source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Lato w pełni! Słoneczna pogoda sprzyja korzystaniu z różnych form aktywności fizycznej. Mieszkańcy metropolii coraz częściej odchodzą od klasycznych wypadów rowerowych i rolek, poszukując alternatywnych sposobów na podtrzymanie sprawności. A sposobów jest co niemiara. Do najpopularniejszych możemy zaliczyć longboarding i wakeboarding, jednak powoli zaczynają je gonić lacrosse i ultimate frisbee. Możliwości uprawiania sportu w dużym mieście jest coraz więcej. Orliki i boiska wielofunkcyjne mają swoich amatorów od lat. Na rowerze każdy z nas przejeździł całe dzieciństwo. Dzisiaj coraz większa grupa ludzi poszukuje odmiany, czegoś nowego. Większość wzorców trafia do nas zza oceanu. Longboarding Longboard jest pochodną dwóch dyscyplin sportowych, które w USA są bardzo popularne. Są to skateboarding oraz surfing. Pomysłodawcami byli reprezentanci tej drugiej dyscypliny, którzy postanowili surfować po ulicach, doczepiając kółka do drewnianych desek. Do uprawiania tego sportu wystarczy kawałek prostego chodnika, asfaltu lub innej względnie gładkiej powierzchni. Mile widziane są również lekkie wzniesienia i pagórki. Longboard to nie tylko sport, ale także doskonały sposób przemieszczania się po zatłoczonych, miejskich ulicach. Niektórzy korzystają z niego jako alternatywnej formy transportu. Kształt i długość desek longboardowych jest zróżnicowany. Od standardowych deskorolek są dłuższe i szersze. Daje to poczucie większej stabilności i pewnego ułożenia stóp. Kółka mają większą średnicę, co sprzyja osiąganiu większych prędkości. Są szerzej rozstawione, co sprawia, że zakręty pokonywane są szerokim, długim łukiem. Wakeboarding Wakeboarding jest sportem wodnym, który nieco przypomina jego zimowy odpowiednik, czyli snowboard. Różnicę stanowilina do holowania, którą trzyma wakeboarder, prowadząca do motorówki lub specjalnego wyciągu. Wakeboarding nie jest sportem typowo miejskim, gdyż nie wszędzie jest możliwość uprawiania tej dyscypliny. Wyłącznie miasta położone nad większymi akwenami lub rzekami spełniają ten warunek. Większe metropolie miejskie na zachodzie tworzą nawet specjalne parki wodne przystosowane do uprawiania tej dyscypliny. W Polsce jest to nadal melodia przyszłości, choć sport ten już może się pochwalić dużą grupą zapalonych wakeboarderów. Do rozpoczęcia przygody z wakeboardem potrzeba będzie nam przede wszystkim deska. Pamiętajmy, że najważniejszym kryterium doboru deski jest nasza waga. Na początek wystarczy podstawowy model o płaskim kształcie. Dzięki niej szybciej zdołamy opanować ABC wakeboardingu. Z czasem możemy pomyśleć nad zakupem deski o bardziej wyprofilowanym spodzie, co ułatwi nam wykonywanie skomplikowanych ewolucji wodnych. Dla bezpieczeństwa niezbędne będą również kask, kamizelka asekuracyjna oraz pianka. Lacrosse Lacrosse to mieszanka kilku gier zespołowych – piłki nożnej, koszykówki oraz hokeja. Dwie 10-osobowe drużyny rywalizują ze sobą na trawiastym boisku o wymiarach boiska futbolowego, ale mogą się poruszać za bramkami. Każdy z zawodników ma specjalny kij z siatką, którym wykonuje podania oraz rzuca na bramkę. Dyscyplina ta jest bardzo dynamiczna i widowiskowa. Nie brakuje w niej bardzo efektownych akcji i goli oraz starć fizycznych. Ze względu na charakter gry lacrosse wymaga użycia odpowiedniego sprzętu. Wspomniany kij składa się z trzech części – trzonu, główki oraz siatki. Dobór tej ostatniej jest kwestią indywidualną każdego zawodnika, a jej kształt określa precyzję rzutów i swobodę prowadzenia. Do gry używa się okrągłej, gumowej piłki, przypominającej twardością hokejowy krążek. Ponadto każdy gracz ma zestaw ochraniaczy na łokcie, klatkę piersiową, suspensor, kask i specjalne rękawice. Ultimate frisbee Coraz popularniejszą grą miejską staje się ultimate frisbee. Do jej uprawiania wystarczy odrobina równego trawnika lub piaszczystej plaży. W grze biorą udział dwie 7-osobowe drużyny. Przebieg gry nieco przypomina futbol amerykański, tyle że zupełnie bezkontaktowy. Celem jest złapanie dysku w specjalnie wyznaczonej strefie rywala, za co drużyna otrzymuje punkt. Sport ten jest o tyle przystępny, że poza frisbee nie wymaga specjalistycznego sprzętu lub akcesoriów. Ceny dobrej jakości dysku zaczynają się od 40 zł, jednak osobom chcącym zagrać po raz pierwszy wystarczy nawet najprostszy model.
Aktywnie w mieście – longboard, wakeboard, lacrosse, ultimate frisbee
Zawsze świeża i elegancka, pasuje do każdej kreacji – biała bluzka jest niezastąpiona w jesienno- zimowych stylizacjach. Nie wypada o niej zapomnieć również podczas świątecznych wizyt. Biała bluzka nigdy się nie starzeje, dlatego każda z nas musi ją mieć w swojej szafie. Jak żadna część garderoby sprawdza się o każdej porze roku i w różnych okolicznościach. Dodaje wytworności, szyku i elegancji. Na święta idealna w duecie z czarnymi ubraniami albo dla odmiany z białymi. Klasyczne zestawienie kolorystyczne bowiem zawsze się sprawdza. Noś ją do spódnicy mini, maxi lub do spodni o różnych fasonach. Stwórz wyjątkowy look, doskonały nie tylko na kolację wigilijną. Najmodniejsze fasony Ponieważ biała bluzka wciąż jest na topie, pojawia się w wielu fasonach. Najmodniejszy to oversize’owa, prosta koszula w męskim stylu, która opanowała pokazy największych światowych projektantów. Dozwolona także w wersji ozdobnej. Obszyta koronkami, z tiulowymi wstawkami, marszczeniami, żabotami, kokardami i falbankami. O prostych, nieco przykrótkich lub bufiastych, przeskalowanych rękawach, z wysoką stójką w wiktoriańskim stylu lub z seksownym dekoltem. Różne fasony, ale jeden kolor! Im bardziej oryginalna, tym lepiej. Wielki powrót białej bluzki obserwujemy już od kilku sezonów. Jeśli nie masz pomysłu, jak i z czym ją nosić podczas świąt, przedstawiamy 5 propozycji. Biała bluzka wcale nie jest nudna! Stylizacja teddy girl Wybierz klasyczną białą koszulę, obowiązkowo z kołnierzykiem i czarne zwężane cygaretki lub rozszerzane ku dołowi szwedy. Dobierz do tego oversize’ową marynarkę – czarną lub w modną biało-czarną kratkę, która sprawdzi się przez cały sezon. Do tego dodaj mokasyny lub lordsy, a otrzymasz look w stylu rockandrollowych dziewczyn lat 50. Śmiało możesz go powtórzyć, np. jako strój do biura. Przełam klasykę W tradycyjnej lub nieco zmodyfikowanej męskiej koszuli będziesz się prezentować efektownie, jeśli włożysz do niej czerwone kozaki na wysokich obcasach. Do tego dobierz klasyczną czarną marynarkę, krótką czarną spódniczką i czarną torebkę kopertówkę. Niebanalna stylizacja z pazurem wprowadzi do świątecznej garderoby ekstrawagancki charakter. Z nutką romantyzmu Delikatną, prześwitującą bluzkę z bufiastymi rękawami, kołnierzykiem i z koronkami w wiktoriańskim stylu połącz z czarną minisukienką bez rękawów. Najlepiej z dużym dekoltem, tak aby bluzka była bardziej widoczna. Do tego włóż czarne czółenka na obcasach i nie zapomnij o modnej torebce, np. okrągłej, czerwonej lub srebrnej, co podkreśli świąteczny nastrój i stanie się energetycznym akcentem. Z białą marynarką Biała bluzka z kokardą wiązaną pod szyją to prawdziwy hit. Może to być kokarda gruba, efektowna lub cienka aksamitka czy wstążka. Możesz ją zawiązać, puścić luźno lub owinąć kilka razy wokół szyi. Włóż długą, białą marynarką w rozmiarze XXL, która z powodzeniem zastąpi sukienkę. Wybierz do niej czarne kozaki za kolana. Świetnie w tym zestawieniu będą prezentowały się czarne, wąskie spodnie z wysokim stanem i szpilki. W takim towarzystwie doskonale sprawdzi się czarna listonoszka na łańcuszku. Ze spódnicą maksi Długa czarna, rozszerzana spódnica doskonale będzie wyglądać z wiązaną lub asymetryczną białą bluzką. Możesz do niej włożyć czarny szeroki pas typu gorset i czarne lub srebrne balerinki. Z kolei do wąskiej wybierz bluzkę ozdobną – prześwitującą i koronkową. Tę stylizację dopełnij czarnymi kozakami na wysokich lub płaskich obcasach. Pamiętaj też, że biała spódnica w połączeniu z czarnymi, białymi lub srebrnymi butami zapewni ci tytuł znawczyni mody. Biała bluzka jest ponadczasowa i uniwersalna. Możesz ją nosić na wiele sposobów i zawsze będziesz wyglądać nienagannie. Polecana zarówno na eleganckie spotkania, jak i kolację wigilijną. To właśnie ona podkreśli uroczysty charakter świątecznej stylizacji i rangę wyjątkowego wydarzenia.
Trendy zima 2017. Biała bluzka do świątecznej stylizacji
DIY, czyli idea „zrób to sam”, zdobywa coraz większą popularność i stale rośnie liczba osób, decydujących się spróbować samodzielnego wykonywania różnych przedmiotów – czy to w ramach domowych metamorfoz, na prezenty dla bliskich, czy po prostu, traktując to jako fascynujące hobby. Idea DIY zakłada wykorzystanie niewielkiej liczby (niekoniecznie profesjonalnych) narzędzi i wykorzystanie powszechnie dostępnych materiałów. Ogromne znaczenie dla pomyślnej realizacji projektów ma wygospodarowanie sobie przestrzeni do prac – innymi słowy domowej pracowni, w której nie tylko będziemy wcielać nasze pomysły w życie, ale i znajdziemy miejsce na przechowywanie narzędzi i różnego rodzaju akcesoriów. Domowa pracownia DIY – jak ją zorganizować? Ideałem byłoby osobne pomieszczenie poza bryłą domu, zaopatrzone w ogrzewanie i dużą liczbę sprawnych gniazdek elektrycznych, świetną wentylację i oświetlenie. Jednak dla większości z nas to nierealne. Na początek warto więc określić główną dziedzinę swoich zainteresowań i według niej szukać idealnego kącika dla swojej pasji. Innej bowiem przestrzeni potrzebuje artysta malarz, a innej fan stolarstwa, scrapbookigu czy stylizacji mebli. Co może być ci potrzebne: Miejsce do przechowywania – to jeden z najistotniejszych czynników w każdej domowej pracowni. Świetnie sprawdzą się tu regały magazynowe wraz z łatwymi do oznaczenia metalowymi bądź plastikowymi pojemnikami, a jeśli nie mamy do dyspozycji wiele miejsca – tablice warsztatowe. Blat roboczy – idealne będą stoły narzędziowe o prostej konstrukcji, zaopatrzone w półki lub szuflady. Sprawdzi się też duże biurko – o ile wybierzemy mebel, co do którego nie przeszkadza nam, że z czasem się porysuje czy zwyczajnie zniszczy. Nie zapomnijmy też o wygodnym krześle. Oświetlenie – ważne jest zawsze, lecz szczególne znaczenie zyskuje w pomieszczeniach z niewielkim oknem lub całkowicie go pozbawionych. Z szerokiego wachlarza dostępnych na rynku lamp warto wybrać te solidne, do prac precyzyjnych sprawdzą się też lampy kreślarskie – także te z lupą. Przedłużacze – najlepiej kilka o różnych długościach, przydadzą się też rozgałęźniki. box:offerCarousel Narzędzia niezbędne w każdej domowej pracowni Kluczowa jest tu odpowiedź na pytanie, czym będziemy się najczęściej zajmować. Poniższy zestaw to dość uniwersalne zestawienie, przydatne dla każdego, kto chce własnoręcznie kreować domową przestrzeń – a więc remontować, aranżować, tworzyć dodatki i dekoracje. Podstawowy zestaw majsterkowicza – najlepiej w pojemnej skrzynce narzędziowej – podstawa podstaw, bez tego ciężko wyobrazić sobie nie tylko pracownię, ale jakiekolwiek domowe funkcjonowanie. Na pewno powinien zawierać: * zestaw śrubokrętów; * zestaw kluczy płasko-oczkowych; * młotek; * kombinerki; * kilka rozmiarów wkrętów, kołków rozporowych, małe gwoździki. Poza tym potrzebne będą: akcesoria ochronne – minimum to maska przeciwpyłowa i dopasowane rękawice ochronne; szlifierka – niezbędna dla każdego fana DIY, tym bardziej takiego, który planuje odnawianie bądź stylizację mebli albo tworzenie własnych projektów w drewnie; wkrętarka z zestawem końcówek; zestaw kostek i papierów ściernych o różnych gradacjach; rozpuszczalnik; wałki i pędzle w różnych rozmiarach i z przeznaczeniem do konkretnych rodzajów prac, jakie będą najczęściej wykonywane oraz kuweta malarska; folia ochronna/malarska; dobrej jakości klej montażowy. box:offerCarousel Narzędzia, które warto mieć w domowej pracowni Można się bez nich obejść, jednak nie tylko znacznie ułatwiają pracę, ale przede wszystkim – w znaczący sposób zwiększą możliwości kreatywnego działania. Są to: pistolet do kleju na gorąco wraz z zapasem kleju; narzędzie wielofunkcyjne z zestawem końcówek; wiertarka z zestawem wierteł; odkurzacz przemysłowy. Oczywiście nie wszystkie z wyżej wymienionych przedmiotów będą w ciągłym użyciu, niemniej ich posiadanie pozwala chociażby uniknąć nerwowego biegania od sąsiada do sąsiada w sytuacji, gdy "już, zaraz, natychmiast" trzeba powiesić obrazek otrzymany na dzień matki czy ojca – byle tylko docenić dziecięcy gest. Współczesny rynek oferuje ogromny wachlarz produktów w szerokim spektrum cen, łatwo więc znaleźć coś dla siebie. Rozpoczynając przygodę z DIY, nie trzeba od razu decydować się na zakup wszystkiego, bo już samo kompletowanie wyposażenia domowej pracowni potrafi dostarczyć olbrzymiej satysfakcji. Może też być świetną podpowiedzią dla bliskich, którzy rokrocznie mają problem "co też jej/jemu kupić na urodziny?". Satysfakcja z robienia nawet drobnych prac samodzielnie jest ogromna i warto spróbować – nawet, jeśli nie dane nam będzie połknąć bakcyla majsterkowania.
W królestwie DIY – narzędzia niezbędne w każdej domowej pracowni
Regularne korzystanie z kuchni sprawia, że musimy dbać o sprzęt, który się w niej znajduje. Kiedy przyrządzamy potrawy, nieuniknione są zabrudzenia na płycie grzewczej, piekarniku czy też kurkach na kuchence. Podpowiadamy, jak skutecznie wyczyścić te miejsca i jakich metod użyć. Kuchnia to pomieszczenie, w którym zawsze powinna panować czystość. Nie tylko przygotowujemy tam potrawy i spożywamy posiłki, ale to także wizytówka naszego domu. Poniżej kilka sposobów na zachowanie czystości w problematycznych miejscach, w kuchni. Jak czyścić piekarnik? Choć na rynku dostępnych jest wiele specjalistycznych środków przeznaczonych do czyszczenia piekarnika, warto jednak zacząć od domowych metod. Nie tylko zaoszczędzimy dzięki temu pieniądze, ale także szybko i skutecznie pozbędziemy się problemu. Zanim rozpoczniemy czyszczenie, pamiętajmy, aby pozbyć się brudu z każdej części piekarnika. Mowa tutaj o gałkach, ściankach piekarnika, rusztach, zawiasach czy drzwiczkach. Każdy element wymaga częstego przecierania, aby nie nagromadziła się zbyt duża warstwa tłuszczu. W przeciwnym razie skuteczne usunięcie brudu będzie bardzo uciążliwe. Piekarnik – jakie środki do mycia? Najlepszymi środkami do mycia piekarnika są: płyn do naczyń, soda oczyszczona oraz ocet. Niekiedy zdarza się jednak, że sam płyn do mycia może okazać się mało skuteczny, a wtedy warto dodać do niego odrobinę sody oczyszczonej. Wystarczy tylko jedna łyżka, a dzięki temu wzmocnimy działanie i skutecznie usuniemy zaschnięty brud. Ocet z kolei nie powinien być stosowany w czystej postaci. Należy zrobić specjalny roztwór, który miesza się z wodą w proporcji 1:1. Takim środkiem należy przetrzeć cały piekarnik i pozostawić na pół godziny. Po upływie czasu wytrzeć wilgotną ściereczką. Piekarnik samoczyszczący Warto pamiętać, że rynek wychodzi naprzeciw naszym oczekiwaniom i dostępne są także modele, które czyszczą się same. Brzmi to absurdalnie? Być może, jednak to prawda. W takich piekarnikach dostępna jest funkcja o nazwie „piroliza”. Po wciśnięciu odpowiedniego przycisku, blokują się drzwi, piekarnik szybko się nagrzewa do wysokiej temperatury i dzięki temu, poprzez spalanie, usuwa znajdujące się w nim zanieczyszczenia. Jak czyścić kurki i pokrętła na kuchence? W tym przypadku pierwsza kwestią jest zdemontowanie ruchomych elementów znajdujących się na kuchence. Jeśli uda nam się to zrobić, wtedy należy umieścić je w naczyniu wypełnionym octem winnym na kilkanaście minut. Jeśli po upływie czasu nadal pozostaje na nich brud, warto doczyścić je delikatną szczoteczką, może być nawet szczoteczka do zębów. Następnie wystarczy je opłukać w wodzie i wytrzeć do sucha. Płyta grzewcza – jak poradzić sobie z zabrudzeniami? Płyta grzewcza niezależnie od modelu (indukcyjny, elektryczny czy gazowy) należy do wyjątkowo narażonych na zabrudzenia elementów wyposażenia naszej kuchni. Jak zatem dbać o płyty, aby ich czyszczenie nie zabierało nam dużo czasu i wymagało niewiele wysiłku? Kiedy zdarzy się, że potrawa wykipi, wtedy najlepszym rozwiązaniem będzie natychmiastowe zasypanie zabrudzeń solą. Dzięki temu płyta się nie przypali, a my sami nie będziemy mieć problemu z usunięciem nieczystości. Oczywiście warto mieć pod ręką ocet winny, który tutaj również sprawdzi się idealnie. Ponadto możemy zainwestować w specjalny środek do czyszczenia kuchenek. Pamiętajmy, że najważniejsza jest codzienna pielęgnacja. Jeśli będziemy prawidłowo dbać o nasz sprzęt, nie nawarstwi się brud, który ciężko jest później usunąć. Wystarczy jedynie odrobina chęci, konsekwencja i zdrowy rozsądek, a z pomocą domowych środków usuwanie zabrudzeń nie sprawi nam większego problemu.
Jak wyczyścić problematyczne miejsca w kuchni – piekarnik, kurki i płytę grzewczą?
Efekt mokrych włosów, czyli wet look, to ostatnio ulubiona fryzura gwiazd show biznesu, które często wybierają ją na wielkie wyjścia. Podpowiadamy, jak odtworzyć ją w domu. Wet look już od kilku sezonów króluje nie tylko w sesjach zdjęciowych do magazynów modowych, ale również na czerwonych dywanach. Jego fankami są m.in. siostry Gigi i Bella Hadid, Kim Kardashian, Kendall Jenner, Zendaya, Demi Lovato czy też Emma Watson. Nic dziwnego – gładko przylizane włosy mogą prezentować się naprawdę szykownie, pod warunkiem, że zostały potraktowane odpowiednim kosmetykiem. Bardzo łatwo o przesadę podczas stosowania produktów nabłyszczających. Można wówczas skończyć z tłustymi włosami zamiast lekko wilgotnych. Sprawdź, jak wyczarować gwiazdorski wet look w domu. Pomada Sądziłaś, że do uzyskania efektu mokrych włosów będziesz potrzebować wielu produktów? Niespodzianka: potrzebujesz tylko jednego! Lakier do włosów, żel, sprej wygładzający – żaden z nich nie będzie ci potrzebny. Jedyny produkt, w który powinnaś się zaopatrzyć to pomada do włosów. Fryzjerki gwiazd szczególnie polecają tradycyjne, oldskulowe pomady dla mężczyzn. Pomada pięknie wygładza włosy, nie pozostawia śladów w postaci płatków produktu, a przy tym nie tworzy niechcianych loczków. Dodatkowo pomadę bardzo łatwo się zmywa – produkt idealny! Wiesz już, czego potrzebujesz do wykreowania wet looku w domu. Teraz czas na wskazówki, jak wykonać konkretne fryzury krok po kroku. Gładki kucyk, a może rozpuszczone włosy zaczesane do tyłu? Wybierz swój ulubiony look i odtwórz go z pomocą naszych podpowiedzi. Gładki kucyk Do wykonania tej fryzury oprócz pomady będziesz potrzebować pędzelka z włosia, np. takiego, jakiego używa się do farbowania włosów. Zanurz pędzelek w pomadzie i nakładaj nim produkt na włosy – sekcja po sekcji. Zwróć uwagę na to, aby pokryć pomadą każdy kosmyk. Dzięki temu nie będziesz zmagać się z niepokornymi, odstającymi włoskami. Włosy pokryte pomadą zbierz do tyłu i upnij w niski kucyk. Tak, to takie proste! Wygładzona, błyszcząca fryzura jest niezwykle elegancka i szykowna sama w sobie, ale jeśli wybierasz się na imprezę, możesz podkręcić ją akcesoriami do włosów – ozdobnymi wsuwkami lub gumką z metalową obręczą. Włosy zaczesane do tyłu Jeśli chcesz wyglądać jak prawdziwa kalifornijska beach babe, spróbuj wyczarować ze swoich włosów gładką kurtynę, zaczesaną do tyłu. Nadal będziesz potrzebować pomady, ale tym razem technika wykonania fryzury będzie nieco inna. Nabierz sporą ilość pomady na dłoń i wetrzyj ją we włosy u nasady – dokładnie tak, jak przy krótkich włosach robią to mężczyźni z żelem. Upewnij się, że wszystkie kosmyki są dokładnie pokryte pomadą, a następnie sięgnij po grzebień z cienkimi ząbkami. Przeczesuj nim włosy do tyłu, równomiernie rozprowadzając pomadę. Powinnaś przeczesać wszystkie kosmyki ok. 10 razy, żeby uzyskać doskonały efekt. Pomadą powinny być pokryte włosy u nasady i w środkowej części, natomiast końce kosmyków pozostawione naturalne. Dzięki temu fryzura nie jest sztywnym hełmem i zachowuje elastyczność. Wykończ ją, wcierając we włosy niepokryte pomadą serum wygładzające, które je nabłyszczy bez obciążania. Jak widać, wyczarowanie wet look hair w domowym zaciszu wcale nie musi być trudne. Wystarczy, że zaopatrzysz się w dobrą pomadę, pędzelek, grzebień oraz serum i możesz działać! Zainspiruj się zdjęciami największych gwiazd oraz naszymi podpowiedziami, a na pewno uda ci się odtworzyć stylizacje lekko wilgotnych włosów. Gładki kucyk, a może zaczesane do tyłu włosy? Który wariant wet looku wybierzesz dla siebie?
Wet look, czyli efekt mokrych włosów
Owoce morwy nieco przypominają jeżyny i mają słodko-kwaśny smak. Na uwagę zasługują zarówno ze względu na walory smakowe, jak i właściwości lecznicze. Małe, niepozorne owoce kryją w sobie bogactwo składników, które pozytywnie wpływają na nasze zdrowie. Czym jest morwa? Roślina ta występuje w kilku odmianach, ale najczęściej można spotkać morwę białą oraz czarną. Pochodzi z Azji – w Chinach uprawiano ją już kilka tysięcy lat temu. Wykorzystywano ją do hodowli jedwabników, które żywiły się właśnie morwą. Z czasem poznano również lecznicze właściwości morwy i zaczęto ją wykorzystywać w medycynie naturalnej. Obecnie krzewy morwy można spotkać również w innych zakątkach świata, także w Polsce. Słodko-kwaśnych owoców używa się do deserów, ciast, win i nalewek. Do celów leczniczych wykorzystuje się wyciąg z owoców, liście oraz suszone owoce. Jak ten niezwykły owoc wpływa na zdrowie? Cenne antyoksydanty z morwy Liście, łodygi i owoce morwy są źródłem wielu ważnych dla zdrowia przeciwutleniaczy. Trudno przecenić wpływ antyoksydantów na naszą kondycję – nie tylko wzmacniają naturalną odporność organizmu, ale również skutecznie walczą z wolnymi rodnikami i szkodliwymi substancjami, które wywołują choroby. Spożywanie owoców morwy może pomóc w zapobieganiu nowotworom, infekcjom oraz cukrzycy. Morwa jest też źródłem resweratrolu – antyoksydantu, który hamuje procesy starzenia, wydłuża życie, chroni przed chorobami układu krążenia i obniża ciśnienie krwi. Morwa biała na cukrzycę Morwa biała to jeden z najlepszych naturalnych produktów dla cukrzyków. Dzięki zawartości alkaloidów roślina reguluje poziom cukru we krwi. Substancje te hamują rozkład węglowodanów do cukrów prostych, przez co stężenie glukozy utrzymuje się na stabilnym poziomie. Morwa biała może być stosowana przez diabetyków. Co ważne, po jej spożyciu u chorych nie występują skutki uboczne charakterystyczne dla leków farmakologicznych na cukrzycę, takie jak senność czy problemy żołądkowe. Odchudzanie z morwą Właściwości morwy można też wykorzystać podczas odchudzania. Wiele osób borykających się z nadwagą ma problemy z nagłymi atakami głodu. Instynktownie sięgamy wtedy po niezbyt zdrowe przekąski, które szybko sycą i dodają energii. Stosując preparaty z morwą, możemy uniknąć chęci na podjadanie. Morwa pozwala utrzymać stały poziom cukru, przez co nie grożą nam nagłe spadki glukozy, które kończą się właśnie wilczym apetytem. Poza tym owoce morwy zawierają pektyny, które dają uczucie sytości na dłużej i poprawiają perystaltykę jelit. Morwa na odporność i dobrą kondycję Warto wiedzieć, że morwa jest źródłem wielu witamin i minerałów. W owocach znajdziemy witaminę C, K, żelazo, potas, magnez, mangan oraz błonnik. Na uwagę zasługują również liście morwy. Są bogate w witaminy z grupy B, które pozytywnie działają na układ nerwowy, regulują metabolizm i uczestniczą w produkcji czerwonych krwinek. Jak stosować morwę? Morwa jest niezwykle uniwersalną rośliną, którą można wykorzystywać na wiele sposobów. Przede wszystkim warto sięgnąć po świeże owoce morwy. Rzadko można spotkać je w sklepach, ale krzaki morwy często uprawia się w ogrodach. Do dyspozycji mamy oczywiście suszone owoce, które można dodawać do jogurtu, muesli albo traktować jako smaczną i zdrową przekąskę. Z suszonych liści morwy białej przygotowuje się herbatę (polecaną zwłaszcza osobom, które chcą ustabilizować poziom cukru). Dostępne są również suplementy w tabletkach zawierające ekstrakt z morwy oraz sok, który należy pić przed posiłkiem. Produkty te skierowane są głównie do osób, którym zależy na odchudzających właściwościach morwy.
Właściwości lecznicze morwy
Nowa książka autorki „Diety uzdrawiającej organizm” to odpowiedź na poszukiwania tysięcy osób, które cierpią na insulinooporność lub cukrzycę. Magdalena Makarowska największą popularność zdobyła dzięki serii książek „Jedz pysznie”, choć ma na swoim koncie zdecydowanie więcej ciekawych pozycji, napisanych samej lub w towarzystwie innych znanych specjalistów i propagatorów zdrowego odżywiania. Jakiś czas temu dużo szumu zrobiło pojawienie się na rynku jej książki „Dieta uzdrawiająca organizm”. Zainteresowanie tytułem było duże, bo to jedna z pierwszych popularnych i przystępnych pozycji, które dotykają tematu diety przy insulinooporności. Odzew osób, które na co dzień zmagają się z tym schorzeniem lub z cukrzycą, był tak wielki, że Makarowska postanowiła swoją kolejną książkę poświęcić wyłącznie tej tematyce. Tak powstał poradnik i książka kucharska „Jedz pysznie z niskim indeksem glikemicznym”. Dieta, a raczej styl życia Nowa książka Makarowskiej skierowana jest do osób walczących z otyłością i nadwagą, a przede wszystkim do tych, u których rozwinęła się insulinooporność lub pełna cukrzyca typu II. Oba te schorzenia wymagają od nas odpowiedniej zdrowej i zbilansowanej diety, która pomoże utrzymać poziom insuliny we krwi na bezpiecznym poziomie. W tym wyjątkowo pomocna jest dieta o niskim indeksie glikemicznym. Słowo „dieta”, kojarzące się zwykle z ograniczonymi jadłospisem i liczbą pochłanianych kalorii, średnio tu jednak pasuje, ponieważ to bardziej styl życia, wpływający nie tylko na nasze zdrowie i wagę, ale również na samopoczucie. Makarowska udowadnia bowiem, że dieta o niskim IG nie musi być monotonna, pozbawiona smaku i trudna do utrzymania. Wręcz przeciwnie – na ponad 300 stronach znajdziemy tu przepisy na proste i szybkie w przygotowaniu dania na każdą porę dnia. Od śniadań przez pożywne lunche, obiady i słodkie (tak!) desery aż po propozycje dań na kolację. Ogromnym plusem „Jedz pysznie…” jest przekazywana tu filozofia autorki, która nie wierzy w dokładne liczenie i odmierzanie składników. Makarowska preferuje bowiem kuchnię na oko, co nie tylko pozwala bardziej cieszyć się gotowaniem, ale też usprawnia i przyspiesza ten proces. Autorka zachęca, byśmy sami kontrolowali swoje porcje, słuchając sygnałów wysyłanych przez nasz organizm. Rozumie również, że w dzisiejszym świecie sztywne trzymanie się dietetycznego reżimu bywa trudne, bo żyjemy szybko, dużo pracujemy i nie zawsze mamy czas, by zjeść dokładnie tyle, ile powinniśmy. Zaletą jej diety okazuje się więc to, że liczba przyjmowanych kalorii jest płynna – jednego dnia można zjeść mniej, a drugiego nieco więcej i nie stanie się nic strasznego. Jeżeli jednak trudno wam wyobrazić sobie gotowanie bez ścisłych wytycznych i reguł, to przy przepisach znajdziecie też kilka pomocnych sposobów na obliczenie dokładnych ilości, jakie będą potrzebne do przygotowania określonego dania. Więcej praktyki, mniej teorii „Jedz pysznie z niskim indeksem glikemicznym” to zdecydowanie poradnik przeznaczony dla osób, które już dobrze poruszają się w temacie insulinooporności, cukrzycy, problemów z tarczycą czy PCOS (zespołem policystycznych jajników). Świadczyć może o tym fakt, że zdecydowana większość książki Magdaleny Makarowskiej poświęcona jest samemu gotowaniu i przepisom. Autorka zawarła tu jednak niewielką część teoretyczną, w której w prosty i przystępny sposób wyjaśnia najważniejsze pojęcia, wprowadzając nas w świat insuliooporności i diety o niskim IG. Opisuje też często mylone pojęcia IG i ŁG (czyli ładunku glikemicznego), jasno je rozróżniając. Przepisy z „Jedz pysznie…” dostosowane są w większości do osób, które nie mogą jeść glutenu. Będą tu zarówno dania mięsne, jak i wegetariańskie, a dużą część wykorzystywanych w propozycjach Makarowskiej składników znajdziemy w każdym sklepie. Jednakże w książce nie brakuje również propozycji bardziej egzotycznych, co zapewnia różnorodność i pozwala odkrywać nowe smaki – w zdrowym i bezpiecznym wydaniu. Źródło okładki: www.wydawnictwofeeria.pl
„Jedz pysznie z niskim indeksem glikemicznym” Magdalena Makarowska – recenzja
Dziewiąta część serii „Mortal Kombat” pojawiła się w 2011 roku i jest ostatnią odsłoną, jaka zostanie wydana na konsole poprzedniej generacji. Gra nadal sprawia graczom wiele radości i warto zapoznać się z tą jedną z najlepszych konsolowych i komputerowych bijatyk, zanim pojawi się jej kontynuacja o tytule „Mortal Kombat X”. „Mortal Kombat” to jedna z najpopularniejszych serii gier z gatunku bijatyk, w których naprzeciwko siebie staje dwóch graczy i toczy krwawy pojedynek aż do bolesnej śmierci jednej z postaci. Dziewiąta część cyklu to też powrót do korzeni. Historia „Mortal Kombat” opowiedziana na nowo Pierwsza odsłona „Mortal Kombat” pojawiła się w 1992 roku na automatach do gier i dopiero później przeniesiono ją na konsole i komputery osobiste. Od tego czasu seria urosła do miana kultowej, a gra doczekała się aż ośmiu pełnoprawnych kontynuacji i licznych spin-offów. W 2011 roku twórcy postanowili wydać reboot cyklu, w którym mimo wszystko fabuła odgrywa drugorzędne znaczenie. W najnowszym „Mortal Kombat” zastosowano mało oryginalny wybieg fabularny w postaci cofnięcia się w czasie świadomości boga piorunów Raidena. Ostrzegł on młodszą wersję samego siebie przed przyszłymi wydarzeniami. To wystarczyło, by zmienić bieg historii. Dzięki temu „Mortal Kombat” z 2011 roku to idealny moment, by młodsi stażem gracze zapoznali się z serią, a dla starszych fanów to powiew świeżości. Kampania to pretekst do kolejnych pojedynków W „Mortal Kombat” gracz może rozegrać krótką kampanię dla pojedynczego gracza, która rzuca przeciwko sobie kolejnych przeciwników na różnorodnych mapach. Pomiędzy starciami odgrywane są dobrze wyreżyserowane filmowe przerywniki. Wśród grywalnych bohaterów znalazła się plejada postaci z poprzednich części serii, w tym Johnny Cage, Sonya Blade, Liu Kang i Raiden, ale to dopiero początek listy zawodników biorących udział w turnieju. Wszyscy fani serii powinni być zadowoleni. Nie zabrakło też ikonicznych wojowników takich jak Scorpion i Sub-Zero oraz całej gamy innych czarnych charakterów. W trakcie gry jednoosobowej można odblokować kolejnych bohaterów, a za zebrane punkty można zdobyć nowe ciosy Fatality, dostęp do szkiców koncepcyjnych i tym podobne. Gra premiuje kolejne wygrane potyczki, a odblokowanie całej dodatkowej zawartości zajmie długie godziny. Wisienką na torcie jest tryb wyzwań, który wymaga od gracza nie wygranej w starciu, ale wykonania podczas pojedynku określonych akcji. Nowe, jeszcze lepsze „Mortal Kombat” Oprócz kampanii fabularnej gracz może brać udział w wielu wyzwaniach, podczas których musi toczyć kolejne walki z coraz trudniejszymi oponentami sterowanymi przez sztuczną inteligencję. Sterowanie w grze jest bardzo intuicyjne, ale pojedynki są także dynamiczne i wymagają od graczy dużej zwinności. Odpowiednia kombinacja naciskanych przycisków pozwala na wykonywanie ataków specjalnych, a każda z postaci ma swój własny, unikalny cios X-Ray prezentujący zadawane obrażenia w formie widoku rentgenowskiego. Nie obyło się też bez ciosów kończących o nazwie Fatality okraszonych bardzo krwawymi animacjami. To, co najważniejsze w „Mortal Kombat”, to tryb wieloosobowy W „Mortal Kombat” z 2011 roku można grać nie tylko z innymi osobami przez Internet, ale też lokalnie na jednym ekranie za pomocą dwóch kontrolerów. Sprawia to wiele radości, a pojedynki potrafią być naprawdę emocjonujące. Na specjalną uwagę zasługuje tryb o nazwie Test Your Luck, który zmienia reguły gry. Podczas walki w trybie Test Your Luck przed każdym pojedynkiem losowanych jest kilka efektów zmieniających zasady. Może to być np. walka bez rąk, trzęsienie ziemi, odwrócenie sterowania, szybsza regeneracja zdrowia lub brak możliwości wykonywania określonego typu ataków. Część z bonusów lub kar może zostać przyznana tylko jednej z postaci, a niektóre dotyczą obu przeciwników. Dzięki czemu każda z potyczek jest nieco inna od poprzedniej nawet przy wykorzystaniu tych samych postaci, a gra nie znudzi się przez długi, długi czas. Źródło okładki: www.netherrealm.com
„Mortal Kombat” (2011) – recenzja
Żarówki LED to nowoczesne i energooszczędne oświetlenie. Możesz je wykorzystać zwłaszcza w formie elastycznej taśmy. Z powodzeniem zamontujesz ją zarówno w domu, jak i na zewnątrz. Sprawdź, do czego ci się może przydać. Taśma LED to coraz popularniejszy sposób oświetlenia miejsc, w których trudno zamontować zwykłe lampy. Przyda się w kuchni nad blatem, w korytarzu przy stopniach schodów, w salonie, podświetlając telewizor, ale również doświetlając nasze rośliny. Dowiedz się, dlaczego taśma LED to najlepsze rozwiązanie dla ciebie, i wybierz miejsce, gdzie ją umieścisz. Taśma LED w nowoczesnym wnętrzu Od nowoczesnych wnętrz oczekujemy zarówno funkcjonalności, jak i estetyki. Oświetlenie LED-owe idealnie wpisuje się w te założenia. Żarówki LED są energooszczędne – pobierają nawet 80% mniej energii niż standardowe odpowiedniki – oraz ekologiczne, ponieważ emitują mniej od nich dwutlenku węgla. Do tego działają nawet 50 razy dłużej od zwykłych świetlówek, dlatego rzadziej będziesz je wymieniał. Plusem jest również elastyczność i możliwość docinania do potrzebnej długości taśmy LED, dzięki czemu dopasujesz je do miejsca, które ma oświetlać, ukryjesz, jeżeli nie chcesz, by była widoczna, oraz zamontujesz w obszarach trudno dostępnych. Taśma LED do uprawy roślin i akwarium Niektóre rośliny należy doświetlać, zwłaszcza w okresie zimowym. Jeżeli pieczołowicie dbasz o swoje kwiaty albo chcesz w swoim domu stworzyć przyjemne miejsca relaksu wśród zieleni, wypróbuj taśmę LED, która zapewni odpowiednie oświetlenie twoim uprawom. Na takim naświetlaniu nie stracisz fortuny, ponieważ diody LED są energooszczędne. Do tego najlepiej nadają się dla roślin, bo mają odpowiednią dla nich długość fal świetlnych. Wybierz taśmę z diodami LED w kolorach czerwonym i niebieskim, które są roślinom najpotrzebniejsze. W skrócie: czerwone korzystnie wpływają na kwitnienie, a niebieskie odpowiadają za właściwy wzrost i rozwój. Rośliny pod wodą też z powodzeniem doświetlisz za pomocą taśmy LED. Bez problemu zamontujesz ją w akwarium, ponieważ jest wodoodporna. Dzięki temu, że się nie nagrzewa, temperatura wody nie wzrośnie, jak to się dzieje przy standardowych świetlówkach. Plusem LED-ów jest również energooszczędność i długa żywotność, dzięki czemu utrzymanie okazałego akwarium nie będzie wcale kosztowne. Funkcjonalne użycie taśmy LED Zastosowanie funkcjonalne taśmy LED nie kończy się na uprawie roślin. Takie oświetlenie przyda się również w kuchni. Umieszczone nad blatem (ukryte pod szafkami wiszącymi) będzie go idealnie rozświetlać wieczorami, kiedy nie chcesz korzystać z źródła światła. Ciekawie zaprezentują się też zaakcentowane w ten sposób szafki ze szklanymi frontami albo cokół. Taśma LED jest niezastąpiona także jako oświetlenie schodów. Wystarczy, że przymocujesz ją pod każdym stopniem. Dla bezpieczeństwa domowników światło możesz zostawić włączone na całą noc, jednocześnie nie martwiąc się o wysokie rachunki. Oświetlenie dekoracyjne Taśmy LED używa się również w celu wyeksponowania wybranego elementu, który za pomocą punktowego źródła światła staje się dekoracją zwracającą uwagę gości. Jeżeli masz w domu interesujący obraz, ścianę z cegły, podwieszany sufit, którego poziomy chcesz podkreślić, albo wnęki, na których stoją ciekawe ozdoby, zastosuj taśmę LED! Umieszczona za telewizorem albo ukształtowana w ciekawy wzór na ścianie nada salonowi przytulny klimat. Możliwość wyboru koloru diod daje już kompletną dowolność w aranżacji oświetlenia. Na jej korzyść przemawia również to, że jest samoprzylepna i elastyczna, dzięki czemu z łatwością przymocujesz ją nawet w trudno dostępnych miejscach. Taśma LED to idealny sposób na oszczędność, ekologię, a także klimatyczne oraz funkcjonalne oświetlenie. Jesteś zapalonym ogrodnikiem, kolekcjonujesz obrazy, a może potrzebujesz dyskretnego oświetlenia do swojej nowoczesnej kuchni? Taśmy LED mają szerokie zastosowania. Do czego ty jej użyjesz?
Taśma LED – do czego przyda się w domu?
Allegro Ads - jak działa budżet dzienny Tworząc kampanię Allegro Ads definiujesz budżet dzienny, czyli kwotę dziennych wydatków na reklamy wybranych ofert. Poniżej znajdziesz informacje: * czym jest budżet dzienny * dlaczego dzienne wydatki mogą się różnić * jaka jest maksymalna różnica wydatków Budżet dzienny Budżet dzienny to kwota dziennych wydatków reklamowych. Wartość dziennego budżetu ustawiasz w panelu reklamowym podczas tworzenia i edycji grupy reklam. W pełnym cyklu, który liczymy jako 7 dni od poniedziałku do niedzieli, Twoje wydatki nigdy nie przekroczą kwoty budżetu dziennego pomnożonej przez dni pozostałe do końca tygodnia. Jak działa budżet dzienny Nie oznacza to jednak, że każdego dnia wydasz dokładnie tę samą kwotę. W zależności od dnia, ruch na Allegro różni się - czasem jest bardzo wielu potencjalnych kupujących, czasem jest ich mniej. Dzięki przeniesieniu części budżetu z dni, gdy ruch jest mniejszy, możemy w pełni wykorzystywać potencjał w dni ze zwiększoną liczbą zapytań. Dla Ciebie oznacza to bardziej efektywne wykorzystanie budżetu. Zazwyczaj wahania nie są duże - maksymalna różnica między ustawionym budżetem dziennym, a faktycznymi wydatkami może wynieść 30%. Jest to górna granica, która mogłaby zostać osiągnięta tylko w wypadku bardzo dużej liczby potencjalnych kupujących. To rozwiązanie pozwoli Twoim reklamom wyświetlać się częściej, gdy ruch na Allegro jest większy.
Jak działa budżet dzienny
Pielęgnacja skóry alergicznej dziecka to ogromne wyzwanie dla każdego rodzica. Taka skóra jest sucha, często się łuszczy, piecze i jest wyjątkowo podatna na podrażnienia. A o te nie trudno, gdy dziecko drapie zmienione chorobowo miejsca. Aby ulżyć i złagodzić skórne objawy alergii, bardzo ważne jest właściwe postępowanie i wybór odpowiednich kosmetyków. Każdego roku rośnie liczba dzieci cierpiących na różne postacie alergii skórnych. Szczególne żniwo zbiera atopowe zapalenie skóry zwane AZS, którego głównym objawem jest uporczywy świąd. Aby mu zapobiec, nie doprowadzając do rozwoju kolejnych infekcji, niezbędna jest właściwa pielęgnacja chorej skóry. Jak sobie radzić z alergią skórną u dziecka? Podstawową zasadą postępowania ze skórą alergiczną jest unikanie czynników odpowiedzialnych za zaostrzenie choroby, takich jak alergeny pokarmowe czy alergeny wziewne oraz czynniki drażniące skórę np. detergenty czy odzież wełniana. Warto zadbać o częstą zmianę pościeli, sprzątanie na mokro i wietrzenie. Dzięki temu ograniczona zostanie ilość roztoczy kurzu, których obecność nasila reakcje alergiczne. Ważną rolę w profilaktyce alergii skórnych odgrywa właściwa dieta, a szczególnie spożywanie nienasyconych kwasów tłuszczowych zawartych m.in. w: rybach morskich, nasionach dyni i słonecznika, oleju z wiesiołka, które wspomagają nawilżanie skóry od wewnątrz. Emolienty – kosmetyki alergików Alergie skórne wywołują uporczywy świąd. Aby mu zapobiec, warto zastanowić się nad wyborem odpowiednich preparatów o działaniu łagodzącym objawy alergii. Produkty szczególnie polecane w leczeniu objawów alergii skórnych to kosmetyki znane jako emolienty. Są to środki, które nie tylko natłuszczają wysuszoną skórę, ale dodatkowo dbają o to, aby skóra nie traciła swojej naturalnej wilgoci. Emolienty pomagają zatrzymać naturalną wodę we wnętrzu skóry, chronią naskórek przed wnikaniem niepożądanych substancji z zewnątrz, zmiękczają, a nawet odżywiają wysuszoną skórę. Kąpiel dziecka z alergią skórną Sucha, wrażliwa i atopowa skóra powinna być oczyszczana bardzo delikatnymi środkami, które jej nie przesuszają. Nie jest wskazane stosowanie mydła alkalicznego, ale produktów, które już podczas kąpieli uzupełniają naturalną barierę ochronną skóry. Powinny one posiadać neutralny dla niej pH (5,5). Kąpiąc dziecko ze skłonnościami do suchej, alergicznej skóry można dodać do wody emolienty w postaci emulsji, olejków czy pianki. Czym kierować się przy ich wyborze? Ważne, aby nie zawierały parabenów, PEG-ów i substancji zapachowych. Na uwagę zasługują pianki i emulsje do kąpieli Atoperal Baby, Floslek For Baby oraz Mediderma Bath. Nawilżanie skóry alergicznej po kąpieli Po kąpieli, należy skórę dziecka dodatkowo natłuścić. Służą temu mleczka, kremy i balsamy. Dokonując zakupu, powinno się wybierać te, stworzone z myślą o małych alergikach. Z pomocą przychodzą kremy dla dzieci Atoperal Baby, Balneum Optiderm i Oilatum Soft Cream, które nawilżają i chronią skórę przed wysuszeniem, łagodząc nieprzyjemny świąd. Innym rozwiązaniem są balsamy do ciała dla dzieci, które rozprowadzają się łatwiej niż krem, dzięki czemu mogą być z powodzeniem stosowane na całą powierzchnię ciała, jak np. Bubchen Milk – nawilżające mleczko dla niemowląt z substancjami pochodzenia naturalnego, które nie zawiera oleju parafinowego i środków barwiących, czy HIPP Babysanft mleczko do ciała z olejkiem migdałowym. Godny polecenia jest balsam z oliwką dla niemowląt i małych dzieci Schlecker firmy AS Baby. Zawiera bisabolol, substancję czynną rumianku, znaną ze swoich właściwości przeciwzapalnych. Podobnie jak Hipp nie zawiera barwników i konserwantów. Aby skóra małego alergika nie była powodem nieprzespanych nocy, ważna jest jej kompleksowa i systematyczna pielęgnacja. Należy wybierać produkty absolutnie bezpieczne dla dzieci oraz spełniające najwyższe normy jakości. Trzeba pamiętać o tym, aby dodatkowo „nie obciążać” niedojrzałej jeszcze w pełni skóry dziecka.
Kosmetyki dla alergika
Brodzik – wydaje się, że jego wybór jest prosty i nie wymaga zastanowienia. Prawda jest jednak taka, że ilość oferowanych przez salony łazienkowe produktów tego typu jest zdumiewająco duża. Co zatem wybrać? Lepszy będzie płytki brodzik, czy może przyda nam się głęboki? Łazienkowe dylematy Urządzanie łazienki jest zajęciem wymagającym wyobraźni i wiedzy. Większość z nas ma niewielkie pomieszczenia, w których trzeba zmieścić wiele elementów: toaletę, umywalkę, prysznic lub wannę, a czasem też pralkę. Właściciele dużych łazienek mają większe pole do zagospodarowania przestrzeni, a tym samym mniejsze dylematy. W tych niewielkich zazwyczaj najlepszym rozwiązaniem jest prysznic, jednak myliłby się ten, kto sądzi, że decyzja o jego wyborze zamyka temat. Wybór kabin prysznicowych i elementów związanych z ich wyposażeniem jest tak duży, że wybór kształtu kabiny, jej wielkości, materiału, z jakiego będzie wykonana czy baterii, jaką zamontujemy, nie jest łatwy. Pierwszą decyzją, jaką musimy podjąć, jest wybór brodzika. Nie jest to proste. Trzeba bowiem połączyć walory estetyczne z indywidualnymi potrzebami, a także wziąć pod uwagę swoje przyzwyczajenia i… upodobanie do sprzątania. Bez brodzika Modnym trendem jest kabina prysznicowa, która nie ma brodzika. Woda jest odprowadzana do kanalizacji dzięki odpowiednio wyprofilowanej podłodze, na której ułożone są płytki, często w formie mozaiki. Jest to bardzo efektowny sposób na urządzenie łazienki, jednak ma swoje wady. Największą z nich jest możliwość zapchania się odpływu, co zdarza się często, gdyż dostają się tam włosy i inne zanieczyszczenia. W takim wypadku trzeba szybko oczyścić odpływ, by uniknąć zalania całej łazienki. Kolejną wadą jest czyszczenie. W większości polskich domów woda jest na tyle twarda, że tworzy nieestetyczne osady z kamienia. Są one możliwe do usunięcia dzięki częstemu używaniu silnych detergentów. Wymaga to jednak systematyczności. Nie wolno tego zaniedbać, bo gruba warstwa kamienia staje się z czasem niemożliwa do usunięcia, tworząc brzydki nalot. Warto też pamiętać, że kabina bez brodzika wymaga odpowiedniej wylewki podłogi, by spady dzięki działaniu grawitacji kierowały wodę do odpływu. Płytki brodzik Większość kabin w salonach łazienek jest sprzedawana z płytkimi brodzikami. Nie da się ukryć, że są one bardzo ładne, nie przytłaczają łazienki, są nowoczesne i estetyczne. Większość z nich nie ma jednak możliwości zamknięcia odpływu. Takie brodziki są najpopularniejsze. Są stosunkowo łatwe do czyszczenia, gdyż ich powierzchnia nie sprzyja osadzaniu się na nich nieczystości. Wystarczy je sprzątać gruntownie raz w tygodniu, by wyglądały ładnie i świeżo. Nie mają wielu zakamarków, które trudno domyć. Niestety, do ich wad należy zaliczyć niemożliwość napuszczenia do nich wody, co czasem bywa przydatne. Brodzik głęboki Na brodzik głęboki decydują się zazwyczaj osoby z małymi dziećmi. W przypadku braku wanny taki brodzik staje się jej substytutem i pozwala maluchom na kąpanie się bez konieczności kupowania np. wanienki. Głęboki brodzik jest także użyteczny, gdy musimy namoczyć zabrudzone ubrania lub po prostu wyprać coś ręcznie. Jest on też odpowiedni dla osób starszych, gdyż zazwyczaj ma specjalne miejsce, na którym można usiąść w czasie kąpieli. O walorach estetycznych głębokiego brodzika można dyskutować. Nie jest tak subtelny jak jego płytki odpowiednik i w niewielkiej łazience sprawia „ciężkie” wrażenie, jednak jego użyteczność może przeważać nad wyglądem, o którym się w zasadzie nie dyskutuje, gdyż – jak wiadomo – każdemu podoba się co innego. Powierzchnia głębokiego brodzika jest łatwa do czyszczenia, choć wymaga odrobinę więcej wysiłku niż przy jego płytkim odpowiedniku. Najważniejsza przy wyborze brodzika – poza upodobaniami estetycznymi – jest jego użyteczność. Określenie naszych potrzeb jest kluczowe przy podejmowaniu decyzji o rodzaju brodzika, na jaki zdecydujemy się w naszej łazience.
Brodzik płytki czy głęboki?
Zdrowy sen i prawidłowy wypoczynek są gwarancją dobrej kondycji naszego organizmu. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele zależy od jakości materaca, pościeli, a także samej poduszki, na których śpimy. Za rozważne wybory podziękuje nam nasz kręgosłup. Problemy z kręgosłupem dotykają coraz więcej osób, niezależnie od wieku. Bardzo dużo czasu spędzamy w pozycji siedzącej, bez odpowiedniego podparcia kręgów, a gdy już kładziemy się do snu, również nie zapewniamy odciążenia lędźwi i karku. Już teraz warto zainteresować się zaletami poduszek ortopedycznych, aby po latach nie doświadczyć przykrych dolegliwości. Czym charakteryzuje się ich wodna wersja? Dlaczego warto wybrać poduszkę ortopedyczną? Przewagą poduszki ortopedycznej nad tradycyjną jest jej kształt. Dopasowany do wymagań anatomicznych zapewnia idealne podparcie kręgów szyjnych, odciąża je i pozwala na pełną regenerację podczas snu. Taka pozycja redukuje także napięcia mięśniowe i w pełni je rozluźnia. Ważną kwestią jest również zdolność poduszki do utrzymania określonego kształtu. Nie ugniata się i nie spłaszcza w trakcie używania, przez co odpoczynek jest efektywny w każdej chwili. Jak zbudowana jest poduszka wodna? Ortopedyczna poduszka wodna to produkt innowacyjny i nowoczesny. Wykonana jest z trzech warstw funkcyjnych. Pierwszą, która ma styczność z naszym ciałem, jest miękki i hipoalergiczny poliester zapewniający komfort użytkowania. W głębi znajduje się izolacja termiczna, która otacza warstwę wodną. To właśnie komora z płynem gwarantuje prawidłowe podparcie głowy i szyi w każdej pozycji. Jak napełnić poduszkę wodną? Poduszkę napełniamy wodą samodzielnie. Jest to bardzo łatwe, a ilość płynu uzależniamy od indywidualnych preferencji. Im jest go więcej, tym twardszą podporę uzyskamy. W każdej chwili można też regulować ten parametr, wylewając lub dopełniając płyn według uznania. Poduszkę stawiamy na krześle lub stole w pionowej pozycji, tak aby korek znajdował się u góry. Odkręcamy go i montujemy lejek. Z jego pomocą unikniemy zachlapania materiału. Wodę wlewamy z dzbanka lub kubka. Ważną kwestią jest usunięcie powietrza z komory po jej napełnieniu. Dociskamy dłonie nisko, tuż nad poziomem płynu, i przesuwamy je ku górze, wypuszczając korkiem tlen. Następnie zakręcamy nakrętkę i gotowe! Czym wyróżnia się działanie poduszki wodnej? Technologia ortopedycznej poduszki wodnej polega właśnie na jej wypełnieniu. Wybierając ilość płynu, uzyskujemy podparcie o różnym stopniu miękkości: od miękkiej, przez średnią, po twardą. Poduszka nie odkształca się i zawsze wraca do pierwotnego kształtu, niezależnie od tego, jak często zmieniamy pozycję. Zmiana nawyków kluczem do zdrowego kręgosłupa Bóle kręgosłupa i problemy zwyrodnieniowe to sprawy, których nie warto lekceważyć. Nasilające się z wiekiem są trudne do zwalczenia. W niektórych przypadkach wręcz nie ma odwrotu. Dlatego tak ważna jest profilaktyka i dbałość o prawidłową postawę. W czasie pracy przy komputerze zawsze starajmy się prostować plecy, a fotel wyposażmy w specjalną podpórkę pod lędźwie. Korzystajmy również z podłokietników, które niwelują napięcia w barkach. Starajmy się trzymać głowę w pionowej pozycji, nie pochylać jej. Zwróćmy uwagę na łóżko. Stelaż powinien stanowić solidną konstrukcję dla materaca. On sam nie może być zbyt miękki ani twardy jak deska. Pod naporem powinien uginać się o około 3 cm. Zainwestujmy w dobrej jakości oddychającą pościel i jej naturalne wypełnienie. To koszta, które zwrócą się nam każdego ranka. Różnicę poczujemy już po pierwszej nocy! Na sen przeznaczamy kilka godzin dziennie. To wtedy zachodzą procesy regeneracyjne w całym organizmie, jak również relaksuje się nasz mózg. Jakość tego wypoczynku ma znaczny wpływ na całe nasze codzienne funkcjonowanie. Warto poświęcić trochę uwagi, aby odpoczywać w jak najlepszych warunkach.
Jak działa wodna poduszka?
Przy wyborze odpowiedniego instrumentu ustalenie budżetu jest niezwykle istotne. Unikniemy sytuacji, gdzie będziemy się wahać, czy nie dołożyć jeszcze więcej do nowej gitary. Poza tym znając budżet, możemy też bardzo konkretnie uporządkować nasze zakupy, skupiając się na instrumentach dostępnych w podanej przez nas cenie. Zdecydowaliśmy się zestawić sześć najlepszych gitar dostępnych do 500 zł. Przy wyborze odpowiedniego instrumentu ustalenie budżetu jest niezwykle istotne. Unikniemy sytuacji, gdzie będziemy się wahać, czy nie dołożyć jeszcze więcej do nowej gitary. Poza tym znając budżet, możemy też bardzo konkretnie uporządkować nasze zakupy, skupiając się na instrumentach dostępnych w podanej przez nas cenie. Zdecydowaliśmy się zestawić sześć najlepszych gitar dostępnych do 500 zł. Modele gitar Oscar Schmidt OG-2 Zestawienie otworzy marka Oscar Schmidt. Jest to firma podlegająca pod Washburn, który to z kolei szczyci się wieloletnią tradycją w produkcji gitar. Oscar Schmidt ma za zadanie podtrzymywać tradycję świetnej jakości instrumentów za nieco mniejsze pieniądze. Model wybrany do zestawienia to Oscar Schmidt OG-2 w naturalnym wykończeniu. Kształt pudła rezonansowego jest standardowym dreadnoughtem, który zapewni zbalansowane brzmienie. Płyta wierzchnia w tym instrumencie wykonana jest ze świerku, a boki i tył z drewna o nazwie katalpa – jest ono bardzo lekkie oraz miękkie, silnie rezonujące. Oprócz tego posiada mahoniowy gryf oraz palisandrowe mostek i podstrunnicę. Całość zwieńczają chromowane klucze die-cast. Cena: ok. 479–499 zł. Cort AF510 OP Kolejną gitarą w zestawieniu będzie Cort AF510. Cort jest firmą południowokoreańską działającą na rynku od wielu lat i jednocześnie wypuszczającą bardzo dobre instrumenty za niewielkie pieniądze. Model AF510 charakteryzuje się nieco mniejszym pudłem rezonansowym (OM, zwany też koncertowym) o harmonicznym, pełnym. Płyta wierzchnia w tej gitarze wykonana jest ze świerku, a boki i tył zrobiono z mahoniu. Z mahoniu jest również gryf, natomiast podstrunnica oraz mostek – z palisandru. Warto również zwrócić uwagę na naturalne, matowe wykończenie gitary, świetnie komponujące się z czarnym bindingiem dodanym na brzegach korpusu oraz gryfu gitary. Cena: ok. 440 zł. Epiphone PRO-1 Epiphone to marka z wieloletnią tradycją. Jeszcze jako samodzielna firma wykonywała instrumenty dla m.in. The Beatles. Aktualnie jest to część Gibsona, produkująca gitary, banjo i mandoliny na patentach Gibsona i sprzedająca je w niższej cenie niż firma-matka. Model PRO-1 jest przeznaczony głownie dla osób dopiero rozpoczynających swoją przygodę z gitarą. Mamy tutaj instrument ze świerkową płytą wierzchnią, bokami i tyłem pudła rezonansowego w kształcie dreadnought oraz gryfem wykonanym z mahoniu, a do tego z palisandrowymi mostkiem i podstrunnicą. Warto wspomnieć, że w gitarze zamiast taniego, plastikowego zamiennika mamy siodełko mostka i gryfu wykonane z materiału NuBone firmy Graphtech. Istotny jest fakt, że gitara posiada krótszą skalę (menzurę) niż standardowa gitara akustyczna (24,75” zamiast 25,5”). Pozwala to na swobodną grę bez konieczności nadwerężania nadgarstka szerokim ustawieniem palców. Ponadto, gitara dostępna jest w pięciu kolorach: Natural, Trans Blue, Wine Red, Vintage Sunburst oraz Black. Cena: ok. 459 zł. Epiphone DR100 Kolejny przedstawiciel to produkt firmy Epiphone. Gitara w kształcie dreadnought ze świerkową płytą wierzchnią, bokami i tyłem pudła rezonansowego, gryfem wykonanym z mahoniu oraz palisandrowymi mostkiem i podstrunnicą. Tym razem instrument jest w typowej dla gitary akustycznej skali 25,5” i można go dostać w trzech kolorach: naturalnym, czarnym i vintage sunburst. Cena: ok. 499 zł Ibanez V50NJP Gitara firmy Ibanez – jednej z trzech przodujących marek w produkcji gitar na świecie. Mimo że jest znana głównie z tworów elektrycznych, akustyczne modele wykonywane przez Ibaneza często również są wysokiej jakości. Model V50NJP to typowy dreadnought ze świerkową płytą wierzchnią i mahoniowym gryfem. Boki i tył gitary wykonane są z agatu – drewna brzmieniowo podobnego do olchy. Gitara ta dostępna jest jako starter packu, w ramach którego otrzymujemy również pokrowiec, tuner elektroniczny, pasek oraz zapas kostek gitarowych. Cena: ok. 499 zł Yamaha F-310 Ostatnim instrumentem w zestawieniu jest Yamaha F-310. Firma ta, jak powszechnie wiadomo, zajmuje się wieloma branżami, jednak to, co pozostaje bez zmian i łączy wszystkie wielobranżowe produkcje marki, to bezkompromisowość i jakość wykonania. Nie inaczej jest w przypadku gitary F-310. Mamy tu do czynienia z typowym dreadnoughtem ze świerkową płytą wierzchnią oraz bokami i tyłem wykonanym z drewna meranti – gatunku sosny o podobnych właściwościach sonicznych do mahoniu. Gryf natomiast zrobiono z drewna nato – odmiany mahoniu, natomiast mostek i podstrunnica zostały wykonane z palisandru. Gitara posiada trochę krótszą skalę niż zazwyczaj (636 mm, ok. 25”), przez co będzie wygodniejszym instrumentem dla osób o mniejszych dłoniach. Cena: ok. 499 zł.
Najlepsze gitary akustyczne do 500 zł
Kiedy Vasco da Gama wyruszał w morze, by odnaleźć nową drogę do Indii i tym samym ułatwić handel przyprawami, prawdopodobnie zdawał sobie sprawę, że nie będzie mu łatwo. Historia uczy nas przecież, że odkrywał tę trasę jako pierwszy. Ale udało mu się i powrócił do domu i do Portugalii w chwale. Sprawił też, że korona mogła się wzbogacić na nowym szlaku handlowym. Wzbogacili się również kupcy. Wielu kupców... Historia chyba nie jest już taka chętna, by powiedzieć, jak wielu. Bo w morze, proszę państwa, nie wyruszymy „Vasco da Gama” to gra osadzona w realiach końca XV wieku i trzeba przyznać, że grafiki i wykończenie detali bardzo ładnie to podkreślają. Niemniej jednak – choć nazwa wskazuje na wielkiego odkrywcę, sami będziemy się wcielać w postać kupca, którego celem jest zbudowanie statku, zatrudnienie kapitana, zamustrowanie załogi i wysłanie ekspedycji w drogę. Gra jest bardzo ładna i, co mam nadzieję udowodnić, wciągająca, ale w żadnej mierze nie jest prosta. Już sama ilość elementów, które właściwie w całości powinny się znaleźć na planszy podczas gry, może trochę przytłoczyć. A w pudełku znajdziemy: całkiem niemałą planszę, znacznik rund i znacznik pierwszej bezpłatnej akcji, 35 żetonów statków, 6 żetonów statków kupieckich, 4 znaczniki punktacji, 4 żetony postaci, 22 znaczniki kolejności akcji, 9 żetonów Vasco da Gama, 20 dysków akcji (w tym 4 dyski akcji dodatkowych, po jednym w każdym kolorze), 28 pionków Kapitanów, 32 Pionków Marynarzy, 6 pionków Misjonarzy (w kolorze białym), 48 monet, woreczek, arkusz naklejek (niezbędnych do oznaczenia konkretnych elementów). Zdecydowana większość z tych elementów musi się znaleźć na planszy już w fazie rozstawienia. Reszta powinna być pod ręką, bo również będzie wkrótce potrzebna. Jeśli jednak lubicie gry o charakterze ekonomicznym, w których liczy się spokojne i chłodne kalkulowanie, to poświęcenie chwili na rozmieszczenie żetonów i znaczników nie powinno stanowić problemu. box:imageShowcase box:imageShowcase Szczegółowe planowanie i uśmiech szczęścia Celem gry jest oczywiście jak największe wzbogacenie się. Aby nam się to udało, musimy odpowiednio pokierować wszystkimi czynnościami kupieckimi, o których już wspominałem wcześniej. W przeciwieństwie jednak do świata rzeczywistego nie będziemy realizować naszych planów na wyścigi. Będziemy działać w turach. Zacznijmy więc od tego, w jaki sposób będzie ustalana ta kolejność. Na planszy umieszczamy dwadzieścia znaczników kolejności akcji. Następnie odkrywamy żeton Vasco da Gamy informujący nas o bieżącej sytuacji ekonomiczniej w Portugalii. Mamy na nim zawarte cztery informacje. Dwie dotyczą zawartości skarbców, jedna zmian wartości kursów, a ostatnia to wskaźnik pierwszej darmowej akcji. Jeśli pokazuje on na przykład liczbę 10, to mały biały pionek pierwszej akcji ląduje właśnie przy znaczniku numer 10. Od tej chwili to dziesiąta akcja (i każda następna) będzie wolna od kosztów. Za akcję numer 9 będziemy musieli już zapłacić jednego Reala. Za akcję wcześniejszą – 2 Reale i tak dalej... i tak drożej. Przynajmniej na razie. Na tym etapie każdy z graczy może zaplanować, jak bardzo chce się z daną akcją śpieszyć. I czy chce za nią płacić. Może więc od razu stwierdzić, że weźmie znacznik z „10” i poczeka na swoją kolej, ale nie będzie za to płacił albo zaryzykować opłacenie akcji i wziąć jeden z niższych numerów. Każdy z graczy powtarza taki wybór (oraz walkę z dylematem) cztery razy. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy dysponują piątym znacznikiem akcji dodatkowej. Kiedy już wszyscy określą, kiedy i jakie akcje chcą wykonać, następuje ruch w ekonomii Portugalii. Odsłaniamy kolejny żeton Vasco da Gamy. Tym razem interesuje nas tylko informacja o zmianie wartości kursów. I tu zaczyna się robić ciekawie. Bo ten jeden czynnik powoduje, że zazwyczaj przesuwa się znacznik pierwszej darmowej akcji – czasem w dół, a czasem w górę. To z kolei powoduje, że nasza zaplanowana akcja, choć do tej pory była darmowa, może nas kosztować nawet 3 Reale (albo, jeśli decydowaliśmy się na akcję płatną, to jej cena podskoczy właśnie o tyle). Na szczęście może się ona również obniżyć. Wtedy można jedynie pluć sobie w brodę, że się lepszych okazji nie wybrało. Następny etap, to realizacja zamierzeń. W teorii każdy z graczy przeznacza na to cztery tury. Ponieważ jednak kolejność jest ustalana w taki nietypowy sposób, może się zdarzyć, że tury jednego gracza będą następować po sobie. A jeśli nas nie stać? Jeśli na skutek ruchów w ekonomii okaże się, że nie stać nas na wykonanie danej akcji, to możemy z niej zrezygnować i otrzymać małą zapomogę. Jej przelicznik jest umieszczony na planszy, obok samych wskaźników kolejności. Co robić? Jeśli jednak fortuna nam sprzyja i możemy podjąć akcję możemy: zwerbować załogę lub kapitana, zrealizować projekt (zbudować statek), uzyskać poparcie jednego z możnych, wysłać statek w morze. Warto się dobrze rozejrzeć po własnych zasobach i po dostępnych projektach, bo tak naprawdę nie da się gry wygrać, opierając się tylko na jednej akcji. Pieniądze przynoszą głównie statki wypływające w morze. A żeby tego dokonać w stopniu satysfakcjonującym, należy się skupiać na możliwie jednoczesnym wykonywaniu akcji w kilku strefach. Statek musi posiadać kapitana i załogę, kupiec musi posiadać fundusze. A statek, kiedy już wypłynie, co rundę dostarcza swojemu właścicielowi konkretne bonusy. Ogólnie Gra – dla mnie – jest naprawdę wciągająca. Ale trzeba przyznać, że jest mnóstwo drobiazgów, na które trzeba zwrócić uwagę. To może być zniechęcające dla początkujących graczy. Warto więc przegrać kilka partii, by nabrać płynności działań. Dodatkowo nie każdy musi lubić gry o charakterze ekonomicznym. Jeśli jednak potraficie się wczuć w rolę kupca, to utrzymanie klimatu nie sprawi kłopotu. Również interakcja z innymi graczami, choć niezbyt intensywna, również pozwala mieć nadzieję, że wszyscy przy stole będą się dobrze bawić. Jeśli jesteście zainteresowani wysłaniem swoich statków do Indii, to musicie się liczyć z koniecznością posiadania kapitału początkowego na poziomie przynajmniej 110 zł – tyle właśnie gra kosztuje na Allegro. Zdjęcie pudełka: www.hobbity.eu
„Vasco da Gama” – recenzja gry
Plastikowe nie wymagają malowania, impregnowania i łatwo utrzymać je w czystości. Natomiast drewniane mają nieodparty urok i łatwiej przechować w nich np. sadzonki roślin. Miłośnicy ogrodnictwa często zaopatrują się w przeróżne narzędzia ułatwiające wykonywanie niezbędnych prac przy roślinach. Podpowiadamy, jaką szopę wybrać do ich przechowywania. Po co nam szopa? Szopa to doskonałe miejsce do przechowywania i magazynowania m.in. narzędzi ogrodowych, urządzeń mechanicznych ułatwiających pracę, ziemi, nawozów oraz sadzonek. Mamy pewność, że cokolwiek zamierzamy w niej przechowywać, zostanie odpowiednio zabezpieczone przed deszczem, promieniowaniem UV, wiatrem, zwierzętami domowymi, dziećmi oraz kradzieżą. Szopa ułatwia utrzymanie porządku w ogrodzie i szybkie znalezienie niezbędnych akcesoriów. Wybór gotowych szop ogrodowych jest ogromny. Do wyboru mamy modele drewniane, metalowe, z tworzywa sztucznego, a nawet szklane czy murowane. Ich ceny wahają się od 450 zł do nawet 10 000 zł. Szopa z tworzywa box:imagePins box:pin Szopy narzędziowe wykonane z tworzywa sztucznego to rozwiązanie uniwersalne i bardzo wygodne. Nie wymagają praktycznie żadnych prac konserwacyjnych, malowania ani impregnowania, a ponadto łatwo utrzymać je w czystości. Ich ogromną zaletą jest prosty montaż, który umożliwia samodzielnie złożenie szopy w dowolnym momencie i przeniesienie jej w inne miejsce. Tworzywo sztuczne jest odporne na działanie promieni słonecznych oraz zmienne warunki atmosferyczne, a poza tym nie przepuszcza wody. To również najtańsze z dostępnych na rynku rozwiązań, co jest nie bez znaczenia przy ograniczonym budżecie. Najprostszy model kupimy już za 400–800 zł. box:offerCarousel Szopa drewniana Drewniane szopy narzędziowe są najatrakcyjniejsze, a zarazem najdroższe i wymagają regularnego czyszczenia, konserwowania oraz impregnowania, czyli zabezpieczania m.in. przed wilgocią i zabrudzeniami. Pokrycie dachu – np. papę, dachówkę czy gont – także trzeba co jakiś czas wymieniać lub uzupełniać powstające ubytki. Szopa wykonana z drewna jest jednak nie tylko funkcjonalna, ale również efektowna i sama w sobie stanowi ciekawą dekorację ogrodową. Stwarza też korzystniejsze warunki dla przechowywanych w niej roślin, sadzonek itp. Drewno wchłania wilgoć, gdy jest go w powietrzu za dużo, i oddaje, gdy powietrze staje się suche. Jeżeli zechcemy wybrać ten model, musimy się przygotować na spory wydatek, ponieważ ceny wahają się od 1500 zł do nawet 10 000 zł. Na co zwrócić uwagę? Kupując domek na narzędzia, warto wziąć pod uwagę kilka parametrów. Bardzo ważna jest oczywiście wielkość, która zależy od tego, co zamierzamy przechowywać, oraz od metrażu ogrodu. Warto również zwrócić uwagę na dach, który powinien być jedno- lub dwuspadowy, co ułatwi usuwanie z niego śniegu, liści i zanieczyszczeń. W przypadku szop drewnianych ważne jest również jego pokrycie – musi być odporne na wiatr oraz zmienne warunki atmosferyczne, a przy tym dobrze chronić znajdujące się w środku narzędzia. Istotnym elementem jest orynnowanie, by woda nie dostawała się w niepożądane miejsca, powodując korozję bądź butwienie. Ważna jest też odpowiednia wentylacja. Ma ona kluczowe znaczenie, jeżeli w domku przechowujemy chemikalia, paliwa lub nawozy. Szopa na narzędzia to bez wątpienia bardzo przydatny element architektury ogrodowej. Wybierając model dla siebie, musimy wziąć pod uwagę nie tylko cenę, ale również funkcjonalność i walory estetyczne. Sprawdź, które rozwiązanie będzie najlepsze dla ciebie!
Ogrodowa szopa na narzędzia. Z drewna czy tworzyw sztucznych?
Wkrętarka to bardzo przydatne elektronarzędzie, które powinno się znaleźć w każdym gospodarstwie domowym. To sprzęt, który sprawdza się przy wkręcaniu śrub, wkrętów i wierceniu otworów. Najtańsze modele kupimy już za kwotę kilkudziesięciu złotych. Wybierając urządzenie dla siebie, warto najpierw określić swoje wymagania, tak aby wybrać najlepszy model. Zwróćmy uwagę na najważniejsze parametry, takie jak moc wkrętarki, sposób jej zasilania, dostępne prędkości i wyposażenie dodatkowe. Wówczas w łatwy sposób określimy, czy będzie ona odpowiednia do prac, które chcemy wykonywać. Einhell RT-SD Bardzo poręczna wiertarka przeznaczona do lekkich prac, takich jak skręcanie mebli. Akumulator typu Lion-Ion stanowi jej zasilanie, a czas ładowania wynosi do 5 godzin. Posiada dość imponującą prędkość obrotową wynoszącą 200 obr/min. Jest doskonałym narzędziem dla majsterkowicza. Black&Decker AS36LN Model tej firmy doskonale się sprawdzi w drobnych pracach majsterkowicza podczas skręcania mebli. Posiada jednak dość długi czas ładowania akumulatora od 6 do 9 godzin. Zaletą wkrętarki jest magnetyczny uchwyt, który pozwala na utrzymanie wkrętów w odpowiednim położeniu. Plusem jest również moment obrotowy, który wynosi 4 Nm. Hecht 1214 Wielkim atutem tego modelu jest dwustopniowa regulacja prędkości wkrętarki, a jej moment obrotowy 19 Nm pozwala na wiercenie nie tylko w drewnie, ale również w metalu. Posiada dość dużą prędkość obrotową – 1000 obr/min. Waga 1,5 kg sprawia, że podczas pracy nie czujemy zmęczenia. Bosch IXO Ten typ wkrętarki nie jest przeznaczony do ciężkich prac, ze względu na małą prędkość obrotową – 215 obr/min. Nadaje się do drobnych prac, jak chociażby wkręcanie wkrętów lub przykręcanie zawiasów. Została wyposażona w rękojeść typu Softgrip, która jest miękka i poręczna. Zaletą tego modelu jest waga – 0,3 kg oraz bardzo wydajna bateria litowo-jonowa. Bosch GSR 10,8 V-Li-2 Profesjonalny model firmy Bosch. Wkrętarka jest dość silna, jej moment obrotowy wynosi 30 Nm, a max prędkość 1300 obr/min. Doskonale sobie radzi podczas wkręcania wkrętów w twardy materiał. Klienci chwalą ją za lekkość, waga – 0,95 kg. Posiada wydajny akumulator litowo-jonowy oraz została wyposażona we wskaźnik poziomu naładowania. Ergonomiczny uchwyt zapewnia komfort pracy. box:video Makita TD0101F Elektronarzędzie przeznaczone dla majsterkowiczów, ale również doskonale sprawdzi się w cięższych pracach. Wkrętarka została wyposażona w funkcję młota, czyli tak zwanego udaru. Główną zaletą tego modelu jest opcja zmiany kierunku oraz przekładnia dwubiegowa. Zapewnia to płynną pracę urządzenia. Jest dość silna, a jej moment obrotowy wynosi 160 Nm. Zaletą jest ręczny zacisk, który pozwala na szybką zmianę oprzyrządowania. Makita 6723DW Doskonałe narzędzie, które powinno się znaleźć zarówno w zakładzie stolarskim, jak i w warsztacie samochodowym. Ciekawym rozwiązaniem jest składana rękojeść, dzięki której możemy dotrzeć do trudno dostępnych miejsc. Praktyczny, ręczny zacisk pozwala na szybką zmianę końcówek bez użycia kluczy. METABO BS18 LTX IMPULS Profesjonalne i wysokiej jakości elektronarzędzie przeznaczone do ciężkich prac. Jego sprawność i wydajność zapewnia 4-biegowy silnik z dwustopniową regulacją prędkości. Optymalne wykorzystanie energii zapewnia technologia ULTRA-M. Producent zastosował system ESCP, który zabezpiecza urządzenie przed przegrzaniem. Jego zalety to płynna regulacja obrotów pozwalająca na dostosowanie prędkości do pracy. Wkrętarka posiada 10-stopniowe sprzęgło mechaniczne i elektroniczne. Podczas użytkowania nie musimy wstępnie nawiercać otworów. Zaletą jest możliwość odkręcania śrub uszkodzonych. Ergonomię zapewnia gumowa rękojeść, a obudowa jest bardzo wytrzymała. Wkrętarka wykonana jest z wysokociśnieniowego aluminium, które się nie przegrzewa. DeWALT XR DCD734C2 Kompaktowa wkrętarka wysokiej jakości. Jednotulejowy uchwyt oraz blokada wrzeciona pozwalają szybko wymienić wiertło lub końcówkę wkrętarki. Posiada dwa zakresy i płynną regulację prędkości oraz przełącznik kierunku obrotów. Komfort użytkowania zapewnia gumowa rękojeść i jej ergonomiczny kształt. Zaletą jest również wielonapięciowa ładowarka służąca do ładowania wielu akumulatorów. Nowy rodzaj akumulatora litowo-jonowego XR zapewnia długą żywotność. Posiada również oświetlenie LED, które pozwala na pracę w niedoświetlonych miejscach. HITACHI DS12DVF3 Dwubiegowa wiertarko-wkrętarka bateryjna 12 V, z silnikiem o maksymalnej prędkości obrotowej 1050 obr./min. Maksymalny moment obrotowy wynosi 26 Nm. Urządzenie wyposażone jest w elektryczny hamulec oraz możliwość zmiany kierunku obrotów. Doskonały produkt dla majsterkowicza. Bogata oferta wkrętarek pozwala na wybór odpowiedniego urządzenia, które powinno być idealnie dostosowane do planowanych przez nas prac. Warto więc dokładnie określić najpierw to, do czego będziemy używać wkrętarki. Wówczas mamy gwarancję, że urządzenie spełni nasze oczekiwania.
10 wkrętarek bezprzewodowych - przegląd
Jak wybrać dobre opony? Jak wybrać dobre opony? Dobre opony, czyli jakie? Takie, które zapewniają odpowiednią przyczepność, są trwałe, ciche i bezpieczne. Opony dzielą się na trzy klasy: ekonomiczną / budżetową (Dayton, Barum, Dębica, Kormoran, Sava, Zeetex, Goodride), średnią / medium (Firestone, Kleber, BFGoodrich, Fulda, Uniroyal, Hankook, Kumho, Falken) i premium (Bridgestone, Michelin, Goodyear, Continental, Pirelli, Dunlop, Nokian, Vredestein, Yokohama). Najtańsze opony nie są niebezpieczne, ale mogą generować większy hałas w czasie jazdy, albo mieć nieco dłuższą drogę hamowania. Jak sprawdzić, czy wybrany przez nas model opony jest po prostu dobry? Można oprzeć się na trzech rozwiązaniach: * marka – produkty znanych firm to jakość sama w sobie, * opinie znajomych lub innych kierowców, * testy opon prowadzone przez magazyny motoryzacyjne. Testy opon prowadzone są przez instytuty motoryzacyjne, magazyny motoryzacyjne i organizacje zajmujące się bezpieczeństwem ruchu drogowego. Kto przeprowadza znane i cenione testy opon? ADAC (Allgemeiner Deutscher Automobil-Club) – niemiecki automobilklub, "Auto Bild" – niemiecki magazyn motoryzacyjny, "Auto, Motor und Sport" – niemiecki magazyn motoryzacyjny, "GTU", "ARBO", "Autoklub CR", "Sport Auto", "Auto Experss", "Test World", "Auto Zeitung", "Autoexpress". Niemal każdego roku prowadzone są testy opon w wielu popularnych rozmiarach. Od czego zacząć? Obojętnie, czy kupujemy opony, felgi aluminiowe czy stalowe, w pierwszej kolejności musimy zajrzeć do instrukcji samochodu. Producent auta podaje, jakie rozmiary opon i felg mogą być w danym modelu stosowane. Trzeba się do tego bezwzględnie stosować. Producent auta podaje kilka lub nawet kilkanaście rozmiarów – zalecanych i optymalnych. To samo dotyczy felg. Jeśli nie posiadamy instrukcji samochodu, dane o tym, jakie rozmiary opon mogą być stosowane w danym modelu auta (a także w określonej wersji silnikowej), można znaleźć na stronach fanklubów i w wyszukiwarkach dużych sklepów zajmujących się sprzedażą opon i felg. Pomocne mogą być też strony internetowe producentów felg. Co wybrać? Kiedy wiemy już, jaki rozmiar powinniśmy zakupić, pozostaje nam wybrać określoną klasę produktów. Opony sezonowe czy wielosezonowe? Produkt wyspecjalizowany kontra produkt uniwersalny, pozwalający na duże oszczędności. Jaka klasa opon? Ekonomiczna, średnia czy premium? Im droższe opony, tym większa przyczepność i mniejszy hałas w czasie jazdy. Jednak różnice w cenach są bardzo duże. Opony nowe czy używane? Bezwzględnie nowe. Kupno opon używanych zawsze wiąże się z dużym ryzykiem i mija się z celem. Opony nowe czy bieżnikowane? Opony bieżnikowane to stare opony z nałożonym na nie nowym bieżnikiem. Są niewiele tańsze od nowych opon ekonomicznych, a to sprawia, że nie warto w nie inwestować. Opony europejskie, japońskie, koreańskie czy może chińskie? Jeśli sprzedawca nie podaje, w jakim kraju opony zostały wyprodukowane, wystarczy sprawdzić to samodzielnie w Internecie, wyszukując ich nazwę. Opony nieznanych marek, produkowane najczęściej w Chinach, to duże ryzyko i niewielka oszczędność w stosunku do cen opon produkowanych np. w Europie. Jedna, dwie czy cztery? Opony wymienia się parami – albo na jednej osi, albo całą czwórkę. Warto też pomyśleć o oponie zapasowej, jeśli taka jest w naszym aucie. Felgi stalowe czy aluminiowe? Stalowe są tańsze, ale mniej efektowne. Aluminiowe są dużo droższe i bardziej efektowne, do tego pozwalają na lepszą wentylację elementów układu hamulcowego. Wymagają jednak odpowiedniej troski, trzeba je pielęgnować i łatwiej je uszkodzić. Felgi nowe czy używane? Taka sama sytuacja jak w przypadku opon. Tylko nowe produkty, na gwarancji, dają nam pewność i bezpieczeństwo. Felgi markowe czy nieznanej firmy? Felgi aluminiowe nieznanych firm albo bezmarkowe mogą być produkowane z bardzo słabych materiałów, co rzutuje na ich wytrzymałość i bezpieczeństwo jazdy samochodem. Uwaga na podróbki – nawet najlepsze markowe felgi są podrabiane. Dlatego trzeba zawsze sprawdzić, czy sprzedawca oferuje gwarancję, a same felgi mają odpowiednie oznaczenia charakterystyczne dla danego producenta.
Jak wybrać dobre opony?
Minerały od tysiącleci towarzyszą ludzkości. Współcześnie te naturalne bogactwa Ziemi kojarzą się z pięknymi ozdobami jubilerskimi, znajdują także ważne zastosowanie jako materiały do produkcji w przemyśle ciężkim i lekkim, jednak najbardziej istotnym dla każdego człowieka jest fakt, że mają bardzo duży wpływ na wygląd i organizm. Które minerały są nam niezbędne do życia i gdzie można je znaleźć? Minerały a zdrowie Każdy dostarcza swojemu organizmowi niezbędnych minerałów poprzez jedzenie i picie. Jeśli jednak nie mamy specjalnie zbilansowanej diety, z pewnością otrzymujemy je w nierównych proporcjach, czyli jednych jest zbyt wiele, innych z kolei za mało. Najważniejsze dla naszego organizmu są: wapń (odpowiada za budowę kości i zębów), magnes (wpływ na przemianę materii i układ nerwowy), żelazo (składnik hemoglobiny) oraz potas (reguluje ilość wody w organizmie). Wapń znajduje się przede wszystkim w mleku i jego przetworach (jak kefiry, jogurty, maślanka), a także rybach. Potasu dostarczamy przez ziemniaki, pomidory i inne warzywa oraz orzechy, a żelazo znajduje się przede wszystkim w mięsie. Najlepszym sposób na zasilenie organizmu w magnez to dania z makaronami, kaszą gryczaną oraz spożywanie ciemnego pieczywa. Jednak jak upewnić się, że dostarczamy mu minerałów w odpowiednich ilości? I skąd wziąć nieco mniej ważne, ale również istotne? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta – stosować odpowiednie suplementy diety. Suplementy diety – preparaty witaminowo-mineralne W dawnych czasach medycy zalecali trzymanie przy ciele konkretnych minerałów, aby ich bezpośredni wpływ pomógł likwidować choroby i przypadłości. Współcześnie wiemy, że jest lepszy na to sposób i minerałów używa się najczęściej pod postacią wygodnych w dawkowaniu suplementów diety. Preparaty witaminowo-mineralne powstały właśnie z myślą o zasileniu ciała we wszystkie odpowiednie składniki odżywcze. Jakie minerały wybrać dla siebie? To już uzależnione jest od indywidualnego stanu zdrowia. Można sprawdzić za pomocą badań lekarskich, jakich minerałów brakuje w organizmie i na bazie tego wybrać odpowiedni preparat. Jeśli natomiast cierpi się na znaną przypadłość, wówczas warto sprawdzić na stronach poświęconych medycynie, jakie będą najlepsze, (np. preparaty zawierające magnez są szczególnie ważne przy usuwaniu nadmiaru kwasów żołądkowych). Producenci suplementów przygotowali zarówno uniwersalne, kompleksowe zestawy minerałów, które można zażywać w każdym wieku i obojętnie od stanu zdrowia (jak np. liczący sobie 100 tabletek suplement Centrum A-Z), jak i przeznaczone do pomocy przy konkretnych dolegliwościach. Tu doskonałymi przykładami są witamina K2 w kapsułkach, dedykowana jako wsparcie dla osób mających problemy z mięśniami lub kośćmi, a także SelenoExcell, wspierający funkcje prostaty. box:offerCarousel Należy pamiętać, że ludzki organizm ma różne potrzeby w zależności od wieku, co dotyczy szczególnie dzieci. Okres dorastania to czas, w którym ważne jest regularne dostarczanie minerałów do młodego organizmu w ilości innej, niż przy unormowanym, dorosłym. Dlatego też suplementy diety dla dzieci to osobna podkategoria preparatów witaminowo-mineralnych, dzieląca się dodatkowo na produkty przeznaczone dla niemowlaków i starszych dzieci. Suplementy takie mają często miły smak, np. owocowy, dzięki czemu maluchy chętniej po nie sięgają i nie marudzą podczas zażywania. Obojętnie od kategorii wiekowej, dla jakiej przeznaczone są suplementy, najczęściej występują one pod postacią kapsułek i pastylek do połykania. Rzadziej są to pastylki do ssania (choć często spotyka się je w suplementach dziecięcych) lub proszki w saszetkach, a najrzadziej występują w formie płynnej. O czym należy pamiętać? Należy pamiętać, że preparaty witaminowo-mineralne pomagają w prawidłowym funkcjonowaniu, nie są jednak magicznym panaceum, które zastąpi zróżnicowaną lub specjalistyczną dietę czy też leki niezbędne do pozbycia się różnorakich dolegliwości. Dlatego też należy stosować je wyłącznie jako pomoc dla organizmu, a nie zastępstwo produktów spożywczych i zalecanych lekarstw. Ich regularne zażywanie pozwoli na wzmocnienie, które przełoży się na większą odporność i sprawne funkcjonowanie całego ciała, dzięki czemu będzie można cieszyć się dłużej dobrym zdrowiem.
Minerały i ich znaczenie
Czy można wyglądać modnie zimą, a do tego nie marznąć? Tak, jeśli chodzi się w wełnianych ubraniach! Wełna jest tkaniną wielozadaniową – chroni przed zimnem, odprowadza wilgoć ze skóry oraz nigdy nie wychodzi z mody. Wybierając wełniane ubrania, masz pewność, że będzie ci ciepło, a dodatkowo wyglądasz stylowo. Na co więc zwrócić uwagę przy zakupie wełnianych ubrań oraz jak je nosić? Czym jest wełna? Wełna to naturalne włókno pozyskiwane z sierści owiec, lam, kóz, królików czy wielbłądów. Nadaje się ono doskonale do wytwarzania wysokiej jakości wyrobów włókienniczych. Najbardziej wartościową wełnę mają owce zwane merynosami. Najcenniejsza jest za to wełna kóz kaszmirskich, czyli kaszmir. Zalety wełny Największa zaleta wełny polega na tym, że jest w niej po prostu ciepło. Płaszcz może się wydawać cieniutki, ale jeśli został wykonany ze 100-procentowej wełny, nie musisz się obawiać chłodów. Zasada jest taka, że im więcej wełny w składzie, tym cieplejsze ubranie. Kolejnym plusem wełny jest to, że doskonale odprowadza wilgoć ze skóry, dlatego warto nosić wełnianą czapkę i szalik. Nawet jeśli trochę zmokną, nie odczujesz wilgoci. Co więcej, włókna wełny są niezwykle sprężyste, dzięki czemu ubrania nie są bardzo podatne na gniecenie się. Warto wspomnieć, że wełna jest odporna na pochłanianie zapachów. Naturalna budowa włókien sprawia, że w pewnym stopniu same się oczyszczają i dlatego wełnianych ubrań nie trzeba tak często prać. Jak kupować wełniane ubrania? Wełna jest dość droga, dlatego wielu producentów próbuje zaoszczędzić na niej i łączy ją z tańszymi odpowiednikami. Nawet jeśli na metce napisano: „płaszcz wełniany”, warto dokładnie przestudiować skład tkaniny. Bardzo często bowiem wełna stanowi tylko 30%, a reszta to tanie dodatki, np. akryl. Co marki odzieżowe dodają do wełny? Bawełnę – dzięki niej wełniany sweter lub płaszcz mniej się mechaci i mniej „gryzie”, ale jest również mniej ciepły. Wiskozę – jest podobna do bawełny, jednak mniej trwała i łatwiej się rozciąga. Kaszmir – droga odmiana wełny kóz kaszmirskich, która dodaje się dla zwiększenia prestiżu oraz dla większej miękkości ubrań. Akryl – bardzo popularny dodatek, który marki odzieżowe nagminnie dodają do ubrań. Należy go unikać, ponieważ łatwo się mechaci i nie odprowadza wilgoci. Łatwo się można w nim spocić. Poliamid – podwyższa wytrzymałość wełnianych ubrań. Jak nosić wełniane ubrania? Nie obowiązują żadne konkretne zasady noszenia wełnianych ubrań. Jeśli jednak chcesz być w zgodzie z aktualnymi trendami, możesz nosić ją od stóp do głów oraz ciekawie zestawiać z innymi materiałami. Wełniany total look Czyli całościowa stylizacja z wełnianych ubrań. Nie musisz bać się przesady oraz tego, że będziesz wyglądać mało seksownie. Jest wiele rodzajów wełny, więc możesz kupić zarówno „babciny” golf w warkocze lub dopasowany, gładki, zmysłowy wełniany sweterek w serek. Wszystko jest kwestią twojego wyboru. Jeśli chcesz wyglądać elegancko, pod wełniany płaszcz załóż obcisłą sukienkę za kolano z tej samej tkaniny – będziesz wyglądać świetnie! Wełniany crop top i ołówkowa wełniana spódnica to pomysł na zimową domówkę – seksownie i ciepło. Zabawa w kontrast Wełna jest tkaniną, którą możesz zestawiać z delikatnymi materiałami – od koronek, po jedwab. Takie zestawianie różnych faktur pokazuje, że potrafisz się bawić modą i znasz światowe trendy. Nie bój się łączenia ciężkich wełnianych materiałów z lekkimi! Do pracy możesz założyć wełniane spodnie i zestawić je z marynarką oraz przezroczystą koszulą. Wełniana, dopasowana spódnica będzie rewelacyjnie wyglądać z koronkowym body. Noś duży, wełniany, oversizowy golfdo legginsów i długich kozaków.
Wełna w damskiej garderobie
Brak pomysłu na prezent urodzinowy? A może szukasz czegoś wyjątkowego dla wielbiciela Gwiezdnych Wojen? Jeśli tak, mamy na to rozwiązanie! Fantastyczne zestawy od Lego Star Wars to gwarancja kreatywnej zabawy dla starszaka i nastolatka. Sprawdź, które z nich to absolutny hit tego roku. 1. Ski Speeder kontra maszyna krocząca Najwyższego Porządku – cena katalogowa: 89,99 zł box:offerCarousel Gwiezdny śmigacz gotowy jest do ataku. Jego przeciwnikiem jest krocząca maszyna Najwyższego Porządku. W zestawie oprócz klocków do budowy maszyn znajdziemy 2 minifigurki: pilota śmigacza i szturmowca. Zestaw jest łatwy w złożeniu i polecany dzieciom już od 6. roku życia. 2. Obrona Crait – cena katalogowa: 379,99 zł box:offerCarousel Obrona Crait pozwala na budowę śmigacza Ruchu Oporu wraz z silnikiem i kokpitem z miejscem na minifigurkę. Obok możemy postawić wieżę z miotaczem klocków oraz żołnierza obsługującego sprzęt. W pudełku znajduje się aż 5 minifigurek Lego oraz szereg akcesoriów, np. broń. 3. Szkolenie na wyspie Ahch-To – cena katalogowa: 129,99 zł box:offerCarousel Mistrz Luke posiada swoją tajną szkołę wśród górskich skał. Dzięki klockom Lego mamy możliwość zbudowania jej wraz ze szczegółami, takimi jak obrotowy przyrząd do treningu czy ognisko rozpalone przed wejściem do schronu. Zestaw zawiera dwie figurki: Mistrza Luke'a szkolącego Rey oraz uroczą figurkę Porga. 4. Bombowiec Ruchu Oporu – cena katalogowa: 499,99 zł box:offerCarousel Dla miłośników niebanalnych akcji bombowiec będzie strzałem w dziesiątkę. Wyposażony jest w tylne miotacze, zdejmowany górny poziom oraz wieżyczki strażnicze, z których można strzelać. Do zestawu dołączonych jest 5 minifigurek z akcesoriami oraz 6 bomb, które bombowiec zrzuca po naciśnięciu przycisku. 5. Myśliwiec TIE Kylo Rena – cena katalogowa: 359,99 zł box:offerCarousel Maszyna wyposażona jest w dwie wyrzutnie oraz miejsce, w którym można umieścić figurkę. Maszyny posiadają wiele realistycznych szczegółów, dzięki którym idealnie odwzorowują myśliwce znane z sagi. Zestaw proponowany jest dla dzieci już od 6 lat. Liczy 188 elementów, w tym dwie minifigurki. 6. Niszczyciel gwiezdny Najwyższego Porządku – cena katalogowa: 699,99 zł box:offerCarousel Ten fantastyczny zestaw zachwyci każdego fana Gwiezdnych Wojen. Liczący aż 1416 elementów statek pokryty jest specjalnym pancerzem. Z tyłu jest umiejscowiony silnik, z boku ma osiem miotaczy klocków. W środku umieszczona jest winda oraz centrum dowodzenia. Zestaw zawiera 5 minifigurek oraz 2 figurki droidów. 7. Ucieczka Rathtara – cena katalogowa: 399,99 zł box:offerCarousel Na kosmicznym frachtowcu trwa pościg. Maszyna kryje w sobie szereg tajemniczych przejść oraz pancernych drzwi. Wyposażony jest także w kryjówki pod podłogą oraz detale idealnie odwzorowujące filmowy statek. W zestawie znajdziemy m.in. broń oraz 5 minifigurek Lego. 8. Imperialny wahadłowiec Krennica – cena katalogowa: 459,99 zł box:offerCarousel Ten kosmiczny pojazd ma otwierany kokpit z miejscem na minifigurkę, potrójne działko sprężynowe oraz składane płozy do lądowania. Utrzymany jest w czarnych kolorach, przez co trudno zobaczyć go w przestrzeni. Do zestawu dołączonych jest 5 minifigurek, w tym dwóch szturmowców, oraz akcesoria, takie jak blastery i karabin Pao. 9. Zwiadowca I – cena katalogowa: 319,99 zł box:offerCarousel Ten statek zna chyba każdy. Wyposażony jest w trzy sprężynowe działka, otwierane włazy oraz magazyn broni. Posiada nawet celę więzienną i obrotowe miejsca dla pilota. W pudełku znajdziemy także szereg akcesoriów, np. kajdanki, miotacze oraz miecze świetlne. Nie zabraknie także minifigurek. Zestaw polecany dla dzieci powyżej 8 lat. 10. Y – Wing Startfighter – cena katalogowa: 249,99 zł box:offerCarousel Zestaw z myśliwcem Y-Wing to gratka dla amatorów gwiezdnych bitew. Myśliwiec wyposażony jest w chowane podwozie, otwierany kokpit i obracane miotacze. Z klocków skonstruujemy też ładowarkę z ruchomym dźwigiem do przenoszenia amunicji. Wśród akcesoriów znajdziemy m.in. pistolety blasterowe oraz bomby.
10 najciekawszych zestawów Lego Star Wars z katalogu 2018
Lato to okres, w którym ciepłe swetry zamieniamy na cienkie bluzki, a długie spodnie na modne szorty. To także idealna pora do zrzucenia ciężkich, zimowych czy jesiennych butów i zastąpienia ich lekkimi sandałkami lub… japonkami. Dziś podpowiadamy, jakie japonki wybrać, by prezentowały się idealnie na twoich stopach. Zacznijmy od krótkiej lekcji historii. Wbrew pozorom japonki wcale nie pochodzą z Japonii. Pierwsze wzmianki o tym obuwiu pojawiły się już w starożytnym Egipcie. Archeolodzy odkryli, mające ponad cztery tysiące lat malowidła na ścianach grobowców. Sama nazwa natomiast rzeczywiście wywodzi się z Japonii, w której to gejsze nosiły buty tego typu – „zori”. Od dzisiejszych japonek różniły się tym, że zamiast gumowej miały drewnianą podeszwę i cienkie paski, aby utrzymać but na stopie. Czym właściwie są japonki? Dziś japonki są popularne na całym świecie i zapewniają odpowiedni przewiew i lekkość w upalne dni. Ten rodzaj obuwia śmiało można nazwać minimalistycznym, gdyż do ich tworzenia zużywa się niewiele materiału. Zazwyczaj jest to kilka pasków połączonych ze sobą oraz podeszwa. Paski rozmieszczone są tak, aby jeden z nich oddzielał duży palec od reszty. Wiele kobiet nie potrafi sobie wyobrazić bez nich lata. Sprawdź, jakie japonki będę idealne dla ciebie! Wąskie stopy Panie, których stopy są wąskie, mogą przebierać w ofercie japonek. Wybieraj modele, które podkreślą twoje walory – z cienkimi paskami lub rzemykami. Grube pasy mogą spowodować, że stopa będzie wyglądała na nieproporcjonalnie długą i chudą w stosunku do reszty ciała. W twoim przypadku dobrze sprawdzą się również japonki bardziej zabudowane (tutaj również nie możesz przesadzić, aby efekt nie był taki jak w przypadku grubych pasów). Jeśli twoje stopy są drobne, to zdecydowanie odrzuć masywne obuwie na koturnach, a zamiast tego wybierz delikatne klapki. Dobrze będą wyglądały również buty na szpilkach i wąskich obcasach. Takie rozwiązanie sprawi, że stopa będzie wyglądała zgrabnie i elegancko. Szerokie stopy Kobietom, które mają szerokie stopy radzimy unikać butów z wąskimi paskami, które jedynie uwidocznią niedoskonałości. Lepszym rozwiązaniem będą klapki lub sandały zdobione i z szerokimi pasami. To zakryje wszystkie mankamenty, a stopy będą wydawały się zgrabniejsze i węższe. Na wąski pasek możesz sobie pozwolić w okolicach kostki lub pięty – nie ma on wpływu na wygląd stopy. Jeśli masz szerokie kości śródstopia, pamiętaj o doborze odpowiedniej podeszwy tak, aby cała stopa spokojnie mieściła się w bucie. Aby optycznie zmniejszyć śródstopie, zdecyduj się na pas, którego najszersza część znajduje się tuż przy szwie. Kiedy i jak nosić japonki? Ten typ obuwia sprawdza się idealnie na plaży lub podczas letnich spacerów. Bardziej eleganckie modele śmiało możesz zestawiać ze zwiewną sukienką lub szortami. Pamiętaj jednak, że aby nosić japonki i wyglądać w nich zjawiskowo, musisz mieć zadbane stopy. Resztki lakieru czy zrogowaciały naskórek mogą zepsuć nawet najlepszą stylizację. Japonki to obuwie idealne na lato. Na rynku znajdziesz wiele modeli w różnych przedziałach cenowych. Możesz zdecydować się na klapki z gumową podeszwą lub skórzane sandałki, które będą prezentować się elegancko i zapewnią wygodę w upalne dni.
Japonki na lato - jakie wybrać?
Życie policjanta przedstawione w filmach z ubiegłego wieku budzi niekłamany podziw. Walka po stronie dobra, łapanie podejrzanych typków, przeprowadzanie staruszek przez ulicę, a przy tym niezłomna postawa stróża prawa. Rzeczywistość jest jednak inna, co uświadamia nam „Beat Cop”. Żywot „krawężnika”, który przypadł ci w udziale, to ciężki kawałek chleba. Oprócz wypisywania mandatów i ganiania po ulicach za bandziorami mają na ciebie wpływ rzeczy, nad którymi nie panujesz – idiotyczna biurokracja, machinacje przełożonych i polityka. Po paru latach, by jakoś w tym funkcjonować, normą staje się układanie z mafijnymi płotkami i gangsterami, co tylko od wielkiego święta kończy się złapaniem grubszej ryby. Prawdziwe życie nigdy nie jest tak wspaniałe, jak na filmach. Czy masz dzisiaj szczęście? „Beat Cop” to połączenie przygodówki point and click oraz mechanizmu zarządzania czasem. Wyprodukowało ją polskie studio Pixel Crow we współpracy z 11bit Studio. Wcielamy się więc w detektywa nowojorskiej policji Jacka Kelly’ego. Ten wyjątkowo dobry glina podczas jednego ze śledztw zostaje oskarżony o zabójstwo. Oskarżenia te są oczywiście fałszywe, co jednak nie przeszkadza szefom w zrobieniu z Kelly’ego kozła ofiarnego i zdegradowaniu go do stopnia posterunkowego. Celem bohatera będzie oczyszczenie swojego dobrego imienia i odkrycie, kto go wrobił. Historia została podzielona na dni, podczas których będzie starał się dojść do prawdy, rozwiązując przy okazji nowe problemy: morderstwa, kradzieże, kontrole czy zakupy dla babci wysoko postawionego oficjela. Fabuła gry jest nieliniowa i ma wiele zakończeń w zależności od decyzji, które podejmie podczas rozgrywki. Potwór, nie miasto Po wcieleniu się w postać zdegradowanego Kelly’ego trafiamy do Brooklynu, gdzie do codziennych zadań będą należały patrole, wyrabianie normy mandatowej oraz wykonywanie poleceń naszych głupich – bo czy może być inaczej – przełożonych. Rewir, po którym będziemy się poruszać, jest pełen życia – tłumy przechodniów przemieszczają się we wszystkie strony, w alejkach czarne charaktery załatwiają ciemne interesy, samochody blokują ulice, a kierowcy parkują gdzie popadnie. Podczas codziennych obchodów będziemy spotykać wiele różnych postaci. Będą to członkowie włoskiej mafii, których siedzibą jest pizzeria, gang Afroamerykanów kontrolujących lombard, pastor mający podejrzane kontakty z bandziorami, sklepikarze, np. Rosjanin prowadzący sklep z alkoholem czy bezdomni szwendający się po ulicach. Mamy więc wachlarz stereotypowych postaci, a w związku z tym na pierwszy rzut oka gra może wydawać się kalką cieszącego się przed laty, niezbyt ambitnego serialu „Miami Vice”. Gdy jednak zagłębimy się w fabułę, dostrzeżemy, że produkcji jest całkiem blisko do „This is the Police”. Historia jest zdecydowanie bardziej mroczna i pełna czarnego humoru. Hot dog podczas przerwy Każdego dnia mamy ograniczony czas na wykonanie wszystkich zadań. Do końca zmiany musimy wyrobić normę mandatową, przejść nasz rewir, pogadać z napotkanymi po drodze postaciami i wykonać zadania. Nie możemy również zapomnieć o umówionych spotkaniach o konkretnych godzinach. Nasze wyposażenie nie będzie porażająco bogate. Bloczek mandatowy to rzecz, której będziemy często używać. Równie często będziemy spoglądać na zegarek. Wszystkie przydatne informacje musimy zapisywać w notatniku. Co jakiś czas wykorzystamy krótkofalówkę do wezwania holownika i raportowania. Będziemy mogli również skorzystać z kajdanek, a nawet rewolweru, gdy przyjdzie nam zatrzymać kryminalistów. Mechanizmy rozgrywki nie ograniczają się jedynie do wyrabiania normy mandatowej i rozmowy z postaciami. Bohater posiada bowiem własne oszczędności z wypłaty, które może spożytkować na różne rzeczy, takie jak spłata alimentów dla byłej żony, opłacenie informatora czy kupno jedzenia. Ostatnia rzecz będzie potrzebna do utrzymania odpowiedniego poziomu wytrzymałości pozwalającej na bieg. Jak cię widzą… Oprócz finansów będziemy musieli uważać na swoją reputację wśród: mieszkańców miasta, policjantów, gangsterów i mafiosów. Opinia o nas może być zarówno pozytywna, jak i negatywna. Ważne będzie unikanie skrajnie negatywnej reputacji, ponieważ może to się skończyć wyrzuceniem z pracy czy śmiercią spowodowaną „upadkiem ze schodów”. Na opinię o Kellym będą wpływać podejmowane decyzje oraz działania, takie jak pomoc mieszkańcom czy branie łapówek. Warto utrzymać pozytywny wizerunek, ponieważ dzięki niemu spotykane postacie, w tym przestępcy, będą bardziej skore do współpracy i udzielania informacji. Nie będziemy jednak w stanie sprawić, by wszystkie grupy mówiły o nas dobrze. …tak cię podsumują „Beat Cop” jest kolejnym przykładem udanego połączenia wciągającej historii oraz nietypowej konwencji. Można ją umieścić obok takich produkcji, jak „This War of Mine” czy „Layers of Fear”. Pokochałem gęsty klimat „Beat Cop” i jej wyjątkowy czarny humor. Cyniczne zderzenie stereotypów z filmów o dzielnych glinach ze skrzeczącą rzeczywistością policyjnej roboty było świetnym pomysłem. Jeśli kiedykolwiek chcieliście wcielić się w gliniarza z prawdziwego zdarzenia, ta gra jest dla was. Gra dostępna na platformie PC Wymagania minimalne: System operacyjny: Windows XP SP3 (32-bit.)/Vista Procesor: Intel Core2 Duo 2.4 lub AMD Athlon X2 2,8 GHz 2 GB pamięci RAM Karta graficzna: GeForce 9600 GS Shader model 3.0 z 512 MB pamięci DirectX: wersja 9.0c Karta dźwiękowa kompatybilna z DirectX Wymagania zalecane: System operacyjny: Windows 7/Windows 8 Procesor: Intel Core2 Quad 2,7 GHz lub AMD Phenom II X4 3 GHz 4 GB pamięci RAM Karta graficzna: GeForce GTX 260 z 1024 MB pamięci DirectX: wersja 9.0c Karta dźwiękowa kompatybilna z DirectX
„Beat Cop” – recenzja gry
„Twoja kolej” wprowadza graczy do emocjonującego świata inwestycji i budowania kolejowego imperium. Najwięksi inwestorzy zbierają się nad stołem i planują strategię rozwoju swojego przedsiębiorstwa. Pierwszą przeszkodą jest licytacja. Jak tu zdobyć jak najlepsze lokomotywy za jak najmniejszą cenę? Czy licytacja będzie otwarta, w ciemno, a może zakręci graczami na całego? Drugim etapem jest podniesienie zysków przez najciekawsze wagony. Jak zarobić na tym najwięcej? Wnętrzności i przygotowanie do gry W środku znajdziemy 18 kart lokomotyw, 87 kart wagonów, 125 żetonów pieniędzy, 18 żetonów celów, 6 żetonów licytacji, 6 żetonów kolejności i 6 zasłonek gracza. Wszystkie elementy mają kolorowe i klimatyczne grafiki, a do tego są bardzo dobrej jakości. Na szczególną pochwałę zasługuje wprowadzenie waluty w postaci żetonów, a nie papierowych pieniędzy. Znacznie przedłuży to ich żywotność. Gra jest przeznaczona dla 2 do 4 graczy w wieku przynajmniej 8 lat. Chociaż 7-latek uczestniczył w kolejowych potyczkach i trzeba przyznać, że świetnie dawał sobie radę w gronie starszych dzieci, a nawet dorosłych. Na początku każdy gracz wybiera sobie zasłonkę i dostaje 5 000 $ (najlepiej w większych i mniejszych nominałach). Karty trzeba rozdzielić na lokomotywy i wagony, a liczba kart lokomotyw uzależniona jest od liczby graczy biorących udział w rozgrywce. Dodatkowo każdy gracz losuje trzy żetony celów, które może spieniężyć w każdym momencie ich zrealizowania. Żetony licytacji kładziemy zakryte, a żetony kolejności będą potrzebne po zakończeniu licytacji. Kto zgarnie najbardziej dochodowe przewozy? Przebieg rozgrywki Gra trwa trzy rundy, a każda z nich podzielona jest na dwie fazy. Najpierw gracze licytują lokomotywy, a później przechodzą do rozbudowy swojego taboru. Gracz rozpoczynający rozgrywkę zostaje też graczem rozpoczynającym licytację. Faza licytacji Gracze licytują lokomotywy do momentu, aż każdy będzie miał trzy sztuki. Moc lokomotywy, która znajduje się w lewym górnym rogu, jest jednocześnie jej ceną wywoławczą. Przebieg licytacji zależy od wylosowanego żetonu: Twist – każdy gracz dostaje trzy karty, zatrzymuje jedną z nich, a pozostałe przekazuje graczowi znajdującemu się z lewej strony. W momencie gdy wszyscy gracze będą mieli już po trzy lokomotywy, opłacają je, mnożąc sumę ich mocy przez najwyższy mnożnik na lokomotywach. Otwarta – licytowana jest jedna karta lokomotywy i gracze mogą dołączać do licytacji w dowolnym momencie. Ten, kto da najwięcej, kupuje lokomotywę. W ciemno – gracze chowają w ręku pieniądze, które są gotowi zapłacić za wskazaną lokomotywę. Kto da więcej, ten kupuje. Podwójna w ciemno – toczy się tak samo jak licytacja w ciemno, z tą różnicą, że biegnie przez dwie rundy. Prawo pierwokupu – wykładanych jest tyle zakrytych kart lokomotyw, ilu graczy bierze udział w grze, i każdy w tajemnicy składa swoją ofertą. Po odkryciu kart ten, kto dał najwięcej, pierwszy wybiera lokomotywę, a reszta graczy kupuje w kolejności zaproponowanych kwot. Pass – licytacja wskazanej lokomotywy rozpoczyna się od ceny wywoławczej, a zakupu dokonuje gracz, który daje najwięcej. box:imageShowcase box:imageShowcase Po licytacji gracze sumują moce swoich lokomotyw i otrzymują żetony kolejności od największej do najsłabszej mocy. W fazie doczepiania wagonów każdy gracz może dołożyć kartę wagonu, wymienić karty bądź spasować. Każda lokomotywa może mieć doczepiony tylko jeden rodzaj wagonów, więc istotne jest doczepienie pierwszego, który zdefiniuje całą wartość taboru. W trakcie dokładania wagonów można realizować żetony celów i powiększać swój majątek. W chwili gdy któryś z graczy doczepi piąty wagon do swojej lokomotywy, runda dobiega końca. Każdy gracz sumuje wartość wagonów dołączonych do danej lokomotywy i mnoży przez jej mnożnik. Gracze otrzymują odpowiednią ilość pieniędzy z banku i je chowają, a potem rozpoczynają kolejną rundę. Podsumowanie „Twoja kolej” jest ekonomiczną grą karcianą, przy której mogą znakomicie się bawić zarówno młodsi, jak i starsi gracze. Zasady są bardzo proste, a sama gra nie przeciąża zbytnio szarych komórek. Rozgrywki toczą się w miarę szybko i dynamicznie, a licytacja dostarcza uczestnikom nie lada emocji. Do tego różne rodzaje licytacji powodują, że tytuł jest bardzo regrywalny i urozmaicony. Chętnych do zwycięstwa nie brakuje, ale bez dobrej strategii nie da się go zdobyć. Grafiki na kartach i żetonach znacznie umilają rozgrywkę, a jakość wykonania trzyma najwyższy poziom. „Twoja kolej” jest grą, którą można polecić fanom emocjonujących potyczek, licytacji i oczywiście kolejowych klimatów. Grę można kupić na Allegro za ok. 65 zł.
„Twoja kolej” – recenzja gry
Dywan w całości utkany ręcznie to pełna uroku i przede wszystkim niepowtarzalna ozdoba każdego wnętrza. Przedstawiamy wzory najmodniejsze w tym sezonie. Utkany z miłości Dywany, które przez lata pomijano podczas kompletowania dodatków wnętrzarskich, przeżywają drugą młodość. Dzięki nim mieszkanie wydaje się przytulniejsze, a podłoga jest mniej narażona na zarysowania i inne uszkodzenia. Dywan to również doskonały sposób na wyciszenie pomieszczenia – stąpanie po miękkim włosiu powoduje znacznie mniejszy hałas – oraz zaaranżowanie w pokoju dziecka kącika do zabawy. Dywan utkany ręcznie jest niepowtarzalny i właśnie to stanowi jego największą zaletę. Na pewno nie znajdziemy identycznego egzemplarza w salonie u koleżanki czy na sklepowej wystawie. Poza tym dywany hand made powstają z doskonałych włókien, są starannie wykonane, a w związku z tym znacznie wytrzymalsze i bardziej odporne na uszkodzenia. Zachwyca również ich staranne wykończenie: próżno szukać na nich krzywo przyciętych brzegów, nieelegancko wystających nitek czy błędów w splocie. Ich jakość – choć niestety również cena – jest bardzo wysoka, a estetyka nieporównywalna nawet z najpiękniejszym dywanem tkanym maszynowo. Wybierz dobry wzór Kolebką ręcznie tkanych dywanów są kraje takie, jak: Iran, Chiny czy Tybet, a także Maroko oraz Turcja. Ich wzornictwo często określane jest jako orientalne; w splocie pojawiają się motywy kulturowe o wielowymiarowym znaczeniu (m.in. roślinne ornamenty), a w wśród kolorów przeważa czerwień, złoto oraz żółć. Tkactwo dobrze rozwija się również w Europie, m.in. w Czechach oraz w Danii, ale powstające tu dywany diametralnie różnią się od swoich wschodnich kuzynów. Inne jest przede wszystkim wzornictwo – pojawiają się desenie geometryczne, nietypowe faktury, wielobarwne patchworki. Kolorystyka jest natomiast niemal nieograniczona, co oznacza, że dywan dostaniemy niemal w każdym kolorze, od bladego błękitu, przez stonowane brązy i beże, aż po soczystą zieleń. Dywany tkane ręcznie wykonane są zazwyczaj z wełny owczej lub z bawełny, rzadziej z naturalnego jedwabiu. Do tkania osnowy, wątków i brzegów stosuje się często włosie kóz. box:offerCarousel Dywan AmazingHome. Wykonany w 100% z juty. Ręcznie tkany, farbowany i dekorowany. Brzegi wykończone frędzlami. Różne wzory do wyboru. Wymiary: 90 cm × 60 cm. Cena: 94 zł. Dywan Kodari Amemone. Tkany ręcznie w Indiach. Wykonany ze 100% wełny owczej na bawełnianym spodzie. Włókna są gęsto ułożone, dzięki czemu dywan jest wytrzymały i odporny na odkształcenia. Wysokość runa: 2 cm. Wymiary: 140 cm × 220 cm lub 170 cm × 240 cm. Cena: od 2099 zł. Dywan Tebriz. Model tkany ręcznie w Indiach. Ma charakterystyczny perski wzór z medalionem w centralnym punkcie oraz kwiatowymi ornamentami. Dwa kolory do wyboru. Wykonany w 100% z owczej wełny, osnowa bawełniana. Wysokość runa: 2 cm. Wymiary: 170 cm × 230 cm. Cena: 1499 zł. Wnętrze z klasą Ręcznie tkany dywan to idealny dodatek do każdego wnętrza. Do nowoczesnych salonów warto wybrać model o stonowanej barwie, np. beżowy lub kremowy, i pozbawiony wzorów. Naturalna faktura wełny będzie wystarczającym elementem dekoracyjnym. Aranżacje skandynawskie kochają dywany w pastelowych odcieniach niebieskiego, zielonego i żółtego – zwłaszcza z kontrastowym geometrycznym deseniem, chociażby zygzakami. Pełne życia lofty stylizowane na boho to idealne miejsce na utkany ręcznie wielokolorowy dywanowy patchwork, a mieszkania urządzone w klimacie marynistycznym – na prosty chodnik w biało-granatowe pasy. Ręcznie tkany dywan ma niepowtarzalny urok i wyjątkową tradycję. To dodatek z duszą, który ożywi każde wnętrze. Przekonaj się o tym, wybierając egzemplarz do swojego mieszkania. )
Ręcznie tkane dywany, czyli trendy hand made
Jeszcze przez kilka dni możecie używać jednocześnie dotychczasowej i nowej wersji formularza. Jeszcze przez kilka dni możecie używać jednocześnie dotychczasowej i nowej wersji formularza. W nowym formularzu: W formularzu wystawiania Allegro i Menedżerze Sprzedaży znajdziecie takie same funkcje. Szybciej wystawicie przedmioty - podgląd oferty i podsumowanie kosztów zobaczycie już na stronie formularza. W podglądzie oferty zobaczycie ją dokładnie w takiej formie, w jakiej pojawi się po wystawieniu. Bardziej intuicyjnie wypełnicie sposoby dostawy i wysyłki. Wystawianie ofert w Allegro jest teraz szybsze i wygodniejsze.
Wkrótce wystawicie przedmioty tylko przez nowy formularz
Treningi biegowe mają na celu przygotować nas do startów w zawodach. Dlatego stosuje się wiele różnych metod, które nie tylko pozwalają na poprawę rekordów życiowych, ale też powodują, że zawodnik nie nudzi się i ciągle otrzymuje nowe bodźce do dalszej, systematycznej pracy. Bieganie nie polega tylko na uciążliwym pokonywaniu kilkudziesięciu kilometrów i intensywnym, monotonnym wysiłku. Liczy się także zabawa. Urozmaicenie treningu Psychologowie sportu często powtarzają, że zawodnicy przede wszystkim powinni czuć radość z tego, co robią. Jeśli tak będą podchodzić do swoich obowiązków, łatwiej będzie im je wykonywać, a co najważniejsze – nie zniechęcą się. Dlatego forma treningu powinna nie tylko uwzględniać elementy, które pozwolą na osiągnięcie sukcesu, ale dadzą też psychiczne odprężenie. Ważne, żeby wysiłek był dozowany i sprawiał satysfakcję. Ciekawą i lubianą przez zawodników metodą treningową jest tzw. Mała Zabawa Biegowa. Ma ona przede wszystkim służyć doskonaleniu elementów szybkościowych oraz wpływać na poprawienie techniki. Stawia się tu na wykonywanie interwałów, a odcinki biegowe nie są zbyt długie. Głównym celem tej metody jest wykształcenie tzw. wytrzymałości specjalnej. Pracuje się nad zdolnością do wykonania odpowiedniego obciążenia w określonym czasie. Czas trwania Małej Zabawy Biegowej wynosi od godziny do 75 minut. Podczas treningu pokonuje się od 5 do 7 kilometrów. Najlepiej jest go wykonywać na podłożu twardym lub na stadionie, gdyż trzeba będzie przebiec określone odcinki. Najlepsze do tego będzie obuwie do szybkiego biegu, o płaskiej podeszwie. Przy wykonywaniu przyspieszeń należy zwrócić uwagę na technikę biegu. Najlepiej, jeśli ktoś z boku koryguje naszą postawę. Ciesz się prędkością Mała Zabawa Biegowa jest podzielona na trzy części. Etap pierwszy ma na celu rozbudzenie wszystkich mięśni i przygotowanie ich do wysiłku. Zaczynamy od rozgrzewki i spokojnego biegu. W trakcie wykonujemy ćwiczenia, podskoki oraz wymachy rąk i nóg. Następnie zwiększamy tempo do bardziej szybkiego. Długość tego odcinka uzależniamy od naszego zaawansowania. Można tak przebiec od 500 do 800 metrów. Później przechodzimy do ćwiczeń w miejscu. Powinniśmy bardzo dokładnie rozgrzać wszystkie partie mięśniowe. Jeśli to zbagatelizujemy, po pewnym czasie mogą pojawić się różne bóle i dolegliwości. O kontuzje, które ciągną się długo i wpływają na przerwy w treningach, nietrudno. Rozgrzewka powinna trwać ok. 30 minut. Teraz przechodzimy do właściwego treningu. Małą Zabawę Biegową wykonujemy na stadionie lub w innym wybranym miejscu. Zostaw gdzieś kurtkę, żeby nie było ci zbyt gorąco. Musisz czuć się komfortowo. Zaczynamy wstawki szybkościowe. Skup się na nich, ale nie wykonuj ich na 100% swoich możliwości. Ten trening ma cię upewnić, że robisz postępy i poprawiasz swoje wyniki, ale nie może cię zbyt wyczerpać. Wykonujemy serię przyspieszeń na odcinkach 100 lub 200 metrów z przerwą w truchcie. Możemy też biegać interwały o różnej długości, np. kolejno 100, 300, 200, 400, 100 i 200 metrów. I tak kilka serii. Przerwa na trucht może być taka, ile wynosi czas biegu każdego odcinka. Oczywiście, wraz z naszym wytrenowaniem i doświadczeniem długości będą się zmieniać. Chodzi o to, żeby trening miał formę zabawy. Nie wykonujemy monotonnie tego samego, bo za każdym razem odcinki są inne. Zmienia się wtedy podejście zawodnika – wie on, że po dłuższym etapie, nastąpi nieco krótszy, więc się nie zniechęca. To ma być prawdziwa zabawa, chociaż intensywna. Możemy zabrać ze sobąbidon z wodą lub napojem izotonicznym, by popijać w trakcie przerw. Po zakończonych elementach szybkościowych staramy się nie wystudzić organizmu. Przechodzimy do truchtu na zakończenie treningu. Pokonujemy w taki sposób około kilometr, aby mięśnie odpoczęły. Następnie dobrze jest się porozciągać, zwracając uwagę na wszystkie partie naszego ciała. Jest to ważny element potreningowy, bo zapobiega kontuzjom. Wytrzymałość specjalna przydaje się nam podczas zawodów. Długimi wybieganiami nie wpłyniemy na szybkość. Warto więc do swojego treningu wpleść Małą Zabawę Biegową, bo metoda ta pozwoli na poprawę jakości biegu i pobicie rekordów życiowych.
Mała zabawa biegowa – po co się ją stosuje?
Chcesz kupić aparat cyfrowy, ale nie za bardzo wiesz, na który model się zdecydować? Jeśli na ten wydatek masz w zanadrzu aż 1000 zł, to wybór jest całkiem spory. Na które polecane modele z 2017 roku zwrócić uwagę? Sony Cyber-Shot DSC-WX350 box:offerCarousel Pierwszym aparatem cyfrowym, który chcę polecić, jest Sony Cyber-Shot DSC-WX350. Ten kosztujący ok. 800 zł sprzęt ma do zaoferowania naprawdę dużo. Jeśli zdecydujemy się na zakup właśnie tego aparatu, posiadacze smartfonów na pewno będą nam zazdrościć potężnego zoomu. W Cyber-Shot DSC-WX350 jest bowiem 20x zoom optyczny, który pozwala na fotografowanie najbardziej oddalonych obiektów. Obiektyw jest przy tym dość jasny (3,5–6,5 F) i ma niezłą ogniskową 25–500 mm, która pozwoli na przechwycenie nawet bardzo szerokich kadrów. Nie zabrakło tu optycznej stabilizacji obrazu. Reszta specyfikacji obejmuje 18,2 Mpix przetwornik o standardowej wielkości 1/2,3 cala, a także 3-calowy ekran do podglądu zrobionych zdjęć. Co ważne, Sony Cyber-Shot DSC-WX350 potrafi nagrywać filmy Full HD z prędkością 50 klatek na sekundę. Mocnym aspektem jest obecność łączności Wi-Fi oraz NFC, dzięki którym dzielenie się zgromadzonymi zdjęciami i filmami jest dużo prostsze. Polaroid Snap Touch box:offerCarousel A co powiecie na aparat cyfrowy, który może od razu „wywoływać” zrobione zdjęcia? Jeśli temat was zainteresował, to poznajcie Polaroid Snap Touch, czyli aparat natychmiastowy. Na pierwszy rzut oka to zwykły aparat cyfrowy z wyświetlaczem. Producent w jego wnętrzu wbudował jednak miniaturową drukarkę, która pozwala od razu drukować zrobione fotki. Oczywiście do ich drukowania potrzebne są specjalne wkłady. Poza natychmiastową możliwością drukowania zrobionych zdjęć Polaroid Snap Touch to standardowy kompakt. Mamy tu 13 Mpix przetwornik o wielkości 1/3,2 cala oraz stałoogniskowy obiektyw (25,8 mm) o jasności 2,8 F. Zrobione zdjęcia można zobaczyć na 3,5-calowym ekranie dotykowym. Jeśli po wykonaniu fotografii zapragniemy się nią podzielić, możemy skorzystać z wbudowanej łączności Bluetooth. Nie zapomniano o możliwości nagrywania filmów (Full HD z prędkością 30 klatek na sekundę). Cena? Ta wynosi niecałe 800 zł. Panasonic Lumix DMC-SZ10 box:offerCarousel Jeśli szukacie nieco tańszej cyfrówki, warto rozważyć zakup modelu Panasonic Lumix DMC-SZ10. Ten aparat kupimy za nieco ponad 500 zł. Parametry tego urządzenia zadowolą większość potencjalnych użytkowników. Jest tu obiektyw z 12x zoomem optycznym, posiadający ogniskową w zakresie 26–314 mm oraz jasność 3,1–6,3 F. Na wielką pochwałę zasługuje obecność łączności Wi-Fi, która znacząco ułatwia przesyłanie zdjęć. Do przechwytywania zdjęć zastosowano tu 16 Mpix sensor o wielkości 1/2,3 cala. W tej cenie ważnym aspektem jest obecność optycznej stabilizacji obrazu, która w dużej mierze zapobiega zrobieniu rozmazanych zdjęć w kiepskich warunkach oświetleniowych. Niepocieszeni będą jedynie wielbiciele nagrywania filmów, ponieważ aparat może je przechwytywać tylko w jakości HD. Przekątna ekranu do podglądu zdjęć i nawigacji po menu to z kolei 2,7 cala. Canon Ixus 190 box:offerCarousel Tworząc ten poradnik, nie mogłem zapomnieć o kosztującym ok. 700 zł aparacie cyfrowym firmy Canon Ixus 190. W małej, bardzo kompaktowej obudowie producent zmieścił obiektyw z 10x zoomem optycznym o jasności 3,0–6,9 F i ogniskowej 24–240 mm. Jest tu również matryca o wysokiej rozdzielczości, bo aż 20 Mpix (przy wielkości sensora 1/2,3 cala). Canon zaopatrzył swój aparat w tak nowoczesne moduły, jak Wi-Fi oraz NFC. Co ciekawe, mamy tu też do czynienia z matrycową stabilizacją obrazu. Zrobione przez nas zdjęcia możemy podejrzeć na 2,7-calowym ekranie. Na krytykę zasługuje natomiast nagrywanie filmów, które można przechwycić „zaledwie” w jakości HD.
Aparat cyfrowy do 1000 zł – przegląd modeli z 2017 roku
Mężczyźni w japonkach bardzo często wzbudzają sensację. Wielu stylistów uważa je niemal za niewybaczalną zbrodnię modową. Jako dwa główne powody tej niechęci podaje się to, że klapki są zbyt mało eleganckie oraz bolesny fakt, że ludzie nie chcą po prostu oglądać męskich stóp… Dobra wiadomość jest jednak taka, że latem 2015 męskie japonki wracają do łask. Zanim jednak wybierzesz się gdzieś w klapkach, jest kilka rzeczy, które powinieneś wiedzieć. Krótka historia Japonki to doprawdy wiekowe obuwie. Noszono je już w starożytności, w dodatku w wielu miejscach świata, takich jak Egipt, Grecja, Japonia, Chiny. Do Europy trafiły dopiero po II wojnie światowej, w latach 50. i 60. Początkowo traktowano je jedynie jako buty typowo letnie, które wypada nosić tylko na basenie czy plaży. Dopiero w latach 90. japonki zdobyły ogromną popularność. Noszono je zarówno na co dzień, jak i na wielkie gale. Z czasem emocje opadły i klapki na czerwonym dywanie zaczęto określać modową wpadką. Jednak nawet w momencie największej chwały japonek mężczyźni mogli sobie pozwolić na znacznie mniej niż kobiety. Sandał i skarpeta Widok mężczyzny w sandałach założonych na skarpety od lat spędza sen z powiek wszystkim miłośnikom mody. Stał się wręcz sztandarowym przykładem modowego faux pas. Dlatego wielkim zaskoczeniem i sensacją były wiosenno-letnie kolekcje największych domów mody, które pokazały na wybiegu klapki i sandały w połączeniu ze skarpetami. W 2013 roku taki zestaw proponowały m.in. Burberry, Prada, Louis Vuitton czy Versace. Co więcej, nie wszystkie proponowane przez nich stylizacje były sportowe. Świetnym przykładem jest tutaj marka Burberry, która pokazała mężczyzn w eleganckich płaszczach, koszulach oraz sandałach i skarpetach. Trend okazał się jednak dość ulotny. Niektóre gwiazdy, takie jak David Beckham, wybrały się kilka razy na zakupy w klapkach i skarpetach, ale ogół społeczeństwa nadal odczuwał opór przed takim połączeniem. Marc Jacobs na wiosnę Po tym jak nie udało się przekonać mężczyzn do sandałów i skarpet, na nową batalię wyruszył Marc Jacobs. W swojej najnowszej kolekcji na wiosnę 2016 zaproponował garnitur i japonki – tym razem bez skarpet. Nowojorski projektant zaskoczył wszystkich złamaniem konwenansu. Nigdy bowiem nie łączono długich, garniturowych spodni z japonkami. Wybór Jacobsa wzbudził bardzo burzliwą dyskusję, w której zdania są mocno podzielone. Słyszy się wiele głosów mówiących o tym, że to tylko modowa fanaberia, która nigdy nie zagości w codziennych stylizacjach. Dość trudno przecież uwierzyć, że od teraz panowie będą wybierać się na letnie wesela w takim niestandardowym stroju. Jak nosić? Wiadomo jednak, że wybór przewiewnych butów męskich nie jest tak szeroki, jak obuwia dla kobiet. Często mówi się nawet, że panom nie wypada odkrywać nóg w żadnej sytuacji. Nie można jednak popadać w paranoję i przez cały rok chodzić w zakrytych butach. Jak zatem nosić japonki, żeby nie wyglądać śmiesznie? Japonki na pewno będą idealne w sytuacjach, kiedy panowie mogą ubrać się swobodnie. Gdy wybieramy się na spacer, piknik czy zakupy, śmiało możemy stworzyć stylizację z klapkami. Na przykład casualowy zestaw: przetarte dżinsy, gładki T-shirt w serek oraz japonki na płaskiej podeszwie – będzie idealny na lunch na świeżym powietrzu. Możemy również wybrać coś odrobinę bardziej eleganckiego i zaopatrzyć się w skórzane japonki. Takie buty świetnie będą wyglądały w połączeniu z płóciennymi spodniami i koszulą z podwiniętymi rękawami. Japonki można nosić też na co dzień do T-shirtu z nadrukiem i materiałowych szortów. Taki zestaw będzie odpowiedni na zakupy czy wycieczkę za miasto. Absolutny zakaz Należy jednak pamiętać, że pomimo tego, iż japonki ponownie pojawiły się na wybiegach, nadal nie wypada wkładać ich w pewnych sytuacjach. Mało eleganckie byłoby wybranie się w nich na większą uroczystość – wesele, pogrzeb, chrzciny. Zbrodnią przeciwko dress code’owi byłoby również pójście w klapkach na spotkanie biznesowe, do biura czy do teatru – nawet w lecie. Należy pamiętać, że japonki to obuwie bardzo swobodne i wybierać tylko takie okazje, w których nie jest wymagany elegancki strój.
Męskie japonki – wielki powrót
Obroża to nie tylko funkcjonalny, ale również efektowny gadżet dla naszego kociaka. Przedstawiamy najciekawsze modele dostępne na rynku – z dzwoneczkami, cyrkoniami i personalizowanym haftem. Jak wybrać obrożę? Obroża nie służy do prowadzania kota na smyczy, ale przede wszystkim do zaznaczenia, że zwierzak ma właściciela. Można do niej przyczepić adresówkę z imieniem czworonoga oraz numerem telefonu, a także dzwoneczek odstraszający ptaki. Poza tym obroża stanowi wyłącznie element ozdobny, dlatego nie musi być szczególnie mocna. Powinna być jednak elastyczna bądź wyposażona w tak zwany bezpieczny zamek, który rozepnie się automatycznie, jeżeli zwierzak zahaczy o gałązkę czy ogrodzenie. Jest to szczególnie ważne w przypadku kotów wychodzących, które ze względu na wrodzoną ciekawość często wciskają się w różne zakamarki. Kocia obroża powinna być również lekka i wygodna, aby nie krępowała ruchów, a ponadto wykonana z przyjaznego dla skóry materiału, na przykład miękkiego zamszu. Sztuczne tworzywa mogą powodować podrażnienia, a nawet miejscowe łysienie lub wysypkę. Warto sprawdzić, czy wybrany przez nas model ma odblaskowe wstawki, dzięki którym futrzak będzie widoczny również w nocy, oraz regulację szerokości. Najciekawsze modele Obroże dostępne w sklepach zoologicznych wyposażone są w różnego typu elementy dekoracyjne. Może to być na przykład dzwoneczek, który wskazuje, gdzie aktualnie znajduje się nasz zwierzak, a przy okazji uniemożliwia mu bezszelestne podkradanie się do gryzoni oraz ptaków. Popularne są także lekkie metalowe zawieszki – np. w kształcie rybki albo serduszka – na których wygrawerować można imię kota oraz dane adresowe jego właściciela. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie koty tolerują brzęczące elementy, toteż może się okazać konieczne wybranie innego modelu obroży. Do wyboru są również wersje dla kotek, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby zafundować je kocurowi płci męskiej. Alternatywą są modele ze spersonalizowanym haftem robione na zamówienie. Wykonuje się je zwykle z żakardowego nylonu, który można prać w pralce. Przeczytaj również: Rozrywka dla pupila, czyli polecane zabawki dla psa i kota box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Obroża Trixie. Błyszczący model z kolorowym dzwoneczkiem. Wykonana z nylonu pokrytego drobinkami brokatu i wyposażona w bardzo wytrzymałe zapięcie na zatrzask oraz element dekoracyjny – małe serduszko z napisem „Cat” (ang. kot). Obroża dostępna jest w czterech kolorach: żółtym, różowym, turkusowym oraz fioletowym. Cena: od 8,49 zł. Obroża Woza. Model dwuwarstwowy wykonany z naturalnej skóry bydlęcej. Od środka wyłożony miękką nappą. Całość została obszyta dekoracyjnym ściegiem. Pięciostopniowy zakres regulacji umożliwia dopasowanie obroży do każdego kota, a mocna metalowa sprzączka do zapinania gwarantuje wytrzymałość produktu. Obroża wysadzana jest małymi kryształkami Swarovskiego. Do wyboru dwa kolory: czerwony lub czarny. Cena: od 22 zł. Obroża Edeil. Elegancka skórzana obroża podszyta miękkim filcem, który chroni skórę kota przed odparzeniami. Bardzo elastyczny model zapinany za pomocą metalowej klamry. Ma półkole umożliwiające podpięcie smyczy karabińczykiem oraz regulację długości. Producent wykonuje na obroży dowolny napis, np. imię kota bądź telefon do właściciela. Do wyboru jest kilka kolorów oraz krojów tekstu. Cena: 15,90 zł. Migająca obroża Safer. Nowoczesny model wykonany z wodoodpornego tworzywa sztucznego. Dzięki mocnemu światłu zwierzę jest doskonale widoczne z odległości nawet 500 metrów. Obroża ładowana jest przez kabel USB (dołączony do produktu), dzięki czemu nie trzeba wymieniać w niej baterii. Do wyboru cztery kolory: żółty, zielony, różowy i pomarańczowy. Długość: 35 cm. Cena: 39,90 zł. Obroża Princess. Model wykonany z miękkiej skóry ekologicznej z motywem wężowej skóry. Ozdobiony złotą kokardą wysadzaną cyrkoniami oraz srebrnymi nitami. Regulacja obwodu możliwa w zakresie 26–38 cm. Do wyboru trzy kolory: czerwony, złoty oraz różowy. Obroża jest idealna dla eleganckiej kotki. Cena: 18,99 zł. Odpowiednia obroża zapewni naszemu pupilowi bezpieczeństwo, a dodatkowo sprawi, że nawet zwykły dachowiec będzie wyglądał na rasowy okaz wystawowy. Sprawdź, w którym modelu będzie najbardziej do twarzy twojemu kotu!
5 eleganckich obroży dla kota – z dzwoneczkiem, cyrkoniami lub haftem
Decydując się na czajnik elektryczny w cenie około 300 zł, możemy wybierać wśród modeli stylowych, nowoczesnych i bardzo funkcjonalnych. Producenci starają się zadowolić nawet wybrednych klientów. Sprawdźmy więc kilka modeli, na które warto zwrócić uwagę. DeLonghi KBOV3001 – w hołdzie tradycji Zestawienie otwieramy czajnikiem marki DeLonghi. Model KBOV3001 wyróżnia się spośród innych propozycji przede wszystkim tradycyjną stylistyką, która spodoba się miłośnikom stylu vintage. Obłe kształty, charakterystyczna pokrywka i dziubek idą w parze z wysoką mocą i komfortem użytkowania. Moc aż 3000 W pozwala zagotować wodę na kawę lub herbatę w bardzo krótkim czasie, zaś pojemność 1,7 l wystarczy, aby cała rodzina wypiła swój ulubiony gorący napój. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji to około 300 zł. Severin 3471 – dla miłośników herbaty Kolejny model wyróżnia się bardzo ciekawą funkcjonalnością. Otóż Severin 3471 oprócz tradycyjnej funkcji gotowania wody posiada specjalny zaparzacz do herbaty, który pozwoli przygotować ulubiony napój. Pojemność czajnika to 1,5 lub 1,2 l w przypadku wykorzystania zaparzacza. Moc to imponujące 3000 W, zaś kilka ciekawych funkcji i dodatków znacząco poprawia komfort użytkowania. Mowa między innymi o możliwości regulacji temperatury w zakresie od 70 do 100 stopni Celsjusza oraz funkcji podtrzymywania temperatury. Całość prezentuje się naprawdę atrakcyjnie i nowocześnie. Cena? W dniu publikacji była to kwota około 300 zł. Russell Hobbs 20760-70 – kompaktowy i imponujący Oto propozycja dla tych, którzy nie potrzebują dużej pojemności, ale nie chcą rezygnować z ciekawych funkcji i stylowej obudowy. Cechą charakterystyczną tego modelu jest zaawansowany filtr marki Brita, który oczyszcza i poprawia smak wody. Moc czajnika to 2200 W, zaś jego pojemność to 1 l w przypadku gotowania wody. Jeśli chcemy przefiltrować wodę, musimy zadowolić się pojemnością około 0,5 l. Czajnik ma płaską grzałkę, zaś przezroczysta obudowa i podświetlenie LED znacząco poprawiają wygląd urządzenia. Cena na Allegro w dniu publikacji to około 275 zł. Electrolux EEWA 7800 – nowoczesny i uniwersalny Już na pierwszy rzut oka widać, że propozycja marki Electrolux to bardzo nowoczesny czajnik. Model EEWA 7800 ma funkcję regulacji temperatury, opcję podtrzymywania temperatury wody i OneCup Turbo, która pozwala zagotować wodę na jedną filiżankę kawy bądź herbaty w mniej niż minutę. Pojemność 1,7 l oraz moc 2400 W to wystarczające parametry do sprawnej pracy na co dzień. Wszystkie funkcje są dostępne z poziomu niewielkiego panelu z wyświetlaczem LCD. Cena na Allegro w dniu publikacji to około 260 zł. Siemens TW86103 – wygodny i funkcjonalny Zestawienie zamykamy modelem Siemens TW86103. W prostej, ale eleganckiej i stylowej obudowie zamknięto płaską grzałkę o mocy 2400 W, zaś pojemność czajnika to 1,5 l. Jest również funkcja regulacji temperatury w zakresie od 70 do 100 stopni Celsjusza, opcja podtrzymywania temperatury oraz praktyczny filtr antywapienny i obrotowa obudowa. Nad bezpieczeństwem czuwa system zapobiegający przegrzaniu i włączeniu pustego czajnika. Cena tego modelu na Allegro to około 240 zł.
Czajnik elektryczny do 300 zł – przegląd
Problem z odbiorem sygnału radiowego w samochodzie? Powodów może być kilka – zakłócenia, uszkodzenia radia, uszkodzenia anteny lub słaby sygnał w miejscu, w którym przebywamy. Aby wzmocnić sygnał i pozbyć się szumów lub całkowitego zanikania sygnału, warto kupić i zamontować separator, tzw. wzmacniacz radiowej anteny samochodowej. Problemy z odbieraniem sygnału radiowego mogą pojawić się gdzieś daleko od zabudowań – ma to związek z niewielką liczbą nadajników lub ich małą mocą. Innym powodem może być zamiana fabrycznego radia samochodowego na uniwersalne. Niektóre modele aut (np. volkswageny) są wyposażone w seryjne radia posiadające wzmacniacze sygnału. Gdy właściciele zamienią je na uniwersalne, czasami urządzenia mają problemy z odbiorem sygnału. Kupujemy i montujemy wzmacniacz – na co zwrócić uwagę Wzmacniacze radiowych anten samochodowych są dostępne w większości sklepów zarówno stacjonarnych, jak i internetowych z elektroniką samochodową. Można nabyć zarówno urządzenia uniwersalne, montowane do istniejącego zestawu w celu poprawienia jakości odbieranego sygnału, jak i oryginalne, przeznaczone do konkretnego modelu. W tym artykule zajmujemy się wzmacniaczami uniwersalnymi, instalowanymi w celu poprawienia parametrów odbioru sygnału radiowego, pozbycia się szumów lub zaniku sygnału np. w lesie czy w górach. Wzmacniacze uniwersalne można kupić już za kilka złotych, ale zawsze warto zwrócić uwagę na jakość ich wykonania oraz moc, jaką dysponują. Im większa moc wzmacniacza, tym bardziej widoczna poprawa w odbiorze sygnału. Uniwersalne wzmacniacze antenowe (separatory) wyposażone są w kabel zakończony z jednej strony gniazdem typu DIN, a z drugiej strony wtykiem DIN. W celu podłączenia separatora należy wysunąć radio, odłączyć przewód antenowy, a następnie wpiąć go do gniazda wzmacniacza, wtyk wzmacniacza zaś do radia samochodowego. W ten sposób mamy podłączony separator między radiem aanteną samochodową. Aby urządzenie zaczęło działać, konieczne jest jego podpięcie do prądu. Napięcia należy szukać w zasilającej radiotzw. kostce ISO. W celu sprawdzenia przewodu z napięciem należy użyć miernika napięcia. Pamiętajmy o właściwym podpięciu przewodu zasilającego wzmacniacz. Zaletą podpięcia zasilania do kostki zasilającej radio jest to, ze wzmacniacz będzie uruchamiany tylko w czasie pracy radia. Można oczywiście podpiąć zasilanie wzmacniacza do innego źródła, tylko czy jest sens, by wzmacniacz pobierał prąd (co prawda znikomy), gdy radio będzie wyłączone? Długość przewodów Decydując się na kupno antenowego wzmacniacza radiowego, zwróćmy uwagę oprócz wspomnianej już jakości wykonania także na długość przewodu. Wzmacniacze wyposażone w bardzo krótkie przewody mogą okazać się trudne do zamontowania. Jeżeli wiemy, że nasz przewód antenowy jest bardzo krótki, warto kupić wzmacniacz z dłuższym przewodem. Ułatwia to montaż podzespołu, który zresztą jest bardzo prosty. Tak naprawdę wymaga wykonania trzech nieskomplikowanych czynności: zdemontowania radia, podłączenia wzmacniacza do przewodu antenowego oraz radia, podłączenia zasilania. Można oczywiście zlecić zadanie elektromechanikowi, ale większość kierowców może je wykonać samodzielnie i cieszyć się odbiorem sygnału ulubionego radia w miejscach, gdzie wcześniej było to nie do pomyślenia.
Kupujemy i montujemy wzmacniacz do radiowej anteny samochodowej
Umiejętne wykorzystanie przestrzeni to nie tylko odpowiednie zaplanowanie układu mieszkania i tego, co się w nim znajduje. Sprytne, rozkładane meble to kolejny trik, który umożliwia maksymalne wykorzystanie przestrzeni. Przedstawiamy kilka rozwiązań nie tylko do małych mieszkań, ale wszędzie tam, gdzie liczy się każdy metr kwadratowy. Nawet najmniejszą przestrzeń można zaplanować i urządzić tak, by spełniała swoje funkcje i dobrze służyła użytkownikom. Dobre zaprojektowanie układu mebli oraz analiza potrzeb mieszkańców pomagają urządzić funkcjonalne wnętrze, w którym mieszka się wygodnie, a każda rzecz ma swoje miejsce. Z pomocą na pewno przychodzą rozkładane meble, które można wszechstronnie wykorzystywać i zmieniać ich formę w zależności od potrzeb czy pory dnia. Często spełniają kilka funkcji, dzięki czemu udaje się zredukować ilość niepotrzebnych mebli do niezbędnego minimum, co jest istotną kwestią w przypadku małych pomieszczeń. Zobacz, które z poniższych propozycji sprawdziłyby się w twoim domu. Sofa Rozkładana sofa jest popularnym wyborem w mieszkaniach, w których nie ma odrębnego pokoju lub wystarczającej ilości miejsca na łóżko. Jej zalety są oczywiste – w nocy można się na niej dość wygodnie wyspać, a w dzień zmienia się w komfortowe miejsce do siedzenia. Zajmuje mniej przestrzeni niż tradycyjne łóżko, a dodatkowo oferuje miejsce do przechowywania poduszek i kołder. Nowoczesne sofy mają wiele dodatkowych funkcji, które sprawiają, że jest to jeden z najwygodniejszych mebli w mieszkaniu – wyciągane podnóżki, regulowane oparcia, ukryte schowki na piloty do telewizora czy gazety. Uniwersalny mebel o wielu twarzach! Fotel Kolejna propozycja, która dodaje domowi przytulności i wygody, to fotel. Kto nie lubi miękko się w nim rozsiąść przed telewizorem lub z książką w ręku? Jeśli wybierzesz wersję rozkładaną, wzbogacisz się o mebel, który może się sprawdzić, gdy pojawią się goście i któryś z nich zadeklaruje ochotę przenocowania. Fotel bez większego problemu przeniesiesz z pokoju do pokoju, co jest jego kolejną zaletą. Łóżko Rozkładane łóżka chowane w szafie lub będące częścią meblościanki to bez wątpienia idealny wybór do mikroskopijnych pomieszczeń, w których naprawdę trzeba planować przestrzeń z głową i rozsądnie wykorzystywać każdy dostępny metr kwadratowy. Kilka ruchów i wieczorem można się na nim wyspać, a rano sprytnie ukryć. Wiele projektów wyposażonych jest nawet w półki, na których po podniesieniu łóżka można ustawić książki czy bibeloty, co dodatkowo sprawia, że trudno się domyślić, że za nimi ukrywa się pełnowymiarowe łóżko. box:offerCarousel Stolik kawowy Potrzebny ci stolik kawowy o ciekawej formie i dużej funkcjonalności? Znalezienie takiego nie nastręcza problemu. Rozkładany stolik kawowy to mebel, który nie tylko uzupełni salon o ciekawe wzornictwo, ale przede wszystkim pomoże ci żyć wygodniej i lepiej wykorzystać przestrzeń. Wiele produktów tego typu oferuje szuflady, półki i rozciągane blaty, dzięki czemu z powodzeniem sprawdzają się w przechowywaniu różnych drobnych przedmiotów, czasopism, książek i pilotów. To nie tylko stolik-ozdoba, na którym postawisz filiżankę kawy i niewiele więcej. Na rynku znajdziesz również stoliki z rozkładanymi nogami, które można wykorzystać jako zwykły stół, gdy pojawi się taka potrzeba. box:offerCarousel Biurko Jeżeli uczysz się lub pracujesz w domu, to bez biurka ani rusz. Nowoczesne modele pozwalają dostosować ten mebel do rozmiarów pomieszczenia i wymagań osoby, która go używa. Wiele z nich wyposażonych jest w wyciągane lub ruchome blaty – taka opcja umożliwia rozsunięcie biurka i zwiększenie jego funkcjonalności, gdy zachodzi taka potrzeba, oraz schowanie blatu, gdy zależy nam na wolnej przestrzeni. Idealne rozwiązanie do małych pokojów. Rozkładane meble to świetny pomysł nie tylko w kawalerkach. Dzięki nim otrzymujemy więcej wolnej przestrzeni, przez co mieszkanie zyskuje na przestronności.
Rozkładane meble, które pozwolą oszczędzić miejsce
Problem suchej skóry w przypadku niemowląt i małych dzieci często dotyczy skóry głowy. Jak zatem odpowiednio ją pielęgnować? Kosmetyki pielęgnacyjne dla dzieci Główkę dziecka należy myć codziennie. Poci się intensywnie i może swędzieć. Do jej pielęgnacji należy jednak używać bardzo delikatnych środków myjących. Jeśli maluszek nie ma włosków, wówczas jego główkę można myć tym samym kosmetykiem, co resztę ciała. Warto wybrać produkt przeznaczony dla dzieci z atopowym zapaleniem skóry. Jest delikatny, pozbawiony parabenów i innych potencjalnie uczulających dodatków. Na rynku jest wiele tego typu środków myjących, a wśród nich Oilatum, Emolium, Cetaphil. Można je stosować od pierwszych dni życia dziecka. Kosztują ok. 30–40 złotych (w zależności od pojemności opakowania). Jeśli chcemy kupić szampon do włosów dla naszego dziecka, a ma ono bardzo suchą skórę głowy, wówczas wybór kosmetyku nie może być przypadkowy. Produktem, po który często sięgają rodzice małych atopików jest szampon pielęgnacyjny Atoperal Baby. Przeznaczony jest do skóry suchej, wrażliwej i atopowej. Można go stosować u dzieci powyżej 1. miesiąca życia. Zawiera mocznik, który zmiękcza naskórek i działa nawilżająco, jak również biolin, będący probiotykiem stymulującym barierę ochronną skóry. Po użyciu szamponu rozczesywanie dziecięcych włosków jest bardzo proste. Atoperal Baby kosztuje niewiele, bo niecałe 10 złotych (za 125 ml). Niewiele droższy jest kolejny preparat zasługujący na uwagę. Podobnie jak jego poprzednik nie zawiera substancji zapachowych, emulgatorów PEG, barwników, parabenów i mydła. Mowa o szamponie Bubchen Lotion do skóry atopowej (cena: 15 złotych za 230 ml). Zawiera nagietek, który ma wiele właściwości wspomagających leczenie suchej skóry: łagodzi podrażnienia, utrzymuje wilgoć, regeneruje naskórek oraz wspomaga naturalny rozwój zdrowej skóry. Szampon w swojej linii kosmetyków do skóry atopowej ma również marka Oilatum (należy za niego zapłacić niecałe 10 złotych za 200 ml) oraz Emolium(26 złotych za 200 ml). Każdy z tych produktów wyróżnia się składem łagodnym dla skóry suchej i podrażnionej. Czapka dla dziecka z atopowym zapaleniem skóry O suchą skórę należy szczególnie dbać. Konieczne jest jej codzienne i intensywne nawilżanie. Równie ważny jest dobór odpowiednich ubrań, w tym czapki. Niektóre tkaniny mogą bowiem podrażniać i tak już swędzącą skórę. Przede wszystkim należy pamiętać, by nie przegrzewać dziecka. Musi być ubierane odpowiednio do temperatury. Zbyt gruba odzież sprawi, że dziecko się spoci, a pot działa drażniąco na naskórek. Maluszek może być wówczas niespokojny, płaczliwy. Najczęściej popełnianym błędem jest wkładanie dziecku zbyt grubej czapki. W przypadku atopowego zapalenia skóry (ale i innych problemów skórnych) niewskazane jest noszenie czapki wełnianej. Odpowiednia będzie bawełniana, ocieplana. Wewnątrz powinna mieć wszyty delikatny materiał, np. z polaru. Warto pamiętać, by zmienić maluszkowi czapkę na cieńszą, jak tylko zrobi się nieco cieplej. Gdy zaś wchodzimy z dzieckiem do supermarketu czy do innego pomieszczenia, gdzie będziemy przebywać nieco dłużej, należy zdjąć mu czapkę. Unikniemy przepocenia główki, a ponadto dziecko nie spoci się tak szybko. Czapkę dziecka należy często prać, najlepiej w hipoalergicznych środkach, takich jak płyn do prania Biały Jeleń lub proszek do prania JELP. Dolegliwości związane z atopowym zapaleniem skóry wiążą się z wieloma czynnikami. U każdego choroba może objawiać się innymi problemami skórnymi. W każdym przypadku jednak konieczne jest intensywne nawilżanie skóry i mycie ciała odpowiednimi kosmetykami.
Pielęgnacja suchej skóry głowy dziecka
Wyobraź sobie, że przeżyłeś już całe, długie i bogate w wydarzenia życie. Umierasz, zmęczony i chory, by chwilę później urodzić się ponownie, w tym samym miejscu i czasie co podczas pierwszego życia. Co byś zrobił, wiedząc, jak potoczył się twój los za pierwszym razem? Myśl o tym, że moglibyśmy urodzić się raz jeszcze jako ta sama osoba, może być kusząca. Tak wiele moglibyśmy zmienić, tylu błędów uniknąć! Wiedząc, co się wydarzy na świecie, łatwiej byłoby nam zbić majątek. Jeśli jednak po kolejnym życiu narodzilibyście się ponownie, a potem jeszcze raz, cała sprawa mogłaby stać się nieco nużąca. Kolejne życia mogą być nudne Harry August, nieślubny syn właściciela ziemskiego, rodził się już piętnaście razy, i wszystko wskazuje na to, że będzie się rodził jeszcze wielokrotnie. Jego drugie życie nie było bynajmniej pasmem zachwytu. Gdy w wieku mniej więcej lat trzech Harry przypomniał sobie swoje poprzednie życie, zaczął popadać w obłęd i ostatecznie popełnił samobójstwo. Po kolejnych narodzinach był już bardziej przygotowany psychicznie. Przeżywanie tego samego wciąż od nowa może stać się nudne. Harry urozmaicał sobie kolejne życia, szukając sobie nowych zajęć i pasji. Raz został nawet płatnym mordercą. Wszystko staje się prostsze, gdy wiesz, że śmierć nie jest końcem. Można ryzykować, a nawet jeśli się zbytnio uwikłamy w jakieś nieprzyjemne sprawy, po prostu popełnić samobójstwo i zacząć wszystko od nowa. Wiadomość z przyszłości Harry nie jest jedyną osobą na świecie, która rodzi się na nowo, pamiętając o swoim poprzednim wcieleniu. Ludzie, którzy dzielą ten niezwykły los, nazywają się ouroborianami. Nauczyli się dbać o siebie nawzajem i ułatwiać sobie kolejne dzieciństwa – najnudniejszy dla nich okres życia. Ponieważ istnieją w każdej epoce, opracowali system przekazywania sobie wiadomości – rodzące się dziecko pamięta wiadomość z przeszłości i gdy tylko skończy kilka lat, wykrada się z domu, by przekazać je umierającemu ouroborianinowi. Ten, gdy tylko narodzi się ponownie, wiele lat wcześniej, przekaże wiadomość kolejnej osobie w podeszłym wieku. W ten sposób wiedza może wędrować przez pokolenia. Niezwykła powieść Claire North zaczyna się właśnie od takiej wiadomości, przekazanej umierającemu Harry’emu przez małą dziewczynkę – świat się kończy szybciej, niż powinien, i prawdopodobnie odpowiedzialny za to jest ktoś z nas. Poszukiwania w czasie i przestrzeni Przez kolejne żywoty Harry będzie próbował dowiedzieć się, kto tak mocno ingeruje w los świata, że może doprowadzić do jego zagłady. To szalone poszukiwania, jako że toczą się w wielu życiach i na różnych kontynentach. Claire North prowadzi swoją fabułę dość brawurowo, cały czas jednak dbając o to, by wszystkie szczegóły się zgadzały. Jej wizja powtarzającego się wciąż świata urzeka, zaś przygody Harry’ego bywają równie emocjonujące jak filmy o Jamesie Bondzie. „Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta” to niezwykła powieść – intrygująca i mądra. Czyta się ją z przyjemnością, choć dostarcza więcej niż tylko rozrywkę. Jeszcze długo po zakończeniu lektury będziemy rozmyślać o naturze czasu i sensie ludzkiego życia. Książka „Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta” dostępna jest również w formie e-booka w formatach EPUB i MOBI za ok. 27 zł. Źródło okładki: www.wydawnictwoswiatksiazki.pl
„Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta” Claire North – recenzja
Kuszą atrakcyjną ceną, w wielu przypadkach też idealnym stanem technicznym, jednak są używane. Jakich używanych części lepiej nie kupować? Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że w dzienniku ustaw znajduje się specjalny zapis regulujący, które części samochodowe pochodzące z demontażu mogą być odsprzedawane i montowane w innym aucie. Które używane części samochodowe można montować w pojeździe? Informacje znajdziemy w rozporządzeniu ministra infrastruktury z 28 września 2005 roku (Dziennik Ustaw, nr 201). Lista jest długa: Klocki i szczęki hamulcowe wraz z przewodami układu hamulcowego – jest to jak najbardziej uzasadniony zapis, ponieważ klocki hamulcowe zużywają się stosunkowo szybko, a przez proces ułożenia dopasowują się idealnie do tarcz hamulcowych. Poduszki powietrzne z aktywatorami pirotechnicznymi, jednostki ich kontroli elektronicznej i czujniki – układ poduszek powietrznych jest skomplikowany i musi być w pełni sprawny, aby pomagać, a nie szkodzić. Podczas demontażu poszczególnych elementów w bardzo łatwy sposób można uszkodzić wiązkę i tego nie zauważyć, a uszkodzenie może spowodować nieplanowane uruchomienie poduszki powietrznej, które może być opłakane w skutkach. Tłumiki z katalizatorami układu wydechowego. Przeguby układu kierowniczego i zawieszenie – przegub jest odpowiedzialny za przenoszenie ciężkości z mechanizmu różnicowego bezpośrednio na koła. Używane przeguby mogą stanowić niebezpieczeństwo. Podobnie jest z poszczególnymi elementami zawieszenia, chociażby wahaczami czy sworzniami. Fotele, w których znajdują się pasy bezpieczeństwa. Fabrycznie zamontowane pasy bezpieczeństwa to gwarancja, że podczas wypadku spełnią swoją rolę w 100%. Instalacje gazowe – znajduje się w nich sporo elementów, które są łączone ze sobą. Pamiętajmy, że cała instalacja musi być szczelna, a zastosowanie używanych części zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia nieszczelności. Pióra wycieraczek szyb – według zaleceń producentów powinny być wymieniane raz na pół roku, w związku z tym nieuzasadniony jest zakup używanych wycieraczek. Płyny eksploatacyjne – jak nazwa wskazuje, są bezpośrednio odpowiedzialne za eksploatację pojazdu, więc należy regularnie dokonywać ich wymiany. Filtry jednorazowe i wkłady filtra – podobnie jak w przypadku płynów eksploatacyjnych, filtr należy regularnie wymieniać i za każdym razem korzystać z nowych produktów. Urządzenia przeciwwłamaniowe i alarmowe. Elementy elektryczne i elektroniczne układów bezpieczeństwa, takie jak ABS, ESP itd. Kluczowy zapis w ustawie: „w sprawach wykazu przedmiotów wyposażenia i części wymontowanych z pojazdu, których ponowne użycie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego lub negatywnie wpływa na środowisko” – nie jest precyzyjny. Przede wszystkim nie zakazuje montażu tych części. Efektem tego jest rozkwit rynku części używanych. Podsumowanie Reasumując, unikajmy zakupu takich części, jak chociażby używane wycieraczki, poduszki powietrzne i elementy układu hamulcowego. Inaczej jest w przypadku części elektrycznych, takich jak wentylator nawiewu i poszczególne przekaźniki. W zakupie części używanych nie ma nic złego, ale dobierajmy elementy używane z głową. Jeżeli nie jesteśmy czegoś pewni, poprośmy o pomoc mechanika. Nie zapominajmy, aby przed zakupem dokładnie zapoznać się ze stanem technicznym części oraz numerami, które przekażą nam informacje o tym, czy dana część będzie pasować do naszego pojazdu.
Używane części, których nie warto montować w swoim pojeździe
Agatha Christie stworzyła wyjątkową postać Herculesa Poirota ponad dziewięćdziesiąt lat temu. Powstało około trzydzieści książek z charakterystycznym detektywem w roli głównej. Kino również żywo interesowało się Poirotem. Cóż jeszcze można powiedzieć na temat tej ikonicznej postaci? Co siedzi w głowie Poirota? Można na przykład obedrzeć go z kryminalnej intrygi oraz towarzyszących jej postaci i pozwolić mu mówić. Ktoś zapyta, czemu służyć miałby taki zabieg? Cóż, może właśnie temu, by nie kojarzyć go tylko z ekscentrycznym wyglądem (wzrost, sylwetka, wąsik, nienaganny ubiór, melonik), ale poznać to, nad czym pracowały jego małe szare komórki. Co myślał o życiu? Jakie miał poglądy na temat ludzi i relacji między nimi? Dlaczego tak bardzo fascynował się Anglią? Co mówił o jedzeniu, dobrym smaku oraz manierach? I wreszcie, jakie miał refleksje odnośnie siebie samego? Nie mogło się tu obyć również bez fragmentów dyskusji z Hastingsem – współpracownikiem i najlepszym przyjacielem detektywa. Małe szare komórki… to niezły, bo pochodzący z ponad 50 książek oraz opowiadań, wybór cytatów z Poirota. Cechuje je niezwykłe poczucie humoru, ironiczność, pewna surowość osądów, ale przede wszystkim niezwykła błyskotliwość. Największy żyjący detektyw to dziwak jakich mało, a przy tym celny obserwator i prawdziwy mistrz riposty. Słowo od autorki Tę książkę, jakże uroczą, otwiera doskonały esej autorstwa samej Agathy Christie, w którym w porywający sposób pisze o relacji, czasem bardzo burzliwej, ze stworzonym przez siebie bohaterem. Dzieli się w nim historią powstania Herculesa Poirota oraz tym, jak bardzo ów fikcyjny detektyw wpłynął na jej życie. Naprawdę, czyta się to wyśmienicie. Tomik zamyka zaś artykuł, również autorki, który pierwotnie ukazał się w roku 1938 na łamach dziennika Daily Mail, będący zapowiedzią drukowanej w odcinkach powieści Randez-vous ze śmiercią. Oba teksty w znaczący sposób podnoszą wartość książki. Elegancja Poirota Książka Małe szare komórki. Poirot w cytatach nie ukazała się bez powodu. Wydawnictwo Dolnośląskie wprowadziło ją na rynek w 125. rocznicę urodzin Agathy Christie i być może właśnie przez wzgląd na tę rocznicę tomik prezentuje się naprawdę wybornie. Uwagę przykuwają widniejące na okładce wąsy – nie są po prostu ilustracją ani nawet lakierowaną naklejką, a wypukłym materiałem! Kartki są solidne, twarde, a projekt stronic bardzo elegancki – minimalistyczny i wykonany z szacunkiem dla ukochanej przez detektywna symetrii. Niewątpliwym plusem tego wydania jest również pomysł, by zaprezentowane w nim cytaty przedstawić w dwóch wersjach językowych – polskiej oraz oryginalnej – angielskiej. Dzięki temu książka zyskuje również walor edukacyjny. Idealny prezent – miłośnik kryminałów będzie zachwycony, ale i laik powinien się ucieszyć. Zobacz również inne książki Agathy Christie. Źródło zdjęcia: www.publicat.pl
„Małe szare komórki. Poirot w cytatach” Agata Christie - recenzja
W okresie wiosennym i letnim najczęściej jest wybierane obuwie sportowe. Sprawdza się zarówno podczas uprawiania sportów, jazdy na rowerze, biegania, jak i podczas codziennego użytkowania. Jakie obuwie sportowe dla chłopca w wieku wczesnoszkolnym jest obecnie najpopularniejsze na Allegro? Zanim napiszemy o popularnym obuwiu sportowym, warto sprawdzić, jak właściwie wybrać obuwie dla dziecka. Czym się kierować, na co zwrócić uwagę? Po pierwsze – rozmiar Dobór odpowiedniego rozmiaru ma duże znaczenie w przypadku najmłodszych dzieci. Maluchy nie zawsze potrafią jasno przekazać, że dany but jest dobry. Najczęściej zwracają uwagę na kolor, aplikację z ulubionym bohaterem i jeżeli but nigdzie nie uwiera – dla dzieci jest tym najlepszym. Warto jednak pamiętać, że źle dobrany rozmiar obuwia może być przyczyną powstawania wad postawy oraz innych schorzeń ortopedycznych. But nie może być ani za mały, ani za duży. Stopa powinna mieć odpowiednią ilość miejsca, aby mogła się prawidłowo rozwijać. Po drugie – jakość Buty dobrej jakości, z oddychających materiałów, z wyprofilowaną wkładką i wodoodporne sprawiają, że noga nadmiernie się nie poci, wewnątrz nie rozwijają się grzyby i bakterie, a na dziecięcej stopie nie powstają odgniecenia ani odparzenia. Duże znaczenie ma także podeszwa. Dobrze, jeżeli jest antypoślizgowa. Po trzecie – wygląd Kiedy już znamy prawidłowy rozmiar stopy dziecka i wiemy, z jakich materiałów powinien być zrobiony but, kolejnym kryterium jest wygląd. But ma być nie tylko funkcjonalny, praktyczny i wygodny, ale także podobać się dziecku. Kiedy dorośli idą do sklepu obuwniczego po kolejną parę butów dla siebie, w pierwszej kolejności patrzą właśnie na ich wygląd. Dlaczego zatem dziecko ma chodzić w czymś, co jest dobre jakościowo, ale niezbyt atrakcyjne wizualnie? Popularne obuwie sportowe na Allegro dla chłopców W ostatnim czasie dużą popularnością cieszą się następujące modele butów: Adidas Alumno – wykonane ze skóry ekologicznej, posiadają solidne obszycie, co sprawia, że są bardzo wytrzymałe. Dodatkowe zapięcie na rzepy powoduje, że obuwie jest łatwe do zakładania i zdejmowania. Buty Adidas Alumno posiadają także przewiewną siatkową wyściółkę i elastyczną podeszwę. Dużym plusem jest antybakteryjna wkładka Ortholite, która odprowadza wilgoć na zewnątrz. Koszt to około 140 zł. Puma EvoSpeed – wykonane ze skóry naturalnej oraz wysokogatunkowych materiałów syntetycznych. Posiadają podeszwę odporną na ścieranie i wkładkę Ortholite. Zapinane na rzepy w celu łatwiejszego i wygodnego zakładania i zdejmowania. Koszt to około 110 zł. American Club – trampki. Wierzch butów jest wykonany z przewiewnej tkaniny. Posiadają elastyczną i antypoślizgową podeszwę. Wewnątrz są wykończone tkaniną. Koszt to około 30 zł. Nike Lykin – zewnętrzna strona obuwia jest wykonana ze skóry naturalnej oraz materiałów syntetycznych. Wewnątrz są wykończone materiałami tekstylnymi. Mają gumową i antypoślizgową podeszwę. Sprawdzają się jako obuwie na co dzień. Są wytrzymałe i wygodne. Koszt to około 110 zł.
Popularne obuwie sportowe dla chłopca w wieku wczesnoszkolnym
Ostatniej powieści Sue Townsend daleko do mistrzowskiej klasy jej serii o Adrianie Mole'u. Ale to wciąż zabawna i do bólu prawdziwa analiza naszego społeczeństwa. Sue Townsend w Polsce (i na świecie) znana jest przede wszystkim jako autorka bestsellerowej serii pamiętników Adriana Mole'a. A szkoda, bo reszta jej twórczości jest w większości przypadków równie błyskotliwa i zabawna. Śmieszy też jej ostatnia wydana przed śmiercią powieść, „Kobieta, która przez rok nie wstawała z łóżka”, choć to często śmiech przez łzy. Przelana czara goryczy Główną i tytułową bohaterkę, Eve Beaver, 50-letnią panią domu, poznajemy w dniu, w którym jej mąż Brian odwozi na uniwersytet ich bliźniaki, Brianne i Briana Jr. Eve, zmęczona pasmem porażek, niewdzięcznością rodziny i powtarzalnością codziennego życia, decyduje się na niezwykły krok. Znana z zamiłowania do porządku i ładu kobieta wylewa na własnoręcznie odrestaurowane krzesło garnek krwistoczerwonej czerwonej zupy i postanawia... po prostu położyć się do łóżka. Sama Eve nie wie jeszcze, że jej odpoczynek potrwa okrągły rok, a w między czasie lepiej pozna samą siebie i swoich najbliższych. Marzenie niewarte spełnienia? „Strajk” Eve budzi oczywiście wielki sprzeciw jej rodziny, która pozostawiona sama sobie musi teraz jakoś poradzić sobie bez pani domu, dodatkowo dbając o nią. To rodzi konflikty i nieporozumienia, a na jaw wychodzą coraz to nowe tajemnice i sekrety, które dzielą rodzinę Beaverów. Dochodzimy więc do punktu, w którym sami zastanawiamy się, czy decyzja Eve o „odcięciu się od świata” była słuszna. Kto z nas nie marzy przecież czasem o tym, by przespać rok i nie martwić się tym, co w międzyczasie wydarzy się na świecie? Okazuje się jednak, że nie wszystkie marzenia warto chyba realizować, bo może okazać się, że nasze życie wcale nie było przedtem takie złe. Finisz na półmetku Czytając inne recenzje książki „Kobieta, która przez rok nie wstawała z łóżka”, natknąłem się na powtarzaną w niemal wszystkich z nich opinią, że to tytuł jest najciekawszym elementem tej powieści. I coś w tym chyba jest, bo ostatniej książce Townsend daleko do mistrzowskiej serii pamiętników Adriana Mole'a, które uczyniły z niej najlepiej sprzedającą się brytyjską pisarkę lat osiemdziesiątych. Nie trudno bowiem odnieść wrażenie, że błyskotliwy tytuł, jakim obdarzyła swoje dzieło Townsend, obiecuje większe sensacje i wrażenia niż te zaserwowane przez pisarkę. W powieści nie brakuje wielu zabawnych i celnych komentarzy dotyczących naszego społeczeństwa i relacji międzyludzkich, o których autorka pisała z niezwykłą ironią i przenikliwością. Bohaterowie „Kobiety...” wydają się jednak zbyt płascy i mało interesujący, by udźwignąć ciężar tego świetnego tytułu i oczekiwań, jakie stawiali mu czytelnicy. Sue Townsend zmarła w kwietniu zeszłego roku, co czyni „Kobietę, która przez rok nie wstawała z łóżka” jej ostatnią powieścią. Nie jest to na pewno zła książka, jednak mam wrażenie, że gdyby pisarka zdążyła stworzyć kolejne dzieło, jej bibliografia zamknęłaby się mocniejszym akcentem. Nie zmienia to jednak faktu, że „Kobieta...” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów Townsend. Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.com
„Kobieta, która przez rok nie wstawała z łóżka” Sue Townsend – recenzja
Okruchy, kurz, piasek, sierść czworonogów… w naszych samochodach pojawiają się zabrudzenia, których trudno się pozbyć. Na szczęście odkurzacz samochodowy poradzi sobie z nimi bez problemu. Oto polecane modele w cenie do 100 zł. Odkurzacz samochodowy pozwala na utrzymanie pojazdu w czystości – również wtedy, gdy jesteśmy w podróży. Z jego pomocą bez problemu odkurzymy dywaniki zarówno gumowe, jak i tekstylne, a także siedzenia, schowki, bagażnik, a nawet przestrzenie pod fotelami, do których trudno dotrzeć. Dobry odkurzacz samochodowy usunie psią sierść, okruchy z kanapek, resztki chrupek czy piasek wnoszony na butach, a niektóre modele poradzą sobie nawet z różnego rodzaju plamami. To świetny sprzęt dla posiadaczy zwierzaków, osób lubiących jeść w drodze, właścicieli warsztatów samochodowych oraz każdego, kto chce dbać o swoje auto. Modele bezprzewodowe Modele bezprzewodowe nie wymagają dostępu do gniazdka elektrycznego, więc są dużo bardziej mobilne. Możemy z nich korzystać w dowolnych warunkach, nie mają ograniczającego ruchy kabla, a poza tym zmieszczą się do każdego schowka. Za ich pomocą bez problemu odkurzymy wszystkie zakamarki, również trudno dostępne. Niestety to, że zasilane są za pomocą akumulatora, oznacza dość niskie parametry ssące i niewielki pojemnik na zanieczyszczenia. Do codziennego sprzątania małego i średniego samochodu nadają się jednak doskonale. Wybierając odkurzacz bezprzewodowy, musimy jedynie sprawdzić, jak długo pracuje na baterii. Warto wybierać produkty, którymi po jednym ładowaniu można odkurzać co najmniej przez 60 min. Sencor. Odkurzacz akumulatorowy do pracy na sucho oraz na mokro. Ma wielorazowy zmywalny filtr, wskaźnik ładowania baterii, stację ładującą z zasilaczem i opcją montażu naściennego, przezroczysty pojemnik na zanieczyszczenia oraz 3 wymienne końcówki (szczotkowa, szczelinowa, do czyszczenia na mokro). Czas pracy na jednym ładowaniu: 15 min. Moc: 45 W. Dwa kolory do wyboru: biały i czarny. box:offerCarousel Clatronic AKS. Lekki odkurzacz bezprzewodowy zasilany akumulatorkami do wielokrotnego ładowania. Ma stały zmywalny filtr kurzu, wygodny uchwyt ścienny, zasilacz do ładowania, lampkę kontrolną LED oraz 2 wymienne końcówki (szczotkową i szczelinową). Model idealny do pracy w domu oraz do odkurzania samochodu. box:offerCarousel Modele przewodowe Modele przewodowe oferują przede wszystkim znacznie lepsze parametry ssące, zatem lepiej radzą sobie z trudnymi zabrudzeniami. Można je również wykorzystać do czyszczenia podłogi w warsztacie lub w garażu. Oczywiście wyższa moc oznacza konieczność korzystania ze stałego źródła energii elektrycznej, co przekłada się na mniejszą mobilność. Jednocześnie nie musimy jednak martwić się tym, czy zdążymy odkurzyć samochód ani marnować czasu na ładowanie akumulatora. Poza tym odkurzacze przewodowe mają większy kosz na zanieczyszczenia, więc nie trzeba ich często opróżniać. Dzięki temu wygodnie wyczyścimy nawet bardzo duży samochód za jednym podejściem. Oczywiście musimy sprawdzić, czy wybrany przez nas odkurzacz ma szczotki i końcówki, które ułatwią nam manewrowanie we wnętrzu auta, a także długi kabel zasilający. PAL-1737. Odkurzacz przeznaczony do czyszczenia na mokro i na sucho. Ma dodatkową funkcję dmuchania zabawek, pontonów i materaców. Wyposażenie obejmuje: 3-metrowy kabel zasilający z wtyczką do gniazda zapalniczki samochodowej, elastyczny przewód ssący oraz 4 wymienne końcówki. Silnik o mocy 150 W gwarantuje wydajną i efektywną pracę bez wysiłku. Urządzenie idealne do samochodów, warsztatów, kamperów oraz przyczep kempingowych. box:offerCarousel Black&Decker. Ręczny odkurzacz samochodowy z adapterem umożliwiającym podłączenie do gniazda zapalniczki 12 V. Podwójny system filtracyjny zapewnia skuteczniejsze działanie i większą trwałość silnika. Odkurzacz ma ergonomiczny uchwyt, który nie męczy dłoni, i 5-metrowy przewód pozwalający na wygodne wyczyszczenie całego samochodu łącznie z bagażnikiem. W zestawie otrzymujemy dwie końcówki, szczotkową oraz szczelinową. Moc ssąca: 12,5 W. Objętość pojemnika na kurz: 350 ml. box:offerCarousel Na co jeszcze zwrócić uwagę? W sklepach znajdziemy wiele odkurzaczy uniwersalnych, którymi można odkurzyć cały samochód. Trzeba jednak pamiętać, że nie każdą powierzchnię możemy wyczyścić w ten sam sposób. Skórzana tapicerka wymaga znacznie delikatniejszego traktowania niż tekstylna, a gumowe dywaniki łatwiej jest odkurzyć niż welurowe. Właśnie dlatego warto sprawdzić, czy wybrany odkurzacz ma zestaw szczotek oraz końcówek do różnych zadań (np. usuwania sierści), a także wymienne filtry, lub czy można je bez problemu dokupić. Co jeszcze ma znaczenie? Przede wszystkim to, czy odkurzacz samochodowy jest wygodny. Lekka obudowa, ergonomiczne uchwyty i dobre parametry ssące przekładają się na efektywną oraz komfortową pracę. Mesko. Miniodkurzacz samochodowy podłączany do gniazda zapalniczki samochodowej. Ma wielorazowy filtr zapobiegający dostawaniu się zanieczyszczeń do silnika, który można uprać w pralce, oraz odczepiany pojemnik na kurz do mycia pod bieżącą wodą. Przewód o długości 2 m umożliwia swobodną pracę wewnątrz pojazdu. W zestawie znajduje się dodatkowa końcówka szczelinowa do odkurzania trudno dostępnych miejsc. Moc: 48 W. box:offerCarousel HX. Kompaktowy odkurzacz wyposażony w lampę ułatwiającą sprzątanie trudno dostępnych miejsc oraz pracę po zmroku. W jego przedniej części znajduje się zdejmowany pojemnik na kurz z wielorazowym filtrem. W zestawie są 2 końcówki (szczotkowa oraz szczelinowa), długi przewód ssący oraz 1,8-metrowy przewód podłączany do gniazda zapalniczki. box:offerCarousel Nie chcesz ciągle płacić za odkurzanie samochodu ani szukać punktów, w których można to zrobić? Zaopatrz się we własny odkurzacz samochodowy i wybierz model najlepszy dla ciebie oraz twojego samochodu! )
Jaki odkurzacz samochodowy do 100 zł?
Granica między rzeczywistością a iluzją jest coraz bardziej płynna, a ty znajdujesz się w świecie rodem z najgorszego koszmaru. To cię czeka, kiedy zagrasz w „The Evil Within”. Grę stworzył Shinji Mikami, czyli twórca kultowej serii „Resident Evil”. Osobiście bardzo cenię sobie, gdy gry z gatunku horror straszą czymś więcej niż popularnymi jump scares, czyli scenami łączącymi nagły hałas z przerażającym obrazem, które mają być zaskakujące zarówno dla bohatera, jak i widza. Niestety motyw ten był przez wiele lat przesadnie eksploatowany w kinie grozy i rzadko już robi wrażenie. „The Evil Within” działa na gracza poprzez budowanie napięcia oraz ciągnące się sekwencje mrocznych obrazów, które na długo zostaną w twojej pamięci. Koszmar w szpitalu Fabuła rozpoczyna się, gdy główny bohater Sebastian, będący policjantem, zostaje wezwany do szpitala, w którym mają miejsce niepokojące wydarzenia. Szybko okazuje się, że odbyła się tam prawdziwa rzeź, a gracz nawet nie orientuje się, że zamiast spokojnie zwiedzać miejsce zbrodni, wisi w tajemniczym, odrażającym pomieszczeniu, obserwując piętrzące się dookoła zwłoki. Początkowo naszą rolą jest ucieczka przed znacznie silniejszym przeciwnikiem, ale już wkrótce wyposażamy się w broń i sami ruszamy do walki przeciwko rozmaitym potwornościom. Mechanika horroru Warto pochylić się nad samą rozgrywką, ponieważ jest zaskakująco rozbudowana. Większość walk możemy toczyć na dwa sposoby – stając do otwartej walki bądź skradając się. To od twojej wyobraźni oraz umiejętności zależy, którą opcję wybierzesz. Pojawiając się w nowym miejscu, sprawdź, czy nie ma w okolicy luster – to dzięki nim przenosimy się do specyficznej przestrzeni, w której pojawia się element RPG. Bohater jest w niej nie tylko bezpieczny, ale może też zapisać grę. Ma tam także możliwość ulepszenia swojej postaci w sposób podobny do tego z najnowszej części serii „Tomb Raider”. Dzięki dziwnemu zielonemu śluzowi zbieranemu w grze możemy między innymi zwiększyć pojemność magazynku lub wytrzymałość Sebastiana. Straszny sen czy okropna jawa? Największą zaletą gry jest to, że gracz jest utrzymywany w ciągłej niepewności, czy to, co się dzieje, jest prawdą, czy jedynie straszliwą wizją, którą widzi bohater. Zagrożenie może się równie niespodziewanie pojawić, co rozpłynąć w powietrzu. Sebastian jest nieustannie miotany między różnymi przestrzeniami, a jego zagubienie świetnie udziela się osobie trzymającej pada. Napięcie dodatkowo potęguje możliwość schowania się przed przeciwnikiem w szafce lub pod łóżkiem, co jest doskonale znane z serii „Outlast”. „The Evil Within” to świetna historia grozy, którą obserwuje się z zapartym tchem, a nierzadko towarzyszy temu nawet palpitacja serca. Ciągłe balansowanie między mrocznymi wizjami bohatera a równie mroczną rzeczywistością zostało rozwiązane w sposób całkowicie unikatowy. Jeśli zamierzasz zagrać w drugą część „The Evil Within”, koniecznie zacznij od pierwszej odsłony, ponieważ fabuła odgrywa tu bardzo ważną rolę. Lubisz horrory? Zachęcam cię, abyś spróbował wydostać się z tego koszmaru. Zapewniam też, że fanów gry „Resident Evil” lub „Outlast” czekają niezapomniane wrażenia. Wymagania systemowe „The Evil Within” Minimalne: System operacyjny: 64-bit Windows 7 SP1/Windows 8.1 Procesor: i7 lub jego odpowiednik z procesorem czterordzeniowym Pamięć: 4 GB RAM Karta graficzna: GTX 460 lub jego odpowiednik posiadający kartę 1 GB VRAM DirectX: Wersja 11 Miejsce na dysku: 50 GB dostępnej przestrzeni Zalecane: System operacyjny: 64-bit Windows 7 SP1/Windows 8.1 Procesor: i7 lub jego odpowiednik z procesorem czterordzeniowym Pamięć: 4 GB RAM Karta graficzna: GeForce GTX 670 lub jego odpowiednik posiadający 4GB VRAM DirectX: Wersja 11 Miejsce na dysku: 50 GB dostępnej przestrzeni Dostępność: Gra „The Evil Within” dostępna jest na: PC, PS4, Xbox360, Xbox One.
„The Evil Within” – recenzja gry
„MaddAddam” to tytuł nie tylko jednej powieści, ale całej świetnej trylogii fantastycznonaukowej, która powstawała blisko dziesięć lat. Polscy czytelnicy znają już pierwsze dwie części cyklu, czyli: „Oryks i Derkacz” oraz „Rok potopu”, teraz przyszedł czas na domknięcie różnych wątków i finał tej historii. Margaret Atwood tworzy jakby na nowo Księgę Rodzaju, opowieść, która ma ostrzec ludzkość przed błędnym kierunkiem, w jakim zmierza, snując historię o miłości, powrocie do natury i czystości moralnej. Nietypowa postapokalipsa Zwykle powieści tego nurtu mają głęboko pesymistyczną wymowę, kojarzą nam się z przemocą, obrazem zniszczeń i upadkiem moralnym ludzi. Atwood nie unika mocnych, wstrząsających obrazów, ale nie stara się też przygnębiać czytelnika, pokazuje, że dzięki wspomnieniom, pamięci o tym, co ważne, można wygrać z bezmyślną agresją i stworzyć coś trwałego. Nie brakuje tu też humoru, wrażliwości i delikatności, gdy pisze o nowej rasie Derkaczan – niewinnych istotach lepszych od ludzi. To wszystko tworzy dziwną i fascynującą całość, w której poza warstwą losów bohaterów, niebezpieczeństw, z jakimi się zmagają, warto na pewno zwrócić uwagę na konstrukcję tego świata, mnogość nowych stworzeń oraz relacje między gatunkami. Wszystko zależy od punktu widzenia „MaddAddam” nie jest prostą kontynuacją dwóch pierwszych powieści cyklu. Każda z nich zresztą też opowiadała o równoległych wydarzeniach, ale widzianych oczyma innych postaci, teraz plany czasowe również będą się zmieniać i choć wiele wątków zostanie pogłębionych, zmiana perspektywy patrzenia na różne rzeczy pozostanie dość wyraźna. Czuć, że trylogia powstawała bardzo długo, a w głowie Atwood pojawiała się potrzeba zmian i rozwijania pewnych tematów. Historie opowiadane, by pamiętać i tłumaczyć rzeczywistość, w zależności od odbiorcy mogą mieć nawet różne zakończenia. Budując mity dla Derkaczan, jednocześnie daje się im podwaliny do życia w nowym świecie. Czy historia zatoczy koło? Trzecia część trylogii ma trochę wolniejszą akcję, więcej jest retrospekcji, dzięki której poznamy wydarzenia prowadzące do zagłady ludzkości, będziemy jednak mogli też przyjrzeć się temu, jak w przyszłości człowiek powoli zacznie się dostosowywać do nowych realiów i zmieni się jego podejście do natury. Można oczywiście zastanawiać się, czy wskazane w powieści „MaddAddam” zagrożenie dla ludzkości związane z rozwojem nauki, eksperymentami genetycznymi, lekceważeniem praw przyrody, zachłannością i bawieniem się w Boga jest rzeczywiście najbardziej istotnym problemem, jaki przed nami stoi, jednak nawet jeżeli nie zgadzamy się z jej punktem widzenia, wcale nie stoi to na przeszkodzie temu, by docenić kunszt tej futurystycznej wizji. Cała trylogia jest dostępna nie tylko w wersji papierowej, ale również elektronicznej. Na Allegro znajdziecie ten tom za około 25 złotych. Źródło okładki: proszynski.pl
„MaddAddam” Margaret Atwood – recenzja
Coraz częściej w łazienkach i toaletach spotykamy zestawy podtynkowe. Dzięki temu, że instalacja sanitarna jest dobrze ukryta, nie psują estetyki wnętrza, podkreślając jego nowoczesność i funkcjonalność. W wielu domach są już od ponad dwudziestu lat i – wbrew opiniom sceptyków – działają bezawaryjnie. Za ich długą pracę odpowiadają solidna konstrukcja i właściwy montaż. Zestawy podtynkowe cieszą się ogromną popularnością, dobrze komponując się z łazienkami, w których na pierwszy plan wysuwa się estetyka, funkcjonalność i oszczędność miejsca. Zestawy podtynkowe dają też większą swobodę w aranżacji przestrzeni i ułatwiają utrzymanie strefy toaletowej w czystości. Są dosyć proste w montażu, choć wymagają precyzji i wcześniejszego przygotowania. box:offerCarousel Przygotuj się do montażu Projekt łazienki powinien przewidzieć miejsce doprowadzenia rury kanalizacyjnej. Bez względu na to, czy będzie to ściana, wnęka, strefa pod oknem, czy narożnik, trzeba wcześniej sprawdzić ofertę rynkową i wybrać model oraz wielkość stelaża, który będzie ci odpowiadał. Rozmiar stelaża może być regulowany w granicach określonych przez producenta. Na rynku są dostępne stelaże do zabudowy ciężkiej, przeznaczone do ścian murowanych, dosyć kłopotliwe w montażu ze względu na konstrukcję. Bardziej popularne i uniwersalne są stelaże do zabudowy lekkiej, które można stosować w ścianach zarówno murowanych, jak i wykonanych z karton-gipsu. Tu do wyboru mamy: Stelaż do zabudowy niskiej (wysokość 80-105 cm, świetnie sprawdza się np. przy oknach). Stelaż tego typu tworzy półkę, na której możemy położyć papier toaletowy, postawić odświeżacz powietrza lub ciekawą dekorację. Pozwala na wybór sposobu montażu przycisku spłukującego: od góry, czyli przycisk jest umiejscowiony na półce, oraz z przodu, czyli na ściance, o którą opiera się otwarta deska sedesowa. Stelaż do zabudowy wysokiej (wysokość 110-130 cm). Pozwala na utworzenie wyższej półki lub – jeśli nie mamy ochoty ścierać kurzów nad sedesem – zrezygnowanie z niej. Na rynku są stelaże samonośne, które mogą tworzyć pełną ściankę konstrukcyjną z zestawem podtynkowym. Całość jest montowana za pomocą kątowników montażowych, śrub i zatrzasków. Nie zapomnij o narzędziach: wiertarka z udarem, klucze hydrauliczne, poziomica z libellą, miarka, silikon, pistolet do silikonu. I najważniejsze: wybierz miskę ustępową oraz przycisk spłukujący. Pojemność zbiornika na wodę (spłuczki) wynosi z reguły 6, czasem 9 litrów. Dzięki dwudzielnym przyciskom możesz zużywać cały zbiornik lub tylko połowę. Warto przy tym zwrócić uwagę, by spłuczka była wykonana metodą rozdmuchiwania zapobiegającą przeciekaniu wody. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Przytwierdzanie stelaża Montaż zestawu podtynkowego zacznij od dopasowania rury odpływowej stelaża do kanalizacji. Przysuń konstrukcję do ściany i sprawdź, czy nie będziesz potrzebować przedłużenia do rury (zapas powinien wynosić kilka centymetrów), dobierz również odpowiedniej długości wężyk elastyczny z końcówkami. Następnie ustaw odpowiednią wysokość stelaża, robiąc zapas na płytki podłogowe (1,5-2 cm) oraz ustalając wysokość zawieszenia miski WC (ok. 40 cm). Wypoziomuj konstrukcję za pomocą poziomicy z libellą, sprawdź piony i zaznacz miejsca nawierceń w posadzce i ścianie. Konstrukcję przymocuj za pomocą kołków montażowych i śrub, sprawdź ponownie piony i poziomy. Po przymocowaniu stelaża do posadzki i ściany ustabilizuj konstrukcję, dokręcając śruby wewnętrzne, a następnie podłącz odpływ do kanalizacji i wężyk na wodę. Niezbędnym elementem montażu stelaża jest też przykręcenie śrub, na których zawiśnie miska ustępowa. box:shoppingList box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem Trwała zabudowa Stabilną konstrukcją stelaża podtynkowego obudowujemy karton-gipsem. W tym celu przygotuj odpowiedniej długości profile przyścienne mocujące oraz odpowiedniej wielkości odporne na wilgoć (tzw. zielone). Precyzji będzie wymagała obróbka głównej ścianki, na której montuje się spłuczkę. Zwróć uwagę na wycięcie odpowiedniej wielkości otworów na rurę odpływową, śruby mocujące do miski ustępowej oraz mechanizm przycisku spłukującego. Wielu instalatorów zaleca wzmocnienie konstrukcji ścianki drugą płytą z karton-gipsu, dociętą na ten sam wymiar, dzięki czemu całość będzie bardziej stabilna. Pamiętaj, aby podczas mocowania płyt wkrętarką nie uszkodzić wnętrza stelaża. Zobacz również strefę Nowoczesna łazienka box:offerCarousel box:offerCarousel Stabilna konstrukcja Podczas sprawdzania długości rury odpływowej, którą połączysz z miską ustępową, oraz śrub, na których zawiesisz sedes, pamiętaj o czekających cię pracach wykończeniowych. Płytki wraz z zaprawą zajmą ok. 1,5 cm, więc nie przycinaj wszystkiego „na styk”. Miskę ustępową przykręć po położeniu płytek i fugi (sedes od ściany oddziel arkuszem z pianki, potem należy ją przyciąć). Śruby mocujące przykryj nakładkami maskującymi, a miejsca styku sedesu i ściany uszczelnij silikonem sanitarnym. Przymocuj przycisk spłukujący i deskę. Przed zakupem zwróć uwagę, aby były kompatybilne z wybranym zestawem podtynkowym. Wykorzystaj montaż systemu podtynkowego do ciekawej aranżacji łazienki – dodatkowa półka na akcesoria to jedno, ale strefę toalety możesz podkreślić również ciekawym wzorem płytek i dekorów, szafką wiszącą czy grafiką. W dużych łazienkach warto też wziąć pod uwagę instalację bidetu – montuje się go do takiego samego systemu, jak w przypadku miski WC.
Nowoczesna toaleta. Jak zamontować zestaw podtynkowy?
Jesteś na pokładzie samolotu, który nagle wpadł w silne turbulencje i kołysze się mocno na wszystkie strony. Co robisz? To pytanie wykładowcy Harvardu zrewolucjonizowało w latach 90. sposób myślenia o emocjach jako o czymś zmiennym, nieobiektywnym i – w efekcie – szkodliwym. Daniel Goleman udowodnił, że są one równie ważne, jak rozsądek. Bez odpowiednio ukierunkowanych emocji sam rozum nie wystarczy, żeby odnieść sukces na polu zawodowym czy prywatnym. Człowiek ma dwa umysły: jeden myśli, drugi czuje Czy zastanawiałeś się, dlaczego ludzie dobrze wykształceni, o wysokim IQ, nie zawsze robią karierę lub są spełnieni w życiu prywatnym? Zależy to w dużym stopniu od samoświadomości, czyli od kontrolowania własnych emocji, zapału i wytrwałości w dążeniu do celu, a także od zdolności do empatii i umiejętności zachowań społecznych, czyli inteligencji emocjonalnej. Autorem klasycznego dzieła o inteligencji emocjonalnej jest amerykański wykładowca Daniel Goleman. Inne pozycje to m.in. książka z popularnej serii dla bystrzaków czy Inteligencja emocjonalna. Samo sedno Justyny Tomczyk. Goleman, na poparcie swojej tezy, poświęca dużo miejsca budowie mózgu. Ciało migdałowate i działania między nową korą mózgową tworzą rdzeń inteligencji emocjonalnej. Impulsy szybciej docierają do ciała migdałowatego niż do kory mózgowej, dlatego reakcje emocjonalne są szybsze niż obmyślane, przygotowane reakcje przekazane z kory. Stwierdzenie, że serce wiedziało, zanim głowa pomyślała, staje się prawdziwe. Inteligencja emocjonalna jest niezbędnym uzupełnieniem inteligencji racjonalnej. Czym jest inteligencja emocjonalna? Inteligencję emocjonalną można określić jako charakter, zdolności rozpoznawania uczuć naszych i innych ludzi, motywowania się i kierowania emocjami zarówno naszymi, jak i osób, z którymi łączą nas jakieś relacje. Jest to panowanie nad emocjami i ich wykorzystywanie do osiągnięcia sukcesu. Goleman podzielił kompetencje składające się na inteligencję emocjonalną na trzy grupy: kompetencje osobiste, społeczne i działania. Pierwsza z nich to samoświadomość emocjonalna: rozpoznanie swoich emocji, ich przyczyn i skutków, świadomość własnej wartości oraz zarządzanie emocjami – kontrola nad nimi, zdolność́ do panowania nad sobą. Druga z grup to świadomość społeczna: empatia, czyli dostrzeganie i rozumienie emocji innych ludzi i zarządzanie relacjami międzyludzkimi – umiejętność współpracy, budowania związków, doradzania, uspokajania, ale też perswazja, asertywność czy przewodzenie. Ostatnia grupa ma związek z motywacją do działania, zdolnościami adaptacji do nowych warunków i brania odpowiedzialności za swoje czyny. Wpływ inteligencji emocjonalnej Inteligentni emocjonalnie ludzie radzą sobie lepiej w nauce i pracy, potrafią się bowiem odpowiednio zmotywować i wierzą we własne możliwości, łatwiej adaptują się też do nowego środowiska. Udowodniono, że osoby inteligentne emocjonalnie nawiązują lepsze relacje z płcią przeciwną, bo są empatyczne i potrafią kontrolować swoje zachowanie. Emocje mają także wpływ na nasze zdrowie. Toksyczne emocje, takie jak złość czy stres, osłabiają system odpornościowy, a optymizm i nadzieja mają moc uzdrawiania. Inteligencja emocjonalna pomaga także przetrwać trudne chwile w życiu. Ma nawet wpływ na ekologię. Czy inteligencji emocjonalnej można się nauczyć? Naukę inteligencji emocjonalnej rozpoczynają rodzice, dziecko uczy się przez obserwację i powtarzanie wzorców zachowań. Coraz częściej powstają poradniki dla rodziców, jak wychować szczęśliwe dziecko, stosując inteligencję emocjonalną i jak ją w nim rozwijać. Jej poziom można zauważyć potem w przedszkolu czy szkole na podstawie tego, jak dziecko się zachowuje, czy jest ciekawe świata, jak reaguje na kontakty z innymi dziećmi. Aby nauczyć się inteligencji emocjonalnej, należy najpierw znać emocje, umieć je rozpoznawać i analizować przyczyny i skutki zachowań. Może być w tym pomocne prowadzenie dziennika emocji i zaznaczanie skali poczucia własnej wartości w konkretnych sytuacjach i z konkretną osobą. Następnie można ćwiczyć empatię, próbując postawić się w konkretnej sytuacji na miejscu innej osoby i rozpoznać, co czuje. Na koniec przychodzi czas na zarządzanie emocjami: wzmacnianie emocji pozytywnych i rozładowywanie negatywnych. Do ćwiczeń może być przydatna kolejna książka Golemana – Inteligencja emocjonalna w praktyce lub popularna książka Rozwój inteligencji emocjonalnej. 7 kroków do wewnętrznej przemiany, wykorzystująca techniki neurolingwistyczne, przez co bywa krytykowana przez naukowców.
Słuchać serca czy rozumu – książki o inteligencji emocjonalnej
Ubiór do pracy? Co założyć wiosną i latem 2015? Oto nowe propozycje smart casual dla panów. Wszyscy ostatnio mówią o smart casual, ale nie każdy potrafi określić zasady tego stylu. A o co w tym wszystkim chodzi? Ma być elegancko, ale na luzie. Zachowawczo, ale niezbyt poważnie. Modnie, ale zarazem z klasycznym umiarem. Przed nami nowy sezon wiosna/lato 2015. Jak możemy odnowić swoją garderobę? Które pozycje są teraz na topie? W końcu, co zakładać do pracy na upalne dni? Wyzwanie podjęte, problemy nakreślone – teraz przejdźmy do konkretów. Oto krótki przewodnik po stylu smart casual na ciepłe sezony 2015 roku. Co w służbowej modzie męskiej piszczy? Sprawdzamy, pokazujemy i tłumaczymy! Smart casual – co to jest? Zacznijmy od małego odniesienia się do słowniczka. Przecież nie każdy z nas chce czy musi operować tym jakże modowym nazewnictwem. Krótka definicja wszystko wytłumaczy. Zatem smart casual odnosi się do dress code’u służbowego i określa normy odzieżowe, które panują w środowisku pracy. Podczas gdy business dress code jest dość rygorystyczny i nie mamy tutaj zbyt wiele możliwość do eksperymentowania (garnitur, eleganckie obuwie oraz krawat są wskazane, a nawet wymagane), to smart casual daje szansę na luźniejsze interpretowanie służbowego mundurka. Styl ten jest połączeniem elegancji oraz ulicznych inspiracji. Połączenie jeansów ze sportową marynarką i koszulą polo? Bingo, to jest to! Stylizacje smart casual na wiosnę i lato 2015 Mimo że moda zmienia się bardzo szybko, a z każdym sezonem projektanci serwują nowe trendy, w przypadku męskich stylizacji biurowych panuje lekka zachowawczość. Oczywiście zmianie ulegają kolory czy fasony marynarek i spodni, niemniej jednak klasyczne zestawienia są po prostu nieśmiertelne. Podstawowym elementem smart casual jest koszula. Elegancka, komfortowa i z długim rękawem. Nie musi być koniecznie biała. Idealnie sprawdzi się kolor niebieski czy bordowy. Możemy także poeksperymentować ze wzorkami (małe romby, krata, groszki). Materiał koszuli może być nieco grubszy, niż to zazwyczaj jest w przypadku modeli garniturowych. Jeśli za wszelką cenę chcemy uniknąć częstego prasowania, warto wybrać koszulę non iron. Model taki jest wykonany z materiałów naturalnych lub syntetycznych z dodatkiem amoniaku, który wyrównuje włókna. Na cieplejsze dni możemy wybrać koszulę typu polo. Warto zaznaczyć, że zazwyczaj dwa ostatnie guziki koszuli muszą być rozpięte. Wiosną 2015 popularne są pastelowe kolory oraz morskie wzory (np. kotwice). Do koszuli można założyć bordową lub jasnobrązową kamizelkę. Lepiej unikać modeli z guziczkami, które z reguły są zarezerwowane dla kelnerów. Spodnie? Tutaj mamy duże pole do popisu. W najnowszych kolekcjach, m.in. Michaela Korsa czy Dolce & Gabbana, królują nieśmiertelne modele typu chino. Są to militarne spodnie o prostym kroju. Mają wiele funkcjonalnych kieszeni i często są zakładane przez marynarzy. Najczęściej są w jasnych odcieniach beżu czy brązu. Poza chinosami możemy wybrać także ciemne jeansy. Klasyczny niebieski model nie będzie nadawać się do biura. Najlepiej wybrać modele o prostych nogawkach. Niedopuszczalne są fabryczne przebarwienia czy przetarcia. Obuwie? Tutaj też wybór jest dość szeroki. Przedstawiciele wolnych zawodów uwielbiają zakładać do garnituru trampki. Połączenie dość odważne, więc wszystko zależy od sytuacji w pracy. W wiosennych propozycjach projektantów prym wiodą brązowe lub jasne mokasyny w połączeniu z krótkimi skarpetkami lub gołą łydką. Tak, tak – wiosną 2015 ta tendencja jest wciąż na topie. Alternatywą może być dobranie kolorowych skarpetek. I jeśli mówimy teraz o kolorze, to barwa naprawdę musi być jaskrawa – np. pomarańczowa czy błękitna. Na koniec, wybieramy marynarkę. Nie musi być koniecznie czarna. W grę wchodzą różnego rodzaju materiały, np. gruby tweed czy wełna. Na wiosnę warto wybrać jasne pastelowe kolory lub brąz. Popularnością będzie cieszyć się również ciemnoniebieskie garnitury w różnego rodzaju wzorki. W najbliższych sezonach popularne będą marynarskie motywy, więc jednolite niebieskie marynarki ze złotymi guzikami na pewno są dobrym wyborem. Smart casual na wiosnę i lato 2015 roku to przede wszystkim marynarskie inspiracje oraz pastelowe kolory. Do zestawu warto wybrać klasyczne połączenia marynarki (najlepiej z tweedu czy wełny) i spodni typu chino lub ciemnych jeansów. W dodatku możemy postawić na brązowe mokasyny, a całość stylizacji podkreślić kolorowymi skarpetkami. Warto pamiętać, że smart casual zawsze musi być zachowawczy, przecież mowa tu o ubraniu służbowym. Przetarcia na spodniach czy głębokie wycięcia na bluzie raczej nie są wskazane.
Smart casual na sezon wisona/lato 2015 – propozycje dla niego
Żelki to ulubiony przysmak nie tylko dzieci, ale także dorosłych. Jest słodkim, kwaśnym, a nawet pudrowym elementem łączącym pokolenia. Oferta jest tak bogata, że przyprawia o zawrót głowy. Niestety, ich skład czasami może zniechęcić do zakupu. Jestem mamą dwóch maluchów lubiących słodycze, a co za tym idzie, również żelki. Aby uspokoić swoje sumienie oraz dla ich zdrowia, sama zaczęłam robić ten przysmak. Przygotowanie żelków jest bardzo proste, a satysfakcja z wykonania – ogromna. Ponadto do pomocy można zaangażować dziecko i spędzić z nim wspólnie czas. Warto również eksperymentować ze smakami i kształtem. To świetna zabawa! Trzy przepisy na domowe żelki dla dzieci 1. Żelki z syropu owocowego Jeśli masz syrop owocowy własnej roboty, możesz z powodzeniem go użyć. Jeśli nie, to zaopatrz się w ten, który najbardziej lubi twoje dziecko. Składniki: * 40 ml syropu owocowego, * 60 ml wody, * 6 łyżeczek żelatyny w proszku. Sposób przygotowania: Żelatynę zalej zimną wodą i zaczekaj, aż napęcznieje, następnie podgrzej roztwór (nie zagotowuj), ciągle mieszając, aż wszystko się rozpuści. W osobnym garnku podgrzej syrop i połącz z roztworem żelatyny. Tak przygotowaną mieszankę rozlej do wcześniej przygotowanych foremek silikonowych. Po wystygnięciu wstaw do lodówki na co najmniej 1,5 godziny. box:offerCarousel 2. Herbaciane żelki Musiały się tu znaleźć, bo zarówno ja, jak i moje dzieci uwielbiamy herbatę. Składniki: * 100 ml zaparzonej czarnej herbaty, * 1 łyżka soku z cytryny, * 1 łyżka cukru, * 5 łyżeczek żelatyny. Sposób przygotowania: Zaparz herbatę, posłódź ją, dodaj cytrynę i wystudź. Następnie w niedużym garnku zalej żelatynę herbatą i poczekaj 5–10 minut, aż napęcznieje. Następnie powoli podgrzewaj, mieszając, aż do całkowitego rozpuszczenia się żelatyny. Tak przygotowany roztwór wlej do foremek silikonowych. Po wystudzeniu wstaw je do lodówki na co najmniej 2 godziny. 3. Najprostsze żelki na świecie – z galaretki Składniki: * 100 ml wody, * 1 opakowanie galaretki o dowolnym smaku. Sposób przygotowania: Galaretkę rozpuść w 100 ml wrzącej wody, następnie rozlej do foremek silikonowych (na praliny będą idealne). Wystudzone wstaw do lodówki na co najmniej 1,5 godziny. Pamiętaj, aby nie dopuścić do zagotowania żelatyny! Podgrzewaj ją powoli – to klucz to uzyskania smacznych żelków. Serwując dzieciom ich ulubione przysmaki, postaraj się wybrać ich najzdrowszą wersję. Chroń ich małe brzuszki! Smacznego!
Domowe żelki na 3 sposoby
Chłodnica samochodowa jest urządzeniem stosunkowo mało skomplikowanym, ale niestety bardzo czułym na urazy. Pewnym paradoksem jest fakt, iż montuje się ją na samym przodzie pojazdu, w miejscu mocno narażonym na uderzenia. Uszkodzone chłodnice oczywiście można i warto regenerować, wszystko zależy jednak od przyczyny i rozległości awarii. Chłodnicę najłatwiej uszkodzić mechanicznie. Nawet nieduży kamień, który jakimś cudem w nią uderzy, może zrobić brzydką dziurę. Co ciekawe – mimo wszelkich kratek i osłon różne przedmioty znajdują do niej drogę. Zacznijmy więc od typowych uszkodzeń mechanicznych. Co zrobić z dziurą? Żeberka chłodnicy są naprawdę bardzo delikatne – muszą być cienkie, by dobrze oddawać ciepło z silnika do otoczenia. Płyn chłodzący otacza silnik, odbiera od niego ciepło, które napędzane pompą trafia do chłodnicy. Znajduje się w niej mnóstwo cienkich rurek, do nich zaś przytwierdzone są żeberka – pofałdowane blaszki. Chłodnica, urządzenie stosunkowo niewielkie, które nawet dziecko może wziąć w ręce, ma mniej więcej 20 m² powierzchni. To przez nią oddaje ciepło, wspomagana jest oczywiście przez wentylator, włączający się, gdy temperatura wzrasta. Jeśli uszkodzenie mechaniczne nie jest duże, to najłatwiej zalepić je samodzielnie uszczelniaczem chłodnicy. Przez małą dziurę płyn ucieka na ogół tylko wtedy, gdy jest gorący, a ubytki są minimalne. Jeśli tak się dzieje, wystarczy wlać do płynu odpowiedni preparat. Tak, wlać! Owszem, to dziwne, że wycieki płynu uszczelnia się płynem. Zawiera on jednak związki chemiczne, które po pierwsze, nie wpływają na pracę tego elementu auta, po drugie, twardnieją w kontakcie z powietrzem. Chłodnica więc sama się naprawia. Uszczelniacz do chłodnicy może mieć też postać proszku. Tego typu preparaty kosztują zaledwie od kilku do kilkunastu złotych, więc są naprawdę tanie. Trzeba jednak zwrócić uwagę na sposób ich aplikacji. Instrukcja obsługi wymaga dokładnej lektury, gdyż na ogół trzeba wykonać pewną określoną sekwencję czynności. Płyn wlać (lub proszek wsypać) do zimnej chłodnicy, a następnie przejechać się przez pewien czas z odpowiednimi obrotami. Chodzi o to, by rozgrzać silnik i wymusić odpowiednią cyrkulację płynu oraz jego ciśnienie. Samodzielna naprawa Może się też zdarzyć, że będziemy w stanie samodzielnie zlokalizować uszkodzenie chłodnicy, a miejsce to będzie łatwo dostępne. Oznacza to również, że możemy łatwo zakleić powstałą dziurę kitem lub klejem. Zacznijmy od tego drugiego. Na rynku są kleje zawierające metal, przeznaczone do wiązania lub łatania niewielkich otworów. Wystarczy nanieść preparat na dziurkę i poczekać, aż stwardnieje – oczywiście według instrukcji obsługi, gdyż dla prawidłowego efektu kluczowe są: temperatura, czystość czy wilgotność materiałów. Drugi sposób to zaklejenie dziurki specjalnym kitem do chłodnic. Odkrawamy kawałek, ugniatamy w czystych dłoniach, przyklejamy w uszkodzone miejsce. Po wyschnięciu wygląda to trochę jak przylepiona guma do żucia, ale sprawdza się znakomicie. W ten sposób można naprawiać tylko niewielkie uszkodzenia. W innych przypadkach lepiej udać się do mechanika. Może jemu uda się zlokalizować i zneutralizować źródło wycieku. W najgorszym razie pozostaje wymiana chłodnicy na nową, ale i tu nie ma się czego bać. Chłodnica nie jest droga, wersja do popularnego auta to koszt 100–200 zł, a najtańsze znajdziemy już za kilkadziesiąt złotych. Wymiana jest również stosunkowo prosta, choć warto sprawdzić przy okazji termostat, który lubi się zapychać. Jeśli chłodnica po prostu przestaje być wydajna, oznacza to, że się zapycha. Może wtedy pomóc płyn do płukania chłodnic. Wlewamy go do chłodnicy, dajemy mu popracować, po określonym czasie usuwamy, a następnie wlewamy nowy. Poprawę działania chłodnicy możemy też odczuć po... umyciu jej. Należy jednak robić to ostrożnie, myjka ciśnieniowa z bliskiej odległości może z łatwością pogiąć żeberka.
Czy warto regenerować chłodnice samochodowe?
Najczęściej impulsem do rozpoczęcia regularnych treningów jest zrzucenie wagi, korekta wyglądu i wysmuklenie sylwetki. Z czasem przychodzi poprawa samopoczucia, przypływ energii i wiele innych pozytywnych zmian w codziennym życiu. Jak ćwiczyć, żeby osiągać rezultaty i nie zniechęcić się do treningu? Skutecznie dobrane i skomponowane ćwiczenia wymodelują sylwetkę i przyspieszą spalanie tkanki tłuszczowej. Zdecydowanie wpłyną też na poprawę formy i sprawią, że z czasem będzie łatwiej wykonywać coraz cięższe treningi. Jak ćwiczyć? Treningi kardio – bieganie, pływanie, spacery, jazda na rowerze – są dobrym pomysłem. Wykonywane kilka razy w tygodniu przez 40–60 minut, pozwolą spalić zbędną tkankę tłuszczową. Nie należy jednak ograniczać się jedynie do treningu kardio. Butyi strój do biegania przydadzą się także w czasie treningu siłowego. Ćwiczenia wzmacniające można wykonywać przed treningiem kardio albo przeprowadzić trening kolejnego dnia. Wcześniej zawsze trzeba zrobić rozgrzewkę, która będzie obejmować wszystkie stawy. A po zakończonym treningu nie można zapomnieć o rozciąganiu. Pozwoli to uchronić się przed kontuzjami. Trening siłowy/wzmacniający To one sprawiają, że ciało jest jędrne, a mięśnie delikatnie zarysowane. Badania dowodzą, że ćwiczenia siłowe pozwalają wzmocnić wydolność układu oddechowego. Dzięki temu poprawia się praca płuc, serca i układu krążenia. Połączenie treningu kardio z ćwiczeniami siłowymi podnosi wytrzymałość organizmu i sprawia, że jest on zdolny do podejmowania cięższych wyzwań. Warto zatem łączyć oba treningi i czerpać z tego korzyści zdrowotne. Ćwiczenia siłowe można przeprowadzić w domu. Nie wymagają wiele sprzętu, można wykorzystać do nich także ciężar własnego ciała. Przyda się mata, trochę wolnej przestrzeni i obciążenie. Najlepsze i najszybsze efekty osiąga się przy użyciu wolnych ciężarów, takich jak sztanga czy hantle. Można wykorzystać też drążek do podciągania. Warto urozmaicać treningi i posługiwać się różnymi sprzętami. Pozwoli to na ciągłe zaskakiwanie mięśni i wzmacnianie wszystkich partii, również tych położonych głębiej. Coraz bardziej popularne odważniki kettlebells można dobierać do swoich możliwości i robić z nimi wiele ciekawych ćwiczeń. Także taśmy TRXłatwo można przymocować do drzwi i wykonać bardzo wyczerpujący trening. Możliwości jest wiele, a dzięki kombinacji treningu tlenowego kardio ze wzmacnianiem o wiele skuteczniej spalisz tkankę tłuszczową. Ćwicząc kardio i trzymając odpowiednią dietę, można osiągnąć dobre efekty, jednak dołączając ćwiczenia siłowe, można uzyskać o wiele lepsze rezultaty w tym samym czasie. Co najważniejsze, efekty wizualne idą w parze z lepszym metabolizmem i szybszym spalaniem nawet w czasie spoczynku. Treningi podnoszą tempo przemiany materii na wiele godzin po zakończonym wysiłku. Jak często ćwiczyć? Optymalna liczba treningów to 3–4 w tygodniu. Powinny być urozmaicone i ułożone tak, żeby nie nudziły. Ćwicz dokładnie, zwracaj uwagę na prawidłową technikę i zakres ruchu. Dostosuj liczbę powtórzeń do swoich możliwości i stopniowo podnoś sobie poprzeczkę. Pamiętaj o prawidłowej postawie, prostej sylwetce i napiętym brzuchu. Zacznij od lekkich hantli, z czasem dojdziesz do większych ciężarów. Na początek dobrym pomysłem jest trening z piłką lekarską, to także wolny ciężar. Postępy przyjdą z czasem, najważniejsza jest systematyczność i sumienna praca. Mocne mięśnie są mniej skłonne do kontuzji, chronią też stawy i mięśnie.
Dlaczego warto łączyć trening wzmacniający z kardio?
Boże Narodzenie to nie tylko czas radości i zadumy, ale również oczekiwania i intensywnych przygotowań. Szukanie i kupowanie upominków to często nie lada wyzwanie. W te święta możesz sprezentować bliskim coś specjalnego – własnoręcznie zrobione smakołyki, które z pewnością wywołają uśmiechy na twarzach obdarowanych. Sprawdź, jakie pomysły przygotowaliśmy specjalnie dla ciebie. Jedną z tradycji Bożego Narodzenia jest obdarowywanie bliskich prezentami. Poszukiwania podarków nigdy nie powinniśmy zostawiać na ostatnią chwilę. Jeśli chcesz w tym roku sprezentować coś wyjątkowego i nietuzinkowego, postaw na własnoręcznie wykonane lub skomponowane smakołyki. Piernikowa chatka Wbrew pozorom samodzielne zrobienie domku z piernikanie jest takie trudne, jak mogłoby się wydawać. To pomysł nie tylko na wyjątkowy prezent, ale również świetną zabawę. Wystarczy, że zrobisz kilka piernikowych blatów – oprócz podstawowych składników z pewnością przydadzą ci się formy do pieczenia, charakterystyczne przyprawy i ozdoby – a później uformujesz z nich chatkę. Do klejenia ścian możesz użyć białego lukru, który będzie wyglądał jak śniegowy puch. Kolejny krok to już sama przyjemność – dekorowanie. Możesz wykorzystać do tego kolorowe posypki, różnobarwne lukry, cukierki czy drażetki. Ciekawe będzie również spersonalizowanie chatki pod kątem osoby, której chcesz podarować upominek. Jeśli masz ochotę, spróbuj wykrawać z piernika zwierzęta, by postawić je później przed domkiem. Alternatywą dla tradycyjnej chatki jest betlejemska szopka, która wygląda równie efektownie. Kosze prezentowe Ten pomysł jest ciekawy przede wszystkim dlatego, że każdy kosz upominkowy możesz dopasować do konkretnej osoby. Tutaj ogranicza cię tylko wyobraźnia. Nieskończenie wiele możliwości pozwala tworzyć kreatywne i oryginalne prezenty, które z pewnością ucieszą i zaskoczą obdarowanego. Jeśli w gronie najbliższych ci osób jest miłośnik grillowania, do kosza, oprócz specjalistycznych przyrządów, możesz włożyć ręcznie robiony i szczelnie zamknięty ketchup czy sos. Z kolei dla kinomana przygotuj elegancko zapakowaną niewielką maszynkę do popcornu, paczuszkę kukurydzy, fiolkę z olejem i różne przyprawy, by fan kina mógł robić sobie ulubione przekąski na seanse. Osobie lubiącej spokojne wieczory z książką z pewnością przyda się bestsellerowa pozycja, a oprócz niej kubek, czekolada do rozpuszczenia i niewielkie pianki, które możesz wykonać samodzielnie, a przy tym bawić się smakami. Bliska ci osoba lubi domowe przetwory? Żaden problem! Sprezentuj jej kosz wypełniony ręcznie robionymi dżemami, marmoladami czy nawet nalewkami. Do słoika z miodem włóż gałązkę rozmarynu, a pojemniczki z przetworami ozdób świątecznymi motywami. Tak elegancko przygotowaną paczkę możesz wręczyć adresatowi. Lukrowane ciastka Świąteczne pichcenie to nieodłączna część każdego Bożego Narodzenia. Pięknie udekorowane ciasteczka to jeden z najprostszych do zrealizowania pomysłów. Aby zrobić wyjątkowe smakołyki, wystarczą ci tylko foremki lub wykrawaczki do ciasta w różnych kształtach i z bożonarodzeniowymi motywami (na Allegro dostępne są np. bałwanki, gwiazdki, renifery, dzwonki, mikołaje czy choinki), składniki, dzięki którym upieczesz aromatyczne ciasteczka oraz wszystko, czym chcesz je udekorować. Odpowiednio ozdobione przysmaki możesz zapakować w świąteczne pudełka, specjalne folie czy puszki. Przewiąż je dodatkowo kolorową wstążką i voilà – możesz podarować słodki upominek bliskiej osobie! Prezenty, szczególnie te robione ręcznie i pomysłowe, zawsze wywołują uśmiechy na twarzach obdarowanych. Takie kreatywne upominki nie są wcale trudne do wykonania. Wystarczą dobre chęci i kilka rzeczy, które bez problemu zamówisz na Allegro. To co? Do dzieła!
Smakowite prezenty od serca – świąteczne upominki dla bliskich. Święta 2016
Łazienka jest bardzo ważnym pomieszczeniem w każdym domu. To miejsce do pielęgnacji i odpoczynku, dlatego trzeba szczególnie zadbać o jego wyjątkową aranżację. Jeśli stoisz przed wyborem odpowiednich odcieni płytek i mebli, doradzimy ci, jak sprawić, aby to wnętrze stało się twoją małą oazą spokoju. Postaw na pastelowe rozwiązania. Pastelowe barwy są przyjemne, potrafią uspokajać i odprężać. Z tego względu to najlepsze odcienie do łazienki, w której bez przeszkód można zrelaksować się po ciężkim dniu pracy czy zadbać o prawidłową pielęgnację swojej skóry. Miękkie desenie optycznie powiększają przestrzeń i dają poczucie transparentności. Morski błękit Pobudź wyobraźnię i wypłyń na szerokie wody kreatywności. Niebieski to jeden z najlepszych odcieni, jakie można zastosować w łazience. Kojarzony z wodą, czystością i delikatnością sprawi, że podczas kąpieli poczujesz się jak w prawdziwym oceanie odprężenia. Błękit i biel to bardzo dobre połączenie, ale warto też zaakcentować przestrzeń granatowymi dodatkami. Postaw na błękitne płytki z morskim lub kwiatowym motywem i białe meble oraz armaturę. Pamiętaj o dobrym oświetleniu, ponieważ to podstawa każdej łazienki. Łazienka musi być widna i jasna, a dzięki dobremu oświetleniu powiększysz optycznie nawet małą powierzchnię. Nie zapomnij o mocnych akcentach, najlepiej w tej samej barwie tonalnej, czyli granacie. Chabrowa mała szafka, ręczniki czy dywanik świetnie podkreślą niebanalny styl łazienki, z której szkoda ci będzie wychodzić. Ciepła brzoskwinia Brzoskwiniowa aranżacja wniesie ciepłą, przytulną atmosferę. Taki odcień dobrze współgra z drewnem, brązem i bielą. Postaw na brzoskwiniowe kafelki z motywami piaskowymi, które z drewnianymi szafkami i zabudową do wanny będą tworzyć przyjemny, słoneczny klimat. Brązowy dywanik i fornirowe obicia szafek przykują uwagę zaraz po wejściu do pomieszczenia. Dodatkowo wprowadź jeszcze jeden kolor, który nada blasku w stylu glamour. Złote dodatki – świeczki, wazoniki, kadzidełka podkreślą i rozświetlą wnętrze. Różany powiew świeżości Różowy to kolor, który najbardziej przypada do gustu dziewczynkom i kobietom. Nic dziwnego, skoro nadaje wnętrzu delikatnego, ulotnego charakteru. Decydując się na tę gamę kolorystyczną, warto pomyśleć o mocnym akcencie, np. malinowych płytkach ceramicznych z jasnym kwiatowym motywem. Aby zrównoważyć intensywność barw, postaw na jasne, najlepiej białe meble. Takie połączenie dobrze zbalansuje żywą aurę. Jeśli twoja łazienka nie jest duża, zrezygnuj z wanny i wybierz prysznic. Letni zapach bzu Fiolet to bardzo wdzięczny kolor, który pasuje do łazienek. Dzięki niemu wnętrze nabierze romantycznego i lekkiego charakteru. Pamiętaj, aby nie przesadzić z fioletem, dlatego najlepiej zdecydować się na płytki ceramiczne w dwóch kolorach – lawendy i stonowanej szarości. Wszystko rozjaśnij śnieżnobiałym meblami i jasną armaturą. Podstawą każdej efektownej łazienki jest duże lustro, które ułatwi codzienne czynności pielęgnacyjne. Aby ożywić cały wystrój, wprowadź do wnętrza drewniane dodatki, które podkreślą niebanalny charakter przestrzeni. Pastele są wręcz stworzone do łazienek. Pastelowe odcienie barw są delikatne, ciepłe i romantyczne. Aranżując swoją łazienkę, warto zdecydować się na jeden z pastelowych motywów. W grę wchodzą rozbielone róże, lawenda, brzoskwinia, błękit czy jasne zielenie – wybór jest ogromny!
Pastelowa łazienka twoich marzeń
Czytnik ebooków do 600 zł? Na co możemy liczyć w tej cenie? Czytniki e-booków to wyspecjalizowane mobilne urządzenia elektroniczne. Dzięki prostej budowie nie są jednak przesadnie drogie w porównaniu do smartfonów czy tabletów. Sprawdziliśmy, co oferują modele, które można nabyć za mniej niż 600 zł. Użytkownicy czytników e-booków cenią je za e-papierowe wyświetlacze, długi czas pracy na jednym ładowaniu oraz długowieczność. Do tego dochodzi kwestia ceny. Za niecałe 600 zł można nabyć wiele modeli czytników, które posłużą długie lata, a jak dobrze pójdzie, to przeżyją kilka smartfonów. Czytnik e-booków do 600 zł – jest z czego wybierać Niemal wszystkie czytniki z tej półki cenowej, niezależnie od producenta, mają 6-calowe e-papierowe wyświetlacze, które można doświetlić dzięki diodom ukrytym w obudowie. Zdarza się jednak, że mają inne rozdzielczości, co przekłada się na różnicę w zagęszczeniu pikseli. Urządzenia różnią się też od siebie wyglądem, gabarytami, układem przycisków oraz możliwościami, jakie daje oprogramowanie. Warto też zwrócić uwagę na obecność w systemie operacyjnym polskiej wersji językowej. Nie w każdym modelu jest ona dostępna. Wybierając czytnik, warto też sprawdzić, jakie formaty plików obsługuje. Tyczy się to przede wszystkim modeli marki Amazon, które mają za to wiele innych zalet. Wybór jest spory, więc postanowiliśmy przyjrzeć się wartym uwagi modelom czytników e-booków, które da się kupić w Polsce za mniej niż 600 zł. Kindle Paperwhite 3 Czytnik Amazona jest jednym z najlepszych urządzeń w swojej klasie. Jego obudowa mierząca 11,7 cm (szerokość) x 16,9 cm (wysokość) x 0,91 cm (głębokość) kryje w sobie 6-calowy e-papierowy wyświetlacz Carta o rozdzielczości 1448 na 1072 pikseli (300 ppi). W ważącym 205 gramów Kindle Paperwhite 3 znalazło się miejsce na 4 GB pamięci operacyjnej, akumulator o pojemności 1450 mAh oraz port USB. Dotykowy ekran jest doświetlany, co pozwala na korzystanie z niego po zmroku, w autobusie itp. Niestety czytniki Amazona nie są sprzętami idealnymi. Książki trzeba wgrywać na nie samodzielnie przez internet lub port microUSB, bo firma nie prowadzi dystrybucji e-booków w języku polskim. Nie ma też polskiej wersji menu. Urządzenie nie otwiera też plików EPUB (aczkolwiek e-księgarnie sprzedają zwykle książki w kilku formatach). box:offerCarousel inkBOOK Prime HD Innym czytnikiem e-booków, który można kupić za mniej niż 600 zł, jest inkBOOK Prime HD. 6-calowy dotykowy wyświetlacz w tym modelu ma taką samą rozdzielczość co Kindle Paperwhite 3, czyli 1448 na 1072 pikseli. Zaletą urządzenia jest spora ilość wbudowanej pamięci wewnętrznej – aż 8 GB. W mierzącej 15,9 cm (wysokość) x 11,4 cm (szerokość) x 0,9 cm (głębokość) obudowie urządzenia z doświetlanym ekranem umieszczono slot na karty microSD, moduły Bluetooth oraz Wi-Fi oraz przyciski pozwalające na wygodną zmianę strony. Czytanie jest samą przyjemnością, bo urządzenie waży tylko 168 gramów. Urządzenie działa pod kontrolą systemu Android, co pozwala na instalowanie aplikacji ze sklepu Google Play – dokładnie takich, jakie można znaleźć na smartfonach. W cenie do 600 zł można znaleźć zestawy, w których oprócz czytnika znalazło się dedykowane mu etui Yoga Black. box:offerCarousel PocketBook Touch Lux 4 Trzecim godnym polecenia 6-calowym czytnikiem e-booków jest PocketBook Touch Lux 4. Urządzenie mierzy 16,13 cm (wysokość) x 10,8 cm (szerokość) x 0,8 cm (głebokość) przy masie 155 gramów. Słabszym punktem specyfikacji jest rozdzielczość e-papierowego wyświetlacza Carta, czyli 1024 na 768 pikseli (212 ppi). Na pokładzie tego dość filigranowego jak na zamontowany w nim ekran czytnika nie zabrakło na szczęście diod doświetlających dotykowy wyświetlacz, akumulatora o pojemności 1500 mAh oraz 8 GB wbudowanej pamięci. Urządzenie działa znacznie szybciej od swojego poprzednika ze względu na 0,5 GB pamięci operacyjnej. Producent urządzenia przygotował autorskie oprogramowanie, które ma kilka użytecznych funkcji. Dzięki wykorzystaniu modułu Wi-Fi książki elektroniczne można wgrywać na czytnik automatycznie po skonfigurowaniu konta Dropbox lub ręcznie poprzez usługę Send-To-PocketBook. box:offerCarousel inkBOOK Lumos W przedziale cenowym do 600 zł można znaleźć też kilka innych urządzeń z tej kategorii. Przykładem jest 6-calowy inkBOOK Lumos z 4 GB pamięci wewnętrznej. Doświetlany wyświetlacz e-papierowy Carta ma 6-calową przekątną. Szkoda tylko, że jego rozdzielczość to zaledwie 800 na 600 pikseli. box:offerCarousel Na uwagę zasługuje za to bardzo pojemne ogniwo zasilające – aż 2000 mAh, które zmieściło się w obudowie mierzącej 15,9 cm (wysokość) x 11,4 cm (szerokość) x 0,9 cm (głębokość). Urządzenie waży 165 gramów, a jego specyfikację dopełnia moduł Wi-Fi. Za urządzenie trzeba zapłacić nieco ponad 400 zł. Onyx Boox C67ML Producentem ostatniego sprzętu w zestawieniu jest marka Onyx. Czytnik e-booków mierzący 17 cm (wysokość) x 11,7 cm (szerokość) x 0,87 cm (głębokość) waży aż 210 gramów, ale podobnie jak inne modele z tej półki cenowej ma 6-calowy e-papierowy wyświetlacz typu Carta o rozdzielczości 1024 na 758 pikseli. Onyx Boox C67ML ma 8 GB pamięci wewnętrznej, a jego akumulator ma pojemność aż 3000 mAh, a w obudowie zamknięto obok innych podzespołów moduł Wi-Fi oraz slot microSD. Czytnik działa pod kontrolą systemu Android, dzięki czemu można instalować na nim aplikacje rodem ze smartfonów. Jego cena to około 500 zł.
Czytnik ebooków do 600 zł? Na co możemy liczyć w tej cenie?
Która z nas nie marzy o wypoczynku na rajskiej plaży, kąpielach w lazurowym morzu i odpoczynku w cieniu egzotycznych palm? Jeśli jesteś szczęściarą i zaplanowałaś urlop w jednym z takich miejsc, musisz się do niego solidnie przygotować. W twojej walizce podróżnej nie może zabraknąć najmodniejszych w tym sezonie ubrań i dodatków. Nie zapomnij spakować dużych okularów w stylu retro, które ochronią twoje oczy i dodadzą odrobiny tajemniczości, wygodnych sandałów z pomponami, słomkowego kapelusza, kolorowego, przyciągającego wzrok bikini w geometryczne wzory oraz kremu ochronnego do twarzy z filtrem UV 50, który zminimalizuje negatywny wpływ promieni słonecznych na skórę. Czy o czymś jeszcze zapomniałaś? Tak, o sukience plażowej. To element letniej garderoby, który jest wyjątkowo praktyczny. Delikatny materiał ochroni cię przed słońcem, a także zakryje wszystko to, co chcesz ukryć. Dodatkowo jest bardzo kobiecy i nie zajmuje zbyt wiele miejsca w walizce. Same plusy. Jakie wzory na sukienkach plażowych wybrać tego lata? Sukienka plażowa etno Etniczny styl zyskuje coraz więcej zwolenników. Ma w sobie wakacyjną lekkość, a przy tym jest bardzo elegancki. Jeśli podoba ci się połączenie ludowych wzorów z odrobiną drapieżnej egzotyki, jest to styl stworzony dla ciebie. Sukienka plażowa etno, zwłaszcza ta o długości maksi, sprawdzi się zarówno dla kobiet wysokich i bardzo szczupłych, jak i tych o pełnych kształtach. Kolorowe wzory na sukience podkreślą letnią opaleniznę, a sukienkę będziesz mogła wykorzystać również podczas wieczornych spacerów brzegiem morza czy kolacji przy zachodzącym słońcu. Sukienka plażowa w paski To najmodniejszy wzór tego sezonu, zwłaszcza paski w marynarskim stylu. W zależności od tego, jaki rodzaj pasków wybierzesz, sukienka plażowa optycznie cię wyszczupli lub doda kobiecych kształtów. Można nimi skorygować mankamenty figury, ale również bardzo łatwo je uwydatnić. Pamiętaj – paski pionowe wyszczuplają i wydłużają sylwetkę, a poziome skracają i poszerzają. Te pierwsze są przeznaczone wyłącznie dla kobiet o figurze modelek. Jeśli nie jesteś zwolenniczką marynistycznego stroju, wybierz połączenie bieli i energicznego koloru – limonki, pomarańczy lub fuksji. Taki zestaw naładuje cię pozytywną energią i młodzieńczą radością. Sukienka plażowa w kwiaty To jeden z najbardziej uniwersalnych wzorów. Co roku zyskuje nowe zwolenniczki, więc nic dziwnego, że i w tym sezonie króluje w letnich kolekcjach. Sukienka plażowa w kwiaty występuje w wielu wariantach. Kwiaty – i te delikatne, polne, i te ogromne, egzotyczne – pasują do każdego rodzaju sylwetki. Takie sukienki nie wymagają innych dodatków, gdyż to one skupiają na sobie wzrok. Sukienka plażowa z koronką Jest delikatna, kobieca i bardzo seksowna. Jeśli tego lata zdecydujesz się na sukienkę plażową z koronką, bądź pewna, że nie przejdziesz niezauważona. Te najmodniejsze są w kolorze kości słoniowej i khaki. Wybór długości należy do ciebie, ale jeśli chcesz pochwalić się zjawiskową opalenizną, wybierz krótką sukienkę odsłaniającą zgrabne nogi. Sukienka plażowa w geometryczne wzory To wersja dla szalonych kobiet, które nie lubią nudy. Dla tych, które lubią się wyróżniać z tłumu i stawiają na oryginalność. Sukienka plażowa w geometryczne wzory, podobnie jak ta w kwiaty, nie lubi towarzystwa mocnych dodatków czy rzucającej się w oczy biżuterii. W tej plażowej stylizacji wystarczą klasyczne czarne japonki i delikatny łańcuszek na szyi.
Najmodniejsze wzory na sukienkach plażowych
Synoptycy alarmują – w tym roku czeka nas zima stulecia, która ma trwać od października do kwietnia. Warto zrobić wszystko, żeby pomóc roślinom przetrwać ten trudny czas. Dla ludzi największy problem zimą stanowi zazwyczaj mróz, ale potrafimy sobie z tym radzić. To przecież kwestia doboru ciepłej kurtki, butów i innych akcesoriów typu dobre rękawiczki. Na roślinę wpływa więcej negatywnych czynników niż tylko temperatura. Są nimi również wysuszający wiatr oraz brak wody. Rośliny zimujące w gruncie mają osłonięte bryły korzeniowe. Także deszcz lub topniejący śnieg dostarczają im wodę, a ciepła kołderka śnieżna chroni przed mrozem. Na tarasach i balkonach, szczególnie tych zadaszonych, to my musimy pomóc naszym roślinom, aby nie umarły z pragnienia czy wychłodzenia. Jakie rośliny mogą zimować na tarasie? Na pewno nie musimy martwić się o rośliny jednoroczne, czyli takie które przeżywają jedynie jeden okres wegetacyjny i po nim umierają. To większość roślin, które kupujemy do skrzynek balkonowych, na przykład surfinie, begonie jednoroczne, lobelie czy niecierpki. Coraz częściej jednak na naszych balkonach i tarasach pojawiają się rośliny, które zostają z nami przez zimę. Są to niektóre byliny, rośliny cebulowe i krzewy iglaste oraz liściaste, a także pnącza. Szczególną popularnością cieszą się zimozielone (niegubiące liści na zimę) oraz rośliny iglaste. Oczywiście na tarasach można też znaleźć rośliny liściaste, ale nie wszystkie są w stanie przeżyć zimę. Dlatego przy zakładaniu ogrodu na tarasie lub balkonie warto zaopatrzyć się w takie gatunki i odmiany, które są odporne na mróz. Będzie to na pewno większość krzewów iglastych (poza tujami wschodnimi i cyprysikami), niektóre krzewy liściaste zimozielone (trzmielina fortuna, niektóre irgi), liściaste zrzucające liście (berberys, irga), byliny zimozielone (dąbrówka rozłogowa, runianka, ubiorek, bergenia, rojniki i rozchodniki) oraz pnącza (bluszcz, powojnik, winobluszcz). Od was zależy, co wybierzecie i czy uda się wam je ochronić przed złymi warunkami. Jeśli nie macie pojęcia, co wybrać, poradźcie się specjalisty lub kupcie stosowną literaturę. Metody na chłody – ocieplanie donic Aby dać szansę roślinom na przezimowanie musimy nie tylko zadbać o odpowiedni dobór gatunkowy, ale również dobrze je zabezpieczyć na cały okres wegetacji i poza nim. Oznacza to działanie już na etapie tworzenia ogrodu na tarasie czy balkonie. Niektóre formy zabezpieczeń można zrealizować przed posadzeniem roślin. Musicie wiedzieć, że połową sukcesu prawidłowego zimowania roślin na tarasie i balkonie jest prawidłowe zabezpieczenie części podziemnej, czyli korzeni. Po pierwsze warto zaopatrzyć się w doniczki mrozoodporne. Na rynku są dostępne donice z różnych materiałów. Czy będą to donice ceramiczne, drewniane skrzynki czy nowoczesne plastikowe lub kompozytowe, najlepiej żeby były grube, masywne i większe od roślin, które zamierzamy w nich posadzić. Dzięki grubszym ściankom korzeniom będzie łatwiej zachować odpowiednie warunki. Wiele firm oferuje też zestawy: doniczki w doniczkach, czyli takie z dodatkowymi osłonkami i przestrzenią pomiędzy doniczką a osłonką. Tę przestrzeń można wykorzystać na docieplenie. Jeśli dysponujemy zwykłymi plastikowymi doniczkami, można je dodatkowo ocieplić od środka przy pomocy cienkiej warstwy styropianu lub tektury falistej. Zasada jest taka, aby odgraniczyć bryłę korzeniową od doniczki, która zimą przejmuje temperaturę otoczenia. Jeżeli nie stworzymy takiej bariery, może to doprowadzić do zmarznięcia drobnych korzeni włośnikowych odpowiedzialnych za pobór wody, bo będą w bezpośrednim kontakcie z donicą. Jeśli nie zadbaliśmy o to przed posadzeniem roślin, możemy to jeszcze naprawić przez docieplenie doniczki z zewnątrz. W tym przypadku również sprawdzi się styropian, a na niego warto położyć siatkę lub włókninę. Można też po prostu kupić większą skrzynkę lub donicę i umieścić w niej posadzone już rośliny. Dobrym sposobem jest też zabezpieczenie roślin w doniczkach przez zgrupowanie ich lub włożenie do dużej drewnianej skrzyni, którą dodatkowo możemy zaizolować od środka styropianem, słomą, suchymi liśćmi lub tekturą falistą. Pamiętajcie, że doniczkę również warto zaizolować od spodu. Można pod nią podstawić kawałek styropianu lub drewna. Ściółkowanie Kolejnym sposobem zabezpieczenia rośliny przed zimą jest osłonięcie bryły korzeniowej przed wysychaniem. Możemy mu zaradzić, ściółkując roślinę korą, mchem, liśćmi lub drobnymi gałązkami. W ten sposób zapobiegamy nadmiernej utracie wilgoci. Uważajmy, żeby kora była odpowiednio dobrana do roślin, pod które ją podsypujemy. Rośliny, które nie lubią kwaśniej ziemi, nie powinny być ściółkowane korą iglastą. box:offerCarousel Ochrona części nadziemnej Niezmiernie istotną sprawą – oprócz prawidłowego zabezpieczenia części podziemnej – jest osłonięcie części zielonej. Z powodu silnych mrozów część pędów może bowiem zmarznąć i obumrzeć. Wyobraźcie sobie alpinistę bez rękawiczek! Jak jednak się okazuje, wrogiem roślin jest nie tylko mróz. Również intensywne zimowe słońce może wpływać negatywnie, bo powoduje znaczną utratę wilgoci. Jest to najniebezpieczniejsze w przypadku roślin zimozielonych, które tracą wilgoć w wyniku transpiracji (parowanie wody przez liście). W okresie letnim transpiracja jest niwelowana przez pobór wody z gleby. Zimą niedobór wody spowodowany silnymi mrozami może doprowadzić do znacznego przesuszenia rośliny i doprowadzić do jej śmierci. Cieniowanie i ochrona przed wiatrami Jest kilka różnych sposobów na to, aby uchronić roślinę przed przesuszeniem i zmarznięciem. Najbardziej popularnym z nich jest okrywanie rośliny białą agrowłókniną, która osłania roślinę przed nadmiernym nasłonecznieniem (biały kolor odbija promienie słoneczne), otula przed zimnymi wiatrami i chroni przed utratą wilgoci, a jednocześnie dzięki drobnej perforacji roślina ma dostęp powietrza. Taką włókninę można kupić w postaci rolek, płacht złożonych w pakiety, gotowych kapturów z suwakiem lub rękawów. Istnieją na rynku również kaptury ozdobne. Jeśli nie macie białej agrowłókniny może być też brązowa lub czarna, ale wtedy nie będzie pełnić funkcji odbijania promieni słonecznych. Wówczas warto pozostawić więcej przestrzeni wewnątrz naszego „kokonu”, aby zadbać o dobre warunki dla cyrkulacji powietrza wewnątrz. box:offerCarousel Innym sposobem osłaniania pędów jest klasyczny chochoł (stroisz) wykonany ze słomy lub iglastych gałązek. Ochrona roślin poza tarasem Inną metodą na ochronę roślin tarasowych jest „zadołowanie” roślin na zimę. Ale do tego niezbędny jest własny ogród lub skrawek terenu. Nie musimy roślin wyjmować z doniczek. Można po prostu wykopać dół w jakimś zacisznym, zacienionym miejscu i zakopać doniczki w ziemi. Można do tego użyć pryzmy kompostowej. W każdym wypadku należy zabezpieczyć część nadziemną przez osłonięcie agrowłókniną bądź słomą. Można również zadołować doniczkę pod kątem w taki sposób, aby roślina była przygięta do ziemi i przykryta od góry gałązkami, słomą lub włókniną. Część roślin, takich jak na przykład pelargonie, można przezimować w domu, umieszczając je najlepiej w chłodnym pomieszczeniu typu garaż, weranda czy loggia. Ważne, żeby temperatura nie była za wysoka, ale by nie spadła poniżej 10°C. Kiedy zaczynamy? Nie ma co przykrywać naszych roślin za wcześnie, gdyż może to spowodować zaparzenie się pod przykryciem. Należy śledzić jesienne prognozy i gdy temperatura zacznie spadać poniżej 0°C i będzie utrzymywać się przez kilka dni, można rozpocząć procedurę przygotowania roślin do zimy. Pamiętajcie, aby przed przymrozkami dobrze je podlać. Podlewanie Nawadnianie gleby zimą jest bardzo istotne. Musimy zadbać o to, żeby bryła korzeniowa nie wyschła. Oczywiście w okresie panujących mrozów jest to trudne, bo woda zamarza. Zjawisko takie nazywamy suszą fizjologiczną. Susza fizjologiczna to okres, w którym pomimo obecności wody w otoczeniu, roślina nie jest w stanie jej pobierać. Szczególnie narażone na deficyt wody są rośliny zimozielone, gdyż woda przez cały okres paruje przez powierzchnię liści. Wtedy problemu nie stanowi już sam mróz, ale brak wody. Dlatego tak ważne jest, aby zawsze, kiedy to tylko jest możliwe, dostarczać roślinom wodę do gleby. Zanim pojawią się przymrozki, przygotujmy roślinę do zimowania i podlejmy ją mocniej, aby była w stanie zmagazynować sobie wodę w komórkach. Dobrze jest też podlewać rośliny podczas dłuższych okresów odwilży, kiedy nie ma mrozu. Nie podlewamy roślin przy temperaturze poniżej zera! Kiedy zdejmujemy osłony? Zimę zapowiadają w tym roku długą, więc lepiej dwa razy się zastanówcie, zanim zdejmiecie osłony ze swoich roślin tarasowych. Wszystko zależy oczywiście od pogody. W teorii można zdjąć osłony już pod koniec marca, ale najbezpieczniej jest poczekać do momentu kiedy mrozy ustaną na dobre. Jeśli po jakimś czasie wiosenne przymrozki powrócą, przykryjmy nasze rośliny ponownie, aby nie zaprzepaścić naszej zimowej pracy i ochrony. Tak więc szykujcie się już na długą i ostrą zimę, aby na wiosnę cieszyć się cudowną zielenią na tarasie czy balkonie.
Rośliny na tarasie – jak je zabezpieczyć przed mrozem
Jesień to czas zmian nie tylko w przyrodzie. W tym okresie warto pomyśleć o kosmetykach pielęgnacyjnych, które w przyjemny sposób otulą twoje zmysły oryginalnymi aromatami. To świetny sposób na oswojenie się z wymagającą, chłodną porą roku. Jesienne zapachy są rozgrzewające, ciepłe, przypominają słodkie wypieki i aromatyczne przyprawy. Znajdziesz tu nuty imbiru, cynamonu, wanilii, czekolady i karmelu. To wszystko osłodzi i ukoi twoje, nadwyrężone warunkami za oknem, nerwy. W okresach, kiedy łatwo łapie chandra i smutki warto rozpieszczać się w zaciszu domowego, własnoręcznie przygotowanego SPA. Czekoladowa kąpiel Rytuał jesiennej relaksacji warto zacząć od odprężającej kąpieli czekoladowej. Na taką przyjemność możesz sobie pozwolić nawet, kiedy jesteś na diecie! Aromat kakao wspaniale wpływa na nastrój i stymuluje produkcję endorfin. Czekolada ma także właściwości pielęgnacyjne i upiększające. Sięgnij po żel lub płyn z dodatkiem masła kakaowego, które wygładza skórę, odmładza i intensywnie nawilża, szczególnie narażoną na przesuszenia w tym okresie cerę. Odżywiając ciało, zadbasz jednocześnie o układ nerwowy. Imbirowy peeling ciała Po zrelaksowaniu się w pełnej gorącej wody wannie, zajmij się złuszczaniem martwego naskórka. Jesienią nie należy zaniedbywać tego zabiegu, ponieważ skóra szybko się przesusza, a pokryta zrogowaceniami nie przyjmuje składników odżywczych. Użyj peelingu imbirowego, który przyniesie na myśl smak rozgrzewającej herbaty o uzdrawiających właściwościach. Waniliowe nawilżanie Jesienią bardzo ważne jest intensywne nawilżanie i odżywianie skóry. Nagłe zmiany temperatur, chłód i wysuszające działanie kaloryferów powodują szybszą utratę wody, a wraz z nią wartości odżywczych. Uzupełnisz je za pomocą balsamu o bogatym składzie i rozpieszczającym zmysły aromacie wanilii. Jeżeli dysponujesz towarzystwem partnera, namów go na wzajemny, wieczorny masaż z użyciem olejku waniliowego. Ten składnik świetnie regeneruje oraz łagodzi podrażnienia, a słodki zapach z pewnością poprawi wam nastrój i umili wspólny wieczór. Czy wiesz, że wanilią to także skuteczny afrodyzjak? Cynamonowe wyszczuplanie Tej jesieni marzysz, by prócz samego przetrwania niepogody, zadbać o swoją sylwetkę? Prócz diety oraz aktywności fizycznej, zadbaj o ujędrnienie i pozbycie się cellulitu. Pomogą Ci w tym masła, balsamy oraz koncentraty zawierające cynamon. Ta przyprawa od wieków nazywana jest naturalnym spalaczem tłuszczu, a do tego nieziemsko pachnie. Perfumy z nutami jesiennych przypraw Jesienne aromaty cynamonu, dyni, skórki pomarańczowej, goździków, imbiru, czy szarlotki inspirują także kreatorów perfum. Być może w tym czasie zamarzysz, aby otoczyć się klimatycznym zapachem również poza domem? Do wyboru masz mnóstwo kompozycji zapachowych, różnych marek. Na uwagę zasługuje Red Sin Christiny Aguliery, L Lolity Lempickiej, Celebration of Happiness od Bossa, czy niesamowity zapach ciasta dyniowego Pumpkin Pie Demeter. Wypróbuj je wszystkie i znajdź odpowiedni dla siebie! Jesień wcale nie musi być nudna, szara i ponura. Bogactwo zapachów ocieplających tę chłodną porę roku sprawia, że chandra i smutki odejdą w zapomnienie. Sama stwórz swój relaksujący i odżywiający rytuał pielęgnacyjny. Poddaj swoje zmysły kojącemu działaniu aromaterapii.
Kosmetyki, które pachną jesienią
Jeśli nie lubisz w domu zbyt wielu roślin, to wielka strata – bo teraz jest czas na ich eksponowanie. W tym artykule postaram się przybliżyć nieco temat przechowywania roślin ciętych i doniczkowych w domowym zaciszu. Jakie pojemniki wybierać, aby wpisać się we wnętrzarskie trendy? Zastawione doniczkami parapety, zwisające z meblościanek paprotki, kolekcja kaktusów – to obrazki żywcem wyjęte w mieszkań w latach 70., 80., a nawet 90. Pokoje wyglądały jak istne dżungle, a sąsiedzi zazdrościli sobie hodowanych latami okazów. Wraz z procesem odgracania i odciążania naszych domów, z wnętrz znikały też kwiaty, nie tylko dlatego, że trzeba było na ich pielęgnację poświęcać czas, ale głównie dlatego, że stało się to po prostu niemodne. Zapragnęliśmy przestrzeni, minimalizmu i sterylnych powierzchni – na kwiaty nie było więc miejsca. Ponieważ trendy wnętrzarskie systematycznie i konsekwentnie krążą wokół tematów natury, po elementach drewnianych, właściwie wszechobecnych, przyszedł powoli czas na pnącza, liście i… korzenie. Szkło Szkło znane jest we wnętrzach od bardzo dawna. Każda pani domu ma przynajmniej jeden gustowny szklany wazon. I bardzo dobrze. Sęk jednak w tym, że powinniśmy ich mieć przynajmniej tuzin i to w dodatku w różnych kształtach i rozmiarach. Wąskie, pękate, kwadratowe i owalne. Słoiki, wazony, butelki, buteleczki – w to wszystko wkładamy rośliny i ustawiamy obok siebie. Ktoś mądry zapyta, gdzie trzymać tę kolekcję szkła? Projektanci także o tym pomyśleli i proponują nam specjalne półki, stojaki na kwiaty, drabiny, kosze i pudełka, w których umieszczamy nasze szklane egzemplarze. box:offerCarousel Zasada eksponowania roślin w szkle jest następująca: kwiaty cięte wstawiamy pojedynczo do kilku wazonów albo umieszczamy w bukiecie, ale nie za wiele. Kwiaty doniczkowe lokujemy w szkle wraz z ziemią tak, aby system korzenny był widoczny albo wstawiamy młode roślinki, tak zwane szczepki, z korzeniami, do pojemnika z wodą. Mówiąc o szkle, nie sposób pominąć elementów vintage. Wnętrza bardzo ochoczo przygarnęły wszystkie szklane akcesoria, służące niegdyś do produkcji alkoholi: wielkie butle, karafki, balony i galony, ogromne butle w koszach, przy czym metalowy kosz wykorzystamy również ale do innych celów. Takie szklane pojemniki, przy odrobinie naszej wyobraźni, mogą służyć nie tylko jako wazony, ale też świeczniki, lampiony, butelki w kuchni, a nawet lampy i dekoracje sezonowe. Także akcesoria aptekarskie: buteleczki jak po lekarstwach czy menzurki znajdą dekoracyjne zastosowanie w każdym modnym wnętrzu. Donice O tym, że rośliny będą grały bardzo istotną rolę w naszych wnętrzach może świadczyć fakt, że duże marki do tej pory nieprodukujące donic, do swojej oferty wyposażenia wnętrz wprowadzają właśnie pojemniki na rośliny doniczkowe. Warto dodać, że plastikowym donicom chyba raz na zawsze mówimy do widzenia. I bardzo dobrze. Nadal dobrze prezentują się we wnętrzach donice ceramiczne, ascetyczne i surowe, w stonowanych barwach oraz donice w kolorze kamienia, betonu albo metalu. Podczas wyboru pojemnika warto sugerować się tym, jakie rośliny się docelowo w nich znajdą, bowiem te bardziej wymagające, na przykład storczyki, potrzebują specjalnych warunków. Pamiętajmy o tym, że donica to wprawdzie tylko dodatek do rośliny, ale źle dobrany, może zepsuć cały efekt aranżacyjny. Donice kompletujemy dopasowując je do wnętrza, ale także do stylu i preferencji domowników. Szeroki wybór osłon na kwiaty pozwala nam wybierać wśród metalu, ceramiki, wikliny i kamienia, a ostatnio także miedzi. Bardzo ciekawą propozycją są wielkie worki szyte z drelichu i innych odpornych na wilgoć materiałów. W takich sakwach doskonale prezentują się rośliny duże i małe. Rodzaj tkaniny dobieramy do stylu i koloru pomieszczeń. box:offerCarousel Kosze i skrzynie Drewniane skrzynie (takie jak z warzywniaka) mają obecnie wszechstronne zastosowanie. Robimy z nich regały, stoliki oraz pojemniki na rośliny. W skrzynkach przechowujemy doniczki z ziołami, im mamy ich więcej, tym lepiej. Skrzynki i kosze (wiklinowe, metalowe albo ratanowe) sprawdzają się w każdych wnętrzach, poza tym ich zastosowanie jest na tyle uniwersalne, że nawet jak zlikwidujemy rośliny, pojemniki wykorzystamy potem do innych celów. Do tej pory rośliny były przypisane parapetom. Obecnie stawiamy je wszędzie tam, gdzie nam pasują, gdzie mamy na to ochotę. Jeśli nie jesteś pewna, że poradzisz sobie z opieką nad kwiatami, postaw na sukulenty, które nie wymagają rygorystycznego podlewania, bo same magazynują wodę. To doskonała propozycja na początek, na etap ponownego zaprzyjaźniania się z roślinami. Nie możesz też zapominać o świeżych kwiatach ciętych – to obowiązkowy element dekoracyjny każdego domu.
Kwiaty w domu – przegląd pojemników
Pogańskie średniowiecze, mroczny klimat, krwawe starcia i dynamiczna rozgrywka w RTS-owym sosie – polskie „Ancestors Legacy” to gra strategiczna, która zaskakuje pozytywnie na wielu polach. Twórcy nie ustrzegli się paru wpadek, ale końcowy efekt warty jest uwagi nie tylko fanów gatunku. Polacy w grach strategicznych czasami występują, ale rzadko są ich głównymi bohaterami. Takie Age of Empires, gdy już sięgnęło po średniowiecze, skupiło się na Niemcach, Francuzach czy Mongołach. Cieszy więc fakt, że poza wikingami i Anglosasami bohaterami Ancestors Legacy są również Polacy. W trakcie jednej z kampanii przychodzi nam bowiem wcielić się w pogańskiego jeszcze Mieszka I, wodza Polan, a następnie przyjąć chrzest, także w imieniu poddanych, walcząc przy okazji z niemieckimi sąsiadami. No dobrze, czym jednak w praktyce okazuje się Ancestors Legacy? To strategia czasu rzeczywistego (RTS) przypominająca popularne Company of Heroes. Rozgrywka opiera się na dwóch filarach – uproszczonym zarządzaniu wioskami (stawianie budynków, zdobywanie zasobów, odkrywanie technologii) oraz walce o dominację na danej mapie. W trakcie starć dowodzimy maksymalnie 10 oddziałami – nie można więc rekrutować setek podkomendnych, jak np. w kultowych Kozakach. Trzeba skupić się na przemyślanym wykorzystaniu niewielkiej drużyny wojów, a naszym celem na kolejnych mapach jest po prostu zniszczenie głównej siedziby przeciwnika. Przynajmniej w pojedynczych starciach i trybie sieciowym, w kampanii twórcy postawili przed nami bardziej urozmaicone zadania. Historie przodków Zgodnie z tytułem Ancestors koncentruje się na zamierzchłej i często pomijanej w grach przeszłości – w jednej z kampanii wcielamy się w Mieszka I, a w innej walczymy na czele wikińskich najeźdźców, którzy pustoszą angielskie ziemie w VIII i IX wieku. Produkcja ta oferuje obecnie sześć scenariuszy fabularnych po kilka misji w każdym, a po premierze twórcy dodadzą w darmowych aktualizacjach dwa kolejne. W efekcie gracze otrzymają kilkadziesiąt godzin zabawy – a do tego doliczyć trzeba jeszcze tryb sieciowy, pozwalający mierzyć się z innymi uczestnikami zabawy lub botami. Medium, jakim są gry wideo, ma swoje prawa. Tak jak w filmach hollywoodzkich przeszłość modyfikuje się z myślą o gustach współczesnych odbiorców, tak i w Ancestors twórcy poszli na pewne kompromisy. I tak plądrowany przez nas klasztor Lindisfarne jest przesadnie monumentalny, zaś poszczególni bohaterowie, którymi dowodzimy (jak wspomniany Mieszko) potrafią walczyć w pojedynkę z masą wrogów jak równy z równym – niczym herosi z Iliady. Nie są to jednak uproszczenia, które psułyby iluzję wierności historii. Klimatyczna muzyka i świetna oprawa graficzna, a do tego wyjątkowo realistyczne animacje wojów (twórcy podpatrywali bractwa rycerskie) powodują, że miłośnikom zamierzchłej przeszłości ciężko będzie się oderwać od monitora. Jak cię widzą, tak cię piszą Studio Destructive Creations nie jest ani wielkie, ani szczególnie doświadczone. Tym bardziej więc pozytywnie zaskoczyła mnie oprawa wizualna ich dzieła. Od przyrody począwszy, przez pełne detali – śliczne wręcz – budynki, na animacjach żołnierzy kończąc. Ancestors robi po prostu świetne wrażenie. W podziwianiu walorów estetycznych gry pomaga klawisz „Z”, który przybliża kamerę do wybranego aktualnie oddziału i wyłącza wszystkie elementy interfejsu. Dzięki temu trafiamy w sam środek akcji i możemy do woli obserwować krwawe i efektowne starcia. Oczywiście po jakimś czasie zauważamy powtarzalność w wyglądzie czy ruchach naszych ludzi, ale Ancestors i tak przewyższa pod tym względem wiele innych RTS-ów, zbliżając się nawet do znanej z kapitalnej grafiki serii Total War. Szkoda, że sam interfejs nie jest równie efektowny. Trudno odmówić mu funkcjonalności – dość szybko uczymy się, co oznaczają konkretne informacje na emblematach poszczególnych oddziałów. Na pewno nie nazwiemy go jednak pięknym. Przy większych potyczkach łatwo się też pogubić w gąszczu ikon – wtedy jednak pomaga wspomniany przycisk „Z”. Wiking czy Słowianin? W Ancestors stajemy na czele wikingów, Anglosasów, Niemców i Polaków, a wydarzenia w niezależnych od siebie kampaniach rozgrywają się na przestrzeni ponad 400 lat, we wczesnym średniowieczu. Chociaż RTS-y nie nadają się idealnie do opowiadania historii, twórcom udało się wiele na tym polu osiągnąć. W kolejnych misjach nie brakuje zwrotów akcji, niezłych cut-scenek (choć na razie szwankują nagrane głosy postaci) czy nawet urozmaicających zabawę sekwencji skradankowych. Nieźle została także zaprojektowana podstawowa mechanika rozgrywki.Uproszczenia w aspektach ekonomicznych (jeden przycisk w menu i nasi poddani ruszają stawiać wybrany budynek) pozwalają skupić się na manewrach i taktyce. W efekcie przez większość czasu przeganiamy nasze oddziały po całej mapie, starając się osłabić ekonomię przeciwnika bądź wciągnąć go w zasadzkę. Niestety, grze doskwierają dwie główne bolączki. Pierwsza to różne błędy – od dziwnych zachowań sztucznej inteligencji po nieprawidłowości w skryptach, które mogą utrudnić ukończenie danej misji. Z tym jednak twórcy intensywnie walczą i należy się spodziewać, że z czasem zminimalizują (a może i w ogóle usuną) ten problem. Drugim mankamentem jest pewna monotonia, która zaczyna wkradać się do rozgrywki już po kilku godzinach. Gdy zaliczyłem pierwszą kampanią wikingów i dla odmiany wybrałem Słowian, rozczarowałem się tym, jak bardzo są oni do siebie podobni. Trudno dostrzec znaczące różnice zarówno w rozbudowie wiosek, jak i pomiędzy jednostkami różnych frakcji. Dobra strategia Ancestors to całkiem przyzwoity RTS, który sprawi frajdę fanom gatunku, a dzięki swojej nietypowej tematyce zaciekawi też miłośników historii. Twórcy nie ustrzegli się paru wpadek, ale na szczęście część z nich jest do naprawienia (mowa o błędach technicznych), zaś inne – wspomniana monotonia rozgrywki – dotkną tylko pewnego odsetka odbiorców, którzy są wyczuleni na zbytnią powtarzalność. Ostatecznie studio Destructive Creations pozytywnie mnie zaskoczyło – gliwiczanie stworzyli oryginalną grę, która czerpiąc wiele od innych, sama też wnosi kilka dobrych pomysłów do gatunku. Czy będzie to zalążek serii udanych RTS-ów? Tego jeszcze nie wiemy, ale chyba nikt nie miałby nic przeciwko. Plusy: * ciekawe kampanie; * sporo zawartości (jest i singiel, i multi); * świetna oprawa graficzna; * klimatyczna muzyka; * przemyślany fundament rozgrywki, który się po prostu sprawdza; * Słowianie! Minusy: * sporo mniejszych i większych błędów; * niewielka różnorodność frakcji, a co za tym idzie – wkradająca się z czasem monotonia. Gra dostępna jest na komputerach PC. W przyszłości ma ukazać się również na konsolach Xbox One. Wymagania sprzętowe: * rekomendowane: Intel Core i5-3570 3.4 GHz / AMD FX-8350 3.4 GHz, 8 GB RAM-u, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 670 / Radeon R9 285 lub lepsza, 8 GB HDD, Windows 7/8/10 64-bit; * minimalne: Intel Core i5-750 2.6 GHz / AMD Phenom II X4 955 3.2 GHz, 4 GB RAM-u, karta grafiki 1 GB GeForce GTX 460 / Radeon HD 5850 lub lepsza, 8 GB HDD, Windows 7/8/10 64-bit.
„Ancestors Legacy” – recenzja gry
U większości wędkarzy przychodzi taki moment, kiedy w ich głowach pojawia się wizja posiadania własnego pontonu. Nie jest to tania rzecz, dlatego aby służyła wiele lat, należy o nią odpowiednio dbać. Nie bez znaczenia jest to, jak ponton jest przechowywany, konserwowany i naprawiany. To wszystko ma wpływ na to, czy przetrwa rok czy klika ładnych lat. Przechowywanie pontonu Po każdym użyciu ponton należy bardzo dokładnie oczyścić z pozostałego piasku, wodorostów i rzęsy wodnej. Do tego celu powinna wystarczyć gąbka z czystą wodą. Następnie trzeba go wysuszyć, docierając tam, gdzie woda ma utrudnione odparowanie. Tak przygotowany sprzęt można przechowywać. Odnośnie do przechowywania pontonu można wyróżnić dwie szkoły. Obie mają swoich zwolenników i zagorzałych przeciwników. Pierwsza mówi o tym, że ponton po dobrym wyczyszczeniu i osuszeniu należy lekko napompować, aby utrzymywał swój kształt. Nie powinno się go mocno pompować, ponieważ guma może się rozciągnąć, szczególnie jeśli w pomieszczeniu będzie panowała wysoka temperatura. Jeśli ponton jest wykonany z PCV albo innego sztucznego tworzywa, temperatura i stopień napompowania nie powinny mieć znaczenia. Druga szkoła mówi o tym, że po wyczyszczeniu trzeba całkowicie spuścić powietrze z pontonu, zwinąć go i włożyć do torby. Niektórzy zalecają, aby przed złożeniem nasmarować ponton gliceryną, wazeliną techniczną lub olejami roślinnymi. Ma to zapobiec sklejaniu się. Ta metoda przechowywania pontonu ma jednak pewną wadę. Otóż niektóre tworzywa mają tzw. pamięć i nawet po rozłożeniu i napompowaniu pozostają ślady po załamaniach i zagnieceniach. Ponton powinien być przechowywany w temperaturze pokojowej, choć według niektórych wędkarzy może być pozostawiony na zimę na świeżym powietrzu bez jakichkolwiek szkód czy ubytków w jakości tworzywa. A jeśli zdecydujemy się na przechowywanie go pod dachem, lepiej dobrze zabezpieczyć go przed myszami, które lubią się w nim gnieździć. Konserwacja pontonu Do konserwacji pontonu służą najróżniejsze środki, począwszy od naturalnych, jak oleje roślinne czy gliceryna, po bardziej profesjonalne, np. silikonowe smary. Pontony gumowe przed złożeniem oprósza się talkiem i dopiero składa. Te wykonane z PCV można, ale nie trzeba, natrzeć delikatnie smarem lub oliwką silikonową. Ogólna zasada konserwacji polega na dokładnym umyciu pontonu po każdym wypłynięciu nim na szerokie wody i skrupulatnym osuszeniu. Dodatkowe informacje o sposobie konserwacji są zazwyczaj umieszczone w ulotce informacyjnej dołączonej do każdego pontonu. Naprawa pontonu Czasami zdarzy się pech i w wymarzonym pontonie powstanie dziurka, czy to na skutek działalności gryzoni, czy też podczas pływania. Nie oznacza to końca świata. Jeśli dziurka jest mała, można ponton naprawić, stosując zestaw naprawczy. W jego skład wchodzą łatki wykonane z takiego samego tworzywa, co ponton, oraz klej. Przed przyklejeniem łatki okolice dziurki należy umyć, odtłuścić i osuszyć. Następnie trzeba nałożyć klej, przyłożyć dokładnie łatkę i mocno przycisnąć, tak by nie było powietrza między łatą a powierzchnią pontonu. Bardzo ważne przy zakupie takiego zestawu jest odpowiednie dobranie go do tworzywa, z jakiego jest wykonany ponton. W innym przypadku klej może przereagować i powiększyć dziurę lub w ogóle nie skleić łatki.
Ponton – jak przechowywać, konserwować i naprawiać?
Białe płatki sypią ci się z głowy, a skóra swędzi i piecze? Najprawdopodobniej masz łupież. Z tym schorzeniem dermatologicznym można walczyć za pomocą specjalistycznych szamponów leczniczych i kosmetycznych. Poznaj zestawienie najlepszych z nich. Przyczyną łupieżu jest aktywność grzyba specyficznego dla tej okolicy ciała. Naskórek łuszczy się i osypuje, co jest dostrzegalne we włosach i na ubraniach. Zmianom mogą towarzyszyć świąd i pieczenie, obniżone samopoczucie, stres, a dodatkowo zły nastrój związany ze wstydliwą dolegliwością. W tym przypadku warto od razu sięgnąć po odpowiedni szampon. Łupież – przyczyny i rodzaje Jak już wspomniano, łupież ma pochodzenie grzybicze. Malassezia globosa to odmiana, która za miejsce swojej aktywności obrała właśnie owłosioną skórę głowy. Wyróżniamy dwa rodzaje choroby. Łupież łojotokowy charakteryzuje się żółtymi, tłustymi łuskami, które są mocno przytwierdzone do powierzchni. Zmianom towarzyszy swędzenie, a nieleczony, może być przyczyną nadmiernego wypadania włosów. Dotyka w szczególności mężczyzn po 20 roku życia. Łupież suchy pojawia się w momentach nadmiernego stresu lub osłabienia organizmu. Ma skłonności do nawracania. Dotyczy zarówno mężczyzn, jak i kobiet, także tych z problemami hormonalnymi. Jego objawem są suche, białe łuski, które łatwo i obficie się osypują. Skuteczna walka z chorobą powinna być poprzedzona rozpoznaniem typu łupieżu. Niektóre dostępne w sprzedaży szampony zawierają dwie substancje czynne, które działają kompleksowo. box:offerCarousel Szampony przeciwłupieżowe – przegląd produktów Dandrene – wysoce skuteczny leczniczy szampon nowej generacji przeznaczony do walki z dwoma rodzajami łupieżu: łojotokowym i suchym. Nowoczesna technologia przeciwgrzybicza – ketokonazol i klimbazol – zwalcza przyczynę powstawania zmian. Kolejne składniki wysuszają tłuszcz, pozbawiając grzyby naturalnego pokarmu. Kompleks z wierzby bijącej, krzewu manuka i wyciąg z granatu wzmacniają funkcje obronne skóry i łagodzą swędzenie. Produkt zawiera również substancje odżywcze i odbudowujące skórę i włosy dla poprawy ich kondycji i wyglądu. Kosztuje około 120 zł za opakowanie. Vichy Dercos Anti-Dandruff – szampon przeciwłupieżowy marki Vichy. Dostępny w wariantach do łupieżu tłustego, jak i suchego. Eliminuje objawy oraz przyczyny schorzenia. Preparat zawiera dwusiarczek selenu oraz Cohesyl, których połączenie działa przeciwgrzybiczo, a także wspiera odbudowę komórkową. Substancje przywracają naturalną równowagę skóry głowy, indukują uczucie swędzenia, a także zapobiegają późniejszym nawrotom łupieżu. Lekka konsystencja i przyjemny, miętowy zapach zapewniają długotrwałe uczucie świeżości. Szampon kosztuje około 60 zł. Kersatase kąpiel przeciwłupieżowa – kąpiel przeciwłupieżowa dla osób z łupieżem tłustym i suchym. Usuwa zanieczyszczenia ze skóry głowy i włosów. Zawarte w składzie kwas salicylowy oraz cynk równoważą poziom wilgotności. Preparat ma właściwości przeciwgrzybicze oraz antybakteryjne. Został przebadany dermatologicznie. Nie zawiera silikonów. Intensywna kuracja wymaga codziennego stosowania przez dwa tygodnie. Potem rzadziej, przez miesiąc. Szampon aplikuje się na skórę głowy, spienia i pozostawia na kilka minut. Koszt to około 60 zł. Nizoral – szampon przeciwłupieżowy o potwierdzonym dermatologicznie działaniu. Przeznaczony do leczenia i profilaktyki łupieżu suchego, łojotokowego zapalenia skóry oraz łupieżu pstrego. Zawiera wysokie stężenie ketokonazolu, silnego składnika o działaniu przeciwgrzybicznym. Niemal natychmiastowo łagodzi świąd, usuwa łuszczenie skóry oraz przetłuszczanie się włosów. Efekty widać już po pierwszym zastosowaniu, a pełna kuracja trwa od dwóch do czterech tygodni. Koszt opakowania to około 30 zł. La Roche Posay Kerium – mikrozłuszczający, kremowy szampon stosowany przy łupieżu suchym o niskim nasileniu i sporadycznym występowaniu. Kwas LHA eliminuje łupież i reguluje proces łuszczenia skóry. Zawiera kompleks oczyszczający, który wspomaga usuwanie objawów. Zapobiega nawrotom dolegliwości. Gliceryna nawilża włosy, pozostawiając je odżywione, lśniące i elastyczne. Kosztuje około 50 zł. Szampony przeciwłupieżowe mogą w krótkim czasie rozprawić się z nawracającym problemem łupieżu suchego i łojotokowego. Warunkiem skuteczności preparatów jest stosowanie zgodnie z instrukcją na opakowaniu oraz odpowiedni czas kuracji. Warto skupić tez uwagę na prawidłowej pielęgnacji skóry głowy na co dzień oraz zdrowej diecie bogatej w witaminy A, E oraz z grupy B. W przypadku uciążliwego i trudnego do wyleczenia łupieżu należy skonsultować się z dermatologiem lub trychologiem.
Najlepsze szampony przeciwłupieżowe – przegląd produktów
Od dzisiaj sprzedający, którzy chcą oferować kupującym usługi dodatkowe, mogą w swoich ofertach dodać opcję zapakuj na prezent. Od dzisiaj sprzedający, którzy chcą oferować kupującym usługi dodatkowe, mogą w swoich ofertach dodać opcję zapakuj na prezent. Dzięki temu jeszcze lepiej dopasują swoje oferty do potrzeb klientów. Szczegóły usługi każdy ze sprzedających określa indywidualnie. Wkrótce dodamy kolejne usługi, m.in montaż i wniesienie, które ułatwią zakupy dużych sprzętów AGD lub mebli. O ich wprowadzeniu poinformujemy Was w Aktualnościach. Za usługę dodatkową nie pobieramy od sprzedających żadnych opłat i prowizji. 10 sierpnia dodamy zapis o tym w Załączniku nr 4 do Regulaminu Allegro i Regulaminu Sklepów Allegro. Nowe brzmienie tych dokumentów przedstawiamy w osobnym dokumencie. Dodane fragmenty zaznaczyliśmy na zielono. Więcej o usługach dodatkowych
Zapakuj na prezent - nowa usługa w ofertach Allegro
Stres, hałas i obowiązki dnia codziennego – każdy z nas marzy o chwili zasłużonego wypoczynku. Co zrobić, by chociaż na moment oderwać się od zgiełku ulicznej rzeczywistości? To proste. Trzeba wziąć słuchawki, włączyć płytę z relaksującą cię muzyką i dać się przynieść do krainy, którą otacza piękno tajemniczej przyrody. Wybierając odpowiednią dla nas płytę, warto kierować się nie tylko swoim gustem muzycznym, ale też przyczyną, która nakłania nas do dokonania takiego zakupu. Co tak naprawdę chcemy dzięki niemu osiągnąć? Słuchanie muzyki relaksacyjnej i instrumentalnej może mieć wiele zastosowań. Nie tylko pozwoli nam na wyciszenie się po ciężkim dniu w pracy, ale też będzie idealnym kompanem podczas jogi czy medytacji. Oto kilka propozycji, które mogą się okazać doskonałym wyborem. Jedność z naturą Jeśli myślimy o tym, by pojechać na weekend nad jezioro lub w góry, ale nie możemy sobie pozwolić na kilkudniowy urlop, przenieśmy naturę w domowe zacisze! To chyba najprostszy, a zarazem najbardziej oczywisty wybór, gdy nie mamy czasu na dłuższą eskapadę. Decydując się na zakup płyty z dźwiękami natury, spakujemy zakurzone, leżące pod łóżkiem walizki i pozwolimy zabrać się w podróż po bliskich i dalekich zakątkach świata. W zależności od nastroju możemy uraczyć swoje uszy szumem nadmorskich fal lub dźwiękiem kropli deszczu prosto z lasów tropikalnych. A może marzymy o tym, by chociaż przez chwilę znaleźć się w prawdziwym raju bądź usłyszeć zimą śpiew ptaków? To wszystko jest możliwe, a jedyną barierę stanowi ludzka wyobraźnia. Dostępne na rynku składanki z serii Muzyka Relaksacyjna: Dźwięki Natury dają słuchaczowi ogromne spektrum możliwości. Dodatkowym ich atutem jest fakt, że są niedrogie i mają sporą liczbę soundtracków. To przyjemność, na którą możemy sobie pozwolić w domowym zaciszu, bez wykupywania biletów lotniczych. Polski chill out Kolejnymi płytami, które pozwolą nam na chwilę wymarzonego relaksu, są albumy tworzone przy udziale wielu twórców. Gdy chwilę poszukamy– z łatwością znajdziemy ten odpowiedni dla siebie, którego utwory zaspokoją nawet największego konesera. Jednymi z najbardziej znanych, polskich kompilacji muzyki chill out są sygnowane przez radio ZET Chilliskładanki. Na każdej z cyklicznie wydawanych płyt znajdziemy kilkunastu artystów polskiego i zagranicznego pochodzenia, np. Annę Czartoryską, Tomasza Makowieckiego czy znaną i kultową Norah Jones. Wykonywane przez nich i dokładnie wyselekcjonowane utwory reprezentują różne oblicza sceny chilloutowej. Nie tylko pozwala to na poznanie różnych nurtów i tendencji muzycznych, ale też odtwarza pod powiekami wiele przyjemnych obrazów i niezapomnianych wspomnień. Zagraniczny odpoczynek Jeśli nie jesteśmy zwolennikami ojczystych produkcji, odpowiednią dla nas opcję będą stanowiły płyty pochodzące z różnych zakątków świata. Jeśli chcemy poczuć brazylijski szum wiatru, dotknąć stopami piasku z Ibizy i wylegiwać się w słońcu pod paryską wieżą Eiffela, sięgnijmy po składanki z seriiChill Out In. Dlaczego? Te schludnie i ciekawie wydane kompilacje przedstawiają utwory pochodzące z wielu międzynarodowych stolic. Po odtworzeniu jednej z dostępnych na półkach płyt w jednej chwili przeniesiemy się do Wenecji, Paryża, Londynu i wielu innych, inspirujących miast. Utwory na płycie CD dadzą nam ukojenie, przyniosą spokój i błogie wyciszenie. Zdecydowanie pomogą również w postawieniu bariery pomiędzy problemami dnia codziennego a ludzkim umysłem. Buddyjskie wyciszenie Popularną pozycją, która pochodzi z nieco wyższej półki cenowej, są wydawane od kilkunastu lat kompilacje o tytule Buddha Bar. Tak szeroką rzeszę słuchaczy przyciągają z pewnością nie tylko barwne okładki z duchowym przewodnikiem. Wzrok i słuch skupiają również dzięki przeszywającej fali orientalnych brzmień. Decydując się na tę płytę, z pewnością usłyszymy indyjskie instrumenty i wpływ kultur Dalekiego Wschodu. Warta uwagi jest również historia składanki. Pomysł na rozpoczęcie instrumentalnej twórczości wziął się z rosnącej ekspansji baru, który później przekazał swą nazwę krążkowi. Jeśli ćwiczymy jogę, medytację lub po prostu marzymy o chwili wytchnienia, sięgnijmy po tę wielominutową kompilację. Może podczas chwili odpoczynku poczujemy zapach świeżych przypraw i kwiatów rozkwitającego jaśminu? Relaksujący Bonobo Kolejną propozycją jest jedna z płyt angielskiego producenta muzyki ambient i downtempo – Simona Greena, znanego jako Bonobo. Oba gatunki muzyczne charakteryzują się występującymi nawiązaniami do dźwięków natury i płynną, spokojną zazwyczaj melodią. Krążek Dial 'M' For Monkey to czterdziestominutowa kwintesencja muzyki instrumentalnej. Napłycieusłyszymy wpływy wielu kultur, które zostały przedstawione za pomocą szerokiej gamy instrumentów. Jak przyznaje Brytyjczyk, inspiracją do tworzenia kolejnych utworów jest otaczająca go rzeczywistość. Simon Green stara się tworzyć muzykę nietuzinkową, stojącą na pograniczu melancholijnego brzmienia jazzu i subtelnej elektroniki. Czy to dobrze? Oceńmy sami, ale z pewnością jest to klimat zupełnie inny niż popularne w sklepach, nastrojowe składanki.
Relaks i wyciszenie - płyty łączące człowieka z naturą
W żadnych butach noga nie wygląda tak atrakcyjnie, jak w tych na wysokim obcasie! Jednak nie zawsze należą one do najwygodniejszych. Która z nas nie marzy o tym, żeby bez problemów chodzić w butach na obcasach przez cały dzień, nie odczuwając dyskomfortu? Uwielbiamy buty na wysokich obcasach: wydłużają nogi, wysmuklają sylwetkę, dodają elegancji i atrakcyjnego wyglądu. Jednak dla naszych nóg najzdrowsze byłoby chodzenie boso, a nie chodzenie na obcasach. Badania pokazują, że noszenie szpilek wyższych niż 5 cm przez minimum 40 godz. w tygodniu (czyli codziennie do pracy) może być bardzo niekorzystne dla ścięgien i mięśni łydek. Jak temu zapobiegać? Wygoda na wysokich obcasach By buty na wysokich obcasach przyniosły nam jak najmniej szkody, dobrze jest przestrzegać kilku zasad. Przede wszystkim należy nosić buty o różnej wysokości obcasów, najlepiej ze skórzanym wnętrzem, gdyż wtedy stopa się w nich nie przemieszcza. Po powrocie do domu wymasujmy łydki i połóżmy nogi wyżej. Na dłuższe wyjścia warto zakładać sprawdzone buty, a nie nowo zakupione, dopiero co wyjęte z pudełka. Jeśli nawet stosujemy podane wyżej zasady, to na pewno przypominamy sobie niejedną sytuację, gdy założone na imprezę szykowne szpilki uwierały, obcierały i powodowały ból stóp. Wtedy nasza uwaga koncentrowała się na butach – ich zmianie lub po prostu zdjęciu – zamiast na zabawie. Pomocą w tym wielkim problemie mogą być malutkie żelowe wkładki do butów na wysokim obcasie. Gdzie tkwi ich sekret? Spójrzmy na stopy niemowlęcia – są pulchne, „mięsiste”, mięciutkie, ponieważ od spodu mają poduszki tłuszczowe. Z wiekiem te poduszki zanikają, przez co chodzenie – a zwłaszcza w butach na obcasach – zaczyna sprawiać ból lub powodować dyskomfort. Funkcję poduszek tłuszczowych mogą z powodzeniem pełnić żelowe poduszeczki, znacząco podnosząc wygodę noszenia szpilek. Ukojenie dla stóp Mięciutkie wkładki, poduszeczki żelowe, ochraniacze pod stopy ułatwią chodzenie na obcasach, ponieważ ochronią najwrażliwsze miejsca na stopie: palce, podbicie, piętę, paluch. Niewątpliwie dzięki zwiększonemu komfortowi stóp wytrzymamy w butach na obcasach przez długie godziny. W bogatej ofercie znajdziemy żelowe poduszeczki, które zabezpieczą stopy przez bólem palców lub bólem w przedniej części stopy oraz przed nieprzyjemnymi obtarciami. Chodząc w butach na obcasach, najczęściej skarżymy się na ból palców. Rozwiązanie tego problemu może być bardzo proste – żelowe wkładki pod przednią część stopy niwelują ten ból. Utrzymują stopę w jednym miejscu, nie pozwalają jej się ześlizgiwać. Do tego amortyzują wszelkie mikrowstrząsy powstałe przy chodzeniu, gdyż z powodzeniem zastępują wcześniej wspomniane poduszki tłuszczowe, które zanikają z wiekiem. Noszenie żelowych wkładek zmniejsza też uczucie zmęczenia nóg. Jak je stosować? Poduszki żelowe umieszczamy wewnątrz buta i mocno dociskamy. Dzięki substancji klejącej nie przesuwają się podczas chodzenia. Są bardzo dyskretne, cienkie i niewidoczne. Wkładki żelowe są przeznaczone do wielokrotnego użytku i bardzo łatwo możemy utrzymać je w czystości (wystarczy przetrzeć wilgotną szmatką). Poduszeczki na podbicie stopy Podbicie jest jednym z najwrażliwszych miejsc na kobiecej stopie. Poduszki żelowe na podbicie zapewniają bardzo dobrą amortyzację, chronią przed nadmiernym uciskiem oraz rozwiązują problem palącego bólu podczas noszenia butów na wysokim obcasie. Umieszczane pod przednią częścią stopy silikonowe wkładki do butów chronią to niezwykle wrażliwe miejsce, zapewniają amortyzację podczas chodzenia oraz zapobiegają powstawaniu mikrowstrząsów i przenoszeniu ich na kręgosłup. Dlatego polecane są kobietom w ciąży oraz wykonującym pracę na stojąco. Ze względów estetycznych ważny jest fakt, że żelowe wkładki do butów są przezroczyste, więc nie widać ich nawet w otwartych butach – sandałkach lub pantoflach typu peep toe, czyli z odkrytym palcem. Wkładki wykonane są z miękkiego, przyjaznego dla stóp żelu o właściwościach antypoślizgowych (stopa nie przemieszcza się w bucie) i sprężystych (amortyzacja wstrząsów). Pod pięty, za pięty i na haluksy Jeśli najczęściej na skutek chodzenia na obcasach cierpią nasze pięty, sięgnijmy po specjalne poduszeczki: za pięty i pod pięty, które je odciążą i zapobiegną powstawaniu bolesnych odcisków. Niezwykle pomocne będą zapiętki, czyli żelowe poduszeczki chroniące piętę. Poduszki żelowe na pięty (żelowa osłona na pięty) zapobiegają tarciu górnych części pięt o tył butów. Łatwo dopasowują się do kształtu pięty, chronią ją przed otarciami i uciskiem, stanowiącymi częstą przyczynę dyskomfortu. Z kolei poduszki żelowe pod pięty –podpiętki– gwarantują ulgę przy chodzeniu nawet na najwyższych obcasach, amortyzując nacisk na tę część stopy. Tworzą mięciutką barierę między stopą a obuwiem, eliminując ryzyko obtarć. Osoby cierpiące na haluksy, czyli wypukłości kości palucha koślawego, mogą zaopatrzyć się w specjalne żelowe ochraniacze i separatory –osłona na haluksy. Ochraniacze na haluksy zmniejszają ból oraz zapobiegają nadmiernemu ocieraniu przez obuwie. Co ważne, osłona wykonana jest ze specjalnego żelu, pomagającego amortyzować wszelkie naciski na kość palucha koślawego. Osłona zawiera także specjalny klin, który pomoże prostować koślawe palce. Poduszki żelowe zwiększają komfort noszenia kobiecych butów na wysokim obcasie. Zapewniają wygodę, przez to, że są miękkie, delikatne w dotyku i cieniutkie. W sposób bardzo dyskretny ochronią nasze stopy: są przezroczyste, a przez to niewidoczne, nawet w najbardziej odkrytym obuwiu. Żelowe poduszeczki pasują do każdego rodzaju butów – warto ich używać do szpilek odkrytych i pełnych czy też delikatnych sandałków na słupku. Mając je ukryte w butach, możemy beztrosko cieszyć się pięknem wysokich obcasów!
Żelowe wkładki, które ułatwią chodzenie na obcasach
W lipcu minie rok od wejścia na rynek przebojowej gry Pokémon Go i nagłego pojawienia się na ulicach miast mnóstwa ludzi poszukujących Pikachu i jego kolegów. Od tego czasu zdążyła pojawić się już druga generacja stworków, a gadżety z Pokémonami nie tracą na popularności. Do najsympatyczniejszych należą maskotki. Najmłodsi fani gry Pokémon Go i w ogóle Pokémonów nie mogą się czuć zawiedzeni. Wybór zabawek z ich ulubionymi stworkami jest bowiem ogromny. Bardzo duży wybór mamy m.in. wśród pluszowych maskotek, dlatego zakup sympatycznego prezentu dla małego gracza nie powinien stanowić problemu. A maskotki to miły podarunek nawet dla starszych graczy, którzy dzięki Pokémon Go przypomnieli sobie anime, które z zapartym tchem śledzili już kilkanaście lat temu. Pluszaki wierne oryginałom Takie maskotki to świetny podarunek zarówno dla najmłodszych, jak i nieco starszych fanów Pokémonów. Zabawki dostępne są w różnych rozmiarach, różnią się także wiernością przedstawienia danej postaci. Większość z nich jednak dobrze odwzorowuje animowanego stworka z gry. Najczęściej spotykane są maskotki Pikachu. Najpopularniejszy bohater serialu i gry może występować nie tylko w wersji standardowej, ale i limitowanej, np. ubrany w pelerynę Charizarda. Małe, 25-centymetrowe pluszaki Pikachu dostaniemy już za kilkanaście lub dwadzieścia kilka złotych, za większe lub pochodzące z limitowanych edycji trzeba już zapłacić nieco więcej (np. 40 zł za Pikachu o wysokości 40 cm czy niemal 70 zł za 35-centymetrowego w pelerynie). Oczywiście w ofercie producentów zabawek znajdziemy nie tylko Pikachu. Świat Pokémonów jest w końcu bardzo bogaty, a w tym roku pokazała się druga generacja stworków występujących w grze Pokémon Go. Bez problemu znajdziemy więc króliczo-lisiego Eevee, czarnego Umbreona z czerwonymi oczami (z drugiej generacji Pokémonów), Charmandera, Bulbasaura, dwunożnego Mewtwo, Cyndaquila, Squirtle’a i wiele innych. Wybór jest naprawdę duży. Dostępne są także pluszowe Pokéballs. Warto zwrócić uwagę na wykonanie i jakość zabawki. W przypadku najmłodszych dzieci wiąże się to z ich bezpieczeństwem, starsze natomiast chciałyby otrzymać przytulankę trwałą i jak najbardziej przypominającą Pokémona znanego z gry i anime. Bezpiecznymi, a przy tym miłymi w dotyku i miękkimi materiałami są bawełna i plusz. Zabawki zawierające małe plastikowe elementy nie będą nadawały się dla dzieci w wieku poniżej 3 lat. Dla nich najbezpieczniejsze będą maskotki, w których takie elementy jak oczy czy nos są wyszywane. Konieczny jest też oczywiście certyfikat CE, potwierdzający, że wyrób spełnia dyrektywy Unii Europejskiej związane z bezpieczeństwem użytkowania, ochroną zdrowia i ochroną środowiska. Śpiewające i do snu Oprócz standardowych maskotek do przytulania można dostać także zabawki bardziej zaawansowane lub łączące ładny wygląd z funkcją praktyczną. Miłośnik Pokémonów w każdym wieku ucieszy się z miękkiej pluszowej poduszki ozdobionej postacią jednego ze stworków. Bez problemu znajdziemy poduszki z Pikachu, a nie brakuje też poduszkowych Charizardów, Snorlaxów, Charmanderów czy Eevee. Młodszym dzieciom na pewno spodobają się maskotki wykonujące jakieś czynności, np. mówiące lub śpiewające. Z okazji ukończenia np. szkoły podstawowej czy nawet liceum można z kolei sprawić starszemu dziecku bardzo oryginalny prezent – Pikachu w stroju absolwenta, z biretem na głowie. Sympatycznym gadżetem jest także pluszowy Pokémon – brelok do przyczepienia do szkolnej torby lub plecaka (kupimy je już za kilka złotych), a ulubioną pomocą szkolną zapalonych Poké-graczy będzie z pewnością pluszowy piórnik w kształcie Pikachu. Sympatyczne zestawy Pluszowe Pokémony to nie tylko pojedyncze maskotki, ale także zestawy produktów. Często można spotkać zestaw maskotka + poduszka. Poduszki mają kolorowe poszewki z Pikachu i kilkoma innymi Pokémonami oraz logo Pokémon Go. Znajdziemy także zestawy maskotka + poduszka + modny worek na plecy. Taki prezent z pewnością ucieszy niejednego małego miłośnika stworków. Znaleźć możemy też zestawy, w których obok maskotki Pikachu otrzymamy portfel i zegarek z żółtym bohaterem gry. Jeśli jesteśmy zainteresowani tylko maskotkami, zwróćmy uwagę na zestawy trzech maskotek. Mogą to być większe zabawki albo miniaturowe Pokémony, które można wziąć ze sobą wszędzie – do szkoły do zabawy na przerwie, czy też na wakacje. Wówczas w podróży dziecku towarzyszyć będzie nie tylko ulubiona gra, ale także miękka pluszowa wersja jednego z sympatycznych stworków.
Maskotki z Pokémon Go
Na Allegro nie można sprzedawać dowodów rejestracyjnych oraz kart pojazdu oferowanych bez pojazdów, dla których je wystawiono. Na Allegro nie można sprzedawać dowodów rejestracyjnych oraz kart pojazdu oferowanych bez pojazdów, dla których je wystawiono. Nie jest również dozwolone dołączanie tych dokumentów do pojedynczych części pojazdu. Pojazdy bez dokumentów także nie są dopuszczone do sprzedaży w serwisie.
Dowody rejestracyjne oraz karty pojazdu
Rollerblade to jedna z najstarszych marek produkujących rolki. Produkty tej firmy wyróżniają się zawsze najwyższą jakością materiałów oraz zastosowaniem przemyślanych rozwiązań, ułatwiających i uprzyjemniających korzystanie z rolek. Nie inaczej jest w przypadku modelu Rollerblade Fusion X3. To bardzo przemyślana i dopracowana rolka. Według producenta X3 została sklasyfikowana jak rolka z segmentu URBAN, czyli ogólnie pojętej jazdy miejskiej. Mimo tej klasyfikacji, to konstrukcja, która charakteryzuje się olbrzymią uniwersalnością – łączy w sobie zalety wielu dyscyplin rolkarskich. Dzięki temu doskonale może sprawdzić się jako rolka dla osób początkujących, jeżdżących rekreacyjnie po parku lub jako narzędzie bardziej zaawansowanych rolkarzy, wymagających od sprzętu dużej wytrzymałości i odporności na uszkodzenia. Konstrukcja i specyfikacja rolki Bazę tego modelu stanowi sprawdzony but, który jest typową pełną skorupą wyposażoną w klasyczny system sznurowania i dodatkowe dwa rzepy. Jeden z rzepów umieszczony jest na podbiciu stopy, drugi zamocowano na cholewce buta. But wyposażony jest także w kilka otworów wentylacyjnych. Nie można tu jednak liczyć na bardzo dobry przewiew – w tym modelu postawiono na solidność i wytrzymałość, kosztem odpowiedniej wentylacji. W gorące letnie dni może być to wadą tej rolki. box:imageShowcase box:imageShowcase Warto też wspomnieć w tym miejscu o sztywności modelu Fusion. To dość sztywna rolka. Dzięki temu w przypadku osób początkujących w doskonały sposób stabilizuje pozycję nóg, zapobiegając jednocześnie ich wykrzywianiu. Również w przypadku wymagających użytkowników sztywność tego buta przekłada się na bardzo dobre przekazywanie energii podczas jazdy oraz doskonałą kontrolę podczas wykonywania wszelkich ruchów, dużych prędkości i nie tylko. Kolejnym istotnym elementem, o którym warto wspomnieć przy tym konkretnym modelu, jest specjalna wkładka tłumiąca znajdująca się bezpośrednio pod piętą. To tak zwany shock absorber wykonany z miękkiego materiału pochłaniającego drgania oraz energię przy ewentualnych skokach lub innych ewolucjach. box:imageShowcase box:imageShowcase Świetnym uzupełnieniem jest zastosowana w tej rolce kompozytowa szyna o długości 260mm, mieszcząca koła o średnicy 80mm. Kompozytowy materiał szyny stanowi kolejny element amortyzujący rolkę. Jego dodatkową zaletą jest także mała masa. Szyna o długości 260mm to doskonały kompromis – jest na tyle długa, by gwarantować osobom stawiającym pierwsze kroki na rolkach odpowiednią stabilność, ale równocześnie taka długość pozwala nadal na zwrotną i dynamiczną jazdę. Dodatkowym bonusem, o którym mało kto wie i nie informuje o tym nawet sam producent jest fakt, że do tych rolek można zainstalować nieco większe koła o średnicy 84 mm. Jeszcze jedna ważna informacja to możliwość odkręcenia szyn i zastąpienia innymi, o innych parametrach, przez co rolkę można jeszcze bardziej dostosować do swoich indywidualnych potrzeb, jednocześnie oszczędzając. But wewnętrzny, tzw. liner, wykonany jest z należytą dbałością, z bardzo dobrych materiałów. Gruba gąbka, wysoki mankiet czy neoprenowy „nosek” na czubku mają bardzo duży wpływ na wygodę podczas użytkowania Fusion X3. Liner jest wyjmowany, więc bez problemu można go prać. Rolki te wyposażone są w podstawowe miękkie koła o średnicy 80mm i okrągłym profilu, bardzo przyczepne i dobrze amortyzujące wszelkie nierówności i jednocześnie dające dużą stabilność. W kołach zainstalowane są niezłe łożyska SG 7, naprawdę ciche i wytrzymałe, o bardzo dobrych właściwościach toczenia. Podsumowanie Podsumowując, Fusion X3 to uniwersalna rolka, o świetnych parametrach w stosunku do relatywnie niskiej ceny – na Allegro ten model dostaniemy już za 629 zł. Bez problemu można w nich skakać, grać w hokeja, jeździć po parku lub też stawiać swoje pierwsze kroki na rolkach. A przy tym wszystkim nie trzeba obawiać się o ich uszkodzenie. Z pewnością warto rozważyć zakup tego modelu.
Rollerblade Fusion X3
Microsoft Xbox 360 to, bez dwóch zdań, jedna z najpopularniejszych konsol do grania w naszym kraju. Jeśli masz już to źródło cyfrowej rozrywki w swoim salonie, sprawdź jakie akcesoria możesz dokupić, aby korzystanie z Xboxa było jeszcze prostsze i przyjemniejsze. 1. Bateria i ładowarka do pada W fabrycznym zestawie Microsoft oferuje zestaw dwóch baterii. Przy intensywnym użytkowaniu, ogniwa te nie pozwalają na zbyt długą rozgrywkę. Jedną z alternatyw, niwelującą tę niedogodność, jest zakup specjalnych akumulatorków, jakie umożliwiają wielokrotne ładowanie. Z całą pewnością stanowi to tańsze i bardziej ekologiczne rozwiązanie, niż w przypadku ciągłego dokupywania baterii, ale wydaje mi się, że jeszcze wygodniejsze będzie używanie przeznaczonej do padów baterii, którą, w razie potrzeby, podładujesz przez kabel USB, podłączony do: Xboxa, telewizora lub laptopa. Na Allegro znajdziesz je dostępne już od 9 zł. Podczas wyboru konkretnego modelu, warto zwrócić uwagę na pojemność. Najpopularniejsze wartości to 3600 i 4800 mAh. Oczywiście, im są one wyższe, tym dłuższa stanie się praca pada. 2. Dodatkowy pad Jeśli w pudełku z Xboxem znalazłeś jedynie jeden pad, a w domu nie brakuje rywali do cyfrowych batalii, zakup dodatkowego urządzenia sterującego będzie, bez wątpienia, bardzo pożądany i umożliwi sprawdzenie, kto tak naprawdę jest lepszy. Chętni na zakup na Allegro, powinni liczyć się z wydatkiem, wynoszącym co najmniej 99 zł. 3. Adapter pada do peceta Brakuje ci możliwości sterowania padem w grach na laptopie lub komputerze stacjonarnym? Dzięki specjalnej przystawce będziesz miał możliwość kontrolowania rozgrywki na pecetowych grach za pomocą pada. Ceny tego dodatku na Allegro zaczynają się od kwoty 28 zł. 4. Przejściówka do podłączenia zwykłych słuchawek do Xboxa Jeśli do codziennego słuchania muzyki używasz twoich ulubionych słuchawek i chciałbyś je wykorzystać także podczas prowadzenia rozgrywki przez Xboxa, to dzięki temu adapterowi stanie się to możliwe. Przejściówka umożliwia podłączenie standardowego komputerowego zestawu słuchawkowego do konsolowego pada. Adapter posiada standardowe wejścia jack 3,5 mm dla słuchawek bądź głośników oraz mikrofonu. Na Allegro znajdziesz go w cenie już od ok. 7 zł. 5. Pilot Jakiś czas temu Microsoft zdecydował się (nareszcie) odblokować możliwość instalowania aplikacji użytkownikom, którzy nie posiadają wykupionego abonamentu w ramach Xbox Live. Dzięki temu możemy cieszyć się korzystaniem na konsoli z wielu popularnych programów, np. Youtube czy Skype’a. Do obsługi tych programów z całą pewnością przyda się przeznaczony dla użytkowników Xboxa 360 pilot. Ułatwi on zwłaszcza obsługę multimediów, dzięki odpowiednim przyciskom: odtwarzaj, pauza, stop. Umożliwi także przewijanie utworów oraz szybki wybór ulubionej piosenki z listy. Jeśli zatem często odtwarzacie zdjęcia, filmy lub muzykę za pomocą konsoli Microsoftu, z pilotem w ręku stanie się to jeszcze łatwiejsze. Na Allegro dostępne są dwie wersje tego akcesorium. Ceny zaczynają się od ok. 16 zł. 6. Dysk twardy Posiadacze Xboxów z 4 GB wbudowanej pamięci aż za dobrze znają zapewne problem niewystarczającej przestrzeni na dane. Wystarczy zauważyć, że niejedna gra w wersji cyfrowej zajmuje w pamięci o wiele więcej miejsca niż wspomniane 4 GB. Od razu uspokajam, że nie będzie w takim wypadku konieczny zakup modelu z wbudowanym dyskiem. W takiej sytuacji rozwiązaniem może się okazać zakup specjalnego, dedykowanego dysku twardego, który poszerzy przestrzeń na dane. Modele o pojemności 20 GB znajdziesz już za mniej niż 100 zł. Jeśli interesują cię większe przestrzenie, to znajdziesz również modele 60 GB (w cenie ok. 130 zł), 120 GB (ok. 150 zł), 250 GB (ok. 160 zł), 320 GB (ok. 170 zł) 7. Kontroler ruchu Kinect Jeżeli zakupiłeś Xboxa bez sensora Kinect, to warto przemyśleć fakt, czy nie wzbogacić się o ten kontroler ruchu. Niezorientowanym w temacie podpowiadam, że dzięki niemu da się sterować bohaterami cyfrowej rzeczywistości swoim własnym ciałem. Sensor działa bardzo naturalnie, a jego obsługa jest intuicyjna. Na Allegro znajdziemy go w cenie od ok. 330 zł. Warto przy okazji zamówić kilka najpopularniejszych gier, przeznaczonych do pracy z sensorem, np.: Kinect Adventures, Dance Central czy też Kinect Sports. 8. Uchwyt do Kinecta Według producenta, sensor Kinect działa idealnie, jeśli znajduje się na wysokości 0,6–1,8 m od podłogi. Najlepiej, jeśli sensor znajduje się nie dalej niż 15 cm powyżej lub poniżej telewizora. Jeśli dysponujesz odpowiednią półką nad telewizorem, to tak naprawdę nie masz żadnego problemu z prawidłowym umiejscowieniem Kinecta. Co jednak w sytuacji, gdy takiej półki brakuje? Z pomocą przychodzi wówczas specjalny klips, jaki umieszczamy na środku górnej krawędzi telewizora. Dzięki niemu możliwe jest ulokowanie Kinecta na stabilnej powierzchni i, co wydaje się szczególnie ważne, na właściwej wysokości, zapewniającej należytą pracę sensora. Na Allegro takie podstawki znajdziemy już od 7 zł.
Akcesoria do Xboxa 360
Niegdyś symbol statusu społecznego i powiew zachodniego stylu życia, szybko musiał ustąpić miejsca nowocześniejszym i bardziej skomplikowanym urządzeniom. Ekspres przelewowy, bo o nim mowa, dzisiaj wraca jednak do łask. Sprawdź, czy powinien zagościć i w twojej kuchni! Do niedawna najpopularniejsze były ekspresy ciśnieniowe i wersje na kapsułki. Urządzenia te są wprawdzie dość proste w obsłudze i pozwalają na przygotowanie wielu rodzajów kawy, ale mają jeden zasadniczy minus – stosunkowo wysoką cenę, szczególnie jeśli zależy nam na ekspresie wysokiej jakości. Wielki powrót ekspresów przelewowych może jednak dziwić, bo przecież jakieś dwie dekady temu urządzenia te królowały w każdym co nowocześniejszym polskim domu. Uznawane za powiew świeżości i traktowane jako nowoczesny, zachodni wynalazek. Z czasem zaczęły je jednak wypierać bardziej złożone ekspresy. Ekspres przelewowy – jak działa? Zasada działania ekspresów przelewowych jest niezwykle prosta. Po uzupełnieniu pojemnika wodą wystarczy włączyć urządzenie przyciskiem. To spowoduje podgrzanie wody aż do wrzenia, a wzrost ciśnienia w zbiorniku sprawi, że specjalną rurką zacznie się ona przesączać przez pojemnik z filtrem, do którego wsypuje się zmieloną kawę. Powstały w ten sposób napar spływa do dzbanka lub filiżanki. Po spłynięciu całej wody ze zbiornika, ekspres automatycznie wyłączy się (a nowocześniejsze modele dodatkowo zasygnalizują to dźwiękowo). Specjalna płytka znajdująca się pod dzbankiem pozostanie jednak ciepła, dzięki czemu zaparzona kawa nie wystygnie. Z czego składa się ekspres przelewowy? Podobnie jak zasada jego działania, również budowa ekspresu przelewowego jest bardzo prosta. Urządzenie składa się z bazy ze zbiornikiem na wodę, filtrem i miejscem na dzbanek. To najpopularniejszy rodzaj ekspresu tego typu (a rozmiary dzbanków wahają się między 0,9 l nawet do 2 l), choć na rynku dostępne są również modele, w których zamiast dzbanka wykorzystuje się specjalny termos utrzymujący temperaturę naparu albo filiżanki. Większość ekspresów przelewowych wykorzystuje jednorazowe, papierowe filtry (trzeba więc pamiętać o ich wymianie przed każdym użyciem i bieżącym uzupełnianiem zapasu). Są jednak ekspresy z tzw. stałym filtrem wykonanym ze stali nierdzewnej. Takiego nie trzeba wymieniać – wystarczy jedynie opłukać go po zaparzeniu kawy. Tańsze modele ekspresów wykonane są z plastiku i dostępne w wielu kolorach i rozmiarach. Droższe wersje łączą szkło i stal nierdzewną, dobrze więc prezentują się w nowoczesnych kuchniach. Ponieważ do parzenia kawy w ekspresie przelewowym wykorzystuje się zmielone ziarna, musimy zaopatrzyć się dodatkowo w młynek. Można też kupić ekspres z wbudowanym urządzeniem mielącym. Ekspres przelewowy – dla kogo jest najlepszy? Każdy kawosz ma inną ulubioną przez siebie formę parzenia tego wyjątkowego napoju. Ekspresy przelewowe, w przeciwieństwie do bardziej zaawansowanych technicznie urządzeń ciśnieniowych albo kapsułkowych, oferują bardzo ograniczone pole działania. Kawa z ekspresu przelewowego jest dość delikatna w smaku i wodnista, więc z pewnością posmakuje fanom prostszych smaków. To również kawa czarna, do której dopiero potem możesz dodać mleko (przyda ci się więc dodatkowo spieniacz do tworzenia mlecznej pianki). Bardziej zaawansowane technologicznie ekspresy przelewowe umożliwiają przygotowywanie dwóch lub trzech rodzajów kawy albo kontrolę jej mocy i intensywności. Na rynku dostępne są też modele, w których oprócz kawy można zaparzyć herbatę, a także zaprogramować godzinę uruchomienia maszyny (np. ustawiając ją tak, by gotowa świeża kawa czekała na ciebie po przebudzeniu w dzbanku). Najpopularniejsze ekspresy przelewowe to te znanych również w Polsce marek, jak: Siemens, De'Longhi, Phillips czy Bosch. Wybierając ekspres przelewowy, należy przede wszystkim kierować się mocą urządzenia. Im większa, tym szybciej i lepiej zaparzy się kawa. Ważny jest również sposób dystrybuowania wody ze zbiornika do filtra – większość tańszych ekspresów ma tylko jedną dyszę, przez którą podgrzana woda przedostaje się do ziaren, co skutkuje nierównomiernym zaparzaniem się kawy. To w efekcie sprawia, że napar jest gorzki, a część zmielonej kawy nie jest wykorzystywana. Ekspres przelewowy to doskonałe rozwiązanie dla osób, które często piją kawę, ale nie uważają się za jej smakoszy. Niewątpliwym plusem tego typu urządzeń jest ich przystępna cena, prostota w użytkowaniu i satysfakcjonujący niemal każdego delikatny smak naparu, najbardziej przypominający klasyczne „zalewajki” lub kawy rozpuszczalne.
Ekspres przelewowy znów jest trendy!
Biegacze trenują i startują w zawodach w różnych warunkach. Czasami pokonują kilometry we mgle, po zmroku albo kiedy dopiero zaczyna świtać. Latarki czołowe bardzo ułatwiają wtedy widoczność. Do niedawna kojarzone były z pracą w górnictwie lub z grotołazami wędrującymi po jaskiniach. Jednak już od pewnego czasu zyskały wielką popularność wśród biegaczy. Dzięki nim trenować można o każdej porze, bez obawy, że na drodze wpadniemy w jakąś pułapkę. Dobra widoczność to podstawa Przede wszystkim latarka czołowa ma być lekka, mieć odpowiednio duży zasięg i dawać dobre oświetlenie. Krotko mówiąc, powinniśmy czuć się komfortowo i bezpiecznie jak za dnia. Poza tym liczy się jej stabilność. Biegacz nie może obawiać się, że spadnie mu z głowy podczas szybkiego biegu lub przeskakiwania przez jakąś przeszkodę. Ważne jest też, żeby bateria miała odpowiednią żywotność i nie wyczerpała się np. kiedy wbiegniemy do lasu. Wśród najlepszych wyczynowych biegaczy dobrą renomę ma firma Petzl. Jej latarki czołowe mają regulowane paski zakładane na głowę, które w razie potrzeby można zdjąć po to, żeby je wyprać. W niektórych latarkach istnieje możliwość zaprogramowania, dzięki czemu użytkownik może indywidualnie dopasować moc światła do trybów oświetlenia. Występuje tu duży wybór poziomów jasności. Latarki mogą świecić w sposób ciągły lub też pulsujący. W razie potrzeby, dzięki zastosowaniu ruchomego filtru, można skupić lub rozproszyć światło. Trening wykonujemy bez względu na warunki pogodowe, nawet w deszczu. Warto na taką ewentualność zaopatrzyć się w latarkę czołową z odpowiednią wodoodpornością. Produkt z takim systemem ma zapewnić ochronę przed wodą spadającą pod dowolnym kątem. Deszcz czy śnieg nie mogą zakłócić pracy działania latarki. Liczy się zasięg i komfort Latarki powinny mieć też możliwość nastawienia na różny tryb oświetlenia, czyli na wybraną odległość. W wielu z nich następuje automatyczne uruchomienie tzw. trybu awaryjnego, gdy baterie są bliskie wyczerpania. Kiedy to nastąpi, włącza się oświetlenie czerwone po to, by zachować odpowiednią widoczność. Jeśli ustawimy mniejszy zasięg światła, wtedy oszczędzamy baterie, które starczą na dłużej. Latarki czołowe powinny stabilnie trzymać się na głowie biegacza. Można już wybrać takie, które nie tylko posiadają regulowaną opaskę na czoło, ale również pasek w poprzek głowy. Jest on wykonany z miękkiego materiału i nie powoduje nadmiernego ucisku. Co ważne, warto zwrócić uwagę, by opaska nie obcierała skóry i nie powodowała żadnych ran. Firmą, która dba właśnie o taki komfort osób korzystających z jej produktów, jest Black Diamond. Funkcjonalność w każdych warunkach Latarki czołowe sprawdzą się zarówno na długie wybiegania po górach, jak i podczas jazdy na rowerze. Zaletą sprzętu tego typu jest to, że światło pada tam, gdzie właśnie skierujemy swój wzrok. Nie trzeba trzymać ich w ręku, co podczas biegu ma kolosalne znaczenie. Nie obciążamy dłoni, a rytm biegu nie zostaje zakłócony. Można wtedy bez problemu pomagać sobie pracą rąk, co – jak podkreśla wielu trenerów i instruktorów biegania – ma duże znaczenie dla dobrej techniki. Wiele latarek czołowych jest nie tylko wodoodpornych, ale mogą również przez dłuższy czas, nawet przez trzydzieści minut, przebywać pod wodą. Czy biegaczom taka funkcja jest potrzebna? Oczywiście, że tak, jeśli biorą udział w tzw. biegach ekstremalnych, gdzie trzeba przejść przez rzekę lub zbiornik wodny o różnej i nieprzewidywalnej głębokości. Latarka czołowa to sprzęt, z którego korzysta już coraz większa liczba biegaczy. Używa się jej w różnych warunkach pogodowych: we mgle, podczas opadów śniegu i deszczu oraz oczywiście w nocy. Dzięki niej można śmiało i bezpiecznie przemierzać różne tereny, gdy jest ciemno.
Latarka czołowa dla biegaczy – kiedy z niej korzystać?
Kuferki profesjonalnych wizażystów robią ogromne wrażenie, szczególnie na nowicjuszach. Każdy jednak kiedyś zaczynał, a rozbudowany komplet najwyższej jakości kosmetyków należy do dużych wydatków. Jeśli jesteś na początku swojej drogi w branży makijażu, koniecznie sprawdź, co powinno znaleźć się w zasięgu twojej ręki. Wizażyści bardzo często pracują w domach klientek, na planach zdjęciowych i w innych ekstremalnych warunkach. Z tego względu kuferek powinien być poręczny i oferować zawartość, dzięki której możliwe jest wykonanie każdego rodzaju makijażu, u osób o różnych typach urody. Czy to w ogóle możliwe? Oczywiście, że tak! Kuferek początkującego makijażysty – twarz krem nawilżający do twarzy baza pod makijaż podkład w 3 odcieniach kamuflaż i korektor puder utrwalający zestaw do konturowania Podstawą każdego makijażu jest idealna cera. Twój kuferek powinien zawierać produkty, dzięki którym przygotujesz twarz na przyjęcie kosmetyków, czyli: krem nawilżający i bazę wygładzającą. Następne są podkłady. Idealną sytuacją jest dostęp do pełnej palety odcieni, jeśli jednak dopiero zaczynasz, zainwestuj w dwa skrajne: najjaśniejszy i najciemniejszy oraz jeden pośredni, z tej samej linii. Dzięki mieszaniu ich ze sobą otrzymasz kolory, które dopasujesz do cery każdej klientki. Do maskowania niedoskonałości przyda się kamuflaż, a cienie pod oczami zakryje korektor w płynie. Niezbędny będzie również puder utrwalający lub matujący. Na początek wybierz transparentny. Koniecznie przygotuj paletę lub zestaw do konturowania, który zawiera kilka odcieni bronzerów, róży i rozświetlaczy. Tego etapu makijażu nie wolno pomijać! Kuferek początkującego makijażysty – oczy paleta cieni do powiek baza pod cienie kredki do oczu eyeliner tusz do rzęs klej do sztucznych rzęs sztuczne rzęsy Makijaż oczu to jeden z trudniejszych etapów makijażu. To również okazja na zaprezentowanie swoich najbardziej zaawansowanych umiejętności. Jeśli chcesz, aby twoje dzieła trzymały się długo, nie pomijaj nakładania bazy na powiekę. Kolejne są cienie. Warto mieć w swoim kufrze różnorodną paletę, wysokiej jakości, dobrze napigmentowanych produktów. Dzięki nim malowanie jest proste, jak również świetnie się rozcierają i łączą ze sobą. Do tego kredki – minimum trzy kolory, np. czarny, grafitowy i brązowy, oraz eyeliner. Na koniec: tuszowanie rzęs. Przygotuj tusz pogrubiający i wydłużający. Do makijaży okazjonalnych świetnie sprawdzają się sztuczne rzęsy – koniecznie miej je przy sobie lub stosuj kępki. Kuferek początkującego makijażysty – usta konturówki do ust pomadki błyszczyk Podczas wykonywania profesjonalnego makijażu nie można pominąć ust! Do ich obrysowania odpowiednie będą konturówki. Na początek wystarczą trzy kolory, które później uzupełnisz. Rozejrzyj się za paletą pomadek lub kup kilka odcieni w sztyfcie. Ponadto niekiedy przyda się błyszczyk. Najlepiej transparentny, który wydobędzie połysk z każdej szminki. Każdy początkujący makijażysta, który chce rozpocząć pracę zawodową, ma przed sobą duże wyzwanie. Z jednej strony: zarobki nie pozwalają jeszcze na taką ilość kosmetyków, jaką chciałoby się posiadać, a z drugiej: trzeba mieć podstawowy zestaw, który umożliwi pracę. Na start zaopatrz się w kilkanaście produktów i pędzle. Stawiaj na jakość, a nie ilość! Do wszystkiego dojdziesz z czasem!
Kuferek początkującego makijażysty – co musi się w nim znaleźć?
Trądzik na twarzy nastolatka nie wzbudza zazwyczaj zdziwienia – to jeden z typowych atrybutów okresu dojrzewania. Krostki mogą jednak niepokoić, kiedy pojawiają się u osób, które przekroczyły trzydziesty, a nawet czterdziesty rok życia. Co wówczas wywołuje trądzik? Jak sobie z nim poradzić? Najczęstsze przyczyny trądziku u dorosłych Pojawiające się u dorosłych, zwłaszcza u kobiet, zmiany skórne rzadko znajdują swe źródło w zaburzonej gospodarce hormonalnej. Zdarza się, że przyczyną jest hiperandrogenizm, czyli podwyższenie biologicznej aktywności męskich hormonów. Może się to również przyczyniać do zbyt obfitego owłosienia pojawiającego się w nietypowych miejscach. Stosowanie pigułek antykoncepcyjnych gwarantuje zazwyczaj tylko chwilową poprawę. W znacznej ilości przypadków przyczyny trądziku pojawiającego się u dorosłych są jednak o wiele mniej skomplikowane. Na stan naszej skóry bardzo niekorzystnie oddziałuje stres. Drugim winowajcą jest nieodpowiednia dieta, bogata w produkty o wysokim indeksie glikemicznym. Podwyższony poziom insuliny we krwi nasila produkcję wspomnianych męskich hormonów, a gruczoły łojowe zaczynają pracować o wiele intensywniej niż powinny. To właśnie zwiększenie ilości produkowanego łoju najbardziej szkodzi skórze. W tym samym czasie ma miejsce proces łuszczenia się naskórka, co uniemożliwia wydostanie się gęstej wydzieliny na jego powierzchnię. W ten sposób tworzą się zaskórniki, które za sprawą mnożących się bakterii i drobnoustrojów łatwo przekształcają się w bolesne stany zapalne. Poza wymienionymi czynnikami problemy dermatologiczne wywołać może nadwrażliwość na niektóre produkty żywnościowe i przyprawy, zwłaszcza te ostre. Zdarza się, że przyczynę stanowi także nieodpowiednia pielęgnacja. Osoby o wrażliwej cerze powinny unikać tłustych, wieloskładnikowych preparatów o ciężkiej konsystencji, gdyż zatykają pory. Trudne leczenie W takim przypadku zwykła terapia antytrądzikowa najczęściej nie przynosi zadowalających efektów. Rezultaty leczenia za pomocą antybiotyków widoczne są jedynie podczas ich zażywania, jednak często zalecane są one na początkowym etapie walki ze zmianami skórnymi. Bardziej skuteczne są retinoidy, czyli związki będące pochodną witaminy A, które regulują m.in. ilość gromadzącego się w mieszkach włosowych łoju. Zdarza się jednak, że wywołują one nadwrażliwość skóry. Nie są także wskazane kobietom w ciąży, gdyż mogą negatywnie wpłynąć na płód, dlatego nie należy przyjmować ich bez porozumienia z lekarzem. W miarę upływu czasu silnie działające środki doustne zostają uzupełnione, a następnie zastąpione przez leczenie o charakterze miejscowym. Zaleca się wówczas stosowanie maści zawierających antybiotyki. Ich zadaniem jest podtrzymanie efektów kuracji, a także przeciwdziałanie namnażaniu się bakterii, które sprzyjają powstawaniu nowych, nieestetycznych zmian. Codzienna pielęgnacja Niezwykle istotny jest ponadto dobór odpowiednich, bezpiecznych dla naszej cery kosmetyków. Zadbajmy o to, aby wybierane przez nas preparaty nie miały zbyt skomplikowanego składu. Powinny one zawierać retinol, który wspomaga regenerację naskórka. Może on ją jednak silnie wysuszać, dlatego tak ważne jest intensywne nawodnienie. Warto zatem sięgać po kremy nawilżające. Na etykiecie szukajmy ponadto witamin A i C, które zwalczają wolne rodniki, a także wyciągu z alg lub aloesu. Stosujmy preparaty oczyszczające tworzone na bazie kwasu salicylowego bądź glikolowego. Zmiękczą one komórki naskórka i pomogą nam rozprawić się z zaskórnikami. Od czasu do czasu warto zafundować skórze peeling – pomoże usunąć martwy naskórek i odblokuje pory. Wybierajmy środki o działaniu antybakteryjnym. Wykonując makijaż, postawmy na kosmetyki niekomedogenne – ich lekka formuła pozwoli skórze oddychać. Przestrzeganie odpowiednich zasad żywienia, unikanie nadmiernej ekspozycji na stres i dostosowanie właściwego sposobu leczenia z pewnością pomoże nam odzyskać piękny wygląd i utraconą pewność siebie.
Trądzik u dorosłych
Etui to niezwykle funkcjonalne akcesorium, które pozwala zgromadzić w jednym miejscu wszystkie niezbędne dokumenty samochodowe. Co więcej, ułatwia utrzymanie w nich porządku i zapobiega ich zawieruszeniu, o co nietrudno, chociażby podczas sprzątania wnętrza. Podpowiadamy, jakie etui na dokumenty będzie najlepsze i na co zwrócić uwagę, decydując się na jego zakup. Do czego nam etui? Odpowiednio dobrane etuiumożliwia wygodne i przede wszystkim bezpieczne przechowywanie oraz transport ważnych dokumentów. Dzięki niemu będą one zawsze pod ręką, znalezienie tego, czego akurat potrzebujemy, będzie dużo łatwiejsze, a załatwianie różnego rodzaju formalności – chociażby w wydziale komunikacji urzędu dzielnicowego – szybsze. Przy okazji zyskamy spokój ducha, wiedząc, że nic nie zostanie nieopatrznie wyrzucone podczas porządkowania wnętrza lub zniszczone przez dziecko, czworonoga albo naszą nieuwagę np. podczas jedzenia. A jeżeli będziemy musieli zabrać dokumenty ze sobą, będą od razu wygodnie spakowane. Rodzaje etui Na rynku są dwa podstawowe rodzaje pokrowców na dokumenty samochodowe. Etui pierwszego typu przeznaczone jest na te, które zawsze mamy w samochodzie, czyli instrukcję obsługi, potwierdzenie ubezpieczenia oraz ewentualnie kartę pojazdu. Formatem przypomina szkolny zeszyt, dzięki czemu zmieści się w większości schowków lub przegródek na drzwiach. Zapinane jest zazwyczaj na suwak lub dekoracyjny zatrzask. Etui drugiego rodzaju to takie, w którym kierowca nosi dokumenty uprawniające go do kierowania konkretnym pojazdem, czyli prawo jazdy oraz dowód rejestracyjny. Ma rozmiar i wygląd paszportu, więc bez problemu mieści się w kieszeni spodni czy koszuli. Etui wykonuje się z różnych materiałów, które wpływają na wytrzymałość oraz cenę produktu. Najpopularniejsze oraz najtańsze są modele wykonane z tworzywa sztucznego, lakierowanego lub imitującego skórę, dostępne w rozmaitych kolorach i wzorach. Nieco wytrzymalsze, a także elastyczniejsze i przez to wygodniejsze są pokrowce tekstylne, np. poliestrowe lub płócienne. Niektóre z nich można prać w pralce, a inne są wodoodporne. Najefektowniejsze i najbardziej profesjonalne, ale znacznie droższe są etui ze skóry naturalnej. Jeżeli zostanie ona odpowiednio zaimpregnowana, wykonany z niej pokrowiec posłuży przez wiele lat. Producenci prześcigają się w wymyślaniu nowych rodzajów etui, a w sklepach coraz częściej pojawiają się modele metalowe, obszyte futrem, a nawet drewniane. Na co zwrócić uwagę? Wybierając etui na dokumenty, należy się przede wszystkim zastanowić nad tym, co dokładnie będziemy w nim nosić. Jeżeli szukamy czegoś wyłącznie na dowód rejestracyjny, nie ma sensu decydować się na format zeszytowy z suwakiem, wystarczy małe etui okładkowe z przezroczystymi kartkami-kieszonkami lub w formie breloczka. Równie ważne jest to, jak często zamierzamy nosić dokumenty ze sobą i na jakie „zagrożenia” mogą być one narażone. Posiadacze dzieci oraz zwierzaków powinni postawić na usztywniane, odporne na wodę pokrowce, które uchronią zawartość przed uszkodzeniem i same przetrwają. Jeżeli jesteśmy samotnymi użytkownikami pojazdu, możemy się zaopatrzyć w eleganckie skórzane etui z fantazyjnym tłoczeniem i awangardowym zapięciem (np. guzik z gumką) Nie mniej istotna jest wytrzymałość i jakość wykonania – im lepsza, tym etui dłużej nam posłuży – oraz kwota, jaką przeznaczamy na zakupy.
Wybieramy etui na dokumenty samochodowe
Najczęściej o niesprawnym chłodzeniu silnika naszego samochodu przypominamy sobie dopiero w momencie powstania usterki, które nasilają się szczególnie w okresie letnich upałów, szczególnie podczas długich postojów w wielkomiejskich korkach. Niesprawny układ może być przyczyną przegrzania silnika i niemałych problemów. Często może nawet okazać się, że usterka, która wystąpiła znacznie wcześniej, nie została przez nas zauważona w odpowiednim momencie. Warto zatem poświęcić kilka chwil, alby sprawdzić, czy wszystko jest w należytym porządku. Niewątpliwie najistotniejszym warunkiem prawidłowego działania chłodzenia jest dostateczna ilość płynu w układzie. Poziom w zbiorniczku wyrównawczym powinien znajdować się między poziomem minimum i maksimum. Warto również wiedzieć, że jego ilość się zmienia w zależności od tego, czy silnik jest gorący, czy zimny. Płyn chłodzący w wyniku nagrzania zwiększa swoją objętość, dlatego też nie należy nigdy uzupełniać go ponad stan maksymalny. W niektórych pojazdach, jeżeli zbiorniczek wyrównawczy jest przepływowy, a ciecz nagrzana (w układzie panuje dość wysokie ciśnienie), nie wolno pod żadnym pozorem go odkręcać, ponieważ grozi to poparzeniem. Należy wówczas odczekać, aż ostygnie. Niewielki ubytek płynu w układzie w ciągu kilku miesięcy jest rzeczą naturalną i wynika z faktu, że w około 50 proc. składa się on z wody destylowanej, a ta w wyniku zmiennych warunków termicznych i mikronieszczelności ulega odparowaniu. W przypadku małych ubytków do uzupełnienia można użyć wody destylowanej. Płyn w chłodnicy ulega również starzeniu. W przypadku starszej generacji płynów należy go wymieniać co dwa lata. W przypadku nowszych okres ten może być wydłużony do pięciu, czasem nawet siedmiu lat. Po tym czasie będzie oczywiście spełniał swoją podstawową funkcję chłodzącą, natomiast zawarte w nim dodatki przeciwkorozyjne, przeciwpienne i zapobiegające powstawaniu osadów mogą ulec starzeniu, a co za tym idzie – nie zapewnią wystarczającej ochrony. Przed zimą warto również sprawdzić temperaturę krzepnięcia. Zawartość glikolu można w prosty sposób zmierzyć przy pomocy aerometru (testera płynu chłodzącego) badającego gęstość chłodziwa. Ceny takich przyrządów nie są wysokie i zaczynają się już od kilku złotych. W razie zbyt wysokiej temperatury krzepnięcia płyn należy wymienić. Sprawny układ chłodzenia to optymalna temperatura pracy. Warto zatem dosyć często zwracać uwagę na wskaźnik temperatury chłodziwa. Odchylenie od normy podczas dłuższej jazdy może świadczyć o usterce, na przykład niesprawnym termostacie czy uszkodzeniu układu wentylatora chłodnicy. Sprawność tego drugiego możemy zweryfikować w bardzo prosty sposób, nagrzewając silnik na postoju i obserwując, czy wiatrak się uruchomi. W przypadku starszych aut może również dojść do tzw. „zamulenia chłodnicy”. Wtedy konieczne może okazać się czyszczenie układu lub nawet wymiana samej chłodnicy. Niewłaściwa temperatura pracy silnika jest niekorzystna. W przypadku zbyt wysokiej może dojść do poważnej awarii jednostki napędowej. Zbyt niska nie jest tak niebezpieczna, ale może być przyczyną podwyższonego spalania, szczególnie zimą, kiedy użytkuje się auto na krótkich odcinkach. Warto pamiętać również o okresowej wymianie pompy cieczy chłodzącej. Jest to o tyle istotne, że w przypadku niektórych pojazdów, wyposażonych w pompę napędzaną od paska rozrządu, wiąże się to z bardziej skomplikowaną naprawą. Wymieniając zespół paska rozrządu, warto zatem pomyśleć również o wymianie samej pompy, dzięki czemu będziemy mieli pewność, że nie ulegnie uszkodzeniu w najmniej odpowiednim momencie. Jeżeli napędza jest pasem klinowym, także warto skontrolować jego stan.
Konserwacja układu chłodzenia
Jeżeli zastanawiasz się, czy potrzebujesz chłodziarki do win, odpowiedź najprawdopodobniej brzmi „tak”. Wybór jest ogromny i może oszałamiać różnorodnością. Czym się kierować przy wyborze chłodziarki i jak dobrać sprzęt odpowiedni do twoich potrzeb? Koneserzy wiedzą, że wino, aby uzyskało pełnię smaku, należy podać we właściwej temperaturze. W domowych warunkach trudno stworzyć idealne warunki – w zwykłych lodówkach jest zbyt chłodno, a temperatura pokojowa może okazać się za wysoka. Nawet jeśli twoja kolekcja win nie jest duża, dzięki chłodziarce możesz cieszyć się satysfakcją, jaką daje wypicie lampki wina w idealnej temperaturze. Z pomocą przychodzą lodówki do win. Dobra chłodziarka nie tylko zagwarantuje prawidłową temperaturę wina, ale też ochroni butelki przed światłem, zapachami z zewnątrz oraz wstrząsami. Chłodziarka do wina – na co zwrócić uwagę przy zakupie? Podstawowe zasady wyboru chłodziarki są zbliżone do parametrów wyboru lodówki: Wymiary – zastanów się, w którym punkcie mieszkania chcesz umieścić winiarkę. Oprócz pojemności, zwróć uwagę na wymiary zewnętrzne, żeby sprzęt dobrze wpasował się w otoczenie i nie przeszkadzał. Pojemność – o ile nie wyprawiasz przyjęć na trzydzieści osób, najprawdopodobniej nie będzie ci potrzebna przemysłowa lodówka do win. Podstawowe modele pomieszczą od 8 do 18 butelek wina. Zużycie energii – zanim zdecydujesz się na zakup, zwróć uwagę na klasę energetyczną i roczne zużycie prądu wybranego modelu. To jedna z podstawowych informacji, które powinien podać sprzedawca. Głośność – jeśli urządzenie ma stać w pomieszczeniu, w którym spędzasz sporo czasu, na przykład w salonie lub sypialni, warto zdecydować się na model o jak najniższym natężeniu dźwięku. Dodatkowe funkcje w chłodziarkach do wina Temperatura wina ma ogromne znaczenie dla jego smaku, dlatego zastanów się, jakiego zakresu temperatur oczekujesz od swojej winiarki. Jeśli preferujesz czerwone wina, wystarczy ci chłodziarka o mniejszym zakresie, na przykład od 12 do 18 stopni Celsjusza. Jeżeli wolisz wina białe i różowe, warto zaopatrzyć się w taką o większym zakresie. Ciekawym rozwiązaniem jest podział chłodziarki na niezależne strefy cieplne, w których osobno można ustawić temperaturę najlepszą dla zawartości. Większość producentów decyduje się na elektroniczne sterowanie funkcjami winiarki – z możliwością wyłączenia podświetlenia panelu sterowania. O wygodzie użytkowania sprzętu zadecyduje możliwość zmiany kierunku otwierania drzwi. Ważne, żeby półki chłodziarki można było łatwo wyjąć – to pozwoli ci na bezproblemowe czyszczenie sprzętu. Większość winiarek ma formę witryny o przejrzystych drzwiach. Jeśli lodówka na wina ma stać w odsłoniętym punkcie mieszkania, zadbaj o dopasowanie wizualne. Podstawowe parametry to kolor obudowy i materiał, z jakiego wykonane są półki. Najpopularniejsze modele oferują stal szczotkowaną lub oryginalne drewno. Możesz też wybrać chłodziarkę z opcją podświetlania zawartości przy pomocy świateł LED. Ciekawe chłodziarki do wina za mniej niż 600 zł Winiarka Camry CR8068 – wyróżnia ją ergonomiczna budowa: chłodziarka jest wąska, dzięki czemu bez problemów zmieści się w mniejszych pomieszczeniach. Klasa energetyczna A zagwarantuje niskie zużycie energii. DomoClip GS108 – fantazyjnie gięte półki pomieszczą aż 18 butelek wina. Prosty design, przejrzysta, podwójnie izolowana szyba i punktowe podświetlenie LED idealnie uwydatnią atuty twojej kolekcji win. Klarstein Piccola 25 l – nietypowa, pozioma chłodziarka, która z pewnością wyróżni się w każdym wnętrzu. Jej atutami, poza kształtem, są bardzo cicha praca (30 dB) i szeroki zakres temperatur (od 8 do 18 stopni Celsjusza). Hyundai VIN6 – zgrabna, kompaktowa winiarka o niskim zużyciu energii (klasa energetyczna A+) i minimalistycznym designie. Druciane półki zmieszczą 6 standardowych butelek wina. Klarstein 34 l – posiada bardzo przydatną funkcję osobnej regulacji temperatur w dwóch strefach chłodziarki (górnej i dolnej). Oryginalny design z drewnianymi półkami sprawdzi się we wnętrzach w stylu skandynawskim. Proficook PC-WC 1046 – ciekawa forma, zakres temperatur od 11 do 18 stopni Celsjusza i ledowe oświetlenie wnętrza, a w środku dwie drewniane półki-tace – to atuty tego modelu. Regulowane nóżki pozwolą dostosować wysokość urządzenia do twoich preferencji. Zakup winiarki to dobra inwestycja dla każdego – zarówno początkującego, jak i doświadczonego – konesera wina. Jeżeli nie możesz pozwolić sobie na przechowywanie win w piwniczce, odpowiednio dobrana chłodziarka z powodzeniem ją zastąpi. Przechowując wino w chłodziarce, zapewnisz mu odpowiednie warunki – temperaturę, zaciemnienie i wilgotność – niezbędne do prawidłowego, długotrwałego przechowywania tego szlachetnego trunku.
Chłodziarki do wina do 600 zł. Przegląd
Jak w prosty sposób uszczęśliwić dziecko i zapewnić mu rozrywkę? Wystarczy zrobić mu huśtawkę – taką, którą będzie można zawiesić w domu, na balkonie lub na tarasie. Sprawdzi się w każdym, nawet najmniejszym mieszkaniu, szczególnie gdy pogoda nie dopisuje. Wystarczy odrobina cierpliwości i instrukcja wykonania, którą znajdziesz poniżej. Co będzie potrzebne? Do zrobienia huśtawki będziemy potrzebować kilku rzeczy: siedzisko (kawałek deski lub sklejki wyciętej na wymiar 25 x 65 cm), lina jutowa o grubości 10 lub 12 mm, długość 10 m, dwa metalowe, niewielkie pierścienie, hak do zawieszenia w suficie, farba w wybranym kolorze (opcjonalnie), wiertarka, wiertła odpowiedniego rozmiaru, papier ścierny. Krok 1. Przygotowujemy siedzisko. Brzegi deski wyrównujemy papierem ściernym. Nawiercamy otwory o średnicy równej grubości liny, w odległości co najmniej 3 cm od brzegu. Jeśli chcemy, malujemy farbą w wybranym kolorze. Krok 2. W suficie mocujemy hak. W zależności od umiejscowienia możemy użyć różnych sposobów. My wierciliśmy w konstrukcji żelbetonowej, więc wystarczyło dobrać hak o odpowiednim udźwigu. Jeśli masz wątpliwości – skonsultuj się z fachowcem, który pomoże Ci wybrać bezpieczne mocowanie. Krok 3. Linę przecinamy na pół. Przez metalowe obręcze przeciągamy linę (dokładnie w połowie jej długości) w sposób pokazany na zdjęciu. Krok 4. Końce liny przeciągamy przez wywiercone otwory. Zawiązujemy mocne supły, przedtem upewniając się, że siedzisko wisi równo (możesz wykorzystać poziomicę, jeśli masz wątpliwości). Huśtawka jest już gotowa! Proste, prawda? Możesz powiesić ją w domu lub na zewnątrz, gwarantując swojemu dziecku codzienną porcję zabawy. Jeśli szukasz więcej inspiracji, sprawdź, jakie propozycje możesz znaleźć na Allegro.
Dziecięca huśtawka – DIY
Trudno wyobrazić sobie lato bez wypadu nad morze, jezioro, rzekę czy basen. Nie ma powodu, by mama noworodka lub niemowlaka musiała odmówić sobie tej przyjemności. Spędzanie czasu z dzieckiem nad wodą to spore wyzwanie, wymagające przygotowania i organizacji. By ten czas był przyjemny zarówno dla dziecka, jak i opiekunów, warto się do niego przygotować. W co powinniśmy się wyposażyć? Wygodna mata/koc do siedzenia To podstawa. Odpowiednio duża, miękka, odporna na zabrudzenia oraz łatwa do składania. Raz kupiona okazuje się inwestycją na lata oraz na wiele różnych okazji: wyjście na plaże, piknik w parku czy spędzanie czasu przy placu zabaw. Na macie siedzimy, jemy posiłki, odpoczywamy, czasem nawet układamy dziecko na drzemkę. Bardzo dobra, niezwykle trwała jest mata/koc piknikowy Skip Hop, który jest lekki, można go nosić jak torbę oraz bardzo łatwo się składa. Kapelusz, czapka przeciwsłoneczna Bardzo ważne jest chroniące przed słońcem nakrycie głowy, zwłaszcza gdy mamy dziecko młodsze niż rok. Dzieci w okresie niemowlęcym nie mają najczęściej bujnej czupryny chroniącej przed promieniowaniem UV oraz przed przegrzaniem. Sugeruję odpuścić sobie bawełniane czapeczki z rondem, wiązane pod szyją, gdyż mogą one tylko denerwować dziecko, a te najmłodsze pobudzać (drażnienie okolicy szyi, brody może błędnie pobudzać do karmienia i dziecko może oczekiwać podania lada moment mleka). Warto zainwestować w czapkę (np. marki Close) lub kapelusz (np. marki Reima) ze specjalnych materiałów zapewniających ochronę UV, które są skonstruowane w taki sposób, że zabezpieczają również szyję, kark i ramiona dziecka. Kombinezon, koszulka i spodenki do pływania To obok nakrycia głowy kolejny obowiązkowy element, zwłaszcza jeśli nasze dziecko spędza już czas aktywnie (raczkuje lub chodzi i bawi się w wodzie, w piasku). Każde dziecko powinno mieć choć jeden strój całkowicie zakrywający ręce i nogi do połowy (na dni wyjątkowo słoneczne) oraz tradycyjny strój kąpielowy lub kąpielówki. Strój z dłuższymi rękawami i nogawkami chroni dodatkowo skórę dziecka (najmocniej wyeksponowane plecy i ramiona) przed poparzeniami słonecznymi. W wyjątkowo upalne, słoneczne dni lub podczas świetnej zabawy mimo kremu z najwyższym filtrem słońce może nieprzyjemnie podrażnić skórę dziecka. W takich właśnie sytuacjach z pomocą przychodzą stroje z długimi rękawami i nogawkami, które dodatkowo chronią ciało dziecka, nie przeszkadzając mu w zabawie. Close i Reima mają w swojej ofercie kombinezony plażowe ze specjalnych, lekkich i szybkoschnących materiałów zapewniających ochronę UV. Podobne stroje w świetnej jakości proponuje również marka Ducksday (kombinezony jednoczęściowe oraz koszulki i spodenki). Pakując torbę na plażę, warto przygotować sobie dwa stroje na zmianę (jeden z dłuższym rękawem i jeden tradycyjny) obok zwykłego ubrania. Okulary przeciwsłoneczne Możemy je kupić dla niemowlaka, jeśli dziecko chętnie je nosi. Jeśli jest to element denerwujący malucha, nie ma sensu z tym walczyć. Wtedy wystarczy czapka z daszkiem oraz przebywanie w cieniu. Jeśli dziecko dorosło już na tyle, że chętnie je zakłada, nie zdejmuje, warto zainwestować w dobrej jakości okulary z wysokimi filtrami, dopasowane do główki dziecka. Okulary Babiators są elastyczne i trwałe. W przypadku zniszczenia lub zgubienia okularów producent zapewnia nową parę pod warunkiem zarejestrowania swojego zakupu na stronie firmowej. Pieluszki do pływania Zasadności ich stosowania nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Oprócz względów higienicznych (chroniących dziecko przed infekcjami) jest również aspekt poszanowania dziecięcej intymności. Tak samo jak szanujemy siebie i innych dorosłych, zakrywamy intymne części ciała, tak samo powinniśmy podchodzić do dzieci. Alternatywą dla nieekonomicznych i nieekologicznych pieluszek jednorazowych są wielorazowe pieluszki do pływania, które są tańsze (jednorazowy wydatek, starczą na wiele miesięcy lub nawet 1,5 roku) i zdrowsze, ponieważ zdecydowanie rzadziej wywołują reakcje alergiczne lub podrażnienia skóry. No i te wzory i kolory! Zabawki do piasku i wody Są obowiązkowym elementem nad wodą. Często najlepiej sprawdzają się butelki plastikowe z różnymi otworami: po wodzie mineralnej, sokach, żelach pod prysznic czy mydłach z dozownikiem. To nierzadko najlepsze zabawki dla dziecka (najbardziej interesujące) oraz dla mamy (najtańsze i najłatwiej dostępne). Bardzo zachęcam was do wykorzystywania przedmiotów domowego użytku (sitka, łyżki, nieużywane plastikowe naczynia, szczotki, pędzle, słomki) w czasie zabawy, gdyż uczą one dziecka najbardziej naturalnych, przydatnych w codziennym życiu umiejętności: nalewanie wody, zakręcanie korka, odkręcanie, wyciskanie mydła z dozownika i wiele innych. Jeśli decydujecie się na zakup zabawek do piasku, wody, szukajcie sprytnych rozwiązań oszczędzających miejsce i wagę torby, jak np. silikonowe wiaderko czy foremki. Pływaczki Czy inaczej mówiąc rękawki do pływania. Dla bezpieczeństwa i zachęcenia dziecka do obcowania z wodą nie ma lepszego gadżetu niż pływaczki Sevylor. W przeciwieństwie do kół ratunkowych z siedziskiem umożliwiają przybranie przez dziecko prawidłowej pozycji na wodzie (leżącej, a nie pionowej). Zapewniają bezpieczeństwo oraz dużą samodzielność dziecka w wodzie. Można je prać w pralce i są praktycznie niezniszczalne (w przeciwieństwie do dmuchanych rękawków). Krem z filtrem To wydaje się być oczywistą oczywistością, jednak sugeruję decydować się na kremy z naturalnymi filtrami mineralnymi, które zostawiają biały film na skórze. Derma Eco Sun Baby jest idealny dla dziecka od 1 dnia życia, odpowiedni dla alergików i dzieci z problemami skórnymi. Posiada certyfikaty produktu nietestowanego na zwierzętach i przyjaznego środowisku, co nie jest bez znaczenia, jeśli dziecko kąpie się w naturalnym akwenie wodnym (do wody i dalej do środowiska przedostaje się cała chemia z kremów przeciwsłonecznych). Należy pamiętać, by krem nałożyć na skórę ok. 15 min przed wyjściem na słońce i powtarzać tę czynność regularnie co 2 godzinny oraz po wyjściu z wody. Prowiant i woda To nieodzowne elementy wyprawy zarówno dla opiekunów, jak i dziecka. Warto zabrać dużo niegazowanej wody w możliwie szklanych butelkach/bidonach (lepiej utrzymują temperaturę) lub termosach. Przekąski, owoce, warzywa najlepiej jest chować do osobnych, mniejszych pojemników, by zachować świeżość i smak. Kilka mniejszych pojemników to lepsze rozwiązanie niż jeden duży. Nie ma również powodu, by nie zabrać ze sobą obiadu, aby móc zostać dłużej na powietrzu. Dzieci zwykle w takich okolicznościach jedzą więcej i chętniej, a czasem nawet rzeczy, których zwykle nie mają ochoty spróbować. Idealnie sprawdzają się termosy na zupy Skip-hop (w rzeczywistości można tam również przechowywać makarony, sałatki, owoce, gotowane warzywa i wiele innych) lub termoizolacyjne pojemniki BENTO również od marki Skip Hop czy szklane lunch boxy z gumową osłoną od Lifefactory. Oczywiście lista niezbędnych rzeczy, jakie powinna mama mieć pod ręką na plaży, może nie mieć końca. Jak w każdej sytuacji z dzieckiem. Mam jednak nadzieję, że powyżej znajdziecie kilka inspiracji, praktycznych rozwiązań, które umilą wam czas nad wodą. Bawcie się dobrze i bezpiecznie.
Z dzieckiem na plaży – podstawowe zasady bezpiecznego wypoczynku
Lata 60. XX wieku… Stajemy na czele mafijnej rodziny i walczymy o jak największe wpływy w jednym z amerykańskich miast. Tutaj wszystkie chwyty są dozwolone. Alkohol, broń, nocne kluby – wszystko działa dla przykrywki, a naszym celem jest zdobyć władzę i wielkie pieniądze. Czy gang zajmie się legalnymi interesami, czy będzie szedł po trupach do celu, to zależy tylko od nas. W końcu tutaj liczy się tylko czysty szmal, reszta nie ma znaczenia… Wnętrzności i przygotowanie do gry W pudelku schowano 80 kart (w tym: 30 kart Akcji, 25 kart Gangsterów, 25 kart Własności), 80 kart Kasy (29 x 5 tys. dol., 32 x 10 tys. dol., 13 x 25 tys. dol. oraz 11 x 50 tys. dol.) i 54 znaczniki rozwoju. Karty są porządnie wykonane i mają bardzo klimatyczne grafiki. Pudełko wydaje się być trochę nadmuchane w stosunku do liczby skrywanych w nim elementów, ale tekturowa wypraska w miarę utrzymuje wszystko w ryzach. Duży plus dla gry za krótką i przejrzystą instrukcję. Wystarczy przelecieć ją wzrokiem (dosłownie) i wszystko staje się jasne jak słońce. Gra jest przeznaczona dla od 2 do 5 graczy w wieku co najmniej 14 lat. Jednym słowem, tytuł jest przeznaczony dla osób dojrzałych, mogących podziałać w strefie przestępczości i nielegalnych interesów tylko dla zabawy (młodszym obywatelom mogą się zaburzyć priorytety życiowe). Na początku układamy pieniądze na środku (według nominałów), a obok umieszczamy znaczniki rozwoju. Tasujemy wszystkie karty i rozdajemy każdemu graczowi po 12 sztuk, które kładziemy po swojej prawej stronie (zakryte). Pozostałe karty układamy na środku w postaci zakrytego stosu. Pora zacząć gromadzić majątek… Przebieg rozgrywki Gra toczy się przez 12 rund, a każda z nich składa się z 4 faz. Jednak przez pierwsze dwie rundy gracze mogą tylko wybrać jedną kartę ze swojej talii i wziąć ją na rękę (przechodzą tylko przez pierwszą fazę). Co ciekawe, zawsze po wybraniu karty talia wędruje w lewo, więc przechodzi do następnego gracza. W kolejnych rundach rozszerzają swoje działania o zagranie dowolnej karty z ręki (druga faza), wykonanie akcji (trzecia faza) i rozliczenie zdolności „Co turę” (czwarta faza). W ten sposób gra toczy się do końca ostatniej rundy, na koniec której zwycięzcą zostaje gracz z największą ilością szmalu. Gracze jednocześnie zagrywają karty przez siebie wybrane, a potem porównują liczby na nich widoczne. Pierwszy do akcji przystępuje właściciel karty z najniższą liczbą. Zagranie karty powoduje, że będziemy musieli odrzucić jedną z kart Terytorium albo dokonać opłaty w gotówce. Jeśli nie możemy spełnić jakiegoś warunku, to po prostu odrzucamy kartę. Tak samo postępujemy, jeżeli karta ma jakieś Wymagania (określone symbole widoczne na naszych kartach). W momencie gdy ich nie spełniamy, to też ją odrzucamy. W sytuacji gdy uda nam się uregulować wszystkie koszty lub spełnić Wymagania karty, to od razu umieszczamy ją w swoim Terytorium (odkryte karty leżące przed graczami). Na koniec każdej rundy uczestnicy gry wykonują wszystkie zdolności „Co turę” widoczne na kartach, które mają na swoim Terytorium, czyli po prostu pomnażają swój majątek. Podsumowanie „Szmal” jest lekką grą na towarzyskie spotkania. Jej zasady są bardzo proste, a rozgrywka toczy się bardzo dynamicznie. Różnorodność kart sprawia, że drogę do zwycięstwa można budować na kilka sposobów, ale przez cały czas wszystko będzie się toczyło płynnie i sprawnie. Nie można przysypiać w trakcie, bo naszym zadaniem jest reagowanie na bieżąco na wszystkie zmiany. Gra jest bardzo regrywalna, a im więcej graczy, tym rozgrywki stają się ciekawsze.Jednak przy dwóch uczestnikach zabawy wszystko toczy się bardziej przewidywalnie, bo wiemy, co drugi przeciwnik ma w swojej talii. Przy większej liczbie graczy będzie bardziej nieprzewidywalnie i pojawi się więcej interakcji pomiędzy grającymi. Jeśli szukacie szybkiej gry karcianej w ciekawym klimacie na spotkania ze znajomymi, to nie pozostaje Wam nic innego, jak tylko chwytać za „Szmal”.
„Szmal” – recenzja gry
Ważny jest nie tylko rozmiar oraz kolor płytek, ale także rodzaj łączącej je spoiny. Podpowiadamy, jaka fuga – epoksydowa, cementowa czy elastyczna – sprawdzi się w kuchni. Fuga cementowa Fuga cementowa – popularna ze względu na niską cenę i ciekawą kolorystykę – wykorzystywana jest do spoinowania małych płytek kamiennych oraz ceramicznych, kładzionych przede wszystkim na ścianach. Niestety, źle znosi kontakt z wodą i środkami chemicznymi, które mogą powodować jej wypłukiwanie, a także powstawanie przebarwień. Jest natomiast bardzo łatwa do nałożenia. Alternatywą są fugi cementowo-epoksydowe zawierające składniki hydrofobowe, dzięki którym są odporne na pojawianie się pleśni oraz grzybów. Poza tym wykazują dużą odporność na ścieranie i zabrudzenia, długo zachowują kolor i nadają się do spoinowania różnych materiałów (m.in. gresu, kamienia naturalnego oraz szkła). Świetnie sprawdzą się w miejscach narażonych na trwałe zawilgocenie, np. nad blatem kuchennym czy wokół prysznica. Fugi cementowo-epoksydowe (tzw. fugi elastyczne) nazywane są uniwersalnymi. box:offerCarousel Sopro Fuga Flex DF10. Szybko wiążąca cementowa fuga elastyczna o wysokiej trwałości. Nie tworzy osadów wapiennych, zapobiega powstawaniu pleśni oraz grzybów, jest odporna na działanie kwasów, zabrudzenia i łatwa do wyczyszczenia. Doskonale utrzymuje kolor. Przeznaczona do kamienia, płytek ceramicznych, mozaiki szklanej oraz konglomeratu. Nadaje się do stosowania w pomieszczeniach i na zewnątrz. Do wyboru kilkadziesiąt kolorów. Do spoin o szerokości 1–10 mm. Cena: od 46 zł/2,5 kg. Fuga epoksydowa Fuga epoksydowa – powstająca z mieszanki żywicy epoksydowej z różnymi dodatkami – jest droższa, ale również znacznie wytrzymalsza niż cementowa. Jest bardzo elastyczna, trwała, odporna na wodę i wysokie temperatury, a w niektórych przypadkach również na kwasy i mocne środki chemiczne. Ponadto nie wchłania pary wodnej ani innych zabrudzeń, np. tłuszczu, dzięki czemu łatwo utrzymać ją w czystości. Właśnie dlatego doskonale nadaje się do spoinowania płytek w miejscach intensywnie eksploatowanych, narażonych na trwały kontakt z wodą i środkami chemicznymi. Fugę epoksydową można stosować do wypełniania przestrzeni między kafelkami ceramicznymi oraz kamiennymi, zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Po wyschnięciu przypomina tworzywo sztuczne. box:offerCarousel * Mapei Kerapoxy. Dwuskładnikowa fuga epoksydowa o właściwościach kwasoodpornych na bazie żywic reaktywnych. Przeznaczona do spoinowania płytek ceramicznych i kamiennych zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz pomieszczeń. Może być również stosowana w celach montażowych zamiast kleju. Fuga dostępna w 23 kolorach. Cena: od 73,50 zł/2 kg. Masa elastyczna Masy elastyczne (akrylowe, silikonowe lub akrylowo-silikonowe) służą nie tylko do spoinowania płytek na ścianach oraz podłogach, ale także do wypełniania szczelin w rogach pomieszczeń, na styku ściany z podłogą i przy urządzeniach sanitarnych. Są całkowicie wodoszczelne, odporne na działanie wysokich temperatur oraz środków chemicznych, a ponadto zapobiegają pojawianiu się pleśni. Niektóre z nich mają dodatkowo działanie grzybobójcze, dzięki czemu są bezpieczne dla zdrowia i niezwykle higieniczne. Masy elastyczne sprzedawane są w opakowaniach nazywanych kartuszami, które umożliwiają ich bezpośrednią aplikację. box:offerCarousel * Atlas Silton. Silikon sanitarny do stosowania wewnątrz i na zewnątrz budynków. Idealny do spoinowania m.in. płytek ceramicznych, gresowych oraz klinkierowych, ceramiki sanitarnej, szkła, porcelany, impregnowanego drewna oraz stali nierdzewnej. Odporny na wilgoć, środki chemiczne, grzyby, pleśń, promieniowanie UV. Do wyboru ponad 30 kolorów. Cena: 22,99 zł. Jaka fuga do kuchni? Kuchnia to pomieszczenie, w którym ściany oraz podłoga narażone są na działanie wody oraz pary wodnej, a także na różnego rodzaju zabrudzenia, również trudne do usunięcia (np. tłuszcz). Fuga, którą wykorzystamy do spoinowania, zatem musi być wodoszczelna, odporna na zabrudzenia i łatwa w czyszczeniu, a przy tym oczywiście estetyczna. Najlepszym rozwiązaniem będzie fuga epoksydowa lub – jeżeli szukamy nieco tańszego produktu o wszechstronnym zastosowaniu – masa elastyczna. Możemy również wykorzystać fugę cementowo-epoksydową lub z dodatkiem tworzyw sztucznych, jednak klasyczna fuga cementowa nie jest polecana ani do kuchni, ani do łazienek czy na tarasy. To, jaką fugę wybierzemy, ma ogromne znaczenie nie tylko ze względu na estetykę pomieszczenia, ale również wygodę użytkowania oraz higienę. Sprawdź, które rozwiązanie będzie dla ciebie najlepsze! )
Fuga cementowa, epoksydowa czy masa elastyczna? Którą wybrać do kuchni?
Konsole coraz częściej goszczą pod naszymi telewizorami, służąc przede wszystkim do grania, ale także do oglądania filmów i seriali. Pytanie, czym różnią się trzy najpopularniejsze modele i który z nich wybrać. PlayStation 4, Xbox One, Nintendo Switch – każda z tych konsol pozwala komfortowo cieszyć się nowymi grami. Niektóre tytuły dostępne są jednak tylko na jednej z nich, poza tym poszczególne maszyny różnią się od siebie dodatkowymi możliwościami, jakością grafiki czy ceną. Z naszym zestawieniem łatwo ustalisz, które z tych urządzeń najbardziej odpowiada Twoim potrzebom. Gry W internecie znajdziemy opisy 2300 gier na PlayStation 4 firmy Sony, ponad 1700 na Xboksa One Microsoftu i 600 na Nintendo Switch. Pierwsza z tych konsol oferuje największy wybór gier i bardzo bogaty zestaw tytułów ekskluzywnych, dostępnych wyłącznie na tę platformę. Z już wydanych można wymienić świetne Horizon Zero Dawn, God of War czy Bloodborne, a z zapowiadanych wyczekiwane The Last of Us II, Ghost of Tsushima i Marvel’s Spider-Man. box:offerCarousel Lista gier na Xboksa One w dużej mierze pokrywa się z ofertą PlayStation, choć znajdziemy tu kilka bardzo dobrych tytułów, w które zagramy wyłącznie na tej konsoli oraz na komputerach osobistych – to m.in. strzelanki Gears of War i Halo, samochodówki z cyklu Forza i sieciowa gra piracka Sea of Thieves. Konsola Switch w większym stopniu stawia natomiast na tytuły odpowiednie także dla młodszych graczy. Proponuje m.in. fenomenalne The Legend of Zelda: Breath of the Wild, Super Mario Odyssey i Splatoona 2. box:offerCarousel W zasadzie każda nowa, duża gra, która nie jest wydawana bezpośrednio przez Sony i Microsoft, trafi zarówno na Xboksa, jak i na PlayStation. Tego samego nie można jednak być pewnym w przypadku Nintendo Switch. Na tej konsoli wciąż brakuje wielu bardzo popularnych produkcji, takich jak Battlefield, Overwatch czy Assassin’s Creed. box:offerCarousel Werdykt: Dla starszych odbiorców zwycięzcą w tej kategorii będzie PlayStation 4, młodszym do gustu bardziej przypadnie Switch. Możliwości Zarówno PS4, jak i Xbox One to multimedialne kombajny. Oprócz grania w gry na obu platformach obejrzymy filmy i seriale z Netflixa, HBO GO czy z płyt DVD lub Blu-ray, posłuchamy muzyki ze Spotify albo wejdziemy na ulubioną stronę przez przeglądarkę internetową. Do PlayStation 4 możemy też dokupić gogle PlayStation VR i cieszyć się urokami wirtualnej rzeczywistości. Switch jest pod tym względem znacznie uboższy i oprócz grania da się na nim co najwyżej odwiedzić internetowy sklep z grami. Maszyna ta ma jednak inną, olbrzymią przewagę nad konkurencją – mobilność. W każdej chwili możemy wyciągnąć ją ze stacji dokującej i zamiast obserwować akcję na ekranie telewizora, pójść na przykład do parku i tam kontynuować zabawę na wbudowanym w to urządzenie ekranie. Co ciekawe, podstawowe kontrolery konsolki Nintendo Switch posiadają funkcje ruchowe, co jest wykorzystywane w niektórych tytułach. Werdykt: Jeśli zależy nam na multimediach, PS4 i Xbox One będą równie dobrym wyborem. Gdy dużo podróżujemy, mobilność Switcha może się okazać znacznie cenniejsza. Specyfikacja techniczna Podstawowe wersje konsol PS4 i Xbox One oferują podobną wydajność i jakość grafiki z niewielką przewagą po stronie sprzętu Sony. Obaj producenci stworzyli jednak także odświeżone i wzmocnione wersje swoich urządzeń – PlayStation 4 Pro i Xbox One X. Tutaj to Microsoft może pochwalić się wyraźnie większą mocą obliczeniową, co przekłada się na najładniejszą grafikę w grach i najbardziej płynny obraz. Jest to widoczne głównie w przypadku gier, które są dostępne na obie platformy. Switch wyraźnie ustępuje na tym polu nawet podstawowym konsolom konkurencji, co odbija się na jakości wyświetlanego obrazu. Werdykt: Jeśli zależy nam przede wszystkim na wydajności, Xbox One X jest zdecydowanym faworytem. Ceny sprzętu i gier Podstawowe modele PlayStation 4 oraz Xboksa One kupimy już nawet za 800–1000 zł. Obie maszyny prowadzą dość wyrównany bój cenowy i gdy jedna z nich tanieje, druga szybko ją goni. Switch to jednak większy wydatek, decydując się na tę konsolę, trzeba będzie rozstać się z kwotą rzędu 1300–1400 zł (bez gier w zestawie). Ceny bardziej zaawansowanych wersji PlayStation 4 i Xboksa One kształtują się na wyższym poziomie – zapłacimy około 1500 zł za PS4 Pro i 1900 zł za Xboksa One X. Do tego dochodzą opcjonalne akcesoria. Gogle VR do PlayStation 4 kosztują prawie 1000 zł – a żeby działały, potrzebna jest także kamera PlayStation Camera za ponad 200 zł. PS4 i Xbox One w podstawowym zestawie posiadają tylko jeden kontroler – dokupienie jeszcze jednego, by móc grać we dwójkę przy jednej konsoli, zuboży nasz portfel o około 200 zł (oryginalny pad do PS4) lub 180 zł (pad do Xboksa One). Na tym tle lepiej wypada Switch. Już podstawowy pakiet zawiera dwa kontrolery JoyCon, dzięki którym wspólna zabawa z drugim graczem możliwa jest bez dodatkowych wydatków. Jeśli jednak chcielibyśmy zagrać z jeszcze dwiema osobami lub kontrolery nam się zepsuły i potrzebujemy nowych, to za zestaw zapłacimy około 300 zł. Ceny premierowe wysokobudżetowych produkcji na każdej platformie kształtują się podobnie – za pudełko z grą zapłacimy 200–260 zł. W przypadku PlayStation 4 i Xboksa One ceny te jednak dość szybko maleją. Do tego wersje cyfrowe regularnie są przeceniane, a decydując się na opłacanie abonamentów umożliwiających granie przez sieć, co miesiąc otrzymujemy kilka gratisowych tytułów. Na Switchu poszczególne produkcje tanieją znacznie wolniej, a w ramach abonamentu sieciowego dostaniemy jedynie klasyczne gry z lat osiemdziesiątych. Werdykt: PlayStation 4 i Xbox One cenowo wypadają dość podobnie – obie konsole znacznie korzystniej od Switcha. Którą konsolę wybrać? Na każdej z trzech opisywanych maszyn znajdziemy sporo świetnych gier, dzięki którym miło spędzimy setki godzin. Biblioteki PlayStation 4 i Xboksa One są do siebie bardzo podobne i różnią się głównie tytułami ekskluzywnymi. Jeśli interesują nas filmowe, dojrzałe doświadczenia fabularne, oferta PlayStation 4 zdecydowanie wygrywa. Jeśli wolimy wyścigi samochodowe, Xbox z serią Forza jest na prowadzeniu. Większość najgłośniejszych produkcji znajdziemy jednak i tu, i tu. Na Xboksie One, jeśli zdecydujemy się na droższą wersję X, możemy spodziewać się także najładniejszej oprawy. Obie platformy są również zbliżone do siebie pod względem ceny oraz dodatkowych funkcji multimedialnych. Tymczasem Switch jest droższy, ale w zamian otrzymujemy sprzęt o niezwykłych funkcjach. Możemy na nim grać zarówno w domu, jak i w trasie czy podczas wypoczynku. Na konsoli Nintendo nie przetestujemy aż tylu gier jak na innych maszynach, ale za to znajdziemy tu sporo świetnych, niedostępnych nigdzie indziej tytułów, które szczególnie powinny przypaść do gustu młodszym graczom i fanom Nintendo.
PS4, Xbox One czy Switch – którą konsolę kupić?
Wybór laptopa dla seniora powinien być poprzedzony dokładną analizą potrzeb i preferencji. Osoby starsze mają zupełnie inne priorytety niż ludzie młodzi. Trzeba wziąć pod uwagę także wcześniej wyrobione nawyki przyszłego posiadacza komputera. Wybór laptopa dla seniora to trudne zadanie, ponieważ starsze osoby mogą mieć bardzo różne potrzeby. Inny komputer potrzebny jest osobie z wieloletnim doświadczeniem przy pracy z laptopem, a zupełnie inny sprzęt można wybrać dla użytkownika, dla którego będzie to pierwszy w życiu komputer. Są jednak pewne uniwersalne porady, do których warto się zastosować. Rozmiar laptopa dla seniora W większości wypadków najlepiej sprawdzi się klasyczny laptop bez żadnych dodatków. Warto przyjrzeć się modelom 15,6-calowym. Oferują one rozsądny kompromis pomiędzy gabarytami, wagą a czytelnością treści wyświetlanych na ekranie. Laptopy 13,3-calowe lub mniejsze, chociaż są poręczniejsze, mogą okazać się nietrafionym pomysłem ze względu na gorzej czytelne treści lub zbyt małą klawiaturę. Laptopy 17,3-calowe są z kolei niewygodne w transporcie i zwykle nie oferują dobrego czasu pracy z dala od gniazdka. Interakcja z komputerem Seniorzy mogą już nie mieć takiej sprawności i precyzji ruchów jak osoby młodsze, dlatego bardzo istotne jest wybieranie komputera o wygodnej i pełnowymiarowej klawiaturze o standardowym układzie. W przypadku komputera przenośnego należy też zwrócić szczególną uwagę na obecność precyzyjnej płytki dotykowej. Warto także dokupić myszkę. W klasycznych laptopachzwykle są obecne wszystkie niezbędne porty, ale coraz częściej brakuje w nich napędu DVD. Wybierając komputer dla seniora, warto jednak o tym pamiętać. Jeśli dziadek lub babcia ma kolekcję swoich ulubionych filmów na płytach DVD, to warto zadbać o to, by komputer był w stanie je odtworzyć. Kluczowy wybór dotyczy systemu operacyjnego Większość laptopów dostępnych w sklepach działa pod kontrolą systemu Windows. W przypadku osoby starszej, która wcześniej nie miała do czynienia z komputerem, można rozważyć zakup MacBooka z systemem OS X lub innego laptopa z Linuksem takim jak np. Ubuntu. Jeśli jednak starsza osoba ma już doświadczenie z komputerami z systemem Microsoftu, to sprzęt z Windowsem może być lepszym wyborem. „Okienka” nie będą wymagały zmiany przyzwyczajeń i nauki obsługi od nowa, która może być problematyczna. Najnowsze oprogramowanie nie zawsze jest potrzebne Wybierając komputer z systemem Microsoftu, warto się też zastanowić, czy powinna być to maszyna z Windows 7, czy z Windows 8. Za starszą wersją przemawia klasyczny interfejs, który będzie znacznie bardziej przyjazny dla osoby, która wcześniej korzystała już z komputera, gdzie zainstalowany był Windows 7. Nie oznacza to jednak, że przejście na nową wersję nie ma zalet. Decydując się na zakup laptopa dla seniora z systemem Windows 8 na pokładzie, warto przemyśleć dopłacenie do wersjilaptopa z ekranem dotykowym. Dla osoby niezaznajomionej z obsługą komputera za pomocą myszy i klawiatury możliwość uruchomienia aplikacji poprzez dotknięcie ikony może być znacznie bardziej intuicyjnym sposobem włączania programów. Producenci raczej nie mają w swojej ofercie komputerów projektowanych z myślą o osobach starszych. Szukając takiego laptopa, trzeba wybierać z podstawowej oferty. Ważne jest, by komputer był możliwie bezobsługowy. Z tego powodu warto skupić się na urządzeniach od markowych producentów.
Laptop dla seniora – jaki wybrać?
Kiedy wycieraczki zaczynają zostawiać smugi, najpierw mniejsze, potem większe, aż w końcu kompletnie przestają sobie radzić z wodą, przez głowę kierowcy przychodzi myśl: kupię nowe. Łatwo powiedzieć, trudniej wybrać. Wbrew pozorom, nie jest to zadanie proste, przede wszystkim dlatego, że rynek oferuje sporo niezłych modeli o różnych właściwościach. Ale to rzeczy, których na pierwszy rzut oka zupełnie nie widać i zalety pewnych rozwiązań mogą wyjść na jaw dopiero po dłuższym czasie. Przed wymianą wycieraczek warto jednak przyjrzeć się starym. Nie zawsze trzeba je od razu wymieniać. Jeśli wycieraczka pozostawia za sobą ślad – czyli w którymś miejscu lub miejscach nie zbiera wody – przyczyną może być zabrudzenie. Szczególnie łatwo o to, gdy jest ciepło. Wówczas drzewa i krzewy wypuszczają w powietrze różnego rodzaju pyłki czy lepkie wydzieliny. Dokładne, ale delikatne przetarcie gumek czasem wystarczy. Jeśli widzimy, że ich powierzchnia jest porowata, uszkodzona, to być może sami jesteśmy sprawcami tego stanu rzeczy. Zimą lepiej było używać skrobaczki i odmrażacza, niż usuwać szron czy śnieg wycieraczkami... Cóż, wróćmy do kupowania. Każdy szanujący się producent wycieraczek określa, do jakich aut pasują jego modele i w którym miejscu trzeba je zamontować. Warto więc zdać się na jego doświadczenie, a nie kombinować jak koń pod górę. Oczywiście warto znać mniej więcej długość każdej z wycieraczek, by nie szukać piór do malucha w dziale „TIR-y” i odwrotnie. Rodzaje wycieraczek W dużym uproszczeniu możemy przyjąć, że rodzaje wycieraczek są dwa – nowe i stare. Ze stelażem lub bez. Przy czym nowe wypiera stare i nie ma w tym nic dziwnego. Wycieraczki ze stelażem były standardem przez ostatnie kilkadziesiąt lat. To dobra, sprawdzona konstrukcja. Robi je wielu producentów i do tej pory montowane są w samochodach. Zalety? Prostota i niska cena. Drugi typ to tzw. wycieraczki płaskie, zwane czasem z powodu kształtu bananami. Są droższe, ale mają sporo zalet. Przede wszystkim są bardzo ciche. Ich opływowy kształt sprawia, że nie świszczą podczas jazdy. Są też wizualnie mniejsze. Stelaż i guma stanowią jedno, zapewniając nieco lepszą widoczność. Wycieraczki tego typu są bardzo elastyczne i doskonale przywierają do powierzchni szyby, bardzo skutecznie ją czyszcząc. Obecnie prawie wszystkie opuszczające fabrykę samochody są wyposażone w wycieraczki właśnie tego typu. Sposób montowania Wycieraczki klasyczne i płaskie nieco się różnią sposobem montowania – mają inny uchwyt. W zasadzie do aut, w których fabrycznie montowane były wycieraczki ze stelażem, da się zamocować „banany” – trzeba jednak sprawdzić, czy w zestawie jest odpowiedni uchwyt. Jeśli do auta ze standardowymi płaskimi wycieraczkami chcemy wstawić zwykłe, upewnijmy się, że mocowania nam na to pozwolą. Najlepiej zapytać o to sprzedawcę albo dokładnie sprawdzić opis. Wycieraczki można kupować zarówno pojedynczo, jak i w kompletach– nie trzeba wymieniać wszystkich naraz. Najwolniej zużywa się wycieraczka tylna, bo najrzadziej pracuje. Najszybciej zaś – może jest to wrażenie subiektywne – wycieraczka od strony kierowcy. Jest na ogół większa, niż wycieraczka po stronie pasażera, i ma większy obszar pracy. Czy na wycieraczkach warto oszczędzać? Nie. Można kupić tańsze modele nieznanego producenta, ale szybciej się zużyją, więc częściej będziemy musieli je wymieniać. Dlatego warto wydać kilkadziesiąt złotych na renomowany produkt. Sporą popularnością na polskim rynku cieszą się wycieraczki Boscha i Valeo. Łączą dobrą jakość z przyzwoitą ceną. Jak już wspomniano – komplet do auta popularnej marki kosztuje na ogół kilkadziesiąt złotych. Nowe auta wyższej klasy będą wymagały zainwestowania nieco większej kwoty – do stu kilkudziesięciu złotych za komplet.
Najpopularniejsze wycieraczki do szyb
Ząbkowanie to czas, w którym dzieci są niespokojne, często płaczą, trudniej znoszą karmienie i gorzej sypiają. Każdy rodzic, który przeżył to choć raz, doskonale wie, że wszelkie gryzaki wodne to nieodzowna pomoc w ukojeniu bólu małych dziąseł. Poniższy tekst powinien zainteresować przede wszystkim tych rodziców, którzy ząbkowanie malucha mają jeszcze przed sobą – zdążą się odpowiednio przygotować. Rodzaje gryzaków dla niemowląt – jak rozpoznać gryzak wodny? Na rynku dostępnych jest wiele gryzaków różniących się funkcjami (poza oczywiście podstawową, która jest wspólna). Przeznaczeniem jednych jest zabawa, inne można wypełnić jedzeniem, a jeszcze inne idealnie będą chłodzić dziąsła podczas ząbkowania. Podział gryzaków związany jest także z materiałem, z jakiego zostały zrobione – jedne są twarde, inne miękkie. Do twardych zaliczymy plastikowe lub drewniane. Miękkie (w całości lub tylko w części) zrobione są na przykład z rozciągliwego, elastycznego materiału lub delikatnej siateczki. Mogą też być wypełnione wodą lub żelem. Najważniejszą cechą gryzaków wodnych i żelowych jest możliwość ich schłodzenia. One też przydadzą się w najgorszym okresie ząbkowania dziecka, kiedy jego dziąsła są nabrzmiałe, swędzą i bolą. Gryzienie rozładuje napięcie i odwróci uwagę od odczuwanego dyskomfortu, a zimno schłodzi bolące miejsca. Gryzaki wodne – przegląd ogólny Oryginalne gryzaki wodne, polecane przez sprawdzonych producentów, mają budowę przystosowaną do dziecięcej buzi. Nie poranią i wykonane są z niegroźnych (nietoksycznych) substancji. Wewnątrz najbardziej miękkiej części znajduje się woda destylowana, czasem z dodatkiem kolorowych barwników spożywczych. To właśnie ta część ulega schłodzeniu po włożeniu gryzaka do lodówki. Jej zadaniem jest masowanie dziąseł, chłodzenie ich i delikatne znieczulanie. Gryzaki wodne wspomagają też rozwój koordynacji wzrokowo-ruchowej, ale muszą być odpowiednio dobrane. Każdy producent umieszcza na opakowaniu informację, od jakiego momentu (ukończonego przez dziecko miesiąca życia) powinno się je stosować. Daje to pewność, że nawet bardzo małe i nieporadne rączki uchwycą dany przedmiot i utrzymają go. Gryzaki wodne mają żywe kolory i różne kształty. Znajdziemy wśród nich zwierzątka, owoce, lody, gwiazdki, trójkąty, kółeczka, domki i wiele innych. Dodatkowym atutem jest cena, która zaczyna się już od kilku złotych. Uwaga! Gryzaki wodne można chłodzić tylko w lodówce! Nie wolno ich mrozić ani (w przypadku chęci ocieplenia) gotować! Ponadto nie powinno się ich schładzać zbyt długo (nie mogą być bardzo twarde). Wystarczy pozostawić je w lodówce na kilkanaście minut. Należy dbać o czystość gryzaka i regularnie go dezynfekować, aby nie zebrał się na nim bród i bakterie. To bardzo ważne, bo dziecko cały czas będzie go wkładało do buzi! Gryzaki wodne – przegląd szczegółowy Sprawdzeni i popularni producenci gryzaków wodnych to między innymi: Canpol Babies, Chicco, Baby Ono, Akuku czy MAM Baby. Mimo wspólnej nazwy gryzaków wodnych, można spotkać się z wieloma ich odmianami. Gryzak wodny, który w całości wykonany jest z miękkiego tworzywa wypełnionego wodą To najprostsza wersja gryzaka wodnego, który w całości – łącznie z uchwytem – przeznaczony jest do schłodzenia. Dzięki temu nie będzie miało znaczenia, z której strony maluch weźmie go do buzi – i tak odczuje przyjemny chłód. W tej podkategorii wszystkie gryzaki różnią się jedynie wielkością, kształtem i kolorem. Gryzak wodny z plastikowym uchwytem Ten gryzak składa się z dwóch części. Jedna jest miękka i wypełniona wodą. Druga – służąca za uchwyt – zrobiona jest plastiku, dlatego po włożeniu gryzaka do lodówki nie schłodzi się. Dziecko może trzymać przedmiot za cieplejszy koniec, a miękki i zimny wkładać do buzi. Podobnie jak w poprzedniej podkategorii, tutaj także różnica między gryzakami dotyczy tylko ich wyglądu ogólnego. Najbardziej praktyczny wydaje się gryzak Mini Cooler MAM Baby. Ma dołączony klips ze smyczą, dzięki czemu idealnie nada się na spacer – na pewno się nie zgubi. Gryzak wodny z grzechotką W tej wersji gryzaka wodnego twardy uchwyt wyposażony jest w grzechotkę. Grzechotka zawiera ruchome elementy, przez co ten typ gryzaka będzie silniej niż pozostałe oddziaływał na zmysł wzroku i słuchu dziecka. Również w tej podkategorii jest duży wybór produktów. Pod jakim kątem należy wybierać gryzak wodny dla dziecka? Tak jak w przypadku dziecięcych zabawek, ostateczny wybór należy do malucha. Warto kupić kilka egzemplarzy gryzaka. Dziecko będzie miało wybór, a jeśli znudzi się jednym przedmiotem, będzie mu można podsunąć drugi. Kupno kilku sztuk ma też swoje czysto praktyczne uzasadnienie. Kiedy maluch będzie używał jednego gryzaka, kolejny może się chłodzić w lodówce. Potem można je zamienić.
Gryzak wodny – ulga w ząbkowaniu (przegląd)
MA390 to nowe słuchawki od szkockiej marki RHA. Oferują metalową konstrukcję, uniwersalny pilot do smartfona i mają zapewnić brzmienie wysokiej jakości. Producent obiecuje także bardzo dobre tłumienie i wysoki komfort. Czyżby był to nowy hit? RHA MA390 Universal zastępują model RHA MA350. Nowe słuchawki mają podobny kształt, ale pod względem wykonania i kolorystyki bliżej im do wyższych modeli serii – wizualnie przypominają zminiaturyzowany model MA750. Słuchawki są też mniejsze od MA350, mają inne wyposażenie, a do tego są tańsze. Można je mieć już za 99 zł, zaś MA350 były dostępne za 120 zł. Sprawdźcie, co się zmieniło i jak MA390 wypadają na tle konkurencji. Specyfikacja RHA MA390 przetworniki: dynamiczne pasmo przenoszenia: 16 Hz–22 kHz impedancja: 16 Ω czułość: 89 dB średni i maksymalny pobór mocy: 1/5 mW kabel: 135 cm, zabezpieczony oplotem, wtyk 3,5 mm funkcje: wbudowany pilot z mikrofonem masa: 15 g Wyposażenie Słuchawki są zapakowane w niewielkie pudełko i wzorowo zabezpieczone foremką z pianki. W zestawie znajdziemy: * pokrowiec; * trzy pary silikonowych tipsów pojedynczych (rozmiary S, M i L); * klips do ubrania; * instrukcję obsługi. Wyposażenie może nie zachwyca ilościowo, ale pod względem jakości prezentuje wysoki poziom. Pokrowiec nie dorównuje usztywnianym futerałom z tanich słuchawek FiiO, ale jest gruby i solidny. Został wykonany z siatki o dużych oczkach, dodatkowo zaizolowanej od wnętrza, jest zamykany za pomocą sznureczka z zaciskowym klipsem. Tipsy wyglądają świetnie, są silikonowe i mocne. Te same wersje stosowane są w kilkukrotnie droższych słuchawkach RHA. Klips również nie zawodzi, ma ruchome mocowanie na kabel i delikatne ząbki. Wygląd Pod względem wizualnym i konstrukcyjnym MA390 robią piorunujące wrażenie. Jeszcze nie widziałem tak ładnych i solidnie wykonanych słuchawek za 99 zł. Gdyby ktoś powiedział mi, że MA390 kosztują dwa razy tyle, uwierzyłbym bez wahania. Obudowy słuchawek są aluminiowe, grube i delikatnie żłobione, a poszczególne elementy zostały wzorowo spasowane. Dłuższą część kabla zabezpieczono oplotem, a wtyczka 3,5 mm ma smukły kształt i jest pozłocona. Zaskakują też wymiary słuchawek – MA390 są wręcz drobne, wyraźnie mniejsze od MA350. Charakteryzują się aerofonicznym kształtem, inspirowanym instrumentami dętymi, ale tym razem konstrukcja jest zdecydowanie węższa niż w poprzednich modelach. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Obudowy słuchawek składają się z dwóch elementów – oddzielnych komór przetworników z odpowietrznikami oraz wydłużonych tulejek. Obudowy z tyłu są wklęsłe, efektownie się mienią i mają precyzyjnie naniesione logo producenta. Same tulejki zabezpieczone są filtrami z siateczek, a ich ranty są szerokie i precyzyjnie wycięte, dzięki temu tipsy trzymają się wzorowo. Odcinki douszne zostały wpięte od dołu słuchawek i zabezpieczone w miejscach mocowania, nadrukowano na nich oznaczenia kanałów. Izolacja kabli do rozdzielacza jest ogumowana i matowa, a około 12 cm od prawej słuchawki znajduje się walcowaty pilot z mikrofonem i pojedynczym przyciskiem. Rozdzielacz jest podłużny i posiada dodatkowy suwak do skrócenia odcinków dousznych. W dalszej części kabel został zabezpieczony oplotem aż do ogumowanej wtyczki 3,5 mm z wytłoczonym logo marki. Komfort i obsługa Zastosowana konstrukcja przekłada się na wzorową ergonomię. Słuchawki można zakładać zarówno metodą klasyczną, jak i z kablem poprowadzonym od góry i za uszami (noszenie OTE – Over the Ear). W drugim przypadku trzeba jedynie podciągnąć suwak rozdzielacza ku górze, by przewody trzymały się pewniej. Efekt mikrofonowy, czyli hałas szurania i stukania przewodu, nie jest intensywny w typowej metodzie noszenia, więc zakładanie OTE nie jest konieczne. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Bez względu na sposób zakładania słuchawki chowają się w uszach, trzymają się idealnie i można z nich korzystać pod czapką, a także słuchać muzyki podczas leżenia na boku. Nie dają się we znaki metalowe obudowy – chłodu prawie nie czuć, gdyż tylko delikatnie stykają się one z małżowinami usznymi. Słuchawki dobrze wypełniają kanały słuchowe, nie zasysają ich, a podczas zakładania nie słychać irytującego klikania membran. Rozmiar nakładek łatwo dobrać, a izolacja od hałasu otoczenia jest dobra. Podczas słuchania muzyki dźwięki na zewnątrz powinny być wyraźnie wyciszone, ale RHA MA390 nadal mogą nie wygrać z ekstremalnym hałasem. Muzyka nie wycieka na zewnątrz, więc odsłuchy na słuchawkach nie powinny nikomu przeszkadzać. Kabel jest dosyć sztywny w odcinku z oplotem i odkształca się od zwijania. Oplot nie jest jeszcze wyjątkowo gładki, ale został mocno ściągnięty, a materiał nie zdradza tendencji do zadzierania się. Wtyczka 3,5 mm jest bardzo smukła, nie ma dodatkowej wypustki, ale i tak powinna być kompatybilna ze smartfonami lub odtwarzaczami w futerałach. Brzmienie Słuchawki wyglądają świetnie, są solidnie wykonane i bardzo wygodne. Natomiast ich brzmienie jest… również rewelacyjne! To zdecydowany krok naprzód w porównaniu do MA350 i ogólnie bardzo wysoki poziom, jak na słuchawki za 99 zł. MA390 brzmią na planie litery „V”, czyli podkreślają niskie i wysokie tony, lekko wycofując pasmo średnie. Producent jednak nie przesadził, więc nadal można posłuchać lżejszych gatunków muzycznych, a dźwięk nie odbiega mocno od zrównoważonej sygnatury brzmieniowej. Można go określić mianem neutralnego – nie jest ani ciepły, ani zimny, dzięki temu muzyka nie sprawia wrażenia wyostrzonej lub przyciemnionej. MA350 generowały zbyt mocny bas, zaś MA390 mają mniej niskich tonów. Nie znaczy to jednak, że ich brakuje – basu jest nadal pod dostatkiem, poza tym jest on wyraźny, nie dudni i nie muli. Lepiej schodzi w subbas, potrafi zawibrować, imitując brzmienie subwoofera, i efektownie się przelać. Nie brakuje mu specjalnie dynamiki, może szybko pulsować i twardo uderzać. Świetnie słucha się przeróżnej muzyki, także elektroniki, rapu lub rocka, a z powodzeniem można sięgnąć po jazz. Słychać jednak, że rozrywkowa muzyka miała priorytet i MA390 najlepiej radzą sobie tam, gdzie potrzebna jest energia, wtedy da się czerpać czystą przyjemność z muzyki. Pasmo średnie jest drugoplanowe. Nie można liczyć na wyjątkowo naturalny dźwięk, brzmienie niektórych gitar, męskich wokali lub instrumentów dętych zostało trochę odchudzone, ale nadal jest odpowiednio klarowne. Wrażenie robi czystość dźwięku – dźwięk jest wręcz krystaliczny. Z tego powodu słuchawki lepiej radzą sobie z muzyką elektroniczną, alternatywą lub popem – lżejsze gatunki muzyczne brzmią trochę bardziej sztucznie, ale i tak słucha się ich przyjemnie. Dobre wrażenie robi szczegółowość, można wyłapać sporo detali. Wysokie tony są również podkreślone, to za ich sprawą brzmienie jest bardzo bezpośrednie i przejrzyste. Na pochwałę zasługuje kontrola pasma – damskie wokale nie syczą, gitary nie wwiercają się w uszy, a smyczki nie denerwują. Talerze perkusyjne wybrzmiewają bardzo blisko, więc rytm wciąga. RHA MA390 są wyraźnie jaśniejsze od MA350, które sprawiały wrażenie przyciemnionych i zdystansowanych. Nowy model prezentuje muzykę w sposób bardziej klarowny, wręcz jak na dłoni. Scena dźwiękowa zdradza, że słuchawki należą do tańszych – jest mała. Muzyka trzyma się obszaru głowy, a wiele instrumentów wybrzmiewa jakby z jej środka. Pochwalić należy pozycjonowanie – muzyka jest blisko słuchacza, ale wybrzmiewa czasami powyżej lub poniżej linii uszu, a potrafi także przesuwać się delikatnie zarówno przed twarz, jak i w tył głowy. Najlepiej wypada stereofonia – wyraźnie słychać podział dźwięku na oba kanały, więc słuchawki brzmią dosyć szeroko. Separacja instrumentów stoi na wysokim poziomie – dźwięki nie zlewają się, jest pomiędzy nimi wyraźny dystans. Podsumowanie Nie spodziewałem się tak wysokiego poziomu po nowych RHA MA390 – to po prostu świetne słuchawki. Wykonanie dorównuje urządzeniom z dużo wyższej półki, wzornictwo jest udane, a ergonomia nie zawodzi. Słuchawki chowają się w uszach, dobrze tłumią, nie uciskają i nie irytują. Brzmienie łatwo docenić, powinno przypasować wielu melomanom. Może nie spodobać się jedynie szukającym bardzo ciepłego i wyjątkowo naturalnego dźwięku. Producent postawił raczej na rozrywkę w dobrej rozdzielczości. Miłym dodatkiem jest także uniwersalny pilot z mikrofonem. Jeśli szukamy czystych i klarownie brzmiących słuchawek, zależy nam na wysokiej jakości brzmienia, ale nadal w rozrywkowym wydaniu, to RHA MA390 są zdecydowanie warte zakupu. Oferują wyjątkowo dużo za 99 zł – to mój faworyt w tej cenie, i nie tylko. Tańsze FiiO F1 (test) przegrywają pod względem wykonania oraz rozdzielczości dźwięku. Droższe FiiO F3 (test) są trochę ostrzejsze i mniej precyzyjne w brzmieniu, więc moim zdaniem MA390 wypadają lepiej. Wybrałbym też RHA MA390 zamiast wielu słuchawek Brainwavz i SoundMagic, także tych droższych. Zalety: dobre wyposażenie; wzorowe wykonanie; bardzo dobra ergonomia i satysfakcjonujące tłumienie; możliwość noszenia metodą klasyczną oraz OTE; bardzo dobre brzmienie w wysokiej rozdzielczości. Wady: lekka sztuczność dźwięku.
Test słuchawek RHA MA390 – najlepsze do 100 zł?
Muszla toaletowa to nieodzowny element wyposażenia każdego mieszkania, jednak jej wybór i sposób montażu nie może być przypadkowy. Podejmując decyzję co do odpowiedniego urządzenia sanitarnego, musimy pamiętać o kilku istotnych czynnikach. Podpowiadamy, na co należy zwrócić szczególną uwagę. Muszle toaletowe – na co zwrócić uwagę? Niestety wybór muszli toaletowej jest prosty tylko z pozoru. Jeśli chcemy, aby służyła nam przez wiele lat bez zarzutu, musimy poświęcić trochę czasu na zastanowienie, nim dokonamy zakupu. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, jaki posiada odpływ. Druga kwestia to rodzaj muszli, czy będzie to model stojący, czy też podwieszany. Nie możemy zapomnieć również o konkretnym kształcie, bowiem rynek oferuje wiele modeli dostosowanych do naszych potrzeb i wymagań. Istotny jest także rozmiar, spłuczka i choć wydawać by się mogło, że nie do końca istotna – deska sedesowa. Jakie rodzaje? Muszla stojąca – najpopularniejszy rodzaj, wciąż powszechnie używany. Charakteryzuje go sposób montażu, który polega na mocowaniu śrubami do podłogi. W tym przypadku mamy dwa rodzaje odpływu do wyboru. Może być on poziomy lub też ukryty – pionowy. Pierwsza wersja oznacza połączenie muszli z odpływem ściekowym za pomocą rury lub tzw. kolana. Odpływ pionowy z kolei łączy muszlę toaletową z odpływem ściekowym, który znajduje się na poziomie podłogi, pod muszlą. Muszla wisząca – jej największą zaletą jest łatwość w utrzymaniu czystości. Montowana jest do gotowych stelaży, które obudowuje się płytami, muruje, a następnie dekoruje płytkami ceramicznymi. Dodatkowym plusem jest ciekawy, oryginalny wygląd, a także wrażenie optycznego powiększenia łazienki czy toalety. Aby jednak spełniała swoje wymagania, powinna znajdować się nie mniej ani nie więcej niż 40 cm od podłogi, choć istnieje możliwość regulowania wysokości w zależności od potrzeb. Jaki kształt? Rynek oferuje nam wiele rodzajów muszli toaletowych, począwszy od form klasycznych poprzez muszle owalne, okrągłe, prostokątne czy kwadratowe, a zakończywszy na muszlach o kształtach nawiązujących do różnych przedmiotów. Pamiętajmy jednak, że jej dobór powinien być w pełni indywidualny i zależeć tylko i wyłącznie od naszych preferencji lub też designu, jaki panuje w wewnątrz łazienki. Jaki rozmiar? Wielkość muszli toaletowej musi być dopasowana do powierzchni łazienki. Średnia długość to 70 cm, ale jeśli posiadamy małą toaletę, lepszym rozwiązaniem okaże się mniejszy model. Podobnie w przypadku wyjątkowo dużych toalet czy łazienek – warto wówczas wybrać większy rozmiar muszli. W zależności od potrzeb, poszukajmy modelu, który spełni nasze oczekiwania i nie zaburzy wystroju łazienki.. Warto jednak pamiętać, że poszukując małej wersji, warto wykorzystać model podwieszany na specjalnym stelażu, dzięki temu zaoszczędzimy miejsce. Jaka deska? Nie sposób zapomnieć o desce sedesowej, bowiem jest to element, który służy nam jako siedzenie podczas korzystania z toalety. Rynek tutaj również oferuje wiele alternatyw, jeśli chodzi o dobór odpowiedniego materiału. Pamiętajmy jednak, że deska sedesowa powinna być odporna na mechaniczne uszkodzenia, a także łatwa do czyszczenia. Najpopularniejsze materiały wykorzystywane do tego celu to: polipropylen, drewno, konglomerat, stal szlachetna oraz żywica poliestrowa. Wbrew pozorom muszle toaletowe mogą się bardzo od siebie różnić. Jednak mimo wszystko każda z nich powinna spełniać powyżej przedstawione wymagania, ponieważ tuż obok wanny i umywalki jest to najważniejszy element w naszej łazience.
Kupujemy muszlę toaletową do domu – co warto wiedzieć przed kupnem?
Wybieramy się na festiwal. Co wziąć ze sobą do walizki? Oto 7 męskich stylizacji na szalone letnie noce! Sezon festiwali muzycznych w pełni! Tego rodzaju wydarzenia to niesamowite doświadczenie, dużo pozytywnej energii, ale także specyficzny klimat, jaki towarzyszy takim imprezom. Festiwale to także okazja do zaobserwowania stylowych i kolorowych ludzi. Dlatego zakup karnetu na koncerty i biletu na pociąg czy samolot to nie koniec naszych przygotowań – warto także pomyśleć nad tym, co spakujemy do walizki. Jakie więc ubranie będzie wygodne, praktyczne, a zarazem adekwatne do okazji? Przygotowaliśmy 7 przykładów, jak stylowo ubrać się na letni festiwal muzyczny. Jakie fasony i kolory wchodzą w grę? Oto kilka prostych wskazówek! Ubranie na festiwal muzyczny – o czym warto pamiętać? Słowem kluczowym jest wygoda – no i oczywiście rock’n’roll. Te dwa elementy muszą iść ze sobą w parze. Festiwal to kilkanaście godzin tańców, spanie w namiocie, czasami również gotowanie jedzenia na świeżym powietrzu. Dlatego przed wyjazdem warto zadbać o wygodne obuwie – najlepiej wziąć ze sobą kilka modeli. Idealnie sprawdzą się trampki, sneakersy oraz wygodne klapki. Warto mieć także kalosze na deszczowe dni. Ponadto kilka par szortów, dużo T-shirtów oraz ciepłe bluzy czy kangurki na chłodne noce. Na koniec – dodatki! Nie są one tylko domeną kobiet. Męskie akcesoria jak najbardziej wchodzą w grę. Mogą świetnie podkreślić całość stylizacji, szczególnie gdy stawiamy na rockowe inspiracje. Jak zatem to wszystko ze sobą połączyć? 7 męskich stylizacji na festiwal 1. Jeansowy luz - krótkie szorty z błękitnego jeansu (mogą być w kilku miejscach podziurawione) w połączeniu z luźnym białym T-shirtem o głębokim dekolcie uwydatniającym wyrzeźbioną klatę. Do tego kolorowa czapka z daszkiem (np. z nadrukami czy napisami) oraz zwykłe trampki. Na chłodniejsze wieczory można też założyć kurtkę bejsbolówkę. 2. Rock’n’roll - ciemne denimowe szorty w połączeniu z czarnym, jednolitym tank topem, a na górze skórzana ramoneska. Do tego kapelusz i ciemne martensy. Całość warto uzupełnić metalowymi dodatkami (np. z ćwiekami). 3. Stylowy casual - do jeansowych rurek zakładamy flanelową koszulę w kratę (np. czerwona lub niebieska). Do takiej stylizacji można założyć trampki lub wygodne sneakersy. Dodatki? Wystarczy zegarek w połączeniu np. z drewnianą bransoletą. 4. Sportowa elegancja - męska sportowa elegancja rodem z londyńskich ulic. Do zwykłych błękitnych jeansów zakładamy koszulę polo z krótkim rękawem oraz sportową kurtkę na zamek, dodatkowo – białe sneakersy. 5. Miejski hipster - do ciemnych rurek można założyć T-shirt z kwiecistymi nadrukami, a na chłodniejsze chwile warto mieć przy sobie czarną lub ciemnoniebieską kangurkę. Na nogach idealnie sprawdzą się np. sneakersy Air Max od Nike. Nie można także zapominać o torbie, czyli ulubionym atrybucie każdego miejskiego hipstera. Materiałowa torba na ramię lub poliestrowy plecaczek na sznurki sprawdzą się idealnie. 6. Hipisowskie inspiracje - taka stylistyka jest dość popularna na festiwalach. Aby stworzyć stylizację w hipisowskim stylu, możemy założyć luźne materiałowe spodnie zwężane ku dołowi, a do tego bluzę z kwiecistymi motywami. Do tego doskonale sprawdzą się skórzane sandałki, a całość świetnie uzupełnią oryginalne dodatki – np. ze skóry czy drewna. Na głowę można założyć kolorową bandanę. 7. Preppy style na festiwalu - dla osób, które preferują zachowawczy styl bez zbędnego kombinowania, preppy style będzie świetnym rozwiązaniem. Do szortów w kolorze khaki można założyć sportową koszulę z dłuższym rękawem, a na głowę – np. słomiany kapelusz. Całość warto uzupełnić dodatkami – kilka bransoletek i zegarek to doskonały wybór. Wybierasz się w najbliższym czasie na festiwal muzyczny? Przed wyjazdem należy koniecznie sprawdzić, czy masz odpowiednie ubranie. W podróżnej walizce czy plecaku warto mieć przynajmniej kilka par obuwia (np. trampki czy sneakersy), a także T-shirty, bluzy oraz szorty. Przyda się także coś cieplejszego na zmienną pogodę – kangurka lub kurtka bejsbolówka będą dobrym wyborem.
7 stylizacji na letni festiwal dla niego
Kryminał, powieść obyczajowa, a może thriller psychologiczny? Najnowszą powieść francuskiego pisarza nie jest łatwo sklasyfikować. Zamiast wtłaczać ją w jakiekolwiek ramy, lepiej napisać, że to książka, która zaskoczy czytelnika nie raz, ale co najmniej kilkanaście razy. Michel Bussi to jeden z najbardziej poczytnych francuskich pisarzy, a jego powieści sprzedają się w milionach egzemplarzy. Wystarczy przeczytać jedną z nich, by zrozumieć, co jest przyczyną tak oszałamiającego sukcesu. Mało który autor może pochwalić się tak nieokiełznaną wyobraźnią i mało który z taką lekkością sprowadza czytelnika na manowce. Nikomu nie można ufać „Nigdy nie zapomnieć” rozpoczyna się od sceny sugerującej, że będziemy mieli do czynienia z kryminałem. Jamal, niepełnosprawny sportowiec arabskiego pochodzenia, który trenuje do ultramaratonu, biegnie wzdłuż klifu, gdy zauważa piękną dziewczynę stojącą niebezpiecznie blisko krawędzi. Zatrzymuje się, rozpoczyna rozmowę, udaje mu się wręcz przekonać dziewczynę do tego, by złapała rzucony jej szalik, kiedy nieznajoma robi krok w tył i spada z klifu. Jamal zbiega na dół i znajduje ciało dziewczyny, zaś szalik, który jej podał, jest starannie okręcony wokół jej szyi. Lekarz stwierdza, że dziewczynę najpierw uduszono, a następnie zrzucono z klifu. O fabule nie można napisać ani słowa więcej, jako że główna przyjemność z lektury płynie właśnie z odkrywania zaskakujących zwrotów akcji. Jednak od początku wiadomo, że istotną kwestią będzie wiarygodność poszczególnych bohaterów. Komu, jako czytelnicy, możemy zaufać? Czy Jamal mówi prawdę? A może sam uległ złudzeniu i nie wie, co naprawdę widział? Dzieją się kolejne rzeczy, a my mamy coraz więcej pytań i coraz mniej pomysłów na odpowiedzi. Niedopasowane puzzle Bussi jest mistrzem układanek. Odkrywa kolejne kawałki, ujawniając nowe informacje, a jednocześnie sprawia, że wątpimy we wszystko, czego dowiedzieliśmy się wcześniej. Czasami posuwa się może odrobinę za daleko, a niektóre zwroty akcji wydają się nieco naciągane. Jednak nie o prawdopodobieństwo wydarzeń chodzi – czytelnik czerpie przyjemność z prób odgadnięcia, co jest prawdą, a co oszustwem, i co chwilę daje się wystrychnąć na dudka. Błędnych tropów jest tyle, że trudno wręcz uwierzyć, iż autor da radę wszystko spójnie wyjaśnić. A jednak – zakończenie nie tylko spina gładko całość, ale jest też kolejną niespodzianką. Mocną stroną tej powieści jest sam główny bohater. Jamal jest postacią sympatyczną, a jego walka o spełnienie marzeń i uporczywe zaprzeczanie własnej niepełnosprawności budzą podziw. Choć nie jesteśmy pewni, czy możemy mu ufać, jednocześnie współczujemy mu, kiedy pakuje się w coraz większe kłopoty. Nawet kiedy wątpimy w jego słowa, chcemy, żeby okazał się niewinny. „Nigdy nie zapomnieć” to lektura, przy której łatwo spędzić kilka przyjemnych wieczorów, zapominając o całym świecie i próbując rozwikłać zagadkę. Warto zapoznać się także z innymi książkami tego pisarza, które zostały wydane w Polsce, takimi jak „Samolot bez niej” (recenzja tutaj) i „Czarne nenufary”. Powieść dostępna jest także w wersji elektronicznej za ok. 18 zł. Źródło okładki: www.wydawnictwoswiatksiazki.pl
„Nigdy nie zapomnieć” Michel Bussi – recenzja
Odkurzacz to dziś jedno z najważniejszych urządzeń sprzątających w domu. Nie tylko szybko rozprawia się z zabrudzonym dywanem czy parkietem, ale także pomaga w usuwaniu pajęczyn i tzw. kotów, często pojawiających się na panelach. Czym charakteryzuje się odkurzacz bezprzewodowy i czy warto go mieć? Trudno dziś wyobrazić sobie sprzątanie bez odkurzacza. Ich oferta na rynku AGD jest ogromna. Możesz wybierać w odkurzaczach tradycyjnych, bezworkowych, piorących, ręcznych czy akumulatorowych. Szereg z nich, poprzez specjalny system filtracji, dostosowanych jest do potrzeb osób chorujących na różnego rodzaju alergie. Odkurzacz bezprzewodowy ma tę zaletę, że podczas sprzątania nic się za nami nie ciągnie, kabel nie plącze się pod nogami, a stojący pionowo odkurzacz dotrze nawet do niewielkich przestrzeni między meblami czy pod kanapą. Dodatkowym plusem jest i to, że najczęściej odkurzacz bezprzewodowy wyposażony jest dodatkowo w moduł ręczny, który pozwala na sprzątanie niewielkich powierzchni czy trudno dostępnych zakamarków w samochodzie. Przyjrzyjmy się parametrom i funkcjom najbardziej popularnych odkurzaczy bezprzewodowych. Przykładowe odkurzacze bezprzewodowe Electrolux, Ergorapido ZB11ER, ZB13ER, 2w1 Najważniejszym celem podczas projektowania odkurzacza Ergorapido było dla producentów osiągniecie maksymalnej funkcjonalności oraz elastyczności. Wyróżnia go także nieszablonowy design, za który został nagrodzony w prestiżowym konkursie Red Dot Award, zdobywając najwyższe odznaczenie – Best of the Best (Najlepszy z najlepszych). Wyposażony jest w 18V baterię litową, która zapewnia długi czas pracy, maksymalną siłę ssania oraz krótki czas ładowania (4 godz. w stacji ładującej). O poziomie naładowania baterii poinformuje nas widoczny na module ręcznym wskaźnik. Poziom hałasu podczas pracy to 79 dB, a pojemność zbiornika – 0,5 l. Ergonomiczny uchwyt (wysokość odkurzacza to 107,5 cm), duże kółka oraz możliwość manewrowania odkurzaczem w zakresie 180° sprawiają, że sprzątanie staje się niezwykle łatwe i szybkie. Schowek w uchwycie kryje w sobie ssawki potrzebne do sprzątania różnych powierzchni oraz mniejszych zakamarków, które odkurzysz, ustawiając jedną z dwóch mocy. Ssawka odkurzacza Electrolux Ergorapido posiada wbudowane oświetlenie LED, dzięki któremu dokładnie widzisz, czy odkurzana powierzchnia została dokładnie posprzątana. Technologia BrushRollClean™, zastosowana w odkurzaczu Ergorapido, sprawia, że dzięki jednemu kliknięciu w pedał szczotki zostaje ona samoczynnie oczyszczona, a ty nie musisz się martwić o czasochłonne usuwanie z niej włosów czy sierści. Konstrukcja odkurzacza pozwala na odłączenie jednostki ręcznej i bezproblemowe odkurzanie nią niewielkich powierzchni, zagłębień w kanapie, kuchennego blatu czy tapicerki samochodowej. Odkurzacz Electrolux Ergorapio kupisz w cenie około 650–700 zł. Philips, PowerPro Duo 6162 Odkurzacz polecany przede wszystkim do twardych podłóg i dywanów. Zastosowanie technologii PowerCyclone zapewnia maksymalną wydajność sprzątania już za jednym pociągnięciem – prosty wlot zapewnia szybkie dostanie się powietrza do komory, a zakrzywiony przepust powietrza sprawia, że w komorze cyklonicznej jego ruch jest szybszy, co ułatwia oddzielenie się kurzu. Lepszy efekt sprzątania uzyskasz dzięki nakładce ze zmechanizowaną szczotką oraz ze zoptymalizowanym przepływem powietrza – TriActive Turbo. Za jednym pociągnięciem zbiera ona kurz i kłaczki z dywanów czy podłóg, a także sierść zwierzęcą z kanap i tapicerki. Pionowe ustawienie szczotki pozwala na dogodne przechowywanie odkurzacza w dowolnym miejscu, a pojemnik na kurz o pojemności 0,6 litra higienicznie i bez problemów opróżnisz w kilka chwil. Został on zaprojektowany tak, byś bezpośrednio mógł pozbyć się nieczystości wprost do kosza na śmieci, nie dotykając ich. Zmywalny filtr piankowy zastosowany w odkurzaczu Philips PowerPro Duo można prać w pralce oraz myć pod bieżącą wodą. Wyposażony w akumulator oraz odkurzacz ręczny, pozwala na dostanie się w każdy kąt domu ze względu na brak ograniczającego długością kabla. Minusem jest czas ładowania odkurzacza – 16 godzin przy możliwości 25-minutowego odkurzania. Poziom hałasu podczas pracy to 80 dB. Cena wynosi od 495 do 590 zł. iRobot Roomba 780 Odkurzacz ze sztuczną inteligencją, dzięki której sam wykrywa zabrudzenia? Tak! iRobot Roomba nie tylko w mig usunie kurz, sierść czy inne zabrudzenia, ale przede wszystkim oszczędzi twój czas. Domeną odkurzacza automatycznego iRobot Roomba jest to, że możesz go zaprogramować na sprzątanie o wybranej porze, dowolnego dnia tygodnia, a to sprytne urządzenie odkurzy nawet wtedy, gdy nie będzie cię w domu. Specjalnie zaprojektowany korpus sprawia, że iRobot wsunie się nawet pod bardzo niskie meble, zapewniając czystość w każdym zakamarku twojego domu, także pod stołem, krzesłami i wokół ich nóg. Przypadkowemu uszkodzeniu odkurzacza przeciwdziała wbudowany czujnik schodów, dzięki któremu urządzenie wyczuwa krawędzie i nie posuwa się dalej. Funkcja wirtualnej ściany i latarni ogranicza jego zasięg roboczy, dzięki czemu można dokładnie ustawić parametry miejsc, które chcesz, by odkurzacz posprzątał. Pilot zdalnego sterowania pozwala na zaprogramowanie różnych funkcji, m.in. ustawienie czasu i prędkości Electrolux Ergorapido sprzątania. Funkcja automatycznego powrotu sprawia, że przed rozładowaniem baterii odkurzacz wyszukuje stację dokującą i wraca do niej, by naładować akumulator. iRobot Roomba 780 wyposażony jest w baterię NiMH 3000 mAh, która zapewnia żywotność na wiele cyklów pracy. Naładowany odkurzacz jest w stanie pracować 26 minut, a zebrany brud przechodzi przed dwa filtry HEPA. Choć pojemnik na zanieczyszczenia nie jest duży (0,38 l), to odkurzacz sam zasygnalizuje konieczność jego opróżnienia. Model iRobot Roomba 780 posiada wbudowany system Persistent Pass Behaviour, który wykrywa bardziej zabrudzone miejsca i – naśladując ruchy szczotki – porusza się w przód i tył, usuwając uporczywe plamy. Intuicyjny system iAdapt pozwala na monitorowanie otoczenia ponad 60 razy na sekundę. W przypadku konieczności odkurzenia, iRobot Roomba 780 używa ponad 40 modeli zachowań, by jak najskuteczniej usunąć zanieczyszczenia. Odkurzacz iRobot Roomba zaprogramujesz dzięki pilotowi lub na dotykowym ekranie. Choć nie jest tani, bo kosztuje ok. 1700–2300 zł, to czy nie warto wydać więcej, by zaoszczędzić czas, a odkurzanie mieć z głowy? Hyundai VC 019 W niższej cenie, bo w przedziale 200–230 zł, kupisz bezprzewodowy odkurzacz Hyundai VC 019. W zestawie ma odłączany odkurzacz ręczny, którym wygodnie odkurzysz auto, stół, meble czy przestrzenie między nimi. Wystarczy nacisnąć przyciski umieszczone z boku uchwytu, by jednym kliknięciem odłączyć go od rękojeści. Odkurzacz Hyundai VC 019 ładowany jest akumulatorowo na podstawce, która służy jednocześnie do parkowania. O poziomie naładowania poinformuje cię specjalny wskaźnik. Naładowany odkurzacz zapewnia do 20 minut ciągłej pracy, a zebrany kurz wessany zostaje do plastikowego pojemnika o pojemności 400 ml, wyposażonego w stały i łatwo zmywalny filtr. Elastyczny przegub elektrycznej turboszczotki do podłóg umożliwia pracę w wielu kierunkach, a składana rękojeść ułatwia przechowywanie odkurzacza Hyundai VC 019. Poziom głośności podczas pracy wynosi 75 dB. Przykładowe odkurzacze ręczne Grundig VCH 6130 W przedziale cenowym 129–164 zł kupisz ręczny odkurzacz Grundig VCH 6130. Waży zaledwie 700 gramów, dzięki czemu jest niezwykle poręczny podczas bieżącego sprzątania, np. w kuchni. Małym odkurzaczem ręcznym szybko sprzątniesz okruszki chleba, piasek z koca czy włosy, które często pozostają na łazienkowej podłodze po czesaniu. To nie wszystko. Tym niewielkim, ale sprytnym urządzeniem usuniesz także płyny, gdyż przystosowany jest również do odkurzania na mokro. Odkurzacz Grundig VCH 6130 jest wyposażony w półlitrowy zbiornik na kurz do odkurzania na sucho. Podczas odkurzania na mokro, w zbiorniku zmieści się 150 ml płynów. Wyposażony w ssawkę szczelinową, dyszę do zasysania płynów oraz szczotkę do tkanin, mebli czy czyszczenia ram obrazów lub ramek na zdjęcia, staje się małym, ale funkcjonalnym odkurzaczem do szybkiego odświeżenia domowej przestrzeni. Zamontowana w górnej części urządzenia lampka LED pozwala na dokładniejsze sprzątanie zakamarków i wąskich przestrzeni. Odkurzacz ręczny Grundig VCH 6130 może pracować nieprzerwanie przez około 10 minut, czas ładowania wynosi do 14 godzin (świecące na niebiesko diody informują o ładowaniu, wskaźnik wyłącza się, kiedy odkurzacz jest w pełni naładowany). Dzięki specjalnym śrubom i wieszakowi dostępnym wraz z odkurzaczem, możliwe jest przywieszenie go na ścianie. Severin, Wet&Dry AH7913 Za niewiele ponad 100 zł kupisz poręczny odkurzacz ręczny renomowanej marki Severin. Model AH 7913 pozwala zarówno na czyszczenie na sucho, jak i na mokro. Wszystko dzięki dodatkowym ssawkom – gumowej do odsysania płynów i szczelinowej, wyposażonej dodatkowo w nasadkę szczotkową z włosiem, którą wyczyścisz np. klawiaturę komputera. Sprawdzi się podczas sprzątania kuchni oraz auta, gdyż dodatkowo wyposażony jest w 12V zasilacz do podłączenia w gnieździe zapalniczki samochodowej. Uszczelniony pojemnik na kurz jest łatwy do czyszczenia pod bieżącą wodą. W ten sposób można oczyścić również filtr. Podobnie jak poprzedni model, odkurzacz ręczny Severin AH7913 można wraz ze stacją ładującą zamontować na ścianie, by mieć do niego szybki i łatwy dostęp. Lampka kontrolna informuje o rozładowaniu i chroni przed przeładowaniem. Odkurzacz bezprzewodowy jest tak samo skuteczny jak odkurzacz przewodowy, często potrafi także dotrzeć w wiele miejsc, w które nie dasz rady wcisnąć ssawki klasycznego odkurzacza. Wiadomo, że ze względu na zasilanie akumulatorowe musisz pamiętać, by odkurzacz naładować przed sprzątaniem, co nie jest potrzebne w przypadku odkurzacza z kablem, ale brak przewodu, który ciągle plącze się pod nogami, to kolejna zaleta. Większość odkurzaczy bezprzewodowych zbudowanych jest na zasadzie 2w1, oprócz głównej rękojeści posiadają również niewielki odkurzacz ręczny. Pionowa konstrukcja urządzenia bezprzewodowego będzie o wiele wygodniejsza w użytkowaniu dla osób z problemami kręgosłupa. Brak konieczności schylania się z pewnością ułatwi pracę. Taka konstrukcja pozwala także na łatwiejsze przechowywanie odkurzacza bezprzewodowego, bo nie zajmuje on wiele miejsca.
Odkurzacz bezprzewodowy i ręczny – dlaczego warto go mieć?
Nawigacja samochodowa to obecnie podstawowe narzędzie kierowcy, pozwalające znacznie szybciej dotrzeć do celu niż z pomocą papierowej mapy. Przydaje się nie tylko podczas wakacyjnych podróży czy wyjazdów służbowych, ale również na co dzień, gdy w dużym mieście szukamy mało znanej ulicy lub numeru domu. Oczywiście najważniejszą rolę podczas jazdy odgrywa bezpieczeństwo, dlatego warto przemyśleć, gdzie jest najlepsze miejsce w pojeździe na umieszczenie naszego przewodnika tak, by nie zasłaniał kierunku jazdy oraz nie powodował nadmiernego odrywania wzroku od drogi. Gdzie można znaleźć nawigację? Osoby posiadające w samochodach fabrycznie wbudowaną nawigację nie mają wyjścia. Zwykle zlokalizowana jest w środkowej części deski rozdzielczej, a radio samochodowe i odtwarzacz CD stanowią elementy z nią powiązane. Spoglądanie na elektroniczną mapę powoduje oderwanie wzroku od kierunku jazdy (dlatego w wielu autach przyciski do sterowania radiem są również na kierownicy), z drugiej strony ekran zwykle ma większe rozmiary niż w przenośnych urządzeniach. Bardziej zaawansowane nawigacje w pojazdach o bogatym wyposażeniu pozwalają dodatkowo śledzić drogę na ekraniku umieszczonym pomiędzy prędkościomierzem a obrotomierzem. Niekiedy koncerny stosują specjalne gniazdka, by fabryczną nawigację można było wyjąć, wtedy umieszczana jest ona zazwyczaj w górnej części deski rozdzielczej. Nie wszystkie firmy wybrały sterowanie dotykowe, niekiedy trzeba używać określonych klawiszy lub pokrętła. Bywają także nawigacje na... pilota (np. w autach dostawczych). Wzrok na drodze Becker, Tom Tom, Garmin, Navroad – to nazwy tylko kilku firm dostarczających produkty, które można zakwalifikować jako nawigacja przenośna (nawigacja pnd). Mają one specjalne mocowania pozwalające umieścić sprzęt na szybie. Wybierając miejsce, trzeba kierować się przede wszystkim kwestią zasłaniania drogi przez naszego pomocnika. Kierowca musi widzieć praktycznie wszystko, oczywiście na tyle, na ile pozwala konstrukcja pojazdu, bo inaczej może nie zauważyć czegoś ważnego na drodze i doprowadzić do wypadku. Inne kryterium stanowi wcześniej wymieniona kwestia najkrótszego oderwania wzroku od pokonywanej trasy. Podczas kierowania pojazdem należy pamiętać, że w momencie gdy nie patrzymy na drogę (spoglądamy na nawigację, ustawiamy radio, sięgamy po batonika), nasze auto pozostaje w ruchu. Pokonuje więc określony odcinek (zależny od prędkości jazdy) bez naszej kontroli co do wydarzeń mających miejsce przed i za samochodem. A zdarzyć się może wszystko – dziecko wbiegnie na drogę, auto przed nami nagle zahamuje, inny kierowca popełni błąd, wymuszając pierwszeństwo przejazdu, itp. Zatem nawigacja powinna być położona najbliżej miejsca, z którego mamy najlepszą widoczność na wydarzenia drogowe. Pasażer a system nawigacji Przenośna nawigacja na szczęście jest mała i można wspomniane przeciwności pogodzić. Optymalna lokalizacja to środkowa część przedniej szyby, najlepiej w jej dolnej części. Należy przy tym pamiętać, że w trosce o niedopuszczenie do kradzieży, wychodząc z samochodu, urządzenie trzeba wyciągać i zabierać ze sobą. Zatem dostęp do uchwytu również nie może być zbyt trudny. Z kolei nawigacje w smartfonach można zamontować również na kratce wlotu powietrza czy plastikowej części deski rozdzielczej. Teoretycznie nawigację można przewozić luzem, bez korzystania z jakiegokolwiek uchwytu, ale wtedy łatwo o jej zniszczenie, a funkcjonalność zostaje ograniczona niemal tylko do słuchania komunikatów dźwiękowych. Niektórzy układają urządzenie pnd lub smartfona w przegródkach na kubki lub trzymają w rękach, ale to fatalne rozwiązanie. Ewentualnie można liczyć na asystenta w osobie pasażera, podpowiadającego nam wskazania nawigacji.
Gdzie umieścić nawigację w samochodzie?
Przy kompletowaniu stroju i sprzętu narciarskiego obowiązkowo należy uwzględnić gogle. Jeżeli dopiero rozpoczynamy przygodę z szusowaniem na stoku, najlepiej zaopatrzyć się w modele, które dostaniemy w cenie już do 50 zł. Na co zwrócić uwagę, dokonując wyboru? Tak jak latem chronimy wzrok przed niebezpiecznymi promieniami UV, tak też zimą – zwłaszcza na stoku – musimy zapewnić im bezpieczeństwo. Do tego dochodzi oczywiście ochrona przed kryształkami lodu czy drobinkami unoszącymi się w powietrzu. W trakcie zjazdu mogą one stanowić poważne zagrożenie dla naszych oczu. Wybieramy gogle Aby łatwiej odnaleźć się w gąszczu ofert, najlepiej kierować się następującymi kryteriami: 1) Rozmiar – zależy głównie od płci i wieku, a zatem mamy gogle damskie, męskie i dla dzieci. W cenie do 50 zł największy wybór jest wśród tych przeznaczonych dla naszych pociech. Produkty te wyróżniają się m.in. niezwykle kolorowymi oprawkami (różowe, niebieskie, srebrne itd.) oraz aplikacjami z bajki (np. Hello Kitty). 2) Oprawa – nie może powodować dyskomfortu, ponieważ w goglach spędzimy na pewno dużo czasu. Najlepiej, by oprawki były twarde i giętkie, a zarazem lekkie i wytrzymałe. 3) Szyba – zazwyczaj są to soczewki poliwęglanowe z filtrami przeciwsłonecznymi. Materiał ten jest wytrzymały na uderzenia i zarysowania oraz gwarantuje komfort widzenia, ponieważ spełnia funkcję np. wyostrzającą obraz. W przypadku mocnego światła sprawdzą się soczewki przyciemniane, natomiast do mało intensywnego – rozjaśniające. Do wyboru są jeszcze m.in. uniwersalne szkła pomarańczowe. 4) Dopasowanie – zdecydowanie ułatwia je zastosowana od wewnątrz gąbka. Najlepiej, by była antyalergiczna. Poza tym wygodę noszenia gogli znacząco podnosi regulowany pasek. Jeśli jest w miarę szeroki i elastyczny, wówczas będą stabilnie się trzymać we właściwym miejscu i zupełnie zapomnimy, że mamy je na głowie. 5) Powłoka anti-fog – chyba nie ma nic gorszego niż zaparowane szkła, dlatego absolutnie konieczny jest specjalny system przeciwmgielny, a przynajmniej właściwie umiejscowione i skuteczne otwory wentylacyjne, które zapobiegają zaparowaniu. Wed’ze Na początek propozycja francuskiej marki Wed’ze. Gogle sprawdzą się idealnie i na narty, i na snowboard. Dostępne są w dwóch rozmiarach: S/M bądź L/XL. Producent zadbał nie tylko o skuteczną ochronę przeciwsłoneczną, ale także o widoczność, ponieważ szkła zostały pokryte powłoką anti-fog. Do regulowania długości opaski służy wygodna klamra. Co ważne – jeśli mamy wadę wzroku i nie chcemy rezygnować z okularów na rzecz szkieł kontaktowych, spokojnie zmieszczą się one pod goglami (w przypadku rozmiaru L dopuszczalna szerokość okularów to 135 mm). Kosztują 45 zł. Koestler Gogle tej marki są dostępne w rozmiarze uniwersalnym i wielu różnych kolorach oprawek (m.in. pomarańczowe, niebieskie, szare). Są lekkie, ale odporne na uderzenia. Dodatkowo w komplecie dostajemy przyciemniającą szybkę-lustro. Cena wynosi około 30 zł. Brago W ofercie tej marki znajdują się produkty 2 w 1, czyli okulary ochronne, które po dopięciu do nich opaski bez problemu spełniają rolę gogli narciarskich. Model Indiana jest dostępny w kolorze czerwonym, a wariant Mexico jest niebieski. Soczewki mają filtr UVA i UVB oraz powłokę antyfogową. Poza sezonem zimowym można je wykorzystać np. do jazdy na rowerze lub uprawiania innych sportów. Cena to 39 zł.
Idealne gogle do 50 zł
Zenfone 5 to aktualnie model ze średniej półki wśród smartfonów Asusa, ale jego parametry mogą zadziwiać: procesor Intela, 2 GB RAM-u – gdzie jest haczyk? Specyfikacja Android 4.42 KitKat z Asus ZenUI Procesor Intel Atom Z2560 1,6 GHz 2 GB RAM-u Wyświetlacz 5” IPS, 1280x720, Gorilla Glass 3 Pamięć 8/16 GB Czytnik kart microSD do 64 GB Dual SIM lub 3G lub LTE WLAN 802.11 b/g/n, Bluetooth 4.0 (EDR, A2DP) GPS z GLONASS i A-GPS Aparat główny 8 Mpix, przedni 2 Mpix Czujnik zbliżeniowy, światła, ruchu, e-kompas Bateria 2110 mAh Waga 145 g Wymiary 72,8 x 148,2 x 10,3 mm Jak na smartfon za siedem stówek, specyfikacja wygląda bardzo obiecująco. Nie można narzekać na procesor, RAM, a i rozdzielczość wyświetlacza jest wysoka. To także sporo pamięci na pokładzie (w testowanym egzemplarzu – 16 GB) oraz obsługa dwóch kart SIM. Producent nie oszczędzał na możliwościach Zenfona 5, zresztą podobnie było w przypadku tańszego modelu z czwórką w nazwie. Urządzenie dostępne jest w kilku wariantach: 3G, LTE i Dual SIM, które różnią się między innymi procesorem (w wersji LTE zastosowano Snapdragona z serii 400). Konstrukcja Asus położył duży nacisk na design serii telefonów Zen – to urządzenia atrakcyjne wizualnie, dopracowane, ale niezbyt oryginalne. Widać też inspirację produktami HTC. box:imageShowcase box:imageShowcase Tafla ekranu to gładkie szkło, poniżej którego znajdują się trzy dotykowe przyciski, typowe dla Androida. Ponad ekranem znalazły się: srebrne logo producenta, wąska szczelina głośnika, obiektyw aparatu oraz dioda powiadomień. Krawędzie nie wychodzą ponad taflę ekranu, są gładkie w dotyku i lekko ścięte. Górna i dolna ramka mają po 2 cm, boczne tylko 0,5 cm, w efekcie bryła telefonu jest wydłużona i wydaje się wąska. Pokrywa obudowy zachodzi na boki prawie aż po sam wyświetlacz. Na górę trafiła szczelina resetu oraz wyjście słuchawkowe, prawa strona zawiera włącznik i regulację głośności w formie wąskich i krótkich przycisków. Na dół trafiły szczelina mikrofonu oraz gniazdo micro USB. Z tyłu obudowy ulokowano obiektyw aparatu, pod nim diodę błyskową oraz srebrne logo producenta, a na spodzie widać jeszcze maskownicę głośnika w formie czterech rzędów dziurek. Pod pokrywą jest zabudowana, niewymienialna bateria. Nad nią – dwa czytniki kart micro SIM oraz złącze kart micro SD. box:imageShowcase box:imageShowcase Wygląd telefonu robi bardzo dobre wrażenie. Pokrywa jest łukowata, cieńsza przy krawędziach oraz wybrzuszona pośrodku. Kształty są łagodne, harmonijne, ekran gładki, a tworzywa pokrywy matowe. Metaliczna czerwień testowanego egzemplarza pięknie zgrywa się z głęboką czernią, ale dostępne są też warianty biały, czarny, fioletowy oraz złoty. Opisywany smartfon należy też pochwalić za jakość wykonania – to solidna, masywna bryła. Nic nie trzeszczy, nie ugina się, a wszystkie elementy zostały precyzyjnie spasowane. W efekcie urządzenie wydaje się droższe, niż jest faktycznie. Ergonomia i użytkowanie Na oko telefon wygląda na zgrabny, ale prawie 150 gramów wagi oraz pięciocalowy ekran robią swoje. Zenfone 5 dobrze leży w dłoni – zaokrąglona obudowa dobrze ją wypełnia, a cienkie krawędzie pozwalają wygodnie operować kciukiem, choć niekoniecznie aż do samej góry wyświetlacza. Dodatkowo krawędzie zostały ścięte na płasko i są matowe, więc nie drażnią palców – podczas rozmów telefon trzyma się w dłoni pewnie. Wygięta pokrywa pozwala także na wygodne podnoszenie z blatu biurka. Opisywany Asus został wyposażony w diodę powiadomień o delikatnym, białym świetle. Nie zapomniano też o czujniku światła, choć ten jest nieco zbyt „eco” i poziom podświetlenia ustawia za nisko. Z gładkiego ekranu korzysta się wygodnie, a dodatkowo można obsługiwać telefon w rękawiczkach (po włączeniu odpowiedniej opcji zwiększającej jego czułość). Przyciski fizyczne łatwo od siebie odróżnić – włącznik jest dużo krótszy. Oba mają wąskie pokrywki oraz wyraźnie wyczuwalne krawędzie. Gorzej, że przyciski dotykowe pod ekranem nie są podświetlane, choć znalezienie ich po ciemku ułatwia żłobiona pokrywka pod nimi. Wyświetlacz został pokryty warstwą zapobiegającą powstawaniu smug. Nie eliminuje to co prawda problemu w pełni, ale go minimalizuje i nawet po całym dniu obsługi wyświetlacz pozostaje czytelny, a smugi nie rzucają się w oczy. Głośnik może przegrać z hałasem miasta czy gwarem centrum handlowego. W cichym mieszkaniu przy ustawieniu na maksimum natężenie dzwonków nie zachwyca. Wyświetlacz Ekran to silna strona Zenfona 5. Matryca IPS o rozdzielczości 1280x720 daje zagęszczenie pikseli na poziomie 320 ppi, przez co obraz jest gładki, a czcionki wyraźne. Kąty widzenia są bardzo dobre, podobnie jak barwy. Kontrast jest wysoki, kolory nasycone (nawet trochę podkreślone). Narzekać można za to na podświetlenie ekranu – w okresie jesień-zima-wiosna wystarczy, ale w słoneczne dni lata można go zabraknąć. Trudno mieć za to zastrzeżenia do ekranu dotykowego, który pozostaje czuły i precyzyjny. Przez okres testów nie zdarzyło mi się, żeby telefon nie zareagował wcale czy źle zinterpretował wykonany gest. Ponadto Zenfone 5 obsługuje aż 10 punktów wielodotyku. System operacyjny i wydajność Zenfone 5 działa pod kontrolą Androida 4.4.2 KitKat z nakładką ZenUI. Nie jest to drastycznie zmodyfikowany Android, największe zmiany dotyczą warstwy wizualnej, ale pewne elementy (pasek powiadomień, klawiatura) zostały przebudowane. Na kwiecień 2015 roku zapowiadana jest aktualizacja systemu do wersji 5.0 Lollipop. Nakładkę interfejsu ZenUI należy uznać za udaną. Nie wymaga uczenia się obsługi od nowa, ale system został rozbudowany. Pasek powiadomień ma kilka warstw, z czego główną jest ta zawierająca skróty do najważniejszych ustawień, a jest ich sporo. Ponowne rozwinięcie belki lub wciśnięcie odpowiedniego przycisku daje dostęp do listy powiadomień. Pojawiło się też sporo opcji w ustawieniach, ale niektórych zabrakło. Klawiatura ZenUI jest biała, można dostosować jej rozmiar, ale nie można wyłączyć paska z propozycjami wyrazów. Producent postawił na mocne kolory – ikonki są zaokrąglone, mają nasycone barwy. Wyglądają trochę „cukierkowo”, bardziej nowocześnie i łagodniej od standardowych, które to jednak są bardziej uniwersalne i eleganckie. Szuflada ikon dobrze je segreguje, są od siebie wyraźnie oddzielone, rozplanowane na całej szerokości. W pamięci Zenfona 5 znalazło się sporo dodatkowych aplikacji – to pakiet aplikacji ZenUI. Jest wśród nich także program do ustawiania temperatury kolorów, można więc wyświetlacz ocieplić. System działa płynnie i stabilnie, nie zdarza się przycinanie animacji, spowolnienie, brak reakcji. Benchmark AnTuTu w wersji 5.6.1 ocenia telefon na 23646 punków. Bateria Tutaj tkwi haczyk – czas pracy na baterii to największa wada opisywanego smartfona, a do tego bateria jest niewymienialna. Przy oszczędnej obsłudze Zenfone 5 wytrzymuje… jeden dzień. Przy ciągłym korzystaniu z ekranu, surfowaniu w sieci, rozgrywce w gry 3D, bez oszczędzania, czas pracy to zaledwie... trzy godziny (chyba że akumulator w naszym egzemplarzu testowym był nie w pełni sprawny). Trzeba zatem przygotować się na oszczędzanie, przyciemnianie wyświetlacza i kontrolę aplikacji działających w tle, ewentualnie inwestycję w bank energii. Szkoda, bo wydajność i szybkość telefonu kusi, aby użytkować go intensywnie. Multimedia Aparat główny jest zaskakująco dobry – zdjęcia są ostre, a kolory poprawne, z kolei obecność diody LED pozwala na zrobienie niezłego zdjęcia w ciemniejszych warunkach oświetleniowych. Dobrze spisuje się także aplikacja aparatu, pozwalająca na szybki dostęp do wielu funkcji. Główna kamera kręci filmy w FullHD, chociaż nagrania mają pewne braki w płynności. Przedni obiektyw jest za to przeciętny, choć do podstawowego „selfie” czy Skype’a wystarczy. Jakość dźwięku z głównego głośnika i na słuchawkach jest dobra. Głośnik nie ma dużo mocy, ale zapewnia czyste, dobrej jakości brzmienie. Na słuchawkach słychać pewne ocieplenie dźwięku, podkreślenie basu, ale poziom pozostaje dobry, a w razie czego oprogramowanie zawiera korektor. Jakość rozmów i łączność Tak mikrofon, jak i głośnik rozmów sprawdzają się bardzo dobrze. Głos rozmówcy jest czysty i czytelny, nie ma problemu ze słyszalnością, mikrofon gwarantuje przekazanie głosu w odpowiedniej jakości. Nie mam zastrzeżeń co do zasięgu sygnału 3G i Wi-Fi, dobrze sprawdza się także GPS z GLONASS. Podsumowanie Zenfone 5 to bardzo dobry telefon: świetnie wykonany, wygodny, stabilny i wydajny. System z ZenUI sprawdza się dobrze, a wyświetlacz pozwala na bezproblemową obsługę, gwarantując wysoką jakość obrazu w grach czy Internecie. Efekt psuje bateria, która wymusza na użytkowniku oszczędność. Za 700 złotych warto, choć można rozważyć zakup Motoroli Moto G.
Asus Zenfone 5 – pięć cali, Intel i Android za 700 zł
Kilka kolorowych kości, a tyle emocji. Jeden rzuca, wszyscy skreślają. Rozgrywka przebiega niezwykle dynamicznie, a planowanie i strategia przez cały czas ulegają zmianie. Jednym słowem idealne rozwiązanie na towarzyskie spotkania. Zawartość pudełka i przygotowanie rozgrywki W środku znajdziemy 6 kostek (2 x biała, żółta, czerwona, zielona, niebieska) i notes z kartkami do zapisów. Pudełko zostało idealnie dostosowane swym wymiarem do elementów gry, za co od razu możemy przyznać duży plus. Powoduje to, że gra jest kompaktowa i idealnie nadaje się do zabrania w teren. Do gry możemy zaprosić od 2 do 5 graczy w wieku, w którym mają opanowane liczenie do 12 (według producenta 8+, w praktyce już bystry 6-latek znakomicie radzi sobie w walce o zwycięstwo). Przed rozpoczęciem rozgrywki wygodnie się rozsiadamy, organizujemy każdemu graczowi przyrząd do pisania i rozdajemy po jednej kartce z notesu. Tym sposobem wszyscy są zwarci i gotowi do rozpoczęcia emocjonującej zabawy. box:imageShowcase box:imageShowcase Przebieg gry Gracz rozpoczynający rozgrywkę rozciąga nadgarstki i chwyta w dłoń wszystkie sześć kości. Po rzucie gracz sumuje wynik, jaki wypadł na dwóch białych kostkach i przedstawia go na głos (tak aby informacja dotarła do wszystkich). Suma cyfr z dwóch białych kości jest liczbą, którą każdy z graczy może skreślić na swojej kartce w rzędzie dowolnego koloru. W trakcie rozgrywki musimy pamiętać o tym, że liczby możemy skreślać od lewej do prawej. Co oznacza, że raz pozostawiona przerwa pomiędzy liczbami w danym rzędzie nie może być później uzupełniona. Dodatkowo gracz, który rzucał kostkami może dokonać jeszcze jednego skreślenia. Ma on możliwość połączenia wyniku z wybranej białej kostki i jednej kolorowej, a sumę tych dwóch skreśla w rzędzie tego samego koloru, co dana kość. W swoim ruchu każdy gracz ma przymus co najmniej jednego skreślenia, suma z białych kości lub białej i kolorowej. Reszta graczy może po prostu skorzystać z okazji i w rzucie innego wzbogacić się o jeden krzyżyk (suma białych kości). W sytuacji, gdy wynik na kościach uniemożliwia graczowi rzucającemu skreślenie jakiejś liczby, pozostaje mu postawić krzyżyk na jednym z pól w rzędzie „Nietrafione” (cztery szare kwadraciki po prawej stronie pod kolorowymi rzędami). Gracze rzucają po kolei, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. box:imageShowcase box:imageShowcase Jeśli któryś z graczy chce dokonać skreślenia ostatniej cyfry w rzędzie („12” na czerwonym i żółtym oraz „2” na zielonym i niebieskim), musi mieć wcześniej co najmniej pięć skreśleń w danym rzędzie. Zaznaczenie ostatniej cyfry w danym kolorze upoważnia do zaznaczenia kłódki na końcu rzędu. Powoduje to zamknięcie rzędu. Kostka w kolorze danego rzędu zostaje odłożona (nie używamy jej już do końca gry). Od tego momentu żaden gracz nie może nic skreślić w tym rzędzie. Jak zostaną zamknięte przynajmniej dwa rzędy lub któryś z graczy skreśli czwarty kwadracik w rzędzie „Nietrafione”, kończymy grę. Każdy z graczy liczy, ile ma skreśleń w danym rzędzie (kłódkę też doliczamy) i przy pomocy przelicznika punktów, który znajduje się na dole, wpisujemy punkty za dany rząd w kwadracie o odpowiadającej mu kolorem ramce. Każde skreślone pole w rzędzie „Nietrafione daje 5 punktów na minusie. Po ostatecznym podsumowaniu (dodaniu i odjęciu punktów) gracz z największą liczbą punktów zostaje zwycięzcą. Podsumowanie „Qwixx” zalicza się do gier z kategorii lekkich, łatwych, przyjemnych i wielce rozrywkowych. Zasady są bardzo proste, dzięki czemu nowych graczy do rozgrywki wprowadzamy błyskawicznie. Bardzo dobra jakość przekłada się na przyjemność, którą czerpiemy z rozgrywki. Choć ze względu na częste kontakty z grą, możemy mieć mały problem z wyczerpaniem bloczka do zapisów. Niestety w tym przypadku bez niego ani rusz, więc mamy kilka wyjść awaryjnych. Zapisy ołówkiem i gumkowanie skreśleń (tzw. odnawialność zasobów), skanowanie i powielanie kartek na potrzeby własne lub zakup nowej gry (w końcu tytuł w miarę tani). Małe pudełko i niewiele miejsca potrzebnego do rozgrywki powoduje, że gra będzie nam towarzyszyć w niejednej podróży czy podczas wyjścia ze znajomymi (przetestowane w kilku kawiarniach). „Qwixx” jest dynamiczny, emocjonujący, a do tego wymaga trochę planowania (jedno skreślenie lub jego brak może pociągnąć za sobą lawinę konsekwencji). Wszystko to powoduje, że tytuł wypada niesamowicie uniwersalnie. Naprawdę niewiele jest gier, które świetnie sprawdzają w każdym gronie i właściwie w każdym miejscu (od koca na plaży, po stolik w samolocie). Jednym słowem jest to gra z wielkim potencjałem. Grę można kupić na Allegro za około 25 złotych.
„Qwixx” – recenzja gry
Uwielbiasz zdrowe jedzenie? Jeszcze niedawno na Instagramie królowały zielone smoothie oraz czarne lody. Teraz czas na coś nowego. Ten napój nie tylko świetnie wygląda na zdjęciach, ale przede wszystkim wspomaga odchudzanie i oczyszcza organizm! Poznaj prawdziwy hit – czarną lemoniadę! Superfoods Superfoods to posiłki naszpikowane składnikami odżywczymi, antyoksydantami, chlorofilem, witaminami, minerałami, proteinami i enzymami. Dzięki temu potrafią w naprawdę krótkim czasie poprawić wydolność i kondycję naszego organizmu. Pamiętajmy jednak, że superpokarmy nie mogą być zamiennikiem normalnych posiłków, a jedynie dodatkiem do naszej codziennej diety. Magiczny składnik i jego właściwości Zwykła cytrynowa lemoniada powoli odchodzi do lamusa. Triumfy święci jej czarna, ulepszona wersja! Czemu zawdzięcza swoją charakterystyczną barwę? Głównym składnikiem, który nadaje lemoniadzie czarny kolor nie jest sok z borówek ani chlorella, ale węgiel aktywny, który powstaje z drewna, łupin kokosa i torfu. Ze względu na jego właściwości napój ten można wykorzystać do oczyszczania organizmu. Okaże się szczególną pomocą dla osób mających problemy żołądkowo-jelitowe. Węgiel w postaci kapsułek kupimy za ok. 5 zł. Tradycyjnie stosuje się je w zatruciach pokarmowych, na obniżenie poziomu cholesterolu, a nawet by zapobiec kacowi! Węgiel zawiera także substancje o składnikach absorbujących, które mają zdolność do przyciągania szkodliwych substancji (np. gazów i substancji chemicznych) i pomagają wydalać je z organizmu. Szklanka tego napoju to prawdziwa dawka zdrowia i energii! Czarna lemoniada – zrób ją w domu! box:offerCarousel Każdy z nas może w domowych warunkach przygotować ulepszoną wersję lemoniady. Przepis na czarną lemoniadę jest banalny, o czym możesz przekonać się poniżej. Składniki: * 500ml wody źródlanej lub kokosowej * 1 cytryna * 2 kapsułki węgla aktywnego * szczypta soli morskiej * substancja słodząca do poprawy smaku (np. łyżka miodu lub syropu klonowego) * pusta, szklana butelka o pojemności 1l. Sposób przygotowania: Do butelki wlewamy wodę, wyciśnięty sok z cytryny, miód oraz 2 pokruszone kapsułki węgla aktywnego. Zakręcamy butelkę i mocno wstrząsamy, aby wszystkie składniki połączyły się ze sobą. Taki napój najlepiej spożywać rano, przed posiłkiem. Należy pamiętać, aby nie przyjmować węgla aktywnego w przypadku zażywania lekarstw. Powinniśmy także powstrzymać się od przyjmowania leków, ziół i suplementów diety na 2 godziny przed i po spożyciu napoju. Kiedy już przygotujemy lemoniadę, koniecznie powinniśmy się tym podzielić ze znajomymi. Zdjęcie czarnego napoju, np. w kubku-słoiku, z pewnością wywoła lawinę komentarzy na Instagramie. Możesz zyskać nie tylko dodatkową energię, ale także popularność wśród miłośników superfoods.
Czarna lemoniada dla miłośników superfoods
Jeśli planujesz budowę domu czy renowację dachu, pokrycie go blachą będzie dobrą decyzją. Blacha jest trwała, ma atrakcyjną cenę, łatwo ją ułożyć. Nadaje się do budynków, których konstrukcja wymaga lekkiego dachu. Jaki typ blachy wybrać? Na pytanie blachodachówka czy blacha trapezowa odpowiedź jest prosta – dobierz typ blachy do wyglądu budynku. Właściwości użytkowe jednej i drugiej blachy są porównywalne, a ich jakość zależy od rodzaju materiału z jakiego zostały zrobione. Zarówno blachę trapezową, jak i blachodachówki robi się ze stali, stali malowanej, stali ocynkowanej, stali pokrytej cynkiem z aluminium, blachy aluminiowej, a także np. z miedzi lub stopu cynku z tytanem. Droższe blachy, jak miedziana czy tytanowa nie wymagają żadnej konserwacji poza okresowym myciem. Zarówno blachy trapezowe, jak i blachodachówki mogą być wykonane z różnych blach o typowych lub podwyższonych parametrach, np. kwasoodpornych. Mogą być matowe, z połyskiem, o różnych fakturach itp. Oczywiście mają różne ceny. Co ciekawe, kształtują je nie tylko walory użytkowe konkretnej blachy, ale też moda. Dziś modne są dachy matowe, więc matowe blachy będą droższe od błyszczących. Wybierając blachę na dach nie musisz kierować się zasadą, że najdroższy produkt będzie najlepszy. Warto dokładnie przeanalizować, jakiego dachu potrzebujesz i wybrać wariant najkorzystniejszy dlaciebie. Oto zasady, które pomogą Ci podjąć decyzję: Najtańsze blachy trapezowe i blachodachówki (stalowe malowane) mają gwarancję producenta na 15-20 lat. Oznacza to, że prawidłowo położone na dachu, nie zmienią swoich właściwości ani wyglądu przez co najmniej 15 lat. W tym okresie na dachu nie będzie przebarwień, zacieków, rdzy, nie mówiąc już o nieszczelnościach. Oczywiście dach z tańszej blachy wytrzyma dłużej niż 15 lat, choć może już wyglądać mniej efektownie niż na początku. Przyjmuje się, że będzie go można użytkować przez 35 lat. Blachy najdroższe otrzymują od producenta nawet 40-letnią gwarancję na wygląd i działanie jak „prosto z fabryki”. Zwykle najtańszym pokryciem jest blacha trapezowa. Ma ona i ten walor, że łatwo ją położyć. Z dachem z tej blachy poradzi sobie mniej doświadczona ekipa dekarzy (robocizna przy jej układaniu kosztuje najtaniej). Dlatego blachy trapezowe królują tam, gdzie wybór dachu dyktuje ekonomia – na halach, budynkach produkcyjnych, magazynach, garażach itp. box:offerCarousel Słusznie uważa się, że wygląd blachy trapezowej nie pasuje do domów jednorodzinnych o wymyślnej bryle i w stylu dworkowym. Jednak świetnie sprawdza się na nowoczesnych domach murowanych i drewnianych o prostej bryle. Idealnie komponuje się zwłaszcza na dwuspadowych dachach domów w supermodnym stylu nowoczesnej stodoły. Blacha trapezowa na dachu dwuspadowym jest idealnym zamiennikiem droższej i trudniejszej do ułożenia blachy na rąbek. Jeśli dobrze dobierzemy wysokość i kształt fali blachy trapezowej może ją nawet imitować. Blachodachówka natomiast idealnie pasuje do domów o architekturze tradycyjnej. Oferuje się ją w wielu wzorach imitujących typy dachówek ceramicznych. Są nawet blachodachówki do złudzenia przypominające drewniany gont. Można je kłaść na budynkach w stylu zakopiańskim, drewnianych karczmach i innych budowlach odwołujących się do tradycyjnej architektury. box:offerCarousel Zarówno blachodachówki, jak i blachę trapezową można dostać w szerokiej palecie kolorów, z połyskiem i bez. Blacha trapezowa jest też po prostu srebrna. Na budynki mieszkalne generalnie poleca się odcienie stonowane z naturalnej palety. Nowoczesne budownictwo pasuje do odcieni grafitowych i piaskowych, a tradycyjne – do ceglanych. Budynki publiczne dobrze wyglądają z dachami szarymi lub w intensywnych kolorach. Wadą pokryć z blachy jest duża akustyczność. W pomieszczeniach słychać krople deszczu bijące o dach. Można to wyeliminować stosując izolację pod blachę, a także wybierając cichszą blachę z posypką mineralną. Taka blacha również mniej nagrzewa się od słońca.
Blachodachówka czy blacha trapezowa?
Fani thrillerów historycznych mogą zacierać ręce – włoski mistrz powraca i jest w znakomitej formie. „Opactwo stu grzechów” to historia pewnej relikwii, walki o cesarską koronę i opactwa, które skrywa w sobie tajemnicę. Marcello Simoni to włoski pisarz, któremu sławę przyniosła wydana w 2011 roku powieść „Handlarz ksiąg przeklętych”, rozpoczynająca bestsellerową trylogię „Handlarza relikwiami”. Po sukcesie powieści włoski pisarz, który niegdyś pracował jako archeolog, powrócił z nowym cyklem „Codex Millenarius”. „Opactwo stu grzechów” to pierwsza część serii – i wyjątkowo dobre rozpoczęcie kolejnej, trzymającej w napięciu przygody. Lapis exilia – relikwia, którą chcą zdobyć wszyscy Akcja „Opactwa stu grzechów” rozpoczyna się w sierpniu 1346 roku. Wtedy to w ręce rycerza Maynarda de Rocheblanche wpada pergamin, który kryje w sobie informacje o tajemniczej relikwii, zwanej Lapis exilia. Wkrótce okazuje się, że relikwia może być cenniejsza, niż się wydaje – a na wejście w jej posiadanie szykuje się zarówno ambitny kardynał Awinionu, jak i książę Karol Luksemburski. Maynard czuje, że znalazł się między młotem i kowadłem – i nie pozostaje mu nic innego, jak uciekać. Bohater podejrzewa, że musi chronić bezcenny dokument przed wpadnięciem w niepowołane ręce. Zwłaszcza, że pierwsze informacje o relikwii sugerują, że jej działanie jest naprawdę potężne. Długa droga bohatera przez kolejne klasztory i opactwa rozpoczyna się od Reims, gdzie uzyskuje pomoc od siostry Eudeline. Następnie trafia do opactwa w Pompsie, które okazuje się być przełomowe w jego podróży. Poznaje tam opata Andreę i malarza Gaultiera de’ Bruni. Obaj służą pomocą w odkryciu tajemnicy pergaminu i dotarciu do informacji o bezcennej relikwii. Okazuje się, że ostateczne dotarcie do prawdy nie będzie takie proste – najpierw trzeba odnaleźć człowieka, który jako jedyny zna jej tajemnicę. Lapis exilia zapewnia bowiem temu, kto wejdzie w jej posiadanie ogromną moc – dlatego została ukryta przez mnichów i pilnie strzeżona przez kolejne wieki. Jednak informacja o niej dotarła do niewłaściwych uszu i dlatego rozpoczyna się wyścig, walka dobra ze złem, misja, którem zakończenie może przynieść zbawienie lub zniszczenie świata. Czy rycerzowi uda się odnaleźć ją na czas? I co zrobi, gdy bezcenny przedmiot trafi w jego ręce? Historia, thriller i przygoda „Opactwo stu grzechów” to powieść, która bez wątpienia trzyma w napięciu. Jest nasycona akcją jak dobra książka przygodowa, a jednocześnie jest zwrotna i mroczna jak wciągający thriller. To powieść, której warto dać szansę – i zobaczyć, że wciągnie jak ruchome piaski. Zwłaszcza, że w serii czekają na czytelników dwa kolejne tomy. Źródło okładki: www.soniadraga.pl
„Opactwo stu grzechów” Marcello Simoni – recenzja
Krzysztof Kowalewski, choć trudno w to uwierzyć, dopiero w wieku 77 lat doczekał się książkowego podsumowania swojego fascynującego życia. Czy było warto na nie czekać? Życie jednego z najpopularniejszych polskich aktorów musiało być barwne. Wszak, jak mawiali dawni Chińczycy, przyszło mu żyć „w ciekawych czasach”. „Taka zabawna historia” to wywiad-rzeka przeprowadzony z aktorem przez Juliusza Ćwielucha. Całość, pełna humoru i anegdotek, to gratka nie tylko dla fanów wielkiego aktora, ale dla wszystkich, którzy interesują się polskim kinem. Nie taka zabawna historia Kowalewski milionom Polaków kojarzy się przede wszystkim z kultowych komedii. Jego role w „Misiu”, „Brunecie wieczorową porą” czy „Wyjściu awaryjnym” zapisały się na kartach polskiej kinematografii. Tym większym więc zaskoczeniem może być fakt, że w „Takiej zabawnej historii” nie brakuje wspomnień smutnych, a momentami wręcz dramatycznych. Aktor nie skupia się bowiem jedynie na swoim życiu zawodowym, pełnym sukcesów i absurdalnego humoru. Okazuje się, że jego życie prywatne, i to już od najmłodszych lat, wcale nie było takie zabawne. Kowalewski miał zaledwie dwa lata, gdy wybuchła wojna, która pozbawiła go ojca. On sam ledwo uszedł z życiem podczas powstania warszawskiego, a już po wojnie był świadkiem pogromu kieleckiego, w którym 37 żydowskich mieszkańców miasta zostało zamordowanych przez Polaków. Dopiero po tych wydarzeniach matka Kowalewskiego, Elżbieta, która sama była aktorką, zdradziła mu rodzinny sekret: on też jest Żydem. Pomimo takich przeżyć gwiazdor „Rozmów kontrolowanych” nie stracił pogody ducha. Te mroczne karty z biografii aktora mieszają się bowiem w książce z dużo lżejszymi anegdotami o pracy w teatrach i na planach filmowych. Nie brakuje tu historii o znanych i lubianych, z którymi Krzysztof Kowalewski pracował w czasie swojej długiej i niezwykle płodnej kariery. Szczery aż do bólu Wielką wartością „Takiej zabawnej historii” jest z pewnością szczerość, z jaką do rozmowy z Ćwieluchem podchodzi bohater książki. Kowalewski nie unika odpowiedzi na trudne i bolesne pytania. Szczerze opowiada o nieudanych związkach, porażkach wychowawczych i niełatwej drodze do odbudowy dobrych relacji z dziećmi. Momentami jednak można odczuć, że aktor z dobrego humoru i zaraźliwej wręcz pogody ducha uczynił tarczę obronną chroniącą go przed życiowymi zakrętami. Jego opowieści, nawet te najmroczniejsze, przybierają bowiem formę anegdot, lekkich opowiastek, przez co tracą nieco na powadze. Może to jednak wielka siła w tak pogodny i zdystansowany sposób umieć opowiadać o sytuacjach, które niejednemu człowiekowi złamałyby charakter i hart ducha? Lektura wywiadu z Krzysztofem Kowalewskim, nawet pomimo tych trudniejszych historii, jest szalenie wciągająca, zabawna i… przyjemna. Aktor ma wiele ciekawych spostrzeżeń dotyczących nie tylko aktorstwa, lecz także historii, polskiego społeczeństwa, relacji międzyludzkich i miłości. Jego burzliwe życie osobiste nauczyło go wiele, a Juliusz Ćwieluch świetnie poprowadził tę rozmowę, wykorzystując doświadczenia swojego rozmówcy. Źródło okładki: wielkalitera.pl
„Taka zabawna historia” Krzysztof Kowalewski, Juliusz Ćwieluch – recenzja
Jednym z problemów, które musimy rozwiązać podczas remontu pomieszczeń, jest wyrównanie ścian i sufitów w stopniu umożliwiającym zastosowanie ostatecznej warstwy – dekoracyjnej powłoki malarskiej z farby, idealnie równej powierzchni gładzi, czy też płytek ceramicznych. Sposobów na wyrównanie podłoża jest wiele i wszystkie mają swoje zalety. Warto jednak wspomnieć o tych najbardziej uniwersalnych i praktycznych, czyli umożliwiających bardzo szybkie wyrównanie podłoża. Można tutaj wyróżnić trzy szybkie sposoby. Pierwszy z nich to zastosowanie szybkowiążących i szybkosprawnych zapraw wyrównujących lub gipsów szpachlowych. Drugi to zastosowanie płyt gipsowo-kartonowych, czy to klejonych, czy montowanych do rusztu. Trzecie rozwiązanie, wydaje się najnowocześniejsze - to zastosowanie płyty budowlanej. Wyrównanie podłoża zaprawą cementową lub nawet gipsem szpachlowym jest najtańszym rozwiązaniem i w sumie najprostszym. Wszystkie potrzebne materiały można łatwo kupić, a ich zastosowanie nie wymaga szczególnej wiedzy ani doświadczenia. Warto jednak wspomnieć, że ten sposób obarczony jest pewną niedogodnością – wyrównane podłoże przed dalszymi pracami musi dokładnie wyschnąć i związać. Zaprawy cementowe i gładzie kupuje się jako gotowe mieszanki budowlane w workach. Przed ich użyciem miesza się je z wodą. Nakłada się stalowymi pacami, profilując i wyrównując podłoża. Zaprawy cementowe można stosować w nieco grubszych warstwach (do 30 mm), natomiast gipsy szpachlowe do cieńszych (do 10 mm). box:offerCarousel Zastosowanie płyt gipsowo-kartonowych pozwala szybko zniwelować bardzo duże nierówności podłoża i uzyskać równomierną płaszczyznę, czy to ścian, czy sufitów. Płyty wykonane są z gipsu w obustronnej otulinie ze specjalnego kartonu. Są stosunkowo cienkie, ale różnicując grubością kleju pod płytą lub stosując odpowiednie poziomowanie rusztu, można uzyskać szybkie efekty i równą powierzchnię. W przypadku podłoży o niewielkich nierównościach montaż płyt można przeprowadzić, nanosząc klej gipsowy (na płytę ułożoną poziomo na podłodze). Klej rozprowadza się na spodniej powierzchni, przy użyciu pacy zębatej, o wysokości zębów 8-10 mm. Płytę unosi się do pionu i dociska do podłoża, uzyskując grubość warstwy sklejenia ok. 4 mm, co wystarcza na ustawienie i jej wypoziomowanie. W przypadku średnich nierówności podłoża (odchyłki do 15 mm), klej nanosi się na ułożoną na podłodze płytę punktowo, w postaci placków o średnicy około 10 cm i grubości ok. 2 cm w rozstawie co 30–40 cm oraz dodatkowo kilku rozciągniętych placków wzdłuż krawędzi płyty. Płytę podnosi się i dociska się do podłoża, wyznaczając gotową płaszczyznę. Do ustalenia położenia płyty można użyć gumowego młotka i łaty budowlanej. W przypadku bardzo nierównych podłoży (odchyłki powyżej 15 mm), zalecane jest wstępne wyrównanie powierzchni przez przyklejenie do niej „na placki” w rozstawie co 60 cm, rodzaju ramy w postaci pasków płyt gipsowo-kartonowych o szerokości ok. 10 cm. Przyklejone paski powinny tworzyć jedną płaszczyznę, do której w miejscach wspomnianych pasków przykleja się punktowo, na placki, właściwą warstwę poszycia z płyt gipsowo-kartonowych. Montaż płyt „na sucho” polega na wykonaniu nośnego stelaża na ścianach lub sufitach, do którego później mocuje się poszczególne płyty gipsowo-kartonowe. Pierwszą czynnością jest zamocowanie do podłoża stalowych lub drewnianych profili, które dokładnie się poziomuje. Do tej konstrukcji, za pomocą ocynkowanych wkrętów przykręca się płyty. Miejsca połączeń szpachluje się specjalnym gipsem szpachlowym. box:offerCarousel Płyta budowlana zbudowana jest z warstwy polistyrenu ekstrudowanego (XPS), pokrytej fabrycznie warstwą kleju mineralnego z zatopioną siatką z włókna szklanego. Całość jest bardzo sztywna i wytrzymała, a także wygodna w zastosowaniu. Płyty budowlane są bardzo proste w obróbce, łatwo je przycinać i obrabiać za pomocą: noża, piłki ręcznej, wyrzynarki lub piły elektrycznej. Użycie płyty jest jednym ze sposobów wyrównania podłoża przeznaczonego zwłaszcza pod płytki w łazienkach. Można ją montować na zaprawę klejącą, gdy na starych ścianach podłoże jest nierówne, lub metodą punktową z użyciem kołków mocujących, gdy podłoże jest bardzo nierówne (odchylenie od pionu jest większe niż 10 mm). Przed rozpoczęciem prac trzeba dokładnie oczyścić i zagruntować powierzchnie, a także uzupełnić większe ubytki i nierówności. Na tak przygotowane podłoże, nanosi się zaprawę klejącą, za pomocą pacy zębatej i dociska płyty tak, aby na całej powierzchni miały kontakt z klejem. Łączenia płyt szpachluje się klejem, ostatecznie wyrównując podłoże.
Jak szybko wyrównać ściany?
Książki Jhumpy Lahiri nie wywołują dużego szumu w Polsce. Jej dwa zbiory opowiadań i powieść przeszły prawie bez echa, niedawno zaś ukazała się druga, w USA okrzyknięta jedną z najlepszych książek roku. Za oceanem Lahiri jest jedną z najważniejszych pisarek, a jej książki są omawiane na kursach literatury współczesnej. Wielbicielem twórczości Lahiri jest nawet Barack Obama, który przyznał jej medal za szczególne osiągnięcia w dziedzinie nauk humanistycznych. Skąd więc tak małe zainteresowanie nią polskiego czytelnika? Może zawinił brak promocji, a może po prostu tematyka książek Jhumpy Lahiri nie wydaje się nam zbyt bliska. Jej bohaterami są bowiem emigranci z Bengalu, pracujący na uczelniach we wschodnich stanach USA, ludzie rozdarci, czujący się obco zarówno w kraju ojczystym, jak i w tym, który sobie wybrali. Pozornie może się wydawać, że polskim czytelnikom niełatwo się będzie z nimi zidentyfikować. Jednak biorąc po uwagę, jak wielu naszych rodaków cierpi na podobne rozdarcie, a także jak mało wiemy o sytuacji ludzi, którzy zmuszeni byli porzucić swój kraj i szukać szczęścia w obcym świecie, książki Lahiri powinny znaleźć u nas wielu odbiorców. Dwaj bracia i rewolucja Akcja „Zagubionych wśród hiacyntów” zaczyna się w Kalkucie w latach sześćdziesiątych. W spokojnej części miasta żyje zwykła rodzina. Z okna jej domu roztacza się widok na porośnięte hiacyntami rozlewiska. Dwaj bracia, Subhash i Udayan, spędzają beztroskie dzieciństwo, psocąc, przyglądając się ludziom i zakradając się na przeznaczone tylko dla Brytyjczyków pole golfowe. Obaj są uzdolnieni i dostają się na studia, jednak na tym podobieństwa między nimi się kończą. Subhash to zrównoważony naukowiec marzący o doktoracie w Stanach. Udayan to człowiek czynu, krewki i odważny. Interesuje się polityką, dotyka go los ubogich, chodzi na manifestacje, by wreszcie przyłączyć się do ruchu naksalitów, pragnących naśladować Mao i wzniecić rewolucję. Niestety, Udayan nie zmieni świata. Zostanie złapany przez policję i rozstrzelany na oczach rodziny. Śmierć ta rzuci cień nie tylko na życie Subhasha, ale także wielu innych osób, nawet takich, których w chwili śmierci Udayana jeszcze nie było na świecie. Decyzja słuszna i tragiczna Udayan zdążył się bowiem, wbrew woli swoich rodziców, ożenić, a jego żona Gauri spodziewa się dziecka. Wstrząśnięty utratą brata Subhash podejmuje decyzję, która zaważy na całej jego przyszłości – postanawia zabrać Gauri ze sobą do Stanów, chroniąc ją w ten sposób przez niechęcią teściów. Wtedy dopiero zaczyna się właściwa część opowieści – historia wyalienowania, poznawania obcego świata i obcego człowieka, budowania życia na kłamstwie.Lahiri osiedla swoich bohaterów w stanie Rhode Island, nieopodal oceanu, w krajobrazie spokojnym i monotonnym. Ich życia wydają się równie wyciszone, jak okolica, w której zamieszkali. Początkowo opowieść koncentruje się na Gauri i Subhashu, jednak stopniowo poznajemy punkt widzenia kolejnych postaci, a Lahiri sprawnie żongluje różnymi planami czasowymi.„Zagubieni wśród hiacyntów” to melancholijna i mądra opowieść o tym, jak jedno wydarzenie może zmienić losy wielu ludzi. To książka o samotności i budowaniu życia na nowo, pięknie napisana i zapadająca w pamięć. Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com
„Zagubieni wśród hiacyntów” Jhumpa Lahiri – recenzja
Pierwszy lot samolotem z niemowlakiem często spędza rodzicom sen z powiek. Warto przed wylotem opracować wstępny plan podróży oraz przygotować podręczny bagaż tak, aby nie zaskoczyły nas żadne nieprzyjemne niespodzianki. Pamiętajmy także o tym, że jeśli podróżujemy sami z dzieckiem, musimy spakować się tak, aby poradzić sobie z walizką i maluchem, którego trzeba będzie przewinąć i nakarmić. Dodatkowym utrudnieniem może być wózek, który trzeba złożyć i rozłożyć, a wszystko to z dzieckiem na ramieniu. Jak tego dokonać? Podpowiadamy! Bagaż podręczny W bagażu podręcznym powinny znaleźć się przede wszystkim dokumenty twoje i dziecka. Przygotuj zatem paszporty, dowód osobisty i książeczkę zdrowia dziecka, aby mieć je zawsze pod ręką. Bagaż podręczny nie może być zbyt duży ani zbyt ciężki. Jak nazwa wskazuje, musisz w nim umieścić tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Do nich zalicza się m.in. pieluszki (kilka sztuk), chusteczki nawilżane i ulubiony kocyk maluszka. Pamiętaj o ubranku na przebranie, w tym o śliniaku lub pieluszce tetrowej. Jako bagaż podręczny możesz wykorzystać torbę dla mam lub niedużą sportową torbę na ramię. Praktyczne gadżety Należy pamiętać, że na pokład samolotu możesz wziąć wózek, który nie jest liczony do bagażu podręcznego. Sprawdzi się on zwłaszcza, gdy lecisz z niemowlakiem sama. Będzie ci łatwiej przemieszczać się po pokładzie, a nawet korzystać z toalety. Jeśli nie chcesz brać ze sobą wózka, wybierz nosidło ergonomiczne lub chustę. Maluszek będzie mógł spać przy twojej i przemieszczać się z tobą, a ty będziesz miała wolne ręce. Pamiętaj, że jeśli szykujesz się na podróż sama, jesteś zobowiązana przedstawić dokument potwierdzający zgodę ojca dziecka na lot, również wtedy, gdy oboje macie prawa rodzicielskie do dziecka (też jeśli jesteście małżeństwem). Akcesoria ułatwiające podróż Każdy, kto kiedykolwiek podróżował z niemowlakiem lub małym dzieckiem, wie, że dobrze jest zaopatrzyć się w akcesoria do karmienia, zwłaszcza jeśli pora lotu nie pokrywa się z drzemką malucha. W tej sytuacji trzeba zabrać ze sobą posiłek. W samolocie może być problem z jedzeniem dla małych dzieci. Pamiętajmy, że może być ciężko z podgrzaniem wody na mleko, dlatego trzeba zabrać ze sobą termos z ciepłą lub gorącą wodą. Nie zapomnij o ulubionym smoczku lub gryzaku. Twój maluszek może się nudzić podróżą, a to może oznaczać marudzenie lub płacz. Sprawdzone rady Zdania mam dotyczące idealnego miejsca dla mamy w samolocie są podzielone. Niektóre preferują miejsce przy oknie, inne zaś – fotel przy przejściu. Sama należę do tej drugiej grupy, bowiem miejsce przy przejściu jest o tyle wygodne, że z niemowlakiem na ręku nie trzeba przepychać się przez kolana innych pasażerów. Łatwiej jest wejść, wyjść, rzucić coś na fotel bez wychylania się przez kogoś. Warto pamiętać, że podczas startu lub lądowania jest odczuwalna zmiana ciśnienia, która może powodować dyskomfort u maluchów. Aby ją zminimalizować, możesz przystawić dziecko do piersi lub podać mleko w butelce, wówczas brzdąc wyrówna sobie ciśnienie, przełykając mleczko.
Lot samolotem z niemowlakiem – o czym warto pamiętać?
Sieć czwartej generacji, nazywana 4G LTE, jest coraz powszechniejsza. Może połączyć się z nią większość obecnych w sprzedaży smartfonów. By skorzystać z niej w komputerach, trzeba się jednak wyposażyć w dodatkowe akcesorium. Podpowiadamy, jaki modem 4G warto kupić. Komputery przenośne nazywane notebookami albo laptopami pozwalają na wygodną pracę poza domem. Brak internetu, a zarazem dostępu do chmury i innych danych zgromadzonych online, potrafi to utrudnić. Na szczęście jest kilka sposobów na to, by połączyć komputer z globalną siecią z dala od stałego łącza. Wystarczy dokupić modem na kartę SIM. Najlepiej taki, który wspiera LTE. Jakie modemy 4G do komputera warto kupić? Internet można udostępnić komputerowi z telefonu komórkowego, ale to prosta droga do wykończenia paczki danych i akumulatora w smartfonie. Znacznie lepszym pomysłem jest skorzystanie z dodatkowego modemu z dodatkową kartą SIM, która pozwoli na użycie kart sieci Plus, Play, T-Mobile, Orange, Aero2 itp. Dobrym wyborem są urządzenia wspierające sieć czwartej generacji, czyli 4G LTE. Takie akcesoria oferują znacznie lepszą prędkość połączenia niż nieco przestarzałe już modemy 3G. Modemy 4G mają najróżniejsze kształty, rozmiary i ceny. Oferują też różne dodatkowe funkcje. Niektóre wpinane są do portu USB, a inne pełnią funkcję bezprzewodowych routerów z dodatkowym wejściem na kartę SIM. Część ma nawet wbudowany akumulator. Przyjrzeliśmy się kilku urządzeniom z tej kategorii z różnych półek cenowych, które sprawdzą się w innych zastosowaniach. Huawei E3372 box:offerCarousel Ten modem 4G LTE kosztuje około 130 zł. Urządzenie zapewnia transfery rzędu do 150 Mb/s przy pobieraniu danych oraz 50 Mb/s przy wysyłaniu danych. Jeśli transfery są niewystarczające, można pomyśleć o zakupie dodatkowej anteny. Huawei E3372 ma podwójne wejście antenowe. Producent chwali się przy tym, że Huawei E3372 obsługuje nie tylko polskie sieci LTE, ale też będzie działał w tym trybie w całej Europie. W obudowie urządzenia znalazł się też slot na kartę pamięci o pojemności do 32 GB. W modemie znalazła się również dioda, która sygnalizuje, z jakim urządzeniem się połączył. Jeśli świeci się na niebiesko, to sprzęt pracuje w trybie 3G. Przełączenie się diody na kolor turkusowy oznacza, że połączył się z 4G LTE. TP-Link TL-MR6400 box:offerCarousel Urządzenie marki TP-Link kosztujące około 350 zł sprawdzi się w zupełnie innych zastosowaniach. Tak jak przypominający pendrive’a modem Huawei E3372 można zabrać ze sobą w kieszeni wszędzie, tak TP-Link TL-MR6400 to router stacjonarny. Jego ogromną zaletą jest natomiast wbudowany modem 4G LTE. Urządzenie sprawdzi się jednak jako sprzęt domowy dla osób, które chcą zrezygnować ze stałego łącza lub nie mogą w swojej lokalizacji go założyć. Prędkość transferu, jaką osiąga TP-Link TL-MR6400, to 150 Mbps. Sieć bezprzewodowa działa z kolei z prędkością 300 Mbps. Dobrym pomysłem może być zabranie modemu TP-Link TL-MR6400 na wyjazd wakacyjny. Zmieści się bez problemu do walizki, a na miejscu będzie w stanie na bazie jednej karty SIM zapewnić internet urządzeniom wszystkich wczasowiczów w pokoju lub apartamencie. Huawei B315 box:offerCarousel Podobne urządzenie do oferowanego przez TP-Link można znaleźć również w ofercie marki Huawei, która jest producentem bardzo popularnych modemów podłączanych do portu USB. Huawei B315 to z kolei modem 4G LTE z funkcją routera, który można podłączyć do gniazdka. Jego koszt to niecałe 300 zł. Maksymalna prędkość pobierania danych w tym modelu to 150 Mb/s, a sieć domowa działa z przepustowością 300 Mb/s. W urządzeniu oprócz slotu na karty SIM znalazły się też porty LAN (4 x 1 Gb/s) oraz LAN/WAN (1 x 1 Gb/s). Z urządzeniem mogą łączyć się jednocześnie 32 urządzenia. ZTE MF823 box:offerCarousel Osoby, które nie potrzebują modemu z funkcją routera, mogą przyjrzeć się propozycji marki ZTE. Ma ona w swoim portfolio modem 4G LTE, który przypomina kształtem pendrive’a. Oferuje maksymalną prędkość przesyłania danych na poziomie 100 Mb/s. W urządzeniu nie zabrakło diody, której kolor wskazuje na stan połączenia oraz sieć, w jakiej pracuje. ZTE MF823 ma też czytnik kart microSD. Jego cena to nieco ponad 125 zł. Huawei E5573C box:offerCarousel Ciekawą propozycją jest też router MiFi, który łączy zalety malutkich modemów 4G LTE podłączanych do komputera z routerami, które podłącza się do gniazdka. Huawei E5573C ma wielkość zbliżoną do smartfona. Wyposażony jest w wbudowany akumulator. Urządzenia takie jak laptopy, tablety i smartfony mogą łączyć się z nim bezprzewodowo poprzez Wi-Fi, ale do pracy nie wymaga stałego podłączenia do gniazdka. Huawei E5573C pozwala na pobieranie danych z prędkością 150 Mb/s i można go kupić za około 150 zł. Podsumowanie Modemy ze slotem na kartę SIM to bardzo przydatne akcesoria. Dzięki nim można wygodnie pracować poza domem na notebooku bez konieczności obciążania akumulatora i paczki danych w smartfonie. Najtańsze konstrukcje pozwalają skorzystać z internetu w notebooku za pośrednictwem portu USB. Warto jednak przemyśleć zakup routera obsługującego karty SIM, który pozwoli skorzystać z tego samego łącza więcej liczbie urządzeń. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by korzystać z modemów 4G LTE w domu. W niektórych przypadkach modem wykorzystywany poza domem może zastąpić stałe łącze. Mogą się jednak wtedy przydać dodatkowe anteny poprawiające zasięg.
Przegląd modemów 4G
Używanie większości suchych skafandrów wymaga ubrania specjalnych ocieplaczy, które zapewniają komfort cieplny pod wodą i na powierzchni między nurkowaniami. Wybór ocieplenia zależy między innymi od rodzaju suchego skafandra i od temperatury wody, w której odbywają się nurkowania. Najpopularniejsze wśród nurków są suche skafandry uszyte z trilaminatu. Ten rodzaj materiału nie zapewnia praktycznie żadnej ochrony cieplnej, a jedynie izoluje ciało nurka od otaczającej wody. Z tego powodu zakup suchego skafandra wiąże się z koniecznością posiadania właściwie dobranego ocieplacza i bielizny termoaktywnej. Suchy skafander mierzymy i dobieramy do najgrubszego używanego docieplacza. Skafandry uszyte z neoprenu nie wymagają grubych ocieplaczy, bo sam materiał stanowi dobrą termiczną izolację – w takim wypadku wystarczy na przykład najcieńszy ocieplacz firmy Santi Light CDS 40. Bielizna termoaktywna W przeciwieństwie do bawełny, która pochłania około 14 razy więcej wilgoci od materiałów syntetycznych, materiał, z którego uszyta jest odzież termiczna, stanowi warstwą izolacyjną, która odprowadza wilgoć i pot na zewnątrz. Nawet jeśli będzie wilgotna, to nadal będzie nas grzała. Zwykle szyje się ją w technologii bezszwowej, co zapobiega uciskowi lub otarciom. Bielizna występuje w kilku grubościach: lekkiej, średniej i grubej. Składa się z dwóch części: spodni i bluzy. Wśród producentów odzieży termicznej należy wymienić m.in. Brubeck, Body Dry i Santi. Warto mieć kilka sprawdzonych kompletów bielizny termicznej do zmiany pomiędzy nurkowaniami. Bielizna może być uszyta z wełny merynosa, polipropylenu (ma właściwości bakteriostatyczne), poliestru, elastanu i poliamidu. Warto przeczytać zalecenia producenta odzieży na temat jej prania. Ogólnie do prania powinno używać się zwykłych proszków bez zmiękczaczy, proszków dla dzieci lub szarego mydła w płynie. Nie należy do prania bielizny termoaktywnej dodawać płynów zmiękczających – materiał może stracić swoje właściwości izolacyjne. Ocieplacz pod suchy skafander Może być uszyty z dwóch części – na przykład Santi Flex 360, który składa się z kombinezonu bez rękawów i kurtki zapinanej na suwak – lub jednoczęściowy (np. firmy Kwark). Materiał, z którego uszyty jest ocieplacz, gwarantuje ochronę termiczną, odprowadza wilgoć na zewnątrz i powinien być wiatroszczelny (najczęściej nurkowie nie zdejmują go pomiędzy nurkowaniami). Przy dopasowaniu należy wziąć pod uwagę, że ocieplacz zakładany jest na odzież termoaktywną i bieliznę – z tego powodu należy wybrać ocieplacz nieco większy. Nowoczesne ocieplacze pod suchy skafander minimalizują poruszanie się powietrza wewnątrz suchego skafandra i w ten sposób zwalniają tempo wychładzania się nurka. W zależności od najniższej temperatury wody panującej w akwenie nurkowym dobieramy ocieplacz o odpowiedniej grubości. Im niższa temperatura, tym grubszy powinien być ocieplacz. Niektórzy producenci wyposażają ocieplacze w tzw. mapę termiczną, czyli strategicznie rozmieszczone panele termiczne. Panele te są odporne na ściskanie i minimalizują efekt kompresji pod wpływem wzrastającego wraz z głębokością ciśnienia. Panele znajdują się na klatce piersiowej, udach i ramionach. Niektóre ocieplacze mają pętlę na kciuk i pod stopę, dzięki czemu ocieplacz nie roluje się w rękawach i nogawkach skafandra podczas ubierania. Najczęściej producenci ocieplaczy oznaczają gramaturę materiału. Im jest ona wyższa, tym cieplejszy jest ocieplacz. Przykładowe oznaczenia gramatury: 100g/m2 – właściwy na nurkowania w ciepłych akwenach lub pod suchy skafander uszyty z neoprenu, 430g/m2 – dostosowany do nurkowania w chłodniejszych wodach, 490g/m2 – doskonały wybór pod suche skafandry uszyte z trilaminatu do nurkowań w zimnych wodach. Firma Santi proponuje ocieplacz BZ 400 przeznaczony do nurkowań w wodzie o temperaturze poniżej 7°C. Niektórzy producenci oferują kamizelki docieplające o różnej gramaturze, które mogą być zakładane na bieliznę termoaktywną lub pod ocieplacz w celu zwiększenia izolacji termicznej. Podobnie jak w przypadku bielizny termoaktywnej, należy uważnie zapoznać się ze wskazówkami producenta dotyczącymi prania i suszenia ocieplaczy. Systemy grzewcze Innowacyjne ocieplacze grzewcze, na przykład firmy Santi, są zaprojektowane jako część systemu grzewczego, na który składają się: ocieplacz, termozawór lub konektor i zewnętrzna bateria. Ocieplacza nie można zakładać bezpośrednio na ciało – należy ubrać cienką warstwę bielizny termoaktywnej lub bawełnianej. W tej konfiguracji większość wytworzonego ciepła jest kierowana bezpośrednio na ciało nurka. Oddychająca ocieplina pozwala na odprowadzanie potu na zewnątrz. Maksymalna temperatura grzania to 45°C, czas pracy baterii wystarcza na około 2,5-3 grzania. System wyposażony jest w kabel do podłączenia rękawic grzewczych. Biorąc pod uwagę akweny, w jakich planowane są nurkowania, warto zaopatrzyć się w dostosowaną do warunków odzież pod suchy skafander. Komfort cieplny to jeden z głównych elementów udanego nurkowania.
Co włożyć pod suchy skafander do nurkowania
Czy możliwym jest dyskretne wywiezienie cennych manuskryptów z okupowanego przez dżihadystów miasta? Zanim ktokolwiek odpowie, że tak, warto dodać, że owe manuskrypty to ponad pół miliona dokumentów. Teraz odpowiedź twierdząca nie wydaje się taka pewna. A jednak się udało. Takiego cudu dokonali bibliotekarze z Timbuktu. W 2012 roku, gdy dżihadyści zajęli miasto, stopniowo wywozili w wielkiej tajemnicy całe skrzynie dokumentów, ratując je w ten sposób przed zniszczeniem. Dotrzeć do Timbuktu Tę niezwykłą historię opisuje Charlie English w „Przemytnikach książek z Timbuktu”, publikacji łączącej w sobie reportaż i powieść. Historyczną, przygodową, podróżniczą. Nie jest to książka do połknięcia na raz, bo czytelnik będzie miał sporo faktów do zapamiętania. Autor nie tylko opisuje zdarzenia z 2012 roku, ale też sięga do znacznie odleglejszej w czasie historii. Przeplata więc kadry ze współczesności ze scenami z okresu, kiedy Europejczycy dopiero zapuszczali się w głąb afrykańskiego lądu, a dotarcie do Timbuktu, o którym krążyły legendy, stało się marzeniem i przedmiotem rywalizacji wielu podróżników. O książkach, podróżach i rozczarowaniu „Przemytnicy książek z Timbuktu” to świetna lektura dla tych, którzy lubią książki o książkach i docenią poświęcenie oraz odwagę bibliotekarzy, którzy ryzykując życiem, ratują dziedzictwo kultury afrykańskiej. Jest to o tyle ważne, że tak długo utrzymywał się pogląd, jakoby narody afrykańskie przed przybyciem Europejczyków nie były zdolne do rozwoju kultury czy sztuki, a wszelkie ewentualne dokonania w tej dziedzinie nie zostały utrwalone na piśmie. To także opowieść o samym mieście, które rozpalało wyobraźnię kolejnych podróżników, aż w końcu stało się przedmiotem rozczarowań. Nie było tak potężne, jak mówiono, nie tętniło życiem tak, jak się spodziewano, nie tworzyły go domy pokryte złotem. W poszukiwaniu prawdy Historia bibliotekarzy działa na wyobraźnię, ale… No właśnie. Charlie English, jak na wnikliwego dziennikarza przystało, przygląda jej się uważnie i zaczyna dostrzegać pewne nieścisłości, kłamstwa. Czy faktycznie cała akcja przebiegała tak, jak pokazywały to media? Czy wartość manuskryptów jest tak olbrzymia, jak mówiono? Wreszcie czy to przedsięwzięcie na pewno było konieczne? Choć historia ta wciąż robi wrażenie, pojawiają się na niej pewne rysy. „Przemytnicy książek z Timbuktu” pozwalają z dystansem spojrzeć na tamte wydarzenia. Być może prawda okaże się równie rozczarowująca jak dla europejskich podróżników pierwsze spotkanie z tak bardzo poszukiwanym miastem. Źródło okładki: www.wydawnictwopoznanskie.pl
„Przemytnicy książek z Timbuktu” Charlie English – recenzja
Kupując nowy samochód, chcemy, aby służył nam jak najdłużej i pozostawał w nienagannej kondycji. Ważne jest oczywiście, żeby dobrze się prezentował, ale równie istotne jest to, co dzieje się w jego wnętrzu. Często pojawia się myśl, że nowe auto jest w pełni sprawne i nie wymaga z naszej strony żadnych dodatkowych działań. To błąd. Oto kilka wskazówek, dzięki którym twoje auto będzie idealnie wyglądać i działać przez długi czas, a właściciel będzie cieszył się nie tylko z komfortu jazdy, ale i bezawaryjności swojego pojazdu. Wygląd się liczy To, co pierwsze rzuca się w oczy, to karoseria i tapicerka. Warto zadbać, żeby były w nienagannym stanie. Im bardziej o nie dbamy, tym dłużej nie będą nam sprawiać kłopotów. Podstawą jest zachowanie lakieru w czystości, dlatego polecamy regularne wizyty w myjni, albo mycie auta samemu, przy użyciu odpowiednich preparatów. Pamiętajcie, żeby myć samochód tylko w przeznaczonych do tego, dobrze przygotowanych miejscach. Nawierzchnia powinna być utwardzona i posiadać odpływy, żeby zanieczyszczenia i chemikalia nie przedostawały się do środowiska. To nie tylko kwestia ekologii, ale też portfela, bo za mycie auta w nieodpowiednim do tego miejscu grozi mandat.Do czyszczenia możesz wykorzystać samą wodę lub wodę pod ciśnieniem, ale nie zawsze ona poradzi sobie ze wszystkim, co zebrało się na lakierze. Bezpieczniej będzie sięgnąć po specjalny szampon, który usunie wszystkie zabrudzenia. Pamiętaj też o zabezpieczeniu powierzchni po każdym myciu. Najlepszym rozwiązaniem są preparaty woskowe – łatwe w użyciu i bardzo skuteczne. Jeżeli na samochodzie pojawią się drobne rysy czy wgniecenia, zadbaj o nie, dodatkowo wykorzystując mleczko lub pastę polerską. Tak zadbana karoseria przez długi czas pozostanie bez śladów rdzy i będzie ładnie się prezentować.Nie wolno zapominać o wnętrzu auta. Od czasu do czasu należy przeprać tapicerkę i dywaniki. Unikniesz w ten sposób nieestetycznych plam i nieprzyjemnych zapachów, a wybierając dobre preparaty, również zregenerujesz, zabezpieczysz i wzmocnisz tkaninę, dzięki czemu przez długi czas nie pojawią się na niej przetarcia. To, co pod maską Jeżeli chcesz mieć sprawne auto, musisz przestrzegać kilku podstawowych zasad. Regularne przeglądy u mechanika są jedną z nich. Warto pojawić się w warsztacie przynajmniej raz w roku. Specjalista może znaleźć drobne usterki, które bez naprawy sprawiają potem sporo problemów. Niezbędna jest zmiana opon między sezonami. Dzięki temu jazda autem będzie bezpieczna, nie zniszczymy ogumienia i zmniejszymy spalanie. Równie ważne jest odpowiednie ciśnienie. Można je sprawdzić na wielu stacjach benzynowych. Pilnuj, żeby było zgodne z zaleceniami producenta.Kolejna rzecz, o której musisz pamiętać, to uzupełnianie płynów. Podstawą dobrej kondycji auta jest utrzymanie ich we właściwym poziomie, dlatego należy to dość często sprawdzać. Zbyt mała ilość płynu hamulcowego, chłodniczego lub oleju, mogą się wiązać nawet z uszkodzeniem silnika. Nie bez różnicy jest też kondycja, w jakiej te płyny się znajdują. Raz na jakiś czas trzeba je wymienić. W przypadku oleju odpowiednia jest wymiana wraz z filtrami raz do roku.Płyn hamulcowy można wymienić co dwa lata, a chłodniczy co pięć. Nagłe ubytki któregokolwiek z tych płynów mogą być oznaką wycieków lub nieprawidłowej pracy silnika.Nowy samochód wydaje się idealnie sprawny i zazwyczaj nie sprawia kłopotów w kwestiach mechaniki czy lakieru. Jednak trzeba o niego dbać tak samo, jak o auto z wieloletnim stażem i o tym bezwzględnie należy pamiętać. Tylko regularne przeglądy, dbanie o kosmetykę i nieustanną sprawność nawet najmniejszych elementów pojazdu sprawi, że będziesz mógł cieszyć się swoim autem przez długi czas i przez lata nie będziesz musiał wydawać dużych pieniędzy na usługi samochodowego mechanika. Twój samochód będzie w pełni sprawny i będzie się dobrze prezentował.
Kilka zasad jak dbać o nowe auto