source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Człowiek od zawsze chciał zdobywać wszelkie możliwe i często trudno dostępne miejsca, zarówno na Ziemi, jak i w kosmosie. Pozostając jednak na naszej planecie, zwróćmy uwagę na mroźną Antarktydę, na której ludy walczą o dominację i jak najlepsze rozwinięcie swojej bazy pod kątem naukowym i przemysłowym. Zawartość pudełka
„Antarktyda”, wydana przez Egmont, jest jedną z kilku gier należących do Egmont Geek – serii, która z założenia przeznaczona jest dla bardziej doświadczonych graczy. Do tej pory ukazały się w niej m.in. „Concordia”, „Hansa Teutonica”, „El Gaucho”, a więc gry o średnim stopniu zaawansowania, i „Antarktyda” także wpisuje się w ten trend. Po otwarciu pudełka nasz wzrok wędruje przede wszystkim w stronę elementów drewnianych i trójwymiarowych kartonowych budynków. Cały zestaw składa się z: planszy, drewnianego słońca, 22 kartonowych budynków, 9 stacji badawczych, 12 drewnianych budynków wydobywczych, 4 drewnianych budynków specjalnych, 4 znaczników punktów zwycięstwa, 64 drewnianych naukowców, 24 drewnianych statków, 24 drewnianych kostek, 39 kart budowy, 13 kart stoczni, 8 kart zasobów, 2 znaczników strefy zamkniętej i oczywiście instrukcji. Jak na Egmont przystało, cały zestaw wykonano z największą starannością. Gra przewidziana jest dla 2–4 graczy w wieku od 10 lat, a rozgrywka zajmuje ok. 90 minut.
Area control na nowo
Jak już wspomniałem, gracze walczą między sobą o dominację w określonych obszarach Antarktydy, czyli wykorzystują mechanikę area control. W przypadku tego tytułu jest ona o tyle ciekawa, że wykonanie swojej akcji zależy od znajdujących się w danej strefie budynków (wszystkich, nie tylko należących do gracza, jak to zazwyczaj bywa) – razem z nowymi budynkami gracz wprowadza do strefy swoje pionki naukowców, które to przekładają się na faktyczną dominację. Ponadto w grze zastosowana jest ciekawa mechanika kolejności ruchu. Przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, co turę przemieszcza się znacznik słońca. W strefie, w jakiej się znajdzie, ruch wykonuje osoba, której znacznik statku stoi najbliżej słońca. Jej pierwszą akcją jest przeniesienie owego znacznika do innej strefy, na koniec kolejki. Może się więc zdarzyć sytuacja, że ktoś wykonuje kilka ruchów z rzędu, a ktoś inny dość długo czeka na swoją kolejkę. Jeszcze jednym ciekawym elementem jest system punktacji. W każdym z obszarów gracz, który go zdominował, zdobywa sumę punktów równą liczbie swoich naukowców/żetonów i pozostałych graczy, natomiast kolejny gracz w kolejce otrzymuje punkty równe liczbie naukowców, żetonów, jakie w tym obszarze ma pierwsza osoba. Trzecia otrzymuje punkty za drugą etc. Ten system pokazuje, że czasem nie warto dominować nad pewnymi obszarami z bardzo dużą przewagą punktową, ponieważ można finalnie zbudować niewielką przewagę punktową, za to dać sporo punktów za nic kolejnej osobie w kolejce.
Tylko dla geeków?
„Antarktyda” jak każda gra ma swoje plusy i minusy. Jest to tytuł wymagający, który żąda planowania, myślenia strategicznego, podejmowania decyzji etc., aczkolwiek samo zrozumienie i wprowadzenie w życie zasad nie trwa zbyt długo. Dzięki temu nawet dość świeży gracze będą w stanie płynnie wejść w rozgrywkę. Dodatkowym elementem przykuwającym uwagę jest oprawa wizualna – Egmontowi zdecydowanie należą się wielkie brawa za takie wykonanie gry. Minusem niestety bywa dość długi czas oczekiwania na swoją turę, a także (dla niektórych) słabsza rozgrywka w wariancie 2-osobowym. Optymalnie gra się w 3 osoby, a przy 4 na planszy zaczyna pojawiać się chaos. Mimo wszystko „Antarktyda” jest dobrym tytułem zarówno dla zaawansowanych, jak i średniozaawansowanych graczy, którzy chcą zagrać w grę strategiczną o ciekawej mechanice i oryginalnej tematyce. „Antarktydę” można kupić na Allegro za ok. 130 zł. | „Antarktyda” – recenzja gry |
Adopcja jakiegokolwiek zwierzaka, a zwłaszcza psa, powinna być solidnie przemyślana. Pies to wymagająca istota, która potrzebuje spacerów, pielęgnacji, a przede wszystkim ludzkiego towarzystwa. Nie bez powodów pies jest nazywany najlepszym przyjacielem człowieka. Faktycznie może nim zostać. Aby tak się stało, jego właściciel musi pomóc tę więź zbudować. Pamiętaj, że adoptując szczeniaka, bierzesz go w pakiecie wraz z obsiusianym dywanem i zjedzonym butem, a pożegnanie nadchodzi dopiero po 15 latach. Jak więc znaleźć nić porozumienia? Praktyczne poradniki dla właścicieli psów
Wśród książek o psach znajdziemy zarówno te dotyczące ras, pielęgnacji, jak i poradniki o wychowywaniu czworonożnych pupili. Te ostatnie są najchętniej wybierane przez właścicieli, ponieważ podpowiadają, jak radzić sobie z psimi ancymonami i jak pracować nad zachowaniami, które nam przeszkadzają. Szukając sprawdzonego poradnika, warto sięgnąć m.in. po następujące lektury.
Victoria Stilwell, Ja albo mój pies
Victoria zdobyła serca miłośników psów głównie za sprawą programu, na podstawie którego powstał książkowy poradnik. Choć premierę miał już kilka lat temu, cały czas cieszy się dużym zainteresowaniem, a to za sprawą szkolenia, które faktycznie przynosi efekty. Autorka uczy nie psy, ale nas, właścicieli, pozytywnego wychowywania naszych pupili i motywowania ich do zdobywania nagród, nie zaś do ponoszenia kar.
Porady Victorii naprawdę się sprawdzają i dzięki nim mogę spokojnie wejść do domu bez obaw, że mój 40-kilogramowy pies postanowi przywitać się, wskakując mi na ręce. Ja albo mój pies to lektura dla tych, którzy chcą zrozumieć różne zachowania swojego psa i pomóc mu reagować odpowiednio do sytuacji.
Cesar Millan, Jak wychować idealnego psa
Popularny zaklinacz psów, podobnie jak Victoria Stilwell, zdobył sławę za sprawą telewizyjnego programu. Słusznie zresztą, bo uratował zapewne tysiące przyjaźni między człowiekiem a psem. Wśród książek jego autorstwa warto zwrócić uwagę zwłaszcza na tytuł Jak wychować idealnego psa.
Ten poradnik przyjdzie z pomocą zarówno opiekunom szczeniaków, jak i tym, którzy chcieliby ukierunkować swoje rozbrykane, dorosłe psy. Jego zaletą jest dopasowanie nauki do wieku psa oraz korygowanie pierwszych sygnałów niewłaściwego zachowania. Millan wskazuje też na najczęściej popełniane błędy oraz podpowiada, jak bawić się z psem w zależności od jego rasy. Książki Cesara Millana, w tym Zrozumieć psa, Jak zostać przywódcą stada i Jak uszczęśliwić psa, polecane są również opiekunom, którzy nieco utracili (lub nigdy jej nie mieli) kontrolę nad swoim czworonożnym towarzyszem.
Paul Owens, Norma Eckroate, Zaklinacz psów
Zaklinacz psów. Podaj łapę, waruj, siad, czyli szkolenie czworonoga to poradnik, który stawia na naukę podstawowych komend. Autorzy motywują psa nagrodami-smakołykami. Karą jest brak nagrody. Poradnik sugeruje częste powtarzanie ćwiczeń i chwalenie psa za każde dobre zachowanie oraz nie pozwala zniechęcać się i karcić psa za błędy. Metoda Owensa polega na wychowywaniu psa pod kątem jego charakteru. Ta książka sprawdzi się dla opiekunów, którzy pragną nauczyć psa zasad, określić reguły i zbudować przyjacielską więź.
Marcin Konefał, Sekret grzecznego psa
Wśród poradników dla miłośników psów, podpowiadających, jak wychować czworonożnego przyjaciela, nie może zabraknąć polskiego Sekretu grzecznego psa. Jej autor, Marcin Konefał, nie tylko podpowiada, jak uczyć psa, ale także jak unikać błędów i je korygować oraz jak radzić sobie z takimi problemami, jak lęk separacyjny czy niewłaściwe nawyki. Ta książka pomoże opiekunom dostrzegać sygnały, które wysyłają im pupile i podpowie, jak właściwie na nie reagować.
„Aria, nie!” - Jacek Gałuszka
Sprawdzone porady znajdziemy także w cieszących się dużą popularnością książkach pana Jacka Gałuszki. Nie są to zbyt obszerne poradniki. Autor przedstawia w nich skuteczne metody wychowawcze. Pokazuje również, jak nauczyć psa wykonywania podstawowych (i tych bardziej rozbudowanych) komend, tak aby była to zabawa zarówno dla czworonoga, jak i jego właściciela. Na Allegro znajdziemy trzy poradniki tego behawiorysty: „Aria, do mnie!”, „Aria, równaj!” oraz „Aria, nie!” | Przegląd poradników dla miłośników psów |
Wybór odpowiedniego siedziska dla dziecka to dylemat niejednego rodzica. Chcąc zabrać pociechę ze sobą na wycieczkę, możemy się zdecydować na przyczepkę rowerową. Czym się kierować przy jej zakupie? Rozpoczęcie przygody rowerowej z najmłodszymi członkami rodziny to moment, na który wielu cyklistów czeka z niecierpliwością. Klasyczne foteliki rowerowe coraz częściej ustępują miejsca przyczepkom rowerowym, które mają wiele zalet, ale są droższe. Przyczepka renomowanej marki, mająca certyfikaty bezpieczeństwa kosztuje powyżej tysiąca zł. Na rynku jest wiele modeli, różniących się m.in. sposobem montażu, wielkością oraz dodatkowym wyposażeniem, np. w amortyzatory. Kiedy warto dopłacać do takiego udogodnienia?
Czym się kierować przy wyborze?
Zabierając dziecko na przejażdżkę rowerową, przede wszystkim powinniśmy skupić się na jego bezpieczeństwie oraz wygodzie. Logicznie rzecz biorąc, większość rodziców, która dopiero rozpoczyna przygodę z przyczepkami, wychodzi z założenia, że im więcej udogodnień, tym lepiej. Tymczasem największe znaczenie mają nasze osobiste preferencje. Bardzo często tańsze modele mają coś, czego brakuje w tych z najwyższej półki, i oczywiście na odwrót. Nie ma przyczepki idealnej. Jedna ma nieprzemakalny dół, ale za to niezbyt pokaźny bagażnik, inną można przerobić na spacerówkę, wózek do biegania czy jazdy na rolkach i nartach, ale z kolei ma zbyt pionowe siedzisko i dziecko nie może wygodnie spać. Jedna ma amortyzatory, a inna nie.
Kiedy zdecydować się na amortyzatory?
Przede wszystkim amortyzatory są ułatwieniem, a nie wyposażeniem niezbędnym. Zdarzają się bowiem sytuacje, w których ani my, ani nasza pociecha nie odczujemy zbytnio ich działania. Jeśli lubimy podróżować po prostych, asfaltowych ścieżkach rowerowych lub używamy przyczepki w mieście, to amortyzacja będzie mniej istotna. Jeśli natomiast jesteśmy miłośnikami szutrowych dróg, leśnych ścieżek i nierówności, amortyzacja bardzo się przyda. Zapewni naszemu dziecku większy komfort podczas jazdy po wszelkich nierównościach.
Udogodnienie dla nas
Przyczepki wyposażone w amortyzatory to większy komfort nie tylko dla naszego dziecka, ale również dla nas. Możemy bez problemu podróżować po nierównościach bez znacznego zmniejszania prędkości. Oczywiście zachowajmy zdrowy rozsądek. Jeśli przyczepka nie ma amortyzatorów, dziury w podłożu zmuszą nas do wolniejszej jazdy.
Spokojny sen
Długie wycieczki rowerowe często bywają nużące dla małych dzieci. Doskonale wiemy, że drzemka podczas wypadów rowerowych zdarza się praktycznie każdemu małemu pasażerowi. W takim momencie amortyzatory pozwolą mu spokojnie odpocząć.
Amortyzacja amortyzacji nierówna
Coraz częściej znajdziemy na rynku przyczepki z amotyzatorami, które cenową znacząco odbiegają od tych droższych, markowych. Wiele osób, myśląc, że to świetna oferta, decyduje się na ich zakup. Niestety, są słabe jakościowo – amortyzatorem jest zwykła sprężyna znajdująca się w okolicach koła. Nie łudźmy się, nie są to produkty, które spełnią swoją funkcję nawet w łatwym terenie. W droższych modelach znajdziemy specjalne systemy amortyzujące dopasowujące się do wagi dziecka.
Najbardziej cenione przez rodziców są przyczepki z amortyzacją marki:
Burley D’lite,
Croozer Kid Plus,
Nordic Cab Urban,
Qeridoo,
Thule Cross.
Warto pamiętać
Wybierając przyczepkę rowerową, zwróćmy uwagę na rozmiar kół. Wielkość tego elementu ma wpływ na tłumienie wstrząsów na nierównościach. Pamiętajmy też o kontroli ciśnienia w oponach, co zagwarantuje naszemu dziecku jeszcze większy komfort jazdy. Sprawdźmy, czy można ustawić siedzenie w pozycji leżącej. Szczególną uwagę zwróćmy na rodzaj pasów bezpieczeństwa – najlepsze są pięciopunktowe – oraz na certyfikaty bezpieczeństwa. Jeśli poza jazdą na rowerze lubimy czasem pobiegać lub zwyczajnie pospacerować, pamiętajmy, że większość oferowanych na rynku modeli przyczepek można przekształcić w wózek do prowadzenia w trakcie joggingu.
Wybór konkretnego modelu przyczepki nie jest łatwy, zwłaszcza że nie jest to mały wydatek. Dlatego warto dobrze przemyśleć swoją decyzję. Jeśli podróżujemy po nierównościach, wybierzmy przyczepkę z amortyzatorami, w przypadku jazdy po mieście nie są one konieczne. Pamiętajmy, że nie zawsze najdroższe jest najlepsze. Możemy wybrać produkt w średniej cenie, jednak wystrzegajmy się modeli supertanich. W końcu w tym pojeździe będziemy wozić nasze księżniczki lub królewiczów. | Przyczepka rowerowa z amortyzacją czy bez? |
Czasami łapiemy bakcyla, fotografując smartfonem lub kompaktem. Czasami zaczynamy od zakupu lustrzanki, aby dopiero na dobrym sprzęcie zacząć naukę. Niezależnie od tego, co skłaniania nas do zakupu, warto, aby był to najlepszy możliwy wybór. Canon ma w swojej ofercie bardzo wiele interesujących modeli. Który będzie dobry na początek? Wybór pierwszej lustrzanki może powodować lekki zawrót głowy. Liczba dostępnych na rynku modeli jest naprawdę spora. Jest kilka parametrów i cech, którymi powinniśmy się kierować. Jest także kilka pytań, na które musimy sobie odpowiedzieć. Najważniejsze brzmi, do czego będziemy używać nowego sprzętu. Dzięki temu łatwiej określimy wymagane parametry.
Lustrzanki Canon
Canon jest jednym z dwóch największych i jednocześnie wiodących producentów lustrzanek. Jego oferta obejmuje kompaktowe aparaty cyfrowe, lustrzanki, aparaty bezlusterkowe, ale także na przykład drukarki. Sprzęty tego japońskiego producenta chwalone są za intuicyjną i wygodną obsługę. Wiele lat doświadczeń zapewnia ogromną wiedzę na temat potrzeb i możliwości współczesnej fotografii. Powoduje to również ogromną liczbę dobrej klasy korpusów, jak i obiektywów w portfolio.
Canon EOS 2000D
box:offerCarousel
To model z początku 2018 roku i jednocześnie następca zaledwie dwuletniego modelu EOS 1300D. Lustrzanka została zaopatrzona w 24 Mpix matrycę APS-C o zakresie czułości ISO 100 - 6400. Dzięki temu otrzymujemy jakość obrazu do tej pory niedostępną w tym segmencie. Canon EOS 2000D został wyposażony w moduł Wi-Fi oraz NFC, który służy do łączenia się z aplikacją mobilną. Ma także 3-calowy wyświetlacz LCD o rozdzielczości 920 tysięcy punktów. Autofocus działa szybko i celnie ustawia ostrość. Dla amatorów filmowania producent zadbał o tryb pozwalający na rejestrację filmów Full HD z prędkością 30 kl./s. Bateria wystarcza na wykonanie około 500 zdjęć. Może to być optymalny wybór pod względem ceny i możliwości dla każdego początkującego fotografa. Body można kupić poniżej 2000 zł.
Canon EOS 4000D
box:offerCarousel
Ten model, podobnie jak wspomniany wyżej, został zaprezentowany w pierwszym kwartale 2018 roku. Canon EOS 4000D jest ekonomiczniejszą i odrobinę mniej wymagającą wersją Canon EOS 2000D. Koszt zakupu jest około 200 zł niższy. To dobry wybór dla początkujących osób o niewielkim budżecie. Obie lustrzanki zostały wyposażone w matrycę APS-C, jednak ta wersja ma 18 Mpix. Zakres czułości oraz procesor są takie same. Znajdziemy tu także nieco mniejszy wyświetlacz o przekątnej 2,7 cala. W tej wersji nie ma modułu NFC, a jedynie Wi-Fi. Poza tymi różnicami te dwa modele są do siebie bardzo podobne. Oba aparaty mają wbudowany przewodnik po funkcjach, który ułatwia obsługę aparatu.
Canon EOS 750D
box:offerCarousel
Ta trzycyfrowa seria miała swój początek w 2003 roku. Canon EOS 750D to lekki i poręczny, a jednocześnie solidnie wykonany model pochodzący z 2015 roku. Ma 24 Mpix matrycę APS-C i procesor DIGIC 6. Uchylany, obracany i, co więcej, dotykowy wyświetlacz o wysokiej rozdzielczości zapewnia lepszy komfort pracy. Producent nie zapomniał także o systemach łączności Wi-Fi i NFC. Możliwości baterii nie są szczególnie imponujące. Pozwala na wykonanie około 440 zdjęć na jednym ładowaniu. Zdjęcia wyglądają bardzo dobrze aż do czułości ISO 3200. Lustrzanka rejestruje filmy w jakości Full HD z prędkościami 30, 25 i 24p. W cenie 2500 zł ciężko wymagać jeszcze więcej. Body można kupić w zestawie z obiektywem kitowym o uniwersalnym zakresie ogniskowych 18–55 mm f/3.5-5.6 IS STM.
Jakość w dobrej cenie
Pierwsza lustrzanka to świetny moment, aby uwolnić się od automatycznego trybu robienia zdjęć. To fantastyczna przygoda ze świadomą fotografią, która naprawdę wciąga. Warto, aby ten sprzęt, na początek, miał wbudowany GUIDE, czyli program do nauki obsługi aparatu. To pomoże pokonać trudności na starcie. Lustrzanki Canona dla początkujących często mają taki program. Ze względu na przystępne ceny nowych modeli są z pewnością godne uwagi. Znana światowa marka gwarantuje również wysoką jakość. | Lustrzanki Canona – popularne modele dla początkujących |
Kiszone cytryny dodadzą potrawom charakteru, dzięki intensywnemu smakowi i aromatowi sprawią, że dania staną się bardziej niekonwencjonalne. Cytrusy przygotowane w ten sposób idealnie nadają się do mięsnych i wegetariańskich gulaszy. Składniki:
8 cytryn
8 łyżeczek soli
woda
Krok po kroku:
Cytryny parzymy we wrzątku i dokładnie szorujemy. Następnie nacinamy i solimy. Zalewamy wodą i odstawiamy na minimum dwa tygodnie. Tak przygotowane cytryny to doskonały dodatek do tagine, curry i jagnięciny.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Kiszone cytryny |
Nawet najmłodsze damy wiedzą, że buty i torebki to nieodzowny element kobiecej garderoby. Z radością przemierzają więc domowe przedpokoje w szpilkach mamy i z torebką na ramieniu. Wśród torebek dla dziewczynek również panuje określona moda, dlatego przez zakupami sprawdź, jakie są obecnie na czasie. Torebki z postaciami z bajek
Najbardziej modne są oczywiście torebki z nadrukami ulubionych bajkowych bohaterów. Na topie są Księżniczki, Hello Kitty i Myszka Minnie. Modne są także torebeczki ze Świnką Peppą i z laleczkami Monster High.
Dominują modele w kolorach czerwieni i różu, ale dostępne są także te z czarnym, szarym, granatowym i białym tłem. W zależności od wieku dziecka i przeznaczenia torebki, należy wybrać odpowiedni fason. Dla małych księżniczek wystarczy okrągła torebeczka na chusteczki i spacerowe skarby, dla dziewczynek w wieku przedszkolnym dobrym wyborem będzie troszkę większa torebka z boczną kieszonką. Można w niej przenosić owoce czy wodę do przedszkola lub na wycieczki z grupą.
Torebka ze zwierzątkami
Może być zarówno ze zwierzątkiem, jak i sama je przypominać. Pierwsze modele mają nadrukowane pieski, kotki czy uwielbiane przez dziewczynki konie i jednorożce. Drugi rodzaj torebek to pluszak na pasku. Rozpina mu się zwykle grzbiet, w który można schować dziecięce akcesoria. Oba rodzaje torebek są bardzo modne i cały czas poszukiwane przez małe księżniczki. Torebki-pluszaki zwykle mają mniej miejsca w środku niż tradycyjne modele, ale nadrabiają to wyjątkowym wyglądem.
Pieski w torebkach
Ten rodzaj torebek przeznaczony jest dla miłośniczek pluszowych piesków. Przypominają transportery do przenoszenia małych zwierząt i tym w zasadzie są. Maskotki można oczywiście wyjąć lub obok nich włożyć niezbędne akcesoria małej damy.
Torebki silikonowe
Ich zaletą jest nie tylko pojemność, bo są większe niż np. torebki z pieskami, ale także wspaniałe, neonowe kolory. To absolutny hit, zwłaszcza na lato; z pewnością oczarują każdą księżniczkę. A ponieważ torebki te są modne również dla dorosłych, zarówno mama, jak i córka mogą nosić silikonowe torebki o różnych fasonach i kolorach.
Torebki filcowe
Wyróżnia je przede wszystkim oryginalność, bo są ręcznie robione. Wybór jest naprawdę duży, także wśród modeli dla dzieci. Oprócz kuferków, koszyczków, kopertówek i listonoszek możemy dostać także torebeczki z naszytą na klapie głową zwierzaka lub o kształcie zwierzaka. Do wyboru są małpki, słonie, koty i misie. Dla starszych dziewczynek dobrym pomysłem będzie zakup torebki w kolorze szarym z błękitnymi, pomarańczowymi lub różowymi motywami, np. naszytym wzorem czy kolorowym paskiem. Popularnością cieszą się także torebki z imieniem dziecka.
Plecaki-zwierzaki
Choć księżniczki częściej decydują się na torebki, to część z nich bez wątpienia zachwycą zwierzakowe plecaki. Wśród nich możemy dostać misie, małpki, żabki, pszczółki czy biedronki. Świetnie sprawdzą się zarówno na spacery, wycieczki, jak i na co dzień do przedszkola. Ponieważ są większe niż torebki, bez problemu pomieszczą nawet format A4, czyli rozmiar bloku rysunkowego. Sprawdzą się także jako plecaki do przenoszenia ubranek, np. na weekend do dziadków. Na dłuższą wycieczkę warto zaopatrzyć się w komplet: plecak i walizka na kółkach. Zarówno plecak, jak i walizka wyglądają podobnie, czyli np. mają odstające uszy słonia lub wzorowane są na kształt głowy małpki. | Torebki dla małych księżniczek |
Krótko o czytnikach e-booków polskiej marki. Czy urządzenia z logo inkBOOK są warte uwagi? Zapraszamy do obejrzenia video:
box:video
box:video
Zobacz również: Test czytnika InkBOOK Classic 2 – alternatywa dla Kindle Touch 8 | inkBOOK - polskie czytniki e-booków - video |
Jeżeli zapytamy kogoś o pierwsze skojarzenie z hasłem „koszula męska”, to jaką odpowiedź usłyszymy? Oczywiście – biała, elegancka, ładnie prezentująca się z garniturem. To jednak dość tradycyjny sposób myślenia. Koszule męskie to dzisiaj też element codziennego, casualowego stylu. Nie zawsze muszą kojarzyć się z ogólnie przyjętym, obowiązkowym strojem do pracy czy na proszony obiad do teściowej. Strój formalny będzie zawsze obowiązywał…
Garnitury i koszule nigdy z mody nie wyjdą i zawsze będą wymagane, czy to jako dress code w biurze, czy to na uroczystościach oficjalnych i rodzinnych. Tegoroczna jesień nie przynosi zasadniczych zmian jeśli chodzi o koszule eleganckie. Nadal najpopularniejszymi kolorami są biel, błękit i szary, a krój powinien być lekko dopasowany. Kołnierzyki do wyboru, te proste i te z guziczkami, mankiety na guziki i odszyte plisy. Ciągle niedocenione pozostają stójki, ale to z uwagi na fakt, że większość mężczyzn, ubierając się formalnie, nie czuje się dobrze bez krawata.
Troszkę inaczej powinna wyglądać koszula ślubna. Tu elegancja oznacza maksymalną prostotę. Kołnierzyk powinien być usztywniony, a guziczki są wręcz niedopuszczalne. Muszkę zakłada się do koszuli z krytą plisą, a krawat do koszuli z plisą gładką. No i mankiety, te powinny być łamane, zapinane na spinki.
… ale króluje casual
Koszule mniej formalne, czyli właśnie casualowe zdobywają coraz więcej zwolenników. Potrafią one łączyć zarówno luz, jak i elegancję. To właśnie tego typu ubrania pozwalają na podkreślenie indywidualizmu, a czasem nawet nonszalancji i, co też jest ich niewątpliwą zaletą, dają możliwość poczucia swobody w każdej sytuacji.
Jeśli chodzi o koszule w tym stylu, używane jako element garderoby blisko ciała, to jesiennym przebojem są te wykonane z materiału metodą printu. Ciekawe wzory, które są oferowane na rynku, mogą sprawić, że każda męska stylizacja będzie niepowtarzalna. Do pracy powinny mieć delikatny, niezbyt agresywny wzór, a kolory stonowane. Bardzo dobrze sprawdzi się nadruk tworzący regularny deseń z małych elementów, takich jak na przykład kropki czy kwadraciki. Koszule na inne okazje mogą mieć odważniejszy print. Modne są motywy kwiatowe i egzotyczne, przypominające może nie hawajski styl, ale wzory tkanin azteckich czy indiańskich. Kolorystyka jest właściwie dowolna. Ważne jednak jest, aby pasowała do pozostałych części garderoby. Jeśli wybieramy wielokolorową koszulę, to sweter, kurtka czy spodnie powinny być jednobarwne. Inaczej zamiast fajnego stylu casualowego osiągniemy coś w rodzaju tandety.
Koszula zamiast swetra
Minęły też czasy, kiedy koszula musiała być wpuszczona w spodnie, a na wierzch zakładano sweter lub marynarkę. Luźna koszula i T-shirt pod spód to jedna z najwygodniejszych i najmodniejszych, męskich stylizacji. Koszula może być wykonana z przeróżnych materiałów – od mięciutkiej flaneli, poprzez popularny denim, a skończywszy na wszystkich odmianach bawełny.
I tu podobnie materiał może być wykonany w technice printu. Jednak to nie jedyna forma tkaniny, którą panowie będą nosić jesienią. Absolutnym hitem są kratki.Małe, subtelne w jednakowej tonacji kolorystycznej, a także większe kraty, zarówno dwukolorowe, jak i wielobarwne. Luźne koszule w zestawieniu ze spodniami jeansowymi i sznurowanymi botkami to wygodny, codzienny strój.
Od wielu lat modne są też jeansowe koszule i to nie tylko te w odcieniach granatu czy niebieskiego. Doskonale prezentują się również w kolorze szarym lub czarnym. W połączeniu z białym T-shirtem i spodniami typu rurki tworzą klasyczny, zawsze modny i lubiany look. Tu jednak trzeba pamiętać o jednej, ale jakże istotnej zasadzie. Nigdy nie łączymy koszuli jeansowej i spodni w tym samym kolorze, bo stylizacja będzie po prostu w złym guście.
Koszule są bardzo istotnym elementem męskich stylizacji. W zależności od rodzaju nadają się na spotkania i uroczystości formalne lub stanowią wygodny i praktyczny element stroju casualowego. Strój oficjalny nigdy nie odzwierciedli charakteru człowieka. W swojej szafie warto więc mieć kilka różnych koszul typowo codziennych, stwarzających możliwość różnego zestawiania elementów stroju i tym samym wyrażania własnej osobowości. | Jesienne trendy – koszule męskie |
Nie dla każdej mamy powrót do formy po ciąży to łatwe zadanie. Jednym zajmuje ono kilka tygodni, innym kilka miesięcy, a jeszcze innym kilka lat. Wszystko tak naprawdę zależy od twojej motywacji, bo wymówek do wykonywania ćwiczeń – udowodnię ci – nie masz. Kiedy rozpocząć ćwiczenia?
Nie ma określonej kwarantanny po porodzie, w czasie której nie można ćwiczyć. Tak naprawdę już po około tygodniu od porodu siłami natury i około dwóch tygodni po cesarskim cięciu możesz zabrać się za lekkie ćwiczenia. Ich intensywność będziesz mogła zwiększyć po zakończeniu połogu, jeśli twój lekarz nie będzie miał żadnych zastrzeżeń. Ćwiczyć możesz w domu, na świeżym powietrzu lub wybrać się na fitness dla mam. Chodzi się na niego z dzieckiem, więc nie obawiaj się, że nie zdążysz na karmienie. Ćwicząc w domu, nie musisz czekać aż maluszek pójdzie spać. Ćwicz z nim!
Jak ćwiczyć z dzieckiem?
Rozłóż maluszkowi matę edukacyjną lub koc na podłodze. Obok niej rozłóż matę do ćwiczeń i rób przysiady. Za każdym razem uśmiechaj się, rób minki, wysyłaj buziaki lub mów coś maluszkowi. Jesteś dla niego atrakcją, bo jesteś, ruszasz się i coś się dzieje. To twój mały, osobisty trener, pod którego czujnym okiem ćwiczysz. Możesz także stanąć w rozkroku i robić skłony, dotykając palcami palce u stóp – przy okazji połaskocz lub podrap po brzuszku leżącego przed tobą brzdąca.
Gdy nabierzesz sił, przejdź do trudniejszych ćwiczeń. Uklęknij i połóż szkraba przed sobą główką w stronę twojej głowy. Rób pompki na kolanach tak, aby za każdym razem pocałować go w nosek. Ze starszym maluszkiem możesz ćwiczyć także brzuszki. Posadź go na swoim brzuchu, zegnij nogi i trzymając maluszka na wysokości bioder, podnoś się, aby dać mu całusa. W ten sam sposób możesz robić nożyce (unieś nogi i krzyżuj w powietrzu) oraz unoszenie nóg.
Połóż maluszka na kocu i sama połóż się obok niego. Rozłóż ręce na boki, zegnij prawą nogę w kolanie i próbuj dociągnąć ją do lewej ręki, nie odrywając prawej od podłoża. Zawiń smyka w chustę do noszenia dziecka, stań w rozkroku i przenoś ciężar ciała raz na jedną, raz na drugą nogę.
Dobrym pomysłem jest basen – zabierz maluszka na zajęcia dla niemowląt i sama również wskocz w strój kąpielowy. Korzystaj także z ładnej pogody – spacery, a nawet bieganie z wózkiem to ćwiczenia, które możesz robić z dzieckiem. Pamiętaj, aby do biegania mieć nie tylko odpowiednie buty i strój, ale przede wszystkim specjalny wózek do biegania. Gdy maluch podrośnie, zabierz go ze sobą na rower. Wystarczy odpowiedni fotelik lub przyczepka dziecięca.
Akcesoria do ćwiczeń dla mam
Jeśli nie tylko chcesz schudnąć, ale marzysz o pięknej sylwetce, to skorzystaj z pomocnych akcesoriów. Dużą popularnością cieszą się m.in.:
Piłka fitness – wysmukla sylwetkę i ma korzystne działanie przy problemach z kręgosłupem.
Skakanka – ujędrnia nogi i pomaga uzyskać płaski brzuch.
Hantle dla kobiet – wzmacniają ręce, modelują ramiona i kształtują prawidłową postawę.
Motylek do ud i ramion – wysmukla i ujędrnia uda oraz ramiona.
Twister – pomoże ci wyrzeźbić talię.
Guma do ćwiczeń – idealna do ćwiczeń rozciągających. Z jej pomocą wymodelujesz talię, plecy, uda i barki.
Hula-hoop – tradycyjne lub z wypustkami – ten gadżet również rozprawi się z tłuszczykiem na twoim brzuchu. Wypustki rozbijają go, dzięki czemu szybciej uzyskasz efekty.
Stepper – może być także w wersji mini, czyli sam przyrząd do nóg bez uchwytów na ręce. To właśnie on wyrzeźbi ci pośladki, dzięki czemu zmieścisz się nie tylko w dżinsy sprzed ciąży, ale i zaprezentujesz się w nich naprawdę nieziemsko.
Pamiętaj jednak, że aby uzyskać zadowalające efekty, musisz ćwiczyć regularnie. Ważne jest także zdrowe odżywianie. | Ćwicz razem z dzieckiem – przegląd ćwiczeń i akcesoriów |
Truskawki pnące, wiszące, zwisające – biją rekordy popularności w ciągu ostatnich lat, są rewelacyjnym rozwiązaniem na samodzielną i ekologiczną uprawę owoców. Dla osób nieposiadających własnego ogrodu, możliwość hodowli roślin owocowych na balkonie jest niezrównaną alternatywą. Truskawki zwisające – jakie są naprawdę?
Do uprawy balkonowej najlepiej nadają się truskawki powtarzające owocowanie. Są to odmiany o długich pędach i licznych rozłogach. Często nazywane są truskawkami zwisającymi lub pnącymi.
Atutem jest ich owocowanie – trwa ono od wiosny do jesieni, ponadto pięknie wyglądają „wypływające” pędy z owocami z wiszących donic. Odmian truskawek zwisających jest w sprzedaży coraz więcej. Najbardziej polecaną jest odmiana truskawki Albion – rośnie silnie, jest odporna na choroby, mróz, obficie owocuje, a jej walory smakowe są znakomite.
Godne polecenia są odmiany truskawek powtarzających owocowanie o smaku poziomkowym i tu prym wiedzie Ostaralub Vima Rina. Nie można nie wspomnieć o specjalnej odmianie z Ameryki Południowej, która była na wymarciu, a dzięki holenderskim ogrodnikom świat może podziwiać jej niepowtarzalny smak. Mowa tu oczywiście o truskawce, której owoce są białe, mają czerwone pestki i aromatyczny smak ananasa.
Pineberryi inne o białych owocach są najczęściej sadzone na balkonach i w ogrodach przydomowych dla najmłodszych. To odmiana uwielbiana przez dzieci, a w połączeniu z truskawką o czerwonej barwie owoców – tworzy niesamowity efekt. Choć kwiaty truskawek są koloru białego to można zakupić wyjątkowe truskawki o różowych, subtelnych kwiatach i słodkich owocach np. Pink Panda.
box:offerCarousel
Sadzonki truskawek zwisających frigo czy w doniczkach?
Myśląc o kupnie truskawek, możemy wybrać formę sadzonek. W sprzedaży truskawki zwisające są w pojemnikach jako pojedyncze sadzonki, które samodzielnie przesadzamy do większych doniczek czy też skrzynek, a także jako gotowy zestaw kilku sztuk w doniczce gotowej do powieszenia. Takie sadzonki sadzimy cały sezon od wczesnej wiosny, aż do pierwszych przymrozków i w tym czasie będą cały czas owocować.
Natomiast sadzonki frigo, czyli rośliny wykopywane jesienią i przechowywane w chłodni przez cały okres zimowy, do tej pory traktowane były tylko jako materiał do produkcji towarowej. Teraz mają coraz więcej zwolenników. Różnią się od sadzonek zielonych tym, że są wytrzymalsze, pierwszy zbiór następuje tygodni po posadzeniu, sadzone w wilgotnej i ciepłej glebie przyjmują się niemal w 100 procentach, sadzonki nie przechodzącą stresu związanego z przesadzaniem i utratą wody. I są bardzo tanie w porównaniu do truskawek „gotowych” w doniczkach, ponieważ tam płacimy za pojemnik, sadzonkę oraz ziemię. Minusem jest to, że dostępne w sprzedaży są od marca do końca czerwca.
Jak sadzimy truskawki zwisające?
Sadzonki truskawek sadzonych na balkonach i tarasach wymagają dość sporych i głębokich doniczek. Minimalna średnica to 25 cm, a rośliny sadzimy około 15 cm jedną od drugiej. Na dno doniczek bądź skrzynek wysypujemy żwir, który będzie naszą warstwą drenażową. Dobrze sprawdzi się też potłuczona ceramika lub keramzyt. Mając gotowy drenaż w pojemniku, wysypujemy żyzną glebę zasobną w próchnicę, lekko kwaśną – np. zwykłą ziemię ogrodniczą dostępną w każdym sklepie lub centrum ogrodniczym. Do niej możemy dodać trochę torfu, kompostu lub pisaku, aby ją rozluźnić.
Musimy pamiętać o tym, że sadzonka nie może być posadzona zbyt płytko, korzenie nie mogą być zawinięte (zbyt długi system korzeniowy można przyciąć) oraz nie może być zasypana rozeta liści lub zielone serce truskawki, czyli pąk liściowy u startujących z wegetacją sadzonek.
Zbyt głębokie posadzenie może spowodować gnicie liści i obumarcie rośliny. Na koniec możemy obłożyć sadzonki słomą, ma to na celu utrzymanie owocu w czystości oraz zachowaniu wilgotności w pojemniku. Następnie nasze nasadzone już rośliny stawiamy na miejscach słonecznych, gdyż w cieniu dużo gorzej owocują.
W uprawie balkonowej bardzo ważne jest nawożenie. Podczas częstego podlewania naszych truskawek wyjaławia się gleba i trzeba uzupełniać niedobory, najlepiej specjalnymi nawozami do truskawek lub roślin owocujących. Decydując się na sadzonki frigo, nawozimy je dopiero po 4 tygodniach od nasadzenia.
Truskawka zwisająca może być uprawiana dosłownie wszędzie i we wszystkim. Wystarczy trochę wyobraźni, a nie ograniczy nas nawet nieduży metraż naszego balkonu. Jako truskawka wisząca – w podwieszanych donicach, w skrzynkach, w starych i unikatowych przedmiotach, jak np. drewniana beczka, poprzez wydrążenia otworów na całej jej powierzchni. Natomiast jako truskawka pnąca – w skrzynkach podwiązana do podpór, kratek czy drabinek, przy balustradach.
Jesień – i co dalej z truskawką zwisającą?
Późną jesienią truskawki w doniczkach czy skrzynkach chowamy w miejsce chłodne, suche i najlepiej ciemne. W przypadku gdy nie mamy takiego miejsca, donicę z naszymi sadzonkami wkładamy do skrzyni, kosza lub innej większej doniczki. W wolną przestrzeń, która powstała, upychamy papier, karton lub suche liście dla izolacji. Ponadto zabezpieczone truskawki zwisające stawiamy na desce lub korku i owijamy całość jutą.
Podsumowanie – czy warto posadzić truskawkę zwisającą na balkonie?
Jeszcze kilka lat temu, aby mieć truskawki (nie będąc posiadaczem ogrodu) trzeba było wybrać na zakupy do pobliskiego sklepu spożywczego lub mieć kogoś znajomego z działką rekreacyjną. Teraz możemy swobodnie przebierać w dostępnych odmianach truskawek zwisających i uprawiać je samodzielnie na balkonie lub tarasie. | Truskawki zwisające – słodka ozdoba Twojego balkonu |
Za niedługo już majówka, czyli idealny czas na krótki wyjazd, by odetchnąć i rozkoszować się słońcem i swobodą. Nie wiesz, jakie ubrania wziąć ze sobą na majówkowy wyjazd? Daj się zainspirować i zobacz, jak połączyć funkcjonalność z modnym trendami. Smart casual z szortami
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
Majowy weekend to już prawie lato, a nic nie kojarzy się z latem tak dobrze, jak krótkie spodnie. Szorty, zwane też bermudami, dostępne są w ogromnej ilości wariantów. Jeśli odkryłeś, że nie masz ich w szafie, postaw na klasykę i wypróbuj szary, bawełniany fason i dobierz do niego błękitną, lnianą koszulę oraz beżowe mokasyny żeglarskie. Nie zapomnij, oczywiście, o okularach przeciwsłonecznych, plecionym pasku czy stylowych rzemykach na nadgarstku. Te ostatnie wprowadzą trochę koloru i szorstkiej faktury. Wszystkie te elementy nadadzą twojej stylizacji iście wakacyjny charakter, a tak właśnie chciałeś się poczuć, prawda?
Pasy, paski, paseczki
Ze słońcem i wypoczynkiem nierozerwalnie kojarzy się plaża, a jak plaża, to koniecznie pasy! Mogą być na t-shircie, koszuli czy nawet spodniach, nieważne. Wzory w pasy marynistyczne to świetny sposób na dodanie stylizacji morsko-letniego charakteru. Co powiesz na biało-granatowy t-shirt w drobne paski, a do tego beżowe chinosy i białe sneakersy? Lekkość, prostota i radość życia w jednym. Dla wakacyjnego charakteru, dorzuć jeszcze słomiany kapelusz, okulary przeciwsłoneczne i płócienną torbę na książkę czy coś do picia.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin)
Majówka w joggerach
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
Odzież sportowa doskonale nadaje się na wypady za miasto. Ubrania, takie jak spodnie joggery czy sportowe buty, są bardzo wygodne, a do tego mają w sobie to coś, czego potrzeba stylizacji „po godzinach” – swobodę i luz. Aż chce się w nich aktywnie spędzać czas! Oliwkowe joggery, a do nich czarne sneakersy i również czarny t-shirt z nadrukiem – oto kolejny pomysł na stylizację, który możesz wykorzystać w wolnym czasie. Majówka w wydaniu streetwearowym – skusisz się?
box:offerCarousel
W stylu preppy
Jeżeli lubisz lekkie i eleganckie stylizacje preppy, ale nie wiesz jak „sprzedać” ten styl w stylizacji na majówkę, to postaw na len. Lniane ubrania dobrze sprawdzają się w ciepłe dni ze względu na swoją przewiewność, a unikatowy charakter tego materiału powoduje, że nie będziesz musiał zbytnio się martwić o ich prasowanie. Nie bój się odważnych kolorów i wybierz granatowe spodnie z lnu, a do tego białą koszulę z kołnierzykiem button down oraz brązowe mokasyny żeglarskie lub espadryle. Swoją stylizację wykończ plecionym paskiem, brązowym zegarkiem, a także sweterkiem zarzuconym nonszalancko na plecy. Szykowny i niezobowiązujący look na majówkę gotowy!
box:imagePins
box:pin)
W koszuli z krótkim rękawem
box:offerCarousel
Przez wielu wyśmiewana, jednak powoli wraca do łask w modzie letniej. Oczywiście mowa tu o hawajskiej koszuli z krótkim rękawem! Skusisz się? Być może wydaje się nieco kiczowata, ale taki kolorowy, plażowy wzór na pewno nie zaszkodzi mężczyźnie z poczuciem humoru i pewnością siebie. W swojej majówkowej stylizacji pozwól jej grać pierwszoplanową rolę i załóż proste błękitne dżinsy i wygodną parę trampek typu slip-on. Na spacery po sopockim molo taki zestaw z przymrużeniem oka będzie idealny!
Kompletując garderobę na długi majowy weekend, skup się na wygodzie i ubraniach, w których dobrze się czujesz – najważniejszy jest komfort ruchu i luz, jaki dają niektóre stylizacje. W końcu majówka to czas relaksu, a nie rewia mody! | 5 luźnych stylizacji na majówkę dla niego |
Co roku Państwowa Straż Pożarna podaje tragiczne dane na temat ofiar zatrucia tlenkiem węgla. Wiele z tych tragedii można było uniknąć, gdyby w domach znajdowały się takie urządzenia jak czujniki czadu. Z raportu Państwowej Straży Pożarnej można się dowiedzieć, że w poprzednim sezonie grzewczym od 1 września 2014 roku do 14 stycznia 2015 roku 37 ofiar zaczadzenia zmarło, a 1054 osoby znalazły się w szpitalu. Jednocześnie PSP alarmuje, że wielu Polaków nie traktuje poważnie zagrożenia ze strony tlenku węgla, stąd te tragiczne statystyki. Kolejny sezon grzewczy właśnie trwa i dlatego warto zadbać o bezpieczeństwo własne i wszystkich domowników. Nie musi to być wcale związane z dużymi kosztami. Obok utrzymywania urządzeń grzewczych, a także kominów i przewodów wentylacyjnych w należytym stanie, warto także pomyśleć o zaopatrzeniu się w czujnik czadu.
Czujnik czadu – jak wybierać, gdzie montować?
Czujniki takie przystosowane są do wykrywania obecności tlenku węgla w powietrzu i opierają się najczęściej na półprzewodnikach. Zasada ich działania nie jest skomplikowana. Pod wpływem określonego stężenia tlenku węgla półprzewodnik zmienia swoje właściwości jeśli chodzi o przewodzenie prądu, a wtedy włącza się alarm. Najlepsze czujniki potrafią wykrywać bardzo małe stężenie tlenku węgla, jeśli utrzymuje się ono w pomieszczeniu przez dłuższy czas.
Wybierając detektor czadu, należy przede wszystkim sprawdzić, czy posiada on certyfikat oznaczający, że czujnik spełnia wymagania normy PN – EN 50291. Nie bez znaczenia jest także natężenie hałasu podczas alarmu. Najlepiej, jeśli będzie to poziom w zakresie od 80 dB do 90 dB, co gwarantuje, że domownicy zostaną skutecznie poinformowani o zagrożeniu nawet podczas twardego snu. Najlepszym rozwiązaniem jest również wybranie zasilania sieciowo-bateryjnego detektora. To gwarantuje, że nawet przy przerwie dostawy energii elektrycznej (np. z powodu awarii) czujnik nadal monitoruje powietrze. Samo zasilanie sieciowe nie zawsze zapewnia nieprzerwane działanie. Podobnie jest z bateriami. Na szczęście w tym ostatnim przypadku wiele czujników z wyprzedzeniem alarmuje o znacznym zużyciu ogniw i można je odpowiednio wcześnie wymienić.
Detektory czadu do 100 zł
Wśród modeli do 100 złwarto zwrócić uwagę na ORNO OR-DC-610 z wyświetlaczem LCD. Czujnik jest zasilany bateriami (z sygnalizacją ich rozładowania), a także posiada przycisk do testowania alarmu. Ten ostatni jest sygnalizowany dźwiękiem o natężeniu 85 dB. Producent określa żywotność sensora na 7 lat, a gdy zbliża się koniec terminu użytkowania, to również jest to sygnalizowane przez detektor. Czujnik posiada certyfikat wydany przez TÜV RHEINLAND POLSKA. Pomiar stężenia tlenku węgla dokonywany jest w zakresie od 30 ppm do 999 ppm. Ciekawą funkcją jest zapamiętywanie ostatniego poziomu stężenia czadu, które spowodowało włączenie się alarmu.
Nieco krótszą żywotnością, bo 5-letnią, charakteryzuje się model Maclean MCE81, jednak posiada on różne zaawansowane funkcje. Należy do nich między innymi antyzagłuszanie, testowanie urządzenia oraz jego ręczne zerowanie, a także zapamiętywanie stężeń tlenku węgla w pomieszczeniu. Dodatkowo emitowane są rozmaite alarmy dla różnego poziomu stężenia CO. Czujnik posiada także układ, który dodatkowo wzmacnia sygnał ostrzegawczy, gdy detektor ulegnie uszkodzeniu. MCE81 zasilany jest dwoma bateriami AAA i wykrywa stężenia tlenku węgla nawet od 30 ppm do powyżej 300 ppm. Głośność alarmu to 85 dB. Czujnik posiada certyfikaty EN 50291:2001, EN 50291-1:2010+A1:2012.
Warto również zwrócić uwagę na detektor KIDDE 7DCO, którego żywotność to 10 lat. Model ten posiada zasilanie sieciowo-bateryjne (trzy baterie AA). Czujnik otrzymał nie tylko certyfikat według normy PN-EN 50291-1:2010, ale również zgodnie z normą PN-EN50291-2:2010. Oznacza to, że detektor ten można montować także w przyczepach kempingowych oraz na łodziach. Wyświetlacz LCD pokazuje stężenie w zakresie od 0 do 999 ppm, a natężenie sygnału alarmowego to 85 dB. Detektor informuje również o wszelkich usterkach, końcu okresu użytkowania oraz o niskim stanie baterii.
Czujnik czadu należy do tych urządzeń, które niezbędne są wszędzie tam, gdzie może wystąpić zagrożenie zatruciem tlenkiem węgla, a szczególnie, gdy w domu źródłem ciepła jest piec. To małe urządzenie można z powodzeniem zakupić nawet za mniej niż 100 zł, a może ono uratować ludzkie życie. | Czujnik czadu do 100 zł |
W wielu polskich osiedlach zimą nie trzeba włączać budzika. Sąsiedzi uruchamiający swoje samochody, skrobiący szyby i przegazowujący silniki będą od niego skuteczniejsi. Są jednak metody, które pozwolą nam dłużej pospać i nie tracić czasu na poranne przywracanie auta do stanu używalności. Mata na szybę
Podstawowym problemem, z jakim styka się każdy kierowca, są zamarznięte szyby. Najłatwiej sobie z tym poradzić, kupując specjalną osłonę, matę na szybę. Odpowiednio założona zapobiega zamarzaniu wody i śniegu na jej powierzchni. Taki sprzęt kosztuje kilka–kilkanaście złotych, ale trzeba pamiętać, że tuż przed zimą i w trakcie jej pierwszego ataku ceny rosną. Na rynku są dwa typy mat – stosowane latem do ochrony przed palącymi promieniami słońca, na ogół pokryte srebrną tkaniną, oraz maty ciemne, określane jako przeciwszronowe. Z doświadczeń wielu użytkowników wynika, że maty „letnie” sprawdzają się również zimą pod warunkiem, że są wykonane z tkanin syntetycznych i odporne na wilgoć. Mata ma jedną wadę – przyczepia się ją na zewnątrz auta na gumki, więc może łatwo paść ofiarą złodzieja, wandala czy nawet silnego wiatru. Jeśli docenimy zalety maty, możemy od razu kupić kilka sztuk i zaoszczędzić na przesyłce.
Skrobaczki
Jeśli nie mamy maty, bądźmy przygotowani na skrobanie szyb. Pamiętajmy jednak, że szyby tego nie lubią, starajmy się więc unikać rysowania ich. Skrobaczki są dostępne w setkach wzorów, kolorów i w różnych stylach. Szczególną popularność zdobyły modele połączone z rękawiczką, dzięki której, po pierwsze, jest nam ciepło, po drugie, śnieg nie wpada nam do rękawa i nie moczymy nim ręki ani rękawiczki.
Hitem kilku ostatnich sezonów są skrobaczki mosiężne. Może się wydawać, że jeżdżenie w te i wewte metalowym ostrzem po szybie własnego samochodu jest pomysłem niezbyt mądrym, ale to działa. Pomysł prawdopodobnie narodził się w Skandynawii, a tam na śniegu się znają jak mało kto. Skrobaczki z mosiądzu kosztują nieco więcej, niż zwykłe, plastikowe – jest to raczej kilkadziesiąt złotych, niż kilka czy kilkanaście, ale ponoć są to dobrze wydane pieniądze.
Dobrym patentem jest też wożenie w aucie zwykłej, taniej szufelki ze zmiotką. Doskonale przydaje się to właśnie zimą. Zmiotka pozwala na szybkie usunięcie cienkiej warstwy śniegu z całego samochodu, szufelka zaś – na zdjęcie grubszej warstwy z dachu bez zrzucania jej na siebie.
Kable rozruchowe
Kable zajmują trochę miejsca, ale ich posiadanie bardzo się opłaca. Jeśli zapomnimy wyłączyć światła czy zostawimy światełko w kabinie, akumulator padnie na mrozie. Do rozruchu potrzebny jest jeszcze sąsiad ze sprawnym samochodem. Kupując kable, wybierajmy te w średniej cenie – powiedzmy, że za 40–70 zł. Najtańsze często wystarczają na raz. Wybierajmy też stosunkowo długie, bo na ciasnym parkingu nieraz nie ma jak zetknąć się z sąsiadem maska w maskę.
Odmrażacz
Warto mieć przynajmniej dwa odmrażacze, jeden do zamków, drugi do szyb. Lepiej ich nie używać, ale różnie w życiu bywa. Do zamka zawsze może się dostać wilgoć i go unieruchomić. Pamiętajmy, by po użyciu odmrażacza zamek nasmarować, bo to substancja dość agresywna i przyśpiesza zużycie mechanizmu. Szyby czasem zamarzną na kamień, szczególnie jeśli się dostaną pod marznący deszcz. Zamiast skrobaczki skuteczniejszy byłby kilof, lepiej jednak spryskać to wszystko chemią i poczekać, aż się rozpuści. Pamiętajmy też, że odmrażacze lepiej trzymać w domu. Ten do zamków na nic się zda, jeśli będzie w samochodzie, którego nie możemy otworzyć. Ten do szyb z kolei zadziała skuteczniej, jeśli przenocuje w domu – będzie miał wyższą temperaturę. | Mróz o poranku - przydatne akcesoria samochodowe |
Sukces różnych programów na kanale YouTube coraz częściej przekłada się na możliwość docierania do odbiorców na inne sposoby – niektórzy przechodzą do telewizji, ale czy da się przełożyć język popularnych filmów na książkę? Sukces pierwszej części „Historii bez cenzury” pokazuje, że to możliwe. Wojciech Drewniak firmuje już drugiej książce z tej serii, tym razem z podtytułem „Polskie koksy”. Skąd się biorą najwięksi twardziele?
To pytanie stało się punktem wyjścia w doborze kolejnych bohaterów z polskiej historii, których próbuje przybliżyć nam autor. W pierwszej części mieliśmy władców, a teraz postacie, których odwaga np. na polu bitwy zasługuje na pamięć i uznanie. Jednakże nawet jeżeli nazwiska Stanisława Żółkiewskiego, Stefana Czarnieckiego, Tadeusza Kościuszki czy Henryka „Hubala” Dobrzańskiego nie są nam obce, to niewiele pewnie potrafimy opowiedzieć o ich wyczynach. I tu właśnie z pomocą przychodzi cykl filmików i książek Wojciecha Drewniaka: mają w uproszczonej, skrótowej formie dostarczyć takich informacji, i to w sposób, który sprawia, że łatwo się je zapamiętuje.
Bawić i zainteresować
Trudno oczywiście traktować „Historię bez cenzury 2. Polskie koksy” jako podręcznik, ale myślę, że pewną rolę edukacyjną może spełniać. W jaki sposób? Młodzi ludzie (a do nich przede wszystkim kierowany jest ten projekt) najczęściej nie lubią historii, kojarzy im się ona z nudnym wkuwaniem dat i nazwisk, natomiast niewiele znajdują tam rzeczy interesujących dla siebie. I oto pojawia się ktoś, kto mówi im bardzo swobodnym językiem o sławnych postaciach historycznych w zupełnie inny sposób – opowiada o kasie, walce o władzę (czasem o kobiety), żądzach, dziwactwach, nałogach, podbojach (również łóżkowych) itp., czyli o tym, czego najczęściej w podręcznikach nie znajdziemy. Znajdzie się również miejsce na największe osiągnięcia i czyny, zwykle jednak opisano je w sposób lekki, anegdotyczny, tak aby przede wszystkim zaciekawiać.
Niekoniecznie poważnie, ale w tym wszystkim jest historia
Zamiast źródeł i przypisów w „Historii bez cenzury 2. Polskie koksy” znajdziecie raczej dość kontrowersyjne skróty myślowe i określenia, jakie pewnie żadnemu nauczycielowi nie przyszłyby do głowy, ale właśnie ten sposób opowiadania o historii przyniósł autorowi popularność. Kto zainteresuje się jakąś postacią, miejmy nadzieję, że sięgnie po inne, poważniejsze publikacje. A jeżeli nie? Trudno. Może jednak choć trochę zostanie mu w głowie. Pewnie nie wszystkim będzie odpowiadał styl, w jakim jest to napisane, ale dla młodych ludzi, szczególnie dla tych, którzy mówią, że historia jest nudna, to pozycja warta polecenia.
Dostajemy jedenaście postaci, ale dodajmy, że jedną zwierzęcą, a każdy rozdział stanowi streszczenie prawie całego życiorysu danego bohatera. Czytamy o koksach, czyli postaciach nieprzeciętnych, budzących podziw swą tężyzną ciała bądź umysłu, która to cecha wprawiała wrogów w panikę i wściekłość, a wszystkim rodakom dawała powód do dumy. Łączyła ich miłość do ojczyzny, poświęcenie, odwaga, należy się im więc pamięć i szacunek. Nawet jeżeli opowiadamy o nich w trochę uproszczony sposób, młodzieżowym językiem.
Źródło okładki: wydawnictwoznak.pl | „Historia bez cenzury 2. Polskie koksy” Wojciech Drewniak – recenzja |
W szafie każdego małego dżentelmena powinna się znaleźć przynajmniej jedna elegancka koszula, w której będzie mógł wystąpić podczas wszelkich rodzinnych wydarzeń i przedszkolnych lub szkolnych uroczystości. Podpowiadamy, jaki model wybrać, na co zwrócić uwagę i jak dokonać satysfakcjonującego zakupu bez rujnowania domowego budżetu. Nawet najmłodsze dzieci towarzyszą rodzicom podczas rozmaitych wyjść, przyjęć i wizyt. Maluchy uczestniczą w imprezach rodzinnych, ślubach i spotkaniach towarzyskich. Jeśli rodzice ubierają się wówczas elegancko, chcieliby, aby tak samo wyglądało ich dziecko. Naprzeciw tym oczekiwaniom wychodzą producenci ubranek, oferujący bogaty wybór wyjściowych kreacji. Ich najważniejszym elementem dla chłopców jest oczywiście elegancka koszula, która stanowi podstawę stylizacji. Znajdziemy ją w wielu wzorach i wersjach, dzięki czemu z pewnością dobierzemy taką, która sprosta naszym wymaganiom i będzie odpowiednia dla naszej pociechy.
Nieśmiertelna klasyka
Oczywiście najpopularniejsza koszula wizytowa jest śnieżnobiała, zapinana na rząd jasnych guzików i wyposażona w długie rękawy z mankietami oraz elegancki, usztywniany kołnierzyk. Taki model będzie idealny podczas wyjątkowych uroczystości i wspaniale wypadnie w zestawieniu z granatowymi spodniami i marynarką. Biała koszula sprawia, że jej posiadacz czuje się wyjątkowo, dostojnie i stylowo. Pamiętajmy jednak, że musi być zawsze idealnie czysta, dlatego jest rozwiązaniem dla starszych chłopców. Dla maluchów, którym często zdarza się jeszcze umazać ubranie podczas jedzenia lub picia, koniecznie trzeba zabrać zapasową lub zdecydować się na którąś z kolorowych.
Cała paleta barw
Przygotowując dziecięcą elegancką stylizację, możemy również zrezygnować z klasycznej bieli i zastąpić ją inną gładką koszulą w wybranej barwie. Do wyboru mamy całą paletę kolorystyczną. Ogromną zaletą barwnych koszul jest ich uniwersalność. Świetnie prezentują się w wersji eleganckiej, w zestawieniu z marynarką lub garniturem, ale także na co dzień, do jeansów i rozpinanego swetra. Podobnie jest z koszulami w dyskretne wzory – prążki, kratkę lub kropeczki. Subtelne zdobienia sprawiają, że koszula wygląda bardziej interesująco, jednak są na tyle delikatne, że nie odbierają jej eleganckiego, wizytowego charakteru.
Przełamanie monotonii
Nawet decydując się na koszulę monochromatyczną, nie jesteśmy skazani na jeden kolor. Możemy wybrać model ze wstawkami– jednobarwny, przeważnie biały, jasnoszary lub błękitny, przełamany elementami wzorzystymi, takimi jak kołnierzyk czy naszyta kieszonka. Są również wersje z bardziej dyskretnymi zdobieniami, w których mankiety i kołnierzyk zostały obszyte wzorzystym materiałem od wewnątrz, więc wzór jest widoczny jedynie po ich odwinięciu. Bardzo efektownie prezentują się również koszule z paskiem kontrastowej tkaniny pod rzędem guzików.
Dla najmłodszych elegantów
Nawet niemowlaki podczas oficjalnych wyjść mogą wyglądać modnie i stylowo. Specjalnie dla najmłodszych szyje się wygodne koszule-body. Takie zestawienie pozwala zachować wszystkie cechy wyjściowej koszuli – stylowy kołnierzyk, długie lub podwinięte rękawy oraz guziki, jednak body dodaje jej wygody. Dzięki zapięciom w kroku taka koszula nawet podczas ciągłego ruchu, raczkowania czy drzemki nie wysunie się ze spodenek, a maluszek cały czas będzie wyglądał nienagannie.
Szeroki wybór dziecięcych koszul pozwoli nam nabyć model odpowiedni do rodzaju imprezy, a także do preferencji kolorystycznych, wieku i charakteru naszej pociechy. Ten element garderoby podkreśli rangę wydarzenia i sprawi, że nasze dziecko poczuje się elegancko, schludnie i wyjątkowo. Umiejętne zestawienie koszuli z pozostałymi częściami garderoby i stylowymi dodatkami zapewni mu niepowtarzalny wygląd i pozwoli stworzyć klasyczną, lecz również świeżą i lekką stylizację na każdą uroczystość. | Chłopięca koszula wizytowa |
CB-Radio to nieodzowny element kabiny praktycznie każdego zawodowego kierowcy. Dzięki temu urządzeniu możemy porozumieć się z innymi użytkownikami drogi w promieniu nawet kilkunastu kilometrów i zapytać np. o sytuację na trasie lub ewentualną obecność patroli policyjnych. W niniejszym poradniku postaram się doradzić, jakie CB-Radio wybrać, jeśli mamy do wydania na ten cel aż 700 zł. PRESIDENT HARRY III ASC
Jednym z najpopularniejszych sprzedawanych na Allegro urządzeń tego typu w cenie do 700 zł jest model PRESIDENT HARRY III. Radio jest bardzo zaawansowanym sprzętem oferującym m.in. takie funkcje, jak ASC (automatyczna blokada szumów), RF-Gain (regulowana czułość odbiornika), możliwość zmiany kanałów za pomocą mikrofonu, VOX (aktywowanie nadawania głosem), VOX SET (regulacja czułości VOX), HI-CUT (redukcja wysokich tonów), NB (filtr przeciwzakłóceniowy), ROGER (sygnał zakończenia nadawania) oraz SCAN (skanowanie kanałów).
W kwestii parametrów technicznych mamy tu czułość 0,5 uV – 113 dBm (AM/FM) przy SINAD 20 dB, zakres częstotliwości 26,960–27,405 MHz, 40 kanałów AM/FM oraz 4 W moc wyjściową. Co z ceną? HARRY III jest sprzedawany w przeróżnych zestawach. Samo CB-Radio można kupić za ok. 530 zł, jeśli zdecydujemy się na zestaw z anteną – cena wzrośnie nawet do 700 zł.
YOSAN CB-250
Ten model spodoba się przede wszystkim osobom, które na przednim panelu samochodu mają raczej niewiele miejsca na instalację CB-Radia. YOSAN CB-250 to zaawansowane radio, którego wszelkie manipulatory i wyświetlacz LCD zostały umieszczone w mikrofonie. Urządzenie główne, posiadające większość komponentów elektronicznych, ma postać skrzynki, którą z powodzeniem można umieścić np. pod fotelem kierowcy.
Jeśli chodzi o funkcje, mamy tu automatyczną blokadę szumów ASQ, podwójny filtr przeciwzakłóceniowy oraz regulację czułości odbiornika przez przycisk DX. Co ze specyfikacją? Radio pracuje w zakresie częstotliwości od 26,900 do 27,400 MHz, z modulacją AM/FM, natomiast maksymalna czułość wynosi -120 dBm AM oraz -121 dBm FM (przy 12 dB SINAD).
Jeśli chodzi o moc nadajnika, mamy tu standardowe 4 W. Dla wielu osób ważną informacją jest fakt, że w zestawie producent dodaje przedłużacz mikrofonu o długości 200 cm, który w wielu sytuacjach może być wyjątkowo przydatny. Cena YOSAN CB-250 to ok. 450 zł. Zestawy sprzedawane wraz z anteną są oczywiście nieco droższe.
PRESIDENT JOHNNY III ASC
Kolejnym wartym polecenia radiem CB w cenie nieprzekraczającej 700 zł jest PRESIDENT JOHNNY III ASC. Z dostępnych w nim funkcji warto wspomnieć o ASC, Hi-CUT, RF-Gain oraz ANL. Decydując się na ten model, koniecznie należy zwrócić uwagę na fakt, że posiada on tylko jedną modulację – AM. Jest tu również SCAN, VOX, a także ROGER (wszystkie funkcje zostały wyjaśnione podczas przybliżania pierwszego w tym zestawieniu radia).
W kwestii parametrów – mamy tu moc nadawania 4 W, zakres częstotliwości pracy od 26,960 do 27,400 MHz oraz czułość 0,5 uV – 113 dBm przy 20 dB SINAD. Co z ceną? PRESIDENT JOHNNY III ASC w wersji bez anteny jest do kupienia za ok. 450 zł. Jeśli zdecydujemy się na wariant z anteną, przyjdzie nam zapłacić ok. 700 zł.
COBRA 75 ST EU
Jeśli – podobnie jak w przypadku YOSAN CB-250 – zależy wam na dyskretnym montażu CB-Radia w samochodzie, to warto rozważyć zakup modelu COBRA 75 ST EU. Wszelkie manipulatory i wyświetlacz LCD zostały tu umieszczone na mikrofonie, natomiast urządzenie główne (czarną skrzynkę) można bez problemu schować, np. pod fotelem. Nie należy się przy tym martwić o długość kabla między mikrofonem a radiem, który po rozciągnięciu mierzy aż 3 metry.
Z ważniejszych funkcji warto tu wspomnieć o Sound Tracker, która pozwala podbić sygnał użyteczny, poprawiając tym samym stosunek komunikatu do szumu. Jak prezentuje się specyfikacja tego CB-Radia? Czułość to 0,5 uV przy 20 dB SINAD, częstotliwość pracy mieści się w przedziale 26,965–27,405 MHz, natomiast modulacja obejmuje zarówno fale AM, jak i FM. Moc nadajnika to standardowe 4 W. Jeśli chodzi o cenę, to jest ona dość przystępna, ponieważ samo radio kupimy już za ok. 450 zł, natomiast z anteną – za ok. 550 zł. | CB-Radio do 700 zł – polecane modele |
Mars wrócił do łask. Popkultura, idąc w ślad za nauką, przez dłuższy czas nie interesowała się najbliższą obcą planetą, ale w ostatnich latach się to zmieniło. O misji na Marsa mówi się coraz częściej i poważniej, zespoły badawcze przygotowują się już nie do samego lotu, ale nawet do późniejszego osadnictwa, a masowa wyobraźnia pobudzana jest również kolejnymi powieściami, serialami i filmami, takimi jak popularny „Marsjanin”, które również traktują o Czerwonej Planecie. Twórcy „Far Cry 5” postanowili dołączyć do tego grona marsjańskich produkcji za pomocą dodatku i… pomysł mieli dobry. Zawiodło jednak wykonanie.
Futurystyczna wizja
„Far Cry 5: Lost on Mars” wygląda dobrze. Tego nie można tej produkcji odmówić. Mars, na którym lądujemy w nieco nietypowy i bardzo wymagający zawieszenia niewiary sposób, prezentuje się jednocześnie tak, jak powinien – jako rdzawe pustkowie, a także tętniąca życiem, obcym, wrogim życiem, i pełna fantastycznych struktur, planeta. Duże wrażenie robią zwłaszcza projekty budowli, bardzo mocno futurystyczne, miejscami przywodzące na myśl to, co fani gier science fiction mogli zobaczyć na przykład w grach z serii „Mass Effect”.
Niestety, choć scenerie są przyjemne, a budowle fascynujące, to wizja stojąca za projektem Obcych, do których przyjdzie nam strzelać, i to dużo strzelać, jest… banalna. I wtórna. To robale. Jak w „Starship Troopers”. Albo jak w niezliczonych innych grach, filmach i książkach. Nie wyglądają ciekawie, zachowują się schematycznie i na dodatek jest ich jednocześnie za dużo i za mało.
Gadająca głowa
Wrogów jest za dużo dlatego, że trudno jest ich ubić. Są opancerzeni i jeśli nie uda się trafić od góry w ich czuły punkt, szybując w rzadkim marsjańskim powietrzu za pomocą antygrawitacyjnej uprzęży, to trzeba się naprawdę zdrowo i mało wymyślnie nastrzelać. Gdyby było ich więcej, dużo więcej, ale zabijałoby się ich łatwiej i szybciej, to rozgrywka zyskałaby na wyrazistości i emocjach, bo takie samotne stawianie czoła hordzie wrogów zawsze przyspiesza bicie serca.
Technicznie rzecz biorąc, nie jesteśmy tu jednak sami. Jest z nami Hurk, jedna z bardziej zabawnych postaci z „Far Cry 5”, w „Lost on Mars” pozbawiona… ciała. Hurk jest latającą, gadającą głową. Bardzo dużo gadającą. I jest to zabawne… przez jakiś czas. Nieustanna humorystyczna nawijka Hurka, niestety, prędzej czy później staje się raczej męcząca niż odświeżająca, zwłaszcza że interakcje z nim, o ile można tu mówić o interakcjach, są tak naprawdę jedynymi, na jakie możemy liczyć w „Lost on Mars”. Możliwe, że producenci chcieli zrobić drugiego Wheatleya z „Portal 2”, zabawnego towarzysza umilającego kolejne wyzwania, ale nie można powiedzieć, że im się to udało.
Czerwone pustkowie
„Far Cry 5: Lost on Mars” nie byłby kiepską grą, nawet z uciążliwym Hurkiem i pozbawionymi polotu projektami wrogów, gdyby sama rozgrywka była przemyślana, urozmaicona i ciekawa. Szkoda, że nie jest. Twórcy powrócili do krytykowanej we wcześniejszych „Far Cry” koncepcji wspinania się na wieże w celu odblokowania kolejnych zadań. To był zły pomysł. Wieże wyglądają inaczej, okolica też nie przypomina tych znanych, ale to nie wystarczy. To jest ta sama męcząca, nudna rozgrywka, którą fani serii już dobrze znają. I której nie lubią. A „Lost on Mars” tak naprawdę nie oferuje nic więcej.
Męczące, jednostajne strzelanie do obcych. Irytujący towarzysz, który swoim słowotokiem próbuje przykryć fakt, że nie ma tu fabuły. Pozbawiona inspiracji i emocji sztampowa rozgrywka. To nie jest to, na co liczyli fani. Mało kto spodziewał się, że dodatek „Lost on Mars” zabłyśnie równie jasno i pamiętnie, jak genialne, kampowe rozszerzenie „Blood Dragon” do „Far Cry 3”. Jednak oczekiwano czegoś ciekawego. A okazało się, że jest wręcz przeciwnie. „Far Cry 5: Lost on Mars” to bardzo słaby DLC do bardzo dobrej gry. Nie warto.
Plusy:
* scenerie Czerwonej Planety
* obca architektura
* humorystyczny komentarz Hurka.
Minusy
* za dużo humorystycznego komentarza
* brak innej narracji i fabuły
* pozbawione wyobraźni projekty wrogów
* męcząca, jednostajna rozgrywka. | “Far Cry 5: Lost on Mars” - recenzja |
Piękne i zadbane dłonie są wizytówką każdej kobiety. Uwielbiamy ozdabiać je ciekawymi kolorami i wzorami. Mogą być eleganckie i klasyczne lub ekstrawaganckie, obrazujące najnowsze trendy. Malowane wzory, naklejki, diamenciki – istnieje pełna dowolność w sposobie ozdabiania paznokci. Uwielbiamy dopasowywać nasz manicure do specjalnych okazji. Jakie zatem wzory są modne tej zimy? Tej zimy panuje kilka tendencji, jeśli chodzi o trendy dotyczące wzorów na paznokciach. Chociaż jednokolorowe paznokcie w wyrazistych barwach wciąż są modne, coraz popularniejsze stają się oryginalne wzory i ozdoby zdobiące nasze płytki. Mogą być podkreśleniem stylizacji albo jej głównym akcentem. Taki manicure z pewnością będzie nie tylko rzucać się w oczy, ale także sprawi, że nasze dłonie będą wyglądać ciekawie i modnie.
Wiecznie modna czerń
Trendy się zmieniają, jednak czerń niezmiennie, z sezonu na sezon pozostaje jednym z kolorystycznych hitów. Czarne paznokcie mogą być zarówno bardzo eleganckie, jak i podkreślać nasz rockowy, zbuntowany charakter. Modne są gładkie, bardzo błyszczące. Aby osiągnąć taki efekt, wystarczy po pomalowaniu paznokci czarnym lakierem dodatkowo użyć nabłyszczacza. Jego dodatkową zaletą jest to, że wzmocni płytkę i sprawi, że będzie ona twardsza.
Śnieżna biel
Opozycją do wyrazistej czerni jest delikatna biel. Kolor ten jest wyjątkowo modny zimą, jako uzupełnienie stylizacji składających się z miękkich, ciepłych swetrów utrzymanych w pastelowych barwach. Biały lakier sprawi także, że nasze dłonie będą wyglądały młodziej.
Oryginalny mat
Coraz popularniejszy staje się także trend na matowe paznokcie. Tak wykończony manicure jest oryginalny i z pewnością przyciąga uwagę. Matowe lakiery najładniej prezentują się przy ciemnych, nasyconych barwach, np. bordo czy fiolecie.
Metal na paznokciach
Tej zimy modne są metaliczne dodatki. Połyskujące torebki czy buty dodadzą pazura spokojnym stylizacjom. Znajomość trendów możemy pokazać także na naszych paznokciach. Aby osiągnąć taki efekt, wystarczy wybrać specjalne metaliczne naklejki na paznokcie. Modne są zarówno złote, jak i srebrne modele. Wystarczy ostrożnie przykleić je na oczyszczoną płytkę paznokcia, uważając, aby pod spód nie dostały się pęcherzyki powietrza.
Brokat nie tylko na Sylwestra
Połyskujące, brokatowe paznokcie to coraz mocniejszy trend tej zimy. Dotychczas kojarzące się z imprezą sylwestrową zaczynają pojawiać się w codziennych stylizacjach. Brokat najczęściej znajdziemy w formie pyłku, który należy nałożyć na lakier. Dostępne są najróżniejsze kolory, które możemy ze sobą dowolnie łączyć, aby osiągnąć ciekawe efekty.
Naklejki
Hitem w ozdabianiu paznokci są naklejki wodne. Są bardzo proste w nałożeniu i dają spektakularne efekty. Dzięki nim możemy mieć na paznokciach najróżniejsze wzory, takie jak płatki śniegu, bałwanki, koronki czy kotki. Do wyboru mamy niewielkie, subtelne naklejki, ale także modele pokrywające całą płytkę paznokcia. Tak ozdobione dłonie nie potrzebują już biżuterii.
Jaki kształt paznokcia?
Chociaż gwiazdy pokroju Rihanny czy Rity Ory nieprzerwanie lansują długie, ostro zakończone paznokcie przypominające szpony, obserwując trendy, można zauważyć odwrotną tendencję. Coraz modniejsze stają się krótkie paznokcie w kształcie migdałków. Są ledwo wystające ponad opuszki palców, dzięki czemu są praktyczne i wygodne na co dzień.
Wyrazisty i oryginalny manicure jest marzeniem wielu z nas. Sprawia, że paznokcie nie tylko pięknie i ciekawie wyglądają, ale także są bardzo kobiece i modne. Dzięki akcesoriom do zdobienia paznokci możemy w prosty i łatwy sposób ozdobić je w domu i cieszyć się najmodniejszymi wzorami. | Zimowy manicure – najmodniejsze wzory na paznokcie |
„Między nami dobrze jest” to druga sztuka teatralna napisana przez Dorotę Masłowską dla Teatru Rozmaitości (obecnie TR) z Warszawy. Dramat wyreżyserowany przez Grzegorza Jarzynę stał się przedstawieniem prawie „kultowym” i do dziś budzi emocje. Od roku 2014 można zobaczyć go również w wersji filmowej, bowiem spektakl zarejestrowano i urządzane są pokazy kinowe tego tytułu. Akcja dramatu ogniskuje się wokół przedstawicielek trzech pokoleń pewnej rodziny – małej metalowej dziewczynki, jej matki Haliny oraz babki – staruszki na wózku inwalidzkim. Kobiety, choć żyją w jednym mieszkaniu, funkcjonują jakby w zupełnie odmiennych rzeczywistościach, zupełnie nie potrafiąc ze sobą rozmawiać.
To konfrontacja nie tylko sposobów patrzenia na świat, wartości, ale również języków, jakimi się posługują. Dialogi, które wcale nie są dialogami, to ciąg obrazów i pojęć, jakie tkwią w ich głowach. Wspomnienia, szara i biedna teraźniejszość i marzenia o pięknej kolorowej przyszłości, niczym z telewizji czy też z pisemek kolorowych, przeplatają się, tworząc niesamowity chaos.
Nowomowa
Można złościć się na Masłowską za to, że te obrazy są tak przerysowane, że miesza realność z wizjami niczym ze snu (nie pierwszy raz w swej twórczości sięga po takie pomysły), ale jednego nie można jej odmówić: ma niesamowity talent, by wyłapywać język ulicy, cały ten galimatias pojęć, przekonań, uczuć, uprzedzeń, zazdrości, przekleństw, jadu, reklam, marzeń o nowoczesności, rozżalenia, goryczy. To tekst tragikomiczny, gdzie rzeczywiście nie raz można się zaśmiać z różnych fragmentów, ale potem przychodzi dość smutna refleksja, że dużo w tym wszystkim prawdy o Polakach.
Z jednej strony oczywiście nabijamy się z głupich pism, z wciskania ludziom beznadziejnych reklam, z lansowania różnych gwiazd, kreowania najmodniejszych trendów, ale przecież ktoś jednak te wszystkie gazetki, programy, produkty kupuje, zapatrzony w to niczym w objawienie z nieba. Inny świat. Nieosiągalny, ale tak kuszący. A ta nasza rzeczywistość taka szara, brudna i mało ciekawa. A jak komuś się uda, to trzeba go szybko ściągnąć do naszego poziomu za nogi, przynajmniej za plecami obgadać.
Drażnić i poruszać
Eksperyment, prowokacja, zabawa z czytelnikiem/widzem nie tylko bawią, ale i dają do myślenia. To scenki wciąż aktualne, bo w swojej ignorancji i zaślepieniu coraz mniej ze sobą rozmawiamy, coraz mniej zastanawiamy się nad otaczającą nas rzeczywistością, zadowalając się z układania swojego obrazu świata z codziennej dawki papki informacji i obrazków. Tak jakby Internet, telewizja i gazety zwalniały z samodzielnego myślenia. I oczywiście każde pokolenie, skoncentrowane tylko na swoich doświadczeniach i potrzebach, uważa, że to ono powinno być najważniejsze – słuchane, otaczane zrozumieniem, współczuciem, chwalone i nagradzane za trud, jaki wkłada w egzystencję.
„Między nami dobrze jest” to cieniutka książka, groteskowa, ironiczna, ale ten tekst naprawdę ma sporą siłę rażenia. Jakby duch Witkacego na chwilę wrócił do naszych czasów.
Źródło okładki: www.lampa.art.pl | „Między nami dobrze jest” Dorota Masłowska – recenzja |
Trendy zarówno w modzie, jak i w pielęgnacji twarzy z roku na rok ulegają zmianom. Zmienia się również nasze podejście – jesteśmy bardziej świadomi dbania o siebie, szukamy nowości, składników z najwyższej półki, które zapewnią zdrowy i promienny wygląd. Jakie kosmetyki są teraz trendy i czego szukają w nich kobiety i mężczyźni na całym świecie? Witamina C
Witamina C w kosmetykach to jeden z najbardziej pożądanych składników w tym roku. Nic dziwnego – kwas askorbinowy, czyli aktywna forma witaminy C, ma pozytywny wpływ na kondycję naszej skóry. Chroni organizm przed wolnymi rodnikami, dzięki czemu skutecznie opóźnia procesy starzenia. Bierze również udział w produkcji kolagenu i wzmacnia naczynia krwionośne. Stosowana zewnętrznie, np. w postaci kremów nawilżających czy serum z witaminą C, poprawia kolor skóry, zmniejsza widoczność dotychczasowych i chroni przed pojawieniem się nowych zmarszczek. Przy wyborze kosmetyków z tą substancją pamiętaj, że nie powinny zawierać wody, gdyż witamina C pod jej wpływem może tracić swoje cenne właściwości.
Glinki
Kosmetyki produkowane na bazie glinek z dnia na dzień zyskują coraz więcej fanów. W dobie zwiększonej świadomości dotyczącej zdrowego stylu życia chętniej sięgamy po składniki o naturalnie prozdrowotnych właściwościach, a takie właśnie są glinki. Wiosną wypróbuj maseczki z ich dodatkiem, np. te, które proponuje w tym sezonie firma L’Oréal.
Oczywiście różnorodność glinek może nas wprawić w zakłopotanie, ale oto szybka ściągawka. Glinka różowa jest idealna do pielęgnacji skóry delikatnej i wrażliwej, skłonnej do podrażnień i alergii. Glinka zielona sprawdzi się, jeśli masz skórę trądzikową, tłustą lub mieszaną. Glinka czerwona wzmacnia naczynia krwionośne, a więc będzie idealna dla skóry naczynkowej. Glinka żółta będzie odpowiednia dla cery dojrzałej, z kolei biała – dla suchej, zmęczonej, pozbawionej blasku. Jeśli czujesz, że twoja skóra potrzebuje detoksu, jest szara i szorstka – wybierz glinkę czarną.
Eko i wege
Wciąż bardzo silnym i utrzymującym się od kilku sezonów trendem są kosmetyki ekologiczne i organiczne. W tym roku dołączyły do nich kosmetyki wegańskie. To produkty przyjazne środowisku, do których produkcji wykorzystuje się wyłącznie naturalne składniki. Te ostatnie przyczyniają się również do ograniczenia testów kosmetycznych wykonywanych na zwierzętach i dają pewność, że w ich składzie nie znajdziemy żadnych odzwierzęcych składników, które mogą powodować stany zapalne skóry. Kosmetyki ekologiczne z kolei to kremy do twarzy, balsamy i szampony, które nie zawierają zbędnej chemii, obciążającej nasz organizm, powodując w nim nawet zmiany hormonalne.
Olejki
Olejowanie to obecnie jedna z najmodniejszych metod pielęgnacyjnych. Olejki stosujemy już nie tylko na zniszczone włosy, ale i po to, aby odżywić i nawilżyć całe ciało. Coraz bardziej popularne stają się olejki do twarzy, które zazwyczaj stanowią połączenie kilku olejków o pielęgnacyjnych i prozdrowotnych właściwościach.
Olejki doskonale regenerują wysuszoną skórę, zapewniają maksymalny komfort i nawilżenie. Najsłynniejszym olejkiem, dostępnym w Polsce już od pięciu lat, jest Bio-Oil, czyli tzw. olejek do zadań specjalnych. W składzie zawiera aż cztery olejki roślinne: z nagietka, lawendowy, rozmarynowy i rumiankowy. Pomaga pozbyć się blizn, rozstępów, ale także poprawia koloryt skóry. Szukaj też preparatów z dodatkiem olejku arganowego, z awokado, migdałów lub jojoba. Możesz sięgnąć po olej kokosowy, który pokochały kobiety na całym świecie. | Najbardziej pożądane składniki w kosmetykach. Trendy 2017 |
Spora część kloszy reflektorów samochodowych nie jest zbudowana ze szkła, tylko z tworzywa sztucznego. Co prawda, nie stanowi to problemu, jeśli auto jest nowe, lecz przy pojazdach wieloletnich – plastikowe klosze zaczynają matowieć, tym samym pogarszając jasność świateł. Okazuje się jednak, ze istnieje stosunkowo prosta metoda, pozwalająca na usunięcie zmatowienia. Proces „odmładzania” plastikowych kloszy reflektorów trwa około godziny. Aby go przeprowadzić, będziemy potrzebowali kilku rzeczy – papierów ściernych i past lekko ściernych. Bardzo przydatna jest także elektryczna polerka samochodowa, która znacząco skraca cały proces.
Pierwszą rzeczą, jaką trzeba zrobić, to zabezpieczyć elementy, znajdujące się wokół reflektora. Można to zrobić, naklejając na karoserię taśmę malarską. Czynność ta pozwoli uniknąć uszkodzenia lakieru na naszym samochodzie.
Po drugie, musimy usunąć brudną powierzchnię. W tym celu używamy papierów ściernych. Proces zaczynamy od grubszej gradacji (np. 500), a kończymy na bardzo drobnej (np. 2500). Ważne, aby kupić papier wodny i w trakcie szlifowania często go namaczać. Warto co jakiś czas przemywać klosz wodą, na bieżąco sprawdzając, czy jego powierzchnia jest równomiernie ścierana.
W trzecim kroku potrzebna nam będzie pasta lekko ścierna, np. taka przeznaczona do tworzyw sztucznych. Nakładamy ją na polerkę i zaczynając od wykonywania małych obrotów, rozpoczynamy ścieranie. Oczywiście można ten proces przeprowadzić także bez polerki, jednak ręczne ścieranie kloszy pastą będzie trwało kilkakrotnie dłużej niż polerką. Polerowanie jest zdecydowanie najbardziej efektowną czynnością całego procesu. To właśnie wtedy widać najlepszy rezultat naszej pracy, kiedy to spod matowej warstwy wyłania się całkowicie przezroczysta powierzchnia klosza. Pamiętajmy jednak, aby nie przesadzić z obrotami polerki. Zbyt duże tarcie może spowodować przypalenie powierzchni i trwałe jej uszkodzenie.
Na koniec pozostaje nam umycie kloszy i wytarcie ich ściereczką z mikrowłókna. Dobrym rozwiązaniem będzie także zabezpieczanie powierzchni reflektora specjalnym środkiem, chroniącym go przed promieniowaniem UV i czynnikami chemicznymi.
Naturalnie, zamiast „bawić się” w „odmatowienie” kloszy, możemy kupić nowe, jednak koszt takiego zakupu będzie kilkadziesiąt razy wyższy niż ich regeneracja.
Podsumowując, oto rzeczy, których w trakcie regenerowania kloszy będziemy potrzebować:
taśma klejąca (np. malarska, izolacyjna);
papier ścierny wodny (o gradacji np. 500, 1000, 1500, 2000, 2500);
pasta polerska;
krążek polerski i polerka;
środek ochronny UV.
Jeśli nie chcemy kupować każdej z tych rzeczy osobno, możemy zaopatrzyć się w całe zestawy, przeznaczone do regeneracji reflektorów. Ich koszt waha się od 30 zł do ok. 100 zł. | Jak zregenerować zmatowiałe klosze? |
Prawdziwy mężczyzna i szlachetny metal – to dopiero połączenie! Mężczyzna przecież powinien być twardy jak stal… Męska biżuteria ze stali szlachetnej to doskonały pomysł na prezent. Nie srebro, nie złoto, ale właśnie stal. Jest to materiał bardzo trwały i elegancki, a ostatnio także bardzo modny. Z tego metalu wytwarzane są nawet ślubne obrączki. Dlatego warto sprawdzić, jaką stalową (i stylową) biżuterię oferują nam producenci. Kruszec bardzo szlachetny
Stal szlachetna to stal wytapiana specjalną metodą, która ma obniżoną zawartość węgla, za to co najmniej 10% jej składu stanowi chrom. Na powierzchni tego stopu – na skutek reakcji chromu z tlenem – powstaje cieniutka, nierdzewna warstwa tlenku chromu. Dlatego na przykład noże wyprodukowane z takiej stali mogą być wiele razy ostrzone i szlifowane, a nigdy nie zardzewieją. Stal szlachetna jest droższa, ale za to bardzo trwała i odporna na korozję i temperaturę. Biżuteria ze stali szlachetnej ma jasną, lśniącą powierzchnię i wygląda bardzo elegancko. Oferowana jest w wersjach pozłacanej i naturalnej, polerowanej. Stal szlachetna dobrze się też komponuje się z biżuterią skórzaną, która ostatnio jest bardzo trendy.
Dla rockmana i dla patrioty
Stalowy pierścień na palcu stalowego mężczyzny… Jeśli myślisz właśnie o prezencie dla swojego faceta, rozejrzyj się po ofertach producentów męskiej biżuterii wykonanej ze stali szlachetnej. Jest ona bogata i różnorodna.
Jeżeli bierzesz pod uwagę obrączkę, możesz wybrać całkiem proste, grawerowane w rozmaite wzory lub na przykład w kształcie plecionki. Ceny stalowych obrączek nie są zbyt wygórowane, z reguły są tańsze od srebrnych czy złotych.
Jeśli myślisz o kupnie sygnetu, masz naprawdę spory wybór spośród prawdziwie męskich motywów. Dla wielbicieli mrocznych klimatów doskonały będzie sygnet z motywem czaszki lub celtyckiego krzyża. Poza tym: dragon, oko proroka, głowa lwa albo wilka, sylwetka nagiej kobiety, znak supermena, grecki meander, kamień szlachetny, biały orzeł… Na pewno znajdziesz motyw dobrze odzwierciedlający upodobania i charakter twojego mężczyzny.
Na co komu sygnet?
Opinie na temat potrzeby noszenia przez panów biżuterii: pierścionków, obrączek (oczywiście, pomijając ślubną), sygnetów są podzielone. Pamiętajmy, że początkowo sygnet służył jako pieczęć do lakowania listów, dopiero potem stał się elementem męskiej biżuterii. Arystokraci nosili sygnety z wygrawerowanym herbem rodowym. A dziś? Na przykład w USA mężczyźni noszą sygnety z symbolami prestiżowych szkół lub jednostek wojskowych, w których ukończyli służbę. Anglicy noszą je na małym palcu, u nas nosi się je raczej na środkowym palcu lewej dłoni. Niektórzy uważają, że męskie sygnety to „obciach”, a dla innych to symbol klasy i elegancji. I póki co, trudno spodziewać się jednoznacznych rozstrzygnięć w tym względzie.
Jeżeli twój mężczyzna lubi biżuterię, a ty lubisz sprawiać mu przyjemność, zakup obrączki lub sygnetu ze stali szlachetnej będzie z pewnością doskonałym wyborem. Duży wybór motywów, kształtów, fasonów, a także stosunkowo dogodna cena to ich niewątpliwe atuty. A kiedy spojrzysz na jego dłoń ozdobioną eleganckim sygnetem, przypomnij sobie o szlacheckim pochodzeniu tej męskiej ozdoby… | Męskie sygnety ze stali szlachetnej |
Aktualnie na rynku możemy wybierać między wieloma firmami, rodzajami i grubościami strun do gitary elektrycznej. Jak odpowiednio je wybrać, a następnie wymienić? Firmy, które aktualnie przodują na rynku strun gitarowych, to przede wszystkim: Ernie Ball, D’addario, Dunlop, Rotosound, GHS, DR, Elixir.
Najbardziej standardowym i podstawowym rodzajem strun, jaki możemy kupić, to struny niklowane. Posiadają one standardową żywotność (ok. jednego miesiąca) i kosztują zwykle od 20 do 30 zł. Są one najlepszym wyborem, jeśli szukamy nie za drogich strun, które jednocześnie sprawdzą się przy każdej okazji. Dostępne są również struny typu Pure Nickel, które nie są już stopem niklu z dodatkowym składnikiem, a wyprodukowane są z samego niklu. Dzięki nim otrzymujemy trochę jaśniejsze brzmienie, lubiane przez bluesowych gitarzystów. Kolejnym, droższym rozwiązaniem są struny powlekane – charakteryzują się one przede wszystkim dłuższą żywotnością. Tym typem od lat posługuje się firma Elixir oraz Cleartone. Jakiś czas temu firma Ernie Ball wprowadziła również struny kobaltowe, charakteryzujące się miękkością i większą ilością harmonicznych. Powstał też model M-Steel – struny wykonane ze stopu o nazwie „maraging steel”, wykorzystywanego między innymi w przemyśle rakietowym. Odznaczają się pełniejszym brzmieniem i wyższym poziomem wyjściowym. Firma Rotosound oferuje również nietypowe rozwiązanie – struny z owijką ze stali nierdzewnej. Dzięki temu dają one czyste i jasne brzmienie.
Jaka grubość będzie najodpowiedniejsza?
Przy doborze strun głównym czynnikiem, na który należy zwrócić uwagę, jest ich grubość. Bardzo ważne jest napięcie strun, na które wpływ mają przede wszystkim menzura (skala) instrumentu oraz to, w jaki sposób stroimy naszą gitarę. Podstawowym setem strun do standardowego stroju i menzury 25,5” są te w rozmiarach 10–46 lub trochę cieńsze 9–42. Pozwolą one na wygodne operowanie instrumentem bez zbędnie dużego napięcia na strunach. Dostępne są również miększe sety, np. 8–38, proponowane osobom, dla których set 9–42 w standardowym stroju w dalszym ciągu jest za twardy. Do stroju drop D polecane są 10–52, gdzie pod względem napięcia struna .52 w stroju drop D jest idealnym odpowiednikiem struny .46 w standardowym stroju. Do niższych strojów, takich jak np. drop C, potrzebujemy już grubszych strun. Tutaj idealnie sprawdzi się set 12–54. W wypadku siedmiostrunowej gitary najgrubsza struna powinna zaczynać się od rozmiaru .60. Jeśli chodzi o gitary ośmiostrunowe o przedłużonej skali (np. 27”) rozmiary najgrubszej struny (w zależności od stroju) powinny być w przedziale od .72 do .84.
Jak poprawnie założyć struny?
Proces zakładania strun różni się zawsze w zależności od posiadanego rodzaju mostka i kluczy gitarowych. Jeżeli mamy do czynienia z mostkiem stałym, strunę należy przeciągnąć przez otwór w korpusie w taki sposób, żeby kulka z jednego końca struny w otworze się zakotwiczyła. Musimy też zwrócić uwagę na to, by założyć odpowiednią strunę w odpowiednim miejscu – niektóre z firm oznaczają kulki na zakończeniu struny kolorami, umieszczając z tyłu opakowania legendę.
Kolejnym krokiem jest zaczepienie struny na kluczu. Ilość wykonanych na nim zwojów nie powinna być większa niż 4–5. Przełożoną strunę (oczywiście powinniśmy zostawić trochę „zapasu”, żeby zwoje ułożyły się na kluczu) naciągamy kluczem, np. za pomocą korbki do nawijania strun, lub dłonią. Po nawinięciu struny stroimy ją do pożądanego dźwięku i następnie delikatnie podciągamy, w celu rozciągnięcia i odpowiedniego ułożenia struny. Proces powtarzamy dla każdej ze strun.
W wypadku, kiedy w naszej gitarze zamontowane mamy klucze blokowane, strunę należy przeciągnąć przez klucz, napinając ją i blokując od razu. Na takim kluczu nie może być zwojów – spowodują one jego niepoprawne działanie.
Jeżeli mamy do czynienia z mostkiem ruchomym typu Floyd Rose, proces wygląda trochę inaczej. Tutaj sugerowałbym wymianę strun pojedynczo, starą na nową. Zapobiegnie to wypadnięciu sprężyn i będzie po prostu wygodniejsze. Po zdjęciu starej struny, odkręcamy klocek dociskający strunę na mostku, wkładamy strunę i blokujemy klocek ponownie. Należy odciąć końcówkę z kulką – w tego typu mostku nie ma ona znaczenia. Wykonujemy następnie proces przełożenia struny przez klucz i nastrojenia jej. Przed założeniem blokady na gryfie gitary należy upewnić się, że mikrostroiki, znajdujące się na mostku, są dokładnie w połowie zakresu swojego działania. Następnie blokujemy klocki na blokadzie gryfu i dostrajamy instrument mikrostroikami.
Warto też sprawdzić różne poradniki, dostępne np. na YouTube, by w bardziej obrazowy sposób zobaczyć, jak ten proces powinien wyglądać. | Jak dobrać i wymienić struny w gitarze elektrycznej? |
Babka płesznik szturmem podbija serca osób starających się zrzucić zbędne kilogramy. Jej dobroczynne działanie na układ pokarmowy warto jednak docenić nie tylko ze względu na pozytywny wpływ na efekty odchudzania. Sprawdź, dlaczego te niewielkie brązowe nasionka powinny znaleźć się w diecie osób dbających o zdrowie. Zdrowie prosto z natury
Choć w Polsce krzewy babki płesznik, które zadomowiły się w rejonach basenu Morza Śródziemnego, uprawiane są dość rzadko, jej nasiona cieszą się u nas coraz większą popularnością. Ich nietuzinkowe działanie z pewnością jest dobrze znane osobom zażywającym błonnik witalny, w którego skład wchodzi wraz z babką jajowatą. Te podłużne brązowe ziarenka pod względem wyglądu i właściwości zbliżone są do siemienia lnianego – tak jak one usprawniają pracę układu pokarmowego, stanowiąc naturalne remedium na szereg związanych z nim dolegliwości.
Wiedza na ich temat wyszła na szczęście poza medycynę ludową. Badania udowodniły, że sekret prozdrowotnego działania babki płesznik tkwi w wysokiej zawartości błonnika pokarmowego – w 100 g ziaren znajdziemy go aż 68 g.
Płesznik na wstydliwe dolegliwości
Właśnie za sprawą dużych ilości błonnika babka płesznik znana jest przede wszystkim jako środek wspomagający odchudzanie. Niepodlegające procesom trawiennym włókna pokarmowe usprawniają metabolizm i pęczniejąc w żołądku, zwiększają uczucie sytości, dzięki czemu możemy spożywać mniejsze porcje posiłków. Co więcej, za sprawą błonnika zostaje ograniczone wchłanianie węglowodanów i tłuszczy, które w największym stopniu zagrażają sylwetce. Wpływ nasion na organizm jest jednak o wiele większy, o czym głównie mogą przekonać się osoby cierpiące na problemy z układem trawiennym.
Wspomniany błonnik to świetne lekarstwo na zaburzenia wypróżniania w postaci biegunek. Płesznik świetnie poradzi sobie także z uciążliwymi zaparciami i pojawiającym się (zwłaszcza po obfitym posiłku) uczuciem wzdęcia i ciężkości. A wszystko dzięki żelowej konsystencji, jakiej nabierają ziarna po kontakcie z wodą. Tworzący się wówczas śluz ułatwia przesuwanie się zalegających w jelitach treści pokarmowych, co pomaga regulować cykl usuwania kału. Czyni to z ziaren babki skuteczne lekarstwo na hemoroidy, których redukcję wspiera przez regulację pracy jelit, łagodzenie towarzyszącego guzkom świądu i zmniejszenie krwawienia.
Dla sercowców i cukrzyków
Wyniki badań przeprowadzonych przez naukowców dowodzą, że nasiona płesznika pomagają regulować poziom cholesterolu we krwi. Obniżając stężenie złego, przyczyniają się jednocześnie do podwyższenia zdrowego, dlatego ich spożywanie warto polecić przede wszystkim tym, którzy narażeni są na wystąpienie niebezpiecznych chorób układu krążenia.
Na tym jednak nie koniec. Okazuje się, że te niewielkie ziarna pozwalają również zmniejszać poziom glukozy. To zatem cenny suplement diety dla osób zmagających się z cukrzycą typu 2. Napary sporządzane z tych egzotycznych ziaren pomagają uporać się z problemem nieestetycznych zmian skórnych powstałych wskutek podrażnień i oparzeń.
Bezpieczeństwo bez zastrzeżeń?
Chociaż spożywanie babki płesznik wiąże się z szeregiem korzyści, a do diety mogą wprowadzić ją nawet kobiety spodziewające się dziecka, jej stosowanie w niektórych przypadkach może okazać się niebezpieczne. Szczególną ostrożność powinny zachować osoby z niedrożnością jelit i nawracającymi bólami brzucha niewyjaśnionego pochodzenia. Warto pamiętać, że w niektórych przypadkach może ona potęgować dolegliwości, takie jak nudności i wymioty. | Odkryj niesamowite właściwości babki płesznik – hitu nie tylko w odchudzaniu |
Projektor zamiast telewizora to rozwiązanie, które może sprawić, że każdy wyświetlany film nabierze kinowego charakteru. Wbrew pozorom nie jest to pomysł wyłącznie do dużego pomieszczenia - w niewielkich przestrzeniach można zainstalować projektor, który ma tzw. ultra-krótki rzut. Wiele osób chciałoby raz na jakiś czas obejrzeć sobie film, czując się niemal tak samo, jak w typowym kinie. Wystarczy skierować wzrok w kierunku projektorów i możemy poczuć się prawie jakbyśmy byli w takim miejscu. W tym artykule przyjrzymy się zaletom i wadom owych projektorów.
Telewizor zamiast projektora? Jeśli tak to jaki?
Wielkość obrazu oferowana przez telewizory jest ograniczona. Im większy ekran, tym wyższa cena, rozmiary i waga urządzenia. Z tego względu, w regularnej sprzedaży zazwyczaj nie spotyka się telewizorów o przekątnej większej niż 65 cali. Cechą nadrzędną telewizora w stosunku do byle jakiego projektora jest możliwość odbierania przez niego stacji telewizyjnych. Jednak nie znaczy to, że projektor w tej dyscyplinie całkowicie odpada. Nie jest tak. Wystarczy, że podłączymy do niego zewnętrzny dekoder DVB-T i również będziemy mogli cieszyć się odbieraniem szeregu stacji telewizyjnych.
Co na plus w przypadku projektorów?
box:offerCarousel
Długo uważano, że projektor to dobre rozwiązanie tylko do użytku w dużych pomieszczeniach. Dziś jest trochę inaczej z tym. Ograniczenie te da się wyeliminować, kupując projektor tzw: ultra-krótkiego rzutu.
Tego typu urządzenie posiada specjalny układ soczewek i luster, które pozwalają na ustawienie go w odległości kilkudziesięciu centymetrów od ściany. Taka odległość pozwala wyświetlić obraz w rozdzielczości Full HD o maksymalnej przekątnej przekraczającej 100 cali. Dodatkowym plusem jest to, że projektor "ultrakrótkiego rzutu" nie wymaga podwieszenia przy suficie i robienia przemeblowania w pokoju.
Projektor sam w sobie to również sprzęt mobilny, więc można go przenosić z miejsca na miejsce. A z kolei telewizor stoi w jednym, określonym miejscu, co jest wadą w jego przypadku. Projektor powoduje też mniejsze, niż to jest w przypadku telewizora, zmęczenie oczu. Bo większa powierzchnia to bardziej rozłożona jasność na dużym obszarze roboczym. Dlatego jest to rozwiązanie korzystniejsze dla naszego wzroku.
Estetyka projektora też jest ważną cechą. Jak dobrze bowiem wiemy, duży wymiarowo telewizor powieszony na ścianie praktycznie dominuje w pomieszczeniu, w którym jest używany. A projektor potrzebuje tylko kawałka wolnej ściany. Najlepiej w jasnym odcieniu. Jedyne co trzeba zrobić, aby móc obejrzeć dany materiał, to powiesić na ścianie specjalny ekran i tyle. A po skończonym seansie wystarczy go zwinąć, tak jak to robi się z roletami okiennymi. Takie rozwiązanie pozwala zachować wolną przestrzeń w pomieszczeniu.
Co na minus w przypadku projektorów?
Pierwsza wada to konieczność zaciemnienia wnętrza, w którym chcemy obejrzeć materiał z projektora. Trwałość lampy również nie należy do plusów tego urządzenia. Po jakimś czasie raczej na pewno się ona zepsuje, a nabycie nowej wiąże się z dużym wydatkiem. Aby przedwcześnie uniknąć tej sytuacji, można zadbać o lampę, stosując tryb oszczędzający. Jednak wtedy w zamian otrzymujemy niższą jakość wyświetlanego obrazu.
Kolejna wada to wymóg posiadania sprzętu audio. Telewizor głośniki na wyposażeniu ma, więc tu się tym nie martwimy. Jednak projektor na wyposażeniu głośników nie posiada. A przecież dźwięk z tego urządzenia trzeba przenieść w okolice ekranu, by mieć go wespół z obrazem. Bo co to za oglądanie filmu bez słuchania kwestii dialogowych i różnych odgłosów w tle. Dlatego mamy tu dwie możliwości; posiadanie bezprzewodowych głośników albo system audio z odtwarzaczem Blu Ray.
box:offerCarousel
Przewody. Dlaczego one? Wyżej wspomnieliśmy o tym, że trzeba projektorowi zapewnić źródło dźwięku. Może być ono bezprzewodowe, jak i przewodowe. Jeśli postawimy na to drugie rozwiązanie, to jednocześnie oprócz dostarczenia kabli, musimy też uporać się z problemem zamaskowania takich przewodów (na przykład, jeśli puścimy je pod sufitem).
Słyszalny szum pracy mechanizmu koła kolorów również zaliczany jest do wad tego sprzętu. Projektor wyposażony jest bowiem w wiatraki, które chłodzą lampę. A to generuje szum. Droższe modele potrafią być cichsze, ale też są one odpowiednio droższe.
Kolejna wada projektora to widoczny efekt tęczy (rozpoznawalne kolorowe przebłyski). Tyczy się to głównie projektorów typu DLP. Oferują one bowiem wysoki kontrast i bardzo głębokie czernie. A nasycenie kolorów jest ciepłe - można je porównać do ekranów plazmowych. Dlatego tego typu negatywny efekt tu występuje. Na szczęście w najnowszych modelach projektorów DLP efekt ten jest widoczny niezwykle rzadko. Do tego nie każdy widz go dostrzega. Niemniej problem ten nadal istnieje.
Konkluzja. Telewizor i projektor mają swoje zalety
Projektor i telewizor to urządzenia, które się uzupełniają. Pierwsze z nich sprawdzi się jako domowe centrum rozrywki używane, podczas dłuższych seansów. Drugie urządzenie z kolei wygrywa pod względem szybkości dostępu. Programy informacyjne lub prognoza pogody oglądane „na szybko” podczas gotowania lub sprzątania, są domeną telewizorów. Telewizor po prostu jest dla tych osób, które są typowymi telemaniakami. Będzie on na ogół włączony u takiej osoby od rana do wieczora. Urządzenie to jest też lepszą opcją, jeśli zapragniemy skorzystać z dobrodziejstw rozdzielczości 4K. Albowiem koszt nabycia telewizora 4K jest sporo niższy od kosztu nabycia projektora zgodnego z rozdzielczością 4K.
Projektor z kolei jest dobrym rozwiązaniem dla osoby, która spędza dużo czasu poza domem. Chce obejrzeć nowy odcinek ulubionego serialu? Nie ma z tym problemu. Dodatkowo obraz generowany przez projektor jest po prostu odbiciem światła od ściany. Nic ponadto. Takie rozwiązanie nie męczy tak szybko oczu, jak wpatrywanie się w ekran telewizora. Podsumowując. Projektor to dobre rozwiązanie dla osób, którym zależy na mobilnym urządzeniu dającym dużą przekątną obrazu w rozsądnej cenie zakupu. Wszak 100-calowy obraz w cenie tradycyjnego 50/55-calowego telewizora raczej na każdym zrobi wrażenie, prawda? | Projektor czy telewizor – co lepsze do kina w domu |
Forsowne ćwiczenia, „siódme poty“ wylane na siłowni, bieganie czy crossfit – bycie w formie jest teraz bardzo modne. Jednak w szaleńczym wyścigu po smukłą i umięśnioną sylwetkę zapominamy o tym, że nasz organizm również potrzebuje regeneracji. Odpowiedni masaż po treningu pozwoli nam się zrelaksować i pozbyć bólu mięśni, czyli tzw. zakwasów. Dobrym sposobem na zapobieganie zakwasom jest rozciąganie mięśni tuż przed treningiem. Stretching – rozciąganie rotacyjne, statyczne lub dynamiczne – można wykonywać również między ćwiczeniami. Niebagatelne znaczenie ma oddech. Oddychając miarowo podczas wysiłku, zwiększamy dopływ tlenu do mięśni, co również zmniejszy prawdopodobieństwo pojawienia się zakwasów.
Czasami jednak zdarza się nam zapomnieć o prawidłowym oddechu czy rozgrzewce lub okazuje się ona niewystarczająca i dzień po ćwiczeniach pojawia się nieprzyjemny ból. Zakwasy to nic innego jak mikrouszkodzenia włókien mięśniowych. Pojawiają się najczęściej 12–48 godzin po wysiłku i utrzymują się niekiedy nawet kilka dni. Można jednak skrócić ten czas, wykonując odpowiedni masaż w domu lub oddając się w ręce fizjoterapeuty.
Zalety masażu
Masaż ma zbawienny wpływ na nasz organizm. Między innymi poprawia krążenie i metabolizm, rozluźnia lub tonizuje mięśnie, stymuluje przepływ limfy, poprawia koloryt czy ujędrnia skórę. Według naukowców może stymulować aktywność niektórych genów, zmniejszając tym samym uszkodzenia tkanki w mięśniach i wzmacniając ich zdolność do regeneracji po ćwiczeniach. Masaż w zasadzie ma to samo działanie uśmierzające ból co leki. Jest jednak ich odpowiednikiem naturalnym, znacznie bezpieczniejszym dla naszego organizmu.
Masaż po treningu
Po intensywnym wysiłku fizycznym zalecany jest masaż klasyczny, relaksacyjny, który polega głównie na głaskaniu, delikatnym rozcieraniu, ugniataniu i oklepywaniu, by rozluźnić obolałe mięśnie i zadbać o przeciążone stawy. Szczególny nacisk kładziemy na mięśnie zakwaszone. Dobrze jest go wykonywać dłońmi z różnym stopniem nacisku. Poprawi to krążenie krwi, a kwas mlekowy zostanie szybciej rozłożony i usunięty. Początkowo ta metoda może powodować dyskomfort, ponieważ poruszane mięśnie często bolą. Dla złagodzenia dolegliwości do masażu można użyć kilku kropli olejku eterycznego lub specjalnego kremu do masażu, aby zwiększyć poślizg i zapobiec tarciu.
Masaż przeciw zakwasom
Masaż zalecany jest również profilaktycznie 1–2 razy w tygodniu. Dla osób, które czynnie i intensywnie uprawiają sporty, najlepszy jest masaż partii ciała najbardziej narażonych na wzmożony wysiłek, a zatem i na zakwasy. Zaleca się masaż klasyczny, relaksacyjny kończyn dolnych i grzbietu (kręgosłup, kark) oraz drenaż limfatyczny. Wykonującym ćwiczenia siłowe polecany jest masaż leczniczo-relaksacyjny całego ciała.
Hydromasaż
Świetną okazją do masażu może być też prysznic w specjalnej kabinie do hydromasażu. Puszczając na przemian zimny i ciepły strumień wody na okolice zbolałych mięśni, zafundujemy im dostateczny relaks. Gorąca kąpiel, podobnie jak naprzemienny prysznic, przynosi ulgę tylko na chwilę. Mimo to warto rozgrzać mięśnie w ciepłej wodzie, by wspomóc ich regenerację. Na skutek kąpieli krążenie w naszych mięśniach się poprawi. Również w tym wypadku, podobnie jak podczas klasycznego masażu, przyśpieszone krążenie krwi szybciej zredukuje poziom kwasu mlekowego w organizmie. Warto także ręcznie masować obolałe mięśnie podczas kąpieli.
Odpowiednio wykonany masaż sprawi, że nie tylko szybciej pozbędziemy się zakwasów, ale również zapobiegniemy powstawaniu ich w przyszłości. Ponadto im częściej będziemy ćwiczyć, tym szybciej nasze mięśnie przyzwyczają się do wysiłku. W takim razie nie pozostaje nic innego, jak ruszać do ćwiczeń, by bez zakwasów zyskać zdrową i smukłą sylwetkę! | Zbawienne działanie masażu |
Jeśli w pojeździe pogorszyły się osiągi lub obroty zaczęły falować, diagnostykę auta warto rozpocząć od przeglądu świec. Czynność ta nie należy do najtrudniejszych, a mając podstawową wiedzę i narzędzia, ich wymiany bez problemu dokonamy samodzielnie. Świece zapłonowe występują w każdym samochodzie z silnikiem benzynowym. Nie ma ich autach, w których zamontowano silniki Diesla. Tam są świece żarowe.
Świece się zużywają
Głównym zadaniem świec zapłonowych jest zapalenie mieszanki paliwa z powietrzem , czyli umożliwiają włączenie silnika. Jak każdy element samochodu, również świece się zużywają. Czas ich eksploatacji w zależności od rodzaju wynosi od ok. 30 do nawet 100 tys. km. Niektóre jednak mogą szybciej odmówić pracy, zwłaszcza gdy silnik pojazdu został wyposażony w LPG. Mówi się o skróceniu czasu ich przydatności nawet o połowę. W odpowiedzi na to zapotrzebowanie na rynku pojawiły się już „świeczki” przystosowane do spalania gazu. Oferują je również najlepsi producenci świec zapłonowych, tacy jak Bosch czy NGK.
Jeśli do tej pory nie wymienialiśmy świec lub robiliśmy to dawno temu, warto dokonać ich przeglądu i samodzielnej wymiany.
Zrób to sam
Niesprawne świece zapłonowe znacznie utrudniają odpalenie silnika, a nawet zwiększają spalanie paliwa. Ich wymiana to w miarę prosty zabieg, do którego niezbędna jest jednak podstawowa wiedza. Przedstawiamy wskazówki, dzięki którym wymiana lub kontrola świec jest łatwa.
Niektóre samochody, szczególnie te starszej konstrukcji, mają świece „na wierzchu”. Widać je po otwarciu maski. Obecnie większość samochodów posiada osłonę na silniku, trzeba ją więc zdemontować. Najczęściej jest przykręcona jedną lub kilkoma śrubami. W prezentowanym samochodzie (Volkswagen Polo) musiałem dodatkowo zdemontować obudowę filtra powietrza.
Po zdjęciu osłony jest dostęp do świec ukrytych pod fajkami lub do listwy zapłonowej, która, najprościej mówiąc, jest czymś w stylu rozdzielacza na świece. Jeśli w pojeździe zastosowano cewkę zespoloną, trzeba ją odkręcić odpowiednim kluczem. W pokazowym pojeździe zastosowano pojedyncze fajki zakładane na każdą ze świec, dlatego zdejmuje się je pojedynczo.
Gdy jest już dostęp do świec, można zabrać się do ich wykręcenia. Do tego celu potrzebny będzie odpowiedni klucz do świec. Warto wybrać taki, który w środku ma gumę zapobiegającą wypadaniu świecy z klucza. Podczas wykręcania użyłem szczypiec, które ułatwiają wyciągnięcie świecy.
Jeśli udało się wykręcić wszystkie świece, nie pozostaje nic innego, jak wkręcenie w ich miejsce nowych. Warto pamiętać, że świece nie są uniwersalne, dlatego dobierzmy je do modelu i silnika konkretnego samochodu. Jeśli mamy auto zasilane gazem, wspomnijmy o tym sprzedawcy podczas zakupu świec. Podczas wkręcania warto użyć klucza dynamometrycznego, który umożliwia dokręcenie świecy z odpowiednią siłą.
Po wkręceniu świec pozostaje założenie na każdą z nich fajek, chyba że w naszym pojeździe zastosowano cewkę zespoloną. W takim przypadku wkładamy ją w świece, a następnie zakręcamy śruby i wpinamy przewód.
Na koniec pozostaje przykręcenie obudowy i filtra powietrza, który wcześniej został zdemontowany. Jeśli w naszym pojeździe również jest konieczne odkręcenie obudowy filtra, to doskonała okazja do jego wymiany. Po skręceniu możemy już odpalić silnik i wykonać jazdę próbną. | Wymiana świec zapłonowych |
21 marca obchodzimy Światowy Dzień Poezji ustanowiony przez UNESCO. Pierwsze obchody tego święta zorganizowano w Paryżu. Ich uczestnikiem był Aleksander Nawrocki, który zaszczepił tę tradycję w Polsce. Ideą ŚDP jest promowanie poezji. W ramach obchodów organizowane są spotkania z polskimi i zagranicznymi twórcami, koncerty, widowiska poetycko-muzyczne i wieczory poezji. Święto obchodzone jest z coraz większym rozmachem, do akcji przyłączają się rozmaite instytucje (np. tego dnia w niektórych kawiarniach za kawę płacimy wierszem). Nie zawsze możemy uczestniczyć w tego typu kulturalnych wydarzeniach. Uczcijmy jednak Dzień Poezji na swój własny sposób. Pierwszego dnia wiosny sięgnijmy po tomik z wierszami. To świetna okazja, by poznać twórczość współczesnych poetów.
Pokolenie mistrzów
Od czego zacząć? Warto uświadomić sobie, że w kulturze polskiej poezja zajmuje miejsce szczególne. Twórczość Wielkiej Czwórki (Miłosz, Szymborska, Różewicz, Herbert) wpłynęła na kształt poezji współczesnej, a młodsze pokolenia poetów wciąż nie mogą wyjść z ich cienia. Ich dzieła są wyjątkowe – zakorzenione w tradycji, a jednocześnie wytrzymały próbę czasu i zmiany ustrojów. Do grona mistrzów zalicza się także Stanisława Barańczaka i Julię Hartwig. Razem z wcześniej wymienionymi poetami należą do elity artystów-intelektualistów, najlepszych kronikarzy naszych czasów. Ich poezja z troską dotyka spraw najistotniejszych dla człowieka, obnaża zakłamanie systemu i odsłania pustkę, która zajęła miejsce dawnych wartości. Dostęp do ich twórczości jest łatwy. „Stanisław Barańczak. Wiersze wybrane”, „Julia Hartwig. Wiersze wybrane” – to przykłady tomów, które zostały niedawno wydane przez wydawnictwo a5, nieustannie dbające o doskonały poziom książek.
Poeci obecni w mediach
Ważną funkcję informacyjną i promującą pełnią nagrody literackie. Warto pójść tym tropem i przyjrzeć się laureatom najbardziej prestiżowych konkursów.Urszula Kozioł– wielokrotnie nominowana do Nike i Orfeusza; laureatka Nagrody im. Kościelskich (1969), Polskiego PEN-Clubu (1998); Silesius (2011) za całokształt twórczości. Tomik „Klangor” (nominowany do Nike) to pożegnanie z ukochaną osobą, podsumowanie życia, spojrzenie na historię i ukazanie kondycji współczesnego człowieka, od wieków zaplątanego w te same konflikty. Tomasz Różycki – nominowany do Nike. Laureat Nagrody Kościelskich (2004) za poemat „Dwanaście stacji” nawiązujący do „Pana Tadeusza” Mickiewicza i do „Kartoteki” Różewicza, który stał się tematem rozszerzonej matury z języka polskiego w 2007 roku. Jacek Podsiadło – wielokrotnie nominowany do Nike, zeszłoroczny zdobywca Nagrody Silesius za całokształt twórczości; to jeden z ważniejszych głosów „po przełomie”, przedstawiciel formacji BruLion. Szymon Słomczyński – poeta najmłodszego pokolenia – laureat projektu „Połów 2012”, finalista Nike 2014; nominowany do nagrody za debiutancki tomik „Nadjeżdża” (pełen gier językowych i autoironii wobec współczesnego świata), za który również zdobył I nagrodę Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Złoty Środek Poezji”.
Tropami poezji
System nagród nie jest doskonały, może stać się drogowskazem, ale nie zachwycamy się poezją za to, że zdobywa nagrody. Chcemy w niej znaleźć ślad własnych przeżyć i emocji. Zatem gdzie jeszcze szukać czegoś dla siebie?Rozejrzyjmy się – poezja nas otacza. Poeci korzystają z różnych dróg, by do nas dotarła. Wydają e-booki, publikują na blogach i w witrynach społecznościowych. Wiersze pojawiają się w repertuarach zespołów i uznanych artystów, na chodnikach i na murach domów. Według statystyk wiersze dzisiaj powstają lawinowo. Żeby wychwycić to, co ważne, warto sięgnąć po pisma literackie (np. Ha!art, biBLionetkę Biura Literackiego) oraz śledzić imprezy zorganizowane w ramach ŚDP. Przede wszystkim: nie bójmy się sięgać po wiersze. Poezja nie jest trudna. Jest wymagająca, gdyż czytelnik w trakcie lektury dzięki swemu zaangażowaniu i wrażliwości staje się jej współtwórcą. | Międzynarodowy Dzień Poezji – 10 współczesnych poetów, których warto znać |
Wraz z nadejściem nowego sezonu przychodzi pokusa, aby odświeżyć wnętrze naszej szafy. W końcu trendy szybko się zmieniają i ciężko za nimi nadążyć. Projektanci oferują nam nie tylko nowe fasony, ale również materiały i kolory. Warto jednak pamiętać, że istnieją takie rzeczy, które niezależnie od obowiązującej mody każda kobieta powinna mieć w swojej szafie. Podpowiadamy, jakie elementy garderoby stanowią odpowiednią bazę pod każdą stylizację. 1. Biała koszula – niewątpliwie modowy klasyk, niezastąpiona rzecz w damskiej szafie, podstawa każdego stroju. Klasyczna biała koszula stwarza nieograniczone możliwości. Można ją założyć do pracy, a przy zmianie dodatków z powodzeniem sprawdzi się na wielkie wyjście czy oficjalne, biznesowe spotkanie. Odpowiednio dobrana podkreśli kobiece atuty i sprawi, że będziemy w niej wyglądać elegancko i profesjonalnie.
2. Nieśmiertelna mała czarna – niezawodna w każdej sytuacji, symbol szyku i elegancji. Jej fenomen polega na tym, że za sprawą odpowiednich dodatków – biżuterii czy kopertówki – za każdym razem możemy wyglądać inaczej. Doskonale pasuje do biura, na spotkanie z rodziną, a nawet na sylwestrowy bal. Pamiętajmy, że właściwie dobrany fason i wysoka jakość zagwarantują, że mała czarna będzie nam służyć przez lata.
3. Kardigan – prosty, najczęściej jednokolorowy rozpinany sweterek, który obowiązkowo musi znaleźć się w szafie każdej kobiety. Pasuje niemal do wszystkiego i jest świetnym uzupełnieniem każdej stylizacji. Doskonale sprawdzi się zarówno w wersji codziennej, narzucony na zwykły t-shirt, jak i tej bardziej formalnej, założony na koszulę.
4. Skórzana kurtka – najlepiej postawić na klasyczny model, który nigdy nie wyjdzie z mody, np. ramoneska czy pilotka. Skórzana kurtka jak żadna inna doda nawet najprostszej stylizacji odpowiedniego rockowego charakteru. Ciekawie wygląda zestawiona z powycieranymi dżinsami i kozakami, ale ostatnio hitem jest jej połączenie z delikatną, bardzo zwiewną sukienką, często z kwiatowym motywem.
5. T-shirt – trudno wyobrazić sobie zawartość kobiecej szafy bez basicowego t-shirtu. Stanowi on doskonałą podstawę do stworzenia wyjątkowego stroju i sprawdzi się w każdej sytuacji. Kiedy nie mamy zbyt wiele czasu na przygotowanie, wystarczy jedynie założyć go pod klasyczną marynarkę czy skórzaną kurtkę.
6. Dżinsy – powinny być dobrane do naszej sylwetki, dlatego nie kierujmy się obowiązującymi trendami, ale proporcjami naszego ciała. Dobrze dopasowany fason podkreśli zalety naszej figury, a w zestawieniu z topem czy sweterkiem stanie się uniwersalnym strojem na co dzień. Jeśli natomiast planujemy wieczorem wyjście na imprezę, wystarczy założyć szpilki i odpowiednią biżuterię.
7. Marynarka – idealna dla wielbicielek klasyki. Jeśli ma pasować do różnych stylizacji, powinna być w neutralnym kolorze, najlepsza będzie w odcieniu szarości, granatowa, czarna bądź beżowa. Dobrze dopasowana, podkreślająca talię marynarka okaże się zakupem na lata. W sezonie jesień-zima, szczególnie modny jest fason typu boyfriend, wzorowany na męskiej szafie.
8. Trencz – dwurzędowy płaszcz, dopasowany do figury i przewiązany szerokim pasem. Pasuje do każdej stylizacji, a jego obecność w kobiecej szafie jest obowiązkowa. Mimo wielu fasonów i kolorów niesłabnącą popularnością cieszy się beżowy trencz. Niezależnie od sezonu jest zawsze modny i pasuje do wszystkiego.
Zawartość szafy zmienia się w zależności od panującej mody czy pory roku. Są jednak ubrania, które stanowią bazę stylizacji i nie wymagają śledzenia trendów. Pamiętajmy, że klasyka nigdy nie wyjdzie z mody, a wszystkie wyżej wymienione rzeczy powinny znaleźć się w garderobie każdej kobiety. | 8 rzeczy, które każda kobieta musi mieć w swojej szafie |
Masło klarowane ma złocistą barwę, posmak podkreślający walory smakowe wielu potraw oraz świetnie nadaje się do głębokiego smażenia. Przedstawiamy prosty przepis na domowe masło klarowane. Składniki:
400 g masła
Krok po kroku:
Masło podgrzewamy na małym ogniu. Gdy się rozpuści, zdejmujemy łyżką pianę, która zbierze się na powierzchni. Następnie ostrożnie zlewamy tłuszcz, tak aby pozostawić w garnku biały osad, który zbierze się na dnie. Masło przechowujemy w lodówce. To doskonały tłuszcz do smażenia.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Domowe masło klarowane |
Wiosną 2015 r. w sklepach pojawiły się nowe kolekcje obuwia Converse, inspirowane twórczym duchem i bogatą spuścizną Chucka Taylora. Nowa kolekcja obejmuje różne wzory, takie jak hawajskie kwiaty czy nawiązania do amerykańskiej flagi oraz prac sławnych artystów. Dostępne są także modele monochromatyczne, których urok tkwi w nienarzucającej się prostocie. Do produkcji trampek tradycyjnie wykorzystano wysokiej jakości tkaniny, a niektóre modele męskich i damskich butów wykonane zostały nawet z naturalnej skóry. Ostatnie kolekcje butów Converse charakteryzuje wyjątkowa dbałość o szczegóły, nieskazitelność wykonania oraz perfekcyjny styl. Marka kontynuuje to, od czego wszystko się zaczęło – wiosenne buty Converse nawiązują do kultowego i znanego na całym świecie modelu Converse All Star. Firma składa w ten sposób hołd dziedzictwu amerykańskiego koszykarza, Chucka Taylora, i zaprojektowanym przez niego w 1923 r. klasycznym trampkom Converse Chuck Taylor All Star. Buty Converse od prawie 100 lat niezmiennie pozostają wyznacznikiem niezależności i pasji. Do dziś buty, nazywane przez niepokornych fanów „Chucks”, „Cons” lub po prostu „All Stars”, są symbolem buntu i nonkonformizmu. „Chucksy” dają prawdziwie wielką siłę autoekspresji osobom, które chcą uwydatnić swój indywidualizm, oryginalność i wolność – nic dziwnego, że są uwielbiane przez artystów.
Najbardziej pożądane trampki marki Converse
Firma Converse bardzo chętnie nawiązuje współpracę z różnymi artystami, muzykami, sportowcami oraz czołowymi projektantami mody. Do kultowych zaliczyć można modele butów Converse zaprojektowane przez Ozzy’ego Osbourne’a, Pink Floyd, Marimekko, Comme des Garçons i Johna Varvatosa oraz dom mody Missoni.
Niepowtarzalną gratką oraz wielką modową ucztą dla wszystkich koneserów sztuki i wielbicieli pop-artu są buty z serii Converse All Star Chuck Taylor Andy Warhol Collection. Kolekcja stanowi uwieńczenie współpracy marki Converse z Fundacją Sztuk Wizualnych Andy'ego Warhola. Na powszechnie znanych trampkach pojawiły się nadruki z wariacjami na temat najsłynniejszego dzieła amerykańskiego artysty, Andy’ego Warhola – puszki zupy Campbell. Dostępne są trampki niskie i wysokie, które występują w dwóch wariacjach kolorystycznych: czarno-białej i czerwono-białej. Buty przedstawiające obraz mistrza sztuki współczesnej są hitem na ulicach wszystkich metropolii.
Motywy kwiatowe
Do najciekawszych modeli kolekcji wiosna-lato 2015 należą trampki z motywami kwiatowymi. Na uwagę niewątpliwie zasługuje model Converse All Star Chuck Taylor Hawaiian Print. Model ten, inspirowany tropikalnymi i słonecznymi plażami Oceanu Spokojnego, przywołuje na myśl tańczące hawajski taniec hula kobiety z oplecionymi wokół szyi wieńcami lei. Buty Converse All Star Chuck Taylor Hawaiian Print stworzone zostały z myślą o upalnych, letnich dniach – zapewniają komfort noszenia pełnych butów nawet w gorące dni.
Warto przyjrzeć się równie interesującemu modelowi Chuck Taylor All Star Hi Floral. Trampki, dzięki ręcznie rysowanym kwiatom, subtelnym kropeczkom oraz idealnie dobranym kolorom, doskonale oddają niepowtarzalną atmosferę lata. Buty te świetnie prezentują się na nogach zarówno grzecznych romantyczek, jak i rockowych „bad girls”. Model Hi Floral jest po prostu idealny dla osób uwielbiających wakacje w mieście. Trampki doskonale sprawdzą się podczas miejskich przejażdżek rowerowych, pikników oraz wieczornych koncertów i imprez.
Gwiazdy oraz flagi
Gwieździste ubrania i buty modne są już od kilku sezonów. W tym roku Converse wypuścił na rynek jeszcze jedną serię ikonicznych trampek Chuck Taylor All Star, ozdobionych właśnie gwiazdkami. Szczególna kolekcja „Americana”, nawiązująca do amerykańskiej flagi, jest zadziorna, rockandrollowa i mocno amerykańska. Pięcioramienne gwiazdy ozdabiają modele zarówno męskich, jak i damskich trampek. Inspiracji flagami w ofercie marki Converse nie brakuje, jednak firma nie faworyzuje wyłącznie kultury amerykańskiej. Warto w tym miejscu przypomnieć doskonałe, punkowe trampki z flagą Wielkiej Brytanii.
Converse na koturnie
Converse All Star Lux to nowa linia damskich trampek. Sportowe buty na koturnie promowane są przez światowej sławy trendsetterki, jest to jednak model wzbudzający skrajnie różne uczucia wśród klientek – jedne uważają, że sportowe buty na obcasie wyglądają komicznie i są niepraktyczne, inne natomiast twierdzą, że takie rozwiązanie to genialny przejaw modowej ekstrawagancji! Jedno jest pewne – buty Converse All Star Lux przyciągną uwagę, dodadzą pikanterii i charakteru każdej stylizacji. Można je założyć zarówno do jeansowych rurek, jak i do krótkiej sukienki. Buty na koturnie wysmuklą i podkreślą łydki, są również niezwykle kobiece!
Monochromatyczne czy wzorzyste?
Przed zakupem „conversów” warto zastanowić się nad tym, do jakich stylizacji będą odpowiednie. Jeżeli w szafie dominują gładkie, jednobarwne ubrania, można z powodzeniem zainwestować w kolorowe, wzorzyste buty, które ożywią nasz wygląd. Trampki monochromatyczne natomiast będą wyglądały świetnie w przypadku każdego rodzaju ubrań. Wszystko zależy od dobrego pomysłu na siebie! | Nowe odsłony ponadczasowych trampek marki Converse |
Gatunki roślin wytrzymałych i odpornych na niekorzystne warunki to dobre rozwiązanie dla osób, które chcą mieć w domu świeże kwiaty doniczkowe, jednak nie mają czasu na częstą ich pielęgnację lub zwyczajnie się na tym nie znają. Najpopularniejsze rośliny domowe, które nie należą do wymagających, to np.: dracena, zielistka, sansewieria i reo meksykańskie. Pielęgnację kwiatów ułatwią nam żelowe granulki. Ich zadaniem jest utrzymanie wilgoci w podłożu. Po wymieszaniu z ziemią kulki nasiąkają wodą i zwiększają swoją objętość. Hydrożele uwalniają wilgoć w momencie, gdy podłoże staje się suche.
Wytrzymałe rośliny doniczkowe – odporne na słabe światło i rzadkie podlewanie
Najtrudniejszy czas dla roślin doniczkowych to sezon grzewczy. Bijące z grzejników ciepło wysusza powietrze i nadmiernie je ogrzewa. Ponadto w okresie jesienno-zimowym rośliny mają ograniczony dostęp do światła, co zaburza ich cykl rozwojowy i może skutkować zniszczeniem. Kolejnym czynnikiem, który często wpływa na zahamowanie rozwoju roślin, jest susza spowodowana zbyt rzadkim podlewaniem. Wytrzymałość roślin domowych, które nadają się do uprawy w doniczce, sprowadza się do dużej odporności na wymienione wyżej warunki. Gatunki kwiatów mało wymagających szybko adaptują się do otoczenia, dzięki czemu stale wyglądają zdrowo i pięknie, dlatego warto je wybierać do naszych ciepłych wnętrz.
Przegląd najpopularniejszych gatunków wytrzymałych roślin przeznaczonych do domu
Do najczęściej wybieranych roślin dla osób zapracowanych lub niezainteresowanych regularną i złożoną pielęgnacją kwiatów należą:
Dracena – sprzyja jej ciepła, pokojowa temperatura utrzymująca się na poziomie 20-25 stopni Celsjusza. Lubi widne stanowiska, ale nie w bezpośrednim nasłonecznieniu. Decydując się na uprawę draceny, warto pamiętać, aby nie ustawiać jej zbyt blisko kaloryfera. Nie wymaga częstego podlewania, jej podłoże nie powinno być mokre, a lekko wilgotne. Zalewanie draceny może powodować gnicie korzeni. W sprzedaży dostępna jest specjalna mieszanka ziemi do palm i dracen, która dobrze stymuluje rozwój sadzonek i ma wszystkie potrzebne składniki odżywcze. Zaletą tego gatunku kwiatów jest także rzadkie przesadzanie. W przypadku młodych egzemplarzy podłoże zmieniamy raz w roku. Starszym okazom raz na 2-3 lata, wymieniając wyłącznie wierzchnią warstwę ziemi.
box:offerCarousel
Epipremnum złociste – to rodzaj wiecznie zielonego pnącza, które może osiągnąć nawet kilka metrów długości. Niektórym znane jest pod używaną dawniej nazwą scindapsus. Sprzyjają mu widne stanowiska. Łatwo się rozmnaża z fragmentów pędów i dobrze magazynuje wilgoć zaczerpniętą z podłoża. Przy prawidłowej pielęgnacji może rosnąć w mieszkaniu przez średnio 10 lat i dłużej. Nadmiar wody powoduje pojawienie się brązowych plam na liściach. Epipremnum najlepiej nawadniać co 4-5 dni, a zimą co 7-8. Ze względu na fakt, że jest to pnącze, wymaga prowadzenia przy podporze, np. pionowym słupku bambusowym lub kokosowym.
box:offerCarousel
Sansewieria (określana także jako wężownica) – jest rośliną z gatunku sukulentów (roślin gruboszowatych). Gromadzi wodę w miąższu mięsistych liści i potrafi ją wykorzystać do własnego rozwoju. Jest długowieczna i nie znosi zbyt częstego nawadniania. Bez podlewania może wytrzymać nawet miesiąc, jest to dobre rozwiązanie dla osób, które często podróżują. Sansewieria jest odporna na zmiany temperatur i niedobór światła. Sadzimy ją w podłożu żyznym, złożonym np. z mieszanki kompostu, ziemi inspektowej (podłoża szklarniowego), piasku oraz gliny.
box:offerCarousel
Zielistka – jest przykładem jednej z najmniej wymagających roślin doniczkowych. Ma soczysto zielone, często pasiaste ulistnienie. Zaliczana do roślin szparagowatych, wymaga umiarkowanego podlewania i dobrze rośnie posadzona w uniwersalnej ziemi do kwiatków. Podłoże zielistki wymieniamy w okresie wiosennym, tylko wówczas, gdy bryła jej korzeni nie mieści się w doniczce. Jeżeli zależy nam na zwiększeniu ich odporności i bujniejszym rozroście, warto zasilić ją uniwersalnym nawozem do roślin. W sezonie wiosenno-letnim kwiaty te rozwijają się najszybciej. Na tym etapie nowe pędy rozłogowe możemy odciąć przy podłożu, ukorzenić w wodzie i posadzić do nowych doniczek.
box:offerCarousel
Reo meksykańskie – jest typem rośliny tropikalnej. Ma zielono-czerwone liście, które mogą osiągać długość nawet 50 centymetrów. Kwiaty te lubią jasne lub półcieniste ekspozycje i umiarkowane temperatury (około 20 stopni Celsjusza). Nie wymagają częstego nawadniania, a dla utrzymania ich regularnego i kształtnego przekroju, warto skrócić wierzchołek o 5-8 cm tuż nad pąkiem liściowym. Odcięte fragmenty możemy ukorzenić w wodzie i posadzić w doniczce.
box:offerCarousel
Aglonema – jej zaletą jest łatwa uprawa. Nie lubi przesuwania, obracania ani zmian miejsca. Bylina ta bujnie rozwija się niemal w każdych warunkach i nie reaguje na niską wilgotność powietrza. W przypadku gdy wnętrze naszego domu jest bardzo suche, warto zrosić ją odrobiną wody. Aglomenę możemy ustawiać w miejscach słabo lub intensywnie oświetlonych, np. na słonecznym parapecie. Dobrze znosi niskie temperatury, nawet około 10 stopni Celsjusza, i nie wymaga częstego podlewania. Nawadniamy ją w sposób umiarkowany, aby miała lekko wilgotne podłoże. Dla bujniejszego rozwoju i wzrostu, możemy zasilać płynnymi nawozami , jednak nie częściej niż raz na dwa tygodnie. Sadzimy ją w podłożu będącym mieszanką torfu, piasku i z niewielkim dodatkiem kompostu. Podczas prac z tym gatunkiem roślin powinniśmy zachować ostrożność i używać rękawiczek. Sok z aglomeny działa silnie drażniąco i może wywoływać reakcje skórne. | Najbardziej wytrzymałe rośliny domowe. Przegląd |
Do you speak english? Nie? To może czas to zmienić? A może ktoś z twojego otoczenia marzy o wyższym poziomie i swobodnej rozmowie z mieszkańcami Londynu czy Nowego Jorku? Zobacz, z jakiego prezentu ucieszą się zgłębiający tajniki angielskiego. Kolorowy zawrót głowy. Tak można powiedzieć o ofercie materiałów do nauki języka Szekspira. Oprócz tradycyjnych podręczników warto zaopatrzyć się w coś, co sprawi, że droga do czytania Dana Browna w oryginale będzie przyjemnością.
Wszystko zależy od czytelnika!
„Gamebook” to powieść interaktywna. Tylko od czytelnika zależy, jak potoczą się losy bohaterów książki. Dla porozumiewających się na poziomie A2-B1 idealny będzie „Enigmas”, dla bardziej zaawansowanych (B2-C1) „Near Death Experience”.
box:offerCarousel
Na czym to polega? Czytasz pierwszy rozdział i postanawiasz, jaką decyzję podejmie bohater. Wyobraź sobie, że ktoś prosi go o pomoc. To, czy się zgodzi, czy odmówi, zależy od ciebie. Wybierasz „tak” lub „nie” i przechodzisz do wskazanego rozdziału. Wariantów jest sporo, więc możesz po „Gamebooki” sięgać wielokrotnie. Oprócz fabuły znajdziesz tu ćwiczenia leksykalno-gramatyczne i słowniczek z trudniejszymi pojęciami. Brzmi nieźle, prawda? To całkiem niezły pomysł na prezent dla tych, którzy lubią ciekawe formy nauki.
A ty co nosisz w kieszeni?
Co powinien mieć w kieszeniach uczący się angielskiego? Kieszonkowca! Sama gorąco polecam „Kieszonkowiec angielski. What's up?” przeznaczony dla znających język na poziomie średniozaawansowanym i zaawansowanym. W pudełku wielkości mniej więcej tego na karty do gry mieszczą się fiszki z pytaniami quizowymi. Po jednej stronie są trzy pytania i po trzy odpowiedzi do każdego z nich, u dołu (bardzo drobnym maczkiem) odpowiedzi, a po drugiej stronie tłumaczenie trudniejszych zwrotów. Można z kieszonkowca korzystać samemu, można zamienić go w grę towarzyską.
„Kieszonkowiec” to świetny prezent nie tylko dla dorosłych, bo są też wersje dla młodszych uczniów, np. „Bitter Sweet” złożony z 55 kart, które pozwalają na zagranie w 4 gry towarzyskie (m.in. memory), a przy okazji umożliwiają naukę przymiotników.
box:offerCarousel
Coś dla wzrokowców
Słowniki obrazkowe ucieszą wzrokowców. Warte polecenia są m.in. te z wydawnictwa Pons. Atrakcyjna szata graficzna i tematyczne pogrupowanie słówek ułatwiają naukę. „Wielki słownik obrazkowy” zawiera niemal 1300 stron i ok. 8000 ilustracji (przydatnych nie tylko uczącym się angielskiego). Są też wydania mniejszego formatu, w sam raz do zabrania w podróż, albo praktyczny „Słownik obrazkowy na co dzień”, podzielony na dziewięć kategorii tematycznych zawierających wyrazy przydatne w domu, pracy czy podróży.
box:offerCarousel
Więcej niż kryminał
Nie każdemu poziom znajomości języka pozwala na czytanie książek w oryginale. Na szczęście można połączyć przyjemność czytania z rozwiązywaniem zadań i nauką gramatyki. Właśnie dla zainteresowanych tego typu lekturami powstały „Angielskie kryminały z ćwiczeniami”. Wśród nich każdy znajdzie coś dla siebie – i początkujący, i zaawansowani. Dołączone do książek nagrania pomagają w nauce prawidłowej wymowy oraz w ćwiczeniu rozumienia ze słuchu. Różnorodna forma zadań nie pozwala się nudzić, historie są interesujące, a znajdujący się na marginesach słowniczek z przetłumaczonymi trudniejszymi wyrazami pomaga zachować płynność czytania.
Wydawnictwa prześcigają się w tworzeniu coraz to atrakcyjniejszych i bardziej pomysłowych pomocy. Nauka już dawno przestała być żmudnym i nudnym procesem, a połączenie jej z rozrywką staje się coraz powszechniejszą formą poprawiania umiejętności językowych. | 4 pomysły na prezent dla uczących się angielskiego |
Jaki powinien być idealny strój na lekcje wychowania fizycznego dla dziecka? Z pewnością wygodny i zapewniający maksymalną swobodę ruchów oraz wytrzymały. W końcu przed nim spora liczba prań. Jaki strój wybrać, by zarówno dziecko i rodzic, byli zadowoleni? Podpowiadamy, na co zwrócić uwagę, by nie żałować swojej decyzji. Wybierając strój dla dziecka, warto pamiętać, że powinien on spełniać wszystkie oczekiwania jego przyszłego właściciela. To bardzo ważna kwestia. Bowiem bardzo prosto jest zrazić młodych ludzi do ćwiczeń. Nieraz wystarczą zbyt obcisłe spodenki czy rozciągnięta koszulka, by dziecko – zamiast regularnych ćwiczeń – wybierało siedzenie na ławeczce. Dlatego tak ważne jest to, by strój był komfortowy, niekrępujący ruchów i modny. Do tego warto postawić na ubrania dobrej jakości, które wytrzymają dłużej. Pamiętajmy, aby przed zakupem stroju do ćwiczeń, sprawdzić czy w szkole dziecka nie obowiązuje jakieś konkretne zestawienie kolorystyczne. Wiele placówek określa, jaki kolor i długość powinny mieć spodenki czy podkoszulek, jaki nasza pociecha będzie nosiła na sali gimnastycznej. To samo tyczy się obuwia na W-F.
Jaki strój na W-F wybrać dla dziecka?
W ofercie sklepów internetowych znajdziemy gotowe zestawy spodenek i t-shirtów lub same krótkie spodenki i podkoszulki. Drugie rozwiązanie, choć nieco bardziej czasochłonne, daje jednak więcej swobody. Jeśli wiemy, że nasza pociecha szybko zniszczy jeden z elementów stroju, lepiej samemu skompletować zestaw. Wtedy od razu możemy zamówić dwie pary jednakowych, krótkich spodenek czy podkoszulków. W połowie roku nie będziemy mieć problemu z zamawianiem nowej pary. Gotowe zestawy to dobre rozwiązanie dla osób, które szybko i bezproblemowo chcą znaleźć ubranie dla syna lub córki na W-F. Najczęściej składa się na niego podkoszulek i spodenki. Część sprzedawców rozszerza ofertę o skarpety czy trampki z gumową podeszwą, by rodzice w jednym miejscu znaleźli wszystkie potrzebne elementy sportowej garderoby.
Jaki kolor powinien mieć strój na W-F?
Biała góra, ciemy dół. To najczęściej spotykane szkolne zestawienie kolorów. Podstawą ubrania na W-F jest czysty, biały podkoszulek z rękawkami. Na tyle luźny, by dzieci swobodnie mogły wykonywać w nim wszystkie sportowe ćwiczenia. Nie powinien być zbyt długi. Optymalna długość? Do połowy bioder, tak by zachodził już na spodenki. Jeśli chcemy kupić podkoszulek z napisami, wzorami czy nadrukami, lepiej zapytajmy wcześniej w szkole, czy dziecko będzie mogło w nim ćwiczyć. Wielu nauczycieli zaznacza, że podkoszulek ma być cały biały, bez kolorowych wstawek. Z kolei spodenki powinny być granatowe lub czarne. Nieraz nauczyciele wychowania fizycznego dają też do wyboru różne odcienie szarości. Wybór odpowiednich spodenek jest bardzo istotny. Dobrze, kiedy będą miały w pasie szeroką gumę, dzięki czemu nie będą wbijały się dziecku w brzuch. Do tego nogawki nie powinny być ani zbyt wąskie, ani zbyt szerokie. Podobnie, jak w przypadku podkoszulka, najważniejsze, by były one wygodne, a dziecko będzie czuło się w nich komfortowo.
Odzież profesjonalna? Również sprawdzi się na szkolnej sali
Jeśli chcemy mieć pewność, że ubiór, w jakim ćwiczy nasza pociecha, zapewnia jej maksimum komfortu, postawmy na stroje, które wykonane są z materiałów, w jakich ćwiczą zawodowi sportowcy. Chodzi tu o ubrania wykonane z wysokiej jakości oddychających materiałów. Noszenie ubrań uszytych z tych tkanin bardzo zwiększa komfort i wygodę podczas treningów. Przykładowo, ubrania, uszyte z materiałów należących do grupy cocona i odor resistance, mają właściwości antybakteryjne, tym samym pozwalają na pozbycie się nieprzyjemnego zapachu. Inną grupą profesjonalnych materiałów do ćwiczeń jest coolmax. Szybko wysycha i przyspiesza odprowadzanie ciepła z ciała. Jedynym minusem tego typu ubrań jest ich cena, która jest wyższa, niż tych uszytych z bawełny. | Kupujemy strój na W-F |
Mech pojawiający się na kostce brukowej oraz we wszystkich miejscach narażonych na wilgoć to prawdziwe utrapienie każdego właściciela ogrodu. Na szczęście są proste sposoby pozbycia się tego uciążliwego problemu. Radzimy, jak zlikwidować nalot z mchu i zabezpieczyć nawierzchnię przed jego ponownym wykwitem. Nieproszony gość
Mech pojawia się na powierzchni oraz w spoinach kostki brukowej, a także na fontannach, krawężnikach, rzeźbach i innych elementach z kamienia. Najbardziej narażone na jego wykwity są elementy architektury ogrodowej znajdujące się w wilgotnych i zacienionych miejscach, sprzyjających rozwojowi grzybów pleśniowych. Jednym ze sposobów na ograniczenie pojawiania się nalotów z mchu jest zabezpieczenie narażonych powierzchni specjalnymi impregnatami, które przy okazji ułatwiają ich czyszczenie i zapobiegają pojawianiu się przebarwień. Jeżeli jednak nie zaopatrzyliśmy się w odpowiedni preparat, możemy skorzystać z innych metod usuwania mchu, np. czyszczenia ręcznego lub za pomocą myjki ciśnieniowej, wypalania, oprysku ekologicznego lub specjalistycznych środków chemicznych do zwalczania chwastów. Wybór metody zależy przede wszystkim od ilości nalotu na kamieniu.
Sposoby na naloty mchu
Najprostszym, ale jednocześnie najbardziej wyczerpującym sposobem na usunięcie mchu jest czyszczenie mechaniczne, czyli inaczej ręczne. Używając wody oraz szczotki o sztywnym włosiu, zeskrobujemy nalot z powierzchni kamienia oraz ze wszystkich szczelin. Ta metoda sprawdza się jednak tylko wtedy, kiedy mchu jest mało i porasta on niewielkie powierzchnie. W trudniejszych przypadkach można skorzystać z palnika gazowego, który bez problemu poradzi sobie nawet z bardzo gęstym i starym nalotem. Wygodnym narzędziem jest również myjka ciśnieniowa, np. firmy Kärcher, która usuwa zabrudzenia, nie naruszając przy tym struktury kamienia. Dzięki temu zachowuje on swoje walory estetyczne i wysoką odporność na działanie czynników atmosferycznych.
box:offerCarousel
Myjka ciśnieniowa Kärcher K2 Basic.Mobilne, lekkie i wygodne w użyciu urządzenie z linii Standard w klasie K2. Duży hak zamontowany na obudowie umożliwia wygodne przechowywanie zwiniętego węża roboczego. Wbudowany filtr wody, dysza rotacyjna, pistolet spryskujący, wąż wysokociśnieniowy o długości 3 m, adapter do podłączenia węża ogrodowego ¾″. Cena: ok. 300 zł.
Szczotka Kärcher T-racer T350.Szczotka do myjki ciśnieniowej, pasująca do urządzeń klasy od K2 do K7. Ułatwia czyszczenie powierzchni twardych, takich jak kostka brukowa czy krawężnik. Wyposażona w dwie dysze wyrzucające płaski strumień wody. W zestawie głowica oraz dwie przedłużki o długości 40 cm. Cena: ok. 250 zł.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Skutecznym, ale dość radykalnym rozwiązaniem jest zastosowanie jednego z wielu dostępnych na rynku preparatów do zwalczania mchu, porostów, pleśni i glonów. Należy go stosować tylko wtedy, kiedy inne metody zawiodą, pamiętając o tym, by nie spryskać przez nieuwagę innych roślin i zawsze używać rękawic ochronnych. Alternatywą dla profesjonalnych środków chemicznych są naturalne i bezpieczne dla środowiska preparaty wykonane samodzielnie, np. mieszanka z octu i wody (w proporcjach 2:1). Można je stosować wielokrotnie aż do uzyskania pożądanych efektów. Natomiast nie należy korzystać z roztworów solnych, bo mogą negatywnie oddziaływać na ziemię.
Tytan Professional.Środek do usuwania mchów, porostów oraz glonów ze wszystkich materiałów używanych w budownictwie. Polecany do oczyszczania ścian, murów, pokryć dachowych i kostki brukowej. Nadaje się również do czyszczenia zbiorników wodnych, a także do zabezpieczania powierzchni przeznaczonych do malowania. Cena: od 20 zł/l.
Tenzi Moss.Profesjonalny preparat do usuwania glonów, mchów, porostów i pleśni z kostki brukowej. Konserwuje i zabezpiecza czyszczone powierzchnie przed szkodliwym działaniem nalotów zielonych na 12 miesięcy. Wydajność koncentratu: 1 l = 100 m² kostki. Cena: od 30 zł/l.
Zobacz więcej: Zamiatarki mechaniczne. Zapomnij o szczotce! | Jak usunąć mech z kostki brukowej, krawężnika i innych elementów z kamienia? |
Przypominamy, że 19 listopada nastąpi zmiana w wypłatach środków z Allegro Finanse Przypominamy, że już od 19 listopada Kupujący będą mogli w pełni korzystać z nowej, innowacyjnej metody płatności: rat Od.nowa. Pieniądze za zakupy w ramach rat Od.nowa będziemy przekazywać tylko przez usługę Przelewy24. Dotyczy to wszystkich kategorii w Allegro - oprócz wymienionych w artykule.
Aby wypłacać środki z nowych rat, już teraz włącz Przelewy24 w Allegro Finanse. Zobacz, jak to zrobić.
Za przyjmowanie wpłat i wypłacanie środków z usługi Przelewy24 nie są pobierane opłaty - jest ona, podobnie jak PayU, całkowicie bezpłatna.
Raty Od.nowa to metoda płatności za zakupy, udostępniana w ramach Allegro Finanse Kupującym. Aktualnie jest już dostępna w działach: Sport i turystyka oraz Dom i ogród, a od teraz również w kategoriach działu Elektronika.
Ponieważ Kupujący kochają zakupy i proste rozwiązania, dlatego płatności na raty cieszą się w Allegro niesłabnącą popularnością. Włącz Przelewy24, odbieraj wpłaty z rat Od.nowa i zwiększ swoje szanse na udane transakcje w nadchodzącym okresie przedświątecznym. | 19 listopada: zmiana w wypłatach środków z Allegro Finanse |
Boom na azteckie wzory obserwowaliśmy w modzie przed kilkoma sezonami. W tym roku wracają one w wielkim stylu. Na lato 2018 lansuje je sporo marek i domów mody. Charakterystyczne romby i zygzaki można interpretować na różne sposoby i wykorzystywać w wielu stylach, wzbogacając je o pierwiastek folkowy. Można korzystać z ich kolorowej, urozmaiconej formy retro albo przy użyciu zaawansowanej komputerowej grafiki tworzyć z nich nowoczesne, wielopłaszczyznowe czarno-białe printy.
Nie jest łatwo łączyć je z innymi wzorami. Zwykle jeśli decydujemy się na tego rodzaju print, to pozostałe elementy garderoby trzeba wybierać jednolite bądź zamykać stylizację dodatkiem z azteckim rzucikiem. Jeśli chcemy pokusić się o niebanalne połączenie, spójrzmy na wybiegi. I tak u Kenzo azteckie printy ubarwiają prostą sukienkę w poziome paski. Dolce and Gabbana na charakterystycznym dla marki barokowym dywanie printów daje je w towarzystwie kwiatów. Desigual folklorystycznie, kolorowo, w połączeniu z wzorami listków i pawich oczek. Abaya Cleopatra Kids charakterystyczne zestawienie trójkątów i rombów wykorzystuje na rękawach długich sukienek maksi w jednolitym, mocnym kolorze.
Tego typu wzory są właściwie wszechobecne – świetnie prezentują się na długich, zwiewnych tunikach i sukienkach (mocny trend w tym sezonie to sukienki maksi dla dziewczynek). Barwne i przeplatane owalnymi formami doskonale sprawdzą się w stylizacjach hippie i boho. Będą dobrym wyborem jako narzutka na kostium kąpielowy.
Aztecki print często gości na legginsach i haremkach – do tego typu spodni wystarczy włożyć luźną, jednobarwną koszulkę lub obcisły topik, a już mamy przykuwający wzrok strój. Można też wybrać aztecki total look – szorty lub spódniczka w indiańskie wzory, najlepiej podobne, z tego samego kompletu.
Jeśli jednak mamy nieco bardziej minimalistyczny gust, możemy zdecydować się na mały element z aztecką ozdobą, np. na kieszonce, pasku czy torebce.
Urodziny koleżanki
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. 5.10.15., Paso, H&M, American Club, George
Na imprezę u koleżanki można wybrać elegancki róż w towarzystwie czerni. Dziewczynka będzie świetnie wyglądała w różowych szortach zdobionych azteckim wzorem. Podobne printy, tyle że w kontrastującej kolorystyce są na nerce-saszetce. Indiańskie romby dekorują też kieszonkę koszulki. Ażurowa narzutka zamyka outfit.
Rodzinny obiad
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Cool Club, 5.10.15., Cavaldi, Bartek
W takiej sukience dziewczynka poczuje się elegancko, a jednocześnie może podkreślić swoją indywidualność. Jest nietuzinkowa dzięki prostocie, ale nie nudna, gdyż prostą formę przełamuje warstwa tiulu wystająca na dole i ciekawie połączone wzory – pofalowane poziome paski i trzy pionowe paseczki zdobione azteckimi rzucikiem. Idąc tropem indiańskich motywów, można połączyć suknię z torbą w kolorowe zygzaki. Dżinsowa kurteczka z falbanką podkreśla dziewczęcy charakter zestawu, a buty wizytowe nadają mu szyk.
Wakacje na obozie
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Primark, Next, CoolPack, H&M, 5.10.15.
Pierwszy obóz małej damy to bardzo poruszające dla wszystkich wydarzenie. Aby dziewczynka dobrze się na nim czuła, potrzebuje kilku zestawów modnej garderoby. Taki komplet będzie idealny dzięki wygodzie i połączeniu wzorów, które są teraz na topie. Azteckie printy na plecaku i koszulce zostały zestawione z kwiatowym wzorkiem na bluzie à la bomberka. Espadryle i dżinsowe szorty wykończone białą koronką są idealne na lato. | Azteckie wzory wracają do łask – stylizacje dla dziewczynki 3+ |
Ruch to zdrowie – każdy to wie, nie każdy realizuje. Wybór uzależniony jest od preferencji, ale przede wszystkim od kondycji fizycznej i zdrowotnej. Jednak czy ciąża automatycznie dyskwalifikuje kobietę do uprawiania sportu? Warto znać ograniczenia i zalecenia dla kobiet ciężarnych. Sportowa przyszła mama
Czas oczekiwania na przyjście na świat maluszka to moment niezwykły z wielu powodów. Kobiece ciało, cera i emocje ulegają gwałtownym zmianom. Przychodzi czas nadmiernej aktywności, ale i mocnej stagnacji. Jest to czas uczenia się swojego ciała i swoich reakcji na nowo. Zdecydowanie łatwiej to znosić, mając większą energię, którą zapewnia nam aktywność fizyczna. Przyszła mama może i nawet powinna ćwiczyć, lecz zanim to nastąpi, niezbędna jest konsultacja rodzaju, intensywności i jakości ćwiczeń ze swoim lekarzem prowadzącym. Podstawowe pytanie, jakie warto sobie zadać – czy ciąża jest zagrożona? W przypadku odpowiedzi przeczącej młoda mama może znaleźć odpowiedni sport, który nie wpłynie źle na dziecko, a jej pomoże przygotować się zmian, jakie zachodzą i jeszcze zajdą w tym magicznym czasie. Czego należy unikać?
Sporty zakazane kobietom w ciąży
Odmienny stan kobiety uwarunkowuje rodzaj i intensywność ćwiczeń. Istotne jest posiadanie wiedzy, jaka aktywność fizyczna powinna być znacząco ograniczona, a niekiedy całkowicie zakazana w czasie ciąży, ale też połogu. Niewskazane są żadne ćwiczenia wymagające użycia dużej siły, tj. siłownia, podnoszenie ciężarów. Mama powinna w tym czasie zapomnieć również o bieganiu, jeździe na nartach czy łyżwach oraz o wszelkich sportach ekstremalnych. Nie zaleca się także jazdy konnej. Warto te przyjemności pozostawić na czas po porodzie i połogu. Wówczas spokojnie będzie można do nich powrócić, kiedy tylko czas i siły na to pozwolą. Czas ciąży to wybór mniej wysiłkowych i inwazyjnych sportów.
Sporty dla kobiet ciężarnych
Aktywność fizyczna dobrze dobrana i zbilansowana pozwoli przyszłej mamie zachować prawidłową kondycję fizyczną, jak również wpłynie na utrzymanie odpowiedniej figury w ciąży i umożliwi szybszy powrót figury po porodzie. Dlatego też, jeżeli lekarz prowadzący nie widzi przeciwskazań, przyszła mama może aktywnie uczestniczyć w zajęciach jogi czy też pilatesu dla kobiet ciężarnych czy też zajęć aerobiku dla ciężarnych lub aqua-aerobiku. Ciekawym rozwiązaniem może okazać się uprawianie nordic walking czy też tańca towarzyskiego. Warto pokreślić, że zakup kijków nordic walking, odpowiednich butów do tańca czy karimaty do jogi nie wymaga dużego nakładu finansowego. Jednak najczęściej wybieraną aktywnością fizyczną w ciąży jest pływanie i spacery. Ostatnią z nich można wykonywać zawsze i wszędzie, chyba że jest stanowcze zalecenie lekarskie o całkowitym leżeniu w ciąży. Pozostałe rodzaje ćwiczeń wymagają uczestniczenia w zajęciach poza domem. Warto wiedzieć, na co zwrócić uwagę przy dokonywaniu wyboru miejsca realizacji ćwiczeń.
Wybór miejsca ćwiczeń
Ile miejsc do ćwiczeń tyle ofert, które reklamują swoje usługi na bardzo wysokim poziomie. Skąd zatem mieć pewność, że właśnie w tym konkretnym otrzymamy to, co nas najbardziej interesuje. Kobiety ciężarne wymagają odpowiedniego traktowania i dobrze przygotowanego zaplecza, w skład którego wchodzi wykształcona, doświadczona kadra, miejsce ćwiczeń i jego wyposażenie.
Jeżeli przyszła mama chce i może aktywnie uczestniczyć w specjalnie przygotowanych zajęciach powinna dowiedzieć się:
Jakie wykształcenie posiada osoba prowadząca zajęcia z przyszłymi mamami?
Jaki jest program zajęć – tematyka i intensywność prowadzonych zajęć?
W jakiej odległość od domu czy też pracy znajduje się miejsce ćwiczeń?
Jak wygląda zaplecze miejsca (sale do przebierania, temperatura, klimatyzacja), w którym realizowane są zajęcia dla przyszłych mam?
Czy sprzęt do ćwiczeń jest zapewniony, czy trzeba kupić go we własnym zakresie?
To podstawowej pytania, na które przyszła mama winna znać odpowiedź, zanim zdecyduje się na uczestniczenie w zajęciach poza domem. Jednak kiedy kobieta czuje, że nie jest w stanie systematycznie uczestniczyć w zajęciach, zawsze może chodzić na spacery czy też samodzielnie w domu wykonywać spokojne ćwiczenia. Wystarczy mieć chęci, dobrą karimatę i wywietrzony pokój, by aktywnie ćwiczyć w ciąży. | Aktywność fizyczna w ciąży |
Coraz więcej rodziców decyduje się na wybieranie dla swoich pociech zabawek czy gadżetów produkowanych przez polskie marki. Wspieranie lokalnych biznesów jest doskonałym pomysłem, tym bardziej, że jakość oraz tworzenie z pasją gwarantują, że takie akcesoria sprawią mnóstwo radości dzieciom. Jedną z najpopularniejszych polskich marek skierowanych do najmłodszych jest Lullalove. Co możesz znaleźć w ich asortymencie? Z miłości do designu – Lullalove
Marka Lullalove została założona z myślą o rodzicach, którzy pragną kupować dla swoich dzieci produkty stworzone z pasją, o ciekawym i oryginalnym designie oraz z wykorzystaniem najwyższej jakości materiałów. Jej celem jest zaspokajanie potrzeb dziecka produktami, które będą odznaczać się niepowtarzalnością oraz solidnym wykonaniem. Lullalove szybko zdobyła uznanie nie tylko w Polsce, ale także w całej Europie, a ich zabawki oraz gadżety pokochały tysiące maluszków.
Zabawki Lullalove dla niemowląt
W swoim asortymencie marka posiada mnóstwo uroczych zabawek dla najmłodszych. Kultowym wręcz produktem jest słynna przytulanka MR B, która jest jednocześnie ogrzewaczem, co idealnie sprawdzi się u dzieci cierpiących na kolki. Zabawny stworek o oryginalnym wyglądzie i doskonale zaprojektowanym kształcie pozwala na przyjemne otulenie maluszka i ukołysanie go do snu. Gadżet wyposażony jest w wymienne wkłady, które odpowiedzialne są za ogrzanie malucha. MR B występuje także w formie szeleścika, czyli zabawki dla niemowląt, która podczas dotyku wydaje delikatny dźwięk, co pobudza bobasa do interakcji. Mali miłośnicy MR B mogą cieszyć się także grzechotką o wyglądzie śmiesznego potworka.
W ofercie Lullalove znajdziesz także tzw. pierwszą przytulankę o wyjątkowo słodkim wyglądzie i prostym designie. Zabawka przypomina zwiniętą w specyficzny sposób pieluszkę.
Zabawki do kąpieli Lullalove
Producent w swojej ofercie posiada także zabawki do kąpieli. Prawdziwą gwiazdą wśród nich jest kaczuszka z koroną dostępna w różnych kolorach, która będzie pięknie prezentować się podczas zabawy w wodzie. Do tego jest wykonana przy użyciu naturalnych materiałów. Podobnie jak naturalna gąbka morska.
Gryzaczki Lullalove
Marka stawia przede wszystkim na naturalne materiały wykorzystywane do produkowania swoich gadżetów. Dlatego też proponowane przez nią gryzaki są wykonane z drewna, najczęściej klonu. Gryzaczek jest częścią śliniaka lub jest zawieszony na kolorowej smyczy. Zastosowanie takiego rozwiązania sprawia, że maluszek będzie miał takie akcesorium zawsze przy sobie oraz gwarantuje, że gadżet nie upadnie na ziemię i nie ubrudzi się. Jego kształt i twardość idealnie sprawdza się w użyciu przez malucha, a wykorzystane materiału są w stu procentach bezpieczne dla zdrowia. Używanie naturalnych surowców z pewnością spodoba się wielu rodzicom popierającym ideę eko.
Mięciutkie kocyki Lullalove
Kocyki Lullalove to niezwykle przyjemne w dotyku i miękkie okrycia, którymi można w doskonały sposób otulić maluszka. Wykonane są najczęściej z delikatnej tkaniny bambusowej lub muślinowej, które są bardzo miłe w kontakcie ze skórą. Do tego fantastyczne, subtelne wzory będą przepięknie wyglądać w pokoju dziecka. Możesz wybierać również w różnych rozmiarach oraz grubościach koców. W asortymencie znajdziesz także nieco cieńsze pieluszki do otulania, które doskonale sprawdzą się podczas cieplejszych dni. Lullalove zależy na tym, aby maluszek czuł się na świecie bezpiecznie. Z tego powodu wiele produktów odwołuje się do otulania, ogrzewania i stwarzania dziecku warunków, w których będzie mogło się zrelaksować.
Wspieranie rodzimych marek to powód do dumy. Jako rodzic możesz cieszyć się, że polscy producenci mają do zaproponowania wyjątkowe produkty, tworzone z prawdziwą pasją i w oparciu o zasady eko. Lullalove to bogaty asortyment zabawek i akcesoriów o cudownym designie i świetnej funkcjonalności. Używając gadżetów tej marki, możesz być pewien, że twoje dziecko będzie miało styczność z materiałami o najwyższej jakości, które będą dla niego bezpieczne. Być może najlepszym przyjacielem twojej pociechy również będzie kultowy MR B, który podbił serca tysięcy maluchów w całej Europie.
[](
searchPhrase: "lullalove kaczuszka"
categoryId: "19416"
searchPhrase: "lullalove"
categoryId: "99392"
limit: 2
buyNow: "true"
) | Lullalove – polska marka w skandynawskim klimacie |
Budrysówka to okrycie wierzchnie zaprawione w boju, którego rodowód sięga czasów I Wojny Światowej. Wysublimowana kurtka porzuciła jednak szeregi brytyjskiej marynarki, ruszając na podbój garderoby cywili. Na tym polu nie było walki. Któż nie chciałby mieć w szafie takiej legendy! Zmienna pod względem kolorów, wierna jednemu fasonowi. Uniwersalna, ponadczasowa z morskim rodowodem – budrysówka to kurtka, którą możesz nosić na co najmniej pięć różnych sposobów. 1. Alarm Trend – budrysówka i jesienna aura
Budrysówka jest nieco krótszą wersją płaszcza, wyposażoną zwykle w duży kaptur oraz zapięcie zaczepiane o drewniane kołeczki. Specyficzne wykończenia wraz z oryginalnym fasonem sprawiają, że jest to kurtka, która świetnie rezonuje ze stylem eleganckim, casualowym i smart casualowym. Ale nie tylko. Pojawia się spora przestrzeń dla twórczości własnej, czyli komponowania zestawów z wykorzystaniem elementów sportowych, rockowych, militarnych.
Wydaje się, że mżawka i jesienna słota to naturalne otoczenie budrysówki, a najbardziej pożądaną dla niej scenerią będą spacery przez łąki, pola, miejskie parki. Podążając tym tropem, łatwo określić ulubione towarzystwo omawianej kurtki. Outfit myśliwego jest równie gorący, jak pozostałe trendy. Aby wyruszyć w plener, potrzebujesz zatem kaloszy. Mężczyźni utożsamiają gumowe obuwie z pracami na terenie budowy lub w rolnictwie. Ale drodzy panowie, rzecz ma się nieco inaczej. Kalosze to najlepsza odpowiedź na łzawe kaprysy jesieni! W fasonach prym wiedzie klasyka, która idzie w parze z aktualnymi kolorami, czyli: paletą szarości, rozmaitymi odcieniami zieleni, granatem, mandarynką. Obuwie gumowe z długą cholewką zestawiaj z rurkami lub bryczesami. Harmonijka na nogawkach nie stworzy oryginalnego looku. Budrysówka, wbrew pozorom, kiepsko wypada u boku takiej nonszalancji. Do spodni z prostymi nogawkami, na przykład do sztruksów, proponuję kalosze imitujące oficerki i sweter z miękkiej dzianiny, spod którego może wystawać kołnierzyk koszuli. Całość dopełni torba na ramię lub skórzana torba do ręki. Wystarczy sweter i koszulę zamienić na wzorzystą bluzę, aby zyskać więcej młodzieńczego luzu.
2. Budrysówka dla eleganta
Okrycie wierzchnie o takim fasonie sprawdzi się w zestawach na tzw. cebulkę. Jeśli w twoim miejscu pracy obowiązuje określony dress code, a pogoda nieco utrudnia dobór poszczególnych elementów garderoby, budrysówka będzie świetnym rozwiązaniem. Bez problemu zmieścisz pod nią elegancką koszulę, marynarkę lub sweter, a w przypadku mrozów – i marynarkę i sweter. Nie ryzykujesz dylematami typu: wygląd czy komfort? Outfit i samopoczucie wzajemnie się uzupełniają. Nie zapominaj jednak o detalach. Nie będziesz wyglądał groteskowo, jeśli stylizację dopełnisz czapką z dzianiny. Z racji swego pochodzenia, budrysówka kiepsko wypada u boku kaszkietów, beretów oraz czapek futrzanych. W image’u eleganta każda rzecz powinna korespondować ze sobą, dlatego, wybierając nakrycie głowy, stawiaj na klasyczny fason, bez krzykliwych wzorów i...pomponów. Nie ma elegancji bez odpowiedniego obuwia, które powinno być równie dopracowanym elementem kompozycji, jak koszula, pasek, rękawiczki i spodnie. Klasa i szyk nie stanowią dzieła przypadku. I chociaż czerń wydaje się najbardziej uniwersalna, zachęcam do eksperymentów z brązem. Trzewiki, sztyblety, brogsy – to bardzo męskie i bardzo gustowne akcenty, których nie powinno zabraknąć u boku budrysówki.
Francja elegancja – ten termin nie sprawdzi się w przypadku formalnych garniturów oraz kurtki z militarnym rodowodem, a przynajmniej nie tej omawianej w poradniku. Ale szyk to nie tylko spodnie na ostry kant. Projektanci zachęcają do włączania w look kraty, kolorów i wzorów. To drobna odskocznia od formalnego szablonu. Elegancko, ale z polotem. Nawet jeśli pracujesz w biurze, taki zestaw nie powinien nikogo gorszyć. W ubiorach casualowych możesz pozwolić sobie na więcej swobody niż w biznesowych i tak na przykład tradycyjne kanciaki zastąpić chinosami, na koszulę założyć modny pulower, a na jesienny akcent wybrać krawat. Taka doza szaleństwa poprawi ci nastrój!
3. Budrysówka w stylizacjach sportowych
Wydaje się odrobinę abstrakcyjne, niemożliwe, a nawet bardzo ryzykowne. Ale mamy dla was dobrą wiadomość – w tym sezonie, wszystko do siebie pasuje i wszystko można ze sobą łączyć! Wyjątek stanowią formalne garnitury. Tu polecam przestrzegać reguł gry. A poza tym panuje jesienny luz! Skoro projektanci tak dobrze bawią się przy tworzeniu rozmaitych kolekcji, dlaczego nie brać z nich przykładu? I tak legendarną dokerkę, znaną bardziej jako budrysówkę, proponuję miksować z ubraniami sportowymi. Jesień wszak nie zawsze bywa kapryśna. Gdy w słońcu mienią się złote liście, wskakuj w wygodne obuwie, dresowe spodnie i flanelową koszulę – opcjonalnie wybierz denim. Dobrym pomysłem będą guziki zapięte pod szyję lub swobodnie rozpięte, odsłaniające biały T-shirt. Bluza w tym outficie to jednak zbyt wiele. Nawet jeśli jesteś zagorzałym miłośnikiem ruchu bądź siłowni, zachowaj umiar. Ten element garderoby zmiksujesz z innymi ubraniami. Możliwości tworzenia jesiennych kompozycji z udziałem budrysówki są nieorganiczne. Włączając jednak kurtkę do looku sportowego, wybierz fason z innej niż wełna tkaniny, w odważnym kolorze. Odradzałam zestawianie bluzy sportowej u boku dresów, ale polecam miksować ją ze spodniami jeansowymi typu boyfriend, rurkami lub fasonem ze ściągaczami z gumy i sznurkiem w pasie. Bawełnianą górę może także zastąpić cienki sweter w pasy. Nie zapominaj o detalach, w tym przypadku okularach przeciwsłonecznych oraz plecaku, a w chłodniejsze dni także o szalu.
4. Z rockowym pazurem...
No dobrze – powiesz, a co jeśli nie kręci mnie zestaw rodem z kolorowych gazet? Co, jeśli interpretuję elegancję inaczej, odważniej, nowocześniej? Świetnie! Zatem ten akapit jest dla ciebie!
Skóra, ćwieki, odważna fryzura, nietuzinkowa biżuteria, ciężkie buty – takie elementy garderoby przypisywane bywają stylizacjom rockowym. A wszystko za sprawą muzyków i buntowników, którzy pragną podkreślić swoją indywidualność. Ale rock to nie tylko muzyka czy zestawy inspirowane garderobą gwiazdy. Nie musisz się przebierać. Nie musisz ryzykować zdrowiem, zakładając ramoneskę, gdy wieje przeszywający wiatr, a temperatury zniechęcają do długich spacerów. Jeden element ubioru nie definiuje całego looku. Gdy aura jest mało przychylna, skórzaną kurtkę lepiej zastąpić budrysówką w odcieniu szarości, mrocznej czerni lub granatu. Takie barwy doskonale rezonują ze skórzanymi spodniami, poszarpanymi jeansami, a także tradycyjnym fasonem denim w tonacjach grafitu. Detale, choć wydają się mało ważne, grają tu pierwsze skrzypce. To elementy, które szybko zdemaskują przebierańca. Czego potrzebujesz, aby podkreślić wizerunek nowoczesnego rockmena? Ciężkiego obuwia na traktorowej podeszwie! Glany stanowią doskonały wybór. Nogawka spodni może być swobodnie opuszczona na cholewkę lub podwinięta – w zależności od tego, jakie akcesoria lub wzory zastosujesz w kompozycji. Wszystkie chwyty dozwolone, ale... Aby rock nie przemienił się w folk, zachowaj umiar. Widziałeś flanelowe koszule? To hit sezonu, który warto włączyć w outfit. Guziki starannie zapięte. Poły koszuli wpuszczone za pas. Nie lubisz nudy? Miejsce koszuli równie dobrze mogą zająć wzorzyste T-shirty i swetry, natomiast skórzane bransolety zbudują całość. Starannie ułóż włosy, a w przypadku długich postaraj się modnie poskromić kosmyki. Współczesny rockmen nie ma nic wspólnego z niechlujnym wizerunkiem.
5. Powrót do przeszłości – budrysówka i look militarny
Wojskowa rewolucja powraca jesienią za sprawą Driesa Van Notena i Philipa Lima, ale w znacznie bardziej wyrafinowanym stylu. Zapomnij zatem o bojówkach. Projektanci bazują na wzorach mundurów żołnierzy z I wojny światowej, czyli czasów, z których wywodzi się budrysówka. W twojej szafie poza kurtką nie powinno zabraknąć marynarki zapinanej na patki oraz sznurowanego obuwia ze skóry. Nieodłącznym elementem militarnego outfitu pozostaje duża torba i złota biżuteria, która do wojskowego szyku wprowadzi nieco elegancji.
Za mundurem panny sznurem – być może jest to jeden z powodów, dla którego trend wojskowy cieszy się taką popularnością wśród cywili. Jeśli nie chcesz wyglądać jak po ćwiczeniach na poligonie, postaw na charakterystyczne elementy zestawu. Numer jeden to oczywiście budrysówka, która wywodzi się z marynarki brytyjskiej. Kurtkę śmiało miksuj z kultowymi symbolami stylu żeglarskiego, czyli paskami odcieniami nieba, bieli i czerwieni. Tym sposobem zdefiniujesz styl militarny na nowo. A ponieważ żołnierze słyną z odwagi, nie obawiaj się lekko ironicznego romansu z modą. Sweter lub bluza w pasy, bordowe chinosy lub czerwone kanciaki. I odwrotnie. Zatem ahoj przygodo! Budrysówka i jej towarzysze meldują się na pokładzie!
Look militarny to przede wszystkim moro, oliwka i mandarynka. Oryginalną kompozycję stworzysz, miksując modny kombinezon w stylu pilota-mechanika z obuwiem wojskowym oraz dokerką. As przestworzy w takim wydaniu porwie w chmury niejedną dziewczynę. Góra z printem moro oraz eleganckie spodnie to wizytówka szarmanckiego oficera. Nie zapomnij jednak o sztybletach lub trzewikach wypastowanych na wysoki połysk – nie zawsze pod ręką jest lustro. Skórzane rękawiczki spójne z kolorem obuwia dopełnią twój look. Sportowa koszula i militarne wzory tworzy zgraną parę z ciemnymi jeansami, a także sportowym obuwiem w kolorze khaki.
Praktyczna, uniwersalna – jest wiele powodów, dla których budrysówka powinna znaleźć się w twojej szafie. Upałów raczej nie będzie, szkoda czasu na dylematy – ruszaj na zakupy! | Budrysówka na pięć sposobów – jesienne stylizacje dla niego |
Dbanie o zdrowy i młody wygląd skóry to domena kobiet, jednak coraz częściej mężczyźni również starają się pielęgnować swój wygląd kosmetykami. Sprawa staje się skomplikowana, gdy mamy do czynienia z problemami natury dermatologicznej: alergiami, nadwrażliwością czy też trądzikiem. Na ratunek w tej sytuacji przychodzą dermokosmetyki, które mogą stanowić lub być uzupełnieniem kuracji leczniczej. Ich bogaty skład daje nam możliwość walki z niedoskonałościami i problemami skórnymi. Czym są dermokosmetyki i jakie ich rodzaje będą dobre dla naszych potrzeb?
Dermokosmetyk – co to właściwie jest?
Dermokosmetyki są wynikiem połączenia wiedzy dermatologicznej, kosmetologicznej i chemicznej w służbie zdrowia i pięknego wyglądu. Powstały w celu dostarczenia prawidłowej pielęgnacji dla osób borykających się z problemami skórnymi, alergiami. Bez obaw można je stosować przy trądziku, łojotoku, nadwrażliwości i skłonnościach do podrażnień. Nazywa się je również kosmoceutykami ze względu na ich podobieństwo do leków. Nie tylko otaczają troską zdrową skórę, ale również wspomagają i przyspieszają kuracje lecznicze. W ich składzie nie znajdziemy przypadkowych substancji zapachowych, konserwantów czy barwników. Wieloletnie testy laboratoryjne oraz badania dają nam poczucie zaufania i bezpieczeństwo stosowania.
Najpopularniejsze dermokosmetyki do twarzy
box:offerCarousel
Co zawierają dermokosmetyki
box:imagePins
Podstawą składu dermokosmetyków są wody termalne. Zawierają krzem oraz żelazo, cynk, selen, mangan i inne oligoelementy. Zależnie od przeznaczenia wzbogacone są składnikami aktywnymi.
Najczęściej dermokosmetyki zawierają:
Witaminy – np. witamina A jest świetną bronią w walce z postępującymi procesami starzenia. Pobudza komórki do regeneracji. Cera staje się rozświetlona i pełna blasku. Przebarwienia są zneutralizowane, a skóra nawilżona. Polecane dla osób borykających się z łuszczycą, łojotokiem, przesuszeniem oraz trądzikiem. W walce z upływającym czasem sprawdzi się również zawartość witaminy E, która jest sprawdzonym antyoksydantem. Zauważymy dzięki jej stosowaniu uelastycznienie oraz poprawę jędrności. Przyspiesza proces gojenia i odbudowy, przez co dobrze jest jej używać przy trądziku. Witamina C zaś jest już dobrze znanym składnikiem ochrony przed wolnymi rodnikami, bierze również udział w syntezie kolagenu. Wzmacnia naczynia krwionośne, więc jeśli mamy problem z ich pękaniem i pojawianiem się nieestetycznych pajączków, to jest to składnik, który pomoże nam zatrzymać ten proces.
Alfahydroksykwasy – w skrócie: AHA. Są to kwasy występujące naturalnie w warzywach, owocach i kwaśnym mleku. Rozjaśniają cerę, dzięki czemu przebarwienia są mniej widoczne. Zwalczają trądzik, delikatnie złuszczają martwy naskórek oraz nawilżają skórę. Również naturalną substancją polecaną w stanach skrajnego przesuszenia jest mocznik. Silnie wiążący wodę w naskórku
Kwas hialuronowy – dzięki niemu nasza skóra staje się gładka, jędrna i dobrze nawilżona. Jest naturalnie obecny w naszym organizmie, niestety wraz z upływem czasu jego ilość maleje. Ma silne działanie przeciwzmarszczkowe, idealne na już obecne bruzdy, a także stosowany profilaktycznie.
Najpopularniejsze dermokosmetyki do ciała
box:offerCarousel
W zależności, z jakimi problemami przyszło nam się zmagać, inne dermokosmetyki powinniśmy stosować. Rozróżniamy różne ich typy wyspecjalizowane do różnych zadań, np. przeciwzapalne, nawilżające, przeciwtrądzikowe i przeciwłojotokowe, przeciwzmarszczkowe, zapobiegające łuszczeniu oraz zapobiegające pękaniu naczynek. Zarówno do twarzy, jak i całego ciała, a nawet pielęgnacji skóry głowy. Również przeznaczone do pielęgnacji wrażliwej skóry niemowląt i dzieci. | Dermokosmetyki – dlaczego warto mieć je w swojej kosmetyczce? |
Bardzo często telewizor jest włączony od rana do wieczora i „gra w tle”. Robimy to z przyzwyczajenia, nudy lub gdy pogoda za oknem nie nastraja do spacerów. Ile tak naprawdę prądu zużywa telewizor? Czy im większy, tym więcej energii potrzebuje? Jak to sprawdzić? Nowoczesne telewizory są energooszczędne. Zużywają nieporównywalnie mniej energii niż ich starsze odpowiedniki, jednak wiele zależy od wielkości, zastosowanej technologii, ustawień oraz wielu innych czynników.
Ile prądu zużywa popularny telewizor?
Trudno określić, ile prądu zużyje przeciętny telewizor, gdyż istnieje mnóstwo modeli o najróżniejszych przekątnych ekranu, z różną rozdzielczością, zastosowanymi systemami itp. Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie, choć możemy posłużyć się przykładem dość popularnego modelu.
Niech to będzie telewizor Samsung z serii MU6172 dostępny w wielu wielkościach – od 43 do 65 cali. Jest on wyposażony w rozdzielczość 4K Ultra HD (3840 x 2160 pikseli), technologię HDR, dostęp do internetu, system Smart TV, wiele opcji poprawy jakości obrazu i dźwięku. Mówiąc krótko, telewizor, który spełni wymagania nawet wybrednych użytkowników. Oczywiście wielkość ekranu to kwestia potrzeb, zasobności portfela lub możliwości ustawienia urządzenia w salonie.
Jeśli ktoś zdecyduje się na model z ekranem o przekątnej 43 cali, musi się liczyć z faktem, że charakteryzuje się on poborem mocy na poziomie 71 W (klasa energetyczna A). Średnie roczne zużycie energii to około 98 kWh. Dla porównania model o przekątnej ekranu na poziomie 50 cali legitymuje się poborem mocy na poziomie 93 W, co daje roczne zużycie energii około 130 kWh. Topowy 65-calowy model z tej serii pobiera około 154 W, czyli mniej więcej 214 kWh rocznego zużycia.
Pamiętajmy również, że producenci, podając pobór mocy, zazwyczaj biorą pod uwagę ustawienia podstawowe, nierzadko obejmujące najniższy poziom podświetlenia itp. W warunkach domowych, przy różnych ustawieniach – bo przecież każdy ma inne preferencje, pobór mocy może być znacznie wyższy.
Jak klasa energetyczna wpływa na pobór mocy przez telewizor?
Klasa energetyczna określa efektywność energetyczną danego sprzętu. Może to być pralka, lodówka czy telewizor. W przypadku telewizorów efektywność energetyczną ustala się na podstawie ich współczynnika efektywności energetycznej (EEI). A+++ to największa efektywność, zaś G – najmniejsza. Obecnie oferowane telewizory w większości przypadków legitymują się klasą A lub A+. Zdarzają się modele w klasie energetycznej A++ oraz w klasie B. Niższe klasy (tj. C, D itd.) są bardzo rzadko spotykane. Porównajmy zatem pobór prądu na przykładzie dwóch modeli: z klasy A++ oraz B o takiej samej przekątnej ekranu, czyli LG 55LH6047 w klasie energetycznej A++ z ekranem o przekątnej 55 cali oraz rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) z modelem Sony KD-55XD9305 w klasie B z ekranem o tej samej przekątnej, ale rozdzielczości 4K Ultra HD (3840 x 2160 pikseli).
Nie będziemy zagłębiać się w różnice w jakości wyświetlanego obrazu, gdyż ta na pewno będzie ogromna – na korzyść modelu z wyższą rozdzielczością. Spójrzmy jednak na zużycie energii, gdyż tutaj różnice są znaczące, tym razem na korzyść modelu o gorszych parametrach. Otóż model w klasie energetycznej A++ pobiera około 53 W mocy (roczne zużycie według producenta – 77 kWh), natomiast przedstawiciel klasy B potrzebuje 134 W mocy (186 kWh rocznie). Zakładając, że średnia cena prądu w Polsce to 0,55 zł za 1 kWh, oszczędny telewizor zużyje prąd o wartości 42,35 zł, zaś telewizor z klasy energetycznej B – 102,30 zł. Jak widać, różnice są spore, ale jeśli ktoś oczekuje wysokiej jakości obrazu, musi liczyć się z wyższymi kosztami eksploatacji. | Ile prądu zużywają popularne telewizory? |
Kukułka znana jest z tego, że podrzuca swoje dzieci innym. Pola Kukułka jest tego zaprzeczeniem – zrobi wszystko, żeby jej dzieci pozostały przy niej. Na szczęście do pomocy ma całą gwardię ludzi, którzy dobrze jej życzą. Czy na wyboistej drodze do szczęścia uda jej się odnaleźć miłość? Rodzinne perypetie Kukułki
Pola Kukułka jest samotną matką. Wychowuje trójkę dzieci i radzi sobie z tym świetnie. Niestety, nie wszyscy tak sądzą. Zdaje się, że panie z opieki społecznej postawiły sobie za cel podważenie kompetencji bohaterki jako matki i robią wszystko, aby udowodnić, że nie nadaje się do opieki nad własnymi dziećmi. Jednak Pola Kukułka to silna kobieta, która nie da sobie w kaszę dmuchać – a tym bardziej nie dopuści do tego, aby ktoś odebrał jej dzieci. Na szczęście nie jest sama!
Pola może liczyć na swoją rodzinę. Jej brat i bratowa pomogą jej w każdej chwili i zrobią to z wielką ochotą. Pomoże też babcia – ale na swój sposób, bo ma demencję. Pola może również liczyć na swojego sąsiada. Sąsiad ma na imię Wiktor, jest sławny, pomocny i szanowany. Ma też oczy, w których można utonąć. Jest tak nieprzyzwoicie przystojny, że grzechem by było, gdyby się Poli nie podobał! Jednak Wiktor ma dziewczynę, z którą układa mu się całkiem dobrze. Nic dziwnego, mężczyzna jest wschodzącą gwiazdą coachingu, więc chyba wie, jak poradzić sobie z budowaniem szczęśliwego związku.
Wiktor ma również szybki samochód – i to od niego rozpoczyna się prawdziwie romantyczna komedia pomyłek. Pewnego dnia Pola Kukiełka wybiega na ulice i wpada prosto pod koła samochodu sąsiada. A to dopiero pierwsza z absurdalnych rzeczy, jaka się jej przydarzy.
Rodzina to skarb!
„Załatw pogodę, ja zajmę się resztą” to komedia romantyczna z prawdziwego zdarzenia. Renata Frydrych nie poszła na łatwiznę i nie dała swoim czytelnikom odgrzewanego kotleta o dziewczynie z problemami, która napotyka na swojej drodze księcia z bajki. Owszem, Pola ma problemy. Wiktor jest niczym z bajki. Ale na tym koniec. Autorka do swojej historii dorzuca worek oryginalności, dwie kopy charakteru i cały wózek komedii.
„Załatw pogodę, ja zajmę się resztą” to książka, która przywraca poziom gatunkowi komedii romantycznych. Renata Frydrych tworzy historię, która przypomina film – wszystko może się tu zdarzyć, ale nie ma się poczucia odrealnienia. Bohaterowie są zbudowani z krwi i kości, autorka opisuje ich bardzo autentycznie, dlatego z łatwością można zagłębić się w ich historię. To lekka i dowcipna książka, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Książkę znajdziesz na Allegro także w wersji elektronicznej.
Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl | „Załatw pogodę, ja zajmę się resztą” Renata Frydrych – recenzja |
Firanki w pokoju dziecka to nie tylko praktyczny element wyposażenia, chroniący małego człowieka przed nadmiernym światłem, ale również i ozdoba. Inne wzory spodobają się chłopcom, inne dziewczynkom. Przedstawiamy klika wartych uwagi propozycji. Firanki – jaki rodzaj?
Firanki dla dziecka można podzielić na dwie kategorie: z wzorkami lub "neutralne". Te pierwsze to firanki z nadrukowanymi postaciami z bajek i kreskówek, drugie – bez tego typu ozdobników. Ozdobione malunkami nadają się do pokojów dzieci od niemowlęctwa do ok. 12-13 lat, później młoda osoba woli mieć "mniej dziecinne". Wśród pierwszej kategorii da się zauważyć nie tylko postacie z bajek dla najmłodszych, ale również i zwierzęta czy motywy roślinne. Jeśli chodzi o postacie z kreskówek, rynek dynamicznie reaguje na zmieniające się trendy i znaleźć można zarówno firanki z klasycznymi Myszką Mickey czy Kubusiem Puchatkiem, jak też i takie, na których zaprezentowane są postacie z "Krainy Lodu" czy "Shreka".
Firanki do pokoju chłopca
Wśród firanek przeznaczonych do pokoju chłopca warto zwrócić uwagę na wybór, jaki dająte z kolorowymi aplikacjami. Znajdują na nich motywy z serialu Bob Budowiczy, czarno-białe i biało-czerwone piłki, a także zwierzęta i niedźwiadki. Pozwala to dopasować firany do preferencji dziecka – jeśli lubi ono kopać piłkę z rówieśnikami, wówczas wybór motywu piłkarskiego będzie najbardziej odpowiedni, jeśli zaś lubi majsterkować – Bob Budowniczy może stać się inspiracją. Niezależnie od motywu przewodniego, każda firanka jest marszczona. Producent oferuje aż dwanaście różnych rozmiarów, z których najmniejszy to 200x150 cm, a największy to aż 600x170 cm. W zależności od rozmiaru cena za firankę wynosi od 40 do 120 zł.
Firanka Kosmos to z kolei motyw, który przybliża maluchowi niezwykłości Wszechświata. Na żakardowej powierzchni naszyto białego astronautę, łazik kosmiczny oraz rakietę, co daje świetne wrażenie estetyczne. Przed zmarszczeniem firanka ma 300x150 cm, po zmarszczeniu – 150-250x50 cm. Jej koszt to 57 złotych.
Firanka do pokoju dziewczynki
Dla dziewczynek również znajdzie się wiele specjalnie przygotowanych firanek, prezentujących ulubione postaci z bajek. Na przykład seria firan Disney’a – każda uszyta została z woalu drukowanego na taśmie marszczącej, a jej koszt to 27 złotych. Co ważne, można samodzielnie zdecydować, jaka postać pojawi się na firance – do wyboru jest aż dziewiętnaście bohaterek, począwszy od Roszpunki, na serialowej Violetcie kończąc. Można także zadecydować o kolorze lamówki – w tym przypadku do wyboru są aż 24 różnego rodzaju barwy.
Przyjemnym motywem są także sowy, więc firana w sówki to również miły dla oka element dekoracji pokoju dziewczynki. Warto zauważyć, że wzory te zostały namalowane na żakardowej tkaninie ręcznie, specjalnymi farbami. Nie ma obawy jednak co do prania – jeśli zastosujemy się do załączonej instrukcji, nawet po wielu praniach kolory i wzory wciąż będą jak nowe. Dość oryginalna propozycja to komplet – lambrekin i dwa panele. Na panelach zaprezentowano księżniczki z Krainy Lodu, a nad nimi rozciąga się woalowy lambrekin. Można wybrać jedną z osiemnastu barw przewodnich – od czerwonej po kremową. Panel ma wymiar 150x75 cm, a całość kosztuje 95 złotych.
Podsumowując
Wybór firan i firanek jest tak olbrzymi, że bez trudu odnajdziemy nie tylko te pasujące idealnie do karnisza, ale również i doskonale wpisujące się w zainteresowania dziecka. Rozstrzał cenowy nie jest duży – większość propozycji mieści się w granicach 50 złotych, więc na porządne firanki stać
będzie każdego. | Firanki do pokoju dziecka – jakie wybrać? |
Kuchnia i gotowanie, jak każdy aspekt życia, podlega zmiennym modom. Garnek rzymski i ceramiczne naczynia do gotowania to idealne rozwiązanie dla tych, którzy preferują filozofię slow food. Jest zrobiony z porowatej, nieemaliowanej gliny, co pozwala mu jeszcze wolniej się rozgrzewać i wypuszczać ciepło. Dodatkowo para zbiera się w porach gliny i mięso pieczone w takim garnku jest wyjątkowej delikatności, a wszystkie zioła użyte do jego przygotowania idealnie oddają cały swój aromat. W garnku rzymskim
można też gotować warzywa – w bardzo małej ilości wody będą przypominały te robione na parze. Garnek rzymski to praktycznie idealne naczynie do gotowania dla fanów zdrowej kuchni. Należy tylko pamiętać, że przed każdym pieczeniem moczymy go w ciepłej wodzie co najmniej 30 minut i wstawiamy go do zimnego piekarnika.
Golonka w piwie
To klasyczne danie świetnie wychodzi w garnku rzymskim. Można nieco zaszaleć z przepisem i zamiast golonek wieprzowych przyrządzić indycze. Do przepisu będziemy potrzebować: 2 golonki wieprzowe albo 4 indycze, 3 duże cebule, 2 łyżeczki musztardy, od 1/2 do 1 butelki piwa (najlepiej typu porter), sól himalajską, pieprz i oliwę z oliwek. Golonki nacieramy solą, pieprzem i musztardą, skrapiamy oliwą i odstawiamy do zamarynowania na co najmniej jedną noc. Cebule kroimy w półtalarki i okładamy nimi golonki. Wszystko zalewamy piwem, przykrywamy garnek i wstawiamy do piekarnika. Golonki wieprzowe można piec nawet 3 godziny, indycze będą delikatne już po 2. Temperatura pieczenia nie powinna przekraczać 200 stopni Celsjusza.
Młode ziemniaki pieczone w garnku rzymskim
Do przygotowania tego pysznego dania będzie potrzebny 1 kg ziemniaków, duża cebula, 3 ząbki czosnki, 100 g żółtego sera, 200 g śmietany, 1 jajko, 50 ml ulubionego oleju, pieprz, sól himalajska, gałka muszkatołowa, koper. Ziemniaki dokładnie myjemy i ostrym nożem kroimy je na desce na dość cienkie plasterki. Z połowy oleju, startego na tarce sera i śmietany robimy sos, doprawiając go gałką, solą i pieprzem, najlepiej świeżo startym. Do sosu można dodać startą na tarce cebulę i przeciśnięty przez praskę
czosnek i dokładnie wszystko wymieszać.
Garnek trzeba wysmarować olejem i ułożyć w nim dość grube warstwy ziemniaków, przelewając je sosem i posypując koprem. Na wierzch wylewamy resztę sosu i posypujemy koperkiem. Danie pieczemy w temperaturze 180 stopni Celsjusza przez 50 minut, z czego ostatnie 10 – bez pokrywki.
Chleb z garnka rzymskiego
Kolejny przepis z garnka rzymskiego to przykład na to, że nada się on nie tylko do pieczenia mięsa. Będziemy potrzebować 500 g mąki żytniej, 10 g drożdży, 600 ml mleka, 1 łyżeczkę soli, 2 łyżeczki cukru, łyżkę miodu, 80 g drobno zmielonego siemienia lnianego, 100 g suszonej żurawiny. Mąkę mieszamy z suchymi składnikami i stopniowo dodajemy ciepłe mleko zmieszane z miodem i drożdżami. Wyrabiamy składniki i odstawiamy na 45–60 minut do wyrośnięcia. Następnie ciasto znów zagniatamy i wsypujemy do niego żurawinę – najlepiej tak wyrobić ciasto, żeby owoce były w nim dosyć równomiernie rozprowadzone.
Ciasto wkładamy do wilgotnego garnka rzymskiego i trzymamy przez 45 minut w piekarniku rozgrzanym do 50 stopni Celsjusza. Po tym czasie zwiększamy temperaturę do 200 stopni i pieczemy chleb przez 70 minut, nie przykrywając pokrywką (gdyby się przypalał, należy osłonić go papierem do pieczenia). Chleb jest wyjątkowo delikatny i chętnie jedzony przez dzieci – jego słodkawy smak nieco przypomina ciasto.
box:offerCarousel
Słodko-ostry kurczak z garnka rzymskiego
Do przygotowania tego ciekawego dania użyjemy 1/2 kg podudzi z kurczaka, 2 główki czosnku, łyżkę miodu, całą cytrynę, sok z 1 pomarańczy, sól, drobno posiekany lubczyk, 6 łyżek sosu chili. Z sosu chili, soku z pomarańczy, miodu i lubczyku robimy marynatę, w której zanurzamy mięso – powinno zostać w tym sosie przez noc. Cytrynę kroimy na desce na bardzo cienkie plasterki, a czosnek trzeba podzielić na ząbki i obrać. Do zimnego garnka przekładamy podudzia z kurczaka, przekładając je plasterkami cytryny i ząbkami czosnku. Przelewamy również marynatę. Garnek przykrywamy i wstawiamy do zimnego piekarnika. Potrawę pieczemy 2 godziny w 180 stopniach Celsjusza. Danie najlepiej podawać z surówkami z mieszanek sałaty, która najlepiej równoważy bardzo zdecydowany smak mięsa.
Gulasz wołowy w czerwonym winie z tymiankiem
Wołowina to wymagające i twarde mięso, dlatego świetnie nadaje się do przyrządzania w garnku rzymskim. Do przygotowania potrawy będziemy potrzebować 500 g mięsa gulaszowego wołowego, 2 duże cebule, cynamon, gałkę muszkatołową, 300 ml czerwonego wytrawnego wina, 30 suszonych grzybów, 2 duże marchewki i pietruszki. Mięso wrzucamy na patelnię na bardzo rozgrzany olej i zdejmujemy, jak tylko białko zetnie się ze wszystkich stron. Przekładamy je następnie do garnka rzymskiego i dodajemy pokrojone w półtalarki cebule oraz suszone grzyby.
Wszystko zalewamy winem i doprawiamy gałką, cynamonem i tymiankiem. Pieczemy co najmniej 2 godziny – w razie potrzeby ostrożnie dolewamy wina. Uwaga – zbyt duże dostarczenie chłodnego płynu do rozgrzanego garnka może spowodować pęknięcie naczynia. Po 2 godzinach wrzucamy pokrojone w dość dużą kostkę warzywa i pieczemy jeszcze godzinę, kontrolując, czy nie ma konieczności dolania wina. Tak zrobiony gulasz jest na tyle delikatny, że łatwo go pomylić z gulaszem drobiowym, a aromat wina dodaje mu klimatu staropolskiej kuchni. | 5 przepisów na obiad z garnka rzymskiego |
Dziewczynki uwielbiają zapisywać swoje sekrety. Każda z nich chce, by były one bezpieczne. Pamiętniki z kłódeczkami odeszły już w niepamięć, pojawiły się nowe, chronione na inne sposoby. Jednym z nich jest Stylowy Pamiętnik Barbie. Bożonarodzeniowy hit z list marzeń
Pamiętniki znajdują się najczęściej na czele list prezentów do Mikołaja czy Boże Narodzenie. Ponieważ czas ten zbliża się wielkimi krokami, postanowiłam przedstawić jeden z dostępnych na rynku pamiętników. To produkt znanej firmy Mattel, sygnowany licencją Barbie, co sprawia, że szczególnie podoba się jej fankom. Jest bardzo dobrym i ciekawym miejscem na przechowywanie sekretów, wspomnień czy liścików, które dziewczynki czasem do siebie piszą.
Stylowy dodatek
Pamiętnik świetnie wygląda, jest naprawdę stylowym dodatkiem. Ma intensywny, różowy kolor oraz dziewczęce zdobienia. Grafika na wierzchu przedstawia pikowanie, cekiny, logo Barbie, a także ozdobny łańcuszek z zawieszką. Odcień różu jest na tyle intensywny, że nie sposób przejść obok niego obojętnie (szczególnie dziewczynkom!). Dodatkowymi ozdobami są: srebrny pasek na brzegu pamiętnika oraz „diamencik” z prawej strony. Wielkość pamiętnika zbliżona jest do zeszytu A5. Jest jednak grubszy. Jego wymiary to: 18,5 cm wysokości,14,5 cm szerokości i 3,5 cm grubości. Jest lekki, więc noszenie go do szkoły nie będzie jakimś specjalnym wysiłkiem, a położony na półce w pokoju czy na biurku będzie ładnie wyglądał. Pamiętnik wydaje dźwięki, głośnik znajduje się na tyle obudowy. Do zasilania potrzebuje 3 baterii AAA.
Zawartość i funkcje
Wraz ze stylowym pamiętnikiem otrzymujemy kilka dodatków. Pierwszy z nich widoczny jest już w opakowaniu. To różowa bransoletka z tworzywa z logo Barbie. Jest całkiem ładna. Mogłaby stać się codzienną ozdobą noszoną na ręce, gdyby nie pewien detal. Bransoletka jest dosyć duża. Jej obwód nie ma regulacji, dlatego zrobiono ją z zapasem. Niestety sprawia, że dla części dziewczynek będzie bardzo luźna. Wewnętrzny obwód ma 19 cm, a bransoletka bez problemu wchodzi na moją, dorosłą rękę. Niemniej jest ładna, a co najważniejsze ma funkcję, która bardzo spodoba się dziewczynkom. W zestawie są też dwa elementy, których nie widać przez opakowanie. Po otwarciu pamiętnika znajdziemy we wnętrzu notatnik i różowy pisak. Notatnik ma okładkę zdobioną motywem Barbie, a w środku gładkie kartki na sekretne zapiski. Kiedy dziewczynki wyjmą notatnik z obudowy, dostrzegą klapkę. To tajny schowek we wnętrzu pamiętnika. Możemy w nim schować kartki z tymi najbardziej tajnymi notatkami lub ważne dla nas drobiazgi – łańcuszek, kluczyk czy inne małe przedmioty.
Funkcją pamiętnika jest oczywiście ochrona dziewczęcych sekretów. Czy są one tu bezpieczne?
Opis działania
Jeśli obudowa pamiętnika jest zamknięta, to jest tylko jeden sposób by ją otworzyć. Właścicielka musi do tego celu użyć bransoletki, którą ma przy sobie. Należy przyłożyć logo bransoletki do srebrnego kryształka po prawej stronie. Usłyszymy wówczas dźwięk sugerujący otwieranie, a także melodię. Same dźwięki nie są bez znaczenia. Dzięki nim dziewczynki usłyszą, kiedy intruz będzie otwierał pamiętnik, jeśli zostawią oba elementy na przykład na biurku. Dźwięk pojawia się również przy zamykaniu pamiętnika.
Podusmowanie
Pamiętnik z bransoletką, to świetna zabawa dla niejednej dziewczynki, pozwala na zapisywanie sekretów, z poczuciem że nikt tego nie przeczyta.
Dodatkowa bransoletka sprawia, że dziewczynka czuję się modnie i pewnie. Pamiętnik zawiera same zalety, które docnią wszytskie młode posiadaczki pamiętnika. | Barbie Stylowy Pamiętnik z Bransoletką – marzenie niejednej dziewczynki |
Twoje dziecko uwielbia spędzać długie godziny na malowaniu najróżniejszych obrazków? Jeżeli obserwujesz u swojej pociechy zamiłowanie do rysowania, to z pewnością warto jest wpierać taką pasję. Do stymulowania rozwoju zdolności artystycznych kilkulatka można wykorzystać przydatne gadżety, które sprawią maluchowi mnóstwo frajdy. Jedną z ciekawszych propozycji jest projektor do rysowania, dzięki któremu maluch będzie mógł uczyć się malowania nowych wzorów. Projektor do rysowania – jak to działa?
Projektor do nauki rysowania to świetna pomoc w kształtowaniu się umiejętności wykonywania precyzyjnych obrazków. Sprzęt składa się z podstawy, na której należy ułożyć kartkę papieru oraz z głowicy, w której umieszcza się slajdy. Dzięki światłu oraz odpowiedniemu kątowi rzutnik odbija rysunek z wybranego slajdu na kartce. Zadaniem dziecka jest jego pokolorowanie lub odrysowanie. To, że na kawałku papieru pojawia się wybrany wzór, pozwala maluchowi na ćwiczenie precyzyjnego podążania dłonią za danym konturem. Jest to fantastyczny gadżet nie tylko dla początkujących artystów, ale także dla dzieci, które pragną nauczyć się malowania nowych wzorów.
Projektor do rysowania – jaki wybrać dla dziecka?
Projektory do rysowania nie różnią się znacznie od siebie, jednak warto wybrać taki, który będzie twoim zdaniem najbardziej odpowiedni dla dziecka i jego zainteresowań. Przede wszystkim należy dobrać właściwy model do wieku malucha. Najwięcej rzutników jest przeznaczonych dla dzieci, które skończyły już 3 lata. Kolejnym, ważnym aspektem, na który warto zwrócić uwagę podczas wyboru zabawki, będzie to, jakie slajdy dołączone są zestawu. Dobrze, aby obrazki na nich wpisywały się w zainteresowania twojej pociechy i aby było ich wystarczająco dużo. Zaletą może być też to, że niektóre zestawy wyposażone są w dodatkowe akcesoria, takie jak kolorowe pisaki. Liczy się także sam wygląd projektora. Modele w kolorze różu spodobają się bardziej raczej dziewczynkom. Niektóre rzutniki zainspirowane są bohaterami popularnych bajek, co również może spodobać się ich małych fanom.
Wybieramy pierwszy rzutnik do rysowania
Pierwszy rzutnik do rysowania może być prostym modelem, dzięki któremu dziecko będzie mogło sprawdzić, czy taka zabawa jest właśnie dla niego. Warto na początek wybierać także projektory, które w zestawie posiadają slajdy o niezbyt dużym poziomie trudności, aby nie zniechęcić malucha do pracy. Jeżeli nie jesteś pewien czy taki gadżet spodoba się dziecku, wybierz dla niego rzutnik za mniej niż 50 złotych. Tańsze modele nie ustępują w niczym swoim droższym odpowiednikom, a ty będziesz mógł przekonać się, jak taka zabawka sprawdzi się w twoim domu. W takim przedziale cenowym do wyboru są zarówno klasyczne projektory z głowicą oraz miejscem, gdzie można włożyć kartkę, jak i wolnostojące rzutniki w kształcie dinozaura.
Projektor do rysowania dla zaawansowanych
Jeżeli twoje dziecko ma już doświadczenie w obsłudze rzutnika, to świetnym pomysłem będzie zakupienie dla niego nieco bardziej zaawansowanej zabawki. Na rynku dostępne są propozycje przeznaczone dla starszaków powyżej 5 roku życia. Wymagają one od kilkulatka dużej precyzji ruchów i dokładności, ale pozwalają także na stworzenie fantastycznych obrazków. Wspaniałą propozycją jest np.zestaw marki Crayola. Zamiast tradycyjnego rzutnika wykorzystano w nim podświetlaną tablicę, na którą kładzie się kartkę i odrysowuje kontury wybranego motywu. Niesamowitym gadżetem jest także Sketch Wizard, który pozwala na namalowanie każdego wybranego obrazka, zarówno z tabletu, jak i z dziecięcej książki. Maluch zakłada na głowę specjalne okulary, które odbijają pod odpowiednim kątem obraz tak, aby dziecko mogło go z łatwością odrysować. Genialna zabawa gwarantowana!
Projektor do rysowania to niezwykły gadżet, który sprawdzi się zarówno w nauce tworzenia estetycznych obrazków, jak i u dzieci, które pragną rozwijać swój talent plastyczny. Dzięki takiej zabawce twoja pociecha będzie mogła poznawać nowe techniki szkicowania i wzmocni koordynacją wzrokowo-ruchową. Taki trening z pewnością ułatwi maluchowi późniejsze, samodzielne wykonywanie pięknych rysunków. Kupując prezent tego rodzaju swojemu dziecku, możesz być pewien, że wywołasz uśmiech na jego twarzy. | Projektor do rysowania – zabawka dla początkującego artysty |
Zainteresowanie kosmetykami naturalnymi wzrasta z roku na rok i raczej nie zapowiada się na zmiany. Skład większości z nich opiera się głównie na substancjach pochodzenia naturalnego. To właśnie dlatego coraz więcej firm kosmetycznych decyduje się na wprowadzenie kosmetyków naturalnych. Topowe kosmetyki naturalne do pielęgnacji twarzy
Sanoflore Regard Merveilleux krem pod oczy – główne składniki aktywne to ekstrakt z bławatka oraz czarnego bzu. Przyczyniają się one do spowolnienia procesów starzenia skóry. Krem ten jest przeznaczony dla osób powyżej 25. roku życia, które dostrzegają na skórze pierwsze zmarszczki. Cena tubki o pojemności 15 ml wynosi ok. 80 zł.
AA Eco maseczka ściągająca – produkt dla miłośników kosmetyków ekologicznych o cerze mieszanej i tłustej. Zawiera organiczny ekstrakt z ogórka, a jej działanie polega na normalizacji produkcji łoju skórnego, dzięki czemu ograniczone zostaje nieestetyczne błyszczenie skóry. Poza tym obecna w składzie biała glinka oczyszcza skórę i wygładza jej powierzchnię. Cena maski wynosi ok. 15 zł.
Sylveco Betulina Argan krem – odpowiedni dla skóry odwodnionej bez względu na wiek. Zawarte w nim składniki przywracają cerze odpowiedni poziom nawilżenia, a jednocześnie chronią przed działaniem niekorzystnych czynników zewnętrznych, takich jak zanieczyszczenia powietrza czy dym nikotynowy. Zaletą tego kremu jest to, że można go stosować zarówno na twarz, jak i delikatne okolice skóry oczu. Niska cena – ok. 25 zł za 50 ml – również zachęca do wypróbowania kosmetyku.
Topowe kosmetyki naturalne do pielęgnacji ciała
Sanoflore jedwabisty żel pod prysznic – pozbawiony jest sztucznych barwników oraz kompozycji zapachowych. Jego skład bazuje w 99,5% na składnikach pochodzenia naturalnego. Jest dostępny w trzech wariantach zapachowych, w których mogą dominować nuty słodkie bądź świeże. Poza tym żel ten nie zawiera w składzie mydła, dzięki czemu nie wysusza skóry. Za tubę o pojemności 200 ml zapłacimy ok. 35 zł.
Tołpa kąpiel borowinowa – w składzie tego płynu do kąpieli znajduje się borowina znana ze swoich właściwości oczyszczających. Kąpiel z dodatkiem tego kosmetyku usprawnia naturalne procesy detoksykacji zachodzące w organizmie. Olejek lawendowy nie tylko zapewnia przyjemne doznania aromatyczne, ale również działa relaksująco i wyciszająco na organizm. Ogromną zaletą tego płynu jest to, że nie zawiera żadnych sztucznych barwników, które mogą uczulać. Poza tym cechuje się fizjologicznym pH, dzięki czemu nie wysusza skóry. Buteleczka o pojemności 500 ml kosztuje ok. 60 zł.
Wiele osób ceni sobie kosmetyki naturalne, gdyż w ich składzie kryje się niewiele chemii. Rzeczywiście, można spotkać na rynku produkty prawie w 100% skomponowane z substancji pochodzenia roślinnego. Pomimo tego, że składniki te cechują się łagodniejszym działaniem w porównaniu z ich chemicznymi odpowiednikami, to na pewno warto sięgnąć po produkt je zawierający. Warto jednak pamiętać, że substancje pochodzenia roślinnego nie zawsze są korzystne dla osób o cerze wrażliwej, gdyż mogą powodować podrażnienia. W przypadku pozostałych typów cery można je stosować bez obaw.
Zobacz równiż Strefę Urodową - Kosmetyki ekologiczne i organiczne. | 5 topowych kosmetyków naturalnych do pielęgnacji skóry |
Elektronika i Uroda z nowymi wartościami parametru stan Nowe wartości parametru stan dodacie we wszystkich nowych, wznawianych i trwających ofertach. W poszczególnych kategoriach Elektroniki i Urody dostępne wartości parametru stan mogą się różnić, co wynika z cech produktów.
Dostępne wartości parametru stan w Elektronice:
* nowy – produkt nieużywany, pełnowartościowy, całkowicie sprawny
* używany – produkt może nosić ślady użytkowania
* uszkodzony – produkt z wadą, która wpływa na jego działanie lub całkowicie uniemożliwia użytkowanie produktu
* po zwrocie – produkt zwrócony, mógł być rozpakowany
* niepełny komplet – produkt, który nie ma wszystkich elementów wchodzących w skład oryginalnego zestawu
* powystawowy – produkt z wystawy sklepowej, może nosić ślady użycia, bez uszkodzeń wpływających na jego działanie
* odnowiony przez producenta – produkt używany, po odnowieniu przez producenta przywrócony do pełnej sprawności
* odnowiony przez sprzedawcę – produkt używany, po odnowieniu przez sprzedawcę przywrócony do pełnej sprawności
Dostępne wartości parametru stan w Urodzie:
* nowy – produkt nieużywany, pełnowartościowy, całkowicie sprawny
* używany – produkt może nosić ślady użytkowania
* nowy z defektem – produkt nieużywany, ma wadę, która nie wpływa na jego użytkowanie
* uszkodzony – produkt z wadą, która wpływa na jego działanie lub całkowicie uniemożliwia użytkowanie produktu
* po zwrocie – produkt zwrócony, mógł być rozpakowany
* powystawowy – produkt z wystawy sklepowej, może nosić ślady użycia, bez uszkodzeń wpływających na jego działanie | Elektronika i Uroda z nowymi wartościami parametru stan |
Czym uzupełnić biały top, aby nie wyglądał zwyczajnie? Czy białe koszulki można zestawiać z eleganckimi dołami? Zdradzamy sprawdzone sposoby na stylizacje z białymi topami. 1. Modnie nosimy czerń i biel
Wiosną tworzymy kontrastowe zestawy na bazie bieli i czerni. Luźna biała koszulka z krótkim rękawem okaże się niezawodną bazą na co dzień. Do białej góry załóżmy dopasowane czarne rurki z wysokim stanem. Podpowiadamy, że przód koszulki wpuszczamy do środka spodni. Taki zabieg optycznie wydłuży nogi. Na wierzch obowiązkowo dobieramy czarną skórzaną ramoneskę.
Połączenia z rockowym akcentem wpiszą się w gorące trendy sezonu. Na nogi zakładamy czarne wiosenne botki na płaskiej podeszwie albo wygodne lakierowane mokasyny. Przy biżuterii stawiamy na przepych w postaci licznych bransoletek, długich wisiorków i kolczyków kółek. Mały kapelusz, ciemne okulary i czarna teczka wkomponują się w nasz strój.
2. Biały top na jeansowym tle
Biała koszulka powinna być podstawą modnej szafy. Nie trzeba przypominać, że jasne koszulki szybko się brudzą, dlatego warto mieć kilka sztuk. Jeżeli znajdziemy idealny dla swojej sylwetki gładki biały top, nie bójmy się inwestycji. Nic tak dobrze nie wygląda z jeansami, jak biała góra.
Do poszarpanych boyfriendów będzie pasował np. biały top z okrągłym dekoltem lub przylegający biały T-shirt. W tej stylizacji dobrym wyborem okażą się także powracające na salony jeansowe ogrodniczki. W chłodniejsze dni do takiego zestawu możemy dodać karmelowy trencz. Skuśmy się na modne sportowe buty w tonacjach fuksji lub czerwieni. Beżowa listonoszka i subtelna biżuteria w złotym odcieniu wpiszą się w naszą kompozycję.
3. Biała koszulka dla elegantek
Także w szykownych stylizacjach znajdzie się miejsce dla białej koszulki. Dzisiejsza moda przełamuje schematy – sportową garderobę łączymy z biznesową. Do białego topu ubieramy np. czarną ołówkową spódnicę. Jej miejsce może zająć dopasowana spódnica w odcieniu granatu, czerwieni czy żółci. Tutaj również nie zapominamy, aby koszulka była wpuszczona do środka.
Nowoczesny duet nosimy samodzielnie lub z prostą marynarką. Nasz stylowy zestaw powinny uzupełnić kobiece akcesoria. Obowiązkowo zakładamy buty na obcasie, np. szpilki z noskiem w czubek. Złoty łańcuszek, kolczyki wkręty i delikatny zegarek na pasku wystarczą. Jako torebkę wybierzmy czarny shopper lub duży skórzany kuferek.
4. Biała koszulka w klasycznej wersji
Biel świetnie prezentuje się też w ponadczasowym wydaniu z granatem. Prosty biały top wkomponuje się w zestaw z granatowymi chinosami. Podpowiadamy, że tego typu bawełniane spodnie będą wyglądały modnie z podwiniętymi nogawkami. Całość podkręci jeansowa kurtka. Możemy skusić się na ponadczasowy model w długości do talii lub jasną katanę oversize. Białe klasyczne trampki okażą się w takim zestawieniu niezastąpione. Plecak zamiast torebki, skórzane bransoletki i męski zegarek nadadzą charakteru tej kompozycji.
5. Biała koszulka w romantycznym wydaniu
Biały T-shirt nie musi kojarzyć się jedynie ze sportowym stylem. Możemy uzupełnić go np. rozkloszowaną spódnicą. Zdradzamy, że obecnie hitem są wzorzyste spódnice z połyskujących tkanin. Czarna rozłożysta spódnica w maki lub różowy model w polne kwiaty ożywi gładką koszulkę. Na nogi wkładamy baleriny lub espadryle na koturnie. Mały pleciony koszyk zastąpi klasyczną torebkę. Jako akcesoria sprawdzą się: mocno zdobiony naszyjnik, połyskujące bransoletki lub pierścionki. | Jak modnie nosić biały top – 5 trendy zestawów |
Dzisiejsze podróże, nawet te do Ameryki, w niczym nie przypominają już dawnych wypraw z dreszczykiem. Na szczęście są gry takie jak „Bang!”, dzięki którym możemy wybrać się na całkowicie Dziki Zachód i przeżyć (lub nie) bardzo niebezpieczną przygodę. Poker na Dzikim Zachodzie
Jest kilka rzeczy, które jednoznacznie kojarzą nam się z westernami. Turnieje karciane, saloony i rewolwerowcy należą do czołówki tych skojarzeń. I właśnie w „Bang!” znajdziemy je wszystkie. Przede wszystkim mamy tu do czynienia z grą karcianą z wszystkimi możliwymi konsekwencjami popadania w ten zgubny nałóg. Mamy też szeryfa, jego zastępców, a także bandytów. Problem polega na tym, że wszyscy oni nie mogą dożyć do końca rozgrywki. Zanim jednak rozpętamy strzelaninę i – po raz kolejny – ogłosimy nadejście „samego południa”, warto opowiedzieć, co znajdziemy w pudełku. A w nakręceniu własnego filmu pomogą nam:
karty ról (szeryf, dwóch zastępców, trzech bandytów i renegat);
karty bohaterów (16 postaci o różnych cechach i umiejętnościach);
karty z rewersem Bang! (80 podstawowych kart z akcjami, bronią i innymi funkcjami);
plansze graczy (dla maksymalnie 7 graczy);
30 żetonów nabojów (znaczniki życia i witalności).
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Po sławę lub sprawiedliwość
„Bang!” to gra eliminacji i prędzej czy później będziemy musieli do kogoś strzelić. Tu nie ma możliwości wygranej w bezkrwawy sposób. A ponieważ pociski latają tu gęsto, to chyba możemy spokojnie powiedzieć, że każdy z graczy ma w sobie coś z bandyty i tylko gwiazda na piersi świadczy o różnicy. Cele są cztery:
Szeryf ma wybić bandytów (nie brać jeńców).
Zastępca ma chronić szeryfa – to najmniej wdzięczna rola, ale w końcu to TYLKO zastępca.
Bandyta ma zabić szeryfa – nic zaskakującego. Nawet nie musi zabijać zastępców.
Renegat ma zabić wszystkich i pozostać samemu na placu boju. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, a na opinię trzeba sobie zasłużyć.
Na początku rozgrywki każdy z graczy otrzymuje postać, która nada mu unikalne cechy i umiejętności. Czasem będzie to zwiększenie dystansu do pozostałych graczy, czasem zwiększenie własnego zasięgu. Innym razem przewaga gracza może polegać na tym, że jego strzały są niezwykle skuteczne i przeciwnicy muszą stosować podwójną obronę. Trzeba przyznać niestety, że karty nie są zrównoważone i niektórzy gracze mogą uzyskać niebezpiecznie dużą przewagę nad innymi. Być może po osiągnięciu pewnego stopnia zaawansowania w tej grze warto będzie rozważyć zrobienie listy (lub list) postaci w miarę zrównoważonych do rozgrywek rekreacyjnych oraz wersji „hard” – dla szczególnie ambitnych zabijaków.
Szeryf ma przerąbane
Kartę postaci kładziemy na swojej planszy i przystępujemy do rozdania ról. W tym miejscu gra zaczyna nieco przypominać „Mafię”, ponieważ gracze ukrywają swoje role (bandyta, renegat, zastępca) przed pozostałymi osobami. Jedynym wyjątkiem jest tutaj szeryf, który nie ma wyjścia i musi się ujawnić już na początku. W zamian za niebezpieczeństwo związane z zawodem gracz pełniący tę rolę otrzymuje jeden żeton nabojów więcej. Pozwoli mu to utrzymać więcej kart na ręku, zagrać więcej akcji, a może nawet ciut dłużej pożyć. Te karty również trafiają na planszę gracza – wszystkie zakryte z wyjątkiem karty szeryfa. Bandyci mają więc swój cel podany na tacy. Biedny stróż prawa musi zaś dedukować, jak wyeliminować złych i nie zabić przy okazji zastępców. Z drugiej strony – renegat ma również swój cel podany w taki sam sposób. Musi przecież zabić wszystkich pozostałych. Ale jest w tym mały haczyk. Jeśli pozwoli na szybkie zabicie szeryfa, to wygrana przypadnie bandytom. Przynajmniej przez jakiś czas musi więc wspierać prawo w eliminowaniu przestępców. Cóż, być może jednak jest to najtrudniejsza rola w grze.Teraz jeszcze rozdajemy karty – każdemu graczowi podajemy ilość równą liczbie posiadanych żetonów z nabojami. Karty będą dobierane i zagrywane, ale pod koniec tury na ręku może pozostać ich dokładnie tyle, ile pozostało nam życia. Oznacza to, że jeśli na początku mamy pięć nabojów, ale dostaniemy dwa postrzały, to turę musimy zakończyć z trzema kartami. Ot, takie odniesienie do ran i agonii.
Cele i celowanie
Sama rozgrywka wydaje się całkiem prosta. Z wyjątkiem szczegółowych zasad dotyczących broni specjalnych będziemy celować, strzelać, unikać postrzałów, zwiększać zasięg, chować się za baryłkami i dociekać, kto jest przyjacielem, a kogo trzeba zabić. Czyli – gra w sam raz na imprezę. Ale…Gra nie jest zbyt długa – i to jest dobra wiadomość – ale pozostaje kwestia eliminacji. Okazuje się, że pierwszego gracza można wyeliminować już w pierwszej rundzie. Niestety pozwala na to wspomniany brak zbalansowania kart postaci. I tu może pojawić się problem – zwłaszcza w przypadku gry siedmioosobowej. Świeżo upieczony były kowboj będzie musiał obejść się smakiem, usiąść w kącie i obserwować wydarzenia. Jest to dosyć nieprzyjemny mechanizm jak na grę imprezową i jeśli przyjdzie nam grać z kimś po raz pierwszy, to warto go o tym uprzedzić. Poza tym głównym zastrzeżeniem jest to naprawdę przyjemna i wciągająca gra. „Bang!” i dodatki do niego znajdziecie na Allegro już od ok. 40 zł.
Zdjęcie pudełka: www.bard.pl | „Bang!” – recenzja gry |
Przygotujcie dłonie i umysły, uzbrójcie się w cierpliwość i zasiądźcie po przeciwnych stronach stołu. Tym razem musicie działać szybko i zdecydowanie. Prowokujcie przeciwnika, przejmijcie kontrolę i obierzcie zwycięską taktykę. Wszystko po to, by jak najczęściej słyszeć „klask”. Klask to – jak mówi opakowanie, a później sami się przekonacie – magnetyczna gra zręcznościowa, która powstała w 2013 roku w niewielkiej duńskiej stolarni. Jej twórca, Mikkel Bertelsen, w trzy lata ze zwykłego stolarza stał się rozpoznawanym na całym świecie artystą i kreatorem. Klask zdobył dwie prestiżowe nagrody – Złotą Kostkę za najlepszą grę Szwecji oraz nagrodę specjalną w duńskim konkursie Guldbrikken za to, że pokazuje grę fizyczną w zupełnie nowej odsłonie.
Zawartość pudełka i przygotowanie gry
Gra przeznaczona jest dla dwóch osób powyżej 8. roku życia, a sama rozgrywka trwa około 10 minut. Pudełko jest duże i dosyć ciężkie, ale ma wygodną rączkę, dzięki czemu można przenosić je jak walizkę. W środku znajdują się:
plansza KLASK,
dwa magnetyczne, dwuczęściowe sterowniki (popychacz i trzymacz),
dwa znaczniki punktów,
cztery przeszkadzacze (jeden zapasowy),
dwie kulki (jedna zapasowa),
instrukcja,
woreczek do przechowywania wszystkich rzeczy.
Planszę wyjmujemy z pudełka i stawiamy między sobą, aby każdy mógł wygodnie manewrować sterownikami. Trzy przeszkadzacze kładziemy w wyznaczonych polach na środku planszy – trzeba pamiętać, by narysowane na nich kropki znajdowały się na górze, wtedy będą skierowane właściwymi biegunami do magnesowych popychaczy. Niebieskie znaczniki punktów pomogą wam określić, kto tym razem był szybszy i obrał lepszą taktykę. Połóżcie je w bocznych torach planszy na miejscu z cyfrą „0”. Następnie każdy z graczy umieszcza na polu dwuczęściową sterówkę. Grubsza część, czyli trzymacz, ma znaleźć się pod spodem, a cieńsza, zakończony kulką popychacz, na górze. Sterówki mają silne magnesy, dzięki czemu możecie kierować ich ruchami, trzymając jedną część pod planszą. Gotowi? Możemy zaczynać!
Przebieg gry
Grę rozpoczyna młodszy z graczy i umieszcza pomarańczową kulkę w jednym z narożników po swojej części „boiska”. Zdobycie jak najszybciej 6 punktów zapewnia zwycięstwo. Brzmi banalnie? Nic z tych rzeczy! Podczas rozgrywki uczestnicy sterują popychaczami za pomocą trzymaczy tak, by pomarańczowa kulka trafiła do bramki przeciwnika. Trzeba jednak uważać, by nie stracić panowania nad popychaczem, bo jeśli wpadnie razem z kulką do bramki i wyda charakterystyczny odgłos „klask”, to konkurent zdobywa punkt. Ostrożność przyda się również w kontaktach z przeszkadzaczami. Jeżeli co najmniej dwa przyczepią się do popychacza, punkt również trafia do przeciwnika. Jak więc zdobywać punkty? Można to zrobić w czterech sytuacjach:
Kiedy kulka wpadnie do bramki przeciwnika i w niej pozostanie – bez względu na to, który gracz trafi (liczą się nawet gole samobójcze).
Dwa albo trzy przeszkadzacze przyczepią się do popychacza przeciwnika.
Popychacz przeciwnika powędruje do jego bramki.
Przeciwnik straci kontrolę nad popychaczem i nie może jej odzyskać za pomocą trzymacza.
Uwaga! Gracz może zdobyć tylko jeden punkt w każdej sytuacji – nawet jeśli jednocześnie trafi kulką do bramki przeciwnika i spowoduje, że co najmniej dwa przeszkadzacze przyczepią się do jego popychacza.Za każdym razem po zdobyciu punktu uczestnicy przesuwają znaczniki o jedno pole. Osoba, która tym razem miała pecha, wznawia grę z dowolnego narożnika po swojej stronie planszy.
Niełatwo jest zdobyć 6 punktów, zwłaszcza jeśli trafi się trudny przeciwnik. Kiedy kulka wypadnie poza planszę, zaczyna gracz, obok którego kulka była najbliżej. Musicie prowokować przeciwnika, podpuszczać, próbować go zmylić i obrać taką taktykę, żeby punkty trafiały jak najczęściej na wasze konto.
Podsumowanie
Klask to gra, która wzbudza wiele emocji i dostarcza dawkę porządnej rozrywki. Wiek graczy jest bez znaczenia, za każdym razem poziom rywalizacji jest ten sam, a rozgrywka trzyma w napięciu do ostatniej bramki. Przy okazji możemy poćwiczyć myślenie strategiczne i zręczność. Choć pierwsze egzemplarze gry zrobione były z drewna, to teraz wykonuje się je ze sklejki, co trochę obniża ich jakość. Po dłuższym czasie elementy planszy nieco się ścierają, ale nie utrudnia to w żaden sposób rozgrywki. Możecie więc śmiało sięgać po Klask. Na Allegro znajdziecie tę grę za ok. 185 zł. | „Klask” – recenzja gry |
Dżem rabarbarowy idealnie nadaje się zarówno do jedzenia z pieczywem, jak i różnego rodzaju deserów. Wypróbujcie przepis na dżem rabarbarowy domowej roboty! Składniki:
1,5 kg rabarbaru
100 g masła
300 g cukru trzcinowego
skórka otarta z limonki
szczypta mielonego kardamonu
Krok po kroku:
Rabarbar myjemy i tniemy w małe kawałki. W garnku z grubym dnem rozgrzewamy masło. Dodajemy kardamon, a następnie rabarbar. Dosypujemy cukier i przykrywamy. Dusimy godzinę. Rabarbar powinien się rozpaść, odparować i zgęstnieć. Pod koniec dodajemy skórkę z limonki.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Dżem rabarbarowy |
Są tacy szczęśliwcy, którzy są zaproszeni na Wigilię i jedyne, co muszą zrobić, by spędzić miły wieczór, to przynieść prezenty. Większość z nas jednak przygotowuje kolację we własnym domu, niejednokrotnie dla całkiem sporego grona osób. Czy bycie gospodarzem wyklucza spędzenie radosnych chwil w spokoju, gdyż całodzienne gotowanie, połączone z podawaniem potraw, przyprawia o zmęczenie? Nie, wystarczy odpowiednio się przygotować, aby będąc gospodarzem kolacji, miło spędzić czas. Gotowanie i smażenie
Warto zadbać o odpowiedni sprzęt do przygotowywania potraw. I choć zgodnie z tradycją nie będziemy kroić mięsa, to ostre noże są podstawą w każdej kuchni. Warto zatem najpierw je naostrzyć specjalnymi ostrzałkami. Czasem może się okazać, że konieczne będzie kupienie nowych noży. Najlepiej zainwestować w porządny zestaw, który posłuży lata i ułatwi nam krojenie sałatek czy ryb.
Ryby, jako ważne danie na wigilijnym stole, wymagają odpowiedniego przyrządzenia i choć wielu z nas woli kupić mrożonego karpia, to jednak nadal chętnie sięgamy po świeżą rybę, którą trzeba oskrobać. Można zrobić to tradycyjnie nożem lub użyć specjalnej skrobaczki do ryb, która z pewnością ułatwi pracę.
W Wigilię dużo smażymy, trzeba zatem pomyśleć o patelniach. Większość z nas ma w domu patelnie teflonowe. Pamiętajmy, żeby na bieżąco sprawdzać ich stan, gdyż nawet niewielkie uszkodzenie powłoki eliminuje je z użycia. Wybierając patelnię, pamiętajmy także, że ma być to zakup na kilka lat. Szczególnie istotna jest jakość patelni przy smażeniu ryb. Przywieranie jest dużym utrudnieniem przy smażeniu, warto oszczędzić sobie nerwów i zainwestować w porządny sprzęt. Pamiętajmy, żeby nie używać w kontakcie z patelnią łopatek innych niż drewniane lub ze specjalnego tworzywa. Twarde materiały niszczą powłokę.
Rzadko spotykanym sprzętem w naszych domach jest stolnica, która może stać się nieodzowna przy robieniu uszek i pierogów. Unikniemy w ten sposób oklejenia blatów kuchennych wyrabianym ciastem, uciążliwym do sprzątnięcia. Stolnicę można łatwo wyczyścić lub zwyczajnie odłożyć na bok do późniejszego czyszczenia i mieć czysty blat gotowy do dalszej pracy.
Pieczenie
Ciasta wigilijne, a więc makowiec czy wszelkiego rodzaju pierniki oraz inne orzechowo-korzenne przysmaki, są nieodłącznym elementem świątecznej kolacji. By ułatwić sobie pracę, konieczny jest robot kuchenny. Może to być proste urządzenie mieszające, którego cena zaczyna się od około 70 zł, lub wielofunkcyjne urządzenie łączące funkcje blendera, miksera, malaksera oraz płyty indukcyjnej za 3900 zł. Wybór odpowiedniego sprzętu zależy przede wszystkim od potrzeb. Z pewnością każde z takich urządzeń ułatwi i przyspieszy pracę w kuchni.
Jeśli nie jesteśmy specjalistami w pieczeniu, możemy postawić tym razem wyjątkowo na „formę zamiast treści” i zrobić proste ciasto w efektownym wydaniu. Służą do tego specjalne blachy o świątecznych kształtach. Umieszczone w takiej formie proste ciasto, jak piernik czy murzynek, ozdobione po upieczeniu lukrem i orzechami będzie pyszne i efektowne. W czasie świątecznego pieczenia i gotowania często używamy orzechów, warto pomyśleć więc o dziadku do orzechów, który ułatwi nam ich łupanie.
Ciekawym gadżetem jest łopatka do krojenia ciasta. Wielu z nas niejednokrotnie męczyło się z krojeniem tortu lub innego kremowego ciasta. Łopatka jest idealnym rozwiązaniem, gdyż jest to specjalna forma z tworzywa, która wykrawa równe kawałki w prosty sposób. By zabłysnąć jako gospodarz Wigilii, trzeba pamiętać o dobrej kawie i sposobie jej podania. Świąteczna kawa może pachnieć cynamonem lub imbirem i może być posypana czekoladą. Efektownie będzie wyglądał piękny, świąteczny wzór utworzony na małej czarnej dzięki specjalnym szablonom do dekoracji, za pomocą których możemy udekorować także ciasta.
Świąteczny stół
By stół wyglądał efektownie i świątecznie, nie trzeba wiele. Elegancji nadaje zawsze obrus, na który możemy położyć jednokolorowy bieżnik. W szklanych świecznikach umieśćmy duże świece. Stroik świąteczny ze świecą też jest dobrym pomysłem, gdyż jej blask daje uczucie przytulności i domowego ogniska.
Niezwykle ważna jest zastawa stołowa. Powinna być jednolita, dlatego należy sprawdzić, czy nasz zestaw jest kompletny. Potrzebne będą talerze głębokie, płytkie i deserowe. Oprócz tego bulionówki na barszcz, patery, salaterki, misy oraz waza do zupy. Warto zaopatrzyć się w zestaw kawowy, składający się z filiżanek, podstawek, mlecznika oraz cukiernicy. Wybór nie jest łatwy, ale wielość zestawów obiadowo-kawowych z pewnością sprawi, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Najważniejsze jest jednak to, by umieć wykorzystać te wszystkie produkty, które ułatwiają nam życie w kuchni, i po całym dniu przygotowań mieć energię i ochotę na spędzenie miłej kolacji wigilijnej w gronie bliskich nam osób. | Jak przygotować wigilijną kolację i nie oszaleć? |
Zanim twój maluch przekroczy próg przedszkola i stanie się prawdziwym przedszkolakiem, zadbaj o wyposażenie, w skład którego wejdą niezbędne rzeczy do wykorzystania podczas różnych prac i czynności. Większość przedszkoli na swoich stronach internetowych wskazuje listę rzeczy, które dzieci powinny przynieść ze sobą pierwszego dnia. Jeśli jednak twoje przedszkole tego nie robi, podpowiadamy, jak skompletować wyprawkę bez obciążania domowego budżetu.
Ubrania i kapcie
Zazwyczaj przedszkola i żłobki proszą rodziców o pozostawienie ubrania na zmianę na wypadek, gdyby dziecko trzeba było przebrać. Przygotuj zatem bieliznę, spodenki, T-shirt oraz bluzkę z długim rękawem. Pamiętaj, że dzieci w przedszkolu tworzą wiele prac plastycznych i ubranie może się pobrudzić. Niektóre plamy ciężko sprać, więc zamiast świeżo kupionych ubranek z najnowszej kolekcji zostaw te, których nie będzie ci szkoda, jeśli się zniszczą. Dobrym pomysłem jest fartuszek do prac plastycznych. Nie każde przedszkole go wymaga, ale jeżeli twoje dziecko chce z niego korzystać, warto dołączyć go do wyprawki (cena od 19 zł). Ubranka podpisz np. na metce albo skorzystaj z gotowych wprasowanek na odzież z imieniem i nazwiskiem dziecka.
Szukając bucików dla przedszkolaka, postaw głównie na wygodę. Przede wszystkim muszą być na tyle miękkie, aby dziecku było łatwo w nich siadać, kucać czy bawić się na kolanach. Spody powinny być antypoślizgowe (to ważne np. w łazience, w której zwykle jest posadzka). Unikaj bucików sznurowanych – dzieci raczej mają z nimi kłopot. Sprawdzą się za to zwykłe tenisówki na gumkę lub rzepy (cena od 29 zł).
Artykuły higieniczne
Przygotowując wyprawkę, należy pamiętać o artykułach higienicznych, takich jak kubeczek i szczoteczka do zębów, pasta i ręcznik. Zestaw do mycia zębów można kupić na Allegro już od 19 zł. Jeśli grupa twojego dziecka ma drzemkę w ciągu dnia, będą potrzebne prześcieradełko, poduszka i kocyk (lub poszwa na kołderkę). Kocyk lub poszewkę dostaniemy już od 39 zł. Najchętniej wybierane modele to te z nadrukiem postaci z bajek. Dobrym rozwiązaniem będzie też spakowanie dziecku do przedszkola kocyka lub poduszki, z którą lubi spać w domu. Ulubiona rzecz i jej zapach dadzą mu poczucie bezpieczeństwa i namiastkę domowego łóżeczka.
Artykuły plastyczne
Przedszkola coraz rzadziej wymagają od rodziców samodzielnego kupowania akcesoriów plastycznych. Jeśli jednak w przedszkolu twojego dziecka jest to po stronie rodziców, będziecie potrzebować plasteliny, kredek świecowych (typu Bambino) i farb plakatowych. Produkty te są dostępne w różnych opakowaniach: po 6, 12, 24, a nawet 36 kolorów. Dla początkującego przedszkolaka komplet 6 lub 12 farbek czy kredek powinien w zupełności wystarczyć (cena do 10 zł).
Przedszkolakowi będzie ponadto potrzebny blok rysunkowy, papier kolorowy, nożyczki z zaokrąglonymi końcówkami i klej. Przyda się bibuła, brokat w kleju i kolorowe cekiny, które ozdobią każdą pracę. Do przechowywania małych dzieł sprawdzi się teczka z gumką.
Akcesoria na spacery i wycieczki
Niezbędnikiem przedszkolaka jest plecak,lunchbox i bidon. Sprawdzą się szczególnie na spacerach i wycieczkach z grupą. Plecak dla przedszkolaka kupimy już od 19 zł (tradycyjny, miękki plecak z jedną dużą komorą). Z kolei aż do 100 zł kosztuje markowy plecak z kilkoma przegródkami czy kółkami. W mojej ocenie w zupełności wystarczy nieduży plecak, który zmieści napój, chusteczki i przekąskę.
Lunchboxy i bidony najtaniej wychodzą w zestawie. Kupimy je już od 24 zł. Warto zwrócić uwagę na to, by dobrze się zamykały (najlepiej na zatrzask), aby uniknąć rozlania się napoju w plecaku. Plusem jest możliwość mycia pojemnika w zmywarce. Wybierając śniadaniówkę i bidon, upewnij się, że ma atest zezwalający na korzystanie z niego przez dzieci i jest przeznaczony do przechowywania artykułów spożywczych. | Wyprawka dla przedszkolaka do 100 zł |
Zakładka Dane kontrahenta nie jest już dostępna Zgodnie z zapowiedzią usunęliśmy zakładkę Dane Kontrahenta. Aktualne dane znajdziesz teraz w miejscach, z których częściej korzystasz.
Jeśli jesteś Sprzedającym, dane Kupującego sprawdzisz w:
* zakładce Zamówienia
* powiadomieniach e-mail
* Allegro WebApi.
Jeśli jesteś Kupującym, dane Sprzedającego sprawdzisz w:
* zakładce Kupione
* powiadomieniach e-mail. | Zakładka Dane kontrahenta nie jest już dostępna |
Bielizna termoaktywna jest popularna szczególnie zimą. Właściwie dobrana ochroni nas zarówno przed chłodem, jak i przegrzaniem. Podpowiadamy, na co zwrócić uwagę, decydując się na nią, i przedstawiamy kilka ciekawych kompletów dla panów. Druga skóra
Zadaniem odzieży termoaktywnej jest zapewnienie nam komfortu cieplnego. Specjalnie zaprojektowany materiał odprowadza na zewnątrz wilgoć powstającą na skórze, która dzięki temu pozostaje sucha, więc ciało się nie wychładza.
Nie przez przypadek wielu producentów właśnie bieliznę termiczną nazywa „drugą skórą”. Ubranie musi przylegać do ciała, nie może być za luźne. Przed zakupem zwróćmy uwagę, czy dobraliśmy odpowiedni rozmiar.
Rodzaje bielizny termoaktywnej
Bielizna termoaktywna może być stosowana w trakcie różnych aktywności fizycznych zarówno latem, jak i zimą. W cieplejsze miesiące będzie nas chłodzić, a jesienią i zimą utrzymywać ciepło.
Gramaturę bielizny termicznej, czyli grubość materiału warto dopasować do konkretnego sportu oraz warunków pogodowych. Są trzy rodzaje bielizny termoaktywnej: cienka (polecana przy intensywnym wysiłku fizycznym i temperaturach dodatnich), średnia (do mniej forsownych ćwiczeń w chłodniejsze dni) i gruba (do sportów zimowych lub na wypadek pozostawania długo w nieruchomej pozycji w niskiej temperaturze).
Najdroższa bielizna termiczna jest najczęściej wykonana w technologii bezszwowej, dzięki czemu ryzyko otarć i uczuleń jest naprawdę znikome. Wielu producentów oferuje także modele z materiału zawierającego jony srebra, a także włókna polipropylenu. Te pierwsze mają działanie bakteriobójcze oraz niwelują brzydki zapach, włókna polipropylenowe natomiast mają właściwości bakteriostatyczne.
Termoaktywna bielizna dla mężczyzn
Viking Primaloft– bielizna z przędzą Primaloft, która odprowadza wilgoć około 25% szybciej niż inne tkaniny. Jej struktura zabezpiecza przed chłodem i wiatrem, jednocześnie pozwalając skórze na swobodne oddychanie. Bielizna jest bezszwowa, dzięki czemu idealnie dopasowuje się do kształtu ciała i nie powoduje podrażnień. Świetnie nadaje się jako samodzielny strój sportowy, a także jako dodatkowa warstwa ubioru. Wytrzymała i rozciągliwa tkanina sprzyja utrzymaniu właściwego mikroklimatu. Koszt kompletu: 259 zł.
Brubeck Thermo– bielizna polecana szczególnie osobom żyjącym aktywnie, ceniącym sobie komfort i wygodę. Dzianina wykonana z trwałej, oddychającej tkaniny, gwarantującej pełną swobodę ruchów. Brubeck Thermo chroni organizm przed naturalną utratą ciepła, jest także antystatyczna, antyalergiczna oraz bakteriostatyczna. Dodatkowo w miejscach wzmożonej potliwości producent zastosował dzianinę o podwyższonym stopniu wentylacji. Cena kompletu to około 240 zł.
X-Bionic Apani Merino – bielizna wspierająca organizm w procesie termoregulacji. Komplet wykonany z najwyższej jakości wełny merynosów, mającej właściwości antyalergiczne i bakteriostatyczne. Apani Merino przyśpiesza regenerację mięśni i poprawia koordynację całego ciała. Niezrównana jakość i trwałość produktu idzie także w parze z ceną. Za komplet bielizny zapłacimy ponad 1100 złotych.
Odlo Revolution Warm – lekka i wygodna bielizna, która idealnie sprawdzi się nawet w wyjątkowo zimne dni. Łączy w sobie zalety odzieży syntetycznej oraz naturalnej. Poliester od strony wewnętrznej doskonale odprowadza pot, natomiast wełna merynosów, znajdująca się po zewnętrznej stronie, w naturalny sposób hamuje rozwój bakterii. Płaskie szwy sprawiają, że bielizna jest wygodna, a skóra mniej podatna na podrażnienia. Za komplet marki Odlo zapłacimy ponad 500 złotych.
Jeśli zależy nam na pełnym komforcie i chcemy, aby wybrany przez nas produkt miał właściwości bakteriostatyczne i antyalergiczne, sięgnijmy po bieliznę termiczną z wyższej półki, która z pewnością spełni nasze oczekiwania. | Komplety męskiej bielizny termoaktywnej z wyższej półki |
Jednym z nadrzędnych czynników decydujących o wyborze rodzaju podłogi jest łatwe utrzymanie jej w czystości. Do tej pory królowały płytki, na których – co prawda – łatwo utrzymać porządek, jednak trudniej o ciepło czy doczyszczenie fug, zwłaszcza jasnych. Atrakcyjną alternatywą mogą okazać się podłogi winylowe lub żywiczne, zwłaszcza tam, gdzie aneks kuchenny łączy się z salonem. Połóż ją sam – posadzka winylowa
Podłogi winylowe z reguły przypominają tradycyjne panele, jednak pokryte są jeszcze winylową warstwą wzmocnioną poliuretanem, który stanowi dodatkową ochronę przez zarysowaniem czy ścieraniem. Istnieją również modele wzmocnione włóknem szklanym. Grubość takiej winylowej podłogi zbliżona jest do tradycyjnych paneli i wynosi około 5 mm. Dzięki temu, o ile zajdzie taka potrzeba, możemy je ze sobą łączyć. Ich zaletą jest nie tylko wyższa odporność, ale i wygląd. Potrafią do złudzenia przypominać podłogi drewniane czy kamienne, zachowując przy tym wszystkie niezbędne w kuchni właściwości, takie jak:
Antypoślizgowość.
Odporność na środki czystości.
Odporność na zabrudzenia.
Odporność na wilgoć.
Odporność na grzyby i bakterie.
Winylową podłogę możemy zamontować w systemie pływającym na tzw. clik lub też przyklejając bezpośrednio do podłoża. Kolejną zaletą jest to, że jest ona dużo cieplejsza niż tradycyjne płytki czy kamień, a ponadto nie kurczy się i nie pęcznieje, dzięki czemu – o ile normalnie z niej korzystamy – posłuży nam przez lata. Jest również łatwa w utrzymaniu czystości. Możemy sprzątać ją przy użyciu różnych maszyn, np. tradycyjnego odkurzacza czy karchera.
Idealnie gładka – posadzka epoksydowa
Kolejną alternatywą dla terakotowej lub kamiennej podłogi w kuchni jestposadzka z żywicy, która do tej pory niesłusznie kojarzona była jedynie z obiektami sportowymi lub przemysłowymi. Wyróżniamy posadzki epoksydowe, poliuretanowe, epoksydowo-poliuretanowe, poliestrowe i akrylowe. Do kuchni stosuje się jednak najczęściej posadzkę epoksydową. Podobnie jak podłoga winylowa, ma ona sporo zalet, które w przypadku kuchni są niezwykle cenne. Oto one:
Wytrzymałość, twardość.
Odporność na związki chemiczne, wilgoć, temperaturę.
Odporność na rysowanie oraz wycieranie.
Brak widocznych połączeń, co nie tylko ułatwia sprzątanie, ale także tworzy niepowtarzalny efekt gładkiej powierzchni.
Z ogrzewaniem podłogowym w zgodzie
Ponadto posadzki z żywicy epoksydowej idealnie nadają się do mieszkań i domów, gdzie mamy ogrzewanie podłogowe (w przypadku wodnego ogrzewania podłogowego możemy położyć również podłogi winylowe). Niestety, mają też i wady. Jedną z nich jest cena, która waha się od 150 do 500 zł za metr kwadratowy. Co więcej, o ile posadzkę winylową jesteśmy w stanie położyć sami, o tyle wykonywanie posadzek żywicznych i ich dokładne wylanie powinniśmy powierzyć sprawdzonym fachowcom. | Winylowa lub żywiczna – pomysł na posadzkę w kuchni |
Nieprzyjemny zapach stóp wcale nie musi być efektem braku higieny czy niedostatecznie częstej zmiany skarpetek. Nierzadko bywa połączony z nadmierną potliwością całego ciała albo problemami zdrowotnymi czy wzmożonym stresem. Jak sobie radzić z tym problemem? Oprócz problemów zdrowotnych, które mogą powodować wzmożoną potliwość stóp, wpływają na nią nasze przyzwyczajenia i tryb życia, np. rodzaj noszonego obuwia, praca stojąca. Jak sobie radzić z drażniącym zapachem stóp i ich nadmiernym poceniem się? Przedstawiamy najskuteczniejsze sposoby.
Zacznij od podstaw
Choć, jak zostało wspomniane, czasem nieprzyjemny zapach stóp nie musi oznaczać braku higieny, to jednak warto się zastanowić, czy aby na pewno robimy w tym temacie wystarczająco, aby zniwelować zapach. Przede wszystkim stopy powinno się myć dwa razy dziennie – w ramach codziennej pielęgnacji oraz na pewno po przyjściu z pracy. Do mycia użyj mydła antybakteryjnego i dobrze wysusz stopy. Dokładne osuszenie stóp jest niezwykle istotne – wilgoć to świetne środowisko do rozwoju grzybicy, którą niełatwo wyleczyć. Róbmy więc wszystko, aby jej przeciwdziałać.
Bądź łaskawy dla swoich stóp
Stopy mają niełatwe zadanie – noszą nas przez całe życie, nierzadko po kilkanaście godzin dziennie. Powinniśmy więc zadbać o ich kondycję i zdrowie – nie tylko przeciwdziałając nieprzyjemnemu zapachowi stóp, ale też w celach profilaktycznych, aby dobrze służyły nam do późnej starości.
Przede wszystkim zadbajmy o swoją wagę – dźwiganie nadprogramowych kilogramów to niepotrzebne obciążenie dla nóg i stóp oraz zwiększone ryzyko kontuzji.
Regularnie urządzajmy spa dla stóp – należy im się. Nie musimy koniecznie odwiedzać kosmetyczki. Wystarczy masażer do stóp i relaksująca kąpiel, a następnie złuszczenie martwego naskórka i pedicure. Zadbane stopy to nie tylko stopy estetyczne, ale też zdrowe.
box:offerCarousel
Noś skórzane obuwie – to ważny aspekt w przeciwdziałaniu poceniu się stóp. Nosząc najtańsze buty ze sztucznego tworzywa, robisz krzywdę swoim stopom: tworzą się odciski, stopa jest zgnieciona, nie oddycha, a komfort chodzenia jest wątpliwy. Nosząc dobrze dopasowane, skórzane buty, sprawiasz, że stopa jest wentylowana i odpowiednio pracuje w bucie, a tym samym zmniejsza się potliwość stopy i nieprzyjemny zapach.
Przy czym nie można także zapomnieć o skarpetkach i rajstopach – jeśli przeciwdziałamy nieprzyjemnemu zapachowi poprzez noszenie skórzanego obuwia, koniecznie musimy też zwrócić uwagę, co na stopy zakładamy. Pozbądźmy się z szafy skarpet ze sztucznych włókien, najlepiej sprawdzą się skarpety bawełniane, a także z włókna bambusowego. Wbrew pozorom ceny nie są dużo wyższe niż „sztucznych” skarpet.
box:imagePins
box:pin
Zmultiplikuj wysiłki i do skórzanych butów dokup wkładki przeciwpotne – stopa będzie dodatkowo chroniona, a pocenie się i jednocześnie brzydki zapach – zminimalizowane. Wkładki przeciwpotne nie tylko ograniczą pocenie się stóp, ale też podniosą komfort chodzenia w butach.
Zaopatrz się w preparaty do stóp
Stopom, które nadmiernie się pocą, nie wystarczy zwykłe mycie, nawet 2-3 razy dziennie. Kosmetyki do stóp będą w tym przypadku niezbędne, jednak jest to inwestycja, która zdecydowanie się opłaci. Dwa podstawowe produkty, które mają za zadanie walczyć z nieprzyjemnym zapachem stóp, to dezodorant na pocenie się stóp i puder do stóp. Miej je zawsze przy sobie i używaj po myciu. Nigdy na nieumyte stopy (np. gdy chcesz je odświeżyć zaraz po wyjściu z pracy) – taki zabieg przyniesie rezultat odwrotny do spodziewanego.
box:offerCarousel)
Zaletą większości dezodorantów do stóp jest to, że wyróżniają się także działaniem przeciwgrzybicznym. A o złapanie grzybicy stóp wcale nietrudno – szczególnie w wilgotnym środowisku, jakie tworzy się w bucie, kiedy pocą nam się stopy.
Choć nieprzyjemny zapach stóp jest szczególnie dokuczliwy latem, gdy często chodzimy w sandałach, to także w miesiącach zimniejszych powinniśmy przeciwdziałać poceniu się stóp. Wbrew pozorom to teraz problem może się nasilić z uwagi na zmianę obuwia na pełniejsze oraz konieczność noszenia skarpet i rajstop. Wysiłki włożone w zlikwidowanie dokuczliwego zapachu stóp są niewielkie, ale warto wprowadzić je wszystkie, aby efekt końcowy był jak najlepszy. | Jak zapobiegać nieprzyjemnemu zapachowi stóp? |
Józefina Szelińska była polonistką, tłumaczką i bibliotekarką. Pochodziła z katolickiej rodziny o żydowskich korzeniach. Była narzeczoną i muzą Brunona Schulza. Józefina – Juna, jak ją nazywał Bruno – jest faktyczną autorką przekładu „Procesu” Kafki opublikowanego w 1935 roku. To jej została zadedykowana książka „Sanatorium pod Klepsydrą”. Juna stała się także bohaterką najnowszej biograficznej książki Agaty Tuszyńskiej. Odchodzenie w niepamięć
Poznali się w Drohobyczu. Schulz poprosił ją o zgodę na pozowanie do portretu i tak zaczął się ich płomienny romans. Bruno i Juna byli parą przez cztery lata i planowali małżeństwo. Rozstali się w 1937 roku, a Szelińska przypłaciła tę decyzję próbą samobójczą. Jakie były przyczyny ich rozłąki? Bruno był artystą i wizjonerem, ale także dziwakiem i człowiekiem prześladowanym przez fobie. Życie u jego boku z pewnością było skomplikowane. Juna zerwała z pisarzem wszelkie kontakty, ale nie przestała z oddali się nim interesować i głęboko przeżyła jego śmierć. Nigdy nie wyszła za mąż i nie związała się z innym mężczyzną. W roku 1948 odpowiedziała na apel Jerzego Ficowskiego, prozaika, poety i badacza, który prowadził poszukiwania wszelkich śladów prowadzących do zaginionych rysunków i utworów Brunona Schulza. Józefina stała się jego źródłem informacji. Zastrzegła sobie jednak absolutną anonimowość. W publikacjach występowała jako „J.”, świat miał się o niej nigdy nie dowiedzieć.
Wydobywanie z cienia
Do listów Ficowskiego i Szelińskiej, którzy korespondowali przez 50 lat, dotarła Agata Tuszyńska – uznana biografistka, która nie stroni od trudnych i kontrowersyjnych tematów oraz przypomina czytelnikom sylwetki fascynujących, nieco zapomnianych osób. Historia Bruna i Juny zainspirowała pisarkę. „Narzeczona Schulza” nigdy nie miała stać się naukową rozprawą czy biografią drohobyckiego geniusza. Fakty z jego życia posłużyły jedynie jako osnowa do odtworzenia, a w przeważającej części do literackiego wykreowania historii Józefy Szelińskiej. Powieść stanowi zbeletryzowany dziennik, a Tuszyńska nie aspiruje, by uznać go za relację dokumentalną, stąd w podtytule określenie: apokryf. Forma dziennika pozwoliła ukazać portret psychologiczny kobiety targanej silnymi namiętnościami i emocjami, poranionej i samotnej, ale walczącej o należne miejsce i dobre imię mężczyzny jej życia. Powieść zdążyła już podgrzać dyskusję. Czy pisarka wybrała słuszną formę i styl, czy Juna nie jest po pensjonarsku egzaltowana? Czy nie doszło do podwójnej „mitologizacji” życia Brunona Schulza? Warto przekonać się samemu. Z pewnością udało się autorce oddać aurę, którą wokół siebie wytwarzał drohobycki „czarodziej słowa”. Wierzę, że Juna musiała walczyć z jego i swoimi demonami właśnie w taki sposób, jaki przedstawiła autorka. Przede wszystkim zaś udało się Tuszyńskiej wydobyć jej postać z zapomnienia i przywrócić należne miejsce w literaturze. Albo stworzyć piękną legendę.Książka została wydana w twardej oprawie, dostępna jest także w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI.
Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl | „Narzeczona Schulza” Agata Tuszyńska – recenzja |
Ameryka Południowa, spalona słońcem ziemia, rosnące naokoło arbuzy, farmer leniwie drzemiący w bujanym fotelu… Obrazek wręcz idealny, jak z amerykańskich filmów, których akcja dzieje się na południu. Jednak ta spokojna atmosfera kończy się, kiedy w grę zaczyna wchodzić czas suszy i konieczność walki o wodę czy zawierania (często kosztownych) sojuszy. Zapraszamy do Santiago! Zawartość pudełka
Trefl, wydawca „Santiago”, ma tendencję do publikowania gier w często za dużych pudełkach. Tak było z „Ego”, które mogłoby dzięki mniejszemu opakowaniu stać się grą bardziej mobilną, tak też jest z „Santiago”, w którym połowę miejsca zajmuje powietrze. Mimo to w środku znajdziemy całkiem pokaźny zestaw komponentów: planszę, 3 palmy, 72 banknoty (24 sztuki po: 1 escudo, 2 escudos, 5 escudos), 45 żetonów plantacji (po 9 sztuk: banany, kokosy, arbuzy, winogrona, papryka), pionek źródła wody, żeton budowniczego, 110 rolników (po 22 znaczniki w 5 kolorach), 15 niebieskich kanałów wodnych, 5 kanałów wodnych w kolorach graczy. Gra przeznaczona jest dla 3-5 osób w wieku od 10 lat, a rozgrywka zajmuje ok. 60 minut.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Nie sztuką jest posadzić roślinę…
…sztuką jest zadbać o jej jak najlepszy wzrost, między innymi poprzez doprowadzenie w odpowiedni sposób nawodnienia. W „Santiago” celem graczy jest stworzenie jak największych plantacji jednego rodzaju, w których znajdować się będzie najwięcej rolników danej osoby. Mnożnik tych dwóch wartości odpowiada liczbie zdobytych na koniec rozgrywki punktów, kluczowych do zwycięstwa. Gra składa się z analogicznie wyglądających tur, w których kolejność graczy będzie zależała od tego, jaki miała przebieg poprzednia runda. Na początku konkurenci deklarują, ile escudos są w stanie zapłacić za pierwszeństwo wyboru kafla plantacji z tych nowoodkrytych. Osoba, która zaoferowała najmniej, w dalszej części zostanie budowniczym kanału (dość często właśnie ta rola jest kluczowa, a nie możliwość bycia pierwszym podczas wybierania kafli plantacji). Następnie zawodnicy po kolei wybierają kafle plantacji i układają je na planszy razem ze znacznikami farmerów, zgodnie z ilustracjami na płytkach. Kiedy już tego dokonają, przychodzi czas na wybór, w którym kanale pojawi się woda. Gracze sugerują (także przy użyciu escudos), gdzie budowniczy ma położyć znacznik, jednak to do niego należy ostateczna decyzja. W tym momencie należy zaznaczyć, jak bardzo ważna jest woda w tej grze. Jeśli na koniec rundy do danego kafla plantacji nie dociera nawodnienie, w pierwszej kolejności odchodzą z niego robotnicy, a następnie całkowicie wysycha, nie dając nikomu punktów, a dodatkowo blokując miejsce na planszy. Po podjęciu decyzji i wybudowaniu kanału, gracze otrzymują mały zastrzyk escudos i przechodzą do kolejnej tury. Kiedy stos kafli plantacji wyczerpie się – gra się kończy i następuje podliczenie punktów. Oczywiście osoba, która zdobyła ich najwięcej – wygrywa.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Ta gra jest wredna. Ekstra!
Osoby, z którymi miałem okazję grać w „Santiago”, skwitowały ją jednym słowem – wredna. Po czym chciały zagrać kolejną partię. Ta planszówka ma coś w sobie – z jednej strony jest przedstawicielem gier typu euro (gdzie klimat schodzi na drugi plan w miejsce liczenia, punktacji), z drugiej – wnosi do rozgrywki elementy licytacji, interakcji (także tej negatywnej), a całość ubrana jest w ładnie przygotowaną grafikę i dość proste zasady. „Santiago” można kupić na Allegro za ok. 70zł. | „Santiago” – recenzja gry |
Superszybkie samochody na najsłynniejszych torach wyścigowych świata ponownie stają do walki – na konsole wraca gra „Assetto Corsa” w specjalnej wersji Ultimate Edition. „Assetto Corsa” to gra opracowana przez włoskie studio Kunos Simulazioni, które już od 12 lat specjalizuje się w tworzeniu tytułów z gatunku sim racing, czyli symulacji wyścigów samochodowych. Ich największy hit, wydany po raz pierwszy w 2014 r., powraca na konsole za sprawą specjalnej wersji „Assetto Corsa: Ultimate Edition". Co różni ją od pierwotnego wydania?
W „Ultimate Edition” jest mnóstwo dodatków wzbogacających oryginalną wersję gry. Na płycie są m.in. trzy: Porsche Pack, Red Pack (auta takich marek jak Maserati i Lamborghini), Ready to Race Pack (auta produkcji Audi i McLarena), Japanese Pack (samochody japońskich marek Mazda, Toyota i Nissan) i Ferrari 70th Anniversary Pack z ikonicznymi samochodami marki Ferrari. Jednym słowem „Assetto Corsa: Ultimate Edition” to pełne wydanie wyścigów wraz z dodatkami, które producent wprowadził po premierze wersji podstawowej. Dzięki temu w jednym pudełku jest wszystko, co „Assetto Corsa” ma do zaoferowania. A jest to…
178 samochodów
„Assetto Corsa” oferuje naprawdę pokaźny zestaw aut, które zostały odwzorowane w wirtualnej rzeczywistości z dbałością o najmniejsze szczegóły. Dzięki tej grze zasiądziemy za kierownicą aut takich marek jak Ferrari, Porsche, BMW, Audi, Lamborghini, McLaren, Corvette, Maserati czy Lotus. Są wśród nich zarówno klasyczne, jak i nowe modele, a także typowo wyścigowe wersje, mocno podrasowane i przeznaczone do jazdy po torze.
Tymi samochodami możemy ścigać się online i trenować przejazdy na czas w samotności. Mamy możliwość zarówno ścigania się w jednym wyścigu, jak i zabawy w trybie kariery. Ciekawą ofertą jest tryb drift, w którym dobry wynik zależy od jakości i liczby udanych poślizgów. Ten rodzaj rozgrywki zapewnia sporo frajdy, szczególnie za kierownicą takich perełek jak BMW E30. Co ważne, znakomitym dopełnieniem wszystkich aut są…
laserowo skanowane tory
Jak podkreślają twórcy gry, w „Assetto Corsa” tory zostały odwzorowane z niezwykłą dokładnością, praktycznie co do centymetra. Było to możliwe dzięki zastosowaniu techniki laserowego skanowania, za którego sprawą każdy zakręt toru ma odzwierciedlenie w wirtualnej rzeczywistości.
Lista dostępnych w grze „Assetto Corsa: Ultimate Edition” torów jest zadowalająca. Są wśród nich takie „nitki” jak słynny Nürburgring, Silverstone, Monza, Laguna Seca czy Spa. Jeżdżenie bokami możemy uskuteczniać również na nich, chociaż do driftu zaprojektowano kilka tras, które uraczą nas licznymi zakrętami i niewieloma krótkimi prostymi.
Nie wszystko złoto…
„Assetto Corsa: Ultimate Edition” to zbiór znakomicie odwzorowanych samochodów i torów. Brzmi jak gra idealna? Niestety, po pewnym czasie zabawy dopadła mnie nuda. Nie sposób jednoznacznie stwierdzić, co jest z „Assetto Corsa” nie tak. Grafika poprawna, spory wybór aut i tras, stawiający na symulację model jazdy… Mimo to brakuje w rozgrywce emocji, które bez problemu zapewniają takie tytuły jak rajdowe „DiRT 4” czy wyścigowe „Project Cars 2”. W nich jest odrobina magii, której „Assetto Corsa” została pozbawiona.
Dla kogo zatem jest „Assetto Corsa: Ultimate Edition”, czyli edycja wzbogacona o dodatki powiększające pulę wirtualnych aut o wyjątkowe marki? Z pewnością dla tych graczy, którzy wcześniej nie mieli styczności z tym tytułem, a inne gry wyścigowe mają opanowane do perfekcji. Jeśli natomiast nieczęsto macie okazję zasiąść przy konsoli lub za kierownicą wirtualnej wersji samochodu wyścigowego, polecałbym grę „Project Cars 2”, która na dłuższą metę znacznie mocniej wciąga.
Gra dostępna na platformach: PlayStation 4 oraz XBOX ONE | „Assetto Corsa: Ultimate Edition” – recenzja gry |
Niefortunna zmiana ważnego składnika tytułu szóstej powieści Johna Irvinga spowodowała, że już każde następne tłumaczenie nie mogło się przebić przez pierwotną wersję. I tak zamiast tłoczni cydru mamy tłocznię win, co sprawia, że czytelnik przez cały czas się zastanawia, kiedy pojawi się tytułowa tłocznia. Otóż nie pojawia się w ogóle, ponieważ w powieści nie jest wytłaczane wino. Czy to ma jakiś wpływ na pojmowanie sensu całości? Zapewne żadnego, oprócz zwykłej niespodzianki związanej z cydrem. Szczęście w nieszczęściu
Wilbur Larch miał w życiu to szczęście w nieszczęśliwym splocie przypadków, gdy zmarły dwie prostytutki po nieprawidłowo przeprowadzonej aborcji, co sprawiło, że szybko poznał swoje powołanie i znalazł swoje miejsce na ziemi. Jakkolwiek nielegalne wykonywanie aborcji zapewne nie należało do jego największych marzeń, tak zajmowanie się sierotami w założonym przez siebie sierocińcu i jednocześnie pomaganie innym kobietom, by nie zwiększać ilości sierot w owej placówce, stało się sensem jego życia. Ktoś mógłby rzec, że dla młodego i ambitnego lekarza to raczej zesłanie – prowadzić sierociniec w tak małej miejscowości, że nawet przysłowiowy diabeł o niej zapomniał, jednakże ów ktoś musiałby poznać niezwykłość doktora Larcha, by zrozumieć, że St. Cloud’s było dla niego miejscem idealnym.W prowadzonych przez siebie zapiskach doktor Larch spisuje swoją wersję historii St. Cloud’s i swoje przemyślenia związane z powołaniem lekarskim, wykonywaniem aborcji, a także takie bardziej filozoficzne, związane z istnieniem duszy, a wreszcie – miłością do pewnego chłopca, którego w swoim sercu usynowił i któremu zaplanował przyszłość.
Sierota z ideałami
Homer Wells to z kolei nietypowa sierota, która pojawiła się w sierocińcu doktora Larcha. Homer nie płakał jako dziecko, czym wywołał rozczarowanie u pierwszych rodziców adopcyjnych, kolejne zaś próby adopcji okazały się katastrofalne w skutkach. Zamiast upragnionych rodzin chłopiec dostał dodatkowy bagaż nieprzyjemnych, traumatycznych chwil. Odtąd zdecydował, że to St. Cloud’s jest jego miejscem na ziemi i to tutaj będzie jego dom. Doktor Larch nie od razu zaaprobował tę decyzję, gdy wreszcie jednak zrozumiał, że Homer w tej kwestii pozostaje niezłomny, postanowił nauczyć chłopca zawodu. Okazało się, że Homer ma smykałkę do lekarskiej profesji i bardzo szybko się uczy. Nie bez powodu zatem doktor Larch widział w nim swojego zastępcę, gdy jemu przyjdzie zmierzyć się ze starością i emeryturą. Jednakże w dotychczasową zgodność między obydwoma wdarła się pierwsza kość niezgody, jaką był temat wykonywania aborcji. Pewnego dnia bowiem Homer, znów w nieszczęściu szczęśliwie, miał okazję zobaczyć, jak naprawdę wygląda płód człowieka, i odkrył, że ta maleńka postać niewiele się różni od już ukształtowanego dziecka. I wtedy zrozumiał, że nie chce przykładać ręki do odbierania życia.
Ponadczasowa problematyka
„Regulamin tłoczni win” to powieść, której fabuła rozpoczyna się na początku XX wieku, opiewa późne lata 20., ale także cofa się swobodnie narracją do czasów wcześniejszych, a potem teraźniejszych względem fabuły, by wreszcie dotrzeć do czasów dorosłości Homera, II wojny światowej, a wreszcie dorastania syna Homera, któremu życie uratowały właśnie ideały młodego wówczas chłopaka. John Irving podejmuje się w tej powieści nieśmiertelnego tematu dotyczącego roli lekarza w życiu kobiety: jego ingerencje w jej płodność, powstrzymywanie ciąży, odbieranie porodu. Jakkolwiek lata opiewające w powieści są dla kobiet wyjątkowo trudne, bowiem ciągle to były czasy, gdy zadaniem kobiety było głównie być matką i posłuszną żoną, zaś wszelkie panny z brzuchem były wyrzucane poza nawias społeczeństwa, tak jednak amerykański pisarz opisuje ten temat na wciąż aktualny sposób. O tym, jak trudna jest rola lekarza, gdy ma wykonać aborcję, a jego ideały się temu sprzeciwiają. O tym, jak ciężka jest sytuacja kobiety, gdy nie ma możliwości wykarmić kolejnego dziecka. O tym, jakie to niesprawiedliwe, gdy to rząd podejmuje decyzję o tym, co ma się dziać z ciałem kobiety. A wreszcie o tym, co nadal pozostaje tematem wielu niekończących się debat: na jakim etapie rozwoju płodu można go już nazwać człowiekiem?
Wielowarstwowa opowieść
Historia doktora Larcha czy Homera, a także problem sierot i tematyka aborcji to nie wszystko w tej powieści. Jak to często u Irvinga bywa, nic w jego prozie nie jest jednowymiarowe ani jednoosobowe. Cała paleta barwnych postaci oraz ich losów pojawia się na kartach tej powieści. Od Melony, trudnej dziewczyny, przyjaciółki Homera z sierocińca, prześladującej go przez wiele lat, przez Candy, wielką miłość Homera, po dramat pierwszej miłości Angela, syna Homera, którego los również nie oszczędził. Wielowątkowość tej powieści składa się jednak pięknie w pewną całość, pobrzmiewającą uniwersalnymi prawdami o młodzieńczych ideałach, powołaniu lekarskim, życiu jako takim, trudnym, ale pięknym ciężarze, który każdy z nas dźwiga po swojemu.A tłocznia? Ach, to już musicie sprawdzić sami! Przy czym od razu zachęcam do wersji elektronicznej książki, dostępnej w formatach EPUB i MOBI, dużo łatwiejszej do czytania, bo druk ma ponad 600 stron! Szczególnie że wtedy macie powieść od ręki za ok. 35 zł.
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Regulamin tłoczni win” John Irving – recenzja |
Lenovo to firma, która w naszym kraju może i nie jest tak dobrze znana ze swoich smartfonów, jak Samsung lub Nokia, jednak posiada w portfolio wiele ciekawych urządzeń. Jednym z nich jest Lenovo A820, jaki miałem przyjemność testować. Pierwsze wrażenia i jakość wykonania
Szczerze mówiąc, po produkcie Lenovo nie spodziewałem obudowy o dobrej jakości. Całe szczęście, że moje przypuszczenia okazały się chybione, bo smartfon jest wykonany bardzo solidnie. Nie ma tu mowy o trzeszczeniu czy też odstających elementach. Pozytywne wrażenie sprawia plastik, z którego wykonano tylną pokrywę. Ma on chropowatą teksturę, dzięki czemu „nie łapie” tak szybko odcisków palców.
W cenie, w jakiej oferowany jest Lenovo A820, nie możemy oczywiście liczyć na wysublimowany design. Z drugiej strony, niczego mu też nie brakuje. Całość jest dobrze spasowana, a smartfon świetnie leży w dłoni. Jedyne do czego można się przyczepić, to spore ramki wokół ekranu, jakie – w węższym wydaniu – z pewnością zredukowałyby gabaryty sprzętu.
Ekran
Ekran to w Lenovo A820 chyba najmocniejszy aspekt. Do dyspozycji mamy tu 4,5-calową matrycę, którą wyprodukowano w technologii IPS LCD. Dzięki temu zarówno kąty widzenia, jak i jasność wyświetlacza, stoją na bardzo wysokim poziomie. Nie ma żadnego problemu, aby doczytać z ekranu treść nawet w słoneczny dzień.
Jeśli chodzi o rozdzielczość, mamy tu 960 x 540 pikseli, co entuzjastom nowych technologii może się wydawać niewielką wartością, jednak dla 4,5-calowego ekranu to w zupełności wystarcza. Obraz wyświetlany za pomocą matrycy wygląda naprawdę dobrze. Nie zauważyłem też, aby na ekranie występowały jakiekolwiek przebicia podświetlenia.
Dźwięk i jakość rozmów
Jakość rozmów przeprowadzanych przez Lenovo A820 jest zadowalająca. Nie powinniśmy też narzekać na głośność dzwonków, bo te grają z naprawdę dużym natężeniem. Niestety, jeśli maksymalnie podgłośnimy sprzęt, dźwięki wypływające z A820 będą się nieco „zlewać”. Co zrozumiałe, przy niższych nastawach ten problem zupełnie nie występuje.
Bateria
Wewnątrz urządzenia umieszczono wymienną baterię o mocy 2000 mAh, jaka, przy zastosowanych podzespołach urządzenia, spokojnie wystarcza na dwa dni normalnej pracy. Oczywiście użytkownicy, którzy sporadycznie korzystają z zaawansowanych funkcji smartfona, mogą liczyć na to, że akumulator wytrzyma nawet 3 dni bez konieczności podładowywania.
Łączność
To kolejny „jasny punkt” tego sprzętu, gdyż Lenovo w A820 zamontowało aż dwa sloty na kartę SIM. Jeden z nich obsługuje standard GSM/WCDMA, podczas gdy za pomocą drugiego możemy korzystać tylko z nadajników GSM.
Obecność Dual SIM to oczywiście ogromna zaleta. Dzięki niemu możemy np. w porcie GSM/WCDMA korzystać z darmowego Internetu Aero2, a w slocie GSM używać zwykłej karty SIM, do przeprowadzania rozmów telefonicznych.
Wydajność i oprogramowanie
Lenovo A820, działający w oparciu o system Android 4.1.2 Jelly Bean, wyposażono w czterordzeniowy procesor MediaTek MT6589 o taktowaniu 1,2 GHz oraz grafikę PowerVR SGX544. Producent zastosował tu także sporą ilość RAM, bo aż 1 GB. Narzekać można jedynie na pojemność pamięci wewnętrznej, której jest tylko 4 GB.
Sprzęt, jaki miałem przyjemność testować, dysponował polską wersją systemu Android. Nie zauważyłem najmniejszych problemów z płynnością działania interfejsu i aplikacji. Konfiguracja A820 ponadto pozwala na uruchomienie większości znanych mi gier, i to nawet tych bardziej wymagających.
Aparat
Aparat jaki zamontowano w A820 ma 8 Mpix. Dzięki niemu wykonamy naprawdę przyzwoite fotografie. Szczególnie dobre zdjęcia można uzyskać w dogodnym świetle. Niestety przy gorszym oświetleniu pojawiają się szumy, ale te, mimo wszystko, nie wpływają zbyt mocno na jakość.
Podsumowanie
Lenovo A820 to urządzenie, które przy stosunkowo niskiej cenie, jaką musimy za nie zapłacić, mieści w sobie dość potężną specyfikację. Oczywiście można się tu przyczepić do nieco gorszego wykonania w porównaniu do tego, jakie znamy z topowych sprzętów. Pamiętajmy jednak, że w kwocie około 400 zł otrzymujemy 4,5-calowy smartfon z ekranem IPS LCD, czterordzeniowym, wydajnym procesorem oraz obsługą standardu Dual SIM.
Największym mankament, pojawiający się podczas zakupu Lenovo A820 stanowi fakt, że urządzenie tak naprawdę nie jest u nas oficjalnie dystrybuowane przez Lenovo. Co to oznacza? Co prawda można je kupić poprzez Allegro, jednak wraz z nim nie otrzymamy gwarancji producenta, a jedynie gwarancję sprzedawcy. Podczas podejmowania decyzji zakupowej warto więc o tym pamiętać. | Lenovo A820 – test chińskiego smartfona |
Każdy dobrze zna dwa skrajne momenty. Bywają chwile, gdy możemy góry przenosić, oraz okresy, kiedy mamy problem z podniesieniem się z kanapy. Duże pokłady motywacji pozwalają wszystko robić nie tylko z większą efektywnością, ale przede wszystkim z większą przyjemnością. Wiedza o tym, jak podreperować wewnętrzny napęd, jest nie do przecenienia. Motywacja to nieodłączny element każdej sfery naszego życia. Określa się ją jako stan gotowości do podjęcia określonego działania. Motywacja jest wewnętrznym mechanizmem, który uruchamia, organizuje ludzkie zachowania i kieruje na osiągnięcie wyznaczonego celu. Z punktu widzenia istnienia człowieka stanowi niezwykle ważny schemat myślowy.
Podejmując określone działanie, widzimy z góry założony efekt, co jest czynnikiem wyzwalającym system motywacyjny, pozwalający doprowadzić zadanie do końca. Aby ta całość została zapoczątkowana, cel musi być uważany jednocześnie za użyteczny i osiągalny.
Rodzaje motywacji
Najprostszym podziałem dotyczącym dzisiejszego zagadnienia jest rozgraniczenie na motywację zewnętrzną i wewnętrzną. Jak łatwo się domyślić, pierwszy rodzaj dotyczy wszelkich gratyfikacji, pochwał i uznania osób z zewnątrz. Natomiast motywacja wewnętrzna polega na zaspokajaniu swoich potrzeb oraz prezentowaniu i poprawianiu możliwości dla siebie samego.
W przypadku motywacji zewnętrznej można mówić o chęci udowodnienia czegoś komuś, a w przypadku motywacji wewnętrznej mamy do czynienia z chęcią udowodnienia czegoś sobie. Ten drugi schemat myślowy jest znacznie bardziej odporny na próbę czasu i pojawiające się przeszkody.
Istnieje także motywacja pozytywna i negatywna. W pierwszym przypadku liczy się chęć uzyskania, a w drugim uniknięcia czegoś. Podjętym dzisiaj zagadnieniem jest chęć schudnięcia. Aby przerodziła się ona w czyn, potrzebne są oba rodzaje motywacji. Pozytywny jej rodzaj będzie dotyczył stworzenia naszej sylwetki na nowo, uzyskania dobrego samopoczucia, podniesienia samooceny czy w końcu pozytywnej zmiany zdania ludzi nas otaczających na nasz temat. Negatywna natomiast polega na chęci uniknięcia problemów zdrowotnych czy złego samopoczucia.
Jak się zmotywować do zrzucenia zbędnych kilogramów?
Jednym z obszarów naszego życia, w którym bezsprzecznie potrzeba dużej dawki motywacji, jest praca nad sylwetką. Dla większości osób oznacza ona redukcję tkanki tłuszczowej. Przyjrzyjmy się kilku cennym wskazówkom, jak wzmacniać swoją motywację w odchudzaniu:
Jasne określenie celów. To podstawowa czynność związana z motywacją. Jeśli dokładnie wiemy, do czego dążymy, łatwiej nam się za to zabrać. Uświadamiając sobie wagę postawionych celów, rozbudzamy motywację wewnętrzną, dzięki czemu podejmowane działania staną się bardziej nagradzające i przyjemne. Celem jest redukcja wagi, ale warto wiedzieć, że im wolniej czynimy w tej dziedzinie postępy, tym trwalszy jest efekt. Cel to umiarkowane i niezachwiane tempo. 1 proc. masy ciała tygodniowo to ideał.
box:offerCarousel
Zaplanowanie nagrody. Po ostrym treningu czy kilku dniach niskiej podaży kalorii, wiele rzeczy samo z siebie wydaje się nagrodą. Warto jednak zaplanować sobie coś ekstra. Zarówno w perspektywie krótkoterminowej, jak coś słodkiego raz w tygodniu po najdłuższych i najcięższych treningach, jak też długofalowo (np. wspaniałe wakacje).
Analiza negatywnych następstw niezrealizowanego celu. Potencjalne złe samopoczucie, wyrzuty sumienia czy jedna fałdka tłuszczu więcej – to wszystko naprawdę potrafi zmobilizować do aktywności fizycznej i trzymania diety.
Zbierz siły i zacznij, nie szukając wymówek. Najważniejszy i najtrudniejszy jest pierwszy krok. Wystarczy zacząć i już wszystko idzie łatwiej i przyjemniej. Trzeba się zebrać w jednej chwili i rozpocząć trening, a nie przekładać go w nieskończoność. Trzeba wejść w zdrową dietę i uczynić ją sposobem na życie, a nie tylko czasową zmianą nawyków żywieniowych.
box:offerCarousel
Rozpocznij od czegoś łatwego i szybko osiągalnego. Kardynalnym błędem jest natychmiastowe wypływanie na szerokie wody. Ani początki treningu, ani początki diety nie powinny być szokiem dla organizmu. W pierwszych tygodniach najłatwiej o rezultaty, ale jednocześnie najłatwiej o zagalopowanie się. Rozpoczęcie z wysokiego C i zrzucenie w pierwszym tygodniu 5 kg źle wróży. Im harmonijniej i delikatniej wprowadzimy nowe zwyczaje, tym większa szansa, że zostaną one na dłużej, a nawet na całe życie.
box:offerCarousel
Motywacja bezpośrednia
Wiemy już dużo o procesach motywacyjnych, ale jakie przedsięwziąć kroki, żeby zacząć? Dwie podstawowe dziedziny odpowiedzialne za proces redukcji tkanki tłuszczowej to dieta i trening. W pierwszej kwestii można poczynić odpowiednie przygotowania. Warto po prostu pozbyć się niezdrowego jedzenia i słodyczy z domu oraz kupić wiele zdrowych produktów i przekąsek, które chcemy wkomponować w swoją dietę.
Mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że mnóstwo tego typu żywności można znaleźć w Internecie. Warto tym sposobem zrobić zapas orzechów, kasz i przypraw. Zaletą zakupów on-line jest nie tylko szeroka oferta, ale także znacznie niższe ceny, niż w sklepach tradycyjnych, zwłaszcza w sklepach ze zdrową żywnością.
Warto jest kupić sprzęt kardio, na którym ćwiczylibyśmy w trakcie oglądania ulubionych programów telewizyjnych. Taki trening odbywa się mimochodem, więc maleje szansa na szybkie zniechęcenie. Do domów i mieszkań najlepiej nadają się steppery, których zaletą jest mały rozmiar, niska cena i możliwość łatwego przenoszenia oraz przechowywania. Drugim popularnym wyborem są rowery treningowe. Ich cena również nie jest wygórowana, ale stanowią już urządzenie zajmujące więcej miejsca.
Najwyższą klasę popularnego, domowego sprzętu kardio tworzą orbitreki i bieżnie. Tutaj trzeba wydać większą kwotę oraz wygospodarować najwięcej miejsca, lecz są to najczęściej wybierane maszyny w klubach fitness, gdyż trening na nich większości osób daje najwięcej frajdy. Zapisanie się na zajęcia sportowe czy wykupienie karnetu do klubu fitness to również świetny pomysł. Najważniejsze, aby uprawiać sport, który nie tylko zwiększa wydatek kaloryczny, ale także wspaniale działa na nasze zdrowie. | Motywacja w odchudzaniu |
Skuteczność działania CB-Radia w dużym stopniu zależy od zastosowanej anteny i jej prawidłowego zestrojenia. Tylko wtedy możliwe jest maksymalne wykorzystanie parametrów zestawu. Niezestrojona antena lub uszkodzona instalacja antenowa nie zapewni prawidłowej łączności i optymalnego zasięgu, a w niektórych sytuacjach może nawet doprowadzić do uszkodzenia sprzętu. Aby tego uniknąć, zawsze po zakupie lub zmianie środowiska pracy anteny należy przeprowadzić jej strojenie. Sprawdźmy, jak to zrobić. Co jest niezbędne do strojenia?
Strojenie anteny do CB-Radia przeprowadzamy za pomocą reflektometru, który potocznie nazywany jest miernikiem SWR. Jest to niewielkie urządzenie, które umożliwia sprawdzenie parametrów i poprawności działania instalacji antenowej. Na Allegro jest bardzo duży wybór reflektometrów, a ich ceny zaczynają się już od 37 zł. W komplecie z urządzeniem powinniśmy otrzymać kabel niezbędny do połączenia z CB-Radiem – w przeciwnym razie należy zakupić go oddzielnie.
Zaczynamy strojenie
Strojenie możemy rozpocząć po uprzednim zamontowaniu CB-Radia i anteny w miejscu docelowym. Jest to bardzo istotne, ponieważ każda zmiana jej położenia ma wpływ na parametry pracy. Należy również zapewnić optymalne warunki do przeprowadzenia strojenia. Samochód powinien być ustawiony na otwartej przestrzeni i z dala od linii wysokiego napięcia. Poniższa instrukcja dotyczy miernika Farun FS135, jednak w przypadku innych modeli postępowanie jest zbliżone lub niemal identyczne.
CB-Radio i antenę podłączamy do reflektometru zgodnie z oznaczeniami na jego obudowie. Proces strojenia należy przeprowadzać na środku pasma CB (27,180 MHz). Wypada to na kanale 19, ale ze względu na to, że jest to kanał drogowy używany przez kierowców nie powinno się zakłócać prowadzonej tam transmisji, a do strojenia używać kanału 20. Na reflektometrze ustawiamy przełącznik w pozycji FWD (fala padająca). Następnie naciskamy przycisk nadawania na gruszce mikrofonu i za pomocą pokrętła na mierniku ustawiamy wychylenie wskazówki na koniec skali, w pozycji SET.
Po skończonej kalibracji zmieniamy położenie przełącznika na pozycję REF (fala odbita) i nadal trzymając przycisk nadawania, odczytujemy wartość. Wskazanie powinno mieścić się w zakresie 1–1,5. Następnie pomiar powtarzamy na skrajnych kanałach. Jeżeli najlepsze wskazanie jest na kanale 20, a na skrajnych wskazówka lekko się wychyla, oznacza to, że antena pracuje prawidłowo i nie wymaga strojenia.
Wartość między 1,5 a 3 świadczy o konieczności zestrojenia anteny. Jeśli najlepsze wskazania są na kanale 1, a najgorsze na 40, należy nieznacznie skrócić pręt antenowy lub w miarę możliwości go wsunąć. W tym celu za pomocą dołączonego kluczyka odkręcamy imbusową śrubę mocującą pręt. Natomiast gdy lepsze wskazania są na kanale 40 niż na 1, wykonujemy czynność odwrotną i wysuwamy pręt anteny. Następnie wykonujemy wszystkie pomiary od początku.
Wszelkie modyfikacje, szczególnie te nieodwracalne, jak skracanie pręta, należy wykonywać stopniowo – jeśli przesadzimy z korektą długości, może się okazać, że zestrojenie anteny nie będzie możliwe. W przypadku gdy powyższe czynności nie przynoszą efektu, a wskazanie na mierniku wynosi powyżej 2–3, oznacza to, że kabel lub antena są uszkodzone.
Koszt strojenia anteny CB w serwisie to około 20 zł. Już za niecałe 40 zł możemy kupić podstawowy miernik SWR i strojenie wykonać samodzielnie. Jest to bardzo praktyczne rozwiązanie szczególnie dla osób, które przenoszą antenę pomiędzy różnymi samochodami. Proces strojenia jest bardzo prostą czynnością i nie powinien zająć więcej niż 10 minut. | Jak prawidłowo wykonać strojenie anteny CB? |
Prowadząc sportowy tryb życia, należy się zdrowo odżywiać. Jeśli regularnie ćwiczymy i trzymamy się określonych zasad żywieniowych, dużo szybciej zobaczymy zadowalające efekty. Codzienna praca nie jest problemem. Aby odżywiać się zdrowo, wystarczy przygotowywać posiłki w domu, pakować do pudełek i zabierać ze sobą do pracy. Na Allegro można znaleźć mnóstwo propozycji pudełek do przechowywania żywności, a poniżej przedstawiam najpopularniejsze z nich.
Shaker
Shakery mogą służyć do przygotowywania odżywek białkowych, węglowodanowych czy witaminowych, ale również doskonale sprawdzają się podczas przechowywania warzywnych lub owocowych shake’ów. Jeśli już planujemy zakup shakera, warto zwrócić uwagę, czy ma on sprężynkę znajdującą się wewnątrz, eliminującą niepożądane grudki. Istotne jest to, by shaker był jak najbardziej wytrzymały i szczelny.
box:offerCarousel
Pojemnik na zupę
Zupy i różnego rodzaju kremy warzywne świetnie sprawdzają się w trakcie prowadzenia zdrowego trybu życia. Są sycące, a po ich zjedzeniu nie będziemy czuli się ociężali. W przechowywaniu zup świetnie sprawdzają się pojemniki przeznaczone właśnie do takich posiłków. Sistema ma doskonałą propozycję w postaci kubków z uchem o pojemności 585 ml. Mają zaokrąglone krawędzie i szczelną pokrywkę z trzema zatrzaskami. Kubek można bez problemu podgrzewać w mikrofali.
Lunch box
Lunch box to opakowanie ze specjalnymi komorami różnej wielkości, mające na celu przechowywanie np. obiadu składającego się z mięsa, kaszy i surówki. Dzięki przegródkom nie ma ryzyka, że dania się ze sobą wymieszają. Lunch boxy mogą być silikonowe (można je podgrzewać w mikrofali, przechowywać w zamrażarce), plastikowe, a nawet elektryczne. Te ostatnie są świetnym rozwiązaniem, gdy w firmie, w której jesteśmy zatrudnieni, brakuje kuchni i możliwości odgrzania posiłku.
Zestawy
Najlepszym rozwiązaniem są całe zestawy pojemników – od małych, przez średnie, po duże. Dzięki temu możemy każdy posiłek lub przekąskę przechowywać w bezpieczny sposób. Duży pojemnik świetnie sprawdzi się w przechowywaniu posiłków „jednogarnkowych” (np. popularnego kaszotto) i różnego rodzaju dań makaronowych. Średni może służyć do owoców, warzyw lub sałatki na drugie śniadanie. Z kolei małe pojemniczki są dobrym sposobem na przenoszenie orzechów i rodzynek, które można traktować jako przekąskę dodającą energii.
box:offerCarousel
Pojemnik z deską
Ciekawym produktem jest pojemnik od BlackBum, który łączy w sobie pojemnik na posiłek z deską do krojenia. Sprawdza się zarówno podczas przygotowywania np. kanapek w pracy, jak i na wycieczce. Bambusowa deska umożliwia pokrojenie świeżych warzyw lub można ją traktować jako talerz.
Bezpieczna kanapka
Aby kanapka na drugie śniadanie nie była nienarażona na zmianę swoich pierwotnych kształtów, warto zaopatrzyć się w pojemnik do kanapek. Jego kształt świetnie dopasowuje się do kromek, a wytrzymałość zapewnia im świeżość i smakowity wygląd.
Aby dbać o linię, warto jeść systematycznie i zdrowo. Pojemniki nie są dużym wydatkiem, a sprawiają, że wcześniej przygotowane dania pozostają świeże, apetyczne i nie brudzą rzeczy znajdujących się w torebce czy plecaku. Jeśli często jemy poza domem, takie pojemniki są nieocenione. | Pakujemy jedzenie do pracy |
Kolor karmelowy nigdy nie wychodzi z mody. Jest elegancki, ponadczasowy, ale nie nudny. Idealny do stylizacji casualowych, ale sprawdzi się również w bardziej wyrafinowanym wydaniu. Pasuje zarówno słowiańskim blondynom, jak i opalonym brunetom. Współczesny elegant nie powinien się obawiać tego koloru. Może śmiało go polubić i nosić z przyjemnością. Klasyka
Karmel, czyli ciepły brąz powraca co sezon, zwłaszcza jesienią, gdy przyroda zachwyca swoimi niezwykłymi kolorami. Tak naprawdę jest modny zawsze – to klasyka, w którą warto zainwestować. W tym kolorze najlepiej się prezentują rzeczy równie klasyczne: płaszcze, marynarki, chinosy, oxfordki, teczki. Mając je w swojej szafie, szybko stworzysz ciekawą stylizację.
Dla kogo?
Ogromną zaletą koloru karmelowego jest to, że pasuje praktycznie do każdego typu urody. Jasny blondyn z bladą karnacją rozświetli i ociepli twarz, nosząc płaszcz lub marynarkę w takim kolorze. W wypadku śniadych brunetów karmel podkreśli ich ciemniejszy odcień skóry. Jedyny typ urody, który powinien zachować dystans do tego koloru, to „jesień”, a szczególnie panowie o miedzianorudych czuprynach. Karmelowy może ich przytłoczyć i sprawić, że włosy, twarz i stylizacja zleją się ze sobą.
Z czym łączyć?
Karmelowy pięknie podkreśla granat i błękit jeansów. Bardzo stylowo prezentuje się również z czernią. Jednym z najmodniejszych zestawień tej jesieni jest karmelowy brąz z czerwienią lub bordo – to prawdziwy hit sezonu! Dobrze wygląda również z bielą i ecru. Unikaj natomiast bardzo kontrastowych połączeń i stylizacji tylko w kolorach beżu i brązu. Karmel wygląda najlepiej, jeśli przełamie się go jednym mocniejszym kolorem np. czernią, czerwienią, bordo lub granatem.
Pomysł na karmel
Istnieje kilka rodzajów ubrań, które są stworzone, by nosić je w karmelowym wydaniu:
Klasyczny płaszcz
Dwurzędowy lub jednorzędowy wełniany płaszcz genialne wygląda w kolorach brązu i karmelu. To klasyk, który nigdy nie wychodzi z mody. Jeśli zainwestujesz w dobry jakościowo płaszcz, posłuży ci przez wiele lat i stale będzie modny.
Marynarka
Karmelowa marynarka jest podstawą casualowych stylizacji. Wspaniale komponuje się zarówno z jeansami, jak i czarnymi spodniami. Możesz pod nią założyć zarówno T-shirt, jak i białą koszulę.
Spodnie
Spodnie w tym kolorze również świetnie się sprawdzają w casualowych stylizacjach. Pasują i do czarnej marynarki, i do wełnianego swetra. Są ciekawsze od jeansów, dlatego stylizacja z nimi w roli głównej sprawi, że się wyróżnisz w tłumie.
Torba
Teczka, chlebak lub aktówka w tym kolorze będzie się dobrze komponować z innymi rzeczami, szczególnie z okryciami wierzchnimi. Wspaniale podkreśli zgniłą zieleń parki oraz czerń klasycznego płaszcza. Masz praktycznie 100% pewności, że będzie pasowała do wszystkiego.
Buty
Każdy z panów ma czarne buty, a powinien się również zaopatrzyć w buty koloru karmelowego. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że idealnie współgrają z jeansami, chinosami, spodniami w kant czy garniturem. Pasują do czerni, szarości, granatu, bordo, zieleni. Karmelowe buty są bardziej uniwersalne od czarnych i stworzysz z nimi ciekawsze stylizacje. Jeśli jeszcze nie masz pary karmelowych butów, najwyższa pora to zmienić! Dzięki temu nigdy więcej nie będziesz mieć problemu, jakie buty założyć do pracy lub na randkę. | Karmel w garderobie współczesnego eleganta |
Kuflik to niesamowicie ozdobny krzew, który w Polsce przeważnie uprawiamy w doniczkach. Warto bliżej poznać tę oryginalną roślinę, jak również pokusić się o jej uprawę, gdyż jej wygląd, szczególnie podczas kwitnienia – wręcz powala. Cechą charakterystyczną kuflika są wyraziste i krwistoczerwone, bardzo cienkie pręciki – nie płatki, zebrane w pęczki, które sprawiają, że kwiaty do złudzenia przypominają szczotki używane do czyszczenia butelek. Jak uprawiać kuflik w ogrodzie?
Kuflik – skąd przybył?
W naturalnych warunkach kuflik to wiecznie zielony krzew albo małe drzewko. Należy do rodziny mirtowatych i pochodzi z Australii, gdzie uprawiany jest jako roślina gruntowa i ozdobna. W innych częściach świata, jak również w Polsce, uprawia się go przeważnie jako roślinę doniczkową.
Kuflik – jak wygląda?
Kuflik w naturalnych warunkach dorasta do 2 m wysokości, natomiast uprawiany w donicy osiąga maksymalnie 80 do 150 cm wysokości. Liście ma wąsko lancetowate, zielone, wydłużone i skórzaste. Jego największą ozdobą są cylindryczne kwiaty, które wyrastają na szczytach pędów. Osiągają one do 15 cm długości i złożone są z czerwonych kwiatów o długich pręcikach. Z daleka do złudzenia przypominają szczoteczki do mycia butelek. Kwitnienie kuflika możemy podziwiać od czerwca do września. Co ciekawe, po przekwitnięciu kwiatostany rosną dalej, a na nich pojawiają się kapsuły nasion, które następnie zostają wpół osadzone na drewniejącym pędzie.
box:imagePins
box:pin
Kuflik – czy trudny w uprawie?
Kuflik niestety nie jest rośliną łatwą w uprawie. Abyśmy mogli go uprawiać, warto postawić go na stanowisku słonecznym, jednak bez zbyt mocnego nasłonecznienia. Miejsce dla rośliny może być też ewentualnie półcieniste. Podłoże dla kuflika musi być przepuszczalne, próchniczne, żyzne i kwaśne. Jest on dość wrażliwy na przymrozki, co stanowi główną przyczynę uprawy pojemnikowej. Zimą kuflik potrzebuje temperatury w pomieszczeniu minimalnie od 6 do 8 stopni Celsjusza. Jeżeli temperatura będzie niższa, to roślina może zacząć nam więdnąć.
Jak pielęgnujemy te oryginalne rośliny?
Przy uprawie kuflika w doniczce warto wysypać na wierzch drobno mieloną korę sosnową, dzięki której gleba będzie zakwaszona. Musimy pamiętać o regularnym i systematycznym podlewaniu, aczkolwiek kuflik nie lubi nadmiaru wody. Dlatego też w doniczce dobrze wysypać drenaż w postaci perlitu lub żwiru granitowego, a sama doniczka koniecznie musi mieć otwory. Przy uprawie kuflika nie możemy dopuścić do zastoju wody w podstawkach, więc systematycznie sprawdzamy poziom wody. Warto raz w miesiącu nawozić rośliny – najlepsze będą nawozy pozbawione wapnia, który będzie odkwaszał podłoże. Nawożenie roślin uprawianych w doniczkach jest konieczne. Przy systematycznym nawadnianiu z gleby wypłukiwane są ważne składniki pokarmowe, dlatego też samodzielnie musimy dokarmiać roślinę.
Kuflika możemy uprawiać na balkonie lub tarasie, ale pamiętajmy, że rośliny wystawiamy na zewnątrz dopiero wtedy, kiedy minie ryzyko przymrozków wiosennych. Przeważnie jest to połowa maja. Musimy również pamiętać, aby na jesień i zimę roślinki przenieść do pomieszczeń odpowiednio zabezpieczonych przed mrozem, najlepiej o temperaturze 8 stopni Celsjusza. Jest to niezwykle ważne do prawidłowego rozwoju kuflika.
Ważne jest również przycinanie młodych roślin kuflika. Pędy warto przyciąć zaraz po zakończeniu okresu kwitnienia. Cięcie to wykonujemy zaraz poniżej kwiatów, a dzięki temu zabiegowi roślina będzie się rozkrzewiała i zapewnimy jej piękny pokrój. Dodatkowo wzbogacimy krzew w dodatkowe pędy, na których z czasem będziemy podziwiać czerwone, niezwykłe kwiaty.
Reasumując
Wystarczy raz zobaczyć kwitnącego kuflika, aby zapragnąć go w swoim otoczeniu. Uprawa tego krzewu nie jest na szczęście ekstremalnie trudna, więc śmiało możemy pokusić się o jego hodowlę. | Kuflik – wyjątkowy oryginał w ogrodzie |
Wiele dzieci boi się ciemności, czających się pod łóżkiem czy za firanką nocnych straszydeł i nie chce spać samo w łóżku. Dziecięcy strach można próbować poskromić na wiele sposobów. Nawet sięgając po grę planszową! Potwory do szafy autorstwa Antoine Bauzy to pozycja wyjątkowa. Po pierwsze dlatego, że to gra kooperacyjna, czyli taka, w której gracze nie rywalizują ze sobą, lecz współpracują, aby pokonać wspólnego przeciwnika. A takich gier dla dzieci na rynku nie ma dużo. Po drugie dlatego, że to gra o terapeutycznym charakterze. Ma na celu pomóc dziecku zmierzyć się z potworami z jego wyobraźni. Uświadomić, że tak naprawdę to nocne stwory boją się nas, a w ogóle to wcale nie są straszne, lecz śmieszne. Ten, kto oglądał bajkę Potwory i Spółka, będzie doskonale wiedział, o co chodzi.
Tak więc jeśli wasze dziecko nie może zasnąć, boi się potworów lub dręczą je w nocy koszmary, wyciągnijcie pudełko z grą, połączcie swoje siły i razem przegońcie wszystkie straszydła.
Zawartość pudełka, czyli co znajdziemy w szafie?
Pudełko z grą ma niewielkie rozmiary, co oceniam zdecydowanie na plus. Na rynku nie brakuje bowiem gier zapakowanych w ogromne pudła „wypełnione powietrzem”. W przypadku Potworów do szafy problem ten nie występuje, co powinno ucieszyć tych, którzy cierpią na brak miejsca na regale.
W pudełku znajdziemy:
20 kart potworów;
10 żetonów zabawek;
2 żetony łowców doskonałych;
3 części potwora Zębogona;
świetnie zaprojektowaną i wykonaną graficznie wypraskę w formie szafy;
instrukcję.
Nie taki potwór straszny, jak go malują
Duże, małe, włochate, o kilku głowach czy ze spiczastymi kolcami. Potwory z dziecięcej wyobraźni potrafią być naprawdę przerażające. Jednak, jak się okazuje, jedynie na początku. A przy zapalonym świetle i w towarzystwie rodzica są nawet bardziej śmieszne niż straszne. Wyciągając po raz pierwszy pudełko z grą, zauważyłam, że wywołało ono u mojej trzyletniej córki niemałą konsternację. Zresztą podobne odczucia zaobserwowałam wśród dorosłych, którym opowiadałam o grze – Straszne potwory wyskakujące spod łóżka? Gra na dobranoc? Mogę powiedzieć więcej – sama na początku miałam mieszane odczucia. Jednak, jak się szybko okazało, całkiem niepotrzebnie.
Moje dzieci grą są zachwycone. W końcu nieczęsto mają okazję zmierzyć się z potworami. A możliwość walki, gdy mają po swojej stronie rodziców, dodaje im niezwykłej odwagi oraz zwiększa znacznie szanse na wygraną. Po kilku rozgrywkach dzieci przekonują się, że tytułowe potwory są bardziej zabawne niż straszne i przypisane na początku gry role (przerażone dzieci i budzące strach potwory) ulegają zamianie. To potwory boją się dzieci i czym prędzej skrywają się w szafie, a nie dzieci potworów.
Uciekaj do szafy, potworze!
Potwory do szafy to gra typu memory w nowej, znacznie ciekawszej i urozmaiconej aranżacji. Gra zachwyca bowiem nie tylko przepiękną grafiką, ale przede wszystkim bajkowym podejściem. Jest wieczór. Leżąca w łóżku dziewczynka nie może zasnąć, gdyż co chwilę spod jej łóżka wychodzą straszne potwory. Te jednak, jak się okazuje, boją się dziecięcych zabawek, które, jak to bywa często w dziecięcych pokojach, leżą porozrzucane wokół łóżka. Aby móc spokojnie zasnąć, musimy wszystkie straszydła przegnać do szafy. Jak to zrobić? Wystarczy odnaleźć zabawkę, której boi się dany stwór, i odesłać go do szafy słowami: Uciekaj do szafy, potworze!
A tak to wygląda w praktyce:
Przygotowanie do gry
Karty potworów tasujemy i układamy w stos rewersem do góry. W taki sposób, aby gracze widzieli postać leżącego w łóżku dziecka. Na kartach znajdziemy zarówno postać chłopca, jak i dziewczynki, co sprawia, że mali gracze z łatwością utożsamiają się z bohaterami gry. Wokół kart rozkładamy żetony zabawek oraz łowców doskonałych. Układamy je obrazkiem do dołu. Aby rozpocząć rozrywkę, potrzebujemy jeszcze 3 części potwora Zębogona, które układamy obok pozostałych elementów w taki sposób, aby utworzyły obrazek potwora, oraz najważniejszy element gry, czyli szafę, do której będziemy przeganiać potwory.
Przebieg gry
Jak już wcześniej wspomniałam, Potwory do szafy to gra oparta na mechanice doskonale znanej nam z popularnej gry memory. Zadaniem graczy jest odnalezienie dwóch identycznych przedmiotów, w tym przypadku zabawek. Z tym, że jeden z nich znajduje się na karcie potwora, a drugi na jednym z żetonów znajdujących się wokół łóżka. W odróżnieniu od klasycznej wersji gry nie odkrywamy więc dwóch dowolnie wybranych kafelków i jeśli nie udało nam się znaleźć pary, ponownie je zakrywamy, lecz wyciągamy kartę potwora, a następnie do skutku szukamy żetonu z identycznym obrazkiem.
Grę rozpoczyna gracz, który najmniej boi się potworów. Odsłania on wierzchnią kartę potwora i układa ją powyżej łóżka. Na każdej karcie potwora znajduje się obrazek przedstawiający zabawkę, której dany stwór się boi i która pomoże przegonić go do szafy. Każdy potwór boi się tylko jednej zabawki, ale kilka potworów może bać się tego samego przedmiotu. Uczestnik stara się znaleźć dany przedmiot wśród rozrzuconych wokół łóżka żetonów z zabawkami. W tym celu odsłania dowolny żeton i sprawdza, czy znajduje się na nim przedmiot identyczny z tym, który widoczny jest na karcie potwora. Jeśli tak, gracz bierze kartę potwora i wykrzykując słowa „Uciekaj do szafy, potworze!”, umieszcza kartę potwora w szafie wewnątrz pudełka. Gdy graczowi uda się przegonić potwora, odwraca on żeton zabawki do dołu i odsłania kolejną kartę potwora.
Jeśli jednak odkryta zabawka nie zgadza się z tą umieszczoną na karcie potwora, należy odłożyć żeton na miejsce i odwrócić jeden z trzech kafelków tworzących postać potwora Zębogona. Po trzech nieudanych próbach odkrycia właściwej zabawki, to znaczy gdy odwrócimy wszystkie części Zębogona, koło łóżka zjawia się nowy potwór.
Może zdarzyć się również tak, że gracz w swym ruchu trafi na jeden z żetonów łowców doskonałych. Te, jeśli zostaną odsłonięte po raz pierwszy w trakcie rozgrywki, nie wywołują żadnego efektu. Warto jednak zapamiętać, gdzie się znajdują, gdyż ponowne ich odsłonięcie może skutecznie utrudnić wygraną. Pierwszy z nich – skarpeta, powoduje bałagan w pokoju. Należy zamienić go miejscami z innym, dowolnie wybranym żetonem. Drugi – potwór pod prześcieradłem, oznacza konieczność odwrócenia wszystkich trzech części potwora Zębogona, co jest równoznaczne z pojawieniem się kolejnego potwora.
Gracze zwyciężają, jeśli uda im się przegonić wszystkie potwory do szafy. Przegrywają, jeśli wokół łóżka znajdą się cztery odkryte karty potworów.
Zostań Pogromcą Potworów
Gdy gramy w starszym gronie, rozgrywkę możemy nieco utrudnić. Wystarczy, że wybierzemy wariant Potwory w grupie, w którym jednym ruchem należy pokonać wszystkie znajdujące się wokół łóżka potwory. Gracz w swym ruchu odsłania tyle żetonów, ile kart potworów znajduje się wokół łóżka. Musi jednak znaleźć wszystkie zabawki, których boją się stwory. Jeśli mu się uda, wszystkie karty trafiają do szafy. Jeśli jednak choć raz się pomyli, pozostałe potwory również zostają na stole. Jednym słowem, to wariant typu wszystko albo nic.
Jeśli dzieciom znudzi się kooperacja, możemy zaproponować im wariant rywalizacyjny. Ten polega na tym, iż gracze nie działają jako grupa, lecz walczą ze sobą o miano Pogromcy Potworów. Zasady pozostają praktycznie niezmienne, z tą jednak różnicą, że zamiast przeganiać potwory do szafy, gracz, który odkrył właściwą zabawkę, zabiera kartę potwora dla siebie. Na koniec rozgrywki należy podliczyć zdobyte karty potworów. Wygrywa ten, kto przegoni najwięcej straszydeł.
Z kolei dla tych, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z planszówkami, autor przewidział wariant uproszczony. Ten różni się od wariantu podstawowego tym, iż w rozgrywce nie używa się części potwora Zębogona. Dzięki temu na stole zawsze będzie znajdował się tylko jeden potwór, a więc nie można przegrać.
Opinia
Potwory do szafy to niebanalny pomysł (przeganianie potworów), terapeutyczny charakter (utożsamianie się z bohaterem, pokonanie własnego strachu i nocnych lęków), zachwycająca oprawa graficzna (żywe, kontrastujące kolory, bajkowe stwory), pomysłowe wykonanie (otwierana szafa, dzięki której dzieci mają możliwość „fizycznego” pokonania stwora) oraz prosta, a zarazem ciekawa mechanika (niby zwykłe memory, ale dużo bardziej urozmaicone).
Gra zachwyca przede wszystkim najmłodszych (dzieci w wieku 3–5 lat). Te niezwykle angażują się w walkę z nocnymi straszydłami, a możliwość przegonienia potwora do szafy sprawia im ogromną frajdę. Myślę, że dzięki wprowadzeniu mechanizmu kooperacji dzieci czują się dużo pewniej, a ewentualna porażka nie jest taka bolesna.
Ogromnym plusem jest duża liczba wariantów. Wybierając uproszczoną wersję, bez problemu wprowadzimy w świat gier planszowych trzylatka. Obyci z planszówkami przedszkolacy nie będą mieli trudności ze zrozumieniem podstawowych reguł. Natomiast dzieciom w wieku 6–8 lat warto zaproponować wariant najtrudniejszy – Potwory w grupie.
Do zalet gry należy doliczyć również jej niską cenę. Grę zakupimy na Allegro za niewiele ponad 20 zł. Oby częściej zdarzały się tak dobre tytuły za tak niewielkie pieniądze. | Potwory do szafy - recenzja gry |
Wiertarka udarowa to uniwersalne elektronarzędzie, przydatne w domu i w pracy. Tym narzędziem wywiercimy dziurę w każdym twardym materiale np. betonie. Praca nie opiera się tylko na doświadczeniu czy umiejętnościach, ale również na doborze odpowiedniego sprzętu. Poniżej prezentacja kilku firm produkujących wiertarki udarowe, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Wiertarki udarowe firmy Bosch
Wiertarki tej firmy spełniają najwyższe wymagania w zakresie wszechstronności, wydajności i precyzji. Są bardzo wytrzymałe i ergonomiczne. Długą żywotność urządzenia gwarantuje solidna metalowa obudowa przekładni i wydajny silnik o różnej mocy. Wysoka moc zapewnia szybkie tempo pracy. Większość modeli wiertarek firmy Bosch posiada rękojeść Softgrip, co bardzo ułatwia trzymanie urządzenia. Optymalnie wygodną obsługę daje kompaktowa budowa i pokrętło umożliwiające wybór prędkości obrotowej do pracy na różnych materiałach. Warto zwrócić uwagę na modele takie jak: wiertarka udarowa 600W GSB 13 RE Bosch, która jest wyjątkowo zgrabna i lekka (waży 1,8kg) lub wiertarkę o większej mocy: 701W GSB 1600 RE.
Wiertarki udarowe firmy MATRIX
Wiertarki firmy Matrix odznaczają się solidną konstrukcją z ułożyskowaniem kulkowym. Pracę nimi ułatwia płynna regulacja prędkości oraz możliwość zmiany obrotów na stronę prawą lub lewą. Posiadają nowoczesne silniki odporne na przeciążenia. Często wyposażone są w uszczelniony przed pyłem włącznik regulacji prędkości, co bardzo ułatwia nawiercanie otworów. Z tej firmy można śmiało polecić wiertarkę udarową Matrix 810W. Jest lekka, a jej moc pozwoli wywiercić niejeden otwór.
Wiertarki udarowe firmy DeWalt
Posiadają silniki o różnej mocy oraz nowy rodzaj uzwojenia, który zwiększa efektywność działania tego narzędzia. Przeznaczone są do pracy w drewnie, stali oraz betonie. Generalnie posiadają małą masę, co umożliwia łatwe sterowanie i pracę bez większego zmęczenia. Wykonane są z ulepszonego tworzywa. Trwałość narzędzia zwiększa nowe rozwiązanie osadzenia silnika. Model godny polecenia to DeWalt D2 1805KS – dwubiegowa wiertarka udarowa 770W.
Wiertarki udarowe firmy Hitachi
To mocne, silne i wytrzymałe wiertarki. Posiadają aluminiowe korpusy odporne na uszkodzenia mechaniczne. Wyposażone są standardowo w uchwyt boczny, głębokościomierz i walizkę. Możliwy kierunek obrotów: prawo/lewo. Poziom hałasu i wibracji jest rewelacyjnie cichy. Elektronicznie reguluje się prędkość i moment obrotowy. Dwubiegowa przekładnia i uchwyt szybkomocujący ułatwiają jej obsługę.
Wiertarki udarowe firmy Makita
To wiertarki udarowe z funkcją kucia. Są wygodne w obsłudze, ergonomiczne i solidnie wykonane. Poręczne i, jak na swoje gabaryty, z dużą mocą. Posiadają uchwyt typu SDS-plus, co pozwala na szybką wymianę wierteł. Mają zainstalowane narzędzie pozwalające pracować pod różnymi kątami. Wbudowane sprzęgło przeciążeniowe, zapobiega zablokowaniu wiertła. Elektronicznie możemy kontrolować prędkość pracy, co zapewnia wysoką dokładność i jakość wiercenia.
Wiertarki udarowe firmy Graphite
Są idealne do prac remontowo-budowlanych. Cechuje je duża wytrzymałość i łatwość w obsłudze. Wymiana wierteł w tych urządzeniach trwa chwilę. Komfort pracy zwiększa antypoślizgowa powierzchnia rękojeści i dwubiegowa budowa przekładni, która dopasuje moment obrotowy do pracy na każdym materiale. Trwałość wiertarektej firmy zapewnia aluminiowy korpus obudowy. Zaletą jest również możliwość ustawienia dodatkowej rękojeści.
Wiertarki udarowe firmy Black&Decker
Dużą prędkość wiercenia zapewni wysoki moment obrotowy, dzięki dwóm mechanicznym przełożeniom. Wytrzymałość wiertarek Black&Decker zwiększa obudowa z odlewanego ciśnieniowo aluminium. Mocny uchwyt i łatwość wymiany akcesoriów, gwarantuje szybkozaciskowy uchwyt. Automatyczna blokada wrzeciona pozwoli bezpiecznie pracować tym sprzętem.
Wiertarki udarowe firmy Milwaukee
Elektronarzędzia tej amerykańskiej firmy są bardzo trwałe, wytrzymałe i wydajne. Wiertarki udarowe Milwaukee posiadają duże wyposażenie, które ułatwią pracę. System Quik-Lok służy do szybkiej wymiany uszkodzonego kabla zasilającego oraz beznarzędziowej wymiany osprzętu. Układ elektroniczny steruje prędkością obrotową. Wygodę w obsłudze osiągnięto dzięki antypoślizgowym uchwytom typu Softgrip.
Wiertarki udarowe firmy Metabo
Wiertarki firmy Metabo są stworzone do pracy w trudnych warunkach. Nie tylko do majsterkowania w domu. Posiadają ekstremalnie długi okres eksploatacji. Znakomicie wytrzymałe przy dużych obciążeniach mechanicznych. Posiadają dodatkową rękojeść pomocniczą, co bardzo ułatwia pracę. Trwały uchwyt kluczykowy zapewnia pewne mocowania dłut i wierteł. Zastosowane sprzęgła przeciążeniowe zapewniają bezpieczeństwo. Odpowiedzialny jest za to system Metabo-S.
Jak widać, na rynku mamy świetny wybór wiertarek udarowych. Na pewno znajdziemy odpowiedni dla nas model urządzenia – wiertarkę udarową, która sprawi, że wiercenie będzie bezpieczne i dziecinnie proste. | 10 topowych wiertarek udarowych |
Motocykl o pojemności 125 to idealna maszyna do rozpoczęcia przygody z jednośladami. Dzięki niemu można w prosty i przyjemny sposób nauczyć się podstawowych czynności oraz nabyć stosowną wiedzę związaną z obsługą i jazdą na motocyklu. Już od kilku lat każdy, kto posiada prawo jazdy kategorii B od minimum trzech lat może jeździć motocyklem z silnikiem o pojemności do 125 cm. Pojazdy tej kategorii doskonale umożliwiają “stawianie pierwszych kroków” i zwiększanie doświadczenia w jeździe jednośladami. Są też dobrym treningiem przed większymi i bardziej wymagającymi motocyklami. Jednoślady z silnikiem 125 dla jednych służyć mogą jako doskonała alternatywa dla komunikacji miejskiej, dla innych zastępują samochód na zatłoczonych drogach. Małe i zwinne, pozwalają zaoszczędzić dużo czasu na dojazdach do pracy lub na uczelnię. Jeżdżąc nimi nie stoimy w korkach i nie szukamy miejsc parkingowych w strefie płatnego parkowania. Najszerszą grupą użytkowników motocykli 125 są osoby mieszkające w miastach.
Motocykl o pojemności 125 jako idealny jednoślad na początek
Małolitrażowe motocykle mają wiele zalet. Przede wszystkim są to maszyny lekkie. Masa i gabaryty, a także wygodnie umiejscowiony środek ciężkości (w miejscu niewielkiego silnika) sprawiają, że jazda w korkach pomiędzy innymi pojazdami nie przysparza dużego problemu. Również wykonywanie manewrów w ciasnej i skomplikowanej przestrzeni miejskiej nie powinno sprawiać kłopotów nawet osobom niewielkiej i drobnej postury.
Motocykle 125 są z reguły niezbyt wysokie i mają dość nisko usytuowane siedzenie. Pozycja jazdy jest mało wymagająca i dość naturalna (nie trzeba się mocno pochylać). Dzięki temu mamy wrażenie lepszego panowania nad maszyną, czujemy się pewniej i bezpieczniej niż na dużych maszynach. Jednoślady te mają niewielką moc - zwykle na poziomie od piętnastu do dwudziestu koni mechanicznych. Ta z pozoru niewielka wartość pozwala na bardzo sprawne ruszanie spod świateł przed samochodami oraz umożliwia dynamiczną jazdę. Dodatkowo są to maszyny oszczędne. Spalanie zwykle wynosi około czterech litrów na sto kilometrów, a więc o wiele mniej niż w przypadku samochodu.
Motocykle 125 wybaczają dużo błędów, które popełnia początkujący motocyklista. Nie szarpią przy niepoprawnej zmianie biegów i nie uciekają spomiędzy nóg przy zbyt energicznym puszczeniu sprzęgła na skrzyżowaniu. Pozwalają również oswoić się z prędkością, która jest inaczej odczuwalna niż podczas jazdy samochodem. Jazda na motocyklu z silnikiem 125 wyrabia też cenne nawyki, na przykład zwiększoną czujność.
Pozornie niewielka moc nie wygląda może ekscytująco. Jest jednak w zupełności wystarczająca dla początkujących motocyklistów, umożliwia bardzo sprawne poruszanie się po mieście i poza większymi aglomeracjami. Motocykle 125 polecane na start to np. Honda CBF-125, Yamaha MT-125 lub Aprilia RS-125.
Skuter, czyli 125 w drugim wydaniu
Jednoślady o pojemności 125 to nie tylko motocykle. Jeżeli potrzebujemy pojazdu z dużym kufrem, a także chcemy mieć lepszą ochronę przed wiatrem i deszczem, to możemy wybrać skuter o pojemności silnika 125. W świetle prawa jest to również motocykl kategorii A1, którym możemy jeździć mając prawo jazdy kategorii B.
Te niepozorne jednoślady mają bardzo dużo pozytywnych cech. Praktycznym atutem jest możliwość przewożenia niewielkiego ładunku w kufrze zamykanym pod siedzeniem. Wspomniana wcześniej ochrona przed wiatrem i wodą w postaci rozbudowanych owiewek i nierzadko wysokiej szyby zwiększa nasz komfort jazdy - zwłaszcza w deszczu i mało sprzyjających warunkach drogowych. Skutery 125 polecane są dla osób ceniących łatwość obsługi i niezbyt skomplikowane rozwiązania techniczne. Skutery produkowane od wielu lat nie posiadają manualnej skrzyni biegów. Również koszt serwisowania takiego pojazdu jest niewielki. Ogranicza się do podstawowych czynności serwisowych takich jak wymiana oleju i klocków hamulcowych.
Jeśli kupujemy pojazd używany, warto po zakupie zajrzeć pod pokrywę i sprawdzić (samodzielnie lub z pomocą specjalisty) stan napędu, paska, wariatora i sprzęgła odśrodkowego. Na szczęście są to elementy, które bardzo wolno się zużywają, a dzięki temu skutery mają opinię pojazdów praktycznie bezobsługowych (w przypadku motocykli należy bardziej dbać o napęd i częściej sprawdzać jego stan, co zwykle również nie stanowi dużego problemu). Polecane skutery o pojemności 125 dla początkujących motocyklistów to np. Honda Forza 125 lub Yamaha X-Max 125.
Warto spróbować
Wiele osób decydujących się na zakup motocykla bądź skutera o pojemności 125, kupuje go „na próbę”. Jednoślad 125 jest doskonałym i niezbyt kosztownym rozwiązaniem do przetestowania i podjęcia decyzji, czy w przyszłości chcielibyśmy jeździć na motocyklu większym i bardziej wymagającym. Jeżeli mamy wymagane trzy lata doświadczenia z prawem jazdy kategorii B, to kupno motocykla 125 nie nakłada na nas obowiązku zdawania dodatkowych egzaminów ani spędzania kilkunastu godzin na kursach. Warto jednak wykupić kilka godzin jazd w dobrym ośrodku doskonalącym technikę jazdy, aby poznać podstawy poruszania się na motocyklu na placu oraz w ruchu miejskim.
Motocykl lub skuter 125 to doskonały wybór dla osób chcących przemieszczać się na co dzień sprawniej niż samochody i komunikacja miejska. Jednoślady tej kategorii ułatwiają dojechanie do wielu miejsc w szybszy i prostszy sposób, oszczędzają wiele czasu i pieniędzy wydawanych na paliwo. Dodatkowo, maszyny te dostarczają niesamowicie dużo radości i są idealne do rozpoczęcia przygody z motocyklami. Możemy się na nich dużo nauczyć, nabyć doświadczenie, przyswoić sobie nowe przyzwyczajenia i zapoznać się z poruszaniem się w miejskim gąszczu. Co więcej, na rynku jest coraz więcej motocykli i skuterów w przystępnych cenach - są one tańsze niż większe i mocniejsze maszyny. | Motocykle 125. Zaczynamy przygodę z motocyklami |
Zestawienie sprzedaży to liczba transakcji, jakie przeprowadziłeś w konkretnym okresie Twojej aktywności na Allegro. Zestawienie sprzedaży to liczba Twoich transakcji, przeprowadzonych w konkretnym okresie na Allegro. Możesz je zamówić za okres maksymalnie 24 miesięcy. Zrobisz to w zakładce Zestawienie sprzedaży.
Wybierz okres za jaki chcesz otrzymać zestawienie sprzedaży i kliknij [Zamów]. Wyślemy Ci je na Twój adres e-mail.
Zestawienie będzie zawierać:
numer i nazwę transakcji,
liczbę sprzedanych przedmiotów w konkretnej transakcji,
datę zakończenia transakcji,
wielkość sprzedaży (suma cen wszystkich sprzedanych przedmiotów).
co pozwoli Ci w łatwy sposób przeliczyć inne dane, takie jak średnia sprzedaży czy całkowita wielkość sprzedaży.
Jeśli potrzebujesz zestawienia sprzedaży dotyczącego starszych transakcji, napisz do nas. | Co to jest zestawienie sprzedaży i jak je wygenerować? |
Czy budżet 500 zł wystarczy na to, aby kupić przyzwoity smartwatch? Oczywiście, że tak. W tej cenie mamy już całkiem spory wybór tych urządzeń. Jaki konkretnie model wybrać? W tym poradniku przybliżę kilka polecanych smartwatchów, których cena nie przekracza 500 zł. Kruger&Matz Style
W kwocie 280–400 zł możecie kupić inteligentny zegarek firmy Kruger&Matz, model Style. Trzeba przyznać, że faktycznie ma on stylowy wygląd. Jego okrągła tarcza wygląda dużo lepiej niż prostokątne ekrany innych inteligentnych zegarków. Kruger&Matz Style świetnie sprawdzi się przede wszystkim w przypadku osób aktywnych, ponieważ ma krokomierz i czujnik tętna. Zegarek współpracuje ze smartfonami z systemem Android oraz iOS. Ciekawą możliwością jest obsługa gestów – gdy w odpowiedni sposób poruszymy ręką, na której mamy założony zegarek, możemy np. odebrać lub odrzucić połączenie.
OVERMAX Touch 2.1
Jeśli z kolei szukacie zegarka, za pomocą którego będziecie mogli przeprowadzać rozmowy telefoniczne, powinniście zwrócić uwagę na OVERMAX Touch 2.1. Może on działać niezależnie od smartfonu, wystarczy, że umieścimy w nim kartę SIM. Na uwagę zwraca również fakt, że Touch 2.1 został wyposażony w kamerę, dzięki której można robić zdjęcia. Jest tu krokomierz i czytnik kart pamięci microSD. Rzecz jasna, zegarek OVERMAX Touch, jeśli zsynchronizujemy go ze smartfonem, będzie wyświetlał nadchodzące połączenia, wiadomości SMS itp. Touch 2.1 jest też wodoszczelny (certyfikat IP67). Zegarek kosztuje niecałe 350 zł i współpracuje z systemami Android oraz iOS.
Sony SmartWatch 2 SW2
Kolejnym zegarkiem, który chcę wam polecić, jest Sony SmartWatch 2 SW2. Cechą, która zwraca w tym przypadku uwagę, jest wodoszczelność. SW2 jest opatrzony certyfikatem IP57, więc możemy go nawet zanurzyć w wodzie. Smartwatch firmy Sony działa najlepiej, gdy sparujemy go ze smartfonem. Dzięki temu na jego ekranie będą się wyświetlać wszelkie powiadomienia (np. o wiadomościach e-mail, SMS, a także połączeniach telefonicznych). Uwagę w SmartWatch 2 SW2 przykuwa również to, że zegarek ten ma moduł łączności NFC, który dodatkowo poszerza jego funkcjonalność. Ile trzeba zapłacić za smartwatcha Sony? W chwili, kiedy piszę te słowa, kosztuje on ok. 300–500 zł.
MyKronoz ZeFit 2 PULSE
W cenie ok. 220–500 zł można kupić inteligentny zegarek ZeFit 2 PULSE. Sprzęt ten jest idealny dla osób spędzających aktywnie czas, ponieważ został wyposażony w krokomierz i miernik tętna. Uwagę zwraca kolorowy, dotykowy ekran OLED, który jest bardziej energooszczędny niż tradycyjne wyświetlacze. Smartwatch firmy MyKronoz ma nieco inny, podłużny kształt, przypominający inteligentne opaski. Naturalnie ZeFit 2 PULSE ma też standardowe cechy smartwatcha, czyli pokazywanie nadchodzących połączeń, wiadomości SMS, e-mail. Sprzęt jest kompatybilny z systemami Android, iOS oraz Windows.
Goclever Chronos ECO
Na koniec zegarek firmy Goclever, model Chronos ECO. Ten smartwatch kosztuje ok. 220–350 zł, a do zaoferowania ma standardowe funkcje, takie jak powiadomienia o nadchodzących wiadomościach czy połączeniach. Chronos ECO ma ekran, który nawet w stanie czuwania potrafi pokazywać aktualny czas. To bardzo ważna cecha, ponieważ większość tego typu sprzętów w stanie czuwania całkowicie wygasza ekran. Jest tu też krokomierz, możliwość zdalnego sterowania aparatem i odtwarzaczem muzycznym w smartfonie. Dzięki oszczędnemu ekranowi i technologii Bluetooth 4.0 można zapomnieć o ładowaniu nawet przez okres do 30 dni. | Smartwatche do 500 zł – III kwartał 2016 |
Problemy z funkcjonowaniem Allegro 22 listopada Dziś w godzinach 11:13:00 - 11:28:00 Kupujący i Sprzedający na Allegro mogli napotkać problemy podczas logowania, zakupów i płatności.
Wyeliminowaliśmy przyczyny problemów i Allegro działa już w pełni sprawnie.
W związku z awarią, licytacje kończące się dziś między 11:13:00 a 11:43:59 przedłużymy o 24 godziny. Wynika to z naszej Polityki przerw technicznych oraz rekompensat za awarie techniczne.
Przepraszamy za niedogodności. | Problemy z funkcjonowaniem Allegro 22 listopada |
Wśród ofert na Allegro znajdziecie dosłownie setki różnorodnych akumulatorów AA/AAA. Wydawać by się mogło, że w zasadzie (nie licząc ich pojemności) nie ma różnicy, jakie kupimy. Większość z was pewnie nawet nie wie, że oprócz pojemności ważne jest także to, w jakiej technologii zostały wyprodukowane. Dlaczego w ogóle używać akumulatorów, zwykłe baterie nie są lepsze?
Według niektórych osób akumulatorki są całkowicie zbędne. Po co inwestować w akumulatory, skoro w praktycznie każdym sklepie znajdziemy zwykłebaterie, tzw. paluszki. Są one zawsze naładowane i gotowe do użycia, wystarczy tylko je kupić. Rzecz jasna wiele osób, zamiast co jakiś czas kupować baterie, kupuje od razu ich duży zapas. Czy to ma jednak sens?
Oczywiście nie, ponieważ w dobie coraz bardziej nowoczesnych akumulatorków kupowanie baterii całkowicie mija się z celem. Po pierwsze, zakup dobrych baterii to wydatek kilkunastu złotych. Po drugie, baterie nie nadają się do ponownego napełniania energią elektryczną, więc zużyte musimy po prostu wyrzucić. Jeśli dbamy o środowisko naturalnie i nie jesteśmy na bakier z ekologią, to zdecydowanie powinniśmy się zainteresować akumulatorami. Co prawda za zestaw dobrych akumulatorów przyjdzie nam zapłacić nawet kilkadziesiąt złotych (nie licząc ładowarki), jednak mamy gwarancję, że posłużą nam one naprawdę długo. Najlepsze w akumulatorach jest to, że po wyczerpaniu nie trzeba ich wyrzucać do śmietnika, tylko wystarczy ponownie naładować. Tak naprawdę po kilkunastu ładowaniach wydatek, jaki ponieśliśmy na zakup akumulatorów, zwróci się z nawiązką.
Jakie są rodzaje akumulatorów?
Jeszcze jakiś czas temu w sprzedaży dostępne były jedynie akumulatory starego typu, niklowo-kadmowe (NiCd). Co prawda przy poprawnym użytkowaniu miały one całkiem niezłą żywotność, jednak częste doładowywanie powodowało w nich tzw. efekt pamięci, przez który pojemność ogniw drastycznie spadała.
Kolejnym rodzajem akumulatorów, o którym warto wspomnieć, są akumulatorki niklowo-cynkowe (NiZn). Niestety, nie są one tak popularne, jak akumulatory NiMH, ale mimo wszystko podczas zakupu warto się zastanowić także nad nimi. Co jest niezwykłego w akumulatorach niklowo-cynkowych? Napięcie wyjściowe NiZn wynosi ok. 1,65 V, czyli jakieś 0,4 V więcej niż w przypadku NiMH i NiCd. NiZn oferuje także bardzo wysoki prąd rozładowania, więc to rozwiązanie nadaje się idealnie do urządzeń, które wymagają takich właśnie warunków. Za akumulatorami niklowo-cynkowymi przemawia dodatkowo fakt, że są przyjazne środowisku. Bardzo łatwo podlegają recyclingowi. Jeśli jesteś ekologiem, powinieneś używać właśnie NiZn.
Ostatnim, a zarazem najczęściej spotykanym rodzajem akumulatorów są baterie NiMH (niklowo-metalowo-wodorkowe). Warto zwrócić uwagę na podział akumulatorów NiMH na LSD oraz non-LSD. Rozwinięcie tego skrótu to low self discharge, można je tłumaczyć jako „niskie samorozładowywanie”. Co to oznacza? Akumulatory LSD są sprzedawane od razu naładowane. Wielką zaletą tego typu baterii jest fakt, że są one praktycznie zawsze gotowe do użycia. O ile zwykłe akumulatory trzeba najpierw naładować, o tyle LSD tego nie wymagają. Mało tego – stan ich naładowania może się utrzymywać nawet przez kilka lat. Oznacza to, że jeśli je naładujemy i schowamy do szuflady, to po paru latach także będą gotowe do użytku. | Rodzaje akumulatorów AA/AAA, czy warto zwracać na to uwagę? |
Dżins to klasyka i nie trzeba nikogo o tym przekonywać – materiał solidny, trwały i nieustająco modny. Jest jednak także gruby i sztywny, a czasem także niewygodny. Dlatego powstały cieńsze tkaniny przypominające dżins. Oto przegląd najmodniejszych ubrań z imitacji denimu. Kochamy błękit dżinsu, ale jesteśmy też nowocześni, dlatego wykorzystujemy technologie, by nosić komfortowe ubrania z tkanin wyglądających właśnie jak denim, lecz bardziej przewiewnych. Z klasycznego materiału, który karierę rozpoczął w 1853 r., gdy Levi Straus otworzył w USA pierwszą hurtownię dżinsów dla poszukiwaczy złota, powstają dziś niemal wszystkie części garderoby. Możesz też mieć buty z denimu, np. niebieskie tenisówki lub oryginalne kozaki na koturnie. Ale to właśnie ubrania z imitacji dżinsu robią w ostatnim czasie prawdziwą karierę.
Koszula w wydaniu biurowym i swobodnym
box:offerCarousel
Bez wątpienia najbardziej rozpowszechniona jest koszula z błękitnej bawełny imitującej dżins. To codzienna klasyka nie tylko fashionistek i blogerek, ale też rzeszy nowoczesnych pracownic biurowych. Doskonale komponuje się z granatową marynarką, czerwonymi paznokciami i ustami oraz cielistymi szpilkami. Ale nie gorzej wygląda z białymi dżinsami o długości 7/8, sportowymi butami i błyszczącą bomberką lub zieloną kurtką w stylu militarnymi. Zdaniem niektórych stylistów należy unikać łączenia dżinsowej koszuli z prawdziwymi dżinsami, ponieważ powstaje wtedy niezbyt gustowny mundurek. Wszystko zależy od kolorów – błękitna koszula z czarnymi dżinsami – tak. Z czerwonymi – dlaczego nie? Unikaj po prostu spodni o odcieniu bardzo zbliżonym do koszuli.
Kombinezon na co dzień i na wieczór
box:offerCarousel
Zastanawiasz się czasem, dla kogo wymyślono kombinezon? To niezbyt praktyczne ubranie, jeśli chodzi o wkładanie i zdejmowanie, ma jeden niepodważalny atut: wygląda się w nim wyjątkowo kobieco. Pod warunkiem że została dobrze skrojony i dobrany do sylwetki. Zazwyczaj lepiej leżą modele, które nie podkreślają zbytnio talii i nie są obcisłe. Kombinezony z długimi nogawkami sprawdzą się nie tylko na co dzień, ale z odpowiednimi dodatkami będą wyglądały szykownie także na przyjęciach i wieczornych spotkaniach towarzyskich. Krótkie modele to świetne rozwiązanie na ostatnie ciepłe popołudnia, ponieważ często mają odsłonięte ramiona.
Spódnica i sukienka nie tylko w stylu country
box:offerCarousel
Długie spódnice z lekkich tkanin zawsze są dobre na lato, nawet późne – pasują do nich delikatne sandałki na płaskich podeszwach i bluzki na cienkich ramiączkach. Zaś sukienki z tkanin przypominających dżins to prawdziwy hit ostatniego sezonu. Przebojem są zwłaszcza modele z odkrytymi ramionami, które królują podczas wakacji. Sukienki te, a także modele koszulowe idealnie wpisują się w trend rodem z Dzikiego Zachodu – dobierz jeszcze brązowe kowbojki i torbę z frędzlami. | Prawie jak dżins – najmodniejsze ubrania z tkanin imitujących naturalny dżins |
Koło zapasowe, chociaż spotykane w samochodach coraz rzadziej, za sprawą stylowych pokrowców może być ozdobą samochodu. Zobaczmy, co jest na rynku. Zanim przejdziemy do oferty, pora na kilka słów wyjaśnienia. Wielu czytelnikom zwrot „pokrowiec na koło zapasowe” może się wydawać kompletnie absurdalny. Przecież koło zwykle jest schowane gdzieś pod podłogą bagażnika czy pod podwoziem – a coraz częściej zdarza się również, że go w ogóle brak, a zamiast niego mamy do czynienia z zestawem naprawczym lub oponami typu Run-Flat, na których można jechać po złapaniu gumy. W końcu w autach osobowych już nie dochodzi do przebicia opony tak często jak dawniej.
Terenówki
Ale w samochodach terenowych sprawa wygląda zupełnie inaczej.
Po pierwsze, koło zapasowe jest tu nadal przydatne, ponieważ podczas jazdy po bezdrożach o wiele częściej dochodzi do uszkodzenia opony. Po drugie, koło zawieszone na tylnej klapie samochodu, przykryte efektownym pokrowcem po prostu wygląda bardzo stylowo i dodaje terenówce zadziornego charakteru.
Osobowe
Poza tym w autach osobowych także możemy potrzebować pokrowca. Kiedy? Zazwyczaj wtedy, gdy w miejscu, w którym zwykle znajduje się koło zapasowe, umieściliśmy zbiornik instalacji LPG. Więc jeśli nie chcemy rezygnować z „zapasu”, musimy wozić go w bagażniku. Nikt nie chce kłaść bagaży obok brudnej opony, zresztą również nikt nie chce, by jego rzeczy uszkodziły koło zapasowe, gdy przemieszczają się po „kufrze”. Wówczas pojawia się potrzeba zakupu odpowiedniego pokrowca. Możemy także kupić więcej pokrowców i użyć ich do ochrony opon letnich lub zimowych, które przechowujemy na przykład w garażu.
Polski produkt
Na rynku jest sporo ofert zagranicznych firm. Można nabyć pokrowce na koła do samochodów osobowych bardzo znanych firm, takich jak Opel czy Goodyear. Jeśli jednak szukamy polskich produktów, to warto zwrócić uwagę na pokrowce ochronne Season, które osłaniają opony wraz z felgami. Są wykonane z trudno przemakalnego, paroprzepuszczalnego materiału, który zapewnia prawidłową cyrkulację powietrza wewnątrz pokrowców i zapobiega powstawianiu korozji. Pokrowce bardzo dobrze chronią przed zabrudzeniami odzież w czasie przenoszenia kół. Mają wszytą kieszonkę na etykietę opisową opony/koła, co jest bardzo praktyczną funkcją. Bardzo łatwo się je zakłada, zdejmuje i czyści. Można bez obaw prać go w temperaturze 40°. Pasuje na koła 17", 18", 19", 20". Kosztuje od 10 zł za sztukę.
Do terenówki
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Jeżeli chodzi o pokrowce lub osłony na koło zapasowe do samochodów terenowych, można albo się zdecydować na któryś z pokrowców uniwersalnych, albo poszukać przeznaczonych do rodzaju samochodu, który posiadamy. Zdarzają się także pokrowce fabryczne, czyli dokładnie takie, z jakimi nasz samochód wyjechał z salonu, gdy był nowy. Na przykład osłona na koła Mitsubishi Pajero, choć trzeba się oczywiście upewnić, do którego rocznika auta pasuje dany model. Szeroki jest wybór osłon i pokrowców do Suzuki Vitary.
Bez większego problemu można także kupić je do Toyoty – niezależnie od tego, czy posiadamy model RAV4, czy jeździmy Toyotą Land Cruiser. Można wybierać między produktami twardymi (metalowymi lub plastikowymi) lub miękkimi, z materiału.
Da się znaleźć również coś dla fanów rosyjskiej i radzieckiej motoryzacji, czyli pokrowce do UAZ-a, choć ich wybór naturalnie nie jest tak szeroki jak do japońskich konkurentów. Również oferta takich akcesoriów do jeepa (szczególnie do modelu Wrangler) nie jest przesadnie rozbudowana. Nieco lepiej wygląda sprawa w przypadku Hondy, mimo że ta marka nie jest szczególnie mocno znana z produkcji aut terenowych. Słynie raczej z „bulwarowego” SUV-a CR-V.
Niektórzy mówią, że królem terenu jest Land Rover. Rzeczywiście, jeśli przyjąć dość nietypowy parametr, jakim jest dostępność pokrowców na koło zapasowe, brytyjska marka wypada nieźle.
Warto wpisać w wyszukiwarkę Allegro hasło „36 wzorów”. W ten sposób trafimy na ofertę firmy, która produkuje pokrowce z logo wielu marek, a także pozwala na wybór spośród wielu wzorów, a nawet na stworzenie własnego. Pokrowiec z reklamą własnej firmy? To bardzo dobry pomysł! | Przegląd pokrowców na koła zapasowe |
Ceny popularnych wideorejestratorów jazdy wahają się w przedziale 100–1000 zł. Wszystkie z nich mają za zadanie spełnić taką samą rolę, jednak część kierowców decyduje się na zakup produktów z najwyższej półki. Czym wyróżniają się topowe modele kamerek samochodowych? Wysoka jakość obrazu = wiarygodny dowód
Chcąc uzmysłowić sobie wagę korzyści wynikających z zakupu drogich rejestratorów jazdy, należy odpowiedzieć na podstawowe pytanie, w jakim celu kupuje się i montuje kamerki samochodowe. Główną przyczyną jest potrzeba zabezpieczenia swoich racji w przypadku wystąpienia zdarzenia drogowego. Nietrudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której sprawca wypadku nie przyznaje się do winy z powodu braku świadków. Nagranie z wideorejestratora może zadziałać prewencyjnie i zniechęcić do oszustwa, a w przypadku potyczki sądowej będzie stanowić istotny dowód w sprawie.
Kluczem jest wysoka jakość nagrania, która sprawi, że odtworzenie przebiegu wypadku nastąpi bez przeszkód. W tym przyypadku ogromne znaczenie ma optyka wideorejestratora odpowiadająca za czytelność filmu. Najtańsze urządzenia nie zawsze są w stanie zagwarantować zadowalającą jakość nagrania, szczególnie gdy zdarzenie miało miejsce w nocy lub w trudnych warunkach atmosferycznych. Może więc dojść do sytuacji, że materiał nagrany przez tani rejestrator będzie po prostu bezużyteczny.
Wysoka jakość w cenie ok. 500–600 zł
Mając na uwadze wysoką jakość obrazu, warto rozpocząć od przeanalizowania propozycji produktowych w przedziale cenowym ok. 500–600 zł, który wydaje się wystarczający do zakupu kamerki klasy premium. Interesującą propozycją jest zestaw G5WA wyposażony w dwie kamerki: przednią i tylną. Każda z nich ma optykę Sony Exmor IMX322 i umożliwia nagrywanie materiałów w rozdzielczości Full HD. Kamerka posiada także szybki procesor Ambarella i zewnętrzny port GPS. W praktyce więc o jakość nagrań możemy być spokojni.
Innym produktem wartym uwagi jest Mio MiVue 568, kosztujący ok. 550 zł. Rejestrator jest wyposażony w czułą optykę o rozdzielczości matrycy wynoszącej 5 MPix. Co najważniejsze, urządzenie Mio posiada w wyposażeniu standardowym moduł GPS, który stanowi kolejną przewagę nad tanią konkurencją. W praktyce Mio oprócz obrazu rejestruje także położenie pojazdu, prędkość i kierunek jazdy. Informacje te przydadzą się nie tylko podczas sporów związanych ze zdarzeniem drogowym, ale też przy zastosowaniu flotowym, gdzie kamerka pomaga w optymalizacji kosztów i dyscyplinowaniu kierowców.
Topowe modele do 1000 zł
Do ścisłej elity kamerek samochodowych należą produkty firmy DOD, a w szczególności model LS460, kosztujący ok. 800 zł. Wyposażony jest w sensor Sony Exmor o bardzo wysokiej czułości, co gwarantuje wysoką jakość nagrań również w nocy. Ponadto kamerka DOD ma system dynamicznego pomiaru światła WDR i system redukcji szumów 3DNR. Model LS460 znany jest z bardzo szybkiego pomiaru sygnału GPS, dzięki któremu pozycja jest odświeżana nawet 5 razy w ciągu jednej sekundy.
Stosunkowo nowym produktem o bardzo szerokich możliwościach jest kamerka Orllo RX-610G, kosztująca ok. 900 zł. Pozwala ona na zapis wideo w rozdzielczości Super FHD, wyposażona jest w 7-soczewkowy szklany obiektyw. Za rejestrację obrazu odpowiedzialne są natomiast podzespoły dostarczone przez firmę Ambarella, wyróżnikiem modelu jest system zaawansowanego nagrywania nocnego LLW, który znacząco poprawia szczegółowość obrazu w warunkach osłabionego oświetlenia. Kamerka Orllo posiada pakiet asystentów jazdy znany z nowych samochodów, w tym m.in. system ostrzegający przed zbliżającą się przeszkodą oraz informujący o przekroczeniu linii ciągłej.
Najdroższe wideorejestratory jazdy oferują przede wszystkim bezkonkurencyjną jakość obrazu, także w warunkach nocnych. Ponadto mają moduł GPS zapisujący istotne parametry jazdy, które będą użyteczne przy analizie trasy przejazdu. Instalując urządzenie z wyższej półki, możemy być pewni, że po wystąpieniu zdarzenia drogowego nagranie stanie się ważnym materiałem dowodowym. | Najdroższe kamery samochodowe. Dlaczego warto dopłacić? |
Pościel dla dzieci to nie tylko ciekawa aplikacja na zewnątrz. Istotny jest materiał, z którego została zrobiona. Jaka tkanina najlepiej sprawdzi się dla niemowlaka? Z jakiej może być zadowolony nastolatek? Na co zwrócić uwagę, wybierając pościel? Materiał, z którego wykonano pościel, jest bardzo istotny. Zależy nam bowiem na spokojnym, bezpiecznym śnie, podczas którego odpocznie całe ciało. Pościel powinna umożliwiać odpowiednią wentylację i nie doprowadzać do pocenia się. Pot jest znakomitą pożywką dla rozwoju bakterii.
Rodzaje materiału na pościel
Od rodzaju materiału, z którego została wykonana pościel, zależy poczucie ciepła, miękkości i przytulności. Ważna jest również wytrzymałość tkaniny i sposób czyszczenia. Pościel z syntetycznymi dodatkami znacznie łatwiej się prasuje i szybciej wysycha. Pościel taka nie jest jednak polecana alergikom i dzieciom. Jeżeli syntetyki stanowią około 50% materiału – to spanie pod nimi nie jest zbyt komfortowe. Wybierając pościel, sięgaj po taką wykonaną z bawełny, wełny, jedwabiu, lnu.
100% bawełny – najlepszy wybór dla niemowlaka i małych dzieci
Pościel wykonana ze 100% bawełny wciąż jest najczęściej wybierana dla niemowląt i małych dzieci. Materiał ten pozwala skórze oddychać, odprowadza wilgoć, jest miły w dotyku i można go prać w wyższych temperaturach.
Poza właściwościami danej tkaniny liczy się również kolorystyka. To na nią zwracamy uwagę w pierwszej kolejności. Dla niemowląt dobrze, jeżeli pościel jest dwukolorowa – rozróżniają one tylko kilka intensywnych barw: biel, czerń, czerwień. W przypadku starszych dzieci możemy sięgnąć po intensywne kolory. Stymulują one wzrok malucha.
Dobrze, jeżeli pościel dla dziecka jest antyalergiczna. Nieodpowiednia tkanina lub materiał wypełniający kołdrę mogą wywołać u dziecka uczuleniowe reakcje skórne. Istotne jest również częste pranie pościeli – kurz i roztocza również mogą uczulać. W związku z tym, że niemowlę dużo czasu spędza w łóżeczku – pościel należy prać raz w tygodniu.
Pościel z wełny – dla spragnionych ciepła
Pościel z wełny jest droższa od bawełnianej. Jednak jej właściwości cieplne są znacznie wyższe. Bardzo dobrze chroni przed zimnem w chłodniejsze dni. Sprawdza się również w okresie letnim, gdyż ma bardzo dobrą wentylację. Co więcej, wełna dostosowuje się do temperatury ciała. Sprawdza się w przypadku alergików – nie przyciąga kurzu.
Pościel z jedwabiu
Podobnie jak wełna, jedwab również nie przyciąga kurzu. Pościel z jedwabiu jest bardzo miła w dotyku, relaksuje i działa uspakajająco na układ nerwowy. Może być ciekawą propozycją dla nastolatków. Popularnym materiałem jedwabnym, z którego szyje się pościel, jest satyna. Może ona być również bawełniana – wtedy jest cieplejsza w dotyku. Ta z jedwabiu będzie chłodniejsza i bardziej polecana jest w okresie letnim.
Pościel z lnu
Jeżeli twój nastolatek dba o środowisko i sięga po produkty naturalne, możesz wybrać dla niego pościel z lnu. Materiał ten jest przewiewny, ale również dobrze izoluje ciepło. Co więcej, posiada właściwości antystatyczne i antyalergiczne. Jego jedyną wadą może być to, że bardzo łatwo się gniecie i ciężko go starannie uprasować.
W przypadku wybierania pościeli dla dzieci zwróćmy uwagę, czy jest wykonana z naturalnego materiału. Domieszki syntetyczne nie są zalecane dla najmłodszych, ale także starszych dzieci. Sprawdźmy, jakie właściwości ma dany materiał i o jakiej porze roku najlepiej się sprawdza. Kupujmy pościel dobrej jakości, wytrzymałą, w ciekawe wzory i kolory. Korzystnie wpłyną na wzrok malucha, ale również będą stanowiły ciekawy element wystroju dziecięcego pokoju. | Pościel dla dziecka – od niemowlaka do nastolatka |
Regularne awarie podzespołów zawieszenia to z pewnością jedno z największych utrapień polskich kierowców. Najczęściej winę za to ponosi stan dróg, który mimo wielu inwestycji wciąż pozostawia wiele do życzenia. Na szczęście istnieją sposoby, dzięki którym można zwiększyć żywotność zawieszenia. Technika jazdy
Najlepszy sposób na ochronę zawieszenia to oczywiście poruszanie się po równych drogach lub omijanie ubytków w jezdni. Biorąc jednak pod uwagę stan lokalnej infrastruktury, jest to praktycznie niemożliwe. Mimo wszystko warto pamiętać, że dziury występują najczęściej w okolicach pobocza, dlatego im bliżej środka jezdni się poruszamy, tym mniejsze prawdopodobieństwo natrafienia na zdradziecki ubytek w nawierzchni. Kluczowe jest także dostosowanie prędkości jazdy do stanu drogi. Agresywna jazda czy dynamiczne pokonywanie przeszkód poprzecznych (np. torów, krawężników) nie służy niczemu dobremu.
Masy nieresorowane a wytrzymałość zawieszenia
Masy nieresorowane to wszystkie podzespoły auta, które nie są amortyzowane przez zawieszenie. Należą do nich m.in. opony, felgi, tarcze hamulcowe, półosie, wahacze. W praktyce elementy te po wjechaniu w nierówność przyjmują na siebie wszelkie powstałe wskutek tego zdarzenia drgania. Im większa masa nieresorowanych podzespołów, tym większe siły będą działać na zawieszenie i w praktyce szybciej dojdzie do jego zużycia.
Należy o tym pamiętać chociażby podczas podejmowania decyzji o zakupie felg w większym rozmiarze, których użytkowanie może doprowadzić do częstszych wizyt w warsztacie. Wpływ na pogorszenie stanu zawieszenia będzie miał też montaż opon o niższym profilu. Choć zwiększa się sztywność zawieszenia i auto prowadzi się lepiej, to opona o bardziej agresywnej budowie ma gorsze właściwości neutralizowania drgań powstających podczas jazdy.
Szybka reakcja na powstawanie luzów
Jednym z pierwszych objawów awarii zawieszenia są dobiegające od strony koła odgłosy przypominające stuki. Choć różnica we właściwościach jezdnych może okazać się niezauważalna, to niepożądane odgłosy wiążą się z powstaniem luzów. Szybka reakcja, zdiagnozowanie problemu i jego wyeliminowanie są ważne w kontekście dalszej eksploatacji pojazdu. Zużycie się jednego elementu zawieszenia bowiem powoduje to, że pozostałe są bardziej obciążone, a ich żywotność skraca się szybciej. Na uwadze trzeba mieć również spadek poziomu bezpieczeństwa, szczególnie w przypadku awarii amortyzatorów, sprężyn, drążków kierowniczych.
Wykorzystywanie markowych zamienników
Szukanie oszczędności w kontekście napraw zawieszenia ma sens tylko krótkoterminowy. Jeśli zamierzamy dłużej jeździć danym autem, warto zainwestować w markowe i sprawdzone zamienniki. Wśród polecanych firm można wyróżnić Febi Bilstein, Lemforder, TRW, Moog. Wymienieni producenci dostarczają podzespoły zawieszenia na tzw. pierwszy montaż do fabryk samochodów na całym świecie. Jakość ich zamienników jest zatem porównywalna do części oryginalnych, ale są one – co ważne – dużo tańsze.
Wymienione w poradniku zasady dbania o zawieszenie w szczególności powinni sobie przyswoić użytkownicy starszych pojazdów i aut po tuningu. To oni są narażeni na najczęstsze wizyty w warsztatach spowodowane koniecznością naprawy zawieszenia. Warto również pamiętać o tym, aby ufać tylko sprawdzonym mechanikom, gdyż właściwa wymiana to klucz do długiej i bezawaryjnej eksploatacji części. | Jak uchronić się przed częstymi awariami zawieszenia? |
Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak działa i po co powstał napęd na 4 koła, zapraszamy do lektury. 4x4 to popularne określenie liczby kół w aucie w stosunku do liczby kół napędzanych. Zwykłe auto ma napęd na przód lub tył, jest więc 4x2. Ale są też samochody 6x6, np. terenowe ciężarówki lub wymyślne konstrukcje do poruszania się w trudnym terenie. Innym sposobem opisywania napędów są angielskie skróty. Napęd na przód to FWD (front wheel drive), na tył – RWD (rear wheel drive), na wszystkie koła – AWD (all wheel drive). A to i tak zbiorcza nazwa wielu wyraźnie różniących się systemów.
Auta terenowe
Właśnie w tej grupie pojazdów najczęściej mówimy o napędzie4x4i tu jest on najbardziej potrzebny, a jednocześnie wymagający dla kierowcy. Jeśli kupiliśmy właśnie terenowe auto 4x4, dokładnie przeczytajmy instrukcję obsługi, by czegoś nie popsuć!
W tradycyjnych autach terenowych napęd może być na stałe przekazywany na 4 koła lub mieć możliwość przekazywania mocy tylko na jedną oś, a o dołączeniu drugiej decyduje kierowca. W przypadku stałych napędów pomiędzy osiami powinien znajdować się mechanizm różnicowy, gdyż inaczej nie da się jeździć, gdy koła nie mają możliwości ślizgania się.
Zdecydowanie wygodniejsze i popularne jest dołączanie przedniej osi. Auto terenowe większość czasu może jeździć z napędzaną tylną osią. A kiedy trafi na luźną nawierzchnię, kierowca może zdecydować o dołączeniu przedniej. Odbywa się to podczas postoju lub powolnej jazdy (dlatego ważne jest zapoznanie się z instrukcją – niezastosowanie się do niej grozi uszkodzeniem napędu). OK, mamy napęd na obie osie. Kolejną możliwością jest blokowanie mechanizmów różnicowych. To takie sprytne urządzenie, które wyrównuje przekazywanie napędu na koła. W normalnych warunkach koła nie kręcą się tak samo. Na zakręcie koło wewnętrzne pokonuje mniejszy dystans niż zewnętrzne. Mechanizm różnicowy może być jednak przeszkodą w terenie. Wyobraźmy sobie, że jedno koło utkwiło w błocie. Dodanie gazu spowoduje, że zacznie się ono kręcić, podczas gdy to na twardej nawierzchni ani drgnie. Mechanizm odbiera bowiem, że koło w błocie powinno jechać, skoro nie stawia oporu. Terenówki mają więc często blokady mechanizmów różnicowych na osiach, a także centralny mechanizm różnicowy z blokadą. Kiedy to wszystko włączymy, każde koło będzie się kręciło z jednakową prędkością, niezależnie od podłoża. Dzięki temu uda nam się wydostać z wielu poważnych opresji. Dodatkiem może być także reduktor. Przekazuje on na koła maksymalnie duży moment obrotowy kosztem niskiej prędkości. Pojedziemy więc powoli, ale ze skutecznością czołgu.
Osobówki z napędem na 4 koła
Rozwój sportów motorowych upowszechnił także napęd 4x4 w autach osobowych. Symbolami tego rozwiązania są Audi i Subaru. Pierwsze odpowiada za rajdowe sukcesy aut z napędem quattro, drugie przejęło po nim pałeczkę. Subaru w skrzyni biegów umieszcza przekładnię i przedni mechanizm różnicowy, centralny mechanizm różnicowy i cały układ napędowy. Wszystko to znajduje się pośrodku auta, zapewniając świetne wyważenie i perfekcyjną trakcję. Według wielu kierowców jest to najlepszy napęd 4x4. Jest dodatkowo wyposażony w różne mechanizmy, które stanowią o jego wyjątkowości. Oczywiście nie zgodzą się z tym właściciele Audi, którzy również mają do dyspozycji wyjątkowo skuteczny i łatwy w użytkowaniu napęd.
Pozostałe marki na ogół bazują na innych rozwiązaniach. Szczególnie popularne stały się systemy Torsen i Haldex, które umożliwiają automatyczne dołączenie napędu (na ogół tylnej) osi, gdy koła przedniej zaczynają się ślizgać.
Rozwinięciem tych systemów są elektroniczne dodatki, np. xDrive w BMW. Na podstawie danych z czujników system przyblokowuje ślizgające się koła, zwiększając automatycznie moc przekazywaną na pozostałe. Podobnie działa 4Maticw Mercedesie. Pamiętajmy jednak, że auta ze sprzęgłem Torsena czy mechanizmem Haldex nie są typowymi samochodami z napędem na 4 koła. Napęd w określonych warunkach po prostu sam się włącza lub wyłącza. | O napędzie 4x4 w pigułce |
Chłopcy, którzy uwielbiają przykręcać, interesują się układami elektrycznymi i chcieliby samodzielnie skonstruować pojazd, mogą rozwinąć swoje umiejętności jednym z zestawów dostępnych na Allegro. Zestaw Elektronik Fineasz i Ferb – pies robot
Pierwszym zestawem, który pozwoli na samodzielne złożenie psa robota, jest Elektronik Fineasz i Ferb. Zestaw został stworzony na podstawie bajki o przygodach dwóch braci. Każdy mały wielbiciel tworzenia czegoś z niczego oraz miłośnik bajki Fineasz i Ferb może być zainteresowany tą propozycją. Do zabawki niezbędne są baterie 2 x 1,5 V AA (niedołączone do zestawu). Zabawka umożliwia samodzielne złożenie mechanicznego psa. Przeznaczona jest dla dzieci od 8. roku życia. Cena to około 50 zł.
Zestaw klocków elektronicznych
Zestaw klocków elektronicznych to propozycja dla chłopców, którzy chcą się nauczyć tworzyć własny obwód elektroniczny. Pozwala na wykonanie 114 eksperymentów, wprowadzając do świata elektroniki i elektrotechniki. Składa się z wielu elementów, które są oznaczone innymi liczbami. Dzięki temu dziecko może w łatwy i bezproblemowy sposób łączyć klocki na specjalnej podstawie do budowania obwodów. Każdy eksperyment polega na zbudowaniu działającego obwodu elektrycznego i każdy można uruchomić inaczej – wodą, światłem, magnetycznie, ręcznie lub za pomocą dotyku.
Zestaw elektronicznych klocków rozwija wyobraźnię i zainteresowania chłopca elektroniką. Skład zestawu to: 2 x łącznik 1, 6 x łącznik 2, 2 x łącznik 3, 3 x łącznik 4, 1 x łącznik 5, przełącznik dotykowy, przełącznik ręczny, czerwona dioda LED, płytka dotykowa, kontaktron, żarówka, łącznik z przewodem, magnes, nasadka trzpienia silnika, wał silnika, śmigło, 2 x podstawka 1, 2 x podstawka 2, głośnik, silnik elektryczny, komora bateryjna, moduł 3 w 1, podstawa do budowania obwodów. Koszt zakupu elektronicznych klocków to około 70 zł.
Zestaw Electronic Blocks
Kolejną propozycją prezentu dla chłopca interesującego się elektroniką jest zestaw edukacyjny Electronic Blocks. Uczy podstaw elektroniki, np. jak podłączyć głośniki lub żarówkę, a wszystko za sprawą komponentów elektrycznych i przewodów o różnych długościach. Chcąc uprościć dziecku naukę i pozwolić na samodzielną pracę, każdy z elementów ma specjalny symbol, który ułatwia jego podłączenie do schematu elektronicznego.
Zestaw Electronic Blocks składa się z plastikowej podstawy o wymiarach 19,5 x 14 cm, wiatraka o średnicy 8 cm, pojemnika na baterie, łączników, szklanej rurki, plastikowego pióropuszu. Po podłączeniu baterii i zbudowaniu wszystkich elementów, wiatrak, szklana rurka i pióropusz świecą na kolorowo. Cena zestawu małego elektronika Electronic Blocks to około 50 zł.
Sekrety elektroniki
Sekrety elektroniki to ostatnia propozycja, która pozwoli na wykonanie 180 eksperymentów. Zestaw pozwala na poznanie zasad działania układów elektronicznych. Wszystkie elementy są tak zaprojektowane, aby chłopcy w wieku wczesnoszkolnym nie mieli problemów z ich łączeniem. Dlatego dołączono zaciskowe złączki. Chłopcy mogą skonstruować np. zestaw elektroniczny, który po zmroku włącza światło. Zestaw sprawdzi się zarówno dla młodszych, jak i starszych miłośników elektroniki. Starsze dzieci mogą pogłębić i poszerzyć wiedzę, tworząc bardziej skomplikowane układy. Koszt zakupu to około 80 zł. | Prezent dla chłopca interesującego się elektroniką do 200 zł |
„Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda, tak się zaczyna wielka przygoda” – śpiewały przed laty Fasolki, dziecięcy zespół wokalny. Wtedy do codziennej pielęgnacji rzeczywiście wystarczały tylko wymienione w tekście akcesoria. Dzisiaj sprawa nieco się komplikuje i jedynym elementem niesprawiającym trudności przy wyborze okazuje się kubeczek. Przy półce z pastą możemy już zatrzymać się na dłużej, a dobranie odpowiedniej szczoteczki to dopiero prawdziwe wyzwanie. Tradycjonaliści nadal podchodzą do nich z nieufnością, szczoteczki elektryczne są jednak coraz częściej wybierane przez konsumentów. Ich przewagę nad zwykłymi szczoteczkami stanowi dokładność i precyzja. Wiele osób chętnie wypróbowałoby to na własnej skórze (czy raczej zębach), ale przed zakupem powstrzymuje je wysoka – jak sądzą - cena urządzenia. Jak się jednak okazuje, wcale nie musimy inwestować ogromnych sum – dobre szczoteczki elektryczne możemy nabyć za całkiem rozsądną kwotę. To pozwala zdecydować się na taki towar, który najbardziej spełnia nasze oczekiwania, a jego koszt nie wstrząśnie naszym domowym budżetem.
Na dobry początek
W kategorii cenowej do 80 zł mamy do wyboru szczoteczkę elektryczną Braun Oral-B AdvancePower. Jej cena (nieprzekraczająca 40 zł) powoduje, że świetnie nadaje się na pierwszą szczoteczkę tego typu. Prędkość pracy to 9600 drgań na minutę, nieosiągalna przy zwykłym szczotkowaniu zębów. Włoski na główce są niebiesko-białe. Niebieskie odbarwiają się z czasem używania, co daje nam sygnał do tego, że czas na wymianę końcówki. Urządzenie zasilane jest dwiema bateriami AA, które wystarczają nawet do 3 miesięcy. Nawet, jeśli zostaniemy zaskoczeni wyczerpaniem baterii, łatwo zakupimy nowe w każdym kiosku albo na stacji benzynowej. Dzięki temu, ten model szczoteczki idealnie sprawdza się w podróży.
Szczoteczka AEG EZ 5622 jest trwała i wygodna w użyciu. Obsługa jest banalnie prosta. Otwieramy dolną część, wkładamy dwie baterie AA, włączamy za pomocą zielonych, wyraźnie oznaczonych przycisków z przodu (warto wspomnieć, że są wodoszczelne, nie musimy się więc obawiać, jeśli w porannym pośpiechu upuścimy szczoteczkę do zlewu) i urządzenie jest gotowe do pracy. Zaokrąglone włókna dokładnie pielęgnują wszystkie zakamarki jamy ustnej, obchodząc się przy tym delikatnie z naszymi zębami i dziąsłami.
Więcej niż szczotkowanie
Po pierwszej przygodzie ze szczoteczką elektryczną możemy być gotowi do zainwestowania poważniejszej kwoty. Czego możemy oczekiwać? Przede wszystkim większej liczby obrotów, a tym samym skuteczniejszego usuwania płytki nazębnej.
SzczoteczkaViolife Slimsonic to nie tylko urządzenie do czyszczenia zębów, ale i modny gadżet. Ma niewielkie rozmiary, więc z łatwością zmieści się w damskiej torebce. Przyciąga uwagę ciekawymi wzorami, przy czym każdy taki model ma swoją unikatową nazwę: New York ozdobiony jest rysunkiem metra, kawałkiem pizzy i – jakżeby inaczej – ulubionym przysmakiem amerykańskich policjantów, czyli donatami, słynnymi pączkami z dziurką. Z kolei Holly ma uroczy print w białe groszki na zielonym tle, a Python – wężową, barwną aplikację. Oczywiście unikatowy design to nie jedyna zaleta Violife Slimsonic. Dość wspomnieć, że liczba drgań na minutę podczas czyszczenia to aż… 22 tysiące!
Braun Oral-B 3D White ma specjalną końcówkę wybielającą zęby, co z pewnością docenią miłośnicy kawy i czarnej herbaty, nie wspominając o nałogowych palaczach, których bolączką jest osadzający się na zębach osad po papierosach. W jaki sposób działa? Na główce szczoteczki osadzona jest specjalnie dopasowana gumka, która ma właściwości polerujące. Wielce przydatną opcją jest sygnalizator długości mycia informujący nas, kiedy dokładnie upłynęły dwie minuty, pozwalające zakończyć szczotkowanie.
Nie tylko dla dorosłych
Szczoteczki elektryczne to propozycja dla całej rodziny, także dla tych najmłodszych. Jeśli nasza pociecha potrafi już samodzielnie szorować zęby, to bez trudu poradzi sobie również z obsługą szczotki elektrycznej. Wszyscy wiemy, jak ważne są zdrowe zęby (i jakie bolesne mogą być efekty ich zaniedbania, także dla naszego portfela), dlatego już od początku warto wyrabiać u dzieci pozytywne nawyki. Jak zachęcić je do codziennej pielęgnacji? Dziewczynki zachwycą się szczoteczką Oral-B Princess, przyozdobioną wizerunkiem jej ukochanej baśniowej księżniczki, a fani bajki Auta nie przejdą obojętnie obok urządzenia z nadrukowaną postacią jej bohatera Zygzaka McQueena.
Elektryczne szczoteczki dla dziecimają specjalnie zaprojektowane rozwarstwione końcówki włókien, co powoduje, że czyszczenie zębów jest delikatne i przyjemne. Dla dzieci od 3. roku życia możemy nabyć szczoteczkę Dr Fresh Hello Kitty. Tego charakterystycznego kociaka pokochały maluchy na całym świecie, będą więc zachwycone, gdy stanie się ich towarzyszem przy codziennym myciu zębów. | Dobra szczoteczka elektryczna do 80 zł |
Yoga 2 to jeden z nowszych tabletów „wygimnastykowanej” serii Lenovo. Wyceniany na 1200 zł 10-calowiec z Androidem wyróżnia się nie tylko rozdzielczością WUXGA oraz czterordzeniowym procesorem Intela, ale także nietypową konstrukcją. Specyfikacja
System operacyjny Android Kit-Kat 4.4.
Procesor Intel Atom Z3745 2M cache, 1,33 GHz (Turbo 1,86 GHz, 4 rdzenie, 4 wątki).
Matryca 10,1” IPS (PLS), błyszcząca, podświetlenie LED, 1920x1200.
Grafika Intel HD Graphics 311 (do 778 MHz).
RAM 2 GB.
Pamięć wewnętrzna 32 GB.
Czytnik kart microSD.
Głośniki stereo Dolby, Wolfson Master HiFi.
Aparat tylny 8 Mpix (1080p), tył 1,6 Mpix (720p).
Bluetooth 4.0, GPS, Wi-Fi.
Bateria 9600 mAh.
Waga 619 g.
Na szczególną uwagę zasługuje procesor, czyli czterordzeniowy Intel Atom wraz z grafiką HD Graphics 311. Imponująca jest także wysoka rozdzielczość, satysfakcjonująca wbudowana pamięć (2 GB) oraz bateria o pojemności prawie 10000 mAh. Urządzenie zostało oparte na Androidzie 4.4.
Konstrukcja
Yoga 2 z pewnością odchodzi od typowego dla tabletu wzornictwa. Wszystko za sprawą zintegrowanego ze stojakiem uchwytu, który wbudowany jest w jeden z boków urządzenia.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Lewa krawędź ma kształt walca i przypomina wydłużoną baterię. Na szczycie umieszczono włącznik z pierścieniową diodą oraz obiektyw głównego aparatu, zaś po przeciwległej stronie – gniazdo słuchawkowe 3,5 mm. Po obu stronach uchwytu umieszczono także głośniki stereo. Stojak rozkłada się, okręcając, ma dwa wyraźne skoki, a sam mechanizm stawia duży opór. Maskuje on także czytnik kart microSD oraz opcjonalny SIM modemu LTE.Front to gładka i sztywna tafla otoczona proporcjonalnymi ramkami. Oprócz malutkiego obiektywu przedniego aparatu, widać jeszcze czujnik światła. Na górnej krawędzi ulokowano gniazdo microUSB, duży włącznik oraz długi przycisk regulacji głośności. Dolna krawędź to tylko szczelina mikrofonu. Tylna pokrywa jest zaokrąglona na kantach. Tablet jest cienki, ale rozszerza się w kierunku uchwytu, przez co Yoga 2 trudno uznać za wyjątkowo smukłą. Obudowa, w przeciwieństwie do metalowego stojaka, została wykonana z tworzywa sztucznego, które imituje aluminium, ma gęstą fakturę przypominającą len. Mimo to czasami może zatrzeszczeć.Yoga 2 prezentuje się bardzo ładnie, jest masywny i solidny. Idealnie sprawdza się tafla wyświetlacza, która jest sztywna i gruba. Wygląd urządzenia może wzbudzać wątpliwości jedynie przez kształt stojaka. Przez niego tablet przypomina bowiem notebookowe zawiasy i nasuwa skojarzenia z niekompletnym laptopem (jakby brakowało klawiatury, która jest dostępna jako akcesorium).
Użytkowanie
Zintegrowany statyw to duża zaleta, ale ma też pewne mankamenty, które – w zależności od potrzeb i preferencji – mogą okazać się znaczne.Domyślnie Yoga 2 powinien być trzymany pionowo, jedną ręką za lewy bok. Kłopoty mogą mieć osoby leworęczne, gdyż trzymając tablet w prawej dłoni, obiektyw przedniego aparatu znajduje się na dole. W obu przypadkach problemem może być także waga – tablet jest ciężki, a punkt ciężkości wyraźnie przechyla się w stronę uchwytu i jest to mocno odczuwalne w uchwycie pionowym i poziomym.Statyw jest bardzo wąski i od początku budził moje wątpliwości. Rozłożenie ciężaru w dłoni sprawdza się gorzej, ale gwarantuje, że sprzęt będzie stał stabilnie. Uchwyt ma tylko dwa skoki – 90 oraz 180 stopni, choć kąt wyświetlacza rozstawionego tabletu można śmiało dostosować, odpowiednio go pochylając (mechanizm stawia wyraźny opór, więc nie ma obaw, że się złoży). Sprzęt stoi stabilnie, nawet podczas bardziej zdecydowanej obsługi dotykiem – nie kiwa się, nie składa, choć na śliskiej powierzchni się przesuwa. Statyw może służyć także jako podpórka – unosi górną część urządzenia z blatu biurka, co zdecydowanie ułatwia obsługę.Zaletą jest także szerokie rozmieszczenie niewielkich głośników umieszczonych tuż przy blacie – zdecydowanie poprawia słyszalność i wzmacnia dźwięk niższych tonów.Ulokowanie włącznika to strzał w dziesiątkę. W przeciwieństwie do zwyczajnych tabletów, nie jest to mały guziczek, schowany gdzieś na krawędzi, a duży przycisk. Nie trzeba szukać go palcem, ma wyraźny, dosyć głęboki klik i jednocześnie nie odstaje od obudowy. Otoczony jest diodą, która sygnalizuje ładowanie i powiadomienia.Dla mnie uchwyt Yoga 2 to komfortowe rozwiązanie i chętnie poświęciłbym dla niego cienki i symetryczny design typowego tabletu. Szkoda tylko, że jest śliski, a samo urządzenie trochę za ciężkie.
Wyświetlacz
Zastosowana matryca IPS oferuje szerokie kąty widzenia oraz poprawne barwy, które posiadają jednak kilka niedoskonałości. Są minimalnie wypłowiałe, zmatowione, brakuje nasycenia, ale za to ostrzejsze kolory nie są jaskrawe i nie oślepiają. Wysoka rozdzielczość (1920x1200) daje zagęszczenie pikseli na poziomie 240 dpi, przez co grafika jest gładka, a czcionki wyraźne. Może się wydawać, że to zdecydowanie za wysoka rozdzielczość jak na 10 cali, ale interfejs systemu jest odpowiednio skalowany. Podświetlenie matrycy jest równomierne, na czerni nie widać rozświetlonych punktów, a jasności wystarczy do obsługi w słonecznym otoczeniu. Interfejs dotykowy jest czuły, precyzyjny i nie sprawia żadnych problemów podczas obsługi systemu i gier. Dotyk interpretuje aż 10 punktów – w sam raz do gier dla dwojga.
System operacyjny i wydajność
Yoga 2 działa pod kontrolą Androida 4.4 KitKat. System został jednak mocno zmodyfikowany na wzór iOS-a.
Usunięto „szufladę” grupującą aplikacje – tę funkcję pełni obszar pulpitu, na który trafia każda wgrana nowinka. Górna belka zawiera podstawowe ikony oraz powiadomienia. Na spodzie umieszczono dolną belkę z ekranowymi przyciskami nawigacyjnymi, skrótem do zakładek i ustawień systemu. Jest rozwijana i znalazły się tam skróty ustawień zwykle spotykanych na górnej belce (np. regulacji podświetlenia, włączniki Wi-Fi, GPS, itd.). Znajduje się tam także włącznik trybu inteligentnego, dodatkowego oprogramowania sterującego dźwiękiem i wyświetlaczem w zależności od pozycji tabletu. Dla przykładu, przy uchwycie pionowym, do czytania, barwy zostają wyraźnie ocieplone, a gdy tablet jest zawieszony na ścianie, zmienia się kontrast do oglądania filmów. To tylko jedna z nowości od producenta, a ciekawych rozwiązań jest więcej.Strona wizualna interfejsu może budzić pewne wątpliwości – ikony są bardzo „słodkie”, kolorowe, lekko infantylne. Standardowo Android prezentuje się poważniej, bardziej elegancko. W wersji Lenovo jest to wzornictwo bardziej multimedialne, rodzinne. Ikonki zdecydowanie przyciągną uwagę dzieci.Tablet ma wgrane dodatkowe oprogramowanie, jak np. sklepy z grami, segregator notatek, programy biurowe oraz aplikacje LenovoDOit do kopii zapasowej i udostępniania plików. System działa stabilnie i płynnie, czuć wysoką wydajność układu. Benchmark AnTuTu ocenia tablet aż na 33979 punktów. Urządzenie nie przycina się ani nie zawiesza. Nie trzeba martwić się o aplikacje działające w tle, można pracować jednocześnie na wielu, także dzieląc ekran na kilka czynności wykonywanych jednocześnie.Choć bardzo lubię niezmodyfikowanego Androida, to wizja Lenovo (pomimo jak najbardziej udanej nakładki) wymaga przyzwyczajenia się od nowa do kilku elementów. Jest też trochę za kolorowa, zbyt „cukierkowa”.
Bateria
To bardzo silna strona tabletu, a wszystko dzięki dodatkowemu miejscu w jego uchwycie. Urządzenie na jednym ładowaniu może pracować do 18 godzin, co przekłada się na możliwość surfowania w sieci lub oglądania filmów non stop przez około 12 godzin. Czas pracy podczas obsługi gier jest równie dobry. Czytając pocztę oraz przeglądając Internet, z powodzeniem można ładować baterię co kilka dni. To świetny wynik, chociaż bateria ładuje się trochę dłużej niż zazwyczaj – to w końcu ogniwo o pojemności prawie 10000 mAh, więc pełny cykl trwa około 6 godzin.
Multimedia
Układ graficzny i procesor gwarantują komfortową rozgrywkę we wszystkie gry, także te z zaawansowanym 3D. Przy tej rozdzielczości, z dobrym wyświetlaczem i dotykiem, Yoga 2 może śmiało być sprzętem dla amatora wszelkich androidowych gier. Najbardziej zaawansowane tytuły mogą jednak zwolnić przy maksymalnych ustawieniach grafiki. Mobilni kinomaniacy również się nie zawiodą.Wbudowane głośniki sprawdzają się zaskakująco dobrze, a na to nie wyglądają – ich maskownice są niewielkie i niepozorne. Dźwięk jest dobrej jakości, przejrzysty i czysty. Nie brakuje także głośności, a stereofonia jest wyraźnie zaznaczona. Trochę gorzej wypada wyjście słuchawkowe – dźwięk jest dosyć sztuczny, ale dla niewymagających powinien wystarczyć. W systemie jest możliwość konfiguracji audio, korektor i efekty.Od przedniego aparatu nie można dużo wymagać, ale ten główny radzi sobie nieźle. W dobrych warunkach świetlnych można zrobić przyzwoite zdjęcie, gorzej w słabo nasłonecznionym mieszkaniu. Tablet nie ma też diody błyskowej, więc nie zawsze można na nim polegać.
Podsumowanie
Lenovo Yoga 2 to bardzo udane urządzenie. Konstrukcja jest nietypowa, ma pewne wady, ale w praktyce sprawdza się dobrze. Różne ustawienia tabletu z wykorzystaniem statywu są praktyczne, a długi czas pracy na baterii i wydajność robią z niego maszynkę do pracy i multimediów. Android jest zmodyfikowany, ale korzystnie. Osoby szukające 10-calowego tabletu o wielu zastosowaniach powinny rozważyć zakup nowej Yogi za 1200 zł. W sprzedaży dostępny jest też model z modemem LTE, a wkrótce ma się pojawić wersja z Windowsem 8.1. | Lenovo Yoga 2 – obrotowy, mocny tablet |
Nitki makaronu, miseczka oraz gumowy Yeti – tyle wystarczyło producentowi, by opracować grę, która została uznana za grę roku 2017. Na czym polega jej fenomen? Sprawdź, czy twoja rodzina pokocha „Yeti w moim spaghetti”! Na rynku jest sporo propozycji gier zręcznościowych. Jedne są mniej, inne bardziej skomplikowane. Gra TM Toys „Yeti w moim spaghetti” z pewnością należy do tych pierwszych. Przypomina nieco klasyczne bierki, ale już po pierwszej rozgrywce możemy się przekonać, że kluczem do zwycięstwa jest nie tylko spryt, ale także duża dawka szczęścia, gdyż przebieg gry jest nieprzewidywalny. Przegrać kilka razy z rzędu z czterolatkiem i to zupełnie „nieumyślnie” okazuje się normą, a salwy śmiechu w czasie pojedynku sprawiają, że ta propozycja w swojej prostocie jest niemal genialna.
Zawartość opakowania
W tekturowym opakowaniu znajduje się 30 nitek makaronu, czerwona miska, gumowa figurka Yeti oraz instrukcja z zasadami gry.
Nitki do złudzenia przypominają makaron, różnią się nieco długością oraz kształtem – jedne są bardziej skręcone, inne proste. Ich końcówki są zaokrąglone, nie ma więc ryzyka zadrapania nawet przez najmłodszych graczy.
Miska nie wyróżnia się wyjątkowo na tle całego zestawu. Jest wykonana z cienkiego, czerwonego plastiku. Ma owalny kształt i jest dość elastyczna.
Figurka śnieżnego Yeti, zrobiona z twardej gumy, jest lekka. Wykonano ją z dbałością o szczegóły. Uwagę przyciąga otwarta paszcza śnieżnego stwora, z której wystają ostre zęby gotowe pożreć cały makaron i tych, którzy ośmielą się spróbować go ukraść.
Cel gry
W grze chodzi o to, by wyciągając poszczególne nitki makaronu, na których siedzi Yeti, robić to tak ostrożnie, by nie strącić figurki na dno miski. Zwycięzcą rozgrywki zostaje ta osoba, która wyciągnie ostatnią nitkę makaronu, nie strącając Yeti.
Zasady gry
Gra opiera się na dwóch zasadach:
1. Do wyciągania makaronu używamy tylko jednej ręki (można naprzemiennie używać prawej i lewej, jednak jeśli danej nitki dotkniemy prawą, to właśnie nią musimy dokończyć wyciąganie).
2. Ta nitka, której dotkniemy, musi być przez nas w danej kolejce wyciągnięta, nie możemy zdecydować się na wyjęcie innej.
Gra jest przeznaczona dla osób od 4. roku życia. W rozgrywce bierze udział co najmniej dwoje graczy. Oczywiście im więcej osób przy stole z miską makaronu, tym ciekawiej i weselej.
Przygotowanie rozgrywki
Przed przystąpieniem do gry należy porozkładać na powierzchni miski nitki makaronu. Robimy to w sposób losowy, jednak im bardziej poprzeplatany i porozkładany będzie makaron, tym trudniejsza i ciekawsza staje się rozgrywka. Gdy makaron będzie już tworzył fantazyjną siatkę, na środku umieszczamy figurkę Yeti. Ważne, by miska stała na równiej powierzchni oraz by dostęp do niej był możliwy z każdej strony.
Przebieg gry
Rozgrywkę rozpoczyna najstarszy z graczy, wyciągając pierwszą nitkę makaronu. Następny w kolejności jest gracz znajdujący się po jego lewej stronie, zatem kolejność następuje zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Nitki makaronu można wyjmować w dowolny sposób (wysuwać, wyszarpywać, wykręcać), o ile stosujemy się do zasady używania jednej ręki. Należy pamiętać, że poruszenie się figurki, nawet jej wypadnięcie poza miskę (bo i to się zdarza w czasie zaciętych pojedynków), czy zwisanie z nitek makaronu nie oznacza końca gry! Jeśli dojdzie do wypadnięcia stworka poza miskę, sadzamy go z powrotem na makaronie. Gra kończy się dopiero wtedy, gdy Yeti wyląduje na dnie miski. Zwycięzca swoją radość powinien okazać, wykonując radosny taniec w stylu Yeti – tupiąc, skacząc i głośno się śmiejąc.
Wrażenia
„Yeti w moim spaghetti” to z pewnością bardzo interesująca propozycja na rynku zręcznościowych gier dla całej rodziny. Wymaga od graczy sprytu, koncentracji oraz opracowania odpowiedniej taktyki. Świetnie wpływa na zdolności manualnie, zwłaszcza młodszych dzieci, uczy konsekwencji podejmowanych decyzji i zmusza do myślenia.
Po stronie minusów trzeba zapisać jakość miski, na której toczy się pojedynek. Sprawia wrażenie bardzo delikatnej i dość łatwo powstają na niej powierzchniowe zarysowania. Nie jest to jednak powód, który sprawiłby, że nie kupiłabym ponownie tej przezabawnej gry. Mimo tego wyglądu nie wydaje się, by szybko się zniszczyła, mimo że kilka razy przydarzył jej się upadek, np. ze stołu.
Niektórych może zniechęcać cena – gra kosztuje 60–70 zł. Według mnie jest ona jednak adekwatna do jakości. Klasyczne bierki, którymi inspirowali się producenci gry, z pewnością nie są odpowiednie dla 3–4-latka, a to właśnie do tej grupy wiekowej skierowana jest gra „Yeti w moim spaghetti”. Mój 3,5-letni syn uwielbia toczyć zaciekłe pojedynki prawie do ostatniej nitki makaronu.
Jeśli szukasz pomysłu na prostą, a jednocześnie budzącą radość i nutkę rywalizacji grę zręcznościową, skorzystaj z propozycji TM Toys. | „Yeti w moim spaghetti” – recenzja gry |
Mały ogród nie musi oznaczać rezygnacji z trampoliny. Dzięki szerokiej ofercie trampolin w różnych rozmiarach nawet w niedużym ogrodzie czy kawałku zieleni można rozstawić trampolinę. Najmniejsze modele to gratka dla jednego lub dwojga dzieci. Jeśli więc chcesz sprawić swoim pociechom radość, wybierz trampolinę, która nie zajmie zbyt wiele miejsca, a przy tym będzie w pełni atrakcyjna i dobra jakościowo.
Mała trampolina – dla kogo?
box:offerCarousel
Małe przydomowe trampoliny to dobre rozwiązanie dla jednego lub dwójki dzieci, zwłaszcza maluchów. Dzięki niedużej średnicy, zwykle od 2 do 2,4 m, pozwalają na kontrolowanie zabawy dziecka, co jest niezwykle ważne w przypadku najmłodszych dzieci, które dopiero uczą się skakać. Z łatwością można je zdjąć z maty, kiedy nie będą już chciały skakać, a dodatkowo, dzięki mniejszej średnicy, mata jest nieco sztywniejsza.
Może się wydawać mniej skoczna, ale to tylko pozory, bowiem przy większym nacisku na nią (ciężarze skaczącego) jest odpowiednio elastyczna, za to w przypadku lekkiego malucha będzie odbijała go nieco słabiej, co jest bez wątpienia bezpieczniejsze.
Trampoliny o średnicy 140 cm
box:offerCarousel
Szukając trampoliny niewielkich rozmiarów, która zmieści się nawet do małego ogrodu czy skwerku pod domem, warto zwrócić uwagę na trampolinę Hudora oraz trampolinę Tobi Toys. Oba modele przeznaczone są dla dzieci, bowiem producenci zalecają obciążenie maty do 35 kg. Zawierają także siatkę chroniącą przed wypadnięciem na ziemię, a wyróżnia je niska cena – ok. 200 zł.
Trampoliny o średnicy 2,5 m
Popularne trampoliny mierzące ok. 2,5 m średnicy to modele od Neo-Sport. Wyróżnia je wysoka jakość idąca w parze z atrakcyjną ceną. Za trampolinę 2,52 m zapłacimy ok. 400 zł. Cechuje ją stelaż z trzema podwójnymi nogami oraz dodatkowa warstwa ochronna w postaci specjalnego kołnierza na sprężyny, chroniącego dzieci przed uderzeniem bądź otarciem się o nie. W zestawie znajdziemy także zabezpieczone słupki utrzymujące siatkę na odpowiedniej wysokości, jak również wygodną drabinkę, ułatwiającą dzieciom wchodzenie i schodzenie z trampoliny.
Trampoliny dmuchane
box:offerCarousel
Ciekawą grupę niewielkich trampolin, które postawić można w ogrodzie lub na niewielkim tarasie, stanowią trampoliny dmuchane, czyli popularne dmuchańce. Wśród nich znajdziemy niewielkie baseny, miniaturowe place zabaw oraz tradycyjne trampolinki. Wyróżnia je przede wszystkim niska cena (niektóre modele kupimy już od 100 zł), jak również mały rozmiar i bezpieczeństwo. Polecane są w szczególności dla maluchów i przedszkolaków, którzy dopiero uczą się skakać.
Dmuchane trampoliny różnią się od tradycyjnych przede wszystkim materiałem wykonania i brakiem stelaża. Należy unikać stawiania ich na nierównych podłożach, jak również przy ostrych krawędziach, co może skutkować zejściem powietrza. Dmuchane trampolinki mogą przypominać niewielkie zamki, jak również być łączeniem dmuchańca z siatką. Z uwagi na rozmiar zaleca się na nich zabawę maksymalnie dwóch dzieci jednocześnie.
Wśród popularnych modeli dmuchanych trampolin znajdziemy te marki Intex, np. Jump-O-Lene (cena ok. 190 zł). | Trampolina do małego ogródka – którą wybrać? |
W tym roku projektanci są zgodni co do jednego – w modzie królują przeciwieństwa. Minimalistyczne i barokowe ozdoby, krzykliwe i zupełnie gładkie wzory. Dotyczy to także dodatków. Poznajmy biżuteryjny must have tej jesieni. W tym roku kobiety mają ułatwione zadanie, ponieważ modne jest prawie wszystko. Przeglądając trendy na jesień, każda z nas jest w stanie znaleźć styl, który jej odpowiada. Zadowolone będą minimalistki, fanki etno, wyznawczynie barokowego, bogato zdobionego stylu, a nawet te z nas, które uwielbiają plastikową, błyszczącą i nieco kiczowatą biżuterię.
1. Naszyjniki XXL
Jak najszybciej i najefektowniej ożywić szarą, prostą sukienkę? Dodając do niej spektakularny naszyjnik! Nawet najprostsza stylizacja będzie wyglądała niezwykle modnie, gdy uzupełnimy ją o wyrazisty naszyjnik. Może być to bogato zdobiona kolia z pereł lub gruby łańcuch w stylu Rihanny. Taka ozdoba najlepiej będzie wyglądać na prostym, neutralnym tle. Jednocześnie pasuje do wielu stylizacji i okazji – efektowny naszyjnik możemy założyć na romantyczną kolację, na uczelnię, a nawet do biura. Wystarczy dobrać go do odpowiednio stonowanego stroju. Odważniejsze panie mogą spróbować łączyć wyraziste, geometryczne naszyjniki z ubraniami we wciąż modne printy. Pamiętajmy jednak, że taka biżuteria nie lubi innych ozdób i najlepiej będzie wyglądała w pojedynkę.
2. Koronkowa robota
Te z nas, które uwielbiają ozdobne kolczyki, także znajdą tej jesieni dla siebie modne wzory. Najpopularniejsze są koronkowo zdobione ozdoby, w stylu retro. Kolczyki na jesień 2014 powinny być przede wszystkim duże i rzucające się w oczy.
3. Pierścionki maxi
Projektanci biżuterii, lansujący w tym sezonie ozdoby w rozmiarze maxi, nie zapomnieli także o naszych dłoniach! Duże, rzucające się w oczy swoim kolorem i kształtem pierścionki podbiły serca kobiet na całym świecie. Wybór jest ogromny, od dużych oczek, wyrazistych kształtów, głów tygrysów, aż po pierścionki w formie pancerza. Modne są także ozdoby łączące kilka palców, np. za pomocą łańcuszków.
4.Cienkie łańcuszki
Przeciwieństwem trendu na biżuteryjne naszyjniki są proste zawieszki. Minimalistyczne ozdoby, w postaci cienkich łańcuszków z delikatnymi zawieszkami są eleganckie i romantyczne. Pięknie podkreślą dziewczęcą urodę i przełamią jesienny look. Możemy dobrać np. zawieszkę w kształcie kółeczka do pastelowego swetra o grubym splocie. Taka stylizacja sprawi, że będziemy wyglądać bardzo modnie i nowocześnie. Cienki łańcuszek jest także idealnym pomysłem na prezent. Możemy znaleźć modele ozdobione napisami i podarować takie życiowe motto mamie, siostrze lub przyjaciółce.
5. Dużo na palcach
Jeśli nie jesteśmy fankami dużych pierścionków, tej jesieni znajdziemy także coś dla siebie. Modne są delikatne, subtelne pierścionki. Takie ozdoby idealnie podkreślą zgrabne, zadbane dłonie i wysmuklą palce. Trick polega na tym, aby nosić ich jak najwięcej, najlepiej po kilka na palcu. Dzięki temu, że są delikatne, możemy je dowolnie ze sobą łączyć, w najróżniejsze kombinacje. Srebro ze złotem, gładkie z cyrkoniami. Możliwości jest wiele. Znajdziemy wiele ofert z gotowymi zestawami obrączek. Wystarczy wybrać stylistykę, która nam odpowiada. Delikatne pierścionki będą idealnie się komponowały z krótkimi, minimalistycznie pomalowanymi paznokciami.
Trendy na jesień 2014 są bardzo zróżnicowane. Dzięki tej różnorodności każda z nas znajdzie dla siebie ozdobę, która będzie dopasowana do indywidualnego stylu i jednocześnie będzie hitem. Biżuteria, zarówno wyrazista, jak i delikatna, jest w stanie dodać pazura każdej stylizacji i podkreślić nasz charakter. | 5 biżuteryjnych hitów na jesień |
Dla biegaczy zima to również dobry okres do przemierzania wielokilometrowych tras. Śnieg, mróz i chłodny wiatr to nie są przeszkody, które mogą powstrzymać miłośników joggingu przed wyjściem na trening. Należy tylko dobrać odpowiedni strój. Niektórzy mężczyźni mają w tym czasie dylemat: zdecydować się na spodnie czy legginsy, popularnie zwane getrami. Tradycyjna opcja
Przede wszystkim przy wyborze odzieży należy zwrócić uwagę, aby dobrać taką, która odprowadza pot na zewnątrz. Chodzi o to, żeby ciało nie schładzało się na mrozie, a materiał nie przyklejał do skóry, dlatego dresy bawełniane nie są dobrym wyborem. Należy też zadbać, aby tkanina, z której są wykonane, nie przepuszczała wiatru oraz była wodoodporna. Spodnie mają zapewniać mężczyźnie pełną swobodę ruchów i być dostosowane do specyfiki kroku biegowego. Różnią się one od legginsów tym, że są luźne i nie przylegają do ciała.
Należy wybrać takie, które są tylko lekko ocieplone. Przy wyjściu na dwór w czasie zimy biegacz ma odczuwać zimno. Po kilku minutach biegu ciało rozgrzewa się, dlatego przy wyborze spodni nie należy kupować zbytnio ocieplanych. Poza tym przy bardzo dużych mrozach pod spód będzie można założyć bieliznę termoaktywną. Pas w spodniach często jest elastyczny, bez sznurka. To dobre rozwiązanie, gdyż podczas biegu nie trzeba będzie się zatrzymywać, żeby w razie czego poprawiać wiązanie.
Dół nogawek jest zwężany i często wykończony elastycznym ściągaczem wraz z zamkiem błyskawicznym. Często w spodniach wszyte są kieszenie po bokach i z tyłu, ale jeśli znajdują się one również w kurtce lub bluzie biegacza, to można się bez nich obyć. Poza tym podczas biegu w okolicach bioder lepiej nie trzymać przedmiotów, które krepują ruchy lub mogą obcierać ciało. Zwolennicy spodni twierdzą, że są one bardziej męskie.
Legginsy – wygodna alternatywa
Coraz więcej mężczyzn decyduje się biegać w tzw. getrach, przede wszystkim ze względu na to, że według opinii wielu zawodników i trenerów są one po prostu wygodniejsze. Dopasowane do ciała, ściśle do niego przylegają. Należy jednak zwrócić uwagę na to, czy szwy są tak umiejscowione, aby nie obcierały skóry. Legginsy w swoim kroju dostosowane są do kroku biegowego, nie marszczą się, nie zawijają, czyli zapewniają dobry komfort podczas wielokilometrowego treningu.
Materiał, z jakiego są wyprodukowane, odprowadza pot na zewnątrz. Biegając zimą, warto zwrócić uwagę na uniwersalność legginsów, jeśli chodzi o stopień ocieplenia. Można kupić takie, które nie są ani za cienkie, ani za grube. W razie dużych mrozów można pod spód założyć rajtki termoaktywne, które chronią przed chłodem, a jednocześnie nie krepują ruchów. Legginsy – ze względu na ich rozciągliwość – można swobodnie zakładać na taką właśnie bieliznę sportową.
To jest dodatkowy atut. Dzięki temu nie ma potrzeby kupowania getrów o numer większych. Mężczyźni, którzy lubią urozmaicenia, nie muszą już ograniczać się do legginsów w czarnym kolorze. Na rynku są już dostępne w wielu barwach i deseniach.
Bezpieczeństwo i swoboda
Co jeszcze można dodać na temat spodni czy legginsów dla mężczyzn do biegania zimą? To pora, kiedy dość szybko zapada zmrok. Często przy pochmurnej pogodzie nawet za dnia jest szarówka. Czasami biegowa trasa prowadzi po nieoświetlonych drogach, ulicach i chodnikach. Przy wyborze odpowiedniej odzieży należy zwrócić uwagę na to, czy biegacz jest widoczny dla kierowców przejeżdżających pojazdów. Oczywiście mowa o odblaskach.
Producenci spodni dbają o to, by odblaski znajdowały się w odpowiednich miejscach. Najlepiej, jeśli są umieszczone z każdej strony, czyli po bokach, z tyłu i przodu, najczęściej w okolicy ud i łydek. Spodnie i legginsy mają zapewniać komfort biegaczowi, dlatego wszelkie zamki błyskawiczne i szwy nie mogą obcierać skóry i jej podrażniać. Materiał, z jakiego są wykonane, musi być na tyle elastyczny, by nie krępował ruchów i dawał biegaczowi pełną swobodę. | Spodnie do biegania zimą dla mężczyzn |
Urocze małe dziewczynki sypiące kwiatki, niosące tren czy podające parze młodej obrączki to zachwycający widok podczas każdej ślubnej uroczystości. Przeczytaj, jak przygotować stylizację małej druhenki, aby czuła się wyjątkowo i oczarowała wszystkich weselnych gości. Wiele dziewczynek marzy, by zostać księżniczką choć na jeden dzień. Otrzymanie zaszczytnej propozycji bycia druhenką przybliży urzeczywistnienie tego marzenia. Piękna pastelowa sukienka, ozdoby we włosach i pełnienie ważnej funkcji podczas uroczystości zaślubin sprawią, że każda dziewczynka poczuje się wyjątkowo i na długo zapamięta te chwile. Przed opiekunami staje ogromne wyzwanie skompletowania odpowiedniej garderoby i dodatków. Wiadomo przecież, że właściwie dobrany, wygodny strój i akcesoria pozwolą pięknie się prezentować przez cały ten szczególny dzień.
Jak księżniczka
Najważniejszym elementem stylizacji, decydującym o wyglądzie druhenki, jest sukienka. Spośród wielu krojów i kolorów z pewnością wybierzemy najbardziej odpowiedni. Szczególnie popularne są rozkloszowane z bufiastymi rękawkami i piękną kokardą w pasie, przypominające strój bajkowej królewny. Bardzo modne są również odcięte w pasie kreacje z lekkim tiulowym dołem. W kwestii kolorów najlepszym wyborem są pudrowe odcienie różu, fioletów i błękitów. Dopełnieniem idealnej stylizacji będą buty dobrane kolorystycznie do stroju. Wspaniale sprawdzą się wygodne baleriny w pastelowych odcieniach. Dopilnujmy, aby druhenka pochodziła w nich wcześniej, by podczas uroczystości i wesela było jej wygodnie i nie otarła stóp.
Na chłodniejsze dni
Jeśli ślub będzie się odbywać późnym latem lub wczesną jesienią, musimy być przygotowani na pogodowe niespodzianki. Widok zziębniętej druhenki może skutecznie popsuć piękną uroczystość, dlatego warto się zaopatrzyć w garderobę chroniącą przed chłodem. Możemy wybrać pasujące kolorystycznie do sukienki bolerko lub cienki pastelowy sweterek. Z pewnością przydadzą się podczas mniej słonecznej pogody, a także w chłodnym kościele i na przyjęciu w ogrodzie. Z tych samych względów pamiętajmy również o zakupie podkolanówek lub jasnych rajstopek. Nawet w razie ładnej pogody warto zabrać je ze sobą, aby móc wykorzystać, gdy wieczorem zrobi się chłodniej.
Ozdoby na głowę
Niezbędnym akcesorium małej druhenki są wszelkiego rodzaju ozdoby do włosów. Na ten wyjątkowy dzień możemy się pokusić o bardziej fantazyjne dodatki niż zwykłe gumki i spinki. Do wyboru mamy piękne tiulowe kokardki, zdobione opaski, a nawet zaczepiane o włosy diademy, które z pewnością zachwycą wszystkie małe księżniczki. Bardzo modne stały się wianki plecione z kwiatów – zarówno naturalnych, jak i sztucznych. Będą szczególnie pięknym dodatkiem podczas ślubu w plenerze. Pamiętajmy, że takie ozdoby to uzupełnienie fryzury i powinny być na tyle wygodne i neutralne, aby nie przeszkadzały i nie szarpały włosów podczas zabawy.
Biżuteria i dodatki
Możemy wybierać spośród szerokiej oferty dziecięcej biżuterii, m.in.: pierścionki z regulowanym obwodem, dzięki czemu będą pasowały na każdy palec, kolorowe kolczyki na sztyfcikach i wiszące, a dla dziewczynek, które nie mają przekłutych uszu – przyklejane i mocowane za pomocą magnesów. Małe strojnisie z pewnością zachwyci ogromny wybór bransoletek i naszyjników. Poza biżuterią niezbędnym dodatkiem jest także dobrana kolorystycznie do stroju niewielka torebka, w której mała druhenka schowa wszystkie potrzebne przedmioty, np. chusteczki do nosa lub owocowy błyszczyk. W zależności od stylu uroczystości i stylizacji panny młodej możemy dobrać także rękawiczki i nakrycie głowy.
Wybierając strój i ozdoby dla druhenki, pamiętajmy przede wszystkim o zachowaniu umiaru. Nadmiar dodatków, zbyt poważna fryzura i biżuteria mogą przytłoczyć naturalny, dziecięcy wdzięk. Wszystkie elementy stylizacji powinny być dobrane tak, aby podkreślały doniosły charakter uroczystości i sprawiały, że nosząca je dziewczynka poczuje się wyjątkowa. | Stylizacja dla małej druhenki |
Wilgotność powietrza w naszym domu to sprawa często przez nas ignorowana. To błąd! Niska wilgotność powietrza zagraża naszemu zdrowiu. Osłabia nasz system odpornościowy, powoduje problemy z zatokami, przesuszanie skóry, obniża koncentrację i negatywnie wpływa na nasz sen. Można oczywiście zdać się na domowe sposoby na zwiększenie wilgotności powietrza w domu (codzienne pranie, hodowanie roślin, etc.), jednak o wiele prostszym rozwiązaniem jest zaopatrzenie się w nawilżacz powietrza.
Jaki nawilżacz powietrza wybrać?
Na rynku dostępne są cztery podstawowe typu nawilżaczy. Tradycyjne, parowe, ewaporacyjne i ulltradzwiękowe. Każdy z nich ma swoje wady i zalety:
Nawilżacze tradycyjne
Są to ceramiczne,bądź stalowe pojemniki, które montuje się na kaloryferze i napełnia wodą. Ciepło emitowane przez kaloryfer sprawia, że woda z nawilżacza paruje, nawilżając dzięki temu powietrze.
Plusy: Są tanie, nie zużywają energii elektrycznej, zajmują mało miejsca.
Minusy: Nawilżacze tradycyjne mają niską wydajność. W celu odpowiedniego nawilżenia powietrza w całym mieszkaniu, trzeba zamontować je na każdym grzejniku (zakładając, że znajdują się one we wszystkich pomieszczeniach).
Nawilżacze ewaporacyjne
Wyposażone we wkład z filtrem lub bęben. Zasada działania polega na zasysaniu powietrza, nawilżaniu go i wydmuchiwaniu go za pomocą wentylatora w postaci niewidocznej, chłodnej mgiełki.
Plusy: Niskie zużycie prądu. Można wykorzystywać je do aromaterapii.
Minusy: Są dosyć głośne.
Nawilżacze ultradźwiękowe
Wykorzystują niesłyszalne dla człowieka ultradźwięki do rozbijania cząsteczek wody, zmieniając je w widzialną mgiełkę. Większość modeli dostępnych na rynku oferuje opcję emisji ciepłej lub chłodnej mgiełki.
Plusy: Niezwykle ciche i energooszczędne. Oprócz nawilżania, niektóre modele oczyszczają też powietrze.
Minusy: Wymagają regularnej wymiany filtrów, a same ultradźwięki nie są przyjemne dla zwierząt domowych.
Nawilżacze parowe
Ich sposób działania polega na gotowaniu wody, na skutek czego wytwarza się para wodna, nawilżająca powietrze. Para wytwarzana w ten sposób pozbawiona jest bakterii i drobnoustrojów.
Plusy: Emitowana para jest sterylna, przez co taki nawilżacz idealnie nadaje się na przykład do pokoju dziecięcego.
Minusy: Podgrzewają nawilżane pomieszczenia. Zużywają też dużo prądu.
Na co zwracać zwracać uwagę podczas wyboru nawilżacza powietrza?
box:offerCarousel
Wydajność - tutaj interesują nas dwa parametry. Powierzchnia nawilżania i wydajność parowania. Nie ma sensu kupować nawilżacza projektowanego z myślą o nawilżaniu 100m² do 35-metrowego mieszkania. Wydajność parowania informuje nas z kolei o zużyciu wody przez urządzenie. Do optymalnego nawilżenia mieszkania o powierzchni 50m² zużyjemy ok. 7-8 litrów dziennie. W opisach niektórych nawilżaczy podany jest również czas pracy urządzenia - jeśli wynosi on mniej niż 24 godziny, oznacza to, że nawilżacz nie będzie w stanie pracować bez przerwy.
Zużycie energii - Najwięcej prądu pobierają nawilżacze parowe (350 W-2000 W). Nawilżacze ultradźwiękowe to tzw. klasa średnia - produkując zimną mgiełkę zużywają od 25 do 50 W. Jeśli przełączymy (o ile pozwala na to konkretny model) je w tryb produkcji ciepłej mgły, moc oscyluje w granicach 120-140 W. Najbardziej energooszczędnym rodzajem nawilżaczy są nawilżacze ewaporacyjne, które mogą produkować tylko zimną mgiełkę. Ich moc zamyka się w przedziale 25-50 W.
Filtry - Aby nawilżacz emitował czystą mgiełkę, musi być wyposażony w filtr. Niektóre modele, nawet jeśli nie oferują filtrów w zestawie, pozwalają na jego montaż. Wyróżniamy cztery rodzaje filtrów:
Ceramiczny - filtruje wodę, usuwając z niej kamień.
Dyszowy - umożliwia lepsze rozprowadzanie pary po pomieszczeniu.
HEPA - oczyszcza powietrze z kurzu i alergenów.
Węglowy - oczyszcza powietrze z nieprzyjemnych zapachów.
Regulacja - kontrola poziomu nawilżenia to bardzo ważna sprawa. Możemy oczywiście zaopatrzyć się w oddzielny higrometr, jednak bardzo dużo modeli nawilżaczy posiada funkcje pozwalające na dokładną kontrolę poziomu wilgotności. Jeśli osiągnie ona wartość maksymalną, urządzenie po prostu się wyłącza, dzięki czemu nasz rachunek za prąd będzie mniejszy.
Funkcje dodatkowe - niektóre modele nawilżaczy pozwalają również na jonizację powietrza lub jego osuszanie. Jeśli planujemy wykorzystywać nawilżacz do aromaterapii, warto sprawdzić, czy jego producent pomyślał o tym zastosowaniu. Dodatki, które zdecydowanie zwiększają komfort użytkowania to: obrotowa dysza, pilot, automatyczny wyłącznik urządzenia, różne programy nawilżania powietrza. Czasami warto kupić nieco droższy model, a cieszyć się z jego dodatkowych funkcji. | Wszystko, co musisz wiedzieć o nawilżaczach powietrza |
W życiu każdego rodzica przychodzi taki moment, w którym trzeba podjąć się urządzenia pokoju dziecka. Zadanie jest tym trudniejsze, im mniejsza jest powierzchnia pomieszczenia. Są jednak takie sposoby, które pozwolą na zagospodarowanie nawet najmniejszej przestrzeni. Jednym z nich jest metoda Marii Montessori. Oto kilka inspiracji. Maria Montessori wierzyła, że ład i porządek gwarantują dziecku poczucie bezpieczeństwa, dlatego propagowała takie podejście. W opracowanym przez nią systemie edukacyjnym wszystko ma swoje miejsce. Dotyczy to także aranżacji przestrzeni. Budynki przedszkoli, jakie prowadziła Montessori, były dokładnie podzielone na różne strefy. Włoszka wyróżniała m.in. strefę odpoczynku, pracy, zabawy. Taka kategoryzacja pomagała w uporządkowaniu dnia oraz w utrzymaniu porządku i ładu. Stosując te zasady, można stworzyć prawdopodobnie doskonały pod względem funkcjonalnym pokoik dla dziecka.
Miejsce do odpoczynku
We wnętrzu Montessori łóżeczko nie służy tylko do spania. Może być doskonałą przestrzenią do zabawy, rozmów czy czytania książeczek. Jest swego rodzaju bazą, która wspiera poczucie bezpieczeństwa. W styl doskonale wpisują się modne ostatnio łóżka-domki oraz łóżka drewniane, ze skrzynią lub bez. Zasada, jakiej należy się trzymać, jest taka: dziecko powinno potrafić samodzielnie do łóżeczka wejść i samodzielnie z niego wyjść. Dla dzieci starszych można wybrać łóżka na antresoli, dla młodszych – łóżka, w których materac leży na podłodze.
Strefa przebierania
Garderoba w pokoju dziecięcym może mieć zupełnie inny kształt niż popularna szafa. Dobrym pomysłem na uporządkowanie ubrań jest ustawiony na widoku wieszak, wyglądem przypominający wieszaki sklepowe. Taki pomysł wymaga jednak troszkę większej powierzchni. Jeśli jej nie masz, zainwestuj w komodę. Poukładaj ubrania tak, by spodnie leżały w jednym miejscu, bluzy w innym, podkoszulki czy spódniczki w jeszcze innym. Każdą z szuflad można odpowiednio oznaczyć, najlepiej razem z dzieckiem. Warto też pamiętać, by dziecko miało dostęp do ubrań i mogło bez wysiłku wyjąć je z komody.
Miejsce do pracy lub nauki
W tym kąciku najważniejszym meblem jest stolik i krzesełko. Muszą być odpowiednio dopasowane do wzrostu dziecka. Zgodnie z zasadą Marii Montessori meble powinny być drewniane i dość lekkie. Potrzebne będą też akcesoria. Przy stoliku dziecko zazwyczaj pisze, rysuje lub np. maluje farbami. Każda z tych pomocy powinna znajdować się w zasięgu ręki. Egzamin zdadzą więc półki, pojemniczki, pudełeczka, kosze. Dobrze, by takie akcesoria były wykonane z naturalnych materiałów: lnu, bawełny, liści wodorostów, lin, wikliny. Natura zajmuje u Marii Montessori bardzo ważne miejsce.
Miejsce do zabawy
Jest nim w pokoju przede wszystkim dywan, dlatego warto zadbać, by był miękki i przytulny. Jako dodatek – poduszki. Im ich więcej, tym lepiej. Natomiast na zabawki należy przygotować liczne pudełka, kosze, skrzynie, półki. Każda rzecz w pokoju inspirowanym podejściem włoskiej lekarki powinna mieć swoje miejsce. Ma to swój cel – chodzi o to, by dziecko wiedziało, gdzie odłożyć zabawkę lub gdzie ją znaleźć.
W pokoju dziecka dobrze też wygospodarować miejsce do czytania książek. Wystarczy pufa lub fotel typu fatty, kilka drewnianych półek i gotowe! W pokoju urządzonym zgodnie z metodą Montessori nie może zabraknąć ozdób. Plakaty, rysunki, wieszaki, naturalne dywany, firany; zaleca się także ustawienie nietłukącego się lustra, dzięki któremu maluch mógłby obserwować własne ruchy. Wszystko powinno ze sobą współgrać kolorystycznie. Maria Montessori dużo pisała o kontakcie dziecka z przyrodą, dlatego na parapecie należy ustawić przynajmniej jedną roślinkę. Dobrze, by dziecko samo o nią dbało.
Dziecięce pokoiki urządzone zgodnie z metodą Montessori to eleganckie, naturalne, harmonijne i uporządkowane wnętrza. Nisko powieszone półki, liczne skrzynie, worki z zabawkami, dywany, stolik i krzesełko pozwalają poczuć się dziecku bezpiecznie i pewnie. | Inspiracje Montessori w pokoju dziecięcym. Dla każdego! |
Spędzenie kilku tygodni na nauce jazdy konnej oraz opieki nad zwierzęciem to wspaniały pomysł. Przed wyjazdem każdy miłośnik tego sportu powinien zrobić listę rzeczy, bez których nie można ruszyć się z domu. Jeździectwo, jak wiele innych dziedzin sportu, wymaga zainwestowania w odpowiedni sprzęt i akcesoria. Tylko ich posiadanie i prawidłowe użytkowanie pomoże zapewnić wygodę i bezpieczeństwo na grzbiecie konia oraz w stadninie. Co więc koniecznie musi znaleźć się na liście rzeczy do zabrania na wakacyjną konną przygodę?
Na koniu jak na motocyklu – kask niezbędny
Na konia nie wsiadaj bez zabezpieczenia głowy. Nawet najłagodniejsze i spokojne zwierzę może się spłoszyć. Dlatego niezbędny będzie toczek, specjalny kask jeździecki. Oczywiście na miejscu prawdopodobnie będą zapasowe egzemplarze, z których można skorzystać. Jednak tylko posiadanie własnego zapewni odpowiednią wygodę, zagwarantuje, że sprzęt będzie idealnie dopasowany rozmiarem, będzie trzymał się twojej głowy i podczas jazdy zapewni ci maksimum komfortu. To nie jest duża inwestycja, ale dzięki niej nie musisz się martwić o brak odpowiedniego rozmiaru, czy uwierające zapięcie. Własny egzemplarz to jeździecki must have.
Ochrona od stóp do głów
Jeżeli już masz swój kask, czas pomyśleć o zabezpieczeniu drugiego końca ciała – stóp. Wiele godzin spędzisz w strzemionach. Możesz założyć zwykłe adidasy lub trampki, ale cienka podeszwa nie będzie najlepszym rozwiązaniem. Warto mieć ze sobą specjalne buty noszące nazwę sztyblety. Świetnie sprawdzą się też zwykłe oficerki. Sięgają one ponad kostkę, dzięki czemu lepiej stabilizują nogę. Zmniejszają dzięki temu ryzyko skręceń. Buty muszą mieć grubą podeszwę, ale same też powinny być niesamowicie wygodne. Nie mogą obcierać stóp. Wtedy jazda konna staje się torturą.
Dłonie w ochronie
Dobrym pomysłem jest zaopatrzenie się w specjalne jeździeckie rękawiczki. Podczas gdy jeździsz godzinę dziennie lub tylko okazjonalnie, nie wydaje się to takie istotne. Niestety na obozach program jest bardziej intensywny. Wiele godzin spędzonych w siodle i wysokie temperatury mogą sprawić, że trzymane w rękach lejce, skórzane paski, poobcierają skórę na twoich dłoniach. Może to być bardzo bolesne doświadczenie, dlatego zachęcamy do zabrania ze sobą specjalnych rękawiczek do jazdy konnej, które są wytrzymałe na przetarcia i zapewnią twoim dłoniom ochronę.
Komfort w siodle
Każdy, kto chociaż raz był na lekcji jazdy konnej, wie, że na siodło lepiej nie wsiadać w krótkich spodenkach czy cienkich legginsach. Taki niezbyt przemyślany strój może skutkować bolesnymi otarciami, a nawet ranami już pierwszego dnia. Pamiętaj, żeby dobrze zabezpieczyć nogi, nawet jeżeli pogoda bardziej zachęca do nałożenia stroju kąpielowego. Dobrym pomysłem są bryczesy. To specjalne spodnie ze wzmacnianą wewnętrzną stroną nogi. Chronią zatem skórę tam, gdzie najbardziej narażona jest na uszkodzenie. Dobrym pomysłem są też podkolanówki, które dodatkowo zabezpieczą twoje łydki. Jeżeli jednak wolisz bardziej profesjonalny sprzęt, zainwestuj w czapsy. Lepiej chronią i izolują nogę ze względu na materiał, z jakiego są wykonane. Zazwyczaj są skórzane, ale można też dostać takie wykonane ze specjalnego, wytrzymałego materiału.
Nie ma bata?
Ostatnim jeździeckim sprzętem, o jakim warto pomyśleć, jest palcat. Oczywiście stadnina na pewno zaoferuje swój sprzęt, jeżeli czegoś będzie ci brakowało, ale posiadanie własnego egzemplarza to zawsze gwarancja dobrej jakości. Poza tym nie będzie trzeba się przyzwyczajać codziennie do innego bata. Pakując się na obóz, nie zapomnij o podstawowych rzeczach, takich jak szczoteczka do zębów czy krem z filtrem UV. Weź też więcej koszulek z krótkim i długim rękawem. Miłośnicy jazdy konnej zalecają również zabranie kamizelki, aby lepiej chronić tułów. Pamiętaj, że to nie obóz przetrwania i lepiej mieć trochę więcej rzeczy, niż za mało. Przede wszystkim masz odpoczywać i dobrze się bawić, a nie martwić, czy czegoś nie brakuje za każdym razem, gdy wychodzić będziesz z pokoju. Stosując się do naszych rad, możesz być pewny, że idąc do stajni, będziesz miał wszystko, co pozwoli na bezpieczną jazdę i całkowity komfort, bez narażenia na urazy. | Co kupić na obóz jeździecki? |
Wkrótce nadejdzie wiosna. Nasze domowe rośliny budzą się do życia, a okres przedwiosenny to najlepszy czas na przesadzanie roślin doniczkowych. Przesadzanie roślin doniczkowych wykonujemy raz w roku w przypadku roślin młodych. Starsze przesadzamy co kilka lat. Są gatunki roślin, które nie lubią przesadzania. W takim przypadku należy wymienić część ziemi. Przesadzanie jest jednym z najważniejszych zabiegów pielęgnacyjnych.
Kiedy najlepiej przesadzać rośliny doniczkowe?
Najlepszym miesiącem w roku jest marzec. Miesiąc, w którym większość gatunków kończy okres zimowego spoczynku i wchodzi w okres wzrostu. Praktycznie możemy przesadzać rośliny od końca lutego, aż do maja. Kiedy rośliny rozpoczynają okres wzrostu potrzebna będzie większa doniczka. Nie wszystkie rośliny w naszej kolekcji będą wymagały przesadzania. Okazy jedno- lub dwuletnie trzeba przesadzić. Starsze okazy przesadzamy w zależności od ich tempa wzrostu. W momencie kiedy ich bryła korzeniowa przerasta donicę należy je bezzwłocznie umieścić w większym pojemniku. Natomiast rzadziej stosujemy ten zabieg pielęgnacyjny u dorosłych okazów, rosnących w dużych donicach. Wymieniamy jedynie wierzchnią warstwę ziemi. Są gatunki roślin, które źle znoszą przesadzanie. Do nich należą storczyki, kaktusy oraz sukulenty. Tego typu gatunki przesadzamy bardzo rzadko.
Kiedy należy koniecznie przesadzić roślinę?
Pięć podstawowych symptomów, które świadczą o tym, że należy przesadzić roślinę:
roślina nie mieści się w pojemniku i wytworzyła wiele odrostów,
przerośnięte korzenie, które wychodzą przez otwory donicy oraz zajmują jej całą objętość,
zbyt mała doniczka, roślina się przewraca,
liście tracą kolor i opadają, brakuje nowych przyrostów,
zbita gleba świadczy o tym, że podłoże straciło swoje właściwości, tworzy się skorupa.
Przesadzanie naszych okazów wymaga odpowiedniego przygotowania. Przed przystąpieniem do zabiegu pielęgnacyjnego, związanego z przesadzeniem, powinniśmy przygotować pojemniki, odpowiednie podłoże oraz odpowiednie narzędzia.
9 wskazówek dotyczących przesadzania roślin doniczkowych
Należy dobrze podlać roślinę. Część wody zostanie wchłonięta przez bryłę korzeniową, a jej nadmiar przesiąknie na podstawkę.
Przygotowujemy większą, czystą i suchą donicę. Na dno pojemnika wsypujemy keramzyt lub gruby żwir, tworząc warstwę drenażu. Następnie układamy cienką i żyzną warstwę ziemi.
Opukujemy doniczkę wraz z rośliną i ostrożnie wysuwamy roślinę z bryłą korzeniową. Jeżeli mamy problemy z wyjęciem rośliny, należy delikatnie długim nożem odspoić ją od ścianek doniczki.
Następnie należy rozluźnić bryłę korzeniową. Z pojemnika usuwamy stary drenaż oraz podłoże. Obumarłe lub uszkodzone korzenie usuwamy za pomocą sekatora lub ostrego noża.
W nowo przygotowanej donicy umieszczamy roślinę po środku pojemnika, delikatnie rozkładając korzenie. Podczas rozkładania korzeni zwróćmy szczególną uwagę, żeby nie zawijały się one ku górze. Przykrywamy korzenie nową ziemią.
Dokładnie uciskamy podłoże wokół nowo przesadzonej rośliny, a następnie uzupełniamy donicę ziemią.
Bezpośrednio po przesadzeniu podlewamy roślinę. Następnie przez okres dwóch do trzech dni nie podlewamy. Pobudzone korzenie w poszukiwaniu wody zaczną się rozrastać. W ten sposób roślina szybciej się ukorzeni. Najlepiej ustawić roślinę w mało nasłonecznionym miejscu.
W gorące dni zraszajmy liście przesadzonych roślin.
Po przesadzeniu nie nawozimy roślin. Nowa ziemia jest bogata w zasoby mineralne. Pierwsze nawożenie wykonujemy po miesiącu nawozem organicznym, a po jakimś czasie nawozem mineralnym o długim działaniu.
Ważne podłoże
Wybór odpowiedniego podłoża do roślin doniczkowych to bardzo ważna rzecz. Powinno ono być wzbogacone o składniki mineralne. Nie należy stosować ziemi ogrodowej. Dobra ziemia to lepsza kondycja naszych roślin. Nieodpowiednie podłoże spowoduje powolne obumieranie rośliny. Wiele gatunków wymaga konkretnego podłoża. Kaktusy tolerują piaszczyste, storczyki mało żyzne o luźnej strukturze, zaś kamelie, palmy podłoże kwaśne.
Donica ważny element
Doniczka nie tylko podtrzymuje kwiat w podłożu. Wraz z rośliną stanowi element dekoracyjny naszego mieszkania. Kształtne i stylowe donice wraz z kwiatami tworzą niepowtarzalny klimat i są znakomitym uzupełnieniem wystroju wnętrza. | Wiosenne przesadzanie roślin doniczkowych |
Wyprawka dla noworodka to niezbędne artykuły i odzież, które są potrzebne na samym początku. Kiedy nasz maluszek ma przyjść na świat zimą, wyprawka powiększa się o kilka dodatkowych elementów. Jak powinna wyglądać zimowa wyprawka dla noworodka? Jakie artykuły i akcesoria znajdziemy na Allegro? Wyprawka dla noworodka – odzież
Kompletując wyprawkę dla noworodka, należy pamiętać o podstawowych elementach odzieży, takich jak body, śpioszki i pajacyki. Wystarczy po kilka z każdego rodzaju, gdyż noworodek rośnie bardzo szybko i może się okazać, że po 2 tygodniach zakupione body i śpioszki będą za małe. Dobrze jest również wybrać różne rozmiary. Ceny body na Allegro zaczynają się od około 8 zł. Pajacyki i śpioszki możemy nabyć już za około 15 zł. Kiedy dziecko przychodzi na świat zimą, warto zaopatrzyć się też w cieplejszą czapeczkę wiązaną pod szyją, rękawiczki, ciepłą bluzę lub sweterek. Przydadzą się poza tym ciepły kombinezon i śpiwór do wózka.
Wyprawka dla noworodka – kombinezon i śpiwór
Wybór kombinezonów dla noworodków jest bardzo duży. Istnieją modele z dwiema nogawkami lub takie, które wyglądem przypominają śpiworek. Biorąc pod uwagę fakt, że noworodek jest bardzo mały i dość niecierpliwy, ubieranie go powinno przebiegać szybko i łatwo, dlatego warto wybrać kombinezon. Jeżeli najczęściej wozimy dziecko w wózku, możemy kupić kombinezon przypominający śpiwór. Jeżeli jednak często podróżujemy z maluszkiem samochodem, bardziej sprawdzi się model z dwiema nogawkami. Znacznie łatwiej jest zapiąć w foteliku samochodowym dziecko ubrane w tego rodzaju kombinezon.
Ciekawym rozwiązaniem jest kombinezon z rozpinaną dolną częścią. Ponadto dobrze się sprawdzają kombinezony z rękawiczkami w komplecie. Przypinane są wówczas do mankietów rękawów i nie trzeba ich szukać. Zgubienie takich rękawiczek jest trudniejsze. Koszt zakupu kombinezonów na Allegro to od około 50 zł w górę.
Śpiwór dla noworodka z powodzeniem może zastąpić ciepły koc. Z pewnością śpiworki są znacznie bardziej wygodne. Wystarczy włożyć w nie dziecko i zapiąć. W niektórych zestawach możemy kupić śpiwór wraz z wózkiem. Możemy także kupić taki śpiwór oddzielnie. Sprawdzi się on nie tylko podczas spacerów w wózku, ale też może się przydać do okrycia maluszka na sankach. Zazwyczaj śpiwory są dosyć duże i mogą posłużyć przez kilka lat. Ceny śpiworków dla maluszków to około 60 zł.
Wyprawka dla noworodka – akcesoria
Przy kompletowaniu wyprawki przydadzą się również:
Pieluchy tetrowe.
Ręcznik do kąpieli z kapturem.
Wanienka.
Płyn do kąpieli lub mydełko.
Balsam do ciała.
Szampon do włosów.
Krem na odparzenia.
Gaziki do pępka.
Termometr dotykowy.
Dla noworodków, które mają się urodzić zimą, warto kupić krem chroniący delikatną skórę dziecka przed wiatrem i mrozem. Najlepiej wybierać produkty, które mają napisane, że są przeznaczone dla dzieci od pierwszego dnia życia lub „0+”. | Zimowa wyprawka dla noworodka – co kupić, gdy maluszek ma przyjść na świat zimą? |
W dzisiejszych czasach muzykę można zabrać ze sobą dosłownie wszędzie. Użytkownicy smartfonów doskonale zdają sobie z tego sprawę, dlatego bardzo często można spotkać na ulicy człowieka, który słucha swoich ulubionych dźwięków. Choć wybór ulubionej muzyki lub audiobooka może paść w ciągu chwili, decyzja o zakupie odpowiednich słuchawek, umożliwiających ich odsłuchanie, nie jest już taką prostą sprawą. Wszystko dlatego, że oferta słuchawek jest tak wielka, iż przeciętnego Kowalskiego może przyprawić o ból głowy, wcale nie wywołany zbyt głośnym słuchaniem muzyki. Każdy smartfon ma w wyposażeniu zestaw słuchawkowy, jednak może on ulec uszkodzeniu lub zgubieniu. Decydując się na zakup nowych słuchawek, należy wiedzieć o kilku znaczących kwestiach, które zawężą pole wyboru i z pewnością pomogą w odpowiednim zakupie.
Jaki rodzaj słuchawek najlepiej pasuje do smartfona?
Słuchając muzyki, audiobooków, radia, czy nawet oglądając film lub grając w gry na smartfonie, pełen komfort w odbiorze dźwięków uzyskać można używając odpowiednich słuchawek. Wychodząc z domu narażamy się na zgiełk z ulicy, autobusu i każdego innego publicznego miejsca, dlatego słuchawki powinny dobrze izolować od zewnętrznego hałasu. Nieźle sprawdzą się w takiej sytuacji słuchawki douszne oraz dokanałowe. Są to najmniejsze dostępne rodzaje słuchawek, najczęściej używane przy urządzeniach przenośnych. Prócz nich wyróżniamy jeszcze słuchawki nauszne i wokółuszne. Różnica miedzy słuchawkami dousznymi i dokanałowymi polega na tym, że dokanałowe wprowadza się do środka ucha na niewielką głębokość, przedłużony rdzeń otoczony gumką tkwi wewnątrz kanału - mają najlepiej izolować dźwięki otoczenia. Słuchawki douszne również umieszcza się w uchu, jednak nie dochodzą do wnętrza, trochę gorzej izolują dźwięki i mogą gorzej trzymać się ucha, ale to już zależy od tego, jak zbudowana jest małżowina użytkownika. Oba rodzaje słuchawek są najchętniej używane przez właścicieli smartfonów i innych przenośnych odtwarzaczy, jednak ich długotrwałe noszenie oraz głośne słuchanie może powodować dyskomfort, a nawet ból uszu i głowy. Słuchawki nauszne również można wykorzystywać przy słuchaniu muzyki ze smartfonów. Wielu uznaje je za wygodniejsze w stosowaniu, jednak charakteryzują się gorszą izolacją dźwięków. Mają dużo ciekawych wzorów, a oryginalna stylistyka może w intrygujący sposób podkreślić indywidualność każdego użytkownika. Słuchawki wokółuszne są zazwyczaj podłączane do domowego sprzętu Hi-Fi, są zbyt duże i nieporęczne w transporcie.
Mikrofon w słuchawkach
Wygodne w użytkowaniu będą słuchawki wyposażone w mikrofon, który umożliwia prowadzenie rozmów telefonicznych. Takie słuchawki również znajdą zastosowanie podczas korzystania z komunikatorów internetowych. Ponieważ mikrofon ma osobny przewód sygnałowy, nie wpływa na jakość dźwięku.
Parametry techniczne słuchawek
Przy zakupie warto wiedzieć, co oznaczają poszczególne symbole. Specyfikacja techniczna wiele mówi o jakości sprzętu. Słuchawki mają kilka istotnych parametrów, najważniejsze to: impedancja, pasmo przenoszenia, moc wejściowa, czułość i zniekształcenie harmoniczne.
* Impedancja (opór elektryczny) – wartość wyrażana w omach, ma wpływ na skalę głośności i czystość dźwięku. Im jest wyższa, tym więcej mocy potrzebują słuchawki, by uzyskać dobrej jakości, czysty dźwięk. Niższa impedancja nie potrzebuje tyle mocy, by wytworzyć głośny dźwięk, jednak może być on zniekształcony. W przenośnych odtwarzaczach stosuje się słuchawki o niższym oporze, ponieważ urządzenie zwyczajnie nie ma tyle mocy, by skutecznie zasilić słuchawki o dużej impedancji. Standardową wartością dla słuchawek dedykowanych smartfonom jest 16 – 32 omów, a słuchawki nauszne i wokółuszne mają impedancję w zakresie 32 – 64 omów.
* Pasmo przenoszenia (Hz) – ta wartość informuje o zakresie słyszenia poszczególnych dźwięków. Im jest szerszy, tym lepiej. Należy unikać słuchawek, których zakres pasma jest węższy niż 20 – 20000 Hz, co odpowiada poziomowi słyszalności ludzkiego ucha. Wysokiej klasy sprzęt audio powinien oczywiście dawać dźwięki w jeszcze szerszym paśmie, ma to wpływ na jakość odbioru.
* Maksymalna moc wejściowa (mW) – należy dobrać ją do mocy wyjściowej odtwarzacza. Zbyt niska moc odtwarzacza, w stosunku do zbyt wysokiej mocy słuchawek, może skutkować zbyt cichym graniem, lub w odwrotnej sytuacji – ich uszkodzeniem.
* Czułość (dB/mW) – wartość ta wyraża głośność grania słuchawek, może ona wynosić w różnych modelach od 80 do 130 dB/mW. Należy pamiętać, że długie słuchanie głośnej muzyki (powyżej 90 dB/mW), może prowadzić do uszkodzenia słuchu.
* Zniekształcenie harmoniczne (THD) – wyrażane jest w procentach i określa stopień zniekształcenia dźwięku. Przyjęte jest, że im niższa jest ta wartość, tym słuchawki działają lepiej (przy czym wartość nie powinna być większa niż 1%).
Wybór nowych słuchawek do smartfona nie powinien już stanowić problemu. Zanim zdecydujesz się na konkretny model, oblicz budżet, jaki możesz przeznaczyć na sprzęt. Dobrej jakości słuchawki znajdziesz już w granicach 70 – 150 zł. Nie zapomnij o sprawdzeniu specyfikacji technicznej i dobierz słuchawki do swojego smartfona pod względem mocy wejściowej. Przejrzyj dostępną ofertę i wybierz najodpowiedniejszy model. | Idealne słuchawki do smartfona |
Gdybym napisała, że Zorkownia jest o umieraniu, na pewno nie przysporzyłoby jej to czytelników. Chociaż mogę się mylić, bo jednak zyskała ogromną popularność. Umieranie to ostatni etap naszego życia, więc może lepiej będzie, gdy napiszę, że Zorkownia jest o życiu. O tym, jak ważne jest życie każdego dnia, w każdej minucie, jak ważna jest zwykła obecność drugiego człowieka. Pokazuje, jak szybko przywiązujemy się do ludzi, których nie znamy i udowadnia, że każdy z nich może podzielić się historią pełną emocji – wspomnieniem życia. Blog nie-osobisty
Zanim Zorkownia została książką, była i nadal jest blogiem o dość ciekawej historii, bowiem jego autorka, Agnieszka Kaluga, założyła go, aby dzielić się doświadczeniami związanymi z hospicjum, w którym jest wolontariuszką. Blog rozpoczyna się na początku roku 2010, kiedy Agnieszka zostaje wolontariuszką. Dopiero się uczy i poznaje z bliska hermetyczny świat hospicjum.
Zorkownia zdobywa z czasem coraz liczniejsze grono czytelników, aż w końcu otrzymuje trzy wyróżnienia w konkursie Blog Roku 2011. Trzy lata później zostaje wydana Zorkownia w wersji papierowej, czyli książka, w której znajdziemy przedrukowane notatki blogowe od lutego 2010 (pierwszego dyżuru w hospicjum) do września 2013 roku.
Książka jest dedykowana synkowi autorki, jednak źródło bloga i książki Agnieszki Kalugi oraz jej decyzji o pracy jako wolontariuszki znajdziemy w tragicznym wydarzeniu, które miało miejsce znacznie wcześniej. To śmierć ukochanej córeczki i złożenie jej obietnicy, że mama sobie poradzi. Agnieszka Kaluga znalazła swoje miejsce właśnie w hospicjum, w którym spędza czas z pacjentami, towarzysząc im i pomagając u kresu ich życia.
Prawdziwe historie
Zorkownia to notatki pełne wspomnień, często bolesnych, ale ukazujących mnóstwo szczerych emocji. Nie można przejść obojętnie obok tej książki, ponieważ historie w niej opisane są prawdziwe, a ich autentyczność dostrzegamy na każdej kartce. Zorkownia wzrusza i sprawia, że czytelnik zatrzymuje się na chwilę, aby spojrzeć na swoje życie, przeszłość, zastanowić się nad marzeniami. Pozwala otworzyć szerzej oczy na otaczający nas świat, docenić to, że możemy usiąść z książką na kanapie, przytulić bliskich i zabrać psa na spacer.
Zorkownia uczy pokory wobec życia, ale też dodaje siły i słowami autorki mówi nam, jak ważny jest każdy gest i dobre słowo skierowane nawet do nieznajomej osoby.
Kartki ze wspomnieniami
Na początku nie zwróciłam uwagi na to, że kartki Zorkowni nie są ponumerowane. Są za to daty i tytuły notatek, które pozwalają odnaleźć się w każdym wydarzeniu. Tak naprawdę każdy rozdział, czyli każda notatka blogowa, może być oddzielną historią. W całości tworzą chronologiczną wędrówkę u boku Agnieszki, która dzieli się z czytelnikami emocjami – swoimi i podopiecznych.
Czytając książkę, ale także blog, wchodzimy w świat Agnieszki wolontariuszki, emocjonalnie w nim uczestniczymy i zżywamy się z nim tak mocno, jak ona sama. To niebywałe, ile siły trzeba mieć w sobie, aby dawać ją innym w tak trudnych dla nich chwilach. Zorkownia to książka dla tych, którzy chcą stawić czoła bardzo trudnemu tematowi, jakim jest umieranie, choroba i cierpienie oraz nie boją się emocji, które mogą się pojawić podczas lektury.
Źródło okładki: http://www.znak.com.pl/ | Agnieszka Kaluga, Zorkownia |
Każdy wytrawny ogrodnik wie, że odpowiednie cięcie drzew owocowych jest bardzo ważne. Decyduje ono o obfitym owocowaniu. Należy je wykonywać w odpowiedni sposób i o właściwym czasie dla danego gatunku. Zabieg przycinania drzew owocowych wykonujemy wczesną wiosną. Jeśli pogoda sprzyja, można się za to zabrać już pod koniec lutego. Przycinanie drzew owocowych
Na przedwiośniu, pod koniec lutego, gdy pogoda dopisuje, przycinamy jabłonie, grusze oraz śliwy. Natomiast brzoskwinie, morele i nektaryny lepiej przycinać, kiedy jest cieplej, a na gałęziach zaczynają się pojawiać pąki.
Czynność ta, to bardzo ważny zabieg pielęgnacyjny, od którego zależą plony. Po przycięciu drzewa światło słoneczne dociera do wnętrza korony i dzięki temu roślina lepiej owocuje. W pierwszej kolejności należy usunąć połamane, uschnięte i wymarzłe gałęzie po zimie. W dalszej kolejności wycinamy gałęzie krzyżujące się, takie, które rosną do wewnątrz, odrosty pionowe oraz tzw. wilki, czyli pędy jednoroczne. Drzewo po przycięciu powinno mieć luźną koronę, wtedy słońce będzie mogło dotrzeć do każdej części rośliny. Miejsca, gdzie usunięto grubsze gałęzie, należy zabezpieczyć i posmarować maścią grzybobójczą, np. Funaben. Innym rozwiązaniem jest posmarowanie rany farbą emulsyjną z dodatkiem Miedzianu 50 WP.
Wyróżniamy kilka rodzajów cięć drzew owocowych:
Prześwietlające – celem tego rodzaju cięcia jest przerzedzenie korony. Wówczas promienie słoneczne będą docierać do jej wnętrza. Dzięki temu zabiegowi podnosimy odporność drzewa na szkodniki i choroby. W cięciu prześwietlającym usuwamy pędy porażone, chore, połamane oraz krzyżujące.
Odmładzające – jego celem jest odmłodzenie starego drzewa. Cięcie takie poprawia owocowanie i polega na usunięciu starych pędów. Niektóre konary możemy skrócić nawet o kilka metrów. Nie zapominajmy o użyciu maści grzybobójczej, która uchroni drzewo przed chorobami.
Odnawiające – zwane jest również cięciem zachowawczym. Polega na usunięciu pędów wieloletnich. Pozostawiamy te, które nie przekroczyły wieku trzech lat. Cięcie odnawiające zwiększa owocowanie oraz poprawia jakość owoców.
Formujące – jak sama nazwa wskazuje, celem jest tu uformowanie i ukształtowanie korony drzewa. Tego typu cięcie powtarzamy co roku przez pięć lat. Przede wszystkim usuwamy tzw. pędy konkurencyjne oraz krzyżujące. Negatywnie wpływają one na formowane drzewo. Wskazane jest również usuwanie pionowych, jedno- lub dwuletnich pędów, tzw. wilków. Są one bezużyteczne, ponieważ nie zawiązują owoców. Należy też usunąć pędy, które rosną zbyt nisko i pokładają się w okresie wegetacyjnym drzewa. Młode okazy przed cięciem formującym powinno się wstępnie przyciąć wczesną wiosną. Należy usunąć zbędne pędy, pozostałe zaś skrócić. W ten sposób wzmocnimy młodą roślinę.
Jak ciąć drzewa owocowe?
box:offerCarousel
Nie bójmy się przycinać drzew w ogrodzie. Zabieg związany z tą czynnością nie kaleczy drzew – służy ich pielęgnacji, poprawiając kondycję rośliny. Pędy możemy ciąć na dwa sposoby: na obrączkę lub na czop. Przy cięciu na obrączkę usuwamy cały pęd u jego nasady. Natomiast cięcie na czop polega na pozostawieniu gałązki o długości ok. 10 cm przy nasadzie. Celem tego cięcia jest pobudzenie uśpionych pąków. Należy je wykonywać pod skosem nad pąkiem.
Jakich narzędzi używać?
Sekatory i piły ogrodnicze to typowe narzędzia służące do przycinania drzew owocowych. Wyróżniamy sekatory jednoręczne oraz dwuręczne.
Sekatory jednoręczne doskonale się sprawdzają przy cięciu pędów, które nie są zdrewniałe oraz cienkich do 1 cm zdrewniałych. Do cięcia grubszych gałęzi lepiej użyć sekatora dwuręcznego. Niektóre modele posiadają przekładnię, która pozwala regulować siłę cięcia.
Innym typem są sekatory tyczkowena wysięgniku teleskopowym. Służą do przycinania pędów na dużych wysokościach. Do cięcia grubszych gałęzi służą piły ogrodnicze. Najpopularniejszymi są ręczne, które powinien mieć każdy działkowicz. Wyróżniamy piły zwykłe, ze składanym ostrzem, ramowe oraz tzw. lisi ogon.
Pamiętajmy, że wszelkie czynności związane z cięciem drzew owocowych uzależnione są od konkretnych gatunków roślin oraz warunków pogodowych. Należy je przeprowadzić w słoneczny dzień, ponieważ istnieje mniejsze prawdopodobieństwo zainfekowania drzew chorobami.
Zobacz także naszą Strefę Ogrodową - Akcesoria do przycinania roślin wielorocznych. | Wiosenne przycinanie drzew owocowych |
Czujemy ją w powietrzu, widzimy w nabrzmiałych pączkach drzew, bo to właśnie wiosna budzi przyrodę z zimowego snu. A nas rozpiera energia, którą chcemy się dzielić z bliskimi. Spożytkujmy tę energię, np. rozmnażając rośliny doniczkowe. Na co dzień cieszą nas swoim pięknem, dlatego podzielmy się nimi z rodziną i przyjaciółmi. Niech każdy dostanie od nas prezent z okazji wiosny – własnoręcznie wyhodowaną roślinę doniczkową!
Rozmnażanie roślin doniczkowych
Są różne rodzaje rozmnażania. Podstawowy podział obejmuje dwie metody: rozmnażane generatywne i rozmnażanie wegetatywne. Rozmnażanie generatywne polega na rozmnażaniu z nasion, czyli komórek powstałych w procesie zapłodnienia. Rozmnażanie wegetatywne natomiast to sposób rozmnażania rośliny poprzez jej części. Obecnie najczęściej wykonywanym zabiegiem przy roślinach doniczkowych jest rozmnażanie wegetatywne, połączone zwykle z wiosennym przesadzaniem roślin.
Tworzenie sadzonek
I. Podział bryły korzeniowej (marzec–maj)
Sadzonki korzeniowe można uzyskać poprzez:
Podział karpy, czyli ręczne rozdzielenie bryły korzeniowej lub w niektórych przypadkach podzielenie jej ostrym nożem na mniejsze części i wysadzenie do kilku doniczek. W ten sposób dzieli się korzenie roślin, które tworzą kępy (sansewieria, paprocie, asparagus). Pamiętajmy, aby usunąć martwe lub chore korzenie, które mogą się stać źródłem infekcji.
Ta metoda sprzyja również odmładzaniu rośliny i pobudzeniu jej do silnego wzrostu. Z jednej rośliny możemy uzyskać nawet kilka sadzonek, którymi możemy obdarować najbliższych.
Oddzielenie młodych roślin, występujące w przypadku roślin doniczkowych, które same wytwarzają młode rośliny w formie odrośli korzeniowych (kaktusy, sukulenty).
Tak otrzymane młode rośliny wystarczy wyjąć z doniczki i przełożyć do nowej, aby po kilku tygodniach uzyskać zaczątki nowej rośliny. Pamiętajmy, aby sukulentów nie podlewać zbyt często, by roślina nie zgniła. Podłoże musi być przepuszczalne. Najlepszy jest torf.
II. Rozmnażanie z sadzonek liściowych (luty–marzec)
Ta metoda polega na odcięciu liścia ostrym nożem i umieszczeniu go w przepuszczalnym podłożu. Jeśli jest to sadzonka z ogonkiem liściowym (fiołek afrykański, kalanchoe), umieszczamy go w specjalnej doniczce do rozsad w podłożu aż do blaszki liściowej, ugniatamy wokół i delikatnie podlewamy. Nie możemy dopuścić do przesuszenia podłoża, dlatego najlepiej osłonić doniczkę folią lub plastikową przezroczystą pokrywką. Można też taką rozsadę przygotować w specjalnej miniszklarence. Trzeba jednak pamiętać, że niektóre rośliny (fiołek afrykański) nie lubią podlewania bezpośrednio na ich części nadziemne i często gniją, dlatego takie sadzonki zraszamy szczególnie ostrożnie.
box:offerCarousel
Po kilku tygodniach (do 2 miesięcy – w zależności od rośliny) wokół sadzonki pojawiają się drobne listki. Niektóre rośliny rozmnażamy z fragmentów pociętych liści (sansewieria), które dzielimy specjalnymi nożycami ogrodowymi lub ostrym nożem na części prostopadle do głównego nerwu. Po zanurzeniu w ukorzeniaczu wkładamy do piasku. Dopiero po ukorzenieniu możemy je przesadzić do podłoża ogrodniczego z dodatkiem torfu.
box:offerCarousel
Jest jeszcze kilka metod rozmnażania roślin doniczkowych, które można przeprowadzać niezależnie od terminu przesadzania rośliny. Należą do nich np. rozłogi.
III. Rozmnażanie przez rozłogi (przez cały rok)
Podobnie jak rośliny tworzące młode klony z odrostów korzeniowych (paprotka, zielistka), są też inne wytwarzające długie wąsy (rozłogi), na których końcach tworzą młode egzemplarze. Te młode rośliny odżywiają się dzięki roślinie-matce, ale po odcięciu stają się niezależnymi osobnikami.
IV. Rozmnażanie z sadzonek wierzchołkowych (maj–lipiec)
Wiele roślin doniczkowych jest pnączami (bluszcz, cissus, hoja, trzykrotka).
box:offerCarousel
Duża zdolność regeneracji pnącza (fikus, kalanchoe) pozwala na odcięcie jego wierzchołka i wysadzenie go do doniczki. Taką sadzonkę najlepiej wyciąć ostrym sekatorem lub nożem, a następnie wsadzić do wody lub zanurzyć odciętą końcówkę w ukorzeniaczu i umieścić w ziemi. Na rynku są dostępne też ukorzeniacze ze specjalnym nawozem pobudzającym wzrost korzeni.
Pamiętajmy, że każda roślina jest szczególna i może być wiele sposobów jej rozmnażania. Wybierzmy więc taką metodę, która jest najefektywniejsza, odpowiednia do pory roku, a jej zastosowanie w minimalnym stopniu zaszkodzi roślinie. | Wiosenne rozmnażanie roślin doniczkowych – jak postępować w przypadku różnych gatunków |
Ta książka jest debiutem na polskim rynku, ale, by ją najkrócej opisać, najlepiej będzie się posłużyć słowami klasyka: „jeśli akcja zaczyna się na cmentarzu, a bohater rozmawia z duchami, to wiedz(!),… że coś się będzie działo”. Mieszanka trudna do kontrolowania
Anna Lange w swojej debiutanckiej książce zdecydowała się na bardzo niebezpieczne rozwiązanie. W jednej opowieści zmieściła wiktoriański Londyn, (potencjalnie) czarną magię, świat, w którym praktycznie bez przeszkód potwory i magia współistnieją z całkowicie zwyczajnymi ludźmi, i do tego jeszcze postanowiła się pobawić z przynajmniej dwiema liniami czasu. Szczerze mówiąc, to wyglądało na prostą drogę do katastrofy, bo literatura zna już przypadki, gdy ktoś wziął na warsztat zbyt dużo pewników. A jednak…
„Magiczne akta Scotland Yardu” – to zupełnie udany przypadek i bardzo duże, pozytywne zaskoczenie. Jak na książkę napisaną przez debiutantkę, otrzymujemy bardzo dojrzałą i kompletną powieść z mnóstwem ciekawych rozwiązań, a czytelnik jest wciągany w tajemniczą atmosferę Londynu z końca XIX wieku.
Alternatywna rzeczywistość
Anna Lange zdecydowała się na umieszczenie akcji swojej książki w jednej z wersji rzeczywistości, które nigdy nie miały miejsca, ale świat byłby o wiele bardziej barwny (jakkolwiek również i mroczny), gdyby jednak były one prawdopodobne. Tym razem mamy do czynienia z otoczeniem, które magów traktuje na tyle normalnie, że stworzono nawet specjalny oddział policji do zajmowania się magiczną przestępczością. Do tej pory wydaje się, że największym problemem są ghule, które zaczynają rozszerzać swoje terytoria łowieckie. Ale coś jeszcze jest na rzeczy. W teorii każdy może rzucać jakieś zaklęcia i są nawet szkoły prowadzące kursy z magii pielęgniarskiej. Jednak okazuje się, że zaklęcia nauczane w takiej szkole są niekompletne. Czy to ma znaczenie – skoro nawet kursanci nie zawsze chcą wierzyć w skuteczność swoich działań?
Czytelnik odkrywa prawdę w małych porcjach. Autorka zapoznaje go z kolejnymi postaciami – w tym z tytułowym Clovisem. Jak się wkrótce okazuje, drogi bohaterów, którzy poznali się zupełnym przypadkiem, już wcześniej się skrzyżowały. Może to być jeden z powodów sprawiających, że tak dobrze im się teraz pracuje. Lange na zmianę pokazuje bieżące wydarzenia i wspomnienia z czasów młodości bohaterów, tłumacząc w ten sposób niektóre mniej oczywiste dla czytelnika fakty (np., dlaczego ludzie czują do LaFeya ten rodzaj respektu, który zazwyczaj zarezerwowany jest dla kogoś wielkiego i niebezpiecznego).
Książka ma również wiele pomniejszych, ale istotnych smaczków. Na przykład fakt, że nekromancja nie jest w tym świecie kojarzona jednoznacznie negatywnie, a potencjalne magiczne uświadomienie społeczeństwa niekoniecznie przekłada się na zanik klasowych konwenansów.
Można spokojnie powiedzieć, że ta historia zaczyna się od swoistego trzęsienia ziemi. Ale potem jest zdecydowanie jeszcze przyjemniej i bardziej niesamowicie. Na tyle, że jeśli autorka zaszczyci nas kolejnym tomem – choćby dla pozamykania niektórych wątków, to we mnie na pewno znajdzie czytelnika.
Książkę możecie nabyć również w wersji elektronicznejza ok. 20-30 PLN.
Źródło okładki: www.wsqn.pl | „Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu” Anna Lange – recenzja |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.