source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Śnieg za oknami? To znak, że najwyższy czas, aby zacząć „projekt plaża”. Podpowiadamy, jak w cztery miesiące osiągnąć piękną plażową sylwetkę i kondycję. Przed sezonem urlopowym znajdziesz w sieci setki szybkich miesięcznych planów pozwalających wyrobić plażowy sześciopak. Tymczasem, aby efekty były naprawdę widoczne, trzeba poświęcić swojemu ciału więcej czasu. Bo ani kilogramy nie zrzucają się same w tydzień, ani mięśnie nie wyrzeźbią się w dwa tygodnie. Ale spokojnie: kilka miesięcy to bardzo dużo czasu, żeby osiągnąć widoczne (i co najważniejsze, długotrwałe) efekty. Dłuższa praca jest trudniejsza, bo dłużej trzeba utrzymać motywację. Ale to procentuje: wyrobisz sobie dobre nawyki i jest duża szansa, że będzie ci się chciało ćwiczyć także jesienią i zimą. Pamiętaj jednak, że jeżeli zaczynasz się ruszać po wielu miesiącach przerwy (lub pierwszy raz w życiu), należy się skonsultować z lekarzem.
Uwaga. Realistycznie określ swoje możliwości. To ważne, bo zbyt trudne do osiągnięcia cele są demotywujące – nie zrzucisz dwudziestu kilogramów w ciągu czterech miesięcy. Ale systematyczną pracą możesz bardzo dużo osiągnąć. Zarysy mięśni czy zauważalna na pierwszy rzut oka utrata masy pojawią się w ciągu kilku tygodni.
Tak więc „akcja plaża”. Jak najbardziej! I nie w wersji „last minute”, ale „first minute”!
Pierwszy miesiąc: rozruch
Startujesz od zera albo po zimowej przerwie? Na początku najważniejsze jest rozruszanie organizmu i przygotowanie go do dalszego wysiłku. To także ważny czas na ustalenie grafiku. Dwa lub trzy razy w tygodniu na początek. Przez pierwszy miesiąc z uporem trzymaj się wyznaczonych godzin, aż wejdzie ci to w nawyk.
Co robić?
Poprawa kondycji - marszobiegi (trucht na przemian z szybkim marszem),jazda na rowerze lub wiosłowanie na ergometrze.
Ćwiczenia mięśni brzucha (skośne i proste) oraz pleców.
Rozciąganie – joga, tai chi, pilates, stretching, automasaż.
Ponadto jeżeli masz za dużo tkanki tłuszczowej, nawet mocno wyrzeźbione mięśnie mogą nie być widoczne. W wypadku nadwagi to jest właściwy moment na rozpoczęcie odchudzania. Jeśli ten proces ma być trwały, musi być powolny. Ale się opłaci. Po wakacjach nie wrócisz do starej wagi zbyt łatwo.
Drugi miesiąc: rozbudowa
Twój organizm jest już gotowy do mocniejszego ruchu. Możesz zwiększyć intensywność. Jeśli czujesz się dobrze, dołóż jedną jednostkę w tygodniu. Dodaj ćwiczenia wzmacniające mięśnie.
Co robić?
Poprawa kondycji – rób to, co w pierwszym miesiącu, ale dłużej lub intensywniej.
Brzuch i plecy: kontynuuj (dodaj obciążenie, rób plank albo zmień zestaw ćwiczeń).
Ramiona: wzmacniaj barki, bicepsy, tricepsy i mięśnie piersiowe. Możesz to robić na maszynach, ze sztangą, sztangielkami, piłką lekarską lub kettlami.
Nogi: wzmocnij łydki, uda z przodu, z tyłu oraz pośladki.
Ponadto to moment na zmodyfikowanie diety. Jeśli waga spada, a ty czujesz się dobrze, to OK. Jeżeli jednak czujesz się słabo, masz bóle głowy i napady silnego głodu, to znak, że czas na poprawki.
Trzeci miesiąc: ognia!
Jeśli czujesz się dobrze, możesz zacząć ćwiczenia dynamiczne, wielostawowe i bardziej obciążające układ sercowo-naczyniowy. To czas na wprowadzenie wskoków, przeskoków, rzucania, sprintów, podrzutów itd.
Co robić?
Zamiast biegania możesz wybrać ćwiczenia interwałowe HIIT. Trwają krócej, budują kondycję, spalają kalorie i wzmacniają mięśnie. Są bardzo intensywne, dlatego nie nadają się dla początkujących.
Do wcześniejszych ćwiczeń możesz dodać wskoki i zeskoki ze skrzyni, podciąganie i skoki na trampolinie.
4 miesiąc: szykowanie do plaży
Ostatnie tygodnie przyniosły efekty, jeśli praca była systematyczna i uparta. W ostatnim miesiącu kontynuujesz dotychczasowe działania. To również właściwy moment, aby się zastanowić, czy zestaw ćwiczeń cię zachęcał, czy zniechęcał do kolejnych treningów. Zacznij poświęcać się temu, co dodawało ci energii i sprawiało radość, a utrzymasz motywację do uprawiania sportu.
Warto być aktywnym nie tylko dla dobrego wyglądu na wakacjach. Ćwiczenie przez cały rok się opłaci także ze względu na znaczną poprawę stanu zdrowia, która jest efektem systematycznej aktywności fizycznej. | Przygotuj swoje ciało do wakacyjnej aktywności |
Dwóch młodych, trzydziestokilkuletnich, utalentowanych pisarzy, dwa pamiętniki stanowiące literacki zapis refleksji nad współczesnością, dwa style. Jaka rzeczywistość wyłania się z tych utworów i czy znajdziemy wspólne rysy w tych diariuszach? Na pozór oba te dzienniki mają wiele ze sobą wspólnego. Napisane zostały przez autorów względnie młodych, będących z podobnego rocznika, utytułowanych, popularnych, obsypywanych pochwałami przez czytelników, jurorów i recenzentów, tłumaczonych na języki obce, a zarazem takich, których pisarstwo wzbudza kontrowersje i nierzadko spotyka się z krytyką.
Dziennik roku chrystusowego: drobiazgowy zapis codzienności
Ten pisany od 33. do 34. urodzin literacki diariusz jest trochę rokiem z życia Jacka Dehnela, trochę rozważaniami o tym szczególnym w naszej tradycji wieku, a trochę zbiorem podsłuchanych dialogów i podejrzanych sytuacji. Dziennik roku chrystusowego to książka wypełniona opisami najbardziej trywialnych czynności i przeżyć.
Dehnel drobiazgowo opisuje codzienne czynności. Język dziennika bardziej przypomina skojarzenia z blogiem niż z literaturą. Zdania krótkie, urywane, niemalże potok słów. Dehnel – oprócz rejestrowania trywializmów – piętnuje negatywne zjawiska społeczne uosabiane przez „pańcie”, „dziunie”, „babony”, internetowych hejterów i wiele innych wyrazistych typów. Można się z poglądami autora się nie zgadzać, można z nimi polemizować, ale nie można mu odmówić społecznej wrażliwości i wyczulenia na codzienne drobne, ale jakże uprzykrzające życie, błahostki, nazywane „bieżączkami”.
Wieloryby i ćmy migawki z ośmiu lat
Ta książka spodoba się różnym grupom społecznym, gdyż autor ma w dzienniku kilka wcieleń. To opowieść o współczesności. Znajdziemy sporo widokówek z różnych – dalszych i bliższych podróży, jest Spitsbergen, jest kolej transsyberyjska, jest Mongolia, jest Casablanca... ale są też miejsca bliższe – Berlin, Warszawa, Kraków, rodzinny Śląsk.
„Daleko za kołem podbiegunowym, na Spitsbergenie, jest osada. Stare drogi pozarastała tajga, okna szklarni rozbito. Po dawnym życiu pozostało niewiele – niszczejące hangary, trochę śmieci, zeschnięte krzaki pomidorów. I cmentarz. Z brzydkimi, odlanymi z betonu nagrobkami. Pod jednym z nich leży ciało rocznej dziewczynki. Jego syn też ma rok. Został w kraju, a tak niedawno zasypiał mu na kolanach. Znacznie bliżej, na Śląsku, nie ma już śladu po starym młynie. Rozebrano go, bo groził zawaleniem. Zniknął też dom, w którym na świat przyszedł jego pradziadek, a kopalnię, w której dziadek został śmiertelnie ranny, zastąpiła szkoła wyższa. Wszędzie wokół historia porozrzucała kości. Niektóre należą do tych, którzy spoglądają ze starych zdjęć w rodzinnym albumie”.
W swoich dziennikach Twardoch zawiera obserwacje, komentarze i refleksje. Warto wiedzieć, że Wieloryby i ćmy to zapis prywatnych sytuacji i refleksji autora, które zostały dokonane w latach 2007-2015. Zapiski są krótkie, konkretne i bezpośrednie. Ich tematem jest codzienne życie pisarza, pisanie, życie rodzinne, historia rodu Twardochów, interesujące fakty z historii Śląska, podróże, rozmyślania egzystencjonalne oraz przyjaźnie... Opisując współczesność, Twardoch nie występuje w roli arbitra, generalnie unika ocen. Swojej wizji nie narzuca, bardziej chodzi mu o opis, obserwację i luźne skojarzenia. Jego styl również jest bardziej blogerski niż literacki. Obserwacje Twardocha splatają się w całość, rodząc kolejne łańcuchy obrazów i znaczeń.
Przeczytaj pełną recenzję książki Szczepana Twardocha „Wieloryby i ćmy”.
Co łączy Dehnela i Twardocha?
Młodzi, zdolni, nagradzani i – jak przystało na XXI wiek – znani w mediach społecznościowych. Obaj w okolicy trzydziestki poczuli potrzebę spisania swoich przemyśleń w formie dzienników. I na tym podobieństwa się kończą. Dehnel chce ze szczegółami zarejestrować swój rok chrystusowy, bo uważa, że to rok szczególny, granica między młodością a wiekiem dojrzałym, okazja do podsumowań. Z kolei Twardoch w swoim dzienniku utrwala to, co ciekawego się wydarzyło między rokiem 2007 a 2015. Różni ich także podejście do procesu pisania. Dehnela nękają wątpliwości, czy należy dalej pisać, bo może to i nikomu niepotrzebne. Twardoch właściwie nie kwestionuje sensu pisania. Po prostu tworzy.
Tym, co ich zbliża, to upodobanie do tego, co minione. Ale to zainteresowanie przybiera różną postać: Twardoch skupia swoją uwagę na historii, a Dehnel na przeszłości. Twardoch i Dehnel często bywają w rozjazdach – każdy z nich inaczej opisuje podróże. Twardoch stawia na konkret, zwięzłość, a Dehnel wybiera drobiazgową relację: opisuje grafik dnia, pokój w hotelu, posiłki.
Obaj są przede wszystkim wziętymi literatami. A to oznacza splendor: spotkania autorskie, targi książek, wywiady, rozpoznawalność, ale i stres. Zasadniczą rozbieżność widać także w dopuszczaniu czytelnika do swojej prywatności. Twardoch jest powściągliwszy, lubi operować uogólnieniem, a nie personaliami, Dehnel – operuje na granicy ekshibicjonizmu.
W życiu każdego nadchodzą momenty przełomowe: kryzysowa „trzydziestka” i „czterdziestka”, ale symboliczny jest również wywodzący się z tradycji religijnej rok chrystusowy. Trzydzieste trzecie urodziny to umowna cezura między młodością mężczyzny a wiekiem dojrzałym. To data szczególna, prowokująca do pierwszych podsumowań i bilansu życiowego półmetka. Tak też stało się w przypadku Jacka Dehnela i Szczepana Twardocha.
Źródła okładek: www.wab.com.pl/ www.wydawnictwoliterackie.pl/ | Z pamiętnika młodego pisarza – Jacek Dehnel „Dziennik roku chrystusowego” kontra Szczepan Twardoch „Wieloryby i ćmy” |
Wkrętarka to jedno z narzędzi, których nie może zabraknąć w twoim domowym warsztacie. Dzięki niej skręcanie mebli czy wiercenie dziur będzie o wiele łatwiejsze. Jeśli masz ograniczony budżet, nie martw się. Podpowiadamy, jaką wkrętarkę wybrać do 300 zł. Na rynku znajdziesz ogomną ilość rodzajów wkrętarek. Przy zakupie warto jednak zwrócić uwagę na kilka podstawowych kwestii. Przede wszystkim sprawdź moc urządzenia, moment obrotowy, ciężar czy ergonomię.
Moc urządzenia
Napięcia wkrętarek wahają się od 3,6 V do 36 V, przy czym te ostatnie używane są przez zawodowców podczas profesjonanych prac. Jeśli twoje narzędzie ma służyć głównie do majsterkowania przy drobnym sprzęcie RTV i AGD, to w zupełności wystarczy ci takie o napięciu 3,6 V-4,8 V. Jeśli zaś planujesz wiercić w drewnie lub metalu, z pewnością sprawdzi się wkrętarka o napięciu 12 V lub 14,4 V.
Moment obrotowy
Zaznaczony jest symbolem Nm. Przy zakupie, koniecznie zwróć uwagę na jego regulację oraz szybkość, z jaką urządzenie wkręci śrubę. Wartość nie powinna być mniejsza niż 5 Nm. Moment obrotowy należy dostosować do wielkości śruby. Jeśli wybierzesz wkrętarkę z regulacją, umożliwi ona wybranie takiej wartości, aby śruba nie została wkręcona zbyt lekko lub za mocno.
Ciężar
Uzależniony jest od mocy urządzenia. Im wyższa, tym cięższa będzie wkrętarka. Waga narzędzia przeznaczonego do drobnych prac domowych waha się w granicach 1-2 kg. Jeśli używasz go sporadycznie, ciężar nie będzie tak istotny. Ta waga pozwoli na swobodne manewrowanie. Wkrętarki umożliwiają wykonywanie prac w miejscach trudno dostępnych lub pozbawionych elektryczności, co jest ich niewątpliwą zaletą. Warto więc pamiętać, że im lżejsza wkrętarka, tym łatwiej ją przenosić. Niewielki ciężar zapewnia komfort i wymaga mniejszego wysiłku.
Rodzaj baterii
Na ogół w tego typu urzadzeniach występują akumulatory. Czas pracy i długość ładowania to czynniki, na które koniecznie musisz zwrócić uwagę. Od wydajności sprzętu zależy jakość i szybkość wykonywanej pracy. Obecnie wyróżniamy trzy rodzaje akumulatorów:
1) Niklowo- kadmowe (NiCd)
* Ich największą zaletą jest cena. Wkrętarki wyposażone w ten akumulator są najtańsze. Ponadto cechuje je długi czas pracy. Stosunkowo wolno się rozładowują. Obciążone są jednak efektem pamięci elektrochemicznej. Przy nieprawidłowym ładowaniu, mogą znacznie utracić pojemność. Są również cięższe od pozostałych i zawierają szkodliwe dla człowieka związki chemiczne.
2) Niklowo-metalowo-wodorkowe (NiMH)
* Akumulatory tego typu pod wieloma względami wypadają lepiej od poprzedników. Mają większą pojemność, są lżejsze i nie zawierają toksycznych związków kadmu. Poza tym posiadają o wiele niższą pamięć elektrochemiczną, dzięki czemu można je ładować nawet, jeśli nie są do końca rozładowane. Wadą natomiast jest krótka żywotność.
3) Litowo-jonowe (Li-Ion)
Posiadają dobre parametry techniczne. Są lekkie i nieobciążone efektem pamięci, więc można je ładować w trakcie pracy. Mają największą pojemność. Te cechy powodują, że wkrętarki wyposażone w akumulatory litowo-jonowe są najdroższe.
box:offerCarousel
Co wybrać?
Duża konkurencyjność sprawia, że producenci chcąc zyskać klientów, obniżają ceny swoich produktów. Za 300 zł możesz dostać wkrętarkę bardzo dobrej jakości, wyposażoną w dodatkowy akumulator oraz regulację momentu obrotowego. Propnujemy urządzenie firmy Black & Decker EPC18CABK. Jego ceny wahają się od 268 zł do 299 zł. Model ten ma między innymi 24 nastawiane wartości Nm, mocny, 18 V silnik i dodatkowy akumulator, a wszystko to zapakowane jest w poręczną walizkę. Sprawdzi się nie tylko przy skręcaniu mebli. Możesz nim również wykręcać dziury w metalu, plastiku czy płytach kartonowo-gipsowych.
Kolejną propozycją jest wkrętarka firmy Einhell TC-CD12. Możesz ją kupić już za 188 zł. Wyposażona jest między innymi w akumulator 12 V Li-Ion (plus jeden zapasowy), regulację obrotów i lampkę led, która umożliwi pracę w trudno dostępnych miejscach.
Na uwagę zasługuje również wkrętarka firmy Verto 50g174. Kosztuje ok. 130 zł. Wyposażona jest w silnik o mocy 14,4 V, dodatkowe wiertła i bity do wkręcania śrub, ergonomiczny uchwyt oraz 20-stopniową regulację momentu obrotowego.
Warto również zwrócić uwagę na firmy: Bosch, Makita, SKIL czy CELMA.
Przed zakupem
Stosując się do powyższych wskazówek, z pewnością dobierzesz wkrętarkę, wygodną w użyciu, wydajną i solidną. Zapewnisz sobie tym samym komfort w użytkowaniu i swobodne manewrowanie urządzeniem.
Zobacz również: Wyrzynarka elektryczna do 300 zł | Jaką wkrętarkę do 300 zł wybrać? |
Etui na telefon dla biegaczy pozwala w łatwy sposób korzystać z aplikacji treningowych podczas biegania. Panel jest chroniony przed kurzem i deszczem, a jednocześnie możemy swobodnie używać ekranu dotykowego, na przykład wybierając program lub muzykę. Jakie etui na telefon dla osób uprawiających aktywnie sport możemy znaleźć na Allegro? Etui na telefon dla biegaczy za kilka i kilkanaście złotych
Najtańsze etui na telefon dla osób uprawiających sport możemy nabyć już za około 5 zł. Dostępne w kolorze czarnym, wykonane z wytrzymałego i miękkiego materiału, z regulowanym paskiem na ramię. Takie modele pozwalają na umieszczenie smartfonów o maksymalnej wielkości około 14 x 7,1 cm. Obwód ramienia, na którym mocujemy etui, może mieć wymiary od 27 do 40 cm. W etui, również tych najtańszych, zwykle znajdziemy otwory na słuchawki. Dzięki temu podczas uprawiania sportu możemy słuchać ulubionej muzyki.
Za nieco ponad 15 zł możemy znaleźć na Allegro etui, które pomieści telefony o przekątnej ekranu 5,1’. W tych modelach znajdziemy dodatkową kieszonkę na klucze, standardowe wyjście na słuchawki, ale również odblaski, aby być lepiej widocznym podczas wieczornego biegania. Etui są dostępne w wielu wersjach kolorystycznych.
Etui na telefon – 4F
Etui na telefon od 4F ma standardowe wymiary – 14 x 8 cm i zmieści większość dostępnych na rynku smartfonów. Tu również znajdziemy wyjście na słuchawki, przejrzystą folię chroniącą przed warunkami atmosferycznymi, regulowany pasek na rzep oraz odblaski na całej długości paska, a także umieszczone wokół telefonu. Koszt etui od 4F to około 30 zł.
Opaska na telefon – Nike
Szukając czegoś oryginalnego, dobrej jakości i odpornego, warto zwrócić uwagę na opaskę na telefon od Nike. Model Nike Lightweight Armband to bardzo lekkie etui, wygodne i chroniące sprzęt przed wilgocią. Dodatkową zaletą jest folia chroniąca, która została wykonana z materiału odbijającego promienie światła. Dzięki temu, nawet nie wyjmując telefonu z etui, możemy swobodnie zobaczyć ikony programów i utworów muzycznych. Zapięcie paska jest standardowo regulowane i zapinane na rzepy. Model posiada także odblaskowe wstawki. Koszt etui Nike Lightweight Armband to około 85 zł.
Opaska na telefon – Adidas
Na Allegro możemy znaleźć również etui na telefon dla biegaczy marki Adidas. Wybrany model może mieć zapięcie na zamek błyskawiczny, który chroni telefon przed wypadnięciem. Przeznaczony jest do większości dostępnych smartfonów, ma kieszonkę na klucze, wyjście na słuchawki, przezroczysty ekran odporny na warunki atmosferyczne. Tu również znajdziemy odbijającą światło powłokę, która pozwala na korzystanie z ekranu, nie wyjmując telefonu z etui. Model Adidas Run Media Arm Pocket ma dodatkowo bezszwową konstrukcję, która jest elastyczna i zmniejsza ryzyko obtarć. Koszt opasek na telefon Adidas to około 60 zł.
Etui dla posiadaczy iPhone’ów
Ostatnią propozycją, która może zadowolić posiadaczy iPhone’a 5, odtwarzaczy iPod Touch 5 i innych podobnej wielkości urządzeń mobilnych, jest etui Action Armband Nite Ize. Opaska została wykonana z elastycznych i oddychających materiałów, które są odporne na warunki atmosferyczne. Etui jest bezszwowe, co zwiększa komfort użytkowania. Dodatkowo jest lekkie i nie zmienia pozycji podczas biegania.
Etui Action Armband Nite Ize ma wyjście na słuchawki, kieszonkę na drobiazgi, a także karabińczyk S-Biner na klucze. W prezentowanym modelu znajdziemy również kieszeń na dowód osobisty lub kartę do bankomatu. Co więcej, w zestawie otrzymujemy uchwyt na słuchawki, który pozwala na ich regulację i zapobiega splątaniu. Opaska na telefon Nite Ize jest wyposażona w odblaski i antypoślizgowe wstawki. Koszt etui to około 130 zł. | Przegląd etui na telefon dla biegaczy |
Marzysz o gładkiej, jędrnej i młodej skórze na twarzy? Zamiast liczyć kolejne zmarszczki pod oczami lub wokół ust, zafunduj sobie odmładzający masaż! Podpowiadamy, które akcesoria sprawdzą się najlepiej w domowych warunkach. Aby zadbać o skórę twarzy, wcale nie musisz wychodzić z domu i wydawać pieniędzy na drogie zabiegi anti-ageing u kosmetyczki. Wystarczą odpowiednie kosmetyki i akcesoria do domowego masażu. Dzięki nim pobudzisz produkcję kolagenu, opóźnisz proces starzenia, uelastycznisz i napniesz newralgiczne miejsca, a przede wszystkim ujędrnisz zwiotczałą skórę. Jakie produkty wybrać i jak wykonywać z ich pomocą lifting twarzy? Sprawdź!
1. Ultradźwiękowe masażery liftingujące do mezoterapii bezigłowej
Lifting twarzy wcale nie musi kojarzyć się z igłami i botoksem. Dla osób, które chcą zadbać o skórę w nieinwazyjny sposób, powstały ultradźwiękowe masażery do mezoterapii bezigłowej. Urządzenia tego typu łączą delikatną elektrostymulację mięśni z jonoforezą. Zabieg jest bezbolesny i można go bez problemu wykonywać samemu. Taki masażer doskonale napina twarz, poprawia koloryt skóry, likwiduje linie mimiczne oraz spłyca drobne zmarszczki.
box:offerCarousel
Działanie polegające na emitowaniu fal elektromagnetycznych i wytwarzaniu delikatnych wibracji dodatkowo pobudza komórki do regeneracji i produkcji kolagenu. Niektóre masażery ultradźwiękowe mają dodatkowo wbudowane emitery podczerwieni zwiększające działanie fal. Wystarczy włączyć urządzenie, przyłożyć do skóry twarzy i delikatnie masować.
2. Wałeczek jadeitowy do masażu shiatsu
Wałeczek jadeitowy, nazywany również przez niektórych żadowym, wziął nazwę od kamienia młodości, czyli jadeitu, który od wieków wykorzystywany jest w masażu shiatsu. Japonki i Chinki pokochały wałeczek i stosują go codziennie. Masaż przy pomocy wałeczka żadowego skutkuje polepszonym mikrokrążeniem, poprawą dotlenienia skóry, jej napięciem i usprawnieniem przepływu limfy. Cera po regularnych masażach jest promienna, zdrowa i nie ma przebarwień.
box:offerCarousel
Do wyboru są wałeczki z gładkimi głowicami oraz z wypustkami. Masaż wałkiem jadeitowym to sposób na opuchnięcia i cienie pod oczami, naturalna metoda na przekrwione naczynka i cudowna forma relaksu. Warto podkreślić, że wałeczki wykonuje się ręcznie, dlatego każdy jest unikatowy. Wystarczy wykonywać ruchy od wewnętrznej do zewnętrznej strony twarzy. Dla wzmocnienia efektu liftingu można przed użyciem włożyć narzędzie do lodówki.
3. Roller i derma roller
box:imagePins
box:pin
Rollery to idealny sposób na to, aby zredukować przebarwienia na skórze, poprawić napięcie i jędrność skóry. Można ich używać nie tylko na twarzy, ale też na szyi i dekolcie. Urządzenia doskonale poradzą sobie z bliznami potrądzikowymi i opuchnięciami pod oczami. Działanie polega na intensywnym masażu skóry. Zwykły, plastikowy lub silikonowy roller z wypustkami rozluźnia mięśnie i przyspiesza mikrokrążenie. Można go używać codziennie. Bardziej zaawansowanym rozwiązaniem jest derma roller, który za pomocą cienkich igiełek wprowadza w skórę składniki z ampułki witaminowej lub odżywczego serum. Mikronakłucia skutkują przyspieszeniem procesów naprawczych naskórka, dzięki czemu skóra staje się bardziej odżywiona, jędrna i elastyczna. Zabiegi masująco-upiększające przy wykorzystaniu derma rollera należy powtarzać co kilka tygodni.
4. Szczoteczka z naturalnym włosiem do masażu twarzy
To rozwiązanie jest najprostsze i najmniej innowacyjne, a szczoteczkę z naturalnym włosiem może stosować każdy. Ten mały gadżet zmieści się w każdej kosmetyczce. Dodatkowo jest ekologiczny i nie powoduje alergii. Zazwyczaj szczoteczki do masażu mają drewniane lub bambusowe trzonki, aby nie wyślizgiwały się z dłoni. Masaż szczoteczką może odbywać się na mokro i na sucho.
Produkt polecany jest w szczególności osobom, które mają przetłuszczającą się skórę z dużą ilością widocznych, rozszerzonych porów. Szczoteczka w połączeniu z delikatną pianką lub żelem nie tylko dobrze usunie martwy naskórek, ale też poprawi krążenie w skórze i ją dotleni. Szczotkowanie należy na początku wykonywać co 2-3 dni, a kiedy skóra już się przyzwyczai, można masować ją nawet codziennie. Jeżeli masz trądzik, lepiej zastosuj inne metody masażu.
5. Gąbka konjac
Nazwa gąbki pochodzi od gatunku byliny, z której jest wytwarzana. Gąbka zawiera mnóstwo odżywczych składników oraz witamin, które podczas masażu wnikają w skórę i ją pielęgnują. Gąbka konjac ma odczyn zasadowy, a jej skład w głównej mierze stanowi woda. Wyjątkowa faktura gąbki sprawia, że skóra twarzy jest delikatnie masowana podczas stosowania tego produktu, a komórki skóry pobudzane są do nieustannej regeneracji. Masaż gąbką konjac dodatkowo dba o optymalne pH skóry. Przed użyciem wystarczy namoczyć gąbkę i kilkakrotnie ją odsączyć, a następnie wykonywać energiczne, koliste, masujące ruchy.
6. Muślinowa ściereczka, czyli hot cloth
Ściereczka z muślinu nie tylko pomoże dokładnie usunąć make-up, ale także idealnie nadaje się do delikatnego masażu twarzy. Sekret ściereczki tkwi w bawełnie o unikalnym splocie, dzięki której demakijaż oraz masaż są naprawdę skuteczne, relaksujące i przyjemne. Ściereczka muślinowa namoczona w ciepłej wodzie genialnie relaksuje, rozszerza naczynia i usuwa nadmiar sebum. Drugi krok to przemywanie skóry na zimno, co obkurcza naczynka i domyka pory. Koniecznie wypróbuj tę metodę na sobie, okrężnymi ruchami masując twarz, szyję i dekolt. Już po kilku użyciach ściereczki zauważysz, że skóra jest bardziej promienna.
box:offerCarousel
7. Bańki masujące do twarzy
box:offerCarousel
Bańki chińskie to kolejny sposób na wykonanie domowego masażu twarzy. Silikonowe stożki delikatnie zasysają wcześniej natłuszczoną skórę i pomagają ujędrnić zwiotczałe miejsca. Drugi podbródek czy wiszące policzki nie muszą spędzać snu z powiek. Wystarczą regularne masaże chińskimi bańkami, aby pięknie napiąć skórę i poprawić jej jędrność. Podciśnienie, które wytwarza się w bańce, dodatkowo stymuluje krążenie, a w efekcie usprawnia transport tlenu do komórek skóry, dlatego twarz wygląda po takim zabiegu o wiele młodziej.
8. Szczoteczka soniczna
To bardzo popularna metoda masażu, a zarazem oczyszczania skóry z niedoskonałości. Pulsacyjne ruchy szczoteczki, która ma nieco spłaszczony kształt przystosowany do owalu twarzy, warto wykorzystywać szczególnie podczas wieczornej pielęgnacji. Szczoteczka pomaga pozbyć się resztek makijażu, delikatnie masuje oraz zapobiega powstawaniu zaskórników. Złuszczony naskórek nie zalega, krążenie jest pobudzone, a pory zostają odblokowane. Podczas zakupu warto wybierać silikonowe modele szczoteczek sonicznych, które bezpiecznie można zabrać ze sobą do wanny lub pod prysznic.
box:offerCarousel
9. Masażer pulsacyjny
Masażer pulsacyjny to najlepsze rozwiązanie dla kobiet dojrzałych. Urządzenie z głowicą, w której znajduje się 24-karatowe złoto, pomaga walczyć z oznakami starzenia się skóry. Masażer w kształcie litery T stymuluje mięśnie twarzy i pomaga zadbać o nienaganny owal twarzy. Wystarczą 3 minuty dziennie, aby skóra została napięta, a kontur twarzy nieco poprawiony. Głowica ze złotem podczas każdego zabiegu uwalnia jony, które stymulują produkcję kolagenu w skórze, a dodatkowo przyspieszają metabolizm komórkowy. Masaże pulsacyjne niwelują bruzdy i opuchnięcia, dotleniają skórę i przyspieszają wchłanianie się oraz działanie przeciwzmarszczkowych kosmetyków.
box:offerCarousel
10. Szpatułka do domowej kawitacji
Szpatułka kawitacyjna to ultradźwiękowe urządzenie, które przeznaczone jest do domowego peelingu kawitacyjnego, który ma na celu oczyszczenie skóry. Szpatułka z metalowym zakończeniem złuszcza martwy naskórek i dodatkowo delikatnie masuje twarz. Jej działanie polega na wtłaczaniu witaminowych preparatów w głąb skóry przy jednoczesnym pobudzeniu fibroblastów skóry do produkcji elastyny i kolagenu. Zabieg wykorzystujący fale ultradźwiękowe jest bezbolesny i daje natychmiastowe efekty, poprawia cyrkulację krwi, regeneruje i ujędrnia twarz.
Każda wyżej wymieniona metoda masażu daje bardzo duże korzyści. Wystarczy tylko wybrać rodzaj urządzenia do masażu twarzy i cieszyć się młodym, pięknym oraz promiennym wyglądem. | 10 akcesoriów do domowego masażu twarzy |
Jeżeli masz ogród i stoisz przed wyborem zraszacza do nawadniania swoich roślin, w sprzedaży znajdziesz wiele rodzajów tego urządzenia. Ale na który się zdecydować? Podpowiadamy, jaki zraszacz ogrodowy okaże się najlepszy do twojego ogrodu czy trawnika. Zraszacze ułatwiają pielęgnację trawników i roślin. Działają w ten sposób, że po nałożeniu na węża ogrodowego ukierunkowują wodę w odpowiednią stronę, tworząc rozproszony strumień. Możesz wybierać spośród zraszaczy ręcznych, modeli stacjonarnych i przeznaczonych do instalacji nawadniających, które są już bardziej automatyczne w obsłudze. Zobacz, który najlepiej nada się do podlewania twojego ogrodu.
Zraszacz ręczny – pistolet lub dysza
Jeżeli twój ogród należy do tych mniejszych, postaw na zraszacz ręczny. Mimo tego, że trzymanie w dłoniach węża ogrodowego może ci się wydawać męczące, ze względu na niewielki rozmiar obszaru do nawadniania taka praca okaże się całkiem sprawna i nie zajmie ci dużo czasu. Wśród modeli ręcznych zraszacza możesz wybrać dyszę z tworzywa sztucznego, co okaże się rozwiązaniem najtańszym. Jednak jeśli zależy ci na wytrzymalszym narzędziu i wielu opcjach zraszania, wypróbuj nieco droższy pistolet. Tutaj również masz do wyboru wersję plastikową lub metalową.
box:offerCarousel
Zraszacz stacjonarny – prysznic – lub pulsacyjny
Nie chcesz się męczyć z wężem ogrodowym w rękach podczas podlewania roślin? Zdecyduj się na zraszacz stacjonarny. Warto zainwestować w ten model również wtedy, kiedy podlewasz ogród ręcznie, ponieważ nawadnianie będzie najskuteczniejsze. W sprzedaży znajdziesz wersje pryszniców ogrodowych albo zraszaczy pulsacyjnych do podlewania roślin, które podłączysz do węża i ustawisz w dowolnym miejscu. Prysznice ogrodowe mają specjalny stojak rozstawiany na trzech nóżkach. Możesz wybrać plastikowy lub trwalszy – metalowy. Zwróć także uwagę na możliwość regulacji kierunku zraszania, a także na jego zasięg. Dodatkowym atutem prysznica jest to, że nie tylko nasze rośliny na nim skorzystają, ale również my, ochładzając się pod nim w trakcie upałów.
Jeżeli zależy ci na dużym zasięgu podlewania, wybierz zraszacz pulsacyjny, zwany także bijakowym, który ma specjalną szpilę do zamocowania w ziemi w dowolnym miejscu. Zastosujesz go do trawnika, niskich krzewów i rabat. Jest najefektywniejszy ze wszystkich rodzajów, ponieważ ma duży, jednorodny i silny strumień wody, który opiera się podmuchom wiatru. Nie zapycha się nieczystościami, dzięki czemu możesz korzystać przy podlewaniu z deszczówki. Pamiętaj jednak, by nie podlewać zraszaczem pulsacyjnym roślin delikatnych i upraw szklarniowych.
box:offerCarousel
Przeczytaj również: Przegląd bębnów, wózków i nosideł na wąż ogrodowy
Zraszacze w systemach nawadniających
Instalację nawadniającą do ogrodu warto zlecić odpowiedniej firmie. Chyba że masz smykałkę do projektowania i umiesz co nieco zrobić własnymi rękami. Zraszacze, które montuje się w ogrodzie przy okazji takiego systemu, to mikrozraszacze oraz zraszacze wynurzalne i niewynurzalne. W miejscu nawadniania krzewów i rabat ustaw mikrozraszacze, które nawadniają jednolicie, bardzo łatwo się je montuje, ale nie mają wielkiego zasięgu. Do większych obszarów i trawników lepsze będą zraszacze wynurzalne, które są ukryte w podłożu, a wynurzają się pod wpływem ciśnienia wody. Nie szpecą naszego ogrodu i nie przeszkadzają przy koszeniu. Z kolei zraszacze niewynurzalne będą nieco tańszą alternatywą dla tych dyskretnych wersji. Dobrze nawadniają i nadają się do ogrodów bliżej domu, gdzie można je tak wkomponować, aby nie burzyły estetyki ogrodu.
Na pewno wiesz, jak ważne jest prawidłowe podlewanie roślin, i z pewnością zależy ci na pięknym i reprezentacyjnym ogrodzie. Dzięki naszemu poradnikowi wiesz też, że do nawadniania mniejszych skrawków zieleni najlepiej wybrać zraszacz ręczny np. w postaci pistoletu. Ale jeżeli twój ogród jest duży, warto dokupić jeszcze kilka zraszaczy stacjonarnych albo zainwestować w profesjonalną instalację nawadniającą, która zaoszczędzi twój czas. | Pistolet, prysznic czy pulsacje – jaki zraszacz przyda się w ogrodzie? |
Większość kilkuletnich dziewczynek doskonale wie, czego chce. Sprecyzowane zainteresowania i określony gust to ogromne ułatwienie dla najbliższych, którzy szykują dla córki i wnuczki niespodzianki na 1 czerwca. Jaki prezent na Dzień Dziecka w cenie do 50 zł ucieszy kilkulatkę najbardziej? Czar kolorowanek – obrazki i kredki
Kilkulatki uwielbiają kolorować, a wszelkie kreatywne zadania plastyczne to ich konik. Trudno zatem dziwić się, że wśród wielu upominków od dalszej rodziny i znajomych rodziców, dziewczynki w wieku przedszkolnym często dostają właśnie kolorowanki i kolejne pudełka kredek. Dzień Dziecka to świetna okazja, aby podarować córce nieszablonowe kolorowanki. Zwróć uwagę na trójwymiarowe kolorowanki, prace wykonywane nietypową techniką albo bardzo duże kolorowanki. Na początek przypatrz się domkom do kolorowania. Wśród wielu modeli znajdziesz pałac księżniczki, efektowny zamek, a nawet większy domek, w którym schowa się kilkulatka. Dziewczynka w wieku przedszkolnym będzie domkiem zachwycona, tak samo jak miarką wzrostu, której nada piękne kolory. Kilkuletnie smyki uwielbiają sprawdzać, jak szybko rosną, dlatego taka miarka to prawdziwa gratka dla entuzjastki zabaw plastycznych. Możesz rozejrzeć się też za pluszakiem do kolorowania albo książeczką ze szlaczkami. Rysowanie szlaczków to świetny trening sprawności małych rączek, w trakcie którego kilkulatka intensywnie przygotowuje się do pisania.
Wśród kolorowanek i kredek z łatwością odszukasz jeszcze kilka ciekawych pomysłów na prezent, który warto wręczyć małej artystce. Ogromne kolorowanki w rozmiarze XXL albo kolorowanki podłogowe, to tylko niektóre z nich. Możesz sięgnąć też po kolorowankę wodną albo nietypowe kredki w kształcie kamieni czy te do rysowania w trakcie kąpieli.
Ozdoby do włosów i inne drobiazgi
Dziewczynki, tak jak Elza – ukochana bohaterka filmowego hitu Kraina lodu, chcą mieć długi warkocz. Jeżeli na jego zaplecenie nie pozwala długość włosów pociechy, możesz wybrać opaskę z jasnym warkoczem Elzy albo zestaw filmowych gadżetów, w którym jest także doczepiany warkocz. Dwie siostry – Anna i Elsa – znane z kinowego hitu, to nie jedyne bohaterki bajek, którymi możesz zainspirować się, szukając ozdób do włosów dla kilkulatki. Dziewczynki w tym wieku uwielbiają bajki z narzeczoną Myszkie Mickey i jej fabrykę kokardek. Przepiękna sukienka w grochy, którą nosi Myszka Minnie, nie pozostawia cienia wątpliwości, że jej fanka najbardziej ucieszy się z opaski w stylu pin up, którą na pewno założyłaby też rezolutna myszka z popularnej bajki. Warto rozejrzeć się również za opaską z kwiatkiem, którą dziewczynka może nosić na co dzień albo założyć do wiosennej sesji zdjęciowej. Jeżeli twojej córce wciąż mało kwiatów, a wianki mogłaby zaplatać całymi godzinami – koniecznie sięgnij po kolorowy wianek. Wreszcie, nawet zimą dziewczynka będzie mogła mieć fryzurkę pełną przepięknych kwiatów. Wianek krakowski będzie też pasował do stroju ludowego na karnawał, a z wianka uplecionego z kremowych czy białych i różowych kwiatów dziewczynka skorzysta, wybierając się na komunię kuzynki czy ślub ukochanej cioci.
Jasne kwiatki lub ozdoby do włosów z tiulem w mig podbiją serce małej baletnicy. Zapalona tancerka na pewno ucieszy się z kolejnej spódniczki typu tutu, możesz jednak sprezentować jej też torbę dla baletnicy, strój do tańca czy odpowiednie buty. Taka wyprawka jest konieczna, kiedy upominkiem na dziecięce święto są również lekcje tańca klasycznego dla najmłodszych. Warto, aby balet zdominował także wystrój dziecięcego królestwa – kolorowe dekoracje i ozdoby do pokoju dziecięcego, to w końcu wyśmienity prezent. Kilkulatka może sama ozdobić pokój naklejkami ściennymi, a do szkatułki z tańczącą baletnicą schować swoje największe skarby. W antyramie na ścianie warto powiesić obrazek z tancerkami. Dziewczynka może ułożyć taki baletowy obrazek z puzzli, które otrzyma od rodziców w prezencie z okazji Dnia Dziecka.
W Dniu Dziecka warto spełnić drobne marzenia pociechy. Jeżeli dziewczynka marzy o kursie tańca klasycznego, warto zapisać ją na balet i wręczyć kilka baletowych drobiazgów, a małej artystce podarować nieszablonowe kolorowanki i oryginalne kredki. | Dzień Dziecka – idealny prezent dla dziewczynki w wieku przedszkolnym do 50 zł |
Poszukiwacze zimowych szaleństw na pewno nie powinni odpuszczać możliwości zapoznania się ze ślizgiem lodowym. Często uważa się, że jest to sport przeznaczony jedynie dla osób mieszkających nad morzem. Nic bardziej mylnego! Faktem jest jednak, że do uprawiania tej aktywności potrzebujemy zamarzniętego jeziora, odpowiednio zbudowanego bojeru i wiedzy o ślizgu lodowym. Żeglarstwo lodowe od początku
Od przetransportowywania różnych towarów przez zamarznięte tafle jezior do sportu ekstremalnego, ciekawej alternatywy dla nart czy łyżew – tak ewoluował ślizg lodowy. Wykorzystuje się w nim bojery, czyli sprzęt jedno- lub dwuosobowy, który dzięki sile wiatru jest przemieszczany po zamarzniętych jeziorach. Można go w Polsce w wielu miejscach wypożyczyć, a wiedzy o żeglarstwie można zasięgnąć już w okresie wiosenno-letnim. Dzisiaj na wielu akwenach wodnych organizowane są regaty na bojerach. Sport ten dostarcza wielu wrażeń, tym bardziej, że rekord w pokonywaniu prędkości na bojerze wynosi 170 km na godzinę.
Rodzaje bojerów
Amerykańska gazeta Detroit News zorganizowała kiedyś konkurs na stworzenie niedrogiego sprzętu do aktywności na lodzie. Wygraną otrzymali A. Arrol, Joe Lodge i Norman Jarret, których konstrukcja małego ślizgu z przednią płozą sterującą (nazwana „DN-60”) okazała się najciekawszą alternatywną formą spędzenia czasu wolnego na lodzie. Od tego czasu ślizg lodowy stał się dyscypliną coraz bardziej popularną i angażującą coraz więcej ludzi. Stworzono wiele konstrukcji, można do nich zaliczyć m.in.:
Bojer klasy DN – z uwagi na swoją wielkość przeznaczony dla dorosłych, jest najpopularniejszą klasą wybieraną do uprawiania ślizgu lodowego.
Bojer klasy MONOTYP M-XV – pierwsza konstrukcja monotypowa, również z przeznaczeniem dla osób dorosłych.
Bojer klasy Weyland L (zwany pieszczotliwie „DUDUŚ”) – konstrukcja polska, z Chojnic, głównie przeznaczona dla juniorów.
Bojer klasy ICE-Optimist – przeznaczony dla młodzików, czyli osób do lat 15.
Bojer klasy ICE-Board – model z 2003 roku, stworzony społecznie przez Marka Kowalskiego w Klubie PKM LOK Poznań.
Niezbędnik użytkownika bojerów
Obowiązkiem każdej osoby chcącej poszaleć na lodzie jest przede wszystkim zadbanie o ochronę ciała przed zamarznięciem i większymi urazami. Dlatego też pierwszą potrzebną rzeczą jest kask. Jeżeli jest to możliwe, warto zaopatrzyć się w specjalny kask bojerowy, choć każdy umożliwiający swobodne przybliżanie brody do klatki piersiowej także się nadaje. Należy zadbać o bieliznę termiczną. Dzięki temu zabezpieczymy ciało przed wychłodzeniem. Można również pomyśleć o założeniu pianki. Do tego suchy kombinezon i gwarancja ciepła zapewniona. Kiedy jednak nie dysponuje się takim sprzętem, wystarczy ubrać się zimowo, czyli spodnie narciarskie, buty trekkingowe, zimowe, nieprzemakalne i koniecznie rękawiczki. Tak przygotowani możemy rozpocząć przygodę na ślizgu lodowym.
Pierwsze spotkanie ze ślizgiem i bojerem
Poszukiwanie odpowiednich miejsc (zamarzniętej tafli morza, jeziora, większego stawu) jest najważniejszą kwestią. Sprzęt powinien być sprawny, a osoba organizująca taką alternatywną formę spędzenia czasu wolnego zimą powinna posiadać wiedzę większą niż podstawowa. Trzeba mieć świadomość, że sport ten nie należy do najbezpieczniejszych. Dlatego też zawsze na brzegu powinny znajdować się osoby obserwujące i reagujące w sytuacji zagrożenia i niebezpieczeństwa.
Podstawowe informacje o kierowaniu bojerem otrzymamy od instruktora. Jednak przy braku podstawowej wiedzy żeglarskiej bardzo łatwo o bolesną wywrotkę. Dlatego też przygotowania można rozpocząć w okresie wiosenno-letnim na standardowych żaglówkach. Prowadzenie bojera jest dodatkowo skomplikowane z uwagi na przyjmowanie przez niego wręcz horyzontalnej pozycji. A początek tzw. latania na lodzie rozpoczyna się najczęściej rozruszaniem bojera poprzez popchnięcie go i wskoczenie do niego w czasie ruchu. Później człowiek nie tylko musi analizować drogę podczas jazdy przy dużej prędkości, ale też odpowiednio maszyną kierować, pamiętając o koordynacji ruchowej. Żeglarstwo lodowe przysparza wielu niezapomnianych wrażeń i emocji. | Ślizg lodowy nie tylko dla tych znad morza |
Colorovo CityTab Vision 7i to kolejny siedmiocalowy maluch, choć tym razem wyposażony w dwurdzeniowy procesor Intela, 2 GB RAM-u oraz ekran IPS. Hit za 300 zł? Opakowanie i akcesoria
Tablet dostarczany jest w całkiem solidnym (jak na tę półkę cenową) opakowaniu. Zgrabne pudełko jest usztywniane, a w środku wyłożone dodatkową pianką. W środku znaleźć można akcesoria w postaci:
kabla USB-microUSB (80 cm);
adaptera USB OTG (15 cm);
ładowarki sieciowej;
instrukcji obsługi.
Przewód USB jest za krótki – sprawdzi się raczej w podłączaniu z laptopem niż w przypadku ładowania z gniazdka. Ładowarka jest masywna i wąska, więc nie zajmuje dużo miejsca. Kabel USB OTG to praktyczny dodatek – jest trochę sztywny, ale solidny. W instrukcji obsługi zawarto też pełną specyfikację:
dwurdzeniowy procesor Intel Atom Z2520 1,2 GHz;
grafika PowerVR SGX544MP2 Dual-Core;
RAM 2 GB DDR3;
pamięć wbudowana 8 GB;
czytnik kart microSD do 32 GB;
system operacyjny Android 4.4 KitKat;
wyświetlacz 7” IPS 1024x600 pikseli, 5-punktowy multidotyk;
aparaty: przedni 0,3 Mpix, tylny 2 Mpix;
WiFi 802.11 b/g/n;
Bluetooth 4.0;
akumulator 2800 mAh.
Przy cenie 299 zł te dane techniczne robią duże wrażenie. Zastosowano wydajny procesor, sporo RAM-u, najnowszego Androida, matrycę IPS oraz Bluetooth w wersji 4.0. Wątpliwości budzi jedynie rozdzielczość aparatów, ale nie można wymagać wszystkiego.
Konstrukcja
Tablet ma typowe gabaryty i wymiary jak na siedmiocalowca – na rynku jest dużo podobnych konstrukcji. Vision 7i wyróżnia się jednak pod względem użytych materiałów – to nie tylko tworzywo sztuczne. Pokrywa urządzenia jest aluminiowa, obrobiona matowo z precyzyjnie nałożonymi czcionkami logotypów oraz oznaczeń. Robi bardzo dobre wrażenie.
Vision 7imierzy około 19 cm na 11 cm, a jego grubość to lekko ponad 9 mm. Całość waży 270 gramów. Plasuje to tablet wśród urządzeń małych i zgrabnych, choć jego wagę wyraźnie czuć w rękach.
Urządzenie ma mocno zaokrąglone kanty i krawędzie, ogólnie design jest łagodny. Front to typowa tafla z centymetrowymi ramkami na dłuższych bokach i około dwucentymetrowymi na krótszych, brak też oddzielnych przycisków fizycznych. Monotonię burzy malutki, umieszczony w prawym górnym rogu obiektyw przedniego aparatu. Powłoka ekranu jest gładka i przyjemna w dotyku, a wyświetlacz tylko lekko ugina się pod naciskiem.
Wszelkie elementy obsługi umieszczono na jednym boku: regulację głośności, czytnik microSD, gniazda microUSB oraz słuchawkowe, a także włącznik. Przyciski znajdują się więc na obu krańcach obudowy, przy czym włącznik jest bardzo krótki. Pokrywy są z tworzyw sztucznych i cechuje je lekki luz.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Pokrywa jest aluminiowa – z wyjątkiem krótszych krawędzi, gdzie widać nakładki z tworzywa sztucznego. Jej środek zdobi logo Intela, na boku są podpisy gniazd i przycisków, w dolnym rogu widać także szczelinę resetu. Obiektyw aparatu z plastikowym pierścieniem mocno odstaje od pokrywy, a głośnik ma formę podwójnej szczeliny z metalową maskownicą.
Po raz kolejny, biorąc pod uwagę cenę, trzeba przyznać, że tablet wykonany został wręcz zaskakująco dobrze. Elementy spasowane są wzorowo, konstrukcja jest sztywna, nie gnie się i nie trzeszczy.
Ergonomia i użytkowanie
W tej kwestii Vision 7i również wypada typowo. Jest trochę za ciężki, za to sprawia wrażenie solidnego.
Przy domyślnej, poziomej orientacji włącznik znajduje się na górze, a regulacja głośności – na dole. Boki urządzenia są zaokrąglone i gładkie, nie irytują palców. Przyciski są od siebie mocno oddalone, przez co się nie mylą. Można je też łatwo wyczuć pod palcami. Mają wyraźny, choć nierówny klik.
Na pochwałę zasługuje także umieszczenie głośnika – nie zakrywa się go dłonią, trzymając tablet oburącz. Obiektyw aparatu odstaje trochę zbyt mocno, przez co może się rysować od przesuwania urządzenia na blacie. Krawędzie zostały wyprofilowane tak, aby łatwo można było podnieść leżący na plecach tablet.
Na klawiaturze ekranowej wygodniej pisze się w pozycji pionowej – wówczas kciuki mają dostęp do wszystkich przycisków. Mimo małych wymiarów tabletu nadal wygodniej wklepuje się tekst jedną ręką.
Vision 7i właściwie można nosić w tylnej kieszeni spodni. Zmieści się do wielu wewnętrznych kieszeni kurtek, nie sprawi też problemu w plecaku lub damskiej torebce. Konstrukcja jest na tyle trwała, że w celu ochrony wystarczy miękkie etui.
Wygoda może się pogorszyć po wpięciu słuchawek. Gniazdo słuchawkowe umieszczono trochę za nisko na bocznej ściance, więc posiadaczom większych dłoni może ono przeszkadzać podczas trzymania tabletu.
Wyświetlacz
Jak na tę klasę cenową jest bardzo dobrze. Nie spodziewałem się matrycy IPS, a zwykłej TN-ki. Producent nie poskąpił jednak, przez co kolory są soczyste, a kąty widzenia szerokie. Barwy mają niezły kontrast, ale wpadają trochę w błękit. Matryca jest jasna, ale nie na tyle, by wygrać z pełnym słońcem. Chciałoby się trochę wyższej rozdzielczości – 1024 x 600 daje zagęszczenie pikseli na poziome 160 dpi. Widać lekką ziarnistość czcionek i grafiki, jednak obraz jest wyraźny i przyjemny dla oczu.
Na pochwałę zasługuje interfejs dotykowy, który obsługuje pięć punktów, jest czuły i precyzyjny. Dobrze interpretuje gesty i nie gubi poleceń – trafienie w malutki krzyżyk zamykający reklamę lub kartę w przeglądarce nie jest wyzwaniem.
System operacyjny i wydajność
Vision 7i działa pod kontrolą nieznacznie zmodyfikowanego Androida 4.4.2 KitKat. Na pasku przycisków ekranowych umieszczono dodatkową regulację głośności, która może zastąpić przycisk fizyczny. Jest tam też przycisk zrzutu ekranu. Szkoda jedynie, że tego ostatniego nie można wyłączyć – często podczas obsługi zdarzały mi się przypadkowe naciśnięcia.
Fabrycznie wgranych jest tylko kilka dodatkowych aplikacji, np. czytniki dokumentów, przeglądarka plików oraz menedżer procesów. Tablet nie ma programu konfiguracyjnego – wszystko należy ustawić ręcznie.
System jest bardzo stabilny i szybki, działa płynnie i nie przycina się. Umożliwia też wygodne korzystanie z wielu aplikacji jednocześnie. Można pobierać przez Wi-Fi dużą ilość danych w tle bez większego wpływu na wydajność. System został więc wzorowo zoptymalizowany.
Tablet ma 8 GB wbudowanej pamięci. Ta jest okrojona przez system, ale nie podzielona, co pozwala na pobranie większych gier, które wymagają często prawie 2 GB wolnej pamięci.
Opisywany model Colorovo w benchmarku AnTuTu osiąga wynik 18277 punktów, co jest bardzo dobrym rezultatem w swojej klasie. Program klasyfikuje tablet jako urządzenie hi-endowe, procesor ocenia przeciętnie, a pamięć operacyjną dobrze.
Bateria
Czas ciągłej pracy urządzenia to około sześć godzin. W trybie czuwania tablet wytrzymuje dużo dłużej. Jako czytnik e-maili, przeglądarka internetu i komunikator, źródło rozrywki w komunikacji miejskiej, poradzi sobie cały dzień. Przy ciągłej obsłudze, transmisji Wi-Fi i korzystaniu z wymagających gier należy się spodziewać czasu pracy w okolicach czterech, pięciu godzin. Nie są to zachwycające rezultaty, ale to właściwie standard w tym przedziale cenowym, i to dla urządzeń o dużo gorszej wydajności i jakości ekranu.
Multimedia – gry, internet, audio, aparat
Vision 7i to małe centrum rozrywki. Wydajność w grach 2D i 3D jest rewelacyjna, w co trudno uwierzyć. Można śmiało instalować wszystkie gry – tablet radzi sobie z wymagającymi tytułami, jak np. Real Racing 3.
Tablet bez problemu obsługuje strony internetowe w wersji komputerowej. Ekran jest dosyć mały, ale rozdzielczość nie najwyższa, więc nie jest konieczne powiększanie stron. Są ładowane szybko i można je płynnie przewijać. Nie ma też problemu z pobieraniem lub wysyłaniem większej ilości danych.
Wbudowany głośnik ma przeciętną jakość. Jest wystarczająco głośny, nada się do gier, nie przytyka się, ale nie ma co liczyć na efektowne audio. Do tego mocno szumi, także z wyjścia słuchawkowego, co może irytować zwłaszcza po podłączeniu słuchawek dokanałowych.
Vision 7i nie może się natomiast pochwalić wysoką jakością zdjęć. Są nieostre, rozmyte, bardzo niskiej jakości – zarówno z obiektywu głównego, jak i przedniego. To samo tyczy się funkcji kamery.
Łączność
Urządzenie ma stabilny zasięg Wi-Fi, nie gubi go po oddaleniu się od routera. Bluetooth 4.0 również spisuje się dobrze. Tablet obsługuje zewnętrzne modemy 3G.
Podsumowanie
Jestem pełen podziwu – Colorovo CityTab Vision 7i to bardzo wydajne urządzenie, które świetnie sprawdza się w grach czy surfowaniu w sieci, a do tego jest solidnie wykonane i wygodne w obsłudze. Nie oszczędzano na wydajności i matrycy – mimo przeciętnej rozdzielczości to jednak IPS. Słabiej wypadają aparat oraz sekcja audio, priorytety ustawiono jednak poprawnie. Za 300 zł trudno znaleźć lepsze urządzenie. | Colorovo CityTab Vision 7i – tablet z Intelem i 2 GB RAM za 300 zł |
Istnieją sytuacje, w których nawet najwytrawniejszemu strzelcowi przyda się pomoc. Wtedy właśnie powinniśmy sięgnąć po kolimator, czyli celownik optyczny wykorzystujący wiązki światła. W dzisiejszym artykule przyjrzymy się tym modelom urządzeń, za które zapłacimy mniej niż 100 złotych. Czym jest kolimator?
Na początek zdefiniujmy pojęcie. Kolimator to rodzaj celownika optycznego montowanego bezpośrednio na broni. Swoje początki zawdzięcza przede wszystkim rozwojowi kategorii sprzętów militarnych – w związku z pozyskiwaniem nieprzeszkolonych adeptów z różnych grup społecznych, armia potrzebowała narzędzia, które maksymalnie skróci czas ich treningu. Montowanie na broni kolimatorów znacznie ułatwiało celowanie – nawet niedoświadczony w obchodzeniu się z nią rekrut mógł oddawać celne strzały. Szerokie spektrum zastosowań tego urządzenia sprawiło, że bardzo szybko zaczęło interesować się nim środowisko myśliwych oraz innych fanów strzelania z broni palnej, szczególnie w USA.
Konstrukcja kolimatora
Kolimator z pozoru wydaje się prostą konstrukcją, której działanie opiera się na soczewce skupiającej światło. Jeśli jednak przyjrzymy mu się bliżej, okaże się, że jest to bardzo skomplikowany układ optyczno-elektroniczny. W jego korpusie zamontowano źródło światła (najczęściej czerwonego), które pod odpowiednim kątem rzucane jest w prostej wiązce na specjalną, zewnętrzną soczewkę. Owa wiązka trafia w rezultacie do naszego oka, tworząc refleks, tym samym pozwalając łatwiej wycelować w punkt. Aby jednak to zrobić, musimy celować nietradycyjnie – mając otwarte zarówno jedno, jak i drugie oko. Pierwszym spoglądamy na soczewkę, a drugim na obiekt, w który celujemy. W rezultacie na powiększonym przez soczewkę celu dostrzegamy plamkę światła, która pozwala nam oddać dokładny, precyzyjny strzał.
Dwa typy kolimatorów
Obecnie produkuje się dwa typy celowników kolimatorowych: otwarte i zamknięte. Pierwsze kierują wiązkę światła bezpośrednio do naszego oka. Ich zaletą są niewielkie gabaryty oraz mała masa, co powinni docenić przede wszystkim fani ASG. Wadą jest z kolei brak jakiegokolwiek powiększenia obrazu, co może skutkować słabszą celnością. Kolimatory te sprawdzą się więc w przypadku celowania z niedużych odległości. Natomiast kolimatory drugiego typu posiadają specjalną soczewkę powiększającą cel nawet trzykrotnie.
Wady i zalety stosowania kolimatorów
Wśród głównych zalet należy wymienić przede wszystkim to, że nie jesteśmy zobligowani do utrzymywania broni w określonej odległości od oka. Możemy swobodnie wyciągnąć lub podkurczyć rękę nawet w trakcie celowania, nie tracąc przy tym z linii strzału namierzonego obiektu. Druga zaleta jest związana z tym, że nawet jeśli przesuniemy wzrok na linii oko-kolimator-cel, to czerwona plamka nadal będzie wskazywać właściwy obiekt naszego strzału.
Niestety kolimatory posiadają również liczne wady. Wśród nich wymienić należy przede wszystkim wspomniany już zasięg strzału, który może wynieść maksymalnie kilkadziesiąt metrów. Problemem okazuje się często również zasilanie samego urządzenia – wybierając się na łowy w zimne lub deszczowe dni, musimy mieć przy sobie zapas baterii.
Kolimatory do 100 złotych – jaki wybrać?
Na rynku jest sporo tego typu urządzeń, dlatego jest naturalną rzeczą, że osoba nie mająca doświadczenia w ich stosowaniu będzie chciała wydać na nie możliwie jak najmniejsze pieniądze. Za tak niską cenę nie nabędziemy majstersztyku – profesjonalne kolimatory potrafią kosztować nawet ponad 2 tysiące złotych. Niemniej na pewno znajdziemy urządzenie, które na początek przygody okaże się wystarczające. Oto niektóre z nich.
Kolimator montowany na szynę LJM-2 – jedno z najprostszych i często najtańszych urządzeń dostępnych na rynku. Możemy nabyć je już za kilkanaście złotych. Zaletą jest oczywiście cena, lecz użyteczność tego urządzenia jest wątpliwa. Sprawdzi się w przypadku amatorów lubiących strzelać z wiatrówki na naprawdę niewielkich odległościach.
Kolimator ASG Red Dot 20x30 cm – to kolimator typu otwartego, który sprawdzi się szczególnie w przypadku fanów ASG. Ma niedużych rozmiarów soczewkę celowniczą, na której za pomocą pokręteł możemy skalibrować skupienie światła w danym punkcie. Na co trzeba zwrócić uwagę? Przede wszystkim na mocowanie – w tym przypadku odbywa się ono na szynach Weaver 22 mm, więc nie ze wszystkimi rodzajami broni będzie ono kompatybilne. Zaletą jest cena oscylująca w granicach 50 złotych. Wadą natomiast jakość wykonania – plastikowa obudowa szybko ulegnie uszkodzeniu.
Crosman Red Dot – montowany na szynie 11 mm kolimator typu otwartego. W swej budowie oraz specyfikacji bardzo przypomina poprzedni model. Różnica tkwi w sposobie mocowania oraz zasilaniu innym rodzajem baterii. Koszt to około 70 złotych.
Kandar 1x30 i 1x40 – tu robi się nieco ciekawiej. To kolimatory typu zamkniętego, które – w zależności od modelu – są wyposażone w 30- lub 40-milimetrową lunetę. Posiadają aluminiową obudowę oraz mocowanie umożliwiające zamontowanie na dwa różne sposoby – na szynach 11- lub 22-milimetrowych (w zależności od ułożenia kolimatora). Poza klasyczną regulacją ułożenia kropki świetlnej, możemy również wybrać spośród dwóch kolorów: czerwonego i zielonego. Cena waha się w granicach 70-100 złotych i jest zależna od wersji.
Kolimator taktyczny ZOS 1x40 mm – przystępna cenowo propozycja ze średniej półki jakościowej. Urządzenie wyposażone zostało w soczewki z warstwą antyrefleksową oraz zaślepki zabezpieczające szkła podczas transportu. Jakość wykonania jest stosunkowo dobra, choć daleko mu nawet do modeli półprofesjonalnych. Ten zamknięty kolimator zamontujemy na szynie 11-milimetrowej. Średnica wizjera wynosi aż 4 centymetry. | Popraw swoją celność. Kolimatory do 100 złotych |
Gry kooperacyjne, do której zalicza się opisywana pozycja, cieszą się coraz większą popularnością. Niedzielne popołudnie spędzone ze znajomymi może być przyjemną formą relaksu i oderwania się od rzeczywistości (zaletą gry jest to, że może w niej uczestniczyć od 2 do 7 graczy!). Jeśli odkryliśmy w sobie żyłkę detektywa, wyobraźnia, intuicja oraz wyłapywanie szczegółów to dla nas żaden problem, Tajemnicze Domostwo jest grą dla nas. Akcja toczy się w starej posiadłości nad jeziorem Troux, siedem lat po pewnej tragedii. Mamy zaledwie tydzień na odkrycie tożsamości mordercy. Jeżeli poniesiemy porażkę, zabójca odejdzie wolny, a duch ofiary będzie błąkał się po domostwie po wsze czasy.
Opakowanie
Wnętrze kartonu zadrukowane jest wycinkami z prasy, które oczywiście związane są ze zbrodnią, z jaką przyjdzie nam się zmierzyć. Klimat tajemnicy budowany jest więc od samego początku, od pierwszego kontaktu z grą. Nie znajdziemy tu żadnej planszy – gra opiera się na kartach (mrocznych i ładnie wykonanych) oraz naszej wyobraźni.
Podczas pierwszych rozgrywek przyjdzie nam podziwiać talent artystyczny autora obrazków. W zestawie łącznie jest aż 200 kart. W pudełku znajdziemy także 12 pionów, 6 plansz i 6 żetonów śledczych, planszę kalendarza, znacznik czasu oraz instrukcję.
Nadszedł czas, by rozpocząć śledztwo…
Duch i nocne koszmary
Przygotowanie gry trwa około 5 minut. W zależności od tego, ilu graczy weźmie udział w badaniu spawy oraz od poziomu, na jaki się zdecydujemy (łatwy, normalny, trudny, bardzo trudny), rozkładamy odpowiednią liczbę kart na stół. Osobno przedmioty, miejsca oraz podejrzanych. Każdy ze śledczych będzie starał się najpierw odkryć narzędzie zbrodni, potem miejsce, w którym doszło do tragedii, a na samym końcu – sprawcę. To pierwszy etap śledztwa – Rekonstrukcja Wydarzeń. Drugim (i zarazem ostatnim) etapem jest Ujawnienie Prawdziwego Sprawcy*.Duch, czyli osoba prowadząca rozgrywkę*, ma do dyspozycji takie same talie kart, jak właściwi gracze i wybiera dla każdego po jednym przedmiocie, miejscu oraz podejrzanym. Od tego momentu przez siedem nocy będzie też nawiedzać zawodników w snach i udzielać im wskazówek. Każdy ze śledczych otrzyma kartę snu, która powinna go naprowadzić na trop. Prezentowane obrazki są barwne, pełne szczegółów oraz bardzo niejednoznaczne. Sugestia może być delikatna i nawiązywać do przedmiotu lub miejsca jedynie w niewielkim stopniu. Śledczy mogą sobie pomagać w interpretacji snów, gdyż zbyt pochopnie podjęta decyzja może skazać wszystkich na porażkę.
Prowadzący grę również nie ma łatwego zadania. Spośród sześciu kart, jakie może trzymać w ręce (w trakcie gry dobiera je tak, aby zawsze mieć sześć), musi wybrać taką, która nawiązuje do wcześniej wybranych przez niego przedmiotów, miejsc oraz podejrzanych. Duch musi czasami wykazać się nie lada wyobraźnią i inwencją twórczą. Jemu także zależy na tym, aby detektywi odnaleźli jego mordercę.
Na rozwikłanie zagadki mamy tylko siedem dni. To bardzo mało czasu! Mniej więcej połowa rozgrywek w Tajemnicze Domostwo, w jakich brałem udział, kończyła się ucieczką zabójcy.
Aby przejść do drugiej fazy, każdy z graczy musi prawidłowo odgadnąć swój przedmiot, miejsce i podejrzanego. Dopiero wtedy będziemy mogli stanąć przed próbą odkrycia mordercy. Duch losuje jedną kartę z talii podejrzanych i ponownie przy pomocy snu, który jest tym razem wspólny dla wszystkich, stara się ich naprowadzić na tożsamość zbrodniarza.
Podsumowanie
Tajemnicze Domostwo to bardzo udana gra kooperacyjna. Wszystkie elementy zostały tutaj starannie zaprojektowane i wykonane. Grafiki na kartach są fantazyjne i pomysłowe. W połączeniu z odpowiednim światłem i muzyką bez problemu odnajdziemy się w klimacie epoki wiktoriańskiej, w której niejeden szanowany dżentelmen czy guwernantka mają swoje mroczne tajemnice. Tytuł stanowi wyzwanie dla naszych szarych komórek, spostrzegawczości oraz wyobraźni.Proste zasady, nastrój i możliwość uczestnictwa w rozgrywce od dwóch do siedmiu osób, to jej największe plusy. Przemyślana mechanika w połączeniu z ciekawą oprawą graficzną sprawiają, że niejednokrotnie będziemy wracać do tej pozycji. Tajemnicze Domostwo kosztuje obecnie około 120 złotych. | Tajemnicze Domostwo – recenzja gry z morderstwem w tle |
Wyjątkowy smak, aromat i wygląd potraw. Kuchnia włoska to przede wszystkim celebracja jedzenia – delektowanie się smakiem spożywanych potraw, przygotowanych samodzielnie z zastosowaniem świeżych składników. Większość z nas kojarzy kuchnię włoską z daniami mącznymi, różnymi pastami i przede wszystkim z pizzą lub spaghetii. Typową, tradycyjną i rodzinną potrawą włoską są też gnocchi. To ziemniaczane kluseczki, które można jeść z sosem pomidorowym lub pesto. Gnocchi przypominają nasze polskie kopytka i doskonale się sprawdzają także jako dodatek do mięs.
Gnocchi – włoskie kopytka
Każdy region Italii posiada własny sposób przyrządzania gnocchi. Najbardziej popularne przypominają nasze polskie kopytka i przyrządzane są z ziemniaków i mąki. Z ugniecionego ciasta formuje się małe kluseczki. Każda kluseczka ma rowki, które wygniata się za pomocą widelca. Dzięki rowkom sos lepiej się trzyma i nie spływa.
Inną wersją jest gnocchi alla Romana, które się wyrabia z semoliny, sera i mleka. Gnocchi przyrządzane są z różnych rodzajów mąki. We Włoszech można spotkać nawet takie, które przyrządzane są z kawałków chleba. Wariacja lombardzka różni się kształtem kluseczek, a dodatkiem jest farsz z ravioli. Inna wersja gnocchi, znana z zielonej barwy, przygotowywana jest ze szpinakiem i serem ricotta. W Toskanii występuje pod nazwą strozzapreti, a w regionie Trydent-Górna Adyga – strangolapreti.
Sekretem tego popularnego dania są proste składniki, które znajdują się w każdej kuchni. Są to ziemniaki, mąka, warzywa, grzyby i ser.
Jak zrobić ziemniaczane gnocchi?
Podstawą dobrych gnocchi są właściwe proporcje składników. Zbyt dużo mąki lub jajek może spowodować, że kluseczki będą za twarde lub zbyt wodniste. Proporcje poszczególnych składników muszą być zachowane (1 kg ziemniaków, 300 g mąki, jajko i łyżka soli).
Do robienia włoskich kluseczek najlepiej się nadają ziemniaki stare, młode są zbyt wodniste. Wybieramy bulwy mniej więcej tej samej wielkości. Ziemniaki gotujemy w mundurkach, a następnie obieramy. Możemy je również upiec w piekarniku, nakłuwając ich powierzchnię widelcem. Ugotowane lub upieczone ziemniaki przepuszczamy przez praskę lub możemy zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
Następnie do ciepłych ziemniaków dodajemy przesianą mąkę, wbijamy jajko i ugniatamy ciasto. Formujemy wałeczki o średnicy około 2 cm i kroimy na centymetrowe kawałki. W każdej kluseczce robimy widelcem rowek.
Na koniec wrzucamy gnocchi do garnka z gotującą i osoloną wodą. Wrzucamy małymi partiami, tak aby się nie posklejały. Po paru minutach nasze kluseczki wypłyną na powierzchnię garnka i należy je szybko wyłowić i ułożyć na talerzu. Pozostaje je polać sosem.
Z jakim sosem podawać gnocchi?
Gnocchi pysznie smakują z sosem bolognese lub z zielonym pesto. Zielony sos jest jednym z najpopularniejszych dodatków. W skład sosu wchodzi oliwa z oliwek, parmezan oraz sól. Smak nadaje bazylia. Pesto z Sycylii w swoim składzie zawiera suszone pomidory, które nadają wyrazisty smak. Innym dodatkiem do włoskich kluseczek może być sos pomodoro z czosnkiem, cebulą, pomidorami i bazylią. Bardzo pysznym wariantem jest sos fungi, który przygotowuje się z borowików, masła, białego wina, pietruszki, szczypiorku oraz parmezanu. Znakomicie się również nadaje gęsty sos serowy z gorgonzoli.
Sosy mieszamy z ugotowanymi kluseczkami i serwujemy zaraz po przygotowaniu. Całość można też posypać parmezanem do zaostrzenia smaku.
Jakie wino podać do gnocchi?
Do gnocchi najlepiej serwować włoskie wino. Musi być ono delikatne i niezbyt kwaśne. Kwaskowaty smak wina w połączeniu włoskimi kluseczkami w sosie może przytłoczyć smak potrawy. Idealnym wyborem będą wina z centralnych Włoch – Trebbiano albo Grecchetto. Ich perfekcyjny, owocowy smak z lekką, kwiatową nutą i ostrym aromatem zapewni prawdziwą ucztę dla podniebienia.
Wiele ciekawych przepisów możemy znaleźć na stronie www.allegro.pl/kuchnia. Oto jeden z przepisów na zapiekane gnocchi z pomidorami i mozarellą. Smacznego. | Jak przygotować i z czym podawać gnocchi? – poznaj smak kuchni włoskiej |
Choć przy urządzaniu wnętrz nie grają pierwszych skrzypiec, to często właśnie one stanowią o charakterze pomieszczenia. Ozdobne poduszki, ciepłe koce i efektowne narzuty – te elementy dodają charakteru i klimatu twojemu mieszkaniu. Często nie doceniamy potencjału, jaki drzemie we wnętrzarskich dodatkach i akcesoriach. Urządzając czy remontując mieszkanie, co oczywiste, bardziej skupiamy się na dużych meblach, jak szafach, kanapach, fotelach czy stołach. Tymczasem, jak to w życiu bywa, sedno tkwi w detalach. Małych, na pozór nieważnych, a jednak bardzo istotnych. Ciepłe koce i pledy, miękkie poduszki i stylowe narzuty – to one częściej stanowią o charakterze pomieszczenia, niż meble, które je wypełniają.
Poduszki i narzuty – miękkie dodatki o wielkiej mocy
Trudno wyobrazić sobie dom bez dekoracyjnych tekstyliów. Począwszy od firan i zasłon, przez obrusy, na dywanach kończąc. Równie ważne w urządzaniu wnętrza są też te mniejsze miękkie dodatki, jak dekoracyjne poduszki czy narzuty. To one w jednej chwili potrafią odmienić pomieszczenie i nadać mu nowego klimatu.
To szczególnie przydatne wtedy, gdy cały pokój utrzymany jest w jednostajnych, neutralnych barwach. Aby optycznie go ocieplić i ożywić, wystarczy położyć na kanapie i fotelach kilka miękkich poduch w różnych rozmiarach. Wybierając energetyczne barwy i oryginalne printy, wprowadzimy do wnętrza więcej koloru i optymistycznego charakteru.
Ten sam trik działa też w przypadku małych i ciemnych pomieszczeń – tu jasne dodatki, jak przerzucony przez oparcie sofy pled czy beżowe poduszki, mogą sprawić, że optycznie je powiększymy. We wnętrzu urządzonym odważniej faktury poduszek mogą korespondować ze wzorem na tapecie lub zasłonach.
Ciekawym rozwiązaniem są również poduszki podłogowe – te duże i miękkie siedziska przypominają nieco pufy, ale są zdecydowanie bardziej interesujące i dodają wnętrzu charakteru.
Warto jednak pamiętać o tym, aby nie przesadzić z ilością różnych kolorów, bo to może wprowadzić w pomieszczeniu wrażenie bałaganu.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Koce i komplety pościeli – obowiązkowe elementy wyposażenia sypialni
O ile w salonie poduszki i pledy rzeczywiście są tylko (ważnym) dodatkiem, to w sypialni odgrywają znacznie istotniejszą rolę. Przecież pierwsze, na co zwracamy tam uwagę, jest łóżko! Musi być nie tylko wygodne i zapewniać komfort oraz odpoczynek, ale zaścielone powinno prezentować się elegancko i stylowo.
Nie warto oszczędzać na pościeli – ta powinna być wykonana z naturalnych materiałów, które przepuszczają powietrze i pozwalają skórze oddychać. Wybierz więc model z czystej bawełny albo bawełny satynowej – ta druga jest wyjątkowo elegancka. Dobrze, by komplet pościeli korespondował z resztą wnętrza, najlepiej dobrać go kolorystycznie do zasłon. Jeśli zdecydujemy się na bardziej odważny kolor lub wzór, zrezygnujmy wtedy z ozdób okiennych w innej intensywnej barwie, niech stanowią dla pościeli neutralne tło.
Zaścielone łóżko dobrze przykryć narzutą, która pełni nie tylko funkcje dekoracyjne, ale przyda się też jako okrycie podczas krótkich drzemek. W nowoczesnym wnętrzu dobrze sprawdzi się pikowana narzuta w odcieniach czerni, szarości lub barw ziemi. W sypialni urządzonej bardziej tradycyjnie lepiej wpasuje się miękki koc w neutralnym kolorze, np. beżu, złamanej bieli czy błękitu.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Ciepłego pledu nie może też oczywiście zabraknąć w pokoju dziecięcym. Nie tylko będzie stanowił dodatkową ochronę przed zimnem w łóżeczku naszego malucha, ale rozłożony na podłodze może zastąpić matę do zabawy. Kolorowy koc z miękkiej mikrofibry w zabawny, dziecięcy wzór okaże się dodatkową ozdobą pokoju waszej pociechy.
Tekstylne akcesoria oraz dodatki w prosty i szybki sposób mogą odmienić wasze mieszkania. W kilka chwil możecie dzięki nim ocieplić salon, rozjaśnić ciemną sypialnię albo sprawić, że pokój waszego dziecka stanie się krainą zabaw i przygód. Ciepłe koce i narzuty, miękkie poduszki i efektowne komplety pościeli mają jednak nie tylko wartość dekoracyjną, ale przede wszystkim bardzo praktyczną. A takie elementy wyposażenia są w naszych mieszkaniach zawsze mile widziane. | Poduszki, komplety pościeli, koce, narzuty |
18 lipca: aktualizacja Załącznika nr 1 do Regulaminu Allegro 18 lipca wprowadzimy kilka zmian w Załączniku nr 1 (Towary zakazane i dopuszczone warunkowo) do Regulaminu Allegro:
* w artykule 1. wprowadzimy zapis o zakazie sprzedaży kodów, które umożliwiają przeglądanie treści multimedialnych w postaci tzw. video on demand,
* w artykule 2. wprowadzimy zapis dotyczący warunku wystawiania ofert w kategorii Anteny i wzmacniacze.
Wszystkie zmiany przedstawiamy w pliku PDF. Dodane fragmenty oznaczyliśmy na zielono. | 18 lipca: aktualizacja Załącznika nr 1 do Regulaminu Allegro |
Sporty zimowe – narciarstwo we wszystkich odmianach oraz snowboard – to specyficzne formy aktywności. Z jednej strony często bywają dosyć obciążające dla organizmu, z drugiej zaś uprawiamy je dosyć rzadko, co jest powodem częstych kontuzji. Jak zminimalizować ich ryzyko? Dla większości z nas jazda na nartach czy snowboardzie to 1–2 tygodniowy zryw w ciągu roku. Często po kilku miesiącach siedzenia odrywamy się od biurek, by już następnego dnia stanąć w pełnym rynsztunku na szczycie ośnieżonego stoku. Takie połączenie wysiłku o dużej intensywności, obciążającego stawy i mięśnie, uprawianego wyjątkowo nieregularnie, bez odpowiedniego przygotowania, sprzyja mniejszym i większym kontuzjom. U narciarzy na te kontuzje szczególnie narażone są kolana, a konkretnie ich wiązadła oraz obręcz barkowa. U snowboardzistów najbardziej urazowe są ręce – nadgarstki, łokcie, barki.
Odpowiednie przygotowanie fizyczne
Naturalnie najważniejszym zaleceniem większości specjalistów, które pozwoli zminimalizować ryzyko kontuzji, jest sumienne przygotowanie fizyczne, które powinniśmy rozpocząć na długo przed planowanym wyjazdem w góry. Jak to zwykle bywa, łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Brak czasu i motywacji skutecznie niwelują nasze ambitne plany zimowych przygotowań na siłowni czy zajęciach fitness. Warto jednak pamiętać, że każda forma aktywności fizycznej może stanowić przygotowanie do rekreacji na stoku. Nawet jeżeli są to marszobiegi. Już sam stretching w domowym zaciszu przez 10–15 minut dziennie z pewnością zmniejszy ryzyko kontuzji. Doskonale przygotowują do zwiększonego wysiłku ćwiczenia izometryczne.
Obowiązkowa rozgrzewka
Jeżeli jednak, jak typowi narciarze rekreacyjni, przespaliśmy okres przygotowawczy przed sezonem, pozostaje nam jedna, niezwykle skuteczna, doraźna broń w walce z kontuzjami na stoku. Jest nią solidna rozgrzewka. Nie bez przyczyny rozgrzewka jest obowiązkowym elementem każdego szkolenia narciarskiego, mimo iż przez większość narciarzy (szczególnie tych młodszych) uznawana jest za stratę czasu. Jeżeli narciarz ma tylko taką możliwość, unika tego elementu zimowej aktywności. Tymczasem 10 minut intensywnego rozruchu skutecznie pomaga zmniejszyć ryzyko typowych urazów. Przy upadku amator sportów zimowych po rozgrzewce może jedynie naciągnąć ścięgno, ten nierozgrzany – je zerwie. A to już poważny problem.
Warto pamiętać, że kontuzje na stoku przydarzają się najczęściej przy pierwszych kilku zjazdach, kiedy organizm i mięśnie nie są rozgrzane, oraz pod koniec – wtedy powodem kontuzji jest zmęczenie. Kontuzjom sprzyja też wychłodzenie organizmu – tylko rozgrzane mięśnie i ścięgna są w stanie odpowiednio pracować. Dlatego warto zainwestować w dobry komplet termoaktywnej bielizny, która skutecznie pomoże zachować komfort cieplny. Pamiętajmy również o odpowiednim wyregulowaniu wiązań (uwaga dla narciarzy). Zostały stworzone po to, aby uchronić nas od kontuzji przy upadku. Dobre wiązania to spory wydatek, warto więc by spełniały swoje zadanie.
„Mechaniczne” zapobieganie kontuzjom
O ile narciarstwo i snowboard to z założenia sporty indywidualne, w weekendy na popularnych stokach tracą swój indywidualny charakter. Niestety, na stoku nie jesteśmy sami. Duża część poważniejszych kontuzji spowodowana jest nagłym wytraceniem prędkości przez narciarza przy spotkaniu z innym amatorem białego szaleństwa. Zapewne każdy z nas spotkał się z narciarzami bądź snowboardzistami, których nadrzędną ambicją – mimo braku umiejętności – jest rozwijanie zabójczych prędkości i utrzymanie stałej trajektorii ruchu, czyli tzw. jazda na krechę. I zapewne żaden z nas nie chciałby znaleźć się na jego drodze. Czasami jednak to niemożliwe. Z tego powodu tak istotne dla uniknięcia poważniejszych kontuzji są odpowiednie ochraniacze, które w pewnym stopniu chronią przed skutkami kolizji i upadków.
Na stoku najistotniejszy jest kask, dla dzieci poniżej 13–15 roku życia jest on obowiązkowy, jednak zalecany jest również dla dorosłych. Coraz popularniejsze stają się również tzw. żółwie, czyli płaskie ochraniacze na kręgosłup, złożone z plastikowych płyt. Pełnią one dwie funkcje. Po pierwsze – chronią kręgosłup przez urazami mechanicznymi, a po drugie – pomagają utrzymać mięśnie pleców w odpowiedniej temperaturze.
Pamiętajmy jednak, że nawet najlepsze przygotowanie fizyczne oraz komplet ochraniaczy nie uchronią nas przed kontuzjami podczas uprawiania sportów zimowych tak skutecznie, jak wyobraźnia i racjonalna ocena własnych umiejętności. | Jak uniknąć kontuzji podczas uprawiania sportów zimowych? |
Teoretycznie utrzymanie szyb w dobrej kondycji nie powinno być niczym trudnym. Niestety, w przypadku samochodów nie jest to takie łatwe. Często mamy dobre chęci, ale coś idzie nie tak. Smugi pozostałe po myciu, nadmierne parowanie – z tymi i wieloma innymi problemami musimy się zmierzyć podczas pielęgnacji szyb samochodowych. Aby ułatwić wam zadanie, przygotowaliśmy pięć wskazówek, które pozwolą na utrzymanie szyb w jak najlepszym stanie. Wycieraczki – urządzenie ważne
Wycieraczkito jedne podstawowych urządzeń, które wykorzystujemy, aby utrzymać okna w czystości. Są w każdym samochodzie i dopóki sprawnie działają, nie zastanawiamy się nad nimi zbytnio. Nie wolno jednak zapominać, że niezadbane mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Wycieraczki od czasu do czasu trzeba czyścić. Najlepiej robić to za każdym razem, kiedy myjemy samochód. Zbiera się na nich wiele brudu, który łatwo rozmazać na świeżo umytej szybie. Poza tym, jeżeli zauważysz, że niedokładnie usuwają nieczystości, powinieneś rozważyć ich wymianę. Nowe, w pełni sprawne pióra, zagwarantują lepszą widoczność. Pomogą też uniknąć zarysowań powodowanych głównie przez stare poprzedniczki.
Mycie szyb
Mycie szyb to nic skomplikowanego. Jednak jeżeli chcesz uzyskać naprawdę dobre efekty, nie wystarczy woda i gąbka albo bawełniana szmatka. Gdy na tym poprzestaniesz, jest duże prawdopodobieństwo, że jedynie rozmażesz to, co nagromadziło się na szkle. Zainwestuj w porządny płyn do szyb lub piankę, a także w mikrofazową szmatkę. Za ich pomocą dokładnie usuniesz zanieczyszczenia, unikniesz smug i pozostających po bawełnie włókien. Tak umyte szyby nie będą utrudniały widoczności w nocy lub podczas jazdy pod prąd.
Nadmierne parowanie
Jeżeli twoje szyby podczas deszczu parują i jazda jest niemal niemożliwa, często decydujesz się na preparaty „przeciwdziałające parowaniu”. To strata czasu i pieniędzy. Takie objawy są oznaką złej wentylacji. Aby pozbyć się problemu, wystarczy naprawić nawiewy i zapewnić odpowiednią cyrkulację powietrza. Czasem dobrym rozwiązaniem jest wymieniana filtrów i porządnie umycie szyby od środka. Wówczas będziesz mieć pewność, że para nie ograniczy ci widoczności podczas jazdy.
Polerowanie szyb
W sklepach dostępne są środki do polerowania szyb. Producenci gwarantują, że za ich pomocą pozbędziemy się wszelkich zarysowań. Czy to prawda? Niestety nie do końca. Rzeczywiście, polerując, możemy pozbyć się powierzchownych, delikatnych, mało widocznych rysek. Jednak te grube i głębokie pozostaną, choćbyśmy się bardzo starali. Co więcej, trzeba pamiętać, że polerowanie twardego materiału, jakim jest szkło, to trudne, męczące i bardzo czasochłonne zadanie, szczególnie jeżeli nie mamy wprawy. Efekty są niewielkie i sens ma jedynie regularne stosowanie takich specyfików. Nie liczmy także na to, że bardzo porysowana szyba, stanie się nagle jak nowa.
Niewidzialne wycieraczki
W myjniach i sklepach znajdziemy też preparaty, które odpychają wodę od szklanej powierzchni. Na szybie z naniesionym tego typu preparatem, woda formuje kropelki i spływa dużo szybciej niż normalnie. Przy większych prędkościach deszcz ani na chwilę się nie zatrzymuje. Niestety, jeżeli jedziemy powoli, nadal musimy używać wycieraczek. Te natomiast na takiej powierzchni działają mniej skutecznie niż na czystym szkle. Rozwiązanie takie ma zatem swoje wady i zalety. Możemy użyć preparatów jedno- lub trójskładnikowych. Te drugie dłużej utrzymują się na powierzchni okna, ale są też odpowiednio droższe. Prawidłowe dbanie o szyby wymaga poświęcenia czasu i pewnych nakładów finansowych. Jeżeli jednak będziemy je czyścić regularnie, dużo łatwiej utrzymamy w idealny stanie. Pamiętajmy, że bardziej się opłaca kupić droższy, lepszej jakości preparat. Te najtańsze mogą niestety nie spełniać naszych oczekiwań. Nie myjmy samochodowych wszystkim, co nam wpadnie w ręce, bo od nich w dużej mierze zależy widoczność w trudniejszych warunkach i co za tym idzie, nasze bezpieczeństwo. | 5 trików jak zadbać o czyste szyby w samochodzie |
Podobają ci się czapki o grubym splocie? Nie jesteś jednak pewna, czy takie nakrycie głowy sprawdzi się gdziekolwiek poza wyjazdem w góry? Sprawdź, jak nosić czapkę z grubymi splotami na co dzień. Masywne, grube sploty od kilku lat są bardzo trendy. Wykonuje się z nich m.in. pledy, swetry, szale czy poncza. Jednym z łatwiejszych do ogrania w stylizacji elementów garderoby w tym stylu jest czapka. Zobacz, do czego będzie pasować.
Kurtka puchowa
Zimowy klasyk polskich ulic, czyli kurtka puchowa, sprawdzi się świetnie w połączeniu z czapką o grubym splocie. W tym sezonie bardzo modne są krótkie, ale masywne puchówki, sięgające bioder. Jeśli nie jesteś fanką zimowych czerni i szarości, wybierz kurtkę w kolorze intensywnego granatu lub jaskrawej czerwieni.
Puchowy płaszcz, mimo że w tym sezonie ustąpił pola krótkiej kurtce, w naszych warunkach pogodowych nigdy nie wypadnie z mody. Jeśli ujemne temperatury dają ci się we znaki, połącz okrycie tego typu z grubo plecioną czapką z pomponem. W takim zestawie możesz bez obaw stawić czoła zimie.
Kardigan
Bardzo modnym zestawem jest także połączenie długiego kardiganu z masywną, plecioną czapką. Zimą kardigan może pełnić rolę płaszcza, jeśli oczywiście ubierzesz się na cebulkę i dorzucisz do niego kamizelkę albo kurtkę. Wybieraj długie, ciepłe swetry z wełny lub kaszmiru. Z czapką o grubym splocie będziesz prezentować się bardzo delikatnie i subtelnie.
box:offerCarousel
Jeśli nie obawiasz się total looku w stylu grubych splotów, połącz taką czapkę z równie mięsistym kardiganem lub swetrem. Możesz stworzyć idealny komplet, dobierając ubrania w identycznym wzorze i kolorze, lub pobawić się modą i oprzeć stylizację na kontrastach. Żółty sweter i różowa czapka? Z pewnością dodadzą ci energii na cały dzień!
Skórzana ramoneska
box:offerCarousel
Skórzana ramoneska to absolutny must have w kobiecej szafie. Dopełni każdą stylizację: świetnie sprawdzi się w zestawie ze zwiewną sukienką, porwanymi dżinsami czy elegancką białą koszulą. Dzięki uniwersalności czarnej, skórzanej kurtki także gruba czapka będzie do niej świetnym dodatkiem.
Oczywiście w samej skórze i czapce możesz zmarznąć, więc niezbędne okażą się dodatkowe elementy, dzięki którym będzie ci ciepło. Pod kurtkę załóż ciepły sweter, np. golf, a na wierzch zarzuć futrzaną kamizelkę lub ponczo. Całości powinny dopełnić rękawiczki i opcjonalnie szalik.
Klasyczny płaszcz
Czapka z grubymi splotami niekoniecznie musi być zakładana tylko do sportowych lub casualowych stylizacji. Możesz z powodzeniem połączyć ją także z bardziej eleganckimi ubraniami. Świetnie sprawdzi się w zestawie z klasycznym wełnianym płaszczem. Nie bój się takiego miszmaszu – już dawno do mody ulicznej weszło połączenie eleganckiego płaszcza z czapką typu beanie, dlaczego więc nie posunąć się o krok dalej?
Aby jednak mieć pewność, że nie będziesz wyglądać jak klaun, rozważnie dobierz do siebie kolory płaszcza i czapki. Jeżeli twój płaszcz ma odcień czerni, szarości lub beżu, możesz zaryzykować i wybrać czapkę o żywej barwie. Jeśli jednak sam płaszcz przykuwa uwagę przechodniów intensywnością koloru, zdecyduj się na czapkę w bardziej stonowanym, neutralnym kolorze. | Grube sploty na czapce – do czego pasuje taki styl? |
Deszcz, śnieg i sól na chodnikach to zmora naszych butów. Ta trójca potrafi zniszczyć najładniejsze obuwie. Na szczęście wystarczy odpowiednia pielęgnacja, by je zabezpieczyć przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych oraz przywrócić mu blask. Dowiedz się, jak pielęgnować buty zimą. Pielęgnacja to podstawa
Skóra jest naturalnym produktem pochodzenia zwierzęcego i potrzebuje odpowiedniej pielęgnacji. Aby skórzane buty wytrzymały kilka sezonów w dobrym stanie, należy je czyścić, odżywiać, natłuszczać i impregnować. Jeśli zapomnisz o systematyczności, skóra może stać się sztywna, mogą się na niej pojawić wgniecenia oraz straci swoje walory estetyczne. Odpowiednio pielęgnowane buty będą również odporne na sól sypaną na chodnikach. Nie pozwolą jej wniknąć w głąb, a zatrzymają ją na powierzchni. Zamiast kupować buty co sezon, należy po prostu zadbać o posiadaną parę i znacząco przedłużyć jej żywotność oraz wygląd.
Buty skórzane
Na początek należy pozbyć się wszystkich zanieczyszczeń. Polecamy do tej czynności zwilżoną szmatkę z wodą i mydłem do rąk lub specjalny zmywacz.
Poczekaj, aż skóra wyschnie (powinna schnąć w temperaturze pokojowej), dopiero potem przejdź do kolejnych etapów pielęgnacji.
Zimą warto używać tłuszczu do skóry, który zwiększa jej wodoodporność, a dodatkowo odżywia ją i zmiękcza.
Wypoleruj powierzchnię buta szmatką.
Wybierz pastę do pucowania/froterowania/polerowania butów, a nie nabłyszczającą (nie impregnuje).
Zabezpiecz but dodatkową warstwą w postaci wosku lub pasty bezbarwnej. Dodatkowa warstwa to lepsze zabezpieczenie skóry przed wilgocią, błotem, wodą i solą.
Na koniec dokładnie wypoleruj buty. Każdy but powinien być polerowany przez 10 minut. Używaj do tego delikatnej szmatki lub szczotki z miękkiego włosia.
Skóra lakierowana
Nie pastuj lakierowanych butów, ponieważ stracą połysk. Można je umyć mlekiem, wazeliną lub specjalnym środkiem do skóry lakierowanej.
Przydatne środki do pielęgnacji:
Pasta do butów – najlepsza będzie na bazie naturalnych wosków.
Tłuszcz do skór – wskazany w sezonie jesienno-zimowym. Chroni przed powstawaniem pęknięć oraz odżywia skórę. Należy go stosować co 3–4 pielęgnacje.
Zmywacz/cleaner do skór – służy do czyszczenia butów z brudu.
Wosk – zabezpiecza skórę i pozwala wypolerować buty na wysoki połysk.
Buty zamszowe i z nubuku
Do czyszczenia butów z zamszu i nubuku potrzebujesz przede wszystkim szczoteczki – pod warunkiem, że nie są bardzo zabrudzone.
Przy większym zabrudzeniach należy używać specjalnie przeznaczonych do tego środków.
Po każdym użyciu zamszowych butów wyczyść je gumową szczoteczką.
Użyj impregnatu/protectora w spreju, który zapewnia wodoodporność, blokuje wnikanie wilgoci i brudu oraz ułatwia czyszczenie.
Przydatne środki do pielęgnacji:
szczoteczka do zamszu/nubuku,
zmywacz/cleaner do zamszu/nubuku – przydatny do skór w jasnym odcieniu, usuwa plamy, do stosowania głównie przy większych zabrudzeniach,
impregnat/protector w sprayu – polecany szczególnie do jasnych skór zamszowych i nubukowych.
Słony chodnik
Sól sypana na chodniki to największe utrapienie mieszczuchów i ich butów. Odpowiednia pielęgnacja potrafi tak zabezpieczyć materiał, że nie będzie wchłaniał soli. Istnieje również kilka sposobów usunięcia jej z butów – warto je znać i stosować w razie potrzeby.
Woda
W wielu przypadkach wystarczy sama woda, by usunąć sól ze skórzanych lub zamszowych butów. Zmocz ściereczkę lub gąbkę, dokładnie je wyciśnij, by usunąć nadmiar wody, i delikatnie przetrzyj powierzchnię buta. Przetrzyj kilka razy, aż sól zniknie. Jeśli nie zniknie, zastosuj środki wymienione poniżej.
Ocet
Nie obawiaj się octu. To naturalny środek, który czyści i dezynfekuje. Jeśli go rozcieńczysz w wodzie, nie zniszczy skóry lub zamszu. Wymieszaj 1 szklankę wody z 1 łyżką octu. Zamocz ściereczkę i przetrzyj buty.
Płyn do mycia naczyń
Rozcieńcz 5 kropli płynu do mycia naczyń w ½ szklanki wody. Zamocz ściereczkę w roztworze i wyczyść nią buty. | Prawidłowa pielęgnacja zimowego obuwia |
Posiadanie dzieci nie musi nas ograniczać, a nawet powinno być dla nas inspiracją do pokazywania im świata i odkrywania go razem z nimi. Świetną do tego okazją są letnie festiwale. Muzyka i moda nierozerwalnie łączą się podczas festiwali, podkreślając ich główną funkcję – wyrażanie siebie. Kilka dni muzyki pod gołym niebem, spotkania z przyjaciółmi i poznawanie nowych ludzi – festiwale to wspaniały czas rozrywki nie tylko dla młodych, bezdzietnych melomanów, ale też dla rodzin z dziećmi. Podczas tych wyjątkowych momentów możemy też pokazać dziecku rodzaje stylów związane z gatunkiem muzyki lub przynależnością do subkultury. Są to: rock, pop, metal, reggae, folk, blues… a każda z tych opcji to inny asortyment ubrań i dodatków. Przyjrzyjmy się najczęściej stosowanym.
Hippie na Woodstocku
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. H&M, 5.10.15., 5.10.15., Gioseppo, Top Secret
Styl hippisowski jest obecny w modzie dziecięcej od wielu dekad – jest bowiem taki, jaka powinna być moda dla maluchów: wesoły i kolorowy. Ruch hippisowski wylansował wygodne, pełne słońca kreacje, które są wprost wymarzone na letnie festiwale. Klasyka tego stylu to spodnie-dzwony, koszulki farbowane metodą tie-dye, wianki na głowie, okulary lenonki, naszyjniki pacyfki. Hippe (a potem ewoluujący z niego styl boho) lubi frędzle, kwiatowe wzory, biżuterię z rzemyków, koralików, piórek. Inspiruje się folklorem, np. kaszubskim lub azteckim. Sięga po naturalne tkaniny – skórę, len, bawełnę. Taki anturaż wykorzystują wszyscy, którzy chcą podkreślić przyjazne nastawienie do świata, w duchu peace and love. W tym sezonie w modzie dla dziewczynek na topie są hippisowskie suknie maksi, a także dżins pod każdą postacią. Dżinsowa sukienka ozdobiona azteckim wzorkiem, przepasana sznurkiem zakończonym chwostami – to nowoczesna propozycja w stylu hippie. Do tego równie modna i także dżinsowa kurteczka, tyle że z dżinsu barwionego na dziewczęcy róż i udekorowana wesołymi naszywkami. Buty dla małej hippiski to w tej stylizacji różowe espadryle – z ich podeszwami koresponduje pleciony kapelusz, obwiązany kwiecistą wstążką. Jeśli dziewczynka jest mała, ale już nosi kolczyki, można pokusić się o sztyfty w formie pacyfki, a dla trochę starszej festiwalowiczki dobre będą długie kolczyki w formie chwościków, kolorowych piórek albo też – tak jak w naszym outficie – ażurowych kół.
Rockowo na Festiwal Legend Rocka
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. H&M, Primark, 5.10.15., American Club, Nike
Jeśli chcesz swojej córce przekazać miłość do rocka, zabierz ją na rockowy festiwal i ubieraj w odzież „z pazurkiem”. Oczywiście z zestawu dla dorosłych wybieraj tylko te odpowiedniki i elementy, które nie kłócą się z dziecięcym charakterem stylizacji. Nie będą raczej dobrze wyglądać na dziewczynce ciężka motocyklowa kurtka czy toporne glany, z potężnymi „traktoreami” na podeszwach. Jeśli czaszka, to raczej w zabawowej formie, np. w otoczeniu kwiatów albo uśmiechnięta. Z innych wzorów – gitara, skrzydła, orły, lwy. Rock lubi czerń, ale w dziecięcej modzie nie musimy trzymać się ciemnej palety. W zestawach dziecięcych można sięgnąć nawet po tiulową różową spódniczkę, której towarzyszy lekka ramoneska. Nie ma potrzeby też wykluczać glanów, ale wybierajmy te lżejsze, kolorowe, jednolite lub we wzory. W proponowanym outficie rockowy charakter został ujęty w nowoczesny sposób, ze sportowymi akcentem. Dżinsowe spodnie z dziurami nadają nonszalancki ton. Można je podwinąć, żeby wyeksponować klasyczne, wysokie trampki w modnym w tym sezonie fiolecie. Do tego motyw sportowy, czyli plecak-worek.
Alternatywa na Off Festival
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. H&M, 5.10.15., JBL, Disney, Adidas
Muzyka elektroniczna i wszelkie alternatywne, nowoczesne gatunki na niej oparte to domena festiwalu, który kilka lat temu zapoczątkował Artur Rojek. Off Festival przyciąga teraz tłumy ludzi spragnionych dobrego brzmienia. Ubierają się różnie, a to co ich łączy, to światło, bo też tak często postrzegają muzykę – jako wiązkę światła, która daje energię i czystą radość. W stroju wyraża się to wykorzystywaniem laserowych lampek pałek, którymi wymachują w powietrzu, LED-ów w butach ewentualnie w czapkach. Na tego rodzaju festiwal nie bierzmy raczej maluchów, bo nadmiar efektów świetlnych może dać im się we znaki. Będę zaniepokojone i w efekcie bardziej zrazimy je do muzyki, niż do niej zachęcimy. Starsza dziewczynka zainteresowana takim stylem może włożyć modny kombinezon khaki. Na wierzch bomberkę, która w tym sezonie jest jednym z must have. Obowiązkowo słuchawki, bo wielbiciele elektronicznych brzmień chcą je słyszeć nie tylko podczas koncertów. Torebka z podobizną Myszki Miki przypomina, że mamy do czynienia z zestawem dziecięcym. W tym nowoczesnym looku jest akcent vintage, a mianowicie jeden z pierwszych modeli adidasa, obecny w modzie od kilku dekad. | Dziecięca moda festiwalowa. 3 propozycje stylizacji dla dziewczynki |
Marry Higgins Clark ma swoim koncie już ponad 50 powieści i przez wielu nazywana jest współczesną królową suspensu. Umiejętnie łączy ona obyczajowe tło z wątkami kryminalnymi, dzięki czemu jej książki kochają zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Zamiast psychopatów i tajemniczych, tajnych organizacji pragnących zawładnąć światem u tej autorki znajdziemy zbrodnie popełniane z jak najbardziej prozaicznych powodów. Zazdrość, chciwość, nienawiść. Czyż może być coś bardziej banalnego? A mimo to jej twórczość wcale taka banalna nie jest.
Pułapki funduszy inwestycyjnych
W „Melodia dalej brzmi” Mary Higgins Clark nawiązuje do kryzysu finansowego w USA i sytuacji ludzi, którzy w ciągu kilku dni tracili oszczędności swojego życia. Czy można dziwić się ich rozżaleniu, depresji czy też wściekłości wobec tych, którzy ich okradli? Gdy przychodzili ze swoimi pieniędzmi, byli witani z otwartymi ramionami, obiecywano im duże zyski i nieodległe w czasie spełnienie ich największych marzeń. A potem? Okazuje się, że można jedynie pluć sobie w brodę i liczyć, że policja i sądy odzyskają choć część ich funduszy.
Szybki zysk i długie, wygodne życie
Obracanie dużymi pieniędzmi pewnie zawsze stanowi jakąś pokusę, ale jak zagwarantować sobie spokój od tych, którzy chcieliby je odzyskać? Parker Bennet zabrał z kont swoich klientów blisko 5 mld dolarów. I tego samego dnia znaleziono jego pusty, rozbity jacht. Śmiertelny wypadek czy jednak wszystko zostało sfingowane? Nawet żona i syn nie mają od niego żadnych sygnałów życia, choć FBI wciąż nie traci nadziei i cały czas ma ich na oku (i podsłuchu). Przyglądamy się temu, jakie emocje przeżywają różne osoby po zniknięciu Benneta – jego była kochanka, ludzie, którzy mu kiedyś zaufali, detektywi zaangażowani w sprawę czy najbliższa rodzina. Rozumiemy ich żal, złość, rozgoryczenie, bo przecież nieuniknione w takiej sytuacji są podejrzenia, że tymi pieniędzmi z kimś się dzielił, że mógł je ukryć, przekazać, że ktoś na pewno mu w tym oszustwie pomagał. Tylko kto?
Uwierzyć w czyjąś uczciwość
Nie brak tu też wątku miłosnego, ciekawie połączonego z główną intrygą. Syn przeklinanego przez wszystkich biznesmena za wszelką cenę stara się udowodnić, że nie miał z tym przekrętem nic wspólnego, że można mu ufać, a co za tym idzie, również dać szansę na poważniejszy związek. Dylematy młodej, samotnej mamy, która mimo wątpliwości wchodzi w tę relację, stanowią ciekawe uzupełnienie sprawy ukradzionych pieniędzy. „Melodia dalej brzmi” to lekkie czytadło, które będzie dobrym wyborem na krótką podróż albo jakiś samotny wieczór spędzony nad książką. Mało skomplikowana intryga pewnie rozczaruje wymagających fanów kryminałów, ale dla tych, którzy szukają czegoś bez przemocy i konieczności kombinowania nad zawiłościami fabuły, ta lektura będzie w sam raz.Książka dostępna jest także jako e-book za ok. 20 zł.
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Melodia dalej brzmi” Mary Higgins Clark – recenzja |
Piąty tom przygód uroczej pani detektyw Molly Murphy to świetny, trzymający w napięciu kryminał w stylu retro. Wciąga! Akcja piątej części przygód detektyw Molly Murphy zaczyna się nieco ponad miesiąc po zakończeniu wydarzeń z poprzedniego tomu, wydanej w ubiegłym roku książki „Pieniądze to nie wszystko”. Bardzo szybko opowieść znów rusza z kopyta, a my po raz kolejny (już piąty!) dajemy się wciągnąć w następną intrygę, od której nie będziemy mogli się oderwać.
Kocha – nie kocha
W „O mój ukochany!” mamy do czynienia z nieco inną Molly, a przynajmniej takie wrażenie bohaterka sprawia na początku. Murphy, po wydarzeniach z poprzedniego tomu (lektura czterech pierwszych części z pewnością pomoże wam w szybszym zrozumieniu fabuły i zależności między bohaterami, ale wcale nie jest konieczna do tego, by cieszyć się czytaniem piątej), ma już serdecznie dość pracy detektywa. Przez chwilę rozważa nawet podjęcie pracy nauczycielki w Nebrasce. Rzeczywistość szybko jednak przywołuje ją do porządku, bo okazuje się, że przystojny kapitan policji, Daniel Sullivan, potrzebuje jej pomocy. Molly planowała wprawdzie całkiem zapomnieć o policjancie, do którego czuje duży żal, jednak gdy Sullivan został oskarżony o przestępstwo, którego nie popełnił, musiała wkroczyć do akcji.
W czasie poszukiwania dowodów na niewinność Daniela bohaterka wchodzi w niebezpieczny świat skorumpowanych śledczych, którzy zrobią wiele, aby przeszkodzić jej w odkryciu prawdy. W międzyczasie Molly angażuje się też w poszukiwania tajemniczego Rozpruwacza z East Street, mordującego prostytutki w wyjątkowo brutalny sposób. Murphy podejrzewa, że ta sprawa ma jakiś związek z aresztowaniem Sullivana, ale odnalezienie powiązań tych dwóch śledztw będzie wyjątkowo trudnym zadaniem. Jak by tego było mało, Murphy musi też podjąć ważną życiową decyzję, a ten dylemat mocno zaprząta jej głowę. Na szczęście urocza pani detektyw może liczyć na pomoc swoich oddanych przyjaciół.
Kryminał z nutą dramatu
Rhys Bowen stworzyła wyjątkowo udaną serię kryminałów w stylu retro. Wciąga nie tylko akcja, która w każdym tomie intryguje i wzbudza emocje, ale przede wszystkim budząca wielką sympatię bohaterka, za którą po prostu chce się mocno trzymać kciuki.To mówiąc, czuję się w obowiązku donieść, że „O mój ukochany!” to zdecydowanie… najsmutniejszy z dotychczasowych tomów serii o Molly Murphy. Liczba problemów i kłopotów spadających na bohaterkę mogłaby przytłoczyć kilka osób.
Cykl o pani detektyw zapowiadany był na serię o charakterze kryminalno-obyczajowym z dużą dozą humoru i ironii, tymczasem najnowszy tom uderza w tony mocno zbliżone do dramatu.Autorka wykorzystuje to jednak nie tylko do opisywania problemów, z jakimi zmaga się sama Molly, ale również do poruszania ważnych tematów społecznych i obyczajowych. Wszystko to jednak okraszone jest dawką ciepłego humoru.
Bowen przykłada też dużą wagę do jak najlepszego oddania realiów epoki. Książki z serii o Molly Murphy pokazują, jak śledczy dawniej radzili sobie bez zdobyczy współczesnej techniki i jak rodziły się metody kryminalistyczne, bez których dzisiaj nie wyobrażamy sobie pracy policji i detektywów. Książkę czyta się szybko, akcja i intrygi są wciągające i oryginalne, a jednocześnie nie wydumane czy wymuszone. Widać, że autorka traktuje swoich bohaterów z szacunkiem i uczuciem, poświęcając pracy nad kolejnymi tomami dużo czasu i energii. Trzeba też podkreślić, że polscy czytelnicy mają szczęście, bo nasz przekład, autorstwa tłumaczki Joanny Orłoś-Supeł, jest naprawdę świetny.
Choć w Polsce dopiero co ukazał się piąty tom przygód detektyw Molly Murphy, to w oryginalnej wersji językowej powstało ich już aż 17! Fani tej serii martwią się więc, że być może nie będzie im dane poznać jej finału w polskim przekładzie, zwłaszcza że kolejne tomy ukazują się u nas mniej więcej raz w roku. Popularność serii o Molly daje jednak nadzieję na to, że Oficyna Literacka Noir Sur Blanc zechce doprowadzić ją w Polsce do końca. Trzymamy kciuki! Książkę „O mój ukochany!” znajdziecie na Allegro również w formie elektronicznej w formatach EPUB i MOBI.
Źródło okładki: www.noir.pl | „O mój ukochany!” Rhys Bowen – recenzja |
Znana i utrata konwencja narzucająca stawianie wokół stołu kompletu takich samych krzeseł zdaje się już nie obowiązywać. Coraz częściej projektanci wnętrz decydują się na łamanie zasad i tworzenie własnych. Takim przykładem jest właśnie dobieranie siedzeń jadalnianych w sposób dowolny. W pierwszej chwili może się wydawać to chaotyczne, jednak w tym szaleństwie jest metoda. Ustawienie wokół stołu różnorodnych krzeseł wprowadza do pomieszczenia dozę zabawy i luzu. Dzięki temu w kreatywny sposób zaaranżujemy przestrzeń, dodamy jej humoru oraz nieco zaoszczędzimy. Takie rozwiązanie pozwala nam wykorzystać lubiane meble sprzed lat, a także w przypadku usterki nie stwarza kłopotu poszukiwania identycznego jak pozostałe modelu.
Jaki powinien być stół w jadalni?
Stół jadalniany jest jednym z najważniejszych mebli w domu. Urządzanie pomieszczenia warto zacząć właśnie od niego. Będzie stanowił punkt wyjścia dla kolejnych wyborów. Jeżeli chcemy stworzyć kompozycję z różnorodnymi krzesłami, warto postawić na model dosyć prosty, mając na uwadze, że każde z siedzeń będzie z nim harmonijnie współgrać i stworzy to ogólne wrażenie ładu mimo pomieszania. Określmy najpierw jego funkcje: czy będzie jedynie miejscem codziennych posiłków? Czy może stanie się miejscem uroczystości, a może odgrywać będzie również rolę stanowiska do pracy lub odrabiania lekcji? Wybierzmy również rozmiar. Powinien być na tyle duży, aby mogła przy nim wygodnie usiąść cała rodzina oraz swobodnie przejść wokół niego. Idealny stół sprawi, że reszta aranżacji nie sprawi nam problemu.
Temat przewodni w łączeniu różnorodnych krzeseł
Świetnym pomysłem na dobranie różnych od siebie krzeseł w jeden komplet jest określenie ich cechy przewodniej. Dzięki temu unikniemy kiczu i przeładowania, a nadamy stylowego charakteru wnętrzu. Jednym ze sposobów jest wybór ulubionego nurtu w sztuce i lawirowanie w jego ramach za pomocą kolorów. Podobne wzornictwo stworzy wrażenie dopasowania, a kontrastowe barwy pobudzą i ożywią wnętrze. Świetnie łączą się tradycyjne drewniane przykłady z zupełnie designerskimi akcentami. Możemy również ustalić jeden odcień i jego pochodne, a bawić się stylami. Popularne jest łączenie mebli vintage z nowoczesnymi czy tapicerowanych z drewnianymi. To także sposób na rodzinne pamiątki.
W wielu domach znajdują się siedziska lub ramy, do których właściciele pałają sentymentem i nie wyobrażają sobie pozbycia się mebla. Jak wiadomo, każdy ma swój gust i upodobania, dzięki takiej aranżacji jadalni każdy z domowników z pewnością znajdzie swoje własne wygodne miejsce przy stole.
Nieład artystyczny, który jest pierwszym wrażeniem we wnętrzach, w których łączą się style i kolory na pozór niepasujące do siebie, może wydawać się początkowo trudnym zabiegiem. Warto jednak uwzględnić jego indywidualne przesłanie. Dobieramy meble do siebie i upodobań domowników. Sztywne ramy i konwencje rządzące wystrojem przestają obowiązywać. Nowatorskie pomysły są jak najbardziej na czasie. Z resztą styl eklektyczny, gdzie mieszają się niezwiązane ze sobą stylistyki w bardzo efektowny sposób, to świetny wybór dla indywidualistów inspirujących się niebanalnymi pomysłami.
Urządzając jadalnię, staniemy przed wieloma wątpliwościami. Różny gust i preferencje domowników to jedno, nierzadko również chcielibyśmy w zgodny sposób połączyć wyszukane na targach staroci i aukcjach perełki ze współczesnymi elementami. Dzięki konsekwencji i umiarowi stworzymy całość, która jest nie tylko uporządkowana, ale również ciekawa i nietypowa. Nie bójmy się eksperymentów. | Krzesła wokół stołu wcale nie muszą być takie same |
Jak zatuszować kosmetykami nieprzespaną noc? Jakich kolorów unikać w makijażu, gdy jesteśmy przemęczone? Jak się malować, aby wyglądać na wypoczętą? Budzimy cerę
Brak snu i stres odbijają się na naszej skórze. Aby otoczenie nie zauważyło naszego zmęczenia, warto zastosować kilka trików w makijażu. Kolorowe kosmetyki zrobią swoje, nie zapominamy jednak o solidnym śniadaniu i nawadnianiu organizmu przez cały dzień. Make-up imitujący wypoczęcie opiera się na: blasku cery, rozświetleniu centralnej części twarzy i dodaniu naturalnych kolorów. Szczególną uwagę kierujemy na policzki i usta, które bledną pod wpływem wyczerpania, oraz zaciemnioną okolicę oczu.
Przed przystąpieniem do makijażu przemywamy twarz i oczy chłodną wodą. Jeżeli będziemy miały kilka dodatkowych minut, możemy zastosować stare metody na ożywienie skóry. Dobrze nałożyć na twarz nawilżającą maskę, na powieki – chłodne torebki po herbacie lub plasterki ogórka. Ukojenie przyniosą nam także maski żelowe na oczy. Przy mniejszej ilości czasu wmasowujemy w skórę dużą porcję kremu nawilżającego. Dzięki masażowi pobudzimy krążenie, a cera stanie się mniej ziemista.
Efekt wyspanej cery – jak go osiągnąć?
Na tak przygotowaną skórę aplikujemy bazę rozświetlającą. Ten kosmetyk nada naszej cerze zdrowy błysk i sprawi, że będziemy wyglądały na bardziej wypoczęte. Następnie wybieramy podkład – najlepiej nawilżający i rozświetlający. Wystrzegamy się bladości cery. Fluid powinien idealnie pasować do naszej karnacji, zbyt jasny pogłębi rezultat zmęczenia. Niwelujemy zaczerwienienia w okolicy nosa, np. zielonym korektorem. Nie zapominamy również o zatuszowaniu wszelkich niedoskonałości, które mogą pojawić się na skutek stresu.
Zmęczenie najczęściej objawia się na twarzy zasinieniem i opuchnięciem w okolicy oczu. Dlatego najważniejszym kosmetykiem w naszym makijażu będzie korektor pod oczy. W zależności od potrzeb możemy wybrać wersję rozświetlającą lub kryjącą. Efekt wypoczęcia uzyskamy, aplikując produkt na ruchomą powiekę, pod łuk brwiowy, pod oczy w stronę nosa i skroni oraz na kość policzkową. Trzeba jednak uważać na zbyt jasne korektory, które mogą dać przeciwny skutek, niż byśmy chciały.
Całość utrwalamy delikatnym pudrem. Lepiej zrezygnować z mocno kryjących, matujących kosmetyków. W trakcie dnia mogą one pogłębić wyraz ciężkiej cery. Subtelnie obsypujemy także okolicę oka, dzięki czemu korektor nie zbierze nam się w załamaniach.
Po niewyspanej nocy róż do policzków to nasz must have, doda nam świeżości przez imitację zdrowego rumieńca. Do wyboru mamy róż w kremie, który wklepujemy po podkładzie. Czeka na nas także róż w kamieniu, który nakładamy na już utrwalony fluid. Wybieramy ożywiające koralowe i brzoskwiniowe odcienie. Panie o chłodnym typie urody mogą zdecydować się na pastelowe tonacje.
Kolorowe sposoby na zmęczone oczy
Jeżeli nasze spojówki są wysuszone lub zaczerwienione, dobrze jest mieć pod ręką nawilżające kropelki do oczu. Kiedy jesteśmy zmęczone, nasz makijaż oka musimy wykonać idealnie. Zwracamy uwagę, aby nie obsypały nam się ciemniejsze cienie i nie zbierały się w załamaniach oka w trakcie dnia.
Możemy postawić na młodzieńczy, rozświetlający make-up. Idealnie sprawdzą się brzoskwiniowe i łososiowe cienie jako baza. Lepiej zrezygnować z błękitów, przybrudzonych zieleni i chłodnych pereł. Musimy również uważać na brązy i fiolety na dolnej powiece. Naszemu spojrzeniu będzie służyła czarna kreska unosząca powiekę. Osoby, które wolą delikatniejszy makijaż, mogą postawić na roztartą kredkę.
Pamiętamy o zalotce, podkręcone rzęsy zadziałają na naszą korzyść. Często zmęczone oczy mają tendencję do łzawienia – dzięki wodoodpornemu tuszowi unikniemy rozmazania się kosmetyku. Spojrzenie odświeży biała kredka na linii wodnej, kremowa natomiast naturalnie powiększy oko. W kącik lub w centralnej części dodajmy jasny, rozświetlający cień.
Zwracamy uwagę także na brwi, malujemy je cieniem lub kredką, delikatnie dorysowując włoski. Staramy się, aby linie były naturalne i nie pogłębiały efektu smutnego oka. Dodatkowej świeżości naszej twarzy doda czerwona pomadka. Intensywny kolor odwróci uwagę od zmęczonych oczu. Na naszą korzyść zadziałają też koralowe błyszczyki. Wystrzegamy się ciemnobeżowych i brązowych szminek, które zleją się z cerą. | Ukryj zmęczenie pod makijażem – porady i triki na wypoczętą skórę |
Firma myPhone zdążyła wypracować sobie markę w naszym kraju. Producent znany głównie z niedrogich telefonów dla seniorów, postanowił poszerzyć swoją ofertę. myPhone Hammer to wzmocniony telefon z certyfikatem IP67. Obudowa i jakość wykonania
Wzmocniona obudowa to cecha charakterystyczna Hammera. Telefon wykonano w całości z dość grubego sztucznego tworzywa. Nie jest to co prawa carbon czy aluminium, ale swoje zadanie spełnia. Pod tylną klapką znajduje się gumowa uszczelka, która chroni wnętrze przed dostaniem się do niego wody. Nie ma także obawy, że podczas upadków klapka oddzieli się od całości, gdyż jest przymocowana na dwie śrubki. W trakcie testów dość brutalnie się z nim obchodziłem. Przeżył kilka rzutów na beton z wysokości około 1,5 metra. Powstało jedynie kilka drobnych zarysowań.
Wzmocniona obudowa to nie wszystko. Hammer może pochwalić się certyfikatem IP67, który otrzymują urządzenia całkowicie odporne na wnikanie do wnętrza pyłu oraz potrafiące bez szwanku wyjść z 30 minutowej kąpieli na głębokości do 1 metra. Co prawda myPhone Hammer działał po próbie „wodnej” jednak nie od razu. Należało odczekać około godziny, zanim przyciski zaczęły funkcjonować prawidłowo. Woda musiała mieć czas aby odparować. Jest to pewna niedogodność. W sytuacji kiedy będziemy musieli pilnie zadzwonić, a telefon wpadnie do wody, trudno będzie wykazać się cierpliwością i spokojem.
Niewielki, bo jedynie 2-calowy wyświetlacz, także jest dobrze zabezpieczony. Chociaż nie chroni go pancerna powłoka Corning Gorilla Glass 3, a jedynie plastikowa szybka, to jednak jest ona na tyle elastyczna i mocna, że wytrzymała wszystkie upadki.
Klawiatura nie prezentuje się zbyt okazale. Klawisze są proste i wykonane z plastiku. Komfort z ich korzystania oceniam jako dobry. Oprócz standardowych przycisków do naszej dyspozycji oddano także trzy dodatkowe – do odbierania poczty, robienia zdjęć oraz włączenia latarki, która znajduje się na górnej krawędzi.
Ekran
myPhone Hammer został wyposażony w wyświetlacz TFT o przekątnej 2 cali i rozdzielczości QCIF (144 x 176 pikseli). Przy takich parametrach trudno mówić o rewelacyjnym obrazie czy dobrych kątach widzenia. Takie rzeczy mają znaczenie w smartfonach, w zwykłym telefonie schodzą na dalszy plan. Najważniejsze, że widać kto dzwoni, bez problemu odczytamy SMS-y oraz będziemy mogli w miarę komfortowo skorzystać z niego podczas słonecznej pogody.
Bateria
Pod pancerną obudową znajdziemy akumulator o pojemności 1700 mAh. Przekłada się to na kilka dnia działania bez konieczności podłączania telefonu do prądu. Całkowite rozładowanie Hammera zajęło mi 6 dni. Rezultat wyśmienity, w porównaniu do większości smartfonów.
Interfejs i oprogramowanie
Interfejs w Hammerze prezentuje się prosto i ubogo. Ekran główny wygląda bardzo podobnie do tego, jaki znamy z kultowych produktów Nokii. Znajdziemy informacje o zasięgu sieci, poziomie naładowania baterii, godzinie oraz dacie. Menu składa się z dziewięciu ikon.
Dodatki
W Hammerze znajdziemy kilka ciekawych dodatków:
Latarka – po której nie spodziewajmy się po niej dużej mocy świecenia.
Odtwarzacz mp3 i radio FM – maksymalna głośność telefonu jest imponująca, natomiast jakość dźwięku wręcz przeciwnie.
Aparat fotograficzny – jest to chyba najsłabszy element myPhone, kamerą o rozdzielczości 0,3 Mpix nie wykonamy dobrego zdjęcia.
Kalendarz, alarm, zegar światowy i kalkulator – są i działają prawidłowo, budzik jest naprawdę głośny.
Czytnik e-booków – bardzo zaskoczyła mnie ta funkcjonalność w tradycyjnym telefonie komórkowym, niestety nazwa trochę na wyrost i trudno mówić tutaj o prawdziwym e-czytniku, raz że ekran ma zaledwie dwa cale, a po drugie, program radzi sobie tylko z plikami z rozszerzeniem TXT, nie przeczytamy zatem e-booków w najpopularniejszych formatach epub czy mobi.
Podsumowanie
myPhone Hammer to nietuzinkowy telefon. Jego największym atutem jest niska cena. Na Allegro można go już kupić poniżej 200 złotych. Co dostajemy za tę kwotę? Sprzęt, który wytrzyma liczne upadki na beton ze sporych wysokości, 30-minutowe kąpiele wodne oraz wszędobylski pył. Hammer to urządzenie do zadań specjalnych. Choć oczywiście nie jest niezniszczalny. Niemniej przeżyje zdecydowanie więcej, niż nie jeden 10-krotnie droższy smartfon.
Produkt firmy myPhone to prosty telefon, z którego zadzwonimy i wyślemy SMS-a. Więcej nie należy od niego wymagać. W Hammerze znajdziemy kilka dodatków. Latarka świeci, jednak nie oświetlimy nią zbyt wiele, aparatem wykonamy zdjęcie, ale w bardzo niskiej jakości, a nazwanie możliwości odtworzenia pliku z rozszerzeniem txt, czytnikiem e-booków to nieporozumienie. Funkcjonalności, które warto brać pod uwagę, decydując się na zakup tego produktu, to Dual SIM, prosty odtwarzacz mp3 oraz radio FM.
Jeżeli potrzebujesz prostego telefonu, z którym wiesz, że nie będziesz się obchodzić delikatnie, to myPhone Hammer będzie dobrym wyborem. Są telefony o większej odporności na czynniki zewnętrzne, które spełniają normy armii amerykańskiej, jednak są one około 10 razy droższe. | Test myPhone Hammer – wytrzymały telefon za rozsądną cenę |
Każda pora roku ma swoje ulubione kolory. Wiosna i lato kochają się w pastelach i to uczucie nie słabnie od wielu sezonów. Jeżeli lubisz siebie w delikatnych różach, rozbielonych błękitach i miętowej zieleni, a do tego nie wyobrażasz sobie swojej garderoby bez denimu, to czas najwyższy, żebyś zakochała się w pastelowym denimie. Wraz z nastaniem wiosny, światła i słońca, z chęcią odwieszamy do szaf ciemne kolory. Każdy z nas ma ochotę na coś pogodnego, lekkiego i wesołego. Niegasnąca popularność pasteli jest więc w pełni uzasadniona. Przywodzą na myśl sorbetowe lody, watę cukrową i owocowe pudrowe cukierki – od razu robi się ciepło w szafie i sercu. W tym sezonie znów są popularne i to nie tylko w postaci delikatnych bluzek czy romantycznych sukienek. Czas na denim! A to powinno ucieszyć wszystkie miłośniczki wygody, stylowych miejskich stylizacji i palety kolorów, która uwodzi kobiecością. Jesteś jedną z nich? Jeśli na co dzień nie rozstajesz się z dżinsowymi spodniami lub kurtkami, a jednocześnie masz ochotę na coś bardzo kobiecego, koniecznie wpisz denim w pastelowej wersji na listę zakupów. Zbudujesz z nim niezwykle gustowne stylizacje, które doskonale wpiszą się w modne trendy i wiosenną aurę.
Pastelowy denim i modne paski
Wiosnę przywitaj w uroczych różowych spodniach z denimu i haftowanej dżinsowej koszuli. Kwiatowy haft nawiązuje do pory roku i wprowadza do stylizacji trochę koloru, który możesz powtórzyć w reszcie stylizacji, na przykład czerwonych zamszowych balerinach. Długi luźny fason koszuli można stylizować za pomocą paska – zapnij go w tali i podkreśl sylwetkę lub nonszalancko osuń na biodra i zbluzuj koszulę. W chłodniejszy wiosenny dzień na górę zarzuć lekki biały płaszcz lub dłuższą marynarkę. Wreszcie dodatki – granatowy pasek i torebka w tym samym kolorze z zabawną przywieszką. Lekko, stylowo, wiosennie i wygodnie!
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Pastelowe dżinsy i marynistyczne inspiracje
Pastelowe dżinsy mogą stać się częścią bardzo gustownej stylizacji inspirowanej stylem marynistycznym. Pomyśl tylko o palecie kolorów, w której kocha się ten styl – pełno tu bieli, granatu, błękitu i czerwieni. Do tego proste fasony i szlachetne materiały. To prosty przepis na ponadczasowy look w dobrym guście. Do naszego bohatera, czyli błękitnych pastelowych denimowych spodni, załóż białą koszulę, a na górę granatową dwurzędową marynarkę, której nie powstydziłby się kapitan żeglugi. Koniecznie ze złotymi guzikami – to one będą „biżuterią” w tym zestawie. Granatowy lub czerwony pasek podkreśli talię, a brązowe lordsy z ozdobnym łańcuchem i torebka o linii siodła z kolorową kokardą w przewodnich barwach stylizacji dopełnią całość w bardzo stylowy sposób. To idealny zestaw na spacer po sopockim molo.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Spodnie w pastelowych odcieniach są świetną alternatywą dla tradycyjnych dżinsów. Stworzysz z nimi wiele szykownych stylizacji, od romantycznych, po marynistyczne, czy też inspirowane sportem. Lekki denim, z którego zazwyczaj są uszyte, spisuje się w ciepłe wiosenne i letnie dni. Daj im szansę! | Denim w wersji pastelowej – kolorowy pomysł na wiosenne stylizacje |
Ujemna temperatura potrafi być zmorą właścicieli samochodów z silnikami wysokoprężnymi. Jeśli nie chcesz, by twój diesel nawet w największe mrozy nie zawiódł, pomyśl o depresatorze. Zima do trudny czas dla kierowców. Odśnieżanie samochodu, skrobanie szyb z lodu to tylko wierzchołek góry lodowej. Gorzej, jeśli przez zimę zostanie zaskoczony silnik pojazdu. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak podróż taksówką lub piesza wędrówka. Jeśli znamy się na motoryzacji, możemy sami podjąć próbę wskrzeszenia jednostki. Prawdziwym problemem jest także zamarznięcie paliwa w układzie. Dopóki auto nie odmarznie, dopóty nie przywrócimy stanu ciekłego paliwa. Co robić, aby się tego ustrzec? Z pomocą kierowcom diesli przychodzą producenci depresatorów.
Dlaczego diesel?
Ze względu na niższe spalanie w porównaniu z jednostkami benzynowymi coraz więcej osób decyduje się na zakup samochodów z silnikiem Diesla. Wiąże się to jednak z nieco inną eksploatacją, o czym niestety wielu kierowców zapomina. Nie bez znaczenia pozostaje też paliwo, którym są zasilane silniki wysokoprężne, posiada ono bowiem inny skład. Zawiera m.in. parafinę, która podczas ujemnych temperatur może spowodować problemy. Jeśli na zewnątrz panuje mróz, wytrącona parafina zamarznie i zablokuję pracę układu paliwowego, a to skutkuje unieruchomieniem samochodu. W takiej sytuacji pozostaje jedynie ogrzanie przewodów i pompy paliwowej ciepłym powietrzem. Należy pamiętać, że niedozwolone jest stosowanie otwartego ognia. Lepiej jednak działać zapobiegawczo i już w okresie jesiennym zastosować depresator, który uchroni przed kłopotami.
Czym jest depresator?
To jeden z dodatków do oleju napędowego, na który decydują się kierowcy w okresie jesienno-zimowym. Jego zadaniem jest obniżenie temperatury krzepnięcia ropy o kilka, a nawet kilkanaście stopni. Dzięki takiemu rozwiązaniu skutecznie blokowane jest krystalizowanie się cząsteczek parafiny. Ponadto depresatory zawierają substancję, które oczyszczają wtryski diesla. Wielu zwolenników tych środków zachwala również ich działanie, jeśli chodzi o obniżenie spalania oraz cichszą pracę silnika. Należy pamiętać, aby depresator zastosować przed nastaniem mrozów, zapobiega on bowiem krystalizowaniu się cząsteczek parafiny, ale jej nie rozpuszcza.
Uszlachetniacze oleju napędowego
K2 DFA-39
Preparat popularnej na polskim rynku firmy K2. Według danych producenta DFA-39 zapobiega krzepnięciu cząsteczek parafiny aż do -39 stopni Celsjusza. Dodatki utrzymują w czystości wtryskiwacze oraz smarują pompę paliwa. Butelka preparatu o pojemności 1 litra kosztuje ok. 25 zł. Taka ilość wystarczy podczas silnych mrozów na 300 litrów paliwa.
box:offerCarousel
Xeramic Antyżel
Depresator oleju napędowego skutecznie zapobiegający krystalizowaniu się parafiny do -40 stopni Celsjusza. Xeramic Antyżel ułatwia rozruch silnika podczas silnych mrozów. Opakowanie koncentratu o pojemności 250 ml wystarczy na ok. 60 litrów paliwa. Cena: ok. 15 zł.
box:offerCarousel
Moje Auto Depresator diesla
Litrowe opakowanie depresatora kosztuje ok. 26 zł. Według producenta pojemność ta wystarczy na 500 litrów paliwa. Depresator diesla usuwa zanieczyszczania z układu paliwowego oraz ułatwia przepływ paliwa. Działa skutecznie do -40 stopni Celsjusza.
box:offerCarousel
To może się przydać!
Przed nastaniem sezonu zimowego warto wykonać przegląd niektórych elementów silnika Diesla. Bezproblemowe odpalanie podczas ciepłych dni nie oznacza tego samego zimą. Jedną z części, która odmawia posłuszeństwa, jest akumulator. Silnik Diesla stawia o wiele większy opór podczas rozruchu niż jednostki benzynowe. Z tego powodu montuje się w nich mocniejsze akumulatory. Warto zaopatrzyć się w ocieplacz akumulatora, który zapewni mu dodatkową ochronę.
Zaleca się również wymianę filtra paliwa. Najczęściej jest on wyposażony w ostojnik, w którym zbiera się woda, która może szybko zamarznąć. Ważnym elementem są również świece żarowe. Jeśli są zużyte, niezwłocznie należy wymienić.
Przestrzeganie powyższych wskazówek ułatwi rozruch diesla zimą. Warto zdecydować się na zakup depresatora, dzięki któremu przewody paliwowe w pojeździe nie zostaną zablokowane. | Depresatory – pomóż dieslowi przetrwać zimę! |
Chodzą w nich nawet gwiazdy. Świetnie sprawdzają się w każdej stylizacji. Białe trampki – musisz je mieć w szafie. Nie ma chyba bardziej uniwersalnych butów niż białe trampki. Są idealne do wielu stylizacji i każdego stylu ubierania. Pokochały je gwiazdy, projektanci i blogerki. Supermodelka Gigi Hadid, projektant Marc Jacobs czy piosenkarka Rihanna noszą je na co dzień i od święta. Tommy Hilfiger i Converse co roku wprowadzają modele sygnowane sławnymi nazwiskami i postaciami z popkultury. Ogromną popularność trampki zawdzięczają amerykańskiej armii i koszykarzom. W latach 50. i 60. XX wieku stały się symbolem młodzieżowego buntu. W trampkach zaczęły występować gwiazdy rocka i intelektualiści. Te niepozorne buty miały wyrażać indywidualność i fascynację nowymi zjawiskami, takimi jak jazz i powstające kontrkultury bitników, punków czy hippisów. W Polsce tego typu obuwie pojawiło się w latach 30. XX wieku za sprawą ich producenta, firmy „Stomil”. Nazwa wywodzi się od określenia „tramp”, czyli wędrowca, ponieważ takie obuwie noszono głównie podczas pieszych wycieczek. Dziś białe trampki zadomowiły się w naszym życiu – wkładają je wszyscy, bez względu na wiek.
box:offerCarousel
Modele kultowe
Niemal każda sieciówka i każdy producent obuwia ma w ofercie białe trampki. Są jednak modele, które od wielu lat nie tracą na popularności – co roku nosi je mnóstwo ludzi. Jeden z najpopularniejszych egzemplarzy to Chuck Taylor marki Converse. Tej właśnie amerykańskiej marce świat zawdzięcza wprowadzenie na rynek trampek. Pierwszy model wyprodukowano w 1908 r. i był on przeznaczony dla koszykarzy. W jego produkcję zaangażował się Charles „Chuck” H. Taylor, gracz drużyny Akron Firestones. Tak skutecznie zareklamował ten produkt, że nie tylko sportowcy zaczęli go nosić. Do dziś model ten jest sygnowany jego nazwiskiem, można go kupić również na Allegro. Równie popularny jest Authentic marki Vans. Pierwszy sklep tej firmy otwarto w słonecznej Kalifornii w latach 60. XX wieku. Lokalna społeczność skaterów, czyli amatorów jazdy na deskorolce, oszalała na punkcie trampek tej marki. Dziś białe trampki Authentic to już ikona, nosi je m.in. Kanye West.
box:offerCarousel
Z czym je nosić?
Białe trampki świetnie się prezentują w wielu wydaniach. Najbardziej popularną parę tworzą z jeansami i T-shirtem. Aby całości dodać modowego szyku, wybierzmy modny fason spodni z wysokim stanem lub z efektownymi „dziurami”. Letnie stylizacje nie mogą się obyć bez tego typu obuwia. Wypad na festiwal czy weekend nad morzem to idealna okazja, by białe trampki włożyć np. do krótkich szortów lub rozkloszowanej, wzorzystej spódniczki. Nawet zwiewna, długa sukienka w stylu boho będzie doskonale się prezentować w zestawie z kultowymi trampkami. Zabawa modą polega na przełamywaniu konwencji. Nie bójmy się więc łączyć ze sobą elementów, które pozornie pochodzą z różnych „światów”. Białe trampki do garnituru? Czemu nie! Najlepiej wypadną w granatowym komplecie i z białą, odważnie rozpiętą bluzką koszulową. Do tego delikatny złoty łańcuszek i okazały zegarek w męskim stylu. Ale uwaga: w takim wydaniu trampki muszą być nieskazitelnie białe i niezniszczone. Równie niecodziennym połączeniem jest zestawienie modnej w tym sezonie tiulowej spódnicy z trampkami. Jej romantyczny charakter można przełamać, np. jeansową kurtką albo dzianinową bluzą. Efekt oryginalny, zwracający uwagę.
Jakie wybrać?
Nawet zwykłe białe trampki mogą mieć różne wersje. Do wyboru są modele za kostki i klasyczne do kostek. Wyższe dobrze wyglądają do wąskich, prostych spodni i krótkich spódnic albo szortów. Niższe będą odpowiednie do długich spódnic i zwężanych spodni. Wśród trampek za kostki zwraca uwagę model na obcasie, nawiązujący stylizacją do mody lat 90. W tym sezonie na wybiegach i w kolekcjach wielu firm pojawiły się także naszywki. Kolorowe elementy dekoracyjne opanowały nie tylko T-shirty i kurtki. Także białe trampki zdobią teraz naszywki, napisy i barwne aplikacje. Popularnym motywem są usta, emotikony i brokat.
Białe trampki – buty z historią. Ich ponadczasowość jest wyjątkowa. Odmładzają i nadają charakter każdej kreacji. Niezależnie od modelu w parze z tym kultowym sportowym obuwiem z łatwością stworzymy stylizację na każdą okazję. | Białe trampki – buty, które pasują do wszystkiego |
Miłośnicy Lego nie muszą obawiać się nudy podczas jesiennych wieczorów. Wszystko za sprawą nowości katalogowych, wśród których każdy znajdzie idealny zestaw dla siebie. Przedstawiamy 5 wybranych zestawów Lego Super Heroes dla prawdziwych amatorów komiksów i filmów z superbohaterami. 1. Atak powietrzny Batmobila – cena katalogowa: 549,99 zł
Ten zestaw to wymarzony prezent dla fana Batmana i jego gadżetów. W skład klocków wchodzi Flying Fox z miejscem na dwie figurki i działkami sprężynowymi oraz Batmobil (o szerokości 8 cm, długości – 17 cm i wysokości – 5 cm) z otwieranym kokpitem, miotaczami klocków i regulowanymi skrzydłami. Poza tym jest tu sześć figurek: Steppenwolfa, Cyborga, Batmana, Wonder Woman, Supermana i dwóch Parademonów. Dodatkowo w skład tego kompletu wchodzi Mother Box. Jeśli chodzi o akcesoria, mamy tu tarczę Wonder Woman oraz skrzydła Parademonów. Zestaw przeznaczony jest dla dzieci powyżej 9. roku życia. Zawiera aż 955 elementów.
2. Odrzutowiec Kapitana Ameryki – cena katalogowa: 119,99 zł
Dla dzieci powyżej 6. roku życia polecany jest zestaw z Kapitanem Ameryką. W jego składzie znajdziemy trzy minifigurki. Są to: Pilot Kapitan Ameryka, Ms. Marvel i Superadaptoid. Odrzutowiec wyposażony jest w dwa miotacze dysków oraz kokpit z miejscem na figurki. Jego atutem są odchylane skrzydła i możliwość wystrzelenia naboju. Do zestawu dołączone są skrzydła Superadaptoida, dyski do strzelania i niebieskie dysze. Zestaw zawiera 160 elementów.
3. Iron Man: Detroit Steel atakuje – cena katalogowa: 169,99 zł
Także wielbiciele Iron Mana nie będą czuć się pominięci, bowiem Detroit Steel Atakuje to zestaw, który zapewni długie chwile kreatywnej zabawy. Dedykowany jest już siedmiolatkom, a zawiera 377 klocków, w tym samochód Lolę, z możliwością modyfikacji na tryb latania, oraz trzy minifigurki: Iron Mana, Agenta Coulsona i Justina Hammera. Mech Hammera wyposażony jest w piłę i sześciostrzałowy miotacz. Czy Iron Manowi uda się uratować Detroit Steel?
4. Tor kontra Hulk: starcie na arenie – cena katalogowa: 279,99 zł
Tor i Hulk walczą na arenie, ale ich siły muszą się zjednoczyć, aby pokonać Grandmastera. Zestaw zawiera arenę z przesuwaną bramą oraz stojak na broń, otwieraną celę więzienną i przewracane kolumny. Arena ma 19 cm wysokości i 39 cm szerokości. Wśród minifigurek znajdziemy Thora, Lokiego, Grandmastera i strażnika oraz dużą figurkę Hulka. W zestawie są też dwa miecze Thora oraz topór, laska i młot Hulka. Zestaw przeznaczony jest dla dzieci powyżej 7. roku życia i zawiera 492 elementy.
5. Wonder Woman kontra Doomsday – cena katalogowa: 44,99 zł
Nie tylko chłopcy, ale i dziewczynki znajdą dla siebie zestaw, który pozwoli im przez chwilę poczuć się prawdziwą superbohaterką. Mowa oczywiście o Wonder Woman, która podbiła serca dzieci na całym świecie. Zestaw Wonder Woman kontra Doomsday przeznaczony jest dla dzieci już od 5. roku życia. W jego skład wchodzą: dwie minifigurki, odrzutowiec Wonder Woman z elementami, które są przezroczyste, oraz samochód Doomsdaya. Poza tym są tu broń: miecz, tarcza i pałka. Zestaw jest prosty w złożeniu i zawiera 85 elementów.
Zobacz również: Lego Minecraft – 6 nowości z katalogu lipiec–grudzień 2017 | Lego Marvel Super Heroes – 5 nowości z katalogu lipiec–grudzień 2017 |
Stylizacja ze skórzanymi legginsami to prawdziwy hit na lato 2015, a także idealny look na festiwale i imprezy. Jak wybrać idealny model i dopasować go do sylwetki? Skórzane legginsy to bezapelacyjny hit sezonu. Świetnie sprawdzą się zarówno w ulicznych stylizacjach, jak i w rockowych lookach na imprezę czy festiwale muzyczne. Ten element garderoby jest bardzo wdzięczny w stylizowaniu. Pasuje na wiele okazji. Dziś postanowiliśmy sprawdzić, jakie fasony są modne w tym sezonie. Na co zwrócić uwagę przed kupnem skórzanych legginsów? W końcu, z czym najlepiej je łączyć? Oto kilka praktycznych wskazówek na start.
Skórzane legginsy w modzie
Skórzane legginsy są znane modzie od dawna. Swoim wyglądem nawiązują do klasycznych skórzanych spodni, jednak są o wiele wygodniejsze w noszeniu. Świetnie się rozciągają, są lżejsze i lepiej przepuszczają powietrze. Ceny również mogą przyjemnie zaskoczyć – zaczynają się już od 30 zł. Ponadto taki model cieszy się popularnością wśród gwiazd. Anja Rubik, Kate Moss czy Miranda Kerr nie raz pojawiały się na ulicy właśnie w takich legginsach i wyglądały po prostu fantastycznie. Warto dodać, że skórzane legginsy można znaleźć zarówno w kolekcjach znanych projektantów, jak i liniach sieciówek.
Jak wybrać skórzane legginsy?
Wybór jest dość prosty. Warto zwrócić uwagę tylko na kilka elementów, od których w dużej mierze będzie zależeć komfort noszenia takich spodni. Po pierwsze, materiał. Najlepiej wybrać sztuczne materiały imitujące skórę (np. ekologiczna skóra). Tkanina powinna być bardzo lekka i dobrze przepuszczać powietrze. Dzięki temu takie legginsy można będzie zakładać w letnie miesiące. Po drugie, długość. Na rynku można znaleźć długie fasony oraz krótsze modele legginsów odsłaniające dolną część łydek. Po trzecie, kolor. Oczywiście skórzane modele są zazwyczaj czarne. Jednak w sklepach coraz częściej pojawiają się czerwone, brązowe lub wzorzyste skórzane legginsy. Tutaj wybór zależy już od osobistych preferencji oraz pozostałych elementów garderoby, z którymi zamierzać zestawiać legginsy.
Jak to się nosi?
Na start dobra wiadomość! Skórzane legginsy pasują niemalże do wszystkiego. Świetnie komponują się z tunikami i oversize’owymi swetrami. Na chłodniejsze miesiące mogą być także idealną alternatywą dla zwykłych rajstop (np. w połączeniu ze spódniczkami czy krótkimi sukienkami). Jednak szaleństwo zaczyna się dopiero przy stylizacjach imprezowych. Tutaj skórzane legginsy mogą być prawdziwą bombą. Można je założyć do jasnego T-shirtu z seksownym wycięciem na plecach, a z góry okryć się rockową ramoneską. Obuwie? Doskonale sprawdzą się militarne botki lub szpilki.
Skórzane legginsy – dla kogo?
Model legginsów należy dopasować do swojej sylwetki. Kobiety o zgrabnych łydkach mają najwięcej swobody i mogą wybierać najbardziej fantazyjne modele w różnych kolorach. Panie o nieco masywniejszych nogach powinny wybierać legginsy jednolite pod względem barwy i jak ognia unikać wzorów (podkreślają szerokość łydek).
Skórzane legginsy są hitem lata 2015. Idealnie sprawdzą się zarówno do casualowych stylizacji, jak i do imprezowych looków. Wybrany model należy dopasować do swojej sylwetki oraz wybrać lekki materiał, który będzie dobrze przepuszczać powietrze (np. ekologiczna skóra). | Skórzane legginsy – jak je nosić? |
Nawet dobrej klasy telewizor w pojedynkę nie jest nam w stanie zapewnić wyjątkowych wrażeń, niezależnie od ilości cali czy jakości obrazu. Te elementy, owszem, będą dopieszczone do maksimum, ale pozostaje jeden, ostatni, bez którego doznania będą niepełne – dźwięk. W tej sprawie pomoże tylko zestaw kina domowego. Zestaw kina domowego – ile to kosztuje?
Wbudowane w telewizory odtwarzacze dźwięku nawet przy topowych modelach odbiegają zdecydowanie od tego, czego oczekiwalibyśmy od sprzętów tej klasy. W związku z tym, by w pełni cieszyć się multimedialną rozrywką, musimy dodatkowo zaopatrzyć się w zestaw kina domowego. Te cenowo bardzo mocno różnią się od siebie.
Modele do tysiąca złotych oferują niski standard. Do dwóch tysięcy da się już kupić zadowalający sprzęt, choć również nie będzie to najwyższa możliwa klasa. Ostateczna jakość zależy od mocy głośników i ich liczby – zestawy potrafią sobie liczyć od dwóch do kilkunastu!
Na co patrzeć przy zakupie kina domowego?
Wybór zestawu powinien być poprzedzony krótkim namysłem. Do czego właściwie będzie nam służył? Czy przede wszystkim oglądamy filmy i seriale, czy też jako zapaleni melomani spędzamy godziny, odtwarzając płyty i wideo z koncertów? Do tych pierwszych zastosowań wystarczy nawet niskiej klasy sprzęt. Amatorzy drugiego typu rozrywki będą musieli wydać trochę więcej.
Najważniejszy parametr, którym powinniśmy się kierować, to moc głośników. Zasada jest prosta: im kosztowniejszy zestaw, tym większą moc oferuje. Czasami nawet niewielkie różnice w cenie – rzędu stu, dwustu złotych – potrafią przełożyć się na dużo większą siłę dźwięku.
Kodeki w kinie domowym
Choć nie powinno to stanowić problemu przy sprzęcie powyżej tysiąca złotych, niemniej na wszelki wypadek zawsze warto zwrócić uwagę na wbudowane dekodery dźwięku. Im więcej, tym lepiej. Standard to Dolby Digital, DTS, Dolby Prologic II, Dolby TrueHD oraz DTS-HD Master Audio.
DVD czy Blu-ray?
Przy sprzęcie tej klasy możemy już wymagać odtwarzania nie tylko płyt DVD, ale również Blu-Ray. Warto również zadbać o to, by nasz zestaw komunikował się z innymi sprzętami w domu bez użycia kabli – za pomocą Wi-Fi lub po Bluetoothie. Im mniej kabli tym lepiej, prawda?
Polecane zestawy kina domowego do 2000 zł
Rozsądną propozycją dla osób planujących wydać około tysiąca złotych będzie LG BH6440P. W zestawie znajdziemy pięć głośników o mocy 850W oraz oczywiście subwoofer. Zestaw odtwarza zarówno płyty DVD, jak i Blu-Ray, a z innymi urządzeniami łączy się za pomocą Bluetootha. Dzięki złączu USB nagramy nasze ulubione programy na zewnętrzny nośnik. Współpracuje także z… iPodem, choć to raczej ciekawostka.
W okolicach dwóch tysięcy złotych spokojnie możemy się również zdecydować na soundbar z subwooferem. Dobrym modelem tego typu będzie na przykład Samsung HT-E8200 ze sporą liczbą wejść HDMI, usługą streamowania multimediów i usługami Smart TV.
Jeżeli szukamy dobrej jakości sprzętu, który dodatkowo będzie obsługiwał Blu-Ray 3D, warto sięgnąć po Samsunga HT-H5550W, Yamahę RX-V477 lub równie atrakcyjny, a trochę tańszy zestaw LG BH-7440P. Od komunikacji W-Fi po szeroki wybór kodeków audio i wideo – te sprzęty mają wszystko, co najważniejsze.
W świecie kin domowych dwa tysiące złotych budżetu to nie jest jeszcze górna granica, ale w tej cenie spokojnie znajdziemy dobry sprzęt, który znacząco wpłynie na nasz odbiór domowych seansów, a także zawierał będzie wiele ciekawych usprawnień – może nie najważniejszych, ale poprawiających wygodę korzystania z elektronicznych zabawek. | Zestaw kina domowego do 2000 zł – który wybrać? |
Aktualnie na terenie polski 90% drzew owocowych zapylają pszczoły, otrzymujemy dzięki nim aż 75% żywności. Niestety, wiele osób o tym zapomina, a może nawet nie wie, tymczasem pszczoły wymierają w zastraszającym tempie. Jest to spowodowane słabym systemem odpornościowym tych owadów, które atakowane są nie tylko dobrze rozpoznanymi chorobami, ale też mutującymi szczepami nowych. Dołącza się do tego zanieczyszczenie środowiska, pestycydy, sztuczne nawozy i brak pożywienia. Musimy pamiętać, że nasz los jest nierozerwalnie związany z pszczołami. Warto zatem postarać się, by w ogrodach pojawiały się kwiaty, które pomogą im przetrwać, a w konsekwencji również nam.
Drzewa i krzewy
Najłatwiejsze w utrzymaniu rośliny miododajne to krzewy i drzewa – nie wymagają pielenia, są odporne na mrozy, dają przyjemny cień, wiele z nich ma też jadalne owoce. Oczywiście do grupy tej zaliczamy wszystkie drzewka owocowe, jednak sadząc te rośliny, trzeba liczyć się z tym, że wymagają wiedzy i pielęgnacji. Jak na drzewa są dosyć delikatne, wymagają nawożenia, zabezpieczania przed mrozem, szczepienia albo oczkowania. Dlatego jeśli zależy nam na roślinach mało wymagających, lepiej postawić na lipę, wierzbę, leszczynę i maliny. O ile maliny i lipa to rośliny miododajne, o tyle leszczyna i wierzba to rośliny dające duże ilości pyłku, za to niedające miodu. Nie wolno bowiem zapominać, że pszczoły produkują miód, ale żywią się nie tylko nim.
box:offerCarousel
Ludzie zresztą też coraz bardziej interesują się pyłkiem albo pierzgą pszczelą. Nic w tym dziwnego, bo o ile miód to jedzenie pełne energii, o tyle pyłek zapewnia mikro- i makroelementy, białka, tłuszcze, a także enzymy i kwasy. Pyłek i pierzga to od kilku lat bardzo poszukiwane produkty w medycynie i kosmetyce. Dlatego jeśli chcemy zatroszczyć się o małe pasiaste owady, warto zadbać o rośliny dające dużo pyłku. Są nimi wierzba i leszczyna – obie zaczynają pylić bardzo wcześnie, co daje pszczołom szansę na zbieranie wartościowego pokarmu już od wczesnej wiosny, a tym samym wzmacnia rój i zwiększa jego liczebność. Poza tym kto nie lubi na jesieni i w zimie raczyć się orzechami laskowymi? Wierzba natomiast to bardzo malownicze drzewo, które od wieków gości w naszej tradycji.
Lipa i maliny to z kolei rośliny dające nie tylko pyłek, ale i miód. Miód lipowy jest bardzo słodki i lekki, polecany przy przeziębieniach i infekcjach dróg oddechowych. Podobnie ma się sprawa z miodem malinowym, który jednak ma bardzo charakterystyczny smak – jest lekko kwaskowy. Lipa i maliny nie wymagają skomplikowanej opieki – wystarczy tylko usuwać martwe pędy i gałęzie. Ponadto zimą można cieszyć się nie tylko miodem, ale i domową herbatą lipową z sokiem malinowym. Mało jest też przyjemniejszych trunków niż nalewka malinowa słodzona miodem.
box:offerCarousel
Kwiaty
Czekając na wzrost krzewów, również możemy coś zrobić dla pszczół. Do roślin dających duże ilości miodu i bardzo łatwych w uprawie zaliczamy: facelię, wrzos, kocimiętkę, lawendę, macierzankę i astry. Facelia – roślina, która nie ma dużych wymagań glebowych – jest szczególnie miododajna. Można ją siać cały rok, kwitnie nawet 5 tygodni, na dobrej glebie i przy gęstym wysiewie może dać nawet 800 kg miodu z hektara, a przy słabej glebie można osiągnąć 400 kg miodu i nawet do 300 kg pyłku z hektara. Oczywiście nie każdy musi wysiewać hektar kwiatów, ale nawet malutkie kępy mogą stanowić pokarm dla pszczół miodnych i dzikich.
box:offerCarousel
Warto pamiętać, że większość roślin miododajnych ma przyjemny zapach również dla człowieka. Dlatego macierzanki, do rodziny których zaliczają się między innymi tymianek i kocimiętka (przyciągająca koty i odstraszająca komary), wrzosy, lawenda i nawet astry mogą przez długie tygodnie umilać nam pobyt w ogrodzie delikatnymi zapachami. Astry wymagają pewnego dozoru i dosyć dobrej gleby, ale dają pszczołom szansę na zbieranie pyłku i miodu nawet do późnej jesieni, jeśli jest ciepło. Wrzos i lawenda mają podobne wymagania glebowe – gleba lekka, próchnicza i dosyć kwaśna, chociaż lawenda stanowczo lepiej rośnie na słońcu i preferuje mniejszą wilgotność, podczas gdy wrzos akceptuje półcień i preferuje wilgotniejsze podłoże.
Trzeba pamiętać, że gleba preferowana przez te rośliny to taka, na której rosną nie tylko rośliny wymagające, ale i wiele chwastów, dlatego pielęgnacja tych kwiatów nie nastręcza dużo kłopotu. Natomiast zarówno kocimiętka, jak i macierzanka to rośliny sprawdzające się w skalniakach i obrębach rabatek. Nie są wymagające ani skomplikowane w uprawie.
Rośliny przemysłowe i zioła
Nowatorskim pomysłem, przywiezionym z zachodnich gospodarstw ekologicznych, jest hodowla jako kwiatów ozdobnych roślin znanych u nas jako rośliny mające znaczenie przemysłowe, takich jak rzepak, gryka, a także ziół – lebiodki pospolitej (oregano), lubczyku i tymianku. Szczególnie rzepak i gryka dają dużo dobrego jakościowo miodu i pyłku. Ideą ekologicznych gospodarstw jest samowystarczalność, dlatego nawet niewielkie ilości rzepaku i gryki są wystarczające na zaopatrzenie się we własną zdrową żywność, natomiast hodowla własnych ziół może zapewnić smakowite posiłki przez cały rok. Oczywiście nie musimy całej działki zasiewać gryką lub lubczykiem, ale nawet niewielka kępa może pomóc pszczołom w przeżyciu, a nie wymaga od nas praktycznie żadnej pielęgnacji.
Warto też pamiętać o bardzo przydatnych roślinach miododajnych współcześnie uważanych za chwasty i z zapałem wyplenianych z pięknych aksamitnych trawników – są to mniszek lekarski i koniczyna. Z pewnością, jeśli zależy nam na stworzeniu na podwórku czy działce murawy piłkarskiej, trzeba je wypielić, ale jeśli mamy na uwadze los pszczół i w dłuższej perspektywie także nasz, zostawmy kępki tych pożytecznych roślin podczas koszenia. | Najłatwiejsze w utrzymaniu rośliny miododajne |
Jadalnia to bardzo ważne pomieszczenie w domu. Odbywają się w nim spotkania z rodziną, wspólne posiłki. Jeżeli nie ma możliwości oddzielenia jej, to zwykle jest to przestrzeń między salonem a kuchnią lub miejsce wygospodarowane w jednym z nich. Meble jadalniane muszą być przede wszystkim funkcjonalne i wygodne w użytkowaniu. Powinny pasować do wystroju domu lub mieszkania, tworząc z nim harmonię. Jadalnia powinna bez trudu zmieścić wszystkich członków rodziny oraz gości, których zamierzamy zapraszać. Urządzając ją, weźmy pod uwagę kilka znaczących kwestii.
Stół i krzesła – podstawowe wyposażenie jadalni
Punktem wyjścia do rozważań na temat wyboru mebli do jadalni jest wielkość samego pomieszczenia. O ile w dużych przestrzeniach można zdecydować się na okrągły stół, którego zaletą jest równoważność wszystkich miejsc, to w mniejszych praktyczniejsze będą prostokątne lub kwadratowe modele. Możliwość złożenia lub rozłożenia w razie potrzeby to bardzo przydatna opcja. Na co dzień stół może mieścić tylko domowników, a w razie przyjęcia lub odwiedzin może zostać powiększony. Kompromisem będzie wydłużony, ale zaokrąglony eliptyczny stół, który świetnie wpisuje się zarówno w nowoczesne, jak i tradycyjne wnętrza, zależnie od stylu jego wykonania.
Następnym niezbędnym elementem są krzesła. To tak naprawdę ilość potrzebnych nam w domu krzeseł określa dokładnie wielkość stołu, jakiego potrzebujemy. Przyjmuje się, że wygodne siedzisko jest ulokowane na wysokości 45-50 cm nad ziemią oraz zajmuje około 60 cm szerokości stołu. Wybierając liczbę krzeseł, weźmy pod uwagę ilość domowników oraz gości, którzy będą nas odwiedzać. Pamiętajmy, że aby pomieszczenie było wygodne w użytkowaniu, po wstawieniu mebli musimy pozostawić ścieżki komunikacyjne, pozwalające odejść od stołu lub odsunąć krzesło. Ciekawym rozwiązaniem przy stołach prostokątnych jest zaaranżowanie na siedziska podłużnych ław. Są bardzo wygodnym, dodającym przyjaznego klimatu pomysłem oszczędzającym jednocześnie nieco miejsca.
Styl i oświetlenie w jadalni
Meble jadalniane są produkowane we wszystkich stylach wnętrzarskich, dlatego najlepiej jest przy ich wyborze kierować się harmonią z resztą wystroju domu. Projektowane są bardzo nowoczesne, dizajnerskie rozwiązania łączące szkło i metal. Meble tradycyjne zaś zwykle charakteryzuje użyte do ich budowy drewno, dostępne w wielu odcieniach. Zależnie od tego, jaki klimat chcemy osiągnąć, na taki wystrój powinniśmy się zdecydować.
Dodatkowym elementem pojawiającym się w jadalni mogą być dekoracje: w formie obrazów na ścianach – nierzadko wykorzystuje się w tym pomieszczeniu bardzo pasujące płótna przedstawiające martwą naturę, kompozycje roślinne postawione na stole, ożywiające nastrój. Bardzo klasycznym meblem, sięgającym swą tradycją dawnych dworów i pałaców, jest kredens. Jest to praktyczne rozwiązanie kwestii przechowywania kolekcji sztućców, zastawy oraz obrusów.
Warto zastanowić się nad odpowiednim oświetleniem jadalni. Gust domowników gra tu dużą rolę – niektórzy lubią pełen romantyzmu półmrok, a inni wolą wiedzieć dokładnie, co nakładają na talerz. Dobrze, jeśli mamy możliwość wyboru, np. jasno i silnie oświetlony stół, z opcją przełączenia tylko na boczne światło. W przypadku kolacji we dwoje niezawodne będą świece.
Urządzanie domu może nastręczać wielu wątpliwości i kłopotów. Spokojne podejście do tematu i rozłożenie go na czynniki pierwsze jest kluczem do oczekiwanego efektu. W przypadku mebli jadalnianych pierwszym krokiem będzie rozmiar pomieszczenia, ilość domowników oraz styl panujący w mieszkaniu, wszystko następnie łączy się w całość: ilość krzeseł, rozmiar stołu, wystrój wnętrza oraz oświetlenie. Z takim podejściem nie będzie trudno urządzić to pomieszczenie. | Meble do jadalni – jakie wybrać? |
Nie zawsze domowa sieć bezprzewodowa, czyli popularne WiFi, działa dobrze. Czasami, szczególnie w dużych piętrowych domach, potrafi gubić zasięg lub pracuje wolno. W takiej sytuacji można zastosować kilka rozwiązań, które wyeliminują problem. Jednym z nich jest PLC – Power Line Communication, czyli sieć stworzona dzięki sieci elektrycznej. PLC nie cieszy się w Polsce jeszcze zbyt dużą popularnością, ale zainteresowanie tą technologią systematycznie rośnie. Przede wszystkim dlatego, że pozwala stosunkowo niewielkim kosztem i minimalnym nakładem pracy stworzyć niezawodną sieć domową. Dzięki powerline’om można między innymi rozwiązać problem braku zasięgu WiFi lub uniknąć wiercenia w ścianach, aby przeciągnąć przewody.
Jak to działa?
PLC do przesyłania sygnału wykorzystuje istniejącą już sieć elektryczną. Do jednego z gniazdek w domu podłączamy nadajnik, który z kolei – kablem Ethernet – jest połączony z modemem/routerem internetowym. Nadajnik przesyła sygnał po całej sieci elektrycznej. Dzięki temu do dowolnego gniazdka wystarczy podłączyć odbiornik. Ten następnie zespalamy kablem Ethernet z komputerem lub kolejnym routerem, który poprawi zasięg sieci. To bardzo proste rozwiązanie, które ogranicza się do wpięcia kilku urządzeń do gniazdek elektrycznych i podłączenia paru kabli. Cała instalacja zajmuje raptem chwilę.
Jak wcześniej wspomniałam, PLC wykorzystuje istniejącą już sieć elektryczną. Przedtem w budownictwie używano przewodów dwużyłowych, które składały się z przewodu fazowego i neutralnego. Dzisiaj stosuje się już odpowiedniki trójżyłowe, które mają przewody: fazowy, neutralny i uziemienia ochronnego. Bardzo ważne jest to, że w obu przypadkach sieć utworzona przy pomocy powerline’ów będzie działać. Różnica polegać będzie jedynie na wydajności takiej sieci. Nowsze instalacje z przewodami trójżyłowymi mogą oferować nawet o 60 lub 80 procent lepszą przepustowość.
Co trzeba wiedzieć?
W sprzedaży znajduje się kilka rodzajów powerline’ów o różnej przepustowości. Najpopularniejsze są modele 200 Mb/s, 500 Mb/s oraz 1200 Mb/s. Faktyczna prędkość przesyłania danych w dużej mierze zależy od jakości sieci elektrycznej, ale osiągnięcie maksymalnych wartości w normalnych warunkach jest praktycznie niemożliwe. W rzeczywistych testach każdy z powerline’ów osiąga mniej więcej połowę zakładanej prędkości, czyli model 200 Mb/s to około 90 Mb/s, przy 500 Mb/s uzyskamy orientacyjnie 250 Mb/s, a 1200 Mb/s to w przybliżeniu 500-600 Mb/s. Mowa oczywiście o prędkości przesyłania danych między komputerami podłączonymi do sieci. Jeśli mamy internet o prędkości 50 Mb/s, to powerline nie zapewni wyższej przepustowości.
Prędkość przesyłania danych zależy też w dużej mierze od innych urządzeń, które są podłączone do sieci. Producenci podkreślają przede wszystkim wpływ takich sprzętów, jak: przełączniki w listwach zasilających, liczniki energii elektrycznej, regulatory natężenia oświetlenia, stateczniki oraz filtry antyprzepięciowe. Dlatego też zaleca się podłączanie powerline’ów bezpośrednio do gniazdka prądowego, a nie do listew zasilających lub tzw. przedłużaczy. Spadki wydajności sieci mogą być także zauważalne w momencie odkurzania, uruchomienia piekarnika elektrycznego lub korzystania z innych urządzeń, które mocno obciążają sieć elektryczną.
W przypadku domów jednorodzinnych trzeba też pamiętać o tym, aby nadajnik i odbiornik znajdowały się w jednej fazie. Problem nie występuje w przypadku bloków mieszkaniowych. Jednak kłopot może pojawić się przede wszystkim w domkach jednorodzinnych, gdzie czasami są spotykane np. instalacje trójfazowe. W takim przypadku sieć utworzona przy pomocy PLC będzie działać bardzo wolno albo w ogóle. | Czym jest i jak działa powerline? |
Zimą nasz ogród nie musi być pozbawiony kolorów. Sadząc w nim gatunki drzew, krzewów i roślin o barwnych pędach, zasuszonych kwiatostanach lub finezyjnie prezentujących się na gałęziach owocach, sprawimy, że przestrzeń wokół domu zyska niepowtarzalny klimat i wygląd, który każdego dnia będzie cieszył oko i ciekawie prezentował się w połączeniu z typową dla tej pory roku śnieżną bielą. W zimowym ogrodzie mogą dominować tylko rośliny zimozielone, takie jak: ostrokrzew, barwinek czy bluszcz pospolity. Warto jednak dołączyć do nich ozdobne drzewa i krzewy oraz trawy, których powyginane pędy, zaschnięte źdźbła i odsłonięta kora będą zachwycającym elementem kompozycyjnym.
Rośliny do ogrodu zimowego – dekoracyjne pędy i ozdobna kora
Wśród różnych odmian drzew i krzewów o ozdobnych pędach i dekoracyjnej korze na szczególną uwagę zasługuje kilka roślin liściastych i iglastych. Najciekawsze gatunki to:
Dereń biały. To krzew o dwubarwnych liściach i jaskrawoczerwonych, błyszczących pędach (ich kolor będzie silniejszy, jeśli posadzimy roślinę w stanowisku nasłonecznionym). Szybko adaptuje się do środowiska i dobrze znosi okresowe zalewanie. Roślina ta często wykorzystywana jest na żywopłoty, ale może być też sadzona pojedynczo na otwartych przestrzeniach trawników. Dereń szybko się rozrasta i może osiągać od 2 do 3 m wysokości.
box:offerCarousel
Leszczyna. To dobre rozwiązanie np. do ogrodów o ograniczonej przestrzeni, ponieważ charakteryzuje się powolnym wzrostem. Zimą leszczyna zachwyca poskręcanymi pędami. Ten wielopienny krzew ma gęste gałęzie, które formują koronę. Młode pędy leszczyny zabarwione są na kolor czerwonobrunatny.
Jednym z gatunków roślin iglastych, które dobrze nadają się do zimowego ogrodu, jest sosna górska (kosodrzewina). Ma masywne gałęzie, a jej niski płożący pień może osiągać do 3,5 m. Kosodrzewina ma niewielkie wymagania glebowe i jest odporna na mrozy. Zachwyca nie tylko ciemnozielonymi połyskującymi igłami, które tworzą bajeczny kontrast ze śnieżną bielą, ale też okazałymi szyszkami i finezyjnym układem pędów.
Miłośników drzew o barwnych odcieniach powinien zainteresować klon palmowy. Osiąga od 3 do 5 m i ma okazałe liście, których średnica może sięgać nawet 10 cm. Zależnie od odmiany, jego liście przez cały rok mogą mieć kolor od zielonego, przez barwę pomarańczową, do ciemnoczerwonej. Roślina jest wrażliwa na mróz, wymaga słonecznej ekspozycji (dzięki temu liście lepiej się wybarwiają) i umiarkowanie wilgotnej gleby.
box:offerCarousel
Wierzba purpurowa to krzew o kulistej koronie, którego wysokość może sięgać 3 m. Ma cienkie i bardzo elastyczne pędy o purpurowoczerwonej barwie. Gałęzie starszych sadzonek mają kolor szarozielony. Pędy wierzby zawierają kwas salicylowy, który nadaje im goryczy, dlatego dzikie zwierzęta niechętnie je podgryzają. Roślina dobrze adaptuje się nawet do trudnych warunków glebowych, np. do stanowisk piaszczystych czy żwirowych.
Zimą w ogrodzie dobrze zaprezentuje się także wierzba mandżurska o spiralnie poskręcanych lub pofalowanych pędach. Młode gałęzie mają kolor żółtawy lub oliwkowozielony, a kora grubszych gałęzi z czasem staje się żółta. Jest niskim drzewem (zwykle ma około 5 m wysokości), a wśród odmian uprawnych wyróżnia się dwa gatunki – formę krzaczastą (Ural) i drzewo (Tortuosa).
Gatunki roślin o ozdobnych owocach i kwiatostanach zimową porą
Oprócz drzew i krzewów, zimową porą w ogrodach dużym zainteresowaniem cieszą się także rośliny, które mają dekoracyjne owoce i kwiatostany. Wśród nich znajdują się np.:
Kostrzewa pstra. To odmiana trawy o kępkowym przekroju. W porze jesienno-zimowej źdźbła kostrzewy barwią się na złote odcienie. Decydując się na jej posadzenie, należy pamiętać, że ten gatunek traw jest wrażliwy na nadmiar wilgoci w podłożu i wymaga gleb bogatych w próchnicę i wapń.
Rośliną o dekoracyjnych owocach jest kalina koralowa. Ma szkarłatnoczerowne, lśniące, kuliste owoce, które zimą budują klimat w ogrodzie. Szybko rośnie i nie wymaga przycinania. Preferuje gleby żyzne, ale będzie rozwijać się także na podłożu słabszym, np. piaszczystym. Możemy posadzić ją na stanowisku nasłonecznionym lub zacienionym. Jest odporna na przemarzanie.
box:offerCarousel
Kolejnym gatunkiem jest berberys Thunberga – ciernisty krzew o gęstym przekroju, który osiąga do 2 m wysokości. Kwitnie od maja do czerwca, a zimą zachowuje owoce w postaci podłużnej jagody o różnych odcieniach czerwieni (zależnie od odmiany). Nadaje się na żywopłoty i do posadzenia samodzielnie (dla uzyskania obfitego owocowania berberysu, należy posadzić kilka sadzonek krzewów obok siebie). Jest bardzo odporny na mróz i dobrze znosi cięcie.
Zimą w ogrodzie mogą pojawić się także intensywnie zabarwione na niebiesko-fioletową barwę *owoce mahonii pospolitej*. Krzew szybko adaptuje się do nowego środowiska, zwłaszcza do stanowisk zakrzewionych. Lubi glebę żyzną, umiarkowanie wilgotną, o odczynie od kwaśnego do obojętnego.
Wyjątkową ozdobą ogrodu jest trawa pampasowa, określana mianem “królowej traw”. To odmiana olbrzymiej trawy, która może osiągać nawet do 2 m wysokości. W sezonie jesiennym z wąskich liści zaczynają wyłaniać się puszyste wiechy, które zasychają i cieszą oko także zimą. Najlepiej sadzić je osobno w centralnych częściach ogrodu. Wiechy trawy pampasowej mogą mieć barwy srebrzystobiałe, kremowe lub różowe. Roślina lubi miejsca osłonięte od wiatru i nasłonecznione, a zimą warto zabezpieczyć jej korzenie przed mrozem, obsypując je warstwą kory lub torfu. | Rośliny ozdobne zimą. Kolorowe pędy i zimowe kwiaty |
Jeszcze nie tak dawno temu nieakceptowane, a teraz powracają do łask i to z wielkim impetem. Sneakersy na koturnach – bo to właśnie o nich mowa – podbijają nie tylko światowy rynek modowy, ale także wkraczają na nasze ulice, a nawet i czerwone dywany. Dlaczego stały się tak modne i czy naprawdę warto w nie inwestować, czy też nadal uznaje się je za modową katastrofę? Jeśli cenisz sobie nowatorskie, nietuzinkowe produkty, to z pewnością świetnym rozwiązaniem okażą się dla ciebie buty typu sneakers. Jest to rodzaj obuwia, który pierwotnie został zaprojektowany z myślą o sportowym przeznaczeniu. Jednak stale zmieniająca się moda sprawiła, że w chwili obecnej możemy wykorzystywać je nie tylko do aktywności sportowej, ale także na co dzień czy nawet na imprezę, a to wszystko z uwagi na ich niezwykłą uniwersalność. Jak się zatem ma sytuacja połączenia klasycznych sneakersów z koturnem? Czy nadal plasuje się na liście najpopularniejszego rodzaju obuwia?
Sneakersy na koturnach – dlaczego są tak chętnie wybierane?
Kto by pomyślał, że obuwie sportowe na koturnach, które jeszcze nie tak dawno temu uchodziło za szczyt kiczu, teraz góruje na liście najbardziej pożądanych butów wśród pasjonatek modowych? Warto jednak wiedzieć, że ich współczesna wersja ma niewiele wspólnego z modelami, które królowały kilkanaście lat temu. Teraz gorącym trendem jest fason tak zwany hidden wedge, inaczej mówiąc – ukryty koturn, który charakteryzuje się nie tylko zgrabnym fasonem, ale także niezwykłą wygodą. Pamiętajmy jednak, że na rynku dostępnych jest wiele zamienników klasycznego modelu, dostosowanych nie tylko do gustu czy stylu, jaki preferujemy, ale także do naszego budżetu. Możemy wybierać pomiędzy sneakersami w pełni sportowymi, trampkami na koturnach czy też wzorowanymi na „marantach”.
Skąd się wzięły?
Za ich sukces odpowiedzialna jest francuska projektantka mody – Isabel Marant. To właśnie ona wpadła na pomysł połączenia sportowego obuwia z dodaniem kilku centymetrów poprzez ukryty koturn. Pokazując zaprojektowane buty światu, złamała kolejny modowy stereotyp, który nie pozostał bez echa. Niegdyś zagorzałe przeciwniczki sneakersów na koturnach, dziś nie wyobrażają sobie oddać swoich par w zapomnienie. A mowa tutaj o światowej sławy modelkach, piosenkarkach czy aktorkach zakochanych w charakterystycznych i nieco odważnych butach. Do tego grona należy m.in. Miranda Kerr, Kate Bosworth czy Beyoncé.
box:offerCarousel
Dla kogo?
Sneakersy na koturnach zostały stworzone głównie z myślą o młodych kobietach podążających w ślad za modowymi nowościami. Nic dziwnego, że od razu przypadły do gustu, zwłaszcza tym lubiącym zaszaleć i tworzyć ciekawe, oryginalne stylizacje, w pełni odbiegające od klasycznych zestawień. Choć pierwotnym zamysłem było stworzenie sportowego obuwia, to w chwili obecnej producenci oferują nam cały czas nowe rozwiązania dopasowane do każdego z nas pod każdym kątem.
Z czym je łączyć?
Jeśli wydaje nam się, że ten rodzaj obuwia skazany jest jedynie na sportowe stylizacje, to nic bardziej mylnego. W zależności od rodzaju, na jaki się zdecydujemy, możemy wybierać spośród wariantów casualowych, wieczorowych czy też nieco bardziej eleganckich. Zastanawiając się nad klasycznymi sneakersami, bez zbędnych dodatków, możemy dobrać do nich tak naprawdę każdy element garderoby, począwszy od jeansów, a zakończywszy na plisowanej mini spódniczce. Wszystko zależy od naszego wyczucia stylu oraz doboru odpowiednich dodatków.
Jak widać, obuwie sportowe na koturnach już dawno przestało być wyśmiewane. Zapewne znajdą się kobiety, które z nieuzasadnionych przyczyn nie zamierzają zainwestować w tego typu parę obuwia, natomiast znaczna większość uwielbia połączenie wygody i stylu. Pamiętajmy, że to rozwiązanie okaże się strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza dla tych, którzy nie lubią monotonii w modzie. | Sneakersy na koturnach – hit czy kit? |
Marynowane ryby są smaczne, dlatego warto mieć je w lodówce. Na pewno przydadzą się, gdy najdzie ochota na sycącą przekąskę. Polecamy przepis na zamarynowaną makrelę w occie z dymką i kminkiem. Składniki:
2 makrele
200 g octu winnego jabłkowego
300 ml wody
sól
cukier
kminek
dymka
Krok po kroku:
Makrelę kroimy w kawałki i delikatnie obgotowujemy. Ocet łączymy z wodą i doprawiamy do smaku solą i cukrem. Dodajemy kminek i zalewamy rybę. Dodajemy dymkę i przelewamy na dwa tygodnie do słoików.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Marynowana makrela w occie z dymką i kminkiem |
Zbliża się Boże Narodzenie, a wraz z nim coroczny dylemat, jaką choinkę wybrać. A może choinka w donicy? Rozwiązanie to jest ekologiczne, ponieważ pozwala cieszyć się żywą choinką bez uśmiercania kolejnego drzewka, a przy tym praktyczne – po świętach można zasadzić choinkę w ogrodzie. Nie każdy jednak wie, jak postępować z iglastym drzewkiem przyniesionym do domu w donicy. Liczy się nie tylko zapewnienie mu odpowiedniego poziomu nawodnienia, ale również zapewnienie optymalnej temperatury. O czym musimy pamiętać, decydując się na choinkę w doniczce?
Czym się kierować przy wyborze choinki w doniczce?
Jeśli nie mamy własnego ogrodu, z którego moglibyśmy „wypożyczyć” choinkę, warto odwiedzić sprawdzone szkółki lub centra ogrodnicze. W tych miejscach powinniśmy znaleźć drzewka, które będą lepszej jakości od tych oferowanych w marketach i sprzedawanych jako typowe drzewka świąteczne w promocyjnej cenie. Rośliny te często są wykopywane z gruntu i wręcz wciskane do pojemników, dlatego mogą się nie przyjąć.
Wybierając choinkę w donicy, zwróćmy uwagę na jej aktualny stan – sprawdźmy, czy jej igły nie są przypadkiem uschnięte, czy nie zmieniły swojego koloru lub nie żerują na nich szkodniki. Wyznacznikiem jakości choinki jest też jej bryła korzeniowa. Powinna być zwarta, wprost proporcjonalna do wielkości drzewka i mieć zdrowe korzenie.
Kiedy wnieść do domu?
Bezpośrednio po zakupie nie wnosimy drzewka do domu. Musimy stopniowo oswajać je ze zmianą temperatury, dlatego na początku najlepiej trzymać choinkę na zewnątrz, a następnie w garażu lub budynku gospodarczym. Do domu najlepiej wnieść ją tuż przed świętami, przy czym należy pamiętać, że czas jej przebywania w ciepłym pomieszczeniu jest ograniczony. Powinien on wynosić nie więcej niż 6 lub maksymalnie 7 dni – w przeciwnym wypadku roślina może wybudzić się z zimowego spoczynku i wypuścić młode pędy. Najlepiej też nie stawiać jej w pobliżu grzejnika lub innego źródła ciepła.
Poziom nawilżenia choinki w donicy to temat sporny. Jedni uważają, że po przeniesieniu rośliny do domu nie wolno jej zbyt często podlewać, inni zalecają regularne nawadnianie. Moim zdaniem warto znaleźć złoty środek i podlewać lub spryskiwać drzewko tak, aby ziemia nie była ani zbyt sucha, ani zbyt mokra. W końcu jest to żywa roślina, która – jeśli znajduje się w ciepłym pomieszczeniu – potrzebuje wody.
Kiedy przesadzić choinkę do ogrodu?
Święta, święta i po świętach. Pewnie nawet nie obejrzycie się, kiedy okres świąteczny będzie zmierzał ku końcowi i z drzewka trzeba będzie zdjąć ozdoby choinkowe. Zanim jednak wyniesiecie choinkę z domu, pamiętajcie o stopniowym ochładzaniu – gwałtowny skok temperatury może niekorzystnie wpłynąć na żywotność drzewka, dlatego należy je zahartować i ponownie przyzwyczaić do chłodu.
Po stopniowym obniżeniu temperatury dobrze jest ustawić roślinę w miejscu, w którym nie będzie zbyt wietrznie, np. na balkonie lub w odpowiednim miejscu w ogrodzie. W styczniu bywa naprawdę mroźno, dlatego dobrze jest zabezpieczyć bryłę korzeniową przed przymrozkami. W tym celu można owinąć donicę tekturą falistą, włókniną, folią bąbelkową lub słomianą matą oraz postawić na styropianie. W zależności od pogody można zabezpieczyć także całe drzewko, np. agrowłókniną.
Nie zapominajmy o regularnym podlewaniu wystawionego na zewnątrz drzewka – susza jest dla niego groźna tak samo, jak mróz. O przesadzeniu drzewka do gruntu możemy pomyśleć dopiero na początku wiosny. | Choinka w doniczce – jak o nią dbać? |
W ciągu kilku ostatnich lat rynek telewizorów bardzo się rozrósł. Klienci mają dostęp do niezliczonej ilości produktów. Można wybierać ultracienkie, zaawansowane technologicznie i energooszczędne odbiorniki. Wszyscy powoli przyzwyczajamy się do tego, że telewizor staje się prawdziwym multimedialnym narzędziem, dzięki któremu mamy łatwy dostęp do Internetu, różnych aplikacji i ulubionych filmów. Przyszłość rysuje się w bardzo pozytywnym barwach, a z roku na rok producenci zaskakują nas innowacyjnymi rozwiązaniami. Większość osób uważa, że im większy telewizor, tym lepiej. W poniższym poradniku postaramy się udowodnić, że małe również może być piękne.
Mając do dyspozycji ograniczoną ilość gotówki i niezbyt duży pokój, śmiało można rozejrzeć się za funkcjonalnymi i praktycznymi modelami. Telewizory o przekątnej ekranu do 32 cali mogą sprawdzić się w wielu domowych sytuacjach. Wbrew pozorom takie produkty nie służą tylko jako dodatkowy odbiornik w drugim pokoju. Spokojnie można z nich korzystać na co dzień. Producenci starają się spełnić oczekiwania wszystkich klientów. W małych obudowach kryją się zaawansowane technologie, przydatne funkcje i dobra jakość obrazu.
LCD czy LED?
W przypadku mniejszych modeli telewizorów kupujący mogą wybierać spośród ekranów stworzonych w technologii LCD lub LED. Wbrew pozorom wybór nie zawsze będzie taki oczywisty. Z jednej strony starsze modele odbiorników wyposażone w matryce LCD są znacznie tańsze, a z drugiej ekran LED ma zagwarantować niższe rachunki i lepszą jakość obrazu. Jak jest w rzeczywistości? Należy wiedzieć, że w przypadku małych ekranów producenci najczęściej stosują krawędziową technologię LED. Jednym słowem oznacza to, że tylko brzegi ekranów oświetlane są diodami LED. Jak to odróżnić? Wystarczy bliżej przyjrzeć się ulotce. Jeżeli widnieje tam napis Edge LED, to matryca podświetlana jest tylko na brzegach. Jeśli natomiast znajdzie się tam adnotacja Full LED, można mieć pewność, że diody rozmieszczone zostały na całej powierzchni ekranu. Klasyfikując telewizory w ten sposób należy także wspomnieć o kątach widzenia i odwzorowywaniu kolorów. W takim porównaniu na prowadzenie wysuwają się odbiorniki w technologii LED. Charakteryzują się one wysokim współczynnikiem kontrastu, doskonałym odzwierciedleniem kolorów i sporymi kątami widzenia.
Rozmiar i rozdzielczość ekranu
Jeżeli został już określony typ telewizora, to teraz czas na wielkość. Przekątna ekranu ma ogromne znaczenie. Duży nie zawsze znaczy lepszy. W przypadku mniejszych pomieszczeń zbyt masywny ekran może powodować dyskomfort w trakcie oglądania. Ból oczu i głowy, a w rezultacie rozdrażnienie i podenerwowanie, to tylko niektóre przykre konsekwencje. Dlatego nie zawsze warto jest decydować się na duży ekran. Jeżeli odległość telewizora od kanapy nie przekracza dwóch metrów, to przekątna ekranu 26 cali w zupełności powinna wystarczyć. Wybór produktów o takiej wielkości jest naprawdę bardzo szeroki. Wystarczy spojrzeć na kilku znanych producentów. Takie marki jak Samsung, LG czy Philips nie zapominają o mniej wymagających klientach.
Warto również wspomnieć o rozdzielczości ekranu. Sprawdzimy to na wyżej opisanych producentach. Zasada jest prosta – im większa rozdzielczość, tym lepsza jakość obrazu. Nie oznacza to jednak, że mniejsze modele telewizorów są pozbawione zaawansowanych technologii. Bez większych trudności można odnaleźć odbiorniki działające w standardzie Full HD, przy czym ich cena wcale nie musi przekraczać 1000 złotych. Przykładem może być telewizor Philips 22PFH4109, którego wysoka rozdzielczość 1920x1080 pikseli umożliwia dostrzeżenie wszystkich szczegółów i kolorów wyświetlanego obrazu. Na podobnej półce cenowej mieści się Samsung UE22H5000, który także wyświetla obraz Full HD. Niemniej znacznie częściej można spotkać mniejsze telewizory o rozdzielczości HD Ready. Jest to bardzo popularna technologia, która w zupełności wystarczy przeciętnemu użytkownikowi.
Multimedialne funkcje
W dobie cyfryzacji telewizji naziemnej każdy sprzedawany odbiornik musi posiadać wmontowany tuner MPEG-4. Jest to swoistego rodzaju standard, ale mniejsze telewizory mogą zaskoczyć także wieloma innymi funkcjami. Użytkownicy, którzy na wyciągnięcie ręki chcą mieć dostęp do swoich ulubionych zdjęć, filmów i muzyki muszą zwrócić uwagę na modele wyposażone w wejście USB. Takie rozwiązanie umożliwia podłączenie zewnętrznego dysku przenośnego i łatwe oglądanie ulubionych multimediów. Niektóre dostępne na rynku modele oferują wbudowane odtwarzacze DVD. Bez wątpienia można także liczyć na wejścia HDMI, ułatwiające podłączanie zewnętrznych urządzeń. Tańsze i mniejsze odbiorniki mogą być także wyposażone w kilka bardziej innowacyjnych technologii. Ciekawym rozwiązaniem jest na przykład funkcja PVR, czyli możliwość nagrywania wybranych programów. Wystarczy tylko do telewizora podłączyć urządzenie USB i gotowe. Wiele telewizorów posiada dodatkowo opcje udoskonalające płynność ruchów, dzięki którym obraz cały czas jest wyraźny.
Podsumowanie
Szukając tanich, małych i funkcjonalnych telewizorów można trafić na ciekawe rozwiązania. Każdy użytkownik, po określeniu kilku najbardziej istotnych funkcji, może samodzielnie wybrać swój wymarzony odbiornik. Liczy się nie tylko przekątna ekranu, ale także nowoczesne technologie, możliwość podłączania zewnętrznych sprzętów i krystaliczny obraz. Jak pokazuje doświadczenie, coraz więcej producentów skupia się na umieszczaniu swoich innowacyjnych rozwiązań również w małych telewizorach.
Już dziś możesz zacząć przeglądanie najnowszych propozycji. Zwróć uwagę na intuicyjne menu, okres gwarancji, a także na wszechstronne zastosowania. Pamiętaj, że mały telewizor musi przede wszystkim spełniać twoje oczekiwania. | Mały, tani i funkcjonalny – telewizor do 1000 zł |
Czy do kwoty 1500 zł kupimy nową lustrzankę? Kiedyś wydawało się to mało możliwe, ale dziś ceny lustrzanek mocno spadły, pojawiły się też nowe, tańsze modele. Przygotujmy się jednak na to, że mając 1500 zł nie zawsze kupimy zestaw z obiektywem. Podstawowy obiektyw, tak zwany „kit”, dokupimy jednak dość tanio – łatwo znaleźć wiele praktycznie nowych egzemplarzy. Wynika to z tego, że obiektywy dołączane do zestawów lustrzankowych oferują zupełnie podstawową jakość optyczną, przez co wielu użytkowników szybko się ich pozbywa. To dla nas szansa, by tanio je nabyć i od nich zacząć przygodę z lustrzankami.
Wracając do aparatów – taki bez obiektywu sprzedawany jest zazwyczaj pod nazwą korpus. Tanie lustrzanki oferują zdecydowanie więcej niż nawet zaawansowane aparaty kompaktowe – zazwyczaj dokładniejszy i szybszy autofocus (choć tu wiele zależy od obiektywu), praktycznie zawsze lepszą jakość zdjęć dzięki większej matrycy, no i możliwość podglądu przez wizjer jak naprawdę będzie wyglądało zdjęcie. Jeśli mamy zamiar zacząć na poważnie przygodę z fotografią, to lustrzanka będzie dobrym wyborem.
Canon
Zacznijmy alfabetycznie – od oferty Canona. Podobnie jak konkurencyjny Nikon, japońska firma ma ogromne doświadczenie w produkcji lustrzanek. W jej ofercie znajdziemy też modele dla początkujących. Canon EOS 1200D to lustrzanka z 18-megapikselową matrycą i czułością ISO 100-6400, którą można rozszerzyć do 12800. Ten ostatni parametr według producenta ma zapewnić możliwość robienia dobrych jakościowo zdjęć nawet przy słabym oświetleniu. Do tego 9 punktów pomiaru ostrości i możliwość robienia zdjęć seryjnych z szybkością 3 klatek na sekundę. EOS1200D nagra też wideo w jakości 1080p, a oprócz wizjera mamy do dyspozycji 3-calowy wyświetlacz (rozdzielczość 460 tysięcy punktów). Ważące niecałe pół kilograma urządzenie dostaniemy bez obiektywu już za nieco ponad 1000 złotych. Wersje z kitowym obiektywem 18-55 kosztują poniżej 1500 złotych. Warto rozważyć kupienie wersji bez obiektywu i dokupienie któregoś z tanich stałoogniskowych obiektywów Canona, np. EF 50/1,8 lub EF 40/2,8 – finalna cena zestawu będzie podobna, a możliwości fotograficzne, które uzyskamy i jakość zdjęć zdecydowanie większe niż przy zoomie. Należy jednak pamiętać o tym, że zoom daje nam oczywiście dużo większą wygodę robienia zdjęć i duży zakres ogniskowych.
Na aukcjach możemy jeszcze czasem trafić na nowe egzemplarze poprzednika EOS 1200D – modelu 1100D. Wyglądający niemal identycznie aparat może być nieco tańszy, ale odradzamy jego zakup ze względu na gorszą jakość nagrywanego wideo (720p), mniejsze możliwości w zakresie ISO, mniej megapikseli (12) i mniejszy wyświetlacz (2,7-cali, bez możliwości podglądu robienia zdjęć).
Za nieco ponad 1500 złotych na aukcjach możemy znaleźć też nowe egzemplarze korpusu EOS 100D, który w portfolio Canona plasuje się o szczebel wyżej od 1200D. Czy warto dopłacić? 100D oferuje nowszy procesor obrazu Digic 5, większy zakres czułości ISO (do 25600), możliwość robienia zdjęć seryjnych z szybkością 4 klatek a sekundę, dużo lepszy wyświetlacz tylny (1,04 mln punktów), jest też znacząco lżejszy (407 kontra 480 gramów) i mniejszy od 1100D. Nagrywa wideo w jakości Full HD przy 30 klatkach na sekundę. Różnica w cenie jest jednak spora – kupno samego korpusu 100D będzie nas kosztowało akurat tyle, ile 1200D i obiektyw. Decyzję trzeba więc podjąć samemu, w zależności od naszych oczekiwań i budżetu.
Nikon
Konkurencyjny Nikon za co najmniej 1500 złotych oferuje korpus swojego nowego modelu budżetowego – D3300. Ma on więcej megapikseli od Canonów – aż ponad 24 miliony, oferuje czułość ISO do 12800, aż 5 klatek na sekundę w trybie zdjęć seryjnych, do tego 11 punktowy autofocus, możliwość nagrywania wideo w jakości Full HD (60 klatek na sekundę), 3-calowy ekran o rozdzielczości 921 tys. punktów. Jak widać ma on na papierze znaczną przewagę nad konkurencyjnym Canonem EOS 100D.
Jeśli chcemy wydać mniej i pozostać w stajni Nikona – możemy wybrać model D3200, który bez obiektywu kosztuje nieco ponad 1000 złotych. Ma on jednak, przy tej samej liczbie megapikseli, starszej generacji procesor obrazu Expeed 3 (w D3300 zastosowano Expeed 4) i robi mniej zdjęć
w trybie seryjnym – 4 na sekundę. W trybie Full HD nagramy nim 30 klatek na sekundę – dwukrotnie mniej niż u droższego konkurenta, a maksymalna czułość ISO opisywanego modelu to 12800. Jest też znacznie cięższy – waży 505 gramów (D3300 – 460 gramów). 3-calowy wyświetlacz jest za to identyczny.
Sony
Canon i Nikon to giganci rynku foto, ale nie zapominajmy o firmie Sony. Lustrzanka SLT-A58oferuje naprawdę dużo, a korpus jest do kupienia za około 1500 złotych. 20,1-megapikselowa matryca CMOS Exmor APS HD zapewnia czułość ISO do 16000. Autofuks oferuje nie tylko 15 punktów ostrzenia, lecz także funkcję śledzenia ostrości ruchomych obiektów. Do tego możliwość robienia zdjęć seryjnych z szybkością 8 klatek na sekundę. Co ciekawe Sony zrezygnował z analogowego wizjera i zastąpił go elektronicznym, pracującym w technologii OLED. Tylny ekran ma 2,7 cala i wyświetla ponad 460 tys. punktów.
Podsumowanie
Jak widać, dysponując kwotą 1500 złotych z powodzeniem kupimy lustrzankę i obiektyw. Jeśli zależy nam na nowszych modelach o lepszej specyfikacji, wystarczy tylko na korpus, a za obiektyw będziemy musieli dopłacić. Niezależnie od tego, na które rozwiązanie się zdecydujemy, nie powinniśmy mieć powodów do narzekań. Współczesne niedrogie lustrzanki oferują naprawdę dużo rozwiązań funkcjonalnych oraz doskonałą jakość zdjęć. | Wybieramy lustrzankę do 1500 zł – przegląd modeli |
PayU|Express to grupa bezpłatnych usług, która umożliwia Ci zapłatę za zakupy jednym kliknięciem, przelewem lub kartą, bez logowania do banku i przepisywania haseł SMS. PayU|Express to grupa bezpłatnych usług, która umożliwia płatność za zakupy jednym kliknięciem, przelewem lub kartą, bez logowania do banku i przepisywania haseł SMS. PayU|Express zapewnia wygodę w płaceniu zarówno z komputera stacjonarnego jak i z urządzeń mobilnych. Ta metoda płatności dostępna jest dla posiadaczy kont w poniższych bankach:
mBank,
Alior Bank,
T-Mobile Usługi Bankowe dostarczane przez Alior Bank,
BNP Paribas Bank,
Pekao SA,
Getin Bank,
Orange Finanse,
Noble Bank.
Aby skorzystać z PayU|Express, jednorazowo aktywuj usługę
Zrób zakupy w Allegro,
wybierz przelew jako metodę płatności, a następnie wybierz Twój bank,
zaloguj się do banku, zaakceptuj regulamin usługi,
potwierdź przelew.
Od tego momentu zapamiętamy wybraną przez Ciebie metodę. Kolejne płatności wykonasz jednym kliknięciem.
Jeśli korzystasz z mBanku, Orange Finanse lub Alior Banku, możesz aktywować usługę zapłaty jednym kliknięciem już w trakcie wypełniania formularza opcji dostawy. Wystarczy, że w trakcie płatności za zakupy zaznaczysz opcję „aktywuj mTransfer mobilny" (po wybraniu mTransferu) lub "aktywuj PayU Express" (po wybraniu Alior Banku lub Orange Finanse).
Bezpieczeństwo usługi
Usługę współtworzymy z bankami, dzięki czemu jest ona całkowicie bezpieczna. Po jej uruchomieniu bank wysyła nam specjalny identyfikator, dzięki któremu możemy powiązać Twój rachunek z subkontem Allegro Finanse. Jest on przechowywany w bezpiecznych bazach i nikomu go nie udostepniamy. Wymiana niezbędnych informacji z bankiem jest szyfrowana. Nie mamy dostępu do Twojego loginu ani hasła do bankowości elektronicznej. Wszystkie transakcje objęte są Programem Ochrony Kupujących PayU lub Programem Ochrony Kupujących Allegro.
Limity płatności
Zawsze przy transakcji powyżej określonej kwoty poprosimy o dodatkową autoryzację płatności. Oto limity dla poszczególnych banków:
* mBank – 200 zł
* Alior Bank – 200 zł
* T-Mobile Usługi Bankowe dostarczane przez Alior Bank – 200 zł
* BNP Paribas Bank – 200 zł
* Pekao SA - 100 zł
* Orange Finanse - 200 zł
* Getin Bank - 200 zł
* Noble Bank - 200 zł
W niektórych kategoriach nie zapłacisz przez PayU|Express.
Masz dodatkowe pytania o PayU|Express? Napisz do nas.
Wyłączenie usługi
Usługę możesz całkowicie wyłączyć. Sprawdź, jak to zrobić. | Czym jest i jak zapłacić przez PayU Express? |
Bielizna już dawno wyszła z cienia. Ma być widoczna, prześwitywać, kusić i podkręcać atmosferę. Biustonosze z paseczkami, koronkowe delikatne staniki, bieliźniarskie topy – czym jeszcze może zaskoczyć nas jesień 2017? Wzory, wzorki
Jesienią 2017 nawet najbardziej klasyczną bieliznę rozweselą wzory, geometryczne kształty, grochy, kwiatki i ciapki. Najczęściej zobaczymy je w intensywnych radosnych kolorach, zarówno na biustonoszach, jak i figach. Takie urozmaicenie będzie fantastycznym wspomnieniem lata, kiedy to częściej wybieramy kolorową bieliznę.
Biustonosze czy figi we wzorki są dość wymagającą bielizną. Musimy przy nich uważać, by ubrania, które nakładamy, nie prześwitywały. Dotyczy to szczególnie spodni, nikt bowiem nie chce, by wszyscy wiedzieli o tym, że mamy figi w groszki czy kwiatuszki. Trochę inaczej sprawa wygląda ze stanikiem, ponieważ czasami można sobie pozwolić, aby spod bluzki wystawało kolorowe ramiączko.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Klasyczna góra
box:imagePins
box:pin
box:pin
Jeśli chodzi o kolory, to raczej nic się nie zmieniło – nadal rządzi ognista czerwień, nude i klasyczna czerń. Bielizna w kolorze nude sprawdzi się wszędzie tam, gdzie nie chcemy, aby była ona zbyt widoczna. Czerń i czerwień są idealne na randkę lub kiedy mamy na sobie ciemne ubrania. Nie ma nic bardziej seksownego niż czarna bądź czerwona koronkowa bielizna, o czym wie chyba każda kobieta.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Trendy w bieliźnie
Oprócz wzorów i odnowionej klasyki w najnowszych kolekcjach można odnaleźć cztery główne trendy:
1) Enrich – tu ważne jest to, z czego została wykonana bielizna. Luksus, elegancja i dobra jakość to określenia oddające sedno tego trendu. Królują jedwabie i aksamity. Bielizna ma być wygodna, ale nie nudna. Klasyczne elementy są łączone w całkowicie nowy produkt z kunsztownie wykonanymi detalami. Można tutaj znaleźć odniesienia do sztuki i tradycji w połączeniu z egzotyką i patyną.
2) Discover – prawdziwy miszmasz kultur i tradycji. Hafty, miękkie dzianiny, materiały o różnej fakturze, a wszystko to wpisane w nowoczesny styl. Projektanci tworzą w ten sposób bieliznę bardzo oryginalną, barwną i niepowtarzalną, nawiązującą w luźny sposób do tradycji. Mnogość stylów sprawia, że każda kobieta znajdzie coś, co do niej będzie pasować.
3) Indulge – odciążona tradycyjna bielizna. Przez zastosowanie lekkich materiałów (takich jak np. jedwab), wstawek satynowych czy delikatnych jak piórko koronek klasyczna bielizna nabiera niezwykle zmysłowego charakteru. Aby jeszcze bardziej podkreślić zwiewność i podnieść komfort noszenia, stosuje się klejenie zamiast szycia. Sprawia to, że halki, koszule nocne, figi czy nieusztywniane biustonosze są jeszcze bardziej wygodne.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
4) Express – to połączenie odrobiny fetyszu z nutą seksapilu, obsadzone w ramy klasycznej i praktycznej bielizny. Tutaj królują gorsety, które wykonane są w nowoczesny sposób. Dodatki i wykończenie nawiązują do fetyszyzmu, ale wszystko powinno być wysmakowane i eleganckie.
Tej jesieni naprawdę możemy wybierać i przebierać zarówno wśród klasycznych modeli, jak i nowości. Popularne są delikatne biustonosze połączone z szyfonowymi majteczkami, ale jest też coś dla wielbicielek „50 twarzy Greya”. Pozwala to dobrać bieliznę nie tylko do stroju, ale także do nastroju. | Bądź sexy. Bieliźniarskie trendy na jesień 2017 |
Lemoniada idealnie nadaje się na upały. Jest smaczna, orzeźwiająca i od razu zaspokaja pragnienie. Zapoznajcie się z przepisem na lemoniadę truskawkowo-pomarańczową. Składniki:
400 g truskawek
1 l soku wyciśniętego z pomarańczy
2 łyżki syropu klonowego
600 ml gazowanej wody
lód
Krok po kroku:
Sok z pomarańczy łączymy z wodą i syropem klonowym. Następnie dodajemy truskawki i odstawiamy na godzinę. Lemoniadę podajemy z lodem i miętą.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Lemoniada truskawkowo-pomarańczowa |
Nie tylko kobieta powinna mieć zadbane dłonie. Dziś coraz częściej także panowie bywają gośćmi w salonach urody, a każdy nowoczesny i zadbany mężczyzna ma w szufladzie podręczny zestaw przyborów do pielęgnacji paznokci. Osobisty przybornik do paznokci powinien być absolutnym must have każdego eleganckiego pana. Obcinanie i piłowanie paznokci, wycinanie skórek, pielęgnacja płytki paznokcia i skóry naokoło niego – te wszystkie zabiegi trzeba wykonywać regularnie, aby nasze dłonie zawsze wyglądały na zadbane. Dlatego zawsze warto mieć przy sobie podręczny zestaw do manikiuru.
Jakie przybory kupujemy?
Na co trzeba zwrócić uwagę przy wyborze produktu? Przede wszystkim na jakość wykonania, ergonomię przyborów i wzornictwo. Ostrza nożyczek i cążków do paznokci nie mogą być tępe, bo będą uszkadzać i szarpać płytkę paznokcia, zamiast ją obcinać. Wprawdzie trudno to sprawdzić przed zakupem, ale jeśli jest taka możliwość, warto dopytać o to sprzedawcę.
Przybory muszą być tak wyprofilowane, aby można je było wygodnie trzymać w dłoni i by nie wyślizgiwały się podczas zabiegu. Materiał, z którego są wykonane, powinien być nierdzewny i antyalergiczny (nie powinien zawierać niklu), tak jak na przykład przybory z nierdzewnej stali Solingen, która jest zawsze gwarancją dobrej jakości. Dla alergików produkuje się przybory teflonowe, które są hipoalergiczne.
box:offerCarousel
Cążki, pilnik, nożyczki
Czym różni się męski zestaw do pielęgnacji paznokci od damskiego? Przede wszystkim liczbą elementów (u panów jest ich zdecydowanie mniej), wzornictwem, a także wyglądem etui.
Męski zestaw do manicure zawiera przeważnie podstawowe przybory: nożyczki do obcinania paznokci, cążki do skórek, cążki do paznokci, pęsetę, pilnik i czasem też pałeczki do manikiuru.
box:offerCarousel)
Jedni wolą obcinać paznokcie cążkami, inni nożyczkami – stąd obecność obu tych przyborów w zestawie. Nożyczki do paznokci są przeważnie mocno zakrzywione, aby łatwiej było nadać paznokciom pożądany kształt. Ze względu na ostry czubek najlepiej trzymać je w dodatkowym opakowaniu. Pilniki w zestawach mogą być różne, ale przeważają metalowe, choć specjaliści zalecają używanie szklanych lub kryształowych. Te do codziennej pielęgnacji mają zazwyczaj ziarna średniej grubości.
Jeśli chodzi o wygląd etui męskich zestawów do manikiuru, zdecydowanie przeważają kolory ciemne: czerń, szarości, granaty, zielenie. Najczęściej szyte są ze skóry ekologicznej lub naturalnej. Zdarzają się pokrowce z irchy lub skóry krokodyla, uważanych za symbol zamożności i elegancji.
Ceny: od 30 do 300 zł
box:imagePins
box:pin
box:pin)
Ceny zestawów są bardzo różne. Najprostsze możemy kupić już za ok 40 zł.
Za wspomnianą wyżej markę Solingen zapłacimy ponad 200 zł. Męski zestaw do manikiuru Solingen zawiera aż 11 elementów i jest wykonany ze stali najwyższej jakości. W metalowej ramce i skórzanym etui bez zamka prezentuje się naprawdę pięknie. I wydaje się wart swojej ceny.
Jedną z naczelnych zasad manikiuru jest to, że paznokcie obcinamy prosto, ewentualnie lekko zaokrąglamy, w innym przypadku mogą nam wrastać w skórę na obrzeżach palców. Druga ważna zasada jest taka, że przyborów do pielęgnacji paznokci nie pożyczamy nikomu, nawet najbliższym osobom. To najprostsza droga do przenoszenia bakterii. I nawet jeśli tylko my sami korzystamy z przybornika, powinniśmy po użyciu narzędzia zdezynfekować. | Męskie zestawy do manikiuru |
Michaił Zygar do 2015 roku był redaktorem naczelnym jedynego niezależnego kanału telewizyjnego w Rosji „TV Dożd” (Deszcz). Plotka głosi, że powodem jego odwołania stała się właśnie publikacja książki ukazującej sekrety putinowskiej władzy, która bardzo nie przypadła do gustu osobom rządzącym państwem. Co tak zdenerwowało Putina i jego świtę, że Zygar musiał przypłacić to utratą pracy? Kim jest Putin?
„Wszyscy ludzie Kremla” to fascynująca historia opisująca dzieje rosyjskiej polityki, zarówno tej wewnętrznej, jak i zagranicznej, na przestrzeni ostatnich 20 lat. Jej bohaterami są wszyscy ważniejsi politycy, oligarchowie oraz naftowi potentaci, którzy mieli wpływ na kształt państwa rosyjskiego w latach 1998–2015. Wymienić należy chociażby tych najbardziej znanych, jak: Abramowicz, Chodorkowski, Łużkow, Kasjanow, Surkow czy Ławrow. Oczywiście głównym bohaterem pozostaje sam Putin i jego ciągle zmieniający się wizerunek w Rosji i na świecie. Razem z autorem krok po kroku możemy przeanalizować kolejne wcielenia rosyjskiego prezydenta. Zygar demaskuje wizerunek Putina, konkludując, że stworzony on został przez jego otoczenie i doczepiony, czasem nawet bez woli samego zainteresowanego, niczym gombrowiczowskie gęby. Wystarczy prześledzić tytuły kolejnych części książki: Putin Lwie Serce, Putin II Wspaniały, Carewicz Samozwaniec, Putin III Groźny, Putin IV Święty.
Rosja a świat
Z punktu widzenia polskiego czytelnika bardzo ciekawą częścią reportażu Zygara jest polityka zagraniczna prowadzona przez rząd rosyjski. Dla mnie niezwykle frapujące było poznanie dokładnie opisanych relacji Rosji z państwami wchodzącymi w skład byłego ZSRR lub pozostającymi pod jego bezpośrednią kuratelą, szczególnie z Gruzją i Ukrainą. Putin już podczas szczytu NATO w Bukareszcie w 2008 roku, w trakcie zamkniętego spotkania z George’em Bushem miał powiedzieć: „Jeśli Ukraina wejdzie do NATO, to wejdzie bez Krymu i wschodu – po prostu się rozpadnie”. Brzmi znajomo? Równie napięte były stosunki Putina z prezydentem Gruzji, Micheilem Saakaszwilim – w książce jest obszerny opis kryzysu na linii Rosja-Gruzja z 2008 roku. Autor pisze też o tym, jak rosyjski prezydent budował swoją renomę u zachodnioeuropejskich kolegów – do największych przyjaciół Putina należy zaliczyć niemieckiego kanclerza Gerharda Schrödera oraz włoskiego premiera Silvio Berlusconiego, na których rosyjski przepych i posiadłości rządzących robiły duże wrażenie. Bardzo ciekawe czyta się również o relacjach Putina z amerykańskimi prezydentami, najpierw z Bushem, później z Obamą.
Wielka polityka
Autor ukazuje skomplikowaną sieć zależności, kumoterstwo, korupcję oraz niewiarygodną ilość manipulacji, do jakiej dochodziło i wciąż dochodzi na Kremlu. Można przeczytać o tym, jak rosyjski rząd mieszał się w sprawy biznesu naftowego (proces właściciela Jukosu, Michaiła Chodorkowskiego) oraz o powstaniu Gazpromu, który stał się dla Rosji idealnym narzędziem do wywierania nacisku na zachodnią Europę. Ciekawostek, anegdot, faktów oraz domysłów w książce jest mnóstwo. Dla osób zainteresowanych tematem lektura będzie pasjonująca, reportaż czyta się lepiej niż niejedną powieść sensacyjną.
Zasadniczo „Wszyscy ludzie Kremla” mają tylko dwie wady. Dla osób nieznających realiów rosyjskiej polityki nazwisk i faktów może być zwyczajnie zbyt wiele. Michaił Zygar nie pomija tak naprawdę żadnej znaczącej postaci ani wydarzenia z ostatnich 20 lat, dlatego w książce przewija się ogromna ilość informacji, która może przytłaczać. Trzeba też pamiętać, że autor podaje tylko nieliczne nazwiska swoich rozmówców, więc bardzo wielu informacji nie można sprawdzić, część z nich to tylko teorie. Książka odpowiadając na jedne pytania, tworzy kolejne. Na pewno trzeba czytać ją krytycznym okiem.
„Wszyscy ludzie Kremla” to lektura obowiązkowa dla osób zainteresowanych współczesną polityką, o jej popularności świadczy, że przez 4 miesiące po wydaniu była najlepiej sprzedającym się tytułem w Rosji. Swietłana Aleksijewicz, białoruska noblistka, stwierdziła, że to pierwsza tak wyczerpująca synteza wszystkiego, co zdarzyło się w Rosji przez ostatnie 20 lat. Już sam fakt, że Zygar musiał odejść z telewizji po publikacji sprawia, że warto sięgnąć po tę pozycję. Polecam gorąco!
Źródło okładki: wydawnictwoagora.pl | „Wszyscy ludzie Kremla. Tajne życie dworu Władimira Putina” Michaił Zygar – recenzja |
Kilka lat temu głośno było w Polsce wokół filmu oraz książki „Poradnik pozytywnego myślenia” i to był chyba pierwszy moment, gdy Matthew Quick zagościł w świadomości czytelników. Dziś na rynku wydawniczym są już trzy powieści napisane dla młodego czytelnika, a grono fanów wciąż rośnie. Trzeba bowiem przyznać, że na tle tego, co wydaje się u nas w ramach szeroko pojętego Young Adult, czyli młodzieżówek, proza tego autora mocno wyróżnia się oryginalnością. Nie znajdziecie tu sztampowych, romansowych wątków, wampirów, drętwo napisanych dialogów, żadnych schematów, do których być może się przyzwyczailiście. Jego postacie są inne, niebanalne, a jednocześnie są tak realistyczne. A fabuła? Choć Quick pisze lekko, tu zawsze znajdzie się miejsce na mądrą refleksję, przekazanie wartości.
Gdy życie toczy się pod górkę
Bohaterką „Prawie jak gwiazda rocka” jest siedemnastoletnia Amber. Choć mieszka w szkolnym autobusie z matką i psem, choć im się nie przelewa, dziewczyna nigdy tym się nie przejmuje. Wciąż gotowa, by nieść pomoc innym, nie myśląc o sobie. Pełna wiary, optymizmu, przekazuje swoją energię i radość życia tym wszystkim, którzy są smutni, chorzy czy potrzebujący. Jej postawa, podejście do codzienności i przyszłości, pełna nadziei i uśmiechu, zaraża innych. Jak jednak zachować w sobie to światło, gdy wszystko wydaje się walić i zamiast lepiej – jest coraz gorzej?
Nigdy nie trać nadziei!
Czytając to wszystko, co przydarza się Amber, czytelnik nie raz podrapie się w głowę i zastanowi nad tym, jak sam postrzega swoje życie: to, co ma, co go cieszy, czego pragnie. Jej do szczęścia wystarczy tak niewiele. I nawet w beznadziei stara się nie poddawać. Nie zapomina o tych, z którymi się zaprzyjaźniła, dla których stała się ważna. Nie zapomina także o swoim wzorze, tak świetnym jak gwiazda rocka – JC, czyli Jezus Chrystus. Gdy zaczyna wątpić, przypomina sobie, że i On miał pod górkę. Quick nie opowiada nam słodkich bajek, w których wszystko jest idealne – u niego są prawdziwi ludzie i ich problemy. Pokazuje też, że nawet w najgorszych chwilach można przetrwać. Ta książka uczy patrzenia na świat w trochę inny sposób, pomaga w odkrywaniu rzeczy drobnych, cennych i pięknych.
I śmiech, i łzy
Zarówno śmiechu, jak i łez przy lekturze tej książki nie zabraknie. I to jest właśnie świetne: dać wzruszenie, takie prawdziwe, ludzkie, ale dać również humor, możliwość uśmiechu. Gdy rozdajesz dobro, prędzej czy później ono wróci, choć nie zawsze w oczywisty sposób. Podejście do wiary dalekie tu jest od dogmatów i katechezy z naszych szkół, jednak wiele tu cnót ewangelicznych: odwiedzać chorych, pocieszać strapionych, troszczyć się o zapomnianych. Proste prawdy, które tak łatwo są zapominane. Tym bardziej warto je przypominać nastolatkom, choćby poprzez takie pozycje książkowe.
To proza lekka, a jednocześnie skłania do refleksji. Opowiada o dorastaniu, jej bohaterką jest nastolatka i pewnie można by ją zaszufladkować jako powieść dla nastolatków, ale uwierzcie mi – przeczytać ją można w każdym wieku. I choć być może dla starszych czytelników pewne rzeczy wydadzą się uproszczone, na pewno spodoba im się ta pełna ciepła pochwała radości życia, przyjaźni i optymizmu. Może właśnie ze względu na te wartości będą polecali ten tytuł kolejnym osobom, nastolatkom w swoim otoczeniu. Na pewno warto to robić.
Zobacz także inne książki Matthew Quicka.
Źródło okładki: www.otwarte.eu | „Prawie jak gwiazda rocka” Matthew Quick – recenzja |
Dzieci nie trzeba długo zachęcać do kolorowych zabawek z sympatycznymi zwierzątkami i miłymi dla ucha dźwiękami. Co więcej, tego typu zabawki interaktywne są lubiane również przez rodziców. Jedną z nich jest „Arka Noego” Dumel Discovery. Wśród zabawek, które zainteresują malucha i będą wspierały jego rozwój, jest wiele różnych pozycji. „Arka Noego” marki Dumel Discovery należy do tych, które należy polecić.
Arka Noego – opowieść, którą zna cały świat
Opowieść biblijną o Arce Noego doskonale znają ludzie na całym świecie bez względu na wyznanie. To historia mężczyzny o imieniu Noe, jego rodziny i okrętu, na którym schronienie przed potopem znalazły wszystkie gatunki zwierząt.
Przyznam, że jest to jedyna zabawka tak bardzo związana z opowieścią biblijną, którą znam. I taka forma edukacji dziecka jest moim zdaniem rewelacyjna. Mimochodem podczas zabawy dziecko poznaje historię, która uczy, że w dążenia do celu ważne są wytrwałość, rzetelność i oddanie.
„Arka Noego” to zabawka inspirowana niezwykłą historią. Korzystnie wpływa na rozwój dziecka: pobudza jego ciekawość na temat otaczającego świata, ćwiczy motorykę małą i dużą, wspiera naukę kolorów i kształtów, a także wzbogaca słownictwo.
Ta dość niepozorna zabawka kryje masę możliwości i pozytywnie zaskoczy dziecko gamą dźwięków, melodii i rymowanek. Zwierzątka dołączone do zestawu są również atrakcją dla młodszych i trochę starszych dzieci.
Sorter i nie tylko
„Arka Noego” marki Dumel Discovery to rozbudowana zabawka interaktywna, która w dużej mierze jest właśnie sorterem. Każda figurka ma określony kształt lub zarys, który pasuje tylko w jedno miejsce na arce. Taka forma zabawy uczy dziecko logicznego myślenia, wspiera koordynację ręka-oko, jest ciekawym wstępem do nauki kształtów i kolorów, a także budowania i wzbogacania słownictwa o nowe nazwy zwierząt.
Wykonanie jakiejkolwiek aktywności związanej z arką lub jej elementami wiąże się z określonymi czynnościami. Umieszczenie zwierząt lub Noego w odpowiednim miejscu wywołuje odtworzenie dźwięków, jakie ono wydaje, lub rymowanego wierszyka o danym zwierzęciu.
Ponadto dziecko może ćwiczyć poruszanie całym swoim ciałem i utrzymywanie równowagi podczas zabawy arką, jeżdżąc nią po podłodze lub ciągnąc ją na sznurku. Podczas jazdy arka kołysze się na boki niczym okręt płynący po morzu.
Na dachu arki znajduje się małe pianino z kolorowymi klawiszami. Moje dzieci po prostu je uwielbiają! Dopasowane do rozmiarów dziecięcych paluszków jest niezbyt głośne i wydaje dość delikatne dźwięki. Taka atrakcja to początek niezwykłej przygody z muzyką i grą na instrumentach.
Pod dachem arki znajduje się też ruchomy zegar.
Pierwsze słowa
Grająca, jeżdżąca, kolorowa zabawka wnosi wiele do rozwoju mowy u dziecka. Dźwięki, jakie wydaje arka Noego, są różnorodne, począwszy od odgłosów zwierząt czy szum fal, poprzez wpadające w ucho rymowanki, melodyjne piosenki, skończywszy na utworach muzyki klasycznej. Jest to więc zabawka, która zachęca dziecko do śpiewania, tańczenia, a także powtarzania usłyszanych dźwięków i słów. Maluchy będą zachwycone odgłosami wydawanymi przez zwierzęta i wcześniej czy później zaczną je powtarzać. Starsze dziecko nauczy się na pamięć i będzie śpiewać oraz recytować piosenki i wierszyki, szybciej niż nam się wydaje.
Dzięki tak urozmaiconym dźwiękom „Arka Noego” stanowi bardzo dobre wsparcie w nauce pierwszych słów w przypadku najmłodszych dzieci i w poszerzaniu słownictwa starszaków.
Dane techniczne
wymiary arki Noego: 33x17x21 cm,
wysokość figurek: od 5 do 9 cm,
wiek dziecka: od 12 miesięcy,
zabawka wymaga baterii 2 x AA (w zestawie są baterie testowe)
Funkcje i elementy:
10 figurek: Noe oraz 9 zwierząt (krowa, świnia, koń, owca, lew, tygrys, słoń, małpa i żyrafa),
zwierzęta umieszczone w odpowiednim miejscu wydają charakterystyczne dla nich odgłosy, a dwukrotne ich naciśnięcie odtwarza rymowany wierszyk,
naciśnięcie figurki Noego uruchamia odtworzenie rymowanki, z której dziecko poznaje związaną z nim opowieść biblijną,
ruchomy ster wydający realistyczny dźwięk dzwonków pokładowych,
kołysanie się arki podczas ruchu imitujące płynięcie okrętu na falach,
arkę można ciągnąć za sznurek po jego przymocowaniu (sznurek nie jest dołączony do zestawu),
dwa wiadra obok żyrafy, po których naciśnięciu słychać rozmaite melodie, w tym muzykę klasyczną,
Moja opinia
„Arka Noego” marki Dumel Discovery ma jeden minus, który trudno nazwać wadą, ale dla niektórych osób może być istotny. Zabawka nie ma możliwości wyłączenia i regulacji dźwięku. Moim zdaniem nie jest głośna, a dźwięki, które wydaje, są miłe dla ucha. Wiem jednak, że niektórym rodzicom brak możliwości wyłączenia dźwięku doskwiera we wszystkich zabawkach.
Jak przystało na wszystkie zabawki marki Dumel Discovery, także „Arka Noego” jest świetnie wykonana. W naszym domu przeszła już wszystko: zrzucanie z dużych wysokości przez dzieci i uderzenia o meble, a także pozostawienie na tarasie w ulewnym deszczu. Wyszła z tych wszystkich przygód bez najmniejszego szwanku.
Co ważne, wszechstronnie wspiera rozwój dziecka i dzięki różnym funkcjom posłuży do zabawy w ciągu kilku pierwszych lat życia malucha. Zdecydowanie jedna z ulubionych zabawek moich synków, a także dzieci znajomych, którzy nas odwiedzają. Rewelacyjna i warta ceny. | „Arka Noego” Dumel Discovery – recenzja |
Boże Narodzenie to szczególny czas, gdy wiele osób wybiera się w podróż do swoich bliskich, aby wspólnie zasiąść do wigilijnego stołu. Świąteczna wyprawa z dziećmi wymaga od rodziców dobrej organizacji, żeby wszystko poszło sprawnie. Warto wcześniej pomyśleć o solidnym przygotowaniu całego przedsięwzięcia. Dzięki kilku przydatnym gadżetom, wyjazd z dziećmi może odbyć się bez przeszkód. Co warto ze sobą zabrać? Jak przygotować samochód do rodzinnej podróży? Co się przyda w podróży z dzieckiem?
Podróż samochodem na święta z dziećmi może stać się znacznie prostsza i przyjemniejsza, jeżeli zadbasz o kilka szczegółów. Na początek warto poczynić starania, aby w samochodzie znalazły się wszelkie akcesoria, które ułatwią podróż. Przede wszystkim należy zadbać o odpowiednie ustawienie dziecięcego fotelika. Zawsze przed wyjazdem warto jeszcze raz sprawdzić, czy wszystko jest odpowiednio przymocowane.
Podczas zimowych dni zdarza się często, że jadąc samochodem słońce jest na tyle nisko, że razi. Aby maluch mógł wtedy spokojnie spać, przydatnym gadżetem mogą okazać się rolety samochodowe. Praktycznym przedmiotem będzie także pokrowiec na fotelik. Po pierwsze, w zimie dziecko może zabrudzić siedzenie nawet bucikami, a po drugie w czasie dłuższej wyprawy malcowi może wylać się picie. Może przydać się także śpiworek do fotelika, zwłaszcza jeżeli podróżujesz z niemowlakiem, którego wyciągasz z samochodu razem z nosidełkiem.
Kiedy kapryśna aura nie rozpieszcza, warto zaopatrzyć się także w folię ochronną do wózka, która uchroni maleństwo przed padającym śniegiem podczas wychodzenia z samochodu. Mogą też przydać się ochraniacze na koła, które zabezpieczą bagażnik samochodu przez zabrudzeniami z mokrego wózka.
Podróżując z dzieckiem samotnie, nieocenionym udogodnieniem może być zamontowanie lusterka do obserwacji dziecka. Pozwoli ci ono kontrolować sytuację, bez konieczności odwracania się do tyłu lub przestawiania lusterka samochodowego.
Jak ułatwić podróż dziecku?
Nie wszystkie dzieci lubią długie wyjazdy samochodem, dlatego warto zabrać ze sobą kilka rzeczy, które uprzyjemnią brzdącowi podróż. Na wszystkie małe i duże dziecięce skarby z pewnością przyda się organizer samochodowy. Taki gadżet pozwoli na łatwe ułożenie zabawek w jednym miejscu, a także zabezpieczy siedzenie samochodu przez zabrudzeniem. Podczas zimowej podróży warto zdjąć buty malucha w samochodzie. Dziecko będzie czuło się o wiele lepiej bez ciężkich śniegowców. Zabierz więc koniecznie na podróż kapcie lub ciepłe skarpety.
Podczas dłuższej podróży z maluchem z pewnością przyda się poduszka lub zagłówek, które pozwolą brzdącowi wygodnie się zdrzemnąć.
W czasie dłuższej jazdy samochodem, maluchowi może też przydać się stolik podróżny. Będzie mógł na nim położyć ulubioną książeczkę lub chrupki do przegryzania.
Zabawki dla malucha na podróż samochodem
Na świąteczną podróż, do samochodu z pewnością warto zapakować ulubioną przytulankę dziecka. Ukochana zabawka będzie świetnym towarzyszem do zabawy lub krótkiej drzemki. W samochodzie zawsze dobrze sprawdzają się także książeczki, które mogą zainteresować dziecko. Maluch w podróży z pewnością chętnie zajmie się elektronicznymi grami. Czas może minąć mu szybciej podczas gry na przenośnej konsoli lub zabawy z Tamagochi. Możesz też rozejrzeć się w szerokiej ofercie gier podróżnych, które są specjalnie dostosowane do warunków panujących w samochodzie lub w innych środkach transportu. Są to często mini wersje popularnych gier. Taka zabawka sprawdzi się zwłaszcza, jeżeli w aucie podróżuje rodzeństwo.
Wyprawa na święta z całą rodziną samochodem to nie lada wyzwanie. Warto przygotować się nieco wcześniej, żeby wszystko poszło sprawnie i miło. Praktyczne gadżety mogą sprawić, że podróż minie szybko i bezstresowo. Zabierzcie więc do samochodu wszystkie akcesoria, które przydadzą się w trakcie jazdy. Pamiętaj także, że najważniejsze jest bezpieczeństwo. Podczas drogi, pod żadnym pozorem, nie pozwalaj maluchowi na odpinanie pasów lub nadmierne wychylanie się z fotelika. Uważaj także na to, jakie pokarmy podajesz brzdącowi podczas jazdy. Szerokiej drogi. | Podróż samochodem na święta – co może się przydać? |
Jakie są koszty rat na Allegro? Dla rat ZERO
Przykład reprezentatywny: RRSO (Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania): 0,00%, całkowita kwota kredytu: 1500 zł, całkowita kwota do zapłaty: 1500 zł, oprocentowanie stałe 0%, całkowity koszt kredytu: 0,00 zł (w tym: prowizja: 0 zł, odsetki: 0 zł, koszt ubezpieczenia: brak), 20 równych miesięcznych rat w wysokości po: 75 zł. Kalkulacja na dzień 1.12.2018 r. dokonana na reprezentatywnym przykładzie (przy założeniu, że cała kwota kredytu została wykorzystana jednorazowo w ramach Transakcji Raty Od.nowa i nie zaszły okoliczności skutkujące nieprzedłużeniem umowy). Propozycją objęte są wybrane towary na zasadach dostępnych na allegro.pl/raty/regulamin w okresie 1.12.2018 r. - 31.12.2018 r.
Umowa o kredyt odnawialny zawierana jest pomiędzy kredytobiorcą a Bankiem BGŻ BNP Paribas S.A. Allegro.pl sp. z o.o. współpracuje z tym Kredytodawcą i dokonuje czynności faktycznych w zakresie pośrednictwa w zawieraniu ww. umów.
Niniejszy materiał nie stanowi oferty w rozumieniu kodeksu cywilnego i ma charakter wyłącznie informacyjny.
Dla rat standardowych
Reprezentatywny przykład: Całkowita kwota pożyczki: 1000,00 zł (bez kredytowanych kosztów), RRSO: 22,36%, oprocentowanie zmienne 6,5% (dla kredytu udzielanego przez mBank S.A. z siedzibą w Warszawie), oprocentowanie stałe 6,5% (dla kredytu udzielanego przez Alior Bank S.A. z siedzibą w Warszawie) albo oprocentowanie stałe 6,5% (dla Kreditech Polska sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie) całkowita kwota do zapłaty: 1100 zł, całkowity koszt : 100 zł (w tym: prowizja: 65,00 zł, odsetki: 35 zł, koszt ubezpieczenia: brak), 11 równych miesięcznych rat w wysokości/po: 100 zł. Ostateczne warunki kredytowania zależą od wiarygodności kredytowej pożyczkobiorcy, daty wypłaty pożyczki oraz daty płatności pierwszej raty. Warunki oferty: wg stanu na dzień 1.12.2018.
Podmiotem udzielającym pożyczki na zakupy na Allegro, określanej jako Raty jest Alior Bank S.A. z siedzibą w Warszawie, mBank S.A. z siedzibą w Warszawie lub przez Kreditech Polska sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. PayU S.A. jest podmiotem pośredniczącym pomiędzy pożyczkobiorcą a Bankiem lub pożyczkodawcą.
Umowa o pożyczkę zostaje zawarta pomiędzy pożyczkobiorcą a Alior Bank S.A. z siedzibą w Warszawie, mBank S.A. z siedzibą w Warszawie lub przez Kreditech Polska sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Przyznanie pożyczki uzależnione jest od pozytywnej oceny zdolności kredytowej potencjalnego pożyczkobiorcy przez pożyczkodawcę.
Niniejszy materiał nie stanowi oferty w rozumieniu kodeksu cywilnego i ma charakter wyłącznie informacyjny. | Jakie są koszty rat na Allegro? |
W wędkowaniu nie chodzi tylko o łapanie ryb! Takie zdanie z pewnością wypowie każdy zapalony wędkarz, który zakochał się w tym sporcie przede wszystkim ze względu na możliwość kontaktu z przyrodą, relaks i odpoczynek po ciężkim dniu. Wędkarstwo wymaga jednak pewnych przygotowań, szczególnie jeśli jest się na początku tej przygody. Oto niezbędnik początkującego wędkarza. Zaczynamy od zapoznania się z przepisami
Jeśli połknęliśmy przysłowiowego bakcyl i postanowiliśmy być częścią społeczności wędkarskiej, powinniśmy na początku zgromadzić niezbędną wiedzę. Warto zapoznać się z ogólnodostępnymi poradnikami, przejrzeć fora internetowe czy też porozmawiać z samymi wędkarzami. Musimy mieć świadomość, że łowienie ryb w naszym kraju jest regulowane przez konkretne przepisy, których nieznajomość i nieświadome łamanie nie zwalnia nas z odpowiedzialności.
Jeśli chodzi o same łowiska, to do wyboru mamy „komercyjne” i te należące do Polskiego Związku Wędkarstwa. Różnica między nimi jest zasadnicza: na pierwszych łowimy po opłaceniu wstępu, na drugich obowiązuje karta wędkarska i pozwolenie na łowienie (uwarunkowane opłacaniem składek członkowskich w kole wędkarskim). Kartę wędkarską może wyrobić każdy, kto ukończył 14 lat, zapoznał się z odpowiednimi przepisami i zdał egzamin państwowy w terenowym kole PZW. Przed ukończeniem 16. roku życia wolno wędkować pod opieką osoby pełnoletniej, posiadającej kartę.
Pierwszy sprzęt wędkarza
Po nabyciu niezbędnej wiedzy i uprawnień do połowu, czas na skompletowanie pierwszego sprzętu. Każdy początkujący wędkarz staje przed dylematem: czy powinien skompletować cały sprzęt na początku, czy też może go systematycznie uzupełniać? Prawda jest taka, że najlepiej postawić na początku na obowiązkowe minimum sprzętowe – niezbędnik początkującego wędkarza i kompletować sprzęt w miarę upływu czasu. Przecież na początku nie mamy pewności, jak długo nasza przygoda z wędkowaniem potrwa.
Wędka to podstawa!
Początkujący wędkarze powinni zacząć wędkowanie od metody spławikowej (zostawiając na później techniki gruntowe czy też spinningowe). Łowienie na spławik pozwala przede wszystkim na poznanie zachowań i reakcji ryb w wodzie. To również metoda pozwalająca na pełne kontrolowanie sprzętu.
Pierwsza wędkanie powinna być skomplikowana, nie musi również słono kosztować. Doskonale sprawdzi się na pewno wędka typu bat, bolonka czy match. Optymalna długość wędki to ok. 3 metry – na późniejszym etapie można przecież dokupić dłuższą wędkę. Wiele osób podkreśla fakt, że nauka wędkowania będzie łatwiejsza z jak najprostszą wędką. Taki sprzęt składa się z haczyka, linki, wędziska, obciążenia (które umożliwi umieszczenie przynęty w odpowiednim miejscu) oraz sygnalizatora brania – spławika. Można również zdecydować się na wędkę z kołowrotkiem.
Co oprócz wędki?
Nawet początkujący wędkarz musi być przygotowany na każdą ewentualność. Dlatego też wybierając się na ryby nawet z najprostszą wędką, powinniśmy ze sobą zabrać zapasowe haczyki, żyłkę przyponową, ciężarki i spławiki. Nie złowimy nic bez odpowiedniej przynęty. Dla własnej wygody powinniśmy się zaopatrzyć również w siatkę na ryby, torbę na sprzęt, podpórki na wędkę czy siedzisko.
Wędkarstwo to niezwykle interesujące hobby, które może przynieść wiele radości. By jednak tak się stało, powinniśmy się do niego odpowiednio przygotować – poznać tajniki, wyrobić odpowiednie pozwolenia i wyposażyć się w sprzęt. | Niezbędnik początkującego wędkarza |
Plisowane i gładkie, mini i maksi metaliczne spódnice nigdy nie przestają być modne. Ten sezon również będzie do nich należał. Są eleganckie i awangardowe jednocześnie, dlatego nadają się na wiele okazji. Kochają je najwięksi projektanci i gwiazdy. Ty też je pokochaj i noś, kiedy tylko możesz. Złote, srebrne lub kolorowe spódnice z połyskiem to opcja nie tylko na weekendową szaloną imprezę w klubie. Doskonale dają sobie radę także w codziennych stylizacjach, tworząc przy tym szalenie ciekawe kombinacje. Spódnica z metalicznym połyskiem będzie fantastycznie wyglądała w towarzystwie zwykłego sweterka i ciężkich butów na grubym obcasie, które w stylowy sposób ostudzą jej wieczorowy charakter. Możesz wypróbować także zestaw z koszulą i kozakami lub T-shirtem i długim kardiganem. Stosując kilka prostych zasad, przekonasz się, że metaliczna spódnica świetnie sprawdza się w każdej sytuacji – na zabawie do białego rana i podczas niedzielnego obiadu w towarzystwie rodziny.
Mini, midi, maksi
Metaliczne spódnice z każdej stylizacji potrafią zrobić małe dzieło sztuki, ale należy pamiętać, że mogą też zrobić sporo krzywdy sylwetce – błysk demaskuje wszystkie mankamenty figury. Warto zatem dobrać fason do sylwetki tak, aby podkreślić jej zalety. Jeśli jesteś szczupła i masz niezbyt duże biodra, możesz sobie pozwolić na seksowną metaliczną mini, np. skórzaną. Gdy twoja sylwetka przypomina gruszkę – masz małe piersi i wąskie ramiona, ale szerokie biodra – najlepiej będziesz wyglądać w złotej lub srebrnej plisowanej midi. Zwiewny materiał i rozkloszowany fason ukryją masywny dół sylwetki. Długość maksi najbardziej pasuje wysokim i szczupłym kobietom. Błysk podkreśli doskonałe proporcje. Jeśli jesteś niska i masz dość krótkie nogi, ale marzysz o długiej metalicznej spódnicy, wybierz wersję z wysokim stanem, która optycznie doda ci kilka centymetrów wzrostu.
box:offerCarousel
Sukces tkwi w szczegółach
Wybierając tę jedyną i wymarzoną metaliczną spódnicę, warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy – kolor i materiał, z którego została uszyta. Najpopularniejsze są spódnice złote i srebrne. To najlepsza opcja na imprezę. Dodadzą wieczorowego charakteru całej stylizacji. Na co dzień lepiej postawić na zieleń lub bordo. Te dwa szlachetne kolory z metalicznym połyskiem prezentują się niezwykle elegancko i szykownie. Z klasyczną koszulą i szpilkami nadają się na oficjalne spotkania. Wiele zależy także od materiału. Metaliczna skóra ma rockowy charakter, dlatego połączona z butami na obcasie będzie idealną opcją na wieczorną imprezę. W towarzystwie sportowych butów lub balerinek to propozycja na co dzień. Do wyboru masz barwioną skórę naturalną lub ekologiczną. Zdecydowanie mniej zobowiązująca i delikatniejsza będzie metaliczna spódnica z lureksu, jedwabiu lub zwiewnego szyfonu. Na lejących się materiałach błysk nie rzuca się tak bardzo w oczy, dlatego spódnice z nich uszyte nadają się nawet do pracy.
Kolorowy akcent
Modna metaliczna spódnica wymaga odpowiedniego towarzystwa. Najlepiej takiego, które nie przyćmi jej uroku, ale wydobędzie wszystkie zalety. Odważna propozycja to łączenie metalicznych kolorów z intensywnymi, słonecznymi barwami. Srebrną spódnicę doskonale podkreślą rzeczy pomarańczowe i żółte. Złoty kolor wybije się na pierwszy plan w towarzystwie zieleni i błękitu. Propozycja dla mniej odważnych to utrzymanie stylizacji w jednej gamie kolorystycznej – chłodnej lub ciepłej. Do zimnej srebrnej spódnicy najlepiej dobrać niebieską bluzkę i szare buty oraz torebkę. Do spódnicy w ciepłym odcieniu złotym pasują czerwone koszule lub marynarki oraz brązowe dodatki. Wiele kobiet najbardziej kocha czarne ubrania i akcesoria. Połączenie ich z metalicznymi spódnicami zawsze sprawi, że stylizacja będzie miała rockowy pazur, ale i elegancki, wieczorowy charakter.
Metaliczna spódnica to obowiązkowy element w garderobie każdej kobiety. Odpowiednio dobrana i wystylizowana nadaje się na każdą okazję – na randkę, na spacer, do kina, na imprezę, a nawet do pracy. Daj się olśnić je wyjątkowemu blaskowi! | Metaliczna spódnica na co dzień i od święta |
Tej wiosny i lata postaw na luz i pobaw się modą. Co powiesz na hawajską koszulę? To naprawdę gorący trend, który przykuwa uwagę i na pewno nie wtapia się w nudny tekstylny tłum. Masz na tyle odwagi? Hawajska koszula z krótkim rękawem to klasyk w modzie męskiej. Była, jest i będzie, a fakt, że regularnie powraca do wiodących letnich trendów, świadczy o tym, że urok egzotycznych kwiatowych wzorów działa. Jeśli myślisz, że to propozycja dla oldboyów poszukujących wakacyjnych wrażeń na sopockim molo i rozpalonej do czerwoności Majorce, to jesteś w dużym błędzie. Hawajska koszula to znak, że masz dystans do siebie i lubisz wychodzić ze swojej strefy modowego komfortu. W takiej koszuli jest swoboda, luz i hawajskie rytmy, które każdego wprawią w doskonały wakacyjny nastrój! Daj się zainspirować, zbuduj stylizację z modnych elementów i odetchnij. Czas podwinąć mankiety spodni, wsunąć na nos okulary przeciwsłoneczne i odpocząć od dress code’u i białej koszuli zapiętej na ostatni guzik. Zobacz inspiracje i nie zwlekaj z zakupem, bo lato, na nieszczęście, jest krótkie!
Weekend we wzorzystej koszuli
Koszula hawajska ma całkiem długą historię. Już w latach 20. XX wieku nosili ją biali osadnicy i turyści na Hawajach, dodając koloru tym niezwykle urokliwym wyspom. Fason ten, luźny i z krótkim rękawem, wzorowany był między innymi na koszulach amerykańskich i brytyjskich marynarzy, a o jego uroku stanowiły przede wszystkim hipnotyzujące kolorowe kwiatowe i plażowe wzory. Komfortowa? Na pewno tak. Kiczowata? To zależy, jak ją nosisz! Jedno jest pewne – żeby zrobić to ze stylem, nie możesz traktować jej dosłownie.
Najlepiej będzie, jeśli zestawisz ją z ubraniami o prostej formie i spokojnych kolorach. Co powiesz na zestaw z beżowymi chinosami i białymi skórzanymi sneakersami? To stylowa propozycja dla mężczyzny, który wie, co jest modne i z lekkością łączy styl codzienny ze sportowym. Beż, biel i elegancki granat „uspokoją” bogaty w kolor i formę wzór na koszuli i sprawią, że całość będzie naprawdę gustowna. Parciany pasek, bawełniana torba i słomkowy kapelusz zadziałają podobnie – surowe, nieco szorstkie materiały, z których zostały wykonane, wprowadzą do stylizacji męski element. W gorący letni dzień zamiast chinosów wybierz lniane bermudy.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Miejski luz w hawajskim rytmie
Bogaty kwiatowy wzór przykuwa uwagę i hipnotyzuje, a wiosna i lato kochają kolor oraz bogate formy. To świetny czas, by odważyć się na coś więcej niż bezpieczne szarości! Hawajska koszula wprowadzi dynamikę i ożywi każdą, nawet najnudniejszą stylizację.
box:offerCarousel
Sam zobacz – jasnoniebieskie dżinsy z przetarciami, biały podkoszulek i kolorowa hawajska koszula pasują do siebie idealnie. Pobaw się ich formą – możesz wywinąć mankiety koszuli i t-shirtu, rozpiąć ją lub niedbale zatknąć za brzeg spodni. Swobodny charakter stylizacji podkreślą również wygodne espadryle na sznurkowej podeszwie i parciany pasek. Gdzie mógłbyś wybrać się w takim stroju? Może na spotkanie z przyjaciółmi w jednej z knajpek nad rzeką?
box:imagePins
box:pin)
Nigdy nie nosiłeś? Czas spróbować! Tym bardziej, że wiosenno-letnie trendy pokazują, że hawajska koszula to krzyk mody, więc nie ma obaw, że wyskoczysz jak „Filip z konopii”. Trochę dystansu do siebie, humoru i koloru może tylko dodać uroku i charakteru twoim stylizacjom. Raz się żyje! | Trend alarm: hawajskie koszule. Daj się ponieść egzotycznym wzorom i swobodzie! |
Jeśli myślisz, że stworzenie fajnej i modnej stylizacji to zadanie trudne wyłącznie dla kobiet z dużym biustem, to jesteś w błędzie. Kobiety o małych piersiach mają równie ciężki orzech do zgryzienia. Dlatego tym razem podpowiemy, jak za pomocą odpowiednich stylizacji uczynić z nich atut. Odpowiednia bielizna
Wybór odpowiedniej bielizny jest jednym z kluczowych elementów każdej stylizacji, a zwłaszcza tych, które mają podkreślać piękno kobiet z małym biustem. Właściwy rozmiar biustonosza to podstawa. Jeśli masz z tym problem, warto udać się do profesjonalnej brafitterki, czyli osoby, która na co dzień pomaga paniom o różnych rozmiarach piersi dobrać idealny model i rozmiar stanika. Kiedy już będziesz znała swój rozmiar, możesz swobodnie wybierać spośród różnych modeli, wzorów i kolorów – od tych klasycznych, przez eleganckie, po te najbardziej seksowne.
A co sprawdzi się w przypadku pań o małym biuście? Oczywiście piękne biustonosze typu push-up, które nie tylko wyeksponują piersi, ale też optycznie je powiększą. Przydadzą się one w przypadku kreacji z głębokim dekoltem oraz zawsze wtedy, gdy chcesz po prostu wyeksponować swoje kobiece walory. Ponadto są dostępne staniki typu podwójny push-up, które potrafią optycznie powiększyć piersi nawet o dwa lub trzy rozmiary. Pamiętaj jednak, że małe piersi są równie piękne, jak te duże i wcale nie trzeba ich optycznie powiększać – chyba że masz po prostu na to ochotę.
Coraz bardziej modne stają się staniki koronkowe, które kobiety chętnie eksponują – zazwyczaj mają one ozdobne ramiączka. Obecnie nie są one już skrzętnie ukrywane pod ubraniami. Wręcz przeciwnie – delikatnie wystają spod bluzek z dekoltem lub szerokich wycięć na rękawy. Prawdziwym hitem ostatnich miesięcy są natomiast biustonosze w stylu bandage. Warto mieć chociaż jeden taki w swojej szafce z bielizną. Kiedy masz już biustonosz, czas na skompletowanie stylizacji.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Do pracy
Panie o małym biuście często skarżą się, że nie mają się w co ubrać do pracy. A zasada, której powinny się trzymać, jest wyjątkowo prosta – postaw na luźne T-shirty i dobrze skrojone marynarki. Taki zestaw sprawdzi się zawsze, bez względu na to, czy założysz jeansy czy eleganckie cygaretki. Garnitur, do którego dobierzesz klasyczny biały T-shirt zyska odrobinę luzu. Kobiety, które są właścicielkami mniejszych biustów, doskonale prezentują się poza tym w kombinezonach. Pamiętaj tylko, że do pracy wraz z kombinezonem najlepiej będą współgrać wysokie obcasy. Ten element kobiecej garderoby skutecznie odwróci uwagę (w tym twoją) od małych piersi. Co więcej, doda ci energii i pewności siebie. Uwagę od małego biustu odciągnie także naszyjnik w rozmiarze XXL.
box:offerCarousel
Na randkę
W tym przypadku możesz pozwolić sobie na trochę więcej swobody przy tworzeniu stylizacji. Postaw na oryginalną bieliznę, w której będziesz czuć się seksownie. Luźna koszulka na ramiączkach wpuszczona w obcisłe jeansowe rurki, a do tego klasyczna czarna ramoneska sprawdzą się w każdej sytuacji. Wolisz bardziej kobiecy styl? Masz to szczęście, że możesz nosić zarówno bluzki gorsetowe, jak i sukienki gorsetowe, które od wielu lat nie wychodzą z mody. Sprzyjać ci będą również sukienki i bluzki z tzw. hollywoodzkim dekoltem oraz hiszpanki, na punkcie których oszalały kobiety na całym świecie.
box:offerCarousel
Casual look
Na co dzień nie bój się odważnych stylizacji. Zaprzyjaźnij się z oversizowymi ubraniami. Obszerne T-shirty z nadrukiem, swetry opuszczone na jedno ramię, spod którego wystaje koronkowy biustonosz oraz koszule w paski będą dla ciebie idealne. Pokochaj duże wzory. Bluzki w egzotyczne kwiaty, groszki czy inne wzory skutecznie odciągną uwagę od małego biustu. Trzymaj się też ważnej zasady: gdy chcesz coś ukryć, coś innego wyeksponuj. To zawsze działa! | Modne stylizacje dla kobiet z małym biustem |
Dobrze dobrane słuchawki mogą stanowić ważny element szkolnego rynsztunku. To akcesorium, które pozwoli uczniowi usprawnić naukę, umili drogę do szkoły lub umożliwi zrelaksowanie się po ostatnim dzwonku. Nie każde słuchawki się do tego nadają, niektóre mogą dać nawet odwrotny efekt. Sprawdźcie, na co zwrócić uwagę i które słuchawki wybrać. Najlepsze, czyli jakie?
Najpierw należy zastanowić się, w jakich warunkach słuchawki będą używane. Zapewne przydadzą się w drodze do szkoły, a może to być spacer po zatłoczonym mieście, przejazd komunikacją miejską albo dłuższa podróż autobusem. Dlatego ważne jest, żeby słuchawki tłumiły hałas otoczenia. Słuchawki nagłowne o konstrukcji otwartej, która nie izoluje akustycznie, a do tego pozwala na wyciekanie dźwięku, nie będą najlepszym wyborem. Muzykę lub audiobooki będzie słychać wokół, a w hałaśliwych warunkach skupienie się na dźwięku może być trudne. Niezbyt nadają się do tego także słuchawki douszne (tzw. pchełki), które są częstym dodatkiem do smartfona, ponieważ słabo tłumią – w efekcie trzeba ich używać na niebezpiecznie wysokim poziomie głośności. Najlepszym wyborem będą słuchawki nagłowne o konstrukcji zamkniętej (nauszne lub wokółuszne), a zamiast słuchawek dousznych lepiej wybrać słuchawki dokanałowe. Te ostatnie wypełniają kanały słuchowe, więc nie muszą „przekrzykiwać” hałasu otoczenia, zatem pozwolą na cichsze i bezpieczniejsze słuchanie.
Drugim ważnym elementem jest samo brzmienie. Jeśli słuchawki mają umilić naukę – nagłośnić filmy, aplikacje multimedialne lub pozwolić na komfortowy odsłuch audiobooków, to powinny mieć wyraźną średnicę. To pasmo odpowiadające za przekaz ludzkiego głosu, pozwala na niezakłócony odbiór mowy. Słuchawki, które ponad średnicę stawiają bas oraz sopran będą bardziej efektowne w muzyce, ale mogą przytłumić głos lektora w materiałach edukacyjnych lub narratora w książkach audio. Jednak nie zawsze będzie to problemem.
Nie można zapomnieć o ergonomii i transporcie słuchawek. Dokanałówki są niewielkie i mieszczą się w kieszeni, ale nie każde ucho je toleruje. Słuchawki nauszne są średniej wielkości, niektóre można złożyć, ale zajmą już więcej miejsca w plecaku i mogą uciskać małżowiny uszne. Najlepszą ergonomię oferują słuchawki wokółuszne, które nie naciskają bezpośrednio na małżowinę, ale są za to największe i mogą być kłopotliwe w transporcie.
Poniżej znajdziecie proponowane modele, które spełniają powyższe wymagania.
Słuchawki dokanałowe
Na słuchawki dokanałowe nie trzeba wydać fortuny, wiele modeli znajdziemy w cenie do 100 zł-150 zł.
Brainwavz oferuje na przykład model Delta (test) z mikrofonem za 75 zł, cechujący się czystym i czytelnym brzmieniem. Za około 99 zł warte rozważenia są Brainwavz Jive – mają podkreślony bas, zabrzmią rozrywkowo, ale średnica jest nadal dobrze słyszalna. W przypadku trochę wyższej półki, modele Brainwavz M1 (test) lub ProAlpha (test) mogą być najlepszym wyborem. Pierwszy brzmi klarownie i szczegółowo, drugi ma bliskie i naturalne pasmo średnie. Natomiast od SoundMagic warto rozważyć model E10 (test) za około 150 zł – brzmią one bardziej nowocześnie i rozrywkowo, ale nadal pozwolą na czytelny odbiór głosu. W podobnej cenie dobre są również JBL E15 (test) lub SoundMagic E50S.
Jeśli budżet jest większy, a tłumienie hałasu jest bardzo ważne, to słuchawki Etymotic nie mają sobie równych, gdyż praktycznie odcinają od świata. Dla najmłodszych przeznaczone są Ety Kids 3 – kosztują poniżej 150 zł. Dla starszych uczniów mogą pasować Etymotic MC5 za około 350 zł, a wymagający docenią HF3 lub HF5 za około 600 zł. Trzeba jednak wiedzieć, że słuchawki Etymotic wkłada się głęboko w kanały słuchowe – początkowo jest to bolesne. Mocna izolacja od otoczenia może też być niebezpieczna w drodze do szkoły, więc wymagana jest zwiększona ostrożność podczas poruszania się po mieście.
Z wyższej półki sprawdzą się FiiO EX1 (test) – bardzo szczegółowe i krystalicznie brzmiące słuchawki za około 300 zł. Za 50 zł więcej dostępne są Final Heaven II – również szczegółowe z bardzo dobrym i naturalnym pasmem średnim. W tym przedziale cenowym można wybrać słuchawki Bluetooth – trzeba pamiętać o ich ładowaniu, ale są bardzo praktyczne. Świetnie sprawdzą się JBL Everest 100 (test) za około 400 zł – są ergonomiczne, lekkie i brzmią bardzo dobrze. Tańsze JBL E25 BT (test) (250 zł) to również niezła ergonomia i nadal satysfakcjonujący dźwięk.
Słuchawki nauszne
Większe słuchawki nauszne mogą stać się jednocześnie efektownym elementem garderoby. Najlepiej zbytnio nie oszczędzać – najtańsze modele mają zazwyczaj nietrwałą konstrukcję i dominujący bas.
Niedrogie i bardzo dobre są składane słuchawki serii Noontec Zoro (150-300 zł) – oferują przyjemny i zrównoważony dźwięk. Warto przyjrzeć się trochę droższym Sennheiserom (250-350 zł) – nowe modele HD 2.20 lub HD 2.30 to wygodne słuchawki do smartfona. W podobnej cenie dostępne są także JBL E45 lub AKG Y50 – mają podkreślony bas, więc będą lepsze do muzyki. Z wysokiej półki świetnym wyborem są SoundMagic P55 Vento za około 800 zł – brzmią krystalicznie i bardzo szczegółowo, są składane i bogato wyposażone. Uczniowie dojeżdżający docenią praktyczny futerał z zestawu.
Niewiele drożej dostępne są nauszne słuchawki bezprzewodowe. JBL E45BT (test) (369 zł) lub droższe Everest 300 (test) (600 zł) to cenione konstrukcje. Pierwsze brzmią nieźle i są dosyć wygodne, drugie są uniwersalne brzmieniowo i bardzo komfortowe. Fani bardziej rockowego brzmienia powinni rozważyć Marshall Major II za około 390 zł. Wspominane AKG Y50 dostępne są także w wersji bezprzewodowej Y50BT (test) – pozwalają na złożenie i wyglądają efektownie. Minimalistyczne Jays U-Jays w wersji Bluetooth zapewnią łagodne i zrównoważone brzmienie do muzyki, filmów i audiobooków, ale to wydatek rzędu 900 zł.
Słuchawki wokółuszne
Konstrukcje wokółuszne zazwyczaj nie mają sobie równych pod względem ergonomii i brzmienia, ale tylko niektóre są składane i łatwe w transporcie. Za to sprawdzą się świetnie także w domu i do gier.
Jedne z najtańszych słuchawek wokółusznych, które warto wybrać, to Krüger&Matz Street – kosztują 99 zł, są wygodne i mają futerał, a można je nawet złożyć. Cechuje je podkreślony bas, ale średnica nadal zapewnia dobry przekaz głosu. W podobnej cenie są Creative Aurvana Live – bardzo popularne od lat, ale niestety nieskładane. Powyżej 300 zł mogą sprawdzić się Sennheisery HD 4.30 lub Audio-Technica M40X. W przedziale do 600 zł kuszą Sennheisery HD569 lub Audio-Technica M50X – oba modele są bardzo wygodne i świetnie brzmią, ale są też dosyć duże.
Jeśli brak kabla to priorytet, to trzeba szykować się na większy wydatek. Od JBL sprawdzą się E55BT (test) za 460 zł lub droższe, JBL Everest 700, wycenione na 800 zł – są bardzo wygodne, mają podkreślony bas. Sennheiser oferuje też bezprzewodowe HD 4.40BT za ponad 600 zł. Gdy cena nie gra roli, to AKG K845BT za około 1000 zł mogą okazać się strzałem w dziesiątkę – to już audiofilskie brzmienie. Polecam rozważyć także słuchawki z aktywnym tłumieniem hałasu (ANC), które świetnie wyciszają otoczenie i pozwalają skupić się w każdych warunkach. Kuszą Sony MDR-100ABN lub MDR-1000X, a także Bose QC25 lub QC35 oraz JBL Everest 700 Elite. To już jednak wydatek rzędu 1200-1500 zł. | Back to school 2017: Najlepsze słuchawki dla ucznia |
Odpowiednie dbanie o fryzurę nie jest łatwe. Włosy to tak naprawdę jedna z najdelikatniejszych części naszego ciała. Łatwo się niszczą, a skóra głowy wymaga specjalnej pielęgnacji. Na dodatek jest mnóstwo przyrządów, które służą do zajmowania się włosami: prostownice, suszarki, lokówki, a także lokówko-suszarki. Czy kupno urządzenia typu „2 w 1” jest dobrym pomysłem? A jeśli tak, to na co zwrócić szczególną uwagę? Suszarko-lokówki to urządzenia na swój sposób wyjątkowe, ponieważ łączą w sobie funkcje dwóch innych sprzętów: lokówki i suszarki. Oznacza to, że takim urządzeniem możemy jednocześnie suszyć włosy i je modelować. Takie połączenie ma bez wątpienia swoje wady i zalety, ale które przeważają?
Wady suszarko-lokówek
Suszarko-lokówki, jak każde inne urządzenia, nie są pozbawione wad – to sprawa dość oczywista. W tym przypadku wynikają one jednak już z samej idei tego typu sprzętu. Tak jak amfibia nie jest ani bardzo dobrym samochodem, ani bardzo dobrą łodzią, tak samo suszarko-lokówka na pewno nie będzie lepsza w suszeniu włosów niż dobra suszarkai lepsza w układaniu oraz robieniu loków niż dobrej jakości lokówka. Nie oznacza to jednak, że są to słabe urządzenia, które do niczego się nie nadają. Nic z tych rzeczy. Po prostu suszarko-lokówka najprawdopodobniej będzie nieco gorsza w efektach niż dwa osobne sprzęty dobrej jakości.
Zalety suszarko-lokówek
Jednak – wbrew pozorom – takie urządzenia mają także zalety. Najważniejsza to zdecydowanie możliwość jednoczesnego suszenia i kręcenia włosów. To duże ułatwienie i spora oszczędność czasu, bo zamiast robić te dwie czynności osobno, możemy je wykonywać jednocześnie, w tym samym czasie. Poza tym lokówko-suszarka działa w nieco niższych temperaturach niż tradycyjna lokówka. Co prawda może się to przekładać na nieco gorsze efekty końcowe, ale za to jest bezpieczniejsze i przede wszystkim dużo zdrowsze dla włosów. Wysokie temperatury nie tylko wysuszają i niszczą włosy, ale także powodują ich elektryzowanie i tym samym trudniejsze układanie.
Na co zwrócić uwagę?
Jest kilka elementów czy też aspektów suszarko-lokówek, na które warto zwrócić uwagę. Na początek powinna nas interesować moc urządzenia. Tutaj zależność jest bardzo prosta – im wyższa moc, tym szybsze suszenie i łatwiejsze kręcenie włosów. Po drugie, bardzo przydatnym elementem jest możliwość regulacji siły nadmuchu i temperatury powietrza. W ten sposób możemy dostosować działanie sprzętu do własnych włosów – wyższe temperatury dla grubych i mocnych oraz niższe dla cienkich i delikatnych. Poza tym, o czym nie każdy wie, suszenie warto zakończyć chłodnym powietrzem, które pozytywnie wpłynie nie tylko na wygląd, ale także zdrowie włosów. Dlatego też mile widziany jest tryb chłodnego nawiewu. Poza tym warto zaopatrzyć się w model z funkcją jonizacji, dzięki czemu włosy nie będą się elektryzować. Przydatne może się także okazać wydzielanie pary, które pozytywnie wpływa na łatwość modelowania włosów.
Końcówki
Nie bez znaczenia są końcówki, które producent dołącza wraz z urządzeniem. Warto przyjrzeć im się przed zakupem i upewnić się, że będą nam odpowiadać. Wyróżniamy trzy podstawowe modele końcówek. Po pierwsze – okrągła szczotka. Pozwala ona na tworzenie grubych loków i tzw. fal. Poszczególne wersje mogą różnić się grubością i ilością ząbków. Po drugie – nasadka zwiększająca objętość. Działa na takie samej zasadzie jak dyfuzor w suszarce. No i wreszcie po trzecie – szczotka z włosiem. Idealna dla osób o cieńszych, zniszczonych i delikatniejszych włosach.
Wybór nawet tak, mogłoby się wydawać, prostego urządzenia jak suszarko-lokówka najlepiej poprzedzić dobrym rozeznaniem w temacie. W końcu włosy nie tylko są trudne w pielęgnacji, ale także, a może przede wszystkim, bardzo mocno wpływają na to, jak odbierają nas inne osoby. Warto o nie odpowiednio zadbać. | Suszarko-lokówka – czy warto kupić? |
Pisanie to proces żmudny i wymagający skupienia. Wielu pisarzy wręcz przyznaje, że ta czynność jest dla nich udręką, męczarnią, a czekanie na natchnienie trwa nieraz w nieskończoność. Tomasz Mann twierdził nawet, że „pisarz to ktoś, dla kogo pisanie jest o wiele trudniejsze niż dla innych ludzi”. Jak się jednak okazuje, nie wszyscy autorzy cierpią na tę przykrą przypadłość zawodową. Co ciekawe największy zapał w pisaniu, a co za tym idzie najwięcej książek na koncie mają autorzy szeroko pojętych thrillerów, czyli literatury z tzw. „dreszczykiem”. James Patterson
Patterson należy do czołówki amerykańskich autorów powieści kryminalnych i thrillerów. Popularność przyniosła mu seria książek z Alexem Crossem, czarnoskórym policjantem i psychologiem, którego kariera opiera się na łapaniu seryjnych morderców. Jeśli chodzi o wenę – Patterson raczej nie narzeka. W 2009 roku podpisał kontrakt, w którym zobowiązał się, że w ciągu trzech lat napisze (lub będzie co-autorem) 11 książek dla dorosłych i 6 dla młodzieży. Co daje dość imponujący wynik ponad 5 książek rocznie. Jak oszacował „Forbes”, za tę umowę Patterson otrzymał 150 milionów dolarów.
Zobacz książki Jamesa Pattersona.
John Grisham
Autor popularnych thrillerów prawniczych nie ustępuje kroku Pattersonowi. Jego książki przetłumaczono na 42 języki i sprzedano w ponad 275 milionach egzemplarzy na całym świecie. Jego najsłynniejszą książką jest „Firma”, która w 1993 roku została zekranizowana przez Sydneya Pollacka. Grishamwyróżnia się jednak na tle innych pisarzy gatunku. Poza wydawaniem bestsellerów zajmuje się także działalnością społeczną. Jako prawnik z wykształcenia działa na rzecz ludzi skazanych niesłusznie na podstawie próbek DNA.
Zobacz książki Johna Grishama.
Stephen King
King to jeden z najpłodniejszych i najpopularniejszych autorów literatury grozy na świecie. Wiele z jego książek – a te rozeszły się na całym świecie w ponad 350 milionach kopii – można zaliczyć do tzw. pozycji kultowych. Z jednej strony Kinguwielbia nas straszyć, ale z drugiej krzepi opisami przyjaźni, która trwa pomimo upływu lat. Motyw kumplostwa i dziecięcych leków to stałe elementy w powieściach Kinga. Nierzadko w jego twórczości pojawia się też temat duchów czy zdolności paranormalnych – tak jak w przypadku legendarnego „Lśnienia”, które na ekrany kin przeniósł wybitny Stanley Kubrick.
Dean Koontz
Koontzzaczynał jako pisarz science-fiction, jednak sławę i oczywiście fortunę przyniosły mu dopiero horrory i thrillery. Przełomowym momentem w jego karierze było wydanie w 1980 roku powieści „Szepty”, która błyskawicznie trafiła na listę bestsellerów „New York Timesa”. Pozwoliło to Koontzowi na ugruntowanie jego pozycji jako pisarza. Wcześniej wydawał bowiem książki pod pseudonimami. Dziś – jak można wyczytać na jego stronie internetowej – Koontz może poszczycić się ponad 450 milionami sprzedanych powieści.
L. Ron Hubbard
Ten amerykański pisarz, a przy okazji również twórca religijnej sekty Scjentologów, jest oficjalnie najczęściej wydawanym autorem w historii. W sumie wydano dokładnie 1084 jego książki – pierwsza ukazała się w 1934 roku, a ostatnia 72 lata później. Twórczość L. Rona Hubbardaskupiała się przede wszystkim na promowaniu wymyślonej przez niego religii, opierającej się na wierze m.in. w to, że ludzkość jest efektem zasiedlenia Ziemi przez niezbyt sympatycznych kosmitów. Podstawy dianetyki, czyli właściwie scjentologii, Hubbard wyjaśnia m.in. w „Autoanalizie”, w której zawarte są ćwiczenia usprawniające umysł.
Niektórzy krytycy, a nawet sami autorzy mawiają, że pisarz musi być trochę grafomanem. Na ile jest w tym prawdy, nie wiadomo. Ostatecznym sędzią i tak zawsze pozostają czytelnicy, którzy albo daną książkę pokochają, albo zignorują. To oni tak naprawdę decydują o ilości wydań i losie pisarza. | Pisarze, którzy wydali najwięcej książek |
Wideorejestratory można coraz częściej spotkać w samochodach jeżdżących po naszym kraju. Te sprytne urządzenia rejestrują wszystko, co dzieje się podczas jazdy. Nietrudno się domyślić, że jest to również doskonały pomysł na prezent pod choinkę, bo ucieszy się z niego każdy kierowca. Xblitz Go se
Xblitz Go se to kamera samochodowa będąca następcą kultowego modelu Xblitz Go. Urządzenie świetnie się sprawdzi w roli upominku. Sensor odpowiedzialny za przechwytywanie wideo został wyprodukowany przez firmę Sony, więc możemy liczyć na naprawdę dobrą jakość nagrań. Rozdzielczość obrazu, z jaką nagrywa kamera, to 1920 x 1080 pikseli, czyli klasyczne Full HD (przy prędkości 30 klatek na sekundę). Co ważne, producent zastosował w kamerze szerokokątną soczewkę, która zapewnia 170-stopniowy kąt widzenia (podczas jazdy jest bardzo istotne, aby kamera obejmowała jak największą przestrzeń).
Xblitz Go se posiada też funkcję HDR i WDR. Pierwsza z nich pozwala na rejestrację obrazu w zakresie jasności, którą można porównać do zakresu jasności widzianej przez człowieka. Jeśli chodzi o WDR, odpowiednie algorytmy potrafią zmienić wartość naświetlenia niedoświetlonych i prześwietlonych elementów obrazu, więc są one jeszcze lepiej widoczne. Idąc dalej, natrafiamy na tryb nocny IR, który za pomocą specjalnych diod doświetla ciemne miejsca. Kamerka posiada 2-calowy wyświetlacz, na którym można przeglądać nagrane wideo.
Ciekawą opcją jest monitoring parkingu – dzięki wbudowanemu czujnikowi kamera jest w stanie wykryć np. uderzenie samochodu i rozpocząć nagrywanie. Cena? Wariant bez karty pamięci to koszt ok. 360 zł.
box:offerCarousel
Navitel R600
Navitel R600 to kolejny wideorejestrator, który warto rozważyć podczas zakupu prezentu dla bliskiej osoby. Urządzenie to można kupić już za ok. 300 zł. Mamy tu oczywiście nagrywanie Full HD z prędkością 30 klatek na sekundę oraz 2-calowy ekran, który może służyć do podglądu zarejestrowanych scen.
Podobnie jak w omawianym przed chwilą rejestratorze, i tu zastosowano sensor produkowany przez Sony. Co z obiektywem? Ten zapewnia 170-stopniowy kąt widzenia. Producent chwali się, że sprzęt posiada zaawansowany tryb parkingowy, który wykrywa ruch wokół samochodu podczas nieobecności właściciela. Funkcja ta umożliwia udokumentowanie ewentualnych szkód parkingowych.
box:offerCarousel
Forever VR-110
Jeśli uważacie, że dwa powyższe wideorejestratory są mimo wszystko trochę za drogie na podarunek pod choinkę, być może zainteresujecie się modelem Forever VR-110. Można go kupić w cenie nawet poniżej 50 zł. Oczywiście możliwościami dość mocno odstaje od droższych rejestratorów, jednak cena nieco rekompensuje te niedoskonałości.
Kamera potrafi nagrywać w rozdzielczości HD (1280 x 720 pikseli) z prędkością 30 klatek na sekundę. Jest tu spory, bo 2,4-calowy, ekran do podglądu nagrań. Co ciekawe, sprzęt został wyposażony w tryb wykrywania ruchu, więc nagrywanie włącza się, gdy w polu widzenia kamery pojawi się np. inny samochód. Co z obiektywem? Ten zapewnia 120-stopniowy kąt widzenia.
box:offerCarousel
Mio MiVue C330
A co powiecie na kosztujący ok. 400–450 zł wideorejestrator Mio MiVue C330? To sprzęt dość niezwykły, ponieważ producent wyposażył go w moduł GPS, dlatego podczas nagrywania urządzenie zapisuje lokalizację pojazdu oraz inne parametry, jak prędkość czy kierunek i wysokość, na jakiej znajduje się samochód. Ponadto jest tu baza fotoradarów aktualizowana co miesiąc (bez dodatkowych kosztów, dożywotnio).
Jeśli chodzi o standardowe parametry, jest tu nagrywanie Full HD (30 klatek na sekundę) i obiektyw zapewniający 130-stopniowy kąt widzenia. Niestety, w Mio MiVue C330 nie uświadczymy trybu parkingowego, co pewnie niektórym potencjalnym użytkownikom może przeszkadzać. Na koniec dodam, że na tylnej części obudowy zamontowano 2-calowy ekran służący m.in. do nawigowania po menu i podglądu nagrań. | Wideorejestrator pod choinkę – przegląd najciekawszych modeli – Święta 2017 |
Ambasadorka gorsetów Dita von Teese twierdzi, że dzięki ich doskonałej konstrukcji kobieta staje się wyjątkowo atrakcyjna. Faktycznie, w historii mody można zauważyć, że panie sięgają po nie często, aby podkreślić swoje walory. „Gorset powoduje, że trzymasz się prosto, inaczej poruszasz biodrami, inaczej siadasz, pochylasz się – mówi Dita von Teese, superbohaterka burleski, wielka zwolenniczka gorsetu. – Podobnie jest ze szpilkami. Jednak gorset bardziej podnieca. Ten atłas, faktura, doskonała konstrukcja. Przylega do ciała jak nic innego. Powoduje, że masz wciągnięty brzuch, piersi są na swoim miejscu. Nie sposób zapomnieć, że nosisz coś, dzięki czemu powinnaś czuć się atrakcyjna. A kiedy już zapomnisz, po prostu stajesz się wyjątkowo atrakcyjna. Jeśli jeszcze włożysz wysokie obcasy, nie ma wątpliwości, że jesteś podniecającą, ekscytującą kobietą”. Dzisiaj, kiedy gorset jest strojem nieobowiązkowym, można podpisać się pod tymi słowami i korzystać z uroków gorsetu od czasu do czasu, na specjalne okazje, takie jak walentynki z ukochanym. Niestety, kiedyś gorset należało nosić, co niejednokrotnie prowadziło do ciężkich schorzeń.
box:offerCarousel
Sznurówka butem dopychana
Źródła historyczne wskazują, że gorsetu używano już w epoce brązu. Znaleziono liczne przedstawienia kobiet w dworskich, ceremonialnych szatach z epoki kultury minojskiej, a więc starożytnej Krety. Górne części tych szat są mocno ściśnięte, sznurowane i najprawdopodobniej usztywniane. Panie w gorsetach występowały na każdym etapie historii mody, zmieniał się tylko ich kształt i funkcja. Prawdziwy triumf święcił w XVII i XVIII wieku, kiedy to „sznurówki” (polska nazwa gorsetu, wzięta od jego sznurowania) były wręcz obowiązkowe. Nosiły je nawet dzieci, którym za jego pomocą modelowano sylwetkę. Nie bez powodu Napoleon nazwał gorset „mordercą ludzkości”. Ten element garderoby ściskano bowiem do granic możliwości. Jeden z satyrycznych rysunków z tamtego okresu pokazuje mężczyznę dociskającego kobietę stopą. W rękach trzyma on tasiemki gorsetu i w ten sposób wymusza na niej uzyskanie maksymalnego przewężenia w talii. Gorset sznurowano na wciągniętym oddechu. Opinał żebra jak klatka, deformował płuca, co prowadziło często do niewydolności oddechowej i skracało życie. Ale nagrodą była smukła sylwetka i pięknie wyeksponowane piersi.
Henriette-Lucy Dillon, markiza de La Tour du Pin, jedna z dwórek Marii Antoniny, wspomina w swoich pamiętnikach ten istotny element stroju, który w 1789 roku nosiła jako dziewiętnastoletnia dziewczyna. „Gorset nie miał ramiączek, był wiązany z tyłu, dość ciasno, by przerwy między tasiemkami w jego dolnej części pozwalały zobaczyć skrawek wykwintnej koszuli. Przód zdobiony był, oczywiście, rzędami diamentów”.
Pod koniec XVIII wieku na kilkadziesiąt lat „sznurówka” na szczęście odeszła w zapomnienie, a powróciła pod koniec XIX wieku w jeszcze bardziej drastycznej formie, bo wydłużona tak, że dodatkowo spłaszczała brzuch. Taki fason zmniejszał objętość klatki piersiowej na dole, ostatnie 3 czy 4 żebra zaginając do środka. Krępował też narządy wewnętrzne w jamie brzusznej, powodując ich przesuwanie i deformując je. Był cichym zabójcą, który oprócz niewydolności oddechowej powodował wewnętrzne krwotoki. Na szczęście po I wojnie światowej pojawiły się pierwsze sufrażystki, które wyrzuciły gorsety w tak drastycznej formie. Feministki zastąpiły sznurówkę biustonoszami i gorsetami gumowanymi.
Powrót do łask
Ze śmietnika historii usztywniany gorset został przywrócony do łask przez Jeana-Paula Gaultiera, w latach 80. XX wieku. Projektant pokazywał usztywniane gorsety we wszelkich możliwych formach. Skórzane, lateksowe, nabijane ćwiekami, z koronką. Jego „sznurówki” nosiła Madonna, która w tym czasie była wzorem do naśladowania dla kobiet z całego świata. Gorset odtąd nosi się w zaciszu sypialni, ale też stosuje w lookach określonych stylów, takich jak gotycki, rockowy czy steampunk. Jest też frywolnym elementem stroju, jego użycie często stanowi swoistą zabawę ze stereotypami. Można go wkładać na sukienki, koszule, bluzki, T-shirty. Świetnie wygląda do spodni typu cullotes, z którymi może stworzyć styl nazywany francuskim szykiem. Top o kroju gorsetu noszony do mom jeans przenosi nas w lata 80. i początki muzyki pop. W tym sezonie jest bardzo modny jako dodatek do total black looku. W takim wydaniu pokazują go Diesel i Isabel Marant, którzy na czarne golfy wkładają gorsety bez ramion, zapinane na suwak. Dziewczęcy charakter „sznurówki” podkreśla Maya Hansen, zestawiając go z przezroczystą bluzką, postrzępioną mini i muszkieterkami.
Gorset i buty na szpilkach – to rozbroi każdego mężczyznę. Jeśli chcesz, aby twój partner podczas romantycznej kolacji nie myślał o niczym innym, tylko o jak najszybszym znalezieniu się z tobą tête-à-tête, sięgnij po ten ekscytujący element garderoby.
Klasyka ze szczyptą glamour
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Biała koszula zyska charakter, jeśli rozepniesz górę i na wierzch włożysz brązowy gorset, zapinany na haczyki. Skórzana, brązowa spódnica ołówkowa, zapinana na suwak na całej długości rozpala zmysły do czerwoności. Kozaki na szpilkach podkreślają smukłość sylwetki. Torebka z ozdobą w formie chwostu wygląda glamour – ma koniakowy, nasycony kolor, błysku dodaje lakierowana skóra, układana dachówkowo.
Romantik hippi
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Dziewczęco i seksownie, a przy tym z rockowym sznytem. Na beżowy golfik włóż krótki, bandażowy gorsecik podkreślający biust. Zabawę z warstwami kontynuuj, wkładając na wierzch ramoneskę z modnym haftem. Hipisowski motyw kwiatów znajduje się też na ponętnej skórzanej spódniczce. Do tego dobrana kolorystycznie i stylistycznie torebka w gołębim kolorze, z frędzlami. Całość zamkną botki na grubych słupkach, z ciekawą ozdobą, wpisującą się w hipisowski trend – pomarańczowo-białe piórka.
Czerń z elementami steampunk
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Kwintesencja tajemnicy, elegancka i seksowna czerń… Gdy damy jej do towarzystwa przezroczystości, srebrne klamerki i napy, wydobędziemy jej rockowy charakter. Czarny skórzany gorset w stylu steampunk wkładamy na body siateczkę. Na wierzch ciężka, motocyklowa ramoneska ze stójką. Na dół skórzane spodnie. Twarda nie znaczy niekobieca. Subtelne botki z wydłużonymi noskami i wiązaniami podkreślą seksapil. Jako dodatek szykowna kopertówka z siateczką. | Skórzany gorset – sexy wdzianko na walentynki |
Sezon grzybiarski wciąż trwa! Polacy kochają przetwory, a marynowane grzyby to doskonały dodatek do dań, szczególnie mięsnych. Jak się zabrać za ich marynowanie i o czym należy pamiętać? Zanim zamarynujesz…
Marynowanie grzybów to nic trudnego. Trzeba jednak pamiętać o kilku bardzo ważnych rzeczach. Po pierwsze – słoiki powinny być czyste! Należy je sparzyć we wrzątku przez ok. 15 minut (razem z zakrętkami) lub wstawić do piekarnika rozgrzanego do 110°C z opcją termoobiegu. Boki słoika nie mogą być uszkodzone. Zakrętka również nie może być wygięta. Słoik powinien być szczelny, inaczej twoje grzyby się zepsują.
Same grzyby także trzeba umyć i dobrze oczyścić. Jeśli będziesz gotować je w wodzie z octem, solą i dodatkiem soku z cytryny, nie sczernieją. Pamiętaj także, że możesz marynować ze sobą kilka rodzajów grzybów, nie musisz ograniczać się wyłącznie do jednego. Do marynowania świetnie nadają się młode borowiki, opieńki, koźlarze, rydze, niektóre gąski, maślaki oraz inne grzyby o twardym miąższu.
Poniżej przedstawiamy kilka przepisów na pyszne, grzybowe przetwory!
Grzyby marynowane z cebulką
Jednym z najpopularniejszych rodzajów marynowanych grzybów, są właśnie te z cebulką. Jak je przygotować?
Składniki na 10 słoików (200 ml):
* 1 kg dowolnych grzybów;
* 1 łyżeczka soli.
Zalewa:
* 600 ml wody;
* 250 ml octu winnego;
* 2 łyżki soli;
* 2 łyżki cukru;
* 3 pokrojone w plastry marchewki;
* 20 perłowych cebulek (lub cebulek szalotek);
* 10 liści laurowych;
* nasiona gorczycy;
* ziele angielskie;
* ziarnka pieprzu.
Sposób przygotowania:
Do dużego rondla wlej wodę i zagotuj ją. Dodaj grzyby oraz sól. Przykryj garnek pokrywką i gotuj przez około 10 minut. Następnie odcedź grzyby i pozostaw je do wyschnięcia.
W oddzielnym garnku przygotuj solankę. Do 600 ml wody wlej ocet, wsyp sól oraz cukier. Gotuj przez około 10 minut. Przygotuj 10 czystych, sterylnych słoików o pojemności 200 ml. W każdym z nich ułóż warstwami: grzyby, marchewkę, 2 cebule, jeden liść laurowy i kilka ziaren gorczycy, ziela angielskiego oraz pieprzu. Następnie słoiki zalej solanką i mocno zakręć.
Do dużego garnka wlej wodę. Tyle, aby zakryła słoiki do ¾ ich wysokości. Włóż do garnka słoiki, doprowadź wodę do wrzenia i gotuj całość przez około 20 minut. Po tym czasie ostrożnie zdejmij garnek z palnika i pozwól słoikom ostygnąć.
Marynowane grzyby z czosnkiem i ziołami
box:imagePins
box:pin
Jeśli masz ochotę na bardziej intensywny smak marynowanych grzybów, wybierz wersję z czosnkiem i ziołami.
Składniki:
6 szklanek różnego rodzaju grzybów (możesz także użyć jednego rodzaju);
4 gałązki świeżego tymianku;
1 szklanka białego octu winnego;
3 łyżki oliwy z oliwek;
1 łyżka cukru granulowanego;
10 ziaren pieprzu;
1 liść laurowy;
1 duży ząbek czosnku;
1 mała suszona papryczka chilli;
sól koszerna.
Sposób przygotowania:
Do dużego garnka wlej 4 litry wody i wsyp ⅓ szklanki soli. Zagotuj. Następnie zanurz słoik i wieczko w wodzie, aby stały się czyste i sterylne.
Gotuj grzyby w wodzie przez ok. 10 minut, następnie wyjmij je i osusz. Włóż do słoika razem z gałązkami tymianku.
Do małego rondla wlej ocet i olej, wsyp cukier, pieprz, liść laurowy, czosnek, chilli, łyżkę soli i wlej ½ szklanki wody. Gotuj mieszankę na średnim ogniu. Gdy wszystko dobrze się połączy, wlej zalewę do słoika z grzybami. Mocno zakręć słoik, a następnie ostudź go do temperatury pokojowej. Trzymaj w lodówce przez ok. 2 tygodnie przed spożyciem.
Marynowane grzyby po włosku
box:imagePins
box:pin
box:pin
Co powiesz na porzucenie tradycyjnych przepisów i mały eksperyment w kuchni? Włoskie marynowane grzyby będą najprawdopodobniej jednym z najlepszych przetworów, jakich miałeś okazję spróbować.
Składniki:
* 1 ⅓ kg mięsistych grzybów;
* 900 ml octu winnego;
* sól koszerna;
* skórka cytryny, pokrojona w paski;
* 4 suszone papryczki chilli;
* 1 łyżeczka suszonego oregano;
* 1 szklanka oliwy z oliwek.
Sposób przygotowania:
Pokrój grzyby na średnie kawałki. Małe grzyby wystarczy przekroić na pół, duże pokrój w plastry. Posól je solidnie. Na blacie rozsyp sól i rozłóż na niej grzyby. Małe grzybki połóż przekrojoną stroną do dołu. Pozostaw w temperaturze pokojowej na 1-2 godziny. Nie martw się, gdy grzyby zaczną wydzielać wodę – o to chodzi! Po tym czasie osusz grzyby przy pomocy ręcznika papierowego.
Gotuj grzyby w occie przez około 5 minut. Kiedy będą chciały „wypływać”, przytrzymaj je tak, aby pozostały na dnie. Gdy minie już określony czas, wyjmij je i włóż między papierowe ręczniki, aby usunąć nadmiar octu. Następnie rozłóż je na suchej ściereczce. Powinny być suche, ale nadal miękkie – uważaj, aby ich nie przesuszyć! Proces osuszania grzybów będzie trwał od 12 do 24 godzin, w zależności od tego, jaki poziom wilgotności panuje w twoim domu.
Do miski wlej oliwę, dodaj skórkę cytryny, oregano i papryczki chilli. Do środka wsyp grzyby. Tak powstałą mieszankę przelej do słoików przy pomocy dużej łyżki. Schłodź słoiki i zaczekaj przynajmniej tydzień, zanim spróbujesz przetworów. Włoskie grzyby marynowane można przechowywać w lodówce przez 6 miesięcy. | Jak przygotować marynowane grzyby? |
Nie zaparowują, chronią oczy przed promieniowaniem UV, można w nich zmieniać soczewki, dopasowują się do kształtu twarzy, redukują refleksy świetlne, zapewniają szerokie pole widzenia i nie zniekształcają obrazu – to cechy wyróżniające gogle z najwyższej półki. Warto po nie sięgnąć, bo jazda w nich jest bezpieczna i komfortowa. Narty, deska, kask czy kombinezon to bez wątpienia ważne elementy ekwipunku. Jednak bez dobrej jakości gogli szusowanie po stoku będzie ryzykowne i nieodpowiedzialne. Inwestycja w bezpieczeństwo jest najlepsza i nie warto na nim oszczędzać.
Dlaczego gogle są tak ważne?
Zima to pora roku, kiedy słońce może świecić naprawdę intensywnie, szczególnie gdy spędzamy ją w górach. Chętnie wkładamy do kieszeni kombinezonów narciarskich tubki z kremami chroniącymi skórę przed promieniowaniem UV. Często zapominamy jednak o tym, że na ochronę zasługuje nie tylko skóra, ale także oczy. To bardzo ważne, gdy przyjmujemy lekarstwa i suplementy zwiększające wrażliwość na promieniowanie UV. W takiej sytuacji niezbędne są wysokiej jakości gogle, które na stoku pełnią funkcję okularów przeciwsłonecznych – zabezpieczają oczy przed promieniowaniem ultrafioletowym. Za skuteczną ochronę odpowiadają soczewki, zwane potocznie szybką. Jeśli całkowicie blokują oba rodzaje promieniowania (szczególnie UVA), są oznakowane symbolem UV400.
Kategoria O czy 4?
Początkujący narciarz ma dylemat, w ofercie sklepów z wyposażeniem narciarskim znajdziemy bowiem gogle z szybkami oznaczonymi UV400 S0, UV400 S1, UV400 S2… aż do czwórki (zapisywane są też jako UV400/00, UV400/01 itd.).
Co to oznacza?
Symbol UV400 S0 mają soczewki przeźroczyste, które przepuszczają od 80 do 100% światła. Nadają się do jazdy nocą przy sztucznym oświetleniu. Soczewki opisane jako UV400 S4 natomiast przepuszczają zaledwie od 3 do 8 % światła, są więc bardzo ciemne. Doskonale sprawdzą się na trasach w wysokich górach, gdy słońce świeci bardzo intensywnie.
Co wybrać?
Wielu początkujących narciarzy i snowboardzistów decyduje się na soczewki UV400 S2, które przepuszczają od 18 do 43% światła. Według wielu producentów nadają się one do jazdy zarówno w dzień, jak i w nocy. Czy jednak będzie się w nich jeździło komfortowo po zmroku albo w bardzo słoneczny dzień? Może warto zastanowić się, czy nie lepszym rozwiązaniem będzie zakup gogli z szybką wymienną, którą zmienimy w zależności od warunków panujących na stoku? To rozwiązanie jest różnie nazywane. Gogle marki Uvex, w których można zmienić szkiełka, są określane „take off”.
Comanche Top marki Uvex to model z soczewkami wymiennymi. W zestawie są ich dwa rodzaje: S2 oraz S4. Wymiana odbywa się bardzo szybko – soczewkę przymocowuje się za pomocą małych magnesów bez użycia narzędzi. Cena: ok. 500 zł.
Możemy również wybrać modele z soczewkami fotochromowymi. Nie ma wówczas potrzeby wymiany szkiełek. Najlepiej, jeśli mają też warstwę polaryzującą światło, dzięki której są likwidowane refleksy światła odbitego od gładkich powierzchni, np. śniegu i lodu.
box:offerCarousel
Arctica G102FP. To wysokiej jakości gogle z trzywarstwową szybką fotochromową polaryzującą światło. Filtr UV chroni przed trzema rodzajami ultrafioletu. Cena: ok. 400 zł.
Zaparowany świat
Wielu entuzjastów sportów zimowych skarży się na parujący wizjer. W takiej sytuacji często jesteśmy zmuszeni zatrzymać się, by przetrzeć szybkę. W efekcie pozostają na niej smugi, które podczas jazdy pod słońce są uciążliwe. Jeśli więc rozważamy zakup sprzętu z wyższej półki, warto sprawdzić, czy ma on podwójną szybkę z warstwą anti-fog, która zapobiega osadzaniu się pary. Ważne jest także, aby miał dobry system wentylacyjny, którego zadaniem jest przeciwdziałanie parowaniu szybki.
box:offerCarousel
Model Oakley Canopy Prizm jest świetnie wentylowany i ma efektywną warstwę anti-fog. Oprawy Oakley Canopy Prizm są wyścielone trójwarstwową pianką, która odprowadza wilgoć z wnętrza okularów. Cena: ok. 600 zł.
Nieograniczone pole widzenia
Gdy kupujemy gogle narciarskie, warto sprawdzić, czy nie ograniczają one pola widzenia. Szeroki ogląd trasy to sprawa nie tylko komfortu, ale także bezpieczeństwa (łatwiejsze i szybsze dostrzeżenie przeszkody) oraz przyjemności z podziwiania widoków. Ze względu na kształt szybki gogle dzieli się na płaskie i sferyczne. Te drugie są wygięte w sposób, który sprawia, że obramowanie okularów jest właściwie niewidoczne. Ważna jest też wielkość gogli. Powinny być dopasowane do twarzy, tak by okulary od niej nie odstawały. Jeśli jeździmy w kasku (co zdecydowanie polecamy), gogle dopasowujemy również do niego. Po założeniu ich na kask wszelkiego rodzaju luki powinny być minimalne. Warto też sprawdzić, czy gogle po wyregulowaniu nie uciskają. Nawet niewielki dyskomfort już po krótkim czasie stanie się uciążliwy.
box:offerCarousel
Uvex Downhill 2000 FM. W tym modelu zastosowano technologię decentred lens, która sprawia, że szkiełko nie zniekształca obrazu, a oko się nie męczy. Gumowy pasek po wewnętrznej stronie został pokryty silikonem zapobiegającym ześlizgnięciu się gogli z kasku. Cena: ok. 400 zł.
Modele warte uwagi
box:offerCarousel
Majesty Force 2018 to sprzęt dla wymagających. Gogle wyglądają rewelacyjnie – ich ramka jest praktycznie niewidoczna, dzięki czemu narciarz ma szerokie pole widzenia. Mają wymienne szybki. Według producenta zastosowany filtr UV redukuje promieniowanie UV w 100%, co gwarantuje świetną ochronę oczu. W modelu tej klasy nie może obejść się bez systemu anti-fog oraz powłoki anti-smuge, która ułatwia czyszczenie szkiełka i zapobiega powstawaniu smug. Cena: ok. 500zł.
box:offerCarousel
Head Horizon Race 2018. Nieograniczone pole widzenia przy zachowaniu bezpieczeństwa i komfortu, tak w skrócie można opisać model Horizon Race. Zredukowano w nim konstrukcję ramki do tego stopnia, że pole widzenia jest bardzo szerokie (producent utrzymuje, że jest szersze aż do 20%). Trójwarstwowa pianka dobrze dopasowuje się do twarzy i zapewnia odpowiednią wentylację. Head Horizon posiada wszelkie niezbędne dla tej klasy gogli systemy (filtr UV, podwójna wymienna szybka z warstwą anti-fog). Cena: ok. 450 zł.
Gdy kupujemy gogle, warto wybrać model wysokiej jakości oferowany przez renomowaną firmę. Inwestycja w okulary z wyższej półki zapewni odpowiedni komfort i bezpieczeństwo. | Przegląd gogli z najwyższej półki |
Jaka jest podstawowa umiejętność, którą powinien opanować człowiek wybierający się na morze? Czy aby na pewno jest nią pływanie? Czy zdrowy marynarz będzie w stanie dopłynąć do lądu, gdy wypadnie za burtę? To tylko jedno z pytań, na które odpowiedzi znajdziecie w tej książce. Daleko do brzegu
Wytrawny wilk morski z delikatnie mrocznym poczuciem humoru mógłby na pytanie tytułowe odpowiedzieć, że na morzu (zwłaszcza podczas sztormu) jest to umiejętność zbędna, bo tylko przedłuża męki. Trzeba przyznać, że nie jest to riposta całkowicie pozbawiona sensu. Nic Compton jednak przedstawia jeszcze jedno możliwe wytłumaczenie. Przekonanie o nieumiejętności pływania zrodziło się jeszcze w czasach, gdy załoga okrętu bardzo często pochodziła z branki. Oznaczało to siłowe wciągnięcie na pokład ludzi, którzy często nie mieli najmniejszego zamiaru w morze wychodzić, a tym samym nie uważali pływania za coś niezbędnego do przeżycia. Rzeczywistość potrafiła być jednak szczególnie złośliwą panią.
Rejs po ciekawostkach
To tylko jedno z kilkudziesięciu pytań, na które odpowiedzi można tu odnaleźć. Książka „Dlaczego żeglarze nie potrafią pływać” jest podzielona na kilka tematycznych rozdziałów. Obejmują one historię morskich podróży i odkryć, zwyczaje i przesądy marynarskie (wypływanie w piątek, kobieta na pokładzie), morskie stwory (z pewną kałamarnicą na czele) czy wreszcie piratów i korsarzy oraz jeszcze kilka innych fascynujących zagadnień. Wszystkie zamieszczone informacje są wprawdzie dość zwięzłe, ale bardzo treściwe i całkiem humorystycznie podane. Spragnieni ciekawostek czytelnicy z pewnością znajdą tu wiele najróżniejszych informacji językowych, geograficznych czy nawet statystycznych (dotyczące przede wszystkim pokonanych odległości, prędkości oraz kilku dość istotnych rekordów).
Z książki dowiemy się także, czym są błękitne ogniki ukazujące się na szczytach masztów, jakie są znaczenia tatuaży, dlaczego łódź tak naprawdę jest kobietą, a także – to już w aneksie do polskiego wydania – co łączy Polskę i szanty.
Wielkie nazwiska
Autor wspomina w kilku miejscach o znanych postaciach z literatury światowej. Nie zawsze są to bardzo oczywiste wzmianki. Czasem to tylko nawiązanie do piratów według Szekspira, a innym razem „prawdziwe wersje” historii opisanych przez Conrada, Hemingwaya czy Defoe. Dzięki Malstromowi wspomniani są również Poe, Verne i Melville. A to jeszcze nie wszyscy. Przecież w takiej publikacji nie można nie wspomnieć o podróżnikach i odkrywcach.
No i jest jeszcze kwestia warstwy ilustracyjnej – jak na taką książkę jest ona cokolwiek skromna, ale całkiem dobrze nadrabia to jakością i klimatem. Zdjęcia i rysunki są wprawdzie głównie czarno-białe, ale to właśnie sprawia, że idealnie pasują do takiej publikacji.
Jeśli interesują was morskie (i nie tylko) opowieści, to tę książkę znajdziecie na Allegro już za ok. 26 złotych.
Źródło okładki: www.wydawnictwonautica.pl | „Dlaczego żeglarze nie potrafią pływać” Nic Compton – recenzja |
Jeśli cierpisz na brak miejsca do przechowywania – pomyśl o wykorzystaniu dodatkowej przestrzeni. Niezależnie, czy chodzi o skarpetki, pluszaki lub inne przedmioty codziennego użytku, duży organizer do zawieszenia na drzwiach pomieści wiele. Co będzie potrzebne?
Tego potrzebujesz do zrobienia organizera na drzwi:
jednolita bawełna (dwa kawałki o wymiarach 100 x 62 cm),
wzorzysta bawełna (dwa kawałki, jeden o wymiarach 42 x 66 cm, drugi 32 x 66 cm),
trzy drewniane listewki, o długości 60 cm,
maszyna do szycia,
podstawowe akcesoria krawieckie.
1.W pierwszej kolejności musimy rozplanować rozkład naszego organizera. Ja zdecydowałam się na dwie duże przegrody, jedną o wysokości 40 cm, drugą – 30 cm. Wszystkie materiały możemy obrębić overlockiem lub zygzakiem.
2.Szyjemy przegrody. Górny brzeg zakładamy na centymetr i stębnujemy. Układamy na materiale. Część ze wzoru celowo jest szersza – w odległości 1,5 cm od brzegu nadmiar materiału składamy w zakładki. Przyszywamy dół i boki do części głównej.
3.Na górze dodajemy pętelki, na których zawiesimy organizer na drzwiach. Mały kawałek materiału składamy na 4 (brzegami do środka) i stębnujemy. Z takich „tasiemek” składamy pętelki, które przyszywamy do części górnej.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
4.Obie części główne składamy prawymi stronami do siebie. Zszywamy i zostawiamy otwory na wsunięcie drewnianej listewki (na górze, w połowie, na dole). Zostawiamy otwór (kilka centymetrów) na wywinięcie.
5.Odwracamy całość na prawą stronę. Rozprasowujemy. Stębnujemy nad i pod miejscem listewek, tak by utworzyć tunel.
6.Wsuwamy drewniane listewki. Nie zszywamy tuneli – dzięki temu będziemy mogli łatwo wyjąć listewki i np. uprać organizer.
Organizer na drzwi jest gotowy!
Jeśli nie masz czasu na samodzielne wykonanie organizera lub potrzebujesz więcej inspiracji, sprawdź gotowe propozycje na Allegro. | Organizer na drzwi – DIY |
Skóra naszego ciała pokryta jest warstwą hydrolipidową zapewniającą ochronę oraz utrzymanie odpowiedniego nawilżenia. Kąpiele, pływanie w basenie oraz przebywanie w suchym środowisku wpływają na zużycie i utratę składników tej powłoki. Zdrowa skóra sama się regeneruje, jednak potrzebuje na to czasu. Aby uniknąć podrażnień, które mogą wystąpić, zanim pokrycie ciała wróci do normalności, możemy używać balsamów. Po nałożeniu go nasza skóra staje się nawilżona, delikatna w dotyku i odpowiednio chroniona.
Jak stosować balsam do ciała?
Optymalna częstotliwość używania balsamuto dwa razy dziennie: rano i wieczorem. Nie każdy jednak może sobie pozwolić na poświęcenie takiej ilości czasu na pielęgnację. Idealne byłoby stosowanie go zawsze po kąpieli. Raz w tygodniu dobrze jest stosować peelingi zapewniające pozbycie się martwej warstwy naskórka, stanowiącej barierę dla składników aktywnych.
Balsam nakładamy na całe ciało, dokładnie wykonując przy tym masaż. Dzięki niemu pobudzimy krążenie krwi, a preparat dobrze się wchłonie. Jeśli używamy balsamu antycellulitowego, nakładajmy go tylko na dotknięte zmianami obszary. Po odczekaniu kilku chwil możemy zastosować jeszcze nawilżający kosmetyk.
Jaki rodzaj balsamu wybrać?
Balsamy nawilżające – przeznaczone dla każdego, ponieważ problem przesuszania skóry dotyka większości osób, niezależnie od wieku. Pielęgnację nawilżającą powinno się zintensyfikować szczególnie zimą, gdy przebywanie w ogrzewanych pomieszczeniach daje się we znaki kondycji skóry. Skóra stanie się miękka, gładka i pełna blasku. Tego typu preparaty są często wzbogacone witaminą E oraz olejkami roślinnymi, np. z jojoba, awokado czy pestek winogron. Polecane balsamy nawilżające to:
Verona SPA nawilżający krem do ciała i twarzy,
Palmers nawilżający balsam z masłem Shea.
Balsamy regenerujące – świetnie sprawdzą się na skórze dojrzałej. Mocno wysuszona szybciej ulega procesom starzenia, dlatego aby zatrzymać upływ czasu, należy stosować odpowiednie kosmetyki. Jeśli nasza skóra ma skłonności do łuszczenia, potrzebuje wygładzenia i regeneracji, wybierzmy zatem balsam wzbogacony alantoiną, proteinami jedwabiu i wyciągami z ziół oraz owoców. Wśród balsamów regenerujących warto zwrócić uwagę na:
Neutrogena Formuła Norweska balsam intensywnie regenerujący,
Nivea Body SOS balsam do ciała regenerujący.
Balsamy wyszczuplające i antycellulitowe – cellulit oraz zbędny tłuszcz to problemy, z którymi zmaga się wiele kobiet. Sam balsam sobie z nimi nie poradzi, ale warto włączyć go jako dodatkowe narzędzie w tej walce. Takie kosmetyki mają w składzie L-karnitynę, kofeinę, wyciągi z alg morskich oraz pomarańczy, dzięki którym przyspieszony zostaje metabolizm skóry oraz proces wydalania toksyn. Masaż poprawia ukrwienie. Skóra staje się gładka i jędrna. Popularne balsamy wyszczuplające to między innymi:
Bielenda modelujący balsam do ciała,
Bandi Body Care balsam wyszczuplający.
Balsamy brązujące – jest to wygodna i przede wszystkim zdrowa alternatywa dla opalania, które przyspiesza starzenie i wysusza skórę. Balsam pozwala ocieplić koloryt delikatnie i stopniowo, mniej radykalnie niż samoopalacz. Dla własnego zdrowia warto zrezygnować z ekspozycji słonecznych i solarium na rzecz kosmetyków zawierających naturalne składniki jak: wyciąg z orzechów włoskich lub bursztynu, masło Shea i pantenol. Godne polecenia balsamy brązujące to:
Ziaja Sopot balsam brązujący,
Delia brązujący jedwab do ciała.
Balsamy dla skóry wrażliwej – to kosmetyki apteczne, które mają specjalnie ułożony skład, aby nie podrażniać i nie uczulać delikatnej skóry zarówno dorosłych, jak i dzieci. Mocznik, kwas mlekowy i masło Karite dobrze nawilżają i natłuszczają wrażliwą skórę. Warto zwrócić uwagę na takie balsamy dla skóry wrażliwej jak:
Physiogel balsam nawilżający dla skóry wrażliwej,
Dove Sensitive balsam do ciała.
Balsam do ciała najlepiej stosować po każdej kąpieli, po depilacji oraz opalaniu, ponieważ każda z tych sytuacji powoduje wysuszenie skóry. Jeśli po dłuższym czasie stosowania kosmetyku nie zauważymy różnicy, warto zmienić go na inny, ponieważ struktura skóry jest indywidualna i nie na każde składniki reaguje poprawą. Zwróćmy uwagę również na zapach, ponieważ drażniący lub zbyt intensywny może wpływać niekorzystnie na nasze samopoczucie. | Nawilżenie ciała – 10 polecanych balsamów |
Ciekawa i rozwijająca gra karciana dla kilkulatków, która jest świetną alternatywą dla klasycznych gier karcianych lub planszowych. „Fabryka robotów” to gra rodzinna, w której chętnie uczestniczą zarówno mali, jak i duzi. Tematyka związana z robotami zachwyci z pewnością większość chłopców, ale i wśród dziewczynek nie brakuje umysłów chłonących ciekawostki na temat nowoczesnych technologii. Lubię poprzez zabawę pobudzać umysł mojego dziecka i tym samym pozytywnie wpływać na jego rozwój. Gra „Fabryka robotów” Wydawnictwa Nasza Księgarnia jest jedną z gier, które bawią i uczą.
Zawartość pudełka
Opakowanie gry nie jest duże. W przypadku gier karcianych często występują niepotrzebnie napompowane pudełka, ja natomiast lubię oszczędność miejsca, więc takie kompaktowe gry karciane są przeze mnie mile widziane. W środku znajduje się 5 jednokolorowych kart startowych, 50 dwukolorowych kart robotów, przycisk STOP oraz instrukcja.
Istota gry
W fabryce robotów co chwilę pojawiają się zamówienia na nowe roboty. Gracze muszą wykazać się spostrzegawczością i jak najszybciej odnaleźć odpowiedniego robota na taśmie produkcyjnej. Śpiesz się, zdobywaj roboty i zgromadź ich jak najwięcej!
Przygotowanie gry
Karty startowe, na których widnieje 5 jednokolorowych robotów, układamy w jednym rzędzie na środku stołu. Stają się one w tym momencie taśmą produkcyjną. Przycisk STOP kładziemy pod taśmą produkcyjną. Pozostałe karty tasujemy i układamy w stos awersem do góry, tak aby wizerunki robotów były niewidoczne. Dwukolorowe karty robotów nazywamy w rozgrywce zamówieniami.
Przebieg gry
Ustalamy kolejność graczy i rozpoczynamy rozgrywkę. Pierwszy gracz bierze kartę z wierzchu stosu, bardzo szybko obraca ją i kładzie obok stosu. Ważna jest szybkość, aby wszyscy gracze jednocześnie zobaczyli zamówienie i mieli równe szansę na błyskawiczną jego realizację.
Rewers karty, która pozostanie na stosie po odwróceniu karty robota i ujawnieniu zamówienia, to wytyczne dotyczące zamówienia. Dzięki grafice widocznej na odwrocie karty wiemy, czym mamy się kierować, szukając odpowiedniego robota do realizacji zamówienia. Są trzy możliwości: będziemy musieli zwrócić uwagę na kolor robota, jego kształt lub kolor taśmy produkcyjnej.
Gracz, który jako pierwszy wskaże robota spełniającego warunki zamówienia na taśmie produkcyjnej, zabiera kartę z zamówieniem i zdobywa punkt. Błąd przy realizacji zamówienia oznacza utratę punktu. W przypadku, gdy na taśmie produkcyjnej nie ma robota spełniającego wymagania, gracze muszą jak najszybciej nacisnąć przycisk STOP. Musi go nacisnąć każdy gracz – tym samym gracze tworzą wieżę ze swoich dłoni. Ten, kto położy dłoń ostatni, traci jeden zdobyty punkt.
Gra kończy się w momencie, gdy w stosie pozostanie tylko jedna karta. Wygrywa gracz, który zdobył najwięcej kart robotów.
Wrażenia
Teoretycznie gra jest przeznaczona dla dzieci powyżej 6 lat, ale mój 4-latek chętnie w nią gra. Z pewnością wymaga skupienia i szybkiej reakcji połączonej ze spostrzegawczością. Zasady są proste i nie wymagają wielokrotnego wyjaśniania. Dzieci pojmują przebieg rozgrywki w tempie błyskawicznym. Gra „Fabryka robotów” to ciekawa i szybka gra karciana dla najmłodszych graczy. Ćwiczy refleks i umiejętność koncentracji. Jest też po prostu fajna i zapewnia sporą dawkę dobrej zabawy. Jak mogłoby być inaczej, skoro głównymi jej bohaterami są roboty?! | „Fabryka robotów” – recenzja gry |
Zdarzają się takie chwile, kiedy jesteśmy skazani na własne towarzystwo i trudno znaleźć sobie jakieś zajęcie. Może by tak jakiś film? Eee… nic ciekawego nie ma. To może książka? Jednak oczy zbyt zmęczone. A co powiecie na rozgrywkę w wersji solo? Jest jakieś wyzwanie i rozruszanie szarych komórek, a w razie przegranej można mieć tylko pretensje do siebie. A jakby tak dołożyć do tego trochę fabuły? Wiedliśmy błogie i szczęśliwe życie na bezludnej wyspie, aż tu nagle pojawił się Robinson i panoszy się niczym cietrzew. Jak tu pomóc koledze, aby jak najszybciej dał nam święty spokój i opuścił wyspę? Pyta się Piętaszek…
Wnętrzności i przygotowanie do gry
W małym pudełku umieszczono trzy plansze (zagrożeń, Robinsona i starzenia się), 22 drewniane znaczniki życia, 10 kart piratów, 3 karty etapów (zielona, żółta i czerwona) oraz 59 kart walki (18 kart Robinsona, 11 kart starzenia się i 30 kart zagrożeń). Wszystkie elementy prezentują się znakomicie i wyglądają na dość solidne, aby przetrwać wiele eksmisji Robinsona z wyspy. Jedynym minusem całego zestawu jest instrukcja, która nie jest napisana najprostszym językiem, przez co jej studiowanie wymaga jednak większego skupienia.
Gra jest przeznaczona dla jednego gracza (i nie ma tutaj żadnych wyjątków), który ukończył co najmniej 10 lat. Solo to solo, bez rozszerzeń i alternatywnych wariantów. Na początku rozkładamy trzy plansze, a na każdej z nich umieszczamy odpowiednie karty. Na niebieską idą karty starzenia się, na zieloną karty zagrożeń, a na brązowej umieszczamy karty Robinsona (tzw. Początkową talię gracza). Obok plansz kładziemy dwie karty piratów (reszta wraca do pudełka) i karty etapów (jedna na drugiej). Poza tym bierzemy 20 znaczników życia, a 2 sztuki odpoczywają wraz z nieużywanymi kartami piratów. Czas odzyskać naszą bezludną wyspę…
Przebieg rozgrywki
Celem naszych działań na wyspie jest przetrwać zmagania z zagrożeniami, które czyhają na nas podczas wszystkich trzech etapów rozgrywki. Jeśli uda nam się dokonać tego wyczynu, to Robinson cały i zdrowy ucieknie z wyspy, a my zaznamy wymarzonego spokoju. Dlatego będziemy musieli tak zarządzać kartami, aby pozbywać się tych ujemnych, a zgromadzić jak najwięcej takich, które przyniosą dużo korzyści.
Zagrożenia, z którymi Robinson będzie musiał się zmierzyć, są widoczne na kartach. Znajduje się tam siła (jej wartość wzrasta wraz z kolejnymi etapami), liczba darmowych kart walki, a czasami nawet nagroda. My mamy do dyspozycji karty walki, dzięki którym można pokonać zagrożenia. Niestety przy przegranej będziemy tracić punkty życia (niczym w grze komputerowej… uwaga, twoje życie jest na krytycznym poziomie). Dlatego warto dbać o szybkie pokonywanie zagrożeń, bo będziemy zdobywać lepsze karty walki i Robinson w błyskawicznym tempie opuści naszą wyspę. Choć sama końcówka może sprawić najwięcej trudności, bo przyjdzie nam zmierzyć się z nikczemnymi piratami, to jednocześnie satysfakcja z pokonania wszelkich przeszkód będzie wręcz bezcenna.
Podsumowanie
„Piętaszek” jest ciekawą propozycją na rozgrywkę w wersji solo. Mechanika wymaga od gracza ruszenia szarymi komórkami na poziomie przewyższającym układanie zwykłego pasjansa. Spora losowość powoduje, że nawet nie odczuwamy braku przeciwników, bo co i rusz trzeba zmierzyć się z nowymi wyzwaniami. Rozgrywki są krótkie i emocjonujące, a każda porażka powoduje, że od razu myślimy o kolejnej potyczce na wyspie. O dziwo, choć gramy sami ze sobą, to wygrana wcale nie jest oczywista i bez dobrej strategii zbyt daleko nie zajdziemy.
„Piętaszek” znakomicie sprawdzi wśród dzieci uziemionych w domu chorobą, kiedy to nie wiadomo, jak pokonać nudę. Dodatkowo gra jest solidnie wykonana, a szata graficzna naprawdę cieszy oko. Jeśli szukacie tytułu, który zapełni trochę zabawy w pojedynkę, będzie wymagał myślenia i wprowadzi całkiem niezłe emocje, to „Piętaszek” sprawdzi się idealnie. | „Piętaszek” – recenzja gry |
Fotel to jeden z najstarszych mebli towarzyszących nam w trakcie spędzania czasu w naszym mieszkaniu. To właśnie siedząc w wygodnym fotelu, możemy oddać się czytaniu ulubionych książek, oglądaniu telewizji czy też zwykłemu odpoczynkowi. Tylko co wtedy, kiedy chcemy, aby był oryginalny i wyróżniał się na tle pozostałych mebli? Wtedy warto postawić na model klubowy. Podpowiadamy, jak go dopasować do naszego wnętrza, jego stylu i aranżacji. Ważny element wystroju – fotel
Wybierając fotel, ważne jest jego odpowiednie dopasowanie do innych elementów naszego wystroju. Rynek oferuje wiele produktów różniących się nie tylko kolorystyką, materiałami, ale także kształtem. Szczególnie elegancko prezentuje się fotel obity naturalną skórą, nadając pomieszczeniu niepowtarzalnego wyglądu. Z kolei ten ozdobiony kwiatowymi motywami wprowadzi do naszego wnętrza dużo świeżości i angielskiego szyku.
Jakie ma spełniać funkcje?
Każdy fotelpowinien spełniać wiele funkcji z uwagi na różne możliwości spędzania wolnego czasu. Wiele osób traktuje siedzenie w nim, jako formę odpoczynku, dlatego w tym przypadku powinien mieć twarde, stabilne podparcie. Inni zaś przyjmują w nim pozycję półleżącą, a wtedy najlepsze okażą się sprężyste, w pełni miękkie meble. Kolejną funkcją, jaką może pełnić fotel, jest podtrzymywanie naszych nóg po męczącym dniu i tutaj niezbędny będzie model z podnóżkiem. Dlatego też pamiętajmy, że są fotele typowo wypoczynkowe, sprzyjające w pełni relaksowi, albo też dekoracyjne, klubowe – idealne, kiedy mają służyć przyjmowaniu gości.
Fotel klubowy
Model ten nie należy do nowych rozwiązań, bowiem służy nam już od niemal kilkudziesięciu lat. Klasyczne siedziska wykonywane były z drewna, choć w chwili obecnej materiał ten nie zalicza się do tak popularnych. Głównym atrybutemfotela klubowego są podłokietniki. Są stosunkowo niskie i najczęściej wykonywane ze skóry. Dostępnych jest wiele modeli łączących w sobie nie tylko ciekawą kolorystykę, ale także oryginalne materiały i nietuzinkową fakturę. Tym samym nadają się nawet do nowoczesnych pomieszczeń, głównie do salonu czy jadalni. Jak wiadomo, wygląd ma bardzo duże znaczenie, ale warto wspomnieć także o ważnym elemencie, jakim jest wygoda. Pamiętajmy, że to właśnie komfort siedzenia jest podstawą i największą zaletą fotela klubowego.
Jaki wybrać?
To wszystko zależy od tego, jak zaaranżowane jest nasze wnętrze. Jeśli posiadamy mieszkanie w nowoczesnym stylu, bardzo dobrym pomysłem okaże się fotel klubowy wykonany ze skóry lub materiału. Ociepli on minimalistyczne pomieszczenie, dodając mu niezwykłego uroku. Poza tym, oprócz ciekawej formy, są one także bardzo praktyczne. W przypadku wnętrza zaprojektowanego w stylu retro, powinniśmy postawić na taki mebel, który będzie odpowiadał danemu klimatowi. Nie warto zatem inwestować w nowoczesne fotele klubowe, a wręcz przeciwnie – obite tapicerką, o intrygujących motywach, m.in. kwiatowych.
Podsumowując, fotele klubowe charakteryzuje nie tylko wygoda, niezwykła trwałość, ale także odniesienie do przeszłości. To za ich sprawą będziemy w stanie stworzyć piękne, niebanalne i bardzo klimatyczne wnętrze, nie tylko w stylu retro, ale i w nowoczesnym klimacie. Pamiętajmy jednak, że przy jego wyborze musimy kierować się zasadą dopasowania do całości i stworzenia spójnej kompozycji. | Fotel klubowy – jak wybrać? |
Różnego rodzaju gry towarzyskie stają się coraz popularniejszym sposobem na spędzanie wolnego czasu w gronie znajomych. To doskonała metoda na integrację nowo poznanych osób, wyzwalająca ducha rywalizacji, ale i współpracy. Szarady i planszówki opanowały nie tylko studenckie kluby, ale i trafiły na ekrany telewizorów. W popularnym amerykańskim talk-show prowadzonym przez Jimmy’ego Fallona w pojedynku na kalambury rywalizowali m.in. Ewan McGregor, Halle Berry czy Emma Thompson. Taboo, czyli jak to powiedzieć?
Słownik języka polskiego definiuje tabu jako „to, o czym się nie mówi lub co jest zakazane”. To istotna wskazówka do zrozumienia zasad tytułowej gry. Uczestnicy Taboo rywalizują w zespołach. Jedna osoba z grupy losuje kartę, na której znajduje się hasło. Należy w taki sposób opisać je swojej drużynie, aby jak najszybciej je odgadła. Gdzie jest haczyk? Pod hasłem znajduje się lista wyrazów zakazanych, których pod żadnym pozorem nie można używać. Kłopot – ale i zabawa – zaczyna się wtedy, kiedy takie hasło jak „bar mleczny” trzeba opisać bez korzystania z takich słów, jak „student”, „jedzenie” czy „stołówka”. A jak oznajmić swojemu zespołowi, że słowem do odgadnięcia jest „źdźbło”, gdy wykluczone słowa to „trawa”, „zboże” czy „pole”? Zawodnicy radzą sobie w różny sposób: można wyróżnić typy gawędziarskie, które snują opowieść mającą doprowadzić nas do finału (czyli słowa do odgadnięcia), nerwusów rzucających pojedynczymi słowami, skaczącymi od wątku do wątku czy metodyków działających spokojnie według ściśle ustalonego planu. A do jakiej grupy zaliczysz się ty i twoi przyjaciele?
Czarne historie, czyli na tropie zbrodni
Był sobotni wieczór. Lokalny pub pękał w szwach. Trzech kolegów liczyło na szampańską zabawę. Niestety, brak rozsądku w podejściu do historii kraju skończył się dla nich fatalnie…
I to koniec informacji. GraCzarne historie polega na odkryciu, co się wydarzyło i jakie konsekwencje miał ten feralny, jak się okazało, wieczór. Rozwiązanie zna uczestnik trzymający kartę – na jej odwrocie opisana jest cała historia, której szczegóły musisz poznać. Ty jesteś detektywem. Możesz pytać, o co chcesz. Z jedną małą uwagą: twoje pytania powinny być tak skonstruowane, aby odpowiedź na nie brzmiała „tak” lub „nie”. Dlatego zastanów się dobrze, zwłaszcza że każdemu pytaniu przysłuchują się pozostali gracze i wyciągają z niego własne wnioski. Kto będzie pierwszy?
Kim jestem, czyli spotkanie w słynnym gronie
Miłośnicy kina pamiętają z pewnością słynną scenę z filmu Bękarty wojny Quentina Tarantino, w której bohaterowie spotykają się z nazistami przy szaradzie towarzyskiej. Każdy z jej uczestników ma na czole naklejoną kartkę z nazwą postaci, którą musi odgadnąć. Podobnie jak we wcześniej opisanej grze, także i tu można zadawać tylko takie pytania, na których odpowiedzi są jedynie twierdzące lub przeczące. W filmie sytuacja nieco wymknęła się spod kontroli, ale nie obawiaj się – na ciebie czekają z pewnością tylko pozytywne emocje. Sama gra ma wiele wariantów, zależnie od tego, na jaką jej wersję się zdecydujesz. Na jeden wieczór możesz stać się gwiazdą filmową, wybitnym naukowcem albo… Godzillą.
Kalambury, czyli jak nie gestem, to flamastrem
Czas wreszcie na tradycyjne kalambury polegające na drużynowej rywalizacji w pokazywaniu i rysowaniu haseł. Taką kompleksową wersję wydała firma Alexander. Gra skierowana jest już do siedmiolatków, w zabawie może więc wziąć udział cała rodzina i wcale nie jest oczywiste, że dorośli będą radzić sobie lepiej od swoich pociech. W kalamburach liczy się bowiem nie tylko refleks czy łatwość skojarzeń, ale i ogromna wyobraźnia, której najmłodsi z całą pewnością nie są pozbawieni. Hasła mogą mieć różny poziom trudności – począwszy od pojedynczych słów, oznaczających rzecz, zwierzę czy budynek, po tytuły książek, filmów, a nawet związki frazeologiczne. I – o ile zupełnie nie jesteś pozbawiony zdolności manualnych – będziesz pewnie w stanie naszkicować, choćby pobieżnie, krzywą wieżę w Pizie, to już przedstawienie za pomocą gestów takiego hasła jak „choroba morska” może napytać nie lada biedy.
Mafia, czyli kto nie należy do rodziny?
Mafiajest jedną z bardziej lubianych atrakcji, ponieważ gra w nią nie nastręcza większych trudności. Wystarczy grupa towarzysko nastawionych osób, kawałek podłogi i trochę wyobraźni. Każdy z uczestników odgrywa określoną rolę – mafiosa, policjanta, tajnego agenta. Mafia stara się ukryć przed stróżami prawa, ci zaś z kolei próbują dociec, kto z mieszkańców miasteczka jest tak naprawdę okrutnym członkiem gangu. O popularności gry świadczy powstanie jej alternatywnych wersji, jak np. Kurze wojny. W tym przypadku mafię i policję zastąpiły wspomniane w tytule szlachetne i prawe kury oraz podstępne lisy, starające się przejąć władzę nad kurnikiem. | 5 gier towarzyskich dla miłośników kalamburów |
Mistrzostwa Świata zbliżają się wielkimi krokami. Reprezentacja Polski zagra w Rosji co najmniej trzy mecze fazy grupowej. Tylko co zrobić, jeśli nie mamy biletów? Zawsze możemy urządzić w domu własną strefę kibica i obejrzeć nawet wszystkie 64 mecze mundialu w rozdzielczości 4K! Tylko potrzebny będzie nam odpowiedni telewizor. Przyjrzymy się najciekawszym propozycjom od topowych producentów: LG, Samsung, Sony, Sharp, czy Panasonic mają w ofercie sprzęt spełniający oczekiwania piłkarskiego kibica. Czas wybrać telewizor na Mundial 2018.
LG 49UJ6307 - Smart TV
przekątna: 49 cali
rozdzielczość: 3840 x 2160 pikseli
ilość złącz HDMI: 3
klasa energetyczna: A
box:offerCarousel
Zaczniemy od pozycji o najmniejszej przekątnej w stawce - 49-calowego Smart TV od firmy LG. Model 49UJ6307 wyświetla obraz w maksymalnej rozdzielczości UHD/4K (3840 x 2160 pikseli). W przypadku zastosowanych technologii telewizor koreańskiego producenta został wyposażony w odświeżanie obrazu TruMotion 100. Z kolei za poprawę obrazu odpowiada technologia Active HDR z Dolby Vision.
LG 49UJ6307 ma również wszystko to, czego oczekujemy od telewizora typu smart - łączność Wi-Fi oraz Bluetooth. Istnieje też możliwość przesyłania obrazu poprzez Wi-Fi Miracast oraz WiDi - Intel Wireless Display. Pierwsza technologia dotyczy urządzeń mobilnych, zaś druga stworzona przez firmę Intel przesyłu obrazu z laptopa na telewizor. Ponadto Smart TV od LG został wyposażony w dwa porty USB, trzy złącza HDMI oraz złącze LAN (RJ-45). Ceny opisywanego modelu zaczynają się już od około 1700 złotych.
Samsung UE58MU6122 - 58 cali
przekątna: 58 cali
rozdzielczość: 3840 x 2160 pikseli
ilość złącz HDMI: 3
klasa energetyczna: A
box:offerCarousel
Jeśli ktoś szuka telewizora o większej przekątnej ekranu to może zainteresować się propozycją od Samsunga. Model UE58MU6122 ma 58-cali, a jego cena oscyluje w granicach 3000 złotych.
Rozdzielczość ekranu to oczywiście 4K Ultra HD, czyli 3840 x 2160 pikseli z technologią optymalizacji obrazu Picture Quality Index o częstotliwości jego odświeżania 1300 Hz. Aby jakość wyświetlanego obrazu była satysfakcjonująca, producent zastosował m.in. technologie: Contrast Enhancer, HDR (High Dynamic Range) i UHD Dimming UHD upscaling. Telewizor jest wyposażony w 3 złącza HDMI i 2 porty USB - możemy podłączyć m.in.: dysk zewnętrzny lub kamerę internetową. Ponadto do naszej dyspozycji są funkcje typowe dla telewizorów typu smart - z Internetem możemy połączyć się za pomocą modułu Wi-Fi lub przez kabel. W urządzeniu jest port Ethernet-LAN (RJ-45).
Panasonic TX-58EX700E - 4K Pure Direct
przekątna: 58 cali
rozdzielczość: 3840 x 2160 pikseli
ilość złącz HDMI: 3
klasa energetyczna: A
box:offerCarousel
Kolejny telewizor z ekranem o przekątnej 58-cali. Tym razem od firmy Panasonic. Jego cena to około 3500 złotych. Za tę kwotę otrzymujemy telewizor z rozdzielczością ekranu 4K UHD i technologią 4K HDR. Ponadto urządzenie jest wyposażone w technologię 4K Pure Direct odpowiadająca za płynniejszy i wyraźniejszy ruch oraz wierność odwzorowania barw w rozdzielczości 4K. Jak na Smart TV przystało, opisywany Panasonic został wyposażony w pakiet aplikacji (Youtube, Netflix itd.), łączność Wi-Fi oraz wsparcie dla bezprzewodowej transmisji danych w oparciu o DLNA. Brakuje natomiast modułu Bluetooth. Zewnętrzne urządzenia możemy podłączyć do telewizora za pomocą portów HDMI i USB (po trzy złącza).
Jeśli dla kogoś 58-cali to zbyt wiele, może zainteresować się 50-calową wersją tego telewizora (TX-50EX700E) - kosztuje ona około 2600 złotych.
Philips 65PUS6262 - technologia Ambilight
przekątna: 65 cali
rozdzielczość: 3840 x 2160 pikseli
ilość złącz HDMI: 3
klasa energetyczna: A++
box:offerCarousel
Pierwsza z niezwykle popularnych opcji podczas wyboru telewizora: przekątna ekranu 65-cali o rozdzielczości 4K Ultra HD. Na uwagę zasługuje technologia Ambilight - telewizor emituje na ścianę bardzo szeroką poświatę z trzech stron ekranu. Producenci za pomocą kolorów emitowanych przez urządzenie mają na celu przeniesienie emocji z oglądanych filmów do pomieszczenia, w którym odbywa się seans.
Telewizor Philipsa to oczywiście w pełni funkcjonalny Smart TV z dostępem do bezprzewodowej łączności Wi-Fi, pakietem aplikacji oraz gniazdem Ethernet-LAN (RJ-45). Ponadto został wyposażony w trzy złącza HDMI oraz dwa porty USB. Obecnie model 65PUS6262 kosztuje poniżej 4000 złotych.
Samsung UE65MU7002
przekątna: 65 cali
rozdzielczość: 3840 x 2160 pikseli
ilość złącz HDMI: 4
klasa energetyczna: A+
box:offerCarousel
Jeśli ktoś zainteresował się pierwszym telewizorem w stawce, to z pewnością zwróci uwagę na ulepszony model od Samsunga. Ekran 4K UHD o przekątnej 65-cali z technologią optymalizacji obrazu Picture Quality Index o częstotliwości jego odświeżania 2300 Hz. Z kolei zastosowana technologia Precision Black sprawia, że czerń i biel są bardzo dobrze odwzorowane. Wysoki kontrast i technologia precyzyjnego podświetlenia obrazu powodują, że sceny są ostre i wyraźne.
Warto zauważyć, że telewizor Samsunga został wyposażony w głośniki 2.1-kanałowe (Down Firing + Front Firing). Poza tym opisywany telewizor obsługuje łączności WiFi oraz Bluetooth, dostępna jest również technologia przesyłu obrazu z urządzeń mobilnych (Wi-Fi Miracast). Ponadto telewizor wyposażony w: cztery złącza HDMI i trzy porty USB. Za 65-calowy model od Samsunga będziemy musieli zapłacić około 5500 złotych.
LG OLED 65E7 - głośniki 4.2
przekątna: 65 cali
rozdzielczość: 3840 x 2160 pikseli
ilość złącz HDMI: 4
klasa energetyczna: A
box:offerCarousel
Kolejny telewizor o przekątnej ekranu wynoszącej 65-cali. Tym razem jednak z o wiele wyższej półki cenowej - aktualnie za LG OLED 65E7 trzeba zapłacić około 11 tysięcy złotych. Smart TV z ekranem o rozdzielczość 4K UHD został wyposażony w technologię HDR (HDR10, HDR Dolby Vision, HDR HLG). Wrażenie na użytkownikach z pewnością zrobi też bardzo dobra jakość dźwięku - telewizor ma wbudowany soundbar, a konfiguracja głośników to 4.2 o łącznej mocy 60 W.
Ciekawostką w telewizorze LG jest możliwość sterowania za pomocą głosu. Oczywiście mamy dostępne łączności Wi-Fi, Miracast, Bluetooth i liczne porty oraz gniazda (m.in.: 4 x HDMI, 3 x USB).
Sony Bravia KD85XF8596
przekątna: 85 cali
rozdzielczość: 3840 x 2160 pikseli
ilość złącz HDMI: 4
klasa energetyczna: A
box:offerCarousel
Na koniec zestawienia największa i najdroższa propozycja, która zamieni nasz salon w strefę kibica z ogromnym ekranem. Model KD85XF8596 to 85-calowy telewizor Bravia od Sony, którego koszt to 20 tysięcy złotych.
Producent przede wszystkim zwraca uwagę na wyświetlacz TRILUMINOS Display™. Jego podświetlenie wybiórczo odwzorowuje kolory z szerokiej gamy barw i sprawia, że pastelowe barwy nie staną się nadmiernie nasycone. Oznacza to pełen realizm wyświetlanego obrazu. Ponadto telewizor został wyposażony w procesor obrazu: 4K HDR Processor X1, który również odpowiada za jak najrealniejszy obraz dla odbiorców. Oczywiście model od Sony jest w pełni inteligentny i wyposażony w platformę Android TV, a zasoby sklepu Google Play są w pełni dostępne dla naszego telewizora. Z opcji wartych uwagi należy podkreślić, że telewizor możemy zamienić w nagrywarkę w dowolnym momencie - wystarczy tylko podpiąć zewnętrzny dysk USB. Jeśli chodzi o porty, to mamy 4 razy HDMI oraz 3 razy USB. | Telewizor na Mundial 2018 - przegląd modeli |
Pocenie się to fizjologiczna reakcja naszego ciała na wysoką temperaturę, stres, emocje czy wzmożony wysiłek fizyczny. Jednak nadmierne pocenie podczas treningu może być na tyle uciążliwe, że uprzykrzy nam uprawianie ukochanej dyscypliny sportowej. Chyba nikt nie czuje się komfortowo, gdy pot zalewa mu twarz i całe ciało, a nieprzyjemny zapach unosi się w powietrzu. Jak poradzić sobie z tym problemem? Dlaczego się pocimy?
Pocenie polega na uwalnianiu z gruczołów potowych płynu składającego się w głównej mierze z wody. To naturalny proces termoregulacyjny, w czasie którego ciało się schładza, dzięki czemu utrzymuje stałą temperaturę i jest chronione przed przegrzaniem. Pocimy się codziennie w różnych sytuacjach: stresowych, emocjonalnych czy podczas upałów. Jednak w trakcie uprawiania sportu jesteśmy na to szczególnie narażeni. Mięśnie do wzmożonej pracy potrzebują energii, co wiąże się nieodłącznie z wytwarzaniem ciepła, przed którym ciało się broni, zwiększając parowanie z powierzchni naskórka.
Kosmetyki przeciw poceniu
Najczęstszym miejscem nadmiernej potliwości są pachy. Wilgotne środowisko w połączeniu z bakteriami powoduje wydzielanie nieprzyjemnego zapachu w tych okolicach. Aby nie zalewać się potem, warto przed treningiem zastosować dezodorant lub antyperspirant. Dezodorant zwykle zawiera naturalne składniki, np. olejki eteryczne czy wyciągi roślinne. Działa głównie bakteriostatycznie, niwelując zapach potu. Antyperspiranty dodatkowo ograniczają pocenie, blokując ujścia gruczołów potowych. Na rynku jest wiele produktów tego typu, oferowanych również pod nazwą blokery i zawierających w swoim składzie najczęściej sole glinu. Mogą występować w formie spreju, sztyftu lub też kulki. Aplikujemy je zawsze na umytą i osuszoną skórę pach. Należy jednak po zakończeniu ćwiczeń dokładnie umyć te miejsca i dać odpocząć swojej skórze.
Kiedy pocenie jest bardzo intensywne i nie ogranicza się do pach, a obejmuje prawie całe ciało (kark, plecy, klatkę piersiową, dłonie i stopy), możemy pomyśleć o innym rozwiązaniu. Są specjalne żele pod prysznic zmniejszające pocenie się. Mają głównie działanie oczyszczające i antybakteryjne i służą do codziennej pielęgnacji ciała.
Odzież termiczna
Skutecznym sposobem na ograniczenie pocenia podczas treningu jest noszenie specjalnej, termoaktywnej odzieży. Firmy produkujące ubrania tego typu prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych, ulepszonych technologii. Odzież ta wykonana jest z „oddychającej” tkaniny i ma za zadanie odprowadzanie wilgoci ze skóry, dzięki czemu pozostaje ona sucha nawet podczas intensywnego wysiłku. Opcji jest wiele: od bluzek i spodni z długim lub krótkim rękawem po legginsy czy bieliznę. Są również specjalne skarpetki z jonami srebra i strefą wentylacji, które działając antybakteryjne, zapobiegają poceniu i niwelują nieprzyjemny zapach spoconych stóp.
Osoby uprawiające sporty mocno angażujące stopy, często poszukują środków i preparatów niwelujących nieprzyjemny zapach obuwia. Na rynku możemy znaleźć cały szereg preparatów odświeżających do obuwia. Aplikuje się je wewnątrz butów. Działają bakteriobójczo, zmniejszają wydzielanie potu oraz neutralizują nieprzyjemnych zapach.
Pocenie służy utrzymaniu stałej temperatury ciała i chroni przed szkodliwym przegrzaniem podczas treningu, dlatego nie starajmy się go w całości wyeliminować. Pamiętajmy natomiast o regularnym nawadnianiu organizmu i piciu dużej ilości wody lub napojów izotonicznych podczas uprawiania sportu. Bardzo intensywne pocenie może, ale nie musi być objawem choroby. Jeśli jednak pocimy się mocno nie tylko podczas treningu, warto ten fakt skonsultować z lekarzem. | Radź sobie z potem podczas treningu |
Ponure jesienne dni warto sobie odrobinę osłodzić za pomocą wspaniałego wyglądu. Ale pytanie brzmi: jak to osiągnąć? To proste. Kup sobie kapelusz! Nadejście jesiennych chłodów nie oznacza rezygnacji z zabawy dodatkami i różnego typu akcesoriami, które w doskonały sposób podkreślają modowy zmysł i osobisty styl. Odpowiednio dobrany kapelusz z dużym rondem sprawi, że wybijesz się ze smutnego, jesiennego tłumu na pierwszy plan. Trzeba przyznać, że wybór odpowiedniego kapelusza nie jest łatwy. Ten niepozorny dodatek może sprawić, że będziesz wyglądała doskonale. Modne kapelusze z dużym rondem prezentują się zjawiskowo na głowie każdej kobiety. Bez względu na to, czy masz okrągłą, czy pociągłą twarz, krótkie czy długie włosy, możesz pozwolić sobie na noszenie tego typu kapelusza, ponieważ szerokie, lekko opadające na twarz rondo wydobywa z każdej kobiety maksimum seksapilu oraz dodaje stylizacjom tajemniczości i hollywoodzkiego glamouru.
Kim Kardashian, Jennifer Lopez i Nicole Richie to tylko niektóre z celebrytek widziane ostatnio w takich nakryciach głowy – wszystkie wyglądały naprawdę pięknie i elegancko. Chcesz osiągnąć równie spektakularny efekt? Zachęcam zatem do przeczytania poniższego tekstu.
Powrót kapeluszy z dużym rondem
Obszerny kapelusz, przypominający odrobinę swym wyglądem latający spodek kosmiczny, rządził modą lat siedemdziesiątych, a w tym roku nastąpił jego wielki powrót. Frywolne i młodzieńcze kapelusze nawiązujące do mody hipisowskiej doskonale wpasowują się w obowiązujące jesienne trendy. Kapelusz nie tylko skutecznie chroni przed deszczem i wiatrem, ale przede wszystkim dobrze wygląda i zdecydowanie ożywia melancholijny charakter ubrań w tej porze roku.
Kolekcje mody jesień/zima 2015 zostały zdominowane przez kapelusze z dużym rondem. Królują one na każdym pokazie, zdobią niemalże każdy manekin stojący w oknie wystawowym – są po prostu wszędzie. W ofercie liczących się na modowym rynku marek dostępne są wersje klasyczne –wełniane lub filcowe, we wszystkich możliwych kolorach – chociaż preferowane są raczej stonowane odcienie ziemi… Niektóre modele kapeluszy dodatkowo ozdabiane są łańcuszkami, wstążkami, kwiatkami lub piórkami. Wybór jest olbrzymi. Na który kapelusz się zdecydować i jak go nosić? Poniżej kilka wskazówek i przykładowych stylizacji!
Zabawa kolorem
Najlepszą rzeczą wynikającą z tegorocznego kapeluszowego trendu jest to, że naprawdę świetne nakrycia głowy można dostać w bardzo przystępnych cenach, dlatego też warto zdecydować się na zakup kilku modeli w różnych kolorach. Najmodniejsze są kapelusze w odcieniach jesiennych liści – czerwone, żółte i brązowe, które idealnie pasują do monochromatycznych wełnianych płaszczy oraz ponadczasowych trenczy. Jeżeli natomiast zdecydujesz się na zakup bardziej ekstrawaganckiej kurtki, np. w intensywnym kolorze lub ozdobionej futerkiem, wybierz klasyczny czarny kapelusz, który zneutralizuje stylizację.
Prosty sposób na elegancki wygląd
Kapelusz z szerokim rondem automatycznie zapewnia elegancki wygląd. Gdy do stylizacji dodasz szykowny żakiet z rękawem o długości ¾, rękawiczki do łokci, okulary cat eye oraz torebkę w stylu Coco Chanel, tak zwaną „chanelkę”, efekt będzie murowany. Ubrana w ten sposób możesz swobodnie wybrać się do pracy lub na ważną uroczystość rodzinną – kapelusz zapewni ci dystyngowany i wyrafinowany wygląd.
Styl boho
Skoro kapelusze z dużym rondem nawiązują do mody lat siedemdziesiątych, rodzi się pokusa powrotu do stylu ówczesnych hipisów. Wybierz kapelusz w neutralnym kolorze nude, spodnie dzwony, kwiecistą koszulę, zamszowy płaszcz z kożuszkiem, retro okrągłe okulary inspirowane wyglądem niezapomnianego muzyka Johna Lennona. Do tego obowiązkowo dużo frędzli, paciorków i korali, które jeszcze bardziej przyczynią się do odtworzenia klimatu tamtych lat. Stylizacje boho są bardzo wygodne i swobodne, pasują do dziewczyn, w których drzemie artystyczny potencjał, lekkoduchów i marzycielek.
W miejskim stylu
Warto jednak od czasu do czasu wrócić do współczesności i zainspirować się stylem subkultury hipsterów. Czarny kapelusz z dużym rondem połączony z płaszczem typu oversize, białym T-shirtem, jeansami superslim i niezwykle modnymi butami na platformie – tak definiowany jest styl modnych mieszkanek europejskich metropolii. Ubrana zgodnie z powyższym schematem możesz swobodnie czuć się w każdym liczącym się ze światem mody mieście – Berlinie, Londynie czy Paryżu. Hipsterska stylizacja sprawdzi się zarówno w dzień, jak i wieczorową porą, podczas imprezy w rytmach techno.
Dlaczego kapelusz?
Jak widać, kapelusz z dużym rondem jest dodatkiem uniwersalnym, dzięki któremu w łatwy sposób można uzyskać superseksowny i wyrafinowany wygląd. Mieszanka stylu retro i glamour dodaje uroku codziennym stylizacjom, a także wzbogaca stroje przeznaczone na szczególne okazje. Kapelusz jest doskonałym przykładem, jak zmieniając kilka szczegółów w swoim wyglądzie, można osiągnąć ciekawy efekt modowy. Co ważne, nosząc kapelusz, nie musisz martwić się o fryzurę! Luźne upięcie we francuskim stylu lub w przypadku krótkich fryzur tak zwany artystyczny nieład doskonale współgrają z hipisowsko-artystycznym charakterem kapelusza.
Ciesz się jesiennymi chwilami przepełnionymi modowymi wyzwaniami. Łącz kapelusze z różnymi stylami. Baw się modą i własnym wizerunkiem! | Kapelusze z dużym rondem |
Coraz częściej szukamy ubrań praktycznych i wygodnych. Komfortowych jak odzież sportowa i stylowych jak ubrania casualowe. Ale jak się ubrać, by czuć się komfortowo i stylowo? Wybierając trend athleisure! Moda nieustanie ewoluuje. Coś, co jeszcze do nie dawna było w pewnych kręgach nie do przyjęcia, dziś staje się panującym trendem. Doskonałym przykładem takich zmian jest styl zwany athleisure, który swoją nazwę wziął od dwóch angielskich słów athletic i leisure, odnoszących się do sportu i spędzania czasu wolnego. Polega głównie na łączeniu ze sobą ubrań do tej pory należących do jednej z wymienionych kategorii z ubraniami z drugiej – tak aby w ciągu dnia być przygotowaną na wiele wyzwań.
Od tej pory noszenie wygodnych spodni dresowych i botków na słupku czy eleganckich spodni z kantami i adidasów jest przejawem nie tylko znajomości trendów mody, ale również wiedzy na temat swojego zdrowia, zmiany stylu życia i chęci „poluzowania” standardów. Wiele ubrań, które obecnie nosimy na co dzień, uszyto z materiałów do tej pory zarezerwowanych dla odzieży sportowej, nadających jej trwałość i wysoką jakość. Dlatego lycra, spandex czy inne syntetyki goszczą już nie tylko na siłowni, ale również na ulicach, a dzięki niektórym fashionistkom także w miejscach pracy.
Jak nosić się w stylu athleisure?
Choć obecnie wiele modowych połączeń nikogo już nie dziwi, nadal warto pamiętać o dobrym guście, i dlatego komponując swój look w stylu athleisure, należy się trzymać pewnych zasad.
Tworząc stylizację typu „sportowa elegancja”, w której wybierzemy się do pracy, postawmy na jeden, maksymalnie dwa elementy zaczerpnięte z odzieży activewear, natomiast proporcje między ubraniami codziennymi i sportowymi na wyjście z przyjaciółmi, zakupowy maraton czy wyjazd weekendowy mogą być zbliżone. Oczywiście są sytuacje, w których styl athleisure jest zupełnie nie na miejscu – ślub, rozmowa na temat pracy w dużej korporacji czy ważna uroczystość wymagają poświęcenia wygody na rzecz klasycznej elegancji.
Tworząc stylizacje athleisure, bądź kreatywna, baw się najmodniejszymi materiałami, fakturami oraz wzorami i łącz je z odzieżą sportową warstwowo – to klucz do stworzenia ciekawej stylizacji. Pożądane rozwiązania to noszenie sportowego biustonosza ze skórzaną kurtką lub modną bomberką, dłuższych oversize’owych bluzek z legginsami czy topów z golfem pod dłuższymi marynarkami albo płaszczykami. Interesująco będzie wyglądać koszula w kratę przewiązana wokół pasa.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Na co dzień
Klasycznym przykładem casualowej stylizacji w stylu athleisure będą: spodnie dresowe, np. z paskami wzdłuż zewnętrznej strony nogawek, do tego sneakersy (np. superstary), na górę natomiast bieliźniany top i prosta marynarka sięgająca ud, a na szyi koniecznie choker. Nieco bardziej eleganckie miłośniczki casualu sneakersy mogą zastąpić czółenkami na słupkach lub modnych niskich obcasach, a zamiast marynarki włożyć skórzaną ramoneskę, dżinsową katanę z naszywkami lub kwiecistą bomberkę.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Z nutą elegancji
Wybierasz się na imprezę lub potrzebujesz pomysłu na nieco bardziej elegancką wersję athleisure – włóż koronkowe szorty, białą bluzkę koszulową z podwiniętymi mankietami, a na stopy trampki. Nie zapomnij o kaszkiecie obszytym cekinami. W wersji luksusowej postaw na szerokie rybaczki, np. plisowane, modną bluzę z kapturem, która będzie zastępowała płaszcz, stanik sportowy, sandałki na obcasie. Całość dopełnij stylową, wzorzystą listonoszką.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Magia dodatków
Jak każda stylizacja, również athleisure poza ciekawie skompletowaną bazą potrzebuje dodatków. Od stopnia „sportowości” stylizacji zależy ich dobór – i tak do eleganckich zestawień z lekką nutą aktywności dobierz dodatki mocno sportowe – bejsbolówkę, plecak lub niedużą torbę. Natomiast do wersji sportowej dodaj złote lub srebrne dodatki – łańcuszki, kolczyki koła, metaliczne buty, czapka czy torebka będą strzałem w dziesiątkę.
Nie wiesz, gdzie jeszcze szukać inspiracji w tworzeniu stylizacji athleisure? Przejrzyj dostępne w sieci zdjęcia gwiazd, które pokochały ten trend – Gigi Hadid, Kendall Jenner, Rity Ory, Gwen Stefani, Cary Delevingne, Hailey Baldwin, Rihanny, Justina Biebera, Kanye West, Kim Kardashian, Kristen Stewart czy Ewy Chodakowskiej, Maffashion i Jessiki Mercedes. | Athleisure – sprawdź czy pokochasz ten styl |
Chcesz zacząć przygodę z bardzo popularnym obecnie sportem, jakim jest Air Soft Guns? Oglądasz zdjęcia z planu profesjonalnych graczy, ale wciąż nie wiesz, od czego zacząć? Na początek musisz wiedzieć, w jaki sprzęt trzeba się zaopatrzyć. Producenci akcesoriów Air Soft Guns prześcigają się w opracowywaniu sprzętu, który ma poprawić realizm rozgrywek oraz ułatwić graczom poruszanie się i szybkie korzystanie z potrzebnego sprzętu. W efekcie tej rywalizacji na rynku pojawiają się repliki rzeczywistego sprzętu używanego przez armie świata, co znacząco wpływa na poprawę odwzorowania sytuacji z pola walki.
Replika broni
Replika broni długiej broni jest sprzętem niezbędnym do rozpoczęcia rozgrywek ASG. Jednym z podstawowych parametrów tego typu uzbrojenia jest prędkość wylotowa plastikowej kulki podawana w FPS-ach, czyli stopach na sekundę. Warto wiedzieć, że 1 FPS odpowiada około 0,30 m/s.
Wyróżniamy karabinki zasilane sprężyną (konieczność każdorazowego przeładowania), elektrycznie (bateria, która pozwala na strzelanie ogniem ciągłym) oraz gazem (również można strzelać ogniem ciągłym, jednak gaz sprawia, że karabin nieprawidłowo działa, gdy panują temperatury poniżej zera).
Sprzętem, na który warto zwrócić uwagę, jest replika bardzo popularnego karabinka szturmowego Heckler&Koch 416. Karabinek ten należy do rodziny replik elektrycznych, co zapewnia prowadzenie gry nawet podczas mrozów. Ponadto na broni można zamontować akcesoria, takie jak kolimator, luneta czy też laser dzięki szynom RIS o szerokości 22 mm. Prędkość wylotowa wynosi 330 FPS, a ta wartość pozwala już na udział w większości rozgrywek.
Kolejnym produktem, który sprawdzi się podczas gier, jest karabin snajperski z lunetą napędzany układem sprężynowym. Ich prędkości wylotowe osiągają nawet 440 FPS, co umożliwia oddawanie strzałów z dużej odległości, jak na prawdziwego snajpera przystało. Luneta otrzymana w zestawie pozwoli na dokładną obserwację terenu oraz precyzyjne oddanie strzału. Do takiej repliki warto dokupić dwójnóg, aby poprawnie ustabilizować broń i oddawać pewne strzały.
Kamizelka taktyczna
box:offerCarousel
Kamizelka taktyczna jest jednym z ważniejszych elementów wyposażenia. To właśnie ona zapewnia rozsądne rozmieszczenie i przenoszenie sprzętu taktycznego, takiego jak magazynki, granaty, bukłak z wodą. Ponadto stanowi świetną dodatkową ochronę przed uderzeniem kulki. Kamizelki można dowolnie konfigurować za pomocą systemu Molle wraz z kompatybilnymi ładownicami oraz kieszeniami. Zdecydowanie polecamy kamizelki pełne, które mają dużą przewagę nad tzw. Chest Rigami, które są dość małe i nie zapewniają tak dokładnej ochrony.
Do wartych uwagi produktów należy kamizelka Kam-39. Wyposażono ją w ładownice na magazynki do pistoletów i karabinowe. Ponadto posiada kieszenie na inne, potrzebne graczom rzeczy, a także radio. Mając na względzie poprawę możliwości dopasowania, producent wprowadził kilka punktów regulacji oraz pas zapobiegający przesuwaniu się kamizelki podczas szybkiego poruszania się. Świetnym rozwiązaniem jest również zamocowanie kabury na broń boczną.
Innym produktem, na którą warto zwrócić uwagę, jest kamizelka z systemem QR (Quick Realese) służącym do szybkiego zdjęcia kamizelki w razie np. podpalenia. Kamizelka oprócz ładownic ma kieszeń-apteczkę wyposażoną we wszystkie niezbędne gumy służące do odpowiedniego rozmieszczenia środków opatrunkowych. Rzepy na kieszeniach typu Admin Pouch pozwalają na przyczepienie popularnych naszywek lub znaków rozpoznawczych.
Ochrona głowy, oczu i twarzy
Rozgrywki ASG nie należą do bezpiecznych, w związku z tym należy pamiętać o ochronie zdrowia i życiu. I tak uderzenia plastikowymi kulkami mogą spowodować siniaki, a nawet zranić. Ponadto należy zabezpieczyć głowę hełmem, a także dodatkowo wspomóc ją osłonami na uszy. W celu zabezpieczenia twarzy oraz uzębienia warto kupić maskę ochronną na twarz, wykonaną z metalowej siatki nieutrudniającej oddychanie, ale w pełni zabezpieczającej przed uderzeniami kulek. Kolejnym elementem ochrony są okulary taktyczne, które nie tylko poprawiają atrakcyjność wyglądu, dodając jej cech charakterystycznych dla nieustraszonego bohatera, ale także zapewniają niezbędną ochronę oczu.
Rozpoczęcie przygody z Air Soft Guns wiąże się z dużymi zakupami. Zanim zdecydujemy się na konkretny sprzęt, warto sprawdzić, czy wybrany jest dla odpowiedni i czy jego wygląd przypadł nam do gustu, np. pod względem kolorystycznym. No i kwestia najważniejsza, nie zapominajmy o ochronie zdrowia, którą zapewnią specjalnie przygotowane przez producentów odpowiednie akcesoria! | Sprzęt taktyczny dla początkującego gracza ASG |
Zebranie stu najlepszych polskich reportaży XX wieku to zadanie karkołomne, szczególnie jeśli chce się uniknąć tekstów najbardziej znanych, wielokrotnie przedrukowywanych i rozszerzyć zestaw autorów, by wyjść poza oczywiste nazwiska. Mariusz Szczygieł wykonał wielką pracę i przygotował antologię pod wieloma względami zaskakującą i inspirującą. „Reportaż – twierdził Egon Erwin Kisch – to suche sprawozdanie podniesione do poziomu sztuki”. Definicja to lapidarna i celna, choć nie jedyna. Wielu reporterów, których teksty znalazły się w antologii „100/XX” definiowało gatunek na swój użytek: jedni uważali, że należy się zajmować sprawami społecznie ważnymi, interweniować i oceniać, inni cenili wyszukaną formę i misterną konstrukcję, lubowali się w detalu. Rozmaitość jest jedną z największych zalet zbioru.
Znani i nieznani
Dzięki Mariuszowi Szczygłowi mamy szansę przekonać się, że znakomitymi reporterami byli Reymont, Konopnicka i Rodziewiczówna; że tą formą parali się Korczak i Żeromski, chociaż być może ich samych by to zdziwiło. W Dwudziestoleciu obok siebie występują nazwiska literackich tuzów: Nałkowskiej, Szelburg-Zarembiny, Krzywickiej, Uniłowskiego, Słonimskiego, Wańkowicza, Pruszyńskiego i autorów zapomnianych, a równie znakomitych. Szczególnie interesujące są reportaże o tematyce społecznej: budowa niepodległego państwa, kryzys gospodarczy, przemiany socjalne – wszystko to niosło wiele zjawisk wartych opisania: pozytywnych (jak rozwój przemysłu), ale i negatywnych (bezrobocie, bieda, przestępczość). A jeśli pojawi się chwilowa posucha, to „dobry reporter upędzi bimber nawet z nogi od krzesła”. Tak twierdził Józef Moszyński.
Okres powojenny również sprzyjał reportażowi. Spętani cenzurą dziennikarze stosowali rozmaite zabiegi, by przekazać prawdę o zjawiskach bolesnych, o nieprawidłowościach i nadużyciach, krzywdach i wypaczeniach. Zaraz po wojnie pojawiały się optymistyczne sprawozdania z wielkich budów socjalizmu, po 1956 roku zastępowane tekstami bardziej krytycznymi, śmielszymi, polemicznymi. Często reportaże na pozornie obojętne tematy odbierane były jako zawoalowane odniesienia do aktualnej sytuacji. Reporterzy uczyli się przemycać gorzkie prawdy tak, by umknęły oku cenzora, ale dotarły do wyczulonych na najdrobniejsze aluzje odbiorców.
Poczet reporterów polskich
Każdy z reportaży zawartych w antologii opatrzony jest błyskotliwym wstępem Mariusza Szczygła, który przybliża autora, jego reporterskie credo, najważniejsze teksty. Przedstawia okoliczności powstania prezentowanego reportażu i jego odbiór. Nie są to suche biogramy, ale znakomite mini-eseje. Szczygieł pokazuje rozmaitość dróg życiowych autorów i ich poglądów; odkrywa nieznane twarze najbardziej znanych przedstawicieli gatunku, przypomina tych, którzy dawno poszli w zapomnienie. Są tu autorzy dziesiątków reportaży i ci, którzy napisali jeden. Są dziennikarze i literaci, ale także pilot, dyrektor szkoły i architekt.
Przy takiej różnorodności na pewno nie wszystkie teksty znajdą jednakowe uznanie w oczach każdego czytelnika. Antologia jest jednak dzięki temu bardzo reprezentatywna i inspirująca. Można dzięki niej nabrać ogólnej orientacji i rozpocząć, już na własną rękę, dokładniejsze poznawanie wybranych autorów i rodzajów reportażu. Książka jest również dostępna w formie ebooka.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | „100/XX. Antologia polskiego reportażu XX wieku” Mariusz Szczygieł – recenzja |
W większości polskich domów sobota to dzień wielkich porządków. Każdy z nas musi się zmierzyć z małymi i dużymi zabrudzeniami, jakie gromadzą się w naszym mieszkaniu. Bardzo popularnym pogromcą brudu jest myjka parowa, znana także jako mop parowy lub po prostu parownica. Urządzenie, które wytwarza wysokie ciśnienie pary i za pomocą którego doczyścimy znacznie więcej niż podczas tradycyjnego sprzątania zwyczajną szmatką i ciepłą wodą. Dzięki gorącej parze skutecznie odspajamy zabrudzenia od powierzchni. Największą zaletą takich urządzeń jest fakt, że myjka pracuje tylko z wodą. Nie wlewamy do niej żadnych detergentów, co pozwala na używanie parownicy w mieszkaniach, których przebywają małe dzieci, alergicy oraz osoby, które powinny przebywać w sterylnym otoczeniu.
Światowy lider w domowych porządkach
Na obecną chwilę takie urządzenie proponuje m.in. firma Karcher. Światowy lider w sprzedaży urządzeń sprzątających. Producent zapewnia nas, że parownica podczas swojej pracy zabija 99,99% bakterii.
Karcher w swojej ofercie proponuje nam dwie serie urządzeń: serię domową Home – oznaczoną kolorem żółtym, oraz serię profesjonalną w kolorze szarym – Professional. Dzisiaj zajmiemy się serią domową, na którą składa się 6 modeli (SC1, SC2, SC3, SC4, SC5, SI4) – występujących w różnych konfiguracjach – z żelazkiem, deską do prasowania, zestawem podłogowym oraz szerokim wachlarzem akcesoriów.
Jednym z najbardziej popularnych modeli jest myjka parowa SC2. Model ten występuje w bardzo przystępnych cenach. Myjkę możemy zakupić już za niecałe 500 zł.
Model wykonany bardzo precyzyjnie, z bardzo solidnego tworzywa, z wysoką dbałością o bezpieczeństwo. Na pistolecie znajduje się regulacja ilości pary, dzięki której mamy możliwość dozowania pary w zależności od zabrudzenia, znajdziemy tam również blokadę bezpieczeństwa, tak aby nasze dzieci nie włączyły same wydmuchu pary. Mamy tutaj do czynienia z bardzo wysoką temperaturą, więc jest to podstawa przy wyborze takiego urządzenia. Myjka posiada również zawór bezpieczeństwa, aby bojler był zabezpieczony podczas pracy. Duże obrotowe koła, niska waga oraz kompatybilne wymiary pozwalają na łatwe przechowywanie parownicy w nawet niewielkich mieszkaniach. Pozycja parking pozwoli na usytuowanie myjki w jednym miejscu podczas wykonywanej pracy. Na obudowanie znajduje się również wygodny uchwyt. Cała seria parownic zaprojektowana jest bardzo nowocześnie, kształt oraz kolor będą świetnie się prezentować w każdym domu.
W parze siła – domowe porządki
Każdy z nas wie, że wygląd to nie wszystko. Co można powiedzieć o tym modelu po pierwszym użyciu? Małe urządzenie skrywa dużą siłę. Moc grzałki to 1500 W, co sprawia, że parownica jest gotowa w ciągu kilku minut. Zbiornik na wodę to aż 1 l. Tutaj mamy bardzo duży przeskok, ponieważ w niższym modelu SC1 jest to tylko 200 ml. Producent podaje, że urządzenie jest dedykowane do powierzchni 75 m2, więc jest bardzo duże pole manewru. Nie jesteśmy w stanie dokładnie określić, na ile starczy litrowy zbiorniczek w myjce, ponieważ każde zabrudzenie wymaga innego czasu poświęconego na czyszczenie. Każdy z nas ma mniejsze lub większe zanieczyszczenia, więc myślę, że ciężko będzie tutaj podać dokładny czas pracy. Można stwierdzić jedno: ciśnienie, jakie wytwarza parownica, to 3,2 bara, co pozwoli na doczyszczenie miejsc, z którymi mieliśmy zawsze problem. Z łatwością i bez wysiłku doczyścimy wiele trudno dostępnych miejsc.
Bez użycia chemii
W podstawowym zestawie znajdziemy dyszę ręczną zakończoną włosiem, z pewnością sprawdzi się ona przy wszystkich wodoodpornych powierzchniach. W połączeniu z powłoczką frotte, która jest również w zestawie, możemy wyczyścić blat, okap, szyby, lustra, wannę, umywalkę, zlew, prysznic, kabinę, kafelki, całą kuchnię oraz łazienkę. Dysza do detali pozwala na dotarcie do miejsc, gdzie normalnie nie jesteśmy w stanie dojść – kąty, uszczelki, szczeliny, małe trudno dostępne miejsca. Na dyszę do detali możemy założyć małą szczoteczkę z włosiem, która wyczyści baterie kuchenne czy łazienkowe, fugi, raszki, grill. W zestawie jest również dysza podłogowa ze ściereczką frotte, dzięki której doczyścimy nasze podłogi znacznie lepiej niż zwykłym mopem. Wystarczy włączyć gorącą parę i możemy zapomnieć o szorowaniu, brud odspaja się od powierzchni bardzo łatwo. Jest to idealne rozwiązanie, kiedy nasze mieszkanie przeszło mniejszy lub większy remont, a kurz jest wszędzie. Urządzenie zasilane jest wyłącznie wodą, bez użycia chemii. Jest to bezpieczne nie tylko dla naszego zdrowia, ale również dla środowiska.
Myjka dla każdego
Urządzenie jest świetnym rozwiązaniem dla wszystkich miłośników domowych porządków, dla osób z alergią i z niską odpornością. Cena jest niewielka – w porównaniu do jakości i możliwości jakie daje parownica SC2. Firma Karcher dołożyła wszelkich starań, aby myjka ułatwiła życie niejednemu domownikowi, ponieważ czysty dom to bezpieczny dom. | Test myjki ciśnieniowej Karcher SC2 |
Nie od dziś wiadomo, że podcinanie włosów wpływa w dużym stopniu nie tylko na ich kondycję, ale i piękny, zdrowy wygląd. W przeciwnym razie nasze włosy staną się rozdwojone, zaczną się kruszyć i nawet dobry kosmetyk nie będzie w stanie im pomóc. Jeśli jednak nie mamy czasu na wizytę u fryzjera, a nasze końcówki domagają się obcięcia, wtedy warto samemu sobie z tym poradzić. Podpowiadamy, co okaże się niezbędne i jak prawidłowo wykonać to zadanie. Każda kobieta w mniejszym lub większym stopniu boryka się z problemem podcinania włosów. Najlepiej, jeśli zabieg będzie wykonywany regularnie w salonie fryzjerskim, jednak nie zawsze mamy na to czas albo też chęci z uwagi na często nieumiejętne sprecyzowanie, o co tak naprawdę nam chodzi. Pamiętajmy jednak, że nic nie jest w stanie naprawić rozdwojonych końcówek, tylko ich ścięcie. Poniżej wskazówki, które pomogą sprawić, że nasze włosy staną się zdrowe, a tym samym nie będą tracić na długości.
Jak często należy podcinać końcówki?
Podcinanie włosów powinno odbywać się regularnie, raz na dwa lub trzy miesiące. Możemy wykonywać je częściej, ale pod żadnym pozorem nie wolno nam przekraczać tego czasu. Jeśli będziemy konsekwentne, sprawimy, że nasze włosy staną się zdrowe dzięki pozbyciu się ich zniszczonych części. Miejmy to na uwadze, bowiem chyba żadna z nas nie będzie zadowolona, kiedy zamiast centymetra trzeba będzie skrócić o wiele więcej.
Jakie sposoby?
Pierwsza metoda – na palec
Jest to bardzo prosty i najchętniej stosowany sposób na podcinanie włosów. Polega na ich dokładnym rozczesaniu, a następnie podzieleniu na dwie części. Jedną z nich układamy na lewym ramieniu, a drugą na prawym. Powstałe części również dzielimy na dwie kolejne, a po wykonaniu tych czynności każdą z nich owijamy na palec i wykonujemy cięcie. Delikatnie przesuwamy w dół po włosach i podcinamy te, które wystają lub widać ich rozdwojone końce. Pamiętajmy, aby robić to ostrożnie, ponieważ w przeciwnym razie możemy stracić zbyt wiele na długości. Metoda ta jest dokładna, ale tylko wtedy, kiedy będziemy w posiadaniu naprawdę dobrych nożyczek. Pod żadnym pozorem nie należy wykorzystać do tego celu tępych alternatyw, które jedynie poszarpią włosy i je krzywo potną.
Druga metoda – linijka
Kolejnym sposobem, równie często wykorzystywanym, jest podcinanie z użyciem linijki. Polega to na zmoczeniu włosów przed zabiegiem, a następnie ich cięciu. Wydawać by się mogło, że pomysł ten jest absurdalny, ale nic bardziej mylnego. Jeśli się postaramy, możemy uzyskać wspaniały efekt. Pamiętajmy, że tak jak w wyżej wymienionej metodzie, tak i tutaj również musimy wykonywać tę czynność regularnie. W przeciwnym razie problem może ulec pogłębieniu, a wtedy sami już nie damy sobie z tym rady.
Czego będziemy potrzebować?
Nożyczki– nie muszą to być nożyczki fryzjerskie, które z reguły charakteryzują się wygórowaną ceną. Warto zaopatrzyć się w taki model, aby był odpowiednio ostry. Jest to najważniejsze kryterium będące wyznacznikiem podczas wyboru. Wielkość nożyczek powinna być dostosowana do wielkości dłoni i długości fryzury.
Szczotka do włosów– jeśli posiadamy włosy kręcone, wybierzmy szczotkę o rzadkich zębach, która umożliwi nam rozczesanie włosów w delikatny sposób. W przypadku włosów długich i prostych powinno się natomiast wybierać duże, okrągłe szczotki, umożliwiające uniesienie włosów u nasady.
Jak widać, samodzielne podcinanie końcówek nie należy do trudnych zadań. Przy odrobinie wysiłku i zaopatrzeniu się w odpowiednie, niezbędne akcesoria będziemy w stanie wykonać to zadanie bez żadnych komplikacji. Dla niektórych jest to wręcz przyjemny i łatwy sposób na pozbycie się rozdwojeń, przez co włosy stają się zdrowsze, nie niszczą się tak szybko, a to z kolei pomaga w przyspieszeniu ich porostu. | Podcinanie włosów bez wizyty u fryzjera – jak to zrobić? |
Nie od dziś wiadomo, że jakość powietrza w ostatnim czasie uległa gwałtownej zmianie. A mało osób zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo jest to niebezpieczne dla naszego zdrowia. Kłopoty z krążeniem, nasilone alergie, choroby płuc – to tylko kilka z wielu problemów, które może powodować smog. Podpowiadamy, jak walczyć z nim w domu. Każdy z nas wielokrotnie słyszał o smogu, ale czy tak naprawdę wszyscy wiemy, czym on jest i jaki ma wpływ na nasze zdrowie? Niestety nawet w zaciszu własnego domu nie możemy czuć się bezpiecznie. Dlatego warto zadbać o siebie i swoich bliskich. Poniżej cenne wskazówki i propozycje urządzeń, które nam w tym pomogą.
Czym jest smog?
Smog to nic innego jak mocno zanieczyszczone powietrze, które utrudnia nam prawidłowe oddychanie. Choć wiele osób uważa, że smog pojawia się zazwyczaj zimą i najczęściej w dużych miastach, to nic z tych rzeczy. Smog wytwarza się nie tylko ze względu na zimowy okres grzewczy – to długi i złożony proces, na który składa się zanieczyszczone powietrze, zamglenie i bezwietrzna pogoda.
Smog w domu – jak z nim walczyć?
Mieszkasz w dużym mieście albo przebywasz w nim większą część dnia? Niezależnie od tego, czy spędzasz w domu kilka, czy kilkanaście godzin dziennie, jesteś narażony na wdychanie zanieczyszczonego powietrza, co może mieć poważne konsekwencje dla twojego zdrowia. Nasz dom nie oznacza bowiem bezpiecznego azylu, w końcu każdy z nas wietrzy pomieszczenia, a co się z tym wiąże – wpuszczamy do środka potężne dawki smogu. Całe szczęście są sposoby na to, aby się przed tym ustrzec. Poniżej kilka z nich.
Niezbędna zieleń
Masz miejsce przed domem albo na balkonie na posadzenie dodatkowej zieleni? Jeśli tak, to należy to uczynić bez większego zastanowienia. Zieleń radykalnie wpłynie na poprawę powietrza, a to wszystko ze względu na ograniczenie przedostawania się wszelkich pyłów do wnętrza. Ponadto zasadzone rośliny produkują tlen i ograniczają hałas, czyli wynikają z nich same korzyści.
Jakie rośliny?
Najprostsza i zdecydowanie najtańsza wersja walki ze smogiem to zasadzenie roślin. Istnieje kilka gatunków, które wyjątkowo dobrze sobie z nim radzą. Do tego grona zalicza się przede wszystkim wężownicę. Ten rodzaj nie tylko prezentuje się efektownie, jest bardzo łatwy w utrzymaniu, ale przede wszystkim oczyszcza i filtruje powietrze.
Kolejny gatunek, który zasługuje na szczególną uwagę, to palma bambusowa. Sprawdzi się w każdych warunkach, a jednocześnie pozbędzie się wielu szkodliwych substancji – począwszy od tlenku węgla, ksylenu, benzenu czy chloroformu.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Nawilżacze powietrza
Oprócz wyżej wymienionych sposobów na walkę ze smogiem dobrym rozwiązaniem będzie regularne nawilżanie powietrza. Do tego celu niezbędne okażą się specjalne nawilżacze. Dzięki tym urządzeniom pozbędziemy się zanieczyszczonego powietrza z naszych pomieszczeń. Ponadto ze względu na dostępność różnych typów nawilżaczy możemy wybierać spośród urządzeń z funkcją jonizatora lub lampą UV.
Jeśli zdecydujemy się na to rozwiązanie, pamiętajmy, aby nie przesadzać z częstotliwością nawilżania. Wbrew pozorom zbyt duża wilgotność również nie jest wskazana, ponieważ sprzyja powstawaniu pleśni i grzybów.
W dzisiejszych czasach musimy walczyć o zdrowie swoje i swojej rodziny. Coraz częściej jesteśmy narażeni na szkodliwe działanie wielu czynników, na które my sami niekiedy nie mamy wpływu, a które są dla nas niebezpieczne. Smog to jeden z tych problemów, który rzutuje na jakość powietrza, a przez to na jakość naszego życia. Istnieją jednak sposoby na walkę z nim, zwłaszcza w zaciszu swojego domu. Powyższe metody nam w tym pomogą. | Smog – jak z nim walczyć w domu? |
Z pewnością żadnemu z rodziców nie trzeba uświadamiać zalet interaktywnych zabawek. Już po nazwie można się zorientować, że główną ich cechą jest interakcja. Zabawka ma oddziaływać na dziecko, a dziecko na zabawkę. W praktyce przekłada się to głównie na dźwięki lub/i ruchy. Są to mówiące pluszaki, interaktywne kuchnie, multikostki z grami zręcznościowymi itd. Wszystkie mają jeden cel, poprzez efekt dźwiękowy, ruchowy i świetlny poszerzają zdolności intelektualne i manualne maluchów, ich wyobraźnię oraz koncentrację Zawód – kucharz
Od czasu popularnych programów kulinarnych kucharz nie kojarzy się już z panią w smutnym fartuchu wydającą w barze mlecznym ziemniaki ze śmietaną lub bliżej nieznaną pulpę. Teraz kucharz to artysta. Czarodziej garnków i talerzy. I nie można się dziwić, przecież każdy lubi dobre jedzenie. Także dzieci, dla których smakołykiem nie muszą być chipsy, czekoladki i kolorowe napoje. Dzięki świadomym rodzicom, dzieci rozwijają doświadczenie smakowe, a nawet kulinarne. Tym sposobem trzylatki ze smakiem zjadają sery o intensywnym zapachu i smaku, a w przedszkolnym menu pojawia się pasta ze szprotek i twarożku. Jeśli zatem dziecko wykazuje zainteresowanie kuchnią warto wyjść jego pasji naprzeciw i zainwestować w zestaw zabawkowy Kitchen marki KinderKraft.
Rodzaje kuchni interaktywnych
Kuchnie te, np. kuchnia dla małej gosposi, zawierają świecące się i regulowane gałką palniki, piekarniki, w których zapala się światło i słychać odgłos pieczenia, mikrofalówki (także z dźwiękiem otwieranych i zamykanych drzwiczek), zlewy, do których można nalać wody. Do większości zestawów dołączane są także niezbędne w kuchni akcesoria, takie jak: rondelki z pokrywką, garnki, patelnia, sosjerka, solniczka, filiżanki, sztućce, chochelki itp. Mnogość akcesoriów i „efektów specjalnych” interaktywnej kuchni niewątpliwie rozbudzi wyobraźnię małego kucharza lub kucharki. I pewnie, im jest ich w zestawie więcej, tym zabawa staje się ciekawsza.
Rola edukacyjna
Kuchnia interaktywna, przez wierne odzwierciedlenie prawdziwej kuchni, spełnia także funkcję edukacyjną. Korzystając z kuchni KinderKraft, dziecko może nauczyć się, bez ryzyka uszczerbku na zdrowiu i ewentualnych poparzeń, jak postępować w kuchni, do czego poszczególne przedmioty służą, jakie składniki są niezbędne do ulubionego dania, i co na pewno wielu ucieszy, że po skończonym gotowaniu należy po sobie posprzątać. Kuchnie interaktywne to też świetny pomysł na zabawę dla małych gości. Nasz maluch może zapraszać rówieśników na poczęstunki, herbatki lub zaprosić znajomych do wspólnego gotowania.
Kuchnie interaktywne dla niejadka
Niejeden rodzic i niejedna babcia załamują ręce nad nieruszonym daniem lub stają na głowie, żeby jednak dziecko choć trochę zjadło. Kuchnia interaktywna może być rozwiązaniem problemu małego niejadka. Poprzez sam fakt przygotowania swojego, według własnego gustu dania, maluch będzie chciał takie danie skosztować. Zainteresuje się całym procesem gotowania, pieczenia, smażenia, łączenia składników, dodawania przypraw, co w efekcie może zachęcić go do spróbowania przygotowanych potraw, ale już z tych prawdziwych składników.
Czy warto inwestować w zabawki interaktywne?
Każdy rodzić na pewno wie, że zabawki interaktywne nie należą do najtańszych i zastanawia się czy w ogóle warto w nie inwestować. Tymczasem interaktywne kuchnie (np. kuchnia interaktywna światła, dźwięki) z płytą indukcyjną wydającą odgłosy gotowanej wody, z piekarnikiem, zlewem, pralką można kupić już do 50 zł. Do wyboru pozostaje także wielkość kuchni. W ofercie producentów zabawek znaleźć można kuchnie duże, np. o wysokości 60 cm lub małe o wysokości 29 cm i szereg kuchni pośrednich, takich jak Mini Kitchen Set. Co istotne, niektóre z nich, m.in. różowa kuchnia KinderKraft, po złożeniu przypomina niewielką walizeczkę. Większość zabawek tego typu posiada europejski certyfikat CE, co oznacza, że przedmioty są bezpieczne w użytkowaniu, nie zagrażają zdrowiu dziecka i są przyjazne dla środowiska.
Kuchnia – tylko dla dziewczynek?
Chyba dziś nikt się nie będzie upierał, że kuchnia jest wyłącznie domeną kobiet. Wystarczy spojrzeć na uczestników wspomnianych już kulinarnych show, żeby zobaczyć, że świetnymi kucharzami mogą być zarówno mężczyźni, jak i kobiety. To kwestia pasji i zainteresowań, a nie płci. Oczywiście, producenci zabawek oferują kuchnie interaktywne w różowych kolorach z akcesoriami w odcieniach pasteli i jest to raczej produkt kierowany do dziewczynek, ale z powodzeniem można także znaleźć kuchnie w bardziej neutralnych kolorach: czerwone (również marki KinderKraft) lub niebieskie (interaktywna kuchnia z odgłosami gotowania), które z pewnością nie odstraszą żadnego młodego master chefa.
Wspólna zabawa
Ostatecznie należy pamiętać, że zabawka, także ta interaktywna powinna spełniać funkcję pomocniczą, jej walory edukacyjne mają być wsparciem dla poszerzenia wiedzy naszego malucha, ale nic nie zastąpi kontaktu z rodzicami. Inwencja twórcza, której dzieci uczą się od rodziców jest podstawą ciekawej zabawy, dzięki której dzieciaki poznają świat. Kuchnia interaktywna z pewnością pozwoli im zanurzyć się w świat kulinarnych przygód i może też być początkiem wspólnej zabawy dla całej rodziny. | Kuchnie interaktywne dla dziecka do 50 zł |
Niby nic – ciepło suszarki, szczotka do włosów, kilka minut i gotowe. Suszenie włosów wydaje się sztuką dziecinnie łatwą, w zasadzie nie wydaje się wręcz żadną sztuką. Tymczasem, co potwierdzają najbardziej uznani polscy fryzjerzy, jest to kluczowy etap nie tylko stylizacji, ale także i pielęgnacji włosów. Warto wiedzieć, jak obchodzić się ze szczotką, suszarką i kosmetykami do stylizacji, by zachować zdrowe, gładkie, błyszczące włosy i uzyskać efekt bujnej fryzury, która przetrwa cały dzień. Trick pierwszy: domykaj łuski włosów
Ten etap pielęgnacji i ochrony włosów przed matowieniem i zniszczeniem zaczyna się jeszcze na długo przed suszeniem, bo już podczas mycia. Aga Płusa, stylistka fryzur współpracująca z marką Pantene, podkreśla, że „bez właściwego mycia nie ma mowy o lśniącej fryzurze i zdrowych włosach”. Myjąc włosy, zwracamy uwagę na skórę głowy, bo to ona potrzebuje oczyszczenia. Im bliżej końcówek, tym mniej tarcia i spieniania szamponu. Chodzi o to, by niepotrzebnie nie plątać i nie przesuszać końcówek.
Bardzo ważne jest także, by włosy dokładnie spłukać, zarówno po użyciu szamponu, jak i odżywki. Ostatnie płukanie powinno odbywać się w wodzie letniej, a najlepiej zimnej. Wtedy okalające włos łuski, które pod wpływem ciepłej wody i detergentu, a także stylizacji czy farbowania są rozchylone, mają szansę zamknąć się i „przykleić” na powrót do łodygi włosa. Co powoduje, że jest on gładki, chroniony przed uszkodzeniami i lśniący.
Dokładnie ten sam zabieg należy powtórzyć podczas suszenia włosów. Domykanie łusek włosa oznacza w tym przypadku suszenie zimnym powietrzem. Oczywiście nie cały czas (choć tak jest najzdrowiej, zwłaszcza przy cienkich i kruchych włosach), ale pod koniec suszenia. „Każde pasmo potraktowane gorącym powietrzem suszarki trzeba potem schłodzić” – mówi fryzjer gwiazd, Kajetan Góra. Stylista wyjaśnia dlaczego – „tylko uspokojenie włosa i obniżenie jego temperatury wydobywa trwały blask i utrwala fryzurę”. Wszelkie nabłyszczacze działają w sposób powierzchowny i nietrwały. Aby zatem utrzymać dobrą kondycję włosów i zachować efekt stylizacji na dłużej, włos musi być schłodzony, a łuski domknięte.
Trick drugi: dobra suszarka to podstawa
Sprzęt naprawdę ma tutaj znaczenie. Tylko skąd wiedzieć, że dana suszarka jest naprawdę dobra? O pomoc, warto poprosić zaufanego fryzjera. Okazuje się bowiem, że w przypadku urządzeń do stylizacji droższe, wcale nie znaczy lepsze. Suszarkę dobiera się indywidualnie, biorąc pod uwagę grubość, kolor i kondycję włosów. Te parametry, z pewnością, najlepiej oceni specjalista. Duża moc suszarki, za którą zwykle idzie wyższa cena, przydaje się tylko posiadaczkom grubych, opornych na stylizację, długo schnących włosów. Im jaśniejsze, cieńsze, bardziej zniszczone, delikatne włosy, tym mniejsza moc, temperatura suszenia i krótszy czas, w którym można poddawać włosy zabiegom stylizacyjnym. Czy to oznacza, że najlepiej w ogóle zrezygnować z suszarki i pozwalać włosom schnąć naturalnie? Jak zapewnia Kajetan Góra, nie musi tak być – „Dobrze dobrana suszarka do włosów nie zniszczy ich, a bardzo ułatwi nam życie”.
Dobra suszarka powinna więc niekoniecznie dysponować najwyższą dostępną na rynku mocą, lecz musi posiadać jej regulator, podobnie jak kilka ustawień temperatury. Przyda się to szczególnie w przypadku, gdy tego samego sprzętu będzie używać kilka osób o różnych potrzebach i rodzajach włosów. Konieczna jest zatem podwójna regulacja – siły nadmuchu i temperatury. Do tego przycisk zimnego powietrza, którego używać będziemy najczęściej (bo każde pasmo włosów bo wysuszeniu trzeba schłodzić). Wszystkie przyciski powinny znajdować się w łatwo dostępnym miejscu, zarówno dla prawo, jak i leworęcznych użytkowników.
Ważny jest także dyfuzor, dzięki niemu suszymy włosy odpowiednim kierunku, czyli od skóry głowy do końcówek. Ten trick od razu wygładza łuski, minimalizuje też „puszenie” się włosów. A jeśli już o tym mowa, to odpowiednia suszarka dla każdego powinna zawierać jonizację. Jest to mechanizm, który generuje jony ujemne neutralizujące dodatnie jony powstałe podczas suszenia. Dzięki temu włosy nie elektryzują się, nie są szorstkie w dotyku i nie tracą połysku.
Niezwykle ważna, szczególnie przy długich, grubych włosach, jest także waga urządzenia i wygoda jego użytkowania. Dobra suszarka musi być lekka, by nie męczyć rąk podczas zabiegu, powinna mieć też długi, obrotowy kabel. Suszarka Braun, widoczna na zdjęciach powyżej, spełnia te wymagania, podobnie jak bliźniacze urządzenia wiodących marek: Philipsa, Babylissa czy Rowenta.
Trick trzeci: superobjętość
Aby przez wiele godzin cieszyć się dużą objętością włosów, nie wystarczy ich jedynie wysuszyć. Nic tak nie powiększa fryzury, jak miękkie duże loki i uniesienie włosów u nasady. Loki najłatwiej wykonać prostownicą, szczególnie tą o gładko i półokrągło zakończonych brzegach. Z kolei niezawodnym sposobem na objętość u nasady włosów jest tapirowanie. Oczywiście nie to, które znamy z lat 80. ubiegłego wieku – mocny tapir z tyłu głowy w stylu Peggy Bundy. Nowoczesne tapirowanie jest delikatne i nie ma żadnego negatywnego oddziaływania na włosy. Za to potrafi zdziałać cuda. Jak je zrobić? Oto niezawodny sposób Kajetana Góry:
Wysuszyć włosy jak zwykle, pamiętając o schłodzeniu ich zimnym powietrzem.
Rozdzielić włosy na pasma.
Każde pasmo delikatnie podtapirować przy samej nasadzie cienkim grzebykiem lub małą szczotką (dosłownie trzy przeciągnięcia „pod włos” pasm o długości ok. 5 cm, od nasady włosów).
„Nadtapirowane” pasma włożyć między żelazka prostownicy, przejechać po nich (jakby się je chciało wyprostować), po czym pozostałą część włosów zakręcić jak zwykle.
Odczekać kilka minut, aż włosy ostygną.
Rozczesać włosy od nasady aż po końce (a właściwie od końców po nasadę, partiami).
Ostatni etap układania tej fryzury gwarantuje tytułową superobjętość. Okazuje się bowiem, że lekko „nadtapirowane”, wyprostowane, a potem delikatnie rozczesane włosy mają zdolność do zwiększania objętości i jest to efekt bardzo trwały. Włosy są dobrze „odbite” od skóry głowy, ładnie uniesione i mają naturalny wygląd. A wszystko to bez dodatkowych środków do układania (wystarczy spray zabezpieczający przed wysoką temperaturą).
Trick czwarty: sposób na grzywkę
Grzywka, a właściwie pasma włosów okalające twarz, wymagają specjalnego podejścia i sprytnych tricków, które ułatwią ich stylizację. Zwykle bowiem okazuje się, że pasma włosów przy twarzy są trudne w stylizacji i pielęgnacji – uciekają w niewłaściwą stronę, tworząc samoistne przedziałki albo leżą „smętnie” przyklejone do skóry. Potrzebują nieco objętości, a przede wszystkim nadania odpowiedniego kierunku. Aby tego dokonać wystarczy jeden prosty zabieg: podczas suszenia pasemek grzywki nie suszymy ich w tę stronę, w którą sobie życzymy, lecz w przeciwną. Jak się okazuje to bardzo dobrze działa na ich objętość i dyscyplinę. Dzięki ukierunkowaniu włosów powietrzem suszarki w stronę przeciwną do zamierzonej, a potem (po wysuszeniu) zmianę na właściwą i ochłodzeniu włosów zimnym powietrzem, zyskujemy objętość i utrwalenie bez dodatkowych zabiegów. Ten trick często stosują modelki podczas sesji zdjęciowych.
Trick piąty: utrwalaj właściwie
Fryzura pieczołowicie osiągnięta w domu, zrujnowana przy pierwszym podmuchu wiatru? Objętość uzyskana u nasady nie wytrzymuje nawet kilku godzin? Włosy wymodelowane i utrwalone kosmetykami do stylizacji są posklejane i szybciej wyglądają na nieświeże? Jeśli tak, prawdopodobnie zostały popełnione błędy podczas finału stylizacji albo użyto zbyt wielu kosmetyków. Do podstawowych, naturalnie wyglądających fryzur wystarczy tylko spray ochronny przed i odrobina lakieru po suszeniu. Bardzo ważna jest zresztą nie tylko ilość środka, ale i miejsce, które lakierem traktujemy. Jak się okazuje potrzebuje go wyłącznie nasada włosów. Końcówki pod wpływem jego działania mogą się jedynie posklejać albo zniszczyć, loki dobrze ostudzone (po raz kolejny zimny nawiew jest zbawienny) nie potrzebują dodatkowego utrwalenia. Jedynym miejscem, któremu lakier pomaga, jest nasada włosów. To tam ujarzmiamy puszące się włosy, ukrywamy tzw. „baby hair” i chronimy trwałość oraz objętość fryzury.
Efekt? Zdrowe, lśniące, miękkie i puszyste włosy, bez potrzeby używania tony środków chemicznych, bez rozdwojonych końcówek i bez stresów. Pielęgnowane i chronione już podczas mycia, traktowane łagodnie podczas stylizacji oraz skąpo utrwalane lakierem do włosów. Kilka prostych tircków daje ogromną zmianę jakości pielęgnacji i stylizacji. Warto spróbować. | Jak właściwie suszyć i modelować włosy? 5 praktycznych tricków |
Mało komu sprzątanie sprawia przyjemność. Z pomocą tych gadżetów utrzymanie porządku może być jednak prostsze. A wtedy i rzadziej trzeba się brać za porządki. Jak powszechnie wiadomo, bałagan robi się sam. Niestety nie odkryliśmy jeszcze, jakie zaklęcie pozwala w magiczny sposób pozbyć się tego nieporządku. Na szczęście są gadżety, które – genialne w swej prostocie – ułatwiają utrzymanie czystości w mieszkaniu, co sprawia, że sprzątanie nie spędza nam snu z powiek zbyt często. Sprawdźcie, co dla was wybraliśmy!
Kuchenne gadżety
Kuchnia to pomieszczenie, w którym porządek i higiena są szczególnie istotne. Jednocześnie przygotowywanie posiłków bywa mocno brudzącą czynnością. Proste rozwiązania mogą jednak pomóc w utrzymaniu ładu i porządku na kuchennych blatach roboczych, przy środkach czystości i zlewie.
Zaskakująco przydatne jest np. wiaderko z podwójnym wkładem, w którym umieścić można wszystkie detergenty i środki czystości. Dzięki wygodnemu uchwytowi możemy wyciągnąć ze środka ten wkład, a samo wiaderko wykorzystać jako pojemnik na wodę lub rozcieńczony płyn do mycia podłogi czy szafek.
Równie prostym, a zarazem niezwykle przydatnym, gadżetem jest organizer na przybory do mycia naczyń. Dzięki temu przy zlewie zawsze będzie porządek, a płyn do mycia naczyń i zmywaki będą miały swoje miejsce. Koszyczek wykonany został z trwałego tworzywa, a jego oryginalny design sprawia, że jest również ciekawą ozdobą.
Innym interesującym akcesorium kuchennym jest mocowany na zlewie uchwyt na gąbki, ściereczki i zmywaki. Dzięki niemu te drobne przedmioty nie zginą, a za sprawą specjalnego otworu uchwyt pełni też funkcję ociekacza.
Porządek na biurku
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Wszyscy wiemy, że przy biurku, na którym panuje ład i porządek, łatwiej się skupić. Rozgardiasz niepotrzebnie odwraca naszą uwagę od pracy, a w dodatku nie prezentuje się zbyt profesjonalnie. Niezależnie od tego, czy chcemy uporządkować stanowisko pracy w biurze, czy w domu, możemy skorzystać z tych samych gadżetów.
Najważniejsza jest organizacja dokumentów, notatek i korespondencji. Do uporządkowania papierów wystarczą klasyczne biurkowe organizery i segregatory. Na Allegro znajdziecie mnóstwo ciekawych wzorów i kolorów, więc z łatwością dopasujecie je do wystroju reszty pomieszczenia.
Plątanina kabli pod biurkiem też potrafi nieźle dać się nam we znaki. Z tym problemem najlepiej poradzi sobie specjalny organizer do kabli – mały, ale wyjątkowo przydatny wynalazek. Z nadmiarem kabli, ładowarek i przewodów na biurku poradzi sobie za to rozgałęziacz USB, skupiający w jednym urządzeniu kilka portów. W ten sposób jednocześnie możesz ładować telefon i tablet, a w sieci znaleźć można takie huby w wielu zabawnych kształtach i kolorach.
Nie zapominajcie też o przybornikach na długopisy, ołówki i markery. Dzięki nim przybory piśmiennicze już nie zginą wam w tajemniczych okolicznościach.
Jak uporządkować salon i pokój dziecięcy?
W pokoju dziennym spędzamy dużo czasu, a jego wielofunkcyjna rola naturalnie sprzyja powstawaniu bałaganu. Warto wtedy pamiętać, że często najbardziej genialne są… najprostsze rozwiązania. Najlepiej więc zaopatrzyć się w pudełka i skrzynie, w których ukryjemy przyczyny nieporządku. Takie pudełka, dobrane do charakteru i stylu wnętrza, mogą pełnić nie tylko użyteczną funkcję, ale w dodatku być elementem dekoracyjnym.
W salonie nie powinno też zabraknąć gazetownika, w którym zmieszczą się wszystkie magazyny i czasopisma, zwykle rozsiane po różnych miejscach mieszkania.
Świetnym rozwiązaniem jest też mocowana na boku kanapy kieszeń na piloty – w ten sposób już wam nie zginą!
box:offerCarousel
Pokój dziecięcy rządzi się nieco innymi prawami i tam częściej przymykamy oko na twórczy nieład naszej pociechy. Nie oznacza to jednak, że nie możemy spróbować nieco go opanować. Tutaj również świetnie sprawdzą się skrzynie i pudła (można wykorzystać różne kolory do segregowania kilku rodzajów zabawek). Ciekawym pomysłem jest też zawieszenie na drzwiach (od środka) dużej kieszeni na ulubione przytulanki i zabawki. W ten sposób każda z nich będzie miała swoje stałe miejsce.
W dziecięcym pokoju doskonale sprawdzi się też magnetyczna lub kredowa tablica, na której mały artysta może się wyżyć, oszczędzając resztę ścian. Takie „płótno” możemy przygotować sami, sięgając po specjalną farbę.
Utrzymywanie porządku w mieszkaniu potrafi być wyzwaniem. Mamy jednak nadzieję, że z pomocą tych prostych rozwiązań ład zapanuje w waszych domach na stałe.
Przeczytaj również: Co zamiast szafy, czyli jak zaimprowizować garderobę? | Gadżety, które ułatwiają utrzymanie porządku w domu |
Pasek rozrządu to jeden z głównych elementów osprzętu silnika. Jakie paski powinno się wybierać? Ile może kosztować wymiana paska rozrządu? Czy można się obawiać bardzo wysokich kosztów? Pasek rozrządu to główny element napędu rozrządu. Zadaniem paska jest napędzanie wałka albo wałków rozrządu, w zależności od konstrukcji silnika. Pasek łączy koło pasowe na wale korbowym, z kołem lub kołami pasowymi, na wałku lub wałkach rozrządu. Poza tym pasek napędza pompę cieczy chłodzącej (zwaną popularnie pompą wody), pompę oleju silnikowego (której zadaniem jest zapewnienie ciśnienia oleju), a w silnikach z bezpośrednim wtryskiem paliwa (zarówno benzynowych jak i wysokoprężnych) także pompę wtryskową wysokiego ciśnienia. Pasek musi mieć odpowiednie napięcie, o które dba napinacz wraz z rolką napinającą. W zdecydowanej większości konstrukcji, napęd rozrządu z paskiem, znajduje się na zewnątrz silnika. Zazwyczaj pracuje on pod osłoną z tworzywa sztucznego. Tyle z teorii – teraz przejdziemy do zagadnień praktycznych związanych z tematem naszego artykułu.
Jakie paski rozrządu warto wybierać?
Jakie paski rozrządu wybierać? Dopasowane do konkretnego modelu samochodu, rocznika i silnika. Zawsze nowe i jak najlepsze jakościowo. W przypadku popularnych modeli aut nie brakuje tańszych zamienników. Trzeba jednak pamiętać o tym, że pasek rozrządu pełni tak ważną rolę, że nie warto ryzykować. Jeśli dojdzie do jego pęknięcia, silnik może ulec albo bardzo poważnemu uszkodzeniu albo całkowitemu zniszczeniu.
W sprzedaży znajdują się nowe paski rozrządu, sprzedawane samodzielnie, albo komplety – z elementami towarzyszącymi: rolkami, napinaczami, a niekiedy też z pompami cieczy chłodzącej. Trzeba bowiem pamiętać o tym, aby zawsze przy zmianie paska, wymieniać też pompę cieczy chłodzącej.
Absolutnie nie powinno się kupować jakichkolwiek pasków rozrządu z demontażu!
Pasek produkowany jest przede wszystkim z kauczuku oraz materiałów wzmacniających, takich jak włókna sztuczne. Paski mają swoją żywotność. Producenci pasków zawsze przypominają, że nie powinno się montować pasków mających więcej niż pięć lat, liczonych od daty produkcji.
Nowe paski zawsze są sprzedawane w specjalnych opakowaniach. Mają one na celu ochronę paska przed złamaniem (naruszenie wewnętrznego kordu kwalifikuje pasek do wyrzucenia). Poza tym chronią one pasek przed promieniami słońca, uszkodzeniami mechanicznymi oraz przed cieczami. Zabrudzenie paska smarem, olejem, płynem chłodniczym, czy płynem hamulcowym także kwalifikuje go do wyrzucenia.
Ile trzeba zapłacić za pasek albo za komplet paska?
box:offerCarousel
Ceny są bardzo zróżnicowane i zależne od modelu auta oraz od producenta paska.
Komplet paska rozrządu z pompą wody do Daewoo Matiz kosztuje mniej niż 100 zł.
Taki sam zestaw do Volkswagena Golfa IV z silnikiem 1.4 kosztuje najmniej 350 zł, do Golfa V z silnikiem wysokoprężnym 1.9 TDI – ok. 500 zł, do Toyoty RAV 4 2.0 D-4D – minimum 550 zł, a do Audi A6 2.5 TDI – minimum 1350 zł.
Trudno w tym przypadku mówić o uśrednionych cenach – rozpiętość jest bardzo duża.
W przypadku samych pasków rozrządu sprawa wygląda podobnie. Najtańsze (do starszych aut i do pojazdów Daewoo) można kupić już za kilkanaście złotych. W przypadku popularnych aut, markowy pasek rozrządu, kosztuje od kilkudziesięciu do ok. 200 złotych.
Co ile wymieniać pasek rozrządu?
Jest to określane przed producenta samochodu – informacje znajdują się w instrukcji auta. Najczęściej producent samochodu określa maksymalny przebieg lub czas w latach, na przykład – co 30.000 km lub co 5 lat. W wielu autach interwały wymiany paska są znacznie dłuższe, na przykład co 120000 km lub co 5 lat. Sam producent może też (co często czyni np. Peugeot) zalecać częstszą wymianę paska – np. przy dużych obciążeniach samochodu (standardowo, co 120000 km, ale przy skrajnych obciążeniach – co 80000 km).
Ile trzeba zapłacić za wymianę paska rozrządu?
Wymiany paska rozrządu można oczywiście dokonać samodzielnie, ale trzeba do tego posiadać odpowiednie narzędzia – tzw. blokady rozrządu, które pozwalają utrzymać wałki w odpowiednim położeniu (według znaków na obudowie silnika) i zapobiegają ich przesunięciu się w trakcie wymiany. Jeśli dojdzie do ich przesunięcia, trzeba liczyć się z tym, że silnik będzie nadawał się do generalnego remontu albo na złom.
box:offerCarousel
Dlatego większość kierowców zleca wymianę paska w warsztatach. Ile ona trwa i od czego zależna jest jej cena?
Cena za usługę zależy od kilku czynników. Pierwszy to dostęp do paska rozrządu. W niektórych autach jest on bardzo prosty – wystarczy zdemontować osłonę i już można działać. W innych aby dostać się do rozrządu, trzeba rozmontować pół samochodu. W najnowszych autach, z tzw. downsizingowymi silnikami benzynowymi, w trakcie wymiany rozrządu, często trzeba demontować poduszki silnika.
Nic zatem dziwnego, ze zgodnie z informacjami serwisowymi, wymiana paska rozrządu w jednym aucie trwa 50 minut (Fiat Panda), w innym 200 minut (Renault Megane 1.6), a są też takie, w których producent określa czas wymiany na ponad 400 minut (Audi A6 2.5 TDI).
Cena zależna jest też od tego, czy w trakcie wymiany trzeba stosować specjalistyczne blokady rozrządu.
Można przyjąć, że w autach z łatwym dostępem do napędu rozrządu, za usługę trzeba zapłacić 150 zł. W pojazdach z bardziej skomplikowanym rozrządem, gdzie wymiana wymaga stosowania bardziej specjalistycznych blokad, cena za usługę może wynieść 500 zł. W najbardziej skomplikowanych przypadkach trzeba liczyć się z wydatkiem nawet 900 zł.
Wymiany paska rozrządu nie można zaniechać, bo grozi to najgorszymi konsekwencjami, z całkowitym zniszczeniem silnika na czele. Na szczęście w większości niedrogich modelach aut jej koszt nie jest bardzo wysoki, a samej wymiany dokonuje się raz na kilka lat. | Pasek rozrządu - jaki wybrać i ile to kosztuje? |
Jeśli na prezent dla dziecka chcemy przeznaczyć do 200 zł, warto rozważyć zakup maskotki interaktywnej. Łączy ona w sobie funkcję przytulanki oraz edukacyjną. To zabawka, która bawi i uczy. Warta swojej ceny. Najważniejsze kryterium wieku
Bez względu na cenę maskotki, jej wielkość i funkcje, priorytetem w wyborze powinien być dla nas wiek dziecka. Producenci umieszczają oznaczenia na opakowaniach po to, aby ich przestrzegać. Jeśli dla rocznego malucha kupujemy maskotkę interaktywną przeznaczoną dla trzylatka, najprawdopodobniej nie zostanie spełniona funkcja edukacyjna. Maskotka będzie bawiła, ale nie nauczy. Ponadto przedmioty dla starszych szkrabów są zwykle bardziej skomplikowane, mają więcej przycisków, a dla małych osesków mogą być nadmiernie pobudzające.
Maskotka dobra jakościowo
Drugim ważnym kryterium zakupu powinna być jakość wykonania. Zwróćmy uwagę, czy na opakowaniu znajdują się stosowne oznaczenia (CE, nazwa i adres producenta) oraz rekomendacje. Wszystkie elementy muszą być stabilne i dobrze przymocowane. Bezpieczeństwo małego użytkownika wynika bezpośrednio z przeznaczenia dla określonej grupy wiekowej. Zabawki interaktywne dla dzieci powyżej trzeciego roku życia mogą zawierać niewielkie elementy, które stwarzają ryzyko połknięcia przez niemowlaków.
Uwzględniając kryterium wieku i jakość wykonania zabawki, możemy przystąpić do zakupu. Wybór z przedziału cenowego 100–200 zł jest bardzo szeroki. Interaktywność pluszaka polega na tym, że pomiędzy nim a małym właścicielem wytwarza się wzajemne oddziaływanie. I tak zabawki mówią, opowiadają bajki, śpiewają, ruszają się i zachęcają do wykonywania zadań (wypowiadania wyrazów czy nazywania kolorów).
Kupujemy maskotkę interaktywną za 100–200 zł
Dokonując wyboru interaktywnego pluszaka, możemy kierować się określoną firmą, np. Fisher Price, Hasbro czy Clementoni. Rodzaj prezentu warto uzależnić od zainteresowań dziecka. Jedne szkraby uwielbiają postać Elmo (cena ok. 120 zł), inne Myszkę Miki (cena do 100 zł) lub Olafa z filmu Kraina Lodu (cena ok. 160 zł). Jeśli uda nam się zakupić maskotkę interaktywną w postaci ukochanego bohatera bajkowego, dziecko będzie niesamowicie zaskoczone, uszczęśliwione i rozbawione.
Jeśli maluch nie ma jednego ulubionego bohatera bajkowego, bezpiecznie jest kupić pieska, kotka lub innego zwierzaka. Hitem są wszelkie maskotki ze smyczą. Są świetną alternatywą, gdy maluch marzy o prawdziwym pupilu. Taki interaktywny pluszak na smyczy nie tylko wydaje odgłosy i chodzi. Można wyprowadzać go na spacery. Wyjątkowym prezentem będzie z pewnością Pluto na smyczy. Joystick pozwala dziecku kontrolować kierunek, w którym Pluto idzie (porusza się w czterech różnych kierunkach). Pluszak robi to, co prawdziwy piesek – szczeka, macha ogonem i kręci głową. Cena to 140–170 zł.
Malucha ucieszą na pewno zabawki śpiewające kołysanki lub opowiadające bajki. Cudowną niespodzianką będzie miś gawędziarz. Wysoki na 30 cm miś na każdej łapce ma przycisk uruchamiający opcję słuchania bajki. Dodatkowo ma możliwość regulowania głośności, a także USB pozwalające na podłączenie do komputera i nagranie nowych bajek. Miś jest miękki, więc służy przede wszystkim do przytulania. Cena – niewiele ponad 100 zł.
Kupując maskotkę interaktywną, możemy mieć pewność, że dbamy także o edukację szkraba. Dysponując kwotą do 200 zł, wybór jest bardzo szeroki. Za taką cenę dostaniemy zabawkę z wieloma funkcjami i często z ulubionych dziecięcych bajek. | Maskotki interaktywne do 200 zł |
Czapki z daszkiem zaliczyły w tym sezonie wielki powrót i bezapelacyjnie stały się jednym z najmodniejszych dodatków. Są modne i sexy, więc sprawdzą się zarówno w stylizacjach miejskich, codziennych, jak i bardziej oficjalnych czy wieczorowych. Historia czapek z daszkiem
Bejsbolówka, czyli obecnie najmodniejsza czapka z daszkiem, początkowo służyła wyłącznie sportowcom i nie była ważną częścią stylizacji, a jedynie dodatkiem o walorach praktycznych – miała przede wszystkim chronić przed słońcem. Nosili ją wówczas sportowcy uprawiający baseball. Ze sportowego boiska czapki z daszkiem szybko jednak przeniosły się na ulice wielkich miast i miasteczek w całych Stanach Zjednoczonych. Przez lata bejsbolówki ulegały różnym przeobrażeniom – zmieniał się ich rozmiar, przeszycia, daszek, a nawet materiał czy usztywnienia, aby w XX wieku powrócić w swoim klasycznym wydaniu za sprawą największych gwiazd i celebrytów.
Jak czapki z daszkiem noszą blogerki?
Nike, New Era, Puma, Dsquared, Adidas – firm produkujących najmodniejsze i najbardziej pożądane obecnie czapki z daszkiem jest mnóstwo. To prosty dodatek, który z przodu ma zazwyczaj logo marki, a z tyłu jest regulowany pasek. To klasyka, która w połączeniu z niebanalną stylizacją robi piorunujące wrażenie. A jak czapki z daszkiem noszą blogerki modowe, które od kilku lat w Polsce wyznaczają nowe trendy? Odważnie – do bluz oversize z kapturem i wysokich kozaków, do obcisłych legginsów i cropp topów, do długich płaszczy w kolorze camel i jeansów o długości 7/8. I koniecznie do wysokich obcasów! Czapki z daszkiem są również elementem stylizacji bardzo dziewczęcych, w których główną rolę grają obcisłe sukienki tuby na grubych ramiączkach, ołówkowe spódnice z wysokim stanem i rozkloszowane spódniczki mini.
Jak czapki z daszkiem noszą gwiazdy?
W zupełnie inny sposób czapki z daszkiem są wykorzystywane przez gwiazdy i celebrytów. Im czapka z daszkiem służy jako nieodzowny element codziennych stylizacji. Co więcej, w połączeniu z dużymi, ciemnymi okularami chroni nie tylko przed słońcem, ale i przed wścibskim obiektywem paparazzi. Najchętniej gwiazdy noszą je podczas wypadów z przyjaciółmi, na festiwalach i w drodze na siłownię, czyli wszędzie tam, gdzie chcą zachować anonimowość. Masz kiepską fryzurę lub nie miałaś czasu, by wykonać makijaż? Czapka z daszkiem będzie idealnym kamuflażem.
Fryzury do czapki z daszkiem
Chociaż czapka z daszkiem pasuje każdej kobiecie, są fryzury, w których szczególnie podkreśla urodę właścicielki. Jeśli masz długie włosy, możesz postawić na seksowny kucyk na boku; sprawdzą się także bardzo dziewczęce luźne warkoczyki, ale to propozycja dla młodszych pań. Uroku klasycznej bejsbolówce dodadzą rozpuszczone, wyprostowane włosy. Kobiecy wygląd skontrastowany ze sportowym, męskim elementem garderoby to duet idealny. Możesz też upiąć włosy w wysoki kucyk i wypuścić go z tyłu czapki. Taka opcja sprawdzi się zwłaszcza podczas uprawiania sportu i nocnego szaleństwa w klubie. Dziewczęcego charakteru dodadzą czapce takie fryzury, jak niedbale upięty niski kucyk i zmierzwiony kłos.
Modne kolory
Wybierając bejsbolówkę, w tym sezonie możesz postawić na klasykę, czyli czarną czapkę
z niewielkim logo lub zaszaleć i dać się ponieść modzie. Najbardziej trendy są czapki w kolorze różowym
, lansowanym kolorem wśród bejsbolówek jest również khaki
i biały
. Jeśli jesteś fanką stylu vintage, wybierz czapkę lekko postrzępioną, z naszywkami i przetarciami. | Czapki z daszkiem – hit w codziennych stylizacjach |
Lekarze uważają, że delikatną główkę niemowląt należy myć codziennie, a włosy starszego dziecka – w zależności od potrzeb. Wybór najlepszego szamponu stosowanego u dzieci od pierwszych chwil życia jest wyzwaniem dla każdej mamy. Liczba szamponów i płynów do mycia dzieci, dostępnych na rynku, jest ogromna. Czym się kierować przy zakupie? Higiena od pierwszego dnia życia dziecka
Higieny uczymy dzieci od pierwszych dni życia. Niemowlęta lubią długie kąpiele, nawet z delikatnym zanurzaniem głowy. Przypomina im to przebywanie w brzuchu mamy, dlatego podczas kąpieli są spokojne i zrelaksowane. Noworodki często rodzą się z długimi włosami, które z czasem się wycierają. Należy dbać o te chwilowe, delikatne włosy. Płyny do kąpieli dla dzieci są preparatami 2 w 1, czyli nadają się zarówno do mycia ciała, jak i włosów. Są to np. środki firmy Nivea. Przykładem może być żel do ciała i włosów Nivea Baby, który dzięki pompce jest bardzo wydajny.
Przegląd szamponów hipoalergicznych
Wybieramy spośród preparatów hipoalergicznych, które myją i nawilżają. Takie są np. produkty firmy Oilatum. Po myciu takim płynem nie ma potrzeby smarowania dziecka dodatkową porcją oliwki czy kremu. Warto wspomnieć, że produkty do wrażliwej skóry dziecka mają naturalne pH. Najlepsze są te bez substancji zapachowych, które mogą uczulać. Rodzice polecają emulsje do kąpieli i szampony Olilatum Baby.
Niektóre dzieci mają problemy z wysuszoną, alergiczną skórą. Warto ją pielęgnować emolientami, czyli kosmetykami natłuszczającymi. Na rynku dostępne są środki firmy Emolium. Dzięki składnikom aktywnym tworzą one barierę ochronną dla naskórka. Mogą być stosowane od 1. dnia życia. Emulsja do kąpieli firmy Emolium świetnie rozprowadza się na skórze dziecka.
Podstawowa pielęgnacja
Na rynku dostępne są szampony ze składnikami pochodzenia naturalnego. Są to np. Maziajki firmy Ziaja, czyli płyn o właściwościach szamponu i żelu do kąpieli. Oferowane zapachy, np. lodów ciasteczkowo-waniliowych, z każdej kąpieli uczynią smakowitą frajdę.
Właściwości dobrego szamponu dla dzieci
Starsze dzieci często nie lubią mycia włosów. Z pomocą przychodzi wtedy rondo kąpielowe. Jest to specjalny daszek nakładany na główkę dziecka. Umożliwia on bezpieczne mycie włosów bez spływania szamponu do oczu. W czasie mycia dziecko nie boi się i może bawić się w wannie bez strachu.
Nie należy myć włosów dziecka preparatami dla dorosłych, ponieważ mogą one naruszyć delikatną strukturę włosa. Szampony dla dorosłych mają w składzie składniki umożliwiające np. skręt loków czy nabłyszczanie włosów farbowanych. Nie jest to dobry wybór dla dzieci. Szampony dla dzieci wabią zapachami i kolorami. Na rynku mamy także szampony 2 w 1, które tworzą pachnącą pianę, np. o zapachu coli czy gumy balonowej. Szampony dla najmłodszych to tzw. no tears. Są produkowane tak, by piana nie szczypała dzieci w oczy.
Rozczesywanie włosów dziecka
Dziecięce włosy nie potrzebują stosowania odżywek, więc po myciu kolorowym szamponem często występują problemy z rozczesywaniem. Chłopięce fryzurki nie potrzebują częstego czesania, jednak problem mają dziewczynki z dłuższymi włosami. W miesiącach letnich codzienne mycie włosów starszaka to podstawa higieny, szczególnie po zabawie w piasku czy na placu zabaw. Warto także zwracać uwagę na kleszcze i inne insekty na główce dziecka.
Dbanie o zdrowy wygląd włosów dziecka z pomocą dostępnych na rynku szamponów i płynów nie jest takie trudne. Wystarczy tylko sprawdzać skład danego kosmetyku i zwracać uwagę na substancje, które mogą uczulać delikatną skórę dziecka. Szampony no tears nie powodują u dzieci łez i wywołują uśmiech na samo wspomnienie o myciu włosów. | Wybieramy szampon dla delikatnych włosów dziecka |
Kolor samochodu to istotna kwestia, od której w dużej mierze zależy wygląd auta. Popularność konkretnych lakierów jest też najczęściej wynikiem mody. Jakiego koloru samochody kupujemy najchętniej? Według publikowanego regularnie od 1953 roku Globalnego Raportu Popularności Kolorów Samochodów, w którego skład wchodzą dane zebrane przez markę Axalta Coating Systems, opracowującą i produkującą lakiery dla największych marek samochodowych na całym świecie, kolejny rok z rzędu najpopularniejszy kolor to…
Biały
Może to budzić zdziwienie, ale zdecydowanie najbardziej popularnym kolorem nowych samochodów kupowanych w ubiegłym roku na całym świecie jest właśnie biały. Niegdyś kojarzący się z autem dla handlowca, dziś zyskuje zupełnie nowe oblicze – kolor biały stał się synonimem luksusu i prestiżu, szczególnie w Azji, gdzie pokrywa on aż 52% karoserii nowych samochodów. Biel jest również najczęstszym kolorem wybieranym przez Europejczyków – taką barwę ma aż 25% aut wyjeżdżających z salonów samochodowych.
Biel bieli nierówna, dlatego warto wspomnieć, że szczególnie na popularności zyskały ekskluzywne perłowe lakiery w białym odcieniu, zjawiskowo mieniące się w promieniach słonecznych. Takie auta kojarzą się z samochodami luksusowymi, których sprzedaje się coraz więcej. Przykładem są bijące kolejne rekordy popularności Volvo i modele XC90 czy V90.
Biały jest popularny również wśród marek mniej prestiżowych, a przyczyną może być fakt, że w nich biały lakier zazwyczaj nie wymaga dopłaty. Doskonałym przykładem jest Hyundai IONIQ, w którym wyłącznie biały lakier jest oferowany w cenie auta – inne kolory wymagają dodania 2400 zł do ceny.
Czarny
Drugim najpopularniejszym kolorem nowych samochodów kupowanych na całym świecie jest przeciwieństwo białego – kolor czarny. Co ciekawe, jest on dwa razy mniej popularny niż biel, jednak patrząc na sprzedaż w Europie, czarnych aut jest niewiele mniej niż białych (21% do 25%).
Wbrew pozorom trudny do utrzymania w czystości i dobrej kondycji czarny lakier dodaje samochodowi elegancji. Często stosowany jest także w autach o zacięciu sportowym, gdzie ciemną barwę kontrują jasne dodatki lub pasy – doskonałym przykładem są auta marki Abarth.
Szary i srebrny
Trzecim pod względem popularności kolorem samochodów jest… szary, czyli kolejna stonowana barwa, która raczej pozwala wtopić się w tłum, niż wyróżnić na ulicy.
Kolor szary maskuje brud. Doskonale współgra również z chromowanymi dodatkami, grillem i felgami aluminiowymi. Auto w szarym lakierze może wyglądać dobrze – wystarczy spojrzeć na skonfigurowane w tym kolorze samochody luksusowe – Porsche 911 czy Mercedesa GLC.
Czwartym najpopularniejszym kolorem nowych samochodów kupowanych w Europie w minionym roku jest srebrny – kolejny dowód na to, że nabywcy aut często boją się zaszaleć w kwestii lakieru samochodu, szczególnie jeśli jest to auto firmowe, a takich sprzedaje się najwięcej.
Niebieski
Dopiero na piątym miejscu znalazł się bardziej żywy kolor – niebieski. Trzeba przyznać, że barwa ta jest charakterystyczna dla wielu modeli aut. Trudno sobie wyobrazić Subaru STI czy Volvo Polestar w innym kolorze niż właśnie niebieski.
Żyj kolorowo
Mimo że producenci samochodów, prezentując nowe modele, najczęściej reklamują je w jasnych, pstrokatych barwach (ostatnio popularny stał się kolor rudy), klienci, decydując się na zakup, wybierają bardziej stonowane barwy. Dowodzi tego tak duża popularność bieli, czerni, szarości i srebrnego.
Niezależnie od tego wraz z premierą nowego samochodu marki często decydują się na rozszerzenie palety kolorów. Ostatnim przykładem była odświeżona generacja popularnego miejskiego auta Skoda Citigo. Odmłodzona wersja zadebiutowała w rzucającym się w oczy zielonym lakierze o nazwie „owoc kiwi”.
Są kolory, które są charakterystyczne dla konkretnych modeli aut. Żółty, którego popularność w Europie wynosi zaledwie 1%, wśród samochodów Renault Sport będzie stanowił zdecydowaną większość. Jeśli już ktoś decyduje się na zakup Renault Megane RS czy Renault Clio RS, najprawdopodobniej wybierze lakier wielowarstwowy Sirius Yellow, w którym samochody te wyglądają niezwykle zadziornie. To kolor firmowy sportowych wersji samochodów francuskiej marki. | W jakich kolorach kupujemy samochody? Na pierwszym miejscu... |
Nie musisz rezygnować z ulubionego sportu, nawet kiedy jesteś mamą i doskwiera ci ciągły brak czasu. Spacer z dzieckiem to doskonała chwila na trening na świeżym powietrzu, zarówno w mieście, jak i na obrzeżach. Korzystaj z każdego ciepłego dnia i ciesz się tym, co lubisz najbardziej. Bieganie i jazda na rolkach
Bieg z dzieckiem? Czemu nie! Wystarczy odpowiedni ubiór i dobrze dobrany wózek. Z myślą o aktywnych mamach powstała szeroka gama wózków do biegania. Wyróżnia je przede wszystkim stabilność i amortyzowane tylne zawieszenie, które minimalizuje wstrząsy podczas biegu. Wózki te są zazwyczaj trójkołowe o szeroko rozstawionych kołach. Ich zaletą jest lekka konstrukcja, ręczny hamulec i obrotowe koło z możliwością zablokowania go na stałe. Niektóre modele posiadają możliwość skręcania przedniego koła przy pomocy kierownicy. Wózki biegowe mają solidną ramę i konstrukcję, dzięki której minimalizowane jest ryzyko przewrócenia. Chętnie wybierane są także przez kobiety lubiące jeździć na rolkach lub wrotkach. Do najpopularniejszych modeli należy m.in. X-Lander X-Run i Baby Jogger Summit X3.
box:offerCarousel
Jazda na rowerze
Spacer z dzieckiem w szybki sposób można zamienić w rowerową wycieczkę. Posłuży do tego fotelik na rower, który zamontujesz za siodełkiem, ale nie tylko. Hitem są przyczepki do wózka typu riksza, które mocowane są do ramy wózka i ciągnięte za rowerem. Są one osłonięte siateczką i materiałem, dzięki czemu chronią dziecko przed wiatrem i deszczem. Materiał z przodu jest rozpinany, więc maluch w łatwy sposób wejdzie i wyjdzie z dostawki. Co więcej, przyczepki do wózka dostaniemy zarówno w wersji pojedynczej, jak i bliźniaczej – idealne dla rodzeństwa lub dwójki przyjaciół.
box:offerCarousel
Fitness pod chmurką
Jeśli jednak bieganie lub rower nie są twoją pasją, wypróbuj gumę, ćwiczenia z hantlami lub fitness. W wielu miastach mamy maluchów umawiają się na wspólne ćwiczenia w parku. Ćwiczą z ciężarkami, uprawiają gimnastykę, a nawet jogę. Jedyne, co może stanąć na przeszkodzie, to deszcz, ponieważ nawet w okresie jesienno-zimowym grupy spotykają się poćwiczyć.
Jeśli dopiero zaczynasz trening podczas spaceru, również wykorzystaj do tego wózek typu jogger. Dzięki jego stabilności możesz trzymać się rączki i robić przysiady, wymachy nóg lub skłony. Blokada kół sprawia, że można go ustawić w bezpiecznej odległości od siebie i ćwiczyć na siłowniach pod chmurką, które już są na większości osiedli. Do łask wróciły też skakanki. Gwarantują miły trening i wspólną zabawę nawet ze starszakiem.
box:offerCarousel
Chusta dla aktywnych
Nie tylko rowery i akcesoria sportowe pozwolą na miły trening na świeżym powietrzu. Dobrym pomysłem jest bowiem chusta. Coraz częściej organizowane są spotkania chustomam, m.in. w celach treningowych. Przykład? Zumba! W tym ta na świeżym powietrzu, w parku czy placu zabaw. Maluchy uwielbiają być kołysane, a mamy tańczą, spalając przy tym niechciane kalorie.
box:offerCarousel
Wiele mam praktykuje poza tym długie spacery z chustą, a nawet nordic walking. Jeśli nie wiesz, jak zawiązać chustę, poszukaj w swoim mieście doradcy, a w przypadku siedzących dzieci możesz skorzystać z nosidła ergonomicznego. | Trening podczas spaceru z dzieckiem |
Początek 2018 obfitował w nowości wydawnicze literatury z gatunku young adult. Książki dla młodzieży najczęściej opowiadają o miłości i rozterkach związanych z wkroczeniem w dorosłość. Pośredni etap życia wiąże się z burzliwymi okresami – nie jest się już dzieckiem, ale wciąż jeszcze nie dorosłym. To moment zawieszenia, w którym kształtują się plany na przyszłość. Książki mogą być bardzo pomocne w przetrwaniu trudnych chwil, ukierunkowaniu się czy po prostu oderwania od codzienności. Początek 2018 obfitował w nowości wydawnicze literatury z gatunku young adult. Poniżej znajduje się 5 tytułów, a wśród m. in. pełnokrwisty romans, historia o odnajdywaniu siebie oraz opowieść o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą osamotnienie i.. internet.
„Dzień ostatnich szans” – R. Schneider
box:offerCarousel
Lane to siedemnastolatek, którego przyszłość jest zaplanowana w najdrobniejszych szczegółach. Wszystko rujnuje nagła choroba, którą jest leokooporna gruźlica. Chłopak jednak się nie poddaje i postanawia, że będzie żył tak, jak do tej pory. Kiedy trafia do ośrodka Latham House poznaje Saddie, która traktuje to miejsce inaczej niż wszyscy, odnalazła swoją pasję, rozwinęła się jako artystka i nauczyła cieszyć z każdej chwili. Życie z przeświadczeniem, że kolejny dzień może być tym ostatnim sprawia, że Lane zmienia swoje dotychczasowe nastawienie do rzeczywistości.
„Ktoś mnie obserwuje” – A.V. Geiger
box:offerCarousel
Tessa, główna bohaterka powieści A.V. Geiger to dziewczyna, której życie ograniczają ściany jej własnego pokoju i lęk przed przestrzenią. Kontaktuje się ze światem zewnętrznym za pomocą internetu. Tessa jest zafascynowana nastoletnim piosenkarzem Erikiem Thornem. Gdy pewnego dnia nawiązuje z nim kontakt na Twitterze, jest przekonana, że odpowiedzi udziela jej artysta, rzeczywistość jest jednak zupełnie inna.
„Chłopak taki jak ty” – G. Scott
box:offerCarousel
Ginger Scott to jedna z najpopularniejszych autorek powieści z kategorii young adult i new adult. W swojej najnowszej książce zabiera czytelników w podróż po życiu Josselyn, która postanawia zmienić swoje podejście do świata. Stara Josselyn była lubianą przez wszystkich dziewczyną z sąsiedztwa, nowej Josselyn należy się bać. Na jej drodze pojawia się dawno niewidziany przyjaciel dzieciństwa, który wiele lat temu uratował ją od śmierci. Czy uda mu się to po raz kolejny i czy dziewczynę można jeszcze ocalić?
„Każdego dnia” – D. Levithan
box:offerCarousel
„Każdego dnia” to opowieść o A, który codziennie budzi się jako ktoś inny. Nowe ciało, nowy życiorys pozornie mogą wydawać się niezwykle fascynujące, jednak sytuacja ta powoduje, że chłopak jest bardzo samotny. Nigdy również nie wie, gdzie się znajdzie i kim będzie. Przyzwyczaił się jednak do tego, że los z niego zakpił, stara się nie rzucać w oczy, ani nie ingerować w życie człowieka, którym się staje, przez co nie ma szansy na miłość. Jednak pewnego dnia budzi się jako chłopak niezwykłej dziewczyny. Od tej pory nic nie jest już takie, jak dawniej.
„Anti-stepbrother” – T. Meyer
box:offerCarousel
„Anti-stepbrother” to opowieść o miłości, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji i nietypowych rozwiązań. Główna bohaterka Summer zakochuje się w Kevinie – synu nowej żony swojego ojca. Nie łączą ich więzy krwi, ale dziewczyna czuje, że rodzi się między nimi ogromne uczucie, o które postanawia zawalczyć. Podąża za chłopakiem, gdy ten wyjeżdża do collegu, tam poznaje Cadena i jej serce znów zaczyna mocniej bić. | 5 nowości wydawniczych 2018 dla młodzieży |
Trądzik to bardzo powszechna przypadłość zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Niestety walka z uporczywie pojawiającymi się wypryskami jest niezwykle trudna i może być czasochłonna. Warto już dziś uzbroić się w wiedzę i metody, które pozwolą cieszyć się gładką skórą całego ciała. Trądzik dotyka nie tylko obszaru twarzy. W wielu przypadkach zmiany pokrywają również dekolt, klatkę piersiową czy pośladki. Zauważyłaś pryszcze na swoich plecach? Dowiedz się, jak z nimi walczyć! Kluczem jest odpowiednia pielęgnacja i higieniczny tryb życia! Być może niezbędna będzie wizyta u specjalisty.
Skąd się bierze trądzik na plecach?
Przyczyny trądziku na plecach są zwykle takie same jak tego w obrębie twarzy. Jest to nieprawidłowa praca układu hormonalnego i wywołana nią nadprodukcja sebum. Nadaktywne gruczoły łojowe blokowane są przez wydzieliny, a mnożące się w nich bakterie powodują ropne wypryski.
Powodem występowania pryszczy jedynie na plecach może być też nieodpowiednia pielęgnacja skóry w tym miejscu. Nawet szampon spływający po skórze może podrażniać ujścia gruczołów łojowych i sprawiać, że pojawiają się na niej wykwity. W wielu przypadkach winą za taki stan rzeczy można obarczyć zaniedbania higieniczne. Rozkładający się martwy naskórek, sebum i pot to prosta droga do nieestetycznych, a czasem również bolesnych zmian.
Plecy z trądzikiem – odpowiednia pielęgnacja
Staranna pielęgnacja skóry może pomóc zapobiegać pojawianiu się zmian na plecach. W codziennej higienie wielu osobom zdarza się zapominać o tym obszarze, przez co atak trądziku jest bardziej prawdopodobny! W czasie kąpieli lub biorąc prysznic, używaj ciepłej wody i delikatnych preparatów myjących. Zaopatrz się w miękką gąbkę lub myjkę i dokładnie czyść nią całe ciało. W dostępie do pleców pomoże model ze specjalnie przystosowanym długim uchwytem.
Raz w tygodniu przeprowadź peeling. Możesz użyć tego z drobinkami lub enzymatycznego. Skórę tłustą potraktuj preparatami z dodatkiem kwasów: glikolowego lub salicylowego. Pamiętaj też, że przesada nie jest metodą, a zbyt częste oczyszczanie może prowadzić do przesuszenia.
Produkty na trądzik bez recepty
W sprzedaży dostępne są łagodne preparaty przeznaczone dla skóry dotkniętej trądzikiem. Jeśli jego przebieg nie jest nasilony, możesz spróbować samodzielnej walki z ich wykorzystaniem. Stawiaj na produkty, które nie zatykają porów. W składach kremów, balsamów i żeli do mycia szukaj alfa-hydroksykwasów, które wysuszają wypryski, odblokowującego pory nadtlenku benzoilu i kwasu salicylowego. Wielu osobom ukojenie daje również olejek z drzewa herbacianego, który ma działanie bakteriobójcze. Świetnym wyborem w codziennej pielęgnacji jest także olej arganowy, który nie wywołuje alergii i jest sprzymierzeńcem w drodze do gładkiego ciała.
Dieta, stres i wypoczynek – sposoby wspomagające walkę z trądzikiem
Także codzienny styl życia ma niebagatelny wpływ na twój wygląd i stan skóry. Zmień nawyki żywieniowe, odstaw tłuste pożywienie i zacznij jeść więcej warzyw i owoców, a na pewno odczujesz poprawę w samopoczuciu i odbiciu w lustrze! Pij dużo wody i zwracaj uwagę na produkty zawierające antyoksydanty.
Spróbuj wyeliminować stres ze swojego dnia! W sytuacjach, w których się denerwujesz, nadnercza produkują nadmierną ilość kortyzolu, który zaburza równowagę hormonalną. Zwróć uwagę na odpowiednią ilość snu i wypoczynku. Zapewnij sobie również dawkę aktywności fizycznej, która poprawia nastrój!
Walka z trądzikiem może potrwać długo i wymagać wiele wysiłku. Gładka, promienna i zdrowa skóra pleców jest jednak tego warta! Jeśli domowe sposoby, produkty pielęgnacyjne, higiena i zdrowy styl życia nie pomogą, koniecznie udaj się na konsultację z dermatologiem. | Jak pozbyć się trądziku na plecach? |
Gdy za oknem sypie śnieg i jest zimno, wyjście z domu na siłownię czy fitness jest jeszcze trudniejsze. W takiej sytuacji lepiej sprawdzi się trening w domu. Nie oznacza to, że musimy mieć dużo sprzętu. Gumy do ćwiczeń mieszczą się w szufladzie i zastąpią niejedno fitnessowe urządzenie. Czym są gumy do ćwiczeń?
Gumy do ćwiczeń to taśmy najczęściej w formie opaski, wykonane albo w całości z lateksu, albo z mieszanki lateksu z gumą. Są dostępne w różnych kolorach i szerokościach. O ile kolor nie ma większego znaczenia, choć w zależności od firmy może oznaczać różną siłę naciągu, o tyle szerokość jest już dość istotna, ponieważ im szersza taśma, tym trudniej jest ją naciągnąć. Na każdej opasce jest napisany jej opór, zaś kolor służy jedynie do ich rozróżniania podczas treningu.
box:offerCarousel
Gumy czy ekspandery?
Gumy i ekspandery mają wiele podobieństw i różnic. Gumy są bardziej uniwersalne i nieco tańsze. Ekspandery natomiast posiadają uchwyty i linki, które znajdują się pomiędzy nimi, przez co można na nich wykonać jednak mniej ćwiczeń. Metoda działania obu przyrządów jest taka sama i polega na rozciąganiu albo linek, albo gumy podczas ćwiczeń.
Zalety gumy do ćwiczeń
Gumy do ćwiczeń posiadają następujące zalety:
1) Zajmują mało miejsca. Po skończonym treningu można je schować do szuflady, torby sportowej czy saszetki.
2) Są niedrogie.
3) Są uniwersalne. Równie dobrze sprawdzą się podczas treningu ogólnorozwojowego, siłowego, jak i piłkarskiego.
4) Sa bezpieczne.
5) Są przeznaczone zarówno dla początkujących, jak i profesjonalistów.
Przykładowe ćwiczenia
Gumy pozwalają na wykonywanie wielu różnych ćwiczeń na każdą partię ciała. Za ich pomocą w zaciszu swojego domu można ćwiczyć mięśnie klatki piersiowej, pośladków i brzucha.
1) Pośladki i nogi. Stańmy w niewielkim rozkroku, tak by stopy były rozsunięte na szerokość bioder. Gumę umieśćmy pod stopami i chwyćmy ją lewą ręką. Ciężar ciała należy przenieść na lewą nogę, a prawą unosimy lekko nad ziemię, aby guma była cały czas napięta. Ćwiczenie polega na unoszeniu prawej nogi w bok i opuszczaniu jej. Gdy opuszczamy nogę, nie powinna ona dotknąć ziemi, lecz znajdować się nieco powyżej.
Kolejne ćwiczenie na nogi i pośladki wykonujemy w klęku podpartym. Gumę umieszczamy pomiędzy dłońmi, a jej drugi koniec zakładamy na jedną stopę. Następnie robimy wymach w tył, naciągając gumę.
2) Brzuch i talia. Jeśli chcemy mieć talię osy i płaski brzuszek, to ćwiczenie sprawdzi się idealnie. Siadamy na macie, nogi lekko ugięte. Gumę zahaczamy o stopy i krzyżujemy ją. Wolne końce chwytamy w dłonie. Unosimy nogi do góry, by podudzia były w poziomie, jednocześnie rozsuwając ręce na boki, aby guma była naciągnięta. Wytrzymujemy chwilę i wracamy do pozycji wyjściowej.
Następne ćwiczenie jest na płaski brzuch. Siadamy na macie lub kocu. Nogi lekko ugięte, stopy złączone. Gumę zahaczamy o stopy, drugi koniec trzymamy oburącz przed sobą. Wykonujemy skręt tułowia w prawą stronę, naciągając gumę.
3) Ramiona. Stajemy w rozkroku, guma musi być umieszczona pomiędzy stopami. Drugi koniec chwytamy w dłonie i rozciągamy na szerokość bioder. Unosimy wyprostowane ręce do góry, by znalazły się nad głową. Na początku może być ciężko, ale z biegiem czasu nabierzemy wprawy.
Kolejne ćwiczenie pomoże nie tylko wyrzeźbić ramiona, ale też zaangażuje do pracy mięśnie klatki piersiowej. Stajemy w niewielkim rozkroku. Gumę przerzucamy na plecy i chwytamy jej wolne końce w dłonie. Ręce powinny być lekko zgięte. Ćwiczenie polega na zbliżaniu dłoni do siebie i naciąganiu gumy. | Ćwiczenia z gumami, które możesz wykonać w domu |
Wreszcie – jest rześki wiosenny poranek. Wsiadasz do auta. Ostre słońce bezlitośnie obnaża wszelkie jesienne i zimowe zaniedbania. Brudne szyby, kurz na desce rozdzielczej, okruchy, śmieci na dywanikach i niestety nowa plama na tapicerce. Zdziwiony? Po prostu przypomnij sobie, kiedy ostatnio sprzątałeś swój samochód. Najważniejsza zimowa czynność, czyli dolanie płynu do spryskiwaczy, to już za mało. Przygotowania do sprzątania
Potrzebujesz kilku rzeczy. Przygotuj czyste szmatki, najlepiej z mikrofibry, ciepłą wodę, patyczki kosmetyczne (!), środki chemii samochodowej, odkurzacz i do dzieła! Zarezerwuj sobie też koniecznie dobre kilka godzin wolnego czasu, a najlepiej cały dzień. W końcu cel jest jasny – twoje cztery kółka mają odzyskać blask po brudnej i mokrej zimie.
Na pierwszy ogień idzie odkurzacz, najlepiej mocny z wymiennymi końcówkami. Odkurzanie to jest czynność, od której powinieneś zacząć. Ten domowy nie zawsze ma odpowiednie końcówki, natomiast małe samochodowe nie zawsze mają wystarczającą moc. Twarde, plastikowe końcówki mogą porysować elementy wnętrza. Najlepsze są zakończone miękką szczotką. Możesz sobie poradzić na dwa sposoby – albo dokupisz je sam, albo pojedziesz np. na stację i skorzystasz z odkurzacza samoobsługowego. Tam za kilka złotych uporasz się bezpiecznie z wnętrzem swojego pojazdu. Odkurz dokładnie zarówno podłogę, jak i całą tapicerkę. Nie zapomnij o bagażniku. Patyczkami kosmetycznymi oczyść trudno dostępne miejsca, takie jak kratki wentylacji. Tam też zapewne przez całą jesień i zimę nazbierało się sporo niespodzianek. Zapamiętaj – odkurzanie jest konieczne przed kolejnym etapem.
Samodzielne pranie i czyszczenie tapicerki
Plamy na tapicerce możesz zlikwidować zwykłym sprejem do domowych tapicerowanych mebli. Na odkurzoną powierzchnię nanieś równo pianę. Najlepiej na cały fotel lub kanapę, aby uniknąć różnych odcieni tapicerki po upraniu. Wyszczotkuj cały element, zbierz nadmiar piany i pozostaw do wyschnięcia. Przy słonecznej pogodzie i otwartych szybach materiał wyschnie błyskawicznie. Jeśli twoje auto jest wyposażone w tapicerkę skórzaną to także pierwszą czynnością jest odkurzanie. Następnie oczyść ją specjalnym środkiem przeznaczonym do czyszczenia skór. Nigdy nie używaj wody! W końcowym etapie musisz skórę odżywić (aby była elastyczna) i zabezpieczyć (żeby nie niszczyło jej słońce). Na rynku dostępne są gotowe zestawy, których użycie jest dziecinnie proste. Nie dość, że są skuteczne, to jeszcze pięknie pachną prawdziwą skórą. W przypadku kiedy twoja kierownica jest obszyta skórą – postępuj z nią podobnie. Prawdziwa skóra ma to do siebie, że się starzeje, ale jeśli będziemy o nią regularnie dbali, to znacząco spowolnimy ten proces i przez cały okres użytkowania naszego samochodu będzie cieszyć oko ładnym wyglądem.
Czyszczenie plastików i szyb
Plastiki powinieneś najpierw umyć delikatnym roztworem ciepłej wody i środka APC (All Purpose Cleaner) lub innego środka tego typu. Chemię zawsze stosuj ostrożnie, aby nie uszkodzić poszczególnych elementów. Dobrze jest sprawdzić działanie każdego nieużywanego wcześniej środka w niewidocznym miejscu. Dopiero na umyte i suche elementy plastikowe wnętrza zastosuj środek do konserwacji plastików. Najlepiej, aby taki środek miał filtr UV, który będzie zabezpieczał deskę rozdzielczą i inne plastiki wewnątrz auta przed pękaniem i płowieniem. Unikaj tanich, mocno nabłyszczających środków. Nie zabezpieczają i nie wyglądają zbyt estetycznie. Twoje auto zaczyna już cieszyć oko.
Szyby umyj nie tylko na zewnątrz auta, lecz także w środku. Szczególnie jeśli palisz w samochodzie. Zdziwisz się jak bardzo brudne będą ręczniki papierowe (miej je zawsze w bagażniku). Do mycia możesz użyć zwykłej ciepłej wody z octem, możesz też wybrać jeden z wielu dostępnych na polskim rynku środków. Najbardziej irytujące po czyszczeniu są smugi na szybach – musisz więc zrobić to dokładnie. Jeśli jesteś wytrwałym perfekcjonistą, to proponuję, żebyś zabezpieczył szybę przednią oraz boczne specjalnym preparatami typu „niewidzialna wycieraczka”, które mają właściwości hydrofobowe. Znaczy to po prostu, że przy pewnych prędkościach nie musimy uruchamiać wycieraczek, ponieważ woda zbiera się w krople i spływa momentalnie sama.
Tym sposobem po kilku godzinach mamy samochód posprzątany wewnątrz. Jesteś zmęczony, ale usatysfakcjonowany. Teraz czas zabrać się za nadwozie, ale o tym już innym razem. | Jak zadbać o auto na wiosnę? |
Elektryczne ogrzewanie podłogowe, choć jest kosztowne w eksploatacji, ma bardzo dużo zalet, dzięki którym posiada wielu zwolenników. Takie ogrzewanie może zostać wykonane z kabli lub mat grzejnych. O różnicach pomiędzy nimi przeczytasz w poniższym artykule. Ogrzewanie płaszczyznowe to rodzaj instalacji grzewczej, w której nie wykorzystuje się wiszących grzejników ściennych. Ciepło przekazywane jest za pomocą przewodów umieszczonych najczęściej pod powierzchnią podłogi. Główną zaletą ogrzewania podłogowego jest wysoki komfort cieplny pomieszczeń, ciepło rozprowadzane jest równomiernie względem całej powierzchni podłogi. Elementy grzejne są niewidoczne, umożliwiając swobodną aranżację pomieszczenia. Decydując się na ogrzewanie podłogowe, inwestorzy mają do wyboru dwa rodzaje tego systemu: wodne lub elektryczne.
Kable grzejne
Zasada działania elektrycznego ogrzewania podłogowego jest zbliżona do wodnego.Na ogrzewanie elektryczne składają się: sieć kabli, folii lub mat grzewczych. Pod wpływem przewodzenia prądu nagrzewają się i wydzielają ciepło, które przekazywane jest przez podłogę do pomieszczenia. Elektryczne ogrzewanie podłogowe najczęściej wykonuje się z kabli grzejnych, a te wykonane są z dwóch drutów oporowych, umieszczonych w ochronnej powłoce z tworzywa sztucznego, ekranu z siatki miedzianej i zabezpieczenia z powłoki zewnętrznej z PCV. Zasada pracy takiego przewodu jest prosta. Płynąc przez przewody, prąd napotyka opór, powodując nagrzewanie się przewodu. Przewody dwużyłowe najczęściej zasila się jednostronnie, tzn. tylko jeden koniec podłączony jest do sieci, co daje większą swobodę montażu.
Kable grzejne o grubości 3-7 mm układa się w pętle na dobrze zaizolowanym podłożu, długość oraz rozstaw przewodów określa się w oparciu o potrzeby cieplne pomieszczenia. Na rynku znajdziemy gotowe zestawy o długości od kilku do kilkudziesięciu metrów, moc grzewcza takich zestawów zależy od mocy jednostkowej przewodu np. 17-20 W/m i jego długości. Pamiętamy, że przewodów nie układa się pod stałą zabudową, meblami bez nóżek, sedesem, wanną czy kabiną prysznicową – zabudowana powierzchnia podłogi może doprowadzić do nadmiernego przegrzewania się przewodu, a nawet do jego uszkodzenia. Przewody mocuje się na taśmie lub siatce montażowej, całość pokrywa się wylewką betonową a podłogę wykańcza się odpowiednim materiałem o wysokim współczynniku przewodzenia ciepła np. płytkami ceramicznymi.
Maty grzejne
Aby uprościć montaż elektrycznego ogrzewania podłogowego, w ofercie producentów znajdziemy maty grzejne. To cienkie przewody grzejne wplecione w siatkę z włókna szklanego. Maty grzejne upraszczają montaż ogrzewania elektrycznego, unikamy problemów z zachowaniem prawidłowego rozstawu kabli. Jest on z góry narzucony przez producenta, należy wybrać tylko matę o odpowiedniej długości i określonej mocy wyrażonej w W/m2. Maty są cieńsze od kabli grzejnych, ich całkowita grubość wynosi 2,5-4 mm. Podstawową zaletą mat grzejnych jest ich możliwość ułożenia bezpośrednio pod warstwą wykończeniową, czyli najczęściej w warstwie zaprawy klejowej używanej do przyklejania terakoty. To rozwiązanie sprawdzi się podczas remontów, gdy nie chcemy w istotny sposób podnosić poziomu podłogi. Maty możemy dopasować do kształtu pomieszczenia, odpowiednio je przycinając. Ich moc może wynosić 100-160 W/m2. Pracą kabli i mat steruje termoregulator, współpracujący z czujnikiem temperatury. Wyłącza on ogrzewanie, gdy temperatura powietrza osiągnie wymaganą wartość.
Kiedy ogrzewanie elektryczne?
Elektryczne ogrzewanie podłogowe może stanowić alternatywę dla wodnego ogrzewania podłogowego. Zapewnia taki sam komfort cieplny pomieszczeń, działa natychmiast po uruchomieniu, szybko nagrzewa pomieszczenie i działa niezależnie od centralnego ogrzewania. Ich głównym minusem są wysokie koszty eksploatacyjne, dlatego ogrzewanie elektryczne sprawdzi się jako ogrzewanie strefowe w kuchniach, w łazienkach lub w obiektach użytkowanych sezonowo np. w domach letniskowych lub w budynkach modernizowanych, gdzie wykonanie podłogówki wodnej ze względów technicznych nie jest możliwe. Elektryczne ogrzewanie podłogowe może byćgłównym źródłem ciepła w budynkach o niewielkim zapotrzebowaniu na energię cieplną np. w domach pasywnych. | Elektryczne ogrzewanie podłogowe |
Autorka „Dziewczyny z pociągu” zmierzyła się z trudnym wyzwaniem, jakim było napisanie drugiej powieści po tym, jak pierwsza została ogólnoświatowym hitem i została przeniesiona na ekran. Czy udało się nie rozczarować fanów? Trudno nie współczuć pisarzom, na których nałożona jest tak wielka presja. Zarówno oczekiwania czytelników, jak i wydawców, były naprawdę wysokie. W dodatku gatunek, jaki wybrała sobie Paula Hawkins, czyli thriller psychologiczny, jest bardzo popularny i konkurencja jest spora. Autorka „Dziewczyny z pociągu” nie wybrała jednak drogi na skróty. Zamiast korzystać ze sprawdzonych schematów fabularnych, napisała kolejną powieść. Tym razem fabuła opowiada o rodzinie, która z pozoru wygląda na szczęśliwą, lecz za fasadą skrywa przerażające tajemnice.
Pechowe miasteczko
Miejscem akcji Hawkins uczyniła fikcyjną miejscowość, położoną gdzieś na północy Anglii. Pozornie spokojne Beckford wydaje się być szczególnie pechowe. W płynącej nieopodal rzece życie straciło wiele kobiet, z których większość najprawdopodobniej popełniła samobójstwo. Czy miejsce nazywane przez mieszkańców Topieliskiem ma szczególną moc przyciągania nieszczęśliwych? A może nie wszystkie ofiary rzuciły się w toń z własnej woli?
Matki, córki, kochanki
Akcja zaczyna się krótko po tym, jak w rzece toną nastolatka i matka jej przyjaciółki. Policja prowadzi niemrawe śledztwo, a własne dochodzenie wszczynają zupełnie niezależnie od siebie dwie kobiety – córka i siostra jednej z ofiar. Każdy rozdział ma innego narratora, mnożą się tropy i informacje. Paula Hawkins przeplata różne plany czasowe, dawkując czytelnikowi informacje o tym, co działo się dawniej i o tym, co ma miejsce obecnie. Nie zawsze łatwo zorientować się w fabularnych przeplatankach – szczególnie, że autorka wprawdzie obmyśliła skomplikowaną intrygę, to nie umiała nadać odrębnego głosu każdemu ze swoich bohaterów.
Od zachwytu do rozczarowania
„Dziewczyna z pociągu” podzieliła czytelników – jedni wypowiadali się o książce z zachwytem, polecając ją znajomym, inni zaś nie mogli zrozumieć, o co ten szum. „Zapisane w wodzie” nie rozstrzygnie tego sporu. Niektórych zachwyci niespieszna atmosfera tej książki i stopniowo budowane napięcie. Zagadkowe śmierci nie dadzą się łatwo wyjaśnić, kolejne zdarzenia będą raczej zaciemniać sytuację, jednak zakończenie wciągnie większość czytających. Inni odbiorcy mogą się poczuć znudzeni, a przynajmniej znużeni. Bohaterów jest tak wielu, że trudno poczuć się z kimś szczególnie związanym, w dodatku dość długo akcja nie nabiera tempa. Osoby oczekujące wartkiej i wciągającej akcji mogą się rozczarować, za to ci, którzy lubią powieści z bogatym tłem społecznym i niespieszną narracją, będą mieć poczucie dobrze spędzonego czasu.
Warto więc przekonać się na własnej skórze, do której grupy należymy. Nawet, jeśli nie wszystko nam się spodoba, druga połowa powieści na pewno nas wciągnie. A może okaże się, że „Zapisane w wodzie” właśnie w nas budzi zachwyt?
Książka dostępna jest na Allegro również w wersji elektronicznej.
Źródło okładki: wydawnictwoswiatksiazki.pl | „Zapisane w wodzie” Paula Hawkins – recenzja |
Gdy ktoś szuka urządzenia nie tylko do rozrywki i codziennych zadań, ale również do pracy, które będzie bardzo mobilne, a jednocześnie rozsądnie wycenione, najlepszym rozwiązaniem wydają się tablety o wielu funkcjach i z ciekawymi dodatkami. Poznajmy kilka interesujących modeli w cenie do 1500 zł, które są godną uwagi alternatywą dla tanich, ciężkich i mało wydajnych laptopów. Lenovo Yoga 3 Pro
Trudno znaleźć wydajny i dobrze wyposażony laptop w cenie do 1500 zł, który będzie lekki i wygodny. Co innego tablet, a najlepszym przykładem jest model Lenovo Yoga 3 Pro. Słowo „Yoga” w nazwie oznacza ogromne możliwości związane z ustawieniem urządzenia.
Co ciekawe, sprzęt można nawet powiesić, co może być przydatne np. w kuchni podczas gotowania z przepisów internetowych. Model ten wyposażono w 10-calowy ekran o rozdzielczości Quad HD (2560 x 1600 pikseli), który zapewnia piękny obraz np. podczas oglądania zdjęć czy filmów w wysokiej rozdzielczości. Sercem urządzenia jest czterordzeniowy procesor Intel Atom z serii X 5—Z8500 o taktowaniu maksymalnym aż 2,24 GHz. Wspomaga go 2 GB pamięci operacyjnej RAM DDR3, zaś na dane użytkownika przygotowano 32 GB z możliwością rozszerzenia przy pomocy karty pamięci microSD.
Na uwagę zasługuje także aparat o matrycy aż 13 Mpix, choć cechą szczególną tego urządzenia jest wbudowany projektor, który umożliwia wyświetlanie obrazu np. na ścianie w salonie. Do tego aż cztery głośniki z certyfikatem Dolby Atmos, co daje obraz świetnego urządzenia w cenie około 1500 zł.
box:offerCarousel
Lenovo ThinkPad 10
Tym razem tradycyjne urządzenie, które sprawdzi się przede wszystkim w pracy. Bardzo elegancki i stylowy Lenovo ThinkPad 10, który kontynuuje zamysł laptopów z serii ThinkPad, wyposażono w dobrej jakości ekran o przekątnej 10 cali i rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) oraz wydajny procesor Intel Atom Z3795 z zegarem o taktowaniu od 1,59 do 2,39 GHz w trybie Turbo. Ponadto zastosowano 2 GB pamięci operacyjnej RAM DDR4 oraz aż 64 GB pamięci wewnętrznej na dane, muzykę, filmy itp. Z tyłu zastosowano aparat o matrycy 8 Mpix, zaś nad wszystkim czuwa system Windows 8 Pro z możliwością aktualizacji do wersji Windows 10 Pro. Cena tego modelu w dniu publikacji to około 1400 zł.
box:offerCarousel
Huawei MediaPad M3
W ofercie marki Huawei znajdziemy bardzo eleganckie i wydajne urządzenie. Jest to model MediaPad M3 wyposażony w ośmiordzeniowy procesor HiSilicon KIRIN 950 (4 rdzenie 2,3 GHz, A72 + 4 rdzenie 1,8 GHz, A53) oraz aż 4 GB pamięci operacyjnej RAM. Użytkownik może zapisać swoje dane, muzykę, filmy oraz kolekcję zdjęć na 32 GB pamięci wewnętrznej lub na karcie pamięci microSD. Ekran o przekątnej 8,4 cala oferuje imponującą rozdzielczość Quad HD (2560 x 1600 pikseli), co zapewnia świetnej jakości obraz, natomiast wysokiej jakości przetworniki audio gwarantują wysokiej klasy dźwięk. Zarówno z tyłu, jak i z przodu zastosowano aparat o matrycy 8 Mpix. Wszystko działa pod kontrolą systemu operacyjnego Google Android 6.0 Marschmallow. Cena tego modelu w dniu publikacji to około 1500 zł.
box:offerCarousel
Samsung Galaxy Tab S2
Na zakończenie propozycja ciesząca się ogromną popularnością. W cenie około 1450 zł dostajemy bowiem urządzenie uniwersalne, o przyjemnej stylistyce i z dobrymi parametrami. Model Samsung Galaxy Tab S2 wyposażono w ekran o przekątnej 8 cali i rozdzielczości 2048 x 1536 pikseli, a więc wszystkie filmy będą wyglądały na tablecie naprawdę rewelacyjnie. Jeśli chodzi o wydajność, to swoje zadanie spełnia ośmiordzeniowy procesor Qualcomm APQ8076 (4 rdzenie 1,8 GHz, 4 rdzenie 1,4 GHz), który korzysta z pomocy 3 GB pamięci operacyjnej RAM DDR3. Na dane użytkownika oddano 32 GB pamięci wewnętrznej z możliwością rozszerzenia za pomocą kart microSD. Z tyłu zastosowano aparat 8 Mpix, z przodu zaś do wideorozmów oddelegowano kamerkę 2 Mpix. Nad wszystkim czuwa system operacyjny Google Android 6.0 Marschmallow. | Tablety do 1500 zł – wybór modeli II kwartał 2017 |
Zadziwiająco często w największe upały widuje się biegaczy bez nakrycia głowy. Tymczasem nawet dobre nawadnianie i specjalny strój na wysokie temperatury nie wystarczą, jeżeli głowę zostawisz bez ochrony. Jeżeli już decydujesz się na bieganie w wysokiej temperaturze, koniecznie zasłoń głowę. Tak, wiemy, że nie lubisz czapek, ale lepsza czapka niż udar. Poza tym dzisiejsze ubrania sportowe nie mają nic wspólnego z ich dawnymi wersjami, wykonanymi ze sztywnych i grubych materiałów. Dobra czapka biegowa nie tylko zatrzyma promieniowanie UV, ale i pomoże się ochłodzić.
To ważne!
Na co zwrócić uwagę, kupując nakrycie głowy przystosowane do upałów?
Materiał powinien być cienki, ale gęsty. Dzięki temu jednocześnie zapewni maksymalną przewiewność i ochronę przed promieniowaniem UV. Nie wybieraj czapeczki wykonanej z samej siatki – owszem, będzie bardzo przewiewna, ale nie zapewni ochrony głowy przed ciepłem ani promieniowaniem UV. Uwaga także na produkty wykonane z goretexu. Owszem, ten materiał „oddycha”, ale niezbyt nadaje się na upały. Może nieźle „zagotować” głowę.
Czapeczka zapewni dobrą ochronę twarzy, jeśli daszek będzie możliwie szczelny, zapewniając także osłonę po bokach. Nawet podczas silnego słońca cała twoja twarz powinna pozostawać w cieniu.
Materiał powinien bardzo sprawnie odprowadzać wilgoć na zewnątrz.
Wybierz jasny materiał, bo ciemny zbytnio się nagrzewa.
Na naprawdę tropikalne warunki wybierz czapkę z zasłonką na kark lub dorób ją sobie samodzielnie.
Nie lubisz czapek?
Postaw na tzw. buffalub bandankę. Nie ochroni oczu ani twarzy, ale zapewni niezbędną izolację skóry głowy. Twarz zawsze możesz osłonić dużymi okularami. Bandankę możesz także wykorzystać jako zasłonę na kark (jedną krawędź włóż pod czapkę). Zaletą chustki jest również to, że łatwo ją zmoczyć. Jeśli biegasz w terenie, z łatwością znajdziesz źródło wody: strumyk lub hydrant. Wykorzystaj to, aby zwilżyć materiał i w ten sposób ochłodzić głowę jeszcze bardziej. Wiele osób wkłada taką wilgotną bandankę pod czapkę.
Drugim rozwiązaniem, choć niedoskonałym, jest daszek triathlonowy – nie zasłania skóry, za to zapewnia bardzo dobrą osłonę oczu i twarzy przed promieniowaniem.
Ubrania na upał
Poza czapką zwróć również uwagę na to, co masz na sobie.
Koszulka powinna mieć… długi rękaw. Wbrew pozorom odizoluje cię to od warunków zewnętrznych.
Wybierz jasne ubrania. Nie tylko odbiją promienie słoneczne, ale i szybciej wypatrzysz na nich ewentualnego kleszcza.
Postaw na oddychające tkaniny, dobrze odprowadzające wilgoć.
Ważna jest też wentylacja – nawet jeżeli na co dzień nie przepadasz za luźnymi ubraniami, w razie wysokiej temperatury warto rozważyć mniej obcisły strój.
Nie zapominaj o nasmarowaniu się kremem z filtrem i zawsze miej przy sobie bidon z wodą.
Symptomy niepokojące:
zawroty głowy
problemy z koncentracją
spadek mocy
ból głowy
nudności
wysokie tętno.
To mogą być objawy udaru cieplnego. Od razu schowaj się w cień, przerwij trening i natychmiast postaraj się ochłodzić i nawodnić. Pijąc wodę, przywracasz równowagę naturalnemu systemowi termoregulacji.
Biegając w wysokich temperaturach, przede wszystkim warto odłożyć na bok ambicję. Twoje ciało nie wyciśnie z siebie tyle samo, co w normalnej temperaturze. Zbyt sztywne podejście do planu treningowego może też spowodować, że przegapisz sygnały przegrzania, próbując na siłę ukończyć trening. Dlatego najlepiej jest zwyczajnie cieszyć się pogodą i wysiłkiem, odkładając ciężkie i precyzyjne treningi na kolejny dzień. | Głowa biegacza: ochrona przeciwsłoneczna |
Wzory geometryczne, malowane tkaniny, nadruki , kwiaty, grochy, krata, paski – wszystkie one mogą optycznie powiększyć lub pomniejszyć twoją sylwetkę. Dodać koloru i charakteru albo sprawić, że stylizacja będzie wyglądała odpustowo. Dlatego tak istotne jest odpowiednie ich dobieranie. Poniżej znajdziesz kilka wskazówek, które pozwolą ci poskromić ten trudny trend. Jak łączyć wzory?
Wzory z natury są wyraziste, dlatego większość kobiet zestawia je z jednolitymi ubraniami i dodatkami. Dobrze, by barwa gładkiej tkaniny pokrywała się z jednym z kolorów występujących na princie.
W przypadku bardziej odważnych stylizacji, w których wzory występują w towarzystwie innych sobie podobnych, stosuj jedną z dwóch zasad. Możesz łączyć ze sobą desenie o tej samej wielkości, które będą odmienne pod względem kolorystycznym. Drugi sposób polega na zestawianiu wzorów o podobnych barwach, różniących się wielkością. Uważaj tylko, by nie zaburzyć proporcji sylwetki. Stosuj większe printy w okolicach tych partii ciała, w których jesteś szersza i mniejsze w węższym punkcie.
Stworzenie modnego i dobrze wyglądającego miksu deseni jest niesamowicie trudne i wymaga odwagi, dużej wiedzy z zakresu mody i świetnego wyczucia proporcji. Tylko osoby, które czują się w tym temacie swobodnie, poradzą sobie z zadaniem. W przeciwnym razie efekt może być karykaturalny.
Zaskakująco dobrze odnajduje się w tym temacie Miroslava Duma, redaktorka mody z Rosji, która proponuje połączenia elementów folklorystycznych z geometrycznymi wzorami, pionowych pasów z kratą czy poziomych wzorów skandynawskich z marynarskimi.
Absolutnym hitem są miksy w wersji od stóp do głów, w których marynarka i spodnie (zamiennie spódnica) pokryte są tym samym printem w identycznym kolorze. Połączenie jest bardzo odważne i nie sposób przejść obojętnie obok tak ubranej osoby.
Najmodniejsze wzory na wiosnę
Wzorami, które pojawiają się każdej wiosny i lata są motywy florystyczne: duże i małe, stonowane i kontrastowe, w formie nadruków lub ręcznie malowane. Jeśli masz w swojej szafie kwieciste sukienki, nie pozbywaj się ich. Niezniszczone będą służyć ci przez lata. Acne proponuje kwiaty w wersji hippie nawiązujące do lat 70., Bizuu – romantyczne, jakby ręcznie malowane na transparentnych tkaninach. Duet Dolce & Gabbana wybrał zaś kontrastowe czerwone maki i róże na czarnym tle.
Modny będzie także wzór ceraty, kojarzący się z wakacjami na działce lub u dziadków. Deseń ten znalazł się wśród projektów Oscara de la Renty, Diane von Furstenberg i Altuzarra. Michael Kors proponuje ceratowe sukienki w stylu lat 50. Wzór pojawia się też na marynarkach, spódnicach ołówkowych i bluzkach w szykownych, eleganckich odsłonach.
Tej wiosny i lata popularne będą również sukienki maxi z motywami etnicznymi. Zainteresowanie naturą jest wyjątkowo silne o tej porze roku. Domy mody Altuzarra, Pucci i Etro zaprezentowały na wybiegach romantyczne wariacje tego trendu. Długie sukienki w stylu lat 70. koniecznie zestawiaj z najmodniejszymi w tym sezonietorebkami z frędzlami.
Jak dobrać wzory do sylwetki?
Zasady dotyczące wzorów są bardzo podobne do tych odnoszących się do biżuterii. Jeśli jesteś szczęśliwą posiadaczką krągłych kształtów, unikaj bardzo drobnych deseni. Ich wielkość musi być proporcjonalna do twojego rozmiaru. Filigranowe panie powinny sięgać po ubrania z delikatnymi printami. To dla nich są bluzki i sukienki w cienkie poprzeczne paski, drobną kratkę czy łączkę.
Pionowe wzory w większości przypadków optycznie wyszczuplają sylwetkę, ale dotyczy to wyłącznie dobrze dobranych rozmiarów i fasonów. Mitem jest zaś, że poziome pasy pogrubiają. Mogą, ale nie muszą, podobnie jak w przypadku pionowych deseni.
Jeśli chcesz optycznie powiększyć biust, noś wzorzyste bluzki z jednolitymi spodniami i spódnicami w ciemnych barwach. Jeśli zaś posiadasz zbyt wąskie biodra i to im chciałabyś dodać kilka centymetrów, wybieraj spodnie i spódnice z printami.
Jak widać, wzory pozwalają na zabawę proporcjami. Ubarwią twoją szafę i codzienne stylizacje. Jeśli nie czujesz się pewnie w kontrastowych ubraniach, wybieraj delikatniejsze połączenia deseni o podobnych odcieniach. | Wzorzyste ubrania – jak je nosić, by poprawić proporcje naszego ciała? |
Święta tuż-tuż i najwyższy czas pomyśleć o prezentach gwiazdkowych. Jeśli w twojej rodzinie jest mała dziewczynka, mamy dla ciebie świetną propozycję. Wybierz coś z najnowszych filmów animowanych na DVD. Księżniczki i bajkowe stwory – na Allegro znajdziesz wszystko, co zadowoli małą miłośniczkę filmów. Barbie: Rockowa księżniczka
Barbie: Rockowa księżniczka (wiek 3+) to kolejna z wielu animowanych przygód najpopularniejszej lalki na świecie – Barbie. Tym razem bohaterkami są dwie dziewczynki. Pierwsza to Courtney – współczesna księżniczka, druga to Erika – gwiazda rocka. Przypadek sprawia, że ich losy się splatają. Courtney omyłkowo trafia na Obóz Gwiazd POP, a Erika na Obóz dla Księżniczek.
Dziewczynki próbują odnaleźć się w nowej sytuacji i szybko zauważają, że świat, do którego wcześniej nie miały dostępu, jest naprawdę fascynujący. Poznają nowych przyjaciół i świetnie się bawią. Sytuacja komplikuje się, kiedy się okazuje, że festiwal, w którym mają rywalizować oba obozy, ma zostać odwołany. Czy księżniczce i rockmence uda się dogadać i uratować imprezę?
W głowie się nie mieści
Studio Disney i Pixar połączyły siły i wspólnie stworzyły film animowany, który zachwyci tak samo dzieci, jak i dorosłych. W najnowszej produkcji W głowie się nie mieści (wiek 4+) okazuje się, że w naszych głowach siedzą malutkie stworki, które kontrolują emocje i reakcje. Mózgiem jedenastoletniej Riley – głównej bohaterki filmu – sterują Radość, Smutek, Gniew, Strach i Odraza.
Do tej pory to optymistyczna Radość była głównodowodzącą. Wszystko się jednak zmienia, kiedy dziewczynka wraz z rodzicami przeprowadza się do nowego miasta. Wtedy na pierwszy plan wysuwają się inne emocje. Radość musi walczyć o odzyskanie swojej pozycji, aby Riley znowu mogła być wesoła i szczęśliwa.
Przygody Dzwoneczka
A może chcielibyście dowiedzieć się, co dzieje się teraz z bohaterami kultowej bajki Piotruś Pan? W takim razie wybierzcie kolekcję sześciu filmów Dzwoneczek (wiek 4+), zadziornej i zabawnej wróżki – pomocnicy Piotrusia. Mimo że lata mijają, w Nibylandii nadal wiele się dzieje. Razem z główną bohaterką będziecie szukać zaginionego skarbu, poznacie sekret magicznych skrzydeł, spotkacie uczynne wróżki, odkryjecie tajemnicę piratów i uratujecie bestię z Nibylandii.
My Little Pony: Equestria Girls
Jeśli szukasz prezentu dla dziewczynki, która uwielbia serial o kucykach Pony, powinieneś wybrać najnowszy film animowany inspirowany tą bajką – My Little Pony: Equestria Girls – Igrzyska Przyjaźni (wiek 3+). Jednak tym razem zamiast do świata kucyków trafiamy do liceum Canterlot. Niedługo mają się w nim odbyć igrzyska sportowe o długoletniej tradycji – Igrzyska Przyjaźni. W tym roku bohaterkom filmu przyjdzie zmierzyć się z liceum Crysal Prep. Okazuje się, że do tej szkoły chodzi Twilight, która nie poznała jeszcze magii przyjaźni. Dziewczyny z Canterlot zrobią wszystko, aby to zmienić.
Królowa śniegu 2
Królowa śniegu 2 (wiek 4+) to kontynuacja jednej z najpiękniejszych baśni H.Ch. Andersena. Kiedy bohaterowie bajki myśleli już, że po pokonaniu Królowej Śniegu w ich krainie zapanuje w końcu spokój, okazuje się, że muszą zmierzyć się z kolejnym niebezpieczeństwem. Tym razem trzeba stawić czoła Królowi Śniegu. Czy trollowi Ormowi, Gerdzie i Kaiowi uda się go powstrzymać i nie dopuścić do tego, żeby na świecie zapanowała wieczna zima?
Kolekcja dla małych księżniczek
Na święta dystrybutorzy przygotowali też coś specjalnego – kolekcje najpiękniejszych filmów animowanych Disneya o księżniczkach. Pierwsza wersja to fioletowy pakiet (wiek 4+) trzech filmów o znanych i lubianych bohaterkach sprzed lat. Znajdziemy w nim Królewnę Śnieżkę, Kopciuszka oraz Śpiącą Królewnę. Drugi to coś dla dziewczynek lubiących bardziej waleczne księżniczki. W różowym pakiecie (wiek 4+) znajdują się bajki: Zaplątani, Księżniczka i żaba oraz Merida Waleczna.
) | Bajka na DVD na prezent dla dziewczynki |
W trendach wystroju wnętrz bardzo wyraźnie można zauważyć inspiracje klasyką rodem sprzed lat. Meble, które – zdawać by się mogło – swoją świetność mają już za sobą, powracają w odrestaurowanych, odświeżonych albo zupełnie nowych wersjach, z wyraźnym nawiązaniem do przodków. Meble typu patyczak to właśnie przykład takiego powrotu. Jeśli urządzasz mieszkanie lub dopracowujesz właśnie jego wystrój, koniecznie zastanów się nad takimi elementami. Wprowadzają wysmakowaną i dopracowaną nutę dizajnu do wielu kompozycji. Zaskakujące, jak bardzo są uniwersalne!
Krzesło patyczak – klasyka meblarskiego dizajnu
Określenie „patyczak” jest tak naprawdę potoczną nazwą krzesła, która przyjęła się powszechnie ze względu na jego wygląd. To mebel bardzo popularny w latach 60., który można było spotkać w niemal każdym domu. Ten czas to zresztą złoty okres polskiego dizajnu i wiele wtedy prezentowanych projektów do dziś cieszy się uznaniem i mianem kultowych!
Krzesło typu patyczak zbudowane jest z naturalnego drewna, najczęściej bukowego. Płaskie siedzisko osadzone jest na stożkowych, zwężających się ku dołowi nóżkach, lekko pochylonych do środka. Bryła jest smukła i lekka. Do tego siedem wąskich szczebli połączonych na górze wygiętym oparciem. To właśnie wygląd cienkich listewek stał się przyczyną jego wdzięcznej nazwy. W późniejszym okresie rozpowszechniła się ona na inne meble osadzone na cienkich skośnych nóżkach lub wyposażonych w kratki podobne do pierwowzoru.
Meble patyczaki w salonie w stylu vintage
Oczywistą stylistyką dla patyczaków jest otoczenie rodem z PRL-u. Odrestaurowane perełki, wyciągnięte ze strychów i piwnic meble zaprezentują się tu jak za dawnych lat. Aby nadać całości współczesnego sznytu, wato postawić na bogactwo kolorów. Stylowy kredens wypełniony barwionymi kryształami, do tego wielobarwne doniczki na oknach, serwetki na stole i krzesła w różnych odcieniach to mieszanka idealna. Taki salon od razu przyciąga przytulnością. Każdy gość na pewno przyłapie się na myśli, że już tu kiedyś był. Warto rozważyć taką aranżację we własnym domu.
Meble patyczaki w nowoczesnej jadalni
Styl nowoczesny nie musi być sztywno podporządkowany określonym zasadom. Warto wprowadzić tu nutę eklektyzmu za pomocą elementów w wydaniu retro. To one go podkreślą i zaakcentują w bardzo estetyczny sposób. Krzesła patyczaki w kontrastowych kolorach pasują idealnie do nowoczesnych form stołów. Minimalistyczne linie nabierają dzięki nim życia i charakteru. To świetny sposób na oddzielną jadalnię, ale także tę aranżowaną w kuchni. Siedziska i oparcia są smukłe, więc nawet w dużej liczbie nie zagracają przestrzeni.
Patyczaki w stylu skandynawskim
Patyczaki doskonale wpisują się w styl skandynawski. Tutaj prostota formy, pochwała dla naturalności i stonowane barwy będą strzałem w dziesiątkę. Warto w takim wnętrzu znaleźć miejsce nie tylko dla kultowych krzeseł, ale też dla innych mebli inspirowanych patyczakami oraz do nich podobnymi. W salonie idealnym pomysłem będą stoliki kawowe o białych lub pastelowych blatach i lekko skośnych nóżkach. Koniecznie dwa, ustawione obok siebie.
Klasyczne meble sprzed lat powracają w mistrzowskim stylu. Są ponadczasowe, uniwersalne, doskonale pasują do wielu typów pomieszczeń. Mogą być używane zgodnie z przeznaczeniem albo stanowić przedmiot dekoracyjny, który jest namiastką wielkiego dizajnu. To też wielka pochwała dla recyklingu, bo nic nie cieszy tak, jak patyczak wyszukany na aukcji staroci, samodzielnie oszlifowany i pomalowany według własnego uznania. | Meble typu patyczak – stylowe i ponadczasowe |
Twoje dzieci uwielbiają Nutellę? A może ty sama nie stronisz od słodkiego kremu? Jeśli jednak starasz się jeść zdrowiej i unikać cukru, sprawdź, jakie zdrowsze alternatywy dla Nutelli przygotujesz samodzielnie w domu. Wbrew pozorom przygotowanie domowego kremu czekoladowego lub masła orzechowego nie jest wcale takie trudne. Wystarczy ci jedynie kilka składników i dobry robot kuchenny, który poradzi sobie z rozdrobnieniem twardych orzechów. Oto przepisy, dzięki którym szybko przyrządzisz słodkie i zdrowe smarowidło do chleba.
Domowy krem z mlecznej czekolady
Składniki:
1 i ¼ szklanki orzechów laskowych obranych ze skórki
300 g mlecznej czekolady
3 łyżki cukru pudru
2 łyżki oleju bez wyraźnego smaku (np. rafinowanego kokosowego)
1 łyżka kakao
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
szczypta soli
Rozpuść czekoladę w kąpieli wodnej, umieszczając ją w żaroodpornej misce nad garnkiem z gotującą się wodą. Upewnij się, że podstawa naczynia nie dotyka wrzącej wody, i mieszaj czekoladę, aż będzie gładka i płynna. Orzechy laskowe podpraż na patelni, a następnie miel w malakserze (lub w innym urządzeniu, o ile masz pewność, że poradzi sobie z twardymi orzechami), aż rozpadną się na małe kawałeczki. Podczas mielenia powoli dodawaj do malaksera pozostałe składniki: cukier puder, olej, kakao, ekstrakt z wanilii i sól. Miksuj do momentu, aż masa uzyska jednolitą, gładką konsystencję. Podnieś pokrywę urządzenia i dodaj rozpuszczoną czekoladę. Połącz wszystkie składniki, miksując masę raz jeszcze.
box:offerCarousel
Otrzymasz około 500 ml domowej Nutelli. Gotowy krem przełóż do przygotowanych wcześniej słoiczków.
Jeśli preferujesz smak gorzkiej czekolady, również możesz wykorzystać ten przepis. Zamień jedynie 300 g mlecznej czekolady na 300 g czekolady gorzkiej – i gotowe! Wszystkie pozostałe składniki i kolejne kroki wykonania kremu pozostają bez zmian.
Domowy krem z białej czekolady
Składniki:
1 i ¼ szklanki orzechów laskowych obranych ze skórki
300 g białej czekolady
2 łyżki oleju bez wyraźnego smaku (np. rafinowanego kokosowego)
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 łyżeczka zmielonego imbiru lub cynamonu
szczypta soli
Rozpuść białą czekoladę w kąpieli wodnej, używając dokładnie tej samej metody jak w poprzednim przepisie. Orzechy laskowe podpraż na suchej patelni, a następnie rozdrobnij w malakserze. W czasie mielenia dodaj do malaksera olej, ekstrakt z wanilii, imbir lub cynamon oraz sól. Gładką masę połącz z rozpuszczoną wcześniej białą czekoladą i zmiksuj raz jeszcze.
Domowe masło orzechowe
Składniki:
1 szklanka fistaszków niesolonych
2 łyżeczki miodu
szczypta lub dwie soli do smaku
Ten przepis jest najłatwiejszy w wykonaniu i najzdrowszy, ponieważ nie zawiera sztucznego cukru. Podpraż fistaszki na patelni, a następnie zmiksuj je w malakserze. Do tak powstałego kremu dodaj miód i nieco soli do smaku. Wymieszaj wszystkie składniki jeszcze raz, tak żeby się połączyły w masę o jednolitej konsystencji. To koniec! Twoje domowe masło orzechowe jest już gotowe.
Każdy z powyższych przepisów jest bardzo prosty w wykonaniu i poradzi sobie z nim nawet osoba, która nie ma dużego doświadczenia w kuchni. Warto jednak poeksperymentować z domowymi kremami czekoladowymi i masłem orzechowym. Kiedy raz spróbujesz takich łakoci, od razu się w nich zakochasz i już nigdy nie sięgniesz po przesłodzone produkty z supermarketu! | Zdrowa alternatywa dla Nutelli – domowe kremy czekoladowe i masło orzechowe |
Szukając oszczędności, wielu kierowców decyduje się na zakup żarówek wątpliwej jakości. Choć niższa cena kusi, to biorąc pod uwagę cały okres eksploatacji, może się okazać, że wybór nie jest wcale trafny. Po pierwsze – zasięg świecenia
Podstawowym zadaniem żarówki świateł mijania lub drogowych jest oświetlenie drogi. Większy zasięg świecenia wpływa na bezpieczeństwo, gdyż pozwala wcześniej dostrzec potencjalną przeszkodę, zareagować w odpowiedni sposób i uniknąć zderzenia. Różnice w sile świecenia mogą być zauważalne do tego stopnia, że żarówka markowa generująca mocniejszy snop światła pozwoli na szybsze dostrzeżenie niebezpieczeństwa aż o 2 sekundy, co wyliczyli specjaliści Boscha. Nawet podstawowe produkty uznanych producentów wyróżniają się snopem świetlnym o sile ok. 1500 lumenów, co stanowi bardzo dobry wynik.
Po drugie – żywotność
Żarówki markowe, choć droższe, są wykonane z bardziej trwałych materiałów, co w naturalny sposób przekłada się na dłuższy czas świecenia. Przykładem może być bańka, która w przypadku oryginalnych produktów jest najczęściej wykonana ze wzmocnionego szkła kwarcowego z filtrem UV. Taka budowa pozwala na osiągnięcie parametrów identycznych do O.E.M., a więc żarówek dostarczanych na tzw. pierwszy montaż na potrzeby fabryk koncernów motoryzacyjnych na całym świecie.
Co z tego, że zakupimy żarówkę no name dwukrotnie taniej, skoro może ona świecić nawet dwa razy krócej. Należy bacznie zwracać uwagę na żywotność kupowanych produktów. Krótszy czas świecenia to także częstsze wymiany i narażanie się na regularną jazdę z tylko jedną sprawną lampą. Oprócz obniżenia poziomu bezpieczeństwa zwiększamy ryzyko otrzymania mandatu za niesprawne oświetlenie auta. Tak jak argument zasięgu świecenia można przywoływać tylko w kontekście żarówek mijania i drogowych, tak kwestia żywotności odnosi się do wszystkich składowych oświetlenia, a więc chociażby świateł pozycyjnych i kierunkowskazów.
Po trzecie – bezpieczeństwo instalacji elektrycznej pojazdu
Żarówki no name częściej charakteryzują się niską stabilnością prądową, co oznacza, że mogą pobierać większą ilość energii, niż deklaruje producent. Dzięki temu świecą mocniej, co kompensuje zastosowanie niższej jakości materiałów. Niestety, taka strategia może doprowadzić do uszkodzenia instalacji elektrycznej auta, a w skrajnym przypadku nawet do pożaru.
Oryginalne produkty w cenie no name
Niektórzy kierowcy z góry zakładają, że markowe żarówki są drogie, co nie jest prawdą. Każdy uznany producent ma bowiem podstawowe modele, które oferują bardzo dobry stosunek ceny do jakości. Przykładem jest żarówka Osram Original (H7), produkowana w standardzie oryginalnych części zamiennych i kosztująca ok. 10 zł za sztukę. Jeszcze taniej, bo za ok. 8,5 zł, można kupić żarówkę H7 Bosch Pure Light. Najtańszy jest jednak model Standard marki Hella, która kosztuje jedynie ok. 7,5 zł za sztukę.
Konkurencja w postaci żarówek no name bije oczywiście cenowe rekordy, bo najtańsze z nich kosztują nawet poniżej 3 zł za sztukę (H7). Mimo wszystko różnica jest niewielka i z pewnością lepiej dopłacić 10–15 zł do kompletu, aby cieszyć się markową jakością, długą żywotnością i bardzo dobrym zasięgiem świecenia. | Dlaczego warto kupować markowe żarówki? |
Sica to myszka Asusa stworzona z myślą o graczach MOBA. Cechuje się prostą konstrukcją i została wyposażona w czujnik optyczny Pixart 3310 o rozdzielczości do 5000 dpi. Ma być lekka i wygodna zarówno dla praworęcznych, jak i leworęcznych użytkowników. Jej koszt to 120 zł. Sica to starożytny miecz krótki, który dzięki specyficznemu kształtowi pozwalał zyskać przewagę nad przeciwnikiem wyposażonym w tarczę. Analogia jest oczywista – myszka Asusa to broń, która poradzi sobie na współczesnej, internetowej arenie. Producent reklamuje gryzonia jako sprzęt do gier MOBA, ale sprawdziłem także, jak mysz poradzi sobie w zręcznościowych grach TPP czy strzelankach FPP. Czy to dobry wybór? Jak Sica prezentuje się na tle konkurencyjnych modeli Steelseries Rival 100 lub Logitech G100s?
Specyfikacja Asus Sica
sensor optyczny: Pixart 3310
konstrukcja: oburęczna
rozdzielczość: 5000 dpi, odświeżanie do 1000 Hz
szybkość: 130 IPS, przyspieszenie 30 G
wbudowana pamięć
oprogramowanie: Asus Armoury
podświetlenie w kolorze czerwonym, regulowane
przewód USB z pozłoconym wtykiem
wymienne przełączniki OMRON, teflonowe ślizgacze
wymiary: 115 x 62 x 39 mm
waga: 117 g z przewodem
Wyposażenie i konstrukcja
Myszka pakowana jest w efektowne opakowanie, ozdobione grafikami wysokiej jakości, które ma drzwiczki zamykane na rzep. Na drzwiczkach widnieje specyfikacja urządzenia. W zestawie nie ma dodatkowych ślizgaczy czy narzędzi do wymiany przełączników. Nabywca znajdzie w pudełku jedynie dwie naklejki z logo, Asus Republic of Gamers, których nie było w zestawie z wersją testową.
Asus Sica to niewielka, symetryczna myszka przeznaczona dla lewo- i praworęcznych. Wykonana została z czarnych, czerwonych i stalowo-szarych tworzyw sztucznych. Ma wydłużony i spłaszczony kształt, wygląda oryginalnie – trzeba pamiętać, że wśród gamingowych myszek dominują mocno agresywne i udziwnione kształty, tymczasem Sica ma bardziej klasyczny design, przypomina trochę urządzenie w stylu retro.
Obudowa myszki jest zwężona z przodu, rozszerza się ku tyłowi i ponownie wyraźnie się zwęża. Na pokrywie dominują matowe tworzywa sztuczne z połyskującymi wstawkami. Myszka ma trzy przyciski, w tym jeden schowany w rolce. Przyciski główne są wyraźnie od siebie oddzielone, pośrodku znajduje się rolka w głębokim rowku. Przyciski nie są też zespolone z obudową, mają oddzielne pokrywki. Oba są identyczne, lekko profilowane, ale wypukłe. Rolka jest natomiast gumowa, ma gęste nacięcia, a po bokach lekko mieni się na czerwono. W tylnej części jest podświetlone, duże logo serii ROG. Podświetlenie charakteryzuje się bardzo jasnym światłem w kolorze czerwonym, nie ma obsługi RGB.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Boki od pokrywy oddzielają ciemnoczerwone paski, które są niepodświetlone. Lewa i prawa strona nie mają dodatkowych przycisków, ścianki są lekko szorstkie i mocno zwężone ku dołowi. Z tyłu widać natomiast wytłoczone wzory, inspirowane kulturą Majów.
Pod spodem są trzy teflonowe ślizgacze – duży z tyłu i dwa mniejsze z przodu. Czujnik optyczny ma niewidoczne światło, a przy nim są jeszcze silikonowe zaślepki. Maskują one śruby, mysz można łatwo rozebrać – w końcu producent oferuje zmianę przełączników marki OMRON.
Przewód mierzy aż 2 m, wychodzi z obudowy dokładnie pośrodku, jest sztywny i gruby, nie ma dodatkowego oplotu.
Wykonanie myszki jest niezłe. Na początku Sica kosztowała ponad 200 zł, w tej cenie można było narzekać na oferowany standard. Jednak w kontekście aktualnej ceny (120 zł) jest dobrze. Tworzywa są mocne, ładnie obrobione i przyjemne w dotyku. Podświetlenie jest dobre, jego krwista czerwień robi wrażenie. Niestety jest na co narzekać. Przyciski mają pewne luzy, co czuć pod palcami i słychać przy gwałtownych ruchach. Przewód jest bardzo sztywny, ale za to wygląda na mocny.
Użytkowanie i ergonomia
Mysz bardzo dobrze leży w dłoni, symetryczny kształt ułatwia chwyt. Nic nie drażni i nie uciska palców. To jednak konstrukcja przeznaczona do uchwytu fingertip grip (koniuszkami palców) lub claw grip (paznokciami) – obudowa jest niska, nie zdoła zatem wypełnić większych dłoni. Podczas obsługi tył myszki jedynie lekko opiera się o wnętrze dłoni.
Mysz jest dosyć lekka, wydaje się wręcz pusta w środku. Wszystko dlatego, że środek ciężkości przechyla się raczej w stronę tylnej części konstrukcji. Sprzyja to podnoszeniu myszki, co docenią fani sieciowych gier FPS. Może jednak brakować bocznych przycisków, służących do zmiany broni, lub zaprogramowanych makr.
Przyciski mają wyraźny klik i szybki skok. Klik jest precyzyjny, ma sprężysty odskok, jest dosyć głośny, wyraźnie różny dla lewego i prawego przycisku. Określiłbym go jako średnio twardy, czyli optymalny – przyciski reagują szybko, więc wciskający delikatnie nie będą musieli się wysilać, a gracze klikający mocno docenią lekką amortyzację – po punkcie aktywacji zostaje jeszcze pół milimetra zapasu.
Rolka jest głośna, wyraźnie terkocze, co bywa nieprzyjemne. Stawia wysoki opór, ma precyzyjne i równe skoki, a jej gumowa powierzchnia zapobiega ślizganiu się palca. Klik środkowego przycisku jest satysfakcjonujący: płytki, bardzo szybki, sprężysty i dosyć cichy.
Teflonowe ślizgacze spisują się wzorowo, gładko suną po materiałowych podkładkach. Niestety kontrolę myszki utrudnia przewód. Zanim oddamy się rozgrywce, lepiej go dobrze wyprostować i ułożyć, polecałbym także zastosowanie uchwytu na kabel, gdyż przewód potrafi się zapierać o biurko.
Oprogramowanie
Do Asusa Sica dedykowane jest oprogramowanie ROG Armoury. To prosty interfejs wykonany w stylu gamingowym. Program jest lekki; może, ale nie musi działać w tle. Armoury służy nie tylko do konfiguracji myszki, program umożliwia także aktualizację firmware (w momencie pisania testu najnowsza wersja to 1.04).
Okno główne podzielone jest na trzy zakładki, skrót do makr i panel boczny z lewej strony. Karta Buttons pozwala zaprogramować funkcje myszki, można za jej pomocą zmienić także funkcję rolki. Performance to ustawienia sensora, do wyboru mamy rozdzielczość od 50 do 5000 dpi ze skokiem co 50 dpi, akcelerację (domyślnie wyłączona) oraz częstotliwość próbkowania, która wynosi: 125 Hz, 250 Hz, 500 Hz i 1000 Hz.
Ostatnia zakładka, Lighting, to regulacja intensywności podświetlenia: trzy poziomy i możliwość wyłączenia, a także dwa efekty – stałe podświetlenie i oddychanie. Wszystkie opcje można zapisywać w profilach, które zmienia się z poziomu oprogramowania. Możliwe jest także zapisanie własnych sekwencji klawiszy.
Wydajność
Przetestowałem myszkę na pięciu podkładkach, zarówno materiałowych: Steelseries QCK, Mionix Sargas 320, A4Tech X7, jak i plastikowych: HyperX Skyn Speed oraz Control. Myszka pracowała poprawnie na każdej powierzchni, a także bezpośrednio na blacie biurka. Najlepsze rezultaty Asus Sica osiągnęła na podkładkach materiałowych – myszka jest lekka i szybka, więc śliska powierzchnia plastikowych HyperX Skyn przesadnie potęgowała te efekty.
Pixart 3310 to bardzo dobry czujnik, w Asus Sica został zaimplementowany poprawnie. Ruch myszki jest bardzo precyzyjny, wyczuwalny. Mysz ma świetny feeling, daje pełną kontrolę nad kursorem, bez akceleracji czy interpolacji ustawień dpi. Sensor w programach Enotus Mouse Test oraz VMouseBench osiągnął wszystkie wartości, tak samo było z próbkowaniem. Nie uświadczyłem przeskoków kursora ani problemów z LOD-em (Lift off Distance) – ten jest niski, ma około 1,5–2 mm. Mysz można więc śmiało podnosić – gracze low sens nie będą mieli problemu, ale sensor jest na tyle szybki i czuły, że preferujący ustawienia high sens nie muszą podnosić myszki. Udało mi się rozpędzić gryzonia do około 4 m/s.
W grach korzystanie z myszki jest bardzo przyjemne i bezproblemowe. Dzięki niskiej wadze nie męczy ona dłoni podczas grania, odpowiedni klik przycisków również pozwala na długą rozgrywkę. Nie ma co rezygnować z wyboru myszki, jeśli lubimy grać w FPS-y – rozwałka w Doomie była wyjątkowo przyjemna, a rozgrywki w Counter-Strike’a: Global Offensive satysfakcjonujące. Z powodzeniem wystrzeliwałem pojedyncze przyciski z wirtualnej broni, kontrola odrzutu nie sprawiała kłopotu. Nie miałem problemów także w grach RPG typu Wiedźmin 3, zręcznościowych TPP w stylu Rise of The Tomb Raider, czy FPP z elementami RPG, np. Fallout 4.
Podsumowanie
Asus Sica to udana i bardzo uniwersalna myszka. Jest symetryczna, lekka, sprawdzi się we wszystkich rodzajach gier. Nie zadowoli jedynie użytkowników potrzebujących dużej ilości przycisków lub preferujących ciężkie urządzenia o ergonomicznym kształcie. Sica to mysz do chwytu palcami lub paznokciami, nastawiona na prostotę. Sensor nie daje powodów do narzekania, a osiągi są bardzo dobre. Design jest niezły, prosty i oryginalny; mysz wygląda poważnie nawet z włączonym podświetleniem.
Nie jest jednak idealnie: kabel jest sztywny i czasami utrudnia grę, rolka jest przeciętna, a przyciski mają pewien luz. Tworzywa są mocne i dobrze spasowane, ale czuć, że nie jest to myszka z wyższej półki. Sica startowała z ceną grubo powyżej 200 zł, a aktualnie można ją nabyć za około 120 zł – w tej cenie jest zdecydowanie warta zakupu. Ma jednak dużą konkurencję w postaci wspominanej Steelseries Rival 100 (test) (również bardzo dobre osiągi, gorsza konfiguracja sensora, ale jej zalety to sześć przycisków i obsługa podświetlenia RGB). Logitech G100s (test) mimo że niezła, ustępuje jednak myszce Asusa – ma o połowę niższą rozdzielczość, gorszy design i mniej rozbudowaną konfigurację.
Zalety: dobre wykonanie; ciekawy design i ładne podświetlenie; wygodna i lekka konstrukcja dla lewo- i praworęcznych; sporo opcji konfiguracji, w tym precyzyjna kontrola dpi; wysoka wydajność, świetna kontrola kursora i bardzo dobry klik klawiszy.
Wady: sztywny, trudny do wyprostowania kabel; przeciętna rolka; nie do uchwytu palm grip; raczej dla posiadaczy średnich i mniejszych dłoni; brak bocznych przycisków. | Test myszki Asus Sica – przystępna cenowo i uniwersalna myszka? |
Bardzo długo pracujesz przy komputerze, masz uczucie zmęczonych oczu. Próbowałeś już wszystkiego, lecz sińce pod oczami nie chcą się zredukować. Podczas pracy na komputerze w szczególności narażone są nasze oczy. Oczywiście warto pamiętać o odpowiednich i regularnych przerwach dla wzroku, ale co zrobić, gdy zmęczenie pod oczami nie znika? FlosLek
box:offerCarousel
Warto przynieść ulgę swoim oczom za pomocą odpowiednich żeli i kremów. Na wysokości zadania stanie żel do powiek i pod oczy FlosLek. Gdy pracujesz długo przed komputerem, przy sztucznym oświetleniu, twoje oczy i skóra wymagają odpowiedniego traktowania! Idealnie sprawdzi się żel pod oczy z ekstraktem ze świetlika, chabra bławatka. Nic oczywiście nie zastąpi snu, ale FlosLek natychmiastowo przynosi ukojenie i ulgę. Zredukuje opuchliznę i przywróci świeżość okolic oczu.
Christian Breton Eye Care Krioterapia
box:offerCarousel
Eye Priorityto innowacyjny krem na rynku. Posiada beztłuszczową formułę w formie galaretki, jest świetny w walce z opuchlizną, cieniami pod oczami i zmęczonymi oczami. Polecany dla osób pracujących przy komputerze w klimatyzowanych oraz sztucznie oświetlonych pomieszczeniach. Sprawdza się także w formie kompresu. Koryguje niedoskonałości i usuwa uczucie zmęczenia i przede wszystkim przynosi ulgę dla zmęczonych oczu.
Norel Dr Wisz Antistress
box:offerCarousel
To idealny krem pod oczy dostosowany do każdej grupy wiekowej, jednak najlepiej sprawdzi się u młodych osób. Krem zawiera antyoksydanty, a także ekstrakt z białej herbaty, witaminę C oraz tocotrienole, które redukują ilość wolnych rodników. Krem zmniejsza obrzęki, pomaga w walce z efektem zmęczonych oczu. Poprawia jędrność i elastyczność skóry. Świetnie się wchłania i przynosi ukojenie.
Charmine Rose Under Eye Gel
Ten innowacyjny żel pod oczy z algami to recepta na zasinienia i obrzęki. Świetnie nadaje się do każdego typu cery, w szczególności dla osób po 20 roku życia. Charmine Rose sprawdza się także do masażu skóry pod oczami, dzięki czemu staje się dużo bardziej wypoczęta, napięta i promienna. Likwiduje efekt zmęczonych oczu. Zmniejsza opuchliznę i cienie. Zawiera substancje aktywne: wyciąg z morszczynu, wyciąg z hamamelisu, kwas hialuronowy, wyciąg z ogórecznika lekarskiego, allantoinę. Ten rewelacyjny kosmetyk zarówno odpręża i chłodzi delikatną skórę, jak i przynosi uczucie ulgi i komfortu.
Purles Age Control Eye Cream
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Kremten nie tylko skutecznie złagodzi obrzęk pod oczami, ale także odmłodzi. Świetnie nadaje się do pielęgnacji okolic pod oczami. Jego organiczny skład obfituje w gamę wyselekcjonowanych starannie roślin. Posiada certyfikat EcoCert, czyli gwarancję, że jest bezpieczny dla naszej skóry. Zawiera ekologiczne substancje czynne, m.in. wyciąg z owsa i oczaru wirginijskiego, olej arganowy i zieloną herbatę. Wzmacnia i chroni skórę wokół oczu oraz przeciwdziała procesom starzenia. Przede wszystkim chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. | 5 najlepszych kremów pod oczy dla pracujących przy komputerze |
Pakowanie prezentów wcale nie musi być nudne! Recepta jest prosta: zaproś dzieci, weź papier, nożyczki i klej, przygotuj kolorowe gadżety, np. czerwony pomponik, uruchom wyobraźnię wszystkich uczestniczących w tym zajęciu… W ten sposób przedświąteczny obowiązek zamieni się w kreatywne zajęcie dla naszych pociech. Rozpakowywanie świątecznych prezentów stanowi olbrzymią frajdę dla wszystkich dzieci! Zanim jednak do tego dojdzie, opakowania podarunków będą nie tylko cieszyć oczy naszych milusińskich, ale także pobudzać ich wyobraźnię. To, w czym ukryta jest świąteczna niespodzianka, również jest ważne. Przedstawiamy dwa przykłady opakowań, które uatrakcyjnią zieleń pod choinką! Więcej pomysłów na to, jak przy udziale dziecka zapakować prezenty, znajdziesz tu.
Będą potrzebne:
Kolorowe bibuły lub krepina
Szary papier
Pomponiki poliestrowe
Klej do hobby lub do tkanin
Sznurek i tasiemki lub wstążki
Nożyczki
Czarny flamaster
Taśma klejąca
Dziurkacz wycinający płatek śniegu (lub choinkę, serce, etc.)
WERSJA 1
Krok 1.
Złóż papier pakowy na dwie lub cztery warstwy. Wzdłuż zgiętej krawędzie zrób kilka nacięć dziurkaczem tak, by w równych odstępach utworzył się zimowy wzorek.
Krok 2.
Prezent owiń kolorową bibułą. Kolor dobierz w zależności od wyciętego wzoru, np. dla śnieżynki wybierz błękitny, choinki – zielony. Użyj taśmy klejącej, by prezent był szczelnie zapakowany.
Krok 3.
Owiń kolorową bibułę szarym papierem tak, by przez środek opakowania przechodził wycięty wcześniej wzorek.
Krok 4.
Zapakuj prezent jak typową paczkę. Zabezpiecz papier taśmą klejącą, by otrzymać zgrabny pakunek.
Krok 5.
Kilka razy owiń opakowanie tak, by sznurek (lub wstążka) przykrył ślad zagięcia na papierze. Zawiąż kokardkę i gotowe!
WERSJA 2
Krok 1.
Zapakuj prezent w szary papier. Użyj taśmy klejącej do szczelnego oklejenia pudełka, by otrzymać zgrabny pakunek.
Krok 2.
W 1/3 wysokości paczki klejem przyklej czerwony pomponik.
Krok 3.
Czarnym flamastrem dorysuj kolejno oczy i usta i gotowe! | Pakowanie prezentów z dziećmi – DIY |
Subsets and Splits
No saved queries yet
Save your SQL queries to embed, download, and access them later. Queries will appear here once saved.