source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Podkreślenie oczu jest jedną z lepszych metod na szybką poprawę wyglądu. Najczęściej sięgamy po czarną lub brązową kredkę. Warto, szczególnie latem, sięgnąć po odrobinę koloru. Taki makijaż bardzo odświeża nasz image i daje wiele możliwości. Dodatkowo jest bardzo lekki, ponieważ zastosowanie kredki w wyrazistym kolorze może stanowić kompletny makijaż oka. Sposoby na zabójcze spojrzenie
Dobrze wykonana kreska może skorygować kształt oka. Wykonując makijaż kredką, lepiej nie okalać całego oka jednym kolorem, a jest to całkowicie zakazane w przypadku czarnej kredki. Taka obwódka spowoduje, że oko będzie wydawało się mniejsze i głęboko osadzone. Dobrze jest wybrać, którą powiekę będziemy podkreślać. Przy czarnej kredce, zwykle lepiej postawić na górną. W przypadku koloru, nie jest to takie oczywiste.
Stosując kredkę, pamiętajmy, że dążymy do ideału, czyli kształtu migdała. Jeśli oko jest okrągłe, rozpocznij zaznaczanie niżej niż w połowie oka i ciągnij kreskę poza naturalny kącik oka w poziomie. Jeśli twoje oczy są bardzo blisko osadzone, postaraj się, aby wewnętrzne kąciki pozostały jak najjaśniejsze. Oczy bardzo szeroko rozstawione zbliżą się do siebie optycznie, jeśli ciemną kredką wyraźnie zaznaczysz wewnętrzny kącik. Tak od wieków malują oczy Azjatki. Jeśli twoje oczy są wąskie, można je łatwo optycznie otworzyć przez wyraźnie zaznaczenie środka oka, mniej więcej na wysokości źrenicy. Opadający kącik nieco się uniesie, jeśli przesadnie podniesiemy kreskę do góry, poza zewnętrzny kącik oka. Opisane zabiegi mogą wydawać się przesadzone, ale uwierz, kiedy skończysz makijaż i wytuszujesz rzęsy, efekt będzie zaskakujący.
Kolorowy makijaż oka
Szczególnie w lecie, gdy nasza twarz jest wypoczęta i opalona, dobrze jest postawić na kolorową kredkę do oczuzamiast cieni. Wypróbuj neonowe kolory i połącz na dolnej powiece białą kreskę z kolorową. Mimo upałów twoje spojrzenie długo będzie wyglądało świeżo.
Pamiętaj o doborze kolorów
Wybierz kolor przeciwstawny do koloru twoich oczu – wydobędziesz ich niezwykły blask. Do oczu zielonych zastosuj kredkę fioletową, do niebieskich szukaj odcieni pomarańczu, a do brązowych niebieskości i zieleni. Przy kolorze szarym możliwości jest wiele, w zależności od oczekiwanego efektu. Szare oczy mają zwykle dominantę refleksów zielonych bądź niebieskich. Zdecyduj, które z nich chcesz wydobyć.
Neonową kredkę możesz namalować na górnej powiece lub nałożyć kredkę czarną, a tuż nad nią neonowo kolorową. Jeśli masz ochotę na bardzo delikatny makijaż, pamiętaj, że kolorowa kredka będzie dobrze wyglądała na dolnej linii wodnej oka. Do tego lekko wytuszuj rzęsy i letni makijaż gotowy!
W lecie możesz zaszaleć z błyskotkami nie tylko wieczorem. Diamenty są najlepszymi przyjaciółmi kobiety, dlatego warto przyjrzeć się kredkom dającym połyskliwe wykończenie. Wyglądają rewelacyjnie nałożone grubą kreską na górnej powiece w kształcie kociego oka. Równie ciekawie będzie podkreślenie diamentową kredką dolnej powieki, a kreska nie musi być przesadnie cienka. Interesujący efekt da makijaż oka czarną kredką w połączeniu z diamentowo zaznaczonymi wewnętrznymi kącikami.
Dobrze wygląda też połączenie kilku kolorów. Bardzo awangardowy look osiągniemy przez zastosowanie jednego koloru na linii rzęs, a drugiego w naturalnym załamaniu powieki. Niesamowicie wyglądają też kocie oczy w stylu indyjskim, wykonane dwoma kolorami, gdzie ciemniejszy jest obramowaniem, a jaśniejszy wypełnieniem. Tak graficznego efektu nie osiągniemy cieniami.
Postaw na fiolet
W tym sezonie na kilku wybiegach pojawił się ciekawy pomysł wykonania smoky eyes za pomocą fioletu. Polecam takie rozwiązanie, jest wyjątkowo wyrafinowane. Kiedy eksperymentować z kolorem, jak nie latem? Być może któryś z kolorów pozostanie z tobą na dłużej i użyjesz go nawet zimą? | Garść sposobów na kolorową kredkę do oczu – przegląd hitów na lato |
Minęło dwadzieścia lat od momentu, kiedy kieszonkowe stworki podbiły serca fanów na świecie. Na fali popularności Pokémonów wyprodukowano liczne gadżety, spośród których wiele można nabyć w Polsce. Pokémony to również gry wideo, m.in. stworzona przez Niantic Pokémon GO, bijąca rekordy popularności na urządzeniach przenośnych z systemami Android i iOS. Na jej punkcie oszaleli nie tylko najmłodsi – co chwilę można spotkać kogoś, kto poluje na stworki w różnych miejscach. Tym samym ziściło się marzenie o staniu się trenerem Pokémon. Kieszonkowe stworki to nie tylko gry. Co jeszcze może przydać się osobie chcącej zdobywać trenerskie doświadczenie w drodze do bycia mistrzem Ligi Pokémon?
Gotta Catch ’em All
Wymyślając Pokémony, ich autor Satoshi Tajiri nastawił się na kolekcjonowanie stworków. Nic dziwnego – sam zbierał owady. Zbieranie Pokémonów, często bardzo rzadkich i legendarnych, jest motorem napędowym serii. Podzielone na gatunki stworki zbiera się do specjalnych kul nazywanych pokéballs. Istnieją one w różnych rodzajach, ale najbardziej podstawowe mają kolor czerwono-biały. Pokéball do łapania Pokémonów sprawdzi się doskonale jako gadżet dla miłośnika kieszonkowych stworków. Pokéballs wykonano z wytrzymałego plastiku, tak aby móc uderzać nimi o podłoże. Uderzenie lub naciśnięcie przycisku spowoduje, że Pokémon wydostanie się ze środka. Producenci tych gadżetów zadbali, aby fani stworków mieli szeroki wybór zarówno w rodzajach pokéballs, jak i w stworkach, które są losowo dokładane do produktu. Chociaż podstawowym Pokémonem najczęściej dołączanym do zestawu jest Pikachu, to zebranie wszystkich kieszonkowych potworków stanowi nie lada gratkę dla kolekcjonerów. Jedną z serii produktów, które łączą ze sobą pokéballs i Pokémony, jest gra Pokémon GO. Składa się ona z 4 pokéballs i dołączonych losowo 5 stworków, z czego w każdym z zestawów znaleźć można Pikachu. Ich ceny zaczynają się od 10 zł.
Zabierz Pokémona do szkoły
Dla każdego miłośnika kieszonkowych stworków najważniejsze jest, by mieć je zawsze przy sobie. Nie wszystkie gadżety nadają się na zabranie sobą np. do szkoły, ale przedmioty wymyślone dla uczniów powinny to zrekompensować. Akcesoriów szkolnych, na których widnieje wizerunek Pokémonów, jest wiele. Najbardziej podstawowymi są plecaki, dostępne w wielu rozmiarach, kształtach i z mnogością wzorów. Obok plecaków i tornistrów na uwagę zasługują worki i torby, które służą nie tylko do przechowywania obuwia czy stroju na wf, ale można w nich przenosić przybory szkolne, książki i zeszyty. Wykonane zostały głównie z poliestru i wiskozy, a ich niska cena, która zaczyna się od 25 zł, pozwoli cieszyć się nimi każdemu. Kolejnymi niezbędnymi w szkole przedmiotami są piórniki. Producenci zadbali o ich różnorodność i formy. Niektóre – w kształcie ulubionych Pokémonów – mogą stanowić nie lada gratkę dla fana. Obok podstawowych piórników, często połączonych z organizerami, znaleźć można wykonane z pluszu piórniki maskotki w kształcie stworków. Sprawdzą się one przede wszystkim wśród najmłodszych uczniów, którzy chcą mieć jednocześnie pluszową maskotkę podczas lekcji. Zwykły piórnik można kupić za 20 zł, zaś za pluszowy przyjdzie zapłacić ok. 62 zł.
A co po szkole?
Prawdziwy miłośnik kieszonkowych stworków chce, aby były one obecne także w pokoju, gdzie spędza czas po szkole. Producenci zadbali i o tę sferę, tworząc przedmioty i gadżety przeznaczone do pomieszczeń. Do wyboru mamy nie tylko zasłony czy pościel, naklejki 3D, ozdoby na ścianę, ale również lampki LED w kształcie ulubionego Pokémona – najczęściej Pikachu. Warto wybrać tę, która najdokładniej przypomina stworka, ponieważ popularność serii powoduje, że na rynku pojawiają się produkty mniej wartościowe w oczach fanów, jedynie częściowo przypominające kształtem Pokemony. Ładnie wyglądającą lampkę można kupić za około 30 zł. Obszerną grupę przedmiotów stanowi pościel z licznymi motywami z anime Pokémon oraz poduszki, wśród których znalazły się również wykonane z pluszu w formie pokéballs. Taka poduszka posłuży doskonale nie tylko do snu, ale i do zabawy. Za komplet pościeli trzeba zapłacić od 75 do 120 zł. Warto również zadbać o przyozdobienie pokoju naklejkami, przy czym najlepszy efekt wywołają naklejki 3D, które można przykleić obok łóżka fana Pokémonów.
Wybrane gadżety stanowią jedynie skromny przegląd tego, co dostępne jest na rynku. Na fali popularności gier z serii Pokémon, w tym z Pokémon GO, która się nie nudzi, produkowane są kolejne przedmioty. Znajdują one odbiorców nie tylko wśród najmłodszych miłośników – wiele z nich trafia również do osób dorosłych. | Gadżety z Pokémon |
Parkour, street work-out, traceur, free run – nazewnictwo brytyjskie, ale ten sport pochodzi z Francji. Pierwsze z określeń to bodaj najbardziej rozpoznawalna nazwa określająca „uliczne” szaleństwo, czyli pokonywanie w biegu przeszkód: barierek, płotków, drążków i innych przedmiotów miejskiej infrastruktury. Czym jest parkour i w jakiej odzieży uprawiają go pozytywnie zakręceni ludzie? Na czym polega parkourowanie?
Rozpoznawalność tego sportu rośnie w ostatnich latach. Ta młoda dyscyplina została zdefiniowana przez Francuza Davida Belle’a w latach 80. Przez ponad trzy dekady sztuka szybkiego, ale i estetycznego pokonywania przeszkód, czyli miejskiej infrastruktury, doczekała się swoich mistrzostw świata. Odniesienie do niej widzimy zwłaszcza w większych miastach, gdzie powstają specjalne obiekty architektury miejskiej, pełne drążków, barierek i ścianek. Poniżej kilka słów o adekwatnym, niekrępującym ruchów ubiorze traceura – specjalisty od trików na obiektach do parkoura.
Wygodne buty z amortyzacją
Parkourowcy, zajmujący się tym od lat, zwracają uwagę na lekkość, amortyzację i profil obuwia. To najważniejszy atrybut traceura. Do czysto amatorskich miejskich rozrywek wystarczą dobrej klasy adidasy lub buty używane na siłowni. Powinno to być obuwie o profilu sportowym, najlepiej z warstwą pianki amortyzującej między podeszwą a obudową. Przy częstym zeskakiwaniu przyda się każdy milimetr powłoki. To mocno eksploatowana część garderoby – wspinaczki na ścianki, zeskoki, lądowania to swoisty test wytrzymałości dla oklein i materiału buta.
Swoboda
Nogi to motor napędowy w trakcie parkourowego wysiłku. Nie sposób pominąć więc ochraniaczy na stawy kolanowe, raczej takie do sportów ekstremalnych (za jaki parkour uchodzi). Jeśli nie mamy takich zabezpieczeń, zastąpmy je stabilizatorami i ściągaczami z siłowni. Parkour preferuje spodnie dresowe. Nie ograniczają one ruchów jak dżinsy, a jednocześnie są oddychające (warto patrzeć na metki i unikać tych wykonanych wyłącznie z materiałów syntetycznych), co ma kolosalne znaczenie podczas intensywnego wysiłku.
Bluza bez kaptura, T-shirt w cenie
Bluzy i koszulki nie powinny krępować ruchów przy pokonywaniu przeszkód. Przy wyborze warto zwracać uwagę, czy nie mają kapturów, które potrafią uprzykrzyć życie, np. zasłaniając pole widzenia. Na chłodniejszą porę dobrym wyborem będzie wiatrówka. Rozbieżności cenowe są tutaj spore – za dobrej klasy odzież zapłacimy kilkaset złotych, ale na lokalne podwórkowe szaleństwo wystarczą podstawowe ubrania, byleby spełniały wymogi techniczne. Prymat oddychającej bawełny, a najlepiej termoaktywnego rękawka nad syntetykiem jest niepodważalny, zwłaszcza latem.
Nakrycie głowy
To jeden z niewielu sportów ekstremalnych, który nie chroni głowy sportowca. W parkourze przeszkadza czapka z daszkiem. Zamiast popularnej bejsbolówki lepiej zawiązać zwiewną, termoaktywną bandankę. Antypotne frotki, choć nie jest to obowiązkowy atrybut traceura, również warto mieć na wypadek upału lub pocenia się. | Kompletujemy strój do parkoura |
Wielkanoc zbliża się do nas wielkimi krokami. To czas nie tylko pysznych dań na stole, ale także pięknych, tematycznych paznokci! Jak wykonać wielkanocne zdobienia na paznokciach? Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w poniższym poradniku! Od czego zacząć?
Podstawową rzeczą, którą musimy nabyć, jeśli chcemy wykonać hybyrydy, jest zestaw startowy. Zwykle zawiera on lampę (ja korzystam z lampy o mocy 24/48w), kilka kolorów lakierów hybrydowych, bazę, top, waciki bezpyłowe, odtłuszczacz oraz aceton. Świetnym wyborem będzie zestaw startowy marki NeoNail lub Semilac.
Oprócz wyżej wymienionych rzeczy, do wykonania zdobień przyda ci się także pędzelek z cieniutkim włosiem oraz sonda. Jeśli chcesz zrobić je na swoich własnych paznokciach, musisz odpowiednio przygotować płytkę. Zmatów ją za pomocą bloczka polerskiego i przemyj wacikiem bezpyłowym, nasączonym odtłuszczaczem. Ja zdobienia wykonam na tipsie, dlatego pomijam ten krok.
box:offerCarousel
Paznokciowa pisanka
Wielkanoc nie może obyć się bez różnokolorowych pisanek. Świetnym pomysłem będzie przeniesienie pomalowanych jajek z koszyczka wielkanocnego, prosto na nasze paznokcie.
Do wykonania tego zdobienia potrzebujesz: bazę i top hybrydowy, np. marki Indigo, lakier hybrydowy Semilac 265 Mint oraz 529 Beige, a także White Collar, Peach Rose i Hummingbird od NeoNail. Przyda się również pędzelek i sonda do zdobień.
box:offerCarousel
Krok 1: Na paznokieć pokryty utwardzoną bazą, np. Indigo Protein Base, nałóż dwie warstwy lakieru hybrydowego White Collar od NeoNail i każdą z nich utwardź w lampie.
Krok 2: Za pomocą pędzelka i lakieru Mint (265) pomaluj czubek paznokcia tak, jak na powyższym zdjęciu. Utwardź go w lampie.
Krok 3: Wytrzyj pędzelek wacikiem bezpyłowym. Używając lakieru Beige (529) narysuj równoległą linię do zielonego półkola.
Krok 4: Narysuj trójkąty, skierowane czubkiem do dołu, tak jak na zdjęciu. Utwardź zdobienie w lampie.
Krok 5: Wytrzyj pędzelek. Kolorem Hummingbird narysuj trójkąty z bokami równoległymi do boków trójkątów wyżej.
Krok 6: Zamaluj trójkąty i wykonaj poziomą linię. Następnie kolorem Mint (265) wykonaj równoległą linię do fioletowej części zdobienia i namaluj trójkąty jak na zdjęciu powyżej. Utwardź w lampie.
Krok 7: Kolorem Peach Rose wykończ zdobienie, wykonując kolejne trójkąty, na samym dole paznokcia. Możesz także urozmaicić „pisankę” i za pomocą sondy do zdobień wykonać kropeczki w pustej przestrzeni. Utwardź wszystko w lampie. Pokryj paznokieć Dry Topem marki Indigo, i utwardź go w lampie. Dzięki temu, że nie posiada on warstwy dyspersyjnej, nie musisz przemywać paznokcia na sam koniec.
Zdobienie gotowe!
box:offerCarousel
Świąteczny zajączek
Oprócz pisanek, idealnym wielkanocnym akcentem na paznokciach będzie także… zajączek! Wbrew pozorom nie jest on trudny do wykonania i bez problemu poradzi sobie z nim początkująca stylistka paznokci z odrobiną umiejętności manualnych.
Przygotuj: bazę i top hybrydowy, biały lakier hybrydowy White Collar oraz Sensual Silence od NeoNail, a także kolor 047 Pink Peach Milk oraz 031 Black Diamond marki Semilac. Przyda ci się także cienki pędzelek oraz sonda do zdobień.
box:offerCarousel
Krok 1: Na paznokieć pokryty utwardzoną bazą, nałóż dwie warstwy lakieru hybrydowego Sensual Silence od NeoNail i każdą z nich utwardź w lampie.
Krok 2: Przy pomocy pędzelka i białego lakieru White Collar, od lewej strony płytki, zacznij rysować półkole.
Krok 3: Zamaluj półkole tak, aby stworzyło głowę zająca. Jeszcze nie utwardzaj gow lampie.
Krok 4: Pędzelkiem narysuj uszy tak, jak na powyższym zdjęciu. Utwardź je w lampie. Za pomocą lakieru Peach Pink Milk (047), namaluj środek ucha. Sondą do zdobień wykonaj kropkę na górze ucha, a następnie za pomocą pędzelka wyciągnij ją do dołu. Pamiętaj, że na dole różowe wypełnienie ucha powinno się zwężać.
Krok 5: Za pomocą sondy do zdobień i czarnego lakieru (031), wykonaj dwie duże kropki, które będą oczami zajączka. Utwardź je w lampie.
Krok 6: Na czarnych kropkach, wykonaj mniejsze białe. Sondą oraz różowym lakierem (047), wykonaj nosek zająca. Najlepiej będzie, jeśli przyjmie ono formę serduszka, złożonego z dwóch małych kropek. Utwardź zdobienie w lampie.
Krok 7: Na białych kropkach, które są oczami zająca, wykonaj jeszcze mniejsze – czarne. Użyj w tym celu sondy do zdobień. Utwardź je w lampie. Paznokieć pokryj Dry Topem marki Indigo i utwardź go w lampie.
Wielkanocny kurczaczek
Co powiesz na zdobienie w postaci wielkanocnego kurczaczka? Z pewnością wprowadzi cię ono w świąteczny nastrój i zachwyci wszystkich, przybyłych gości. Jak je wykonać?
Potrzebne będą: baza i top hybrydowy, lakier hybrydowy Semilac 263 Yellow, 031 Black Diamond, 265 Mint, 519 Full Orange, 047 Pink Peach Milk oraz White Collar i Hummingbird marki NeoNail. Przygotuj także pędzelek i sondę do zdobień.
Krok 1: Na paznokieć pokryty utwardzoną bazą, nałóż dwie warstwy żółtego lakieru hybrydowego (263) i każdą z nich utwardź w lampie. Białym lakierem namaluj prostokąt, mniej więcej na połowie paznokcia. Nie utwardzaj go w lampie
Krok 2: Za pomocą pędzelka wykonaj białe trójkąty, które będą imitowały pękniętą skorupkę od jajka. Utwardź zdobienie w lampie.
Krok 3: Sondą do zdobień oraz czarnym lakierem wykonaj dwie kropki na żółtym tle – będą to oczy kurczaczka. Pomarańczowym lakierem (519), wykonaj trójkąt, zwrócony czubkiem do dołu. Utwardź w lampie.
Krok 4,5: Czas na dekorację jajka! Pędzelkiem i miętowym lakierem (263) wykonaj poziomą linię. Utwardź ją w lampie.
Krok 6: Lakierem o kolorze Hummingbird i pędzelkiem wykonaj drugą, równoległą linię, tuż nad tą zieloną. Sondą do zdobień i tym samym kolorem, wykonaj małe kropeczki powyżej zielonej linii. A następnie różowym lakierem (047), zrób duże, różowe kropki na samym dole paznokcia. Utwardź zdobienie w lampie.
Krok 7: Paznokieć pokryj Dry Topem Indigo i również utwardź go w lampie.
Wielkanocne zdobienia gotowe! | Wielkanocne zdobienia na paznokciach |
Lubisz się szybko przemieszczać, ale bieganie ani rower cię nie interesują? Pomyśl o jeździe szybkiej na rolkach. Sprawdź, czym różni się rolkarstwo szybkie od rekreacyjnego i jak dobrać rolki, aby przyśpieszyć? Wiele osób, którym przestaje wystarczać spokojna jazda na rolkach, zaczyna się rozglądać za bardziej zaawansowanym sprzętem. To opcja dla chcących się poświęcić wybranej dyscyplinie i poprawić technikę lub szybko i sprawnie przemieszczać się po mieście. Wrotkarstwo szybkie to sport podobny do łyżwiarstwa szybkiego. Podobnie jak w innych dyscyplinach wytrzymałościowych zawody mogą być rozgrywane na dystansach od krótkiego po maraton.
Czym charakteryzują się rolki do jazdy szybkiej?
W rolkach do jazdy szybkiej stosuje się duże, grube kółka. Gwarantują one uzyskanie największej prędkości. Szybkość w tym przypadku oznacza jednak utratę zwrotności, dlatego nagłe zmiany kierunków czy akrobacje są na nich utrudnione lub niemożliwe. Najczęstsze rozmiary kół to 100–110 mm.
Buty w takim sprzęcie muszą być twarde, aby zapewnić stabilizację. Dodatkowo sztywne trzymanie nóg sprawia, że wybicie ma większą moc, bo siła jest przenoszona z mięśni efektywniej.
Buty szybkościowe kończą się nad kostkami, aby ułatwić mocną pracę nogami.
Często stosowane rozwiązanie to tzw. szyny hybrydowe, pozwalające obniżyć środek ciężkości.
Zwykle rolki szybkościowe nie zawierają hamulców tylnych: hamowanie odbywa się na zasadzie robienia „pługu”.
Są wykonane z lekkiego materiału. Ich masa nie obciąża nóg i pozwala na osiąganie prędkości.
Jakie modele wybrać?
Bardzo ważny jest wybór sprzętu dobrej jakości, bo od tego zależy twoje bezpieczeństwo. Warto zainwestować w produkty sprawdzonych producentów, aby móc cieszyć się jazdą bez nieprzewidzianych okoliczności.
Powerblade FX 90. Mają buty z systemem wywietrzników, które ułatwiają odprowadzenie potu w czasie intensywnego wysiłku. Mają także wkładki dopasowującą się do kształtu stóp, co może być ważne dla osób po kontuzjach.
Rolki biegowe Tempish Victory. Z ekstremalnie lekkim szkieletem oraz lekkimi płozami, wykonanymi ze stopu aluminium.
Rolki Powerslide Imperial Supercruiser Pro 110. Lekkie rolki nadające się do szybkiej jazdy miejskiej. Dodatkowe zewnętrzne ochraniacze w okolicy palców zwiększają bezpieczeństwo.
Zasady bezpieczeństwa
Pamiętaj, że szybka jazda jest obarczona większym ryzykiem, bo wywrotka może spowodować poważne konsekwencje. Dlatego zadbaj o siebie.
Kask do jazdy szybkiej to podstawa. Mocny, wytrzymały z atestami. O ile złamana ręka zwykle nie stanowi zagrożenia życia, o tyle upadek na głowę (zwłaszcza uderzenie potylicą) może być skrajnie niebezpieczny.
Okulary: w czasie szybkiej jazdy ryzyko załzawienia lub wpadnięcia do oka kurzu czy owada jest podobne jak na rowerze. I podobnie jak na rowerze może stanowić zagrożenie.
Zanim zaczniesz jeździć szybko, naucz się poprawnej techniki. Większa prędkość oznacza większe niebezpieczeństwo. A zła technika niejednemu zaszkodziła.
Kontroluj pracę kolan. Zbliżanie ich do siebie grozi przeciążeniem i kontuzjami.
Ważny jest wybór bezpiecznego miejsca do jazdy szybkiej. Bez samochodów, ryzyka zderzenia.
Jak widać, warto poświęcić trochę czasu na naukę jazdy i dobór sprzętu. Jazda szybka dalej wiele satysfakcji i może być dobrym źródłem sportowej realizacji. | Rolki do jazdy szybkiej |
Utrzymana w klimacie tradycyjnej baśni opowieść o tradycyjnej walce dobra ze złem, z dodatkową szczyptą magii. Książka Matta Haiga was oczaruje – nie tylko w święta! Matt Haig sporą popularność zdobył już książką „Chłopiec zwany Gwiazdką”, a teraz kontynuuje bożonarodzeniowy klimat w swojej najnowszej powieści, przewrotnie zatytułowanej „Dziewczynka, która uratowała Gwiazdkę”. Choć obie pozycje traktować należy jako osobne, samodzielne dzieła, to podobieństwo tytułów pokazuje, że pisarz ma dla nas kilka niespodzianek. Warto zagłębić się w tę opowieść, przypominającą najlepsze, klasyczne baśnie, by poczuć świąteczną atmosferę nawet, jeśli nie jesteście fanami Gwiazdki.
Uratować święta
„Dziewczynka, która uratowała Gwiazdkę” to historia dziewięcioletniej Amelii, której, mimo młodego wieku, nie rozpieszcza życie. Nie dość, że w Wigilię umiera jej mama, to ona sama trafia do Paskudnego Zakładu Pracy, jednego z najokropniejszych miejsc na świecie, prowadzonego przez Pana Paskudnika. Tam dziewczynka poddawana jest okropnej przemocy i zmuszona do pracy ponad siły jako kominiarz.
Jakby tego było mało, w tym samym czasie ze swoimi własnymi problemami musi zmierzyć się też... Święty Mikołaj (nazywany przez elfy Ojcem Gwiazdką). W Wigilię w Elfim Jarze, gdzie mieszka święty, dochodzi do strasznej tragedii: okrutne trolle niszczą nie tylko całą wioskę, ale i jego zaprzęgnięte w renifery sanie, przez co Boże Narodzenie zostaje odwołane!
Mija rok, podczas którego Mikołajowi udało się odbudować powóz i Elfi Jar. Niestety, mała Amelia ma się jeszcze gorzej niż wcześniej. Smutek i rozpacz obdarzonej wyjątkową mocą dziewczynki zaczyna oddziaływać na poziom magii na świecie i raz jeszcze zagraża Gwiazdce. Zaniepokojony Mikołaj postanawia wyruszyć do Londynu, by odnaleźć Amelię i sprawić, by znowu odzyskała nadzieję i pomogła mu uratować Boże Narodzenie.
Świat bez magii
Matt Haig w „Dziewczynce, która uratowała Gwiazdkę” po raz kolejny zabiera nas w podróż do świata, który – choć występuje w nim magia – nie jest wcale kolorowy i bezpieczny. To mroczny świat, pozbawiony nadziei i momentami zwyczajnie zły. Brzmi przygnębiająco, co? Na szczęście, książka Brytyjczyka to wciąż bajka, i to skierowana głównie do młodszych czytelników. Wiadomo więc, że ostatecznie dobro musi zwyciężyć nad złem, a świat odzyska niezwykłą i świąteczną magię.
Nawet jeśli autor porusza się po schematach i kliszach, to nie zmienia to faktu, że robi to w sposób wyjątkowo umiejętny, świeży i odkrywczy. Książka, pomimo przygnębiających momentów, jest zabawna i optymistyczna, a jej lektura będzie świetną zabawą dla całej rodziny.
Świetnie spisali się też autorzy polskiego przekładu „Dziewczynki, która uratowała Gwiazdkę”, Ernest i Marta Bryllowie z maestrią i wyczuciem przełożyli słowa pisarza na nasz język, zachowując niemałą dawkę magii.
Piękne są również ilustracje Chrisa Moulda, które idealnie oddają klimat tej opowieści.
„Dziewczynka, która uratowała Gwiazdkę” to nie tylko urocza i oryginalna współczesna baśń, ale również opowieść, która skłania do refleksji i przemyśleń. Będzie idealną lekturą na świąteczne dni – zarówno dla młodszych, jak i dla tych nieco starszych dzieci.
Źródło okładki: www.zysk.com.pl | „Dziewczynka, która uratowała Gwiazdkę”, Matt Haig – recenzja |
Wioletta Grzegorzewska to przede wszystkim poetka, autorka sześciu tomów poezji. Pewnie dlatego jej „Guguły” są nasycone tak poetycką prozą. To krótka, ale bardzo treściwa książka, zawierająca w sobie nie tyle sentyment do lat dziecinnych, co pięknie opisaną polską wieś z okresu lat 80., z wadami i zaletami wiejskiego życia. Guguła to niedojrzały owoc malin, coś, co zapowiada urodę i smak owocu. Dziecko to jeszcze istota dojrzewająca. Ogląda świat zupełnie inaczej niż człowiek dorosły, widzi czasami wszystko zbyt dosłownie, czasami przez pryzmat bujnej wyobraźni. Jest jak ta niedojrzała jeszcze malina, która dopiero w okresie dojrzałości osiągnie pełnię i moc swoich możliwości. A jednak cierpki smak dzieciństwa z czasem wydaje się nabierać słodyczy, szczególnie przez pryzmat wspomnień.
Blaski i cienie dzieciństwa
Tej cierpkości jednak zupełnie nie odbiera. Pojawia się ona już na progu życia Loletki, gdy matka ukrywa się za betoniarką po tym, jak odeszły jej wody. Jest obecna przez parę pierwszych lat, gdy obie z matką czekają na powrót ojca z więzienia, przewija się przez wiejskie życie na różne sposoby. Nie brakuje tu jednak i tej typowej dla dzieciństwa sielskości. Jest dużo przyrody i wyobraźni, kolorów i przyjaźni, jest Czarny, z którym Loletka sypia, choć mama wyraźnie tego zabraniała, jest sacrum i profanum. Jest szczęście i płacz, gdy Czarny znika.
Wioletta Grzegorzewska próbuje zaczarować powieściowe Hektary. Wydają się być one umiejscowione trochę poza czasem. Niby trwają lata 80. ubiegłego wieku, a zabobony są rodem z okresu średniowiecza: dziewczynce matka zakłada na rączkę czerwoną nitkę, by uniknąć złego czaru, mała Loletka odbiera burzę jako karę za zabicie pająka. Kobiety zbierają się wieczorami, by skubać pierze, figurce Matki Boskiej biją pokłony, a wieś wydaje się istnieć gdzieś daleko, gdzie diabeł mówi dobranoc.
Okładkowe arcydzieł(k)o
Rzadko zwracam na nie uwagę, ponieważ mamy epokę okładkowych kiczów, na dodatek kompletnie niezwiązanych z fabułą. Zresztą słuszną zasadą, że nie szata zdobi, kierowałam się przez większość życia i wiem, że sugerowanie się okładką może prowadzić na manowce. W przypadku „Gugułów” okładka mówi wszystko. Jest ciekawie skomponowana i przedstawia to, co w treści najważniejsze. Koronka na szkatule, po lewej postać dziewczyny, z której „dymku” tekstu wyłania się kot i figurka Jezusa na drugim planie. Małe arcydziełko związane bezpośrednio z fabułą książki. Ważny dla Loletki Czarny, noszony pod pazuchą towarzysz lat dziecięcych i wygrana na loterii figurka Jezusa pełnią swego rodzaju symbole dzieciństwa w Hektarach.
Wiejska ballada i poemat w jednym
„Guguły” są niezwykłą mieszanką gatunkową: trochę wiejskiej ballady, szczypta poematu podane na półmisku prozy. Nie ma tu banału dziecinnych wspomnień, to, co zwykłe, zostało przedstawione w niezwykły sposób. Zachwycająca w tej prozie jest jej warstwa językowa: poetyckie oddanie fabuły przypomina smakowanie owych tytułowych gugułów. Na początku na języku pojawia się odrobina goryczy, po której wydobywa się słodycz, leniwie rozlewająca się na podniebieniu. Grzegorzewska udowadnia, że krótka forma niesie ze sobą skondensowaną treść oraz fenomenalną dawkę emocji i zapachów. „Guguły” są niczym mariaż między poezją a zwartością wypowiedzi. Pozornie zdawałoby się, że to mezalians, jednakże jest to niebywale dobre i przyjemne w lekturze połączenie.
Książka dostępna jest zarówno w wersji papierowej, jak i elektronicznej. E-booka w formatach EPUB i MOBI można nabyć już za ok. 21 zł.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | „Guguły” Wioletta Grzegorzewska – recenzja |
Żyjemy w epoce, w której kilka słów szepniętych do kogoś w Krakowie może zmienić życie kogoś mieszkającego na innym kontynencie. Może mu też to odebrać życie. W globalnym świecie praca śledczych także musi przekraczać granice państw. Arne Dahl stara się nam to udowodnić w pierwszej części swojego nowego cyklu kryminalnego. Drużyna A, o której traktowały poprzednie książki lubianego, szwedzkiego pisarza, została rozwiązana. Jej członkowie rozpierzchli się po całym świecie. Niektórzy wciąż pracują w policji, inni przeszli na emeryturę, a jeszcze inni zostali członkami supertajnej jednostki specjalnej Europolu, która ma być odpowiednikiem amerykańskiego FBI.
Tajna grupa, o której ktoś wie
Zadaniem Opcopu, tak bowiem nazywa się owa grupa, jest prowadzenie śledztw na terenie 28 państw. Zadanie tyleż ambitne, co niemalże niewykonalne, jednak Paul Hjelm, dowódca grupy, nie jest człowiekiem, który uznaje słowo „niemożliwe”. Do swojego zespołu zwerbował doświadczonych policjantów z wielu krajów, dodatkowo na terenie wszystkich współpracujących z Europolem państw zatrudnił przedstawicieli regionalnych. Istnienie Opcopu jest jednak ściśle tajne, kiedy więc w Londynie znalezione zostaje ciało zamordowanej kobiety, a wraz z nim karteczka zaadresowana do „jednostki operacyjnej Europolu”, sprawą kluczową staje się znalezienie źródła przecieku. Okazuje się, że ktoś przypadkiem powiedział o kilka słów za dużo, jednak jakim cudem słowa te obiegły cały glob?
Efekt motyla
Niczym w zabawie w głuchy telefon słowo raz wypowiedziane jest przekazywane dalej i nie da się tego procesu zatrzymać. Po drodze może ulec zniekształceniom, ale tym razem tak nie jest. Informacje wędrują po świecie, jedno przestępstwo prowadzi do innego, wszystko się ze sobą wiąże. Pierwsza sprawa, którą zajmą się członkowie Opcopu, uświadomi im, jak mały stał się nasz świat. Włoska mafia, szwedzkie przedsiębiorstwo, rząd jednego z państw nadbałtyckich, amerykańscy bankierzy – wszystko się łączy i trudno rozplątać pajęczynę tych powiązań.
Plejada bohaterów
Różnorodność wątków wymaga zaangażowania wielu osób. Arne Dahl specjalizuje się w tworzeniu powieści z wieloma bohaterami, potrafi zaciekawić czytelnika losami każdego z biorących udział w śledztwie policjantów. Jako że jest to pierwsza część cyklu, dopiero poznajemy cały zespół i początkowo może być trudno zapamiętać wszystkie postaci. Szybko jednak przestajemy ich mylić, stają się interesujący nie tylko ze względu na swój wkład do sprawy, ale także z uwagi na swoją przeszłość. Można się spodziewać, że w kolejnych częściach cyklu poznamy ich dużo lepiej – tak właśnie było z Drużyną A.
Dość zagmatwana intryga ostatecznie zgrabnie się splata w całość, wątki się łączą i trudno nie podziwiać autora za to, że dał radę to wszystko logicznie wyjaśnić. Może jest tu trochę za dużo tematów, a niektóre sytuacje wydają się naciągane, ale przesłanie jest klarowne – przestępstwa wynikają z siebie nawzajem i trudno jest dotrzeć do początku danej sprawy. Wszystko się przenika, a policjanci muszą nauczyć się działać globalnie, jeśli chcą być w stanie cokolwiek zdziałać. „Głuchy telefon” jest bardzo obiecującym początkiem serii o takich właśnie międzynarodowych śledztwach. Książka dostępna jest także jako e-book (formaty EPUB i MOBI) za ok. 32 zł.
Źródło okładki: www.czarnaowca.pl | „Głuchy telefon” Arne Dahl – recenzja |
Dwudziestopięcioletnia wdowa, jej zmarły mąż, pies-obrońca i nowa miłość, a to wszystko podszyte nutką emocjonującego thrillera. U Sparksa jak zwykle nie może być nudno! Powieści Nicholasa Sparksa to absolutny klasyk wśród literatury młodzieżowej i romansów. Jego bestsellerów nie trzeba przedstawiać nikomu, nawet tym, którzy zwykle gardzą tego typu literaturą. I choć twórczości Amerykanina z pewnością daleko do literackiego kunsztu godnego Pulitzera, to trzeba przyznać, że sprawdzona formuła jego książek zawsze działa bezbłędnie, wywołując w czytelniku emocje i wzruszenie. Nie inaczej jest także w przypadku „Anioła stróża”, książki, która ukazała się już ponad piętnaście lat temu, a od tamtej pory doczekała się kilku wydań również w polskim przekładzie.
Miłość w cieniu tragedii
Julie Barenson to dwudziestopięciolatka, która właśnie przeżyła największą życiową tragedię –jej ukochany mąż Jim umarł na guza mózgu. W rok po jego śmierci Julie otrzymuje niespodziewany prezent – list od męża i… szczeniaka doga niemieckiego. W liście Jim prosi ukochaną, by ta przestała rozpamiętywać jego śmierć i zaczęła znowu żyć pełnią życia, zakochała się i była szczęśliwa. Pies ma zaś pełnić rolę jej przyjaciela, obrońcy i stróża.
Julie początkowo niechętnie decyduje się posłuchać rady męża z zaświatów i zaczyna umawiać się na randki.
Obawiając się ponownego cierpienia, ma jednak problem z zaangażowaniem się w nową relację. Młoda wdowa przykuwa uwagę Richarda, przystojnego i majętnego biznesmena, który rozpoczyna walkę o jej względy. Jednocześnie Julie wzbudza też zainteresowanie Mike'a, młodszego brata najlepszego przyjaciela męża.
Gdy kobieta ostatecznie podejmuje decyzję, z którym z nich zamierza spróbować budować swoją przyszłość, nie wie, że może jej grozić niebezpieczeństwo. Odrzucony mężczyzna zaczyna bowiem planować zemstę, odkrywając swoje prawdziwe oblicze.
Sparks bez iskierki
Nicholas Sparks przyzwyczaił już nas do tego, że jego książki to klasyczne romanse. Owszem, nie brakuje w nich tragedii i przeciwności losu, przed jakimi muszą stanąć jego bohaterowie, ale zwykle od razu wiadomo, jak dana historia się zakończy. W przypadku „Anioła stróża” po pewnym czasie finał też staje się jasny i przewidywalny, ale zanim do niego dobrniemy, to pisarz przygotował dla nas niespodziankę w postaci eksperymentowania z gatunkami.
„Anioł” jest bowiem pierwszą i jak dotąd chyba jedyną książką autorstwa Amerykanina, którą można spróbować zakwalifikować jako thriller.
I rzeczywiście, akcja momentami może trzymać w napięciu, a perypetie Julie, jej wybranka i ich prześladowcy wywołują dreszczyk emocji.
Niestety, ostatecznie „Anioł stróż” to wciąż książka Nicholasa Sparksa, który – z całym szacunkiem do jego cieszącej się ogromnym powodzeniem twórczości – raczej nie zostanie nowym Stephenem Kingiem.
Jak to jednak w przypadku Sparksa bywa, całość czyta się przyjemnie i szybko. Książka napisana jest prostym, przystępnym językiem, a autorowi – chyba dla podkreślenia pierwiastka thrillera – udało się nawet uniknąć szczególnie patetycznego tonu. To lekka i przyjemna lektura z dobrze rozwiniętymi postaciami, z których najciekawszym wydaje się być… pies Śpiewak, cechujący się chyba lepszym nosem do ludzi niż jego właścicielka.
Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com | „Anioł stróż” Nicholas Sparks – recenzja |
Od niewielkich smartfonów, po duże sprzęty ze strefy RTV i AGD - wszystkie w naszym mieszkaniu potrzebują zasilania prądem. Ilość elektroniki, nieumiejętny zakup i brak świadomości oszczędzania energii elektrycznej może znacząco podnieść nasze wydatki za prąd. Co jednak zrobić, aby nie rujnowały one naszych portfeli? Przy zakupie sprzętu warto sprawdzić jego klasę efektywności energetycznej. Powinniśmy też wiedzieć, które z naszych urządzeń może pracować w trybie czuwania oraz zwracać uwagę, czy dany sprzęt faktycznie potrzebuje w danym momencie energii elektrycznej z gniazdka.
Spójrz na klasę efektywności energetycznej urządzenia
Po pierwsze, myślenie o oszczędzaniu energii elektrycznej powinno nam towarzyszyć już na etapie zakupu poszczególnych urządzeń z segmentu RTV i AGD. Na mocy obowiązujących w Polsce przepisów, nowo kupowane: lodówki, pralki, zmywarki, telewizory i pozostałe sprzęty domowe muszą posiadać specjalne etykiety efektywności energetycznej. Najważniejszą informacją zawartą na takiej etykiecie jest jej klasa. Literą „A” mogą pochwalić się urządzenia o najmniejszym zapotrzebowaniu na energię, a najbardziej energochłonne sprzęty przynależą do klasy D. Ciągłe starania producentów na rzecz obniżenia energochłonności, produkowanych przez nich urządzeń, skutkują tym, że obecnie wybieramy urządzenia z klasą A+, A++ lub A+++.
Podsumowując, najlepsza dla użytkownika sprzętu jest klasa efektywności energetycznej A+++, z kolei klasa “D” jest najmniej opłacalna. Etykiety klas energetycznych, w zależności od typu sprzętu, którego dotyczą, różnią się zakresem informacji, jakie na nim znajdziemy:
Lodówki i zamrażarki:
* roczne zużycie energii w kWh;
* pojemność wszystkich komór oprócz zamrażalnika (temperatura robocza większa niż -6° C);
* pojemność zamrażalnika (temperatura robocza mniejsza niż -6 °C);
* poziom emitowanego hałasu, podany w dB(A) re1 pW.
Aktualnie na Allegro znajdziemy ponad 340 aukcji z lodówkami pracującymi w klasie energetycznej A+++. Ich ceny zaczynają się nawet od 1200 złotych.
box:offerCarousel
Pralki:
* roczne zużycie energii w kWh;
* roczne zużycie wody w litrach;
* pojemność znamionowa w kg;
* klasa efektywności wirowania;
* poziom emitowanego hałasu (w fazie prania i wirowania) w dB.
Jeśli chodzi o energooszczędne pralki, to wybór mamy naprawdę duży. Na Allegro mamy dostępnych ponad 3000 aukcji z pralkami, których klasa energetyczna wynosi A+++. Warto dodać, że są to urządzenia przeznaczone na każdy rodzaj domowego budżetu.
Zmywarki:
* roczne zużycie energii w kWh;
* roczne zużycie wody w litrach;
* pojemność znamionowa (wyrażona w standardowej liczbie kompletów naczyń);
* klasa efektywności suszenia;
* poziom emitowanego hałasu wyrażony w dB.
W przypadku zmywarek pracujących w klasie efektywności energetycznej A+++ mamy wybór spośród blisko 200 aukcji.
box:offerCarousel
Telewizory:
* roczne zużycie energii w trybie włączenia w kWh
* średnia moc telewizora w trybie włączenia wyrażona w Watach
* klasa efektywności energetycznej telewizora
* przekątnej widzialna ekranu wyrażona w centymetrach i calach.
Na Allegro znajdziemy również prawie 400 aukcji z telewizorami, które pracują w klasie energetycznej A++.
Odkurzacze:
* klasa efektywności energetycznej w skali od A+++ do G;
* roczne zużycie energii w kWh;
* klasa reemisji kurzu w skali od A do G;
* klasa skuteczności odkurzania dywanów w skali od A do G;
* klasa skuteczności odkurzania podłóg twardych w skali od A do G;
* poziom emitowanego hałasu, podany w dB.
Jeśli chodzi o odkurzacze, to na Allegro kupimy te pracujące w klasie A+ (jest około 430 aukcji).
Sprawdź, jakie stawki za prąd oferuje twój sprzedawca
Chociaż ze względów infrastrukturalnych nie możemy zmienić operatora energii elektrycznej, to już w przypadku sprzedawcy prądu dysponujemy taką możliwością. Warto zatem sprawdzić, jakie stawki za 1 kWh oferuje nam firma, z którą mamy podpisaną umowę, a ile konkurencja. Różnice mogą sięgać nawet kilkunastu groszy za kWh, co w okresie rocznym przekłada się już na dużo mniejsze rachunki.
Możemy również skusić się na taryfę weekendową. Sprzedawcy energii oferują klientom plany jednotaryfowe (z niezmienną stawką, niezależną od pory dnia) oraz dwutaryfowe (z dwiema stawkami – wyższą i niższą, obejmującą zazwyczaj czas między godziną 13.00 a 15.00 oraz porę nocną w dni robocze, a także weekend).
Co mamy wybrać? Tak naprawdę wszystko zależy od tego, jak dużo urządzeń w naszym domu jest zasilanych prądem i czy będziemy w stanie dostosować się do rytmu dnia, wyznaczonego przez tańszą taryfę. Taką zmianę powinny z pewnością przemyśleć rodziny z dziećmi oraz osoby, które ogrzewają w domu wodę bojlerem elektrycznym i korzystają z kuchenki i piekarnika elektrycznego. Podjęcie decyzji uprości jeden z wielu dostępnych w Internecie kalkulatorów - po wpisaniu przez nas szacowanego zużycia energii w każdej z taryf pokaże nam przewidywane opłaty. Jeśli zdecydujemy się na plan dwutaryfowy, warto korzystać ze sprzętu pochłaniających więcej energii elektrycznej, wtedy, gdy stawka za zużycie jest mniejsza.
Nie używasz? Wyłącz!
Przyznajmy się z ręką na sercu, ile razy zdarzyło się nam nie korzystać przez dłuższy okres z włączonego sprzętu komputerowego lub telewizora? Takie decyzje generują dodatkowe wydatki na rachunki za prąd. Warto zapoznać się, czy nasze urządzenia mają tryb czuwania - zużywają wtedy mniej energii elektrycznej. Możemy również ustawić np. w telewizorze, aby po odpowiednim czasie bezczynności samoistnie się wyłączył. Na oszczędności mogą też wpłynąć tak drobne sprawy, jak odłączenie ładowarek od gniazda po skończonym ładowaniu sprzętów.
Oświetlenie - przede wszystkim LED
Jeszcze w niektórych polskich domach, wciąż można spotkać tradycyjne żarówki. Tymczasem ich energochłonność jest wprost niewyobrażalna. Dlatego też ze względów finansowych, dużo lepszym wyborem będzie zmiana tradycyjnego oświetlenia na technologię LED.
Wycofana ze sprzedaży tradycyjna żarówka o mocy 100 W charakteryzuje się nieopłacalną klasą E. Z kolei żarówka LED o tej samej mocy świetlnej z klasy A++ ma moc elektryczną zaledwie około 10 W. Aby zobrazować, jakie oszczędności możemy poczynić dzięki temu rozwiązaniu, warto porównać koszt rocznego użytkowania tradycyjnej żarówki o mocy 100 W i odpowiednika LED, dysponującego mocą 10 W. Przy założeniu, że obu będziemy używać przez 4 h dziennie, a koszt 1 kWh jest równy 0,61 zł, energia dla tej pierwszej uszczupli nasz portfel o ok. 89 zł, z kolei na prąd dla żarówki LED wydamy 8,90 zł. Różnica jest zatem kolosalna. | Jak zużywać mniej prądu w domu i oszczędzać pieniądze |
Podarte jeansy to trend, który zyskuje coraz większą popularność. Dzieje się tak dlatego, że pasuje niemal każdemu, bez względu na płeć, wiek oraz styl, jaki preferujemy. Podpowiadamy, jak nosić podarte jeansy w sezonie wiosenno-letnim i jakie dodatki okażą się niezbędne. Zakup spodni nie należy do łatwych zadań. Nie wszystkie kobiety czują się dobrze w tych samych fasonach, a co więcej – nie do każdej one pasują. Jednak podarte spodnie mimo swojej oryginalności z powodzeniem wpiszą się w każdy styl, wiek i upodobania względem ubioru. Poniżej kilka ciekawych propozycji.
Podarte jeansy z koszulą
Kto powiedział, że podarte jeansy nie pasują do eleganckich zestawień? Wbrew pozorom jest to taki element garderoby, który sprawdzi się w każdym przypadku, bez względu na dobór poszczególnych dodatków. W połączeniu z białą lub jednokolorową koszulą uzyskamy elegancką, choć nieformalną stylizację.
Zestawiając przetarte spodnie, warto jednak pamiętać o zachowaniu odpowiednich kolorów i wzorów. Spodnie same w sobie stanowią ozdobę, dlatego nie przesadzajmy z ilością dodatków. Wystarczy delikatna biżuteria i obuwie dopasowane do okazji. Wybierając się na wyjście ze znajomymi, możemy pokusić się o założenie obuwia na obcasie, natomiast kiedy jest to codzienny zestaw, idealne okażą się balerinki lub sneakersy.
Jeansy z przetarciami na sportowo
Bluza dresowa w towarzystwie przetartych jeansów? Oczywiście, że tak! To zestawienie, które ma wiele wiernych fanek. Taka stylizacja cieszy się dużą popularnością ze względu na uniwersalność. Do jeansów możemy dobierać zarówno bluzy z kapturem, rozpinane, jak i wkładane przez głowę.
Zanim zdecydujemy się na dany wariant, pamiętajmy o obuwiu. W tym przypadku również mamy nieograniczone możliwości. W zależności od wybranej przez nas góry możemy pokusić się o założenie trampek, wysokich sneakersów, obuwia sportowego na koturnie lub klasycznych, skórzanych botków. Ostatni rodzaj wspaniale prezentuje się z bluzą z kapturem i skórzaną ramoneską.
W towarzystwie szpilek
Szykuje się impreza, wyjście ze znajomymi, a może randka? Niezależnie od okazji podarte jeansy spiszą się na medal. Mogą być zestawione z dopasowanym do ciała topem bez ramion lub zwiewną koszulą z długim rękawem. Wybór jednak w dużej mierze zależy od okoliczności. Na randkę z ukochaną osobą warto założyć takie ubranie, które pobudzi zmysły, zaś w przypadku wyjścia ze znajomymi wystarczy basicowy T-shirt.
Jednak największą rolę odgrywa tutaj obuwie. Szpilki będą strzałem w dziesiątkę. Pasują do wszystkich wyżej wymienionych zestawów, jak również do okoliczności. Pierwsza randka bez niebotycznie wysokich szpilek to nie randka!
Szukasz ciekawych alternatyw na stworzenie niebanalnych stylizacji? Postaw na podarte jeansy! Z ich pomocą z pewnością uzyskasz efekt, o jakim marzysz. Bez względu na dobór dodatków spodnie z przetarciami wpiszą się w każdy zestaw. Stosując się do powyższych rad, z łatwością będziesz w stanie zestawiać takie jeansy z wieloma elementami garderoby. | Podarte jeansy – jak je nosić? |
Szukając kolumn za 2 tysiące złotych, do wyboru mamy zarówno modele podłogowe, jak i podstawkowe. Wybór powinien zależeć przede wszystkim od naszego wnętrza – w małym na pewno lepiej sprawdzą się monitory, a w dużych pomieszczeniach do ich nagłośnienia potrzebne będą kolumny stojące na podłodze. Acoustic Energy 301
Brytyjskie kolumny typu monitor spotkały się bardzo dobrym przyjęciem prasy fachowej – otrzymały nagrody m. in. od magazynów What Hi-Fi i Hi-Fi Choice. Dwudrożny zestaw charakteryzuje się zastosowaniem miękkiej tekstylnej kopułki wysokotonowej (28 mm) oraz przetwornika niskotonowego o średnicy 110 mm, którego membranę wykonano z aluminium. Port bass reflex znalazł się z przodu kolumn, w postaci szczeliny. Acoustic Energy 301 będą łatwym obciążeniem dla wzmacniaczy dzięki impedancji wynoszącej 8 ohmów. Czułość brytyjskich głośników wynosi 87 dB. Do wyboru w dwóch lakierowanych na wysoki połysk wersjach kolorystycznych – czarnej lub białej.
Epos K1
Nieduże, stylowe monitory Epos to dwudrożna konstrukcja wyposażona w przetwornik nisko-średniotonowy o średnicy 15 cm oraz 25-milimetrową miękką kopułkę. Impedancja wynosi 4 ohmy, a czułość 88 dB. Lepiej więc napędzać kolumny wydajnym wzmacniaczem, co umożliwi uzyskanie pełnego brzmienia. Otwór bass reflex w Epos K1 zlokalizowano z przodu, a wylot kanału ma podłużny kształt. Do wyboru są dwie wersje kolorystyczne – czarna lub biała.
Jamo C605
Potężne kolumny wolnostojące Jamo poradzą sobie z nagłośnieniem nawet dużego pomieszczenia. Zastosowano w nich trzy przetworniki. Za tony niskie i średnie odpowiadają głośniki o średnicy 15,5 mm, a górne tony odtwarza 25-milimetrowa kopułka. Impedancja wynosi 6 ohmów, a czułość 89 dB. Jamo C605 dostępne są w dwóch wersjach kolorystycznych: czarnej i ciemne jabłko.
Monitor Audio Bx5
To kolejne głośniki podłogowe, które jednak nie przytłaczają rozmiarem. Smukła obudowa ma niecałe 17 cm szerokości. Konstrukcja ma charakter dwuipółdrożny – zastosowano dwa 14-centymetrowe przetworniki oraz 25-milimetrową kopułkę wysokotonową. Wszystkie głośniki wykonane zostały w technologii charakterystycznej dla brytyjskiego producenta – C-CAM. Wysoka impedancja, wynosząca 8 ohmów i duża czułość (90 dB) zapewniają łatwe wysterowanie Monitor Audio Bx5 nawet przez słaby wzmiacniacz. Kolumny dostępne są w czterech wersjach kolorystycznych.
Taga Harmony Platinum v.2
Odznaczone nagrodą „Najlepszy zakup” przez magazyn Hi-Fi Choice potężne kolumny wyposażono w aż cztery głośniki. Za niskie tony odpowiadają dwa 16,5-centymetrowe przetworniki. Średnie tony odtwarza głośnik o średnicy 13,3 cm, a wysokie – 25 mm kopułka wykonana z tytanu. Pozostałe przetworniki wykonano z aluminium. Impedancja to 6 ohmów, a skuteczność Taga Harmony Platinum v.2 wynosi aż 92 dB.
Wharfdale Diamond 10.7
Podobnie jak kolumny Taga, brytyjskie Wharfdale to konstrukcja wyposażona w cztery głośniki. Bas reprodukują dwa głośniki o średnicy 16,5 cm, średnicę 50-milimetrowa kopułka, a wysokie tony 25-milimetrowa. Impedancja wynosi 6 ohmów, a czułość 90 dB. Do wyboru mamy aż 7 wersji kolorystycznych Wharfdale Diamond 10.7. | Kolumny głośnikowe do 2000 zł – przegląd modeli |
W poszukiwaniu idealnej torebki na urlop przeszukaliśmy oferty na Allegro. Przedstawiamy propozycje, które spełniają wymagania pań wypoczywających od miejskiego zgiełku. Podczas urlopu zazwyczaj jesteśmy w ruchu: podróżujemy, uprawiamy sport, zwiedzamy i dostosowujemy się do wielu okoliczności. Nawet gdy leżymy kilka godzin na plaży, później odwiedzamy restaurację, żeby się posilić. Nasza torebka musi zatem dostosować się do miejsc, w których bywamy. Zacznijmy od tego, co jest pewne – powinna być przede wszystkim lekka, pojemna, więc niezbyt mała, funkcjonalna i niezaprzeczalnie ładna! Przecież nie wzięłabyś ze sobą torebki, która spełnia różne funkcje, ale wygląda okropnie?! Przedstawiamy modele torebek, których cena nie przekracza 60 zł, w kolejnym sezonie możesz więc bez żalu wymienić ją na nowszy model. W końcu zakup torebki sprawia przyjemność każdej pani.
Jedź na urlop z... flamingami!
Materiałowa torebka nie dość, że lekka i pojemna, to jeszcze modna. Tak, to możliwe! Wybierz model w modny wzór flamingów, które kojarzą się wakacyjnie i pozytywnie, a ponadto wprowadzają w nasze życie różowy kolor. Co prawda, żeby spotkać je na żywo, trzeba polecieć aż na Arubę, ale te nadrukowane możesz mieć przy sobie już po kilku dniach od zamówienia ich na aukcji na Allegro. Możesz wybrać torebkę w kolorach zieleni, bieli, różu albo taką, na której oprócz flamingów znajdziesz np. zebry i niebieskie pióra. Latem nie bój się kolorów i ciemne, rockowe torebki odłóż na jesień, a ty delektuj się piękną pogodą w otoczeniu kolorowych dodatków. Materiałowa torebka świetnie sprawdzi się na plaży – wrzucisz do niej książkę, wodę, olejek do opalania i inne niezbędne gadżety, ale także doskonale będzie służyć w podróży. Będzie też dobrze wyglądać do miejskiej stylizacji, kiedy wybierzesz się na zwiedzanie czy wejdziesz do restauracji. Wielką zaletą materiałowej torby jest jej waga, a właściwie jej brak – jeśli zamierzasz zabrać ze sobą więcej niż jedną torebkę, tej nawet nie musisz liczyć jako obciążenia. Wystarczy, że złożysz ją na pół i położysz na wierzchu walizki.
box:offerCarousel
Trik Joanny Horodyńskiej
Mając ze sobą materiałową torebkę, możesz obawiać się o swoje najcenniejsze precjoza, takie jak portfel czy telefon. Doskonałym rozwiązaniem będzie zabranie ze sobą dodatkowej małej torebki, w której schowasz wszystkie skarby. Dzięki temu będziesz mogła mieć zawsze pod ręką błyszczyk, bilet i próbkę perfum. Bardzo często z takiego rozwiązania korzysta stylistka i dziennikarka Joanna Horodyńska uwielbiająca maleńkie torebki znanych projektantów, które występując solo, są niepraktycznie, jednak w komplecie z dodatkową torbą tworzą duet idealny. Horodyńska chowa do większej torby laptop i dokumenty, a resztę szczelnie zamyka w mniejszej. Koniecznie zatem zaopatrz się w małą torebkę – na aukcjach Allegro znajdziesz mnóstwo modeli w różnych kolorach i niskich cenach, już od około 20 zł. Przed jej zakupem upewnij się tylko, że ma dołączony pasek zapewniający wygodę.
box:offerCarousel
Klasyczne pasy
Latem pasy sprawdzają się w każdym wydaniu: na ubraniach, kostiumach kąpielowych, sukienkach, butach. Torba w pasy również jest warta wyjazdu na urlop. Na aukcjach Allegro znajdziesz torebki w pasy poziome i pionowe oraz zygzaki. Polecamy wykorzystać ten motyw nie tylko w klasycznym zestawieniu barw: biało-granatowym, ale także sięgnąć np. po torebkę w trzech kolorach lub po weselsze, biało-czerwone pasy, w których dominuje granatowy. Do wyboru są torebki o układzie pionowym i poziomym. Te drugie wyglądają bardziej efektownie – będą pasować do wielu wakacyjnych stylizacji, np. do długich i krótkich sukienek oraz cygaretek w zestawie z koszulą i balerinami.
box:offerCarousel
Worek
Odpowiednim wyborem na wakacyjny wyjazd będzie także torebka-worek, szczególnie kiedy zamierzasz zwiedzać, świetnie sprawdzi się w zestawie ze stylizacją w klimacie ,,miejskie safari” – z szortami, koszulą i kapeluszem. Wśród wielu modeli na aukcjach Allegro znajdziesz m.in. worki z frędzlami w różnych kolorach. Polecamy szare, w odcieniu pudrowego różu i niebieskie. | Torebka na urlop do 60 zł |
Tak delikatne materiały, jak wełna, wiskoza, jedwab i len, wymagają właściwego prania i suszenia. Jeśli chcesz długo cieszyć się swoimi ulubionymi ubraniami, powinnaś stosować się nie tylko do najważniejszych reguł dbania o garderobę, ale też do zasad „pielęgnacji” tych wyjątkowych materiałów. Najważniejsze reguły dotyczące dbania o odzież
Aby długo nosić ulubione ubrania, musisz być za pan brat z najważniejszymi zasadami prania i suszenia ubrań.
1. Czytaj oznaczenia na metkach i koniecznie się do nich stosuj. O ile to możliwe, pierz ubrania w temperaturze niższej niż sugerowana na metce (pamiętaj, że międzynarodowe symbole pielęgnacji tkanin mówią o maksymalnej temperaturze prania, a nie o właściwej).
2. Pierz i prasuj ubrania wywrócone na lewą stronę, dzięki czemu będziesz dłużej cieszyć się ich wyrazistym kolorem. Do pralki wkładaj zawsze podobne barwy, stosuj też chusteczki chroniące przed zabarwieniem. Pamiętaj, że zagnieceń trudnych do wyprasowania bardzo łatwo uniknąć – wystarczy, że nie będziesz prała ubrań lekkich z ciężkimi, na przykład bluzek z wiskozy z jeansami.
3. Koniecznie poznaj programy swojej pralki, kup także proszki i płyny odpowiednie do temperatur, w jakich je pierzesz. Pomyśl o zakupie specjalnych środków do konkretnych barw i materiałów, choćby do czerni czy do wełny i jedwabiu.
Wełna – materiał przyjazny szczególnie zimą
Wełnę najlepiej prać ręcznie, zanurzając ubranie na 10-20 minut w dużej misce z ciepłą wodą i płynem do prania wełny z dodatkiem lanoliny, która wspomaga zachowanie miękkości i puszystości tkaniny. Wygniataj delikatnie ubranie, chcąc je odsączyć, pod żadnym pozorem go nie wykręcaj. Reszty wody możesz się pozbyć, rolując sweter czy szalik w chłonnym ręczniku. Jeżeli zdecydujesz się na pranie w pralce, schowaj ubrania do worka na pranie, użyj płynu do wełny i włącz odpowiedni program (do wełny albo do prania ręcznego, program do delikatnych materiałów nie jest dla wełny odpowiedni). Nigdy nie wiruj wełny i susz ją z dala od kaloryfera, bo przy nim ubranie mogłoby się zbiec. Susz wełnę na płasko, najlepiej na ręczniku, nie wystawiaj wełnianych ubrań na słońce. Nie wieszaj wysuszonych już wełnianych swetrów na wieszakach i w ogóle pozbądź się wieszaków z metalu. Wypełnij szafę zapachem drzewa cedrowego albo lawendy, który odstraszy mole.
Wiskoza, czyli miły w dotyku zamiennik jedwabiu
Właściwości miękkiej i lejącej się wiskozy często porównuje się do jedwabiu, choć ma ona niewiele wspólnego z tym szlachetnym materiałem. Wiskoza otrzymywana jest z naturalnych surowców, dlatego przewiewne ubrania z wiskozy są idealne nawet na lato. Włókna wiskozowe produkuje się z celulozy, pozyskiwanej w wyniku chemicznej obróbki oczyszczonej masy drzewnej z iglaków i niektórych drzew liściastych. Wiskoza należy do delikatnych materiałów, które można jednak prać w pralce (o ile pozwala na to oznaczenie widoczne na metce) i suszyć na suszarce. Ważne jest, aby wybrać program do delikatnych tkanin i prać ubrania z wiskozy w bębnie wypełnionym w 2/3, koniecznie bez ubrań z cięższych tkanin i dzianin – wówczas bluzka czy sukienka z wiskozy nie pogniotą się tak łatwo. Odzież z wiskozy należy suszyć tylko na sznurkach albo suszarce, przypinając klamerki w mało widocznych miejscach, np. pod pachami, tak by nie zostawić wgnieceń. Materiał trzeba prasować obrócony na lewą stronę, aby uniknąć efektu połyskiwania materiału.
Jedwab – jak dbać o tę luksusową tkaninę?
Jedwab jest niezwykle drogim włóknem, dlatego warto dbać o jedwabne ubranie ze szczególna uwagą. Materiał można prać w pralce, ale tylko w programie do jedwabiu, wełny lub prania ręcznego. Jedwabne ubrania należy wcześniej podzielić według kolorów, warto też schować je do worków do prania. Maksymalna temperatura wody, w której można prać jedwab, wynosi 30 stopni Celsjusza. Jeśli metka podpowiada, że jedwabna sukienka nie może być prana w pralce, należy ją na krótko namoczyć w wodzie ze specjalnym płynem do prania jedwabiu. Nie wykręcaj i nie wyciskaj ubrań, wysusz je, rolując w ręczniku. Odzież z jedwabiu najlepiej suszyć na płasko, koszule albo bluzki możesz ewentualnie powiesić na wieszaku (ale nie na wąskim ani metalowym). Ubrań z tej luksusowej tkaniny nie można suszyć przy kaloryferze ani na słońcu. Subtelnie zwilżony materiał należy prasowań na lewej stronie.
Len, czyli włókno tekstylne wymarzone na lato
Włókno lniane otrzymuje się z łodyg lnu, a lniana odzież doskonale przepuszcza powietrze, dlatego jest wymarzonym elementem letniej szafy. Lniane ubranie należy prać w pralce w temperaturze nieprzekraczającej 40 stopni Celsjusza, wyjątek stanowi biały len, który możesz prać w wodzie o temperaturze sięgającej nawet 90 stopni Celsjusza. Wystrzegaj się detergentów wybielających z chlorem, które mogą zniszczyć włókno. Sukienki, spodnie i koszule z lnu należy powiesić na sznurku albo suszarce, ale nie wystawiać na słońce. Len bardzo łatwo się gniecie, więc jeśli nie chcesz długo rozprasowywać zagnieceń, koniecznie rozprostuj ubranie przed powieszeniem go na suszarce. Lniane tkaniny prasuj zawsze jeszcze lekko wilgotne, obrócone na lewą stronę.
Nic tak nie cieszy, jak ukochane ubrania, które towarzyszą kobiecie przez lata. Przepiękne dodatki i gustowne inne elementy garderoby sprawiają, że panie czują się w zestawie z ulubioną koszulą czy swetrem jak w drugiej skórze. Warto stosować się do zasad prania i suszenia delikatnych materiałów, aby cieszyć się najcenniejszymi ubraniami jak najdłużej. | Jak dbać o ubrania z delikatnych materiałów? |
Nazwisko Davida Hewsona stało się rozpoznawalne dzięki kryminalnemu cyklowi „Dochodzenie”. Zarówno serial, jak i powieści zyskały wielu zwolenników i trudno się temu dziwić, bo dają i widzom, i czytelnikom dokładnie to, czego oczekują oni od historii ze zbrodnią w tle: intrygującą, wciągającą fabułę, narastające napięcie, niebanalne postaci, zaskakujące zwroty akcji i oczywiście dobre, zaskakujące zakończenie. Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy. Po jaki tytuł sięgnąć, gdy dotrze się do końca ostatniego tomu tak dobrego cyklu? „Cmentarz tajemnic” jest doskonałym wyborem. Autor zabiera swoich czytelników w podróż do Wenecji i to nie tylko tej współczesnej, ale i do miasta z 1733 roku. Obydwa te okresy łączy pomost dramatycznych i niebezpiecznych zdarzeń.
Wenecja z XVIII wieku
W mieście rozbrzmiewa przepiękna muzyka. Kto jest jej twórcą? To już tajemnica. Niezwykle utalentowana kompozytorka musi ukrywać swą tożsamość z obawy przed represjami, jakie niechybnie by ją dopadły, gdyby odkryto jej pochodzenie. Skomponowane przez nią dzieło jest przedmiotem zazdrości i pożądania, a to, jak udowodniono niejednokrotnie, dość niebezpieczna kombinacja.
Wenecja współczesna
Na cmentarzu San Michelle pojawia się mężczyzna, który chce odebrać ciało zmarłej przed dekadą „kuzynki” (po dziesięciu latach od pochówku musi ono zostać przeniesione, by zwolniło się miejsce na kolejne ciała). Młodzieńca nie interesuje jednak martwa kobieta. Kradnie trzymany przez nieboszczkę przedmiot i znika. W tym samym czasie do miasta przyjeżdża Daniel Forster, młody naukowiec, którego celem jest skatalogowanie biblioteczki pewnego kolekcjonera sztuki. Na miejscu okazuje się, że jego zadanie ma polegać na czymś zupełnie innym. Młody mężczyzna dostaje polecenie, by odebrać stare skrzypce od drobnego złodziejaszka i choć zdawałoby się, że taki drobiazg nie powinien stać się źródłem kłopotów, to wszystko wskazuje na to, że stanie się zupełnie inaczej.
Lawina zła
Fabuła nabiera tempa. Intrygi, kłamstwa, zdrady, morderstwa z całą swą brutalnością wpisują się w codzienność. Wenecja staje się miejscem mrocznych rozgrywek. David Hewson naprzemiennie opisuje to teraźniejszość, to znów wydarzenia z XVIII wieku. Napięcie stopniowo rośnie, akcja to rusza z kopyta, to znów nieco zwalnia, pozwalając odzyskać oddech, jednakże nudno nie robi się ani na moment! „Cmentarz tajemnic”zachwyca misternie uknutą intrygą, całą gamą nietuzinkowych postaci i dopracowanym tłem. Wenecja pokazana jest ze swej najmroczniejszej strony. Wspaniale wypadły obydwa miejskie portrety, ten współczesny i ten sprzed trzystu lat z czasów panowania doży, gdy Vivaldi, zakrywając łysinę rudą peruczką, dyrygował kameralnej orkiestrze, a Żydzi tłoczyli się w getcie.
Wenecka odsłona twórczości Davida Hewsona to lektura idealna dla miłośników mrocznych sekretów, przeszłości splatającej się z teraźniejszością, ciemnych zaułków, dusz i serc. W tym świecie dobro i prawość mają małe szanse na wygraną, a happy end wcale nie jest taki oczywisty. Wersja elektroniczna „Cmentarza tajemnic” dostępna jest w formacie EPUB i MOBI za ok. 20 złotych.
Źródło okładki: www.marginesy.com.pl | „Cmentarz tajemnic” David Hewson – recenzja |
Odkąd odkryliśmy, jak wiele do wystroju wnętrza może wnieść dekoracja ściany, zaczęliśmy szukać sposobów na jej artystyczną metamorfozę. Do grafik, dziecięcych obrazków i naklejek ostatnimi czasy dołączyły panele ścienne – i od razu zawładnęły sercami rodziców i dzieci. Ściany dziecięcych pokoi przechodzą prawdziwą metamorfozę. Zmieniamy kolory, kładziemy tapety, ozdabiamy naklejkami, a nawet sięgamy po dekorację, która może mieć również wymiar praktyczny. Panele ścienne potrafią odmienić wnętrze nie do poznania. Wprowadzą przytulny, romantyczny klimat lub podkreślą nowoczesny charakter przestrzeni. W pokoju małego dziecka mogą posłużyć za zagłówek lub oparcie do czytania książki, w pokoju nastolatka zaś staną się punktem odniesienia przy doborze pozostałych dodatków. Dostępne na rynku modele różnią się sposobem montażu. Możemy tradycyjnie przymocować je na kołki montażowe, zawiesić na haczykach, przykleić na klej montażowy, przymocować za pomocą taśmy dwustronnie klejącej lub za pomocą rzepów montażowych.
Prosta geometria
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Meble Berger, FLUFFO, O!Bubble (myMODULO), Meble Berger, myMODULO
To najprostszy sposób na metamorfozę ściany. Prostokątne, kwadratowe lub trójkątne elementy bardzo łatwo ze sobą zestawić, tworząc charakterystyczne, wielokolorowe wzory. Proste kształty pozwalają na dużą dowolność zarówno w zestawianiu ze sobą elementów, jak i… samodzielnym wykonaniu ściennych ozdób. Tapicerowanie to obecny trend DIY, warto się rozejrzeć za ciekawym wzorem tkaniny, sklejką i tackerem, by uzyskać wymarzony panel. Jeśli nie mamy czasu na tapicerowanie, poszukajmy gotowych rozwiązań. Wiele firm oferuje gotowe zestawy paneli, dobrane pod względem kolorystycznym, dostosowane do wieku dziecka i wielkości pokoju. Kwiaty, samochody, paski, kropki…
Do bogactwa wzorów dołącza ogromny wybór kolorów i rodzajów pianek – miękkiego i przyjemnego w dotyku materiału. Polecane są zwłaszcza do pokojów nastolatków.
Panele dekoracyjne i akustyczne
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. DUNES, ZUZU design, O!Bubble (myMODULO), SOUND SOLUTIONS, FLUFFO
Są bardziej zbite, ale uginają się pod wpływem nacisku i prezentują się ultranowocześnie. Tu w sukurs projektantom idzie najnowsza technologia. Panele wykonane z odpornej na uszkodzenia pianki mogą sprawdzić się w kąciku zabaw, świetnie będą się też prezentować na środku ściany. Staną się wyróżnikiem danej strefy, przyciągając wzrok i zwracając uwagę na jej niebanalny wystrój. Tego typu panele są jednokolorowe, natomiast można z nich zestawiać ciekawe barwne kompozycje. Co więcej – ich ogromną zaletą są formy – nietypowe, trójwymiarowe, nowoczesne.
Wśród dostępnych na rynku modeli paneli doszukamy się również paneli plecionych (oczywiście maszynowo), gipsowych, drewnianych czy z PCV. Ich główna funkcja sprowadza się do roli dekoracyjnej, choć – tak jak w przypadku przestrzennych paneli drewnianych czy tapicerowanych – sprawdzą się również pod względem akustycznym. Położone w odpowiednim miejscu znakomicie wygłuszają wnętrze. | Panele ścienne w dziecięcym pokoju. Gdy ściana wymaga zmiany |
Sebastien Loeb w świecie wirtualnym radzi sobie tak samo dobrze, jak na torze. Sebastien Loeb Rally Evo to niespodzianka, która ucieszy fanów gier wyścigowych! Do Sebastien Loeb Rally Evo przyciągać może nazwisko popularnego kierowcy. Fani Francuza nie będą rozczarowani, bo studio Milestone przygotowało dla nich specjalny tryb, w którym wcielamy się w rajdowca i odtwarzamy jego karierę. Dodatkowym plusem są filmowe dokumenty, w których Loeb sam opowiada o swojej historii. Zresztą cała gra naszpikowana jest ciekawostkami. Część z nich dotyczy kierowcy, część to informacje związane z samochodami. Dla miłośników motoryzacji to sympatyczny dodatek, a dla amatorów rajdów szansa, żeby się czegoś dowiedzieć. Sebastien Loeb Rally Evo bawi i uczy.
Nie ma czasu na nudę
Choć wskoczenie w fotel Sebastiena Loeba jest kuszące, to dużo ciekawszym trybem jest kariera. Tutaj tworzymy własnego kierowcę, który sam chce wspiąć się na szczyt. Ta opcja rozgrywki przypomina rozwiązania wykorzystane w takich seriach, jak Gran Turismo czy Forza (pełna recenzja grytutaj). Do naszej dyspozycji oddano różnego rodzaju zawody, a dostęp do kolejnych uzyskujemy, gdy kupimy niezbędne auto. Autorzy przygotowali dla nas nie tylko tradycyjne wyścigi, w których trzeba wykręcić jak najlepszy czas. W Sebastien Loeb Rally Evo weźmiemy udział w RallyCrossie (zawody na zamkniętym torze, o nawierzchni częściowo asfaltowej, a częściowo szutrowej) czy też bardziej nietypowych konkurencjach. Niektóre będą polegały na tym, by jako pierwszy zaliczyć bramki, niektóre zaś rozgrywane są na zasadach „ostatni odpada” – wyścig wygrywa więc ten, który przy każdym okrążeniu zawsze będzie finiszował na pierwszym miejscu. To wszystko sprawia, że tryb kariery w Sebastien Loeb Rally Evo jest bardzo różnorodny i nie pozwala się nudzić i męczyć. Nie chcecie ścigać się w odcinkach specjalnych? Proszę bardzo, możecie wziąć udział w zawodach na torze. Na dodatek do wyboru jest kilka lokalizacji, różniących się od siebie trasami i klimatem. Monotonia w Sebastien Loeb Rally Evo nie grozi.
Chce się jeździć!
Trasy w Sebastien Loeb Rally Evo zostały świetnie zaprojektowane. Są różnorodne i każda z lokacji czymś się wyróżnia. Miejscówki są klasyczne. Ścigać będziemy się między innymi w słonecznym Meksyku, zaśnieżonej Szwecji, wjedziemy na Pikes Peak czy też zaliczymy deszczową Wielką Brytanię. Etapy zostały stworzone tak, by testować nasze umiejętności. Niektóre wyścigi kusić będą długimi prostymi, na których auta będą mogły wykazać się mocą silnika, na innych zaś będą boleć nas palce od ciągłego skręcania i hamowania na ostrych zakrętach. Ważne są też warunki atmosferyczne. Inaczej jeździ się na suchym asfalcie, a inaczej na ośnieżonej trasie. Potrafi zaskoczyć deszcz oraz błoto. Dlatego też trasy musimy dokładnie poznać, bo każda z nich ma czyhające na nas pułapki w postaci nierówności czy zdradliwych zakrętów. Tak, w Sebastien Loeb Rally Evo nawierzchnia ma znaczenie i potrafi zrobić psikusa.
Model jazdy jest wymagający. Niekiedy nawet na prostej drodze możemy wpaść do rowu, bo okaże się, że zbyt szybko wyjechaliśmy z zakrętu albo po prostu nie dostosowaliśmy prędkości. Jest ciężko, ale to olbrzymia zaleta gry, bo w Sebastien Loeb Rally Evo jazda sprawia mnóstwo frajdy. Auta prowadzi się świetnie, każde z nich inaczej. Czuć różnicę w nawierzchni, więc do zawodów musimy podchodzić z odpowiednią taktyką, skupiając się na warunkach atmosferycznych. Sebastien Loeb Rally Evo wymaga od gracza ciągłego skupienia.
Jedyną wadą bardzo udanego modelu jazdy jest przesadnia lekkość wozów. Czuć to szczególnie, gdy zawadzimy o barierkę bądź wpadniemy w zaspę śnieżną i nagle samochód zaczyna lecieć, zaliczając przesadzone dachowanie. Na szczęście nie zdarza się to zbyt często, ale rzuca się w oczy. Po takiej wpadce możemy cofnąć czas i lepiej pokonać przeszkodę, jaką jest np. zakręt albo hopka. Wówczas naprawiamy błąd, jakim była nadmierna prędkość albo wpadnięcie w poślizg. Opcja cofania czasu w Sebastien Loeb Rally Evo przydaje się często i pomaga lepiej poznać trasę, na której jedziemy. Rzecz jasna nie trzeba z tego korzystać – do opcjonalne ułatwienie.
Graficzny powrót do przeszłości
Sebastien Loeb Rally Evo ma dwie wady. Pierwszą jest to, że wczytuje się bardzo wolno – na rozpoczęcie wyścigu czekamy zdecydowanie zbyt długo. Drugą jest oprawa graficzna. Sebastien Loeb Rally Evo na szczęście nie wygląda tak słabo jak poprzednie dzieła studia Milestone czy konkurencyjne WRC 5, ale wciąż jest to grafika, która bardziej pasuje do poprzedniej generacji niż do PlayStation 4, Xboksa One i mocnych komputerów. O ile modele samochodów wyglądają przyzwoicie, tak rozczarowuje ubogie tło i ogólne wykonanie takich elementów, jak kibice, domki, drzewa czy trawy. Rodzimego wydawcę możemy pochwalić za przygotowanie pełnej polskiej wersji językowej. W Sebastien Loeb Rally Evo usłyszymy polskiego pilota, lektor opisuje również kwestie związane z samouczkiem i tym podobne rzeczy.
Oprawa graficzna jest mocno niedzisiejsza, ale to nie przeszkadza, żeby świetnie bawić się w Sebastien Loeb Rally Evo. Model jazdy jest kapitalny, kariera wciągająca, naprawdę trudno oderwać się od gry. | Sebastien Loeb Rally Evo – recenzja |
Choć wiele osób uwielbia polską złotą jesień, nie zawsze wygląda ona tak kolorowo. W tym czasie łatwo o spadek odporności, a co za tym idzie: infekcje i przeziębienia. Warto pamiętać, że natura oferuje wiele składników, które włączone do codziennej diety, pomagają w walce z chorobami. Jedną z takich roślin jest imbir. Ceniony przede wszystkim w kuchni azjatyckiej uchodzi za lekarstwo i sekret dobrego zdrowia, urody i młodości. Jego ostry i jednocześnie lekko gorzkawy smak urozmaici nawet najprostsze przepisy.
Dlaczego warto jeść imbir?
Imbir zawiera olejek eteryczny o nazwie zingiberol oraz substancje żywiczne: gingerol i zinferon. Choć nazwy te większości z was pewnie niewiele mówią, a naukowcy nadal badają to niesamowicie ciekawe kłącze, wiadomo już, że korzystnie wpływają one na ludzki organizm. Przede wszystkim poprawiają trawienie poprzez pobudzanie wydzielania śliny i soku trawiennego. Łagodzą mdłości i działają przeciwwymiotnie. Ponadto, przeciwdziałają agregacji płytek krwi, czyli ich zlepianiu w zakrzepy. Do tego działają przeciwbólowo podczas miesiączki i migreny. To nie wszystko: działają przeciwobrzękowo, antybakteryjnie, przeciwzapalnie i natychmiast rozgrzewają.
Koktajl na odporność z imbirem i kurkumą
Jesienne poranki bywają ciężkie. Promienie słoneczne nie rozbudzają tak dobrze jak latem. Energię i zastrzyk witamin na dobry początek dnia zapewni pomarańczowy koktajl z imbirem i kurkumą.
Składniki:
2 pomarańcze;
2 cytryny;
4 cm świeżego imbiru;
2 łyżeczki kurkumy;
2 łyżki miodu;
1 szklanka wody.
Wodę z kurkumą gotuj przez 5 minut na małym ogniu. Pomarańcze, cytrynę i imbir obierz i włóż do wyciskarki. Wyciśnij sok, a następnie zmieszaj go z lekko ostudzoną wodą i dodaj miód. Wypij tuż po przygotowaniu.
box:offerCarousel
Imbir marynowany
Imbir marynowany znany jest przede wszystkim jako nieodłączny dodatek do sushi. Świetnie oczyszcza kubki smakowe między konsumpcją kolejnych kawałków. Jest też niezastąpionym towarzyszem dań mięsnych, rybnych i owoców morza.
Składniki:
200 g korzenia imbiru;
1 szklankaoctu ryżowego;
3 łyżki cukru;
szczypta soli;
woda do gotowania imbiru.
Imbir obierz i pokrój za pomocą szatkownicy. Włóż do wrzątku i gotuj przez pół minuty. Odcedź. W osobnym rondlu zagotuj ocet ryżowy z cukrem i solą. Plasterki imbiru ułóż w wyparzonym słoiku i zalej gorącą zalewą. Jedz po 3-4 dniach. Przechowuj w lodówce.
Rozgrzewająca zupa dyniowa z imbirem
box:imagePins
box:pin
box:pin
Nie ma nic lepszego na chłodne dni niż rozgrzewająca, treściwa i kremowa zupa. Królową jesiennych przepisów jest dynia. Bogata w beta-karoten, wapń, potas i fosfor może stać się ważnym sprzymierzeńcem w walce z przeziębieniami. Nawet po ugotowaniu nie traci swoich właściwości.
Składniki na 4 porcje:
1 l bulionu wołowego;
1 dynia;
2 łyżki oleju;
100 ml śmietanki 30%;
1 łyżka soku z cytryny;
4 cm świeżegoimbiru;
1 łyżeczka gałki muszkatołowej;
sól i pierz do smaku;
prażone pestki dyni, ostra papryka i śmietana do podania.
box:offerCarousel
Dynię przekrój, wydrąż z niej pestki, a następnie obierz i pokrój na kawałki. Ułóż na blasze pokrytej pergaminem i skrop olejem. Piecz w temperaturze 200°C przez 30 minut, aż zmięknie. Następnie przełóż do garnka i zalej bulionem. Dodaj obrany i starty na tarce o małych oczkach imbir i śmietanę. Dopraw sokiem z cytryny, gałką muszkatołową, solą i pieprzem. Zblenduj na gładką masę, a jeśli jest zbyt gęsta, rozcieńcz wodą. Gotuj przez 10 minut. Podawaj w miseczkach z kroplą śmietany, prażonymi pestkami oraz szczyptą ostrej papryki.
Imbir jest znany i ceniony od wieków. Nie bez przyczyny uważa się go w medycynie chińskiej za jedno z najważniejszych lekarstw. Zawarte w nim olejki eteryczne i składniki żywiczne pozytywnie wpływają na kondycją organizmu oraz poprawiają samopoczucie. W okresie przeziębień i częstych zachorowań na grypę warto wspomagać odporność, włączając go do codziennej diety. | Imbir – sposób na odporność. Jak go włączyć do diety? |
Dom, praca, rodzina… Czy codzienne obowiązki muszą oznaczać pożegnanie się na stałe z ulubionymi dyscyplinami sportu? Wystarczy odrobina dobrych chęci i podstawowy sprzęt, aby wraz z dziećmi stworzyć minidrużynę i spędzać popołudnia aktywnie w gronie najbliższych. Świat się kręci wokół piłki. Dwie najpopularniejsze gry drużynowe to koszykówka i piłka nożna. Tę pierwszą w najlepszym wydaniu serwują nam Amerykanie. Z kolei futbol jest bliższy sercom mieszkańców Europy. Któż z nas nie próbował naśladować w przeszłości Michaela Jordana czy Leo Messiego? Nadal możesz to robić. Potrzebujesz jedynie odpowiedniej piłki oraz kosza lub bramki. Jaki sprzęt wybrać do domowego użytku?
Sprzęt do koszykówki
Stworzenie domowego boiska do koszykówki wymaga przede wszystkim nieco wolnej przestrzeni. Zanim kupisz sprzęt, pomyśl, gdzie możesz go zamontować. Najlepiej w tym celu sprawdź podjazd przed domem lub równą, utwardzoną przestrzeń na terenie posesji. W zależności od indywidualnych potrzeb i możliwości masz do wyboru jeden z trzech systemów do gry w koszykówkę:
System przenośny – ma dużą, stabilną podstawę, którą dla zapewnienia bezpieczeństwa wypełnia się wodą lub piaskiem. Podporę kosza łatwo przemieścić dzięki dużym kółkom transportowym. W ten sposób możesz dowolnie przygotować i zmieniać pozycję koszy. Tego typu systemy są bardzo proste w montażu. Zestaw składający się ze stojaka wraz z tablicą kosztuje od 250 zł do 1500 zł.
System zamontowany na ścianie – sprzęt składa się jedynie z tablicy i obręczy, mocowanych bezpośrednio do ściany za pomocą specjalnych uchwytów montażowych. Jeśli masz za mało miejsca na założenie kosza, istnieje również możliwość przymocowania go do zadaszenia. Zestawy tablica plus obręcz są zdecydowanie tańsze od systemów przenośnych – podstawowe można kupić już od 50 zł. Na sprzęt lepszej jakości trzeba wydać ok. 350 zł.
System wbudowany w ziemię – najdroższym, ale najlepszym rozwiązaniem jest sprzęt wbudowany na stałe w ziemię. Taki system jest najbardziej zbliżony do prawdziwego boiska do koszykówki, a stabilna konstrukcja pozwoli na bezpiecznie wykonywanie efektownych wsadów. Ceny koszy montowanych w ziemi zaczynają się od 1000 zł i dochodzą nawet do 5000 zł.
Sprzęt do piłki nożnej
Sklepy sportowe oferują szeroki wybór bramek do piłki nożnej. Urządzenie małego boiska w zaciszu własnego ogródka lub działki wymaga odpowiedniego sprzętu. Przede wszystkim musisz sprecyzować, jaką przestrzeń masz do dyspozycji. Na tej podstawie określisz rozmiar bramki. Do miniboiska znajdującego się w ogrodzie najlepiej się nadają minibrameczki o aluminiowej lub stalowej konstrukcji. Są często sprzedawane w zestawie po dwie sztuki. Jeżeli masz do dyspozycji większą przestrzeń, możesz zainwestować w bramki o wymiarach 5 x 2 lub 3 x 2 m. Mogą być przytwierdzone na stałe do podłoża za pomocą szpilek, obciążników. Są też wersje przenośne z kółkami.
Dla najmłodszych sportowców najlepiej się nadająbramki dmuchane. Gwarantują świetną zabawę i co jest najważniejsze dla rodziców – bezpieczeństwo. Ich montaż jest bardzo szybki i prosty. Aby uatrakcyjnić trening piłkarski sobie oraz dzieciom, możesz zainwestować w tzw. bramki z matą celnościową. Dodatkowo warto zainwestować w pachołki treningowe, za pomocą których można wyznaczyć boisko lub doskonalić elementy techniczne, ustawiając tor przeszkód. | Minidrużyna |
Powietrze, którym oddychamy, jest coraz bardziej zanieczyszczone przez smog i alergeny. Warto zatem rozważyć zakup oczyszczacza powietrza. Oto najciekawsze modele w cenie do 1000 zł. Oczyszczacz – co to takiego?
Oczyszczacz powietrza to niewielkie przenośne urządzenie, które – w zależności od modelu – usuwa od 95% do 99% zanieczyszczeń z powietrza. System profesjonalnych filtrów wyłapuje kurz, roztocza, wirusy, bakterie, zwierzęcą sierść, zarodniki grzybów, lotne związki organiczne oraz mikroskopijne pyły, które mają katastrofalny wpływ na nasze zdrowie. To doskonałe rozwiązanie dla alergików, osób zmagających się z astmą oraz innymi schorzeniami układu oddechowego, a także mieszkańców dużych miast, w których jakość powietrza pozostawia wiele do życzenia. Co ważne, oczyszczacz nie wymaga żadnych specjalnych instalacji, wystarczy podłączyć go do gniazda elektrycznego, żeby cieszyć się zdrowym powietrzem. Warto natomiast pamiętać, że urządzenie to nie zastąpi wentylacji i nie zwalnia domowników z regularnego sprzątania.
Modele dostępne na rynku
Oczyszczacze powietrza dostępne są w kilku wersjach. Modele dla alergików oferują kilkustopniową filtrację powietrza, co pozwala na wyeliminowanie większości alergenów. Oznacza to koniec kataru, zaczerwienionych i łzawiących oczu, a także problemów z oddychaniem. Modele z filtrem węglowym wyłapują do 99,97% szkodliwych pyłów (PM10, PM2.5), benzopirenów, dioksyn oraz wiele innych substancji, które przedostają się do naszych płuc i krwiobiegu. Coraz chętniej kupowane są również oczyszczacze wyposażone dodatkowo w nawilżacz. Przydaje się on szczególnie w okresie jesienno- zimowym, kiedy powietrze jest suche, co niekorzystnie wpływa na samopoczucie i koncentrację.
Szczególnym rodzajem oczyszczacza jest jonizator, którego główne zadanie polega na wytwarzaniu jonów ujemnych. Urządzenie to wykorzystuje się w walce z tzw. elektrosmogiem, powstającym w wyniku emitowania przez urządzenia domowe promieniowania elektromagnetycznego. Trzeba jednak pamiętać, że jonizator nie eliminuje grzybów, wirusów, roztoczy, bakterii oraz innych zanieczyszczeń fizycznych.
box:offerCarousel
Oczyszczacz Midea. Urządzenie eliminujące szkodliwe związki chemiczne oraz pyły PM10 zwarte w smogu. Wyposażone zostało w system podwójnej filtracji: filtr HEPA oraz filtr z węglem aktywnym. Funkcje: dotykowy wyświetlacz, sygnalizator zanieczyszczenia, programator czasowy, automatyczny tryb nocny oraz wentylator z 4-stopniową regulacją. Dostępne modele o wydajności: 175 m³/godz. lub 285 m³/godz. Cena: od 749 zł.
Oczyszczacz Beurer. Model LW 110 jednocześnie oczyszcza i nawilża powietrze bez mat filtracyjnych. Wydajność pracy jest automatycznie dopasowywana do warunków otoczenia. Urządzenie oferuje trzy poziomy pracy oraz cichy tryb nocny. Wyposażone w wyświetlacz LCD, wskaźnik poziomu napełnienia i automatyczny wyłącznik bezpieczeństwa. Dwa kolory do wyboru: biały oraz czarny. Cena: od 758 zł.
Czym się kierować przy wyborze?
Najważniejszym parametrem oczyszczacza powietrza jest oczywiście jego wydajność, czyli to, jaką ilość powietrza jest w stanie przefiltrować w określonym czasie. Wielkość urządzenia należy dobrać do pomieszczenia, w którym będzie wykorzystywane. Większość producentów umieszcza na opakowaniu maksymalną obsługiwaną przez oczyszczacz kubaturę. Ważny jest również poziom emitowanego hałasu, dlatego warto wybrać model wyposażony w cichy tryb nocny. Duże znaczenie ma dostęp do części zamiennych; jeżeli trzeba je sprowadzać z zagranicy lub w przypadku awarii wysyłać urządzenie do Chin, lepiej się zdecydować na inne. Istotny jest także pobór mocy oraz to, z jakich filtrów korzysta oczyszczacz (wysokosprawnych HEPA, węglowych, wodnych, tkaninowych itd.). Filtr główny jest zamontowany, ale za pozostałe trzeba dopłacić, a każdy z nich ma inne zastosowanie.
Zanieczyszczenie powietrza to problem, którego nie można bagatelizować. Aby cieszyć się dobrym zdrowiem, warto zainwestować w oczyszczacz powietrza. Przejrzyj najlepsze modele! | Oczyszczacz powietrza za mniej niż 1000 zł |
Torba czy też skrzynka narzędziowa to nie tylko produkt dla montera zajmującego się na co dzień tego typu pracami. Domowi majsterkowicze również posiadają wiele narzędzi i mają problem z ich przechowywaniem czy przenoszeniem. Pojemnik na narzędzia w postaci torby lub skrzynki zarówno ułatwi ich transport, jak i pozwoli na ich posegregowanie i zorganizowanie. Torby narzędziowe najczęściej są wykonywane z materiałów tekstylnych, choć zdarzają się także ze skóry. Skrzynki natomiast zazwyczaj są produkowane z tworzyw sztucznych. Wiele z nich posiada metalowe dodatki jako mocowania części toreb czy skrzynek. Generalnie trudno określić, która torba jest przeznaczona dla profesjonalisty, a która dla amatora, gdyż nie ma jako takich norm w tym względzie. Potencjalny nabywca skrzynki lub torby na narzędzie przed dokonaniem zakupu kieruje się wielkością, funkcjonalnością i zastosowaniem materiałów, z których są te przedmioty wykonane, ponieważ muszą być one odporne na częste korzystanie z nich i ich transport. Oto miniprzewodnik po torbach narzędziowych.
Torba narzędziowa z krzesełkiem
Produktem wyróżniającym się w tej kategorii jest torba marki Yato. Służy ona do przenoszenia narzędzi. W zestawie producent oferuje stołek, który ułatwia wiele napraw i ogranicza konieczność schylania się i kucania. Produkt posiada aż 22 kieszenie i przegródki, dzięki którym można posegregować narzędzia. Torbę można odczepić od stołeczka, jeśli pojawi się taka potrzeba. Transport torby i stołka jest bardzo łatwy – wystarczy złożyć stołeczek, a całość przenieść, korzystając z rączek torby. Produkt polecany zarówno profesjonalistom, jak i amatorom zainteresowanym zakupem małej torby.
box:offerCarousel
Skórzana torba narzędziowa
Torby tego typu produkuje m.in. firma Vorel. Produkty tej marki są wykonane z wysokiej jakości skóry bydlęcej. Torby tego producenta bardzo dobrze sprawdzą się w różnych profesjach, które wymagają szybkiej reakcji, takich jak hydraulika czy elektryka. Ten model jest wyjątkowo funkcjonalny dzięki otwieranej części z przodu. Takie rozwiązanie ułatwia również posegregowanie narzędzi. Ponadto torba została wyposażona w pasek na ramię i rączkę ułatwiającą przenoszenie. Świetnie sprawdzi się w warsztacie profesjonalisty, jak również półprofesjonalisty.
box:offerCarousel
Otwarta torba narzędziowa
Otwarte torby narzędziowe ułatwiają dostęp do narzędzi i możliwość transportu rzeczy większych pod względem rozmiaru. Produktem o bardzo dobrych właściwościach jest torba Neo Tools. Ten model został wykonany z trwałego nylonu 600x600 denier, osadzonego na sztywnej i trwałej konstrukcji. Rękojeść z niezwykle lekkiej i trwałej stali z gumową rączką ułatwia przenoszenie. Ponadto do transportu służy trwały pas naramienny. Torba ma kieszenie zewnętrzne oraz liczne uchwyty i kieszonki wewnątrz. Producent, mając na względzie wygodę użytkownika, wyposażył ją w pokrywę zamykającą na rzep po obu stronach, co pozwala na szybki i łatwy demontaż. Torba będzie idealnym rozwiązaniem zarówno dla wysoko wykwalifikowanego fachowca, jak i amatora. Można ją wykorzystać również jako skrzynkę na akcesoria wożoną w bagażniku samochodu.
box:offerCarousel
Torba narzędziowa-walizka
Produkty tego typu świetnie sprawdzą się przy prowadzeniu profesjonalnego warsztatu i przewożeniu dużych i ciężkich narzędzi. Walizki zazwyczaj są wzmocnione zewnętrznie i odporne na uderzenia oraz duże ciężary, które mogą uszkodzić zwykle delikatne narzędzia. Produkcją toreb narzędziowych tego typu zajmuje się firma GT-Line. Producent, dbając o renomę, zewnętrzne części wykonuje z trwałego polipropylenu, uzyskiwanego poprzez stosowanie systemu próżniowego, wzmocnionego niezwykle odpornym na uderzenia i przy okazji lekkim stelażem z aluminium. Model Atomik tego producenta posiada trzy paletki na narzędzia, a ich mocowanie odbywa się za pomocą metody PTS, czyli saszetki i gumki. Walizka jest odporna na niekorzystny wpływ substancji chemicznych oraz wysokich i niskich temperatur.
box:offerCarousel
Wybór torby narzędziowej wcale nie jest taki łatwy, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Warto więc zastanowić się nad jej przeznaczeniem, by dokładnie określić typ torby na narzędzia spełniającej konkretne wymagania. Trzeba też pamiętać o tym, jakie narzędzia będą w niej przenoszone, bo może się okazać, że będzie potrzebna torba odporna na działanie warunków zewnętrznych. | Profesjonalne i półprofesjonalne torby narzędziowe |
Odchudzanie to długi i dość mozolny proces, podczas którego każdemu zdarzają się chwile zwątpienia. Trening w parach to doskonały sposób na wzajemne motywowanie się i przetrwanie wszelkich kryzysów, kiedy waga stoi lub znika chęć na ćwiczenia. Zalety
Co dwie głowy, to nie jedna – jak mówi stare przysłowie. Świetnie sprawdza się ono podczas treningów. Dwie osoby motywują się nawzajem, dzięki czemu ćwiczymy bardziej regularnie. Dodatkowo może dojść element współzawodnictwa, choć nie jest on obowiązkowy. Rywalizowanie ze sobą o to, kto więcej przebiegnie czy schudnie, również prowadzi do wzrostu motywacji. Oprócz tego trening w parze, szczególnie ze swoim chłopakiem czy mężem, scala związek i wzmacnia więź. Ćwiczenia wymagają oczywiście zaufania pomiędzy partnerami, co przekłada się na zaufanie w związku. Jakby tego było mało, taki trening jest o wiele bardziej efektywny.
Ćwiczenia
Dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z siłownią, idealnym ćwiczeniem będą brzuszki w parach w dwóch wariantach. W pierwszym z nich jedna osoba kładzie się na plecach z lekko zgiętymi w kolanach nogami. Druga łapie ją za stopy, przyciskając je do ziemi tak, by podczas wykonywania brzuszków się nie unosiły. Osoba leżąca wykonuje skłon, aby móc dać buziaka swojemu partnerowi. W drugim wariancie obie osoby leżą. Aby stopy się nie unosiły, jedna osoba ma nogi ułożone na zewnątrz, a druga do wewnątrz – w ten sposób zapieramy się o siebie.
Dla osób bardziej doświadczonych ciekawym ćwiczeniem na mięśnie brzucha będzie wykonywanie skłonów w zwisie. Jedna osoba (zazwyczaj mężczyzna) stoi wyprostowana i asekuruje partnerkę. Ta z kolei siada partnerowi na ramionach i powoli opuszcza się w dół, splatając nogi na jego szyi. Następnie wykonuje skłon tak, by objąć jego szyję.
Pary, które już ćwiczą od jakiegoś czasu, mogą spróbować wykonać takie oto ćwiczenie. Jedna osoba kładzie się na plecach, druga zaś kładzie się na brzuchu tak, by głowa partnera znajdowała się pomiędzy jej nogami. Osoba, która leży, łapie partnerkę za kostki i unosi je do góry. Ćwiczenie polega na wykonywaniu pompek przez osobę będącą na górze oraz podnoszeniu nóg przez osobę, która znajduje się na dole.
Innym ćwiczeniem angażującym bardzo dużą ilość mięśni jest tzw. taczka. Jedna osoba robi taczkę, czyli opiera ręce na ziemi, a partner chwyta i podnosi ją za nogi. Po chwili w takiej pozycji wykonują wolny spacer. Warto przed rozpoczęciem tego ćwiczenia nałożyć rękawiczki, które ochronią nasze dłonie. Podczas tego ćwiczenia pracują mięśnie ramion, brzucha i pleców.
Kolejnym bardzo ciekawym ćwiczeniem, które można wykonywać w parach, jest podawanie sobie piłki. Obie osoby opierają się o siebie plecami. Nogi muszą być ugięte w kolanach tak, jakbyśmy siedzieli na krześle. Całe ćwiczenie polega na przekazywaniu sobie piłki raz bokiem, raz nad głowami, a raz pod nogami.
Jak się przygotować?
Do treningu w parach należy się przygotować tak, jak do każdego innego. Przede wszystkim nie można zapomnieć o rozgrzewce. W tej roli bardzo dobrze sprawdzi się bieg na bieżni czy wioślarz. Dodatkowo dobrze jest wprowadzić kilka ćwiczeń rozciągających, by również nasze ścięgna i powięzie były dobrze przygotowane.
Trening w parze może być alternatywą do samotnego zmierzania się z trudnościami odchudzania lub całkowicie zastąpić zwykłe treningi. Razem zawsze łatwiej pokonywać przeszkody i różne trudności. Mając wsparcie bliskiej osoby, na pewno łatwiej będzie ćwiczyć. | Trening w parach |
1 lutego: Zmiany w Regulaminie Allegro i Regulaminie Sklepów Allegro 1 lutego wprowadzimy zmiany w dwóch Załącznikach do Regulaminu Allegro oraz w Regulaminie Sklepów Allegro.
W Regulaminie Allegro, w Załączniku nr 1, zmienimy zapis dotyczący sztabek złota i srebra.
W Załączniku nr 4 do Regulaminu Allegro oraz w Regulaminie Sklepów Allegro zmiany dotyczyć będą opłat za wystawienie i prowizji w niektórych kategoriach.
Wszystkie planowane zmiany przedstawiamy w pliku PDF. Fragmenty, które dodamy zaznaczyliśmy na zielono, a te które usuniemy - na czerwono. | 1 lutego: Zmiany w Regulaminie Allegro i Regulaminie Sklepów Allegro |
Tarcze hamulcowe to jeden z najważniejszych elementów układu hamulcowego. Choć w większości wyglądają bardzo podobnie i zawsze pełnią tę samą funkcję, mogą znacznie się od siebie różnić. Na czym polegają te różnice? Proces hamowania
Do wyhamowania niezbędna jest siła hamująca. Aby ją uzyskać, należy wytworzyć moment hamujący, działający na każde koło. I właśnie w tym celu potrzebne są nam tarcze hamulcowe. Moment hamujący jest zależny w takim samym stopniu od przyłożonej siły i ramienia, na jakim ta siła działa. Za przyłożenie siły odpowiada – za pośrednictwem klocków – cały układ hamulcowy. Ramię natomiast jest uzależnione od średnicy tarczy hamulcowej. Prosty wniosek jest taki, że im większa tarcza hamulcowa, tym lepiej – można wówczas uzyskać większy moment hamujący bez zwiększania siły w całym układzie. Niewątpliwy zysk.
Kolejnym plusem dużychtarcz hamulcowych jest oczywiście ich powierzchnia, a co za tym idzie – zdolność do magazynowania ciepła, co jest bardzo istotne, zwłaszcza podczas częstych hamowań z dużych prędkości. Ogólnie można powiedzieć, że proces hamowania to zamiana energii kinetycznej samochodu na energię cieplną, wytwarzaną podczas kontaktu szczęki hamulcowej z tarczą. Samochód przestanie nam hamować nie tylko wtedy, gdy nastąpi defekt mechaniczny tarcz lub klocków, lecz także gdy tarcza nie będzie w stanie „zmieścić” już więcej ciepła. Im większa tarcza, tym więcej zmagazynuje energii.
Do większej tarczy można też przyłożyć większą powierzchnię trącą – trzeba jednak pamiętać, że siła tarcia nie zależy od wielkości powierzchni. Przynajmniej w sposób prosty, ponieważ w praktyce do większej powierzchni można przyłożyć większą siłę, czyli w rezultacie zwiększyć moment hamujący.
W zasadzie jedynym minusem dużych tarcz hamulcowych jest ich duża masa, a co za tym idzie – bezwładność. O ile bezwładność nie odgrywa tutaj bardzo dużej roli, o tyle masa może być już znacząca. Każda masa przy kole jest tak zwaną „masą nieresorowaną”, czyli taką, której nie przejmuje zawieszenie. Co więcej, masa ta powoduje dodatkowe zużycie elementów zawieszenia.
Rodzaje tarcz hamulcowych
Nacinane tarcze hamulcowe możemy rozpoznać po charakterystycznych rowkach wyciętych w miejscu kontaktu tarczy z klockiem. Co dają takie rowki? Mają dwa zadania. Pierwsze z nich to odprowadzanie gazu i eliminowanie „poduszki powietrznej” między klockiem a tarczą. Drugą ich zaletą jest oczyszczanie powierzchni klocka z różnego rodzaju pyłu lub błota, które zmniejsza tarcie między klockiem a tarczą. Nacięcia na tarczy ścinają powierzchnie klocka, przez co ją odświeżają. Dzięki temu można powiedzieć, że klocek jest zawsze czysty i dobrze przylega do tarczy, niezależnie od warunków. Jednak nie trzeba chyba mówić, że takie działanie powoduje przyspieszone zużycie okładziny ciernej.
Pośrednim rozwiązaniem są nawiercane tarcze hamulcowe. Warto tu jednak zaznaczyć, że nie są to tarcze z otworami przelotowymi, tylko wgłębieniami. Zadaniem tych wgłębień jest, tak jak i rowków, eliminacja gazów między tarczą a klockami. Niestety nie usuwają one zabrudzeń, jak w przypadku tarcz nacinanych, ale ich zaletą jest wolniejsze zużywanie klocków hamulcowych. Jest to rozwiązanie pośrednie i nadaje się bardziej do usportowionych samochodów niż do rasowych aut wyścigowych.
Następnie wyróżnić można też tarcze wiercone, czyli takie z otworami na wylot. Ich zadanie jest takie samo, jaktarcz wentylowanych. Tarcze wiercone wyposażone są w otwory odprowadzające ciepło, a wentylowane składają się z dwóch tarcz oddzielonych od siebie żebrami wyznaczającymi kanały dla przepływającego powietrza. Za wadę tarcz wierconych można uznać ich osłabienie przez liczne otwory, wokół których występuje koncentracja naprężeń.
Oczywiście w praktyce stosuje się również kombinacje wyżej opisanych typów. Z reguły wszystkie rodzaje tarcz są wentylowane. Często producenci decydują się również na łączenie tarcz nacinanych i nawiercanych, ale to tylko dla samochodów wyścigowych.
Podsumowanie
Opisane wyżej rodzaje tarcz hamulcowych mają swoje uzasadnienie głównie w samochodach o dużych mocach lub w motorsporcie. Oznacza to, że w zwykłym samochodzie o przeciętnej mocy takie zabiegi, jak nacinanie lub nawiercanie nie są konieczne, ponieważ zadanie stawiane przed zwykłą tarczą hamulcową to jednokrotne hamowanie z dużej prędkości do zera i przerwa na ostudzenie. Nikt po drogach publicznych nie jeździ ciągle przyspieszając i hamując z maksymalną siłą. | Czym różnią się od siebie tarcze hamulcowe? |
Powszechnie wiadomo, że woda nie służy elektronice. Ale producenci sprzętu sportowego postanowili się uporać i z tym problemem. Na rynek trafiły zegarki i komputery pływackie, które dostarczają trenującemu wielu przydatnych informacji, a informacja jest potęgą. Czemu więc nie wykorzystać jej podczas treningu na basenie? Podczas biegania lub jazdy na rowerze naszą aktywność mogą bez problemu śledzić smartfony czy nawet tablety. Jednak w wypadku pływania sprawa jest bardziej skomplikowana. Urządzenia elektroniczne dla pływaków muszą wytrzymywać głębokie zanurzenie oraz być odporne na długotrwały kontakt z wodą. Odporność na takie niekorzystne warunki potwierdzona jest odpowiednimi certyfikatami. Na razie na rynku jest sprzęt przeznaczony przede wszystkim dla zawodowców i zaawansowanych amatorów, choć może się też przydać zwykłym pływakom.
Większość urządzeń, które zbierają istotne dla właściciela dane, ma formę zegarków dla pływaków, najwygodniejszą i pozwalającą na korzystanie z wielu funkcji.
Jakie informacje?
Najistotniejsze dla pływaka informacje – oprócz ilości spalonych kalorii i tętna – to częstotliwość powtórzeń ruchu oraz szybkość i przebyty dystans lub liczba pokonanych długości basenu. Ta wiedza przyda się do doskonalenia techniki – optymalna to maksimum skuteczności przy najmniejszej liczbie powtórzeń. Osiągniemy ją, wydłużając czas pojedynczego powtórzenia, dlatego informacje kompletowane przez zegarek lub komputer będą w tym wypadku niezastąpione. Może się wydawać, że wymienione parametry łatwo ustalić przez… zwykłe liczenie. Jednak z zegarkiem na ręku nie będziemy musieli koncentrować się na liczeniu, natomiast będziemy mogli się skupić na doskonaleniu stylu. Ponadto takie zegarki są niezastąpione na otwartych akwenach, gdzie odległość nie tak łatwo zmierzyć.
Większość zegarków pływackich ma dodatkową zaletę: noszone na co dzień przypominają nam o wyznaczonych celach, m.in. pokazując dystans, który przebyliśmy na basenie w całym tygodniu. Pomoże nam to utrzymać motywację , która łatwo ulatuje w leniwe popołudnia.
Podstawowe parametry
Zegarek dla pływaka przede wszystkim powinien być niewielki. Im jest większy, tym większy opór stawia w wodzie, najlepiej więc szukać modeli kompaktowych. Masa też ma znaczenie. Im mniejsza, tym mniejsza różnica między ciężarem obu rąk, a nawet nieduża różnica wagi może być odczuwalna po godzinnym treningu. Obowiązkowo powinien być wodoszczelny na głębokości co najmniej 20 m.
Przykładowe modele
Garmin Swim– produkt popularnej amerykańskiej firmy, znanej z produkowania nadajników GPS. Ma wiele funkcji, takich jak mierzenie efektywności pływania w technice swolf, identyfikowanie stylu pływackiego, możliwość synchronizacji z aplikacją Garmin Connect za pomocą nadajnika USB. Aplikacja analizuje treningi i wytycza nowe cele. Ma polskie menu. Cena – 510 zł.
Polar A300 HR– model fińskiej firmy specjalizującej się w pulsometrach. Cechuje się niedużymi gabarytami i wygodnym paskiem silikonowym. Oferuje podsumowanie dziennej, tygodniowej i miesięcznej aktywności, informuje o poprawie kondycji, określając maksymalną zdolność przyswajania tlenu przez organizm, sygnalizuje wibracjami zbyt długi braku aktywności, zapewnia dostęp do serwisu Polar Flow, który analizuje aktywność i określa kolejne cele. W zestawie jest również nadajnik na klatkę piersiową, który precyzyjnie mierzy tętno. Cena – 510 zł.
Polar V800 HR – oprócz tych samych funkcji co model A300 ma również konfigurowalne limity stref tętna, określanie obciążenia treningowego, dziennik treningowy, sygnalizację dźwiękami i wibracjami, timer interwałów podczas pływania oraz wiele innych. Do zestawu dołączony jest nadajnik na klatkę piersiową. Cena –1300 zł.
Informacje to potęga, jednakże jeszcze ważniejsze jest ich dobre wykorzystanie. Zbierajmy je i wykorzystujmy, by rozwijać się i stawiać sobie nowe cele. By robiąc dziś to, czego innym się nie chce, jutro robić rzeczy niemożliwe dla innych. | Cyfrowy trening, czyli zegarki i komputery pływackie |
Istnieje bardzo dużo kosmetyków dla dzieci i kobiet w ciąży. Trudno odnaleźć się wśród reklam zachęcających do kupna produktu danej firmy. Czy jednak wszystkie preparaty są naprawdę potrzebne noworodkowi? Co powinna do kosmetyczki spakować mama? Kosmetyki dla noworodka
Skóra przychodzącego na świat dziecka jest bardzo wrażliwa. Ma niższe pH niż naskórek osoby dorosłej, jest jeszcze nie w pełni wykształcona i nieco cieńsza. Składniki preparatów nakładanych na skórę dziecka z łatwością przez nią przenikają. Warto więc używać ich jak najmniej.
Wybierając kosmetyki dla dziecka, należy zawsze zwracać uwagę, czy można je stosować od pierwszych dni życia. Przyda się z pewnością delikatny płyn do kąpieli, np. żel do mycia noworodków Mustela Bebe (ok. 50 złotych za 750 ml). Kosmetyk jest bardzo wydajny, a do tego bezpieczny – myje, jednocześnie chroniąc naturalną warstwę hydrolipidową skóry. Zawiera składniki natłuszczające oraz witaminę B5. Do kąpieli można również używać emolientów. Wśród nich najpopularniejsze są dwa środki pielęgnacyjne: Oilatum oraz Emolium.
W kosmetyczce dziecka nie powinno zabraknąć też kremu na odparzenia. Nie trzeba stosować go przy każdej zmianie pieluszki, jednak gdy w okolicy odbytu pojawi się zaczerwienienie, należy po niego sięgnąć, by złagodzić podrażnienie. Do higieny pupy noworodka przydadzą się chusteczki nawilżane lub bawełniane płatki kosmetyczne.
W zanadrzu warto mieć roztwór soli fizjologicznej oraz jałowe gaziki – przydadzą się do przemywania oczu noworodka. W kilka dni po narodzinach skóra dziecka może zacząć się mocno złuszczać. Należy ją wówczas odpowiednio nawilżać. Do tego celu można stosować oliwkę dla dzieci (półpłynną lub w żelu) albo balsam do ciała.
Kosmetyki dla mamy
W przypadku mam konieczne może okazać się używanie kremu na rozstępy. Po ten preparat można sięgnąć już w czasie ciąży. Przyda się również balsam ujędrniający skórę. Konieczny będzie płyn do higieny intymnej.
Odpowiedni skład dla kobiet po porodzie ma ginekologiczny płyn do higieny intymnej Mamma Mia marki Ziaja. Jest to kosmetyk hipoalergiczny, zawiera kwas mlekowy, zachowuje naturalne pH miejsc intymnych. Łagodzi podrażnienia i nie narusza warstwy ochronnej naskórka. Szczególnej pielęgnacji wymaga również rana pooperacyjna (w przypadku cięcia cesarskiego). Najlepiej przemywać ją szarym mydłem. Nie wolno nakładać na nią żadnych kosmetyków!
W kosmetyczce mamy, zwłaszcza jeśli chce ona karmić piersią, powinien znaleźć się krem na pękające brodawki. Do tego celu należy używać bezpiecznej dla dziecka maści, np. PureLan 100, Bepanthen, Alantan Plus.
Do szpitala należy zabrać ze sobą również szampon do włosów oraz żel pod prysznic (delikatny i hipoalergiczny). Do mycia można wykorzystać ten sam preparat, który będzie stosowało się u dziecka. Kontakt „skóra do skóry” w pierwszym okresie życia jest bardzo ważny, dlatego niezwykle istotne jest, by kosmetyki nałożone na ciało mamy nie podrażniały delikatnego naskórka dziecka.
Skompletowanie wyprawki dla mamy i dziecka nie jest wcale zadaniem prostym. Nie należy brać ze sobą zbyt wielu rzeczy – im mniej kosmetyków użyjemy, tym lepiej. Pamiętajmy również o tym, że osoba nam bliska może przynieść do szpitala specyfiki, których będziemy w danej chwili potrzebować. | Wyprawka kosmetyczna dla mamy i noworodka |
Coraz więcej firm motoryzacyjnych do swoich aut z silnikiem Diesla zaleca używanie olejów silnikowych o rzadkiej konsystencji. Z kolei mechanicy serwisujący takie auta narzekają na zbyt wodniste smarowidła i twierdzą, że lepiej byłoby lać gęstsze i robić to częściej, niż zalecają producenci aut. Kto ma rację? Spójrzmy na fakty: rzeczywiście w nowoczesnych dieslach stosuje się coraz rzadsze oleje silnikowe.
Co to oznacza w praktyce?
Oleje, o których mówi się, że są rzadkie, mają po prostu niską klasę lepkości. Określa ona temperaturę, w jakiej dany olej może być używany. Ustala się ją według klasyfikacji lepkości SAE, wyróżniającej sześć klas olejów letnich i sześć klas olejów zimowych. Najczęściej olej jest opisywany cyframi i literami.
Cyfry poprzedzające literę W (W od winter – zima) oznaczają płynność oleju w niskiej temperaturze. W praktyce olej o symbolu 0W gwarantuje bardzo łatwy rozruch silnika oraz to, że szybko dotrze we wszystkie miejsca, które wymagają smarowania. Kolejna liczba w oznaczeniu oleju wskazuje jego lepkość w wysokich temperaturach. Im jest wyższa, tym bardziej wytrzymały jest olej i nie traci swoich właściwości smarnych nawet po silnym rozgrzaniu.
box:offerCarousel
Tyle teoria. W praktyce chodzi o coś jeszcze innego. Producenci aut są bardzo motywowani do zmniejszania zużycia paliwa, bo z tym wiąże się stopień ekologiczności silnika. Musi on emitować jak najmniej dwutlenku węgla oraz innych zanieczyszczeń. Oprócz stosowania filtrów i dopalaczy spalin zmniejsza się również zużycie paliwa, wychodząc z założenia, że im mniej go spalimy, tym mniej zanieczyszczeń powstanie. To rozsądne podejście, ale już przestaje się sprawdzać. Dlaczego?
Olej o zbyt wysokiej lepkości (zbyt „gęsty”) przyczynia się do wzrostu zużycia paliwa oraz zwiększa zużycie silnika w trakcie jego zimnego rozruchu. Ale olej o za niskiej lepkości powoduje szybsze zużycie silnika podczas normalnej eksploatacji. Elementy silnika chodzą leciutko i bez oporów, ale warstwa oleju jest bardzo cienka. Kiedy zostanie przerwana, silnik może się nawet zatrzeć. Za to zaletą używania oleju rzadkiego – o niskiej lepkości – jest zmniejszenie zużycia paliwa.
I tu jest pies pogrzebany. Z jednej strony, notujemy niższe zużycie paliwa, z drugiej zaś, silnik szybciej się niszczy. Są silniki, które bardzo źle znoszą stosowanie olejów o niskiej lepkości i nawet po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów wymagają poważnego remontu albo wręcz wymiany. Są to koszty idące w tysiące złotych, rzadko – w przypadku nowych aut dobrych marek – mówimy o kwocie rzędu kilku tysięcy, jest to raczej kilkanaście bądź kilkadziesiąt tysięcy. Sporo.
Jaka jest na to rada?
Zawsze warto pytać mechaników, zwłaszcza jeśli dobrze znają się na silnikach danej marki i mają doświadczenie oraz informacje o tym, jak wyglądają motory podobnych aut po przejechaniu kilkudziesięciu tysięcy kilometrów. Bardzo często radzą oni wlanie oleju o wyższej lepkości i najczęściej mają rację. Na ogół nie ma żadnych przeciwwskazań, by do auta, w którym producent zaleca stosowanie na przykład oleju 0W-30, wlać 10W-40. Silnik nie odczuje większej różnicy, będzie za to lepiej chroniony. Również zużycie paliwa nie wzrośnie w sposób zauważalny. A nawet jeśli je zanotujemy, to będziemy i tak do przodu, bo remont lub wymiana silnika zostaną znacznie odłożona w czasie.
box:offerCarousel
Częstsza wymiana oleju
Drugą metodą na przedłużenie życia nowych diesli jest po prostu częstsza wymiana oleju. Obecnie producenci środków smarnych chwalą się, że ich produkty wytrzymają nawet 30–40 tys. km bez wymiany. Owszem, ale to zależy od warunków jazdy, a te rzadko są idealne.
Każdy producent samochodu zaleca konkretny rodzaj, a nawet markę oleju i podaje przybliżone przebiegi, po których należy go wymienić. Jedni twierdzą, że trzeba to robić co 15 tys. km, inni, że co 30 tys. Te cezury warto jednak skracać. Pamiętajmy, że olej silnikowy bardzo szybko się zużywa podczas jazdy miejskiej, gdy silnik jest często niedogrzany, a my pokonujemy stosunkowo krótkie odcinki. Sprawdzajmy jego poziom co kilka tygodni i nie oszczędzajmy na wymianie – odczujemy to w kieszeni po kilku latach jeżdżenia. | Dlaczego w nowych dieslach warto częściej wymieniać olej? |
Chyba już nikogo nie dziwi widok dziecka spędzającego długie godziny nad smatfonem, tabletem czy przed konsolą. Elektroniczna rozrywka stała się pełnoprawną częścią dzieciństwa. Milusińscy szybciej uczą się obsługiwać smartfona, niż opanowują umiejętność czytania i pisania. Jaki sprzęt do grania im kupić? Gdzie mały będzie grał?
Świat konsol jest bogaty. Istnieje wiele modeli, które różną się specyfikacją, możliwościami lub przeznaczeniem. To trzecie kryterium powinno być dla nas najważniejsze. Zastanówmy się, czego oczekujemy od konsoli dla naszego dziecka.
W jakich warunkach będzie grało? Czy potrzebujemy sprzętu, który będzie centrum domowej rozrywki, czy też przenośnego urządzenia do krótkich rozgrywek podczas podróży?
Drugim kluczowym kryterium powinien być wybór gier. Co twoja pociecha lubi, jeśli już ma tego typu preferencje? W co chcesz pozwolić jej grać? Czy woli gry platformowe, kolorowe, czy może wyścigówki lub sportówki?
Choć wiele tytułów jest dostępnych na wszystkie platformy jednocześnie, to czasami warto się zagłębić w świat tak zwanych exclusive’ów, by przypadkiem nie odciąć się od świetnych gier w naszym kręgu zainteresowań.
Starsza generacja, ale wciąż mnóstwo zabawy
W świetle niedawnej premiery nowej generacji konsol – PlayStation 4 Pro oraz Xbox One X – dobrym (szczególnie dla portfela) pomysłem będzie sięgnięcie po poprzednie edycje. W przypadku zakupu dedykowanego najmłodszemu członkowi rodziny z pary PlayStation 4 Slim i Xbox One S. Można, oczywiście zakupić również starsze modele konsol - PlayStation 3 oraz Xbox 360. Niemniej, grafika na tych konsolach, nie prezentuje się już zbyt okazale. Również większość ciekawszych, nowych gier nie wychodzi już na te platformy.
Zobacz również: Konsola pod choinkę – Święta 2017
PS Vita dla mobilnych
Jeżeli konsola ma służyć jako rozrywka w trakcie podróży czy na wakacjach, to warto zdecydować się na urządzenie przenośne. Tu w zasadzie bezkonkurencyjna pozostaje PS Vita. Długi czas pracy na baterii, szeroki wybór gier, do tego dodatkowa funkcja przenośnego kontrolera, jeżeli posiadamy konsolę PlayStation. Minusem mogą być dla niektórych stosunkowo drogie gry jak na urządzenie przenośne.
PS Vita pozwala nie tylko na grę solową, ale również na rywalizację przez Internet – niestety wymagany jest wówczas dostęp do Wi-Fi. Ponadto konsola oferuje również inne rodzaje rozrywki. Poza grami odpalimy na niej różne aplikacje społecznościowe, pooglądamy filmy na Youtube itd.
Najnowsza generacja dla najbardziej wymagających
Jeżeli możemy sobie pozwolić na większy wydatek, warto zainwestować w najnowszą generację konsol – Playstation 4 Pro lub Xbox One X. Gwarantuje to najwyższej jakości grafikę. Szczególnie, jeżeli posiadamy w domu telewizor o rozdzielczości 4K.
Jak widać, wybór odpowiedniej konsoli to nie tylko kwestia budżetu, ale również preferencji dotyczących ulubionych gatunków gier czy przede wszystkim – sposobu grania. Potrzeby i możliwości graczy mobilnych są zupełnie inne niż tych, którzy preferują rozrywkę w domowym zaciszu.
Zobacz również: Xbox One X – czym się charakteryzuje? oraz PlayStation 4 Pro czy PlayStation 4 Slim, którą konsolę wybrać | Konsola do zabawy dla dzieci – który model warto wybrać? |
Tab S2 to, jak łatwo się domyślić, następca flagowego tabletu Samsunga z rodziny „S”. W nowej odsłonie postawiono na smukłą obudowę, ale czy przy okazji nie zapomniano o innych jego walorach? Specyfikacja
wyświetlacz: 9,7” 2048 x 1536 (4:3), Super AMOLED
układ: Exynos 7 Octa 5433 (4 x 1,4 GHz + 4 x 1,3 GHz)
grafika: ARM Mali-T760 MP6
3 GB RAM-u
pamięć: 16/32 GB, czytnik microSD (do 128 GB)
system: Android Lollipop 5.0.2
karta: w standardzie nanoSIM, obsługa LTE
aparat: przedni 2,1 Mpix
Bluetooth 4.1 A2DP
Wi-Fi a/b/g/n/ac, Dual Band, DLNA, Wi-Fi Direct
GPS z A-GPS, GLONASS
czujnik zbliżeniowy, światła, akcelerometr, geometryczny, pola magnetycznego, RGB, czytnik linii papilarnych
bateria: 5 870 mAh
wymiary: 237,3 x 169 x 5,6 mm
waga: 392 g
W stosunku do poprzednika uwagę zwracają przede wszystkim proporcje i zamiana 16:10 na 4:3. Sam ekran również „zmniejszył się” z 10,5 do 9,7 cala, a urządzenie zostało znacznie „odchudzone”, co niestety dotyczy też baterii (z 7 900 do 5 870 mAh). Na pocieszenie dołożono czytnik linii papilarnych. Tablet jest dostępny w sprzedaży w 2 wersjach kolorystycznych (czarnej i białej), z LTE lub bez. Tak jak w przypadku pierwszych Galaxy Tab S, możemy otrzymać też mniejszy i tańszy wariant 8-calowy.
Konstrukcja tabletu
Tab S2 oparto na metalowej ramce, która wspiera przeszklony front i tył z tworzyw sztucznych. Tablet wygląda charakterystycznie dla nowych produktów Samsunga i przypomina powiększone telefony Serii „A”. Można w nim dostrzec inspiracje Galaxy S6, a częściowo przypomina także iPada.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Front to szkło, ale choć nie jest to Gorilla Glass, ekran i tak jest bardzo sztywny i nie ugina się. Czarne ramki zostały zminimalizowane do 1 mm ze wszystkich stron. Pod wyświetlaczem znalazł się fizyczny przycisk główny zintegrowany z czytnikiem palca. Obok niego widać podświetlane dotykowe przyciski nawigacyjne. Na szczyt przedniej ścianki trafiły: logo, czujniki oraz przedni aparat.
Krawędzie są bardzo wąskie, mają tylko 5,6 mm grubości. Stworzono je z metalu i pokryto matową farbą. Włącznik oraz regulacja głośności znalazły się w górnej części prawej strony – przyciski są wąskie i wyraźnie wystają. W dolnej części ulokowano dwa czytniki: nanoSIM oraz microSD (w formie wysuwanych foremek). Na dół trafiły: 2 głośniki, wyjście słuchawkowe oraz złącze microUSB. Pozostałe krawędzie są puste.
„Plecy” urządzenia są gładkie, matowe. Środkową część górnej krawędzi zajmuje obiektyw główny, który wyraźnie odstaje, a dodatkowo (niestety) nie posiada diody błyskowej. Z prawej strony widać jeszcze przyciski do mocowania etui.
Wykonanie tabletu oceniam jako świetne. Konstrukcja jest sztywna, mocna i sprawia wrażenie trwałej. Nic się nie ugina, ani nie trzeszczy, elementy są wzorowo spasowane. Tablet wygląda bardzo dobrze, przykuwa wzrok – sporo tutaj podobieństw do iPada, co jest dosyć kontrowersyjne. Obu urządzeń nie da się jednak pomylić, ponieważ Tab S2 ma swoje „wyróżniki”.
Ergonomia i obsługa
Jak na prawie 10-calowy tablet, urządzenie jest lekkie (niespełna 0,4 kg). Jego wagę czuć, ale nie męczy po dłuższym czasie użytkowania.
Szklany front łatwo zbiera smugi, ale czyszczenie nie sprawia żadnego problemu. Jakościowo trudno odróżnić szklaną powłokę Samsunga od Gorilla Glass 4 – twardość i grubość szkła robią wrażenie, chociaż palec nie ślizga się po ekranie tak gładko, jak w przypadku szkła marki Corning.
Proporcje ekranu 4:3 sprawdzają się rewelacyjnie. Przy 9,7-calowej powierzchni ekran spisuje się wzorowo podczas obsługi stron internetowych lub e-booków, a do tego wygodnie korzysta się z klawiatury ekranowej. Poziomo wyświetlacz dobrze radzi sobie w grach, nieźle podczas oglądania filmów, ale do multimediów wygodniejsze okazuje się jednak ustawienie 16:10.
Gniazda i przyciski zostały rozmieszczone bardzo dobrze i łatwo je zlokalizować. Klawisze wyraźnie czuć pod palcem; mają świetny, sprężysty i wyczuwalny, dosyć głęboki klik. Wyjście słuchawkowe na dole to również dobre rozwiązanie – kabel słuchawkowy nie przeszkadza. Nieźle zlokalizowano też głośniki, bowiem rzadko zdarza się, by zostały zasłonięte przypadkowo.
Doskonale spisał się czytnik palca – jego dodawanie trwa długo, ale sensor reaguje też na dosyć delikatne dotknięcie (choć całość trwa chwilę). Sensor odwdzięcza się za to bardzo dobrą wibracją, szybką i zwartą. System wibracji jest ogólnie wysokiej jakości oraz dobrze wspomaga korzystanie z klawiatury ekranowej.
Urządzenie nie przegrzewa się. Podczas obciążenia różnymi procesami nie powoduje dyskomfortu użytkowania – cieplejsza robi się wyłącznie środkowa część tabletu przy dłuższej krawędzi, ale to wciąż tylko około 38° C podczas ciężkich testów obciążeniowych, czyli sporo niżej niż „gorąca” konkurencja ze Snapdragonem 810.
Wyświetlacz
Tab S2 wyposażono w Super AMOLED o rozdzielczości 2048 x 1536 pikseli, co daje zagęszczenie pikseli na poziomie 264 ppi. Jak przystało na ekrany Samsunga, kąty widzenia są wzorowe, obraz wyrazisty i precyzyjny, a barwy mocne. Dla niektórych mogą być wręcz lekko przejaskrawione, do wyboru jest jednak kilka trybów wyświetlania. Tryb podstawowy zmniejsza nasycenie, ale niestety zbyt mocno – obraz robi się wyblakły. Ponadto bardzo duże wrażenie robi czerń – głęboka i bez efektu srebrzenia. Nieco gorzej wypada biel z niebieskawą poświatą. Ekran jest jasny, ale nie wyjątkowo mocno (choć w praktyce maksymalna luminacja powinna okazać się wystarczająca).
System operacyjny i wydajność
Tablet działa pod kontrolą Androida Lollipop 5.0.2, klasycznie z nakładką TouchWiz – po interfejsie Material Design właściwie nie ma śladu. Górna belka została przebudowana, posiada (przewijaną poziomo) listę ikon (pełniących funkcję skrótów) i można ją dostosować. Szuflada aplikacji wyświetla 5 ikon w rzędzie i pozwala na dowolne sortowanie, można też szybko odinstalować dany program. Jeden z wirtualnych pulpitów zajmuje czytnik newsów Samsunga, czyli Briefing.
Ekran ustawień daje dostęp do wielu opcji. Tablet może służyć jako router Wi-Fi, wspiera podstawowe gesty, pozwala łatwo zarządzać połączeniami (w tym LTE). Znajduje się tam także opcja przyspieszenia pobierania – przy korzystaniu jednocześnie z Wi-Fi i LTE. Na uwagę zasługuje również możliwość pracy na 2 aplikacjach jednocześnie. Da się dostosować ich rozmiar – przytrzymanie lewego przycisku pozwala je wybrać.
System działa błyskawicznie i stabilnie. Przez okres testów nie zdarzył się żaden problem, system nie zawiesił się, nie przyciął, a praca na wielu aplikacjach była płynna.
W najpopularniejszym benchmarku AnTuTu tablet uzyskuje 56 803 punkty. To bardzo dobry wynik, chociaż moc Tab S2 tkwi w procesorze. Układ graficzny nie dotrzymuje mu kroku, testy grafiki 3D nie zostały odtworzone w pełni płynnie, trochę przycinały (średnio 40 kl/s). Widać to też po benchmarku 3D Mark Sling Shot (ES 3.1 1440p), gdzie opisywany Samsung osiągnął 703 punkty, czyli dużo mniej niż tegoroczne i zeszłoroczne flagowe smartfony (np.: HTC Nexus 9 /1 704 punktów/ tablet Sony Xperia Z4 /1 149/, ale trochę lepiej niż Lenovo Yoga 2 10.1 /683/).
Bateria
Tablet działa do 6 h na jednorazowym ładowaniu baterii (bez oszczędzania). To dobry wynik, ale nie zachwyca w kontekście ceny urządzenia (1 900 zł za wersję bez modemu LTE). Bateria została zmniejszona, w drugiej rewizji Tab S ważniejsze okazały się: design i smukła obudowa, a i wysoka rozdzielczość ma negatywne przełożenie na czas pracy. Przy sporadycznym i oszczędnym korzystaniu z tabletu (w roli czytnika Internetu, dokumentów czy książek), baterią nie trzeba się specjalnie przejmować – tablet wytrzyma 2–3 dni, a w trybie czuwania pracuje naprawdę długo.
Multimedia – gry, aparat, audio
Mimo że układ graficzny nie jest najwyższej wydajności, to urządzenie nadal doskonale radzi sobie z grami 3D. Asphalt 8: Airborne działa płynnie na wysokich ustawieniach. Mniejsze, nowe gry 2D (jak Fallout Shelter lub Angry Birds 2) nie stanowią dlań wyzwania. Rozgrywka jest przyjemna, chociaż proporcje ekranu nie są idealne do gier – przydałoby się jednak 16:10.
Główny aparat ustawia ostrość dość szybko. Obiektyw jest jasny, zatem przy mocnym świetle słonecznym warto korzystać z suwaka korekty ekspozycji. Zdjęcia są przeciętnej jakości, ale „używalne”, spokojnie można je wrzucić na portale takie, jak: Facebook czy Instagram. Przedni obiektyw również oferuje niezły poziom uzyskiwanych fotografii. Oba obiektywy nagrywają wideo w Full HD, a tablet nie przycina i nie gubi ostrości.
Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej:
Zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3
Aplikacja aparatu ma dużo skrótów na wierzchu – na dole jest przełącznik do funkcji nagrywania, zmiana obiektywu i wybór trybu (autoportret, zdjęcie wirtualne, zdjęcia z interwałem oraz link do pobrania większej ilości trybów). Górna część daje dostęp do efektów, upiększania, samowyzwalacza i ustawień.
Głośniki są niezłe – dobrze słyszalne, chociaż nie wyjątkowo czyste lub głośne. Bez obaw można też podłączyć pod tablet słuchawki z wyższej półki, bowiem Tab S2 oferuje wyjście minijack o naprawdę dobrej jakości.
Łączność
Nie miałem problemów z zasięgiem LTE lub Wi-Fi, nieźle sprawdził się też Bluetooth – urządzenie obsługuje kodek aptX, zatem można wykorzystać potencjał droższych słuchawek bezprzewodowych. Tablet nie obsługuje za to NFC (choć w przypadku tabletu to mniejsza strata niż w smartfonach).
Podsumowanie
Galaxy Tab S2 to porządny tablet. Robi wrażenie świetnym wykonaniem, estetycznym designem oraz wyjątkowo cienką obudową i niską wagą. To szybki i stabilny sprzęt o funkcjonalnych proporcjach 4:3, które idealnie nadają się do surfowania w sieci, czytania książek czy przeglądania map. Mimo wszystko w tej cenie do ideału trochę zabrakło.
Układ graficzny nie należy do wyjątkowo wydajnych, mniej panoramiczne proporcje nie najlepiej pasują do filmów czy gier, a i żywotność baterii nie wzbudza zachwytów. W swojej cenie (1 900 bądź 2 200 zł za wariant LTE) to i tak ciekawa, androidowa alternatywa dla iPada bądź tańsza, mniej wydajna opcja dla Sony
Z4 Tablet. Choć, nie ukrywam, że równie dobrze można rozważyć zakup… pierwszej generacji Tab S. | Samsung Galaxy Tab S2 9,7” LTE – najcieńszy, ale czy najlepszy tablet? |
Każdy jogin wie, że bez maty ani rusz, ale jaką wybrać, na co zwracać uwagę i jak dostosować ją do własnego stylu ćwiczeń? Podpowiadamy, co trzeba wiedzieć o matach do jogi. Doświadczeni jogini z pewnością trafili już na swoją idealną matę do jogi, ale to, co dla jednego jest strzałem w dziesiątkę, dla drugiego może się okazać zupełnie nietrafionym zakupem, dlatego przede wszystkim dostosuj ją do swoich potrzeb, bo tylko maksymalnie zindywidualizowana może stać się twoim najlepszym przyjacielem w czasie ćwiczeń. Zaczynając praktykowanie jogi, wiele osób kupuje najtańszą matę, zapominając, że pełni ona tak ważną funkcję jak buty w bieganiu. Zakup złej jakości, niedostosowany może skutecznie zniechęcić do ćwiczeń, przysłaniając energię płynącą z ćwiczeń. Oczywiście na początku możesz korzystać z mat dostępnych w centrach handlowych, jeśli jednak „czujesz to coś” do jogi po kilku pierwszych lekcjach i masz pewność, że szybko się z nią nie rozstaniesz, zdecyduj się na zakup własnej.
Mata idealna?
Odpowiedź na pytanie, jaką matę wybrać, jest jedna: dobrą, czyli taką, która spełnia swoje zadanie, więc zapewnia bezpieczeństwo (poprawia przyczepność do podłoża) i podnosi komfort ćwiczeń, a przy tym jest dostosowana do twoich indywidualnych potrzeb. Pamiętaj, że dobra wcale nie oznacza droga, jednak z ostrożnością podchodź do mat uniwersalnych, a zanim zdecydujesz się na kupno, zwróć uwagę na poniższe parametry.
Grubość
Maty cienkie, poniżej 3,5 mm, są w prawdzie tańsze, lżejsze i zajmują mniej miejsca, pozwalają na lepszy kontakt z podłożem w przypadku ćwiczeń wymagających pozycji stojącej, co pozwala utrzymać równowagę, ale szybciej się zużywają, gorzej amortyzują (co jest ważne dla osób szczupłych, które podczas wykonywania ćwiczeń na za cienkiej macie mogą odczuwać ból kości i stawów), słabo izolują od temperatury podłoża. Najcieńsze maty mają 1,5 mm, najgrubsze nawet 6 mm, ale o ostatecznej jakości świadczyć będzie materiał, z którego zostały wykonane.
Długość i szerokość
Standardowe maty mają 183 cm lub 185 cm długości i 60 cm szerokości, jednak odpowiednia jest co najmniej o kilkanaście centymetrów dłuższa niż wynosi twój wzrost (standardowo o 15–20 cm, choć wiele osób ceni sobie różnice w granicach 30–35 cm), ważne również, by była odpowiednio szeroka. Na rynku znajdziesz maty do 220 cm długości i 80 cm szerokości.
Materiał
W sprzedaży są trzy rodzaje mat: kauczukowe, z PCW i z TPE. Najtańsze, ale i najbardziej wytrzymałe są wersje z PCW, odporne także na duże obciążenia, jednak ze względu odmienny skład różnią się jakością (odradzamy egzemplarze z zawartością ftalanów, lateksu itp.).
Maty kauczukowe są w pełni naturalne, doskonale absorbują wilgoć, w tym pot, zapewniają maksymalną przyczepność (jest to ważne w wypadku dużej potliwości rąk i stóp), są jednak stosunkowo ciężkie. Ich wadą jest specyficzny zapach (który z czasem zanika), są również najdroższe.
TPE (Thermal Plastic Elastomer) to tworzywo umożliwiające produkowanie mat o dużej grubości, a przy tym maksymalnie lekkich, dzięki czemu stanowią idealną alternatywę dla modeli z PCW i kauczuku. Są wprawdzie mniej wytrzymałe, ale plastyczność TPE pozwala na wytworzenie różnej struktury, przez co są przyjemne dla oka. Nadają się dla alergików, gdyż nie wchłaniają brudu, potu itp., są też w pełni biodegradowalne.
Faktura
Lepsza będzie mata dwustronna z wytłaczanym wzorem, który dodatkowo zwiększa jej przyczepność, a w związku z tym bezpieczeństwo. Część ćwiczących ceni sobie narysowaną na środku i biegnącą na całej długości linię, która pozwala kontrolować ułożenie ciała podczas wykonywania poszczególnych ćwiczeń. Mata powinna ci się podobać (być w ulubionym kolorze, z ładnym wzorem), ale nie może odwracać twojej uwagi – najlepsza jest taka, o której istnieniu zapominasz w czasie ćwiczeń.
Podróże z matą
Jeśli na zajęcia dojeżdżasz samochodem, wystarczy ci zwykły pokrowiec na matę, jeśli jednak korzystasz z komunikacji miejskiej lub roweru, pomyśl o kupnie plecaka lub torby, w których zmieścisz nie tylko matę, ale również akcesoria potrzebne w ciągu dnia – laptop, terminarz itp. Jeśli nie jeździsz na zajęcia samochodem, pamiętaj o wadze i rozmiarze samej maty – postaw raczej na lżejsze modele, które zajmują niedużo miejsca.
Maty ręcznikowe i koce do jogi
W zależności od twojego doświadczenia i ulubionej techniki przydatnym akcesorium może być mata ręcznikowa lub koc. Mata się przyda, jeśli lubisz dynamiczne asany, bo naturalna bawełna szybko wchłania pot, więc stanowi alternatywę dla mat PCW lub kauczukowych albo ich dopełnienie. Ważne, aby o spodu pokryta była silikonowymi kropeczkami zapobiegającymi ślizganiu. Koce do jogi z naturalnej wełny idealnie się spiszą podczas asan wymagających długiego trwania w jednej pozycji (unikniesz odgnieceń kolan, łokci itp.) oraz w czasie medytacji (może posłużyć do okrycia).
Brak maty nie wyklucza praktykowania jogi – wielu joginów zaczynało na podłodze czy dywanie, a jeszcze 20 lat temu w szkołach jogi korzystano ze zwykłych karimat. Jednak jej posiadanie na pewno znacząco wpłynie na twój komfort i bezpieczeństwo. | Wszystko, co należy wiedzieć o macie do jogi |
Szukacie klasycznie zaprojektowanego 15-calowego laptopa z matową matrycą do domowych zastosowań w cenie do 1600 zł? Sprawdźcie, jak w moim teście poradził sobie Samsung ATIV Book 2 NP270E5E-K05PL. Obudowa
Jeśli w notebookach cenicie tradycyjne wzornictwo, to ATIV Book 2+ od razu powinien wam się spodobać. Nie ma tu choćby grama niepotrzebnej fanaberii ze strony projektantów. Króluje prostota i minimalizm. Producent nie oszczędzał na użytych materiałach. Ich jakość nie wzbudza żadnych zastrzeżeń. Cały ATIV został wykonany rzecz jasna z plastiku (trudno w tej cenie spodziewać się modelu z aluminium). Przestrzeń na ręce wokół touchpada (poniżej klawiatury) jest chropowata – zwiększa to w dużym stopniu komfort korzystania ze sprzętu. Na laptopie nie powstają odciski palców, a dodatkowo ręce nie ślizgają się, jak ma to miejsce w przypadku połyskliwej i gładkiej powierzchni.
Tworzywo, z którego wykonano pokrywę matrycy imituje szczotkowane aluminium. To oczywiście jedynie sprytny zabieg koreańskiego producenta. W rzeczywistości jest to bowiem zwykły plastik. W dodatku (niestety) bardzo łatwo zbierający odciski palców. Grill głośnika rozciąga się na niemal całej długości urządzenia powyżej klawiatury. Po prawej stronie znalazł się przycisk „Power”.
Lewa strona obudowy kryje następujące złącza: wtyk zasilania, złącze RJ45 (LAN), port D-Sub, HDMI, USB 2.0, audio combo (wyjście słuchawkowe i wejście mikrofonowe w jednym), czytnik kart SD, SDHC, SDXC.
Po prawej stronie znajdziemy napęd optyczny, dwa porty USB 2.0 oraz blokadę Kensingtona. Frontowa część obudowy kryje z kolei diody sygnalizujące pracę komputera.
Klawiatura i touchpad
Wyspowa klawiatura w tym segmencie cenowym laptopów nie jest czymś oczywistym i standardowym, dlatego Samsungowi należy się za nią zasłużony plus. Co więcej, jest ona pełnowymiarowa i zawiera numpad – z obsługą arkuszy kalkulacyjnych nie powinno być zatem najmniejszych problemów.
Touchpad zapewnia bezproblemowe sterowanie. Ku mojej uciesze, zarówno lewy, jak i prawy klawisz są fizycznie wydzielone – znacznie ułatwia to nawigację. O takich luksusach jak podświetlana klawiatura w tym modelu możemy niestety zapomnieć.
Ekran
Na rynku zdecydowana większość notebooków jest przez producentów wyposażana w matryce błyszczące. Największym minusem takiego rozwiązania jest to, że w ekranie dość mocno odbijają wszystkie przedmioty z otoczenia. Na całe szczęście w ATIV Book 2 takich problemów nie doświadczymy. Matowy ekran skutecznie chroni przed refleksami. Obraz jest wyświetlany w standardowej, jak na tę klasę sprzętu, rozdzielczości czyli 1366 x 768 pikseli. Dużo gorzej przedstawiają się kąty widzenia. O ile te w poziome są jeszcze akceptowalne, o tyle pionowe są po prostu kiepskie. Lepsza mogłaby być również jasność. Na otwartej przestrzeni, w słoneczne dni, możecie mieć problemy z odczytaniem tego, co wyświetlane jest na ekranie.
Audio
Chociaż dwa zainstalowane w laptopie głośniki dysponują mocą zaledwie 1,5 W, to w praktyce spisują się nie najgorzej. Nawet w dość głośnym otoczeniu nie powinny mieć problemu z komfortowym odsłuchem. Samsung w opisie ATIV Booka chwali się, że obsługuje on system SoundAlive. I rzeczywiście trudno mu zarzucić, że przetworniki zamiast wyrazistych dźwięków, nieprzyjemnie buczą. Jest tylko jedno „ale”. Zresztą można je odnieść nie tylko do bohatera tego testu, ale do zdecydowanej większości laptopów. ATIV Book kiepsko radzi sobie z odtwarzaniem basów. Są one po prostu płaskie. Ale trzeba też uczciwie przyznać, że ten model nie jest dedykowany melomanom, więc można na to przymknąć oko.
Wydajność
Koreański koncern wyposażył testowanego laptopa w procesor Intel Celeron 847, taktowany zegarem 1,1 GHz, 4 GB pamięci RAM DDR3 1333 MHz, zintegrowaną kartę graficzną Intel HD Graphics oraz tradycyjny dysk twardy HDD o pojemności 500 GB (S-ATA II, 5400 obr/min). Cóż, taka specyfikacja dość jasno zdradza przeznaczenie Samsunga. To zdecydowanie środowisko aplikacji biurowych i internetowych. ATIV poradzi sobie bez problemu z obsługą arkusza kalkulacyjnego lub ze stworzeniem prezentacji multimedialnej.
Na tym kończą się jednak jego możliwości. Jeśli myślicie o notebooku do zastosowań multimedialnych (przetwarzanie grafiki, video) lub o modelu, na którym chcielibyście od czasu do czasu pograć (nawet niekoniecznie w najnowsze, ale kilkuletnie już gry), zapomnijcie o tym Samsungu. Jego specyfikacja nie podoła takim zastosowaniom.
Podsumowanie
Samsung ATIV Book 2 NP270E5E-K05PL to laptop, który z pełnym przekonaniem mogę polecić wszystkim, którzy szukają taniego, 15-calowego urządzenia do domowych zastosowań. Za ok. 1600 zł na Allegro otrzymamy solidnie wykony notebook z matową matrycą, wyspową klawiaturą oraz dość pojemnym, tradycyjnym dyskiem twardym (500 GB).
Musimy być jednak świadomi, że mocy obliczeniowej Samsungowi starczy jedynie do obsługi prostych i niewymagających programów, takich jak przeglądarka internetowa, komunikator typu Gadu-Gadu lub edytor tekstu. Pamiętajmy o braku portów USB 3.0, co może być niemałym utrudnieniem, np. dla osób, które często przenoszą duże ilości danych pomiędzy dyskiem zewnętrznym a laptopem. Rozczarowujące są także pionowe kąty widzenia w zastosowanej matrycy. | Test Samsunga ATIV Book 2 NP270E5E-K05PL. Praktycznie i tanio |
Nie istnieje prostsza i bardziej naturalna forma ruchu niż bieganie. Jogging daje same korzyści zdrowotne, a kosztuje tyle, co dobra para butów do biegania. Dzięki bieganiu minimalizuje się ryzyko chorób serca i układu krążenia. Czasami bieganie rozpoczyna się od… obuwia. Kupujemy piękny model pasujący nam do jeansów i zadowoleni ze swojego stroju idziemy do pracy czy na uczelnię. A tam ktoś spogląda z uznaniem na nasze buty i pyta: „Biegasz? Jaki dystans preferujesz?” Po czym dodaje: „Ja też mam buty tej marki. Robię w nich 60 km tygodniowo”. Co nam wówczas pozostaje? Bąkamy pod nosem: „Trochę” lub „Zaczynam” i… nieco z musu zaczynamy przygodę z bieganiem. Bo mieć świetne biegowe buty i wykorzystywać je jedynie do spacerów, to trochę wstyd.
I słusznie! Bo bieganie to przepustka do szczupłej, ładnie wymodelowanej sylwetki, a także lepszej kondycji skóry. Aby biegać bezpiecznie, czyli nie przeciążać stawów i nie narażać się na nieprzyjemne kontuzje, trzeba się zaopatrzyć w odpowiednie obuwie, czyli takie, w których biega się komfortowo.
Idealnie dobrane obuwie biegowe
Podstawowe pytania, jakie należy sobie zadać to: gdzie chcę biegać? W jakim terenie? Na jakiej nawierzchni? Czym innym są buty trailowe, przeznaczone do biegania po naturalnych ścieżkach i duktach leśnych, które charakteryzują się zmienną, nierówną powierzchnią, a czym innym buty do biegania po asfalcie czy mocno ubitych parkowych alejkach.
Obuwie trailowe nadające się do biegów po górach, lasach i polach ma grubszą podeszwę z głębszymi rowkami, co zapewnia odpowiednią amortyzację i stabilizację stóp podczas biegu. Oznacza to dynamikę i pewność kroku, ale przede wszystkim bezpieczeństwo nawet w bardzo trudnym terenie.
Buty do biegania po ulicach i parkach są dużo lżejsze, ich podeszwy są cieńsze, z płaskimi bieżnikami charakteryzującymi się sporą elastycznością. Buty do biegania po twardych nawierzchniach mają gwarantować dobrą amortyzację i chronić przed kontuzjami.
Kwestia estetyki
Z całą pewnością nie mniej ważny od komfortu obuwia jest jego wygląd. W butach, które się nam podobają, są modne i przyciągają zachwycone spojrzenia, może nie biega się lepiej, ale z całą pewnością łatwiej wyjść z domu, żeby pobiegać.
W tym sezonie królują modele mocno kolorowe, z kontrastowymi wstawkami i przeszyciami.
Przegląd modeli w najlepszym stylu
Buty do biegania marki Asics są przedmiotem westchnień każdej biegającej pani, np. GEL NOOSA TRI10 T580N, stanowiące doskonałą wypadkową ceny (ok. 230 zł), jakości i designu. Wesołe, tęczowe barwy są tak ładne, że trudno się powstrzymać przed kolejnym treningiem. Zwłaszcza że sam trening też będzie przyjemnością – w tych butach biega się szybko i komfortowo, a wszystko dzięki lekkim i niezwykle wygodnym podeszwom, oszczędzającym stawy oraz kręgosłup. Co ważne – buty są bezszwowe, zatem zmniejsza się ryzyko podrażnień i otarć.
box:offerCarousel
Świetnym wyborem są buty Mizuno, np. model Wave Paradox 2 w cenie ok. 400 zł (japońska marka słynie z bajecznej kolorystyki obuwia). Te zaawansowane technologicznie buty dają uczucie pełnej amortyzacji, absolutnej wygody i stabilizacji. Cholewka zapewnia najwyższą możliwą oddychalność, a wkładka redukuje ciepło i wilgoć zgromadzoną wewnątrz. Wave Paradox są bardzo lekkie, idealnie dopasowują się do stóp biegacza.
Ciekawą ofertę ma Adidas. Buty tej marki są zawsze ultramodne i dopracowane w najmniejszych szczegółach. Model CWOscillate M18891 występuje w wielu wersjach, jedną z ładniejszych jest czarna z neonoworóżowymi dodatkami. Buty są lekkie i wygodne, mają doskonałą przyczepność i uniwersalne zastosowanie, jednak najlepiej sprawdzą się u pań, które dopiero zaczynają bieganie. Zaletą tego modelu są oddychające cholewki, a także doskonała amortyzacja i stabilizacja stóp. Kosztują ok. 150 zł.
box:offerCarousel
W butach do biegania Nike biega się chętniej, bo firma ma wiele modeli zaprojektowanych zgodnie z najgorętszymi modowymi trendami. Choćby model Nike Revolution 2 (GS) – podstawowe buty do biegania, które również poleca się początkującym. Cholewki wykonane są z siateczki ułatwiającej wentylację, skórzane wzmocnienia w okolicy śródstopia zapewniają lepszą stabilizację, a zastosowana w podeszwach pianka zwiększa sprężystość. Pięty trzymane są mocno dzięki wyprofilowanym i usztywnionym zapiętkom. W tych butach można biegać po różnych nawierzchniach, czuć się bezpiecznie i… atrakcyjnie. Cena ok. 150 zł.
box:offerCarousel
Z bardzo ładnych butów do biegania słynie Reebok. Polecamy model ZSTRIKE ELITE (cena ok. 160 zł) – w przenikających się kolorach pomarańczowym, fioletowym i beżowym, na grubszych, białych podeszwach. Zaletą tego obuwia jest fakt, że nadaje się nie tylko do ćwiczeń, ale i do codziennego użytkowania. Buty nawet przy gwałtownych zrywach nie tracą przyczepności, a zastosowana technologia gwarantuje nieprzegrzewanie się stóp.
Wybór butów do biegania to podstawowa kwestia, bo od nich zależy nasze samopoczucie podczas treningu biegowego. Chodzi o to, żeby chciało się biegać. | 5 par butów, które zmotywują cię do biegania |
Kofeina od zawsze zajmowała pierwsze miejsce wśród najczęściej używanych substancji psychoaktywnych. Należy do grupy stymulantów, czyli związków pobudzających układ nerwowy. Przy dzisiejszym tempie życia stają się one często nadużywaną grupą. Znalazły zastosowanie m.in. w suplementach przedtreningowych.
Kofeina niepodzielnym numerem jeden
Stymulanty to substancje psychoaktywne działające pobudzająco przez zwiększanie aktywności układu nerwowego. Pierwszym, najlepiej poznanym przedstawicielem tej grupy jest kofeina. Z jej zalet zaczęli korzystać rdzenni mieszkańcy Etiopii, chrupiąc ziarna kawy. Niezależnie od nich południowoamerykańskie plemiona raczyły się naparem z ostrokrzewu paragwajskiego zwanego yerba mate. Obecnie na świecie wypija się ponad miliard filiżanek kawy dziennie.
box:offerCarousel
Mimo że kofeina może być produktem syntezy chemicznej, to w ogromnej większości do suplementów i żywności funkcjonalnej dodawana jest jako czysta substancja wyizolowana z substratów roślinnych na drodze dekofeinacji. Można powiedzieć, że mechanizm działania kofeiny jest jedyny w swoim rodzaju. Inhibituje ona cAMP-fosfodiesterazę, co w efekcie wzmacnia sygnał płynący z receptora adrenergicznego.
Kofeina zatem wzmacnia działanie endogennych katecholamin oraz wielu innych stymulantów. To znaczy, że suma oddziaływań kofeiny i innego stymulanta jest mniejsza niż efekt ich wspólnego podania. Wiele suplementów przedtreningowych oraz reduktorów tłuszczu to wykorzystuje.
Jak wszystkie inne stymulanty, kofeina usuwa zmęczenie, polepsza nastrój i koncentrację. Pobudza ośrodek oddechowy w mózgu oraz zmniejsza napięcie mięśni gładkich naczyń krwionośnych, co wzmaga pompę mięśniową na treningu. Kofeina jest najwszechstronniejszą substancją pobudzającą. W suplementach można spotkać dawki od minimalnych, wynoszących kilkadziesiąt miligramów, do 500 mg, co stanowi granicę bezpiecznej porcji dla dorosłego, zdrowego człowieka.
Jakkolwiek kofeina ma pewien potencjał uzależniający, to rzadko zdarza się jej nadużywanie. Dzieje się tak z powodu negatywnego wpływu zbyt dużych dawek. Porcja powyżej 300 mg (dla osób nieprzyzwyczajonych granica ta jest nawet niższa) może wywołać uczucie niepokoju, drżenie mięśni, nudności, migotanie komór serca, zdenerwowanie i znaczne pogorszenie nastroju.
Synefryna, oktopamina i halostachina
Oprócz kofeiny w suplementach można spotkać kilka innych stymulantów. Trzy z nich należy przyporządkować do jednej grupy. Są to: synefryna, oktopamina i halostachina. Owe związki można traktować podobnie z kilku powodów. Po pierwsze, mają zbliżone do siebie działanie i wzór chemiczny.
box:offerCarousel
Po drugie, otrzymywane są z podobnych źródeł. Ponadto stymulanty te często występują w połączeniach ze sobą i z kofeiną, a stosowane są zazwyczaj w reduktorach tłuszczu. Niektórym mogłoby się wydawać, że to dość nowe substancje, wprowadzone jako coś zbliżonego do zabronionej efedryny lub DMAA. Nic bardziej mylnego, bowiem te trzy substancje bytują już minimum kilkadziesiąt lat na rynku farmaceutycznym.
Omawiana grupa stymulantów działa zarówno na receptory adrenergiczne, jak również poprzez wzrost produkcji noradrenaliny. Z tego powodu po spożyciu można zanotować podniesienie ciśnienia krwi, zwiększenie objętości minutowej serca, rozszerzenie oskrzeli, większe skupienie, lepsze samopoczucie i zniesienie zmęczenia.
Co ciekawe, śladowe ilości tych substancji naturalnie występują w naszym organizmie jako produkty metabolizmu cząstek o strukturze fenyloetyloaminy, która jest szkieletem większości stymulantów. Żaden chemik nie wymyśli niczego lepszego niż natura, więc najmocniejsze pobudzacze (w tym bardzo groźne narkotyki, jak amfetamina i extasy) oparte są właśnie na tym samym rdzeniu.
Z opisywanej trójki najdokładniej poznana i zbadana jest synefryna. Jednak obecna wiedza pozwala sądzić, że cała trójka niesie ze sobą podobne zalety i wady. Zalety oczywiście znamy i aby z nich korzystać, sięgamy po stymulanty, ale istnieją również niebezpieczeństwa. Do najczęstszych skutków ubocznych należą: kołatanie serca, ból głowy, nadmierne pocenie się oraz uczucie lęku i rozbicia.
W Polsce omawiane substancje raczej nie są dostępne w czystej formie, lecz tylko jako składniki suplementów złożonych. Niektóre amerykańskie firmy produkują czyste preparaty, więc przy odrobinie starań można taki suplement zdobyć, jednak najciekawszą opcją dalej pozostają złożone suplementy pobudzające i ułatwiające spalanie tłuszczu.
Fenyloalanina i tyrozyna
Suplementuje się także dwa naturalne aminokwasy, z których organizm wytwarza noradrenalinę i inne aminy katecholowe. Mowa o fenyloalaninie i tyrozynie. Kolejność nie jest przypadkowa. Organizm z fenyloalaniny tworzy tyrozynę, a ta z kolei w serii przemian może posłużyć do produkcji katecholamin, czyli naszych naturalnych, wewnętrznych stymulantów. Tylko nieduża część zmienia się w noradrenalinę czy dopaminę, więc są to substancje znacznie bezpieczniejsze od syntetycznych pobudzaczy.
box:offerCarousel
Stymulanty przyjmuje się nie tylko w celu zniesienia zmęczenia, poprawy samopoczucia i zrobienia ostrzejszego treningu, ale również w celu redukcji tkanki tłuszczowej. Wpływają one dwutorowo na ten proces. Po pierwsze mobilizują tkankę tłuszczową do rozpadu, zwiększając stężenie wolnych kwasów tłuszczowych we krwi, a po drugie działają termogenicznie, podwyższając temperaturę ciała i wzmagając przemiany metaboliczne.
Większość wymienionych dzisiaj substancji można kupić w czystej postaci. Nawet synefryna w tabletkach lub w proszku jest bez problemu dostępna. To ułatwia komponowanie swojej własnej odżywki przedtreningowej lub użycie czystych substancji w celach pozasportowych, jak np. długa trasa samochodem, nauka czy praca.
Zazwyczaj jednak kupujemy je w gotowych preparatach pobudzających przed treningiem oraz w reduktorach tłuszczu. Należy pamiętać, że produkt mocny nie zawsze oznacza lepszy. Niesie on ze sobą wiele skutków ubocznych, więc jest kierowany do osób obeznanych ze stymulantami. Zawsze należy dokładnie czytać etykiety, bo stymulanty potrafią się ukrywać pod wyciągami roślinnymi. | Przewodnik po stymulantach |
Firma Apple długo broniła się przed dużymi smartfonami, aż w końcu w tym roku zaprezentowała iPhone’a 6 Plus – telefon z ekranem o przekątnej aż 5,5 cala. Na rynku już od dawna są modele z takimi i większymi wyświetlaczami. Poniżej przegląd dużych smartfonów topowych producentów. HTC Desire 816
Desire 816 ma ekran o takiej samej przekątnej, co iPhone 6 Plus, czyli 5,5 cala. To tyle, jeżeli chodzi o wspólne cechy. Telefon HTC to raczej średnia półka. Czterordzeniowy układ Qualcomm Snapdragon 400 ustępuje mocą obliczeniową chipsetowi Apple A8. Jednakże wspomagany przez 1,5 GB RAM jest w stanie zapewnić płynną pracę systemu Android w najnowszej odsłonie KitKat. Najmocniejszą stroną Desire 816 jest brzmienie. Za jakość muzyki odpowiadają dwa stereofoniczne głośniki z wbudowanymi wzmacniaczami, umieszczone nad i pod wyświetlaczem. Zdjęcia wykonamy 13 Mpix aparatem z przesłoną f/2,2. Zarejestrujemy również film o rozdzielczości Full HD. Ilość wbudowanej pamięci nie pozwala na zapisanie zbyt dużej ilości fotografii, jednak można ją rozszerzyć o karty microSD. Tak wyposażony Desire 816 kosztuje około 1100 złotych.
LG G Flex
„Olbrzym” od LG ma ekran o przekątnej 6 cali i wymiary 160,5 x 81,6 x 8,7 mm. Charakterystyczną cechą G Flexa jest jego giętkość. Telefon do pewnego stopnia można wygiąć i wraca on do swojego naturalnego kształtu. Co prawda, iPhone 6 Plus także możemy wygiąć, jednakże nie zawsze powróci do swojej fabrycznej formy. Dodatkowo produkt LG posiada specjalną powłokę na tylnej obudowie, która ją regeneruje i powoduje, że powstałe na niej, niewielkie rysy, znikają. Smartfon ma też dość bogate wnętrze, w jakim skrywa się czterordzeniowy układ Qualcomm Snapdragon 800, 2 GB RAM oraz 32 GB pamięci wewnętrznej. Na pochwałę zasługuje długość pracy urządzenia zasilanego przez 2600 mAh ogniwo (średnio ładowałem telefon co 2 dni). Świetnie ze swojej roli wywiązuje się również kamera o rozdzielczości 13 Mpix, którą nakręcimy film w jakości 4K. Ten oryginalny smartfon kosztuje około 1700 złotych.
Samsung Galaxy Note 3
Rodzina smartfonów Note cieszy się dużym zainteresowaniem. Galaxy Note 3 to wyświetlacz Super AMOLED o przekątnej 5,7 cala i rozdzielczości Full HD. Na tle konkurencji wyróżnia się tylną pokrywą wykonaną z tworzywa sztucznego, imitującego skórę, która nadaje mu elegancji i prestiżu. Posiada także schowany w obudowie rysik S-Pen, a dzięki niemu można wykonać szybką notatę. Podobnie, jak LG G Flex, ma kamerę o rozdzielczości 13 Mpix i możliwość nakręcenia filmu w jakości 4K. Znajdziemy w nim również podobne podzespoły, z różnicą w pamięci RAM, której w modelu Samsunga są 3 GB. Ogniwo o pojemności 3200 mAh zapewnia całkiem dobry czas pracy. W telefonie nie zabrakło oczywiście miejsca na łączność NFC i szybką transmisję danych LTE. Smartfon miał swoją premierę we wrześniu 2013 roku. Samsung Galaxy Note 3 to koszt około 1700 złotych.
Nokia Lumia 1520
Niezaprzeczalnym plusem smartfona z systemem Windows Phone 8 jest zainstalowany na nim pakiet biurowy Microsoft Office. Jeżeli dodamy do niego wydajną specyfikację (Qualcomm Snapdragon 800, 2 GB RAM, układ graficzny Adreno 330) to uzyskujemy solidny mobilny sprzęt do pracy. Oczywiście, że praca na arkuszach kalkulacyjnych i plikach tekstowych jest dużo wygodniejsza na laptopie, niemniej nie zawsze jest on pod ręką. Na 6-calowym wyświetlaczu przeglądanie zasobów internetowych czy odpisywanie na korespondencję mailową jest bardziej komfortowe niż na mniejszych ekranach. Matryca IPS o rozdzielczości Full HD, jaką zamontowano w Lumii 1520, jest jedną z jej największych zalet. Kolejny superlatyw stanowi ponadprzeciętna optyka, opierająca się na technologii PureView, matrycy o rozmiarze 1/2,5”, rozdzielczości 20 Mpix i optycznej stabilizacji obrazu. Według danych producenta, akumulator o pojemności 3400 mAh jest w stanie zapewnić prawie 14 godzin korzystania z sieci Wi-Fi lub do 124 godzin słuchania muzyki. Na Allegro cena Nokii Lumii 1520 zaczyna się w granicach 1700 złotych.
Sony Xperia T3
Sony Xperia T3 ma najmniejszy ekran w tym zestawieniu. Jego przekątna wynosi „jedynie” 5,3 cala. Wyświetlacz wykonany w technologii IPS z rozdzielczością HD generuje wyrazisty obraz o świetnych kątach widzenia i naturalnych barwach. Przy bardziej ekonomicznym użytkowaniu telefonu, wytrzymuje on bez konieczności ładowania prawie trzy dni. Jest to zasługa baterii o pojemności 2500 mAh. Nieźle prezentuje się także wydajność urządzenia (Qualcomm Snapdragon 400, 1 GB RAM, układ graficzny Adreno 305) oraz aparat o rozdzielczości 8 Mpix. Niestety nie nakręcimy nim filmu w jakości 4K, maksymalna to Full HD. Trzecia generacja smartfona, jakiego używał sam James Bond, kosztuje około 900 złotych, co jest przystępną ceną, jak za tak wyposażony model. | Duże smartfony wielkich producentów |
Buty sportowe już dawno przestały być wykorzystywane wyłącznie do treningów na dworze czy intensywnych ćwiczeń na siłowni. Co więcej, stanowią nieodłączny element miejskich stylizacji, zarówno tych swobodnych i codziennych, jak i bardziej wyszukanych oraz eleganckich. Dziś trudno sobie wyobrazić życie bez sneakersów. W końcu nosimy je już nie tylko do dresów, ale też do wzorzystych sukienek, rozkloszowanych spódnic, legginsów, jeansów, a nawet garniturów. I nie ma w tym nic dziwnego. O ile wśród mężczyzn najpopularniejsze od kilku sezonów są sportowe buty kończące się pod kostką, o tyle wśród kobiet triumfy święcą sportowe buty na koturnie. Są nie tylko wyjątkowo modne, ale i bardzo kobiece. Koturn sprawia, że sylwetka nabiera lekkości, a ty optycznie tracisz kilka kilogramów. To buty wygodne, ale i pozwalające utrzymać prawidłową postawę. Do grona licznych fanek butów należą Rita Ora, Beyonce czy Anna Lewandowska.
Nike Dunk Sky Hi
To doskonałe i solidne sportowe buty na koturnie za przystępną cenę. Zyskały tak ogromną popularność, że można je dostać w wielu wzorach, kolorach, z zamszu, ze skóry, z tworzywa imitującego gumę. Tylu różnych modeli nie posiada producent żadnych innych sportowych butów na koturnie. Dzięki temu każda z nas znajdzie idealną parę dla siebie. Nike Dunk Sky Hi są bardzo wygodne i pasują zarówno do dziewczęcych sukienek, jak i sportowych jeansów i T-shirtów.
Sneakersy Isabel Marant
Sneakersy Isabel Marant to ekskluzywny i drogi model sportowych butów na koturnie. Komfort ich noszenia nie równa się jednak z niczym innym. Są wykonane z naturalnych materiałów i mają nowoczesny design. To właśnie one zapewniły projektantce światowy rozgłos. Uwielbiają je piosenkarki, które chętnie zakładają takie buty na scenę podczas koncertów czy kręcenia teledysków. Zwórciły na nie uwagę także modelki, aktorki i blogerki modowe. Sneakersy Isabel Marant to produkt łączący wielkomiejski styl i młodzieńczą swobodę.
Reebok Alicia Keys Wedge
Do tej pory Alicia Keys była znana wyłącznie jako piosenkarka o niezwykłym głosie. Jednak podczas współpracy z firmą Reebok pokazała, że ma wiele innych ukrytych talentów. Buty zaprojektowane przez Alicię Keys pokochają kobiety ceniące stylizacje nowoczesne i sportowe. Jak podkreśla producent, buty są kobiece i drapieżne – tak jak styl piosenkarki. Reebok Alicia Keys Wedge kończą się za kostką, a rzepy i sznurowania zapewniają komfort i wygodę noszenia. Świetnie prezentują się w połączeniu z jeansowymi obcisłymi rurkami.
Adidas Superstar Up
Ogromny sukces butów Adidas Superstar Up zapewnił niewątpliwie powrót mody na klasyczny model Superstar. Kobiety od razu je pokochały. Koturn jest znacznie niższy niż w prezentowanych wcześniej modelach i doskonale ukryty. Buty są dostępne w białym i czarnym kolorze, z kremową, metaliczną i złotą muszlą.
Puma Vikky Wedge
Kolejny producent, który postanowił przekształcić klasyczne sportowe buty i zaproponować ich bardziej kobiecą wersję. Z jakim skutkiem? Puma Vikky Wedge nie odniosły tak spektakularnego sukcesu, jak Nike Dunk Sky Hi czy Adidas Superstar Up, ale znalazły swoje zwolenniczki wśród kobiet ceniących aktywny styl życia. Do gustu miłośniczkom takich sportów, jak jazda na deskorolce czy rowerze, szczególnie przypadł model w odcieniu brązowym. To solidnie wykonane buty. Zamszowa cholewka zapewnia komfort podczas noszenia, a gumowa podeszwa chroni przed poślizgnięciem. Koturn jest ukryty.
Converse na koturnie
Converse to najbardziej znany i popularny producent trampek. Nic dziwnego, że postanowił wykorzystać panującą modę i sprostać wymaganiom swoich klientek. Converse na koturnie to klasyka sama w sobie i nawet nowoczesny design nie odebrał jej uniwersalnego charakteru. Trampki połącz latem z jeansowymi i zamszowymi elementami garderoby oraz dodatkami. Najmodniejsze są obecnie te w kolorze białym. | Buty sportowe na koturnie – wybierz odpowiednie na lato |
Jeśli ktoś na co dzień korzysta z tradycyjnego, przewodowego internetu, ale chciałby też wygodnie korzystać z funkcji smartfonu lub tabletu, powinien zainwestować w bezprzewodowy router Wi-Fi. Dla nieco bardziej wymagających użytkowników przygotowaliśmy zestawienie kilku urządzeń w cenie do 200 zł. TP-Link TL-WA901ND
Zaczynamy od ciekawego modelu TP-Link TL-WA901ND. Po pierwsze, w odróżnieniu od konkurencyjnych propozycji w tym modelu producent postawił na biały kolor obudowy i ciekawe wzornictwo jej górnej części. Z takiego rozwiązania z pewnością będą zadowoleni użytkownicy sprzętów marki Apple. Mogą oni skorzystać z maksymalnej prędkości transferu bezprzewodowego na poziomie 300 Mbps w standardzie N.
Ponadto router zapewnia wybór kilku trybów pracy: AP, multi-SSID, klient, repeater (WDS/uniwersalny) oraz bridge. Przycisk WPS sprawia, że możliwe jest bardzo łatwe zestawienie bezpiecznego połączenia przy wykorzystaniu standardu szyfrowania WPA bez obowiązku wpisywania loginu lub haseł. Cena tego modelu w dniu publikacji na Allegro to około 170 zł.
box:offerCarousel
TP-Link TD-W8970
Ciekawą alternatywą jest model TP-Link TD-W8970. To również wielofunkcyjny router bezprzewodowy, działający w standardzie N i oferujący maksymalną prędkość transferu bezprzewodowego do 300 Mbps. W tym przypadku zastosowano port USB, który pozwala na udostępnianie zewnętrznych dysków twardych, drukarek bądź serwera FTP. Całość zamknięto w czarnej obudowie z dwiema zewnętrznymi antenami, które zapewniają odpowiednie pokrycie sygnałem powierzchni mieszkania. Cena na Allegro w dniu publikacji to około 180 zł.
box:offerCarousel
D-Link DWR-118
Kolejny model to router dla bardziej wymagających użytkowników. Propozycja marki D-Link – DWR-118 – pracuje w standardzie 802.11ac, dzięki czemu maksymalna prędkość transferu bezprzewodowego sięga nawet 750 Mbps, co jest wystarczającą wartością np. do strumieniowania w obrębie sieci domowej filmów w rozdzielczości 4K. Urządzenie obsługuje dwie częstotliwości pracy – 2,4/5 GHz (DualBand), jest również w stanie obsługiwać zewnętrzne modemy 4G/LTE. Całość mieści się w czarnej połyskującej obudowie ze srebrną wstawką i dwiema zewnętrznymi antenami. Cena? W dniu publikacji to około 180 zł.
box:offerCarousel
Asus DSL-N14U
Następną propozycją w zestawieniu jest router bezprzewodowy Asus DSL-N14U. W tym przypadku jest to router ADSL, obsługujący stacjonarne analogowe sieci telefoniczne Annex A oraz stacjonarne cyfrowe sieci telefoniczne Annex B. Sprzęt działa w standardzie 802.11n i oferuje do 300 Mbps transferu bezprzewodowego. Na uwagę zasługuje zastosowany port USB, który pozwala na udostępnianie zewnętrznego dysku twardego, pamięci USB bądź drukarki. Całość prezentuje się elegancko, zaś wzór kratki na wierzchu obudowy sprawia, że urządzenie może przypaść do gustu nawet estetom. Cena tego modelu na Allegro to około 190 zł.
Asus RT-AC53
Zestawienie zamykamy modelem Asus RT-AC53. W tym modelu maksymalna prędkość transmisji bezprzewodowej dochodzi do 750 Mbps w standardzie 802.11ac, natomiast częstotliwość pracy to 2,4/5 GHz (DualBand). Producent postawił na zabezpieczenia sieci bezprzewodowej WEP, WPA/WPA2 (PSK/Enterprise), natomiast na tylnym panelu znajdziemy dwa złącza 10/100/1000 LAN oraz jeden port 10/100/1000 WAN. Nad zasięgiem czuwają trzy zewnętrzne anteny. Całość zwieńcza gustowna obudowa ze wspomnianą przy okazji poprzednika kratką. Cena tego modelu to około 190 zł. | Router Wi-Fi do 200 zł – I kwartał 2017 |
Zimą wiele czynników atmosferycznych utrudnia w znacznym stopniu jazdę samochodem. Aby cieszyć się bezpieczeństwem i komfortem, warto dobrze przygotować swoje auto na tę porę roku. Szczególną uwagę należy zwrócić na szyby, bo ich stan ma wówczas bardzo duży wpływ na nasze bezpieczeństwo za kierownicą. Zatem jak je przygotować? Niewidzialna wycieraczka
Pierwszą czynnością powinno być dokładne umycie auta, a w szczególności szyb. Następny krok to nałożenie na karoserię trwałego wosku przed zimą, co pomaga utrzymać lakier w dobrej kondycji. A co na szyby? Gdy są już czyste, odtłuszczone i suche, warto na nie nałożyć tzw. niewidzialną wycieraczkę. Preparat ten zawiera czynny silikon. Tworzy na szybie samochodowej niewidzialną trójwarstwową powłokę, która eliminuje konieczność używania wycieraczek w czasie deszczu. Przy prędkości 65 km/godz. pęd powietrza spycha krople wody poza krawędź szyby bez użycia wycieraczek. Produkt ułatwia bezpieczną jazdę w czasie opadów. Utrudnia osadzanie się szronu na szybach w okresach niskich temperatur. Ogranicza przyleganie błota i owadów do szyb samochodów.
Preparaty antyparowe
Warto również zabezpieczyć szyby wewnątrz pojazdu. Do tego świetnie nadają się preparaty antyparowe, które można nakładać również na lusterka. Środki te modyfikują powierzchnię szyb samochodowych – znakomicie ograniczają ich zaparowywanie i poprawiają widoczność w czasie deszczu, szczególnie w nocy. Niektóre dodatkowo zapobiegają matowieniu szyb.
Wycieraczki
Kiedy szyby są już czyste i zabezpieczone z obu stron, warto uważniej przyjrzeć się wycieraczkom. To element odpowiedzialny za bezpieczeństwo, a także komfort naszej jazdy. Przed zimą konieczne jest sprawdzenie stanu piór wycieraczek. Ich wymiana nie jest ani skomplikowana, ani kosztowna, a ma bardzo duże znaczenie dla zapewnienia dobrej widoczności. Najlepiej zmierzyć dotychczasowe pióra i kupić zestaw o takiej samej długości. W zestawach z wycieraczkami możemy znaleźć odpowiednie przejściówki umożliwiające ich montaż w każdym aucie. Warto pamiętać, że najtańsze modele rzadko się sprawdzają – zbierają wodę z szyb niedokładnie, skrzypią, pozostawiają smugi. Ich pióra zazwyczaj wykonane są z gumy mniej odpornej na niskie temperatury. Mogą się także szybciej zużywać niż produkty z wyżej półki.
Płyn do spryskiwaczy
Kolejny bardzo ważny krok w przygotowaniach do zimy to wymiana płynu do spryskiwaczy na zimowy. Kiedy temperatura spadnie poniżej zera, letni płyn zamarznie. Aby temu zapobiec, gdy tylko zaczynają się pierwsze przymrozki, najlepiej go spuścić. Dodatkowo warto uruchomić spryskiwacze, aby usunąć płyn również z przewodów. Dopiero wtedy należy wlać zimowy płyn do spryskiwaczy.
Skrobaczka
Aby być dobrze przygotowanym na zimę, warto się zaopatrzyć w skrobaczkę. Zimą to wręcz obowiązkowe wyposażenie samochodu. Na rynku jest wiele różnych modeli wykonanych z tworzyw sztucznych, mosiądzu, miedzi czy gumy. Wybierając skrobaczkę, warto zwrócić uwagę na to, czy jest poręczna, z wygodną rączką i na tyle wytrzymała, by dobrze usunęła lód z szyb.
Odmrażacz do szyb
Świetnym środkiem na zamarznięte szyby jest odmrażacz do szyb. Warto zaopatrzyć się w niego wcześniej i mieć go zawsze przy sobie (nie w samochodzie), bo nie wiadomo, kiedy może się przydać. Jednak zanim zastosujemy ten środek, warto najpierw odpalić silniki i włączyć nawiew. Jeśli lód czy szron nie znikną, wtedy należy użyć odmrażacza do szyb. | Jak przygotować szyby do zimy |
Prawie każdy sezon w modzie męskiej przynosi stylizacje z udziałem militarnych detali. Od wojskowej zieleni i inspirowanych żołnierskim mundurem kurtek i płaszczy, przez popularne bojówki, po t-shirty we wzór moro – armia miała i ma wpływ na modę. Nie inaczej jest w tym sezonie. Baczność! Spocznij i kurtkę moro włóż!
Najlepszym i najpewniejszym wyborem na początek twojej przygody z tym ponadczasowym wzorem będzie przejściowa kurtka. Zacznij od fasonu-pewniaka, czyli bomberki. Możesz być pewny, że to nie jest jednosezonowy kaprys! Załóż do niej zwężane granatowe dżinsy bez przetarć – to kolejny klasyk, który wykorzystasz do wielu stylizacji i na różne okazje. Teraz pora na t-shirt – niech będzie czarny, biały lub szary. Neutralne kolory będą tworzyć spójną stylizację, a także nadadzą jej twardy, męski charakter. Pamiętaj, żeby nie przesadzać z ilością wzorów i postaw na minimalizm. W ten sposób wzorzysta kurtka wybije się na pierwszy plan. Wreszcie buty – brązowe, sznurowane półbuty lub czarne sztyblety doskonale wpiszą się w całość, a jednocześnie zagwarantują ci wygodę i stylowy wygląd. Okulary przeciwsłoneczne o linii aviator dodadzą całości charakteru w stylu chłopaków z kultowego „Top Gun”. Przetestuj!
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin)
Moro w wersji smart casual
Joggery moro są już od kilku sezonów ważnym elementem męskiego streetwearu, ale nie jest to jedyny fason, na którym ten wzór dominuje. Znajdziesz go również na bojówkach i nie mniej popularnych chinosach. I niech ci się nie wydaje, że styl militarny nie może być noszony w elegancki sposób! Nic bardziej mylnego. Oto pomysł dla sceptyka – spodnie moro, biała koszula ze stylowo podwiniętymi rękawami oraz loafersy lub mokasyny. Resztę stylizacji „zrobią” akcesoria – dopasowany do butów pasek, zegarek na parcianym pasku oraz okulary przeciwsłoneczne. A jeśli chcesz pójść o krok dalej, to do swojej stylizacji dodaj także beżową sportową marynarkę z białą poszetką w brustaszy.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Plecaki, torby i inne dodatki
Stylizacja to jednak nie tylko ubrania. Składa się na nią wszystko, co zabierasz ze sobą, gdy wychodzisz z domu, a więc: pasek, okulary, zegarek, torba czy plecak. Każdy z tych elementów jest równie ważny, co koszula czy spodnie i każdy z nich buduje twój look. Subtelne akcenty to także doskonały sposób na wprowadzenie wzoru moro, jeśli nie jesteś jeszcze zdecydowany na odważniejszy krok. Na okazje, kiedy wypada pokazać się w koszuli, ale poważny garnitur nie jest wskazany, idealnie nadaje się krawat moro. Dobrym pomysłem, który przemyci militarny wzór, jest również pasek – nie musisz go zakładać jedynie do bojówek, spisze się również przy dżinsach czy chinosach. Jeśli lubisz bawić się stylem i nie traktujesz mody (ani siebie) zbyt poważnie, załóż skarpetki w militarny wzór (nie muszą być w kolorach zieleni, ważne są charakterystyczne barwne plamy) i zawadiacko podwiń mankiet spodni.
Pomysłów na wykorzystanie tego wzoru jest naprawdę wiele. Ruszaj na modowe manewry i nie bój się wychodzić ze strefy komfortu. Czasem nowy wzór w szafie niesie ze sobą wiele nowych pomysłów na stylizacje i ponowne wykorzystanie ubrań, które już ci się opatrzyły. | Militarna wiosna – stylizacje dla amatora moro |
Szczęśliwi ci, którzy mają ogrody i mogą w nich sadzić swoje własne grzyby.Nie każdy jednak wie, że może założyć hodowlę we własnym domu, co zapewni bogate i łatwo dostępne zbiory. Zakładając uprawę grzybów w swoim ogrodzie lub domu, mamy ich pod dostatkiem oraz stu procentową pewność, że wiemy, co jemy. Jesienne grzybobrania to rzecz niezwykle przyjemna i znajduje amatorów w każdej grupie wiekowej. Dobry grzybiarz to taki, który nie tylko wie, jakie grzyby nadają się do jedzenia, a które są trujące, ale i taki, który potrafi grzybów szukać. Najwyżej w hierarchii stoją hodowcy, czyli pasjonaci, prowadzący uprawę grzybów we własnym zakresie. Tego typu hobby wymaga cierpliwości i pracy, na szczęście na rynku dostępnych jest co raz więcej produktów, mogących ułatwić to niebanalne wyzwanie.
Pieczarka gwarantem sukcesu
Domową uprawę grzybów najłatwiej zacząć od pieczarek. Są to najpowszechniej wykorzystywane grzyby w kuchni. Ich hodowla jest niemal dziecinnie prosta i bardzo satysfakcjonująca, dodatkowym ich atutem jest fakt, że pieczarki można hodować przez cały rok. Najlepsza temperatura do uprawy tych grzybów mieści się w przedziale 12-20°C, a ilość dostarczanego światła nie ma w tym przypadku większego znaczenia. Dobry miejscem na założenie hodowli może być np. piwnica, strych lub komórka gospodarcza, pod warunkiem, że mają okno lub wentylator. A gdy znajdziemy już odpowiednie miejsce, potrzebna nam będzie skrzynia (z dowolnego materiału) oraz specjalne podłoże. Najłatwiej znaleźć potrzebne elementy za pośrednictwem Internetu, gdzie aż roi się od ofert zaszczepionych grzybnią substratów i całych zestawów do hodowli tych grzybów.
I rosną jak po deszczu!
Zakupiony zestaw z zarodnikami dowolnego gatunku grzybów należy rozłożyć zgodnie z instrukcją i w pierwszej kolejności zwilżyć ziemię. Przez kolejnych kilka dni trzeba pilnować, aby podłoże, które przez pierwsze dni trzymamy pod folią, nie wyschło, ani nie zostało przelane wodą. Po kilku tygodniach możemy zebrać pierwsze, własnoręcznie wyhodowane, zdrowe grzyby. Dzięki wykorzystaniu tego typu systemu, hodowla powinna dostarczać nam grzybów jeszcze przez kolejne cztery miesiące. Bardziej wymagający grzybiarze mogą również od początku sami zorganizować sobie hodowle zaopatrując się podłoże, które sami będą szczepić ziarnami wybranych gatunków grzybów. W tym przypadku warto wiedzieć o tym, że grzybnię początkową powinno się kupić bezpośrednio przed planowanym szczepieniem podłoża.
Zdrowy jak grzyb z domowej hodowli
Niepowtarzalny smak i aromat grzybów to tylko część ich zalet. A w przypadku grzybów z domowej hodowli jeszcze mniej. Zwłaszcza w czasach, gdy kwaśne deszcze obok chemicznych oprysków i śmieci stały się jednym z mniejszych problemów polskich lasów. Grzyby to samo zdrowie, są źródłem soli mineralnych i witamin A, B i D, której nie dostarczą nam żadne inne warzywa i owoce. Wiele gatunków, w tym również pieczarki, zawierają substancje przeciwdziałające powstawaniu nowotworów. Sprzyjają również odchudzaniu, gdyż składają się w znacznej mierze z wody, dzięki czemu stanowią niskokaloryczny i zdrowy posiłek. Nie ma zdrowszego, bezpieczniejszego i ekonomiczniejszego sposobu na grzybobranie niż założenie własnej, domowej hodowli. | Domowa uprawa grzybów |
Moda na zdrowe odżywianie prędko nie minie. Coraz więcej dietetyków i trenerów personalnych motywuje nas, by w końcu zadbać o siebie, przejść metamorfozę i zmienić swój styl odżywiania na bardziej fit. Blendery do 500 zł to sprzęty z tzw. wyższej półki, które dają gwarancję, że posłużą przez zdecydowanie dłuższy czas. Wyróżniają się wysoką jakością wykonania, bogatą funkcjonalnością, a także szerokim wachlarzem dodatkowych akcesoriów oferowanych przez producenta.
Blender Nutribullet
Zgrabny i bezpieczny w użyciu blender zapewnia szybką i niezawodną pracę – silnik o mocy 600 W jest w stanie rozbić nawet drobne elementy, takie jak nasiona, łodygi czy grube skórki. Producent zapewnia, że Nutribullet dzięki innowacyjnemu połączeniu działania cyklonowego i sześcioramiennego ostrza ekstrakcyjnego potrafi wydobyć więcej składników odżywczych w porównaniu do standardowych blenderów. Różnej wielkości kielichy oraz łatwe w utrzymaniu i czyszczeniu urządzenie z pewnością ułatwi nam utrzymanie zdrowej diety przez długi czas.
Blender Kenwood SB327
To idealny wybór dla osób, które lubią poczuć się w kuchni jak wytrawni kucharze. Blender Kenwood, oprócz 2-litrowej pojemności kielicha i możliwości wybrania dwóch prędkości pracy sprzętu, oferuje funkcję kruszenia lodu, a także kranik do nalewania świeżego, pełnego witamin smoothie czy drinków na wieczorne imprezy w gronie przyjaciół. Antypoślizgowa podstawka i możliwość mycia w zmywarce zapewniają komfortowe i bezproblemowe użytkowanie. Na Allegro blender możemy kupić już od 439 zł.
Braun MQ 785
Wydajny i wszechstronny blender umożliwia miksowanie produktów, siekanie, ubijanie, a nawet wyrabianie ciasta. Wyspecjalizowane ostrza, silnik o mocy 750 W i możliwość kontroli prędkości pracy za pomocą jednego przycisku umożliwiają proste przygotowanie zdrowych i smacznych smoothie, sosów i różnorodnych dań. Blender wyposażony jest w pojemnik z miarką, malakser, rozdrabniacz, małą przystawkę siekającą i przystawkę ubijającą.
Tefal Easy Soup
Zaawansowany i fachowy, a zarazem prosty i intuicyjny w użyciu sprzęt. Easy Soup pozwoli na blendowanie i miksowanie składników na świeże koktajle, zupy, konfitury czy ciasta na naleśniki. Ponadto warto wspomnieć, że blender ma funkcję podgrzewania i utrzymywania temperatury posiłków do 40 minut, a także sygnalizator dźwiękowy informujący o tym, że danie jest już gotowe do spożycia. To sprzęt wart polecenia przede wszystkim dla mam, które przygotowują posiłki dla małych dzieci. | BOOM na SMOOTHIE – przegląd blenderów do 500 zł |
Czy bambus może rosnąć w Polsce? Co powinniśmy o nim wiedzieć, jak go pielęgnować i jak przed nim strzec inne rośliny? Oto miniprzewodnik po hodowli bambusa. Bambus kojarzy się nam z roślinami egzotycznymi występującymi w lasach tropikalnych i subtropikalnych, a więc raczej ciepłych. Różne jego gatunki pochodzą z Azji i Afryki, a najczęściej są spotykane w krajobrazie Chin, Indii, Japonii i Madagaskaru. Nie każdy jednak wie, że bambus introdukowano do Europy (XVIII wiek) jako gatunek ozdobny, który sadzono w oranżeriach. Z biegiem czasu wyhodowano wiele jego odmian i krzyżówek, które obecnie z powodzeniem rosną w naszym klimacie.
Bambus to trawa, która w drodze ewolucji przekształciła się w drzewo. Jest bardzo trwały, wytrzymały, elastyczny i szybko rośnie. Znajduje zastosowanie w przemyśle budowlanym czy meblarskim. Zawitał również do kuchni w postaci desek do krojenia czy sztućców do gotowania. Bywa widziany również na balkonach jako mata osłaniająca lub tyczki do podtrzymywania roślin.
Bambus to również symbol kultury Wschodu. Jest niezbędnym elementem ogrodów chińskich i japońskich. W sztuce feng shui jest uznawany za narzędzie odnawiające energię życiową, symbolizuje żyzność, płodność i szczęście w rodzinie.
Występuje ponad 100 gatunków bambusa i jeszcze więcej jego odmian. Przed posadzeniem go w ogrodzie warto jednak poznać jego właściwości. Istnieje wiele jego dekoracyjnych odmian. Większość z nich pasuje do ogrodu nowoczesnego o prostych, minimalistycznych formach. Może tworzyć pojedyncze kępy, żywopłot lub nawet las.
Sugerowane gatunki i odmiany bambusa do ogrodu
W naszej strefie klimatycznej najlepiej rosną dwa gatunki bambusa. Są to filostachys (Phyllostachys) oraz fargersja (Fargersia). Można też uprawiać niski bambus płożący, taki jak plejoblast (Pleioblastus), sasa (Sasa) lub mniej znany Indocalamus czy Shibateae.
Gatunki drzewiaste
Filostachys jest rośliną wysoką, o charakterze drzewiastym lub krzewiastym i wyraźnych, pojedynczych, dekoracyjnych, grubych pędach. Wyrasta w naszym klimacie na wysokość 4–5 m (w innych krajach do 10 m). To gatunek ekspansywny, którego leptomorficzny system korzeniowy mocno i szybko się rozrasta poprzez rozłogi, może więc zagrozić innym roślinom w ogrodzie. W związku z tym bardzo ważna jest kontrola jego rozwoju i zastosowanie specjalnych barier z HDPE o parametrach 75 cm szerokości i 1 mm grubości (a nawet do 3 mm). Membranę wkopuje się w ziemię, ograniczając korzeniom miejsce. Część membrany powinna wystawać kilka centymetrów nad ziemię, aby rozłogi nie przedostały się przez nią górą. Niektórzy zamiast membrany stosują folię do basenów, ale może to nie być wystarczająca bariera dla silnych korzeni.
Jeśli chodzi o ekspansywność gatunku Phyllostachys, różni się ona w zależności od odmiany. Wśród najbardziej ekspansywnych są filostachys Biseta (Phyllostachys bisetti) i filostachys paskowany (Phyllostachys viridistriatus), nieco mniej żywiołowy jest filostachys złocisty (Phyllostachys aurea). Do innego gatunku, który również bardzo się rozrasta dzięki kłączom rozłogowym, należy mająca kolumnowy pokrój Semiarundinaria.
Najbardziej dekoracyjne są pędy bambusa, a polecane odmiany to:
* żółte: filostachys złotobruzdowy (Phyllostachys aureosulcata f. aureocaulis), filostachys bambusowaty (Phyllostachys bambusoides Allgold)
* paskowane: filostachys złotobruzdowy (Phyllostachys aureosulcata f. spectabilis), z purpurowym paskiem Phyllostachys violascens,
* czarne: filostachys nigra (Phyllostachys nigra),
* purpurowe: Chusquea couleou.
Gatunki kępowe
Drugą grupą uprawianych w Polsce odmian są te o kępowym wzroście i wzniesionych lub przewieszających się pędach dorastających do 3 m wysokości. Są to głównie rośliny z gatunku fargersja (Fargersia). Różnią się od poprzedniej grupy nie tylko pokrojem, ale także systemem korzeniowym. Otóż fargersje, jak większość traw, wytwarzają kłącza, ale mają system korzeniowy pachymorficzny (bez rozłóg), więc należą do roślin nieekspansywnych i nie wymagają membran. Odmiany te pochodzą z terenów górskich i dobrze znoszą niskie temperatury, choć gorzej czują się podczas suszy i upałów. Preferują wilgotne powietrze i lepiej posadzić je w półcieniu lub w pobliżu zbiornika wodnego.
Proponowane odmiany o wzniesionym pokroju:
* fargersja olbrzymia Pingwu (Fargersja robusta) – bardzo odporna, o efektownych, błyszczących, podłużnych liściach i biało-zielonych pędach,
* fargersja olbrzymia Campbell – odmiana o zielonych pędach i piaskowych pochewkach,
* fargersja lśniąca Blackpearle (Fargersia nitida) – odmiana o ciemnych, prawie czarnych łodygach,
* fargersja lśniąca Gansu 2 – odmiana o niebieskawo-fioletowych pędach,
* fargersja szorstka Asian wonder (Fargesia scabrida) – jedna z bardziej dekoracyjnych odmian bambusa o pomarańczowych pędach.
Proponowane odmiany o opadającym pokroju:
* fargersja lśniąca Volcano (Fargersia nitida) – bujna, gęsta, o drobnych liściach,
* fargersja rdzawa (Fargersia Rufa) – odmiana o pomarańczowo-rdzawych pędach,
* fargersja Muriel Jumbo (Fargesia murielae) – szybko rosnąca, kaskadowo zwisająca, o szerszych i gęstych liściach,
* fargersja Muriel Dino – odmiana o drobniutkich, zwisających, jasnozielonych listkach,
Gatunki okrywowe
plejoblast Fortuna f. Varegatus (Pleioblastus fortunei) – nieco wyższa odmiana, choć wolno rosnąca, o pięknych biało-zielonych liściach paskowanych,
plejoblast niski (Pleioblastus pumilis) – odmiana o płożącym pokroju (30–80 cm), preferująca cieniste stanowiska,
plejoblast karłowaty (Pleioblastus pygmaeus) – karłowata odmiana o ciemnozielonych liściach, tworząca zielony dywan (30–70 cm),
plejoblast zielonopaskowany (Pleioblastus viridistriatus Auricoma) – nisko rosnąca (30–60 cm) odmiana o zielono-żółtych, paskowanych liściach,
sasa Veitcha (Sasa veitchii) – niska odmiana osiągająca maksymalnie 60 cm, o ciekawych zielonych liściach, z nieregularną jasną obwódką.
Pielęgnacja odmian mrozoodpornych
1. Termin sadzenia
Bambus najlepiej sadzić – tak jak inne rośliny – wiosną lub wczesnym latem. Sadzenie jesienne często kończy się przemarzaniem, ponieważ roślina ma za mało czasu na ukorzenienie.
2. Podłoże i stanowisko
Bambus, jak większość roślin egzotycznych, preferuje gleby przepuszczalne o dobrym drenażu, więc będzie słabo rósł na ciężkiej glebie gliniastej. Istotna jest również kwaśność podłoża. Najlepsze będzie lekko kwaśne o pH pomiędzy 5,5 a 6,5 (niektóre znoszą nawet ziemie zasadowe o pH 8). Przed sadzeniem warto zmierzyć kwaśność miernikiem pH. Dobrze, żeby było bogate w materię organiczną, gdyż bambus jest wiecznie „głodny”. Większość odmian preferuje siedliska słoneczne, choć niektóre radzą sobie w półcieniu, a nawet cieniu.
3. Sadzenie
Niektóre gatunki bambusa potrafią być bardzo ekspansywne, dlatego wymagają stosowania specjalnych barier do ograniczenia korzeni i rozłóg. Trzeba przeznaczyć dla nich odpowiednią przestrzeń i właściwe stanowisko.
4. Nawożenie
Większość odmian bambusa potrzebuje dużo pożywienia, należy więc je regularnie nawozić. Najlepiej nadają się do tego wszelkie nawozy (nawóz do traw ozdobnych) z dużą zawartością azotu. Ale uwaga, można je przenawozić, dlatego trzeba stosować dawki podane przez producentów. Mogą to być nawozy mineralne lub organiczne, np. nawóz koński lub krowi. Nie wolno dodawać nawozu do dołka, w którym sadzimy roślinę, stosujemy go tylko powierzchniowo. Najlepiej nawozić trzykrotnie w okresach: marzec–kwiecień, maj–czerwiec i na jesieni.
Pamiętajmy, że nie powinno się nawozić bambusa, gdy wypuszcza pędy. Hodowcy nie polecają więc nawożenia w pierwszym roku wzrostu. W tym okresie roślina powinna odpowiednio się ukorzenić.
5. Podlewanie
Generalnie bambus jest dość tolerancyjną rośliną, odporną na suszę, ale trzeba mieć na uwadze, że osłabione egzemplarze mogą gorzej znosić zimę. Należy też pamiętać, że młoda roślina jest bardziej wrażliwa i nie wolno dopuścić do jej przesuszenia, aby mogła się dobrze ukorzenić przed zimą (podlewamy ją 2–3 razy w tygodniu lub częściej w upały). Podlewanie jest więc jednym z najważniejszych zabiegów pielęgnacyjnych. Wiele zależy od gatunku i odmiany, a także warunków pogodowych i rodzaju gleby. Jeśli bambus zostanie posadzony blisko zbiornika wodnego lub na terenie ogrodu jest wysoki poziom wód gruntowych, rośliny poradzą sobie mimo rzadszego podlewania. Bambus podlewa się raz lub dwa razy w tygodniu. Jeśli nie jesteśmy pewni, czy dostarczamy wodę roślinie w wystarczających ilościach, spójrzmy na liście. Ich zwijanie się świadczy o tym, że roślina ma za sucho.
6. Ochrona
Niekiedy bambusowi zdarza się ulec inwazji szkodników, takich jak mszyce, przędziorki czy ślimaki. Należy wtedy zastosować odpowiednie preparaty przeciw szkodnikom i grzybom. Kolejnym elementem ochrony jest ściółkowanie roślin. To ważny zabieg, który wykonuje się najczęściej przed zimą, choć wpływa on również pozytywnie na zahamowanie rozwoju chwastów czy zmniejszenie transpiracji, a ponadto wzbogaca ziemię w składniki pokarmowe. Do ściółkowania (minimum 5 cm) można wykorzystać kompost ogrodowy, korę, trociny drewniane, słomę lub opadłe z rośliny liście (po prostu ich nie wygrabiamy). Młode lub świeżo posadzone rośliny trzeba w pierwszą zimę starannie okryć agrowłókniną i podsypać więcej ściółki, np. 10–15 cm. Jeśli pędy są niezdrewniałe i giętkie, można je położyć na ziemi i przykryć.
Mrozoodporne odmiany bambusa wystawione na długotrwały mróz przy bezśnieżnej zimie czy na gwałtowne wahania temperatury (przymrozki przygruntowe) mogą ucierpieć, a wtedy miejscowo będą przemarzać. Dlatego tak ważne są odpowiednia pielęgnacja i reagowanie na zmieniającą się aurę. | Bambusy w ogrodzie – wymagania, uprawa i przegląd popularnych gatunków |
Opryskiwacze ogrodnicze to urządzenia stosowane przy zabiegach ochrony roślin oraz nawożeniu. Przydatne są zarówno w ogrodzie, na balkonie jak i w hodowli roślin w mieszkaniu. Wybierając dobry opryskiwacz powinniśmy dopasować go do naszych potrzeb i sposobu wykorzystywania. Zanim zaczniemy poszukiwania odpowiedniego modelu opryskiwacza należy zwrócić uwagę na jego najistotniejsze funkcję i metodę zastosowania. Znajdziemy 4 rodzaje opryskiwaczy: ręczne, naramienne, plecakowe oraz wózkowe. Warto sprawdzić, który najlepiej sprawdzi się przy pielęgnacji naszych roślin.
Jaki rodzaj opryskiwacza wybrać?
Opryskiwacze ręczne – są najpopularniejsze i najmniejsze. Ich zbiorniki mieszczą maksymalnie do 2 l płynów. Przeznaczone są do pielęgnacji niewielkich roślin doniczkowych, a ich obsługa jest szybka i wygodna. Dodatkowo często stosowane są do zraszania liści. Dzielą się na dwa rodzaje urządzeń: pulsacyjne, w których rozpylenie cieczy następuje po naciśnięciu dźwigni oraz ciśnieniowe, wyposażone w pompę pozwalającą na rozpylanie także gdy dźwignia powraca na pierwotną pozycję, która pozwala na zwiększenie wydajności działania.
Opryskiwacze naramienne – mają większe rozmiary i są urządzeniami zawieszanymi na ramieniu. Ta dodatkowa funkcja umożliwia poruszanie się ze zbiornikiem. Są dobrym rozwiązaniem dla posiadaczy ogrodów.
Opryskiwacze plecakowe – zakładane są na plecy, dzięki temu mamy możliwość pracy z większym zbiornikiem cieczy. Ich pojemność mieści się w granicach 12 l do 20 l, co pozwala na pielęgnację większych powierzchni upraw.
Opryskiwacze wózkowe – umożliwiają pracę na dużych przestrzeniach, mają największą pojemność ze wszystkich modeli. Dodatkowo w dogodny sposób można się z nimi przemieszczać.
Najważniejsze funkcje opryskiwacza
Przede wszystkim wybrane przez nas urządzenie powinno być ściśle dopasowane do pracy, jaką będzie miało nam ułatwiać. Stąd warto pamiętać o jego funkcjonalności. Parametrem wpływającym na jakość użytkowania jest rodzaj przystawki. Wyróżniamy ich kilka rodzajów m.in. okrągłe z tradycyjnym ciągiem powietrza stosowane najczęściej podczas tradycyjnych zabiegów oraz przystawki z kierowanym strumieniem powietrza, turbinowe czy też wyposażone w kilka wentylatorów. Istotną funkcją, zwłaszcza przy pielęgnacji ogrodów i sadów, jest wydajność pompy, umożliwia ono uzyskanie odpowiedniego ciśnienia cieczy roboczej i jakości mieszania w zbiorniku. Równie przydatnym dodatkiem może stać się manometr umieszczony na rączce opryskiwacza, dzięki niemu będziemy mogli kontrolować ciśnienie cieczy podczas pracy. Gdy poszukujemy urządzenia z przeznaczeniem do pracy w sadzie, powinniśmy wybrać model z regulatorami ciśnienia, co ułatwi regulację oprysku.
Dobrej jakości opryskiwacz może stać się dla nas bardzo pomocny podczas prac ogrodowych, a także pielęgnacji roślin doniczkowych w mieszkaniu. Wybierając urządzenie dla siebie, zwróćmy uwagę na najistotniejsze elementy, tak aby dopasować je do naszych potrzeb, a pielęgnacja roślin stanie się przyjemnością. | Czym charakteryzuje się dobry opryskiwacz ogrodniczy? |
Ogród to miejsce wypoczynku i relaksu, ale także pracy. Większość z nas samodzielnie wykonuje w nim czynności pielęgnacyjne. Konieczne są do tego narzędzia, których przechowywanie stanowi czasem kłopot. Idealnym rozwiązaniem są skrzynie ogrodowe, które pomieszczą nie tylko narzędzia. Mogą też służyć za miejsce do trzymania dziecięcych zabawek, poduszek i koców, których używamy w ogrodzie, a także stanowić donicę dla ogrodowych kwiatów. Użyteczność
Skrzynia w ogrodzie może pełnić wielorakie funkcje. Przechowywanie jest jej największą zaletą. Oprócz narzędzi możemy w niej trzymać cebulki kwiatów, nasiona, konewki, rękawice do pracy oraz wszystko to, czego potrzebujemy w ogrodzie. Skrzynia może też pełnić rolę ławeczki. Może to być eleganckie siedzisko, w którego wnętrzu znajdują się koce, poduszki czy książki – wszystko to, co jest niezbędne do relaksu na świeżym powietrzu.
Może ona jednocześnie służyć jako miejsce do trzymania łopatek, wiaderek, autek i innych drobiazgów, którymi bawią się dzieci w ogrodzie. Takie rozwiązanie jest idealne, gdyż daje możliwość posiadania pod ręką wszystkiego, co jest nam potrzebne do pracy i odpoczynku.
Materiał
Skrzynie ogrodowe mogą być zrobione z drewna, plastiku, rattanu lub metalu. Każde z tych rozwiązań ma swoje wady i zalety. Najbardziej estetyczne i naturalne jest drewno, jednak wymaga regularnej konserwacji i impregnacji. Wygodne i lekkie w użyciu są skrzynie wykonane z plastiku, jednak ich walory estetyczne są dyskusyjne. Nie każdy chce oglądać w swoim ogrodzie sztuczne tworzywo. Skrzynie z rattanu są dość nietrwałe. Wystawione na działanie czynników atmosferycznych szybko ulegają zniszczeniu. Skrzynie zrobione z metalu dobrze ochronią przechowywane w nich przedmioty, ponieważ są trwałe po zabezpieczeniu ich środkiem antykorozyjnym.
Wymiary i design
Wielkość skrzyń producenci wyrażają zazwyczaj w litrach, co ułatwia określenie ich pojemności. Jedną z największych, 400-litrową, jest Keter, która nie tylko zmieści wiele przedmiotów, ale może również służyć jako siedzisko. Ta wielosezonowa skrzynia wytrzyma ciężar 220 kg, a jej wodoodporna powłoka zapewni bezpieczeństwo przechowywanym w niej rzeczom. Jej cena to około 400 zł. Mniejsze skrzynie tej samej firmy są dostępne w kolorze białym, dla miłośników stylu romantycznego.
Bardzo ciekawym i wygodnym rozwiązaniem jest ławka Eden Bench Box, która łączy w sobie wygodę tradycyjnej ławeczki z oparciem z użytecznością skrzyni, zachowując przy tym romantyczny wygląd. Pojemność skrzyni wynosi 265 litrów, a cena to około 449 zł. Nieco tańszym rozwiązaniem jest skrzynia Woody o pojemności 300 litrów i kolorze antracytowym, idealna dla miłośników nowoczesności. Jest wodoodporna, a jej cena to około 115 zł.
Jeśli potrzebna jest nam naprawdę duża skrzynia, rozwiązaniem jestStore It Out Keter – skrzynia, która może zmieścić nawet dziecięcy rower. Otwiera się od góry i od frontu, jak zwykła szafka. Jej pojemność to aż 2000 litrów. Występuje w atrakcyjnym kolorze, łącząc jasne drewno z antracytową górą. Jej wielkość pozwala także na zorganizowanie przestrzeni we wnętrzu np. przez wstawienie półki. Cena tej skrzyni to 1350 zł.
Wybór skrzyni powinien łączyć w sobie potrzeby dotyczące przechowywania i odpowiedni wygląd. Na szczęście producenci skrzyń zdają sobie sprawę ze zróżnicowanych upodobań klientów, dzięki czemu zarówno miłośnik nowoczesności i minimalizmu, jak i sympatyk bardziej tradycyjnych rozwiązań znajdzie coś dla siebie. | Jakie skrzynie do przechowywania w ogrodzie? |
Świąteczny czas to nie tylko rodzinna atmosfera i pyszne posiłki, ale także prezenty. To właśnie na nie czekają najmłodsi członkowie rodziny, wierząc, że dostaną to, o czym marzą. W niełatwej sytuacji są dziadkowie, którzy mogą nie śledzić bieżących trendów zabawkowych. Wystarczy jednak podsunąć im kilka pomysłów, aby maluszek został obdarowany tym, co bez wątpienia mu się spodoba. Zabawki dla malucha
Dziadkowie najczęściej stawiają na prezenty praktyczne, w przeciwieństwie do babć, które rozczulają się nad pamiątkowymi. Dlatego ta kategoria bez wątpienia przypadnie im do gustu. Zabawki dla malucha to strzał w dziesiątkę, bowiem korzystnie wpłyną na rozwój maleństwa i pozwolą na wspólną, rodzinną zabawę.
Dla niemowlęcia i malca do drugiego roku życia dobrym pomysłem będą zabawki sensoryczne, a więc takie, które stymulują zmysły. Bobasów zachwycą sensoryczne kocyki i maskotki z metkami, których będą mogły dotykać rączkami. Sprawdzonym prezentem są także maty edukacyjne i karuzele na łóżeczko. Gadżety te są nie tylko praktyczne, ale także długoterminowe, bowiem starsze dziecko również może używać ich do zabawy.
Dla maluszka raczkującego i uczącego się chodzić dobrym wyborem będzie Hula Kula – piłka, która podczas turlania wydaje ciekawe dźwięki i miga światełkami. Stymuluje ona maluszka do poruszania się, a więc łączy zabawę i rozwija motorykę. Warte uwagi są bujaki, zwłaszcza sławny koń na biegunach, który bawi kolejne pokolenie dzieci.
Jeśli dziadkowie chcą zaszaleć i nie mogą doczekać się zimowych spacerów z maleństwem, powinni wybrać sanki. Nie obawiaj się, że twój maluszek jest na nie za mały. Sanki z oparciem, uchwytem do pchania, śpiworkiem, a nawet daszkiem idealnie nadają się dla maluszków siedzących. A ponieważ wszystkie elementy są odczepiane, sanki posłużą na wiele zim, dzięki czemu będą prezentem nie tylko praktycznym, ale i pamiątkowym.
Pamiątkowe gadżety
Babcie częściej sięgają po prezenty, które zostają z dzieckiem na długo, przypominając mu, a raczej jego rodzicom, pierwsze urodziny, święta i inne ważne okazje. Wśród podarunków, które chętnie kupowane są przez babcie, znajduje się m.in. komplet pościeli do łóżeczka, ochraniacz na szczebelki, śpiworek do spania i kocyk. Ten ostatni często zostaje przyjacielem dziecka na wiele lat i dzieli z nim trudy podczas choroby i pierwszych kolonii. Jeśli kocyk ma zostać pamiątką, można wybrać ten z haftowaną na życzenie klienta dedykacją.
Innym pomysłem są książki. Oczywiście, maluch sam ich jeszcze nie przeczyta, ale powoli można kompletować dziecięcą biblioteczkę w pozycje, które pozostaną w sercu dziecka na długo. Przykładem mogą być np. księgi z baśniami, wierszami polskich poetów czy chociażby książka o Bożym Narodzeniu. Dobrym pomysłem są albumy maluszka, w które wkleja się fotografie brzdąca oraz zapisuje się daty najważniejszych wydarzeń, np. pierwszego kroku czy słowa. Taki album to pamiątka dla całej rodziny. Babcie i dziadkowie powinni pamiętać, aby zadedykować książkę swojemu wnuczęciu i wyjątkowo ją podpisać.
Prezenty do 50 zł
Jeśli szukasz prezentu, który nie przekroczy 50 zł, na pewno taki znajdziesz. Przykładem może być chociażby skarbonka (np. z imieniem dziecka), którą dziadkowie pomogą napełnić.
Jeśli maluszek przyszedł na świat całkiem niedawno i chcecie uczcić pierwsze wspólne święta wyjątkową atmosferą, wybierz zabawne, świąteczne ubranka, np. body czy pajace imitujące strój Mikołaja lub elfa.
Ciekawym pomysłem jest także odcisk bobasa – masa, w której odciska się stópkę lub rączkę brzdąca, a ona zasycha, tworząc pamiątkową ozdobę. Ponadczasowe są również pluszaki. Miś od babci i dziadka na pewno zostanie ukochanym przyjacielem dziecka, który poskromi wszystkie nocne strachy. Innym pomysłem może być np. zawieszka do wózka, grzechotka z gryzakiem, maskotka do spania czy bamboszki. | Poradnik dla babci i dziadka malucha |
GOCLEVER Aries 70 nie jest topowym tabletem o super wydajności czy rozdzielczości Full HD. Dlaczego zatem postanowiliśmy go przetestować? Sądzimy, że to solidny sprzęt, który jest w stanie zaspokoić potrzeby przeciętnego użytkownika. Jakość wykonania
Aries 70 to solidnie zrobione urządzenie. Metalowy, tylny panel chroni GOCLEVERA od przypadkowego upadku oraz nadaje tabletowi stylu. W większości budżetowych sprzętów mobilnych króluje plastik. Choć jest on dobrej jakości, to jednak większe zaufanie mam co do trwałości aluminium. Szczególnie wtedy, kiedy jest bardzo dobrze spasowane z innymi elementami w tablecie, właśnie tak, jak w testowanym GOCLEVERZE. Przedni panel to głównie wyświetlacz, nad którym umieszczono głośnik przeznaczony do rozmów telefonicznych oraz „oczko” kamery. Wszystkie fizyczne przyciski znajdziemy na lewej krawędzi. Port mini-jack 3,5 mm oraz złącze microUSB znajduje się na górze. Dolna krawędź została zarezerwowana na mikrofon i dwa sloty: karty pamięci oraz karty SIM. Szkoda, że nie są w żaden sposób chronione. Przy kontakcie z wodą, czy większym zawilgoceniu, mogą się pojawić usterki. Na tylnej pokrywie znalazło się miejsce dla obiektywu kamery oraz głośnika.
GOCLEVER Aries 70 sprawia pozytywne wrażenie. Jest poręczny i mimo użytych materiałów, nie wydaje się ciężki, lecz prowadzenie rozmów telefonicznych przez urządzenie o takich gabarytach nie jest zbyt komfortowe.
Wraz z tabletem producent dostarcza również szereg akcesoriów. Miłym dodatkiem jest etui, które po rozłożeniu służy jako podstawka. Ponadto w pudełku znajdziemy także ładowarkę modułową i samochodową, kabel USB oraz OTG, zestaw słuchawkowy, instrukcję obsługi.
Ekran
Wyświetlacz w Ariesie 70 to zdecydowany plus urządzenia. Trudno, aby równał się temu w nowym Nexusie 7, ale spełnia swoje zadanie w 100%. Ekran IPS o przekątnej 7 cali i rozdzielczości 1280 x 800 pikseli jest jasny i ma bardzo dobre kąty widzenia. Obraz prezentuje się szczegółowo i ma wyraziste barwy. Idealnie nadaje się do oglądania filmów czy zdjęć. Szkoda, że producent nie zapewnił mu dodatkowego zabezpieczenia w postaci powłoki Gorilla Glass. Na wyświetlaczu znajdziemy jedynie folię ochronną.
Audio
Po „girllu” głośnika można by się spodziewać naprawdę dobrego brzmienia. W rzeczywistości spotykamy się ze standardową, jak na tablet, jakością dźwięku. Maksymalna głośność zadowoli osoby, które lubią oglądać filmy na tablecie w domu. Dołączone w zestawie słuchawki, to typowe „pchełki”, jakie są dodawane do większości niedrogiego sprzętu.
Bateria
W aluminiowej obudowie ulokowano akumulator o pojemności 3900 mAh. Czas pracy urządzenia wynosi około 6 godzin (w zależności od intensywności podświetlenia ekranu, czy korzystania z sieci 3G). Wynik do zaakceptowania. Wśród budżetowych sprzętów trudno znaleźć tablet z zauważalnie dłużej „trzymającą” baterią.
Interfejs i oprogramowanie
Na pokładzie GOCLEVER Aries 70 znajdziemy wersję systemu operacyjnego Android 4.2.2 (Jelly Bean). Główny panel wita nas skrótami m.in. do: Facebooka, odtwarzacza wideo i muzyki, przeglądarki internetowej oraz klienta pocztowego.
W pamięci tabletu znajdziemy praktyczne oprogramowanie. Z ciekawszych aplikacji warto wspomnieć o: Kingsoft Office (pakiet biurowy), Legimi, Cool Reader (czytnik e-booków) oraz grze dla dzieci – Pluszaki.
Łączność
W tablecie oprócz modułu Wi-Fi mamy też wbudowany modem 3G. Po zakupie karty SIM możemy z GOCLEVERA Aries wykonywać połączenia, podobnie jak z telefonu komórkowego. Modem pozwala także na korzystnie z zasobów internetowych, należy jedynie pamiętać o wykupieniu odpowiedniego pakietu danych.
Podsumowanie
GOCLEVER Aries 70 to solidnie wykonany sprzęt o przyzwoitej specyfikacji. Jasny i bardzo wyrazisty wyświetlacz oraz wydajny procesor to jego główne atuty. Aries 70 nadaje się do pracy i zabawy. Dzięki wbudowanemu modemowi 3G możemy wykonywać połączenia głosowe i korzystać z Internetu praktycznie wszędzie.
Słabszą stroną tabletu jest aparat, jednak do wykonywania zdjęć służy przecież inny sprzęt. Można by mieć także większe wymagania co do długości pracy baterii na pojedynczym cyklu ładowania. GOCLEVER Aries 70 kosztuje około 500 złotych. | Test tabletu GOCLEVER Aries 70 |
Farby fasadowe dostępne w sklepach różnią się właściwościami, kolorami oraz oczywiście ceną. Wybór odpowiedniego produktu nie jest zatem łatwy. Radzimy, na co zwrócić uwagę, wybierając farbę na elewację, i która z nich – silikonowa czy akrylowa – sprawdzi się najlepiej. Jaka powinna być farba fasadowa?
Dobra farba fasadowa to niemały wydatek (80–250 zł/10 l), ale nie warto na niej oszczędzać. Jeżeli wybierzemy produkt wysokiej jakości, precyzyjnie dopasujemy go do malowanej powierzchni i odpowiednio przygotujemy podłoże, elewacja będzie wyglądała atrakcyjnie przez wiele lat. W puszce farba fasadowa powinna być gęsta, a po zamieszaniu lekko płynna, jednak nie na tyle, aby skapywała z wałka. Produkt o odpowiedniej konsystencji łatwo się rozprowadza i nie wymaga wielokrotnego nakładania. Farba fasadowa nie może się również łuszczyć ani blaknąć wraz z upływem czasu (ma na to wpływ stopień odporności na promieniowanie UV), a pojawiające się na niej zabrudzenia powinny dać się bez problemu usunąć. Bardzo ważny jest także współczynnik nasiąkliwości – im niższy, tym farba bardziej odporna na zabrudzenia i uszkodzenia.
Cechy farb akrylowych
Farby akrylowe, których głównym składnikiem jest żywica akrylowa, są obecnie najpopularniejszym i najchętniej stosowanym rodzajem farb elewacyjnych. Tworzą jednolitą matową powłokę o bardzo małej nasiąkliwości, która jest odporna na zabrudzenia, ale niezbyt dobrze przepuszcza powietrze. Farby akrylowe są dostępne w wielu ciekawych kolorach. Można je stosować na podkłady mineralne i organiczne (z wyjątkiem silikatowych oraz wapiennych). Te, które zawierają rozpuszczalnik organiczny, najlepiej sprawdzają się podczas odświeżania starych elewacji, natomiast emulsje rozcieńczone wodą wykorzystuje się do malowania wszystkich typów budynków. W sprzedaży są również farby lateksowe z dużą zawartością żywicy, charakteryzujące się wysoką odpornością na ścieranie.
Farba Laboratorium Farb. Niezwykle wydajna farba akrylowa do elewacji oraz wnętrz. Produkt wodorozcieńczalny, paroprzepuszczalny (umożliwia przepływ powietrza), samoczyszczący, przyjazny dla środowiska naturalnego. Wykazuje doskonałą przyczepność oraz krycie. Farba tworzy wytrzymałą matową powłokę odporną na ścieranie, promieniowanie UV, a także czynniki biologiczne (grzyby, pleśń) oraz atmosferyczne. Do wyboru kilka pojemności oraz kilkadziesiąt kolorów. Cena: od 8,49 zł/250 ml.
box:offerCarousel)
Cechy farb silikonowych
Najważniejszą zaletą farb silikonowych jest wodoodporność i paroprzepuszczalność. Tworzą one elastyczną powłokę, która nie przyciąga kurzu oraz nie wchłania wody, ale umożliwia optymalny przepływ powietrza. Zapobiega ponadto rozwojowi mikroorganizmów, czyli m.in. wykwitom pleśni oraz grzybów. Dobra farba silikonowa chroni elewację przed zmiennymi warunkami pogodowymi i promieniowaniem UV, a także częstymi zmianami temperatury oraz mrozem. Poza tym charakteryzuje się dużą przyczepnością. Farby silikonowe są mniej odporne na szorowanie niż akrylowe, ale za to dostępne w zaskakującej palecie kolorów, również bardzo intensywnych. Istnieją też farby akrylowo-silikonowe, mniej chłonne, ale bardziej przepuszczalne od akrylowych, a także akrylowo-silikonowe rozpuszczalnikowe o właściwościach samoczyszczących. Pomalowana nimi fasada nie wymaga ręcznego oczyszczenia, ponieważ zabrudzenia zmywa deszcz.
Farba Sil-Fas. Silikonowa farba elewacyjna o właściwościach ochronno-dekoracyjnych. Produkt o niskiej nasiąkliwości, wodorozcieńczalny, paroprzepuszczalny, odporny na zmienne warunki pogodowe oraz szorowanie. Tworzy trwałą powłokę samoczyszczącą odporną na działanie wody, promieniowania UV, spalin czy kwaśnego deszczu. Dostępna w wiaderkach o pojemności: 1, 3, 5, 10 oraz 20 l. Różne kolory do wyboru. Cena: od 29 zł/1 l.
Jak wybrać farbę fasadową?
Wybierając farbę fasadową, musimy sprawdzić, w jakim otoczeniu położony jest malowany obiekt i na tej podstawie określić kluczowe w naszym wypadku parametry produktu. Ważne jest m.in. to, czy znajduje się w miejscu nasłonecznionym (promieniowanie UV), zacienionym wysokimi drzewami (rozwój porostów i grzybów) czy położonym przy ruchliwej drodze (silne zabrudzenia). Źle dobrana farba elewacyjna może być przyczyną pękania, łuszczenia się i odpadania tynku, wykwitów pleśni i grzybów, pojawiania się niemożliwych do usunięcia zabrudzeń oraz powstawania innych uszkodzeń. W efekcie może być konieczne ponowne gruntowanie lub malowanie budynku, co oznacza znaczny wzrost kosztów budowy czy remontu.
Zarówno akrylowe, jak i silikonowe farby elewacyjne to dobra inwestycja, a ostateczny wybór zależy głównie od tego, gdzie zlokalizowany jest malowany budynek oraz jakim budżetem dysponujemy. Sprawdź, który produkt spełni twoje oczekiwania, i ciesz się estetyczną fasadą swojego domu!
Przeczytaj również: Jak otynkować dom?
)
) | Farba na elewację – akrylowa czy silikonowa |
Zainteresowanie kuchnią sięga daleko w przeszłość. Wciąż tematy związane z jedzeniem i gotowaniem niezwykle chętnie wybierają również pisarze. I trzeba przyznać, że efekty ich „pichcenia” są szalenie apetyczne. Gotowanie, regionalna kuchnia czy wspólne biesiadowanie – tematy te od lat stanowią dla twórców niekończące się źródło inspiracji. Nic więc dziwnego, że powieści, w których jedzenie odgrywa ważną rolę, jest wprost bez liku. Od romansów, przez dramaty, aż po współczesną literaturę obyczajową: jedzenie jest nieodłącznym elementem perypetii wielu literackich bohaterów. Szczególnie dobrze komponuje się zwłaszcza z wątkami miłosnymi. Wszak nie od dzisiaj wiadomo, że najlepsza droga do serca wiedzie przez żołądek.
„Recepta na miłość” Barbara O’Neal
Ciepła, bezpretensjonalna i urocza opowieść autorki bestsellerowych romansów i kobiecych powieści. „Recepta na miłość” to historia Ramony – czterdziestolatki, której życie nigdy nie rozpieszczało. W wieku piętnastu lat zaszła w ciążę z dużo starszym od siebie mężczyzną, a potem sama musiała radzić sobie z wychowywaniem ukochanej córki, Sofii. Teraz to ona jest w ciąży, a jakby tego było mało, jej mąż – żołnierz Oscar – zostaje poważnie ranny. Na barki Ramony spada nie tylko troska o Ramonę, ale także opieka na trzynastoletnią córką Oscara z poprzedniego małżeństwa. Jedynym pocieszeniem jest dla kobiety praca w ukochanej, niewielkiej piekarni, której jest właścicielką. Czy przepis na szczęśliwe życie jest jednak równie prosty, co ten na domowy chleb?
„Podróż na sto stóp” Richard C. Morais
Skoro książka ta tak oczarowała samą Oprah Winfrey, że królowa amerykańskiej telewizji postanowiła wyprodukować film na jej podstawie, to znaczy, że musi być to wyjątkowe dzieło. I rzeczywiście, historia Hassana, kucharza obdarzonego wyjątkowym talentem, porusza, bawi i wciąga już od pierwszych stron. Hassan zmuszony do emigracji z rodzinnego Bombaju, gdzie prowadził niewielką restaurację, osiada w małym francuskim miasteczku. Tam otwiera swój lokal z hinduską kuchnią, co nie podoba się właścicielom sąsiadującej z nim ekskluzywnej restauracji. Sukces Hassana wywołuje nie lada poruszenie wśród snobistycznych Francuzów.
„Podróż na sto stóp” zachwyca przede wszystkim fantastycznymi opisami jedzenia i gotowania. To prawdziwa uczta zmysłów.
box:offerCarousel
„Jedz, módl się, kochaj” Elizabeth Gilbert
W takim zestawieniu nie mogło zabraknąć bestsellerowej powieści Elizabeth Gilbert. Bo przecież, choć bohaterka „Jedz, módl się, kochaj” wyrusza w podróż w poszukiwaniu samej siebie, to jej wojaże nieodzownie łączą się z poznawanie przysmaków regionalnych kuchni. Niezależnie od tego, czy wraz z Elizabeth odwiedzamy Włochy, Indie czy Indonezję – wszędzie jest po prostu pysznie.
„Szkoła niezbędnych składników” Erica Bauermeister
Jeśli kiedykolwiek wątpiliście, że gotowanie może odmienić życie, koniecznie musicie sięgnąć po „Szkołę niezbędnych składników”. To ciepła, wzruszająca powieść o ośmiorgu niezwiązanych ze sobą osobach, które połączył wyjątkowy kurs gotowania. Prowadząca go, tajemnicza Lillian, uczy bohaterów nie tylko tajników kuchennych rewolucji, ale przekazuje im także ważne prawdy o życiu i ludziach.
„Ostatni kucharz chiński” Nicole Mones
Zaskakujące połączenie obyczajowej powieści o płatającym figle losie z egzotyczną nutą orientu. Bohaterką „Ostatniego kucharza chińskiego” jest Maggie, która po niespodziewanej śmierci męża rzuca się w wir pracy. Nieoczekiwana wiadomość z dalekich Chin zburzy jednak kruchy spokój kobiety. Okaże się bowiem, że jej ukochany skrywał przed nią ogromny sekret. Chcąc rozwikłać tajemnicę, Maggie pod pretekstem napisania reportażu o chińskiej kuchni wyrusza w podróż. Sama nie wie, że ta wyprawa całkiem odmieni jej życie i podejście do jedzenia.
Poza wątkiem fabularnym, w książce Mones znajdziemy mnóstwo interesujących i przydatnych informacji na temat chińskiej tradycji kulinarnej.
„Charlie i fabryka czekolady” Roald Dahl
Kto powiedział, że książki o jedzeniu przeznaczone są tylko dla dorosłych? „Charlie i fabryka czekolady” to przykład doskonałej literatury dziecięcej, której czytanie pobudzi apetyt również u nieco starszych odbiorców. Fascynujący świata pana Wonki i jego wyjątkowej fabryki rozbudzi w was tęsknotę za dzieciństwem.
Jedzenie to jedna z największych przyjemności w życiu. Jeśli więc na co dzień dbacie o linię, sięgnijcie po którąś z książek z naszego zestawienia. Gwarantujemy wyjątkowe smakowe doznania i to całkiem pozbawione kalorii! | Powieści, w których ważną rolę odgrywa… jedzenie |
Rozdwajanie się paznokci to bardzo częsty problem, który w znacznie większym stopniu występuje u kobiet niż u mężczyzn. Pojawia się najczęściej w przypadku miękkich, cienkich i kruchych płytek. Podpowiadamy, co należy zrobić, aby temu zapobiec i jak sprawić, aby paznokcie stały się naszą piękną wizytówką. Przyczyny rozdwajania paznokci
Najczęściej występującą przyczyną dolegliwości mogą być czynniki zewnętrzne. Zwłaszcza kiedy dochodzi do nawilżenia, a zaraz po tym następuje przesuszenie płytki. To właśnie dlatego paznokcie stają się z czasem suche, co z kolei prowadzi do pogorszenia ich kondycji, a to może się objawiać łamliwością i kruchością. Ten problem pojawia się głównie w okresie zimowym, kiedy to na dworze panuje niska wilgotność powietrza. Kolejną, równie często spotykaną przyczyną jest niedobór niezbędnych witamin – A, E i H, inaczej biotyny, a także witamin z grupy B, cynku i białka. To właśnie te składniki są odpowiedzialne za dobry stan paznokci oraz skóry i włosów.
Jak temu zapobiec?
Kremy do rąk – powinny być naszym najlepszym przyjacielem, bowiem to w dużej mierze od nich zależy odpowiednie nawilżenie naszych dłoni, w tym paznokci. To właśnie te kosmetyki zapobiegają wysuszaniu skóry, ale również zabezpieczają ją przed czynnikami zewnętrznymi, które mogłyby niekorzystnie wpłynąć na kondycję naszych paznokci. Jeśli będziemy stosować je konsekwentnie po każdym myciu rąk, z pewnością zauważymy znaczną różnicę. Warto pamiętać, że dobry krem do rąk musi posiadać lekką konsystencję, dzięki czemu będzie się dobrze wchłaniał i nie będzie pozostawiał nieprzyjemnych, tłustych plam.
Pilniki – niby nic takiego, a wbrew pozorom odpowiednio dobrany pilnik ma bardzo duże znaczenie. Na rynku istnieje bogata oferta, od pilniczków metalowych, tekturowych po ostatnio modne – szklane. Mimo wszystko pilniki do paznokci to podstawowe akcesoria do pielęgnacji dłoni i dlatego muszą one spełniać swoje wymagania. Pamiętajmy, że metalowe nie powinny być używane przez nas codziennie, gdyż mogą powodować uszkodzenia płytki, co będzie potęgowało rozdwajanie. Szklane i tekturowe znacznie lepiej poradzą sobie w przypadku częstego użytkowania. To właśnie z ich pomocą można wymodelować kształt paznokcia bez dodatkowej ingerencji w płytkę.
Odżywki i oliwki – odżywkato kolejny niezbędnik, który należy mieć zawsze pod ręką. Warto posiadać w swojej kosmetyczce ten preparat, bowiem to on zapobiega nadmiernej łamliwości, a także leczy istniejące już dolegliwości. Oliwkado paznokci dodatkowo jest bardzo praktyczna, bo możemy korzystać z niej w każdej możliwej sytuacji. Zarówno w domu, jak i w trakcie przerwy w pracy, czy też stojąc w korku. Takie działanie umożliwia nam gotowa oliwka z pędzelkiem. To ona jak żaden inny preparat skutecznie odżywi nasze skórki i wpłynie korzystnie na przesuszoną płytkę.
Rękawice ochronne – nic tak źle nie wpływa na stan naszych paznokci jak kontakt z różnego rodzaju detergentami. To właśnie one wysuszają skórę i dodatkowo sprzyjają ich łamliwości. Dlatego podczas wykonywania prac domowych koniecznie należy zakładać gumowe rękawiczki. Zabezpieczą nasze dłonie przed nieprzyjemnymi konsekwencjami, a co istotne, nasz manicure pozostanie bez skazy.
Bez wątpienia warto dbać o swoje paznokcie. To właśnie po nich jesteśmy w stanie stwierdzić, czy dana osoba dba o higienę i walory estetyczne. Jeśli jednak zdarza się, że mimo odpowiedniej pielęgnacji i zachowania szczególnej staranności nasze płytki nie prezentują się tak, jak powinny, warto szukać powodu, gdyż może to być nie tylko zaniedbana pielęgnacja, ale nawet niewłaściwa dieta. Miejmy to na uwadze, gdyż znając przyczyny, możemy szybko i skutecznie zapobiec przykrym konsekwencjom. | Rozdwajające się paznokcie – jak temu zaradzić? |
Miód świetnie wpływa na zdrowie – nikogo nie trzeba do tego przekonywać. Sięgamy po niego zarówno dla słodkiego smaku, jak i właściwości leczniczych. Warto jednak wiedzieć, że inne produkty pochodzące z pasieki również są skarbnicą zdrowia i można je stosować na różne sposoby. Co to jest apiterapia?
Apiterapia to wykorzystywanie produktów pszczelich w celach zdrowotnych – do zapobiegania i leczenia chorób. W apiterapii stosuje się miód, mleczko pszczele, propolis, pierzgę, pyłek kwiatowy, wosk oraz jad pszczeli. Bardzo często zawarte w nich substancje są składnikami leków. Produkty pszczele mają szerokie zastosowanie, ponieważ wykazują właściwości antybakteryjne, zawierają witaminy, aminokwasy i inne aktywne substancje. Świetnie wpływają na układ odpornościowy, wzmacniają i regenerują organizm oraz przyspieszają powrót do formy po przebytych chorobach. Jakie produkty pszczele warto mieć w swojej apteczce?
Miód – uniwersalne lekarstwo
Nie bez powodu miód uznawany jest za naturalny antybiotyk – spożywanie miodu pozwala pozbyć się chorobotwórczych wirusów i bakterii, dlatego warto jeść miód zwłaszcza w sezonie przeziębień. Miód to dobry lek na kaszel, ból gardła, zapalenie zatok, dolegliwości trawienne (np. biegunki, zaparcia). Jest pomocny w leczeniu chorób układu krążenia (np. nadciśnienia, choroby wieńcowej), stanów zapalnych dróg moczowych oraz alergii. Świetnie sprawdza się też jako środek na oparzenia, rany, wrzody i ropnie skóry. Poza tym poprawia nastrój, zwalcza nerwicę i pomaga na bezsenność.
Jaki miód pszczeli wybrać? Przede wszystkim naturalny. Różnice pomiędzy poszczególnymi rodzajami miodów pod względem składu są niewielkie, dlatego każdy miód będzie wartościowy dla zdrowia. Tylko od naszych preferencji zależy, jaki miód wybierzemy, ponieważ różnią się tylko smakiem, zapachem, kolorem i konsystencją. Warto sięgać po lokalne miody pochodzące z małych pasiek. Na tle wszystkich miodów wyróżnia się jednak miód manuka. Pochodzi z Nowej Zelandii i jest najdroższym miodem na świecie. Dlaczego? Miód manuka zawiera nawet tysiąc razy więcej niż inne miody prozdrowotnej substancji (o nazwie methylglyoxal), która działa przeciwzapalnie, przeciwwirusowo i antybakteryjnie. Miód manuka jest stosowany w terapii wielu poważnych schorzeń, nawet nowotworów.
Eliksir młodości, czyli mleczko pszczele
Mleczko pszczele to pokarm dla młodych pszczół, które odżywiają się nim przez pierwsze 3 dni życia. Co ciekawe, królowa matka żywi się wyłącznie mleczkiem pszczelim i dzięki temu żyje nawet 7 lat (a zwyczajne robotnice zaledwie 30 dni). Ten intrygujący fakt stał się powodem szerokich badań nad tą substancją. Okazało się, że jest ona bogata w białka, witaminy (zwłaszcza z grupy B), aminokwasy, minerały, kwasy organiczne i lipidy. Mleczko pszczele wzmacnia organizm, dodaje energii, poprawia nastrój, przyspiesza przemianę materii i spowalnia procesy starzenia skóry. To dobry produkt dla wszystkich, którzy chcą zadbać o swoją kondycję i samopoczucie.
Wosk pszczeli dla zdrowia jamy ustnej
To materiał, z którego pszczoły budują charakterystyczne plastry miodu. Wosk pszczeli również ma zastosowanie lecznicze. Stosuje się go do leczenia schorzeń reumatycznych, skórnych (bardzo często jest składnikiem maści) oraz na trudno gojące się rany. Dobrze działa też na jamę ustną – żucie go pomaga pozbyć się nalotu z zębów, zapobiega stanom zapalnym i wzmacnia dziąsła.
Propolis na przeziębienie
Kit pszczeli, czyli propolis, to substancja, która zabezpiecza ul. Propolis działa przeciwzapalnie, bakteriobójczo, przeciwwirusowo i przeciwgrzybicznie, dlatego uważany jest za naturalny antybiotyk. Często stosuje się go na różne uszkodzenia skóry, ponieważ przyspiesza gojenie i regeneruje tkanki. Propolis wykorzystuje się też do leczenia schorzeń układu pokarmowego, infekcji układu oddechowego oraz chorób układu moczowego.
Pyłek kwiatowy – naturalny suplement
Pyłek kwiatowy jest niezwykle bogaty w substancje odżywcze ważne dla człowieka, dlatego jest bardzo cenionym produktem prozdrowotnym. Zawiera prawie 300 aktywnych substancji i często jest określany mianem najbardziej wartościowego pożywienia na świecie. Pyłek kwiatowy uzupełnia dietę w aminokwasy, białka i witaminy, przez co wzmacnia organizm i ułatwia powrót do zdrowia po chorobie. Świetnie działa na koncentrację i dodaje energii, dlatego poleca się go wszystkim, którzy odczuwają zmęczenie i spadek formy. | Zdrowie prosto z pasieki |
Poszukiwanie dodatkowych zajęć dla dziecka w wieku przedszkolnym czy szkolnym potrafi przysporzyć nie lada problemów dla rodziców. Trzeba kierować się predyspozycjami psychofizycznymi dziecka, ale przede wszystkim jego chęcią do systematycznego wykonywania określonych zadań. Jedną z częstszych form aktywnego spędzania czasu wolnego u dzieci jest korzystanie z zajęć karate. Skąd taka moda na ten typ wschodnich sztuk walki? Trening połączony z zabawą
Praca z dziećmi zawsze powinna opierać się na zabawie. Bez radości i uśmiechu zarówno maluchy, jak i starsze dzieci, nie będą czuły chęci dalszego uczestniczenia w zajęciach. Dobry trener będzie potrafił je tak przygotować, by zestaw ćwiczeń uwzględniał również przerwy. W programie przeplatać się powinny ćwiczenia indywidualne i zabawa z całą grupą. Zatem przy wyborze odpowiednich zajęć trzeba zaczerpnąć wiedzy, jaki system pracy jest stosowany przez prowadzącego.
Karate rozwija ciało
Technika walk wschodnich pozwala wpłynąć na kondycję młodego człowieka. Odpowiednio skoordynowane ruchy, napięcie mięśni podczas wykonywania ćwiczeń oraz częstotliwość ich wykonywania kształtują ciało młodego człowieka. Rodzice mogą po kilku miesiącach zaobserwować, że u pociechy widać mięśnie brzucha czy ud. Brak wałeczków tłuszczowych oraz odpowiednia sylwetka całego ciała zachęca zarówno małych, jak i starszych do systematycznego chodzenia na zajęcia karate.
Umysł a karate
Nie tylko ciało korzysta na systematycznych zajęciach z karate. Niektóre cechy umysłu są również usprawniane dzięki tej sztuce walki. Należą do nich:
Znaczący wpływ na polepszenie rozwoju poziomu koncentracji u dzieci – prawidłowe wykonywanie pozycji wymaga od dzieci systematycznego ich powtarzania.
Samokontrola na podłożu fizycznym i psychicznym – zajęcia karate umożliwiają trenującemu naukę samokontroli odruchów, często niepożądanych wobec obcych osób.
Niezbędna umiejętność dążenia do osiągnięcia celu – stopniowanie trudności wykonywania zadań, ale także systematyczny i podzielony na etapy trening karate wymaga od trenujących pokory w oczekiwaniu na rezultat.
Czego uczy karate?
Trzeba pamiętać, że odpowiednio prowadzone zajęcia uczą szacunku do zasad i norm postępowania. Dodatkowo młodzi ludzie pamiętają, że uczą się przede wszystkim podstawowych zasad obrony, a nie ataku. Co istotne, karate to przede wszystkim dobra zabawa z rówieśnikami, która pokazuje dziecku, że rozmowa i unikanie kłopotów jest o wiele lepsze od argumentu siłowego. Umiejętność panowania nad emocjami to kolejna cecha, która jest udoskonalana podczas treningu. Młody człowiek zdobywa wiedzę, w jaki sposób odczytywać i kontrolować odruchy swojego ciała. Te wszystkie umiejętności mają ogromne znaczenie nie tylko podczas treningu, ale w całym życiu.
Zajęcia karate dla najmłodszych
Już w okresie przedszkola dzieciaki mogą aktywnie uczestniczyć w zajęciach karate. Nierzadko odbywają się one w placówce, do której uczęszcza malec. Istnieją także szkoły karate, gdzie rodzice przywożą swoje pociechy. Trzeba opłacić zajęcia i kupić dziecku strój do karate, czyli kimono. Buty czy ochraniacze nie są w tym sporcie konieczne. Dlatego też nie należy on do specjalnie drogich zajęć dodatkowych dla dziecka. Trzeba zawsze pamiętać, że wybór tego typu zajęć nie może odbywać się bez udziału i decyzji malucha. Dzięki poszanowaniu jego zdania chęć uczestniczenia w zajęciach będzie większa, a to pierwszy krok do nauki obowiązkowości i ponoszenia konsekwencji za własne wybory. | Karate dla dziecka |
Choć rozruch kojarzymy raczej z samochodem, wielu z nas w czasie zimy przydałby się odpowiednik mechanicznego „rozrusznika”. Jeśli myślicie, że niesprzyjająca aura ogranicza sportowo-turystyczne możliwości, mylicie się. Dla chcącego nic trudnego, wystarczy jedynie wybrać jedną z kilku propozycji na rozruszanie się. Nie taka zima straszna
Utrzymywanie ciała w ruchu przez zimę to nie tylko gwarancja lepszego samopoczucia (wydzielanie hormonów szczęścia) i możliwość zrzucenia kilogramów. Stawiając na aktywność w otwartym terenie (bieganie, narciarstwo), w prosty sposób buduje się wytrzymałość i kondycję, które niejednokrotnie przydają się w życiu. O każdej porze roku i niezależnie od rodzaju wysiłku niezbędne jest wcześniejsze rozgrzanie organizmu.
Wystarczy porozciągać się przez pięć do piętnastu minut, zrobić kilka energicznych ruchów, wymachów kończynami lub wyskoków. Po gimnastyce mięśni, stawów i stworzeniu niezbędnej „warstwy ciepła” przystępujemy do aktywności właściwej.
Maszerowanie, nordic walking
Nordic walking, klasyczne maszerowanie oraz turystyka zimą to jedynie pozornie mało angażujące propozycje na rozruch. Wolniejsze niż w przypadku biegania tempo marszów zastępujemy dłuższym, bo trwającym godzinę do półtorej, treningiem. Aby urozmaicić monotonię ruchów, można zaopatrzyć się w sportowe słuchawki do muzycznego umilania czasu albo znaleźć towarzysza wysiłku.
Jak ubrać się do nordic walking lub zwykłego marszu? Organizm nie generuje tyle ciepła, by wystarczyło go na dwie warstwy. Konieczny jest ubiór „na cebulkę”, warto wcześniej kupić nawet niedrogą, ale przeznaczoną do tego rodzaju wysiłku bieliznę i odzież. Przylegająca do ciała warstwa termoaktywna jako pierwsza, na to poliestrowy polar lub bluza i założona na wierzch wodoodporna kurtka ograniczą wpływy mrozu i wiatru do odczuwalnego minimum. Drugą warstwą (dresami lub krótkimi spodenkami) warto zakryć także nogi.
Oczywistością przy pieszych wędrówkach są czapka, rękawiczki i buty trekkingowe, przystosowane do podłoża zimowego. Tak ubranym wędrownikom grozi zdecydowanie mniej chorób i kontuzji niż biegaczom, fanom deski czy roweru.
Bieganie
To bardziej ryzykowna i energochłonna propozycja na rozruszanie się zimą. Zalecałbym przystępowanie do tego rodzaju wysiłku, zwłaszcza na ośnieżonych trasach, po wcześniejszym przygotowaniu, np. w formie marszobiegu, nordic walking, ćwiczeń w pomieszczeniach. Warto mieć w garderobie kilka zestawów ubrań – inaczej ubierzemy się na minus 15 stopni, inaczej przy roztopach. Tak jak w przypadku maszerowania, na mróz wkładamy dodatkowe warstwy zakrywające nogi lub korpus.
Część rozgrzewki wykonujemy w domu, podobnie ma się kwestia rozciągania już po wysiłku. Niezależnie od stopnia zaawansowania, zimą biegamy nie na czas i nie na przeliczniki, tylko dla zbudowania wytrzymałości. Zagwarantuje ona odporność na błahe przeziębienia, które mogą prowadzić do grypy, zapalenia płuc lub oskrzeli.
Treningi w pomieszczeniach zamkniętych
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, który typ wysiłku – w pomieszczeniu czy na zewnątrz – przynosi lepsze efekty lub jest korzystniejszy. Osobiście skłaniam się ku rozruchowi na powietrzu, jednak kondycję i siłę zbudować można także w salach siłowni lub fitness. Jest z czego wybierać: taneczna zumba, treningi rowerowe na spinningu i trenażerze, bieżnie mechaniczne, a mając zespół i wynajętą halę, możemy poświęcić czas na gry zespołowe. Właśnie zimą halowe odmiany piłki nożnej czy siatkówki cieszą się największą popularnością.
Narciarstwo
Wśród propozycji nie może zabraknąć narciarstwa. Traktowane przez jednych jako zimowe szaleństwo, dla mieszkających w sąsiedztwie wyciągów lub gór jest naturalnym rodzajem aktywności. Wystarczą odpowiednio dobrane narty biegówki lub zjazdówki, kombinezon, czapka i rękawiczki, by móc cieszyć się aktywnością.
Najlepiej, gdy wysiłek na deskach zostanie poprzedzony rozgrzewką. Imitacja pozycji narciarza (lekkie zgięcie kolan), rozciąganie ciała, a zwłaszcza nóg, jest obowiązkiem każdego szanującego się narciarza. Zasady dotyczą także fanów snowboardu. Efekt rozgrzania organizmu od wewnątrz daje wypicie przed wyjściem gorącej herbaty, najlepiej z przyprawami korzennymi. | Zimowa aktywność – propozycje na rozruszanie |
Amatorzy wycieczek rowerowych wiedzą, jak ważne jest odpowiednie przygotowanie. Zadbanie o sprawny sprzęt, właściwy strój i dokładne sprawdzenie trasy to podstawa. Jednak nie wszystko da się przewidzieć. Nagłe załamanie pogody, niespodziewane kontuzje czy wymuszony objazd mogą przytrafić się każdemu. Ważne, aby wiedzieć, jak poradzić sobie w takiej sytuacji i jak zminimalizować jej negatywne skutki. Dlatego w przypadku zmiennej aury dobrze mieć w plecaku nieprzemakalną kurtkę, na kłopoty ze zdrowiem apteczkę pod ręką, a wszelkie problemy z orientacją rozwiąże mapnik. Czym jest mapnik?
Toproste narzędzie pozwalające na odczytywanie mapy podczas jazdy na rowerze. Mapę umieszczamy w środku specjalnego blatu, który następnie montujemy na stelażu do kierownicy naszego roweru. Niektórym z pewnością od razu nasunie się pytanie: po co aż takie ceregiele? Mapę można przecież po prostu zapakować do plecaka i sięgnąć po nią w razie potrzeby. Pozornie wydaje się to słusznym podejściem. Co jednak wówczas, gdy jedziemy w ulewnym deszczu, podczas wichury albo nocą? W takich warunkach nawet samo rozwinięcie mapy jest niemożliwe, a co dopierdokładne sprawdzenie dalszej drogi. Zwolennicy nowoczesnych technologii odpowiedzą, że obecnie prawie każdy posiada telefon z opcją GPS – wystarczy włączyć go w czasie jazdy i zdać się na instrukcję elektronicznego przewodnika. Jednak, z doświadczenia wiemy, że bateria w nich lubi się rozładować w najmniej sprzyjającym momencie. Zdając się całkowicie na technikę, możemy więc wylądować w środku lasu, pozbawieni telefonu, pomocy i bez pojęcia, gdzie dalej jechać.
Na dobry początek
Mapniki można dostać już w cenie około 19 zł, ale w sklepach nie brakuje i droższego sprzętu, za który zapłacimy nawet 200 zł. Czym się różnią i który z nich wybrać?
Najprostsze mapniki występują w postaci niewielkiej, materiałowej torby montowanej na kierownicy. Górna część torby jest przezroczysta i służy do tego, aby umieścić w niej mapę. Dodatkowo torba wyposażona jest w zapinane na zamek kieszonki, które będą idealnym schowkiem na drobiazgi, takie jak telefon, lekarstwa czy chusteczki higieniczne. Plusem mapnika w takiej formie jest to, że po dotarciu na miejsce torbę można zdjąć i nosić ją na ramieniu (dzięki długiemu paskowi, który jest do niej dołączony). Przed zakupem warto zwrócić uwagę na to, czy torba wykonana jest z wodoodpornego materiału. Co prawda, samą mapę chroni przed deszczem plastikowa folia, jednak wożenie ciężkiej, przemoczonej torebki nie sprzyja pokonywaniu kolejnych kilometrów. Opłaca się także wydać parę groszy więcej, by uzupełnić produkt o dodatkowe gadżety: pasek odblaskowy na przodzie torby (cenny zwłaszcza o zmroku), boczne kieszonki z siatką, do których możemy włożyć mały pojemnik z wodą, a także dodatkowe mocowania, pozwalające na zapięcie torby w różnych miejscach, zależnie od tego, jakim rowerem dysponujemy.
Dla rowerowych pasjonatów
Jeżeli wycieczki i rajdy rowerowe są naszą pasją, pomyślmy o zainwestowaniu w bardziej wyspecjalizowany sprzęt. W przypadku długich, trudnych tras wyjątkowo ważna jest znajomość drogi.
Droższe mapniki rowerowe składają się z obrotowego blatu, usadzonego stabilnie na specjalnym stelażu. Ma on zapobiegać wstrząsom i obracaniu się mapnika, co jest szczególnie istotne podczas rowerowych rajdów w terenie leśnym czy górzystym. Niewątpliwą zaletą jest przede wszystkim obrotowy blat, który pozwala na lepsze manewrowanie mapą. Można go również delikatnie wygiąć pod odpowiednim kątem, co skutecznie niweluje problem kiepskiej widoczności. Sam blat sporządzony jest ze specjalnego plastiku, odpornego na działanie zarówno promieni słonecznych, jak i niskich temperatur. Dzięki temu mamy gwarancję, że mapnik nie ulegnie zniekształceniu pod wpływem słońca ani nie pęknie na mrozie. Na wierzchu znajduje się folia chroniąca mapę przed deszczem. Gdyby jednak szlak naszej wyprawy okazał się bagnisty, nie ma powodu do zmartwienia. Zabłoconą folię można łatwo zdjąć i wyczyścić. Waga tak skonstruowanego mapnika nie przekracza zazwyczaj 500 gramów. Jest to więc gadżet, który nie stanowi zbędnego ciężaru, a z pewnością skorzystamy z niego nie jeden raz. | Mapnik rowerowy – komu potrzebny? (przegląd) |
Podstawowy zestaw narzędzi najlepiej skompletować jeszcze przed wprowadzeniem się do nowego lokum. Przyda się on nie tylko przy przeprowadzce czy remoncie, ale także w codziennych sytuacjach. Zobacz, co powinno znaleźć się w domowym warsztacie. Kupując narzędzia, najlepiej wybierać te ze średniej półki cenowej. Najtańsze są mało wytrzymałe, najdroższe natomiast – zbędne amatorom. Szkoda inwestować w sprzęt, z którego korzysta się sporadycznie. Nie oznacza to jednak, że trzeba rezygnować z jego jakości. To najważniejszy aspekt, jaki należy rozważyć przy zakupie. Ważne jest, by przyrządy dobrze leżały w dłoni, miały odpowiednie wyważenie, a wszystkie metalowe elementy były gładkie i pozbawione defektów. Spośród wielu narzędzi dostępnych w sklepach, tak naprawdę niezbędnych nam jest tylko kilka z nich. Oto, co powinno znaleźć się w domowym warsztacie.
Klucze imbusowe
Klucze w kształcie litery „L”, o przekroju sześciokąta foremnego. Mają wiele zastosowań. Najczęściej sprawdzają się przy skręcaniu mebli czy dokręcaniu śrub w rowerach. Występują w różnych wielkościach, więc najlepiej od razu zainwestować w cały komplet. Wprawdzie, przy meblach przeznaczonych do samodzielnego montażu, wszelkie potrzebne klucze imbusowe otrzymamy, jednak zazwyczaj mają one niską jakość. Tymczasem, zestaw takich narzędzi na potrzeby domowego warsztatu, można kupić już od około 30 złotych za 9 sztuk.
Klucz nastawny
Uniwersalny, bo regulowany klucz do dokręcania i odkręcania śrub o różnych rozmiarach. Wyróżniamy klucze: francuskie, angielskie, szwedzkie oraz żabki, z czego dwa ostatnie typy przeznaczone są do rur. W domu najlepiej sprawdzi się klucz angielski, regulowany przekładnią ślimakową. Najlepiej od razu zdecydować się na dwa: duży i mały, dzięki którym możliwe będzie przykręcenie praktycznie każdej śruby. Ceny kluczy nastawnych zaczynają się już od kilku złotych. Zakup najdroższego modelu to wydatek rzędu nawet kilkuset złotych.
Kombinerki
Funkcjonują także pod nazwą „szczypce uniwersalne”. Służą do odkręcania śrub, nakrętek, wyciągania gwoździ czy ściągania izolacji z przewodów elektrycznych. I to jedynie kilka ich podstawowych zastosowań. Przy zakupie kombinerek należy zwrócić uwagę na to, czy powierzchnie czołowe, po złożeniu, tworzą jednolitą płaszczyznę. Warto też sprawdzić, na ile łatwo się narzędziem porusza i czy żadne elementy nie są luźne. Jeśli chodzi o wybór wielkości czy materiału, z jakiego wykonano kombinerki, jest to kwestia indywidualna i zależy między innymi od częstotliwości wykorzystywania narzędzia. Kombinerki mają zazwyczaj od 11 do 22 centymetrów i wykonane są ze stali. Na ogół posiadają też okładzinę na rękojeści, sprawiającą, że praca z narzędziem jest wygodniejsza. Ceny kombinerek wahają się od kilku nawet do 300 złotych.
Miara
Nazywana też „metrówką”. Przydatna nawet tym, którzy stronią od majsterkowania. Jest niezbędna przy planowaniu rozkładu mebli w pomieszczeniu czy wyliczaniu ilości potrzebnej farby bądź tapety. Najpopularniejsze są zwijane miary stalowe, w obudowie z tworzywa sztucznego i z automatyczną blokadą. Przy zakupie warto zwrócić uwagę na długość taśmy – w warunkach domowych wystarczy 5-metrowa. Znaczenie ma ponadto klasa dokładności. Trzystopniowa skala dopuszcza błędy pomiarowe od 0,3 milimetrów (przy miarach 2-metrowych) do 4,6 milimetrów (przy miarach 10-metrowych). Ceny metrówek sięgają od 2 nawet do 170 złotych.
Młotek
Jedno z najbardziej przydatnych narzędzi w gospodarstwie domowym. Przy wykonywaniu podstawowych prac, najlepiej sprawdzi się młotek ślusarski z trzonkiem drewnianym bądź z włókna szklanego, powleczonego gumą. Przed dokonaniem zakupu, należy upewnić się, czy połączenie trzonka z obuchem jest solidne. Trzeba także zwrócić uwagę na masę narzędzia: nie może być ani zbyt lekkie, ani za ciężkie. Optymalna waga to 300–500 gramów. Istotna jest również ergonomia. Zanim zdecydujesz się na konkretny model, zapoznaj się z opiniami, dotyczącymi tego, jak wybrany przez ciebie młotek leży w dłoni i czy praca z nim jest wygodna. Zakup młotka to wydatek rzędu 20 złotych.
Nóż introligatorski
Osadzony w rękojeści nóż do cięcia papieru, kartonu i tektury. W domu przyda się między innymi do: cięcia tapet, wykładziny, otwierania kartonów bądź temperowania ołówków. Ceny noży introligatorskich zazwyczaj mieszczą się w przedziale od kilku do kilkunastu złotych.
Piła ręczna
Najlepiej zdecydować się na piłę ogólnego zastosowania, jaka nadaje się do cięcia drewna,[3]=3&bmatch=seng-v10-p-1-o-0904&buyNew=1&category=147655&offerTypeBuyNow=1&order=qd&search_scope=category-147655&string=do+metalu&bi_s=internal&bi_m=poradniki-text-link&bi_c=34773"] metalu i plastiku. Dobrze jest wybrać narzędzie o naostrzonych i zahartowanych zębach z 7–8 zębami na każdy cal (oznaczenie: 7TPI bądź 8TPI). Inny parametr, godny zainteresowania, to długość przyrządu. Optymalna wynosi 380–450 milimetrów. Cena dobrej piły, która sprawdzi się w warunkach domowych, to około 50 złotych.
Poziomica
Rezultaty robienia czegokolwiek „na oko” pozostawiają zazwyczaj wiele do życzenia. Dlatego też przy wszelkich pracach remontowych niezbędna będzie poziomica. Przyda się przy układaniu glazury, ale i przy pracach wykończeniowych, takich jak przywieszanie na ścianach półek bądź obrazków. Największą popularnością cieszą się poziomice laserowe, w których linię wyznacza wiązka światła. Przy zakupie najlepiej wybrać przyrząd wskazujący zarówno pion, jak i poziom. Ceny poziomnic laserowych zaczynają się od kilkunastu złotych.
Skrzynka na narzędzia
Posiadanie dobrego młotka i klucza to jedno. Ważne jednak, aby móc z nich skorzystać zawsze wtedy, kiedy są potrzebne, bez tracenia cennego czasu na ich poszukiwanie. Dlatego też powinny znajdować się w jednym, wyznaczonym do tego miejscu. Dobrym rozwiązaniem będzie zatem zakup skrzynki narzędziowej – nie tylko posiada specjalne przegródki, ale do tego jest łatwa w transporcie. Istotna będzie przede wszystkim jej wielkość, gdyż musi pomieścić niezbędne przy pracach remontowych przyrządy. Do przechowywania narzędzi na użytek prac domowych wystarczy skrzynka plastikowa bądź materiałowa torba. Ważne, aby w tej pierwszej łączniki szuflad były wytrzymałe na duże obciążenia. Ceny skrzynek zaczynają się od około 10 złotych i sięgają nawet 2000 złotych (w przypadku walizek na kółkach).
Szpachla
Trapezowata blaszka osadzona najczęściej na plastikowym albo drewnianym trzonku przyda się do nakładania i wygładzania masy oraz usuwania kleju, farby bądź tapety. Ceny szpachli zaczynają się nawet od złotówki.
Wiertarka + zestaw wierteł
To tak naprawdę jedyne narzędzie elektryczne, które jest niezbędne w domowym warsztacie. Do wyboru mamy wiertarki: ręczne, bezudarowe oraz udarowe. Pierwsze, napędzane siłą mięśni, sprawdzą się przy wykonywaniu otworów w drewnie i miękkich tworzywach sztucznych. Wiertarki bezudarowe i udarowe są bardziej uniwersalne – pozwalają na wiercenie w materiałach miękkich i twardych. Przy wyborze urządzenia należy zwrócić uwagę głównie na jego moc, maksymalną prędkość obrotową, średnicę wiercenia czy liczbę biegów. Najbardziej podstawowy model kupić można już za około 50 złotych. Wysoce zaawansowany natomiast to koszt rzędu nawet kilku tysięcy.
Wkrętak
Kolejna, potrzebna rzecz w skrzynce z narzędziami. Najlepszy będzie wkrętak z wymiennymi końcówkami. W przeciwnym razie, należy wyposażyć się w kilka śrubokrętów. Potrzebne będą te o zakończeniach krzyżowych i płaskich, w różnych wielkościach. Szerokość wkrętaków płaskich, najczęściej wykorzystywanych przy pracach domowych, waha się od 3 do 6,5 milimetrów. Wielkości te odpowiadają śrubom o średnicy gwintu 2–5 milimetrów. W przypadku śrubokrętów krzyżowych wielkość końcówki wyraża się w PH (w 6-stopniowej skali). Najpopularniejsze są wkrętaki o PH1, PH2 oraz PH3, które kolejno odpowiadają śrubom o średnicy gwintów: 2,5–3 mm; 3,5–5 mm oraz 5,5–7 mm. Ceny wkrętaków z wymiennymi końcówkami wynoszą od kilku do około 200 złotych. Zestaw dobrych śrubokrętów to wydatek rzędu 100 złotych.
Powyższa lista narzędzi będzie wystarczająca dla większości gospodarstw. Jeśli jednak z czasem stwierdzisz, że twoje zainteresowanie majsterkowaniem rośnie, możesz zainwestować w kolejne sprzęty. Kupowanie ich tuż po przeprowadzce jest zbędne. Może okazać się, że w garażu zalegać będą użyte tylko raz przyrządy, jakie spokojnie można było można pożyczyć od sąsiada. | Narzędzia niezbędne w każdym domu |
Energetyczny, orzeźwiający, prawdziwie letni – kolor miętowy jest wręcz stworzony do wakacyjnych stylizacji! Oryginalny odcień zieleni pasuje właściwie do każdego typu urody i karnacji, pięknie podkreślając ich atuty. Poznaj tajniki tworzenia stylizacji z miętą w roli głównej. Kolor miętowy – naucz się rozpoznawać ten odcień i łączyć go z innym barwami
Mięta bywa często mylona z jasnym błękitem, a nawet jasnym turkusem. Odcień ten zdecydowanie należy określić jako pastelową zieleń, która w bogatej palecie barw leży rzeczywiście gdzieś pomiędzy jasną zielenią a błękitem, ale zdecydowanie bliżej jest jej jednak do barwy trawy niż do koloru nieba.
Letnia moda uwielbia pastele – zachwycająco kobiece, delikatne, a przede wszystkim twarzowe. Mięta ma nad pastelowym różem tę przewagę, że nie jest aż tak cukierkowa, jest za to znacznie cieplejsza niż pastelowy błękit. Stylizację z wykorzystaniem ubrań albo dodatków w barwie mięty możesz założyć nie tylko na weekendowy wyjazd za miasto czy wyjście do kina, ale nawet do pracy.
Jeśli mowa o tworzeniu zestawu z kolorem miętowym, to zasada jest taka, że im materiał jest grubszy lub szlachetniejszy, tym ten miętowy element stylizacji sprawia wrażenie bardziej eleganckiego. Ważny jest też krój – mięcie dodasz szyku, jeśli wybierzesz klasyczne fasony. Dlatego do pracy czy na inne oficjalne okazje warto wybrać żakiet albo spódnicę w tym pastelowym odcieniu zieleni, podkreślając jego niebanalność białą koszulą i beżowymi dodatkami o klasycznym charakterze. Tak stonowane kolory będą doskonałym tłem, które wyeksponuje ubrania w orzeźwiającej miętowej barwie.
Omawiany kolor możesz też wykorzystać jako inspirację do stworzenia stylizacji, której przyświecać będzie hasło miętowy total look. Nie bój się też mieszać ze sobą pasteli – połączenie mięty z dziewczęcym pastelowym różem albo pastelowym błękitem, który kojarzy się z wakacjami nad morzem, to wymarzony zestaw na wiosnę i lato! Kilka sezonów temu supermodne były połączenia pasteli z odcieniami fluo. Może i tego lata masz ochotę zaszaleć z kolorystyką własnej szafy? Spróbuj sprawdzonych połączeń mięty z fluorescencyjną żółcią, czyli kolorem kanarkowym, albo równie wyrazistą zielenią, którą styliści określają mianem limonki. Jeśli jednak nie lubisz neonowych barw albo zwyczajnie nie masz akurat ochoty na takie wyraziste połączenia, możesz wybrać kolorystykę, która bez wątpienia zajmuje wiele miejsca w twojej szafie – biel, beż i popiele idealnie komponują się ze świeżością mięty.
Miętowe stylizacje na wiosnę i lato – sprawdzone pomysły do pracy i na co dzień
Do biura i na oficjalne wyjścia:
Miętowa kopertowa sukienka z krótkim rękawem, beżowy żakiet z krótkim lub długim rękawem(w zależności od pogody), szare szpilki, beżowa torebka.
Kwiecista prosta sukienka z niewielkim dekoltem, biała marynarka, miętowa torebka i kolczyki, szare baleriny.
Spódnica w kolorze pudrowego różu, błękitna koszula, beżowe czółenka na niewielkim obcasie, duży miętowy naszyjnik.
Kwieciste spodnie 7/8 (utrzymane w tonacji pastelowej), biała koszula ze stójką, kardigan z cienkiej dzianiny w odcieniu pudrowego różu, miętowe baleriny, beżowa torebka.
Miętowe cygaretki, biała koszula z żabotem, beżowa lub brązowa torba typu shopper bag, beżowe szpilki, złota biżuteria.
Na wakacje, spotkanie z przyjaciółmi albo spacer:
Miętowa ramoneska, beżowe cygaretki, biały t-shirt, szare baleriny, szara torba.
Zwiewna, letnia sukienka maxi, słomkowy kapelusz, torba-koszyk i delikatne sandałki.
Limonkowe szorty, biały t-shirti kwiecista dzianinowa narzutka typu mgiełka – w kwiatki, w tonacji pastelowego różu i błękitu. Efektu dopełnią brązowe sandały gladiatorki i miętowa listonoszka.
Błękitne dżinsowe spodenki do kolan, miętowa koszulka z krótkim rękawem i baskinką, delikatne beżowe sandałki, słomkowy kapelusz i kanarkowe okulary przeciwsłoneczne. Koniecznie szara pikowana kopertówka.
Biały t-shirt, miętowa spódnica maksi, białe trampki do kostki, czapka z daszkiem, limonkowa listonoszka.
Miętowe ubrania w połączeniu z pastelami, stonowanymi barwami czy odcieniami fluo tworzą niebanalną stylizację do pracy i na co dzień. Baw się modą i kolorami – wyczaruj wyjątkowy plażowy look, zachwycający letni strój do biura albo nietuzinkowy zestaw na weekendowe spotkanie z przyjaciółmi! | Mięta – najmodniejszy kolor na lato! Zasady tworzenia stylizacji |
Perfumy potrafią wpływać na to, jak odbiera nas otoczenie i jak my sami postrzegamy innych. Ich fascynującą historię opisuje w swojej książce Lizzie Ostrom. Sypiam tylko w kilku kroplach Chanel No. 5 – powiedziała kiedyś Marilyn Monroe. I choć był to żart, słowa kinowej ikony sprawiły, że sprzedaż nieco zapomnianych w latach 50. perfum francuskiego domu mody podskoczyła o kilkaset procent. Perfumy pełnią bowiem w naszym życiu niezwykle ważną rolę, nawet jeśli nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę. Zapach wpływa na to, jak postrzegamy świat i ludzi oraz jak widzą nas inni. Ulubione perfumy świadczą o naszym guście, przyzwyczajeniach i potrzebach. Nic więc dziwnego, że przemysł perfumeryjny to wielomiliardowy biznes. Najsłynniejsze zapachy od lat cieszą się niezmienną popularnością, a każda, nawet drobna, zmiana w ich składzie może wywołać oburzenie i protesty wiernych klientów.
O sile zapachu i najbardziej kultowych perfumach opowiada książka „Perfumy. Stulecie zapachów” autorstwa Lizzie Ostrom. To fascynująca lektura, która zabiera nas w podróż po niezwykle aromatycznym świecie.
Stulecie zapachów
Książka Ostrom to właściwie album albo przewodnik poświęcony stu najbardziej kultowym zapachom XX wieku. Autorka podzieliła książkę na 10 rozdziałów, z których każdy odpowiada innej dekadzie. W każdym z nich opisano zaś 10 najważniejszych, najbardziej kultowych i najpopularniejszych zapachów. Tę niezwykłą odróż rozpoczynamy w erze Belle Époque, a kończymy ją w roku 1999.
Ostrom wybrała XX wiek z powodu ogromnych zmian, jakie zaszły w tym stuleciu. Dotyczyły one nie tylko naszych gustów, ale przede wszystkim tworzenia i reklamowania perfum.
Te z początkowych rozdziałów w większości już dzisiaj nie są produkowane, a wiele z nich zostało zapomnianych i przysypanych wartwą historycznego kurzu. A szkoda, bo z opisów autorki wynika, że nie tylko łączyły one niesamowite nuty zapachowe, ale w dodatku zamknięte zostały we flakonach mogących uchodzić za małe dzieła sztuki użytkowej (to zresztą temat na osobną, równie obszerną pozycję książkową).
Nowsze dekady to już opowieści o dobrze znanych nam perfumeryjnych klasykach, wciąż dostępnych w drogeriach i perfumeriach oraz cieszących się niesłabnącą popularnością.
Kochać lub nienawidzić
Lizzie Ostrom przy wyborze perfum, które trafiły do jej książki, nie kierowała się wyłącznie kluczem popularności. Zdecydowała się wybrać takie zapachy, które w swojej dekadzie wzbudzały najwięcej emocji. Ludzie albo je uwielbiali, albo wręcz przeciwnie – nienawidzili ich. Opisuje reakcje klientów na konkretny zapach, ich odczucia i emocje. Ujmuje zapachy w historycznym kontekście, tłumacząc popularność konkretnych nut zapachowych akurat w danym momencie dziejów. Korzysta też z archiwalnych wycinków prasowych i historycznej literatury.
Opowieści Ostrom o konkretnych perfumach poprzedza teoretyczny wstęp o zapachu jako takim. Nie jest to jednak naukowy wykład, ale ciekawa refleksja o tym, jak zapachy wpływają na nasze życie i jakie role w nim odgrywają. Całość napisana jest prostym, przystępnym językiem, zrozumiałym dla każdego. Minusem książki jest niewielka liczba fotografii najstarszych zapachów. Nie jest to też książka dla osób posiadających szeroką wiedzę na temat perfumiarstwa. To raczej wstęp do tego fascynującego świata, a nie jego głęboka analiza. „Perfumy. Stulecie zapachów” jest jednak interesującą i ciekawą lekturą, do której można często wracać, by zdobywać ciekawe informacje o konkretnych zapachach.
Źródło okładki: www.wydawnictwokobiece.pl | „Perfumy. Stulecie zapachów” Lizzie Ostrom – recenzja |
Szukacie pomysłu na zdrowy zamiennik, który wyparłby z kuchni słone przekąski? Dobrze trafiliście! Oto przepis na chrupki z ciecierzycy z solą morską. Są zdrowsze i smaczniejsze niż chipsy bądź paluszki. Składniki:
200 g mąki z ciecierzycy
300 ml wody
kwiat soli
olej do smażenia
Krok po kroku:
Wodę łączymy z mąką i wstawiamy na gaz. Gdy masa się zagotuje i zacznie odchodzić od garnka, przekładamy ją na papier do pieczenia. Przykrywamy drugim arkuszem i rozwałkowujemy. Tniemy na mniejsze kawałki i smażymy. Podajemy posypane kwiatem soli.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Chrupki z ciecierzycy z solą morską |
Moda na zdrowe odżywianie na dobre zagościła w naszych kuchniach. Coraz chętniej samodzielnie przygotowujemy pełnowartościowe posiłki, wykorzystując świeże owoce i warzywa. Aby cieszyć się ich naturalnym smakiem również poza domem, potrzebny nam będzie odpowiedni pojemnik na żywność. Przedstawiamy najbardziej efektowne lunchboxy wielokomorowe. Krótka historia lunchboxów
Lunchbox (dosłownie: pudełko na lunch) to pojemnik na jedzenie, który można zabrać ze sobą w dowolne miejsce. Początkowy jego funkcję pełniły puszki po cygarach ozdabiane litografiami, które stały się ogromnie popularne i wkrótce zaczęto produkować specjalne zestawy lunchowe składające się z metalowej walizeczki oraz termosu. Z biegiem czasu na rynku pojawiało się coraz więcej lunchboxów, w tym m.in. wiklinowe koszyki z rączką, drewniane pudełka i plastikowe śniadaniówki zamykane na klamry. Modele dla dzieci ozdabiano kolorowymi nadrukami, natomiast dla dorosłych – eleganckimi tłoczeniami. Obecnie największą popularnością cieszą się wielokomorowe lunchboxy z tworzyw sztucznych. Można w nich przewozić kilka produktów różnego typu, np. słodki twarożek i pomidory, bez obaw, że się zmieszają. Ponadto dzięki nowoczesnemu wzornictwu są nie tylko praktyczne, ale również efektowne.
Plastikowy, metalowy czy szklany?
Lunchboxy najczęściej produkuje się z tworzywa sztucznego, które jest stosunkowo tanie, łatwe do utrzymania w czystości i bardzo lekkie. W sklepach znajdziemy również pojemniki z tworzyw naturalnych, np. włókien bambusa, jednak są one mało wytrzymałe i szybko się odbarwiają. Znacznie praktyczniejsze są lunchboxy ze stali nierdzewnej, lekkie, a jednocześnie odporne na uszkodzenia, ale nie nadają się do podgrzewania w mikrofalówce. Niezwykle eleganckie, ręcznie malowane pojemniki drewniane ze względu na bardzo wysoką cenę nie zyskały dużej popularności i są używane głównie w domu. To samo dotyczy lunchboxów wykonanych ze szkła, które w dodatku są bardzo ciężkie, a do tego łatwo je wyszczerbić lub potłuc.
Lunchbox Edel Hoff EH-7823.Model 3-elementowy dostępny w kolorze zielonym, niebieskim i różowym. Nietoksyczny, nie przejmuje smaków ani zapachów. Wnętrze wykonane ze stali nierdzewnej o właściwościach termicznych, obudowa z tworzywa sztucznego. Ma składany uchwyt oraz zakręcaną pokrywę z uszczelką. Pojemność: 1,23 l. Średnica: 11 cm. Wysokość: 23 cm. Cena: od 23 zł.
Lunchbox Aladdin Bento. Lunchbox termiczny z tworzywa sztucznego. Dostępny w kolorze zielonym, niebieskim, fioletowym i czerwonym. Podwójne ścianki z izolatorem piankowym utrzymują temperaturę posiłku aż do 5 godz. Pojemnik wyposażony w uchwyt do przenoszenia, wyjmowany trójdzielny wkład oraz w 100% szczelną pokrywę. Nadaje się do mycia w zmywarce i podgrzewania w mikrofalówce. Pojemność: 600 ml. Wymiary: 13 cm × 15 cm. Cena: od 69,99 zł.
Najchętniej wybierane są lunchboxy w stylu japońskiego bento, składające się z kilku części ułożonych jedna na drugiej i związanych elastyczną gumką. Ciekawym rozwiązaniem są pojemniki przeznaczone do konkretnego posiłku, np. na kanapkę, na sałatkę (z małym pojemniczkiem na sos) lub na jogurt z muesli. Warto również rozważyć zakup pojemnika termicznego, który utrzyma temperaturę przygotowanego posiłku, lub elektrycznego (wyposażonego w system podgrzewania).
Lunchbox na sałatkę Sistema To Go. Dwupoziomowy pojemnik zaprojektowany z myślą o przygotowywaniu i przewożeniu sałatek. Wyposażony w dużą komorę na sałatę oraz dwie przegrody na dodatki, zakręcany pojemniczek na sos oraz składane sztućce. Przeznaczony do mycia w zmywarce, podgrzewania w mikrofalówce, przechowywania w lodówce oraz zamrażania. Dostępny w czterech kolorach do wyboru. Pojemność: 1,1 l. Wymiary: 8,6 cm × 16,7 cm × 16,7 cm. Cena: od 22,90 zł.
Jak wybrać lunchbox dla siebie?
Idealny lunchbox powinien być przystosowany do przechowywania w lodówce, zamrażania, podgrzewania w mikrofalówce i mycia w zmywarce. Wybierającmodel z tworzywa sztucznego, upewnijmy się, czy nie zawiera bisfenolu A (BPA) i nadaje się do kontaktu z żywnością. Pojemnik na jedzenie musi być również wytrzymały, odporny na uszkodzenia i przede wszystkim szczelny, aby można w nim było przetransportować np. zupę czy sałatkę z sosem. Przed zakupem warto dodatkowo sprawdzić typ zamknięcia (najlepsze są klamry zatrzaskowe) oraz wagę pojemnika.
Wielokomorowy lunchbox przyda się każdemu, kto spędza dużo czasu poza domem, ale zależy mu na spożywaniu pełnowartościowych posiłków. Bez problemu zmieści się w torbie bądź plecaku, a znajdujące się w nim zdrowe przekąski będą zawsze pod ręką. Kolorowy lunchbox zachęci każdego niejadka do regularnych posiłków, eliminując chęć zamówienia jedzenia na wynos czy kupienia w szkolnym sklepiku słodkich smakołyków. Warto go mieć w swojej kuchni. | Wielokomorowe lunchboxy. Praktyczne i efektowne |
O przygnębieniu, jakie towarzyszy podobno większości pań wchodzących w piątą dekadę życia, słyszał chyba każdy. Warto osłodzić ukochanej kobiecie dzień, w którym przypada 40. rocznica jej urodzin, wręczając jej przepiękny upominek. Jaką biżuterię w prezencie na urodziny wybrać dla czterdziestolatki? Jaką biżuterię wybrać na 40. urodziny?
Biżuterię warto dostosować do garderoby czterdziestolatki. Panie w tym wieku są świadome swojej kobiecości, a także zalet i wad własnej figury. Dawno zapomniały już o okresie, kiedy eksperymentowały z modą – sięgają przede wszystkim po ubrania i dodatki wykonane z należytą starannością, z materiałów dobrej jakości, a przy tym w klasycznym stylu. Zawartość szafy wielu czterdziestolatek jest ponadczasowa, warto szukać więc biżuterii, która pasować będzie do sposobu ubierania się bliskiej ci kobiety. Zaobserwuj, w jakie stroje i kolory czterdziestolatka ubiera się najchętniej. Przyjrzyj się jej figurze, której znajomość jest ważna w trakcie wyboru naszyjnika czy wisiorka. Przypatrz się też kształtowi jej twarzy, jeżeli szukasz dla niej najbardziej efektownych kolczyków. Pamiętaj, że duży wisior nie pasuje do filigranowej sylwetki, która w towarzystwie tak wyrazistej biżuterii wydaje się jeszcze drobniejsza i niższa, a okrągłe kolczyki sprawiają, że „pełna” twarz nabiera jeszcze wyraźniejszych kształtów. Ważna jest też analiza kolorystyczna – barwy, w których czterdziestolatce jest najlepiej, powinny znaleźć odzwierciedlenie w biżuterii na prezent z okazji 40. urodzin.
Szykowna biżuteria z perłami
Perły są subtelne, stylowe i odpowiednie na wiele okazji, niejedna kobieta uznaje je za wysublimowaną kwintesencję elegancji. Trudno znaleźć lepszy pomysł na prezent dla czterdziestolatki niż komplet biżuterii z perełkami, wykonany oczywiście z metali szlachetnych, takich jak srebro i złoto. W zależności od tego, jaki zestaw wybierzesz, solenizantka znajdzie w ozdobnym pudełku kolczyki, bransoletkę, naszyjnik, a nawet zegarek.
Koraliki przypominające perełki dostrzeżesz także wśród szklanych korali. Z całego bogactwa biżuterii tego typu, możesz wybrać ozdoby z przezroczystymi koralikami i elementami we wszystkich kolorach tęczy, od perłowej bieli, przez elegancką czerwień, po głęboką czerń. Jeżeli chciałbyś zdecydować się na kolczyki z perłami, ale mama czy żona nie ma przekłutych uszu, zdecyduj się na srebrne albo posrebrzane klipsy. Znajdziesz drobne i subtelne modele, ale też bardzo efektowne kolczyki, jak znalazł dla pań, które lubią się wyróżniać.
Broszka z bursztynem czy naszyjnik z cyrkoniami?
Czterdziestolatki zachwycają się pełną uroku skamieniałą żywicą, ich uwadze nie umyka też przepiękna biżuteria ozdobiona mieniącymi się cyrkoniami. Koniecznie wybierz zatem takie drobiazgi oprawione w złoto lub srebro. Poszukiwania wymarzonej biżuterii udekorowanej bursztynem zacznij od broszek, wśród których wypatrzysz kształty i wzory zarówno dla miłośniczki klasyki, jak i dla entuzjastki eksperymentowania z modą. Zwróć uwagę chociażby na bursztynowe motyle, róże z jantarem czy ważkę, której skrzydła wykonano z bursztynu oprawionego w metal szlachetny. Bursztynowe motyle i ważki wypatrzysz także wśród wisiorków ze srebra albo złota. Bez wątpienia twojej uwadze nie umkną tak nieszablonowe kształty, jak żaglówka czy aniołek, możesz wybrać również kawałek bursztynu w srebrnej oprawie.
Jeżeli czterdziestolatka bliska twemu sercu uwielbia cyrkonie, z pewnością będzie zachwycona efektownymi kolczykami z cyrkoniami. Modele z angielskim zapięciem na pewno się nie zgubią, a różnorodność kształtów i kolorów ułatwi wybór właściwej pary. Możesz sięgnąć po klasyczne srebrne kolczyki wysadzane cyrkoniami albo zdecydować się na model z dużą cyrkonią w kształcie łezki. Kolczyki stworzą zresztą piękny komplet biżuterii z naszyjnikiem, którego wisiorek zdobią cyrkonie. Wisiorek w kształcie serduszka w mig podbije serce każdej solenizantki, z kolei zawieszona na srebrnym albo złotym łańcuszku podkowa, nuta czy baletnica wysadzana cyrkoniami przypadnie do gustu czterdziestolatce, której żywiołowości i pogody ducha mogłaby pozazdrościć niejedna dwudziestolatka.
Czterdzieste urodziny to okazja do świętowania z najbliższymi. Rodzina i przyjaciele, poza zorganizowaniem przyjęcia-niespodzianki, powinni wybrać także odpowiedni prezent. Biżuteria zgodna z gustem solenizantki to jeden z pomysłów na najpiękniejszy upominek z tej okazji.
Więcej prezentów na 40-urodziny w Strefie Prezentowej! | Biżuteria – pomysł na prezent z okazji 40. urodzin |
Płytki ceramiczne chronią przed zabrudzeniami, na które narażone są ściany kuchni. Te, które znamy z dzieciństwa, były proste, geometryczne, w ubogiej gamie kolorystycznej. Szarość i nuda wiejąca ze wzornika to już na szczęście przeszłość. Dzisiejszy wybór płytek ceramicznych zachwyca wzorami i kolorami, a główne marki ceramiczne zatrudniają najlepszych projektantów i plastyków, którzy tworzą atrakcyjne kolekcje. Dziś każdy – nawet najbardziej wymagający klient – znajdzie w portfolio producenta takie rozwiązanie do kuchni, które uzna za atrakcyjne.
Jeżeli chcemy położyć płytki w kuchni, mamy do wyboru wiele pięknych, niepowtarzalnych wzorów, kolorów, ciekawych struktur powierzchniowych i niezwykle oryginalnych motywów. Już w standardowym wzorniku znajdziemy cieszące oko pozycje – od motywów roślinnych, kwiatowych, regionów świata, przez wzory geometryczne, aż po naturalne, doskonale naśladujące np. kamień. Ale nie każdy z nas chce mieć płytki. I co wtedy?
Co wybrać?
Ciekawą alternatywą dla tradycyjnych płytek ceramicznych pozostaje szkło laminowane. Docenią je zwłaszcza ci, którzy szybko się nudzą wystrojem wnętrza. Szkło osadzane jest w aluminiowych ramach, z których łatwo wyjąć taflę, a następnie wymienić na nową, w innym kolorze lub z odmiennym wzorem. Do najpopularniejszych zdobień takich okładzin należą motywy roślinne, fotografie i grafiki. Mocnym atutem jest to, że na taflę można nanieść właściwie każdy wybrany wzór. Do wykonywania okładzin szklanych stosuje się najczęściej szkło mleczne, kolorowe, laminowane, a także podklejane folią. To ostatnie pozwala skorzystać z pełnej palety kolorów. Tafle są również bardzo praktyczne – można je bez problemu przykleić do ścian, hartować, a także wykonać w nich otwory na wystające elementy ścian lub instalację elektryczną.
Innym pomysłem na zastąpienie płytek ceramicznych jest wykorzystanieryflowanej płyty aluminiowej. Stosowana jest najczęściej jako powierzchnia antypoślizgowa np. na schodach czy podłodze w korytarzu, dobrze prezentuje się także na ścianie kuchennej. Twarda, wytrzymała i solidna nie tylko posłuży na dłużej, ale zapewni również ciekawy efekt wizualny. Podstawową zaletą takiej płyty jest łatwość jej mycia i utrzymywania w czystości. Jeśli ważne są dla nas względy higieniczne w kuchni, na pewno ją docenimy.
Kolejnym łatwym do utrzymania w czystości rozwiązaniem są popularne panele z pleksi – cienkiej płyty plastikowej. Jej powierzchnia może być gładka, matowa albo perłowa. Na panelu tego typu nie widać plam, ale ma on jedną dość poważną wadę – stosunkowo niewielką odporność na uszkodzenia, przez co bardzo łatwo go zarysować. Panele pleksi są łatwe do montowania, podobnie zresztą jak różnego rodzaju zmywalne tapety, które – choć dostępne w wielu różnych kolorach i wzorach – są jednak mało praktyczne i szybko się niszczą.
Dla wymagających
Poszukiwacze niecodziennych, interesujących efektów chętnie eksperymentują z płytą fornirowaną i stiukiem weneckim. Ta pierwsza bardzo ładnie może imitować drewno egzotyczne lub krajowe, nadając kuchni przyjemny, ciepły klimat. Płyta fornirowana pięknie wpasowuje się w nowoczesne, industrialne wnętrza, wymaga jednak staranności w utrzymaniu. Nie jest to rozwiązanie dla leniwych. Stiuk wenecki natomiast to nic innego jak wodoodporny tynk, który nawiązuje stylistyką do dekoracyjnej sztuki antycznej. Do wykonania stiuku wykorzystuje się m.in mączkę marmurową oraz spoiwa akrylowe, dzięki którym staje się on znacznie bardziej wytrzymały i odporny na uszkodzenia. W efekcie stiuk wenecki przypomina powierzchnię kamienia.
Czym się kierować, chroniąc kuchenne ściany? Ma być ładnie, praktycznie, higienicznie, a może tylko efektownie? Z rozwiązaniami, o których mowa powyżej, możliwe jest połączenie tych oczekiwań w jedno. Wybierając zatem, kierujmy się stylistyką wnętrza, klimatem i… własnym samopoczuciem w pomieszczeniu, zwłaszcza jeśli lubimy gotować i przebywać w kuchni. Dobrze dobrana płytka, tafla, płyta czy panel nie tylko świetnie zagrają nam w aranżacji, ale również umilą czas spędzany w kuchni każdego dnia. | Alternatywy dla klasycznych kuchennych płytek ceramicznych |
Mitów na temat zdrowia, właściwego odżywiania się, chorób cywilizacyjnych jest bez liku. Jednak okazuje się, że nie zawsze to, co proponuje lekarz jest dla naszego zdrowia najlepsze. Po przeczytaniu rewolucyjnej książki Jerzego Zięby pacjenci, którzy do tej pory bezgranicznie ufali tylko medycynie konwencjonalnej i cudownej mocy leków, mogą być w szoku, gdyż byli leczeni bez końca, a nigdy nie zostali wyleczeni. Oto kontrowersyjna książka, która obala mity i otwiera oczy na to, co najważniejsze: zdrowie. Na czym polega fenomen książki Zięby? Wszyscy znamy takie przypadki: pacjent cierpi na chorobę przewlekłą, leczy się latami, zażywając przepisane przez lekarza leki i suplementy diety, a jego stan zamiast się poprawiać – pozostaje bez zmian. A nawet się pogarsza, gdyż przewód pokarmowy nie toleruje już więcej syntetycznych leków. Lekarze są bezradni, pacjent gaśnie w oczach… Czy na pewno powinniśmy bezgranicznie ufać współczesnej medycynie?
Medycyna tzw. akademicka, czyli konwencjonalna, znana każdemu z nas z przychodni czy ze szpitala, to system proponujący chorym przede wszystkim leki. Przeróżne chemiczne specyfiki na wszystkie choroby świata. Jerzy Zięba, autor cieszącej się ogromną popularnością książki Ukryte terapie, obala ten mit. Tak naprawdę nie leków, ale powrotu do natury potrzebujemy, by cieszyć się długim zdrowiem!
Autor – miłośnik naturoterapii
Jerzy Zięba zainteresował się naturoterapią, gdy mieszkał w Australii. Od tej pory stosuje naturalne sposoby leczenia i zapobiegania chorobom przewlekłym i nowotworom. Dla lepszego zobrazowania sposobu działania naturoterapii podaje swój przykład sprzed lat. Gdy mieszkał w Australii, miał – jak spora część ludzkości – podwyższony poziom cholesterolu. Lekarz, oczywiście, zaproponował odpowiednie leki, jednak Zięba wybrał inną drogę. Na własną rękę zaczął szukać alternatywnych metod obniżenia cholesterolu. Zamiast zażywać syntetyczne leki, a zatem wprowadzać chemię do swojego organizmu i postępować wbrew fizjologii, wybrał metody naturalne. Przez kilka miesięcy, tydzień w tydzień, spożywał około 40 żółtek jaj kurzych. Efekt? Po kilku miesiącach trójglicerydy nie były już problemem!
Jeśli potrzebujemy więcej argumentów, by sięgnąć po tę odważną książkę, radzę zapoznać się z Jerzym Ziębą poprzez choćby jego wykłady na YouTube. Tam autor niezwykle ciekawie opowiada o przeróżnych chorobach i najczęstszych problemach ze zdrowiem, m.in. o wspomnianym cholesterolu. Zięba nie tylko przybliża temat terapii, opisanych w książce, ale także szokuje słuchaczy kolejnymi rewelacjami z przemysłu medycznego. Wykłady są prowadzone prostym, ale bardzo obrazowym językiem. Tak też napisana jest książka.
Autor ma solidne podstawy do głoszenia swoich rewolucyjnych teorii na temat chociażby witamin. Ukryte Terapie to owoc wielu lat prac badawczych prowadzonych i zebranych w różnych zakątkach świata oraz analiz badań medycznych czy innych publikacji, które nawet w środowisku lekarzy są zupełnie nieznane. Zięba niezwykle zaangażował się w popularyzację naturoterapii: publikuje artykuły w prasie, prowadzi spotkania autorskie i wykłady dotyczące prostych i skutecznych metod leczenia i zapobiegania chorobom – bez stosowania środków sztucznie syntetyzowanych.
Książka otwierająca oczy
Kto powinien zajrzeć do tej pozycji? Książka Jerzego Zięby to przewodnik dla aktywnych pacjentów, którzy szukają skuteczniejszych metod leczenia od tych, które proponują lekarze i przemysł farmaceutyczny z ogromną machiną marketingową. Autor zachęca do odejścia od bezgranicznej wiary w cudowną moc reklamowanych „leków na wszystko”. Skutki uboczne leków są często groźniejsze od chorób, przeciwko którym leki te zostały zastosowane.
Zięba zaleca też więcej nonkonformizmu w odniesieniu choćby do norm dotyczących białek czy tłuszczów. Autor szokuje odkryciem, że obecni lekarze leczą wyniki, a nie pacjenta. Kierują się wynikami i normami, a nie tym, co jest zgodne z fizjologią człowieka i rzeczywiście potrzebne konkretnemu pacjentowi. Podaje porażające przykłady. Chociażby norma stężenia cholesterolu całkowitego we krwi na poziomie 200 mg/dl została kiedyś wprowadzona sztucznie – wbrew fizjologii człowieka – tylko po to, by przemysł farmaceutyczny mógł zbić fortunę na lekach obniżających cholesterol. A z uwagi na to, że spora część ludzkości ma przekroczoną tę normę, leki obniżające cholesterol są najbardziej profitowymi w całym przemyśle farmaceutycznym!
Autor, podpierając się licznymi wynikami badań, używając bardzo przystępnego języka, tłumaczy, jak zbawienny wpływ mają substancje naturalne na życie człowieka. Przy okazji podkreśla, że współczesna medycyna zapomniała o skutecznych środkach leczniczych pochodzących z natury.
Pozycja dla dociekliwych pacjentów
Ukryte terapie odmieniają życie i sposób żywienia, a przede wszystkim zmieniają spojrzenie na współczesną medycynę. Ta pozycja zachęca pacjentów do odpowiedzialnego podejścia do tematu zdrowia, a także do zadawania pytań, poszukiwania, mądrego kwestionowania tego, co słyszymy w gabinecie lekarskim. Autor radzi, by spojrzeć na organizm całościowo i dostarczać tego, czego naprawdę nam potrzeba, poprzez sięganie do naturalnych produktów żywnościowych, a także rozsądną, nową dietę, a tym samym zmianę nawyków żywieniowych. To leczenie witaminami i minerałami powinno być podstawą! Syntetyczne leki, suplementy, chemioterapie są mało skuteczne, kosztowne i wbrew naturze. Zgodnie ze swoim podtytułem, ta odważna, mądra książka rzeczywiście uświadamia nam to, czego nie usłyszymy od lekarza.
Medycyna naturalna istnieje od setek tysięcy lat – ta akademicka od około wieku. A pomimo to, to właśnie tej drugiej ufamy bezgranicznie, a specjalistom od medycyny komplementarnej często przyklejana jest pogardliwa łatka „szamanów”. Jednak warto zadać sobie pytanie, czy medycyna, którą znamy, pomaga, czy szkodzi? Książkę warto przeczytać, bo pozwala inaczej spojrzeć na znane i nieznane fakty dotyczące zdrowia. Może być impulsem do poszukiwania zdrowych i naturalnych sposobów radzenia sobie z chorobami, a nawet zapobiegania ich powstawaniu. To my sami musimy pomóc organizmowi funkcjonować w sposób właściwy, czyli dostarczać tego, czego aktualnie mu potrzeba. Tylko wtedy możemy dożyć nawet 140 lal! | Jerzy Zięba, Ukryte terapie, czyli czego lekarz ci nie powie – recenzja |
Botki z kożuszkiem to hit każdego sezonu zimowego. Nic dziwnego, dzięki nim nie musimy marznąć, a wyglądamy przy tym bardzo stylowo. Warto jednak znać kilka zasad określających, do czego i gdzie je nosić oraz jak stworzyć modne stylizacje zimowe. Botki wielozadaniowe
Botki to model butów ukochany przez kobiety. To zasługa ich wygody, uniwersalności i estetyki. Są wybawianiem, gdy zimą chcemy wyglądać kobieco, a na noszenie szpilek jest po prostu za zimno. Dzięki nim nawet na imprezie nie musimy zmieniać butów, bo pasują do prawie każdej stylizacji. Ich dodatkowym atutem jest to, że wydłużają nogi i będą odpowiednie zarówno do spódnicy czy sukienki, jak i do spodni. Jeśli są to botki z kożuszkiem, mamy dwa w jednym – buty ciepłe i stylowe. Warto się w nie zaopatrzyć, ponieważ nie raz i nie dwa przydadzą się w chłodne dni.
Gdzie je nosić?
Botki z kożuszkiem są odpowiednie na wiele okazji, ale nie na wszystkie. Zacznijmy od ryzykownych połączeń. Na pewno takie są oficjalne i formalne spotkanie oraz praca, w której surowo przestrzega się dress code’u. To, że jest zima i chłód, nikogo nie będzie obchodzić. W pewnych miejscach kożuszek zostanie uznany za mało profesjonalny i nie na miejscu. Botki z kożuszkiem to również średni pomysł na stylizację do teatru lub opery. Takie imprezy wymagają eleganckich ubrań, a kożuszek jest mimo wszystko bardziej casualowy niż elegancki.
Gdzie zatem można nosić botki z kożuszkiem? Wszędzie tam, gdzie możesz się pokazać w stylizacjach casualowych i smart casualowych (czyli coś między pójściem po bułki do sklepu i do biura, gdzie obowiązuje oraz dress code). Choć botki z kożuszkiem to średni pomysł na wieczór w operze, to już na wernisaż się nadają. Będą idealne na randkę, do kina, wyjście ze znajomymi do pubu lub z przyjaciółką na kawę.
Jak je nosić?
Świetnie wyglądają w typowo zimowych stylizacjach, np. do grubych wełnianych swetrów lub futrzanych kamizelek. Przełamują sportowy charakter puchówki, a w połączeniu z płaszczem wyglądają po prostu uroczo. Jeśli chodzi o spodnie, to najlepsze będą rurki, które wpuszczamy w cholewkę buta. Tak samo robimy z legginsami. Futrzane botki możesz również nosić do spódnic i sukienek.
Pomysły na stylizacje z botkami z kożuszkiem
Legginsy
Do botków z kożuszkiem świetnie nadają się legginsy. Jeśli do czarnych założysz czarne botki, wyszczuplisz i wydłużysz nogi. Będą doskonale pasować do dużych swetrów oraz białej koszuli z futrzaną kamizelką. Takie stylizacje są zawsze modne. Podobne zestawienia możesz stworzyć, zamieniając legginsy na obcisłe rurki. Ważne, by były idealnie dopasowane do pupy i nóg.
Sukienka
Futrzane botki niezwykle pasują do dzianinowych i koronkowych sukienek. Warto zainspirować się bardzo modnymi latami 70. i nosić botki i sukienkę jak prawdziwa hipiska. Wybierz sukienkę w stylu boho lub z zamszu i dodaj do niej właśnie botki z kożuszkiem. Dzięki temu wykorzystasz letnią sukienkę, a nadasz jej zimowy charakter. Wieczorowe materiały, takie jak cekiny, welur, jedwab, będą się gryźć z kożuszkiem.
Koszula
Wbrew pozorom futrzane buty będą pasować również dokoszuli. Zarówno klasycznej białej bawełnianej, jak i w delikatne printy. Na koszulę możesz włożyć kardigan lub nawet marynarkę. Takie połączenie to oznaka prawdziwej zimowej elegancji.
Spódnica
Najlepiej będzie wyglądała rozkloszowana lub mini. Jeśli masz krótkie nogi, wybierz czarne botki z czarnym futerkiem oraz z czarnymi, kryjącymi rajstopami. Decydując się np. na czarne rajstopy i botki karmelowe, skrócisz sobie nogi, bo powstaną optyczne „odcięcia”. Jeśli chcesz mieć nogi jak modelka, tak dobierz spodnie lub rajstopy, by miały ten sam kolor co buty. Na górę włóż sweterek w serek lub golf. | Jak nosić botki z kożuszkiem |
Katar niemowlaka skutecznie potrafi uprzykrzyć życie dziecku i jego opiekunom. Niezbędnym akcesorium, które pomoże odetkać nos, jest aspirator. Poznaj modele najczęściej wybierane przez klientów Allegro. Potrzebę posiadania i stosowania aspiratora do nosa prędzej czy później odkrywa większość rodziców. Maluchy, niektóre nawet przez pierwsze 2 lata życia, nie potrafią skutecznie wydmuchać nosa, zalegająca w nim wydzielina bardzo utrudnia im swobodne oddychanie, a tym samym spokojny sen i zabawę. Dostosowany do małego noska aspirator pomoże szybko i efektywnie uporać się z problemem. Do wyboru mamy kilka wersji, od prostych konstrukcji zasysanych ustami opiekuna, przez aparaty podłączane do odkurzacza, aż po działające całkowicie samodzielnie elektroniczne urządzenia. Przed zakupem warto poznać wady i zalety każdego z nich.
Aspiratory Frida i Canpol
Najpopularniejszymi aspiratorami, które działają dzięki zasysaniu powietrza przez opiekuna, są Frida (od 19,44 zł) i Canpol (od 16,96 zł). Pierwszy został opracowany przez szwedzkich laryngologów i z powodzeniem stosowany jest już od kilkunastu lat. Zestaw zamknięty w poręcznym etui zawiera aspirator oraz cztery wymienne filtry. Drugi aspirator nie wymaga wymiany filtrów, ma za to dwie dodatkowe końcówki. Oba urządzenia wykonane są z miękkiego silikonu, dzięki czemu są delikatne, a ich używanie nie powoduje podrażnień i otarć skóry, jeśli maluszek będzie się wiercił podczas odsysania. Ich działanie jest wyjątkowo proste, jednak wymaga nieco wprawy, aby zabieg przebiegał szybko i skutecznie. Jedną końcówkę umieszczamy w dziurce nosa dziecka, a drugą opiekun wkłada do ust, mocno zasysając powietrze. Dzięki temu zalegająca w nosie wydzielina jest wciągana do środka urządzenia. Niektórzy rodzice podchodzą do tego zabiegu sceptycznie, obawiając się kontaktu z wydzieliną i bakteriami. Jednak specjalna budowa (i w przypadku Fridy dodatkowe filtry) uniemożliwia przedostania się jej do ust opiekuna. Zaletą tych urządzeń jest również ich cicha praca, pozwalająca na użycie w nocy, nawet u śpiącego niemowlaka. Kompaktowy rozmiar, lekkość i uniwersalność umożliwiają zabranie aspiratorów na spacer czy na wakacje.
Katarek – z dodatkową mocą
W przypadku starszaków lub wyjątkowo gęstej wydzieliny zalegającej w nosku siła płuc może nie wystarczać. W takiej sytuacji z pomocą przychodzi Katarek Plus (od 39,50 zł) podłączany do odkurzacza. W zestawie znajdziemy aspirator z rozkręcaną komorą i dwie końcówki, dzięki czemu możemy używać jednego urządzenia dla dwójki maluchów jednocześnie. Jedną końcówkę aparatu umieszczamy w nosku, a drugą podłączamy do domowego odkurzacza o mocy 800–1800 W. Dzięki równomiernej sile ssania aspirator szybko (w ciągu kilkunastu sekund) i skutecznie oczyszcza nos. Urządzenie jest całkowicie bezpieczne i może być używane już od pierwszych dni życia dziecka. Jest to jednak metoda odpowiednia tylko dla maluchów, które nie boją się głośnego dźwięku odkurzacza. Również konieczność jego użycia sprawia, że możemy stosować to rozwiązanie wyłącznie w warunkach domowych.
Elektryczny aspirator Haxe
Kompaktowe i chętnie wybierane, lecz nieco droższe są aspiratory Haxe (od 65 zł), zasilane bateriami. W pudełku oprócz urządzenia znajdziemy cztery końcówki (dwie wąskie i dwie szerokie) odpowiednie do odciągania zarówno gęstej, jak i wodnistej wydzieliny, komplet baterii, instrukcję obsługi oraz 2-letnią gwarancję. Aspirator jest lekki i poręczny, wykonany z bezpiecznych materiałów, a samo stosowanie jest proste i intuicyjne. Jego ogromną zaletą jest brak konieczności kupowania elementów wymiennych, takich jak filtry czy końcówki. Sprzęt pracuje cicho i wydajnie. Dodatkowo podczas odsysania możemy uruchomić jedną z 12 wbudowanych melodyjek, które zainteresują i odwrócą uwagę dziecka od wykonywanej czynności.
Wybór aspiratora zależy przede wszystkim od wieku dziecka i częstotliwości, z jaką choruje. Jeśli maluszek ma katar bardzo rzadko, możemy poprzestać na zakupie najprostszego urządzenia. W przypadku często chorujących starszaków lub małych alergików warto pokusić się o zakup wydajnego, elektronicznego sprzętu. | Najchętniej wybierane aspiratory do nosa dla niemowląt |
Dyski SSD to do niedawna propozycje dla zamożnych i bardzo wymagających użytkowników. Obecnie stają się ciekawą alternatywą dla tradycyjnych dysków HDD. Co prawda, cena nadal jest wyższa, ale za to wydajność zawsze wynagradza wydatek. Poznajmy topowe propozycje dysków SSD. Dyski SSD mają niewątpliwą przewagę nad dyskami HDD pod względem wydajności – to sprawa bezsporna. Jest jednak wiele argumentów, które przemawiają za tradycyjnym rozwiązaniem. Dyski z tradycyjną głowicą i talerzami są tańsze, bardzo pojemne i świetnie nadają się na magazyny danych. Bywają również bardziej trwałe i odporne na systematyczne nadpisywanie danych. Dyski SSD z kolei nie są dobrym wyborem, jeśli planujemy przechowywać na nich multimedia lub, co gorsza, chcemy z nich stworzyć domowy serwer NAS. Dlaczego?
Otóż przechowywanie na dysku SSD filmów czy muzyki to zwykłe marnotrawienie ich potencjału i wydajności. Nie poczujemy żadnej różnicy (a jeśli już, to minimalną) w przypadku szybkości uruchamiania filmów czy muzyki. Poza tym cena za 1 TB pojemności odnośnie do obu propozycji jest diametralnie różna. O wiele lepszym wyborem będzie korzystanie z dysku SSD jako bazy dla systemu, programów oraz gier, dysk HDD zaś pozostawmy w roli typowego woła roboczego do przechowywania dużych plików. Jeśli chodzi o serwer domowy, dysk SSD dość szybko wykorzysta swój limit zapisu, który nie dotyczy rozwiązań typu HDD.
Topowe dyski SSD SATA III
Obecnie oferowane topowe dyski SSD współpracujące z komputerem za pośrednictwem portu SATA III osiągnęły szczyt swoich możliwości w zakresie prędkości transferu. Najbardziej wydajne dyski tego typu oferują do 550 MB/s prędkości zapisu oraz odczytu, co i tak dla wielu użytkowników jest więcej niż wystarczającą wartością.
Przechodząc do pojemności, około 120 GB (w zależności od producenta od 120 do 128 GB) to wartość minimalna, którą można wykorzystać na system i kilka programów. Opłacalne są dyski o pojemności około 240–256 GB, a ceny modeli o pojemności od 500 do 1000 GB powoli topnieją. Niestety, większe wartości wiążą się z ogromnymi cenami. Przykładowo model Samsung 850 PRO o pojemności 2 TB to koszt nawet 4000 zł. Dla porównania ten sam model o pojemności 1 TB kosztuje około 1700 zł. To kwota wysoka, ale dla bardzo wymagających użytkowników – akceptowalna.
Topowe dyski SSD M.2 PCIe
Mim że takiego dysku nie podepniemy do każdego komputera, to nowoczesne laptopy oraz płyty główne wyposażone w odpowiednie złącze pozwolą poczuć naprawdę topową wydajność. W przypadku dysku Samsung 960 PRO o pojemności 1 TB w cenie około 2800 zł prędkość odczytu to nawet 3500 MB/s, a zapis odbywa się z prędkością do 2100 MB/s. To wartości, które niektórych mogą przyprawić o zawrót głowy. Jeśli ktoś przesiada się z tradycyjnego dysku HDD na dysk SSD M.2 PCIe, poczuje niesamowitą różnicę.
Problemem ponownie są ceny, które jeśli chodzi o dyski o pojemności 1 TB opiewają na kwotę około 1800 zł w przypadku nieco wolniejszych propozycji. Na szczęście cena modeli o pojemności 240–256 GB, nawet topowej wersji z bardzo wysoką wydajnością, opiewa na kwotę około 600–700 zł, a to już jest do przyjęcia.
Przykładem takiej propozycji może być model Adata XPG SX9000 o pojemności 256 GB w cenie około 600 zł. Dysk ten oferuje prędkość odczytu na poziomie 2700 MB/s oraz zapisu z prędkością do 1000 MB/s. Nominalny czas pracy tego dysku to nawet 2 mln godzin. Są tu trochę skromniejsze parametry niż w przypadku Samsunga z serii PRO, ale niższa cena pozwoli zaakceptować straty w wydajności. Gdy jednak ktoś szuka topowych wartości, propozycja koreańskiego producenta będzie warta dopłaty. | Topowe dyski SSD |
Miedziane przedmioty, choć prezentują się niezwykle efektownie, to wymagają od nas dużego nakładu pracy w ich pielęgnowaniu. Jeśli chcemy utrzymać je w dobrym stanie, musimy o nie odpowiednio zadbać. Podpowiadamy, jak należy obchodzić się z miedzianymi dodatkami do aranżacji wnętrz. Było złoto, srebro, teraz przyszła pora na miedź. Mimo że miedziane przedmioty są znane już od dawien dawna, to dopiero ostatnio zaczynają cieszyć się szczególnym zainteresowaniem. Niestety, jak każdy inny kruszec, miedź wymaga odpowiedniej pielęgnacji. Poniżej przedstawiamy wskazówki, jak czyścić przedmioty z niej wykonane.
Jak czyścić miedziane przedmioty?
Czyszczenie miedzianych przedmiotów może się odbywać zarówno za pomocą domowych metod, jak również specjalistycznych środków. Domowe sposoby wyróżniają się tym, że nie są szkodliwe i nie wywołują reakcji alergicznych. Niestety nie zawsze są skuteczne. W przypadku trudnych zabrudzeń tradycyjne środki mogą sobie nie poradzić z problemem i dlatego z pomocą przychodzą specjalne płyny i żele specjalistyczne.
Domowe metody
Czyszczenie miedzianych przedmiotów w dużej mierze zależy od intensywności zabrudzeń. Przedmioty, które nie wymagają gruntownego czyszczenia, wystarczy umyć gorącą wodą z dodatkiem mydła lub płynu do naczyń. Jeśli zależy nam na uzyskaniu olśniewającego efektu, warto po myciu przetrzeć dany przedmiot specjalistycznym mleczkiem do metali kolorowych.
Kiedy sama woda z mydłem nie wystarcza, wtedy możemy dodać amoniak. Warto jednak pamiętać o zachowaniu odpowiednich proporcji. W przeciwnym razie możemy narobić więcej szkód niż pożytku. Roztwór powinien się składać z 2 łyżek amoniaku rozrobionych w litrze wody. Po namoczeniu miękkiej ściereczki w przygotowanym roztworze należy delikatnie pocierać nią zabrudzone przedmioty, a następnie pozostawić je do całkowitego wyschnięcia.
Kolejny łatwy sposób na pozbycie się uporczywych zabrudzeń to przetarcie ich przygotowanym roztworem z octu spirytusowego i soli. Wystarczy rozmieszać jedną łyżkę soli w kilku łyżkach octu i wykonać takie same czynności jak z wyżej wymienionym roztworem. Zanim jednak zdecydujemy się na ten wariant, należy zachować szczególną ostrożność. Ocet ma silne właściwości żrące, dlatego musimy obchodzić się z nim wyjątkowo delikatnie. W związku z tym pod żadnym pozorem nie możemy spowodować powstania zacieków, a ponadto do polerowania koniecznie używajmy miękkich ściereczek.
Specjalistyczne środki
Oprócz domowych metod na rynku dostępnych jest też wiele środków, które gwarantują uzyskanie takiego samego efektu bez konieczności samodzielnego robienia specjalnych mieszanek. Możemy wybierać spośród płynów do czyszczenia, płynów do polerowania czy też przeznaczonych do tego celu past i mleczek.
Miedziane przedmioty coraz częściej można dziś spotkać w aranżacjach wnętrz. Wbrew pozorom pasują zarówno do klasycznych mieszkań, jak też loftowych i nowoczesnych przestrzeni. Zanim jednak zdecydujemy się na wykorzystanie ich w swoich czterech ścianach, warto dowiedzieć się, jak je pielęgnować, aby służyły nam przez wiele lat. | Jak czyścić miedziane przedmioty? |
Sport powinien towarzyszyć człowiekowi już od najmłodszych lat. Jednak szybkość życia i nadmiar obowiązków powoduje, że w wieku dorosłym czasu na sport zostaje niewiele. Do roli rodziców należy zachęcać swoje dzieci do aktywnego sposobu spędzania czasu wolnego. Jak i czym zatem zainteresować młodego człowieka i dlaczego jest to istotne dla jego rozwoju? Po co dziecku sport?
Istnieją badania naukowe, które podają, że zaszczepienie w dzieciach zainteresowania aktywnością fizyczną przyczynia się do prowadzenia przez nich zdrowego stylu życia w dorosłości. Warto mieć świadomość, że oprócz nabywania od najmłodszych lat prawidłowych nawyków funkcjonowania, sport niesie za sobą wiele pozytywnych aspektów, znacząco wpływających na cały rozwój. Przede wszystkim dostarcza dużej ilości energii, która uaktywnia wydzielanie w człowieku endorfin, tzw. hormonu szczęścia. A jak wiadomo, aktywne i brudne dziecko to szczęśliwe dziecko. Aktywność fizyczna koryguje również wszelakie wady postawy oraz zapobiega i zwalcza otyłość. Zdrowotnie sport motywuje organizm do mocniejszej walki z różnymi bakteriami i wirusami.
Niezastąpioną zaletą uprawiania sportu przez dzieci jest jego ogromny wpływ na umiejętne radzenie sobie z trudnościami i przeciwnościami losu. Dzięki wydłużaniu granic wytrzymałości ciała ludzkiego wobec wysiłku fizycznego i zamierzonego celu sportowego, młody człowiek uczy się wytrwałości, systematyczności i odporności na stres w życiu codziennym. Sporty drużynowe dodatkowo kształcą dzielenie odpowiedzialności na poszczególnych członków zespołu oraz współpracy. Aktywność fizyczna jest potrzebna młodym ludziom, by zwiększyć ich koncentrację uwagi, która może skutkować lepszymi wynikami w nauce. Dodatkowo również ma wpływ na zwiększenie swojej samooceny i nawiązywanie pozytywnych kontaktów społecznych. Jak zachęcić zatem dziecko do aktywnego spędzania czasu wolnego?
Wzbudzić chęci u dziecka
Maluszki bywają leniuszkami już przy pierwszych ćwiczeniach – podnoszenia główki i przewracania się na boczki. Wystarczy kilka razy dziennie zachęcać dziecko poprzez różne zabawy do pokonywania trudności, a samo zauważy, że nowa umiejętność sprawia mu przyjemność. Dlatego tak istotne jest pamiętanie o tym, by już od najmłodszych lat zachęcać maluszka do ćwiczeń. Najskuteczniejszym sposobem na to są wspólne zabawy ruchowe, które pokażą dziecku, że sport to fajna zabawa dla całej rodziny.
Im starsze dziecko, tym większe możliwość zainteresowania go konkretną dyscypliną sportu. W tym momencie istotne jest zaobserwowanie możliwości, preferencji i przede wszystkim sprawności ruchowej dziecka. Nie należy go zmuszać do pływania, kiedy – mimo prób – strach jest u niego silniejszy. Dlatego też z dziećmi starszymi rozmawiamy, pokazujemy treningi konkretnych dyscyplin sportowych realizowane przez rówieśników. Dzięki naszej interwencji, dziecko może nabrać ochoty na cykliczne zajęcia sportowe. Wówczas uwzględniamy jedynie możliwości finansowe i czasowe rodziny, by dziecko sumiennie mogło uczestniczyć w zajęciach. Wybór odpowiednich ćwiczeń potrafi przyprawić o ból głowy, gdyż jest ich naprawdę dużo.
Jaką aktywność fizyczną wybrać dla dziecka?
Rodzice poszukujący odpowiednich zajęć dla dziecka powinni zauważyć, jakie zainteresowania i preferencje ono posiada. W czym wybierać? Przede wszystkim zanim dziecko pójdzie na zajęcia grupowe, warto rozpocząć od indywidualnych ćwiczeń, nawet tylko z rodzicem. W tym przypadku możemy z dzieckiem pójść np. na rolki. Ta aktywność pokazać może, czy dziecko łatwo uczy się podzielności uwagi i koncentracji. Innym podobnym sportem, a przy okazji ciekawym sposobem na spędzenie wspólnie czasu wolnego, jest jazda na rowerze. Jednak obie dyscypliny wymagają dobrych warunków pogodowych. W okresie zimowym można zamienić je na jazdę na łyżwach. Trzeba jednak pamiętać, że wszystkie te sporty potrzebują zaopatrzenia w sprzęt. Rolki, rower czy łyżwy trzeba kupić, by móc w ogóle sprawdzić, czy dziecku taka aktywność się podoba.
Bez względu na porę roku można zawsze zachęcić dziecko do uczestniczenia w kursie tańca czy też nauce pływania. Wówczas rodzic ma za zadanie wybrać odpowiednią placówkę, która rozpali w dziecku zapał do systematycznej nauki. Dużą popularnością cieszą się szkółki piłkarskie, kursy szermierki czy też sporty walki. Wszystkie z nich wymagają chęci dziecka, ale też wsparcia finansowego i czasowego ze strony rodziców. Sport wymaga poświęceń, jednak jego pozytywne skutki pozostają w człowieku przez całe życie. | Jak zarazić dziecko sportem? |
Jak już zapewne wiesz, skóra jesienią wymaga zupełnie innych produktów pielęgnacyjnych niż te, które stosowałaś podczas letnich miesięcy, teraz będziesz potrzebować kosmetyków bardziej treściwych, ciężkich, gęstych, pełnych witamin i składników mineralnych. To one wspierają organizm od wewnątrz i zapewniają blask na zewnątrz. Dzięki nim nie tylko zregenerujesz i rozpieścisz swoje komórki, ale również przygotujesz je na zbliżającą się zimę. Tych składników nie powinno zabraknąć w twoim kosmetycznym menu.
Witamina C
Kwas askorbinowy, (czyli popularna witamina C) jest składnikiem wielu warzyw, owoców i suplementów diety. Przede wszystkim kojarzy się nam ze wzmacnianiem organizmu, odpornością i ochroną przed przeziębieniem. Witamina C znajdująca się w kremach do twarzy potrafi zdziałać cuda. Jest silnym przeciwutleniaczem, a to oznacza, że skutecznie niszczy wolne rodniki odpowiedzialne za starzenie się cery. Dzięki temu skóra zyskuje młodzieńczy wygląd, blask, zmarszczki pojawiają się znacznie później, a cera jest promienna i świeża.
Witamina C niweluje skutki nadmiernego opalania, wyrównuje plamy i rozjaśnia przebarwienia. Co więcej, pomaga w łagodzeniu zmian trądzikowych. Wprowadź do swoich codziennych rytuałów serum z witaminą C lub krem na dzień, a już po miesiącu zauważysz, że twoja skóra wygląda na znacznie młodszą i bardziej zdrową.
Witamina E
Nazywana eliksirem młodości, witamina E jest silnym przeciwutleniaczem, który opóźnia proces starzenia się skóry, chroniąc ją przed negatywnym wpływem promieni słonecznych, stresu i zanieczyszczonym powietrzem. Kosmetyki z jej dodatkiem zagwarantują twojej skórze komfort i ochronę przed wysuszeniem. Po kremy do twarzy z witaminą E powinny sięgać przede wszystkim osoby z cerą wrażliwą, skłonną do podrażnień, starzejącą się. To witamina, która bardzo często znajduje się w kremach do rąk. Dlaczego? Pomaga pozbyć się tzw. plam starczych pojawiających się na dłoniach.
Biotyna
Niedobór biotyny w organizmie znacznie pogarsza kondycję skóry, włosów i paznokci. To witamina, która odpowiada za odpowiednie nawilżenie cery. Jej brak sprawia, że staje się sucha, a na powierzchni pojawiają się nieestetyczne zmiany. Biotyna jest szczególnie wskazana w jesiennych kosmetykach, gdyż wzmacnia włosy i sprawia, że stają się mocne, sprężyste. Zapobiega też ich nadmiernemu wypadaniu. Szampon i odżywka do włosów z biotyną będą idealne podczas jesiennego przesilenia.
Witamina A
Witamina A (czyli retinol) to jeden z najpopularniejszych składników kosmetyków przeciwzmarszczkowych. Produkty kosmetyczne z tą witaminą powinny się znaleźć przede wszystkim na półkach osób po 30. roku życia. Obok witaminy C i E, to jeden z najsilniejszych przeciwutleniaczy, dlatego jest nazywana witaminą młodości. Wykazuje działanie ochronne, regenerujące i odżywcze.
Cynk
Cynk to ten z pierwiastków mineralnych, które nasza skóra kocha najbardziej. To przede wszystkim pierwiastek, który powinien znaleźć się w twoich maseczkach, gdyż pomaga oczyścić skórę, zapewniając jej doskonały detoks, przywraca naturalne pH, a także łagodzi stany zapalne, podrażnienia i zmniejsza widoczność porów. Krem do twarzy z cynkiem stosuj zawsze wtedy, gdy twoja cera jest podrażniona. Jesienią aura jej nie sprzyja, dlatego warto wspomóc regenerację i zapewnić optymalną ochronę. | Tych witamin i minerałów nie powinno zabraknąć w twoich jesiennych kosmetykach |
Lisa Genova, autorka bestsellerowego „Motyla”, jak nikt inny potrafi pisać o traumatycznych, odmieniających życie przeżyciach. Tak jak w Alice z „Motyla” musiała stawić czoła bezlitosnemu Alzheimerowi, tak Sarah, bohaterka „Lewej strony życia”, nagle stanie w obliczu sytuacji, w której nikt nie chciałby się znaleźć. Połowa ciebie
Sarah Nickerson to perfekcjonistka, która żyje w szalonym tempie. Każda minuta jej dnia jest dokładnie zaplanowana i wykorzystana do maksimum, głównie na pracę. Sarze nie przeszkadza nawet fakt, że przez karierę zaniedbuje rodzinę, a zwłaszcza dzieci.
Pewnego dnia jej życie zmienia się jednak o 180 stopni. Podczas jednego ze „zwykłych”, szalonych poranków Sarah traci nagle panowanie nad kierownicą i powoduje wypadek. W szpitalu budzi się, by usłyszeć szokującą diagnozę – zespół pomijania stronnego.
Sarah od tej pory nie widzi męża, gdy ten stoi po jej lewej stronie. Nie czuje lewej ręki, lewa połowa jej twarzy nie istnieje w jej umyśle, a tekst z lewej strony czytanej książki jest pomijany przez jej oczy, jakby w ogóle go tam nie było!
Choroba, która w mgnieniu oka zmienia bohaterkę żyjącą do tej pory na najwyższych obrotach, wymaga od niej całkowitej zmiany nawyków i stylu życia. To dopasowanie się do nowej rzeczywistości jest jeszcze trudniejsze od samego schorzenia.
Nie tylko choroba
Lisa Genova w „Lewej stronie życia” nie pisze jednak tylko o chorobie. Koszmarne schorzenie, z jakim zmaga się bohaterka, staje się właściwie tylko pretekstem, by stworzyć historię o zmianie. Tak, zmiana to słowo klucz, które idealnie pasuje do tej powieści. Sarah musi dostosować się do zmiany, w której główną zmianą jest fakt, że teraz to nie ona stawia warunki.
Ciekawym wątkiem, jaki porusza Genova, jest też relacja głównej bohaterki z jej matką. Przed chorobą Sarah właściwie nie miała z nią kontaktu. Rodzicielka odrzuciła ją, gdy w dzieciństwie tragicznie zginął jej brat. Perspektywa straty kolejnego dziecka wstrząsa jednak matką Sarah i obie kobiety powoli odbudowują łączącą ją niegdyś więź.
Pisarka nie pomija też problemów, jakie bohaterka ma z trójką dorastających dzieci, którym równie trudno jest pogodzić się z jej chorobą.
Fakt, że „Lewa strona życia” nie skupia się tylko na problemach zdrowotnych bohaterki, ale także na trudnej codzienności, do której Sarah musi się nagle dostosować, mamy wrażenie, że niejako „podglądamy” prawdziwą, bardzo realistyczną historię, a nie dzieło wyobraźni autorki. Często mamy wszak wrażenie, że wszystko wali się nam na głowę – i przed takim samym problemem staje „idealna” do niedawna Sarah.
Anatomia zmiany
Jak wspominałem już wcześniej, „Lewa strona życia” to książka przede wszystkim o zmianie. O potrzebie i umiejętności dostosowania się do nowych, nieoczekiwanych i bardzo trudnych warunków, które spadają na nas jak grom z jasnego nieba. Lisa Genova potrafi jednak pisać o tych przeżyciach z nadzieją, a jej książki nie są smutne, choć z pewnością wywołują w czytelniku emocje. W przeciwieństwie do medycznych thrillerów powieści Genovy są życiowe, prawdziwe i pozwalają oswoić się z perspektywą przemijania i choroby.
Źródło okładki: www.papierowyksiezyc.pl | „Lewa strona życia” Lisa Genova – recenzja |
Oczywiście, że tak. Oczywiście, że tak.
Jeśli pozytywnie zakończyłeś transakcję z Kupującym już po tym, jak wystąpiłeś o zwrot prowizji (rabat transakcyjny) - anuluj zwrot. W tym celu:
1. Przejdź do zakładki Złożone wnioski,
2. odszukaj odpowiednią transakcję,
3. kliknij [wycofaj wniosek] przy tej transakcji.
Jeśli otrzymałeś już zwrot prowizji (rabat transakcyjny), po czym Kupujący zapłacił, napisz do nas lub kliknij w link znajdujący się w powiadomieniu o przyznaniu zwrotu.
bbox:hint
Jeśli wycofasz wniosek o zwrot prowizji (przyznanie rabatu transakcyjnego), nie złożysz go ponownie dla tej samej transakcji.
[/bbox] | Wystąpiłem o zwrot prowizji (rabat transakcyjny). Czy mogę anulować wniosek? |
Chodzenie boso wpływa wszechstronnie pozytywnie na organizm dziecka. Naturalny, niezaburzony rozwój stopy zaowocuje w przyszłości zdrowiem nie tylko stóp, ale także całego organizmu. „Ludzka stopa jest machiną o mistrzowskiej konstrukcji oraz dziełem sztuki” – powiedział Leonardo da Vinci. To zdanie chyba w pełni opisuje złożoność ludzkiej stopy. Stopa człowieka składa się z 26 kości, 33 stawów oraz ponad 100 mięśni. Stopa jest przystosowana do przenoszenia ogromnych obciążeń, z którymi nie poradziłyby sobie kręgosłup i stawy biodrowe. W podeszwie stopy znajduje się około 200 000 zakończeń nerwowych, które potrafią odbierać najdrobniejsze informacje nt. podłoża, temperatury i położenia stopy. Dobrze ukształtowane stopy są więc niezwykle ważnymi częściami ciała. Stopa dziecka ma wiele struktur chrzęstnych, bardzo miękkich. Od urodzenia do około 4.–5. roku życia chrząstki stopniowo kostnieją, a kości kształtują się i dalej twardnieją. W tym czasie intensywnie rozwijają się także mięśnie, które będą kształtować się i wzmacniać do około 16. roku życia. To dlatego stopy dziecka są tak podatne na deformacje i wymagają szczególnej troski. Wymagają także naturalnego rozwoju, który zapewnić może częste chodzenie boso.
Boso
Buty są ważne, ale nie zawsze niezbędne. Jeśli tylko dziecko może pochodzić bez nich – w samych skarpetkach lub zupełnie boso – pozwólmy na to. I to nie tylko w domu, ale także na zewnątrz, na trawie czy piasku. Chodzenie boso pobudza receptory w stopie do intensywnego działania. Człowiek przyzwyczajony do butów, kiedy zacznie chodzić boso, zwykle jest zdumiony, co potrafi czuć w stopach i przez stopy. W butach stopa zwykle zachowuje się jak jedna bryła; boso ma się świadomość każdego palca z osobna. Bosa stopa musi radzić sobie z nieoczekiwanymi zmianami w podłożu, z różnymi niedogodnościami i szybko się do tego przyzwyczaja. Zwykle automatycznie prawidłowo się układa, co zapobiega powstawaniu płaskostopia lub koślawieniu stopy. Mięśnie w stopie oraz w łydkach mogą się swobodnie rozwijać i staja się silne, wzmacniają się ścięgna i wiązadła, przebudowuje się cała tkanka kolagenowa, która jest odpowiedzialna za sprężystość stopy. Po takim treningu stopa przyzwyczai się do pewnych niedogodności, różnych temperatur oraz do intensywnej pracy. Będzie silniejsza, odporniejsza na urazy i zmienne warunki w przyszłości. Natomiast stopa, która rozwija się tylko w butach, będzie rozleniwiona, słaba i podatna na kontuzje.
Chodzenie boso wpływa pozytywnie nie tylko na stopy, ale także na cały organizm. Stymulacja zakończeń nerwowych powoduje prawidłowy rozwój mózgu, integrację obu półkul, działa relaksująco. Systematyczna dawka takich wrażeń sprawi, że dziecko będzie spokojne, bystre i będzie szybko się uczyć. Silne i sprężyste stopy przenoszą znaczną część energii przy bieganiu czy skakaniu, co odciąża stawy kolanowe, biodrowe oraz kręgosłup. Dzięki temu cała górna część ciała, od kolan począwszy, pozostanie dłużej zdrowa. Chodzenie boso hartuje także organizm i uodparnia go na infekcje. Oczywiście ważne jest przy tym wszystkim zachowanie zdrowego rozsądku. Boso można wypuszczać dzieci najpierw na zupełnie bezpieczne i przewidywalne podłoże. Można zacząć więc od parkietów i dywanów własnego mieszkania. W następnej kolejności dobrze służy chodzenie boso po własnym zadbanym trawniku, gdzie wiemy, czego się spodziewać, a także po miękkim piasku na plaży. I to wszystko, gdy jest ciepło. Dopiero później, gdy stopki dziecka nieco się zahartują, przyjdzie czas na chłodniejsze dni i chodzenie boso po dzikszych trawnikach, łąkach, lasach lub kamieniach.
W skarpetkach
Dzieciom, które bawią się w domu, obuwie nie jest zwykle potrzebne. Jeśli jest chłodniej i nie można chodzić boso, dobrze sprawdzą się skarpetki antypoślizgowe. Na spodzie, a nierzadko także na wierzchu, skarpetki takie mają elementy gumowe, często w fantazyjnych kształtach, które pewnie trzymają stopy dziecka nawet na śliskich panelach lub parkiecie. Gumowe stopery na wierzchu skarpetki to dobry pomysł zwłaszcza dla niemowlaków, które głównie raczkują, a także dla tych dzieci, które uczą się wstawać. Guma zapobiega ślizganiu się nóżek przy raczkowaniu, przez co maluch pewniej się czuje. Skarpetki antypoślizgowe są idealne również dla starszych dzieci – ograniczają liczbę niekontrolowanych poślizgów podczas ostrych zakrętów na śliskich nawierzchniach w domu czy na salach zabaw. Skarpetki nie krępują przy tym ruchów stóp i prawie nie ograniczają czucia.
Wybór skarpetek antypoślizgowych jest ogromny. Można kupić cienkie lub grube, krótkie lub podkolanówki. Większość jest z bawełny lub mieszanki bawełny z poliamidem i/lub elastanem, ale zdarzają się też akrylowe i wełniane. Wiele może pochwalić się certyfikatem gwarantującym bezpieczne użytkowanie skarpetek przez dzieci: np. Öko-Tex Standard albo Bezpieczny dla dziecka. Można kupić zwykłe albo markowe, a ich ceny wahają się od około 2,50 zł do ponad 30 zł.
Najmłodszym, jeszcze niechodzącym dzieciom można zakładać zwykłe skarpetki bawełniane. Na spacery w wózku lub chuście można zakładać tylko skarpetki lub specjalne otulacze, które dobrze chronią przed zimnem nawet w mroźne dni. Takie otulacze są miękkie i elastyczne, nie obciążają stopy i zapewniają dość dużą swobodę ruchów.
Istnieją także buciko-skarpetki, które są formą pośrednią między jednym a drugim. Podobnie jak skarpetki wykonane są z bawełny lub akrylu, ale dodatkowo mają skórzaną podeszwę. Skóra, naturalna lub sztuczna, jest cienka i miękka, zapewnia więc stopie czucie i dużą swobodę ruchów, ale trochę lepiej chroni niż zwykła skarpetka. Taki wynalazek może się sprawdzić w miejscach, gdzie łatwiej o urazy stopy niż w domu, czyli np. na salach zabaw. Są także trwalsze niż zwykłe skarpetki, a kupić je można już za kilkanaście złotych.
W kapciach
Obuwie zakładajmy dzieciom, gdy jest to konieczne, np. do miasta, przy niższych temperaturach czy tam, gdzie istnieje ryzyko zranienia lub kontuzji stopy. Na pewno jest niezbędne do przedszkola. Niepotrzebne są jednak masywne czapetki z grubą podeszwą lub tenisówki. W zupełności wystarczą, a będą bezpieczniejsze dla dziecięcych stóp, lekkie kapcie z miękką podeszwą. Są to często produkty małych producentów lub rzemieślników. Znaleźć je można także jako ciapcie, ciapetki, papucie lub paputki czy bambosze. Możemy kupić takie ze skórzaną podeszwą lub w ogóle całe z miękkiej skóry. Najlepsza jest oczywiście skóra naturalna, bo pozwala stopie oddychać i trudno rozwijają się w niej bakterie. To dobra alternatywa lub uzupełnienie skarpetek. Wybór skórzanych kapci jest bardzo duży, są dostępne w przeróżnych kolorach i z różnymi motywami. Za jakość trzeba jednak zapłacić co najmniej 40 zł, a najlepsze produkty kosztują nawet ponad 100 zł.
Dobre i wygodne są też kapcie z miękkiego filcu. Jest to także materiał oddychający, a podeszwa taka dość dobrze chroni przed urazami. To dobre rozwiązanie na zimne podłogi, filc przecież dobrze izoluje. Dla ciepłolubnych można wybrać coś wełnianego z filcową lub skórzaną podeszwą. Miękkie i lekkie kapcie, w których dziecko musi spędzić kilka godzin w ciągu dnia, nie będą męczyły stóp oraz zapewnią im naturalny rozwój i dużą swobodę ruchów. Ważne, aby takie obuwie dobrze siedziało na stopach, by dziecko mogło poruszać się w nim pewnie i naturalnie.
W butach
Wyjście na ulicę czy na przechadzkę wymaga już założenia butów. Można jednak zaopatrzyć dziecko w buty, które będą dość naturalne dla stopy. Przede wszystkim muszą mieć elastyczną podeszwę. Na cieplejsze pory roku niech podeszwa będzie jak najcieńsza, żeby stopa dobrze czuła podłoże. Buty na zimę muszą zapewniać od spodu dobrą izolację, ale można znaleźć takie, które będą odpowiednio elastyczne. Jest to ważne, żeby stopa mogła się w nich swobodnie zginać. Buty, żeby były zdrowe dla stóp, muszą „oddychać”. Najlepsze jest więc obuwie z naturalnej skóry albo z innego materiału przepuszczającego powietrze. Dobre zimowe buty dla dzieci, z uwzględnieniem potrzeb stóp, to m.in. Bartek, Ecco, Mrugała, Lasocki, Emel.
Na wiosnę i lato dobrze sprawdzą się buty płócienne. Na ciepłe dni bardzo dobrym wyborem będą sandały. Sandały z grubą i sztywną podeszwą nie są dla dzieci zdrowe, a wśród asortymentu dla starszych dzieci takich nie brakuje. Sandały muszą być lekkie i elastyczne. Muszą mieć dobrze dopasowane paski, aby pewnie trzymały się stopy. Dla najmłodszych najlepsze są takie, które trzymają nogę powyżej kostki. Zapobiega to skręceniom lub zwichnięciom kostki. Dobrze, gdy sandały zrobione są ze skóry naturalnej. Jest to jednak spory wydatek – zwykle powyżej 100 zł. Np. dziewczęce sandały Bartek zrobione są ze skóry licowej i nubuku, mają zapięcie na 3 rzepy, które pewnie trzyma but na stopie, oraz termokauczukowe elastyczne spody. Są przy tym bardzo lekkie.
Zdrowe stopy są podstawą dobrej kondycji całego organizmu. Przyzwyczajajmy dziecko od początku do chodzenia boso, gdzie i kiedy się da, a kiedy trzeba założyć obuwie, wybierzmy je mądrze, tak aby stopy dziecka były zadowolone i mogły cieszyć się zdrowiem wiele lat. | Boso czy w butach? Co jest najlepsze dla stopy małego dziecka |
Lwów, rok 1939. W mieście wybucha panika – w niezwykle okrutnych okolicznościach ginie mały chłopiec. Wszyscy wiedzą, że nie jest to ostatnia ofiara. Jednak Edward Popielski nie chce przyjąć tej sprawy. Komisarz nie wie jeszcze, że to nie do niego należy ta decyzja. I że została już podjęta. Marek Krajewski przyzwyczaił swoich czytelników do opisów brutalnych zbrodni, charakterystyki ludzkiego okrucieństwa i wyrazistych, targanych problemami bohaterów, których doprowadza na skraj szaleństwa i wytrzymałości. Erynie, drugi tom z cyklu o Edwardzie Popielskim, to książka, która udowadnia, że właśnie w takich tematach Krajewski czuje się najlepiej. I absolutnie nie można pisarzowi zarzucić powtarzalności – każda jego powieść jest mroczna i momentami wstrząsająca, wręcz odrzucająca. A jednak mimo wszystko nie można się od nich oderwać.
Bogini zemsty wkracza do gry
Ciało chłopca zostaje znalezione w wychodku. Komisarz Edward Popielski na samym początku nie chce przyjąć kolejnej sprawy, jednak po przybyciu na miejsce zmienia zdanie. Zwłoki wyglądają, jakby ciało zostało złożone w ofierze podczas rytualnego obrządku – pełne jest nacięć i ran. Jednak podczas sekcji zwłok okazuje się, że dziecko zmarło na skutek skręcenia karku, a rany powstały i zostały dokładnie oczyszczone, gdy jeszcze żył. Wstrząsająca zbrodnia porusza tutejszych, którzy są pewni, że nie jest to ostatnia ofiara. Wśród mieszkańców Lwowa rozchodzi się plotka, że zbrodnia została dokonana przez środowisko żydowskie. Rosną wzajemne oskarżenia i popłoch, jednak prawdziwy sprawca jest nieuchwytny.
Sprawa wydaje się wyjątkowo trudna, a komisarz nie ma punktu zaczepienia dla rozpoczęcia śledztwa. Chce jak najszybciej je rozwiązać i znaleźć sprawcę, dlatego zawiera układ ze lwowskim gangsterem. Nie wie jednak, kto bardziej skorzysta na tej współpracy.
Komisarz na skraju załamania
Erynie to książka niezwykle mroczna, której akcja skupia się na dwóch wątkach: prowadzonym śledztwie oraz życiu prywatnym komisarza. Edward Popielski targany jest wyrzutami sumienia, które utrudniają mu przytomne patrzenie na sprawę. A bogini zemsty tylko czeka na jego potknięcie.
Marek Krajewski potrafi tworzyć niesztampowych bohaterów, którzy walczą nie tylko ze słabościami społeczeństwa, ale także, a może przede wszystkim, ze swoimi. Nie są kryształowi – wręcz przeciwnie, często uciekają się do nieczystych sztuczek, momentami czytelnik ma do nich bardzo negatywny stosunek. Powieść wypełniona jest okrucieństwem, brutalnymi zagrywkami, a także rządzi w niej świat, w którym nie ma nadziei. A może jednak jest?
Książka dostępna jest również w wersji elektronicznej za ok. 30 zł.
Zobacz również inne książki Marka Krajewskiego.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Erynie” Marek Krajewski – recenzja |
Czarny Ląd od dawna fascynuje i inspiruje twórców na całym świecie. Sprawdziliśmy, jak opisują współczesną Afrykę zachodni reporterzy i pisarze, którzy sami wywodzą się z tych terenów. Afryka to kontynent, który wciąż postrzegamy jako zacofany i słabo rozwinięty. Tymczasem afrykańska literatura zachwyca krytyków na całym świecie, a sam region uważany jest za jedno z najciekawszych źródeł inspiracji dla dziennikarzy i reporterów. Życie w Afryce nie jest proste, a etniczna różnorodność i postkolonialne niesnaski wciąż są podłożem wielu konfliktów.
Wybraliśmy dla was 5 książek o Czarnym Lądzie, które opisują współczesne losy jego mieszkańców. Choć wciąż borykają się z ogromnymi problemami i masą wyzwań, to nie brakuje tu optymistycznych, pełnych nadziei głosów.
1. „Martwa dolina” Frank Westerman
Pod koniec sierpnia 1986 roku na północy Kamerunu doszło do niezwykle tajemniczej tragedii. W ciągu jednej nocy w niewyjaśnionych do tej pory okolicznościach zmarło ponad dwa tysiące mieszkańców doliny Nyos. Padły też wszystkie zwierzęta. Przeżyła za to roślinność, ale ten świadek tajemnicy pozostaje niemy. Holenderski reporter i dziennikarz Frank Westerman postanowił bliżej przyjrzeć się tej sprawie, zaintrygowany szczególnie milczeniem, jakie otacza ją w samym Kamerunie. Efektem jego dziennikarskiego śledztwa jest książka „Martwa dolina”, w której Westerman oddaje głos świadkom tragedii i lokalnym poszukiwaczom jej rozwiązania. Autor dotarł też do osób, które przeżyły, a których zdanie dotychczas było ignorowane.
To fascynująca i wciągająca lektura, przybliżająca nie tylko tę zagadkową sprawę, ale i współczesny, pełen problemów Kamerun, o którym w Polsce wiemy wciąż bardzo mało.
box:offerCarousel
2. „Blondynka na Czarnym Lądzie” Beata Pawlikowska
Książki Pawlikowskiej mają tyle samo zwolenników, co przeciwników. Choć jej wynurzenia rzeczywiście czasem bywają zabawne lub zwyczajnie irytujące, to jednak „Blondynka na Czarnym Lądzie” jest zaskakująco interesującą i odświeżającą lekturą. Duża w tym zasługa opisywanego przez podróżniczkę Michała, Polaka, który wyruszył do Afryki, aby pozbyć się męczących go lęków. Poza tym sporo tu zdjęć, opisów ludowych wierzeń, no i – niestety – pseudofilozoficznych przemyśleń autorki. Ale i tak warto sięgnąć po tę odsłonę „Blondynki…”, bo o Afryce Pawlikowska pisze naprawdę ciekawie.
box:offerCarousel
3. „Afryka, moja miłość” Corinne Hofmann
Hofmann to autorka słynnej autobiograficznej książki „Biała Masajka”, opisującej jej życie u boku Afrykańczyka z plemienia Masajów. Jej małżeństwo wprawdzie nie przetrwało, ale Niemce pozostała po nim ukochana córka i… wciąż głęboka miłość do samej Afryki.
W książce „Afryka, moja miłość” Hofmann pisze o trzech różnych wyprawach na Czarny Ląd. Najpierw zdecydowała się opowiedzieć o tym, jak będąc wolontariuszką, przeszła ponad 700 kilometrów po Namibii. Potem autorka opisuje trudną wyprawę po największym slumsie w stolicy Kenii, Nairobi, i codziennej walce o przetrwanie, jaką toczą jego mieszkańcy.
Trzeci reportaż jest najbardziej osobisty. Hofmann opisuje w nim podróż do Afryki, w którą wybrała się po raz pierwszy z dorosłą już córką, Napirai, mającą tam poznać swojego ojca i jego rodzinę.
Całość czyta się szybko, a Niemka na każdej stronie udowadnia, cóż, że Afryka to naprawdę jej wielka miłość.
4. „Społeczna i polityczna historia Afryki w XX wieku” Basil Davidson
Basil Davidson był brytyjskim historykiem, specjalistą od Afryki. W swoim najważniejszym dziele, „Społecznej i politycznej historii Afryki w XX wieku”, dogłębnie bada przyczyny dzisiejszych problemów, z jakimi zmagają się mieszkańcy kontynentu. Davidson ich podłoża upatruje w kolonializmie, którego efekty wciąż są na Czarnym Lądzie boleśnie odczuwalne. Książka jako jedna z nielicznych dogłębnie analizuje też sytuację w pomijanej często arabskiej Afryce Północnej.
5. „Kielonek” Alain Mabanckou
Stały bywalec baru „Śmierć kredytom” otrzymuje zadanie stworzenia kroniki jego klientów. Tytułowy „Kielonek” z humorem opisuje perypetie bywalców baru, często sięgając też po szerszy kontekst, odnoszący się do trudnej historii Konga i kolonializmu. Nie oszczędza nikogo, a całość tworzy zabawny, ale i całkiem trzeźwy obraz współczesnego kongijskiego społeczeństwa.
Afryka to kontynent, który wciąż oplata aura tajemnicy. Jednocześnie myślimy o nim stereotypowo, przez pryzmat biedy i zacofania. Tymczasem Czarny Ląd tętni życiem i zaskakuje swoją nieoczywistością. | 5 książek o współczesnej Afryce |
Wielu osobom bieżnia wydaje się jednym z najnudniejszych sprzętów na siłowni. W końcu można na niej jedynie maszerować lub biegać – jednym słowem: nuuuda. Sami nie wiedzą jednak, jak bardzo się mylą. Bieżnia może służyć bowiem nie tylko do biegania. Trzy typy chodzenia
Samo chodzenie na bieżni nie musi ograniczać się do spaceru czy wchodzenia pod górkę. Możemy wpleść tu różne elementy, tak by zmusić całe ciało do pracy, a nie tylko nogi. Przede wszystkim warto wykonywać skip A, polegający na szybkim unoszeniu kolan podczas truchtu do góry. Na początku zacznijmy od wolnego tempa, by nie spaść z bieżni i nie nabawić się kontuzji. Jeśli to tempo jest mimo wszystko zbyt szybkie, trzeba oczywiście wybrać takie, przy którym będziemy czuć się pewnie. Z biegiem czasu ze spaceru przechodzimy do truchtu.
Jeżeli wykonujemy skip A, to musimy też spróbować zrobić skip B. Polega on na uderzaniu się piętami o pośladki podczas truchtu. Tu także zaczynamy od bardzo wolnego tempa i przyspieszamy w miarę poprawy naszej koordynacji i wzrostu pewności.
Każdy z nas w szkole na lekcji wychowania fizycznego wykonywał przeplatankę, czyli bieganie bokiem, podczas którego krzyżujemy nogi. Ćwiczenie to jest stare jak świat. Świetnie sprawdza się w roli rozgrzewki, ćwiczenia kardio czy na zakończenie treningu. Tak jak na boisku, tak i na bieżni możemy je bez problemu wykonać. Wystarczy ustawić odpowiednią prędkość i gotowe. Pamiętajmy tylko o naprzemiennym krzyżowaniu nóg: raz prawa jest na przodzie, raz lewa.
Bieżnia i ręce
Na bieżni można ćwiczyć mięśnie ramion i rąk. Potrzebne będą do tego małe ciężarki lub kettlebell. Jeśli dopiero zaczynamy przygodę z ćwiczeniami, lepiej ćwiczyć bez obciążenia przez pierwsze kilka treningów.
Serię ćwiczeń na bieżni zaczynamy od ustawienia odpowiedniej prędkości, tak byśmy szli na niej dość szybkim krokiem. Pierwszym ćwiczeniem jest zataczanie rękami dużych kół, jakby pływając kraulem. Kręcimy przez 5 minut do przodu i przez 5 minut do tyłu. Na początku warto ćwiczyć bez obciążenia, aby rozgrzać stawy i mięśnie, potem można wziąć ciężarki.
Kolejnym ćwiczeniem są wymachy rąk do boków. Ręce zginamy w łokciach i trzymamy na wysokości klatki piersiowej tak, by dłonie były na wysokości mostka. Następnie robimy trzy szybie wymachy do boku (nie wyprostowujemy rąk), a czwarty ostatni wymach wykonujemy z wyprostowanymi rękami. Podczas tego ćwiczenia należy pamiętać o tym, by ściągnąć łopatki. Jeżeli chcemy, to użyjmy taśm, by zwiększyć obciążenie podczas treningu.
Pośladki
Najpopularniejszym sposobem modelowania pośladków na bieżni jest chodzenie pod górkę. Ustawiamy kąt nachylenia bieżni i zaczynamy się wspinać. Oczywiście nie ma w tym nic złego, ale czasami przydaje się pewne urozmaicenie. Gdy kąt nachylenia bieżni jest duży, możemy wykonać siedmiomilowe kroki. Wspinając się pod górkę, starajmy się stawiać jak najdłuższe kroki, napinając przy tym mięśnie.
Ponadto można już na prostej bieżni starać się chodzić na palcach, spinając mocno mięśnie pośladków. Dodatkowo przy tym ćwiczeniu wyciągamy ręce do góry, by poczuć jak nasze mięśnie pleców się rozciągają. Jeżeli czujemy, że potrzeba nam większego urozmaicenia, zastosujmy do tego ćwiczenia sztangi z niewielkim obciążeniem.
Bieżnia może wydawać się nudnym sprzętem, który tak naprawdę możemy zamienić na rowerek czy spacer. Ale jeśli uruchomimy wodze wyobraźni i spojrzymy na nią z innej perspektywy, zobaczymy w niej bardzo wszechstronny sprzęt. | Bieżnia nie tylko do biegania |
Specjalna okazja wymaga specjalnych przygotowań. Szykując się na wyjątkowe wyjście, niezależnie, czy jest to impreza w gronie znajomych, sylwester, czy wielki, karnawałowy bal, chcemy wyglądać pięknie. Jakie kroki należy podjąć, aby podczas tej specjalnej okazji czuć się jak gwiazda wieczoru? Przygotowania przed wielką imprezą należy rozpocząć odpowiednio wcześniej. Makijaż i włosy wykonamy w dniu imprezy, jednak, aby cieszyć się gładką i lśniącą skórą, musimy zacząć jej pielęgnację kilka dni wcześniej. W dniu wyjścia najważniejsze jest, aby się nie śpieszyć i zrelaksować. Dzięki temu będziemy wyglądały na wypoczęte i zadowolone.
Kilka dni przed imprezą
To najlepszy czas na zadbanie o gładką skórę i perfekcyjny manicure. Trzy dni przed wyjściem warto zrobić depilację woskiem. Nie depilujmy się w dniu imprezy, ponieważ możemy podrażnić skórę i nie będzie miała czasu na regenerację. Dzień przez wyjściem dobrze także zrobić manicure i pedicure oraz wyrównać linię brwi.
W co się ubrać?
Wybór stylizacji powinien być naszym pierwszym krokiem w przygotowaniach. Najlepiej zrobić to jak najwcześniej, aby w dniu imprezy nie tracić czasu i nerwów. Nie zostawiajmy decyzji, w co się ubrać, na sam koniec, ponieważ każda z nas dobrze wie, że wybierając stylizację, zmieniamy decyzję co najmniej kilka razy. Decydując wcześniej, damy sobie czas na spokojne przebieranie się, a wieczorem, mając wybrany wcześniej strój, nie będziemy musiały się śpieszyć.
Relaksująca kąpiel
Ciepła kąpiel, urozmaicona aromatycznymi olejkami, płynem lub solą kąpielową, pozwoli na całkowite odprężenie i uspokojenie się przed wyjściem. Jej zaletą jest nie tylko relaks i odświeżenie. Podczas kąpieli możesz wykonać także delikatny peeling, nałożyć na twarz maseczkę nawilżającą lub odżywiająco-napinającą. Jeśli masz sińce pod oczami, dobrym rozwiązaniem będzie maseczka żelowa, która pomoże pozbyć się opuchlizny w okolicy oczu. Pod koniec kąpieli warto umyć włosy i użyć odżywki zwiększającej objętość. Stworzy ona bazę do późniejszego modelowania i układania fryzury.
Lśniące i jędrne ciało
Po kąpieli warto wmasować w osuszoną skórę preparat nabłyszczający, np. w sprayu lub mgiełce. Można wybrać kosmetyki z efektem rozświetlenia, które pozostawią na naszej skórze odbijające światło drobinki lub preparat z efektem bronzera. Ożywi on koloryt naszej skóry i sprawi, że będzie wyglądała zdrowo. Pamiętaj, aby używać go oszczędnie i dokładnie sprawdzić, czy nie pozostawił smug na ciele.
Gładka i nawilżona skóra twarzy
O kondycję naszej skóry powinnyśmy dbać przez cały rok. Jednak na tydzień przed imprezą warto zwiększyć intensywność zabiegów pielęgnacyjnych, aby zachwycała swoim stanem w dniu naszego wielkiego wyjścia. W dniu imprezy warto nałożyć odżywczą maseczkę. Można także wykonać delikatny peeling, jednak uważajmy, aby nie podrażnić skóry. Po zmyciu kosmetyków dobrze jest wklepać lekki krem nawilżający. Gdy się wchłonie, użyj bazy pod makijaż. Nie tylko wygładzi ona cerę i skoryguje niedoskonałości, ale także sprawi, że makijaż dłużej się utrzyma.
Błyszczące i gęste włosy
Lekko osuszone włosy delikatnie rozczesz i spryskaj mgiełką do modelowania. Możesz także użyć pianki zwiększającej objętość lub sprayu z kolagenem, który optycznie zagęści i podniesie włosy. Jeśli chcesz osiągnąć efekt naturalnych loków, nawiń pasma na grube wałki i wysusz włosy. Następnie roztrzep je delikatnie palcami. Taka fryzura jest nie tylko modna, ale także daje odmładzający efekt.
Wykonując kolejne etapy pielęgnacji, możemy mieć pewność, że na imprezie będziemy wyglądały na zrelaksowane i wypoczęte, a nasza skóra będzie odżywiona. Na tak przygotowaną bazę wystarczy położyć makijaż, założyć piękne ubranie i buty i pójść się bawić z szerokim uśmiechem. | Jak przygotować się na wielkie wyjście? |
Coraz częściej staramy się urządzać pomieszczenia w domu w konkretnym stylu. Każdy ma nieco inny gust, więc podobają nam się różne pomysły. Nawet kuchnię można urządzić w konkretnym stylu, np. bardzo popularnym ostatnio retro, który nawiązuje do estetyki sprzed lat. Aranżacja w stylu retro nie jest sprawą łatwą. Bardzo łatwo przesadzić i całość pomieszczenia przestylizować. Dlatego też elementów „retrotwórczych” nie powinno być zbyt wiele, ale za to powinny być wyraźne i charakterystyczne. Świetnym pomysłem może być wykorzystanie sprzętów AGD w stylu retro.
Lodówki w stylu retro
Producenci sprzętów AGD coraz częściej dołączają do swojej oferty sprzęty retro. Najwyraźniej zauważyli, że stylizowane urządzenia cieszą się coraz większą popularnością, także w Polsce. Jeśli ktoś planuje urządzić kuchnię w stylu retro, to najlepiej zacząć od sprzętów, które są niezbędne, np. lodówek.Lodówki w stylu retro znajdują się w ofercie wielu firm. Jednym z przykładów jest np. Gorenje. Godnym polecenia jest chociażby model Gorenje ORK192CO w cenie nieco ponad 4000 zł. Dostępny jest w kilku wersjach kolorystycznych, dzięki czemu łatwiej dopasować go do konkretnych wymagań. Pomimo wyglądu w stylu retro lodówka wyposażona jest w wiele nowoczesnych rozwiązań, np. szuflady FreshZone i CrispZone oraz dynamiczny system chłodzenia DynamiCooling. Bardzo ciekawym urządzeniem jest także lodówka SMEG FAB28. Dostępna jest w wielu wersjach kolorystycznych, a nawet z różnymi wzorami. Jej klasa energetyczna to A++, a pojemność całkowita to 248 litrów. Ceny za ten model są mocno zróżnicowane i zależą w dużej mierze od wykończenia.
Kuchenka w stylu retro
Kolejnym po lodówce niezbędnym wyposażeniem każdej kuchni jest kuchenka lub piekarnik i płyta grzewcza. Trudno mówić o stylu retro, gdy na blacie w kuchni będzie znajdować się płyta, więc decydujemy się na tradycyjny piekarnik z palnikami.Bardzo ciekawym urządzeniem jest model Amica 515GE 2.33, za który trzeba zapłacić około 1600 zł. Kuchenka ma wymiary 85 x 50 x 60 cm, a jej klasa energetyczna to A. Wyposażona jest w prowadnice teleskopowe, drabinkowe oraz zapalarkę gazu w pokrętłach. Piekarnik ma 8 różnych funkcji w tym między innymi szybkie nagrzewanie oraz rozmrażanie. Producent udziela na urządzenie 24-miesięcznej gwarancji. Inna kuchenka w stylu retro to Gorenje K 57 CLI1. Jej cena to mniej więcej 1900-2000 zł. Jest to kuchenka gazowo-elektryczna z termoobiegiem. Ma pojemność 48 litrów oraz wymiary 85 x 50 x 60,5 cm, a jej klasa energetyczna to A. Wyposażona jest w wiele zaawansowanych funkcji, w tym AquaClean, StayWarm czy też Tryb Pizzy.
Mniejsze urządzenia AGD
Ale przecież nie trzeba od razu kupować kuchenki, lodówki czy nawet nowego okapu, aby wprowadzić nieco stylu retro do swojej kuchni. Doskonały wypełnieniem wnętrza, które jednocześnie nada indywidualnego charakteru całej przestrzeni, mogą być dużo mniejsze i jednocześnie tańsze sprzęty. Wielu producentów ma swojej ofercie czajniki w stylu retro. Bardzo dobrze prezentują się np. modele marki Klarstein. Najpopularniejszy model w cenie około 200-220 zł ma 1,7 litra pojemności i moc 2200 W.Bardzo ciekawie prezentuje się także toster niemieckiej marki Mia. Model o nazwie Retro XL ma moc 900 W. Urządzenie jest wyposażone w trzy funkcje – szybkie zatrzymanie, nagrzewanie oraz rozmrażanie. Toster ma wyjmowaną tackę na okruchy, co jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Mia Retro XL kosztuje przy tym zaledwie 70 zł.Styl retro cieszy się coraz większą popularnością, co widać też w ofercie producentów sprzętu AGD. Z miesiąca na miesiąc przybywa ciekawych modeli, które świetnie pasują do designerskiej kuchni. | Urządzamy kuchnię w stylu retro – jak dopasować odpowiedni sprzęt? |
Pamięć o Powstaniu Warszawskim jest wciąż żywa. Podtrzymują ją nie tylko wspomnienia uczestników, ale też wyjątkowe projekty kulturalne odwołujące się do tego wydarzenia. Oto wybór najciekawszych. W ramach obchodów 74. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego powstał wyjątkowy projekt „Fogg – pieśniarz Warszawy”. Jego bohaterem jest Mieczysław Fogg, warszawski pieśniarz i uczestnik powstania. Aranżacje utworów artysty przygotowali Jan Młynarski, który od lat wskrzesza pieśni dawnej Warszawy, m.in. w projekcie Warszawskie Combo Taneczne, oraz pianista i kompozytor Marcin Masecki, którego muzykę można usłyszeć w najnowszym filmie Pawła Pawlikowskiego „Zimna wojna”. Do przedsięwzięcia muzycy zaprosili m.in. aktorki występujące w filmie Pawlikowskiego Joannę Kulig i Agatę Kuleszę oraz śpiewaka barytonowego Szymona Komasę. Dołączyli oni do grona wybitnych artystów, którzy swoją twórczością oddali hołd powstańcom.
Pieśniarz Warszawy
Mieczysław Fogg był symbolem straconej młodości straconego pokolenia. Płytę kończymy napisaną w 1944 roku „Piosenką o mojej Warszawie”, wraz z którą skończyła się przedwojenna Warszawa – powiedzieli Jan Młynarski oraz Marcin Masecki w jednym z wywiadów o „Foggu – pieśniarzu Warszawy”. Utwory „To ostatnia niedziela”, „Tango milonga” i inne Fogg wykonywał podczas powstania, by podnieść na duchu jego uczestników. I dzisiaj wywołują one łzy wzruszenia.
Słowa piosenki „Młodym być i więcej nic”, najbiedniejszym być, najskromniejszym być, ale mieć przed sobą świat, zakochanym być i kochanym być, i mieć wciąż dwadzieścia lat skłaniają do zastanowienia się nad sensem życia. Na płycie znalazła się również popularna kompozycja „Polowanie na tygrysa”. Fogg wykonywał ją wraz z Chórem Dana w latach 20. ubiegłego wieku. Słuchając współczesnej wersji, nietrudno wrócić do lat, kiedy artysta porywał do tańca bywalców najznamienitszych ówczesnych lokali stolicy.
box:offerCarousel
Śpiewać i grać o powstaniu
O Powstaniu Warszawskim pamiętają nie tylko rodzimi wykonawcy. Liczne projekty realizowali także zagraniczni artyści. Osiem lat temu piosenkę poświęconą powstaniu nagrał popularny szwedzki zespół metalowy Sabaton, a z okazji 70. rocznicy Powstania Warszawskiego specjalną płytę przygotował kultowy industrialny zespół ze Słowenii Laibach. Do kompozycji „Warszawskie dzieci” muzycy włączyli fragmenty oryginalnego tekstu piosenki z 1944 r. oraz fragment jednego z preludiów Chopina.
box:offerCarousel
Projekty polskich wykonawców poświęconych powstaniu przez lata współtworzyły bogatą encyklopedię polskiej muzyki. Jednym z najważniejszych do dziś jest płyta zespołu Lao Che „Powstanie Warszawskie” wydana w 2005 r., niecały rok po otwarciu Muzeum Powstania Warszawskiego. Album, który przypomina słuchowisko, składa się z 10 kompozycji odwołujących się do różnych epizodów z powstania. Zespół wykorzystał fragmenty piosenek, przemówień i wierszy związanych z tym wydarzeniem. Płyta pokryła się złotem, a członkowie zespołu zostali odznaczeni przez Prezydenta RP Srebrnymi Krzyżami Zasługi.
Kolejna wyjątkowa produkcja ukazała się w 2009 r. Jej bohaterem został Tadeusz Gajcy, poeta powstania, który zginął podczas walk w 1944 r. Na płycie „Gajcy” można usłyszeć m.in. Kazika Staszewskiego, Lecha Janerkę oraz zespoły Armia i Pustki.
W Powstaniu Warszawskim brały udział także kobiety. Hołd ich ofiarności oddał w 2012 r. Darek Malejonek albumem „Morowe Panny”. Wśród artystek, które wspominają bohaterki powstania, są m.in. Anita Lipnicka, Katarzyna Groniec i Paulina Przybysz. O powstaniu na śpiewali również hip-hopowcy (Hemp Gru, Pjus), Voo Voo („Placówka' 44”), jazzmani (Monika Borzym) oraz znakomici aktorzy Marian Opania i Alina Janowska, łączniczka Powstania Warszawskiego („Kto Ty jesteś? Czyli adresaci”).
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Nie tylko muzyka
Temat Powstania Warszawskiego od lat wraca nie tylko w specjalnych projektach muzycznych. Pojawia się on w grach zarówno planszowych, jak i komputerowych, filmie, teatrze komiksach, a nawet w modzie.
Fani obrazkowych historii od 2007 r. mogą poznawać powstańcze historie dzięki antologiom komiksowym wydawanym przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Bohaterów swoich komiksów, Tytusa, Romka i A’Tomka w powstańczy świat wprowadził Henryk Jerzy Chmielewski, czyli słynny Papcio Chmiel, uczestnik powstania.
Polskie kino także wielokrotnie przywoływało temat powstania. Na warsztat brali je najwybitniejsi twórcy, m.in. Andrzej Wajda („Kanał”) czy Janusz Morgenstern (serial „Kolumbowie”). Cztery lata temu do tę tematykę podjął Jan Komasa, tworząc „Miasto 44”. Reżyser jest też współtwórcą dokumentu „Powstanie Warszawskie” zmontowanego z kronik filmowych z sierpnia 1944. Wciąż na realizację czeka dzieło Tomka Bagińskiego „Hardkor ’44”. Aktualnie twórca pracuje nad serialem „Wiedźmin” dla Netflixa.
box:offerCarousel
W teatrze do powstańczej tematyki powracali m.in. Juliusz Machulski w spektaklu „Przerwanie działań wojennych” (2009) i Agnieszka Glińska w „Gdzie ty idziesz, dziewczynko” (2016).
Miłośnicy gier komputerowych mogą przenieść się w powstańczy świat produkcji „Enemy Front. Wśród planszówek warto wymienić takie tytuły jak „Mali Powstańcy” i „Szare szeregi”.
O powstańcach nie zapomniała także moda. W 2012 roku Robert Kupisz przygotował kolekcję „Bohaterowie” inspirowaną powstaniem.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Każdy z tych projektów ma wielką wartość. Pozwala pamiętać o tym wyjątkowym wydarzeniu i przybliża jego historię kolejnym pokoleniom. | Popkultura w służbie pamięci o Powstaniu Warszawskim |
Monitoring to nie tylko rozwiązanie stosowane w firmach czy miejscach publicznych. Z funkcji kamer cyfrowych możemy też skorzystać we własnych domach, gdy chcemy mieć oko na domowy dobytek. Dzisiejsza technologia pozwala na monitorowanie domu nawet na własnym smartfonie. Jak to zrobić, aby móc doglądać swojego domu na ekranie telefonu komórkowego? Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle prosta – wystarczy kupić kamerę IP. Skrót IP pochodzi od Internet Protocol, co oznacza, że urządzenie tego typu wykorzystuje do pracy sieć. Podłączone do Internetu pozwala nam w czasie rzeczywistym podglądać obraz niemal z dowolnego urządzenia, nie tylko smartfona, ale też tabletu czy komputera. Co ważne, rozwiązania te stały się bardzo tanie i proste w obsłudze. Oto kilka urządzeń, które świetnie sprawdzą się w tej roli.
D-Link DSC-8000LH
box:offerCarousel
D-Link DSC-8000LH to urządzenie bardzo małe i tanie, bowiem kosztuje około 250 złotych. Pomimo tego kamera może pochwalić się sporą funkcjonalnością. W obudowie o wymiarach 3,5 x 3,8 x 9,2 cm mieści się przetwornik CMOS, który pozwala na rejestrowanie wideo w rozdzielczości HD 1280 x 720 pikseli. Kamera jest zasilana sieciowo, przez kabel microUSB. Ogromną zaletą urządzenia jest możliwość rejestrowania obrazu w nocy. Jest to możliwe dzięki wbudowanym diodom podczerwieni, które – chociaż niewidoczne dla ludzkiego oka – poprawiają widoczność kamery. Poza tym D-Link DSC-8000LH może pochwalić się systemami detekcji ruchu oraz dźwięku. W razie wykrycia zdarzenia urządzenie automatycznie wysyła powiadomienie na smartfona użytkownika. Kamery nie trzeba podłączać kablem do internetu, ponieważ wykorzystuje interfejs bezprzewodowy Wi-Fi.
Overmax Camspot 4.8
box:offerCarousel
Overmax Camspot 4.8 to urządzenie trochę innego przeznaczenia. Kamera powstała przede wszystkim po to, aby montować ją za zewnątrz, np. w ogrodzie. Z siecią można ją połączyć albo bezprzewodowo – wykorzystując Wi-Fi, albo tradycyjnym kablem z końcówką RJ-45, bezpośrednio do domowego routera. Model ten rejestruje obraz w rozdzielczości HD 1280 x 720 pikseli z kątami widzenia 90 stopni w pionie i 350 stopni w poziomie dzięki możliwości obracania się wokół własnej osi. Wyposażony jest w 22 diody IR LED o widoczności aż do 15 metrów. Producent nie zapomniał też o funkcji detekcji ruchu, a także możliwości podglądania widoku z kamery z poziomu komputera lub urządzenia mobilnego. W obu przypadkach oprogramowanie jest w pełni darmowe. Overmax Camspot 4.8 kosztuje około 480 złotych.
Xiaomi Yi Home Camera
box:offerCarousel
Xiaomi Yi Home Camera to kolejna kamera, którą z powodzeniem wykorzystamy w domowych zaciszu. Chociaż Xiaomi słynie przede wszystkim z tanich smartfonów, to chińska firma ma w swojej ofercie również wiele innych sprzętów. Jednym z nich jest właśnie Yi Home Camera w cenie około 200-250 złotych. Ta bardzo mała kamera pozwala na rejestrowanie obrazu w rozdzielczości HD 1280 x 720 pikseli. Kąt widzenia obiektywu to 111 stopni, co wystarczy do uchwycenia sporych rozmiarów pokoju. Mechanizm detekcji ruchu automatycznie wyśle powiadomienie na smartfona. W razie potrzeby nagrania – dzięki darmowej aplikacji – możemy też przeglądać je na urządzeniu z Androidem lub systemem Apple iOS. Z Internetem Yi Home Camera łączy się dzięki wbudowanemu modułowi Wi-Fi.
Xblitz iSee HD
box:offerCarousel
Xblitz to marka, która zasłynęła głównie z produkcji dobrej jakości rejestratorów jazdy. Jednak w swoim portfolio ma również kamerę, która pozwoli na monitorowanie mieszkania lub pokoju małego dziecka. Mowa o modelu Xblitz iSee HD o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli. Do plusów tego urządzenia należy zaliczyć obrotową głowicę, dzięki której kąt widzenia w poziomie to aż 355 stopni. Urządzenie wyposażone jest w 12 diod IR LED o zasięgu do 10 metrów. Z domową siecią może połączyć się albo przewodowo, albo wykorzystując moduł Wi-Fi. Co ważne, z funkcji podglądu w czasie rzeczywistym może korzystać aż 4 użytkowników jednocześnie. Cena to około 250 złotych.
Netgear Arlo VMC-3040-100PES
box:offerCarousel
Sporo droższym, ale jednocześnie dużo bardziej zaawansowanym urządzeniem jest Netgear Arlo VMC-3040-100PES. Niewielkich rozmiarów kamera została wyposażona w przetwornik CMOS, który pozwala na nagrywanie w rozdzielczości Full HD 1920 x 1080 pikseli. Kąt widzenia obiektywu w poziomie to 130 stopni. Urządzenie wykorzystuje funkcję dwukierunkowego dźwięku, dzięki której nie tylko nagrywa audio, ale pozwala też na rozmowę z ludźmi w danym pomieszczeniu. Gdy tylko kamera marki Netgear wykryje jakieś podejrzane zachowanie, wyśle na telefon powiadomienie. Model ten jest zasilany z kabla, ale z internetem łączy się w pełni bezprzewodowo. Wszystkie nagrania są bezpiecznie przechowywane w chmurze przez okres 7 dni. Cena to mniej więcej 900-1000 złotych.
Domowa kamera IP to nie tylko sposób na lepszą ochronę swojego dobytku. To także rozwiązanie, które można wykorzystać w pokoju małego dziecka. I wcale nie trzeba wydawać majątku, aby mieć w czterech ścianach niewielkie, ale przydatne urządzenie. | Domowy monitoring przez komórkę |
Szacuje się, że co najmniej 20% populacji doświadczyło grzybicy skóry przynajmniej raz w życiu. Ta wstydliwa choroba wywoływana jest przez grzyby chorobotwórcze, drożdżaki lub dermatofity. Grzybica to najczęściej występująca, zakaźna choroba skóry, która może zaatakować wiele partii naszego ciała, m.in. paznokcie, stopy, wargi sromowe, pochwę, ale też skórę głowy i jamę ustną. Przyczyny wystąpienia grzybicy
Zakażenie dermatofitami może powstać poprzez kontakt z glebą, zwierzętami lub przedmiotami należącymi do osoby, która jest już zakażona. Szczególnie narażone na grzybicę będą osoby, które: noszą pożyczone obuwie (najczęściej łyżwy czy buty do grania w kręgle); korzystają z usług kosmetyczki, która w niewłaściwy sposób dezynfekuje narzędzia; przymierzają obuwie w sklepie na gołą stopę; często korzystają ze wspólnych sanitariatów, np. w hotelach; używają wspólnych ręczników, grzebieni i akcesoriów kosmetycznych; dotykają bezdomnych ludzi bądź zwierząt; noszą nieprzewiewane buty i bieliznę. Z kolei zakażenie drożdżakami następuje w okresie, gdy organizm jest osłabiony i podatny na infekcję. Najczęściej wymienia się tu ciążę, nowotwory, cukrzycę, ale też długotrwałe leczenie antybiotykami czy HIV.
Objawy grzybicy
Jak rozpoznać tę dolegliwość? Pierwszym, co powinno nas zaniepokoić w wyglądzie skóry, są czerwone plamy o regularnych, wyraźnych kształtach. Często są to też zaczerwienienia, których kolor jest intensywniejszy na brzegach, a bledszy na środku plamy. Pojawiają się także charakterystyczne pęcherze wypełnione wydzieliną ropną i jasne lub ciemne zabarwienie obszaru skóry.
Miejsca występowania i leczenie grzybicy
Grzybica może występować na różnych częściach ciała. Miejsce jej pojawienia może zależeć od płci chorego, wieku, a także stopnia owłosienia danego miejsca. Oto najczęstsze rodzaje grzybicy:
Grzybica skóry owłosionej, występuje głównie na skórze głowy, a jej najczęstszym objawem jest złuszczająca się, swędząca skóra. W jej leczeniu warto stosować szampony przeciwłupieżowe, które mają też działanie bakterio- i grzybobójcze.
Grzybica skóry gładkiej występuje najczęściej u kobiet mających problemy endokrynologiczne oraz u mężczyzn w obrębie pachwin. Objawia się zaczerwienionymi obszarami, na których występują krostki i łuszcząca się skóra.
Grzybicę paznokci łatwo poznać, gdy ich płytka staje się zgrubiała, łamliwa zrogowaciała, przebarwiona i pobruzdowana. Najlepiej poradzą sobie z nią lakiery zapobiegające rozprzestrzenianiu się grzybicy, które w rezultacie całkowicie ją wyleczą.
Grzybica stóp pojawia się najczęściej przy noszeniu obuwia należącego do innej osoby lub mierzenia obuwia w sklepie obuwniczym. Objawia się rumieniem i złuszczaniem się naskórka, a często także pęcherzami między palcami i w okolicy śródstopia. Aby skutecznie poradzić sobie z leczeniem tego rodzaju grzybicy, zaleca się stosowanie kremów przeciwgrzybicznych do aplikowania na miejscowo zmienioną skórę. W trakcie leczenia warto też robić kąpiele stóp z dodatkiem soli o działaniu grzybobójczym.
Grzybica błon śluzowych dotyka najczęściej jamę ustną i pochwę. Są to białe naloty, po usunięciu których pojawia się rumień i wybroczyny. Zmianom towarzyszy świąd, pieczenie i dyskomfort.
Grzybicą są też popularnie nazywane zajady, czyli pęknięcia w kącikach ust, które z czasem zamieniają się w strupki ze zmianami zapalnymi. Najczęściej powstają od częstego oblizywania ust.
Aby uniknąć grzybicy, wystarczy przestrzegać codziennej higieny i stosować się do kilku podstawowych zasad: używać własnego ręcznika i przyborów kosmetycznych; na basenach i w saunach nie chodzić boso; wybierać tylko przewiewne obuwie; codziennie zmieniać skarpetki i myć dokładnie stopy; nie głaskać bezpańskich psów, a przy długotrwałej antybiotykoterapii stosować probiotyki. | Grzybica skóry – wstydliwy problem. Jak sobie z nim radzić? |
Duże, małe, średnie, latające, świecące, grające – oferta samolotów jest bardzo bogata. Jak wybrać samolot dla dziecka? Jakie modele są dostępne na Allegro? Jakie dodatki do samolotów możemy dokupić? Dzieci, szczególnie chłopcy, interesują się samochodami, ale przychodzi taki moment, gdy ich pasją stają się samoloty. Może to być spowodowane popularną bajką, wrodzonym zamiłowaniem do lotnictwa, mieszkaniem blisko lotniska lub patrzeniem codziennie w niebo na przelatujące w przestworzach maszyny. Tak czy inaczej, jeżeli dziecko wciąż marzy i marzy o samolocie, możemy jego prośbę spełnić. Tylko jaki samolot wybrać?
Disney Samoloty
Znana bajka Disneya wprowadziła ruch na rynku i przeniosła bajkowe postacie do sklepów z zabawkami. I tak nasz podopieczny może stać się właścicielem Dusty, El Chupacabra, Ishani, Zeda i wielu innych postaci z bajki Samoloty.
Niektóre modele mają tylko ruchome skrzydła i kółka, ale dostępne są również takie, które zawieszone do sufitu latają wokół własnej osi lub takie, które wymawiają 16 fraz z bajki oraz modele zdalnie sterowane. Zależnie od możliwości, są zróżnicowane ceny wybranych samolotów. Koszt pojedynczego modelu z bajki Disneya to wydatek od 20 do 240 zł.
Odrzutowiec Imaginext
Odrzutowiec Imaginext od Fisher Price to propozycja dla dzieci od 3. roku życia. Samolot posiada wysuwane podwozie i ruszające się skrzydła, w dziobie zamontowano pulsujące światło LED. W zestawie znajdziemy model odrzutowego samolotu, figurkę i akcesoria. Koszt to około 40 zł.
Myśliwce i samoloty do składania
Myśliwce i samoloty bojowe także wyróżniają się na rynku. Niektóre modele świecą, jeżdżą po podłodze, wydają dźwięki prawdziwej maszyny, ale również wesołe melodie, obracają się wokół własnej osi i odbijają od przeszkód. Inne modele mają charakter kolekcjonerski. Ustawione na plastikowym wysięgniku, mają być dekoracją wnętrza.
Ciekawą propozycją mogą okazać się również modele samolotów do składania. Dostępne są modele styropianowe i wykonane z tworzywa. Te ostatnie stanowią niekiedy prawdziwe wyzwanie. Ich złożenie zajmuje bowiem sporo czasu, ale dla prawdziwego kolekcjonera i miłośnika lotnictwa są niezwykłym podarunkiem. Wybierać możemy spośród takich modeli, jak: JAK-1M, MIG-19, F-84, MIG-17, SENJANG F6 i wielu innych.
Styropianowe modele samolotów do składania możemy kupić już za około 3 zł. Koszt modeli z tworzywa zaczyna się od 10 zł.
Dodatki do samolotów
Poza samymi maszynami latającymi ciekawym pomysłem na prezent może być lotniskowiec lub symulator lotu.
Lotniskowiec to gratka dla miłośników sprzętu wojskowego. W zestawie znajdziemy, poza dużym lotniskowcem, pięć samolotów myśliwskich, dwa śmigłowce bojowe, anteny satelitarne i bazę z syreną. Całość, wykonana z tworzywa sztucznego, ma wymiary: 70 cm x 21 cm x 8 cm. Koszt zestawu to około 100 zł.
Symulator lotu to zabawka dla najmłodszych dzieci, które ukończyły 3. rok życia. W zestawie znajdziemy pas startowy z samolotem, który możemy podnosić i obniżać, dwie lampki informujące o położeniu maszyny, zegary – wskaźnik paliwa, wysokościomierz oraz kierownicę do sterowania samolotem. Dodatkowo na symulatorze znajduje się przycisk S.O.S, przycisk informujący o zapięciu pasów, drążek sterujący, guziki włączające i wyłączające odgłos maszyny, guziki z wesołymi melodyjkami oraz radio CB, które zmieni głos malucha. Wymiary zabawki to: 30 cm x 26 cm x 15 cm. Koszt zestawu – około 40 zł.
Na co zwrócić uwagę, wybierając samolot dla dziecka?
Wiek dziecka, dla którego przeznaczona jest dana zabawka.
Jakość wykonanych materiałów.
Natężenie dźwięku – jeżeli zabawka posiada sygnały dźwiękowe lub wygrywane melodie.
Łatwość sterowania i sposób ładowania zabawki. | As przestworzy – wybieramy zabawkowy samolot dla dziecka |
W dni, kiedy nie masz czasu na standardowy trening, nie musisz z niego całkowicie rezygnować. Warto wykonać krótki i intensywny trening, który sprawi, że podkręcisz tempo metabolizmu na kilka kolejnych godzin. Pomoże to utrzymać szczupłą sylwetkę i spalić kilkaset dodatkowych kalorii w ciągu dnia. Jak wygląda trening interwałowy?
Trening interwałowy jest bardzo intensywny i polega na wykonywaniu prostych ćwiczeń o zmiennej intensywności. Wymaga od organizmu większego wysiłku niż w przypadku umiarkowanego tempa. Dzięki pracy od bardzo wysokiej intensywności do wyciszenia organizmu, ćwiczymy na najwyższych obrotach. Pozwala to skuteczniej spalać tkankę tłuszczową.
Według badań krótki i intensywny trening pozwala spalić więcej kalorii niż ten spokojniejszy i trwający dłużej. Trening interwałowy nie jest skomplikowany, wymaga niewielu sprzętów i można wykonać go w domu. Często jest polecany osobom odchudzającym się, ale każdy może z niego skorzystać. Ćwicząc w domu, nie potrzebujemy wiele, konieczna jest mata do ćwiczeń, wygodny strój – legginsy i koszulka, a także odpowiednie buty sportowe. Muszą stabilnie utrzymywać kostkę, ponieważ ćwiczenia są bardzo intensywne i łatwo o kontuzję. Takich treningów nie wolno wykonywać na boso.
Tabata
To najpopularniejsza forma treningu interwałowego. Trwa dokładnie 4 minuty, więc bardzo krótko. Najczęściej jednak zaleca się wykonanie 4 takich sekwencji, co łącznie daje 16 minut treningu. To plus rozgrzewka i rozciąganie sprawi, że po 20 minutach możemy być już po intensywnym treningu. Jest to bardzo dobry sposób na rozpoczęcie ciężkiego dnia. Intensywny wysiłek sprawia, że mamy więcej energii.
Tabata polega na wykonywaniu intensywnych ćwiczeń przez 20 sekund, kolejne 10 przeznaczamy na odpoczynek. Taką sekwencję powtarzamy 8 razy, co łącznie daje 4 minuty. W ciągu 20 sekund należy wykonać ćwiczenie na 100% swoich możliwości: im więcej powtórzeń zrobimy, tym lepiej. Ważna jest przy tym prawidłowa technika, żeby uniknąć kontuzji. Czas pomoże odliczać stoper lub specjalne urządzenie do planowania treningów interwałowych gymboss. Sygnał dźwiękowy, sygnalizujący początek i koniec czasu, jest bardzo istotny, ponieważ pozwala na sprawne przeprowadzenie treningu.
Plusy treningu
Krótki czas trwania jest ogromną zaletą – trening nie jest monotonny i stanowi wyzwanie. Tabata to nie jedyna forma treningu interwałowego. Każdy może sam wymyślać swoje treningi ze zmiennym tempem. Dobrym rozwiązaniem są biegi interwałowe lub marsz. Trening może wyglądać np. tak: 1 minuta marszu/1 minuta truchtu lub biegu. Może to być także sekwencja 90 sekund/30 sekund. Takie serie należy powtarzać kilka razy. Treningi interwałowe warto też wplatać w regularne treningi, wówczas pomogą podnieść wydolność organizmu.
Prawidłowo przeprowadzony trening to taki, po którym jesteśmy zmęczeni. Jeśli kolejne powtórzenia przychodzą lekko, to znaczy, że czas zwiększyć tempo. Ćwiczenia trwają krótko, ale wymagają dużego zaangażowania.
Przykładowe treningi
Ćwicząc w domu, można postawić na proste ćwiczenia wykonywane po 4 minuty każde, w cyklu: 20 sekund ćwiczeń/10 sekund odpoczynku, powtórzone 8 razy. Cztery takie rundy mogą zastąpić długi trening.
Jakie ćwiczenia wybrać?
Burpees.
Przysiady z dodatkowym obciążeniem (hantle).
Wspinaczka górska.
Pajace.
Skoki na skakance.
Skip A.
Bieg z boksowaniem w miejscu.
Swing z kettlebell.
Deska.
Pompki.
Wybierz 4 ćwiczenia i wykonuj je na 100% swoich możliwości. Nie zapominaj o dokładnym rozgrzaniu mięśni przed treningiem i o rozciąganiu po jego zakończeniu. Zamieniaj ćwiczenia w kolejnych dniach, żeby urozmaicić trening. | Nie masz czasu – postaw na interwał |
Suknia jest jednym z najważniejszych elementów, bez których nie może odbyć się ślub. Niektóre z nas już jako dziewczynki wyobrażały sobie swoją wymarzoną kreację na tę specjalną okazję. Piękna suknia nie musi kosztować majątku. Jeśli mamy ograniczony budżet do 500 złotych, to nadal mamy, w czym wybierać. Oferta mody ślubnej jest szeroka i dostosowana do możliwości nabywców, trafia w zróżnicowane gusta i potrzeby.
Kiedy zacząć się rozglądać za suknią ślubną?
Nad wyborem i zakupem konkretnego modelu sukni panna młoda powinna zacząć poważnie się zastanawiać minimum trzy miesiące przed ślubem. W tym czasie jej sylwetka nie powinna już ulec znacznym zmianom, więc dobór odpowiedniego fasonu będzie najtrafniejszy. Trzeba wziąć pod uwagę czas oczekiwania na suknię, szczególnie jeśli mamy do czynienia z kreacją szytą na zamówienie. Po otrzymaniu gotowego stroju pamiętajmy też o przymiarkach oraz sprawdzeniu, czy wszystko pasuje. Pozostawmy czas na ewentualne poprawki krawieckie. Mając już wykończoną suknię, można również dobrać dodatki: welon, biżuterię oraz buty.
Krój sukni ślubnej
Kluczem do perfekcyjnie dopasowanej oraz pięknie wyglądającej sukni ślubnej jest odpowiednie dobranie fasonu do posiadanej sylwetki. Przede wszystkim zastanówmy się nad kształtami naszego ciała. Z jakich jego części jesteśmy najbardziej zadowolone – je warto wyeksponować, a jakie wolimy ukryć. Panna młoda będzie w dniu ślubu w centrum zainteresowania, więc ważne jest, aby czuła się pięknie i wyjątkowo. Warto zastosować tu stare, dobre zasady doboru odzieży do sylwetki.
Suknia ślubna za mniej niż 500 złotych – czy to możliwe?
Jeżeli nasz budżet ślubny jest ograniczony albo po prostu nie chcemy wydawać majątku na sukienkę, którą założymy tylko raz, to nadal mamy szeroki wybór. Można więc zdecydować się na propozycję młodego projektanta, którego dorobek nie jest jeszcze zbytnio popularny i doceniany. Ceny takich kreacji mogą czasem miło zaskoczyć.
box:offerCarousel
Jeżeli nie podążamy za trendami, a w stylizacjach raczej kierujemy się własnym gustem, to możemy wybrać projekt pochodzący z zeszłych sezonów, który wraz z wyjściem z mody traci na wartości, ale nie bajecznym wyglądzie. Kontrowersyjnym pomysłem, ale często wybieranym przez osoby, które chcą oszczędzić i myślą praktycznie, jest wybór sukienki, która nie jest określana mianem ślubnej, np. letniej, białej, zwiewnej sukni, która pod wpływem dodatków nabiera szykownego charakteru. Taką kreację można później wykorzystać na wyjścia lub co dzień, zmieniając biżuterię oraz obuwie.
Krótka sukienka ślubna
Krótkie suknie ślubne zyskują coraz większe powodzenie. Nowoczesne, młode kobiety odchodzą od klasycznych krojów i wzorów.
box:offerCarousel
Powodzeniem cieszą się te o długości nieco za kolano, ale też jeszcze krótsze. Pamiętajmy jednak, że panna młoda powinna wyglądać elegancko, a niekoniecznie wyzywająco, dlatego dobrze jeśli spódnica kończy się tuż nad kolanem, nie wyżej. Pamiętajmy, aby była wystarczająco wytworna i niepowtarzalna, zapewniając pannie młodej szczególny wygląd.
Wybór idealnej sukni ślubnej to nie lada wyzwanie. Mając ograniczony budżet, sprawa może się dodatkowo skomplikować, jednak nie popadajmy w panikę. W granicach 500 złotych można na własnym ślubie wyglądać wytwornie i stylowo, jeśli tylko dobrze zaplanujemy zakup i zapoznamy się z ofertą sprzedawców. | Suknie ślubne do 500 zł |
Oto ładna i życiowa opowieść dla tych, którzy cenią realistyczne powieści obyczajowe. Takie, które nie przytłaczają, ale i nie oszukują, że życie jest łatwe. Oto powieść dla tych, którzy mają już za sobą bagaż doświadczeń, oraz tych, którzy dopiero wkraczają w dorosłe życie. Jedni i drudzy mają szansę zakochać się w powieści Anny Karpińskiej „Przekonaj mnie, że to ty”. Trochę w tej powieści hiszpańskiego słońca, sporo polskiej rzeczywistości. Nie zawsze słonecznej, nie zawsze ciepłej, ale jakże bliskiej sercu.
Matka i córka
Mamy tu dwie narratorki. Anna Karpińska na zmianę oddaje głos to Urszuli, to jej córce – Edycie. Kobietom właśnie zawalił się świat. Ula straciła męża, Edyta ojca. Zwłaszcza tej pierwszej niełatwo się pozbierać. Tęskni za ukochanym, nie radzi sobie z codziennością. Prowadzony od wielu lat pensjonat nie przynosi oczekiwanych zysków, a córka z uporem powtarza, że nie zamierza spędzić całego życia w Krynicy Morskiej na obsługiwaniu gości. Jak więc walczyć o utrzymanie czegoś, co i tak prawdopodobnie się straci?
Wprawdzie, by wspierać matkę, maturzystka rezygnuje z wakacyjnej pracy w Hiszpanii, ale to nie znaczy, że wybiła sobie wyjazd z głowy. Mimo namów matki nie chce podjąć studiów, a wyjazd na Półwysep Iberyjski marzy jej się ogromnie. O wiele bardziej niż tkwienie w Krynicy.
Życiowa powieść
Anna Karpińska świetnie oddaje relacje między bohaterami. Nie tylko między matką a córką, bo ciekawych postaci jest tu znacznie więcej. W różnym wieku, różnej płci, w różnych sytuacjach. Od ciężarnej nastolatki po zakochanego starszego pana. Przed nimi wszystkimi trudne decyzje, życiowe zakręty, przeszkody i rozterki.
Urszula podsumowuje swoje życie i nie może przestać rozmyślać o tym, co być może ją ominęło. Edyta nie wie, jak pokierować swoim życiem. Czy kobiety znajdą swoje drogi? Czy dadzą się porwać szaleństwu nowych możliwości, czy też zwycięży w nich rozsądek?
Prawdziwe emocje
„Przekonaj mnie, że to ty” to ciepła, czasem melancholijna, a czasem zabawna powieść, która trafi do przedstawicielek różnych pokoleń. Myślę, że czytelniczki bez trudu znajdą na jej kartach swoje własne rozterki. Anna Karpińska pokazuje, jak zaskakujące formy może przybierać szczęście. Czasami po prostu szukamy go tam, gdzie nie powinniśmy, zadowalamy się tym, co jest, nie dając sobie szansy na przeżycie czegoś niezwykłego.
W tej powieści będzie miejsce i na miłość, i na rozczarowanie, na przyjaźń i na zdradę, na chłodny Bałtyk i gorące hiszpańskie plaże. Autorka oferuje szeroki wachlarz emocji. Pokazuje, że na każdym etapie życia możemy poczuć się zagubieni, ale nie znaczy to, że na szukanie swojego miejsca na ziemi jest za późno. Zawsze mamy szansę na nowe, lepsze życie. Tylko nie zawsze dopuszczamy do siebie taką myśl.
Polecam powieść Anny Karpińskiej nie tylko miłośnikom prozy obyczajowej i hiszpańskich klimatów. To ciepła, mądra historia i warto ją poznać. Książka „Przekonaj mnie, że to ty” dostępna jest także w wersji elektronicznej w cenie od ok. 23 złotych.
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Przekonaj mnie, że to ty” Anna Karpińska – recenzja |
"Zimna woda zdrowia doda!" głosi znane przysłowie. Niestety, nie każda woda jest tak samo zdrowa. Jak najłatwiej upewnić się, że ta, którą spożywamy, jest wolna od szkodliwych składników i związków chemicznych? Dlatego nie zawsze opłaca się inwestować w butelkowaną wodę. Zamiast tego, lepiej zainteresować się dzbankami filtrującymi. Dlaczego dzbanek filtrujący?
Pozwala on pozbyć się z wody kranowej szkodliwych substancji, które mogą pojawić się w niej choćby przez starzenie się instalacji, rdzę czy dzięki niskiej jakości usług oczyszczalni. Dzięki czemu jednorazowa inwestycja w taki sprzęt zwróci się w ciągu kilku tygodni – będzie można zrezygnować z kupowania wody butelkowej.
Jak to działa?
Dzbanek wyposażony jest w filtr, który przepuszcza nieszkodliwe substancje, a zatrzymuje te, które mogą mieć zły wpływ na organizm czy na smak wody. Najczęściej mają one filtr węglowy, który z powodzeniem spełnia swą funkcję, pozbywając się z wody chloru (i jego pochodnych), fenolu i substancji organicznych. Pozytywnie wpływa na smak, kolor wody oraz na jej zapach. Niektórzy producenci wzbogacają swoje filtry, sprawiając, że woda zyskuje dodatkowe składniki mineralne, np. magnez. Woda z dzbanka filtrującego nadaje się też świetnie do np. żelazek czy czajników, ponieważ pozbawiona szkodliwych substancji nie zostawia kamienia, a tym samym ułatwia pielęgnację tych urządzeń.
Brita
Obok Dafi jeden z dwóch najpopularniejszych producentów dzbanków filtrujących. Na rynku istnieje od ponad 30 lat. Swoje zakłady produkcyjne ma w Niemczech, we Włoszech, w Szwajcarii i Wielkiej Brytanii. Oferuje 6 modeli, z których najpopularniejsze to:
Marella – dostępne w wielu radosnych kolorach dzbanki, w których wykorzystywana jest opatentowana technologia MAXTRA. Dzięki niej woda zyskuje na smaku i staje się miękka. Praktyczne rozwiązanie z uchylną klapką pozwala z kolei uzupełniać wodę jedną ręką. Ogromnym plusem jest też wyświetlacz, który przypomina o konieczności wymiany wkładu. Dostępne pojemności: 2,4 i 3 l.
Aluna – podobnie jak poprzednik ma filtr wykorzystujący technologię MAXTRA oraz elektroniczny wskaźnik. Różni się od niego wzornictwem – w tym modelu postawiono na prostotę. Przezroczysty niebieskawy plastik, biała pokrywa i klasyczny kształt. Dostępne pojemności: 2,4 i 3,5 l.
Elemaris – kolejny model wykorzystujący technologię MAXTRA. Wersja Premium zawiera także system BRITA Meter, który określa czas wymiany filtra na podstawie aż 3 wskaźników (objętości i twardości oraz czasu używania filtra). Wyposażony jest ponadto w system przelewowy, który ułatwia napełnianie. Nowoczesny, minimalistyczny design dopełnia całości. Dostępne pojemności: 2,4 i 3,5 l.
Dafi
Działająca od ponad 30 lat polska firma. Co ciekawe – jej produkty są także wytwarzane w kraju. W szerokiej ofercie znajdują się nie tylko dzbanki filtrujące, ale i wiele innych produktów służących do uzdatniania i filtrowania wody. Oto najpopularniejsze modele dzbanków filtrujących tego producenta:
Astra– wykonany z przezroczystego tworzywa, dzięki czemu łatwo można kontrolować stopień napełnienia. Ma antypoślizgową podstawę oraz aż dwa rodzaje wlewów. Jeden z uchylna klapką oraz drugi z otwartą kratką. Dostępny w wielu wariantach kolorystycznych. Pojemność: 3 l.
Atri– poręczny, o wymiarach umożliwiających schowanie go w drzwiach każdej lodówki. Wyposażony w pokrywę ze specjalnie zaprojektowanym wlewem oraz manualnym wskaźnikiem ważności filtra. Ergonomiczny kształt poprawia komfort użytkowania. Wykonany z plastiku. Pojemność: 2,4 l.
Aldo – dzbanek o pojemności 3,7 l, który z powodzeniem znajdzie miejsce w każdej kuchni. Łączy cechy poprzednich modeli: ma zarówno antypoślizgową podstawę, uchylny wlew, jak i manualny wskaźnik wymiany filtra.
Omega – największy z opisywanych tutaj dzbanków – ma aż 4 l pojemności. Poza zaletami poprzedników wyposażony został w podwójny system wskaźnika ważności filtra: automatyczny LED sensor, który sam po 30 dniach od momentu pierwszego użycia filtra przypomni o konieczności wymiany, oraz manualny, znany z innych modeli.
Zelmer
Popularny producent sprzętu AGD także w swej ofercie ma dzbanek filtrujący. Pod skomplikowaną nazwą PJ2100 kryje się dzbanek o smukłym kształcie, który ułatwia przechowywanie go w lodówce. Wyposażony w osłonę wylewu wody, dzięki czemu ta znajdująca się w dzbanku jest chroniona przed zewnętrznymi zanieczyszczeniami. Za oczyszczanie wody odpowiada filtr z pięciostopniowym systemem filtracji. Zawiera wskaźnik zużycia filtra, antypoślizgową wkładkę oraz daje możliwość czyszczenia w zmywarce. Dzbanek ma pojemność 3,3 l.
Podsumowanie
Dzbanek filtrujący to dobra inwestycja nie tylko dla tych, którzy nie są pewni jakości wody kranowej, ale też dla tych, którzy myślą o oszczędnościach. Mając bowiem taki dzbanek, można śmiało zapomnieć o mineralnej wodzie butelkowej. Różne pojemności oraz warianty kolorystyczne sprawiają, że łatwo dopasować go zarówno do wielkości, jak i wystroju kuchni. Warto też pamiętać, że do jednego dzbanka można kupować różne filtry danego producenta. | Dzbanki filtrujące |
Wielofunkcyjne, duże pomieszczenia to wręcz domena współczesnych mieszkań i domów. Nie każdemu jednak odpowiada taki stan rzeczy. Wtedy pojawia się problem, jak je podzielić, nie tracąc wrażenia dużej przestrzeni i zyskując wygodne miejsca do życia. Najczęściej spotykanym połączeniem są: salon i kuchnia. W wielu przypadkach widuje się także otwarte jadalnie albo miejsca do pracy zaaranżowane w pokoju dziennym czy sypialni. Sposobów na dzielenie pomieszczeń jest sporo. Od ruchomych, tymczasowych rozwiązań, łatwych w reorganizacji, aż po budowlane: ścianki działowe, które montuje się na stałe. Jakie pasuje najbardziej do Twojego mieszkania?
Jak dzielić wnętrza za pomocą mebli?
Jednym z najprostszych sposobów na podział pomieszczeń jest wykorzystanie do tego celu mebli. One i tak muszą się w nim znaleźć, a jedynie ich odpowiednie ustawienie zaważy na wyznaczaniu wyraźnych stref. Rozmieszczenie kanap i foteli nieregularnie sprawia, że granice nie są jednoznaczne. Kiedy jednak umieści się je w jednej linii z dala od ściany, pomieszczenie od razu zyskuje podział. Świetnymi meblami, idealnym do tego celu, są też regały i półki, do których dostęp jest z dwóch stron. Prezentują się estetycznie. Zysk w ilości miejsca do przechowywania też nie jest bez znaczenia w miejscach, w których ograniczamy metraż. W wielu przypadkach takie rozwiązanie w zupełności wystarcza mieszkańcom.
Dzielenie wnętrz parawanem, roletą, zasłoną
Trzeba przyznać, że meble to dosyć subtelny sposób na dzielenie wnętrza. W niektórych przypadkach wymagane jest trochę bardziej wyraźne rozwiązanie. Wyborem łączącym zalety tymczasowości i łatwości demontażu oraz stanowczego podziału są: parawany, zasłony i rolety. Są nieprzeźroczyste, jednak nie tłumią dźwięków. Decydując się na nie, trzeba brać więc pod uwagę wszystkie te cechy. Niewątpliwą zaletą jest szeroki wybór materiałów, wzorów i kolorów, które można dopasować indywidualnie do wystroju obu stref pomieszczenia.
Kontrasty w dzieleniu wnętrz
Kolejnym sposobem na nadanie wnętrzu kilku funkcji jest rozróżnienie ich stylem lub kolorystyką farby ściennej. Takie stanowcze kontrasty sprawią, że od razu rzuci się w oczy charakter oraz przeznaczenie zakątka. W ten sposób oddziela się przestrzenie bez wyraźnych zasłon czy ścianek, a to w wielu mieszkaniach odpowiednia propozycja. Można tu również pomyśleć o czymś tymczasowym, wspomnianym wcześniej, jak np. roleta, służącym jako dodatek. To świetny plan dla osób ceniących sobie brak ograniczeń.
Szkło – sposób na dzielenie pomieszczeń
Zupełnie innym, bo stałym sposobem na dzielenie pomieszczeń jest szkło. Jego montaż, zależnie od rodzaju, wymaga nieco wiedzy technicznej, a czasem nawet pomocy fachowca. Do wyboru są powszechnie znane, bardzo efektowne pustaki szklane, czyli luksfery. W mieszkaniach często widuje się je w okolicach łazienki, jednak szeroka gama kolorów i faktur pozwala na zaaranżowanie ich w dosłownie każdym miejscu. Innym typem szklanej ściany jest po prostu użycie przezroczystej tafli lub takiej o mlecznym zabarwieniu. To nieinwazyjny sposób na cienką i piękną ścianę. Świetnie wpisze się w styl nowoczesny i minimalistyczny.
Ścianka gipsowa – tradycyjny sposób na dzielenie pomieszczeń
Najbardziej oczywistym, standardowym sposobem na udane podzielenie zbyt dużego pokoju jest postawienie ścianki z płyt gipsowo-kartonowych. Ich instalacja jest łatwa, ale wymaga nieco ingerencji budowlanej. Jeśli ma wyglądać nieskazitelnie, przydadzą się ręce specjalisty. Całość nie powinna kosztować wiele, a sam efekt końcowy jest neutralny i spełnia swoje zadanie w stu procentach. To warte zastanowienia rozwiązanie, kiedy nie chcemy porywać się na wymyślne projekty.
Sposobów na uporanie się z przepastną przestrzenią jest mnóstwo! Od metod subtelnych, ledwie widocznych, poprzez tymczasowe, aż po stałe, wymagające nieco pracy technicznej. Na początku warto określić oczekiwania: brak przejrzystości, tłumienie hałasu albo możliwość demontażu, gdy zajdzie taka konieczność. Potem można już przejść do realizacji! | Dzielenie wnętrza – jak to zrobić dobrze? |
Wprowadzanie kolejnych norm emisji spalin Euro, spowodowało szereg zmian w konstrukcji samochodów. Producenci zaczęli wyposażać pojazdy w nowe układy, których zadaniem była eliminacja szkodliwych substancji. Jednym z nich jest układ recyrkulacji spalin EGR. Niestety, bardzo często jest on źródłem problemów. Zawór recyrkulacji gazów spalinowych EGR stosowany jest w samochodach z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi. Jego zadanie to redukcja szkodliwych tlenków azotu, jakie były emitowane przez układy wydechowe. Przodowały w tym szczególnie auta z silnikami wysokoprężnymi. Zawory EGR przez wiele osób są traktowane jako przekleństwo współczesnych silników Diesla. Stanowią one – podobnie jak turbosprężarki, dwumasowe koła zamachowe, wtryskiwacze, pompy wtryskowe, filtry cząstek stałych i układy SCR – powód szeregu problemów technicznych. Usunięcie wielu z nich wymaga inwestycji, liczonych w tysiącach złotych. Na szczęście naprawa EGR nie jest aż tak droga. Trudno zresztą mówić o naprawie. W większości warsztatów recepta na problemy jest jedna – wymiana zaworu EGR na nowy. Dobrze, jeśli w ogóle mechanik właściwie zdiagnozuje problem, nim właściciel auta wymieni kilkanaście innych podzespołów.
Jak działa zawór recyrkulacji spalin EGR?
Zawór EGR zamontowany jest pomiędzy kolektorem dolotowym a kolektorem wydechowym na dodatkowym kanale. Jego zadaniem jest mieszanie spalin z kolektora wydechowego wraz z powietrzem z kolektora dolotowego i kierowanie ich z powrotem do komór spalania. Mieszanie jest zależne od tego, z jaką prędkością auto się porusza. W czasie pracy silnika na biegu jałowym, zawór EGR nie pracuje. Uruchamia się on dopiero wtedy, gdy silnik jest odpowiednio rozgrzany. Im większe obciążenie jednostki, tym szerzej otwarty jest zawór EGR. Jego działanie pozwala na zmniejszenie zawartości tlenu, trafiającego do komór spalania silnika. Dzięki temu zmniejsza się temperatura spalania, co jest bezpośrednim powodem mniejszej produkcji szkodliwych tlenków azotu. Na marginesie warto dodać, że skuteczność zaworu EGR nie jest w pełni zadowalająca w przypadku silników wysokoprężnych. Po wprowadzeniu normy Euro 6, auta z silnikami Diesla są dodatkowo wyposażane w układ selektywnej redukcji katalitycznej SCR, który także ma za zadanie eliminację tlenków azotu. SCR działa jednak w inny sposób, wykorzystuje dodatkowy katalizator, do którego wtryskiwany jest rozwodniony mocznik, znany jako płyn Adblue.
Jakie problemy powoduje zawór recyrkulacji spalin EGR?
Zawór EGR cierpi przede wszystkim na awarię, spowodowaną przez zbierający się w nim nagar, czyli osad, powstały z niespalonych to końca cząstek paliwa. Nagar powoduje całkowite blokowanie się zaworu albo jego niewłaściwe otwieranie i zamykanie. W niektórych firmach można zlecić usługę, polegającą na oczyszczeniu zaworu z nagaru. Niekiedy to pomaga, niestety nie zawsze i nie pozostaje nic innego, jak zakup nowego zaworu recyrkulacji spalin EGR. Jakie są objawy awarii, generowane przez EGR? Niestety, często są one przypisywane do innych podzespołów, co powoduje niepotrzebne koszty. Zapchany EGR powoduje szarpanie silnika, a także jego nierównomierną pracę, zarówno podczas jazdy, jak i w czasie przyspieszania. Co ciekawe, objawy te pojawiają się wówczas, gdy zawór zatnie się w pozycji otwartej. Dodatkowo mogą pojawić się problemy z rozruchem jednostki napędowej. Jeśli dojdzie do awarii zaworu i jego stałego zamknięcia, kierowca może w ogóle nie zauważyć awarii. Auto jedynie będzie emitować szkodliwe substancje do atmosfery.
Zła praca EGR wywołana przez uszkodzenie przepływomierza powietrza
Zdarzają się sytuacje, w których zawór EGR nie jest zepsuty, ale pracuje w niewłaściwy sposób. Powodem może być uszkodzenie masowego przepływomierza powietrza MAF. Dochodzi w nim do awarii czujnika temperatury powietrza dolotowego. Wówczas należy wymienić przepływomierz powietrza, a nie zawór EGR. Przepływomierz nie należy do części tanich i zanim podejmie się decyzję o jego wymianie, warto spróbować oczyścić czujnik. Absolutnie nie wolno tego robić benzyną, czy innym środkiem. Nie należy niczym dotykać delikatnego czujnika, który znajduje się w dolnej części przepływomierza i przypomina mały opornik. Do jego czyszczenia służy specjalny preparat w aerozolu. Należy nim spryskać czujnik, odczekać aż wyschnie, czynność powtórzyć i zamontować przepływomierz z powrotem do kolektora dolotowego, nie zapominając o podłączeniu jego przewodu. W wielu przypadkach czyszczenie pomaga. Przepływomierz masowy powietrza najczęściej brudzi się wtedy, gdy kierowca nieterminowo wymienia filtr powietrza, albo stosuje filtry najgorszej jakości.
Jak wykryć awarię EGR?
Awarie układu recyrkulacji spalin wykrywają przede wszystkim wyspecjalizowane warsztaty, wyposażone w testery diagnostyczne. Ale to nie gwarantuje pełni sukcesu w przypadku silników Diesla. Nawet doświadczony mechanik może zostać wprowadzony w błąd, albowiem awaria EGR jest czasem na testerze diagnostycznym sygnalizowana jako problem ze złym doborem składu mieszanki paliwowej albo z nieszczelnością w kolektorze dolotowym.
Trwałe zaślepienie źródła problemów
Każda akcja rodzi reakcję, a w branży motoryzacyjnej nie brakuje zdolnych osób, które potrafią znaleźć proste rozwiązania na różne problemy. Dlatego nie ma trudności, ze znalezieniem warsztatów i firm tuningowych, które na stałe zaślepiają zawór EGR przy użyciu małej, metalowej zaślepki.
Niepozorny i niewielki zawór recyrkulacji spalin może być źródłem problemów i niepotrzebnych wydatków. Ale wystarczy wiedzieć, jakie są objawy awarii, aby móc ją prawidłowo zdiagnozować i rozwiązać problem. | Problemy z układem EGR – jak sobie poradzić? |
Przygotuj się do nadchodzącego Bożego Narodzenia i sprawdź, jak nie przytyć w święta. Poznaj kilka sprawdzonych sposobów, które sprawią, że potrawy zjedzone przy wigilijnym stole nie odłożą się w postaci tłuszczu i oponki wokół brzucha. Święta Bożego Narodzenia to czas, kiedy w polskich domach królują tradycyjne potrawy, które są kaloryczne i ciężkostrawne. Na szczęście nie musisz obawiać się, że w tym roku znów przytyjesz. Podpowiadamy, jak celebrować w gronie rodzinnym ten wyjątkowy okres, nie martwiąc się o dodatkowe kilogramy.
Zachowaj umiar podczas świętowania
Wigilijna kolacja nie musi wiązać się z przejedzeniem i uczuciem ciężkości. Wszystko zależy od ciebie. W trakcie świętowania nie musisz całkowicie rezygnować z jedzenia. Wystarczy, że zachowasz umiar, a wielkość porcji zmniejszysz tak, aby móc spróbować wszystkich potraw. Czas oczekiwania na wigilijną kolację nie musi wcale oznaczać głodzenia się od samego rana.
Rozpocznij swój dzień od pełnowartościowego śniadania, serwując sobie np. płatki owsiane lub warzywne smoothie. Głód niweluj np. zdrowymi przekąskami w postaci orzechów lub owoców. Jabłka, które zawierają dużą ilość pektyn, przyspieszą trawienie i przemianę materii. To właśnie te owoce mają niewiele kalorii i dużo błonnika, który usprawni działanie układu pokarmowego, a przy okazji zapewni uczucie sytości. Pamiętaj, żeby nawet w święta jeść o regularnych porach, najlepiej co 3-4 godziny.
Odejdź od stołu i postaw na zdrowy wypoczynek!
box:imagePins
Podczas świąt nie pozwól sobie na kanapowe lenistwo i spędzanie wolnego czasu wyłącznie przy suto zastawionym stole. Koniecznie wyjdź na świeże powietrze i pospaceruj, aby dotlenić organizm. Pobudź krążenie i przyspiesz spalanie kalorii. Jeżeli na co dzień ćwiczysz, nie zapomnij o krótkim treningu. Wystarczy minimum 45 minut, aby w ciele zaczęły wytwarzać się endorfiny, a metabolizm ruszył z kopyta. W trakcie świąt warto postawić na tabatę, czyli ćwiczenia, które pobudzają metabolizm. Możesz wykonywać je bez wychodzenia na siłownię. Potrzebna będzie ci jedynie mata do ćwiczeń i strój sportowy. W czasie świąt postaraj się zrelaksować. Pamiętaj, że kortyzol (hormon stresu) sprawia, że w komórkach gromadzi się większa ilość tłuszczu!
Detoksykujące herbaty i przyprawy
Świąteczne przysmaki staraj się popijać ziołowymi herbatami, które usprawnią trawienie, przyspieszą spalanie kalorii i przemianę materii. Zielona herbata, czystek lub mięta sprawdzą się idealnie. Dzień zacznij od przegotowanej, ciepłej wody z cytryną, a po świętach koniecznie rozpocznij detoks organizmu, aby pozbyć się szkodliwych toksyn. Podkręć metabolizm przyprawami, które rozgrzeją organizm od środka. Papryczka chilli, będąca źródłem kapsaicyny, czarny pieprz, który ma w sobie piperynę, oraz imbir z gingerolem przyspieszą spalanie tkanki tłuszczowej i nie pozwolą na jej magazynowanie w organizmie. Nie zapominaj o cynamonie, który ma nie tylko smak kojarzący się za świętami, ale także oczyszczające właściwości.
box:offerCarousel)
Przygotuj zdrowe świąteczne menu
Zaplanuj już przed świętami wszystkie potrawy i wypieki. Wykorzystaj bezglutenowe składniki o niskim indeksie glikemicznym. Ekologiczna żywność sprawdzi się idealnie. Biały cukier w ciastach zastąp zamiennikami w postaci syropu klonowego, ksylitolu lub miodu. Przygotuj potrawy z chudego mięsa oraz ryb. Nie zapominaj o warzywach. Możesz pozwolić sobie na kieliszek czerwonego wina, które w składzie ma naturalne antyoksydanty oraz katechiny – regulujące aktywność enzymów trawiennych. Dzięki katechinom ograniczone jest działanie enzymu odpowiedzialnego za rozpad adrenaliny w krwiobiegu, która sprawia, że zwiększa się termogeneza organizmu, a tym samym przyspiesza spalanie tłuszczu. Do diety możesz włączyć owocowe koktajle, np. z dodatkiem cytrusów, pełnych witaminy C, która jest naturalnym antyoksydantem i sposobem na odkwaszenie organizmu.
Suplementy diety przyspieszające przemianę energii
W przyspieszeniu przemiany materii i spalaniu kalorii pomogą ci suplementy diety. Wybierz preparaty z błonnikiem poprawiającym perystaltykę jelit lub z L-karnityną i kwasem linolowym (pomagającymi zamienić tłuszcz w energię). Możesz również wybrać specjalnie opracowane termogeniki, czyli reduktory tłuszczu, pomagające zamienić rezerwy tłuszczu w energię.
box:offerCarousel)
Dzięki nim nie przytyjesz w święta. Najczęściej wybierane produkty tego typu to kapsułki z ekstraktem z owocu garcinia cambogia, afrykańskiego mango, z karczochem, zieloną kawą oraz z zieloną herbatą.
Pamiętaj, aby nawet podczas świąt odżywiać się racjonalnie. Połącz aktywny wypoczynek ze zdrowym jedzeniem, a na pewno waga pod koniec grudnia nie pokaże dodatkowych kilogramów. | Jak nie przytyć w Święta? |
Stylowe miejskie buty to coś, czego szuka każda dziewczyna. Zima jednak rządzi się swoimi prawami i pewnie już się przekonałaś, że ten sezon nieraz wymaga pójścia na kompromis między wyglądem a praktycznością. Ale tej zimy nie musimy wybierać między jakością, wygodą, ciepłem a interesującym wyglądem. Projektanci mody stawiają na stylowe i jednocześnie porządne obuwie. Dowiedz się, jakie modele tej zimy są najbardziej „in” oraz jak odróżnić buty wysokiej jakości od kompletnej pomyłki. Dobre buty, czyli jakie?
Jakie cechy mają porządne buty na zimę? Przede wszystkim są wykonane z prawdziwej, grubej i gładkiej skóry. Naturalna skóra jest najbardziej wytrzymała na śnieg, deszcz oraz dobrze trzyma ciepło. Co więcej, kolejne lata użytkowania dodają jej uroku, podczas gdy sztuczne tworzywo wyraźnie go traci. Kolejną bardzo ważną kwestią jest podeszwa. Musi być gruba i z dużym bieżnikiem. Dzięki temu będzie izolować stopy od zimna, a ty nie wywiniesz orła na chodniku. Bardzo dobrze sprawdzają się podeszwy kauczukowe. Gdy kupujesz buty, obejrzyj dokładnie podeszwę. Dobry model powinien być robiony tzw. metodą ramową, czyli łączenia cholewki ze spodem specjalnym, przyszytym pasem. Jest to metoda najtrwalsza i najbardziej odporna na przemakanie, dlatego najlepiej sprawdzi się w butach zimowych. Wybierz o pół rozmiaru większe, dzięki temu zmieszczą się w nich ocieplające wkładki lub grube skarpety wełniane, jeśli zima okaże się wyjątkowo mroźna.
Najmodniejsze
W tym sezonie modne są przede wszystkim „ciężkie” buty – rockowe biker boots, „męskie” trapery i mroczne glany. Są idealne na zimę, ponieważ chronią przed chłodem, wilgocią i nie przemakają. Mają wysokie, sięgające za kostkę cholewki, więc śnieg czy deszcz nie dostaną się do środka. Są na płaskiej i solidnej podeszwie, więc nie będziesz się ślizgać na oblodzonej powierzchni. Projektanci i trendy obuwnicze sprzyjają zbuntowanym dziewczynom!
Trapery
Jeden z najbardziej oczywistych wyborów na zimę. Są stworzone na mrozy i niezwykle trwałe, a od kilku sezonów również bardzo modne. Trapery noszą zarówno gwiazdy, jak i blogerki modowe. Najpopularniejsze i od wielu lat niewychodzące z mody to timberlandy oraz caterpillary. Timberlandy kosztują 600–800 zł, a za caterpillary zapłacisz 300–600 zł, w zależności od modelu. To duży wydatek, jednak wszystkie właścicielki i timberlandów, i caterpillarów podkreślają ich niezniszczalność oraz świetny wygląd po wielu latach użytkowania. Najpopularniejsze są musztardowe, jednak można znaleźć wersje w takich kolorach, jak cukierkowy róż, wytrawna śliwka, klasyczna czerń i wiele innych. Trapery świetnie wyglądają w casualowych stylizacjach z parką lub puchową kurtką, ale również doskonale przełamują wełniany płaszcz.
Glany
Glany kojarzą się subkulturą metali, ale w tym roku zawojowały również pokazy mody. Projektanci zaczęli je lansować w połączeniu z delikatnymi, tiulowymi sukienkami i spódnicami, nadając im bardziej kobiecy charakter. Możesz wybrać prawdziwe glany oraz buty nimi inspirowane. Te pierwsze przetrwają wiele lat, ale rozchodzenie ich jest bardzo bolesne. Natomiast buty podobne do glanów nie będą, co prawda, nadawać się na koncerty zespołu Metallica, ale sprawdzą się na co dzień. Podobnie jak trapery pasują do stylizacji casualowych oraz eleganckich. Jeśli masz szczupłe i długie nogi, noś je do spódnic i sukienek.
Biker boots
Motocyklowe buty nie nudzą się ani nam, ani wielkiej modzie! Są niezwykle stylowe, mają rockowy pazur i są po prostu wygodne. Ich ogromną zaletą jest to, że pasują praktycznie do wszystkiego. Możesz je spokojnie nosić do sukienek, spódnic, spodni, legginsów. Jeśli cholewka delikatnie odstaje od kostki, optycznie wyszczupli nogę. Jedyną wadą biker boots jest to, że nie bardzo się nadają na mroźną zimę. Lepiej nosić je w dni pogodne, a na zamieci śnieżne wybrać trapery lub glany. | Stylowe miejskie buty dla zbuntowanych dziewczyn |
Według schematu żywienia niemowląt, opracowanego przez dietetyków i pediatrów, nowe produkty najlepiej wprowadzić dziecku między 5. a 7. miesiącem życia. Kaszki to jedno z dań, które doskonale nadaje się na poranny lub wieczorny posiłek. Dzięki delikatnej konsystencji, kaszki przeznaczone są szczególnie dla bezzębnych maluchów. Ale i później, kiedy dziecko jest już starsze, kaszka przyda się w podróży lub na wyjeździe jako szybki i wartościowy posiłek. Jakie kaszki wybierać?
Dieta malucha powinna opierać się na pełnowartościowych produktach pozbawionych cukru, utwardzonych tłuszczy (tłuszczy trans) i nadmiaru soli. Wiele dziecięcych kaszek zawiera cukier (również w postaci słodzików), dlatego zanim weźmiesz kaszkę ze sklepowej półki, upewnij się, że jest niedosładzana. Wybieraj kaszki, które w składzie mają zboża pochodzące z ekologicznych upraw.
Kaszki BabySun
Producent kaszek, mleka modyfikowanego oraz dań gotowych dla dzieci – BabySun – posiada certyfikaty gwarantujące wysoką jakość produktów. Kaszki zawierają wyłącznie składniki pochodzące z upraw ekologicznych. Są więc wolne od pestycydów i wszelkich pozostałości po środkach ochrony roślin. Kaszki wzbogacono witaminą B1, wpływającą na właściwą pracę mięśni, dobre funkcjonowanie układu nerwowego oraz prawidłowe odczuwanie bólu i gojenie się ran. Wśród kaszek znajdziesz kaszki bezglutenowe, bezmleczne i bezcukrowe, odpowiednie szczególnie dla najmłodszych maluchów lub alergików. Produkty firmy BabySun to:
kaszki bezglutenowe i bezmleczne – kaszka ryżowa BIO po 4. miesiącu, kaszka jaglana pełnoziarnista BIO po 4. miesiącu;
kaszki bezmleczne – kaszka owsiana BIO, kaszka orkiszowa BIO.
Kaszki Holle
Szwajcarska marka Holle jest wiodącym producentem ekologicznych produktów dla niemowląt. Jej produkty posiadają certyfikat Demeter gwarantujący, że wszystkie składniki pochodzą z rolnictwa biodynamicznego (w uprawie uwzględnia się przebieg roku księżycowego i fazy Księżyca oraz nie stosuje się sztucznych środków ochrony roślin). Kaszki produkowane są z pełnego ziarna zbóż, bez dodatku cukru i innych słodzików. Produkty Holle to:
kaszki bezglutenowe i bezmleczne – kaszka z płatków ryżowych, kaszka z prosa;
kaszki bezmleczne – kaszka orkiszowa, kasza manna, kaszka w płatków owsianych, musli, kaszka 3 zboża, z bananami, warzywna owsianka z dynia, kukurydza, ryż;
kaszki mleczne – kaszka mleczna z prosa, orkiszowa, bananowa.
Kaszki Tӧpfer
Kaszki produkowane w zgodzie z naturą – taka filozofia od ponad 100 lat przyświeca niemieckiej firmie Tӧpfer. W kaszkach stosuje się tylko ekologiczne składniki wolne od pestycydów i chemicznych środków ochronnych. Produkty nie zawierają też cukru i utwardzonych tłuszczów. Bogata oferta firmy Tӧpfer to kaszki:
bezglutenowe i bezmleczne – np. kaszka kukurydziana, ryżowa;
bezmleczne – np. owsiana, pszenna, orkiszowa;
mleczne smakowe – np. kaszka 3 ziarna z jabłkiem i gruszką, owsiana jabłkowo-waniliowa.
Kaszki stanowią samodzielny posiłek dla niemowlaków. Starszym dzieciom można podawać je z dodatkami całych owoców, orzechów oraz warzyw.
Kaszki Biobim
Kaszki holenderskiej firmy Biobim to doskonała propozycja na pełnowartościowe śniadanie dla malucha. Bezmleczne kaszki niezawierające laktozy, cukru oraz soli możesz przygotować z mlekiem modyfikowanym, roślinnym lub z wodą. Pełnoziarniste składniki zawarte w kaszkach pochodzą z upraw rolnictwa ekologicznego. W ofercie Biobim dostępna jest m.in. kaszka gryczano-kukurydziana o smaku bananowym, kaszka ryżowo-kukurydziano-jęczmienna oraz kaszka wielozbożowa z malinami i truskawkami.
Kaszki Nominal
Ekologiczne kaszki instant, czeskiej firmy Nominal, to produkty bez dodatku konserwantów, sztucznych barwników i cukru. Kaszki przeznaczone są dla najmłodszych dzieci, a także tych starszych, które ze swojej diety muszą wykluczyć gluten. Przygotowuje się je w łatwy i szybki sposób – wystarczy dodać do nich wodę lub mleko modyfikowane. Kaszki mogą być dodatkiem do dań warzywnych lub posłużyć jako zagęszczacz do zup i sosów. Nominal oferuje:
kaszki bezglutenowe – jaglaną, gryczaną;
kaszki glutenowe – owsianą, wielozbożową, orkiszową.
Wszystkie produkty dostarczają organizmowi dziecka niezbędnej energii oraz potrzebne witaminy i minerały.
Kaszki Organix
Organix to brytyjska marka zdrowych kaszek i przekąsek dla dzieci. Firma przeciwstawia się tzw. śmieciowemu jedzeniu i dlatego jej produkty zawierają tylko składniki pochodzenia organicznego. W kaszkach nie ma więc cukru, soli, mleka i jaj. Organix to:
kaszki bezglutenowe – ryżowa i ryżowo-kukurydziana;
owsianki – wieloziarnista, z bananem i śliwką (od 7. miesiąca życia);
musli wielozbożowe z owocami (po 10. miesiącu życia).
Zdrowe, ekologiczne kaszki znajdziesz w wielu sklepach internetowych. Warto zadbać o zdrowie swoich dzieci i poszukać dla nich produktów, które dostarczą im tylko niezbędnych składników, bez obciążania organizmu niepotrzebnymi substancjami. | Ekologiczne kaszki dla dzieci |
Sól morska staje się coraz bardziej popularnym składnikiem kosmetyków do włosów, szczególnie w okresie letnim. Przypisuje się jej właściwości oczyszczające i złuszczające, gdyż usuwa wszelkie zanieczyszczenia znajdujące się na skórze głowy (np. resztki kosmetyków) i pomaga pozbyć się martwego naskórka. Kosmetyki do włosów zawierające sól morską mają jeszcze jedną zaletę, ważną zwłaszcza dla fanek naturalnego wyglądu. Efekt plażowych fal
Włosy potargane nadmorskim wiatrem to typowo wakacyjna fryzura. Jest bardzo dziewczęca, luźna i niezobowiązująca. Choć przez nielicznych może być postrzegana jako niedbała, nadal króluje wśród letnich trendów fryzjerskich i zachwyca nie tylko płeć przeciwną. Może być pozytywnym skutkiem ubocznym przebywania na plaży – wiedzą o tym panie, które choć raz kąpały się w morzu i pozwoliły włosom naturalnie wyschnąć (wbrew pozorom efekt plażowych fal powstaje nawet u posiadaczek prostych włosów).
Ale to nie wszystko. Coraz częściej można znaleźć kosmetyki, w których składzie jest sól morska. To dzięki niej włosy stają się delikatnie rozwichrzone i wyglądają, jakby były muśnięte przyjemnym letnim wiatrem. Z ich pomocą stworzysz surferski look, który jest idealny na lato. Sprawdźmy, jakie kosmetyki do stylizacji włosów z solą morską znajdziemy w serwisie Allegro.
Indola Style – Salt spray
Dzikie fale i potargane stylizacje to zasługa soli morskiej w sprayu marki Indola Style. Dzięki temu kosmetykowi stworzysz plażową stylizację bez wskakiwania do wody i suszenia się na słonecznej plaży. Nie będziesz musiała obawiać się o resztki soli lub piasku we włosach i jednocześnie dodasz kosmykom objętości. Spray ten pozwoli także utrwalić stworzoną fryzurę i zapewni matowe wykończenie. Wystarczy spryskać suche lub wilgotne włosy, a następnie ułożyć je rękami i poczekać, aż wyschną lub wysuszyć je przy pomocy suszarki z dyfuzorem. Taka fryzura będzie wyglądała bardzo naturalnie, swobodnie i minimalistycznie.
L’Oréal – Wild Stylers Beach Waves
Stylowo pogniecione włosy, wyglądające jak po powrocie z plaży, są także wykorzystywane na wybiegach modowych. Taki efekt możliwy jest dzięki kosmetykowi z solą – Wild Stylers Beach Waves wyprodukowanemu przez markę L’Oréal. Pozwala on stworzyć seksowną fryzurę o matowym wykończeniu. Charakteryzuje się designerskim opakowaniem i wygodnym aplikatorem. Jest przeznaczony do wszystkich rodzajów włosów, w tym do falowanych i kręconych.
Montibello – Texture Surf Salt
Marzy ci się artystyczny nieład na głowie? Wypróbuj spray do stylizacji z dodatkiem soli morskiej Texture Surf Salt marki Montibello. Za jego pomocą stworzysz swobodne fale i matowe wykończenie. Produkt jest przeznaczony zwłaszcza dla cienkich włosów, gdyż dzięki niemu fryzura nabierze objętości. Rozpyla się go na suchych lub wilgotnych włosach, a następnie suszy w naturalny sposób lub przy użyciu dyfuzora.
Davines More Inside – sól morska
Falowane włosy bez efektu sklejenia? Na szczęście jest to możliwe. Spray Davines z linii More Inside nada włosom objętości i podkreśli ich teksturę. W jego składzie znajdziemy zarówno sól morską, jak i dodatkowy składnik nawilżający, dzięki któremu włosy będą nie tylko piękne, ale i zdrowe. Nie pozostawia on na włosach tłustej warstwy. Zapewnia natomiast matowe wykończenie i delikatnie utrwala stworzoną fryzurę.
Kosmetyki do stylizacji włosów zawierające sól morską to dobry wybór na letnie miesiące. Należy jednak pamiętać, żeby używać ich rozsądnie, gdyż zbyt częste stosowanie soli morskiej na włosy może doprowadzić do ich nadmiernego wysuszenia. | Kosmetyki do stylizacji włosów zawierające sól morską |
Niedoceniona i nieco już zapomniana fabularna gra akcji wydana na konsolach poprzedniej generacji ukazała się w końcu na PC. Na nowej platformie udało jej się rozwinąć skrzydła i wreszcie można ją oglądać w pełnej krasie. Dragon’s Dogma to stworzona przez odpowiedzialną za serie Resident Evil iStreet Fighter firmę Capcom, gra action-RPG, która pierwotnie ukazała się w 2012 roku na konsolach Playstation 3 i Xbox 360. Rok później produkcja doczekała się rozszerzonego wydania, zawierającego oficjalny dodatek zatytułowany Dark Arisen. Właściciele komputerów osobistych dostają do rąk właśnie owo rozszerzone wydanie, dodatkowo wzbogacone o szereg opcji, które nie pojawiły się na konsoli.
Ładniejsza, szybsza, bardziej emocjonująca
Zmiany dotyczą głównie oprawy graficznej, budzącej skojarzenia z serią Dark Souls. Dragon’s Dogma na PC została pod wieloma względami wzbogacona – zniesiony został dotychczasowy limit wyświetlanych klatek animacji na sekundę, zniknęły ograniczające widoczność czarne pasy wyświetlane w górnej i dolnej części ekranu, pojawiła się obsługa wysokich rozdzielczości (łącznie z 4K), a także szereg zaawansowanych opcji graficznych, pozwalających dostosować jakość oprawy do możliwości posiadanego przez nas komputera PC. Choć wprowadzone ulepszenia nie są tak daleko idące, jak w przypadku typowych remasterów, takich jak Final Fantasy X/X-2 HD Remaster czy Uncharted: Kolekcja Nathana Drake’a, Dragon’s Dogma na PC cieszy oczy wyższą rozdzielczością tekstur i cieni, zwiększoną odległością rysowania elementów tła czy wygładzonymi krawędziami pojawiających się w grze modeli postaci i obiektów. Cieszy również doskonała optymalizacja gry – bez większych problemów da się w nią grać, korzystając z najwyższych ustawień grafiki nawet na kilkuletnich komputerach. Nie jest to wcale norma w przypadku japońskich produkcji, wręcz przeciwnie. Twórcy konwersji zasługują więc na słowa uznania.
Choć mogłoby się wydawać, że opisane zmiany nie należą do istotnych, w praktyce diametralnie zmieniają odbiór gry. Na konsolach Dragon’s Dogma wydawała się ociężała i powolna, a pojedynki – chaotyczne i siermiężne. Dzięki zwiększonej płynności animacji i responsywności kierowanej przez gracza postaci, produkcja zyskała na dynamice. System walki pokazuje teraz pazur – jest szybki i efektowny niczym wKingdoms of Amalur: Reckoning czy Wiedźminie 3. Dzięki temu walka sprawia większą satysfakcję. O wiele łatwiej docenić też fakt, że ciosy układają się w widowiskowe kombinacje, polem bitwy wstrząsają wybuchy i magiczne wyładowania, a przeciwnicy rażeni silniejszymi atakami wystrzelają w powietrze i odlatują na kilkanaście metrów, bezradnie machając kończynami. To, co dzieje się na ekranie w trakcie potyczek, to prawdziwa uczta dla zmysłów. Szkoda jedynie, że twórcy nie poprawili działania jednej z unikalnych mechanik oryginału. Możliwością wspinania się na większych przeciwników, tak jak w wersji na konsole, można się początkowo zachłysnąć, później jednak zaczyna irytować – wrogowie skutecznie się przed nią bronią, a my tracimy tylko czas i nerwy. W dodatku na klawiaturze jeszcze trudniej sterować wspinającą się postacią (oczywiście wciąż można, tak jak wcześniej, grać na padzie).
Elastyczna gra fabularna
Tym, co odróżnia Dragon’s Dogmę od większości gier fabularnych, jest oryginalne podejście twórców do kwestii wyboru klasy postaci oraz zarządzania drużyną. Na początku rozgrywki tworzymy bohatera (lub bohaterkę), nadajemy mu imię, decydujemy o wyglądzie (opcji i suwaków jest tu naprawdę wiele, bez trudu da się stworzyć ładną, przykuwającą wzrok postać), a w jednej z pierwszych scen wybieramy klasę postaci. Wybór ten nie jest jednak ostateczny. W trakcie rozgrywki klasy postaci możemy bowiem zmieniać jak skarpetki – wystarczy udać się do odpowiedniego NPC-a i wybrać stosowną opcję dialogową, a nasz wojownik zmieni się w maga, czarodzieja czy rzezimieszka. Co istotne – zmiana ta nie powoduje utraty rozwiniętych uprzednio w ramach innej klasy umiejętności i premii. Te pierwsze zostają po prostu „zawieszone” do czasu aż zdecydujemy wrócić do starej klasy, te drugie pozostają cały czas aktywne. Dzięki temu możemy dostosować naszego bohatera do każdej sytuacji, a także sprawdzić w praniu, bez konsekwencji, która z wielu dostępnych klas i wiążących się z nimi stylów rozgrywki odpowiada nam najbardziej. To rewelacyjne rozwiązanie.
Ciekawie ujęto też kwestię towarzyszących nam pomocników. Podstawowego z nich tworzymy sami, od zera, tak jak główną postać. Będzie nam towarzyszył do końca rozgrywki (choć możemy się go pozbyć, jeśli wolimy stawiać czoła niebezpieczeństwom na własną rękę). Dwóch pozostałych, opcjonalnych, możemy dobrać z jednej z dostępnych puli. Na pierwszą z nich składają się pomocnicy przygotowani przez twórców gry, na drugą – pomocnicy stworzeni przez innych graczy. Za pomocą specjalnego menu możemy zdecydować, jakiego typu pomocnika szukamy, filtrować ich i przyzywać. Jeśli pomocnicy posiadają taki sam poziom doświadczenia jak nasza postać (lub niższy), werbujemy ich za darmo. Jeśli są od nas lepsi – musimy zapłacić, korzystając ze specjalnej waluty znajdowanej w trakcie zabawy. Dobrym pomysłem jest zróżnicowanie klas naszych podopiecznych, dzięki czemu będą w stanie odnaleźć się w każdej sytuacji i rzeczywiście nam pomogą. W razie potrzeby możemy także wydawać im proste polecenia i konfigurować to, w jaki sposób się zachowują. Co ciekawe, jeśli wezwani pomocnicy wykonywali już z innymi graczami nasze bieżące zadania – możemy liczyć na podpowiedzi z ich strony. Mała rzecz, a cieszy.
Kilkadziesiąt godzin wspaniałej zabawy
Świat gry, choć otwarty, nie należy do największych i daleko mu to tego, co pamiętamy zDragon Age: Inkwizycja.Jednak jeśli chcemy ukończyć główny wątek i rozszerzenie Dark Arisen, i tak spędzimy w nim co najmniej 50 godzin. I nie będzie mowy o nudzie. Zadania fabularne w większości są ciekawe (choć duża część z nich nie posuwa naprzód historii, a jedynie ją uzupełnia), a pobocznych jest wystarczająco dużo, by oderwać się od głównego wątku i wcale za nim nie tęsknić. Podstawowa część gry jest stosunkowo prosta – poza kilkoma trudniejszymi, epickimi walkami odpowiednio rozwiniętej postaci nic nie powinno tu sprawić problemów.
Co innego obszary z dodatku Dark Arisen. To rozbudowane, pełne najgroźniejszych monstrów zamieszkujących ten intrygujący świat fantasy lochy przeznaczone dla śmiałków, którzy zrobili w podstawowej grze wszystko, co możliwe. Zabawa z rozszerzeniem faktycznie przypomina Dark Souls – trzeba tu bacznie obserwować przeciwników, unikać łakomego wyprowadzania ciosów i robić użytek z pomocników. Miłośników tego typu wyzwań ucieszy fakt, że zarówno podstawowa wersja gry, jak i dodatek posiadają tryb New Game +, w którym spotykamy jeszcze trudniejszych przeciwników. Jeśli gra nam się spodoba, wyciągniemy z niej nawet 200 godzin zabawy!
Dragon’s Dogma: Dark Arisen w wersji PC to gra, którą powinien mieć w swojej kolekcji każdy fan gier fabularnych. To produkcja rozbudowana, satysfakcjonująca i ciekawa zarówno dla weteranów gatunku, jak i osób początkujących. W dodatku wydano ją w znakomitej cenie! | Dragon’s Dogma: Dark Arisen – recenzja |
Jesień i zima to trudne okresy dla samochodów osobowych, szczególnie tych wyposażonych w silnik wysokoprężny. Jak odpowiednio zadbać o pojazd z silnikiem Diesla, gdy temperatura spada poniżej zera stopni Celsjusza? Świece żarowe sercem silnika wysokoprężnego
box:offerCarousel.
Odpowiedni akumulator
Praca świec żarowych wiąże się z koniecznością dużego poboru prądu w momencie ich pracy, czyli nagrzewania. W chwili uruchomienia zapłonu świece żarowe pobierają prąd z akumulatora. W przypadku złego stanu technicznego rozruch będzie niemożliwy. Dobrym zwyczajem jest sprawdzenie jego sprawności przed okresem zimowym. Najprostszy sposób na skontrolowanie stanu technicznego akumulatora to podłączenie do niego multimetru. Pamiętajmy, aby pomiaru dokonywać przy zgaszonym silniku. Sprawny akumulator powinien cechować się napięciem na poziomie od 12,5 do 12,8 V. W przypadku mniejszych wartości mamy do czynienia z tym, że akumulator jest niedoładowany lub jego sprawność jest niewystarczająca.
Niestety, pomiar multimetrem ma tak naprawdę charakter orientacyjny. Aby w pełni sprawdzić stan techniczny akumulatora, należy użyć odpowiedniego testera. Chcąc nabyć najprostsze tego typu urządzenie, trzeba liczyć się z wydatkiem w granicach 30 zł. W sytuacji, gdy nasz stary akumulator wyzionął ducha, zmuszeni jesteśmy wymienić go na nowy. Podczas wyboru baterii do naszego pojazdu uwzględnijmy trzy podstawowe parametry: pojemność akumulatora wyrażaną w amperogodzinach (Ah), prąd rozruchowy podawany w amperach (A) oraz napięcie – w voltach (V).
Pamiętaj o paliwie
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Olej napędowy wykorzystywany do zasilania silnika wysokoprężnego jest o wiele bardziej podatny na zamarznięcie niż benzyna bezołowiowa. Jego letnia odmiana potrafi zamarznąć już przy zerowej temperaturze. W przypadku zimowych olejów napędowych najczęściej stosowana jest grupa F, charakteryzująca się temperaturą zamarzania poniżej -20 stopni Celsjusza. Jeśli temperatury regularnie spadają poniżej -10 stopni Celsjusza, najlepiej stosować dodatki przyczyniające się do obniżenia temperatury zamarzania. Najbardziej popularne z nich, stosowane do oleju napędowego, to Xeramic Diesel Protector oraz Black Arrow Diesel Skydd w cenie około 30 zł za litr. Ich zastosowanie potrafi obniżyć temperaturę zamarzania oleju napędowego nawet do -40 stopni Celsjusza.
Dodatkowo przed okresem zimowym warto wymienić filtr paliwa, ponieważ bardzo często gromadzi się w nim woda, która zamarza, czego efektem może być trudność z odpaleniem pojazdu podczas ujemnych temperatur. Decydując się na wymianę, zwróćmy uwagę na produkty renomowanych firm, takich jak Bosch, Knecht oraz Mann.
Jeszcze raz podkreślmy, że należy zadbać o podstawowe rzeczy w aucie wyposażonym w silnik wysokoprężny przed okresem zimowym, aby ustrzec się kłopotliwych sytuacji podczas porannego rozruchu samochodu. | Jak przygotować silnik wysokoprężny do niskich temperatur? |
Płatność podzielona (split payment) Co to jest płatność podzielona (split payment)?
Jest to sposób zapłaty za usługi, przeznaczony wyłącznie dla przedsiębiorców. Dzięki płatności podzielonej kwota VAT wpływa na specjalne subkonto w banku odbiorcy.
Płatność podzielona ma na celu zapewnienie większej stabilności wpływów z tytułu VAT do budżetu państwa. Korzystanie z płatności podzielonej jest dobrowolne. Dotyczy ona wyłącznie przelewów między przedsiębiorcami (nie dotyczy płatności realizowanych przez konsumentów).
Jak płacić za usługi Allegro za pomocą płatności podzielonej?
Możesz uregulować należności za prowizje i opłaty Allegro, zgodnie z kwotą wystawionej faktury. Aby to zrobić, wybierz tę metodę płatności w serwisie transakcyjnym swojego banku i zrób przelew na swoje subkonto w Allegro. Dane do przelewu znajdziesz w zakładce Bieżące saldo i wpłata. Aby je zobaczyć, kliknij Zapłać:
a następnie Płatność podzielona:
Płatność podzielona możliwa jest wyłącznie za pomocą przelewu bankowego. Operatorzy płatności nie wspierają tej metody.
Czy mogę zapłacić za kilka faktur jednym przelewem metodą płatności podzielonej?
Metoda ta ma zastosowanie dla płatności tylko za pojedynczą fakturę. | Płatność podzielona (split payment) |
Zimą mamy gorszy nastrój i nie czujemy ochoty na wymagające treningi. Taniec jest doskonałym rozwiązaniem w takiej sytuacji, ponieważ wpływa korzystnie nie tylko na fizyczną stronę naszego organizmu, ale również mentalną. Nikt nie ma wątpliwości, że aktywność ruchowa powinna być nieodłączną składową naszego tygodniowego grafiku zajęć, jednak nikt też nie narzuca nam formy, w jakiej ją realizujemy. Dużą popularnością cieszą się różne formy taneczne – od zumby przez hip-hop, funky do tańca jazzowego, nowoczesnego, towarzyskiego i baletu.
Dzięki różnorodności form naprawdę każdy może znaleźć coś dla siebie i dobrać rodzaj tańca nie tylko do swoich upodobań, ale też możliwości i kondycji. By rozpocząć lekcje, potrzeba niewiele. Wystarczy niekrępujący ruchów strój sportowy i buty sportowe lub skarpetki z antypoślizgiem. Gdy dana forma wciągnie już nas na dobre, warto zainwestować w bardziej odpowiedni strój i buty do tańca, baletki lub specjalne obuwie sportowe do fitnessu, np. do zumby.
Jakie korzyści taniec daje psychice?
Taniec wspomaga wydzielanie się endorfin – hormonów szczęścia. I dzięki temu ma bezpośredni wpływ na nasze samopoczucie. Jak wiadomo, zimą bardzo często mamy do czynienia z obniżeniem nastroju, apatią i ogólną niechęcią do wszystkiego. To w dużej mierze efekt małej ilości światła słonecznego, które zazwyczaj pozytywnie nas ładuje i daje energię do działania.
Dlaczego taniec jest lepszy niż inne formy aktywności? Ruch przy muzyce pozwala się odprężyć, złagodzić napięcia i stres, doenergetyzować oraz pobudzić układ odpornościowy do pracy. Muzyka działa bezpośrednio na nasze emocje, pomaga wyrażać własne uczucia i choćby pokonać nieśmiałość. Synchronizuje pracę obydwu półkul mózgowych, dzięki czemu poprawia koncentrację i pamięć. Rozwija zdolności twórcze i uskrzydla. Taniec to sztuka. Nawet jeśli czujemy się zupełnymi amatorami – tworzymy piękno, które nie pozostaje bez wpływu na naszą duszę.
Korzyści dla ciała
I oczywiście taniec ma wszystkie zalety innych form treningowych. Poprawia krążenie krwi, zwiększa wydolność oddechową, uczy koordynacji i czucia ciała w przestrzeni. Wzmacnia mięśnie, niweluje brak harmonii w ciele, usprawnia stawy i ścięgna. Wpływa korzystnie na układ nerwowy. Podchodząc więc do człowieka holistycznie, można powiedzieć, że brak bolączek w ciele przekłada się na lepsze samopoczucie psychiczne. Sprawność, smukłość i zadowolenie z sylwetki, które uzyskujemy dzięki regularnym lekcjom tańca, wpływa pozytywnie na to, jak się ze sobą czujemy w ogóle. Może dlatego wieczorki taneczne to jedna z regularnych aktywności organizowanych dla seniorów, dzięki której mogą się oderwać od monotonnej codzienności i nabrać werwy do działania oraz podejmowania wyzwań, jakie niesie życie.
Terapia tańcem
Nieocenione są zalety tańca jako formy psychoterapii. Odkryto, że pomaga w leczeniu wielu tak skomplikowanych schorzeń, jak zaburzenia odżywiania, zaburzenia osobowości, depresja, uzależnienia, ADHD, choroba Parkinsona i choroba Alzheimera, nerwice oraz stres pourazowy. Jego pozytywne działanie jest nieocenione u osób po urazach i operacjach, ponieważ taniec pozwala na poprawę jakości życia, odzyskanie pewności siebie oraz adaptację do nowej sytuacji życiowej.
Zaraźmy się zimą tańcem i cieszmy z jego dobroczynnego wpływu na nastrój i samopoczucie również podczas innych pór roku! | Taniec a psychika – dlaczego warto tańczyć zimą |
O yerba mate słyszymy coraz częściej. Wychwalane są jej zdrowotne i odchudzające właściwości. Pobudza lepiej i na dłużej niż mała czarna. W naszym poradniku znajdziecie informacje o tym, czym jest yerba i kto oraz dlaczego powinien zacząć ją pić. Czym jest i gdzie rośnie?
Yerba mate to wysuszone i pokruszone liście ostrokrzewu paragwajskiego (łac. ilex paraguariensis). Roślina jest bardzo wybredna, jeżeli chodzi o warunki atmosferyczne, w jakich rośnie. Uprawa krzewu jest możliwa wyłącznie w kilku krajach Ameryki Południowej: Paragwaju, Urugwaju, Argentynie oraz Brazylii. Wszystkie próby uprawy yerby w innych rejonach świata zakończyły się niepowodzeniem. Świadczy to o wyjątkowości tej rośliny.
Yerba swoją dzisiejszą popularność na świecie zawdzięcza Jezuitom, którzy w XVII wieku przybyli do dorzecza Parany i odkryli, że tamtejsze plemię – Guarani – raczy się niespotykanym dla nich naparem. Szybko też zauważyli jego pozytywne właściwości pobudzające. W niedługim czasie po tym wydarzeniu, mate pojawiła się w Europie, jako alternatywa dla sprowadzanej z Azji herbaty.
Indianie Guarani sporządzony przez siebie napój nazwali caá mati (mate), gdzie caá oznacza krzak ostrokrzewu paragwajskiego, a mate – to nazwa tykwy, w jakiej przyrządzany był trunek. Na Stary Kontynent przybyła jednak pod nazwą yerba mate; wpływ na to mieli wspomniani wcześniej Jezuici, którzy roślinę nazwali po prostu: zioło (łac. herba). W języku hiszpańskim (dominującym we wspomnianym okresie czasu na nowo odkrytych rejonach Ameryki Południowej) „h” jest nieme. Stąd powstała miękka nazwa – yerba.
Od XVII wieku powstało wiele plantacji tego wiecznie zielonego krzewu. Jedną z nich założył nawet nasz rodak – Jan Szychowski. Swoją odmianę yerby nazwali Amanda i to właśnie ją najczęściej można spotkać w polskich sklepach.
Pozytywne właściwości
Zaparzona w prawidłowy sposób mate jest bogata w witaminy: A, C, E, B1, B2, B3, B5, grupy B Complex; minerały: wapno, mangan, żelazo, selen, potas, magnez, fosfor, cynk; związki: karoten, kwasy tłuszczowe, chlorofil, flawonoidy, polifenole, inozytol, przeciwutleniacze, garbniki, kwas pantotenowy oraz 15 aminokwasów; teofilinę, teobrominę i kofeinę.
Yerba mate ma całe spektrum pozytywnych właściwości. Poniżej wymieniamy te najważniejsze:
Pobudza i dodaje pozytywnej energii do działania.
Zwiększa naturalną odporność (bardzo potrzebną wszystkim zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym).
Wspomaga odchudzanie i trawienie (przy regularnym piciu powoduje uczycie sytości).
Poprawia pamięć oraz koncentrację (zalecana uczniom i studentom).
Obniża poziom złego cholesterolu.
Pozytywnie wpływa na kondycję kości, zębów, skóry, włosów i paznokci.
Działa antydepresyjnie (dzięki dużej zawartości witaminy B).
Wykazuje działanie ochronne wobec komórek wątroby.
Odbudowuje ściany żołądka i jelit.
Oczyszcza krew z toksyn.
Łagodzi zespół napięcia przedmiesiączkowego.
Wpływa korzystnie na wzrok.
Posiada właściwości: przeciwutleniające, przeciwnowotworowe, przeciwcukrzycowe, przeciwzapalne, przeciwgrzybiczne, przeciwpasożytnicze i przeciwreumatyczne.
W Stanach Zjednoczonych w 2002 roku yerba mate uzyskała nawet patent, w którym przyznano, że może być pomocna w łagodzeniu takich przypadłości, jak: depresja, zaburzenia uwagi i koncentracji, zaburzenia emocjonalne i nastroju, choroba Parkinsona, zaburzenia pozapiramidowe, nadciśnienie, uzależnienia, zaburzenia układu pokarmowego, zespół abstynencyjny, syndrom zaprzestania palenia tytoniu.
Wobec powyższego, uwagę na południowoamerykański napój powinny zwrócić osoby, które chcą: zyskać energię, poprawić swoją pamięć, stracić kilka kilogramów, oczyścić organizm z toksyn lub planują rzucenie palenia.
Proces odchudzania wspomogą takie odmiany yerby jak: CBSe Silueta, CBSe Regulase, Selecta Silueta oraz Colon Compuesta 90-60-90.
Mate pobudza podobnie jak kawa. Jednak w jej przypadku efekt utrzymuje się przez dłuższy czas na stałym poziomie. Dodatkowo, yerba nie wypłukuje z organizmu magnezu, jak ma to w zwyczaju robić mała czarna. Ci, którzy nie mogą się obejść bez smaku napoju z czarnych ziaren, powinni zwrócić uwagę na CBSe Cafe.
W związku z przypływem dużej dawki pozytywnej energii, mate można stosować jako naturalny afrodyzjak. Aby podnieść skuteczność działania w tym aspekcie, producenci stworzyli specjalne mieszanki liści yerby z korą catuaba. Jedną z takich odmian mate oferuje Laranjeiras oraz Kurupi.
Skoro yerba ma tyle zdrowotnych właściwości, to dlaczego wszyscy nie piją jej w takich ilościach, jak herbaty czy kawy? Wpływ na ten stan mają dwa czynniki: specyficzny smak i przygotowanie naparu. Pierwszy łyk yerby nie należy do najsmaczniejszych – jest gorzki i intensywny. Część osób już na tym etapie kończy swoją przygodę z mate. Jednak po kilkunastu zaparzeniach, da się przyzwyczaić do tego nietuzinkowego smaku, a po pewnym czasie nawet go polubić. Choć można go osłodzić liśćmi stewii lub miodem. Drugą kwestią jest prawidłowy sposób przyrządzania yerby, który nie należy do najszybszych.
Mate, podobnie jak wszystko inne, należy pić z umiarem. Niektóre badania przeprowadzone w Ameryce Południowej na osobach pijących yerbę w dużych ilościach (tą samą mate można zalewać nawet do kilkunastu razy), powiązały ją ze zwiększoną zapadalnością na raka jamy ustnej, gardła, przełyku i pęcherza moczowego. Jednak na ten stan rzeczy miały wpływy także inne czynniki zewnętrzne, takie jak spożywanie alkoholu i palenie tytoniu. Wiarygodne badania potwierdzają, że umiarkowane spożywanie yerba mate przynosi wyłącznie pozytywne skutki dla naszego zdrowia.
Podsumowanie
Yerba Mate pobudza lepiej i na dłużej niż kawa. Wspomniany wcześniej szereg jej pozytywnych właściwości sprawia, że nikt nie powinien przejść obok niej obojętnie. Aby zacząć pić ten południowoamerykański specjał, wystarczy naprawdę niewiele. Zakup prostej i dobrej bombilli to koszt około 15–30 złotych. Półkilogramowa paczka suszu jest wydatkiem rzędu od 10 do 30 złotych. Przy relatywnie niskich kosztach, zyskujemy sporą dawkę zdrowej energii. | Yerba mate – cudowny sposób na odchudzanie i afrodyzjak? |
Planujesz spełnić jedno ze swoich największych marzeń i rozpocząć budowę domu, ale nie wiesz, od czego zacząć? Podpowiadamy, jak krok po kroku przeprowadzić inwestycję i co musisz zrobić na początek. Jeżeli myślisz, że wybór odpowiedniego miejsca i zakup działki wystarczą, by rozpocząć budowę, to jesteś w błędzie. Sprawdź, co musisz wiedzieć przed położeniem pierwszej cegły.
Zakup działki
To bez wątpienia jeden z najważniejszych kroków, który jednak nie jest taki prosty, jak by się wydawało. Kiedy już znajdziesz odpowiedni teren, to przed kupnem działki musisz zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Przede wszystkim zapoznaj się z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego (MPZP), a jeśli takiego nie ma, to z warunkami wydanymi indywidualnie pod daną działkę przez gminę. Może się bowiem okazać, że postawienie wymarzonego domu na wybranym przez ciebie terenie będzie niemożliwe. Z MPZP dowiesz się o dopuszczalnej linii i powierzchni zabudowy, możliwym kształcie bryły budynku, konstrukcji dachu czy innych nakazach albo zakazach (np. ze względu na ochronę środowiska).
Nie zapomnij również, że na tym etapie możesz sprawdzić, jakie inwestycje są planowane w najbliższym otoczeniu wybranego miejsca. To bardzo istotne, gdyż może się okazać, że decydujesz się na ciche, zalesione miejsce, a w niedalekiej przyszłości pod twoim oknem będzie przebiegać np. droga szybkiego ruchu albo powstanie szkoła.
Zwróć także uwagę na dostępność mediów, czyli czy możliwe będzie doprowadzenie do działki kanalizacji, wody albo prądu. Jeśli zajdzie konieczność wybudowania np. szamba, to projekt powinien zawierać taką informację.
Sprawdź także, jak wygląda kanalizacja deszczowa pobliskich dróg czy domów w okolicy przy obfitych opadach. Czasami po gwałtownych ulewach występują podtopienia gruntów przy nieprawidłowym odprowadzaniu opadów.
Jeśli podejmiesz wszystkie czynności i zdecydujesz się na zakup danej działki, możesz przejść do kolejnego etapu.
Projekt budowlany
Jeśli masz już decyzję o warunkach zabudowy od gminy i znasz MPZP, to możesz przystąpić do wybierania projektu architektoniczno-budowlanego w dwojaki sposób:
Wynajmij architekta – jeśli masz własne pomysły, wyobrażenia i wymagania, możesz poprosić specjalistę, by stworzył dla ciebie projekt indywidualny. Dzięki temu wszystkie twoje pomysły mogą być wykorzystane podczas projektowania. Takie rozwiązanie to jednak duży wydatek (od kilku do kilkunastu tysięcy złotych), w zależności od skomplikowania projektu i renomy zatrudnionej osoby. Wcześniej ustal zakres działań architekta, gdyż de facto do budowy domu potrzebujesz dwóch projektów – budowlanego, który złożysz w urzędzie lub przedstawisz odpowiednim organom, oraz wykonawczego, uszczegóławiającego projekt budowlany (detale konstrukcyjne, rzuty architektoniczne itp.).
Skorzystaj z projektów powtarzalnych – to katalog gotowych projektów. Możesz wybrać z niego ten, który najbardziej ci odpowiada. Ta opcja jest zdecydowanie tańsza. Musisz jednak liczyć się z tym, że projekt trzeba dopasować do danej działki, biorąc pod uwagę również MPZP, a zmiany mogą być wprowadzane jedynie w zakresie, który określił autor. Adaptację projektu możesz zlecić miejscowemu projektantowi.
box:offerCarousel
Niezależnie od tego, którą opcję wybierzesz, pamiętaj, że każdy projekt musi być zgodny z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego lub warunkami wydanymi przez odpowiednie organy dla konkretnej działki.
Już na etapie koncepcyjnym warto zwrócić uwagę na usytuowanie pomieszczeń względem źródeł światła oraz na to, w jakie nośniki energii chcesz wyposażyć dom (prąd, gaz, olej), by móc obliczyć koszty ich eksploatacji.
Inne pozwolenia, decyzje, rozporządzenia
Może zdarzyć się tak, że wybrana przez ciebie działka wymaga dodatkowych pozwoleń – np. znajduje się na zabytkowym terenie albo w pobliżu obiektów chronionych. Warto uzyskać od odpowiednich organów pozwolenia na przeprowadzenie robót budowlanych przed złożeniem wniosku o pozwolenie na budowę, co może znacząco wpłynąć na czas oczekiwania podczas wydawania decyzji.
Pozwolenie na budowę
Aby uzyskać pozwolenie na budowę, musisz w odpowiednim urzędzie złożyć wniosek o jego wydanie.
Do wniosku należy dołączyć:
* cztery kopie projektu budowy wraz z planem zagospodarowania działki,
* decyzję o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu (jeżeli jest wymagana),
* oświadczenie o prawie do nieruchomości – np. czy to jest twoja własność, czy ją dzierżawisz.
Urząd powinien wydać decyzję w ciągu 21 dni roboczych, ale w bardziej skomplikowanych sytuacjach czas może przedłużyć się do 65 dni roboczych.
Rozpoczęcie budowy
Jeżeli masz już wszystkie zgody i pozwolenia, możesz przystąpić do rozpoczęcia prac budowlanych, które dzielą się zazwyczaj na kilka etapów (tutaj nie opisujemy ich szczegółowo):
Etap 1. to wyznaczenie geodezyjne obiektów, które może wykonać tylko wykwalifikowany geodeta, ogrodzenie całego placu budowy, wyrównanie działki oraz przygotowanie fundamentów i piwnicy. Pamiętaj, żeby sprawdzić, czy poziome elementy kanalizacyjne są dobrze rozprowadzone oraz zabezpieczone przed wilgocią.
Etap 2. jest kosztowny, bo obejmuje wykonanie wszystkich ścian zewnętrznych, schodów betonowych i stropów, a gdy wszystko będzie gotowe, można przystąpić do wykonania komina, konstrukcji dachu (więźby dachowej) i jego pokrycia oraz ewentualnie zamontowania okien dachowych.
box:offerCarousel
Etap 3. można poświęcić na wykonanie instalacji elektrycznych, gazowych oraz wodno-kanalizacyjnych. W tym czasie również trwa osadzanie drzwi zewnętrznych oraz stolarka okienna. Pamiętaj, że wszystkie instalacje powinny być przetestowane i odebrane przez specjalistów. Po odbiorze można wykonać tynki i ogrodzenie stałe.
Etap 4. to prace montażowe i wykończenia. Rozpoczyna się instalacja urządzeń grzewczych oraz przystąpienie do wykończenia wnętrza domu – położenie ścian działowych i tynków, instalacja ogrzewania, ułożenie podłogi, malowanie ścian i inne.
Na tym etapie możesz położyć również elewację zewnętrzną, ale ta część może poczekać, jeśli nie masz odpowiednich zasobów gotówki.
Po zakończeniu czwartego etapu pozostaje odpowiednio umeblować wszystkie pomieszczenia.
Etap 5. to zakończenie budowy i odbiór nieruchomości. Pamiętaj, aby na tym etapie złożyć do odpowiednich organów zawiadomienie o zakończeniu budowy. Jeśli po 21 dniach nie otrzymasz żadnego pisma, oznacza to, że organ wyraził tzw. „milczącą zgodę” i możesz legalnie wprowadzić się do swojego domu.
Budowanie domu to nie tylko prace wykonawcze i projektowe, ale także formalności, bez których nie ruszysz do przodu. Jeśli ze wszystkim się uporasz, możesz zamieszkać w domu swoich marzeń. Nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć ci powodzenia! | Budujemy dom – od czego zacząć? |
Małe mieszkanie wymaga od nas dużego zaangażowania w trakcie aranżacji. Nie każde schody bowiem okażą się tutaj idealnym rozwiązaniem. Warto pomyśleć o takim modelu, który nie tylko będzie ozdabiał nasze pomieszczenie, ale także będzie wygodny w użytkowaniu. Podpowiadamy, co należy wziąć pod uwagę przy wyborze i na jaki rodzaj się zdecydować. Urządzając mieszkanie, zastanawiamy się nad tym, jak w ciekawy i funkcjonalny sposób połączyć kondygnacje, gdy metraż każe nam się liczyć z każdym metrem kwadratowym? Na szczęście rynek oferuje wiele rodzajów będących w stanie zaspokoić nawet wymagające gusta. Poniżej wskazówki, które pomogą nam w podjęciu decyzji.
Schody – rodzaje
Schody jednobiegowe – nie zajmują tak dużej powierzchni, jak mogłoby się wydawać, dlatego bardzo często wykorzystywane są do małych mieszkań. Najczęściej liczba ich stopni nie przekracza 17. Z uwagi na równą szerokość stopni, można je wykończyć dowolnym materiałem. Są nieskomplikowane, jeśli chodzi o montaż, a dodatkowym atutem jest cena, bowiem niezależnie od sposobu wykończenia należą do najtańszego rodzaju schodów.
Schody proste z jednym zabiegiem – jest to taki rodzaj schodów, gdzie w dolnej części występuje kilka stopni zabiegowych, a pozostała część tworzy bieg prosty. Stopnie zajmują tyle miejsca, co w poprzednim rodzaju, ale prostopadłe usytuowanie podestu daje nam możliwość lepszego zagospodarowania przestrzeni. Stopnie zabiegowe sprawiają wrażenie niewygodnych w użytkowaniu, jednak zawinięty u dołu bieg schodów jest znacznie praktyczniejszy niż w pozostałych przypadkach.
Schody mieszane jednobiegowe – różnią się od poprzedniego modelu tym, że dzięki dodaniu stopni klinowych oszczędzamy dodatkowo miejsce. Pamiętajmy jednak o tym, że szerokość stopnia w tym przypadku nie może być mniejsza niż 25 cm, biorąc pod uwagę odległość od poręczy balustrady.
Schody zabiegowe – jest to rodzaj konstrukcji, która łączy kondygnacje bez pomocy spocznika. W zamian mają one kilka stopni w kształcie tzw. klina. Oznacza to, że są szersze od strony ściany. Dzięki tej zróżnicowanej szerokości w sposób funkcjonalny i bezpieczny łączą ze sobą sąsiadujące piętra. Pamiętajmy jednak, że ich szerokość nie powinna wynosić mniej niż 10 cm.
Schody spiralne – nadają się szczególnie do małych mieszkań z uwagi na niewielką ilość miejsca, jakie zajmują. Funkcję nośną spełnia tutaj centralny słup, na którym osadzone są stopnie. Najczęściej rozwiązane są na planie koła, trójkąta, kwadratu lub trapezu. Ich atutem jest cena, a także fakt, że możemy je kupić już gotowe i samodzielnie zamontować we własnym domu. Jedyny ich mankament to wnoszenie po nich dużych przedmiotów z uwagi na niewielką szerokość.
Schody policzkowe – łączą w sobie stabilność wraz z niezwykłą estetyką. Jest to klasyczne i sprawdzone od lat rozwiązanie, ponieważ umieszone są na dwóch policzkach stanowiących część nośną biegów schodowych. Polecane zwłaszcza w otwartych przestrzeniach. Schody tego rodzaju są praktyczne, zajmują niewiele miejsca, a do tego mogą stanowić wspaniały element dekoracyjny.
Wybór schodów zależy nie tylko od warunków pomieszczenia i naszych potrzeb związanych z użytkowaniem, ale także od walorów estetycznych. Jednak wybierając rodzaj schodów do małego mieszkania, musimy pamiętać, że jest to inwestycja na lata. Dlatego też zanim podejmiemy ostateczną decyzję, warto rozważyć wszelkie alternatywy, aby nasz zakup był przemyślany, a my z niego zadowoleni. Pamiętajmy, że najważniejsza jest ich funkcjonalność, a zwłaszcza bezpieczeństwo, estetyka i wygoda. | Schody do małego mieszkania – jakie wybrać? |
Oświetlenie to jeden z najważniejszych elementów aranżacji każdego wnętrza. Wybierając lampę do salonu, nie tylko powinniśmy kierować się dobrym wzornictwem, ale przede wszystkim barwą światła, jego natężeniem i intensywnością. Na co zatem warto zwrócić uwagę przy wyborze? Salon to pomieszczenie, w którym najczęściej spędzamy wieczory i chcemy, aby było w nim przytulnie. Aby tak się stało, wybór odpowiedniej lampy jest nieunikniony. Decydując się na wersję stojącą, musimy zastanowić się nad tym, jak ma wyglądać i jaką rolę ma spełniać.
Lampa stojąca – jakie ma spełniać funkcje?
Przed wyborem konkretnego modelu lampy warto zastanowić się nad funkcją, jaką powinna ona spełniać w danym pomieszczeniu i nad tym, na co ma rzucać swój cień. Przede wszystkim pełni funkcję dodatkowego oświetlenia, ponieważ w mieszkaniu rzadko się zdarza, aby lampa była głównym źródłem światła.
Kolejnym ważnym aspektem jest optyczne powiększenie przestrzeni. Przyciemniając wybrane przez nas miejsca – konkretne przedmioty, np. obrazy czy też fotografie – możemy je wyeksponować lub nieco oddalić i ukryć.
Lampa w pewnym sensie pełni funkcję rozdzielającą pomieszczenie. Pozwala na rozróżnienie części wypoczynkowej i części przeznaczonej do pracy. Niemniej jednak niektórzy korzystają z niej tylko i wyłącznie w celach dekoracyjnych, dopełniając całość pomieszczenia.
Lampa stojąca – jaką powinniśmy wybrać?
Na rynku pojawia się coraz to więcej nowych lamp podłogowych. Różnią się one nie tylko designem, ciekawą formą, ale nawet i elegancją. Dokonując wyboru, musimy wziąć pod uwagę to, jaki klimat panuje w naszym salonie, aby całość była ze sobą spójna. Dlatego należy zwrócić uwagę na kolor, kształt i styl konkretnego modelu.
Najczęściej spotykana forma to lampa z kloszem ustawionym w jednej pozycji. Klosz skierowany w górę pozwoli uzyskać więcej światła, natomiast skierowany w dół pozwoli subtelnie ocieplić nasze pomieszczenie. Chcąc powiększyć wnętrze, w tym przypadku ustawiamy ją w rogu pokoju.
Kolejną propozycją jest lampa z wysięgnikiem. Lampa ta ma wiele zalet, a w ostatnim czasie zyskała bardzo dużą popularność. Może stać w dowolnym miejscu, gdyż i tak oświetli bez problemu każdy kąt. Wystarczy, że skierujemy światło w odpowiednią stronę. Dodatkowo dzięki swojej oryginalności zawsze będzie w centrum uwagi.
Kiedy jednak nasza lampa nie ma służyć jedynie dekoracji, a być po prostu użyteczna, warto zastanowić się nad modelem z regulowanym kątem padania strumienia światła. Sterowanie światłem jest ważne wtedy, gdy z danego obszaru powierzchni korzysta wiele osób.
Ciekawym rozwiązaniem, które idealnie sprawdzi się w salonie urządzonym zarówno w stylu nowoczesnym, jak i retro, będzie lampa na trzech nogach. Nie tylko jest uniwersalna, ale i zachwyca swoją prostą formą. Dopełnieniem w tej lampie jest klasyczny, najczęściej bawełniany abażur.
Przy wyborze lampy stojącej nie tylko wygląd jest istotny. Równie ważna może się tutaj okazać również jej wysokość i materiał, z jakiego został wykonany abażur. Wszystko to musi być odpowiednio dobrane pod kątem charakteru salonu. Jeśli zakupiony przez nas abażur okaże się wymienny, z łatwością będziemy mogli w szybkim tempie zmienić styl wystroju naszego salonu.
Lampa stojąca wpisała się na stałe w scenerię naszych salonów. Przede wszystkim dlatego, że stanowi efektowny element dekoracyjny. Poza tym możemy dzięki niej odpowiednio pomniejszyć lub powiększyć pomieszczenie. Dodatkowo lampa podłogowa sprzyja wypoczynkowi i stwarza niepowtarzalną atmosferę w salonie. Niezależnie od tego, czy ma być tylko ozdobą w pomieszczeniu, czy jej rolą jest dostarczanie światła – dobrze dobrana właściwie spełni swoją rolę. | Wybieramy lampę stojącą do salonu |
Nowy gry nie należą do najtańszych. Chociaż wersje komputerowe są i tak sporo tańsze od konsolowych, to jednak wydatek rzędu 120–180 zł to standard. Są jednak gry, które zasługują na wysokie oceny, osiągają niezwykłą popularność, a jednocześnie nie kosztują majątku. Gry komputerowe, szczególnie w polskich warunkach, to dla wielu osób dużym wydatkiem. Często płacimy za nie ponad 100 zł, a potem dany tytuł okazuje się co najmniej przeciętny. To może zirytować każdego. Na szczęście są tańsze, a przy tym dobre gry.
„Counter-Strike: Global Offensive”
„Counter-Strike: Global Offensive” to w tym momencie jedna z najpopularniejszych gier na świecie. Każdego dnia uruchamia ją kilkaset tysięcy ludzi. Do tego bardzo mocno rozwija się scena e-sportowa. „Counter-Strike…” to sieciowa strzelanka, która od graczy wymaga dużych umiejętności, taktycznego zmysłu, a przede wszystkim setek, a nawet tysięcy godzin praktyki, jeśli ci chcą osiągnąć najwyższy poziom. Przy tym wszystkim grę można już kupić za niecałe 40 zł. Jak za tytuł na wiele wieczorów to naprawdę mało.
Sprawdź myszki gamingowe
polecane do "Counter-Strike: Global Offensive".
„Rust”
„Rust” to gra, która w ostatnich tygodniach zyskała sporą popularność, głównie za sprawą wielu streamerów decydujących się w nią grać, ale też dlatego, że to bardzo ciekawy tytuł. „Rust” jest grą survivalową. Zaczynamy ją jedynie z pochodnią i kamieniem w ręku. Dzięki drugiemu możemy uzyskiwać materiały, których później używamy do tworzenia przedmiotów, broni, a także budowania domów. Im lepiej nam idzie, tym wyższy poziom dostajemy i mamy dostęp do lepszych przedmiotów. Jest to gra wczesnego dostępu, więc cały czas trwają intensywne prace nad nią, ale już teraz ma wiele do zaoferowania. Można ją kupić za niecałe 30 zł.
„Resident Evil 6”
Seria „Resident Evil” to już klasyka i legenda rynku gier komputerowych. Wydanych zostało wiele części, a jedną z najnowszych jest „Resident Evil 6”. To świetna gra akcji, w której po raz kolejny trzeba zmierzyć się z hordami zombie. Szósta odsłona wyróżnia się tym, że można w nią grać we dwie osoby na jednym komputerze. Tryb kooperacji to jeszcze więcej lepszej zabawy. Gra ma do tego świetną grafikę, ciekawą fabułę i pozwala wcielić się w kilka różnych postaci. To propozycja dla osób, które lubią dodatkową dawkę adrenaliny. W końcu nic tak nie jeży włosów na głowie, jak grupa potworów zmierzająca w kierunku gracza. „Resident Evil 6” jest do kupienia za jedyne 20–40 zł.
„This War of Mine”
„This War of Mine” to rewelacyjna propozycja polskiego studia 11 bit. To dość oryginalny przedstawiciel gatunku gier survivalowych. W „This War of Mine” kontrolujemy grupę ludzi ukrywających się w mieście, w którym trwa wojna. Musimy zadbać o przedmioty konieczne do przeżycia. Co wieczór trzeba wychodzić w poszukiwaniu jedzenia, broni, a nawet lekarstw. Często trzeba też bronić się przed ludźmi, którzy próbują obrabować naszą kryjówkę. Główny cel gry to po prostu przetrwać. „This War of Mine” kosztuje niecałe 30 zł.
Przeczytaj pełną recenzję gry „This War of Mine”.
box:offerCarousel
„Batman: Arkham Origins”
Niewiele gier z superbohaterami można uznać za udane, jednak cała seria „Batman: Arkham” studia Warner Bros Interactive Entertainment przeczy takiej opinii. Już od pierwszej części przygody Człowieka Nietoperza były bardzo wysoko oceniane tak przez recenzentów, jak i graczy. „Batman: Arkham Origins” to trzecia odsłona, w której poznajemy początki kariery Bruce’a Wayne’a jako Batmana. Gra została wydana w 2013 roku, ale wciąż nie odstaje od najnowszych produkcji. Ma świetną fabułę, grafikę i wciąga na wiele godzin.Jest sporo gier, które zostały wydane kilka lat temu lub nawet kilka miesięcy temu, a nie trzeba za nie płacić majątku. Warto się nimi zainteresować, bo mogą dać wiele frajdy.
Przeczytaj pełną recenzję gry „Batman: Arkham Origins”. | Gry komputerowe za grosze |
W miastach od dawna można zauważyć rosnącą liczbę cyklistów. Zmieniły się również trendy rowerowe, a holenderki stopniowo zaczęły zastępować pozostałe modele. Czy jest to faktycznie jedyny rodzaj jednośladu, którym można poruszać się w mieście? Rower w stylu glamour
Wraz z pierwszymi oznakami wiosny, rok rocznie na szosy i ulice wyjeżdża coraz więcej rowerzystów. Od kilku lat najpopularniejszym rowerem miejskim jest klasyczny model w stylu glamour, nazywany popularnie holenderką. Zresztą nie przypadkowo – kto był w Holandii choćby raz, może potwierdzić, że ilość cyklistów na tego typu jednośladach przypadających na metr kwadratowy jest z pewnością największa na świecie. Ten typowy rower miejski przeznaczono dla użytkowników, którzy cenią sobie przede wszystkim komfort i wygodę. Posiada wysoko osadzoną kierownicę, szerokie siodełko na sprężynach, błotniki oraz bagażnik. Wszystkie te elementy można dopasować dowolnie pod względem kolorystycznym, co pozwala na pewnego rodzaju personalizację modelu. Charakterystyczne są także opony o stosunkowo niewielkim bieżniku oraz w pełni osłonięty łańcuch. Ten typ tak gwałtownie opanował ulice, że wiele osób zwyczajnie zapomniało o innych modelach, które także znakomicie radzą sobie w miejskich warunkach.
Stary, dobry góral
Jeszcze kilkanaście lat temu był najpopularniejszym prezentem komunijnym. Wydawać by się mogło, że obecnie popadł w niełaskę, co jest zupełnie niezrozumiałe. Rowery górskie to w zasadzie najwszechstronniejsze jednoślady, które pozwalają zarówno na wygodny dojazd do pracy w centrum, jak i weekendową wycieczkę pod miasto. Zwykle posiadają niezbyt duże koła oraz charakterystyczne szerokie opony z uwydatnionym bieżnikiem. Ułatwia to prowadzenie szczególnie w przypadku jazdy po stosunkowo miękkim podłożu oraz w czasie deszczu. Rowery górskie wyróżniają się również solidną i wytrzymałą ramą, która jest odporna na różnego rodzaju uszkodzenia. Nierzadko są wyposażone także zarówno w amortyzatory przednie, jak i tylne. Minusem podczas codziennego użytkowania może okazać się natomiast pozycja za kierownicą, jako że znajduje się ona na niemal tej samej wysokości co siodełko. Jeśli jednak nie pokonujesz zbyt wielu kilometrów w porannych korkach, nie powinno być to przesadną wadą konstrukcyjną. Rower górski najczęściej nie posiada błotników czy bagażnika, bez problemów można je jednak zamontować samodzielnie.
Rower trekkingowy
W pewnym uproszczeniu można uznać, iż jest to po prostu rower górski w wersji turystycznej. Posiada fabrycznie zainstalowane typowe miejskie dodatki, takie jak osłona łańcucha czy oświetlenie. Największą jednak różnicą w stosunku do typowego górala są nieco większe i cieńsze koła z płytszym bieżnikiem. Dlatego właśnie rowery trekkingowi wciąż doskonale radzą sobie z grząskim czy piaszczystym podłożem, będąc jednak przy tym lepiej dostosowanymi do jazdy po chodniku lub asfalcie. Rama odznacza się dużą wytrzymałością oraz niewielką wagą, co ma szczególne znaczenie np. podczas wnoszeniu po schodach. Podczas jazdy możliwe jest także zajęcie wygodniejszej pozycji, gdyż siodełko (zbliżone budową do tego z typowej holenderki) zamontowane zostało niżej niż kierownica. Regulacja pozwala na indywidualne dopasowanie obu parametrów. Rower trekkingowy to w swoim rodzaju połączenie górala i klasycznego roweru miejskiego.
Szybki rower szosowy
Ten typ znacznie różni się budową od wymienionych poprzednio. Wynika to przede wszystkim z zadań, jakie są przed nim stawiane. Główny atut rowerów szosowych to doskonała przyczepność na asfalcie oraz możliwość rozwinięcia wysokich prędkości. Koła posiadają bardzo dużą średnicę, są niezwykle cienkie i mają niemal niewidoczny bieżnik. Egzemplarz tego typu pozbawiony jest również wielu dodatków, jak chociażby wspominane wcześniej błotniki czy bagażnik. Siodełko umieszczone zostało ponad poziomem kierownicy, co obniża środek ciężkości i pozwala na zajęcia bardziej aerodynamicznej pozycji. Jako że wywołuje to niezbyt komfortowe warunki jazdy, mało kto używa tego modelu na co dzień. Znakomicie nadaje się on natomiast do codziennych treningów lub długodystansowych wycieczek rowerowych po twardym i stabilnym podłożu.
Rower dopasowany do ciebie
Choć prawdą jest, że typowa holenderka została w największym stopniu dostosowana do poruszania się miejskimi ulicami, z pewnością nie stanowi jedynej alternatywy. W zależności od twoich potrzeb, warto rozważyć kupno innego modelu, który charakteryzuje się większą wszechstronnością zastosowań. | Rower miejski? Nie tylko holenderka! |
Mateusz Lemberg powraca z kryminałem, który zapewnia sporą dawkę emocji. To nie jest lektura dla tych, którzy nie lubią w książkach przemocy i okrucieństwa albo… boją się węży. Tak, tak. Tytuł „Dom węży” nie jest metaforą. Spomiędzy kartek niejednokrotnie dobiegnie budzący grozę syk. Jeśli perspektywa spotkania oko w oko z kobrą cię przeraża, to lektura pierwszego tomu kryminalnej serii „Zbrodnia Nie/doskonała” wystawi twoje nerwy na wielką próbę.
Tomasz i węże
Na polowanie właśnie ruszył Tomasz. Upatrzył już sobie ofiarę i zamierza zrealizować swój ohydny plan. Mężczyzna już nie może się doczekać tego, co zrobi swojej ofierze. Najpierw on, a później jego pełzający pupile. Wprowadzając swój plan w życie, ma przed oczami symbol nieskończoności, Uroborosa. Węża pożerającego własny ogon, symbol śmierci i odrodzenia. Taki los ma stać się udziałem ofiary Tomasza. Śmierć i odrodzenie. Biorąc pod uwagę stan psychiki mężczyzny, nie wróży to niczego dobrego kobiecie, która właśnie wpadła w jego ręce.
Ucieczki Alicji
Alicja żyje w cieniu apodyktycznego, zaborczego męża. Robert coraz częściej nie poprzestaje na słownych atakach, a liczba nakazów i zakazów, jakie narzuca żonie, jest ogromna. Kontrolowana kobieta pokornie znosi swój los, ale… do czasu. W końcu postanawia wziąć życie we własne ręce. Podejmuje próbę ucieczki z domu. Boi się, ale nawet strach przed gniewem męża nie może jej powstrzymać. Wie, że mężczyzna, jako były pracownik policji, uruchomi wszelkie kontakty, byle tylko odnaleźć uciekinierkę.
Nie wie jednak, że czeka ją jeszcze gorszy los. Wpada w ręce Tomasza i raz jeszcze musi znaleźć w sobie siłę do ucieczki. Stawką jest jej życie.
Odzyskać wolność
W „Domu węży” czytelnik będzie świadkiem okrutnych zdarzeń i różnych form przemocy, tak fizycznej, jak i psychicznej. Zwykle wymierzonej w kobiety. Mateusz Lemberg tworzy świat mroczny, paskudny. To świat mężczyzn, których zaślepia potrzeba dominacji. To świat, w którym zboczenia seksualne prowadzą do dramatów. Będzie duszno, ciężko, mrocznie. I przewrotnie, bo autor konstruuje fabułę w sposób, który sprawia, że kibicowanie stróżom prawa wcale nie jest oczywiste.
Jednocześnie jest to historia, która udowadnia, że walczyć o siebie należy do końca, że nie warto się poddawać, godzić na przemoc. Autor tworzy świetny, wiarygodny portret kobiety z piętnem ofiary, która postanawia taką walkę rozpocząć. Walczy nie tylko o uwolnienie się od oprawcy, ale i od wpajanych jej przez lata norm i zakazów.
„Dom węży” to kawał dobrej, ciężkiej emocjonalnie historii. Thriller ten w wersji elektronicznej można kupić w cenie od ok. 16 złotych.
Źródło okładki: oddeskidodeski.com.pl | „Dom węży” Mateusz Lemberg – recenzja |
Na Allegro nie można sprzedawać udziałów w spółkach, papierów wartościowych, akcji, obligacji, wierzytelności, jednostek uczestnictwa, polis i produktów ubezpieczeniowych oraz wszelkich innych instrumentów finansowych, które są oferowane jako forma inwestowania lub lokowania środków pieniężnych. Na Allegro nie można sprzedawać udziałów w spółkach, papierów wartościowych, akcji, obligacji, wierzytelności, jednostek uczestnictwa, polis i produktów ubezpieczeniowych oraz wszelkich innych instrumentów finansowych, które są oferowane jako forma inwestowania lub lokowania środków pieniężnych.
Zakazem objęta jest również sprzedaż tak zwanych kryptowalut (na przykład bitcoin, litecoin, dogecoin itp.) oraz usług i produktów z nimi związanych (na przykład udziałów w kopalniach, mocy obliczeniowej, skryptów itp.). Zakaz nie dotyczy sprzedaży sprzętu komputerowego.
Wyjątkiem są papiery wartościowe w formie materialnej, oferowane wyłącznie do celów kolekcjonerskich. O kolekcjonerskim charakterze papierów wartościowych można mówić wyłącznie wtedy, gdy prawo majątkowe potwierdzane danym dokumentem wygasło z upływem czasu, a wartość dokumentu wynika wyłącznie z jego wieku i unikatowości. | Instrumenty finansowe, udziały w spółkach |
Subsets and Splits
No saved queries yet
Save your SQL queries to embed, download, and access them later. Queries will appear here once saved.