz słyszał o tradycyjnym naczyniu zwanym wokiem. Jest on nieodłącznym elementem kuchni chińskiej, ale też japońskiej, tajskiej czy wietnamskiej, w których wiele potraw przyrządzanych jest za jego pomocą. Z pierwszych modeli korzystano już tysiące lat temu. Wok to nie tylko patelnia o specyficznym kształcie. Przygotowane w nim produkty zachowują soczystość, aromat i wartości odżywcze, a sam proces obróbki jest bardzo szybki. Dobrej jakości wok to przydatny element wyposażenia kuchni pozwalający przygotować pyszne dania dalekiego wschodu. Jaki typ woka wybrać? Na polskim rynku dostępne są trzy rodzaje woków, które różnią się od siebie budową oraz stopniem zgodności z klasycznym prototypem. Woki tradycyjne są najbardziej zbliżone do tych sprzed tysięcy lat. Wykonane są zwykle z żeliwa, stali węglowej bądź żelaza i mają półokrągłe dno. Kantońskie charakteryzują się dwiema rączkami po bokach, są bardzo ciężkie i trudno nimi poruszać, potrawa przyrządzana jest w naczyniu stojącym nieruchomo. Woki mandaryńskie są wyposażone w długą rączkę oraz są lekkie i mniejsze niż kantońskie, co umożliwia podrzucanie i potrząsanie składnikami potrawy. Taka metoda smażenia nazywana jest stir-fry. Te dwa rodzaje woków tradycyjnych powszechnie wykorzystywane są w lokalach gastronomicznych, gdzie duży nacisk kładzie się na jakość oraz szybkość podawanych potraw. W domowym zaciszu świetnie sprawdzi się pekiński odpowiednik klasycznego naczynia, łączący wszystkie zalety swoich krewnych. Jest wygodnym w operowaniu, lekkim i poręcznym narzędziem. Bardzo powszechnym na naszym rynku modelem jest wok ze spłaszczonym dnem, będący niejako odpowiedzią na ograniczone możliwości domowych kuchenek, nieuznawany jednak przez znawców kuchni azjatyckiej. Innym wynalazkiem zachodu trafiającym w potrzeby domowych szefów kuchni są elektryczne woki wyposażone we własne zasilanie, przez co są zupełnie niezależne od płyty grzewczej. Mimo że charakteryzują się bardzo wysoką mocą, to nie można ich równać z tradycyjnymi przykładami używanymi na odpowiednio mocnym palniku. Elementy, na które warto zwrócić uwagę, wybierając wok Ważnym parametrem woka jest materiał, z którego jest wykonany. Tradycyjne modele były wykonane z żeliwa, szybko się nagrzewają oraz długo utrzymują temperaturę, są ciężkie, o grubych ściankach. Nieco lżejsze będą te wykonane ze stali węglowej. Niemal równie dobrze przewodzą ciepło, trzeba jednak pamiętać o szczególnym dbaniu o ten stop metali, o czym producent zwykle informuje, dołączając instrukcję postępowania. Tanim i lekkim tworzywem, z którego produkuje się woki, jest aluminium pokryte powłoką nieprzywierającą, np. teflonem. Ich ograniczone zdolności utrzymywania temperatury sprawiają jednak, że trudno jest osiągnąć zalecaną w chińskiej kuchni technikę przygotowania potrawy. Wraz z modą na wszelkie ceramiczne naczynia i przybory również woki zaczęto produkować z tego materiału. Są one wytrzymałe i charakteryzują się gładką powierzchnią. box:video Rączka woka oraz elementy dodatkowe spotykane w zestawach Elementem budowy o dużym znaczeniu jest rączka – jej kształt, pochylenie i umiejscowienie. Od niej zależy komfort operowania naczyniem oraz stabilność i pewność chwytu. W zestawach powinna znaleźć się też dopasowana pokrywa, która pozwoli dusić i parować produkty, dzięki czemu w pełni wykorzystamy zakres możliwości, które daje nam wok. W wielu zestawach znajduje się też specjalnie przystosowany ruszt, który umieszczony na środku patelni umożliwia gotowanie na parze. Jeśli w zestawie jest też dobrze wyprofilowana i dopasowana do dna łopatka, którą można przerzucać i mieszać składniki, to od razu możemy zabierać się za gotowanie specjałów kuchni dalekiego wschodu. Aspektem, którego nie można przeoczyć jest rodzaj kuchenki, jaką dysponujemy. Na opakowaniu lub w opisie produktu powinna być umieszczona informacja, które naczynia nadają się do kuchenek indukcyjnych, a jakie do elektrycznych płyt grzewczych lub gazowych. Trzeba zdawać sobie jednak sprawę, że domowa kuchenka nie zapewni nam niestety idealnie silnego grzania jak w tradycyjnej chińskiej kuchni. box:video
Wok – do czego służy i jak wybrać odpowiedni?
Prawidłowo odwzorowane na zdjęciach kolory to niełatwe zadanie. Wielu początkującym fotografom sprawia trudność. Warto poćwiczyć, aby nasze ujęcia cieszyły oko odbiorcy. Pamiętając o kilku ustawieniach w aparacie oraz paru trikach podczas obróbki, kolory na naszych zdjęciach zaczną być bardziej soczyste i atrakcyjne. To nic skomplikowanegp. Co z tym kolorem? Z pewnością wielu osobom zdarzyła się w życiu frustracja spowodowana brakiem odwzorowania wspaniałych kolorów na zdjęciu, pomimo że tak wyraźnie widzi je nasze oko. Wpływa na to wiele czynników. Scena może być nieprawidłowo naświetlona, aparat może nie radzić sobie ze zbyt dużą rozpiętością tonalną, możemy mieć ustawiony nieprawidłowy balans bieli. Jest wiele sposobów na poradzenie sobie z problemem. Najważniejsze to ćwiczyć oraz testować różne rozwiązania. Balans bieli Funkcja balansu bieli w aparacie pozwala poprawnie pokazać barwy na zdjęciu. Powinniśmy pamiętać o tym, że różne źródła światła mają różne kolory. Światło zachodzącego słońca lub świecy będzie cieplejsze, o pomarańczowym zabarwieniu. Światło naturalne w pochmurny dzień lub pochodzące z większości żarówek będzie mało zimną, niebieską barwę. Chodzi o to, aby to, co jest białe, wyszło białe również na zdjęciu. Jeśli tak jest, wszystkie barwy będą odwzorowane poprawnie. Balans bieli ustawiamy w aparacie. Automatyczny działa wystarczająco dobrze i poprawnie w większości sytuacjach. Możemy ustawić również temperaturę barwową samodzielnie. Wybieramy wtedy odpowiednią wartość Kelwinów w ustawieniach. Im niższy numer, tym cieplejsze światło. Prawidłowa ekspozycja Oprócz temperatury barwowej ważną kwestią jest poprawne naświetlenie zdjęcia. To również ma wpływ na odwzorowanie barw i końcowy odbiór u oglądającego. Prawidłowa ekspozycja to taka, kiedy scena nie jest prześwietlona ani zbyt ciemna. Nie powinno być również miejscowo zupełnie czarnych lub białych, wypalonych miejsc bez widocznych szczegółów. Wyjątkiem jest oczywiście sytuacja, kiedy taki jest zamiar fotografa. Prawidłowo naświetlając kadr, jeśli oczekujemy błękitnego nieba, takie powinno właśnie wyjść na fotografii. Czasami jest to trudne. Natomiast kontrola nad ekspozycją, umiejętne operowanie wartościami EV, czyli korektą, uchroni nas przed żmudną pracą w programie graficznym. Filtry fotograficzne Zdarza się, że panujące warunki są trudne do opanowania. Matryca w przeciwieństwie do oka nie radzi sobie dobrze z dużą rozpiętością tonalną. Ciemny przedmiot na śniegu lub rozświetlone niebo nad lasem będą kłopotliwe dla naszej lustrzanki. Jeśli doświetlimy ciemne miejsca, jasne będą przepalone i na odwrót. Wyjściem z tej trudnej sytuacji może być filtr połówkowy. Nakręcając go na obiektyw ciemniejszą częścią na górze, przyciemnimy niebo, jednocześnie dolną część zdjęcia pozostawiając bez zmian. Bardzo przydatny jest również filtr polaryzacyjny. Daje efekt podobny do okularów przeciwsłonecznych. Zmniejsza odblaski, jednocześnie poprawiając kontrast. Oba sprawiają, że kolory stają się wyrazistsze i bardziej soczyste. Warto przejrzeć ofertę takich producentów jak Hoya i Marumi. Retusz koloru Jednym ze sposobów wpłynięcia na kolor jest opcja barwa / nasycenie w programie Photoshop. Służą do tego trzy suwaki: barwa (hue), nasycenie (saturation), jasność (lightness). Przesuwając poszczególne suwaki w prawo lub lewo, możemy całkowicie odmienić wygląd zdjęcia. Kolejny sposób to manipulacja suwakiem jaskrawość (vibrance). Jeśli źle ustawiliśmy balans bieli w aparacie, mamy szansę jeszcze je uratować. Możemy to zrobić, na przykład używając funkcji balansu kolorów. W pierwszym kroku decydujemy, czy chcemy wpłynąć na cienie, światła czy półcienie. Największe znaczenie ma wpływanie na półcienie. Dzięki narzędziu Kolor Selektywny mamy możliwość zmiany niepasującego koloru, wpływając na jego jasność i nasycenie. Magia koloru Najlepiej, kiedy uda nam się doprowadzić umiejętności do takiego poziomu, kiedy nie jest wymagana wielka ingerencja w zdjęcie podczas retuszu. Balans bieli i poprawna ekspozycja to przepis na odwzorowanie pięknych barw. Nie warto jednak załamywać rąk, kiedy nie udało nam się osiągnąć zachwycających nasyconych kolorów na fotografii. Wciąż mamy szansę uratować ją w programie graficznym. W dzisiejszych czasach wiele błędów na szczęście da się naprawić.
Soczyste kolory na zdjęciach – jak je uzyskać podczas fotografowania i obróbki?
W domach pojawia się coraz więcej urządzeń elektronicznych. Często współpracują ze sobą, co wymaga połączenia ich przewodami. Sprzęty oczywiście są zasilane prądem, dlatego każdy z nich podłącza się również do sieci elektrycznej. Efekt? W przestrzeni mieszkalnej tworzą się pajęczyny kabli i przewodów - bardzo nieestetyczne, a chyba jeszcze bardziej niebezpieczne. Miejscem, w którym występują one najczęściej, jest z pewnością otoczenie telewizora. W pobliżu niego znajdują się zazwyczaj urządzenia, takie jak odtwarzacz DVD, dekoder, zestaw nagłaśniający kina domowego czy konsola do gier. Wszystkie wymienione sprzęty muszą łączyć się kablami z telewizorem i siecią, a niejednokrotnie posiadają również własny zestaw przewodów. Jak się z tym uporać? Oto 5 sposobów na kable plączące się dookoła telewizora. Sposób pierwszy - podwieszenie telewizora na ścianie Bardzo popularne rozwiązanie, spotykane w wielu domach i mieszkaniach. Czy jednak takie oczywiste? W końcu nawet powieszony telewizor musi zostać jakoś podłączony. Oczywiście, jednak przewody od niego odchodzące mogą zostać ukryte w ścianie! Wystarczy, że wykuje się w niej specjalne korytko o szerokości od 8 do 10 cm (tylko takie pomieści wszystkie kable i wtyczki), a następnie przykryje się je płytą kartonowo-gipsową, panelem lub specjalną zaślepką. Jeśli jednocześnie korytko zostało odpowiednio zabezpieczone, można je z powodzeniem zagipsować, tak aby w ogóle nie było widać, że istnieje. Co jednak zrobić, gdy ma się kilka różnych urządzeń, które muszą być podłączone do telewizora, takich jak dekoder, konsola czy odtwarzacz DVD? Najlepiej jest postawić je na półce ściennej, zamontowanej tuż pod ekranem. Co z przewodami? Bez problemu zmieszczą się w korytku. Powinny być jednak nieco krótsze, albo chociaż podwinięte, wtedy na pewno nie będą nigdzie wystawać. Sposób drugi - ukrywanie kabli Jest to rozwiązanie, mające na celu umieszczenie przewodów tak, aby nie rzucały się w oczy. Jednym z prostszych sposobów tego typu jest ich podpięcie do mebli. Można to zrobić przy pomocy specjalnych dziurkowanych listew, gwoździków, pinezek tapicerskich lub haczyków przypominających wieszaki na ręczniki. Montuje się je w miejscach mniej widocznych, na przykład na dolnym styku półki i tylnej ściany mebla czy tuż przy samej podłodze. Następnie układa się w nich kable, najlepiej uprzednio spięte w całość opaskami zaciskowymi, sklejone taśmą lub związane. Przewody można też ukryć pomiędzy tylną ścianą regału czy też innego mebla, a ścianą właściwą. Z powodzeniem dają się też schować w listwach przypodłogowych, za zasłonkami i w karniszach! Sposób trzeci - maskowanie widocznych przewodów Czasem kable nie dadzą się poprowadzić tak, aby można było ukryć ich obecność przed ludzkim wzrokiem. W takim przypadku pozostaje tylko sprytnie je zamaskować lub ciekawie zaaranżować. Tak, przewody mogą zdobić wnętrze! Można je włożyć w geometryczną instalację z kolanek hydraulicznych, która sama w sobie stanie się nietuzinkowym akcentem dekoracyjnym. Podobny efekt przyniesie instalacja ścienna z samego przewodu w formie rysunku czy figury geometrycznej - jest to bardzo praktyczne, innowacyjne, ale i modne rozwiązanie! Sposób czwarty - redukcja ilości kabli Im przewodów jest więcej, tym ciężej się z nimi uporać. Dlatego właśnie najlepiej byłoby zredukować ich ilość. W końcu nie wszystkie sprzęty muszą być podłączone. Szczególnie nie opłaca się głowić nad kablami od tych, których prawie w ogóle się nie używa. Już dawno powinny zostać sprzedane, wyrzucone lub przynajmniej usunięte z otoczenia telewizora. Jak jeszcze można zmniejszyć ilość kabli? Na przykład inwestując w rozwiązania bezprzewodowe Bluetooth. Jeśli telewizor ma wbudowaną tę funkcję, dobrze połączy się dzięki niej na przykład z bezprzewodowymi głośnikami (przewody od głośników są zazwyczaj najbardziej kłopotliwe). Sposób piąty - perfekcyjna organizacja Plątanie się kabli jest dosyć powszechnym problemem, wynikającym z ogólnego bałaganu. Im więcej posiada się urządzeń i sprzętów, tym większy tworzy się chaos w przewodach. Aby temu zapobiec, warto każdy kabel oznaczyć. Tuż przy wtyczce można pomalować go lakierem do paznokci określonego koloru lub przykleić karteczkę z napisem, który wskaże nam, od czego jest to przewód. Kable biegnące razem należy bezwzględnie rozplątać, rozprostować i połączyć na przykład taśmą zaciskową. Przewodom biegnącym osobno zawsze można znaleźć alternatywną drogę, mniej rzucającą się w oczy. Powyżej opisane sposoby pozwolą ci na pozbycie się bałaganu w kablach i przewodach. Jeśli zastosujesz zasugerowane w artykule rozwiązania, w otoczeniu twojego telewizora pojawi się długo oczekiwany ład. Dzięki odrobinie kreatywności i dobrym chęciom możesz dosyć szybko uporać się z chaosem w przewodach plączących się dookoła telewizora. Zastanów się nad wdrożeniem pomysłów w swoim mieszkaniu i zacznij pracę już dziś!
5 sposobów na pozbycie się kabli od sprzętu RTV
Na rynku od dłuższego czasu pełno jest lustrzanek amatorskich, czyli takich, z których profesjonalni fotografowie już nie korzystają, a na których dobrze jest zaczynać swoją przygodę z fotografią artystyczną. Nikon D3300 mieści się w tej klasie z prostej przyczyny: jego cena jest odpowiednia do oferowanych możliwości. D3300 nazwać można czymś w rodzaju „lustrzanki uniwersalnej” – stosunkowo tania, bez zbyt rozbudowanych opcji, z prostym w obsłudze oprogramowaniem wewnętrznym. Oferuje zarówno możliwość robienia dobrych jakościowo zdjęć, jak i kręcenia naprawdę przyzwoitych materiałów wideo. Jej cena oraz parę prostych usprawnień, jakie zastosował producent, są główną przyczyną popularności tej lustrzanki. Specyfikacja techniczna to nie wszystko Pora przejść do kwestii technicznych. Aparat został wyposażony w 24-megapikslową matrycę, ale Nikon usprawnił również procesor – dzięki temu sprzęt radzi sobie o wiele lepiej od poprzednika. To sprawia, że i dość popularny tryb robienia zdjęć w seriach (5 klatek na sekundę) jest o wiele wydajniejszy, a i zakres czułości jest bardzo przyzwoity (do ISO 25600). 3-calowy ekran LCD skrywa w sobie w kilka opcji, które przydadzą się szczególnie początkującym fotografom. Oczywiście bez obiektywu nie zrobimy lepszych zdjęć. Zazwyczaj kosztuje ogromną ilość pieniędzy, nierzadko przekraczając wartość samego D3300. Jednak producent oferuje również tak zwane zestawy kitowe, które składają się z korpusu lustrzanki oraz jednego z proponowanych obiektywów. W moim przypadku był to 18-55mm. Konkurencję w postaci Sony czy Olympusa testowany Nikon pozostawia jednak w tyle – głównie ze względu na zakres możliwości w porównaniu do ceny. D3300 posiada aż siedem trybów ekspozycji, ponadto wbudowane oprogramowanie pozwala na korektę obrazu poprzez aż 10 parametrów (na przykład filtry). Z kolei format zapisu obrazów jest dość standardowy: RAW, JPEG, NEF + JPEG. Filmowanie aparatem? Dlaczego nie! Najbardziej przypadło mi do gustu filmowanie – nie spodziewałem się takiej jakości po lustrzance. Aparat oferuje tryb nagrywania nawet w 60fps oraz rozdzielczości do 1080 pikseli. Oczywiście najgorszym elementem jest zawsze wbudowany system przechwytywania dźwięku, dlatego sytuację ratuje złącze jack 3,5mm, do którego można wpiąć zewnętrzny mikrofon. Sam korzystam z jednego z modeli Rode, który idealnie pasuje do D3300. Również przydatna, szczególnie podczas nagrywania w studiu, jest możliwość podłączenia do aparatu kabla HDMI i przekazanie obrazu na żywo na inny ekran, na przykład na telewizor. Dzięki temu praca z filmowaniem będzie łatwiejsza, ponieważ sprawdzić można efekt końcowy. A to oznacza, że poprawek dokonamy bez pomocy osób trzecich. Błędy, na przykład ustawienia czy kadrowania, natychmiast zostaną wyłapane. W kwestii nagrywania wideo ważna jest bateria. Ogromnym minusem D3300 jest brak możliwości podłączenia zasilania sieciowego (dla standardowego zestawu). Chociaż litowo-jonowy akumulator EN-EL14a o pojemności 1230 mAh prezentuje bardzo dobry poziom trwałości, jest on stosunkowo drogi, więc często początkujący fotografowie pracują na jednym. To oznacza, że każde rozładowanie wymaga przerwania pracy, podładowania baterii i dopiero wtedy wznowienia nagrań. W praktyce istnieje możliwość podłączenia zasilania sieciowego (EH-5 wraz z adapterem EP-5), ale nie jest ono w standardowym wyposażeniu zestawu D3300, a ponadto jest... okrutnie drogie, porównując z ceną ogólną lustrzanki. Kiedy Nikon D3300 się przyda? Lustrzanka ta jest genialnym przedstawicielem swojej klasy cenowej. Obecnie zestaw wraz z podstawowym obiektywem 18-55mm można dorwać za około 1700 złotych. Ogromną zaletą tego modelu jest względnie mały rozmiar (124 x 98 x 76 mm) oraz niewielka waga (430g z baterią), co przekłada się na mniejsze zmęczenie podczas użytkowania. A naprawdę nie trzeba być mistrzem empatii, żeby wczuć się w rolę kamerzysty/fotografa, który na kilka(naście) godzin staje po drugiej stronie obiektywu. Jeśli szukasz lustrzanki, którą zabierzesz w góry, żeby zrobić zdjęcia majestatycznym szczytom, ale równie dobrze chcesz porządnego sprzętu, którym nakręcisz świetny jakościowo materiał wideo – Nikon D3300 jest dla Ciebie. Przykładowe zdjęcia wykonane lustrzanką: box:imageShowcase box:imageShowcase
Test: Nikon D3300
SP550 to jeden z najnowszych, a jednocześnie najtańszych dysków SSD w ofercie ADATA. Sprawdźcie, jak wypada w testach model o pojemności 240 GB. Czy warto go kupić? SP550 to następca SP610, udanego dysku SSD z budżetowej półki. Także nowy model od ADATA ma nie być obciążeniem dla kieszeni, a przy tym z powodzeniem powinien zastąpić dysk HDD w laptopie lub komputerze stacjonarnym. Wersję 120 GB można mieć za około 200 zł, 240 GB to koszt około 332 zł, a urządzenie o pojemności 480 GB to wydatek rzędu 654 zł. Producent zapewnia dobrą wydajność, dzięki zastosowaniu architektury TLC, dobrego kontrolera i pamięci podręcznej SLC. Specyfikacja kontroler Silicon Motion (SMI) SM2256 pamięć TLC (Hynix) interfejs SATA III (6 GB/s) odczyt do 560 MB/s, zapis do 510 MB/s, losowy zapis/odczyt próbki 4K do 75k IOPS średni czas bezawaryjnej pracy 1500000 h, zapis maksymalny do 90 TB wsparcie TRIM, NCQ, S.M.A.R.T, ECC technologia NANDXtend, data shaping, korekcja LDPC i obsługa RAID temperatura pracy 0~70°C wymiary 100 x 69, 85 x 7 mm, waga 68 g niski pobór mocy odporny na wstrząsy (1500 G) gwarancja 3 lata Wyposażenie i konstrukcja Dysk pakowany jest w płaskie, kartonowe pudełko niczym droższe modele SSD. W środku produkt zabezpiecza plastikowa foremka, pod którą można znaleźć instrukcję obsługi i naklejaną ramkę. Ramka ma 2,5 mm grubości, czyli zwiększa wymiary dysku do 9,5 mm. Zatem dysk zmieści się do ultrabooka, a z zamontowaną dodatkową ramką będzie kompatybilny także ze starszymi laptopami – wszelkie luzy zostaną wyeliminowane. Wykonanie dysku robi bardzo dobre wrażenie. Obudowa jest aluminiowa i ładnie obrobiona, posiada matowe, lekko chropowate wykończenie. Dysk nie wygląda jak tani model SSD, obudowa jest skręcana na śruby, a jej krawędzie zostały obrobione na gładko. Front zdobi duża, metaliczna naklejka z oznaczeniem modelu i pojemności wraz z logo producenta. Gwinty do przykręcenia urządzenia zostały precyzyjnie nawiercone. Przy pierwszym kontakcie dysk robi więc bardzo dobre wrażenie. Oprogramowanie Do sprzętu dołączone są dwa programy. Pierwszy to znany Acronis True Image HD, program służący do klonowania zawartości dysku. Pozwoli w prosty sposób wymienić dysk HDD, tworząc jego obraz, który wgrany zostanie na dysk SP550 – dzięki temu zachowamy wszystkie dane i nie będziemy zmuszeni do przeinstalowywania systemu operacyjnego. Drugi dodatek to miła niespodzianka, zważywszy na niską cenę urządzenia. Jest to program do monitorowania dysku ADATA, czyli SSD Toolbox. To rozbudowane narzędzie pozwala odczytać stan dysku oraz ustalić jego żywotność. Oferuje także opcję optymalizacji systemu operacyjnego pod SSD (warto zastosować ją po klonowaniu dysku), a także inne narzędzia – w tym monitoring temperatury z ostrzeżeniami i zaawansowane testy diagnostyczne. Program prezentuje się ładnie pod względem graficznym, ma prosty i czytelny interfejs, jest stabilny oraz działa bezproblemowo. Taki dodatek to duża zaleta, trzeba mieć na uwadze, że w tanich dyskach oprogramowanie od producenta jest zazwyczaj słabej jakości lub wcale go nie ma. W tym aspekcie ADATA pozytywnie wyróżnia się na tle konkurencji. ADATA SP550 240 GB w pomiarach Platforma testowa: procesor Intel i5-4690k płyta główna MSI Z97 Gaming 5 RAM HyperX Savage 2400 MHz CL11 16 GB dyski HDD WD Green 1 TB, Seagate Barracuda 1 TB dyski SSD Samsung 840 EVO 120 GB, Silicon Power V70 240 GB karta graficzna MSI GeForce GTX 970 Gaming 4 GB system operacyjny Windows 10 64 bit Do testów wykorzystałem programy: AS SSD, Crystal Disk Mark, ATTO Disk Benchmark oraz HD Tune. Pomiary zaskakują – wyniki są bardzo dobre. AS SSD wskazał 497 MB/s odczytu sekwencyjnego oraz 462 MB/s zapisu. To poziom charakterystyczny dla dużo droższych dysków. Dobre wrażenie robią także wyniki odczytu i zapisu próbek 4K to kolejno 22 MB/s oraz 102 MB/s. Standardowo Crystal Disk Mark podał bardziej optymistyczne osiągi. Dla odczytu sekwencyjnego było to aż 520 MB/s i 481 MB/s zapisu. Przy transferze próbek 4K pomiary wyniosły 29 MB/s odczytu i 119 MB/s zapisu. ATTO Disk Benchmark wskazał zapis maksymalnie na 512 MB/s, a odczyt osiągnął prawie 560 MB/s przy średnich i dużych plikach. HD Tune nie jest najlepszym programem do testów dysków SSD, ale wskazał średni transfer na poziomie 370 MB/s i 10-procentowe użycie procesora podczas testu. Wyniki są bardzo dobre, ale wiadomo, że testy syntetyczne nie zawsze odpowiadają testom praktycznym. box:imageShowcase box:imageShowcase ADATA SP550 240 GB w praktyce W zastosowaniach stricte praktycznych sprzęt wypada niestety gorzej. Dysk nie radzi sobie ze wszystkimi operacjami na plikach. Mały folder z plikami muzycznymi o rozmiarze 2 GB to nie problem dla SP550. Dane zostały przekopiowane w obrębie dysku w 7 sekund, czyli w czasie identycznym jak u większości dobrych dysków SSD. Tylko niektóre tanie SSD potrzebowały na to do 10 sekund. Jak widać operacje na małych i średnich plikach są bardzo sprawne. Natomiast folder 38 GB z przeróżnymi plikami o wielu formatach, małymi i większymi, był dla SP550 kłopotliwy. Jego kopia w obrębie dysku trwała aż 9 minut i 13 sekund. To słaby wynik. Czas powinien wynieść około 5-6 minut. Wyniki utrzymywały się na poziomie 80 MB/s, zaliczając spadki do 30 MB/s. W przypadku pojedynczego pliku, filmu o rozmiarze 20 GB, było już lepiej, szybkość kopiowania utrzymywała się na poziomie 80-100 MB/s. Transfer przy kopiowaniu z dysków twardych na SSD nie został ograniczony odczytem dysku HDD. Prędkość jest więc praktycznie taka sama przy kopiowaniu z innych nośników, jak podczas operacji na plikach w obrębie SP550. Zaniepokojony transferem na poziomie 80 MB/s wykonałem dodatkowe testy. Kopia gry Wiedźmin 3 (34 GB) w obrębie dysku była wykonywana stabilnie na poziomie 120-140 MB/s. To już dużo lepszy wynik. W porównaniu do HDD (WD Green) poprawie uległ także czas wczytywania Wiedźmina, dysk twardy potrzebował na to 16 sekund, pomijając intra. ADATA SP550 pozwoliła na uruchomienie gry w 9 sekund. Podobnie było z wczytywaniem ostatniego zapisu lub nowej lokalizacji przy korzystaniu z opcji szybkiej podróży – na SP550 nie zdążyła się nawet pojawić animacja wczytywania – cała operacja trwała zaledwie kilka sekund. Osiągnięty czas był równie dobry jak na SSD z wyższej półki. Podczas dużego obciążenia zanotowałem też dosyć wysokie temperatury – dysk rozgrzewał się aż do 60°C, ale obudowa dobrze odprowadzała temperaturę. Na dane użytkownika z 240 GB dostępne są 223 GB. Podsumowanie ADATA Premier SP550 nie jest demonem szybkości. To raczej podstawowy dysk dla niewymagających – nadaje się świetnie na system operacyjny, programy, a także gry. Pozwoli na szybki transfer małych plików. Działa stabilnie i bezproblemowo. Nie przyda się raczej jako przestrzeń do pracy na dużych plikach oraz do zastosowań półprofesjonalnych, wykonywanie ich przy pomocy SP550 będzie czasochłonne. Mimo wszystko to i tak dobra alternatywa dla dysku twardego, szczególnie w laptopach, który potrafi mocno ograniczyć potencjał procesora. SP550 zasługuje też na pochwałę za solidne wykonanie, adapter do 9,5 mm w zestawie, a także dobry program monitorujący SSD Toolbox. Ma jednak mocną konkurencję w swoim przedziale cenowym. Polecam wybrać wersję 240 GB (340 zł) to koszt 1 zł i 35 gr za 1 GB. Taki sam koszt jest przy zakupie wersji 480 GB. W przypadku 120 GB (200 zł) transfery będą wolniejsze, a wtedy 1 GB wyniesie nas 1 zł 67 gr. Zalety: ramka/adapter zwiększający grubość w zestawie, solidne i ładne wykonanie, bardzo dobre wyniki w pomiarach, stabilna praca i dobre transfery przy małych plikach do podstawowego użytku, dobre oprogramowanie Wady: w praktyce wolny zapis (80-140 MB/s), dosyć wysoka temperatura dysku
Test dysku SSD ADATA Premier SP550 240 GB – dobry SSD dla oszczędnych?
Nowa, siódma już książka popularnej telewizyjnej gwiazdy to jej oda do obiadów – posiłków, które zdaniem Starmach powinny być codziennym źródłem radości i celebracji. A zawarte w tej pozycji przepisy mają nam w tym pomóc. Literatura kulinarna ma się w Polsce wyjątkowo dobrze. Choć rynek czytelniczy wciąż przeżywa kryzys, a wedle ostatnich badań aż 60% Polaków nie przeczytało w zeszłym roku żadnej książki, to poradniki dotyczące gotowania, szczególnie te popularnych autorów, znikają z półek w mgnieniu oka. Nic więc dziwnego, że mamy z czego wybierać, a pośród setek pozycji trudno czasem znaleźć te najbardziej wartościowe. Szukając książki kucharskiej, która nie będzie zbyt przekombinowana, a przy tym za ciekawi i zachęci do kulinarnych eksperymentów, warto zdecydować się na „Pyszne obiady” autorstwa Anny Starmach. Popularna jurorka programów „MasterChef” i „MasterChef Junior” ma już na swoim koncie sześć innych kulinarnych poradników, m.in. popularne „Pyszne 25”, a każdy z nich był bestsellerem. Wszystko wskazuje na to, że „Pyszne obiady” też szybko dołączą do tego prestiżowego grona. Obiad to radość Jak tłumaczy sama Starmach, „Pyszne obiady” powstały, ponieważ fani zasypywali ją wiadomościami i pytaniami na temat jej pomysłów na obiadowe dania i zestawy. Celem tej książki ma być przedstawienie tradycyjnych, popularnych w Polsce potraw w nowej odsłonie, a także zaprezentowanie bardziej oryginalnych nowości, które mogą być alternatywą dla „stałego obiadowego repertuaru”. I rzeczywiście, w książce znajdziemy aż 70 przepisów, zarówno na zupy, dania główne, jak i desery, które można podawać osobno albo tworzyć z nich ciekawe, odświeżające zestawy obiadowe. Zdaniem autorki obiady mają być źródłem codziennej radości, celebracji i wzmacniania rodzinnych więzów i nie muszą być zarezerwowane tylko na wyjątkowe okazje czy dni świąteczne. Wielką siłą tej książki, jak i pozostałych autorstwa Anny Starmach, jest prostota proponowanych przepisów. Zdecydowaną większość dań zawartych w „Pysznych obiadach” może przygotować osoba, która nie ma dużego doświadczenia w gotowaniu. Przepisy są proste i nieskomplikowane, a także – co bardzo ważne szczególnie w przypadku rodzin z dziećmi – błyskawiczne w przygotowaniu. Zdecydowaną większość składników potrzebnych do ich przyrządzenia bez problemu znajdziemy w każdym sklepie, co sprawia, że gotowanie jest nie tylko przyjemne, ale i zwyczajnie łatwe. Starmach nie zapomina jednak o swoich bardziej zaawansowanych kulinarnie czytelnikach – w książce znajdziemy więc kilka przepisów wymagających nieco więcej umiejętności, ale nawet one nie są tak skomplikowane, by odstraszać czy zniechęcać tych mniej doświadczonych kucharzy. Przepisom towarzyszą piękne, kolorowe zdjęcia, a całość wydrukowana została na grubym, błyszczącym papierze wysokiej jakości. Książka „Pyszne obiady” nie jest pozycją wybitnie odkrywczą czy innowacyjną. Proponowane przez Starmach przepisy, np. na pierś z kaczki z pomidorami, soczysty stek czy risotto ze szparagami, to pewnego rodzaju klasyka, choć być może rzadko wykorzystywana przez nas na co dzień. Nowy poradnik gwiazdy dobrze więc potraktować jako swoiste poszerzenie kulinarnych horyzontów dla miłośników kuchni tradycyjnej i dość prostej, ale przy tym bardzo smacznej i sycącej. Kto wie, być może dzięki Starmach wasze obiady rzeczywiście staną się powodem do małej, codziennej celebracji – nie tylko jedzenia. Źródło okładki: www.wydawnictwoznak.pl
„Pyszne obiady” Anna Starmach – recenzja
Scenarzysta serialu „Fargo” pisze powieść sensacyjną, udowadniając tym samym swój talent do tworzenia intrygujących historii, których bohaterami są ludzie przeciętni, a jednak nie całkiem zwyczajni. Początek jest dowodem na to, że autor uważnie oglądał filmy Hitchcocka. Niejaki Scott Burroughs, niespełniony artysta-malarz, wsiada na pokład luksusowego, prywatnego samolotu, by dotrzeć do Nowego Jorku. Zaprosiła go przypadkiem poznana żona jednego z bogaczy. Szesnaście minut po starcie samolot spada do oceanu, a jedynymi osobami, które przeżyły katastrofę, są Scott i czteroletni chłopczyk. Mężczyzna jest wysportowany, zaczyna więc holować dziecko i płynąć w stronę oddalonego o wiele kilometrów brzegu. Po katastrofie Po dotarciu na ląd Scott i chłopiec trafiają do szpitala, jednocześnie zaś rusza potężna machina medialna. Niezwykłym wyczynem mężczyzny interesują się dziennikarze, co zresztą zupełnie zrozumiałe, zarazem jednak zagadkowe ocalenie i równie tajemnicza katastrofa prowadzą do wielu spekulacji. Gdy okazuje się, że Scott malował rozbijające się samoloty, jeden z dziennikarzy zaczyna rzucać na niego podejrzenia. Dochodzenie w sprawie katastrofy i coraz to nowe teorie na temat jej możliwych przyczyn intrygują czytelnika, aczkolwiek to nie one stanowią główną oś fabuły. Powrót do przeszłości Hawley koncentruje się na tym, jak wyglądało życie osób, które znalazły się na pokładzie feralnego samolotu. Każdej z ofiar poświęca jeden rozdział, skrupulatnie relacjonując ich historie. Początkowo zabieg ten może irytować, ponieważ czytelnik wolałby skupić się na tym, co dalej będzie działo się ze Scottem i uratowanym przez niego chłopczykiem, autor jednak umiejętnie buduje napięcie, a my zaczynamy rozumieć, że to właśnie w przeszłości kryje się klucz do zrozumienia całej sprawy. Kim było 11 osób biorących udział w locie? Dlaczego pilot nie wysłał nawet jednego sygnału mayday? Czy odpowiedź można znaleźć w historii jednego z pasażerów? Nietypowa narracja Swój oryginalny pomysł na fabułę Hawley ubiera w dość nietypową formę. Nie snuje gładkiej opowieści, która porwałaby czytelnika. Pozwala sobie na dygresje, zbacza z tematu, miesza plany czasowe. Świat nie jest przecież spójnym miejscem, a rzeczywistość nie zawsze daje się wyjaśnić za pomocą ciągu przyczynowo-skutkowego. Bywa, że nasze losy zależą od przypadku i nie każde zdarzenie da się logicznie wytłumaczyć. Hawley przeplata opowieść o tym, co było potem, z nieuporządkowanymi i często chaotycznymi historiami z przeszłości, niekiedy się przy tym powtarza, czasem zaś wprowadza zbyt dużo zamętu. Jednak atmosfera tajemniczości robi swoje, a autorowi nieodmiennie udaje się przytrzymać uwagę czytelnika. „Przed katastrofą” to rasowy thriller, od którego trudno się oderwać, ale jednocześnie jest to wyrafinowana powieść o ludzkiej naturze. Hawleyowi udało się wpleść opowieść o mediach, sztuce, bogactwie i przeznaczeniu w ramy sensacyjnej historii, która zaintryguje nawet najbardziej wybrednego czytelnika. Źródło okładki: www.soniadraga.pl
„Przed katastrofą” Noah Hawley – recenzja
Gry ekonomiczne są bardzo różnorodne. Umożliwiają one: budowanie metropolii, kupowanie nieruchomości, zarządzanie korporacją czy handel zwierzętami. Możemy w nich stać się renesansowym kupcem, osadnikiem nowo odkrytej wyspy czy farmerem. Jednak, mimo tak zróżnicowanej tematyki, cel graczy zawsze pozostaje ten sam – powiększenie zasobów, wpływów i bogactwa. Niemniej, droga do sukcesu nie jest łatwa. Przyda się: biznesowe myślenie, strategiczne planowanie i chłodna kalkulacja. Monopoly W zestawieniu gier ekonomicznych nie mogło zabraknąć kultowej i, mimo upływu czasu, wciąż bijącej rekordy popularności gry Monopoly. Trudno w to uwierzyć, ale Monopoly ma już ponad 100 lat i doczekało się kilkudziesięciu wersji tematycznych – od klasycznej (w której okrążając planszę, kupując ziemię, budując domy i hotele, gracze mają szanse zbicia prawdziwej fortuny), przez specjalne edycje dla fanów (Star Wars, Ojca Chrzestnego, Lego, czy The Beatles), po uproszczone wersje dla dzieci (Monopoly Junior Moc Atrakcji czy Monopoly Junior My Little Pony). Monopoly to gra polegająca na handlu i spekulacji nieruchomościami. Gracze poruszają się po planszy, na której znajdują się różne obiekty. Gdy któryś z uczestników stanie na niewykupionej nieruchomości, może ją nabyć lub wystawić na aukcji. Jeśli skompletuje wszystkie ulice czy miasta należące do jednej dzielnicy, obejmuje monopol i buduje domy oraz hotele. Jednak jeżeli gracz wejdzie na pole należące do innego uczestnika, musi zapłacić mu czynsz. Wysokość najmu uzależniona jest od rodzaju nieruchomości (są ziemie droższe i tańsze) oraz od postawionych na niej budynków. Wygrana w dużym stopniu zależy od szczęścia, bowiem nie da się ukryć, że podstawowe znaczenie ma czynnik losowy (wynik rzutu kością), jednak na obmyślenie strategii również jest miejsce. Aby zbić prawdziwą fortunę, należy skompletować całą dzielnicę. Na pojedynczych czynszach zarobimy grosze, na pełnych dzielnicach z domami – nawet tysiące. Ważnym elementem gry są także negocjacje z innymi zawodnikami (można wymieniać się nieruchomościami, lub sprzedawać je sobie nawzajem). Gra trwa tak długo, aż jeden z graczy doprowadzi resztę do bankructwa. Liczba graczy: 2–4 Kategoria wiekowa: 8+ (5+ – wersja junior) Cena na Allegro: od 70 zł Podaj cegłę! Podaj cegłę! to rodzinna gra ekonomiczna, która swą formą zachwyci niejednego zainteresowanego. Podczas rozgrywki gracze wcielają się we właścicieli firmy budowlanej. Rywalizując ze sobą, zatrudniają robotników i biorą udział w licytacjach kontraktów budowlanych. A wszystko po to, aby wybudować okazałe budowle i stworzyć „prawdziwe” trójwymiarowe miasteczko. Za ukończone projekty gracze otrzymują wynagrodzenie. Wygra ten, kto na koniec zmagań zdobędzie największą kwotę pieniędzy. Pomimo wszystko, zarządzanie firmą nie jest takie proste. Początkujący biznesmeni będą musieli stawić czoła wielu nieprzewidzianym okolicznościom: strajkowi rolników, pożarom, epidemiom grypy, złej koniunkturze gospodarczej czy awanturującym się pracownikom. Te różne przeciwności losu mogą narazić ich na niepowetowane straty, a w konsekwencji zmusić do zaciągnięcia pożyczki w banku. Podaj cegłę! to niezwykle wciągająca gra, a trójwymiarowe budowle po prostu zachwycają. Samo składanie karczmy, szkoły czy wieży zegarowej to istna frajda dla maluchów, choć widziałam także dorosłych, którzy podczas rozgrywki dosłownie cieszyli się jak dzieci. Co ważne, nie tylko forma gry zasługuje na wyróżnienie, ale również jej jakość zadowala. Elementy, z jakich tworzy się budowle, wykonane zostały z twardej i grubej tektury, dzięki czemu nie musimy obawiać się, że po paru rozgrywkach budynki się rozpadną. Liczba graczy: 2–4 Kategoria wiekowa: 10+ Cena gry na Allegro: ok. 80 zł Osadnicy z Catanu To jedna z najbardziej rozpoznawalnych gier na świecie. I trudno się temu dziwić, bo Settlersi (oryginalny tytuł brzmi Settlers of Catan) to wciągająca i pobudzająca do myślenia gra ekonomiczno-strategiczna, w której uczestnicy: zarządzają zasobami, handlują, negocjują, próbują pokrzyżować plany przeciwnikom, a przy tym nade wszystko dobrze się bawią. Do tego mnóstwo dodatków pozwala na ciągłe odkrywanie gry na nowo. Gracze wcielają się w osadników przybywających na wyspę Catan. Rywalizując ze sobą, zasiedlają nowe ziemie, budują osady i drogi. Ten, kto skolonizuje wyspę w największym stopniu, wygrywa. Co ciekawe, składa się ona z heksagonalnych pól, jakie przed rozpoczęciem rozgrywki należy umieścić w specjalnej ramce. Elementy za każdym razem układane są losowo, dzięki czemu plansza zawsze jest inna, a rozgrywka nigdy się nie nudzi. Na wyspie znajdują się różne formy ukształtowania terenu: las, pole, pastwisko, wzgórza, góry, pustynia. Wszystkie pola, oprócz pustyni, generują różne zasoby. Te z kolei są potrzebne do budowy miast i osad. Surowce otrzymują ci gracze, których osady lub miasta graniczą z (wylosowanymi za pomocą kości) polami. W grze nie zabrakło również miejsca na taktykę, mimo dużego wpływu czynnika losowego na przebieg zmagań. Liczba graczy: 3–4 Kategoria wiekowa: 10+ Cena gry na Allegro: ok. 90 zł Metropolia Metropolia (a właściwie Machi Koro) to Monopoly i Osadnicy z Catanu w wersji wschodniej. W Polsce gra ukazała się nakładem wydawnictwa FOXGAMES i od razu wzbudziła spore zainteresowanie. To świetna propozycja, a do tego w kompaktowym wydaniu. Większość gier ekonomicznych to rozbudowane i wieloelementowe tytuły. W środku Metropolii znajdziemy natomiast jedynie karty, a właściwie całą masę kart, dwie kostki do gry oraz monety. Potrzebny będzie jeszcze tylko stół bądź koc piknikowy i możemy zaczynać zabawę. W grze uczestnicy wcielają się w burmistrzów, których zadaniem jest wybudowanie 4 budynków specjalnych: dworca kolejowego, centrum handlowego, parku rozrywki oraz wieży radiowej. Aby tego dokonać, gracze będą musieli zebrać odpowiednią kwotę pieniędzy. W jaki sposób? Inwestując w mniejsze i tańsze nieruchomości, np.: fast food, sklep, kawiarnię czy biurowiec. Te nie tylko zwiększają budżet graczy, ale również posiadają specjalne właściwości. Tak więc, aby zdobyć fundusze potrzebne na spore przedsięwzięcia, musimy najpierw zainwestować w mniejsze projekty i poczekać na zyski. Gra jest szybka i przy każdym ruchu angażuje wszystkich graczy (podobnie jak Monopoly, gdzie możemy zarabiać zarówno, gdy sami wykonujemy ruch, albo kiedy należy on do innego gracza). W grze przyda się umiejętność kalkulowania i trochę szczęścia, bowiem o naszych zarobkach decyduje najczęściej ślepy los. Metropolia to lekka, przyjemna i ładnie wydana gra ekonomiczna. Dodatkowo jej kompaktowy format sprawia, że pozycja ta nadaje się w sam raz na wakacje czy weekendowy piknik z rodziną. Liczba graczy: 2-4 Kategoria wiekowa: 8+ Cena gry na Allegro: ok. 50 zł Super Farmer Super Farmer to gra kultowa. Od czasów pierwszego jej wydania przez wydawnictwo GRANNA sprzedano ponad milion egzemplarzy. Ogromna popularność Super Famera sprawiła, że wydawca zdecydował się wydać kolejne jej odsłony: wersję kieszonkową (dla tych którzy z grą nie chcą rozstawać się nawet na wakacjach), jubileuszową (z nową oprawą graficzną), a także kilka wariantów, z odbiegającymi nieco od klasycznego pomysłu zasadami (Superfarmera z Rancha, Rancho i Ufo Farmera). W grze wcielamy się w farmera rzucającego specjalnymi 12-ściennymi kostkami z wizerunkami zwierząt i rozmnażającego swoje stado. Pierwsze zwierzę otrzymujemy, gdy na obu kostkach wypadnie ten sam obrazek zwierzęcia. Przy kolejnych rzutach duże znaczenie ma to, ile zwierząt z jednego gatunku posiada w swej puli gracz. Im więcej ich ma, tym więcej zdobywa podczas następnego rzutu. Aby zwyciężyć, gracze muszą zebrać po jednym zwierzęciu z każdego z 5 gatunków: konia, krowę, świnię, owcę oraz królika. Ponadto, co istotne, nie wszystkie zwierzęta możemy zdobyć, turlając kośćmi. Niektóre nabędziemy jedynie w drodze wymiany z bankiem lub innymi graczami. Zamiana ta odbywa się jednak według ściśle ustalonych zasad. Każde zwierzę ma swoją wartość, liczoną w innych zwierzętach, np.: 1 owca = 6 królików; 1 świnia = 2 owce; 1 krowa = 3 świnie. Dodatkowe emocje wzbudza fakt, że na nasze stado czai się w zaroślach wilk i lis. Liczba graczy: 2–6 Kategoria wiekowa: 7+ Cena gry na Allegro: od 35 zł Splendor Splendor to gra, w jakiej nie liczą się pieniądze i bogactwo, ale prestiż. Zamiast monet mamy: rubiny, szmaragdy, diamenty czy szafiry. W grze uczestnicy wcielają się w kupców epoki renesansu, zdobywających cenne klejnoty oraz inwestujących zgromadzone dobra w karty rozwoju, które z kolei zwiększają ich prestiż oraz pozwalają kupować kolejne karty po niższej cenie. Uczestnicy rozwijają więc swój zakład jubilerski. Gdy uda im się pozyskać pewien poziom bogactwa i osiągnięciami zainteresują się z pewnością możni, wówczas ci ostatni przyjdą z wizytą do ich zakładu, przynosząc również cenne punkty. Jednym słowem, kupujemy kamienie, aby móc nabywać kolejne, a wszystko po to, aby zdobyć 15 punktów prestiżu. Proste? Oczywiście, bowiem Splendor to niezwykle prosta (przy zastosowaniu wariantu dla dzieci można w nią grać nawet z 5-latkami), a zarazem dająca duże możliwości gra (podbieranie kart i blokowanie niezbędnych dla przeciwnika żetonów). Do tego najwyższej jakości wykonanie (żetony klejnotów są duże, ciężkie i przypominają te do pokera) usatysfakcjonuje nawet wybrednego gracza. Liczba graczy: 2–4 Kategoria wiekowa: 10 + Cena gry na Allegro: ok 80 zł
Od pucybuta do milionera. Przegląd gier planszowych o tematyce ekonomicznej
Większe nie zawsze oznacza lepsze. Mniejsze urządzenie wiąże się m.in. z wygodą użytkowania. Szukasz małego telewizora? Sprawdź razem z nami kilka interesujących modeli dostępnych za mniej niż 800 zł. Dla kogo mały telewizor? Komu jest potrzebny mały telewizor do 800 zł? W pierwszej chwili możesz pomyśleć, że nie warto wydawać takiej kwoty na odbiornik do 24 cali, skoro w niewiele większej cenie można znaleźć duże telewizory. A jednak skromne rozmiary w wielu przypadkach okazują się zaletą. Jeśli chcesz kupić telewizor do niewielkiego pomieszczenia, np. do pokoju swojego dziecka albo do sypialni; jeżeli szukasz telewizora, który umili ci chwile bezczynności na nocnej zmianie; mieszkasz w kawalerce i nie masz miejsca na 55-calowe giganty lub prowadzisz hotel i chcesz znaleźć tani, mały i dobry telewizor do każdego pokoju – wówczas 24 cale będą znakomitym wyjściem. Oto cztery ciekawe modele małych i tanich telewizorów, którymi możesz się zainteresować. Samsung T24D310EW Za około 650–680 zł nabędziesz 24-calowy telewizor LED Samsung T24D310EW. Został on wyposażony m.in. w tuner telewizji cyfrowej, złącza HDMI i wejście USB, a ponadto cechuje się wysokim współczynnikiem kontrastu. Obsługuje rozdzielczość Full HD: 1080p, a także 1080i oraz HD Ready 720p. Zapewnia bardzo duży kąt patrzenia – aż 178 stopni, dzięki czemu kolory wyglądają naturalnie, nawet kiedy siedzisz z boku telewizora. Istotną jego cechą jest szybki czas reakcji matrycy, dzięki czemu obraz pozostaje wyraźny nawet w ruchu. Model od Samsunga został wyposażony w funkcję Magic Upscale, która podnosi rozdzielczość materiałów Standard Definition, czyli poprawia wyrazistość obrazu odtwarzanego m.in. z DVD. T24D310EW cechuje się także niskim poborem energii. Równie dobrze sprawdza się w roli monitora. Manta LED1903 Rdzennie polski telewizor Manta LED1903 kusi przede wszystkim niską ceną – za ten 19-calowy odbiornik zapłacisz nie więcej niż 550 zł. Jego ograniczeniem jest obsługa rozdzielczości HD Ready zamiast pełnego HD, ale ten kompromis wynagradza dobry współczynnik kontrastu statycznego i jasności. Do dyspozycji masz złącza HDMI oraz wejście USB, dzięki czemu możesz odtwarzać programy czy filmy z pamięci przenośnych. Manta LED1903 to produkt oferujący dobry stosunek jakości do ceny. Technicznie nie jest to jednak najlepszy z dostępnych telewizorów i trudno polecić go tym, którzy chcą rozkoszować się każdym szczegółem obrazu. Mistral PVR 5173 Telewizor Mistral PVR 5173 to model, który cieszy się popularnością wśród kierowców. Jest on nie tylko niewielki, ale też cienki i lekki. To, w połączeniu z podwójnym zasilaniem – 12 V lub 230 V, umożliwiającym podłączenie urządzenia m.in. w samochodzie – sprawia, że model nadaje się do wykorzystania w podróży jako telewizor mobilny. Opcja PVR umożliwia nagrywanie programów na pamięciach USB i późniejsze ich odtwarzanie. Ekran 18,5 cala wyświetla obraz w rozdzielczości 1366 x 768. To znaczy, że nie oferuje jakości Full HD, a jedynie HD Ready, co jednak nie powinno być zauważalne ze względu na niewielkie rozmiary telewizora. Zaletą jest duży kąt patrzenia: 170 stopni. Oczywiście, Mistral PVR 5173 posiada tuner telewizji cyfrowej DVB-T MPEG-4. Cena to ok. 710–750 zł. Philips 22PFK4209/12 Na koniec przedstawiamy model mieszczący się w górnej granicy założonego przedziału cenowego. 22-calowy Philips 22PFK4209/12 to telewizor kosztujący od 750 zł do 800 zł, zależnie od sprzedawcy. Również ten produkt możesz wykorzystywać w podróży – jest lekki (waży tylko 3 kg) oraz wyposażony w funkcję podwójnego zasilania. Do dyspozycji dostajesz m.in. dwa złącza HDMI, tuner telewizji cyfrowej, a także technologię Perfect Motion Rate 100 Hz, która zapewnia obraz wyraźny nawet podczas szybkiego ruchu. Maksymalna obsługiwana rozdzielczość to 1366 x 768, czyli HD Ready. Telewizor cechuje niskie zużycie energii. Choć w jego specyfikacji widać techniczne kompromisy, to efekt, jaki zobaczysz na ekranie, nie powinien cię rozczarować.
Wybieramy mały telewizor do 800 zł
Amplituner, będący coraz częściej podstawowym elementem zestawu kina domowego, jest urządzeniem naprawdę wysoko zaawansowanym technicznie. Nie jest to tylko wzmacniacz, tuner i zasilacz w jednej obudowie, normą staje się obsługa bezprzewodowa, radio internetowe, kilka stref dźwiękowych czy też obsługa więcej niż pięciu kolumn. Coraz mniej przewodów Jeszcze kilka lat temu technologia amplitunerów nie była tak rozwinięta, co sprawiało, że głównym kryterium porównawczym była moc wyjściowa. Dzisiaj coraz większą rolę odgrywają nowe technologie. Poza radiem FM otrzymujemy również obsługę cyfrowej emisji audycji radiowych DAB+ oraz radio internetowe. Kolejnym podstawowym już dzisiaj udogodnieniem jest możliwość streamingu muzyki, a nawet przeglądania plików zdjęciowych z urządzeń przenośnych czy też komputerów klasy PC. Platformy Tidal czy Spotify sprawiają, że nie potrzebujemy już fizycznie posiadać pliku muzycznego. Ze względu na ich rosnącą popularność producenci amplitunerów postanowili pochylić się nad tą formą przesyłania danych. Podobnie jest z funkcją multiroom, która pozwala na przesyłanie dźwięku pomiędzy urządzeniami rozmieszczonymi w różnych pomieszczeniach w domu – przykładem może być opracowany przez firmę Yamaha system MultiCast. Obsługa transmisji Bluetooth pozwala na szybkie odtwarzanie plików muzycznych znajdujących się na naszych urządzeniach przenośnych bez udziału internetu. Posiadacze produktów Apple’a mogą liczyć na system Airplay, dostępny w produktach między innymi firmy ONKYO, Yamaha, DENON. Duża część odtwarzaczy jest kompatybilna z więcej niż jednym systemem operacyjnym, więc posiadacze Androida nie muszą się martwić, ten system również jest w stanie bezprzewodowo obsługiwać wiele modeli amplitunerów. Możliwości konfiguracji jest wiele – począwszy od zmiany poziomu głośności przez regulację korektora dźwięku po zmianę stref dźwiękowych. Jedno urządzenie, kilka pomieszczeń Układ kanałów 5.1 stał się normą – na taki układ składa się głośnik centralny, dwie kolumny przednie, dwie kolumny efektowe oraz subwoofer basowy. Taka konfiguracja zapewnia dobrej klasy efekty przestrzenne. Natomiast dla bardziej wymagających producenci wyposażyli swoje produkty w układy 7.2 czy też 9.2, rozbudowane o dodatkowe wyjścia do podłączenia kolejnych przetworników akustycznych w celu poprawy efektu dźwięku dookólnego w systemie Dolby TrueHD, dostarczenia wrażeń dźwiękowych z góry w technologii Dolby Atmos spotykanej w profesjonalnych salach kinowych czy nawet zainstalowania ich w innym pomieszczeniu i stworzenia drugiej, niezależnie regulowanej strefy dźwiękowej. W przypadku braku posiadania takiej liczby kolumn, możemy wykorzystać dodatkowe kanały naszej jednostki do osobnego wysterowania sekcji nisko-średniotonowych oraz sekcji wysokotonowych kolumn frontowych. Metoda ta nosi nazwę bi-amping i pozwala podnieść jakość oraz głośność naszego dźwięku. Odseparowane strefy dźwiękowe w różnych pomieszczeniach wiążą się z inną akustyką tychże pomieszczeń. Z pomocą przychodzi tutaj system korekcji akustycznej urządzenia, który niweluje wpływ akustyki pomieszczenia na dźwięk oraz ułatwia optymalne ustawienie korektora dźwięku urządzenia. Urządzenie poprzez dostarczony mikrofon albo smartfona, za pomocą dedykowanej aplikacji, podczas wstępnego konfigurowania wykrywa warunki akustyczne pomieszczenia i wprowadza stosowne korekty dla uzyskania jak najwyższej jakości dźwięku, zlikwidowania zakłóceń oraz szumów. Funkcja ta jest bardzo przydatna i coraz częściej jest spotykana w aplitunerach średniej i wyższej klasy, takich jak DENON AVR-X2400H. Funkcja Direct pozwala na ominięcie układów regulacji, korektora oraz pozostałych filtrów dźwięku, a pozostawienie jedynie cyfrowej obróbki sygnału. Element mniej na drodze sygnału sprawia, że zniekształcenie sygnału audiowizualnego jest mniejsze, a jakość wyższa. Ciekawostką jest technologia torów wzmacniania dźwięku, dzięki której będzie można wykorzystywać źródła dźwięku rozmieszczone w innych pomieszczeniach i pozbawionej zakłóceń transmisji sygnału na większe odległości. Obraz Współczesne modele posiadają coraz większą liczbę portów wejściowych oraz wyjściowych. Podstawowym portem jest HDMI, który obecnie w wydaniu 2.0b oraz 2.1 umożliwia przesyłanie sygnału audio i wideo w bardzo wysokiej jakości przy zminimalizowaniu strat związanych z niedostateczną przepustowością złącza. Trzy porty wejściowe umożliwiają równoległe podłączenie konsoli do gier, odtwarzacza Blu-ray oraz dekodera telewizji satelitarnej, natomiast dwa porty wyjściowe zapewnią równoczesne podłączenie telewizora i na przykład projektora, co tak jak w przypadku stref audio pozwoli na oglądanie filmów w różnych pomieszczeniach. Obsługa rozdzielczości 4K wiąże się ze skalowaniem niskiego sygnału cyfrowego, niższej rozdzielczości do popularnej obecnie rozdzielczości 4K zapewniającej najwyższą jakość obrazu. W przypadku telewizora kompatybilnego z technologią 4K mamy do czynienia z naprawdę wysoką jakością obrazu, zadowalającą nawet najbardziej wymagających pasjonatów dobrego kina. Zadbano również o ciągłość przekazywania obrazu w czasie dynamicznych jego zmian, wyeliminowano powstawanie widocznych wzdłuż przekątnej odbiornika schodków, zoptymalizowano algorytmy tworzenia nowego obrazu metodą interpolacji, co przekłada się na nieprzerwane wyświetlanie sygnału ze wszystkimi najdrobniejszymi szczegółami. Powszechne staje się zwiększanie sztywności mechanicznej konstrukcji amplitunera, co poprawia jakość odtwarzanego dźwięku. Dzieje się tak, ponieważ pojawiają się wibracje (w przypadku tonów niskich – zmiany ciśnienia powietrza w strefie bliskiego sygnału) oraz bez porównania bardziej szkodliwe drgania podłogi. Te ostatnie mogą być skutecznie eliminowane przez zastosowanie wysokiej klasy stolika do sprzętu audio (to samo w równym stopniu odnosi się do podstawek kolumn głośnikowych). Niestety, na rynku (do tego nie polskim) obecne jest tylko jedno rozwiązanie, opatentowane przez twórców – amerykańskich fizyków. Można oczekiwać, że podobne pomysły, a może i lepsze realizacje, pojawią się w Polsce. Podsumowanie Amplituner to naprawdę bogato uposażone w najnowszą technologię urządzenie, nie służy ono tylko do wzmacniania dźwięku. Producenci dbają również o wykonanie mechaniczne amplitunera. Zwiększona sztywność obudowy zapobiega wibracjom, a co za tym idzie zakłóceniom. Ekranowanie elektromagnetyczne wewnątrz obudowy pozwala niemalże całkowicie wyeliminować wzajemne zakłócanie się modułów urządzenia. Jednostka ta może służyć jako centrum dźwiękowe naszego domowego kina oraz odtwarzacz muzyki. Nie wolno zapominać o nieocenionej przydatności dla posiadaczy konsol do gier. Przed wyborem warto odsłuchać kilka urządzeń oraz przeprowadzić test ich funkcjonalności pod kątem naszych oczekiwań, a nie polegać tylko na danych technicznych, których wartości często mierzone według określonych norm nie oddają w pełni charakteru urządzenia.
Technologie stosowane w amplitunerach
Kompletując garderobę w upalne dni, staramy się dopasować ją tak, byśmy przez cały gorący dzień czuli się lekko, a nasza skóra mogła oddychać. Istotną rolę w tym wyborze pełni bielizna. Co wybrać latem – jedwab czy bawełnę? Bielizna to jedna z najistotniejszych części codziennej garderoby. Ma najbliższy kontakt ze skórą i osłania wrażliwe miejsca ciała. Dlatego musi być dobrana tak, aby zapewniać całkowity komfort użytkowania. Najlepiej, jeśli w ogóle zapomnimy, że mamy ją na sobie. W gorące dni właściwa bielizna jest szczególnie ważna. Sztuczne tkaniny, źle dobrany fason i drażniący skórę materiał przy trzydziestu kilku stopniach w cieniu będą się dawać we znaki o wiele dobitniej. Dlatego kompletując wakacyjną bieliznę, zdecydowanie powinniśmy postawić na naturalne, lekkie i przewiewne tkaniny, które zapewnią skórze dostęp powietrza, odprowadzą nadmiar wilgoci i zapewnią poczucie komfortu przez cały dzień. Jedwab – ekskluzywny i delikatny dla skóry Uszyte z jedwabiu stroje i akcesoria zawsze uchodziły za najwytworniejsze i ekskluzywne. To jedna z najelegantszych tkanin na świecie, która dodatkowo ma szereg właściwości czyniących ją wielkim sprzymierzeńcem ludzkiej skóry. Po zbadaniu chemicznego składu jedwabiu okazało się, że ma on strukturę bardzo podobną do budowy naskórka ludzkiego. Z tego względu jest materiałem wyjątkowo delikatnym i przyjaznym dla ciała, polecanym szczególnie dzieciom i osobom o skórze wrażliwej i skłonnej do zmian chorobowych. Splot tkaniny składa się z bardzo długich włókien (nawet ponad 800-metrowych), dzięki czemu jest ona idealnie gładka i nie podrażnia skóry. Idealny na upały Jedwabna tkanina skutecznie pochłania wilgoć z powierzchni skóry. Dzięki temu, przylegając do niej, ogranicza jej potliwość oraz sprawia, że naskórek nie klei się i nie swędzi. Dodatkowo ma właściwości termoregulacyjne, więc zapewnia skórze odpowiednią dawkę powietrza, a jednocześnie ją izoluje i w zależności od temperatury chłodzi lub grzeje. Dlatego świetnym rozwiązaniem na gorące letnie noce będzie uszyta z jedwabiupiżamalub koszulka nocna. Istotną cechą jedwabiu jest również jego hipoalergiczność i antystatyczność, które sprawiają, że na jedwabnej bieliźnie nie zbierają się kurz i roztocza. Mimo że ceny jedwabnej bielizny są znacznie wyższe niż bawełnianej, jest to rozsądna inwestycja. Świetnie sprawdzi się w ciepłe dni, zapewniając nam poczucie komfortu. Dlatego warto mieć w szafie przynajmniej kilka par takich majtek i biustonosz. Piorąc bieliznę zgodnie z zaleceniami na metce, możemy być pewni, że posłuży nam bardzo długo, stale zachowując swoje wyjątkowe właściwości. Bawełna – najlepiej organiczna Naszym głównym wyborem bielizny pozostaje zwykle klasyczna bawełna. Jest miękka, przyjazna dla skóry, praktyczna w użytkowaniu i konserwowaniu, ogólnodostępna i korzystna cenowo. Kompletując letnią bieliznę, wybierajmy jednak uszytą z bawełny organicznej. Jest znacznie delikatniejsza dla skóry i milsza w dotyku, a sposób jej produkcji znacznie mniej szkodzi środowisku. Najlepsza jest bawełna w naturalnych kolorach, tzn. biała, kremowa, beżowa, jasnozielona, szara. Taka tkanina nie została zafarbowana przy użyciu chemicznych barwników, które mogą podrażniać delikatną skórę. Ma to także duże znaczenie podczas upałów w przypadku koszulek do spania. Naturalne włókna, bez sztucznych dodatków i farb, pozwalają skórze swobodnie oddychać, odprowadzają wilgoć i nie wchodzą w reakcje pod wpływem temperatury. Wybierając bieliznę, zwracajmy uwagę na skład tkaniny, z której jest wykonana. Sprawdźmy przed zakupem, czy jest to wyłącznie jedwab lub bawełna, bez domieszek. Podczas upałów wybierajmy materiały jak najbardziej naturalne i przewiewne. Istotny jest również fason – musi być lekko i wygodnie, dlatego warto postawić na proste, klasyczne modele i delikatne wzory. W wakacje, gdy bielizna bywa widoczna pod cienką odzieżą, powinna być stylowym i pełnym klasy dopełnieniem naszej stylizacji.
Bielizna na upały – jedwab czy bawełna?
Genesis Krypton 400 to niedroga myszka o symetrycznej konstrukcji, która została stworzona przede wszystkim dla miłośników strzelanek. Urządzenie posiada sensor PixArt PMW3320 o rozdzielczości 250–5200 dpi, podświetlenie RGB, przełączniki OMRON i dwumetrowy przewód. Z serii Krypton przetestowałem już flagowy model o oznaczeniu 800 (test), czyli w pełni symetryczną myszkę ze znakomitym sensorem, oraz tańszego Kryptona 700 (test), czyli mysz ergonomiczną, charakteryzującą się równie wysoką precyzją, co Krypton 800. Model 400 jest niżej w hierarchii, ale również ma się czym pochwalić. Myszka cechuje się minimalistyczną i ogumowaną obudową, typową dla profesjonalnych gryzoni e-sportowych. Urządzenie jest lekkie i symetryczne, więc powinno sprawdzić się do różnych stylów gry. Czy warto wydać na nie około 100 zł? Specyfikacja Genesis Krypton 400 konstrukcja: symetryczna sensor: optyczny PixArt PMW3320 (od 250 do 5200 dpi) interfejs: USB 2.0 maksymalne przyspieszenie: 20 G maksymalna szybkość: 80 IPS (2 m/s) odświeżanie: 125 Hz–1000 Hz liczba przycisków: 7, przełączniki OMRON żywotność przycisków: 10 mln kliknięć podświetlenie: RGB długość kabla: 200 cm wymiary: 123 x 67 x 38 mm masa: 85 g (bez kabla) Wyposażenie i konstrukcja Estetyczne pudełko, ozdobione wysokiej jakości grafikami i wyposażone w szczegółowe opisy, stabilizuje myszkę umieszczoną w solidnej foremce z tworzyw sztucznych. Nie zabrakło dodatkowego wyposażenia, czyli: * zapasowych ślizgaczy; * naklejek z logo marki; * opaski z rzepem; * instrukcji obsługi. Genesis Krypton 400 to myszka wykonana głównie z matowych tworzyw sztucznych. Połyskujące są tylko niektóre jej elementy, znajdują się one głównie na spodzie urządzenia. Czerń obudowy kontrastuje z efektownym podświetleniem, które rozświetla: logo na korpusie, pasek na rolce, strzałki przycisków zmiany dpi oraz przyciski boczne. Efekt wizualny jest bardzo dobry – Krypton 400 wygląda uniwersalnie i odpowiednio poważnie, widać, że to profesjonalna myszka gamingowa. Wykonanie, zważywszy na cenę, jest w pełni satysfakcjonujące – tworzywa zostały odpowiednio obrobione i spasowane, a konstrukcja jest zwarta, żaden element myszki nie trzeszczy. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pokrywa jest jednolita i wykonana z ogumowanego tworzywa, przyciski główne zostały zespolone z korpusem, a z tyłu znajduje się charakterystyczne logo marki. Obudowa Kryptona 400 jest uniesiona w centralnej części, wypukłe przyciski główne otaczają panel z rolką. Przez środek kółka biegnie pasek z diodą, a sama rolka jest ogumowana, płaska i tylko nieznacznie odstaje. Obok niej widać dwa przyciski zmiany dpi. Boki są symetryczne, ale przyciski boczne znalazły się tylko z lewej strony. Poniżej nich biegnie podświetlony łuk, którego również nie ma na przeciwległym boku. Oba panele mają jednak taki sam, lekko wklęsły kształt, są także wyklejone gumową wstawką z łukowatymi żłobieniami. Na spodzie znajdują się dwa duże ślizgacze – jeden z przodu, a drugi z tyłu obudowy. Obok sensora umieszczono trójstopniowy suwak wyboru częstotliwości odświeżania. Poszczególne pozycje odpowiadają trybom: 125 Hz, 500 Hz i 1000 Hz. Sensor znalazł się na środku i ma widoczne czerwone światło. Kabel USB wychodzi z centrum przedniej krawędzi, jest gruby i został zabezpieczony oplotem. Przewód mierzy 2 m, a na jego końcu widać wtyczkę USB z dodatkowym filtrem ferrytowym. Użytkowanie i ergonomia Krypton 400 to klasyczne urządzenie do gamingu, więc mysz nie zawodzi pod względem ergonomicznym. Jest przeznaczona do chwytu palcami (fingertip grip) lub „paznokciami” (claw grip). Możliwy jest także chwyt hybrydowy, czyli częściowo palcami, a częściowo dłonią. Jedynie osoby o mniejszych dłoniach będą mogły chwycić mysz całą dłonią (palm grip), gdyż Krypton 400 ma małe rozmiary i raczej nie wypełni większych dłoni. Obudowa myszki ma obły kształt, jest przyjemna w dotyku i nie ślizga się, a jej gumowe boki spełniają swoje zadanie – są odpowiednio wklęsłe, by można było wygodnie unosić myszkę podczas gry low-sens. Palce da się ułożyć zarówno w konfiguracji 1+3+2 (trzy palce na przyciskach, ze środkowym na rolce), jak i 1+2+2 (dwa palce na przyciskach głównych). box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Przyciski zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie. Główne mają dosyć twardy i średnio głośny klik, ale są płytkie i precyzyjne. Na dnie przycisków jest tylko delikatna amortyzacja, a ich odskok jest wzorowy. Nadal trzeba wziąć poprawkę na fakt, że są one zespolone z pokrywą, więc nie będą tak szybkie i sprężyste, jak przyciski wydzielone. Jednak w tej cenie nie ma na co narzekać. Rolka również nie zawodzi – obraca się cicho i stopniowo oraz wzorowo klika. Poza tym ma twarde dno i jest wyraźnie cichsza od przycisków głównych. Nie zawodzą także klawisze do zmiany dpi (twarde i sprężyste), ale gorzej sprawują się już przyciski boczne – są miękkie i mniej precyzyjne, chociaż należy pochwalić producenta za umieszczenie ich w idealnym miejscu oraz za fakt, że łatwo je odróżnić. Suwak do zmiany częstotliwości, który znajduje się na dole, został ulokowany we wgłębieniu i stawia wyraźny opór, więc nie przestawi się go przez przypadek. Dzięki temu można wybrać odświeżanie bez konieczności instalowania oprogramowania. Kabel również zaskakuje, mimo że jest sztywny, ma solidny gruby, gładki i dosyć śliski oplot. Dzięki temu nie szoruje ani o podkładkę, ani o krawędź biurka. Jest jednak dosyć ciężki i trzeba go odpowiednio ułożyć. Warto rozważyć także zakup uchwytu na kabel typu bungee. Oprogramowanie Na stronie producenta jest dostępny prosty program, który przyda się, gdy zajdzie potrzeba konfiguracji rozdzielczości sensora lub funkcji przycisków. Korzystanie z programu nie jest jednak konieczne. Jeśli mimo wszystko będzie potrzebny, oferuje prosty i łatwy do opanowania interfejs, podzielony na dwie główne zakładki: Main i Advanced. Ustawień dokonuje się w pięciu profilach. box:imageShowcase box:imageShowcase Ekran główny wyświetla grafikę myszki, konfigurację przycisków, a także ustawienia kursora. Oprogramowanie automatycznie włącza akcelerację systemową (improve pointer precision), którą warto wyłączyć w trakcie pierwszej konfiguracji. Dostępny jest także prosty edytor makr – spełnia on swoje zadanie. Druga zakładka, czyli Advanced, przenosi użytkownika do ustawień sensora. Dla każdego z sześciu poziomów dpi można wybrać kolor oraz rozdzielczość od 250 do 5200 dpi. Niestety skok wynosi aż 250 dpi, więc nie można liczyć na precyzyjne ustawienia, np. zamiast równych 800 dpi trzeba wybrać 750 dpi, co jednak w praktyce nie powinno stanowić większego problemu. Dobrze, że można zmienić ilość poziomów, wyłączając niepotrzebne stopnie, oraz skonfigurować podświetlenie. Dostępne są proste efekty pulsowania i migania, jak również podświetlenie stałe z regulacją natężenia jasności. Wydajność Zastosowany czujnik PixArt PMW3320 to uproszczona wersja docenionego PMW3310. Osiągi nie są tak imponujące, ale oferowany poziom jest i tak dobry. Sensor osiąga realnie 3500 dpi, wszystko powyżej, do wartości maksymalnej (5200 dpi), jest interpolowane, czyli programowo zwiększane. Moim zdaniem najlepiej trzymać się ustawień do 2500 dpi, wtedy jitter jest najniższy, a czułości i tak nie powinno nikomu brakować, nawet na wielu monitorach o rozdzielczości QHD. Według specyfikacji sensor osiąga 2 m/s, ale udało mi się rozpędzić myszkę do 2,80 m/s na ustawieniu 750 dpi, pomiaru dokonałem za pomocą programu Enotus Mouse Test. Nie jest to najszybszy gryzoń, ale sprawdzi się przy dynamicznej grze. Rozdzielczość oraz odświeżanie są raportowane poprawnie, ustawienia w oprogramowaniu pokrywają się z wynikami pomiarów. Ogólny feeling sensora nie zawodzi – kursor porusza się płynnie, jest responsywny i precyzyjny. Nie czuć opóźnień, nie ma akceleracji i przyciągania kątowego (predykcji), a sensor nie prostuje ruchu kursora. Korzystanie z myszki było satysfakcjonujące, niewiele brakowało jej do urządzeń z sensorami z wyższej półki. Różnicę dało się odczuć tylko w jednym aspekcie – LOD, czyli Lift-Off Distance, jest niestety dosyć wysoki. Myszkę trzeba wyraźnie unieść, by sensor przestał działać. Na materiałowych podkładkach potrzeba było aż około 4 mm, a na plastikowych nawet ponad 5 mm. Lepiej korzystać więc z powierzchni materiałowych. Myszka współpracuje idealnie zarówno z podkładkami gładkimi, jak i bardziej chropowatymi. Świetne rezultaty uzyskałem np. z Mionix Alioth, Genesis M12 i Steelseries QCK. Podsumowanie Genesis Krypton 400 to myszka, która charakteryzuje się ładnym wzornictwem, bardzo dobrym wykonaniem i wysoką ergonomią. Jej konstrukcja jest symetryczna i klasyczna, więc idealnie leży w dłoni. Przyciski na pokrywie i rolka spisują się znakomicie, jedynie przyciski boczne wypadają nieco gorzej. Podoba mi się, że na spodzie znajduje się suwak wyboru odświeżania, dzięki temu nie trzeba sięgać po oprogramowanie, które jednak warto wypróbować. Sensor ma niezłe osiągi, jak na myszkę w tej cenie, oferuje też świetny feeling. Niestety do ideału trochę zabrakło. Efekt psuje głównie wysoki LOD – myszkę trzeba wysoko unosić, by sensor przestał działać. Szkoda, bo kształt obudowy sprzyja grze na niskiej czułości. W rezultacie lepiej wybierać trochę wyższe poziomy dpi i rzadziej odrywać myszkę od podkładki lub nauczyć się podnosić ją odpowiednio wysoko. Mimo że mysz jest symetryczna, to jednak nie ma dodatkowych przycisków bocznych dla leworęcznych graczy. Krypton 400 to urządzenie warte uwagi i mocna pozycja wśród modeli z tej półki cenowej. Jednak warto rozważyć dopłatę do wyższych modeli. Dla przykładu Xenon 750 z wymiennymi bokami jest aktualnie droższy o około 40 zł, a oferuje dużo niższy LOD i wyższy poziom ogólny. Alternatywą jest także 30 zł droższa Dream Machines DM1 Pro z sensorem PixArt PMW3310. Zalety: zapasowe ślizgacze; dobre wykonanie; długi kabel w oplocie; uniwersalne wzornictwo i symetryczny kształt; wysoka ergonomia; precyzyjne przyciski i rolka; precyzyjny sensor o wysokiej rozdzielczości, bez akceleracji i predykcji. Wady: wysoki LOD; rozdzielczość interpolowana powyżej 3500 dpi; sztywny kabel.
Test myszki Genesis Krypton 400 – idealna do gier FPS?
To, co miało być przyjemną zabawą w archeologów, zamieniło się na krwawy koszmar. W torfowisku zostają znalezione zwłoki młodej dziewczyny. Wkrótce ginie turystka, łudząco podobna do zamordowanej. „Willa Misteriów” to druga część kryminalnego cyklu David Hewsona, opowiadającego o Nico Coście, detektywie, który jest zagorzałym propagatorem zdrowego stylu życia. Tym razem śledztwo, które mu przypada, kręci się wokół tajemniczego, krwawego kultu, którego serce bije w tytułowej Wilii Misteriów. Tajemnicze znalezisko Akcja „Willi Misteriów” rozpoczyna się od amatorki. Amatorskie podejście ma bowiem para amerykańskich turystów, która postanawia na własną rękę zorganizować wykopaliska. Archeolodzy-amatorzy rozpoczynają pracę i od razu dokonują przełomu – jednak o wiele bardziej makabrycznego niż mogliby się spodziewać. W torfowisku znajdują bowiem dobrze zakonserwowane zwłoki kobiety. Patolog sądowy Teresa Lupo nie jest w stanie określić wieku kobiety. Jej ciało, ze względu na specyficzny mikroklimat torfowiska zostało bowiem poddane procesowi mumifikacji – i na oko patologa może mieć od kilku do kilkuset lat. Mumia – ofiara kultu W śledztwo musi zostać zatem zaangażowany prawdziwy archeolog. Po badaniach okazuje się, że „mumia” jest zaginioną przed kilkunastoma latami szesnastolatką. Co jednak najbardziej przerażające, na jej ciele znajduje się tajemniczy tatuaż przedstawiający twarz i węże, a w jej ustach zostaje znaleziona moneta. Policja wpada na trop tajemniczego, starożytnego kultu, który odprawiał obrzędy na cześć Dionizosa. Sprawa zagęszcza się, gdy na posterunek zgłasza się kobieta, twierdząca, że jej nastoletnia córka Suzy została porwana przez motocyklistę. Mimo początkowych podejrzeń policji, że dziewczyna po prostu wyrwała się od nadopiekuńczej matki, wkrótce okazuje się, że może być następną ofiarą kultu. Wygląda bowiem identycznie, jak zamordowana przez laty szesnastolatka. „Willa Misteriów” to porządny kryminał. W śledztwo dwójki policjantów wkrótce angażuje się coraz więcej osób, w tym mafia, której boss wydaje się być wyjątkowo zainteresowany znaleziskiem na torfowisku. Akcja zagęszcza się, jednak nie gęstnieje do końca – bohaterowie kreśleni przez Davida Hewsona są bowiem na tyle wyraziści i charakterni, że skomplikowane relacje między nimi rozładowują budowane napięcie. „Willa Misteriów” to przyjemny kryminał, który, rozwija akcję w logiczny, chociaż mało zaskakujący sposób. Nie znajdziemy tu brutalności i mrocznego klimatu, który ostatnio zdaje się dominować w tym gatunku. Jeśli macie ochotę na lekką lekturę ze śledztwem i starożytnym kultem w tle – książka Davida Hewsona jest dla was. Źródło okładki: www.marginesy.com.pl
„Willa Misteriów” David Hewson – recenzja
Kosmetyczka to praktyczny dodatek, który jest niezbędny każdej kobiecie. Dzięki niej możemy mieć wszystkie kosmetyki w jednym miejscu, a także w wygodny sposób je ze sobą zabrać, gdy gdzieś wyjeżdżamy. Jednak kosmetyczki to także kwestie estetyczne – do wyboru mamy wiele modeli, które przyciągają kolorami, deseniami i ozdobami. Must have w łazience każdej z nas? Kosmetyczka! Najczęściej trzymamy w niej ulubione kredki, eyelinery, tusze, które zawsze chcemy mieć pod ręką. Nawet jeśli mamy w łazience dobry organizer albo kuferek na kosmetyki, większość z nas i tak ma tendencje do wyciągania pojedynczych rzeczy i nieodkładania ich na miejsce – zdecydowanie prościej wrzucić je do leżącej pod ręką kosmetyczki! Do domu, do torebki, na podróż Kosmetyczka jest także nieoceniona, jeśli lubimy poprawiać makijaż w trakcie dnia. Wersja mini sprawdzi się, gdy chcemy mieć swoje ulubione przybory pod ręką, a niekoniecznie uśmiecha nam się uciążliwe grzebanie w torebce tylko po to, by znaleźć szminkę i zgubić ją w odmętach torebki 5 minut później. Kosmetyczka sprawia, że wszystkie rzeczy mamy pod ręką. Jeśli natomiast mamy problem z samym odnalezieniem niewielkiej kosmetyczki w torebce, możemy w bardzo prosty sposób się go pozbyć – wystarczy przypiąć do niej breloczek, np. w formie kolorowej, futerkowej kuleczki. Dzięki temu bez problemu odnajdziemy kosmetyczkę nawet w najbardziej przepastnej torbie, a dodatkowo będzie wyglądała po prostu uroczo. Kosmetyczka jest także niezbędna, jeśli wybieramy się w podróż – po pierwsze, zabezpiecza nasz bagaż przed zabrudzeniem kosmetykami, pomaga nam zorganizować przestrzeń w walizce i sprawia, że wszystkie nasze rzeczy są na miejscu. Ponadto pomaga ograniczyć ilość rzeczy, które ze sobą zabieramy. Dobrze jest wybierać na podróż zestawy kosmetyczek – w mniejszej możemy przechowywać produktu do makijażu, a w większej wszelkie balsamy, masła do ciała, peelingi, dezodoranty itp. Gładka czy w deseń? Jakie kosmetyczki są najmodniejsze? Na szczęście w tej kwestii naszym wyborem nie kierują trendy, wystarczy wybrać taki model, jaki nam się podoba. Możemy zdecydować się na najbardziej klasyczny i uniwersalny, w jednym kolorze, o lekko zaokrąglonych bokach. Jeśli chcemy postawić na model nieco bardziej elegancki, wystarczy wybrać kosmetyczkę lakierowaną. Dobrym pomysłem jest także wybranie wzoru imitującego skórę krokodyla lub węża. Sprawdzą się także kosmetyczki różowe, które są niezwykle dziewczęce. Jeśli chcemy wprowadzić odrobinę ekstrawagancji możemy postawić na kosmetyczkę w ciekawy deseń. Sprawdzą się zarówno nowoczesne printy, np. wzór w czerwone usta albo kolorowe paski. Dobrym pomysłem są także kwiatki albo bardziej klasyczne groszki. Dla fanek trendów także coś się znajdzie. Wciąż modne są lata 90. i wszystkie do nich nawiązania, dlatego przezroczysta kosmetyczka, biała albo z kolorowego, transparentnego plastiku będzie idealna dla wszystkich tych, którzy śledzą trendy i chcą być na bieżąco. Przy wyborze kosmetyczki istotna jest także jej wielkość – warto zastanowić się, do czego jej najbardziej potrzebujemy. Na co dzień, np. do torebki przyda się mała saszetka, w której pomieścimy szminkę i puder. Natomiast na podróż czy chociażby na przechowywanie większej ilości kosmetyków warto zaopatrzyć się w kosmetyczkę piętrową, tzw. kuferek, dostępny najczęściej z twardą pokrywką, która zabezpieczy zawartość przed uszkodzeniami. Kosmetyczna powinna być ładna, ale przede wszystkim praktyczna. Dzięki niej będziemy mieć wszystkie kosmetyki uporządkowane i pod ręką. Gdy wybierzemy jej kolor, wzór i kształt, może być także uroczym dodatkiem do naszej łazienki, walizki czy nawet torebki.
Piękne kosmetyczki, w których ukryjesz swoją kolekcję kosmetyków
Ciepła bluza sprawdza się podczas chłodniejszych jesiennych dni. Chłopcy mogą grać w niej w piłkę, bawić się na podwórku lub wybrać się na przejażdżkę na rowerze. Jakie bluzy dla chłopców znajdziemy na Allegro? Czym powinna się charakteryzować bluza na trening i jakie zalety mają bluzy z kapturem? Bluza Adidas Junior Jedną z propozycji bluz dla chłopców dostępnych na Allegro jest Adidas Junior. Bluza charakteryzuje się dużą oddychalnością, gdyż została wykonana ze specjalnej siatki w zewnętrznej części. Dzięki temu ciało pozostaje suche, gdyż pot jest odprowadzany na zewnątrz. Bluza Adidas Junior sprawdza się na treningach, ponieważ zabezpiecza ciało przed przegrzaniem. Została wykonana z miękkiego materiału, miłego w dotyku. Bluzy na trening piłki nożnej, do biegania lub uprawiania innych sportów powinny być uszyte z oddychającego materiału, który odprowadza pot na zewnątrz. Przepocone ciało szybko się ochładza i można się łatwo przeziębić. Koszt zakupu bluzy Adidas Junior to około 80 zł. Bluzy moro Dla chłopców, którzy cenią sobie kamuflaż i kolorystykę moro, proponujemy bluzę właśnie o tym wzorze. Bluza moro z praktyczną kieszenią typu kangur jest wkładana przez głowę. Rękawy i wykończenie są ozdobione wzorem moro. Koszt to około 35 zł. Bluzy z kapturem Everlast W chłodniejsze dni sprawdzi się również bluza z kapturem, która ochroni uszy przed zimnem. Ciekawą propozycją może się okazać bluza z kapturem Everlast. Została wykonana w 70% z bawełny i w 30% z poliestru, dlatego jest miękka i ciepła. Jest dostępna w dwóch modelach – wkładana przez głowę lub rozpinana. Cena to około 40 zł. Bluza Minecraft Wielbiciele gry Minecraft mogą znaleźć coś dla siebie na Allegro, szukając odpowiedniej bluzy na jesień. Oryginalną propozycją jest bluza z motywem Anatomii Creepera. Jest zapinana na suwak, została ozdobiona aplikacją wewnątrz z budową Creepera – kręgosłup, mózg i TNT. Bluza jest dostępna w kolorze zielonym. Wykończenie rękawów jest czarne. Koszt zakupu bluzy Minecraft z Anatomią Creepera to około 150 zł. Bluzy z kapturem mogą zastąpić okrycie wierzchnie i czapkę, ale pamiętajmy, że gdy temperatura gwałtownie spada, sama bluza nie wystarczy. Wówczas dobrze jest narzucić na bluzę kurtkę i osłonić głowę przed chłodem, dobierając odpowiednią czapkę. Wybierając bluzę dla chłopca, zdecydujmy się na model, który będzie nie tylko ciepły, ale też wygodny. Kolejnym ważnym czynnikiem jest kolor, a dodatkową przyjemność może sprawić ciekawa aplikacja.
Rozpinane bluzy dla chłopców na chłodniejsze dni
Do czego służy siewnik ogrodowy i na jakie parametry warto zwrócić uwagę przy kupnie sprzętu? W naszym poradniku znajdziesz wyczerpujące odpowiedzi na te pytania. Niezależnie od tego czy zajmujecie się zawodowo rolnictwem, czy też hobbystycznie uprawiacie własny ogródek na działce, siewnik z pewnością ułatwi wam życie oraz zaoszczędzi wiele cennego czasu. Narzędzie to było wynalezione jeszcze na początku XVII wieku w Anglii. Wówczas agronom Jethro Tull zrewolucjonizował ówczesny system uprawy roli, przedstawiając światu mechaniczny siewnik ogrodowy. Maszyna ta nie tylko umożliwiała sprawny i szybki wysiew nasion, ale także pozwalała precyzyjnie uregulować głębokość sadzenia roślin. Mimo że od tamtych dni upłynęło wiele czasu, a współczesne siewniki nawet nie przypominają swoich pierwowzorów, funkcje tego narzędzia pozostały te same. Dowiedz się, do czego możemy wykorzystać ogrodowy siewnik? Jakie modele są teraz obecne na rynku? Zobacz także na jakie parametry warto zwrócić uwagę przed kupnem siewnika. Do czego służy siewnik ogrodowy? Siewnik umożliwia precyzyjne rozmieszczenie nasion na odpowiedniej głębokości w glebie, co jest jedną z podstawowych gwarancji wysokich plonów. Przy pomocy siewników mamy do wyboru siew rzędowy (umieszczenie nasion w ziemi w sposób rzędowy), a także kupkowy (nasiona są rozmieszczane w glebie w wyznaczonej od siebie odległości). Sprzęt ten doskonale przyda się także przy rozprzestrzenieniu nawozów na działce. To jednak nie koniec. Zimą siewnik również może pełnić ważną rolę w gospodarstwie domowym, ułatwiając roznoszenie środków antypoślizgowych, soli czy żwiru. Typy ogrodowych siewników – jaki wybrać? W zależności od zastosowania, siewniki w znacznym stopniu różnią się swoimi funkcjami. Najbardziej uniwersalnym jest model siewnika rzędowego, który umieszcza nasiona na wybranej głębokości oraz samodzielnie zasypuje je ziemią. Jeśli zależy nam na dokładnych odstępach w grządce, to tzw. siewniki precyzyjne idealnie nadają się do tego zadania. Specjalnie przygotowany mechanizm pozwala wysiewać pojedyncze nasiona w dokładnie wybranych miejscach, z zachowaniem odpowiednich luk pomiędzy roślinami. Jeśli niektóre kultury rolne wymagają siewu naziemnego, warto zastanowić się nad siewnikiem rzutowym. Ze względu na siłę napędzania rozróżniamy siewniki mechaniczne, pneumatyczne oraz mechaniczno-pneumatyczne. Parametry siewnika – na co zwrócić uwagę? Zanim zdecydujemy się na kupno odpowiedniego modelu, warto zastanowić się, do czego tak naprawdę będziemy używać siewnika. W przypadku małych ogródków działkowych oraz przydomowych trawników, nie radzimy kupować profesjonalnego sprzętu… chyba, że mamy aspiracje do otworzenia własnej uprawy rolniczej na większą skalę. W zwykłym gospodarstwie domowym, siewniki ręczne sprawdzą się doskonale. Jeśli mamy do czynienia z nieco większą posesją lub potrzebujemy sprzętu do zaawansowanych prac rolniczych, nie warto oszczędzać na tym sprzęcie. Siewnik jest podstawowym sprzętem wykorzystywanym na co dzień w agronomii, a wydajność maszyny naturalnie przekłada się na wyższe plony. Podstawowe parametry, na które warto zwrócić uwagę przed kupnem maszyny to m.in.: szerokość robocza siewnika (czyli zasięg pracy), liczba rzędów, silnik pracy (napęd elektryczny lub mechaniczny) oraz pojemność zbiornika, w którym przechowuje się materiał siewny. Najnowsze modele posiadają dodatkowo elastyczne walce, które zapobiegają podwójnemu dozowaniu substancji. Producenci i cena siewników ogrodowych W ofercie większości firm zajmujących się sprzętem rolniczym (m.in. Hecht, Itamati, Scotts) z pewnością znajdziemy najróżniejsze modele siewników ogrodowych. Cena sprzętu zależy od funkcji, a także budowy maszyny. Ręczne siewniki kosztują ok. 100 zł. Z kolei cena bardziej zaawansowanego sprzętu przeznaczonego do profesjonalnej uprawy roli waha się pomiędzy 400 a 3000 zł. Siewniki ogrodowe potrafią znacząco ułatwić życie każdego, kto zajmuje się pracą w ogrodzie. Uniwersalne narzędzie przyda się nie tylko podczas wysiewu nowych roślin, ale także przy pielęgnacji roli oraz uzupełnianiu uprawy potrzebnymi nawozami. Funkcje siewnika są na tyle bogate, że jesteśmy pewni, iż sprzęt ten nie będzie leżakował w żadnym warsztacie.
Wybieramy idealny siewnik ogrodowy
Neil Gaiman to dziś autor z wyrobioną marką i rzeszą fanów, ale czy czytaliście jego pierwszą samodzielnie napisaną książkę? To w „Nigdziebądź” po raz pierwszy pokazał, jak potrafi zmieniać znane nam miejsca w coś zupełnie zaskakującego. Gatunek urban fantasy zyskał nowego mistrza, a Londyn nabrał zupełnie nowych odcieni. Serial, który był pierwowzorem dla tej książki, dziś jest już trochę zapomniany, za to powieść nadal bawi czarnym humorem, kombinacją magii i elementów ze znanych baśni, ale połączonych w przewrotny, mroczny i surrealistyczny sposób, co stało się potem znakiem rozpoznawczym tego autora. Londyn i życie nad oraz pod powierzchnią Bohater powieści – Richard Mayhew – to najzupełniej przeciętny i nawet nudny facet. Jego życie pewnie by takie było aż do końca jego dni, gdyby nie jeden odruch serca, gest, którego sam do końca chyba nie rozumiał. Gdy przyprowadził do swojego domu ranną dziewczynę, którą znalazł na ulicy, nawet nie spodziewał się, w jaką kabałę się wpakował. Uciekająca przed prześladowcami po wymordowaniu całej jej rodziny podopieczna Richarda nie pochodzi bowiem z naszej rzeczywistości. Prosząc go o pomoc, wciąga go do swojej krainy – świata, który jest tak blisko nas, ale którego zwykle kompletnie nie dostrzegamy. Londyn pod powierzchnią normalnych ulic i domów to nie tylko kanały, ale wejście w inny wymiar, w którym nasza ludzka percepcja i logika są po prostu zbyt ograniczone, by go pojąć.Tu też kursuje metro, ale już samo wejście do niego może przyprawić o zawrót głowy. Można pod ziemią dotrzeć do miejsc znajomych (np. do Harrodsa), ale z nowymi towarzyszami wyglądają one zupełnie inaczej. Uciec, dotrzeć do celu, wygrać, aby przegrać, a może jednak odwrotnie? Największą przyjemność sprawia obcowanie z owocami wyobraźni Gaimana, czyli z całą rzeszą przedziwnych stworzeń, które zaludniają Londyn Pod. Anioły, gadające szczury, zwariowany hrabia ze swoim dworem, mnisi strzegący tajemnic, ciemne typki, bestie, mordercy i cała masa różnych postaci, z których każda ma jakieś wyjątkowe cechy, umiejętności, mroczne strony. Cała ta „misja”, jaka stoi przed bohaterami, pełna przygód, niebezpieczeństw i, nie ukrywajmy tego, również sytuacji kompletnie absurdalnych, jest ciekawa, ale to właśnie dzięki wyobraźni autora nie staje się ona nudna ani podobna do setek innych przygodówek, baśni i legend. Mieszanka tego, co dla nas naturalne (i dla Richarda), oraz świata funkcjonującego na zupełnie odmiennych zasadach jest tym, co stanowi o wyjątkowości „Nigdziebądź”. Drzwi, których lepiej nie otwierać Kobieta otwierająca wszystkie drzwi jest kluczem do rozwiązania zagadki, a nasz bohater zupełnie przypadkowo staje się jej towarzyszem, obrońcą i przyjacielem. Marząc oczywiście przez cały czas o tym, by po zakończeniu całej tej hecy wrócić do normalnego świata. Ile razy można być zmuszonym do tego, by ryzykować własnym życiem, by przełamywać swój strach i robić rzeczy, których wcześniej sobie nawet nie wyobrażaliśmy. On już ma dość, chciałby odpocząć… Tymczasem oprawcy, którzy tylko marzą o tym, by ich obedrzeć ze skóry, są tuż tuż. Przyznam, że to właśnie panowie Croup i Vendemar, czyli para zawodowych morderców, ekspertów od zastraszania, to moi ulubieńcy, a każda scena i dialog z ich udziałem to po prostu perełka czarnego humoru. Czy możemy się dziwić talentowi Gaimana do pisania w takim klimacie? W końcu zanim zaczął pisać samodzielnie, wydawał powieści m.in. z Terrym Pratchettem (Dobry Omen). „Nigdziebądź” to ciekawe połączenie groteski, fantasy, humoru i przemocy – niby jest mrocznie i krwawo (więc nie jest to raczej lektura dla dzieci), ale jednak również zabawnie. Groza w takim wydaniu naprawdę może przekonać nawet tych, którzy na hasła „fantasy”, „magia” itp. dotąd odsuwali takie tytuły jak najdalej od siebie. Jeżeli jeszcze nie macie tej pozycji w swojej kolekcji, jest na wyciągnięcie ręki – e-book możecie mieć u siebie w niecałą minutę. Na Allegro za około 30 złotych. Źródło okładki: www.mag.com.pl
„Nigdziebądź” Neil Gaiman – recenzja
Zombie, czarownica, duch, wampir, wróżka… – pomysłów na halloweenowe stroje jest naprawdę wiele. Podpowiadamy, jak wykonać je samodzielnie! Halloween to święto wywodzące się z tradycji Celtów, którzy w dawnych wiekach zamieszkiwali głównie tereny Anglii, Szkocji, Walii i Irlandii. Celtowie uważali, że w tym właśnie dniu duchy bliskich zmarłych wracają na ziemię i odwiedzają swoje domy, szukając w nich schronienia. Aby wskazać im drogę do domu rozpalali ogień, a żeby odstraszyć złe duchy i odgonić zły los przebierali się w zwierzęce skóry. Dzisiaj, tak jak przed wiekami, święto to obchodzone jest 31 października, czyli dzień przed Świętem Zmarłych. Halloweenowe przebieranki Dzieci uwielbiają się przebierać. Wykorzystują wiele okazji, by choć na chwilę przeobrazić się kogoś zupełnie innego i zachwycić wszystkich swoim niecodziennym wyglądem. Halloween to doskonała okazja na zabawę w bajkowej, a czasem w piekielnej scenerii. W tym właśnie dniu zwyczaj przebierania się nawiązuje do historii. W dawnych czasach Celtowie uważali, że w wigilię Święta Zmarłych duchy krążą wokół ludzi. Zakładali więc czarne stroje, aby „złe duchy” sądziły, że spotykają również ducha, a nie człowieka, którego trzeba nękać. Zgodnie z tradycją, raczej dla zabawy niż odganiania złych mocy, tego dnia dzieci przebierają się za kościotrupy, czarownice, straszydła wszelkiej maści, potwory lub duchy. Dużym powodzeniem cieszą się też przebrania czarnego kota, nietoperza, a nawet stracha na wróble. Jednak nie zawsze kostium musi być straszny. Może on po prostu nawiązywać do magii i czarów, bo w Halloween o to właśnie chodzi. Dziewczynki chętnie przebierają się za wróżki, chłopcy za rycerzy lub inne ulubione postaci z bajek. Stroje dla dziewczynek… Jeśli nasza pociecha marzy, żeby choć raz być czarownicą lub wiedźmą, to jako bazę do przygotowania kostiumu możemy wykorzystać czarną, zieloną lub fioletową sukienkę. Do niej wystarczy dobrać duży, spiczasty kapelusz, najlepiej w kolorze czarnym i słomianą miotłę. Halloween to święto duchów, a przygotowanie takiego kostiumu dla dziewczynki jest niezwykle proste. Sympatyczny strój dobrego ducha zrobić można z białej spódniczki z tiulu, takiej jakiej używają baletnice oraz białej koszulki lub body. Z czarnego materiału lub papieru należy wyciąć buźkę i doszyć do białych części ubioru. Postać zombie czy szkieletora łatwo można stworzyć na bazie czarnej, długiej sukienki lub starej czarnej zasłony. Do takiej podstawy przyszywamy białe kości i kręgosłup, wycięte wcześniej z papieru. Całość uzupełniamy mrocznym makijażem w kolorze fioletowym i czarnym. Dziewczynki chętnie występują także w rolach postaci z ulubionych bajek. Często marzeniem jest Czerwony Kapturek, Dzwoneczek czy po prostu księżniczka. Bazą do stworzenia takich kostiumów mogą być spódniczki tutu i bluzeczki w odpowiednim kolorze. Dodanie czerwonej pelerynki z kapturem będzie idealne do stworzenia postaci Kapturka, a dzięki delikatnym, tiulowym skrzydełkom dobrze odtworzymy strój Dzwoneczka. Można też wykorzystać gotowe stroje zwierzątek lub innych stworów, jeśli marzeniem jest przeobrażenie się w kotka, króliczka czy myszkę. …i dla chłopców Każdy zły czarodziej powinien występować w czarnej pelerynie i w czarnym kapeluszu z dużym rondem. Pod peleryną powinny znaleźć się natomiast czarne spodnie i ciemna lub biała koszula. Niezbędnym atrybutem stroju jest różdżka, którą można wykonać samodzielnie. Jeśli nasz maluch chciałby być duchem, można wykorzystać stare prześcieradło lub obrus. Straszną minę na buzi tworzymy za pomocą farbek do malowania twarzy. Jeśli chłopiec chce postraszyć sąsiadów jako potwór czy zombie, wystarczy w kawałku starego, ciemnego materiału wyciąć otwór na głowę. Całość przepasać postrzępionym paskiem, a twarz „ozdobić” rysunkami blizn i sińcami wokół oczu. Dobrze też sprawdza się czarna lub fioletowa farbka na ustach. Chłopcy, podobnie jak ich koleżanki, chętnie przebierają się także za bohaterów z filmów i kreskówek. Szczególnym powodzeniem cieszą się postaci takie jak Batman, Spiderman, a nawet Zorro. Bardzo popularnym kostiumem jest strój wampira, który łatwo można przygotować samodzielnie. Podstawą są ciemne spodnie i biała koszula z kołnierzykiem. Na wierzch bordowa lub czarna peleryna spięta ozdobną, błyszczącą broszką. No i najważniejsze – makijaż – szare lub czarne cienie wokół oczu, czerwona, rozmazana pomadka na ustach i dużo białego pudru na twarzy. Przygotujmy dzieciakom piękne stroje na Halloween. Poczują się one wyjątkowo, a zabawa w tym „strasznym” dniu z pewnością pozostanie na długo w pamięci. Sprawdź więcej produktów na Halloween!
Halloween – przebranie, o którym marzy twoje dziecko
Hydrografika to nowatorska metoda transferu wodnego nadruku na inne elementy. Jest stosowana szczególnie w przypadku elementów o bardzo nietypowych kształtach. Hydrografika Hydrografika to tak naprawdę transfer wodny dla jednostkowego odbiorcy. Metoda jest bardzo nowatorska i stosowana w ostateczności. Hydrografikę wykorzystuje się w przypadku elementów o bardzo skomplikowanych i precyzyjnych kształtach, ponieważ pomalowanie ich w tradycyjny sposób jest niemożliwe. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby nanieść ją na powierzchnię płaską. Technologia pochodzi z Japonii, a powstała w latach osiemdziesiątych. Na początku była wykorzystywana przez duże firmy w przemyśle meblarskim, RTV, AGD oraz w branży reklamowej. Transfer wodny umożliwia bowiem przeniesienie dowolnej grafiki na praktycznie każdy przedmiot. Hydrografice można poddać właściwie wszystkie przedmioty dające się zanurzyć w wodzie (metal, szkło, ceramikę, drewno, gumę, tworzywa sztuczne). box:offerCarousel Jak to działa? Przed przystąpieniem do procesu hydrografiki trzeba przygotować powierzchnię, na którą ma zostać naniesiona grafika. W przypadku chociażby felg samochodowych niezbędne jest usunięcie wszelkich uszkodzeń – powierzchnia, na którą ma zostać naniesiona hydrografika, musi być w idealnym stanie, niedopuszczalne jest nanoszenie jej na popękane powierzchnie. Jeżeli element został odpowiednio przygotowany, możemy przystąpić do procesu dalszych prac. Najpierw zanurzamy przedmiot, na który ma zostać naniesiona grafika, w wodzie. Najlepszym rozwiązaniem jest zastosowanie specjalnej wanny, która jest wyposażona w grzałki oraz odpowiedni system filtrowania. Grzałki odpowiedzialne są za zapewnienie właściwej temperatury wody w wannie, natomiast filtry – za idealną czystość wody w zbiorniku. Następnie na lustrze wody umieszczamy folię, którą należy spryskać aktywatorem. Najlepiej wykorzystać do tego pistolet lakierniczy. Później nanosimy folię na zanurzony element. Kolejnym etapem jest wyjęcie elementu, na który została naniesiona folia, i jego dokładne oczyszczenie z pozostałości materiałów. Dobrym zwyczajem jest polakierowanie przedmiotu lakierem bezbarwnym i jego spolerowanie w celu nadania większego połysku. Produkty warte zainteresowania box:offerCarousel W przypadku chęci korzystania z hydrografiki na większą skalę warto rozważyć zakup profesjonalnej myjki. Cena uzależniona jest tak naprawdę od wymiarów. Za podstawową myjkę o wymiarach 100 x 50 cm musimy liczyć się z wydatkiem około 2400 zł. Kolejnym niezbędnym elementem jest aktywator – baniak o pojemności 5 litrów to wydatek około 200 zł. Wymagana jest też folia – tutaj cena uzależniona jest od wzoru i wymiarów. Jeżeli mamy ochotę spróbować hobbystycznie zabawy z hydrografiką, polecanym produktem jest zestaw dla początkującego w cenie około 220 zł. W zamian otrzymujemy krótką instrukcję obsługi, folię, aktywator, zestaw papierów ściernych oraz bezbarwny lakier w sprayu. Komplet zawiera praktycznie wszystkie potrzebne elementy, aby w domowych warunkach spróbować swoich sił w hydrografice. Obecnie hydrografika staje się coraz bardziej popularna, dlatego jest to dobry pomysł do stworzenia małego biznesu. Dysponując odpowiednim sprzętem i umiejętnościami, na brak klientów nie powinniśmy narzekać.
Hydrografika – jak ją zrobić samemu?
Polskie studio CI Games, znane niegdyś jako City Interactive, rozpoczynało przygodę z tworzeniem gier produkcjami budżetowymi, które za niewielkie pieniądze można było kupić w kiosku. Z czasem ich ambicje jednak wzrosły, a pierwszym większym przejawem chęci tworzenia produkcji z wyższej półki jest właśnie Sniper: Ghost Warrior. O pełnej „wysokobudżetowości” nie ma tu jednak mowy. Sniper: Ghost Warrior pochłonął „zaledwie” 3 miliony złotych. Względem wcześniejszych, tworzonych niemal masowo strzelanek twórcy wydłużyli czas produkcji, by znacznie bardziej dopracować swoją grę, a przede wszystkim, by dodać nieco więcej mechanik poza zwykłym bieganiem i strzelaniem. I to się udało, chociaż ewidentnie widać, iż pierwsza część snajperskiej serii to dopiero pierwszy krok na drodze ku lepszemu. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Fabuła o samotnym strzelcu Sniper: Ghost Warrior to oczywiście gra o strzelcu wyborowym. Fabuła to jednak zupełna sztampa, a bohaterowie to stereotypowe klisze wyjęte rodem z filmów wojennych klasy B. Oto wcielamy się więc w amerykańskiego wojaka, który został wysłany na szereg misji w Ameryce Południowej. Celem nadrzędnym jest obalenie wojskowej dyktatury, a przy okazji odesłanie do piachu paru mniej lub bardziej ważnych osób. Niemniej fabuła jest wyłącznie tłem całej zabawy i prowodyrem naszych kolejnych kroków. Te wskazywane są na minimapie, a także na samym ekranie w formie bardzo dużych znaczników. Nie ma więc mowy, by gdziekolwiek się zgubić. Zwłaszcza że kolejne mapy zbudowane są w układzie tunelowym – nie da się zboczyć za daleko z głównej ścieżki, gdyż przywitają nas po prostu „niewidzialne ściany”. W trakcie kolejnych misji po świecie gry poruszamy się sami bądź w towarzystwie jednego z kolegów. Cały czas mamy też radiowy kontakt z dowództwem, skąd otrzymujemy wytyczne. Najczęściej jednak działamy w pojedynkę, a kolejne komunikaty zawierają jedynie informacje o następnym punkcie, do którego możemy się przemieścić. Kampania zawiera szereg misji, w których karabin snajperski jest mniej lub bardziej przydatny. W wielu misjach bardzo rzadko zdarza nam się strzelać do przeciwników oddalonych o więcej niż 30 metrów. Twórcy postanowili jednak nieco urozmaicić zabawę, dorzucając kilka etapów o nieco innej charakterystyce. Pojawiają się zatem misje „w stylu Rambo”, gdzie walczymy karabinami szturmowymi na średnim i bliskim dystansie. Są też misje skradankowe, w których naszym celem jest przedarcie się do celu bez zwracania na siebie uwagi. Wtedy każde zauważenie naszego bohatera automatycznie cofa nas do ostatniego punku kontrolnego, zmuszając często do kilkukrotnego powtarzania tego samego etapu. Cała kampania dla pojedynczego gracza składa się łącznie z szesnastu misji, a czas potrzebny na jej przejście to – w zależności od poziomu trudności – od sześciu do dziesięciu godzin. Twórcy zadbali również o zróżnicowane tryby gry wieloosobowej, ale nie znajdziemy na serwerach wielu chętnych do zabawy. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Snajperska mechanika Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że Sniper: Ghost Warrior nie różni się zbytnio od poprzednich dzieł sygnowanych logo City Interactive. Grafika jest co prawda nieco lepsza, ale ani sztuczna inteligencja wrogów, ani design poziomów, ani też sama fabuła nie wywołują zbyt pozytywnych wrażeń. Wszystko zmienia jednak najważniejszy aspekt tej produkcji, a więc mechanika strzelania z karabinów snajperskich. Do tej kwestii przyłożono się naprawdę skrupulatnie. Wpływ na celność naszego strzału mają takie warunki jak odległość, siła wiatru, różnica wysokości, a nawet tętno naszego bohatera. By oddać naprawdę precyzyjny strzał z dużej odległości, trzeba (zwłaszcza na najwyższym poziomie trudności) naprawdę nieźle wymierzyć. Pomaga też tryb skupienia, swoisty bullet-time, który pozwala na chwilę spowolnić czas, umożliwiając oddanie najbardziej efektywnego, ale i efektownego strzału; zwłaszcza że część naszych trafień gra pokazuje w niezwykle widowiskowy sposób – skupiając kamerę na lecącej kuli i zatrzymując na chwilę czas w momencie trafienia w cel. Nie jest to zdecydowanie produkcja dla najmłodszych graczy. Szkoda tylko, że większość przeciwników pada od jednego pocisku wystrzelonego w dowolną część ciała. Trochę to ułatwia zabawę i nie motywuje do celowania w najważniejsze organy. W Sniper: Ghost Warrior do dyspozycji dostajemy cztery karabiny wyborowe o nieco różnej charakterystyce: AS50, MSG90, SR25 i SVD Dragunov. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Technicznie Od strony technicznej omawianej produkcji można niestety sporo zarzucić. Irytuje przede wszystkim sztuczna inteligencja przeciwników. Zdarza się, że ci nie widzą nas z kilku metrów, podczas gdy innym razem bezbłędnie trafiają z kilkudziesięciu metrów, kiedy na dodatek siedzimy w krzakach za drewnianym płotkiem. Nie do końca wiadomo również, gdzie dokładnie zaczynają się, a gdzie kończą „bezpieczne” krzaki, w których przeciwnik nie powinien nas dostrzec. Bywa, że nie widzi nas za niewielką gałązką, by innym razem w gęstych krzakach nie mieć problemu z rozpoznaniem. Irytować mogą również skrypty – odpowiednie akcje w grze uruchamiane są, gdy dojdziemy do pewnego konkretnego punktu na mapie. Zdarzyć się jednak może taka sytuacja, że najpierw zlikwidujemy cel ze znacznej odległości, a dopiero po czasie gra uruchomi skrypt, w którym przez radio otrzymamy polecenie jego likwidacji. box:imageShowcase box:imageShowcase Podsumowanie Sniper: Ghost Warrior to gra skrajności. Z jednej strony czuć tu budżetowość wykonania, z drugiej świetnie radzi sobie mechanika snajperskich strzałów. Grę warto polecić na kilka chwil odstresowania fanom strzelania z ukrycia. Wymagania sprzętowe Sniper: Ghost Warrior Zalecane: procesor: dwurdzeniowy procesor 1,6 GHz, RAM: 2 GB, karta grafiki: 512 MB, pamięć: 6,5 GB, system: Windows 7, DirectX: 9.0c. Minimalne: procesor: Intel Pentium 4 3,2 GHz lub Athlon 64 3500+, RAM: 1 GB, karta grafiki: 256 MB, pamięć: 6,5 GB, system: Windows XP, DirectX: 9.0c. Dostępność Sniper: Ghost Warrior Gra jest dostępna na platformy: PC, PS3, Xbox 360.
„Sniper: Ghost Warrior” – recenzja
W każdej kuchni powinna być patelnia. Jeśli jesteśmy entuzjastami gotowania, to nawet ich kilka. Oferta producentów sprzętu kuchennego stale się rozrasta, tworzone są nowe modele wyspecjalizowane do różnorodnych potraw. Jak się w tym nie pogubić i zaopatrzyć w taki zestaw, który całkowicie spełni nasze oczekiwania? Patelnie różnią się miedzy sobą materiałem, z którego są wykonane, pokrywającą je powłoką oraz kształtem i wielkością, co warunkuje ich zastosowanie. Aby w naszej kuchni niczego nie brakowało, ale jednocześnie nie zagracić jej niepotrzebne, zapoznajmy się z rodzajami dostępnych na rynku produktów. Materiały wykonania i powłoki patelni Aluminium– jest to materiał szybko i równomiernie rozgrzewający się, niestety krótko utrzymuje ciepło. Jest lekkie i poręczne oraz dosyć odporne. Powinno być pokryte powłoką izolującą je od pożywienia, ponieważ w maksymalnie wysokich temperaturach wydzielane są szkodliwe substancje. Stal nierdzewna – nie jest podatna na zarysowania nawet metalowymi sztućcami. Nie reaguje z kwasami zawartymi w żywności. Nagrzewa się wolniej niż aluminium. Stalową patelnię należy przed użytkowaniem zahartować. Żeliwo – patelnie żeliwne są bardzo trwałe, łatwo się nagrzewają i utrzymują temperaturę przez długi czas. Są dość ciężkie oraz stosunkowo drogie, jednak ich zalety równoważą wydatek. Tytan– dopiero zyskuje popularność na polskim rynku. Jest bardzo wytrzymały. Jego nieprzywierająca struktura pozwala smażyć bez dodatku tłuszczu. Dobrze przewodzi ciepło oraz długo je utrzymuje. Miedź – patelnie miedziane to unikalne okazy używane przez profesjonalistów i prawdziwych pasjonatów gotowania. Szybko się nagrzewają i dobrze utrzymują wysokie temperatury . Pokrycie powierzchni patelni odpowiednią powłoką pozwala smażyć na niej bez tłuszczu, unikać przywierania oraz przedłużyć jej trwałość. Takie właściwości ma popularny teflon, trzeba jednak postępować z nim delikatnie i nie szorować go metalowymi sztućcami. Trwalszą powłoką będzie tytan, na popularności zaś zyskuje ceramika, która prócz zalet poprzedników dodatkowo równomiernie się rozgrzewa. Rodzaje patelni i ich przeznaczenie Klasyczna patelnia – najpowszechniejsza, przynajmniej jedna w każdej kuchni, okrągła, płaska o niewysokich brzegach. Jest bardzo uniwersalna i nadaje się do przygotowywania większości dań. Wok– tradycyjny azjatycki rodzaj patelni o półokrągłym dnie. Przystosowana do smażenia w bardzo wysokich temperaturach, do gotowania na parze oraz podduszania. Przygotujemy dzięki niej potrawy kuchni dalekiego wschodu oraz inne pyszne i zdrowe posiłki. Patelnia do smażenia ryb – jej eliptyczny, wydłużony kształt świetnie sprawdza się przy smażeniu ryb w całości, czego wymaga wiele przepisów. Ważne jest, aby równomiernie rozprowadzała ciepło na całej swojej powierzchni. Tego typu patelnie znajdziesz tutaj. Patelnia naleśnikowa – jest lekka i poręczna, dzięki czemu bez trudu podrzucimy nasze naleśniki. Patelnia naleśnikowa ma niskie brzegi, a do kompletu często dołączone jest drewniane narzędzie do rozprowadzania ciasta. Patelnia z zagłębieniami – kilka okrągłych otworów pozwala w wygodny sposób oraz bez zmieszania usmażyć jajka, placki, racuszki. Inaczej zwana patelnią szkocką. Grillowa patelnia – jej powierzchnia jest pokryta rowkami, dzięki czemu tłuszcz wytapiający się z potrawy można łatwo usunąć. Tak przygotowane dania są zdrowe i dietetyczne. Na patelni grillowej możemy usmażyć soczysty stek albo filet. Na co jeszcze zwrócić uwagę kupując patelnię? Niezależnie, jaki typ patelni kupujesz, zawsze zwróć uwagę na grubość dna – od tego zależy równomierność nagrzewania powierzchni i odporność na odkształcenia. Patelnia musi być wyposażona w ergonomiczny i poręczny, nienagrzewający się uchwyt. Powinien być stabilnie do niej przymocowany, dzięki czemu bez trudu będziemy manewrować naczyniem. Dobrze, jeśli w zestawie znajduje się idealnie dopasowana pokrywka. Nie zapomnijmy sprawdzić, czy sprzęt jest kompatybilny z typem naszej kuchenki. Wyposażając swoją kuchnię w patelniany niezbędnik, weźmy pod uwagę nasze preferencje kulinarne. Ulubione i najczęściej przygotowywane potrawy określą, jaka patelnia ułatwi nasze czynności. Prócz kształtu i rozmiaru bierzmy pod uwagę solidność przyrządu i materiał, z jakiego został zbudowany.
Patelnie i ich rodzaje – niezbędnik pani domu
Meble, które postawimy w ogrodzie, powinny być nie tylko wygodne i funkcjonalne, ale również niebanalne pod względem estetycznym. Jakie są obecne trendy? Palety transportowe Meble z palet transportowych oraz szpuli po kablach wkroczyły nie tylko na salony, ale także do naszych ogrodów. Kochamy je za minimalistyczny design, uniwersalność stylistyczną oraz surową formę, która daje ogromne możliwości wykończeniowe. Z palet wykonuje się m.in. wygodne ławeczki, mobilne stoliki kawowe oraz naścienne kwietniki, w których można posadzić aromatyczne zioła. Ogrodowe siedziska często dekorujemy miękkimi kolorowymi poduszkami, dzięki którym prosty mebel nabiera niepowtarzalnego charakteru, a dodatkowo staje się zdecydowanie wygodniejszy. Palety można dowolnie modyfikować, np. przemalowując je na inny kolor lub łącząc z innymi elementami. Dzięki indywidualnemu charakterowi perfekcyjnie wpasują się w dowolną aranżację i zachwycą zarówno gości, jak i domowników. Meble wypoczynkowe S3RQ. Zestaw mebli ogrodowych składający się z narożnika, stołu oraz wodoodpornych poduszek na siedzenia i oparcie. Istnieje możliwość zamówienia zestawu z dodatkową ławeczką. Wszystkie elementy zostały obustronnie zabezpieczone odpowiednim impregnatem. Do wyboru różne rozmiary oraz kolory z palety RAL i NCS. Cena: od 1350 zł. Bale drewniane Meble wykonane z drewnianych bali – w zależności od gatunku drewna i sposobu wykończenia – to rozwiązanie przywodzące na myśl wakacje w egzotycznym kurorcie lub zimowe lenistwo w górach. Są masywne, bardzo wytrzymałe, a po odpowiednim zabezpieczeniu również odporne na zmienne warunki atmosferyczne. Świetnie komponują się z narzutami z ekologicznego futra, miękkimi kocami z polaru oraz poduszkami z wielbłądziej wełny. Niezaprzeczalną zaletą mebli wykonanych z drewna jest ich uniwersalny, a jednocześnie niepowtarzalny charakter. Poza tym mają właściwości antystatyczne, dzięki czemu nie przyciągają kurzu, a więc są przyjazne alergikom. Z bali drewnianych wykonuje się szerokie stoły, długie ławy z oparciem, stoliki kawowe przypominające kształtem ścięty pień. Możemy też kupić huśtawki wypoczynkowe i altany ogrodowe. Opony samochodowe Meble wykonane z dużych i małych opon samochodowych stosunkowo niedawno pojawiły się w naszych ogrodach. To niecodzienne, ale bardzo ekonomiczne rozwiązanie dla miłośników nietypowego designu inspirowanego stylem industrialnym i zwolenników recyklingu. Z opon wykonuje się nie tylko huśtawki dla dzieci, ale także kanapy, fotele z oparciem, minimalistyczne stoliczki, kwietniki, a nawet dekoracje ogrodowe. Coraz popularniejsze stają się ogrodowe okrągłe pufy, których siedziska wykonane są z grubego tworzywa. Ich powierzchnia została wyprofilowana w ten sposób, że imituje powierzchnię mebli wykonanych ze sznurka. Opony można pomalować, obszyć miękkim materiałem, okręcić włóczką, nakryć szklanym blatem, a także pociąć, formując niemal dowolny kształt. Jedynym minusem mebli wykonanych z opon jest to, że z czasem tracą na atrakcyjności ze względu na kontakt ze słońcem, deszczem i wiatrem. Warto zatem regularnie je czyścić i w miarę możliwości przechowywać pod dachem, np. w garażu albo składziku na narzędzia. Kwietnik z opony Łabędź. Kwietnik wykonany z opony samochodowej pomalowanej na kolor wybrany przez klienta, np. biały, czarny lub miedziany. Długość do wyboru: 70 cm, 85 cm lub 100 cm. Istnieje możliwość wykonania kwietników o innym kształcie oraz oryginalnych ozdób ogrodowych. Cena: ok. 40 zł. Dzięki meblom wykonany z nietypowych materiałów ogród nabierze niepowtarzalnego charakteru, a przebywanie w nim stanie się prawdziwą przyjemnością. Przekonaj się, które propozycje sprawdzą się w twoim ogrodzie.
Nietypowe meble ogrodowe
Większość turystów jest przekonanych, że raki są przeznaczone głównie dla profesjonalistów, alpinistów oraz do ekstremalnych działań. Oczywiście wcale tak być nie musi. Zimą raki są jak najbardziej niezbędne, ale przecież nawet latem w wysokich górach śnieg nie topnieje i występują lodowce, a nasze raki bez problemu sobie z tym poradzą. Czym są raki? Raki, wraz z czekanem, umożliwiają bezpieczne przemieszczanie się po stromym i śliskim terenie. Zimą w górach praktycznie wszędzie panują ryzykowne warunki. Warto zaopatrzyć się w taki sprzęt, ponieważ trekking w Tatrach przez większość roku jest praktycznie niemożliwy. Raki to kolce, które się doczepia do butów. Ich metalowe „zęby” wbijają się w lód, dzięki czemu możemy uzyskać stabilizację i pewność podczas stawiania kolejnych kroków. Dzieli się je na kilka rodzajów ze względu na sztywność, materiał, z którego są wykonane i system mocowania. Sztywność Półsztywne. Doskonale sprawdzają się na lodowcach i rozległych polach śnieżnych. Umożliwiają elastyczną pracę podczas pokonywania długich pieszych tras. Można je stosować zarówno na skorupy, jak i skórzane górskie buty. Raki półsztywne są najlepsze do zastosowań alpejskich. Bardzo często mają łącznik przegubowy, a nawet łączniki wykonane z elastycznej blachy (choć nie jest to standardem). Przykładem raków półsztywnych są CT Super Ice. Sztywne. Jak nazwa wskazuje, gwarantują sztywną podstawę, bardzo solidną, która jest wymagana podczas wspinaczki w wyjątkowo stromych miejscach. Najlepiej współpracują z butami górskimi, które mają bardzo grubą podeszwę. Raki sztywne dzielą się na te z łącznikiem sztywnym (umożliwiają lub znacznie ograniczają możliwość ruchu modułów w płaszczyźnie pionowej, np. CT Predator) i te w pełni sztywne (tworzące jednolitą całość, coś w rodzaju platformy). Materiał Stalowe. Gwarantują bardzo dużą wytrzymałość i odporność. Są przeznaczone dla osób, które planują trasę w dość stromym terenie, w lodzie lub zlodowaciałym śniegu. Zużywają się dużo wolniej w terenach kamienistych niż te wykonane z aluminiowych odpowiedników. Propozycja modelu to CT Nevis. Aluminiowe. Są lekkie i stanowią świetny wybór na trasy minimalne, o niewielkim nachyleniu, niewymagające korzystania z nich w terenach kamienistych czy skalnych. Niestety, kamienie sprawiają, że raki mogą się szybko zużywać, a zęby wyginać. Propozycja modelu to CT Pro Light. System mocowania Raki w kwestii systemu mocowania dzieli się na trzy podstawowe kategorie: półautomatyczne, automatyczne, koszykowe. Półautomatyczne to połączenie systemu koszykowego z automatycznym. Z przodu buta jest umieszczony koszyk, a z tyłu – coś w rodzaju dźwigni. Stosowanie tych raków z odpowiednimi butami to idealne rozwiązanie dla osób pragnących uprawiać zaawansowaną turystykę bez konieczności korzystania z najsztywniejszych butów. Propozycja modelu to CT Nuptse półautomatyczne. Raki automatyczne to jeden z najszybszych i najprostszych systemów mocowania. W przygotowanym wycięciu w podeszwie buta umieszcza się specjalny pałąk, z kolei z tyłu mocuje się dźwignię-zapadkę, zatrzaskującą się na wycięciu umieszczonym na pięcie. To najmocniejszy i z pewnością najpewniejszy system mocowania raków, stosowany głównie do wspinaczki lodowej, mikstowej czy w dry-toolingu. Propozycja modelu to CT Nuptse automatyczne. Najprostszym i najbardziej uniwersalnym sposobem mocowania raków jest system koszykowy. W rakach zarówno z przodu, jak i z tyłu są umieszczone specjalne koszyki trzymające przód buta i piętę wraz z kostką. Ich zaletą jest to, że nie potrzebują żadnych specjalnych wycięć w podeszwie, dlatego są najpopularniejszym wyborem turystów, którzy wybierają się na zimowe wycieczki po górach. Propozycja modelu to CT Nuptse koszykowe. Podsumowując, jeżeli planujemy zimową wycieczkę w góry, podczas której będzie dominował marsz po twardym i stromym podłożu, najlepszym wyborem będą raki stalowe półsztywne. Z kolei jeśli szukamy raków do alpinizmu klasycznego lub wyczynowego, z pewnością najlepiej sprawdzą się raki sztywne dwunastozębne. Oczywiście raki wykorzystywane są również podczas wspinaczek lodowych czy dry-toolingu – tutaj najlepiej zaopatrzyć się w stalowe, sztywne raki, których zęby atakujące są umieszczone pionowo.
Raki turystyczne
Wybór odpowiedniego ubranka dla maluszka nie jest łatwy. W sklepach znajdziemy setki produktów, które różnią się przeznaczeniem, materiałem oraz sposobem wykonania, ale najpopularniejsze wciąż jest klasyczne body. Które wybrać – kopertowe czy wkładane przez głowę? Body kopertowe Wkładanie ubranek przez głowę jest nieprzyjemne dla malucha, a także bardzo stresujące dla świeżo upieczonych rodziców, którzy boją się, że zrobią mu krzywdę. Właśnie dlatego body kopertowe – zapinane z przodu – jest najchętniej wybierane dla noworodków i małych dzieci. Wygodne zatrzaski przyszyte są po skosie, dzięki czemu materiał układa się w elegancki kształt koperty (stąd nazwa), ale w sklepach znajdziemy również nowsze modele z zapięciem na środku. Większość kopertowych body ma zatrzaski wykonane z nieuczulającego metalu, rzadziej z tworzywa sztucznego, które jest, co prawda, „ciepłe” w dotyku, ale znacznie mniej wytrzymałe. Body kopertowe kupimy zarówno w wersji dla dziewczynek, jak i dla chłopców, np. w kolorze białym, w kolorowe paseczki lub ze słodkim misiem z przodu. Body z krótkim rękawem doskonale sprawdzi się latem lub jako druga warstwa pod pajacyk, natomiast z długim – w sezonie jesienno-zimowym. box:offerCarousel * Body Pinokio. Body kopertowe z długim rękawem zapinane na skos na antyalergiczne napy z tworzywa sztucznego. Ubranka uszyte zostały z czystej bawełny, natomiast wzory wykonano ekologiczną farbą wodną. Do wyboru różne rozmiary (56–68) oraz warianty kolorystyczne (dla dziewczynek i dla chłopców). Cena: od 22,99 zł. Body klasyczne Klasyczne body wkładane przez głowę chętnie wybierane jest dla starszych dzieci, które dobrze znoszą ubieranie. W tym modelu wyróżniamy kilka rodzajów zapięcia – mogą to być guziczki na ramieniu, zatrzaski ułożone po skosie od dekoltu w kierunku rękawa lub zakładki przy dekolcie, które należy rozchylić w trakcie wkładania ubranka. Niestety ta ostatnia wersja jest dość niepraktyczna, ponieważ dekolt z czasem się rozciąga i nie tylko wygląda nieestetycznie, ale również spada dziecku z ramion. Niektórzy producenci oferują body wkładane przez głowę z zapięciem na plecach, ale nie polecam ich dla dzieci, które głównie leżą na plecach, ponieważ zatrzaski mogą je uwierać. Body wkładane przez głowę ma oczywiście standardowe zapięcie w kroku, umożliwiające wygodne przewijanie malucha bez rozbierania go. Kolorystyka tego modelu jest niemal nieograniczona, a w sklepach znajdziemy znacznie ciekawych więcej wzorów, niż w przypadku body kopertowego. box:offerCarousel * Body Next. Opakowanie zawierające trzy sztuki body z długim rękawem. Rodzaj zapięcia: zakładka przy dekolcie. Wszystkie ubranka zostały wykonane z czystej bawełny. Do wyboru różne rozmiary (56–80) oraz warianty kolorystyczne (dla dziewczynek i dla chłopców). Cena: od 62 zł. box:offerCarousel * Body Carter’s. Zestaw pięciu body z zakładkami przy dekolcie. Do wyboru wersja z krótkim rękawem lub bez rękawów. Producent oferuje również modele z długim rękawem, a także zestawy z mniejszą lub większą liczbą ubranek. Wszystkie body uszyto z czystej bawełny. Do wyboru różne rozmiary (62–92) oraz warianty kolorystyczne (dla dziewczynek i dla chłopców). Cena: od 92 zł. Jakie body wybrać? Body kopertowe jest bardzo wygodne i łatwe do włożenia, więc to najlepsze rozwiązanie dla młodych rodziców, którzy nie mają doświadczenia w ubieraniu noworodka. Jest to również dobry wybór dla starszych, ale dość cierpliwych dzieci, które są w stanie spokojnie posiedzieć w czasie zapinania kilkunastu małych zatrzasków. Rodzicom ruchliwych maluchów zdecydowanie bardziej przypadną do gustu body wkładane przez głowę, których zapięcie zajmuje zaledwie kilka minut. Dzięki niewielkiej liczbie guzików nadaje się ono także jako spodnia warstwa pod koszulkę, bluzę czy sweter, ponieważ nie odciska się na skórze niemowlęcia. Body kopertowe to z kolei świetny wybór na lato – w razie potrzeby można je rozpiąć, np. kiedy dziecku będzie za gorąco. Na co jeszcze zwrócić uwagę? Body dla dziecka powinno być nie tylko wygodne czy funkcjonalne, ale również dobre jakościowo. Dla noworodków oraz maluszków najlepsze będzie oczywiście body bawełniane. Włókna naturalne są przyjemne w dotyku, a ponadto w pełni bezpieczne dla skóry. Tkaniny syntetyczne – zwłaszcza mocno barwione lub wybielane chlorem – często powodują uczulenia oraz podrażnienia. Warto zatem sprawdzić, czy wybrane przez nas ubranka mają certyfikat Oeko-Tex® Standard 100, który potwierdza, że materiał jest wolny od szkodliwych związków chemicznych. Body dziecięce powinno być również pozbawione kokardek, koralików, koronek, naszywek, falbanek oraz innych elementów, które mogą dziecko uwierać lub zostać przez nie zerwane i połknięte. Tego typu ozdoby są oczywiście bardzo ładne (i chętnie wybierane przez rodziców), ale zupełnie zbędne. Gładkie body kopertowe czy model wkładany przez głowę z niewielkim nadrukiem na pewno maluszkowi wystarczy. Sprawdź, które z nich będzie idealne dla twojego dziecka!
Body kopertowe czy wkładane przez głowę – jakie wybrać?
W ostatnim czasie coraz popularniejsze staje się uprawianie sportu. Nie tylko bieganie, pływanie, siłownia czy sporty drużynowe przyciągają uwagę zarówno kobiet, jak i mężczyzn. W ostatnim czasie takim sportem jest tenis tenis stołowy, znany także jako ping-pong. Jak dobrze grać w tenisa stołowego? Współczesny ping-pong jest taką grą, która wymaga od zawodników odpowiedniego przygotowania. Wydawać by się mogło, że to tylko zwykłe odbijanie piłeczki rakietką, jednak sprawa jest bardziej skomplikowana. Gracz podczas meczu zmuszony jest do wykonywania energicznych ruchów i podejmowania natychmiastowych decyzji przy stole tenisowym. Każdy, kto zaczyna swoją przygodę z tą dyscypliną, przekonuje się, że nie jest to taka prosta gra. Warto podnosić swoje umiejętności poprzez regularny trening. Podnosząc swoje umiejętności poprzez trening tenisowy, warto zwrócić uwagę na wytrzymałość, dynamikę i pracę nóg. Jeśli ktoś słabo porusza się przy stole, przeciwnik wykorzysta to bez dwóch zdań. Warto nie stawać zbyt blisko stołu, aby komfort ruchów był większy. Jeśli nie mamy siły na zbyt wiele, wówczas należy zwiększyć trening kondycyjny, np. biegając lub jeżdżąc na rowerze. W tenisie stołowym można uderzać piłeczkę rakietą tenisową z forhendu i bekhendu. Pierwsza opcja jest zdecydowanie prostsza i wielu graczu właśnie tak zaczyna swoją przygodę z tenisem stołowym. Do uderzeń piłeczki bekhendem trzeba wprowadzić całą serię ćwiczeń. Warto też ćwiczyć uderzenia piłeczki właściwą częścią rakiety. Należy pamiętać, że najefektywniejsze jest uderzanie środkową częścią. Jeśli uderzymy piłeczkę bokiem rakiety, mamy nad nią gorszą kontrolę. Najlepszą formą treningu, a zarazem formą sprawdzianu, jest sparing z inną osobą. Taka gra pozwala nam nie tylko pracować nad naszymi słabszymi elementami, ale także nad taktyką. Możemy zauważyć, z czym przeciwnik ma problem. Jeśli nie potrafi odebrać podkręconej piłki, wówczas trzymamy się tej taktyki i gramy ją aż do końca. Podobnie z pozostałymi elementami. Jednym z kluczowych elementów treningu jest praca nad sobą, opanowanie bez względu na przebieg sytuacji w meczu. Warto skupiać się na każdej akcji i wyciągać wnioski z poprzednich zarówno tych udanych jak i przegranych piłek. box:offerCarousel Pełna gama uderzeń kluczem do sukcesu Dobry gracz to taki, który pracuje nad każdym elementem. Pierwszym rodzajem zagrania jest zagranie bekhendowe. Do skutecznej gry tym zagraniem potrzebne jest takie uderzenie piłeczki ping pongowej w momencie, kiedy znajduje się najwyżej po odbiciu się od stołu. Cały ruch należy wykonać przedramieniem, a nie nadgarstkiem. Przy uderzeniu półwolejem należy ustawić rakietę pod kątem prostym do stołu w chwili wykonywania zamachu i pod kątem ostrym w momencie kontaktu rakiety i piłeczki. Istnieje jeszcze jedno zagranie bekhendowe tzw. podcięcie. Gracz wykonuje je z dala od stołu wyciągniętym przedramieniem otwartą rakietą. Ostatnim rodzajem zagrania bekhendowego jest topspin. Wykonuje się go rakietą zamkniętą. Podobnie w przypadku zagrania forhendowego – tu również istnieje kilka możliwości uderzenia piłeczki. Pierwszym jest tzw. przebicie, którego istotną cechą jest uderzenie rakietą trzymaną pod szerokim kątem, a cały ruch należy wykonać ponad powierzchnią stołu. Charakterysycznym zagraniem forhendowym jest flip. Gracze stosują go w takim momencie gry, kiedy nie mają czasu na zamach, a jedynie na skorygowanie uderzenia nadgarstkiem. Do pozostałych zagrań forhendowych należą także podcięcie i topspin. Tenis stołowy to gra, która na początku może nam sprawić trochę trudności. Jednak praktyka, trening i mecze pokażą nam, jak ciekawą i emocjonującą dyscypliną jest ping pong. To bardzo dobra alternatywa dla sportów zespołowych, tym bardziej, że do gry wystarczy tylko dwie osoby, a same treningi można odbywać nawet samemu, korzystając ze ściany.
Ping-pong – czyli świetny sport na zimowe wieczory
Najlepsze buty na ciepłe dni – lekkie, przewiewne, wygodne, wykonane z naturalnych materiałów. Espadryle – sprawdźmy, jakie modele będziemy nosić latem. W ostatnich sezonach espadryle stały się niemal tak popularne jak balerinki i japonki, ale od tych drugich są o wiele bardziej eleganckie. Za to kiedyś były obuwiem biednych wieśniaków, a w wieku XIV nosili je hiszpańscy marynarze, żołnierze i księża. Do europejskiej mody damskiej wprowadził je w latach 60. ubiegłego wieku Yves Saint-Laurent, który płaskie podeszwy wymienił na koturny. Buty te na stałe trafiły też do świata popkultury – do jasnego garnituru nosił je nawet Don Johnson, odtwórca głównej roli w serialu „Policjanci z Miami”. Dziś swoje modele tych idealnych nie tylko na wakacje butów co roku proponują niemal wszystkie marki i domy mody. Ekologia ponad wszystko Można śmiało stwierdzić, że espadryle to przykład obuwia ekologicznego i produkowanego z dbałością o naturę. Ich podeszwy wykonane są z trawy, konopi lub jutowego niebarwionego sznurka. Juta to roślina uprawiana w tropikalnych częściach świata, m.in. w Azji Południowo-Wschodniej oraz Ameryce Południowej, a także w gorących częściach Europy. Z jej włókien produkuje się tkaniny oraz m.in. podeszwy. Dodajmy, że prawdziwe espadryle są oczywiście ręcznie szyte w małych, rodzinnych manufakturach. Obecnie, by przedłużyć trwałość podeszew, wzmacnia się je gumowymi lub plastikowymi fragmentami. A niektóre nowoczesne wersje espadryli mają podeszwy w całości wykonane z gumy lub plastiku. Wyglądem bardzo przypominają sznurkowe, a producenci zachowują nawet strukturę potrójnych splotów. Baletowe wpływy Współczesna moda nawiązuje do klasycznych rozwiązań, a szczególnie mocno zaznaczają się ostatnio wpływy baletowe. Dlatego też jednym z tegorocznych hitów są espadryle wiązane na kostce – bardzo przypominają baletki, czyli buty do tańca klasycznego. Możesz wybrać model z wierzchem w marynarskie pasy i jasnymi tasiemkami i połączyć z prostymi, luźnymi jeansami, białym T-shirtem z trójkątnym dekoltem i zieloną bomberką z florystycznym haftem. Espadryle z tasiemkami, które owiniesz wokół kostki, zawsze dobrze będą wyglądały ze spódnicą za kolana, np. tiulową lub w kwieciste motywy, do których możesz włożyć swobodną bluzę z kapturem, np. w kolorze pudrowego różu. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Kokardka dla tradycjonalistek Jeśli lubisz nawiązania do tradycyjnej elegancji, wybierz espadryle przyozdobione kokardkami. Stanowią wyjątkowe połączenie letniego, niezobowiązującego stylu z klasycznym, którego charakterystycznym elementem są proste i skromne baleriny ozdobione właśnie subtelną kokardką. Niektóre wersje espadryli utrzymanych w tej stylistyce mają też pewną nowatorską cechę – ich wierzchy szyte są z szalenie modnej koronki. To doskonałe rozwiązanie na ciepłe dni – oddychające podeszwy oraz przewiewna koronka. box:offerCarousel Sięgaj wyżej, czyli koturny i platformy W twojej szafie na jesień i zimę masz kilka obowiązkowych par na koturnach lub platformach? Bardzo dobrze, bo to wyjątkowo wygodne rozwiązanie. Teraz możesz też mieć letnią wersje – espadryle na wysokich podeszwach. Prosta na całej długości platforma dobrze będzie wyglądała z szortami, rurkami, ale też z jeansami o nieregularnie wyciętych nogawkach, a także z modnymi dziurami. Koturny wybieraj też do letnich sukienek o długości maksi oraz do spódnic. Elegancja z frędzelkami, haftami i kolorowymi cekinami Niekwestionowany hit sezonu – hafty – pojawiły się także na espadrylach, dodając im subtelnej kobiecości i zarazem przesądzając o ich wyrazistości. Podobnie rzecz ma się z wierzchami ozdobionymi cekinami – błyszczą i sprawiają, że plażowe obuwie nabiera nieco elegancji. Wyjątkowo szykowne są też modele z frędzelkami, które w sposób niepozostawiający wątpliwości nawiązują do klasycznych lordsów. Zatem jeśli chcesz wyglądać szykownie, ale nadal wakacyjnie, wybierz luźne spodnie lniane oraz taką samą marynarkę. Szyję warto ozdobić etniczną biżuterią, na miejscu będzie także kapelusz z szerokim rondem – choć bardziej sprawdzi się w stylizacji z długą letnią sukienką na ramiączkach.
Wiązane, klasyczne czy z kokardką – jakie espadryle nosimy latem 2017 roku?
Maluszki potrzebują mnóstwo akcesoriów do codziennego użytku. Podczas wyjazdu na urlop z małym dzieckiem lista rzeczy, które trzeba zabrać, może być dość długa. Dlatego wielu rodziców decyduje się na pakowanie gadżetów jednorazowych, które po użyciu będzie można od razu wyrzucić. Jakie produkty jednorazowego użytku mogą przydać się w podróży z maluchem? Przeczytaj kilka propozycji, które mogą cię zainspirować. Pieluszki jednorazowe Chyba żaden rodzic nie wyobraża sobie już dłuższej podróży z bobasem bez zabrania ze sobą jednorazowych pieluszek. Dzięki nim masz pewność, że maluch będzie czuł się komfortowo, a fotelik nie ulegnie zabrudzeniu lub przemoczeniu. Jest to też najszybsza opcja podczas przewijania. Wygodne zapięcia pozwalają na szybkie zmienienie pieluszki i założenie nowej. Jednorazowe podkłady do przewijania Przydatnym akcesorium, zwłaszcza w trasie, kiedy musimy przewijać maluszka na stacjach benzynowych lub w restauracjach, mogą okazać się jednorazowe podkłady. Jest to bardzo higieniczne rozwiązanie, dzięki nim możesz być pewna, że skóra dziecka nie będzie mieć styczności z „podejrzanymi” nawierzchniami. Materiał, z którego wykonano gadżet, jest bardzo chłonny, co pozwala na zabezpieczenie przewijaka przed ewentualnym zabrudzeniem. Turystyczny nocnik jednorazowy Ogromnym udogodnieniem podczas podróży może być zabranie ze sobą jednorazowego nocnika. Wykonany z eko materiałów produkt jest w pełni biodegradowalny i po wykorzystaniu można go ze spokojnym sumieniem wyrzucić.Podróżując z maluchem, nie zawsze możesz mieć pewność, że toalety publiczne będą dysponować nocniczkiem dla najmłodszych, a jednorazowy gadżet da się z łatwością zmieścić w torebce. Do tego dzieci często bardzo niechętnie korzystają z obcych sobie rzeczy. Nakładki na sedes do jednorazowego użytku Jeżeli twój maluch jest już nieco starszy i potrafi samodzielnie załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne w „dorosłej” toalecie, to z pewnością praktycznym akcesorium będą nakładki na sedes. Nie wszystkie toalety publiczne wyposażone są w tego rodzaju udogodnienie, dlatego warto mieć je ze sobą. Dzieci często przypadkowo dotykają brzegi muszli, która, jak wiadomo, jest siedliskiem zarazków. Nakładka pozwoli na bezpieczne skorzystanie z toalety, bez obaw rodziców o higienę i czystość. Śliniaczki na jeden raz Przydatnym gadżetem podczas urlopu spędzanego z maluszkiem mogą być jednorazowe śliniaki.Nie zajmują dużo miejsca i można schować je wygodnie w torebce. Przydadzą się np. podczas wyjścia z bobasem do restauracji, kiedy nie chcesz zabierać ze sobą wielkiej torby z dziecięcymi gadżetami. Po ubrudzeniu spokojnie możesz wyrzucić je do kosza. Wbrew pozorom są trwałe i skutecznie ochronią ubranko malucha przed zabrudzeniem. Naczynia jednorazowego użytku Podczas podróży mogą przydać się jednorazowe talerzyki lub kubeczki. Jest to być praktyczne rozwiązanie w trasie, kiedy kilkulatek zgłodnieje. Zatrzymując się na postoju lub w trakcie podróży pociągiem możesz podać posiłek swojemu dziecku na papierowych bądź plastikowych naczyniach, które nie zajmą dużo miejsca w plecaku czy torbie. Coś dla mamy – jednorazowe wkładki laktacyjne Aby karmiąca mama w trakcie podróży i podczas urlopu także mogła czuć się komfortowo, to do walizki warto wrzucić wkładki laktacyjne.Nosząca je kobieta będzie mieć pewność, że pokarm nie pobrudzi bluzki, gdyż chłonny materiał wchłonie nawet spore ilości płynu. Jednorazowe wkładki często zapakowane są osobno, co umożliwia wzięcie ze sobą kilku na wszelki wypadek. Jednorazowe akcesoria dla maluchów mogą w dużej mierze ułatwić podróż i sprawić, że karmienie lub przewijanie dziecka będzie bezpieczniejsze i szybkie. Podczas wyjazdów chcemy także oszczędzić jak najwięcej miejsca w bagażu, a gadżety jednorazowego użytku mogą nam w tym pomóc. Takie produkty przydają się nie tylko podczas wakacji, ale także np. w czasie wizyty w restauracji czy na dłuższym spacerze. Dzięki nim każde wyjście z maluszkiem może stać się po prostu łatwiejsze, a torba dla dziecka nie będzie pękać w szwach.
Jednorazowe akcesoria dla maluchów – jakie przydadzą się na urlopie?
Kurtki i płaszcze to jesienią jedne z najważniejszych elementów garderoby, chroniące nas przed zimnem i kaprysami pogody. Sprawdzamy, jakie wierzchnie okrycia są w tym sezonie najbardziej trendy. Znowu nadszedł ten czas w roku. Dni stają się krótsze, szybciej robi się ciemno, a my pakujemy sandały, symbolicznie żegnając lato na kolejne parę miesięcy. Choć jest wiele powodów, by z żalem opłakiwać ciepłe wiosenne i letnie miesiące, to sezonowe zmiany w garderobie nie są jednym z nich. Oczywiście, najbardziej ekscytujący jest wybór jesiennych okryć wierzchnich. To ten element ubioru, który w tym sezonie zakładasz najczęściej, nosząc go od chłodnych październikowych wieczorów, aż do końcówki lutego. Jeżeli nie wiesz, który fason płaszcza albo kurtki będzie dla ciebie najlepszy (i najmodniejszy!), to sprawdź, co w tym sezonie rządzi w trendach. Futra i futerka box:offerCarousel Od zawsze modne na chłodny sezon futra, w tym sezonie podbijają wybiegi i szafy fashionistek na całym świecie. Futrzane płaszcze, kurtki i kamizelki nosimy na co dzień, a nie tylko podczas zimowego wyjazdu do górskiego pensjonatu. Futerka - oczywiście sztuczne! - występują nie tylko w wielu fasonach i krojach, ale przede wszystkim także w całym mnóstwie kolorów. Możesz wybierać więc między klasycznymi, przypominającymi tradycyjne umaszczenie modelami lub zaszaleć i wybrać futro w intensywnym, rzucającym się w oczy kolorze. Pośrodku drogi znajdziesz za to futerka w kolorach pastelowych, idealne do romantycznych, jesiennych stylizacji. Kożuchy na topie box:offerCarousel Podobnie jak futra, również kożuszki znowu wracają do łask. W tym sezonie po prostu musisz mieć kożuch - nieważne czy będzie to nowoczesna, krótka kurteczka albo długi kożuchowy płaszcz vintage. Świetnie sprawdzą się też bardzo modne jesienią kurtki pilotki, podbite chroniącym przed chłodem kożuszkiem. Uwaga! Nie musisz decydować się na kurtkę skórzaną - równie modne są bowiem w tym sezonie jeansowe kurtki z kołnierzem i wyściółką z kożucha. Pikowane kurtki nie tylko na stok box:offerCarousel Już w zeszłym sezonie wielki szał wywołał triumfalny powrót obszernych, typowo sportowych kurtek puchowych, jakby żywcem przeniesionych na wybiegi wprost ze stoków. W tym roku ta moda jeszcze bardziej ewoluuje, a najmodniejsze stają się kurtki pikowane, najlepiej takie, których przeszycia dzielą materiał na szerokie, poziome pasy. Trend ten nie ma jednak żadnych konkretnych reguł. Możesz więc wybrać kurtkę, która najlepiej odpowiada twojemu gustowi: wzorzystą, intensywnie kolorową lub wręcz przeciwnie - w zgaszonych odcieniach. Niezwykle modny w tym sezonie aksamit i welur też wykorzystywane są jako materiały do tworzenia ciepłych, jesienno-zimowych okryć. Każdy więc znajdzie coś dla siebie. Klasyczny trencz box:offerCarousel Ten element garderoby nigdy nie wyjdzie z mody. Nie musisz więc eksperymentować z tkaninami i kolorami, aby uzyskać modny efekt. Trencz noś w klasycznych odcieniach - camelowym, cielistym lub piaskowym. Odśwież tę klasyczną sylwetkę, dobierając do niej białe sneakersy, spodnie z szerokimi nogawkami i duże kolczyki. Bomberki w luksusowym wydaniu box:offerCarousel Choć nie mogłyby bardziej różnić się od klasycznego trencza, to z tym płaszczem łączy je więcej, niż mogłoby się wydawać: oba fasony wciąż pozostają szalenie popularne i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miały wypaść z obiegu. To dlatego projektanci konsekwentnie lansują bomberki, jednocześnie znajdując na nie coraz to nowe pomysły. W tym sezonie kurtki te nabierają jednak szlachetności. Uszyte są z eleganckich tkanin (często o satynowym połysku), mają też dekoracyjne rękawy albo kołnierz z kożuszka. Kosmiczne płaszcze i kurtki Czy jest coś tak chłodnego jak płaszcz z lakierowanej skóry albo lateksu? Kojarzący się zarówno z "Matrixem", jak i punkowym stylem, ma w sobie coś zbuntowanego i futurystycznego, a w dodatku cudownie się błyszczy. W tym sezonie taki płaszcz pozwoli ci zbudować seksowną, odważną stylizację, która nikogo nie pozostawi obojętnym. Równie popularne, co czarne błyszczące płaszcze, będą też okrycia w kolorze srebrnym, inspirowane kosmosem i futurystycznym designem. Na kurtkach mogą pojawić się też nadruki rodem z kosmosu: planety czy gwiazdy. Choć letnie sukienki w kwiaty, lekkie bluzki i koszyki z wikliny mają swój niewątpliwy urok, to uważamy, że jesienno-zimowe elementy garderoby są o wiele bardziej ekscytujące. Koszulki z dzianiny, sztyblety, kaszkiety, akcesoria z ekologicznych futer, aksamitne wykończenia - mnogość wyboru w październiku i listopadzie jest wprost nieograniczona.
Ramoneski, bomberki i futerka - najmodniejsze kurtki na jesień 2017. Jak je nosić?
To model butów, który nigdy nie wychodzi z mody, ale w tym sezonie jest wyjątkowo na czasie! Rzymianki opanowały sklepy obuwnicze – znajdziesz je w wersji z pomponami, z metalicznymi paskami, sięgające kolan, na obcasie oraz najbardziej klasyczne. Nie wyobrażamy sobie lata bez tego typu sandałów. Są proste, modne i wygodne, po prostu idealne na lato. Starożytny trend Rzymianki nie wychodzą z mody od czasów… starożytnego Rzymu. Niektórzy nazywają je gladiatorkami, ale chodzi o ten sam model obuwia: płaskie sandały ze skórzanymi paskami i zapięciami wokół kostki. Najbardziej klasyczne sięgają kolan, jednak ich krótsza wersja również stała się kultowa. Mało jest modeli tak uniwersalnych, wygodnych w noszeniu, a do tego na topie. Rzymianki rzadko wychodzą z mody, a nawet jeśli tak się dzieje, to góra na dwa sezony, po czym triumfalnie powracają na wybiegi. Wybierając klasyczny i skórzany model, możesz być pewna, że będziesz je nosić jeszcze za dziesięć lat. To inwestycja na długo! Jak je nosić i dla kogo są odpowiednie? Jakie masz rodzaje rzymianek do wyboru? Tego wszystkiego dowiesz się poniżej. Rzymianki do kostek Płaskie, sięgające kostek rzymianki to model najbardziej uniwersalny. Pasuje każdej z nas, nieważne, czy masz nogi sięgające aż po szyję, czy tylko do bioder, jak to ujęła Bridget Jones. Co więcej, komponują się dobrze z każdą stylizacją. My polecamy najbardziej klasyczne, skórzane, ponieważ to wzór ponadczasowy. Jeśli nie lubisz skórzanych butów lub masz ochotę na większe szaleństwo, poszukaj modelu z metalicznego materiału. Będzie wyglądać nowocześnie i minimalistycznie. Prawdziwym hitem tego sezonu są rzymianki ozdobione pomponami, wzorowane na kontrowersyjnym modelu Dolce & Gabbana. Kolorowe pompony ożywią najspokojniejszy outfit. Rzymianki na płaskim obcasie wyglądają dobrze w połączeniu z ubraniami w stylu minimalistycznym, romantycznym, boho i safari. Możesz w nich pójść na długi spacer nad morzem albo na kawę z przyjaciółką na mieście. Sprawdzą się w każdym miejscu. Długie rzymianki Długie rzymianki, choć piękne, są wersją dla nielicznych. Wymagają naprawdę długich i pięknych nóg, dlatego jeśli jesteś niska lub masz masywne łydki, unikaj ich. Dziewczyny o wzroście i figurze modelki powinny z nich korzystać i z dumą nosić te cudowne buty. Najlepiej wyglądają do krótkich szortów, sukienek i spódniczek. Po prostu wyeksponuj swoje zgrabne nogi! Rzymianki na obcasie Rzymianki na obcasie to propozycja mniej wygodna, ale bardzo stylowa. Idealna na letnie imprezy i randki na świeżym powietrzu. Takie sandałki są zdecydowanie ciekawsze od klasycznych szpilek. Ich dużą zaletą jest przewiewność w upalne dni. Rzymianki na obcasie pasują każdej kobiecie, ponieważ obcasy zawsze wysmuklają i wydłużają nogi. Świetnie wyglądają w stylizacjach casualowych, np. z boyfriendami lub legginsami. Na wieczór łącz je z seksownym kombinezonem lub sukienką w stylu boho.
Prosto z pokazów. Rzymianki – sandały sezonu
Nam przypominają lata 70. i popularny wówczas styl hippie, ale kochały je już gwiazdy niemego kina i swingujące tancerki. Frędzle znowu są hitem sezonu, choć niekoniecznie kojarzą się ze stylem boho. Zostały nobilitowane i prosto z ulicy wkroczyły na salony. W tym sezonie roztańczone frędzle nie omijają żadnej części garderoby i wcale nie wyglądają kiczowato. Pojawiają się zarówno na eleganckich ubraniach, noszonych z klasycznymi kostiumami, marynarkami czy sukienkami, jak i na wkładanych na co dzień poszarpanych jeansach. Będą też ciekawą ozdobą torebek, plecaków, szalików, a także butów o różnych fasonach czy kolczyków. Nie boją się konkurencji, dlatego mogą pojawić się jednocześnie na kilku elementach garderoby. Równie często występują solo, grając pierwsze skrzypce i przyciągając uwagę. Co ciekawe, jako jedne z niewielu dodatków pasują do każdego stylu. Oto kilka przykładów uzyskania modnego looku z frędzlami w roli głównej. Na spacerze Wybierz czarne poszarpane jeansy z frędzlami przy nogawkach. Na topie są nieco przykrótkie o długości 7/8. Do tego włóż biały T-shirt z napisem. To absolutny hit sezonu! Warto wybrać napis w formie logo firmy (to, co dotychczas było uważane za brak gustu, jest dzisiaj na czasie!) lub modne hasło wyrażające poglądy, na wzór noszonych przez modelki na pokazach Diora koszulek z napisem We should all be feminists (Wszyscy powinniśmy być feministkami). Na wierzch zarzuć czarną oversizową marynarkę i włóż klapki z frędzlami, np. popularne meliski. Noś też kobaltową torebkę listonoszkę, do której przyczep brelok z chwostami. Taka casualowa stylizacja doskonale sprawdzi się i wiosną, i latem. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Na kolacji Proponujemy wyjściową stylizację z ciekawym akcentem z frędzlami w roli głównej. Kolczyki chwosty w żywym kolorze, np. pomarańczowym czy w modnym w tym sezonie fuksji, zestaw z gładką, długą białą sukienką, która może być asymetryczna, nierównej długości. Do tego będą pasowały wysokie sandałki z frędzlami na szpilkach. Weź małą torebkę puzderko w metalicznym kolorze. Zarzuć delikatny biały szal wykończony frędzlami. Niezaprzeczalny efekt to wrażenie lekkości i zmysłowości. W takiej kreacji możesz wystąpić na wernisażu, koncercie czy kolacji w eleganckiej restauracji. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Na zakupy Białe creepersy włóż do poszarpanych jeansowych szortów o dowolnej długości, starając się dostosować ją do swojej figury (bardzo krótkie tylko dla pań szczupłych i młodych!). Do tego wybierz dużą, granatową torbę shopper z frędzlami, beżową dłuższą kamizelkę, najlepiej bawełnianą i przewiewną. W takim zestawieniu świetnie zaprezentuje się biały, gładki T-shirt, który zawsze wygląda modnie i świeżo. W tym sezonie powinien mieć luźniejszy, oversizowy krój, co jest ukłonem w stronę lat 80. XX wieku. W takim zestawieniu możesz ruszyć na zakupy. Jeśli kamizelka ma frędzle, wówczas wybierz prosty, gładki shopper, modny od wielu sezonów. Letni, słomkowy kapelusz i przeciwsłoneczne okrągłe okulary lenonki dopełnią całości. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Frędzle falujące wraz z każdym twoim ruchem wprowadzają do stylizacji energię. Skupiają na sobie wzrok i intrygują. Czasem wyglądają niedbale, czasem wprowadzają niewymuszoną elegancję i dodają zmysłowości. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, zaproś je do swojej szafy i ciesz się zabawą w kreatorkę mody.
Najmodniejsze w tym sezonie dodatki i ubrania z frędzlami
Jadąc na wakacje, warto zaopatrzyć się w dobrej jakości zestaw do nurkowania. Maski i okulary do nurkowania dają nie tylko możliwość oglądania morskiego świata lub wyłapywania kółek z basenu, ale przede wszystkim chronią oczy przed chlorem lub słoną wodą. Zapewniają zatem komfort i zapobiegają przed podrażnieniem oczu. Jakie zestawy do nurkowania dla dzieci młodszych i starszych znajdziemy na Allegro w cenie do 200 zł? 1. Zestaw do nurkowania Waimea Pierwszą propozycją jest zestaw do nurkowania dla dzieci Waimea. Składa się z maski, rurki i płetw. Maska została wykonana z tworzywa sztucznego z szybką z hartowanego szkła oraz kołnierzem z poliwęglanu. Szerokość maski to około 13,5 cm, a wysokości 7 cm. Wymiary rurki to: długość 30 cm i średnica 2 cm. Dołączone do zestawu płetwy mają długość 27,5 cm oraz szerokość około 13,5 cm. Maska ma szerokie pole widzenia pod wodą, a dzięki regulacji bardzo dobrze dopasowuje się do kształtu twarzy. Koszt zakupu zestawu do nurkowania dla dzieci Waimea to około 80 zł. 2. Zestaw do nurkowania Speedo Glide Junior Kolejną propozycją do nurkowania dla dzieci jest zestaw Speedo Glide Junior. Składa się z maski, fajki do nurkowania i płetw. Maska, tak jak poprzednia propozycja, ma hartowane szkło, które daje szerokie pole widzenia i przejrzysty obraz podwodnego świata. Końcówka fajki posiada zabezpieczenie przeciwfalowe, które uniemożliwia dostawanie się wody do środka rurki. Dopasowujący się ustnik pozwala na komfortowe utrzymanie podczas pływania i nurkowania. Dołączone do zestawu płetwy mają kształt kaloszy. Dzięki temu zapewniają stabilność stopy i dobrze się trzymają na nogach podczas nurkowania. Cena zestawu do nurkowania Speedo Glide Junior to około 110 zł. 3. Zestaw Tusa Imprex 3D Dry Ciekawą propozycją dla nieco starszych dzieci może być zestaw do nurkowania Tusa Imprex 3D Dry. Składa się z maski i fajki do nurkowania i pływania. Maska ma pojedynczą szybę o bardzo dużym polu widzenia, a także zawór jednokierunkowy w komorze nosowej. Zawór ten zdecydowanie zwiększa komfort i bezpieczeństwo podczas nurkowania. Maska w zestawie Imprex 3D Dry ma szkło hartowane o grubości 3 mm, a szyby boczne umożliwiają kąt widzenia do 168 stopni. Wyposażona jest również w silikonowy podwójny kołnierz części twarzowej, który chroni przed przedostaniem się wody do środka. Dołączona do zestawu fajka posiada system Hyperdry Max, który odpowiada za szczelność urządzenia. Zestaw Tusa dostępny jest w kilku wersjach kolorystycznych. Kosztuje około 160 zł. 4. Zestaw do nurkowania Cressi Zestaw do nurkowania Cressi przeznaczony jest dla młodzieży. Składa się z maski, płetw i fajki do nurkowania. Maska ma elastyczny kołnierz i regulację, dzięki której można dopasować ją do kształtu twarzy. Fajka w zestawie Cressi ma zawór oczyszczający i miękki ustnik. Płetwy mają pasek ściągający, który ułatwia dopasowanie do stopy i uniemożliwia ich spadanie podczas pływania i nurkowania. Koszt zakupu zestawu do nurkowania Cressi to około 170 zł. 5. Zestaw Speedo Kolejnym zestawem do nurkowania jest Speedo, składający się z maski, fajki i płetw. Maska ma klasyczny kształt, dobrze przylega do twarzy i zapewnia duże pole widzenia. Wyposażona jest w wygodny i łatwy w obsłudze system regulacji. Fajka w zestawie Speedo ma ustnik wykonany z silikonu. Dodatkowo została wyposażona w zawór w dolnej części, który umożliwia pozbycie się wody z fajki – wystarczy silnie dmuchnąć. Co więcej, system Dry Top zapobiega nalewaniu się wody z fajki od góry. Specjalny zacisk pozwala na zamontowanie jej do maski, co ułatwia nurkowanie i pływanie. Długość fajki to około 43 cm. Płetwy zostały wykonane z elastycznego materiału, są lekkie i wygodne. Cena zestawu Speedo to około 200 zł. 6. Maska pełnotwarzowa do nurkowania Na koniec warto wspomnieć o masce pełnotwarzowej do nurkowania. Wykonana jest z miękkiego i wytrzymałego silikonu. Waży niewiele, jest komfortowa i ma intuicyjną regulację, co ułatwia korzystanie z niej. Szeroki kąt widzenia daje widok panoramiczny, pozwalający na oglądanie podwodnego świata. Zawory dolne jednostronne służą do wydychania powietrza, a dwa zawory górne wpuszczają świeże powietrze. Maska pełnotwarzowa to połączenie tradycyjnej maski z fajką do nurkowania w jakże nowoczesnym i profesjonalnym stylu. Kosztuje około 180 zł.
6 dziecięcych zestawów do nurkowania do 200 zł
Francuska firma Wiko ma szeroki wachlarz mobilnych urządzeń. KAR 3 to propozycja klasycznego telefonu komórkowego. W tym segmencie rynku konkurencja ze strony Nokii, Samsunga czy innych mniejszych producentów jest bardzo duża. Czy KAR 3 ma szanse odnieść sukces w Polsce? Specyfikacja i architektura obudowy KAR 3, jak na prosty telefon komórkowy, został wyposażony w wyświetlacz o dość sporej wielkości. Przekątna ekranu wynosi 2,8 cala. Matryca TFT o rozdzielczości 240 x 320 pikseli prezentuje przyzwoitą jakość obrazu. Kąty widzenia są dość słabe, jednak w takim urządzeniu odgrywa to drugorzędną rolę. Co ciekawe, intensywność podświetlenia można ustawić na 5-stopniowej skali. Przy nastawieniu maksymalnej wartości, śmiało da się korzystać z telefonu przy słonecznej pogodzie. Software umożliwia także ustawienie czasu wygaszenia się ekranu. Jakość wykonania KAR 3 nie odbiega od tego, do czego już zdążyliśmy przyzwyczaić się w modelach Nokii czy Samsunga. Krawędzie i tylną klapkę zrobiono z plastiku. Materiał jest niestety podatny na zarysowania. Z tyłu producent umieścił „oczko” aparatu wraz z diodą doświetlającą. Niestety, aby wykonać zdjęcia, należy zakupić kartę pamięci microSD. Jednakże po zamontowanej kamerze VGA nie ma co się spodziewać jakościowo dobrych zdjęć. Trochę rozczarowujące jest to, że diody LED nie można użyć jako latarki. Przyciski KAR 3 są dość spore i nawet starsza osoba nie powinna mieć żadnych problemów z ich obsługą. Rozstaw klawiszy jest identyczny, jaki Nokia oferuje od lat w swoich modelach. Toteż osoby, przyzwyczajone do produktów fińskiego producenta, nie będą musiały zmieniać swoich nawyków. Część nowych modeli klasycznych telefonów komórkowych (m.in. Nokia 106) ma jednolitą formę klawiatury, dzięki której do wnętrza nie dostaje się kurz i drobiny brudu. Są też odporne na zachlapania. W KAR 3 niestety takiej klawiatury nie uświadczymy. Na górnej krawędzi urządzenia umieszczono port słuchawkowy. W pudełku znajdziemy bardzo proste douszne słuchawki. Na telefonie można odtworzyć pliki mp3 oraz posłuchać radia FM. Ładowanie KAR 3 odbywa się przez złącze microUSB. Wewnątrz znajdziemy wymienialną baterię o pojemności 1000 mAh. To wystarczająca wartość dla takiego sprzętu, aby móc go ładować raz na parę dni. Nie odnotowałem tutaj różnicy w czasie długości pracy w stosunku do innych klasycznych telefonów komórkowych. Funkcjonalność Na ekranie głównym mamy informacje o statusie obydwu kart SIM, dacie, godzinie oraz stanie naładowania baterii. Do trzech przycisków zostały zdefiniowane funkcje: SOS, Menu oraz Kontakty. Niestety nie odnalazłem możliwości przypisania im innych wartości. Może się zdarzyć, że przypadkowo zadzwonimy po pomoc. Menu jest zbudowane na 9 kolorowych kafelkach. Z tego poziomu mamy dostęp do: kontaktów, centrum obsługi klienta, profilów użytkownika, aparatu, wiadomości tekstowych, Bluetooth, ustawień, multimediów oraz narzędzi. Wśród narzędzi znajdziemy: kalendarz (bez możliwości pozostawienia w nim notatek czy godzin spotkań), alarm, zegar światowy, kalkulator, rozrywkę & gry (pod tą dumną nazwą skrywa się tylko jedna gra), menadżer plików. Czyli wszystko to, co znane też u konkurencji. Przejdźmy do najważniejszej funkcji KAR 3, czyli rozmów telefonicznych. Niestety nie mają one wysokiej jakości. Rozmówca był gorzej słyszalny niż w moim codziennym smartfonie, LG G2. Odniosłem wrażenie, jakbym prowadził dialog z budki telefonicznej. Urządzenia mobilne z wyższej półki przyzwyczaiły mnie do lepszej jakości połączeń. Testowana przeze mnie Nokia 106 lepiej sobie radziła w tym aspekcie. Osoba odpowiedzialna za tłumaczenie menu telefonu na język polski nie przyłożyła się do swojej pracy. Część komunikatów pozostała w języku angielskim. Podsumowanie Wiko KAR 3 mogę pochwalić za design oraz czas pracy na pojedynczym cyklu ładowania. Pozytywnie oceniam także dość spory ekran. Pozostałe właściwości telefonu odrobinę mnie rozczarowały. Przede wszystkim jakość rozmów mogłaby być lepsza. Wszystkie komunikaty powinny być przetłumaczone na język polski, gdyż starsza osoba zapewne będzie miała problem ze zrozumieniem obcojęzycznych fraz. Zabrakło mi również możliwości zdefiniowania skrótów klawiszowych na głównym ekranie oraz skorzystania z diody LED jako latarki. Jeżeli chodzi o szczegóły, to telefony Nokii oraz Samsunga wypadają lepiej. Wiko KAR 3 można zakupić za około 120 złotych. W tej cenie da się znaleźć ciekawsze modele.
Test Wiko KAR 3 – alternatywy dla klasycznych telefonów Nokii
Żelazko to urządzenie, które powinno się znajdować w każdym domu. Na rynku dostępne są modele o różnych właściwościach – ceramiczne, stalowe, a nawet parowe. Te ostatnie są szczególnie ciekawe, ponieważ w teorii pozwalają dużo łatwiej wyprasować większe zagniecenia. Na jakie modele warto zwrócić uwagę? Żelazka parowe to takie, które są wyposażone w pojemnik na wodę, która następnie zamieniana jest w parę. W ten sposób możemy nieco zwilżyć ubrania, co znacząco ułatwia ich prasowanie. Jest to przydatne szczególnie w przypadku dużych zagnieceń lub materiałów, które trudno się prasuje. Warto kupić tego typu żelazko, najlepiej renomowanego producenta. Philips Azur GC4410 Żelazko marki Philips wyróżnia się przede wszystkim stopą SteamGlide, która jest odporna na zarysowania i gładko przesuwa się po tkaninie. Producent wyposażył urządzenie w specjalną końcówkę stożka parowego, która umożliwia dotarcie do trudno dostępnych miejsc. Udało się to osiągnąć dzięki spiczastemu zakończeniu i wydłużonym otworom wlotu pary. Dodatkowo Philips Azur GC4410 ma tryb silnego uderzenia pary, który pozwala poradzić sobie z najbardziej opornymi zagnieceniami. Żelazko ma moc 2400 W i przewód o długości 3 metrów. Jego cena oscyluje w granicach 160-200 zł. Bosch Sesixx’x DA50 TDA503011P Żelazko zostało wyposażone w ceramiczną stopę, która nie zarysuje się po przejechaniu po metalowych guzikach lub suwakach. Dużą zaletą jest moc aż 3000 W, która przekłada się na bardzo szybkie nagrzewanie. Żelazko jest gotowe do pracy już po kilkunastu sekundach od włączenia. Urządzenie nie tylko ma dodatkowe uderzenie pary o mocy aż 200 g/min, ale także pozwala na pionowy wyrzut pary, a więc zwilżenie np. wiszących firan. Nie trzeba się także martwić, że zapomnieliśmy wyłączyć żelazko, ponieważ to, gdy wykryje bezczynność, samo odłączy zasilanie. Za żelazko Bosch Seixx’x DA50 TDA503011P trzeba zapłacić od 195 do 250 zł. Zelmer Navigator Quality 28Z022 To nieco tańsza propozycja, ale wcale nie znaczy, że gorsza od konkurentów. Żelazko marki Zelmer również zostało wyposażone w takie rozwiązania, jak chociażby ceramiczna, odporna na zarysowania stopa czy też pionowy wyrzut pary. Urządzenie ma także system antywapienny, blokadę kapania, automatyczne wyłączanie oraz funkcję samooczyszczenia. Jedyne, czego może brakować, to dodatkowe uderzenie pary. Moc tego modelu to w pełni wystarczające 2400 W. Żelazko Zelmer Navigator Quality 28Z022 kosztuje mniej więcej 115-150 zł. Braun TexStyle 7 TS785STP To już nieco bardziej zaawansowane, a przez to droższe urządzenie. Na tle konkurentów wyróżnia się przede wszystkim szafirową stopą, która jest jeszcze bardziej odporna na zadrapania i rysy niż ceramiczna. Żelazko wytwarza 50 g pary na minutę, ale system dodatkowego uderzenia pozwala chwilowo zwiększyć tę wartość do 170 g/min. W urządzeniu nie brakuje również funkcji pionowego wyrzutu pary, automatycznego wyłączania oraz systemu antywapiennego. Za model Braun TexStyle 7 TS785STP trzeba już zapłacić około 300-320 zł. Tefal Ultimate Anticalc FV9650 Żelazko ma moc 2600 W, dzięki czemu nagrzewa się już w kilkanaście sekund od włączenia. Normalna moc urządzenia to 50 g/min, ale dodatkowy wyrzut pary zwiększa ją aż do 210 g/min. Model FV9650 ma poza tym ceramiczną stopę, spryskiwacz wody, a nawet blokadę kapania. Przewód o długości 2,5 metra powinien zapewniać spokojną i komfortową pracę z urządzeniem. Cena za model Tefal Ultimate Anticalc FV9650 zaczyna się od około 300 zł.Na żelazko parowe nie trzeba wydawać majątku. Ciekawe i funkcjonalne modele można kupić już w cenie około 150 złotych. Ale jeśli chcemy bardziej zaawansowane urządzenie, to można wydać nawet i kilkaset złotych.
Żelazka parowe – 5 polecanych modeli
To był jeden z tych upalnych dni tegorocznego lata, od których chciałam uciec, chociażby w świat wyobraźni. Szukałam czegoś do przeczytania nie na podstawie swoich stałych preferencji, a zimowej aury panującej w fabule powieści na tyle silnie, by ją zdominować. Byle o zimie, byle o śniegu i mrozie. „W śnieżną noc” spełniło te wymagania z nawiązką, na dodatek wprowadziło mnie w bardzo pozytywny nastrój. Nikt przecież nie powiedział, że dobry nastrój musi być tylko świąteczny i tylko zmonopolizowany przez grudzień. Troje pisarzy, trzy historie Na początku trochę się obawiałam takiego zestawu: raz, że to trzy opowiadania o tematyce okołoświątecznej, dwa, że dwie trzecie z nich były autorstwa kompletnie mi nieznanych pisarek. Nazwisko Johna Greena było tutaj niewątpliwie skutecznym wabikiem, ale muszę to przyznać bez żadnego faworyzowania, że wszystkie trzy historie są naprawdę świetne i właściwie wcale nie są aż tak od siebie odseparowane, ponieważ każdą z nich łączy nie tylko czas i miejsce, ale także bohaterowie drugoplanowi. Jubilatka z opowiadania „Podróż wigilijna” Maureen Johnson czy Tobin z tekstu Johna Greena „Bożonarodzeniowy cud”, a także Addie z historii „Święta patronka świnek” autorstwa Lauren Myracle są głównymi postaciami w wymienionych tekstach, ale ich echa, wspomnienia i ciąg dalszy z tego okresu, o którym mowa w poprzednim tytule, mają swoją kontynuację w każdym następnym z opowiadań. W pewną śnieżną noc „W śnieżną noc” otwiera opowieść o Jubilatce, dziewczynie o nietypowym imieniu, z nietypowymi rodzicami, którzy zamiast urządzać kolację wigilijną, wzięli udział w małej aferze, skutkiem której Jubilatka musiała wybrać się na Florydę na kolację wigilijną w zastępczym towarzystwie dziadków. Jednakże śnieżyca skutecznie zniweczyła te plany i zamiast na ciepłą Florydę Jubilatka trafiła do zaśnieżonego Gracetown. Tam właśnie dotrze do Waffle House, małego, acz przytulnego baru, w którym zapanuje niezły chaos, gdy z pociągu wysiądą również podróżujące nim cheerleaderki. To właśnie one będą wabikiem dla Tobina i jego przyjaciół, bohaterów drugiej historii, gdy pracownik Waffle House i jego kumpel Kean zadzwoni do niego i powiadomi o niezwykłym darze niebios. Tobin nie będzie świadomy jednak tego, że los podarował mu dużo bardziej niezwykły dar i ten krótki wyścig do baru przyniesie mu dużo szczęścia. Gdy Jubilatka następnego dnia po śnieżycy spędzi miłe chwile w Starbucksie, uda się tam w trzeciej i ostatniej historii świąteczno-zimowej Addie, dziewczyna z pogmatwaną historią miłosną. Miłość i śnieg Tak naprawdę dla wielu osób to nie musi być historia świąteczna, bo święta są jedynie tłem dla wydarzeń, które dodaje chwilami trochę magii, ale nie dominuje nad najważniejszym wątkiem w tej niecodziennej, trójdzielnej powieści, jakim jest miłość. To ona jest tutaj najważniejsza oraz to, jak wiele ze sobą niesie, jak często człowiek nie dostrzega jej przejawów tuż obok siebie lub odwrotnie – jak łatwo może ją przeoczyć, bo szuka jej nie tam, gdzie powinien.Trójka pisarzy mówi o miłości zgodnym chórem – że jest cierpliwa, nie znosi poklasku i potrafi wybaczać. Śnieżna aura, romantyczne i słodkie historie to atuty „W śnieżną noc”, pozwalające na chwilę zapomnienia. Na przykład od upalnego dnia. Albo od jakichś niewesołych myśli, bo działa odrobinę jak przełącznik w stronę pozytywnego myślenia. Lekka, przyjemna w odbiorze, do poczytania zarówno jeśli potrzebujecie poczuć magię świąt, jak i gdy macie ochotę na ciepłą opowieść o miłości.Książka „W śnieżną noc” jest dobra w każdej wersji, w tej elektronicznej także. Polecam, dostępna jest w formatach EPUB i MOBI za ok. 27 zł. Źródło okładki: www.bukowylas.pl
„W śnieżną noc” Lauren Myracle, Maureen Johnson, John Green – recenzja
Aby wrócić do formy, przed rozpoczęciem nowego sezonu warto zadbać o wszechstronne przygotowanie motoryczne, dzięki któremu będziemy gotowi na 90 minut intensywnego wysiłku fizycznego podczas meczu. Trening ogólnorozwojowy wszechstronnie rozwija ciało i jest bardzo często stosowany nie tylko przez piłkarzy, ale także lekkoatletów czy osoby uprawiające sporty siłowe. Futboliści powinni zwrócić uwagę na zestaw ćwiczeń zwiększających siłę, wytrzymałość, skoczność oraz poprawiających technikę. Trening siłowy Piłka nożna jest sportem wymagającym od zawodnika siły, którą najlepiej trenować w siłowni. Są jednak ćwiczenia, które z powodzeniem możemy wykonywać w domu lub na świeżym powietrzu. Dzięki właściwemu i długotrwałemu treningowi siłowemu zyskujemy lepsze przyśpieszenie, skoczność i uderzenie na boisku. Najbardziej znanym ćwiczeniem wzmacniającym i rozbudowującym mięśnie nóg są przysiady. Wykonywać je można na wiele sposobów – na jednej nodze, z szeroko rozstawionymi stopami, z użyciem hantlilubsztangi. Idealne ćwiczenie wzmacniające dolny odcinek lędźwiowy oraz mięśnie dwugłowe ud to martwy ciąg. Wykonując je regularnie, jesteśmy w stanie znacznie zwiększyć przyśpieszenie. Warto rozpisać całotygodniowy trening uwzględniający partie mięśni, które chcemy wzmocnić. Do najbardziej popularnych rodzajów należy FBW (full body workout), polegający na ćwiczeniu wszystkich partii ciała podczas jednej sesji, oraz trening dzielony, wykonywany według zasady: duża partia mięśni + mała partia mięśni. Ćwiczenie skoczności Skoczność ma dość istotne znaczenie w piłce nożnej. Składa się na nią również siła, szybkość i zwinność. Piłkarz w trakcie gry wykorzystuje siłę odbicia w tzw. grze górą (uderzenie piłki głową, przejęcie piłki nogą lub klatką piersiową w powietrzu). Skoczność wyrabiają m.in. ćwiczenia ze skakanką, wieloskoki, skoki i wyskoki dosiężne oraz wiele innych. Trening wytrzymałości Im większa wydolność tlenowa gracza, tym więcej kilometrów może on przebiec na boisku podczas meczu. Piłka nożna wymaga wysokiej wytrzymałości, a najlepszą metodą jej wykształcenia jest wielokrotne zmęczenie organizmu w określonym stopniu. W ten sposób uruchamiają się mechanizmy adaptacyjne i zwiększa się ogólna wydolność mięśni. Kształtowanie wytrzymałości można zacząć od biegów na dystansie 10–15 kilometrów. Inna forma treningu to marszobiegi, biegi przełajowe, biegi orientacyjne, gry i zabawy ruchowe obejmujące biegi o różnej intensywności, trucht, a także bieg zmienny, charakteryzujący się zróżnicowaną intensywnością wysiłku w trakcie treningu. Odpowiednia technika Przed rozpoczęciem sezonu piłkarskiego warto również popracować nad techniką. W trakcie meczu przy podawaniu czy strzale liczy się każdy milimetr, dlatego warto umieć odpowiednio kontrolować piłkę. Na technikę w futbolu składa się wiele elementów: uderzenia piłki, prowadzenie, drybling, przejęcie, odbieranie piłki, zwody, gra ciałem, a także technika bramkarska. Do ich ćwiczenia na pewno przyda się zestaw trenera. Przydatne może się okazać żonglowanie, bo poprawia technikę i pomaga lepiej panować nad piłką. Ćwiczenie polega na utrzymaniu piłki nad ziemią przy użyciu stóp, głowy, ud, klatki piersiowej i ramion. Okres przygotowawczy przed rozpoczęciem sezonu piłkarskiego jest niezwykle istotny i stanowi podstawę późniejszego sukcesu. Jednak aby nasze umiejętności wzrastały z każdym dniem, musimy zadbać również o odpowiednią dietę, regenerację mięśni oraz dostarczenie organizmowi wszystkich niezbędnych witamin.
Ćwiczenia przygotowujące do nowego sezonu piłkarskiego
Sony GTK-XB60 to potężny głośnik Bluetooth, który zdumiewa nie tylko rozmiarami, ale także możliwościami i ceną. Posiada dwa przetworniki niskotonowe, dwa wysokotonowe, otwór bass-reflex, a do tego NFC, wejście mikrofonowe oraz podświetlenie. Określenie Sony XB60 mianem głośnika Bluetooth jest nie do końca adekwatne, to raczej system audio zamknięty w obudowie przypominającej kolumnę estradową. Sprzęt jest przeznaczony do nagłośnienia dużego pomieszczenia lub nawet imprezy pod chmurką, może działać na wbudowanym akumulatorze lub podłączony do sieci. Konstrukcja jest podobna do małych głośników Sony z serii XB, tak jak one posiada efektowne podświetlenie. Przekonajcie się, czy głośnik jest warty zakupu. Specyfikacja Sony GTK-XB60 interfejs: Bluetooth 4.2 z HFP, A2DP, AVRCP, SBC, AAC, LDAC zasięg: 10 m głośniki: dwa wysokotonowe 50 mm, dwa niskotonowe 130 mm, otwór bass-reflex akumulator: wbudowany funkcje: obsługa rozmów, wejście mikrofonowe, czujnik NFC, wielokolorowe podświetlenie, złącza chinch, złącze USB, możliwość połączenia wielu głośników czas pracy: do 14 godzin czas ładowania: 4 godziny wymiary: 552 (długość) x 264 (szerokość) x 272 mm (głębokość) masa: około 8 kg Wyposażenie W zestawie jest tylko kabel zasilający, który mierzy 95 cm. Szkoda, że nie jest dłuższy, ale łatwo go wymienić, gdyż posiada popularną wtyczkę typu ósemka. Mile widziany byłby też pokrowiec, np. prosty worek zaciskany na sznurek do zabezpieczenia głośnika na czas transportu. Wygląd GTK-XB60 wygląda niczym wielokrotnie powiększony model SRS-XB40 (test) – również ma kątową konstrukcję z zaoblonymi bokami i rogami oraz charakterystycznym podświetleniem na froncie. Urządzenie jest zamknięte w obudowie z tworzyw sztucznych, głównie matowych i chropowatych, zaś maskownicę zrobiono ze stali. Głośnik jest wykonany solidnie, a poszczególne elementy zostały odpowiednio spasowane. Jedynie plastiki budzą wątpliwości, ponieważ są podatne na zarysowania. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Sony XB60 może działać w dwóch pozycjach – poziomo lub pionowo. Przyjmijmy, że domyślną orientacją jest pozioma – wtedy urządzenie spoczywa na czterech silikonowych podkładkach, a na froncie jest duża maskownica o sporych oczkach, która skrywa cztery głośniki. Z lewej i prawej strony widać przetworniki niskotonowe o przekątnej 13 cm, a na środku są głośniki wysokotonowe o przekątnej 5 cm, umieszczone w pionie. Maskownicę otacza wielokolorowa lamówka, która świeci się na biało, a po bokach urządzenia dostrzec można także diody stroboskopowe. Podświetlenie nie jest najjaśniejsze, więc najlepszy efekt daje się zaobserwować po ciemku; świetnie, że diody podświetlające głośniki oraz stroboskop reagują na rytm muzyki. Po obu stronach obudowy umieszczono duże rączki, a na lewym boku zostały zamocowane dodatkowe podkładki, które stabilizują głośnik w pozycji pionowej. Panel sterowania trafił na prawy bok, składa się łącznie z dziewięciu przycisków, ośmiu diod, mikrofonu do obsługi rozmów oraz czujnika NFC. Przez środek biegnie głęboka szczelina, która może posłużyć jako podstawka na smartfona lub tablet. Z tyłu głośnika jest wylot otworu bass-reflex, ulokowany w centrum obudowy, a na prawą stronę trafił interfejs złącz, składający się z gniazda zasilania, portu USB, szczeliny resetu, przycisku do łączenia wielu głośników, wejścia mikrofonowego 6,3 mm z regulacją głośności oraz wejścia i wyjścia RCA (chinch). Obsługa Teoretycznie XB60 jest głośnikiem mobilnym, ale w praktyce to ośmiokilogramowe monstrum o wysokości 55 cm (gdy ustawimy go w pozycji pionowej). Głośnik można zabrać ze sobą np. do skate parku, ale lepiej nosić go w dwie osoby lub transportować na desce. W wielu przypadkach nie obejdzie się bez samochodu, by bezpiecznie go przetransportować. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pomimo dużych wymiarów i imprezowego charakteru nie jest to sprzęt na każde warunki pogodowe. Głośnik nie posiada wodoodporności, więc nie powinien stać na trawie lub działać w deszczu – lepiej odpowiednio zabezpieczyć urządzenie przed imprezą. Sony XB60 jak najbardziej nadaje się do nagłaśniania większych przestrzeni – mocy nie zabraknie nawet w dużym pomieszczeniu lub podczas imprezy pod gołym niebem. Obsługa nie stanowi wyzwania, a możliwości robią wrażenie. Podstawowe przyciski ulokowano na przedniej krawędzi: włącznik znalazł się z lewej strony panelu sterowania, jest duży i wklęsły; obok niego jest przycisk odtwarzania, który odpowiada także za kontrolę rozmów oraz zmianę utworów – dwa wciśnięcia włączają następną piosenkę, a trzy poprzednią. Po przeciwnej stronie widać regulację głośności z włącznikiem trybu Extra Bass. Reszta przycisków jest przy szczelinie w połowie obudowy. STAMINA to tryb oszczędzania baterii (pogarsza jakość dźwięku), a FUNCTION pozwala na wybór źródła dźwięku – przełącza się pomiędzy interfejsem Bluetooth, USB i wejściem liniowym. Z prawej strony widać także przyciski ADD i W.PARTYCHAIN. Pozwalają one połączyć ze sobą bezprzewodowo do dziesięciu głośników w trybie stereo. Możliwe jest także połączenie głośników za pomocą kabli RCA i aktywowane przyciskiem z tyłu obudowy. Pierwsza para gniazd RCA z tyłu umożliwia podłączenie źródła analogowego, np. karty dźwiękowej, wieży lub miksera, a złącze USB służy do ładowania urządzeń mobilnych lub odtwarzania muzyki z pamięci przenośnej. Mikrofon wystarczy podłączyć i wyregulować jego głośność, by przeprowadzić np. karaoke. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Producent obiecuje do 14 godzin odtwarzania muzyki na średnim poziomie głośności, bez podświetlenia. W praktyce uzyskiwałem 10–12 godzin działania. Maksymalny poziom głośności pozwoli na około 4 godziny grania (3 godziny z podświetleniem). Biorąc pod uwagę moc i gabaryty urządzenia, wyniki są zadowalające. W miarę możliwości warto podłączyć głośnik do zasilania, wtedy mocy jest więcej, a brzmienie lepsze. Oprogramowanie Do konfiguracji głośnika dedykowana jest aplikacja Sony Music Center, która umożliwia odtwarzanie muzyki z pamięci smartfona, strumieniowanie ze Spotify lub sterowanie muzyką odtwarzaną z pamięci USB. Dostępne są także funkcje oszczędzania energii, korektor dźwięku i konfiguracja podświetlenia. Ta ostatnia zawiera wiele trybów i animacji, zarówno bardziej spokojnych, jak i dynamicznych. Do dyspozycji jest także tryb Fiestable, który wymaga pobrania dodatkowej aplikacji – za jej pomocą można zmieniać podświetlenie na żywo i tworzyć swoje efekty. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Brzmienie Brzmienie XB60 jest podobne do małych głośników Sony z serii XB – bas jest mocny, sopran łagodny, a średnica bliska. Dostępne są dwa tryby dźwięku: standardowy oraz Extra Bass. Ten pierwszy brzmi lżej, ale wtedy dźwięk jest dosyć płaski i jakby zgaszony. W drugim trybie bas jest bardziej masywny i subbasowy, a głośnik brzmi gładko i efektownie. Do dyspozycji jest także korektor w aplikacji, który pozwoli dostosować dźwięk. Niskie tony są masywne, dynamiczne i wibrujące. Nie jest to wyjątkowo punktowy i zwarty bas, lecz bardziej obfity i gęsty, jak przystało na duże głośniki niskotonowe z bass-reflexem. XB60 potrafi efektownie uderzyć basem, zawibrować w nowoczesnej elektronice lub rocku, ale sprawdzi się także w spokojniejszej muzyce. Z powodzeniem słuchałem takich gatunków, jak: trance, drum and bass, rap, blues, jazz lub klasyka. Pasmo średnie jest lekko ocieplone i złagodzone w wyższym zakresie – w efekcie brzmienie jest przystępne i łagodne. Muzyka nie staje się jazgotliwa, gdy rozbrzmiewają rockowe lub metalowe gitary, instrumenty smyczkowe nie kłują w uszy, a dęte nie irytują. Słychać pewne zgaszenie dźwięku i nieznaczne przyciemnienie np. damskich wokali. Dźwięk nie jest idealnie klarowny i krystalicznie czysty, ale i tak pozostaje odpowiednio czytelny oraz bezpośredni. Nadal dobrze słucha się żywych instrumentów, chociaż lepiej wypadają brzmienia elektroniczne. Wysokie tony są łagodne – głośnik nie syczy i nie kłuje w uszy. Na mój gust sopranu mogłoby być trochę więcej, dźwięk stałby się jaśniejszy i czystszy, a talerze perkusyjne bardziej rytmiczne. Uzyskiwałem lepsze efekty, gdy wzmocniłem sopran za pomocą korektora wbudowanego w aplikację Sony. Wtedy dźwięk stawał się bardziej wyrazisty, głosy wokalistów brzmiały naturalnie, a talerze perkusyjne lepiej kontrowały bas. Dzięki kątowej obudowie brzmienie zawsze rozbrzmiewa ku górze i na boki, nie jest ważne, czy głośnik stoi pionowo, czy poziomo. XB60 z powodzeniem można postawić np. na podłodze, na czym zyskają niskie tony. W pozycji poziomej słychać efekty stereofoniczne, które nie są jednak mocno kontrastowe, więc nie traci się dużo, gdy urządzenie stoi w pionie. W obu pozycjach można liczyć na dobrą separację dźwięków. Podsumowanie Jestem zaskoczony możliwościami i brzmieniem potężnego głośnika Sony. To funkcjonalny sprzęt z wbudowanym akumulatorem, czujnikiem NFC i efektownym podświetleniem. Jakość dźwięku nie zawodzi – basu nie brakuje, ale niskie tony nadal nie dominują, więc można posłuchać także lżejszej muzyki. Sony XB60 z powodzeniem nagłośni większą imprezę. Brzmienie ma swoje wady – bywa lekko zgaszone, co jednak można poprawić za pomocą korektora. Trudno narzekać, gdyż XB60 jest atrakcyjnie wyceniony – można go mieć za około 1000 zł, a to przecież cena wielu małych głośników Bluetooth. Jeśli potrzebny jest sprzęt w formacie XXL, zdecydowanie warto wybrać XB60. Głośnik zrobił na mnie lepsze wrażenie niż dwukrotnie droższy i mniejszy JBL Boombox, który generował bardziej efektowny subbas, ale jednocześnie przytłaczał muzykę niskimi tonami. Jeśli XB60 to nadal za mało, Sony ma ofercie jeszcze większy i wydajniejszy Sony XB90 za około 2000 zł. Zalety: udane wzornictwo; efektowne podświetlenie; wygodne rączki; wysoka funkcjonalność; czujnik NFC; wejście mikrofonowe i USB; dużo mocy; możliwość działania w poziomie i w pionie; dobry czas pracy; bardzo dobre i uniwersalne brzmienie z konkretnym basem. Wady: krótki kabel zasilający; lekko zgaszone brzmienie.
Test Sony GTK-XB60 – głośnik Bluetooth w rozmiarze XXL
Bycie trendy to nie tylko podążanie za tym, co aktualnie na topie. Zabawa modą to także wyszukiwanie unikatowych ubrań, niepowtarzalnych wzorów i tworzenie z nich wyjątkowych stylizacji. Ubrania z popularnych sieciówek nie zawsze na to pozwalają. Jak więc uzupełnić swoją szafę o prawdziwe modowe perełki? Warto zapoznać i zaprzyjaźnić się z licytacjami na Allegro. Niezależnie od tego, czy jesteś fanką mody vintage, czy może lubujesz się w luksusowych akcesoriach - jest duża szansa, że znajdziesz to, czego szukasz na Allegro. Warto poświęcić trochę czasu i przyjrzeć się bliżej ofercie sprzedawców. Wśród licytacji modowych na Allegro znajdziesz zarówno odzież, obuwie, biżuterię, ale przede wszystkim szeroką ofertę akcesoriów - od markowych torebek, przez najmodniejsze okulary i nakrycia głowy po wyjątkowe apaszki. Na co warto “polować”? Jeśli poszukujesz sprecyzowanego produktu - np. portfela konkretnej marki, sprawa jest prosta. Jeśli natomiast chcesz obudzić w sobie ducha łowczyni skarbów - daj się ponieść wyobraźni i przeglądaj oferty w poszukiwaniu “tego czegoś”! W swoich polowaniach na modowe perełki warto skupić się na markach trudno dostępnych na polskim rynku. Jeśli jesteś fanką markowych dodatków i odzieży, na pewno znasz takie marki, jak: Dsquared2, Diesel czy Kate Spade. Możesz też poszukiwać produktów tych marek, które z różnych względów wycofały się z Polski, jak American Eagle Outfitters, Topshop czy Cottonfield. Szeroka oferta produktów sprzedawanych w formie licytacji dotyczy też np. produktów znanych marek zza naszej granicy, jak np. popularny ASOS, którego produkty ucieszą panie plus-size. Jednak szczególną gratką dla wszystkich wielbicieli mody są: Ekskluzywne marki modowe w świetnych cenach Torebki Wiele z nas marzy o posiadaniu choćby jednej, wyjątkowej i niepowtarzalnej torebki od znanego projektanta. Jednak wysoka cena i niedostępność w Polsce, często nie pozwala nam spełnić tego marzenia. Właśnie w takiej sytuacji skorzystanie z licytacji może okazać się świetnym sposobem na osiągnięcie tego celu. box:offerCarousel) Pewne firmy cieszą się niesłabnącą popularnością i są kojarzone z dobrym gustem. Nie sposób więc pominąć licytacji produktów Burberry (niedostępnych już w sklepach stacjonarnych w Polsce) czy kultowego Louis Vuitton, którego torebki cieszą się niesłabnącą popularnością. Także torebki tak znanych marek jak Prada, Gucci, Furla, Armani - mogą trafić w Twoje ręce. Dodatki Stylowymi dodatkami, które mogą Cię zainteresować, są mode skórzane paski Gucci, oryginalne w swojej formie okulary Moschino czy Céline, kultowe jedwabne apaszki francuskiego Hermès czy legendarne krawaty Givenchy. Buty Jeśli jesteś fanką szpilek od znanych projektantów możesz spróbować swoich sił w licytacjach butów od Manolo Blahnika, Christiana Laboutin’a, Tommy’ego Hifigera czy świetnych butów od Gucci. box:offerCarousel) Warto też polować na oryginalną biżuterię i zegarki światowych marek jak np. Cavalli, czy ekskluzywne i bardzo kosztowne Patek Philippe oraz TAG Hauer. Z zainteresowaniem mogą spotkać się też np. designerskie zegarki Diesel. Tu w szczególności panowie znajdą coś dla siebie. box:offerCarousel) Jak wziąć udział w licytacji? Opcja „Licytuj” to dodatkowa dawka adrenaliny, ekscytująca zabawa i często sposób na zakup produktu w atrakcyjnej cenie. Pamiętaj jednak, żeby zawsze sprawdzić oryginalność kupowanego produktu. Jeśli zdecydujesz się uczestniczyć w licytacji produktów używanych, musisz mieć świadomość, że może nie przysługiwać Ci prawo do reklamacji. Każdorazowo zapoznaj się z warunkami aukcji w jej opisie. Na czym polega licytacja? Czy wiesz, że to właśnie kobiety są głównymi licytantkami na Allegro? Panie polują na okazje o wiele chętniej i ten fakt wcale nie dziwi, w końcu kochamy ubrania i dodatki. Dzięki licytacjom można zdobyć produkty unikatowe trudno dostępnych marek, to satysfakcja jest o wiele większa. Zainteresowana? Opcja „Licytuj” dostępna jest dla każdego zalogowanego użytkownika Allegro, a podgląd ofert innych licytantów znajdziesz w zakładce „oferty kupna” na stronie licytowanego produktu. W wyszukiwarce Allegro wpisz, czego szukasz, wykorzystując słowa kluczowe (np. torebka Gucci) lub konkretny symbol produktu, jeśli go znasz. Po kliknięciu „Szukaj”, pojawi się lista wszystkich dostępnych produktów, wśród których być może znajdzie się to, czego szukasz. Z menu po lewej stronie wybierz opcję „Licytacje” – i gotowe. Przejrzyj oferty i przystąp do licytacji torebek poprzez kliknięcie na wybrany produkt, a następnie kliknij „Licytuj”. Jeśli dołączasz do licytacji jako pierwsza osoba, zaproponuj kwotę i czekaj na rozwój wydarzeń. Wiele ofert zaczyna się już od 1 zł. Jeśli dołączasz do trwającej już licytacji, przebij ostatnią podaną kwotę wyższą wartością, klikając przycisk „Licytuj”, a cena produktu zostanie wtedy podniesiona o kwotę postąpienia. Nie musisz cały czas śledzić licytacji, zrobi to za ciebie system Allegro, który będzie automatycznie licytować w twoim imieniu. Wystarczy, że wpiszesz w polu „Twoja oferta” maksymalną kwotę, jaką chcesz wydać za licytowany przedmiot. Gdy pojawią się inni licytanci, system będzie przebijał ich oferty o kwoty postąpienia do momentu, aż ustalona przez ciebie maksymalna kwota zostanie osiągnięta. Jeśli nie pojawi się ktoś, kto chce zapłacić więcej, upragniony przedmiot wędruje do ciebie. Proste! Na koniec - kilka przydatnych trików podczas licytacji Licytacje zegarków czy markowego obuwia skupiają łowców okazji, którzy dzięki małym trikom i wiedzy psychologicznej skutecznie wygrywają aukcje. Warto więc poznać sposoby, które mogą pomóc Ci w licytacjach: Szukaj licytacji, które kończą się o „niewygodnych” godzinach, np. kiedy większość ludzi śpi, odpoczywa lub jest czymś pochłonięta, bo wtedy konkurencja jest najmniejsza. Nikt nie lubi zrywać się wcześnie rano w niedzielę albo odrywać od świątecznego stołu, prawda? Nie zaokrąglaj kwot przy licytowaniu. Wiele osób tak robi i jeśli wydaje ci się, że jeden grosz nie ma znaczenia, to jesteś w dużym błędzie. Jeśli dwie osoby wpiszą tę samą kwotę (a 190 wpisać jest łatwiej i szybciej niż 190,03), to wygrywa ten, kto wpisał ją pierwszy. Trzy grosze cię nie zbawią, a mogą wygrać dla ciebie licytację. Wybieraj krótkie aukcje. Dłuższe aukcje ściągają więcej licytantów, więcej emocji i… wyższe ceny. Aukcje z literówkami w tytule nie zdarzają się często, ale można na nich upolować perełki i to za niewielkie pieniądze. Przyciągają mniejszą publiczność (większość wystawców i licytujących wpisuje poprawnie), a co za tym idzie również niższe kwoty. Czasem warto wpisać w wyszukiwaniu hasło z błędem i zobaczyć, jaki da wynik. Taki błąd (ortograficzny) może się opłacać. Posiadanie wyjątkowych ubrań i dodatków to niekoniecznie domena fashionistek o pokaźnym portfelu. Dzięki śledzeniu licytacji możesz stać się posiadaczką niepowtarzalnych elementów stroju, które uświetnią Twoje stylizacje. Sprawdź sama!
Dodatki vintage czy luksusowe torebki? Światowa moda w licytacjach na Allegro
Kto ma odwagę wkładać kwieciste spodnie? To świetny pomysł na letnią, wesołą stylizację. Podpowiadamy, do czego je nosić! Po upalnym dniu nie zamieniaj zwiewnej sukienki na jeansy, zostań modna przez cały dzień. Na Allegro znajdziesz wiele ciekawych modeli spodni w kwiaty, które pozwolą stworzyć oryginalną stylizację, a wśród zdjęć inspiracje na zestawy, jakie możesz z nich stworzyć. Niesztampowo Luźne spodnie w kwiaty zamiast z jednobarwnym T-shirtem połącz z longsleevem w pasy – to bardzo modowe rozwiązanie. Do zestawu dobierz sandały na obcasach i wiklinową torebkę – to hit sezonu, ma już ją podążająca za trendami Joanna Horodyńska i blogerka Horkruks. W swojej ostatniej kolekcji umieściła ją projektantka Ania Kuczyńska. Luźniejsze, kwieciste spodnie możesz połączyć też z luźną, krótką bluzą, dużym wiklinowym koszem, płaskimi sandałkami i dużym wisiorem w stylu buddyjskiej mali z kolorowymi chwostami. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Do rurek i cygaretek Jeśli jesteś zgrabna, koniecznie zaopatrz swoją szafę w cygaretki, które doskonale podkreślają kobiece walory. Połącz je ze szpilkami również w kwiatowy wzór. Lepiej żeby był delikatniejszy od tego na spodniach. Na ,,górę” dobierz luźny, szary T-shirt i duży, kolorowy naszyjnik lub bluzę wpuszczoną w spodnie, jeśli te są o podwyższonym stanie. Rurki lub cygaretki możesz też połączyć z bardziej wyrazistym kolorem. Latem wykorzystaj żółty, pomarańczowy i fuksję. Te barwy idealnie sprawdzą się w wakacje, dlatego zamiast kolejnego ubrania w zachowawczym odcieniu wyróżnij się z tłumu barwą. Na pewno zostaniesz zauważona! box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Klasycznie Kwieciste spodnie świetnie uzupełnią się z elegancką marynarką. W takim zestawie możesz wybrać się do teatru albo na bankiet. Możesz włożyć do nich także cienki golf. Stylizację dopełnij kolorową kopertówką (chociażby granatową) i np. botkami bez palców. Jeśli zależy ci na klasyce w bardziej nonszalanckim wydaniu, do spodni dobierz luźny sweterek o kroju kardiganu. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Totalnie Latem, gdy nie musisz nosić okrycia wierzchniego, masz niepowtarzalną okazję, żeby wyróżnić się na ulicy oryginalną stylizacją. Do spodni w kwiaty dobierz kwiecistą marynarkę. Ciekawostka z wybiegu Balanciagi: kreator na ten sezon proponuje legginsy połączone z butami na szpilkach, właśnie w kwiecisty wzór. Brzmi odjazdowo? Na nasze salony takie światowe trendy wprowadza wzbudzająca kontrowersje, ale uznawana za ikonę stylu Joanna Horodyńska. Innym pomysłem na odjazdową stylizację będzie połączenie dwóch różnych wzorów kwiatowych na spodniach i koszuli. Taki zestaw to wyższa szkoła jazdy, możesz go zniszczyć albo stworzyć coś, co zostanie zapamiętane na długo. W tym przypadku musisz próbować, przykładając do siebie materiały. Dziewczyny na światowych ulicach pojawiają się w takich zestawach. Niektóre z nich uspokajają je klasyczną, czarną marynarką albo ekstrawagancko dobierają do kwiecistego zestawu sztuczne futerko lub etolę. To zdecydowanie propozycja dla odważnych. Na plaży Na Allegro znajdziesz także kwieciste legginsy, którymi możesz zastąpić szorty po dniu spędzonym na plaży. Jeśli nie będzie ci zimno, zostań w japonkach, a na ,,górę” włóż luźną bluzę. Styl surferski jest cool, a kwiaty kojarzą się z Hawajami. Wzorzyste legginsy zdecydowanie lepiej wypadają w sportowych stylizacjach, na eleganckie okazje wybierz np. rurki. Wśród aukcji znajdziesz nawet tak oryginalne modele legginsów, jak białe z koronkowymi kwiatami w tym samym kolorze. Ich stonowanie przełam bluzą w soczystym kolorze, np. pomarańczową.
Spodnie w kwiaty – stylizacje na letnie wieczory
Pokój dziecięcy to prawdziwe pole do popisu dla czujących pasję projektowania rodziców. Aranżacja może być szalona, tematyczna i zgodna z zainteresowaniami i charakterem małego mieszkańca. Producenci mebli wychodzą naprzeciw zapotrzebowaniu i oferują wiele, nawet bardzo niebanalnych propozycji. Personalizacja pokoju młodego człowieka ma wiele zalet. Dzięki wymarzonemu modelowi łóżka dziecko będzie chętniej kładło się spać i spokojniej zasypiało. Zniechęci je ono również do nocnych wędrówek, do sypialni rodziców. Młodzież zaś może uczestniczyć w wyborze i przez to uczyć się podejmowania przemyślanych decyzji, a następnie dbać o swoją własność. Łóżko dla młodego miłośnika aut Idealnym wyborem dla dzieci, które lubią bawić się w wyścigi i rajdy, jest łóżko w kształcie samochodu. Jego rama jest ukształtowana tak, aby do złudzenia przypominała pojazd. Postaw na żywą kolorystykę, która urozmaici wystrój pokoju aspirującego do roli kierowcy, młodego człowieka. Możliwości wyboru jest mnóstwo, ponieważ w ofertach sklepów meblarskich znajduje się wiele modeli przypominających konkretne marki, samochody znane z bajek albo pojazdy policyjne czy wozy strażackie. Efekt można wzmocnić, dzięki pościeli w motoryzacyjnym klimacie. Łóżko dla małej księżniczki Dziewczynki, które gustują w różu i bieli, na pewno docenią łóżko w takich kolorach. Jeśli twoja córka to prawdziwa królewna, zadbaj, aby akcenty umieszczone na meblu do tego nawiązywały. Czasem na ramach znajdują się są zamkowe wieżyczki, ozdobne koraliki czy też wizerunki ulubionych bajkowych księżniczek i ich przyjaciół. Takie meble można także samodzielnie ozdabiać za pomocą naklejek, lusterek czy piórek. To świetny pomysł na aktywizację talentów twórczych oraz zdolności manualnych dziecka. Pamiętaj, aby wszystkie elementy były bezpieczne i odpowiednie do wieku podopiecznej. Łóżko dziecięce z baldachimem Wiele dzieci przepada za baldachimami. Dają im poczucie komfortu, przytulnej kryjówki. W sprzedaży znajdują się bardzo interesujące modele łóżek z gotową nadbudową. Istnieją również sposoby na wykonanie konstrukcji samodzielnie. Jeśli masz talent stolarski, możesz spróbować ją zbudować i przełożyć przez nią materiał. Innym pomysłem są też moskitiery, które świetnie spełniają bajeczne wyobrażenia dzieci, a do tego nie kosztują wiele. Łóżko na antresoli w pokoju dziecięcym Starsze dzieci i młodzież lubią spać na wysokości. Mają wtedy oko na cały pokój oraz frajdę z nietypowego rozwiązania. Łóżko na antresoli to też świetny wybór do małych pomieszczeń, które ciężko jest funkcjonalnie zaaranżować. Pod spodem może znajdować się biurko lub szafki do przechowywania rzeczy. Jeżeli sama wysokość spania to dla twojego szkraba nuda, przemień łóżko na antresoli w prawdziwy plac zabaw. Możesz dołączyć elementy dekoracyjne, które nawiążą do kosmicznego stylu pokoju albo przeniosą dziecko w sam środek safari. Pamiętaj, że każdy szczegół się liczy! Hitem na wiele godzin zabawy będzie nietypowe zejście z góry za pomocą zjeżdżalni! Możesz kupić gotowy zestaw albo samą nakładkę. Trochę wyobraźni i podpatrzenie zainteresowań dziecka pozwala stworzyć pokój jego marzeń. Łóżko to jeden z najważniejszych mebli, dlatego warto postarać się, aby do niego pasowało. Dzięki temu będzie nie tylko miejscem relaksu, ale również pobudzającym wyobraźnię obiektem, w pobliżu którego aż chce się przebywać.
Łóżko z marzeń twojego dziecka – przegląd najbardziej fantazyjnych modeli
Wysyłka towaru może się opóźnić, jeżeli po zakupie nie wypełniłeś formularza dostawy i zapłaty. Wysyłka towaru może się opóźnić, jeżeli po zakupie nie wypełnisz formularza dostawy i zapłaty. Sprzedający nie wie wówczas, jaki rodzaj przesyłki i płatności wybrałeś. Formularz jest dostępny po kliknięciu w: * dokończ transakcję - przy wybranym zakupie w zakładce Kupione, * zapłać teraz lub przy odbiorze - w e-mailu o wygranej ofercie. Może się zdarzyć, że przesyłka z Twoim przedmiotem została późno nadana. Zapytaj Sprzedającego, kiedy ją nadał: * przejdź na stronę Kupione, * przy odpowiednim zakupie kliknij w szczegóły - dane znajdziesz wówczas na dole strony, * napisz e-mail lub zadzwoń, korzystając z otrzymanych danych kontaktowych. Zwróć też uwagę, że ze względu na weekend, przesyłka nadana pod koniec tygodnia może dotrzeć do Ciebie dopiero w następnym. Numer przesyłki znajdziesz w zakładce Lista moich wpłat, pod warunkiem, że zapłaciłeś za towar przez Allegro Finanse i Sprzedający umieścił numer na karcie płatności. Jeśli tego nie zrobił lub zapłaciłeś w inny sposób, poproś Sprzedającego o podanie tej informacji. Jeśli znasz numer przesyłki, w przypadku kilku przewoźników (UPS, GLS, Ruch, DHL, Inpost, PocztaPolska, DPD, Pocztex, FedEx, TNT Express, GEIS, DB Schenker, Raben) możesz sprawdzić jej status w zakładce Przesyłki. Jeśli nie uda Ci się nawiązać kontaktu ze sprzedającym, możesz podjąć próbę wyjaśnienia problemu za pomocą Dyskusji.
Długo czekam na przesyłkę z zakupionym przedmiotem
Bieżnia to duży wydatek, dlatego warto kupić dobry sprzęt, który długo będzie sprawny, a treningi na nim okażą się komfortowe. Bieganie w domu, we własnym rytmie, to bardzo duże udogodnienie. Bieżnia to inwestycja na długie lata, dlatego trzeba dobrze przemyśleć jej zakup. Na co zwrócić szczególną uwagę? Zastanów się, jak dużo chcesz biegać, czy bieżnia ma służyć tylko tobie czy będzie też używana przez innych. Może jest ci potrzebna w celach rehabilitacyjnych i nie będziesz potrzebował wysokich obrotów? Czy będziesz biegał codziennie czy tylko okazjonalnie? Chodzenie czy bieganie? Bieżnie przeznaczone głównie do marszu zajmują znacznie mniej miejsca. Mogą nawet nie mieć silnika, wtedy pas biegowy jest napędzany siłą nóg. Taka bieżnia jest bardzo lekka, ale obciążenie stawów jest większe niż w przypadku bieżni napędzanej silnikiem, która zapewnia znacznie większy komfort dla stawów i ma więcej możliwości. Można na niej chodzić i biegać. Jak często biegasz? Osoby biegające sporadycznie albo stawiające na rehabilitację nie powinny kupować mocnych modeli. Wystarczy taki, który umożliwi trenowanie przez 30 minut każdego dnia. **Przyzwoite bieżnie znajdziesz w ofercie marki inSPORTline, ELITUM i HMS. Takie bieżnie w zupełności wystarczą do umiarkowanego wysiłku. Regularny i dłuższy bieg Do codziennego biegu trwającego 45–60 minut potrzeba bieżni z mocniejszym silnikiem. Przydadzą się także różne programy treningowe i możliwość ustawienia różnego kąta nachylenia. Bieżnia z możliwością biegu 10 km/h, będzie dobrym wyborem. Mocny bieg Osoby trenujące regularnie, lubiące mocniejsze treningi i startujące w biegach ulicznych potrzebują sprzętu, na którym mogą rozwinąć większą prędkość: 17–19 km/h. Długie treningi wymagają większej amortyzacji i wytrzymałości bieżni. Taki sprzęt pokazuje też znacznie więcej parametrów biegowych i ma więcej programów do wyboru. Amortyzacja Bieżnia daje o wiele większy komfort treningu. System amortyzacji zależy od modelu: im mocniejsza bieżnia, tym lepsza amortyzacja. To bardzo ważne, ponieważ pozwala zmniejszyć wstrząsy, jakim są poddawane stawy (szczególnie skokowe i kolanowe) w trakcie biegu. Lepsza amortyzacja zapewni większy komfort i poprawi dynamikę biegu. Zwracaj też uwagę na dopuszczalną wagę maksymalną na bieżni. Im cięższa bieżnia, tym większa jest jej stabilność. Daje to komfort biegu i sprawia, że sprzęt jest bardziej solidny. Montaż bieżni nie jest skomplikowany. Proste modele wymagają jedynie rozłożenia. Instrukcja obsługi powinna wystarczyć do poprawnego złożenia bieżni. W razie wątpliwości zawsze możesz zwrócić się do sprzedawcy lub producenta. Strój biegacza Zarówno na zewnątrz, jak i na bieżni trzeba zadbać o wygodny strój. Podstawą są buty biegowe, które stabilizują staw skokowy i gwarantują komfort treningu. Dobre jakościowo buty będą służyły nawet przez dwa lata, więc lepiej kupić jedną droższą parę niż kilka tańszych. Przyda się również przewiewna koszulka treningowa i getry albo spodenki. W domu nie potrzebujesz więcej sprzętu ani cieplejszego ubrania, co jest dodatkową zaletą. Trening na bieżni dla jednych jest przyjemny, a dla innych nudny. Jeśli przekonałeś się, że lubisz taki wysiłek, warto kupić bieżnię i trenować częściej w komfortowych warunkach. Dzięki temu o wiele łatwiej zmobilizujesz się do wysiłku kilka razy w tygodniu.
Kupujemy bieżnię. Na co zwrócić uwagę?
Choć jest niewielkich gabarytów i wydaje się wyłącznie bibelotem, to sprawia radość milionom kobiet na całym świecie. Nieraz stawała się symbolem wolności, buntu, złego prowadzenia się, a nawet… śmierci! Mowa oczywiście o pomadce, która towarzyszy nam od setek lat. Kolor noszonej szminki bardzo często odzwierciedla nasz nastrój. Jeśli chcemy być seksowne, stawiamy na czerwień, szminki w barwach neutralnych dają nam poczucie komfortu i profesjonalizmu, róż pozwala poczuć się młodo, a fiolet czy burgund sprawia, że jesteśmy bardziej tajemnicze. Prawdziwą fanką pomadek była Kleopatra; tworzono dla niej kolorowe kosmetyki do ust na bazie pszczelego wosku, pyłków roślinnych i kwiatowych oraz pancerzyków z żuka. Jej ulubioną barwą była czerwień, choć w tym samym czasie Egipcjanki wolały fioletowe usta. Z czasem fiolet na wargach stał się znakiem śmierci, gdyż składniki, z których go otrzymywano, miały trujące właściwości. W starożytnej Grecji czerwone usta były synonimem kobiet o lekkich obyczajach. Hetery miały obowiązek w ten sposób podkreślać swoją profesję. Natomiast w Rzymie czerwień na ustach oznaczała, że kobieta pochodzi z arystokratycznego i bogatego rodu. W nowożytności szminka bywała popularna. Moda na jej stosowanie odchodziła i wracała. W średniowieczu była zakazana i miała symbolizować szatańskie kuszenie, a kobiety malujące usta były uznawane za czarownice. Nieco później szminka stała się obowiązkowym elementem nie tylko kobiecej, ale i męskiej kosmetyczki. Na dworze Ludwika XIV nie wypadało pokazać się bez makijażu, zwłaszcza bez mocno uwydatnionych ust. Ekspansja koloru na ustach trwała w najlepsze do XVIII wieku, w którym brytyjski parlament zakazał malowania warg – podobno kolorowe usta mogły być kluczowym argumentem podczas spraw rozwodowych! Koniec XIX wieku przyniósł kobietom nie tylko więcej wolności, ale i pomadkę w nowoczesnym rozumieniu. Tuż przed rozpoczęciem I wojny światowej Guerlain wprowadził pomadkę w sztyfcie. W czasie wojny szminka od Arden stała się symbolem wolności i sposobem na okazywanie sprzeciwu wobec zniewolenia i przemocy. Przez następne dziesięciolecia szminka, głównie w kolorze czerwonym, stała się symbolem zmysłowości, pewności siebie i seksualności. Według badań w co czwartej kobiecej torebce znajduje się co najmniej jedna szminka. Naukowcy twierdzą, iż przeciętna dziewczyna zjada od czterech do siedmiu kilogramów szminki w ciągu całego życia. Biorąc pod uwagę ilość kolorów, nowych formuł, konsystencji, a także właściwości pielęgnacyjnych, jest niemal pewne, że popularność pomadki nie zmaleje! W każdym sezonie marki makijażowe proponują kolejne barwy, rewelacyjne wykończenia i nietuzinkowe sposoby podkreślania ust, choćby poprzez ich powiększanie lub wielowymiarowe barwienie. Jak znaleźć szminkę idealną do swoich potrzeb, o wymarzonej konsystencji? Niemal w każdym sezonie pojawiają się produkty, które są pożądane i uwielbiane przez kobiety na całym świecie. W dobie mediów społecznościowych, YouTube’a, blogów i Instagrama bardzo często coś, co jeszcze nie pojawiło się na rynku, a znalazło się w recenzji popularnej blogerki, w mgnieniu oka staje się bestsellerem. Doskonałym przykładem są najbardziej popularne kolory pomadek Anastasia Beverly Hills czy Kat von D, które mimo że nie są oficjalnie dystrybuowane w Polsce, sprzedają się na aukcjach internetowych. Wspominały o nich polskie i zagraniczne youtuberki, przez co ich popularność natychmiast wzrosła. Absolutną rekordzistką, jeśli chodzi o reklamowanie i sprzedawanie kosmetyków, jest Kylie Jenner, przyrodnia siostra Kim Kardashian. Celebrytka zasłynęła w mediach społecznościowych jako fanka ust w kolorze nude. Tempo sprzedaży kosmetyków przez nią używanych sprawiło, że zaledwie po kilku miesiącach pojawiły się na rynku pomadki sygnowane nazwiskiem Kylie. Dzisiaj Lip Kit jest nadal najlepiej sprzedającą się szminką. Dodatkowo stała się inspiracją dla wielu marek, które naśladują sety kosmetyczne celebrytki i sprzedają zestawy łudząco podobne do oryginału. Jeśli mielibyśmy pokusić się o podział pomadek, to istnieje kilka kategorii, które pozwolą nam usystematyzować wiedzę, a także dobrać odpowiedni produkt do naszych potrzeb, np. kondycji ust, odcienia skóry. Liczy się także kształt pomadki, jej wykończenie i oczywiście okazja, na jaką chcemy się umalować. Ze względu na konsystencję możemy wyróżnić: klasyczne szminki w wysuwanym opakowaniu – to najbardziej powszechny rodzaj szminek, który najprawdopodobniej znajdziemy w każdej kobiecej kosmetyczce. Ich zaletą jest intuicyjna aplikacja i spora trwałość – ścięta końcówka pomadki ma za zadanie dopasowywać się do kształtu ust i barwić je łatwo i szybko. Niekiedy możemy zauważyć, że producenci proponują zupełnie płaskie szminki, takie wykończenie zazwyczaj cechuje produkty mniej napigmentowane, ale bardzo mocno pielęgnacyjne. Kosmetyki tego typu zawierają w sobie witaminy, składniki nawilżające i pielęgnujące usta. Nierzadko posiadają one żelową konsystencję; kredki do ust – choć na pierwszy rzut oka przypominają konturówki, to mają znacznie grubszą średnicę, mimo tego posiadają mocne właściwości kryjące i koloryzujące. Dzięki mocnemu pigmentowi kredki bardzo długo utrzymują się na ustach. Niestety, często mają tendencję do przesuszania warg, jest to bardziej wpływ wykończenia niż kształtu kosmetyku. Kredki bywają wykręcane, niekiedy trzeba ostrzyć je samodzielnie. Im bardziej kredka przypomina tradycyjną konturówkę, tym jej kolor będzie mocniejszy. Wykręcane kredki mają mniej pigmentu, więc przed zakupem warto sprawdzić typ wykończenia wybranego przez nas produktu. To on zagwarantuje dłuższy czas utrzymywania się koloru na wargach; pomadki płynne z pędzelkiem – jest kilka kosmetyków, które wiodą prym w swoich kategoriach. Jeśli chodzi o usta, to zdecydowanie wygrywają płynne pomadki do ust. Zarówno wśród marek selektywnych, jak i drogeryjnych możemy znaleźć tysiące kolorów płynnych szminek. Fenomen ich popularności polega przede wszystkim na niesamowitej trwałości oraz bardzo mocnym napigmentowaniu kosmetyku. Pod tym względem są w zasadzie bezkonkurencyjne. Uwielbiają je makijażyści i często wykorzystują płynne pomadki podczas pracy na planach czy sesjach zdjęciowych, korzystają z nich także wizażystki robiące makijaż na wesela, bale i studniówki. Kosmetyki te są bardzo wydajne, ich aplikacja jest intuicyjna, a pędzelki zostały dobrze dopasowane do kształtu warg. Oczywiście nie wszystkim makrom udało się wprowadzić produkty o doskonałych właściwościach i trwałości. Polecam pomadki Golden Rose, które przy naprawdę atrakcyjnej cenie zaskakują jakością i wytrzymałością; lakiery do ust – to połączenie mocnego koloru pomadki oraz ultramocnego błysku, który podobny jest do tego znanego z błyszczyków. Kosmetyki tego typu często mają w swoich formułach bardzo dużo pielęgnacyjnych i nawilżających składników, przez co odżywiają usta i dodają im zdrowego blasku. Wielu producentów lakierów do ust zapewnia, że ich regularne stosowanie skutecznie przeciwdziała występowaniu spierzchniętych i suchych warg. Lakiery mają niezwykle mocny pigment, dlatego nawet po demakijażu kolor ust wydaje się mocniejszy i bardziej żywy. Lakiery sprawdzają się podczas długich imprez, kiedy jemy i spożywamy sporo płynów; szminki mineralne – naturalne formuły szminek mineralnych cieszą się coraz większym zainteresowaniem konsumentek. Na rynku przybywa marek proponujących kosmetyki o naturalnym składzie. Ich przewagą jest lekka, nieklejąca się do ust formuła, zdecydowanie mniejsza ilość składników powodujących reakcje uczuleniowe i trwałość, która, co prawda, nie może równać się z matującymi pomadkami, ale jest porównywalna z klasycznymi, kremowymi szminkami. Pomadki mineralne to świetne rozwiązanie dla osób nieco starszych, których usta są mniej pełne, przesuszają się lub straciły wyraźny kolor. Kosmetyki pięknie przylegają do warg, dodają im naturalnej objętości i pięknego, głębokiego koloru. Dodatkowo mocno nawilżają i nie obciążają. Ze względu na wykończenie możemy wyróżnić: szminki kremowe – to prawdopodobnie najbardziej popularne wykończenie szminek. Jego zaletą jest przede wszystkim bardzo przyjemna aplikacja – pomadki gładko suną po ustach oraz są dość miękkie. Pozostawiają na wargach przyjemne satynowe wykończenie z lekkim błyskiem. Usta wyglądają zdrowo, są odpowiednio nawilżone. Dodatkowo kremowe szminki posiadają mocną pigmentację, więc całkiem dobrze używa się ich jako pomadki dzienne, mające przetrwać kilka godzin w pracy i nie wysuszyć ust. Możemy wybierać z ogromnej ilości odcieni. Niestety czasem rozlewają się poza kontur ust. Wiele kremowych produktów charakteryzuje się taką miękkością i lekkością, że bardzo szybko wychodzą poza kontury warg, tworząc nieprzyjemne zacieki. Najlepszą metodą zapobiegającą rozlewaniu się pomadki jest obrysowanie ust konturówką; szminki matowe – najbardziej pożądane przez ostatnich kilka sezonów, o niesamowitym kryciu i niezwykłej trwałości. Dokładnie takie są matowe szminki. Polecają je słynne blogerki i youtuberki. Matowe wykończenie szczególnie dobrze prezentuje się na wydatnych, pełnych ustach. Niestety mocno napigmentowane formuły matowe mają jedną poważną wadę: dość mocno przesuszają usta, przez co podkreślają suche skórki i sprawiają, że wargi wydają się pomarszczone i stare. Codzienne noszenie matowych pomadek może bardzo niekorzystnie wpłynąć na skórę warg, warto zatem stosować nocne kuracje nawilżające. Duża dawka wosku czy balsamu będzie niezbędna; szminki metaliczne – zapowiada się prawdziwa rewolucja wśród trendów makijażowych! Choć w tym momencie nadal popularne są maty, to lada moment wśród szminek zaczną wieść prym metaliczne, połyskujące wykończenia. Szminki te zazwyczaj mają konsystencję lakierów do ust; ich wielką fanką jest m.in. Kendall Jenner, która z wdziękiem reklamuje mocno napigmentowane i ultrabłyszczące szminki Estee Lauder. Wśród pożądanych kolorów znajdują się zarówno czerwienie, fuksja, jak i bardziej zwariowane kolory, np. fiolet czy mroczny burgund. Zasada jest jedna – kolor ma błyszczeć i mocno trzymać się ust! To doskonała opcja na wieczorne szaleństwo i nadchodzący karnawał; szminki perłowe i mrożone – choć mogą kojarzyć się z kosmetykami naszych babć, to jednak szminki o perłowym wykończeniu są świetnym rozwiązaniem, zwłaszcza jeśli szukamy lekkich, półtransparentnych pomadek. Nowoczesne formuły sprawiają, że perła jest lekko połyskująca, bardziej satynowa i aksamitna. To dobre rozwiązanie dla pań, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z makijażem ust i nie chcą, by mocne kolory wysuwały się na pierwszy plan. Wśród popularnych perłowych odcieni są przede wszystkim subtelne róże, imitujące naturalny kolor ust. Perłowe wargi (wykończenie w języku angielskim często nazywane jest sheer) wyglądają, jakby były lekko wilgotne, prezentują się zdrowo i młodzieńczo. Podobne wykończenie, ale o nieco bardziej skrzącej tafli, mają pomadki mrożone, często nazywane frost. W formułach zatopione są delikatne drobinki, które pięknie połyskują na ustach i sprawiają, że kolor staje się bardziej „trójwymiarowy”. Drobiny są zazwyczaj złotawe lub srebrne, ale zdarzają się także zielonkawe czy granatowe błyski. Jeśli decydujemy się na mroźną pomadkę do biura, wówczas postawmy na bardzo delikatny makijaż oka. Wieczorem w klubie czy w restauracji możemy zaszaleć i dodać błysku także na powiekach i policzkach; szminki płynne zastygające – to szminki do zadań specjalnych, które pozostają na ustach nawet dwanaście godzin. Formuła matowej szminki w płynie jest niezwykle trwała, odporna na ścieranie i nie pozostawia śladów. Bardzo często trudno ją zmyć nawet płynem z zawartością olejku. Zastygające szminki tworzą na wargach „skorupkę”, która mocno osadza się na skórze i pozostaje nienaruszona. To zdecydowanie najlepsze rozwiązanie na całonocne szaleństwo lub… bardzo całuśny wieczór. Niestety, podobnie jak z klasycznymi matami, trzeba uważać na przesuszanie się warg. Jesienne hity kolorystyczne W sezonie jesienno-zimowym zdecydowanie stawiamy na usta! Ten trend możemy zauważyć wśród makijażystów najpopularniejszych marek: Dior, Chanel, Estee Lauder, Urban Decay, Smashbox czy Nars. Wielość kolorów, wykończeń oraz konsystencji pomadek sprawia, że mamy ogromny wybór, ale nie pomaga w podjęciu decyzji. Jaka pomadka będzie modna, sprawdzi się podczas randki czy długiego dnia w pracy? Jeśli chodzi o barwy, mamy pełną paletę kolorów. Era grunge Liczba pomadek bazujących na ciemnym brązie oraz mrocznym kolorze bordowym jest naprawdę imponująca. Mocne, przyciągające wzrok usta to naprawdę hit tego sezonu. Jesień i chłodne miesiące sprzyjają stosowaniu intensywnych pigmentów o bordowo-brązowych odcieniach. Pomadki w ciemnym kolorze nosimy raczej po południu. To dobry wybór na zakupy z przyjaciółką, koncert lub imprezę. Ostre kolory sprawdzają się doskonale przy pięknie ujednoliconej cerze, gdyż wypryski, krostki i zaczerwienienia są jeszcze bardziej widoczne przy wyrazistych ustach. Mówi się, że przy mocnym akcencie na ustach, lepiej postawić na lekki makijaż oka. Tym razem możemy eksperymentować zarówno z kolorem warg, jak i z ciemnym, przydymionym okiem. Bordo i brąz na ustach doskonale komponują się z makijażem oka w kolorze brudnej czerwieni, wszystkich odcieniach brązu, butelkowej zieleni oraz czerni z błyskiem. Sprawdzą się intensywne, grungowe makijaże cechujące się lekkim nieładem. Grunge to również zabawa nieoczywistymi kolorami, więc jeśli mamy ochotę na granatową czy zieloną pomadkę, to jesień i zima są doskonałymi momentami na takie szaleństwo. „Trójwymiarowe”, migoczące kolory szminek idealnie sprawdzają się podczas długich, jesiennych wieczorów. Klasyka wiecznie żywa Czerwona szminka nigdy nie wychodzi z mody! Możemy ją nosić od świtu do zmierzchu, zwłaszcza jesienią. To właśnie kolor ust jest centralnym elementem naszego makijażu. Wraz z klasyczną kocią kreską na oku i delikatnym, dziewczęcym różem nada się do pracy czy na uczelnię. Jeśli chcemy dodać odrobiny charakteru makijażowi, wówczas stwórzmy lekko przydymione oko, w którym dominuje czerń, szarość i złoto. To połączenie sprawdzi się na romantyczną kolację czy spotkanie z teściami. Świetnym pomysłem na wyrazisty make-up jest również podkreślenie ciepłym brązem lub barwą rudą załamania powieki i zewnętrznego kącika oka oraz wyrysowanie wyraźnej kreski. W ten sposób wraz z czerwoną pomadką stworzymy styl uwielbiany przez gwiazdy Instagrama. Dla kobiet poszukujących czerwonej szminki często problemem jest dobranie odpowiedniego odcienia. Warto wówczas zadać sobie pytanie: jaki typ karnacji posiadamy (ciepły czy chłodny)? To odcień naszej skóry pozwoli nam idealnie dobrać wymarzoną czerwoną pomadkę. Ciągle panujący nude Nie muszą się martwić fanki odcieni, które imitują naturalny kolor ust, czyli tzw. pomadek nude. Szminki tego typu są najbardziej przyjazne i nadal świetnie się sprzedają. To również idealne pomadki do codziennych zadań specjalnych – naturalny róż, delikatny brąz o kremowej czy lekko błyszczącej konsystencji sprawi, że nasze usta będą prezentować się naturalnie i zdrowo przez cały dzień. Nudziaki to dobry wybór na egzamin lub do pracy. Neutralne barwy sprzyjają również zabiegom optycznego powiększania warg wyłącznie przy pomocy szminki i konturówki. A jeśli lubimy odrobinę szaleństwa, wówczas wybierzmy odcienie nieco wpadające w szarości. Efekt będzie modny i niezwykle tajemniczy.
Metaliczna, matowa czy mrożona? Jak wybrać idealną pomadkę na dzień i na wieczór?
Firma Overmax sukcesywnie poszerza swoją ofertę. Vertis Aim to propozycja biznesowego smartfona. Czy model faktycznie trafia w potrzeby przedsiębiorców? Największym plusem urządzenia jest niska cena i 5-calowy wyświetlacz. Obudowa i jakość wykonania Na pierwszy rzut oka, Vertis Aim skojarzył mi się z smartfonami LG z pierwszej serii L. Obudowa ma zaokrąglone krawędzie i srebrne wykończenia. Tylna pokrywa wykonana z tworzywa sztucznego jest połyskująca, toteż łatwo zbiera odciski palców. Na zdjęciach może wydawać się jakby jej powierzchnia była chropowata, jednak w praktyce jest dość śliska. Fizyczne przyciski, umieszczone po bokach, są dobrze wyczuwalne. Nie mam także zastrzeżeń, co do jakości wykonania. Całość została nieźle spasowana. W modelu zabrakło diody powiadomień, funkcji dość dla mnie istotnej. Design urządzenia nie odbiega od przyjętych standardów, mimo to, będzie wyróżniał się na oficjalnych spotkaniach biznesowych wśród flagowych modeli topowych producentów. Miłym zaskoczeniem jest zawartość zestawu. W pudełku oprócz telefonu, ładowarki modułowej, kabla USB, słuchawek i dokumentacji, znajdziemy ponadto czarne, gustowne etui ze sztucznej skóry, ładowarkę samochodową oraz folię ochronną na ekran. Przyjemny pakiet, jak na początek. box:imageShowcase box:imageShowcase Ekran Można powiedzieć, że wyświetlacze LCD IPS stały się już kanonem w budżetowych sprzętach mobilnych. To satysfakcjonująca wiadomość, gdyż charakteryzują się lepszymi kątami widzenia, barwami i widocznością przy słonecznej pogodzie, od ekranów TFT. W nowym modelu z serii Vertis, producent zdecydował się na matrycę o przekątnej 5 cali i rozdzielczości qHD, czyli 960 x 540 pix. Tym samym zagęszczenie pikseli wynosi 220 ppi. Wartość zadowalająca, choć oczywiście przy tej wielkości ekranu, firma Overmax mogłaby pokusić się o wyższą rozdzielczość. Jakość obrazu jest dobra i tylko osoby przyzwyczajone do Full HD na smartfonach, mogą poczuć pewien dyskomfort. Co więcej, Vertis Aim wyposażony jest w automatyczną regulację intensywności podświetlenia, na co nie zawsze możemy liczyć w tańszych telefonach. Ekranu przed rysami nie zabezpieczono przez specjalną powłokę, jednakże, jak już wspomniałem, do zestawu dołączona jest folia ochronna. Bateria Obudowa telefonu jest smukła, a mimo to producentowi udało się zmieścić w niej baterię o pojemności 2600 mAh. Do tego, w razie konieczności, jesteśmy w stanie ją wymienić. Niestety, pomimo swojej wielkości, akumulator zapewnia średni czas pracy urządzenia. Godzina filmu (przy 50% podświetleniu i maksymalnej głośności) pochłonęła aż 18% naładowania ogniwa. Dla porównania, testowany przeze mnie ostatnio LG G Flex, potrzebował na tę czynność (przy tych samych parametrach) tylko 5%. Sprzęt Overmaxa do prądu musiałem podłączać średnio raz dziennie, choć używałem go całkiem ekonomicznie. Kamera Overmaxem wykonamy w miarę przyzwoite fotki. Choć kamerą w markowych smartfonach, o tej samej rozdzielczości (8 Mpix), zrobimy trochę bardziej wyraziste i nasycone kolorami zdjęcia. Podczas fotografowania Vertisem Aim należy pamiętać o tym, aby trzymać go nieruchomo i postarać się o nienaganne warunki oświetlenia. W innym przypadku pojawią się szumy lub fotografia będzie rozmazana. Przykładowe zdjęcia (zeskalowane do rozdzielczości 1200 x 900 pikseli w linkach poniżej. zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3 Interfejs i oprogramowanie Vertisem Aim zarządza system Android w wersji 4.2.2. Producent nie zdecydował się na żadną nakładkę. Firma Overmax oferuje nawigację samochodową Be-On-Road z dożywotnią licencją na mapę Polski. Oprócz tego, w pamięci telefonu znajdziemy także zainstalowaną aplikację Yanosik (nawigację ostrzegającą przed fotoradarami, wypadkami czy kontrolą policyjną). W dodatkowym pakiecie programów znalazły się takie aplikacje, jak: antywirus – Avast, komunikator – GG, coigdzie.pl, Nexto i m.in. Wikipedia. Podsumowanie Smartfon Vertis Aim ma odpowiadać na potrzeby ludzi zajmujących się szeroko pojętym biznesem. Czy takie osoby nie skuszą się jednak na nowego iPhona czy sztandarowe modele topowych producentów? Pod względem wydajności, trudno Vertisowi cokolwiek zarzucić. Wszystkie aplikacje, z których korzystałem działały płynnie. Odbieranie i pisanie maili na 5-calowym ekranie jest w miarę komfortowe. Nie należy mieć też zastrzeżeń co do jakości rozmów. Zaletą urządzenia jest możliwość obsługi dwóch kart SIM jednocześnie (także Aero 2). Dzięki wbudowanemu modułowi GPS, dożywotniej licencji na mapę Polski w aplikacji Be-On-Road i dołączonej ładowarce samochodowej, smartfon sprawdzi się również jako nawigacja. Bateria, pomimo sporej pojemności, rozczarowuje czasem działania. Vertisa Aim będziemy musieli podłączać do gniazdka elektrycznego średnio raz dziennie. Największym plusem produktu Overmaxa jest niska cena (na Allegro, nowy model dostaniemy już za około 480 zł).
Test Overmax Vertis Aim